Rodzina katolicka - To Bóg dał nam seksualność

Transkrypt

Rodzina katolicka - To Bóg dał nam seksualność
Rodzina katolicka - To Bóg dał nam seksualność
wtorek, 07 lipca 2009 15:20
Z ojcem Ksawerym Knotzem, kapłanem zakonu Braci Mniejszych Kapucynów i doktorem
teologii pastoralnej, autorem książki „Seks, jakiego nie znacie”, rozmawia Grzegorz
Wierzchołowski.
- W swojej książce twierdzi ojciec, że Bóg jest zainteresowany nie tylko prokreacją, ale i
szczęśliwym pożyciem seksualnym małżonków. To dla wielu katolików bardzo śmiała teza.
- Takie stwierdzenia mogą szokować ludzi, którzy postrzegają seksualność jednowymiarowo.
Kto jest zaznajomiony z problematyką płciowości, kto czyta dokumenty Kościoła, ten wie, że
aspekt jednoczący seksualności – miłość, szukanie szczęścia, bycia ze sobą - jest tak samo
ważny jak prokreacja. Chodzi tylko o to, by od tej miłości i zjednoczenia nie oddzielać
zagadnień płodności i dzietności, co w dzisiejszych czasach, głównie za sprawą antykoncepcji,
jest bardzo popularne. Akt seksualny powinien się zatem wiązać zarówno z szacunkiem dla
płodności, jak i z możliwością obdarowania małżonka lub małżonki miłością. Przeżycia
doświadczane w ciele są bowiem darem samego Boga-Stwórcy.
- Po ukazaniu się „Seksu, jakiego nie znacie” pojawiły się w prasie głosy, że jest to katolicka
„ars amandi”, chrześcijański podręcznik miłosny. Czy traktuje Ojciec swoją książkę jako
ewangeliczną odmianę Kamasutry?
- Dziennikarze często przejaskrawiają pewne sprawy, by ich artykuły lepiej się sprzedawały,
stąd pewne nieporozumienia… Moim zamiarem było integralne ujęcie płciowości – a więc
połączenie zagadnień moralnych i duchowych z kwestiami praktycznymi, czyli tym, co prasa
określiła jako „ars amandi”. Dlaczego? Bo ludzka seksualność zna ważne problemy moralne,
które nie wiążą się bezpośrednio z prokreacją, ale odgrywają istotną rolę w pożyciu
małżeńskim. Mąż, który w pięć minut zaspokaja swoje potrzeby seksualne, albo nie kocha
swojej żony, albo nie wie, że trzeba ją najpierw rozbudzić i stworzyć jej warunki, żeby czuła się
kochana i bezpieczna. Cała moja książka opiera się więc na równowadze między znaną,
oficjalną nauką Kościoła na temat płciowości, a tym, o czym w literaturze katolickiej się nie
pisze, choć pisać można, bo nie jest to wcale niemoralne. Chrześcijanie mogą bowiem
przeżywać rozkosz seksualną w otoczeniu głębokich duchowych uczuć wzajemnej miłości – nie
ma w tym żadnej sprzeczności.
- Czy nauka Kościoła katolickiego zabrania określonych zachowań seksualnych? Na ile seks
1/4
Rodzina katolicka - To Bóg dał nam seksualność
wtorek, 07 lipca 2009 15:20
katolickich małżonków może być frywolny?
- Moralność w tym względzie jest skażona myśleniem: „wolno, nie wolno”, tymczasem etyka
katolicka nie reguluje szczegółowo zasad współżycia seksualnego, nie wnika w kwestie rodzaju
pieszczot, gry wstępnej itd. W czasie współżycia katolicy mogą okazywać sobie miłość w każdy
sposób, nie musi być ono pozbawione radości, igraszek czy atrakcyjnych dla obojga pozycji.
Nie można jednak oczywiście zapominać o delikatności oraz wrażliwości wobec odczuć i
potrzeb małżonka. Samo pojęcie „frywolności” może być dla kogoś wieloznaczne: z jednej
strony może się kojarzyć z przekroczeniem jakichś zasad moralnych, z drugiej: jest
przeciwieństwem „powagi”, a – jak sądzą niektórzy – seks katolików musi być bardzo poważny,
nie wolno się nim bawić, cieszyć, rozwijać swoich fantazji.
- W książce Ojca są fragmenty poświęcone budowaniu sprzyjającego grze zmysłów nastroju:
odpowiedniej muzyce, pobudzającym zapachom. Czy katolicy powinni skupiać się na takich
szczegółach, czy mogą np. korzystać z podręczników technik seksualnych?
- Nie widzę problemu w zdobywaniu takiej wiedzy. Ale trzeba pamiętać, by nie pozwolić
zdominować współżycia przez „technikę”. W pogoni za eksperymentami któraś ze stron – w tym
przypadku najczęściej kobieta – może nagle odnieść wrażenie, że jest traktowana
instrumentalnie, a więc jako środek do osiągnięcia fizycznej przyjemności. To ryzyko wcale
jednak nie oznacza, że nie trzeba szukać i odkrywać takich sposobów okazywania sobie
miłości, by rzeczywiście poczuć się przy tym usatysfakcjonowanym. Granica między
czerpaniem wspólnej przyjemności z aktu miłosnego a mechanicznym eksperymentowaniem
przebiega w sercu. To nie jest kwestia takiej czy innej pozycji, lecz tego, co człowiek chce
wyrazić w akcie miłosnym i jak odnosi się do żony lub męża.
- W jaki sposób małżonkowie katoliccy powinni rozmawiać o seksie? Otwarta wymiana zdań na
temat wzajemnych oczekiwań i upodobań przynosi więcej korzyści czy strat?
