Kolory Marrakeszu Turystyka wiejska - Eko i My

Transkrypt

Kolory Marrakeszu Turystyka wiejska - Eko i My
NR 7 (205) LIPIEC-SIERPIEŃ 2013
w ogrodzie
Turystyka wiejska
Kolory Marrakeszu
Lasy polskie zapraszają
ISSN 1232-4531
INDEX 328863
12 PLN w tym VAT 5%
Lato
Płonący lód
Al. Wojska Polskiego 69, 70-478 Szczecin, tel. 662 119 618, e-mail: [email protected], www.ekoimy.most.org.pl
NR 7 (205) LIPIEC-SIERPIEŃ 2013
W NUMERZE:
4-5
Z notatnika
6-9
Energia w dobrym klimacie
10-13
Lekcje wrażliwości
14-15
W skrócie
16-19 Płonący lód
20-23 Kolory tańczyły dla mnie
24-27 Turystyka wiejska
na Kujawach i Pomorzu
28-31 Letni wiejski pejzaż
32-34 Studnie
36-37 Podlewanie
38-41 Nadleśnictwo
z dobrym klimatem
42-45 Wakacje w lesie, gdzie?
46-53 Gminy inwestują
w ekologiczne źródła energii
54-57 Jak jeden organizm
58-59 Dni Konia Arabskiego
Zmień sam siebie,
a cały świat się zmieni.
Sundari
Wydawca:
MEDIAtor - Al. Wojska Polskiego 69; 70-478 Szczecin, tel. 662 119 618
e-mail: [email protected]; www. ekoimy.most.org.pl
Materiałów nie zamówionych redakcja nie zwraca.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczonych reklam.
Redakcja zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania
i audiustacji tekstów. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Redaktor Naczelna: Maria Ciesielska
Zdjęcia niepodpisane: Fotolia.
Stale współpracujący: Kate Bevan, Jakub Cis, Krystyna Forowicz,
Tadeusz Peter, Krzysztof Wojciechowski, Paweł Wiśniewski,
Paweł Zawadzki, Karolina Prewęcka, Ivana Lukic
Korekta: Zygfryd Smarzyk
Okładka: Fotolia
Adres do korespondencji: ul. Dworcowa 20 b, 70-952 Szczecin, skr. poczt. 845
Temperatura panująca na powierzchni
Ziemi jest uzależniona od wielu
powiązanych ze sobą czynników. O jej
wartości decyduje przede wszystkim
ilość promieniowania docierającego
ze Słońca oraz zdolność atmosfery
do korygowania nierównomiernego
działania tego promieniowania.
– o energii w dobrym klimacie na
stronie 6-9 piszą Mateusz Sydow
i dr Łukasz Chrzanowski.
Marrakesz oddziałuje na zmysły. Trzeba
dać się im prowadzić. Wzrok przyciągają
kolory, słuch – dźwięki. Zapachy obiecują
niezwykłe doznania i wyjątkowe smaki.
Tu wszystko jest inne niż w Europie,
przede wszystkim bardziej intensywne.
– niezwykłe miejsce na mapie
świata opisuje na stronie 20-23
Ivana Lukic.
Elektrownia wodna, farma
fotowoltaiczna, biogazownia… Czy któraś
z tych instalacji, pozyskujących energię
ze źródeł odnawialnych, powinna stanąć
na terenie naszej gminy? To pytanie
samorządowcy, burmistrzowie, wójtowie
zadają sobie coraz częściej.
– na stronach 46-53 Krystyna
Forowicz opisuje gminy, które
inwestują w ekologiczne źródła
energii.
WARUNKI PRENUMERATY EKO I MY:
Zamówienia należy składać w dowolnym czasie, mogą one obejmować
dowolny okres i dotyczyć dowolnej liczby kolejnych numerów. Warunkiem
przyjęcia zamówienia jest otrzymanie z banku potwierdzenia dokonania
wpłaty. Dokument wpłaty jest jednoznaczny ze złożeniem zamówienia.
Wpłat na prenumeratę można dokonywać we wszystkich oddziałach
RUCHU w całej Polsce na adres redakcji, na blankietach w urzędach
pocztowych (przekazy pieniężne) lub w bankach (polecenia przelewu)
przekazując środki na konto:
MEDIAtor, pl. Hołdu Pruskiego 8, 70-550 Szczecin,
ING Bank Śląski 24 1050 1924 1000 0090 9302 4231
Na blankiecie wpłaty należy czytelnie podać nazwę zamawianego
czasopisma, liczbę zamawianych egzemplarzy,
okres prenumeraty oraz własny adres.
Cena egzemplarza: 12,00 PLN.
Eko i My
Prof. Stefan Kozłowski patronem
Zespołu Szkół Ekologicznych w Gdyni
12 kwietnia 2013 roku w Zespole Szkół Ekologicznych
w Gdyni odbyła się uroczystość nadania imienia szkołom
wchodzącym w skład Zespołu. Technikum Chemiczne i Technikum Mechaniczne nr 2 otrzymały imię profesora Stefana
Kozłowskiego – wybitnego geologa, ekologa, naukowca, eksperta w sprawach środowiska, publicysty, polityka i społecznika, wychowawcy młodzieży.
Uroczystość rozpoczęła się Mszą św. odprawioną w kościele p.w. Chrystusa Dobrego Pasterza w Gdyni Cisowej.
Ksiądz proboszcz Jan Baumgart dokonał poświęcenia sztandaru szkoły.
Szkolna część uroczystości zaczęła się od powitania przybyłych gości. Zaszczycili nas swoją obecnością m.in. córka
profesora Kozłowskiego – pani Anna Kozłowska-Roszkowska, jego dwaj synowie – Tomasz Kuba i Jan Bartłomiej oraz
troje wnucząt naszego Patrona, a także jego kuzynka, pani
Barbara Leśniak. Na uroczystość przybyła również pani dr
Klaudia Giordano – współpracownica profesora Kozłowskiego, obecnie kierownik Pracowni Ekonomicznych
Podstaw Ekologii Instytutu Inżynierii Środowiska Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Wojewodę Pomorskiego
reprezentowała pani Gabriela Albertin – Pomorski Wicekurator Oświaty, natomiast władze Miasta Gdyni – pani Wiceprezydent Ewa Łowkiel oraz Naczelnik Wydziału Edukacji, pani
Krystyna Przyborowska. Z Polskiego Instytutu Geologicznego, z którym łączyły profesora Kozłowskiego wieloletnie
związki zawodowe, przybyła pani dr Regina Kramarska – dyrektor Oddziału Geologii Morza.
W naszej uroczystości wzięli udział również ksiądz kanonik Jan Baumgart, przedstawiciele Policji, Straży Miejskiej,
Rady Dzielnicy Cisowa, dyrektorzy trójmiejskich szkół ponadgimnazjalnych, a także przedstawiciele przedsiębiorstw
współpracujących z naszą szkołą.
Po wystąpieniach pani dyrektor Iwony Kłos i pani wicedyrektor Ewy Bucholc nastąpiło przekazanie sztandaru oraz
uroczyste ślubowanie uczniów. Następnie pan Tomasz Kuba
Kozłowski dokonał symbolicznego zasadzenia drzewka upamiętniającego tę szczególną uroczystość.
Z kolei zaproszeni goście w swoich wystąpieniach przekazali pani dyrektor, uczniom i nauczycielom gratulacje, serdeczne życzenia i wiele ciepłych słów związanych z postacią
profesora Stefana Kozłowskiego.
Po wystąpieniach gości nastąpiło wyprowadzenie pocztu
sztandarowego oraz pocztów flagowych, pani dyrektor ogłosiła
wyniki turnieju sportowego i konkursów związanych z Patronem, a pani Wiceprezydent Miasta Gdyni wręczyła pani dyrektor i poszczególnym nauczycielom nagrody Prezydenta Miasta.
Następnie pani wicedyrektor przekazała wszystkim zgromadzonym uchwałę Rady Pedagogicznej ustanawiającą 12 kwietnia Dniem Patrona, po czym rozpoczął się program artystyczny
przygotowany przez panią Katarzynę Wojciechowską.
Część oficjalna zakończyła się wystąpieniem pani dyrektor
Iwony Kłos, która podziękowała gościom za przybycie oraz
zaprosiła ich do zwiedzania szkoły i dokonywania pamiątkowych wpisów w kronice szkolnej.
Magdalena Salewska
GRATULACJE!
Jakub Roszak (8 lat) z Polski został zwycięzcą Konkursu
Rysunków o Lesie 2013. 24 maja komisarz ds. rolnictwa i rozwoju obszarów wiejskich Dacian Cioloş spotkał się z Jakubem
Roszakiem i jego rodzicami, by wręczyć chłopcu dyplom oraz
główną nagrodę – iPada. Jakubowi gratulowali również amb.
Marek Prawda – Stały Przedstawiciel RP przy UE w Brukseli,
Jerzy Plewa – dyrektor generalny z Dyrekcji Generalnej ds.
Rolnictwa i Rozwoju Obszarów Wiejskich Komisji Europejskiej oraz przedstawiciele Jury, które wyłoniło zwycięzcę.
Do konkursu zostało zgłoszonych 9 tysięcy prac z 23
państw. Wiele z nich napłynęło z Polski.
W środę, 22 maja została podpisana
umowa sprzedaży 100 proc. akcji spółki
Polskie Koleje Linowe (PKL) między PKP
SA a spółką Polskie Koleje Górskie SA.
Cena zakupu wyniosła 215 mln zł. Podpisanie umowy sprzedaży finalizuje proces
prywatyzacji PKL.
Nabywca spółki PKL to spółka założona
przez podhalańskie samorządy: Miasto Zakopane oraz Gminy Bukowina Tatrzańska, Kościelisko i Poronin. Finansowanie transakcji
zapewnia fundusz inwestycyjny Mid Europa
Partners, instytucja finansowa zarządzająca
środkami powierzonymi m.in. przez Europej-
pt.
Eko i My
Mało kto wie, że 31 maja uznawany jest przez przyrodników za
„Dzień Bociana”. Bocianie święto obchodzone jest w Polsce od 2003
roku, dzięki inicjatywie PolskiegoTowarzystwa Przyjaciół Przyrody
„pro Natura”. W ten sposób ekolodzy chcą zwrócić uwagę na zagrożenia i potrzebę ochrony ptaków, a także na miejsce, jakie bocian
biały zajmuje w polskim krajobrazie i kulturze.
W ramach działań na rzecz bociana białego PTPP “pro Natura” już od kilku lat współpracuje także z Grupą ENERGA. Jednym
z przykładów aktywności jest uruchomienie infolinii 0 801 BOCIAN
(0 801-26-24-26), dzięki której przyrodnicy udzielają porad z zakresu ochrony bociana białego, zwłaszcza w przypadku poszkodowanych ptaków, czy zagrożony gniazd.
Cały komunikat prasowy i informacje nt. projektu znajdują się
w naszym biurze prasowym lub na stronie:
http://media.energa.pl/pr/243607/dzien-bociana-bialego-31-maja.
Więcej informacji na temat aktywności związanych z ochroną
bocianów białych oraz ciekawostek na ich temat można znaleźć
na www.bociany.pl, www.bocianopedia.pl i www.facebook.com/
dbajobociany.
PKP SA sprzedała Polskie Koleje Linowe
ski Bank Odbudowy i Rozwoju (EBOR), oraz
stworzony przez Unię Europejską Europejski
Bank Inwestycyjny.
Struktura spółki PKG umożliwia wejście
do jej akcjonariatu mieszkańców Podhala
w ramach Akcjonariatu Obywatelskiego,
oraz samorządu województwa. W ten sposób o przyszłości PKL będzie decydować
w dużym stopniu społeczność lokalna. PKL
to spółka zarządzająca infrastrukturą turystyczną w Zakopanem, Zawoi, Miedzybrodziu
Żywieckim, Szczawnicy oraz Krynicy. Proces prywatyzacji spółki rozpoczął się w grudniu 2012 roku i budził wiele kontrowersji.
Redakcja
Eko i My przedłuża
konkurs na pracę
Dzień Bociana
Moje zwierzęta
Zaniepokojenie sprzedażą PKL wyrażała m.in.
Państwowa Rada Ochrony Przyrody i Tatrzański Park Narodowy. Sprzedaży PKL sprzeciwiali się m.in. niektórzy parlamentarzyści.
Na początku kwietnia PKP poinformowało,
że oferty wiążące na zakup Polskich Kolei
Linowych złożyło pięć podmiotów: Polskie
Koleje Górskie; Centrum Targowe „Ptak”;
Investor Private Equity Fundusz Inwestycyjny Zamknięty Aktywów Niepublicznych;
Skarb Państwa – Państwowe Gospodarstwo
Leśne Lasy Państwowe; oraz przedsiębiorca
z Nowego Targu Tomasz Żarnecki.
Źródło: PAP
Na tekst 2-3 stronicowy wraz ze zdjęciami
oczekujemy do 20 sierpnia.
Ogłoszenie wyników konkursu nastąpi w numerze wrześniowym.
Główną nagrodą jest zestaw kosmetyków ekologicznych Pat&Rub,
książki i roczna prenumerata Eko i MY.
Uczestnicy konkursu otrzymają upominek od redakcji.
Eko i My
autorzy Mateusz Sydow, dr Łukasz Chrzanowski
Instytut Technologii i Inżynierii Chemicznej
Wydział Technologii Chemicznej
Politechnika Poznańska
Energia
w dobrym
klimacie
Temperatura panująca na
powierzchni Ziemi jest uzależniona
od wielu powiązanych ze sobą
czynników. O jej wartości
decyduje przede wszystkim ilość
promieniowania docierającego ze
Słońca oraz zdolność atmosfery do
korygowania nierównomiernego
działania tego promieniowania.
G
dyby nie ochronna powłoka atmosfery, na Ziemi odnotowywane byłyby skrajnie duże dzienne wahania
termiczne – wynikałoby to głównie z faktu, że ciepło
szybko uchodziłoby z powierzchni Ziemi do przestrzeni kosmicznej. Dominujące znaczenie w zatrzymywaniu ciepła docierającego ze Słońca mają dwie substancje: woda
i dwutlenek węgla (CO2). Głównym składnikiem pierwotnej atmosfery
był prawdopodobnie CO2, przez co temperatura Ziemi była zdecydowanie wyższa niż obecnie. Od tamtego czasu atmosfera błękitnej planety uległa znaczącym zmianom, w tym także obniżeniu zawartości
dwutlenku węgla. Ten prosty związek chemiczny ma fundamentalne
znaczenie dla biosfery, ponieważ jest podstawowym źródłem węgla,
jakim mogą dysponować istoty żywe. Wydzielany jest przez wszystkie organizmy podczas oddychania. Znaczącym źródłem emisji tego
Eko i My
gazu są również erupcje wulkanów. Co bardziej istotne, dwutlenek
węgla jest równocześnie pobierany przez fitoplankton w oceanach
oraz rośliny lądowe w procesie fotosyntezy, dzięki czemu jego zawartość w atmosferze ziemskiej powinna utrzymywać się na stałym
poziomie. Niestety, od połowy lat 70. XX wieku stężenie tego gazu
w atmosferze wzrasta w niepokojącym tempie.
Kto jest winny?
Zwiększenie zawartości dwutlenku węgla w atmosferze jest prawdopodobnie spowodowane działalnością człowieka. Od czasu rewolucji przemysłowej zużycie paliw kopalnych na Ziemi stale wzrasta.
Ropa naftowa, gaz ziemny, węgiel kamienny i brunatny to surowce,
które pozwalają na wytworzenie dużych ilości energii i ciepła ze stosunkowo małych objętości materiału. Niestety, podczas spalania tych
paliw w silnikach samochodowych czy elektrociepłowniach wytwarzane są duże ilości dwutlenku węgla, który przedostając się do atmosfery zatrzymuje ciepło uchodzące z powierzchni Ziemi. Do tego
dochodzą również tlenki azotu, tlenki siarki i wiele różnych substancji
chemicznych. Emisja dwutlenku węgla od pewnego czasu przekracza
zdolność planety do jego wiązania. Główną rolę w pobieraniu CO2
odgrywa fitoplankton oceaniczny, który oprócz światła słonecznego
i składników mineralnych obecnych w wodzie morskiej wykorzystuje
do wzrostu rozpuszczony dwutlenek węgla. Prowadzi to do gigantycznych w skali świata zakwitów fitoplanktonu, które mogą pokryć
nawet 20% powierzchni oceanów i mórz. Choć do tej pory to lasy
były uważane za „płuca” Ziemi, to badania naukowców i obserwacje
ziemskiego globu z kosmosu udowadniają, że kluczowe znaczenie
w produkcji tlenu i pobieraniu dwutlenku węgla pełnią niewielkie organizmy żyjące w oceanach. Z kolei rośliny wiążą CO2 w ciągu dnia,
a w nocy – tlen. Zdjęcia satelitarne wskazują, że lasy odgrywają drugorzędną rolę w zmniejszaniu stężenia dwutlenku węgla w powietrzu.
Niestety, wzrost temperatury oceanów wywołany globalnym ociepleniem prowadzi do zmniejszenia rozpuszczalności CO2 w wodzie
i jego uwolnienia do atmosfery. Obniżenie ilości dostępnego dwutlenku węgla powoduje mniejszy zakwit fitoplanktonu i mniejszą produkcję tlenu, którym oddychają bardziej złożone organizmy. Cały proces
jest bardziej skomplikowany niż przypuszczano jeszcze kilkanaście
lat temu. Ostatecznie zmagazynowany w atmosferze dwutlenek węgla powoduje, że klimat Ziemi zaczyna się stopniowo ocieplać, co
może mieć w przyszłości tragiczne konsekwencje dla mieszkańców
ziemskiego globu.
wiołowe. Okazało się, że cieplejsza woda oceaniczna może sprzyjać
powstawaniu huraganów, występowaniu sztormów, ulewnych opadów, a w konsekwencji powodzi. Tylko w ciągu ostatnich 30 lat liczba
najsilniejszych huraganów kategorii 4 i 5 podwoiła się. Tegoroczne
powodzie w Niemczech oraz w Czechach, jak również coraz regularniej nękające Polskę większe i mniejsze podtopienia, mogą być
przykładem pierwszych niepokojących symptomów zmian klimatu.
Jedną z największych konsekwencji globalnego ocieplenia są topniejące pokrywy lodowe w strefach okołobiegunowych oraz lodowce
w obszarach wysokogórskich. Za przestrogę niech posłużą himalajskie lodowce, zasilające rzekę Ganges, które każdego roku kurczą się
o około 37 metrów. Stopienie pokryw lodowych w obszarach arktycznych i antarktycznych doprowadzi do podniesienia poziomu oceanów,
które pokryją wiele zamieszkałych lub uprzemysłowionych terenów
na całej kuli ziemskiej. Naukowcy podkreślają, że roztopienie lodów
skuwających bieguny Ziemi podniosłoby poziom mórz aż o 6 meBagatelizowane zagrożenie
trów. Co gorsza zmiany klimatyczne mogą również przyczynić się
Skutki wzrostu temperatury Ziemi o kilka stopni Celsjusza mogą do zwiększenia zachorowalności na choroby tropikalne w rejonach,
być zaskakująco poważne. Zmiany temperatury najboleśniej odczu- w których nigdy nie były one obecne.
Ostatecznie klęski żywiołowe doprowadzą do zmniejszenia ploją organizmy zamieszkujące strefę okołobiegunową. To tam zmiany
klimatu postępują najszybciej. Podwyższenie temperatury polarnych nów, co w rezultacie może oznaczać olbrzymie straty finansowe i zaekosystemów może doprowadzić do wymarcia wielu chronionych ga- chwianie światowej gospodarki. Ekonomiczne konsekwencje są tym
tunków zwierząt, które pozbawione zostaną szansy migracji do chłod- bardziej istotne, że w ciągu kilkudziesięciu najbliższych lat przewiduniejszych regionów klimatycznych. W konsekwencji doprowadzi je się całkowite wyczerpanie głównego surowca do produkcji paliw
to do zmniejszenia bioróżnorodności na Ziemi. Obecnie naukowcy na Ziemi – ropy naftowej. Oznacza to, że bez względu na zmieniający
się klimat, ludzkość w niedalekiej
obserwują coraz częstsze przypadprzyszłości zostanie zmuszona do
ki powolnego wymierania delikatZakwity
glonów
mogą
pełnić
bardziej
istotną
rolę
przearanżowania obecnie funknych ekosystemów raf koralowych
w funkcjonowaniu Ziemi niż do tej pory przypuszczano
cjonującego systemu transporna skutek podwyższenia temperatutu oraz przemysłu. Czasy taniej
ry oceanów. A rafy koralowe to giropy, węgla i gazu już nie powrógantyczne pokłady CO2 związanego
cą, a energia jądrowa wciąż budzi
przez organizmy w postaci węglanu
kontrowersje. Być może nastała
wapnia. W tym miejscu warto zanajwłaściwsza pora, aby poczynić
uważyć, że przykładowo włoskie dopierwsze kroki, w kierunku zrewolomity – raj narciarzy, wspinaczy czy
lucjonizowania światowej energezwykłych turystów podziwiających
tyki i wyselekcjonowania jednej
piękne góry – to w rzeczywistości
lub kilku technologii opierających
gigantyczne naturalne składowisko
się na odnawialnych zasobach naCO2 związanego w postaci węglaturalnych, których użycie nie bęnów wapnia i magnezu (ten typ skały
dzie powodowało dalszego zwięknazwano dolomitem). Z geologiczszania emisji dwutlenku węgla do
nego punktu widzenia procesy góroatmosfery.
twórcze – w tym także te, w wyniku
których powstają skały węglanowe
Słońce naturalnie
– nadal trwają.
Postępujące ocieplenie klimatu
Wszystkie społeczności poprowadzi nie tylko do zwiększenia
trzebują zasobów energetycznych,
częstości fali upałów, ale również
aby zaspokoić swoje podstawowe
do długotrwałych okresów suszy, co
potrzeby życiowe. Nikt nie wyobw konsekwencji może powiększyć
raża sobie życia bez możliwości
zasięg obszarów pustynnych i półłatwego gotowania, komunikowapustynnych. Eksperci wykorzystując
nia się, czy transportu. Obecnie
modele klimatyczne określili rówznanych jest kilka podstawowych
nież wpływ globalnego ocieplenia
opcji zmniejszenia emisji CO2 przy
na często pojawiające się klęski żyjednoczesnym zachowaniu obecEko i My
nej wydajności energetycznej. Jedną z możliwości jest wykorzystanie sce napotyka naturalną przeszkodę w postaci niedostatecznej liczby
potencjału Słońca. Ocenia się, że całkowita energia, którą można po- dni słonecznych, to w ciągu ostatniego dziesięciolecia udział enerzyskać z promieniowania słonecznego, pozwoliłaby na co najmniej getyki wiatrowej wzrósł blisko 20-krotnie. Obecnie moc uzyskiwana
trzykrotne pokrycie podstawowego zapotrzebowania na energię z farm wiatrowych w Polsce wynosi w przybliżeniu 1600 MW (2%
na świecie. Za pomocą energii słonecznej można wytworzyć ciepło, udział w produkcji energii w Polsce). Według rządowych planów do
prąd elektryczny oraz paliwa, które mogą posłużyć do napędzania roku 2020 moc ta ma wynosić aż 6650 MW. Tak duże zainteresowanie
pojazdów. Już obecnie kolektory słoneczne są używane do podgrze- energetyką wiatrową w Polsce wynika z korzystnego położenia geowania wody użytkowej i wody w basenach, a także w celu wspoma- graficznego naszego kraju. Na większości obszaru Polski warunki do
gania centralnego ogrzewania budynków. Ogniwa fotowoltaiczne ge- budowy farm wiatrowych są korzystne. Co ciekawe, w pewnych rejonerujące prąd, wykorzystywane są w elektrowniach słonecznych, ale nach świata, koszty energetyki wiatrowej już obecnie są porównywalrównież do zasilania energią słoneczną zegarków, kalkulatorów czy ne z kosztami energetyki bazującej na paliwach kopalnych. Pomijając
telefonów komórkowych. Mają również duże zastosowanie w prze- aspekt produkcji turbin wiatrowych, w których używane są tworzymyśle kosmicznym do zasilania sztucznych satelitów, teleskopów wa sztuczne, energia wiatrowa jest wolna od emisji zanieczyszczeń.
oraz Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Inną koncepcją jest wy- Sporną kwestią pozostaje jednak nadal wpływ hałasu generowanego
korzystanie szeregu luster, które skupiają wiązkę promieniowania przez farmy wiatrowe na pobliskie skupiska ludzkie. Problem jednak
w jednym punkcie na tzw. wieży słonecznej, w której dochodzi do powinien być rozwiązany, jeżeli odległość pomiędzy domami mieszodparowania cieczy i uruchomienia turbiny generującej prąd. Jednak kalnymi a turbinami wiatrowymi będzie wynosić co najmniej 500 mejednym z ciekawszych zagadnień wydaje się być produkcja ekolo- trów. Osobną kwestią pozostaje wygląd krajobrazu zdominowanego
gicznych paliw takich jak etanol lub metanol z wykorzystaniem ener- przez liczne elektrownie wiatrowe. Najbardziej sprzyjające warungii słonecznej i… dwutlenku węgla. Dzięki tej metodzie wyproduko- ki do budowy farm występują z reguły na wybrzeżach. Ocenia się,
wanie „paliw słonecznych” pozwoli jednocześnie zredukować ilość że całkowity potencjał energii wiatrowej mógłby już teraz zaspokoić
obecnego w atmosferze dwutlenku węgla i w jeszcze większym stop- potrzeby energetyczne świata. Biorąc pod uwagę, że coraz częściej
niu zniwelować efekt cieplarniany. Poza zaletami związanymi z obni- farmy wiatrowe budowane są na otwartym morzu – jak to ma miejsce
żeniem emisji gazów cieplarnianych, energetyka słoneczna pozwala w przypadku Belgii, Danii, Niemiec, Anglii czy Szwecji – potencjał
również na zmniejszenie emisji niebezpiecznych i szkodliwych dla tego typu rozwiązania może być większy niż do tej pory przypuszczazdrowia substancji. Co prawno. Zainteresowanie technoloda w trakcie produkcji ogniw
gią wiatrową powinno wzraWrażliwe ekosystemy raf koralowych mogą łatwo ucierpieć
wykorzystywane są toksyczne
stać, tym bardziej, że nauka
wskutek podwyższenia temperatury oceanów
chemikalia, jednak całkowita
zajmująca się nowymi, wyszkodliwość tej technologii
trzymałymi, a jednocześnie
jest wielokrotnie mniejsza niż
bardziej ekologicznymi matradycyjnej energetyki opartej
teriałami, wciąż się rozwija.
na paliwach kopalnych. Do
W przyszłości powstaną coraz
potencjalnych wad energetyki
wyższe elektrownie wiatrowe
słonecznej należą stosunkowo
o większej średnicy ramion
wysoka cena urządzeń, uzależturbiny, które pozwolą na kilnienie od warunków pogodokukrotnie większą produkcję
wych oraz duża powierzchnia
energii. Energetyka wiatrowa
zajmowana przez elektrownie.
już obecnie ma duży udział
Obecnie moc pozyskiwana
w pozyskiwaniu energii ze
w ten sposób w Polsce wynosi
źródeł odnawialnych. W przyokoło 2 MW.
szłości z pewnością może
jeszcze zyskać na znaczeniu.
Sprzyjających
wiatrów
Woda pełna energii
Energia wiatru wykorzystywana była od setek lat w celu
mielenia ziaren zbóż. Następnie używano jej również do
przepompowywania
wody,
aby w latach 70. XX wieku
po raz pierwszy posłużyć się
wiatrem do wygenerowania
prądu elektrycznego. O ile
energetyka słoneczna w Pol-
Woda jest niezbędna do
życia. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Okazuje
się, że ta niezwykła substancja
może mieć zasadnicze znaczenie w kwestii pozyskiwania
energii ze źródeł odnawialnych. Warto zauważyć, że hydroenergetyka dostarcza obecnie blisko 3500 TWh energii
elektrycznej, co stanowi więcej
przy użyciu turbin. W niektórych
niż 15% całkowicie produkowanej
państwach takich jak Islandia, Filipiny czy Nowa Zelandia, energia
energii. Co bardziej istotne, ocenia
geotermalna ma duży udział w całsię, że wykorzystywane jest obeckowitej produkcji energii (Islandia
nie jedynie 25% dostępnego poaż 30%). Uzależnione jest to od
tencjału. Pierwszym prototypem
położenia na terenach wzmożonej
współczesnej elektrowni wodnej
aktywności sejsmicznej. Państwa
były koła wodne, które pojawiły
takie jak Polska również mogą
się jeszcze na kilka wieków przed
korzystać z ciepła pochodzącego
naszą erą. Kolejnym etapem były
z wnętrza Ziemi. Choć temperamłyny wodne służące do przetura wody może nie być tak wymiału ziarna. Po wynalezieniu gesoka, jak w obszarach położonych
neratora elektrycznego możliwe
na zetknięciu płyt tektonicznych,
stało się użycie energii wodnej
to pomimo wszystko może ona
do wytwarzania prądu elektryczposłużyć do ogrzewania domów,
nego. Aktualnie największą elekzmniejszając tym samym zużycie
trownią wodną jest Zapora Trzech
konwencjonalnych źródeł energii.
