Vade Nobiscum VII

Transkrypt

Vade Nobiscum VII
VADE NOBISCUM VII
VADE NOBISCUM
MATERIAŁY STUDENCKIEGO KOŁA
NAUKOWEGO HISTORYKÓW
UNIWERSYTETU ŁÓDZKIEGO
VOL. VII
BUNTOWNICY I WYKLUCZENI
IV WŁADZA
KONFLIKTY NA LINII EUROPA–AZJA
ŁÓDŹ 2011
Copyright by Uniwersytet Łódzki, Łódź 2011
RECENZENCI NAUKOWI
prof. nadzw. dr hab. Jarosław Kita (UŁ)
prof. nadzw. dr hab.
Mieczysław Smoleń (UJ)
prof. nadzw. dr hab. Janusz Wrona (UMCS)
dr hab. Joanna Januszewska-Jurkiewicz (UŚ)
dr hab. Zbigniew Hojka (UŚ)
dr hab. Roman Dąbrowski (UJ)
dr hab. Radosław Krajewski (UKW)
dr hab. Tadeusz Miłkowski (UW)
dr hab. Wawrzyniec
Popiel-Machnicki (UAM)
dr Aldona Andrzejewska (UŁ)
dr Ewa Ciszewska (UŁ)
dr Marzena Iwańska (UŁ)
dr Marta Sikorska-Kowalska (UŁ)
dr Barbara Patlewicz (US)
dr Anna Skowron (UŁ)
dr Natalia Wyszogrodzka-Liberadzka (UG)
dr Hanka Żerek-Kleszcz (UŁ)
dr Jerzy Borowczyk (UAM)
dr Waldemar Czachur (UW)
dr Jan Gancewski (UWM)
dr Zbigniew Piłat (KUL)
dr Tomasz Sieniow (KUL)
mgr Agnieszka Baran (AT-H)
prof. zw. dr hab. Eleonora Jedlińska (UŁ)
prof. zw. dr hab. Hanna Kowalska-Stus (UJ)
prof. zw. dr hab. Barbara Sienkiewicz (UAM)
prof. zw. dr hab. Kazimierz Badziak (UŁ)
prof. zw. dr hab. Grzegorz Błaszczyk (UAM)
prof. zw. dr hab. Andrzej M. Brzeziński (UŁ)
prof. zw. dr hab. Jan Dzięgielewski (UKSW)
prof. zw. dr hab. Jacek Piotrowski (UWr)
prof. zw. dr hab. Wiesław Pusz (UŁ)
prof. zw. dr hab. Waldemar Rezmer (UMK)
prof. zw. dr hab. Jan Szymczak (UŁ)
prof. zw. dr hab. Paweł Samuś (UŁ)
prof. zw. dr hab. Rafał Stobiecki (UŁ)
prof. nadzw. dr hab. Katarzyna
Jedynakiewicz-Mróz (UŁ)
prof. nadzw. dr hab. Anna Murawska (US)
prof. nadzw. dr hab. Maria
Nartonowicz-Kot (UŁ)
prof. nadzw. dr hab. Grażyna Pańko (UWr)
prof. nadzw. dr hab. Tatiana Stepnowska (UŁ)
prof. nadzw. dr hab. Teresa Wolińska (UŁ)
prof. nadzw. dr hab. Andrzej Dudek (UJ)
prof. nadzw. dr hab. Albin Głowacki (UŁ)
prof. nadzw. dr hab. Jan Jurkiewicz (UAM)
REDAKCJA TECHNICZNA
mgr Zofia Brzozowska
mgr Aleksandra Szcześniak
Ewa Kacprzyk
Anna Kowalczyk
Barbara Nowak
Martyna Wilk
mgr Jarosław Kubiak
mgr Michał Sierba
Marcin Gawryszczak
Marcin Kubarski
Jan Ratuszniak
PROJEKT OKŁADKI
Elżbieta Myślińska-Brzozowska
OPRACOWANIE GRAFICZNE TOMU
mgr Zofia Brzozowska
4
SPIS TREŚCI
Słowo wstępne
9
BUNTOWNICY I WYKLUCZENI
mgr Magdalena Jachowicz
Rozwój ruchu na rzecz emancypacji kobiet w Hiszpanii na przełomie XIX i XX w.
13
mgr Anna Jajor-Morawiec
Praca kobiet i jej wpływ na procesy emancypacyjne w dwudziestoleciu międzywojennym
17
mgr Anna Biały
(Dez) Aktualizacja stereotypów kobiecości
23
dr Dorota Nowalska-Kapuścik
Społeczne wykluczenie kobiet – teoria i praktyka
31
mgr Zofia Brzozowska
Twórczość literacka kobiet w średniowiecznej Serbii (XIII–XV w.)
41
Daria Domarańczyk
Autoportret buntowniczki, czyli George Sand w świetle pamiętnika Dzieje mojego życia
51
mgr Emilia Maciejewska
Kobieta i kobiecość w pisarstwie Elizy Orzeszkowej
57
Jan Ratuszniak
Kobieta i jej pozycja w sowieckim społeczeństwie w świetle koncepcji Aleksandry Kołłontaj
63
Małgorzata Parzynowska
Maria Komornicka – kobieta wyzwolona czy „wariatka”?
69
Angelika Baraniecka
Polska wobec mniejszości białoruskiej w międzywojniu: pogarda czy niezrozumienie?
77
mgr Emilia Figura-Osełkowska
Podróże Polaków po Prusach Wschodnich w okresie międzywojennym
87
mgr Zofia Przybysz
Żydowscy studenci na polskich uczelniach wyższych w Drugiej Rzeczypospolitej – próba
statystycznego ujęcia
93
Anna Wrońska
Обрывки памяти прежней жизни. о воспоминаниях русских детей в эмиграции
103
Katarzyna Śliwak
Sprawa założenia Polskiego Prywatnego Gimnazjum w Bytomiu w 1932 r. ukazana na łamach
„Polski Zachodniej” jako przykład dyskryminacji w niemieckiej części Górnego Śląska
113
5
mgr Sylwia Karolak
„Jesteśmy po tej stronie muru” – obraz getta warszawskiego w Kobiecie Cmentarnej Zofii Nałkowskiej
i Pożegnaniu z Marią Tadeusza Borowskiego
121
mgr Sławomir Józefiak
Zagrożeni wykluczeniem. Polska mniejszość w Litewskiej SRR w latach 1947–1950
129
mgr Kinga Lisowska
Zarys historii działalności ZHP Chorągwi Warmińsko-Mazurskiej przeciwko wykluczeniu dzieci
i młodzieży w okresie jej istnienia – od 1945 r. do dnia dzisiejszego
139
Barbara Jundo-Kališevska
Próba utworzenia „Kraju Wileńskiego”
149
Paulina Grzejszczak
Choroby i niedomagania Władysława IV Wazy na podstawie pamiętników z epoki
159
mgr Mariusz Mróz
Prezydent III Republiki Francuskiej Paul Deschanel i jego choroba w świetle prasy bulwarowej,
na przykładzie „Le Petit Journal”
165
Katarzyna Nowak
Historia ciała – dorobek i szanse rozwoju
175
Agnieszka Kilińska
Uregulowanie prawne pozycji niepełnosprawnego
181
mgr Paweł Stefanek
Historia przed sądem. Wybrane orzeczenia północnoamerykańskich sądów federalnych
z sprawach uchodźców
189
Patryk Śniegoń
Zdrajcy czy patrioci? Zagraniczni ochotnicy w Wehrmachcie i Waffen-SS w latach 1939–1945
197
mgr Monika Szymczak
„Złocone sale rulety” – uzależnieni od hazardu w europejskich uzdrowiskach, w I połowie
XIX wieku
203
mgr Marcin Jakub Szymański
Na marginesie, ale dlaczego? Alkoholizm w XX wiecznej Polsce a polityka władz
211
mgr Agnieszka Świętosławska
Sielskie życie wędrowców – Obóz Cyganów Wincentego Smokowskiego na tle twórczości
i poglądów estetycznych artysty
217
Piotr Szałaśny
Czeskie pokolenie burzycieli
225
mgr Anna Stępniak
Uzależniony od miłości – Borys Pasternak i jego muzy, żony, kochanki
233
6
mgr Ewa Frączek
Poeta przeklęty – różne typy wykluczenia pisarzy z życia społecznego w latach 1945–1968
239
mgr Łukasz Słaby
Powroty Zbigniewa Herberta na „Kamienne łono PRL-u”. O wybranych listach
251
mgr Katarzyna Sobijanek
Wacław Niżyński – uosobienie geniuszu w klatce obłędu. Próba zdefiniowania fenomenu
„rosyjskiego boga tańca”
259
Jędrzej Melchior Paulus
Бунтари в Заповеднике Сергея Донатовича Довлатова
267
mgr Marta Przybylska
„Życie to farsa, którą inteligentny człowiek nazywa egzystencją”. O losie twórcy wyklętego na
podstawie dramatu Portret artysty z czasów starości Thomasa Bernharda
279
Zuzanna Głowacka
Wojna w byłej Jugosławii. Literacki wymiar problemu tożsamości
291
Marta Grubka
Kontrowersje wokół czeskiej sztuki współczesnej
297
IV WŁADZA
Agata Muszyńska
Treści ideowe i propagandowe na bullach i monetach Bolesława III Krzywoustego w świetle
najnowszych odkryć archeologicznych
307
mgr Ewelina Lilia Polańska
Dwie propagandy – Zakon Krzyżacki contra Państwo Polsko-Litewskie w Pamiętnikach
z podróży Gilberta de Lannoy (1386–1462)
315
mgr Anna Dominik
Dawno temu w Indiach, czyli rzecz o wyprawie za trzy morza Atanazego Nikitina,
kupca twerskiego
321
Joanna Kurczab
Funkcje mitu historiograficznego rokoszu gliniańskiego w publicystyce rokoszu
Zebrzydowskiego
333
mgr Bernadetta Manyś
„Propaganda rodowa” podczas uroczystości pogrzebowych Pawła Karola Sanguszki oraz
Michała Serwacego Korybuta Wiśniowieckiego
343
Michał Sierba
Fałszywa propaganda w literaturze i numizmatyce ukazująca Augusta II Mocnego jako
wskrzesiciela Orderu Orła Białego
351
Katarzyna Anna Jarno
Agenor hr. Gołuchowski w świetle polskiej humorystyczno-satyrycznej prasy galicyjskiej
363
7
Kamil Piskała
„Stoimy u bram życia…” – mało znana młodzieńcza publicystyka Mieczysława
Niedziałkowskiego
373
Justyna Mazurek, Jędrzej Tomasz Trojanowski
Joseph Goebbels – anatomia propagandy, analiza wybranych przemówień
383
mgr Anna Miller-Klejsa
Hollywoodzka amunicja: propaganda w filmie Blitz Wolf Texa Averego
395
Marcin Smierz
„Węgiel – to nie tylko nasza waluta, to nasz honor i splendor naszej Rzeczypospolitej” –
o propagandzie w prasie górniczej na przykładzie miesięcznika „Górnik” (1945–1947)
399
Marcin Młodzik
Propaganda w Życiu codziennym polskiej rzeczpospolitej ludowej na wybranych przykładach
filumenistycznych
407
mgr Daria Janowiec
Współpraca Patriarchatu Moskiewskiego i mediów w oparciu o Podstawy Nauki Społecznej
Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej
411
KONFLIKTY NA LINII EUROPA–AZJA
mgr Malwina Bednarek
Postać św. Mikołaja w folklorze bułgarskim i rosyjskim
421
mgr Łukasz Reczulski
Międzyrzecze Narwi i Biebrzy jako obszar pogranicza mazowiecko-rusko-jaćwieskiego
we wczesnym średniowieczu
427
Michał Pychowski
Jaksa z Kopanicy (z Miechowa) w najnowszej historiografii
439
mgr Dominika Świątoniowska
Między dekoracją a śmiałością obyczajową – orientalizm wieku XVIII w literaturze i sztuce
445
mgr Michał Lubina
Rosyjski podbój Nadamurza i nierównoprawne traktaty z Chinami w XIX wieku
457
mgr Anna Faryńska
Wpływ wydarzeń historycznych na pozycję Polaków oraz ich relacje z innymi narodowościami
w Mandżurii w latach 1898–1949
469
mgr Jan Pajor
Waszyngton wobec rosyjskiej okupacji Mandżurii (styczeń 1903 r. – luty 1904 r.)
475
Janusz Wdzięczak
Zaplecze polityczne i ekonomiczne Borysa Jelcyna (1991–1999)
487
8
SŁOWO WSTĘPNE
Oddajemy do Waszych rąk, Szanowne Koleżanki i Szanowni Koledzy, siódmy tom cyklicznej publikacji naukowej, wydawanej przez Studenckie Koło Naukowe Historyków
Uniwersytetu Łódzkiego – VADE NOBISCUM. Na jego treść złożyły się artykuły, opracowane na bazie referatów, wygłoszonych w trakcie obrad trzech paneli, zorganizowanych
przez SKNH UŁ w dniach 25–27 III 2011 r. w ramach IV Łódzkiej Wiosny Młodych Historyków – Międzynarodowej Konferencji Studencko-Doktoranckiej.
Obrady interdyscyplinarnego spotkania młodych naukowców toczyły się wokół trzech
wątków tematycznych – Buntowników i wykluczonych, IV władzy oraz Konfliktów na linii Europa–
Azja.
Wiosenne spotkanie historyków w Łodzi, czwarte już, tak jak poprzednie, cieszyło się
ogromnym zainteresowaniem studentów i doktorantów z całej Polski, a dodać trzeba, że
mieliśmy także okazję po raz drugi gościć m.in. grupę studentów z Uniwersytetu im. Janki
Kupały w Grodnie (Białoruś). Po raz pierwszy stanęliśmy przed wyzwaniem wykorzystania
czasu konferencji do ostatniej sekundy – w ciągu dwóch dni obrad uczestnicy wygłosili
ponad 130 referatów. W naszej konferencji udział wzięli, prócz historyków, slawiści, politolodzy, socjolodzy i archeolodzy. Po raz kolejny przygotowaliśmy konferencję, która stanowi
kontynuację działań, sięgających źródłami czasów XV Ogólnopolskiego Zjazdu Historyków
Studentów (2007) zorganizowanego w Łodzi.
Kilkadziesiąt tekstów, zamieszczonych w tomie, prezentuje długi szereg badań i zainteresowań autorów. Wiele z nich poświęconych jest tematyce słowiańskiej – nie tylko w części poświęconej konfliktom pomiędzy Europą a Azją, ale także w obszernej części Buntownicy i wykluczeni. Ta ostatnia zawiera również wiele tekstów dotyczących kobiet – problematyka feminizmu i stereotypów dotyczących płci dominowała podczas obrad marcowego
panelu – co znalazło odbicie w opublikowanych tekstach.
Przedsięwzięcie, jakim było zorganizowanie IV Łódzkiej Wiosny Młodych Historyków,
jak też wydanie niniejszego tomu, nie mogłoby oczywiście dojść do skutku bez pomocy
wielu osób i instytucji. Dlatego też w tym miejscu składam najserdeczniejsze podziękowania
Panu prof. Pawłowi Maślance, Prorektorowi UŁ ds. Studenckich za okazane IV Łódzkiej
Wiośnie Młodych Historyków wsparcie finansowe. Osobne podziękowania należą się również władzom Wydziału Filozoficzno-Historycznego UŁ, Instytutu Historii UŁ oraz łódzkiego oddziału Polskiego Towarzystwa Historycznego za przychylne nastawienie do inicjatyw naukowych naszego Koła. Wyrazy wdzięczności kieruję także pod adresem członków
Stowarzyszenia Laboratorium Filozoficzno-Kulturalne, którzy wsparli organizatorów IV ŁWMH
w pracach organizacyjnych poprzedzających konferencję. W końcu dziękuję wszystkim
członkom SKNH za czas i trud poświęcony IV Łódzkiej Wiośnie Młodych Historyków.
Barbara Nowak
9
mgr Magdalena Jachowicz
Uniwersytet Warszawski
ROZWÓJ RUCHU NA RZECZ EMANCYPACJI KOBIET W HISZPANII NA PRZEŁOMIE XIX I XX W.
Ruch na rzecz emancypacji kobiet, który narodził się i rozwijał w Hiszpanii pod koniec
XIX i na początku XX w. z całą pewnością nie był ani tak prężny ani tak konsekwentnie
ekspansywny jak w Wielkiej Brytanii bądź Stanach Zjednoczonych1. Rozbudzenie świadomości Hiszpanek następowało powoli i ze sporym opóźnieniem w porównaniu z innymi
częściami Europy. Na przyczynę tego stanu rzeczy złożyło się kilka różnych czynników.
Po pierwsze, z całą pewnością należy wziąć pod uwagę iż jeszcze w drugiej połowie
XIX w. gospodarka Hiszpanii opierała się w głównej mierze na rolnictwie, pod względem
technicznym wciąż raczej prymitywnym. Proces industrializacji rozpoczął się późno,
w wyniku czego w omawianym okresie nie doszło do migracji ludności z terenów wiejskich
do miast i w konsekwencji do powstania silnej klasy średniej, czyli warstwy społecznej
z której pochodziła większość pierwszych działaczek feministycznych. Długotrwałe utrzymywanie się struktur Starego Ładu oraz znikomy wpływ myśli oświeceniowej, lub nawet,
w opinii niektórych hiszpańskich badaczek jej brak2, przyczyniły się w konsekwencji do
tego, że w Hiszpanii nie wytworzył się polityczny klimat sprzyjający liberalnym zmianom.
Rewolucyjna fala zapoczątkowana w Europie około roku 1848 nie odcisnęła długotrwałego
piętna w Hiszpanii, gdzie antymonarchiczna rewolta z roku 1868, znana także jako la Gloriosa została prędko zdławiona i w zaledwie sześć lat późnej rządzący od XVI w. Bourbonowie odzyskali tron, a po postępowych ideach nie pozostał nawet ślad. Dodatkowo, ze
względu na wciąż żywe wspomnienie napoleońskiej inwazji na półwysep, która miała miejsce na początku XIX w., na osiągnięcia francuskiej rewolucji w zakresie praw człowieka
spoglądano z ogromnym niepokojem i podejrzliwością, widząc w nich konkretne zagrożenie dla kulturowej oraz politycznej integralności Hiszpanii. W efekcie, w momencie gdy
w 1848 r. przyjęto słynną deklarację z Seneca Falls, w Hiszpanii dopiero kiełkowały pierwsze zalążki myśli emancypacyjnej. Znamiennym jest też fakt, że w następstwie powyższych
czynników, walka o prawa wyborcze nigdy nie stała się centralną osią hiszpańskiego ruchu.
Pierwsze przejawy rozbudzającej się świadomości Hiszpanek możemy zaobserwować
pod koniec pierwszej połowy XIX w., kiedy to powstały tytuły prasy dla kobiet takie jak
„Gazeta Kobiet, redagowana przez nie same” założona w 1845 r. oraz „Kobieta”, mniej
więcej z tego samego okresu3. Wśród autorek tekstów do obu tych czasopism pojawiają się
częstokrotnie te same nazwiska, co pozwala wysnuć przypuszczenie, że mamy do czynienia
z kręgiem o dosyć wyraźnych, choć wciąż raczej umiarkowanych poglądach emancypacyjnych. Na łamach obu periodyków przede wszystkim zwracano uwagę na konieczność zapewnienia kobietom wszechstronnej edukacji, co pozwoliłoby im na podniesienie kwalifikacji, zdobycie konkretnego zawodu i w konsekwencji uniezależnienie finansowe. W kwestii
Por. A. P o s a d a, Feminismo, Madrid 1994.
Por. C. M o l i n a P e t i t, Dialéctica feminista de la Ilustración, Barcelona 1994, s. 19-26.
3 C. F a g o a g a, La voz y el voto de las mujeres. El sufragismo en España 1877–1931, Barcelona 1985.
1
2
13
krótkofalowych rozwiązań proponowano utworzenie sieci domów opieki dla pozostających
w trudnej sytuacji finansowej dziewcząt, aby zapobiegać rozwojowi zjawiska prostytucji, do
której w obliczu braku innych opcji niejednokrotnie uciekały się młode dziewczęta bez
środków na życie4.
Bardziej odważną i postępową linię reprezentował kilka lat późniejszy periodyk, który
ukazywał się w Kadyksie pod zmieniającym się tytułem przez trzy lata z przerwami spowodowanymi problemami z funduszami jak również nagonką ze strony tamtejszych władz
kościelnych. Jego redaktorki, będące pod niemałym wpływem myśli francuskiego socjalisty
Fouriera, postulowały wolność w sferze uczuciowej na przekór dominującym wówczas
konwenansom, sprzeciwiając się instytucji małżeństwa, którą traktowały zasadniczo jako
usankcjonowany prawnie i uznany społecznie wyraz poddaństwa kobiet5. Podobnie jak
autorki wcześniej omawianych tytułów, fourierystki kładły ogromny nacisk na konieczność
zapewnienia dziewczętom wszechstronnej edukacji, aby po osiągnięciu dorosłości mogły
korzystać z pełni praw obywatelskich na równi z mężczyznami. W publikowanych na łamach czasopisma artykułach pojawia się natomiast po raz pierwszy zainteresowanie sytuacją
podwójnej opresji jakiej doświadczały pracownice fabryk (dyskryminowane jako kobiety
i wyzyskiwane jako robotnice) oraz kwestia nierówności w płacach pomiędzy płciami.
Nieco później, bo w 1882 r. w Barcelonie ufundowane zostaje nowe pismo pod bardziej
odważnym niż wcześniejsze tytułem „Kobieta” („La Mujer”) i podtytułem „czasopismo
broniące praw kobiet” (niestety problemy z cenzurą wymusiły w niedługim czasie zmianę
na dużo mniej rewindykacyjny „Album Płci Pięknej”), za którym stała osiadła w Hiszpanii
francuska feministka Therese Coudray. Za jego pośrednictwem usiłowała rozpocząć publiczną debatę na temat praw wyborczych kobiet, argumentując iż nielogiczną i niesprawiedliwą jest sytuacja, w której nakłada się na kobiety obowiązki wobec reszty społeczeństwa,
pozbawiając je jednocześnie praw i przywilejów obywatelskich. Coudray kategorycznie
sprzeciwiała się rozpowszechnionym wówczas teoriom, które odwołując się do biologii
dowodziły supremacji mężczyzn, uznając je za fałszywe usprawiedliwienie dla permanentnej
subordynacji kobiet. Bardziej postępowy i jednocześnie kontrowersyjny był jej stosunek do
macierzyństwa, które uznawała za najgorszy aspekt kobiecej fizjologii, redukujący je do
społecznie uznanej roli matek i otwierający tym samym drogę do męskiej dominacji6.
Jestem zdania, że warty odnotowania jest również wkład jaki dla propagowania idei kobiecej emancypacji w XIX-wiecznej Hiszpanii miały osobowości takie jak Concepción Arenal oraz Emilia Pardo Bazan. Czynnie działając w tradycyjnie zarezerwowanej dla mężczyzn
sferze publicznej nie tylko rzucały wyzwanie istniejącemu porządkowi, ale dawały inspirujący przykład innym kobietom. Szczególnie znaczący jest przypadek Concepción Arenal,
której pęd do wiedzy był tak silny, że pomimo obowiązującego zakazu uczęszczała na zajęcia na Wydziale Prawa na madryckim uniwersytecie w męskim przebraniu. Gdy została
zdemaskowana, w obliczu ewidentnego skandalu, udzielono jej wyjątkowego zezwolenia na
dalsze uczestniczenie w wykładach na specjalnych warunkach (mogła biernie brać udział,
nie zostając jednak formalnie studentką). Dzięki temu opinia publiczna żywo, choć na krótko, zainteresowała się kwestią dostępu kobiet do studiów uniwersyteckich. Jednak przypadek Arenal nie jest znaczący jedynie w świetle tego bezprecedensowego wyczynu. Jej dalsza
bardzo prężna kariera stanowi przykład ogromnej determinacji i wyzwania rzuconego ówIbidem, s. 33-36.
Ibidem, s. 50-52.
6 Pogląd ten przyjął się i rozwinął później w USA w l. 60. i 70. w ramach nurtu tzw. feminizmu radykalnego.
4
5
14
czesnym ograniczeniom prawno-obyczajowym. Napisała i opublikowała wiele znaczących
prac z dziedziny kryminologii, prawa międzynarodowego i służby penitencjarnej, stając się
uznaną specjalistką w tych dziedzinach, rzecz niespotykana w tamtych czasach jeśli chodzi
o kobiety. Dzięki zaangażowaniu Arenal w kwestię poprawy warunków bytowych więźniów
i w szczególności więźniarek, w 1868 r. stworzono w Hiszpanii nowy urząd jakim był Inspektorat Zakładów Karnych dla Kobiet, który Arenal objęła 7. Warto jednak wspomnieć
przede wszystkim jej rozprawy dotyczące sytuacji prawnej i społecznej kobiet w ówczesnej
Hiszpanii, w których opowiadała się za zniesieniem wszelkich barier broniących kobietom
dostępu do rynku pracy, argumentując, podobnie jak Mary Woolstonecraft, że męska dominacja stanowi hamulec dla dalszego postępu cywilizacji. Razem z młodszą o trzy dekady
pisarką Emilią Pardo Bazan, czynnie uczestniczyła również w toczącej się pod koniec
XIX w. dyskusji dotyczącej reform w hiszpańskim systemie szkolnictwa, żądając przyznania
kobietom pełnego dostępu do edukacji na wszystkich szczeblach, na równi z mężczyznami.
Mniej więcej w tym samym okresie pojawiają się w Hiszpanii pierwsze kobiece stowarzyszenia o założeniach czysto emancypacyjnych. Ze środowiska skupionego wokół periodyku
Therese Coudray powstała w 1882 r. organizacja pod nazwą Powszechne Towarzystwo
Kobiet (Sociedad General de Mujeres), zrzeszająca członkinie wywodzące się ze wszystkich
warstw społecznych, która najprawdopodobniej wyewoluowała następnie w Niezależne
Stowarzyszenie Kobiet (Sociedad Autónoma de Mujeres). Niedługo potem mamy do czynienia z pierwszą próbą koordynacji środowisk kobiecych w Hiszpanii, kiedy to organizacja
z Majorki podpisująca się jako Zgromadzenie Pań (Junta de Seńoras) wzywa do zorganizowania narodowego kongresu kobiet. Niestety brak jest dowodów na to czy kongres rzeczywiście miał miejsce, jednak warto odnotować, że zamieszczonym w barcelońskim periodyku
„Oświecenie Kobiet” informacjom na jego temat towarzyszyła swoista kampania na rzecz
przyznania kobietom praw wyborczych8.
Dużo więcej wiadomo natomiast na temat projektu zapoczątkowanego w ostatnich latach XIX w. w Walencji przez działaczki z kręgów lewicowych związane ze środowiskami
wolnomyślicieli, socjalistów i zwolenników republiki. W 1896 r. z inicjatywy Marii Angeles
López de Ayala, Belen Sarragi Hernandez oraz sióstr Anny i Amalii Carvia powstało Powszechne Stowarzyszenie Kobiece (Asociación General Femenina), którego bezpośrednim
celem było stworzenie sieci mniejszych stowarzyszeń na terenie całego kraju, aby zapewnić
kobietom dostęp do edukacji w duchu laickim9, alternatywnej dla zdominowanego wówczas
przez Kościół systemu szkolnictwa. Pod auspicjami walencjańskiego PSK powstały kolejno
stowarzyszenia w Barcelonie, Huelvie i Maladze.
Na czele utworzonego w stolicy Katalonii Postępowego Towarzystwa Kobiecego (Sociedad Progresiva Femenina) stanęła López de Ayala. Organizacja ta skupiła wokół siebie
działaczki z wcześniejszego Powszechnego Towarzystwa Kobiet (zorganizowanego wokół
wspomnianego wcześniej czasopisma Francuzki Therese Coudray. Nowa organizacja zajęła
się czynnie kwestią edukacji prowadząc szkołę bezwyznaniową dla dziewczynek, a także
kursy wieczorne dla kobiet, organizując debaty i odczyty dotyczące zagadnień z zakresu
polityki, religii czy myśli filozoficznej, a także higieny oraz seksualności, jak również prowa7 M. I. C a b r e r a B o s c h, Las mujeres que lucharon solas: Concepción Arenal y Emilia Pardo Bazán, [w:] El
feminismo en España. Dos siglos de historia, coord. P. F o l g u e r a, Madrid 2007, s. 73.
8 C. F a g o a g a, La voz y el voto de las mujeres. El sufragismo en España 1877–1931, Barcelona 1985, s. 50.
9 E a d e m, De la libertad a la igualdad: laicistas y sufragistas, [w:] Entre la marginación y el desarrollo: Mujeres y hombres
en la historia. Homenaje a María Carmen Nieto, coord. C. S e g u r a, G. N i e l f a, Madrid 1996, s. 187.
15
dząc żeński chór oraz grupę teatralną10. Ayala, pozostająca pod wpływem socjalistycznej
myśli spod znaku Fouriera i Bebla, rozwijała swoją działalność w ścisłej współpracy ze
środowiskiem radykalnych republikanów z Aleksandrem Lerroux na czele, z których pomocą zorganizowała w 1910 r. w Barcelonie pierwszą manifestację na rzecz praw kobiet, wolności wyznania i zniesienia monarchii.
Poza Barceloną projekt walencjańskiego Stowarzyszenia Kobiecego (czyli AGF) realizowany
był także w Huelvie, gdzie jedna z sióstr Carvia – Amalia (Ana pozostała w Walencji jako szefowa PSK) założyła w 1898 r. Unię Kobiecą (Unión Femenina) oraz w Maladze, gdzie Belen
Sarraga ufundowała wraz z mężem Federację Stowarzyszeń Oporu (Federación de Sociedades
de Resistencia), zrzeszającą mniejsze organizacje i grupy z kręgów anarchistów, socjalistów
i zwolenników republiki, jak również masonów i spirytystów. Wpływ tych dwóch ostatnich nie
jest bez znaczenia, jako że hiszpańska masoneria na pewnym etapie sekundowała dążeniom
emancypacyjnym kobiet11. Wszystkie ze wspomnianych działaczek należały do lóż masońskich,
które na mocy przyjętego w 1774 r. we Francji rytuału adopcji dopuszczały członkowstwo kobiet. Praktyka ta zakładała jednak, że przyjęte kobiety pozostawały pod bezpośrednim
zwierzchnictwem i tutelą inicjujących je męskich opiekunów. W wyniku niezgody na taki stan
rzeczy Rosario de Acuña, pierwsza członkini loży masońskiej w historii hiszpańskiej masonerii,
oraz Lopez de Ayala podjęły wysiłki zmierzające do stworzenia loży wyłącznie dla kobiet, działającej na tych samych zasadach co loże męskie, których efektem było powołanie w 1888 r.
w Madrycie loży o nazwie Córy Postępu12.
Projekt walencjańskiego PSK ostatecznie ograniczył się jedynie do regionu wybrzeża Morza
Śródziemnomorskiego, niemniej i tak ilość inicjatyw zrealizowanych przez Ayalę i jej koleżanki
jest dosyć imponująca, szczególnie ze względu na ich nacisk na stworzenie alternatywy dla pozostającego pod całkowitą kontrolą Kościoła szkolnictwa. Aktywna działalność tych kobiet na
przestrzeni dwóch dekad stworzyła solidne podwaliny pod powstanie późniejszych organizacji
dążących do przyznania kobietom pełni praw wyborczych.
Podsumowując, należy zaznaczyć iż na przełomie XIX i XX w. mamy do czynienia przede
wszystkim z mozolnym formowaniem się ruchu emancypacyjnego kobiet w Hiszpanii, którego
ostateczna konsolidacja nastąpi dopiero w l. 20. XX w. Ze względu na szereg czynników nigdy
nie osiągnął on jednak tak znaczącej pozycji jak np. w Stanach czy Wielkiej Brytanii, z czego
zresztą zdawano sobie sprawę już wówczas. Adolf Posada, autor wydanej w Hiszpanii w 1899 r.
książki po tytułem „Feminizm”, który zdefiniował ten termin jako „ruch działający na rzecz
poprawy sytuacji kobiet”13, w swoim dziele nie poświęca praktycznie żadnej uwagi rodzimym
inicjatywom, ponieważ nie traktował ich, według swojej definicji jako stricte „feministyczne”.
Dopiero pod wpływem ogólnoświatowej koniunktury oraz istotnym zmianom, które dokonają
się na początku XX w., hiszpańskie feministki wysuną dużo bardziej konkretne żądania emancypacyjne, w tym o prawo do głosowania, i rozpoczną etap intensywnej organizacji. Wówczas
także nastąpi proces stopniowego upolityczniania się ruchu w wyniku sympatyzowania z konkretnymi ugrupowaniami, co w konsekwencji doprowadzi do jego rozbicia na poszczególne
frakcje i osłabienia jego siły nacisku. Stąd też wynika, jak już wspominałam, jego mniejsza dynamika i bardziej ograniczone osiągnięcia w porównaniu z innymi częściami Europy.
Ibidem, s. 187-188.
Por. Ibidem, s. 180-182; M. D. R a m o s, La construcción de la ciudadanía femenina: las librepensadoras (1898–
1998), [w:] 1898-1998. Un siglo avanzando hacia la igualdad de las mujeres, coord. C. F a g o a g a, Madrid 1999,
s. 110-112.
12 C. F a g o a g a, De la libertad..., [w:] Entre la marginación..., s. 181.
13 A. Posada, op. cit., s. 43.
10
11
16
mgr Anna Jajor-Morawiec
Uniwersytet Wrocławski
PRACA KOBIET I JEJ WPŁYW NA PROCESY EMANCYPACYJNE
W DWUDZIESTOLECIU MIĘDZYWOJENNYM
Nie sposób mówić, czy pisać o emancypacji kobiet w Polsce bez omówienia kwestii, która bezpośrednio przyczyniła się do usamodzielnienia się kobiet, a którą stanowi praca
i możliwość zarobkowania. Kwestię tą postaram się przedstawić, jednakże artykuł niniejszy
nawet w swoim założeniu nie ma na celu wyczerpania tematu, który jest problemem o tyle
szerokim, co złożonym. Stanowić ma jednakże próbę zasygnalizowania zjawisk, które dla
problemu emancypacji kobiet w Drugiej Rzeczypospolitej stanowiły niezwykle ważny
punkt, jak i podkreślenia procesów, które wielu badaczy w omawianym przeze mnie okresie
nazywać będzie „rewolucją obyczajową”1.
Tytuł niniejszego artykułu należałoby doprecyzować i zaznaczyć, że prowadzone przez
autora badania dotyczą jedynie okresu międzywojennego w Polsce, w dwóch odległych od
siebie regionach II Rzeczypospolitej: Galicji (województwo krakowskie, tarnopolskie,
lwowskie i stanisławowskie) oraz Pomorzu. Regiony te wybrane zostały nieprzypadkowo –
zarówno ze względu na różnice ekonomiczne, jak i fakt przynależności przed nastaniem
Drugiej Rzeczypospolitej do dwóch różniących się państw zaborczych, a pozostających po
pierwszej wojnie światowej pod różniącymi się systemami prawnymi oraz normami obyczajowymi2. Zakres chronologiczny to przede wszystkim początki Polski niepodległej –
l. 1918–1921, czyli do czasu pierwszego spisu powszechnego, który stanowić będzie dla
autora źródło podstawowe3. Tak ściśle określony przedział czasowy umożliwi przedstawienie stopnia wykorzystania przez kobiety możliwości, które dało im nowe, polskie prawodawstwo.
Zadać należałoby pytanie – czy działalność kobiet zaakceptowana już przez społeczeństwo XIX-wieczne, a dotycząca kwestii społecznych, charytatywnych, również była pracą?
Już Anna Żarnowska zauważyła różnicę między rodzajami pracy kobiet4. Tych typów wy1 D. K a ł w a, Polska dobry rozbiorów i międzywojenna, [w:] Obyczaje w Polsce. Od średniowiecza do czasów współczesnych, red. A. C h w a l b a, Warszawa 2006, s. 221.
2 M. P i e t r z a k, Sytuacja prawna kobiet w Drugiej Rzeczypospolitej, [w:] Równe prawa i nierówne szanse: kobiety
w Polsce międzywojennej, red. A. Ż a r n o w s k a, A. S z w a r c, Warszawa 2000, s. 81.
3 Pierwszy powszechny spis Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 30 września 1921 roku. Mieszkania, ludność, stosunki zawodowe, województwo krakowskie, [w:] Statystyka Polski, tom XXVI, Warszawa 1926; Pierwszy powszechny spis Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 30 września 1921 roku. Mieszkania, ludność, stosunki zawodowe, województwo lwowskie, [w:] Statystyka
Polski, tom XXVII, Warszawa 1927; Pierwszy powszechny spis Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 30 września 1921 roku.
Mieszkania, ludność, stosunki zawodowe, województwo stanisławowskie, [w:] Statystyka Polski, tom XXVIII, Warszawa
1927; Pierwszy powszechny spis Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 30 września 1921 roku. Mieszkania, ludność, stosunki zawodowe, województwo tarnopolskie, [w:] Statystyka Polski, tom XXIX, Warszawa 1927; Pierwszy powszechny spis Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 30 września 1921 roku. Mieszkania, ludność, stosunki zawodowe, województwo pomorskie, [w:] Statystyka
Polski, tom XV, Warszawa 1927.
4 A. Ż a r n o w s k a, Praca zarobkowa kobiet i ich aspiracje zawodowe w środowisku robotniczym i inteligenckim na przełomie XIX i XX wieku, [w:] Kobieta i praca. Wiek XIX i XX: zbiór studiów, red. A. Ż a r n o w s k a, A. S z w a r c,
Warszawa 2000, s. 29-30.
17
mienić można wiele, ogólnie rozumianą pracę kobiet (domową, „przy rodzinie”, charytatywną czy polityczną), pracę zarobkową (najczęstszą w omawianym przez autora okresie)
oraz pracę zawodową (związaną już z wykonywanym i wyuczonym zawodem). Czy jako
taką należałoby traktować czynności wykorzystywane przez kobietę w celach zarobkowych,
czy związane z konkretnym zawodem (nie zawsze zawód wyuczony, był zawodem wykonywanym). Podobne wątpliwości i pytania nasuwają się podczas krytyki źródła, jakim są
dane statystyczne. Trudno bowiem jasno określić jakie kryteria wyznaczają interesującą nas
pracę – zawód wykonywany, wyuczony czy instytucja zatrudniająca daną osobę. Podobne
problemy zaakcentowane zostały przez autorów opracowania danych spisowych, którzy
wyróżnili zawód subiektywny – deklarowany zawód związany z wykonywaniem danej pracy
oraz zawód obiektywny, który oznacza zatrudnienie w danej instytucji, bez względu na kategorię wykonywanej pracy. Badania przedstawione w niniejszym artykule opierać się będą
na danych cenniejszych w opinii autora, którymi są wielkości zanotowane jako zawód subiektywny. Według tego podziału ślusarz pracujący w fabryce włókienniczej przy wykorzystaniu kategorii subiektywnej nadal zaliczony będzie do grupy ślusarzy, zaś w kategorii
obiektywnej do grupy pracowników branży odzieżowej.
Praca kobiet nie jest zjawiskiem, które nie jest obserwowane w czasie wcześniejszym. Od
najdawniejszych czasów kobiety na wsiach pracowały w gospodarstwie, zaś w przypadku,
gdy wiele dzieci urodziło się w rodzinie posiadającej niezbyt duże gospodarstwo, poszukiwały pracy poza domem rodzinnym: na tzw. służbie we dworze, w mieście jako służba
domowa czy niewykwalifikowane robotnice5. W okresie międzywojennym ze względu na
przeludnienie agrarne, postępujące rozdrobnienie gospodarstw, czy wydłużenie życia, młode kobiety zmuszone były do pracy poza wsią, częściej migrowały ze wsi do miast niż mężczyźni6. W mieście kobiety miały możliwość pozyskania środków na utrzymanie, szansę
uzyskania choć częściowej samodzielności ekonomicznej7. Przekładać się to musiało na ich
usamodzielnianie, emancypację. A. Żarnowska podkreślała, że nie wiadomo jak szeroko
upowszechniały się nowe elementy statusu społecznego młodych kobiet, jednakże miasto
przez anonimowość zmuszało kobiety do większej swobody poruszania się na ulicach, rozbudzało aspiracje kształceniowe, kulturalne8. Dla warstw wyższych, lepiej sytuowanych
praca zarobkowa kobiet uznawana była za kaprys, częściej stanowić miała próbę „wyrwania
się” z ograniczeń czy monotonii pracy w domu9. Według R. Wapińskiego największy wzrost
liczby kobiet w życiu publicznym nastąpił w wyższych grupach społecznych, gdzie wywodzące się z nich kobiety kończyły studia wyższe, zajmowały stanowiska pracy, które sprzyjały wzrostowi ich roli społecznej10.
Melchior Wańkowicz miał powiedzieć, co w swojej pracy przytacza R. Wapiński, że
dwudziestolecie międzywojenne to „międzyepoka”, w której stare i nowe formy życia spo5 W. M ę d r z e c k i, Kobieta w rodzinie chłopskiej i przemiany jej pozycji w drugiej połowie XIX i pierwszej połowie
XX wieku, [w:] Pamiętnik XV Powszechnego Zjazdu Historyków Polskich, t. II, Przemiany społeczne a model rodziny:
materiały sympozjum VI zorganizowanego przez Annę Żarnowską, Toruń 1995, s. 34-35.
6 Ibidem, s. 36.
7 A. Ż a r n o w s k a., Modele rodziny i pozycja w niej kobiety w uprzemysławiającym się mieście na przełomie XIX/XX
wieku. Tradycja i modernizacja, [w:] Pamiętnik XV Powszechnego..., s. 49.
8 Ibidem, s. 51.
9 K. S i e r a k o w s k a, Rodzice, dzieci, dziadkowie... Wielkomiejska rodzina inteligencka w Polsce 1918-1939, Warszawa 2003, s. 37.
10 R. W a p i ń s k i, Kobiety i życie publiczne w Polsce niepodległej. Przemiany pokoleniowe, [w:] Kobieta i świat polityki.
W niepodległej Polsce, red. A. Ż a r n o w s k a, A. S z w a r c, Warszawa 1994, s. 31.
18
łecznego przeplatały się, sąsiadowały11. Nie sposób nie zgodzić się z autorami. Anna Żarnowska, Dobrochna Kałwa, czy inni badacze czas I wojny światowej i okres po niej nazywają „rewolucją obyczajową”. Trudno o bardziej trafne określenie zmian, które w wyniku
działań wojennych mają miejsce, szczególnie w kwestii emancypacji czy usamodzielnienia
się kobiet. Pierwsza wojna światowa, w wyniku której młodzi, zdolni do walki, a co za tym
idzie – również pracy, mężczyźni wysyłani są na front, pozostawiają w domach matki, żony
i córki. Te z konieczności zaopiekowania się rodziną zmuszone są przejąć typowo męskie
do tej pory obowiązki12.
Zwiększenie obowiązków powoduje równoczesne poszerzenie możliwości kobiet oraz
ich wolności. Jaki związek można zaobserwować między pracą kobiet a emancypacją?
Przede wszystkim fakt zarobkowania stwarza szansę, szczególnie młodym kobietom, do
samodzielności, uniezależniania się, a co za tym idzie do poszerzania możliwości, które do
tej pory zarezerwowane były dla mężczyzn. Z tych przywilejów kobiety już po zakończeniu
działań wojennych nie będą chciały zrezygnować. Wymuszone przez wojnę postawy przejęcia funkcji reprezentowania interesów rodziny na zewnątrz wobec władz, zwiększone zainteresowanie kobiet sytuacją polityczną, gospodarczą, czytywanie prasy, zwiększenie ich
aktywności (widoczne w prasie listy do redakcji), troska o kształcenie dzieci, powodowały
większy udział kobiet w życiu publicznym, społecznym13.
Okres II Rzeczypospolitej w działaniach kobiet o usamodzielnienie się „wychodzi” kobietom niejako naprzeciw – już po zakończeniu wojny Naczelnik państwa Józef Piłsudski
podpisuje dekret, który zrównuje prawa obu płci14. Możliwość ta zostaje potwierdzona
w konstytucji z 1921 r.15 Według traktatu wersalskiego państwa podpisujące go musiały
uznać zasadę równej płacy bez względu na płeć16. Prawo państw zaborczych stanowiło, że
kobiety nie mogły piastować stanowisk w aparacie państwowym (ostatecznie według
R. Wapińskiego od 1918 r. pojawił się zawód urzędniczki, kobiety jednak w początkowych
latach niepodległości nie piastowały wyższych urzędów)17. W praktyce dopuszczano je do
zawodu nauczycielskiego, niektórych stanowisk w urzędach pocztowych innych instytucjach
publicznych. Występowały jednak bariery wykształcenia18. Wyjątkiem od zasady równouprawnienia w pracy była sytuacja na Śląsku, gdzie kobiety zamężne traciły posady nauczycielskie, oraz stanowiska funkcjonariuszy publicznych piastować mogły tylko za zgodą małżonka19.
Pozostaje pytanie, które nasuwa się w świetle spisu ludności z 1921 r. – na ile kobiety
w pierwszych latach po odzyskaniu niepodległości wykorzystały nowe szanse i rozpoczęły
pracę zarobkową? W tym czasie wzrasta społeczne przyzwolenie na pracę kobiet, szczególnie pracę zarobkową. Konkretny i wyuczony zawód zaczyna być w tych latach ważny. Same
kobiety uważają, że kształcenie się jest związane z późniejszą pracą, a edukacja kobiet jest
11
12
Ibidem, s. 26.
J. M o l e n d a, Przemiany roli kobiety w rodzinie chłopskiej w warunkach I wojny światowej, [w:] Pamiętnik..., s. 39-
40.
Ibidem, s. 41-42.
Mowa o Dekrecie o ordynacji do Sejmu Ustawodawczego. Vide: M. P i e t r z a k, Sytuacja prawna kobiet
w Drugiej Rzeczypospolitej, [w:] Kobieta i świat polityki..., s. 35.
15 Mowa o konstytucji z 17 III 1921r., według której wszyscy obywatele są równi wobec prawa; vide: ibidem,
s. 35.
16 Ibidem, s. 33.
17 R. W a p i ń s k i, op. cit., s. 27.
18 M. P i e t r z a k, Sytuacja prawna kobiet..., [w:] Kobieta i świat polityki..., s. 34.
19 Ibidem, s. 37.
13
14
19
związana z przygotowaniem do wykonywania konkretnej pracy. Według części historyków
kobiety najczęściej decydowały się na kształcenie filozoficzne, czy ogólne. Rodzice uzmysławiają sobie potrzebę objęcia dzieci kształceniem i wychowaniem20. Ponadto wywalczone
już w II połowie XIX w., a obejmujące w latach późniejszych coraz większą liczbę kobiet,
prawo do kształcenia, a także zmiana w mentalności ludzi, spowodowały dopływ kobiet do
zawodów inteligenckich. To z kolei doprowadziło do zwiększenia się aktywności zawodowej, rozwoju aspiracji zawodowych kobiet oraz większej chęci samorealizacji21. Warto dodać, że najczęściej kobiety kształciły się w zaborze pruskim, najrzadziej zaś w Galicji22.
Dane, których dostarcza nam spis z 1921 r. pozwalają na stwierdzenie, iż możliwości, jakie otrzymały kobiety po I wojnie światowej nie ograniczały się jedynie do zawodu urzędniczki czy nauczycielki, choć i w II Rzeczypospolitej zawody te były popularne. Wśród
zawodów wykonywanych przez kobiety wymieniane były również takie profesje jak: telefonistki, stenotypistki, lekarki w specjalizacji: ginekolog, pediatra, dermatolog czy stomatolog.
Przed I wojną światową pracę kobiet traktowano jako „zło konieczne”23. Jednak jak wynika
z badań K. Sierakowskiej jeszcze przed I wojną światową dzięki determinacji części kobiet
udało się doprowadzić do zaakceptowania pracy w takich zawodach jak: pisarka, dziennikarka, poetka, malarka, które traktowane miały być jako rodzaj hobby24. Zbyt dużym
uproszczeniem byłoby wysnucie wniosku, że kobiety w zdecydowanej większości przejęły
męskie zawody. Nie pojawia się jednak według spisu kobieta – górnik czy kobieta zajmująca
się fizyczną pracą w budownictwie. Kobiety zatrudnione są w niemal wszystkich działach
rozpatrywanych podczas spisu, jednakże najczęściej zaklasyfikowane są do kategorii „bez
podania rodzaju”, co świadczyć by mogło, że pracowały w zawodzie zaliczanym do danego
działu, ale nie wymienionym osobno w tabeli. Można stąd wyciągnąć wniosek, że jeśli kobiety pracowały w danym dziale (uważanym często za „męski”) zajmowały stanowiska personelu administracyjnego, urzędniczego, pracowały w roli sekretarek i podobnych.
Nadal, we wszystkich omawianych województwach, najwięcej kobiet pracowało
w rolnictwie i hodowli, przemyśle odzieżowym, szkolnictwie oraz jako służba domowa.
Zwiększyła się jednocześnie liczba kobiet pracujących w zawodach, które do tej pory nie
były udziałem kobiet. Wśród tych zawodów wymienić możemy chociażby rybaków, pszczelarzy, jubilerów i złotników, szewców, szoferów czy dorożkarzy.
Tabela: Kobiety pracujące zawodowo. Kategoria zawodu subiektywnego, spis z 1921 r.
Dział
Ogółem
Rolnictwo, hodowla
Wydobycie minerałów
Obróbka minerałów
Obróbka metali, elektrotechnicy
Prod. art. chemicznych
Wyroby włókiennicze
Województwo
Galicja
Pomorze
48,1% (2121296)
39,5 % (166045)
87,5 % (1856763)
74,5 % (123744)
0,01188 (252)
0,002 % (3)
0,009617 (204)
0,006% (10)
0,017631 (374)
0,04 % (63)
0,003818 (81)
0,002% (3)
0,1% (2150)
0,05 (76)
J. M o l e n d a, op. cit., s. 43-44.
K. S i e r a k o w s k a, op. cit., s. 33.
22 W. M ę d r z e c k i, op. cit., s. 35-36.
23 K. S i e r a k o w s k a, op. cit., s. 37.
24 Ibidem.
20
21
20
Prod. Papieru
Skóra
Obróbka drzewa
Art. Spożywcze
Wyrób odzieży
Drukarstwo
Budownictwo
Przedsiębiorcy
Robotnicy
Handlowcy, bankowcy
Pocztowcy
Kolejnictwo
Żegluga, transport
Urzędnicy
Czynności administracyjne, gospodarcze, biurowe
Czynności techniczne, nadzorcze
Służba zdrowia
Wychowanie, nauka
Prawo
Kościół
Teatr, muzyka
Wojskowi
Służba domowa, usługi
Żywioły wykolejone
Bezrobotni
Bezpieczeństwo publiczne
0,0008 % (18)
0,008% (175)
0,03%(679)
0,09%(2012)
0,97%(20586)
0,03%(661)
0,014%(306)
0,005%(110)
2,03% (43172)
1,3%(27695)
0,11%(2375)
0,05%(1006)
0,003% (68)
0,17% (3615)
0,4%(9645)
---------------0,004% (7)
0,08 (129)
0,18 (303)
2,03 (3363)
0,05 (76)
0,03 (53)
0,005% (8)
2,91% (4837)
1,4 % (2332)
0,25 % (420)
0,03 % (45)
0,009 % (15)
0,42 % (691)
1,27 % (2102)
0,03% (713)
0,2 %(4235)
0,68%(14490)
0,004%(94)
0,06 %(1280)
0,02 %(427)
0,004% (82)
3,95 %(83716)
0,14 % (2979)
0,04 %(921)
0,0001% (3)
0,17 % (285)
0,17 % (285)
0,74 % (1234)
0,004 % (6)
0,10 % (174)
0,04 % (71)
0,02 % (26)
6,17 % (10222)
0,22 % (360)
0,26 % (432)
0,0006 % (1)
Źródło: Obliczenia autora na podstawie wyników spisu.
Tabela przedstawia porównanie działów, w których kobiety były zatrudnione w 1921 r.
(zawód subiektywny). Na podstawie wybranych pięciu województw, ale dwóch głównych
regionów II Rzeczypospolitej uznać można, że więcej kobiet zamieszkiwało w Galicji, co
nie jest wnioskiem nowym, gdyż region ten rozpatrywany jest jako połączenie czterech
województw. Najwięcej kobiet w omawianych województwach zatrudnionych było
w rolnictwie i hodowli. Tu jednak oprócz ogrodników, pojawiły się takie zawody jak:
pszczelarze, czy w województwie pomorskim rybacy.
Zarówno w województwie pomorskim, jak i w Galicji, drugie miejsce pod względem odsetka kobiet zatrudnionych w danym dziale, stanowi służba domowa. Nie jest to fakt szczególnie zastanawiający, pamiętając że w związku z poszukiwaniem pracy oraz dążeniem do
poprawy warunków materialnych, kobiety najczęściej decydowały się na pracę
w charakterze służących. Liczba ta nie stanowi zaskoczenia, zwłaszcza że autorzy spisu
powszechnego do kategorii służby domowej i usług osobistych, zaliczali także fryzjerki,
kucharki, niańki oraz mamki, szwaczki, praczki i podobne. W tej grupie pojawiają się jednak
kobiety podające swój zawód jako: goniec, łaziennik, kelner czy lokaj.
Trzecia grupa pod względem liczebności to robotnice. Podobnie jak w przypadku służby
domowej, liczba kobiet zatrudnionych w tym dziale nie stanowi niczego nowego – kobiety
21
w poszukiwaniu pracy i środków do życia zatrudniały się w fabrykach, jako robotnice.
W województwie pomorskim wszystkie zatrudnione kobiety to robotnice niewykwalifikowane, co oznaczało że nie były przeszkolone a także nie uczyły się takiego zawodu. W Galicji zdecydowaną większość stanowiły robotnice niewykwalifikowane, jednakże w województwie lwowskim i krakowskim, kilka kobiet widnieje w danych spisowych jako robotnice wykwalifikowane (łącznie 9 osób).
Wyrób odzieży był zdecydowanie bardziej popularny wśród kobiet w województwie
pomorskim. Kobiety te najmowały się głównie jako krawcowe, szwaczki czy modniarki,
najmniej liczne specjalizacje to kapelusznicy, rękawicznicy i grzebieniarze. W Galicji popularniejszym sposobem zarobkowania był handel oraz praca w banku. Głównie była to jednak praca na stanowisku urzędniczek, zapewne niższego szczebla, bądź sprzedawców. Niezwykle rzadko kobiety w tym województwie pracowały jako agenci ubezpieczeniowi czy
bankowcy.
Zastanawiająca jest liczba osób zakwalifikowanych jako żywioły wykolejone, czyli prostytutek czy złodziei, które stanowią w Galicji 0,14% ogółu kobiet, czyli 2979 osób, zaś
w województwie pomorskim 360 kobiet, które stanowią 0,22% ogółu kobiet. Możliwe, że
zakwalifikowanie do tej grupy osób stanowiło ucieczkę przed brakiem pracy, gdyż liczba
bezrobotnych nie stanowi dużego odsetka liczby kobiet w wymienianych województwach.
Kobiet bez pracy w Galicji jest 921 (0,04 %), zaś w województwie pomorskim 432, czyli
0,26 %. Nasuwa się więc wniosek o większym stopniu bezrobocia kobiet na Pomorzu, zastanawiająca jest jednak liczba bezrobotnych kobiet w Galicji, która przez czas zaborów
stanowiła teren najbiedniejszy, w którym najtrudniej było się utrzymać. Popularna jednak
migracja ludności w tym czasie mogła również wynikać z chęci poszukiwania pracy.
W. Mędrzecki twierdzi, że od ostatnich lat XIX w. formę samodzielnych działań na rzecz
poprawy położenia materialnego i poziomu życia, była emigracja sezonowa dziewcząt
z Galicji i Królestwa na roboty rolne do Prus25. W świetle spisu powszechnego można zatem z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, że sytuacja taka utrzymała się także
w II RP, gdzie emigracja mogła dotyczyć zarówno migracji wewnętrznej – do województwa
pomorskiego, a także zewnętrznej nadal do państwa niemieckiego.
Zaskakuje liczba zawodów, które wykonywane były w II Rzeczypospolitej. Wzrosła ona
znacznie w porównaniu zwłaszcza z końcem XIX w. Czy takie dane wystarczyłyby, żeby
jednoznacznie powiedzieć, że kobiety w pełni wykorzystały możliwości, jakie dawała im
zmiana myślenia o pracy kobiet? Myślę, że kwestia ta wymaga dodatkowych studiów, z całą
pewnością jednak możemy powiedzieć, że procesy do których doszło w trakcie I wojny
światowej oraz zmiana prawodawstwa w II Rzeczypospolitej umożliwiły kobietom podjęcie
pracy, większe przywileje oraz możliwość usamodzielnienia się. Niestety, brak wydzielenia
podczas drugiego spisu powszechnego z 1931 r. zawodu subiektywnego uniemożliwia dalsze porównania. Stawia to przed historykami kolejne zadania, które opierać się powinny
w znacznej części na uzupełnieniu, przy pomocy innych danych statystycznych, luk, które
powstały w wyniku nie wydzielenia zawodu subiektywnego w latach 30.
25
W. M ę d r z e c k i, op. cit., s. 35.
22
mgr Anna Biały
Uniwersytet Szczeciński
(DEZ) AKTUALIZACJA STEREOTYPÓW KOBIECOŚCI
– Chodzi mi o ten podział na cechy kobiece i niekobiece. I skąd mamy ten podział?
– Mi się wydaje, że te zasadnicze, podstawowe cechy kobiece – to, że kobieta jest bardziej czuła, wrażliwa, to
sięga hen, hen…
– Czyli tego dzisiejszego podziału nauczyłaś się od mamy?
– A ona od kogoś jeszcze, a tamten od tych, którzy zeszli z drzewa.
– Czyli, bo się pogubiłam, tamci mieli to na początku wrodzone…
– Tak.
– A kolejne pokolenia uczą się od innych?
– Tak.
(Wywiad 37)1
Przytoczone słowa to wypowiedź respondentki biorącej udział w badaniu nad kulturowymi znaczeniami kobiecości przeprowadzonym przez Lucynę Kopciewicz. Autorka Polityki kobiecości ulokowała tę wypowiedź na mapie znaczeń kobiecości, jako zdefiniowanie pochodzenia kobiecości2. Wypowiedź ta wskazuje także na istnienie i funkcjonowanie stereotypów, pojmowanych jako naturalne i odwieczne interpretacje rzeczywistości oraz ich międzypokoleniowy przekaz, ich obecność w ciągłości dziejów. Każde pokolenie, przysposabia
się do, stanowiących twory kultury, różnic osobowościowych między płciami3. Cytowana na
wstępie respondentka przypisuje kobietom pewne konkretne, zasadnicze właściwości, co
stanowi stereotyp cech związanych z płcią, oznaczający „konstelacje cech psychicznych
i właściwości behawioralnych, które w danej kulturze – jako charakterystyczne – z większą
częstotliwością przypisywane są jednej płci w porównaniu z drugą”4. Stereotyp cech związanych z płcią obok stereotypów ról pojmowanych, jako „zbiór przekonań o tym, jakie
rodzaje aktywności są odpowiednie dla kobiet i mężczyzn”5 stanowią kategorie stereotypów
płci. Stereotypy płci to „uproszczone sądy i koncepcje zachowania osobników żeńskich lub
męskich, podzielane przez ogół danego społeczeństwa i uczone w procesie wzrastania
i socjalizacji w tym społeczeństwie”6. Samo wyrażenie stereotyp wzbudza pejoratywne konotacje, przez co niepopularne, wstydliwe byłoby przyznawanie się do funkcjonowania,
pojmowania rzeczywistości w oparciu o stereotypy. Jednak właśnie dzięki tym uproszczeniom, nadmiernym generalizacjom, często o zabarwieniu emocjonalnym, możliwa jest ekonomizacja procesów poznawczych i posługiwanie się nieskomplikowaną, ale za to klarowną
mapą świata społecznego7. Jednakże te ułatwiające orientację w świecie społecznym sądy,
prowadzą do wypaczeń, a w konsekwencji do nierówności, uprzedzeń, dyskryminacji. WyL. K o p c i e w i c z, Polityka kobiecości, jako pedagogika różnic, Kraków 2003, s. 131.
Ibidem, s. 126-131.
3 M. M e a d, Trzy studia. Płeć i charakter w trzech społecznościach pierwotnych, Warszawa 1986, s. 280.
4 E. M a n d a l , Podmiotowe i interpersonalne konsekwencje stereotypów związanych z płcią, Katowice 2004, s. 15.
5 Loc. cit.
6 E. M a n d a l, Kobiecość i męskość. Popularne opinie, a badania naukowe, Warszawa 2003, s. 38.
7 W. Ł u k a s z e w s k i, B. W e i g l, Stereotyp stereotypu czy prywatna koncepcja natury ludzkiej, [w:] Stereotypy
i uprzedzenia, Uwarunkowania psychologiczne i kulturowe, red. M. K o f t a, A. J a s i ń s k a-K a n i a, Warszawa 2001,
s. 48-49.
1
2
23
kluczenie danej grupy z jakiejś sfery aktywności, możliwości dokonuje się właśnie w oparciu
o stereotypy. Negatywna konsekwencja istnienia stereotypów płci polega na wytwarzaniu
ograniczeń poprzez wyznaczanie przedstawicielom poszczególnych płci właściwe dla nich
cechy, role i powinności i uniemożliwianie wykraczania poza przygotowany schemat, tym
samym hamując pełny rozwój i samorealizację jednostki. Oparta na stereotypach płci socjalizacja rodzajowa przyczynia się do nabywania przez przedstawicieli obu płci zróżnicowanych sprawności i cech, z których korzystają w różny sposób. Przynależnego do sfery publicznej mężczyznę określa obiektywność, analityczność, aktywność, a kobietę cechuje subiektywność, intuicyjność wrażliwość, które to przynależne im określenia znieształcają rozwój osobowy jednostek8. W ujęciu konstruktywistycznym efektem socjalizacji, w istniejące
w danym społeczeństwie, gotowe schematy wyznaczające kobiecość i męskość, jest odtwarzanie z pokolenia na pokolenie społecznej nierówności między przedstawicielami obu
płci9. Wszechobecne w rzeczywistości stereotypy mówiące, jaka powinna być kobieta i jaki
powinien być mężczyzna, ułatwiając orientację w świecie, przyczyniają się do powielania
nierówności. Jednakże obecnie „kulturowy wzorzec męskości i kobiecości traci swą jednoznaczność: naciskowi tradycyjnego stereotypu ról i cech związanych z płcią towarzyszy
niemniej silny nacisk na szukanie alternatyw”10. Stereotypy płci stanowiąc element kultury,
istniejąc w jej obrębie, zmieniają się wraz z jej rozwojem, ulegają przeobrażeniom pod
wpływem zmian społecznych. Kobiety to delikatne, opiekuńcze, czułe istoty, które powinny zawsze pięknie wyglądać, zajmować się tylko domem, dziećmi i być posłuszne głowie
i jednynymu żywycielowi rodziny – odważnemu i twardemu mężczyźnie. Ukazany tu pogląd
w dobie procesów zmian społecznych, coraz bardziej popularnego partnerstwa w związakach, wkraczania kobiet w obszary tradycyjnie zarezerwowane dla mężczyzn, kobiecej niezależności i męskiej chęci uczestnictwa w życiu dziecka i domu, jawi się jako swoisty archaizm. Egalitaryzacja relacji między płciami implikuje przemiany w pojmowaniu kategorii
kobiecości i męskości, zmianie ulega treść stereotypów kobiecości i męskości, inny zakres
zyskują wyznaczane przedstawicielom obu płci role społeczne i zawodowe. Role płciowe
przestają być dychotomiczne i jednoznaczne, czego przykładem jest chociażby możliwość
urlopu tacierzyńskiego. Mimo odbywających się zmian w debacie publicznej i w sferach
prywatnych wciąż licznie obecne są, podtrzymywane i konserwowane, aktualizujące się na
nowo stereotypy płci. Demaskowanie i eliminowanie szkodliwych, bo generujących nierówności stereotypów płci umożliwiłoby zaistnienie rzeczywisctego równouprawnienia. Aby
rozpoznać stereotypy funkcjonujące obecnie należy wskazać, co je ukształtowało.
Współcześnie funkcjonujące stereotypy kobiecości stanowią pochodną przeszłych wyobrażeń, wśród których znamiennym jest, powstały w l. 1820–1860, Kult Prawdziwej Kobiecości11. Pobożność, czystość, uległość i domatorstwo to cztery podstawowe cnoty składające się na, będące kryterium wartościowania kobiety, Atrybuty Prawdziwej Kobiecości.
Wyróżnione w XIX w. cnoty propagowane były w prasie kobiecej, przez przywódców spoL. K o p c i e w i c z, op. cit., s. 75-82.
A. G r o m k o w s k a-M e l o s i k, Pat socjalizacyjny? Kontrowersje wokół społecznych konstrukcji kobiecości
i męskości, [w:] Wychowanie. Pojęcia, Procesy, Konteksty, t. V, Gdańsk 2010, s. 187.
10 U. K l u c z y ń s k a, Metamorfozy tożsamości mężczyzn w kulturze współczesnej, Toruń 2009, s. 95, cyt. za:
J. M o r c i n i e c-T o m c z a k, Tożsamość własna kobiet i mężczyzn, jako problem badawczy. O potrzebie pytania
o znaczenia, [w:] Metody jakościowe w psychologii współczesnej, red. M. S t r a s-R o m a n o w s k a, Wrocław 2000,
s. 121.
11 I. B. C z a j k o w s k a, Socjalizacja rodzajowa a pozycja społeczna kobiet artystek, [w:] Role płciowe. Socjalizacja
i rozwój, red. M. C h o m c z y ń s k a-R u b a c h a, Łódź 2006, s. 136.
8
9
24
łecznych i religijnych, których działania upowszechniły, wciąż wpływający na wyobrażenia
o kobiecości Kult12. Irena Czajkowska dostrzega piętno opisywanego Kultu w kształcie roli
i pozycji społecznej artystek. Cnota pobożności oznaczała postrzeganie kobiet, jako z natury bardziej religijnych i adekwatnie wyższych moralnie, co nakazywało zgodne z naturą
studiowanie Biblii i unikanie studiów sprzecznych z kobiecością13. Domatorstwo i uległość
kobiet były wynikiem silnej polaryzacji ról społecznych, a uzasadniane naturą ograniczenie
aktywności kobiet uniemożliwiały rozwój i twórczość kobiet14. W dziewiętnastowiecznej
Wielkiej Brytanii funkcjonowała doktryna odrebnych sfer, która oznaczała jasno rodzielone
role dla przedstawicieli poszczególnych płci. Doktryna ta epokę, mimo że wiktoriańską,
czyniła męskim światem, wykluczając kobiety ze sfery życia publicznego15. Ideałem kobiecości była istota miękka i poddana, którą charakteryzowała też słabość, potrzeba pomocy
i wsparcia mężczyzny. Kobieta była „anielską” strażniczką domowego ogniska, cechowała
ją moralna wyższość i niższość fizyczna i intelektualna, wobec których edukacja była zbędna, a nawet szkodliwa16. Dokonana przez Iwonę Sakowicz analiza i porównanie pism „Englishwoman’s Review of Industrial and Social Questions” – kwartalnika kobiet walczących
o swoje prawa i „Englishwoman’s Domestic Magazine” – przodka kolorowych magazynów
pozwoliła wywnioskować, że przedstawiały one niemal tożsamą wizję kobiety i jej roli,
zgodnie, z którą „Bycie dobrą żoną i dobrą matką było ostatecznym celem dla większości
kobiet, niezależnie od ich stosunku do prawa wyborczego”17. W dziejach polskich periodyków kobiece to publikowany w l. 1865–1939 „Bluszcz” i „Tygodnik mód”, o których
Orzeszkowa pisała: „ »Bluszcz« przedstawia kilka łokci różowej gazy, »Tygodnik Mód« –
parę funtów skropinonej łzami waty”18, i która pragnęła stworzyć kobiece pismo obejmujące treści literacko-społeczno-naukowe. Istotną rolę dla rozwoju ruchu kobiecego, jako redaktorka „Świtu”, odegrała Konopnicka. Pisarka ryzykowała społeczną akceptację przez
tworzenie pisma przekraczającego wytyczone powszechnymi zwyczajami granice domu,
rodziny i mód, i jednocześnie dzięki talentowi funkcjonowała w świecie literatów, w świecie
zdominowanym przez mężczyzn19. Kolejną postacią polskiej prasy była Zofia Seidlerowa,
redagująca „Bluszcz” w l. 1906–1918, która początkowo zalecała kobietom umiarkowanie
w działaniach i opowiadała się za tradycyjnym podziałem ról uzasadniając to tym, że „ nie
o to chodzi, aby wdzierać się tam, gdzie są mężczyźni i przede wszystkim dlatego, że oni
tam są, ale o to, żeby wynajdywać i obierać to, co dla kobiety najwłaściwsze i najodpowiedniejsze” i była zgodna w kwestii, że „kobieta nigdy do absolutnej równości z mężczyzną nie
12 B. W e l t e r, The cult of true womanhood: 1820–1860, [w:] The American Family In Social-historical Perspective, ed.
M. G o r d o n, wyd. 2, New York, s. 313-333.
13 Loc. cit.
14 B. W e l t e r, op. cit., s. 137-138.
15 I. S a k o w i c z, Wizje kobiecości w periodykach wiktoriańskich – „Englishwoman’s Domestic Magazine” oraz „Englishwoman’s review of Social and Industrial Question”, [w:] Kobieta i media. Studia z dziejów emancypacji kobiet, Gdańsk
2009, s. 35.
16 Ibidem, s. 35-38.
17 Ibidem, s. 50.
18 Z. C h y r a-R o l i c z, Konopnicka i inne: Literatki i Redaktorki w czasach pozytywizmu (1860-1880), [w:] Kobieta
i media. Studia z dziejów emancypacji kobiet, Gdańsk 2009, s. 60; E. O r z e s z k o w a, Listy zebrane, t. I, Wrocław
1954, s. 180, 181.
19 Z. C h y r a-R o l i c z, op. cit., s. 64-69.
25
dojdzie i dojść nie będzie mogła, a gdyby tak było, może bylaby wielka szkoda”20. Seidlerowa wraz z osiągniętym sukcesem zmieniła zdanie twierdząc, że „przeciętna kobieta jest
przeciętnemu mężczyźnie umysłowymi zdolnościami co najmniej równa”21. Misją pisma
„Bluszcz” było kształtowanie wzroca kobiety polskiej i jej społecznej roli, stąd obecność na
jego łamach dążeń równościowych i głosów emancypantek, obok których, jako ich przeciwniczki występowały niektóre z czytelniczek – twierdzące, że emancypacyjne dążenia
zmieniły: „typową kobietę, wzorową matkę i panią domu na dziwoląga zatracając [w niej –
T. K.] cechy kobiecości, nie dość jeszcze wyrobionego, by dorównać mężczyźnie”22. Zasygnalizowanie znaczenia i skrótowe przedstawienie polskiej prasy kobiecej drugiej połowy
XIX i początków XX w. w niniejszym tekście uzasadnia kilka powodów. Pierwszy to rodzimy grunt i stosunkowa bliskość dziejowa do wymienionych wcześniej, kreujących wzorzec kobiety, wydawnictw brytyjskich. Prasa, jako środek masowego przekazu, może służyć
podtrzymywaniu bądź dewaluowaniu istniejących stereotypów, a prasa kobieca w pierwszej
kolejności identyfikuje z płcią. Kolejnym powodem jest to, że przejawiające dążenia emancypacyjne redaktorki tych pism poprzez swoją działalność zmagały się ze stereotypami odwiecznego podziału ról płciowych, przypisanej kobietom dwuetatowości i rzekomej słabości intelektualnej. Postulaty i dążenia XIX-wiecznych działaczek i funkcjonowanie przez
kobiety w świecie dotychczas zarezerwowanym dla mężczyzn przełamywały istniejące stereotypy. Emancypacyjne dążenia kolejnych generacji warunkują istnienie i intensywność
stereotypu przyczyniając się do umniejszania znaczenia tych tradycyjnych23. Zmianę roli
kobiety i jej miejsca w kulturze europejskiej umożliwiła działalność ruchów feministycznych
i upolicztynienie się kwestii kobiecych24. Jednak mimo intensywnych zmian wciąż funkcjonuje przekonanie o naturalnej odmienności kobiet i uznawanych za dominujących mężczyzn, przekonanie o istnieniu kobiecych właściwości, predyspoinujących je do sfery prywatnej. Wyobrażenie kobiecości, płynące z tekstów masowego przekazu kultury zachodnioeuropejskiej, obejmuje powinność odpowiedniego, opartego na upiększaniu i uwypuklaniu,
wyglądania i powinność wykonywania czynności związanych ze sferą domową25. Kulturowe
wyobrażenia kobiety i mężczyzny są dychotomiczne i jednoznacznie różnicujące, bowiem
„Kobieta czeka, mężczyzna działa, ona jest statyczna, on dynamiczny, ona wierna, on ma
charakter zdobywcy”26.
Wspierana przez katolicki światopogląd i patriarchalne wzrorce historia polski ustanowiła wzór kobiety, zgodnie, z którym ona „musi sprostać najtrudniejszym wymaganiom stawianym przez rzeczywistość społeczną, a swoje aspiracje podporządkować potrzebom
20 T. K u l a k, Trybuna umiarkowanego feminizmu. „Bluszcz” pod kierownictwem redakcyjnym Zofii Seidlerowej w latach
1906–1918, [w:] Kobieta i media. Studia z dziejów emancypacji kobiet, Gdańsk 2009, s. 78, za: Z. S e i d l e r o w a,
Emancypacja i uwag kilka, „Bluszcz”, 1903, nr 37, s. 392.
21 Ibidem, za: E a d e m, Reforma małżeństwa, „Bluszcz”, 1905, nr 46, s. 524.
22 Ibidem, s.87-88, za: A. Z a k r z e w s k a, Nauka u kobiet, „Bluszcz” 1910, nr 13, s. 138, 139.
23 Równouprawnienie. Stereotyp tradycyjnego podziału ról, Co to znaczy być kobietą w Polsce, red. H. D o m a ń s k i,
A. T i t k o w, Warszawa 1995, s. 86.
24 B. K o z e r a, Równość kobiet i mężczyzn, [w:] Tożsamość społeczno-kulturowa płci, red. A. B a r s k a,
E. M a n d a l Opole 2005, s. 26.
25 M. G i m b u t, Przetłumaczyć i zrozumieć. Wzór kobiecości-perspektywa antropologiczna, [w] Oczekiwania kobiet
i wobec kobiet, red. B. P ł o n k a-S y r o k a, J. R a d z i s z e w s k a, A. S z l a g o w s k a, Warszawa 2007, s. 359.
26 Loc. cit.
26
zbiorowości w imię poświęcenia się miłości ojczyzny i rodziny, nie oczekując innych gratyfikacji niż symboliczne”27.
Tradycyjne wzorce kobiecości w Polsce wiążą się z ideałem Matki Polki-dobrej i poświęcającej się rodzicielki i wychowawczyni przyszłych pokoleń, oddanej patriotki wspierającej
swego bohatera-mężczyznę. Autorka artykułu o Matce Polce przytacza wypowiedzi respondentów, które określają tradycyjną kobietę, jako postać jednowymiarową, bierną, pozbawioną pragnień, dążeń, przywiązaną do sfery prywatnej. Radziszewska kres epoki jednoznacznego, schematycznego i „prostego” opisywania kobiet, kobiecych ról i powinności, upatruje
w procesie emancypacji kobiet, androgynizacji kultury i zanikaniu różnic między rolami
przedstwiecieli obu płci w sferze prywatnej i publicznej28. Przytaczane w artykule Radziszewskiej wypowiedzi o posłusznej, poświęcającej się, oddanej jedynie domowi i garnkom,
tradycyjnej kobiecie, o niezniszczalnej i ciepłej Matce Polce przez swój zamierzły wydźwięk
mogą śmieszyć, jako nieadekwatne, nieaktualne opisy rzeczywistości. Udzielając odpowiedzi
na pytanie, o to, czy ideał Matki Polki jest wiecznie żywy, czy zatem stereotyp jest aktualny,
Radziszewska stwierdza, że „mimo zmian, jakie zaszły w polskim społeczeństwie, wydaje
się, iż w polskiej rzeczywistości model ten związany jest również i z codziennością znacznej
części współczesnych Polek […] Kobiety nadal odgrywają tradycyjną rolę, często dodatkowo łącząc je z pracą zawodową […] silny jest stereotyp, według którego podstawowym
obowiązkiem kobiety jest praca na rzecz domu i rodziny”29. Wśród respondentek młodsze
kobiety częściej za istotne uznawały karierę, niezależność, rozwój zainteresowań, a starsze
uważały się za „kogoś pośredniego między Matką Polką, a kobietą sukcesu”, dla kórych
ideałem jest „kobieta orkiestra, która robi wszystko naraz”30. Mężczyźni zapytani o to, który
wzorzec jest im bliższy w 54% wybrali Matkę Polkę, a dla 31% ideałem jest kompilacja
Matki Polki i kobiety sukcesu, bo „najlepsza byłaby taka kobieta sukcesu, co i obiad ugotuje”31. Wraz ze zmieniającymi się oczekiwaniami stawianymi kobietom i mężczyznom zmienia się treść stereotypów. „Kura domowa” zostaje zastąpiona przez pewną siebie, atrakcyjną, piękną, szczupłą, robiącą karierę kobietę nowoczesną. Nowy stereotyp kobiety implikuje
przejawianie cech tradycyjnie uznawanych za przynależne mężczyznom32. Stereotyp kobiety
nowoczesnej zobligował ją do upodobnienia się do mężczyzn przez przyjęcie wartości jak
rywalizacja, ambicja tradycyjnie uznawanych za męskie i przez to tożsamych z tym, co
atrakcyjne i pożądane.
Okres transformacji wprowadził do dyskursu publicznego kwestię praw, obowiązków
i roli kobiet, rozpoczął się proces zawierania nowego kontraktu płci33.Nowy kontrakt płci
oznacza proces redefiniowania ról społecznych, statusu kobiet i mężczyzn w sferze społecznych zjawisk i świadomości34. Proces ten obejmuje całokształt „zmian, których jesteśmy
świadkami (a niekiedy tych, które muszą nastąpić) w relacjach społecznych między kobietami i mężczyznami”35. Zachodzący w dyskursie publicznym i strategiach życiowych Pola27 J. R a d z i s z e w s k a, Matka Polka – ideał wiecznie żywy?, [w:] Oczekiwania kobiet..., s. 465, za: A. T i t k o w,
Kobiety. Feminizm. Demokracja, [w:] Rozumienie zmian społecznych, red. E. Hałas, Lublin 2001, s. 218.
28 Loc. cit., za: A. T i t k o w, Kobiety..., [w:] Rozumienie zmian..., s. 466-467.
29 J. R a d z i s z e w s k a, op. cit., za: A. T i t k o w, Kobiety..., [w:] Rozumienie zmian..., s. 468.
30 Ibidem, za: A. T i t k o w, Kobiety..., [w:] Rozumienie zmian..., s. 469-470.
31 Ibidem, za: A. T i t k o w, Kobiety..., [w:] Rozumienie zmian..., s. 470.
32 E. M a n d a l, op. cit., s. 15-16.
33 I. C h m u r a-R u t k o w s k a, Czy młode kobiety tęsknią za tradycją?, [w:] Koniec mitu niewinności. Płeć
i seksualność w socjalizacji i edukacji, red. L. K o p c i e w i c z, E. Z i e r k i e w i c z, Warszawa 2009, s. 317.
34 M. F u s z a r a, Kobiety w Polsce na przełomie wieków. Nowy kontrakt płci?, Warszawa 2002, s. 196.
35 Ibidem, s. 7.
27
ków proces zmian pojmowania kategorii kobiecości i męskości obarczony jest przez podtrzymujący patriarachalny układ bagaż tradycji, na który składa się religia katolicka, ideał
Matki Polki, okres PRL-u z pozorną emancypacją36. Pozorna emancypacja umożliwiała
kobietom wejście na rynek zawodowy, funkcjonowanie w sferze publicznej, a jednocześnie
nie uwzględniała rzeczywistego położenia kobiet, a nie dokonując redestrybucji odpowiedzialności za sferę domową doprowadziła do podwójnego obciążenia kobiet37. Podwójne
obciążenie kobiet oznacza konieczność pełnienia przez nie roli wielorakiej – wykonywania
obowiązków zawodowych i rodzinnych, czemu towarzyszy presja idealnego łączenia tych
ról obarczona dodatkowym nakazem pięknego, szczupłego wyglądu uzupełniana o konieczność samorozwoju. Pochodzące z przeszłości stereotypy, zmodyfikowane i uzupełnione o nowe opinie o kobiecych powinnościach i rolach wytwarzają nowe wzorce i standardy określające to, jaka powinna być kobieta. „Ideałem jest więc kobieta, która godzi rolę
żony i matki z wysoką pozycją zawodową, a niezależnie od natłoku domowych i zawodowych obowiązków, jest zawsze piękna, młoda, szczupła, zadbana, modna, a więc musi znaleźć czas także dla siebie”38. Na trwały, tradycyjny, a jedynie poszerzany o nowoczesne elementy, charakter aktualnego stereotypu kobiety i mężczyzny wskazały badania struktury
stereotypu polskiej kobiety i polskiego mężczyzny przeprowadzone przez Eugenię Mandal,
Agnieszkę Gawor i Jacka Bucznego39. Najbardziej stereotypowe aspekty kobiecego wyglądu
to: wdzięk, pociągająca, zadbana, schludna, ładna, a męskiego: ładnie pachnie, czysty, praktyczny ubiór, przystojny. Stereotypowe role kobiece to: wychowuje dzieci, utrzymuje czystość, opiekuje się dziećmi, opiekuje się rodziną, przyrządza posiłki, ale też wspiera emocjonalnie, prasuje, rozmawia przez telefon, ogląda telenowele i załatwia sprawy w urzędach.
Stereotypowe męskie role to: oglądanie transmisjii meczów piłki nożnej, opiekowanie się
rodziną od strony materialnej, kontrola stanu technicznego auta, praca zarobkowa, oglądanie telewizji oraz decydowanie o ważnych sprawach, zajmowanie się swoim hobby, picie
piwa, bycie głową domu i spanie. Wśród najbardziej stereotypowych kobiecych zawodów
znajduje się nauczycielka w szkole podstawowej, pielęgniarka, psycholożka, fryzjerka,
sprzedawczyni, a wśród męskich: pracownik fizyczny, robotnik, kierowca, murarz40. Wyniki
pozwoliły autorom badania wywnioskować, że stereotyp mężczyzny obejmuje męskość
w tradycyjnym wydaniu wzbogaconą o odgrywanie ról kobiecych, jak opieka nad dziećmi,
a w stereotyp kobiecy wpisuje się wiele ról, jakie mogą pełnić41. Choć przemiany życia społecznego znajdują odzwierciedlenie w stereotypach płci przez rozszerzenie tradycyjnych
stereotypow o nowoczesne elementy to aktualizacja stereotypów przyczynia się do konserwowania tych tradycyjnych.
W obecnej rzeczywistości mamy do czynienia z permanentną aktualizacją, pozornie zamierzchłych, stereotypów płci. Mimo, że trwający proces zmian dotyczących kobiecości,
męskości, przypisywanych przedstawicielom obu plci ról i cech prowadzi do osłabiania
tradycyjnie pojmowanych ról, dychotomicznych podziałów czyniąc je niepopularnymi to
I. C h m u r a-R u t k o w s k a, op. cit., s. 317-318.
Ibidem, s. 318.
38 B. Ł a c i a k, Wzór osobowy współczesnej Polki?, [w:] Co to znaczy być kobietą w Polsce, red. H. D o m a ń s k i,
A. T i t k o w, Warszawa 1995, s. 242.
39 E. M a n d a l, A. G a w o r, J. B u c z n y, Analiza treści i hierarchicznej struktury stereotypu polskiej kobiety
i polskiego mężczyzny, [w:] Między płcią a rodzajem, red. A. C h y b i c k a, N. K o s a k o w s k a-B e r e z e c k a,
Kraków 2010, s. 13-28.
40 E. Mandal, A. Gawor, J.Buczny, op. cit., s. 18-25.
41 Loc. cit.
36
37
28
wciąż istnieje szereg stereotypów uniemożliwiających rozwój kobiet i mężczyzn i prowadzący do dyskryminacji. Silnym stereotypem jest przekonanie o naturalnych predyspozycjach
kobiet do opieki, wykonywania obowiązków domowych, uległości, które przypisują kobiety
do sfery prywatnej, a „kobiece sprawy” jak żłobki, przedszkola, nie mają większego znaczenia w męskiej, przestrzeni publicznej. Nadal aktualny jest stereotyp pojmowania mężczyzny,
jako „głowy rodziny” podkreślający jego, także naturalną, ekonomiczną dominację42.
W zakresie obowiązków domowych i podziału ról najczęściej deklarowanym jest model
egalitarny, partnerski, najczęściej zaś realizowanym jest model tradycyjny, w którym kobieta
zajmuje się domem43.
Analiza rozmów z 22-23-letnimi respondentkami i respondentami pozwoliła Iwonie
Chmurze-Rutkowskiej stwierdzić, że choć nie akceptują uznawanych za tradycyjne wzorce
ról kobiet i mężczyzn, to już większość badanych mężczyzn akceptuje „podwójny etat”
kobiet uzasadniając go esencjalizmem biologicznym. Młode rozmówczynie doświadczały
tradycyjnego podziału ról dostrzegając koszty podwójengo etatu, a mężczyźni przejawiali
lęk przed podejmowaniem działań stereotypowo przynależnych kobietom i tym samym
dyskredytującym męskość44.
Warto przyglądać się, rozpoznawać i uświadamiać funkcjonujące, nieustannie aktualizujące się, w społecznej rzeczywistości stereotypy, bo one tworzą polską kulturę, którą przy
zachowaniu interpretacyjnej ostrożności Kopciewicz określa, jako nacechowaną pryncypiami silnej polaryzacji rodzajowej45. „Role żony, matki i gospodyni domowej są w kulturze
polskiej rolami tak „naturalnymi”, że nie zwykliśmy nawet dostrzegać stojącego za nimi
systemu kulturowych wzmocnień: Kościoła, szkoły, polityki państwa, a każda próba krytycznego nad nimi namysłu wydaje się nie na miejscu”46. Przytoczone zdanie uzasadnia
konieczność dostrzegania wciąż dokonujących się aktualizacji, odtwarzania i powielania
szkodliwych stereotypów. Stereotypy płci są nieustannie powielane i aktualizowane w procesie edukacji przez ich istnienie w podręcznikach, interakcjach między nauczycielem
i uczniem47. Aktualizacja stereotypów płci obejmuje szeroki wachlarz zjawisk społecznych,
bowiem „ciążące na myśleniu o płci stereotypy są skutecznie podtrzymywane przez kulturę
popularną i media, upowszechniające je jako normatywne standardy”48. Chociaż w polskich
mediach wizerunki kobiet i mężczyzn stopniowo ewoluują ukazując opiekujących się
dziećmi mężczyzn i aktywne zawodowo kobiety, to i tak przeważają te podtrzymujące stereotypy płci49. Aktualizowanie się stereotypów płci generuje wykluczenie przedstawicieli
obu płci z różnych sfer. Takie stwierdzenie wydaje się być nieadekwatne do cytowanej we
wstępie wypowiedzi zawierającej jakże nieszkodliwe, generalnizujące przekonanie, że kobieI. C h m u r a-R u t k o w s k a, op. cit., s. 321.
Ibidem, s. 326-327.
44 Ibidem, s. 343.
45 L. K o p c i e w i c z, op. cit., s. 92.
46 Loc. cit.
47Przykłady publikacji poświęconych temu zagadnieniu: G. Mazurkiewicz, Kształcenie chłopców i dziewcząt, naturalny porządek, nierówność, czy dyskryminacja?, Kraków 2006; A. D z i e r z g o w s k a, E. R u t k o w s k a, Ślepa na
płeć edukacja równościowa po polsku. Raport Krytyczny; D. Pankowska, Obraz systemu ról płciowych w polskich podręcznikach
do klas początkowych, [w:] Koniec mitu niewinności, Płeć i seksualność w socjalizacji i edukacji, red. L. K o p c i e w i c z,
E. Z i e r k i e w i c z, Warszawa 2009.
48 M. R a d k i e w i c z, Mąż dla Kanadyjki. Role płciowe w The Love Project Iwony Majdan, [w:] Gender w kulturze popularnej, red. M. R a d k i e w i c z, Kraków 2003, s. 175.
49 K. A r c i m o w i c z, Męskość i kobiecość we współczesnej Polsce, [w:] Koniec mitu niewinności. Płeć i seksualność
w socjalizacji i edukacji, red. L. K o p c i e w i c z, E. Z i e r k i e w i c z, Warszawa 2009, s. 282.
42
43
29
ty są czułe i wrażliwe. Przytoczone stwierdzenie mialo ukazać, że stereotyp płci polega na
uproszczonym, przypisywaniu przedstawicielom danej płci jakiś konkretnych cech. Przytoczona wypowiedź wskazuje na międzypokoleniowy przekaz, a posiadane przez kobiety
cechy uzasadnia naturą, co świadczy o zawartej w stereotypach płci postawie, która kategorie kobiecości, męskości traktuje „jakby kategorie te były czymś stałym, niezmiennym i nie
ulegającym wpływom społecznym”50. Takie pozornie niezbyt groźne, a nawet „zabawne”
stereotypy zaczynają być szkodliwe, gdy posługiwanie się nimi oznacza odmienne traktowanie, szczególnie jeśli odbywa się to w edukacji, pracy, instytucjach, powodując powielanie
nierówności. Stereotypy przyczyniają się do dyskryminujących praktyk, przez które kobiety
dysponują mniejszą niż mężczyźni ilością środków materialnych, społecznych i kulturowych, a mężczyźni przez przymus dążenia do dominacji wykluczani są z zaangażowania
w relacje z bliskimi51. Warunkiem równości w sferze publicznej jest egalitaryzm sfery prywatnej52, a ich wspieranie przez dezaktualizowanie stereotypów płci umożliwi wyeliminowanie dotyczących przedstawicieli obu płci wykluczeń. Wspomniany wyżej, a zalecany
przez Kocpciewicz krytyczny namysł nad systemem kulturowych wzmocnień, podważanie
zasadności istnienia i uświadamianie funkcjonujących stereotypów płci umożliwi unikanie
powtarzania ograniczających schematów, powielania dychotomicznych podziałów, a tym
samym powielania nierówności. Dezaktualizacja stereotypów pozwoli kobietom na rozbijanie szklanych sufitów, oderwanie się od lepkiej podłogi, zdejmie z mężczyzn maskę twardziela i umożliwi obojgu, dokonywanie wyborów. Świadome i krytyczne dostrzeganie i eliminowanie aktualizacji stereotypów płci umożliwi nie tylko uniknięcie mającego długie
tradycje wykluczenia przedstawicieli danej płci, ale umożliwi pełen rozwój i stworzy nowe
możliwości tworzenia siebie.
G. M a z u r k i e w i c z, Kształcenie chłopców i dziewcząt, naturalny porządek, nierówność czy dyskryminacja, Kraków 2006, s. 20.
51 I. C h m u r a-R u t k o w s k a, op. cit., s. 344.
52 Ibidem, s. 321.
50
30
dr Dorota Nowalska-Kapuścik
Uniwersytet Śląski w Katowicach
SPOŁECZNE WYKLUCZENIE KOBIET – TEORIA I PRAKTYKA
Społeczna sytuacja kobiet w Polsce
Według stanu na koniec grudnia 2009 r. w ogólnej liczbie ok. 38 135 000 ludności Polski
kobiety stanowią prawie 52%1. Zgodnie z prognozą stanu i struktury ludności, tendencja ta
zostanie w przyszłości utrzymana. Warto podkreślić, iż ta stała liczebna przewaga kobiet
utrzymuje się w przekroju terytorialnym i wzrasta wraz z wiekiem. I tak, o ile średnio
przyjmuje się, że na 100 mężczyzn przypada 111 kobiet, to biorąc pod uwagę aspekt terytorialny zauważamy, że w miastach wskaźnik ten kształtuje się na poziomie 111 kobiet – 100
mężczyzn, na wsi natomiast – 101. Oczywiście nie wszystkie miasta są sfeminizowane
w jednakowym stopniu; najwięcej kobiet żyje w województwie łódzkim (wskaźnik feminizacji 115), mazowieckim (113) i kujawsko-pomorskim, najmniej natomiast w podlaskim,
pomorskim, warmińsko-mazurskim i zachodniopomorskim (tam na 100 mężczyzn przypada 98 kobiet).
Jak już zasygnalizowałam wcześniej, przewaga liczebna kobiet jest silnie uzależniona od
wieku. W najmłodszych grupach wiekowych jest więcej mężczyzn (co jest wynikiem przewagi liczebnej noworodków płci męskiej nad żeńskimi), w kolejnych grupach wiekowych
różnica ta maleje, by wreszcie po osiągnięciu równowagi w grupie wiekowej 40–44 wzrastać
na korzyść kobiet. Wśród osób w wieku 60–64 lata kobiety stanowią 54,7% (wskaźnik feminizacji 121), natomiast w grupie wiekowej 70–74 jest to już 59,8% (wskaźnik feminizacji
149).
Przewaga liczebna kobiet w starszych rocznikach jest powszechnym zjawiskiem w świecie, jednakże w Polsce osiąga ona wyjątkowo duże rozmiary. Za taki stan rzeczy odpowiada
wiele czynników, wśród których podkreślić trzeba wpływ II wojny światowej. Działania
wojenne, a także eksterminacyjna polityka okupantów spowodowały zdeformowanie struktury ludności wg płci (ginęło więcej mężczyzn niż kobiet). Obecnie, za istotne elementy
kształtujące stan składu demograficznego uważa się fakt, iż kobiety generalnie żyją dłużej
niż mężczyźni. I tak przyjmuje się, że dla dziewczynek urodzonych w 2005 r. dalsze trwanie
życia wynosi 79,4 roku, podczas gdy w przypadku chłopców tego samego rocznika liczba ta
utrzymuje się na poziomie 70,8.
Wprowadzenie w tematykę równości-nierówności płci
Aby snuć rozważania o społecznym wykluczeniu kobiet w Polsce trzeba zastanowić się
najpierw, jak postrzegana jest w naszym kraju kwestia równości-nierówności płci. Powszechnie przyjmuje się, że równość to nic innego jak zaprzestanie dyskryminacji, eliminowanie wszelkich różnic między ludźmi. Tymczasem taki sposób pojmowania równości jest
utopią, gdyż ludzie nie są i nie mogą być równi pod każdym względem. Ludzie bowiem są
różni z natury. Co więcej, całkowita równość stoi w sprzeczności z ideą wolności, gdyż
wymaga nałożenia ograniczeń na jednostki, co jest przyczyną tworzenia ram wolności. Jak
1
www.gus.pl [dostęp z dn. 14 IX 2011].
31
więc należy pojmować ideę równości? Najogólniej mówiąc równość nie powinna być traktowana jako wartość absolutna (czyli cel sam w sobie), ale jako środek sprzyjający promowaniu innych wartości. A zatem równość winna być utożsamiana z taką sytuacją, w której
ludzie posiadający takie same uzdolnienia i ambicje mają takie same możliwości ich realizacji.
Takie jest teoretyczne założenie; praktyka zdaje się jednak rządzić innymi prawami, znajdując w codziennym życiu wiele przykładów świadczących o olbrzymiej przepaści pomiędzy
tym jak jest, a tym jak być powinno. Niestety, wśród czynników będących najczęstszą przyczyną przełamania idei równości ciągle jest płeć.
Równość kobiet i mężczyzn jest podstawowym prawem, wspólną wartością i warunkiem
niezbędnym do prawidłowego rozwoju gospodarczego, zatrudnienia i spójności społecznej
każdego kraju. W ostatnich latach coraz częściej podejmuje się czynności zmierzające do
upowszechnienia egalitarnego światopoglądu i przezwyciężenia stereotypowych wizerunków płci. Realizowane programy edukacyjne, szkolenia, treningi i inne metody propagowania zasady równych szans wpisują się w założenia polityki gender mainstereaming, której zasadniczą intencją jest włączenie perspektywy płci do działań z zakresu polityki, ekonomii itd.
Wszystkie te inicjatywy przekładają się na ocenę prawa, działań i programów pod kątem ich
wpływu na pozycję kobiet i mężczyzn. Co więcej, przyczyniają się one do uświadamiania
społeczeństwa, iż równość kobiet i mężczyzn jest i musi być podstawowym prawem
i wspólną, fundamentalną zasadą polityki. Ta szeroko zakrojona kampania edukacyjna znacząco przyczyniła się do awansu społecznego kobiet i poprawy ich jakości życia m.in. poprzez tworzenie obszernego zbioru prawodawstwa w zakresie idei równouprawnienia,
a także uwzględnienie tej problematyki w głównym nurcie życia społecznego i politycznego
naszego kraju. Nadal jednak idea równości kobiet i mężczyzn napotyka liczne przeszkody,
których nośnikami jest samo społeczeństwo. Walka z nierównością płci to w istocie walka
ze stereotypowym myśleniem, te natomiast jest konsekwencją szeroko zakorzenionych
w ludzkiej świadomości schematów, wedle których funkcjonowanie jednostek przebiega
w oparciu o tradycyjny zestaw wzorów, wyraźnie określających zakres potocznego rozumienia „kobiecości” i „męskości”.
Sam stereotyp to nic innego, jak „generalizacja odnosząca się do grupy, w ramach której
identyczne charakterystyki zostają przypisane wszystkim bez wyjątku jej członkom, niezależnie od rzeczywistych różnic między nimi”2. Myślenie stereotypami odbywa się poprzez
łatwo dostępne i szybko przyswajalne schematy, które umożliwiają błyskawiczną, ale niestety powierzchowną orientację w otaczającej nas rzeczywistości. Dzieje się tak m.in. dlatego,
że stereotypy bardzo często bazują na niekompletnych, wybrakowanych informacjach oraz
fałszywym przekonaniu o świecie. Sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że są one bardzo
odporne na zmianę, a ich silna konsolidacja z tożsamością społeczną, czyli poczuciem
przynależności do określonej grupy, powoduje tworzenie się podziałów świata na grupę
własną i obcą („my” kontra „oni”). Zastanawiając się nad rolą stereotypów w systemie tworzenia się nierówności społecznych warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt. Stereotypy towarzyszą jednostce już od chwili narodzin; wystarczy rozejrzeć się po szpitalnej sali, by
wiedzieć, które noworodki są płci żeńskiej, a które męskiej. Kolor otulających dzieci kocyków (różowy dla dziewczynek, niebieski dla chłopców) to pierwszy krok w procesie kształtowania się płci kulturowej, którego apogeum nastąpi w okresie socjalizacji. To tutaj uczymy
się, jakie ubranie, zabawki, uczesanie, dekoracja pokoju czy zachowania społeczne przypi2
R. M. A l e r t, E. A r o n s o n, T. D. W i l s o n, Psychologia społeczna. Serce i umysł, Poznań 1994, s. 543.
32
sane są dziewczynkom, a jakie chłopcom. Przyswajamy sobie liczne wzorce dotyczące naszego sposobu pojmowania idealnej kobiety i idealnego mężczyzny, dowiadujemy się, jakie
role może spełniać kobieta, a od jakich powinna trzymać się z daleka. Ta nauka płci kulturowej odbywa się poprzez obserwację, a później naśladownictwo. Dzieci posiadają naturalną tendencję do poszukiwania wzorców. Jak pisze S.L. Bem: „usiłują odkryć kategorie
i prawidłowości istniejące w otaczającym je świecie; a odkrywszy je – spontanicznie konstruują własną tożsamość oraz zbiór zgodnych z nią reguł społecznych”3. Badania wykazują, że pomiędzy 2 a 3 rokiem życia dziecko zdobywa świadomość własnej płci, wie również,
że mężczyźni i kobiety są od siebie różni. To przekonanie, wpojone w najwcześniejszym
okresie życia dziecka, w późniejszych latach jest wzmacniane zarówno poprzez najbliższe
otoczenie, jak i szkołę, grupy rówieśnicze, a także środki masowego przekazu. Zdobyta
w ten sposób wiedza owocuje powstawaniem wieloczynnikowych struktur stereotypów płci,
które stanowią złożony konstrukt komponentów wyglądu zewnętrznego, cech osobowości,
pełnionych ról i podejmowanych działań oraz wykonywanej pracy zawodowej4.
Jak zatem definiowana jest kobiecość i męskość i co kryje się po tymi kategoriami społecznymi? Odpowiedź na to pytanie nie zmienia się od lat. Zestaw cech określających „typowego mężczyznę” i „typową kobietę” sięga XIX w. i bardzo często wykorzystuje dychotomiczny podział świata tworząc proste przeciwieństwa takie jak: silny/słaba, dominujący/zdominowana, twardy/miękka itd. Zaprezentowany powyżej sposób postrzegania kobiet
i mężczyzn prowadzi do prostego wartościowania i klasyfikowania płci. I tak, zgodnie ze
społecznie akceptowanymi normami kobieta to przede wszystkim żona i matka, a zatem
kwestia posiadania męża, wychowywania dzieci i sprawowania pieczy nad „domowym ogniskiem” winna znajdować się w centrum jej zainteresowań. Mężczyzna natomiast – mąż,
ojciec i głowa rodziny – przeznaczony jest do twórczej i aktywnej pracy zawodowej. Taka
organizacja porządku społecznego jest kompatybilna z podziałem świata na przestrzeń
domową (zarezerwowaną dla kobiet) i publiczną, w której decydujący głos i znaczenie ma
mężczyzna. Te dwie przeciwstawne względem siebie przestrzenie nie tylko tłumaczą podział ról w rodzinie, ale również, jak słusznie zauważa Talcott Parsons, dają początek dyskursu o istnieniu potrzeby włączenia problemu nierówności płci do teorii struktury klasowej i stratyfikacji5.
Tematyka równości-nierówności płci to problem niezwykle złożony, gdyż obejmuje
swym zasięgiem wiele różnorakich płaszczyzn społecznego życia. Co więcej, przełamywanie
krzywdzących barier to wyzwanie długoterminowe. Trzeba wszakże nie tylko doprowadzić
do zmian strukturalnych, ale również, a może przede wszystkim do przekształceń w sferze
świadomości ludzkiej i społecznych zachowań. Te natomiast niosą ze sobą konieczność
ponownego zdefiniowania pojęcia kobiecości i męskości. Prace nad reorganizacją społecznego myślenia przebiegają powoli, a różnice w odmiennym postrzeganiu kobiet i mężczyzn
utrzymują się w odniesieniu do stopy zatrudnienia, płac, godzin pracy, a także organizacją
praw i obowiązków związanych z ich funkcjonowaniem w ramach gospodarstwa domowego. Co więcej, nierówne traktowanie płci prowadzi na tworzenia się podziału na zawody
„męskie” i „kobiece”, niekorzystnie wpływa również na system szkoleń, poradnictwa i doradztwa zawodowego. To wszystko powoduje, że kobiety ze względu na swoją płeć mają
3
S. L. B e m, Męskość, kobiecość. O różnicach wynikających z płci, Gdańsk 2000, s. 111.
K. D e a u x, L. L. L e w i s, Components of gender stereotypes, „Psychological Documents”, vol. 13, 1983, s. 13.
5 I. R e s z k e, Nierówności płci w teoriach. Teoretyczne wyjaśnienia nierówności płci w sferze zawodowej, Warszawa 1991,
s. 166.
4
33
ograniczony lub całkowity brak dostępu do takich zasobów jak: pieniądze, czas, informacja,
szanse edukacyjne, kariera zawodowa. Dyskryminacja płci to w istocie droga do społecznego wykluczenia kobiet.
Pojęcie społecznego wykluczenia kobiet – teoria
Najprościej rzecz ujmując, pojęcie wykluczenia społecznego definiowane jest jako brak
lub ograniczenie możliwości uczestnictwa, wpływania i korzystania z podstawowych instytucji publicznych i rynków, które powinny być dostępne dla wszystkich, a w szczególności
dla osób ubogich. Taki sposób ujęcia tematu, choć poprawny, w kontekście prowadzonych
w niniejszym tekście rozważań, wymaga pewnego doprecyzowania.
Przeprowadzone przez Instytut Pentor badania dowodzą, że wykluczenie społeczne najczęściej utożsamiane jest z takimi hasłami jak: wygnanie, odizolowanie jednostki, wyłączenie ze społeczeństwa i brak akceptacji w środowisku. Kwestia braku czy też ograniczenia
możliwości korzystania z życia społecznego znalazła się na drugim miejscu. Ponadto, jako
podstawowe źródła tworzenia się wykluczenia społecznego respondenci wskazywali bezrobocie, alkoholizm, narkomanię, a także ubóstwo i choroby psychiczne. Powszechne rozumienie pojęcia wykluczenia społecznego jest zatem zbieżne z naukową definicją tegoż terminu. Niestety, zarówno obiegowe jak i socjologiczne spojrzenie na interesującą nas kwestię
stwarza pewne trudności w uchwyceniu sedna społecznego wykluczenia; tworzy bowiem
poczucie, iż problem ten dotyczy jedynie grup obciążonych stanami patologicznymi. Rzeczywistość jest o wiele bardziej złożona. Wykluczenie społeczne jest w sposób zasadniczy
sprzężone z ubóstwem, jednakże błędem jest przekonanie, iż te dwie kwestie są tożsame.
Osoby ubogie nie są automatycznie napiętnowane wykluczeniem i odwrotnie – wykluczenie
wcale nie musi iść w parze z brakiem środków do życia. Podkreślenie tej kwestii uważam za
niezwykle istotne, gdyż takie rozumienie tematu pozwala nam spojrzeć szerzej na wykluczenie społeczne, dostrzegając inne wymiary tegoż problemu.
Przyjrzymy się zatem, kto i w jakim zakresie jest narażony na zjawisko wykluczenia społecznego:
Grupę pierwszą stanowią osoby żyjące w trudnych, niekorzystnych warunkach
ekonomicznych (tzw. ubóstwo materialne);
Kolejna grupa związana z postaciami dotkniętymi niekorzystnymi procesami społecznymi, które są konsekwencją szeroko rozumianych procesów rozwojowych
(np. kryzysy gospodarcze, globalizacja, industrializacja itd.);
Trzecia grupa utożsamiana jest z jednostkami, które zetknęły się z destrukcyjnym
wpływem innych osób (przemoc, szantaż, indoktrynacja);
Następną grupę tworzą osoby wykluczane ze względu na ich niepełnosprawność,
uzależnienie, choroby czy inne cechy indywidualne;
Zagrożeni wykluczeniem społecznym są również ludzie, którzy albo nie zostali wyposażeni w odpowiedni kapitał życiowy albo napotykają bariery w dostępie do odpowiednich instytucji, które pozwalają na wyposażanie w kapitał życiowy, jego
rozwój i pomnażanie;
Ostatnią grupę tworzą osoby, które doświadczają przejawów dyskryminacji, będących efektem wadliwie funkcjonującego prawa, a także są ofiarami stereotypów
i uprzedzeń.
Wyróżnione powyżej grupy wyraźnie obrazują skalę problemu. Wykluczenie społeczne
warunkowane jest zarówno przez czynniki środowiskowe, będące efektem różnorodnych
zmian społeczno-gospodarczych, biologiczne (czyli np. płeć, wiek, niepełnosprawność
34
fizyczna), związane z aktywnością lub brakiem aktywności społeczno-zawodowej, subiektywne (czyli poglądy, postawy, opinie dotyczące oceny sytuacji własnej i osób innych)
i połeczne (stereotypy, uprzedzenia).
Zjawisko wykluczenia społecznego, ze względu na jego wieloaspektowość, jest trudno
definiowalne. Jak twierdzi Ruth Levitas, „powszechnie zakłada się dzisiaj, że wykluczenie
społeczne nie jest stanem a procesem. Otóż nie jest ani jednym ani drugim, jest pojęciem
mniej lub bardziej użytecznym w opisywaniu i wyjaśnianiu rzeczywistości”6. Pora zastanowić się, co to wszystko w kontekście prowadzonych w niniejszym tekście rozważań, oznacza.
W obowiązującym ustawodawstwie polskim zagwarantowane jest jednakowe traktowanie
kobiet i mężczyzn w sferze życia rodzinnego, politycznego, społecznego i gospodarczego.
Zgodnie z prawem przedstawiciele obu płci mają równy dostęp do „kształcenia, zatrudnienia i awansów, do jednakowego wynagradzania za pracę jednakowej wartości, do zabezpieczenia społecznego oraz do zajmowania stanowisk, pełnienia funkcji oraz uzyskiwania godności publicznych i odznaczeń”7. Podobne zasady obowiązują we wszystkich podstawowych, międzynarodowych dokumentach praw człowieka, podpisanych i ratyfikowanych
przez Polskę, a zatem w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, ONZ Konwencji o Eliminacji Wszelkich Form Dyskryminacji Kobiet, Europejskiej Konwencji Praw Człowieka
oraz Europejskiej Karcie Socjalnej. Zakaz dyskryminacji człowieka ze względu na jego płeć
wpisany jest także w konwencję Międzynarodowej Organizacji Pracy, a także stanowi istotny punkt w polityce Komisji Europejskiej, która w roku 2010 przyjęła strategię na rzecz
równości płci w celu kontynuowania planu działań z lat 2006–20108. Obecnie trwają pracę
nad aktualizacją strategii lizbońskiej, której celem jest włączenie kwestii równouprawnienia
do polityki UE 2020. Warto podkreślić, że rok 2010 został ustanowiony jako Europejski
Rok Walki z Ubóstwem i Wykluczeniem Społecznym, co znaczenie przyczyniło się do podjęcia działań na rzecz zagrożonych grup społecznych.
Prace nad zwalczaniem różnic w traktowaniu kobiet i mężczyzn, przekładają się na tworzenie licznych inicjatyw i programów, obejmujących swym zakresem najważniejsze obszary
życia społecznego.
I tak, w przypadku zauważalnych zmian w sferze zawodowej do pozytywnych aspektów
realizowanej polityki przełamywania dyskryminacji płci zaliczyć należy:
Propagowanie idei równej aktywności ekonomicznej kobiet i mężczyzn, co przyczynia się do wzrostu zatrudnienia kobiet (współczynnik zatrudnienia kobiet
zwiększył się bardziej niż współczynnik zatrudnienia mężczyzn);
Przełamywanie barier w awansach zawodowych oraz stwarzanie szans na zdobywanie nowych doświadczeń;
Zachęcanie do udziału w programach mających na celu stwarzanie nowych miejsc
pracy lub przechodzenie na samozatrudnienie (wzrasta liczba kobiet otwierających
własne przedsiębiorstwa);
Oferowanie pomocy w zakresie bezpłatnego doradztwa zawodowego, szkoleń dotyczących zasad prowadzenia działalności gospodarczej oraz możliwości skorzystania z bezzwrotnych dotacji na inwestycję;
6
R. L e v i t a s, What is Social Exclusion, [w:] Breadline Europe. The measurement of poverty, ed. D. G o r d o n, Peter T o w n s e n d, Bristol 2000.
7
Art. 33 Konstytucji.
8
Roadmap for gender equality 2006–2010.
35
Tendencja do podnoszenia kwalifikacji zawodowych oraz zdobywania wyższego
wykształcenia (praktycznie we wszystkich sferach wykształcenia, zwłaszcza wykształcenia wyższego oraz policealnego i średniego zawodowego dominują kobiety);
Promocja idei flexicurity, opierająca się na organizowaniu kompleksowego podejścia
do tworzenia rynku pracy i zarządzania opartego na zasadach równości szans;
Propagowanie społecznej odpowiedzialności biznesu.
W przestrzeni życia rodzinnego/domowego najważniejsze zmiany dotyczą:
Przełamywania niekorzystnych stereotypów dotyczących wizerunku, a także roli
i miejsca kobiety w domu i rodzinie;
Reorganizacji w zakresie podziału obowiązków związanych z prawidłowym funkcjonowaniem gospodarstwa domowego;
Podkreślanie roli i znaczenia kultywowania więzi rodzinnych.
