Moje spotkania dzięki Edycie Stein
Transkrypt
Moje spotkania dzięki Edycie Stein
Marian Łukaszewicz Moje spotkania dzięki Edycie Stein Wrocław 2014 Spis treści Wprowadzenie s. 3 Sylwin Bechcicki s. 4 Małgorzata Hoffmann s. 9 Karol Jonca s. 13 Maria Teresa Konieczna s. 16 Wolfram Krusenotto s. 18 Jerzy Machnacz s. 20 Halina Okólska i Danuta Mrozowska s. 22 Alfreda Poznańska s. 26 Radio Rodzina i jego założyciel s. 29 Jadwiga Skupnik-Kurowska s. 32 2 Drodzy Członkowie i Sympatycy Towarzystwa Edyty Stein! Jestem członkiem założycielem Towarzystwa, przez wiele lat działałem w Zarządzie, w latach 1993-2001 byłem jego prezesem. Miałem przyjemność współpracować także z wieloma wspaniałymi ludźmi, którzy na ogół nie byli we władzach Towarzystwa, nie zawsze byli jego członkami, czasem też mieszkali za granicą, ale łączą ich atencja względem Edyty Stein i zasługi dla Towarzystwa. W naszych archiwach próżno szukać o nich szerszej informacji, dlatego z okazji 25lecia Towarzystwa postanowiłem w miarę moich możliwości wypełnić tę lukę, publikując o nich notki. Początkowo myślałem o trzech lub czterech. Dzięki pomocy osób, do których się zwracałem, powstało dziesięć tekstów i myślę, że będzie ciąg dalszy. To chyba zasługa Patronki Towarzystwa. Marian Łukaszewicz Wrocław, październik 2014 3 Marian Łukaszewicz Wywiad z Sylwinem Bechcickim M.Ł. Czy możemy zacząć od Pańskiej sytuacji rodzinnej? S.B. Urodziłem się w roku 1945. Jestem od 36 lat żonaty – małżonka Zdzisława Prauzner-Bechcicka jest lekarzem psychiatrą. Wychowaliśmy dziesięcioro dzieci (6 chłopców i 4 dziewczynki) – szóstkę własnych i czwórkę z domu dziecka. Wszyscy są już dorośli, pozakładali rodziny, poza dwoma chłopcami – jeden jest w seminarium, drugi nadal jest kawalerem. M.Ł. Kim jest Pan z zawodu? S.B. Bibliotekarzem – magistrem bibliotekoznawstwa i informacji naukowej. Byłem kierownikiem ośrodka informacji naukowej Naczelnej Organizacji Technicznej w Częstochowie, dyrektorem rejonowej biblioteki publicznej w Lublińcu i kierownikiem drukarni Stowarzyszenia Osób Niepełnosprawnych w Lublińcu. M.Ł. Jak zrodziły się u Pana zainteresowanie Edytą Stein i idea założenia stowarzyszenia? S.B. Odpowiedź jest trudna i skomplikowana. Od zawsze interesowałem się filozofią i jej nurt fenomenologiczny nie był mi obcy. Gdy przenieśliśmy się z żoną z Częstochowy do Lublińca na stałe, rzeczą 4 naturalną było, że zainteresowałem się postaciami związanymi z tym miastem, wśród nich Edytą Stein. Dlatego też, kiedy z końcem 1987 lub na początku 1988 r. trafił do Lublińca Sławomir Kowalewski z Warszawy, który poszukiwał kontaktów z miejscowymi ludźmi zainteresowanymi postacią s. Teresy Benedykty od Krzyża, świeżo wyniesionej na ołtarze (1 maja 1987 r.), skierowano go do mnie, do biblioteki. W ten sposób zostałem wciągnięty w grupę „steinowców”, której celem było powołanie w Polsce organizacji społecznej popularyzującej postać nowej błogosławionej. W domowych dyskusjach ze Sławkiem Kowalewskim i kilkoma innymi osobami zasugerowałem, że najwłaściwszym miejscem do założenia takiej organizacji byłby Wrocław, miasto urodzenia Edyty Stein, silny ośrodek akademicki itd. Niestety, na zjazd założycielski TES nie mogłem przyjechać do Wrocławia i w ten sposób ominęła mnie ta wielka chwila, ale o ile pamiętam wśród członków założycieli byli lublińczanie: Jan Pluta, Manfred Ullmann i Marek Koza. Pierwszy chrzest lubliniecka grupa „steinowców” przeszła, podejmując pielgrzymujące śladami Edyty Stein kobiety z Niemiec i Holandii we wrześniu 1988 r. w dopiero co otwartym minimuzeum „Pro Memoria Edith Stein” w Domu Courantów. Zebranie odpowiedniej grupy w Lublińcu celem powołania oddziału Towarzystwa wcale nie było takie proste i dopiero w czerwcu 1991 r., niemal w przededniu 49. rocznicy śmierci (9 sierpnia) i setnej rocznicy urodzin Edyty Stein (12 października) zebrała się odpowiednia liczba osób. O dziwo, brakło wśród nich początkowych entuzjastów, ale za to pojawili się nowi, jak np. Maria Burek, Marta Wójcik, Michał Pawełczyk senior, Jan Fikus senior, Joachim Widera. Dużą rolę propagandową w poszukiwaniu i przekonywaniu ludzi odegrali niewątpliwie Sławomir Kowalewski i Jan Lewandowski. Nadto poparcia udzielili księża – dr Jan Urbaczka, Józef Żurek i Antoni Zając oraz Leonard Pająk. Członkowie założyciele powierzyli mi funkcję prezesa zarządu nowej organizacji i zobligowali do wystąpienia do TES we Wrocławiu o uznanie nas za oddział terenowy w Lublińcu. Dopiero jesienią 1991 r. odwiedził nas ówczesny prezes TES we Wrocławiu Wojciech Hann i obiecał do końca roku załatwić sprawę oficjalnego uznania lublinieckiej grupy „steinowców” za oddział TES w Lublińcu. Zarząd we Wrocławiu podjął taką decyzję w grudniu 1991 r. i od tego momentu rozpoczęła się 5 nasza oficjalna działalność jako Towarzystwa im. Edyty Stein. Oparcie znaleźliśmy w proboszczu parafii i świątyni bł. s. Teresy Benedykty od Krzyża – Edyty Stein konsekrowanej 8 grudnia 1991 r. w Lublińcu Steblowie. M.Ł. Od jak dawna jest Pan prezesem Oddziału? Która to kadencja? Czy jest inna osoba w Zarządzie z tak długim stażem? S.B. Od początku do dziś, czyli 9 kadencji. Nie ma nikogo w Zarządzie z tak długim stażem. Honorowo działa ks. prał. Antoni Zając, pani Maria Burek już nie uczestniczy w zebraniach, pan Manfred Ullmann z rzadka bywa wraz z żoną Elżbietą, czasem się pojawia pani Maria Krupska. M.Ł. Jaka jest Pańska recepta na długą i owocną współpracę z innymi członkami Zarządu? S.B. Ufność! Ufam Panu Bogu, świętym Patronom i ludziom. M.Ł. Jak Pan ocenia swój wkład w osiągnięcia Oddziału? S.B. Trudno mi to oceniać, ale wydaje mi się, że cementuję Oddział: jestem taką malutką cząstką, która jak zwornik w łuku trzyma całość i nadaje sens całej konstrukcji – choć może to za dużo powiedziane! M.Ł. Czy mógłby Pan przypomnieć koncepcję federacyjnej struktury Towarzystwa, którą Pan postulował wiele lat temu? S.B. Wydaje mi się, że wszelkie organizacje, jeżeli są pozbawione lokalnych liderów, powoli zamierają, a przyczynia się do tego sztywna 6 struktura organizacyjna i brak samodzielności w decydowaniu o lokalnych potrzebach. Dlatego też uważam, że lokalne organizacje winna jednoczyć nadrzędna idea, jaką w naszym przypadku jest postać Edyty Stein i wartości, które sobą reprezentuje, oraz realizacja pierwszego i najważniejszego przykazania – miłości Boga i bliźniego, do czego sprowadza się w gruncie rzeczy idea dialogu i porozumienia ludzi. M.Ł. Jakie publikacje związane z celami Towarzystwa opracował Pan sam lub we współpracy z innymi? S.B. Jako inicjator podjęcia działalności wydawniczej w ramach Wydawnictwa Edyty Stein WEST stałem właściwie za wszystkimi naszymi publikacjami, a głównym współpracownikiem był śp. Jan Fikus senior. Dzięki temu mogło ukazać się kilka opracowań o Courantach i Steinach w Lublińcu, wydaliśmy też różne materiały informacyjne, promocyjne i edukacyjne dotyczące postaci naszej Patronki i ukochanego miasta Jej dziecięcych wspomnień. M.