Przełomów w Chinach. WykorzyW Polsce bardzo dobre warunki do
stanie potencjału wielkich rzek
wykorzystania tego rodzaju enerwymaga jednak dużego nakładu
gii występują na dużym obszarze
finansowego, przesiedlenia setek
Inwestycja w energię słoneczną i wiatrową to jedno
kraju, między innymi na Podhalu,
tysięcy lub milionów mieszkańz możliwych rozwiązań problemu globalnego ocieplenia
gdzie funkcjonuje elektrownia
ców z terenu zalewowego oraz
w Bańskiej Niżnej, w Wielkoingerencji w krajobraz. Ogromne
zapory wodne budzą niechęć wśród ekologów ze względu na zna- polsce w regionie Czarnkowa, oraz w województwie zachodniopoczące naruszenie równowagi ekologicznej pobliskich ekosystemów. morskim (Pyrzyce), w którym znajduje się największa elektrownia
Ponadto w związku z faktem, że na dużych zaporach gromadzona jest geotermalna w Polsce. Do wad technologii należy emisja naturalnie
większa ilość materii organicznej, możliwa jest emisja powstającego występujących we wnętrzu Ziemi gazów takich jak siarkowodór. Całtam metanu, który jest również gazem cieplarnianym. Nieco lepszą kowita produkcja zanieczyszczeń jest jednak znikoma.
opcją wydają się być elektrownie przepływowe, stawiane zazwyczaj
w miejscach, gdzie woda jest naturalnie spiętrzona. Dzięki temu nie Bioenergia
wymagają one tworzenia zalewów i nie ingerują w środowisko natuEnergia dostępna w postaci materiałów pochodzących ze źródeł
ralne w tak znacznym stopniu. Najlepszym rozwiązaniem w tej kwe- biologicznych nazywana jest bioenergią. Głównym surowcem w tym
stii są jednak najprawdopodobniej małe elektrownie wodne, ponieważ wypadku jest tzw. biomasa, którą może być przykładowo drewno,
ich wpływ na pobliskie ekosystemy jest znikomy. W przypadku powo- obornik, trzcina cukrowa czy olej roślinny. Zainteresowanie bioedzi, małe zapory wodne mogą ponadto hamować tempo podnoszenia nergią jest obecnie bardzo poważne, ponieważ jej użytkowanie nie
się poziomu wody na niżej położonych terenach. Poza wykorzysta- odbiega technologicznie zbyt mocno od obecnie wykorzystywanej
niem potencjału rzek, duże możliwości oferują również elektrownie energii pozyskiwanej z paliw kopalnych. Przykładowo spalanie węmorskie. Zjawisko przypływów oraz odpływów wód mórz i oceanów gla można zastąpić spalaniem drewna, gaz ziemny biogazem, a palizostało po raz pierwszy użyte do wygenerowania energii w 1966 roku wa płynne bioetanolem lub biodieslem. Na szczególną uwagę zasłuwe Francji nad kanałem La Manche. Wybudowana tam elektrownia guje biodiesel, czyli estry metylowe kwasów tłuszczowych (FAME),
pływowa jest jak do tej pory największą na świecie, co może wynikać otrzymywane z oleju roślinnego (np. rzepakowego). Zgodnie z dypo części z faktu, że nie wszystkie rejony świata nadają się jednakowo rektywą Unii Europejskiej biodiesel stanowi obecnie do 7% komerpod budowę podobnych urządzeń. Obecnie rozważane są również wa- cyjnego oleju napędowego używanego w Polsce. Paliwo to może
rianty wykorzystania prądów oceanicznych, energii kinetycznej ude- świetnie spisywać się w transporcie. 20-procentowy dodatek FAME
rzających fal oraz różnic temperatur na różnych głębokościach mórz stosowany jest do napędzania pojazdów komunikacji miejskiej mięi oceanów. Energia pozyskiwana z ruchu wody może generować po- dzy innymi we Francji, Włoszech a także w USA. Spalanie biodiesla
dobne koszty jak w przypadku tradycyjnych elektrowni węglowych. generuje mniejsze ilości dwutlenku węgla niż w przypadku paliw
Zdecydowanie najwięcej środków pochłaniają koszty inwestycyjne, kopalnych, ponieważ emitowany jest jedynie CO2 związany uprzedpodczas gdy koszty utrzymania są relatywnie niskie.
nio przez rośliny podczas ich wzrostu. Z perspektywy długości życia
człowieka bilans dwutlenku węgla wynosi wówczas zero. Co więCiepło z wnętrza planety
cej, użycie FAME niweluje również problem cząstek stałych i emisji
Inną interesującą opcją o dużym potencjale jest energia geotermalna toksycznych węglowodorów aromatycznych. Niestety, wzrasta rówwykorzystująca wodę z gorących źródeł. Ten rodzaj energii może po- nocześnie emisja tlenków azotu, które mogą również przyczyniać
służyć zarówno do ogrzewania mieszkań, jak i do generowania prądu się do postępu efektu cieplarnianego. Choć biomasa jest źródłem
Ciąg dalszy na str. 35
Eko i My
Eko i My
Lekarz i artysta Jacek Bojakowski
Lekarz medycyny, neurolog, w zawodzie od trzydziestu pięciu lat.
Twórca obiektów powstających z rzeczy odrzuconych, przedmiotów
znajdowanych na śmietnikach i złomowiskach, a także miniatur
portretowych znajdujących się w zbiorach w Polsce,
Wielkiej Brytanii, Francji i USA.
Autor wierszy i tekstów piosenek.
Wybrane wystawy: „Wtórności” (Wyszków, marzec 2010),
„Eko Magia” (Warszawa, styczeń 2011), „Czasem przetkane”, z Elwirą
Sztetner, autorką gobelinów (Warszawa, styczeń 2013), a także pokazy
podczas Dnia Ziemi i Dnia Recyklingu.
Wczuwa się w ludzkie
sprawy. Obchodzą go losy
przedmiotów. Zachwyca
się naturą. Jest obecny.
Skupiony. Porusza emocje
i gra skojarzeniami.
Lekcje wrażliwości
Rozmowa z Jackiem Bojakowskim, lekarzem, twórcą dzieł
sztuki, autorem wierszy i piosenek
móc pomagać chorym, trzeba ich najpierw zrozumieć i spojrzeć
na rzeczywistość z ich perspektywy.
rozmawiała Karolina Prewęcka
Dlaczego Ty, lekarz zajmujesz się sztuką?
Po pierwsze pracuję w Uniwersytecie Medycznym w Warszawie.
Ta nazwa zobowiązuje. Przypomina, żeby podejmować tematy
uniwersalne. Nie unikam więc tego, co widzę i co czuję. Czułość,
z jaką patrzę na świat, a czemu wyraz daję w sztuce, wzmacnia we
mnie wrażliwość na drugiego człowieka, jego problemy, nierzadko cierpienie. Uważam, że wrażliwość jest szczególnie potrzebna
w zawodzie lekarza. Rozwinięciu jej nie sprzyja jednak dzisiejsza
technicyzacja metod leczniczych i diagnostycznych. W dużym stopniu z tego powodu napisałem program zajęć fakultatywnych międzyuczelnianych i międzywydziałowych pod nazwą „Jeszcze więcej”,
którego współtwórcą jest profesor Stanisław Baj z warszawskiej
Akademii Sztuk Pięknych.
Do kogo go kierujecie?
Zajęcia mają charakter otwarty i cieszę się, kiedy przychodzą
na nie różni ludzie, nie tylko studenci z obu wymienionych uczelni.
10 Eko i My
Nie korzystamy z sali wykładowej. Spotykamy się najczęściej w galerii na Żoliborzu w al. Wojska Polskiego. Często temat zajęć inspiruje akurat odbywająca się tam wystawa. Tematy dobieramy z myślą
o uwrażliwianiu uczestników spotkania. Kiedyś punktem wyjścia do
rozmowy był film „Nietykalni” – hit kina francuskiego ostatniego
okresu o dojrzewaniu przyjaźni sparaliżowanego mężczyzny i jego
opiekuna. Innym razem prowadziliśmy dyskusję na temat maski
w szerokim znaczeniu. Tym razem pretekstem był pokaz kolekcji
masek afrykańskich.
Skąd pomysł programu?
Przez kilka kadencji pracowałem w Biurze Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej w warszawskich Izbach Lekarskich i dowiedziałem się, skąd jest tak wiele skarg pacjentów na lekarzy i niesnasek w samym środowisku medycznym. Zauważyłem, że większość
nieporozumień wynika nie z błędów w sztuce lekarskiej, ale z braku
umiejętności wymiany informacji między lekarzem a chorym i jego
rodziną, z braku zrozumienia lub choćby próby zrozumienia, co dla
kogo w danej chwili jest ważne i najważniejsze. Tymczasem, aby
Czy myślisz, że można nauczyć wrażliwości?
Czy to jest możliwe?... Życie emocjonalne kształtuje się
w dzieciństwie, ale uważam, że są potrzebne czynniki, które stymulują i odświeżają to, co dotarło do nas w pierwszych latach życia.
W zawodzie lekarza szczególnie warto sięgać do własnego magazynu emocji i wcale nie chodzi o to, żeby lekarz płakał nad ludzkim
nieszczęściem, ale o to, by zdawał sobie sprawę, że opis przypadku
danego pacjenta poprzestający na wypunktowanym wywiadzie
i objawach choroby, to jeszcze nie wszystko. Nie da się w pełni
opisać przypadku danego pacjenta bazując tylko na objawach chorobowych. Trzeba sięgać głębiej, szukać wszystkich sposobów dotarcia
do chorego, czyli rozwijać w sobie wrażliwość. Trudno się tego
nauczyć, można mieć jednak nadzieję, że jeśli adept medycyny dowie się o wielu drogach komunikacji z pacjentem, poszuka tej, która
w konkretnym przypadku będzie najlepsza. Bo w leczeniu, poza
ustalonymi procedurami, ważne jest rozpoznawanie potrzeb.
Wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni do języka, do mowy i do słowa
pisanego, ale ludzkich kanałów informacyjnych jest znacznie więcej niż
się nam wydaje. W codziennym życiu nie doceniamy niewerbalnych
metod komunikacji, a mamy ich tak wiele: gesty, miny, nawet zapachy…
W twórczości plastycznej szczególnie mocny jest kanał wzrokowy. Ilość
informacji zawartych w kształcie, kolorze, plamie jest ogromna.
Jak rozmawiasz ze swoimi pacjentami?
Mam pacjentów z upośledzoną mową albo odjętą. Są tacy, którzy
nie mówią, ale rozumieją, co się do nich mówi, ale też tacy, którzy
nie mówią i nie rozumieją, wtedy kontakt jest utrudniony, ale nie niemożliwy. Bo pozostaje przecież kontekst, sytuacja (czasem dowcip
sytuacyjny), w której się kontaktujemy, i przede wszystkim emocje.
Bywa, że wystarczy spojrzenie. Pogłaskanie lub dotknięcie ramienia
ma czasem większą siłę niż tysiąc słów. Zdarza się, że pacjenci rysują mi to, czego nie są w stanie powiedzieć. Chorych w depresji, która
jest skutkiem zaburzeń mowy, pocieszam. Opowiadam im na przykład o ludziach znający dziesięć języków obcych, ale z którymi nijak
nie da się porozumieć.
Czy to czułość, z jaką patrzysz na świat, sprawia, że Twoim
środkiem wyrazu artystycznego stały się rzeczy odrzucone?
Do rzeczy, które widzę na śmietnikach, czuję szacunek. Dla ich
przeszłości i uczestnictwa w ludzkim życiu, które już mogło się
skończyć.
Eko i My 11
Co uważasz za mianownik swoich aktywności?
Poszukuję harmonii i wydaje mi się, że jestem na dobrej drodze,
że żyję harmonijnie, czym zbliżam się do wzorców antycznych.
Jedno splata się z drugim, bycie lekarzem i twórcą, do tego dochodzi
jeszcze pisanie. To, że niektóre moje teksty zaistniały medialne, nie
jest moją zasługą, ale cieszy mnie, że Kuba Sienkiewicz – lekarz
i muzyk oraz autor świetnych tekstów, znany przede wszystkim jako
lider zespołu „Elektryczne Gitary” – sięgnął także po moje pisanie.
Robię różne rzeczy, bo prowadzi mnie chęć poznania tego, co wydaje mi się piękne, ciekawe lub pożyteczne.
Wiele czerpiesz z natury…
Są takie chwile, które pozwalają nam zrozumieć, że jesteśmy częścią
wszechświata. Dosłownie. Stałem nad jeziorem, z jednej strony miałem
wschodzące słońce, z drugiej – zachodzący księżyc. Towarzyszyły temu
niezwykłe zjawiska optyczne. Mam też przed oczami inny wschód.
Słońce wyłaniało się zza wzgórza, na którym rosła pokręcona jarzębina.
W okolicy, nad jeziorem unosiła się mgła i zobaczyłem w niej obraz tego
drzewa. Pojawił się jak fatamorgana. Trudno opisać to, co dzieje się ze
światłem o wschodzie słońca na Suwalszczyźnie… Lubię też przypatrywać się owadom, sieciom pająka, na których zatrzymała się rosa, obyczajom mrówek i innych maleństw. To też jest kosmos.
Czy z jakiś powodów miewasz opory przed wzięciem
przedmiotu, na który zwróciłeś uwagę?
Nie. Zakładam, że skoro zauważyłem jakąś rzecz porzuconą,
to ona chce do mnie przemówić. Oczywiście, poruszamy się tu w jakiejś magicznej przestrzeni, w której przedmioty mają swoją energię
i historię. Mogę też wziąć jakiś przedmiot nie po to, żeby go użyć
w swojej pracy, ale w obawie, ze zostanie zaniedbany albo zniszczony. Czasem więc coś zabieram, ale nic z tym dalej nie robię.
A jaki jest Twój magazyn emocji ukształtowany
w dzieciństwie?
Wiele zawdzięczam babce, rodzicom i starszym braciom. Widziałem,
jak matka przyjmuje pacjentów. Słyszałem, jak ojciec rozmawia z chorymi. Był psychiatrą, do ostatnich dni pomocnym ludziom. Pamiętam,
jak już pod koniec życia, gdy jego aktywność skurczyła się do minimum
z powodu stanu zdrowia, odbierał w domu telefony od pacjentów. Jestem
pewien, że nawet wtedy, niewiele im mówiąc, ograniczając się właściwie
do monosylab, leczył ich. Tak, jestem tego pewien. To leczył autorytet,
jakim się cieszył. Pisał piękne wiersze… Ale w domu nikt mi nie mówił,
co mam robić w życiu. Dostałem natomiast wspaniałe wzorce osobowe.
Doceniam je tym bardziej im jestem starszy.
To jest zagadnienie: na ile wkraczać, a na ile wstrzymywać się?
Rozstrzygamy ten dylemat na co dzień w różnych sytuacjach.
Stają przed nim także lekarze. Zwołują narady, żeby w zespole
wybrać jak najlepiej. Dobrze, gdy sam pacjent może nam podpowiedzieć, czego oczekuje, bo ktoś po udarze mózgu np. może chcieć
chodzić ładnie, a komuś innemu może zależeć na szybkim chodzeniu. Konserwatorzy sztuki muszą często rozstrzygać zagadnienie
zakresu ingerencji w ocalone dzieło sztuki. Kiedyś kupiłem ikonkę
w czterech częściach, skleiłem ją, ale nie ważyłem się odświeżyć wizerunków. Po pewnym czasie miałem już pewność, że dobrze zrobiłem. Norwid pisał o rzeźbie, która zdewastowana, odrąbana w wielu
procentach, w swojej reszcie zachowała nie tylko doskonały kształt,
ale też wymiar. Zdarza się, że obawiam się ingerować w coś, choćby
pozornie ułomne, co ma jednak w sobie konkretną wartość.
Jak nazywasz swoje prace?
Różnie i też różnie nazywają je odbiorcy. Sztuka z odpadów.
Kolaże. Jedna z moich wystaw miała tytuł „Wtórności”, inna – „Eko
Magia”. Można przenieść te tytuły na określenie moich prac.
Jak powstają?
„Śmieci” znoszę i zwożę z różnych miejsc, może to być pobliski
śmietnik albo Belgrad, Paryż czy Lizbona. Wrzucam je do pracowni.
W tej chwili jest mocno zawalona, tak mocno, że wróciłem chwilowo do miniatury. W tych warunkach powstały maleńkie portrety:
Emilii Plater, Marii Skłodowskiej-Curie, Marii Konopnickiej, Poli
Negri. Ciekawy jestem ich percepcji, więc szykuję wystawę.
12 Eko i My
Niektóre prace komponuję
z całego zbioru posiadanych rzeczy
albo z jego części, ale zdarzyło mi
się wykonać kolaż z przedmiotów
znalezionych tylko jednego dnia.
Powstał obiekt „17.08.2010”.
Czy poruszasz bieżące tematy i komentujesz je?
Tak. Wykonałem np. pracę „10.04.2010”. Upamiętnianie ważnych zdarzeń wpisuje się w mój stosunek do historii. Uważam,
że wiedza historyczna pomaga przystosowywać się do sytuacji
i rozumieć świat. Tymczasem nasz rząd ogranicza nauczanie historii
w szkołach. Wygląda to według mnie na jakiś zaplanowany program.
A przecież Polaków na świecie zawsze pozytywnie wyróżniała znajomość faktów historycznych z dziejów własnych i powszechnych.
Wahałeś się nad wyborem zawodu? Artysta czy lekarz?
W końcówce szkoły średniej zacząłem chodzić do ogniska plastycznego. Prowadziła je bardzo dobra malarka, scenografka i oryginalna postać – Teresa Roszkowska. Kontynuowałem te lekcje jeszcze
na studiach medycznych. Nim zadecydowałem o kierunku studiów,
miałem przygotowaną teczkę na Akademię Sztuk Pięknych i złożone
papiery na medycynę. Wybrałem to drugie. Przez te wszystkie lata,
a skończyłem studia w 1978 roku, nie zauważyłem, żeby wybór profesji jakoś przeszkadzał mi w innych działaniach.
Utkwiły mi w pamięci słowa Przemysława Gintrowskiego, które
wypowiedział w jakimś wywiadzie prasowym. Był głęboko przekonany o tym, że bez sztuki nie da się żyć. Rozumiał to wcześniej
twórca rysunku bizona z Altamiry i Witkacy, gdy formułował filozofię Czystej Formy i Tadeusz Kantor, i Zbigniew Herbert. Podzielam
ten pogląd. Sztuka jest z jednej strony wentylem dla emocji, a z drugiej – medium, które pozwala nam odnieść się do tego, czego jeszcze
nie przeżyliśmy. Kreacja sztuki jest pewnym oknem wyobraźni. Potrzebujemy jej w wielu obszarach, w medycynie, technice, w innych
dziedzinach. Tak właśnie jest.
Jacek Bojakowski o „Eko Magii”
Poszanowanie dla przeszłości oraz sprzeciw zaśmiecaniu Świata to powody, które motywują mnie do aktywności. Trzecim jest sknerstwo.
Innymi słowy, czynniki sprawcze wtórnego użycia
znalezionych, wyszperanych w śmieciach, na złomowiskach, odzyskanych w różny sposób przedmiotów,
można podzielić na:
1. intelektualne
2. ekologiczne
3. ekonomiczne
Czynniki intelektualne
Zabawa polegająca na wykorzystaniu czegoś starego
w nowy sposób ma w sobie coś z działań pionierskich,
kierunki nowych skojarzeń mogą być różne, różnorodność dotyczyć może zarówno technologii, jak tematu,
czy formy. Najbardziej frapująca jednak jest przeszłość,
z którą stary przedmiot jest związany.
Historia, zwłaszcza zagadkowa i nieznana, nadaje
mu znaczenie magiczne, bo przedmiot, ma nam coś do
powiedzenia, przeszłość stawia pytania twórcy i (mam
taką nadzieję) odbiorcy.
Magia rozgrywa się pomiędzy przedmiotem, twórcą
i odbiorcą.
Czynniki ekologiczne
Świat jest zaśmiecany produktami mało trwałymi,
przewidzianymi do użytku jedynie na czas nieznacznie
przekraczający okres gwarancji, taka produkcja opłaca
się producentom.
Sprzeciw tandecie jest naturalnym odruchem, wypieranie produktów starych nowymi sprawia, że konieczna
jest utylizacja. Staje się ona problemem ogólnoświatowym. Każde użycie wtórne problem ten zmniejsza.
Czynniki materialne
Cena surowca rozbiórkowego, złomowanego czy też
wręcz śmietnikowego jest atrakcyjna. Trzeba tu jednak
dodać, że jakość surowców sprzed lat często przewyższa tę, którą proponują nam współcześni. Można śmiało
stwierdzić, że jeśli coś przetrwało kilkadziesiąt lat,
prawdopodobnie przetrwa następne.
Trwałość produktu trzeba więc wymienić jako kolejny
czynnik materialny.
Eko i My 13
Przygotował i opracował:
Paweł Wiśniewski
Prąd
z bakterii
coraz bliżej
Naukowcy są znacznie
bliżej stworzenia bio-ba
terii. Wszystko
dzięki odkryciu mecha
nizmu, w jaki pewna rod
zin
a
ba
kterii wytwarza prąd elektryczny.
Prąd elektryczny może
być wytwarzany przez
przedstawicieli gatunku Shewanella oneide
nsis, który żyje w mors
kic
h głębinach. Pod
wpływem niektórych me
tali ciężkich, np. żelazo
lub
ma
ngan, bakterie
te mogą produkować prą
d elektryczny. Ilość wytwo
rzonej energii jest
wystarczająca do zapew
nienia mikrobom przetr
wania. Produkcja prądu odbywa się poprzez
transport elektronów na
bło
nach komórkowych
bakterii. Mechanizm teg
o procesu nie jest dob
rze
poznany. Obecnie
istnieją dwie tezy tłumacz
ące jego genezę. Jedna
sug
eruje, że to bezpośrednio białka błonow
e odpowiadają za transp
ort
ele
ktronów, druga
natomiast zakłada wykor
zystanie w tym procesie
inn
ych
cząsteczek.
Bardziej prawdopodobny
na tę chwilę jest warian
t pierwszy.
– Nasze badania pokazu
ją, że białka błonowe
mogą dosłownie
„dotknąć” powierzchni
minerału, na którym zna
jdu
ją
się bakterie i w
efekcie wytworzyć prąd
elektryczny. Jesteśmy
cor
az
bliżej odkrycia,
w jaki sposób przedstaw
iciele Shewanella one
ide
nsi
s wytwarzają
prąd elektryczny – powied
ział Tom Clarke, biolog
pro
wa
dzą
cy badania
w University of East An
glia. Jego zespół dokona
ł symulacji procesu
w warunkach beztlenow
ych i okazało się, że bio
rą w nim udział białka błonowe. To odkrycie
może doprowadzić do stw
orzenia bio-baterii
czerpiących energię z b
akterii.
Źródło: Interia.pl
Morze Bałtyckie ociepla się coraz bardziej
Nasze morze ociepla się najszybciej na świecie i staje się coraz
mniej słone. Dlatego pływa w nim coraz więcej groźnych bakterii
przecinkowców, które wywołują zatrucia pokarmowe, zapalenie
żołądka i jelit.
Takie są ustalenia międzynarodowej grupy specjalistów opublikowane w najnowszym „Nature Climate Change”. Jak przypomina
„GW”, badacze IMGW ustalili z kolei, że z powodu ocieplenia
powinniśmy się spodziewać masowego zakwitu glonów, w tym
groźnych sinic. Będzie też coraz więcej dni sztormowej pogody, a
za kilkadziesiąt lat może dojść do zalania Żuław, ujścia Odry i nizinnych rejonów środkowego Wybrzeża.
Źródło: WP.pl
14 Eko i My
Ocean Cleanup Array
– oceaniczny pożeracz śmieci
do oczyszZaprojektowane zostało urządzenie
śmieci.
ton
cych
czania wód oceanów z zalegają
wodnych
ów
Na powierzchni największych zbiornik
ki działaniu
unoszą się tony plastikowych śmieci. Dzię
. Okazuje się, że
prądów, tworzą one ogromne skupiska
prostsze niż
jest
eń
wyeliminowanie tych zanieczyszcz
dzięki Ocean
mogłoby się nam wydawać, a wszystko
Cleanup Array.
jak nowoNa pierwszy rzut oka pojazd wygląda
jest ona urząości
czesna łódź motorowa. W rzeczywist
i energii,
ilośc
dzeniem, które wykorzystuje minimalne
onym kursie.
aby utrzymać swoją pozycję na wyznacz
ną do jej
Unoszące się na wodzie śmieci same wpły
e zbierają
któr
om,
„paszczy”. Stanie się tak dzięki prąd
wszelkie zanieczyszczenia.
Nie wiadomo
Projekt wciąż poddawany jest testom.
czy ktoś pokusi się o realizację.
Źródło: Interia.pl
Eksperymenty i doświadczenia
medyczne na zwierzętach
Dziesiątki, setki tysięcy, miliony stworzeń poddawanych sekcji za życia, trutych, gazowanych, więzionych
w maleńkich klatkach, krępowanych pasami, oplatanych
kablami, szpikowanych elektrodami, zmuszanych do wegetacji z przetokami, oślepianych, pozbawianych organów
wewnętrznych i kończyn, porażanych prądem, zarażanych
strasznymi chorobami, wystawianych na promieniowanie...
Przez setki lat, zrazu epizodycznie, potem już na skalę masową, poddawano zwierzęta eksperymentom i doświadczeniom ze zwykłej ciekawości, w imię postępu, w imię nauki
i dla tzw. dobra człowieka.
Zapotrzebowanie na żywy „materiał badawczy” stało się
z czasem tak ogromne, że musiano podjąć hodowlę zwierząt, którym celowo nadano obojętne emocjonalnie miano
„doświadczalnych” lub „laboratoryjnych”, a więc niejako z
założenia skazanych na cierpienia i zagładę, pozbawionych
wszelkich praw.
Źródło: Ekologia.pl
Jedyny taki dom w Wło
szech.
Czy podobne powstean
ą w Polsce?
Włoskie studio architekt
oniczne Traverso-Vighy
i Wydział Fizyki
Uniwersytetu w Padwie
połączyli siły i stworzyli
Tvz
eb – innowacyjny dom z zerowym pob
orem energii.
Budynek stojący na skr
aju lasu, zaledwie kilka
km od centrum
miasta Vicenza, to hoł
d dla ekologii. Do pro
duk
cji
domu użyto
materiałów pochodzących
z recyklingu, a obecną
we
wn
ątrz elektronikę zasilają geoter
malne i słoneczne źró
dła
ene
rgi
i. Warte
podkreślenia jest, że izo
lacja dachu została wy
kon
ana
z 4
0 000
przetworzonych plastik
owych butelek. Tvzeb zos
tał tak zaprojektowany, by dostarczyć
zamieszkującym go oso
bom jak najwięcej
naturalnego światła pod
czas zimy i stanowić cie
ń przed letnim
upałem. Szkielet budynk
u stanowi aluminium, zat
em
w stylistyce
wnętrza panuje wysmako
wany minimalizm.
Innowacyjny dom ma
również zaawansowany
system ogniw
fotowoltaicznych, na któ
ry składa się 16 paneli
sło
necznych. Są
one w stanie wyproduk
ować wystarczająco duż
o
ene
rgii do zaopatrzenia w prąd całej
elektroniki znajdującej
się
we
wn
ątrz.
Projektanci zamierzają
monitorować życie dom
u,
naw
et po
przekazaniu go do użytko
wania prawowitym wła
ścicielom. Źródło: Interia.pl
Bóbr europejski, gatunek
przywrócony przyrodzie
To ostania szansa na ocalenie
bałtyckich morświnów
Przyszłość morświnów żyjących w Bałt
yku – krytycznie
zagrożonych wyginięciem – stoi po znak
iem zapytania.
Ich przetrwanie zależy m.in. od tego
, czy kraje nadbałtyckie
przyjmą program ochrony tych morskic
h ssaków – przypomina organizacja ekologiczna WWF Pols
ka.
Morświn jest gatunkiem małego walenia
spokrewnionym
z delfinem. Choć na stałe mieszka w Bałt
yku, o jego istnieniu nie
wie ponad połowa Polaków – wynika
z badań przeprowadzonych
na zlecenie WWF Polska przez instytut
badawczy Millward
Brown.
Szacuje się, że w naszym morzu zwierząt
tych jest zaledwie
około stu. Dokładnych danych na tema
t ich populacji mają
dostarczyć badania, prowadzone m.in.
przez Polskę, w ramach
projektu SAMBAH. Trwają też konsultac
je międzyresortowe
dotyczące ostatecznego kształtu „Program
u ochrony morświna
w Polsce”.
Liczna niegdyś populacja bobra w Polsce skurczyła się przez
ludzi, którzy zabijali te zwierzęta dla cennego futra i tłuszczu, tzw.
„stroju bobrowego”, któremu przypisywano – zupełnie bezpodstawnie – właściwości lecznicze. Tuż przed drugą wojną światową
liczebność populacji bobra w Polsce wynosiła zaledwie ok. 400
sztuk. Dopiero prowadzony od 1974 roku program Aktywnej
Ochrony Bobra Europejskiego pozwolił na rozprzestrzenienie się
populacji bobra w całym kraju.
Program powstał z inicjatywy prof. Wirgiliusza Żurowskiego
z Zakładu Doświadczalnego PAN w Popielnie. Polega on głównie
na corocznym przesiedlaniu osobników w różne części kraju.
Trzeba tu przypomnieć, iż tuż po II wojnie światowej (w roku
1949) Polska wypuściła do Biebrzy oraz w Oliwie 26 bobrów
zakupionych z Woroneża. Celem wprowadzenia tych zwierząt
do środowiska była chęć przywrócenia gatunku w miejsca
dawnego występowania i poprawy retencji wodnej w terenie
– bowiem nie jest tajemnicą, że Polska ulegała i ulega szybkiemu
stepowieniu. Źródło: Ekologia.pl
Źródło: WP.pl
Eko i My 15
Autor publikacji - Płonący lód, Paweł Wiśniewski,
na łamach Eko i My prezentuje nowatorski cykl tematów
dotyczących mało znanych źródeł energii, jakimi przyroda
„obdarowała” człowieka. W numerze wrześniowym przedstawimy trzeci artykuł z cyklu, pod tytułem – Dary Natury.
Hydrat metanu
W numerze czerwcowym ukazał się pierwszy z tej serii
artykułów po tytułem – Fuzja termojądrowa (za niezamierzone pominięcie, w trakcie składu stron, nazwiska
autora bardzo przepraszamy Pana Pawła Wiśniewskiego
i Czytelników).
PŁONĄCY LÓD
By Wusel007
(Own work) [GFDL
(http://www.gnu.
org/copyleft/fdl.
html) or
CC-BY-SA-3.0 (http://
creativecommons.
org/licenses/bysa/3.0)], via
Wikimedia Commons
from Wikimedia Commons
autor
Paweł Wiśniewski
REWOLUCJA ENERGETYCZNA?
Lokalizacja źródeł i ich zasoby
„ Żyjecie tak, jakbyście
mieli żyć wiecznie, i nigdy
nie przychodzi wam
na myśl wasza kruchość,
nie zważacie na to,
ile czasu już przeminęło.
Trwonicie go, jakbyście
czerpali z pełnego
i nieprzebranego
zasobu (...) Obawiacie
się wszystkiego jako
śmiertelni, a pożądacie
wszystkiego jakbyście
byli nieśmiertelni”.
