III miejsce Karol Walerowicz „ Urodzinowy Kot”

Transkrypt

III miejsce Karol Walerowicz „ Urodzinowy Kot”
Karol Walerowicz
„Urodzinowy kot”
Mała Zosia od samego rana była bardzo podekscytowana. Dzisiaj są jej urodziny i nie
chciała nikomu powiedzieć ile ukończyła latek. Nie wiedziała o co dokładnie chodzi , ale
podsłuchała kiedyś jak mama mówiła, że panie nie zdradzają tej niezmiernie ważnej
tajemnicy. Bardzo chciała się pochwalić jaka jest już duża, ale postanowiła, że wytrwa w
postanowieniu. Myślała o czekającym przyjęciu, wszystkich koleżankach, które przyjdą,
jednym koledze i wpatrywała się jak jej starsza siostra Ania wiesza obrazek na ścianie. Tata
już wbił gwóźdź, więc proces wieszania nie był zbyt skomplikowany. Zosia pomyślała, że taki
obrazek to musi być bardzo dumny z siebie ! Powodów do dumy miał on bowiem wiele. Po
pierwsze był prezentem urodzinowym i to nie na byle jakich urodzinach ale na najbardziej
urodzinowych urodzinach jakie tylko można sobie wyobrazić. Po drugie miał bardzo piękną
brązową ramę a po trzecie i najważniejsze był on własnoręcznie wyhaftowany - jak to siostra
mówiła ? zapytała siebie samą Zosia ... a krzyżykami ! Zosia nie bardzo po raz kolejny
wiedziała o co chodzi, ale kiedyś widziała jak jej siostra robi te „krzyżyki” i pomyślała sobie,
że taki obrazek to musi boleć ! Kotek na obrazku był jednak uśmiechnięty od wąsa do wąsa,
więc musiało nie być aż tak źle pomyślała Zosia i pobiegła do mamy. Obrazek został w tej
chwili sam. Ania jak tylko go powiesiła zaraz pobiegła po zakupy, o które mama już prosiła
od rana. Wychodząc powiedziała tylko w biegu coś, że czas szybko ucieka. Zosia stojąc
właśnie z mamą usłyszała to i dostała kolejną zagadkę do rozwiązania a mianowicie kto goni
ten czas, że musi on uciekać i gdzie ucieka skoro Zosia nigdy go jeszcze nie widziała.
Postanowiła jednak później nad tym pomyśleć teraz bowiem ważniejszą sprawą było
pokazanie obrazka mamie. Trochę to trwało zanim udało się mamę przyprowadzić do pokoju
i pokazać dumnego kocura. Nadarzyła się od razu okazja, aby zapytać gdzie mieszkają
takie kolorowe koty i jaką pastą myją zęby, że są takie białe i szczerzące się pomiędzy
wąsami.
Na to drugie pytanie uzyskała odpowiedź, iż jest to nie zdjęcie a obrazek
wyhaftowany i kolor zębów nie ma nic wspólnego z rzeczywistym kolorem a co do miejsca
zamieszkania niebieskich kotów to żyją daleko w krainie zaczarowanej kocimiętki co jednak
Zosi nie wystarczyło i kolejne zagadki odłożyła na później. Mamę najwyraźniej
zainteresowało coś za oknem w tym samym czasie, kiedy Zosia wpatrywała się w kota i
dumała co to jest ta kocimiętka. Nagle wydawało się jej, że kot poruszył lekko wąsikiem
szybko szturchnęła mamę jednak, kiedy ona się odwróciła nie zdążyła już nic zobaczy.
Uśmiechnęła się do córeczki i wróciła z powrotem do kuchni szykować urodzinowe przyjęcie.