Ł. Jak kształtowała się w czasie liczba członków Oddziału? S.B. Członków założycieli było 11. Maksymalnie Oddział liczył 54 członków, a w chwili obecnej jest ich nieco ponad 40. Przeciętnie na spotkania przybywa 15 osób, choć bywały i takie, na których gromadziło się kilkadziesiąt! M.Ł. O ile wiem, są wśród „aktywistów” Oddziału osoby z drugiego pokolenia członków o wykształceniu związanym z Edytą Stein. Czy przejmą one stery? S.B. Przejmowanie sterów przez młodsze pokolenie odbywa się niemal niezauważalnie. W chwili obecnej w zarządzie pracuje obok siebie 807 latek i dwie osoby poniżej 40-ki. Również poziom wykształcenia jest bardzo różny – wśród członków są osoby z przygotowaniem podstawowym i zawodowym oraz z wykształceniem wyższym do doktoratu włącznie. M.Ł. Czy działa Pan również w innych organizacjach społecznych? S.B. Od lat jestem zaangażowany w działalność społeczną, która pozwala mi się realizować w życiu mimo nienajlepszego stanu zdrowia – od 15 lat jestem na rencie inwalidzkiej I grupy, obecnie na emeryturze. Działałem w Stowarzyszeniu Bibliotekarzy Polskich – we władzach okręgowych i centralnych. Przez wiele lat działałem w Stowarzyszeniu Miłośników Ziemi Lublinieckiej, zarówno w zarządzie, jak i jako prezes (przez cztery kadencje), aż do rozwiązania tej organizacji w 2009 r. Kiedyś udzielałem się politycznie w partiach o charakterze demokratycznym i profilu ideowym chrześcijańskim (SD, Forum Chrześcijańsko-Demokratyczne, SDP, ZChN), a obecnie działam w Stowarzyszeniu Katolickim „Civitas Christiana” – aktualnie jestem członkiem Rady Oddziału w Częstochowie i wiceprezesem Rady Okręgu Śląskiego w Katowicach. Należę do Bractwa Najświętszego Sakramentu Diecezji Gliwickiej oraz Oazy Rodzin Domowego Kościoła przy rodzinnej parafii św. Stanisława Kostki w Lublińcu. Lubliniec, 30 marca 2011 8 Marian Łukaszewicz Małgorzata Hoffmann Po studiach germanistycznych przez trzy lata pracowała w Instytucie Zachodnim w Poznaniu zajmującym się badaniem stosunków polsko-niemieckich. Przeglądając niemieckie czasopisma poświęcone kulturze, natknęła się na artykuł s. Adelgundis Jaegerschmid, benedyktynki z Fryburga Bryzgowijskiego (Niemcy Zachodnie) poświęcony Edycie Stein, przyjaciółce autorki. W okresie własnych poszukiwań duchowych ta lektura stała się dla pani Hoffmann początkiem fascynacji Edytą Stein, a tym samym wielu wydarzeń w jej życiu. Na zaproszenie s. Adelgundis spotyka się z nią we Fryburgu, odwiedza miejsca ściśle związane z losami Edyty: kościół w Bad Bergzabern, gdzie Edyta przyjęła chrzest, Spirę, gdzie pracowała w szkole sióstr dominikanek, a przede wszystkim Karmel koloński, w którym poznaje karmelitankę s. Amatę Neyer kierującą Archiwum Edyty Stein. Siostra Amata, dziś już 90-letnia, przez lata służyła pani Hoffmann pomocą, zaopatrując w literaturę, umożliwiając udział w beatyfikacji Edyty Stein (Kolonia 1987) i międzynarodowym sympozjum jej poświęconym (Rolduc, Holandia 1991). Swoimi wrażeniami i coraz bogatszą wiedzą o Błogosławionej pani Hoffmann wielokrotnie dzieli się z czytelnikami miesięcznika „W drodze”. Probierzem jej dogłębnej znajomości postaci Edyty Stein jest II nagroda, jaką otrzymała w polsko-niemieckim konkursie za pracę pt. „Tajemnica Paschalna życia chrześcijańskiego. Edyta Stein (1891 1942)” (KUL, Lublin 1987). Na zaproszenie Instytutu Duchowości Karmelitańskiej „Carmelitanum” w Poznaniu prowadzi w latach 90. cykl wykładów pt. „Myśl antropologiczna Edyty Stein”. Dla wydawnictwa Verbinum opracowuje Myśli Edyty Stein na każdy dzień (1995) i 9 tłumaczy książkę Berty Weibel pod polskim tytułem Edyta Stein. W okowach miłości (1997). O powołaniu Towarzystwa im. Edyty Stein (TES) we Wrocławiu dowiedziała się od członka założyciela warszawianina Sławka Kowalewskiego. Krótko potem zaczęła jeździć do Wrocławia, starając się być na wszystkich naszych, wtedy piątkowych, spotkaniach, goszczona zawsze serdecznie przez Danusię Skrabę i jej obecnie śp. Mamę. W tych spotkaniach brałem udział jako członek zarządu, później jako prezes Towarzystwa. W niecały rok od oficjalnego powstania TES we Wrocławiu, 14 listopada 1990 r., powstał najpierw Oddział, potem ze względu na brak członków przemianowany na Koło TES w Poznaniu. Tu należy podkreślić, że znaczna większość zarządu nowo powołanego TES we Wrocławiu dopiero po rozpoczęciu działalności zaczęła poznawać swoją Patronkę, natomiast pani Hoffmann w chwili założenia poznańskiego Koła była już uznanym autorytetem ze względu na znajomość życia i twórczości Edyty Stein. Dzięki temu, nie mając do dyspozycji żadnych struktur typowych dla stowarzyszenia, tylko z pomocą ojców karmelitów, zdołała w latach 1990–1995 rozwinąć bogatą i tematycznie usystematyzowaną oświatową działalność Koła. Spotkania odbywały się od października do maja w drugą środę miesiąca w klasztorze oo. karmelitów bosych. Trzy duże cykle wykładów (po pięć wykładów w każdym cyklu) poświęcone były następującym tematom: I. Wielcy konwertyci XX wieku. W tym cyklu zaproszeni prelegenci omawiali takie postaci, jak Henri Bergson, Karel Čapek, Sigrid Undset, Roman Brandstaetter. Oczywiście był też wykład o Edycie Stein. II. Fenomenologia ludzkiego losu. Z Krakowa dojeżdżał ks. prof. Tadeusz Gadacz i prezentował różne fenomeny ludzkiego losu. Pierwszy wykład nosił tytuł „Los”, następne „Wolność”, „Czas”, „Miłość” i „Śmierć”. III. Krzyż w duchowości... Tu z kolei ukazywano rzeczywistość Krzyża w duchowościach, z którymi zetknęła się Edyta Stein, były więc wykłady o Krzyżu w duchowości protestantyzmu, w duchowości karmelitańskiej, dominikańskiej, benedyktyńskiej i ignacjańskiej. 10 Tematyka dotycząca duchowości i filozofii Edyty Stein cieszyła się dużym zainteresowaniem. Z najważniejszych wydarzeń, które miały jeszcze miejsce w Poznaniu, należy wymienić następujące: 1) Monodram Jadwigi Skupnik-Kurowskiej Edyta Stein – życie moje (1990) 2) Triduum z okazji 100. rocznicy urodzin Edyty Stein z referatem pani Hoffmann pt. „Kamień odrzucony – kamieniem węgielnym” (1991) 3) Wieczór, w czasie którego Maja Komorowska czytała przygotowany przez panią Hoffmann wybór listów Edyty Stein do Romana Ingardena pt. „Moja tęsknota, moja prawda, moja...” (12 X 1992). Był to absolutny „hit” frekwencyjny! Ponieważ chętni nie pomieściliby się w Sali Edyty Stein u karmelitów, trzeba było przenieść spotkanie do kościoła, gdzie ludzie zapełnili nie tylko wszystkie miejsca siedzące, ale także usiedli na stopniach ołtarza i wszędzie, gdzie się dało. 4) Sympozjum z okazji 100. rocznicy urodzin Romana Ingardena pt. „Spotkanie z Drugim” (22-23 IV 1993). Udało się zaprosić ciekawych prelegentów z następującymi wykładami: - „Spotkanie E. Stein z R. Ingardenem” (prof. A. Węgrzecki, Kraków) - „Drogi do pełni wiary uczniów Husserla” (ks. prof. T. Gadacz, Kraków) - „Znaczenie R. Ingardena w dziedzinie etyki” (ks. A. Siemianowski, Gniezno) - „Konstytucja osoby w ujęciu E. Stein” (ks. prof. L. Wciórka, Poznań). Każdego dnia Sympozjum była sprawowana Eucharystia z homilią (o. J. Puciłowski OP, Gdańsk). Był też skromny posiłek, na zakończenie zaś młodzież karmelitańska przygotowała spektakl w oparciu o teksty Ingardena i Stein. Dwukrotnie zostało zorganizowane spotkanie modlitewne w kaplicy sióstr karmelitanek bosych w Poznaniu (1991, 1992). 