- Nie ma jednej recepty. Ważne, by nie był to temat tabu, i żeby była to zawsze jak najbardziej
szczera rozmowa. Przekazywanie sobie przez małżonków informacji o tym, co lubią, a czego
nie, jakie są ich dylematy moralne związane ze współżyciem, nie jest niczym złym. Może
bardzo pomóc.
2/4
Rodzina katolicka - To Bóg dał nam seksualność
wtorek, 07 lipca 2009 15:20
- Stwierdził Ojciec, że mąż krzywdzi żonę, jeśli pozostawia ją niespełnioną. Czy na żonie ciąży
równa odpowiedzialność za udane pożycie seksualne w małżeństwie, czy np. żona ma
„obowiązek” podejmowania współżycia?
- Słowo „obowiązek” kojarzy się z przymusem, np. chodzenia do szkoły, z czymś, czego nie
lubimy. Marzeniem męża jest, aby żona podejmowała współżycie, żeby robiła to chętnie i
tęskniła za mężem. Należy jednak rozróżniać sytuacje, gdy kobieta z biologicznych lub innych,
często prozaicznych powodów (zmęczenie), nie odczuwa chęci do zbliżenia - od nieporozumień
w sferze seksualnej, wynikających ze złego pojmowania potrzeb męża lub żony. Zmysłowość
kobiety jest inna niż mężczyzny, dlatego zdarza się często, że żonie trudno jest zrozumieć
istnienie u małżonka większej potrzeby współżycia seksualnego. Takie zachowanie może
prowadzić do frustracji, mężowie często czują się przez żony niezrozumiani.
- Niektórzy chrześcijańscy teologowie i myśliciele mieli do seksu, także małżeńskiego,
wyjątkowo negatywne podejście. Ojciec pisze z kolei, że „ekstazę związaną z radością
współżycia seksualnego można porównać do szczęścia życia wiecznego”. Jak pogodzić te
rozbieżne postawy?
- Te rozbieżności biorą się stad, że do Kościoła przychodzą różni ludzie, z różną historią życia,
którzy potem głoszą w Kościele różne poglądy. Wytłumaczę to na autentycznym przykładzie
nawróconego erotomana, któremu udało się wyjść ze swego nałogu. Mężczyzna ten tłumaczył
mi, że w okresie zrywania z erotomanią przeżywał rozmaite okresy: teraz spokojnie reaguje na
kwestie związane z seksem, ale zdarzało się wcześniej, że każda treść seksualna – nawet
fragmenty mojej książki – rozbudzały go i stanowiły dla niego zagrożenie. Wtedy szukał w
Kościele sterylnej atmosfery, pozbawionej odniesień do ludzkiej cielesności, swoistej enklawy.
Katolicy według niego mogli mówić o uczciwości w płaceniu podatków, ale nie o szczęściu w
małżeńskiej sypialni. Takich ludzi, którzy traktują Kościół jako schronienie przed pokusami
świata, jest więcej. Nie zawsze jednak umieją rozróżnić prawdziwe zagrożenia od swoich
osobistych problemów. Zdrowym małżeństwom trzeźwiejący erotomani nie mogą narzucać
swojego punktu patrzenia. Dla tych małżeństw - jak wspomniałem – współżycie seksualne
kojarzy się nie tylko z nowym życiem i prokreacją, lecz także ze zjednoczeniem dwojga
kochających się osób.
- Jest Ojciec autorem kilku publikacji na temat seksualności w chrześcijańskim małżeństwie,
prowadzi też ojciec stronę internetową „Szansa Spotkania” (szansaspotkania.net), poświęconą
temu zagadnieniu. Skąd wybór akurat takiej tematyki?
3/4
Rodzina katolicka - To Bóg dał nam seksualność
wtorek, 07 lipca 2009 15:20
- W którymś momencie dostrzegłem, że jest ogromna nisza w literaturze chrześcijańskiej. Że
istnieje problem szalenie ważny, budzący wiele wątpliwości moralnych, wywołujący wiele
bolesnych nieporozumień. Z zagadnieniem seksualności wiążą się przecież bardzo popularne
dziś tematy płodności, szczęścia w małżeństwie, antykoncepcji. Ludzie pytają, poszukują
odpowiedzi, są zdezorientowani – dlatego postanowiłem im pomóc. Starałem się przy tym budując jak najpełniejszą wizję aktywności seksualnej małżonków - wyzwolić temat z
zakazowego myślenia, drobnomieszczańskiej pruderyjności mylonej z katolicką moralnością
oraz mitów, często zaciemniających naukę Kościoła o małżeńskiej miłości.
- Zagrożeń dla tej nauki jest jednak we współczesnym świecie wiele: pornografia, usilne
promowanie antykoncepcji, homoseksualizmu i rozwiązłego trybu życia. Czy katolicka etyka
seksualna ma szansę przetrwać w niezmienionym kształcie?
- Jestem tego pewien. Większość małżeństw, z którymi się spotykam, doskonale czuje, że to
miłość jest podstawą ich życia i że fundamentem tej miłości jest wierność. Tych ludzi nie trzeba
przekonywać, że prezerwatywa nie jest największym szczęściem, jakie spotkało ludzkość, mają
też świadomość, że stosowanie pigułek nie pozostaje bez znaczenia dla relacji między
małżonkami. Nie oddzielają miłości – jak to jest dziś w modzie – od uwarunkowań ludzkiego
ciała, płodności i dzietności. Dlatego wierzę w przyszłość tej etyki.
Źródło: Niezależna.pl
4/4