Przeobrażenia w zakresie sfery życia społecznego koncentrują się zwłaszcza na:
Wzmacnianiu aktywności i inicjatyw na lokalnym i sąsiedzkim terenie działalności;
Edukacji i kształtowania świadomości (zwłaszcza młodego pokolenia)
o konieczności likwidowania dyskryminacji i tworzenia nowych, wolnych od kulturowych zniekształceń poglądów dotyczących kobiet i mężczyzn;
Propagowaniu aktywnego stylu życia;
Zachęcaniu do otwarcia się na nowe możliwości, kontakty zawodowe i towarzyskie;
Kreowaniu alternatywnych wzorców kulturowych dotyczących wizerunku kobiety;
Motywowania do większej kreatywności, przedsiębiorczości i elastyczności
w zakresie adaptacji do pojawiających się innowacyjnych zmian w strukturze społecznej.
Wygląda na to, że równość kobiet i mężczyzn w sferze prawnej posunięta jest tak daleko,
że znosi wszelkie ślady patriarchatu, stwarzając teoretyczne podstawy do możliwości poczucia, iż wszyscy obywatele Polski są jednakowi wobec władzy, pracy czy instytucji małżeństwa. Coraz częściej jesteśmy świadkami redefiniowania poglądów na temat płci kulturowej
i związanych z nimi zestawu cech i zachowań przypisanych każdej płci, jednakże równie
często mamy okazję obserwować, iż różnice biologiczne nadal są podstawowym czynnikiem
wyznaczającym jednostce miejsce w strukturze społecznej. Jak zauważa Turner: „stratyfikacja płci różnicuje kobiety i mężczyzn ze względu na ilość posiadanych przez nich dóbr czy
też dostęp do tych, które uważane są za wartościowe, a więc przede wszystkim dochodów,
władzy czy prestiżu”9. Niestety, system stratyfikacji płci wyznacza kobietom pozycję podrzędną względem mężczyzny i to we wszystkich przestrzeniach struktury społecznej.
Główne obszary społecznego wykluczenia kobiet – praktyka
Zwalczanie nierówności płci, będące podstawą polityki przeciwdziałania wykluczeniu
społecznemu to proces długoterminowy, gdyż obejmuje swym zasięgiem nie tylko przepisy
prawne, ale również zmiany strukturalne, a przede wszystkim, rewolucję obyczajową i kulturową, której konsekwencją winna być rekonstrukcja wzoru kobiety i mężczyzny. Prace
w tym zakresie przebiegają równolegle w różnych sferach życia społecznego, jednakże kluczowe wydaje się być rozwiązanie kwestii w zakresie zniesienia różnic pomiędzy płciami
w odniesieniu do sfery zawodowej (wyrównanie stopy zatrudnienia, płac, godzin pracy,
dostępu do stanowisk kierowniczych), rodzinnej (reorganizacja podziału obowiązków zwią9
J. H. T u r n e r, Socjologia. Koncepcje i ich zastosowanie, Poznań 1998, s. 139.
36
zanych z wychowaniem dzieci i prawidłowym funkcjonowaniem gospodarstwa domowego),
a także społecznej (zwalczanie stereotypów, walka z ubóstwem i wykluczeniem społecznym). Akademicka analiza problemu nastraja optymistycznie; podejrzewam jednak, że jest
to radość przedwczesna, albowiem doświadczenie życia codziennego wyraźnie wskazuje na
olbrzymią dysproporcję pomiędzy teorią, a praktyką.
Obszarem, na którym kwestia społecznego wykluczenia kobiet rodzi najwięcej trudności
i kontrowersji jest przestrzeń pracy zawodowej. Przełamywanie niekorzystnej dla kobiet
polityki sfery zawodowej jest o tyle istotne, gdyż to właśnie praca zawodowa stwarza kobietom szanse na realizowanie się nie tylko w zakresie pracy zawodowej, ale również i w innych obszarach życia społecznego i publicznego. Jej brak ogranicza lub całkowicie uniemożliwia aktywność społeczną, co wpisuje się w definicję wykluczenia społecznego. Poniżej
zaprezentowane zostaną kluczowe czynniki odpowiedzialne za tworzone bariery nierówności płci.
Rynek pracy zawsze funkcjonował w oparciu o podział na zawody „typowo” męskie
i „typowo” kobiece. Segregacja pozioma, z którą mamy tutaj do czynienia, to konsekwencja
poglądu, że predyspozycje do wykonywania określonego zawodu zależą od płci, a nie od
indywidualnych zdolności czy charakteru człowieka. Polski kodeks pracy, znowelizowany
w oparciu o ustawodawstwo unijne, zabrania dyskryminacji w zatrudnieniu, jednakże kulturowo zdefiniowany wizerunek kobiety jako osoby „z natury” bardziej pasywnej, słabszej
i delikatniejszej nadal wyznacza trendy w zatrudnianiu powodując, że najbardziej sfeminizowane sektory to: ochrona zdrowia, edukacja, administracja i opieka społeczna, natomiast
za branże zdominowane przez mężczyzn uważa się górnictwo i budownictwo. Warto zaznaczyć, że zawody „kobiece” są nie tylko gorzej wynagradzane w porównaniu do zawodów
„męskich”, ale jednocześnie traktowane są jako „gorsze”, mniej prestiżowe (jest to zasada
tzw. lepkiej podłogi).
Wraz z segregacją horyzontalną podąża segregacja wertykalna, która odpowiedzialna jest
za utrudnianie kobietom dostępu do awansu. Obowiązuje zasada, że im wyższa, bardziej
odpowiedzialna i ważniejsza funkcja, tym mniej kobiet. Najistotniejsze stanowiska bardzo
często zarezerwowane są tylko i wyłącznie dla płci męskiej. Podobne normy zauważalne są
nie tylko w obrębie naszego kraju, ale i w całej Unii Europejskiej. Pomimo faktu, iż kwestia
wyrównywania szans jest tam mocno akcentowana, to i tak w sferze gospodarczej i politycznej władza pozostaje niezmiennie w rękach mężczyzn. Analiza zatrudnienia kobiet na
stanowiskach decyzyjnych wykazała, że w krajach UE mniej więcej 1 na 4 członków parlamentów narodowych i ministrów rządów krajowych jest kobietą (oczywiście sytuacja ta jest
różna w zależności od konkretnego kraju). Jeszcze gorzej prezentują się wyniki badań
sprawdzających skład członków zarządów najważniejszych europejskich przedsiębiorstw
(tutaj kobiety stanowią zaledwie jedną dziesiątą wśród zatrudnionych osób).
Winą za społeczne wykluczanie kobiet na rynku pracy obarcza się liczne niewidzialne,
acz mające zasadnicze znaczenie bariery. Do najważniejszej z nich zaliczyć można tzw.
szklany sufit. Pod tym terminem ukryta jest reguła blokowania kobietom zajmowania wysokich stanowisk, mimo, iż często są one do nich lepiej przygotowane niż konkurujący z nimi
koledzy. Przyczyna zatem tkwi nie w merytorycznych argumentach, ale w stereotypowo
utworzonym przeświadczeniu, że najlepszym przywódcą firmy czy przedsiębiorstwa jest
mężczyzna. Podobna zasada występuje w przypadku kolejnej bariery określanej mianem
„szklanych ścian”. Tutaj również ogranicza czy też całkowicie wyklucza się możliwość
awansowania ze stanowisk pomocniczych, peryferyjnych (np. sekretarskich) na kierownicze.
Oficjalnym powodem takiego stanu rzeczy jest przekonanie, że dotychczasowa praca nie
37
pozwalała kobietom na zdobycie doświadczenia niezbędnego do piastowania bardziej odpowiedzialnych funkcji. Ostatnia bariera – „szklane ruchome schody” – odnosi się do tendencji awansowania na stanowiska dyrektorskie mężczyzn nawet w tych branżach, które
stereotypowo określane są jako „kobiece”. Na zakończenie warto jeszcze wspomnieć
o takenizmie, który wprawdzie sam w sobie nie jest barierą, stwarza jednak sytuację łagodzenia czy też likwidowania poczucia odpowiedzialności za krzywdzącą kobiety politykę na
rynku pracy. Takenizm dotyczy bowiem sytuacji, w której obecność nielicznych kobiet
w grupach bądź na stanowiskach zdominowanych przez mężczyzn daje złudne poczucie
równości płci w miejscu pracy.
Kolejną przyczyną generującą społeczne wykluczenie kobiet na rynku pracy są różnice
w płacach. Nierówność w wynagrodzeniach kształtuje się średnio na poziomie 20%; dane
te dotyczą sytuacji, w których kobiety otrzymują niższą pensję od pracowników płci męskiej, mimo, iż posiadają takie samo (lub wyższe) wykształcenie co mężczyźni i zatrudnione
są na takich samych stanowiskach. Problem ten najbardziej widoczny jest w przypadku płac
osób sprawujących kierownicze, dyrektorskie funkcje w przedsiębiorstwach. Z przeprowadzonych przez GUS badań wynika, że w zasygnalizowanej powyżej sytuacji kobiety otrzymują jedynie 63% analogicznego wynagrodzenia mężczyzn.
Wykluczenie społeczne kobiet na rynku pracy jest ściśle związane z kwestią bezrobocia.
Kobiety nie tylko częściej odczuwają skutki kryzysów gospodarczych w firmach, ale również mają utrudnioną sytuację w znalezieniu nowego miejsca pracy. Bezrobocie kobiet nierzadko jest wynikiem trudności w kontynuacji lub podjęciu pracy zawodowej w związku
z przerwą spowodowaną urodzeniem i wychowaniem dzieci, odpowiedzialnością za gospodarstwo domowe, stereotypowo nakreślonych wizerunków kobiety – matki i żony, preferowaniem przez pracodawców zatrudniania mężczyzn. Konsekwencje są proste do przewidzenia. Pomimo faktu, iż kobiety są bardziej wykształcone i odznaczają się większą aktywnością w poszukiwaniu pracy, to właśnie one najbardziej są zagrożone długotrwałym bezrobociem (wśród osób pozostających bez pracy przez okres dłuższy niż 2 lata 78% stanowią kobiety) i zderzają się z licznymi, niekorzystnymi dla nich przeszkodami uniemożliwiającymi im równoprawne funkcjonowanie na rynku pracy.
Problem społecznego wykluczenia kobiet widoczny jest nie tylko w sektorze pracy, ale
również i w przestrzeni życia rodzinnego, domowego. Stworzony przed wiekami wizerunek
Matki-Polki nadal wyznacza kobiecie zakres jej ról, powinności i obowiązków. Trudno się
dziwić, że zmiany w postrzeganiu miejsca kobiety w społeczeństwie przebiegają tak powoli,
skoro nie są one wsparte przez odpowiednie działania ze strony państwa. Brak odpowiednich instytucji opiekuńczych, niewystarczająca ilość żłobków i przedszkoli, a także wadliwie
skonstruowane przepisy prawne, utrudniające równoprawne włączenie się w opiekę nad
dzieckiem mężczyznom, nie tylko nie pomaga w przełamywaniu niekorzystnych wzorców,
ale wręcz utwierdza w przekonaniu, że taki system był, jest i będzie. Znamienny jest fakt, że
nawet w tych gospodarstwach domowych, w których oboje partnerów pracuje zawodowo,
nadal główny ciężar dbałości o dziecko i prawidłowe funkcjonowanie domu spoczywa na
kobietach. Co więcej, to one są obarczone przygotowywaniem obiadów, robieniem zakupów, zmywaniem, praniem czy sprzątaniem. Realizowanie drugiego – „domowego” – etatu
nie przekłada się jednak na przejęcie odpowiedzialności za podejmowanie kluczowych,
istotnych dla rodziny decyzji. W tej dziedzinie „pierwszy i ostatni głos” nadal ma mężczyzna. Na zakończenie trzeba jeszcze wspomnieć o kwestii przemocy w rodzinie. Przemoc to
pogwałcenie podstawowych praw do życia, bezpieczeństwa i wolności. Niestety, naruszenie
integralności fizycznej i psychicznej wobec kobiet to mało chwalebna karta w dziejach
38
ludzkości, która nie tylko zwyczajowo, ale i później prawnie stała się usankcjonowanym
sposobem sprawowania przez mężczyzn władzy nad kobietami. Oczywiście prawo polskie
zakazuje stosowania przemocy wobec każdej jednostki, jednakże znowu okazuje się, że
rzeczywistość niespecjalnie przejmuje się słownymi zapisami. Prawie 90% dorosłych ofiar
przemocy w rodzinie to kobiety, z kolei aż 95 % sprawców to mężczyźni. Agresja słowna
i fizyczna przekłada się nie tylko na stres, kondycję psychofizyczną czy niskie poczucie
własnej wartości, ale podważa przekonanie do prawa życia w godności, a także powoduje
zamknięcie się na życie społeczne, publiczne i zawodowe.
Trzecim i ostatnim poruszanym w niniejszym tekście obszarem tworzonym społeczne
wykluczenie kobiet jest społeczeństwo. To ono rodzi do deprywacji poprzez dyskryminację
ze względu na płeć, co przekłada się na odseparowanie osób wykluczanych. Społeczne
wykluczenie prowadzi do zerwania więzi pomiędzy jednostką a społeczeństwem przyczyniając się do zaniku tzw. solidarności społecznej.
Współcześnie przyjmuje się, że występują 3 dyskursy społecznego wykluczania kobiet:
Pierwszy z nich to dyskurs redystrybucyjny, będący konsekwencją ubóstwa. Wśród
kobiet najbardziej zagrożonym tym typem wykluczenia znajdują się osoby starsze,
powyżej 65 roku życia, samotne, doświadczające przemocy domowej;
Drugi dyskurs, reintegracyjny, dotyczy tych kobiet, którym blokuje się dostęp do
społecznej integracji z uwagi na fakt, iż pozostają one poza kręgiem osób aktywnych zawodowo. A zatem kluczem do włączenia się w życie społeczności jest zatem posiadanie legalnej pracy;
Ostatni dyskurs, związany ze sferą ubóstwa to dyskurs moralizujący, ściśle związany
z pomocą społeczną, dziedziczeniem ubóstwa, różnorodną patologią społeczną.
Kobiety dotknięte tą odmianą wykluczenia społecznego to młodociane samotne
matki, bezdomne, więźniarki, imigrantki i osoby należące do mniejszości etnicznych.
Podsumowanie
Społeczne wykluczenie kobiet jest wieloaspektowe i takie też muszą być mechanizmy
zwalczające to zjawisko. Problem jest jednak o tyle złożony, iż kwestia wykluczania społecznego mierzona jest nie tylko obiektywnymi danymi uwzględnionymi przez wskazane
wyżej dyskursy, ale bardzo często stanowi też efekt subiektywnej oceny sytuacji. Osoby
mogą bowiem odczuwać społeczne wykluczenie, pomimo, iż obiektywne wskaźniki nie
sytuują ich w grupie osób zagrożonych marginalizacją. Trzeba również pamiętać, że istnieje
tendencja do „przenoszenia” poczucia deprywacji obserwowanych w jednej dziedzinie życia, na inne.
Zwalczanie dyskryminacji jest nie tylko istotne z punktu widzenia zapewnienia równości
i sprawiedliwości społecznej, ale jest także podstawowym czynnikiem warunkującym osiągniecie trwałego wzrostu gospodarczego, zatrudnienia i spójności społecznej. Dyskryminacja kobiet we wszystkich aspektach życia jest bezdyskusyjna, a podejmowanie działań zmierzających do zmiany tego stanu rzeczy nie budzi wątpliwości. Podejmowane są liczne inicjatywy, powstaje mnóstwo programów, szkoleń i konferencji nagłaśniających problematykę,
a mimo to nadal jesteśmy zbyt częstymi świadkami dysproporcji pomiędzy teorią a praktyką. Czyżby faktycznie prawdziwy był powszechny dziś pogląd, że prawo w Polsce jest dobre i tylko zła praktyka jego stosowania sprawia, że wykluczenie społeczne kobiet dotyka
coraz większą rzeszę kobiet? Być może przyczyn takiego stanu rzeczy doszukiwać się należy
w tym, że brakuje odpowiednich mechanizmów dochodzenia roszczeń w przypadkach
39
przekroczenia zasad równouprawnienia, jednakże za bardziej prawdopodobne uważam
przekonanie, że wraz za zmianami w przepisach prawnych nie podążają przeobrażenia
w sferze obyczajów i kultury. A ta nadal przepełniona jest przeświadczeniem, że teoria to
jedno, a praktyka winna rządzić się swoimi prawami.
40
mgr Zofia Brzozowska
Uniwersytet Łódzki
TWÓRCZOŚĆ LITERACKA KOBIET W ŚREDNIOWIECZNEJ SERBII (XIII–XV W.)
Badaczka brytyjska, C. Hawkensworth, w wydanej ostatnio pracy o wiele mówiącym tytule Voices in The Shadows. Women and Verbal Art in Serbia and Bosnia, w zgodzie z postulatami
tzw. „archeologii feministycznej” – założenia poznawczego współczesnej humanistyki,
koncentrującego się na poszukiwaniu „szczątków wypowiedzi kobiet” na przestrzeni wieków1, wysunęła ciekawe przypuszczenie. Zauważyła bowiem, iż w opublikowanej w latach
90. w Belgradzie antologii staroserbskich utworów o charakterze autobiograficznym pomieszczono teksty aż siedmiu autorek, tworzących w XIII–XV w.2 Najwcześniejszą z nich
miałaby być królowa Jelena Andegaweńska (ok. 1236–1314), wpływowa politycznie żona
Stefana Urosza I (1243–1276), a jednocześnie matka dwóch kolejnych władców Serbii:
Stefana Dragutina (1276–1282) i Stefana Urosza II Milutina (1282–1321)3.
Za zaliczeniem interesującej nas w tym szkicu monarchini do grona średniowiecznych
twórców, a pośrednio nawet – uznaniem jej za pierwszą kobietę, parającą się piórem na
gruncie serbskim (chronologicznie poprzedzającą nawet słynną mniszkę Jefimiję z drugiej
połowy XIV w.) – przemawiałby zwłaszcza jeden zabytek, tj. zachowany do naszych dni,
najprawdopodobniej spisany przez Andegawenkę osobiście ok. 1267–1268 r., list do mieszkańców Dubrownika. Jego treść ukazuje Jelenę w dość niekorzystnym świetle, potwierdzając ambiwalentny stosunek królowej wobec „adriatyckiej” polityki Urosza I4. Z punktu widzenia historyka literatury pismo to stanowi jednak niekwestionowany skarb, pozwalający
na zapoznanie się ze stylem monarchini. Oto jego próbka:
A jeśli jacykolwiek kupcy z Dubrownika przybędą na mój dwór bez aprobaty Króla, zachęceni mymi listami lub moją przyjaźnią, lub jakikolwiek szlachcic lub w ogóle ktokolwiek, zapłacę za wszystko. A jeśli
Król zechce wysłać armię przeciwko Dubrownikowi, lub jeśli piraci lub inne zło zagrażać będzie Dubrownikowi, powiadomię Miasto najwcześniej, jak to będzie możliwe i będę z wami w każdym nieszczęściu5.
Kolejne ślady aktywności pisarskiej Andegawenki odnaleźć można w kilku utworach arcybiskupa Danila II (ok. 1270–1337), np. w Żywocie królowej Jeleny. Nie sposób bowiem nie
zauważyć, iż wielokrotnie wpłata on w tok swoich opowieści obszerne fragmenty, zawierające bezpośrednie, pierwszoosobowe wypowiedzi władczyni. W tym miejscu pojawia się
jednak wątpliwość, czy mamy w przypadku tych ustępów do czynienia z autentycznymi
fragmentami autorstwa królowej, czy też – zwykłym zabiegiem stylistycznym twórcy żywo1
2
M. J a n i o n, Kobiety i duch inności, Warszawa 2006, s. 319.
C. H a w h e s w o r t h, Voices in The Shadows. Women and Verbal Art in Serbia and Bosnia, Budapest 2000,
s. 67.
А. В е с е л и н о в и ћ, Р. Љ у ш и ћ, Српске династиjе, Београд 2008, s. 54-56.
Z przekazów źródłowych wynika, że podczas wojny, którą Stefan Urosz I prowadził z Dubrownikiem
w latach 1265–1266, królowa uprzedzała władze adriatyckiej republiki o decyzjach swego męża. Poczynania tego
typu rozpatrywać można nawet w kategoriach zdrady stanu. C. H a w h e s w o r t h, op. cit., s. 70;
Ж. Ф е j ф р и ћ, А тело jоj нађоше да лежи као у роси, „Српско наслеђе. Историjске свеске”, 1998, nr 10.
5 Cyt. za: C. H a w h e s w o r t h, op. cit., s. 70. Tłumaczenie własne.
3
4
41
tów, zastosowanym gwoli ubarwienia wywodu. Wypada wszak mieć na uwadze fakt, iż maniera oddawania głosu bohaterom jest częstą praktyką w literaturze staroserbskiej. Stykamy
się z nią już w najstarszych zabytkach hagiografii, powstających pod piórem św. Sawy i Stefana Pierwoukoronowanego. Z drugiej strony, bliskie związki rodzinne, łączące obu wymienionych autorów z głównym bohaterem ich utworów – Stefanem Nemanją, każą nam
zastanawiać się nad proweniencją tego typu zwrotów, zamieszczonych w jego żywotach.
Trudno przecież jednoznacznie ustalić, czy np. Stefan Nemanjić, przytaczając wypowiedź/list swego brata lub ojca, cytuje ich autentyczne słowa, czy też – opierając się na
własnych wspomnieniach i przemyśleniach tworzy zwykłą fikcję literacką.
Na podobne domysły skazani jesteśmy także w przypadku twórczości Danila II. Jedynym czynnikiem, pozwalającym na zidentyfikowanie danej wypowiedzi Jeleny, zamieszczonej w żywotach autorstwa arcybiskupa, jako fragmentu jej autentycznych pism, może być
tylko zwykły „rachunek prawdopodobieństwa”. Wnioskując w ten sposób należy więc
przede wszystkim uznać za twór fantazji Danila dramatyczne zwroty i modlitwy, towarzyszące scenie śmierci Andegawenki oraz obszerne dygresje teologiczno-dydaktyczne. Nie
pozbawione podstaw będzie natomiast założenie autentyzmu treści listu, wysłanego przez
królową do mnichów atoskich. Pamiętajmy, że arcybiskup przebywał na Świętej Górze,
miałby zatem możliwość osobiście zapoznać się z pismem władczyni, a także zachować je
z myślą o późniejszym wykorzystaniu6.
Z fragmentów, które z pewną dozą prawdopodobieństwa uznać można za oryginalne
utwory Andegawenki, na szczególną uwagę, ze względu na swoją treść, zasługują zwłaszcza
dwa, zamieszczone w Żywocie królowej Jeleny: modlitwa, towarzysząca opisowi budowy klasztoru Gradac oraz Pouczenie synom7.
Założenie autentyczności modlitwy Jeleny Andegaweńskiej zdaje się być uprawnione
z kilku ważnych względów. Przede wszystkim tego typu formy literackie były niezwykle
rozpowszechnione w piśmiennictwie średniowiecznym, zarówno w jego wschodnim, jak
i zachodnim wariancie. Co więcej, nierzadko zdarzało się, że po omawiany gatunek sięgały
również osoby świeckie, w poszukiwaniu artystycznych środków wyrazu dla nurtujących ich
umysły wątpliwości i duchowych rozterek. Dysponujemy też kilkoma przykładami modlitw,
układanych przez kobiety, zwłaszcza zaś te, wywodzące się z wyższych warstw społeczeństwa. Chyba trudno dziś o mediewistę, który nie słyszał o twórczości Gertrudy (zm. 1108 r.
) – księżnej ruskiej, wywodzącej się z dynastii Piastów, która pozostawiła po sobie kilka tego
rodzaju zabytków, zapisanych na marginesach należącego do niej kodeksu8.
Warto również zwrócić uwagę na kontekst historyczny interesującego nas tu fragmentu:
omawiana modlitwa powstała w związku z budową zadużbiny Andegawenki – monasteru
Gradac. Można przypuszczać, iż ambitna władczyni postarała się o odpowiednią oprawę
uroczystości konsekrowania swej fundacji. Być może przy tej okazji sama sięgnęła po pióro,
by ułożyć utwór upamiętniający wzniesiony przez nią klasztor.
Kolejnym dowodem na poparcie tezy o autorstwie Jeleny jest także treść omawianego
zabytku. Odnajdujemy w nim wiele elementów, pozwalających sądzić, iż wyszedł on spod
pióra królowej. Przede wszystkim: modlitwę rozpoczyna apostrofa do Matki Bożej, okre6 Д а н и л о I I, Житиjе краљице Jелене, [w:] Стара српска књижевност, red. С. Т о м и н, Сремски
Карловци – Нови Сад 2001, s. 211.
7 Oba fragmenty zostały przełożone na j. polski przez A. Naumowa i wydane w antologii literatury staroserbskiej, pt. Dar słowa. Ze starej literatury serbskiej, red. A. N a u m o w, Łódź 1993, s. 86-95.
8 T. M i c h a ł o w s k a, Ego Gertruda. Studium historycznoliterackie, Warszawa 2001, passim.
42
ślonej mianem „poręczycielki żywota” orantki9. Nietrudno tu zatem o skojarzenie z obecnym w kulturze chrześcijańskiego Wschodu przekonaniem o szczególnym związku, łączącym ziemskie władczynie z Bogurodzicą. Kilka wersów niżej odnajdujemy natomiast dość
oryginalny postulat: podmiot liryczny apeluje o zjednoczenie nowo powstałej świątyni „ze
świętymi i powszechnymi, i apostolskimi cerkwiami”10. We frazie tej dopatrywać się można
pewnych inklinacji ekumenicznych i unijnych, cechujących skądinąd Andegawenkę. Z pozycji monarchini wysuwane są również kolejne prośby: o umocnienie władzy królów serbskich, o wspomożenie ich wojsk w wojennych zmaganiach, a wreszcie – o pomyślność całego narodu. Maria Panna ma utwierdzać w sercach wiernych najważniejsze cnoty chrześcijańskie („wiarę, czystość i myśl cnotliwą”), powstrzymywać zagrażające im niebezpieczeństwa (głównie najazdy zewnętrzne), zsyłać pokój powszechny i dostatek wszelkich dóbr
materialnych, a także – nauczyć średniowiecznych Serbów służyć swym władcom „nieobłudnie i wiernie”11.
Jelena najprawdopodobniej spróbowała swych sił także w innym gatunku, charakterystycznym dla literatury średniowiecznej, znanym badaczom jako „pouczenie dzieciom”.
Utwory tego typu powstawały wówczas zarówno w kręgu kultury łacińskiej (by wspomnieć
tylko najznamienitsze: anglosaskie Faeder Larcwidas z początku VIII w., Pouczenie ojcowskie
Alfreda Wielkiego z IX stulecia czy zbiór rad króla Francji Ludwika IX dla syna Filipa
z XIII w.), jak i na obszarze Slavia Orthodoxa (słynne Pouczenie księcia kijowskiego Włodzimierza II Monomacha z początku XII w.)12. Co więcej, kompendia mądrości życiowych
i umoralniających nauk tworzyły też z myślą o swym potomstwie szlachetnie urodzone
i wykształcone panie, jak np. Dhuoda – małżonka rycerza Bernarda z Septymanii, autorka
obszernego Podręcznika dla syna (IX w.)13.
Hipotetyczna działalność literacka Andegawenki wpisywałaby się tym samym doskonale
w tradycję piśmienniczą europejskiego średniowiecza, bazującą na gatunkach moralizatorsko-dydaktycznych. Pewną konwencjonalność dostrzec można zresztą zarówno w treści
omówionej wyżej modlitwy, jak i Pouczenia synom. Ten ostatni utwór – przynajmniej w zachowanym do naszych dni kształcie – rozpoczyna się od przypomnienia, iż potomkowie
Jeleny wywodzą się z chrześcijańskiego i bogobojnego narodu, są zatem zobowiązani do
zachowywania wierności wobec ideałów swych przodków14. Następnie królowa zwraca
uwagę na kwestię odpowiedzialności władcy za powierzone mu przez samego Stwórcę państwo: konieczność mężnego odpierania najazdów zewnętrznych, prowadzenia konsekwentnej polityki wewnętrznej oraz poświęcenia się gorliwej służbie Bogu15. Interesujące, że pragnąc zachęcić swych synów do podążania drogą cnoty odwołuje się zarówno do ich uczuć
rodzinnych (radość matki z roztropnego postępowania dzieci), jak i lęku przed karą za grzechy w dniu Sądu Ostatecznego16.
A r c y b i s k u p D a n i l o I I, Żywot świętej Jeleny, [w:] Dar słowa. Ze starej literatury serbskiej…, s. 94.
Loc. cit.
11 A r c y b i s k u p D a n i l o I I, op. cit., s. 94-95.
12 Д. С. Л и х а ч е в, Владимир Всеволодович Мономах, [w:] Словарь книжников и книжности Древней Руси, 1,
XI–первая половина XIV в., red. i d e m, Ленинград 1987, s. 101.
13 R. P e r n o u d, Kobieta w czasach katedr, Katowice 2009, s. 50-61; J. S t r z e l c z y k, Pióro w wątłych dłoniach.
O twórczości kobiet w dawnych wiekach, t. 1, Początki. Od Safony do Hroswity, Warszawa 2007, s. 346-375.
14 A r c y b i s k u p D a n i l o I I, op. cit., s. 86.
15 Ibidem, s. 87.
16 Loc. cit.
9
10
43
Po sekwencji poświęconej zagadnieniom moralnym i duchowym następuje obszerny
ustęp, zawierający przytomnienie osiągnięć wybitnych przodków Stefana Milutina i Stefana
Dragutina. Słyszymy tu, że pierwsi Nemanicze sprawowali rządy w oparciu o Boskie nakazy
i prawa, rozsądnie zarządzali swymi majętnościami, nie szczędzili jałmużny ubogim i wsparcia (także finansowego) kościołom. Dostąpiwszy natomiast po śmierci łaski „życia wśród
aniołów” również nie zaprzestali gorliwej służby swej ojczyźnie – są stale obecni w jej dziejach, jako niebiańscy orędownicy i obrońcy17.
Jelena – co łatwe do odgadnięcia – zaleca swym synom, by starali się naśladować dawnych królów Serbii. Kieruje również pod ich adresem pouczenie o wiele mniej konwencjonalne, z całą pewnością wynikające z trzeźwej obserwacji sytuacji politycznej na Bałkanach:
uczula swych synów, by zawsze żyli ze sobą w zgodzie: „całą miłością serca trzymajcie się
razem mając jednomyślną wolę w swym ciele”18. Zalecenie to zostaje wzmocnione odpowiednim doborem cytatów staro- i nowotestamentowych oraz metaforami zgoła innej proweniencji, np. porównaniem skłóconego ze sobą rodzeństwa do ptaków, rozpierzchających
się we wszystkie strony i stanowiących w samotności łatwy łup dla myśliwego, miłujących
się braci natomiast – do pszczół tworzących plaster miodu czy też potężnej, trudnej do
zdobycia twierdzy19. Utwór zamyka dramatyczne wezwanie do jedności: „Lepiej jest dwom
niż jednemu… a samotnemu zewsząd biada!”20. Zalecenie, które – mimo powtarzanych
przez arcybiskupa Danila II zapewnień o silnym wpływie Andegawenki na swych synów –
trudno uznać za zrealizowane.
Co ciekawe, Jelena Andegaweńska nie była jedyną władczynią średniowiecznej Serbii,
której można przypisywać podejmowanie pewnych prób literackich. W stuleciu następnym
podobnymi zainteresowaniami wsławiła się ostania przedstawicielka „świętej” dynastii Nemaniczów – księżna Milica (ok. 1335–1405). O intelektualnych aspiracjach żony Lazara
Hrebeljanovicia piszą historycy – zwłaszcza zaś badacze wczesnego piśmiennictwa serbskiego – dużo i chętnie. Bardzo często odnajdujemy więc w literaturze przedmiotu niezwykle pochlebne sądy na temat wkładu Milicy w narodową kulturę, poparte przytoczeniem
wielu konkretnych przykładów: słyszymy o jej licznych fundacjach, o mecenacie artystycznym sprawowanym nad architektami i malarzami, czy o zamiłowaniu do ksiąg, które księżna zlecała przepisywać i gromadzić w swym pałacu21. W opisie kulturalnej działalności interesującej nas w tym szkicu władczyni niezwykle często uwypukla się również fakt, iż wiele
trudu włożyła ona w zapewnienie starannego wykształcenia wszystkim swoim dzieciom.
Być może to głównie za jej sprawą dwoje spośród nich zajmowało się w późniejszym okresie samodzielną twórczością literacką: najstarszy syn Stefan Lazarewicz i córka Jelena, znana
pod nazwiskiem swego pierwszego męża – władcy Zety – Đurña II Balšicia22.
O wiele mniej znanym aspektem biografii Milicy jest natomiast pozostawiona przez nią
spuścizna piśmiennicza. Częstokroć można nawet w literaturze przedmiotu zetknąć się
z tezą, iż władczyni ta – mimo niewątpliwego oczytania, intelektualnych aspiracji oraz pozostawiania w bliskiej przyjaźni z mniszką Jefimiją – nie odważyła się samodzielnie chwycić za
A r c y b i s k u p D a n i l o I I, op. cit., s. 88.
Loc. cit.
19 A r c y b i s k u p D a n i l o I I, op. cit., s. 89.
20 Loc. cit.
21 M. К а ш а н и н, Српска књижевност у Средњем Веку, Београд 2002, s. 23, 230, 301.
22 Ibidem, s. 23; Стара српска књижевност…, s. 21-22.
17
18
44
pióro23. Twierdzenie to nie znajduje jednak potwierdzenia w zachowanym materiale źródłowym. W obszernym zespole aktowym, zawierającym dokumenty wystawione przez średniowiecznych serbskich monarchów, wyodrębnić można bowiem następujące zabytki,
spisane ręką Milicy lub też powstałe pod jej osobistym nadzorem:
• list księżnej do władz Dubrownika z 1392 r.24;
• akt, wystawiony przez mniszkę Eugenię (Milicę) wraz z synami dla monasteru Chilandar na górze Athos, między 6 VIII 1392 r. a styczniem 1394 r.25;
• przywileje dla atoskiej Wielkiej Ławry p.w. św. Atanazego oraz dla klasztoru św. Pantelejmona z 1395 r.26;
• akt, potwierdzający donacje, dokonane przez Milicę na rzecz monasteru w Deczanach
w 1397 r., wykazujący – według znawców przedmiotu – znaczne walory literackie27;
• przywilej wystawiony przez „panią Eugenię” Ławrze św. Atanazego na górze Athos
1 VIII 1398 r.28
Dla prowadzonych w niniejszej pracy rozważań o wiele większe znaczenie mieć będzie
natomiast inny zabytek, tradycyjnie wiązany z osobą Milicy, tj. niewielki objętościowo utwór
poetycki, zatytułowany Wdowieństwa mojego oblubieniec (Удовству мојему женик). Według paleoslawistów zajmujących się tym zagadnieniem, mamy tu właściwie do czynienia z fragmentem większej całości, najprawdopodobniej rozbudowanego utworu pochwalno-elegijnego,
który księżna skomponowała na cześć swego tragicznie zmarłego małżonka w ostatnich
latach życia (ok. 1403 r.)29. Krytykę zewnętrzną źródła oraz dogłębne badania nad tekstem
uniemożliwia jednak brak zachowanego do naszych dni chociażby jednego średniowiecznego odpisu interesującego nas zabytku – wszystkie nowożytne edycje oparte są o zbornik
staroserbski, bezpowrotnie utracony dla nauki wskutek pożaru Biblioteki Narodowej
w Belgradzie 6 IV 1941 r. (Pochwała księcia Lazara autorstwa Milicy miała na jego kartach
sąsiadować ze Słowem miłości, tradycyjnie przypisywanym Stefanowi Lazarewiczowi)30.
W dochowanym do czasów współczesnych kształcie Удовству мојему женик sprawia
wrażenie utworu o wyraźnej, trójdzielnej budowie. Na pierwszą i zarazem najkrótszą jego
część składa się szereg pytań o charakterze retorycznym, mających najprawdopodobniej
wstępnie zaznajomić czytelnika z osobą głównego bohatera enkomionu. Milica zdaje się
w nich zastanawiać, czy adresat jej pochwały – narodowy bohater i święty męczennik –
może być tym samym człowiekiem, którego ongiś kochała, jej narzeczonym i mężem, ojcem jej dzieci, z którym w szczęściu i spokoju przeżyła wiele lat, mimo zakusów zawistnych
nieprzyjaciół, nade wszystko pragnących unicestwienia książęcej pary.
23 Dla przykładu polska slawistka M. Koch stwierdza: „W przeciwieństwie do Jefimiji księżna Milica/Jevgenija nie pozostawiła żadnych znanych nam utworów, co także zdaje się pośrednio potwierdzać wyjątkowość Jefimiji”. M. K o c h, …kiedy dojrzejemy jako kultura… Twórczość pisarek serbskich na początku XX w. (kanon
– genre – gender), Wrocław 2007, s. 24.
24 О. Н е д е љ к о в и ћ, Проблем рађања ресавског правописа и повеље из доба кнеза Лазара, [w:] О кнезу Лазару.
Научни скуп у Крушевцу 1971, red. И. Б о ж и ћ, В. J. Ђ у р и ћ, Београд 1975, s. 248.
25 Ibidem, s. 250.
26 В. М о ш и н, Самодржавни Стефан кнез Лазар и традициjа немањићког суверенитета од Марице до Косова,
[w:] О кнезу Лазару…, s. 25, 27, 29; О. Н е д е љ к о в и ћ, op. cit., s. 250.
27 И. Б о ж и ћ, Неверство Вука Бранковића, [w:] О кнезу Лазару…, s. 236; M. К а ш а н и н, op. cit., s. 245.
28 О. Н е д е љ к о в и ћ, op. cit., s. 252.
29 Стара српска књижевност…, s. 20, 24.
30 Удовству мојему женик. http://www.rastko.rs/istorija/spisi_o_kosovu_c.html#_vrh [dostęp z dn. 6 XII
2010].
45
Wprowadzenie do dyskursu ciemnych barw nastraja nas już odpowiednio na odbiór części drugiej – z całą pewnością najbardziej intymnej i jednocześnie dramatycznej partii utworu. Autorka zwraca się w niej bezpośrednio do zmarłego małżonka, tytułowego „oblubieńca wdowieństwa”, by przyszedł jej na pomoc i pomścił wyrządzane przez otaczających ją
niegodziwców krzywdy:
Дођи, о жениче, дођи,
и подај онима који ми чине зла
по делима њиховим,
јер не разумеше твој долазак
на помоћ моју31.
Apeluje jednocześnie, by powrócił do świata żywych możliwie szybko, przygotowany do
stoczenia walki, w pełnym rynsztunku. Żaląc się za doznawane od swych poddanych
i współpracowników upokorzenia i podłości, nie zapomina również wspomnieć mężowi
o niełatwym losie ich dzieci – rozproszonych po świecie przez niepojęte wyroki losu i knowania nieprzyjaciół, a zatem – przebywających z dala od matki i rodzinnych stron (jak pamiętamy, jedna z córek Milicy i Lazara zmuszona była wieść życie w muzułmańskim haremie)32.
Warto jednak mieć na uwadze fakt, iż w świetle zastosowanej w utworze poetyki bohater
spod Kosowego Pola – „światłość mojego spojrzenia” (светлост мога вида) – jawi się nie
tylko jako „osobisty oblubieniec” Milicy. Księżna, przelewając na papier tęsknotę za ukochanym mężczyzną, za dziećmi i zniszczonym gwałtownie ogniskiem domowym, nie traci
z oczu szerszej państwowo-narodowej perspektywy. W efekcie Lazar, strofa za strofą, przybiera coraz to więcej cech nowotestamentowego Oblubieńca, śpieszącego na spotkanie
Roztropnych Panien. Jednocześnie w jego wizerunek zostaje przez autorkę wpleciony kolejny biblijny obraz – Dobrego Pasterza, niestrudzenie strzegącego swe stado przed wilkiem. Kiedy więc Milica kieruje pod adresem świętego prośbę: „paś dzieci moje” (паси чеда
моја), możemy być nieomal pewni, że ma na myśli nie tyle swoje córki i synów, ile powierzony jej opiece naród. Interpretację tę wzmacnia zwłaszcza treść kolejnej strofy, zawierającej błaganie, by Lazar przegnał z Serbii nieuznających żadnych praw barbarzyńców:
Паси ми стадо, које ти уручих
Прогнај од њих безаконе варваре.
Да не престанеш да се бориш с њима
за мене и стадо моје33.
Z dramatyzmem środkowej partii utworu kontrastuje wyważony nastrój ostatniej, trzeciej części. Jest ona jednocześnie najbardziej konwencjonalna w budowie, będąc w swej
istocie wiernym odwzorowaniem hymnicznego schematu, rozpowszechnionego w poezji
liturgicznej prawosławnego kręgu kulturowego. Autorka analizowanego utworu opiera więc
swą pochwałę kosowskiego bohatera o szereg podniosłych apostrof do świętego, z których
każda rozpoczyna się od frazy „Raduj się!”. Znawcy przedmiotu są w zasadzie zgodni, iż
formuła ta jest odpowiednikiem greckiej frazy χαιρε! – zaczerpniętej z Akatystu Romana
31
Loc. cit.
C. H a w h e s w o r t h, op. cit., s. 73; М. М и л о с а в љ е в и ћ, Наjвољениjа српска царица,
„Православље”, 2007, nr 959; Стара српска књижевност…, s. 24, 26; Święte niewiasty. Mały leksykon hagiograficzny,
red. J. C h a r k i e w i c z, Hajnówka 2001, s. 144.
33 Удовству мојему женик…
32
46
Melodosa (VI w.)34, a następnie pojawiającej się na kartach wielu późniejszych utworów
bizantyńskich i staro-cerkiewno-słowiańskich (odnajdujemy ją m.in. w Żywocie św. Symeona
pióra Stefana Pierwoukoronowanego, anonimowym Akatyście świętemu Sawie czy Słowie
o księciu Lazarze Anonima z Rawanicy)35.
Równie konwencjonalne zdają się być epitety, za pomocą których charakteryzuje Milica
swego małżonka. Słyszymy, że książę–męczennik jest „nigdy niedrzemiącym okiem”, apostołem i zwiastunem Trójcy Św., przyćmiewającym swym blaskiem wszystkie gwiazdy. Ze
względu na swe zasługi może być również uznawany za „niezachwiany filar Cerkwi”,
a dzięki cnotom właściwym chrześcijańskiemu monarsze – za ideał miłosierdzia, niosący
uzdrowienie chorym i oswobodzenie więźniom, ofiarowujący przyodziewek nagim, schronienie – przybyszom i obcym, opiekę – sierotom i wdowom, a pociechę – strapionym36.
Wychwalając stricte chrześcijańskie przymioty Lazara nie zapomina księżna również o jego militarnych dokonaniach. Nadmienia, że za życia mąż jej był odważnym dowódcą, świecącym przykładem wszystkim swym podkomendnym, mężnie broniącym poddanych przed
zagrożeniem zewnętrznym37.
Analizowany zabytek jest zatem utworem o dość zróżnicowanej treści. Liryczne wyznania i dramatyczne apele do zmarłego sąsiadują na jego kartach z obszernymi fragmentami,
nawiązującymi swą formą do rozpowszechnionej w średniowieczu konwencji literackiej.
Mówi nam również wiele o samej Milicy, jawiącej się tu czytelnikowi jako osoba oczytana,
swobodnie czerpiąca z właściwego piśmiennictwu bizantyńskiemu zasobu porównań i epitetów, a jednocześnie – łącząca erudycję z głęboką wiarą i nieprzeciętną wrażliwością.
Literackich zamiłowań bohaterki niniejszych rozważań nie można jednak rozpatrywać
w oderwaniu od szerszego historyczno-kulturologicznego kontekstu. Wielu badaczy literatury staroserbskiej podkreśla wszak, że bitwa na Kosowym Polu – oznaczająca właściwie
kres niezawisłości średniowiecznej monarchii Nemaniczów i pozbawiająca ją nieomal całkowicie społeczno-politycznych elit – wyznacza jednocześnie ważną cezurę w historii kobiet interesującego nas tu obszaru. Przymuszone koniecznością życiową wkraczają one
w sferę działalności publicznej, zarządzając (najczęściej w imieniu swych nieletnich synów)
majątkami i udziałami, prowadzą ożywioną korespondencję, podejmują się misji dyplomatycznych. Ponadto, w zgodzie ze wschodnioeuropejskim modelem życia niewiast z kręgów
dworsko-arystokratycznych, zajmują się mecenatem artystycznym, fundują cerkwie i monastery, zlecają przepisywanie ksiąg, w końcu – same chwytają za pióro38. Warto więc poświęcić w tym miejscu choć kilka akapitów dwóm nieprzeciętnym Serbkom przełomu XIV i XV
stulecia, które łączyły z osobą wspomnianej wyżej władczyni bardzo bliskie więzy: Jelenie
Balšić i mniszce Jefimiji.
O życiu trzeciej córki Milicy i Lazara, parającej się twórczością literacką, wiemy relatywnie mało39. Najprawdopodobniej przyszła ona na świat w 1368 r.40 i do momentu swego
zamążpójścia przebywała na rodzicielskim dworze w Kruszewcu, gdzie – pod czujnym
okiem matki i jej wykształconej przyjaciółki Jeleny Mrnjavčević (późniejszej mniszki Jefimi-
E. W e l l e s z, Historia muzyki i hymnografii bizantyjskiej, Kraków 2006, s. 215-216.
Dar Słowa. Ze starej literatury serbskiej…, s. 38-39, 75-76, 146.
36 Удовству мојему женик…
37 Loc. cit.
38 M. К а ш а н и н, op. cit., s. 55, 230; M. K o c h, op. cit., s.19; Стара српска књижевност…, s. 20.
39 C. H a w h e s w o r t h, op. cit., s. 86; M. К а ш а н и н, op. cit., s. 358.
40 M. К а ш а н и н, op. cit., s. 358; M. K o c h, op. cit., s. 24.
34
35
47
ji) – odebrała staranne wykształcenie41. W 1386/1387 r. została wydana za władającego
Zetą Đurña Stracimirovicia Balšicia, po śmierci którego (już jako Jelena Balšić) przez bez
mała dwadzieścia lat (1403–1421) samodzielnie zarządzała dziedzictwem swego syna42.
W międzyczasie (w 1411 r.) ponownie wstąpiła w związek małżeński z bośniackim władcą
Humu – Sandaljem Hraniciem43. Owdowiawszy po raz wtóry w 1435 r. osiadła, wzorem
wielu innych niewiast swojej doby, w ufundowanym przez siebie monasterze Gorica nad
Jeziorem Skadarskim44. Zmarła w 1443 r.45
Jak podkreśla M. Kašanin w swojej syntezie dziejów średniowiecznej literatury serbskiej,
trudno uznać Jelenę za pisarkę sensu stricto. Mamy raczej w jej przypadku do czynienia
z wykształconą przedstawicielką arystokracji, zajmującą się twórczością literacką półamatorsko, przez ostatnich kilka lat życia46. Dość konwencjonalne są zatem przejawy jej
aktywności intelektualnej: wiemy, że zleciła swemu „opiekunowi duchowemu” Nikonowi
Jerozolimskiemu przygotowanie manuskryptu, zawierającego wybór tekstów biblijnych,
historiograficznych, dydaktycznych, hagiograficznych, a nawet... geograficznych (tzw.
Горички сборник, powstał w 1441/1442 r.)47. Prowadziła również ze wspomnianym mnichem
dość ożywioną korespondencję, w której dawała upust swym zainteresowaniom teologicznym i poetyckim talentom. Z całą pewnością napisała co najmniej trzy obszerne utwory
epistolarne, z których do naszych dni w postaci całościowej zachował się niestety tylko
jeden48. Bezsprzecznie najsłynniejszym jego fragmentem jest tzw. Отписаниjе богољубно49,
uznawane częstokroć za jeden z najwcześniejszych zabytków poezji serbskiej50. Należy jednak podkreślić, iż w utworze tym – koncentrującym się na zagadnieniach stricte egzystencjalnych, ogólnochrześcijańskich51 – nie odnajdziemy żadnych wzmianek na temat życia osobistego autorki.
O księżnej Milicy Hrebeljanović nie wspomina też w żadnym ze znanych nam utworów
jej wieloletnia przyjaciółka i powiernica52 – „ikona kobiecej twórczości” i „pramatka pisarek
serbskich” – by posłużyć się określeniami wyjętymi z pracy polskiej slawistki M. Koch –
mniszka Jefimija (1346/9–1405, w życiu świeckim Jelena)53. Z pochodzenia arystokratka:
córka władcy Dramy Vojihny, bratanka i nadwornego skarbnika cara Stefana Duszana54,
większość swego dorosłego życia spędziła, jako daleka krewna Milicy, na książęcym dworze
41 M. К а ш а н и н, op. cit., s. 358; Стара српска књижевност…, s. 21; A. S z a f r a ń s k a, Obraz Nowej Ewy
w twórczości serbskich autorek: Jefimiji i Jeleny Balšić, „Południowosłowiańskie Zeszyty Naukowe”, vol. 4 (2007),
s. 111.
42 Za jedno z ważniejszych posunięć Jeleny na arenie politycznej uznaje się obecnie rozwiązanie na drodze
pertraktacji dyplomatycznych konfliktu Zety z Wenecją. A. S z a f r a ń s k a, op. cit., s. 111.
43 C. H a w h e s w o r t h, op. cit., s. 86; M. K o c h, op. cit., s. 24; A. S z a f r a ń s k a, op. cit., s. 111.
44 M. K o c h, op. cit., s. 24-25; A. S z a f r a ń s k a, op. cit., s. 111.
45 Loc. cit.
46 M. К а ш а н и н, op. cit., s. 43, 359.
47 Н. Г а г о в а, Владетели и книги. Владетели и книги. Участието на южнославянския владетел в производството
и употребата на книги през Средновековието (IX–XV в.): рецепцията на византийския модел, София 2010, s. 183,
205-214; M. К а ш а н и н, op. cit., s. 39, 60, 356-357; M. K o c h, op. cit., s. 25.
48 M. К а ш а н и н, op. cit., s. 75-76, 301, 348; M. K o c h, op. cit., s. 25; Стара српска књижевност…, s. 21;
A. S z a f r a ń s k a, op. cit., s. 112.
49 M. K o c h, op. cit., s. 25; Стара српска књижевност…, s. 21; A. S z a f r a ń s k a, op. cit., s. 112.
50 Антологиjа српског песништва (XIII–XX в.), red. М. П а в л о в и ћ, Београд 1969, s. 41-42.
51 A. S z a f r a ń s k a, op. cit., s. 114.
52 М. М и л о с а в љ е в и ћ, op. cit.
53 M. K o c h, op. cit., s. 19.
54 A. S z a f r a ń s k a, op. cit., s. 108.
48
w Kruszewcu (przebywała tam nieprzerwanie od momentu tragicznej śmierci swego męża –
despoty Jovana Uglješy Mrnjavčevicia w bitwie nad rzeką Maricą w 1371 r.)55. Według
przekazów dwóch najwybitniejszych intelektualistów słowiańskich pierwszej połowy XV w.
– Grzegorza Cambłaka i Konstantyna Kostaneckiego – obie panie miały się szczególnie do
siebie zbliżyć po kosowskiej tragedii. Jefimija była wówczas dla Milicy nieocenionym wsparciem w działalności państwowej i dyplomatycznej (np. podczas misji na dwór sułtański
w Adrianopolu w 1398 r.), wiele czasu spędzała też u boku księżnej w monasterach Županjevac i Ljubostynja56. Po 1402 r. najprawdopodobniej przyjęła tzw. wielką schimę, przybierając na resztę swego życia klasztorne imię Jevpraksiji57.
Do naszych dni dochowały się trzy utwory autorstwa mniszki. Przywołamy je tu w układzie chronologicznym:
• Туга за младенцем Угљешом (Płacz za małym synkiem Uglješą) – niewielki objętościowo
zabytek poetycki, napisany przez Jefimiję w okresie 1368–1371 r., po stracie jedynego
dziecka (czteroletniego synka), a następnie wygrawerowany przez nią na odwrocie
maleńkiej ikony dwudzielnej, posłanej do monasteru Chilandar na górze Athos, tj.
w miejsce wiecznego spoczynku małego Uglješy58;
• Мољење Господу Исусу Христу (Modlitwa do Pana Jezusa Chrystusa) – tekst o charakterze
kompilacyjnym, wyhaftowany w latach 1398–1399 na zasłonie ołtarzowej, ofiarowanej cerkwi w monasterze Chilandar59;
• Похвала светом кнезу Лазару (Pochwała księcia Lazara) – najdłuższy i literacko najlepszy
utwór Jefimiji, datowany na 1402 r.60, powstał najprawdopodobniej podczas pobytu
mniszki w monasterze w Ljubostyni, a następnie został przez nią wyhaftowany złotymi nićmi na czerwonym atłasowym całunie, przeznaczonym pierwotnie na okrycie
trumny Lazara, spoczywającej w klasztorze w Rawanicy61.
Z powyższego wywodu wynika zatem jednoznacznie, iż zainteresowania literackie
wspomnianych pań nie były odosobnionym zjawiskiem w kulturze serbskiej schyłku średniowiecza. Analizując relacje, łączące interesujące nas w tej pracy władczynie ze starannie
wykształconymi przedstawicielkami arystokracji i duchowieństwa można zaobserwować
jeszcze jeden fenomen, tj. wzajemne wspieranie się staroserbskich kobiet w zdobywaniu
wiedzy i rozwijaniu talentów pisarskich. Na poprzednich stronach kilkakrotnie podkreślano
pozytywny wpływ mniszki Jefimiji ma kondycję duchową i intelektualną księżnej Milicy
oraz jej córki Jeleny Balšić. C. Hawhesworth jest natomiast zdania, że „pramatka pisarek
serbskich” zainteresowała się literaturą i sztuką z inspiracji carycy Jeleny, małżonki Stefana
Duszana, na dworze której bawiła przez jakiś czas przed swym zamążpójściem62.
55 C. H a w h e s w o r t h, op. cit., s. 77, 80; M. К а ш а н и н, op. cit., s. 252-253; M. K o c h, op. cit., s. 19-20;
Стара српска књижевност…, s. 20-21; A. S z a f r a ń s k a, op. cit., s. 108.
56 C. H a w h e s w o r t h, op. cit., s. 82; M. К а ш а н и н, op. cit., s. 253; M. K o c h, op. cit., s. 20, 24.
57 A. S z a f r a ń s k a, op. cit., s. 108.
58 Dar Słowa. Ze starej literatury serbskiej…, s. 207, 260; C. H a w h e s w o r t h, op. cit., s. 79-80;
M. К а ш а н и н, op. cit., s. 252-253; M. K o c h, op. cit., s. 20; Стара српска књижевност. Хрестоматиjа, red.
Т. J о в а н о в и ћ, Београд – Крагуjевац 2000, s. 89; A. S z a f r a ń s k a, op. cit., s. 108.
59 Dar Słowa. Ze starej literatury serbskiej…, s. 208-209, 260; M. К а ш а н и н, op. cit., s. 254; M. K o c h, op. cit.,
s. 21; Стара српска књижевност. Хрестоматиjа…, s. 90.
60 A. S z a f r a ń s k a, op. cit., s. 108.
61 Dar Słowa. Ze starej literatury serbskiej…, s. 139-142, 252; M. К а ш а н и н, op. cit., s. 255; M. K o c h, op. cit.,
s. 22; Стара српска књижевност. Хрестоматиjа…, s. 91.
62 C. H a w h e s w o r t h, op. cit., s. 79.
49
Daria Domarańczyk
Uniwersytet Łódzki
AUTOPORTRET BUNTOWNICZKI, CZYLI GEORGE SAND
W ŚWIETLE PAMIĘTNIKA DZIEJE MOJEGO ŻYCIA
Skandalistka, feministka, biseksualna nimfomanka, zaborcza matka czy wreszcie kochanka, która doprowadziła naszego najznakomitszego kompozytora – Fryderyka Chopina do
śmierci… Tak przeciętny człowiek kojarzy postać George Sand. Niewiele osób zdaje sobie
sprawę, iż była ona najwybitniejszą francuską pisarką XIX w., autorką licznych sztuk teatralnych i dziennikarką. O tym, jaka była naprawdę – jako córka, siostra, żona, babcia czy
przyjaciółka zdają sobie sprawę naprawdę nieliczni. W niniejszym tekście spróbuję przybliżyć sylwetkę tej niezwykłej przedstawicielki paryskiej bohemy i przedstawić etapy narastającego w niej buntu.
Amandine Aurore Lucile Dupin (znana jako George Sand) przyszła na świat 1 VII
1804 r. w Paryżu. Matką przyszłej pisarki była Antoinette Sophie-Victoire Delaborde, zaś
ojcem kapitan Maurice François Dupin1. Za sprawą swego pochodzenia i licznych koligacji
rodzinnych była spokrewniona z królem Polski Augustem II Mocnym oraz francuską dynastią Burbonów.
Pisarka spędziła dzieciństwo w Paryżu i w rodzinnym majątku ojca w Nohant (prowincja
Berry). W lipcu 1808 r. urodził się brat Aurory – Louis, który jednak zmarł po kilku miesiącach. Kolejna rodzinna tragedia miała miejsce niewiele dni później. Dnia 16 września ojciec
pisarki, Maurice spadł z konia i w wyniku złamania karku zginął na miejscu. Matka, która
nie była w stanie sama utrzymać dziewczynki podpisała z teściową 3 II 1809 r. umowę, na
mocy której mała Aurora trafiła pod opiekę babci2. Staruszka martwiła się o wnuczkę, gdyż
ta popadła w apatię. Babcia jak się okazało mogła mieć ku temu powody, gdyż matka przyszłej pisarki prawdopodobnie cierpiała na schizofrenię. W ciągu swojego życia używała np.
trzech imion w zależności od bieżącej sytuacji politycznej we Francji, tak więc w czasach
panowania Burbonów była Antoinette, po wygranej rewolucji Victorie , by w późniejszych
latach zacząć być Sophie. Sama Sand po latach na łamach swojego pamiętnika napisała:
babka zaczęła się niepokoić, że jestem zbyt samotna, martwiło ją jednak także bierne zadowolenie, z jakim przesiadywałam spokojnie u jej boku pogrążona w marzeniach (…) Siedziałam podobno całymi godzinami na stołeczku nie mówiąc ani słowa, z opuszczonymi rękami, wpółotwartymi ustami i oczami
wpatrzonymi w jeden punkt, chwilami wyglądałam na idiotkę3.
J. B a r r y, George Sand. Żywot jawnogrzesznicy, Warszawa 1996, s. 13.
B. J a c k, George Sand, Warszawa 2002, s. 32-67; Marie-Aurore Dupin de Francuel (1748–1821) – wnuczka
króla Polski, Fryderyka Augusta III i jego kochanki Aurore de Koenigsmark, córka
z nieprawego łoża Księcia Maurycego Saskiego i Marie Rainteau. W 1777 r. wyszła za mąż za Louisa-Claude’a
Dupin de Francueli, zaś w następnym roku urodził się im syn – Maurice (ojciec George Sand). Po śmierci męża
i syna zarządzała majątkiem Nohant i wychowywała wnuczkę Aurorę.
3 G. S a n d, Dzieje mojego życia, Warszawa 1968, s. 91.
1
2
51
Aurora nie należała jednak do grzecznych i posłusznych dziewczynek. W trakcie nauki
alfabetu kategorycznie odmawiała mówienia po literze „A” litery „B” mówiąc, iż ta jej się
zwyczajnie nie podoba4.
Zupełną abstrakcję dla przyszłej pisarki stanowiło istnienie Boga oraz wiara. Wpajane
przez opiekunów modlitwy traktowała jako przykry obowiązek: „Ojcze nasz, Wierzę w Boga,
Zdrowaś Mario umiałam bardzo dobrze po francusku, z wyjątkiem »chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj«, ale mogłabym tak samo recytować je jak papuga po łacinie, nie
byłoby przez to bardziej niezrozumiałe”5.
Ucząca się początkowo pod opieką babci Aurora została w styczniu 1818 r. oddana do
szkoły prowadzonej przez augustianki angielskie6. Babcia Aurory, zaniepokojona jej buntem
wobec ogólnie przyjętych norm obyczajowych oraz manier, wybrała jedną z najbardziej
konserwatywnych i surowych placówek. Także przełożona szkoły po pierwszej rozmowie
z Aurorą stwierdziła, iż z jej nowej podopiecznej wyrośnie albo święta albo największa
grzesznica7. Wyróżniająca się tzw. temperamentem „wolno rozgrzewającym” dziewczynka
sprawiała liczne kłopoty wychowawcze zwłaszcza swej opiekunce siostrze D., za co wielokrotnie była zamykana w kabinie kąpielowej8. Po paru miesiącach Aurora dołączyła do tzw.
grupy Diabłów, której przewodniczyła szkolna buntowniczka – Mary Gilibrand. Odczuwająca wówczas silną potrzebę afiliacji przyszła pisarka skupiła wokół siebie grupę dziewczynek, które nazywały ją „Notes” (ponieważ ciągle coś pisała) lub „Postrzeleniec”9. Przebywała tam do kwietnia 1820 r., kiedy to podupadająca na zdrowiu babcia uznała, iż trzeba
przygotować wnuczkę do przejęcia obowiązków właścicielki Nohant10.
Po powrocie do domu Aurora opiekowała się sparaliżowaną panią Dupin i uczyła się zarządzania majątkiem pod okiem sędziwego guwernera Deschartresa. Właśnie z osobą tego
nauczyciela związana jest swoista rewolucja, jaka zaczęła rodzić się w poglądach oraz zachowaniu przyszłej pisarki. Deschartres uczył dziedziczkę Nohant podstaw rachunkowości,
a także zarządzania majątkiem. Mężczyzna zachęcił Aurorę do noszenia męskiego stroju:
spodni oraz roboczych kurtek, które były znacznie bardziej praktyczniejsze i wygodniejsze
przy pracach gospodarskich. Przyszła pisarka zaczęła wtedy także palić cygara i wciągać
tabakę, by jak najwięcej czasu spędzać przy chorej babci. Również jej przyrodni brat Hippolit miał swój wkład w emancypację siostry – jako doświadczony huzar nauczył ją jeździć
konno „po męsku”, co wzbudzało zgorszenie wśród mieszkańców Nohant. W tym samym
czasie pojawił się w życiu Aurory Stéphane Grandsagne – jej pierwsza wielka miłość11.
Związek przetrwał kilka miesięcy, gdyż matka pisarki była mu przeciwna. Plotki mieszkańców prowincji skłoniły Sophie do ostrej interwencji w życie uczuciowe córki. Aurora nie
była matce dłużna – w liście odpowiedziała jej ciętą ripostą wypominając przy tym brak
wcześniejszego zainteresowania córką. Śmierć babci, która miała miejsce 26 XII 1821 r.
J. B a r r y, op. cit., s. 45.
G. S a n d, op. cit., s. 37.
6 J. B a r r y, op. cit., s. 74-81.
7 B. J a c k, op. cit., s. 69.
8 J. S t r e l a u, Psychologia temperamentu, Warszawa 1998, s. 108; Temperament „wolno rozgrzewający” –
obecny u ok. 15% dzieci. Charakteryzuje się negatywną reakcją na nowe bodźce, powolne przystosowanie do
zmian otoczenia, nastrój początkowo niekorzystny zmienia się stopniowo na pozytywny.
9 J. B a r r y, op. cit., s. 76; Afiliacja – dążenie do bycia razem z innymi ludźmi, przyłączenie do jakiejś grupy
społecznej.
10 Ibidem, s. 82.
11 B. J a c k, op. cit., s. 89-92.
4
5
52
spowodowała przeprowadzkę Aurory do mieszkającej w Paryżu matki. Po latach już jako
dorosła kobieta napisała w pamiętniku jedne z najważniejszych słów w swoim życiu: „Gdyby moje przeznaczenie kazało mi przejść od razu spod panowania babki pod władzę męża
czy klasztoru, to prawdopodobnie (…) nie stałabym się nigdy sobą”12.
Podczas pobytu w stolicy za sprawą przyjaciela ojca z wojska, Jamesa du Plessis, poznała 19 IV 1822 r. swojego przyszłego męża – podporucznika Casimira Dudevanta13. Młodzi
od razu przypadli sobie do gustu i po kilku tygodniach znajomości zostały ogłoszone zaręczyny. Po pokonaniu oporów matki Aurory, 24 VIII 1822 r., podpisano kontrakt ślubny.
Sama ceremonia zaślubin miała miejsce 17 września w Paryżu, a niespełna rok później urodził się pierworodny syn państwa Dudevant – Maurice. Niestety, krótko po narodzinach
dziecka rozpoczął się stopniowy rozpad związku. Wśród przyczyn tego procesu należy
wymienić różnice światopoglądowe, narastający bunt młodej mężatki wobec ciągłych wyjazdów męża i różnice charakteru. Jednak przysłowiowym „gwoździem do trumny” był
policzek wymierzony przez Casimira Aurorze za dziecinne jego zdaniem zachowanie
u państwa Roëttiers. Przyszła pisarka wbrew woli męża bawiła się z dziećmi i biegała z nimi
po ogrodzie, co rozwścieczyło Casimira. Niewątpliwie pierwszym związkiem pozamałżeńskim dla Aurory był ten z poznanym wcześniej Stéphanem Grandsagne, który w 1826 r.
pojawił się w okolicy Nohant. Owocem romansu była prawdopodobnie urodzona 13 IX
1828 r. córka pani Dudevant – Solange14. W następnym roku powstały pierwsze literackie
dzieła pisarki: Podróż Pana Blaise, Historia jak ze snu oraz Nie opublikowane wspomnienia15.
Rok 1830 był przełomowym nie tylko dla historii Francji, ale też dla samej Aurory.
W cieniu paryskich wydarzeń rewolucji lipcowej poznała jednego z ważniejszych mężczyzn
w jej życiu, dziennikarza Julesa Sandeau16. Wiedzący o romansie mąż pisarki napisał list
z najgorszymi epitetami pod jej adresem. Małżonkowie w styczniu 1831 r. uzgodnili, iż
pisarka będzie spędzać czas na zmianę: trzy miesiące w Paryżu i trzy w Nohant. Dzieci miały na razie pozostać pod opieką ojca17. Mieszkająca już wówczas w stolicy Aurora dostała
pracę u Henri’ego de Latouch’ego w satyrycznym piśmie „Le Figaro”18. W lipcu 1831 r.
początkująca dziennikarka zaczęła pracę nad powieścią Róża i Blanka, publikowaną w odcinkach właśnie we wspomnianej wcześniej gazecie. Doceniona przez czytelników zaczęła
pracę nad powieścią Indiana, która otworzyła jej później drzwi do kariery literackiej. Charyzmatyczny wizerunek artystki jak również odważne przemyślenia zawarte w utworach
sprawiły, iż powieści podpisane jej pseudonimem błyskawicznie zyskiwały status bestsellerów. Nie powinien zatem dziwić fakt, iż François Buloz – redaktor naczelny konkurencyj-
G. S a n d, op. cit., s. 42.
Ibidem, s. 103-106; Casimir François ,baron Dudevant (1795–1871) – nieślubny, ale uznany syn płk barona
Jaen’a-Françoisa de Dudevanta i służącej Augustine Soulès.
14 B. J a c k, op. cit., s. 132-136.
15 A. T h i b a u d e t, Historia literatury francuskiej. Od Rewolucji Francuskiej do lat trzydziestych XX wieku, Warszawa 1997, s. 129-130.
16 B. J a c k, op. cit., s. 142-143; Jules Sandeau (1811–1883) – francuski pisarz i dziennikarz. Wspólnym dziełem literackim kochanków była powieść Róża i Blanka.
17 J. B a r r y, op. cit., s. 142-144.
18 Ibidem, s. 147-148; Henri de Latouche (1785–1851) – francuski poeta i pisarz. W 1830 r. kupił wydawany
od 1826 roku tygodnik „Le Figaro”.
12
13
53
nego dla „Le Figaro” miesięcznika „Revue des Deux Mondes” pozyskał pisarkę do swojego
zespołu19. Już 9 grudnia na łamach „Revue” wyszła pierwsza część noweli Markiza20.
Początek roku 1833 przyniósł Sand zakończenie burzliwego związku z Sandeau, a także
zauroczenie sławną aktorką Marią Dorval21. Mimo, iż homoseksualizm w XIX w. był tajemnicą alkowy, to większość paryskiej bohemy wiedziała o skłonnościach aktorki. Krążące
po stolicy plotki mówiły o „powrocie Safony” czy o tzw. „sekrecie Byrona”22. Istotne jest,
iż to Sand zabiegała o względy i zainteresowanie Marie: zostawiała jej w teatralnej garderobie kwiaty, czekoladki i liściki. Fascynacja heteroseksualnej pisarki osobą tej samej płci mogła świadczyć o nieudanych związkach z mężczyznami, z których nie czerpała przyjemności23. Z fragmentu korespondencji obu kobiet przebijała się silna wzajemna więź, zarówno
emocjonalna, jak i erotyczna: „Niech Pani mnie nie sądzi po zewnętrznych pozorach. Proszę nieco poczekać, by wiedzieć, jak dalece można mnie obdarzyć współczuciem i miłością.
(…) kocham Panią sercem, któreś odmłodziła i odświeżyła”24.
Elementy romansu pisarka wykorzystała w powieści Lelia, opublikowanej w maju 1833 r.
na łamach „Revue des Deux Mondes”. Utwór uczynił z Sand najbardziej poczytną we
Francji pisarkę25. Mimo, iż książka szybko się stała bestsellerem, to krytycy ocenili ją negatywnie26. Sama Sand napisała po latach w Dziejach mojego życia: „Treść została skrytykowana
z niebywałą ostrością. We wszystkich postaciach widziano portrety, we wszystkich postaciach osobiste przeżycia. (…) Krytycy zdają się czasami żałować, że nie występują ze swą
oskarżycielską mową, że nie mają po prawej ręce kata, a po lewej stosu”27.
Po około półrocznym związku z Marią Dorval autorka Lelii związała się ze zdolnym
młodym literatem Alfredem de Musset28. Wkrótce u partnera Sand wystąpiły pierwsze
symptomy choroby psychicznej. Podczas wspólnej wyprawy do Włoch zachorował na chorobę weneryczną, efekt przelotnych przygód z prostytutkami. Opiekująca się nim Sand
również nie stroniła od przelotnych związków, m.in. z lekarzem Musse29. Następnie pisarka
przerwała romans i skupiła się na pracy nad psychologiczną powieścią Mauprat. Zaprzyjaźniła się również z Eugène Delacroix, który namalował jej portret30. Wzmożoną aktywność
polityczną pisarki można zaobserwować od maja 1835 r. Sand prezentowała na forum publicznym odważne poglądy republikańskie. Niestety dobra passa została przerwana, gdyż 19
19 J. B a r r y, op. cit., s. 149-180; François Buloz (1803–1877) – francuski dziennikarz, dyrektor czasopisma
oraz administrator teatru. W 1831 r. został właścicielem i redaktorem naczelnym drugiego pod względem opiniotwórczości czasopisma we Francji Revue des Deux Mondes.
20 B. J a c k, op. cit., s. 186-187.
21 J. B a r r y, op. cit., s. 180-184; Marie Dorval (1798–1849 ) – francuska aktorka. Od 1813 r. żona Alaina
Dorvala, a po jego śmierci tegoż w 1829 r. dziennikarza Marie Jean Toussaint-Merle. Znana ze swojego bujnego
życia towarzyskiego i skłonności homoseksualnych.
22 J. B a r r y, op. cit., s. 180; George Byron był biseksualny.
23 K. P o s p i s z y l, op. cit., s. 140-141.
24 B. J a c k, George Sand, Warszawa 2002, s. 193; Cyt. za: S. A. M a u r o i s, George Sand- Marie Dorval, Correspondance inedited, Paryż 1953, s. 205-206.
25 B. J a c k, op. cit., 188-202.
26 Ibidem, s. 230.
27 G. S a n d, op. cit., s. 280.
28 Ibidem, s. 203-206; Alfred Louis Charles de Musset (1810–1857) – francuski pisarz i poeta, członek
Akademii Francuskiej. Po rozstaniu z Sand napisał w 1836 roku słynną powieść Spowiedź dziecięcego wieku.
29 J. B a r r y, op. cit., s. 211-226.
30 Ibidem, s. 233; Ferdinand Victor Eugène Delacroix (1798–1863) – francuski malarz, przyjaciel Fryderyka
Chopina. Do jego najbardziej znanych prac należą: Rzeź na Chios, Wolność wiodąca lud na barykady czy Portret Chopina.
54
VIII 1837 r. zmarła matka pisarki. Jesienią pisarka wróciła do Nohant, gdzie napisała powieści Ostatnia z Aldinich i Orco. Nie pozostała tam jednak długo. Za namową swych paryskich przyjaciół – Marie d'Agoult, Franza Liszta oraz Honoré’a de Balzac’a – powróciła do
stolicy w kwietniu 1838 r.31
W tym samym roku w Paryżu pisarka poznała najsłynniejszego ze swoich partnerów –
Fryderyka Chopina32. Kompozytor chorował na płuca, w związku z czym zalecono mu
zmianę klimatu. W listopadzie kochankowie wraz z dziećmi pisarki udali się na Majorkę.
Pogorszenie stanu zdrowia Chopina, kłopoty finansowe, czy wreszcie wyczerpująca podróż
sprawiły, że do Nohant wrócili dopiero w maju 1839 r.33. W domu Sand rozpoczęła pisanie
wspomnień z tej wyprawy, które ukazały się drukiem w lutym 1842 r. pod tytułem Zima na
Majorce. Prawdziwymi bestsellerami stały się jednak dzieła oddające feministyczne poglądy
pisarki – Konsuelo i jego kontynuacja Hrabina z Rudolstad.
We wrześniu 1842 r. Chopin i Sand postanowili wynająć kamienicę w centrum Paryża.
Tam powstała Lucrezia Floriani, na poły autobiograficzna powieść miłosna34. Do Nohant
powracali głównie latem. W wiejskim domu zaczęły jednak stopniowo narastać problemy,
związane m.in. z afektem Solange do przyjaciela matki.
Koniec romansu Sand z kompozytorem nastąpił w 1847 r. Powodem rozstania było poparcie udzielone przez Chopina małżeństwu Solange ze znienawidzonym przez pisarkę
rzeźbiarzem Augustem Clésingerem. Sand została wtedy zaatakowana przez niego rzeźbiarskim dłutem W tym czasie pisarka rozpoczęła pracę nad swoistą autobiografią noszącą tytuł
Dzieje mojego życia35. George Sand była bezpośrednim świadkiem Rewolucji lutowej, jak
i samej Wiosny Ludów we Francji. Z nieukrywaną radością przyjęła fakt abdykacji króla
Ludwika Filipa, a w konsekwencji proklamację II Republiki Francuskiej. Była autorką Listów
do ludu, w których apelowała do społeczeństwa – zwłaszcza mieszkańców prowincji, by nie
zaprzepaszczono szansy na przebudowę kraju. Sama pisarka została również zgłoszona jako
kandydatka do przyszłych wyborów do Zgromadzenia Narodowego. Autorem wniosku był
Ernst Legouvé, członek Club de l’Émancipation des Peuples. Sand odmówiła tłumacząc, iż
nie będzie reprezentować kobiet, wybrana jedynie przez mężczyzn. Z niepokojem przyjęła
również fakt wygranej w wyborach prezydenckich 10 XII 1848 r. Ludwika Napoleona Bonapartego36.
Wielkie zmiany następowały także w życiu prywatnym Sand. Dnia 28 II 1848 r. po raz
pierwszy została babcią – Solange urodziła córkę Jeanne – Gabrielle. Niestety, dziewczynka
zmarła po tygodniu. W grudniu następnego roku Sand poznała swoją ostatnią wielką miłość
– młodszego o trzynaście lat miłośnika sztuk dramatycznych, Alexandra Manceau37. Kochankowie wspólnymi siłami unowocześnili prowadzony przez Sand od kilkudziesięciu lat
amatorski teatr w Nohant. Razem wychowywali także kolejną córkę Solange – JeanneGabrielle Béatrice (Nini). Niestety, także i ta wnuczka zmarła w skutek nagłej i ciężkiej
31 Ibidem, s. 240-244; Marie Catherine Sophie de Flavigny, wicehrabina de Flavigny, znana bardziej jako Marie
d'Agoult (1805–1876) – francuska pisarka tworząca pod pseudonimem Daniel Stern. Towarzyszka życia pianisty
i kompozytora Franza Liszta.
32 J. B a r r y, op. cit., s. 300-307.
33 A. Z a m o y s k i, Chopin, Warszawa 1985, s. 143-156.
34 A. T h i b a u d e t, op. cit., s. 129-132.
35 Ibidem, s. 265.
36 J. D a u t r y, Historia rewolucji i kontrrewolucji we Francji w latach 1848–1851, Łódź 1950, s. 70-88, 107, 161.
37 B. J a c k, op. cit., s. 278-279; Alexandre Manceau (1817–1865) – rzeźbiarz, pisarz, dramaturg.
55
choroby w styczniu 1855 r.38 Pociechę w tych chwilach stanowiło dla pisarki zaaranżowane
przez nią małżeństwo syna Maurice’a z Marceliną Callmatą39. Już rok po ślubie para doczekała się synka, urodzonego 14 VII 1863 r. Marka-Antonie’a, nazywanego Cocoton (Pisklę).
Niestety, również on zmarł niespełna rok później na skutek bardzo ciężkiej choroby.
W tym czasie również pisarka zmagała się z postępująca chorobą Manaceau, który od dłuższego czasu walczył z zaawansowaną gruźlicą i czuł się coraz gorzej. Umarł dokładnie miesiąc później, pozostawiając Sand w rozpaczy. Niezwykle oddanym przyjacielem okazał się
w tych trudnych chwilach dla pisarki Gustave Flaubert, z którym korespondowała do końca
życia40.
Swoje ostatnie lata pisarka spędziła z rodziną w Nohant. Do jej codziennych zajęć należała opieka nad wnuczkami: urodzoną w 1868 r. Aurore (Lolo) i młodszą o dwa lata Gabrielle (Titite). Poza córkami Maurice’a stała się również babcią dla potomków swego przyrodniego brata, Hyppolite’a. Dla nich napisała Opowieści babci. J George Sand zmarła 8 VI
1876 r. prawdopodobnie na raka żołądka. Jej pogrzeb zgromadził elitę intelektualną Francji.
Wspomniane przeze mnie już wcześniej pamiętniki George Sand Dzieje mojego życia zostały napisane przez pisarkę na przełomie 1847 i 1848 r. pod wpływem śmierci jej przyrodniego brata Hippolyte’a. Ta swoista autobiografia przedstawicielki paryskiej bohemy została
wydana po raz pierwszy we Francji w l. 1850–1855 i od razu zebrała bardzo przychylną
ocenę nawet największych krytyków zarówno jej osoby, jak i twórczości. Obecnie dla
współczesnych badaczy stanowi niezwykle bogate źródło wiedzy o Francji oraz jej społeczeństwie w dobie rewolucyjnych przemian. Oczywiście jest także podstawową literaturą dla
biografów Sand, jak i Chopina, czego przykładem może być książka znakomitego polskiego
muzykologa Mieczysława Tomaszewskiego Chopin i George Sand. Miłość nie od pierwszego spojrzenia (Kraków 2003, 2010).
Podsumowując moje rozważania na temat życia i poglądów George Sand mogę stwierdzić, iż jest to postać wyjątkowa i wybitna nie tylko na tle epoki, w której żyła. Przeszła
swoistą rewolucję światopoglądową – od popierania ustroju monarchistycznego po republikański, protestowała przeciwko dyskryminacji kobiet w ówczesnym świecie, a także zachęcała do aktywności społeczno-politycznej mieszkańców prowincji. Dzięki swojemu uporowi i odwadze w głoszeniu niepopularnych wówczas poglądów wpisała się na trwałe do
historii jako pierwsza oświecona Francuzka.
J. B a r r y, op. cit., s. 393.
Ibidem, s. 405; Marceline Calamatta-Dudevant (1842–1901) – córka Luigi Callamata. W 1862 r. wyszła za
mąż za Maurice’a Dudevanta, z którym miała trójkę dzieci.
40 B. J a c k, op. cit., s. 290-294, 295-304.
38
39
56
mgr Emilia Maciejewska
Uniwersytet Łódzki
KOBIETA I KOBIECOŚĆ W PISARSTWIE ELIZY ORZESZKOWEJ
Eliza Orzeszkowa zaliczana jest do wybitnych postaci w polskiej literaturze. Dzieła jej,
wpisane w kanon lektur szkolnych, są dobrze znane i rozpoznawane. Nie wszyscy jednak
wiedzą, iż ta nietuzinkowa pisarka pozytywistyczna była jednocześnie aktywną działaczką
społeczną, reformatorką i zarazem pionierką ruchu kobiecego na ziemiach polskich. Należy
przy tym zwrócić uwagę, iż Orzeszkowa tak też traktowana była przez sobie współczesnych
– bardziej jako publicystka aniżeli wielka pisarka.
Jak już zaznaczyłam, Orzeszkowa była postrzegana za przodownika działającego na
rzecz kobiet. Paulina Kuczalska-Reinschmit w 1906 r. w jubileuszowym wydaniu „Wędrowca” poświęconego w całości Elizie Orzeszkowej, zwracała uwagę, iż rzeczywiście rozpoczęła ona i rozpowszechniła dyskusję o roli kobiety w życiu społecznym, ale dystansowała się
przy tym od haseł bardziej rewolucyjnych:
Ustosunkowanie Elizy Orzeszkowej do ruchu kobiecego jest […] dość skomplikowane. Była ona bezsprzecznie jego budzicielką i krzewicielką wielkich zasług i znaczenia, ale wskazania jej wcielały tylko
w subtelnym wyczuciu lepsze i szlachetniejsze aspiracye, które już wibrowały w społeczeństwie. Haseł
zasadniczych ruchu kobiecego po nad poziom tych aspiracyi wybiegających, unikała, lub wyrażała je tylko nader oględnie i ogólnikowo1.
Wynika z tego, iż nasza bohaterka napotykała na swej drodze różnego rodzaju krytyków
odnośnie własnej wizji szeroko pojętej feminizacji życia społecznego. Nie oznacza to jednak, że była przy tym osamotniona w swych poglądach i przekonaniach, bo o ile Paulina
Kuczalska-Reinschmit nie do końca akceptowała poglądy Orzeszkowej, o tyle Maria Czesława Przewóska podzielała je2.
Eliza Orzeszkowa pełnię swych poglądów na kwestię emancypacji przedstawiła w Kilku
słowach o kobietach (Lwów 1873), Liście otwartym do kobiet niemieckich w kwestii równouprawnienia
kobiet wobec nauki, pracy i dostojności ludzkiej, jak i w artykule O Polce Francuzom. Właśnie na
podstawie przede wszystkim tychże tekstów postaram się przedstawić poglądy Orzeszkowej
na wyrażony w tytule problem.
Kilka słów o kobietach napisane w 1873 r. są najpełniejszym stanowiskiem odnośnie emancypacji w całej polskiej, ówczesnej literaturze. Autorka w sposób bardzo klarowny ukazała
tam utylitaryzm ruchu emancypacyjnego. Wielokrotnie podkreślała, że zmieniły się czasy
i kobiety, chcąc przetrwać, muszą podjąć walkę o uzyskanie własnej niezależności. Ciężkie
czasy spowodowane były tym, że po uwłaszczeniu chłopów i zmianie zasad gospodarki
rynkowej wiele majątków ziemskich stanęło na krawędzi bankructwa, albo wręcz znalazło
się w stanie ruiny. Dodatkowo, klęska powstania styczniowego i represje po nim doprowadziły do sytuacji, w której zaczęło brakować męskich rąk do pracy, a kobiety nie były do
niej przygotowane.
1
2
P. K u c z a l s k a-R e i n s c h m i t, Orzeszkowa w ruchu kobiecym, „Wędrowiec”, 1906, nr 11, s. 207.
Vide: M. C. P r z e w ó s k a, Eliza Orzeszkowa w literaturze i ruchu kobiecym. Zarys syntetyczny, Kraków 1909.
57
Warto przy tym zwrócić uwagę, iż podobnego losu doświadczyła sama Eliza Orzeszkowa, ponieważ po zesłaniu jej męża, Piotra Orzeszki, do guberni permskiej, sama musiała
zmierzyć się z zarządzaniem ich wspólnym majątkiem w Ludwinowie. Nie potrafiła poradzić sobie w tej roli i ostatecznie sprzedała majątek (o zgrozo – w rosyjskie ręce).
Orzeszkowa, w swych dążeniach emancypacyjnych, dystansowała się od panującego
w społeczeństwie stereotypu – emancypantki utożsamiane były z kłębem dymu z papierosów, chodzeniem w spodniach, przeklinaniem i spluwaniem jak mężczyźni. Jest to o tyle
ciekawe, że sam Franciszek Godlewski po śmierci Orzeszkowej napisał: „Kłęby dymu
z papierosa… panią Elizę prawie zawsze otaczały”3. Nie zmienia to jednak faktu, że nasza
buntownica, jak określiła Orzeszkową Maria Żmigrodzka4, miała swój pogląd na kwestię
kobiecą.
Autorka Marty stała na stanowisku, że nade wszystko kobieta musi zostać uczłowieczona
w społeczeństwie. Według niej było to niejako preludium do uzyskania całkowitej niezależności przez kobiety. Mogło to się stać tylko poprzez zmianę w systemie edukowania niewiast. Dotychczasowe nauki pobierane przez dziewczęta przygotowywały je i zarazem
ograniczały się jedynie do „znalezienia sobie męża”. Miały one pięknie wyglądać przy boku
swego towarzysza życia, być jego ozdobą. Sama Eliza odebrała podobne wykształcenie,
a mianowicie w wieku 11 lat została oddana na pensję do sióstr sakramentek do Warszawy.
Uczyła się tam przede wszystkim sztuki kaligrafii, robót ręcznych, śpiewu i tańca. Po zakończeniu swej edukacji pisała iż jej „psychiczna istota doświadczyła od wyjścia z klasztoru
zwężenia i zmalenia”5.
Gdyby nie dalsze koleje losu naszej bohaterki, a mam tutaj na myśli samotne mieszkanie
w majątku ojca na Milkowszczyźnie, możliwe, że nigdy nie zapoznała by się Eliza
z wybitnymi dziełami Rousseau, Woltera, Milla i wielu innych. Pod wpływem tych lektur
dostrzegała ona potrzebę szerszego wyedukowania płci żeńskiej, argumentując to – jakże
typowo pozytywistycznym podejściem organicznikowskim – aby i kobiety włączyły się do
pracy na rzecz dobra ogółu6. Uważała, że w ten sposób wykorzysta się całkowicie siły narodu, gdyż w przeciwnym razie marnuje się połowę jego witalności: „praca mężczyzn to
dopiero praca połowy rodzaju ludzkiego”7.
Orzeszkowa w rozdziale „O celach i drogach kobiet” w swej sztandarowej pracy Kilka
słów o kobietach, ubolewała, że rolę kobiety ograniczono jedynie do roli żony, matki, gospodyni. Przekonywała przy tym, iż kobiety są istotami silnymi i mogą dzięki temu realizować
się poprzez szeroko rozumiany czyn i pracę. Aby to mogło nastąpić powinien zmienić się
sposób wychowywania kobiet. Dotychczasowy system edukacji chronił je i izolował od
realiów prawdziwego życia. Zatruwano umysły dziewcząt romansami, dystansując je tym
samym od rzeczywistych problemów społecznych. W ślad za edukacją kobiet powinna
pójść jednak edukacja całego narodu, tak aby nie deprecjonowano starych panien. Sama
Orzeszkowa podkreślała:
Kobieta jest nade wszystko i przede wszystkim człowiekiem i czy zostanie żoną i matką, czy też tytułów
tych odmówi jej przeznaczenie, nigdy przecie nie traci znamienia człowieczeństwa wzywającego ją do
Polski Słownik Biograficzny, t. XXIV, z. 2, s. 318.
Vide: M. Ż m i g r o d z k a, Orzeszkowa. Młodość pozytywizmu, Warszawa 1965.
5 E. O r z e s z k o w a, O sobie…, wstęp i oprac. J. K r z y ż a n o w s k i, Warszawa 1974, s. 39.
6 A. G ó r n i c k a-B o r a t y ń s k a, Stańmy się sobą. Cztery projekty emancypacji (1863-1939), Izabelin 2001, s. 49.
7 E. O r z e s z k o w a, Kilka słów o kobietach, Warszawa 1893, s. 94.
3
4
58
myśli rozumnej, do życia pracą, tym pełniejszego zasługi, że odartego z uciech i ułatwień, jakich darmoby szukać na drodze kobiety samoistnej8.
Jeżeli chodzi o postulowany przez Orzeszkową model wychowania dziewcząt, to miał
się on opierać na jednoczesnym rozwijaniu ciała, serca i umysłu. Bardzo często odnosiła się
w tej kwestii do pracy Jędrzeja Śniadeckiego O fizycznym wychowaniu dziewcząt. Mimo wszystko zauważyła, że „strona fizyczna jest w zaniedbaniu zupełnym, umysłowa spaczona, (…)
moralna piastowana wprawdzie troskliwie, gorliwie apostołowana, lecz wskutek słabości
fizycznej i umysłowej nie przynosząca bynajmniej pożądanych owoców”9.
Podobnie jak i wiele innych emancypantek zauważała, że wykształcone kobiety lepiej poradzą sobie w trudnych warunkach ekonomiczno-społecznych, jakie nastąpiły po 1864 r.
Czasy się zmieniły i powoli zmieniała się mentalność mężczyzn, którzy zaczęli coraz częściej oczekiwać, że kobiety będą wsparciem i współtowarzyszem w pracach. Orzeszkowa
podkreślała, że już małe dziewczynki powinno zapoznać „czego się uczą mężczyźni,
wszystkiego, co z kobiety uczynić może prawego i rozumnego człowieka”10. Można więc
śmiało stwierdzić, że Orzeszkowa była zwolenniczką wykształcenia – używając kolokwializmu – „na wszelki wypadek”. Jednocześnie była przekonana, że wszechstronna edukacja
bardziej zbliży kobiety do ogniska domowego (co ciekawe, znając osobiste perypetie
Orzeszkowej, wiemy, że na jej przykładzie ta prawidłowość nie znalazła zastosowania). Nie
miała przy tym też nic przeciwko zarobkowej pracy kobiet. Zachęcała je wręcz do zajęcia
się, oprócz jakże sfeminizowanymi zawodami jak nauczycielki i guwernantki, również pracą
rzemieślniczą. Chętnie widziałaby kobiety w zakładach krawieckich, szewskich, introligatorskich i wielu innych. Tak pisała na ten temat:
Tym samym zniknie u nas powstały niedawno proletariat kobiecy, nieposiadający ani majątku, ani możności pracowania; tym samym zniknie owa, bolesny widok przedstawiająca, klasa panien na wydaniu,
wyprawiających po śliskich salonach gonitwy małżeńskie, owa klasa córek obywatelskich, spędzająca całe
życie w próżnowaniu, wtedy, gdy bracia ich, słynni niegdyś z tej samej cechy, dziś coraz bardziej poznają
niezbędność pracy i oddawać się jej zaczynają11.
W Kilku słowach o kobietach Orzeszkowa stwierdziła, że emancypacja ma za zadanie obronić moralność kobiet. Jest to bardzo ciekawe spostrzeżenie, gdyż przyjmując takie stanowisko występowała tutaj, jako pewnego rodzaju moralistka. Zwróćmy przy tym jednak uwagę
na osobiste losy samej Orzeszkowej i na adekwatność wysuwania właśnie przez nią takich
haseł. W wieku niespełna 17 lat została wydana za mąż za dwukrotnie od siebie starszego,
wspomnianego już, Piotra Orzeszkę. Nie kochała go a jednak poślubiła, gdyż jak sama pisała: „Chciałam co prędzej być mężatką, aby mieć prawo rozporządzania się zupełnego swoim domem, służbą swoją, na koniec osobą, której zachcianki miarkowanemi teraz były wolą
matki, w ogóle dość despotyczną, w rzeczach konwenansu najdespotyczniejszą”12. Gdy jej
mąż został zesłany za pomoc udzieloną Romualdowi Trauguttowi podczas powstania
styczniowego, Eliza nie opuściła kraju razem z nim. Było to nielada skandalem jak na owe
czasy, gdyż obowiązkiem żony było zawsze podążać za swoim mężem. Mało tego – w trakcie odbywania kary przez pana Orzeszkę, jego żona wystąpiła o unieważnienie małżeństwa,
które ostatecznie uzyskała z końcem 1869 r. Pikanterii temu wszystkiemu dodaje fakt, że
Ibidem, s. 58.
Ibidem, s. 80.
10 Ibidem, s. 136.
11 Ibidem, s. 266.
12 E. O r z e s z k o w a, O sobie…, s. 38.
8
9
59
Eliza nie wzbraniała się od romansów, których miała wiele na swoim koncie, jak chociażby
z chirurgiem Zygmuntem Święcickim czy jej późniejszym drugim mężem Stanisławem Nahorskim, będącym wówczas jeszcze w związku małżeńskim z inną kobietą. Przeżyła też
zauroczenie Franciszkiem Godlewskim i Tadeuszem Bochwicą13.
Nie bez powodu więc Eliza Orzeszkowa uchodziła w oczach opinii publicznej za skandalistkę, a tutaj nagle, w Kilku słowach o kobietach, przyjęła stanowisko obrończyni moralności
kobiet.
Publicystka dowodziła, że początki emancypacji zrodziły się przeciwko pewnemu niewolnictwu, które zostało narzucone kobiecie i że nie jest to wina ani mężczyzn, ani rodziny
tylko panującego ustroju społecznego (toż to w samym Kodeksie Napoleona był zapis
mówiący o wiecznej małoletniości niewiasty). Bardzo wyraźnie ukazuje to ten oto cytat:
Nie od urojonej tyranii mężczyzn, nie od świętych i przynoszących szczęście obowiązków rodzinnego
życia, nie od przyzwoitości i prostoty, ale od słabości fizycznej, bardziej narzuconej, niż od natury wziętej, od braku sił moralnych na samoistne i logiczne życie, od klątwy wiecznego niewolnictwa i anielstwa,
od wypatrywania z cudzej ręki kawałka powszedniego chleba, od wiecznego zamykania przed nimi dróg
poważnej i użytecznej pracy, mają i powinny emancypować się kobiety14.
W popularnej powieści Orzeszkowej Marta wydanej w 1873 r. znajdujemy taki opis sytuacji położenia kobiety: „Wedle praw i obyczajów ludzkich kobieta nie jest człowiekiem,
kobieta to rzecz. (…) Kobieta jest zerem, jeśli mężczyzna nie stanie obok niej jako cyfra
dopełniająca. (…) Kobieta musi w jakikolwiek sposób uczepić się mężczyzny jeśli chce
żyć”15.
List do kobiet niemieckich, napisany po 23 latach od Kilku słów o kobietach, ukazał ewolucję
w postrzeganiu celów samej emancypacji przez jego autorkę. Orzeszkowa nie mówiła już
tylko o uczłowiecznieniu kobiet, ale stawiała przed nimi konkretne zadania. Nie mówiła już
też o równości między płciami – mało tego – zauważyła, że z zadań powierzonych mężczyznom niewiele zostało zrealizowane i że teraz nastał czas kobiet. Pisała:
Porzućmy niewolnicze naśladownictwo, rutynę, modę, wymagania próżności, weźmy rozbrat z przesądami i wszelkimi fałszywymi uprzedzeniami, do gruntu przerabiajmy, co jest złe, co dobre podnośmy
i potęgujmy, a kiedyś córki nasze nie będą łaknęły kawałka chleba nie umiejąc nań zapracować, nie staną
się światu zgorszeniem lub pośmiewiskiem, ale świadome ludzkich i obywatelskich celów swoich i dążąc
do nich z miłością i rozumem posiędą w całej pełni godność człowieczą i jak owe pracowite niewiasty
Pisma czuwać będą, aby w świątyni ich rodzinnego kraju nie zagasły powierzone im lampy Bożego światła16.
Dodatkowo, kobieta miała być drogowskazem moralnym dla zbłąkanych i zagubionych
mężczyzn. Kobiety miały zmieniać świat na lepszy, bo ten stworzony przez mężczyzn pełny
był obłudy i cynizmu. Dokonać tego mogły poprzez tzw. kobiece związki cnoty:
do ćwiczenia woli i wprawiania się w solidarność pomiędzy ludzką przez systematyczne składanie w ofierze dobru powszechnemu cząstki używanych wygód i przyjemności (…), do ćwiczenia współczucia
przez systematyczne i bliskie przypatrywanie się tym, którzy są dla jakichkolwiek względów upośledzonymi, krzywdzonymi i cierpiącymi17.
Vide: Polski Słownik Biograficzny…., s. 313.
E. O r z e s z k o w a, Kilka słów…, s. 15.
15 E a d e m, Marta, Warszawa 1970, s. 165-166.
16 E a d e m, Kilka słów…, s. 168.
17 E a d e m, List do kobiet niemieckich i O Polce Francuzom, Warszawa 1900, s. 37.
13
14
60
Artykuł O Polce Francuzom jest potwierdzeniem emancypacji w rozumieniu Orzeszkowej.
Twierdziła ona, że wiele zmian nie może nastąpić z punktu widzenia politycznego, jak chociażby jeśli chodzi o udział kobiet w życiu politycznym. Uważała, że należy odstąpić od tych
postulatów, gdyż jak pisała, powoduje to: „przynajmniej na czas jakiś wtrącać społeczeństwo w zaburzenia i słabość, a nie godzi się dokonywać eksperymentów na organizmie zagrożonym śmiercią”18.
Według Orzeszkowej jasnym było, że emancypacja ma służyć nie tyle samym kobietom,
co całemu społeczeństwu. Popierała tym samym te dążenia emancypacyjne, które nie naruszały dotychczasowej struktury rodziny z jej ustaloną hierarchią wartości. Nie oznacza to
jednak, że nie dostrzegała potrzeby zmian np. w prawie cywilnym. Orzeszkowa jasno wyrażała swoje poglądy, w jej działalności feministycznej dość głośne stały się jej słowa wyrażone w artykule O Polce Francuzom: „Mniemamy, że to my jesteśmy uprzywilejowane, a mężczyźni winni dążyć do równouprawnienia z nami. Opinie surowiej krępujące nasze namiętności mężczyzn, są dla nas właśnie łaskawszymi, bo stawiają godność naszych dusz wyżej
nad przyjemności naszych zmysłów”19.
W swych dalszych rozważaniach na temat kobiet w pisarstwie Elizy Orzeszkowej chciałabym zwrócić uwagę na stosunek publicystki do kwestii szeroko pojętej kobiecości i cielesności. Były to tematy niezwykle trudne dla samej Orzeszkowej, dlatego też starała się ich
unikać w swym pisarstwie. Jak ładnie to ujęła Aneta Górnicka-Boratyńska „swą idealną
bohaterkę uczyniła matką trojga dzieci, nie pozbawiając jej dziewictwa”20. Jest to nawiązanie
do powieści Orzeszkowej Maria, gdzie tytułowa bohaterka nie miała własnych pociech, ale
wychowywała trójkę dzieci swego męża. Jednocześnie narratorka kilkakrotnie informowała
czytelników o posiadaniu przez małżonków oddzielnych sypialń.
Unikanie tak trudnych tematów związanych z cielesnością i doświadczeniem płci było
niezwykle często zarzucane Orzeszkowej. Wydawałoby się, że jako pionierka ruchu kobiecego i kobieta nie stroniąca od romansów w życiu osobistym, powinna być wyzbyta z panującej w tej sferze obłudy. Jej publicystyka i pisarstwo pokazuje jednak, że był to dla niej
temat tabu. Warto przy tym jednak zwrócić uwagę, że pojmowana przez Orzeszkową
emancypacja miała na celu wyzwolenie ciała kobiety z namiętności i porywów serca. Miała
przy tym polegać na odrzuceniu siebie na rzecz pracy dla ogółu. Jak pokazuje jednak życiorys tej wielkiej pisarki – sama nie potrafiła tego „przeskoczyć”. Świat, który wyłania się z jej
powieści, nie znajduje do końca odzwierciedlenia w postawie życiowej samej Orzeszkowej.
Jest to tak, jakby swoimi dziełami chciała niejako się obronić i usprawiedliwić z własnego
postępowania odbiegającego od postulatywnego.
Orzeszkowa przy tym wszystkim – co niezwykle istotne – pragnęła, aby kobieta, po mimo wszystko pozostała kobietą, a walcząc o swoje miejsce w życiu społecznym, nie zapomniała jednocześnie o swej powabności, gracji i dostojeństwie. Są to te przymioty, które
odróżniają kobietę od mężczyzny i stanowią o jej sile.
Ibidem, s. 76-77.
Ibidem, s. 79.
20 A. G ó r n i c k a-B o r a t y ń s k a, op. cit., s. 69.
18
19
61
Jan Ratuszniak
Uniwersytet Łódzki
KOBIETA I JEJ POZYCJA W SOWIECKIM SPOŁECZEŃSTWIE
W ŚWIETLE KONCEPCJI ALEKSANDRY KOŁŁONTAJ
Nowa kobieta? Czy ona w ogóle istnieje? Czyż nie jest
jedynie produktem fantazji współczesnych pisarzy klasy b?
Aleksandra Kołłątaj
Przedmiotem tej pracy jest koncepcja rozwoju życia seksualnego w ZSRR autorstwa
Aleksandry Kołłontaj. Aby zrozumieć wspomnianą ideę należy najpierw poznać biografię
tej komunistycznej apostołki wolnej miłości; następnie poznać jej definicję życia seksualnego, by wreszcie pokazać jak wcielano w życie pomysły rewolucjonistki i jak były one odbierane przez rządzących i społeczeństwo.
Aleksandra Kołłontaj urodziła się 31 III 1872 r.1 w Sankt Petersburgu. Jej ojciec, Michaił
Domontowicz był carskim generałem, zaś matka pochodziła z domu Masalin, zamożnych
fińskich handlarzy drewnem2. Można zatem stwierdzić, iż rodzice przyszłej rosyjskiej rewolucjonistki należeli do klasy wyższej, o czym pisała w swoich wspomnieniach.
Początkowo Aleksandra Kołłontaj, nazywana przez najbliższych Szurą, uczyła się w domu. Przejawiała niezwykły talent do nauki języków obcych. Biegle posługiwała się francuskim, fińskim, angielskim i niemieckim. Niestety, jej matka zabroniła kontynuowania nauki
na uniwersytecie, gdyż uważała, że rosyjska dama nie powinna mieć wyższego wykształcenia3.
W 1893 r. Szura wbrew woli swoich rodziców wyszła za ubogiego oficera, Michaiła Kołłontaja4. Dzięki niemu poznała rewolucyjną myśl Marksa i Plechanowa. Pomimo narodzin
dziecka coraz bardziej oddalała się od męża. W 1898 r. wyjechała do Szwajcarii, by studiować ekonomię5.
W 1901 r. Aleksandra Kołłontaj wróciła do Rosji, gdzie poznała Lenina. Podczas rewolucji 1905 r. pisała broszury oraz występowała publicznie, nawołując robotników do walki
o swoje prawa6. Kilka lat później przyłączyła się do mienszewików, by wkrótce wyjechać
z imperium carów. Na emigracji współpracowała z ruchem socjalistycznym7.
1 Do lutego 1918 r. Rosja posługiwała się kalendarzem juliańskim. Rząd radziecki przeszedł na kalendarz
gregoriański 31 I 1918 r. Daty odnoszące się do wydarzeń na terenie imperium carów przed 31 I 1918 r. są
podane w starym stylu, późniejsze w nowym.
2 A. M. I t k i n a, Riewolucjonier, tribun, diplomat, Moskwa 1970, s. 6-8.
3 Z. S z e j n i s, Put k’ wierszine, Moskwa 1984, s. 9-10.
4 Ibidem, s. 11-12.
5 A. M. I t k i n a, op. cit., s. 26-27.
6 Vide: Ibidem, s. 37-57.
7 A. M., K o ł ł o n t a j, The Autobiography of a Sexually Emancipated Communist Woman, London 1971. Powyższa książka znajduje sie na stronie www.marxist.org [dostęp z dn. 11 II 2011]. Niestety, teksty znajdujące się na
niej nie posiadają numeracji stron. Z tego powodu, przypisy odnoszące się do tej pozycji w artykule nie będą
posiadać odniesień do poszczególnych stron.
63
Przebywając w Niemczech w sierpniu 1914 r. Aleksandra Kołłontaj była świadkiem, jak
niemieccy socjaldemokraci w Reichstagu zatwierdzili budżet wojskowy i popierając w ten
sposób plany wojenne Wilhelma II. Po głosowaniu deputowani SPD traktowali Rosjankę
jako wroga i poprosili, by wyszła z budynku8. Wieczorem Kołłontaj zapisała w swoim
dzienniku: „Byłam przekonana, że albo oni postradali zmysły albo ja zwariowałam”9. Także
w Rosji wielu socjalistów odrzuciło ideę internacjonalizmu10. Dlatego rewolucjonistka zdecydowała się przystąpić do radykalnej i niezbyt licznej grupy bolszewików odrzucających
wielkoruski szowinizm.
Pomimo trwającej I wojny światowej Aleksandra Kołłontaj kilkakrotnie reprezentowała
partię bolszewicką zagranicą. W trakcie podróży nawiązała prawdopodobnie romans
z Lwem Trockim. W 1917 r. razem z nim i jego rodziną przebywała w USA. Rewolucjonistka odwiedziła także swojego syna mieszkającego w tym kraju. Jednak wróciła do Rosji
razem z Trockim po rewolucji lutowej11.
W burzliwych miesiącach Kołłontaj romansowała z Pawłem Dybienką, lewicującym
żołnierzem i późniejszym generałem armii czerwonej. Rewolucjonistka popierała w tym
czasie bezwarunkowo wszystkie koncepcje polityczne Lenina, czym zaskarbiła sobie jego
przychylność12.
Po rewolucji październikowej 1917 r. została komisarzem ludowym opieki społecznej.
Została pierwszą kobietą pełniącą funkcję ministra na świecie. Ta funkcja dała jej możliwość realizacji własnego programu. Zaczęła propagować swoje koncepcje, w tym ideę równouprawnienia kobiet także w aspekcie seksualnym. Organizowała liczne konferencje
i spotkania socjalistek z całej Europy13.
Pod koniec 1918 r. Aleksandra Kołłontaj utworzyła Żenotdieł14. Pierwszy na świecie
urząd do spraw kobiet. Organ prowadził akcje oświatowe oraz walczył z dyskryminacją15.
Początkowo Lenin i inni przywódcy komunistyczni popierali koncepcje Aleksandry Kołłontaj. Zmiana w tym względzie nastąpiła pod koniec pierwszej połowy lat 20. XX w. Pewien wpływ na to miało poparcie udzielone tzw. Opozycji Robotniczej, nieformalnej frakcji
w partii bolszewickiej walczącej o prawa robotników16. Komisarz Ludowy opieki społecznej
zauważyła pogarszającą się sytuację życiową pracowników Rosji Radzieckiej i występowała
w ich obronie17. Miała wtedy romans z nieformalnym przywódcą tej grupy i komisarzem
pracy, Aleksandrem Szlapnikowem18.
O. F i g e s, Tragedia Narodu. Rewolucja rosyjska 1891–1924, Wrocław 2009, s. 316.
A. M. K o ł ł o n t a j, I z moej żyzni i raboty, Moskwa 1974, s. 141.
10 O. F i g e s, op. cit., s. 317-319.
11 Ibidem, s. 320-321.
12 Vide: Z. S z e j n i s, op. cit., s.74-81.
13 A. M. I t k i n a, op. cit., s. 164.
14 Żenotdieł – utworzony w 1919 r. przez Aleksandrę Kołłontaj i inne znaczące działaczki przy Radzie Komisarzy Ludowych w porewolucyjnej Rosji pierwszy na świecie urząd do spraw kobiet. Miał na celu dbanie
o prawa rosyjskich niewiast. W 1930 r. zlikwidował go Stalin. Vide: http://www.icl-fi.org/english/womendrev/
oldsite/BOL-EAST.HTM [dostęp z dn. 26 II 2011].
15 Ibidem.
16 Opozycja Robotnicza była nurtem w RKP(b) sprzeciwiającym się rozwojowi biurokracji i wzrostowi znaczenia inteligencji w szeregach bolszewików. Członkowie grupy postulowali podniesienie poziomu życia robotników za wszelką cenę. W skład tego środowiska wchodzili głównie weterani partii bolszewickiej o pochodzeniu
robotniczym. Na jego czele stał Aleksander Szlapnikow. Vide: O. F i g e s, op. cit., s. 479-480.
17 A. K o ł ł o n t a j, Opozycja robotnicza, Warszawa 2011, s. 3-27.
18 Aleksander Szplapnikow (1885–1937) Rosyjski przywódca związkowy po 1905 r. związany z bolszewikami. W l. 1917–1918 komisarz pracy. W l. 1918–1921 występował przeciwko polityce Lenina. Później pracował
8
9
64
W 1923 r. Kołłontaj stała się pierwszym ambasadorem-kobietą. Pełniła tę funkcję
w Norwegii, Meksyku i Szwecji. Była również przedstawicielem ZSSR przy Lidze Narodów19. Prawdopodobnie wpływ na tę nominację miała chęć odsunięcia rewolucjonistki od
wpływu na bieżącą politykę władz Związku Radzieckiego. Józef Stalin po śmierci Lenina
całkowicie odszedł od koncepcji polityki społecznej lansowanej przez rewolucjonistkę.
Zwolenniczka wolnej miłości została całkowicie zmarginalizowana, sprowadzono ją do roli
symbolu rewolucji październikowej oraz emancypacji radzieckich kobiet. Pomimo niechęci
dyktatora przeżyła stalinowskie czystki, ale przestała zajmować się polityką społeczną. Jej
prace wydane po 1930 r. nie były już tak odważne i przełomowe jak wcześniejsze. Aleksandra Kołłontaj zmarła w 1952 r., mając 79 lat. Została pochowana w Moskwie20.
Od lat 90. XX w. jest widoczny proces zmiany wizerunku Aleksandry Kołłontaj. W USA
i Wielkiej Brytanii powstało kilka ciekawych prac naukowych dotyczących, m.in. Bolshevik
Feminist: The Life of Aleksandra Kollontai autorstwa Barbary Evans Clements i Alexandra Kollontai: The lonely Struggle of the Woman Who Defied Lenin pióra Cathy Porter. Na początku lat
90. XX w. powstał film dokumentalny A Wave of Passion poświęcony postaci rewolucjonistki21.
Aleksandra Kołłontaj interesowała się problematyką społeczną, w tym także seksualnością. Rozumiała ją jako wrodzoną i naturalną funkcję organizmu, która chociaż uwarunkowana jest zintegrowanym oddziaływaniem czynników biologicznych, genetycznych i społecznych22 to Aleksandra Kołłontaj postrzegała ją szerzej i wiązała z innymi polami aktywności człowieka, takimi jak małżeństwo, wychowanie dzieci czy nawet praca. Proponowane
przez nią idee miały zmienić strukturę społeczną Rosji i doprowadzić do emancypacji kobiet23.
Aleksandra Kołłontaj przedstawiała swoje koncepcje rozwoju życia seksualnego nie tylko w artykułach czy manifestach przeznaczonych dla wąskiego grona naukowców czy działaczy społecznych. By popularyzować w społeczeństwie swoje idee, pisała także fabularne
książki i opowiadania. Do najważniejszych należą Miłość trzech pokoleń, Miłość pszczół robotnic,
oraz Wasylissa. Wspomniane utwory literackie sprowadzały się do schematu: prześladowane
kobiety walczą z patriarchatem i burżuazyjną moralnością. Po ich odrzuceniu czują się
szczęśliwe i mogą poświęcić się działalności partyjnej lub budowie nowego ładu.
Trzon tez Kołłontaj stanowiło położenie kobiet ze środowisk proletariackich. Podobnie
jak przedstawicielki innych warstw społecznych żyły one – jej zdaniem – w epoce kryzysu
dotychczasowych form życia seksualnego24. Powstanie „Kraju Rad” stwarzało dla nich
szansę przeobrażeń w tej sferze życia pod warunkiem dostrzeżenia owego problemu przez
władze ZSRR. Apelując o priorytetowe traktowanie życia seksualnego w nowej Rosji, rewolucjonistka krytykowała lekceważący stosunek do wspomnianych przywódców RKP(b):
w przemyśle metalurgicznym. W 1937 r. został skazany za zdradę i rozstrzelany. Vide: http://left.ru/2000/9/
biografy.html [dostęp z dn. 26 II 2011].
