GRAMOFON + RAMIĘ GRAMOFONOWE +

Transkrypt

GRAMOFON + RAMIĘ GRAMOFONOWE +
GRAMOFON + RAMIĘ GRAMOFONOWE +
WKŁADKA GRAMOFONOWA
GOLDENOTE
Bellavista Signature + Betania + Baldinotti
Cena: 7980 zł + 7980 zł + 6380 zł
Dystrybucja: Moje Audio
Kontakt:
Powstańców Śląskich 118, 53-333 Wrocław
tel/fax: (71) 336 52 67
tel. kom.: 606 276 001, 790 425 142
e-mail: [email protected]
Strona producenta: GOLDENOTE
Tekst: Wojciech Pacuła
To niecodzienna rzecz, aby firma specjalizująca się w urządzeniach cyfrowych i we wzmacniaczach
produkowała też gramofony. Przecież rzeczą ostatnią i chyba najbardziej zajmującą szefa firmy,
Mauricio Aterini, są odtwarzacze pamięci stałych, ze znakomitym DSS 30 Tube na czele. Ponieważ
jednak mamy do czynienia z Goldenote (do niedawna Bluenote) być może źle rzecz przedstawiłem.
Pierwsze zdanie powinno bowiem brzmieć raczej tak: „To niecodzienna rzecz, aby firma
specjalizująca się w gramofonach i wzmacniaczach produkowała też odtwarzacze cyfrowe, takie,
jak np. SACD czy odtwarzacze pamięci stałych”. I byłoby nieźle zakotwiczone w rzeczywistości.
Ale przecież ścieżkę przetarł prawdziwy gigant, jeśli chodzi o winyl, szkocki Linn, który oferuje
najnowsze apgrejdy do swojego gramofonu Sondek LP12, a jednocześnie, jeśli chodzi o źródła
cyfrowe, stawia wszystko na jedną kartę – na odtwarzacze sieciowe DS. Proszę zwrócić uwagę na
to, bo to nieprzypadkowa koincydencja, nie bez powodu ludzie, którzy całe życie słuchali winylu,
którzy wiedzą o nim niepomiernie więcej od większości użytkowników gramofonów, wchodzą z
takim entuzjazmem do „rzeki”, związanej z plikami wysokiej rozdzielczości. Z mojej strony mogę
powiedzieć, że to dla mnie absolutnie logiczna decyzja, bo wystarczy posłuchać dobrze
zrealizowanej taśmy-matki cyfrowej 24/96 lub 24/192, żeby wiedzieć, że to coś szczególnego i ma
z „analogowym” dźwiękiem więcej wspólnego niż z płytą CD. W każdym razie, ta dwoistość
przekłada się też na rynek konsumentów. Wydaje się bowiem, że winyl to format, który będzie miał
swoją własną, niczym niezagrożoną niszę jeszcze przez kilkanaście, a zapewne i więcej lat. Z
drugiej strony bardzo szybko rośnie popularność formatów opartych o pliki ściągane z internetu, w
tym bezstratne pliki FLAC i WAV. Dlatego też będący w awangardzie, np. Linn i Blacknote,
skorzystają na tym najbardziej.
Tym razem chciałbym się przyjrzeć gramofonowi tego ostatniego producenta. Bellavista Signature
to najdroższy jego gramofon. To konstrukcja nieodprzęgana, z dwoma blatami podstawy,
synchronicznym silnikiem i napędem belt-drive. Najważniejszy wydaje się jednak talerz –
wykonany ze specjalnego materiału o nazwie Sustarin, ma podwieszone pod spodem dodatkowe
obciążniki, przypominające te, do których przyzwyczaiła nas firma Michell Engineering,
zwiększające bezwładność układu. Gramofon wyposażono do testu w najlepsze ramię Goldenote,
model Betania. To konstrukcja z kardanowym zawieszeniem i rurką wykonaną z tytanu. Rurka nie
jest prosta, ani nie zwęża się ku końcowi, choć stanowi całość, nie jest mechanicznie podzielona, to
jednak wykonano ją w ten sposób, że mamy sześć części o różnej średnicy. Całość wygląda
zawodowo. I wreszcie wkładka – Goldenote ma kilka w swojej ofercie - zaś do testu trafił model
Baldinotti, trzeci od góry. To wkładka MC o napięciu wyjściowym 0,3 mV, aluminiowym body oraz
ręcznie nawijanymi cewkami z miedzi OFC. Całość wygląda znakomicie. Warto dodać, że na
potrzeby testu użyty został też filtr sieciowy AC Dumbo do oczyszczenia napięcia zasilającego.