11 Relację o swej „drodze” do Edyty Stein i działalności Koła Edyty Stein w Poznaniu, która posłużyła mi jako materiał do niniejszej notki biograficznej, pani Hoffmann kończy trochę zagadkowo: Szkoda wielka, że dalszego ciągu nie było. Jeszcze kilka dni temu zaczepiła mnie pewna pani, która użyła podobnych słów. Pewnie zabrakło determinacji i chętnych do współpracy przy organizacji. Nie umiem tego wyjaśnić. Sądzę jednak, że te pięć lat działalności (1991-1995) odegrało dużą rolę w rozpropagowaniu postaci Edyty Stein tu w Poznaniu i z tego się cieszę. Rzeczywiście wygasła całkowicie imponująca działalność Koła TES w Poznaniu, urwały się też nasze kontakty. Na zaproszenie Centrum Badań im. E. Stein w Poznaniu 17 października 2011 r. pojechałem ze znajomymi do Poznania na premierę dokumentalnego filmu „Nie mamy tutaj miasta trwałego…” poświęconego Edycie Stein. Na salę wszedłem już po rozpoczęciu seansu i zająłem najbliższe wolne miejsce. Po zapaleniu świateł ze zdziwieniem zauważyłem, że siedzę obok Małgosi Hoffmann. Rozpoczęliśmy rozmowę tak, jakby nie było 16-letniej przerwy w naszych kontaktach. Nie zapytałem Małgosi o przyczynę, bo pewnie otrzymałbym znaną odpowiedź Edyty Stein: „Secretum meum mihi est – Mój sekret należy do mnie”. Przed trzema miesiącami biblioteka Towarzystwa im. Edyty Stein we Wrocławiu otrzymała od pani Hoffmann 200 pozycji książkowych i dokumentację działalności Koła TES w Poznaniu. W imieniu Zarządu Towarzystwa składam Jej serdeczne podziękowanie za ten dar. Wrocław, maj 2012 12 Marian Łukaszewicz Karol Jonca 1930-2008 Fenomen Karola, prawnika z wykształcenia, uprawiającego od początków swej twórczości naukowej historię, polega na tym, że miał on […] instynkt historyka, ów talent szczególny widzenia przeszłości […] poprzez skrupulatnie badane przekazy źródłowe, które odnajdywał w bardzo różnych archiwach i odczytywał z iście detektywistyczną bystrością.1 To ta cecha sprawiła, że we Wrocławskim Klubie Inteligencji Katolickiej, w Fundacji Krzyżowa dla Porozumienia Europejskiego, w Towarzystwie im. Edyty Stein, we Wrocławskiej Parafii Ewangelicko-Luterańskiej, w Gminie Żydowskiej we Wrocławiu był on cenionym autorytetem w tematyce specyficznej dla tych środowisk. Z wyjątkiem Gminy Żydowskiej, wszędzie tam miałem przyjemność go spotykać i słuchać. Skąd taka szeroka tematyka badań naukowych? Podobne pytanie zadałem pani profesor Magdalenie Joncy, córce pana Profesora. W odpowiedzi otrzymałem obszerny list z datą 4 marca 2012 r., z którego czerpię wiadomości o rodzinie, latach dziecinnych, młodzieńczych i dojrzałych Profesora oraz cytuję obszerny fragment. Pan Profesor pochodzi ze śląskiej rodziny robotniczej patriotów polskich. Jego miastem rodzinnym są Sławęcice, którym w wieku dojrzałym odwdzięcza się monografią. Jego dziadek Stanisław Jonca był aktywnym członkiem Związku Polaków w Niemczech, ojciec Paweł i stryj Jan walczyli w III powstaniu śląskim. Pierwszy był za to więziony, drugi musiał długo leczyć rany, a mimo to brał udział w kampanii wrześniowej. Oddajmy w tym miejscu głos pani Magdalenie Joncy. Mój ojciec jako ośmioletni chłopiec zapamiętał nazistowskie akcje Nocy Kryształowej, gdy pewnego dnia w 1938 roku udali się, wraz z mamą, do sklepu obuwniczego w Gliwicach, którego właścicielem był dystyngowany starszy pan – Żyd. Ojciec był świadkiem akcji wybijania szyb w żydowskich 1 J. Wyrozumski, Karol Jonca (13 IX 1913 – 13 I 2008), Wyd. PAU, Kraków 2011. 13 sklepach. Notabene właściciel owego sklepu, w obawie o los klientów, niezwłocznie wyprowadził ojca i jego mamę tylnym wyjściem. To wydarzenie głęboko zapadło Tacie w pamięci. Jeszcze w czasie wojny mój Ojciec był we Wrocławiu z zaprzyjaźnioną z rodziną sąsiadką (był w kościele św. Wincentego, widział gmach Uniwersytetu) i był pod wielkim wrażeniem tego miasta. Kiedy więc po wojnie w 1950 roku przybył na studia do zrujnowanego Wrocławia, a potem na początku lat 60. odkrył wraz z prof. Alfredem Koniecznym rękopis kroniki oblężenia „Festung Breslau” księdza Paula Peikerta, przetłumaczył ją, opatrzył komentarzem i wydał – w naturalny sposób zrodziło się zainteresowanie wojennymi losami Wrocławia, miasta-twierdzy, jego oblężeniem przez wojska radzieckie, wyzwoleniem i podpisaniem aktu kapitulacji. Ojciec mój wielokrotnie i z wdzięcznością podkreślał, iż dookreśleniu, wyborowi tematów badawczych życzliwie sprzyjał, pobudzał do ich podejmowania i realizacji Jego Mistrz – prof. Seweryn Wysłouch. Profesor, sam rodem z Wileńszczyzny, świadom śląskich korzeni Ojca, umiejętnie sterował naturalną w tym przypadku fascynacją historią Śląska – jego dziejami gospodarczymi, ekonomicznymi i politycznymi. Wykształcenie prawnicze zatem przychodziło w sukurs wiedzy historycznej, umożliwiło poruszanie się w wielu sferach badawczych, problemowych, skoncentrowanych wokół: historii doktryn politycznych i prawnych doby nowożytnej, filozofii prawa, historii państwa i prawa, dziejów społeczno-gospodarczych, dziejów nurtów faszystowskich, historii myśli wojskowych w XIX wieku (zwłaszcza militaryzmu w Niemczech), które w wieku XX wydały straszne owoce doktryn totalitarnych. Naukowe badania nad ideologią narodowego socjalizmu doprowadziły na początku lat 70. do wizyty w Krzyżowej, do obejrzenia popadającego w ruinę pałacu hrabiów von Moltke i ich zdewastowanych grobów. Stąd przyszło zainteresowanie opozycją antyhitlerowską „Kreisauer Kreis”, poglądami Helmutha Jamesa von Moltke, pierwsze kontakty z Freyą von Moltke [żoną Helmutha, dopisek M.