19 A. K o ł ł o n t a j, The Autobiography…
20 A. M. I t k i n a, op. cit., s. 285.
21 http://www.imdb.com/title/tt0300638/ [dostęp z dn. 26 II 2011].
22 K. S i e j a, Wiedza o życiu seksualnych człowieka. Wybrane zagadnienia, Koszalin 1998, s. 15.
23 A. M. K o ł ł o n t a j, Stosunki między płciami, a walka klas, Warszawa 2007, s. 8.
24 E a d e m, On the History of the Movement of Women Workers in Russia, [w:] Selected Articles and Speeches, New
York 1984. Powyższa książka znajduje sie na stronie http://www.marxists.org/ archive/kollonta
/1919/history.htm [dostęp z dn. 19 II 2011]. Niestety, teksty znajdujące się na niej nie posiadają numeracji
stron. Z tego powodu, przypisy odnoszące się do tej pozycji w artykule nie będą posiadać odniesień do poszczególnych stron.
65
Problemy związane z płcią obejmują najobszerniejszą warstwę społeczną – klasę robotniczą w jej życiu
codziennym. Tym bardziej trudno jest zrozumieć, dlaczego tak kluczowa i ważka kwestia traktowana jest
z takim lekceważeniem Jednym z celów, który musi wziąć pod uwagę klasa robotnicza w swoim szturmie
na „oblężoną twierdzę przyszłości” jest bez wątpienia zadanie ustanowienia zdrowszych, bardziej zadowalających stosunków między płciami25.
Znaczną część rozważań Kołłontaj stanowiła analiza uwarunkowań życia seksualnego
człowieka, w jej opinii:
kryzys seksualny był spowodowany w trzech czwartych przez zewnętrzne warunki społecznoekonomiczne,
natomiast w pozostałej jednej czwartej przez naszą „wysublimowaną indywidualistyczną psyche”26.
Zarówno w publicystyce, jak i w swych powieściach podkreślała negatywną rolę tradycyjnej, burżuazyjnej moralności w życiu zwykłych ludzi. Zwracała uwagę na hipokryzję elit,
które konserwowały nierówność płci:
Wyobraźmy sobie inteligenta z klasy średniej – wykształconego, zaangażowanego w życie polityczne
i społeczne, będącego prawdziwą osobowością publiczną – który sypia ze swoją kucharką (sytuacja, którą trudno uznać za wyjątkową) i w pewnym momencie poślubia ją. Czy socjeta burżuazyjna przestałaby
traktować go z atencją, czy uczynek ten rzuciłby choćby cień wątpliwości co do jego „kondycji moralnej”? Oczywiście – nie. A teraz rozważmy inną sytuację. Szanowana przedstawicielka społeczeństwa
burżuazyjnego –postać znana, intelektualistka, powiedzmy uczona czy pisarka – wchodzi w bliskie stosunki ze swoim lokajem i, dopełniając obraz skandalu, wychodzi za niego za mąż. W jaki sposób
„wspólnota burżuazji” reaguje na ten postępek „szanowanej” dotąd kobiety? Oczywiście – odmawiając
jej czci!27
Rozmowy z kobietami oraz własne obserwacje utwierdzały Kołłontaj w przekonaniu, iż
jedynym sposobem rozwiązania nierówności płci było „przeprowadzenie radykalnej reedukacji naszej jaźni”28.W jej mniemaniu, małżeństwo oraz rodzina, były pojęciami anachronicznymi we współczesnej epoce. Ich redukcja stwarzała szansę całkowitego przewartościowania wspomnianych aspektów życia kobiety29.
Jako komisarz ludowy, Aleksandra Kołłontaj wprowadziła wiele nowych przepisów dotyczących położenia kobiet. Ułatwiła procedurę rozwodową30. Kobiety będące ofiarami
przemocy domowej mogły z łatwością opuścić męża. Postępowanie sądowe trwało krócej
niż tydzień31. W jej planach leżało także przekształcenie samej istoty małżeństwa w tzw.
wolny związek. W jednej ze swych prac pisała m.in.:
Małżeństwo zostanie oczyszczone ze wszelkich materialnych elementów, ze wszelkich pieniężnych kalkulacji, które tworzą jedynie szkaradną skazę na dzisiejszym rodzinnym życiu. Będzie ono zamienione
odtąd na wzniosły związek dwóch dusz, kochających się nawzajem i ufających sobie. Związek ten zapewni każdemu robotnikowi i każdej robotnicy jak najbardziej pełną szczęśliwość, najwyższe zadowolenie, które może przypaść w udziale stworzeniom świadomym siebie i otaczającego ich życia32.
Ibidem, s. 4.
A. M. K o ł ł o n t a j, Stosunki między płciami…, s. 6.
27 Ibidem, s. 7.
28 E a d e m, Stosunki między płciami…, s. 8.
29 E a d e m, Theses on Communist Morality In the Sphere of Marital Relations, [w:] A.M. Kołłontaj, Selected Writings,
Sydney 1977. Powyższa książka znajduje sie na stronie http://www.marxists.org/archive/kollonta/1921/thesesmorality.htm [dostęp z dn. 11 II 2011]. Niestety, nie teksty znajdujące się na niej nie posiadają numeracji stron.
Z tego powodu, przypisy odnoszące się do tej pozycji w artykule nie będą posiadać odniesień do poszczególnych stron.
30 R. P i p e s, Rosja bolszewików, Warszawa 2007, s. 353.
31 A. M., K o ł ł o n t a j, Rodzina w ustroju robotniczym, Warszawa 2006, s. 4.
32 Ibidem, s. 9.
25
26
66
Podważając tradycyjny model rodziny Kołłontaj kierowała się względami ekonomicznymi. Prowadzenie domu, jej zdaniem, odciągało kobiety od pracy zarobkowej, pogłębiając
tylko ich zależność od mężczyzn i zubażając jednocześnie gospodarkę kraju33.
Już przed rewolucją 1917 r. Aleksandra Kołłontaj pisała, iż przepisy prawne powinny
pomagać kobiecie w łączeniu „macierzyństwa i pracy”34.
Z upływem lat poglądy rewolucjonistki na temat rodziny stały się bardziej radykalne.
Wychowanie dzieci w domu było w jej opinii anachronizmem. Potomstwo powinno być
wychowywane komunistycznie, czyli wspólnie35. Każdy członek robotniczej wspólnoty miał
mieć wkład w wychowanie dzieci36. Wskutek rosnącej liczby bezdomnych i osieroconych
dzieci, ofiar wojny domowej oraz I wojny światowej w lutym 1919 r. Aleksandra Kołłontaj
utworzyła państwową służbę opieki nad małymi dziećmi. Oprócz żłobków powołano także
szkoły do nauki personelu37.
Aleksandra Kołłontaj próbowała niwelować także inne skutki trzyletniej wojny domowej
w Rosji. Jedną ze zmian towarzyszących przemianom po 1917 r. był zatrważający poziom
prostytucji na tle ekonomicznym38. Rewolucjonistka miała radykalne poglądy na ten temat:
„Nie potępiam prostytutek, dlatego, że oddają swoje ciało wielu mężczyznom, tylko dlatego, iż podobnie jak „kury domowe” są bezproduktywne”39. Według Aleksadry Kołłontaj
w starożytności prostytucja umożliwiała emancypację kobiet. Dopiero burżuazja spowodowała, iż „prostytucja przestała być [jak w starożytności] interesującym elementem rodzinnych relacji”40.
W ZSSR według rewolucjonistki w odróżnieniu od imperium carów prostytucja nie powinna być karalna. Zdaniem Aleksandry Kołłontaj ten problem można było rozwiązać za
pomocą odpowiedniej edukacji seksualnej młodzieży, „pozbawionej fałszu i bigoteryjnej
burżuazyjnej moralności”41.
Początkowo idee Aleksandry Kołłontaj były popierane przez Lenina i jego współpracowników. Władze lansowały ideę „szklanki wody”42 w społeczeństwie, która znosiła
odium grzechu przypadkowych kontaktów seksualnych. Zalegalizowano nawet związki
homoseksualne43. Niektórzy, lokalni urzędnicy błędnie interpretowali koncepcje Kołłontaj.
Zdarzały się dekrety o nacjonalizacji kobiet lub wręcz tworzenia państwowych domów
publicznych44.
Wraz z upływem czasu Aleksandra Kołłontaj utraciła poparcie władz ZSRR. Działania
komisarz ludowej opieki społecznej zaczęły budzić zgorszenie u jej kolegów z sowieckiego
Ibidem, s. 6.
A. M. K o ł ł o n t a j, Matka-robotnica, Warszawa 2007, s. 9.
35 E a d e m, Wasylisa, Lwów 1928, s. 204.
36 E a d e m, Rodzina w…, s. 9.
37 http://www.marxists.org/archive/kollonta/1918/immoral.htm [dostęp z dn. 5 III 2011].
38 C. I. G o ł o d, XX wek i tendencii seksualnych otnoszenij w Rossii, Sankt –Petersburg 1996, s. 21.
39 A. K o ł ł o n t a j, Prostitution and Ways of Fighting it, London 1977. Powyższa książka znajduje sie na stronie
http://www.marxists.org/archive/kollonta/1921/prastitution.htm [dostęp z dn. 11 II 2011]. Niestety, nie teksty
znajdujące się na niej nie posiadają numeracji stron. Z tego powodu, przypisy odnoszące się do tej pozycji
w artykule nie będą posiadać odniesień do poszczególnych stron.
40 Ibidem.
41 Ibidem.
42 Teoria szklanki wody głosiła, iż stosunki seksualne powinny traktowane tak samo jak zwykłe czynności
człowieka i nie powinny być tematem tabu. Vide: M. J. C h o d a s i e w i c z, Miłość po bolszewicku. Recenzja książki
”Sexual Revolution in Bolshevik Russia”, „Glaukopis” , 2006, nr 5/6, s. 456.
43 C. I. G o ł o d, op. cit., s. 34.
44 O. F i g e s, op. cit., s.764-765.
33
34
67
rządu45. Na pewno pewien wpływ na ten proces miały jej związki z opozycją robotników.
W końcu Lenin stwierdził w rozmowie z niemiecką komunistką, Clarą Zetkin46, że: „Teoria
szklanki wody zupełnie przewróciła w głowie naszej młodzieży”47.
Po popadnięciu w niełaskę u Lenina Aleksandra Kołłontaj zajęła się karierą dyplomatyczną.
*
Koncepcje rozwoju życia seksualnego Aleksandry Kołłontaj były niezwykle innowacyjne
jak na ówczesne czasy. Idee wprowadzenia powszechnej państwowej opieki nad dziećmi,
wychowania seksualnego, ułatwienie procedury rozwodowej czy depenalizacja związków
homoseksualnych były nowatorskimi pomysłami, zrealizowanymi w niektórych państwach
właściwie dopiero po II wojnie światowej. Niestety, poza utrzymaniem domów dziecka
inne jej inicjatywy nie zostały rozszerzone, a wręcz przeciwnie, zrezygnowano z nich. Konserwatyzm ekipy rządzącej ZSRR, zwłaszcza Włodzimierza Ilicza Lenina i Józefa Stalina
także nie pozwolił jej rozwijać swoich koncepcji. Kolejną przeszkodą w prowadzeniu rozwiązań Kołłontaj była trwająca wojna domowa.
Z drugiej strony, wiele idei rewolucjonistki było kontrowersyjnych, jak np. wychowywanie dzieci we wspólnocie, czy daleko idąca tolerancja prostytucji.
Należy podkreślić, iż Aleksandra Kołłontaj dążyła do tego, by rewolucja robotników się
dopełniła, dzięki zmianie modelu życia seksualnego w ZSRR i emancypacji kobiet.
R. P i p e s, Rosja bolszewików, Warszawa 2007, s. 353-354.
Clara Zetkin (1857–1933) – niemiecka działaczka socjalistyczna. Członkini SPD. Aktywnie uczestniczyła
w II Międzynarodówce. I sekretarz generalny Międzynarodowego Sekretariatu Kobiecego. Czołowa działaczka Związku Spartakusa, usunięta z SPD. Współzałożyciela KPD. W l. 1920–1930 poseł do Reichstagu. Emigrowała
z Niemiec po objęciu władzy przez Hitlera. Zmarła śmiercią naturalną w ZSRR. Vide: http://www.britannica.
com /EBchecked/topic/656735/Clara-Zetkin [dostęp z dn. 5 III 2011].
47 Cyt. za: C. I. G o ł o d, op. cit., s. 36.
45
46
68
Małgorzata Parzynowska
Uniwersytet Łódzki
MARIA KOMORNICKA – KOBIETA WYZWOLONA CZY „WARIATKA”?
Widzę siebie, dzikie, wolne, głos własnej natury jedynie rozumiejące źrebię – zagnane na rozległe,
lecz pełne ogrodzeń pastwisko społeczne, między uklasyfikowane kojce i przegrody, ciskające się co
krok o drewna płotów – wpadające między zgorszone stada.
Maria Komornicka, Biesy
Osobą, której koleje losu mam zamiar przedstawić jest jedna z najbardziej kontrowersyjnych i jednocześnie tragicznych postaci polskiego modernizmu – Maria Komornicka vel
Piotr Odmieniec Włast. Spełnia ona wszystkie kryteria, aby znaleźć się w kręgu „buntowników i wygnańców”. Była świetnie zapowiadającą się poetką, prozatorką, tłumaczką i krytyczką literacką, ale i osobą uważaną za chorą psychicznie, która w wieku 31 lat podjęła
decyzję o zmianie płci. Niniejsza praca podejmuje próbę odpowiedzi na pytanie, czym ta
transgresja została spowodowana. Czy Maria Komornicka była rzeczywiście chora psychicznie? Czy była transseksualistką? A może był to wyraz jej buntu przeciw otaczającym ją
ze wszystkich stron ograniczeniom wynikającymi z ówczesnych norm społecznych?
Życie Marii Komornickiej zaczęło się bardzo zwyczajnie. Urodziła się 25 VII 1876 r.
w majątku Grabów nad Pilicą w rodzinie ziemiańskiej, jako drugie z sześciorga dzieci Augustyna Komornickiego oraz Anny z Dunin-Wąsowiczów1. Odebrała staranne wykształcenie,
początkowo w domu, a następnie od 1889 r. w Warszawie, gdzie wśród jej nauczycieli znajdował się m.in. Piotr Chmielowski2. Była wybitnie utalentowana. Jej pierwsze opowiadania
Z życia nędzarza oraz Staszka ukazały się w „Gazecie Warszawskiej”, kiedy miała zaledwie 16
lat3. Dwa lata później ukazał się tomik jej opowiadań Szkice4, gdzie we wstępie przeprowadziła wnikliwą analizę konieczności zmiany kierunku współczesnej prozy polskiej. Pomimo
tak młodego wieku (18 lat) wzbudziła zainteresowanie krytyków literackich, którzy w większości uznali jej talent.
W okresie tym nawiązała bliższy związek ze swym kuzynem, Bolesławem Lutomskim.
Wówczas miało miejsce traumatyczne wydarzenie. Po ich rozstaniu, Maria w chustce służącej wybiegła wzburzona nocą z domu w kierunku Wisły, a ponieważ była sama została
zatrzymana przez policję i, jako podejrzana o prostytucję, poddana „stosownym badaniom”. Wydarzenie to wywarło głębokie piętno na psychice młodej dziewczyny.
W wyniku nieporozumień z ojcem we wrześniu 1894 r. wyjechała na studia do Cambridge, gdzie przebywała jedynie pół roku. Rozczarowana panującymi tam stosunkami, daleko
odbiegającymi od równouprawnienia studentek, wróciła do kraju. Rok później ukazał się
cykl jej artykułów zatytułowanych Raj młodzieży5, w których opisywała warunki panujące na
brytyjskiej uczelni. Komornicka pisała w nich, że brytyjska emancypacja to „złoty papier
M. P o d r a z a, Kwiatkowska, Maria Komornicka, [w:] Polski Słownik Biograficzny, t. XIII, red. E. R o s t w o r o w s k i, Kraków 1967, s. 399-400.
2 Historyk literatury, późniejszy profesor Uniwersytetu Lwowskiego.
3 „Gazeta Warszawska”, 1892, nr 11-17.
4 M. K o m o r n i c k a, Szkice, Warszawa 1894.
5 „Przegląd Pedagogiczny”, 1896, nr 5-7, 10-16, 24.
1
69
naklejony na kajdany”, a „rektor ma policyjną władzę aresztowania każdej kobiety, która
sama wyjdzie na ulicę wieczorem”.
Niedługo po powrocie do kraju zmarł na zawał serca jej ojciec, za co została obarczona
winą przez rodzinę. Jej relacje z ojcem zawsze były napięte. Był w stosunku do niej apodyktyczny, dominujący i ograniczał jej swobodę działania. Nie tolerował jej „wyemancypowania”, ani dążenia do wolności twórczej. Nie znosił również „tego socjalisty”, jak nazywał
Wacława Nałkowskiego (ojca Zofii)6, ani „tego Żyda”, czyli Cezarego Jellenty7, z którymi
Komornicka podjęła bliską współpracę. W jej wyniku powstała opublikowana w 1895 r.
książka pt. Forpoczty8. Był to przełomowy okres w jej życiu. Komornicka z Nałkowskim
i Jellentą utworzyli, jak sama to określiła, „współczesną Laokoona grupę”, która głosiła
zwycięstwo „nerwowców” nad „troglodytami”. I rzeczywiście Maria stanowiła forpocztę
„nerwowców”. Stała w pierwszej jej linii, a wkrótce potem wyprzedziła swych towarzyszy.
Jednak na razie toczyła się w niej walka pomiędzy wolnym, niezależnym i nieskrępowanym przez nikogo duchem, a kondycją kobiety. Jak to dobrze oddała w swym Dzienniku
Zofia Nałkowska: „Mężczyzna może poznać pełnię życia, bo w nim żyje jednocześnie
i mężczyzna i człowiek. Dla kobiety zostaje tylko ułamek życia – musi być albo człowiekiem, albo kobietą”9. Komornicka wybrała chwilowo rolę kobiety. W czerwcu 1898 r. wyszła za mąż za starszego o dziesięć lat poetę Jana Lemańskiego. Związek ten był wyjątkowo
burzliwy. Ona szukała w nim układu partnerskiego, uwalniającego ją od ograniczeń. On,
chorobliwie zazdrosny, zamiast wolności zamknął ją w ciasnych ramach konwenansu. Już
podczas narzeczeństwa groził jej nożem za rozmowę ze znajomym w kawiarni. Dlatego
niektórzy badacze uważają, iż Komornicka szukała w związku z Lemańskim śmierci. Była
jej bliska podczas ich podróży poślubnej, gdy w czasie spaceru po krakowskich Plantach,
Lemański oddał kilka strzałów z pistoletu do niej i jej kuzyna Juliana Oszackiego10. Komornicka później będzie nosić wyjętą z ramienia kulę w charakterze breloczka przy zegarku.
Małżeństwo to zakończyło się separacją już w 2 lata później, tj. w 1900 r.
W tym okresie Komornicka współpracowała m.in. z krakowskim „Życiem”, warszawskim „Głosem”, a także krótko z czasopismem „Strumień”. W 1901 r. została zaproszona
przez Zenona Przesmyckiego (pseud. Miriam)11 do współpracy w najbardziej uznanym
piśmie literackim tamtych czasów „Chimerze”, z którym współpracowała do końca jego
istnienia, tj. do 1907 r. Wydrukowała tu między innymi prozę poetycką Biesy (1902 r.),
w której dała upust swej alienacji. Zamieściła również cykl niepokojących, ekspresyjnych
wierszy pt. Czarne płomienie. To tu po raz pierwszy zaczęła pisać pod pseudonimem „Włast”.
Było to spowodowane niechęcią do pisania recenzji, na co nalegał Przesmycki. Wtedy
zwróciła się do matki z prośbą o pomoc w wymyśleniu pseudonimu. Matka podsunęła jej
myśl posługiwania się imieniem legendarnego protoplasty jej rodu (Dunin) – Piotra Wła-
Wybitny geograf, pedagog, działacz społeczny oraz autor szkiców krytyczno-literackich.
Pisarz i krytyk literacki.
8 W Forpocztach Komornicka umieściła dramat Powrót ideałów, prozę artystyczną Przejściowi i Dlaczego oraz Lirykę prozą i wierszem.
9 Z. N a ł k o w s k a, Dzienniki 1899–1905, Warszawa 1975, s. 68.
10 O zajściu tym pisały gazety lwowskie i krakowskie m.in.: O krwawym dramacie w Krakowie, „Gazeta Lwowska”, 1898, nr 212, s. 3.
11 Poeta, tłumacz, krytyk literacki.
6
7
70
sta12. Komornicka przyjęła jej propozycję bardzo chętnie, gdyż od dawna pasjonowała się tą
postacią, w której widziała obrońcę swego rodu.
W 1903 r. Maria Komornicka wyjechała do Francji, gdzie zajmowała się badaniem mesjanizmu Mickiewicza i mistycyzmu Słowackiego. Badania prowadziła w Bibliotece Polskiej
w Paryżu. Pracowała tam niezwykle intensywnie, co doprowadziło ją do pierwszego załamania nerwowego. Komornicka klękała do modlitwy w głównej czytelni, a także podobno
wylała kubek zimnej wody na jednego z bibliotekarzy ponieważ Władysława Mickiewicza,
syna Adama, nie nazwał „Adamowym Synem”. Po przyjeździe matki i siostry została
umieszczona w podparyskim sanatorium z diagnozą przemęczenia i depresji. Po jego
opuszczeniu stan Marii się poprawia, jednak rodzina traktuje ją od tej pory jak osobę psychicznie chorą.
Po powrocie do kraju w roku 1905 włączyła się do ruchu rewolucyjnego, choć nie wiadomo w jakim charakterze i zakresie. Jednak uczucie zagrożenia już jej nie opuściło.
W marcu 1907 r. „Kurier Warszawski” opublikował informację o zawaleniu się sufitu w sali
posiedzeń Dumy państwowej, w petersburskim Pałacu Taurydzkim13. Dla Komornickiej,
która ciężko przeżyła okres rewolucji, wydarzenie to stało się znakiem apokaliptycznego
zagrożenia. Uznała, iż musi działać dla ochrony swego rodu. Już wcześniej zaczęła coraz
bardziej utożsamiać się z postacią Piotra Własta. Obecnie doszła do wniosku, że osiągnęła
wyższy stopień rozwoju, czyli męstwo, a następnym będzie anielstwo. W lipcu Maria razem
z matką udała się, dla poratowania zdrowia, do morskiego kąpieliska w Kołobrzegu. Po
drodze zatrzymały się na nocleg w poznańskim hotelu „Bazar”, gdzie Maria przeszła metamorfozę. Spaliła w piecu damskie ubrania i kategorycznie zażądała od matki męskiego stroju. Jednocześnie obcięła krótko włosy i zaczęła używać gramatycznej formy męskiej. Wcześniej kazała usunąć sobie zęby, ale cel tego zabiegu nie do końca jest znany. Rodzina uznała, iż Komornicka w ten sposób chciała upodobnić swoją twarz do męskiej. Od tej pory
Maria zaczęła życie jako Piotr Odmieniec Włast14. Niestety rodzina nie rozumiała jej wewnętrznego świata i umieściła ją na kolejne 7 lat w zakładach dla osób psychicznie chorych,
z których Maria – Piotr pisała błagalne listy z prośbą o zabranie jej do domu. Uważała się
za osobę całkowicie normalną i nie rozumiała dlaczego została skazana na życie w zamknięciu tylko dlatego, że nie nosiła spódnicy. W liście do matki napisała: „Dziwię się, że
robisz mi wyrzuty o spódnicę. Nie zasługuję na to” (Oborniki, 2 XII 1907 r.). Ciężko znosiła życie „śród prostytutek i pederastów”, jak scharakteryzowała ludzi ją otaczających (Opawa, 21 XII 1908 r.). Pomimo rozpaczliwych zapewnień: „[…] przecie WARYATEM NIGDY NIE BĘDĘ – choćbyście spiętrzyli nade mną cały stos «dowodów» najautentyczniejszych […]” (Opawa, 17 VI 1909 r.)15, przyszło jej żyć „w charakterze wariatki”, jak o Komornickiej napisała później Maria Kuncewiczowa16.
Dla osoby ponad wszystko ceniącej wolność była to sytuacja nie do zniesienia. Paradoksalnie, „wyzwolenie” przyniósł jej wybuch I wojny światowej. Wtedy to jej starszy brat, Jan
Chryzostom Komornicki, zabrał ją do rodzinnego majątku w Grabowie. Komornicka żyła
12 Piotr Włostowic zw. Włastem żył na przełomie XI i XII w. Możnowładca śląski, palatyn Bolesława
Krzywoustego.
13 „Kurier Warszawski” Dodatek nadzwyczajny, 1907, nr 74, s. 2.
14 Od tej chwili, dla uszanowania woli poetki, powinnam zacząć używać gramatycznej formy męskiej, ale dla
zachowania ciągłości myśli pozostanę przy formie żeńskiej.
15 Cytaty z listów pochodzą z: A. K o m o r n i c k a, Maria Komornicka w swych listach i mojej pamięci, [w:] Miscellanea z pogranicza XIX i XX w., „Archiwum Literackie”, vol. 8, Wrocław 1964.
16 M. K u n c e w i c z o w a, Fantasia alla polacca, Warszawa 1985, s. 92.
71
tam w odosobnieniu nadal interesując się literaturą i pisząc. Podczas pobytu w Grabowie
powstał jej ostatni tom poezji W Grabowie podczas wojny. Xsięga poezji idyllicznej. Podpis pod
manuskryptem brzmiał: Piotr Odmieniec Włast („Marya Komornicka”). Tym razem to jej
kobiece imię i nazwisko stają się pseudonimem. Pomimo faktu wspólnego zamieszkiwania
z rodziną czuła się osamotniona. Pisała o „więzieniu z odwróconych pleców”. Mieszkała
w pokoiku na 1 piętrze, w części domu dobudowanej do starego dworu. Słała stamtąd listy
do mieszkającej kilka kilometrów od Grabowa matki:
O, jakże smutno mieć rodzinę i być od niej izolowanym! Jakże smutno tkwić w samotności wśród podwójnej wrzawy i nie mieć spokoju. Jakże smutno sąsiadować z wszelkimi ordynarnymi zakamarkami
domu, który nie jest naszym domem… Oto długa litania, którą tak ciężko odmawiać. Wydaje mi się, że
te rzeczy czynią niebo tak ponurym i zimnym. Mówię Ci o tym dlatego, że jeżeli naprawdę pragniesz
pięknej pogody, to spraw, droga Mamo, bym był mniej nieszczęśliwym17.
Walki na przyczółku magnuszewsko-wareckim w 1944 r. zmusiły całą rodzinę do
ucieczki z Grabowa, który został całkowicie zniszczony. Po II wojnie światowej Komisja
Pomocy Pracownikom Sztuki i Nauki przy Prezydium Rady Ministrów przyznała Komornickiej stałą dotację. Ostatnie lata życia spędziła w Zakładzie dla Starców Rodziny Marii
w Izabelinie pod Warszawą, nie mogąc już wstawać z łóżka ze względu na zaawansowany
artretyzm. Nie żyła już wówczas jej matka ani Nałkowski, czy też Jellenta, ale udało jej się
nawiązać kontakt z nielicznymi dawnymi przyjaciółmi m.in. Zofią Zahratową. To właśnie
do niej napisany 14 XII 1947 r. list podpisuje: „Maria Komornicka-Lemańska (P.O. Włast
= Piotr Odmieniec Włast)”18. Pod koniec życia listy i kartki do siostry – Anieli, zaczęła
podpisywać imieniem „Maria”. Czasami pojawiała się również żeńska forma gramatyczna.
Umarła 8 III 1949 r., w wieku 73 lat. W kondukcie pogrzebowym za trumną szła jedynie jej
siostra oraz 2 zakonnice.
Tragiczne przeobrażenie Komornickiej próbowano tłumaczyć na kilka sposobów – od
suchych, klinicznych diagnoz orzekających ciężką chorobę psychiczną, do liberalnych teorii
humanistycznych. Ku pierwszej opcji skłaniał się m.in. Aleksander Oszacki, ku drugiej zaś
Maria Janion19. Trudno jest jednak uznać to, co spotkało Marię Komornicką jedynie za
objaw choroby psychicznej. Z pewnością należy zwrócić uwagę na czasy, w jakich przyszło
jej żyć. Komornicka bardzo szybko osiągnęła praktycznie wszystko, co na przełomie XIX
i XX w. mogła osiągnąć kobieta. Miała świadomość, że przewyższa intelektualnie nie tylko
większość kobiet, ale i wielu mężczyzn. Nie potrafiła odnaleźć się w społeczeństwie,
w którym tylko z powodu płci była uważana za niepełnowartościowego człowieka. Można
chyba przyjąć, iż w swoistej transformacji bardziej niż o stanie się mężczyzną chodziło jej
o stanie się w pełni człowiekiem. Najlepszym świadectwem tego, co tak naprawdę działo się
z Komornicką mogą być słowa jej siostry, Anieli:
O ile mi wiadomo, to – poza bardzo krótkimi i nielicznymi momentami całkowitej utraty świadomości –
siostra moja borykała się raczej z wiarą w źle pojęty rozwój wewnętrzny i zewnętrzny, któremu samowolnie wyznaczała: kierunek, etapy i czas spełniania się wg najtajniejszych snów o pięknie, potędze,
szczęściu20.
17 List nosi datę 6 I 1918 r. Pisany jest w oryginale po francusku, gdyż Komornicka uważała język francuski
za mniej smutny niż język polski. A. K o m o r n i c k a, op. cit., s. 338-339.
18 M. K o m o r n i c k a, Listy, Warszawa 2011, s. 256.
19 M. J a n i o n, Gdzie jest Lemańska?!, [w:] e a d e m, Kobiety i duch inności, Warszawa 1996, s. 186-239;
e a d e m, Maria Komornicka, in memoriam, [w:] e a d e m, Kobiety i duch…, s. 241-318; A. O s z a c k i, Kilka uwag
lekarza o psychice Marii Komornickiej, [w:] Miscellanea z pogranicza XIX i XX w…, s. 342-349.
20 A. K o m o r n i c k a, op. cit., s. 340.
72
Gdy w 1938 r. Tadeusz Boy-Żeleński przygotowywał leksykon Młoda Polska. Wybór poezji
poprosił Kazimierza Czachowskiego o informacje na temat daty śmierci Marii Komornickiej. Było to ponad 10 lat przed jej śmiercią. Wydawało się wtedy, że nie spełni się jej przepowiednia zawarta w jednym z listów do matki: „Jestem absolutnie pewien, że prędzej czy
później doczekam się rehabilitacji, która niejednego spiorunuje, a nawet bardzo wielu niezłych ludzi okryje płomieniami wstydu lub bladością niepowetowanego żalu” (Opawa,
27 VI 1909 r.)21.
Jednak już wczesne lata 60. XX w. przyniosły powrót zainteresowania Marią Komornicką. Wtedy to we współpracy z Anielą Komornicką (siostrą Marii) przypomniał ją
Stanisław Pigoń22. Prezentacji tej w „Archiwum Literackim” z 1964 r. towarzyszyła
bibliografia utworów poetki opracowana przez Marię Dernałowicz23. Dwa najważniejsze wspomnienia dotyczące Komornickiej, to Anieli Komornickiej Maria Komornicka w swych listach i mej pamięci24 oraz Marii Dernałowicz Piotr Odmieniec Włast25. Pozostali autorzy, którzy niewątpliwie przyczynili się do wydobycia poetki z zapomnienia to
Maria Podraza-Kwiatkowska26 z jej licznymi esejami na temat poetki oraz, a może przede
wszystkim, Maria Janion ze słynnym już szkicem Gdzie jest Lemańska?!, powtórnie wydanym
wraz z kolejnym studium o Komornickiej w książce Kobiety i duch inności27. Do tego grona
należy również zaliczyć Tadeusza Różewicza, dla którego historia życia Komornickiej
z jednej strony i przeżycia wojenne z drugiej, stały się inspiracją do napisania sztuki Białe
małżeństwo, którą na początku lat 90. XX w. przeniosła na ekran Magdalena Łazarkiewicz.
Nie można nie wspomnieć o bardzo interesującej monografii Edwarda Bonieckiego Modernistyczny dramat ciała. Maria Komornicka, a także o książce Katarzyny Ewy Zdanowicz Kto się
boi Marii K? Sztuka i wykluczenie. Izabela Filipiak poświęciła Komornickiej swoją pracę doktorską, a także sztukę teatralną Księga Em. W 1995 r. został nakręcony film dokumentalny
Nadmiar życia. Maria Komornicka, w którym bardzo ciekawie o swojej krewnej opowiada,
mieszkająca z nią w czasach dzieciństwa, Maria Dernałowicz. W 2010 r. wydana zostaje
w Polsce książka Brigitty Helbig-Mischewski Strącona bogini: rzecz o Marii Komornickiej28. Jest
to kulturoznawcze, genderowe i psychologicznie pogłębione spojrzenie na Komornicką.
Autorka podejmuje próbę odczytania ukrytego sensu „szaleństwa” poetki, powołując się na
niemieckie teorie psychologiczne. Jednocześnie podnosi kwestię odpowiedzialności społeczeństwa za los pisarki.
W badaniu motywów działań ludzi, którzy już odeszli, ważną rolę odgrywa psychohistoria29, która przy pomocy psychologii oraz psychoanalizy próbuje pomóc w zrozumieniu
M. K o m o r n i c k a, op. cit., s. 89-91.
S. P i g o ń, Trzy świadectwa o Marii Komornickiej, [w:] Miscellanea z pogranicza XIX i XX w…, s. 341-353.
23 Pisarka, historyczka literatury; Maria Komornicka była jej cioteczną babką.
24 A. K o m o r n i c k a, op. cit., s. 328-340.
25 M. D e r n a ł o w i c z, Piotr Odmieniec Włast, „Twórczość”, 1977, nr 3, s. 29-36.
26 Programy i dyskusje literackie okresu Młodej Polski, oprac. M. P o d r a z a-K w i a t k o w s k a, Wrocław 1977;
e a d e m, Młodopolskie harmonie i dysonanse, Warszawa 1969; e a d e m, Tragiczna wolność, [w:] Z problemów literatury
polskiej XX w., t. I, red. S. Ż ó ł k i e w s k i, H. W o l p e, H. M a r k i e w i c z, Warszawa 1965, s. 154-179.
27 M. J a n i o n, Gdzie jest Lemańska?!, [w:] e a d e m, Odmieńcy, seria: Transgresje, t. II, Gdańsk 1982, s. 128-153;
e a d e m, Maria Komornicka, in memoriam…, s. 241-318.
28 E. B o n i e c k i, Modernistyczny dramat ciała. Maria Komornicka, Warszawa 1998; I. F i l i p i a k, Obszary odmienności. Rzecz o Marii Komornickiej, Gdańsk 2006; B. H e l b i g-M i s c h e w s k i, Strącona bogini: rzecz o Marii
Komornickiej, Kraków 2010; K. Z d a n o w i c z, Kto się boi Marii K.? Sztuka i wykluczenie, Katowice 2004.
29 M. D y m k o w s k i, Wprowadzenie do psychologii historycznej, Gdańsk 2003; T. P a w e l e c, Dzieje i nieświadomość. Założenia teoretyczne i praktyka badawcza psychohistorii, Katowice 2004.
21
22
73
przeszłość. Odwołując się do niej można pokusić się o przeanalizowanie kolejnych etapów
rozwoju danej osoby. To m.in. dzięki tej dyscyplinie możemy prześledzić dzieje jednostki,
a przeświadczenie, iż zasadniczym zadaniem historii jest badanie zjawisk politycznych staje
się anachronizmem. Moim zdaniem to człowiek powinien znajdować się w centrum zainteresowań historyka, a psychohistoria (w tym przypadku psychobiografia) stanowi świetne
narzędzie wspierające jego pracę.
Do głównych zadań historyka należy również obiektywizm. Jednak badając dzieje Marii
Komornickiej trudno jest nie zaangażować się emocjonalnie, a czytając jej teksty nie odnieść
wrażenia, że pracuje się na „otwartym układzie nerwowym” autorki. Trudno jest nawet
mówić o podmiocie lirycznym, gdyż przez jej utwory przemawia żywy i udręczony człowiek. Właśnie człowiek – nieistotne – kobieta, czy mężczyzna.
Czy można jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie zawarte w tytule? Nie sądzę aby było
to możliwe, bowiem Maria Komornicka wymyka się wszelkim schematom. Należy jednak
dzisiaj dołożyć wszelkich starań, aby rozpoznawać i unieszkodliwiać mechanizmy prowadzące do wykluczenia społecznego.
74
ANEKS
Zdjęcie nr 1: Maria Komornicka (ok. 1900 r.)
Zdjęcie nr 2: Starszy brat Marii, Jan Chryzostom Komornicki z rodziną w Grabowie w 1943 r.
(Maria – Piotr w oddali, na drodze).
75
Angelika Baraniecka
Uniwersytet Łódzki
POLSKA WOBEC MNIEJSZOŚCI BIAŁORUSKIEJ
W MIĘDZYWOJNIU: POGARDA CZY NIEZROZUMIENIE?
Polska odrodziła się po pierwszej wojnie światowej jako kraj niejednolity narodowo
z dużą liczbą obywateli obcego pochodzenia. Fakt ten stwarzał wiele problemów do rozwiązania, związanych z ułożeniem stosunków między poszczególnymi narodowościami.
Kwestie te w dużej mierze zależały od programów politycznych stronnictw znajdujących się
u władzy, ale również od nastrojów społecznych i przyjętych przez Polskę zobowiązań
międzynarodowych. Druga Rzeczpospolita nie była jedynym państwem regionu, w którym
problem mniejszości przybrał znaczące rozmiary. Zmagała się z nim również Czechosłowacja, Rumunia oraz Jugosławia1. Terenami występowania mniejszości narodowych w Polsce były zwłaszcza wschodnie i zachodnie rubieże kraju.
W międzywojennej Polsce powszechnie panował pogląd, iż Białorusini nie byli zdolni do
stworzenia własnej państwowości i zachowania jej suwerenności. Sądzono, iż w sprzyjających okolicznościach państwo białoruskie zostałoby podporządkowane Rosji Radzieckiej.
Podkreślano przy tym niewielką liczebność białoruskiej inteligencji, słabe zainteresowanie
kwestiami narodowymi oraz niską świadomość historyczną. W chwili zakończenia I wojny
światowej większość polskich działaczy politycznych nie brała pod uwagę asymilacji tej
narodowości. Podkreślano przy tym jej odrębność religijną i mentalną. Sytuacja ta zmieniła
się wraz z ugruntowaniem istnienia państwa polskiego. Ze względu na przewagę polityczną
narodowej demokracji do 1926 r. realizowano jej postulaty w stosunku do mniejszości narodowych, polegające na prowadzeniu polityki asymilacji2. Jej przejawy były widoczne praktycznie od początku istnienia niepodległej Polski.
Wbrew deklaracjom składanym przez Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego dotyczących poszanowania odrębności narodowościowej i kulturowej mieszkańców kresów
wschodnich, Zarząd Cywilny Ziem Wschodnich w 1919 r. zaczął tworzyć struktury państwowe, uwzględniając wyłącznie interes ludności polskiej. Wszystkie urzędy obsadzano
Polakami, zamknięto utworzone pod okupacją niemiecką białoruskie szkoły, aresztowano
nielicznych przedstawicieli miejscowej inteligencji, jedynym językiem urzędowym stał się
język polski, burzono cerkwie3. Takie działania miały zdecydowany wpływ na kształtowanie
postaw mniejszości białoruskiej w stosunku do Polaków.
Na kształt stosunków między tymi narodami wpłynęła również wojna polsko-radziecka.
W wyniku kończącego ją traktatu ryskiego w granicach Polski znalazło się ponad milion
J. T o m a s z e w s k i, Mniejszości narodowe w Polsce XX wieku, Warszawa 1991, s. 24.
K. G o m ó ł k a, Między Polską a Rosją. Białoruś w koncepcjach polskich ugrupowań politycznych 1918–1922, Warszawa 1994, s. 210.
3 E. M i r o n o w i c z, S. T o k ć, R. R a d z i k, Zmiana struktury narodowościowej na pograniczu polsko-białoruskim
w XX wieku, Białystok 2005, s. 29.
1
2
77
Białorusinów, zamieszkałych głównie na terenie województw: poleskiego, nowogródzkiego,
wileńskiego i części białostockiego4.
Strukturę narodowościową społeczeństwa, zamieszkującego niepodległą Polskę, określamy na podstawie dwóch spisów ludności, przeprowadzonych w 1921 i 1931 r. Według
wyników spisu z września 1921 r. w Polsce mieszkało 1 340 tys. Białorusinów. Spis ten
przeprowadzono w trudnych warunkach powrotu Białorusinów z terenów wschodnich.
Mniejszość białoruska uciekała z ogarniętej wojną domową Rosji, a także ze względu na
zaprowadzenie rządów bolszewickich. Ludność ta w poważnej mierze utraciła swój majątek
i oczekiwała pomocy ze strony polskich władz. Sytuacja taka w znaczący sposób wpłynęła
na udzielane podczas spisu odpowiedzi, gdyż starano się postąpić zgodnie z oczekiwaniami
reprezentantów państwa. Co istotne, wśród ludności z niskim poczuciem świadomości
narodowej czynnikiem przeważającym deklarowaną narodowość był fakt posiadania polskiego obywatelstwa. Jako że wielu prawosławnych oczekiwało na przyznanie takiego aktu,
sądzili, że deklaracja polskiej narodowości ułatwi jego nadanie. Większość Białorusinów
deklarowała jako wyznanie „wiarę ruską”, czyli prawosławie lub „polską”, czyli katolicyzm5.
Wyniki spisu kwestionowało wielu współcześnie żyjących badaczy, m.in. Konstanty Srokowski. Twierdził on, że „spis wrześniowy […] nie tylko nie wykazuje żadnych Białorusinów katolików, ale przeciwnie liczbę Polaków powiększa o przeszło 20% prawosławnych”6.
Drugi powszechny spis ludności przeprowadzono w grudniu 1931 r. Według jego wyników w Polsce mieszkało około 990 tys. Białorusinów, czyli ponad 3% ogółu obywateli.
Pytanie o narodowość zastąpiono w nim pytaniem o język ojczysty. Mogło ono spełnić
zamierzony cel wyłącznie w przypadku doskonałego przygotowania przedstawicieli polskiej
administracji. Pewna część komisarzy niestety nie spełniała tego warunku. Wielu nie rozumiało chociażby treści formularzy. Często więc rezultaty spisu stanowiły nie odzwierciedlenie faktycznego stanu, ale wyobraźni przeprowadzającego go urzędnika. Ponadto starano
się definiować pojęcie języka w taki sposób, aby było jak najbardziej zbliżone do definicji
narodowości7.
Wielu historyków krytycznie ocenia te dane. I tak Janusz Żarnowski określił liczbę
mniejszości białoruskiej na 1 800 tys. osób, natomiast Jerzy Tomaszewski na ponad 2 miliony8. Biorąc pod uwagę wyżej wymienione przyczyny, dane te wydają się bardziej wiarygodne. Współcześnie nie istnieją możliwości sprawdzenia zniekształcenia czy wiarygodności
danych, gdyż kwestionariusze po opracowaniu danych zniszczono. Ze względu na żądanie
deklaracji językowej wyjątkowo problematyczne było ustalenie, który z wymienionych wtedy dialektów, należy uznać za język białoruski. Było to wynikiem późnego opublikowania
pierwszej gramatyki języka białoruskiego, ponieważ doszło do tego dopiero w 1918 r. Podjęte wówczas ustalenia były ponadto znane praktycznie wyłącznie elicie ludności. Dlatego
na terenach zamieszkiwanych przez opisywaną ludność dominowały dialekty polsko bądź
4
J. G r z y b o w s k i, Białorusini w polskich regularnych formacjach wojskowych w latach 1918–1945, Warszawa 2006,
s. 43.
5 E. M i r o n o w i c z, Białoruś, Warszawa 2007, s. 102.; P. E b e r h a r d t, Przemiany narodowościowe na Białorusi, Warszawa 1994, s. 82.
6 K. S r o k o w s k i, Sprawa narodowościowa na Kresach Wschodnich, Kraków 1924, s. 5.
7 W. M ę d r z e c k i, Liczebność i rozmieszczenie grup narodowościowych w II Rzeczypospolitej w świetle wyników II spisu
powszechnego (1931 r.), „Dzieje Najnowsze”, 1983, z. 1-2, s. 232.
8 J. T o m a s z e w s k i, op. cit., s. 28.
78
ukraińsko-białoruskie. Stąd Polacy, Rosjanie i Ukraińcy uznawali tę ludność za nieuświadomioną i gorszą część swojego narodu.
Na takie postrzeganie ludności białoruskiej miał również wpływ ich późno rozpoczęty proces rozbudzenia świadomości narodowej. W jej miejsce mniejszość ta miała dużo bardziej rozpowszechnioną identyfikację regionalną („tutejsi”) i wyznaniową („prawosławni”, „katolicy”).
80% Białorusinów jako wyznawaną religię podawało prawosławie, natomiast pozostali zazwyczaj katolicyzm. Ci ostatni przeważnie opowiadali się za polskością. Brak jasno sprecyzowanej
świadomości narodowej czynił z Białorusinów ludność otwartą na obcą ingerencję.
Szkolnictwo z udziałem tej mniejszości rozpoczęło się dopiero pod niemiecką okupacją. Na
okres I wojny światowej przypada również powstawanie rodzimych organizacji kulturalnych
i politycznych. W ostatnim roku Wielkiej Wojny zaczęto tworzyć nieliczne białoruskie oddziały
wojskowe. Nie były one w stanie zapewnić działalności Białoruskiej Republice Ludowej, proklamowanej 24 III 1918 r. w Mińsku. Kolejną próbę wywalczenia niepodległości ludność ta
podjęła jesienią 1920 r., gdy kilkutysięczne oddziały dowodzone przez gen. Stanisława BułakaBałachowicza, stanowiące część polskiego wojska, uderzyły na tereny zajęte przez Rosjan w celu
zdobycia Mińska i wywołania antysowieckiego buntu. Akcja ta, mimo niewątpliwego sukcesu,
jakim było proklamowanie niepodległości, zakończyła się fiaskiem i podziałem terenów białoruskich zgodnie z ustaleniami traktatu ryskiego kończącego wojnę polsko-bolszewicką (18 III
1921 r.).
Walki te, mimo tragicznego końca, były istotnym ogniwem w procesie odradzenia się białoruskiej świadomości narodowej. Proces ten w znacznym stopniu był ograniczony ze względu na
zatrważająco wysoki poziom analfabetyzmu. Dlatego dorobek białoruskich organizacji społecznych i kulturalnych przedstawiał się nadzwyczaj skromnie. Ponadto ulegały one agitacji komunistycznej, przez co same przyczyniały się do ich likwidacji.
Dla opisania dziejów mniejszości białoruskiej w niepodległej Polsce niezbędne wydaje się
sporządzenie charakterystyki wchodzącej w jej skład ludności. Społeczność białoruska była
najbardziej jednorodną w międzywojennej Polsce. W zdecydowanej większości przeważali
w niej przedstawiciele chłopstwa. Dla ponad 90% przedstawicieli tej mniejszości jedynym źródłem utrzymania była ziemia. Rolnictwo jednak stało na niskim poziomie, dominowały małe
i średnie gospodarstwa, które w połączeniu z trudnymi warunkami klimatycznymi nie były
w stanie zapewnić ich użytkownikom godnego bytu. Prawie połowa ziemi na obszarach zajmowanych przez Białorusinów to nieużytki, lasy i pastwiska. Ziemię uprawiano w sposób archaiczny, stosowany przed wiekami. Poziom techniczny rolnictwa był najniższy w państwie. Na wsi
panowała praktycznie gospodarka naturalna, chłopi większość niezbędnych do życia przedmiotów, jak obuwie, narzędzia rolnicze, odzież czy naczynia wytwarzali samodzielnie. W takim systemie gospodarczym obywano się w większości przypadków bez udziału pieniądza. Zazwyczaj
służył on wyłącznie do zapłaty podatku oraz kupna nafty i soli. Podstawę żywienia stanowiły
warzywa zebrane z pola oraz złowione w jeziorach ryby. Ilości pożywienia były jednak niewielkie, uzyskiwane plony niewystarczające i stąd nierzadkim zjawiskiem na Kresach Wschodnich
był głód.
Około 7% Białorusinów utrzymywało się z pracy najemnej. Znajdowali oni zatrudnienie
najczęściej na nisko płatnych stanowiskach, czyli w leśnictwie, rybołówstwie oraz jako służba
domowa9.
9 Białorusini byli największą grupą robotników rolnych w polskich majątkach ziemiańskich. Pracowali tam
najczęściej całą rodziną. Kobieta zajmowała się doglądaniem majątku i dojeniem krów, a dzieci wykonywały
najprostsze czynności polowe. W zamian właściciel majątku dawał pracownikom fragment ziemi pod uprawę
79
Rzemieślnicy i drobni kupcy pracowali głównie na terenie małych miasteczek i osad. Rzemiosło nie było głównym środkiem utrzymania, stanowiło zazwyczaj dodatek do pracy w gospodarstwie10.
Inteligencja białoruska w omawianym okresie była nieliczna i dzieliła się na duchowną
i świecką. Duchowna to przede wszystkim kler wiejski katolicki i prawosławny. Wśród inteligencji świeckiej przeważali nauczyciele ludowi oraz niżsi urzędnicy11.
Niewielka ilość przedstawicieli tej warstwy wynikała z braku warunków do ukształtowania się
tej warstwy społecznej. Szkolnictwo białoruskie praktycznie nie istniało, dzieci i młodzież nie
uczęszczały do polskich szkół z powodów finansowych. Wyjątki stanowiły osoby studiujące za
granicą, głównie w Czechosłowacji. Przedstawiciele tej warstwy w niewielkim stopniu mogli
oddziaływać na pozostałą część pobratymców. Wynikało to z braku białoruskich organów prasowych czy instytucji kulturalnych.
Białoruskie ziemiaństwo było równie nieliczne, jak inteligencja. W II Rzeczypospolitej ziemianie tej mniejszości posiadali zaledwie 4% ziemi należącej do ogółu Białorusinów.
Trudna sytuacja charakteryzowała również żołnierzy białoruskich w Wojsku Polskim. Zazwyczaj nie umieli posługiwać się językiem polskim, gdyż przez całe życie nie opuszczali swojego pierwotnego miejsca zamieszkania. Grupę tę charakteryzował również wysoki poziom analfabetyzmu. Żołnierze białoruscy pochodzili zazwyczaj z warstwy chłopskiej. Nie interesowali się
zbytnio kwestiami politycznymi, choć byli podatni na radykalną agitację. Ich liczba ze względów
taktycznych zmniejszała się12. Przez cały okres międzywojenny liczba żołnierzy białoruskich nie
przekraczała 10% ogólnego stanu. Co istotne, Białorusini byli jedyną mniejszością narodową,
której udział w wojsku był wyższy niż ogólnej liczby ludności13.
Analizując strukturę zawodową mniejszości białoruskiej i warunki jej bytu można stwierdzić,
iż stosunki społeczne na terenach wschodnich układały się na kształt układu kolonialnego.
Decyzje polskich rządów nie sprzyjały ułożeniu korzystnych stosunków między miejscową
ludnością a władzami państwowymi. Wraz z umacnianiem się państwa polskiego kontynuowano
podjęte po odzyskaniu niepodległości działania, polegające na likwidacji miejscowego szkolnictwa, burzeniu cerkwi oraz prześladowaniu przeciwników politycznych. W okresie do przewrotu
majowego nie przedstawiono jednak ogólnego programu polityki narodowościowej. Z tego
względu największe znaczenie w jej kształtowaniu mieli lokalni urzędnicy, traktujący Białorusinów jako niższych cywilizacyjnie i gorszych od Polaków. Do administracji na terenach wschodnich kierowano osoby skompromitowane lub nieudolne, które zazwyczaj utwierdzały uprzywilejowaną pozycję polskich ziemian.
Dla innowacji w stosunkach społecznych niezbędne było przeprowadzenie reformy rolnej,
ale w jej wyniku doszłoby do zmniejszenia polskiego stanu posiadania. Dlatego 20 XII 1920 r.
uchwalono ustawę, na mocy której na tereny wschodnie sprowadzano osadników z centrum
kraju14. W większości to byli żołnierze i oficerowie. Nadawano im ziemię i udzielano kredytów
na korzystnych warunkach. Celem osadnictwa były działania zmierzające do asymilacji ludności
białoruskiej, wsparcie administracji, zmniejszenie przeludnienia centrum kraju oraz powstrzywarzyw, schronienie oraz zapłatę w postaci żywności. W tej sytuacji rodzina białoruska była całkowicie uzależniona od ziemian. (E. M i r o n o w i c z, op. cit., s. 104).
10 Ibidem, s. 106.
11 K. S r o k o w s k i, op. cit., s. 10.
12 W 1932 r. polecono, aby ilość poborowych Białorusinów kształtowała się na poziomie 8% (J. G r z y b o w s k i, op. cit., s. 73).
13 Ibidem, s. 80.
14 E. M i r o n o w i c z, op. cit., s. 109.
80
manie działalności antypaństwowej i stworzenie niezbędnego zaplecza w przypadku wojny
z Sowietami15.
Przesiedlono kilkadziesiąt tysięcy ludzi, ale nie przyniosło to oczekiwanych skutków.
Zwiększona obecność Polaków w rzeczywistości doprowadziła wyłącznie do zaostrzenia
stosunków narodowościowych na Kresach.
Stosunek Białorusinów do polskich władz miał swoje odzwierciedlenie w udziale w wyborach do parlamentu. Mniejszość białoruska nie miała swoich posłów w Sejmie Ustawodawczym ani w przedstawicielstwie Litwy Środkowej. Wybory do drugiego organu zostały
przez Białorusinów zbojkotowane. Sądzili oni, iż taka postawa będzie stanowiła w przyszłości atut w walce dyplomatycznej. Zdając sobie sprawę z pomyłki nie doprowadzili już
do bojkotu w wyborach do Sejmu I kadencji. W ich wyniku do parlamentu weszło czternastu parlamentarzystów16. Utworzyli oni samodzielny klub białoruski, który był rozdrobniony politycznie na dwa nurty: chrześcijański i socjalistyczny17.
Pierwszy nurt był reprezentowany przez istniejące od 1917 r. Białoruskie Zjednoczenie
Chrześcijańsko-Demokratyczne, kierowane przez ks. Adama Stankiewicza i ks. Lucjana
Chwiećkę. Podobnie do innych ugrupowań chadeckich podstawę ładu społecznego stanowiło dla nich chrześcijaństwo. Od Polaków domagali się przestrzegania artykułów konstytucji, traktujących o równości wszystkich obywateli. Ich celem było pokojowe zjednoczenie
wszystkich terenów białoruskich i wywalczenie niepodległości. Był to cel długofalowy, a do
jego osiągnięcia niezbędne było uzyskanie autonomii oraz przeprowadzenie reformy rolnej.
Działalność partii była zwalczana przez polskie władze, zarówno świeckie jak i duchowne.
Wiązało się to z jedną z misji powierzonych Kościołowi katolickiemu, jaką było propagowanie polskości. Partia ta z biegiem lat traciła swoje oblicze programowe chrześcijańskiej
demokracji, przekształcając się w partię agrarną18.
Bardziej rozdrobniony, choć cieszący się większą popularnością, był nurt socjalistyczny.
Świadczyło o tym uzyskanie w wyborach do Sejmu I kadencji znacznej ilości mandatów
w ramach Bloku Mniejszości Narodowych. Organizacje białoruskie, zjednoczone w Białoruskim Centralnym Komitecie Wyborczym otrzymały 11 miejsc w Sejmie i 3 w izbie wyższej parlamentu. 14 przedstawicieli powołało Białoruski Klub Poselski na czele z Bronisławem Taraszkiewiczem. Już w kilka miesięcy później Klub przedstawił projekt zakładający
nadanie mniejszości białoruskiej autonomii kulturalnej. Proponowano powołanie sejmu
krajowego w Wilnie, reformę rolną, wstrzymanie osadnictwa wojskowego, stosowanie języka białoruskiego w szkołach i urzędach oraz zwrot cerkwi19. Żądania te w praktyce były
niewykonalne z punktu widzenia władz i przez to kompletnie ignorowane przez stronę
polską. Doprowadziło to do zerwania wśród części polityków białoruskich z opcją propolską i powołania koła Białoruskich Niezależnych Socjalistów na czele z Wasilem Raculą
(Bazylim Rogulem) i Piotrem Miatłą. Zmiana nastąpiła także wśród polityków związanych
M. K u r k i e w i c z, Sprawy białoruskie w polityce rządu Władysława Grabskiego, Warszawa 2005, s. 116.
Posłami zostali: Sergiusz Baranow, Szymon Jakowiuk, Fabian Jeremicz, Włodzimierz Kalinowski, Michał
Kochanowicz, Piotr Miatła, Antoni Owsianik, Szymon Rak-Michajłowski, Bazyli Rogula, ks. Adam Stankiewicz
i Bronisław Taraszkiewicz. W Senacie zasiedli natomiast: Wiaczesław Bohdanowicz, Aleksander Nazarewski
i Aleksander Własow.
17 Ibidem, s. 23.
18 W 1935 r. zmieniła nazwę na Białoruskie Zjednoczenie Ludowe i tym samym zrezygnowała z wyznaniowego oblicza. Organizacja ta była skierowana zarówno przeciwko komunistom, jak i obozowi sanacyjnemu, co
przejawiało się w bojkocie dwóch ostatnich przed wybuchem II wojny światowej wyborów parlamentarnych.
19 E. M i r o n o w i c z, op. cit., s. 119.
15
16
81
z B. Taraszkiewiczem i w rezultacie w lipcu 1925 r. powstał klub noszący nazwę Białoruskiej Włościańsko-Robotniczej Hromady20. Jego członkowie poniechali prób porozumienia
z władzami polskimi21. Sztandarowym przykładem na potwierdzenie tego faktu jest zmiana
poglądów wybitnego białoruskiego polityka, Bronisława Taraszkiewicza. Do 1925 r. był on
zwolennikiem rozwiązania kwestii białoruskiej dzięki współpracy z Polską. Ze względu na
działania podjęte ze strony władz państwowych wstąpił do partii komunistycznej22.
Hromada w początkowym okresie istnienia nie cieszyła się wielką popularnością. Ilość
jej członków w czerwcu 1926 r. wynosiła niewiele ponad pół tysiąca. Sytuacja ta zmieniła
się pod koniec roku, gdy organizacja grupowała już ponad 100 tys. osób. Osiągnięcie to
wynikało z faktu zmiany nastrojów wśród mniejszości białoruskiej oraz z biernego zachowania polskiej administracji po przewrocie majowym. Dla najbiedniejszych warstw tej
mniejszości Hromada była organizacją, która dawała im szansę na poprawę tragicznego
bytu oraz wyrażała ich odczucia w stosunku do polskich władz. Jej przedstawiciele kontrolowali większość białoruskich towarzystw i instytucji kulturalnych, jak Białoruskie Towarzystwo Naukowe, Białoruski Bank Spółdzielczy czy Związek Studentów Białoruskich23. Partia
ta była opanowana przez komunistów i w związku z tym propagowała zjednoczenie
wszystkich ziem białoruskich i utworzenie Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Walkę Hromadzie wypowiedzieli posłowie prawicowi, wspierani zwłaszcza przez środowiska ziemiańskie. Głównie z ich inspiracji w styczniu 1927 r. przywódcy ugrupowania
zostali aresztowani, a następnie władze polskie zdelegalizowały partię.
Najdłużej istniejącą i posiadającą znaczące wpływy partią była nielegalna Komunistyczna
Partia Zachodniej Białorusi (KPZB). Była ona autonomiczną organizacją, wchodzącą
w skład Komunistycznej Partii Polski. Partia ta posiadała w swych szeregach kilka tysięcy
osób, z których większość stanowili chłopi. W jej skład wchodzili również Żydzi, Polacy
i Rosjanie, zamieszkujący tereny wschodnie24. Popularność partii wynikała głównie z aktualnej sytuacji gospodarczej i szerzenia haseł bliskich potrzebom Białorusinów25.
Dość znaczne wpływy partia ta zyskała również dzięki temu, że jako jedna z organizacji
wchodzących w skład Kominternu, czyli Międzynarodówki Komunistycznej, posiadała
fundusze na prowadzenie działalności. Dlatego nawet po aresztowaniu dotychczasowych
przywódców posiadano środki na kontynuację prac. Partia ta została w 1938 r. rozwiązana
przez Komintern, a jej przywódców oskarżono o współpracę z polskimi służbami.
Część białoruskich polityków w pierwszych latach odzyskania niepodległości była zdania, że walka z państwem polskim nie doprowadzi do poprawy położenia mniejszości,
a może ją wręcz pogorszyć. Jedyną możliwością w tej sytuacji, ich zdaniem, była swoista
praca organiczna, polegająca na tworzeniu spółdzielni i walce o białoruskie szkolnictwo.
Zwolenników współpracy z państwem polskim nazwano realistami i pragmatykami.
W 1921 r. utworzyli oni Białoruski Komitet Polityczny, którego celem było uzyskanie autonomii kulturalnej dla terenów zamieszkałych przez tę mniejszość26.
A. B e r g m a n, Sprawy białoruskie w II Rzeczypospolitej, Warszawa 1984, s. 113.
Program Hromady zakładał m.in. skrócenie okresu służby wojskowej, zniesienie kary śmierci, rozszerzenie praw socjalnych oraz wprowadzenie oświaty w języku białoruskim (Ibidem, s. 117).
22 A. B e r g m a n, Rzecz o Bronisławie Taraszkiewiczu, Warszawa 1977, s. 110-112.
23 H. C i m e k, Legalne chłopskie partie rewolucyjne w Drugiej Rzeczypospolitej, Białystok 1988, s. 43.
24 E. M i r o n o w i c z, op. cit., s. 129.
25 Propagowano bierny opór, polegający głównie na niepłaceniu podatków i nie odrabianiu prac społecznych.
26 Ibidem, s. 111.
20
21
82
Inne stanowisko względem Polski zajmowali politycy wierni rządowi emigracyjnemu Białoruskiej Republiki Ludowej w Kownie. Według nich Białoruś powinna być państwem
niezależnym i niepodzielnym. Ich zdaniem układ ryski stanowił traktat rozbiorowy, a od
1921 r. rozpoczęła się okupacja terenów białoruskich przez Polskę i Rosję Radziecką. Przyszłość tej opcji politycznej stanęła pod znakiem zapytania od momentu uznania przez Radę
Ambasadorów wschodniej granicy Polski (15 III 1923 r.)27.
Odmienną koncepcję walki o prawa Białorusinów reprezentowali działacze skupieni wokół Antona Łuckiewicza i Radosława Ostrowskiego. W 1930 r. utworzyli oni, z połączenia
mniejszych grup, Centralny Związek Białoruskich Organizacji Kulturalnych i Gospodarczych. Związek zrezygnował z postulatów politycznych i zwalczania polskiej administracji
uważając, iż możliwe jest wywalczenie praw w ramach współpracy z władzami polskimi.
Działania podejmowane przez stronę polską zmuszały Białorusinów do zdecydowanej
reakcji. Najbardziej intensywne wystąpienia antypolskie ze strony mniejszości białoruskiej
nastąpiły w 1924 r. Wynikały one z inspiracji komunistów oraz z inicjatyw podejmowanych
przez struktury centralne. Rok wcześniej Komitet Polityczny Rady Ministrów opracował
ustawę o języku państwowym, która przewidywała możliwość używania języka białoruskiego w sądach i szkołach. Jednak po upadku gabinetu Władysława Sikorskiego prace nad
wprowadzeniem tej ustawy w życie zostały przerwane. Kolejny rząd, kierowany przez Władysława Grabskiego, doprowadził do uchwalenia tzw. ustaw językowych w lipcu 1924 r.
W myśl jej przepisów zezwolono na założenie szkół utrakwistycznych, jednak w praktyce
uniemożliwiono szkolnictwo w języku białoruskim. Jak podaje Eugeniusz Mironowicz, na
tysiąc białoruskich dzieci jedynie troje mogło poznać w szkole język białoruski28.
Po przewrocie majowym politycy związani z obozem sanacyjnym doszli do wniosku, że
nieskuteczną politykę asymilacji narodowej należy zastąpić asymilacją państwową. Celem
takich działań było wywołanie wśród Białorusinów przekonania, że Polska stanowi również
ich kraj ojczysty29. Proponowano w tym celu tworzenie szkół z białoruskim językiem wykładowym, instytucji kulturalnych, białorutenizację Cerkwi, korzystną dla mniejszości reformę rolną oraz pomoc dla młodzieży w celu studiowania na polskich uczelniach. Do
realizacji tych postulatów niezbędne było przeznaczenie znacznych środków finansowych,
zmiana postawy administracji wschodniej oraz zgoda Marszałka Polski. Niestety, do wypracowania niezbędnego kompromisu nie doszło. Józef Piłsudski był zdania, że jedynym językiem urzędowym powinien być język polski oraz bronił idei przyświecającej powstaniu
Korpusu Ochrony Pogranicza.
W 1927 r. władze polskie opracowały jednak kilka projektów, których celem było rozładowanie niekorzystnej sytuacji panującej na wschodnich terenach Polski. Wprowadzono
obowiązkową naukę języka białoruskiego w polskich gimnazjach na terenach zamieszkania
mniejszości białoruskiej, pozwolono na otwarcie 26 szkół z białoruskim językiem wykładowym i 49 utrakwistycznych30. Działania te zaniechano w rok później i przystąpiono również do stosowania represji wobec osób podejrzanych o agitację komunistyczną. Dokładnie
27 Od marca 1923 r. rząd litewski cofnął swoje poparcie dla kowieńskiego ośrodka, dlatego przeniesiono jego
struktury do Czechosłowacji.
28 W 1925 r. Białorusini posiadali 3 szkoły z białoruskim językiem wykładowym. Uczyło się w nich 425
uczniów, natomiast do 19 szkół utrakwistycznych uczęszczało ponad 1600 osób (E. M i r o n o w i c z, op. cit.,
s. 117).
29 A. C h o j n o w s k i, Koncepcje polityki narodowościowej rządów polskich w latach 1921–1939, Wrocław 1979,
s. 161.
30 E. M i r o n o w i c z, op. cit., s. 131.
83
analizowano chociażby repertuar białoruskich amatorskich scen teatralnych i większość
z nich poddawano cenzurze.
Sytuacja mniejszości białoruskiej jeszcze bardziej pogorszyła się na początku lat trzydziestych, gdy praktycznie każdy przejaw jej działalności postrzegano jako skierowany przeciwko państwu. Indywidualne kartoteki zakładano nawet czternastolatkom, gdyż zdaniem konfidentów działali oni kierowani antypolskim nastawieniem. Policjanci za przygotowania do
wywołania powstania uważali zebranie kilku chłopów. Nawet prośby o założenie spółdzielni rolniczych były traktowane w kategorii przejawów ruchu nacjonalistycznego. Do współpracy wywiadowczej angażowano każdego, kto mógł udzielić potrzebnych danych: restauratorów, kelnerów, cyrkowców, wójtów czy sołtysów.
Działaniami tymi ze strony władz centralnych zajmowali się znaczący politycy, jak minister spraw wewnętrznych Sławoj Felicjan Składkowski czy wojewoda poleski Wacław Kostek-Biernacki. W październiku 1936 r. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych opracowało
zarys przyspieszenia programu asymilacji narodowej mniejszości białoruskiej. Dwa miesiące
później zdelegalizowano Towarzystwo Szkoły Białoruskiej, a w styczniu następnego roku
Białoruski Instytut Gospodarki i Kultury. Od roku 1937 do przeprowadzenia polityki asymilacji włączyły się struktury wojskowe. Odtąd władze polskie sądziły, iż problem asymilacji zostanie rozwiązany w sposób naturalny.
Przed wybuchem wojny podjęto również działania zmierzające do uczynienia z Kościoła
prawosławnego ośrodka propagującego polskość. Hamowano proces białorutenizacji Cerkwi, popierano prawosławnych Polaków. Rząd zyskał wpływ nad obsadzeniem stanowisk
kościelnych, język polski stał się obowiązującym w Cerkwiach31.
Niemiecki badacz Eugen von Engelhardt tak określił wyniki polityki polskiej w l. 30.:
Delegalizacja organizacji białoruskich nie zlikwidowała problemu, zepchnęła jedynie ruch białoruski do
podziemia. […] Zatarła się także granica między polskim księdzem i polskim żandarmem na ziemiach
zamieszkanych przez Białorusinów. Obaj myślą i czynią podobnie. Łączy ich nienawiść do wszystkiego,
co białoruskie32.
Skutkiem tych działań była zmiana postawy środowisk białoruskich wobec Polaków.
Odtąd praktycznie nie istniał żaden białoruski ruch, wiążący nadzieje poprawy losu z Polską.
Brak dostatecznych środków oraz wybuch II wojny światowej uniemożliwił uzyskanie
odpowiednich efektów prowadzonej polityki. Podejmowane w celu asymilacji działania
nawet w wąskim zakresie nie przyniosły oczekiwanych skutków. Polityka ta, choć hamowała tempo procesu rozwoju białoruskiej świadomości narodowej, nie poszerzyła na terenach
wschodnich liczebności polskiej wspólnoty. Bez wątpienia przyniosła skutki negatywne,
polegające na zwiększeniu wzajemnej niechęci i barier etnicznych. Dzięki niej politycy nastawieni na współpracę z państwem polskim zdecydowanie zmienili poglądy. Traktowanie
aktywnych przedstawicieli mniejszości jako komunistów czy nacjonalistów sprawiło, że stali
się przeciwnikami państwa polskiego. Jak słusznie stwierdził Eugeniusz Mironowicz: „Państwo domagało się lojalności od ludzi, których nie traktowało jak obywateli, nie oferowało
im niczego, a głównym instrumentem wymuszenia posłuszeństwa uczyniło aparat represji”33.
A. C h o j n o w s k i, op. cit., s. 209-210.
E. M i r o n o w i c z, op. cit., s. 140.
33 Ibidem, s. 141.
31
32
84
Część polityków białoruskich po niewątpliwe niechlubnym potraktowaniu ich przez
władze polskie świadomie nawiązywała współpracę z III Rzeszą czy ZSRR. Przykładem na
to może być fakt powstania Białoruskiej Partii Narodowo-Socjalistycznej, wspieranej przez
służby niemieckie34.To właśnie traktowanie Białorusinów przez Polaków oraz nadzieje na
poprawę bytu spowodowały, iż wielu z nich we wrześniu 1939 r. pozytywnie odebrało
wkroczenie Armii Czerwonej na wschodnie tereny Polski.
Białorusinom w Polsce Odrodzonej przypisywano na ogół poglądy lewicowe. Na taki
obraz wpływała zwłaszcza działalność partyzancka mniejszości, jej postulaty wyrażane
w Sejmie oraz działalność partii komunistycznej i Hromady. Dostrzegano w tym inspirację
ze strony Moskwy35. W nielicznych przedstawicielach elit widziano ideologicznych radykałów, negujących istnienie państwa polskiego i pozostających na służbie Kremla. Korzystniej
postrzegano warstwy uboższe. Według stereotypów lud białoruski cechowała dobroduszność, cierpliwość, bezkonfliktowość i pracowitość. Ich niechęć do niepodległej Polski tłumaczono nędzą oraz tragedią wojny.
Na złe stosunki polsko-białoruskie w omawianym okresie wielki wpływ miało traktowanie mniejszości przez władze polskie. Polityka rządu polskiego względem Białorusinów
była niejednorodna. Z jednej strony stosowano represje, a z drugiej poszukiwano kolejnych
prób rozwiązania problemu. Osiągnięcie porozumienia utrudniał fakt, iż Białorusini znaleźli
się w granicach państwa polskiego wbrew własnej woli, po odebraniu im praw do stworzenia własnej państwowości. W oczywisty sposób wpływało to na wzajemne kontakty. Dla
ich obrazu wielkie znaczenie miała również katastrofalna sytuacja ekonomiczna Białorusinów. Na jej poprawę młode państwo polskie nie miało jednak nakładów finansowych.
Przez cały okres międzywojenny Białorusinów w polskich kołach rządzących nie postrzegano w kategoriach narodu, ale wyłącznie jako mniejszość etnograficzną36. Według
Jerzego Tomaszewskiego większość mieszkańców Polski nie miała zbyt dużej wiedzy na
temat ludności białoruskiej. Uważano, iż Kresy Wschodnie były zamieszkiwane przez Polaków, ewentualnie przez ludność polską pozbawioną, przez wieloletni ucisk rosyjski, świadomości narodowej. Polacy wydawali się nie pamiętać, że jeszcze kilkanaście lat wcześniej
sami byli narodem walczącym o oświatę w języku polskim i prawo do manifestowania swoich przekonań. Zapomnieli, że walczyli o niepodległość i nie pozwolili swoim odwiecznym
sąsiadom na spełnienie pragnień o niezawisłości. Być może taki wybór uchronił Polaków
przed rozpadem państwa, ale skutkował wytworzeniem nieprzekraczalnej bariery niezrozumienia.
Takie postrzeganie Białorusinów było również w pewnej mierze wynikiem braku zainteresowania społeczeństwa polskiego problemami sąsiadów. Warto zastanowić się nad pytaniem, dlaczego tak było. Z pewnością wpływ na to miała polityka państwa, być może powodowało to poczucie wyższości, określanie Białorusinów mianem opóźnionych cywilizacyjnie czy nie posiadających świadomości zarówno państwowej, jak i narodowej. Postrzegano ich zazwyczaj jako chłopów chodzących w łapciach, nie dostrzegając istnienia innych
warstw ludności. W takich określeniach widoczna była pogarda, wynikająca z oczywistego
niezrozumienia potrzeb omawianej mniejszości. Jej inność w większości przypadków była
zbyt daleko idąca, aby zechcieć ją zrozumieć.
J. G r z y b o w s k i, op. cit., s. 50.
R. R a d z i k, Kim są Białorusini?, Toruń 2003, s. 165.
36 Ibidem, s. 168.
34
35
85
mgr Emilia Figura-Osełkowska
Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie
PODRÓŻE POLAKÓW PO PRUSACH WSCHODNICH
W OKRESIE MIĘDZYWOJENNYM
Podróże Polaków po Prusach Wschodnich w okresie międzywojennym były tak ciekawe
i różnorodne, że należałoby podzielić ten obszerny temat, według motywów i chronologii
na kilka mniejszych zagadnień m.in.: podróże plebiscytowe (w okresie agitacji od 1919 r. do
1920 r.), po plebiscytowe, jako jeden z bodźców do reaktywacji środowisk polonijnych,
turystyka szkolna, wyjazdy związane ze sportem oraz ruch przygraniczny. Niniejszy artykuł
dotyczy wybranych kwestii, które w obrazowy sposób pokazują specyfikę kontaktów polsko-niemieckich, gdzie ogromną rolę odegrała polityka – międzynarodowa, ogólnokrajowa
oraz regionalna – a turystyka do Prus Wschodnich była dla obu stron jednym z jej narzędzi.
Podróże plebiscytowe
Na międzynarodowej konferencji w Paryżu kończącej I wojnę światową podpisano traktat
wersalski, który orzekał, że o przynależności terenów spornych (Górnego Śląska i Prus
Wschodnich) mają zadecydować plebiscyty. W głosowaniach miała wziąć udział ludność miejscowa i wybrać do którego z państw – Polski czy Niemiec chce zostać dołączona.
W celu wspierania Polaków z Prus Wschodnich, w 1919 r. w Warszawie utworzono najpierw
Mazurski, później także Warmiński, Komitet Plebiscytowy. Komitety te miały za zadanie organizowanie polskiej akcji agitacyjnej, w którą włączeni byli nie tylko działacze polityczni Warmii
i Mazur, również ich zwykli mieszkańcy, a także znane osobistości z Polski. Z miejscowych
aktywistów warto wymienić Baczewskiego, Samulowskiego, Kajkę, Barczewskich, Pieniężnych,
Lengowskiego, Sukertową, Bilitewskiego, Donimirskiego, Zientarów, Ziemeckich i innych1.
Z polskich osobistości warto omówić działalność Feliksa Nowowiejskiego – rodowitego Warmiaka i jego brata Rudolfa, którzy postanowili wspomóc działalność Komitetu Warmińskiego.
„W wyniku rozmów ustalono, że obaj włączą się do akcji na rzecz powrotu Warmii do Polski,
organizując specjalne imprezy w kraju oraz – przede wszystkim – na terenach objętych głosowaniem”2. W dniu 19 XI 1919 r. w Filharmonii Warszawskiej odbył się pierwszy koncert charytatywny, z którego dochód zasilił konto Komitetu Warmińskiego3. Wydarzenie to nie wywołało
wielkiego zainteresowania, ale było to dodatkową motywacją do wzmożonej pracy na rzecz
polskiej sprawy. Drugi koncert odbył się 7 grudnia tego samego roku w Krakowie. Według Jana
Boehma, występ krakowski cieszył się większym powodzeniem i zainteresowaniem niż poprzedni w stolicy4. W sumie bez powtórzeń zaplanowano osiem koncertów, co miesiąc w innym
F. M., K. N o w o w i e j s c y, Dookoła kompozytora. Wspomnienia o ojcu, Poznań 1971, s. 111.
J. B o e h m, Feliks Nowowiejski 1877–1946. Zarys biograficzny, Olsztyn 1977, s. 102.
3 Por. E. F i g u r a-O s e ł k o w s k a, Koncerty Feliksa Nowowiejskiego w ramach polskiej akcji agitacyjnej przed plebiscytem na Warmii i Mazurach w 1920 roku, [w:] Plebiscyty jako metoda rozwiązywania konfliktów międzynarodowych. W 90.
rocznicę plebiscytów na Warmii, Mazurach i Powiślu, red. S. A c h r e m c z y k, Olsztyn 2010, s. 129.
4 J. B o e h m, op. cit., s. 103-104.
1
2
87
mieście, pierwsze miały być wprowadzeniem i odbyć się na terenach neutralnych, z czasem zaś
wejść na tereny sporne5.
Aby włączyć artystów miejscowych w akcję i poprawić ich mobilizację dla dobra polskiej sprawy, Nowowiejski zaangażował ich do kolejnych koncertów o tematyce narodowościowej.
Utwory miały być krótkie i chwytliwe, a przede wszystkim miały dotyczyć tematyki politycznej,
przypominać o wadze plebiscytu i informować o tym, co aktualnie zajmuje rodaków w Polsce.
Po przybyciu do Nowego Miasta Lubawskiego kompozytor dał pierwszy występ 1 I 1920 r. Pod
batutą Nowowiejskiego zaśpiewała solistka Helena Sosińska przy akompaniamencie Miejscowego Towarzystwa Śpiewaczego „Harmonia”6. Następne recitale miały miejsce na terenach plebiscytowych - pierwszy z nich 25 kwietnia w Kwidzynie. Jego program był bardzo bogaty, gdyż
oprócz polskich pieśni, wierszy i hymnów w wykonaniu tamtejszego chóru „Lutnia” i H. Sosińskiej z prelekcją „w języku polskim i francuskim na temat polskiej muzyki współczesnej”7 wystąpił Rudolf Nowowiejski. Drugi z koncertów plebiscytowych „odbył się 2 maja w Poznaniu
w Sali Teatru Wielkiego, […] pod dyrekcją księdza W. Gieburowskiego i śpiewaczki H. Sosińskiej”8. Prezes Warmińskiego Komitetu Plebiscytowego – ks. A. Ludwiczak – wygłosił przemówienie o sytuacji na Warmii i Mazurach9. Trzeci koncert miał miejsce w Sztumie na Powiślu.
Publiczność wysłuchała podobnego jak w Kwidzynie programu. Koncert czwarty, największy
i najważniejszy, traktowany poniekąd jako kulminacja całej akcji wykonany został drugiego
czerwca w sali Schlossgarten (dzisiejsza ul. Okopowa) o godz. 19.3010. Dzięki przesunięciom
terminu możliwa była prezentacja hymnu O Warmio moja miła z muzyką Feliksa Nowowiejskiego
i słowami Marii Paruszewskiej, a Rudolf Nowowiejski ponownie wygłosił prelekcję.
W miarę upływu czasu nasilały się działania propagandowe zarówno z niemieckiej, jak i polskiej
strony. Synowie Feliksa czas plebiscytu wspominają jako czas bitwy podobnej do tej „pod
Grunwaldem – tylko, że w urnach wyborczych”11. Swoją działalnością, w duchu patriotycznym,
artysta chciał wesprzeć rodaków w Prusach Wschodnich, ukazując im głębokie wartości, polską
historię, kulturę i sztukę.
Oprócz Nowowiejskich w akcie solidarności z rodakami na Warmię i Powiśle, przyjeżdżali
m.in.: Żeromski, Kasprowicz i Jarecki12.
[Artysta-malarz] Jarecki malował w Kwidzynie plakat, który miał zwrócić uwagę społeczeństwa na plebiscyt. […] Kasprowicz, Żeromski i Władysław Kozicki objeżdżali teren plebiscytowy, rozmawiali z komisarzami alianckimi, walczyli o wysłanie na wiece polskie odpowiedniej ilości żołnierzy jako ochrony
i w rozmowach z ludnością miejscową starali się wyczuć jej nastroje. Kasprowicz starał się o wyjednanie
u rządu polskiego pomocy ze strony Kościoła katolickiego, aby sparaliżować działalność hakatystycznych księży niemieckich na Powiślu i Warmii13.
Im bliżej głosowania, akcja agitacyjna przybierała coraz bardziej na sile. Feliks i Rudolf Nowowiejscy podróżowali po terenach spornych, spotykali się z ludźmi, by opowiadać im o Polsce,
Ibidem, s. 102.
Por. E. F i g u r a-O s e ł k o w s k a, op. cit., s. 133.
7 J. B o e h m, Feliks Nowowiejski artysta i wychowawca, s. 107.
8 Ibidem, s. 107.
9 Por. „Gazeta Olsztyńska”, nr 57 z 11 V 1920 r.
10 Por. „Gazeta Olsztyńska”, nr 65 z 1 VI 1920 r. Według wcześniejszych danych koncert miał się odbyć
3 VI, ale wypadało w ten dzień święto Bożego Ciała, dlatego występ przesunięto na dzień wcześniejszy.
11 F. M., K. N o w o w i e j s c y, op. cit., s. 111.
12 Por. 1920 czerwiec przed 7, Warszawa – Wywiad z J. Kasprowiczem po jego powrocie z podróży po terenach plebiscytowych, dokument nr 230 w: Plebiscyty na Warmii, Mazurach i Powiślu w 1920 roku, Wybór źródeł, Olsztyn 1986, s. 324328.
13 Z. L i e t z, Plebiscyt na Powiślu, Warmii i Mazurach w 1920 roku, Warszawa 1958, s. 190-192.
5
6
88
przypominali o bojownikach o polskość, apelowali, by nie zapominać o największej ofierze, jaką
złożyli Jan Liszewski, Bogumił Linka, Andrzej Samulowski, Seweryn Pieniężny, Fryderyk Leyek,
czy ksiądz Walenty Barczewski. Chociaż pieśni i mowy patriotyczne wywołały wzruszenie publiczności, nie zdołały jednak przeciągnąć szali zwycięstwa plebiscytowego na polską stronę.
Dzień głosowania – 11 VII 1920 r. okazał się klęską dla ruchu polskiego14.
Reaktywacja środowisk polonijnych
Triumf niemieckiej propagandy po ogłoszeniu wyników wyborów napawał dumą każdego Niemca. Sukces upoił i uśpił nieco niemiecką czujność, ale wzmocnił za to polski ruch
narodowościowy, który coraz bardziej rozpalał się w sercach i umysłach Polaków. Ludność
polska z Warmii i Mazur została zapewniona, że rząd polski nie zapomniał o nich i któregoś dnia upomni się o zwrot tych utraconych ziem. Feliks Nowowiejski również nie zaniechał swoich działań i po wyjeździe do Poznania nadal szkolił młodych warmińskich dyrygentów na aktywistów polskiego ruchu na Warmii. „Kształcili się u niego Antoni Barczewski, Antoni Broż, Jan Brzeszczyński i Jan Lubomirski”15. Po nauce u Nowowiejskiego wracali do domu, z zapałem zakładali chóry i uczyli polskich pieśni patriotycznych, krzewiąc
w swoich środowiskach ducha polskości16.
W rozwoju polskiej turystyki w Prusach Wschodnich dużą zasługę miały konsulaty polskie w Królewcu, Olsztynie i Kwidzynie. To one otaczały opieką przyjezdnych rodaków,
którzy chcieli odwiedzić i poznać ten, przez Niemców wrogo usposobiony, teren. Jednym
z bardziej zasłużonych polskich konsulów w Królewcu był Stanisław Srokowski – geograf
i podróżnik. Sam wielokrotnie przemierzał obszar Prus Wschodnich nie tylko jako urzędnik, ale przede wszystkim jako turysta, a następnie opisywał wrażenia i ciekawostki ze swoich wypraw17. Andrzej Gąsiorowski napisał, że „po ziemi wschodniopruskiej podróżowały
także osobistości polityki, sztuki i nauki lat międzywojennych takie jak: Adam Chętnik,
Marian Jedlicki, Władysław Konopczyński, Józef Kostrzewski, Roman Pollak, Adam Kałkowski, Władysław Tatarkiewicz, Zygmunt Wojciechowski. Do grona tego można by zaliczyć również pisarzy i poetów, a wśród nich Kazimierę Iłłakowiczównę, Jerzego Zawiejskiego”18, Emilię Sukertową-Biedrawinę, Jędrzeja Giertycha, czy Melchiora Wańkowicza.
Do sztandarowych przykładów należy seria reportaży pod tytułem Na tropach Smętka, opowiadających przygody jego i córki podczas wyprawy po Prusach Wschodnich w 1935 r.
Największym problemem w organizowaniu wyjazdów do Prus Wschodnich, były skomplikowane i nie zawsze zakończone sukcesem procedury ubiegania się o wizę niemiecką.
Poza tym mimo posiadanej wizy i pozwolenia na wyjazd, niekiedy wcale do wizyt nie dochodziło, albo kończyły się one nieprzyjemnymi incydentami z interwencją policji. Dużym
przełomem okazał się II Zjazd Polaków z Zagranicy w Warszawie – dzięki niemu zapadło
wiele wiążących decyzji, „dotychczasową Radę Organizacyjną Polaków z Zagranicy zastąpił
Światowy Związek Polaków z Zagranicy”19, wzrosła ranga turystyki polonijnej, a do kiero-
Por. E. F i g u r a-O s e ł k o w s k a, op. cit., s. 135.
J. B o e h m, Feliks Nowowiejski 1877–1946. Zarys biograficzny, Olsztyn 1977, s. 83.
16 Por. E. F i g u r a-O s e ł k o w s k a, op. cit., s. 135.
17 Np. S. S r o k o w s k i, Frombork (Frauenburg) nadbałtycki Wawel (Wspomnienia z wycieczki), „Strażnica Zachodnia”, 1926, nr 2, s. 111.
18 A. G ą s i o r o w s k i, Podróże historyczne i krajoznawcze na pograniczu pruskim 1466–1939, Olsztyn 2005,
s. 189.
19 Ibidem, s. 205.
14
15
89
wania nią utworzono Komisję Turystyczną, której zadaniem miało być utrzymywanie wzajemnej więzi między Polakami na świecie.
Komisja zamierzała opracować specjalne szlaki turystyczne dla Polonii zagranicznej, rozwijać turystykę
narciarską, pieszą, kajakową i kolarską, organizować konkursy turystyczne, świadczyć pomoc organizacyjną i materialną. Podjęto także wiele inicjatyw wspierających polskich turystów wyjeżdżających
w szczególności do krajów sąsiedzkich, gdzie znajdowały się duże polskie skupiska mniejszościowe
(w Niemczech 1,5 miliona). Całość tych zagadnień miała regulować, podjęta na koniec zjazdu, specjalna
Uchwała w Sprawie Turystyki20.
Polsko-niemiecki pakt o nieagresji z 1934 r. wprowadził więcej optymizmu w relacje polsko-niemieckie. Dało się to odczuć również przez nieznaczny wzrost polskiego ruchu turystycznego w stronę Niemiec, ale o nagminnych wyjazdach nie było jeszcze mowy. Zarówno
konsulaty, jak i organizacje polonijne zabiegały o możliwość jak najliczniejszych przyjazdów
Polaków do Prus Wschodnich, ale ograniczenia narzucane przez reżim III Rzeszy były
coraz bardziej odczuwalne m.in. przez niedopuszczanie do zorganizowania, albo zrealizowania jakiegoś przedsięwzięcia.
Wyjazdy związane ze sportem
Niemcy zrzeszeni w organizacjach sportowych byli bardzo zdeterminowani do efektywnego
uprawiania różnych dziedzin sportu. Na pierwszym miejscu stawiali gimnastykę i lekkoatletykę.
Ćwiczenia fizyczne podnosiły nie tylko tężyznę fizyczną, ale i hartowały ducha – wzmacniając
więzy jedności narodowej. Organizowanie zawodów sportowych na poszczególnych stopniach
regionalnych stwarzało okazję do podróży między ośrodkami i wymianę doświadczeń. Wraz ze
zmianą rządów w Niemczech i objęciem władzy przez Hitlera, zwiększała się aktywność i mobilizacja zastępów organizacji młodzieżowych. Dobitniej zaczęto podkreślać „znaczenie niemczyzny na wschodzie oraz wyraźne parcie na rzecz nie tylko zjednoczenia, ale też ujednolicenia
ruchu turnersko-sportowego.”21 Ożywienie to nasiliło się szczególnie w drugiej połowie l. 30.,
gdy rok 1936 ogłoszono rokiem olimpiad. Zarówno zimowa, jak i letnia zostały zorganizowane
w Niemczech. Myli się jednak ten, kto uważa, że zmieniła się polityka niemiecka z izolacyjnej na
otwartą – była to bardzo zmyślnie zorganizowana i przeprowadzona akcja propagandowa, mająca na celu pokazanie światu siły i potęgi narodu germańskiego. Rozgrzewką do olimpiady
letniej były igrzyska zimowe w Garmisch-Partenkirchen. Ostatnie obiekty zostały przygotowane
i przetestowane na zawodach już rok wcześniej. Od początku stycznia trwały końcowe przygotowania polegające już tylko na ozdabianiu miejscowości. Niemcy obawiali się o dwie rzeczy –
o brak śniegu i o nastroje antynazistowskie. Inni uczestnicy m.in. reprezentacje USA i Wielkiej
Brytanii, borykali się z problemami finansowymi – na igrzyska letnie przeznaczyli tyle środków,
że nie zostało ich już zbyt wiele na zimowe22. Sportowcy oprócz treningów i startów w zawodach zapoznawali się z urokami Niemiec. Urząd propagandy pod wodzą Goebbelsa dbał o to,
aby goście czuli się jak najlepiej i by stale znajdowali się pod „rzetelną” opieką wyszkolonych
przewodników i pracowników urzędów, którzy nie mając niby nic do ukrycia, prowadzili ich
nawet do obozu koncentracyjnego w Dachau, o którym mówiono, że więzieni są tu tylko gangsterzy23. Nie wszyscy wiedzą, że przez pewien czas obie olimpiady wisiały na włosku, gdy hrabia
Baillet-Latour, przewodniczący MKOl, który przybył do Garmisch, by otworzyć igrzyska, zaIbidem, s. 205.
T. J u r e k, Kultura fizyczna mniejszości niemieckiej w Polsce w latach 1918–1939, Gorzów Wielkopolski – Poznań 2002, s. 112.
22 G. W a l t e r s, Igrzyska w Berlinie. Jak Hitler ukradł olimpijski sen, Poznań 2008, s. 84-85.
23 Por. Ibidem, s. 85.
20
21
90
uważył, że nie wszystkie antyżydowskie wywieszki zniknęły z ulic miasta. Odbył on burzliwą
rozmowę z Hitlerem, podczas której zagroził odwołaniem olimpiad, jeśli Niemcy nie spełnią
wszystkich wymogów i oczekiwań Komitetu. Rozzłoszczony tym obrotem sprawy Führer obiecał wydać odpowiednie rozkazy i podporządkować się. Hańbą i stratą byłoby dla niego i narodu
niemieckiego odwołanie dwóch tak ważnych dla kraju wydarzeń. Tym bardziej, że na samej
uroczystości otwarcia igrzysk zimowych pojawiło się ok. 60 tys. osób. Jeszcze zanim rozpoczęła
się właściwa część programu przybył sam Adolf Hitler i urządził pokaz siły i jedności niemieckiej – począwszy od swojego płomiennego wystąpienia i nawoływania wielotysięcznego tłumu
do skandowania haseł poparcia, skończywszy na odśpiewaniu pieśni nacjonalistycznych. Następnie ekipy z 28 państw wkroczyły na stadion marszowym krokiem. Gdy uroczystości trwały
w najlepsze pogorszenie pogody zmusiło organizatorów do przyspieszenia ich zakończenia24.
Zawody przebiegały bez większych przeszkód, ale organizacja całej oprawy wioski olimpijskiej
często pozostawiała wiele do życzenia – z powodu zbyt wielkiej liczby gości, miejscowe gospody
nie nadążały z zamówieniami, co odbijało się na ich ilości, jakości i długim czasie oczekiwania.
Z powodu zbyt dużej liczby zawodników w amerykańskiej drużynie jeden z nich musiał spać
w wannie, ale największe problemy były z formalnościami wizowymi, pozwoleniami
i przepustkami, które uczestnicy czasami musieli wymuszać na organizatorach. Także na zakończeniu nie obyło się bez zamieszania, gdy ponad 130 tysięczny tłum momentalnie chciał wylec
na ulice, aby zobaczyć odjeżdżającego Hitlera i jego świtę25. Przytoczone liczby świadczą o tym,
że mimo dużych utrudnień ze strony biurokracji zawody zimowe były udanym wstępem do
organizacji kolejnej sportowej imprezy masowej – igrzysk letnich.
Największym zwycięzcą igrzysk był Adolf Hitler. Swą rolę gospodarza pełnił genialnie i dyplomatycznie. Posunął się nawet do tego, że przesłał osobiste gratulacje zwycięskiej brytyjskiej drużynie hokejowej i złożył autograf na karcie każdego z brytyjskich zawodników. Zagraniczni goście mogli się przekonać na własne oczy, że
ten człowiek nie jest potworem, jakiego opisywały ich gazety, i że najwyraźniej ma serce. Wysuwano wnioski, iż
reżim nie mógł być aż tak zły, a poza tym rozprawienie się z taką czy inną siejącą zamęt grupą było czymś, co
wielu uważało za warte naśladowania w swoich własnych demokratycznych krajach. Nie było zatem powodów, by którykolwiek ze sportowców miał postąpić, jak przewidywał anonimowy informator Kirby’ego i wołać: ”Śmierć Hitlerowi!” Prawdę mówiąc, nie zanotowano żadnych demonstracji26.
Ruch wywołany igrzyskami zimowymi spowodował zwiększenie liczby turystów w całych
Niemczech, także i w Prusach Wschodnich. Grupy wycieczkowe poruszające się dzięki wizom
i przepustkom po terenie całych Niemiec trafiały też na ich obszary wschodnie, odkrywając
wiele miejsc pełnych uroku i tajemniczości, poznając przy tym przepiękną przyrodę, specyficzne
zwyczaje i mowę miejscowej ludności. Więcej na ten temat pisał m.in. Andrzej Gąsiorowski27.
Przygotowania do zawodów letnich trwały bardzo długo, pochłaniając przy tym ogromne
nakłady pracy, czasu i finansów.
Inauguracja Igrzysk odbyła się w dniu 1 sierpnia 1936 r. na nowym stadionie olimpijskim stanowiącym
centralny obiekt ogromnego kompleksu sportowego (Reichssportfeld) wzniesionego specjalnie na okazję
Igrzysk w dzielnicy Charlottenburg. Trybuny stadionu były w stanie pomieścić 100 tys. widzów, zaś trybuny pozostałych obiektów (stadion pływacki, boisko do hokeja, hale sportowe) – dalsze 150 tys.28
Por. Ibidem, s. 86-87.
Por. Ibidem, s. 99-101.
26 Ibidem, s. 101.
27 Np.: A. G ą s i o r o w s k i, Sportowe kontakty polsko-wschodniopruskie w latach 1933–1939, [w:] Z dziejów kultury
fizycznej. Księga dedykowana Profesorowi Jerzemu Gajowi z okazji 65 rocznicy urodzin, red. B. J. K u n i c k i, B. W o l t m a n n, Gorzów 1996, s. 91-103.
28 G. M ł o d z i k o w s k i, Olimpiady ery nowożytnej idea i rzeczywistość, Warszawa 1984, s. 122.
24
25
91
Padły nowe rekordy uczestnictwa:
47 Narodowych Komitetów Olimpijskich wysłało swoje ekipy, które liczyły łącznie 4066 uczestników,
a w tej liczbie 328 kobiet. Tak liczny udział był nowym zwycięstwem idei olimpijskiej, dającym świadectwo pragnienia życia w przyjaźni i w warunkach pokojowej współpracy. Program sportowy należał również do najbogatszych ze wszystkich dotychczasowych i przewidywał przeprowadzenie zawodów w 128
konkurencjach 20 dyscyplin sportowych29.
Tym razem komfort zakwaterowania zawodników i zawodniczek był dużo wyższy niż
w Garmisch-Partenkirchen. Uroczystość otwarcia odbyła się zgodnie z ustalonym ceremoniałem. Hitler powitał zgromadzonych, przyjął defiladę sportowców, następnie złożono przysięgę
olimpijską, a baron Coubertin wygłosił swoje ostatnie orędzie. Niepokorny Hitler nieraz naraził
się na gniew ze strony Komitetu Olimpijskiego tym, że wyłamywał się poza ramy przewidziane
regulaminem i życzył sobie, aby do jego loży sprowadzano zwycięzców wszystkich konkurencji,
aby móc złożyć im osobiste gratulacje. Oczywiście miało to przysporzyć mu popularności, ale
po interwencji hrabiego Baillet-Latoura, zaniechał tych przedstawień i zapraszał tylko zwycięzców pochodzenia niemieckiego. Oprócz tego, podczas inauguracji zawodów dla niemieckich
młodzieżówek Hitlerjugend i Bund Deutscher Mädel zorganizowano wiec, na którym z żarliwymi przemowami wystąpili m.in. Baldur von Schirach – przywódca młodzieży, Goebbels –
minister propagandy i von Tschammer und Osten – kierownik sportu. Nie spodobało się to
władzom Komitetu. Ale Niemcy chcieli przyciągnąć uwagę do swej pięknej aryjskiej młodzieży
propagującej hasła rasy panów, nadludzi, o pięknie ukształtowanych klasycznych sylwetkach
oraz jasnych włosach, cerze i oczach, które były kontrastem do głównego bohatera Igrzysk czarnoskórego reprezentanta USA, zdobywcy czterech medali – Jessego Owena. „Jeszcze raz
tryumfy święciły olimpijskie ideały równości ras, narodów, światopoglądów i społecznej proweniencji”30. Zamknięcie olimpiady odbyło się 16 sierpnia na tym samym stadionie. Po zakończeniu uroczystości Baillet-Latour podziękował organizatorom i zaprosił do Tokio w 1940 r., do tej
olimpiady jednak nie doszło z powodu wybuchu II wojny światowej.
Przytoczone przykłady świadczą o prawdziwej walce, jaką nie raz w okresie międzywojennym musiała toczyć ludność polska o wyjazdy do Prus Wschodnich, o bardzo ograniczonych
możliwościach, często niespełnionych planach spotkań z rodakami i ogromnej nadziei na powrót tych ziem do Polski. Pod względem narodowościowym w Prusach Wschodnich ciągle
wrzało. Mimo zmiennej przynależności raz do Polski, raz do Niemiec, sami mieszkańcy nie byli
do końca zadeklarowanymi Polakami, ani Niemcami, uważali się za oddzielny naród, do tego
stopnia autonomiczny, że podczas plebiscytu uwierzyli, że będą mogli stworzyć własne państwo
– Prusy Wschodnie – za którym głosowali. Tylko dlatego w pełnej nieświadomości oddali głos
na Niemcy. Często nie wiedzieli jednak, że mowa, którą się porozumiewali i którą się modlili,
zwłaszcza mieszkańcy Warmii, była językiem polskim, a kultura, którą uważali za swoją też była
polska. Może gdyby to wiedzieli ich bunt przed nieznaną Polską, przerodziłby się w tętniący
ruch propolski. Ale działania polityczne nie tylko po stronie polskiej, lecz także po niemieckiej
dążyły wszelkimi dostępnymi sposobami do przeciągnięcia szali zwycięstwa na swoją stronę –
również szeroko pojęta turystyka stała się narzędziem propagandy i walki. Łączono obie dziedziny w różnych kombinacjach – turystyka w polityce, polityka w turystyce – reklamy, informacje, ulotki, wycieczki, itp. Upór narodu polskiego jest jednak niezłomny, Warmia i Mazury
w większości wróciły do Polski, a dzięki wywalczonej niepodległości, dziś nie musimy martwić
się o pozwolenia na spotkania z rodakami mieszkającymi poza granicami kraju.
29
30
Ibidem, s. 122.
Ibidem, s. 125.
92
mgr Zofia Przybysz
Uniwersytet Łódzki
ŻYDOWSCY STUDENCI NA POLSKICH UCZELNIACH WYŻSZYCH W DRUGIEJ
RZECZYPOSPOLITEJ – PRÓBA STATYSTYCZNEGO UJĘCIA
Mniejszości narodowe, początkowo reprezentowane dość licznie w środowisku akademickim, nigdy w żadnym ośrodku nie stanowiły większości, zaś na przestrzeni lat można
zaobserwować stały spadek studentów niepolskich, widoczny szczególnie wyraźnie na przykładzie akademików żydowskich.
Specyficzną cechą środowiska akademickiego w okresie międzywojennym była koncentracja, wynikająca z usytuowania 24 uczelni w 7 miastach wojewódzkich: Warszawie, Krakowie, Lwowie, Wilnie, Poznaniu, Lublinie i Łodzi1. Na poszczególnych uczelniach, jak
również na wydziałach i kierunkach, mniejszości narodowe były reprezentowane w sposób
nierównomierny. Jeśli się zważy, że stanowiły one około 30% ludności Polski, to tylko
struktura narodowościowa Uniwersytetu Warszawskiego (od 1935 r. Uniwersytetu Józefa
Piłsudskiego) odpowiadała tym proporcjom2. Najwięcej Żydów studiowało w Wilnie
i Lwowie, najmniej zaś – w Poznaniu, w którym zdecydowaną większość akademików stanowili Polacy. Uniwersytet Poznański był uczelnią jednolitą pod względem narodowościowym i etnicznym oraz religijnym – na przykład w roku akademickim 1930/1931 studiowało
na niej jedynie 4,6% ewangelików, 2,2% grekokatolików, 1% prawosławnych i 0,6% osób
wyznania mojżeszowego3. Bardziej homogeniczny pod tym względem był tylko Uniwersytet
w Lublinie (od 1928 r. Katolicki Uniwersytet Lubelski), gdzie prawie wszyscy studenci reprezentowali narodowość polską i wyznanie rzymskokatolickie4.
W przypadku akademików żydowskich daje się zauważyć również pewną prawidłowość
w wyborze uczelni: znacznie częściej wybierali oni uniwersytety niż politechniki. Warto też
wspomnieć, że odsetek studentów wyznania mojżeszowego był wyższy na Wolnych
Wszechnicach niż na uniwersytetach5.
1 W Warszawie, Krakowie, Lwowie, Wilnie i Poznaniu istniały zarówno państwowe, jak i prywatne szkoły
wyższe, natomiast w dwóch pozostałych miastach tylko prywatne: w Lublinie – Uniwersytet Katolicki, w Łodzi
– oddział warszawskiej Wolnej Wszechnicy Polskiej. Warszawa: Uniwersytet, Politechnika, Szkoła Główna
Gospodarstwa Wiejskiego (SGGW), Akademia Sztuk Pięknych (ASP), Akademia Stomatologiczna (AS, do 1932
Państwowy Instytut Dentystyczny PID), Szkoła Główna Handlowa (SGH, do 1933 Wyższa Szkoła Handlowa
WSH), Wolna Wszechnica Polska (WWP), Szkoła Nauk Politycznych (SNP), Wyższa Szkoła Dziennikarska
(WSD) i Szkoła Wschodoznawcza (SW). Kraków: Uniwersytet Jagielloński (UJ), Akademia Górnicza (AG),
Akademia Sztuk Pięknych (ASP, Wyższe Studium Handlowe (WSH). Wilno: Uniwersytet Stefana Batorego
(USB), Szkoła Nauk Politycznych (SNP). Lwów: Uniwersytet Jana Kazimierza (UJK), Politechnika, Akademia
Medycyny Weterynaryjnej (AMW), Wyższa Szkoła Handlu Zagranicznego (WSHZ). Poznań: Uniwersytet,
Wyższa Szkoła Handlowa (WSH).
2 A. M a g o w s k a, Polska prasa studencka w II Rzeczypospolitej, Poznań 1994, s. 38-40.
3 Ibidem, s. 40.
4 Ze względu na nieobecność wśród nich akademików żydowskich zostanie on wyłączony z dalszej analizy.
5 Na Wolnych Wszechnicach w Warszawie – 41,0%, w Łodzi – 33,6%, podczas gdy na Uniwersytetach stanowili oni: w Wilnie – 23,8%, w Warszawie – 21,2%, we Lwowie – 20,0%, w Krakowie – 16,6%. Dane dla roku
93
Tabela nr 1: Liczba studentów wyższych uczelni w Polsce według wyznania w latach 1921/1922 (%).
Warszawa
Wyznanie
Uczelnia
Ogółem
Uniwersytet
7 518
Politechnika
4 112
SGGW
761
Państwowy
Instytut
Dentystyczny
Instytut
Pedagogiczny
Wyższa
Szkoła
Handlowa/W
SH
Wolna
Wszechnica
Polska
rzymskokatolickie
4 494
(59,8)
2 935
(71,4)
738
(97,0)
greckokatolickie
prawosławne
ewangelickie
mojżeszowe
inne
224
(3,0)
29
(0,7)
4
(0,5)
318
(4,2)
149
(3,6)
14
(1,8)
2 362
(31,4)
636
(15,5)
5
(0,7)
120
(1,6)
362
(8,8)
–
1
(0,0)
–
–
500
138
(27,6)
–
2
(0,4)
8
(1,6)
352
(70,4)
–
258
242
(93,8)
–
–
9
(3,5)
7
(2,7)
–
704
630
(89,5)
–
7
(1,0)
33
(4,7)
34
(4,8)
–
1 4999
669
(44,8)
–
–
26
(1,7)
721
(48,3)
83
(5,2)
rzymskokatolickie
2 976
(65,7)
266
(94,3)
122
(78,7)
greckokatolickie
121
(2,7)
4
(1,4)
8
(5,2)
prawosławne
ewangelickie
mojżeszowe
inne
24
(0,5)
4
(1,4)
11
(7,1)
55
(1,2)
5
(1,8)
1
(0,6)
1 339
(29,6)
3
(1,1)
13
(8,4)
16
(0,3)
rzymskokatolickie
3 066
(93,7)
greckokatolickie
3
(0,1)
prawosławne
ewangelickie
mojżeszowe
inne
12
(0,4)
137
(4,2)
47
(1,4)
8
(0,2)
Kraków
Wyznanie
Uczelnia
Ogółem
Uniwersytet
4 531
Akademia
Górnicza
282
ASP
155
–
–
Poznań
Wyznanie
Uczelnia
Uniwersytet
Ogółem
3 273
Lwów
Wyznanie
Uczelnia
Ogółem
Uniwersytet
4 773
Politechnika
2 230
Akademia
Medycyny
Weterynaryjnej
307
rzymskokatolickie
2 316
(48,5)
1 745
(81,0)
greckokatolickie
110
(2,3)
53
(2,5)
242
(78,8)
15
(4,9)
prawosławne
ewangelickie
mojżeszowe
inne
18
(0,4)
14
(0,6)
33
(0,7)
29
(1,3)
2 226
(46,6)
297
(13,8)
70
(1,5)
92
(0,8)
–
6
(2,0)
40
(13,0)
4
(1,3)
Wilno
Wyznanie
Uczelnia
Ogółem
rzymskokatolickie
greckokatolickie
prawosławne
ewangelickie
mojżeszowe
inne
akademickiego 1934/1935. Vide: S. C h m i e l e w s k i, Stan szkolnictwa wśród Żydów w Polsce, „Sprawy Narodowościowe”, nr 1–2 (1937), s. 57.
94
Uniwersytet
1 729
1 272
(73,6)
65
(3,7)
–
29
(1,7)
19
(1,1)
344
(19,9)
Źródło: A. P i l c h, „Rzeczpospolita Akademicka”. Studenci i polityka 1918–1933, Kraków 1997, s. 33.
Opisaną prawidłowość dobrze ukazują powyższe dane. W roku akademickim 1921/1922
w Warszawie odsetek Żydów na Uniwersytecie był dwa razy wyższy niż na Politechnice
(31,4% i 15,5%). We Lwowie natomiast odsetek akademików wyznania mojżeszowego na
uczelni Jana Kazimierza ponad trzykrotnie przewyższał liczbę ich kolegów z wyższej szkoły
technicznej (46,6% i 13,8%). Z kolei na warszawskiej Wolnej Wszechnicy Polskiej procent
młodzieży żydowskiej był o około jedną trzecią wyższy niż na UW (48,3%). Przypatrując
się najbardziej skrajnym wartościom, można zauważyć, że najwięcej Żydów kształciło się
w Państwowym Instytucie Dentystycznym (70%), najmniej zaś w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego (zaledwie 5 osób na 761, czyli 0,7%) oraz w Akademii Górniczej
(3 osoby, czyli 1,1%).
W przypadku studentów żydowskich znaczenie miał także kierunek studiów: najchętniej
wybierali prawo i medycynę oraz dentystykę, w mniejszym stopniu kierunki wydziału filozoficznego, choć tam również stanowili znaczny odsetek wszystkich akademików. Znikomy
udział młodzieży wyznania mojżeszowego należy odnotować na wydziałach rolniczych
i handlowych. Wybór fakultetu nie był, oczywiście, przypadkowy.
Miała na niego wpływ struktura społeczno-zawodowa mniejszości żydowskiej. Charakteryzowała się ona niewielkim odsetkiem osób utrzymujących się z rolnictwa6, nic więc dziwnego, że na wydziale rolniczym przez cały okres międzywojenny utrzymywała się bardzo
niska liczba akademików wyznania mojżeszowego. Równocześnie warto zanotować znikomy udział tej narodowości w przemyśle górniczym i hutniczym, czyli w dziedzinach zdominowanych przez przedsiębiorstwa państwowe. Drugim czynnikiem wpływającym na ten
fakt był niski procent zamieszkałych na Śląsku Żydów. Stąd brak młodzieży żydowskiej na
takich kierunkach, jak górnictwo i hutnictwo. Nie kształciła się ona również na wydziale
teologii i prawa kanonicznego, co jednak jest zrozumiałe7.
Struktura społeczno-zawodowa Żydów powodowała także to, że stosunkowo wielu
z nich wykonywało wolne zawody: dziennikarza, prawnika, lekarza czy architekta, które nie
były uzależnione od światopoglądu pracodawcy i dawały możliwość prowadzenia prywatnej
praktyki. Taka sytuacja wyjaśnia popularność kierunków prawniczych i medycznych,
a w dalszej kolejności wydziału filozoficznego (dziennikarstwo), wśród akademików wyznania mojżeszowego. Wolne zawody były również bardziej dochodowe niż tradycyjne zajęcia
żydowskie.
Tabela nr 2: Studenci Żydzi w porównaniu z ogólną liczbą studentów na wyższych uczelniach w poszczególnych latach.
Rok
1924/1925
1925/1926
1926/1927
Liczba uczelni
19
18
19
Liczba wydziałów
–
–
–
Liczba studentów
37 984
37 456
40 734
W tym Żydów
8 173
7 708
8 198
Żydzi w %
21,5
20,7
20,1
6 Zaledwie ¼ społeczności żydowskiej mieszkała na wsi, ale i tak zajmowała się ona przede wszystkim zajęciami pozarolniczymi – handlem i rzemiosłem. Z pracy we własnych gospodarstwach utrzymywało się tylko
kilka procent tej populacji. Ponadto w dawniejszych czasach zakazywano Żydom nabywania ziemi, a co za tym
szło – pracy na roli. Vide: B. G a r n c a r s k a-K a d a r y, Żydowska ludność pracująca w Polsce 1918–1939, Warszawa 2001, s. 45-46; I. N o w a k o w s k a, Fenomen żydowskiej mniejszości narodowej w okresie międzywojennym na przykładzie Polski w latach 1918–1939, „Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego” 1989, nr 2, s. 49; J. T o m a s z e w s k i, Rzeczpospolita wielu narodów, Warszawa 1985, s. 151.