Choć zaprojektowany do współpracy z przedwzmacniaczami i przetwornikami D/A, znakomicie się
sprawdził w roli towarzysza gramofonu.
Płyty użyte do odsłuchu:
• Clifford Brown and Max Roach, Study in Brown, EmArcy/Warner Music Japan, UCJU9072, 180 g LP.
• Count Basie&Tony Bennett, Basie/Benett, Roulette/Classic Records, SR 25072, 4 x 45 rpm,
special one-sided pressing, 180 g LP.
• Depeche Mode, Wrong, Mute Records, 12BONG40, maxi-SP.
• e.s.t., Retrospective, ACT Music+Vision, ACT 9021-1, 2 x 180 g LP.
• Frank Sinatra, Sinatra&Strings, Warner Music/Mobile Fidelity, MFSL 1-313, No. 199, 180
g LP.
• Jean Michel Jarre, Oxygene, Disques Motors, 2933207, LP.
• John Coltrane, Giant Steps, Atlantic/Rhino, R1 512581, 2 x 45 rpm LP.
• Sinatra&Sextet, Live in Paris, Warner Music/Mobile Fidelity, MFSL 1-312, No. 238, 2 x
180 g LP.
• Ultravox, Quartet, Chrysalis, 41394, LP.
• Ultravox, Vienna, Chrysalis, 202 701-320, LP.
• vijay iyer trio, Historicity, ACT Music+Vision, ACT 9489-1, 2 x 180 g LP.
• Wes Montgomery, California Dreaming, Verve/Cisco Music, CLP-8672, No. 734, 180 g LP.
ODSŁUCH
Włoski gramofon zaraz na początku zaskoczył mnie wysokiej klasy dźwiękiem. Wraz z upływem
czasu, z kolejnymi przesłuchanymi płytami, porównując go bezpośrednio do Argosa firmy
Transrotor i innych gramofonów, np. Bergmann Sintre, stawało się jasne, że da się lepiej zrobić to i
tamto. Do samego końca jednak, dopóki nie schowałem Bellavisty do pudła, w którym do mnie
przyjechała, nie ustawałem w zachwycie nad tym, jak bezpośrednio ta konstrukcja przekłada
pofalowane rowki na przeżycia muzyczne. To oczywiście uproszczenie, ale ostatecznie o to chodzi.
System Goldenote prezentuje dźwięk niebywale „nośny”, z pięknymi barwami, bez problemów z
oddawaniem skomplikowanych pasaży i z wiernością duchowi oryginału. Tak się złożyło, że jego
test rozpocząłem od przesłuchania kilku płyt z muzyką elektroniczną, stworzoną za pomocą
analogowych syntezatorów. Ależ pięknie brzmią oryginalne wydania winyli grupy Ultravox –
Vienna z 1980 roku i Quartet z 1982. To ostatnie lata dominacji techniki analogowej (Quartet był,
niestety, masterowany cyfrowo). Włoska konstrukcja wydobyła z niej to, co najlepsze czyli bardzo
dobre różnicowanie barw, znakomitą scenę dźwiękową i niebywałą „otwartość” dźwięku, nie w
sensie rozbudowanej góry, bo tutaj np. Kuzma Stabi S potrafi więcej, o Kuzmie Reference nie
wspominając. Chodzi raczej o coś, co jest clou analogu, a zatem brak jakichkolwiek chropowatości,
„ząbków” czepiających się mózgu, wpływających na coś, co z kolei określa się jako „fatygę”. Tutaj
Goldenote gra w równie wyrafinowany sposób, jak np. Avid Acutus. I to chyba dobry trop. Jeśli
miałbym do czegoś porównać ten przekaz, znaleźć coś najbliższego w pewnych generalnych
ramach, to byłby to właśnie gramofon Avida i gramofony VPI, jak Super Scout. A to szczególnie
ciekawe, bo jeśli weźmiemy pod uwagę konstrukcję mechaniczną, Bellavista powinna grać raczej
jak Transrotor, Clearaudio, czy nawet Kuzma. A bliżej mu do Avida i Sondeka LP12 Linna, a także
SME 20A. Ich wspólnym mianownikiem jest niezwykła energetyczność nagrań, zaangażowanie
emocjonalne, do jakiego pobudza słuchającego. Nie jest to przy tym gramofon, który grałby
muzykę równie dynamicznie, jak inne hi-endowe konstrukcje. Taka LaRoccia TMD Transrotora czy
chociażby wspomniany Avid brzmią w bardziej „wybuchowy” sposób, dynamika basu jest w nich
większa. Tutaj chodzi o coś innego – najwyraźniej czystość zakresu średniowysokotonowego, ale i
basowego – o czym zaraz – jest tak wyjątkowa, że od razu przekłada się to na wrażenie „żywego”
w sensie „migotliwego”, „wielobarwnego” dźwięku. To przekaz, który „staje się” na naszych
oczach. Ciężkie, sztywne konstrukcje – Transrotor i inne – grają muzykę trochę tak, jakby ta była
