zajrzyj do środka - Wydawnictwo W drodze

Transkrypt

zajrzyj do środka - Wydawnictwo W drodze
Drodzy Czytelnicy,
zazwyczaj jako pierwsza przeglądam teksty przysyłane do redakcji.
Tak też było w tym miesiącu. Czytałam je ze wzruszeniem, zaskoczeniem,
zadumą. Przy jednym pokulały mi się łzy. Może dlatego, że każdą z autorek
znam osobiście, że wiem, jak bardzo szczere i prawdziwe jest to, co napisały.
Przez chwilę miałam nawet wyrzuty sumienia, że nakłoniłam je do tych
zwierzeń. Że się zgodziły. W tym miejscu powinnam postawić kropkę.
I nie pisać już ani jednego słowa. Bo lektura wrześniowego numeru
miesięcznika uświadomiła mi, że nic nie wiem o samotności. Przeciwnie.
Czasami mi jej brakuje. Chciałabym sobie pobyć sama. Gdy jednak moich
najbliższych przez kilka godzin nie ma w domu, dzwonię i pytam, kiedy
wrócą. Bo samotność wcale nie jest fajna. By z nią walczyć, by się lepiej z nią
poczuć, pozwoliliśmy sobie nawet na mały lifting: samotnych zaczęliśmy
nazywać singlami. „Singiel to co innego. Singiel brzmi nowocześnie.
Wyzwalająco, wyzywająco, kusząco” – pisze jedna z naszych autorek
i zastanawia się, gdzie jest granica. „Po której stronie jeszcze jestem singlem,
po której już człowiekiem samotnym?”.
Ze wzruszeniem oglądamy filmy o wielkiej i romantycznej miłości, których
bohaterowie – wbrew przeciwnościom losu – odnajdują się na krańcach
świata, a potem żyją długo i szczęśliwie. Opowiada nam o nich ze swadą
od lat znany nam dobrze miłośnik kina Stanisław Janicki. Jednak życie
bywa tak inne od filmu.
Popularność portali matrymonialnych najlepiej świadczy o tym, że nie
chcemy być sami, że chcemy żyć dla kogoś. Dlaczego nie wszystkim się
to udaje? Dlaczego tyle modlitw o miłość drugiego człowieka pozostaje
niewysłuchanych?
Szukaliśmy odpowiedzi na to pytanie. I z góry uprzedzam: nie znaleźliśmy
jej. Nie mamy recepty na to, jak znaleźć męża czy żonę, nie udzielamy
żadnych cennych rad. Ale jestem pewna, że zamieszczone w tym numerze
teksty pozwalają przyjrzeć się sobie samemu, naszym relacjom z innymi
ludźmi, naszym związkom i więziom, które budujemy. Bo od tego trzeba
zacząć. Może wtedy, jak pisze Anna Sosnowska, samotność przestanie
nam się jawić jako coś strasznego, a życie w pojedynkę nabierze właściwej,
należnej mu wartości? •
W numerze:
Z MIŁOŚCI DO FILMU
7
DO KINA CHODZĘ CORAZ RZADZIEJ
o gwiazdach starych i nowych – rozmowa ze Stanisławem Janickim
19
CHWILA OLŚNIENIA
czyli alternatywa dla multipleksów – rozmowa z Romanem Gutkiem
29
DLACZEGO CHCEMY BYĆ ZE SOBĄ?
lęk przed konfrontacją – rozmowa z Leną Wojdan
39
SCENY Z POJEDYNCZEGO ŻYCIA
wyznania singielki – Zofia Kotlińska
46
KIEDYŚ CIĘ ZNAJDĘ
niekoniecznie na portalu randkowym – Anna Sosnowska
57
MIŁOŚĆ OD PIERWSZEGO KLIKNIĘCIA
internet zmienił moje życie – Katarzyna Matuszewska
62
DLACZEGO BÓG NIE DAJE?
