esej o „Żołnierzu Wyklętym” Tadeuszu Kuncewiczu
Transkrypt
esej o „Żołnierzu Wyklętym” Tadeuszu Kuncewiczu
I. Dlaczego ,,Żołnierze Wyklęci”? Losy mojej ojczyzny na przestrzeni dziejów bardzo często były tragiczne. Ciągle ktoś na nas napadał, okupował, rozbierał. Dopiero od 1989 roku Polacy są naprawdę wolni. Został wtedy obalony komunizm, narzucony nam w 1944 roku przez Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich i polskich komunistów. Naród polski chciał tylko pokonać hitlerowskie Niemcy i samodzielnie decydować o ustroju Polski. Niestety, tak się nie stało. Byli wśród nas ludzie, których postawa, bez wątpienia, może stanowić dla innych wzór do naśladowania. Ludzie, którzy swoim niezłomnym charakterem i nieposkromioną odwagą niejednokrotnie udowadniali, iż w imię szlachetnych wartości warto jest poświęcić wiele. Ludzie, których życiorysy mobilizują nas do tego, byśmy stawali się lepsi. Do takich osób zaliczyć można ,,Żołnierzy Wyklętych”. Właśnie… ,,Żołnierzy Wyklętych”, czyli kogo…? ,,Żołnierze Wyklęci” lub inaczej zaplute karły reakcji to żołnierze polskiego powojennego podziemia antykomunistycznego i niepodległościowego – partyzanci ,,stawiający opór sowietyzacji Polski i podporządkowaniu jej ZSRR, toczący walkę ze służbami bezpieczeństwa ZSRR i podporządkowanymi im służbami w Polsce” (http://pl.wikipedia.org/wiki/Żołnierze_wyklęci). Dla niektórych żołnierzy wojna trwała jeszcze przez wiele lat od jej oficjalnego zakończenia w 1945 roku. Obrazuje to fakt, iż ostatni partyzant w Polsce, ostatni żołnierz podziemia antykomunistycznego, zginął zastrzelony przez funkcjonariuszy ZOMO i SB dopiero 21 października 1963 r. (Wieliczka-Szarkowa 2013, s. 36) Polscy patrioci, pragnący odzyskania przez Polskę pełnej wolności, zakładali wiele organizacji, których celem była walka z władzą komunistyczną. Były to m.in. Wolność i Niezawisłość (WiN), Narodowa Organizacja Wojskowa (NOW) czy Narodowe Siły Zbrojne (NSZ). To tajne stowarzyszenia, tworzone przecież w czasach, kiedy władze tropiły każdy, najmniejszy chociażby, przejaw dezaprobaty przeciw panującemu wówczas ustrojowi. Ludzie ci znajdowali się więc w ogromnym niebezpieczeństwie. Musieli naprawdę bardzo uważać, żeby nie dać się wrogowi zdekonspirować. Wtedy bowiem czekałaby ich bardzo surowa kara. Dowód tej okrutnej prawdy stanowi wydarzenie, które miało miejsce 1 marca 1951r. w jednym z warszawskich więzień, kiedy to zamordowano strzałem w tył głowy siedmiu członków WiN (Wieliczka-Szarkowa 2013, s. 26 - 27). Ludzie ci, wielcy polscy patrioci, spotykali się z ogromnymi represjami ze strony władz komunistycznych. W PRL-u traktowani byli jako obywatele drugiej kategorii, a po śmierci nie mieli nawet swoich grobów… Celem komunistów było wymazanie tych bohaterów z kart historii. Wyklęcie ich… Czy tak naprawdę musiało być? Czy człowiek nie mógł czuć się bezpiecznie nawet we własnym kraju? Na własnej ziemi?! Dlaczego za wolność naszą i naszego narodu ustanowiono tak wysoką cenę…? Znowu pojawia się pytanie: Dlaczego Wyklęci? Kto ich wyklął…? Przecież to prawdziwi bohaterowie. Pojęcie ,,Żołnierze Wyklęci” powstało m.in. za sprawą głośnej kiedyś książki Jerzego Ślaskiego pod tym właśnie tytułem, a także wielu wystaw i piosenek. Termin ten utrwalił się z czasem w języku polskim i wszedł do