7 Dlatego też zostaną one wyłączone z dalszej analizy.
95
1927/1928
1928/1929
1929/1930
1930/1931
1931/1932
1932/1933
1933/1934
1934/1935
20
21
22
22
22
24
24
24
77
82
83
84
85
90
90
90
41 734
43 607
45 486
48 155
49 770
51 770
49 599
48 071
8 258
8 711
8 796
8 923
8 982
9 694
8 425
7 114
19,5
20,0
19,3
18,5
18,0
18,7
17,0
14,9
Źródło: S. C h m i e l e w s k i, Stan szkolnictwa wśród Żydów w Polsce, „Sprawy Narodowościowe”, nr 1–2 (1937),
s. 55.
Przyglądając się statystyce szkolnictwa wyższego w Polsce, można stwierdzić, że obserwowany od roku akademickiego 1924/1925 wzrost liczby studentów został zahamowany
w roku 1933/1934. Zjawisko to jest charakterystyczne dla wszystkich akademików, jednak
wśród młodzieży żydowskiej występuje ono szczególnie wyraźnie. O ile bowiem ogólna
liczba studiujących zmniejszyła się o 1528 osób, czyli o około 3,1%, o tyle u Żydów obniżyła się o 1311 osób, czyli o prawie 16%. Jest to znaczna różnica.
Ponadto na przestrzeni dziesięciu lat liczba studentów wyznania mojżeszowego zmalała
z 21,5% w roku akademickim 1924/1925 do 14,9% w roku 1934/1935. Co więcej, spadek
procentowy w omawianym okresie jest systematyczny i ciągły, i wynosi około 0,6% rocznie8.
Tabela nr 3: Odsetek studentów-Żydów na wyższych uczelniach według kierunku studiów w latach 1928/1929
i 1932/1933 – 1934/1935.
Kierunek studiów
Rok
1928/1929
1932/1933
1933/1934
1934/1935
Prawo i nauki
polityczne
27,7
26,2
21,5
16,1
Medycyna
Filozofia
17,9
18,4
17,0
15,8
26,4
22,3
21,1
19,9
Mechanika i
elektrotechnika
11,6
12,1
12,4
12,3
Nauki handlowe
15,4
9,1
7,0
6,8
Źródło: S. C h m i e l e w s k i, Stan szkolnictwa wśród Żydów w Polsce, „Sprawy Narodowościowe”, nr 1–2 (1937),
s. 56.
Największy spadek akademików wyznania mojżeszowego można odnotować na kierunkach: nauki handlowe (około 56%) oraz prawo i nauki polityczne (około 42%), a w dalszej
kolejności na wydziale filozoficznym (około 25%) – pomimo niewprowadzania na tych
wydziałach limitu miejsc przy przyjmowaniu. Kierunki te stawały się coraz mniej atrakcyjne
dla młodzieży ze względu na utrudnienia w adwokaturze oraz ograniczanie dostępu do
stanowisk w administracji państwowej i samorządowej, a także w szkolnictwie. W szkołach
publicznych preferowano nauczycieli nieżydowskiego pochodzenia, zdarzało się, że rodzice,
domagali się zwolnienia nauczyciela-Żyda9.
Najmniejszy spadek natomiast można zaobserwować na medycynie (około 12%) – mimo corocznych trudności w prosektorium (do których jeszcze wrócę) – zaś na mechanice
i elektromechanice nastąpił nawet niewielki wzrost liczby studentów wyznania mojżeszowego (o około 6%). Warto zauważyć, że na prawie wszystkich kierunkach odsetek studentów-Żydów zmniejszał się stopniowo aż do roku akademickiego 1934/1935, co szczególnie
„Biuletyn Ekonomiczno-Statystyczny”, R. I, z. 1, listopad 1936, s. 16-17; S. B r o n s z t e j n, Żydowska
w Polsce w okresie międzywojennym. Studium statystyczne, Wrocław 1963, s. 193; S. C h m i e l e w s k i, Stan szkolnictwa
wśród Żydów w Polsce, „Sprawy Narodowościowe”, nr 1–2 (1937), s. 56.
9 Bardzo często odbywało się to pod hasłem: „Żyd nie może być wychowawcą katolickiego dziecka”. Uważano bowiem, iż nauczyciele żydowskiego pochodzenia nie będą uczyli katolickich dzieci w „katolicki sposób”.
Vide: J. T o m a s z e w s k i, Zarys dziejów Żydów w Polsce w latach 1918–1939, Warszawa 1990, s. 24.
8
96
wyraźnie widać na prawie i naukach politycznych – z 21,5% w roku 1933/1934 do 16,1%
w następnym – 1934/1935 (aż o 25% w przeciągu jednego roku). Wyjątek stanowią nauki
handlowe, gdzie największy spadek studentów nastąpił wcześniej, niestety, z powodu braku
danych nie sposób dokładnie określić, kiedy.
Co mogło być przyczyną tak dużego spadku zarówno liczby studentów żydowskich, jak
i ich odsetka procentowego? Dlaczego dotyczył on głównie wydziału prawa i nauk politycznych, filozoficznego oraz nauk handlowych? Czy powodów takiego stanu należy szukać
w środowisku akademickim, czy może większy wpływ na tę sytuację miała polityka państwa
i sytuacja gospodarcza?
Z pewnością do zmniejszenia się liczby studiujących w latach 1933/1934 i 1934/1935
przyczyniły się, kolejne już, podwyżki opłat akademickich. Niewątpliwie jednak największe
znaczenie dla tego zjawiska miały ograniczenia procentowe, tzw. numerus clausus, wprowadzane na niektórych wydziałach, np. medycznych czy technicznych. Od wczesnych lat 30.
wystąpienia antysemickie na uczelniach, urządzane najczęściej pod tym hasłem, powtarzały
się regularnie na początku każdego roku akademickiego, przybierając coraz gwałtowniejszy
przebieg. Stały się one do tego stopnia przewidywalne, iż w ówczesnej publicystyce ustalił
się nawet termin określający je mianem „manewrów jesiennych”10. W listopadzie 1931 r.
w Wilnie, przypadkową ofiarą ekscesów antysemickich stał się polski student prawa, członek Młodzieży Wszechpolskiej – Stanisław Wacławski. Rok później głośno mówiło się
o śmierci lwowskiego studenta Akademii Medycyny i Weterynarii Jana Grotkowskiego,
aczkolwiek okoliczności jego śmierci były zupełnie inne: zginął on w pobliżu domu publicznego w nocnej bójce, w którą przerodziła się uliczna kłótnia. I choć, jak pisze Monika
Natkowska, „okoliczności śmierci (pijany korporant w żydowskim domu publicznym) nie
sprzyjały kreowaniu Grotkowskiego na męczennika-chrześcijanina”11, oba wydarzenia stały
się doskonałym pretekstem do organizowania corocznych ekscesów antysemickich na
uczelniach.
Jesienne rozruchy dezorganizowały akademickie życie. Szczególnie trudne było położenie akademików wyznania mojżeszowego na studiach medycznych ze względu na sprawę
tzw. trupów żydowskich – młodzież narodowa żądała dostarczania przez żydowskie gminy
wyznaniowe zwłok, aby Żydzi na zajęciach z anatomii „nie krajali chrześcijańskich trupów”.
Zaburzenia, które wybuchały na tym tle, zmuszały żydowskich studentów do kilkutygodniowej przerwy w zajęciach, co groziło im utratą roku, a nawet wykluczeniem ze studiów12.
Od początku lat 30. popularne były również na wszystkich uczelniach żądania wyznaczenia dla Żydów osobnych miejsc na salach wykładowych (tzw. getto ławkowe – z reguły
ławki po lewej stronie lub na końcu sali wykładowej), stosunkowo łatwo spełniane przez
władze szkół wyższych. Początkowo taką metodę stosowały poszczególne wydziały czy
kierunki, jednak już w 1935 r. rozpoczęła się prawdziwa kampania na rzecz wprowadzenia
getta ławkowego w szkołach akademickich, w wyniku której minister wyznań religijnych
i oświecenia publicznego – prof. Wojciech Świętosławski – zezwolił rektorom na zastosowanie środków organizacyjnych, których nie precyzował. W ten sposób wielu z nich wydzieliło ławki dla żydowskich studentów w salach wykładowych.
10
A. G r a b o ń, Problematyka żydowska na łamach prasy akademickiej w okresie międzywojennym, Kraków 2008,
s. 39.
11 M. N a t k o w s k a, Numerus clausus, getto ławkowe, numerus nullus, „paragraf aryjski”. Antysemityzm na Uniwersytecie warszawskim 1931–1939, Warszawa 1999, s. 35.
12 Vide: Sprawa trupów dla prosektorium znów aktualna, „Nasz Przegląd”, nr 306, 8 XI 1929, s. 9.
97
Ponadto rozruchy antyżydowskie sprawiły, że władze uczelniane w l. 1932–1939 musiały
wielokrotnie zawieszać zajęcia akademickie na kilka dni, a nawet tygodni13. Wszystkie te
niepokoje na uczelniach: rozruchy antysemickie, nacjonalistyczna postawa organizacji studenckich, radykalizujące się z biegiem lat postulaty środowisk narodowych czy nacjonalistycznych – żądanie numerus clausus zastąpiono hasłem numerus nullus (całkowite niedopuszczenie młodzieży żydowskiej do studiów) – prowadziły do spadku liczby studentów,
zwłaszcza wyznania mojżeszowego.
Wątpliwe jednak, czy taka sytuacja w środowisku akademickim byłaby możliwa, gdyby
nie sprzyjająca sytuacja polityczna w kraju, która po śmierci Józefa Piłsudskiego w 1935 r.
stała się szczególnie korzystna dla Narodowej Demokracji14. Przełom lat 1935 i 1936 uważa
się za zwrot w dotychczasowej polityce rządu. Za symbol zmian uznawane jest exposè nowego premiera Felicjana Sławoja Składkowskiego, który w czerwcu 1936 r. w ostrej formie
potępił wprawdzie pogromy, lecz jego słowa zawierały aprobatę innych przejawów akcji
antyżydowskiej: „Mój rząd uważa, że w Polsce krzywdzić nikogo nie wolno. […] Walka
ekonomiczna, owszem, ale krzywdy żadnej”15. Jego „owszem” zabrzmiało przynajmniej
dwuznacznie16 i w późniejszych polemikach było interpretowane jako akceptacja bojkotu
Żydów i szerzej – nacjonalizmu gospodarczego, a także ciche przyzwolenie na wiele innych
poczynań antysemickich, zwłaszcza że w tym okresie rząd wkroczył na drogę różnych
(formalnych bądź nie) ograniczeń wobec mniejszości narodowych. Dla akademików wyznania mojżeszowego istotniejsze były trudności związane z uzyskaniem pracy w szkolnictwie, administracji państwowej i samorządowej oraz w adwokaturze. Powodowały one obniżenie się zarówno liczby, jak i odsetka procentowego Żydów na wydziałach takich, jak:
prawo i nauki polityczne, filozofia czy nauki handlowe, na których numerus clausus nie był tak
ściśle przestrzegany17.
Co ciekawe, wydaje się, że wielki kryzys gospodarczy nie wpłynął w znaczący sposób na
zmniejszenie się zarówno ogólnej liczby akademików, jak i studentów żydowskich18, aczkolwiek stał się on dogodnym argumentem dla propagandy antysemickiej na uczelniach.
Wprawdzie w roku akademickim 1931/1932 wskaźnik wzrostu liczby studiujących był niższy w stosunku do roku poprzedniego, lecz już następny rok przyniósł ponowny wzrost,
który zahamowany został – jak już wspomniano – dopiero w roku akademickim
13 Vide: A. P i l c h, Studencki ruch polityczny w Polsce w latach 1932–1939, „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego. Prace Historyczne”, z. 37, Kraków 1972, s. 153.
14 Po pierwsze, starał się on przeciwdziałać czynnikom dezintegrującym państwo, a zatem także konfliktom
etnicznym – po jego śmierci liczba wystąpień antyżydowskich gwałtownie wzrosła. Po drugie, następcy Marszałka nie mieli wystarczającego autorytetu, aby hamować te niebezpieczne procesy, zresztą pod wieloma względami zbliżyli się ideologicznie do obozu narodowego. Vide. M. K u l a, Trudna sprawa. Stosunki polsko-żydowskie
1918–1989, „Przegląd Powszechny”, 1990, nr 7/8, s. 75.
15 Cyt. za: J. T o m a s z e w s k i, Rzeczpospolita…, s. 164.
16 Po wielu latach premier Składkowski pisał, iż jego rzeczywistym celem był sprzeciw wobec ekscesów
i pogromów. Wyrażenie użyte przezeń okazało się jednak wyjątkowo niezręczne, a polityka wymierzona w Żydów zyskała miano „polityki owszemowej”. Vide: J. T o m a s z e w s k i, Preludium Zagłady. Wygnanie Żydów
polskich z Niemiec w 1938 roku, Warszawa 1998, s. 47-48.
17 S. B r o n s z t e j n, op. cit., s. 193.
18 Prawdopodobnie było to związane z rosnącą liczbą osób, w tym Żydów, podejmujących studia. Ukończenie szkoły wyższej stwarzało możliwość dostania się do środowiska nieżydowskiego, było swego rodzaju przepustką, „kartą wstępu”. Także w obrębie wspólnoty żydowskiej traktowano je jako wyższy szczebel w hierarchii
społecznej. Pewien wpływ mogła mieć również trudna sytuacja gospodarcza w innych krajach europejskich,
która sprawiała, że część młodzieży żydowskiej, studiującej za granicą decydowała się na powrót na polskie
uczelnie. Vide: S. B r o n s z t e j n, op. cit., s. 192.
98
1933/1934. U młodzieży żydowskiej wahania te były jeszcze mniejsze, o ile bowiem wskaźnik wzrostu ogólnej liczby studentów obniżył się o około 3%, o tyle u Żydów zmniejszył
się o około 0,5%. Z kolei w przypadku ponownej zwyżki wskaźnik ogólnej liczby akademików wzrósł o 1% w stosunku do spadku w roku poprzednim, natomiast u młodzieży wyznania mojżeszowego podniósł się o 7%; tym dotkliwszy był dla niej spadek w roku akademickim 1933/1934: wskaźnik ogólnej liczby studentów obniżył się o prawie 8%, zaś
akademików żydowskich – aż o 21%.
Nie oznacza to jednak, że wielki kryzys ekonomiczny nie miał znaczenia dla środowiska
akademickiego. Przeciwnie, lata 30. przyniosły bowiem bezrobocie także wśród inteligencji,
na i tak mało chłonnym rynku pracy umysłowej; pojawił się nawet termin „nadprodukcji
inteligencji”19. Malejące zarobki dotknęły zwłaszcza adwokatów – pod koniec lat 30. niektórzy z nich zarabiali prawie tyle co przeciętny robotnik. Absolwenci studiów prawniczych,
a wielu spośród nich było wyznania mojżeszowego, z trudem otrzymywali pracę w wyuczonym zawodzie. Dlatego też nacjonaliści podjęli akcję na rzecz ograniczenia dostępu do adwokatury żydowskim absolwentom. Spełnieniem ich dążeń była ustawa z 24 V 1938 r.20
Warto przyjrzeć się, jak ta sytuacja wyglądała w poszczególnych szkołach wyższych.
Tabela nr 4: Studenci szkół wyższych według wyznania w roku akademickim 1934/1935 (w procentach).
Uczelnia
Polska
ogółem
Warszawa –
Uniw.
Warszawa –
Polit.
Warszawa –
SGGW
Warszawa –
ASP
Warszawa –
AS
Warszawa –
SGH
Warszawa –
WWP
Warszawa –
SNP
Warszawa –
WSD
Warszawa –
SW
Lwów –
Uniw.
Lwów –
Polit.
Lwów –
AMW
Lwów –
rzymskokatolickie
76,4
greckokatolickie
3,1
Wyznanie
prawosławne
2,7
ewangelickie
2,7
mojżeszowe
14,8
inne
0,3
71,0
0,4
3,3
4,0
21,0
0,3
81,0
0,4
3,5
3,0
11,9
0,2
88,4
0,2
3,3
1,8
6,3
–
80,3
1,6
2,2
3,8
10,8
1,3
70,3
2,8
4,8
2,2
19,7
0,2
85,8
0,4
1,7
5,9
5,8
0,4
54,1
0,6
0,5
1,6
40,9
2,3
93,6
–
1,9
3,1
1,3
0,1
68,4
2,8
1,4
2,8
24,6
–
92,2
–
1,3
1,3
2,6
2,6
64,7
12,3
1,2
1,1
20,4
0,3
72,6
7,8
30
1,7
14,7
0,2
80,3
9,8
0,6
1,3
7,0
1,0
69,8
13,6
1,6
3,7
10,6
0,7
J. T o m a s z e w s k i, Zarys…, Warszawa 1990, s. 44.
Ustawa wprowadzała obowiązkową aplikanturę w sądzie, co stanowiło dla Żydów poważną przeszkodę,
ponieważ niechętnie przyjmowano ich do pracy w instytucjach państwowych. Odtąd też minister miał corocznie
ustalać liczbę nowych adwokatów w poszczególnych okręgach oraz ogłaszać ich nazwiska. Bardzo szybko
okazało się, że nowe przepisy pozwalały nie dopuszczać do adwokatury Żydów, którzy na przykład w Warszawie stanowili 37% prawników. Wykorzystano je także przeciwko innym mniejszościom narodowym. Vide:
J. T o m a s z e w s k i, Zarys…, s. 45; M. F u k s, Żydzi w Polsce. Dawniej i dziś, Poznań 2000, s. 82.
19
20
99
WSHZ
Kraków –
Uniw.
Kraków –
AG
Kraków –
ASP
Kraków –
WSH
Poznań –
Uniw.
Poznań –
WSH
Wilno –
Uniw.
Wilno –SNP
Łódź –
Oddział
WWP
79,0
2,5
0,4
1,3
16,6
0,2
92,9
1,9
1,9
3,2
–
0,1
84,8
5,4
2,2
0,5
6,0
1,1
84,0
3,3
0,3
2,8
9,6
–
91,6
1,4
0,8
4,3
1,7
0,2
92,3
3,2
0,3
3,9
0,3
–
62,1
0,8
11,0
1,7
23,8
0,6
80,5
–
13,7
1,0
3,2
1,6
58,0
0,3
1,9
6,2
33,6
–
Źródło: A. P i l c h, Studencki ruch polityczny w Polsce w latach 1932–1939, „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego. Prace Historyczne”, z. 37, Kraków 1972, s. 12.
Podobnie jak na początku lat 20. najwyższy odsetek akademików wyznania mojżeszowego kształcił się na warszawskiej Wolnej Wszechnicy Polskiej (40,9%) oraz w jej oddziale
w Łodzi (33,6%). Znaczna liczba młodzieży żydowskiej wybierała również Wyższą Szkołę
Dziennikarską – 24,6% oraz Akademię Stomatologiczną21 – 19,7%. Ponadto potwierdziła
się prawidłowość częstszego wyboru uniwersytetu niż politechniki przez studentów-Żydów:
USB – 23,8%, UW – 21,0%, UJK – 20,4%, UJ – 16,6%, podczas gdy PW – 11,9 i PL –
14,7%.
Najmniejszy odsetek akademików wyznania mojżeszowego należy odnotować na uczelniach poznańskich: w Wyższej Szkole Handlowej (0,3%) i na Uniwersytecie Poznańskim
(1,7%) oraz w Szkołach Nauk Politycznych: warszawskiej (1,3%) i wileńskiej (3,2%), a także
w Szkole Wschodoznawczej (2,6%). Niski procent Żydów kształcił się też w Szkołach
Handlowych: warszawskiej SGH (5,8%) i krakowskim Wyższym Studium Handlowym
(9,6%) oraz w SGGW (6,3%), krakowskiej ASP (6,0%) i AMW (7,0%).
Porównując lata 20. i 30., łatwo zauważyć, że statystyka żydowskich akademików na
uczelniach wyższych prezentowała się podobnie, zarówno w przypadku najwyższej, jak
i najniższej liczby studentów. Spadek młodzieży wyznania mojżeszowego, tak ilościowy, jak
i procentowy jest jednak wyraźny. Największy należy odnotować na warszawskiej AS, przekształconej z PID – z 70,4% w roku akademickim 1921/1922 do zaledwie 19,7% w roku
1934/1935 (czyli 72%). Spośród uniwersytetów natomiast największe obniżenie liczby studentów żydowskiej nastąpiło na UJK we Lwowie – około 56% (z 46,6% do 20,4%) oraz na
UJ w Krakowie – około 44% (z 29,6% do 16,6%). Na UW ten spadek wyniósł 32%
(z 31,4% do 21,0%,), zaś na USB w Wilnie – niecałe 17% (z 23,8% do 19,9%); na Uniwersytecie Poznańskim sytuacja kształtowała się właściwie bez zmian (1,4% i 1,7%).
Znaczny spadek należy też odnotować we lwowskiej AMW – 46% (z 13% do 7%), na
PW – około 23% (z 15,5% do 11,9%), na krakowskiej ASP – prawie 24% (z 8,4% do 6,0%)
i na warszawskiej WWP – prawie 15% (z 48,3% do 40,9%). Na PL liczba akademików wyznania mojżeszowego nawet nieznacznie wzrosła – 6,5% (z 13,8% do 14,7), podobna sytu21 W 1920 r. w Warszawie powstał Państwowy Instytut Dentystyczny, który funkcjonował do 1932 r., a następnie został przekształcony w Akademię Stomatologiczną.
100
acja miała miejsce w warszawskiej SGH – 17%, choć cyfry te są w dalszym ciągu niewielkie
(5,8% zamiast 4,8%).
Tabela nr 5: Odsetek studentów Żydów wśród ogółu studiujących według poszczególnych kierunków studiów
w roku akademickim 1934/1935.
Kierunek studiów
Teologia i prawo kanoniczne
Prawo i nauki polityczne
Medycyna
Farmaceutyka
Weterynaria
Filozofia
Dentystyka
Rolnictwo
Komunikacja i miernictwo
Architektura
Mechanika i elektrotechnika
Chemia
Górnictwo i hutnictwo
Sztuki piękne
Nauki handlowe
Wychowanie fizyczne
Dziennikarstwo
Ogólna liczba studentów
1 049
14 565
4 259
1 325
906
498
11 877
2 529
2 125
792
2 601
931
532
581
3 038
238
215
W tym Żydzi
–
2 349
673
226
88
98
2 308
188
254
117
320
166
–
58
206
10
53
W%
–
16,2
15,8
17,0
9,7
19,7
19,4
7,4
11,9
14,8
12,0
17,8
–
10,0
6,7
4,2
24,7
Źródło: S. C h m i e l e w s k i, Stan szkolnictwa wśród Żydów w Polsce, „Sprawy Narodowościowe”, nr 1–2 (1937),
s. 58.
W roku akademickim 1934/1935 najwyższy odsetek żydowskich studentów występuje na
dziennikarstwie – 24,7%. Dość wysoki jest również na filozofii i dentystyce, gdzie wynosi
on niecałe 20%, natomiast powyżej 15% utrzymuje się na kierunkach: chemia, farmaceutyka, prawo i nauki polityczne, medycyna; także architektura zbliża się do tej liczby (14,8%).
Nie można więc dziwić się, że wobec ograniczeń w zatrudnianiu, stosowanych przez władze
administracji państwowej i samorządowej, Żydzi wybierali te kierunki studiów, które pozwalały im wykonywać wolne zawody, takie jak dziennikarz, prawnik, lekarz czy architekt.
W tym samym okresie najniższy odsetek akademików wyznania mojżeszowego notuje
się na wychowaniu fizycznym – 4,2%. 10% nie osiągają też kierunki: nauki handlowe oraz
rolnictwo, nieco poniżej jest również weterynaria (9,7%).
Ograniczenia stosowane przy przyjmowaniu studentów wyznania mojżeszowego na polskie uczelnie wyższe oraz coroczne ekscesy urządzane przez młodzież narodową powodowały, że bogatsi Żydzi często wysyłali swoje dzieci na studia za granicę. W latach 20. wybierali oni przede wszystkim Francję i Czechosłowację, którą po 1932 r. zastąpiły Włochy22.
Ponadto studiowali oni również w Belgii, Szwajcarii, Niemczech i Austrii. Wzrost nastrojów
antysemickich w dwóch ostatnich krajach doprowadził jednak do rezygnacji z tamtejszych
ośrodków akademickich. W latach 1930–1932 liczba studentów żydowskich kształcących
się na zagranicznych uczelniach wynosiła 8–10 tysięcy osób, a zatem mniej więcej tyle samo,
ile pobierało nauki w polskich szkołach wyższych.
W drugiej połowie lat 30. także we Włoszech w wyniku problemów gospodarczych pogorszyła się sytuacja akademików żydowskich. Niektórzy z nich starali się o powrót na kra22 Powodem spadku zainteresowania studiami w Czechosłowacji były: trzykrotny wzrost czesnego na tamtejszych uczelniach, nieżyczliwość kadry akademickiej i odmowa nostryfikacji przez stronę polską dyplomów
czeskiej farmacji, co wiązało się obniżeniem przez stronę czeską wymagań na tym kierunku (np. w roku akademickim 1931/1932 studia farmaceutyczne w Pradze miały trwać 2 lata zamiast 4). Vide: S. C h m i e l e w s k i,
op. cit., s. 59-60; A. G r a b o ń, op. cit., s. 341-343; M. N a t k o w s k a, op. cit., s. 177, 181.
101
jowe uczelnie. Takie decyzje podejmowali również absolwenci zagranicznych szkół wyższych ze względu na trudności w znalezieniu pracy, spowodowane kryzysem ekonomicznym. W przypadku studentów, którzy ukończyli medycynę i farmację – w przeciwieństwie
do absolwentów szkół technicznych – konieczna była nostryfikacja dyplomów. W l. 1927–
1933 nostryfikowano w Polsce około 500 dyplomów, najwięcej na wileńskim Uniwersytecie
Stefana Batorego i Uniwersytecie Warszawskim. Z czasem jednak coraz bardziej nieprzychylnie odnoszono się do podań absolwentów uczelni zagranicznych. Oczekujący na nostryfikację – wyznaczenie terminu trwało 2 lub 3 lata – nie mogli ani wykonywać swojego
zawodu, ani praktykować w szpitalu, toteż, nie bacząc na kilka lat studiów poza granicami
kraju, przystępowali do egzaminów na I rok medycyny w polskich szkołach wyższych.
Studenci żydowscy byli jedyną grupą, która od roku 1933/1934 do roku 1938/1939 wykazywała niezmienny spadek. Liczba młodzieży wyznania grecko-katolickiego wahała się,
na przemian spadając i rosnąc, by powtórnie spaść. Z kolei akademicy wyznania prawosławnego mogli zanotować wzrost, zwłaszcza w drugiej połowie lat 30. Żydzi natomiast
w ostatnich latach niepodległości zmniejszyli swoją liczbę niemal dwukrotnie – z 8982 osób
w roku akademickim 1931/1932 do 4790 studentów w 1937/193823. Przyczyniła się do
tego zarówno atmosfera na uczelniach (postulaty numerus clausus oraz numerus nullus, coroczne ekscesy antysemickie, getto ławkowe, problemy na kierunkach medycznych, nieprzychylna postawa części profesorów), jak i sytuacja polityczna w II RP oraz idące za nią dyskryminujące ustawodawstwo (ustawa o adwokaturze, ograniczanie dostępu do stanowisk
w szkolnictwie oraz administracji państwowej i samorządowej).
Szczególny spadek liczby studentów żydowskich zaznaczył się na uczelniach warszawskich, m.in. na Uniwersytecie, a następnie na Uniwersytecie Jagiellońskim, Wileńskim oraz
Uniwersytecie i Politechnice we Lwowie. Istniały jednak, mimo ogólnej tendencji spadkowej, szkoły wyższe, w których po 1932 r. notowano pewien wzrost liczebny akademików
wyznania mojżeszowego – należała do nich liberalna Wolna Wszechnica Polska w Warszawie ze swoim oddziałem w Łodzi.
23
A. P i l c h, op. cit., s. 169-171.
102
Anna Wrońska
Uniwersytet Jagielloński
ОБРЫВКИ ПАМЯТИ ПРЕЖНЕЙ ЖИЗНИ.
О ВОСПОМИНАНИЯХ РУССКИХ ДЕТЕЙ В ЭМИГРАЦИИ
Мы, дети, уже тогда стали взрослыми1.
Воспоминания являются неотъемлемой частью культуры каждого периода,
составляя шанс познать действительность прежних эпох с субъективной перспективы
их авторов. Сохраненные в памяти воспоминания являются также основой, на
которой человек строит свою дальнейшую жизнь2. Настоящая статья имеет целью
проанализировать воспоминания русских детей, содержащиеся в сборнике Дети
эмиграции3. Внимание будет посвящено важнейшим, с точки зрения детей, событиям
и причинам их иерархизации. Будет предпринята попытка показать детское
восприятие революционной действительности и крайних ситуаций, которых стали
участниками, а также влияние этих событий на детскую психику. Будут выделены
события, которые имели основное влияние на формирование детских систем
ценностей. Следующей задачей статьи станет поиск ответов на вопросы, могли ли
революция и гражданская война полностью лишить молодых людей детства
и оставить нестираемый след в их психике; могли ли дети после столь
травматических событий радоваться повседневностью; каким образом они
проходили процесс адаптации к жизни в новых условиях и в новой среде.
Сборник Дети эмиграции появился в 1925 г. Его выходу предшествовали
публикации двух книг: Воспоминания детей–беженцев из России и Воспоминания 500 русских
детей4, в которых содержался материал, полученный при исследовании, проведенном
в гимназии чешского городка Моравска Тшебова. Педагогическое Бюро, во главе
1 Н. Ц у р и к о в, Дети эмиграции, [в:] Дети эмиграции. Воспоминания, ред. В. В. З е н ь к о в с к и й,
„Аграф”, 2001, с. 24.
2 О значимости детских воспоминаний: К. Л е м а н, Воспоминания детства: что они говорят о тебе
сегодняшнем?, Москва 2010.
3 Сборник составляют научные статьи исследователей–педагогов, анализирующих материал,
собранный в сочинениях, приводящих многочисленные отрывки из детских воспоминаний. Детским
воспоминаниям посвящена также статья Й. Мяновской «Отцы» и «дети» первой волны русской эмиграции.
Воспоминания о 1917 г. В ней анализируются детские реминисценции, собранные в книге Дети русской
эмиграции (выпущенной московским издательством Терра в 1997 г.). Кроме основного мотива, связанного
с революцией и большевиками, Мяновска особо подчеркивает присутствие описаний веры, религии,
православной молитвы и надежды на Бога. Сочинения детей–беженцев, являющиеся своего рода
исповедью о прерванном детстве, соотносятся с текстами «отцов» – эмигрантских писателей
(З. Гиппиус, А. Ремизова, И. Шмелева и др.), переданными в романах, рассказах, мемуарах и других
прозаических формах. Те и другие являются своеобразным плачем по России. Й. М я н о в с к а, «Отцы»
и «дети» первой волны русской эмиграции. Воспоминания о 1917 г, [в:] Konteksty literatury rosyjskiej, ukraińskiej
i białoruskiej XX w., ред. W. W i l c z y ń s k i, Zielona Góra 2000, с. 41-52.
4 В. В и г и л я н с к и й, «Взгляни на дом свой, ангел», [в:] Дети эмиграции..., http://rus-sky.com/history/
library/vospominania [доступ: 22.03.2011].
103
с профессором Василием Зеньковским5, поставило перед собой цель собрать
аналогичный материал по возможности во всех русских эмигрантских школах. Детям
и молодежи в возрасте от 8 до 24 лет6 было предложено написать сочинение на тему
Мои воспоминания7. В большинстве учебных заведений анкета была проведена в 1924 г.,
т.е. 4 года после пережитого, так как воспоминания относились к 1917–1920 г.
В результате Бюро располагало 2403 сочинениями, т.е. ок. 6500 страницами8,
в сущности, исторических документов. В них описываются события, которые отняли
у детей детство и навсегда врезались в память: революция – влекущая за собой
разрушение старого уклада жизни, политического и социального строев, гражданская
война и эвакуация, оставление родины.
Непосредственность, жизненная подлинность, свежесть и яркость запечатленных
образов – это важнейшие черты анализированных воспоминаний, позволяющие
проникнуть во внутренний мир переживаний детей. По заявлению исследователей,
в подавляющем большинстве случаев свободная запись воспоминаний (без никаких
инструкций и подписей авторов) не только не растравляла свежих ран, но даже
способствовала анализу пережитого. Иногда дети охотно вспоминали былое, не
пропуская даже трагические события, как будто они хотели лучше понять их9.
Многим детям пережитое ими казалось неинтересным: «Какие могут быть
воспоминания у ребенка»10. Среди детей были и протестующие против темы под
разными предлогами; они жаловались на то, что их заставляют вспоминать то, что
5 Василий Васильевич Зеньковский (1881–1962) – русский философ, богослов и педагог. Занимался
научными исследованиями в области детской и юношеской психологии и педагогики. Эти идеи нашли
отражение в книгах: Психология детства, Проблемы воспитания в свете христианской антропологии и др.
В 1923 г. на Общеэмигрантском педагогическом съезде Зеньковский был избран председателем
Педагогического бюро по зарубежным русским школьным делам. Зеньковский, Василий Васильевич, [в:]
Онлайн Энциклопедия Кругосвет, http://www.krugosvet.ru/enc/gumanitarnye_nauki/filosofiya/ZENKOVSKI_
VASILI_VASILEVICH.html [доступ: 23 III 2011].
6 Большинство детей принадлежало средней городской интеллигенции, среди беженцев были также
дети казаков и помещиков. Дети выехали за границу главным образом в 1920 г., часто без родителей,
зато с учебными заведениями, меньшинство – уже после окончания гражданской войны, пережив голод
1921 г. Работы принадлежат учащимся 15 русских эмигрантских школ: из Болгарии, Югославии, Турции
и Чехословакии. Н. Ц у р и к о в, op. cit., с. 29-42. На основании сочинений Цуриков выделил следующие
типы авторов: 1. путешественник, регистрирующий события в датах; 2. эпически спокойный рассказчик;
3. героическая натура; 4. ребенок с притупленной чувствительностью; 5. ребенок с незажившей
душевной раной, в результате пережитою пораженный: виденной кровью и испытанным горем. Ibidem,
с. 100. По оценочным данным, общее число беженцев, покинувших Россию в течение 5 лет после
революции, составляло ок. 3 миллионов. L. S u c h a n e k, Emigracja rosyjska XX w., [в:] Rosjoznawstwo.
Wprowadzenie do studiów nad Rosją, ред. i d e m, Kraków 2004, c. 387. По мнению В. Руднева, обычно
принимаемая численность русского беженства (2–3 миллиона) преувеличена, а общее число беженцев
в Западной Европе не превышало 600–700 тысяч. Наибольшее число беженских детей находилось во
Франции и Германии, однако очень сложно его точно установить. Общее число детей–беженцев,
обучающихся в зарубежной русской школе, равнялось ок. 12 тысячам. По числу школ наиболее
благоприятная обстановка была в славянских странах. В. Р у д н е в, Несколько цифр, [в:] Дети эмиграции…,
с. 232-237.
7 После Второй мировой войны польские дети, учащиеся в старших классах начальной школы (IV–
VII) и в средних школах писали сочинения на темы: Мое самое глубокое переживание во время войны и Как
война затронула мою семью. L. B a n d u r a, Wpływ wojny na psychikę dzieci i młodzieży, Toruń 2004, c. 41.
8 Результат исследования напечатан в журнале „Русская Школа за рубежом”, был также издан
Педагогическим Бюро отдельной брошюрой. Н. Ц у р и к о в, op. cit., с. 26-27.
9 К. Ф а р а д ж е в, Предисловие, [в:] Дети эмиграции…, с. 22; Н. Ц у р и к о в, op. cit., с. 28-29.
10 Дети эмиграции…, c. 38.
104
им хочется забыть. Анализируя отрицательное отношение детей к воспоминаниям
о пережитом, Зеньковский выделил четыре ступени в этой борьбе прошлого
с настоящим: 1. почти полное забвение прошлого; 2. забвение не удалось, а есть
лишь воля к забвению; 3. отсутствие воли к забвению, поиск возможности
погрузиться в прошлое, что считается облегчением; 4. прошлое преследует и не дает
покоя, что может вызвать психическое заболевание11. Забвение было также формой
самосохранения и самозащиты в условиях, когда вспоминать невыносимо:
«Воспоминание о трупах, которых грызли собаки, везде преследовало меня, но
теперь часто мне не верится, что все это было...»12. В значительной части
воспоминания детей обратились в исповеди, в которых обнажили тяжкие душевные
раны13.
Сочинения юношей и девушек отличались упоминаемыми эпизодами
и эмоциональной окраской. Среди мальчиков было много преждевременных воинов,
они давали более богатый фактический материал, с точными и яркими описаниями,
картинами боевых эпизодов. Девушки эмоциональнее и поэтому более раскрывали
свой внутренний мир14. Среди них много сосредоточенных, грустных
и преждевременных хозяек: «Мамочка не выдержала тифа и скончалась. Папа не мог
остаться и уехал на фронт... Старший брат лежал в госпитале... Мы остались одни.
Я была самая старшая – мне было 8 лет и у меня на руках была сестра 5 лет и брат 7ми месяцев...»15. Ценность сочинений старших заключается в том, о чем они пишут –
их воспоминания содержат богатый фактический материал. В свою очередь,
значение и прелесть сочинений младших в том, как они пишут: неожиданность,
смелость, искренность чувств16: «Мы занимали одну маленькую комнату, она была
вероятно богатых хозяев, так как в ней было очень много дырок от снарядов»17.
Способность к запоминанию обострялась в экстремальных ситуациях18, которые
стали частью повседневности этих детей: казни, аресты и убийства родителей
и родственников, издевательства, обыски, голод, скитания. Им приходилось
ежедневно думать о смерти; горе и чувство беззащитности были вписаны в их
детство: «Я так долго плакал, что у меня подушка промокла и пожелтела»19.
Внезапное изменение жизненной обстановки, отличие революционной
действительности от прежней жизни (хотя их детство выпало также на годы Первой
мировой войны, то она считалась внешней войной, ненарушившей основы детского
мира) вызывали чувство беспомощности. В воспоминаниях дети рассказывают
В. В. З е н ь к о в с к и й, Детская душа..., [в:] Дети эмиграции…, с. 139-140.
Дети эмиграции…, c. 150.
13 303 сочинения упоминают о перенесенных детьми болезнях, 330 – о смерти отца, 137 – матери, 54
– обоих родителей. Н. Ц у р и к о в, op. cit., с. 32.
14 L. B a n d u r a, op. cit., с. 100; Н. Ц у р и к о в, op. cit., с. 44. И. Кон напоминает, что мальчиков
побуждают контролировать проявление эмоций, хотя им приписываются также несдержанность
и импульсивность. Девочки и женщины во всех возрастах говорят об эмоциях больше чем
представители мужского пола. Об отличиях в эмоциональных реакциях мальчиков и девочек: И. К о н,
Мальчик – отец мужчины, Москва 2010, с. 196-201.
15 Дети эмиграции…, c. 44.
16 Н. Ц у р и к о в, op. cit., сс. 63-64.
17 Дети эмиграции…, c. 64.
18 О лучшем запоминании воспоминаний, имеющих большое эмоциональное значение:
E. A r o n s o n, T. W i l s o n, R. M. A k e r t Psychologia społeczna, Poznań 2006, c. 313-315.
19 Дети эмиграции…, c. 84.
11
12
105
о страданиях – своих, своих близких и своей родины, составляя своеобразную
повесть о русской революции, которая соединила несовместимые понятия: дети
и война, дети и смерть. О разрушении их детского мира свидетельствуют замечания
о том, как грубо и бесцеремонно большевики поступали с игрушками, которые
давали детям возможность уйти в воистину детское прошлое. Смерть окружала детей,
став частью послереволюционной обстановки:
Там начали есть человеческое мясо и часто бывали случаи, что на улицах устраивали капканы...
ловили людей... делали из них кушанья и продавали на базарах20.
Офицеры бросались из третьего этажа, но не убивались, а что-нибудь себе сламывали,
а большевики прибивали их штыками21.
Часто родителей убивали на глазах ребенка, нередко дети знали, что больше не
увидят родных, которых ждут мучения, пытки и смерть. Смерть заглядывала в глаза
самих детей: «Сидели мы недолго, пришел солдат и нас куда-то повели. На вопрос,
что с нами сделают, он, гладя меня по голове, отвечал: „расстреляют”. Сколько
немого ужаса было в этом слове»22. Авторы сочинений упоминают также жестокие,
насильственные преступления против них.
Большинством детей революция воспринималась как стихийное бедствие, начало
всеобщего несчастья: «Началась революция. Несмотря на свои десять лет, я сразу же
понял, что все кончено»23. Одному мальчику казалось, что все кругом было красное;
революция почти вызывала галлюцинации. Большевики определялись как «гады,
пропитанные кровью, которые ничего не знали человеческого»24. В представлении
детей они были чужими, которые вторглись на русскую землю. Некоторые
предпринимали детские попытки борьбы с захватчиками: «Мы с сестрой ушли на
балкон и с ожесточением били горшки от цветов, говоря, что это мы избиваем
большевиков»25. Это свидетельствует о том, что сражения «белых» с «красными» не
оставляли детей равнодушными, вовлекая самых младших во внутренний,
политический конфликт. Внешний перелом, под которым подразумевается
революция, совершенно переменил образ жизни детей. Их детский мир разрушали
также последующие за переворотом физические страдания, в частности голод. Голод
и сознание ответственности за младших братьев и сестер толкал на первые
преступления, вызывая нравственные коллизии и размытие жизненных ориентиров.
Следующим фактором, вырывающим их из детской обстановки, был тяжелый
физический труд, к которому толкала нужда: «Мне было всего пять лет, и мне
приходилось носить дрова на своих плечах»26.
В результате пережитого многие дети заболели, трагические события подорвали
их здоровье, вызвали психические нарушения. На основании воспоминаний можно
увидеть, как пережитое отразилось на их психике, сделало их непохожими на
прежних детей, веселых и жизнерадостных: «Когда перестрелка немного стихла,
я бегал в морг и приемный покой смотреть трупы, после чего оставалось у меня
Ibidem, c. 41.
Ibidem, c. 85.
22 Ibidem, c. 201.
23 Ibidem, c. 69.
24 Ibidem, c. 67.
25 Ibidem, c. 83.
26 Ibidem, c. 192.
20
21
106
брезгливое воспоминание и отсутствие аппетита, но все-таки я удержаться не мог
и на следующий день бежал опять»27. Их духовный мир разрушился, появилась
апатия, что свидетельствует о глубоких психических травмах и испытаниях, особенно
непосильных столь молодым людям, превращающим их из детей во взрослых.
Слишком рано появлялся вопрос о смысле жизни: «После некоторого времени у меня
настало состояние полнейшей апатии: я устал жить. Это звучит смешно для
тогдашнего моего возраста, но... да, я устал жить». Другие обнаружили в себе
душевную опустошенность, пропала их вера в человечество:
Я стал почти психопатом, стал нравственным калекой; малограмотный, озлобленный,
ожесточенный на всех, запуганный как лесной волк; я хуже волка... вера рухнула, нравственность
пала, все люди ложь, гнусная ложь, хочется бежать, бежать без оглядки, но куда я побегу без
средств, без знаний... о, будь все проклято!28.
Происходящее на глазах детей огрубение жизни не могло не ожесточить их самих.
У обиженных детей, нередко имевших кровь на руках, наблюдавших казни и все
подлости революции, вставали нравственные сомнения, появлялось безразличие ко
злу. Со временем чувствительность могла притупляться29, трупы уже не привлекали
внимания, появлялись замечания, что ко всему можно привыкнуть. Кирилл Фараджев
назвал это анестезией, переходом от резкого неприятия окружающего до спокойной
отстраненности30. Эмоциональное безразличие по отношению к драматическим
событиям можно считать приспособительным механизмом, помогающим
переносить крайние условия, защищающим человека от состояния подавленности31.
Ужасы революции, смерть членов семьи сделали детей по-взрослому
непримиримыми. Учитывая механизм подражания, свойственный детям, наблюдение
за агрессивными образцами поведения взрослых, способствовало проявлению
агрессии в поведении детей32. Воздействие порочной среды отрицательно
отражалось на их гуманном отношении к другим. В них родилось чувство ненависти
и желание отомстить, зарождалась детская жестокость. Вот несколько свидетельств
раннего взросления:
В этот момент у меня явилось желание мести, мести ужасной. Я готова была сама убить тех, кто
убил моих братьев (...) Утешаю себя мыслью, что когда-нибудь отомщу за Россию и за Государя,
и за русских, и за мать, и за все... что было мне так дорого33.
Я видел крушение большого поезда и радовался, что так много врагов погибло34.
Души детей, принимавших непосредственное участие в гражданской войне, были
особенно искалечены. Ребенок–воин35 – это противоречивое до тех пор выражение,
Ibidem, c. 121.
Ibidem, c. 124.
29 Цуриков упоминает девочку, которая написала, что в конце концов привыкла к расстрелам;
большее впечатление производил на нее голод, чем кровь. Н. Ц у р и к о в, op. cit., с. 105.
30 К. Ф а р а д ж е в, op. cit., с. 16-17.
31 M. T. F r a n k o w s k i, Człowiek w warunkach ekstremalnych, Warszawa 2001, c. 18.
32 Об идее научения через подражание, развитой А. Бандурой: Л. Ф. О б у х о в а, Детская психология..
Теории. Фактыю Проблемы, Москва 1995, гл. IV, 4. Роль подражания в формировании нового поведения, http://
psylib.org.ua/books/obuhl01/txt04.htm#5 [доступ: 24 III 2011].
33 Дети эмиграции…, c. 114.
34 Ibidem, c. 115.
35 Проблема детей–воинов представлена в: J. C z y ż e w s k i, Dzieci żołnierze we współczesnych konfliktach
zbrojnych, Toruń 2009.
27
28
107
стало действительностью. Дети осознавали, как жестоко с ними обошлась судьба:
«Наши отцы не перенесли того, что мы. Они исподволь подходили к романам
с убийствами, а мы... От сказок оторвали нас выстрелы кронштадтских матросов»36.
Дети уже с 11–12 лет принимали участие в вооруженной борьбе, часто объясняя это
долгом перед родиной: «Видя родину в море крови, я не мог продолжать свое прямое
дело – учение, и с винтовкой в руках пошел я с отрядом белых биться за честь
и благо России»37. Значение и внимание, которые уделяются в сочинениях родине,
исключительны38. По разумению детей, революция нанесла России страшный удар.
Самая худшая судьба выпала на долю кадетов39, которых большевики называли
«преступниками» и «змеенышами контрреволюции». В их сочинениях отразилось
горе и чувство оторванности: «Чувствовать, что у себя на родине ты чужой, – это
хуже всего на свете»40. Отречение царя от престола и его убийство поразили детей–
патриотов, так как на их глазах разрушился вековой государственный уклад:
«Император убит. Я оставил это известие без внимания (...) Разве найдется такой
человек, у которого поднимется рука на Императора?»41.
В сочинениях очень мало смеха и радости, хотя случается, что дети шутят: «Было
найдено много контрреволюционного, то есть чайные ложки, мамины кольца
и т.д.»42. В воспоминаниях появляются описания счастливого детства, резко
нарушенного революцией. Потерянный рай ассоциировался с домашним уютом,
любимой кошкой, родительской лаской. Многими детьми период детства до
революции идеализировался и представлялся тихим и спокойным раем и тем ярче
контраст с последующей жизнью, полной страданий, боли и ужасов. Следует
подчеркнуть, что молодые беженцы старались объективно описывать былое, писали
например о неожиданном, тихом и мирном поведении большевиков. Нередко детям
нравились внешние проявления переворота: манифестации и шествия, музыка,
песни, знамена и красные ленточки. Невзирая на ранний возраст, они проявляли
честность, мужество и стойкость, например когда ребенок при обыске ничего не
сказал про скрывающегося отца.
Отъезд из России резко переживался детьми, которые с тоской вспоминали
утраченную родину, оставленный дом, домашних животных: «Когда пароход отходил
от берега, где стоял папа, я страшно плакала, что нет у меня дома, нет у меня
родины»43. Однако некоторые не жалели, что покидали родину; это вернее всего
связано с утомлением жизнью после революции и сопутствующим голодом:
Многие стонали и охали, что потеряли Россию, а мне Россию было не жалко, потому что я не
видел там ничего хорошего. Все время война, а потом голод. Жизнь моя во время революции
Дети эмиграции…, c. 200.
Ibidem, c. 34-35. Дети участвовали в рядах белых армий, в партизанских отрядах, защищали родные
станицы (дети–казаки), предпринимали индивидуальные действия и организовали белые ученические
организации Причины, которые побуждали детей идти на войну, это: поиск приключений и тяга
к «батальности» (в гражданской войне эта причина почти совсем исчезла), бездомность, месть
и патриотизм. Н. Ц у р и к о в, op. cit., с. 34-35, 111.
38 П. Д о л г о р у к и й, Чувство родины у детей, [в:] Дети эмиграции..., с. 162-185.
39 Кадеты – это звание воспитанников кадетских корпусов (средних военно-учебных заведений для
детей дворян и офицеров) в дореволюционной России.
40 Дети эмиграции…, c. 52.
41 Ibidem, c. 53.
42 Ibidem, c. 67.
43 Ibidem, c. 73.
36
37
108
была похожа на жизнь животного, которому не было никакой заботы, кроме желудка. Я тоже
стонал, но только стонал от голода44.
Некоторых забавляло путешествие (впервые увиденные море, пароход, дальние
страны), их увлекала новизна впечатлений; другие радовались, что наконец
избавляются от полной невзгод и опасностей жизни.
Нередко дети верили, что Россия сбросит большевистское бремя, вновь станет
могущественной страной и что они будут активно участвовать в этом процессе. Во
многих сочинениях заметна тоска по родине: «Я жду и мечтаю о том моменте, когда
мы возвратимся на нашу дорогую родину. Увижу опять русскую зиму, услышу звон
колоколов в церкви»45. Эта тоска переплеталась с идеей служения родине,
положительно влияющей на успехи в учебе: «Во втором классе я занимаюсь лучше,
во-первых, потому что я знаю, что единственное утешение у папы это я... а вовторых, у меня сознание, что я должна хорошо кончить образование, чтобы помочь
папе и нашей дорогой родине всем тем, чем я смогу»46. Часто единственным
фактором, осмысливающим жизнь, являлась любовь к России и вера в нее,
удерживающая молодежь от отчаяния. С другой стороны, в условиях эмиграции
обнаружилось часто не осознаваемое психическое свойство – это сознание своей
беспочвенности, оторванности47.
Обрести уверенность в себе после пережитого и возобновить веру в людей
помогала молодым беженцам родная школа. Вместе с семьей она была также
способом борьбы с денационализацией. Эта угроза касалась прежде всего самых
младших, покинувших Россию в возрасте годов трех–шести, у которых не было
никаких непосредственных воспоминаний о родине. Некоторые помнили Россию
только по рассказам родителей. Были и такие, для которых «дома» обозначало
например Сербия, куда попали после скитаний. Дети до десяти лет, хотя помнили
Россию, то почти не знали нормальной жизни48.
У тех, кому посчастливилось выбраться из охваченной революцией России
и эмигрировать, оставались шансы вернуть утерянные навыки обыденной жизни.
Особенную роль в этом процессе играли русские школы: «нередко наблюдался
феномен „омоложения” ребенка, который „оттаивал” от стихийного наркоза
отчужденности и возвращался к нормальному детскому мироощущению – к беготне,
непосредственности восприятия и надеждам на чудо»49. Это подтверждало факт, что
при благоприятных обстоятельствах процесс успешной социализации может быть
возобновлен. Среди целителей названы: семья (особенно важная для девочек), школа,
религия и родина (особенное значение имела для мальчиков)50. Дети очень
положительно высказывались относительно излечивающего душевного воздействия
школы и в теплых выражениях отмечали труды воспитателей:
Ibidem, c. 121.
Ibidem, c. 172.
46 Ibidem, c. 132.
47 В. В. З е н ь к о в с к и й, op. cit., с. 152.
48 П. Д о л г о р у к и й, op. cit., с. 162-166.
49 К. Ф а р а д ж е в, op. cit., с. 7
50 Н. Ц у р и к о в, op. cit., с. 126.
44
45
109
Училище это все, что осталось у нас вдали от родины. И когда входишь в него, то чувствуешь все
то родное, русское, которое вносит оно в наши души51.
Я была рада, (...) что могу учиться и жить спокойно, не думая о том, что меня убьют. И могу
получить образование52.
Школа не только спасала детей от голодной смерти, но и заменяла сиротам
родителей, целила их душевные раны. Ее воздействие увеличилось, учитывая кризис
семьи (огромное количество полусирот и сирот, развал семьи)53, влияние которой,
как главного фактора развития поведения ребенка, сильно уменьшалось. Учитывая
новую обстановку, школа должна была взять на себя новые обязанности, быть не
только учебным заведением, но и школой–семьей, школой–родным домом. Также
к учителям предъявлено новое требование: быть не только педагогами, но
и воспитателями54. Их задачей было стимулировать и управлять развитие
воспитанников, что вкладывается в общепринятое правило об обучении
и воспитании как едином и неделимом процессе55. Среди детей эмиграции
наблюдались два явления: трепетная, часто истерическая привязанность к родным
и страстная привязанность к товарищам, к школе, к педагогам. Последние должны
были направить детей на путь творческого преодоления прошлого, способствовать
внутреннему перерождению, которое смогло бы вырвать из головы взрослого–
ребенка обиды и страдания и возобновить веру в человека56. Тяжелые душевные раны
могли заживить время и помощь школы. Благодаря этому важнейшему социальному
институту, дети смогли вернуться к нормальной жизни, забывая про ужасы
революции, следуя нравственным установкам, указанным педагогами. Школа должна
была сыграть главную роль в процессе повторной социализации57, прививая детям
систему ценностей и норм, частично забытых из-за прежних травм, которые
позволили бы им функционировать в качестве членов общества. Авторы сборника
назвали детей самым дорогим и ценным из всего, что у них осталось, считая
воспитание их главнейшим смыслом и оправданием существования эмигрантов на
чужбине58.
Подведением итогов относительно судьбы русских детей, свидетелей революции,
могут служить слова: «Социальный перелом их потряс, а большевизм придавил,
насмеялся над всем добрым и честным и вызвал наружу злые чувства, порыв мести
и ненависти, и все это ядом неисцелимым разливалось в душе и отравляло ее»59.
Проведенные исследования позволяют сделать вывод о том, что дети сильно
разочаровались в людях, происходящее вокруг нарушило их веру в добро,
справедливость, отношение к другому человеку как к ценности. Детство
Дети эмиграции…, c. 46-47.
Ibidem, c. 202.
53 А. Б е м, Наблюдения и выводы, [в:] Дети эмиграции..., c. 202-207.
54 Ibidem, с. 211.
55 М. Г а м е з о, Е. П е т р о в а, Л. О р л о в а, Возрастная и педагогическая психология, гл. 1, Предмет, задачи
и методы возрастной и педагогической психологии, http://www.gumer.info/bibliotek_Buks/Pedagog/gamez/01.
php [доступ: 24 III 2011].
56 В. В. З е н ь к о в с к и й, op. cit., с. 154-156; А. Б е м, op. cit., с. 220.
57 О социализации см. Г. М. А н д р е е в а, Социальная психология, 2003, гл. IV, 16, Социализация, http://
www.i-u.ru/biblio/archive/andreeva_social_psihology/17.aspx [доступ: 24 III 2011].
58 В. Л е в и т с к и й, У последней черты, [в:] Дети эмиграции..., с. 225.
59 В. В. З е н ь к о в с к и й, op. cit., с. 145.
51
52
110
ассоциируется со счастливым неведением, но в результате революции оно исчезло.
Детям зато был дан беспощадный жизненный опыт, угрожающий нормальному
становлению личности, препятствующий построению гармоничной картины
окружающего мира. Психическое развитие ребенка происходит «через присвоение
культурно-исторического опыта, превращение общественных ценностей и норм
деятельности в собственные, индивидуальные способности ребенка»60. В условиях
военной обстановки, непрерывно связанной с борьбой за выживание и постоянным
страхом, процесс социального созревания был резко нарушен.
Хотя каждый ребенок рассказывал в сочинении свою историю, то, в сущности,
была создана повесть о революции с точки зрения детей, общая картина
многочисленных страданий, перенесенных детьми. Крайние ситуации вызвали
качественные изменения в психической жизни ребенка. Игры, смех, игрушки,
которые должны быть важнейшими составляющими детского мира, были вытеснены
страхом, голодом, тяжелым физическим трудом. Иерархия ценностей детского
пространства была резко нарушена. Детство – это весьма хрупкий мир, который
может быть разрушен из-за многих причин, среди которых следует упомянуть
и жизнь в военной обстановке. Психический вред, причиненный детям
политическими и социальными событиями, распространялся на временные или
постоянные изменения поведения, замечаемые в психофизическом развитии ребенка
и его социально-культурных отношениях со средой61. Дети, лишенные радости
жизни, тесно связанной с беззаботным детством, преждевременно созрели, задавали
вечные вопросы о смысле жизни. Иван Карамазов, герой романа Федора
Достоевского, убеждал, что мировая гармония не стоит слезинки одного ребенка,
а спустя пару десятков лет Россию вынуждены были покинуть тысячи детей,
с изувеченными душами, в результате большевистского проекта о грядущем
всеобщем счастье. Учитывая тысячи сломанных детских судеб, пророчество Эллен
Кей, назвавшей ХХ в. веком ребенка, в послереволюционной России не имело
шансов осуществиться. Детство как самобытная целостность, со связанными с ним
традиционными представлениями, детской субкультурой (под которой
подразумеваются игры, считалки, песенки) было ограничено или уничтожено.
Ожидания и требования к окружающему миру, в силу внешних факторов, не имели
возможности осуществиться. Почти нет сведений о том, как в дальнейшем
складывалась жизнь молодых авторов. Пережитое ими наверное навсегда врезалось
в память и вероятно повлияло на восприятие мира во взрослом возрасте. Кроме
исторического свидетельства, анализируемый сборник должен сыграть роль
предостережения от захвата взрослыми детского пространства, чтобы не повторялись
подобные высказывания: «Тяжело, когда вспоминаешь о тех временах и не верится,
что я мальчишка все это мог перенести»62.
60 Е. С м и р н о в а, Детская психология, ч. 1, гл. 1, Предмет и задачи детской психологии, с. 19, http://www.
piter.com/upload/contents/978538800494/978538800494_p.pdf [доступ: 24 III 2011].
61 W. T h e i s s, Zniewolone dzieciństwo. Socjalizacja w skrajnych warunkach społeczno-politycznych, Warszawa 1996,
c. 11-23.
62 Дети эмиграции…, c. 187.
111
Anna Wrońska
OKRUCHY PAMIĘCI POPRZEDNIEGO ŻYCIA – O WSPOMNIENIACH ROSYJSKICH DZIECI NA
EMIGRACJI
Wspomnienia są integralną częścią kultury literackiej każdego okresu, stanowiąc szansę poznania realiów
obowiązujących w poprzednich epokach z subiektywnej perspektywy autora. Zachowane w pamięci wspomnienia zawierają podstawę, na której człowiek buduje swoje dalsze życie. W artykule analizie poddane zostały
wspomnienia rosyjskich dzieci zawarte w zbiorze Dzieci emigracji (Дети эмиграции), jaki ukazał się w 1925 r.
Unikalny materiał faktograficzny zebrano w rosyjskich szkołach emigracyjnych, w których dzieci pisały wypracowania na temat Moje wspomnienia. Bezpośredniość i szczerość opisu to istotne cechy analizowanych wspomnień, pozwalające na wniknięcie w wewnętrzny świat przeżyć dzieci. Uwagę poświęcono najważniejszym
z perspektywy dziecięcej wydarzeniom, mającym zasadniczy wpływ na ukształtowanie dziecięcych systemów
wartości i postaw: rewolucji, która zburzyła dotychczasowy porządek polityczno-społeczny, wojnie domowej
i ewakuacji. Związane z nimi były sytuacje ekstremalne nie tylko dla dziecięcej psychiki: tortury i morderstwa
krewnych, areszty, pobicia, rewizje, głód, ciężka praca fizyczna i strach. Wiele dzieci bezpośrednio uczestniczyło
w działaniach wojennych, często z pobudek patriotycznych lub z zemsty za doznane krzywdy ze strony bolszewików. Moment opuszczenia ojczyzny autorzy wypracowań wspominają z żalem, pisząc o towarzyszącej im na
emigracji tęsknocie za ojczyzną i wiarą w jej odrodzenie; idealizują także przedrewolucyjne dzieciństwo. Ewakuacja oznaczała również koniec życia w ciągłym zagrożeniu i strachu.
Dziecięca recepcja rzeczywistości rewolucyjnej oraz krańcowych sytuacji, których stały się uczestnikami,
przekonuje, jak wielkich spustoszeń dokonały one w ich zdrowiu psychicznym i fizycznym, przedwcześnie
czyniąc z nich dorosłych, nierzadko prowadząc do zobojętnienia moralnego i apatii. Rewolucja i wojna domowa
pozbawiły dzieci beztroskiego dzieciństwa, kojarzonego dotąd z radością, zabawą, niewinnością i niewiedzą.
Zachwiały dziecięcą wiarą w dobro, sprawiedliwość i wiarą w wartość ludzkiego życia. Choć wspomnienia pozostawiły zapewne niezatarty ślad w ich psychice, to po traumatycznych wydarzeniach dzięki zaangażowaniu
rosyjskich szkół dzieci na emigracji poddawane były procesowi powtórnej socjalizacji, przechodząc adaptację do
życia w nowym środowisku i nowych warunkach. Młodych rosyjskich uchodźców cechowało lękliwe, wręcz
histeryczne przywiązanie do krewnych oraz do pedagogów i szkoły, która była namiastką utraconej ojczyzny.
Wskutek kryzysu rodziny, związanego głównie ze śmiercią jednego lub obojga rodziców, rozłąką bliskich, to
szkoła i pedagodzy mieli – zgodnie z założeniami autorów zbioru – przejąć na siebie część jej funkcji, stając się
odpowiednio szkołą–rodziną i pedagogami–wychowawcami. Ze wspomnień wyłania się opowieść o rewolucji
i wojnie obserwowanej z perspektywy dziecka, a jej lektura powinna być przestrogą przed wciąganiem dzieci
w świat dorosłych.
112
Katarzyna Śliwak
Uniwersytet Wrocławski
SPRAWA ZAŁOŻENIA POLSKIEGO PRYWATNEGO GIMNAZJUM W BYTOMIU
W 1932 R. UKAZANA NA ŁAMACH „POLSKI ZACHODNIEJ” JAKO PRZYKŁAD
DYSKRYMINACJI W NIEMIECKIEJ CZĘŚCI GÓRNEGO ŚLĄSKA
Szkolnictwo średnie w dwudziestoleciu międzywojennym spełniało poważną rolę, gdyż
ukończenie tego typu placówek oświatowych uprawniało do wstępu na uczelnie wyższe
oraz walnie winno przyczynić się pojawienia się warstwy nowej inteligencji oraz działaczy
polskich. Przedstawiciele inteligencji zaangażowani wcześniej w akcje powstańcze oraz plebiscytowe po ich zakończeniu musieli przenieść się do polskiej części Górnego Śląska. Obszar Górnego Śląska przyznany Niemcom był największym w Niemczech skupiskiem ludności polskiej. Emigracja ze Śląska Opolskiego pociągnęła za sobą fatalne skutki dla rozwoju ruchu narodowego. Na powrót działaczy władze nie mogły liczyć, gdyż władzy niemieckiej wystarczyło samo podejrzenie o udział w powstaniach, by taka osoba znalazła się
w indeksie osób szykanowanych przez policję niemiecką. Ta sytuacja wpłynęła jeszcze bardziej na pogłębienie odrębności Ślązaków.
Akcja organizowania szkolnictwa mniejszościowego publicznego nie mogła się udać,
gdyż brakowało nauczycieli narodowości polskiej. Rozwiązanie problemu mogło nastąpić
przez utworzenie własnego gimnazjum mniejszościowego. Podstawę prawną dającą szansę
na rozwój szkolnictwa mniejszościowego stanowiła Konwencja Górnośląska. Walkę o prawa ludności polskiej podjęła Dzielnica I Związku Polaków w Niemczech1 (stanowiąca część
składową Związku Polaków w Niemczech), która została założona w Bytomiu w 1923 r.2
Patronat nad akcją organizacyjną szkolnictwa w Niemczech objął wydział opieki kulturalnej nad Polakami w Niemczech przy Dyrekcji Związku Obrony Kresów Zachodnich3,
którym kierował S. Lenartowicz. Analiza sytuacji szkolnictwa polskiego w Rzeszy i niemieckiego w Polsce pokazało obraz kontrastowy.
Wyniki spisu ludności dla powiatów Śląska Opolskiego wyraźnie pokazywały, iż
w 1925 r. w Bytomiu 63 658 osób podało za język ojczysty język niemiecki, 18 686 – język
niemiecki i polski, a tylko 2 188 polski4. Niemcy poprzez zaniżanie liczby Polaków próbo-
1 Członkiem organizacji mógł być każdy Polak, który ukończył 18 lat, zatwierdził statut oraz opłacał składki. Pierwszym prezesem został Kazimierz Malczewski. Organizacja w Dzielnicy I skupiała w swoich szeregach
w 1923 r. 7000 członków. Vide: M. M a s n y k, Ruch polski na Śląsku Opolskim w latach 1922–1939, Opole 1989,
s. 33-36; M. M a s n y k, Dzielnica I Związku Polaków w Niemczech (1923–1939), Opole 1994.
2 B. C i m a ł a, Szkolnictwo mniejszościowe na Górnym Śląsku w okresie międzywojennym, [w:] Doświadczenia polityki
mniejszościowej okresu międzywojennego na górnośląskim obszarze plebiscytowym, red. M. L i s, Opole 2004.
3 Vide: M. M r o c z k o, Związek Obrony Kresów Zachodnich: 1921–1934: powstanie i działalność, Gdańsk 1977.
4 Wyniki spisu ludności z lat 1910, 1925, 1933 według powiatów Śląska Opolskiego, [w:] T. M u s i o ł, Publiczne powszechne mniejszości polskiej na Śląsku Opolskim, Katowice 1961, s. 16-17. Dane dotyczące wskazania języka ojczystego (Muttersprache) celowo były zniekształcone – zmniejszała się liczba Polaków, a rosła liczba tych, którzy
podawali się za dwujęzycznych.
113
wali uzasadnić niewielką ilość szkół polskich. Dopiero od 1926 r. sieć szkolna została zunifikowana, rosła liczba kursów języka polskiego5. Zjawisko to przedstawia poniższa tabela.
Tabela: Zestawienie kursów języka polskiego w Niemczech w 1928 i 1930 r.
Miejsce
Ilość kursów w
1928
Ilość uczniów w
1928
Ilość kursów w
1930
Ilość uczniów
w 1930
Westfalia i Nadrenia
Berlin
Saksonia i Turyngia
Hamburg i Hanower
39
11
5
5
2379
336
210
173
56
12
9
5
2727
357
271
180
Źródło: B. H e ł c z y ń s k i, Najpilniejsze potrzeby szkolnictwa polskiego w Niemczech, „Biuletyn ZOKZ – Polacy
w Niemczech”, 1935.
Społeczność lokalna w Bytomiu postawiła sobie za zadanie wychowanie przyszłych działaczy oraz kierowników życia narodowego. Młodzież polska z Bytomia uczęszczała do
gimnazjum polskiego połączonego z internatem w Lublińcu6, lecz ukończenie jej oraz zdanie egzaminu maturalnego nie dawało prawa wstępu na niemieckie uniwersytety. Wzrastająca liczba uczniów pochodzących ze Śląska Opolskiego w szkole lublinieckiej zaniepokoiła
nadprezydenta Górnego Śląska – dr Alfonsa Proske, który widział niebezpieczeństwo
utrzymania mówiącej po polsku ludności górnośląskiej przy niemieckiej wspólnocie kulturalnej7.
Na skutek ograniczeń posyłania dzieci do szkół w Polsce, po interwencji rodziców
u władz Związku Polaków pruski minister kultury wydał zarządzenie z dnia 12 VII 1927 r.,
w myśl którego Wydział dla Spraw Szkolnictwa rejencji opolskiej został zmuszony do
udzielania dzieciom ze Śląska Opolskiego zezwoleń ich naukę w polskich gimnazjach
w województwie śląskim8.
Przywódcy polskiej mniejszości ze Związku Polaków oraz Polsko-Katolickiego Towarzystwa Szkolnego9 (dalej zw. PKTS) postanowili skorzystać z uprawnień, jakie dawał art.
118 ust. 1 Konwencji Genewskiej10 i założyć początkowo państwowe gimnazjum w Bytomiu. W dniu 25 VII 1927 r. opolski PKTS przekazał pismo do konsula generalnego RP
w Bytomiu A. Szczepańskiego w sprawie utworzenia polskiego gimnazjum. Szczepański
popierał tą idee, wysłał pozytywną odpowiedź do Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Za5 A. W o l f f, Współpraca Związku Obrony Kresów Zachodnich (PZZ) z wychodźstwem polskim w Westfalii i Nadrenii
w dziedzinie kulturalno-oświatowej, „Przegląd Zachodni” R. 26 (1970), s. 92-93.
6 W szkole w Lublińcu uczniowie otrzymywali stypendia naukowe. Rygorystyczne ocenianie (za 3 oceny
w pierwszej klasie ucznia relegowano ze szkoły) oraz ścisła kontrola w bursie pozostała najbardziej w pamięci
F. Adamca. Vide: F. A d a m i e c, W kołowrocie historii. Wspomnienia, Opole 1987, s. 42-44.
7 J. P o p k i e w i c z, Geneza Gimnazjum Bytomskiego, „Przegląd Zachodni”, R. 5 (1949), nr 5/6, s. 429.
8 L. R ę g o r o w i c z, Wykonanie Polsko-Niemieckiej Górnośląskiej Konwencji zawartej w Genewie 15 maja 1922 roku
w zakresie szkolnictwa, Katowice 1961, s. 48.
9 Polsko-Katolickie Towarzystwo Szkolne na Śląsk Opolski powstało w 1923 r. w Bytomiu, później przeniosło się do Opola. Pierwszym jego prezesem był Adam Napieralski, redaktor Katolika, następnie ks. Czesław
Klimas. Vide: T. M u s i o ł, Publiczne szkoły…., s. 47; L. K r z y ż a n o w s k i, Kondycja narodowa ludności polskiej na
Śląsku Opolskim w latach 1922–1931 w opinii urzędników Konsulatu Rzeczypospolitej Polskiej w Bytomiu, [w:] Konsulaty na
pograniczu polsko-niemieckim i polsko-czechosłowackim w latach 1918–1939, red. R. K a c z m a r e k, M. M a s n y k,
Katowice 2004, s. 86.
10 Art. 118 ust. 1 określił, iż w miejscowościach obszaru plebiscytowego, w których znajduje się szkołą średnia, należy założyć państwową szkołę mniejszościową tego samego stopnia, o ile został zgłoszony wniosek,
dotyczący 300 uczniów i poparty przez osoby z ustawy powołane do ich wychowania.
114
proponował, aby opieką nad placówką zajęło się Towarzystwo Opieki Kulturalnej im.
A. Mickiewicza, ale na siedzibę szkoły zaproponował nie Bytom, a Opole. Szczegółowo
sprawy organizacyjne zostały omówione na kilku konferencjach w których uczestniczyli:
radca ambasady polskiej w Berlinie Eugeniusz Zdrojewski, delegaci Urzędu Wojewódzkiego
w Katowicach, reprezentanci polskich organizacji mniejszościowych na Śląsku Opolskim,
przedstawiciel Konsulatu Generalnego w Bytomiu11. Szczepański w raporcie dla MSZ
o stanie szkolnictwa donosił o szykanowaniu uczniów polskich szkół powszechnych, trudnościach w posługiwaniu się przez nich polskim językiem. Proponował jak najszybsze rozwiązanie tej kwestii, gdyż konwencja genewska miała obowiązywać jeszcze 10 lat. Władze
polskie MSZ poinformowały, iż popierają koncepcję utworzenia szkoły w Opolu, jednak
nie były w stanie rozdysponować wystarczających funduszy na ten cel. Rząd obawiał się
małego zainteresowania nauką w tej placówce, toteż zaproponował rozpoczęcie nauki dla
klas I w lokalach zastępczych, czemu ostro sprzeciwił się Szczepański, gdyż jego zdaniem
zwiększyłyby się koszty oraz zmniejszyłaby się wartość szkoły w oczach ludności (i tylko
ułatwiłoby to możliwość krytyki przez jednostki jeszcze nie określone narodowo)12.
Do tej sprawy powrócono ok. 3 lata później, kiedy to Calonder poruszył zagadnienie założenia szkoły średniej mniejszościowej przy złożeniu deklaracji jedynie przez połowę wymaganej liczby uczniów. Władze w Berlinie nie dały konkretnej odpowiedzi, obiecując
utworzenie klas mniejszościowych przy gimnazjach niemieckich. Takie klasy powstały
w 1929 r. przy niemieckich gimnazjach w Bytomiu, Gliwicach oraz Opolu – zadaniem, jakie
miały spełniać było opóźnienie starań się o założenie odrębnego polskiego gimnazjum, lecz
nie cieszyły się one zainteresowaniem, liczba uczniów wykazywała tendencję spadkową.
Utworzenie polskiej szkoły wymagało zgłoszenia 300 kandydatów do nauki, które mogło
wydawać się tylko z pozoru prostym warunkiem do spełnienia. Początkowo można było
liczyć na ściągnięcie części z ok. 1500 uczniów narodowości polskiej uczących się w niemieckich szkołach średnich, lecz oni podlegali silnej germanizacji, co jeszcze bardziej pogarszało sytuację. Mniejszość nie mogła liczyć na założenie szkoły państwowej, lecz kolejną
szanse dawał art. 98 ust. 113 Konwencji mówiący o zakładaniu prywatnych szkół, której
działacze polscy już nie zaprzepaścili. Wojewoda Grażyński przeznaczył na ten cel 250 tys.
zł, które przeznaczył w 1929 r. na ręce konsula L. Malhomme`a. Ostatecznie Konsulat RP
na siedzibę szkoły wybrał właśnie Bytom14.
W 1931 r. w Polsce zorganizowano zbiórkę funduszów, których zgromadzono ok.
100 000 zł. Dla potrzeb szkoły oddział PKTS w Opolu złożył wniosek do nadzoru budowlanego w Bytomiu o przebudowę na ten cel gmachu wydawnictwa Katolika na budynek
szkolny, nie podając w nim dokładnie przeznaczenia obiektu. Przy szkole miała istnieć bursa dla młodzieży pochodzącej z innych miast. Czas trwania nauki w gimnazjum docelowo
miał wynosić 9 lat, lecz początkowo uruchomiono 7 klas. Językiem wykładowym miał być
H. C h a ł u p c z a k, Szkolnictwo polskie w Niemczech 1919–1939, Lublin 1996, s. 200.
A. D a w i d, Stanowisko konsulatu w Bytomiu/ Opolu wobec koncepcji utworzenia polskiego gimnazjum w Bytomiu,
[w:] Konsulaty na pograniczu…, s. 70.
13 Art. 98 ust. 1 głosił: Obywatele należący do mniejszości, będą mogli zakładać, prowadzić i utrzymywać na
własny koszt szkoły prywatne i zakłady wychowawcze oraz udzielać nauki prywatnej, jeśli uczynią zadość przepisanym warunkom co do bezpieczeństwa dzieci i jeżeli nauczyciele lub wychowawcy odpowiadać będą warunkom prawnie przepisanym, w zakresie kwalifikacji, mieszkać będą na terytorium państwa, w którym nauka się
odbywa i nie będą nadużywali swojego zawodu do działalności wrogiej dla Państwa. W wypadku, gdy potrzebne
jest pozwolenie, należy go udzielić, jeżeli wyżej wymienione warunki będą spełnione.
14 J. P o p k i e w i c z, Geneza…, s. 434-437.
11
12
115
język polski. Oficjalne złożenie wniosku z dnia 1 VIII 1932 r. do Prowincji Kolegium
Szkolnego o udzielenie zezwolenia na otwarcie w Bytomiu Prywatnego Gimnazjum z polskim językiem wykładowym spowodowało nieoczekiwane zamieszanie dla strony niemieckiej15.
Sprawą zajęli się przedstawiciele trzech pruskich ministerstw: spraw wewnętrznych, zagranicznych oraz oświaty zwołując konferencję w dniu 9 VIII 1932 roku. Dyrektor departamentu z ministerstwa oświaty – dr Trendelenburg zwrócił uwagę zgromadzonych na wagę
jaką utworzenie tej placówki będzie stanowiło dla wychowania księży katolickich, których
do tej pory większość była niemiecka. Dyrektor departamentu spraw zagranicznych Mayer
twierdził, iż przy obecnych relacjach polsko-niemieckich nie były wskazane wobec Polaków
żadne ustępstwa, wychodzące poza postanowienia Konwencji. Uczestnicy podjęli decyzję
o przesunięciu otwarcia szkoły na przyszły rok16. Nastroje części ludności niemieckiej nie
wpływały przychylnie na sprawę otwarcia placówki. Konsul RP Malhomme informował
MSZ w Warszawie o wszelkich artykułach prasowych ukazujących się w „Oberschlesische
Tageszeitung”, „Oberschlesesiche Volksstimme”, „Ostdeutsche Morgenpost”, „Schlesische
Adler”. Artykuły te negatywnie przedstawiały działalność polskiego ruchu narodowego,
a także z pogardą odnosiła się do samego konsula17. Zaistniała sytuacja była szerzej komentowana na łamach sanacyjnej gazety górnośląskiej – „Polski Zachodniej”.
Otwarcie miało nastąpić 12 października, ale władze niemieckie nie udzieliły koncesji
oraz zaczęły pojawiać się coraz to nowe trudności, które były szerzej komentowane na
łamach prasy niemieckiej. Zarzucano przede wszystkim brak polskich podręczników. Domagano się zatrudnienia dyrektora oraz nauczycieli, którzy posiadali obywatelstwo niemieckie, mimo iż Konwencja zezwalała na zatrudnianie obywateli obcych. Na obszarze polskiego Śląska w niemieckich szkołach ok. 50 nauczycieli nie posiadało obywatelstwa polskiego.
Przez pewien okres czasu władze polskie tolerowały na stanowisku dyrektora gimnazjum
niemieckiego człowieka zupełnie nie posługującego się językiem polskim. Konwencja
wprowadzała zasadę wzajemności. Niemcy na Górnym Śląsku posiadali 11 gimnazjów
(5 publicznych) dla 74 000 tys. mieszkańców wg danych pochodzących z ostatniego spisu.
Polaków na Śląsku Opolskim było 440 tys., lecz nie uzyskali oni zezwolenia na prowadzenie
gimnazjum polskiego. Władze niemieckie przyjęły taktykę przeciągania czasu na wydanie
ostatecznej decyzji, tłumacząc się fałszywie, iż termin wydłużył się z powodu zmiany wniosku z polskiej strony18.
Mniejszość polska zwróciła w dniu 4 X 1932 r. się do sekretarza Ligi Narodów – Erica
Drummonda z prośbą o interwencję w sprawie zwlekania przez władze z wydaniem koncesji. Rada Ligi Narodów rozpatrywała czy petycja powinna być uważana za pilną – istniał
szereg powodów do uznania ją za taką19. Niemieckie wpływy istniejące w tym czasie w Lidze Narodów pozwoliły na nie podejmowanie się rozwiązania problemu na obradach oraz
jej odrzucenie. Reakcja ludności na Śląsku Opolskim była jednoznaczna – Polacy domagali
15 A. K o n i e c z n y, Profesorowie i uczniowie Polskiego Gimnazjum Prywatnego w Bytomiu (1932–39), „Studia Śląskie”, R. 2 (1959), s. 143.
16 J. P o p k i e w i c z, Geneza…, s. 139.
17 A. D a w i d, Stanowisko konsulatu…, s. 73.
18 Tutaj 74 tysięcy Niemców ma aż 11 gimnazjów- tam 440 tys. Polaków daremnie czeka na otwarcie 1 gimnazjum, „Polska Zachodnia”, R. 7 (1932), nr 294, s. 3.
19 Pruskiemi szykanami wobec polskiego gimnazjum w Bytomiu zajmie się Rada Ligi Narodów. Skarga mniejszości polskiej
winna być uznana za pilną, „Polska Zachodnia”, R. 7 (1932), nr 280, s. 1.
116
się od władz zastosowania represji w postaci zamknięcia wszystkich gimnazjów niemieckich
do czasu, aż władze niemieckie koncesji nie udzielą20.
Delegacja Związku Polskich Towarzystw Szkolnych na czele z prezesem Janem Baczewskim została zaproszona przez prezydenta F. Calondera na rozmowę w sprawie wyjaśnienia
terminu otwarcia szkoły w Bytomiu. Calonder był przekonany, że polskie gimnazjum prywatne w Bytomiu zostanie otwarte 8 listopada, natomiast oddział Towarzystwa w Opolu
zobligował się do przygotowania uroczystości otwarcia21.
Autor artykułu w „Polsce Zachodniej” pisał, iż „udzielenie wreszcie pozwolenia władz
niemieckich bynajmniej nie było wynikiem dobrowolnego uznania dla kulturalnych potrzeb
polskiej ludności. Pozwolenie to jest tylko koniecznym taktycznym ustępstwem wobec systematycznie ponawianych postulatów tamtejszych Polaków i wobec zdecydowanej pomocy
udzielonej tym postulatom przez całe patriotyczne społeczeństwo w Polsce”. Już z treści
pozwolenia wydanego przez nadprezydenta rejencji opolskiej p. H. Lukaschka22 wynikało,
iż w przyszłości Niemcy wznowią dalsze szykany względem Polaków np. utrudniając normalny tok nauczania oraz psując atmosferę przydatną do spokojnej nauki. Powołanie na
nauczycieli obywateli polskich było następstwem faktu, iż w Niemczech nie było ani jednej
uczelni, która kształciła nauczycieli mogących później podjąć pracę w gimnazjum o polskim
języku wykładowym. W treści rozporządzenia nie padła nazwa gimnazjum tylko zastąpiono ją
sformułowaniem wyższa szkoła męska z gimnazjalnym planem nauki23.
Do roku 1939 nazwa szkoły była zmieniana 5- krotnie. Na pierwszego dyrektora szkoły
wskazano Miłosza Sołtysa – byłego działacza plebiscytowego, lecz jego kandydatura nie
została zatwierdzona przez Niemców. W akcie prawnym zawarto nazwiska pierwszych 10
nauczycieli gimnazjum bytomskiego, którymi byli: dr Wiktor Nechaj de Felseis – dyrektor,
dr Edward Szwed, Wincenty Kowal, Franciszek Krzykała, Witold Przybylski, Józef Henke,
Edmund Maćkowiak, Alojzy Gembala, Edward Wojaczek, Florian Nowak. Władze niemieckie by podtrzymać stan tymczasowości szkoły wydawały pozwolenie na pracę tylko na
okres jednego roku szkolnego. W latach przedwojennych w szkole pracowało łącznie 30
nauczycieli. Zmiany kadrowe następowały głównie za sprawą niemieckiego nadzoru szkolnego lub policyjnego. Przeprowadzano częste wizytacje dostrzegające szereg niedociągnięć,
jak np. używanie nieodpowiednich podręczników, niedostateczne przygotowanie uczniów
i profesorów. Roztoczono ścisły nadzór policyjny nad gronem pedagogicznym, personelem
administracyjnym szkoły, uczniami i ich rodzinami na całym obszarze Niemiec24.
Otwarcie polskiej szkoły rozpoczęło się mszą świętą odprawioną przez ks. proboszcza
Klimasa, prezesa PKTS na Śląsku Opolskim. Lokalny proboszcz nie pozwolił na wygłoszenie kazania przez ks. Domańskiego, prezesa Związku Polaków w Niemczech. Do wybryków nie doszło, gdyż zarówno przed kościołem, jak i w pobliżu szkoły czuwał oddział
policji pod kierunkiem oficera. Na uroczystości do szkoły przybyli: konsul generalny RP
20
Polskie ziemie zachodnie wobec sprawy Gimnazjum Polskiego w Bytomiu, „Polska Zachodnia”, R. 7 (1932), nr 300,
s. 6.
Polskie gimnazjum w Bytomiu ma być otwarte 8- go listopada, „Polska Zachodnia”, R. 7 (1932), nr 300, s. 6.
Hans Lukaschek był jednym z działaczy należących do Verband Heimattreuer Oberschlesier (Związku
Wiernych Ojczyźnie Górnoślązaków) – nacjonalistycznej organizacji stowarzyszenia górnośląskich Niemców,
utworzonego w 1919 r. w Opolu. Funkcjonującej do 1933 r. Vide: W. B o r t h, Naczelna Rada Ludowa na Górnym
Śląsku 1921–1922. Wspomnienia, Opole 1980, s. 47.
23 Na otwarcie polskiego gimnazjum w Bytomiu, „Polska Zachodnia”, R. 7 (1932), nr 311, s. 2.
24 Dzieje Polskiego Gimnazjum Prywatnego w Bytomiu (1932–1939), http://1lo.bytom.pl/default/sites/index
/site_id/36 [dostęp z dn. 5 III 2011].
21
22
117
Leon Malhomme25, prezydent Komisji Mieszanej – Calonder, naczelnik Urzędu Marszałkowskiego, konsul z Wrocławia, przedstawiciel niemieckich władz szkolnych. Prezydent
Calonder w swoim wystąpieniu podkreślił wagę utworzenia pierwszej placówki szkolnictwa
średniego w Niemczech. Ks. Domański zastrzegł kategorycznie przeciwko insynuacjom
wysuwanym przez Niemców dotyczących dążeń mniejszości polskiej. Dyrektor szkoły Nechaj wygłosił referat Zadania nowoczesnej szkoły. Liczne depesze gratulacyjne przesłali m.in.
Prymas August Hlond, reprezentanci mniejszości polskiej z Czechosłowacji, inne instytucje
polityczne26. Po uroczystości zebrani złożyli wpisy do księgi pamiątkowej. Po rozejściu się
tłumu jeden ze szpiegów niemieckich wydarł z księgi pierwsze 4 kartki. Ten akt wandalizmu
był tylko zapowiedzią dalszej atmosfery w jakiej funkcjonowała ta szkoła27.
W roku 1933 po dojściu zwycięskich wyborach oraz dojściu Hitlera do władzy wzrosła
nienawiść antypolska wśród Niemców. Na rozwieszonych plakatach w Bytomiu można
było zorientować się, iż jednym z najbliższych celów hitlerowców będzie zakończenie działalności polskiego gimnazjum. Skutkiem propagandy było wybicie okien w gmachu szkoły,
obawiano się gwałtów wobec profesorów oraz uczniów28. Jedna z gazet „Ostag” wyraźnie
sympatyzująca z hitlerowcami zamieściła tekst dotyczący szkoły z Bytomiu, iż „w razie
polskiego napadu zmieniałby się w fortecę polską. Urzędujący tam nauczyciele są wszyscy
oficerami rezerwy, którzy swój zawód w tym sławetnym zakładzie naukowym uważają tylko
jako środek do celu”. Prasa niemiecka podburzała niemieckie bojówki wyraźnie wskazując
na gimnazjum polskie jako cel ataku, co nabrało głębszej wymowy po morderstwie Konrada Piecucha29 dokonanym w 1932 r. w miejscowości Potempa przez hitlerowców30.
Niemieckie szykany były różnorakie. Uczniowie stale byli kontrolowani i prześladowani za
posługiwanie się polskim językiem. Niemieckie akcje prowokacyjne odbywały się na zasadzie
podchodów pod szkołę w czasie lekcyjnym podczas których bojówki śpiewały pieśni niemieckie
(np. Siegreich wollen wir Polen schlagen). Wszelkie działania były zaplanowane31.
Wobec rodzin robotniczych najskuteczniejszym środkiem represji było zwalnianie z pracy
oraz wstrzymywanie wypłaty zasiłków rodzinnych na dzieci uczęszczające do bytomskiego
gimnazjum. Innym sposobem było nieudzielanie kredytów i zezwoleń budowlanych. W 1934 r.
25 Józef Baron w swoich wspomnieniach opisywał Leona Malhomma jako człowieka, który zrobił na nim
duże wrażenie. Malhomme w l. 1931–1932 odbywał konne przejażdżki po terenach Górnego Śląska. Polacy
widzieli w nich przejawy bratania się z nimi, natomiast nacjonalistyczna prasa niemiecka te przejażdżki nazwała
polskimi rajdami propagandowymi. Vide: J. B a r o n, Śląska droga mnie wiodła…Wspomnienia, Opole 1988, s. 31.
26 Wielki dzień naszych rodaków za kordonem, „Polska Zachodnia”, R. 7 (1932), nr 312, s. 3.
27 Niemiecki szpicel złakomił się na spis osób podpisanych w księdze pamiątkowej polskiego gimnazjum w Bytomiu, „Polska
Zachodnia”, R. 7 (1932), nr 318, s. 7.
28 Hitlerowskie groźby wobec gimnazjum polskiego w Bytomiu, „Polska Zachodnia”, R. 8 (1933), nr 69, s. 3.
29 Konrad Piecuch (1897–1932) – był początkowo socjalistą, później po I wojnie światowej związał się z ruchem komunistycznym i próbował utworzyć Górnośląską Republikę Rad. Walczył w III powstaniu śląskim. Po
rozstrzygnięciu plebiscytowym znalazł się po polskie i podjął pracę w hucie „Królewskiej”. Wrócił jednak do
Niemiec, gdzie wstąpił do Komunistycznej Partii Niemiec. Zamordowany w nocy z 9/10 VIII 1932 r. przez
bojówkę SA. W sprawie nie wykonania wyroku śmierci na mordercach Piecucha interweniował Związek Polaków w Niemczech składając w Genewie skargę do Ligi Narodów, ale nie odniosła ona żadnego skutku. Po
dojściu Hitlera do władzy uroczyście uwolniono z więzienia bojówkarzy SA odpowiedzialnych za morderstwo
Piecucha. Vide: K. J o n c a, Polityka narodowościowa III Rzeszy na Śląsku Opolskim w latach 1935–1940, Opole 1970,
s. 103; E. K l e i n, Mord w Potempie. Kapitulacja Republiki Weimarskiej przed Hitlerem (w trzydziestą rocznicę zamordowania Konrada Piecucha), „Studia Śląskie”, R. 7 (1963), s. 103-187.
30 Hitlerowcy szczują do urządzenia napadu na gimnazjum polskie w Bytomiu i pogromu profesorów polskich, „Polska Zachodnia”, R. 8 (1933), nr 49, s. 3.
31 Niemcy na każdym kroku szykanują uczniów gimnazjum polskiego w Bytomiu, „Polska Zachodnia”, R. 8 (1933),
nr 171, s. 6.
118
gestapo doniosło nadprezydentowi, iż niemal połowa podań zgłoszonych uczniów została wycofana przez rodziców. W 1936 r. władze szkolne z powodu niezgodności planu nauczania
z zatwierdzonymi wytycznymi zarządziły likwidację jednej z klas gimnazjum. Problem mniejszości polskiej w Niemczech zyskał na znaczeniu w 1937 r., gdyż władze niemieckie nie mogąc
osiągną sowich celów drogą dyplomatyczną zaczęły ograniczać zakres aktywności ruchu polskiego32.
Wiosną 1937 r. władze niemieckie nakazały wydalenie wszystkich 11 uczniów pochodzących
z terenu Łużyc, używania podręczników pochodzących z Polski, śpiewania pieśni Rota, noszenia
mundurów harcerskich. Abiturientom utrudniano składanie egzaminów dojrzałości. Pierwszy
egzamin maturalny zdało 6 uczniów (sprawa egzaminów została poruszona na konferencji konsularnej)33.
Przebieg egzaminów maturalnych zmieniał się w poszczególnych latach. Jeden z maturzystów (z 1937r.) wypowiedział się, iż matura przebiegała następująco:
nikt ze zdających nie wiedział, z jakich przedmiotów będzie pytany, (a przedmiotów było 13), wszyscy zdawali
równocześnie, a nie grupami. Matura trwała przez 5 dni, od ósmej rano do ósmej wieczorem, z jednogodzinną
przerwą obiadową. Do komisji egzaminacyjnej należało całe grono nauczycielskie oraz wizytatorzy niemieccy,
przeprowadzający w zasadzie egzamin samodzielnie przez rzucanie pytań dodatkowych, które decydowały
o ostatecznej ocenie z danego przedmiotu34.
Franciszek Adamiec zapamiętał ze swojego egzaminu maturalnego, iż podczas niego miały
miejsce zatargi między szkolnymi profesorami, a fachberaterami, co skutkowało cofnięciem zezwolenia dla dyrektora Floriana Kozaneckiego na pełnienie tej funkcji. Bilans egzaminu przedstawiał się następująco: 4 osoby zostały nie dopuszczone do egzaminu pisemnego, 2 odpadło
przy tym egzaminie, 4 osoby nie zdały egzaminu ustnego. Na 25 z pozytywnym wynikiem zdało
15 uczniów35.
Ze wspomnień pierwszych absolwentów tej szkoły możemy dowiedzieć się, iż głównie pochodzili oni z Kresów. Kazimierz Juzwa napisał:
starałem się z obowiązków neofity Ślązaka wywiązywać jak najlepiej. Chcąc być nie tyle wiarygodnym,
ale i równocześnie wypełniać postanowienia Prawd Polaków, nie można być neofitą – trzeba być synem
Tej Ziemi z dziada pradziada (...) Po co ten przydługi wstęp? Po to, by uświadomić sobie i wszystkim
przybyszom szczęście trafienia właśnie do „Smolenia”, gdzie mimo wszelkich ówczesnych przeciwności
ustrojowych i gospodarczych, nie odczuwało się wyobcowania. Tu udało się w dużym stopniu zintegrować autochtonów i kolegów z różnych dzielnic przedwojennej Polski. Dowodem tego są przyjaźnie, które naprawdę przetrwały próbę czasu.
Przyjezdni uczniowie szybko utożsamili się z tradycją szkoły oraz naczelnym jej zadaniem –
wykształceniem polskiej inteligencji w Niemczech. Gimnazjum zostało zamknięte w dniu 20 IX
1939 r. przez niemieckie gestapo36. Ta szkoła na wiele lat funkcjonowała w świadomości Ślązaków jako symbol walki o polskość Śląska37.
32 H. C h a ł u p c z a k, Polityka rządu polskiego wobec mniejszości polskiej w Niemczech w latach 1919–1939, [w:] Doświadczenia…, s. 38.
33
Sprawozdanie z konferencji konsularnej, obradującej w Berlinie na temat działalności organizacji polskich
w Niemczech, [w:] Zjazdy i konferencje konsulów polskich w Niemczech. Protokóły i sprawozdania 1920–1939, opr.
H. C h a ł u p c z a k, E. K o ł o d z i e j, Lublin 1999, s. 235.
34 Dzieje Polskiego Gimnazjum Prywatnego w Bytomiu (1932–1939), http://1lo.bytom.pl/default/sites/index/ site_id/36 [dostęp z dn. 5 III 2011].
35 F. A d a m i e c, W kołowrocie…, s. 55.
36 Gimnazjum polskie w Bytomiu zamknięte, „Polska Zachodnia”, R. 14 (1939), nr 238, s. 7.
37 Szczegółowa historia, http://1lo.bytom.pl/default/sites/index/site_id/36 [dostęp z dn. 5 III 2011].
119
mgr Sylwia Karolak
Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu
JESTEŚMY PO TEJ STRONIE MURU – OBRAZ GETTA WARSZAWSKIEGO
W KOBIECIE CMENTARNEJ ZOFII NAŁKOWSKIEJ I POŻEGNANIU Z MARIĄ
TADEUSZA BOROWSKIEGO
Mam okno na tamtą stronę
Bezczelne żydowskie okno
Na piękny park Krasińskiego,
Gdzie liście jesienne mokną…
(Władysław Szlengel, Okno na tamtą stronę)
Medaliony Zofii Nałkowskiej i opowiadania Tadeusza Borowskiego to zbiory, które przez
dziesięciolecia kształtowały polskie myślenie o wojnie i okupacji, obozach koncentracyjnych
oraz losie tych, którzy stali się ofiarami hitlerowskich zbrodni. Funkcjonowały w nauczaniu
szkolnym, jako lektury omawiane na lekcjach języka polskiego. Medaliony czytane były
w zasadniczej szkole zawodowej w całości jako lektura uzupełniająca w l. 1959–1967 i obowiązkowa w l. 1968–19941; w szkole średniej zawodowej jako lektura obowiązkowa w całości w l. 1951, 1964–1970, 1977–81, 1987–90 i we fragmentach: 1955–1956 oraz jako lektura
uzupełniająca w całości w latach 1959–1961, 1982–1989; w szkole średniej ogólnokształcącej natomiast jako pozycja do przeczytania w całości, obowiązkowa w l. 1950–1951, 1952
(dopuszczalna lektura fragmentu), 1955–1956, 1969–1970, 1977–1981, 1987–1990 oraz
uzupełniająca w latach 1953, 1982–1989. Interesujące w kontekście niniejszego referatu,
zasygnalizowane w jego tytule, opowiadanie Kobieta cmentarna nigdy nie było obecne na listach lektur szkolnych samodzielnie (jak Dno2, Dorośli i dzieci w Oświęcimiu3, Dwojra Zielona4,
Profesor Spanner5 czy Przy torze kolejowym6). Inaczej było z Pożegnaniem z Marią Tadeusza Borowskiego, które funkcjonowało nie tylko w kontekście zbioru opowiadań7, ale ponadto na
listach lektur zapisane zostało także osobno. Opowiadanie to omawiane było na lekcjach
A. F r a n a s z e k, Od Bieruta do Herlinga-Grudzińskiego. Wykaz lektur szkolnych w Polsce w latach 1946–1999,
Warszawa 2006, hasło: Nałkowska Zofia, poz. 3997, s. 158.
2 Jako lektura obowiązkowa czytana w całości: w zasadniczej szkole zawodowej w l.1969–1988, w szkole
średniej zawodowej w l. 1971–1976, w szkole średniej ogólnokształcącej w l.1957–1961, 1971–1976.
3 Jako lektura obowiązkowa czytana w całości: w zasadniczej szkole zawodowej w roku 1951, w szkole średniej zawodowej w l. 1957–1963, w szkole średniej ogólnokształcącej w l.1951–1954, 1957–1960.
4 Jako lektura obowiązkowa czytana w całości w szkole średniej ogólnokształcącej w l. 1957–1960.
5 Jako lektura obowiązkowa czytana we fragmentach we wszystkich typach szkół ponadpodstawowych
w l. 1995–1999.
6 Jako lektura obowiązkowa czytana w całości: w szkole średniej zawodowej w l. 1957–1963, w szkole średniej ogólnokształcącej w l. 1957–1968.
7 A. F r a n a s z e k, op. cit., poz. 535, 536, 537, 539, s. 28. Teksty Borowskiego o tematyce holokaustowej pojawiły się także w wyborze, na listach lektur uzupełniających jako propozycja do przeczytania w całości. Wybór
poszczególnych opowiadań leżał w gestii nauczyciela. Zapis brzmiał następująco: [Opowiadania] wybór, [Opowiadania] np. Pożegnanie z Marią; Muzyka w Herzenburgu, [Opowiadania] np. Proszę państwa do gazu; Dzień na Harmenzach.
[Opowiadania] wybór to propozycja dla zasadniczej szkoły zawodowej z lat 1975–1981 i 1984–1987; [Opowiadania]
np. Pożegnanie z Marią; Muzyka w Herzenburgu dla liceum ogólnokształcącego z roku 1971, zaś [Opowiadania] np.
Proszę państwa do gazu; Dzień na Harmenzach dla szkoły średniej zawodowej i średniej ogólnokształcącej z lat
1991–1999.
1
121
polskiego w zasadniczej szkole zawodowej jako pozycja obowiązkowa do przeczytania we
fragmentach w l. 1989–1999 oraz jako pozycja uzupełniająca do całościowej lektury
w l. 1969–1970; w szkole średniej zawodowej jako pozycja obowiązkowa – w całości
w l. 1972–1981 i we fragmentach w l. 1987–1990 oraz jako pozycja uzupełniająca do przeczytania w całości w roku 1968; w liceum ogólnokształcącym natomiast jako pozycja obowiązkowa w całości w l. 1972–1981 oraz jako propozycja lekturowa we fragmentach
w l. 1987–1990. Te długie wyliczenia ukazują, że każdy, kto zdecydował się kontynuować
naukę po szkole podstawowej musiał poznać któryś z interesujących nas tekstów. Kobieta
cmentarna i Pożegnanie z Marią to opowiadania szczególne, wyróżniające się na tle tomów,
z których pochodzą, nie tym tylko, że z ich treści, jak w przypadku Kobiety cmentarnej lub
tytułu (Pożegnanie z Marią) zaczerpnięty został tytuł zbiorów, w skład których weszły8. Akcja
obydwu dzieje się w Warszawie w czasie okupacji, w obydwu pojawia się obraz warszawskiego getta, w obydwu wreszcie getto poznajemy z zewnątrz – nie wchodzimy na jego
teren, zaś szczegóły z życia jego mieszkańców poznajemy dzięki relacji.
Polacy i Żydzi – okupacyjna rzeczywistość
W 1931 r. ludność żydowska stolicy liczyła 352 659 osób, co stanowiło 30,1% ogółu
mieszkańców; funkcjonowało i prężnie rozwijało się żydowskie życie kulturalne: kilka lat
wcześniej ukazał się pierwszy numer Naszego Przeglądu (1923) – największego dziennika
żydowskiego w języku polskim (ogółem wydawano 13 czasopism w języku żydowskim,
7 w polskim i 11 w hebrajskim), powstał żydowski PEN-Club (1927), utworzono Instytut
Nauk Judaistycznych (1928) oraz powstało Zrzeszenie Dziennikarzy i Pisarzy Żydowskich
(1929)9. Jednocześnie w okresie międzywojennym silne były nastroje antysemickie10.
Względna poprawa sytuacji Żydów, jaka cechowała okres rządów Józefa Piłsudskiego, odeszła w niepamięć wraz z jego śmiercią, którą Żydzi odczuli bardzo boleśnie. Przejawy dyskryminacji, a także akty przemocy wobec Żydów stały się integralną częścią życia w Polsce.
Wybuch II wojny światowej, sytuacja zagrożenia, w jakiej znaleźli się wszyscy mieszkańcy
stolicy, doprowadziła do krótkotrwałego zbliżenia ludności polskiej i żydowskiej. Jednak
niekończące się oblężenie i powolna utrata nadziei na odsiecz miasta, przyczyniły do powrotu nastrojów wzajemnej wrogości i nieufności.
8 W swym dzienniku, pod datą 7 V 1944 r. Zofia Nałkowska napisała: „Wracałam aleją grobów, szpalerem
nagromadzonych trupów. Znajome nazwiska, sylwetki, medaliony, dające się z napisów, wierszyków i dat odczytać relacje, biografie, nieważne umarłe miłości”. (Z. N a ł k o w s k a, Dzienniki czasu wojny, Warszawa 1972,
s. 349). W Kobiecie cmentarnej czytamy natomiast: „Później przyszedł czas, gdy na cmentarz spadały pociski. Posągi i medaliony potłuczone leżały wzdłuż alei. Groby z otwartymi wnętrzami ukazały w pękniętych trumnach
swoich umarłych” (Z. N a ł k o w s k a, Medaliony, Poznań 1984, s. 22). Pod koniec 1947 r. Borowski publikuje
tom opowiadań Pożegnanie z Marią, w skład którego wchodzą: tytułowe Pożegnanie z Marią, Bitwa pod Grunwaldem,
Dzień na Harmenzach, Proszę państwa do gazu, Śmierć powstańca. Zbiór ten jest jedną z książek, które kandydują do
nagrody „Odrodzenia” w 1948 r. W jury zasiada Zofia Nałkowska (Vide: A. W e r n e r, Wstęp, [w:] T. B o r o w s k i, Utwory wybrane, Wrocław 1991, s. XVIII; T. D r e w n o w s k i, Ucieczka z kamiennego świata. O Tadeuszu
Borowskim, Warszawa 1977, s. 165, 394–395).
9 http://warszawa.jewish.org.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=28&Itemid=1 [dostęp
z dn. 12 IV 2011].
10 G. Z a l e w s k a, Ludność żydowska w Warszawie w okresie międzywojennym, Warszawa 1996; M. U r y n o w i c z, Stosunki polsko-żydowskie w Warszawie w okresie okupacji hitlerowskiej, [w:] Polacy i Żydzi pod okupacją niemiecką
1939–1945. Studia i materiały, red. A. Ż b i k o w s k i, IPN Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi
Polskiemu, Warszawa 2006, s. 537-690; R. S a k o w s k a, Ludzie z dzielnicy zamkniętej. Żydzi w Warszawie w okresie
hitlerowskiej okupacji październik 1939 – marzec 1943, Warszawa 1975.
122
Po krótkim „zbliżeniu” nastąpiła wyraźna różnica stanowisk. O ile Żydzi pragnęli na ogół zbliżenia
z Polakami, szukając w polskim aparacie państwowym opiekuna przed niemiecką agresją, o tyle Polacy
zacieśniając swoje szeregi i broniąc się przed realną – przynajmniej w ich poczuciu – zdradą, odsuwali
wszystkich, którzy byli obcy lub wydawali się podejrzani. Żydzi zaś, na których na ogół patrzono właśnie
w ten sposób, znaleźli się w pierwszym szeregu niechcianych. Zjawisko to było widoczne zarówno na
ulicy, jak i w kręgach władzy. (…) Okres tan stał się preludium do coraz większej izolacji obu społeczeństw wprowadzonej przez okupanta. W okupację niemiecką obie społeczności Warszawy wchodziły
oddzielnie. Wspólne niebezpieczeństwo nie zdołało zniwelować wielowiekowych podziałów11.
Lęk o byt, a także poczucie bezkarności w sytuacji słabości władz państwowych, doprowadziły do demoralizacji zarówno polskich, jak i żydowskich mieszkańców Warszawy.
Choć grabieże i napady ustały wraz z wkroczeniem do miasta wojsk niemieckich, to na
porządku dziennym pozostawała współpraca z okupantem, mająca na celu osiągnięcie
określonych korzyści.
Początkowo represje szczególnie boleśnie dotknęły Polaków, głównie przedstawicieli inteligencji. W kwietniu i w maju rozpoczęły się pierwsze łapanki uliczne. Informacje o egzekucjach pogłębiały depresyjne nastroje społeczne. Jednocześnie systematycznemu pogorszeniu ulegała sytuacja ludności żydowskiej. Kolejne zarządzenia okupanta ograniczały
swobodę Żydów w dysponowaniu ich majątkiem, praktykowaniu religii, korzystaniu
z miejsc użyteczności publicznej, wreszcie swobodę poruszania się – getto zamknięto
w połowie listopada 1940 r. Polscy antysemici byli zadowoleni z takiego obrotu spraw.
Część z nich współpracowała z Niemcami od początku okupacji: Żydów traktowali jak
ludzi drugiej kategorii, atakowali ich domy, rabowali mienie, bili i szykanowali. Na niekorzyść mniejszości żydowskiej i jej mienia działała jednak przede wszystkim postępująca
pauperyzacja mieszkańców stolicy. Ataki za Żydów, ich sklepy i lokale mieszkalne miały
głównie podłoże finansowe. Ci Polacy, którzy krytycznie oceniali tego typu postawy, a także
antyżydowską politykę okupanta, pozostawali bierni. Podobnie jak zastraszonym Żydom,
trudno było im przeciwstawić się oprawcom i stanąć w obronie słabszych. W tym czasie
powstawać zaczęło coraz więcej spółek polsko-żydowskich. Żydzi, których majątek zajmował okupant, decydowali się bowiem często na przekazanie go zaufanym Polakom. Po zakończeniu wojny lokale, zakłady i sklepy, wrócić miały w ręce prawowitych właścicieli. Często działo się jednak inaczej – Polacy przywłaszczali sobie żydowskie mienie, zaś jego dawnych właścicieli traktowali tak, jakby byli już martwi. Polacy zyskali ponadto na przymusowej wymianie lokali, jaką przeprowadzono w czasie organizowania getta. Jego zamknięcie
spowodowało natomiast, że szmugiel zaczął rozwijać się na niewyobrażalna dotychczas
skalę. Uprawiali go zarówno Polacy, jak i Żydzi. Jednak obie grupy stopniowo oddalały się
od siebie. Polacy, oddzieleni od żydowskich sąsiadów nie do końca wiedzieli, co dzieje się
za murem. Żydzi uważali natomiast, że Polakom żyje się dobrze, że ich życie okupacyjne
niewiele różni się od przedwojennego. Obie grupy, zmuszone do organizowania bytu w warunkach dalekich od normalności, zastraszone i zdezorientowane, zubożałe, odczuwały
konsekwencje takiego stanu rzeczy również w sferze psychicznej. Żydzi stali się całkowicie
bierni, Polacy zaś obojętni. Jedni i drudzy byli przerażeni, drżeli w obawie o życie swoje
i swych bliskich, ponadto nie dysponowali siłami, które pozwolić mogły na zbrojny opór
oraz mieli nadzieję, że represje wymierzone w ludność pochodzenia żydowskiego szybko się
skończą. Postawy te ułatwiały okupantowi realizację jego planów – ani Polacy, ani Żydzi nie
sprzeciwili się akcjom likwidacyjnym, które Niemcy przeprowadzali w getcie. Ulica warszawska nie tylko nie zdawała sobie sprawy z tragedii, jaka rozgrywa się za murami, ale tak11
M. U r y n o w i c z, op. cit., s. 545-546.
123
że w początkowym okresie, nie była świadoma, dokąd zmierzają wysyłane z getta transporty
z ludźmi i jakie jest ich przeznaczenie.
Pierwsza akcja likwidacyjna trwała od 22 lipca do 21 września 1942 r. Do kolejnej doszło
w dniach 18–22 I 1943 r. Wywołała pierwszy zbrojny opór. Powstanie w getcie, które wybuchło 19 IV 1943 r. podzieliło mieszkańców Warszawy.
Pisze Marcin Urynowicz:
Reakcje były tak różne, jak różne było wtedy polskie społeczeństwo Warszawy: od płaczu nad ginącymi
i pochwał pod adresem Żydów, że wreszcie zdobyli się na opór zbrojny wobec Niemców, że przełamali
swoją bierność, do najbardziej antysemickich wypowiedzi i wyrażania szczerej radości z likwidowania
przez okupanta ostatniego skupiska żydowskiego w Warszawie12.
Stosunek ulicy warszawskiej do wydarzeń, jakie rozgrywały się w getcie, znajdzie swoje
odzwierciedlenie tak w Kobiecie cmentarnej, jak i w Pożegnaniu z Marią. Zaryzykować można
stwierdzenie, że są to opowiadania o relacjach polsko-żydowskich w Warszawie podczas
okupacji hitlerowskiej oraz stosunku Polaków do getta w ogóle, do jego mieszkańców, ich
losu, do unicestwienia żydowskiej społeczności stolicy i co za tym idzie, do samej Zagłady.
Kobieta cmentarna
Kobieta cmentarna to jedyne opowiadanie Medalionów, którego akcja nie rozgrywa się w czasach powojennych – źródłem inspiracji autorskiej nie stała się praca w Komisji do Badania
Zbrodni Hitlerowskich. Getto miała okazję obserwować Nałkowska w czasie, gdy odwiedzała grób rodziców na Powązkach. 25 IV 1943 r. napisała w swym dzienniku:
Po południu te godziny na cmentarzu (…) Droga tam zmienia się powoli z miejsca żywych na
miejsce umarłych, ujęte w architektoniczną ramę, miejsce do dziś jeszcze nie całkiem wyjęte
z obrębu życia. Bo oto słychać i oto widać. [podkr. moje – SK] Ponad murem cmentarza, nad najświeższą drobniutką zielenią drzew czarne chmury, niby kłęby dymu, wstępują w górę. Czasami widać
płomienie (…) I słuchać tego nad ciemnymi bratkami grobu. I myśleć o tym. I żyć13.
