nauczyciele i rodzice – sprzymierzeńcy

Transkrypt

nauczyciele i rodzice – sprzymierzeńcy
Artykuł
Nauczyciele i rodzice –
sprzymierzeńcy
w edukacji i wychowaniu
dorota zawadzka
Rodzice przedszkolaków to prawdziwe wyzwanie dla nauczycieli przedszkola.
Wiele razy słyszałam z ust wychowawców: „Z dziećmi radzimy sobie znakomicie,
ale ich rodzice… to zupełnie inna sprawa”.
Dorota Zawadzka
Dlaczego tak trudno nauczycielowi znaleźć wspólny język
z mamą i tatą ich wychowanka czy ucznia? Dlaczego często można odnieść wrażenie, że między nimi, zamiast nici porozumienia,
rysuje się szczelina nieufności i wzajemnej niechęci? Dlaczego
wreszcie zdarza się, że obie strony zachowują się tak, jakby rywalizowały o dziecko? Przecież zarówno nauczyciel jak i rodzic powinien – z największym zaangażowaniem, na jakie go stać – starać
się pomóc zdobywać dziecku nowe umiejętności i wiedzę.
Nauczyciele czasem spędzają z dziećmi więcej czasu niż rodzice. Mam tu na myśli okres, w którym dziecko jest aktywne. Gdy
bawi się, je, śpiewa, śmieje się i zadaje pytania. Dziecko odbierane z przedszkola ma szansę na rozmowę z rodzicem „przez samochodowe lusterko”, a w najlepszym razie po drodze do domu, gdy
– często w pośpiechu – rodzice robią zakupy. W domu zmęczeni
dorośli zajmują się swoimi sprawami, a dzieci bawią się same, by
szybko znaleźć się w łóżkach z nakazem „grzecznego spania”.
Zdarza się, że rodzicom wydaje się, iż przedszkole wyręczy ich
w wychowywaniu dzieci. Przecież maluchy spędzają tam tyle
czasu, że wszystko szybko powinny pojąć. Rodzice zachłystują
się „swobodą wychowawczą”, którą daje im powierzenie dziecka
placówce przedszkolnej. Jednocześnie jednak, pomimo że na co
dzień nie bardzo interesuje ich, jak córka czy syn spędza dzień, lubią zaznaczyć wobec nauczyciela swoją wyższość. To oni są, bądź
co bądź, rodzicami, a więc mają prawo wymagać od przedszkola,
by zajmowało się ich skarbem z największą uważnością.
Wykazują w tym względzie wiele sprzeczności. Z jednej strony
prezentują roszczenia i oczekiwania, z drugiej niechęć do bezpośredniego angażowania się w życie przedszkola, do którego chodzi
2
ich dziecko. Co więcej, rodzice niekiedy nie mają pojęcia, co robią
dzieci w przedszkolu. Nie pytają nauczyciela na początku roku o to,
jak będzie przebiegała edukacja ich latorośli. Po kilku tygodniach
„odkrywają”, że w zachowaniu dziecka zachodzą zmiany, że czegoś
nowego się uczy, że w jego słowniku pojawiają się nowe słowa…
Bywa, że nauczyciele miewają poczucie swoistej „boskości”. Powołanie edukacyjne wobec przedszkolaków w grupie wypełniają
z tak dużym zaangażowaniem, że zapominają o fakcie, iż te dzieci
mają w domach opiekunów, najbliższe osoby, rodziców. Zdarza
się nawet, że nauczyciele zachowują się tak, jakby otrzymali tajną
misję: edukacja przedszkolna. Rodzice nie tylko nie są im potrzebni, ale wręcz mogą zakłócić tok wspinaczki po światełko wiedzy.
Te dwa „obozy”: nauczycieli i rodziców, zamiast współpracować
dla dobra dzieci i wspierać je oraz siebie nawzajem, prowadzą
coś w rodzaju polityki izolacji. Rodzice nie mówią nauczycielowi
o tym, jak dziecko funkcjonuje w domu, a nauczyciele nie powiedzą ani słowa – o ile nie ma sytuacji kryzysowej – na temat
codzienności przedszkolnej dzieciaków.
Dlaczego tak się dzieje? Otóż, moim zdaniem, dlatego, że mimo
iż obu stronom zależy na zawarciu przymierza, to nie wiedzą, jak
się za to zabrać. Tymczasem przymierze powinno zostać zawarte
w momencie, gdy dziecko przekracza próg placówki.
Po pierwsze nauczyciel i rodzice muszą się nawzajem poznać. Jaką
szansę na to dają spotkania w murach przedszkola? Grupka dorosłych, dość żałośnie skulonych na małych krzesełkach i dumnie
przemawiający do nich nauczyciel, to niestety standard komunikacji przedszkola z rodzicami. Trudno się dziwić, że nastrój wśród
mam i tatusiów nie jest entuzjastyczny. Oni od pierwszych chwil