SENEKA
MSH82_lahar_By Tom Casadevall [Public domain], via Wikimedia
Commons from Wikimedia2
termogenicznej. Hydraty z pierwszego źródła zawierają prawie
czysty metan, bardzo bogaty w lekki izotop węgla ¹²C. W drugim
przypadku stwierdzono duże zróżnicowanie składu chemicznego. Należy dodać, że fermentacja anaerobowa jest to proces
biologicznego rozkładu substancji organicznych przeprowadzany
przez drobnoustroje w warunkach beztlenowych, przez bakterie
anaerobowe z wydzieleniem metanu. Natomiast ekshalacja termogeniczna są to wyziewy składników lotnych magmy (gazów
i par), wydobywające się z głębi ziemi. Hydraty metanu tworzą się
poniżej strefy stabilności hydratów gazu GHSZ (ang. Gas Hydrate
Stability Zone), która w zależności od temperatury rozciąga się
od głębokości poniżej 300 m w wodach arktycznych do 1100 m
w głąb, chociaż odnaleziono złoża występujące już na głębokości
150 m pod powierzchnią. Złoża klatratów, poza stokami kontynentalnymi i wiecznymi zmarzlinami, występują także na dnie jeziora
Bajkał. Największe z dotychczas odkrytych występują w głąb Blade Ridge u wybrzeży Karoliny Północnej, bogate złoża znajdują
się także w Zatoce Meksykańskiej oraz rowie Nankai u wybrzeży
Japonii.
Trudny dostęp do złóż
Skomplikowana struktura
Energetyczne kryształy
Płonący lód, czyli hydrat metanu, to krystaliczna struktura
o szczelnej budowie, tworzona przez molekuły metanu. Zamknięte są w klatkach cząsteczek wody. Składa się z dwóch małych
i sześciu dużych klatek zawierających łącznie 46 cząsteczek wody.
Odkryto je pod koniec XIX wieku (1888 r.) wraz z hydratami
etanu, etylenu i podtlenku azotu. W latach 30. XX wieku skojarzono po raz pierwszy biały, krystaliczny materiał, który zapychał
podwodne rurociągi, z hydratami metanu. W ten sposób materiał
ten uzyskał znaczenie energetyczne i – co z tym się wiąże – ekonomiczne. Stabilność tych struktur zapewniona jest przez odpowiednią liczbę cząsteczek gazu zamkniętych w sieci krystalicznej.
Wymagane jest również, ażeby co najmniej 70% klatek było wypełnionych. W przeciwnym razie następuje rozpad. Przewodność
cieplna jest bliska przewodności zescalonego CO2. Posiada wysoką odporność na deformacje.
Z jednego litra hydratu metanu wydzielić można ok. 170 litrów
gazowego metanu. W warunkach normalnych, przy gęstości około
900 kg/m3, jest lżejszy od wody. Ażeby powstały hydraty metanu
muszą być spełnione specjalne warunki. Po pierwsze, tworzy się
w obecności odpowiedniej ilości metanu i wody (w jednym z trzech
stanów skupienia) oraz przy odpowiedniej temperaturze i ciśnieniu
gazu wchodzącego do struktury. Naturalne hydraty metanu na Ziemi
występują licznie na szelfach kontynentalnych, w wiecznych zmarzlinach oraz sporadycznie w jeziorach, gdzie woda jest ogólnie
dostępna.
16 Eko i My
północnej. Zjawisko to polega na utrzymywaniu się, niezależnie
od pory roku, temperatury poniżej punktu zamarzania wody. Dotyczy to całej skorupy ziemskiej na tych obszarach, a nie tylko
powierzchni ziemi. Głębokość na obszarach, w których występują
złoża hydratów metanu, wynosi od 150 do 300 metrów. Maksymalnie dochodzi do 700 metrów. Wyjątek stanowi wschodnia
Syberia, gdzie odkryto je na głębokości 1500 metrów. Są to tereny
bardzo trudne geologicznie, i właśnie na takich niezwykle trudnych obszarach utworzyły się hydraty metanu i to w niezwykle
dużych zasobach. Metan w nich zawarty to faktycznie wielka
przyszłość energetyki. Poszukiwania złóż hydratów ułatwia fakt,
że fale dźwiękowe rozchodzą się w nich dwukrotnie szybciej niż
w zwykłych osadach dennych.
Hydraty metanu i ich struktura
Metan pochodzi z dwóch źródeł, powszechnej fermentacji anaerobowej lub z mniej rozpowszechnionego źródła, tzw. ekshalacji
Dla lepszego zrozumienia problemów oraz wyzwań, przed jakimi
stoją naukowcy i inżynierowie, należy w skrócie opisać lokalizację złóż hydratów metanu, a więc stoki kontynentalne i wieczną
zmarzlinę. Zamieszczony poniżej schemat oddaje wizualny pogląd
na miejsca powstawania złóż tego naturalnego gazu.
Stok kontynentalny jest to wąski fragment cokołu kontynentalnego o większym nachyleniu niż szelfy. Kąt nachylenia wynosi przeciętnie 3-6°, ale może być znacznie większy. Zbudowane są z takich
samych skał co na lądzie. Ograniczone są z jednej strony szelfem,
o głębokości 130 metrów, a z drugiej strony rowem oceanicznym.
Dalej znajduje się głębia oceaniczna o głębokości 3500 do 4000 metrów. Ponadto stoki kontynentalne są często przecinane kanionami
podmorskimi. W związku z tym konstrukcja stoku kontynentalnego
jest niezwykle skomplikowana, a dojście do złóż hydratów metanu
bardzo trudne.
Także wieczna zmarzlina, to niezwykle trudny obszar kuli
ziemskiej. Obejmuje ona prawie jedną czwartą terenu półkuli
Wielkość zasobów jest różnie szacowana, ale nie ma cienia
wątpliwości, że w znaczny sposób przewyższają one złoża gazu
ziemnego. Niektóre ośrodki twierdzą, że ilość węgla zawartego
w hydratach przekracza dwukrotnie ilość zawartą w złożach kopalnych. Inne szacunki mówią, że ilość metanu zawartego w hydratach
przekracza od 2,5 do 10 razy zasoby złóż gazu ziemnego. Z danych
udostępnionych przez Japan Oil, Gas & Metals National Corporation wynika, że obszar otaczający podmorski rów Nankai zawiera co
najmniej 1100 mld m3 metanu, natomiast zasoby całego wybrzeża
Japonii obliczono na 7000 mld m3. Same tylko zasoby w pobliżu
rowu Nankai starczyłyby Japonii na 10 lat. Rząd Japonii stwierdził,
że jest to przełom w tradycyjnej energetyce, i że jest to olbrzymi
krok w kierunku zagospodarowania olbrzymiego, nowego źródła
energii. Tylko ten kraj zainwestował w badania podmorskich zasobów hydratów metanu setki milionów dolarów. Ma to niezwykle
duże znaczenie dla tego państwa, które – zwłaszcza po katastrofie
elektrowni atomowej Fukushima Daichi – praktycznie zatrzymało
rozwój energii nuklearnej. Miało to bezpośredni wpływ na niezwykle duży wzrost importu paliw kopalnych.
Przebadano także szczegółowo wody przybrzeżne Stanów Zjednoczonych. Diagnoza jest jednoznaczna. Zasoby ośmiokrotnie przewyższają ilość gazu ziemnego w tym kraju. O wadze tych nowych
źródeł energii świadczy fakt, że prace nad sposobami pozyskiwania
tego surowca finansuje amerykański Departament Energii. Ta instytucja sprawowała też nadzór nad wszystkimi przełomowymi
eksperymentami, w tym również w zakresie eksploatacji złóż ropy
naftowej w Ameryce Północnej. Amerykanie, pomimo bardzo
intensywnej eksploatacji gazu łupkowego, są również bardzo zainteresowani tym nowym źródłem energii. Zapowiedzieli, że będą
prowadzone także badania na Alasce, w Zatoce Meksykańskiej oraz
na szelfie atlantyckim.
Bardzo duże złoża znajdują się w Kanadzie i u jej wybrzeży. Ich
wielkość to 44-810 bilionów m3. Dla porównania, światowe zasoby
gazu ziemnego wynoszą 154 biliony m3.
Inne potwierdzone złoża znajdują się w jeziorze Bajkał. Obliczona ilość węgla znajdującego się w tych hydratach metanu wynosi 10000 gigaton. Także duże ilości zostały odkryte na terenach
południowo wschodnich od Baku. Zasoby wynoszą 700 mld m3.
Na Alasce stwierdzone już zasoby wynoszą od 1 do 4 trylionów m3
hydratów metanu.
Eko i My 17
Także wieczna zmarzlina jest zasobna w to nowe źródło energii.
W stabilnej postaci występuje na głębokości od 150 do 2000 metrów.
Jednym z bogatszych źródeł jest rejon rzeki MacKenzie i jej ujście
do Oceanu Arktycznego. Złoża zostały zlokalizowane na głębokości
600 metrów.
Próbne odwierty
Pierwsze próby przeprowadzili Amerykanie u północnych wybrzeży Alaski. US Geological Survey, odpowiednik naszego Państwowego Instytutu Geologicznego, od kilku lat realizuje specjalny
program poszukiwania hydratów na dnie Morza Beauforta. Także
na samej Alasce prowadzono próbną eksploatację. Na lodzie postawiono szyb wiertniczy o nazwie Ignik Sikumi, co w języku Indian
z północnej Alaski oznacza Ogień na Lodzie. Próba ta była niezwykle istotna, gdyż zastosowano przy tej okazji nową myśl naukową.
Gdy wiertła dotarły do złoża metanu znajdującego się na głębokości
900 m, wpompowano do nich dwutlenek węgla, wypierający metan
z sieci krystalicznego hydratu. Zastosowanie tej technologii sprawiło, że jeden gaz, zbędny i szkodliwy dla klimatu (dwutlenek węgla),
został uwięziony na dnie, w kryształach hydratu, podczas gdy drugi,
pożądany jako źródło energii (metan), wyprowadzono na powierzchStatek
badawczy
Chikyu
Jednak cała myśl nauki skupia się na opracowaniu odpowiedniej
technologii. Proces ten stwarza jeszcze wciąż wiele problemów.
Należy przypomnieć, że gaz łupkowy był też uważany za trudny
do wydobycia, a obecnie jest eksploatowany na dużą skalę. Próbne
odwierty przeprowadzane są także z pokładu statku badawczego
„Chikyu”. Jest to jedna z dwóch jednostek na świecie, z których
można wykonać głębokie wiercenia badawcze na dnie oceanów.
Jednostka ta ma długość 220 m.
Na jej pokładzie zamontowana jest wieża wiertnicza o wysokości 70 m. Badania i odwierty wykonywane w pobliżu rowu oceanicznego Nankai okazały się niezwykle owocne. Potwierdzone
zostały złoża o wielkości setek miliardów m3 gazu. Dla zobrazowania olbrzymiej ilości gazu znajdującego się w tym złożu należy
podać fakt, że Japonia importuje rocznie około 100 mld m3 gazu
ziemnego.
Ustalone zostały już dwa konkretne miejsca eksploatacji. Są
one położone 30-40 km od brzegu, na wysokości zatoki Ise, nad
którą leży Nagoja. Głębokość wody nad pierwszym złożem wynosi
300 m, a nad drugim 800 m. Surowiec znajduje się na poziomie od
30 do 300 m pod dnem. W niektórych miejscach warstwa hydratów
wynosi 50 m!!! Próbne odwierty spełniają jeszcze jeden cel. Testowana jest technologia eksploatacji, nad którą Japończycy pracują
od 10 lat. Proces wydobycia hydratów metanu, w zarysie, polega
na obniżeniu ciśnienia w złożu tak, ażeby gaz mógł się sam swobodnie z niego wydostać. Technologia ta jest poddawana wielu testom od roku 2007. Dokonywano wielu zmian i obecnie twórcy tej
technologii są przekonani, że będzie ona pracowała tak, jak to było
w założeniach.
Postępy w tych pracach są bardzo uważnie obserwowane przez
inne kraje, między innymi Chiny i Indie a także kilka innych państw,
w których są potwierdzone złoża hydratów metanu.
Naukowe „zabawki”
nię. Autorzy tego eksperymentu podkreślili, że dzięki takiej technologii można jednocześnie rozwiązać trzy, bardzo istotne problemy.
Po pierwsze, rozpocząć eksploatację nowego surowca energetycznego, po drugie, zmagazynować na dnie niewygodny dwutlenek węgla,
i po trzecie, ocalić same hydraty, a tym samym pozostawić dno morskie w stanie pierwotnej równowagi. Na pomysł ten wpadli naukowcy z Bergen w Norwegii oraz badacze z laboratorium należącego do
koncernu Conocno Philips.
Według stanowiska japońskich naukowców, hydraty były zawsze postrzegane jako olbrzymie źródło energii, ale problem pozostaje w sposobie ich wydobycia. Zasoby tej energii są na pewno
doskonałą alternatywą dla gazu ziemnego. Jest to również bardzo
istotny argument dla ośrodków, które nie popierają rozwoju energii jądrowej. Opanowanie w pełni ekonomicznej technologii wydobycia hydratów metanu zmieniłoby sytuację w krajach dysponujących dotychczas znikomymi zasobami paliw kopalnych. Podjęte
próby odwiertów przez Japończyków odbyły się na głębokości
ok. 1000 m na Pacyfiku, w rejonie leżącym 80 km na południe od
półwyspu Atsumi. Waga tych zasobów jest na tyle ważna, że prace
są kontynuowane. Przeprowadzane są analizy wydobytego gazu.
18 Eko i My
Konieczność przeprowadzania badań naukowych była przyczyną wybudowania kilku pojazdów, które zanurzają się w Pacyfiku.
Jednym z nich jest łazik, podobny do traktora na gąsienicach. Zaprojektowano go i wybudowano na uniwersytecie w Bremie, w Niemczech. Otrzymał imię – Wally. Ważący 300 kg pojazd, wyposażony
w kamerę wysokiej rozdzielczości, skierowany został do pracy
w kanionie Barkley, na głębokości 850 m.
Inną naukową „zabawką” jest Solwara, która przetestowana zostanie jako poszukiwacz podmorskich kruszców. Jest to urządzenie,
które posiada koncesję na poszukiwanie cennych źródeł energii
na ponad 500 tysiącach km2 dna Pacyfiku. Badania prowadzone będą
w strefach ekonomicznych Stanów Zjednoczonych i Kanady. Naukowcy pragną także zbadać inne miejsca, gdzie mogą być bardzo
bogate złoża klatratów metanu.
Ostrzeżenie
Eksploatacja odkrytych złóż jest nie tylko dosyć skomplikowana,
ale stwarza również faktyczne zagrożenia, niektóre wprost katastroficzne. W związku z ocieplaniem się klimatu należy rozpatrzyć
te potencjalne możliwości katastrof ekologicznych. Jak wiadomo
metan jest gazem cieplarnianym, którego zdolność zatrzymywania
Mapa lokalizacji
metanu
Kratery po
wycieku metanu
Methane_Clathrate_Location_Map_USGS__By
U.S. Geological Survey
([1]) [Public domain], via
Wikimedia Commons
By NASA’s Earth Observatory (Methane Leaking
through the Cracks)
[CC-BY-2.0 (http://
creativecommons.
org/licenses/by/2.0)],
via Wikimedia Commons
from Wikimedia Commons
ciepła (potencjał cieplarniany) jest dwudziestokrotnie większa
niż w przypadku dwutlenku węgla. Ulotnienie się gazu ze złóż
hydratów, które szacunkowo zawierają 3000 razy więcej metanu
niż wynosi jego ilość w atmosferze ziemskiej, w sposób znaczący
podniosłoby temperaturę na Ziemi. Efekt tych procesów mógł być
tragiczny, na przykład topnienie lodowców.
Topnienie lodowców
Inne zagrożenia mogą być wywołane przez osunięcia się masywów skalnych wewnątrz oceanów. Około 6100 lat p.n.e. rozpad
złóż hydratów doprowadził do przesunięcia się do Morza Norweskiego masy skał ze stoku kontynentalnego o objętości ocenianej
na 5300 km3 na odległość 800 km. Skutkiem tego powstało tzw.
Osuwisko Storegga.
Ponadto dodatkowym zjawiskiem, które wówczas towarzyszyło
osuwaniu się podwodnych mas ziemi, były niezwykle wielkie fale
tsunami. Jest to niewątpliwie wielka przestroga dla badaczy i firm
eksploatujących jakiekolwiek dobra natury. Jeżeli człowiek przesadzi w tych działaniach, to jej odpowiedź może być fatalna w skutkach dla całej ludzkości.
Zagrożenie wynika także z ocieplenia wody oceanicznej, co
może prowadzić do przekroczenia granicy stabilności klatratów.
Przyczyną uwolnienia się metanu może też być destabilizacja zasobów w wyniku prac wydobywczych, jednak jest to możliwe tylko
w szczególnych warunkach geologicznych.
Gaz uzyskiwany z hydratów metanu ma wiele doskonałych właściwości, m.in. łatwość transportowania. Ilość metanu w 1 m3 jest
odpowiednikiem około 168 cm3 gazu LNG.
Mniejsze są wymagania jeśli chodzi o temperaturę transportu,
musi być ona jedynie niższa od 0ºC. Dla porównania, przy transporcie gazu LNG wymagana jest temperatura -163 ºC.
Fakt, że potwierdzono istnienie wielu źródeł tego cennego gazu
o niewątpliwie bardzo dużych zasobach i wielu zaletach może być
przyczyną bezkompromisowej eksploatacji. To może stworzyć autentyczne zagrożenia dla naszej cywilizacji. Jestem jednak przekonany, że jak zawsze zwycięży tzw. zdrowy rozsądek, a świat będzie
się cieszył z dobra, które daje nam kolejny raz natura
Technologie wydobycia
Opracowane zostały trzy główne, znane metody eksploatacji
złóż hydratów. Jednak z uwagi, że potrzebne są bardziej ekonomiczne i wydajniejsze metody, naukowcy stale nad tym pracują
i unowocześniają technologię. Jednak podstawowe zasady pozostały
bez zmian. Sposoby wydobycia można podzielić na metodę dekompresji, metodę z zastosowaniem termicznego wtrysku i metodę
z inicjacją dwutlenku węgla.
Z dostępnych danych należy wyciągnąć wniosek, że właśnie ta
ostatnia technologia jest najkorzystniejszym i najrozsądniejszym
sposobem uzyskiwania metanu z ich kryształowych struktur.
Zakończenie
Na osiągnięcie współzależności między człowiekiem i przyrodą
pozwala stosowanie podstawowych zasad zrównoważonego rozwoju, dzięki czemu mogą zostać osiągnięte zarówno cele gospodarcze,
jak i zachowane odpowiednie wartości środowiskowe.
Identyfikacja z odpowiednim wyprzedzeniem istotnych skutków
środowiskowych, jakie mogłyby powstać lub z dużym prawdopodobieństwem powstaną, jest bardzo istotna. Pozwala bowiem określić
rodzaj i skalę możliwości oddziaływań na środowisko, ukazać komponenty środowiska w rejonie realizacji przedsięwzięcia narażone
na zniszczenie i degradację. Daje również możliwość dostrzeżenia
wzajemnych zależności pomiędzy tymi elementami oraz określenia
społeczności, grup ludzkich, mogących znaleźć się w zasięgu tych
oddziaływań. Możliwości oddziaływania na całą sferę przyrodniczą w przypadku eksploatacji klatratów metanu są dosyć skomplikowane i obarczone dużą niepewnością. Określenie wielkości
i bezwzględnego znaczenia skutków wywołanych realizacją i funkcjonowaniem inwestycji na poszczególne komponenty środowiska
jest trudne również ze względu na to, że analizowane środowisko,
które podlegać będzie zmianom na skutek prowadzonych działań
inwestycyjnych i eksploatacyjnych w sposób zmienny i dynamiczny
a procesy w nim zachodzące nie są do końca dokładnie poznane.
Trudności te potęgowane są dodatkowo nieustanną transformacją
oceanicznego rezerwuaru hydratów metanu oraz zmianami właściwości fizykochemicznych zachodzących w środowisku, w wyniku
których następuje absorpcja i wydzielanie się metanu.
Hydraty metanu, a w szczególności uwalniany z nich metan, stanowią czynnik zanieczyszczający nie tylko środowisko wodne, ale
również atmosferyczne. Hydraty przyczyniają się do wzmocnienia
efektu cieplarnianego na Ziemi oraz stanowią poważne zagrożenie
dla morskiej flory i fauny. Eksploatacja związków metanu może
doprowadzić do wielu negatywnych konsekwencji dla środowiska
przyrodniczego oraz dla człowieka. Dlatego też wiedza na ten temat
pozwali podjąć odpowiednie działania, które będą likwidowały
wszystkie możliwe, negatywne konsekwencje.
Eko i My 19
Kolory
tańczyły
dla mnie
Wpisany w historię
Marrakesz jest jednym z największych miast Maroka, uchodzi za
stolicę jego południowej części, leży u podnóża Atlasu Wysokiego, na
wysokości 465 m n.p.m., ma około jednego miliona mieszkańców
XI wiek – powstanie Marrakeszu
XII-XIII wiek – okres świetności; główny ośrodek wielkiego imperium rozciągającego się od wybrzeży Oceanu Atlantyckiego aż po
Trypolitanię (zachodnia Libia)
XVI wiek – po okresie wojen domowych i klęski głodu miasto
wraca do swojej dawnej pozycji; tym razem cieszy się sławą metropolii na obszarze od południa Portugalii do Timbuktu w Mali; Marrakesz ma kontrolę nad najważniejszymi trasami karawan w tej części
świata
XIX wiek do 1956 roku – w historii Maroka okres kolonialny
zakończony uzyskaniem niepodległości
1957 rok – proklamowanie królestwa
1985 rok – medyna, stara dzielnica arabska w Marrakeszu zostaje
wpisana na listę światowego dziedzictwa Unesco; poza medyną do
głównych zabytków należą: meczet i medresa (szkoła koraniczna dla
chłopców) Alego ibn Jusufa (I poł. XII w.), Meczet Kutubijja z charakterystyczną ok. siedemdziesięciometrową wieżą zwieńczoną czterema kulami (XII w.), Grobowce Saadytów (XVI w.) oraz nazywany
sercem miasta, będący jego największą atrakcją turystyczną, Plac
Dżamaa al-Fina
tekst Ivana Lukic, zdjęcia Leonie Bucher
Marrakesz oddziałuje na zmysły. Trzeba
dać się im prowadzić. Wzrok przyciągają
kolory, słuch – dźwięki. Zapachy obiecują
niezwykłe doznania i wyjątkowe smaki.
Tu wszystko jest inne niż w Europie,
przede wszystkim bardziej intensywne.
S
ercem Marrakeszu jest Plac Dżamaa al-Fina. Nazwa
oznacza „plac bez meczetu” albo „zgromadzenie umarłych”. To drugie tłumaczenie nawiązuje do czasów, gdy
na placu sprzedawano niewolników oraz aż do XIX
wieku wykonywano publiczne egzekucje. Miejsce żyje
zgodnie z rytmem wyznaczanym przez wschody i zachody słońca.
Do kumulacji wydarzeń na placu dochodzi każdego dnia o tej samej
porze, po zmierzchu, gdy słońce przestaje być uciążliwe. Ten intensywny stan utrzymuje się do północy, może dłużej.
Tłum i osobowości
Trafiam tu jednak wcześniej. Wczesnym popołudniem zaczyna
się ruch. Jest około czterdzieści stopni Celsjusza. Zewsząd, z setek
krętych uliczek zmierzają tu mieszkańcy miasta i okolic. Pieszo,
na rowerach, skuterami, motocyklami, samochodami, dorożkami.
Wiozą na wózkach przeróżne towary i rozkładają je bezpośrednio
na ziemi albo na straganach.
Najbarwniejszymi ruchomymi punktami są sprzedawcy wody.
Noszą ją w skórzanych bukłakach. Wielkie kapelusze sprzedawców,
skomponowane z kolorowych pomponów, intensywnie czerwony
strój, połyskujące w słońcu blaszane naczynia, lśniące dzwoneczki
nie pasują do tak prozaicznego towaru, jakim jest woda. Nie o nią
tu chodzi. Zorientowani turyści wiedzą, że lepiej jej w ogóle nie
kupować, bo może być zanieczyszczona, ale zrobienie sobie zdjęcia z barwnym roznosicielem wody jest obowiązkową pamiątką
z podróży.
Na plac ściągają także uliczni artyści. Każdy pokazuje, co umie
najlepiej, licząc na dobry zarobek. Czasem do zaprezentowania
popisowego numeru wystarczają im tylko własne umiejętności, ale
zwykle pokazy wymagają partnerów albo rekwizytów.
W pierwszej grupie, samodzielnych artystów, są opowiadacze
historii i baśni. Im wystarczy talent aktorski. Nie znam arabskiego,
20 Eko i My
ale sugestywność przekazu sędziwego mężczyzny, jego miny, gestykulacja, długie pauzy podczas przemowy, sprawiają, że uruchamiam
wyobraźnię i przenoszę się gdzieś w czasy średniowiecza, kiedy
Maroko po okresie politycznego chaosu jednoczyło sąsiadujące ziemie i ludy. Krasomówca obok, jak mi się wydaje, snuje uniwersalną
opowieść o miłości i zdradzie. Wokół obu gromadzą się zaciekawieni słuchacze.
Inni artyści przybyli ze scenicznymi partnerami. Na komendę
właścicieli tresowane małpki i wiewiórki wykonują skoki i inne ćwi-
czenia. Nie wiem czy mam się bać kobry, która tańczy wprowadzona
w trans przez muzykę płynącą z fujarki. Przewodniki informują,
że węże sprowadzane na Plac Dżamaa al-Fina ku uciesze turystów
nie mają jadu, ale lepiej zachować ostrożność.
Partnerami pewnego silnego akrobaty są trzej mali chłopcy. Jeden
wskazuje na głowę atlety, a dwaj zwisają z jego ramion. Zaczynają
wirować niczym mała karuzela. Trener jest bezlitosny dla chłopca,
który spada. Zdenerwowany, że numer się nie udał, krzyczy na malca, ale ten nie wydaje się nieszczęśliwy z tego powodu. Nieopodal
ustawia swój przenośny warsztacik pucybut.
Docierają też tancerki, śpiewacy i grajkowie. Z prostych, własnoręcznie wykonanych instrumentów wydobywają dźwięki, do których
nie przywykło ucho Europejczyka. Ponad tą kakofonią płyną nawoływania muezinów do meczetów.
Wieczór coraz bliżej. Już nie jestem w stanie oprzeć się zapachom potraw gotowanych na placu. Co wybrać? Mięs jest bez
liku. I zup gotowanych na mięsie. Postanawiam, że niektórych
nawet z ciekawości nie przełknę. Ani rosołu na ślimakach, ani zupy
na łbach baranich lub kozich. Nie tknę też smażonych jąder. Zbyt
odbiegają od kuchni, do której jestem przyzwyczajona. Tym razem
zjem na kolację tadżin – gulasz duszony z warzyw z dodatkiem
śliwek i sezamu. Dzięki temu, że danie powstaje w naczyniu ze
stożkowatą pokrywką, aromaty mieszają się w nim i tworzą nadzwyczajną kompozycję.
Na dachach domostw okalających plac powstały jedna przy drugiej sympatyczne kawiarenki, gdzie można wypić tradycyjny napój
– mocno słodką herbatę z miętą albo berberyjską kawę, ale dodatek
zwierzęcego tłuszczu zamiast mleka uważam za kontrowersyjny.
Z dachów rozciąga się piękny widok na miasto. O tej porze przybiera rdzawą barwę. Przez gwar miasta próbuje się przebić klekot bocianów. Mają wiele gniazd na dachach wokół Dżamaa al-Fina. Być
może część życia spędzają tutaj, a część nad Wisłą?
Kolorem Marrakeszu jest czerwień. Do budowy średniowiecznych murów miejskich, które przetrwały do dzisiaj, użyto materiału
złożonego głównie z czerwonej gliny. Mury mają dwieście wież
i dziewięć bram. W tym samym kolorze jest Meczet Kutubijja –
punkt orientacyjny w mieście. Jego wieża ma blisko siedemdziesiąt
metrów, a wieńczą ją cztery miedziane kule. Według legendy kiedyś
były tylko trzy, czwartą ufundowała żona kalifa, która chciała w ten
sposób przeprosić za złamanie postu w Ramadanie. A jakie było
jej przewinienie? Otóż zjadła trzy maleńkie winogrona. Skala występku nie była jednak dla niej istotna. Nękana wyrzutami sumienia
Eko i My 21
bowana jest na miejscu. Kolor utrwala się octem. Jest to półprodukt
służący do tkania na ręcznych krosnach tradycyjnych, berberyjskich
kilimów i dywanów. Można je powiesić na ścianie, położyć na podłodze albo na kanapie. Zwracają uwagę połączenia żywych kolorów
i śmiałe wzory geometryczne. Jutro czas na spokojniejsze wrażenia.
Wybieram się do Ogrodu Majorelle.
Niebieskość wśród zieleni
przetopiła swoją złotą biżuterię i kazała zrobić z niej kulę na szczyt
wieży meczetu. W tym momencie pozostałe kule też stały się złote.
Nie wiadomo, kiedy i dlaczego złoto zamieniło się w miedź. Tyle
legenda.
Bezcenne zakupy
Czas rozejrzeć się po ogromnym bazarze, zwanym suk. Jest
usytuowany w medynie. Przewodniki podają, że szlak handlowy
w Marrakeszu wynosi dziewięć kilometrów, działa przy nim kilkanaście tysięcy sklepów, sklepików i straganów. Handel rządzi
się tu własnymi prawami. Targować się trzeba. Cena wywoławcza
rozpoczyna czasem długi i mocno ekspresyjny dialog między sprzedawcą a kupującym. Po paru minutach rozmowy cena może spaść
kilkukrotnie.
Spotykam przede wszystkim sympatycznych sprzedawców. Znają
podstawy angielskiego, niektórzy potrafią nawet pożartować w tym
języku. Zdarzają się też nachalni, ale tylko przez krótką chwilę.
Przepływa zbyt wielu turystów-potencjalnych klientów i nie ma sensu, by handlarze przekleili się tylko do mnie. Znów przyciągają zapachy. Odróżniam wśród nich piżmo i ambrę, suszoną miętę, korzeń
żeń-szenia, olejki. Przyjemność doznań mącą nieprzyjemne zapachy
z garbarni działającej w jednym z podwórek. Pięknie wyglądają proste, jutowe worki z kolorowymi przyprawami. Przyglądam się ubraniom, czapkom, butom. Dla ochłody piję sok wyciśnięty ze świeżych
pomarańczy. Jest pyszny i regeneruje siły.
Wtem zakwefiona muzułmanka pociąga mnie za sukienkę i zachęca do zrobienia u niej tatuażu z henny. Za ile? 300 dirhamów?