Wyróżniona część tej kwietniowej notatki znajdzie się także w treści Kobiety cmentarnej,
wskazując jednoznacznie, że Nałkowskiej dane było zza muru obserwować powstanie
w getcie warszawskim. Okna górnych pięter domów, które dostrzec można było ponad
wzniesionym przez okupanta ogrodzeniem, uprzednio zatłoczone, pozbawione były już
wówczas jakichkolwiek oznak życia. Twarz getta, dostrzegalną z „aryjskiej strony” stanowią
zatem okna i balkony, wiosną 1943 r. już puste, „bezludne”. To jedyne znane „Aryjczykom” oblicze miejsca odosobnienia ludności żydowskiej. Świat za murem pozostaje nieznany, poznany ledwie po części. Nałkowska zdawała sobie sprawę, że „tamten mur” stanowił
granicę między życiem (choć było to życie w warunkach okupacyjnych) a śmiercią; że zgodnie z wolą okupanta dzielił ludzi tak, że Żydzi, choć blisko Polaków – w samym centrum
stolicy, znajdowali się od nich bardzo daleko – tak odmienne było ich położenie i aktualne
„przeznaczenie”. W swym dzienniku pisarka zapisała spostrzeżenie, które potem także,
w nieco zmienionym kształcie, włączyła do treści Kobiety cmentarnej:
Rzeczywistość jest do wytrzymania, gdyż nie cała dana jest w doświadczeniu, nie cała jest widzialna. Dociera do nas w ułamkach zdarzeń, w strzępach relacji, w echach wystrzałów – straszliwa i niedotykalna,
w kłębach dymu, w pożarach, o których historia mówi, że „obracały w perzynę”, choć nikt nie rozumie
tych słów. Ta rzeczywistość daleka i zarazem rozgrywająca się o ścianę, jest do wytrzymania. Ale nie
można wytrzymać myśli. Oto groby, które podważyły cały dotychczasowy układ relacji. Jesteśmy oto
12
13
Ibidem, s. 569.
Z. N a ł k o w s k a, Dzienniki…, s. 289-290.
124
rozciągnięci – my tutaj – ściśle wzdłuż osi tej symetrii. Los tych ludzi daleko, los tych ludzi obok. Umarli,
umarli. Poważne defilady zrezygnowanych, skoki w płomienie, skoki w przepaść14.
Opis powolnego umierania i zagłady getta odnaleźć można także w zapisie z dnia 7 V
1943 r.:
Głębina smutku, sama straszliwość, samo zło. Piece dymią i trzaskają polana. To się nie zmienia, to trwa.
Wczoraj minęło jedenaście miesięcy od śmierci mamy. (…) Cmentarz jest cały zatopiony młodziutką zielenią (…) Jedziemy tym miastem. Słuchamy. Odzywają się ptaki. Nic z dawnego świata nie jest już prawdziwe. Nic nie zostało15.
Kobiecie cmentarnej wydaje się, iż wie doskonale, co dzieje się po żydowskiej stronie.
Opowiada o egzekucjach, podpaleniach, samobójstwach z rozpaczy i niekończących się
wywózkach. Tego, czego nie sposób dostrzec gołym okiem, można się domyślić. Do „aryjskiej strony” dociera jednak więcej dźwięków niż obrazów. Dźwięki – wybuchy, wystrzały
i uderzenia o bruk pozwalają wyobraźni tworzyć obrazy tyleż plastyczne, co przerażające.
Ale, powie Nałkowska, nie jest to obraz pełen, nie jest to doświadczenie tożsame z tragedią Żydów. To zaledwie „ułamki zdarzeń i strzępy relacji”. To, choć wydaje się niewyobrażalne i tym samym trudne do pojęcia, jest zbyt mało, nie wystarcza. Dlatego ci, których
Zagłada nie dotyczy, jej obserwatorzy, mimo całego swego przerażenia, „przeżyją” ją – nie
tylko w sensie biologicznym, ale także emocjonalnym – nierzadko tak, jak czyni to kobieta
cmentarna, która pyta: „Czy to jest, przyjemnie tego słuchać?” I zaraz dodaje, by „zracjonalizować” to, co ma miejsce wokół oraz to, co „dzieje się” w niej samej:
– To także przecież ludzie, więc ich człowiek żałuje – wyjaśniła. – Ale, proszę pani, dla nas lepiej, jak ich
Niemcy wyniszczą. Oni nas nienawidzą gorzej niż Niemców… Zdawała się urażona mymi słowami naiwnej perswazji.
– Jak to, kto mówił? Nikt nie potrzebował mówić. Sama wiem. I każdy pani powie to samo, kto ich zna.
Że niechby tylko Niemcy wojnę przegrały, to Żydzi wezmą i nas wszystkich wymordują… Pani nie wierzy? Nawet same Niemcy to mówią. I radio też mówiło… (…)
– Nie można wytrzymać, nie można wytrzymać – powtórzyła. Trzęsącymi rękami zaczęła wycierać sobie
twarz z łatwych łez.
– Najgorsze jest to, że dla nich nie ma żadnego ratunku – mówiła cicho, jakby wciąż bojąc się, że kto
usłyszy. – Tych, którzy się bronią, oni zabijają na miejscu. A tych, co się nie bronią, wywożą samochodami tak samo na śmierć. Więc co oni mają robić? Podpalają ich w domach i nie dają im wyjść. To matki
zawijają dzieci w co tam mają miękkiego, żeby ich mniej bolało, i wyrzucają z okna na bruk! A później
wyskakują same… Niektóre skaczą z najmniejszym dzieckiem na rękach… 16
Reakcja kobiety cmentarnej, która zagładę Żydów przyjmuje raz z ulgą, a raz z płaczem
stanowi odzwierciedlenie „postaw możliwych” – postaw Polaków, mieszkańców stolicy,
odzwierciedlenie ówczesnych nastrojów społecznych po „aryjskiej stronie”. Komentarz
odautorski nie pozostawia co do tego wątpliwości: „I dla niej jednak” (tak jak dla wielu
innych) „rzecz tak przeplotła się z komentarzem, że zatraciła swą rzeczywistość”.
Przy innej okazji Nałkowska, już głosem własnym, nie swego rozmówcy, powie natomiast:
Obok snują się wciąż ci tonący, którzy ciągną za sobą na głębię. Cudze cierpienie staje się ostrzejsze,
bardziej dojmujące niż własne, cierpienie, od którego ludzie przeobrażają się w widziadła i mary. I przerażenie śmiertelne. (…) Rzeczą rozdzierającą jest jeszcze ich miłość, płonąca na stosie, czułość wbrew
Ibidem, 28 IV 1943, s. 290.
Ibidem, s. 291.
16 Z. N a ł k o w s k a, Medaliony…, s. 23.
14
15
125
wszystkiemu i męstwo, o którym nikt nie wie, którego wcale nie widać. (…) Jest chłodno i dymi piec,
i trzaskają polana, i płyną ptaki po niebie wiosennym17.
Pożegnanie z Marią
Akcja Pożegnania z Marią toczy się – „zanim ja nie pojechałem do Oświęcimia” – powie
narrator w Maturze na Targowej. Pojawia się tutaj, choć nie bezpośrednio, obraz warszawskiego getta. Przestrzeń żydowskiego odosobnienia to miejsce „Aryjczykom” nieznane, bo
niedoświadczone, nieprzeżyte – obcy ląd, niezbadany obszar, położony gdzieś całkiem
blisko, ale jednocześnie bardzo daleki od okupacyjnej rzeczywistości, majaczący w jej tle.
O warunkach w getcie panujących oraz, co najistotniejsze – o losie Żydów, dowiadujemy się
z opowieści trzech postaci. Ów zapośredniczony obraz jest tyleż mglisty i cząstkowy, co
przerażający. „Żydóweczka”, uciekinierka z getta, burząc, sielankowy wydawałoby się, nastrój prowizorycznego przyjęcia weselnego, mówi” „Ja się panicznie boję! (…) żeby pan
widział to, co ja widziałam za murami…”18.
Doktorowa, zapytana o sposób, w jaki udało się jej przedostać na aryjską stronę, odpowiada:
Dwadzieścia siedem razy byłam w blokadzie ulic. Wie, co to blokada? Pewno nie bardzo wie? No nic –
zachrypiała w przejęciu, kiwając przyjaźnie ręką. – Mieliśmy kryjówkę za szafą w takiej specjalnej niszy.
Dwadzieścia osób! Małe dzieci się nauczyły, to jak żołnierze chodzili i bili kolbami o ściany i jak strzelali,
to małe dzieci tylko milczały i patrzyły takimi otwartymi oczyma, wie?19
I dalej: „Tam się wszystko kończy. Ciągle aus, aus, aus! Pusto w domach, pierze na ulicach, a ludzi wywożą, wywożą…”20.
Jedyna nieżydowska relacja pochodzi od furmana, który przywiózł starą Żydówkę z getta: „Panie Tadku, panie Tadku, co ja tam widziałem, to byś pan nie uwierzył. Dzieciaki,
kobity… Chociaż i żydowskie, ale wiesz pan…”21.
Historie te zdają się nie robić wrażenia na słuchaczach. Stanowią chwilową aberrację, po
której wszystko wraca do „normy”. Reakcja Tadka na historię furmana jest symptomatyczna: „Ale pan jakoś wyjechałeś szczęśliwie?”22.
Paweł Szapiro, w Przedmowie do Wojny żydowsko-niemieckiej ujmuje tę kwestię następująco:
Przedtem bowiem, przed kwietniowymi strzałami w getcie, scenariusz losu wszystkich Żydów wydawał
się być ustalony ostatecznie i – poza nielicznymi wyjątkami – całkowicie zrealizowany. Polacy przyjmują
do wiadomości fakt, że Żydów po prostu już nie ma, ze należą do rzeczywistości, która w całości zmieciona została z powierzchni ziemi. Tych nielicznych, którzy ocaleli – na razie – z wielkiej akcji eksterminacyjnej, traktuje się jako niedobitki, oczekujące tylko na wykonanie nieuchronnego wyroku23.
Getto, ciągle jeszcze istniejące, stanowi źródło zarobku – najlepsze interesy robi się
z gettem – z jego mieszkańcami lub mocodawcami – zawsze jednak jest to zysk, który bazuje na nieszczęściu istot ludzkich. Kierownik sprzedaje drewno z pożydowskich domów
otwockiego getta24 i bierze od doktorowej pieniądze oraz ubrania za udzieloną jej pomoc.
Ibidem, 14 V 1943, s. 292-293.
T. B o r o w s k i, Pożegnanie z Marią, [w:] idem, Proszę państwa do gazu, Biblioteka Polityki, Polska literatura
współczesna, t. XVI, Warszawa 2008, s. 55.
19 Ibidem, s. 65.
20 Ibidem, s. 66.
21 Ibidem, s. 58.
22 Ibidem, s. 59.
23 P. S z a p i r o, Wojna żydowsko-niemiecka, Londyn 1992, s. 7.
24 Akcja likwidacyjna getta w Otwocku rozpoczęła się 19 VIII 1942 r. Do 21 sierpnia zamordowano lub
wywieziono do Treblinki od dziesięciu do trzynastu tysięcy Żydów.
17
18
126
W Pożegnaniu z Marią pojawia się kwestia stosunku Polaków do żydowskiego złota i majątku, wcześniej przez komentatorów jakby niedostrzeżona25. Dowiadujemy się, że stara doktorowa „odziana była zbyt biednie (…) jak na posiadaczkę platformy wszelkiego bagażu
(…) nie mówiąc już o złocie i brylantach, które – według wyobrażenia ludzi ze strony aryjskiej – każdy Żyd przynosił z getta”26. Narrator jest w tym wypadku wyrazicielem opinii
ogółu lub co najmniej większości mieszkańców stolicy i kraju. Sam nie może oprzeć się
pokusie i, obserwując spożywającą posiłek Żydówkę, ocenia wartość jej złotych zębów27.
Przekonanie o żydowskim bogactwie, zrodzone ze stereotypu, powodowało m.in., że Żydzi
zmuszeni byli słono płacić za pomoc, jakiej udzielali im „Aryjczycy”. A że ryzyko było duże, Polacy żądali często bajońskich sum za ocalenie, zaś Żydzi byli w stanie poruszyć niebo
i ziemię, by żądaną kwotę zebrać. Również kierownik firmy budowlanej, mimo iż doktorowej zawdzięcza swą pozycję życiową, nie rezygnuje z zysku, związanego z jej ucieczką
z getta. Wynagrodzenie, które przyjął, bagatelizuje i tym samym umniejsza, zwiększając
wrażenie własnej bezinteresowności. Reakcja doktorowej każe natomiast przypuszczać, że
otrzymał wysoką zapłatę:
– Jasiowi się przecież opłaciło, prawda? – Co tam pani doktorowa ma myśleć – rzekł kierownik, wzruszając ramionami. – Pieniądze, co je wziąłem, to dałem na mieszkanie, a tych parę ciuchów, które pani
doktorowa zostawiła u mnie, to zawsze można… Ja tam się od tego nie wzbogacę. Zgarbiona pod szarą
ścianą szopy stara przebierała z zimna nogami w wytartych, przydeptanych pantofelkach, pociągała nosem i zwyczajem krótkowidzów, mrugając zaczerwienionymi powiekami, patrzyła na kierownika oczyma
załzawionymi. Milczała i uśmiechała się28.
Już po powrocie doktorowej do getta, z rozmowy Tadka i sklepikarza dowiadujemy się,
że zadatek wcale nie został wpłacony i pieniądze na mieszkanie pozostały w rękach kierownika29. Jego postawa nie budzi oburzenia wtajemniczonych współpracowników. Wręcz
przeciwnie – spotyka się ze zrozumieniem – to zachowanie „na porządku dziennym”, tego
rodzaju zysk nikogo nie bulwersuje.
Obok przeświadczenia o żydowskim bogactwie, wielokrotnie wyrażane jest w tekście
przekonanie na temat swego rodzaju wspólnoty losów Polaków i Żydów, wedle którego
kolejne getto utworzone zostanie przez Niemców po aryjskiej stronie, zaś jej mieszkańcy
podzielą los swoich niedawnych sąsiadów. Kolejno wypowiadane „przepowiednie” rozbijają
główny tok akcji i potęgują napięcie, stając się niemal refrenem(?).
„Żydóweczka”: „A ja myślę, że po aryjskiej stronie też będzie getto – powiedziała, patrząc z ukosa na Marię. - Tylko nie będzie z niego wyjścia”30.
Woźnica: „Mówią, że jak z Żydami skończą, to nas będą wywozić”31.
Urzędniczka: „Pewnie zaczną z nami jak z Żydami?”32.
Vide: J. T. G r o s s, I. G r u d z i ń s k a-G r o s s, Złote żniwa. Rzecz o tym, co działo się na obrzeżach zagłady
Żydów, Kraków 2011, s. 59; J. L e o c i a k, Poeta pamięta, „Znak”, 03/2011, s. 19-29.
26 T. B o r o w s k i, op. cit., s. 63.
27 Ibidem, s. 69.
28 Ibidem, s. 71-72.
29 „Ta Żydówka wyprowadza się od was? – szepnął konfidencjonalnie sklepikarz. – Tak szybko? - Wyprowadza się gdzie indziej. – To co będzie z mieszkaniem? – zaniepokoił się sklepikarz. Nachylił się do ucha. – Ja
już z ludźmi gadałem. Pan kierownik miał dzisiaj dać zadatek. – To szukaj pan kierownika – powiedziałem
niecierpliwie i otrząsnąłem jego łapy” (T. B o r o w s k i, op. cit., s. 76).
25
30
Ibidem, s. 56.
Ibidem, s. 67.
32 Ibidem, s. 68.
31
127
Cytowany uprzednio Paweł Szapiro, pisze „Na łamach prasy konspiracyjnej, począwszy
od października 1942 roku, pojawiają się dziesiątki, później setki artykułów sygnalizujących
nowe niebezpieczeństwo: »po Żydach przyjdzie kolej na Polaków«”33. Podobną opinię
wyraża narrator Proszę państwa do gazu: „Nie, ludzi nie zabraknie. Spalą się Żydzi, spalą się
Polacy, spalą się Rosjanie, przyjdą ludzie z Zachodu i Południa, z kontynentu i wysp”34.
Borowski jest zatem kronikarzem ówczesnej rzeczywistości, jego opowiadanie zaś staje
się zapisem nastrojów, jakie panowały wśród społeczeństwa polskiego. W świetle takiej
społecznej diagnozy sytuacji tym bardziej dziwić może czerpanie korzyści z żydowskiego
nieszczęścia. Mieszkańcy „nowego” getta nie będą mieli dokąd uciekać ani kogo prosić
o pomoc.
Akcja opowiadania toczy się zimą. To prawdopodobnie początek 1943 r. – w getcie trwa
akcja likwidacyjna, do której doszło w dniach 18-22 stycznia i która poprzedziła kwietniowe powstanie. Na ulicach Warszawy trwają łapanki, ludzie wywożeni są na roboty do Rzeszy. Do wniosku o wspólnocie polsko-żydowskich losów skłania także aresztowanie
i śmierć Marii, która, jak dowiadujemy się z ostatniego zdania tekstu, była „aryjskosemickim mischlingiem” i dlatego zginęła w „osławionym obozie nad morzem”. W tekście
pojawiają się także przesłanki, nakazujące traktować okupacyjną rzeczywistość jako zapowiedź lagru: widmo towarowego pociągu – długiego, ciężkiego, załadowanego po brzegi,
dym z lokomotywy, światło latarni i żandarm patrolujący okolicę, pilnujący budynku szkoły, zamienionego na więzienie, w którego oknach pojawiają się twarze uwięzionych; a ponadto ogrodzenie zakończone drutem kolczastym.
Podsumowanie
Zofia Nałkowska i Tadeusz Borowski patrzyli na getto z zewnątrz, z „aryjskiej strony”,
z „tamtej strony” – strony „pięknego parku Krasińskiego, gdzie liście jesienne mokną…”.
Obraz „dzielnicy zamkniętej” składali ze „strzępów relacji”. Spojrzenie świadka nie-Żyda na
getto stało się jedynym obecnym w polskim kanonie literackim na niemal pięćdziesiąt powojennych lat35. Utrwalona na kartach tych opowiadań wizja gettowej rzeczywistości była
tą, która stała się na długie lata obowiązującą, kształtującą świadomość społeczeństwa polskiego. Zmianę i swoiste otwarcie przyniósł dopiero rok 1991. Wtedy na listy lektur szkolnych weszło, wydane czternaście lat wcześniej, Zdążyć przed Panem Bogiem Hanny Krall.
Wcześniej, od roku 1984, uczniowie szkół ponadpodstawowych czytali Pamiętnik Janusza
Korczaka. Były to pierwsze relacje z wnętrza getta, relacje żydowskie, jakie pojawiły w nauczaniu szkolnym, a co za tym idzie – w kanonie literackim i w świadomości ogółu społeczeństwa – po raz pierwszy głos oddany został ofiarom Zagłady. Obraz getta, jaki odnaleźć
można w polskim kanonie literackim, getta, widzianego oczami Żydów i Polaków, od środka i z zewnątrz, z perspektywy ofiar i świadków, jest odtąd pełen.
P. S z a p i r o, op. cit., s. 9.
T. B o r o w s k i, op. cit., s. 111.
35 Na listach lektur szkolnych znalazły się ponadto: Wielki Tydzień Jerzego Andrzejewskiego (od 1948 r.),
Campo di Fiori Czesława Miłosza (od 1959 r.), Sześcioletnia z getta żebrząca na Smolnej w ’42 r. Jerzego Ficowskiego
(od 1982 r.), Początek Andrzeja Szczypiorskiego (od 1991 r.)
33
34
128
mgr Sławomir Józefiak
Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu
ZAGROŻENI WYKLUCZENIEM. POLSKA MNIEJSZOŚĆ W LITEWSKIEJ SRR
W LATACH 1947–1950
Ziemie dzisiejszego państwa litewskiego przez kilkaset lat zamieszkiwała liczna społeczność polska. Zasadniczo skupiona była na terenach wokół litewskiej stolicy – Wilna.
II wojna światowa całkowicie zmieniła oblicze tego regionu Został podzielony między Białoruską SRR i Litwę, która w połowie 1940 r. stała się kolejną republiką radziecką. Kilkukrotne zmiany władzy w XX w., począwszy od rosyjskiej, przez polską, litewską i niemiecką, a na radzieckiej skończywszy, odbiły się na etnicznej strukturze regionu. Wprawdzie pod
koniec wojny Polacy ciągle stanowili bezwzględnie dominujący element krajobrazu etnicznego Wileńszczyzny, jednak wkrótce miało się to zmienić.
W dniu 22 IX 1944 r. w Lublinie podpisana została polsko-litewska umowa o wymianie
ludności. Była to prawna podstawa do repatriowania tysięcy Polaków z Litewskiej SRR.
Początkowo wyjazd do nowej Polski nie cieszył się popularnością. Sytuacja ta jednak dość
szybko się zmieniła. Polacy, przekonawszy się o względnej trwałości nowego systemu
prawnoustrojowego oraz nowych granic międzypaństwowych, w ogromnej większości zdecydowali się na opuszczenie Litwy. Motywacji wyjazdów było wiele: „(…) jedni uciekali do
Polski od bolszewików, drudzy jechali w nadziei na znalezienie większego kawałka chleba,
inni znów – w owczym pędzie”1. Ostatecznie chęć wyjazdu zgłosiło 379 498 osób. W pierwszej fazie zezwolono na wyjazd Polakom oraz osobom pochodzenia żydowskiego. Następnie rozszerzono zakres narodowościowy o zamieszkujących ziemie litewskie przedstawicieli
etnosów tatarskiego i karaimskiego, silnie związanych z polskością.
W ewakuacji do Polski zasadniczo wzięli udział ludzie dobrze wykształceni. „Repatriacja
Polaków miała charakter selektywny. Wyjechała prawie w całości inteligencja oraz grupy
bogatsze, bardziej świadome narodowe narodowo, narażone na prześladowania. Pozostała
głównie ludność chłopska”2. Stan ten był efektem celowych działań komunistów, których
dążeniem było maksymalnie silne osłabienie tendencji odśrodkowych na tych terenach.
Inteligenci stanowili najbardziej świadomą narodowo warstwę społeczną. Byli więc bastionem polskości na Wileńszczyźnie. Tworzyli jednocześnie potencjalnie największą opozycję wobec komunistycznej władzy, ponieważ ich stosunek do nowego ustroju był zasadniczo negatywny3. Stąd też komuniści dbali o to, by wśród wyjeżdżających inteligenci stanowili jak najwyższy odsetek. W gronie repatriantów znaleźli się według oficjalnych danych:
pracownicy umysłowi (45 035 osób), nauczyciele (2 120), wojskowi (476), pracownicy służby zdrowia, kultury i sztuki oraz działacze społeczni (łącznie 1 400). W ten sposób Wi1
B. S i d o r o w i c z, Życiopisanie, wybór, wstęp i opracowanie Jan Leończuk i Henryk Mażul, Białystok 2000,
s. 61.
P. E b e r h a r d t, Skład narodowościowy ludności ziemi litewskiej w XX wieku, [w:] Mniejszości narodowe i religijne
w Europie Środkowo-Wschodniej w świetle statystyk XIX i XX wieku, red. Z. S u ł o w s k i, J. S k a r b e k, Lublin 1995,
s. 110.
3 I d e m, Polska ludność kresowa. Rodowód, liczebność, rozmieszczenie, Warszawa 1998, s. 113.
2
129
leńszczyznę opuściła niemal cała polska inteligencja. W pewnym sensie polityka ta stanowiła kontynuację prowadzonej przez litewskich nacjonalistów od końca 1939 r. depolonizacji
Wileńszczyzny. Był to jeden z nielicznych elementów łączących narodowych komunistów
litewskich z przedstawicielami litewskiej skrajnej prawicy.
Należy podkreślić, że litewskie władze komunistyczne nie wszystkim Polakom pozwoliły
wyjechać. Litewscy pracownicy urzędów repatriacyjnych odrzucali podania niektórych osób
deklarujących polskie pochodzenie na podstawie, ich zdaniem, niewystarczającego stopnia
udokumentowania narodowości wnioskodawców. Wśród Litwinów w okresie powojennym
bardzo popularne było przekonanie, że Polacy zamieszkujący Litwę, to tak naprawdę spolonizowani Litwini. Zarzucano im, że ulegli presji jaką wywierano na nich przez lata i odrzucili litewskość, wyrzekając się tym samym swojej prawdziwej tożsamości. W mniemaniu
niektórych Litwinów tacy ludzie musieli być pod przymusem „przywracani” do litewskości.
„Należy sądzić, że jest to problem pozorny i rozpatrywanie kwestii stopnia autochtoniczności ludności polskiej mieszkającej na Litwie ma wydźwięk bardziej polityczny niż naukowy”4. Za hasłami o wyłącznie propagandowym znaczeniu kryły się bowiem głęboko ukryte
podteksty gospodarcze. Litwini obawiali się masowego odpływu ludności z podwileńskich
wsi, co mogło skutkować niemal całkowitą depopulacją regionu, pogłębiającą powojenny
kryzys gospodarczy5. Warto też w tym miejscu zauważyć, że zaraz po II wojnie światowej
istniało niezwykle duże prawdopodobieństwo znacznego napływu na ziemie litewskie ludności rosyjskojęzycznej, co dla Litwinów pod względem politycznym stanowiło znacznie
większe zagrożenie, gdyż Rosjanie w ZSRR byli narodem dominującym.
Łączne dane dotyczące liczby repatriantów nie są jednolite. Zakłada się, że ziemie Litewskiej SRR opuściło zaraz po II wojnie światowej, według różnych szacunków, między
171 158 a 230 tysięcy osób6, zasadniczo Polaków i w zdecydowanie mniejszym stopniu
Żydów7. Bliższa prawdy wydaje się być ta druga liczba8. Z samego Wilna do Polski wyjechało między 90 a 107,6 tysiąca osób, co stanowiło mniej więcej 90% przedwojennych mieszkańców miasta9. Na ich miejsce napływali przeważnie Litwini i Rosjanie, związani z powstającym aparatem biurokratycznym państwa radzieckiego.
Oficjalnie akcję ewakuacji ludności polskiej i żydowskiej z Litewskiej SRR zakończył akt
z 21.08.1952 r. W praktyce jednak ostatnie transporty repatriantów wyjechały już w 1947 r.
Do repatriacji nie dopuszczono ponad 200 tysięcy osób, które dokonały rejestracji w punktach repatriacyjnych. W ogromnej większości deklarowali oni polskie pochodzenie. Jednoznaczne stanowisko władz przekreślało wszelkie ich nadzieje na wyjazd do Polski.
W grupie tych, co zostali, były osoby różnie motywujące swoją decyzję. A. Pilch i M. Zagórniak doszli do wniosku, że „wśród niektórych Polaków zamieszkujących przed wrześniem 1939 r. na tak zwanych Kresach Wschodnich decyzja o pozostaniu na obczyźnie
wynikała z pobudek sentymentalnych (…). U części decyzja opóźniająca powrót, czy też
Ibidem, s. 94.
Ibidem, s. 113.
6 M. P o ž a r s k a s, Stosunki Litwy Radzieckiej i Polski Ludowej, Kaunas (Kowno) 1974, s. 50;
A. S r e b r a k o w s k i, Polacy w Litewskiej SRR 1944–1989, Toruń 2002, s. 98; J. C z e r n i a k i e w i c z, Repatriacja ludności polskiej z ZSRR 1944–1948, Warszawa 1987, s. 83.
7 P. E b e r h a r d t, Polska ludność…, s. 114.
8 P. Ł o s s o w s k i, Mniejszość polska na Litwie, „Sprawy Międzynarodowe”, 1992, nr 7-12, s. 70.
9 P. E b e r h a r d t, Przemiany narodowościowe na Litwie w XX wieku, „Przegląd Wschodni”, 1991, nr 1, z. 3,
s. 472; G. J u o d p u s i s, Polacy na Litwie w latach 1939-1990, [w:] Białoruś, Czechosłowacja, Litwa, Polska, Ukraina.
Mniejszości w świetle spisów statystycznych XIX–XX w., red. J. S k a r b e k, Lublin 1996, s. 64.
4
5
130
podjęcie postanowienia pozostania mogły mieć bardziej prozaiczne powody, takie na przykład jak chęć przeczekania trudnego okresu odbudowy kraju, czy też zamiar osiedlenia się
z pobudek czysto materialnych w innych, bardziej gospodarczo rozwiniętych krajach
(…)”10. Dodatkowo niektórzy Polacy z różnych powodów nie zdążyli się zarejestrować.
Inni nie mogli opuścić ZSRR, gdyż nie dostali pozwolenia od władz. Ci, co w czasie repatriacji przebywali na zesłaniu, po powrocie do rodzinnej miejscowości często nie mogli już
uzyskać prawa na wyjazd do Polski. Dla wielu opuszczenie ziemi, w której zostali pochowani ich przodkowie, było niemożliwe. W końcu ważną rolę odgrywały różnego rodzaju
problemy rodzinne. Przykładem osoby, która dobrowolnie została za wschodnią granicą
powojennej Polski, może być Barbara Sidorowicz, nauczycielka i poetka, rodem z Jurgielan
na Wileńszczyźnie. Swoją decyzję motywowała ona krótko: „Nie wyjechałam, bo nie mogłam zdradzić swej Ojczyzny i miałam tu wujostwo – swych przybranych rodziców i mamę”11. Przywiązanie do ziemi ojców jako wartości nadrzędnej stanowiło cechę charakterystyczną zdecydowanej większości tych, co zdecydowali się dobrowolnie pozostać w ZSRR.
Polacy, którzy nie wyjechali do Polski, zamieszkiwali zwarcie zasadniczo regiony należące przed wojną do II RP. Były to powiaty południowo-wschodniej Litwy, nazywane przez
Polaków Wileńszczyzną, a przez Litwinów Litwą Wschodnią. Dodatkowo kilkadziesiąt
tysięcy Polaków rozproszonych było po różnych regionach, przed wojną wchodzących
w skład Litwy kowieńskiej. Najwięcej zamieszkiwało ich w byłej „tymczasowej” litewskiej
stolicy – w Kownie. Zasadniczo ich wpływ na losy polskiej mniejszości po 1945 r. był stosunkowo niewielki. Życie polskiej mniejszości na Litwie w okresie komunizmu koncentrowało się bowiem wokół Wilna.
Ci, co zostali w Związku Radzieckim po II wojnie światowej poddani zostali procesom,
które poprzez kwestionowanie ich polskości, miały doprowadzić ich do roli pionka w politycznej grze władz komunistycznych rezydujących w Moskwie. W ich efekcie Polakom
groziły wynarodowienie lub marginalizacja społeczna. Oba zjawiska dla polskiej społeczności były bardzo niebezpieczne. W pierwszym przypadku przedstawiciele mniejszości ulegali
wpływowi grupy dominującej i stopniowo tracili poczucie własnej odrębności. W poszczególnych republikach radzieckich w roli większości, obok Rosjan, występowały zazwyczaj ich
tytularne narody. Także one, na równi z wszechobecną kulturą rosyjską, były atrakcyjne dla
przedstawicieli mniejszości. Przyciągały ich możliwością zrobienia kariery na stanowiskach
urzędniczych, partyjnych i różnego typu funkcjach kierowniczych w fabrykach i kołchozach. Jedynie bowiem płynna znajomość języków oficjalnych republiki, w przypadku Litwy
– litewskiego i rosyjskiego, dawała gwarancję odniesienia sukcesu zawodowego. Świadomość wyższości „bycia Litwinem/Rosjaninem” doprowadzała przedstawicieli różnych
mniejszości dość często do zmiany opcji narodowej. Zjawisko to dotykało m.in. litewskich
Polaków.
W Litewskiej SRR przedstawiciele polskiej mniejszości poddani zostali także procesom
lituanizacyjnym i rusyfikacyjnym sterowanym odgórnie. Wyraził to w swojej wypowiedzi
I sekretarz KC KPL(b) A. Šnieckus, który jednoznacznie stwierdził, że „(…) było by niesłusznie myśleć, że Polacy to taki naród, którego nie potrafimy zsowietyzować”12. Nie były
10 A. P i l c h, M. Z a g ó r n i a k, Emigracja po drugiej wojnie światowej, [w:] Emigracja z ziem polskich w czasach nowożytnych i najnowszych, red. A. P i l c h, Warszawa 1984, s. 492.
11 B. S i d o r o w i c z, op. cit., s. 33.
12 I. M i k ł a s z e w i c z, Postawa biskupów wobec próby przeciwstawienia interesów katolików, Polaków i Litwinów,
w Wilnie w latach 1944–1953, [w:] Wilno i świat. Dzieje środowiska intelektualnego, t. I, red. E. F e l i k s i a k, M. Leś,
Białystok 2002, s. 249.
131
to puste słowa. „Asymilacji ludności polskiej sprzyjał m.in. brak rodzimych elit intelektualnych, procesy urbanizacyjne, migracja ludności ze wsi do miast, osiedlanie się przedstawicieli różnych narodowości (przede wszystkim Rosjan, Litwinów i Białorusinów)”13. Polityka ta
była długofalowa i miała przynieść skutki po upływie wielu lat. Pod tym względem była
dość skuteczna. Polacy powoli ulegali rusyfikacji i lituanizacji. Zjawisko to nie zachodziło
jednak tak szybko, jakby życzyli sobie tego jego autorzy.
Osobno należy wskazać na przyjmowanie przez niektórych mieszkańców Litewskiej SRR
tożsamości „ludzi sowieckich”, „homo sovieticus”. Ten typ postawy, powszechny w wielu
republikach związkowych, najbardziej odpowiadał ustrojowi komunistycznemu. Pozbawiał
jednostkę tożsamości narodowej, świadomości odrębności etnicznej oraz wszelkich związanych z tym atrybutów, pozostawiając mu jedynie wiarę w przynależność do internacjonalistycznego społeczeństwa radzieckiego. W ZSRR największe znaczenie miała mieć bowiem
nie przynależność etniczna, a „charakterystyka ideowo-polityczna”14. Polacy w Litewskiej
SRR ulegali iluzji tego modelu stosunkowo rzadko.
W Związku Radzieckim przeciwstawienie się przez przedstawicieli mniejszości odgórnie
narzuconej polityce wynarodowienia groziło społecznym wykluczeniem. Miało ono charakter marginalizacji całych wspólnot etnicznych ze względu na przekonanie jej członków
o swojej odmienności. Niosło za sobą uniemożliwienie członkom takich społeczności
uczestnictwa w pełni w życiu gospodarczym, politycznym oraz kulturalnym państwa.
W obliczu takiego zagrożenia stanęli Polacy zamieszkujący Litewską SRR w pierwszych
latach po zakończeniu II wojny światowej. Będąc społecznością o charakterze autochtonicznym, Polacy byli traktowani zarówno przez litewską większość, jak i początkowo także
przez rosyjską napływową mniejszość za grupę o charakterze wrogim, zdominowaną przez
obcą propagandę i mającą destabilizujący wpływ na ład społeczny w całej republice. Wobec
nieprzejednanej postawy nieulegania odgórnym naciskom, reprezentowanej przez litewskich
Polaków, zaowocowało to próbą maksymalnego ograniczenia praw i przywilejów polskiej
mniejszości narodowej, prowadzącej w ostatecznym rozrachunku do całkowitego jej zasymilowania.
Dokładne określenie skali tego zjawiska, a w szczególności jego wpływu na żywotność polskiej społeczności w Litewskiej SRR jest dość trudne. Przed badaczem pojawiają się liczne problemy, których rozwikłanie jest niemal niemożliwe. Najważniejszym z nich jest precyzyjne określenie liczby Polaków, zamieszkujących w końcu lat 40. wskazaną nadbałtycką republikę.
Wszystkie dane statystyczne z tego okresu mają charakter szacunkowy, m.in. dlatego, że w tym
okresie na Wileńszczyźnie zamieszkiwały jeszcze duże grupy ludności o niejasnej tożsamości
narodowej. Wynikało to z wielu przyczyn. Jedną z nich była dość popularna na terenach pogranicza wielojęzyczność i wypływający z niej problem braku utożsamienia się z określoną grupą
narodową poprzez język15. Dość dyskusyjną kwestią jest także określanie swojej tożsamości
przez niektórych mieszkańców regionu jako „tutejsza”. Wyznacznikiem ich odrębności jest
posługiwanie się językiem, będącym swoistym wytworem lingwistycznym na pograniczu języka
polskiego i białoruskiego. W oficjalnych statystykach w czasach komunizmu ludność ta zapisy13 I. K a b z i ń s k a, Między pragnieniem ideału a rzeczywistością. Polacy na Litwie, Białorusi i Ukrainie w okresie transformacji systemowej przełomu XX i XXI stulecia, Warszawa 2009, s. 66.
14 I. B a e w a, Lata sześćdziesiąte – kryzys tożsamości narodowej w Europie Wschodniej, [w:] Integracja i tożsamość narodowa w Europie Środkowo-Wschodniej na przestrzeni dziejów, red. E. Z n a m i e r o w s k a-R a k, Warszawa 2007,
s. 190.
15 S. C i e s i e l s k i, Kresy Wschodnie II Rzeczypospolitej i problemy identyfikacji narodowej, [w:] Przemiany narodowościowe na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej 1931–1948, red. S. C i e s i e l s k i, Toruń 2004, s. 27.
132
wana była czasem jako Polacy, czasem jako Litwini, Białorusini lub nawet Rosjanie. Działanie to
wynikało m.in. z nieadekwatności pytań spisowych oraz odgórnie narzuconego zakresu możliwych odpowiedzi do realiów etnicznych regionu.
Osobno trzeba podkreślić, że na liczebność polskiej mniejszości w Litewskiej SRR po
II wojnie światowej wpływały także działania komunistycznego aparatu represji. „Można
jedynie przypuszczać, że wśród zesłanych na Syberię lub Kazachstan zdecydowanie przeważali Litwini, ale byli również liczni Polacy”16. Z pewnością ten charakterystyczny dla państwa radzieckiego element polityki wewnętrznej jeszcze bardziej osłabił polską społeczność
w Litewskiej SRR. Wobec braku danych trudno jednak określić skalę tego zjawiska.
Elementem skutecznie osłabiającym polski żywioł na ziemiach litewskich był również
brak wsparcia ze strony państwa polskiego. Władze Związku Radzieckiego starały się ograniczyć kontakty między Polakami w ZSRR a Macierzą. W ten sposób dążyli do stłumienia
ewentualnych tendencji odśrodkowych szafujących hasłami rewindykacji granic. Efekty tych
działań dla polskiej mniejszości w Litewskiej SRR były znaczące. Wpływ Moskwy na posunięcia polskiego rządu w tej materii przez wiele lat pozostawał przeogromny. Dość stwierdzić, że „(…) po zakończeniu oficjalnej repatriacji i wyraźnym zmniejszeniu się reemigracji
(…) polskie czynniki państwowe nie zajmowały się sprawą powrotu do Ojczyzny”17. Dotyczyło to zwłaszcza Polaków z byłych wschodnich województw Rzeczpospolitej.
Pewnym zwieńczeniem prowadzonej przez polski rząd w Warszawie polityki wyparcia
się obywateli II RP narodowości polskiej pozostających w ZSRR, stała się Ustawa o obywatelstwie polskim z 8 I 1951 r. Zgodnie z jej brzmieniem wszyscy byli obywatele II RP, zamieszkujący na zachodnich rubieżach Związku Radzieckiego tracili wszelkie prawa do obywatelstwa polskiego. Z punktu widzenia polskiego prawodawstwa byli obywatelami obcego
państwa. Ustawa nie czyniła rozróżnienia na narodowość, stąd też nowe prawodawstwo
objęło także zamieszkujących na Wschodzie Polaków.
Polityka izolowania polskiej społeczności w zachodnich republikach związkowych od kontaktów z Macierzą okazała się nie być jedyną strategią polityczną Moskwy, skierowaną wobec tej
mniejszości. Centralne władze komunistyczne prowadziły bowiem także wyrachowaną politykę
utrzymania wewnętrznego, narzuconego przez siebie ładu w nadbałtyckich republikach. Jednym
z jej elementów było wykorzystanie tarć i niesnasek między różnymi grupami etnicznymi danego regionu. W przypadku Litewskiej SRR, przy słabej liczebnie społeczności rosyjskiej, idealnym
materiałem do prowadzenia tego typu polityki byli Polacy. Z punktu widzenia Moskwy stanowili
bardzo dobrą przeciwwagę dla Litwinów, postrzeganych jeszcze przez wiele lat po II wojnie
światowej jako sprzymierzeńcy Hitlera. Warto w tym miejscu podkreślić, że zbrojny ruch oporu
przeciw komunistom w Litewskiej SRR, mający korzenie jeszcze w okresie II wojny światowej,
wygasł dopiero w drugiej połowie lat 50. Litwini stanowili dla Moskwy potencjalny element
destabilizujący sytuację w tej części ZSRR. Polacy mogli stać się ważnym narzędziem polityki ich
podporządkowania. Ewolucja podejścia władz centralnych Związku Radzieckiego wobec Polaków w Litewskiej SRR trwała kilka lat i osiągnęła kulminację w 1950 r. Proces ten odbywał się
równocześnie z realizowaną niezależnie przez komunistów litewskich taktyką wykluczania polskości na Litwie. Ostatecznie musiało też dojść do konfrontacji obu zjawisk i wyznaczenia nowej, wspólnej polityki władz komunistycznych szczebla centralnego i republikańskiego wobec
Polaków. Mała, ale prężna i zamieszkująca w strategicznym regionie, bo wokół stolicy republiki,
P. E b e r h a r d t, Polska ludność…, s. 115.
M. L a t u c h, Repatriacja ludności polskiej w latach 1955–1960 na tle zewnętrznych ruchów wędrówkowych, Warszawa 1994, s. 82-83.
16
17
133
mniejszość, pozbawiona swoich elit w łatwy sposób mogła stać się instrumentem zarówno
jednej, jak i drugiej strony.
W Związku Radzieckim popieranie mniejszości narodowych przez władze centralne stanowiło formułę zacierania różnic społeczno-ekonomicznych18. Ta polityka objawiała się
w różnego typu posunięciach o charakterze gospodarczym. Jednym z nich był rozrost terytorialny miast i dokonująca się w ten sposób zmiana statusu mieszkańców miejscowości wcielonych do nich z wiejskiej na miejską. Zjawisko to przyniosło ze sobą całkowicie nowe zagrożenia
dla mniejszości narodowych. I tak na przykład włączanie podwileńskich wsi jako peryferyjnych
osiedli w granicach administracyjnych Wilna odbywało się kosztem trwałości zbiorowej świadomości narodowej ich polskich mieszkańców19. Wprawdzie zjawisko rozrostu terytorialnego
miasta wpływało na zwiększenie się liczby Polaków zamieszkujących litewską stolicę, jednak
równocześnie sprzyjało rozpływaniu się polskiej społeczności w wielkomiejskim środowisku.
Polityka usuwania polskości z ziem litewskich rozwijała się stopniowo. Początkowo po
II wojnie światowej tymczasowość sytuacji oraz perspektywa repatriacji powstrzymywały
komunistów litewskich od otwarcie wrogich kroków. Wraz ze wzrostem liczby wyjeżdżających repatriantów sytuacja zaczęła się zmieniać. Polakom jako mniejszości narodowej,
zgodnie z zapisami konstytucji radzieckiej, przysługiwały pewne prawa. W przypadku polskiej społeczności na Litwie były one systematycznie łamane. Przejawów dyskryminowania
Polaków jako mniejszości na Litwie było bardzo wiele. Do podstawowych zaliczyć można
brak możliwości posługiwania się językiem polskim w kontaktach z administracją państwową. W Litewskiej SRR jako urzędowe obowiązywały języki litewski i rosyjski. Niestety, wielu
Polaków nie znało żadnego z nich. Urzędnicy litewscy, często posługujący się w bardzo
dobrym stopniu językiem polskim, w kontaktach z Polakami rozmawiali jedynie w językach
urzędowych. W ten sposób wielu Polaków nie mogło bez pomocy osób trzecich, znających
zarówno polski, jak i litewski bądź rosyjski, załatwić w urzędzie nawet najprostszej sprawy.
Prowadziło to do społecznego wykluczenia znacznej liczby obywateli republiki.
Jedną z pierwszych płaszczyzn życia codziennego, wykorzystywaną w polityce społecznego
wykluczenia Polaków w Litewskiej SRR, była likwidacja odbudowanego po wyzwoleniu spod
okupacji niemieckiej polskojęzycznego szkolnictwa. Polskie placówki oświatowe wraz z postępem repatriacji były stopniowo zamykane. Częściowo uzasadnieniem decyzji o likwidacji szkół
był fakt braku kadr. Po 1947 r. na Litwie pozostała niewielka grupa inteligencji, mająca odpowiednie kwalifikacje do nauczania dzieci. Często na miejsce wyjeżdżających nauczycieli przychodziły osoby, które same miały poważne braki w wykształceniu. W ten sposób poziom edukacji ulegał drastycznemu obniżeniu. Nierzadko litewskie władze komunistyczne na miejsce
Polaków zatrudniały pedagogów Litwinów bądź Rosjan, którzy nie znali języka polskiego.
W takich sytuacjach kontynuowanie nauczania po polsku było niemożliwe i szkoła przechodziła
przymusowe przekształcenie na rosyjsko- lub litewskojęzyczną.
Sposobem na „rugowanie” polskości było także dyskryminowanie Polaków przez urzędy,
zwłaszcza te związane z oświatą. „Kierownicze stanowiska obsadzane były przez Litwinów lub
Rosjan. Inspektoraty rejonowe wydawały ustne zarządzenia, żeby taka a taka szkoła przeszła na
język wykładowy litewski lub rosyjski. I sprawa była załatwiona”20. W ten sposób w ciągu zaleI. B a e w a, op. cit., s. 190.
A. S r e b r a k o w s k i, Statystyczny portret Polaków z Litwy (na podstawie oficjalnych danych statystycznych),
[w:] Mniejszości narodowe…, s. 123.
20 J. S u r w i ł o, Zostali tu z nami na dobre i złe. Losy powojennej inteligencji Wilna i Wileńszczyzny po 1944, Wilno
2000, s. 130.
18
19
134
dwie dwóch lat likwidacji uległo bardzo wiele placówek. Na przełomie lat 1947/1948 w Litewskiej SRR otwartych było jeszcze 255 szkół różnego typu, prowadzących nauczanie w języku
polskim. Do roku szkolnego 1950/1951 pozostało ich zaledwie 16721. Tempo procesu zamykania szkół nie było uzasadnione żadnym zjawiskiem o charakterze społecznym, a jedynie chęcią
jak najszybszej likwidacji śladów po polskości Wileńszczyzny.
Opisane zjawisko dotknęło m.in. system szkolnictwa w samym Wilnie. Pod koniec lat
40. w litewskiej stolicy funkcjonowała zaledwie jedna szkoła średnia nauczająca wyłącznie
po polsku. Było nią V Gimnazjum Koedukacyjne, zwana później Szkołą Średnią nr 5 na
Antokolu. I właśnie m.in. walka o tę szkołę, prowadzona w końcu lat 40. i na początku 50.
wywołała zmianę polityki władz komunistycznych wszystkich szczebli wobec Polaków na
Litwie. Impulsem do aktywnego sprzeciwienia się przez Polaków polityce litewskich komunistów wobec nich, było otwarcie w szkole klasy rosyjskiej. Wcześniej w placówce prowadzono edukację wyłącznie w polskojęzycznych grupach. Przyjęcie do szkoły osób narodowości rosyjskiej było zapowiedzią poważnych zmian. W procesie likwidacji polskojęzycznej
szkoły następnym krokiem okazała się być próba całkowitego zastąpienia języka polskiego
rosyjskim. Chciano tego dokonać mocą odgórnego zarządzenia, bez uwzględnienia zdania
uczniów, rodziców i nauczycieli. „Uzasadniano to tym, że język polski w szkole nie ma racji
bytu, gdyż studia wyższe odbywają się w języku rosyjskim lub litewskim. Mówiono, że Polacy wyjechali, a ci, którzy zostali nie są Polakami”22. Sprawa wydawała się być przesądzona,
jednak niektórzy rodzice postanowili sprzeciwić się nowemu obliczu szkoły. Wysłali list
skierowany do władz w Moskwie. Tam sprawą zainteresowali się urzędnicy. Do Wilna
przybyła komisja, mająca za zadanie rozpoznanie sprawy na miejscu. „Mówiono, że komisja
odpowiednio „ustawiła” Komitet Centralny KP Litwy. W każdym razie po jej wyjeździe
stosunek władz litewskich do sprawy polskiej gruntownie się zmienił”23. Sytuacja ta miała
miejsce w 1950 r. W ten sposób nie tylko uratowana została polskość szkoły, ale doprowadzono do zmiany w polityce władz republikańskich wobec polskiej mniejszości.
Bardzo ważne wydaje się podkreślenie faktu, że szkoły, do których uczęszczali polscy
uczniowie, prowadziły nauczanie zgodne z wymogami radzieckiego systemu edukacji.
W praktyce podręczniki stanowiły w większości jedynie polską wersję rosyjskich lub litewskich książek. Tak samo skonstruowane zostały programy nauczania. Nakaz dostosowania
ich do wymogów radzieckich przepisów pojawił się już w 1944 r. Dla polskich rodziców
fakt ten miał jednak znaczenie drugorzędne. Podstawą była możliwość otrzymania przez
ich dzieci wykształcenia w języku ojców. Zazwyczaj także dziecko było dodatkowo edukowane w domu rodzinnym, tak by nie ulec radzieckiej propagandzie i radzieckiemu punktowi
widzenia, zwłaszcza w zakresie interpretacji historii.
Oświata polskojęzyczna okazała się jednym z najważniejszych elementów sprzyjających
podtrzymaniu tożsamości narodowej Polaków na Litwie. Mimo, że od połowy lat 50. liczba
placówek oświatowych ponownie systematycznie się zmniejszała, znaczenie edukacji
w języku polskim wśród polskiej społeczności na ziemiach litewskich odgrywało coraz to
większą rolę. Można śmiało stwierdzić, że „dzięki przede wszystkim istnieniu polskich
szkół dzisiaj młode pokolenie Polaków z Litwy zna historię i kulturę swojego narodu”24.
A. S r e b r a k o w s k i, Polacy w Litewskiej…, s. 154.
J. S u r w i ł o, op. cit., 131.
23 Ibidem, s. 136.
24 M. M a d e j a, „To nie myśmy opuścili Polskę, to Polska opuściła nas”. Kształtowanie się tożsamości narodowej studentów polskiego pochodzenia z Białorusi, Litwy i Ukrainy, [w:] Mniejszość polska na rozdrożu. Studenci i absolwenci uczelni
polskich pochodzący z Litwy, Białorusi i Ukrainy, red. R. W y s z y ń s k i, Warszawa 2005, s. 79.
21
22
135
Na Wileńszczyźnie szkoły polskojęzyczne zostały otwarte jedynie w niektórych miejscowościach, zamieszkanych przez przedstawicieli polskiej społeczności. W wielu przypadkach rodzice
zmuszeni byli posyłać dzieci do szkół rosyjskich lub litewskich tylko dlatego, że w najbliższej
okolicy nie było podobnych placówek nauczających po polsku. Zdarzały się jednak też dość
często przypadki świadomego posyłania dzieci do tego typu szkół, nawet jeśli w tej samej miejscowości znajdowała się szkoła polskojęzyczna. Szczególnie popularne było zwłaszcza wybieranie szkół dla Rosjan. „Bycie Rosjaninem” stało się atrakcyjne, głównie ze względu na możliwość
zrobienia kariery. Zwiększenie liczebności uczniów polskiego pochodzenia w szkołach rosyjskojęzycznych sprawiło, że dobrowolnie zrusyfikowało się wielu Polaków25. Była to jedna z wielu
konsekwencji przyłączenia Wileńszczyzny do ZSRR.
Walka z polskojęzycznym szkolnictwem stała się częścią systematycznie przeprowadzanych
przez władze Litewskiej SRR działań w zwalczeniu polskości. Wśród innych kroków znalazła się
m.in. likwidacja najważniejszego środka informacyjnego w republice, a mianowicie prasy. Dla
umocnienia żywiołu polskiego na Wileńszczyźnie w okresie międzywojennym bezsprzecznie
przyczyniały się polskie gazety. Ukazywały się także, choć w bardzo okrojonej postaci, pod
okupacją niemiecką. O znaczeniu prasy wśród Polaków z Wileńszczyzny wiedzieli i komuniści.
Po wyzwoleniu Wilna przez Armię Czerwoną w mieście niemal od razu pojawił się periodyk
wydawany w języku zrozumiałym dla większości mieszkańców miasta, czyli po polsku. Była to
„Prawda Wileńska”. Gazeta miała charakter typowego narzędzia propagandowego. Drukowane
w niej artykuły były odzwierciedleniem prowadzonej przez komunistów polityki. Jej żywot nie
był długi. 1 kwietnia 1948 r. została zamknięta. Przez ponad półtora roku w Litewskiej SRR nie
ukazywała się żadna gazeta w języku polskim. Dopiero 2 października 1949 r. uruchomiono
kolportaż nowego tytułu prasowego: „Szlakiem Lenina”. Było to jedynie polskie tłumaczenie
gazety rosyjskiej 26. Już jednak samo jej pojawienie się po tak długim okresie zastoju stanowiło
poważny wyłom w polityce rugowania polskości z Wileńszczyzny.
Prasa stanowiła nie tylko ważne źródło informacji dla czytelników. Redakcje skupiały często
młode talenty literackie, umożliwiając im rozwinięcie skrzydeł poprzez publikowanie swoich
prac na łamach gazety. Po II wojnie światowej taka grupa skupiła się przy „Prawdzie Wileńskiej”. Jej żywot był równie krótki, co gazety. Zniknęła wraz z jej likwidacją. Dla polskich młodych pisarzy oznaczało to znaczne utrudnienie w zdobywaniu doświadczenia i doskonaleniu
warsztatu. Dla całej polskiej społeczności stanowiło to kolejne poważne uszczuplenie różnorodności życia kulturalnego.
Jeszcze gorzej sytuacja przedstawiała się w zakresie polskiej literatury. „Po pierwszej tzw. repatriacji (1944–1948) na Litwie zaczęto mówić, że Polaków tutaj już prawie nie zostało. Po co
więc, na przykład wydawać książki w języku polskim?”27. W pierwszych latach po wojnie
w Litewskiej SRR nie ukazywała się żadna książka w języku polskim. Dopiero w 1947 r. na rynku wydawniczym pojawił się jeden tytuł w łącznym nakładzie 5 tysięcy egzemplarzy. Po dwóch
latach wydano 3 książki liczbie 19 tysięcy egzemplarzy. Jednak zasadniczy przełom nastąpił
w 1950 r., kiedy to na rynku wydawniczym pojawiło się aż 15 tytułów w łącznym nakładzie 72
tysięcy egzemplarzy28. W następnych latach sytuacja jeszcze bardziej się poprawiła. W ten sposób starano się nadrobić zapóźnienia, powstałe w pierwszych latach po wojnie.
K. P i s a r z e w s k a, op. cit., s. 135.
Szerzej o polskiej prasie tego okresu: J. S z o s t a k o w s k i, Między wolnością a zniewoleniem. Prasa w języku
polskim na Litwie w okresie od września 1939 do 1964 roku, Warszawa 2004.
27 J. S u r w i ł o, op. cit., s. 14.
28 A. S r e b r a k o w s k i, Polacy w Litewskiej…, s. 177.
25
26
136
Bodaj największe zaległości dotyczyły rozwoju polskiej sceny teatralnej w Wilnie. Zaraz po
wojnie w litewskiej stolicy zawiązało się kilka grup teatralnych, częściowo z byłych aktorów
przedwojennych scen warszawskich. Jednak praktycznie wszyscy oni opuścili Litwę w czasie
I repatriacji. Przez kilkanaście lat na całej Wileńszczyźnie nie było ani jednej polskojęzycznej
grupy artystycznej. Polacy nie mieli także własnego teatru. Nie mogli więc korzystać z tej jednej
z najważniejszych rozrywek, szczególnie popularnej wśród warstw lepiej wykształconych. Nie
zmieniło tego polepszenie sytuacji polskiej mniejszości na początku lat 50. Pierwsza tego typu
grupa – Polski Teatr w Wilnie – zawiązała się dopiero w 1965 r.29 Sytuacja tak długiego braku
dostępu do kultury wyższej w postaci działalności teatralnej w ojczystym języku spowodowała
negatywne i nieodwracalne skutki o długotrwałych konsekwencjach.
Wśród innych ważnych dla życia kulturalnego społeczności dziedzin, których polska mniejszość została pozbawiona, była działalność związana z lokalnym folklorem. W radzieckiej ideologii przyjęto, że grupy folklorystyczne najpełniej odzwierciedlały ducha ludu pracującego. Ich
zakładanie było więc przez państwo popierane30. Jednakże w końcu lat 40. w Litewskiej SRR nie
działała ani jedna tego typu grupa polska. Nie wynikało to z braku zainteresowania ze strony
Polaków, ale z założeń polityki litewskich komunistów. Pierwszy zespół artystyczny wokalnotaneczny – „Wilia” – pojawiła się dopiero w 1955 r. Przez wiele lat był jedyną polską grupą tego
typu w całym ZSRR.
Osobno należy zwrócić uwagę na życie religijne polskiej społeczności. Zdecydowana większość Polaków w Litewskiej SRR wyznawała katolicyzm. „Religia odgrywała w życiu polskiej
społeczności tak dużą rolę, że tradycje religijne były utożsamiane z tradycjami polskimi i polskością w ogóle”31. Szczególnym ciosem dla Polaków było więc zamknięcie w marcu 1945 r. seminarium duchownego w Wilnie. Po repatriacji pozostało na Wileńszczyźnie niewielu polskich
księży. Do Polski wyjechało aż 752 duchownych. Dla Polaków na Litwie stanowiło to zapowiedź poważnego kryzysu religijnego w przyszłości. Należy sobie bowiem uświadomić, że duchowni litewscy byli niechętnie nastawieni do posługiwania się językiem polskim w kontaktach
z wiernymi. Z kolei bardzo wielu Polaków nie znało języka litewskiego. Nie mogli więc korzystać nawet z podstawowych sakramentów. Problem możliwości sprawowania kultu w języku
ojczystym stał się na praktycznie cały okres władzy komunistycznej jednym z najważniejszych
problemów polskiej społeczności. Na przełomie lat 40. i 50. stanowił dodatkowy element polityki wykluczania polskości na Litwie.
Aktywna postawa Polaków, stających w obronie przynależnych im praw, brak obaw
w odwoływaniu się do najwyższego szczebla władz państwa radzieckiego oraz sprzyjająca koniunktura polityczna sprawiły, że Polacy Litwy jako jedyna polska grupa mniejszościowa w całym ZSRR zyskała uznanie jako niemal pełnoprawna składowa część wielonarodowego społeczeństwa radzieckiego. Objawiło się to m.in. w przyznaniu im pewnego stopnia autonomii.
Okres lat 1950–1953 uzyskał wręcz miano „stalinowskiej polonizacji Wileńszczyzny”32.
W 1950 r. Komitet Centralny WKP(b) przesłał do KC KPL(b) projekt uchwały O środkach poprawy pracy wśród ludności polskiej w Litewskiej SRR. Pod tym propagandowym zwrotem kryło się
w praktyce żądanie przyznania Polakom w Litewskiej SRR pewnej autonomii, przysługującej im
jako mniejszości narodowej. W dniu 1 X 1950 r. na posiedzeniu Biura KC KPL(b) przyjęto
29 J. B i e r n a c k i, Na 40-lecie Polskiego Teatru w Wilnie – z potrzeby serca…, „Wspólnota Polska. Pismo poświęcone Polonii i Polakom za granicą”, 2007, nr 1, s. 40.
30 A. N o w a k o w s k a, Z. W ó y c i c k a, Etniczna polityka komunistów. Dwa casusy, Warszawa 2010, s. 157.
31 M. G ł o w a c k a-G r a j p e r, Program stypendialny w ocenie jego uczestników. Absolwenci z Białorusi, Litwy
i Ukrainy o swoich studiach i obecnej sytuacji po powrocie do kraju zamieszkania, [w:] Mniejszość polska na rozdrożu…, s. 97.
32 A. N o w a k o w s k a, Z. W ó y c i c k a, op. cit., s. 170.
137
zaproponowaną przez WKP(b) uchwałę, dodając do niej punkt potępiający antypolskie wypowiedzi i działania niektórych przedstawicieli władz republikańskich33. Zagwarantowano w niej
Polakom prawo do pobierania nauki w języku polskim. Zobowiązano stosowne urzędy do zapewnienia polskim uczniom podręczników w języku ojczystym, a polskojęzycznym szkołom
odpowiednio wykształconych nauczycieli. KPL(b) podjęła także problem potrzeby prowadzenia
agitacji komunistycznej po polsku. Tak szerokie prawa o charakterze autonomicznym otwierały
przed polską społecznością całkowicie nowe perspektywy rozwoju. Stanowiło to wyjątek w skali
całego ZSRR.
Pozytywnym skutków tylko tego jednego dokumentu było bardzo wiele. W Litewskiej SRR
rozpoczęto przywracanie języka polskiego w wielu placówkach oświatowych. W roku szkolnym
1954/55 na Wileńszczyźnie funkcjonowało aż 345 szkół nauczających w języku polskim, w tym
aż 263 wyłącznie polskojęzyczne. Było to najwięcej w historii powojennej Litwy. Do tych szkół
uczęszczało 26 835 uczniów polskiego pochodzenia34. Na fali zmian w 1953 r. rozpoczęto wydawanie „Czerwonego Sztandaru”, pierwszego i przez lata najważniejszego polskiego dziennika
kolportowanego w całej republice, a nawet poza jej granicami, pisanego przez Polaków dla Polaków. Pojawiło się też wiele innych czasopism, o różnej tematyce i zasięgu. Oznaką zmian
o charakterze długofalowym, gwarantującym następnemu pokoleniu Polaków, urodzonemu już
w państwie komunistycznym, możliwość edukacji w języku ojczystym, było otwarcie w 1951 r.
Instytutu Nauczycielskiego w Nowej Wilejce, kształcącego nauczycieli do polskojęzycznych
szkół.
Nie ulega wątpliwości fakt, że zmiany w położeniu polskiej społeczności w Litewskiej SRR,
jakie dokonały się na początku lat 50. XX w., w bardzo pozytywnym stopniu wpłynęły na jej
spójność oraz poziom podtrzymania świadomości narodowej. Zapobiegły wykluczeniu Polaków z wielonarodowego społeczeństwa radzieckiego. Zagrożenie tego typu było wówczas bardzo duże. Litewscy komuniści, wykorzystując fakt, że po II wojnie światowej Litewską SRR
opuściło około 200 tysięcy Polaków, postanowili wymazać całkowicie wszelkie ślady po polskości tych ziem. Ich polityka była realizowana w sposób bezwzględny i systematyczny. Jedynie
własnej aktywności, uporowi i pomysłowości przedstawiciele polskiej społeczności mogą zawdzięczać sukces, jaki udało im się odnieść. Polacy potrafili odnaleźć się w nowej sytuacji,
przejść do roli mniejszości narodowej i przekuć teorię prawną, w postaci rzadko realizowanych
zapisów konstytucji ZSRR, w faktycznie posiadaną autonomię. Ta, mimo że skromna, sprawiła,
że po upadku komunizmu Polacy Litwy stanowili najlepiej zorganizowaną i najprężniejszą polską społeczność na całym obszarze postradzieckim. Jednak nawet w jej łonie doszło do swoistej
tragedii. Przywileje przyznane polskiej mniejszości były wyraźnie ograniczone pod względem
geograficznym. W praktyce dotyczyły tylko tych regionów, które przed wojną należały do II RP.
Im dalej od Wilna, tym trudniej było Polakom wywalczyć respektowanie swoich praw. Z przywilejów praktycznie w ogóle nie mogli korzystać przedstawiciele polskiego narodu zamieszkujący tereny przedwojennej Litwy kowieńskiej. W efekcie tego typu polityki po upadku komunizmu
okazało się, że na tym obszarze liczba Polaków spadła do poziomu zaledwie kilku tysięcy. Przykład Polaków kowieńskich stanowi namacalny dowód tego, jak mogłaby wyglądać dziś cała
polska społeczność na Litwie, jeśli na początku lat 50. XX w. nie doszłoby do przełamania polityki wykluczenia polskiej mniejszości z należnego jej miejsca w życiu litewskiej republiki.
A. S r e b r a k o w s k i, Polacy w Litewskiej…, s. 110.
A. N o w a k o w s k a, Z. W ó y c i c k a, op. cit., s. 180; W. J. P o d g ó r s k i, Nauczanie języka polskiego jako
ojczystego w Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich, [w:] Szkolnictwo polonijne po II wojnie światowej. Przeobrażenia
i potrzeby, red. A. K o p r u k o w n i a k, Lublin 1980, s. 233.
33
34
138
mgr Kinga Lisowska
Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie
ZARYS HISTORII DZIAŁALNOŚCI ZHP CHORĄGWI WARMIŃSKO-MAZURSKIEJ
PRZECIWKO WYKLUCZENIU DZIECI I MŁODZIEŻY W OKRESIE JEJ ISTNIENIA
– OD 1945 R. DO DNIA DZISIEJSZEGO
Rok 1945, 10 października, środa. Na zebraniu starszyzny harcerskiej powołano do życia Warmijsko-Mazurską
Komendę Chorągwi Harcerzy. W jej skład weszli: hm. Zembrzuski Konrad (lekarz) – Komendant Chorągwi,
phm. Bojarski Jan (handlowiec). Harcerz Rzeczpospolitej Lewicki Olgierd (pracownik Sądu Okręgowego), phm.
Okulewicz Witold (nauczyciel) …1
W tym samym roku powołano również Warmijsko-Mazurską Komendę Chorągwi Harcerek. W skład komendy weszły: „hm. Osipow Maria (nauczycielka) – komendantka, phm.
Garwolińska Krystyna (zdemobilizowany podoficer), Mroczkowska Maria (księgowa), phm.
Pietrza – Pawłowska Irena (nauczycielka), phm. Stańkowska Janina (inżynier architektury)”2.
Od tego momentu na Warmii i Mazurach poczęła się tworzyć historia harcerzy i harcerek dzisiaj zrzeszonych w ZHP Chorągwi Warmińsko-Mazurskiej im. Grunwaldu. Bowiem
28 II 1949 r.3 doszło do połączenia organizacji w jedną Warmińsko-Mazurską Komendę
Chorągwi. Spowodowane było to prowadzoną przez władze od października 1948 r.4 socjalizacją wychowania oraz odcinaniem się od działalności światowego skautingu. Już
w 1950 r. w wyniku interwencji państwowej ZHP w dotychczasowej formie przestało istnieć. Zamiast niego utworzono Organizację Harcerską Związku Młodzieży Polskiej (ZMP).
Zmieniono przyrzeczenie, prawo, umundurowanie a doświadczonych instruktorów zastąpili
pracownicy szkół nowej władzy5.
Na fali przemian po październikowych 1956 r. reaktywowano Komendę Chorągwi
Warmińsko-Mazurską w Olsztynie.
Pierwsze decyzje dotyczące struktury i kierunku działania Chorągwi podjęto 16 grudnia 1956 r. na Wojewódzkim Zjeździe Instruktorów i Działaczy Harcerskich, który w historii harcerstwa olsztyńskiego
określany jest mianem I Zjazdu Instruktorów Harcerskich Chorągwi Warmińsko-Mazurskiej6.
Od tego momentu rozpoczyna się nieprzerwany okres funkcjonowania Chorągwi.
1 J. B o j a r s k i, Warmijsko-Mazurscy harcerze, [w:] Z dziejów harcerstwa na Warmii i Mazurach. Zeszyty historyczne
Chorągwi Warmińsko-Mazurskiej ZHP im. Grunwaldu w Olsztynie, Olsztyn 2004, s. 43.
2 Ibidem.
3 H. P ł o c h a, Związek Harcerstwa Polskiego na Warmii i Mazurach w latach 1945–1949, [w:] Harcerstwo w służbie
Warmii i Mazurom. Materiały z konferencji naukowej. Olsztyn, 15 października 2005, red. H. P ł o c h a, Olsztyn 2005,
s. 18.
4 Vide: A. Z a w a d z k a, Dzieje harcerstwa żeńskiego w Polsce w latach 1911–1948/49, Warszawa 2004, passim;
H. L e ś n i o w s k i, Początek drogi – z dziejów harcerstwa na Warmii i Mazurach w latach 1945–1949, [w:] Z kart
Związku Harcerstwa Polskiego na Warmii i Mazurach, Olsztyn 1976, passim.
5 K. P e r s a k, Odrodzenie harcerstwa w 1956 roku, Warszawa 1996, s.11–62.
6 A. Z a k r z e w s k a, Działalność organizacyjna i wychowawcza Chorągwi Warmińsko-Mazurskiej ZHP w latach
1956–1966, [w:] Harcerstwo w służbie..., s. 61.
139
ZHP Chorągiew Warmińsko-Mazurska, tak jak wszystkie organizacje harcerskie, działała
i działa w oparciu o prawo harcerskie, które tworzy dziesięć podstawowych zasad:
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
Harcerz sumiennie spełnia swoje obowiązki wynikające z Przyrzeczenia Harcerskiego.
Na słowie harcerza polegaj jak na Zawiszy.
Harcerz jest pożyteczny i niesie pomoc bliźnim.
Harcerz w każdym widzi bliźniego, a za brata uważa każdego innego harcerza.
Harcerz postępuje po rycersku.
Harcerz miłuje przyrodę i stara się ją poznać.
Harcerz jest karny i posłuszny rodzicom oraz wszystkim swoim przełożonym.
Harcerz jest zawsze pogodny.
Harcerz jest oszczędny i ofiarny.
Harcerz jest czysty w myśli, w mowie i uczynkach; nie pali tytoniu i nie pije napojów alkoholowych.
Powyższe prawo warunkowało i warunkuje działalność śródroczną wśród dzieci i młodzieży oraz organizację wszelkich akcji metodyczno – programowych. Organizacje harcerskie bowiem od początku swojego istnienia pracują z dziećmi i młodzieżą na cyklicznych
spotkaniach i zbiórkach, obozach i biwakach oraz tworzą akcje harcerskie. W XX w. Chorągiew Warmińsko-Mazurska rozpoczęła organizację różnego rodzaju projektów z zakresu
popularyzacji kultury, ochrony środowiska, rozwoju wolontariatu oraz działania przeciwko
wykluczeniu społecznemu. Ponadto od 1997 r.7 Chorągiew prowadzi obozy dla dzieci
z rodzin biednych i dzieci z terenów popegeerowskich. Dodatkowo wśród szeregów harcerskich znajdują się Drużyny Nieprzetartego Szlaku, które stymulowane są śródroczną pracą
specjalistów i instruktorów harcerskich.
Nie przypadkowo wymieniamy powyższe społeczne formy działalności Chorągwi Warmińsko-Mazurskiej. Otóż, na ich przykładzie chcemy omówić dzieje harcerzy Warmii
i Mazur w aspekcie organizacji życia publicznego stymulującego przeciwdziałanie wykluczeniu dzieci i młodzieży.
Dlatego też rozważania nad wykluczeniem społecznym rozpocznijmy od omówienia akcji harcerskich, bowiem odgrywają one wielką rolę w procesie społeczno – wychowawczym
tworzonym od 1945 r. na terenie Warmii i Mazur. Ze względu na poruszaną w niniejszej
pracy tematykę należy zwrócić szczególną uwagę na następujące akcje: Harcerska Operacja
„Perkoz” (1959–1961), Harcerska Służba Turystyczna Warmii i Mazurom „Kormoran”
(1959–1961), Harcerska Akcja Turystyczna „Bezdroża” (1959–1961) oraz Harcerska Operacja „Agroregion” (1974–1980)8.
Wśród głównych haseł operacji harcerskich znalazły się: wychowanie przez pracę, aktywizacja społeczności lokalnej oraz nauka pracy i życia w zespole. Ponadto poszukiwano
różnych form i możliwości angażowania dzieci i młodzież w sprawy ważne dla regionu oraz
aktywizowano turystykę Warmii i Mazur.
Zwarzywszy na mieszankę narodowościową i wyznaniową jaka pozostała na Warmii
i Mazurach po 1945 r. nie dziwnym wydaje się fakt, że harcerze wspólnie z władzami regionu postanowiły doprowadzić do integracji społecznej oraz aktywizacji turystycznych walorów regionu. Według spisu ludności z 1946 r. w Okręgu Mazurskim mieszkało 351 828
osób, z czego 98 466 stanowiły osoby narodowości niemieckiej. Największe skupiska
Sprawozdanie Warmińsko-Mazurskiej Chorągwi ZHP im. Grunwaldu za lata 1995–2000, passim; vide: Archiwum
Podręczne ZHP Chorągwi Warmińsko-Mazurskiej.
8 K. D u b l a s z e w s k a, Społeczno – wychowawcza rola wielkich przedsięwzięć regionalnych Chorągwi WarmińskoMazurskiej na przykładzie akcji Perkoz, Kormoran, Bezdroża i Agroregion, [w:] Harcerstwo w służbie..., s. 85.
7
140
Niemców znajdowały się w powiatach północnych (ludność w wymienionych powiatach
stanowiła większość również przed 1945 rokiem): bartoszyckim, lidzbarskim i braniewskim.
Najwięcej jednak Niemców – aż 857 zostało zarejestrowanych w powiecie mrągowskim,
gdzie ogólna liczba mieszkańców powiatu wynosiła 34 396 osób9. Sytuację społeczności
Warmii i Mazur komplikował fakt istnienia:
zbiorowości ludności dwukulturowej, posługującej się językiem niemieckim lub polszczyzną dziwaczną
dla przybywających tam osadników, mającej liczne, w tym i rodzinne powiązania z Niemcami. Napływający z tzw. ziem dawnych osadnicy, nie rozumiejący złożoności miejscowych stosunków, a silnie stymulowani względami natury ekonomicznej, chętnie lokowali tę dwukulturową ludność poza granicami polskości, kwalifikując ją jako Niemców. Ponieważ władze polskie wywodziły się z ludności napływowej
i działały z reguły w jej interesie, przeto polska ludność rodzima znalazła się w większości wypadków
w sytuacji grupy dyskryminowanej, a w najlepszym wypadku niepewnej, o wątpliwej przynależności narodowej. Konsekwencje tego stanu rzeczy były z punktu widzenia nastawień tej grupy jak najgorsze. Ludzie ci poddawani procedurom weryfikacyjnym, doświadczający licznych krzywd, upokorzeń i prześladowań, stawiać sobie musieli pytanie o własną tożsamość, nawet wówczas, gdy wcześniej, nim Polska do
nich dotarła, wątpliwości w tym względzie nie mieli10.
Starano się odpowiedzieć na potrzeby społeczne pomagając w wychowaniu młodego
człowieka na samodzielnego, odpowiedzialnego, zaradnego i służącego pomocą innym. Nie
zwracano tym samym uwagi na pochodzenie czy majętność, próbując zadbać o wspólną
integrację społeczności czasem skrajnej w swoich poglądach, możliwościach edukacyjnych
i egzystencjonalnych. Harcerstwo bowiem swoją pracą i ideą proponowało równość
wszystkim, tym którzy znaleźli się w jego szeregach ale również, tym którzy potrzebowali
od niego pomocy. I tak na przykład Akcja „Kormoran” na czoło zagadnień programowych
wysunęła powiązanie życia obozowego z działalnością przydatną społeczeństwu11. Jednak
najbardziej zakrojoną akcją związaną z aktywizacją życia społeczno – gospodarczego była
Akcja „Agroregion”. Harcerze uczestniczyli w żniwach, wykopkach, w zbiorze runa leśnego, ulepszaniu dróg śródpolnych, mineralizowaniu pól czy w oczyszczaniu wody. Opiekowano się również dziećmi wiejskimi w czasie pracy ich rodziców na polu. Chodziło przede
wszystkim o to aby stworzyć z Warmii i Mazur zagłębie żywnościowe, turystyczne i rolnicze. Dzięki „Agroregionowi” uświadomiono młodzieży związek między zdobywaną wiedzą
a jej wykorzystaniem w praktyce. Posługiwano się przede wszystkim takimi hasłami jak:
„To odpowiedź – po co się uczyć”; „To odpowiedź – warto się uczyć”12. Nawiązano
współpracę między instytucjami, urzędami i zakładami pracy.
Ponadto Akcja „Bezdroża” zakładała przybliżenie pracy na rzecz środowiska oraz popularyzację czasu wolnego szczególnie wśród młodzieży wiejskiej13. Dodatkowo przybliżała
harcerzom jak i ludności niezrzeszonej folklor, historię i tradycję regionu Warmii i Mazur.
Poprzez tak zakrojoną akcję aktywizowano młodzież wiejską, harcerzy oraz resztę społeczności Warmii i Mazur. Rozwijając gospodarkę regionu, promując jego historię i walory
turystyczne umożliwiono podniesienie poziomu edukacji, zwiększenie miejsc pracy oraz
rozwinięcie nowych gałęzi gospodarki. Jednocześnie nauka umiejętności pożytecznych,
A. S a k s o n, Stosunki narodowościowe na Warmii i Mazurach 1945–1997, Poznań, s. 66.
S. C i e s i e l s k i, Uwagi o zmianach struktury narodowościowej w powojennej Polsce, http://republika.pl/sciesielski
/varia/mniejnar.html [dostęp z dn. 23 III 2011].
11 Sprawozdanie Chorągwi Warmińsko-Mazurskiej ZHP w Olsztynie za okres 1.01.1960–30.11.1962 r., s. 64; vide:
Archiwum Podręczne ZHP Chorągwi Warmińsko-Mazurskiej.
12 P. S z a w ł o w s k i, Raport instruktorski, „Harcerstwo”, 1972, nr. 10/11, s. 74.
13 K. D u b l a s z e w s k a, op. cit., s. 89.
9
10
141
pracy w zespole, pomocy bliźniemu wyróżniała zapomniany dotąd region, który przyłączono na nowo do powojennej Polski.
Zatem mimo słabo zakorzenionej polskości, niskich umiejętności językowych i niewielkiego związku z resztą kraju ludność Warmii i Mazur walczyła z wykluczeniem ich przez
resztę społeczności ogólnopaństwowej. Harcerze przy współpracy z instytucjami rządowymi, sektorem prywatnym a w szczególności z ludnością wiejską zaszczepiali wśród młodzieży i reszt społeczeństwa chęć edukacji, pracy na rzecz regionu i kraju oraz socjalizacji i wychowania patriotycznego.
Kolejnym bardzo ważnym aspektem działalności przeciwko wykluczeniu społecznemu
była organizacja wspomnianych powyżej Drużyn Nieprzetartego Szlaku. Praca Drużyn NS
polegała na umożliwieniu dzieci i młodzieży upośledzonej fizycznie i psychicznie pracę nad
sobą, nad indywidualnymi zdolnościami i w miarę możliwości socjalizację. Wsparcie specjalistów z zakresu pedagogiki rewalidacyjnej, codzienna praca instruktorów harcerskich pozwoliła wielu członkom NS na wykształcenie podstawowych umiejętności potrzebnych do
życia oraz współpracy w zespole. Drużyny NS tworzone były przede wszystkim przy placówkach leczniczych, szkolno – wychowawczych oraz resocjalizacyjnych14. Obecnie liczba
tego typu drużyn zmniejsza się w zastraszającym tempie. W 2005 r. było ich 1315 a dzisiaj
nie znamy dokładnego stanu liczbowego. ZHP Chorągiew Warmińsko-Mazurska organizuje Ogólnopolskie Zloty Drużyn Nieprzetartego Szlaku poprzez, które doprowadza do integracji tegoż środowiska. Niezależnie zatem od pochodzenia, stanu majętności czy rodzaju
upośledzenia każdy z członków NS ma równy dostęp do procesu wychowania proponowanego przez ZHP. Dodatkowo harcerze starają się nauczyć niepełnosprawnych życia w społeczeństwie tak aby w miarę możliwości mogli wykonywać podstawowe zawody oraz nie
być uzależnionym od innego człowieka w życiu codziennym.
Jak już zaznaczyliśmy powyżej, od 1997 r. Chorągiew Warmińsko-Mazurska prowadzi
w porozumieniu z Kuratorium Oświaty obozy dla dzieci i młodzieży nie zrzeszonych
w ZHP. Placówki wypoczynku skierowane są do dzieci z terenów wiejskich oraz rodzin
biednych i zagrożonych wykluczeniem społecznym. Posiłkując się pomocą Straży Pożarnej,
Policji, WORD-u, Poradni Pedagogicznych oraz doświadczonych wychowawców i pedagogów tworzy program obozowy użyteczny społecznie. Wśród podstawowych zagadnień
harmonogramu obozu/kolonii odnajdziemy zajęcia z asertywności, prac manualnych, zajęcia artystyczne i sportowe. Jednocześnie każda z kolonii posiada swoją fabułę i formy obrzędowe dzięki którym uczestnik zapoznaje się z pracą z regulaminem, dostrzega walory
sprzątania po sobie oraz zachowywania higieny. Wychowawcy starają się również uwrażliwić na potrzebę innych i przekazać umiejętności pracy w zespole. Najczęstsze tematy zajęć
to: działanie przeciwko używkom, ochrona środowiska, pierwsza pomoc i bezpieczeństwo
na drodze. Program obozów ułożony jest w taki sposób aby uczestnik nauczył się jakiś
umiejętności praktycznych jak: żeglowanie, badanie wody czy składanie orgiami.
Często pobyt na tego typu wypoczynku jest punktem zwrotnym w życiu młodego człowieka, który znał do tej pory świat biedy czy alkoholu. Dzieci i młodzież od tego momentu
inaczej postrzegają możliwości zaistnienia w społeczeństwie. Na wypoczynku odkrywają
swoje pasje i zdolności. Uświadamiają sobie, że jest wiele ciekawych rzeczy, które można
M. M a c i e j e w s k a, Działalność programowo – wychowawcza Warmińsko-Mazurskiej Chorągwi ZHP im. Grunwaldu w latach 1989–2004, [w:] Harcerstwo w służbie..., s. 102.
15 Sprawozdanie Warmińsko-Mazurskiej Chorągwi ZHP im. Grunwaldu za lata 2000–2004, s. 27; vide: Archiwum
Podręczne ZHP Chorągwi Warmińsko-Mazurskiej.
14
142
w życiu robić. Najważniejsze jednak jest to, że z reguły obóz staje się przepustką do innego
świata niż codzienna (nie zawsze dobra) rzeczywistość ich rodziców i otoczenia.
W XX w. wraz z wstąpieniem do Unii Europejskiej wśród organizacji pozarządowych
narodziła się moda na realizacje wielu przedsięwzięć społecznych, kulturalnych oraz należących do różnych aspektów szeroko pojętego wychowania. Zjawisku temu sprzyjał fakt rozwoju programów i funduszy unijnych oraz konkursów władz miejskich, gminnych i wojewódzkich. Chorągiew wnioskowała o środki na realizację takich zadań jak: rozwój kadry
i wolontariatu harcerskiego, rozwój metodyki i formy pracy harcerskiej, ochrona środowiska
naturalnego, wychowanie i edukacja kulturalna, zapewnienie bezpieczeństwa na drodze,
pierwsza pomoc oraz działanie przeciwko wykluczeniu.
Na szczególną uwagę zatem, zasługują następujące projekty społeczno – wychowawcze
wpływające na pracę Chorągwi przeciwko wykluczeniu : Barwy zdrowia (2007 r.); Razem Bezpiecznej – Młodzi kontra agresja i uzależnienia (2007 r.); Moja przyszłość w moich rękach (2009–
2010 r.) oraz Poznawajmy przeszłość i twórzmy przyszłość (2010–2012 r.).
Barwy zdrowia stanowiły program z zakresu profilaktyki dzieci i młodzieży. Projekt miał
przede wszystkim za zadanie uświadomić młodym ludziom jak istotny jest problem uzależnień. Dodatkowo ukazywał destrukcyjny wpływ korzystania ze środków psychoaktywnych
na proces zawiązywania znajomości, budowania przyjaźni i rozwój miłości16. Zwracał uwagę na umiejętności asertywnego zachowania się oraz ograniczał rozmiary zachowań ryzykownych wśród dzieci i młodzieży. Za pomocą przedsięwzięcia prowadzono również profilaktyczną działalność informacyjną, edukacyjną i wychowawczą dla dzieci i młodzieży.
Zwiększono także poziom świadomości obywatelskiej w zakresie promocji zdrowego stylu
życia. W promocji programu i warsztatach uczestniczyło łącznie 240 osób17. W konkursach
organizowanych w ramach programu wzięło udział ok. 20 grup lokalnych. W zajęciach
o charakterze profilaktycznym realizowanych w szkołach, świetlicach, na zbiórkach harcerskich uczestniczyło od marca do grudnia 2007 r. ok. 4000 osób18. Zadanie zostało sfinansowane ze środków Samorządu Województwa Warmińsko-Mazurskiego.
Natomiast celem programu Razem Bezpiecznej – Młodzi kontra agresja i uzależnienia była aktywizacja młodzieży na rzecz zmniejszania zjawisk agresji i uzależnień w środowisku szkolnym; podniesienie wrażliwości uczniów na przejawy agresji i przemocy rówieśniczej; promowanie umiejętności rozwiązywania problemów i konfliktów bez przemocy; poznanie
zasad pierwszej pomocy przedmedycznej jako szeroko pojętej profilaktyki działań bezpiecznej szkoły19. Rezultatem projektu było przede wszystkim zwiększenie współpracy
ZHP z nauczycielami i dyrektorami szkół na rzecz zmniejszenia zjawiska agresji i uzależnień
w środowisku szkolnym oraz wypracowanie wspólnego programu oddziaływań wychowawczo-profilaktycznych na dzieci i młodzież szkolną.
16 Wniosek Barwy zdrowia, Olsztyn 2006, passim; vide: Archiwum Podręczne ZHP Chorągwi WarmińskoMazurskiej.
17 Sprawozdanie Komendanta i Komendy ZHP Chorągwi Warmińsko-Mazurskiej im. Grunwaldu 2006–2010 (dalej:
Sprawozdanie Komendanta i Komendy ZHP Chorągwi), s. 18; vide: Archiwum Podręczne ZHP Chorągwi WarmińskoMazurskiej.
18 Ibidem.
19 Wniosek Razem Bezpiecznej – Młodzi kontra agresja i uzależnienia, Olsztyn 2006, passim; vide: Archiwum Podręczne ZHP Chorągwi Warmińsko-Mazurskiej.
143
Program zakładał organizację cyklu pilotażowych warsztatów dla dzieci i młodzieży
w 40 szkołach województwa warmińsko–mazurskiego20. Zajęcia warsztatowe odbywały się
w trzech blokach tematycznych: agresja i sposoby jej przeciwdziałania; uzależnienia a zachowania asertywne oraz edukacja dla bezpieczeństwa – zasady udzielania pierwszej pomocy. Druga część projektu polegała na stworzeniu programu wychowawczo –
profilaktycznego „Młodzi kontra agresja i uzależnienia” przy współpracy z uczniami, nauczycielami i dyrektorami szkoły. Zakończeniem cyklu zajęć z młodzieżą było przygotowanie przez nich imprez dla szkoły z udziałem harcerzy, ratowników medycznych i Policji.
Program współfinansowany był ze środków Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. W 2008 r. przedsięwzięcie wytypowano przez Departament Analiz i Nadzoru Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji do udziału w konkursie Europejskiej Nagrody w dziedzinie Zapobiegania Przestępczości (ECPA) organizowanym przez Europejską
Sieć Zapobiegania Przestępczości.
Tabela: Zestawienie uczestników Programu21.
Lp.
Liczba
uczniów
Szkoła
Zespół Szkół w Szymonowie, 14-330
Małdyty Szymonowo 15
Zespół Szkół im. Jana Pawła II
ul. Olsztyńska 9a
14-310 Miłakowo
Zespół Szkół Ogólnokształcących nr 3
Szkoła Podstawowa nr 25
Z Oddziałami Integracyjnymi
ul. Wańkowicza 1 10-684 Olsztyn
Szkoła Podstawowa nr 7
im. Leona Kruczkowskiego
Aleja Przyjaciół 42
10-148 Olsztyn
Szkoła Podstawowa nr 18
im. Orła Białego
10-822 Olsztyn
Szkoła Podstawowa w Tylkowie
Tylkowo 1
12-130 Pasym
Gimnazjum nr 13 im. Huberta Wagnera
Ul. Jeziołowicza 2
10-690 Olsztyn
Zespół Szkół Powszechnych
im. mjra Henryka Sucharskiego
ul. 3 Maja 21
14-400 Pasłęk
Gimnazjum nr 1 w Pasłęku
ul. Jagiełły 30
14-400 Pasłęk
Szkoła Podstawowa w Żurawcu
82-325 Markusy
179
Jednostka wspomagająca realizację
3 Drużyna Harcerska „WATAHA”
80
19 TDH „WŁÓCZYKIJE”
660
23 Olsztyńska Grunwaldzka Drużyna Harcerska „Semaforki”
324
XXXIII Wodna Grunwaldzka
Drużyna Harcerska „Navigo”
360
Próbna Gromada Zuchowa
Próbna Drużyna Harcerska
101
15 Gromada Zuchowa „Bractwo
Leśnej Polany”
35 Drużyna Harcerska
550
18 Drużyna Wędrownicza „Advenae”
935
21 Pasłęcka Turystyczna Drużyna
Harcerska „Orzeł”
580
XIII Harcerska Służba Ruchu
Drogowego „Cobra”
205
7 Środowiskowa Drużyna Harcerskiej „Ziemia Żuławska”
w Stankowie
Sprawozdanie z projektu Razem Bezpiecznej – Młodzi kontra agresja i uzależnienia, Olsztyn 2007, passim; vide: Archiwum Podręczne ZHP Chorągwi Warmińsko-Mazurskiej.
21 Sprawozdanie Komendanta i Komendy ZHP Chorągwi..., s. 20–22; vide: Archiwum Podręczne ZHP Chorągwi
Warmińsko-Mazurskiej.
20
144
Ośrodek Szkolenia i Wychowania w Pasłęku
Zespół Szkół Zawodowych
Szkoła Podstawowa nr 29
im. Jana Liszewskiego
ul. Iwaszkiewicza 44
10-089 Olsztyn
Szkoła Podstawowa nr 34
ul. Wiecherta
10-900 Olsztyn
Szkoła Podstawowa
im. ks. W. Frelichowskiego
Turza Wielka 57 A
13-214 Uzdowo
Szkoła Podstawowa
Kleczkowo
13-200 Działdowo
Publiczne Gimnazjum w Gródkach
Gródki 29, 13-206 Płośnica
124
22 Pasłęcka Drużyna Wędrownicza „MAFEKING”
564
13 Olsztyńska Gromada Zuchowa
„Skrzaty z Krainy Pomarańczy”
13 Olsztyńska Wielopoziomowa
Harcerska Drużyna Medyczno –
Obronna „Protekt”
30
Szkoła Podstawowa nr 3 im. B. Malinowskiego
Zespół Szkół im. Janusza Korczaka
Księży Dwór 32
13-200 Działdowo
Zespół Szkół nr 1 im. M. Kopernika
ul. Wyzwolenia 11
13 – 240 Iłowo
Samorządowa Szkoła Podstawowa nr 3
ul. Niepodległości 11A
14-200 Iława
Gimnazjum Publiczne im. Jana Pawła II
ul. Garnizonowa 20
11-040 Dobre Miasto
8 Olsztyńska Gromada Zuchowa
„Świetliki”
142
21 Działdowska Drużyna Harcerska „Konfrater”
72
18 Działdowska Drużyna Harcerska
249
15 DSH „BIEDRONKI”
864
2 Gromada Zuchowa „Słoneczna
Gromada”
190
Krąg Starszyzny i Instruktorów
551
19 Działdowska Drużyna Starszoharcerska „Czereda I”
720
12 Iławska Gromada Zuchowa
„Leśna Gromada”
532
48 Drużyna Harcerzy Starszych
im. „Szarych Szeregów”
66 Drużyna Harcerzy Starszych
im. Janusza Korczaka
Szkoła Podstawowa nr 1
im. Józefa Bema
Ul. Wojska Polskiego 22
11-040 Dobre Miasto
Gimnazjum w Lubominie
Ul. Kopernika 4A
11-135 Lubomino
Gimnazjum im. Helwinga
ul. Pionierów
11-600 Węgorzewo
214
50 Gromada Zuchowa „Skrzaty”
176
3 Wielopoziomowa Drużyna Harcerska im. „Szarych Szeregów”
150
44 Harcerska Drużyna Wodna
„KRYPA”
Specjalny Ośrodek Szkolno – wychowawczy
ul. Zamkowa
11-600 Węgorzewo
123
Gromada Zuchowa „KRASNALE MĄDRALE”
Szkoła Podstawowa w Pozezdrzu
11-610 Pozezdrze
140
3 Drużyna Harcerska „TRAPERZY”
145
Szkoła Podstawowa nr 1
im. M. Kopernika
w Węgorzewie
250
3 Gromada Zuchowa „BRUNO”
113
10 Drużyna Harcerska im. Michała Kajki
230
2 DH „Szkarłatni”
Szkoła Podstawowa w Węgielsztynie
102
8 Gromada Zuchowa „Leśne
Duszki”
Szkoła Podstawowa z Oddziałami Integracyjnymi w Gąskach
Gąski 14
19-400 Olecko
191
8 Drużyna Harcerska „Strzały”
Szkoła Podstawowa nr 3
Ul. T. Kościuszki 25
19-500 Gołdap
120
21 Wędrownicza Drużyna Harcerska „ Sami Swoii”
Ośrodek Szkolno-Wychowawczy
Ul. Wojska Polskiego 18
19-500 Gołdap
100
Drużyna Nieprzetartego Szlaku
„GIGANCI”
Szkoła Podstawowa nr 1
Ul. Szkolna
19-500 Gołdap
320
Drużyna Starszoharcerska „Burza
Mózgów”
Gimnazjum nr 1 im. Noblistów Polskich
Ul. Kościuszki 30
19-500 Gołdap
200
Szczep przy G1 Gołdap
Szkoła Podstawowa nr 2 im. Marszałka
Józefa Piłsudskiego
Ul. 1 Maja 25
19-500 Gołdap
329
2 Drużyna Harcerska „AVES”
Szkoła Podstawowa
Kiełpiny 1
13-230 Lidzbark
102
Drużyna Harcerska „Eko – Kiełpiki”
Szkoła Podstawowa
Bryńsk
13-230 Lidzbark
94
34 Drużyna harcerska „Zielone
Szeregi”
Szkołą Podstawowa im. Tadeusza Kościuszki
Ul. Działdowska 13
13-230 Lidzbark
640
22 Drużyna Harcerska „Sokoły”
Szkoła Podstawowa
Ul. Długa 51
Dłutowo
160
23 Drużyna HARCERSKA
„Orzeszki z Dłutowa”
Szkoła Podstawowa w Budrach
ul. M. Kajki
11-606 Budry
Zespół Szkół w Baniach Mazurskich
Szkoła Podstawowa
146
W l. 2009–2010 ZHP Chorągiew Warmińsko-Mazurska była organizatorem przedsięwzięcia Moja przyszłość w moich rękach. Projekt realizowany był w ramach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki oraz następujących działań: 7.2. Przeciwdziałanie wykluczeniu
i wzmocnienie sektora ekonomii społecznej oraz 7.2.1 Aktywizacja zawodowa i społeczna
osób zagrożonych wykluczeniem społecznym22. Moja przyszłość w moich rękach została skierowana do młodzieży w wieku 15–25 lat zamieszkującej teren powiatu działdowskiego oraz
pochodzącej z rodzin najuboższych, wielodzietnych, znajdujących się w szczególnie trudnej
sytuacji życiowej i zawodowej. Celem projektu było podniesienie poziomu kompetencji
społecznych niezbędnych na rynku pracy, m.in. poprzez zwiększenie motywacji do dalszego
kształcenia, kształtowanie postaw przedsiębiorczych, rozwijanie zainteresowania podejmowanie i prowadzeniem działalności gospodarczej, kształtowanie umiejętności aktywnego
poszukiwania pracy i świadomego jej wyboru, doskonalenie umiejętności pracy w zespole
i skutecznego komunikowania się. Młodzież uczestnicząca w projekcie odbyła 48 godzinnych zajęć grupowych oraz 2 godzin indywidualnych spotkań z doradcą zawodowym23.
Przy czym zajęcia grupowe podzielono na dwa moduły: I. (20 godzin dydaktycznych) –
warsztaty interpersonalne, w tym 6 godzin warsztatów motywacyjnych; II. (28 godzin dydaktycznych) – trening przedsiębiorczości24.
Obecnie ZHP Chorągiew Warmińsko-Mazurska realizuje projekt Poznawajmy przeszłość
i twórzmy przyszłość w ramach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki. Przedsięwzięcie odbywa się w zakresie dwóch działań: 9.1 – wyrównanie szans edukacyjnych i zapewnienie
wysokiej jakości usług edukacyjnych świadczonych w systemie oświaty; 9.1.2 – wyrównanie
szans edukacyjnych uczniów z grup o utrudnionym dostępie do edukacji oraz zmniejszenie
różnic w jakości usług edukacyjnych25. Ponadto Poznawajmy przeszłoś i twórzmy przyszłość skierowano do uczniów Szkoły Podstawowej w Kiełpinach. Natomiast celem projektu jest
zwiększenie szans edukacyjnych uczniów Szkoły poprzez uczestnictwo w dodatkowych
zajęciach pozalekcyjnych, wycieczkach krajoznawczych i kolonii edukacyjnej. Każdy uczestnik projektu może dowolnie wybrać najbardziej interesujące go zajęcia i aktywnie w nich
uczestniczyć. W ramach zajęć do wyboru wyróżnimy:
•
Polonistyczne, dla uczniów klas IV–VI;
•
Edukacja regionalna, dla uczniów klas I–VI;
•
J. angielski, dla uczniów klas V–VI;
•
Komputerowe, dla uczniów klas IV–VI;
•
Matematyczne, dla uczniów klas I–VI;
•
Artystyczno-muzyczne, dla uczniów klas I–III;
•
Sportowe, dla uczniów klas III–VI;
•
Koło Młodego przyrodnika, dla uczniów klas I–III;
•
Koło przyrodniczo-ekologiczne, dla uczniów klas IV–VI;
•
Koło edukacji europejskiej, dla uczniów klas IV–VI26.
22 Wniosek Moja przyszłość w moich rękach, Olsztyn 2009, passim; vide: Archiwum Podręczne ZHP Chorągwi
Warmińsko-Mazurskiej.
23 Ibidem.
24 Ibidem.
25 Wniosek Poznawajmy przeszłość i twórzmy przyszłość, Olsztyn 2009, passim; vide: Archiwum Podręczne ZHP
Chorągwi Warmińsko-Mazurskiej.
26 http://www.poznawajmyprzeszlosc.warminskomazurska.zhp.pl/poznawajmyprzeszlosc/index.php [dostęp z dn. 23 III 2011].
147
Powyższe rozważania świadczą o szerokiej działalności ZHP Chorągwi WarmińskoMazurskiej przeciwko wykluczeniu społeczeństwa Warmii i Mazur. Harcerska idea wychowawcza, patriotyzm oraz nauka przez pracę przyświecały organizacji wielu przedsięwzięć
Chorągwi od 1945 r. aż do czasów dzisiejszych. Rozpoczynając od akcji: Agroregion, Bezdroża, Kormoran i Perkoz kończąc na współczesnych projektach realizowanych wspólnie z instytucjami oświaty, ZHP przyczyniła się do zwiększenia aktywności zawodowej, wzrostu poziomu wychowawczego na wsi i w małych miejscowościach oraz do rozwoju samoświadomości i własnych możliwości społeczeństwa. Historia działalności ZHP Chorągwi Warmińsko – Mazurskiej przeciwko wykluczeniu jest zatem zapisana na kartach grubej księgi dziejów Warmii i Mazur. Łączy się także nieprzerwanie z sytuacją społeczną, polityczną, ustrojową i gospodarczą kraju a przede wszystkim regionu.
148
Barbara Jundo-Kališevska
Uniwersytet Łódzki
PRÓBA UTWORZENIA „KRAJU WILEŃSKIEGO”
W końcu lat 80. XX w. doszło do bezprecedensowej próby utworzenia polskojęzycznego
okręgu autonomicznego na Litwie. Polska mniejszość narodowa, zamieszkująca tereny Litewskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej (LSRR), została okrzyknięta „piątą kolumną”
na drodze Litwy do niepodległości, a litewscy nacjonaliści do dziś w oparciu o tamte wydarzenia budują wrogi wizerunek Polaków na Litwie. Ówczesne działania mniejszości polskiej
na rzecz autonomii narodowej Wileńszczyzny ocenia się obecnie różnie. Zasadnicze znaczenie zdają się mieć pytania: Co spowodowało, że do uzyskania autonomii za wszelką cenę
aspirowała większość społeczeństwa polskiego, zamieszkującego tereny dzisiejszej Wileńszczyzny i dlaczego do dziś widmo autonomii prześladuje litewskie elity?
W okresie schyłkowym Związku Radzieckiego, na fali takich haseł, jak głasnost'
i pieriestrojka, we wszystkich republikach związkowych pojawiły się ruchy, których celem
było odrodzenie narodowe mieszkańców konkretnych regionów. Na Litwie powstały takie
organizacje, jak Litewski Ruch na Rzecz Przebudowy (Lietuvos Persitvarkymo Sąjūdis) oraz
Liga Wolności Litwy (Lietuvos Laisvės Lyga). Skupiały one głównie ludność narodowości
litewskiej i zajęte wzajemnym zwalczaniem się, nie brały pod uwagę problemów innych
grup etnicznych, które w wyniku przemian historycznych zamieszkiwały terytorium LSRR.
Największą, tudzież najbardziej zwartą, grupę spośród mniejszości stanowiła autochtoniczna ludność polska, zamieszkująca południową część Litewskiej SRR. Według spisu ludności ZSRR z 1989 r. liczba Polaków na Litwie wynosiła 257 994 osoby. Warto zaznaczyć,
że po raz pierwszy ludność narodowości litewskiej przeważyła procentowo w Wilnie (52%),
jednakże Polacy w dalszym ciągu dominowali na tych terenach Litwy: w rejonie wileńskim
stanowili 64% mieszkańców1, podczas gdy Litwini tylko 21%, w rejonie trockim 24% (Litwini - 58%), w solecznickim aż 80% (Litwini zaledwie 9%). W rejonach tych ludność bardzo słabo lub też nie znała wcale języka litewskiego i, śledząc z niepokojem rozwój wydarzeń w kraju, zaczęła się organizować.
Dnia 5 V 1988 r. w Wilnie odbyło się zebranie założycielskie Stowarzyszenia SpołecznoKulturalnego Polaków na Litwie (SSKPL), przekształconego rok później w Związek Polaków na Litwie (ZPL). Była to pierwsza po wojnie, niezależna organizacja polska, podstawowym celem której było krzewienie i popieranie języka i kultury polskiej oraz kształtowanie świadomości narodowej. Pierwszym prezesem Związku Polaków na Litwie został Jan
Sienkiewicz2.
W kwietniu 1989 r. powstał Związek Naukowców – Polaków Litwy, którego celem było
między innymi powołanie, a następnie prowadzenie Polskiego Uniwersytetu w Wilnie.
W samym Wilnie Polacy nadal stanowili ok. 1/5 mieszkańców (18,8% – 108 239 osób).
Jan Sienkiewicz (ur. w 1956 r. w Wirbiniszkach koło Wilna) – działacz mniejszości polskiej na Litwie, publicysta, dziennikarz, poseł na Sejm Litewski w l. 1997–2000. W 1988 r. był współzałożycielem Stowarzyszenia
Społeczno-Kulturalnego Polaków na Litwie. Pierwszy prezes ZPL. Współzałożyciel i przewodnicząc Akcji
Wyborczej Polaków na Litwie.
1
2
149
W październiku 1989 r. powstała Sekcja Polska Wileńskiej Wspólnoty Zesłańców zrzeszająca Polaków deportowanych przez Sowietów w czasie II wojny światowej.
W tym samym roku powołana została Fundacja Kultury Polskiej na Litwie, zajmująca się
inwentaryzacją pamiątek kultury polskiej i upamiętnianiem działalności Armii Krajowej na
Wileńszczyźnie.
W lutym 1990 r. odrodził się Klub Włóczęgów Wileńskich – wpływowa niegdyś organizacja, skupiająca intelektualistów, pochodzących z terenów byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego.
Ukazujące się za czasów ZSRR polskie tytuły prasowe były głównie tzw. kalką prasy radzieckiej3, jednakże w tym okresie zaczęły się pojawiać nowe‚ już prawdziwie polskie,
dzienniki i magazyny – przede wszystkim: „Znad Wilii”, „Nasza Gazeta”, „Magazyn Wileński” itp.
Istniejąca również w czasach radzieckich sieć polskich szkół na Litwie umożliwiała
krzewienie języka polskiego i pielęgnację kultury ojczystej. Miało to ogromne znaczenie
w okresie ogólnego ożywienia w środowisku polskim: w szkołach powstawały zespoły ludowe, kultywujące staropolskie tradycje i obyczaje. Wzrosła popularność polskiego szkolnictwa. Liczba polskich szkół na Wileńszczyźnie w 1989 r. wzrosła z 90 do 110.
Konsolidacja społeczeństwa polskiego przybrała na sile po ogłoszeniu 25 I 1989 r. przez
Prezydium Rady Najwyższej LSRR postanowienia o bezwzględnym przejściu na język litewski przez wszystkie organizacje, które dotąd posługiwały się językiem rosyjskim4.. Zapanowało ogólne poczucie zagrożenia wobec nowo-odradzającego się nacjonalizmu litewskiego.
Rozpoczął się okres wieców i demonstracji. Na fali tych wydarzeń już w lutym tego samego
roku pojawiła się idea terytorialnej autonomii na Wileńszczyźnie. Głównym problemem
stała się kwestia, w jakim kraju miałaby być utworzona wspomniana jednostka terytorialna.
Polska, wierna myśli politycznej Jerzego Giedroycia, już na samym początku zrezygnowała
z aspiracji dotyczących Wilna i unikała ewentualnych niesnasek z Litwinami. Dlatego początkowo zdecydowana większość Polaków na Litwie opowiedziała się za utworzeniem
autonomii polskiej w ramach Litewskiej SRR.
W dniu 14 IV 1989 roku, w obecności 736 delegatów, odbył się I Zjazd ZPL, który poparł niepodległość Litwy: „Dobro Litwy jest naszym wspólnym celem! Za wolność Naszą
i Waszą!”. Według postanowień I Zjazdu ZPL, optymalnym sposobem rozwiązania problemów Wileńszczyzny miałoby być utworzenie tu polskiej narodowej formacji autonomicznej.
Dnia 12 V 1989 r. w Mickunach odbył się I Zjazd Deputowanych Rad Rejonowych i Terenowych Wileńszczyzny. Udział w nim wzięło 128 deputowanych z polskich okręgów
wyborczych. Zjazd powołał Radę Koordynacyjną ds. Utworzenia Polskiego Obwodu Autonomicznego w składzie Litewskiej SRR.
Reakcją ze strony litewskiej była Odezwa Rady Najwyższej LSRR do Polaków Litwy,
głosząca poparcie dla narodowo-kulturalnego odrodzenia polskości, lecz wzywająca litewskich Polaków do rezygnacji z haseł godzących w integralność państwa. Rada Koordynacyjną odpowiedziała na to 25 maja oświadczeniem, iż wszystkie podjęte decyzje nie mają na
celu podziału republiki, tylko poprawę sytuacji Polaków na Litwie.
„Czerwony Sztandar”; „Przykazania Lenina” itd.
LIETUVOS TSR AUKŠČIAUSIOSIOS TARYBOS PREZIDIUM ĮSAKAS Dėl Lietuvos TSR valstybinės kalbos vartojimo http://www3.lrs.lt/pls/inter3/dokpaieska.showdoc_l?p_id=18852&p_query=&p_tr2=
[dostęp z dn. 13 II 2011].
3
4
150
W dniu 28 VII 1989 r. Rada Najwyższa przyjęła projekt ustawy „O narodowościach zamieszkałych w LSRR”5, która została przyjęta ostatecznie 23 listopada (wygasła 1 I 2010 r.).
Miała ona zapewnić swobodny rozwój wszystkim narodowościom i grupom etnicznym oraz
gwarantowała im prawa do udziału w organach władzy wszystkich szczebli. Jednocześnie
jeszcze w lipcu Sajudis ogłosił, że prawa i obowiązki mniejszości są nieodłączną częścią
praw i obowiązków obywatelskich, a ich gwarancją odrodzenie wolnego i niepodległego
państwa.
Nie zważając na to, 6 IX 1989 r. Solecznicka Rada Rejonowa powzięła uchwałę, na mocy
której rejon solecznicki ogłoszono Samorządowym Solecznickim Polskim Rejonem Narodowym w składzie LSRR. W rejonie miała być zachowana „struktura zarządzania socjalnego i ekonomicznego, utrwalona w latach władzy sowieckiej”. Miał to być pierwszy krok do
utworzenia Wileńskiego Administracyjno -Terytorialnego Okręgu Narodowego.
15 września Rada rejonu wileńskiego przyjęła analogiczną uchwałę. Obie decyzje Prezydium Rady Najwyższej LSRR, uznając je za naruszające integralność terytorialną republiki,
już 21 września anulowało.
Na decyzje rad rejonowych niebagatelny wpływ miała reakcja litewskiego społeczeństwa
i władz Litewskiej SRR na procesy konsolidacyjne Polaków. Należy podkreślić, że od samego początku była ona wręcz wroga. A ponieważ Warszawa nie poparła dążeń mniejszości
polskiej Litwy, dlatego też Polacy zmuszeni zostali skierować swój wzrok w kierunku Moskwy, która to dążyła do osłabienia wymykających się spod jej kontroli litewskich dążeń
niepodległościowych. Przy okazji litewska propaganda uznała działalność Polaków wyłącznie za moskiewską intrygę, zamykając tym samym drogę do dalszego dialogu. Paradoksalnie,
grupa najgorliwszych nacjonalistów omawianego okresu należała wówczas do KGB6, jak na
przykład jeden z założycieli Sajudisu, a później jego sekretarz – Virgilius Čepaitis7 – jeden
z czołowych liderów antypolskiej nagonki, który następnie w l. 1990-1992 pełnił funkcję
przewodniczącego Komisji ds. Praw Człowieka i Mniejszości Narodowych Republiki Litewskiej.
Szczególnie agresywną postać przybrała nagonka medialna. Zdaniem litewskich ksenofobów istniała konieczność „relitwinizacji” Polaków. Popularyzowano teorię o „przymusowej polonizacji”. Jej autorem był profesor Zigmas Zinkievičius8. Był on jednym spośród
tych, którzy udowadniali teorię tzw. „wiczów”, to jest tutejszych mieszkańców, których nazwiska kończą się na „wicz” (według Zinkievičiusa „wiczowie”, mimo że posługują się dialektem polsko-białoruskim, są etnicznymi Litwinami). Należał do grona członków uaktywniającego się w tym samym okresie, a działającego do dziś, nacjonalistycznego litewskiego
5 LIETUVOS TARYBŲ SOCIALISTINĖS RESPUBLIKOS TAUTINIŲ MAŽUMŲ ĮSTATYMAS, Valstybės žinios, 1989-12-10, Nr. 34-485, http://www3.lrs.lt/pls/inter3/dokpaieska.showdoc_l?p_id=18856&p
_query=&p_tr2= [dostęp z dn. 12 II 2011].
6 W tym pierwszy premier Republiki Litewskiej – Kazimera Prunskiene oraz prezydent Litwy Algirdas Brazauskas.
7 Virgilijus Čepaitis – 1988–1990 członek Grupy Inicjatywnej Sajudisu. W l. 1989–1990 sekretarz Sajudisu.
W maju 1991 r. przewodniczył litewskiej delegacji w nieoficjalnych negocjacjach ze ZSRR w Hadze. W 1992 r.
zrezygnował z mandatu deputowanego z powodu oskarżeń o współpracę z KGB (pseud. "Juozas"). W l. 1989–
1994 prezes stowarzyszenia "Litwa-Polska". W 2000 r. został odznaczony przez prezydenta Valdasa Adamkusa
Medalem Niepodległości Litwy.
8 Zigmas Zinkevičius – litewski filolog, językoznawca, lituanista, profesor. Minister edukacji i nauki
w l. 1996–1998.