powszechnego użytku. Bardzo dziwne jest to, że ludzi tych, do końca przecież wiernych Ojczyźnie, udało się dość skutecznie wymazać z pamięci rodaków na długie lata. Jeśli dziś zapytamy młodzież o to, kim byli ,,Żołnierze Wyklęci”, przypuszczalnie rzadko usłyszymy poprawną odpowiedź. Dlatego tak ważne jest, aby pielęgnować i przekazywać następnym pokoleniom pamięć o tych dzielnych bohaterach, dzięki którym dzisiaj żyjemy w wolnej Polsce. O to pielęgnowanie pamięci szczególnie troszczył się śp. Prezydent Lech Kaczyński. To on 26 lutego 2010 r. wystąpił z projektem uchwały o ustanowieniu dnia 1 marca Narodowym Dniem Pamięci ,,Żołnierzy Wyklętych”. Podczas głosowania w Sejmie prawie wszyscy posłowie poparli ustawę. (Wieliczka-Szarkowa 2013, s. 15 – 17). 1 marca - data ta nie była przypadkowa, bowiem, jak już pisałam, tego dnia 1951 r. zamordowano członków zarządu WiN, co uznano za symboliczny koniec działalności podziemia antykomunistycznego (Wieliczka-Szarkowa 2013, s. 26 – 27). II. Zamojszczyzna podczas okupacji niemieckiej Zamojszczyzna to przepiękny region, znajdujący się w południowej części województwa lubelskiego. Jego centrum historyczne i kulturowe stanowi Zamość, nazywany Perłą Renesansu lub Padwą Północy. ZAMOJSZCZYZNA Źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Województwo_zamojskie Źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Zamojszczyzna#mediaviewer/File:Zamojszczyzna_map.png Podczas wojny losy naszego regionu zależały w dużej mierze od Odilo Globocnika – dowódcy SS i policji w dystrykcie lubelskim. To on zdecydował o rozpoczęciu na tych terenach, zakrojonej na bardzo szeroką skalę, akcji wysiedleńczej. Podsunął ten pomysł Heinrichowi Himmlerowi w lipcu 1941 r., podczas jego wizyty w Zamościu (Grygiel 1985, s. 9). W końcu Zamojszczyzna stała się ,,czysto niemieckim obszarem osadniczym”. Okupanci dążyli do wyeliminowania z tych terenów ludności pochodzenia innego niż niemieckie. Na potęgę wysiedlali więc wioski, a ich mieszkańców kierowali do obozów – przesiedleńczych lub zagłady. Przy tym fakcie koniecznie trzeba zwrócić uwagę na to, że mieszkańców Zamojszczyzny wysiedlano bez zachowania jakichkolwiek warunków humanitarnych. Niemcy byli bezlitośni, zabijając podczas wysiedleń starszych, chorych i opornych, niszcząc ich dobytek i zabijając zwierzęta. Jak to możliwe, że niewinni ludzie z dnia na dzień zostali pozbawieni wszystkiego, co mieli i skierowani często na pewną śmierć? Jak można być takim bezlitosnym?! Dlaczego niektórzy ludzie całkowicie pozbawieni są uczuć? Jak można być odpowiedzialnym za tyle ludzkich istnień?! Przecież prawo do życia stanowi podstawowe prawo ludzkie i nikt nie może odebrać go drugiemu człowiekowi! Oprócz ,,klasycznych” przesiedleń, Niemcy, w ramach kary za pomoc partyzantom, których nie brakowało, przeprowadzili również pacyfikacje kilku wsi. Polegały one na tym, że Niemcy, najczęściej w środku nocy, otaczali wieś, a następnie palili zabudowania oraz zabijali prawie wszystkich mieszkańców. Wśród spacyfikowanych wsi znalazły się m. in. Sochy, które ,,należą do grupy 4 miejscowości najbardziej poszkodowanych podczas II wojny światowej”. Tragiczny los tej wsi podzieliły miejscowości: Oradour-sur-Glane we Francji, Mazinote we Włoszech oraz Lidice w Czechach (http://pl.wikipedia.org/wiki/Sochy_(województwo_lubelskie)). Na Zamojszczyźnie istniało wiele różnego rodzaju obozów. Były to obozy przejściowe, m. in. w Zwierzyńcu i Zamościu, a także obóz zagłady w Bełżcu niedaleko Zamościa, w którym śmierć poniosło około 600 tys. osób, z których większość stanowili Żydzi (Grygiel 1985, s. 9). Dziś znajduje się tam muzeum. Ludzie, widząc okrucieństwo Niemców, za wszelką cenę starali się pomóc ludziom i oswobodzić swoją ojczyznę spod okupacji. W całym regionie zaczęły powstawać różnego rodzaju oddziały zbrojne. Działały tu m. in. Związek Walki Zbrojnej (później Armia Krajowa), Gwardia Ludowa i Bataliony Chłopskie. Armia Krajowa utworzyła w naszym regionie nawet pierwsze w Polsce leśne oddziały partyzanckie. Mobilizacja była tak ogromna, że Niemcy działania te nazwali ,,powstaniem zamojskim”, w ramach którego stoczonych zostało wiele bitew, m. in. bitwa pod Wojdą (Grygiel 1985, s. 9 – 13). Jakby tego było mało, w pierwszej połowie 1944 r. powstała Ukraińska Powstańcza Armia (UPA), której celem stało się wyparcie polskości z południowo-wschodnich krańców naszego kraju. Obszar ten obejmował również Zamojszczyznę. Ukraińcy zaatakowali i zabili dużą liczbę osób, a do samoobrony skierowano największe oddziały partyzanckie. Prawdopodobnie w walkach ukraińsko-polskich zginęło ok. 10 tys. osób, a zniszczonych zostało kilkadziesiąt polskich i ukraińskich wsi (Grygiel 1985, s. 14 – 15). Losy Zamojszczyzny były tragiczne. Piękno tego wspaniałego regionu stało się jego przekleństwem - przyczyną wielkiego nieszczęścia. Nieszczęścia, którym był zachwyt Niemców tymi ziemiami i pragnienie posiadania ich na własność. To stąd wzięło się tak wiele ludzkich dramatów; tyle niewinnych osób poniosło śmierć… III. Działalność Tadeusza Kuncewicza ,,Podkowy” – ,,Żołnierza Wyklętego” Jak już wspominałam, mieszkańcy Zamojszczyzny stawili Niemcom dość silny opór. Powstało wiele nowych oddziałów, a te już istniejące wciąż rozszerzały swoją działalność. Walczyło w nich wielu wspaniałych, odważnych żołnierzy, wśród których bez wątpienia na szczególną uwagę zasługuje barwna postać por. Tadeusza Kuncewicza ps. ,,Podkowa”. Źródło: http://podziemiezbrojne.blox.pl/2009/11/Rajd-por-Podkowy-czesc-16.html "Brunet, przystojny, wzrost jak "Norbert" [ppor. Jan Turowski]. Chód elastyczny. Z urody i zachowania - typ buńczuczny. Umysł jasny, ale mało ścisły. Ryzykant i szczęściarz. Ma bardzo dużą ambicję. Jest ona motorem wielu czynów [...]. Obliczać nie lubi, ale na każdą robotę ryzykowną jedzie bez zastrzeżeń i z humorem. Jest bardzo lubiany przez żołnierzy. Wytworzyła się koło niego legenda, która towarzyszy mu od pewnego czasu. W OP 9 ma swoje miejsce, sławę i miłość. Młody oficer […] jest lubiany przez wszystkich; karny i przywiązany do przełożonych. Jednostka bardzo ideowa i pełna poświęceń. Fizycznie wytrzymały". Opinia o por. "Podkowie" wystawiona przez dowódcę 9 pp leg. AK, mjr. Stanisława Prusa ps. "Adam" ,,Podkowa” urodził się 26 listopada 1916 r. w Fastowie pod Kijowem. Po I wojnie światowej jego rodzina zamieszkała w Stanisławowie, gdzie Kuncewicz ukończył średnią szkołę handlową. W 1935 r. ochotniczo wstąpił do wojska i ukończył szkołę Podchorążych Rezerwy Piechoty przy 27. DP w Łucku. Następnie uczęszczał na kurs kolejowy i po odbyciu służby wojskowej pracował jako