To za dużo, blisko 300 euro. Po minucie wartość usługi spada do 70
dirhamów. I to za pakiet, tatuaże na dłoniach i stopach! Są piękne,
ale wolę popatrzeć na inne kobiety udekorowane tymi oryginalnymi
malunkami. Henna jest roślinnym barwnikiem. Sproszkowane liście
krzewu o tej samej nazwie zmieszane z oliwą z oliwek i sokiem z cytryny tworzą farbę, którą nakłada się wzory na skórę, zwykle różnorodne ornamenty kwiatowe. Farba nie przenika głębiej, pozostaje
na naskórku. Dłonie z takim zmywalnym tatuażem wyglądają jak
w koronkowych rękawiczkach, a stopy – w delikatnych skarpetkach.
Z przyjemnością wędruję wśród zwojów barwnej przędzy. Pęki
nici w wielu kolorach tworzą malarskie kompozycje. Przędza far-
22 Eko i My
Ranek zaczynam posiłkiem – pysznym chlebem rwanym w dłoniach i maczanym w oliwie. Znowu sok z pomarańczy i jestem gotowa na dalszą wędrówkę.
Podobno w średniowieczu w Marrakeszu było ponad pięćdziesiąt ogrodów, dziś zostało kilka, m.in. XII-wieczny Agdal z trzema
kilometrami gajów oliwnych. Sławy na całym świecie przydaje
miastu Ogród Majorelle, założony w jego północnej części w 1924
roku przez francuskiego malarza Jacquesa Majorelle (1886-1962).
Zachwycony Orientem kupił w Marrakeszu gaj palmowy. Sprowadził do niego rośliny z pięciu kontynentów. Założył atelier. Tworzył
małą, ogrodową architekturę. Jej znakiem rozpoznawczym stał się
intensywny niebieski kolor. Malarz opatentował go i dlatego sztuka
wzbogaciła się o „blue Majorelle”. Po ponad dwudziestu latach udostępnił miejsce zwiedzającym. W 1962 roku uległ groźnemu wypadkowi samochodowemu, po którym wkrótce zmarł. Ogród podupadł,
a do świetności wrócił dzięki kreatorowi mody Yves Saint-Laurentowi, który pomieszkiwał w Marrakeszu od 1966 roku i i Pierre’owi
Berge. Kupili ogród w 1980 roku i odnowili jego zbiory.
W tej oazie rosną rośliny podzielone przez twórców miejsca
na pięć kategorii: kaktusy, palmy, bambusy, rośliny wodne i rośliny
doniczkowe. Kategorie przenikają się. Wśród roślin żyją egzotyczne
ptaki, wśród nich piętnaście gatunków spotykanych tylko w tym
regionie świata. Turyści mogą odpocząć w altanach, pomalowanych
– oczywiście – na kolor blue Majorelle, przy fontannach i około
dwumetrowych kanałkach. Gwar miasta zostawiam na godzinę, ale
z upałem nawet tu trudno się rozstać.
Chronię się więc w interesującym muzeum sztuki islamskiej
położonym w centrum Ogrodu Majorelle w pięknej, jaskrawoniebieskiej willi. Przypatruję się bogatej kolekcji berberyjskich i tuareskich
kilimów, dywanów, biżuterii i ceramiki.
Na deser pobytu w „czerwonym” Marrakeszu zostawiam pałace:
XVI-wieczny El-Badi i XIX-wieczny El-Bahia oraz Grobowce dy-
nastii Saadytów. El-Badi oznacza „nieporównywalny” i jest
jednym z wielu określeń Allacha. Zanim padł łupem najeźdźców był podobno najpiękniejszy w całej Afryce. Dziś, choć
pozbawiony przepychu, robi wrażenie monumentalnością.
Wielki, czerwony, „pusty” pałac otacza ogromny dziedziniec
z basenem i czterema ogrodami.
Do Pałacu El-Bahia – w tłumaczeniu „błyszczącego”, prowadzi aleja wysadzana palmami i drzewami pomarańczowymi. Odcienie zieleni mieszają się od ciemnej po jasną, seledynową. Powietrze odświeżają fontanny. Tu na dziedzińcu przed laty
zbierał się harem wezyra. Wnętrza zachwycają. Chodzę po misternych, kolorowych mozaikach, które także ozdabiają ściany budowli.
Przepiękne są malowidła sufitowe, witraże, arabskie inskrypcje.
Ciekawa jest historia Grobowców Saadytów z XVI stulecia. Pochowano tu m.in. sułtana Ahmeda I al-Mansura, czyli Zwycięzcę.
Nowa dynastia, która nastała wkrótce, niechętna poprzednikom,
nakazała zamurować budowlę. Stała za wielkim murem ponad dwieście lat, dokąd z samolotu nie spostrzegli jej francuscy piloci. Obiekt
odrestaurowano i dziś uważany jest za przykład klasycznej architektury arabskiej. Turystów przyciąga zwłaszcza sala z dwunastoma
kolumnami ozdobiona płaskorzeźbami i mozaikami.
Żegnam się z Marrakeszem, miastem pełnym życia, sympatycznych przypadkowych zdarzeń i rozmów z tubylcami. Spotyka
się tu bogata historia z dynamizmem XXI wieku, bo poza starą
częścią, Marrakesz przypomina światowe, nowoczesne metropolie.
Niezmienni przez wieki pozostają ludzie. Widzę, że cieszą się codziennością i zadowalają tym, co mają. To wartościowy przykład.
Zaczynam żałować, że nie zrobiłam sobie tatuażu z henny. Podobno
mógłby utrzymać się nawet dwa tygodnie, a wraz z nim silne wspomnienie zmysłowego miasta.
Wielka inspiracja
Zachód zainteresował się Marokiem, w tym Marrakeszem od pierwszej połowy XIX wieku. Stało się
to na fali romantycznego zwrócenia się ku Orientowi.
Francuski malarz Eugčne Delacroix w 1832 roku
podróżował m.in. po północnej Afryce, która zainspirowała go do stworzenia przełomowych dzieł dla historii sztuki, np. obrazu „Kobiety algierskie”. Nowy był
nie tylko temat, ale też oparty na silnym kontraście
sposób operowania światłem i cieniem.
Kolorysta Henri Matisse na początku XX stulecia szukał w Maroku idealnego światła.
W 1924 roku francuski malarz Jacques Majorelle kupił w Marrakeszu gaj palmowy, gdzie założył ogród i otworzył atelier. W 1947
roku posiadłość udostępnił zwiedzającym. W roku 1980 właścicielami tej oazy stali się projektant mody Yves Saint Laurent i Pierre
Berge.
W latach 40. XX wieku osiadł w marokańskim Tangerze amerykański pisarz i kompozytor Paul Bowles. Akcja jego debiutanckiej
powieści „Pod osłoną nieba” toczy się w północnej Afryce. Po latach,
w 1990 roku sfilmował ją włoski reżyser Bernardo Bertolucci.
Reżyser filmowy Orson Welles nakręcił w Maroku w 1952 roku
„Otella”, a cztery lata później Alfred Hitchcock – thriller „Człowiek, który wiedział za dużo”.
Maroko przyciągało egzotyką hippisów w latach 70. XX wieku.
Stąd czerpie natchnienie Serge Lutens, słynny francuski twórca
zapachów, wizażysta, fotograf i fryzjer.
Dzięki turystyce Maroko ma znaczne wpływy w budżecie. Oblicza
się, że rocznie przyciąga średnio ponad cztery i pół miliona obcokrajowców.
Eko i My 23
Ministerstwo Rolnictwa
i Rozwoju
Wsi
Ministerstwo
Rolnictwa
i Rozwoju
Wsi
Turystyka wiejska
na Kujawach
i Pomorzu
Piękno przyrody, cisza, specyficzny klimat i styl życia stały się dla
„mieszczuchów” atrakcją i sposobem na odpoczynek. Nie dziwi więc
systematyczny rozwój różnych form turystyki wiejskiej z agroturystyką
na czele. Województwo Kujawsko-Pomorskie także wpisuje się w ten trend.
autorzy Magdalena Przybylak-Zdanowicz, Karol Przybylak
T
urystyka wiejska wzbogaca możliwości prowadzenia działalności gospodarczej na terenach wiejskich,
stwarza nowe perspektywy zarówno dla młodych jak
i starszych, bo tworzy nie tylko nowe miejsca pracy,
ale pozwala na szukanie dochodów z innych źródeł niż
produkcja rolna. Na czym opiera się jej idea? Podróżowanie wiąże
się z poznawaniem kultury i stylu życia danego regionu oraz integracją z lokalną społecznością.
Najpopularniejszą formą turystyki wiejskiej jest agroturystyka,
ale bardzo ciekawe są również zagrody edukacyjne oferujące np.
edukację ekologiczną wycieczek szkolnych i grup zorganizowanych.
Zgodnie z Ewidencją Obiektów Turystycznych prowadzoną przez
Główny Urząd Statystyczny w roku 2011 funkcjonowało w Polsce
7,8 tys. kwater agroturystycznych. Jak sytuacja wygląda na Kujawach i Pomorzu? – W naszym województwie jest ponad 350 gospodarstw agroturystycznych i obiektów turystyki wiejskiej. Pierwsze
pojawiały się na początku lat 90. Ta liczba jest ruchoma, bo część
gospodarstw dochodzi, część z różnych przyczyn rezygnuje– mówi
Hanna Nowakowska-Hapka z Kujawsko-Pomorskiego Oddziału Doradztwa Rolniczego (KPODR) w Minikowie, współautorka portalu
agroturystyka.kpodr.pl. Na wspomnianej stronie znaleźć można
wykaz i mapę wszystkich miejsc regionu, które proponują ciekawe
atrakcje turystyczne. Strona powstała w ramach projektu współfinansowanego ze środków Pomocy Technicznej Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich 2007-2013, z Krajowej Sieci Obszarów Wiejskich.
Działają razem
Największe miasta regionu to: Bydgoszcz, Toruń, Inowrocław,
Chełmno, Brodnica i Grudziądz, ale trzy główne rejony turystyczne
to: Pojezierze Brodnickie, Bory Tucholskie oraz Pałuki. Właśnie tam
mieści się najwięcej gospodarstw. Kujawsko-pomorscy rolnicy zain24 Eko i My
teresowani obsługą turystów zrzeszają się w stowarzyszenia. – W naszym regionie działa ich siedem, m.in. Agroturystyczne Stowarzyszenie Pojezierza Brodnickiego, Stowarzyszenie Agroturystyczne Dolina
Drwęcy, Stowarzyszenie Gospodarstw Agroturystycznych „Bory Tucholskie”, Brodnickie Stowarzyszenie Agroturystyczne, Stowarzyszenie Agroturystyczne Powiatu Rypińskiego i inne. Prężnie działające
stowarzyszenia podejmują ciekawe inicjatywy, próbują aktywizować
mieszkańców oraz „rozruszać i urozmaicić” atrakcje regionu – relacjonuje Hanna Nowakowska-Hapka. By zachęcić mieszkańców wsi
Gościniec Wrota
Tucholskie Maciej
Górski
do rozwoju turystyki wiejskiej na danym terenie, lokalne ośrodki doradztwa rolniczego organizują szkolenia, warsztaty, fora. Wszystko
po to, by pokazać mieszkańcom, że może to być sposobem na ciekawe życie na wsi, poprawę sytuacji materialnej mieszkańców, a także
ożywienie lokalnej społeczności. Każdego roku w regionie gospodarstwa mogą wziąć udział w konkursie „AGROwczasy”. Konkurs
odbywa się w trzech kategoriach: gospodarstwo agroturystyczne,
usługi turystyki wiejskiej oraz atrakcyjna kuchnia regionalna.
Pojawiają się także oddolne inicjatywy rolników, takie jak tzw.
„produkt sieciowy”, czyli wspólna promocja kilku lub kilkunastu
obiektów turystyki wiejskiej w niedalekiej okolicy. Współpraca między gospodarstwami trudniącymi się turystyką i specjalizacja – do
której dążą – sprawia, że wspólnie mogą lepiej się promować.
Specjalizacja kluczem do sukcesu
Na Kujawach i Pomorzu powoli wyłaniają się miejsca specjalizujące się w warsztatach rękodzieła, pokazach pieczenia chleba,
warzenia serów, tłoczenia soków itp. Znalezienie własnej niszy, czegoś co wyróżnia, dla wielu rolników jest jednak wciąż problemem.
– Bolączką jest przewaga ofert dla wszystkich, czyli tak naprawdę
dla nikogo. Nie da się bowiem stworzyć ciekawej propozycji dla
każdego. Specjalizacja jest znacznie korzystniejsza – mówi Hanna
Nowakowska-Hapka.
Na Kujawach i Pomorzu jest kilka ośrodków agroturystycznych
z bardzo dobrą ofertą: są prywatne plaże przygotowane przez właścicieli, ogrodzone, istnieje możliwość korzystania ze sprzętu wodnego,
bezpieczne, atestowane place zabaw dla dzieci, mini zoo itp. Co ciekawe, takie miejsca prawdziwej, różnorodnej agroturystyki tworzą
najczęściej ludzie, którzy sami uciekli z wielkich miast i osiedlili się
na wsi.
Specjalność: ekoturystyka!
Interesującą formą specjalizacji może być ekoturystyka, czyli
agroturystyka w gospodarstwach ekologicznych. Taką formę działalności wybrali państwo Anna i Maciej Górscy z Bochlina. Agroturystyką zaczęli zajmować się w 1995 r. jako jedni z pierwszych regionie. Od 10 lat posiadają również certyfikat ekologiczny, są również
laureatami wielu nagród i wyróżnień. Na terenie dużego 130-hektarowego gospodarstwa uprawia się truskawkę (aż 70 ha – to prawdopodobnie największa plantacja w województwie), a także pszenicę,
pszenżyto i gorczycę. – Motto naszej turystycznej działalności to:
pięknie wypoczywać, twórczo pracować – mówi Maciej Górski. Goście, którzy przybywają do „Wrót Tucholskich” (bo tak nazywa się
gospodarstwo) w sezonie truskawkowym łączą relaks z pomaganiem
w pracy przy zbiorach. Pupilem gospodarzy i turystów jest konik.
Prowadzony jest także chów drobiu: kur zielononóżek i gęsi. W pobliżu znajdują się urokliwe jeziora, przebiega tędy również szlak
rowerowy Świecie – Gniew, który wytyczyło Towarzystwo Przyjaciół Dolnej Wisły. Gospodarze oferują 7 pokoi (2, 3 i 4-osobowe),
nocujący mogą skorzystać również z posiłków przygotowywanych
na bazie surowców pochodzących z gospodarstwa. – Zainteresowanie jest coraz większe, ale rośnie również konkurencja. Turyści
przeważnie przyjeżdżają na weekend, wielu zostaje z nami przez lata
– podsumowuje Maciej Górski.
Eko i My 25
Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi
Ministerstwo
Rolnictwa i Rozwoju Wsi
Atrakcją gospodarstwa
był koń, ale także
najróżniejsze stare
odmiany ras zwierząt.
Na zdjęciu - gęś biała,
owce merynosy.
W ostatnich latach kilku kujawsko-pomorskich rolników ekologicznych zrezygnowało z prowadzenia agroturystyki. Nie było
to jednak związane z niepowodzeniami natury ekonomicznej, a raczej problemem z brakiem miejsc spowodowanym zwiększeniem
się rodziny. Taka sytuacja miała miejsce w przypadku państwa Wegnerów z Kiełpina k. Tucholi. Rolnicy prowadzili ekoagroturystykę
przez wiele lat, odwiedzali ich także goście z zagranicy. Atrakcją
była możliwość obserwacji prac gospodarskich (głównie uprawa
warzyw) oraz możliwość zwiedzania pobliskich Borów Tucholskich.
W gospodarstwie państwa Kujawskich (Wybudowanie, Pojezierze
Brodnickie) turyści najbardziej cenili możliwość delektowania się
domowymi specjałami. Krystian Kujawski zwraca także uwagę
na potrzebę promocji gospodarstw agroturystycznych. – Trzeba
pamiętać, by wpisywać informacje o gospodarstwie w najróżniejsze
bazy, rejestry. To znacznie ułatwia turystom odnalezienie gospodarstwa – mówi. Dużym powodzeniem cieszyło się przez lata gospodarstwo ekologiczne Janiny i Benedykta Góreckich. Z prowadzenia
agroturystyki zrezygnowali oni jednak wskutek nieprzyjemnych
zapachów dolatujących do ich gospodarstwa z obory prowadzącego
chów bydła sąsiada. Takie, niezależne od rolników, bariery hamują
również rozwój ekoturystyki, a szkoda, bo odwiedzali ekogospodarstwo goście m.in. z Holandii, Belgii, Wielkiej Brytanii.
Sklepik
z ekologicznymi
produktami
wytworzonymi przez
Państwa Góreckich
– W kujawsko-pomorskim gospodarstw agroturystycznych z certyfikatem ekologicznym jest niewiele także dlatego, że utrzymują się
one głównie z produkcji żywności najwyższej jakości. Przy gospodarowaniu ekologicznym jest znacznie więcej pracy (często z uwagi
na wielokierunkowość i bioróżnorodną produkcję) niż w gospodarstwie prowadzonym metodami konwencjonalnymi. Dlatego często
rolnicy zwyczajnie nie mają czasu na przyjmowanie gości. Jeżeli decydują się na agroturystykę, to często oferują tylko pokoje, czasami
również wyżywienie – mówi Hanna Nowakowska-Hapka.
Czego chcą turyści?
Tymczasem wymagania klientów rosną. Obecnie turysta, szukający wypoczynku na wsi, chciałby oprócz pokoju mieć możliwość
rozmowy z gospodarzami, uczestniczenia w pracach polowych.
Standardem jest pokój z łazienką, łóżko z wygodnym materacem, ale
także coraz częściej możliwość domowego, zdrowego wyżywienia.
Turyści chcą mieć coraz częściej zorganizowany i urozmaicony pobyt, z atrakcjami w gospodarstwie lub w okolicy. Chcą mieć kontakt
z przyrodą, zwierzętami, a także w pełni uczestniczyć w życiu rolniczej rodziny. Paradoksalnie taki model agroturystyki jest znacznie
częściej możliwy, gdy dany region jest mniej atrakcyjny turystycznie. Wtedy rolnik oferujący agroturystykę, musi zapewnić turystom
sporo atrakcji u siebie w gospodarstwie.
Dla turystów z duszą artysty
Bardzo oryginalną ofertę prezentuje Pałac Jasminum w Zalesiu
koło Szubina. Miejsce to pretenduje do nazwy rezydencji twórczej.
Odwiedzają je prawie wyłącznie ludzie bezpośrednio związani ze
sztuką – są to osoby dorosłe, pragnące uczestniczyć w plenerach
26 Eko i My
fotograficznych, obcować z przyrodą i obiektami historycznymi,
osoby które cenią aktywny wypoczynek połączony z nauką. Pobyty
z reguły trwają weekend, ale zdarzają się też dłuższe, nawet ponadtygodniowe. – Goście agroturystyki mogą uczestniczyć w warsztatach,
upajać się ciszą i śpiewem ptaków, kontemplować jeden z większych
parków pałacowych w województwie kujawsko-pomorskim z wieloma
pomnikami przyrody, oddać się relaksowi w pałacowym SPA z sauną i jacuzzi, lub zwiedzać okolicę, co bardzo ułatwia przewodnik
na stronie internetowej – mówi, Marcelina Oczkowska, właścicielka
Pałacu Jasminum (www.palac-jasminum.pl). Goście mogą także
skosztować tradycyjnej kuchni polskiej, domowych obiadów przygotowywanych ze starannie dobranych produktów jedynie z pobliskich
gospodarstw. Agroturystyka działa od 2010 roku. Właścicielka na początku skorzystała z programu unijnego „Różnicowanie w kierunku
działalności nierolniczej”. – Zauważam, że ludzie są coraz bardziej
świadomi, coraz więcej osób szuka ciekawych form wypoczynku
na wsi, coraz bardziej doceniają estetykę wnętrz, dzięki temu, oferty
dla klientów są coraz bardziej konkurencyjne – mówi właścicielka.
Zagrody edukacyjne. Wypoczynek i nauka
Oryginalną formą prowadzenia turystyki wiejskiej są także tzw.
zagrody edukacyjne (więcej informacji: www.zagrodaedukacyjna.
pl). Jedną z nich prowadzą Krystyna i Jacek Strońscy w gospo-
Pałac
Jasminum
Marcelina
Oczkowska
darstwie ekologicznym (Park Sienno). – Nasz park jest miejscem
szczególnym. To obiekt zabytkowy wzbogacony o pomniki przyrody,
ścieżki, wody, alejki. Z jednej strony stanowi świadectwo wielowiekowej bytności ludzi na tym terenie, a z drugiej jest naturalnym
siedliskiem dla wielu gatunków roślin, ptaków i owadów, ponieważ naszą ingerencję w ten biosystem ograniczyliśmy do minimum
– tłumaczy Jacek Stroński. Tuż obok parku prowadzony jest certyfikowany ogród ekologiczny warzywno-ziołowy. – Jego zwiedzanie stanowi podstawę do omówienia zasad zdrowego odżywiania
i stylu życia. Odwiedzają nas grupy dzieci z klas 1-3, a także starsze.
Mamy przygotowane specjalne programy zajęć dotyczące domowego przetwórstwa, drogi żywności z pola na stół, lokalnych tradycji,
a także walorów zdrowotnych żywności ekologicznej – mówi Krystyna Strońska.
Drzemiący potencjał
Jeszcze 4-5 lat temu na teren województwa przybywali turyści
z okolic Katowic, Łodzi, Warszawy. Obecnie zauważalny jest wzrost
zainteresowania wśród mieszkańców innych regionów Polski,
ale także przybywa gości z zagranicy. Świadczy to o ogromnym
potencjale i atrakcyjności regionu, ale uświadamia też lokalnym
rolnikom, przedsiębiorcom i urzędnikom jak wiele trzeba jeszcze
zrobić. Rolnicy coraz chętniej korzystają z programów i możliwości dofinansowania swoich gospodarstw, ale niestety bardzo często
okazuje się, że jest to oferta tylko dla tych zamożniejszych, którzy są
w stanie pozyskać kredyt. – Przydałyby się preferencyjne kredyty, bo
możliwości pozyskania dotacji są najróżniejsze, np. z PROW 20072013: „Różnicowanie w kierunku działalności nierolniczej”, a także
„Tworzenie i rozwój mikro przedsiębiorstw” – podsumowuje Hanna
Nowakowska-Hapka.
Eko i My 27
Letni
wiejski
pejzaż
Żniwa są kumulacją wydarzeń
w gospodarstwach. Dowodzą siły związku
ludzi z naturą. Teraz mają nowoczesne
oblicze, ale potrzeby rolników pozostają
niezmienne przez wieki.
autor Karolina Prawęcka
N
ie ma bowiem dobrych żniw bez sprzyjającej pogody.
Nie da się jej zaplanować, trzeba więc o nią poprosić,
a następnie podziękować za urodzaj. Adresatem próśb
i podziękowań jest sam Pan Bóg. Rolnicy nadal dziękują za to, co daje im ziemia. Nie tylko za zboże, ale
też za jarzyny, owoce, kwiaty i zioła. Dostatek dóbr natury gwarantuje
chleb i wszelkie jedzenie na cały rok dla ludzi i zwierząt, a także daje
nadzieje na siły witalne, zdrowie, codzienną radość życia. Po letnich i
jesiennych zbiorach należy znów zaraz brać się do pracy.
Pomoc idzie z góry
W sukurs przychodzą rolnikom święci patronowie, opiekunowie
zbiorów, chroniący przed klęskami żywiołowymi. Czczeni w całym
kraju lub lokalnie we wszystkie pory roku, w różnych okolicznoś28 Eko i My
ciach gotowi są pomagać tym, którzy o nich pamiętają. Współcześnie pamięta się o nich coraz rzadziej, albo traktuje bez większych
sentymentów, jako barwną część życia naszych przodków. Niektóre
wspomnienia „rolniczych świętych” przetrwały w przysłowiach, np.
Święty Izydor wołkami orze, a kto go prosi, temu pomoże. Zanikają
też niektóre zwyczaje związane z uprawą roli i plonami. Pozostaje
jednak silna tradycja dożynek. Przyjrzyjmy się starym polskim obyczajom ludowym i specyficznym zachowaniom na wsi mającym dopomagać w osiągnięciu obfitego urodzaju. Zobaczymy w nich splot
magicznego myślenia i wiary chrześcijańskiej.
Już zimą, w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, na św. Szczepana, pierwszego męczennika, rolnicy prosili, a bywa, że proszą nadal, o urodzaj. Wyraża się to poprzez święcenie owsa i obsypywanie
się nim, co nawiązuje do ukamienowania św. Szczepana. W mojej
rodzinnej miejscowości, w Lubrańcu na Kujawach, nadal na Świę-
tego Szczepana sypie się owies z kościelnego chóru na zebranych
wiernych. Urszula Janicka-Krzywda w książce „Patron – Atrybut
– Symbol” (wyd. Pallotinum, 1993) przytacza przykład z Beskidu
Żywieckiego, Orawy i Podhala, gdzie owies poświęcony 26 grudnia
mieszano z ziarnem przeznaczonym do siewu. Miało to zapewnić urodzaj i zapobiec zniszczeniu plonów przez szkodniki i chwasty: „Wracający z kościoła gospodarze rzucali trochę poświęconego ziarna na
swoje pola, wypowiadając równocześnie zaklęcie: Uciekaj diable z
ostem, bo św. Szczepan idzie z owsem (żywieckie) lub: Chyboj dieble
z chwostem (chwastem), idzie Szczepan z owsem (Spisz)”.
Intensywny czas modlitw o urodzaj zaczynał się na wiosnę. Wzdychano w tej sprawie do patronów rolnictwa: św. Marka Ewangelisty
(25 kwietnia), do św. Izydora oracza (15 maja) oraz do św. Urbana I,
papieża (19 lub 25 maja). Święty Izydor wziął wiejskie sprawy pod
swoją opiekę, ponieważ dokładnie poznał pracę na roli, a pomagał mu
w niej anioł. Wydarzenia miały miejsce w Hiszpanii, w XII wieku.
Dobry i pobożny Izydor najmował się u rolników do robót sezonowych. Gdy, zamiast pracować, zatapiał się w modlitwie, wyręczał go
boży wysłannik. Natomiast św. Urban I, papież, zmarły w 230 roku,
patronat zawdzięcza swemu zarządzeniu. Z racji urzędu postanowił,
aby duchowni podczas mszy używali kielicha ze złota lub srebra, a nie
ze zwykłej gliny czy drewna. Kielich kojarzył się ludziom z winem.
Uznano więc św. Urbana I za patrona winnic i winnych latorośli, a
następnie rozciągnięto jego wpływ na ogrodników i rolników. Na Śląsku w dzień świętego Urbana błogosławi się pola podczas procesji,
które nazywano „urbankowymi odprawami”, a w kaplicach pali się
„urbankowe świece”, które mają płonąć aż do żniw.
Zebranie plonów poprzedzają jeszcze tzw. Dni Krzyżowe, to znaczy trzy dni przed Wniebowstąpieniem Pańskim, które przypada
czterdzieści dni po Wielkanocy. Podczas Dni Krzyżowych w procesji
obchodzi się pola, a modlitwy odmawiane przy krzyżach przydrożnych kieruje się do wszystkich świętych z prośbą o zbiory, o dobrą
pracę oraz za głodujących.
wtedy na Jasnej Górze. Natomiast niemal jednocześnie w tysiącach
świątyń duchowni błogosławią małe bukieciki przyniesione przez
wiernych, uplecione z kolorowych i intensywnie pachnących kwiatów oraz ziół. Potem zanosi się je do swoich domów, aby spełniały
wiele funkcji. Zwyczaj jest praktykowany do dzisiaj. Dla niektórych
osób bukieciki mają znaczenie jedynie dekoracyjne, ale dla innych
znacznie większe, bo strzegą domy przed losowymi nieszczęściami.
Kiedyś zatykało się je za obrazy z wizerunkami świętych albo wieszało na tasiemkach przy kropielnicach umieszczanych przy wejściu
do domu. Bywało, że poświęcone bukieciki palono podczas burzy,
Pieśń przed żniwami
Bernard Rostkowski, żyjący w XVIII wieku, proboszcz
w Kalinowie (dziś powiat ełcki) napisał pieśń będącą
regionalnym hymnem żniwiarzy. W kościołach Warmii
i Mazur jest do dziś śpiewany w niedzielę poprzedzającą
dzień św. Jakuba (25 lipca), kiedy zwyczajowo
rozpoczynają się tam żniwa.
„Pola już białe, kłosy się kłaniają.
Stworzycielowi cześć i chwałę dają.
Wołają: pójdźcie, sierpy zapuszczajcie!
A Pana chwalić nie zapominajcie!
Czekalim przez rok, dobrotliwy Boże.
Pókiś gotował na pokarm to zboże.
Gdy je już dajesz, ochotnie zbieramy.
Tylekroć z Twej szczodrej ręki żywotności mamy…”
Lato coraz bliżej
W czasie Bożego Ciała błaga się: „Od powietrza, ognia, głodu
i wojny wybaw nas Panie…”. Słowa te szczególnie brzmią właśnie
wtedy, w końcu wiosny, kiedy już dojrzały pierwsze dary natury, a
kolejne wkrótce będą zbierane z pól. Patronką strzegącą przed pożarami jest św. Agata i jej wizerunek wystawia się w oknach podczas
burz. Od zarazy chronią św. Roch i św. Rozalia, których kult jest nadal żywy np. na Kurpiach: odpust św. Rocha – 16 sierpnia, we wsi
Sadykierz, św. Rozalii – 4 września, wieś o nazwie Święta Rozalia.
Według miejscowych patroni antymorowi na Kurpiach wzięli się z
logiki tutejszych ludzi, zapobiegliwych mieszkańców puszcz i lasów.
Często musieli radzić sobie w trudnych warunkach i zawsze próbowali uprzedzać to, co złe. Zarazy dziesiątkujące ludzi i zwierzęta,
obracające w niwecz uprawy, należały do największych nieszczęść
minionych wieków.
W oktawie Bożego Ciała zbierane są kwiaty i zioła zakwitające w
tym okresie, następnie święci się je w kościołach, aby pomagały w codziennych sprawach. Po raz drugi święcenie świeżych kwiatów i ziół
odbywa się na Matkę Boską Zielną, w dniu 15 sierpnia. Jest to wielki
dzień w polskim Kościele. Pielgrzymki z całego kraju spotykają się
Eko i My 29
by zapewnić bezpieczeństwo domowi i jego mieszkańcom. Tak uzyskanym dymem okadzano też bydło wypuszczane po raz pierwszy
na wypas. Kwiatki i zioła z Matki Boskiej Zielnej wkładano również
zmarłym pod głowę.