już wcześniej przygotowana, jakby została złożona w ten, a nie inny sposób na ułamek sekundy
przed tym, jak ją odczytała igła gramofonu. Mam nadzieję, że Państwo rozumieją to, co chcę
przekazać – sposób grania Bellavisty jest nieco bliższy temu, co jest przez nas odbierane jako
dźwięk naturalny. W kategoriach absolutnych to ciężkie konstrukcje są bardziej „akuratne”,
dokładne, jednak brakuje mi w nich czasem nieco więcej „życia”. Znakomitym wypośrodkowaniem
tych dwóch elementów mogą się pochwalić gramofony SME i Avida (także Linn), ale w tej cenie
to, co prezentuje włoski gramofon jest wręcz bezcenne.
Na szczęście nie jest to granie „nadmuchane”. Tu znowu uwidoczniła się zaleta sztywnego
zawieszenia. Linn i Avid nieco powiększają niższą część średnicy, co jest przez nas fantastycznie
odbierane, ale co maskuje trochę rozdzielczość tego zakresu. Tutaj nie ma mowy o ciepłocie.
Wspomniałem o analogowych syntezatorach, to, o czym mówię, sprawdziłem najpierw na płycie z
1976 roku, na oryginalnym tłoczeniu Oxygene J.M. Jarre’a, a zaraz potem na najnowszym nagraniu,
na maxi-singlu Depeche Mode Peace i rzecz była wyraźna i klarowna: Bellavista gra bardzo ładnie
zrównoważonym dźwiękiem, który jest niebywale „analogowy”, w obiegowym sensie tego słowa,
ale nie jest też ocieplony. Można wprawdzie mówić o lekkim złagodzeniu ataku, co jest częścią
„analogowego” idiomu, ale tylko trochę. Blachy z puszczonej zaraz potem reedycji płyty Wesa
Montgomery’ego California Dreaming były mocne i pełne, dźwięczne, „obecne” i tylko
przysłuchując się im pod tym konkretnym kątem można było usłyszeć, że ich rozdzielczość
mogłaby być lepsza i że SME 30A i Transrotor Argos (dodałbym do tej listy jeszcze Bergmanna
Sindre) potrafią zarysować bardziej trójwymiarowe „wydarzenie”, blachy mają bardziej metaliczny
„bite”. Tutaj to rzecz bez jakiś przykrych konsekwencji w postaci zamglenia, to zupełnie nie ta liga,
ale warto wiedzieć, że da się lepiej.
Wspomniałem o basie. To rzecz idealnie zszyta tu ze środkiem. Zarówno muzyka elektroniczna, jak
i jazz pokazały, że to ten sam sprawnie działający organizm, że nie da się analizować jednego, nie
poruszając drugiego. W kategoriach absolutnych niższy skraj basu brzmi nieco lżej niż w
Transrotorze i SME. To nie jest też mięsiste granie Avida. Bellavista z namysłem wydziela
„mięsko”, nie jest rozrzutna, jeśli tak można powiedzieć. Ciekawe jest to, że nie mamy wrażenia
„lekkiego” dźwięku. Coś takiego, znacznie niżej w cenniku, ale jednak, można doświadczyć z
gramofonami Pro-Jecta z serii RPM. Włosi ustawili to tak, że choć wiadomo, że bas np. z płytki
Depeche Mode jest nieco mniejszy, niż się do tego przyzwyczaiłem, mniejszy też niż z dobrych
źródeł cyfrowych, to jednak nie jest to „wada” w takiej mierze, jak by się tego można było
spodziewać. Z takimi płytami można by się czasem zastanowić, „co by było gdyby…” – gdyby bas
schodził niżej, gdyby był bardziej nasycony itp.. Nie przekształca się to jednak w: „do diabła –
gdzie mój bassss!” Przy Montgomerym, ale i przy Sinatrze, wcale tego tak nie odbierałem. Głos
tego ostatniego był mocny, jędrny, znakomicie zarysowany w przestrzeni, niemal trójwymiarowy na
modłę tego, co pokazują gramofony SME i naprawdę mi się podobał. Świetnie pokazana została
dynamika instrumentów perkusyjnych z jego koncertowej płyty Live In Paris. To samo można
powiedzieć o gitarze Wesa – była pełna, mocna, naturalnie miękka. To szczególnie dobre granie
przy takiej muzyce, ponieważ gitara jazzowa jest ciepła, niezwykle nasycona, ale ma też nieco
twarde krawędzie – piece lampowe pracują najczęściej w klasie B. Tutaj miałem to wszystko ładnie
pokazane, bez zmiękczania krawędzi, ale i bez dodatkowego ocieplania.
