7. Sobota 1
Transkrypt
7. Sobota 1
7. Sobota 1 Syr 17,1–15 Mk 10,13–16 Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego (Mk 10,15). Ileż treści zawiera się w tej prostej scenie i tych słowach Pana Jezusa. Dlaczego właśnie dziecko ma przystęp do królestwa? Nie chodzi przecież o dziecinność, niedojrzałość. Trzeba rozumieć te słowa Pana Jezusa przez pryzmat Jego innych wypowiedzi. Myślę, że przede wszystkim przez zapewnienie, jakie wypowiedział do Marty, siostry Łazarza, przed jego wskrzeszeniem: Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie (J 11,25). Dziecko ma w sobie ogromne zawierzenie, właśnie „dziecięctwo”, którego Bóg pragnie z naszej strony, dziecięcą otwartość wobec rodziców, pełne zawierzenie ich słowu. Kiedyś znajoma opowiadała mi o swojej córeczce, która była w wieku przedszkolnym i razem z koleżanką po obejrzeniu filmów o Batmanie, który przenikał przez mur, ustawiła się naprzeciw muru na podwórzu i w biegu chciała go przejść podobnie jak ów bohater filmu. Matka widziała już tylko sam efekt, a pełną relację usłyszała od kogoś, kto widział całą akcję. Jaką niesamowitą wiarę miało to dziecko! Oczywiście w tym przypadku było oszukane techniką filmową, ale sama wiara jest czymś zdumiewającym! Otóż właśnie takiej wiary domaga się od nas Jezus. Owym murem jest śmierć, ściana, za którą nic nie widzimy. Ale On mówi: nie bój się, zawierz Mi, a będziesz żył. Dramat człowieka dorosłego polega na tym, że wszystko, co robi, jest jakoś motywowane rozmaitymi racjami, często sprzecznymi z sobą. W związku z tym się gubi, szuka rozmaitych uzasadnień, potwierdzeń zewnętrznych. To, co robi, nie jest proste, nie wynika z prostego zawierzenia. Nawiasem mówiąc, posłuszeństwo w życiu konsekrowanym powinno służyć przywróceniu owej pierwotnej ufności. Nie chodzi w nim o sprawność organizacyjną w działaniu, jak to jest w przypadku wojska, nie chodzi o wdrażanie w mądrość, bo przełożony jest mądry, a podwładny jest głupi, jak to jest np. w przypadku nauczyciela i ucznia w szkole czy na uczelni: jeden wie, a drugi się uczy dopiero. W posłuszeństwie chodzi o odzyskanie pierwotnej ufności, otwartości dziecka na Boga. Rezygnujemy w nim z owych skomplikowanych motywów, pragnień, racji i uzasadnień, a zawierzamy słowu kogoś drugiego. Uczymy się prostoty. Można by określić postawę dziecka jeszcze inaczej, może nieco paradoksalnie: ono traktuje słowo niezmiernie poważnie. Dziecko nie zna się na pozorach, grze, zafałszowaniu. Ono jest takie, jakie jest tu i teraz. I w tym, czym jest, zwraca się do Boga, któremu wcale nie chodzi o to, byśmy się przed Nim wykazali jakimiś dokonaniami, własną wspaniałością, ale abyśmy umieli przyjąć Jego łaskę, taką jaką nam daje z ufnością, że ona przyniesie nam życie. Pierwsze czytanie ukazuje, jak Bóg pięknie zakodował w nas zdolność do odnajdywania prawdy i życia. Od początku, nawet przed grzechem pierworodnym, człowiek był pomyślany jako ktoś, kto się miał uczyć pełnej prawdy o życiu, miał ją rozpoznawać i do niej dochodzić. Bóg wyposażył go w tym celu w odpowiednie zdolności. Od człowieka zależy jednak ich wykorzystanie. Zobaczmy: Dał im wolną wolę, język i oczy, uszy i serce zdolne do myślenia. Napełnił ich wiedzą i rozumem, o złu i dobru ich pouczył. Położył oko swoje w ich sercu, aby im pokazać wielkość swoich dzieł (Syr 17,6–8). Ten fragment pięknie pokazuje, jak od początku więź człowieka z Bogiem była więzią Ojca z dzieckiem. Bóg, jako Ojciec, poucza swoje dzieci o wszystkim. I tylko przez taką postawę możemy rzetelnie poznawać prawdę. Niezmiernie ciekawe jest jednak owo stwierdzenie: Położył oko swoje w ich sercu, aby im pokazać wielkość swoich dzieł. Myślę, że nad tym zdaniem można pomedytować. Mamy w sobie Jego oko! Nie po to, by nas obserwował, bo nie o to chodzi w tym tekście, ale o oko, dzięki któremu potrafimy rozpoznać Jego dzieła i ich piękno, aby się nimi zachwycić i w zachwyceniu oddać Bogu chwałę. Czy potrafimy z prostotą dziecka patrzeć na świat i widzieć wspaniałe dzieła Boga, Jego miłość i łaskawość? Czy przez kombinowanie nie ulegamy szatańskim złudom? Obyśmy z prostotą dziecka uczyli się patrzeć na wszystko przez pryzmat Eucharystii, bo ona najpełniej objawia nam Boże zamiary.