msze dla singli – Joanna Górska
71
BEZ ZNIECZULENIA
założenie rodziny to czyste szaleństwo
– rozmowa z ks. Mirosławem Malińskim
82
MIESZKO PIERWSZY TAJEMNICZY
„czarna skrzynka” polskiej państwowości
– rozmowa z prof. Przemysławem Urbańczykiem
98
KSIĄDZ W HALI ODLOTÓW
nikogo na lotnisku nie nawrócę – Piotr Świątkowski
SZUKAM ŻONY, SZUKAM MĘŻA
KONTROWERSJE
REPORTAŻ
KIEDY SIĘ MODLISZ
111
PÓŁ KROKU ZA
kim jest kierownik duchowy – rozmowa z Pawłem Kozackim OP
ORIENTACJE
120
SYNDROM VINCENTA
Vincent chce nad morze Ralfa Huettnera
– Magdalena Wojtaś
125
WYZWANIA MĘSKOŚCI
Joseph Nicolosi, Linda Ames Nicolosi,
Dziecko a skłonności homoseksualne. Poradnik dla rodziców
– Marcin Cielecki
SZUKAJĄCYM DROGI
132
PISMO ŚWIĘTE NA TEMAT HOMOSEKSUALIZMU
– Jacek Salij OP
136
NIKT CZYLI KTOŚ – Krzysztof Pałys OP
DOMINIKANIE NA NIEDZIELĘ
137
DECYZJA – Dominik Jurczak OP
138
PIERWSZY SPOŚRÓD GRZESZNIKÓW – Michał Adamski OP
139
PRYWATA – Wojciech Dudzik OP
140
ODGADNĄĆ WSPÓŁCZUCIE – Wojciech Prus OP
FELIETONY
54
ŻYCIE W TOSKAŃSKIM DOMU – Tessa Capponi-Borawska
94
EGZORCYSTÓW DMUCHANIE NA ZIMNE – ks. Grzegorz Strzelczyk
108
PROFESOR WSZECHNAUK – Jan Góra OP
130
KONSERWATYŚCI I LGBT – Marek Magierowski
Zdjęcie na okładce: Helen King / Corbis
MIESIĘCZNIK POŚWIĘCONY ŻYCIU CHRZEŚCIJAŃSKIEMU
Redakcja: Roman Bielecki OP (red. nacz.), Katarzyna Kolska (z-ca red. nacz.), Mateusz Łuksza OP (sekr. red.),
Wojciech Dudzik OP, Dominik Jarczewski OP, Paweł Kozacki OP, Anna Sosnowska (współpraca)
Oprac. graficzne: Łukasz Sulimowski
Druk: Zakład Poligraficzny Antoni Frąckowiak, ul. Unii Lubelskiej 3, 61-249 Poznań Nakład: 8000 egz.
Kolportaż i reklama: Kornelia Winiszewska, tel. 61 850 47 27, [email protected]
Wydawca: Wydawnictwo Polskiej Prowincji Dominikanów W drodze
Adres redakcji: ul. Kościuszki 99, 60–920 Poznań, tel. 61 850 47 22, faks 61 850 17 82,
[email protected], www.miesiecznik.wdrodze.pl
Cum permissione auctoritatis ecclesiasticae.
Redakcja nie odsyła materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo adiustowania i skracania tekstów przyjętych do druku.
CORBIS
/
FOT . LUKE JARVIS
70
SZU K A M ŻON Y, SZU K A M M ĘŻA / KS. MIROSŁ AW M A LIŃSKI /
BEZ ZNIECZULENIA
•••
Chęć bycia z drugim człowiekiem
i budowanie z nim głębokiej więzi
nie może się opierać na lęku
przed samotnością, przed cierpieniem.
Motywacja powinna być zupełnie inna:
marzę o tym, by dać komuś poczucie
bezpieczeństwa, by stworzyć dom.
