Leniwa polewaczka Naleśniki ciotki Małgorzaty smakowały

Transkrypt

Leniwa polewaczka Naleśniki ciotki Małgorzaty smakowały
Leniwa polewaczka
Naleśniki ciotki Małgorzaty smakowały naprawdę
wspaniale. Ciotka i pan Tolek pili herbatę i rozmawiali sobie o
starych czasach i o dawnych znajomych. Lili poczuła się
swobodnie i zaczęła rozglądać się po pełnym egzotycznych
roślin salonie.
- Och Ciociu! - wykrzyknęła. - Tu jest super! Jak
wspaniale można się tu bawić! To naprawdę jest mała dżungla!
Te palmowe liście są ogromne! Można się pod nimi skryć! Czy
mogę urządzić sobie tu domek?
- Oczywiście. Możesz nawet zbudować szałas. Palma
zrzuciła dużo liści, możesz je pozbierać i wykorzystać.
- Hmm - mruknęła Lili - ta palma rzeczywiście zrzuciła
dużo liści. Całkiem zeschły.
- Tak - przytaknęła ciotka Małgorzata. - Moje rośliny są
chyba nieco obrażone. Nie zostały podlane na czas. To ta
leniwa polewaczka… ostatnio zaniedbuje swoje obowiązki.
Ciotka Małgorzata zebrała talerze i poszła do kuchni, a Lili
i pan Tolek w milczeniu przyglądali się małej, żółtej polewaczce,
stojącej w rogu pokoju.
- Leniwa polewaczka…? zdziwiła się Lili. - Nie
rozumiem… Czy ta polewaczka jest może zaczarowana i sama
podlewa te rośliny?
- No zastanówmy się… - odpowiedział pan Tolek. - W
tym domu wszystko jest możliwe. Znasz taką bajkę „Stoliczku
nakryj się sam” ? O stoliczku, który wystarczyło rozłożyć, żeby
pojawiły się na nim talerzyki i różne pyszne dania. Czy myślisz,
że takie stoliczki naprawdę istnieją?
- No chyba tylko w bajkach! – roześmiała się Lili.
- Też tak myślę. Ale w prawdziwym świecie też może być
trochę jak w bajce. Można by przecież zrobić komuś taką
niespodziankę… szybciutko nakryć do kolacji, kiedy ten ktoś
tego nie widzi, tak, żeby wydawało się, że stoliczek nakrył się
sam.
- No tak - zgodziła się Lili. - To byłaby bardzo fajna
niespodzianka! – Szkoda, że już zjedliśmy te naleśniki. Ale co z
tą polewaczką?
- No pomyślmy… Nie wygląda na to, żeby zamierzała się
ruszyć… Jest napełniona wodą i przygotowana do podlewania.
Może utraciła magiczną moc? Małgorzata będzie bardzo
rozczarowana! No chyba, że… chyba, że…
- Zrobimy jej niespodziankę! - radośnie pisnęła Lili. - Ale
fajny pomysł!
Zerwała się z krzesła i chwyciła za rączkę polewaczki:
- Ojej, jest trochę ciężka.
- Pomogę Ci - powiedział pan Tolek. - Tylko bądźmy cicho.
I pospieszmy się!
Pan Tolek podlał usychającą palmę i kilka innych roślin, a
gdy polewaczka zrobiła się już lżejsza oddał ją Lili, żeby podlała
kwiaty i paprotki.
Gdy ciotka weszła do salonu, Lili i pan Tolek, jak gdyby
nigdy nic, siedzieli znowu przy stole i udawali, że pogrążeni są
w rozmowie.
- Bardzo lubię prowadzić autobus - powiedział pan Tolek.
- Bardzo lubię robić mojej lalce śmieszne kucyki –
powiedziała Lili, może trochę nie na temat, ale przecież
chodziło o to, żeby udawać, że przez cały czas siedzą tak tylko i
rozmawiają o czymś, co bardzo ich interesuje.
- Bardzo lubię mieć w domu dużo zieleni i kwiatów powiedziała z westchnieniem ciotka Małgorzata - ale to
codzienne podlewanie… - urwała i podeszła do żółtej
polewaczki, chwyciła za rączkę i zobaczyła, że jest zupełnie
pusta. - Ooo! Widzę, że moja polewaczka zrobiła już co trzeba.
No to wspaniale, że odzyskała swoją czarodziejską moc! Co za
fantastyczna niespodzianka.
- No - powiedziała Lili, tłumiąc śmiech. - Nie jest taka
leniwa, jak myślałaś, prawda? Może była po prostu zmęczona i
musiała sobie trochę odpocząć.
- Możliwe - powiedziała ciotka. - Kiedy jesteśmy zmęczeni,
tracimy moc. Przydarza się to nawet czarownicom.
- No to może czarownice powinny już zbierać się do
spania - powiedział pan Tolek i wstał od stołu. - Pożegnam się...
Dziękuję za przemiły wieczór. To był naprawdę wyjątkowy
wieczór, Moja Droga Małgorzato. I było mi bardzo miło poznać
Lili!
- Mnie też - dygnęła Lili. - Wszystko to jest bardzo
przyjemne i bardzo ciekawe, i ten dzień był naprawdę…
- Zwarriowany! - wrzasnęła papuga Irena. - Naprrawdę
zwarriowany!