Wtedy Zosia postanowiła zbadać dokładnie sprawę. Wspięła się na paluszki jak tylko mogła
najwyżej, wyciągnęła rączkę i próbowała chwycić ramkę obrazka, który jednak okazał się
wisieć za wysoko dla jej wysokości. Musiała więc trochę poczekać aż Ania wróci z zakupów i
będzie mogła wytłumaczyć jej zaistniałą sytuacje a ona na pewno zrozumie powagę sprawy
i pomoże młodszej a w tym wypadku przede wszystkim niższej siostrze sięgnąć dziwnego
kota. Trochę to trwało i nie wiadomo ile w tym było zrozumienia ze strony Ani a ile innych
czynników jednak Zosia w końcu dostała do rączek kota. Obejrzała się za odchodzącą
siostrą a potem zaczęła dokładnie oglądać obrazek składający się z samych kwadracików.
Dziwny ten kot – pomyślała - kiedy patrzę z bliska zamienia się w kwadraciki... Obejrzała
dokładnie wąsy z lewej strony, następnie z prawej, jedno oko i drugie i nic niezwykłego nie
znalazła oprócz właśnie co odkrytej tajemniczej kwadratowej zamiany. Położyła obrazek na
biurku tak, że opierał się o przylegającą ścianę i odeszła kawałek. Znowu się przybliżyła i
znowu odeszła wpatrując się w kota to z bliska to z daleka. Tak parę razy a kot to stawał się
kotem to znowu kwadracikami, aż w pewnym momencie, kiedy Zosia stała tyłem do biurka
wydało jej się jakby za plecami ktoś kichnął. Nie, to nie możliwe - pomyślała Zosia. Odwróciła
się powoli i zobaczyła, że kot kręci noskiem ! Oczy jej zrobiły się nagle duże a buzia raz
otwarta pozostała tak już dłuższą chwilę.
- A psik powiedział niebieski kot ! Od tej ciągłej zamiany w kwadraciki zakręciło mi się w
nosku !
Zosia spojrzała w stronę kuchni. Mama jakby nigdy nic kroiła coś na tacy i wsypywała do
miski.
- Kim jesteś ? zapytała Zosia niepewnie.
- Nie bój się - odpowiedział ciepło obrazkowy kot - Jestem zaczarowanym kotem Haftusiem !
Powiem Ci w sekrecie, że nie mieszkam w żadnej krainie kocimiętki a właściwie z tą
kocimiętka to po prostu bzdury a już na pewno jeżeli chodzi o zaczarowane koty ! Przetrzyj
trochę szybkę, abym mógł cie lepiej zobaczyć - poprosił kot. Zosia czym prędzej pobiegła do
kuchni po ściereczkę. Mama była zajęta krojeniem swojej sałatki, więc
Zosia chwyciła
kraciasty ręczniczek i postanawiając, że na razie nic nikomu nie powie wróciła do kota.
- Ale łaskocze - śmiał się kot
- Czemu cie łaskocze jak wycieram szybkę ?- spytała rezolutna Zosia
- Żartowałem ! - uśmiechnął się kot a jego białe zęby jeszcze bardziej się wyszczerzyły.
W tym momencie Zosia spojrzała na piękną suknie balową wiszącą na wieszaku i
przygotowaną na dzisiejszą uroczystość. Kot podążył za wzrokiem Zosi i również udało mu
się
dostrzec
wisząca
kreacje.
- Ale masz piękną suknie – zamiauczał – szkoda tylko, że w kwiatuszki a nie w myszki ! To
mi przypomina pewną historie. Chcesz posłuchać ? Zosia ochoczo skinęła główką dając
znać, że chce i zaklaskała w rączki dając znać, że bardzo.
-
Zamknij
więc
oczka
i
wyobraź
sobie
piękny
duży
zamek
otoczony
fosą...
- Co to jest fosa ? – przerwała nagle Zosia, która wiedziała trochę co to są fusy ale
wydawało jej się, że to raczej nie będzie to samo.
- To taki rów z wodą w koło zamku – wyjaśnił kot i zamachał ogonem – a w tym konkretnym
dodatkowo mieszkały złote rybki ! Ach to były prawdziwe złote rybki ! Często można było je
zobaczyć jak wyskakiwały ponad wodę. Wyglądały wtedy przepięknie roztaczając wkoło swój
złoty blask... i tu kot się rozmarzył a Zosi wydawało się nawet, że się delikatnie oblizał jednak
on sam stanowczo temu zaprzeczył i dalej snuł swoją opowieść – zamek ten posiadał
mnóstwo komnat – to takie zamkowe pokoje szybko wtrącił kot wyprzedzając pytanie Zosi,
ale jedna była szczególna pomijając oczywiście komnatę z tronem mysiego króla. Tak
dobrze usłyszałaś był to bowiem zamek Myszona drugiego który rzecz jasna przejął tron od
Myszona pierwszego. Przejdźmy jednak do tej niezwykłej komnaty która była... cała różowa !