Ł.] (1976). Pierwsze prace Ojca na ten temat pochodzą z lat 1971/1972. Badania nad rasistowskimi ustawami III Rzeszy dały asumpt do podjęcia problematyki losów niemieckich Żydów, ich dyskryminacji, deportacji, eksterminacji, Holocaustu, do ukazania problematyki stosunku kościoła ewangelickiego w III Rzeszy wobec Holocaustu, do badania losów wrocławskich Żydów. Nie mogły nie doprowadzić do wrocławianki – Edyty Stein. Towarzystwo im. Edyty Stein wiele zawdzięcza profesorowi Joncy. Jako prawnik został na pierwszym Walnym Zgromadzeniu wybrany do Sądu Koleżeńskiego. Jako historyk na dwóch międzynarodowych 14 konferencjach2 dzielił się swoją wiedzą o martyrologii Żydów na Śląsku i we Wrocławiu, był prekursorem kontaktów z ocalałymi bliskimi krewnymi Edyty Stein, na spotkaniu z członkami Towarzystwa referował genezę i przebieg Nocy Kryształowej. Przy tej okazji ofiarował mi swoją książkę3 na ten temat z nadzwyczaj uprzejmą dedykacją: „Panu Dr. Inż. Marianowi Łukaszewiczowi Szafarzowi Dziedzictwa Edyty Stein z serdeczną prośbą o przyjęcie 2 IV 97 (-) Karol Jonca”. W tym samym roku, publikując artykuł4 o Towarzystwie, nieświadomie popełniłem wobec Profesora poważną gafę, mianowicie znalazłem w archiwum i opublikowałem tylko jedną z dwóch list członków założycieli Towarzystwa, na której Profesor nie był wymieniony. Ten błąd zasygnalizowali mi dwaj byli studenci pana Profesora wówczas działający w Towarzystwie nie wiem, czy tylko z własnej inicjatywy. Sam Profesor mi nigdy o tym nie wspomniał, a było ku temu sporo okazji. Niejednokrotnie spotykaliśmy się w kawiarence uniwersyteckiej przed wspólną wizytą u rektora Uniwersytetu i dziekana Wydziału Prawa w celu pozyskania funduszy na wydanie przez Towarzystwo książki lub w sprawie tablicy upamiętniającej studia Edyty Stein na gmachu Instytutu Antropologii Uniwersytetu Wrocławskiego (inicjatywa pana Profesora) z okazji 15-lecia Towarzystwa. Ta delikatność prof. Joncy uśpiła moje sumienie. Swój błąd naprawiłem dopiero w kolejnej publikacji5 z roku 2005. Czy prof. Karol Jonca o tym się dowiedział? Myślałem o tym na Jego pogrzebie. Wrocław, maj 2010 2 Seminarium międzynarodowe Edyta Stein znak pojednania, Wrocław 9-10 II 1991 (materiały niepublikowane) i Polsko-niemieckie sympozjum VII Dni Edyty Stein, Wrocław 1216 IX 2001, wyd. Tow. im. Edyty Stein, Wrocław 2002. 3 K. Jonca „Noc Kryształowa” i casus Herschela Grynszpana, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 1992. 4 M. Łukaszewicz, Towarzystwo im. Edyty Stein we Wrocławiu, Rocznik Wrocławski 4, Wydawnictwo Przyjaciół Ossolineum, Wrocław 1997, s. 201-215. 5 H. Okólska, M. Łukaszewicz, Edyta Stein. Ślady we wrocławskich archiwach, Europejskie Dziedzictwo Edyty Stein, wyd. Tow. im. Edyty Stein, Wrocław 2005, s. 11-13. 15 Marian Łukaszewicz Maria Teresa Konieczna (1928-2009) Jest rok 1948. Wiele miast niemieckich w ruinach. Dziesiątki, może setki tysięcy niemieckich jeńców wojennych przebywają w łagrach sowieckich. Kraj jest podzielony na strefy okupacyjne. Rysuje się trwały podział na strefę wpływów państw zachodnich i Związku Radzieckiego. Od trzech lat trwają procesy norymberskie. Oskarża się w nich Niemców o zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciw ludzkości. Nie wiem, jak został zakwalifikowany bestialski mord we francuskiej miejscowości Oradour. Wojska niemieckie, spieszące na północ Francji po wylądowaniu aliantów na wybrzeżu Normandii, dokonując odwetu za działanie partyzantów, spaliły żywcem w miejscowym kościele wszystkich mieszkańców miejscowości. Przeszło czterdzieści lat po tej tragedii widziałem stopiony w tym pożarze dzwon kościelny i nieufne twarze aktualnych mieszkańców, których francuscy członkowie Pax Christi namówili na spotkanie z ekspiacyjną pielgrzymką niemieckich członków tej organizacji. W tej atmosferze poczucia wzajemnych krzywd, wręcz nienawiści, we wspomnianym roku 1948 odbywał się zjazd niemieckich i francuskich katolików w Kevelaer (północno-zachodnia granica ówczesnych połączonych zachodnich stref okupacyjnych). Organizator francuskiego Pax Christi, biskup Theas z Lourdes, zwrócił się do zebranych przedstawicieli niemieckich tymi słowami: „Pozdrawiam całe Niemcy. Przynoszę wam braterski pocałunek chrześcijańskiej Francji, pocałunek, który udziela przebaczenia i prosi o przebaczenie, pocałunek pojednania”. Te słowa trafiły na bardzo podatny grunt. Powstała niemiecka sekcja Pax Christi z początkową siedzibą w Kevelaer. Rozpoczęto 16 organiczną pracę nad francusko-niemieckim pojednaniem. Włączono do niej młodzież. Jednym z opiekunów francuskich grup młodzieży wyjeżdżających do Niemiec była młoda nauczycielka polskiego pochodzenia Marie Thérèse Konieczna. Po tych doświadczeniach jako swoją życiową przystań wybrała klasztor sióstr dominikanek w Spirze. Do Spiry sprowadziła prochy swoich rodziców Polaków. Służyła jako tłumacz polsko-niemiecki i francusko-niemiecki gościom odwiedzającym klasztor. Oprowadzała po zorganizowanej przez siebie izbie pamięci Edyty Stein. Księdza Jerzego Witka, proboszcza wrocławskiej parafii św. Michała Archanioła, zachęcała, aby zainteresował się zaniedbanym domem rodzinnym Edyty Stein znajdującym się na terenie jego parafii. Niejednokrotnie korzystałem z wielkiej uprzejmości siostry Marie Thérèse. W swojej bibliotece przechowuję książkę Die Speyer Jahre von Edith Stein (Lata Edyty Stein spędzone w Spirze) z bardzo serdeczną dedykacją siostry. W żeńskim zakonie trudno o stałą pomoc silnego mężczyzny. Ciężka gablota wystawowa rani poważnie oko siostry. Chirurg okulista musi założyć metalową klamrę na dnie gałki ocznej. Nie zmniejsza to aktywności poszkodowanej. Przez pewien okres działa dodatkowo w zarządzie Niemieckiego Towarzystwa Edyty Stein. Marzeniem s. Marie Thérèse były odwiedziny klasztoru przez papieża Jana Pawła II w trakcie jego pobytu w Spirze po beatyfikacji Edyty Stein w Kolonii w 1987 r. Nie zmieściło się to w napiętym kalendarzu wizyty. Doceniono ją jednak, zapraszając do procesji z darami w trakcie uroczystej papieskiej mszy świętej. Umarła w dzień Przemienienia Pańskiego 6 sierpnia 2009 r. W pogrzebie uczestniczył ksiądz Witek. Gdy ta smutna wiadomość dotarła do mnie, zrobiło mi się przykro, że mój ostatni list, wysłany do niej w styczniu 2009 r. na wielokrotnie dobrze funkcjonujący adres, wrócił z adnotacją: „Empfänger/Firma unter der angegebenen Anschrift nicht zu ermitteln” (Adresat nie przebywa pod wskazanym adresem.). A przecież wielowiekowy klasztor sióstr dominikanek mieści się w samym centrum miasta. Wrocław, luty 2011 17 Marian Łukaszewicz Wolfram Krusenotto 1927-2009 To musiała być przewlekła choroba, aby przykuty do łóżka ksiądz Wolfram Krusenotto mógł się zapoznać z zasadniczymi dziełami Edyty Stein. Ta lektura zrodziła w nim pasję, wyrażającą się w działaniu i publicystyce. Doceniono to w diecezji kolońskiej, skoro powołano go na konsultanta w trakcie przygotowań do beatyfikacji Edyty Stein w Kolonii, w roku 1987. Po śladach Edyty Stein ks. Krusenotto trafił do kościoła św. Michała Archanioła we Wrocławiu. Ówczesnemu proboszczowi parafii, ks. Jerzemu Witkowi, pomógł w uzyskaniu środków finansowych na urządzenie kaplicy poświęconej błogosławionej Edycie Stein. Dzięki jego staraniom nowoczesne okna witrażowe sponsorowała diecezja w Spirze, a rzeźbę ołtarzową – diecezja kolońska. 