151
towarzystwa Vilnija9 (Wileńszczyzna). Od początku nosiło ono antypolski charakter. Zarzucało Polakom dążenie do polonizacji oraz oderwania Wileńszczyzny. Domagało się zaprzestania działalności nielitewskich (głównie polskich) szkół na Litwie i jako organizacja „pożytku publicznego”, krzewiąca język i kulturę litewską na tzw. Litwie Wschodniej (Wileńszczyźnie), dofinansowywana z budżetu państwa. Priorytetem wśród założeń Vilnii było
i pozostaje dążenie do jak najszybszej lituanizacji mieszkańców Wileńszczyzny. Kampanie
historyczno-propagandowe Vilnii, podczas których domagano się np.: przeprosin za bunt
Żeligowskiego i międzywojenną okupację Wilna, a także oskarżano AK o ludobójstwo na
Litwinach, ożywiły wzajemne polsko-litewskie uprzedzenia, a przede wszystkim problem
statusu dawnych żołnierzy AK w odradzającej się Litwie. Walczący w okresie okupacji
z Litwinami, którzy byli w formacjach niemieckich albo też mieli własne nacjonalistyczne
oddziały, żołnierze AK na Litwie byli traktowani jak bandyci, występujący przeciw patriotom litewskim. Pojawiały się głosy‚ iż z tego powodu polscy weterani nie powinni mieć
prawa do emerytury i świadczeń kombatanckich. Ze swojej strony Polacy Wileńszczyzny
nigdy nie zapomnieli pomijanej milczeniem w oficjalnych państwowych stosunkach polskolitewskich tragedii ponarskiej10, tak samo jak nie wybaczyli Litwinom kolaboracji. W związku z powyższym konflikt był nieunikniony, zwłaszcza że nie tylko społeczeństwo litewskie,
ale również władze litewskie na najwyższym szczeblu reprezentowały zdecydowanie antypolskie nastawienie. Virgilius Čepaitis w jednym z oświadczeń pisał, że stałe próby autonomizacji Wileńszczyzny (bantustanizacja) robione są na siłę, że Związek Radziecki sztucznie rozdmuchuje польский вопрос, który de facto wg niego nie istnieje. W ten sposób narodziła
się kolejna teoria litewskich nacjonalistów, według której Polacy na Litwie są tworem tylko
i wyłącznie radzieckich służb specjalnych.
Zaczęły pojawiać się koncepcje stworzenia takiego podziału administracyjnego, który
spowodowałby osłabienie Polaków przez ludność litewską11. Podsumowując, wszystkie te
animozje w większym lub mniejszym stopniu przyczyniły się do tego, że część Polaków
ostatecznie postanowiła utrzymać więź ze strukturami państwa radzieckiego i gdy litewscy
komuniści doprowadzili w 1989 r. do utworzenia niezależnej Komunistycznej Partii Litwy
(KPL)12, Polacy z rejonów pozostali w strukturach starej partii – w ramach KPZR. Istotne,
że w rejonie solecznickim do partii należało tylko 1370 osób. Stanowiło to ledwo 3,3%
mieszkańców rejonu, jednakże aż 67,8% członków KPL-KPZR. Liczby te wykorzystała
litewska propaganda, ogłaszając, że rejon solecznicki to najbardziej zbolszewizowana, prosowiecka część Litwy. Dostał on etykietkę „czerwonego rejonu”. Wmawiano, usiłowano
imputować opinii publicznej, że Polacy są najbardziej skomunizowaną narodowością spośród wszystkich narodów, zamieszkujących Litwę. W rzeczywistości sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Co prawda, przewodniczącym Rejonowej Rady Deputowanych Ludowych
i II sekretarzem Solecznickiego Rejonowego Komitetu KPL był w tamtym czasie Czesław
9 Vilnija (Wilnija – litewska nazwa Wileńszczyzny) – powstała w 1988 r. skrajna, ekstremistyczna, nacjonalistyczna organizacja na Litwie. Poprzez swoje akcje przyczyniła się do kilkukrotnego pogorszenia stosunków
polsko-litewskich. Organem silnie z nią sympatyzującym jest pismo "Voruta", wydawane za pieniądze Departamentu ds. Mniejszości i Uchodźstwa. Udostępnia łamy na często antypolskie i ksenofobiczne opinie członków
Vilniji.
10 W l. 1941–1944 w lasach ponarskich zamordowano ok. 20 tys. Polaków (żołnierzy AK, inteligencji wileńskiej, mieszkańców Wilna). Wykonawcami niemieckich rozkazów byli litewscy kolaboranci – ochotnicze oddziały Ypatingasis Būrys. Litwini nigdy za to nie przeprosili, a Warszawa nigdy nie zażądała przeprosin.
11 Po roku 1990 plan ten sukcesywnie wdrożono w życie.
12 Przekształconej następnie w Litewską Demokratyczną Partię Pracy.
152
Wysocki13, który w publicznych wypowiedziach często podkreślał, że jest komunistą. Jednakże mieszkańcy rejonu solecznickiego popierali go wyłącznie jako lidera, broniącego ich
przed przejawami litewskiego nacjonalizmu, który zaczynał być realnym zagrożeniem.
W dniu 3 XI 1989 r. została przyjęta ustawa o obywatelstwie14. Przyznawała ona automatycznie obywatelstwo litewskie wszystkim mieszkańcom Republiki Litewskiej, ich dzieciom,
osobom urodzonym na terytorium LSRR oraz przebywającym w kraju od ponad 5 lat
i posiadającym zatrudnienie. Chętni do przyjęcia litewskiego obywatelstwa musieli złożyć
pisemną przysięgę na wierność Republice Litewskiej.
Gestem pojednawczym w kierunku mniejszości miało być uchwalenie ustawy z dnia
23 listopada O mniejszościach narodowych. Nakładała ona obowiązek strzeżenia suwerenności
i nienaruszalności terytorialnej, uczestniczenia w tworzeniu państwa, przestrzegania jego
konstytucji i ustaw. Ustawa miała gwarantować swobodny rozwój, prawo zasiadania w organach władzy, a „w razie konieczności” wprowadzenie do instytucji państwowych języka
większości mieszkańców danego regionu. Owe założenia, które nigdy nie zostały zrealizowane, wtedy również nie uspokoiły zaniepokojonych środowisk mniejszościowych. Narastało napięcie.
Tymczasem Rada Najwyższa Litewskiej SRR 11 III 1990 r. proklamowała akt restytucji
niepodległego państwa litewskiego, a Zjazd Deputowanych Ludowych ZSRR, powołując się
na artykuły 74 i 75 Konstytucji ZSRR stwierdził, że ustawa zasadnicza nadal obowiązuje na
terytorium całego państwa.
W tych warunkach 3 V 1990 r. został powołana do życia Polska Partia Praw Człowieka,
na czele której stanął Jan Ciechanowicz15. Jej program postulował m.in zakończenie trwającej od 1937 r. dyskryminacji, ujawnienia zbrodni stalinowskich przeciwko narodowi polskiemu oraz odcięcia się władz radzieckich od podobnych praktyk w przyszłości. Domagano się wypłaty odszkodowań najbardziej poszkodowanym przez stalinowski totalitaryzm.
Partia proponowała powołanie polskich obwodów autonomicznych w republikach o znacznym procencie ludności polskiej: na Litwie, Łotwie, Ukrainie, Białorusi i w Kazachstanie.
Alternatywą do tego programu miałby być projekt powołania w ramach ZSRR Wschodniopolskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej, która miałaby obejmować tereny należące
przed 17 IX 1939 r. do II RP. Wysuwano żądanie uznania prawa do repatriacji dla Polaków,
wysiedlonych po 1936 r. do RFSRR i Kazachstanu, na dawne tereny polskie. Wg projektu,
w późniejszym okresie polska republika objąć miałaby również Grodzieńszczyznę, a także
białoruską i litewską część Wileńszczyzny. Ważne, że celem miało być skupienie na jednym
obszarze, obejmującym pas od Grodna aż do granicy łotewskiej, około 1,5 miliona Polaków
i osób polskiego pochodzenia, którzy w przypadku niepodległości Litwy zostaliby rozdzieleni nieistniejącą nigdy wcześniej na tym obszarze granicą państwową16.
Działalność swoją partia adresowała do wszystkich Polaków w Związku Radzieckim.
Jednakże nigdy nie doczekała się rejestracji przez władze ZSRR i uległa samorozwiązaniu
w 1991 r., a jej lider Jan Ciechanowicz opuścił Litwę17.
Prawdopodobnie agent KGB. Opuścił Litwę w 1990 r.
Lietuvos Tarybų Socialistinės Respublikos pilietybės ĮSTATYMAS, http://www3.lrs.lt/pls/inter3
/dokpaieska.showdoc_l?p_id=18854&p_query=&p_tr2= [dostęp z dn. 13 II 2011].
15 Polski pisarz, historyk z Wileńszczyzny, deputowany do Rady Najwyższej ZSRR w l. 1989–1991.
16 Granice wewnętrzne w ZSRR miały charakter administracyjny.
17 W marcu 1991 r. został zwolniony z pracy na Uniwersytecie Wileńskim. W 1994 r. wyjechał do Polski,
gdzie wykłada język niemiecki (Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, Uniwersytet w Rzeszowie
i Kolegium Nauczycielskie w Tarnobrzegu).
13
14
153
Po wyborach do Rady Najwyższej w lutym 1990 r., kiedy druzgoczące zwycięstwo odnieśli sajudyści, w gronie deputowanych znalazło się 9 Polaków18. W skład frakcji weszli: Stanisław Akanowicz, Zbigniew Balcewicz, Leon Jankielewicz, Ryszard Maciejkianiec, Czesław
Okińczyc, Stanisław Pieszko, Walentyna Subocz, Edward Tomaszewicz. Grupa ta reprezentowała część wileńskich Polaków, którzy w tym okresie zachowali postawę wyczekującą.
Ilustruje to chociażby ten fakt, że kiedy decydowano o przyjęciu Aktu Niepodległości Litwy,
za uchwałą w tej sprawie głosowało trzech Polaków: Z. Balcewicz, M. Czobut i Cz. Okińczyc (od początku związany z LPS). Reszta natomiast wstrzymała się od głosu, co do dziś
ma ogromne znaczenie w budowaniu relacji pomiędzy Litwinami i lokalnymi Polakami.
Tymczasem Soleczniki obrały własną drogę. Miesiąc po proklamowaniu niepodległości
Litwy, 27 IV 1990 r., Rada Solecznicka potwierdziła swą uchwałę z 6 IX 1989 r., a 15 maja
ogłosiła, że na terytorium rejonu obowiązują konstytucje ZSRR i LSRR. 24 maja moc własnej uchwały wrześniowej potwierdziła też Rada Wileńska, kierowana przez Aniceta Brodawskiego19.
Odpowiedzią Rady Najwyższej Republiki Litewskiej było postanowienie z 24 maja,
w którym jeszcze raz potwierdzano, że terytorium państwa jest niepodzielne, a uchwała
o przywróceniu konstytucji z 1938 r. przekreśliła moc konstytucji radzieckiej20. W związku
z powyższym, powoływanie się na ww. konstytucje miało nie powodować skutków prawnych. Dokument, który został podpisany przez ówczesnego przewodniczącego Rady Najwyższej Vytautasa Landsbergisa, uznawał za nieważne uchwały rad rejonowych i zapowiadał
powołanie Państwowej Komisji do Spraw Problemów Litwy Wschodniej, która miała przygotować stosowne sprawozdanie21.
Dnia 1 VI 1990 r. w Zawiszańcach odbył się II Zjazd Deputowanych Rad Samorządów,
który wybrał Radę Koordynacyjną, mającą przygotować statut polskiego okręgu autonomicznego. Druga część Kongresu została przeniesiona do Ejszyszek.
W październiku odbył się drugi etap zjazdu, w trakcie którego debatowano nad kwestią,
jak w przyszłości ma się rozwijać autonomia. Zwolennicy Jana Ciechanowicza wzywali delegatów do przyjęcia jego koncepcji. Odrzucono wówczas też projekt Jana Kucewicza, by
utworzyć Polski Kraj Autonomiczny ze statusem republiki w składzie ZSRR. Ostatecznie
zatwierdzono ideę kompromisową, wracając do pomysłu utworzenia Polskiego NarodowoTerytorialnego Kraju w składzie Republiki Litewskiej.
W dniu 6 października w Ejszyszkach uchwalono deklarację o utworzeniu Polskiego
Kraju Narodowo-Terytorialnego w składzie Republiki. Od tego dnia istnieć miała jednostka
autonomiczna w składzie Litwy. Polski region miał obejmować gminy rejonowe: Wilno,
Soleczniki, Święciany, Troki, Szyrwinty; miasto i starostwo Podbrodzie, starostwa: Maguny,
Landwarów, Połukniany, Troki, Stare Troki, Jawniuny.
Na siedzibę władz autonomicznych wybrano Nową Wilejkę22. Planowano, że terytorium
Jeszcze jeden Polak zasiadający w Radzie – Medard Czobut - związany był z litewską chadecją.
Anicet Brodawski (ur. 1944) – działacz mniejszości polskiej na Litwie, w l. 1989–1991 deputowany ludowy
do Rady Najwyższej ZSRR, jeden z pomysłodawców autonomii terytorialnej Wileńszczyzny w 1991 r. W 1989 r.
został wybrany jednym z 9 deputowanych ludowych polskiego pochodzenia do Rady Najwyższej ZSRR.
20 Dėl Šalčininkų rajono Tarybos 1990 m. gegužės 15 d. sprendimo "Dėl svarbiausių rajono Tarybos uždavinių pastaruoju metu Lietuvoje susidariusioje politinėje situacijoje, Valstybės žinios, 1990-06-10, Nr. 16-438
http://www3.lrs.lt/pls/inter3/dokpaieska.showdoc_l?p_id=227&p_query=&p_tr2= [dostęp z dn. 14 II 2011].
21 W skład komisji weszli m.in. Jan Mincewicz i Janusz Obłaczyński – przewodniczący solecznickiego i wileńskiego oddziałów ZPL. Na czele komisji stanął Rolandas Ozolas. Sprawozdanie zostało przedstawione już
4 października. Wskazano konieczność racjonalnego posługiwania się ustawą o języku państwowym.
22 Obecnie wschodnia dzielnica Wilna z największym udziałem ludności polskiej.
18
19
154
autonomiczne obejmie obszar tej części Wileńszczyzny, na której ludność polska stanowiła
zdecydowaną większość (około 4 930 km2, gdzie mieszkało 215 tys. osób23). Poza terytorium autonomicznym miało pozostać Wilno, gdzie mieszkało 100 tys. Polaków, co stanowiło ok. 18-20% mieszkańców. Przyjęto hymn – Rotę i flagę biało-czerwoną.
Zjazd zwrócił się do Rad Najwyższych ZSRR i Litwy, w formie oświadczenia, z prośbą
o unieważnienie układu z 10 X 1939 r., mocą którego rząd sowiecki, opierając się na tajnych
uzgodnieniach paktu Ribbentrop-Mołotow, potępionych przez obydwie Rady, bezprawnie
scedował Wilno Litwie.
Wciąż tliła się iskierka nadziei, że sprawą autonomii Polaków na Wileńszczyźnie zainteresuje się Polska i wesprze wymienione postulaty. Elity rządzące RP, które od początku
z dystansem odniosły się do projektu utworzenia "Kraju Wileńskiego", traktowały Polaków
na Litwie protekcjonalnie, a Warszawa na głównego partnera dialogu wybrała LPS. Przedstawicielom ZPL zalecano porozumienie się z sajudystami i tworzenie ewentualnej autonomii w granicach niepodległej Litwy24. Polska liczyła na zapewnienie praw mniejszości polskiej przez nowe władze młodej Litwy. W tym przekonaniu utwierdzała ją, wymuszona
przez Warszawę, uchwała parlamentu litewskiego ze stycznia 1990 r. Zobowiązywała ona
rząd litewski do przygotowania projektu polskiej jednostki terytorialnej do 31 V 1990 r.
Litwa była w trakcie przygotowań do ogłoszenia niepodległości i zależało jej na chwilowym
uspokojeniu Polaków – tak wewnątrz, jak i na zewnątrz kraju. Po deklaracji z 11 III 1990 r.
sytuacja się zmieniła i problem polski w tym kontekście przestał dla niej mieć znaczenie.
Dnia 26 XI 1990 r. Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP przedłożyło ministrowi
spraw zagranicznych Litwy Algirdasowi Saudargasowi „Aide memoire w sprawie potrzeb
mniejszości polskiej w Republice Litewskiej”. Domagano się równouprawnienia języka
polskiego w organach państwowych i samorządowych, dwujęzycznych nazw instytucji, prawa do zapisu imion i nazwisk w brzmieniu oryginalnym i z zachowaniem polskiego alfabetu, zarówno w dokumentach osobistych, jak i w korespondencji urzędowej. Jeden z punktów dotyczył możliwości posiadania przez mniejszość polską podwójnego obywatelstwa,
którego ludność została pozbawiona w 1939 r. Aide memoire poruszało też kwestie szkolnictwa polskiego, działalności organizacji polskich, które – podobnie jak i kwestia rozszerzenia emisji polskojęzycznych programów telewizyjnych, czy zwrotu własności polskiej –
zostały zignorowane.
To oświadczenie polskiego MSZ ludność Wileńszczyzny przyjęła z wielką nadzieją. Mimo że odcinało się od idei autonomii, to popierało praktycznie wszystkie postulaty, o które
walczyła ludność polska. Strona litewska z kolei przyjęła dokument z dezaprobatą i dopiero
zbliżenie Litwinów i Polaków w trakcie interwencji wojsk sowieckich w Wilnie w styczniu
1991 r. spowodowało pozytywny odzew.
W dniu 29 I 1991 r. Rada Najwyższa Litwy dokonała zmian w ustawie o mniejszościach25. Według tej nowelizacji, na terenach zamieszkałych w sposób zwarty przez mniejszości ich języki miały być używane obok państwowego. W praktyce ograniczyło się to do
nazewnictwa ulic, które jest potępiane i zwalczane przez obecne władze Litwy. Dwa dni
23 Osoby deklarujące narodowość polską stanowiły na tym obszarze ponad 66%, ale ten wskaźnik zapewne
by w sposób naturalny wzrastał, gdyby język polski stał się tu urzędowym lub jednym z urzędowych obok litewskiego.
24Koncepcja zaproponowana przez Jerzego Giedroycia, zgodnie z którą Polska miała zrzec się Wilna, Grodna i Lwowa na rzecz dobrosąsiedzkich stosunków z krajami oddzielającymi Polskę od Rosji.
25 Dėl Lietuvos Respublikos tautinių mažumų įstatymo pakeitimo, Valstybės žinios, 1991-02-10, Nr. 4-117.
http://www3.lrs.lt/pls/inter3/dokpaieska.showdoc_l?p_id=628&p_query=&p_tr2= [dostęp z dn. 14 II 2011].
155
później przyjęto uchwałę o nazwiskach26, która, zachowując pisownię alfabetem litewskim,
zezwalała na odrzucenie litewskich końcówek. Kwestia nazwisk także przez ostatnich dwadzieścia lat nie została do końca rozwiązana.
Polscy liderzy Wileńszczyzny nie do końca wierzyli w ogólnikowe deklaracje Litwinów.
Litewscy nacjonaliści ze swojej strony również byli oburzeni decyzjami Rady Najwyższej.
W tej atmosferze 17 marca odbyło się ogólno radzieckie referendum27, dotyczące przyszłości ZSRR w formie federacji równoprawnych republik. Zostało ono zbojkotowane przez
ludność narodowości litewskiej. Na pytanie: „Считаете ли Вы необходимым сохранение
Союза Советских Социалистических республик как обновленной федерации равноправных суверенных республик, в которой будут в полной мере гарантироваться
права и свободы человека любой национальности?” – w rejonie solecznickim opowiedziało „Tak” 97,8%, w wileńskim – 98,1% glosujących.
W dniu 8 V 1991 r. na zjeździe w Mościszkach Rada Koordynacyjna ds. Utworzenia Wileńskiego Kraju Narodowo-Terytorialnego zaaprobowała projekt statutu „kraju”, zakładający przekształcenie go w mini państewko, sfederowane z Litwą, która miałaby stać się państwem federacyjnym.
Dnia 22 V 1991 r. w Mościszkach odbył się trzeci etap II Zjazdu. W dniu poprzedzającym obrady polscy deputowani wystąpili w Radzie Najwyższej Republiki Litewskiej, przypominając, że parokrotnie28 i do różnych komisji składali projekt statutu Kraju Wileńskiego,
jednakże dotąd nie otrzymali żadnej odpowiedzi. Oprócz tego zapowiedzieli, że Zjazd ma
zamiar rozpatrzyć projekt statutu i zaprotestowali przeciwko publicznym oskarżeniom pod
adresem społeczności polskiej, jakoby realizowała scenariusz Moskwy.
II Zjazd proklamował równouprawnienie języków litewskiego, polskiego i rosyjskiego.
Na obrady przybył przewodniczący Rady Najwyższej V. Landsbergis. Nie przedstawił żadnych konkretnych propozycji, operując zwrotami typu „lojalność obywatela wobec państwa” itp.
Eskalacja konfliktu miała miejsce po nieudanym puczu Giennadija Janajewa29, który to
uznaje się za kres systemu komunistycznego w ZSRR. 3 IX 1991 r. Rada w Solecznikach
odwołała przewodniczącego Czesława Wysockiego i jego zastępcę – za poparcie puczu.
Mimo to władze litewskie już 4 września rozwiązały30 obie rady rejonowe, oskarżając je
o prowadzenie działalności antykonstytucyjnej. Opuszczenie wtedy sali posiedzeń Rady
Najwyższej przez polskich deputowanych – w geście protestu – nie wpłynęło na zmianę tej
decyzji. Parlament Litwy rozwiązał samorządy terytorialne w polskojęzycznych rejonach
i wprowadził zarząd komisaryczny w rejonach wileńskim i solecznickim31. Polskim przywódcom wytoczono procesy karne i zwolniono ich z pracy. Redakcje polskich czasopism
26 LIETUVOS RESPUBLIKOS AUKŠČIAUSIOSIOS TARYBOS NUTARIMAS Dėl vardų ir pavardžių
rašymo Lietuvos Respublikos piliečio pase, Valstybės žinios, 1991-02-20, Nr. 5-132, http://www3.lrs.lt
/pls/inter3/dokpaieska.showdoc_l?p_id=652&p_query=&p_tr2= [dostęp z dn. 14 II 2011].
27 http://www.vremyababurin.narod.ru/Num5_2001/N5_2001.html [dostęp z dn. 14 II 2011].
28 8 listopada 1990 r., 13 grudnia 1990 r., 21 lutego 1991 r.
29 Próba przejęcia władzy w ZSRR przez liderów KPZR w sierpniu 1991 r. W rezultacie puczu zawieszono
działalność, a następnie zlikwidowano KPZR.
30 Lietuvos Respublikos Aukščiausiosios Tarybos Nutarymas Dėl Šalčininkų rajono , Vilniaus rajono ir Ignalinos rajono Sniečkaus gyvenvietės Tarybų paleidimo, Valstybės žinios, 1991-09-20, Nr. 26-683. http://www
3.lrs.lt/pls/inter3/dokpaieska.showdoc_l?p_id=2864&p_query=&p_tr2= [dostęp z dn. 14 II 2011].
31 Miało to wówczas kluczowe znaczenie dla problemu zwrotu ziemi na Wileńszczyźnie, który przez pierwsze dwa lata niepodległości był w gestii władz samorządowych. Przez owe dwa lata władzę w samorządach
Wileńszczyzny sprawowali ww. Komisarze.
156
włączono do litewskich, redakcję polską w telewizji litewskiej zastąpiono litewską. 8 dni
wcześniej, 26 VIII 1991 r., rząd RP uznał niepodległość Litwy.
Sąd Republiki Litewskiej skazał czterech Polaków (Alfreda Aliuka, Jana Kucewicza, Jana
Jurojałcia i Leona Jankiewicza) i jednego Łotysza na sześć miesięcy pozbawienia wolności;
następnie Trybunał Apelacyjny w Wilnie podwyższył te wyroki do 42 miesięcy więzienia.
"Wileńska Piątka" skazana została za działania na szkodę niepodległości i integralności
terytorialnej Litwy. Również w tej sprawie Warszawa nie zareagowała.
W dniu 31 I 1995 r. Sejm Republiki Litewskiej przyjął ustawę32, zobowiązującą do posługiwania się litewskim – jedynym językiem urzędowym w państwie – we wszystkich sferach
życia publicznego. Ustawa była sprzeczna z wszystkimi obowiązującymi dokumentami,
dotyczącymi mniejszości narodowych. Przekreślała gwarancje prawne używania języka ojczystego, również w miejscach ich zwartego osiedlenia.
Ta trudna karta w historii Polaków na Wileńszczyźnie zasługuje na głębszą analizę,
zwłaszcza przez wzgląd na obecną ich sytuację. Z perspektywy czasu widzimy, że przesłanki, jakimi kierowali się Polacy, dążąc do terytorialno-narodowego uniezależnienia się, nie
były bezpodstawne. Od początku zawinił przede wszystkim brak konstruktywnego dialogu
pomiędzy Litwinami i lokalnymi Polakami, jak również brak zdecydowanego wsparcia dla
działalności mniejszości polskiej ze strony Warszawy. Problem polsko-litewski pozostaje
dotąd nie rozwiązany. Również dziś temat ewentualnej separacji Wileńszczyzny, jest głównym zarzutem, stawianym przez litewskich nacjonalistów, wobec lokalnych Polaków. Karta
Polaka, działalność AWPL, posługiwanie się przez ludność językiem polskim – wszystko to
rozpatrywane jest pod kątem możliwych aspiracji oderwania Wileńszczyzny od Republiki
Litewskiej. Ze swojej strony, Litwini przez 20 lat niepodległości sukcesywnie realizują postulaty Vilnii, członkowie której biorą czynny udział w pracach przygotowujących reformy
szkolnictwa oraz innych programach, dotyczących zasad współżycia mniejszości narodowych wewnątrz kraju. Łamane są postanowienia Traktatu Polsko-Litewskiego z 1994 r.,
a także Konwencji Ramowej. Ostatni raport przygotowany przez Litewski instytut Monitorowania Praw Człowieka za okres 2004-2010 sporo miejsca poświęca kwestii mniejszości
polskiej: problemom pisowni nazwisk, używania języka ojczystego oraz ograniczenia szkolnictwa polskiego na Litwie. Od 2005 r. Litwa nie uchwaliła nowej ustawy o mniejszościach
narodowych, a stara wygasła 1 I 2010 r. Ratyfikując Międzynarodową Konwencję w zakresie
likwidacji wszelkich form dyskryminacji rasowej, w 1998 r. Litwa nie ratyfikowała 14. artykułu. W wyniku tego Republika Litewska nie uznaje Kompetencji ONZ ds. Eliminacji Dyskryminacji Rasowej do przyjmowania i rozpatrywania indywidualnych lub grupowych petycji dotyczących przypadków łamania praw człowieka określonych w Konwencji.
Sztandarowym argumentem, jakiego przez te wszystkie lata niepodległości, władze litewskie używały na swoją obronę było to, że Litwa jest jedynym krajem na świecie (oprócz
Polski), gdzie dzieci mogą zdobywać wykształcenie w języku polskim od przedszkola, aż po
studia wyższe. Jest to jednakże zasługa lokalnych Polaków, którzy zaktywizowali się właśnie
w roku 1989 i do dziś prowadzą nieprzerwaną batalię o swoje prawa.
32 LIETUVOS RESPUBLIKOS VALSTYBINĖS KALBOS ĮSTATYMAS, Valstybės žinios, 1995-02-15,
Nr. 15-344 http://www3.lrs.lt/pls/inter3/dokpaieska.showdoc_l?p_id=15211&p_query=&p_tr2= [dostęp
z dn. 12 II 2011].
157
Paulina Grzejszczak
Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu
CHOROBY I NIEDOMAGANIA WŁADYSŁAWA IV WAZY NA PODSTAWIE
PAMIĘTNIKÓW Z EPOKI
Odwołując się do pamiętników poruszających omawiane przeze mnie zagadnienie, skupię się na 2 źródłach. Po pierwsze, wielu ważnych i cennych informacji dotyczących stanu
zdrowia Władysława IV dostarcza Skarbnica pamięci1 autorstwa jego nadwornego lekarza
królewskiego Macieja Vorbeka-Lettowa. Z racji pełnienia swej funkcji był Vorbek-Lettow
stale obecny przy boku króla monarchy i znał najlepiej jego niedomagania. W związku
z tym, że choroby uprzykrzały życie władcy nie powinna dziwić wysoka pozycja wspomnianego wyżej lekarza, który był sowicie wynagradzany przez Władysława za swe usługi. Jak
podaje sam M. Vorbek-Lettow w Skarbnicy pamięci:
[…] otrzymałem od JKMci przywilej na serwirat [służbę], w którym przystojna była postępiona kondycja
[przyznane były warunki], lecz w rok potem znacznie JKM meliorować [polepszyć] raczył, zwłaszcza do
postępionego 1000 zł i 30 zł strawnych [na wyżywienie] pieniędzy na każdy tydzień przyczynić raczył
jurgieltu [płacy rocznej, żołdu] do żywota mojego na Białowieży złotych 1400, a na ekonomii grodzieńskiej 1600 złp, czyni nowy przydatek coniunctim [wspólnie] złotych 30002.
O zaufaniu, jakim był darzony królewski medyk, świadczy fakt, iż to on został oddelegowany do przyjęcia francuskiego posła w 1647 r., jako jedna z najbardziej sprawdzonych osób
z otoczenia króla3.
Drugim źródłem, do którego będę się często odwoływać, są Pamiętniki Albrychta Stanisława Radziwiłła4. Magnat ten, jako osoba znajdująca się w kręgu króla (pełnił m.in. funkcję
kanclerza litewskiego) bardzo poważnie podchodził do swojego zadania. Zatrudniał specjalnych sekretarzy, którzy przygotowywali mu bieżące relacje z życia politycznego, dworskiego i towarzyskiego Rzeczypospolitej5.
Wspomnienia Albrychta Stanisława Radziwiłła i Macieja Vorbeka-Lettowa są nieodzownym źródłem do nakreślenia stanu zdrowia Władysława IV. Historycy i biografowie króla
podkreślają bystrość jego umysłu, zamiłowanie do sztuk pięknych, znajomość języków
obcych. W latach młodości odznaczał się Władysław nieprzeciętną urodą, z biegiem czasu
nadmierna otyłość zniekształciła jego postawę i uczyniła twarz króla obrzękłą, nalaną,
świadczącą o chorowitości i cierpieniach fizycznych6. Tym co przysparzało Władysławowi
IV i jego otoczeniu zmartwień był stan jego zdrowia. Król bowiem nieustannie miał problemy zdrowotne, począwszy od 30 roku życia miał bóle reumatyczne, kamień i inne nieznane bliżej choroby na całe miesiące przykuwały go do łóżka.
1 M. V o r b e k-L e t t o w, Skarbnica pamięci: pamiętnik lekarza króla Władysława IV, oprac. E. G a l o s,
F. M i n c e r, red. W. C z a p l i ń s k i, Wrocław 1968.
2 Ibidem, s. 82.
3 W. C z a p l i ń s k i, Władysław IV i jego czasy, Kraków 2008, s. 247.
4 A. S. R a d z i w i ł ł, Pamiętniki, t. I–III, wyd. E. R a c z y ń s k i, Poznań 1839.
5 A. P r z y b o ś, Radziwiłł Albrecht Stanisław, [w:] Polski Słownik Biograficzny, t. XXX, red. E. R o s t w o r o w s k i, Wrocław 1987, s. 143-148.
6 A. Ś l i w i ń s k i, Król Władysław IV, Warszawa ok. 1925, s. 16.
159
Słabe zdrowie uniemożliwiało mu codzienną pracę, silna gorączka przeszkodziła Władysławowi w powitaniu swej drugiej żony w Gdańsku. Całą uroczystość zaślubin z Ludwiką
Marią król spędził siedząc na krześle w katedrze św. Jana widok ten musiał budzić współczucie7. Za młodu przystojny i wzbudzający zachwyt królewicz, z wiekiem stał się otyłym
i niespecjalnie atrakcyjnym królem.
Wśród lekarzy dbających o Władysława IV, poza wspomnianym Maciejem VorbekiemLettowem, warto jeszcze odnotować 2 nazwiska: Pawła Kleofasa Podchocimskieg oraz Jana
Kaspra Krafta. Słynna królewska podróż do cieplic w Baden miała polepszyć jego stan
zdrowia. Jak podaje M. Vorbek-Lettow:
Tegoż roku 1638 dnia 6 augusti Władysław IV Król Polski, Pan Mój Miłościwy, instinctu [za zachetą] doktora Kraffta, kolegi mego, dla uleczania artetici [artretyzmu] wyjechał z Warszawy do Cieplic Badeńskich
z Królową JMcią Cecylią Renatą […] Cieplice Badeńskie mil 4 za Wiedniem w rakuskiej ziemi leżą8.
Podróż ta miała za zadanie uśmierzyć bóle artretyczne. Niestety już podczas drogi król
począł dokuczać ból kamienicy nerkowej „[…] przyjeżdżając do miasta JKM ciężko na
kamień zachorzał; biedził się z bólami noc i dzień, aż po wannie [po kąpieli] odszedł, wielki
jak mała od oliwki kostka, kilka przy tym drobniejszych”9. Wyjazd króla do cieplic wiedeńskich był bardzo ważną sprawą. Po pierwsze była to długa podróż, po drugie na czas nieobecności króla zawieszono wiele kwestii, m.in. odłożono komisję gdańską. Zarówno
nadworny lekarz króla jak i A.S. Radziwiłł wymieniają poszczególne miejscowości, w których zatrzymywał się władca zmierzający do Baden10. Król nie omieszkał rozerwać się podczas podróży i w okolicach Nysy oddał się polowaniu, o czym informuję A.S. Radziwiłł:
„Tego dnia król udał się na polowanie, na daniele, zabawiając się strzelaniem tych zwierząt
w odległości jednej mili do Nysy”11.
Jak podaje M. Vorbek-Lettow, 2 września król dotarł do Baden i zaczął przyjmować
środki przeczyszczające, a następnie specyfik ułatwiający trawienie. Lekarz zanotował:
„8 zaczął cieplic zażywać, daj Boże z pożądanym ratunkiem dla zdrowia. Skończył 9 octobris”12. A. S. Radziwiłł informuje, że o dniu 3 września:
Dzień ten przeznaczono na odpoczynek i narady o zdrowiu. […] Król zaczął przyjmować lekarstwa (tj.
4 września), które brał aż do 4-go przyszłego miesiąca […]; w październiku Król przebywał nadal w kąpielach. […] Leczono króla słodką wodą i stawianiem baniek. […] Skończył król kąpiele i tego dnia (tj.
9 października) powrócił do Wiednia […]13.
Niestety mimo kąpieli badeńskich, dolegliwości króla już w kilka dni po kuracji odnowiły
się. A. S. Radziwiłł pod datą 23 października odnotował: „Król niespodziewanie pochwycony przy obiedzie bólem kamicy musiał udać się do łóżka. […] Króla niezbyt zdrowego
noszono w lektyce”14. Tą samą sytuację potwierdza M. Vorbek-Lettow
Z. K u c h o w i c z, Wizerunki niepospolitych niewiast staropolskich XVI–XVII w., Łódź 1972, s. 222-223.
M. V o r b e k-L e t t o w, op. cit., s. 95.
9 Ibidem, s. 99.
10 Traczyn, Rawa, Wolborz, Piotrków, Kamińska, Kruszyna (król uczestniczył w weselu córki wojewody
sieradzkiego z wojewodą bełskim), Częstochowa, Lubieniec, Ujazdów, Głogów, Nysa, Hermanice, Fraudenthal,
Sternberg, Ołomuniec, Wyskova, Berno, Nikolsburg, Wiedeń.
11 A.S. R a d z i w i ł ł, op. cit., t. II, s. 98.
12 M. V o r b e k-L e t t o w, op. cit., s. 100.
13 A. S. R a d z i w i ł ł, op. cit., s. 102-104.
14 Ibidem, s. 107-108.
7
8
160
23 tamże, siedząc u obiadu, zachorzał JKM na kamień, musiał wstać i iść na pokój; nie odszedł po naparzeniu materacikam [po zastosowaniu ciepłych okładó]), aż w nocy z wielkim bólem. Królowa i królewna z cesarzem wieczerzę zjadłszy przyszli do Króla JMci stękającego15.
Nie był to rzadki widok, bowiem częste nawroty choroby uniemożliwiały Władysławowi
sprawne rządzenie krajem. Przeglądając radziwiłłowski Pamiętnik znajdujemy wiele informacji potwierdzających ten fakt.
Uroczystości świąteczne zatrzymały wszystkich w kościele i na ucztach. Zebrani na sejm współczuli królowi z powodu pogorszenia jego zdrowia. […] Posłowie zostali dopuszczeni przed oblicze króla, który
nie czując się jeszcze dobrze kazał się przynieść leżąc na łóżku, ale nie do senatu, lecz łóżko postawiono
pod baldachimem z materii złotej przetykanej, gdzie zwykł składać swe podpisy królewskie. Żałosny to
był widok dla dobrych i niemych nigdy nie oglądany, patrzeć na króla leżącego bezwładnie i niesionego
do senatu. Tak bowiem choroba zaatakowała stawy jego nóg, że mógł leżeć tylko na wznak. […] Król
przyniesiono na łóżku do izby niższej sądził zaocznie sprawę tumultu wileńskiego. […] Król leżał w łóżku. U posłów kłębił się chaos spraw16.
Nie trudno zauważyć, że stan zdrowia Władysława miał negatywny wpływ na prace sejmu.
Oczywistym jest, że nikt nie obwiniał króla za jego choroby, tym niemniej jego stan wzbudzał litość. Celem uściślenia dodam, iż udział króla w pracach sejmu opierał się na zasiadaniu razem z izbami na początku i na końcu obrad. Wysłuchiwał przemówień poselskich,
a na zakończenie dbał o uchwalenie konstytucji. Senat pełnił funkcję pomocniczą i był
jednym ze stanów sejmujących z racji tego posłowie zgłaszali się do króla z interpelacjami,
na które należało udzielić odpowiedzi. Jak zostało udokumentowane, Władysława często
wnoszono na łóżku do izby, gdzie leżąc towarzyszył obradom. Posiedzenia końcowe zazwyczaj trwały bardzo długo i uwzględniając zły stan zdrowia króla były dla niego wyczerpujące. Już podczas inauguracji pierwszej sesji sejmu 31 I 1633 r. choroba wykluczyła
uczestnictwo króla elekta.
Wróćmy jednak do zasadniczej kwestii, mianowicie kondycji fizycznej króla i jej oddziaływania na prace sejmu. Monarsze niezwykle dokuczał bezwład nóg, były spuchnięte i obolałe, co paraliżowało codzienny rytm pracy króla.
Wiosną 1640 r. zdarzyło się, że nawet na obrady sejmu trzeba było chorego Władysława znieść – i to już
nie w pozycji siedzącej, lecz leżącego. Poprzedzający królewskie przenośne łoże dygnitarz ze wzniesioną
laska marszałkowską miał oczy pełne łez, a senatorów na ten widok ogarnęło wzruszenie. I w następnym roku, jak się dowiadujemy z relacji nuncjusza Filonardiego, król nie był zdolny do chodzenia. Przesiadywał całymi dniami na krześle, a lewa noga, owinięta wielkim płatem białego płótna i w ogromnym
futrzanym bamboszu, sprawiała niemiłe wrażenie czterokrotnie potężniejszej od nogi prawej17.
Fakt ten potwierdza Albrycht Stanisław Radziwiłł. Widok zbolałego króla wywoływał
współczucie i litość, niestety żadna z kuracji, nawet sławetna podróż do Baden, nie przynosiły ukojenia. W pewnym momencie niezbędne stało się zamontowanie specjalnego krzesła,
które miało pełnić funkcję windy, spuszczało króla na dół. W ostatnich latach panowania
obrady sejmu nadal były zawieszane, gdyż król niedomagał. Wspomniany kronikarz podaje:
„Króla zaczęła nękać podagra, tak więc w senacie był dzień wolny. […] Po tych dniach król
zaczął się lepiej czuć, a ponieważ tego dnia wypadł ostatni termin obrad, odłożył wszystkie
wzniesione zaoczne sprawy do następnego sejmu”18.
M. V o r b e k-L e t t o w, op. cit., s. 101.
A. S. R a d z i w i ł ł, op. cit., s. 200-201, 207-208.
17 B. F a b i a n i, Życie codzienne na Zamku królewskim w epoce Wazów, Warszawa 1996, s.139-140.
18 A. S. R a d z i w i ł ł, op. cit., t. 3, s. 31-33.
15
16
161
Żadne praktyki medyczne nie przynosiły spodziewanych rezultatów i jak zostało napisane wyżej, przynosiły ukojenie tylko na krótki okres czasu. Nie powinno to nikogo dziwić
gdyż stan medycyny w ówczesnych czasach (nie tylko w Polsce) stał na niskim poziomie,
najczęstszym sposobem na „uratowanie” i polepszenie zdrowia chorego było puszczenie
krwi. Z dzisiejszej perspektywy zabieg ten można uznać za pseudomedyczny. Jednakże
w ówczesnej Europe cieszył się ogromnym powodzenie i był wykonywany na najrozmaitsze
sposoby.
Równie często jako do purgacji odwoływano się do puszczania krwi. Ludwik XIII w ciągu jednego tylko
roku zażył 215 mikstur przeczyszczających, 47 razy puszczano mu krew i zrobiono 212 lewatyw. Zabieg
puszczania krwi odbywał się w ciemnym pokoju, pacjent miał na sobie specjalny strój, suknię ochronną,
u nas nawet całkiem elegancką, ze srebrnymi guzikami19, krew spływała do miseczek20.
Powyższy opis jest potwierdzeniem nieszczęśliwej sytuacji w jakiej znajdowała się XVIIwieczna medycyna.
Zdrowie władcy było sprawą niezwykle istotą, więc nadworni medycy cieszyli się uznaniem i prestiżem. Pensje, które były wypłacane lekarzom królewskim był wysokie i dodać
do tego należy szereg innych uposażeń. „[…] medyk królewski Maciej Vorbeck-Lettow,
który otrzymywał 3000 zł rocznie, a medyk Jakub Kal – 3200 zł. Mizernie na tym tle wypada pensja tłumacza arabskiego Sulimana Rabaja, któremu płacono tylko 200 zł na rok”21.
Patrząc na pensje innych urzędników jest to suma wysoka, dla przykładu aptekarz dostawał
tyle samo co pisarz polny i skarbowy tj. 500 zł. Na zamku królewskim znajdowała się apteka, a aptekarz króla Zygmunta III otrzymał dożywotnie utrzymanie. Medycy, cyrulicy i aptekarze byli stale obecni przy boku króla. Dzięki pamiętnikowi Macieje Vorbecka-Lettowa
wiemy jakie zadania stawiano przed przybocznym lekarzem Władysława IV, jak ogromnym
zaufaniem cieszył się on. Stwierdzić można, iż władca wydawał spore kwoty na swoje
zdrowie.
Władysław IV Waza zmarł 20 V 1648 r. w Mereczu; najprawdopodobniej przyczyną
śmierci było przedawkowanie środków na przeczyszczenie. Jak podaje A.S. Radziwiłł, król
wezwawszy do siebie podkanclerza litewskiego (Kazimierza Leona Sapiehę) miał się go
zapytać: „Czy można znaleźć człowieka, który potrafi mnie jeszcze wyleczyć i przywrócić
mi zdrowie?”22. Niestety, nie znalazł się takowy. Król bardzo cierpiał, oprócz dokuczającego mu kamienia doszła bardzo złośliwa febra, która pozbawiła władcę wszystkich sił. Radziwiłł nie omieszkał zaznaczyć, że z powodu opieszałości lekarzy gorączka podskoczyła:
„Gdy doktorzy może nie dość szybko spieszyli z pomocą, tak dalece się wzmogła, że król
powoli zupełnie opadła z sił”23. Natomiast Vorbeck-Lettow oskarża swojego kolegę po
fachu doktora Kraffta o podanie zbyt dużej ilości leku (antymonu) nieznanego pochodzenia. Jak czytamy w relacji lekarza:
Kolega mój, dał 9 ziarn antymonu podanego w jajku płynnym, jeszcze nie z apteki JKMci, […] ale ze
szkatuły cyrulika niejakiego, Bóg wie jakiego przygotowania, zaczym wywiązała się silna biegunka, co
najmniej półtora sta stolców przez trzy dni z połączeniem złośliwej gorączki; tak osłabiły siły królewskie, że ani pan Paweł Podchocimski horodniczy wileński, po którego wprzód posłano, ani ja, którym
19 W rachunkach dworskich z czasów Władysława IV znalazł się następujący wpis: „[…]wziął Jerzi, krawiec
królewny Jey Mci, z rozkazania pana naszego, do sukien do krwie puszczania, cztery i pół tuzina guzików srebrnych”.
20 B. F a b i a n i, op. cit., s. 137.
21 A. F i l i p c z a k-K o c u r, Skarbowość Rzeczypospolitej 1587–1648, Warszawa 2006, s. 395.
22 A.S. R a d z i w i ł ł, op. cit., s. 76.
23 Loc. cit.
162
tygodniem przed śmiercią przyjechał, z Królowej JMci medykami nic radzić nie mogliśmy. Władysław na
oczach Lettowa oddał ducha 20 maja o godzinie wpół do wtórej z północy24.
Ówczesny poziom medycyny postawiał wiele do życzenia. W Uwagach nad życiem Jana
Zamoyskiego czytamy
Dzisiejsza nauka lekarska więcej szkodzi, niżeli towarzystwom dobrego czyni. Sama natura chorych
uzdrawia mówi Hipokrates. Sztuka lekarska tylko jej pomaga, jeszcze dotychczas ledwie niecodziennie
trafia się, że ciężkie choroby leczone bywają przeciwnemi lekarstwy. Doświadczenie ukazuje, że w wielkiej liczbie chorych, tylu co do zdrowia przychodzi z tych, których samych naturze zostawiono, ile
z tych, których najdoskonalsi lekarze doglądali. Cóż więc robią lekarze? Jeszcze nic dobrego. Oni tylko
mieszają urządzenie Opatrzności, bo czasem utrzymują przy życiu tych, którzy zostawieni naturze umierać mieli, a zabijają owych, których natura by uzdrowiła. To jest pewne, że z lekarzami pomnażają się
choroby. […] Lekarze nadto wielkim rozumem wszystko popsuli25.
Są to oczywiście zbyt ostre słowa krytyki. W przypadku Władysława IV zostało podkreślone, że król chorował niezmiennie i wciąż, tak więc obarczanie kogokolwiek winą za jego
śmierć nie ma sensu.
24
25
M. V o r b e k-L e t t o w, op. cit., s. 151.
S. S t a s z i c, Uwagi nad życiem Jana Zamoyskiego, Kraków 1861, s. 18-19.
163
mgr Mariusz Mróz
Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu
PREZYDENT III REPUBLIKI FRANCUSKIEJ PAUL DESCHANEL
I JEGO CHOROBA W ŚWIETLE PRASY BULWAROWEJ,
NA PRZYKLADZIE „LE PETIT JOURNAL”
Początek roku 1920 przyniósł nowe przetasowanie na francuskiej scenie politycznej.
Prezydent Raymond Poincaré zakończył swoją kadencję, jednak nie zrezygnował z dalszej
aktywności politycznej. Większość Francuzów uważała, że dziesiątym prezydentem
III Republiki powinien zostać „ojciec zwycięstwa” czyli Georges Clemenceau. On sam co
prawda osobiście nie kandydował, ale liczył w skrytości ducha, że zostanie wybrany1. Na
pierwszym posiedzeniu nowej Izby, 8 XII 1919 r., Clemenceau powitał zasiadających w niej
po raz pierwszy od 1871 r. deputowanych z Alzacji i Lotaryngii. Jego wystąpienie zostało
przyjęte bardzo dobrze, co mogło zmylić go w kwestii prawdziwych odczuć deputowanych
w stosunku do jego osoby. „Mandel wciąż mi powtarza – zwierzał się Clemenceau przyjacielowi i bliskiemu współpracownikowi z czasu wojny gen. Mordacqowi – że w kuluarach
mówi się dużo o wybraniu mnie prezydentem. Pańska chwała nic na tym nie zyska – odpowiedział Mordacq”2.
W świadomości Francuzów i samego Clemenceau to właśnie on powinien zostać 10.
prezydentem III Republiki. Jednak deputowani z wielu względów nie chcieli by objął on to
stanowisko. Część lewicy obawiała się, że jako „ojciec zwycięstwa” zechce wprowadzić
rządy prezydenckie. Natomiast prawica miała mu za złe jego antyklerykalne poglądy, a także
to, że nie optował za całkowitym, gospodarczym wyniszczeniem Niemiec. Zarzucano mu
również wynegocjowanie zbyt małych korzyści dla Francji w podpisanym pół roku wcześniej traktacie wersalskim. Oprócz względów politycznych należy tutaj zaznaczyć również
„czynnik ludzki”. Clemenceau był aktywnym i agresywnym politykiem o dominującej osobowości. Ten styl nie zjednywał mu w Izbie zbyt wielu przyjaciół, a wręcz przeciwnie, prowadził do wielu osobistych animozji. Wspomnieć tutaj należy o Aristide Briand, który czynił wszystko, aby nie dopuścić do wybrania Clemenceau na urząd prezydenta Francji, gdyż
wtedy on sam nie miałby najmniejszych szans na zostanie premierem. Zresztą Clemenceau
nie czynił w tym względzie żadnych złudzeń, gdyż już na początku 1920 r. powiedział:
„Będę 17 lutego w Pałacu Elizejskim, i zostanę tam przez 7 lat, a moją wielką radością
przez te siedem lat jest mój przyjaciel Briand, który będzie strzelał cholewkami przed premierem”3.
Dodatkowo, ze względu na podeszły wiek kandydata (79 lat) liczono się z możliwością
jego zgonu w trakcie kadencji. Wtedy to doszło by po raz pierwszy w historii III Republiki
do cywilnego pogrzebu w Pałacu Elizejskim, gdyż Clemenceau nie był ochrzczony4. Argument ten wykorzystywały zarówno środowiska duchowne, jak i politycy, m.in. wspomniany
H. K u r t a, 20 prezydentów Francji, Warszawa 1976, s. 98.
J. M e y s z t o w i c z, Upadek Marianny, Poznań 1976, s. 30.
3 E. J u d e t, Le véritable clémenceau, Berne 1920, s. 47.
4 J. N é r é, La troisième république 1914–1940, Paris 1985, s. 38.
1
2
165
już tutaj Briand. Kardynał Baudrillart powiedział w trakcie pewnej rozmowy: „Katolicy we
Francji modlą się o wybór Pana Deschanel’a”5.
Natomiast Briand argument ten wykorzystywał w kuluarach Izby Deputowanych, np.
w rozmowie z jednym z katolickich deputowanych powiedział: „Wydaje się, że chcecie
głosować na Clemenceau. Dobrze! Zacznijcie przygotowywać się, w Pałacu Elizejskim, do
najpiękniejszego cywilnego pogrzebu jaki będzie tam miał miejsce, a to dzięki wam i waszym przyjaciołom”6.
Wydawało się, iż „Tygrys”, nie dostrzega tych wszystkich czynników i nie zauważa nowego kandydata na stanowisko prezydenta, którym był Paul Deschanel. O jego wielkiej
ówcześnie popularności może świadczyć fakt, iż w 1919 r. został po raz kolejny wybrany
przewodniczącym Izby Deputowanych praktycznie jednogłośnie (445 głosów „za” na 455
głosujących osób), co było wręcz niewyobrażalne w politycznych warunkach III Republiki7.
W piątek 16 I 1920 r. odbyło się wstępne głosowanie, na którym Paul Deschanel uzyskał
408 głosów, a Clemenceau 389. Kiedy do „Tygrysa” dotarła wieść o wyniku głosowania,
jeszcze tego samego dnia napisał krótki liścik do przewodniczącego Zgromadzenia Narodowego, w którym oświadczył, iż wycofuje swoją kandydaturę. Można powiedzieć, że po
odejściu Clemenceau głosowanie następnego dnia było już tylko zwykłą formalnością.
Miażdżącą przewagą głosów (734 głosy – był to najlepszy wynik w wyborach prezydenckich w całym okresie III Republiki) zwyciężył Deschanel, następny za nim Jonnart otrzymał
już tylko 66 głosów. Clemenceau, mimo iż wycofał się z wyścigu o prezydencki fotel miał
56 głosów, natomiast marszałek Francji Foch uzyskał tylko 2 głosy8.
To, co wydawało się oczywiste dla polityków, czyli wygrana Deschanel’a wywołało
ogromne zdziwienie i jednocześnie rozczarowanie w społeczeństwie francuskim. Nie rozumiano jak inny polityk, nawet bardzo elokwentny, mógł wygrać z „ojcem zwycięstwa”9.
Dodajmy do tego, iż Deschanel był osobą znaną, ale bardziej w kręgach politycznych niż
w szerokich kręgach społecznych.
Paul Deschanel urodził się 13 II 1855 r. w Brukseli, gdzie jego ojciec przebywał na emigracji z powodu antycesarskiej działalności. Sprawiło to, iż Paul od samego początku wybrał ścieżkę republikanizmu. Przez główną część swojego politycznego życia był deputowanym z okręgu Eure-et-Loir (1885–1920). Kilkukrotnie pełnił stanowisko Przewodniczącego Izby Deputowanych (1898–1902, 1912–1920) a pod koniec życia został wybrany senatorem (1920–1922). Był on również pisarzem, autorem licznych prac poruszających kwestie
społeczne10.
Według Meysztowicza Deschanel miał w życiu tylko dwie ambicje: zostać członkiem
Akademii Francuskiej i zostać prezydentem Republiki i zmierzał do tego celu od lat nie
ostentacyjnie, lecz z absolutną konsekwencją11. Jest to dosyć ostra opinia, jednak nie można
odrzucić jej w całości, gdyż swoimi czynami Deschanel zdaje się ją co najmniej częściowo
potwierdzać.
E. B o n n e f o u s, Histoire politique de la troisième république, t. III L’après-guerre (1919–1924), Paris 1960, s. 94.
Ibidem, s. 95.
7 La France de 1914 à nos jours, red. J. S i r i n e l l i, Paris 1993, s. 57.
8 E. B o n n e f o u s, op. cit., s. 97.
9 Ibidem, s. 98.
10 Biografia Paula Deschanel – J. M é l i a, Deschanel, Paris 1924; T. B i l l a r d, Paul Deschanel, Paris 1991;
N. H o n e c k e r, Les Voyages des chefs d'État français en Lorraine, Paris 2006.
11 J. M e y s z t o w i c z, op. cit., s. 30.
5
6
166
Szczególnie trudno się z tym nie zgodzić, jeśli przytoczy się opis postaci prezydenta zamieszczony przez Meysztowicza:
Swe zaś zainteresowania literackie zainwestował w paru książkach historycznych niezbyt głębokich, lecz
napisanych w eleganckim stylu i w duchu zyskującym autorowi sympatię w odpowiednich kołach. Wysoki, bardzo przystojny, zawsze dbały o wytworny strój, co go wyróżniało wśród kolegów skłonnych do
„demokratycznego” niechlujstwa – powiadają o nim, że jest najlepiej ubranym republikaninem – ulubieniec dam i paryskich salonów. W Izbie wyspecjalizował się w zagadnieniach społecznych – bo to się podoba wyborcom – oraz w polityce zagranicznej – bo to imponuje prowincjałom. Aby nie odbiec od
modnych obyczajów i zyskać sobie rozgłos, pojedynkował się nawet w swoim czasie – nieszkodliwie –
z Clemenceau. Obdarzony melodyjnym głosem Deschanel pisał swe przemówienia zawsze z umiarem,
wykwintnym stylem i starannie się ich wyuczał na pamięć. Jak nikt umiał je recytować, udając, że są to
improwizacje, i zyskał sobie w Izbie reputację wielkiego mówcy.
O nic jednak tak nie dbał Deschanel jak o to, aby nie narazić się na wrogość, lub choćby tylko niechęć
liczniejszych czy bardziej wpływowych ugrupowań w Izbie i dlatego właśnie nie pociągał go udział
w rządach: „Polityka na co dzień – mówił – to nie dla mnie”. Jedyny to w dziejach III Republiki prezydent, który nigdy nie był ministrem. Wiedząc natomiast, że do Pałacu Elizejskiego najbliższa droga prowadzi przez fotel przewodniczącego jednej z izb parlamentu, zawsze o to zabiegał i pełnił funkcję przewodniczącego Izby Deputowanych przez 12 lat ku zadowoleniu kolegów12.
Nowy prezydent, o wiele mniej znany społeczeństwu od Clemenceau, pragnął jak najlepiej „zaprezentować się” zwykłym Francuzom. Dlatego też swoją pierwszą wizytę złożył na
cmentarzu w Bagneux, gdzie złożył gałązki palmy pod pomnikiem poległych w Wielkiej
Wojnie. Następnie udał się do szpitala wojskowego w Val-de-Grâce, na spotkanie z rannymi żołnierzami. Również pierwsze przyjęcie zostało wydane właśnie na cześć bohaterskich
żołnierzy I wojny światowej. Prezydent szczególnie chciał uczcić powrót Alzacji i Lotaryngii do Francji, stąd też 24 maja około godz. 21.30 wyruszył z Paryża pociągiem, wraz z towarzyszącymi mu 53 osobami, do Montbrison, gdzie miał uroczyście odsłonić pomnik dr
Emila Raymond’a, senatora z Loire i jednocześnie lotnika, który zginął w bitwie 21 X
1914 r.
Właśnie ta z pozoru zwykła podróż zainicjowała początek końca prezydentury Deschanela. Około godz. 23.15 pociąg przejeżdżał niedaleko małej wioski Mignerette. Wtedy to
prezydent wypadł z pociągu. Najprawdopodobniej poczuł, że w przedziale jest duszno
i gorąco, więc postanowił otworzyć okno i wpuścić trochę świeżego powietrza. Dodajmy
do tego, iż w związku z nowymi obowiązkami zaczął miewać napady lęków, dręczyła go
bezsenność, a dodatkowo spożywał duże ilości różnych leków.
Na szczęście pociąg na tym odcinku jechał z małą prędkością (około 50 km/h), a prezydent upadł w leżący na poboczu piach. Około pięć minut przed północą dyżurujący przy
szlabanie dróżnik André Rabeau, idąc z latarką wzdłuż toru zauważył coś niezwykłego.
Okazało się, że był to mężczyzna, z posiniaczoną i krwawiącą twarzą, na dodatek bez butów i ubrany tylko w piżamę. Dróżnik sądził, że jest to jakiś pijak, jednak zaprowadził go
do najbliższego domu (domu państwa Dariot), ułożył w łóżku i zadzwonił po lekarza. Istnieje kilka wersji pierwszych słów jakie usłyszał dróżnik od zakrwawionego osobnika. Według jednej z nich miał powitać go słowami: „Jestem prezydentem Francji. Wypadłem
z pociągu”13. Inna natomiast przekazuje taką oto relację: „Przyjacielu zapewne mi nie uwierzysz, ale jestem prezydentem Republiki”14.
Ibidem, s. 31.
Ibidem, s. 36.
14 Conseil Général du Loiret, http://www.lepost.fr/article/2008/09/27/1274678_paul-deschanel-president-dela-republique-tombe-du-train-pres-de-montargis-dans-le-loiret-en-1920.html [dostęp z dn. 1 III 2011].
12
13
167
Dopiero przybyły później lekarz ostatecznie potwierdził słowa Deschanela. Do legendy
przeszły również słowa jakie Pani Dariot miała powiedzieć jednemu z dziennikarzy: „To
z pewnością był jakiś Pan, bo nogi miał czyste”15. Natomiast jej mąż zaraz po przyprowadzeniu prezydenta do ich domu zawiadomił policję.
Kiedy więc około godz. 5 rano prezydencki pociąg zatrzymał się na krótki postój na stacji w Moulins, zawiadomiono podróżnych o tym, że: „Jakiś osobnik wypadł z pociągu, którym jedzie pan prezydent”16. Wiadomość tę zignorowano. Jednak na następnej stacji czekał
podobny komunikat. Tym razem jego treść brzmiała: „Pasażer, podający się za prezydenta
Republiki, wypadł z pociągu, którym jedzie prezydent”17. Policzono wówczas wszystkie
osoby. Nie brakowało nikogo, natomiast nikt nie chciał budzić śpiącego w swoim przedziale prezydenta.
O tym, że Deschanela nie ma w pociągu dowiedziano się dopiero o godz. 7.05, kiedy jego osobisty służący zameldował, że poszedł obudzić prezydenta, jednak przedział okazał
się pusty, okno było otwarte, a na podłodze leżała odzież i obuwie prezydenta18.
Już tego samego dnia wieczorem kancelaria prezydencka wydała następujący komunikat:
Prezydent położył się spać około godziny dziesiątej. Wcześniej zamknął okno w swoim przedziale, aby
uniknąć wychłodzenia. Panu Deschanel zaczęło przeszkadzać gorąco, wstał więc i podszedł do okna,
które otworzył, żeby wpuścić powietrze. Uderzony przez ostre nocne powietrze, wywrócił się przez szeroko okno wagonu i upadł na tory. Na szczęście pociąg w tym czasie jechał z umiarkowaną prędkością,
a pobocze było w tym miejscu bardzo piaszczyste. Prezydent, który w najmniejszym stopniu nie stracił
świadomości, podniósł się i znalazł najbliższy posterunek dróżnika. Niedługo potem przybył samochodem podprefekt Montragis i zawiózł prezydenta do podprefektury. Pan Deschanel ma tylko kilka niegroźnych siniaków i sam zadzwonił do Pałacu Elizejskiego, żeby ich uspokoić19.
Właśnie ten wypadek wywołał falę krytyki pod adresem prezydenta. Rozpoczęły się złośliwe uwagi i komentarze. Niektórzy twierdzili, że został on wybrany prezydentem, nie ze
względu na jego przymioty intelektualne, lecz elegancki wygląd. To, o czym początkowo
tylko szeptano, czyli słaby stan zdrowia prezydenta, szybko stało się tajemnicą poliszynela20.
Jednym z jego przejawów może być powitanie w Mentonie, gdzie prezydent podniósł
z ziemi rzucony mu bukiet kwiatów i odrzucił w stronę witającego do tłumu, po czym ruchem dłoni posłał zgromadzonym całusa21.
Następnie zaczęły krążyć po Francji coraz bardziej nieprawdopodobne historie. Mówiono, że prezydent podpisuje dokumenty jako Napoleon lub Wercyngetoryks. Meysztowicz
natomiast przytacza historię, iż prezydent „przechadzając się po ogrodzie przy Pałacu Elizejskim w towarzystwie dwóch parlamentarzystów opuścił ich nagle i usiłował wdrapać się
na drzewo. Innym razem zerwał się z łóżka o 6 rano i poszedł się zanurzyć w sadzawce”22.
Te wszystkie pogłoski stanowiły źródło inspiracji dla różnego rodzaju karykaturzystów
i satyryków. Śpiewano również piosenki o prezydencie, który wypadł z pociągu.
Jednak w przeciwieństwie do wszystkich tych zarzutów, tylko wypadek z pociągiem
znajduje potwierdzenie w faktach. Natomiast co, do podpisów Napoleona i Wercyngeto15
Ibidem.
J. M e y s z t o w i c z, op. cit., s. 36.
17 Ibidem, s. 37.
18 Loc. cit.
19 J. J o l l y, Dictionnaire des Parlementaires français, Paris 1977; http://www.senat.fr/senateur-3eme-republique/
deschanel_paul0768r3.html [dostęp z dn. 1 III 2011].
20 H. K u r t a, op. cit., s. 101.
21 J. M e y s z t o w i c z, op. cit., s. 37.
22 Loc. cit.
16
168
ryksa, to nie zachował się żaden dokument świadczący, iż prezydent mógłby właśnie tak się
podpisać. Warto również zastanowić się, ile z tych krytycznych uwag mogło pochodzić od
politycznych przeciwników. Deschanel wygrał wprawdzie wybory ogromną przewagą głosów, jednak w głosowaniu wstępnym 16 I 1920 r., zdobył tylko 19 głosów więcej od Clemenceau (409 do 389).
W następnych miesiącach, mimo profesjonalnej opieki lekarskiej stan prezydenta pogorszył się do tego stopnia, iż musiał on zrezygnować z prezydentury. Dnia 21 IX 1921 r. odczytano w obu izbach parlamentu pismo prezydenta: „Stan mojego zdrowia nie pozwala mi
dalej sprostać najwyższym funkcjom jakie powierzono mi waszym zaufaniem”23.
Nowym prezydentem został Alexander Millerand, natomiast Paul Deschanel przebywał
w domu opieki zdrowotnej w Rueil. Po rezygnacji z funkcji prezydenta stan jego zdrowia
zaczął się poprawiać. Za namową swoich politycznych przyjaciół wrócił na polityczną scenę. Już 9 I 1921 r. został w pierwszej turze wybrany senatorem, a następnie objął funkcję
przewodniczącego senackiej Komisji Spraw Zagranicznych. Wg świadectwa osób przebywających z nim wówczas, Deschanel nie zdradzał żadnych oznak demencji, bądź choroby
umysłowej. Wydawało się, iż na dobre powraca do polityki. Dnia 28 IV 1922 r. był operowany przez profesorów chirurgii Besançon i Lecène. Nie wybudziwszy się ze śpiączki zmarł
tego samego dnia w godzinach popołudniowych24.
Należy teraz postawić pytanie o charakter choroby prezydenta. Jak widać wraz z rezygnacją ze stanowiska jego stan zdrowia uległ poprawie. Widać więc, iż zaburzenia te powiązane były z funkcją którą pełnił, a dokładniej ze stresem oraz nerwowością jakie prezydentura niosła ze sobą. W Deschanelu narastać mogła dodatkowo frustracja z powodu słabej
pozycji prezydenta w ówczesnym systemie władzy. Stres, frustracje, depresja, ataki lękowe,
wyczerpanie – to wszystko sprawiło, iż Deschanel zaczął zdradzać objawy braku nerwowej,
a nawet psychicznej równowagi, cierpiąc na przemian na stan podniecenia lub depresji25.
Baszkiewicz przyjmuje, iż popadł on w ciężką neurastenię26 czyli nerwicę objawiająca się
zwiększoną pobudliwością i szybkim wyczerpywaniem się układu nerwowego; niepokojem,
niemożnością skupienia uwagi, drażliwością, bólami w okolicy serca, kołataniem serca, bólami głowy, zaburzeniami jelitowymi27.
Jednak większość, w tym leczący Deschanela lekarz Logre skłaniają się ku zespołowi Elpenora. W "Le Monde" z 1 V 1948 r., dr Logre wyjaśniał: „zespół Elpenor to stan dezorientacji, który ma miejsce w przypadku niecałkowitego wybudzenia się ze snu, zmęczenia
i zażycia przed snem leków nasennych”28. Nazwa tego zespołu wywodzi się od Elpenora,
towarzysza Odysa w Odysei Homera. Elpenor po upiciu się winem zasnął na dachu domu.
Nagle zerwał się i zaczął biec przed siebie. W wyniku upadku z dachu zmarł. Zespół ten
zwany jest też upojeniem przysennym, a określa się go jako „powrót sprawności ruchowej
po okresie trwania snu, bez odzyskania pełnej świadomości. Przed obudzeniem osoby te
śnią zwykle sny erotyczne lub koszmary. Po niepełnym wybudzeniu się przez krótki czas
B. M e y e r-S t a b l e y, Les dames de l'Élysée - Celles d'hier et de demain, Paris 1987, s. 58.
T. B i l l a r d, op. cit., s. 249-253.
25 J. M e y s z t o w i c z, op. cit., s. 37.
26 J. B a s z k i e w i c z, Historia Francji, Wrocław-Warszawa-Kraków, 1974, s. 646.
27 N e u r o s e s, Vademecum Lekarza Praktyka, t. II Choroby psychiczne, Warszawa 1955, str. 1699.
28 Conseil Général...
23
24
169
kierują nimi pożądanie lub lęk, a ich zachowanie robi wrażenie świadomego. Mogą być
wtedy agresywne”29.
To, co jest zadziwiające w ówczesnej sytuacji, to zachowanie prasy. Deschanel był politykiem średniego formatu, który sprawował jednak stanowisko prezydenta Francji
i w związku z tym powinien znajdować się pod ciągłą obserwacją i krytyką prasy. Jednak
wbrew wszelkim przypuszczeniom prasa, która bardzo lubiła pisać o wszelkich aferach
i sensacjach dotyczących ludzi polityki, zachowywała bardzo stonowane stanowisko w kwestii choroby prezydenta. Nie podsycała krążących plotek, a wręcz zupełnie je ignorowała,
ograniczając się jedynie do przekazania suchych faktów (jak miało to miejsce w wypadku
z pociągiem 24 V 1920 r.), a wyrzekając się formułowania jakichkolwiek krytycznych opinii.
Zrozumiałe jest, że wszelkie niepokojące objawy choroby, otoczenie prezydenta utrzymywało w największej tajemnicy, jednak prasa wbrew swym zwyczajom, zachowywała również
zupełną dyskrecję. Jest to jeden z niewielu takich przypadków w całej historii III Republiki.
Pragnę przedstawić zachowanie prasy w stosunku do Paula Deschanela na przykładzie
jednej z największych ówcześnie gazet codziennych, a mianowicie „Le Petit Journal”. Tytuł
ten można scharakteryzować jako prasę bulwarową. Była to codzienna, tania gazeta, która
swoją popularność zawdzięczała poruszaniu skandalicznych tematów30. Wydawać by się
mogło, iż to właśnie w takich tytułach znajdziemy wiele informacji dotyczących prywatnego
życia prezydenta i jego choroby. Jednak jak już wspomniałem, cała prasa włącznie z bulwarową konsekwentnie unikała tematu zdrowotnych problemów Deschanela.
Pierwsza większa ilość informacji w prasie, o tym polityku, pojawiła się w styczniu
1920 r., kiedy to pokonał Clemenceau we wstępnym głosowaniu. Po wygranych wyborach
prezydenckich prasa musiała przybliżyć zwykłym Francuzom sylwetkę ich nowego prezydenta. Dlatego też ukazały się artykuły przedstawiające sylwetkę Deschanela i jego dotychczasowe osiągnięcia.
W trakcie trwania jego prezydentury najczęściej ukazywały się artykuły informacyjne
o zabarwieniu neutralnym: krótko informowały o wydarzeniach związanych z prezydentem,
m.in.: o wizytach prezydenckich, prośbach kierowanych do prezydenta, spotkaniach
z innymi politykami, planowanych wizytach. Notki takie ukazywały się zwykle na 2-3 stronie dziennika, natomiast nigdy nie były to informacje goszczące na pierwszej stronie. Sztandarowym przykładem takiej wiadomości może być tutaj np. notka z „Le Petit Journal” z
dnia 22 II 1920 r. Informowano w niej, że prezydent wraz z innymi politykami odwiedził
szpital l’Hôtel-Dieu. W trakcie tej wizyty rozmawiał z chorymi, jak również z lekarzami
i pielęgniarkami. Zwiedził również odnowione pomieszczenia szpitala m.in. salę operacyjną31.
Prasa po raz kolejny więcej uwagi poświęciła Deschanel’owi w związku z nocnymi wydarzeniami z 23 na 24 V 1920 r. Jednak jak już było to wspomniane również tutaj ograniczono się do suchego przedstawienia faktów, bez szukania większej sensacji. Świadczyć może
o tym również to, iż już następnego dnia w prasie ukazała się tylko mała wzmianka o stanie
zdrowia prezydenta. W wydaniu z 27 i 28 maja znalazły się kolejne komunikaty, natomiast
już dzień później „Le Petit Journal” w ogóle nie poruszał tej kwestii. Również żaden z za-
29 M. K r z y s t a n e k, Odyseusz w psychiatrii, http://www.poradnikmedyczny.pl/mod/archiwum/506_ odyseusz_psychiatrii.html [dostęp z dn. 1 III 2011].
30 C. C h a r l e, Le siècle de la presse (1830–1939), Paris 2004, s. 102-104.
31 M. Deschanel visite l’ l’Hôtel-Dieu, „Le Petit Journal”, 22 février 1920, nr 20856, s. 2.
170
mieszczanych w tej gazecie rysunków satyrycznych nie odnosił się do Deschanela32. Postarano się aby tytuł artykułu z 25 V 1920 r. był jak najmniej sensacyjny, mimo takiego zdarzenia – „Pan Deschanel wypadł z jadącego pociągu niedaleko Montaris, w drodze do
Montbrison. Prezydent wrócił do Paryża – jego stan jest bardzo zadowalający”33.
Artykuł opisywał całe wydarzenie. Gazeta donosiła, iż prezydent wypadając z jadącego
pociągu miał wiele szczęścia, że mimo bardzo groźnej sytuacji nie odniósł żadnych cięższych obrażeń. Dzięki temu już tego samego dnia mógł powrócić samochodem do Pałacu
Elizejskiego. Następnie informuje w jakim celu odbywała się prezydencka podróż oraz kto
wraz z nim wyruszył 23 V 1920 r. o godz. 21.30 specjalnym prezydenckim pociągiem. Później podaje, że prezydent w trakcie jazdy zamknął okno swojego wagonu, następnie po
około 2,5 godz. podróży Deschanel otworzył duże okno swojego przedziału, gdyż poczuł
się słabo. W trakcie tej czynności przechylił się i wypadł z pociągu.
Gazeta podała, iż prezydenta w Montrbison zastąpił minister spraw wewnętrznych Steeg. Co najciekawsze „Le Petit Journal” stwierdził, iż taki wypadek nie jest niczym niezwykłym, gdyż już wcześniej takie zdarzenia miały miejsce. Jako przykład podał senatora Rabier
oraz deputowanego Chaulin-Servinière, z czego ten ostatni poniósł śmierć w wyniku wypadnięcia z pociągu. Dodatkowo w „Le Petit Journal” zamieszczono mapkę, w której zaznaczono dokładnie miejsce wypadku, natomiast na dowód, iż prezydent pomimo tak niebezpiecznych wydarzeń jest w dobrej formie opublikowano zdjęcie Deschanela wchodzącego o własnych siłach do Pałacu Elizejskiego.
Gazeta zamieściła także życzenia szybkiego powrotu do zdrowia wystosowane przez Senat oraz informację, iż podobny w treści telegram wysłał do prezydenta król Hiszpanii
i premier Belgii. Następnie opublikowano oficjalną wersję wydarzeń ogłoszoną przez Guillaume, komendanta ochrony prezydenta. Na pierwszej stronie znalazło się także miejsce dla
opisu prezydenckiego wagonu oraz relacji osobistego służącego głowy państwa Julien’a
Drouot. Zamieszczono również oficjalne komunikaty medyczne o stanie zdrowia głowy
państwa. Pierwszy ogłoszony o godz. 12 stwierdzał: „Prezydent Republiki jest lekko ranny
w twarz oraz w lewą nogę. Jego stan jest jak najbardziej zadowalający. Nie wzbudza żadnych obaw”34. Następny, wydany dwie godziny później, był krótki: „Ciśnienie krwi w normie”35.
Wydanie „Le Petit Journal” z 26 V 1920 r. zawiera na pierwszej stronie krótką wzmiankę
o stanie zdrowia prezydenta. Wg dziennika Deschanel czuł się dobrze, jednak potrzebował
odpoczynku i lekarze zabronili mu udziału w przewidzianym na ten dzień zebraniu rządu.
Zastanawiano się czy na wypoczynek prezydent uda się na kilka dni do Rambouillet czy też
pozostanie w Paryżu. Podano również oficjalny komunikat medyczny ogłoszony o godz.
6.30: „Stan zdrowia niezmiennie zadowalający. Ogólne osłabienie, ale bez żadnej gorączki.
Konieczny odpoczynek”36.
Notka z następnego dnia mimo że zamieszczona na pierwszej stronie była jeszcze krótsza od tej z 26 maja. Tradycyjnie już opublikowano, wydany o godz. 20, oficjalny komunikat
medyczny o stanie zdrowia prezydenta: „Ten sam zadowalający stan zdrowia. Konieczny
32 M. Deschanel tombe de son train en marche près de Montargis, en allant à Montbrison, „Le Petit Journal”, 25 mai
1920, nr 20949, s. 1; M. Deschanel va bien, „Le Petit Journal”, 26 mai 1920, nr 20950, s. 1; La santé du Président de la
République, „Le Petit Journal”, 27 mai 1920, nr 20951, s. 1.
33 M. Deschanel tombe..., op. cit., s. 1.
34 Loc. cit.
35 Ibidem, s. 1.
36 M. Deschanel va bien..., s.1.
171
odpoczynek”37. Poinformowano również, iż jeszcze nie zapadła żadna decyzja, co do miejsca wypoczynku prezydenta. W wydaniu z 28 maja zamieszczono na pierwszej stronie
dwuzdaniową notkę o tym, że Deschanel bardzo dobrze spędził noc, a cały ranek pracował
w swoim gabinecie. O godz. 10 prezydent został po raz kolejny przebadany przez swoich
lekarzy, którzy po raz kolejny zalecili dużo wypoczynku38.
Kolejny komunikat ukazał się dopiero 31 maja, kiedy to znane było już miejsce wypoczynku prezydenta. Miał on wyjechać na kilka dni do Normandii. Informowano również
o tym, iż Deschanel przechadzał się po ogrodach Pałacu Elizejskiego oraz spotkał się
z Raoul Péret’em przewodniczącym Izby Deputowanych39.
Następnie już tylko, co jakiś czas, podawano krótkie i zwięzłe notki prasowe o wyłącznie
informacyjnym charakterze, m.in.: 3 czerwca poinformowano, iż tego dnia prezydent wyjedzie do Normandii na kilkutygodniowy odpoczynek. Z obawy przed dziennikarzami i tłumem gapiów, nie ujawniono godziny odjazdu prezydenta40. Sześć dni później ukazał się
kolejny komunikat o stanie zdrowia Deschanela, jednak opublikowany został nie na pierwszej lecz na drugiej stronie gazety41. Na głównej stronie wydania z 1 lipca pojawiła się informacja o powrocie prezydenckiej pary z Normandii, a dokładnie z zamku Monteillérie.
Podano dokładny czas przyjazdu, opis stroju Pani Deschanel, informowano również,
o dalszych planach prezydenta, natomiast nie pojawiła się żadna wzmianka o jego stanie
zdrowia42.
Jednak uważny czytelnik „Le Petit Journal” mógł się domyśleć, iż prezydent nie jest
w najlepszej formie. Świadczyć o tym mógł fakt, iż po prawie miesięcznym wypoczynku
w Normandii Deschanel już 3 lipca, czyli po zaledwie trzech dniach spędzonych w Paryżu
wyjechał do Rambouillet. Dziennik donosił o tym w wydaniu z 4 lipca. Dodatkowo informował, iż wielką niewiadomą jest czy prezydent powróci do stolicy na święto 14 lipca43. Po
prawie miesiącu tj. 5 sierpnia „Le Petit Journal” w zaledwie jednym zdaniu informował, iż
prezydent nadal przebywa w Rambouillet, gdzie odwiedził go Millerand44. Natomiast
19 sierpnia zamieściła wypowiedź Deschanel’a, według której miał on powrócić do Pałacu
Elizejskiego 1 IX 1920 r.45
Pomimo, iż gazeta starała się przekazywać jedynie suche informacje, bez jakiegokolwiek
negatywnego ładunku emocjonalnego, to z samej lektury zamieszczonych w niej wzmianek
można zauważyć, że od czasu nocnego wypadku z 23 na 24 V 1920 r. prezydent Deschanel
nie był już w stanie sprawować powierzonego mu urzędu. Od 3 czerwca do 1 września czyli
przez prawie trzy miesiące prezydent spędził w Paryżu zaledwie kilka dni. Było to oczywistym znakiem jego zdrowotnych problemów.
Przez następne dni w „Le Petit Journal” nie ukazały się już żadne informacje dotyczące
problemów zdrowotnych prezydenta Deschanela. Gazeta cały czas powstrzymywała się od
wszelkich spekulacji na temat jego dziwnego zachowania oraz ewentualnych zaburzeń na tle
La santé du..., s.1.
L’état de santé de M. Deschanel, „Le Petit Journal”, 28 mai 1920, nr 20952, s. 1.
39 La santé de M. Deschanel, „Le Petit Journal”, 31 mai 1920, nr 20955, s. 1.
40 M. Paul Deschanel quittera Paris aujourd’hui, „Le Petit Journal”, 3 juin 1920, nr 20958, s. 1.
41 La santé de M. Paul Deschanel, „Le Petit Journal”, 9 juin 1920, nr 20964, s. 2.
42 M. Paul Deschanel est renté hier à Paris, „Le Petit Journal”, 1 juillet 1920, nr 20986, s. 1.
43 M. Deschanel est parti pour Rambouillet, „Le Petit Journal”, 4 juillet 1920, nr 20989, s. 1.
44 M. Millerand a rendu visite à M. Deschanel, „Le Petit Journal”, 5 août 1920, nr 21021, s. 1.
45 M. Paul Deschanel rentrera à l’Elysée le 1er Septembre, „Le Petit Journal”, 19 août 1920, nr 21035, s. 1.
37
38
172
nerwowym bądź psychicznym. Można stwierdzić, iż temat ten w zasadzie nie istniał dla
dziennikarzy „Le Petit Journal”. Prezydent zniknął z pierwszych stron gazet.
Powrócił na nie wraz z rezygnacją z urzędu. W dzienniku z 16 IX 1920 r. na pierwszej
stronie zamieszczono oficjalny komunikat: „Stan zdrowia Prezydenta jest coraz bardziej
niepewny. Pan Deschanel będzie z przykrością zmuszony do rezygnacji”46. Następnie redakcja wyjaśnia, iż wiadomość o pogarszającym się stanie zdrowia prezydenta była jej znana, natomiast nie pisano o tym, gdyż nie chciano podsycać krążących od jakiegoś już czasu
wśród polityków i parlamentarzystów plotek często nieprawdziwych lub zbyt pesymistycznych. Liczono również na polepszenie się stanu zdrowia Deschanel’a, tak aby mógł on
nadal sprawować swój urząd. Dalej dziennikarze zastanawiali się w jakiej formie (pisemnie
czy ustnie) oraz kiedy prezydent przekaże Zgromadzeniu Narodowemu swoją rezygnację.
Drugim nurtującym problemem była nie tyle data wyboru nowej głowy państwa ile lista
kandydatów chcących ubiegać się o ten urząd.
Kolejny dzień przyniósł rozwiązanie pierwszego zagadnienia. Mianowicie Deschanel,
który nadal przebywał w Rambouillet przekazał list z dymisją na ręce premiera Millerand’a,
który tego dnia go odwiedził. Cytowany oficjalny komunikat mówił: „Pan Millerand wrócił
tego popołudnia, o godz. 17 z Rambouillet, gdzie odbył rozmowę z prezydentem Deschanel’em. Premier jutrzejszego ranka złoży radzie gabinetowej sprawozdanie z tej rozmowy”47. Następnie w artykule przedstawiono potencjalnych kandydatów na objęcie stanowiska zwolnionego przez Deschanel’a. Na zakończenie, jako katalizator decyzji o rezygnacji
opisano jeszcze jeden przykry wypadek prezydenta, który był trochę podobny do tego
z nocy 23 maja i miał miejsce 10 września. Mianowicie Deschanel wyszedł ze swojego pokoju o 6 rano i zszedł do parku. Tam spacerował wzdłuż kanału i jak podano rozmawiał
z miejscowym rybakiem. Nagle nie wiadomo dlaczego prezydent wpadł do kanału i znów
podobnie jak w wypadku z pociągiem miał wiele szczęścia. Okazało się, że woda w tym
miejscu nie była zbyt głęboka. Prezydent do połowy zanurzony w wodzie zaczął wzywać
pomocy. Uratowanego Deschanel’a przeniesiono do zamku48.
Następny dzień tj. 18 września przyniósł już oficjalne potwierdzenie rezygnacji prezydenta. Opublikowany został oficjalny rządowy komunikat49. Ostatni większy artykuł o prezydencie Deschanel’u pojawił się w „Le Petit Journal” 22 IX 1920 r. Zamieszczono wówczas list jaki prezydent wysłał do Senatu i Izby Deputowanych50. Następnie na czołówkach
gazet pojawił się problem wyboru nowego prezydenta. W ten sposób Paul Deschanel i jego
choroba bardzo szybko przestały być obiektem zainteresowania prasy51.
Należy powiedzieć, iż w tych wszystkich artykułach, wzmiankach oraz notkach prasowych czytelnikowi przedstawiono informacje (można pokusić się o stwierdzenie, że jak na
gazetę bulwarową, wręcz suche fakty) dotyczące rezygnacji, tzn. napisano, iż prezydent
rezygnuje z przyczyn zdrowotnych oraz zamieszczono jego list przesłany do Izby oraz Senatu.
46 La Crise présidentielle ouverte par l’état de santé de M. Deschanel, „Le Petit Journal”, 16 septembre 1920,
nr 21068, s. 1.
47 M. Deschanel remet sa lettre de démission à M. Millerand, „Le Petit Journal”, 17 septembre 1920, nr 21064, s. 1.
48 Ibidem, s. 1.
49 La démission de M. Deschanel est maintenant officielle, „Le Petit Journal”, 18 septembre 1920, nr 21065, s. 1.
50 Le message de démission de M. Deschanel lu aux deux Chambres, „Le Petit Journal”, 22 septembre 1920,
nr 21069, s. 1.
51 La démission de M. Deschanel est..., s. 1; Le message de démission..., s. 1.
173
Zapewne odpowiedź na pytanie, dlaczego prasa, zwłaszcza ta bulwarowa, wykazała tak
małe zainteresowanie chorobą prezydenta nie będzie łatwa i jednoznaczna. Wziąć tutaj
należy pod uwagę wiele czynników, m.in.: wpływ polityków oraz Pałacu Elizejskiego, zarówno ten oficjalny, jak i nieoficjalny, na rynek prasowy, kwestie autocenzury oraz sympatii
politycznych i osobistych dziennikarzy jak i redaktorów gazet. Wspomnieć również należy,
iż wpływ na taki wydźwięk artykułów mogła mieć obawa przed spadkiem ilości sprzedanych gazet. Paradoksalnie również prasa bulwarowa, która z założenia miała przekazywać
szokujące i sensacyjne wieści musiała uważać, aby nazbyt daleko nie przekroczyć granic
etycznych przyjętych przez zwykłych Francuzów. Poruszanie tematów niepopularnych,
bądź uznawanych przez ogół społeczeństwa za niemoralne bądź nieetyczne mogło ogromnie zaszkodzić tytułom prasowym. Bardzo prawdopodobne jest, iż ówcześnie choroba psychiczna uznawana była za taki właśnie temat.
174
Katarzyna Nowak
Uniwersytet Łódzki
HISTORIA CIAŁA – DOROBEK I SZANSE ROZWOJU
W dyskursie współczesnej humanistyki zagadnienia związane z ludzką cielesności rozpatrywane z perspektywy historycznej zajmują marginalne miejsce. Ciało jako przedmiot badań w nauce historycznej posiada zdecydowanie niższy status aksjologiczny niż polityka czy
gospodarka. Elementy studiów nad ciałem można odnaleźć w badaniach antropologii historycznej, jednak funkcjonują one w oderwaniu od treści dominujących w historiografii,
wzbogacając jedynie dorobek historii obyczajowości i mentalności. Historia ciała to refleksja nad tym, w jaki sposób ciało było postrzegane, traktowane, przekształcane i wykorzystywane przez jednostki i społeczeństwa. Studia te zazębiają się ze sferami takimi jak historia brudu, zapachu, sztuki kulinarnej, seksualności, mody, piękna i brzydoty, a wreszcie
medycyny i systemów penitencjarnych. Uprawianie ich wymaga otwarcie na nauki ścisłe,
w szczególności zaś biologię i geografię, co narzuca pytanie o to, w jakim stopniu postrzeganie i traktowanie ciała jest uwarunkowane biologicznie, a w jakim kulturowo. Próba określenia formuły cielesności dominującej w danym czasie i warunkach wzbogaca wiedzę
o charakterze epoki, pozwala lepiej zrozumieć zachodzące w niej procesy i przyjrzeć się
kondycji ówczesnego człowieka. Można postawić tezę, że ciało jako pierwotna miara wykorzystywana w budowaniu obrazu świata to klucz do poznania i zrozumienia fundamentów
kultury.
Historia i historycy przypominają sobie o ciele, a ono samo staje się coraz bardziej istotnym aktorem dramatu. Parafrazując w ten sposób słowa Jacquesa Le Goffa wskazujemy, że
w badaniach historycznych zaistniał przedmiot dotychczas pomijany i marginalizowany,
a zasługujący na uwagę jako ważna część nauki o dziejach. Stwierdzenia tego nie sposób
jednak traktować zbyt optymistycznie – choć historia ciała pojawiła się jako odrębna dziedzina nauk historycznych1 to jej status aksjologiczny wciąż pozostaje bardzo niski. Korzyści
płynące z prowadzenia studiów na ciałem z perspektywy historycznej docenia wąska grupa
historyków zajmujących się tym tematem oraz badaczy dziedzin pokrewnych, takich jak
socjologia ciała, antropologia ciała czy filozofia ciała. Trudno wyobrazić sobie, by historycy
skoncentrowani na historii politycznej ignorowali dokonania historii gospodarczej czy społecznej, jednak pomijanie dorobku dziedzin badających obyczajowość, mentalność czy cielesność jest dość powszechne. Rozważania nad przeszłością zawężone do jednego tylko jej
aspektu wydawać się mogą oderwane od rzeczywistości, a ich wyniki płaskie intelektualnie
i uproszczone. Oczywiście niemożliwością jest zbadanie wszystkich potencjalnych czynników, a nawet wskazanie ich, ale zamykanie się w obrębie jednej wąskiej dziedziny negatywnie wpływa na jakość badań. Nowe możliwości jakie daje historia ciała powinny być zatem
wzięte pod rozwagę, a wyniki badań włączone w syntetyczne ujęcia dziejów.
Historia ciała nie funkcjonuje w oderwaniu od dotychczasowego dorobku nauk historycznych, lecz uzupełnia go, wprowadzając nowe spojrzenie. Dziedzina ta bada jak ciało
było konstruowane, traktowane i postrzegane w kontekście konkretnych warunków spo1
Teza dyskusyjna. Można uznawać historię ciała jedynie za nurt lub tendencję w badaniach historycznych.
175
łecznych, politycznych, gospodarczych, obyczajowych itd. Pierwsze teoretycznometodologiczne studium historii ciała stanowi artykuł Roya Portera z 1992 r. History of the
Body, który ukazał się w zbiorze New Perspectives in Historical Writings pod redakcją Petera
Burke. Datę tę wskazuje się jako umowny moment uznania historii ciała za odrębną dziedzinę. Porter, historyk medycyny mający w swoim dorobku dzieła takie jak Historia medycyny
(1983) czy Społeczna historia szaleństwa (1987), w swoim eseju wytyczył siedem pól badawczych w historii ciała. Po 9 latach w drugim wydaniu wspomnianego zbioru (2001) poszerzył swoje dywagacje teoretyczne o podanie przykładów konkretnych prac, wpisujących sie
w jego klasyfikację:
•
•
•
•
•
•
•
kwestia ciała jako kondycji ludzkiej – związki ciała i wyobrażeń na jego temat
z bytowaniem człowieka w świecie (np. Jesień średniowiecza Johana Huizingi, praca
Leo Steiberga na temat seksualności Chrystusa w przedstawieniach plastycznych
w średniowieczu);
forma zewnętrzna ciała ludzkiego w jej ujęciu historycznym (np. antropometria
historyczna, studia nad odmieńcami);
historia anatomii i wyobrażeń anatomicznych (np. ewolucja postrzegania funkcji
poszczególnych narządów);
związki między ciałem a duszą/umysłem (np. prace Davida Morisa i Andrew
Hodgkissa o historyczności bólu);
historyczny wymiar płci biologicznej i kulturowej (np. dzieje hermafrodytyzmu
w ujęciu Alice Dreger, sposoby konstruowania męskości);
ciało polityczne (np. zagadnienie kary śmierci w pracy Richarda Evansa);
przestrzenie ucywilizowane i nieucywilizowane (np. kwestie brudu i czystości)2.
Wyodrębnione kategorie mają swoje źródło w sferach badawczych zarysowujących się
już od końca XIX w. Prześledzenie korzeni historii ciała pozwoli lepiej zrozumieć jej obecny kształt i zakreślić perspektywy na przyszłość.
Odwołując się jedynie do dorobku historiografii naukowej Jacgues Le Goff wskazuje, że
w XIX stuleciu jedynym historykiem dotykającym interesującej nas tematyki był Jules Michelet. Autor monumentalnej Historii Francji starał się docierać do przeszłości we wszystkich jej przejawach, nie stroniąc od tematów kłopotliwych i uznawanych za nieistotne dla
historyka. Jego rozważania nad rolą czarownic w społeczeństwie średniowiecznym obracały
się wobec kwestii cielesności, a opisem przeszłości ludu francuskiego próbował dotrzeć do
najgłębszych warstw bytowania.
Socjolog i antropolog Marcel Mauss stworzył klasyfikacje sposobów posługiwania się
ciałem czyli technik ciała. Sposoby te podzielone są w zależności od płci, wieku i sprawności człowieka, a część z nich przekazywana w procesie wychowania. Wyróżnić możemy
sposoby rodzenia i położnictwa oraz sposoby związane z poszczególnymi okresami życia –
dzieciństwem, młodością i dorosłością. Ogólnie określone są one jako fizjo-psychosocjologiczne konstrukcje działań, które przyjmowane są ze względu na autorytet społeczny3. Maussa interesowało pochodzenie kulturowe sposobów posługiwania się ciałem, co
rozwinął Ervin Goffman rozpatrując techniki ciała w codziennych, podstawowych sytu2 T. W i ś l i c z, Historia ciała: koncepcja, realizacje, perspektywy, [w:] Ucieleśnienia. Ciało w zwierciadle współczesnej
humanistyki, red. A. W i e c z o r k i e w i c z, J. B a t o r, Warszawa 2007, s. 37-40.
3 M. M a u s s, Socjologia i antropologia, Warszawa 1973, s. 522-563.
176
acjach. Badacz ten stworzył pojęcie „idiomu ciała” odnoszące się do sposobów wyrażania
emocji, mimiki, gestów, postawy, prezentacji ciała4.
Wielką rolę w rozwoju studiów nad ciałem z perspektywy historycznej odegrali przedstawiciele francuskiej szkoły Annales. Marc Bloch wprowadził termin przygody ciała, podkreślając, że przedmiotem badań historycznych powinien być człowiek w ujęciu holistycznym, bez sztywnego podziału na jego sferę duchową i cielesną – w Pochwale historii pisze, że
nie zamierza oddzielać człowieka od jego wnętrzności. Cielesność zdaje się nawet zyskiwać
prymat nad innymi kwestiami jako ich źródło – prawdziwy historyk przypomina ludożercę
z bajki: gdy tylko zwęszy ludzkie mięso, wie, że wpadł na trop swojej zwierzyny5. Próby
przełożenia tych koncepcji na praktykę badawczą możemy dostrzec w jego dziełach Królowie
cudotwórcy i Społeczeństwo feudalne.
Związkom polityki i ciała poświęcił swe prace Michel Foucalt. Twierdząc, ze ciało włączone jest w mikrofizykę form władzy6 wykazywał, gdzie przebiegają ścieżki wpływu
i w jaki sposób ciało poddane jest opresjom. Dowodził, że poddaje się je politycznej obróbce poprzez trening i kontrolę oraz zagarnia się życie we wszystkich jego przejawach, co
stanowić miało o istocie bio-władzy. Jego studia nad historią seksualności, systemu więziennictwa, medycyny oscylowały wokół praktyk nakierowanych na ciało. Techniki dominacji przedstawia na przykładzie podporządkowania ciał pacjentów przedstawicielom władzy, które zachodzi w obrębie relacji władza–ciało–wiedza.
Norbert Elias w Przemianach obyczajów w cywilizacji Zachodu pokazuje jak następuje proces
„cywilizowania” człowieka. Na podstawie kalendarzy, poradników dobrego wychowania
i podręczników pedagogicznych analizuje sposoby regulowania ludzkich działań i postaw
od zachowania się przy stole, aż po odpluwanie śliny. Udowadnia, że czynności uznawane
za biologiczne czy naturalne mają wymiar kulturowy i historyczny. Poddanie ciała ludzkiego
regulacjom pozwala przejść od stanu zwierzęcego do stanu cywilizowanego. To, co wydaje
się zawstydzające powinno zostać ukryte, więc należy używać chustki do nosa czy nie zaspokajać potrzeb seksualnych w miejscu publicznym. Normy społeczne mające za zadanie
umożliwić przetrwanie wspólnoty nie wynikają często z rzeczywistych potrzeb lub powody,
dla których powstały zdezaktualizowały się. Istniejące zasady przyjmuje się więc za rzecz
oczywistą, a niestosowanie się do nich za przejaw braku kultury lub dobrego wychowania.
Niekulturalne jest jedzenie rękoma, a zachowania agresywne muszą zostać wytłumione lub
zastąpione innymi formami aktywności. Funkcje cielesne traktowane są więc jako wytwór
społeczny poddany kontroli i restrykcjom7.
Dziełem, które w pewnej mierze zarysowało odrębność historii ciała i wyznaczyła możliwe szlaki badawcze była Historia ciała w średniowieczu Jacquesa Le Goffa. Francuski historyk
przedstawił badaną epokę przez pryzmat cielesności w rozumieniu jednostkowym i zbiorowym. Jego wizja roli ciała w średniowieczu jest silnie osadzona w kontekście kulturowych,
społecznym, politycznym i gospodarczym. Analizując, co działo się z ludzkim ciałem
w różnych etapach życia od poczęcia aż po śmierć i obrządki pogrzebowe, odwołuje się do
średniowiecznej symboliki i metaforyki. Le Goff nie stroni od przykładów będących z pozoru tylko ciekawostkami by przybliżyć specyfikę średniowiecznego myślenia. Rozważa
więc rolę łez, marzeń sennych czy śmiechu, a także porusza zagadnienia z zakresu historii
Wstęp do kulturoznawstwa, red. E. B a l d w i n, Poznań 2007, s. 316.
Cyt. za: J. L e G o f f, Historia ciała w średniowieczu, Warszawa 2006, s. 18.
6 Ibidem, s. 20.
7 Vide: N. E l i a s, Przemiany obyczajów w cywilizacji Zachodu, Warszawa 1980.
4
5
177
medycyny (wprowadzenie sekcji zwłok, przeprowadzanie trepanacji czaszki, ziołolecznictwo etc.), historii seksualności (stosunki małżeńskie i pozamałżeńskie, postrzeganie krwi
i spermy) czy ewolucji stosunków międzyludzkich (relacje rodzinne, przyjacielskie, miłosne).
Wymienienie najważniejszych dzieł, które dały podwaliny do stworzenia historii ciała rysuje jednocześnie tendencje świadomie rozwijane przez badaczy uważających się za historyków ciała. Powstanie historii ciała jako dziedziny nauk historycznych możemy datować na
koniec lat 80. XX w. W formułowaniu założeń teoretycznych i praktyce badawczej korzystano z dorobku naukowców, którzy w swych pracach poruszali zagadnienia związane
z historią mentalności, obyczajowości, seksualności, cielesności uwikłanej w system władzy.
Wiele prac powstałych w l. 90. i początkach XXI w. świadomie wpisuje się w nurt historii
ciała, a część poruszanych tematów okazjonalnie pojawiała się wcześniej, jednak bez zapośredniczenia teoretycznego i metodologicznego. Przyczyny pojawiania się historii ciała jako
nurtu w naukach historycznych pierwszy opisał Roy Porter w omawianym wcześniej eseju8.
Zgodzić się należy, że nie wynikało to z wynalezienia nowych narzędzi badawczych ani
odnalezienia nowych źródeł. Warto dodać, że historia ciała była niejako pokłosiem pojawienia się socjologii ciała i przemian w naukach humanistycznych. Te zaś źródła swe miały
m.in. w dynamicznych ruchach społecznych (np. feministycznym czy gejowskim/lesbijskim), epidemii AIDS, koncentracji sztuki współczesnej na ciele, instrumentalnego wykorzystywania ciała w mediach, rozwoju genetyki. Zbiegło się to z kryzysem nauk
historycznych przesyconych postmodernizmem i zmieniających się pod wpływem zwrotu
lingwistycznego. Odcieleśniona historia potrzebowała odmiany, co odzwierciedliło się
w ponownym zainteresowaniu materialnością.
W zależności od konkretnego problemu badawczego w uprawianiu historii ciała konieczne jest korzystanie z dorobku innych nauk. Spośród nauk humanistycznych i społecznych wymienić tu można m.in. socjologię, antropologię, historię sztuki, filozofię, psychologia. Bardzo owocne może okazać się tez otwarcie na nauki ścisłe - biologię, geografię, medycynę i nauki pokrewne, np. socjobiologię, genetykę czy memetykę. Interdyscyplinarności
jest więc jedną z podstawowych cech historii ciała.
W badaniach nad ludzką cielesnością w perspektywie historycznej wykorzystać różne
można koncepcje socjologiczne, z których trzy w mojej opinii zasługują na szczególną uwagę, ponieważ skupiają w sobie wypracowane dotychczas rozwiązania i obejmują szerokie
spectrum problemowe. W pierwszej kategorii mieszczą się konstruktywistyczne analizy ciała
ustrukturyzowanego: „ludzka fizyczność jako obiekt wytwarzany i regulowany przez reżimy
polityczne, normatywne i dyskursywne”9. Druga koncepcja ma charakter fenomenologiczny
i skupia się na żyjącym, doświadczającym, zindywidualizowanym ciele. Docieka się, w jaki
sposób ludzie doświadczają swojego ciała, odwołując się do doświadczeń zmysłowych
i pozazmysłowych. Trzecia kategoria obejmuje postrzeganie ciała w teoriach strukturacji –
„ciało jest zarówno odbiorcą społecznych praktyk, jak i aktywnym wytwórcą swojego środowiska”10, łączy więc poniekąd dwie poprzednie koncepcje.
Wiele omówionych wcześniej koncepcji jest wciąż aktualnych i możliwe jest ich owocne
wykorzystanie we współczesnych badaniach. Za najbardziej użyteczne uznaję koncepcję
ciała cywilizowanego Norberta Eliasa, technik cielesnych Marcela Maussa i sprawowania
władzy poprzez dominację nad ciałami Micheala Foucaulta. Ze współczesnych propozycji
T. W i ś l i c z, op. cit.
C. S h i l l i n g, Socjologia ciała, Warszawa 2010, s. 243.
10 Ibidem, s. 246.
8
9
178
możliwych do zaaplikowania do badań historycznych najciekawsze wydają mi się koncepcje
Chrisa Shilinga i Bryana S. Turnera. Pierwszy z wymienionych naukowców stworzył teorię
opisującą proces indywidualizowania ciała. Opiera się ona na wnioskach Eliasa próbując
opisać w jaki sposób ciało staje się ucywilizowane. Proces ten przebiegać ma w dwóch etapach – racjonalizacji i indywidualizacji. Racjonalizacja sprawia, że człowiek zaczyna podporządkowywać ciało społecznym wymogom, indywidualizacja zaś na wpisywaniu własnej
cielesności w prywatną przestrzeń. Turner zaś przedstawił koncepcję zarządzania ciałami –
bodily order – wg której ciało podane jest różnorakim naciskom i procesom, poprzez które
staje się narzędziem realizacji różnych, często zewnętrznych celów. Zarządzanie ciałem
odbywa się w czterech sferach – przestrzennego funkcjonowania, regulacji w czasie, w przestrzeni społecznej i poprzez ograniczanie wewnętrznych popędów11.
Historyk zajmujący się historią ciała może z powodzeniem korzystać z klasycznych typów źródeł, stawiając im jednak inne pytania i koncentrując się na frapujących go problemach. Pomocne mogą okazać się zarówno źródła do historii w skali makro (dokumenty,
statystyki), jak i w skali mikro (np. wspomnienia, pamiętniki). Szczególną uwagę należy
zwrócić na źródła audiowizualne. Analiza filmów, fotografii i nagrań audio może okazać się
bardzo owocna. Na jej podstawie zaobserwować można zewnętrzne procesy dotyczące
ciała, jak i wnioskować o wewnętrznych, np. chorobach trawiących organizm.
W moim mniemaniu bardzo korzystne byłoby otwarcie na nowe typy źródeł, takie jak
źródła organiczne, szczególnie materiał genetyczny. Generuje to problem braku fachowej
wiedzy i umiejętności u historyka, który nie jest w stanie samodzielnie przeprowadzić analizy tego typu źródeł. Wyjściem z sytuacji mogło by być korzystanie z gotowych wyników
biologów czy lekarzy, jednak zdecydowanie ogranicza to pole działania i dostarcza materiałów z zakresu, który został uznany za ważny przez przedstawicieli nauk ścisłych. Optymalne rezultaty można osiągnąć zacieśniając współpracę, co pozwoliłoby humanistom wywierać większy wpływ na prowadzone badania i ukierunkowywać je tak, by ich rezultaty były
pożyteczne w obu sferach. Wymagałoby to od historyka zdobycia przynajmniej podstawowej wiedzy i umiejętności w danym zakresie, co zapewne znalazłoby pozytywne odbicie
w ich pracach badawczych. Pozwoliłoby to wprowadzić do historii ciała perspektywę biologiczną, wzbogacając dotychczasowe dokonania.
Historia ciała jest dziedziną stosunkowo młodą, co sprawia, że jej cele i metody wciąż
pozostają niedookreślone. Widoczna jest potrzeba ukazania dorobku naukowego historii
ciała oraz prześledzenie pojawiających się w niej tendencji. Jednocześnie nadal należy snuć
refleksję nad jej statusem ontologicznym i zasadnością uprawiania tego typu studiów. Użytecznym byłoby stworzenie bazy metodologicznej do studiów nad ciałem z perspektywy
historycznej oraz wypracowanie propozycji teorii historii ciała. Jednocześnie istotne jest
zwrócenie uwagi na konieczność interdyscyplinarności w prowadzeniu badań historycznych. Włączenie historii ciała w główny nurt badań historycznych mógłby być szansą na
ożywienie, uwspółcześnienie i otwarcie historii na aktualne problemy.
11
B. T u r n e r, The Body and Society, Los Angeles-London-New Delhi-Singapore 2008.
179
Agnieszka Kilińska
Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy
UREGULOWANIE PRAWNE POZYCJI NIEPEŁNOSPRAWNEGO
Pojęcie i rodzaje osób niepełnosprawnych
Rozważania na temat uregulowania pozycji prawnej osoby niepełnosprawnej warto byłoby zacząć od wyjaśnienia definicji „niepełnosprawnego”. Z uwagi na to, iż jest to podmiot, który w prawie polskim objęty jest szczególną ochroną, zatem istotne byłoby najpierw
wyjaśnić pojęcie osoby niepełnosprawnej, następnie przejść do wskazania miejsca osoby
niepełnosprawnej w polityce społecznej, a najważniejszym aspektem będzie uregulowanie
pozycji osoby niepełnosprawnej w prawie.
Słownik Języka Polskiego PWN wskazuje, iż pod pojęciem „osoby niepełnosprawnej kryje
się człowiek ułomny fizycznie bądź upośledzony umysłowo”1. Natomiast Wielka Encyklopedia PWN pojęcie „niepełnosprawności” interpretuje „ograniczenie lub brak zdolności do
wykonywania czynności w sposób lub w zakresie uważanym na normalny dla człowieka,
wynikające z uszkodzenia i upośledzenia funkcji organizmu”2. Dokonując próby analizy
rodzajów niepełnosprawności, warto powołać się na rozróżnienie, którego dokonał T. Witkowski. Bowiem wyróżnił następujące grupy niepełnosprawności:
•
osoby z lekkim niedorozwojem umysłowym,
•
osoby z trudnościami w nauce szkolnej,
•
osoby niewidome,
•
osoby niedowidzące,
•
osoby niesłyszące,
•
osoby niedosłyszące,
•
osoby z uszkodzeniami rdzenia kręgowego,
•
osoby z mózgowym porażeniem dziecięcym,
•
osoby z zaburzeniem mowy,
•
osoby po zawale serca,
•
osoby chore na cukrzycę,
•
osoby chore na gruźlicę,
•
osoby społecznie niedostosowane3.
Zupełnie innego podziału dokonała J. Doroszewska, która podzieliła osoby niepełnosprawne opierając się na siedmiu kryteriach. Po pierwsze pod względem etiologicznym dokonała podziału na uszkodzenia wrodzone i nabyte, drugim kryterium stanowił czas trwania. Pozwolił on wyodrębnić trwałe i okresowe. Kolejne kryterium – neuropsychologiczne,
zaś kolejne medyczne pozwoliło na wypunktowanie ze względu na wyodrębnienie jednostek, zespołów i syndromów patologicznych, określenie stopnia ciężkości tych dewiacji oraz
Słownik Języka Polskiego PWN, oprac. E. S o b o l, Warszawa 2005, s. 530.
Wielka Encyklopedia PWN, red. J. W o j n o w s k i, Warszawa 2003, t. XIX, s. 21.
3 T. W i t k o w s k i, Rozumieć problemy niepełnosprawnych. 13 rodzajów niepełnosprawności, Warszawa 1993, s. 7.
1
2
181
budowanie prognozy. Kolejny wskaźnik to biopsychologiczne czynniki, czyli według zasięgu wpływu upośledzenia na osobowość i jej poszczególne funkcje. Następne kryterium
pedagogiczne, a ostatnie społeczne, czyli dokonanie podziału na osoby osiągające pełną
samoobsługę i zaradność życiową oraz przydatność społeczną, w przypadku osób, u których występuje ograniczona zaradność życiowa, a także takie, w przypadku, których brak
możliwości wykonywania najprostszych czynności związanych z codziennym funkcjonowaniem4.
Niepełnosprawność to nie tylko pole do manewru dla ustawodawców, którzy tworzą akty prawne w zakresie polepszenia bytu właśnie osób będących przedmiotem pracy. Szczególne miejsce niepełnosprawni odnajdują również w sferze polityki społecznej. A. Kurzynowski wskazuje, iż pod pojęciem „polityki społecznej” rozumie się:
działalność państwa, samorządów i organizacji pozarządowych zmierzających do kształtowania ogólnych
warunków pracy i bytu, prorozwojowych struktur społecznych oraz stosunków społecznych opartych na
równości i sprawiedliwości społecznej, sprzyjających zaspokajaniu potrzeb społecznych na dostępnym
poziomie5.
Jeden ze znawców polityki społecznej wskazuje, iż zadaniem jej w tej sferze jest:
ogół zadań podmiotów publicznych i organizacji pozarządowych, mających na celu wyrównywanie nieuzasadnionych różnic socjalnych, asekurowanie wobec ryzyk życiowych oraz tworzenie szans funkcjonowania osób niepełnosprawnych we wszystkich dziedzinach życia gospodarczego i społecznego, umożliwiających ich pełną integrację ze społeczeństwem6.
Niepełnosprawni często czują się traktowani gorzej niż zwykli zdrowi ludzie, w związku
z tym można dokonać podziału na: osoby upośledzone statusowo, czyli charakteryzujące się
niskim poziomem wykształcenia, występuje u nich niedostatecznych dostęp do świadczeń
służby zdrowia. Następnie występują także osoby aktywne życiowo, czyli należą do nich
młode osoby, występuje znacznie wyższy stopień aktywności zawodowej. Mamy również
do czynienia z osobami wyizolowanymi społecznie, czyli charakteryzujące się znacznym
stopniem niepełnosprawności, które najczęściej mają wpływ na codzienne funkcjonowanie,
które często doprowadza do izolacji ze społeczeństwa. Ostatnim typem są osoby pasywne,
które charakteryzują się biernością zawodową i społeczną, które również nie ubiegają się
o pomoc instytucjonalną7.
„Równość” oraz „prawo do ochrony zdrowia” w Konstytucji i innych aktach międzynarodowych
Analizę uregulowania prawnego osób niepełnosprawnych warto rozpocząć od najwyższego aktu prawnego, którym jest Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej z dnia 2 IV 1997 r. Autor
pracy zamierza dokonać próby analizy od powołania się na dwa podstawowe artykuły, które
chronią osoby niepełnosprawne. Pierwszym z nich jest art. 32., który brzmi: „Wszyscy są
wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne.
Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym
z jakiejkolwiek przyczyny”8. Przedstawiony powyżej artykuł wskazuje nam na bardzo istotW. R a t y ń s k i, Problemy i dylematy polityki społecznej w Polsce, Warszawa 2003, t. II, s. 14-15.