- Różowy to mój ulubiony kolor ! – krzyknęła uradowana Zosia a kot kontynuował – w tej
różowej komnacie były różowe mebelki i różowy stoliczek z różowymi krzesełkami. Na
różowych świecznikach stały różowe świeczki i rzecz jasna dawały różowy poblask – dzisiaj
dużo się dowiem pomyślała Zosia kiedy kot szybko dodał, że chodzi po prostu o różowe
światło i że tylko zaczarowane świece świecą na różowo.
W tej niezwykłej komnacie
mieszkała mysia...
- księżniczka – szybko dokończyła Zosia a kot skinął głową na potwierdzenie. Tego dnia
były jej piąte urodziny – to tak samo jak – i tu zawahała się Zosia na chwile i dodała - no też
mam dzisiaj urodziny ! Jednak mysia księżniczka była tego dnia bardzo smutna
– a jak miała na imię ?
– Zosia
- O ! To tak samo jak ja ! ale dlaczego Zosia była smutna w swoje urodziny ?
Wyhaftowany Kot zmarszczył brwi i opowiadał dalej
– Do mysiego balu z okazji jej urodzin zostało już niewiele czasu a Mysia Zosia nie miała
sukienki na bal !
– Mysia Zosia - zaśmiała się ta słuchająca opowieści Zosia - a co się stało z sukienką Mysiej
Zosi ?-spytała zaciekawiona
- Sukienka zrobiona była z płatków róży w kolorze złocistym ! Są to specjalne róże
hodowane na królewskim - i tu kot chciał powiedzieć dziedzińcu a powiedział podwórku –
przez królewskiego ogrodnika i tylko on potrafi wyhodować kwiaty o takim kolorze i w
dodatku tak złocistym, że nawet złote rybki patrzyłyby z zazdrością. Jest to najbardziej
złocisty kolor, że wszystkich złocistych kolorów na całym świecie ! - rzekł z duma kot jakby to
on był owym ogrodnikiem – to właśnie doprowadziło do nieszczęścia... Pewnego
słonecznego dnia, sukienka wisiała na wieszaku w różowym pokoju a jej blask połaskotany
promieniami słońca odbijał się od różowych ścian i najpierw rozświetlał pokoik a później
radośnie uciekał przez okno. Niedaleko owego okna siedziała sroka złodziejka wpatrzona z
zaciekawieniem co tam się tak błyszczy w środku i nietrudno się domyślić co stało się dalej.
Wykorzystując chwilę, kiedy sukienka została sama wpadła do różowej komnaty, pochwyciła
ją w dziób i odleciała zabierając ze sobą złoty blask daleko, daleko od mysiego zamku.