9 sierpnia 1992 r., w pięćdziesiątą rocznicę śmierci Edyty Stein, przybył rano do Wrocławia, prowadząc niemiecką i czeską pielgrzymkę do Oświęcimia-Brzezinki. Ideę pielgrzymki rozpropagował, wydając książeczkę Die Letzen Tage im Leben Edith Stein (Ostatnie dni w życiu Edyty Stein), mającą formę nowenny. Miałem sposobność uczestniczyć w tej pielgrzymce. Bardziej niż lejący się w tym dniu z nieba żar, pozostał mi w pamięci przejmujący, szczegółowy opis ostatnich godzin życia Edyty Stein, swoją dokładnością przypominający protokół wizji lokalnej. Po poświęceniu kaplicy ks. Krusenotto swoją sympatię przenosi na dom rodzinny Edyty Stein i Towarzystwo jej imienia. Przed Kongresem Eucharystycznym (Wrocław 1997) wygłasza w Towarzystwie prelekcję pt. „Myśli Edyty Stein o Eucharystii”, a zebrane przez siebie materiały wydaje w formie książeczki. Udało mi się namówić Wydawnictwo Wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej na wydanie polskiego tłumaczenia pt. Edyta Stein – rozważania o Eucharystii. W zamieszczonej w tej książeczce notatce o autorze napisałem: 18 Jeśli kiedyś skupi na sobie uwagę Państwa ubrany na czarno, starszy, szczupły mężczyzna oprowadzający po śladach Edyty Stein w Niemczech lub w Polsce, mówiący po niemiecku z dużym pietyzmem dla historii, prawdopodobnie będzie to Monsignore Krusenotto. Do spotkania może już dojść w trakcie Kongresu Eucharystycznego, ponieważ obiecał poprowadzić w tym czasie przyjaciół Edyty Stein jej śladami od domu rodzinnego przy ul. Nowowiejskiej 38 do kościoła św. Michała Archanioła i do Synagogi pod Białym Bocianem. Mimo krytycznej oceny naszej decyzji rozpoczęcia remontu domu rodzinnego Edyty Stein bez dostatecznych środków na zakończenie prac budowlanych, aktywnie włączył się w pozyskiwanie funduszy. Postarał się o otwarcie przez Karmel koloński specjalnego konta bankowego przeznaczonego do wpłacania datków na remont domu. Publikacjami w prasie niemieckiej, a także w trakcie spotkań, zachęcał do ofiarności na ten cel. Z okazji swoich 70-tych urodzin poprosił, aby zamiast kwiatów i podarunków, złożyć datek na remont domu rodzinnego Edyty Stein. Musiał mieć wielu przyjaciół, skoro zebrana w ten sposób suma pokryła koszty wykonania tympanonu nad frontowym wejściem do Domu, według projektu prof. Alfredy Poznańskiej. Z okazji Roku Świętego ukazała się książka Mit Edith Stein durch das Heilige Jahr: Gebete – Gedanken – Gedenken (Z Edytą Stein przez Rok Święty: modlitwy – myśli – wspomnienia). Jej współautorem jest ks. Krusenotto. Wydawca zamieścił o nim taką informację: „Rok urodzenia 1927, badacz biografii Edyty Stein, inicjator pielgrzymek do Auschwitz i Westerborka, autor wielu publikacji o Edycie Stein, przewodniczący Rady Niemieckiego Towarzystwa Edyty Stein.” W swą ostatnią pielgrzymkę, na spotkanie twarzą w twarz ze świętą Teresą Benedyktą od Krzyża, Monsignore udał się 9 maja 2009 r. Wrocław, luty 2011 19 Marian Łukaszewicz Jerzy Machnacz Urodzony we Wrocławiu w 1949 r., kolega seminaryjny ks. Jerzego Witka, obecnego prezesa Towarzystwa im. Edyty Stein, opowiada, że jako przedmiot jego prac dyplomowych i rozpraw na kolejne stopnie naukowe zafascynowały go trzy kobiety, doktorantki Edmunda Husserla: Jadwiga Conrad-Martius (matka chrzestna Edyty Stein), Edyta Stein i Gerda Walther, która później zajęła się parapsychologią. Rozprawę habilitacyjną „Człowiek religijny w pismach filozoficznych Jadwigi Conrad-Martius i Edyty Stein” poświęcił dwóm z nich, ale najwierniejszy pozostał Edycie Stein w swoich licznych publikacjach, prelekcjach krajowych i zagranicznych, wykładach i seminariach dla studentów oraz organizowanych przez siebie międzynarodowych konferencjach naukowych. Jako przedstawiciel tomizmu fenomenologicznego może być uznany za kontynuatora myśli Edyty Stein. Na Papieskim Wydziale Teologicznym (PWT) we Wrocławiu kieruje Katedrą Filozofii Systematycznej i prowadzi wykład „Antropologia Edyty Stein”. Ksiądz Profesor jest członkiem naszego Towarzystwa i nigdy nie odmawia, kiedy prosimy go o prelekcję lub o pomoc. Kiedy w trakcie redakcji Kwartalnika wydawanego przez nasze Towarzystwo brakowało mi materiałów, skutecznie zachęcił uczestników prowadzonego przez siebie seminarium na PWT do napisania odpowiednich tekstów o Edycie Stein. W 2000 r. otrzymałem od ks. Profesora jego książkę Zasłuchania – zamyślenia – zapatrzenia przygotowaną wspólnie z artystką plastyczką Katarzyną Stróżyńską. Lektura książki odkryła mi nowe oblicze jej współautora – wrażliwość na sztukę plastyczną i poezję. To nie był koniec mych „zadziwień”. Z Internetu dowiedziałem się, że ks. Profesor jest również autorem kazań dla dzieci. Niejednokrotnie słuchałem jego 20 prelekcji dla dorosłych. Mówił z dużą ekspresją przykuwającą uwagę słuchaczy. Sądzę, że z trudnymi problemami wiary potrafi dotrzeć również do dzieci. W końcu 2010 r. otrzymaliśmy w Towarzystwie ofertę sfinansowania druku książki o Edycie Stein otwierającej popularną serię „Sylwetki wybitnych Ślązaków”. Dzięki ks. Profesorowi, który w czasie przerwy bożonarodzeniowej napisał tekst, już z początkiem 2011 r. wyszła drukiem pozycja Edyta Stein – Św. Teresa Benedykta od Krzyża: wprowadzenie w życie i twórczość. Znany i ceniony jest także za granicą. Niedawno opowiadał mi o swoim wykładzie nt. Edyty Stein wygłoszonym w Wiedniu na zaproszenie Niemiecko-Austriackiego Towarzystwa Kulturalnego. Jest członkiem Międzynarodowego Towarzystwa Studiów i Filozofii Edyty Stein (IASPES) w Irlandii. Kiedy w marcu 2011 r. siedzieliśmy w jego gabinecie dyrektora Studium Nauk Humanistycznych na Politechnice Wrocławskiej, snuł już plany międzynarodowej konferencji z okazji 120. rocznicy urodzin Edyty Stein. Współorganizowana przez Politechnikę Wrocławską i Papieski Wydział Teologiczny konferencja odbędzie się w październiku 2011 r., 20 lat po międzynarodowym seminarium „Edyta Stein – znak pojednania” zorganizowanym w naszym Towarzystwie (Wrocław 1991). Jako organizator tego już historycznego wydarzenia zaprosiłem ks. Jerzego Machnacza do wygłoszenia wykładu o fenomenologii. Może tym zaskarbiłem sobie jego życzliwość, którą odczuwam po dzień dzisiejszy. Wrocław, Wielkanoc 2011 21 Halina Okólska, Danuta Mrozowska Nasze spotkania z Edytą Stein Prezentacja Halina Okólska, urodzona w 1953 r. we Wrocławiu, studiowała w latach 1972-1977 w Instytucie Historii UWr, a w latach 1997-99 odbyła Studia Podyplomowe z Muzealnictwa na UJ w Krakowie. Jest autorką licznych wystaw i publikacji z historii Wrocławia. Danuta Mrozowska, absolwentka Instytutu Filologii Polskiej UWr w 1971 r., studiowała także muzealnictwo na UJ. W latach 19862004 pracowała w Muzeum Miejskim Wrocławia. Zorganizowała wiele wystaw z historii Wrocławia i wrocławskiego teatru. Jest członkiem Towarzystwa im. Edyty Stein od 2012 r. Początki Wkrótce po beatyfikacji Edyty Stein w 1987 r. zaczęły docierać do Wrocławia rozmaite publikacje związane z tą postacią. Najpierw przybliżył ją nam Eugeniusz Kowalewski, publikując w „Odrze” artykuł na temat przyszłej Świętej. Przypomniał wówczas, że jako pierwszy zainteresował się wielką wrocławianką prof. dr Władysław Czapliński, przywożąc do Wrocławia jej życiorys, opracowany przez długoletnią przełożoną Karmelu w Kolonii Teresę Renatę Posselt. Okazało się, że Edyta Stein swoje dzieciństwo i młodość spędziła we Wrocławiu na przełomie wieków. Przeszła od filozofii ku religii w poszukiwaniu tajemnicy bytu, w poszukiwaniu prawdy. W tamtym czasie odkrywanie osób z niedawnej przeszłości miasta – tak jeszcze mało zbadanej – miało posmak fascynującej przygody. Obie doszłyśmy do wniosku, że powinnyśmy się bliżej zainteresować Edytą, zbadać wszystkie źródła archiwalne dotyczące miejsc z nią związanych we Wrocławiu. Zaczęłyśmy czytać i tropić. 