Energia emanująca z każdego podzakresu powoduje, że odbieramy ten dźwięk w niezwykle
przychylny sposób, że nie zamykamy się w oskarżeniach, że chcemy wierzyć, że to prawda.
Pomaga temu niezwykle kompetentnie przedstawiana scena dźwiękowa. Już o tym pisałem na
początku, ale chciałbym powtórzyć: gramofon gra niezwykle czystym dźwiękiem, dzięki czemu
elementy na scenie są doskonale różnicowane. Dotyczy to obydwu wymiarów i tylko wymiar góradół jest raczej sugerowany niż realizowany. Nie jest to oczywiście ostatnie słowo, jeśli chodzi o
rozkładanie instrumentów w głąb, na osi – to domena dobrych gramofonów masowych i
najlepszych odsprzęgniętych. Na cudownej płycie Study In Brown w japońskim tłoczeniu, płycie
monofonicznej, otwierające stronę B uderzenia w blachę niemal mnie zmiotły z kanapy – tak były
naturalne, jakby zostały zagrane u mnie w pokoju. Zaraz potem wchodzi cała perkusja i reszta
instrumentów. Wszystkie miały niesamowicie naturalną barwę, jednak grały dość blisko siebie.
Argos Transrotora, a wcześniej Acutus Avida pokazywały je jednak w większej odległości od siebie,
pokazywały je wraz z drobnymi różnicami w akustyce, jako niezależne „byty”. Tutaj, choć przekaz
zachwycał naturalnością barwy, to jednak był bardziej spłaszczony, bardziej jednowymiarowy.
Ale niech to nie przesłoni najważniejszej informacji: instrumenty grane przez Bellavistę wydają się
tak naturalne! Słychać, że rozdzielczość nie jest tu priorytetem, ale nie przekłada się to na gorsze
różnicowanie dźwięku, co jest wyjątkowym osiągnięciem. Bas też powinien być nieco mocniej
rozbudowany i na samym dole bardziej mięsisty. Ale nie ma rozwiązań idealnych i trzeba po prostu
wybierać. To gramofon typu „plug-and-go”, tzn. jest przemyślanym, kompetentnym systemem,
który najlepiej gra właśnie razem – z firmowym ramieniem i wkładką. Można oczywiście próbować
innych wkładek – ja miałem Air Tighta i Lyrę – ale koszty wzrastają znacząco, a dźwięk jest raczej
inny niż jednoznacznie lepszy. Jedno, co koniecznie trzeba zrobić, to dodać do wszystkiego filtr
sieciowy Goldenote Dumbo AC Goldenote – nieprawdopodobne, jak dużo zależy w dźwięku od
zasilania silnika!
BUDOWA
Bellavista Signature
Bellavista Signature to topowy gramofon Goldenote. Ma nieodsprzęganą konstrukcję, złożoną z
dwóch, 20 mm płatów czarnego akrylu, oddzielonych od siebie sześcioma mosiężnymi i
chromowanymi dystansami. Jak pisze się w materiałach firmowych, zaokrąglone rogi blatów nie są
tylko zabiegiem zdobniczym, ale służą polepszeniu ich sztywności. Wyjątkowy jest talerz.
Wykonano go z materiału o nazwie Sustarin, którego podstawą jest poliwinyl. Jego górna część jest
pokryta rowkami i dość twarda, przypominając jako żywo to, co znajdziemy w gramofonach SME.