Z ks. Mirosławem Malińskim
rozmawia Katarzyna Kolska
KATARZYNA KOLSKA: Dlaczego niektórzy ludzie są sami, chociaż bardzo
tego nie chcą?
KS. MIROSŁAW MALIŃSKI: To efekt długotrwałego procesu wycho-
wania antyrodzinnego. Więzi międzyludzkie nie jawią się nam jako coś
najważniejszego. Rodzice nie są zainteresowani tym, jakich przyjaciół
ma ich syn czy córka, jak im się układa z rówieśnikami w szkole czy
w domu z rodzeństwem.
Dziecko od najmłodszych lat ciągle słyszy, że ma się uczyć. Jest
jakaś ślepa wiara w to, że dobre wykształcenie oznacza dobrą pracę.
A dobra praca gwarantuje dobre zarobki. I jeśli już ktoś będzie miał
pieniądze, to nie będzie miał żadnych problemów.
Kiedy nastoletni syn mówi rodzicom, że ma dziewczynę, a córka,
że ma chłopaka, to rodzice niejednokrotnie zamiast się ucieszyć,
mówią: Nie zajmuj się głupotami! Masz się uczyć!
/ BEZ ZNIECZULENI A
71
No bo myślą, że na dziewczynę i chłopaka przyjdzie jeszcze czas.
A ja się pytam, kiedy ten czas ma przyjść, jeśli nie wtedy? Dlaczego rodzic nie usiądzie ze swoim dzieckiem i nie powie: Opowiedz mi
o niej, o nim. Kim on, ona jest? Co czujesz?
Obecnie towarzyszę kilku małżeństwom, które się rozpadają. Schemat jest podobny. Dziewczyny są lekarkami, walczą o specjalizacje. Ich
mężowie to przystojni, wykształceni, dobrze zarabiający mężczyźni,
zajmujący się domem i dziećmi. Zawożą dzieci do przedszkola czy
szkoły, sprzątają, gotują, piorą, prasują. A dziewczyny mówią, że one
potrzebują czegoś więcej. Że ci mężczyźni są mało atrakcyjni, że nie
są dla nich wyzwaniem.
W ewangelii czytamy: tam skarb twój, gdzie serce twoje.
I dla nich skarbem stała się kariera?
Tak. One mówią wprost: ja nie poświęcę się rodzinie, nie zmarnuję
tych wszystkich lat nauki, tego wysiłku. Ja chcę się rozwijać.
Świat trochę zaprzecza temu, co ksiądz mówi. Wystarczy spojrzeć na
portale społecznościowe, które powstają jak grzyby po deszczu. Młodzi
ludzie siedzą na Facebookach, Gadu-gadu, trudno im oderwać się od
komputera czy telefonu komórkowego. Chcą być ciągle w kontakcie,
ciągle na bieżąco.
Ale dlaczego wirtualnie? Bo brakuje im tych kontaktów. To pokazuje, jak bardzo niezaspokojona jest potrzeba więzi i jak trudno ją
zaspokoić w realu.
Wszelkie badania socjologiczne wykazują, że dla 60–80 proc. ludzi
najważniejszą wartością w życiu jest rodzina. Tylko co z tego, skoro
myśmy się nie nauczyli spotykać ze sobą. Rodzice nie rozmawiają
z małymi dziećmi o tym, jak ważne jest budowanie więzi z drugim
człowiekiem, jak ważna jest w życiu przyjaźń, jak ją kształtować, jak
przejść przez kryzys przyjaźni.
72
SZU K A M ŻON Y, SZU K A M M ĘŻA / KS. MIROSŁ AW M A LIŃSKI /
Żyjemy w rodzinach, które są klaustrofobiczne. Nie ma w nich miejsca na babcię czy dziadka.
Trochę o to walczyliśmy – żeby młode małżeństwa mogły funkcjonować
samodzielnie, bez teściowej, bez teścia, na własny rachunek.