Muzeum Chleba
Chleb jest najpopularniejszym symbolem żniw
i pracy żniwiarzy. W Polsce jest także wyrazem
gościnności. Uważany za pokarm święty, godny
największego szacunku nawet w postaci drobnych
okruszków.
W Radzionkowie koło Bytomia na Śląsku działa
od 2000 roku Muzeum Chleba. Jedyna tego typu
placówka w naszej części Europy. Powstała, jak
głosi program muzeum, z szacunku do chleba i
wszystkiego, co o tym szacunku zaświadcza. Zgromadzono maszyny i urządzenia służące do wyrobu
i produkcji chleba, wyposażenie wnętrz kojarzone
z chlebem i jego spożyciem, a także liczne dokumenty na temat wypieku czy np. tematyczne
pocztówki.
Sierpem, nie kosą
Decydujący wpływ na wielkość i jakość plonów zawsze miała
pogoda. Im bliżej żniw, tym bardziej rolnicy oczekiwali ładnych dni.
Ich obawy wywoływały intensywnie padające deszcze albo przeciwnie – zbyt długo trwająca susza. Z lękiem przyjmowano zapowiedzi
wichur, niespodziewany chłód w ciągu lata czy pojawienie się plagi
szkodników. Niektórzy zjawiska pogodowe łączyli z wróżbami w
dniu św. Łucji (13 grudnia) i przez kolejnych jedenaście dni, do Wigilii Bożego Narodzenia. Otóż sądzono, że tych w sumie dwanaście
dni zapowiada pogodę przez kolejnych dwanaście miesięcy. Do
Rośliny w bukiecie
na Matkę Boską Zielną
Obrzędy związane z podziękowaniami za dary pól, łąk
i ogrodów inspirowały artystów, np. polskich malarzy
XIX-wiecznych (Aleksander Gierymski, Józef Chełmoński), a także poetów, np. Jan Lechoń w wierszu „Rymy
częstochowskie” wymienia gatunki roślin używane do
bukietu przygotowywanego z okazji święta Matki Boskiej Zielnej:
„...O! wy kwiaty mej młodości, prosto z łąki zioła, Co na Matkę Boską Zielną znoszą do kościoła I stawiają Częstochowskiej, by podniosła rączkę, Nad firletkę, macierzankę i nad srebrną drżączkę, Nad rozchodnik i lawendę, nad rutę i miętę, Bo to wszystko przecież Boże, bo to wszystko święte Jak stajenka betlejemska z prostym polskim bydłem. Więc zrównane są te zioła z mirrą i kadzidłem.”
(Jan Lechoń, „Rymy częstochowskie”)
30 Eko i My
dziś, w porze suszy śpiewana jest na klęcząco przed Najświętszym
Sakramentem stara suplikacja, czyli pieśń błagalna: „Boże Abrahamów. Boże, Królu nieba! Użycz nam deszczu, bo nam go potrzeba.
Nie karz nas suszą ani głodem czasem. By lud Twój wiedział, żeś jest
Bogiem naszym…”
Aż przychodził dzień rozpoczęcia żniw. W polskiej tradycyjnej
wsi była to i jest zwykle sobota, dzień poświęcony Matce Boskiej.
W niektórych regionach kraju czekano także na znak od przepiórki.
Jej głos był interpretowany jako wezwanie: „Pójdźcie żąć, pójdźcie
żąć…”. Czy to TA CHWILA rolnicy sprawdzali badając stan słomy i
twardość ziarna. Słoma powinna kruszyć się, być biała i sucha. Ziarno
zaś powinno przełamać się na pół. Dopiero ten znak informował, że
pole jest gotowe do żniwowania.
Koszenie, tzw. Wielkie żniwa – sprzęt żyta i pszenicy, w odróżnieniu
od Małych żniw, czyli zbioru jarzyn, rozpoczynano od miejsca obsianego święconym ziarnem. Ten fragment pola miał kształt krzyża. W
dawnych czasach żęto sierpem, nie kosą, która symbolizowała śmierć.
W „Konopielce” Edwarda Redlińskiego jest opis rozpoczęcia żniw. Bohater Kaziuk naraża się wiejskiej gromadzie, bo zamiast sierpa bierze
ze sobą kosę. Uważa, że tak będzie po prostu łatwiej, nie zmęczy się
i szybciej, zdąży uporać się z robotą, bo już na św. Annę (26 lipca), a
nie – jak zwykle – na Matki Boskiej Zielnej (15 sierpnia). Nie zależy
mu na podtrzymywaniu tradycji. Złowrogim spojrzeniem obrzuca go
najpierw ojciec, potem inni gospodarze. Uważają, że Kaziuk sprowadzi
nieszczęście, że swoją kosą „żniwo popsuje”. Mówią: „Nu bo z koso
między sierpy? Toż to gorzej niż złodziejstwo!” albo: „Żniemy cało wiosko, razem, zgodnie, każdy sierpem. Jak co roku, jak zawsze, jak Bóg
przykazał. A ty jeden koso chlastasz!”, a także: „Jak ty z koso do żyta
wyszed, to już tobie nic nie święte!” Konflikt kończy się zwycięstwem
tradycji. Kaziuk, choć hardy do końca, musi ustąpić większości.
Snopki ustawiano po dziesięć albo po piętnaście. Trzeba było je
zwieźć do stodoły zanim spadł deszcz. Dziś malowniczo wyglądające snopki zostały w pamięci tylko starszych pokoleń. Zastąpiły je
równe, geometryczne bryły, walce albo kostki. Był zwyczaj pozostawiania niezżętego fragmentu pola, zwanego w zależności od regionu:
brodą, kozą, pępem albo pępkiem, perepełką labo przepiórką. Przystrajano go kwiatami.
Na Wołyniu wśród Polaków przed wojną, pierwszy snopek z pola
zżęty sierpem gospodarz zabierał do domu. Przechowywano go do
Bożego Narodzenia, kiedy to stawał w kącie izby. Zawieszano na nim
bombki i stroiki. A podczas wieczerzy wigilijnej wkładano pomiędzy kłosy tzw. kolędę, czyli opłatek. Pierwszy snopek miał chronić
dom i jego mieszkańców przed wszelkimi nieszczęściami i zapewniać pomyślność. Zanim pojawił się kolejny snopek, stary uroczyście
palono.
Święto i znów praca
Dożynki zwane świętem plonów przez lata PRL kojarzono z
centralnymi uroczystościami z udziałem najwyższych władz państwowych. Nabrały politycznego charakteru. Dopiero po 1989 roku
wrócono do dożynek obchodzonych z religijnym kontekstem. Przypomniano sobie o wdzięczności dla Pana Boga i sił natury, a nie tylko
zachwalano wzorowych gospodarzy i nowoczesny system rolnictwa.
Własne dożynki organizują parafie i władze gmin, ale często księża i urzędnicy współpracują w tym dziele. Pod ołtarz gospodarze z
okolicznych wiosek albo przedstawiciele zawodów, np. pszczelarze,
zanoszą w procesji pięknie przygotowane wieńce dożynkowe, a w
koszach – najpiękniejsze owoce i warzywa, w słojach – miód. Wieńce są popisem miejscowych talentów. Zdolni wiejscy artyści ukła-
dają kłosy i ziarna w skomplikowane kształty, np. serc, hostii czy w
budowle, np. przedstawiające miejscowe kościoły czy wiatraki, albo
tworzą z nich wizerunki, np. postaci świętych albo papieża. Popis
podsumowuje konkurs. Zwycięski wieniec jest fotografowany. Pisze
się o nim w lokalnej prasie. Wykonawca cieszy się zasłużoną sławą.
Tradycyjnie wieńce miały kształt korony lub koła. Korony z kłosów
nosiły na głowach dziewczęta.
Po uroczystościach kościelnych czy gminnych jest czas na biesiadę dożynkową, poczęstunek i tańce, a także zawody, np. przeciąganie liny czy strzeleckie. Kiedyś były popularne wyścigi furmanek i
wdrapywanie się na słup posmarowany mydłem albo jakimś tłuszczem słup. Na wierzchołku czekała kiełbasa, wódka i jeszcze jakaś
niespodzianka.
Warto cieszyć się upragnioną, świąteczną chwilą, bo za moment
znów rozpocznie się ten sam cykl. Po siewie będzie wzrastanie zboża
i innych roślin, dojrzewanie i zbieranie plonów. Bywa, że dzień dożynek dokładnie spina mijający okres z właśnie się rozpoczynającym.
Dzieje się tak, jeśli obchody dożynkowe przypadną 8 września – w
dniu Matki Boskiej Siewnej, czyli w dzień Narodzenia Najświętszej
Maryi Panny. Poza wieńcami do kościoła przynosi się ziarno przeznaczone na jesienny zasiew. Kapłan święci je. Dopiero wtedy można
przystąpić do jesiennego siewu. Koło zamachowe nowego cyklu zostaje wprawione w ruch.
Eko i My 31
Studnie
Problemy administracyjno-prawne
ochrony ujęć wody
tekst i zdjęcia
Agnieszka Odrzywolska
W ostatnich latach
pojawiły się doniesienia
o próbach zamachu za
pomocą bakterii przesłanych
pocztą. Miały spowodować
chorobę i w konsekwencji
śmierć osoby, która otworzy
przesyłkę, lub zapoczątkować
cały łańcuch zakażeń.
P
odobne zagrożenie możemy znaleźć w Polsce. Źródłem skażenia dużej grupy ludzi, czy wręcz całej populacji na danym
obszarze, może być źródło wody – niezabezpieczona studnia.
Nie będą to komunalne ujęcia wody. Te studnie są ogrodzone,
mają zamykane na kłódkę włazy oraz monitoring, co zapobiega
dostaniu się osoby postronnej. Ich szacht jest tak wykonany, aby do
studni nie mogły wlewać się wody opadowe, ani tym bardziej inne
substancje.
Zagrożenie mogą stanowić np. dawne ujęcia przyzakładowe.
Takie 30-letnie i starsze studnie często zdążyły zmienić właścicieli.
Nowy właściciel może nawet nie wiedzieć, że stał się posiadaczem
dawnego ujęcia wody.
Jeśli studnie są w miejscu dość odludnym, ale jednocześnie łatwo
dostępnym, to zwykle są zdewastowane. Elementy metalowe zabierają złomiarze, a sama obudowa studni staje się śmietniskiem. Jeśli
zanieczyszczenia przypadkowo (lub celowo?) dostaną się do wnętrza, mogą stać się przyczyną skażenia całego poziomu wodonośnego
z którego studnia czerpie wodę.
Pojawia się pytanie co zrobić z taką studnią? Czy jest jakaś instytucja, która może, albo powinna, zareagować?
Mój macierzysty Urząd Miasta Lublin pokusił się o to, aby zebrać
dane na temat ujęć przemysłowych dla których pozwolenia dawno
już wygasły. Nie były to wszystkie ujęcia na terenie miasta, jedynie
te o których mieliśmy wiedzę, że istnieją. Zidentyfikowano 15 takich
ujęć wód podziemnych, składających się w sumie z 25 studni.
Najczęściej pozwolenia na pobór wód dla nich wygasły i nie
wydano nowych. Urzędnicy próbowali kontaktować się z ich właścicielami i ustalać czy wydano nowe pozwolenie, czy może studnia
32 Eko i My
pozostaje nieeksploatowana. Jednocześnie, jeśli było to możliwe,
urzędnicy przeprowadzali wizje lokalne, aby ustalić stan utrzymania
i stopień zabezpieczenia studni, a czasem lokalizację, której nie znali
obecni właściciele.
W 4 przypadkach (w sumie 8 studni) ujęcie zmieniło właścicieli. 11
studni nie było eksploatowanych, z czego 5 nie było też odpowiednio
zabezpieczonych. Dwie studnie zostały zlikwidowane. Natomiast
jednej nie udało się odnaleźć w terenie. W dwóch przypadkach nowi
właściciele działek nie zdawali sobie sprawy, że wraz z terenem przemysłowym, kupili ujęcie wody. Dopiero kontakt ze strony urzędników
był dla nich sygnałem, żeby na nowo przyjrzeć się nabytym terenom.
5 ujęć posiadało kolejne pozwolenie, ale wydane przez inny organ.
W przypadku niezabezpieczonych studni pojawił się problem
w jaki sposób zobowiązać właścicieli do ich zabezpieczenia lub
likwidacji. Okazało się, że w przypadku większości studni jedyną
możliwością urzędu jest perswazja, bo prawo nie przewiduje narzędzi do „opieki” nad studniami, które nie posiadają aktualnych
pozwoleń.
Artykuł jest analizą istniejących przepisów prawa wodnego, pod
kątem ich wykorzystania do zabezpieczenia nieużytkowanych ujęć
wody.
Monitoring – kto śledzi losy studni
Aby jakakolwiek instytucja zareagowała, powinna najpierw
wiedzieć o tym, że studnia jest w złym stanie. Podstawowym dokumentem umożliwiającym eksploatację studni jest pozwolenie wodnoprawne na pobór wody (wydawane na podstawie art. 122 ustawy Pra-
wo wodne j.t. Dz.U. z 2012 poz. 145). Jeśli studnia posiada aktualne
pozwolenie, to organ, który je wydał, czyli starosta lub marszałek,
ma obowiązek wykonywać nie rzadziej niż co 4 lata przeglądy realizacji pozwolenia (art. 126 ust. 2 Prawo wodne). Może to być narzędzie wykorzystane do zdobywania informacji nt. stanu studni.
I tu prawo nie jest doskonałe, ponieważ nie określa w jaki sposób powinien być wykonany taki przegląd. Więc każdy urząd robi
to inaczej. Czasem pracownik ogranicza się do wykonania notatki
służbowej dotyczącej tego, że zasoby wodne od momentu wydania
pozwolenia nie zmieniły się, więc nie ma powodu, aby ograniczyć
pobór wody. Nie ogląda studni, nie sprawdza jak pozwolenie jest realizowane, bo nie ma takiego obowiązku.
Inni urzędnicy wzywają właściciela ujęcia do stawienia się
w urzędzie wraz z dokumentami, które musi prowadzić na podstawie
pozwolenia. Najczęściej jest to książka eksploatacji studni (odnotowuje się tam m.in. pomiary poziomu zwierciadła wody, fakt wymiany wodomierza, czy datę przeprowadzania próbnych pompowań, lub
pobierania próbek wody do badań) i rejestr zużycia wody. Jeszcze
inni wychodzą w teren, aby obejrzeć ujęcie.
Decyzja na temat sposobu przeprowadzenia przeglądu jest czysto uznaniowa. I tu znów jest drobny problem dla urzędnika, który
chciałby być skuteczny, czyli przeprowadzić przegląd oglądając i dokumenty, i samo ujęcie – prawo nie określa jego uprawnień.
Przegląd pozwolenia nie jest kontrolą, więc nie można zastosować
do niego przepisów dot. uprawnień kontrolnych (kontrolę pozwoleń
wodnoprawnych może wykonywać tylko prezes Krajowego Zarządu
Gospodarki Wodnej oraz dyrektorzy RZGW – art. 156 ust. 1 pkt 4
Prawa wodnego). W przypadku kontroli prawo określa, że kontrolujący ma prawo wstępu na teren kontrolowanego, ma spisać protokół,
czasem może ukarać, dać jakieś zarządzenia do wykonania. Niczego
takiego nie opisano w przypadku przeglądu. Wszystko odbywa się
na zasadzie dobrowolności! Właściciel ujęcia dobrowolnie wpuszcza urzędnika na teren zakładu i pokazuje mu dokumenty. Gdyby
utrudniał lub opóźniał przeprowadzenie przeglądu, to niekoniecznie
można go za to ukarać.
W ustawie opisano za to skutek przeglądu, może nim być cofnięcie pozwolenia, jeśli stwierdzone będą jakieś nieprawidłowości.
Wszystko OK – pod warunkiem, że te nieprawidłowości zostaną
faktycznie stwierdzone.
Drugim narzędziem do zbierania informacji jest kontrola pozwolenia wykonywana przez pracowników Krajowego lub Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej. Ten sposób może być lepszy niż
przegląd, bo urzędnicy mają konkretne uprawnienia dane im przez
prawo.
Jednak oba te środki mają zasadnicze ograniczenie, dotyczą aktualnych pozwoleń wodnoprawnych. Kiedy pozwolenie wygasa, tak
naprawdę nie można zastosować żadnego z tych sposobów.
Pozostaje tylko perswazja, dzięki której właściciel mógłby wpuścić urzędnika na swój teren i pozwolić mu obejrzeć studnię. I tylko
studnię, ponieważ obowiązki prowadzenia książki eksploatacji i rejestru zużycia wody wynikają z pozwolenia, a nie z ustawy.
Kiedy studnia miała pozwolenie…
Jeśli termin ważności pozwolenia się skończył, a studnia nie
zmieniła właściciela, to istnieje jeszcze możliwość nałożenia pewnych obowiązków w decyzji stwierdzającej wygaśnięcie pozwolenia
(art. 138 i 139 ustawy Prawo wodne). Należy wydać taką decyzję
nawet po upływie terminu ważności pozwolenia, bo – zgodnie
z obecnie propagowaną interpretacją przepisów – pozwolenie nadal
znajduje się w obiegu prawnym i zakład w pewnych sytuacjach może
się nim posługiwać (choć to nielogiczne).
Decyzja stwierdzająca wygaśniecie pozwolenia może być narzędziem do nakazania likwidacji nieużywanego urządzenia wodnego,
lub można w niej określić warunki dotyczące właściwego zabezpieczenia ujęcia.
Jedyny niezbędny do spełnienia warunek jest taki, że urząd musi
wiedzieć o studni. Jeśli przeglądy pozwoleń są wykonywane regularnie, a urząd sam pilnuje terminów wygaśnięcia poszczególnych decyzji (do czego nie jest zobowiązany!), to może dopilnować wydania
decyzji o stwierdzeniu wygaśnięcia pozwolenia automatycznie.
Może, ale nie musi, ponieważ konieczność ich wydawania nie
wynika bezpośrednio z przepisów prawa, tylko z obecnej jego interpretacji.
Jednak zgodnie z obecną interpretacją taka decyzja powinna
zostać wydana. Rozsądek podpowiada, że przed jej wydaniem dobrze jest skontaktować się z właścicielem ujęcia, obejrzeć je i na tej
podstawie zapisać w decyzji np. obowiązek dotyczący dalszego jej
zabezpieczenia do czasu likwidacji lub wydania nowego pozwolenia.
Wszystko będzie działać bardzo fajnie do czasu, aż jakiś sąd
dopatrzy się tego, że w ustawie nie zapisano nigdzie, że w decyzji
stwierdzającej wygaśnięcie pozwolenia można nałożyć na kogokolwiek jakiekolwiek obowiązki. Ale bądźmy dobrej myśli…
Trzeci przypadek – czyli istota problemu
Kolejna sytuacja ma miejsce, gdy studnia zmieniła właściciela.
Tak jest z większością starych przyzakładowych ujęć wody. Wówczas nowy właściciel mógł automatycznie wejść w prawa i obowiązki poprzedniego.
Jest to możliwe w przypadku studni, ponieważ – zgodnie z definicją zawartą w art. 3 pkt. 6 prawa ochrony środowiska – studnia nie
jest instalacją. To znaczy, że w jej przypadku nie trzeba wydawać
decyzji o przeniesieniu praw i obowiązków wynikających z pozwolenia. Jednak przejęcie praw i obowiązków nastąpi pod warunkiem,
Eko i My 33
ENERGIA W DOBRYM KLIMACIE Ciąg dalszy ze str. 9
że nowy właściciel będzie następcą prawnym poprzedniego (art. 134
ust. 1 Prawo wodne).
Prawo wodne nie daje żadnych wskazówek odnośnie tego kto lub
kiedy jest następcą prawnym. Wskazówki można znaleźć w ustawie
o swobodzie działalności gospodarczej, ale dotyczą one tylko spółek
handlowych, nie ma wskazówek dotyczących np. osób fizycznych.
Jeśli przejęcie własności nastąpiło w wyniku przekształceń spółek
handlowych, to najprawdopodobniej ma miejsce następstwo prawne.
W innym przypadku, np. w momencie kupna działki przez inny podmiot, nie ma następstwa prawnego.
Niestety, większość przypadków wiąże się właśnie ze sprzedażą
terenu nowemu właścicielowi. Jeśli nowy właściciel jest następcą
prawnym, to sposób postępowania jest taki jakby właściciel się nie
zmienił. Jeśli jednak nie ma następstwa prawnego, to brak narzędzi
prawnych do załatwienia sprawy.
Nowy właściciel nie może korzystać z pozwolenia wydanego
na poprzedniego właściciela. Z kolei poprzedni nie może korzystać
ze studni, bo nie ma do niej tytułu prawnego. Nie można zrobić
przeglądu pozwolenia, ani jego kontroli, bo pozwolenia nie ma. Tak
naprawdę powinno się stwierdzić jego wygaśnięcie – ale uwaga!
W tym przypadku nakładanie jakichkolwiek obowiązków nie ma
sensu – bo adresatem tej decyzji będzie poprzedni właściciel studni,
który już nią nie włada, więc nie może ani jej zlikwidować, ani zabezpieczyć.
Pozostaje jeszcze tylko narzędzie opisane w art. 64b Prawa wodnego, który brzmi:
Art. 64b. W przypadku nienależytego utrzymywania urządzenia
wodnego, powodującego zmianę jego funkcji lub szkodliwe oddziaływanie na grunty, organ właściwy do wydania pozwolenia
wodnoprawnego może, w drodze decyzji, nakazać przywrócenie
poprzedniej funkcji urządzenia wodnego lub likwidację szkód,
określając warunki i termin wykonania tych czynności.
Jednak czytając ten przepis nie mogę się oprzeć wrażeniu, że tak
naprawdę czasem może być trudno zastosować go do studni. Niezabezpieczona studnia może oczywiście szkodliwie oddziaływać
na grunty, bo stanowi potencjalne źródło skażenia wód gruntowych.
Jednak o wiele lepszym działaniem byłoby nakazanie zakładowi
likwidacji studni, której ten nie używa, niż nakaz „przywrócenia
poprzedniej funkcji urządzenia” – bo co oznacza ta fraza w przypadku studni? Być może zatopienie w niej pompy, tak aby można było
pobierać wodę?
Takie sformułowanie nie sprawi trudności urzędnikowi, który
chciałby wydać decyzję na podstawie art. 64b, ale niewielu będzie
takich. I znów ostateczną wiedzę na temat tego co wolno na podstawie tego przepisu, a czego nie, mogłyby dać wyroki sądu, które są
nieprzewidywalne.
Podstawa od której wszystko się zaczyna
Dwie kwestie są warte uwagi. Urzędnik musi mieć wolę stosowania tych przepisów oraz wiedzę, że studnia nie jest właściwie
utrzymana.
Podsumowując obecne przepisy: Przeprowadzanie przeglądów
pozwoleń może się ograniczyć do spisania notatki służbowej. Prowadzenie kontroli nie jest obowiązkowe. Przeglądy i kontrole dotyczą
tylko tych obiektów, które mają ważne pozwolenie. Żadna instytucja
nie ma obowiązku interesować się studniami, które nie mają ważnych pozwoleń.
Prawdopodobnie niewiele osób będzie chętnych, żeby dobrowolnie dołożyć sobie pracy i spróbować zdobyć informacje na temat
studni, które pozwolenia nie mają. Tym bardziej, że nie ma konkretnych wytycznych, co potem można zrobić z tą wiedzą.
Jest jeszcze jedna grupa studni, która również pozostaje poza kontrolą. Są to ujęcia, które nigdy pozwolenia wodnoprawnego na pobór
wód nie miały, bo był on niższy niż 5 m3 na dobę. Niektóre takie
studnie nie różnią się głębokością i konstrukcją od „większych” ujęć.
Takich ujęć nie kontroluje żadna instytucja.
Podsumowując próbę zdobycia informacji, która odbyła się
w Lublinie, można powiedzieć, że była w pewnym sensie poza prawem. Nie wydano żadnej decyzji administracyjnej, nie przymuszano
nikogo do wpuszczenia na teren. Właściciele zwykle dobrowolnie
zabezpieczali swoje ujęcia wody. Główne porażki związane były
z brakiem informacji na temat ujęć. Nikt nie był zainteresowany
likwidacją nieużywanego ujęcia, ponieważ jest to dość kosztowne.
Bardziej opłaca się jego zabezpieczenie.
odnawialnym, spore obawy budzi uprawa monokultur roślin kosztem naturalnie występujących powierzchni leśnych, które są mniej
podatne na choroby i gwarantują niezbędną bioróżnorodność w środowisku. Inną kontrowersyjną kwestią pozostaje zwiększenie powierzchni upraw roślin używanych w celach energetycznych kosztem produkcji żywności w czasach niedoboru pożywienia w wielu
regionach świata.
Energia z odpadów
Do jednej z najbardziej fascynujących możliwości produkcji
stosunkowo czystej energii należą mikrobiologiczne ogniwa paliwowe, które umożliwiają zagospodarowanie ścieków zawierających związki organiczne. W uproszczeniu cała technologia polega
na wprowadzeniu do mikrobiologicznego ogniwa paliwowego ścieków oraz wyprowadzeniu dwutlenku węgla lub wodoru. W przerabianiu ścieków do lotnych gazów zasadniczą rolę pełnią różne gatunki bakterii osadzonych na jednej z elektrod, które jednocześnie
emitują elektrony dążące do elektrody przeciwnej, generując tym
samym prąd elektryczny. Jeżeli emisja CO2 jest w tej technologii
w ogóle widoczna, to z reguły jej wartość jest zdecydowanie niższa niż w przypadku spalania paliw kopalnych. Dodatkowo możliwość produkcji wodoru, który jest postrzegany jako potencjalne
paliwo stosowane w klasycznych ogniwach paliwowych, pozwala
zakwalifikować opisywaną technologię do bardzo obiecujących.
Wytwarzanie stosunkowo czystej energii przy jednoczesnym usuwaniu odpadów to wariant, którego nie należy pomijać. Obecnie
funkcjonuje zaledwie kilka instalacji pilotażowych, a wydajność
samej technologii jest wciąż zbyt niska, jednak dziedzina ta ulega
szybkiemu rozwojowi.
Biodiesel produkowany jest przede wszystkim z olejów
roślinnych – często z oleju rzepakowego
Złoty środek
Człowiek od początku swojego istnienia w mniejszym lub większym stopniu wpływał na stan środowiska naturalnego. I nic nie
wskazuje na to, żeby coś w tej kwestii mogło się zmienić. Życie ludzi
zawsze będzie związane z zanieczyszczaniem Ziemi. Chcąc utrzymać
obrany kurs postępu cywilizacyjnego, ludzkość zawsze będzie ingerować w naturalne zasoby planety. Kluczową kwestią jest uświadomienie społeczeństwa, że z bogactw natury można korzystać, jednak
z zachowaniem zasad zrównoważonego rozwoju. Skomplikowany
proces funkcjonowania Ziemi jest wyregulowany w najmniejszych
szczegółach. Wszystkie cykle i obiegi w przyrodzie są ze sobą ściśle powiązane. Wydaje się, że najlepsze co w obecnej sytuacji może
zrobić człowiek, to starać się wpływać w jak najmniejszym stopniu
na naturalnie przebiegające procesy. Na miejscu wyciętego drzewa
powinno sadzić się kolejne tego samego gatunku, tak aby równowaga ekologiczna nie została zachwiana. Odnosi się to również do produkcji energii. A ta pozyskiwana z naturalnych i odnawialnych źródeł
ma ogromny potencjał i już dziś mogłaby pokryć energetyczne zapotrzebowanie świata. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że „zielone
technologie” są obecnie na etapie badań i rozwoju, co może wkrótce doprowadzić do eliminacji wad dzisiejszych rozwiązań. Kluczowe znaczenie wydaje się mieć kwestia „złotego środka” w doborze
energii. Najbardziej sensownym rozwiązaniem jest szczegółowa
i wieloaspektowa analiza proponowanych technologii. Do najbardziej
ciekawych propozycji należy fuzja termojądrowa, której właściwe
wykorzystanie może umożliwić produkcję ogromnych ilości czystej
energii. Prace w tym aspekcie już trwają. Jedno jest pewne – o Ziemi
wciąż wiadomo bardzo mało, a efekty działalności człowieka nieraz
jeszcze zaskoczą specjalistów. Stąd też wynika potrzeba dogłębnej
edukacji ekologicznej, która może przyczynić się do tego, że człowiek
nie będzie epizodem w dziejach Ziemi, jak miało to miejsce w przypadku dinozaurów.
Potrzebna zmiana prawa
Aby rozwiązać problem, prawo powinno zacząć przewidywać
takie przypadki, jak te wyżej opisane:
1. Można określić w jaki sposób powinny być prowadzone przeglądy pozwoleń wodnoprawnych, i nadać urzędnikom jakieś
uprawnienia w związku z ich przeprowadzaniem.
2. Można zobowiązać jakiś urząd do zbierania informacji na temat
wszystkich ujęć wody, nie tylko tych, które mają ważne pozwolenia na pobór wód. I znów trzeba nadać urzędnikom uprawnienia związane ze zbieraniem informacji.
3. Można zobowiązać jakąś instytucję (i nadać uprawnienia jej
urzędnikom) do nadzoru nad ujęciami, które nie mają pozwolenia.
Aby te wszystkie zmiany mogły być wprowadzone, ktoś najpierw
musi zauważyć, że istnieje problem.
34 Eko i My
Eko i My 35
OGRÓD EKOLOGICZNY
Ten ekologiczny ogród
ziołowo-warzywny przy
jednym z gospodarstw
w centralnej Polsce
podlewany jest zawsze wodą
odstałą. Zimna woda trafia
do dużego metalowego
zbiornika pomalowanego
na czarno. Przez kilkanaście
godzin tam ogrzewa się
w sposób naturalny. Potem
jest wypompowywana
hydroforem. Poszczególne
fragmenty ogrodu polewa się
stosunkowo intensywnie. .
Dobra rada
dziadka
ogrodnika
Sałaty i warzywa
liściowe odświeża
się rozpylonym
maksymalnie
strumieniem
wody.
Podlewanie
tekst i zdjęcia ś.p. Zbigniew Przybylak
Dostarczając wodę roślinom przede wszystkim powinniśmy zawsze jak
najwierniej naśladować naturę, wtedy efekty będą najlepsze. Tak uważali zawsze
dawni ogrodnicy, podobnie również na ten problem patrzą ogrodnicy ekologiczni.