- ojej – posmutniała Zosia
- Jak tylko mysia Zosia wróciła do swojej komnaty i zobaczyła, że sukienka zniknęła zaczęła
głośno płakać. Król i królowa szybko przybiegli i kiedy zobaczyli co się stało natychmiast
zwołali wszystkie dwórki , służbę, wszystkie mysie kucharki oraz
ogrodnika, krawca a
przede wszystkim detektywa w zielonym krawacie. Niestety nikt nie wiedział gdzie zniknęła
sukienka. Myszki zaczęły radzić co teraz zrobić a detektyw wyją swoją dużą lupę zza
kamizelki i zaczął dokładnie oglądać komnatę kawałek po kawałeczku zaczynając od
podłogi. Szybko ustalono, że zrobienie nowej różanej sukienki jest nie możliwe bowiem w
magazynie nie ma już przygotowanych płatków róż a i uszycie takiej sukienki to też nie jest
prosta sprawa. Pani Mysia Helcia nadworna główna kucharka zaproponowała, aby zrobić
taką szybką suknię z żółtego sera ! Tego pełnego dziur, które miałyby nadać oryginalności
owej kreacji. Wystarczyłoby przez środkową dziurę plastra takiego sera przełożyć łebek,
zgiąć go lekko, aby opadł na plecy i brzuszek, doszyć rękawki z dwóch zwiniętych serowych
rurek i gotowe. Ta jednak bądź co bądź smaczna kreacja oczywiście nie spodobała się
Mysiej Zosi, i nie pomogły nawet argumenty, iż w razie gdyby zgłodniała zawsze mogła sobie
skubnąć kawałek serka z sukienki. Krawiec szybko dodał, że taki ser mógłby popękać i jest
za sztywny tak więc pomysł szybko odrzucono. Mysia Zosia odetchnęła z ulgą. Nie mogła
sobie nawet wyobrazić jak to miałoby wyglądać i pomysł z suknią balową na tak ważny bal
zrobioną z sera był po prostu niedorzeczny ! W tym momencie wolnym krokiem pochylony
nad ziemią i bacznie ją obserwujący przez lupę wszedł w tłum detektyw wyprostował się,
spojrzał na myszki, zgiął ponownie i ruszył dalej przed siebie w kierunku lustra wiszącego na
ścianie.
Dokładnie w chwili, kiedy detektyw swoją zieloną kraciastą czapką zawadził o lustro,
podniósł się i spostrzegłszy swoje odbicie powiedział dzień dobry nisko się kłaniając, do
komnaty wleciał mały szary ptaszek trzymający źdźbło trawy w dzióbku. Usiadł na stole i
obserwował z zaciekawieniem stojące nieopodal myszki. To Mysiej Królowej podsunęło
pewien pomysł. Coś wyszeptała szybko do ucha Królowi Myszonowi drugiemu a ten posłał
gdzieś mysiego gońca, który po chwili wrócił jednak już nie sam. Myszka, która przyszła wraz
z nim to nikt inny jak sam słynny Mysigrosz, który nie tylko pochodzi z zacnego rodu i należy
jak się można domyślić po jego wyglądzie do tych zamożnych myszy, ale przede wszystkim
posiada pewną niezwykłą umiejętność, którą żadna inna myszka nie może się pochwalić a
mianowicie... i tu kot zawahał się na chwile co miało służyć zbudowaniu napięcia – a
mianowicie - powtórzył – znał mowę ptaków ! Znał zarówno te szybkie, dźwięczne trele jak i
te bardziej pohukujące i dudniące. Królowa coś szybko wyjaśniła Panu Mysigroszowi i po
chwili w komnacie dało się słyszeć ptasi śpiew wydobywający się z gardła myszki.
- Zosia roześmiała się radośnie, kiedy wyobraziła sobie ćwierkającą myszkę, a kot z pełną
powagą kontynuował opowieść. Na to ćwierkanie zareagował ptaszek, który cały czas
siedział na stole i szybko nawiązała się pomiędzy nimi dyskusja. Wszyscy patrzyli ze
zdumieniem na to co działo się w danej chwili i z niecierpliwością czekali co z tego
wszystkiego wyniknie. Ptaszek wyleciał przez okno a wszystkie myszki w jednej chwili
spojrzały na Królową pytającym wzrokiem. Żadna się jednak nie odezwała. Wszyscy czekali
w milczeniu a mysi detektyw schował lupę do kamizelki i zobaczył co jest za lustrem.