Ja wychowałem się w domu, w którym była babcia, niezwykle
mądra i dobra kobieta. Ile ja się rzeczy od niej dowiedziałem, ile ona
ze mną rozmawiała! A my się dziś bronimy przed mądrością starych
ludzi, rodziny wielopokoleniowe umarły.
Babcia jest w domu takim wentylem bezpieczeństwa – dziecko
pokłóci się z rodzicami i jest trzecia osoba, która wysłucha i pomoże
zrozumieć tę sytuację. Ten dom trzeba w ogóle wyczarować, stworzyć. Usiąść razem przy stole, zjeść wspólnie posiłek, znaleźć czas na
zwyczajną, swobodną rozmowę. Rzadko dajemy dzieciom okazję, by
mogły powiedzieć, co czują, co myślą, czym żyją. One są przez nas
nieustannie oceniane. A na dodatek jeszcze chronimy je przed bólem,
cierpieniem – mamy szampony, które nie szczypią w oczy, mamy znieczulenia przed zastrzykiem…
Pozwólmy dziecku przeżyć stratę – kupmy świnkę morską, która zdechnie, pozwólmy na ból – niech ten szampon dostanie się do oczu i niech
poszczypie chwilę, niech ten zastrzyk zaboli, niech to kolano się stłucze…
Żeby się dziecko zahartowało?
Żeby się dowiedziało, że ból jest nieunikniony, i oswoiło z tym, że
bliski związek z drugim człowiekiem może rodzić cierpienie.
Miłość raczej nie kojarzy nam się z bólem.
Bo idealizujemy. Bo miłość źle pojmujemy.
Częściej ksiądz spotyka samotne, nieszczęśliwe dziewczyny, czy samotnych chłopaków?
/ BEZ ZNIECZULENI A
73
Zdecydowanie samotne dziewczyny. Jest w nich ogromna potrzeba
bycia blisko kogoś, spełnienia się w macierzyństwie. Są pod presją.
Zegar biologiczny im tyka…
To pewnie też. Do tego dochodzi jeszcze potrzeba sklejenia się
z chłopakiem, ogromnej bliskości, takiej, żeby on stał się drugim ja.
Żeby ciągle był z nią i przy niej. Żeby nie jeździł na rolkach, nie spotykał się z kolegami, nie miał swoich znajomych. Tylko ją. W takim
sklejeniu, w nieustannej bliskości nie jesteśmy w stanie dobrze się
sobie przyjrzeć. Żeby miłość mogła zaistnieć, potrzebny jest dystans
– ale tego nigdzie nas nie uczą, nikt nie zajmuje się nauką obcowania
z drugim człowiekiem. A jeśli uczą, to pod kątem pracy w korporacji,
bo tam te umiejętności się przydadzą.
No i trzydziestka na karku, on samotny, ona samotna. On nieszczęśliwy,
ona nieszczęśliwa. Przychodzą do księdza i?
Nie wiem, co im powiedzieć. Sam patrzę i się dziwię. Codziennie
w naszym duszpasterstwie jemy razem obiad. Przy stole siedzi 30 osób,
w tym trzy samotne dziewczyny i czterech samotnych facetów. Każde
z nich bardzo pragnie być z kimś. I nic.
Nic nie iskrzy?
No nie iskrzy.
Ksiądz nie może im jakoś pomóc?
A co mam zrobić? Dać im jakąś katolicką viagrę?