dyżurny ruchu kolejowego w Ruskich Piaskach. Po rozpoczęciu wojny, tak jak wielu innych mężczyzn, wstąpił do konspiracji, żeby walczyć o ojczyznę i został szefem wywiadu placówki ZWZ w Nieliszu. Organizował również pluton konspiracyjny. ,,Od 1940 r. był adiutantem komendanta Obwodu Zamość ZWZ-AK, Stanisława Prusa, i oficerem do zadań specjalnych” (http://podziemiezbrojne.blox.pl/2009/11/Rajd-por-Podkowy-czesc-16.html). Na początku 1942 r., na skutek zdrady jednego z żołnierzy, doszło do częściowego rozbicia zamojskich struktur ZWZ. Wtedy to Stanisław Prus ps. ,,Adam” nakazał ,,Podkowie” odbudowę zniszczonych struktur i zorganizowanie oddziału dywersyjnego. Po rozpoczęciu przez Niemców wysiedleń miejscowej ludności Polacy przystąpili do działań dywersyjnych. Oddział, którym dowodził ,,Podkowa”, liczył nawet do 120 osób. Kuncewicz został również dowódcą nowo utworzonego II baonu 9 pp leg. AK, który operował w rejonie Zwierzyniec – Szczebrzeszyn – Topólcza (http://podziemiezbrojne.blox.pl/2009/11/Rajd-por-Podkowy-czesc-16.html). Oddział ,,Podkowy” rozbił obozowisko w lesie nieopodal Kawęczyna, które odtąd stało się ich domem. Początkowo były to głównie szałasy z jodłowych gałęzi, jednak Kuncewicz stopniowo ulepszał swój obóz. Zniknęły szałasy, a w ich miejscu wyrosły namioty z brezentu. Powstała też lepiej wyposażona kuchnia. Jednocześnie jednak obóz w każdej chwili gotowy był do likwidacji w razie niebezpieczeństwa zgłoszonego przez zabezpieczający go patrol. Mimo trwania wszędzie dookoła okrutnej wojny, w obozie ,,Podkowy” czuć było miłą atmosferę. Żołnierze nie tracili poczucia humoru, przypuszczalnie dlatego, iż pozwalało im to zachować pozory normalności. Wielu z nich znajdowało się jednak w bardzo trudnej sytuacji, gdyż, poszukiwani przez Niemców, nie mogli powrócić do swoich domów, do swoich rodzin. Z pewnością czasem mieli w perspektywie długie, samotne lata spędzone w lesie. Nikt bowiem, nawet przyjaciele, nie mogą zastąpić z utęsknieniem czekającej na nasz powrót rodziny. Rodziny mającej nadzieję na to, że jeszcze kiedyś się zobaczymy. Sytuacja ta jest tak odbiegająca od współczesnych realiów, że często trudno jest nam nawet ją sobie wyobrazić. A przecież wtedy tak było… Oddział Kuncewicza przeprowadzał wiele akcji, które miały na celu szkodzenie Niemcom. Były to m. in. wysadzenie wiaduktu kolejowego w Wólce Orłowskiej 19 lutego 1944 r. i mostu kolejowego na Wieprzu w Zwierzyńcu 13 maja 1944 r. (Grygiel 1985, s. 233) Oprócz tego oddział Kuncewicza przeprowadzał wiele akcji odwetowych skierowanych przeciwko Niemcom (m. in. po pacyfikacji Soch), wysadzał pociągi, palił wieże ciśnień… Batalion ,,Podkowy” brał udział również w akcji ,,Burza”. W 1945 r. ,,Podkowa” rozpoczął swój ,,rajd”, którego celem było przedostanie się przez Niemcy do II Korpusu gen. Andersa. Już na samym początku oświadczył, że mogą z nim jechać jedynie kawalerowie. Bał się bowiem, że mogą z tej wyprawy nie powrócić, a nie chciał niepotrzebnie krzywdzić ich rodzin. Zgłosiło się 22 żołnierzy. Przebrani w mundury ,,berlingowców”, podawali się za LWP, posiadali też wszystkie potrzebne przepustki i dokumenty – oczywiście sfałszowane. W Zwierzyńcu przejęli ciężarówkę ,,Studebaker” i pojechali w kierunku granicy polsko-niemieckiej. Partyzanci po drodze robili wszystko, żeby