PRZEDSZKOLE
zebrania marzą, aby móc wstać i pójść do domu. Należy więc
stworzyć taką możliwość przekazywania sobie wzajemnie informacji i opinii, która nie będzie dyskryminowała żadnej ze stron.
Proponuję, aby spotykać się na placu zabaw, w odpowiednio wyposażonej sali, a jeśli to niemożliwe, organizować zebrania na stojąco. Klasyczne zebrania należy ograniczyć do minimum. Podstawą
powinny być bezpośrednie rozmowy z rodzicami. Sprawy organizacyjne przedszkola można załatwiać przy pomocy poczty elektronicznej, umieszczając informacje na stronie internetowej itd.
Tylko indywidualny kontakt nauczyciela z rodzicami umożliwi nawiązanie szczerej współpracy. Warto wspomnieć o kolejnej pułapce, w którą często wpadają nauczyciele. Chodzi o rozmowy
z rodzicami na temat kłopotów z dzieckiem. Złe zachowanie, problemy z integracją w grupie, coś, z czym sobie nauczyciel albo
dziecko nie radzi. Rodzice szybko orientują się, że jeśli nauczyciel
chce z nimi rozmawiać, to nie może chodzić o nic przyjemnego.
Z pewnością nie opowie im o tym, jak dziecko pięknie śpiewa czy
rysuje albo szybko biega i wysoko skacze. Na pewno nie dowiedzą się wówczas, że ich dziecko znakomicie dogaduje się z rówieśnikami lub że dziś po raz pierwszy zjadło szpinak.
Rodzi się pytanie, jak w takich warunkach myśleć o stworzeniu
optymistycznej atmosfery i poczucia współpracy. Rodzic ma w takiej sytuacji raczej wrażenie, że nauczyciel, gdy nie potrafi sobie
poradzić, a przecież powinien, bo za to mu płacą, zrzuca wszystko
na rodziców i umywa ręce. Nauczyciel z kolei oswaja się z myślą, że
rodzice nie mają pojęcia o potrzebach edukacyjnych i rozwoju ich
własnych dzieci, więc należy ich traktować co najwyżej z obojętnym dystansem i ograniczyć kontakty do niezbędnego minimum.
Spróbujmy inaczej. Inicjatywa musi należeć w tym względzie do
przedszkola.
Oprócz tego, że nauczyciele powinni dążyć do poznania rodziców
przedszkolaków i zintegrowania rodzicielskiej społeczności, nie należy zapominać o tym, że poziom kompetencji rodzicielskich w naszym kraju, delikatnie rzecz biorąc, nie należy do najwyższych.
Stąd, czyli z niewiedzy, bierze się czasem rodzicielska nieufność,
a nawet wrogość wobec metod nauczania przedszkolnego. Rodzice bardzo często nie mają pojęcia o założeniach podstawy
programowej i nie są w stanie np. zrozumieć, dlaczego ich
córka czy syn nie uczy się
w przedszkolu czytać
i pisać. Szczególnie, gdy
w domu sami ich tego
uczą. Nauczyciele muszą więc nie tylko prowadzić działalność dydaktyczną
wobec dzieci, ale równocześnie
edukować i pokazywać drogę ich
rodzicom. Chodzi o to, aby rodzice
w świadomy i maksymalnie efektywny
sposób wspierali pracę, którą dziecko
wykonuje w przedszkolu.
EDUKACJA PRZEDSZKOLNA 2013
Bardzo dobrym pomysłem jest włączenie do pracy z rodzicami
psychologa, lekarza, seksuologa itd. Nową dla siebie wiedzę i odpowiedzi na trudne pytania rodzic powinien dostawać od profesjonalistów, których kompetencji nie będzie w stanie łatwo
zakwestionować. W takiej sytuacji nauczycielowi łatwiej będzie
stanąć z rodzicem po tej samej stronie naprzeciw np. logopedy
i słuchać zaleceń dotyczących pracy z dzieckiem. Zamiast dotychczasowej rywalizacji, stworzy się wspólny front.
Nauczyciele i rodzice, zamiast
współpracować dla dobra dzieci,
prowadzą politykę izolacji. Dzieje się
tak dlatego, że mimo iż obu stronom
zależy na zawarciu przymierza,
to nie wiedzą, jak się za to zabrać.
Kolejnym elementem, dobrze wspierającym porozumienie nauczyciela z rodzicami, jest stworzenie od początku czytelnego systemu reguł, które będą obowiązywać we wzajemnych relacjach.
Nieodzowne jest uzyskanie akceptacji rodziców. Ta natomiast jest
możliwa jedynie wówczas, gdy w pełni zrozumieją oni, że wszystkie podejmowane w przedszkolu działania mają za cel dobro ich
dziecka i przygotowanie go do dalszej drogi w szkole.
n
3

Podobne dokumenty