Woda słońcem ogrzana
Gdy w trakcie letnich upałów konieczne jest podlewanie (tutaj ten
termin stosuję dla uproszczenia dosyć ogólnie, inne sposoby dostarczania wody roślinom to też zraszanie, nawadnianie i deszczowanie)
– najlepiej powinno się zawsze używać letniej wody odstałej, radzą
zwolennicy ogrodnictwa naturalnego. A to oznacza korzystanie
z ogrzanej słońcem wody zgromadzonej wcześniej w beczce, kadzi
lub innym zbiorniku. Wodę z wodociągów wlaną do beczki warto
dodatkowo od czasu do czasu wymieszać, przyspiesza to natlenienie
i uwalnianie chloru. Już przed blisko 100 laty podobnie doradzał
znany ogrodnik prof. Józef Brzeziński w swej wiele razy wznawianej „Hodowli warzyw”. Pisał on, by wodę studzienną do podlewania
przechowywać w zbiornikach szerokich a płytkich. Największa ich
głębokość to 1 m. Tylko bowiem w takim zbiorniku woda po kilkunastu godzinach, a jeszcze pewniej po dobie, nabiera pożądanych
36 Eko i My
właściwości. Traci pewną ilość zbędnych ciał mineralnych – pozostają one jako osad na ścianach – nagrzewa się i wzbogaca w tlen.
W ten sposób staje się podobna do wody rzecznej. Podlewanie
zimną wodą prosto z kranu jest zawsze dużym szokiem dla roślin
i bywa dla nich zapewne tak samo nieprzyjemne jak dla ludzi. Dlatego ogrodnicy ekologiczni w zasadzie takiego podlewania unikają
zupełnie lub stosują je bardzo rzadko.
Solidnie do korzeni
Jeżeli jednak decydujemy się na podlewanie wodą zimną ze
studni lub wodociągu, to wtedy już warto podlewać solidnie, tak
długo, aż ziemia przemoknie na co najmniej kilka centymetrów
i dotrze głęboko do korzeni. Dotyczy to wszystkich roślin, ale
zwłaszcza drzewek i krzewów, również bylin. Po takim zabiegu
roślinom wody wystarcza na kilka dni. Ta zasada zresztą odnosi
się również do wszelkiego rodzaju innych podlewań, deszczowań,
nawodnień. Zawsze bardziej skuteczne jest jedno głębokie zwilżenie
gleby. Niekorzystne bywa zaś częste, zwłaszcza codzienne, zraszanie
powierzchni grządek małymi ilościami wody. Wtedy bowiem woda
szybko odparowuje i nie dostaje się tam gdzie byśmy chcieli, czyli
do korzeni.
Wzruszanie po deszczowaniu
Częste deszczowanie, spryskiwanie, podlewanie gleby małymi
porcjami sprzyja tworzeniu się skorupy na powierzchni, to zaś
utrudnia dopływ powietrza do gleby i rozwój roślin. Po podlewaniu
zawsze więc warto wzruszyć glebę. Rozbić powstałą skorupę.
To wzmocni dobroczynne skutki podlewania, spulchni ziemię. Warto
przypomnieć przy okazji, że napowietrzona dobrze gleba ułatwia
również roślinom pozyskiwanie wody podsiąkającej z głębszych
warstw gleby, ze stałego magazynu jakim są wody gruntowe, oraz
skraplającej się nocą pary wodnej w postaci rosy. Rosa tworzy się
zarówno na powierzchni gleby, liściach, jak i w głębi ziemi, wszędzie tam gdzie dociera powietrze. Wydawać się pozornie może,
że ilość podsiąkającej wody, a przede wszystkim tworzącej się rosy,
jest niewielka i bez zasadniczego znaczenia dla życia roślin. Jednak
jest to nieprawda. Ta naturalna wilgoć jest często lepiej wyłapywana
i przyswajana przez korzenie rośliny niż ze sztucznych nawodnień.
Zapewne dlatego, że zawiera ona sporo łatwo przyswajalnego azotu.
Tutaj warto dodać, że w okresach długotrwałej suszy, zwłaszcza
w mieście, niewielkie zraszanie roślin rano i wieczorem od maja do
sierpnia zastępuje rosę odświeżającą rośliny.
Eko i My 37
LASY PAŃSTWOWE
LASY PAŃSTWOWE
zrzutów, którzy na początku każdego roku płoszą zwierzęta. – Zmuszane do ucieczki muszą uzupełniać ubytki energii, więc poszukują
dodatkowego pożywienia, przez co zagrożone są sadzonki drzew
– komentuje nadleśniczy Bogusław Famielec. – Z drugiej strony,
obecność dużej liczby jeleni przyciąga miłośników lasu szczególnie
w okresie rykowiska. Dostarcza im niezapomnianych przeżyć – przyznaje gospodarz rymanowskich lasów. Najściślej chronione
10% obszaru nadleśnictwa stanowią trzy rezerwaty. „Źródliska
Jasiołki” o pow. 1585 ha (na terenie Nadleśnictwa 1287 ha) jest
największym rezerwatem przyrody w polskich Karpatach. Obejmuje
kompleks obszarów u źródeł Wisłoka i Jasiołki, prócz tego tereny
łąkowo-pastwiskowe nieistniejącej wsi Jasiel. Drugi rezerwat, „Bukowica” (292,92 ha) chroni fragmenty bukowo-jodłowego starodrzewia o charakterze puszczańskim. Z kolei „Kamień nad Jaśliskami”
(302,32 ha) stanowi pozostałość fragmentów bogatej rzeźby Beskidu
Niskiego z buczyną karpacką. Jego największym walorem turystycznym są naturalne okazałe formy skalne.
Mający tak dużą powierzchnię rezerwat „Źródliska Jasionki”
mógłby być nawet parkiem narodowym. Piękny o każdej porze roku.
Nadleśnictwo
z dobrym
klimatem
Duże obszary łąkowe, koszone dla zachowania ich funkcji, stały się
królestwem drapieżnych ptaków. Miłośników przyrody i fotografików
przyciągają widoki kwiatowych kobierców. Na rozległych łąkach rosną m.in. krokusy, występuje dziewięćsił bezłodygowy, można podziwiać różne gatunki rzadkich motyli. Przyrodniczy kłopot sprawiają
tylko bobry budujące wysokie tamy i zalewające drogę. – Sam jestem
winowajcą, bo kiedyś uczestniczyłem w ich reintrodukcji – mówi półżartem leśniczy leśnictwa Moszczaniec, Paweł Grodziński.
W tym rezerwacie utworzonym na gruntach nieistniejącej wsi
Jasiel, warto zobaczyć kilka pamiątek historycznych. Jedna z nich
to obelisk z tablicą ku czci kurierów beskidzkich AK. Nieco dalej,
w miejscu spalonej w 1946 roku strażnicy WOP, pomnik upamiętniający żołnierzy tej placówki wziętych do niewoli i zamordowanych
przez UPA. Jak w wielu wymarłych wsiach Beskidu Niskiego zachowały się ślady cerkwiska, kilka krzyży z przedwojennego cmentarza
łemkowskiego, są resztki ścian drugiej strażnicy WOP, pełniącej
w późniejszym czasie rolę schroniska turystycznego.
Po zdrowie i wypoczynek
Ten zakątek kraju jest wyjątkowy pod względem turystycznym
i rekreacyjnym. Sam Rymanów-Zdrój to przecież znane uzdrowisko.
Usytuowanie Nadleśnictwa Rymanów ma szczególne znaczenie
– nie tylko ze względu na gospodarkę leśną w górach.
Przełom Wisłoka w Rudawce Rymanowskiej
autor Krzysztof Kamiński
zdjęcia autor i archiwum Nadleśnictwa Rymanów
W
jego granicach mieści się znane uzdrowisko
Rymanów-Zdrój, a zaraz przy nim otulina drugiego: Iwonicza-Zdroju. Administracja Lasów
Państwowych ma także wyjątkową siedzibę
– zabytkowy, odrestaurowany dworek Potockich
z 1826 roku. Nie jest jedynym zabytkiem służącym rymanowskim
leśnikom. Nieopodal Odrzechowej, w wiekowej, równie pięknie
odnowionej leśniczówce mieści się Ośrodek Edukacji Ekologicznej
„Hrendówka”.
Skarby przyrody
Ta jednostka, obejmująca zasięgiem 20,7 tys. ha terenu, leży
w południowej części województwa podkarpackiego, w powiatach
sanockim i krośnieńskim. Charakterystyczną cechą krajobrazu są
pozostałości po nieistniejących wsiach: krzyże, cmentarze, resztki
zabudowań, zdziczałe owocujące sady, a do tego bogata historia
beskidzkich miejscowości. Od końca lat czterdziestych ub. wieku
po wysiedleniu ludności zanikło na tym terenie życie gospodarcze,
za to zaczęła odradzać się dzika przyroda wzorowo chroniona przez
leśników. A jest się czym zajmować – w otoczeniu uzdrowiska lesistość gruntów wynosi 80%.
Okolice Rymanowa-Zdroju mają bardzo urozmaiconą rzeźbę. Łagodne stoki wzgórz przecinają doliny potoków. Najwyższymi wzniesieniami są: Kamień (857 m), Kanasiówka (823 m); Dział (668 m).
Ponad połowę powierzchni zajmują siedliska w stanie naturalnym
38 Eko i My
i zbliżonym do naturalnego. Do podstawowych gatunków lasotwórczych należą: buk, jodła, sosna, modrzew, olsza szara, jesion, świerk.
jawor, brzoza, dąb. Skład gatunkowy w dużym stopniu kształtuje
istnienie leczniczego mikroklimatu. Gęste lasy mają jeszcze i to znaczenie, że chronią gleby oraz cieki wodne, co z kolei odgrywa istotną
rolę dla źródeł wód mineralnych.
W XIX wieku rymanowskie lasy były dobrze utrzymane przez
ówczesnych właścicieli uzdrowiska Annę i Stanisława Potockich.
Poważne uszkodzenia drzewostanów nastąpiły w wyniku działań wojennych, jeszcze więcej szkód wyrządziła Armia Czerwona, bo wtedy
wycięto tu wielkie połacie jodły. Do dziś wojenne rany w drzewostanach zabliźniły się. Bukowo-jodłowe lasy z bogatym światem flory
i fauny stanowią atrakcję dla gości uzdrowisk, wczasowiczów, turystów i zagranicznych myśliwych chętnie odwiedzających te strony.
Można tu spotkać wszystkie gatunki zwierząt żyjących w Karpatach.
Są ostoje niedźwiedzia, rysia, wilka, żbika, żyją łosie, dziki, borsuki, jelenie. Równie bogata jest awifauna, wśród rzadkich gatunków
ptaków m.in. orlik krzykliwy, puszczyk uralski, dzięcioł trójpalczasty, puchacz, czarny bocian. Południowa część Nadleśnictwa leży
w granicach Jaśliskiego Parku Krajobrazowego, którego ogromne
leśne przestrzenie urozmaicają łąki, pastwiska, torfowiska, śródleśne
bagna, naturalne wychodnie skalne. Rolę otuliny dla parku uzdrowiskowego pełni Obszar Chronionego Krajobrazu Beskidu Niskiego.
Duża ilość zwierzyny leśnej wymaga starannego zabezpieczania
upraw. Dodatkowy kłopot sprawiają leśnikom poszukiwacze jelenich
1
2
1. Zabytkowa siedziba Nadleśnictwa
2. W rezerwacie „Kamień nad Jaśliskami”
3. Leśnictwo Pastwiska
4. Buczyna karpacka
5. Wycieczki są najlepszymi lekcjami przyrody
3
4
5
Eko i My 39
Lecznicze cechy miejscowych wód odkryto
w drugiej połowie XIX wieku. W latach
dwudziestych i trzydziestych XX w. Rymanów stał się modnym polskim kurortem,
jednocześnie ośrodkiem życia kulturalnego.
Zabytkowa zabudowa i starannie utrzymana zieleń stwarzają zachętę do spacerów
po uzdrowiskowym parku.
Do znanych miejsc turystycznych należy
Rudawka Rymanowska z malowniczym
przełomem Wisłoka, dalej – okolice Puław
i Jaślisk. W leśnej scenerii można znakomicie wypocząć o każdej porze roku. Dla
amatorów narciarstwa zbudowano wyciągi,
trasy zjazdowe i biegowe. Wędrowców
przyciągają szlaki turystyczne, z jakich roztaczają się wspaniałe widoki na Beskid Niski, nie mniej urokliwe niż w Bieszczadach.
Najważniejszym zadaniem leśników
Nadleśnictwa Rymanów jest prowadzenie
prac hodowlanych, jakie decydują o kondycji i składzie gatunkowym drzewostanów.
– Jak wszędzie obowiązuje nas dziesięcioletni plan urządzania lasu, przy czym my
musimy jeszcze uwzględniać przepisy wynikające z ustaw o lecznictwie uzdrowiskoMalownicze koryto
wym – zaznacza Maria Szkutnik, zastępca
potoku w leśnictwie
nadleśniczego.
Puławy
Zgodnie z uchwałą gminy Rymanów,
obszary objęte szczególną ochroną ze
względu na funkcję uzdrowiska zajmują
256 hektarów. Na bieżąco administracja lasów wspólnie z władzami
uzdrowiska uzgadnia co wolno robić, czego nie, żeby nie pogorszyć
zdrowotności drzewostanów. Postanowiono przede wszystkim usuwać chore i pochylone drzewa oraz złomy.
Co jeszcze robią gospodarze lasów otaczających uzdrowisko?
Maria Szkutnik wylicza: – Kosimy łąki, zbieramy śmieci w miejscach
biwakowania, usuwamy drzewa i gałęzie zagrażające bezpieczeństwu
przechodniów. Prowadzimy poza tym prace hodowlane. Staramy się
nie wywozić drewna w sezonie wakacyjnym ze względu na bezpieczeństwo osób przebywających w lesie, ale także dlatego, żeby nie
dawać pożywki plotkom o nadmiernej eksploatacji lasów.
Przyjezdni chętnie spędzają czas na spacerach wokół uzdrowiska.
Popularność zdobyła ścieżka zdrowia wykonana przez Nadleśnictwo.
Można na niej wykonywać proste ćwiczenia usprawniające narządy
ruchu. Dla wczasowiczów i kuracjuszy leśniczy przygotowali też
ścieżkę rowerową po okolicy Rymanowa-Zdroju. Prowadzi do leśnej
klasy, gdzie można poznać gatunki drzew i podziwiać ciekawostki
przyrodnicze. Na jednym z przystanków, wspólnie z kołem łowieckim, urządzono karmisko dla zwierząt. W sąsiedztwie uzdrowiska
nie ma polowań, więc mieszkańców lasu każdy może podpatrywać
w ich naturalnym środowisku. Dalej ścieżka wiedzie do mrowiska,
stanowiska paproci, potężnych daglezji, torfowiska i łąki zwanej krokusową – choć tak naprawdę w porze wiosennej pokrywa ją kobierzec zimowita. Ciekawostką przyrodniczą jest rosnący przy drodze
40 Eko i My
skrzyp olbrzymi, rzadka roślina objęta ścisłą ochroną. Dalej można
dojść nad oczko wodne będące stanowiskiem czynnej ochrony płazów. Ulubionym celem leśnych spacerów stał się staw małej retencji
na potoku Czarnym, zbudowany przez leśników. Podobnie duży
ruch panuje na dwu leśnych parkingach z przygotowanym miejscem
na ognisko.
Z powodu dewastacji tablic informacyjnych na ścieżce prowadzącej wokół uzdrowiska, gospodarze lasów zastąpili je słupkami
z wyrzeźbionymi numerami. Wiadomości o każdym takim miejscu
można znaleźć w folderach dostępnych dla każdego chcącego spacerować leśnym traktem. Tablice to pomysł Macieja Szpiecha, inżyniera nadzoru z Nadleśnictwa Rymanów, zarazem znawcy regionu i fotografika przyrody. Ten znany w środowisku fotografik w zielonym
mundurze zdobywa czołowe nagrody w ogólnopolskich konkursach.
Chlubą Nadleśnictwa jest, utworzona w końcu 2012 roku we
współpracy z Uniwersytetem Rzeszowskim, Beskidzka Trasa Kurierska „Jaga-Kora”. Odtworzona w formie 27-kilometrowego szlaku
turystycznego prowadzi w głównej części przez tereny Nadleśnictwa
Rymanów. Przypomina o pracy kurierów beskidzkich z lat okupacji.
Jednym z nich był Jan Łożański ps. „Orzeł”, żołnierz AK. – Przeszedłem sam kilka razy szlak, który przemierzali kurierzy w latach
czterdziestych. Chcąc możliwie najlepiej je odtworzyć w terenie,
na podstawie wspomnień Łożańskiego, szukałem dróg i przejść przez
las, którymi chodził – dzieli się wrażeniami Maciej Szpiech.
Wspólnie z dyrekcją uzdrowiska i stowarzyszeniem sportowym
„Tytus”, co roku pracownicy Nadleśnictwa organizują rodzinne
zawody rowerowe. Chodzi nie tylko o współzawodnictwo sportowe. To doskonała okazja do pokazania przyrodniczych skarbów
w okolicy.
Coraz większą popularność zdobywa zaprojektowany przez
leśników „Szlak dwóch kardynałów”. Zaczyna się w Pastwiskach,
miejscu wspominanym w książce Wandy Półtawskiej „Beskidzkie
rekolekcje”, gdzie zatrzymywał się ks. Karol Wojtyła wędrując beskidzkimi szlakami. Szlak kończy się w Komańczy, gdzie więziony
był kard. Stefan Wyszyński. W murach tutejszego klasztoru powstała
część jego „Zapisków więziennych”. W tym roku uczestnicy rajdu,
przybywający tu z całej Polski, trzeci raz przejdą po historycznych
miejscach, gdzie zadbano o zachowanie autentycznych pamiątek
po dwu wielkich postaciach Kościoła.
1
3
2
1
4
1. Jodła – pomnik przyrody
w leśnictwie Puławy
2. Skład gatunkowy kształtuje
istnienie leczniczego mikroklimatu
Od trzech pokoleń
3. Pouczająca zabawa:
Na pomoc kasztanowcom
4. Można spotkać wszystkie gatunki
zwierząt żyjących w Karpatach
5
5. Cis pospolity
Edukacja dla dużych i małych
Mając tak wielu gości, gospodarze lasów nie zaniedbują sposobności do pokazania swojej pracy. Przygotowują wiele imprez dla
dorosłych oraz dzieci, często wspólnie z gminą lub innymi instytucjami. Co roku Nadleśnictwo organizuje: „Dzień Ziemi” w Ośrodku
Edukacji Ekologicznej z udziałem uczniów albo słuchaczy Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Inicjuje i nadzoruje sadzenie drzewek, prowadzi konkursy leśne i zwiedzanie ścieżki edukacyjno-przyrodniczej
„Hrendówka”.
W akcji „Makulatura za sadzonkę” do jakiej włączają się wszystkie szkoły gminy Rymanów, za każde 10 kg surowca uczniowie
dostają sadzonki drzewek. W 2011 r. efekty zbiórki były nadzwyczaj
imponujące – zebrano 20 ton papieru!
1 czerwca w Hrendówce jest urządzany „Leśny Dzień Dziecka”
– zabawa z elementami edukacyjnymi. Wspólnie z uczniami okolicz-
zwierzętom przetrwać zimę”, „Sprzątanie świata”, turnieje wiedzy
ekologicznej, konkursy plastyczne o tematyce leśnej i pogadanki
w szkołach o szkodach w przyrodzie, równocześnie niebezpieczeństwie pożarów wskutek wypalania traw.
nych szkół obchodzone jest „Święto Drzewa” – okazja do poznania
znaczenie drzew w codziennym życiu i środowisku przyrodniczym.
Pożyteczną zabawą zwracająca uwagę na zagrożenia ekologiczne jest akcja „Pomóżmy kasztanowcom”. Podczas grabienia liści
kasztanowców w pobliżu siedziby Nadleśnictwa, dzieci zbierają ich
po kilkadziesiąt worków. W ostatnich dniach lata w Rudawce Rymanowskiej leśnicy współorganizują „Pożegnanie wakacji”.
„Niepełnosprawni, lecz pełnosprawni” – pod takim hasłem
w Ośrodku Edukacji Ekologicznej odbywają się spotkania leśników
z wychowankami Warsztatów Terapii Zajęciowej, zawsze połączone
z wycieczką po ścieżce przyrodniczej, konkursami i zabawą.
Do corocznych punktów programu edukacyjnego należą „Zaduszki w Wasielu”, przypominające dramatyczne dzieje tych terenów, akcja dokarmiania zwierząt i ptaków „Pomagamy leśnym
Wielu mieszkańców okolic Rymanowa jest od pokoleń związanych z pracą w lasach. W Daliowej, w rodzinie Grodzińskich zawód
leśnika przechodzi z ojca na syna od trzech pokoleń. Tak się składa,
że wszyscy pracują na tym samym terenie. Maciej Grodziński jest
podleśniczym leśnictwa Lipowiec, jego brat, Paweł od dwudziestu
lat prowadzi leśnictwo Moszczaniec.
Dom Pawła, leśniczówka mająca ponad pół wieku, jest przykładem leśnej architektury bieszczadzkiej. To przedostatni budynek
przed granicą polsko-słowacką. Nieco dalej stoi opuszczona gajówka – typowy obiekt z powojennej osady leśnej. Dalej już tylko las
i pustkowie. Do lasu blisko, do sklepu, szkoły czy sąsiadów po kilka
kilometrów, do miasta i do siedziby Nadleśnictwa – 30. Od niedawna leśniczy dojeżdża do domu utwardzoną drogą, wcześniejsza
gruntowa często była nieprzejezdna. Przez cały rok leśne zwierzęta
zaglądają leśniczemu do okien, więc jego dzieci mają żywe lekcje
przyrody.
Leśnictwo Moszczaniec, całe objęte obszarem ochronnym Natura 2000, to dobry poligon do zawodowych obserwacji. Pan Paweł
stosuje hodowlę lasu taką jak jego ojciec, co daje 95% odnowień
naturalnych. Polega na przygotowaniu gleby i rozważnym prowadzeniu zabiegów pielęgnacyjnych. W sprzyjającym środowisku młode
pokolenie jodły i buka rośnie własnymi siłami dosłownie tak, jak
w podręczniku.
Eko i My 41
Święty spokój, świeże powietrze, czyste jeziora, kontakt z naturą
Wakacje w lesie,
gdzie?
autorka Krystyna Forowicz
Cudownie tu być, takie widoki, relaks, spokój,
cisza. Majestatyczne dęby i buki przeplatają się
z sosnowymi zagajnikami. Urokliwego piękna lasom
nadają błękitne jeziora i meandrujące rzeki z licznymi
strumieniami. Cudownie zakochać się tutaj…
Na wakacje, przygodę i po zdrowie zaprasza
Nadleśnictwo Barlinek w Zachodniopomorskiem.
W barlineckich lasach
Nadleśnictwo Barlinek to kraina wielu jezior ozdobionych
zielonymi wyspami i bogactwo lasów owianych legendą związaną
z prastarą Puszczą Barlinecką (nie wiedzieć czemu nazywaną od
1975 roku Gorzowską). Najbardziej znane jest jezioro Okunie, zwane również Oknem bądź Okunino (39,54 ha). Ciekawostką przyrodniczą jeziora jest tzw. podwójne dno, które powstało na jego stronie
zachodniej wskutek oderwania się twardego podłoża od torfiastego
gruntu. Inne większe akweny występujące na terenie Nadleśnictwa to jeziora: Barlineckie, Pełcz, Karskie Wielkie, Uklejno, Kinickie, Sitno Moczydelskie. Są też liczne oczka śródleśne i małe
jeziora bez nazwy, do których drogę znają tylko leśnicy, a które
spełniają ważne funkcje tzw. małej retencji. Lasy obejmują północną część Puszczy Barlinecko-Gorzowskiej, zajmują obszar
19066 ha (powierzchnia Nadleśnictwa wynosi 20213 ha). Lasy
ochronne stanowią 41%, łącznie z obszarem Barlinecko-Gorzowskiego Parku Krajobrazowego. W parku znajduje się rezerwat
42 Eko i My
„Markowe Błota”. Prowadzi do niego niebieski szlak turystyczny. To właśnie tu, w rezerwacie, w krajobrazie ciszy i spokoju
można zobaczyć szybującego bielika, co jest wielką rzadkością.
I nie tylko orły zachwycają i robią wrażenie. Gniazduje tu bowiem, żeruje i odpoczywa 55 gatunków ptaków, wśród nich
wiele podlegających ochronie, m.in. rybołów, błotniak stawowy,
bocian czarny, puchacz i żuraw. Nadzór nad rezerwatem sprawuje
Nadleśnictwo Barlinek.
W barlineckich lasach leśnicy wspólnie z ornitologami prowadzą program „Restytucji populacji sokoła wędrownego w Polsce”.
Pierwsze sokoły na terenie Nadleśnictwa pokazały się w ubiegłym
roku. (Na stronie Nadleśnictwa Barlinek w zakładce „Aktualności”
zamieszczona jest historia pierwszego sokoła na terenie kraju, który
wyprowadził dwa młode w 2012 roku, w tym roku trzy). Tutejsze
rozległe obszary leśne w pełni zaspokajają wymagania tych najpiękniejszych naszych drapieżników. Niełatwo spotkać gdziekolwiek
indziej takie bogactwo przyrody.
Szlakiem wiekowych dębów
– Wielką wartością Nadleśnictwa są stare dęby. Niektóre mają
nawet ponad 470 lat. Rosną w grupach lub pojedynczo na całym
terenie – mówi nadleśniczy dr inż. Sławomir Gibert z Barlinka. –
Kiedy się pomyśli, że takie drzewo skiełkowało w 1540 r., a podczas I wojny miało już 374 lata i 75 cm obwodu, to rzeczywiście
można poczuć klimat dawnych czasów. Przyrodniczą wędrówkę
warto więc zacząć od „Szlaku Dębów”. To szczególne miejsce znajduje się w sercu Puszczy Barlineckiej. Od wieków rosną tu dęby
bezszypułkowe (dąb bezszypułkowy występuje w naszym kraju
rzadziej niż szypułkowy). Informuje nas o tym tablica, w pobliżu
której wyrosło młode pokolenie tego gatunku. To potomkowie
obecnie 300-letnich i starszych dębów rodzimego gatunku. Możemy poznawać las w różnych fazach jego rozwoju. Trasa rozpoczyna
się na obrzeżu wsi Krzynka, wyznacza ją okazały kamień z wyrytą
nazwą szlaku. Starą, bo wybrukowaną sto lat temu, drogą dojdziemy do Barlinka. Na szlaku znajduje się tajemnicze miejsce zwane
„Dziką Łąką” – obecnie jest to użytek ekologiczny. Jak głosi
legenda, tu przy odrobinie wyobraźni przywitamy grasującego
„Dzikiego Myśliwego”. Dalej zobaczymy okazałe modrzewie europejskie. Na całej trasie leśnicy ustawili sporo tablic informacyjnych i edukacyjnych. Warto je przeczytać, gdyż zawierają wiele
interesujących informacji o środowisku leśnym, o przyrodzie. Jeśli podczas wędrówek zachowamy ciszę, to uda się zobaczyć władcę
Nadleśnictwo Barlinek
należy do Regionalnej Dyrekcji
Lasów Państwowych w Szczecinie.
W jego skład wchodzi czternaście leśnictw, w tym Leśnictwo
Szkółkarskie i Ośrodek Hodowli
Zwierzyny. Zasięg terytorialny
Nadleśnictwa Barlinek obejmuje
południowo-zachodnią część województwa zachodniopomorskiego
oraz północny fragment województwa lubuskiego.
Eko i My 43
oraz nad jeziorem Sitno Moczydelskie. A wieczorem przy ognisku,
o ile trafimy na leśnika-gawędziarza, usłyszymy opowieść o jeźdźcu
bez głowy, straszącym w lesie nieopodal wsi Okunie, o rusałce z Jeziora Barlineckiego topiącej mieszkańców, o Wzgórzu Wisielców,
czy o barlineckiej gęsiarce – bohaterach barlineckich legend, które
spisała Romana Kaszczyc w książce pt. „Duchy z puszczy rodem”,
rozbudowując je i ubarwiając własną wyobraźnią.
Edukacja na szlaku
Uszanuj las i jego bogactwo
puszczy – puchacza (herb Nadleśnictwa Barlinek) lub bielika,
albo dostojnego dzięcioła czarnego.
„Wokół Jeziora Barlineckiego”
Jezioro leży na terenie Barlinecko-Gorzowskiego Parku Krajobrazowego. O jego atrakcyjności decyduje urozmaicona linia brzegowa, cztery wyspy (Łabędzia, Sowia, Nadziei, Zielona) oraz liczne
zatoki i półwyspy, a także – kontrastujące z płaskim lustrem wody
– wysokie i strome zbocza wzgórz porośnięte lasami. Od północnego zachodu jezioro otaczają zabudowania Barlinka z dużą plażą,
kąpieliskiem i ośrodkiem sportów wodnych. Wody jeziora zasilają
liczne źródła i drobne strumienie. Jedną z atrakcji są „Buczyny
Barlineckie” ze słynnymi źródliskami – być może przyszły rezerwat
przyrody – oraz okazały pomnik przyrody nieożywionej „Boży Dar”
– jest to wywierzysko (źródło wybijające z ziemi) z charakterystyczną roślinnością. Bijąca z niego woda sprawia wrażenie wrzątku.
Leśnicy postawili tu kilka tablic informujących o specyfice biocenoz
śródleśnych bagien.
Można żeglować, łowić ryby, opłynąć jezioro tramwajem wodnym, łódką lub kajakiem lub jego brzegami wybrać się na wycieczkę rowerową, pojeździć konno. I obserwować baraszkujące
na tafli ptactwo wodne – kaczki krzyżówki, kaczki czernice, gągoły,
łyski, łabędzie nieme, perkozy dwuczube, mewy śmieszki, kormorany. Krajobraz Jeziora Barlineckiego o każdej porze dnia wygląda
inaczej. Bajkowo jawi się o poranku, kiedy jego brzegi i wyspy
wyłaniają się z mgieł, a wstające słońce rzuca połyskujące refleksy
światła na błękit wody. A o zmierzchu, w przedwieczornej ciszy, nie
wiadomo skąd nagle rozlega się koncert polnych świerszczy.
44 Eko i My
Nie zaśmiecaj lasu. Nie pal ognisk w lesie
w miejscach do tego nie wyznaczonych. Nie
łam gałęzi. Nie płosz zwierząt – las to ich dom.