22 Współpraca z Towarzystwem Edyty Stein Nie będąc członkami TES, w roku 1990 nawiązałyśmy kontakt z ówczesnym prezesem Towarzystwa Wojciechem Hannem, proponując współpracę przy organizacji ekspozycji pt. „Edyta Stein. Dzieje pewnej rodziny”. Pierwsze efekty tej współpracy można było obejrzeć w Ratuszu już w październiku 1991 r. Jako miejsce ekspozycji posłużyła Sala nr 4 ratuszowego traktu. Dzięki Towarzystwu nawiązałyśmy listowne kontakty z Karmelem w Kolonii i siostrą Amatą Neyer. Życzliwa karmelitanka zainteresowała się przygotowywaną wystawą i przesłała do Wrocławia zespół archiwalnych zdjęć dotyczących Edyty Stein. Mając bazę ikonograficzną, kontynuowałyśmy poszukiwania. Zaczęłyśmy od wrocławskich archiwów Państwowego i Uniwersyteckiego. Niesamowitym przeżyciem było dla nas odnalezienie metryki urodzenia Błogosławionej i dokumentów związanych z rodzinnym domem Steinów przy ul. Nowowiejskiej. Pani Danuta Skraba przekazała nam opis domu sporządzony przez Ludwika Bibersteina. Pisałyśmy do Archiwum Uniwersyteckiego w Getyndze oraz do Archiwum klasztoru dominikanek w Spirze. Zewsząd otrzymałyśmy dokumenty i zdjęcia. Zebrany materiał opublikowałyśmy w katalogu wystawy Edyta Stein. Dzieje pewnej rodziny (1991). Wystawa pokazywana była także w Niemczech. W następnych latach kontakty pomiędzy nami a TES zacieśniły się. Prezes Marian Łukaszewicz zaproponował nam opracowanie niewielkiego przewodnika pt. Edith Steins Spuren in Breslau (Wrocław 1997). Ponownie skupiłyśmy się na przywołaniu wszystkich śladów naszej bohaterki w stolicy Dolnego Śląska. Pani Irena Morelowska wyszukała w autobiografii Edyty Stein cytaty o miejscach we Wrocławiu związanych z autorką. Tekst zilustrował rysunkami nieżyjący już inż. arch. Ryszard Natusiewicz. W tym samym roku ukazała się polska wersja tej publikacji (Wrocław Edyty Stein. Przewodnik ilustrowany). Druga, rozszerzona edycja, w dwóch wersjach językowych, polskiej i niemieckiej, wyszła nakładem Towarzystwa im. Edyty Stein w roku 2006. Również w roku 1997 ukazał się w „Roczniku Dolnośląskim” nr 4 nasz artykuł zatytułowany Wrocławskie ślady Edyty Stein i jej krótki 23 biogram. Za każdym razem starałyśmy się uzupełnić naszą wiedzę o nowe szczegóły, a także próbowałyśmy zgłębić jej filozofię. Rok później pomogłyśmy dr. Łukaszewiczowi przygotować referat „Edith Stein à Breslau (1891-1933)”, który prezes wygłosił w 1998 r. w Paryżu na zaproszenie École Cathédrale. Pod trzema nazwiskami współautorów referat został opublikowany w materiałach konferencyjnych Edith Stein, la quête de vérité (1999). Dzięki działaniom Towarzystwa i może trochę naszym postać Patronki stała się bliższa wrocławianom. Reżyser filmowy Maciej Szczykno, na zlecenie wrocławskich salezjanów, miał nakręcić film o naszej bohaterce. Zwrócił się do nas o napisanie scenariusza i poprosił o wypowiedzi do kamery nas i członków Towarzystwa. Pamiętam naszą tremę. Film zachował się w archiwach Towarzystwa. Z okazji 70-lecia śmierci Edyty Stein, współpracując z Michałem Bieganowskim, ponownie opracowałyśmy wspólnie scenariusz ekspozycji, która pokazywana była w 2012 r. w Ratuszu oraz na Rynku Wrocławskim i nosiła tytuł „Edyta Stein. Portret własny”. Tym razem oddałyśmy głos patronce Europy. Cytaty z jej autobiografii złożyły się na warstwę informacyjną wystawy. Bogata ikonografia dopełniła całości. Wystawa opracowana w trzech językach, polskim, niemieckim i angielskim, przyciągała już nie tylko wrocławian, ale też licznych turystów. Ekspozycja wędruje po Polsce, a jej niemiecka wersja jest prezentowana w Karmelu wiedeńskim. Dopiski redaktora: O kopię wspomnianego wyżej filmu poprosił mnie mój dobry przyjaciel niemiecki, solista-śpiewak opery drezdeńskiej. Dał do tłumaczenia na niemiecki kwestie wypowiadane przez osoby występujące w filmie. Podłożył głosy wypowiadane przez siebie i swoich niemieckich przyjaciół. W ten sposób przyczynił się własnym sumptem do powstania profesjonalnej niemieckiej wersji filmu powielonej na płytach. Od trzech lat Danuta Mrozowska, zatrudniona w Domu Edyty Stein w charakterze kustosza, wspomaga Towarzystwo swoją wiedzą o Edycie Stein i doświadczeniem muzealnym. 24 Halina Okólska jest obecnie wicedyrektorem Muzeum Miejskiego we Wrocławiu. Redagował Marian Łukaszewicz. Wrocław, wrzesień 2014 25 Marian Łukaszewicz Alfreda Poznańska 1939-2001 Obecny teren boiska Salezjańskiego Gimnazjum im. Edyty Stein przy kościele św. Michała Archanioła we Wrocławiu był wówczas wielkim placem budowy nowego domu parafialnego. Omijając sterty różnego rodzaju materiałów budowlanych, kierowałem się do prowizorycznego zadaszenia nad potężnym blokiem biało-szarego marmuru, który swoim jeszcze surowym kształtem przypominał otwartą księgę. Obok stała rzeźbiarka, profesor Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu. W takiej scenerii odbyło się moje pierwsze spotkanie z panią Alfredą Poznańską. Później był bardzo trudny i ryzykowny transport wypieszczonej wielotonowej rzeźby ołtarzowej do pobliskiej kaplicy błogosławionej siostry Teresy Benedykty od Krzyża i pełne niepokoju oczekiwanie na decyzję Arcybiskupiej Kurii we Wrocławiu, czy ołtarz może mieć tak nietypową formę. Wszystko zakończyło się pomyślnie i 12 października 1991 r., w 100. rocznicę urodzin Edyty Stein, odbyło się uroczyste poświęcenie kaplicy. Kiedyś zwierzyła się mi pani Alfreda, że praca nad ołtarzem i związane z nią zgłębianie myśli Edyty Stein wewnętrznie ją przemieniły. Widoczne jest to dla mnie w tematyce jej prac i wystaw po roku 1991. To też zbliżyło ją do Towarzystwa im. Edyty Stein. Zgodziła się wypożyczyć kosztowną (dużego formatu) fotografię ołtarza, aby stała się wizytówką stoiska Towarzystwa na Zjeździe Katolików Niemieckich (Katholikentag, Karlsruhe 1992). Na moją prośbę przedstawiła również ideę artystyczną przyświecającą jej pracy nad ołtarzem. Tekst ten został opublikowany w czasopiśmie niemieckiej sekcji Pax Christi i zachowała się tylko ta jego wersja (w języku niemieckim), którą często przedstawiam grupom zwiedzającym kaplicę. Mam wrażenie, że cytat z pism Edyty Stein „Ave Crux spes unica” zamieściła artystka na zakładce książki-ołtarza z myślą 26 o zwiedzających kaplicę i również o