Talerz nie jest bardzo ciężki, bo ma grubość 22 mm, jednak zamocowano na jego obwodzie
dziewięć mosiężnych, chromowanych (dostępne są też złocone) obciążników, dokładnie tak samo,
jak w gramofonach Michell Engineering, znakomicie poprawiających jego bezwładność, a nie
dodających do całości jakiejś dużej masy. Ta ostatnia jest pożądana, jednak wiele firm twierdzi, że
jeśli talerz jest za ciężki, to gromadzi energię, oddając ją potem w postaci drgań. Synchroniczny
silnik zamontowano na tym samym blacie. Na jego osi mamy aluminiowy krążek o opatentowanym
kształcie Tulipan – jego boki są nacięte, a w środku zamontowano śrubę, którą można rozepchnąć
boki wałka albo pozwolić im się do siebie zbliżyć. W ten niezwykle precyzyjny sposób reguluje się
w Bellawiście obroty. Moment obrotowy przenoszony jest na talerz za pomocą gumowego paska.
Wyłącznik sieciowy jest z przodu, na dolnym blacie. Nie ma niestety automatycznej zmiany
prędkości obrotowej, co w gramofonie tej klasy jest sporym brakiem. Na płytę nakłada się dość
ciężki docisk. Na górnym blacie zamontowano łożysko – jak pisze się w materiałach firmowych - to
innowacyjny układ, ze znacznie dłuższą i grubszą osią, pracującą w łożu z utwardzanego brązu.
Układ ten, o nazwie Split-Spindle, ma zapewnić perfekcyjne pasowanie i brak bicia. Pasowanie
zapewnia też wyjątkowo precyzyjna obróbka, w tym polerowanie, zapewniające tolerancję lepszą
niż 1/100 mm. Ów stalowy element – oś i mini subtalerz – świetnie łączy się z talerzem. Dodajmy
jeszcze, że na dnie łoża mamy specjalny materiał o nazwie Arnite – jeden z najtwardszych,
najsztywniejszych, samosmarujący się polimer.
Opis techniczny (wg producenta):
Wow&Flutter: 0,03%
Rumble: -80 dB
Prędkość: 33 1/3 + 45 rpm +/- 0,1%
Zmiana prędkości: ręczna
Betania
Betania jest najlepszym ramieniem Goldenote. To konstrukcja typu gimballed-arm, z rurką
wykonaną z tytanu Grade 2 i specjalnego stopu aluminium. To także pierwsze ramię firmy, w
którym rurka wykonana jest tak, że ma sześć różnych segmentów o różnych średnicach. Trzy sekcje
mają grubość ścianek 6/10 mm, a trzy są o 1/10 mm grubsze. Tego typu konstrukcja ma pomóc
wyeliminować wibracje przenoszone z płyty. Przeciwwaga porusza się po stalowym trzpieniu –
można do niej dokręcić mały element, obniżający punkt ciężkości, co jest bardzo pożądane.
Antyskating wykonano z obciążnika na żyłce. Okablowanie wewnętrzne wykonano ze srebrzonej
miedzi, a zlutowane z nim kable połączeniowe ze srebrnego drutu.
Opis techniczny (wg producenta):
Długość całkowita: 255 mm
Długość efektywna: 240 mm
Masa efektywna: 10 g
VTA: ustawiane
Okablowanie wewnętrzne: awg36 Hyper Litz ze srebrzonej miedzi 99,9999%, ekranowane
Masa: 480 g
Baldinotti
Baldinotti jest chyba najbardziej znaną wkładką Goldenote, choć przecież nie najdroższą – wyżej w
cenniku znajdziemy jeszcze Baldinotti Aurum oraz Tuscany. To wkładka typu MC, o napięciu
wyjściowym 0,3 mV. Jej body wykonano z niezwykle precyzyjnie obrobionego bloku aluminium,
anodowanego na niebieski kolor. Wspornik, o owalnym przekroju, wykonano z dwóch elementów,
mając na celu eliminację wibracji. Diament ma wyjątkowo smukły szlif Super Micro Elliptical.
Cewki nawinięto z najlepszej dostępnej miedzi OFC. Zawieszenie wykonano ze specjalnego
polimeru, wykazującego niewielkie zmiany w czasie.
Opis techniczny (wg producenta):
Napięcie wyjściowe: 0,3 mV
Pasmo przenoszenia: 18-45 000 Hz
Impedancja: 50 Ω
Podatność: 5 CUs.
Separacja między kanałami: >30 dB
Masa: 16 g
Sugerowany nacisk: 2,4 g +/- 0,4 g
Szlif: Super Micro Elliptical
Body: aluminium