Schodź zwierzętom leśnym z drogi – niektóre
mogą zaatakować, np. dziki, jelenie. Nie dotykaj zwierząt leśnych – mogą być zakażone
wścieklizną. Nie hałasuj – jesteś tu gościem.
Nie niszcz przyrody. Nie niszcz gniazd ani paśników. Informuj o każdym zagrożeniu odpowiednie służby. Zachowaj ciszę.
W kwaterach i pod gwiazdami
Zwarty kompleks leśny z dobrymi drogami dojazdowymi, czyste
jeziora, atrakcyjne przyrodniczo tereny, świeże powietrze, bogactwo
runa leśnego – smakowitych jagód i pięknie pachnących grzybów
– przyciągają coraz więcej chętnych do spędzenia tu wakacji. Na łonie natury, z dala od głośnych kurortów.
Do dyspozycji wczasowiczów (turystów) na terenie Nadleśnictwa
jest kwatera myśliwska (dewizówka), pięknie położona w miejscowości Lipy nad jeziorem Lubie, w pobliżu rezerwatów „Markowe
Błota” i „Michałowa Dolina”. Dla tych, co lubią wypoczywać pod
tzw. „chmurką” albo rozgwieżdżonym niebem, leśnicy wyznaczyli miejsca do biwakowania. Jest ich kilka. Krzynki nad jeziorem
Wielki Pełcz, Okno nad jeziorem Okunie, Okunie nad jeziorem
Moczydelskim i nad jeziorami Żydowo w Leśnictwie Barlinek.
W słoneczną pogodę można korzystać z plaż i czystych śródleśnych
kąpielisk przy polach namiotowych, w pobliżu leśniczówki Okno
Atrakcyjne przyrodniczo tereny stwarzają idealne warunki nie
tylko dla wypraw turystycznych czy spędzenia wakacji. Dla leśników są także doskonałą bazą do prowadzenia edukacji leśnej. – Aby
poznać i zrozumieć las, nie wystarczy o nim czytać w szkolnej ławce.
Nic tak nie uczy, jak żywy kontakt z przyrodą . Dlatego tak ważne jest
prowadzenie edukacji w terenie. W tym celu tworzymy szlaki i ścieżki
przyrodniczo-leśne, stawiamy tablice opatrzone informacją o walorach przyrodniczych danego miejsca – mówi nadleśniczy Sławomir
Gibert.
Leśnicy zapraszają do Leśnej Izby Edukacyjnej, w szkółce Moczydło na terenie swojego Nadleśnictwa. Na spotkaniach opowiadają
o lesie, jak dbać o przyrodę i jakie zwierzęta występują w polskich
lasach i o swojej pracy. Ofertę edukacyjną kierują głównie do dzieci
i młodzieży ze szkół podstawowych i gimnazjów. Z myślą o nich
w tym roku zaplanowali wiele atrakcji. Na przełomie marca i kwietnia odbyło się wspólne „Wiosenne sadzenie drzew” oraz spotkania
z młodzieżą szkolną na temat zagrożenia pożarami na terenie lasów.
Maj obchodzony był pod hasłem „Wiosna w lesie” – to dobra pora
na wyprawy szlakami leśnymi, zawsze z leśnikiem jako przewodnikiem, oraz czas na ogłaszanie konkursów plastycznych pod wspólnym tytułem „Las i człowiek”, oczywiście z nagrodami dla autorów
najciekawszych prac. W ramach wycieczek „Poznaj otaczający nas
las” – odbywających się cyklicznie od maja do listopada – młodzież
i przedszkolaki poznają uroki lasu, odmienne o każdej porze roku.
Odwiedzą szkółkę leśną, w której zapoznają się z pracą szkółkarza.
W programie edukacji leśnej jest czas na naukę i zabawę. Są wpisane
wyjazdy rowerami „Szlakiem Dębów” i „Wokół Jeziora Barlineckiego”, spacery po ścieżce edukacyjnej „Błękitna Trasa Legend”
(łączącej ciekawe miejsca przyrodnicze i historyczne w okolicy Barlinka) oraz trasami Nordic Walking (Jesienny Rajd Nordic Walking,
Mikołajkowy Rajd NW).
We wrześniu wszystkich czeka wielkie grzybobranie i towarzyszące mu konkursy przyrodnicze. Grudzień-luty to – jak wiadomo –
trudny okres dla dzikich zwierząt. Leśnicy organizują akcję „Pomagamy zwierzętom przetrwać zimę” i razem z dziećmi wyruszają do
lasu z zapasami karmy. Dbają jak co roku, by paśniki były pełne.
Od wielu lat Nadleśnictwo Barlinek organizuje Zawody w Zrywce
Konnej. To wyjątkowa impreza propagująca dawne metody prac przy
pozyskaniu drewna. Pomysłów leśnikom na organizowanie spotkań
z młodzieżą nie brakuje. – Edukacja leśna staje się coraz ważniejszą
częścią naszej działalności i daje wspaniałe efekty. Dzięki niej coraz
więcej osób rozumie czym jest las i na czym polega jego ochrona
– mówi nadleśniczy. Leśnicy szanują las, tu żyją i pracują, a my
– mieszczuchy – kochamy w nim bywać. Bo w lesie jest cudownie…
Eko i My 45
PROGRAM ROZWOJU OBSZARÓW WIEJSKICH na lata 2007-2013
PROW na lata 2007-2013, działanie 321
„Podstawowe usługi dla gospodarki i ludności wiejskiej”
autor Krystyna Forowicz
Gminy inwestują
w ekologiczne źródła energii
Elektrownia wodna, farma fotowoltaiczna, biogazownia…
Czy któraś z tych instalacji, pozyskujących energię ze
źródeł odnawialnych, powinna stanąć na terenie naszej
gminy? To pytanie samorządowcy, burmistrzowie,
wójtowie zadają sobie coraz częściej.
O
dnawialne źródła energii to dla gmin nie tylko dbałość o środowisko, ale także troska o mieszkańców,
szansa na stabilny rozwój, niezależność energetyczną, zwłaszcza na terenach rolniczych oraz dotkniętych bezrobociem. Takie właśnie gminy – myślące
przyszłościowo, chcące się rozwijać – sięgają po dofinansowywania
dla swoich przedsięwzięć w ramach unijnej pomocy, z Programu
Rozwoju Obszarów Wiejskich, z działania 321 „Podstawowe usługi dla gospodarki i ludności wiejskiej”. O pieniądze z PROW mogą
starać się gminy wiejskie, miejsko-wiejskie i miejskie do 5 tys.
mieszkańców oraz związki gmin i spółki komunalne. Dofinansowanie musi być przeznaczone na cele publiczne np. dla szkół, ośrodków zdrowia, domów kultury. Mimo że odnawialne źródła energii
nie są jeszcze tak powszechne, jak byśmy chcieli, to niektóre gminy
stały się już liderami w zakresie ich wdrażania.
Najnowocześniej oświetlona
gmina w Polsce
W Kowalewie Pomorskim w tym roku stanie 97 latarń czerpiących energię ze słońca i wiatru, oświetlą trasy dla pieszych
i rowerzystów. Projekt pod nazwą „Montaż systemu oświetlenia
zewnętrznego typu solarnego wzdłuż ciągów pieszo-jezdnych
na terenie gminy Kowalewo Pomorskie” realizowany jest w ramach działania 321 „Podstawowe usługi dla gospodarki i ludności
wiejskiej” objętego Programem Rozwoju Obszarów Wiejskich
na lata 2007-2013.
To już drugi tego typu projekt. Pierwszy gmina zrealizowała
na przełomie 2010 i 2011 r. – Wtedy jeszcze takich lamp nikt nie
miał nie tylko w województwie, ale również w kraju. Byliśmy wówczas pionierami – mówi burmistrz Kowalewa Andrzej Grabowski.
46 Eko i My
Gmina miejsko-wiejska
Kowalewo Pomorskie
rozciąga się na północ od doliny Drwęcy i usytuowana
jest przy trasie turystycznej w kierunku Warmii i Mazur
w województwie kujawsko-pomorskim, w powiecie golubsko-dobrzyńskim. Ma charakter rolniczy. Z inicjatywy
władz samorządowych, jak i mieszkańców, podejmuje
się wielu działań mających na celu ochronę środowiska.
Miasto jest w pełni skanalizowane, posiada mechaniczno-biologiczną oczyszczalnię ścieków o wydajności
1.600 m3/dobę. Miejscowości o zwartej zabudowie
zostały skanalizowane systemem kanalizacji zbiorczej.
W innych o rozproszonej zabudowie w celu uregulowania gospodarki ściekowej i poprawy jakości wód
podziemnych wybudowano przyzagrodowe oczyszczalnie ścieków. Inwestycję rozprowadzenia wodociągów
w gminie zakończono w 1997 roku. 97% mieszkańców
gminy korzysta z wody z ujęć gminnych, a możliwość tę
posiadają wszyscy. Wszystkie obiekty użyteczności publicznej korzystają z ogrzewania olejowego lub gazowego,
większość gospodarstw domowych korzysta z ekologicznego ogrzewania. Opracowano Program Gospodarki
Odpadami – w wielu punktach miasta ustawione zostały
pojemniki na szkło i plastik. Za szczególną dbałość
o ochronę środowiska naturalnego oraz działania proekologiczne Kowalewo Pomorskie zdobyło wiele nagród
w konkursach na najbardziej ekologiczną gminę.
Inwestycja przebiegała w dwóch etapach. Pierwszych dziewięć
ekologicznych latarń stanęło w Kowalewie już w lipcu 2010 r. przy
ul. Sienkiewicza na Osiedlu Jana Kochanowskiego (na długości
335 mb). Kolejne 32 przy drodze pieszo-rowerowej z Kowalewa
Pomorskiego do Sierakowa przy trasie wylotowej w kierunku
Chełmży. Oświetliły odcinek ponad 1,5 km. To był pierwszy etap
inwestycji. W drugim zamontowano 42 lampy w Pluskowęsach,
wzdłuż ruchliwej drogi krajowej numer 15. Codziennie wędrują nią
dziesiątki mieszkańców miasta i gminy: do sklepu, szkoły, kościoła.
Ekologiczne urządzenia oświetliły prawie 2,5 km chodników i tras
dla cyklistów.
Inwestycja budowy 83 niezależnych od siebie punktów świetlnych
współfinansowana była w wysokości 75% kosztów kwalifikowalnych
z Europejskiego Funduszu Rolnego na rzecz Rozwoju Obszarów
Wiejskich (EFRROW), w wysokości 797 154,00 zł. Koszty poniesione przez gminę Kowalewo Pomorskie wyniosły 504 930,00 zł. Łączna wartość brutto inwestycji to kwota 1 302 084,00 zł
Budowa 41 punktów świetlnych, obejmujących I etap inwestycji,
została zakończona 30 sierpnia 2010 r. i przekazana do eksploatacji 8
września 2010 r., natomiast kolejne 42 punkty świetlne (II etap inwestycji) przekazano do eksploatacji 18 marca 2011 r.
Burmistrz Andrzej Grabowski wyjaśnia: – Oświetlenie zewnętrzne typu solarnego montowane wzdłuż ciągów pieszo-jezdnych, jest
połączeniem dwóch systemów tj. systemu słonecznego i wiatrowego.
Źródłem pozyskania energii jest bateria słoneczna i turbina wiatrowa, dzięki czemu lampa zyskuje na autonomiczności, co pozwala
na 10-14 godzin świecenia na dobę. Czyli kiedy grzeje słońce,
latarnia czerpie energię ze światła, które ładuje żelowe akumulatory. W pochmurne dni prąd dostarcza niewielka turbina wiatrowa
o wydajności 400 W.
W urzędzie gminy wyliczają korzyści: – Jedna lampa przynosi
nam ponad 300 zł oszczędności rocznie na energii elektrycznej.
Kiedy pomnożymy to przez 83, zyskujemy prawie 25 tys. zł. Poza
tym nowe urządzenia można zamontować szybko, bo nie wymagają
pozwolenia na budowę, tylko zgłoszenia do nadzoru budowlanego.
To proste metalowe ramię z panelem słonecznym i wiatraczkiem,
instaluje się je na śruby.
W tym roku rozpoczął się drugi tego typu projekt – montaż 97
latarń w najbardziej ruchliwych miejscach;
– wzdłuż ciągu pieszo-jezdnego z Frydrychowa do Napola
– 48 punktów świetlnych,
– wzdłuż ciągu pieszo-jezdnego z Kowalewa Pom. do Bielska
l5 pkt.,
Eko i My 47
– wzdłuż ciągu pieszo-jezdnego w Szychowie 7 pkt.,
– w miejscach newralgicznych na terenie gminy, tj. przy przystankach PKS, na skrzyżowaniach dróg oraz przy świetlicy 27 pkt.
Inwestycja budowy 97 niezależnych od siebie punktów świetlnych współfinansowana będzie w wysokości 75% kosztów kwalifikowalnych z Europejskiego Funduszu Rolnego na rzecz Rozwoju
Obszarów Wiejskich (EFRPROW), tj. w wysokości 773 040,00 zł.
Koszty związane z realizacją inwestycji poniesione przez Gminę
Kowalewo Pomorskie wynoszą 4 947 60,00 zł. Łączna wartość brutto inwestycji to 1 247 982,60 zł. Przewidywany termin wykonania
robót budowlanych – 31 lipca 2013 r.
Dlaczego gmina postawiła na OZE? Jak tłumaczy burmistrz, pieniądze można było przeznaczyć tylko na zadania ekologiczne, a Kowalewo ma już wodociągi i kanalizację. Władze postanowiły więc
zdecydować się na innowacje. W Urzędzie Miejskim w Kowalewie
przyznają, korzyści wynikających z zastosowania odnawialnych
źródeł energii w lampach hybrydowych jest wiele, np. niskie koszty eksploatacji i konserwacji, obniżenie emisji dwutlenku węgla,
niezależność od tradycyjnych źródeł energii, samowystarczalność.
– Lampy solarne nie są tanie, ale z drugiej strony gmina oszczędza
na energii. Jednak, gdyby nie dofinansowanie unijne, to nie byłoby
nas stać na tę nowatorską inwestycję – powiada burmistrz.
Nastawieni na słońce
– Pozyskiwanie energii ze źródeł odnawialnych to przyszłość,
która czeka nas wszystkich – mówi wójt gminy Nowa Sól Jarosław
Dykiel. W listopadzie 2011 r. gmina zakończyła realizację projektu
pn. „Dostawa i montaż kompletnej elektrowni fotowoltaicznej na budynkach oświatowych w gminie Nowa Sól” w ramach działania 321
„Podstawowe usługi dla gospodarki i ludności wiejskiej” objętego
Programem Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2007-2013.
Wykonane zostały cztery instalacje fotowoltaiczne o łącznej
mocy 19 kW:
1) Publiczna Szkoła Podstawowa w Przyborowie – instalacja
o mocy 5 kW
2) Publiczna Szkoła Podstawowa w Lubieszowie – instalacja
o mocy 5 kW
3) Zespół Szkół w Lubięcinie – instalacja o mocy 5 kW
4) Przedszkole Publiczne w Lubięcinie – instalacja o mocy 4 kW
Na każdym z tych budynków zamontowano po 22 panele, każdy
o mocy 230 W. Z uwagi na nośność dachu został określony ciężar
modułów fotowoltaicznych, mocowań i konstrukcji aluminiowych
zainstalowanych na budynkach. Została wykonana analiza zacienienia w zależności od godziny i pory roku pod kątem instalacji
i podłączenia paneli fotowoltaicznych do istniejącej już sieci elektrycznej. Zostały sporządzone osobne obliczenia oszczędności energii
w stosunku do stanu pierwotnego. W celu osiągnięcia większego
efektu ekologicznego i zwiększenia korzyści dodatkowo we wszystkich obiektach założona została instalacja solarna do produkcji ciepłej
wody użytkowej składająca się z 2 solarów z wymiennikiem wody
ciepłej o pojemności 300 litrów (budynki szkolne), oraz z uwagi
na niewielką połać dachu w Przedszkolu Publicznym w Lubięcinie
zainstalowano pompy ciepła typu powietrze – woda.
48 Eko i My
Gmina wiejska Nowa Sól
leży w środkowo-północnej części powiatu nowosolskiego, w województwie lubuskim. Prawie
33% jej powierzchni stanowi obszar chronionego
krajobrazu z 17 pomnikami przyrody. O atrakcyjności gminy decyduje przede wszystkim malownicze położenie w dolinie Odry, piękne starorzecza i
jeziora oraz nowoczesna przystań turystyczna, do
której już latem zawitają statki pasażerskie, przewożące turystów chcących podziwiać nadodrzańskie krajobrazy.
Całkowity koszt inwestycji wyniósł 790 890 zł. Z własnych środków gmina zapłaciła 384 868 zł. Dofinansowanie z PROW to kwota
406 022 zł.
Gmina Nowa Sól jest jedyną gminą w województwie lubuskim,
która posiada elektrownię fotowoltaiczną. Produkuje prąd elektryczny
przede wszystkim na potrzeby własne placówek oświatowych, przez co
w znacznym stopniu uległy obniżeniu bieżące opłaty za zużytą energię
elektryczną. W przyszłości gmina planuje odsprzedaż wyprodukowanej
energii, by odzyskać część poniesionych kosztów inwestycyjnych.
Na dzień 1 marca 2013 roku działające od 16 miesięcy 4 elektrownie fotowoltaiczne wyprodukowały odpowiednio w szkołach:
w Lubieszowie – 4849,7 kWh, Przyborowie – 5584,5 kW, Lubięcinie
– 5557,5 kWh, oraz w przedszkolu w Lubięcinie – 4744,7 kWh, co
łącznie daje 20736,4 kWh. W słoneczny mroźny dzień 14 marca
2013 roku 18 ogniw fotowoltaicznych zainstalowanych w Przedszkolu Publicznym w Lubięcinie wyprodukowało w ciągu dnia
12,43 kWh, w pochmurny ale bezdeszczowy dzień 4 kwietnia
– 2,709 kWh, a w pogodny wiosenny dzień 14 kwietnia – 21,62 kWh,
natomiast w ciągu miesiąca od 14 marca do 14 kwietnia w tej placówce panele wyprodukowały łącznie – 347,6 kWh.
Wójt gminy przyznaje, że z uwagi na innowacyjność projektu,
okres realizacji całego zadania nieco się wydłużył. – Musieliśmy pokonać bardzo wiele problemów nie występujących dotychczas w innych samorządach i przejść cały proces tzw. „przecierania szlaków”
i uzyskiwania niezbędnych uzgodnień. Ale było warto – podkreśla.
Jedna inwestycja w OZE pociągnęła za sobą kolejne.
Nie po raz pierwszy gmina sięgnęła po pomoc unijną. W latach
2010 – 2013 r wybudowała ze środków unijnych kanalizację
Eko i My 49
sanitarną w sześciu miejscowościach oraz sieci wodociągowe
w dwóch. Włodzimierz Szlachetka, kierownik Referatu w Urzędzie
Gminy przyznaje: – Ochrona środowiska jest dla nas ważna. Obecnie rozpoczynamy budowę ekologiczno-biologicznej oczyszczalni
ścieków w Lubięcinie o przepustowości 250 m3/d. Trzeci rok gmina
prowadzi akcję usuwania azbestu. Dofinansowuje także budowę
przydomowych ekologicznych oczyszczalni ścieków. Ustawiliśmy
78 kontenerów do segregowania odpadów (plastiki, PET, szkło).
Raz w roku w 18 wioskach wystawiamy duże kontenery do zbiórki
odpadów wielkogabarytowych. Dzięki selektywnej zbiórce odpadów, ich sortowaniu i recyklingowi oszczędzamy surowce naturalne
i mniej zanieczyszczeń emitujemy do powietrza. Dla przykładu;
recykling 1 tony szkła ogranicza zużycie energii o 25-32%, wody
o 50% i zanieczyszczeń powietrza o 14-20%. Gmina Zakrzówek
ma charakter typowo
rolniczy. Położona jest w południowo-zachodniej części
województwa lubelskiego,
w powiecie kraśnickim. Południowa jej część znajduje
się w granicach Kraśnickiego
Obszaru Chronionego Krajobrazu. Położenie gminy
u źródeł rzeki Bystrzycy na
terenach atrakcyjnych krajobrazowo, w otoczeniu lasów
sprzyja rozwijaniu agroturystyki i wypoczynku. Czyste,
nieskażone środowisko oraz
gleby dobrej jakości stwarzają bardzo dobre warunki
dla produkcji i przetwórstwa
zdrowej żywności.
Czysty zysk z biomasy
Gmina Zakrzówek zdecydowała o pozyskiwaniu energii z biomasy. Na realizację projektu pod nazwą „Budowa kotłowni opalanej
biomasą, budynku magazynu opału oraz sieci ciepłowniczej w miejscowości Zakrzówek” otrzymała wsparcie finansowe z PROW 20072013 w ramach działania 321 „Podstawowe usługi dla gospodarki
i ludności wiejskiej”.
Inwestycja kosztowała 1 649 720,34, w tym dofinasowanie
z EFRROW (Europejskiego Funduszu Rolnego na rzecz Rozwoju
Obszarów Wiejskich) wyniosło 948 354 zł. Resztę środków wyłożyła gmina. Grzegorz Lemiecha, wójt gminy Zakrzówek stwierdza:
– Oddając do użytku kotłownię osiągnęliśmy cel Programu tj. rozwój gminy przez zastosowanie nowoczesnych technik służących
pozyskiwaniu energii cieplnej ze źródeł odnawialnych, a tym samym
wyeliminowaliśmy zagrożenia zanieczyszczenia środowiska emisją
szkodliwych dla zdrowia gazów, które powstawały podczas spalania
węgla. Wójt nie ma wątpliwości, że także inne samorządy powinny
robić wszystko, żeby ograniczać emisję CO2 i ogrzewanie przy wykorzystaniu węgla, a zwiększać wykorzystanie odnawialnych źródeł
energii. Poza tym dodaje: – Koszt energii cieplnej uzyskanej ze
spalania biomasy jest dwukrotnie mniejszy niż z węgla kamiennego.
Słowem czysty zysk.
Gmina zrealizowała inwestycję w ciągu miesiąca (od
12.10.2009 do 26.04.2010). Powstał obiekt – kotłownia opalana
biomasą wraz z wieżą wsporczą do przewodów kominowych (instalacje elektryczne, sygnalizacji i sterowania), budynek magazynu
opału oraz sieć ciepłownicza zaopatrująca w energię cieplną budynki Urzędu Gminy, Ośrodka Zdrowia, Oddziału Straży Pożarnej
i Wiejskiego Domu Kultury oraz budynki i pomieszczenia należące
do Spółdzielni Rolniczo-Handlowej „Jutrzenka” – wszystkie w Zakrzówku. Moc wytwarzania energii – 900 kW. Wybudowano też
drogę dojazdową do budynku kotłowni magazynu opału. – Wszystkie te budynki mają charakter użyteczności publicznej, wobec czego poza pracownikami również interesanci, klienci, pacjenci będą
pośrednio użytkownikami, korzystającymi z usług zrealizowanego
projektu – podkreśla wójt.
Teraz gmina planuje instalację kolektorów słonecznych na dachach 470 budynków. Zdaniem wójta, na terenie Zakrzówka są
50 Eko i My
dobre warunki do podejmowania inwestycji w odnawialne źródła
energii poprzez budowę zarówno biogazownii, farmy fotowoltaicznej czy elektrowni wiatrowych. Wójtowi marzy się także budowa
niewielkiej elektrowni wodnej na zbiorniku wodnym w Zakrzówku,
o ile udałoby się pozyskać dofinansowanie unijne.
– W ramach środków z PROW na lata 2007-2013 oddaliśmy do
użytku w 2011 r. nowoczesną oczyszczalnię ścieków w Bystrzycy
o przepustowości 400 m3 – mówi wójt. – Połączyliśmy też istniejącą sieć kanalizacyjną w Zakrzówku z nową oczyszczalnią,
zbudowaliśmy też nowe odcinki sieci dla miejscowości Majorat
i Bystrzyca. Całkowita wartość tej inwestycji to ponad 7,4 mln zł,
z czego dofinansowanie wyniosło 2,9 mln zł. Planujemy budowę
sieci wodociągowej w miastach Świerczyna i Józefin, co da 100%
wyposażenia gminy w wodociągi i kanalizację.
Małe jest piękne
Małe elektrownie wodne to kolejny przykład dobrego pomysłu
na wykorzystanie OZE przy wsparciu finansowym UE. Energetyka wodna jest przyjazna środowisku, także prąd wyprodukowany
w elektrowni wodnej należy do najczystszych ekologicznie. Mała
elektrownia wodna w Michalicach, która zaczęła działać po wybudowaniu michalickiego zbiornika na rzece Widawa, była już
kilkukrotnie konserwowana. Jednak w ciągu ostatnich kilku lat nie
przeprowadzano tam wymiany urządzeń mechanicznych. Dzięki
środkom z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 20072013 w ramach działania 321 „Podstawowe usługi dla gospodarki
i ludności wiejskiej” gmina Namysłów mogła rozpocząć modernizację obiektu.
Prace związane z realizacją projektu pod nazwą „Modernizacja
Małej Elektrowni Wodnej w Michalicach” zostały wykonane w cią-
gu ośmiu miesięcy, przebiegały od 12.03.2010 r. do 31.10.2010 r.
– zgodnie z planem. Obejmowały roboty demontażowe turbiny
Francisa, w tym: demontaż generatora, przekładni, turbiny, transport
zdemontowanej turbiny. Wykonane zostały także prace montażowe
turbiny D-550 mm zatapialnej, w tym: wykonanie turbiny wraz
z oprzyrządowaniem, dostawa turbiny wraz z oprzyrządowaniem.
Według Tadeusza Bagińskiego, naczelnika Wydziału Inwestycji
i Gospodarki Komunalnej Urzędu Miejskiego w Namysłowie, realizacja inwestycji przyczyniła się do zmniejszenia emisji CO2 do
atmosfery w regionie i rozwoju społeczno-gospodarczego gminy.
Koszt całkowity przedsięwzięcia to 790 890 zł. Kwota dofinansowania w ramach PROW 2007-2013 wyniosła 406 022 zł, a pozostała
kwota – 384 868 zł stanowiły środki własne gminy Namysłów.
Mała Elektrownia Wodna w Michalicach, której administratorem
jest gmina Namysłów, powstała, aby w pełni wykorzystać możliwo-
Eko i My 51
Ziemia Namysłowska
ści akwenu. Obiekt ten jest unikalnym, nowoczesnym, modułowym
zespołem urządzeń, przeznaczonym do wytwarzania energii. Ilość
powstającego prądu elektrycznego zależy od wysokości piętrzenia
i ilości przepływającej przez turbinę wody w jednostce czasu (mała
elektrownia wodna posiada turbinę Francise’a Nr 20, pracującą
w szerokim teoretycznym zakresie przepływów). Rocznie elektrownia generuje od 150 do 180 tys. kW energii, gmina zyskuje
corocznie nadwyżki około 50 tys. zł (poza okresem wakacyjnym,
kiedy piętrzenie jest niewielkie, a nadmiar wody wykorzystywany jest przez gospodarstwa rolne do nawadniania upraw). Bardzo
ważne jest to, o czym na ogół się nie mówi, że woda przepływająca
przez taki obiekt poprzez jej napowietrzanie zyskuje na jakości, pozbawiona zostaje zanieczyszczeń z nią płynących, które zatrzymują
się na kratkach przed turbinami, jak np. liście i gałęzie, inne zanieczyszczenia stałe.
Na terenie województwa opolskiego wszystkie duże zbiorniki
wodne są wyposażone w małe elektrownie wodne: Otmuchów, Nysa
i Kozielno na Nysie Kłodzkiej oraz Turawa na Małej Panwi. Oprócz
tych 4 akwenów są jeszcze małe zbiorniki wodne (Brzózki na Pratwie, Dobrodzień na Potoku Myślinka, Michalice na Widawie, Młyny
na rzece Julianpolka, Nowaki na rzece Korzkiew, Psurów na rzece
Prosna, Ujazd na Potoku Jordan, Włodzienin na rzece Troja, Jarnołtówek na rzece Złoty Potok – zbiornik suchy). Niedawno wybudowano
mały zbiornik w Kluczborku na rzece Stobrawa. Spośród małych
52 Eko i My
znajduje się kilkadziesiąt kilometrów na wschód
od Wrocławia, między Oleśnicą a Kluczborkiem,
na pograniczu Dolnego i Górnego Śląska oraz
Wielkopolski. To położenie wraz z charakterystycznymi cechami pogranicza, obfitością dworków, pałaców i wiejskich parków oraz malowniczy Zalew
Michalice (ryb w bród) – przesądzają o atrakcyjności turystycznej regionu.
zbiorników wodnych tylko zbiornik Michalice na rzece Widawa jest
wyposażony w małą elektrownię wodną. Miejsc pod ich budowę jest
wiele na Opolszczyźnie...
W ramach PROW na lata 2007-2013 gmina już wcześniej zrealizowała kilka inwestycji; m.in. zakup kabiny sortowniczej na składowisko odpadów w Ziemiełowicach. Z Programu Rozwoju Obszarów
Wiejskich w ramach działania 313, 322, 323 „Odnowa i rozwój wsi”
gmina wybudowała w 2010 r. sześć placów zabaw. Inwestycja miała
na celu zaspokojenie potrzeb społecznych oraz wzrost atrakcyjności
turystycznej miejscowości, w których realizowany był projekt.
Jak informuje Krzysztof Kwietniewski z Wydziału Gospodarki
Komunalnej i Inwestycji Urzędu Miejskiego w Namysłowie gmina
zrealizowała kilka projektów dotyczących termomodernizacji obiektów, ograniczając tym samym emisję gazów i pyłów do atmosfery.
Termomodernizacja zapobiega utratom ciepła. Przedsięwzięcie przyniosło oszczędność zapotrzebowania ciepła na poziomie ponad 50%
i mniejsze rachunki za energię. – Obecnie jesteśmy w trakcie oceny
złożonego przez nas wniosku dotyczącego również termomodernizacji obiektów użyteczności publicznej z wykorzystaniem OZE.
Myśl globalnie, działaj lokalnie
Energia pochodząca z odnawialnych źródeł to energia czysta,
energia przyszłości, w każdym sensie pozytywna. Niezależnie od
tego, czy jest to energia wiatru, biomasy, wody, geotermalna czy
też słoneczna, zawsze przynosi same korzyści. Przyczynia się do
zmniejszania emisji gazów cieplarnianych, chroni klimat i środowisko naturalne. Sprzyja tworzeniu tysięcy nowych miejsc pracy.