sobie. Symboliczne znaczenie ołtarza podkreślają prochy ofiar obozu koncentracyjnego AuschwitzBirkenau umieszczone w specjalnej wnęce w bryle marmuru. Gdy na wystawie „Naoczne i ukryte” (Ossolineum 1996) oglądałem uformowane przez panią Alfredę z ceramiki i kamienia delikatne kartki papieru i liście roślin, zrozumiałem, jak kształtowała się u Artystki odwaga wyrzeźbienia księgi-ołtarza z marmuru i jej wrażliwość, dzięki której w nieforemnej bryle tworzywa potrafiła dostrzec warstwy o różnym odcieniu, układające się tak, jak kartki otwartej książki. Drobne formy ceramiczne służyły pani Alfredzie jako nośnik życzliwości wysyłany zamiast tekstu. Adresatem takiego listu była goszcząca w naszym Towarzystwie siostrzenica Edyty Stein Susanne Batzdorff, w tej formie życzenia wielkanocne dostałem również ja. Sądzę że nie należeliśmy do wyjątków. W trakcie remontu domu rodzinnego Edyty Stein pani Alfreda, a dla zajmującej się Domem Danusi Skraby – „Fredzia”, służyła nam swoim zmysłem estetyki i talentem. Zaprojektowała i wykonała od nowa tympanon nad głównym wejściem, gdyż niewyraźne archiwalne zdjęcia nie mogły służyć za wzorzec. Za zasługi dla Towarzystwa pani Poznańska jako jedyna w historii Towarzystwa uzyskała status członka honorowego. Przy pożegnaniu naszej pielgrzymki udającej się na kanonizację Edyty Stein otrzymałem od pani Alfredy kilka odręcznie zapisanych kartek z poleceniem odczytania ich przed wjazdem do Asyżu. Tekst rozpoczynał się przypomnieniem zanotowanej w autobiografii rozmowy Edyty Stein w trakcie przygotowań jej pokoju, największego w domu, zwanego przez domowników salonem, do zaślubin siostry Erny. Padło wówczas pytanie, czy obraz św. Franciszka z Asyżu nie będzie kolidował z żydowską ceremonią. Edyta odparła wtedy, że nikt na niego nie zwróci uwagi. W dalszej części pisma była krótka rozprawa na temat autorstwa obrazu wiszącego w salonie Edyty, która w swojej autobiografii określa malarza tylko skrótem. Intencją pani Alfredy było, abyśmy w Asyżu kupili kopię podobnego obrazu, który mógłby zawisnąć w odnowionym salonie. Po wielu latach spełniliśmy to życzenie. 27 Zmysł estetyczny widoczny był również w ubiorze pani Alfredy. Nawet chusteczkę na głowie w czasie walki z rakiem zakładała bardzo starannie. Na przełomie września i października 2001 r. odebrałem telefon z zaproszeniem do uczestnictwa we mszy świętej, która miała być zaraz odprawiona w pokoju, gdzie leżała pani Profesor. Mam zawsze opory przed podejmowaniem nagłych decyzji. Niepotrzebnie czułem się skrępowany perspektywą wizyty u beznadziejnie chorej osoby. W rozmowie nie padło to, czego oczekiwałem, a mianowicie, że moja obecność jest życzeniem chorej. Może już nie mogło paść. Nie zdecydowałem się pójść. Po prawie 10 latach wciąż żałuję mojej ówczesnej decyzji. Pani profesor Alfreda Poznańska zmarła 7 października 2001 r. Nad trumną zmarłej przedstawiłem Jej zasługi dla Towarzystwa. Wrocław, 2011 28 Marian Łukaszewicz Radio Rodzina i jego założyciel ks. Mirosław Drzewiecki Ks. Mirosław Drzewiecki jako znany wrocławski kaznodzieja był niejednokrotnie zapraszany do kościoła św. Michała Archanioła na uroczystości ku czci błogosławionej s. Teresy Benedykty od Krzyża. To prawdopodobnie sprawiło, że po zorganizowaniu w Archidiecezji Wrocławskiej „Radia Rodzina”, jako jego dyrektor, zwrócił się do Towarzystwa im. Edyty Stein o prowadzenie systematycznej audycji poświęconej naszej Patronce. Widziałem w tej propozycji szansę dla Towarzystwa, jednak mając dużo obowiązków związanych z funkcją prezesa, szukałem kogoś odpowiedniego do współpracy. Za radą pani Jadwigi Ziębiny, znającej wielu wrocławskich polonistów, udałem się pod wskazany adres przy ul. Norwida we Wrocławiu, gdzie poznałem panią Renatę Zającową. Tak rozpoczęła się nasza trwająca pięć lat wspólna przygoda z Radiem Rodzina i, chyba mogę tak powiedzieć, z Edytą Stein. Dostaliśmy 15 minut czasu antenowego w określonym dniu każdego miesiąca. Audycję nazwaliśmy „W towarzystwie Edyty Stein”, specjalnie podkreślając, że słowo „towarzystwo” w tej nazwie piszemy małą literą. Do każdej audycji trzeba było wybrać interesujący temat, napisać tekst, podzielić go na role, przetrenować i nagrać w studiu radiowym. Tylko wyjątkowo prowadziliśmy audycję na żywo. Z wyborem aktualnych tematów nie mieliśmy kłopotu. Lata współpracy z Radiem Rodzina, 1997–2002, to były również lata ważnych wydarzeń w życiu kościoła powszechnego i lokalnego: Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny we Wrocławiu (1997), kanonizacja Edyty Stein w Rzymie (1998), ogłoszenie Edyty Stein współpatronką Europy (1999), Rok Święty 2000, coroczne Tygodnie Kultury Chrześcijańskiej we wrocławskich parafiach. Towarzystwo włączało się w te wydarzenia. W 29 trakcie Kongresu Eucharystycznego zaprosiło członków i sympatyków na marsz śladami Edyty Stein od jej domu rodzinnego i kościoła św. Michała Archanioła do synagogi Pod Białym Bocianem. Z inicjatywy Towarzystwa odbyło się również spotkanie jego członków i sympatyków z zagranicznymi gośćmi w Konsulacie Generalnym RFN. Z okazji kanonizacji Edyty Stein uzyskaliśmy poparcie ks. kardynała Henryka Gulbinowicza dla organizacji serii wykładów w Katedrze Wrocławskiej przygotowujących do tej uroczystości. Z grupą pielgrzymów z Towarzystwa udaliśmy się na kanonizację Patronki do Rzymu. Towarzystwo miało także na koncie samodzielne osiągnięcia. Należały do nich obchody dziesięciolecia powstania Towarzystwa, ukończenie renowacji elewacji domu rodzinnego Edyty Stein i powrót do niego autentycznych mebli wywiezionych do Stanów Zjednoczonych przez Ernę Biberstein, siostrę Edyty. Mogliśmy się też pochwalić aktywnym udziałem naszych członków w dwóch konferencjach zagranicznych i organizacją wspólnie z klasztorem benedyktynów w Beuron (RFN) konferencji „Siódme dni Edyty Stein” (Wrocław 2001) wraz z towarzyszącą jej wystawą poświęconą Edycie Stein w Muzeum Archidiecezjalnym. W okresie systematycznej współpracy z Radiem Rodzina wyszły drukiem liczne teksty bliskie tematyce audycji. Dzięki uprzejmości autorów zagranicznych: Susanne Batzdorff, Hanny Barbary GerlFalkovitz, s. Waltraud Herbstrith, ks. Wolframa Krusenotto, s. Amaty Neyer, o. Johna Sullivana, a w kraju s. Immakulaty Adamskiej i Małgorzaty Hoffmann otrzymywaliśmy ich najnowsze publikacje. Naszym staraniem ukazały się przewodniki po Wrocławiu śladami Edyty Stein w wersji polskiej i niemieckiej, Rozważania o Eucharystii Edyty Stein, Nowenna do św. Teresy Benedykty od Krzyża – Edyty Stein, a przede wszystkim Szukając prawdy – Edyta Stein w kulturze polskiej pod redakcją Anity Czarnieckiej-Stefańskiej. Tę ostatnią książkę otrzymał od Towarzystwa papież w trakcie kanonizacji naszej Patronki. Dla uatrakcyjnienia audycji zapraszaliśmy do wspólnego mikrofonu gości. Profesor Alfreda Poznańska mówiła o swej pracy nad rzeźbą ołtarzową