Mysigrosz uśmiechnął się, zakręcił wąsa, poklepał swój duży brzuch a następnie spojrzał na
Królową i mrugnięciem prawym okiem dał jej znak, że wszystko załatwione. Królowa
uśmiechnęła się i spojrzała przez okno a wszystkie myszki podążyły za nią wzrokiem. Za
oknem słońce radośnie uśmiechało się do błękitnych obłoków, które namawiały je do
wspólnej zabawy na przykład w chowanego. Niestety ono było tego dnia zbyt leniwe i tylko
igrało wraz z nimi swoimi promieniami. W pewnym momencie na niebie pojawił się mały
punkcik, za chwile obok drugi, trzeci...Te punkciki zaczęły robić się większe i większe, i nagle
wszyscy zauważyli, że są to lecące w ich kierunku małe szare ptaszki a każdy z nich trzymał
w dzióbku coś co przypominało długie źdźbło trawy ! Tych ptaszków cały czas przybywało a
wszystkie leciały wprost do okna różowej komnaty. Wleciały do środka i poleciały od razu w
kierunku Mysiej Zosi. Nagle zrobiło się bardzo ptasiogwarno. Myszki odsunęły się na bok i
stanęły wraz z mysim detektywem, który właśnie wyszedł z szafy obok stołu. Ptaszki
oglądały Mysią Zosie, przymierzały do jej wysokości poszczególne źdźbła i wszyscy zaczęli
się domyślać co się właściwie dzieje. Otóż Mysigrosz porozmawiał z ptaszkiem i dowiedział
się, że niedaleko mieszka ptasi krawiec Trelek Igiełka znany ze swoich niezwykłych
trawiastych kolekcji sukienek i bluzeczek ! Właśnie w tym momencie powstawało jedno z
tych niezwykłych dzieł ! Ptasi krawiec potrafił zabarwić trawę na najróżniejsze barwy a
powstająca sukienka było koloru białych konwalii. Owo powstanie nie było wcale taką prostą
sprawą. Ptaszki w parach - oczywiście para to dwa - wyjaśnił kot Zosi - dzióbkami niczym
drutami haftowały poszczególne części sukienki używając do tego celu specjalnie
przygotowanej według tajemniczego przepisu „wełny” z trawy ! Jedne ptaszki szyły rękawy,
drugie przód sukienki trzecie tył i tak na oczach wszystkich myszek powstawała najbardziej
oryginalna suknia balowa jaką można sobie wyobrazić ! Ptaszki na bieżąco każdą część
sukienki mierzyły na Mysiej Zosi i skrupulatnie dopasowywały.
- Co to znaczy skupulatnie ? spytała Zosia, bowiem ciekawiło ją czy ma to coś wspólnego z
kupowaniem jednak kot szybko wyjaśnił, że to po pierwsze skrupulatnie, a po drugie chodzi
po prostu o dokładnie.
Kiedy ptaszki skończyły haftować, szyć i przymierzać sukienkę dostały od Mysiego Króla
piękne soczyste jabłko i worek pszenicy. Okazało się, że Trelek krawiec bardzo lubi
podzióbać dobre jabłuszko. Podziękowały pięknym trelem, zabrały owoc, worek z ziarenkami
i wyleciały przez okno a wszystkie myszki ukłoniły się i pomachały im na do widzenia. W tym
czasie Mysia Zosia oglądała swoją kreacje w lustrze i pomyślała, że sukienka wcale nie musi
się świecić, aby była przepiękna. Uśmiechała się oglądając pięknie wyszyty delikatny
kwiatowy wzór na białej balowej sukni.
- Cieszę się, że Mysia Zosia miała ładna sukienkę na bal – powiedziała rozmarzona Zosia,
która myślami balowała z myszkami.
- A wiesz... to były najbardziej magiczne urodziny Mysiej Zosi !
- Ach urodziny - westchnęła Zosia i spojrzała na swoja balową kreację, która podobnie jak ta
Mysiej Zosi była przepiękna i również posiadała kwiatowy wzór – już chyba pora, abym ją
włożyła !
- Tak – powiedział kot i pokiwał twierdząco głową. Następnie zmrużył oczy, ziewnął i
przeciągnął się po kociemu a na pożegnanie wyszeptał cicho - pa pa...
Kiedy Zosia ponownie odwróciła się w jego stronę zobaczyła z powrotem te dziwne
kwadraciki, które zamieniają się w kota, kiedy jest się dalej.
- Taki wyhaftowany magiczny obrazek to wspaniały prezent - pomyślała Zosia, chwyciła
sukienkę i pobiegła do mamy szykować się na niezwykłe przyjęcie.

Podobne dokumenty