Próbuję z nimi rozmawiać, zrozumieć, w czym tkwi problem. Oni
się boją nieprzewidywalności sytuacji, a wejście w życie rodzinne to
ryzyko. Do tego wszystkiego świat im jeszcze podpowiada: najpierw
dobra praca, samochód, mieszkanie, dopiero potem małżeństwo. A taka
74
SZU K A M ŻON Y, SZU K A M M ĘŻA / KS. MIROSŁ AW M A LIŃSKI /
droga jest powodem ogromnych problemów małżeńskich. On ma swoje
mieszkanie, ona swoje, on ma swój samochód, ona swój, a każde z nich
mnóstwo przyzwyczajeń i nawyków. I jak to nagle razem skleić? Oni
nie będą mieli naturalnie wypracowanej wspólnoty dóbr, nie przejdą
razem przez trud zdobywania czegoś, walczenia o coś. Ci, którzy mają
22, 23 lata, mieszkają w akademiku albo na stancji – jak ich ta wspólna walka łączy. Razem zawalczyć o życie, dojść do czegoś od zera, to
jest coś! Obawiam się, że błędem rodziców jest zabranianie wczesnego
małżeństwa.
A może te późne małżeństwa to efekt tego, co młodzi ludzie widzą dookoła siebie: to małżeństwo się rozpadło, tamto się rozpadło, ci są w poważnym kryzysie, ci się zdradzają. Więc myślą sobie: ja tak nie chcę.
To prawda, ludzie bardzo się boją o swoje małżeństwo, ale za tym
stoi też katecheza głoszona przez świat, że do małżeństwa trzeba być
tak dojrzałym i tak odpowiedzialnym, że właściwie nigdy się nie można ożenić. A przecież dojrzałym i odpowiedzialnym człowiek staje się
w boju.
Założenie rodziny to czyste szaleństwo. Powiedzenie drugiemu
człowiekowi: będę z tobą do końca życia, to jakieś wariactwo. Bez tej
nuty szaleństwa, bez zakochania, bez różowych okularów nie da się
tego zrobić. Posiadanie dzieci to też ogromne ryzyko – jakie będą, czy
zdrowe, czy grzeczne, czy w ogóle się urodzą? No i ci młodzi ludzie
boją się ryzyka – nie chcą problemów, nie chcą cierpienia, nie chcą tej
niepewności. Nie są oswojeni z bólem, z szamponem, który szczypie
w oczy. Potrafią zarządzać wielkim korporacjami czy przedsiębiorstwami, zajmują ważne stanowiska, kierują dużymi zespołami ludzi, gdyż
znają sposoby eliminowania ryzyka, a nie mają odwagi zadecydować
o własnym życiu. Bo się boją, że ich to przerośnie, że nie dadzą rady,
że będą cierpieć.
Ale przyjdzie taki moment, że powroty do pustego mieszkania zaczną
przeszkadzać. Nikt w tym domu nie czeka, nie ma z kim zamienić kilku
/ BEZ ZNIECZULENI A
75
zdań, nie ma z kim podzielić się radościami, życie w pojedynkę coraz
bardziej zaczyna doskwierać. A przyjaciele już mają swoje rodziny.
To jest trochę egoistyczne myślenie: mnie kogoś brakuje, na mnie
nikt nie czeka, ja nie mam z kim porozmawiać. To chyba za mało, by
założyć rodzinę.
Nie można drugiego człowieka wykorzystywać jako plaster na swoją
ranę. Chęć bycia z drugim człowiekiem i budowanie z nim głębokiej
więzi nie może opierać się na lęku przed samotnością, przed cierpieniem. Motywacja powinna być zupełnie inna: marzę o tym, by dać
komuś poczucie bezpieczeństwa, by stworzyć dom, w którym pojawią
się dzieci, w którym wspólnie będziemy żyli. Jeśli marzę tylko o sobie,
to znaczy, że jestem zaplątany w swoim egoizmie. I może właśnie tu
tkwi przyczyna samotności.
Słyszymy nieustannie od domorosłych psychologów: jesteś najważniejszy, pomyśl o sobie, zadbaj o siebie. To jest oszustwo, w które każą nam
wierzyć. Tymczasem nasze życie ma sens wtedy, jeśli żyjemy dla kogoś.
I pewnie stąd taką popularnością cieszą się portale matrymonialne.