do kaplicy wtedy jeszcze błogosławionej Edyty Stein, aktorka Teatru Polskiego Jadwiga Skupnik-Kurowska opowiadała o swoim monodramie Edyta Stein – życie moje… budzącym zainteresowanie 30 daleko poza granicami Polski, członkowie zarządu Towarzystwa Renata Bardzik i Arkadiusz Hojny relacjonowali swój udział w konferencji organizowanej przez benedyktynów w Beuron. brata Kaffanke z Beuron, współorganizującego z Towarzystwem wrocławską konferencję „Siódme dni Edyty Stein”, zaprosiliśmy do studia Radia Rodzina poza normalnym terminem naszej audycji. Po pięciu latach formuła audycji uległa wyczerpaniu. Nie znamy żadnych wyników badań ankietowych dotyczących zainteresowania słuchaczy naszym programem, który w sumie wypełnił ok. 15 godzin czasu antenowego. Wdzięczni ks. Drzewieckiemu za udostępnienie Towarzystwu mikrofonu Radia Rodzina, zaprosiliśmy go jeszcze przed jego chorobą do Salonu Edyty Stein na poetycki wieczór autorski. Na wstępie wieczoru odtworzyliśmy z taśmy magnetofonowej hymn ku czci Edyty Stein napisany przez naszego gościa. Przyjemnie nam było dowiedzieć się, że było to pierwsze profesjonalne chóralne wykonanie hymnu, które autor tekstu usłyszał. Później przyszła choroba, po ludzku sądząc beznadziejna. O zdrowie dla ks. Drzewieckiego, cenionego duszpasterza i kaznodziei, modlili się pracownicy Politechniki Wrocławskiej, modlili się jego parafianie z parafii Matki Boskiej Częstochowskiej, modliły się siostry karmelitanki z terenu parafii. Modlitwy zostały wysłuchane. Być może swoimi kazaniami, swoim hymnem ku czci Edyty Stein zasłużył ksiądzpoeta na wstawiennictwo św. karmelitanki Teresy Benedykty od Krzyża, wyczulonej na piękno słowa. Wrocław, marzec 2011 31 Marian Łukaszewicz Jadwiga Skupnik-Kurowska Bogaci Żydzi domagający się bezwzględnie opłaty za dzierżawę skrawka roli, z którego rodzicom trudno się było utrzymać, uciekinierzy z obozu w Auschwitz, którym należało pomóc, złowieszcze dymy nad krematorium tego obozu zagłady, o którym rozmawiali dorośli. Te wspomnienia z dzieciństwa w Mikołowie pod Katowicami, wzbogacane lekturą, odczytywaniem znaków, częściowo przewartościowane zaowocowały po wielu latach pasją. Zainteresowanie teatrem pojawiło się u pani Jadwigi w szkole średniej. Wysłana przez polonistkę z gimnazjum w Katowicach na konkurs recytatorski do Krakowa usłyszała od jury: „Dziecko, masz iść do szkoły aktorskiej”. Zaczęła chodzić do teatru. Podziwiała Holoubka na początku jego kariery. Po maturze wysłała papiery do kilku szkół aktorskich. Pierwszy odpowiedział Wrocław. Zdała tam od razu na drugi rok studiów. Wiele lat później stało się dla niej oczywiste, że osiedliła się we Wrocławiu po to, aby poznać Edytę Stein. Tak to relacjonuje: Po trzydziestu latach pracy w Teatrze Polskim nagle zachorowałam. Ktoś poradził mi, abym odpoczęła u sióstr Urszulanek w Bardzie Śląskim. Siostra przełożona wręczyła mi na powitanie autobiografię Edyty Stein Światłość w ciemności w tłumaczeniu karmelitanki s. Immakulaty Adamskiej, którą miałam przyjemność poznać później. Bardzo wiele przemyśleń Edyty pokrywało się z moimi. To, że nic nie dzieje się z przypadku, tylko to są zrządzenia Boże, wpoiła mi już moja mama. Lektura mnie zafascynowała, ale jeszcze nie dokonała przełomu w moim życiu. Pięć lat później znajoma profesorka szkoły muzycznej, wracająca z beatyfikacji Edyty Stein w Kolonii, wręczyła mi tę samą autobiografię, namawiając mnie do napisania monodramu. 32 Do przełomowej decyzji brakowało jeszcze uświadomienia sobie kilku zbieżności: że urodziła się 15 października w sam dzień wielkiej Teresy z Avila, że ochrzczono ją Jadwiga Teresa, a Edytę Stein Teresa Jadwiga, że miała wówczas tyle lat, co Edyta Stein w chwili śmierci. Zaczęła od podkreślania ołówkiem interesujących fragmentów autobiografii, później bez niczyjej pomocy wystukała jednym palcem na maszynie tekst monodramu. Po pół roku przyswajania sobie tekstu zwierzyła się ks. biskupowi Adamowi Dyczkowskiemu z zamiaru wystawienia monodramu. Pierwsza prezentacja odbyła się w kościele Matki Boskiej Częstochowskiej na Zaciszu we Wrocławiu. W tamtym czasie był tam wikarym ks. Zenon Stoń, który obronił pracę doktorską na temat Edyty Stein. Żelazną regułą następnych prezentacji monodramu było to, że pani Jadwiga była zapraszana, a honorarium przekazywała na cele dobroczynne. Swój monodram prezentowała nie tylko w klasztorach, parafiach, seminariach duchownych, na Politechnice Wrocławskiej, w Towarzystwie Edyty Stein, w Telewizji Trwam, ale również za granicą, w Rzymie, Norymberdze, Chicago. Zaobserwowała ciekawe reakcje słuchaczy. Rzadko dawało się odczuć postawę antysemicką. Z reguły słuchacze byli bardzo wdzięczni. Niech lepiej opowie to sama. Prezentowałam monodram w kościele w Norymberdze. Fragmenty mówiłam po niemiecku. Po brawach zapanowała cisza. Nagle podchodzi do mnie człowiek w jarmułce. Nie wiedziałam, co się dzieje. Uścisnął mnie serdecznie bez słowa i wyszedł. W Chicago po występie dla polonii amerykańskiej w kościele św. Trójcy podeszła do mnie stareńka pani i pokazując wytatuowany numer obozowy powiedziała: „Ja widziałam więźniów transportu z Westerbork kierowanych bezpośrednio do łaźni”. Zrobiło to na mnie wstrząsające wrażenie. Większość środowiska aktorskiego łącznie z decydentami nie akceptuje zaangażowania religijnego pani Jadwigi. Woleliby, aby to była Gertruda Stein, paryska dama, mecenas sztuki, a nie Edyta Stein, Żydówka, karmelitanka, święta, patronka Europy. Nieliczni, którzy wewnętrzną przemianę pani Jadwigi docenili, przychodzą do niej po poradę w sprawach trudnych. W konsekwencji punkt ciężkości jej pracy 33 przesunął się z teatru do seminarium duchownego. Pracuje nad dykcją przyszłych kaznodziei, przygotowują wspólnie wystawienie Judasza z Kariothu Karola Huberta Rostworowskiego. Nieraz korzystałem z uprzejmości i talentu pani Jadwigi, zapraszając ją do Towarzystwa z monodramem. Uświetniła też swoją recytacją wiersza Susanne Batzdorff, siostrzenicy Edyty Stein, spotkanie z nią po 56-letniej nieobecności we Wrocławiu. Szczególny charakter miał program, który zaproponowałem międzynarodowej grupie Pax Christi przebywającej w Trzebnicy bezpośrednio po pierwszych powojennych wolnych wyborach do senatu w 1989 r. Członków tej grupy – Niemców, Włochów, Holendrów – zaprosiłem do Klubu Inteligencji Katolickiej we Wrocławiu na spotkanie z nowo wybranym senatorem profesorem Romanem Dudą i Jadwigą Skupnik-Kurowską. Barierę językową pokonaliśmy, wyświetlając w trakcie monodramu odpowiednie fragmenty tekstu po angielsku. Z panią Jadwigą potrafiliśmy się także różnić. Stawałem w obronie kreacji postaci Edyty Stein w filmie Siódmy pokój reżyserowanym przez Martę Meszaros. Różnie ocenialiśmy przed laty sytuację kryzysową w zarządzie Towarzystwa. Zawsze jednak darzyliśmy się wzajemnym szacunkiem. Wrocław, styczeń 2012 r. 34