tylko nikt ich nie zdekonspirował. Zmieniali tablice rejestracyjne, starali się trzymać bocznych dróg… Z powodu posiadania nie do końca aktualnych map, oddział zgubił się i, zamiast w Niemczech, znalazł się w Czechosłowacji. Tam trafili do domu, w którym mieszkała Niemka. Jej narzeczony Czech, który był u niej akurat z wizytą, całkowicie zmienił dalsze losy wyprawy ,,Podkowy”. Opuścił bowiem dom Niemki i wrócił z nakazem natychmiastowego stawienia się dowódcy oddziału polskiego w komendanturze sowieckiej. W drodze na komisariat ,,podkowiacy” eskortowani byli przez Niemkę i jej narzeczonego. Na szczęście zdołali jednak zachować trzeźwość umysłu i postanowili udać awarię samochodu. Pozwoliło im to pozbyć się przeciwników. Zastrzelili Czecha i jego kierowcę. Została jeszcze Niemka. ,,Podkowa”, jako że był prawdziwym dżentelmenem, nie pozwolił na jej zabicie. W rezultacie postanowiono przywiązać ją do drzewa. Jak się później okazało, nie była to dobra decyzja… Polacy pojechali w stronę Niemiec, a wtedy Niemka zdołała się uwolnić. Zdążyła ich również zdradzić. Wkrótce zorientowali się, że mijana po drodze nienaturalnie duża liczba patroli nie jest przypadkowa. Porzucili więc samochód i szli dalej piechotą. W końcu pewien Niemiec zaprowadził ich do amerykańskiej strefy okupacyjnej. Nie przyjęto ich tam jednak tak, jak to sobie wymarzyli. Na początku co prawda wszystko szło dobrze. Dostali jedzenie, papierosy i gumę do żucia. Później jednak zostali aresztowani. Stało się tak dlatego, że, jak się okazało, Czesi wprowadzili Amerykanów w błąd, przedstawiając im Polaków jako żołnierzy SS. Następnie Amerykanie przekazali ,,podkowiaków” Czechom, którzy osadzili ich w więzieniu w Karlovych Varach. Konfrontacja z Niemką nie pozostawiła wątpliwości. Polacy byli bici do utraty przytomności, zabrano im również ciepłe ubrania. Polaków postanowiono przewieźć do więzienia w Pradze. Podczas przejazdu partyzanci rozpoczęli atak na eskortujących ich strażników. Był on jednak nieudany, a w jego wyniku zginęło aż ośmiu ,,podkowiaków”, w tym młodszy brat Tadeusza Kuncewicza – Zygmunt. Żołnierze, którym udało się uciec, zostali dosyć szybko złapani. W więzieniu w Czeskiej Kamienicy, dokąd zostali przewiezieni, byli okropnie torturowani. Przez najgorsze męczarnie przechodził ,,Podkowa”. Funkcjonariusze czechosłowackiej bezpieki wciskali mu np. pod paznokcie główki od zapałek, które potem podpalali. Pod skórę prawej dłoni włożyli mu również ostrze od kuchennego noża. Polacy przeszli przez więzienia na Hradczanach, Pankracu i Czeskiej Lipie. W 1947 r. więźniowie zostali przekazani polskim służbom, które umieściły ich na Zamku Lubelskim. Dzięki amnestii sześciu z nich już wkrótce odzyskało wolność. Jedynie Tadeusz Kuncewicz został skazany na dziesięć lat więzienia. Wolność odzyskał dopiero w 1955 r. No cóż… życie musiało toczyć się dalej. Po wyjściu z więzienia Kuncewicz nadal związany był z koleją. W dużym stopniu zaangażował się m. in. w budowę Dworca Centralnego w Warszawie. Działał również w Związku Zawodowym Kolejarzy i należał do Towarzystwa Miłośników Kolei. Zmarł już w wolnej Polsce – w roku 1991. Za walkę w ZWZ-AK odznaczony został m. in. Krzyżem Virtuti Militari oraz Krzyżem Walecznych. (http://podziemiezbrojne.blox.pl/2009/11/Rajd-por-Podkowy-czesc-66.html).