Ludzie nie chcą być samotni…
Nigdy tam nie zaglądałem. Ale spośród uczestników ostatniego
kursu przedmałżeńskiego, który prowadziłem, ponad połowa poznała
się przez internet. Nie widzę w tym nic dziwnego. Dla młodych świat
wirtualny jest przestrzenią tak oczywistą, że im już nawet nie przyjdzie do głowy, że można sprawdzić coś w książce.
I potrafiłby ksiądz samotnej, nieszczęśliwej dziewczynie powiedzieć:
załóż sobie profil na jakimś portalu w internecie?
Jeśli ona przychodzi do mnie, to z pewnością już dawno taki profi l
w internecie sobie zrobiła. Ogłoszenia czy biura matrymonialne istnieją od najdawniejszych czasów, kiedyś taką rolę pełniły swatki. I to
wcale nie było takie głupie – trzecia osoba widzi nas inaczej.
76
SZU K A M ŻON Y, SZU K A M M ĘŻA / KS. MIROSŁ AW M A LIŃSKI /
Czy nasza wiara może nam podpowiadać, że samotność to plan Boży
względem tego konkretnego człowieka? Czy Pan Bóg może w ogóle
chcieć, żeby ktoś był samotny?
Chrystus mówi o trzech grupach ludzi niezdolnych do małżeństwa:
jedni – bo tacy się urodzili, drudzy – bo ludzie ich takimi uczynili,
trzeci – ze względu na królestwo Boże.
Jeśli chodzi o dwie pierwsze grupy, to najczęściej myślimy o osobach
homoseksualnych, a tymczasem niezdolni do małżeństwa są także ludzie wychowani na egoistów, egocentryków lub skrajnie niezaradni.
Często są to niezdolności, które pod wpływem pracy nad sobą, nad
własnym charakterem mogą ustąpić.
A co z tymi, którzy są niezdolni do małżeństwa ze względu na królestwo Boże?
Myślę, że Jezusowi nie chodzi tylko o formalnych celibatariuszy w Kościele, że ta przestrzeń jest szersza i nie do końca zagospodarowana.
Spotykam czasami osoby, które, jak mniemam, są powołane do
życia samotnego. Znam taką kobietę. Jest nauczycielką. Bardzo się
spełnia, żyjąc świadomie samotnie. Ten rodzaj samotności musi być
jednak „dla”, musi być nakierowany na dobro innych ludzi. Chodzi tu
o samotność ze względu na królestwo Boże, czyli dla wyższej idei. Jest
to rodzaj powołania, a nie sposób oswojenia niechcianej i nieakceptowanej samotności.
W niechcianej samotności trzeba się jeszcze uporać z tym, że skoro
nikt mnie nie chce, to pewnie coś ze mną jest nie tak, mam jakiś brak.
To „nikt mnie nie chce” wynika z bardzo różnych powodów. Owszem, zdarzają się jakieś braki, kompleksy, niezałatwione problemy
z przeszłości, które wymagałyby nawet terapii. Ale bardzo często to
„nikt mnie nie chce” oznacza raczej „ja nikogo nie chcę”. Nikt nie jest
/ BEZ ZNIECZULENI A
77
wystarczająco dobry dla mnie. Ludzie stawiają sobie bardzo wysokie
wymagania. I drugi człowiek to czuje.
Wśród tych samotnych są kobiety ładne, zadbane, wykształcone, inteligentne. I trudno zrozumieć, dlaczego one są same, dlaczego nie udało
im się założyć rodziny, dlaczego nikt się nimi nie zainteresował?
Bo te kobiety, o których pani mówi, są często tak zaradne, tak samowystarczalne, tak samodzielne, że mężczyzna czuje się przy nich
niepotrzebny. On chciałby się kobietą zaopiekować, dać jej poczucie
bezpieczeństwa, obronić ją. A skoro ona jest taka doskonała, to co on jej
może zaoferować? Mężczyzna myśli sobie, patrząc na taką doskonałą
kobietę: żeby ona miała chociaż jakąś słabość, jakiś maleńki brak, żeby
czegoś potrzebowała, ale ona jest silniejsza ode mnie.