Polska wieś potrzebuje dostępu do nowoczesnych źródeł energii Odpowiednie technologie są już dostępne. Jednak wysoka cena ich instalacji, co biorąc pod uwagę gorszą od miast sytuację ekonomiczną
terenów wiejskich, bywa niekiedy przeszkodą trudną do pokonania.
Dlatego tak ważna jest możliwość uzyskania dofinansowania na tego
typu ekotechnologie. Podane przez nas przykłady inwestycji w OZE
zrealizowanych w ramach Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich
przyniosły korzyści daleko wykraczające poza tzw. „ekologię”.
Regionalne wykorzystanie ekologicznych źródeł energii pobudza
rozwój lokalny, wspiera miejscowe inwestycje i integruje lokalne
społeczności. Przyczynia się do rozwoju gospodarczego gmin, podnosi ich atrakcyjność turystyczną.
Gmina miejsko-wiejska Kowalewo Pomorskie zainstalowała
energooszczędne oświetlenie, które służy miastu i jego mieszkańcom. Gminy Nowa Sól w województwie lubuskim wykorzystuje
panele fotowoltaiczne w kilku obiektach użyteczności publicznej
w wyniku czego mniej płaci za energię elektryczną. Gmina Zakrzówek w województwie lubelskim zamiast węgla wykorzystuje zasoby
biomasy (słomy, drewna), a jej mieszkańcy mogą oddychać czystym
powietrzem. Mała elektrownia wodna w Michalicach po przeprowadzonej modernizacji nie ma już problemu z produkcją prądu
w czasie kiedy mamy nawet bardzo suche lato. We wszystkich tych
gminach samorządy postawiły na wykorzystanie odnawialnych
źródeł energii istniejących na ich terenie. Służą one rozwiązaniu
konkretnych problemów lokalnych, a równocześnie przyczyniają się
do pozytywnych zmian w skali globalnej (w myśl zasady myśl globalnie, działaj lokalnie).
Duże zainteresowanie problematyką odnawialnych źródeł
energii w Polsce wynika z potrzeby ochrony środowiska i występujących zmian klimatycznych na Ziemi. Jest także następstwem
polityki energetycznej Unii Europejskiej, która dąży do redukcji
emisji gazów cieplarnianych. W sprawie ochrony klimatu i odnawialnych źródeł energii co roku organizuje szczyty energetycznoklimatyczne. W listopadzie Warszawa będzie gospodarzem 19.
Szczytu Klimatycznego ONZ (COP19).
Europejski Fundusz Rolny
na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich
„Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich: Europa inwestująca w obszary wiejskie”.
Artykuł współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach pomocy technicznej
Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2007-2013
Artykuł opracowano na zlecenie Departamentu Rozwoju Obszarów Wiejskich Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi
Instytucja Zarządzająca Programem Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2007-2013
Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi
Eko i My 53
W leśnictwie
Ostrówki
(Nadleśnictwo
Brodnica)
przywrócono
wyschnięte łąki
przyrodzie.
Dziś jest to
niezwykle
atrakcyjne
miejsce
dla ptactwa
wodno-błotnego.
Lasy i woda
na Kujawach i Pomorzu
Jak jeden
organizm
Odtworzone łąki
i urządzenia
wodne nad
rzeką Kulawą
(Nadleśnictwo
Przymuszewo)
tekst i zdjęcia Mateusz Stopiński (RDLP w Toruniu)
W obliczu sytuacji klęskowych ostatnich
lat, powodowanych przez dynamiczną
pogodę i działalność człowieka, coraz
bardziej dostrzegana jest rola lasów
w kształtowaniu zrównoważonych
stosunków wodnych.
W
oda, będąca nieodłącznym elementem środowiska przyrodniczego, stanowi niezwykle
ważny składnik każdego ekosystemu leśnego
na świecie. Z kolei lasy kształtują stosunki
wodne – nie tylko lokalne, ale także w całej
zlewni. Gospodarka leśna i gospodarka wodna są ze sobą silnie
związane i trudno jest gospodarować jednym z tych zasobów, bez
– nawet niezamierzonego – wpływu na drugi. Spośród ważnych
dla człowieka funkcji pełnionych przez lasy w odniesieniu do wód,
wymienić należy funkcję wodochronną, glebochronną oraz zapobieganie zjawiskom katastrofalnym, takim jak powodzie i susze.
Zwiększanie możliwości retencyjnych obszarów leśnych, polegające na zatrzymywaniu wody w lesie i spowalnianiu jej spływu,
ma nie tylko duże znaczenie dla bezpieczeństwa przeciwpowodziowego obszarów sąsiadujących. Również – dla samego środowiska
leśnego – woda oznacza większą różnorodność biologiczną, a co za
tym idzie, lepszą kondycję i odporność drzewostanów. Wzmacniana
jest również przy okazji zdolność ochrony lasów przed pożarami
– poprzez możliwość wzbogacania składu gatunkowego drzewostanów, czy pogłębianie zarośniętych zbiorników i tworzenie punktów
czerpania wody. Zatem, powiększanie zdolności retencyjnych lasów
(nierzadko wtórnie utraconych), stanowi przykład obopólnej korzyści człowieka i przyrody.
Na terenie Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Toruniu, obejmującej swoim zasięgiem lasy regionu kujawsko-pomorskiego, od lat obserwuje się spadek poziomu wód gruntowych.
Mówi się wręcz o pustynnieniu Kujaw, czego przyczyny są kompleksowe i odpowiada za to nie tylko pogoda i klimat, ale również
54 Eko i My
Obiekt małej
retencji wodnej
w Nadleśnictwie
Dąbrowa
Rzeka Kulawa
(Nadleśnictwo Przymuszewo)
człowiek. Wydobycie węgla brunatnego w południowej części
województwa skutecznie daje się we znaki uprawom rolnym, lasom
i wodom położonym w promieniu 30 kilometrów od odkrywek
kopalnianych. Wymownym tego przykładem może być obraz pomostów stojących – niegdyś w wodzie jezior, dziś na plażach... Skutkiem niedoborów wody w lasach jest osłabienie drzewostanów i ich
podatność na uszkodzenia ze strony szkodników wtórnych.
Przedsięwzięcia małej retencji realizowane są od około dwudziestu lat przez nadleśnictwa RDLP w Toruniu, z wykorzystaniem
środków własnych i różnego rodzaju środków zewnętrznych. Działania przyniosły widoczne efekty w postaci zwiększonej dostępności wody dla drzewostanów, a także odtworzenia zdegradowanych
siedlisk wodno-błotnych. Część realizacji została doceniona na forum publicznym – jednym z takich projektów była odbudowa XIXwiecznego systemu nawadniającego łąki w dolinie rzeki Kulawy
na terenie Nadleśnictwa Przymuszewo (woj. pomorskie), za co nad-
leśnictwo otrzymało wyróżnienie w 12. edycji Konkursu Ministra
Środowiska Lider Polskiej Ekologii w 2009 roku. Po nawodnieniu,
na stepowiejące i przesuszone obszary wróciła roślinność łąkowa,
przyciągająca bogaty świat zwierząt. Dziś może być tam prowadzona gospodarka łąkarska, nieodzowna dla egzystencji wielu cennych
gatunków roślin.
Znaczącymi nakładami finansowymi i rzeczowymi, a co za tym
idzie – efektami ekologicznymi, – wśród inwestycji prowadzonych
na terenach zarządzanych przez Lasy Państwowe, wyróżnia się
projekt o nazwie „Zwiększanie możliwości retencyjnych oraz przeciwdziałanie powodzi i suszy w ekosystemach leśnych na terenach
nizinnych”. Jego beneficjentem jest Dyrekcja Generalna Lasów
Państwowych, a realizowany jest w ramach Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko i finansowany jest z Funduszu
Spójności. Całkowita jego wartość wynosi 196 milionów złotych.
Przedsięwzięcie dotyczy niżowej części całego kraju i wdrażane
jest od 2007 roku w 178 nadleśnictwach z terenu 17 Regionalnych
Dyrekcji Lasów Państwowych. Projekt przewiduje wykonanie lub
modernizowanie niewielkich zbiorników wodnych, różnego rodzaju
budowli piętrzących oraz renaturyzację odwodnionych mokradeł
i spowalnianie spływu wód.
Do tej pory, w nadleśnictwach położonych na terenie RDLP
w Toruniu, w ramach wymienionego projektu wykonano 122 obiekty
małej retencji. Są to m.in. zbiorniki retencyjne, zastawki, kanały,
progi, przepusty i inne obiekty inżynierii wodnej, budowane lub poddawane renowacji, zlokalizowane w 11 biorących udział w projekcie
nadleśnictwach. Dzięki tym pracom szacowana objętość retencjonowanej dzięki tym obiektom wody wyniosła ponad 2,5 miliona
metrów sześciennych!
Jednym z dofinansowanych z POIŚ, przeprowadzonych z rozmachem, projektów jest renaturyzacja rzeki Orli prowadzona na terenie
Nadleśnictwa Runowo.
Eko i My 55
Renaturyzacja rzeki Orli
tekst Ludmiła Gawron, zdjęcia Tomasz Stasiak (Nadleśnictwo Runowo)
M
elioracje wodne, prowadzone przez kilka dziesięcioleci
XX wieku w wielu regionach Polski, dotknęły również
obszar Nadleśnictwa Runowo na Pojezierzu Krajeńskim.
Pod wpływem nadmiernego osuszania gleb, przy rocznych opadach
atmosferycznych poniżej 500 mm, w lasach porastających Krajnę
nastąpił długotrwały proces obniżania się poziomu wody w śródleśnych ciekach, jeziorach i oczkach wodnych.
W wyniku prowadzenia melioracji, polegających głównie
na odwodnieniu, zaczął się powoli uwidaczniać postępujący proces
degradacyjny (murszotwórczy) również na terenie Torfowiska Messy
– dzisiejszego zespołu przyrodniczo-krajobrazowego, położonego
na terenie leśnictw Dąbie i Nowy Dwór w Nadleśnictwie Runowo.
Z biegiem czasu zanikło lustro wody w jeziorze Czarnym, które jeszcze w latach 50. XX wieku miało ponad cztery hektary. Po kolejnej,
kompleksowej melioracji śródleśnych łąk i pastwisk o powierzchni
76 ha, a także po kolejnej regulacji rzeki Orli i renowacji urządzeń wodno-melioracyjnych, przeprowadzonej na początku lat 70.
ubiegłego stulecia, drastycznie obniżył się poziom wód w Jeziorze
Radońskim, skąd bierze początek Orla. Dzisiaj Jezioro Radońskie,
o powierzchni poniżej dwóch hektarów, jest akwenem niedostępnym, w znacznym stopniu zarośniętym szuwarami i łozą.
Rzeka Orla, której źródłowy odcinek o długości 8 km centralnie
przecina kompleks 76 ha użytków zielonych i dalej tereny leśne
objęte ochroną zespołu przyrodniczo-krajobrazowego Torfowisko
Messy o powierzchni 654 ha, w okresie suszy hydrologicznej, która
trwała do początków lat 90. XX wieku, w porze letniej często nie
prowadziła wody. Jej koryto było zupełnie suche. Z braku wody
szybko pojawiła się gęsta roślinność zielna, krzewiasta, a nawet
drzewiasta. Na terenie Torfowiska Messy zaczął uwidaczniać się postępujący proces degradacyjny. Ubywało gatunków charakterystycznych dla lasów i borów występujących na torfowiskach przejściowych i wysokich – bagna zwyczajnego, borówki bagiennej, wełnianki pochwowatej i innych. Masowo natomiast obsiewała się brzoza
na wszystkich siedliskach, wypierając sosnę i olszę. Na siedliskach
żyźniejszych ograniczał się, a nawet powstrzymywał, proces renaturyzacji grądu. Kolejną niekorzystną zmianą było stopniowe zmniejszanie się powierzchni wód otwartych, tj. zarastanie jeziora Czarnego, oczek wodnych, dołów potorfowych i rowów melioracyjnych,
czego następstwem było m.in. ograniczenie biotopów dla zwierząt
wodnych i miejsc wodopojów. Niezwykle cenny pod względem
przyrodniczym obszar mokradeł, powstały po zanikłym jeziorze, powoli ulegał przemianom sukcesyjnym, polegającym na zastępowaniu
ekosystemów zasobnych w wodę w coraz bardziej suche.
Kiedy w 2008 roku na szczeblu Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych powstał projekt „Zwiększania możliwości retencyjnych
oraz przeciwdziałanie powodzi i suszy w ekosystemach leśnych na terenach nizinnych”, w Nadleśnictwie Runowo po raz kolejny zrodził
się pomysł przywrócenia, a nawet podpiętrzenia wody w ciekach
i zbiornikach naturalnych (rzekach, rowach, oczkach, jeziorach itp.)
położonych w obszarze źródłowego odcinka rzeki Orli.
Aby zahamować negatywne procesy i przywrócić do stanu
naturalnego zarówno poziom wód gruntowych, skład zbiorowisk
56 Eko i My
przyrodniczych siedlisk wilgotnych i bagiennych, zachować w stanie
naturalnym torfowiska i użytki zielone (łąki i pastwiska), a także dokonać renaturyzacji zniszczonego i pozbawionego wody koryta Orli,
w 2008 r. przystąpiliśmy do opracowania dokumentacji projektowej
dla przedsięwzięcia pn. „Renaturyzacja rzeki Orli w obrębie Zespołu
przyrodniczo-krajobrazowego Torfowisko Messy oraz renowacja
urządzeń wodno-melioracyjnych na użytkach zielonych”. Dokumentację projektową wykonała firma Inżynieria Środowiska – Projektowanie, reprezentowana przez Wiesława Abramczuka.
Realizację inwestycji rozpoczęliśmy 13 lipca 2010 roku. Wykonawcą inwestycji została firma „HYDRO-EKO Mirosław Rożek”.
Roboty montażowo-budowlane wykonywane były w skrajnie
trudnych warunkach terenowych i pogodowych. Źródłowy odcinek
rzeki Orli, położony na gruntach organicznych (torfy, namuły, gliny
zastoiskowe, itp.), obfitował w bagna, podmokłości, gęste nie do
przebycia zarośla i drzewostany. Niespodzianki w postaci podtopień ciężkiego sprzętu mechanicznego, tonięcia w błocie torfowym
samochodów, a niekiedy i podtopień ludzi z powodu istniejącego
w korycie Orli podwójnego dna, zdarzały się nader często. Z uwagi
na niedostępność terenu położonego wzdłuż rzeki przepływającej
na odcinku przez Zespół przyrodniczo-krajobrazowy Torfowisko
Messy (liczne poprzeczne rowy, doły potorfowe) duża część robót
montażowo-budowlanych musiała być wykonana ręcznie, np. doniesienie materiałów, jak: kamienie i siatka na progi gabionowe,
kołki faszynowe i faszyna, bale drewniane itp. oraz wykonanie prac
polegających na odmulaniu dna, wykonaniu wykopów. Dużym
problemem podczas realizacji inwestycji okazały się, niespotykane
od lat, obfite opady deszczu. Wysoki poziom wody w Orli i Rowie
Kawelskim skutkował koniecznością odwadniania wykopów oraz
dołów fundamentowych poprzez budowanie dodatkowych rowów
odwadniających i grodzi. Na domiar złego prace uprzykrzały kleszcze, komary, meszki i różnego gatunku gzy.
Pomimo wspomnianych utrudnień prace montażowo-budowlane
wykonywane były zgodnie z harmonogramem rzeczowo-finansowym operacji. Pełen zakres robót inwestycyjnych został wykonany
rzetelnie i terminowo, zgodnie z dokumentacją i wymogami technicznymi. Przez cały okres realizacji zadania wykonawca dysponował wykwalifikowaną kadrą techniczną i zapewnił dobrą jakość
wykonywanych usług. Zakończenie inwestycji nastąpiło 28 października 2011 r.
W ramach projektu renaturyzacji Orli oraz renowacji urządzeń
wodnych na użytkach zielonych został wykonany następujący zakres
robót: przebudowa na odcinku 8050 m koryta Orli, rów przerzutowy o długości 946 m, w celu zasilenia rzeki Orli wodami z Rowu
Kawelskiego, odbudowa sieci rowów melioracji szczegółowej (46
szt.) na śródleśnych użytkach zielonych o długości 8904 m, 20 szt.
budowli wodno-melioracyjnych (komunikacyjnych i piętrzących:
przepusty, przepusto-zastawki i stałe progi gabionowe), krótkie rowy
wprowadzające wodę z Orli do przyległych wysychających oczek
wodnych i dołów potorfowych o łącznej długości 200 m. Ponadto,
w celu intensywnego zasilania czaszy jeziora Czarnego, wykonano
rów o długości 30 m, natomiast w celu zahamowania odpływu wody
z czaszy jeziora Czarnego, wykonano rów o długości 26 m. Wykonano też dwa przepusty piętrzące w celu doprowadzenia wody ze
zlewni Rowu Kawelskiego do rzeki Orli.
Dzięki spiętrzeniu wody w Orli i rowach melioracyjnych na użytkach zielonych, oraz podpiętrzeniu jej w podziemnym zbiorniku
jeziora Czarnego, a także spowolnieniu odpływu wody z Jeziora
Przepust
z zamknięciem
szandorowym
wykonany
na rowie
melioracyjnym
Próg gabionowy na
pomniejszym rowie
melioracyjnym
Rzeka Orla
z systemem rowów
melioracyjnych.
Widok z lotu ptaka.
Umocnienie
skarp
Orli materacami
kamiennymi
Radońskiego (poprzez szereg budowli hydrotechnicznych) spodziewamy się efektu ekologicznego w postaci poprawy bilansu wodnego
na blisko 700 ha torfowisk i użytków zielonych. Objętość retencjonowanej wody na obszarze objętym inwestycją, określona na podstawie: odbudowy systemów melioracyjnych, renaturyzacji obszaru
wodno-błotnego oraz piętrzenia na ciekach, w roku normalnym wyniesie około 1,7 mln metrów sześc. Całkowity koszt inwestycji (wydatki kwalifikowalne) zamknął się w kwocie 1 989 743,51 zł netto.
Rok 2012 był pierwszym po zakończeniu inwestycji, w którym
mogliśmy sprawdzić funkcjonowanie urządzeń hydrotechnicznych,
obserwować stany wody w ciekach, regulować jej poziom, a także
zmierzyć się z konserwacją bieżącą i eksploatacją urządzeń melioracyjnych. Zauważyliśmy, że utrzymanie rzeki Orli i jej obiektów
nie jest łatwe. Aby obiekt cały rok mógł funkcjonować prawidłowo,
trzeba nad nim cały czas czuwać, na bieżąco monitorować, naprawiać i usuwać szkody spowodowane przez bobry, zwierzynę łowną
i człowieka; ręcznie wykaszać roślinność z dna i skarp rzeki, rowu
przerzutowego wody oraz rowów melioracji szczegółowej; wygrabiać wykoszoną roślinność ze skarp; usuwać namuł torfowy i zatory
(spowodowane czynnikami abiotycznymi i biotycznymi), a także
regulować poziom wody na terenie obiektu.
Nad realizacją przedsięwzięcia zrealizowanego pod nazwą
„Renaturyzacja rzeki Orli w obrębie Zespołu przyrodniczo-krajobrazowego Torfowisko Messy oraz renowacja urządzeń wodnomelioracyjnych na użytkach zielonych” pracowałam od drugiej
połowy 2007 roku, aż do jej zakończenia w 2011. Przez 2012 rok,
aż do dzisiaj, sprawuję nad obiektem nadzór. Przez te kilka lat pracy
nad realizacją projektu (złożenie wniosku o przyznanie środków
finansowych, przygotowanie i wybór wykonawcy dokumentacji
projektowej, wybór wykonawcy robót budowlanych, rozliczenie finansowe realizacji projektu) borykałam się z licznymi trudnościami.
Niełatwo było podejmować decyzje najlepsze z możliwych, tzn. takie, aby nasza praca i inwestycja nie okazały się porażką. Niemniej
gdyby teraz, po latach trudnej i mozolnej pracy, ktoś mnie zapytał,
czy ponownie podjęłabym się tego zadania, odpowiadam, że tak.
Za zrealizowanie naszego projektu, 29 sierpnia 2012 r. na Zamku
Królewskim w Warszawie Nadleśnictwo Runowo otrzymało Dyplom za zajęcie I miejsca w ogólnopolskim głosowaniu internetowym w kategorii „Ochrona środowiska” za „Renaturyzację rzeki
Orli w obrębie Zespołu przyrodniczo-krajobrazowego Torfowisko
Messy oraz renowację urządzeń wodno-melioracyjnych na użytkach
zielonych”. Natomiast, 24 września 2012 r. Nadleśnictwo Runowo
zostało wpisane do Europejskiego Rejestru Renomowanych. Taki
certyfikat daje prawo do udziału w programie gospodarczo-konsumenckim. Program Europejski Rejestr Renomowanych promuje
i wspiera podmioty, które odznaczają się na tle innych szczególną
solidnością i jakością, a także opierają swoją działalność na zasadach
etyki biznesowej. Ponadto, od marszałka województwa kujawskopomorskiego otrzymaliśmy Dyplom uznania, a od Centrum Koordynacji Projektów Środowiskowych List gratulacyjny za zajęcie
I miejsca w Plebiscycie Modernizacja Roku 2011.
Kończąc relację o dokonanych osiągnięciach, serdecznie dziękuję
osobom, które w realizację naszego przedsięwzięcia wniosły ogromny wkład wspaniałej pracy, a mianowicie: Wiesławowi Abramczukowi – projektantowi dokumentacji technicznej, Mirosławowi Rożkowi
– wykonawcy inwestycji oraz Bogdanowi Rydzkowskiemu – inspektorowi nadzoru inwestorskiego.
Eko i My 57
Biuro Rzecznika Prasowego ANR
Dni Konia
Arabskiego
w Janowie Podlaskim 2013
K
onie te, zwane polskimi perłami lub diamentami, a
nawet dumą Polski, stanowią nie tylko polskie dziedzictwo historyczne i kulturalne, ale są także marką
znaną na całym świecie. Rangę janowskiej imprezy
potwierdza Bronisław Komorowski, który sprawuje nad nią patronat. Dni Konia Arabskiego w Janowie to trzecia w kolejności letnia
impreza związana nieodłącznie z tą rasą – pierwszą jest Wiosenny
Młodzieżowy Pokaz Koni Arabskich w Białce, a drugą Sportowe
Mistrzostwa Polski Koni Arabskich także organizowane w Janowie
Podlaskim.
Historia koni arabskich w Polsce sięga czasów cesarza Francuzów Napoleona i toczonych przez niego wojen, które swoim zasięgiem objęły całą Europę. Janowska stadnina powstała w roku 1817
i już wtedy obarczono ją niezwykle odpowiedzialnym zadaniem,
jakim było odbudowanie pogłowia koni na terenach nowopowstałego Królestwa Polskiego. Wyjątkowe umiejętności Polaków docenili rosyjscy zaborcy i dzięki wstawiennictwu carskiego namiestnika
Iwana Paskiewicza, który był wielkim miłośnikiem koni, stadninę
rozbudowano. W 1841 roku sprowadził on do Janowa Podlaskiego najwybitniejszego polskiego architekta XIX wieku – Henryka
Marconiego, twórcę m.in. pałaców Paców, Zamoyskich czy Branickich, warszawskiego Wodozbioru w Ogrodzie Saskim oraz Hotelu
Europejskiego. Poproszono go, aby zaprojektował dwie murowane
stajnie na terenach stadniny. Pierwszą była Stajnia Czołowa, drugą,
bardziej znaną, jako że stała się jednym z janowskich symboli, była
Stajnia Zegarowa. Zamocowany na niej w 1848 roku zegar był
jednym z najdroższych epoki klasycyzmu. Pierwsze araby pojawiły
się w Janowie w 1885 roku, a na przełomie wieków Janów był najważniejszym ośrodkiem końskim wschodniej Europy.
Dorobek janowskich hodowców zaprzepaściła I wojna światowa. Po wojnie grupa zapaleńców postanowiła przywrócić stadninie jej przedwojenną świetność i już w połowie lat 20. ponownie
specjalizowała się w hodowli koni arabskich czystej krwi. Także
i ten rozkwit przerwała wojna, choć niemieccy okupanci starali
się uchronić konie przed działaniami wojennymi. W połowie 1944
roku ewakuowali stadninę do Drezna, w którym większość koni
zginęła w trakcie alianckich bombardowań. Po II wojnie światowej
odbudowa potencjału stadniny trwała do lat 60. XX wieku.
Na organizowane co roku Dni Konia Arabskiego składają się
Narodowy Pokaz Koni Arabskich Czystej Krwi i międzynarodowa
aukcja Pride of Poland – wydarzenia w świecie hodowców i mi-
58 Eko i My
Stadnina Koni
w Janowie Podlaskim
to obok Stadniny Koni
w Michałowie i Stada
Ogierów w Białce jeden
z trzech państwowych
ośrodków hodowli koni
arabskich czystej krwi.
Ejrene – gwiazda Pride of Poland 2012
łośników koni, które przyciągają w takim samym stopniu zarówno
ludzi związanych z biznesem i sportami konnymi, jak i celebrytów
oraz rodziny z dziećmi. Szczególnie rodzinnym wydarzeniem są
czempionaty koni arabskich organizowane w ramach Narodowego
Pokazu – o tytuły czempionów walczą wtedy klaczki i ogierki oraz
klacze i ogiery wszystkich kategorii wiekowych, a wyhodowane
w polskich stadninach araby wielokrotnie zwyciężały nie tylko
w kraju, lecz również na pokazach za granicą. W tym roku udowodniły one swoją klasę już na początku czerwca w Białce, gdzie
ogierek ZŁOTY MEDAL i klaczka PIACOLLA ze Stadniny Koni
w Michałowie i klaczka EUZONA ze Stadniny Koni w Janowie
Podlaskim zdobyli tytuły czempionów w trzech z czterech rozgrywanych kategorii i tytuł najlepszego konia pokazu. Drugie i trzecie
miejsca w czempionatach także w dużej mierze powędrowały do
koni z tych dwu stadnin oraz ze Stada Ogierów w Białce. Natomiast
w sierpniu w Janowie arabskie klacze i ogiery będą oceniane łącznie w 11 kategoriach, a spośród zwycięzców klas wyłonieni zostaną
czempioni Polski w 4 kategoriach oraz zdobywcy nagród dodatkowych, w tym bardzo prestiżowej nagrody Najlepszy Koń Pokazu.
Zdobywcy tej ostatniej nagrody mają co roku wielkie szanse na najwyższe tytuły na paryskim czempionacie świata – Salon du Cheval.
Z kolei aukcja koni arabskich Pride of Poland to wydarzenie
przeznaczone dla kupców i hodowców z całego świata. Pierwszą
aukcję koni arabskich zorganizował latem 1969 roku ówczesny
Euzona – Najlepszy Koń
Pokazu Białka 2013
Narodowy Pokaz 2012
dyrektor Stadniny Koni w Janowie Podlaskim Andrzej Krzyształowicz i od tamtej pory ściąga ona kupców z całego świata. W trakcie
tego ekscytującego końskiego wydarzenia w Polsce nie wahają
się oni płacić dużych kwot za perły polskiej hodowli. Rekordowe
sumy w roku 2012 zapłacili hodowcy ze Zjednoczonych Emiratów
Arabskich – 440 tys. euro za gniadą klacz EJRENE wyhodowaną
w Michałowie, i Wielkiej Brytanii – 370 tys. euro za siwą klacz
ETNOLOGIA wyhodowaną w Janowie Podlaskim. Rok wcześniej,
w 2011 roku, uczestnicy aukcji licytowali jeszcze bardziej agresywnie i ostatecznie za siwą klacz PIACENZA z Michałowskiej
Stadniny kupiec ze Stanów Zjednoczonych zapłacił 475 tys. euro,
a kupiec z Arabii Saudyjskiej także siwą klacz PALABRA wylicytował za 400 tys. euro. Także do Arabii Saudyjskiej udała się siwa
klacz FABRYSZKA ze Stada Ogierów w Białce, za którą szczęśliwy nabywca zapłacił 150 tys. euro. W 2010 roku za siwą klacz
z Janowa Podlaskiego PILAR kupiec z Kataru zapłacił 240 tys.
euro. Na aukcji w roku 2009 kupiec z Wielkiej Brytanii wylicytował dwie janowskie klacze za 500 i 230 tys. euro – były to siwa
PINTA i gniada PRERIA, zaś belgijski hodowca kupił wówczas
kasztanową klacz FALLADA z Michałowa za 465 tys. euro.
Nie pobity jest rekord sprzed 5 lat, kiedy to za kasztankę KWESTURA ze Stadniny Koni w Michałowie zapłacono 1,125 mln
euro. Swojemu nowemu właścicielowi ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich sprawiła największą radość i przyniosła największą
Palmeta – Czempionka
Polski 2012
dumę, wygrywając w 2009 roku czempionat świata i zdobywając
tytuł najlepszej klaczy świata. W tym miejscu należy zaznaczyć,
że to był jej drugi tytuł czempionki świata, gdyż po raz pierwszy
tryumfowała w Paryżu w roku 2007. Póki co KWESTURA jest
jedynym koniem w historii, który dwukrotnie wygrał na Salon du
Cheval i który łącznie zdobył aż 16 tytułów czempiońskich.
Niewątpliwie także tegoroczne Dni Konia Arabskiego przyciągną gości ze wszystkich kontynentów. Tradycyjnie w Janowie pojawią się szejkowie i książęta z Półwyspu Arabskiego oraz Shirley
Watts, żona Charliego Wattsa, perkusisty zespołu rockowego The
Rolling Stones. Polskie araby uznawane są za najlepsze na świecie,
a ich uroda i zadziorny charakter doceniane przez hodowców i miłośników koni i jeździectwa.
Należy przypuszczać, że tradycyjnie Dni Konia Arabskiego
przyniosą także sukces hodowcom i właścicielom koni tej rasy.
Zaplanowany na 16-19 sierpnia br. XXXV Narodowy Pokaz Koni
Czystej Krwi Arabskiej przyciągnie też wielu widzów, którzy
rokrocznie biorą udział w ekscytujących czempionatach. A w niedzielny wieczór 19 sierpnia br. odbędzie się XLIV Aukcja Pride of
Poland. Rolę gwiazdy pełnić będzie między innymi siwa klacz EL
SAGHIRA wyhodowana w Stadninie Koni w Michałowie, która
w zeszłym roku zdobyła srebrny medal Czempionatu Polski Klaczy
Starszych. Gwoli przypomnienia, przed dwoma laty ten sam tytuł
zdobyła EJRENE.
Eko i My 59
60 Eko i My
Eko i My 61

Podobne dokumenty