Niektóre kobiety zostały tak wychowane: masz być samodzielna, niezależna, samowystarczalna, masz liczyć tylko na siebie.
To niejednokrotnie owoc wychowania przez samotne matki, które
– ze względu na to, że im się w życiu nie powiodło, mówią swoim córkom: na mężczyźnie nie możesz polegać. Musisz liczyć tylko na siebie.
Co zrobić, żeby tę samotność sensownie przeżyć, żeby nadać jej sens?
Trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czemu chcę się poświęcić?
Nie po to, żeby samemu poczuć się lepiej, ale żeby ktoś ze mną poczuł
się lepiej.
Wystarczy zacząć od rzeczy najprostszych: od bezinteresownych
spotkań, odwiedzenia człowieka, który mieszka obok. Zawsze na to
uczulam naszych studentów, żeby poszli i przedstawili się swoim sąsiadom, zostawili swój numer telefonu. Nie po to, żeby im się dobrze
mieszkało, ale żeby innym dobrze mieszkało się z nimi. Trzeba w sobie
zrobić taki przewrót kopernikański, jeśli cały układ gwiezdny będzie
krążył wokół mnie, czeka mnie zła, smutna samotność. Jeśli ja zacznę
78
SZU K A M ŻON Y, SZU K A M M ĘŻA / KS. MIROSŁ AW M A LIŃSKI /
krążyć wokół drugiego człowieka, jeśli uznam, że życie drugiego
człowieka jest równie ważne, a nawet ważniejsze od mojego, to wtedy
otwiera się przestrzeń spotkania.
Jednak kiedy się doświadcza niechcianej samotności, takiej niewysłuchanej latami modlitwy, to w końcu można się obrazić na świat, na
ludzi, na Pana Boga.
Pewnie, że można się obrazić i skupić się wyłącznie na tym, jak
bardzo jesteśmy nieszczęśliwi, jak nam źle, jak jesteśmy beznadziejni.
Ale to nie jest sposób na rozwiązanie naszych problemów.
Powtarzającym się refrenem naszych modlitw są słowa: „Ciebie
prosimy, wysłuchaj nas Panie”. Mamy w sobie intuicję, że Bóg nas słucha, że jesteśmy ludźmi wysłuchanymi przez Boga. Skoro Bóg mnie
słucha, to kim ja jestem, że On chce mnie słuchać? Jaką ja mam wartość w sobie?
Jeśli mamy stary rozklekotany rower, to nawet go nie będziemy
przypinać na ulicy – kto go ukradnie, skoro on nie ma żadnej wartości?
Ale jeśli posiadamy wypasiony, porządny rower, to nie dosyć, że go
przypniemy grubym łańcuchem do słupa, to jeszcze co chwilę będziemy nerwowo sprawdzali, czy on tam stoi.
Każdemu z nas Bóg dał prywatną ochronę w postaci Anioła Stróża.
Jaką ja mam wartość, że dla Boga jestem tak cenny? Życie z drugim
człowiekiem może mi pomóc w odkryciu tej tajemnicy, ale czasami
drogą do jej odkrycia jest samotność. •
rozmawiała Katarzyna Kolska
Mirosław Maliński – ur. 1965, diecezjalny duszpasterz akademicki
i rektor kościoła pw. św. Macieja we Wrocławiu, od kilkunastu lat prowadzi tam
duszpasterstwo akademickie „Maciejówka”, przed wstąpieniem do seminarium
ukończył geodezję na Akademii Rolniczej we Wrocławiu, przez cztery lata
przebywał we wspólnocie ekumenicznej w Taizé, jest założycielem i redaktorem
naczelnym portalu 2ryby.pl oraz autorem książek Jonasz, Oswojone, Widokówki.
/ BEZ ZNIECZULENI A
79