Polityka społeczna, red. A. K u r z y n o w s k i, Warszawa 2003, s. 11.
6 J. A u l e y t n e r, K. G ł ą b i k a, Polityka społeczną pomiędzy opiekuńczością a pomocniczością, Warszawa 2000,
s. 205-206.
7 Polityka społeczna, red. G. F i r l i t-F e s n a k, M. S z y l k o-S k o c z n y, Warszawa 2007, s. 273.
8 Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej z dnia 2 IV 1997 r. (Dz. U. 1997, Nr 78, poz. 483 z późn. zm.).
4
5
182
ny aspekt w odniesieniu do osób niepełnosprawnych, bowiem Konstytucja RP dokonuje
wyartykułowania zakazu dyskryminacji osób ułomnych fizycznie bądź psychicznie. Nim
jednak zostaną przedstawione akty międzynarodowe o zasadzie równości warto wskazać, iż
zdaniem P. Winczorka owa „równość” oznacza, iż w systemie prawnym powinny funkcjonować te same prawa dla podmiotów, które znajdują się tej samej kategorii cech istotnych9.
Ponownie akcentuje to również Z. Witkowski, który w ramach zasady równości rozwija, iż
chodzi o równość praw, wobec praw, a także o równe traktowanie przez władze publiczne10.
Kwestię równości podnosiła również Karta Narodów Zjednoczonych uchwalona na Konferencji w San Francisco 25 VI 1945 r., w którym to w art. 1 ust. 3 podkreślało się Organizacja Narodów Zjednoczonych w celu współpracy międzynarodowej w sferze gospodarczej,
społecznej, kulturalnej lub humanitarnej zobowiązana jest do popierania i zachęcania do
poszanowania praw człowieka i podstawowych swobód dla wszystkich bez różnicy rasy,
płci, języka lub religii11. Zakres zasady równości poszerzył Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych, który został podpisany w Nowym Jorku dnia 19 XII 1966 r., który
w art. 2. obok przedstawionych powyżej kryteriów zakazu dyskryminacji wskazuje, iż nie
można sprzeciwić się zasadzie równości ze względu na kolor skóry, poglądy polityczne lub
inne, pochodzenie narodowe lub społeczne, sytuacje majątkową, urodzenie lub jakiekolwiek
inne okoliczności12. Powyższe elementy również zawarte zostały w Pakcie Praw Gospodarczych, Społecznych i Kulturalnych13. Omawiając działania Organizacji Narodów Zjednoczonych nie można pominąć Konwencji o Prawach Osób Niepełnosprawnych, która stawia sobie za
główny cel „popieranie, ochronę i zapewnienie pełnego i równego korzystania ze wszystkich praw człowieka i podstawowych wolności przez wszystkie osoby niepełnosprawne
oraz popieranie poszanowania ich przyrodzonej godności”. Jako osobę „niepełnosprawną”,
traktuje „osoby, które mają długotrwale naruszoną sprawność fizyczną, umysłową, intelektualną lub w zakresie zmysłów, co może, w oddziaływaniu z różnymi barierami, utrudniać
im pełne i skuteczne uczestnictwo w życiu społecznym, na zasadach równości z innymi
osobami”. Warto wskazać, iż w związku z tym, w art. 2. wyjaśnia definicję „dyskryminacji ze
względu na niepełnosprawność”, pod którym pojęciem kryje się:
jakiekolwiek różnicowanie, wykluczanie lub ograniczanie ze względu na niepełnosprawność, którego celem lub skutkiem jest naruszenie lub zniweczenie uznania, korzystania z lub wykonywania wszelkich
praw człowieka i podstawowych wolności w dziedzinie polityki, gospodarki, społecznej, kulturalnej,
obywatelskiej lub w jakiejkolwiek innej dziedzinie, na zasadach równości z innymi osobami14.
Przedstawione powyżej zapisy dotyczące zakazu dyskryminacji ze względu na niepełnosprawność wskazują, iż problem ten zasługuje na uwagę, także z racji samego miejsca wpisania zasady równości na początku aktów międzynarodowych, jako na podstawowe prawa
i obowiązki państw w tym zakresie. Problem zasady równości i niedyskryminacji nie tylko
znajduje się w przedstawionych powyżej aktach międzynarodowych, ale również w prawie
Unii Europejskiej, jak w chociażby Karcie Praw Podstawowych Unii Europejskiej, w której to
zezwala się osobom niepełnosprawnym na korzystanie ze środków mających zapewnić im
P. W i n c z o r e k, Komentarz do Konstytucji, Warszawa 2008, s. 86.
Prawo konstytucyjne, red. Z. W i t k o w s k i, Warszawa 2009, s. 159-160.
11 Karta Narodów Zjednoczonych, Statut Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości i Porozumienie ustanawiające Komisję Przygotowawczą Narodów Zjednoczonych (Dz. U. 1947, Nr 23, poz. 90 z późn. zm.).
12 Międzynarodowy Pakt Praw Politycznych i Obywatelskich (Dz. U. 1977, Nr 38, poz. 167).
13 Międzynarodowy Pakt Praw Gospodarczych, Społecznych i Kulturalnych (Dz. U. 1977, Nr 38, poz. 169).
14 Konwencja o prawach osób niepełnosprawnych, http://www.niepelnosprawni.gov.pl [dostęp z dn. 20 III 2011].
9
10
183
niezależność, integrację społeczną i zawodową oraz udział w życiu społeczności15. Jednak
z uwagi na ograniczenia, nie będzie dalej analizowane zagadnienie zasady równości w kwestii prawa międzynarodowego. Warto wskazać na jedną istotną kwestię, którą podkreślił
R. Balicki, iż w związku z tym, iż równość stanowi jedną z podstawowych wolności i zasad,
musi być realizowana w stanowieniu i stosowaniu prawa16.
Drugim zapisem z Konstytucji RP, na który warto zwrócić uwagę jest art. 68., który brzmi:
1.
2.
3.
4.
5.
Każdy ma prawo do ochrony zdrowia.
Obywatelom, niezależnie od ich sytuacji materialnej, władze publiczne zapewniają równy dostęp
do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych. Warunki i zakres udzielania świadczeń określa ustawa.
Władze publiczne są obowiązane do zapewnienia szczególnej opieki zdrowotnej dzieciom, kobietom ciężarnym, osobom niepełnosprawnym i osobom w podeszłym wieku.
Władze publiczne są obowiązane do zwalczania chorób epidemicznych i zapobiegania negatywnym dla zdrowia skutkom degradacji środowiska.
Władze publiczne popierają rozwój kultury fizycznej, zwłaszcza wśród dzieci i młodzieży17.
Ze względu na temat pracy, autor zamierza dokonać próby analizy tylko pierwszych
trzech ustępów, gdyż to one dotyczą osób niepełnosprawnych. Konstytucjonaliści przeprowadzają dyskusje nad podmiotem objętym ochroną zawartą w art. 68. Z jednej strony
wyraźnie zostało wskazane, iż podmiot występujący w przepisie ma charakter powszechny,
czyli „każdy”, z drugiej jednak strony w ust. 2 tego artykułu występuje pojęcie „obywatel”,
który znacznie zawęża grono podmiotów korzystających z opieki materialnej do obywateli
Rzeczpospospolitej18. Ponownie w praw międzynarodowym również zwrócono uwagę na
zapewnienie szczególnej opieki zdrowotnej między innymi osobom niepełnosprawnym.
Między innymi w Deklaracji Praw Osób Niepełnosprawnych uwalona przez Zgromadzenie
Ogólne Narodów Zjednoczonych wprowadziła:
prawo do opieki medycznej i psychologicznej oraz leczenia funkcjonalnego, obejmującego zaopatrzenie
w sprzęt protetyczny i ortopedyczny; mają prawo do medycznej i społecznej rehabilitacji, oświaty, zawodowego szkolenia i rehabilitacji, środków pomocniczych, doradztwa, pośrednictwa pracy oraz innych
usług, które umożliwią im pełny rozwój uzdolnień i umiejętności oraz przyśpieszą proces ich społecznej
integracji lub reintegracji19.
J.Oriszczuk analizując zagadnienie ochrony zdrowia w prawie międzynarodowym powołał się także na zapis dotyczący prawa do leczenia, rehabilitacji, edukacji i pomocy w Międzynarodowym Pakcie Praw Politycznych i Obywatelskich, a także w Międzynarodowym Pakcie Praw
Gospodarczych, Społecznych i Kulturalnych20. Natomiast A. Nowak powołuje się na Europejską
Kartę Socjalną, w której zwraca się również uwagę na szkolenia zawodowe, rehabilitację
oraz readaptację społeczną oraz odpowiednie zatrudnienie21.
15 Karta Praw Podstawowych Unii Europejskiej (2007/C 303/01), http://www.eur-lex.europa.pl [dostęp z dn.
20 III 2011].
16 R. B a l i c k i, Zasada równości i jej wpływ na realizację konstytucyjnych praw i wolności, [w:] Wolności i prawa jednostki w Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej, red. M. J a b ł o ń s k i, Warszawa 2010, s. 439.
17 Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej, op. cit.
18 Por. Wolności i prawa człowieka w Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej, red. M. C h a m a j, Kraków 2006, s. 208;
P. W i n c z o r e k, Prawo konstytucyjne Rzeczypospolitej Polskiej, Warszawa 2003, s. 163; Prawo konstytucyjne, red.
Z. W i t k o w s k i, s. 182;
19 Deklaracja Praw Osób Niepełnosprawnych, http://www.niepelnosprawni.pl [dostęp z dn. 20 III 2011].
20 J. O r i s z c z u k, Wolności i prawa socjalne oraz orzecznictwo konstytucyjne, Warszawa 2005, s. 278.
21 A. N o w a k, Wybrane edukacyjne i prawne aspekty niepełnosprawności, Kraków 1999, s. 22.
184
Kończąc próbę analizy ochrony prawnej osób niepełnosprawnych zapewnionej w Konstytucji warto po króćce przytoczyć jeszcze dwa artykuły z najważniejszego aktu prawnego
w Polsce. Bowiem art. 69. Konstytucji wskazuje, iż „osobom niepełnosprawnym władze
publiczne udzielają, zgodnie z ustawą, pomocy w zabezpieczaniu egzystencji, przysposobieniu do pracy oraz komunikacji społecznej”, zaś art. 67. ust.1 „obywatel ma prawo do zabezpieczenia społecznego w razie niezdolności do pracy ze względu na chorobę lub inwalidztwo oraz po osiągnięciu wieku emerytalnego. Zakres i formy zabezpieczenia społecznego określa ustawa”22. Przedstawione powyżej dwa artykuły nakładają na państwo pomoc
osobom niepełnosprawnym w egzystencji, by mogły godnie żyć pomimo nieprawidłowości
fizycznych bądź psychicznych w ich życiu. W związku z tym, państwo jest zobligowane do
przyznawania renty ze względów zdrowotnych.
Ustawa o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnieniu osób niepełnosprawnych
Powyżej zostały przedstawione kwestie związane z prawami osób niepełnosprawnych
w Konstytucji, teraz autor pracy po króćce chciałby przeanalizować pozycję podmiotu referatu, w niektórych ustawach. Przede wszystkim najważniejszą i najobszerniejszą ustawą
w tej kwestii jest ustawa z dnia 27 VIII 1997 r. o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnieniu osób niepełnosprawnych23. Między innymi przytoczona ustawa wyróżniła trzy stopnie
niepełnosprawności: znaczną (osobę z naruszoną sprawnością organizmu, niezdolną do
pracy albo zdolną do pracy jedynie w warunkach pracy chronionej i wymagającą, w celu
pełnienia ról społecznych, stałej lub długotrwałej opieki i pomocy innych osób w związku
z niezdolnością do samodzielnej egzystencji), umiarkowaną (osobę z naruszoną sprawnością
organizmu, niezdolną do pracy albo zdolną do pracy jedynie w warunkach pracy chronionej
lub wymagającą czasowej albo częściowej pomocy innych osób w celu pełnienia ról społecznych) i lekką (osobę o naruszonej sprawności organizmu, powodującej w sposób istotny obniżenie zdolności do wykonywania pracy, w porównaniu do zdolności, jaką wykazuje
osoba o podobnych kwalifikacjach zawodowych z pełną sprawnością psychiczną i fizyczną,
lub mająca ograniczenia w pełnieniu ról społecznych dające się kompensować przy pomocy
wyposażenia w przedmioty ortopedyczne, środki pomocnicze lub środki techniczne). Ustawodawca przewiduje również niezdolność do samodzielnej egzystencji, która oznacza naruszenie sprawności organizmu w stopniu uniemożliwiającym zaspokajanie bez pomocy innych osób podstawowych potrzeb życiowych, za które uważa się przede wszystkim samoobsługę, poruszanie się i komunikację24.
W przywołanej ustawie zwraca się również uwagę na rehabilitację osób niepełnosprawnych, która jest interpretowana w następujący sposób: stanowi ona „zespół działań,
w szczególności organizacyjnych, leczniczych, psychologicznych, technicznych, szkoleniowych, edukacyjnych i społecznych, zmierzających do osiągnięcia, przy aktywnym uczestnictwie tych osób, możliwie najwyższego poziomu ich funkcjonowania, jakości życia i integracji społecznej”. Ustawodawca wyjaśnia pojęcie zarówno rehabilitacji zawodowej (oznacza
ona pomoc w uzyskaniu i utrzymaniu stanowiska pracy, możliwości awansu i rozwoju), jak
i społecznej (umożliwienie osobom niepełnosprawnym udział w życiu społecznym).
22
Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej, op. cit.
Ustawa z dnia 27 VIII 1997 r. o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnieniu osób niepełnosprawnych (Dz.
U. 1997, Nr 123, poz. 776).
24 Ibidem.
23
185
Z tytułu braku zatrudnienia osoba niepełnosprawna zarejestrowana w Powiatowym
Urzędzie Pracy może skorzystać w wachlarza możliwości przewidzianego dla osoby bezrobotnej. Bowiem może uczestniczyć w stażach, warsztatach, szkoleniach, kursach, pracach
interwencyjnych, itd. Osoba niepełnosprawna może również uzyskać jednorazowo środki
na podjęcie działalności gospodarczej, rolniczej albo na wniesienie wkładu do spółdzielni
socjalnej. Ustawa również reguluje ochronę pracownika, który w wyniku wykonywanej
przez siebie pracy stracił zdolność do wykonywania pracy na danym stanowisku. W związku
z powyższym pracodawca jest obligowany do wydzielenia odpowiedniego stanowiska pracy
dla osoby niepełnosprawnej. Występują również ograniczenia w związku z czasem pracy
osoby niepełnosprawnej. Bowiem nie może on przekraczać 8 godzin na dobę i 40 godzin
tygodniowo. Natomiast w sytuacji osoby odznaczającej się znacznym lub umiarkowanym
stopniem niepełnosprawności, to maksymalny czas pracy wynosi 7 godzin na dobę,
a w ciągu tygodnia nie może przekraczać 35 godzin. W przypadku tego ostatniego rodzaju
stopnia niepełnosprawności przysługuje również dodatkowe 10 dni urlopu.
Przedstawione powyżej informacje, to tylko niektóre kwestie dotyczące uregulowania
w ustawie o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnieniu osób niepełnosprawnych, bowiem
dotyczą one przede wszystkim poszanowania godności osoby ludzkiej związanej między
innymi np. z czasem pracy osoby ułomnej psychicznie lub fizycznie. Ustawa również normuje trzy stopnie niepełnosprawności, w zależności od których przyznawane zostają pewne
świadczenia finansowe przekazywane przez państwo. Warto również zwrócić uwagę na
rehabilitację społeczną osób niepełnosprawnych, która jest istotna w pokonywaniu barier
w kontaktach międzyludzkich.
Ograniczenia w prawie wynikające z niepełnosprawności w prawie
Z uwagi na to, iż codzienne życie rozciera się w cywilnych stosunkach, warto wskazać
ograniczenia osób niezdolnych psychicznie do funkcjonowania w obrocie cywilnoprawnym. Owe ograniczenia wynikają z niepełnosprawności psychicznej, a także w przypadku osób chorych umysłowo, które zostały ubezwłasnowolnione. Oznacza, to, iż nie
mogą one same uczestniczyć w stosunkach z innymi podmiotami praca cywilnego25. Ustawa
z dnia 23 IV 1964 r. Kodeks cywilny dokonuje rozróżnienia na ubezwłasnowolnienie całkowicie lub częściowe. Z ubezwłasnowolnieniem całkowitym mamy do czynienia wówczas, gdy
osoba nie jest w stanie kierować swym postępowaniem w skutek choroby psychicznej, niedorozwoju umysłowego albo innego rodzaju zaburzeń psychicznych, w szczególności pijaństwa lub narkomanii. Dodatkowo czynność dokonana przez taką osobę z mocy prawa
jest nieważna. Natomiast w przypadku ubezwłasnowolnienia częściowego wymaga pomocy
do prowadzenia jej spraw, ze względu na choroby psychicznej, niedorozwoju umysłowego
albo innego rodzaju zaburzeń psychicznych, w szczególności pijaństwa lub narkomanii,
jeżeli stan tej osoby nie uzasadnia ubezwłasnowolnienia całkowitego26.
Kolejnym istotnym aktem prawnym, który dokonuje ograniczenia osób niepełnosprawnych ze względu na poczytalność jest ustawa z dnia 6 VI 1997 r. Kodeks karny. J. Patyk
słusznie wskazuje, iż osoby niepełnosprawne fizycznie, bądź psychicznie podlegają w takim
samym stopniu odpowiedzialności karnej, co osoby zdrowe. Jednak występują pewne wyjątki, wynikające bądź ze sprawności fizycznej bądź niepełnosprawności umysłowej
i w związku z tym istnieje możliwość zastosowania innych środków karnych bądź wyłącze25
26
J. P a t y k, Status prawny osób niepełnosprawnych, Warszawa 1999, s. 22.
Kodeks cywilny (Dz. U. 1964, Nr 16, poz. 93 z późn. zm.).
186
nia kary27. Kodeks karny wskazuje, iż odpowiedzialności nie ponosi osoba, która powodu
choroby psychicznej, upośledzenia umysłowego lub innego zakłócenia czynności psychicznych, nie mógł w czasie czynu rozpoznać jego znaczenia lub pokierować swoim postępowaniem. Natomiast w przypadku, gdy osoba w czasie popełnienia przestępstwa miała
zdolność rozpoznania znaczenia czynu lub kierowania postępowaniem była w znacznym
stopniu ograniczona, sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary28. A. Marek
wskazuje, iż sąd może zastosować środki zabezpieczające, np. w postaci umieszczenia
w zakładzie psychiatrycznym29. J. Patyk akcentuje, iż w postępowaniu wykonawczym
w przypadku uczestnictwa osób niepełnosprawnych może dojść do zawieszenia, odroczenia
bądź udzielenia przerwy w wykonywaniu kary30.
Następnym interesującym elementem życia jest rodzina, w związku z niepełnosprawnością również występują ograniczenia w tej dziedzinie. Ustawa z dnia 25 II 1964 r. Kodeks
rodzinny i opiekuńczy w art. 11 przedstawia następujące kwestie, po pierwsze małżeństwa
nie może zawrzeć osoba ubezwłasnowolniona całkowicie, następnie można żądać unieważnienia małżeństwa z powodu ubezwłasnowolnienia. Natomiast w przypadku, gdy owe
ubezwłasnowolnienie zostało uchylone, to nie występują przesłanki do unieważnienia małżeństwa. Kolejny artykuł wskazuje, iż związku małżeńskiego nie można również zawrzeć
z osobą dotknięta chorobą psychiczną, albo niedorozwojem umysłowym. Jednak ustawodawca zakłada pewien wyjątek, bowiem jeżeli stan zdrowia lub umysłu nie zagraża małżeństwu ani zdrowiu przyszłego potomstwa, to wówczas sąd może zezwolić na zawarcie małżeństwa. Z powyższej przyczyny można również żądać unieważnienia małżeństwa31.
Ostatnią kwestią, którą warto poruszyć to, kształcenie osób niepełnosprawnych. Zagadnienie to reguluje ustawa z dnia 7 IX 1991 r. o systemie oświaty. Bowiem system oświaty zobligowany jest do możliwości pobierania nauki we wszystkich szkołach przez osoby niepełnosprawne. Dodatkowo również powinno im się zapewnić możliwość dostosowania indywidualnego programu zajęć, form. System oświaty tworzy ośrodki specjalne, które będą specjalizowały się w edukowaniu dzieci niepełnosprawnych. W zakresie zadań własnych gminy
obowiązkiem jej jest przetransportować dzieci niepełnosprawne do ośrodków nauki32. Natomiast ustawa z dnia 27 VII 2005 r. o szkolnictwie wyższym zakłada, że państwo powinno
dotować uczelnie w celu edukacji osób niepełnosprawnych oraz przeprowadzania ich rehabilitacji. Student jak i doktorant niepełnosprawny może ubiegać się o stypendium specjalne
dla osób niepełnosprawnych33.
Przedstawione powyżej zagadnienia dotyczą jedynie niektórych sfer życia, jednak z uwagi
na ich rangę i częstotliwość występowania, autor pracy dokonał próby ich krótkiej analizy.
Warto podkreślić, iż osoby niepełnosprawne napotykają trudności z codziennym funkcjonowaniem, dlatego warto wprowadzać do polskiego systemu prawnego normy, które ułatwią im pokonywania barier.
J. P a t y k, Status prawny osób, op. cit., s. 32.
Kodeks karny (Dz. U. 1997, Nr 88, poz. 553 z późn. zm.).
29 A. M a r e k, Podstawy prawa karnego i prawa wykroczeń, Toruń 2005, s. 83.
30 J. P a t y k, Status prawny osób, op. cit., s. 32.
31 Kodeks rodzinny i opiekuńczy (Dz. U. 1964, Nr 9, poz. 59 z późn. zm.).
32 Ustawa z dnia 7 IX 1991 r. o systemie oświaty (Dz. U. 2004, Nr 256, poz. 2572 z późn. zm.).
33 Ustawa z dnia 27 VII 2005 r. o szkolnictwie wyższym (Dz. U. 2005, Nr 164, poz. 1365 z późn. zm.).
27
28
187
mgr Paweł Stefanek
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie
HISTORIA PRZED SĄDEM. WYBRANE ORZECZENIA
PÓŁNOCNOAMERYKAŃSKICH SĄDÓW FEDERALNYCH Z SPRAWACH
UCHODŹCÓW
Narody ONZ pod wpływem doświadczeń II wojny światowej postanowiły, że w sytuacji,
gdy państwo nie chce lub nie potrafi zapewnić ochrony swoim obywatelom, powinni oni
mieć możliwość skorzystania z ochrony prawnej o charakterze międzynarodowym. Dlatego
też 28 VII 1951 r. w Genewie podpisały Konwencję dotyczącą Statusu Uchodźców (Konwencja Genewska). W myśl jej postanowień uchodźcą jest osoba, która przebywa poza krajem swego pochodzenia i posiada uzasadnioną obawę przed prześladowaniem w tym kraju
ze względu na rasę, religię, narodowość, poglądy polityczne lub przynależność do określonej
grupy społecznej. Dnia 31 I 1967 r. konwencja została uzupełniona przez Protokół dotyczący Uchodźców (Protokół Nowojorski) usuwający zawarte pierwotnie w Konwencji ramy
czasowe i geograficzne ochrony. Zakończenie II wojny światowej nie oznaczało niestety, że
nastała era powszechnego pokoju. Z tego powodu konwencja była już wielokrotnie stosowana i obrosła bogatym orzecznictwem, dzięki któremu możemy doprecyzować jej dosyć
ogólne sformułowania.
Stany Zjednoczone Ameryki Północnej i niektóre prowincje Kanady, podobnie jak
i Wielka Brytania, w swym systemie common law opierają się na zasadzie precedensu. Oznacza to, iż niemalże każdy indywidualny przypadek ma wpływ na aktualne rozumienie prawa.
Analizując trzy wybrane przez mnie sprawy z zakresu orzecznictwa w sprawach uchodźczych chciałbym nie tylko zaprezentować losy ich bohaterów, ale i pokazać historię człowieka na tle wydarzeń z epoki, w jakiej przyszło mu żyć.
Pierwsza z przedstawionych przez mnie spraw to Al-Harbi vs. INS (Immigration and Naturalization Service)1. Wyrok w tej sprawie wydano w 2002 r. Sprawa dotyczyły losów Naseema Salmana Al-Harbiego, Irakijczyka, który w 1996 r. został ewakuowany z północnego
Iraku przez amerykańskie siły zbrojne. Al-Harbi służył w irackiej armii od 1988 r. do
1990 r., jednakże opuścił ją przed inwazją na Kuwejt. Gdy Saddam Husajn w 1992 r. ogłosił
amnestię dla dezerterów, ponownie do niej wstąpił. Pomimo amnestii został aresztowany
i przesłuchiwany, zagrożono mu, że jeśli jeszcze raz opuści wojsko to spotka go zasłużona
kara. Tyle wiemy na pewno, ponieważ dalsze losy Salmana nie są jasne. Według jego zeznań
działał w irackiej opozycji demokratycznej, której celem było obalenie Saddama Hussajna.
Gdy w 1996 r. wojsko irackie obległo kurdyjskie miasto Irbil, znalazł się w nim także AlHarbi. Po zdobyciu miasta przez siły wierne rządowi w Bagdadzie został ewakuowany przez
siły amerykańskie do Turcji, a następnie poprzez bazę na wyspie Guam do San Francisco.
Tutaj właśnie ostatecznie miał się rozstrzygnąć jego los. Nie moim jednak zadaniem jest
teraz decydować, czy Al-Harbi mówił prawdę, czy też kłamał, nie mam zresztą środków by
1 United States Court of Appeals (dalej: USCA), Ninth Circuit – 242 F.3d 882, Naseem Salman Al-Harbi,
Petitioner, vs. Immigration and Naturalization Service (dalej: INS), Respondent.
189
tę kwestię zbadać. Co innego jednak zainteresowało mnie w tej sprawie, bowiem amerykański Sąd Apelacyjny Dziewiątego Okręgu ostatecznie pozwolił mu pozostać w USA, uznając
go za uchodźcę.
Nie zrobił tego jednak dlatego, że uznał, iż ten Irakijczyk był prześladowany, a dlatego
że obawiał się, iż po powrocie do Iraku spotka go coś złego. Sąd przyznał, że uprzednie
prześladowania w znacznym stopniu uprawdopodobniają obawę przed następnymi. Zauważył jednak, że nawet ich brak nie dyskwalifikuję całkowicie cudzoziemca w procedurze
przyznania mu statusu uchodźcy. Najważniejszą teza tego wyroku jest podkreślenie, iż nawet 10% prawdopodobieństwo prześladowania uzasadnia udzielenie komuś międzynarodowej pomocy. Wystarczy, że po powrocie do ojczyzny może spodziewać się takiego traktowania. Takie wytyczne zawiera również Podręcznik UNHCR dotyczący zasad ustalania statusu uchodźcy2. Na co jednak zwrócili uwagę sędziowie zajmujący się sprawami uchodźców,
taka obawa jest uzasadniona, kiedy istnieje do niej rzeczywista i konkretna podstawa.
Dla uznania kogoś za uchodźcę wystarcza stwierdzenie, że w przyszłości może mu grozić niebezpieczeństwo. Nie oznacza to jednak, że w procesie ustalania statusu uchodźcy nie
mają żadnego znaczenia przeszłe doświadczenia wnioskodawcy. Istnieje bowiem przekonanie, że uprzednie prześladowanie w znacznym stopniu uprawdopodabnia fakt, iż może się
ono powtórzyć. W orzeczeniu Ravindran vs. INS sąd doszedł nawet do przekonania, że
przeszłe prześladowanie uzasadnia przyznanie jego ofierze statusu uchodźcy nawet bez
istnienia uzasadnionej obawy przed jego groźbą w przyszłości3. W innej sprawie sąd uznał,
że wnioskodawca może wykazać uzasadnioną obawę albo udowodnić przeszłe prześladowanie. Jednakże, by wnioskodawca mógł skorzystać z takiego domniemania, musi wykazać,
że jego doświadczenia są na tyle poważne, że w istocie stanowią przejaw prześladowania,
wynikają z jednej z chronionych przez konwencję wyznaczników tożsamości człowieka,
a ich sprawcą było państwo lub siły, których władze nie chciały lub nie mogły kontrolować
(Navas vs. INS)4.
Powinniśmy założyć, że każda rozsądna osoba w takich okolicznościach żywiłaby obawę,
iż spotka ją coś złego (Elnager vs. INS)5. Oznacza to że obawa przed prześladowaniem jest
nie tylko subiektywnie ale i obiektywnie uzasadniona (Montecino vs. INS)6. Ustalono również,
że samo zeznanie wnioskodawcy, o ile jest uczciwe, szczere i wiarygodne, wystarczy do
udowodnienia, że w przeszłości padł on ofiarą prześladowani. Ponadto wnioskodawca nie
musi udowadniać, że grozi mu zindywidualizowane niebezpieczeństwo, wystarczy, że należy
do grupy osób, będącej w takiej samej sytuacji, która boi się tego samego zagrożenia. Nie
można oczekiwać od wnioskodawcy przeprowadzki do innego bezpiecznego obszaru państwa skąd pochodzi jeśli taka zmiana byłaby niemożliwa z uwagi na brak schronienia i pracy
w tym regionie. Po to jednak, by cudzoziemiec mógł skorzystać z ochrony międzynarodowej musi opuścić kraj swojego pochodzenia. Z tego powodu Konwencji genewskiej nie
możemy stosować do tzw. uchodźców wewnętrznych – osób, które uciekają przed zagrożeniem, ale w obrębie granic własnego państwa.
Z drugiej jednak strony przyjęło się, że uchodźcą może stać się osoba, która wyjechała
ze swego kraju w przekonaniu, że będzie mogła tam wrócić. Uzasadnioną obawę przed
2 Zasady i tryb ustalania statusu uchodźcy zgodnie z Konwencją z 1951 r. dotyczącą uchodźców i Protokółem Dodatkowym
z 1967 r. : podręcznik, Genewa : Biuro Wysokiego Komisarza do Spraw Uchodźców ONZ, 1992.
3 USCA, First Circuit – 976 F.2d 754, Valli Kandiah Ravindran, Petitioner, vs. INS, Respondent.
4 USCA, Ninth Circuit – 217 F.3d 646, Mario Ernesto Navas, Petitioner, vs. INS, Respondent.
5 USCA, Ninth Circuit – 930 F.2d 784 ,Hamed Elsyed Elnager, Petitioner, vs. INS, Respondent.
6 USCA, Ninth Circuit – 915 F.2d 518, Jose Benedicto Montecino Petitioner, vs. INS, Respondent.
190
prześladowaniem mogą u niej wywołać wydarzenia, które nastąpiły dopiero po jego wyjeździe z kraju pochodzenia. Tego typu uchodźców określa się mianem sur place.
Biorąc pod uwagę powyższe orzeczenia, a także przypadek Salmana Al-Harbiego dochodzimy do wniosku, że wystarczy nawet niewielkie ryzyko prześladowania, by kogoś
uznać za uchodźcę. Z tego powodu sędziowie muszą badać nie tylko los jednostki, ale
i bardzo dobrze znać historię kraju, z którego oni pochodzą. W tym momencie jego dzieje
dają nam odpowiedź na to, co się może w nim wydarzyć w przyszłości, na ile prawdopodobne jest, iż osoba, której sprawę rozpatruję sąd, będzie narażona na prześladowanie. Z tego powodu historia niejako staje przed sądem i jest oceniana. Z tego samego powodu warto
ją tutaj w dużym skrócie przedstawić. Irak bowiem od samego momentu powstania był
targany różnymi konfliktami. Zamieszkują go trzy główne społeczności: Kurdowie, szyici
oraz sunnici, przy czym władzę zawszę sprawowała ta ostatnia, choć najmniej liczna grupa.
W wieku XIX ten obszar był zorganizowany w postaci trzech ottomańskich wilajetów,
których stolice mieściły się w Basrze, Bagdadzie oraz Mosulu. Jednakże zamieszkująca je
ludność arabska cieszyła się przez długi okres czasu dużą autonomią. Władza w istocie
należała do urzędników szarifackich, którzy w większości rekrutowali się spośród mniejszości sunnickiej. Istambuł dopiero pod koniec istnienia Imperium i w okresie rozwoju ruchu
młodotureckiego doprowadził do znacznego zunifikowania państwa. Wkrótce jednak wybuchła I wojna światowa, która zakończyła okres rządów tureckich. Po jej zakończeniu Irak
formalnie stał się niepodległym państwem, jednakże faktycznie protektorat sprawowała nad
nim Wielka Brytania. W kwietniu 1920 r. Liga Narodów na konferencji w San Remo usankcjonował ten stan rzeczy ustanawiając w Iraku brytyjski mandat. W 1932 r. stał się on nawet
członkiem Ligi Narodów.
Ten stan rzeczy trwał, aż do upadku Imperium Brytyjskiego po II wojnie światowej.
Także w tym okresie członkowie rządu irackiego rekrutowali się spośród sunnitów. Nawet
gdy jakiś polityk próbował to zmienić, okazywało się, że to oni mają największe doświadczenie w rządzeniu krajem. Kluczem do władzy sunnitów była także ich przewaga ekonomiczna, gdyż kontrolowali oni złoża ropy naftowej. Nawet, jeśli były położone na terenach
zamieszkałych przez Kurdów, to zyski z ich wydobycia płynęły do Bagdadu, a nie zostawały
na miejscu. To oczywiście wywoływało szereg konfliktów o charakterze społecznym i etnicznym. Sprawowanie władzy przez mniejszość nie sprzyjało stabilizacji systemu politycznego. Dlatego też nietrudno było tu o bunt czy rewolucję. W 1958 r. obalono monarchię
Haszymidów. Grupa tzw. "Wolnych oficerów" na czele z pułkownikiem Abd as-Salamem
Arifem i brygadierem Abd al-Karimem Kasimem zabiła urzędującego premiera Nuri asSa'ida. Wkrótce Kasim objął władze dyktatorską7. Liczono na to, że doprowadzą oni do
demokratyzacji i liberalizacji życia politycznego, jednakże oprócz reform o charakterze socjalnym "Wolni Oficerowie" nie zamierzali rezygnować z dawnego systemu rozdawnictwa
urzędów, toteż w zakresie życia politycznego nic się nie zmieniło. Kasim był również zdecydowanie nastawiony przeciwko ruchom panarabskim, dlatego też zerwał Unię Arabska
zawartą tego samego roku z Jordanią. W tym też czasie do głosu coraz wyraźniej dochodzili
przedstawiciele założonej w Syrii socjalistycznej partii Bass. Jej działalność zaowocowała
kolejnym zamachem stanu w 1963 r. Tym razem to Kasim został zamordowany. Jednocześnie też Kurdowie coraz silniej zaczęli się domagać przyznania im autonomii.
W 1959 r. władzę w Demokratycznej Partii Kurdystanu przejął Mustafa al Barzani. Konflikt z rządem w Bagdadzie doprowadził do tego, że w 1965 r. wybuchła regularna wojna
7
C. T r i p p, Historia Iraku, Warszawa 2009, s. 185.
191
domowa. Szansa na jej zakończenie pojawiła się w 1970 r. jednakże na skutek kolejnych
zawirowań w irackim rządzie została zaprzepaszczona. Podobnie wrogie w stosunku do
mniejszości narodowych i religijnych stanowisko zajął stale rosnący w siłę Saddam Husajn.
Islamski sunnita wywodzący się ze środowiska basistów stale piął się do góry po drabinie
władzy, jego protektorem przez wiele lat był prezydent Iraku Ahmad Hasan al-Bakr. Po
jego ustąpieniu w 1978 r. Husajnowi udało się objąć pełnie władzy w Iraku. W tym samym
czasie wybuchła rewolucja w sąsiednim Iranie. Irak od dawna był poróżniony z sąsiadem na
tle sporu granicznego, którego przedmiotem były cenne roponośne tereny. Dodatkowo
obawy rządu w Bagdadzie były podsycane przez podejrzenia, iż nowy islamski reżim szyickiego Iranu będzie wspierał swoich irackich braci z Iraku. W 1980 r. wybuchła wojna, która
trwała aż 8 lat. I choć w trakcie walk szyiccy żołnierze Saddama wielokrotnie udowodnili
swoją lojalność wobec kraju, to jednak dyktator nigdy im nie ufał. Wokół siebie zbudował
system rządów opartych na więzach rodzinnych, wyznaniowych i plemiennych. Tradycyjnie
zapewniał on przewagę sunnitom. W czasie wojny narastał także konflikt z Kurdami. Saddam bojąc się, że mogą oni zawrzeć sojusz z Iranem nie wahał się użyć nawet broni chemicznej, czego najgłośniejszym przykładem była Halabdża.
Po przegranej Saddama w wojnie o Kuwejt w Iraku wybuchły walki na tle etnicznym.
Bunt wszczęli zarówno Kurdowie, jak szyici i, choć został on stłumiony, to jednak ustanowiona w wyniku tych wydarzeń strefa zakazu lotów w północnym i południowym Iraku
pozwoliła Kurdom na wywalczenie sobie faktycznej autonomii. Jej stolica znalazła się
w Irbilu. To tutaj właśnie w 1996 r. w momencie w którym wojska irackie ponownie zajmowały to miasto znalazł się z całą swoją historią Salman al-Harbi.
Inną ważną kwestią w procedurze ustalenia tego czy ktoś jest uchodźcą jest odpowiedź,
czy jego obawa jest uzasadniona groźbą prześladowania na tle jednej z wymienionych
w konwencji przyczyn. Z uwagi na ograniczony zakres niniejszej publikacji, niemożliwe jest
omówienie wszystkich konwencyjnych przesłanek, jednakże warto się skoncentrować na
dwóch, które wzbudziły najwięcej kontrowersji.
Pierwsza z nich to narodowość. Tym pojęciem zajmował się amerykański sąd apelacyjny
rozpatrując sprawę Duarte de Guinac vs. INS8. Skargę na władze USA w tym przypadku
złożyło pochodzące z Gwatemali małżeństwo – Mauro Jose Guinac Quiej oraz Mildred
Yesenia Duarte de Guinac. Stwierdzono, że oboje należą do indiańskiego plemienia. Mauro
w lipcu 1994 r. został siłą zwerbowany do gwatemalskiej armii, gdzie go prześladowano,
regularnie znieważano i bito. On i jego indiańscy koledzy byli nazywani przez przełożonych
„bandą tchórzy”, „synami dziwek”, „zdrajcami ojczyzny” oraz „indiańskimi świniami”.
U podłoża tych działań, nie leżały żadne inne powody jak tylko ich pochodzenie. Gdy
po 10 miesiącach Mauro Guinac oznajmił dowódcy jego jednostki, że już dłużej nie może
znieść takiego traktowania, ten odpowiedział mu, że nie ma prawa narzekać i że, jeśli będzie
sprawiał jakieś kłopoty, może go spotkać śmierć. Dlatego też Guinac zdecydował się na
dezercję i przez pięć następnych miesięcy ukrywał się razem ze swoim wujkiem w małym
mieście Transfiguracion. Tutaj czuł się bezpiecznie, ponieważ większość mieszkańców miasta stanowili Indianie. W tym czasie wojsko rozpoczęło również poszukiwania Mauro. Wojskowe służby bezpieczeństwa odwiedziły jego żonę oświadczając jej, że gdy go znajdą to go
zabiją. By zastraszyć także Duarte powiedzieli jej, że jeśli nie uda im się to, wtedy ona stanie
się ich ofiarą. Wówczas małżeństwo Guinac zdecydowało się uciec do Stanów Zjednoczo8 USCA, Ninth Circuit – 179 F.3d 1156, 1163, Mildred Yesenia Duarte De Guinac, and Mauro Jose Guinac
Quiej Petitioner, vs. INS, Respondent.
192
nych. Jednakże tutaj władze federalne uznały, iż to co spotkało wnioskodawców nie miało
na tyle poważnego charakteru, by uznać je za przejawy prześladowania.
Dlatego też sędziowie w pierwszej kolejności zajęli się rozróżnieniem pojęcia dyskryminacji od prześladowania. Zgodzili się z panującą opinią, iż nie każdy przypadek dyskryminacji ze względu na rasę, religię, narodowość lub poglądy polityczne powoduje, że jej ofiara
staję się uchodźcą w rozumieniu Konwencji genewskiej. Jednakże w przypadku małżeństwa
Guinac, groźby składane przez wojsko były na tyle poważne, iż można je uznać za element
prześladowania. W wyroku znalazły się tak ważne stwierdzenie, że samo zeznanie wnioskodawcy, o ile jest kompletne i rzetelne, może stanowić wystarczający dowód dla uznania kogoś za uchodźcę. Wreszcie sędziowie poruszyli także kwestię narodowości wnioskodawców
dochodząc do wniosku, że w pewnych przypadkach może się ona pokrywać z pojęciem rasy
i bynajmniej nie należy go łączyć z terminem obywatelstwo.
Podręcznik UNHCR pod pojęciem rasy widzi wszystkie rodzaje grup etnicznych uważanych za rasy w potocznym rozumieniu9. Dodaje jednak, że są to także specyficzne grupy
społeczne mające wspólne pochodzenie i stanowiące mniejszość w obrębie większych społeczeństw10. Często zdarza się również tak, że wnioskodawca obawia się prześladowania
z uwagi na fakt, iż inne osoby, z którymi łączy je wspólna religia lub narodowość były takim
działaniom poddane. W takiej sytuacji doktryna prawa międzynarodowego stoi na stanowisku że może być uznany za uchodźcę jeśli udowodni, że w jego kraju istnieje określony
schemat prześladowania ludzi podobnych jemu oraz wykaże, że przynależy do takiej grupy.
W tym przypadku ryzyko prześladowania może urosnąć do rangi uzasadnionej obawy.
Taki stan rzeczy ma miejsce w Gwatemali, gdzie dominująca większość od czasów konkwistadorów pełnią potomkowie Hiszpanów. Pierwsi biali dotarli na te tereny w 1524 r.
i dosyć szybko i łatwo opanowali cały kraj. Stworzyli system Encomiendy, w którym każdemu Hiszpanowi przydzielono określoną grupę Indian11. Zepchnięto ich w ten sposób do
poziomu ludności zależnej. Taki system przetrwał aż do XIX w. pomimo faktu, że w tym
czasie Indianie stanowili 2/3 społeczeństwa, a dzisiaj ich udział szacuję się na około 40%.
Gdy Gwatemala uzyskała niepodległość w 1821 r. w życiu publicznym uczestniczyli jedynie
Ladino, bo tym terminem określa się dzisiaj wszystkich nie-Indian – zarówno potomków
Hiszpanów, jak i Metysów. Dopiero w 1944 r. prezydent Juan Jose Arevalo postanowił
wprowadzić reformy, w ramach których przyznał Indianom prawa wyborcze, a także
wprowadził ustawodawstwo socjalne, którego celem było zagwarantowanie tej grupie społecznej samodzielności ekonomicznej. Jednakże Arevalo oskarżany o sympatyzowanie
z komunizmem i ZSRR został obalony przez armię wspieraną także przez USA.
Odpowiedzią ze strony zwolenników prezydenta było powołanie oddziałów partyzanckich, które, choć dosyć szybko zostały rozbite, to jednak w l. 70. zdobyły sobie wielu zwolenników wśród Indian i najbiedniejszych Ladino. Wybuchła zażarta wojna domowa, której
głównymi ofiarami była ludność indiańska. Ich wioski napadały zarówno siły rządowe. jak
i rebelianci. By pozbawić partyzantów oparcia w terenie dokonywano istnych mordów na
Indianach, dochodziło nawet do tego, że zdemoralizowani żołnierze zabijali ich dla zabawy.
Zdarzały się tortury, gwałty, wyrzucanie ludzi z ich domów, przypadki naruszeń praw człowieka miały charakter masowy. Wojna domowa trwała wiele lat wyniszczając tym samym
cały kraj. Dopiero w 1984 r. prezydent Humberto Mejia Victores rozpoczął proces pokoZasady..., s. 21.
Loc. cit.
11 K. S z e ł e m e j, Konflikty etniczno-narodowe w Gwatemali, Warszawa 2004, s. 22.
9
10
193
jowy12. Wraz z nim wprowadzono nową konstytucję, która miała uczynić z Gwatemali demokratyczną republikę. O trwałym pokoju możemy mówić w Gwatemali od 1996 r.
Mimo to ze zjawiskiem dyskryminacji Indian mamy tutaj do czynienia także dzisiaj. Indianie mają problemy ze znalezieniem pracy czy dostaniem się na wyższą uczelnię. Panuje
wśród nich wysoki analfabetyzm, a czasami wręcz skrajna bieda. Swoje korzenie wywodzą
od Majów, ale posługują się bardzo różnymi językami. Używając tego kryterium, można
wyróżnić w Gwatemali 23 plemiona indiańskie. Stąd też rodzi się pytanie czy można ich
uznać za jeden naród. Jednakże wciąż Indianie są prześladowani przez latynoską większość,
która w tym celu wykorzystuję zarówno aparat państwowy, jak i wojsko. Dlatego też można
mówić o swoistym rozdzieleniu się Gwatemali na dwa różne narody, które choć już od wieków mieszkają w jednym kraju to jednak znacznie się między sobą różnią po względem
języka, kultury, religii, czy koloru skóry.
Na koniec warto przedstawić pojęcie określonej grupy społecznej. Wydaję się, iż ten
termin ma najmniej precyzyjną definicję spośród wszystkich użytych w konwencji dla wskazania podstaw prześladowania. Podręcznik UNHCR tłumaczy je w ten sposób, że są to
osoby o podobnym pochodzeniu, zwyczajach lub statusie społecznym. Z kolei w sprawie
Sanchez-Trujillo vs. INS13 amerykański Sąd Apelacyjny stwierdził, że pod tym pojęciem
należy rozumieć grupę osób związaną wspólnymi celami i motywacją. Zwolennikiem takiej
koncepcji grupy społecznej jest także Arthur C. Helton, Dyrektor Projektu dot. Azylu Politycznego Komitetu Prawników na Rzecz Międzynarodowych Praw Człowieka14. Jednakże
tak szeroka definicja spotkała się z krytyką tych przedstawicieli doktryny, którzy podkreślali,
że między członkami grupy musi istnieć realna silna więź. Jej członkowie powinni być złączeni poprzez wspólną niezmienną cechę, czymś czego zmiana albo jest niemożliwa, albo
wymaganie odstąpienia od niej jest niedopuszczalne z uwagi na tożsamość lub sumienie
danej jednostki. Obecnie coraz częściej, za osobną określoną grupę społeczną zaczynają być
uważane kobiety.
Tak też się stało w sprawie Cheung vs. Kanada15. Ting Ting Cheung w 1984 r. urodziła,
już jedno dziecko, chłopca i zgodnie z ustawodawstwem chińskim nie miała prawa urodzić
następnego. Z tego powodu zmuszona była stosować antykoncepcję. Jednakże względy
medyczne spowodowały, iż lekarze poinformowali ją, że powinna z niej zrezygnować. Wtedy też urzędnicy chińskiego Urzędu ds. Planowania Rodziny zaczęli ją namawiać do poddania się sterylizacji. Pani Cheung, odmówiła zapewne także pod wpływem swojego męża,
który w tym czasie pracował w Hong-Kongu. W efekcie rezygnacji ze stosowania metod
antykoncepcyjnych w ciągu następnych dwóch lat trzykrotnie zachodziła w ciążę i za każdym razem poddawała się zabiegowi aborcji.
Wreszcie w 1986 r., gdy po raz kolejny zaszła w ciąże urodziła dziecko. Jako że mieszkała
w chińskiej metropolii Guangzhou, położonym niedaleko Hong-Kongu, postanowiła ukryć
ten fakt przed władzami i w tym celu udała się domu swoich teściów w małej pobliskiej wsi
Pun Yu. Po porodzie powróciła do Guangzhou, jednakże tutaj z uwagi na chińskie przepisy
nie mogła otrzymać odpowiedniej opieki dla jej nowo narodzonego dziecka. Pani Cheung
obawiała się również, że nie będzie mogła, ani kupić subsydiowanej przez rząd żywności,
Ibidem, s. 32.
USCA, Ninth Circuit – 01 F.2d 1571, Luis Alonzo Sanchez-Trujillo and Luis Armando Escobar-Nieto Petitioner, vs. INS, Respondent.
14 Definicja uchodźcy, red. J. M ą c z y ń s k a, Kraków 2005, s. 78.
15 Canada: Federal Court of Appeal, [1993] 2 F.C. 314, Ting Ting Chung and Karen Lee by her Litigation
Guardian, Ting Ting Cheung Appellants, vs. The Minister of Employment and Immigration, Respondent.
12
13
194
ani posłać córki do szkoły. Wkrótce po raz kolejny odwiedzili ją urzędnicy z Biura Planowania Rodziny i ponownie starali się ją nakłonić do poddania się sterylizacji. Jednakże lekarz
orzekł, że będzie to niemożliwe przez najbliższe sześć miesięcy. By uniknąć tego zabiegu
Pani Cheung ponownie ukryła się w Pun Yu, gdzie po raz kolejny zaszła w ciąże i przeszła
zabieg aborcji. W ciągu następnych trzech lat odwiedzała swojego starszego syna w Goungzhou, gdzie zajmowali się nim jej rodzice. W czasie jednej z nich w 1989 r. uczestniczyła
w demonstracji demokratycznej opozycji. Wkrótce później jej rodziców odwiedzili funkcjonariusze chińskiej bezpieki. Nie jest jednak pewne czy ich interwencja wiązała się z tym
wydarzeniem, czy też może z działalnością jej brata, który także brał udział w protestach
w Pekinie. Tak czy inaczej wkrótce Pani Cheung, razem z córką Karen Lee udała się do
Kanady.
W głównej mierze jej decyzja była podyktowana strachem przed przymusową sterylizacją, toteż poprosiła o udzielenie jej azylu. Jednakże władze kanadyjskie uznały, iż opuściła
swój kraj z przyczyn ekonomicznych, toteż jej sprawą musiał się zająć Federalny Sąd Apelacyjny. Sędziowie w swym orzeczeniu stwierdzili, iż chińskie kobiety, które urodziły już jedno
dziecko i boją się przymusowej sterylizacji mogą być uznane za określoną grupę społeczną.
Wskazał na cechy, które mogą być pomocne w zidentyfikowaniu takiej wspólnoty. Zdaniem
kanadyjskiego sądu jest to grupa osób powstała w sposób naturalny lub też sztuczny, którą
łączą wspólne zwyczaje, status społeczny, światopogląd, wykształcenie, wartości, aspiracje,
historia, a także interesy, które często są sprzeczne z działaniami rządu. Cechy te są wrodzone lub nabyte w trakcie życie, co jednak ważne mają one charakter niezmienny, lub żądanie porzucenia ich byłoby wysoce niemoralne, gdyż prowadziłoby do konieczności porzucenia przez człowieka własnej tożsamości. Pani Cheung została uznana za uchodźcę
ponieważ spełniała powyższe kryteria, należała do grupy osób o specyficznym statusie społecznym, których interesy są sprzeczne z dążeniami chińskiego rządu.
Polityka jednego dziecka została wprowadzona w życie w 1977 r. i miała ograniczyć
przyrost naturalny w tym kraju. Obecnie jednak spotyka się z coraz to większą krytyką.
W głównej mierze wynika ona z obaw o to, że doprowadzi do katastrofy demograficznej
wywołanej zachwianiem równowagi płci w społeczeństwie. W Chinach szczególnie na wsi
rodzice zdecydowanie preferują, gdy rodzi się im chłopiec. Wtedy mają pewność, że nie
zabraknie im siły roboczej niezbędnej do pracy w polu i do utrzymania gospodarstwa. Dlatego też wiele matek po odkryciu, że są w ciąży i mają urodzić dziewczynkę decyduje się na
aborcję. Zdarza się nawet, że małe dziewczynki są zabijane tuż po urodzeniu. Z tego powodu liczba mężczyzn na wsi jest o wiele większą niż kobiet. Uniemożliwia im to znalezienie
partnerki, niejednokrotnie dochodzi do przypadków, gdy kandydatki na żony są porywane
z miast. Zdarza się nawet, że małe dziewczynki są porywane i wychowywane przez obce
rodziny, które w ten sposób wychowują je na żony dla swoich synów.
W najgorszej sytuacji znajdują się kobiety, które już urodziły jedno dziecko i pragną urodzić kolejne. Jeśli je urodzą będą musiały zapłacić wysoką grzywnę, nie będą mogły również
liczyć na odpowiednią opiekę medyczną, która jest niezbędna dla matki i jej dziecka po
porodzie. Państwo chińskie na wiele sposobów stara się wymusić zachowanie polityki jednego dziecka. Dlatego też chińskie kobiety, które uciekły z tego kraju zasługują na międzynarodową ochronę. Kanadyjscy sędziowie zauważyli, że próba pozbawienia człowieka prawa do przekazywania życia stanowi bardzo poważne naruszenie art. 3. i 5. Powszechnej
Deklaracji Prawa Człowieka. Do opinii, iż kobiety w Chinach, pozbawiane prawa do drugiego dziecka zasługują na pomoc przyłączyło się także Biuro Urzędu Wysokiego Komisarza NZ do Spraw Uchodźców. Dlatego też w 1985 r. członkowie Komitetu Wykonawczego
195
UNHCR stwierdzili, że w takim przypadku kobiety są objęte międzynarodową ochroną.
Mimo to przedstawiciele organizacji pozarządowych zgłosili postulat dodania do definicji
terminu „uchodźca", odrębnej kategorii osób żywiących uzasadnioną obawę przed prześladowaniami ze względu na płeć. Widzimy więc, iż pojęcie uchodźcy choć pojawiło się pod
wpływem doświadczeń dwóch ostatnich wojen światowych w żadnym stopniu nie straciło
na swej aktualności. Wręcz przeciwnie w wyniku działalności sądów zostało rozwinięte
i zaadaptowane do nowych warunków. Jednakże jego zrozumienie nie jest możliwe bez
dogłębnego poznania historii tak samych uchodźców, jak i krajów, z których pochodzą.
196
Patryk Śniegoń
Uniwersytet Śląski
ZDRAJCY CZY PATRIOCI? ZAGRANICZNI OCHOTNICY W WEHRMACHCIE
I WAFFEN-SS W LATACH 1939–1945
Podczas drugiej wojny światowej setki tysięcy młodych ludzi, niemal z całego świata, postanowiło porzucić swoje rodzinne strony i przywdziać niemiecki mundur, dobrowolnie
i w pełni świadomie skazując się na niebezpieczeństwa udziału w brutalnej wojnie. Ryzykowali nie tylko swoim życiem, ale też posądzeniem o zdradę i wyklęciem ich przez swoich
rodaków. Kim byli ci ludzie? Co kazało im walczyć w – zdawałoby się – „nie ich” wojnie?
W niniejszej pracy poruszony będzie po pierwsze sam udział faktyczny zagranicznych
ochotników w Wehrmachcie i Waffen-SS, którzy najpierw byli luźno rozrzuceni w masie
niemieckich sił zbrojnych, a dopiero później zaczęli być formowani w coraz większe
(w miarę jednolite) jednostki narodowe, jednak w ujęciu bardziej organizacyjnym niż historii
ich działań bojowych. W drugiej części spróbuję natomiast odpowiedzieć na pytanie o motywy, jakie kierowały ochotnikami przy wstępowaniu do tych jednostek.
Temat ten w Polsce jeszcze do niedawna praktycznie nie był poruszany. Większość publikacji (i tak zresztą nielicznych) traktujących o zagranicznych ochotnikach wydana została
w ciągu kilku ostatnich lat. Bodaj najważniejszą i najbardziej wszechstronną jest książka
Chrisa Bishopa Zagraniczne formacje SS. Zagraniczni ochotnicy w Waffen-SS w latach 1940–1945,
w której to opisuje niemal każdą formację zbrojną (zarówno w Wehrmachcie jak i WaffenSS) złożoną z obcokrajowców. Kolejnymi istotnymi pracami są: Kozacy w Wehrmachcie 1941–
1945 Samuela L. Newlanda (traktująca wszak nie tylko o samych kozakach, ale także i innych ochotnikach ze wschodniej Europy), oraz Wspólnicy Hitlera. Formacje sojusznicze Wehrmachtu na froncie wschodnim Rolfa-Dietera Müllera (autor jednak nie wystrzegł się błędów, na
które należy uważać przy lekturze tej książki). Na szczęście jest już też dostępne dla polskiego czytelnika ważne źródło: wspomnienia dowódcy dywizji Waffen-SS Wiking, Felixa
Steinera, na którym w dużej mierze poniższa praca będzie się opierać.
Pierwszymi ochotnikami w niemieckich siłach zbrojnych podczas drugiej wojny światowej byli obywatele państw skandynawskich, oraz Europy zachodniej, którzy zgłaszali się do
służby już od 1940 r. (choć w nielicznych przypadkach także wcześniej, jednak dotyczyło to
przede wszystkim Skandynawów posiadających także niemieckie obywatelstwo). Główne
zwarte formacje przez nich tworzone to: holenderskie 23. Dywizja Grenadierów Pancernych SS Nederland i 34. Dywizja Grenadierów Pancernych SS Lanstorm Nederland1, belgijskie
27. Dywizja Grenadierów SS Langemarck i 28. Dywizja Grenadierów SS Wallonien2, francuska 33. Dywizja Grenadierów SS Charlemagne3, włoska 29. Dywizja Grenadierów SS4, hisz-
1
C. B i s h o p, Zagraniczne formacje SS. Zagraniczni ochotnicy w Waffen-SS w latach 1940–1945, Warszawa 2006,
s. 26.
Ibidem, s. 31.
Ibidem, s. 36.
4 Ibidem, s. 42.
2
3
197
pańska 250. Dywizja Piechoty5, oraz 5. Dywizja Pancerna SS Wiking, 6. Dywizja Górska SS
Nord i 11. Dywizja Grenadierów Pancernych SS Nordland w których służyli Duńczycy,
Norwegowie, Szwedzi, Finowie, Szwajcarzy i Luksemburczycy6. Formacją dość nietypową
był także tzw. Britisches Freikorps (Brytyjski Wolny Korpus), który został utworzony w styczniu 1944 r. z kilkudziesięciu zwerbowanych brytyjskich jeńców wojennych7, a jego resztki
(włączone do 11. Dywizji Grenadierów Pancernych SS Nordland) prawdopodobnie brały
nawet udział w obronie Berlina8. Z powyższego wyliczenia widać wyraźnie, że zdecydowana
większość ochotników pochodzących z Europy zachodniej i Skandynawii od początku służyła w Waffen-SS, jakby omijając Wehrmacht. Wyjaśnienie tego jest jednak dość proste –
otóż jednostki bojowe SS były zupełnie słusznie uważane za elitę niemieckich sił zbrojnych,
po drugie akcje werbunkowe do jej szeregów w krajach okupowanych były prowadzone na
szeroką skalę (Wehrmacht natomiast albo się tymi kwestiami nie interesował, albo też nie
miał ku temu odpowiednich narzędzi), wreszcie zaś przedstawiciele narodów zachodnich
i północnych w wysokim stopniu spełniali kryteria rasowe, które były warunkiem przyjęcia
do SS, zatem procent wniosków odrzuconych był stosunkowo niewielki. Prócz wymienionych wcześniej jednostek istniał jeszcze szereg narodowych pułków, działających w strukturach Wehrmachtu, jednak pod koniec wojny i tak zostały one wchłonięte przez wykrwawiające się i potrzebujące uzupełnień ochotnicze jednostki Waffen-SS. Przykładem takim może
być choćby francuski 638. Pułk Piechoty (tzw. LVF, czyli Legion Ochotników Francuskich
przeciw Bolszewizmowi), którego resztki w sierpniu 1944 r. zostały wcielone do nowo tworzonej dywizji SS Charlemagne9.
Także z obywateli państw Europy środkowej i Bałkanów udało się stworzyć szereg jednostek ochotniczych, a największymi z nich były: łotewskie 15. i 19. Dywizje Grenadierów
SS10, estońska 20. Dywizja Grenadierów SS11, rumuńskie 7. Dywizja Górska SS Prinz Eugen
i 8. Dywizja Kawalerii SS Florian Geyer12, węgierskie 25. Dywizja Grenadierów SS Hunyadi
i 26. Dywizja Grenadierów SS Hungaria13 (przy czym zaznaczyć tu jednak trzeba, że znaczną
część ochotników rumuńskich i węgierskich stanowili folksdojcze, potomkowie osiadłych
tam niegdyś Niemców), bułgarski Pułk Grenadierów SS14, chorwackie 13. Dywizja Górska
SS Handschar i 23. Dywizja Górska SS Kama15, albańska 21. Dywizja Górska SS Skanderbeg16,
oraz Serbski Korpus Ochotniczy SS (SDK)17. Dodatkowo Łotysze, Estończycy i Litwini
organizowali liczne bataliony policyjne, których zadaniem były głównie działania antypartyzanckie18. Co ciekawe, na początku 1944 r. Himmler zdecydował się także na utworzenie
polskiego legionu ochotniczego Waffen-SS (w zamian za odzew obiecywał zaprzestanie
5
6
R. D. M ü l l e r, Wspólnicy Hitlera. Formacje sojusznicze Wehrmachtu na froncie wschodnim, Warszawa 2010, s. 147.
R. B u t l e r, SS-Wiking. Historia 5. Dywizji Waffen-SS i ochotników germańskich 1941–1945, Warszawa 2003,
s. 9.
A. W e a l e, Renegaci. Anglicy w służbie Hitlera, Warszawa 2007, s. 167.
C. B i s h o p, op. cit., s. 185.
9 R. D. M ü l l e r, op. cit., s. 164.
10 C. B i s h o p, op. cit., s. 85.
11 R. M i c h a e l i s, Estończycy w Waffen-SS i innych formacjach niemieckich, Warszawa 2010, s. 65.
12 C. B i s h o p, op. cit., s. 90.
13 Ibidem, s. 95.
14 Ibidem, s. 182.
15 Ibidem, s. 99.
16 Ibidem, s. 106.
17 Ibidem, s. 104.
18 F. S t e i n e r, Ochotnicy Waffen-SS. Idea i poświęcenie, Gdańsk 2010, s. 148.
7
8
198
eksterminacji narodu polskiego). Docelowo miał on w planach, aby jednostka ta osiągnęła
rozmiary dywizji, jednak bardzo się przeliczył, gdyż ogółem zgłosiło się tylko około dwustu
chętnych19, z których ostatecznie nie sformowano żadnej zwartej jednostki, tylko najprawdopodobniej rozrzucono po już istniejących. Z powyższego zestawienia wynika, że w przypadku obywateli Europy środkowej i Bałkanów odsetek ochotników masowo przeważał na
korzyść Waffen-SS (jedynie litewskie bataliony policyjne podporządkowane były Wehrmachtowi, ale nawet one – a właściwie to, co z nich zostało – pod koniec wojny przyłączone zostały do SS). W tym jednak przypadku liczby mogą bardzo mylić (zwłaszcza jeśli chodzi o Bałkany), gdyż wiadomo, że wielu ludzi zgłaszało się do Wehrmachtu, jednak nie
tworzyli oni zwartych formacji, a ich liczby nie sposób dziś ustalić.
Największymi masami, które ciągnęły do szeregów niemieckich sił zbrojnych byli tzw.
Ostvolkers, czyli przedstawiciele „ludów wschodnich” (głównie byli to obywatele Związku
Radzieckiego). Pierwsze takie jednostki, za wstawiennictwem Abwehry, utworzono z Ukraińców jeszcze w 1939 r. Miały one za zadanie organizowanie akcji dywersyjnych na tyłach
wojsk Polskich w Galicji podczas kampanii wrześniowej, a były to: Chłopski Górski Oddział Pomocniczy (Bergbauerhilfe)20, oraz pułki Roland i Nachtigall złożone z członków Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów21. Prawdziwie jednak wielki napływ obywateli ZSRR do
służby w Wehrmachcie nastąpił dopiero po rozpoczęciu operacji „Barbarossa”. Wtedy to
zarówno radzieccy jeńcy wojenni, jak i zwarte oddziały Armii Czerwonej często wyrażały
chęć walki przeciw Stalinowi. Na początku ludziom takim (tzw. Hilfswilligen, czyli „ochotnikom pomocniczym”) przydzielano głównie zadania kierowców, kucharzy, pomocników
fizycznych, czy też zatrudniano do zabezpieczania tyłów. Dowódcy polowi niejednokrotnie
na własną rękę organizowali z nich oddziały bojowe, ale były to działania które nie posiadały aprobaty naczelnego dowództwa Wehrmachtu, gdyż Hitler był przeciwnikiem korzystania z usług Słowian22 i swoje stanowisko zmienił właściwie dopiero po niemieckiej klęsce
pod Kurskiem w 1943 r., kiedy Niemcy szybko potrzebowały jakichkolwiek uzupełnień.
Ogółem, do końca wojny, stworzono mnóstwo mniejszych i większych jednostek składających się z Ostvolkers, a najważniejszymi z nich były: Rosyjska Armia Wyzwoleńcza (dowodzona przez generała Andrieja Własowa, który po dostaniu się do niewoli podjął aktywną
współpracę z Niemcami)23, Rosyjska Narodowa Armia Wyzwoleńcza generała Bronisława
Kamińskiego24 (która wszak po śmierci swojego dowódcy wcielona została do armii Własowa), XV. Kozacki Korpus Kawalerii25, rosyjskie 29. i 30. Dywizje Grenadierów SS26,
ukraińska 14. Dywizja Grenadierów SS Galizien27, białoruska 1. Brygada Grenadierów SS28,
złożony głównie z Tatarów i Turkmenów Wschodnioturecki Związek Bojowy SS29, Kałmucki Związek Bojowy30, a także liczne narodowe Legiony działające w strukturach Wehrmachtu, takie jak: Ormiański, Azerski, Gruziński, Północnokaukaski, Turkmeński, TurkI. W i t k o w s k i, Hitlera plany przebudowy świata, Warszawa 2001, s. 117.
S. J. N a w l a n d, Kozacy w Wehrmachcie 1941-1945, Warszawa 2010, s. 46.
21 E. P r u s, SS-Galizien. Patrioci czy zbrodniarze?, Wrocław 2001, s. 16.
22 S. J. N a w l a n d, op. cit., s. 55.
23 R. D. M ü l l e r, op. cit., s. 280.
24 Ibidem, s. 273
25 S. J. N a w l a n d, op. cit., s. 210.
26 C. B i s h o p, op. cit., s. 68.
27 E. P r u s, op. cit., s. 44.
28 C. B i s h o p, op. cit., s. 181.
29 Ibidem, s. 179.
30 Ibidem, s. 180.
19
20
199
meńsko-Kaukasko-Muzułmański oraz Tatarów Nadwołżańskich31. Poza tym nadal ogromna ilość ludzi z szeroko rozumianego „wschodu” służyła w pomniejszych batalionach
i kompaniach, z przeznaczeniem głównie do działań antypartyzanckich na tyłach frontu,
a także była luźno rozrzucona po najróżniejszych jednostkach.
Dodatkowo w wojskach Hitlera znaleźli się także nieco „egzotyczni” ochotnicy z o wiele
bardziej odległych stron świata. Jedną z najmniej znanych, a zarazem jedną z najciekawszych, był powołany w połowie 1944 r. specjalny oddział SD złożony z Marokańczyków,
który po przeniesieniu z Afryki do Europy zachodniej zasłynął ze swej wyjątkowej brutalności w zwalczaniu francuskiej partyzantki32. Swoją służbę zaproponowała Niemcom również pewna liczba Palestyńczyków, Kurdów, Irakijczyków i Egipcjan, którzy (prawdopodobnie już w strukturach jednostki specjalnej Brandenburg) wykorzystani zostali przez Abwehrę jako dywersanci na terenach arabskich okupowanych przez Brytyjczyków33. Kolejną
nietypową jednostką był Legion Wolnych Hindusów (tzw. Azad Hind – „Wolne Indie”),
który w sile około 2000 ludzi działał na froncie zachodnim, a pod koniec 1944 r. stał się
nawet częścią Waffen-SS34.
Ciężko jest wyliczyć ogólną liczbę wszystkich zagranicznych ochotników, jacy służyli
w Wehrmachcie i Waffen-SS, zwłaszcza w przypadku ochotników wschodnich, których
obecność w niemieckich oddziałach długo ukrywano przed naczelnym dowództwem. Dodatkowo kwestię tą komplikuje fakt, że zdecydowana większość dokumentów, które mogłyby być skarbnicą wiedzy, została z premedytacją zniszczona pod koniec wojny, aby nie
wpadła w ręce wroga. Jedyne wyliczenia jakich można dokonać skazane są zatem na bycie
zaledwie liczbami prawdopodobnymi, bądź w najlepszym razie przybliżonymi. Niemniej
jednak liczby ochotników z lat 1939–1945 przedstawiały się – ogólnie rzecz biorąc – następująco: ze Związku Radzieckiego w szeregach niemieckich służyło około 800.000 ludzi35
(w tym około 60.000 w Waffen-SS), z Estonii, Łotwy i Litwy ok. 180.000 (w tym ok. 20.000
w Waffen-SS), z Jugosławii i Albanii ok. 150.000 (w tym ok. 40.000 w Waffen-SS) z Hiszpanii ok. 45.000 (w tym ok. 1000 w Waffen-SS), z Holandii, Belgii i Luksemburga ok.
90.000 (zdecydowana większość w Waffen-SS), z Norwegii, Szwecji i Finlandii ok. 30.000
(w tym ok. 10.000 w Waffen-SS), z Danii ok. 10.000 (w tym ok. 4.000 w Waffen-SS),
z Francji ok. 20.000 (w tym, mniej więcej, połowa w Waffen-SS), z Rumunii ok. 50.000
(większość w Waffen-SS), z Węgier ok. 20.000 (większość w Waffen-SS), z Włoch ok.
15.000 (większość w Waffen-SS)36. Po dodaniu do tego jeszcze przedstawicieli pomniejszych grup narodowych założyć można, że ogólna liczba ochotników zagranicznych
w Wehrmachcie i Waffen-SS wynosiła w sumie niemal półtora miliona ludzi (!), zaś dodatkowo o skali tego zjawiska niech świadczy choćby fakt, że pod koniec wojny w samym
Waffen-SS rodowici Niemcy stanowili mniejszość37.
Ibidem, s. 74.
K.-M. M a l l m a n n, M. C ü p p e r s, Półksiężyc i swastyka. III Rzesza a świat arabski, Warszawa 2009,
s. 233.
33 Ibidem, s. 247.
34 A. W e a l e, op. cit., ss. 270-273.
35 Warto w tym miejscu dodać, że z tej liczby aż 300.000 (w poszczególnych wyliczeniach ta liczba różni się
nieco) ochotników pochodziło z samego tylko Kaukazu, gdzie nastroje antyrosyjskie były szczególnie żywe.
36 Na podstawie: R. D. M ü l l e r, op. cit., s. 311; C. B i s h o p, op. cit., s. 18; oraz innych fragmentarycznych
zestawień.
37 I. B a s t e r, Ostatnie lata Waffen-SS, Warszawa 2010, s. 9.
31
32
200
Najważniejszym jednak pytaniem, jakie można w tym miejscu zadać, jest pytanie o motywy kierujące ochotnikami przy wstępowaniu do niemieckich sił zbrojnych. Kwestia ta
wydaje się być dużo prostsza do wytłumaczenia w przypadku ochotników wschodnich,
toteż najpierw nakreślę kilka zdań właśnie o nich. Sytuacja obywateli ZSRR była w tym
czasie bardzo ciężka: Związek Radziecki wstrząsany był niekończącymi się czystkami
w wojsku, masowym stalinowskim terrorem państwowym, a zgubne reformy rolne skutkowały niewyobrażalnie katastrofalną sytuacją bytową ludności. Dobrze te okoliczności opisał
Aleksander Sołżenicyn, pisząc o kolaborantach w swoim Archipelagu Gułag:
Co ich do tego pchnęło? […] Jakimi byli ludźmi? W przeważającej większości byli nieszczęśnikami, którzy razem z rodzinami dostali się pod gąsienice machiny lat dwudziestych i trzydziestych. Ludźmi, którzy
stracili w mrocznych tunelach naszych ścieków rodziców, krewnych, ukochanych. Ludźmi, którzy raz po
raz lądowali na dnie, aby wynurzyć się w obozach i miejscach zsyłki. […] Ludźmi, którzy w okrutnych
dekadach zostali brutalnie odcięci od najcenniejszej rzeczy na ziemi – samej ziemi – obiecywanej im
w wielkim dekrecie z roku 1917, za którą przelewali krew w Wojnie Domowej38.
Wobec niespełnionych nadziei, które zakończyły się zupełnie odwrotnie niż tego oczekiwano i wszechobecnych represji organów bezpieczeństwa, wcale nie dziwi fakt szczerej
nienawiści wielu Rosjan do Stalina i zbrodniczego charakteru organizacji państwa radzieckiego. Dla wielu z nich wkroczenie Niemców do ZSRR w 1941 r. było szansą na obalenie
tyrana i budowę lepszej przyszłości dla siebie samych, toteż w początkowej fazie wojny
niejednokrotnie przechodzili na stronę III Rzeszy pojedynczo i całymi oddziałami. Hitler
co prawda nie miał zamiaru pozwolić na jakąkolwiek swobodę dla podbitych Słowian, jednak wśród wyższych władz Rzeszy istniało wiele głosów opozycyjnych do jego stanowiska,
które zakulisowo rzeczywiście mogły dawać Rosjanom (a zwłaszcza Komitetowi Wyzwolenia Narodów Rosji generała Własowa) jakieś nadzieje.
Dla licznych narodów natomiast, które przymusowo zostały włączone w granice ZSRR,
takich jak Litwini, Łotysze, Estończycy, Białorusini, Ukraińcy, mieszkańcy Kaukazu, Kałmucy, Tatarzy i inni, wojna spowodowała wybuch tłumionych, lecz żywych, aspiracji narodowowyzwoleńczych. Niemcy, w zamian za wojskowe wsparcie, niemal od początku obiecywali szeroką autonomię Kozakom, a później Bałtom i w ograniczonym stopniu także
pozostałym. Przyznać trzeba, że lata dwudzieste i trzydzieste przyniosły ze sobą prawdziwą
eksplozję uczuć narodowych w Europie, więc zachęty te trafiły na bardzo podatny grunt.
We wspomnieniach łotewskiego ochotnika, Valdisa Redelisa, czytamy:
Wkrótce po wybuchu drugiej wojny światowej mój kraj ojczysty, Łotwa, zalany został przez okrutną,
czerwoną nawałę. Najlepsi synowie ojczyzny zostali wywiezieni na Syberię jako niewolnicy przeznaczeni
do najcięższych prac. Na ukochanej ziemi pozostali tylko nieliczni. Jednak nawet oni nie mogli zajmować
się codzienną, normalną pracą – by ocaleć musieli zaszyć się w lasach i na bagnach własnego kraju.
W ten sposób stali się partyzantami, którzy z własnej inicjatywy postanowili sprzeciwić się okupantom
z bronią w ręku. Kiedy wybuchła wojna między Niemcami i Związkiem Radzieckim, nie minęło nawet
kilka miesięcy, kiedy Łotysze stanęli do walki w jednym szeregu z niemieckim Wehrmachtem. Tym razem jednak, z partyzantów stali się łowcami partyzantów39.
Ogólnie zatem rzecz biorąc, motywem kierującym wschodnimi ochotnikami była po
pierwsze nienawiść do Stalina i jego systemu represji, po drugie zaś dążenie zniewolonych
narodów do odrodzenia swojej państwowej niezależności. Sam Felix Steiner, dowódca
38
39
Cyt. za: S. J. N a w l a n d, op. cit., s. 51.
Cyt. za: F. S t e i n e r, op. cit., s. 148.
201
ochotniczej dywizji Waffen-SS Wiking przyznawał, że ciężko było wśród nich znaleźć kogoś, kto walczyłby w imię narodowego socjalizmu40.
Dużo więcej problemów nastręcza natomiast kwestia motywów ochotników zachodnich
(w tym skandynawskich). Byli bardzo niejednolitą zbieraniną karierowiczów liczących na szybkie
awanse w elitarnych formacjach wojskowych, pragmatyków skuszonych obietnicami przydziału
ziemi na wschodzie po wygranej wojnie, ludzi rzeczywiście przekonanych do narodowego socjalizmu, wreszcie zwykłych awanturników, poszukiwaczy przygód i idealistycznych romantyków41.
Wydaje się jednak, iż decydujące znaczenie miało tu pogłosie niemieckiej idei ogólnoeuropejskiej „krucjaty przeciw bolszewizmowi”42, która cieszyła się sporym poparciem w Europie i to
niezależnie od tego, czy zawsze znajdowała ona wymiar także praktyczny. Propaganda III Rzeszy głosiła te koncepcje na szeroką skalę i przyznać trzeba, że spotkały się one z dużym odzewem. Z listu nieznanego ochotnika flamandzkiego, datowanego na 1942 r.:
Dlaczego my, Flamandowie, zakładamy niemieckie mundury? Nie sposób wyjaśnić tego w kilku słowach. […] Głównym powodem była walka z bolszewizmem. Przed wojną książki i radio, kościół i szkoły przez lata ostrzegały przed czerwonymi. My, Flamandowie, wiedzieliśmy, iż zwycięstwo komunistów
oznaczać będzie koniec naszej cywilizacji43.
Pomiędzy ochotnikami z zachodu i ze Skandynawii, a potem także i tymi z krajów bałtyckich, narodziła się dość szybko idea wspólnej, ponadnarodowej walki z największym –
w ich mniemaniu – wrogiem wszystkich wolnych ludzi, czyli ze Związkiem Radzieckim.
Chcieli walczyć z nim teraz, dopóki jest jeszcze daleko, zanim sam przyjdzie do ich własnych domów. Po zakończeniu wojny wielu z nich utraciło swoje ojczyzny, inni zostali
deportowani do ZSRR i tam skazani na spotkanie z plutonem egzekucyjnym, bądź też na
długoletnie roboty w obozach pracy, jeszcze inni zostali wyklęci przez swoich rodaków
i osądzeni przez władze. Niemniej jednak, przekonanie o słuszności podjęcia aktywnej walki z komunizmem pozostawało wśród weteranów nadal żywe i niezachwiane. We wspomnieniach holenderskiego porucznika van Tiena czytamy:
Synowie okupowanych krajów chcieli narażać swoje życie walcząc nie tylko za Niemcy, ale przede
wszystkim za wolność własnych narodów. […] Tysiące młodych ludzi, którzy z różnych powodów zgłosili się do ochotniczej służby wojskowej, okrutna rzeczywistość wojny skupiła wokół wspólnego celu:
obrony swoich ojczyzn przed agresją komunistycznego mocarstwa. […] Ci młodzi ludzie byli przekonani
o konieczności wypełnienia tego zadania. Dokładnie wiedzieli, o co walczą. […] Ci ochotnicy okazali się
równie dobrymi żołnierzami jak Niemcy, którzy wcześniej pokonali ich narodowe armie. Nosili teraz
niemieckie mundury i otrzymywali niemieckie odznaczenia. A kiedy Holender wydawał rozkaz ataku,
Niemcy bez wahania szli za nim. Dlatego gdy sowiecka kula znajdowała swój cel, nie było ważne czy
ktoś ostatnim tchnieniem szepcze „Vive la Patrie!”, czy też „Leve het Vaderland!”. Ruski karabin wymierzony był bowiem w serce całej Europy44.
W stosunku do ochotników służących w Wehrmachcie i Waffen-SS nie da się niestety
udzielić jednoznacznej odpowiedzi na podstawowe zadane przeze mnie pytanie: „zdrajcy
czy patrioci?”. Z jednej strony, rozumując w kategoriach prawa państwowego oraz sztywnych ram społecznych, można powiedzieć, że byli zdrajcami. Z drugiej jednak strony, jak
dowodził już choćby Friedrich Nietzsche, istnieje coś dużo wyższego nad prawo stanowione i prawo moralne ogółu, a jest to mianowicie prawo moralne jednostki.
F. S t e i n e r, op. cit., s. 34.
R. B u t l e r, op. cit., ss. 6-12.
42 R. D. M ü l l e r, op. cit., s. 156.
43 Cyt. za: F. S t e i n e r, op. cit., s. 269.
44 Cyt. za: F. S t e i n e r, op. cit., s. 252.
40
41
202
mgr Monika Szymczak
Uniwersytet Łódzki
„ZŁOCONE SALE RULETY” – UZALEŻNIENI OD HAZARDU
W EUROPEJSKICH UZDROWISKACH, W I POŁOWIE XIX WIEKU
Ktoś wyrzekł świętą prawdę, godną słów pacierza,
Że namiętność zamienia człowieka na zwierza.
Patrzcie w oczach tych graczy, jaki wzrok niezwykły;
Szlachetnych uczuć ślady z wszystkich twarzy znikły;
Zostały tylko na nich potępienia piętna,
Gniew wściekły, podstęp podły i chciwość namiętna.
Konstanty Gaszyński1
Uzdrowiska, według XIX–wiecznych encyklopedii, to miejsca zasobne w źródła uzdrawiającej wody, w których leczono klimatem, hydropatią i innymi zabiegami dietetycznohigienicznymi2. Od najdawniejszych czasów cieszyły się one znaczną popularnością3. Przybywali tu licznie chorzy w nadziei odzyskania zdrowia dzięki cudownej wodzie. W nie
mniejszym stopniu napływali także zdrowi, szukających „u wód” odpoczynku, a częściej
odmiany i rozrywki.
Przez wiele lat uzdrowiska cieszyły się zmiennym powodzeniem. Po latach bujnego rozwoju (od momentu zapoczątkowania leczenia wodą w starożytności), wodolecznictwo zarzucono w wiekach średnich, by powrócić do niego, już na gruncie medycznym, od początków XVIII w.4 Dopiero jednak XIX w. wyniósł na piedestały znane od dawna, choć nie
zawsze doceniane europejskie kurorty. W literaturze przedmiotu wiek ten bywa nazywany
złotą epoką lub la belle epoque uzdrowisk. To właśnie wtedy nauka, a jeszcze bardziej moda
spowodowały, że o uzdrowiskach stało się głośno. Wyjazdy uzdrowiskowe stały się wówczas tak bardzo á la mode, że po prostu jeżeli ktoś chciał się liczyć towarzysko „musiał” tam
wyjeżdżać. Jeździło się, więc do Karlsbadu i Marienbadu w Czechach, do jednego z najstarszych kurortów – Baden w Szwajcarii, do niemieckich Baden–Baden, Wiesbaden czy Homburga, wreszcie do Ostendy w Belgii, do francuskiego Vichy, ale i do zyskujących coraz
większą popularność swojskich uzdrowisk to jest do: Warmbrunn, Krynicy, Szczawnicy,
a w późniejszych czasach także do podlwowskiego Truskawca, Szkła i podkrakowskich
Swoszowic czy Krzeszowic i innych. Słusznie zauważył Władysław Ludwik Anczyc5, pisząc
N. N., Sprawa karciarstwa: obrazki z życia karciarskiego, [S.l. : s.n., post 1900], s. 2.
S. Orgelbranda encyklopedia powszechna, t. XV, Warszawa 1903, s. 241.
3 Najstarsze pisemne wskazania leczenia wodą należą do Hipokratesa; Grecy uchodzą także za pionierów
leczniczych kąpieli. Dane wg M. M i g a ł a, Uzdrowisko Bad Ziegenhals (Głuchołazy) na tle pobliskich kurortów w XIX
oraz I połowie XX wieku i jego znaczenie dla rozwoju lecznictwa na Śląsku, Opole 2003, s. 25. Pierwsza wzmianka
o zdrojach leczniczy na ziemiach polskich pochodzi z XI w., według nich Judyta, żona Władysława Hermana,
leczyła się u źródeł siarczanych w Inowłodzu nad Pilicą. Dane wg W. K o r z e n i o w s k a, Kurorty dolnośląskie
dawniej i dziś, Opole 1992, s. 7.
4 R. K i n c e l, U szląskich wód. Z dziejów śląskich uzdrowisk i ich tradycji polskich, Katowice 1994, s. 8.
5 Władysław Ludwik Anczyc (1823–1883) – pisarz, uczestnik powstania krakowskiego w 1846 r. (więziony
w l. 1846–47), współzałożyciel i pierwszy redaktor „Wędrowca” (1863–1906) w Warszawie. Autor popularnych
sztuk ludowo – patriotycznych (m. in.: Chłopi arystokraci 1850) oraz utworów poetycznych w duchu romantycznym. Dane wg Encyklopedia Powszechna PWN, wyd. 2, Warszawa 1983, t. I, s. 89.
1
2
203
w 1866 r.: „W żadnym wieku nie było tylu sławnych zdrojowisk, co w naszym; leczenie
zdrojowe stało się prawdziwie modną kuracją”6.
Wraz ze wzrostem zainteresowania wyjazdami „do wód” wzrastała ilość otwieranych
uzdrowisk. Ich liczba w XIX w. nigdy nie została ostatecznie oszacowana, ale Michał Zieleniewski w pracy pod tytułem: Rys balneologii powszechnej opisał blisko 400 (376) większych
uzdrowisk funkcjonujących w Europie przed rokiem 18737, a było ich wówczas znacznie
więcej8. Warto jednak zaznaczyć, że uzdrowiska XIX–wieczne to już nie tylko rozbudowane
zakłady lecznicze, skupione na zabiegach zdrowotnych, ale przede wszystkim wielkie
ośrodki – można powiedzieć według dzisiejszej terminologii – rekreacyjno – wypoczynkowe, w których działalność medyczna była poniekąd tylko pretekstem do bywania w danym
kurorcie9.
W związku z taką ewolucją funkcji uzdrowisk we wszystkich miejscowościach kuracyjno
– letniskowych, zwłaszcza w tych słynnych i znanych, na mniejszą skalę i w innych, bujnie
rozwijało się i kwitło życie zdrojowe. „Sama kuracja niewiele zresztą u przeważnej liczby
chorych wymagała czasu, to też pozostawało im dość chwil wolnych do spacerów, wycieczek i pogawędek wśród gron towarzyskich”10 słusznie zauważył Józef Białynia Chołodecki. Ponadto jak wynika z wyliczeń Andrzeja Kierzaka 66 wśród przybywających do uzdrowisk gości kąpielowych chorzy stanowili przeciętnie 1/3 kuracjuszy11. Pozostała większość
to członkowie rodzin pacjentów – przeważnie ludzie młodzi i w pełni sił.
Są to jak złote rybki, albo może jak robaczki na wędkach, pływające po wszystkich kąpielach i wodach
mineralnych, (...) których twarz, ruchy i śmiechy dowodzą, że dla użycia chyba, nie dla nabycia sił
i zdrowia tutaj przybyły12.
Wraz z nadejściem wiosny wyruszały, więc do uzdrowisk damy ciekawe najnowszych
plotek z kuracyjnych deptaków, panny planujące poznać kandydatów do stanu małżeńskiego, kawalerowie szukający posagu i wiele innych osób, „które przyjeżdżają tu bez celu, dla
zabicia nudów, pokazania nowych toalet, a wszystko małym kosztem czasu i pieniędzy”13.
Uzdrowiska, świadome takiej różnorodności przybywających gości przygotowywały na ich
przybycie wszelkie możliwe formy rozrywek. Kuracjusze spacerowali po parku, wędrowali
po górach. Zwiedzali okoliczne miejscowości, fabryki, zabytki. Uczestniczyli w permanentnych piknikach, herbatkach, podwieczorkach. Mieli przyjemność bywać na wspaniałych
balach i słuchać koncertów najlepszych artystów. Na potrzeby kuracjuszy w uzdrowiskach
organizowane były najrozmaitsze uciechy: polowania, występy objezdnych menażerii, popisy kuglarskie i pokazy fajerwerków.
E. P i o t r o w s k a, U wód – Krynica, Kraków 2005, s. 3.
M. Z i e l e n i e w s k i, Rys balneologii powszechnej, Warszawa 1873.
8 R. Kincel podaje za lekarzem warszawskim, M. Studnickim, że w 1854 roku, w Europie znanych było 1054
źródeł mineralnych. R. K i n c e l, op. cit., s. 10.
9 D. H o r o s z k o, S. H o r o s z k o, Uzdrowisko jako nowy temat architektury XIX wieku, III Polsko-Niemiecka
Konferencja Architektury – wspólne dziedzictwo, Szczecin 2002, s. 96.
10 J. B i a ł y n i a C h o ł o d e c k i, Karolowe Wary i tychże okolice, Lwów 1895, s. 23.
11 A. K i e r z a k, Rozrywki oraz życie towarzyskie w Druskiennikach w połowie XIX stulecia, „Roczniki Pomorskiej
Akademii Medycznej w Szczecinie”, 2007, s. 141.
12 A. E. O d y n i e c, Listy z podróży, Warszawa 1875, s. 118.
13 „Gazeta Warszawska”, 1857, nr 214, s. 2.
6
7
204
Nie sposób było się nudzić, a jak pisała Bibianna Moraczewska „Czas bardzo prędko mi
schodzi, aż za prędko, ciągłe spacery, partie i prawie cały dzień jakieś rozrywki(...)”14, a Józef Korzeniowski dodawał:
Kto był u wód, choćby w Ciechocinku, albo Busku, ten wie dostatecznie, jak tam czas schodzi, jak szybko godzina goni za godziną, w tym pozornym próżnowaniu, a w rzeczywistej pracy i walce z lenistwem
i pokusami, które tak pociągają dla tej przyczyny, że zakazane.15
A pokus w uzdrowisku rzeczywiście było wiele. Na kuracjuszy, znudzonych spacerami,
wycieczkami i wieczorkami tanecznymi, czekały liczne kawiarnie z bogato zaopatrzonymi
bufetami, domy towarzyskie organizujące całonocne eskapady, a przede wszystkim kasyna,
pokoje gier, a nawet prywatne pensje oferujące niezapomniane emocje podczas nieustającej
gry.
Gry hazardowe były już wówczas stałym elementem życia towarzyskiego. Grano wszędzie i przy każdej okazji, w pociągu czy powozie, na spacerze, na podwieczorku czy przy
kolacji. Hazard - według dzisiejszej terminologii – to „taki rodzaj działań – najczęściej gier,
których skutek zależy od przypadku, a wygrana lub przegrana przyjmuje postać zysku lub
straty materialnej”16. Warto jednak zaznaczyć, że pierwsza połowa XIX w. to czasy, w których gry hazardowe nie były postrzegane jako choroba, uzależnienie, ale jako rodzaj rozrywki, uczestnictwa w zajęciach odmiennych od codziennych17. Pojawiły się jednak już
wówczas pierwsze negatywne opinie na temat gier opartych na obstawianiu stawek pieniędzmi czy ciągnieniu banku. We wspomnieniach pamiętnikarzy pojawiają się trafne spostrzeżenia na temat stanu graczy, określanego jako: namiętność, gorączka, zapalenie. Wielu ludzi
doświadczonych szkodliwością hazardu, świadomych negatywnego wpływu takich gier na
społeczeństwo, rozpoczęło - można powiedzieć - kampanię antyhazardową. Pojawiały się
pisma ulotne piętnujące wady tego nałogu18. Podejmowano także prywatne inicjatywy
w celu zwalczania kartograjstwa, jak zorganizowany przez Tytusa hr. Działyńskiego
w 1858 r. konkurs na „najlepszy wiersz satyryczny, chłoszczący wybryki karciarzy—”. Kolejne
państwa wydawały ustawy antyhazardowe – w 1826 r. Anglia, a w 1837 Francja19. Wskutek,
a może dzięki tym działaniom hazard znalazł przyjazną przystań w uzdrowiskach. Zarządy
kurortów, wychodzące naprzeciw potrzebom kuracjuszy, potrafiły umiejętnie unikać zakazów i podsycać stan gorączkowy wśród graczy. Rozpoczęła się wówczas wielka kariera niemieckich kurortów tj.: Baden–Baden, Homburg czy Wiesbaden, które postawiły na wypartą
z krajów zachodnioeuropejskich ruletę. Organizatorem tamtejszych kasyn był twórca późniejszej potęgi Monte Carlo – Francois Blanc20. Kurorty te stały się prawdziwymi jaskiniami
hazardu, do których przyjeżdżano już nie na leczenie, ale by obstawiać i wygrywać.
Goście zdrojowi, którym kuracja oprócz kąpieli i mineralnych wód zalecała spacery, ruch
na świeżym powietrzu, a „(...) nade wszystko chronić się zbytecznych afektów, jako to:
Dziennik Bibianny Moraczewskiej, wyd. przez D o b r z y ń s k ą-R y b i c k ą, Poznań 1911, s. 22.
J. K o r z e n i o w s k i, Dzieła, t. VII, Warszawa 1872, s. 448.
16 I. N i e w i a d o m s k a, M. B r z e z i ń s k a, B. L e l o n e k, Hazard, Lublin 2005, s. 5.
17 Hazard w postaci patologicznej został zakwalifikowany - na gruncie medycznym - do grupy zaburzeń
zdrowia psychicznego dopiero w 1980 r., dane wg: I. Niewiadomska, op. cit., s. 117.
18 Vide: W Imieniu Kommissyi Rządzącey. [Inc.:] Dyrektor Policyi Kraiowey znayduiąc w Zasadach Organizacyi dla swey
Dyrekcyi pod dniem 12go Lutego przez Kommissyą Rządzącą danych [...] : Dan w Warszawie na Sessyi Dyrekcyi Policyi Kraiowey dnia 17 Czerwca 1807 Roku / Alexander Potocki, August Glinski, Warszawa 1807.
19 J. G i ż y c k i, Fortuna kołem się toczy, Warszawa 1976, s. 130, 232.
20 J. G i ż y c k i, op. cit., s. 232.
14
15
205
gniewu, zwady i frasunku”21, oddawali się bez opamiętania grze w karty, loterii i rulecie. Co
prawda większość kuracjuszy, jak już wcześnie zauważono, poważnego czy też skomplikowanego leczenia nie wymagała, jednak i wśród chorych było wielu amatorów mocnych
wrażeń, cyt.: „Homburg ściągał w obfitości magnatów, którzy rankiem wodą sedlicką leczyli
pokrzywione podagrą kolana, na wieczór wlekli się w elastycznych kaloszach do domu gry,
obiecując sobie dziś właśnie „zdebankować” go doszczętnie!22”, a uzdrowiskowe domy czy
zakłady gry nie ustawały w wymyślaniu nowych rozrywek dla spragnionych graczy.
We wszystkich uzdrowiskach na gości czekały pomieszczenia przeznaczone do bilardu
i kręgli. Wielu mężczyzn spędzało tam popołudnia nałogowo oddając się grze. Pewien „jegomość, widać dawny birbant kawiarniany, lubił namiętnie grać w bilard, a miał pozwolenie
tylko na 3 partie, lecz jak po tych trzech zaczął grać jeszcze jedną, więc to trwało ze dwie
godziny23”. Zdarzali się i specjaliści, którzy na życzenie gości pokazywali sztuki bilardowe,
które dowodziły „wysokiego wyrachowania geometrycznego24”. Na szczęście dla dam, które towarzyszyły graczom, pomieszczeniom gier towarzyszyły kawiarnie z bufetami, w których „wina w różnych najlepszych gatunkach dostanie się za umiarkowaną cenę, jak i wszelkich innych gorących i chłodnych napojów, jako to kawy, herbaty, czekolady, rumu, araku,
różnych likierów i wódek, ponczu, orszady, limonady, wybornych owoców i lodów”25. Podczas gdy panowie oddawali się grze, panie mogły tam zasiąść przy stoliku i oddać się próbowaniu cukrów i lodów.
Najpopularniejszą formą hazardowej rozrywki we wszystkich uzdrowiskach, niezależnie
od rangi kurortu, były zebrania przy zielonym stoliku, przy grze w szachy, ale przede
wszystkim w karty. Andrzej Kierzak przytaczał słowa J. Pileckiego, który zauważał, że
„każdy młodzieniec za zielonym stolikiem uważał siebie za człowieka najzupełniej wykształconego, skończonego, od kiedy potrafił dobrze rozegrać wista czy faraona”26. Kartograjstwo stało się stałym elementem życia codziennego kuracjuszy. Podczas pikników panie
i panienki grały w niewinnego preferansa czy wista27. Specjalne stoliki karciarskie montowano we wszystkich możliwych punktach uzdrowiska, tj. w parkach, w pobliżu promenad
spacerowych czy na tarasach widokowych. Dominowali jednak przy nich panowie urozmaicający sobie wolny czas grami o wysoką stawkę. Na przyjęciach królowały takie gry jak:
faraon, diabełek i najpopularniejsza wówczas trente et quarante28. Każdego wieczoru centralne
miejsce w domach zdrojowych i prywatnych pokojach zajmowały stoły do gry w karty
przykryte zielonym suknem, a zgromadzeni wokół nich panowie zasiadali w tzw. zielone
szranki29, bowiem toczone przy nich pojedynki nierzadko przyjmowały charakter bitwy.
Przez kilka godzin, a czasami i całą noc salony wypełniała wrzawa grających, tłumy przypatrujących się i obfity dym z palonych cygar. Dopełnieniem był „perlisty szampan [który]
rozweselał humor, zaostrzał dowcip i otwierał serca”30.
R. K i n c e l, op. cit., s. 73.
S. W a s y l e w s k i, Karolina Sobańska, Kraków 1959, s. 210.
23 Pamiętnik krakowskiej rodziny Louisów 1831-1869, oprac. J. Z a t h e y, Kraków 1962, s. 285.
24 Ibidem.
25 S. P a g a c z e w s k i, Spotkajmy się u wód, Kraków 1972, s. 36.
26 A. K i e r z a k, op. cit., s. 146.
27 Wist, preferans – koncepcyjne gry karciane, S. K o z i e t u l s k i, Gry w karty dawniejsze i nowe: dokładne sposoby ich prowadzenia, poprzedzone krótką historyą kart, Warszawa 1983.
28 Faraon, diabełek, trente et quarante – hazardowe gry karciane, A. Ha m e r l i ń s k i-D z i e r o ż y ń s k i,
O kartach, karciarzach, grach poczciwych i grach szulerskich, Kraków 1989.
29 J. K o r z e n i o w s k i, Spekulant, Kraków 2003, s. 112.
30 N. N., Sprawa karciarstwa..., s. 9.
21
22
206
We wspomnieniach pamiętnikarz i na kartach XIX–wiecznej literatury przewija się podobny schemat gry. Wizja wielkiej wygranej, ocieranie się o szansę nagłego wzbogacenia,
a w każdym bądź razie uzyskania pewnej sumy nie w wyniku pracy, przyciągały do zielonego stolika wielu amatorów mocnych emocji. Uwiedzeni takimi nadziejami zasiadali do gry
młodzi i starzy, zdrowi i chorzy, przegrywając najczęściej wszystkie przywiezione pieniądze,
zarówno te przeznaczone na rozrywkę jak i te, którymi miano opłacić zabiegi lecznicze.
Przegrani szukali ratunku w kredycie i pożyczkach, a wygranych obowiązywał swoisty kodeks honorowy, który nie pozwalał zwycięzcy odmówić pokonanym prawa do rewanżu,
ponieważ jak mówił August z powieści Józefa Korzeniowskiego: „odmówić [rewanżu] znaczy u nas to samo, co nie stanąć do pojedynku”31. W taki sposób gra toczyła się dalej,
a gracz, któremu fortuna sprzyjała „wygrawszy musiał być posłuszny i niechcący ogrywał
wszystkich ostatecznie”32.
Atmosfera gry, okazja łatwego zbicia fortuny w trakcie jednego wieczoru – ściągały do
zielonego stolika także wielu krętaczy i naciągaczy, kombinatorów, szulerów, potrafiących
bez skrupułów wykorzystywać słabości nałogowców. Posiadali oni pewne zalety, których
przeciętni gracze byli pozbawieni. Potrafili bowiem zachować zimną krew i przytomność
umysłu, podczas gdy „chciwość namiętna, czy to większych zysków, gdy się uśmiecha fortuna, czy odegrania się, gdy się szczęście odwraca”33 wprawiała większość grających w „stan
gorączkowy”34.
Naprzeciw hazardowym zapędom kuracjuszy wychodziły także organizowane w uzdrowiskach loterie. Miały one zazwyczaj cel charytatywny i odbywały się z okazji urodzinowych
lub rocznicowych bali, jednak budziły emocje nie mniejsze niż gra w karty czy bilard.
W takiej właśnie grze udział wziął Józef Louis, mieszczanin krakowski podczas kuracji
w Toplitz, ogólnie niechętny takim rozrywkom. Zdecydował się jednak obstawić, ponieważ
przyśniły mu się liczby. Szybko się jednak przekonał, że sny się nie spełniają35.
Największe zyski zakładom gry i jednocześnie największe spustoszenie w kieszeniach kuracjuszy, przynosiły jednak nie karty, ani loterie, a wspomniane wcześniej kasyna, w których
dniem i nocą kręciła się ruleta.
Kasyna organizowano w domach zdrojowych, nazywanych zamiennie Kursalonami,
foxalami lub vauxahallami itp. Należały one do najpiękniejszych i najokazalszych budynków
wśród i tak już bogatej uzdrowiskowej zabudowy. Tak opisywał kasyno w Homburgu Wilhelm, bohater powieści J. I. Kraszewskiego:
Pałac, mospanie, królewski, sale jak stodoły złocone, a w środku stoliki, ino siadaj i graj36”. I dalej obrazowo dodawał: „...poszliśmy razem do tego pałacu szatana. Co prawda, to prawda, że przepyszny, zdaje
ci się, że wchodzisz na królewskie pokoje, sufity złotem kapią, lokaje w liberii, wszędzie zbytek i rozpusta37.
A Andrzej Edward Koźmian nie ukrywał wspominając Baden–Baden, że to „jaskinia
wszystkich występków, niemoralności, skażenia”38 jednocześnie zachwycając się salami
tamtejszego kasyn:
J. K o r z e n i o w s k i, Spekulant...., s. 63.
J. I. K r a s z e w s k i, Złoty Jasieńko, Kraków 1959, s. 88.
33 N.N., Sprawa karciarstwa..., s. 2.
34 Ibidem.
35 Pamiętnik krakowskiej rodziny..., s. 284.
36 J. I. K r a s z e w s k i, op. cit., s. 178.
37 Ibidem, s. 179.
38 A. E. K o ź m i a n, op. cit., s. 90.
31
32
207
Cóż to za przepych monarszy; można się mniemać w Wersalu lub w Windsorze. Najdroższe materie,
złociste meble, kwiaty, tryskające fontanny, wszystko razem połączone, aby ozdobić i ubogacić te wspaniałe sale39.
A wszystko to zbudowane „ludzkimi namiętnościami i łzami niejednej rodziny”40. Na
takie wspaniałe kasyna mogły sobie pozwolić jednak tylko wielkie kurorty, tj. Baden–Baden,
Homburg czy Wiesbaden, których hazard stał się wizytówką.
Główną atrakcją tych „złoconych sal”41 była wspomniana ruleta, w zamierzeniu niewinna gra losowa, która stała się uosobieniem hazardu w jego najbardziej wybujałej i doprowadzonej do perfekcji postaci. W każdym z uzdrowiskowych kasyn stało kilka stołów, przy
których krupierzy „z zakasanymi rękawami, w białych chustach, kamizelkach i (....) mąką
wytartą twarzą”42 rzucali białą kulkę, która wpadała do jednej z trzydziestu siedmiu przegródek. Dookoła siedziały „blade twarze mężczyzn, kobiet, starców, młokosów, wlepione
w tę grę”43 patrząc jak nielitościwe, krupierskie grabki zsuwają ich „pieniądze, które tak
trudno zapracować, a tak łatwo tu stracić”44. O sile tego nałogu przekonał się w Baden–
Baden Natalis Sulerzyski, który będąc tam, jeszcze jako student, po raz pierwszy zobaczył
ruletę. Aby nie stracić pieniędzy w grze, która bardzo mu się spodobała, umówił się z kolegą, że będą się wzajemnie przestrzegać przed pochopnym obstawianiem, ale:
diabeł kusiciel najprzód Gajewskiego złapał – wspominał Sulerzyski – widzę, że gra i zgarnia pieniądze,
zazdrość mnie bierze, gram także i każdą stawkę wygrywam, tak, że kiedy zadzwonili na obiad, ja podwoiłem moją kasę. Gajewski zaś zgrał się do grosza. (...) Po obiedzie pewny, że muszę wygrać więcej
(...) stawiam, ale przegrywam, dubluję, żeby powetować stratę i tak przegrywam wszystko45
Ruleta w podobny sposób kusiła wielu kuracjuszy. Niewielu mogło się jej oprzeć. Oto
jak wyglądał taki zdrojowy hazardzista – człowiek, który przebywał na kuracji!:
Stał tam jeden młody człowiek (...) był snadź w nieszczęściu, a nie chciał tego pokazać po sobie, piękny
zapewne przedtem, teraz miał oczy podsiniałe, twarz i czoło poorane, wargi sine, które gryzł do krwi,
żeby nie wydać głosu żadnego, włosy najeżone, ręce drżące46.
Nie należy się temu dziwić, ponieważ zdrojowa ruleta niejednego kuracjusza doprowadziła do obłędu. Uzdrowiskowe kroniki corocznie odnotowywały kilka wypadków pomieszania zmysłów w wyniku rozpaczy po przegranej47 i co gorsza „te wspaniałe salony w roku
zeszłym zbroczyły się krwią samobójcy, a w tym roku ta piękna woda pochłonęła topielca,
także gracza”48 – odnotowywał Koźmian. Nic zresztą dziwnego, że niektórzy gracze decydowali się nieraz na taki radykalny krok, skoro w jeden wieczór przegrywali majątek życia.
„O nieszczęśliwa namiętności” – pisał Franciszek Ksawery Prek – „bogatych przeistaczasz
na ubogich, miernego majątku ludzi na nędzarzy, a wszystkich prowadzisz do zbrodni”49.
Ibidem, s. 93.
Ibidem, s. 95.
41 J. K o r z e n i o w s k i, Dzieła...., s. 441.
42 J. I. K r a s z e w s k i, op. cit., s. 179.
43 Ibidem.
44 Ibidem.
45 Pamiętniki Natalisa Sulerzyskiego byłego posła ziemi pruskiej na sejm berliński, oprac. S. K a l e m b k a, Warszawa
1985, s. 83.
46 K. z T a ń s k i c h H o f f m a n o w a, Opis przejazdu przez Niemcy, Lipsk 1844, s. 218.
47 A. R o g a l s k i, O loteriach w dawnej Polsce, Warszawa 2008, s. 27.
48 A. E. K o ź m i a n, op. cit., s. 79.
49 F. K. P r e k, Czasy i ludzie, Wrocław 1959, s. 179.
39
40
208
Zresztą podobny los spotykał także i zwycięzców, jak mówił wspomniany wcześniej Wilhelm z powieści Kraszewskiego:
W naszych oczach wygrał jeden sto tysięcy franków, drugi się do ostatniego zegrał guldena. Obydwa
bledzi byli jak trupy, ten co zyskał, bledszy może od tego, co stracił, wargi mu się trzęsły i nogi zataczały,
gdy odchodził50.
Taki był niestety los graczy, zarówno przegrana, jak i wygrana wymagała wielkich kosztów, ale nie były to tylko koszty materialne. Podczas zaprzepaszczonych na grze nocy,
a czasami i dni tracili oni to, po co właściwie do uzdrowiska przyjechali, czyli zdrowie. Ponadto – jak słusznie zauważali kuracjusze – nawet zdobyte podczas gry fortuny nie były
zbyt trwałe „łatwy ten sposób zarobienia zabija w graczu poczucie wartości pieniędzy
i powoduje go do trwonienia ich w jak najlekkomyślniejszy sposób” pisał anonimowy pamiętnikarz51. Andrzej Edward Koźmian wspominał pewnego gracza, który „rzucał na stół
bez rachuby, bez żadnej uwagi złoto i bilety 1000 frankowe. Wygrał on był w Homburgu
80 000 franków, a tu [Wiesbaden] je przegrał”52. Sam zresztą Koźmian uległ kuszeniu ruletki. Mimo, iż wyznaczył sobie dzienną sumę przeznaczoną na grę i z pełną skrupulatnością
pilnował swego postanowienia, to jak sam przyznawał, ostateczny bilans wygranych i przegranych wyszedł na minus. Po 8–tygodniowej kuracji stracił, bowiem 20 talarów, czyli jakieś
160 złotych polskich, co się równało półtoramiesięcznemu zarobkowi średnio uposażonego
urzędnika53.
Podsumowując należy powiedzieć, że hazard stał się w I połowie XIX w. nieodłącznym
elementem życia towarzyskiego uzdrowisk. Miejsca, które z zasady miały być ostoją dla
cierpiących zarówno na ciele, jak i duszy, gdzie chorzy mieli w spokoju powracać do sił,
okryły się sławą szulerni, w których kuracjusze tracili zdrowie, majątek, rodzinę, honor
i dobre imię.
J. I. K r a s z e w s k i, op. cit., s. 179.
N. N., Sprawa karciarstwa..., s. 5.
52 A. E. K o ź m i a n , op. cit., s. 84.
53 Obliczenia własne na podstawie: J.W. K r a s i ń s k i, Przewodnik dla podróżujących w Polsce i Rzeczpospolitej
Krakowskiej, Warszawa 1821.
50
51
209
mgr Marcin Jakub Szymański
Uniwersytet Łódzki
NA MARGINESIE, ALE DLACZEGO? ALKOHOLIZM W XX WIECZNEJ POLSCE
A POLITYKA WŁADZ
Alkoholizm omawiany jest najczęściej jako zjawisko społeczne, lub w kontekście choroby.
Konsekwencje alkoholizmu są olbrzymie i nikogo nie trzeba o tym przekonywać, natomiast
rzadko pojawia się refleksja, jak dużą rolę w jego kontrolowaniu ma polityka władz, która może
do pewnego stopnia regulować strukturę spożycia alkoholu. Na wstępie należy zaznaczyć, że za
jedyną skuteczną metodę ograniczania pijaństwa należy uznać takie kształtowanie struktury
spożycia, by przeważały w niej napoje niskoalkoholowe, wypijane w umiarkowanych ilościach
jednorazowo. Można to osiągnąć odpowiednimi podatkami oraz właściwą edukacją. Wydaje się,
że to zadanie dla XX-wiecznej Polski okazało się zbyt trudne.
Pierwsza połowa XIX w. oznaczała wzrost konsumpcji alkoholu w całej Europie. Na ziemiach polskich roczne spożycie napojów wyskokowych w przeliczeniu na czysty spirytus sięgało
niemal 10 litrów na osobę1. Taki stan rzeczy wpływał oczywiście negatywnie na społeczeństwo
i gospodarkę, a coraz więcej osób widziało konieczność regulacji rynku alkoholowego nie tylko
pod kątem wpływów budżetowych. To właśnie w XIX w. narodziły się wszelkiego rodzaju towarzystwa trzeźwości, postulujące całkowitą prohibicję. Wkrótce hasło prohibicji stało się jednym z istotnych haseł ideologii socjalistycznej i komunistycznej. Coraz częściej wykorzystywano
je w walce politycznej. W Rosji i Królestwie Polskim mówiło się o celowym rozpijaniu poddanych, by tłumić ich ambicje i potrzebę zmian.
Nie była to jednak prawda. Podstawowym kryterium, jakie władze rosyjskie stosowały przy
kontroli produkcji i obrotu alkoholem były wpływy budżetowe. W Rosji kontrola nad produkcją
i handlem wyrobami alkoholowymi przyjęła formę monopolu państwowego. W tym kraju dochód z monopolu spirytusowego wynosił ponad połowę wszystkich wpływów z podatków
konsumpcyjnych i niemal jedną czwartą wszystkich dochodów2. Władze rosyjskie zwłaszcza po
przegranej wojnie z Japonią chętnie sięgały po te łatwe dochody, nie oglądając się specjalnie na
skutki społeczne. Paradoksalnie, z budżetu finansowano jednocześnie w pewnym stopniu Towarzystwo Publicznej Trzeźwości, powołane w celu ograniczenia alkoholizmu, a mające praktycznie marginalne znaczenie. Miało to swoje efekty w rosnącym alkoholizmie, coraz powszechniejszym w państwie. Doprowadziło to do wprowadzenia częściowej prohibicji w całym imperium
w przeddzień I wojny światowej, które to prawo rozszerzono potem do wymiaru maksymalnego. Po zajęciu Królestwa Polskiego przez Niemców, uruchomiono ponownie monopole, w tym
spirytusowy, które stały się jednym z głównych narzędzi drenażu finansowego okupowanych
terenów. Nie trzeba dodawać, że jedynym priorytetem władz okupacyjnych był zysk, a wzrostem
alkoholizmu z powodu łatwo dostępnego i taniego alkoholu nikt się nie przejmował.
Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę jednym z pierwszych wydanych przepisów było
ustanowienie kontroli nad przemysłem spirytusowym, widząc w nim stałe i łatwo pozyskiwane
wpływy budżetowe. Powołano monopol spirytusowy, jednak w l. 1921–1924 był on zawieszony.
1
2
J. M o s k a l e w i c z, Polityka społeczna wobec alkoholu w Polsce w latach 1944–1982, Warszawa 1998, s. 32.
P. G r a t a, Monopole skarbowe w polityce podatkowej Drugiej Rzeczypospolitej, Rzeszów 2009, s. 37, 114.
211
W tym czasie 55% ceny wódki stanowił podatek. Uznano jednak, że jest to za mały odsetek
i chciano uzyskać wynik Rosji sprzed wojny, gdy podatek w cenie wódki stanowił aż 75%3.
O kwestii alkoholu w II RP zadecydowała na pewien czas odpowiednia ustawa. Po burzliwej
i pełnej emocji debacie, 23 IV 1920 r. zaledwie jednym głosem uchwalono ustawę o ograniczeniach w sprzedaży napojów alkoholowych4, która zaważyła na całym polskim piwowarstwie lat
dwudziestych XX w., chociaż nie była to całkowita prohibicja, co proponowali posłowie Narodowego Zjednoczenia Ludowego: Maria Moczydłowska i ks. Kazimierz Lutosławski. Wprowadzono całkowity zakaz obrotu napojami o zawartości alkoholu powyżej 45% oraz ustalono limit
punktów sprzedaży lub wyszynku alkoholu do maksymalnie jednego na 2500 mieszkańców,
z czego najwyżej połowa mogła być lokalami, w rozumieniu restauracji lub piwiarni. Dodatkowo zakazano handlu alkoholem w pobliżu szkół, urzędów, zakładów pracy, dworców, świątyń,
sądów czy jednostek wojskowych. Nie wolno było sprzedawać alkoholu nieletnim i uczniom,
a także nie można było się napić pod zastaw przedmiotów innych niż pieniądze. Dodatkowo
obowiązywał zakaz obrotu alkoholem w dni świąteczne, w dni przedświąteczne do godziny
piętnastej oraz w dni poświąteczne do godziny dziesiątej. Za nieprzestrzeganie zakazów groziły
surowe kary, nawet do 20 000 marek i miesiąca aresztu, a w razie recydywy do 100 000 marek
i trzech miesięcy pozbawienia wolności. Istotny był też zapis o możliwości wprowadzenia całkowitej prohibicji na terenie danej gminy. Inicjatywę mogło podjąć 10% mieszkańców lub zarząd gminy, a do przeforsowania wniosku wystarczyło zwykłe głosowanie. Artykuł 1 ustawy
wyłączał natomiast spod ograniczeń ustawy napoje o zawartości do 2,5% alkoholu5. Wydawałoby się, że w takim wypadku browarnictwo było w lepszej sytuacji, niż np. gorzelnie, jednak to
tylko pozory. Przepis ten miał dla piwowarstwa polskiego skutki katastrofalne. Chociaż ustawa
pozwalała na obrót piwem mocniejszym niż 2,5%, browary zaczęły produkować jednolite, słabe
piwo o niskiej zawartości ekstraktu, mało różniące się od siebie w smaku. Od tej pory aż do
1924 r. spożycie piwa w Polsce zaczęło drastycznie maleć z roku na rok – powodem była coraz
gorsza jakość. Kolejnym krokiem, uderzającym w polski przemysł alkoholowy, było rozporządzenie wykonawcze ministra zdrowia publicznego z 2 VI 1922 r. Na jego mocy przy władzach
administracyjnych I i II instancji powołano komisje do walki z alkoholizmem, w której znaleźli
się: przedstawiciel administracji lub zastępca w roli przewodniczącego, przedstawiciel Ministerstwa Zdrowia Publicznego, przedstawiciel ministra skarbu, dwóch przedstawicieli samorządu
oraz dwóch przedstawicieli organizacji społecznych, związanych z walką z alkoholizmem. Istotne były kompetencje tych komisji. Należało do nich określanie liczby i umiejscowienia punktów
sprzedaży alkoholu, wydawanie opinii w sprawach kar administracyjnych, oraz wyznaczenie
delegatów, którzy mieli kontrolować wykonywanie przepisów6. Widać po samym składzie komisji, jak silną pozycję w II RP miał ruch prohibicyjny.
Sama ustawa uderzała najbardziej w napoje niskoalkoholowe, w których władza nie widziała
solidnego źródła dochodu, w porównaniu do wyrobów spirytusowych. Coraz słabsza jakość
piwa pchała ludzi w objęcia wódki, która nie była bardzo droga, a oferowała znacznie mocniejsze odurzenie. O skali korzyści dla Skarbu Państwa mówią liczby: w 1928 r. wpływy z tytułu
monopolu spirytusowego wynosiły 433 miliony zł, 4,5 miliona z podatku od wina i 11,5 miliona
z podatku od piwa.7
I d e m, Przemysł gorzelniczy w II Rzeczypospolitej, Rzeszów 2002, s. 47.
„Przemysł Piwowarski”, 1931, nr 11, s. 68.
5 Dz. U. 37/1920 poz. 210.
6 Ibidem, 51/1922 poz. 462.
7 M. S k i b a, Alkoholizm jako zagadnienie gospodarcze w Polsce, Lwów 1932, s. 4.
3
4
212
Istotna była ustawa z 21 III 1931 r. o ograniczeniach w sprzedaży, podawaniu i spożyciu napojów alkoholowych, zwana popularnie „przeciwalkoholową”. Chociaż utrzymano w niej zakaz
sprzedaży alkoholu mocniejszego niż 45% alkoholu, to umożliwiono stosowanie go w celach
leczniczych. Najważniejszą zmianą, jaką wprowadzono, było podwyższenie progu zawartości
alkoholu w napojach wyłączonych z ograniczeń ustawy do 4,5%. Oznaczało to, że pomimo
ustalenia ilości punktów sprzedaży alkoholu na 2 000 w całym kraju, piwo do 4,5% mogło być
sprzedawane w dowolnej liczbie sklepów i lokali, jak również tam, gdzie obrót alkoholem był
zabroniony. Utrzymano możliwość wprowadzenia prohibicji na terenie poszczególnych gmin
w wyniku głosowania na tych samych zasadach, jednak nie mogło to dotyczyć napojów o zawartości alkoholu do 4,5%. Ustalono dość wysokie grzywny za łamanie przepisów ustawy, natomiast za recydywę groziło nawet odebranie koncesji8.
Ustawa ta polepszyła sytuację polskiego piwowarstwa – spożycia piwa wzrastało, jednak konsumpcja mocnych alkoholi wcale nie malała. Generalnie rzecz biorąc, w II Rzeczpospolitej zabrakło pomysłu na kształtowanie nawyków spożywania alkoholu wśród Polaków – ciągłe dążenie do wzorca rosyjskiego w dochodach z monopolu spirytusowego przesłoniło katastrofalne
skutki społeczne, jakimi sposób pozyskiwania tych dochodów groził. Podejmowane różnego
rodzaju ograniczenia w sprzedaży napojów wyskokowych i powoływane różnego rodzaju komisje trzeźwości nie mogły przynieść efektu z tego samego powodu, co w Rosji na początku
XX w. – monopol spirytusowy był dla państwa korzystny fiskalnie i tylko tym się kierowano
w jego działaniu.
Do coraz poważniejszej sytuacji w sposobie spożywania alkoholu w Polsce dołożyli się też
Niemcy w czasie okupacji podczas II wojny światowej. Niemcy przymykali oko na bimbrownictwo, natomiast wódka w legalnym obrocie była dość łatwo dostępna i niedroga. W wielu relacjach wspomina się fakt, iż okupanci szczodrze przydzielali wódkę „z czerwoną etykietą” Polakom za różnego rodzaju wykonane prace9. Trudno sformułować jednoznaczną opinię na temat
tego, czy „rozpijanie” Polaków przez okupanta było celowe i planowe, natomiast w niektórych
relacjach pojawiają się takie stwierdzenia. Kwestia ta wymagałaby dalszych badań.
Zagadnienie dochodu, pochodzącego z produkcji alkoholu należało do podstawowych kwestii w pierwszych latach po wciągnięciu Polski w sowiecką sferę wpływów. Jednym z pierwszych
i najważniejszych dekretów PKWN był ten mówiący o ograniczaniu potajemnego gorzelnictwa10. Początkowo nie ukrywano nawet, jak wielkie znaczenie dla budżetu ma monopol spirytusowy. Warto też zaznaczyć, że sama ideologia komunistyczna zakładała zniknięcie problemu
alkoholizmu wraz ze zburzeniem kapitalistycznych stosunków społecznych, a towarzystwa
trzeźwości uważała za zbędne i opierające swą działalność na burżuazyjnym porządku. Kilka
tego typu niezależnych organizacji, które powstały po II wojnie światowej, wkrótce zostało
zmuszonych do zakończenia działalności. W 1948 r. powołano natomiast Społeczny Komitet
do Walki z Alkoholizmem, kontrolowany przez władzę, którego działalność statutowa była
praktycznie śladowa. Spożycie alkoholu rosło w tempie wręcz geometrycznym. Dotyczyło to
wszystkich trunków.
Przez pierwsze dekady komuniści kierowali się jedną zasadą w kwestii alkoholizmu – przemilczaniem problemu. Ideowi działacze uważali, że zniknięcie pijaństwa nastąpi automatycznie
wraz z kolejnymi etapami budowy socjalizmu. Mimo to, istotnym dokumentem była ustawa
Dz. U. 51/1931 poz. 423.
W. G o e t e l, Wpływ okupacji hitlerowskiej, [w:] Alkohol w kulturze i obyczaju, red. J. G ó r s k i, K. M o c z a r s k i, Warszawa 1972, s. 61.
10 Dz. U. 15/1944 poz. 85.
8
9
213
z 1956 r. O zwalczaniu alkoholizmu, dopracowana jeszcze w 1959 r. Trzeba przyznać, że była ona
dość liberalna. Przede wszystkim, zakazywała ona sprzedaży i spożywania wszystkich napojów
alkoholowych jedynie w placówkach oświatowych, wychowawczych i szpitalnych, natomiast
pozostałe obostrzenia obowiązywały wobec trunków mocniejszych niż 4,5%11. Z ustawy wynikało, że młodzież do 18 roku życia swobodnie mogła kupić piwo czy niskoprocentowe wino.
Napoje o zawartości alkoholu powyżej 4,5% objęte były ostrzejszymi zakazami obrotu, podobnymi do dzisiejszych. Dodatkowo władze samorządowe (Rady Narodowe) miały prawo do
częściowych zmian tych obostrzeń, włącznie z zakazem obrotu napojami wyskokowymi o zawartości alkoholu powyżej 18% w soboty i inne dni wolne od pracy. Z drugiej strony wobec
nałogowych alkoholików przewidywano przymusowe leczenie w zakładach zamkniętych. Bardzo ciekawy był zwłaszcza jeden zapis, który zezwalał na wypłacanie wynagrodzenia za pracę
nie alkoholikowi, lecz np. żonie. Przepis ten, choć dziś kontrowersyjny, stanowił pewne zabezpieczenie dla rodzin uzależnionych osób.
Nowość to uznanie alkoholizmu za chorobę i sądowe nakazy leczenia przewlekłego alkoholizmu w zakładach zamkniętych. Postanowiono leczyć poprzez pracę, jednak wkrótce działalność
ta straciła swój terapeutyczny charakter, a brygady przymusowo leczonych wykonywały ciężkie
prace, służące celom gospodarczym12. Alkoholicy byli przymusowo koszarowani w „terapeutycznych” zakładach pracy, nierzadko bywali też wynajmowani przez zewnętrznych zleceniodawców. Tym samym zwyrodnieniu uległa idea leczenia alkoholizmu, a państwo po raz kolejny
stało się czynnikiem, który nie dość, że przyczyniał się do powstawania tej choroby i pozostawiał dotkniętych nią niemal samych ze swoim problemem, to jeszcze czerpał z tego pewne
korzyści.
Należy wziąć pod uwagę, że praktycznie we wszystkich krajach europejskich doszło po
II wojnie światowej do przekształceń w strukturze spożywanych napojów procentowych. Można tu zauważyć pewną regułę – na przestrzeni pierwszego i drugiego dziesięciolecia po zakończeniu wojny zyskiwały popularność trunki, które wcześniej konsumowano w mniejszości. Czyli
np. w krajach, w których najpopularniejsza była wódka, wypijano więcej piwa i wina, jednocześnie zmniejszając spożycie „ulubionego” wcześniej trunku. W przypadku Polski takie zmiany
wydawały się korzystne, jednak nie utrzymały się długo – po upłynięciu kilkunastu lat dawne
obyczaje powracały i następowała swego rodzaju kumulacja spożycia różnych alkoholi13. Nie
było to zresztą wyjątkowe w skali Europy, chociaż w Polsce wódka miała się wyjątkowo mocno
w stosunku do piwa czy wina.
Należy też wspomnieć o pewnych kwestiach obyczajowych, które bez wątpienia miały
wpływ na wzrost spożycia alkoholu w Polsce w latach powojennych. W znacznej części wskazuje się na emancypację kobiet, które wzięły na siebie więcej obowiązków, rozwijały się zawodowo
i niejednokrotnie osiągały lepsze wyniki od mężczyzn. Za tym zjawiskiem szło też zmniejszenie
abstynencji wśród kobiet. W l. 1960–1980 spożycie alkoholu w tej grupie zwiększyło się trzykrotnie14.
Generalnie rzecz biorąc, zwiększenie popularności wina i piwa przy zachowaniu tradycji spożywania wódki oraz częstsze picie alkoholu przez kobiety przyczyniły się do powojennego
wzrostu konsumpcji napojów wyskokowych, jednakże te czynniki tłumaczą jedynie połowę tego
Ibidem, 12/1956 poz. 62.
J. M o s k a l e w i c z, Polityka społeczna wobec alkoholu w Polsce w latach 1944–1982, Warszawa 1998, s. 72.
13 Ibidem, s. 45.
14 Ibidem, s. 47.
11
12
214
wzrostu15. Wielu badaczy przyjmuje za podstawowe wytłumaczenie wzrostu zmianę nawyków
picia: połączenie tzw. „picia na umór”, charakterystycznego dla wsi, z częstym piciem, jakie
można było obserwować w miastach, na co wpływ miała silna urbanizacja i migracja ze wsi do
miast w latach powojennych. Pomijając kwestie społeczne, monopol spirytusowy stanowił ważną część dochodu państwa. Około 1970 r. wpływy państwa z tego tytułu sięgały niemal 10%
wszystkich wpływów do budżetu. Wydatki na alkohol obywateli były większe niż na mięso.
Lata 70. przyniosły w Polsce znaczne niepokoje społeczne, których kulminacją były wydarzenia 1976 r. W całej sytuacji dość znaczną rolę odgrywały też zarzuty wobec władzy
o świadome rozpijanie społeczeństwa – była więc to w pewnym sensie kalka z czasów caratu.
Z tym dramatycznym epizodem w historii Polski wiąże się też zmiana postawy władzy wobec
kwestii alkoholu – w 1978 r. postanowiono spróbować regulacji struktury spożycia napojów
wyskokowych. O 38% podwyższono cenę wódki, natomiast znacznie mniejsze podwyżki dotknęły wina oraz piwa. Jednocześnie zmniejszono cenzurę publikacji o faktycznym stanie alkoholizmu w Polsce, która działała wcześniej niezwykle silnie. Inicjatywę przekazano też w ręce
Rad Narodowych, które zajęły się usuwaniem niektórych sklepów czy lokali z alkoholem (między innymi słynnych budek z piwem), ograniczaniem godzin otwarcia itd.
Trzeba zaznaczyć, że działania władzy były mocno spóźnione – już od wielu lat postulowano
zmiany w strukturze spożywanych napojów alkoholowych. Można tu zauważyć dwie tendencje:
z jednej strony materiały, wydawane przez władzę lub przy ich udziale, a z drugiej teksty ekspertów – naukowców, lekarzy i socjologów. Pierwsza grupa charakteryzowała się zazwyczaj płytkością przekazu i często propagandowym charakterem, natomiast druga zawierała postulaty, na
które decydenci wydawali się być zupełnie głusi. Głównym postulatem była edukacja i propagowanie kulturalnego spożywania alkoholu.
Problem alkoholu powrócił przy wydarzeniach roku 1980. Strajkujący wprowadzili całkowitą
prohibicję w zakładach pracy, natomiast władze wkrótce zabroniły obrotu alkoholem w poszczególnych dzielnicach, miastach, a w końcu w całym województwie gdańskim. Żądania ograniczenia handlu i wyszynku alkoholi wyszło od samych strajkujących, co postawiło władze
w bardzo kłopotliwej sytuacji. Wśród wielu punktów o charakterze politycznym znalazły się
również zapisy o zmianie polityki wobec regulacji rynku alkoholowego. Ostatecznie przyjęto
porozumienie, które znosiło monopol Społecznego Komitetu Przeciwalkoholowego w zakresie
profilaktyki i edukacji w tematyce napojów procentowych, ograniczało ilość sklepów z alkoholem, i zabraniało jego sprzedaży nieletnim. Można powiedzieć, że porozumienia te stały się
podstawą dla nowej ustawy O przeciwdziałaniu pijaństwu i alkoholizmowi. Z pewnością w znacznym
stopniu podjęcie prac nad tą ustawą, a przede wszystkim sam powrót tematu kontroli rynku
alkoholowego przez władzę, były sukcesem oddolnej siły, czyli w tym przypadku „Solidarności”.
Czynnik odgórny – państwo – został w tym wypadku zmuszony do konkretnych działań wobec
oczekiwań społecznych. Zanim jednak ogłoszono i wprowadzono ustawę, doszło do kolejnych
napięć w kraju. W 1980 r. zbiory były wyjątkowo słabe, co zaowocowało problemami z zaopatrzeniem. Przemysł alkoholowy znalazł się w trudnej sytuacji, gdyż priorytetem była produkcja
podstawowych artykułów spożywczych, na które i tak nie było wystarczająco dużo surowców.
Ceny alkoholu poszły znacznie w górę – wódki o 50%, wina i piwa o około 10 do 20%16. Nagle
alkohol stał się towarem trudno dostępnym i mocno reglamentowanym. Jednocześnie władza
preferowała lokale gastronomiczne, sądząc, że spożywanie napojów alkoholowych w takich
miejscach jest lepiej kontrolowane. W tym celu w 1981 r. zniesiono marże na alkohol w lokalach,
15
16
Loc. cit.
Ibidem, s. 83.
215
co doprowadziło do deregulacji rynku – alkohol zakupiony dla lokali był często sprzedawany na
czarny rynek, gdzie jego cena wzrastała kilkukrotnie.
Ustawa z 1982 r. mówiła o zakazie sprzedaży wszelkich napojów alkoholowych młodzieży
do lat 1817. Znacznie rozszerzono też narzędzia administracyjne w postępowaniu wobec osób,
które nadużywają alkoholu. Co istotne, określono też wyraźnie, że cena napojów o wysokiej
zawartości alkoholu powinna być odpowiednio duża. Można powiedzieć, że władza nareszcie
zaczęła prowadzić poważną politykę na rzecz zmiany struktury spożycia alkoholu w Polsce.
Warto zauważyć, że ta ustawa, po kilku nowelizacjach, stanowi podstawę dzisiejszego prawa.
Dzięki nowej ustawie i problemach z zakupem poziom konsumpcji alkoholu w Polsce spadł
niemal o 20% w przeciągu kilku lat. Nie są tą jednak dane wiarygodne, bo nie uwzględniają
spożycia bimbru. Problem potajemnego gorzelnictwa stał się poważny. W 1982 r. zanotowano
10 razy więcej przestępstw, związanych z nielegalnym pędzeniem alkoholu niż rok wcześniej18.
Doprowadziła do tego głównie reglamentacja, która uczyniła z alkoholu artykuł pierwszej potrzeby. Każdy dorosły obywatel dostawał kartkę na wódkę, co sankcjonowało w pewien sposób
jej spożycie. Zaczął być to towar cenny, deficytowy, co wzbudziło chęć zarobienia na tej koniunkturze19.
Warto zastanowić się, co zmieniło się w III Rzeczpospolitej. Na pewno na lepsze poprawiła
się struktura spożywanego alkoholu. W 1997 r. statystyczny Polak wypijał 8,4 l czystego alkoholu rocznie, z czego na wódkę przypadało 5,6 l, na wino 1,4 l, a na piwo 1,5 l20. Co ciekawe, Polska miała jeden z niższych wskaźników spożycia alkoholu w Europie, natomiast w naszym kraju
wypijano najwięcej wódki. Najmniej tego mocnego trunku wypijali Francuzi i Włosi (2 l czystego alkoholu rocznie przypadało na wódkę), natomiast spożycie alkoholu w winie wynosiło ponad 7 l. Najwięcej piwa wypijali Niemcy i Belgowie (ponad 6 l alkoholu). Niestety, Polska wciąż
była w tyle Europy, jednak sytuacja coraz bardziej się poprawiała. W 2002 r. natomiast Polacy
wypili trzy razy więcej piwa niż w 1990 r.. Spożycie tego napoju w przeliczeniu na jednego
mieszkańca było wyższe niż w Szwecji i Szwajcarii. W 2002 r. na całą ilość spożytego alkoholu
aż 56% przypadło na piwo, natomiast na wódkę jedynie 20% (w 1990 r. było to jeszcze 65%!).
Można zatem uznać za sukces, że Polacy zbliżyli się do Europy Zachodniej pod względem kultury picia alkoholu.
Nie jest jednak tak wspaniale, jak mogłoby się wydawać, bo polityka władz wciąż nie jest
spójna. Nie da się zaprzeczyć tezie, że jedyną skuteczną bronią w walce z alkoholizmem jest
promowanie umiarkowanego spożywania trunków niskoalkoholowych. W wielu kampaniach
społecznych to wciąż piwo jest synonimem alkoholu – dość wspomnieć o akcji przeciwko piciu
przez nieletnich czy kampanii pod hasłem „Dbaj o swoje serce”.
Tytułem podsumowania polityki wobec alkoholu przytoczmy jeszcze dane z ostatnich lat.
W 1998 r. średnia pensja w Polsce pozwalała nabyć 504 butelki piwa lub 56 butelek wódki.
W 2008 r. natomiast te wartości zmieniły się do 1094 butelek piwa i 158 butelek wódki21. Oznacza to, że za te same pieniądze co w 1998 r. dekadę później można było kupić dwa razy więcej
piwa, ale aż trzy razy więcej wódki. Chcąc określić politykę właściwie wszystkich władz wobec
alkoholu i alkoholizmu w Polsce przez cały XX w., przychodzi tylko jedno słowo: niekonsekwencja.
Dz. U. 35/1982 poz. 230.
B. S y g i t, Potajemne gorzelnictwo, Bydgoszcz 1996, s. 63.
19 Ibidem, s. 56-57.
20 „Przemysł fermentacyjny i owocowo-warzywny”, 1997, nr 11, s. 16.
21 „Tygodnik Rolniczy”,2011, nr 12, s. 13.
17
18
216
mgr Agnieszka Świętosławska
Uniwersytet Łódzki
SIELSKIE ŻYCIE WĘDROWCÓW – OBÓZ CYGANÓW WINCENTEGO
SMOKOWSKIEGO NA TLE TWÓRCZOŚCI I POGLĄDÓW ESTETYCZNYCH
ARTYSTY
W historii sztuki polskiej Wincenty Smokowski zapisał się jako postać obdarzona rozmaitymi talentami, których niestety nie zdołał w pełni wykorzystać, pokonany przeciwnościami dnia codziennego. W pogoni za zarobkiem zaniechał rozwijania dobrze zapowiadających
się umiejętności malarskich, nowatorskie próby drzeworytnicze porzucił zniechęcony negatywnymi opiniami współczesnych odbiorców, zaś działalność krytyczna, ze względu na jego
dość trudny i bezpośredni charakter, przysporzyła mu jedynie niechęci warszawskiego środowiska artystycznego. Tymczasem jego olbrzymi dorobek, obejmujący liczne grafiki, rysunki, obrazy olejne, a także teksty analityczne, teoretyczne i krytyczne, po początkowych
sukcesach i pochwałach, nie znajdując naśladowców ani kontynuatorów, szybko w trakcie
drugiej połowy XIX w. uległ zapomnieniu.
Urodzony w 1797 r. Wincenty Smokowski w pierwszym okresie swego życia związany
był ze środowiskiem wileńskim, gdzie od 1817 r. odbywał studia, ucząc się malarstwa u Jana
Rustema, estetyki i historii sztuki u Józefa Saudersa oraz rzeźby u Kazimierza Jelskiego. Za
znaczne postępy w nauce otrzymał dwuletnie stypendium na wyjazd do Petersburga na
dalsze studia w tamtejszej Akademii Sztuk Pięknych, gdzie zgłębiał malarstwo historyczne
pod kierunkiem A. Iwanowa, A. Jegorowa i W. Szebujewa1. Po powrocie w 1829 r. do Wilna został asystentem w pracowni Rustema. Gdy jednak w ramach represji po powstaniu
listopadowym uniwersytet został zamknięty, zwątpił w możliwość utrzymania się z działalności artystycznej i podjął studia medyczne w Akademii Medyko-Chirurgicznej. Praktykę
lekarską odbywał w majątku Kublickich w Polesiu koło Święcan, po czym ożenił się z, jak
nie bez złośliwości wspominał Szczęsny Morawski, bogatą, garbatą i na wszystkie cztery wiatry
pogiętą starą panną Kublicką2. Małżeństwo nie stanowiło jednak rozwiązania jego problemów
finansowych, które sprawiły, iż w 1841 r. przeniósł się do Warszawy, gdzie przyjął stanowisko lekarza miejskiego, wyczerpujące i niezbyt dochodowe, jednak zapewniające w miarę
ustabilizowane życie. Przez cały czas jednak zajmował się aktywnie sztuką, malował, rysował, wykonywał drzeworyty oraz pisał artykuły dotyczące problemów artystycznych publikowane w stołecznych gazetach. Choć mógł tym zajęciom poświęcać się jedynie w godzinach wieczornych, stanowiły one sedno jego życia, pasję, której ograniczony warunkami nie
mógł należycie rozwijać, nie mógł jednak również odpuścić, gdyż jak żalił się Józefowi
Ignacemu Kraszewskiemu w jednym z listów: „czy diabli mi kazaliby jeszcze malować gdyby człowiek nie miał jakiejś wewnętrznej i prawie organicznej chuci, która mu jak żołądek
pokarmu, tak ona codziennego malowania staje się pobudką i dziś stała się powszednią
Polscy uczniowie Akademii Sztuk Pięknych w Petersburgu w XIX i na początku XX wieku, katalog wystawy Muzeum Narodowe w Warszawie, Warszawa 1989, s. 147.
2 S. M o r a w s k i, W Peterburku, 1827–1838, Poznań [ok. 1927], s. 8. Wszelkie cytaty w tekście podawane są
z zachowaniem oryginalnej ortografii i interpunkcji.
1
217
strawą, bez której żyć bym nie mógł”3. Dopiero na emeryturze, otrzymanej w 1858 r., opuścił stolicę, w której przez tyle czasu nie potrafił się odnaleźć, odwiedził na krótko Petersburg i ostatecznie osiadł w Krykianach, wsi na dzisiejszej Ukrainie, należącej do majątku
rodziny żony. Mimo iż Smokowski mógł w końcu dowolnie rozporządzać czasem, jego
aktywność na polu sztuki znacznie zmalała, o czym z ubolewaniem wspominał Jerzy Laskarys, który pisał: „dziś szkoda tylko, że pan Smokowski osiadłszy na wsi nic nowego nietworzy, lub jeżeli tworzy, nieprzysyła nam do miasta gdziebyśmy mogli oglądać jego zawsze
przez ogół pożądane utwory”4. Artysta zmarł tam w 1876 r.
Pierwsze artykuły prasowe przybliżające sylwetkę i działalność artysty opublikowane zostały jeszcze za jego życia przez przychylnie do niego nastawionych krytyków: Józefa Ignacego Kraszewskiego5 oraz Michała Grabowskiego6. Kolejne, krótsze już wzmianki, ukazały
się jako wspomnienia pośmiertne7. W 1936 r. wydana została, bardzo zresztą ogólnikowa,
książka Olgi Reichenstein-Mehlerowej. W zamierzeniu miała być monografią artysty, lecz de
facto dotyczy niemal wyłącznie działalności drzeworytniczej, o twórczości malarskiej wspominając jedynie, że „nie wybija się ponad poprawną przeciętność, zarówno w zimnych klasycznych kompozycjach z okresu petersburskiego jak też w miłych szkicach i obrazkach
rodzajowych z okresu warszawskiego”8. Innowacyjności i unikalności sztuki graficznej
Smokowskiego poświęcone zostały także artykuł Ireny Jakimowicz9 z 1960 r. oraz rozdział
w przekrojowym opracowaniu zagadnienia polskiej grafiki autorstwa Krystyny Czarnockiej10. Dopiero wydana w 2001 r. monografia litewskiego historyka sztuki Vladasa Dremy11
ujęła całość dorobku artysty, choć nie bez pewnych uproszczeń i ograniczeń, wśród których
najważniejszym zdaje się być marginalizacja zagadnienia malarstwa rodzajowego.
Malarstwo Wincentego Smokowskiego, jego pierwsza i największa miłość, w opracowaniach badaczy polskiej sztuki pozostaje w cieniu pozostałych jego dokonań, być może także
i z tego powodu, iż niewiele jego obrazów zachowało się do naszych czasów. Obejmują one
niemal wyłącznie dwa gatunki: historyczny (oparty na wątkach czerpanych początkowo
z dziejów starożytnych, później także z historii państwa polskiego) oraz rodzajowy, w którym dominantę stanowią przedstawienia egzotycznych mniejszości społecznych ówczesnego kraju: Żydów, Hucułów oraz Romów.
Tematyka cygańska pojawiła się prawdopodobnie po raz pierwszy w jego twórczości
w l. 40. XIX w. W dawnych zbiorach Józefa Ignacego Kraszewskiego, a obecnie w Muzeum
Narodowym w Warszawie, znajduje się szkicownik artysty datowany na lata około
1841/1842, w którym na stronach 60 i 63 są rysunki przedstawiające Cyganów, oba ukazu-
3 List Smokowskiego do Kraszewskiego, Warszawa 16 II 1845, rkp. Biblioteka Jagiellońska, S. III, t. 20; cytat
za: I. J a k i m o w i c z, Z problemów warsztatu malarza i grafika. Prace Wincentego Smokowskiego w dawnym zbiorze
J. I. Kraszewskiego, „Rocznik Muzeum Narodowego w Warszawie”, 1960, s. 24.
4 J. L a s k a r y s, Wspomnienie z dziedziny sztuk pięknych na Litwie w roku 1857, „Teka Wileńska”, 1858, nr 4,
s. 315-316.
5 J. I. K r a s z e w s k i, List do Wydawcy Tygodnika. Wincenty Smokowski, „Tygodnik Petersburski”, 1842, nr 33,
s. 183-184.
6 M. G r a b o w s k i, Pan Smokowski, [w:] i d e m, Artykuły literackie, krytyczne, artystyczne, Warszawa 1849,
s. 204-240.
7 „Kłosy”, 1876, nr 562, s. 218; „Tygodnik Ilustrowany”, 1876, s. 104.
8 O. R e i c h e n s t e i n-M e h l e r o w a, Wincenty Smokowski, Warszawa 1936, s. 11.
9 I. J a k i m o w i c z, op. cit., s. 23-72.
10 K. C z a r n o c k a, Półtora wieku grafiki polskiej, Warszawa 1962.
11 V. D r e m a, Vincentas Smakauskas, Vilnius 2001.
218
jące kilkuosobowe grupy12. Były to zapewne szkice przygotowawcze do pracy olejnej, którą
tworzył z myślą o wystawie obrazów w Warszawie. W liście do Kraszewskiego z 20 IV
1842 r. wspominał Smokowski o rozpoczęciu prac nad sześcioma obrazami rodzajowymi
na półtorałokciowych płótnach, między innymi wymieniając obraz z Cyganami, w którym
być miało aż 270 postaci13. W dniu 6 czerwca tegoż roku donosił, że praca ta jest już na
ukończeniu, zaznaczając jednocześnie, że wszystkie atrybuty malował z natury (koszulę,
gorset, fartuch) i że jest zadowolony z ostatecznego efektu14. Ostatecznie na publicznej
wystawie malarstwa w Warszawie w 1845 r. ukazanych było pięć obrazów oryginalnych
Wincentego Smokowskiego, wśród nich, pod numerem 175 – Cyganie we wsi15.
Obraz ten, obecnie zaginiony, spotkał się z raczej chłodnym przyjęciem krytyków, przyciągnął jednak na tyle uwagę przedstawicieli prasy, iż przekazali oni dość szczegółowe jego
opisy. Anonimowy autor recenzji ekspozycji w „Gazecie Warszawskiej” z 25 lipca pisał:
Pod względem wykonania obrazy te ważne mają zalety; rysunek wyborny, grupowanie zręczne i umiejętne […]. W obrazie Cyganów dzieci z bliska przypatrujące się niedźwiedziowi, grupa osób siedzących
w cieniu po drzewem z lewéj strony obrazu, Cyganka wróżąca młodéj, lękliwéj dziewczynie, szlachcic
stary, niepewnym krokiem spieszący z karczmy, […] noszą na sobie te cechy znakomitéj wprawy, czucia
i dokładności, na które już dawniéj w obrazach tego artysty zwróciliśmy uwagę16.
Zastrzeżenia padają jedynie w aspektach braku realizmu („Więcej tam jednak sztuki jak
natury w ogólnym układzie, więcéj tego, co może być, jak tego, co jest rzeczywiście”17) oraz
niestarannie oddanej partii pejzażu. Natomiast J. S., autor artykułu opublikowanego w „Gazecie Handlowej i Przemysłowej” docenił różnorodność charakterystyki i grupowania postaci, ganiąc jednocześnie Smokowskiego za niestaranny rysunek18. Ostatecznie obraz Cyganie we wsi, jako wygrana na loterii, trafił do kolekcji Michała Grabowskiego, który tytułował
go Pospólstwo bawiące się z niedźwiedziem i tak opisywał: „jest kilka figur wybornych: Cyganka
wróżąca wiejskiej dziewczynie, niektóre grupy, szlachcic zgrzybiały wychodzący z chaty,
przypominający nieco szlachciców Wojcickiego, ale to wtedy kiedy bierze ich żywcem
z podania”19.
Nieznane są dalsze losy obrazu z warszawskiej wystawy z 1845 r., lecz Smokowski wykonał przynajmniej jeszcze jedno płótno ze sceną cygańską – Obóz cygański nad wodą, który
pochodzi z Muzeum Ordynacji Krasińskich w Warszawie20, a od 1941 r. należy do zbiorów
tamtejszego Muzeum Narodowego21. Scena rozgrywa się na polanie w środku ciemnego
lasu, nad kamienistym potokiem. Główną grupę stanowi czworo mężczyzn oraz trzy kobie12 M. S u c h o d o l s k a, I. J a k i m o w i c z, J. J a w o r s k a, Rysunki z kolekcji J. I. Kraszewskiego w Muzeum
Narodowym w Warszawie, Muzeum Narodowe w Warszawie, Warszawa 1961, s. 185.
13 List Smokowskiego do Kraszewskiego, Warszawa 20 IV 1842; cytat za: V. D r e m a, op. cit., s. 67.
14 List Smokowskiego do Kraszewskiego, Warszawa 6 VI 1842; cytat za: V. D r e m a, op. cit., s. 67.
15 Spis dzieł sztuk pięknych na wystawę publiczną w Warszawie w roku 1845 dostawionych, Warszawa 1845, [za:]
S. K o z a k i e w i c z, Warszawskie wystawy sztuk pięknych w latach 1819-1845, Wrocław 1952, s. 291.
16 Wystawa sztuk pięknych, „Gazeta Warszawska”, nr 193 z 25 VII 1845, cyt. za: S. K o z a k i e w i c z, op. cit.,
s. 316.
17 Ibidem.
18 J. S., Wystawa przemysłu krajowego w roku 1845, „Gazeta Handlowa i Przemysłowa”, nr 60 z 2 VIII 1845,
[za:] S. K o z a k i e w i c z, op. cit., s. 340.
19 M. G r a b o w s k i, Pan Smokowski, [w:] idem, Artykuły literackie, krytyczne, artystyczne, Warszawa 1849, s. 219.
20 K. A j e w s k i, Zbiory artystyczne Biblioteki i Muzeum Ordynacji Krasińskich w Warszawie. Losy, ludzie, znaczenie,
Warszawa 2004, s. 310.
21 Malarstwo polskie od XVI do początku XX wieku, katalog zbiorów, Muzeum Narodowe w Warszawie, Galeria
Sztuki Polskiej, wyd. 2, Warszawa 1975, s. 348.
219
ty z małymi dziećmi, pogrążeni w rozmowie podczas odpoczynku w swojej wędrówce,
o czym świadczy wyeksponowany w centrum kompozycji kij podróżny i wór lub duża sakwa. Małe dzieci korzystają z wody kąpiąc się przy brzegu rzeki. W tle artysta ukazał typowy cygański wóz taborowy z materiałowym dachem oraz trzyosobową rodzinę rozpalającą
właśnie ognisko. Trudno ustalić, z którego okresu twórczości Smokowskiego pochodzi
obraz warszawski, gdyż jest on niedatowany, nie wspominają o nim żadne źródła historyczne, a ze względu na niewielką ilość zachowanych płócien artysty oraz bardzo nieznaczne
przemiany stylu malarskiego na przestrzeni całego życia, dokładna chronologia prac malarskich jest niemożliwa do ustalenia. Można jednak przypuszczać, że obraz powstał bądź
w latach 40., czyli mniej więcej w tym czasie, kiedy Smokowski namalował też Cyganów we
wsi, bądź najpóźniej w pięćdziesiątych. Jak było to już wspomniane były to najaktywniejsze
lata jego działalności, która prawdopodobnie zanikła po powrocie na Litwę.
Oba obrazy o tematyce cygańskiej, ten znany jedynie ze wzmianek w korespondencji
oraz prasie, jak i znajdujący się w warszawskim muzeum, miały zapewne wiele cech wspólnych. Choć drugi z nich pod względem ilości przedstawionych postaci jest zdecydowanie
bardziej kameralny, to w obu przypadkach artysta wykazał się silniejszą drobiazgowością
w zakresie odtworzenia realiów strojów i akcesoriów, znacznie mniej uwagi poświęcając na
studia fizjonomiczne. Poza bardzo ogólnikowymi cechami antropologicznymi (czarne włosy, ciemniejsza karnacja) twarzom brakuje zindywidualizowanego charakteru, a postaci poza
główną grupą są zaznaczone jedynie szkicowo. Zapewnie podobnie pod tym względem
prezentowała się praca wystawowa, której przecież krytycy zarzucali właśnie niestaranność
w rysunku. Natomiast w zakresie prezentowanej anegdoty oba obrazy stanowią ilustrację
stereotypowych wręcz zatrudnień i zajęć cygańskich: Cyganie we wsi przedstawiali relacje
Romów z polskim społeczeństwem, w których ci pierwsi przyjmowali rolę dostawców egzotycznej rozrywki poprzez wróżby czy pokazy tresury niedźwiedzi, jak to ujął Smokowski;
zaś Obóz cygański prezentował autorską wizję ich codziennej egzystencji, uroków nomadzkiego życia wiedzionego w zgodzie z naturą.
Uchwycona przez malarza atmosfera stoi w sprzeczności z prawdziwym wizerunkiem
oraz sytuacją społeczną tej wędrownej społeczności. Cechą, która najsilniej determinuje styl
całego obrazu Smokowskiego jest bowiem brak realizmu zastąpiony zestawem potocznych
wyobrażeń ujętych z poetycką manierą budującą sielski, lecz równocześnie lekko tajemniczy
nastrój ukazanej sceny. Magdalena Machowska wykazała, że takie podejście do przedstawienia Cyganów, prezentujące kolekcje ikonicznych wzorców cygańskiej wróżki, grajka, cygańskiego króla czy młodej piękności, były typowe dla okresu drugiej połowy XIX w. i łączyły
się z sięgającą korzeniami epoki romantyzmu potrzebą sentymentalnej idealizacji „cygańszczyzny”22.
Warto zwrócić uwagę, iż Wincenty Smokowski podjął motyw ikonograficzny dotychczas
w polskim malarstwie niefunkcjonujący, gdyż jak wykazała Jadwiga Pawlas-Kos początki
popularności wątków cygańskich w sztuce datują się na l. 60. XIX w.23 Za najstarsze na
22 M. M a c h o w s k a, Wzorce przedstawień Cyganów w polskiej ikonografii, [w:] O Romach w Polsce i w Europie. Tożsamość, historia, kultura, edukacja, red. P. B o r e k, Kraków 2009, s. 244-245.
23 J. P a w l a s-K o s, Nie znamy horyzontu, który by nas nie wołał. Temat cygański w malarstwie polskim XIX wieku,
„Dialog. Pheniben”, 1997, nr 2/3, s. 67. Autorka wymieniając twórców, którzy w swej sztuce podejmowali wątki
cygańskie, wylicza artystów co najmniej o jedno pokolenie młodszych od Smokowskiego, zarówno postacie
wybitne (Maksymilian Gierymski, Aleksander Kotsis, Józef Brandt, Juliusz Kossak, Wojciech Gerson, Artur
Grottger), jak i rzeszę mniej sławnych i nie tak uznanych malarzy, takich jak Antoni Kozakiewicz, Henryk Pillati,
Hipolit Lipiński, Michał Pociecha, Apoloniusz Kędzierski.
220
gruncie polskim przedstawienie ikonograficzne Cygana uznawany jest drzeworyt ilustrujący
dzieło Jakuba Kazimierza Haura pod tytułem Skład abo skarbiec znakomitych sekretów ekonomiej
ziemiańskiej wydane w Krakowie w 1693 r.24 Ukazuje on stereotypowy wizerunek obcego,
który jest wrogiem społecznym ze względu na nieustabilizowany tryb życia i oddawanie się
praktykom magicznym. Jednak oprócz tego rodzaju propagandowych ilustracji motyw cygański aż do połowy XIX w. występował w sztuce polskiej jedynie incydentalnie, jak na
przykład w rysunku piórkiem Gaspara Borowskiego (1785 – po 1854) Grupa Cyganów, który
nota bene także należał do kolekcji Józefa Ignacego Kraszewskiego25. Dopiero druga połowa
tego stulecia przyniosła wzrost zainteresowania artystów plastyków tym wątkiem, czego
przyczyną mogło być przybycie w tym okresie na teren Polski znacznej liczby emigrantów
pochodzenia romskiego z obszarów Rumuni i Węgier. Na popularyzację tej tematyki
w sztuce polskiej znamienny wpływ miały reprodukcje często zamieszczane w „Tygodniku
ilustrowanym” oraz „Kłosach”, a także liczne fotografie wykonane około połowy lat 60.
przez Ignacego Kriegera, należące do zbiorów Muzeum Historycznego w Krakowie.
Wincenty Smokowski malując Obóz cyganów uprzedził główną falę mody na tematy cygańskie, będąc na tym polu prekursorem dla kolejnych pokoleń malarzy. W jego przypadku
novum treściowemu towarzyszyły jednak konwencjonalne ujęcie i anachroniczna forma,
wynikające z edukacji i poglądów artysty. Antynomię tych pierwiastków sztuki Smokowskiego najwyraźniej ujawnia perspektywa komparatystyczna zestawiająca obraz z innymi
realizacjami artystycznymi oraz wypowiedziami pisemnymi twórcy.
Wincenty Smokowski był nieodrodnym synem petersburskiej szkoły, przez kilka lat pobytu w niej silnie przyswoił sobie zasady akademickiej teorii sztuki, szczególnie w zakresie
hierarchii gatunków, która faworyzowała tak zwane storie, czyli obrazy inspirowane historią,
mitologią bądź Biblią, zaś przedstawienia rodzajowe sytuowała na samym dole tej drabiny.
Artysta, szczególnie w pierwszym okresie swojej twórczości, chętnie wybierał te klasyczne
motywy malując m.in. Śmierć Epaminondasa, Focjona w więzieniu, Mariusza na gruzach Kartaginy
czy Szaleństwo Edypa26. Już w okresie warszawskim, włączając się w dyskusję dotyczącą dróg
rozwoju polskiego malarstwa, pokazał się Smokowski przede wszystkim jako zwolennik
malarstwa historycznego związanego z dziejami Polski, wyznaczając mu misję kształtowania
odczuć patriotycznych polskiego społeczeństwa. W 1846 r. pisał:
Dzieje nasze są niewyczerpanym źródłem obrazów, w których cnota i poświęcenie się, ofiary itd. najpiękniej się malują: jest to dziewicza puszcza, do której niewielu wieszczów pisarzy zajrzało […] Dziś
potrzebujemy artystów w całym znaczeniu tego wyrazu, potrzebujemy takich, co by na równi z autorami
malując obrazy pisali i objawiali myśli wzięte z kronik naszych, którzy by produkując swoje utwory mogli
wpływać na opinię publiczną i jej kierunek nadawać27.
Jednocześnie jednak nie dyskredytował on całkowicie tematyki rodzajowej, która, jak było to wspomniane, odgrywała znaczącą pozycję w jego ouevre. Jego zainteresowania tym
zagadnieniem były częścią zjawiska, jakie w latach jego pobytu na Uniwersytecie Wileńskim
zyskało znaczną popularność wśród tamtejszych artystów – malarskiego odtwarzania codzienności, będącego elementem nurtu malarstwa romantycznego28. Artyści tacy jak choćby
T. S e w e r y n, Ikonografia etnograficzna, „Lud”, 1947, t. XXXVIII, s. 263.
M. S u c h o d o l s k a, I. J a k i m o w i c z, J. J a w o r s k a, op. cit., s. 72.
26 Kształcenie artystyczne w Wilnie i jego tradycje, red. J. M a l i n o w s k i, M. W o ź n i a k, R. J a n o n i e n ė, katalog wystawy Toruń 15 marca – 5 maja 1996, Wilno 7 czerwca – 7 lipca 1996, Toruń 1996, s. 28.
27 W. S m o k o w s k i, O malarstwie w Polsce, „Dzwon Literacki”, 1846, t. II, s. 135, 150.
28 Narodziny zainteresowania tematyką rodzajową oraz pierwsze tego typu realizacje autorstwa pedagogów
i absolwentów Uniwersytetu Wileńskiego scharakteryzowała Anna Rudzińska: W kręgu wileńskiego klasycyzmu,
24
25
221
Konstanty Kukiewicz czy Julian Karczewski tworzyli w latach 20. i 30. XIX w. podobne do
Smokowskiego sceny: najczęściej złożone, wielopostaciowe kompozycje o rozbudowanej
anegdocie, rozgrywające się na tle pejzażu. Ten typ obrazu, zaszczepiony w latach pierwszej
edukacji, powracał u Smokowskiego także w Warszawie, gdzie zresztą w latach czterdziestych rodziła się właśnie moda na rodzajowość. Tym niemniej artysta w swoich wypowiedziach zdecydowanie niższą rolę przypisywał temu gatunkowi malarskiemu, widząc w nim
jedynie rozrywkę, tak dla autora, jak i odbiorców, pozbawioną głębszego sensu o czym
wspomniał w liście do Kraszewskiego: „Te małe bambociaty w rodzaju Teniersa są to, jak
Francuzi nazywają, faux brillant, a nic gruntownego nie mają”29.
Dodatkowo tematyka ta wiązała się dla niego z istotnymi obostrzeniami dotyczącymi
doboru motywu oraz charakteru i przesłania całej sceny. Był on przeciwnikiem rodzącego
się wówczas w środowisku warszawskim realizmu o cechach werystycznych, istotnego
czynnika malarstwa rodzajowego l. 50. XIX w. Odrzucał więc ścisłe kopiowanie natury,
szczególnie w kwestiach kontrowersyjnych przedstawień obrazujących problemy społeczne,
takie jak ubóstwo czy nałogi. W artykule zatytułowanym O malarstwie w Polsce, będącym
zbiorem refleksji nad pracami zaprezentowanymi na warszawskiej wystawie w 1845 r., pisał:
Cóż przecie u nas robią – pomyślałem; przypatruję się i widzę oto naprzód chłopca, co skrobie nożem
kartofle, a największą zaletą tego obrazu była noga z błotem odmalowana; dalej widzę grupę kliku druciarzy, jeszcze więcej Żydów wekslarzy przy giełdzie, w szynkowni siedzących, przy kuflach piwa; jednym słowem tak ohydne przedmioty, z jakimi nie tylko, że człowiekowi nie chciałoby się nigdy spotkać,
ale nawet i pomyśleć o tym30.
Konsekwencją takiego podejścia, ponownie wypływającego z reguł akademizmu, było
odrzucenie realizmu na rzecz idealizacji ukazywanych postaci i ich zachowań, nawet jeśli
miało się to odbyć kosztem prawdy przedstawienia, czego doskonałym przykładem jest
właśnie sposób prezentacji życia Romów w obrazie Obóz Cyganów – spokojnego, zgodnego
z naturą i pozbawianego trudów. Obrana konwencja spowodowała również odrzucenie
tych aspektów rzeczywistego świata, które są brzydkie bądź negatywne, wszyscy bohaterowie obrazu są więc młodzi i piękni, ich stroje są czyste i niezniszczone, dzieci przypominają
tłuściutkie putta, twarze dorosłych pełne są godności i powagi, a ich pozy i gesty – gracji,
stosownej raczej dla mitycznych bogów lub herosów niż prostych ludzi.
Smokowski odrzucał również te motywy, które były jego zdaniem zbyt plugawe, „drażniące”, jak mawiał, czy też humorystyczne, w zamian postulując poszukiwanie tematów
o charakterze umoralniającym. Ganił między innymi Feliksa Pęczarskiego, który ukazywał
sceny lichwiarskie i szulerskie: „ubolewamy tylko, że talent swój poświęca na malowanie
istot wzgardzonych i hańbą pokrytych, kiedy by mógł znaleźć krocie myśli z przykładów
malujących szlachetność, cnotę, męstwo itd.”31. Sam jednak, między innymi w Obozie Cyganów, nie w pełni realizuje swój postulat, trudno bowiem zakładać, iż społeczności cygańskiej
przypisywał szczególne zalety charakteru. Nie jest to również praca o walorach dydaktycznych, choć i tego typu sceny rodzajowe znalazły się w jego dorobku czego najlepszymi
przykładami są obrazy Przy łożu umierającej i Dziad przy krzyżu ze zbiorów Litewskiego Muzeum Sztuki w Wilnie oraz Wdowa z dzieckiem na grobie męża z Muzeum Narodowego w WarKatalog wystawy Muzeum Narodowe w Warszawie, red. E. C h a r a z i ń s k a, R. B o b r o w, Warszawa 2000, s. 421423.
29 List Smokowskiego do Kraszewskiego z Szumska z 7.III.1841, rękopis Biblioteka Jagiellońska, S. II, t. III;
cyt. za: I. J a k i m o w i c z, op. cit., s. 40.
30 W. S m o k o w s k i, op. cit., s. 135-136.
31 Ibidem, s. 153.
222
szawie, w niedwuznaczny sposób przypominające o marności dóbr doczesnych i kruchości
ludzkiego życia, wobec których jedyną słuszną drogą jest powierzenie swojej osoby Bogu.
Obraz Obóz Cygański jest wobec tego dowodem, iż pobyt Smokowskiego w Warszawie zaowocował obrazami, które wykraczały nieco poza sztywne ramy jego teorii sztuki, podejmując dość błahe, codzienne motywy poddane silnej manierze ckliwego sentymentalizmu.
Prace te, do których zaliczyć można znane jedynie z przekazów obrazy przedstawiające
napad Hucułów, rozbójników w jaskini czy pośpiech Żydów na szabas, zawsze jednakże
posiadają walor wysoce poszukiwany w sztuce epoki romantyzmu: nastrój tajemnicy, niepokoju, egzotyki.
Jedyny pierwiastek realności dostrzec można w aspekcie dokumentacyjnym związanym
z prezentacją typowego stroju cygańskiego ówczesnych czasów. Dążenia do wierności w tej
dziedzinie, podkreślane przez samego Smokowskiego w cytowanym już liście do Kraszewskiego, w pełni wpisywały się w podobne tendencje popularne w sztuce pierwszej połowy
XIX w. i związane z narodzinami folklorystyki oraz rosnącym zainteresowaniem kulturą
materialną rozmaitych regionów kraju i grup społecznych. W Obozie Cyganów Smokowski
jednak przedstawia jedynie kilka podstawowych elementów (białe koszule, długi spódnice,
chusty na głowach kobiet), nie oddając ani różnorodności ani detali tego ubioru, co wskazuje, że studia jego w tym zakresie musiały być chyba mocno ograniczone.
Zainteresowanie Smokowskiego życiem i wyglądem różnych typów charakterystycznych
najsilniej objawia się w jego rysunkach i szkicach, świeższych, bliższych prawdzie i bardziej
swobodnych od realizacji malarskich. Szczególnie w początkowym okresie drobne te prace
zdają się być notatkami artysty wykonanymi z natury32. Później niestety, jak zauważyła już
Irena Jakimowicz, artysta zdecydowanie częściej powiela swoje wcześniejsze schematy
i popada w banał33. Być może rację mieli współcześni Smokowskiego, którzy podkreślali, że
to ziemia litewska i jej lud był pożywką dla jego malarskiej wyobraźni, stanowiąc inspirację
i źródło modeli, których mógł obserwować na co dzień i szkicować ku pamięci. Pobyt
w Warszawie był pod tym względem znacznie dla artysty uboższy. Jednocześnie obdarzony
talentem do obserwacji otaczającego go świata, do podchwytywania w rysunkach cech charakterystycznych napotykanych na ulicach postaci, ich mimiki czy gestów, Smokowski nie
wykorzystał tych umiejętności w swoich obrazach przepuszczając swoje spostrzeżenia poprzez filtr chłodnej stylizacji, zabijającej całe życie i naturalność. Trafnie ujął to już Michał
Grabowski pisząc:
Nam się zdaje, że talent P. Smokowskiego najświetniej się wydaje tam, gdzie mu przewodniczył dar postrzegania, a nie imaginacja. […] Szkoda żeby artysta z tak znakomitem ukształceniem technicznym, z rysunkiem poprawnym, kolorytem wdzięcznem, rozmijał się z właściwym sobie zawodem kompozycyji [tj.
scen rodzajowych]; rozmijałby się tym sposobem dobrowolnie ze sławą i wziętością. Z drugiej strony ze
smutkiem myślemy że pobyt ciągły pana Smokowskiego w Warszawie, mało mu nastęcza zręczności
studyjowania scen charakterystycznych, a będących razem wzorkiem bytu, któryby pomimo całej gminności, mógł wielką powszechność zajmować, poruszać już bawić34.
Podobnie jak w przypadku tematyki i sposobu jej ujęcia, również forma jaką nadał Smokowski Obozowi Cyganów wykazuje stylistyczny rozłam. Najsłabszym punktem działalności
malarskiej twórcy była kompozycja. Abstrahując od niedostatków talentu w tej dziedzinie,
32 O walorach i wartościach artystycznych rysunków Smokowskiego wspominał Jerzy Sienkiewicz, który
przypisywał tym pracom znaczenie większe od obrazów olejnych artysty: J. S i e n k i e w i c z, Rysunek polski od
Oświecenia do Młodej Polski, Warszawa 1970, s. 394-395.
33 I. J a k i m o w i c z, op. cit., s. 68-69.
34 M. G r a b o w s k i, op. cit., s. 240-241.
223
który często wskazywał artyście, sugerując poprawki, Józef Ignacy Kraszewski35, malarz
wykazywał wynikającą z akademickiej edukacji predylekcję do najprostszych układów:
w obrazach wielofigurowych, szczególnie o tematyce historycznej, dominował izokefalizm,
czyli tendencja do umieszczania głów wszystkich postaci na jednym poziomie, natomiast
w bardziej kameralnych scenach najczęściej główna grupa ujęta była w prostokąt umieszczony w centrum płótna. Takie układy powodowały spłaszczanie relacji przestrzennych
oraz nienaturalną sztywność. W płótnie z warszawskiego Muzeum Narodowego udało się
jednak Smokowskiemu przełamać własne skłonności i choć główna grupa Romów nadal
zamknięta jest w hieratycznym prostokącie, to całość kompozycji ożywia wprowadzenie
postaci pierwszego planu oraz tła, budujące wielowymiarowość sceny.
Technika malarska Wincentego Smokowskiego, której krytycy współcześni często zarzucali szkicowość, niedokładność i brak wykończenia, swoimi korzeniami również sięgała
czasów jego petersburskiej edukacji, lecz nie była wynikiem nauk profesorów Akademii,
lecz fascynacji twórczością sławnego tamże angielskiego portrecisty, George’a Dawe’a
(1781–1829) tworzącego na zlecenie cara Aleksandra I galerię wizerunków rosyjskich generałów do Pałacu Zimowego36. Obrazy jego cechowała swobodna, romantyczna maniera
i wirtuozerski sposób malowania drobnymi, szybkimi pociągnięciami pędzla. Technikę tę
usiłował przyswoić sobie Wincenty Smokowski, co spotkało się z ambiwalentną oceną mu
współczesnych: od przesadnych peanów wychwalających jego nowatorstwo, po całkowitą
krytykę. Szczęsny Morawski upatrywał w tym fakcie przyczynę braku akceptacji obrazów
Smokowskiego przez stołecznych odbiorców:
Smokowski, człowiek niepospolitego talentu i tęgiej głowy, przybywszy do Petersburga spaczył w sobie
od razu dar Boży. Zapatrzywszy się na sławnego i noszonego na rękach podówczas Daua chciał olejem
zuchwale szkicować swoje obrazy i od pierwszego rzutu pędzla wielkie robić efekty. Chciał być tym
z pędzlem na wielkim płótnie, czym nasz Orłowski był z ołówkiem i piórem na małym kawałku papieru.
Rzadko się to komu udaje […]. Mimo to upór silniejszy był od głosu rozsądku, od rady i natchnienia
dobrego smaku37.
To więc, co stanowić miało o znajomości nowoczesnych formuł malarskich, dla krytyków
było świadectwem niestaranności Smokowskiego. Zderzenie bardziej impresyjnej tkanki
malarskiej z tradycyjną, bardzo konwencjonalną kompozycją, zamiast dowodzić innowacyjności artysty, przyniosło efekt braku wykończenia.
Twórczość malarską Wincentego Smokowskiego cechuje znaczna stylistyczna dychotomia. Artysta rozerwany był pomiędzy dwoma nurtami ówczesnej sztuki: anachronicznym
już w jego czasach klasycyzmem, a debiutującym dopiero romantyzmem. Z jednej strony
starał się przestrzegać, tak w zakresie treści, jak i częściowo formy obrazów, sztywnych
reguł narzucanych przez akademicką teorię sztuki, z drugiej – jego temperament odpowiadał raczej bystrej obserwacji rzeczywistości i swobodzie przekazu. Zasady hierarchii gatunków malarskich, które wyznawał, umniejszały w jego oczach rolę malarstwa rodzajowego
i hamowały rozwój jego działalności na tym polu, a strach przed werystycznym realizmem
owocował zimną idealizacją. W ostatecznym rozrachunku jego obrazy, które ilustrować
miały życie, bardzo były od niego odległe, czego modelowym przykładem jest właśnie
płótno Obóz Cyganów nad wodą z Muzeum Narodowego w Warszawie.
Obszerniej o radach Kraszewskiego z zakresu kompozycji scen pisze w kontekście obrazów Smokowskiego o tematyce historycznej Irena Jakimowicz. Por.: I. J a k i m o w i c z, op. cit., s. 42-48.
36 Ibidem, s. 25.
37 S. M o r a w s k i, op. cit., s. 7.
35
224
Piotr Szałaśny
Akademia Techniczno-Humanistyczna w Bielsku-Białej
CZESKIE POKOLENIE BURZYCIELI
Przełom XIX i XX wieku dla wielu dziedzin był bardzo ważnym okresem. W tendencje
oraz nowe prądy doskonale wpisują się literaci skupieni wokół osoby Stanislava Kostki
Neumanna, którzy zostali, dzięki poglądom wyrażanym w swojej twórczości nazwani anarchistycznymi burzycielami tudzież anarchistycznymi buntownikami. Nie wszyscy z nich
oczywiście od początku do końca swojego życia byli zgodni z jednym światopoglądem czy
też prądem, czy to ideowym czy literackim. Niektórzy z nich ewoluowali światopoglądowo,
niektórzy przedwcześnie zginęli. Historia i twórczość tych artystów wpisuje się w czas wielkich przemian w społeczeństwie. Pokazuje jak żyła i tworzyła duża część praskiej bohemy.
Ich nietuzinkowe, buntownicze sylwetki wyraźnie ukazują ideały czeskich artystów, można
by ich porównać do haseł rewolucji francuskiej (Liberté – Égalité - Fraternité [wolność –
równość – braterstwo]. Ważniejsze wydaje się to, że ludzie przełomu wierzyli w sprawiedliwość i w to, że mogą żyć tak jak chcą, choć żadnemu z nich się to do końca nie udało.
Anarchistyczni burzyciele
Należy zaznaczyć, że wspólna nazwa grupy czeskich literatów – Anarchistycznych burzycieli – o rewolucyjnych poglądach z początku XX w. powstała dużo później1. Pisarze ci,
nigdy nie wystąpili ze wspólnym manifestem, jednakże większość z nich należała do identycznych kręgów kulturalnych. „Łączyło ich dążenie do zdemaskowania drobnomieszczańskiej moralności, krytyka burżuazyjnego modelu społecznego oraz sympatyzowanie z myślami lewicowymi i kierunkami anarchistycznymi”2, stąd też ich nazwa. Ponadto w ich twórczości wyraźnie można zauważyć radykalizm, antyklerykalizm, antymilitaryzm ale także
witalizm. Odnosili się negatywnie do instytucji rodziny, twierdząc, że ogranicza wolność.
Sporo uwagi poświęcali erotyce. Dokładniej o poglądach grupy anarchistycznych burzycieli
pisze Barbara Jaroszewicz-Kleindienst:
Cechowała ich totalna negacja starych porządków społecznych, gospodarczych, politycznych i obyczajowo-moralnych, odrzucenie potrzeby istnienia państwa, które uważali za aparat przemocy i przeszkodę
w rozwoju jednostki. Impulsy ideowe czerpali z filozofii skrajnego indywidualizmu (M. Stirner), socjalizmu utopijnego (W. Godwin i P.J. Proudhon), anarchizmu kolektywistycznego (M. Bakunin) i anarchizmu komunistycznego (P. Kropotkin). Do marksizmu mieli stosunek krytyczny.3
Grupa ta skupiła się wokół Stanislava Kostki Neumanna, który wyrażał swoje ideologie
w redagowanym i wydawanym przez siebie czasopiśmie „Nový kult” (1987–1905). Do najwybitniejszych twórców tworzących, czy też ulegających wpływom anarchistycznym należeli: K. Toman, V. Dyk, F. Šrámek, czy F. Gellner. Pierwsi z nich, wraz z S. K. Neumannem
debiutowali jeszcze w dekadenckiej „Moderní revue”. Jako autorzy schyłku stuleci. Jak
wspomniano na początku, ich twórczość nie cechuje jedynie anarchizm, antyklerykalizm
Nazwa ugruntowała się po wydaniu książki F. Buriánka.
Z. T a r a j ł o-L i p o w s k a, Historia literatury czeskiej, Wrocław 2010, s. 220.
3 B. J a r o s z e w i c z-K l e i n d i e n s t, Anarchistyczni buntownicy, [w:] Literatury zachodniosłowiańskie czasu przełomów 1890–1990, t. II, red. H. J a n a s z e k I v a n i č k o v a, Katowice 1999, s. 10-11.
1
2
225
i antymilitaryzm ale także witalizm, jak pisze Józef Magnuszewski: „z protestem społecznym łączyli pochwałę młodości, miłości, przyrody. Ta fala witalizmu wyrażającego się jednostronnym kultem zmysłów i natury była przeciwwagą spirytualizmu starszej grupy pisarzy”4.
Pierwsze lata nowego, XX w., to właśnie pojawienie się nowych kierunków: witalizmu,
anarchizmu, cywilizmu, wciąż jednak żywe pozostają niektóre prądy l. 90. XIX w., takie jak
dekadentyzm, symbolizm czy ekspresjonizm. Nieformalną siedzibą grupy była willa Neumana w dzielnicy Olšany w Pradze. Grupa prócz czasopisma „Moderní revue” wydawała
swoją twórczość także w innych gazetach, takich jak: „Práce”, „Omladina”, „Nová omladina”, „Šibenický”, „Zádruha” czy „Anarchistická revue”. Prócz fascynacji radykalnymi –
anarchistycznymi nurtami w niejednolitej twórczości tej grupy można dostrzec wyraźną
dominację języka potocznego i slangu oraz wyraźny sprzeciw przeciwko symbolizmowi,
który uważali za mało dosłowny. Jako ciekawostkę można dodać, że w czasopiśmie Neumanna można było znaleźć fragmenty prac teoretyków anarchokomunizmu (Piotra Kropotkina i Errico Malatesty).
Biorąc pod uwagę fakt, że głównym radykalnym prądem, który przyświecał tej grupie literatów były idee anarchistyczne, należałoby pokrótce przybliżyć tę doktrynę czy też nurt
ideologiczny. Uważany za ojca czy też klasyka anarchizmu Pierre-Joseph Proudhon we
fragmencie swoich pism stwierdza: „Ktokolwiek położy na mnie rękę, aby mną rządzić, jest
uzurpatorem i tyranem; stwierdzam, że jest on moim wrogiem”5. Tym samym stwierdził, iż
ideałem anarchistycznym była całkowita i bezwzględna wolność każdej jednostki. Jednakże
istotnym wydaje się fakt, że anarchizm nigdy nie był, i prawdopodobnie nigdy nie będzie
spójnym nurtem myślowym. Odłamy anarchizmu charakteryzują wyraźne różnice nawet
w kluczowych pojęciach. Ideą która niejako zespala wszystkie te odłamy to słowo „wolność”, które pojmowane jest bardzo różnie, lecz stanowi kluczową wartość. Myśl anarchistyczna ewoluowała, przykładem mogą być nie tylko początkowo nie do końca spójne dzieła P. J. Proudhona czy Michaiła Bakunina ale chociażby zaproponowany podczas kongresu
w Amsterdamie w 1907 r. przez Motiona Dunois „anarchizmu robotniczego” (bliskiego
[jeszcze] późniejszemu anarchosyndykalizmowi), miał on zastąpić anarchizm „czysty ale
zarazem abstrakcyjny i literacki”6. Jerzy Muszyński stwierdził, że: „Jako ideologia jest anarchizm niewątpliwie wytworem szlachetnych dążeń ukazania uciskanym i wyzyskiwanym
masom ludzkości wizji lepszego, sprawiedliwego i dostatniego życia”. Dodaje jednak, że
obraz anarchistycznego społeczeństwa jest nieosiągalny na drodze wytyczonej przez twórców tej ideologii.7 Także widzi tę ideę jako światłą, ale niemożliwą do zrealizowania. Lenin
w 1901 r. chciał wykazać niespójność ideologii anarchistycznej, twierdził, że: „Anarchizm to
twór rozpaczy”8. „Stwierdził […], że jak dotychczas anarchizm nie dał nic poza ogólnikowymi frazesami skierowanymi przeciwko wyzyskowi. Nie stworzył żadnej doktryny i nauki
rewolucyjnej”9. Jak te nie do końca spójne, a czasami sprzeczne z sobą idee oddziaływały na
czeskich literatów przełomu XIX i XX wieku?
J. M a g n u s z e w s k i, Historia literatury czeskiej, Wrocław 1973, s. 237.
P.-J. Proudhon, Idée générale de la revolution au XIXe siécle, Paris 1851, Epilog, cyt. za: D. G r i n b e r g, Ruch
anarchistyczny w Europie Zachodniej 1870-1914, Warszawa 1994, s. 95.
6 R. G ó r s k i, Anarchizm ery przemysłowej, [w:] Anarchosyndykalizm, strajki, powstania, rewolucje, 1892–1990, Poznań–Kraków 2006, s. 12.
7 J. M u s z y ń s k i, Anarchizm rzecz o nieziszczalnej wolności, Warszawa 1982, s.11.
8 W. I. L e n i n, Anarchizm a socjalizm, [w:] Dzieła, t. V, Warszawa 1950, s. 358.
9 A. M a l i n o w s k i, Mit wolności, szkice o anarchizmie, Książka i wiedza, Warszawa 1983, s. 41.
4
5
226
Stanislav Kostka Neumann
Jednym z wiodących twórców przełomu XIX i XX w. w Czechach był Stanislav Kostka
Neumann (1875–1947). Uchodził także za nieoficjalnego „przywódcę” anarchistycznych
burzycieli. Urodził się w zubożałej rodzinie mieszczańskiej. Jeszcze podczas swojej nauki
związał się z anarchistyczną grupą studencko-robotniczą „Omladina”, za swoją działalność
został aresztowany i skazany na 14 miesięcy więzienia. „Jego pierwsze dzieło, ironicznie
nazwane Nemezis Bonorum Custos z 1895 roku jest zbiorem więziennych i miłosnych
wierszy”10. Później został jednym z przywódców skrzydła Czeskiej Moderny i publikował
w środowisku „Moderní revue” pod redakcją A. Procházki i pomocy J. Karáska ze Lvovic.
Już jako anarchistyczny buntownik w l. 1897–1905 pracował jako redaktor i wydawca czasopisma „Nový kult”, wokół którego skupił innych podobnie myślących artystów, takich
jak: F. Šrámek, V. Dyk, K. Toman czy F. Gellner. Spotkania tego kręgu literatów opisał
w dziele Vzpomínky wydanym w 1922 r. „Propagował wolną miłość, kult ciała, świadome
macierzyństwo, piękno natury”11.
Postać ta jest interesująca także ze względu na fakt, że S. K. Neumann przeszedł ewolucję od anarchizmu do komunizmu w międzyczasie inspirując się dekadentyzmem, cywilizmem czy naturyzmem. Oprócz twórczości poetyckiej tłumaczył także teksty klasyków
anarchokomunizmu i indywidualistycznego komunizmu, takich jak Piotr Kropotkin, czy
Enrico Malatesta. Od 1917 r. na nowo zaczął zajmować się literaturą i polityką. Redagował
pisma „Červen“, „Kmen“, „Reflektor“ a później „Proletkult”. Po odzyskaniu niepodległości był posłem do Zgromadzenia Narodowego jednakże zrezygnował z mandatu w 1919 r.
pod wpływem rewolucji bolszewickiej. „Literackie reakcje N. są zwykle ekstremalne, fascynacje skrajne, zachwyt przyrodą i cywilizacją”12. Jego pierwsze zbiory poezji takie jak Jsem
apoštol nového žití (1896) Apostrofy hrdé a vášnivé (1896) czy Satanova sláva mezi námi (1897)
noszą wyraźne znaki dekadencji i symbolizmu. W ostatniej z nich „zastępy uciskanego ludu
wyjdą na marne szukać Boga i na koniec obrócą się w stronę Szatana”13. Nieco później
dominującą tendencją w twórczości S. K. Neumanna staje się witalizm, to zjawisko można
zauważyć np. w zbiorze poezji České zpěvy z 1910 r. Natura cały czas jest bardzo istotna
w twórczości S. K. Neumanna, przejawia się to chociażby w zbiorach: Hrst květů z různých
sezon (1907) czy Kniha lesů, vod a strání (1914), Bohyně, světice, ženy (1914). Wpływ ideologii
cywilizmu odzwierciedla się u S. K. Neumanna w zbiorze Nové zpěvy (1918). Nie ogranicza
się on jednak jedynie do twórczości przewrotowej czy politycznej. W 1922 r. wraca do tematyki miłosnej zbiorem Láska, dwa lata później wydaje jeszcze Srdce a mračna. Inspirację
komunizmem najłatwiej można zauważyć w zbiorze Rudé zpěvy z 1923 r. Lata okupacji to
dla S. K. Neumanna powrót do tradycji. „Powstały wtedy głęboko refleksyjne wiersze przeniknięte patriotyzmem i przekonaniem o moralnej nieugiętości ludu”14. Zbiory tych wierszy
to ostatnie publikacje w życiu S. K. Neumanna – Bezedný rok w 1945 r., będący reakcją na
konferencję monachijską i Zamořená léta z 1946 r., który pokazywał obraz wojny i okupacji.
J. S k a l i č k a, Stanislav Kostka Neumann, [w:] Panorama české literatury (Literární dějiny od počátků do současnosti),
red. L. M a c h a l a, E. P e t r ů, Praha 1994, s. 177.
11 W. N a w r o c k i, Stanislav Kostka Neumann, [w:] Literatury zachodniosłowiańskie..., s. 406.
12 Ibidem, s. 407.
13 J. S k a l i č k a, op. cit.
14 J. M a g n u s z e w s k i, op. cit., s.256.
10
227
Viktor Dyk
Innym literatem, którego należy zaliczyć do grupy anarchistycznych burzycieli jest Viktor
Dyk. Ukończył studia prawnicze na Uniwersytecie Karola w Pradze. Jednakże swoje życie
poświęcił działalności literackiej i polityce. Podobnie jak w przypadku twórczości Stanislava
Kostki Neumanna, także u Dyka nie można mówić o jednym prądzie literackim. Jego
poglądy przez całe jego życie ewoluowały, od postępowego radykalizmu aż do skrajnego
prawicowego nacjonalizmu. Podczas I wojny światowej był więziony w Wiedniu za
działalność przeciwko Austro-Węgrom. Od tego właśnie okresu można mówić
o nacjonalizacji poglądów tego artysty. Po powstaniu Czechosłowacji został wybrany,
podobnie jak S. K. Neumann, do Zgromadzenia Narodowego. Był jednym z głównych
przeciwników rządu Tomašá Masaryka i Edvarda Beneša.
Twórczość literacka Viktora Dyka rozpoczęła się od czasopisma „Moderní revue”15. Co
jest kolejnym podobieństwem do biografii Stanislava Kostki Neumanna. Jego najwcześniejsze utwory poetyckie nawiązują do nastroju końca epoki. Należą do nich A porta inferi
z 1897 r. i Síla života wydana rok później. Jego twórczość cechuje satyra, ironia, aforystyczna
puenta, paradoks, niektóre utwory także romantyzm. Do najistotniejszych zbiorów jego
poezji należy tomik wydany jeszcze podczas jego współpracy z czasopismem „Moderní
revue” pod tytułem Satiry a sarkasmy z 1905 r. Odnajdujemy w nim aktywistyczny bunt,
intelektualny krytycyzm rzeczywistości, sceptycyzm, zwątpienie i rozczarowanie. Pięć lat
później Viktor Dyk wydaje tom o nazwie Pohádky z naší vesnice gdzie tytułową wsią jest czeskie społeczeństwo. Komentuje sprzedajność polityków, marazm społeczeństwa czeskiego.
Po I wojnie światowej Viktor Dyk zwraca się ku liryce patriotycznej, z czego największą
popularność zyskała tetralogia Lehké a těžké kroky, Anebo Okno i Poslední rok. Ich głównym
tematem była myśl narodu o samodzielności.
Twórczość Dyka nie ogranicza się jednak jedynie do poezji. Już w 1904 r. wydaje Konec
Hackenschmidův. Powieść ta opowiada o studentach zakładających organizację o nazwie
„Čertovo kopyto”, która jest odpowiedzią na utworzenie „Omladiny” w l. 90. „Na ich
przykładzie Dyk ukazuje zgubne skutki postawy dekadenckiej i braku wyższych ideałów”16.
Najbardziej znanym opowiadaniem Dyka jest jednak Krysař, który jest opracowaniem niemieckiego wątku o szczurołapie, który za pomocą fletu wyprowadza szczury z miasta
Hammeln, ale mieszkańcy odmawiają mu zapłaty za wykonaną pracę. Szczurołap za pomocą fletu wiedzie wszystkich mieszczan ku przepaści i umiera wraz z nimi. Przy życiu pozostaje jedynie jego ukochana i urodzone przez nią dziecko17. W opowiadaniu można zauważyć wspomniany wcześniej romantyzm Dyka – temat nieszczęśliwej miłości, a także topos
homo viator – człowieka w drodze, wiecznego tułacza. Innym utworem, w którym znajduje
miejsce ten sam topos to dramat Zmoudření Don Quijota z 1913 r., który w prosty sposób
nawiązuje do powieści Cervantesa. Krytycyzm społeczeństwa czeskiego, podobnie jak
w tomiku poezji Pohádky z naší vesnice można zauważyć w opowiadaniu satyrycznym Můj
přítel Čehona z 1925 r. w którym Dyk przedstawia karykaturę czeskiego lojalisty. „Nazwisko
Čehona jest utworzone ze słów austriackiego hymnu w jego czeskiej wersji”18, który zaczyna się od słów Čeho nabyl občan pilný […].
Początkowo publikował pod pseudonimem V. Souček.
Z. T a r a j ł o-L i p o w s k a, op. cit., s. 224.
17 Na podstawie tego dzieła w 1996 r. Daniel Landa, znany czeski muzyk, a także kierowca rajdowy, napisał
musical o tym samym tytule.
18 Z. T a r a j ł o-L i p o w s k a, op. cit., s. 224.
15
16
228
Nie można zapomnieć także o działalności dziennikarskiej Viktora Dyka. Od 1907 r. redagował czasopismo „Lumír”, przez cztery lata „Samostatnost”, a od 1918 r. był redaktorem „Národních listů”.
František Gellner
František Gellner był niezwykle ciekawą postacią przełomu XIX i XX w. Był nie tylko
poetą, prozaikiem, dramatopisarzem, publicystą, ale także malarzem, karykaturzystą
i rysownikiem. Prawdopodobnie zginął w pierwszym roku trwania I wojny światowej na
froncie galicyjskim. Podjął studia na politechnice ale szybko porzucił je dla malarstwa, które
studiował w Monachium, Dreźnie i Paryżu. Bardzo szybko poznał środowisko anarchistycznych buntowników i włączył się w działalność Stanislava Kostki Neumanna i jego
czasopisma „Nový kult”. Wspomnianym przy okazji opowiadania Viktora Dyka toposem
wiecznego wędrowca można by opisać Gellnera, ponieważ przez długą część życia prowadził życie typowe dla praskiej bohemy artystycznej – z dnia na dzień, włóczył się po świecie,
nadużywał alkoholu.
Jego poezję cechuje rozczarowanie, nie można odmówić jej jednak sporej dawki cynizmu
i erotyki. Mało tego, wprowadza on do twórczości literackiej język bliski mowie potocznej,
próbując szokować, używa wulgaryzmów. Swoje utwory wydał w tomikach Po nás at` přijde
potopa! z 1901 r. i Radosti života z 1903 r. W których reaguje na fałszywą moralność mieszczaństwa, sceptycyzm. Wyróżniają się antyliterarnością, jego utwory są podobne do piosenek, proste, mają krótkie wersy i strofy, regularny rytm. Niektóre z jego tekstów stały się
kupletami. Zresztą Gellner pisał dla kabaretu „Červená sedma”, w którym „szokował ówczesną publiczność demaskując mieszczańską pruderię”19. Pod koniec swojego życia pracował jako karykaturzysta dla czasopisma „Lidové noviny”, później także jako felietonista
i prozaik. Jego rysunki publikowały także pisma paryskie.
Poezja Františka Gellnera jest ciągle żywa a jego utwory reinterpretowane. Nohavica
śpiewał Radosti života. Jego twórczość jest znana w kręgach punk rockowych. Jego wiersze
grały zespoły takie jak Visací zámek, Malomocnost prázdnoty czy Volant. Ponadto dzieła
Gellnera gra także Pepa Nos czy Vladimír Mišík.
Fraňa Šrámek
Życie Frani Šrámka jak większości anarchistycznych burzycieli nie było usłane różami.
Nie ukończył studiów prawniczych na Uniwersytecie Karola w Pradze. Później został wcielony do wojska, gdzie za demokratyczne i antymilitarystyczne poglądy wydłużono mu o rok
okres służby. Po powrocie do Pragi „jako członek literackiej drużyny Neumanna został
aktywnym anarchistą”20. Należał do najaktywniejszych uczestników tego ugrupowania.
W 1905 r. za udział w demonstracjach oraz wiersz Píšou mi psaní przebywał dwukrotnie
w więzieniu. Właśnie w tym wierszu pisze o sobie „já jsem rezervista, básník anarchista,
zpívám si a proklínám, oh, proklínám” [jestem rezerwistą, poetą, anarchistą, śpiewam sobie
i przeklinam, och przeklinam]. Oprócz działalności w czasopiśmie S. K. Neumanna redagował także magazyn „Práce”. Przeżył dwie wojny światowe. Podczas pierwszej z nich
przebywał na froncie rosyjskim, natomiast podczas drugiej w proteście przeciwko faszyzmowi nie wychodził z domu. Niewiele ludzi wiedziało jednak o jego proteście.
Fraňa Šrámek to jeden z najwybitniejszych pisarzy początku XX w. w Czechach.
19
20
Z. N i e d z i e l a, Gellner František, [w:] Literatury zachodniosłowiańskie..., s. 128.
J. S k a l i č k a, op. cit., s. 178.
229
[Fraňa Šrámek] powszechnie uznany za poetę młodości, jej zmysłowych i uczuciowych porywów, ale
i jej przemijania niosącego deziluzję, wreszcie pogodzenie się z życiem i rezygnację. Jest ta młodość buntownicza, a jej witalizm przejawia się zarówno w intensywności erotycznego przeżycia, jak
i gwałtowności indywidualistycznego społecznego protestu21.
Te słowa Józefa Magnuszewskiego najpełniej obrazują twórczość tego poety. Nie można
zapomnieć o sporym znaczeniu w jego twórczości przyrody, pacyfizmu, impresjonizmu.
Jego dzieła są silnie lewicowe, anarchizujące. Niektóre z nich stały się pieśniami proletariuszy. Jego pierwszy wydany tom poezji Života bído, přec tě mám rád z 1905 r. skupiony jest wokół motywów społecznych przede wszystkim socjalnego buntu. F. Šrámek odcina się tym
tomikiem wyraźnie od dekadentyzmu. „Używał ostrej, ekspresyjnej symboliki, posługiwał
się językiem kolokwialnym, dalekim od patosu i retoryki, stylizował swe utwory na piosenki”22. Tym samym jego twórczość można porównać do twórczości F. Gellnera. Manifestem
antymilitarystycznym stał się inny tomik poezji Modrý a rudý. Poglądy anarchistyczne najpełniej wyraził Šrámek w swoich pierwszych utworach prozatorskich w których pokazał pogardę dla społeczeństwa, bunt oraz manifestację wolności czy wyzwoloną miłość. Jednakże
największy rozgłos i stałe miejsce w panteonie czeskiej tradycji pisarskiej dały Šrámkovi
powieści i dramaty. Najważniejsze z nich to Stříbrný vítr (1910) – nakręcony w 1954 r. przez
Václava Krška, Tělo(1919) oraz Léto (1915) i Měsíc nad řekou (1922) – który został sfilmowany w 1953 r. Utwory te „cechował głęboki liryzm, mistrzostwo w impresjonistycznej sztuce
tworzenia nastroju, sugestywność w kreśleniu pejzażu prowincji”23. Właśnie prowincja, wieś
jest częstym motywem w twórczości tego literata. W jego twórczości najpełniej wyraża się
witalizm, erotyka, bunt jednostki. Twórczość Šrámka nie jest wolna od moralnej problematyki wojny którym poświęcił tom nowel Žasnoucí voják z 1924 r. w których wraca do swoich
przeżyć z czasów wojny. Jego ostatnie utwory nie odniosły już tak spektakularnego sukcesu.
Zamiast młodzieńczego buntu dużo częściej pojawia się w nich motyw śmierci czy chęci
powrotu do życia na prowincji.
Karel Toman
Karel Toman właściwie nazywał się Antonín Bernášek. Podobnie jak niektórzy inni
anarchistyczni burzyciele studiował prawo na Uniwersytecie Karola w Pradze, dzięki związkom z praską bohemą artystyczną i poznaniem Stanislava Kostki Neumanna, nie skończył
studiów.
Podobnie jak inni przedstawiciele tego środowiska przeżywał indywidualistyczny bunt przeciw mieszczańskiemu społeczeństwu, filisterstwu, fałszywej moralności, podobnie pojmował miłość, jako wolny,
niewyrachowany związek dwojga równouprawnionych partnerów, pragnął żyć jako jednostka niezależna24.
W dużej mierze mu się to udało. Wiódł życie tułacza, borykał się z ciągłym niedostatkiem, od czasu do czasu podejmując się różnych prac dorywczych. Jego głównym źródłem
utrzymania stały się tłumaczenia z języka francuskiego m.in. Maupassanta. Nie dbał o swoją
pozycję społeczną, w zasadzie bez jakichkolwiek pieniędzy poznał większą część Europy,
tułał się po Londynie, Paryżu, Wiedniu czy Berlinie. Dzięki temu poznał międzynarodowy
ruch anarchistyczny, życie zwykłych ludzi. Jaroslav Seifert25 pisał o jego życiu: „W osobie
J. M a g n u s z e w s k i, op. cit., s.242.
Z. T a r a j ł o-L i p o w s k a, op. cit., s. 221.
23 J. W i e r z b i c k i, Šrámek Fráňa, [w:] Literatury zachodniosłowiańskie..., s. 563.
24 J. M a g n u s z e w s k i, op. cit., s. 240.
25 Jedyny czeski noblista z dziedziny literatury (w roku 1984).
21
22
230
Tomana ukazywały się życia i legendy przeklętych poetów. Kochaliśmy go. Uosabiał nam
romantyczną wolność artystów, staraliśmy się go naśladować”26. Od 1917 r. był redaktorem
„Národních listů“. Publikował także w czasopismach „Lumír“, „Niva“, „Země“, „Volné
směry“ czy „Lípa“. Współpracował także z gazetą „Lidové noviny“.
Debiutował właśnie w Nivie. „Ze smutków i buntowniczych sarkazmów […] wyrastała
najstarsza liryka Karla Tomana”27. Jego pierwszy wydany tom poezji idealnie wpasowuje się
w tendencje schyłku stuleci czy też poezji dekadenckiej, nazywała się Pohádky krve i pochodziła z 1898 r. Kolejny wydany zbiór odchodzi już od wcześniejszej konwencji. Wyraża
miłość, śmierć, erotykę a także motyw rewolty – Torzo života z 1902 r. Życie tułacza musiało
nie do końca odpowiadać Tomanowi. W zbiorach Sluneční hodiny, Verše rodinné a jiné, Měsíce
i Stoletý kalendář odzywa się silne poczucie czeskości, afirmacja życia, antymilitaryzm. Wierzył w zwycięstwo sprawiedliwości. Karel Toman wprowadził do swojej twórczości kolokwializmy, odchodził od pełnych rymów na rzecz asonansów. Ze swej życiowej tułaczki
przesyłał korespondencje do praskich czasopism.
Życiorysy tej grupy poetów są niezwykle barwne. Każda z nich tworzy odmienny, mocno indywidualistyczny świat w którym każdy z nich razem a równocześnie osobno walczy
o własne cele. Nie tylko słowem ale także czynem i całym swoim życiem. Najwyraźniej
ewolucję poglądową tych literatów pokazuje ich twórczość, która z biegiem czasu i zmianą
niektórych nastrojów społecznych najczęściej wyraźnie się zmienia. Dla samej ideologii
twórczość ta także jest istotna. „Literatura zapewniała anarchizmowi trwałą obecność
w społecznej świadomości”28. To, jak ważna dla czeskiej kultury jest działalność tej grupy
literackiej może pokazać fakt, że wiele ich utworów jest współcześnie granych i śpiewanych,
że niektóre z tekstów dramatycznych zostały nakręcone. Jak wspomina P. Laskowski: „Stosunek anarchistów do sztuki i artystów do anarchizmu to ciekawy splot bardzo różnych,
często wzajemnie sprzecznych oczekiwań, sympatii – ale i znacznego dystansu”29. Mimo
znajomości najnowszych tendencji, takich jak anarchokomunizm P. Kropotkina czy anarchosyndykalizm, sądzę, że dla większości tych autorów anarchizm był głównie apoteozą
wolności. Jednak właśnie dlatego doskonale wpisują się w te kręgi i w swoją epokę, buntują
się przeciwko kulturze mieszczańskiej, odrzucają skostniałe konwencje, zaczynają tworzyć
to co chcą, i co niemniej ważne – tak jak chcą. Tworząc podwaliny, na podstawie których
tworzyć będą kolejne pokolenia.
J. S e i f e r t, Všecky krásy světa, Praha 1982, s. 199.
J. V. N o v á k, A. N o v á k, Přehledné dějiny literatury české (Od nejstarších dob až do politického osvobození),
Knihkupectví R. Promberora, Olomouc 1922, s. 612.
28 P. L a s k o w s k i, Szkice z dziejów anarchizmu, Warszawa 2006, s. 10.
29 Ibidem, s. 65.
26
27
231
mgr Anna Stępniak
Uniwersytet Łódzki
UZALEŻNIONY OD MIŁOŚCI – BORYS PASTERNAK I JEGO MUZY, ŻONY,
KOCHANKI
Dla Borysa Pasternaka kobiety były jak narkotyk. Odurzał się nimi, utrzymywał kontakty
z wieloma jednocześnie, niekoniecznie osobiste, czasem tylko listowne (np. z Mariną Cwietajewą – przyp. A.S.), ale zawsze intensywne, na dużą skalę, zatracając się w nich bez reszty.
Właściwie można powiedzieć, że z jednej wielkiej miłości natychmiast popadał w drugą,
a gdy ta przestawała mu wystarczać zaczynał poszukiwania nowej inspiracji, nowej muzy,
nowej miłosnej jakości w swoim życiu.
Kobiety potrzebne były Pasternakowi nie tylko z powodów czysto estetycznych czy
uczuciowych, ale także, a może przede wszystkim dlatego, że wypełniały w jego życiu wiele
funkcji – od tych najbardziej prozaicznych, gdy wyręczały go w domowych zadaniach,
z którymi radził sobie nie najlepiej, do tych najwznioślejszych – gdy dostarczały inspiracji
do tworzenia, mobilizowały, a nawet krytycznym okiem oceniały jego twórczość.
Mówiąc o muzach, miłościach i kochankach Pasternaka nie wolno pominąć trzech nazwisk kobiet, których rola w jego życiu osobistym jak i zawodowym była szczególna. Na
zawsze już przeszły do historii, a ich nazwiska nieodzownie łączy się z nazwiskiem noblisty:
Eugenia Władimirowna Łurje, Zinaida Nikołajewna Neuhaus oraz Olga Iwińska.
Eugenię Łurje Pasternak poznał latem 1921 r. Nowa miłość miała Pasternakowi pomóc
wyjść z kryzysu po nieudanym poprzednim związku z niejaką Larisą Reisner, rosyjską pisarką, którą poznał zimą 1918 r.1 Wieloletni badacz twórczości Pasternaka Dimitr Bykow
w biografii poety tak opisał pewną tendencję w jego życiu:
Pierwszy rok dziesięciolecia zawsze u Pasternaka znamionuje gwałtowna zmiana zajęć, stylu, kręgu znajomych. Wyjście z kryzysu było niemożliwe bez nowej miłości. Tym razem uratowała go znajomość,
a następnie małżeństwo z Eugenią Władimirowną Łurje – pierwszą kobietą, z którą relacje, nie licząc
komplikacji i opuszczenia przez Pasternaka rodziny w 1931 roku, były naznaczone wzajemnością
i harmonią2.
O Eugenii Władimirownie badacze pisali różnie. Jedni uważali, że była niezaradna i nie
przystosowana do życia, miała przy tym kapryśny i apodyktyczny charakter. Małżonkowie
ścierali się także na gruncie zawodowo-artystycznym. Eugenia, niespełniona malarka przeceniała swój talent, nie przywiązując z kolei należytej wagi do możliwości twórczych męża.
Czuła się niedoceniana i zmuszona do rezygnacji z własnych ambicji zawodowych, przy
czym nie była w stanie dbać o wyjątkową osobowość poety, zamęczała go zazdrością
1 Larisa Reisner (1 V 1895 r. – 9 II 1926 r.) – rewolucjonistka, uczestniczka wojny domowej w Rosji, dziennikarka, sowiecka pisarka, była jedną z najbardziej pociągających kobiet czasu rewolucji rosyjskiej 1918 r. Pasternak pod silnym wrażeniem legendarnej urody i temperamentu Larysy nazwał jej imieniem główną bohaterkę
powieści Doktor Żywago.
2 Д. Б ы к о в, Борис Пастернак. Жизнь замечательных людей, Москва 2010, s. 183-184. Cytaty tu i dalej podaję w tłumaczeniu własnym – A. S.
233
i jeszcze długo potem uprzykrzała relację Pasternaka i Zinaidy Neuhaus, w której poeta
znalazł wytchnienie.
Żenia w ogóle miała w sobie mało delikatności, sympatii, ustępliwości. Odniosłam wówczas wrażenie, że
Żenia strasznie boi się zostać przydatkiem Borysa, stracić swoją duchową samodzielność, niezależność.
Ona przez cały czas jakby wewnętrznie go odpychała. Ta wewnętrzna walka trwała bezustannie,
i właśnie ona, według mojej opinii, doprowadziła do rozpadu związku – pisała Elżbieta Czerniak (ich
wspólna przyjaciółka – przyp. A. S. we wspomnieniach o Borysie Pasternaku)3.
Jest też drugi punkt widzenia: jeśli wziąć pod uwagę możliwość oceny poziomu artystycznego twórczości Pasternaka, to kto, jak nie drugi artysta miałby to zrobić najlepiej? Przyjmując
takie kryterium należy stwierdzić, że ze wszystkich muz, partnerek, kochanek, tylko Eugenia
była Pasternakowi równa stopniem wrażliwości. Pasternak potrzebował uwielbienia, a Eugenia nikogo niepodzielnie nie mogła uwielbiać, choć bez wątpienia była słabszym artystą
niźli on poetą. Trzeba otwarcie powiedzieć, że obojgu potrzebne były do życia dwie wartości: godne warunki życiowe i czyjś zachwyt. Poetycka natura sprawiała, że Pasternak był
gotów wpadać w zachwyt w zasadzie cały czas, natomiast Eugenia była w tym względzie
bardziej powściągliwa. W końcu poecie znudziła się ta sprzeczność – jej całkowite materialne i psychologiczne uzależnienie od niego i krytyczny stosunek do niektórych jego cech
charakteru oraz talentu. Dopiero poniewczasie Pasternak zrozumiał, jak bardzo Eugenia
kochała jego samego i jego wiersze.
Żeni Łurje nie odpowiadała egzaltacja Pasternaka, którą przejawiał we wszystkich sferach życia, coraz bardziej doskwierała jej też różnica temperamentów. Zoji Maslenikowej,
przygotowującej jego portret w 1958 r., Pasternak zwierzył się, że ożenił się z Żenią trochę
przypadkiem, bo tak wypadało… Oczywiście on nie kochał Żeni Łurje tak szaleńczo i opętanie jak Elenę Winograd4, ale widział w niej idealną partnerkę rozmów, bratnią duszę, ona
należała do jego kręgu, odpłacała mu się wzajemnością, a większość pamiętnikarzy nazywa
ją jedną z najbardziej uduchowionych kobiet, z jakimi się zetknęli5. Niemniej z czasem kryzys w małżeństwie pogłębiał się. Zapewne przyczyniły się doń nie kończące się kłopoty
finansowe i mieszkaniowe: Żenia nie kryła niezadowolenia z warunków i perspektyw finansowych i zawodowych, jakie Pasternak mógł jej zaoferować. Narastająca obcość i wrogość
musiały doprowadzić do ostatecznego rozstania. Kryzys moralny oznaczał także kryzys
twórczy: doprowadzony do rozpaczy Pasternak nie był zdolny do wzmożonego wysiłku
intelektualnego. Potrzebował nowych bodźców, świeżej inspiracji, nowego uzależnienia.
Jeśli leitmotiwem życia u boku Eugenii Łurje był nieporządek, to związek Pasternaka
z Zinaidą Neuhaus był całkowitym zaprzeczeniem chaotycznego i egoistycznego funkcjonowania. Do spotkania z Zinaidą Neuhaus, żoną słynnego pianisty Henryka Neuhausa
i przyjaciela Pasternaka, doszło w 1929 r. Wrażenia ze spotkania u obojga były odmienne:
Zina pozostała ostrożna, Pasternak uległ od razu jej urokowi. Zina przyznała po latach, że
nie rozumiała wierszy Pasternaka, on jej wówczas obiecał, że zacznie dla niej pisać prostsze.
I chociaż złośliwi nie widzieli przyszłości dla tej pary, Elżbieta Czerniak napisała z prostoduszną wręcz szczerością, że Żenia, owszem była na miarę Pasternaka, Zinaida natomiast
była człowiekiem zdecydowanie mniejszego kalibru, ich związek przetrwał trzy dekady, aż
3 Е. Ч е р н я к, Пастернак. Из воспоминаний, [w:] Воспоминания о Борисе Пастернаке, cytuję za: Дмитрий
Быков, Борис Пастернак. Жизнь замечательных людей, Москва 2010, s. 184.
4 Elena Winograd – miłość Pasternaka, z którą spotykał się w 1917 r., dla niej powstał zbiór wierszy Życie moja siostra.
5 Д. Б ы к о в, Борис Пастернак.…, s. 189.
234
do śmierci poety. Wspólna historia zaczęła się latem 1930 r., gdy zaprzyjaźnione pary Pasternaków i Neuhausów wybrały się do Irpeni na daczę. Tam uczucie Pasternaka i Ziny
zaczęło dojrzewać z całą mocą w otoczeniu przyrody. Pasternak nie potrafił się zauroczyć
częściowo; zawsze oddawał się bez reszty, nurzał się w każdej fascynacji cały, upajał się
totalnie.
Paradoksalnie połączyła tych dwoje niechęć do życiowej niezaradności ich partnerów.
Pasternak znużony ułomnością Eugenii w życiu codziennym prawił Zinie na jednym ze
spacerów, że byt jako taki trzeba kochać, że nie ma w nim nic wstydliwego, że garnki
w gospodarstwie Neuhausów to taka sama poezja jak fortepian… i że wiersze trzeba
z czasem nauczyć się tak pisać, żeby to było powszednie jak dzień, organiczne jak rozpalanie pieca czy pranie bielizny6. Miłość wyznał Pasternak Zinie w pociągu w drodze powrotnej z urlopu. Trzygodzinna rozmowa, którą odbyli w korytarzu miała według niej pochlebny charakter: „On prawił komplementy nie tylko mojej powierzchowności, ale także moim
prawdziwym moralnym walorom. Miał na myśli szlachetność i skromność”7.
W odpowiedzi Zinaida zwierzyła się z dramatu swojej młodości, gdy będąc piętnastoletnią dziewczyną wdała się w romans z żonatym czterdziestoletnim wówczas kuzynem –
Mikołajem Militinskim. Postać oficera Militinskiego posłużyła później jako prototyp Komarowskiego, złego bohatera i prześladowcy Jurija i Lary w powieści Doktor Żywago.
Zinaida wiedząc, że jej romans zabija męża, który z powodu depresji przerwał gościnne
występy, podjęła próby ratowania małżeństwa. Pasternak nie dawał za wygraną, pisał wielostronicowe listy, które wypełniała troska o los Ziny: „Jeśli mocno zapragniesz wrócić do
Garika (Henryka Neuhaus – przyp. A. S.), zaufaj uczuciu. (…) Zrozum jaki jest cel moich
rad: powinnaś być szczęśliwa (14 V 1931 r.)”8.
Pasternak rozegrał to po mistrzowsku, zachowując przy tym pozory prawdziwej szlachetności: pragnął zwrócić rywalowi kobietę, którą sam rozbudził, która opromieniona jego
miłością stała się jeszcze piękniejsza, stworzyć im drugą szansę, skromnie odsuwając się
w cień. „Pasternak uległ urokowi jej kobiecości. Imponowała mu również jej odwaga i wytrwałość w pokonywaniu codziennych przeciwieństw i kłopotów”9.
Dbałość o sprawy codziennej egzystencji i samego poetę to czynnik, który najbardziej
różni postawy życiowe partnerek Pasternaka. Zinaida była osobą praktyczną i energiczną,
można powiedzieć twardą, dla której zmaganie się z codziennymi trudnościami stanowiło
siłę napędową i dawało poczucie kontroli nad sytuacją. Znamienne jest, że choć nie była
bardzo wysoka (niższa o głowę od Pasternaka, także znacznie niższa od Eugenii) wiele osób
z otoczenia Pasternaka właśnie tak ją zapamiętało – jako dużą i mocną kobietę: „Nowa
ukochana Pasternaka byłą kobietą pod każdym względem mocną – zręczną, wytrzymałą
i wspaniale nad sobą panującą; Pasternak od dawna żywił słabość do jej harmonijnej natury”10.
Pasternak zatraciwszy się zupełnie w uczuciu do Zinaidy snuł plany na ich wspólną przyszłość, którą widział w tęczowych barwach. Podczas chwilowej rozłąki pisał do niej poetyckie listy:
Za każdym razem, gdy myślę o moim, wreszcie bliskim życiu z Tobą, ono nasyca się godzinami, sytuД. Б ы к о в, Борис Пастернак. Жизнь замечательных…, s. 372.
Ibidem, s. 373.
8 Ibidem, s. 376.
9 Z. Z b y r o w s k i, Borys Pasternak. Życie i twórczość, Bydgoszcz 1996, s. 180.
10 Д. Б ы к о в, Борис Пастернак. Жизнь замечательных…, s. 376.
6
7
235
acjami, sprawami, dokonaniami, jaskrawo słusznymi w swoim prozaizmie, jak skrzynia albo pikowana
kołdra. Wyprzedzam tę całkowitą, częstymi wybuchami podrywającą się radość, niczym jajecznica na
powietrzu gorącego letniego poranka, upuszczona oczkiem wszystkich iskierek lata na patelnię: błękit –
żółtkiem, białkiem – obłok, żółtkiem – liście topoli, białkiem – dom. I kocham życie z Tobą, jak to jasne
śniadanie przy nieskończenie wielkim śniadaniu świata, niczym potrawę ze światła, zasłużoną siłą naszego głodu11.
W tym poetyckim porównaniu porażają wprost dwa zwroty: „jajecznica gorącego letniego dnia”, oraz „jaskrawo słuszne prozaizmy”. Jeśli zestawić je z pikowaną kołdrą i skrzynią,
otrzymamy obraz prozy życia wypełnionej zwykłymi przedmiotami, od których poeta nie
starał się uciekać. Zinaida tę prozę życia uosabiała i w niej na długo Pasternak odnalazł
przystań. Jest zrozumiałe, że człowiek, który w dużej mierze do tej pory funkcjonował
w świecie abstrakcji szukał wytchnienia w konkretnych przedmiotach i rzeczach. Pociąg do
konkretów towarzyszył Pasternakowi już na etapie poprzedniego związku, by w miarę jego
trwania przerodzić się w obsesję. Poeta mocno oderwany od rzeczywistości za wszelką cenę
pragnął osiąść na stałym lądzie. Zinaida, jako kobieta twardo po nim stąpająca, stwarzała ku
temu warunki. Można też spojrzeć na ten pozornie nieromantyczny list z innej strony: jeśli
Zinaida otwarcie przyznawała, że nie rozumie wierszy Pasternaka, ten prawdopodobnie
chciał uprościć swój język, by być zrozumiałym przez ukochaną. A ukochana, w niczym jej
nie umniejszając, najlepiej rozumiała sprawy bytu codziennego. „Zinaida Nikołajewna była
władczą gospodynią swego domu. Nigdy nie pracowała i cała oddawała się gospodarstwu
domowemu, które prowadziła jakoś lekko, elegancko i wspaniale jej się to udawało”12.
Z Olgą Iwińską było inaczej. Pamiętnikarze, biografowie, badacze twórczości Pasternaka
wprawdzie opisywali tę relację jako dramatycznie skomplikowaną i bez perspektyw, ale jeśli
zawierzyć samym zainteresowanym, zgodnie twierdzili przez cały czas jej trwania, że są
szczęśliwi. Oboje ponieśli ogromne ofiary z tytułu swojej miłości: Iwińską władze w tym
okresie dwukrotnie więziły, dwukrotnie też traciła dzieci Pasternaka. Pasternak przypłacił tę
relację upadkiem na zdrowiu i całkowitym przekreśleniem rodzinnej harmonii.
Wybitny poeta i jego wierna wielbicielka poznali się jesienią 1946 r. w redakcji gazety
„Nowyj mir”, gdzie Olga pracowała jako kierowniczka działu początkujących autorów.
Poezję Pasternaka znała i ubóstwiała, co wywarło na pisarzu wrażenie nie mniejsze niż jej
ponadprzeciętna uroda i osobowość. Od wyznania miłości Oldze w styczniu 1947 r. Pasternak dzielił życie na dwa domy. Kochał Iwińską bezgranicznie, niemniej mając na względzie przede wszystkim dobro rodziny, trwał w niechcianym związku małżeńskim z Zinaidą.
Przez te wszystkie lata niełatwa sytuacja powodowała liczne zadrażnienia, rozstania i powtórne zejścia, ale Pasternak nie potrafił opuścić rodziny; był wiecznie wewnętrznie rozdarty. Pasternak i Iwińska byli jak „kable pod wysokim napięciem”13 – kochali się i ranili równie namiętnie, ale rozstać na dobre też nie potrafili.
Poeta był zaślepiony miłością do nowej muzy, nie wszyscy podzielali jego entuzjazm, zarzucając mu zmianę na gorsze.
Jednak w odczuciu samego Pasternaka (Iwińska – przyp. A. S.) była źródłem natchnienia, znajdował
w niej ciepło i zrozumienie, którego brakowało mu ze strony żony. Takie swoje odczucia wyrażał w licz11 Fragment listu Pasternaka do Ziny, cyt. za: Д. Б ы к о в, Борис Пастернак. Жизнь замечательных людей,
Москва 2010, s. 377-378.
12 М. А н а с т а с ь е в а, Б. Л. Пастернак в жизни моей семьи, cyt. za: Z. Z b y r o w s k i, Borys Pasternak. Życie
i twórczość, s. 241.
13 Fragment wiersza B. P a s t e r n a k a, Объяснение, 1947, [w:] Б. П а с т е р н а к, Собрание сочинений в пяти
томах, Том II, Москва 1989, s. 367.
236
nych wierszach, np. „Ewa” lub „Bez tytułu”. Podobnie jak dawniej w swoich żonach, widział w niej
uosobienie kobiecości, jej najwspanialszych cech14.
Iwińska mająca bogate doświadczenie literackie była bardzo pomocna w pracy twórczej,
szczególnie nad powieścią Doktor Żywago. „Z jednej strony pomagała mu uwspółcześnić
utwór. Z drugiej uwalniała autora od wielu prac i obowiązków praktycznych, technicznych.
Pełniła rolę agenta literackiego, organizowała przepisywanie, prowadziła pertraktacje
z wydawnictwami krajowymi i zagranicznymi”15.
Jednak najcenniejszy dowód miłości od Iwińskiej Pasternak otrzymał w 1949 r. Wykazała się ona bowiem najwyższą odwagą i bezgraniczną miłością, odbywając wyrok przeznaczony przez władze dla Pasternaka. W październiku 1949 r. skazano ją na pięć lat pobytu
w obozie „za antysowiecką agitację i stosunki z osobami podejrzanymi o szpiegostwo”16.
Sowieckie organy bezpieczeństwa publicznego wywierały nacisk na Pasternaka poprzez
osobę Iwińskiej. W trakcie przesłuchań domagano się, by oskarżyła Pasternaka o szpiegostwo na rzecz Anglii, jako że jego ojciec żył i umarł w tym kraju, wówczas przebywały tam
także jego siostry. Wiele lat po powrocie Olgi do domu dręczony wyrzutami sumienia Pasternak pisał o niechlubnym epizodzie w liście do Renaty Szweycer: „Wsadzili ją przeze
mnie, jako najbliższego mi, zdaniem tajnych służb, człowieka, żeby na męczących przesłuchaniach pod groźbami wyciągnąć od niej wystarczające dowody dla mojego sądownego
ścigania. Jej heroizmowi i wytrzymałości zawdzięczam życie oraz to, że mnie w tamtym
okresie nie ruszali”17.
Miłość i twórczość trwały w życiu Pasternaka w nierozerwalnym splocie. Każdemu zakrętowi biografii, każdemu spadkowi nastroju i tempa twórczej pracy towarzyszyły przymiarki do napisania czegoś wielkiego, jakiegoś epickiego dzieła. Tak było w 1919 r., gdy
powstała opowieść Dzieciństwo Luwers, tak też stało się dziesięć, dwadzieścia i trzydzieści lat
później. Zarys powieści w zasadzie się nie zmieniał, dotyczył losów młodej inteligencji,
i powstał w umyśle poety tuż po rewolucji. Niezmiennie też inspiracji dla głównej bohaterki
Pasternak szukał w kobiecie, którą w danym momencie biografii się fascynował. Następnie
spotykał kolejną muzę, z którą wychodził z kryzysu dziesięciolecia. W rezultacie przeplatania się miłosnych perypetii z pracą twórczą bohaterki utworów łączyły w sobie cechy poprzedniej i nowej miłości, bez wyraźnej przewagi cech jednej bądź drugiej muzy. Tak było
z Żenią Luwers18, której prototypem była Elena Winograd19. Z kolei Lara, główna bohaterka Doktora Żywago wyraźnie łączy w sobie biografię Zinaidy Neuhaus z charakterem Olgi
Iwińskiej, tworząc wyborną syntezę: z jednej strony Lara wszystko potrafi, łatwo zakorzenia
się w życiu, jest dokładna i energiczna, z drugiej – jest w wiecznym zamęcie, wnosi chaos
we wszystko, czego się ima, przyciąga katastrofy, pojawia się nie wiadomo skąd i znika nie
wiadomo gdzie20. Szok, jakiego poeta doznał na skutek aresztowania Iwińskiej także znalazł
swój wyraz w powieści Doktor Żywago, ukończenie której traktował jako swoisty pomnik dla
kochanki. Wiersz Rozłąka także zainspirowały stosunki uczuciowe tych dwojga.
Z. Z b y r o w s k i, Borys Pasternak.Życie i twórczość, s. 241.
Ibidem.
16 Б. М а н с у р о в, Лара моего романа. Борис Пастернак и Ольга Ивинская, Москва 2009, s. 163.
17 О. И в и н с к а я, В плену времени. Годы с Борисом Пастернаком, Москва 1972, s. 124.
18 Женя Л ю в е р с, г е р о и н я п о в е с т и Детство Люверс Б. Л. Пастернака.
19 Dla Eleny Winograd powstała książka Сестра моя — жизнь — zbiór wierszy lirycznych Pasternaka napisanych, w większości wiosną – latem 1917 roku w Moskwie.
20 Por. Д. Б ы к о в, Борис Пастернак. Жизнь замечательных людей, Москва 2010, s. 187.
14
15
237
Podsumowując rozważania o życiu miłosnym i zawodowym Pasternaka należy pamiętać,
jak ściśle do siebie przylegały te dwie sfery i jak nieodzownie na siebie wpływały. Świadomość istnienia bowiem tej równoległej relacji nierzadko stanowi klucz do deszyfracji znaczeń ukrytych w poszczególnych utworach poety. A większość z nich nosi piętno lirycznego
i zarazem namiętnego uczucia, jakim darzył swoją aktualną muzę.
238
mgr Ewa Frączek
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie
POETA PRZEKLĘTY – RÓŻNE TYPY WYKLUCZENIA PISARZY
Z ŻYCIA SPOŁECZNEGO W LATACH 1945–1968
Problem wykluczenia pisarzy z życia społecznego to motyw dość często w polskiej historii powracający. O ile jednak (mówiąc w pewnym uproszczeniu) w czasach tzw. Wielkiej
Emigracji literaci zmuszeni do opuszczenia kraju „wyłączeni” zostali z własnego społeczeństwa jedynie fizycznie, o tyle w czasach emigracji powojennej nastąpił prawdziwe zawiły
splot wzajemnego „wykreślania się” ze społeczeństwa i prób decydowania o tym, kto posiada moralne prawo do reprezentowania kultury polskiej.
W tekście niniejszym chciałabym zwrócić uwagę na dwa główne kierunki wykluczenia.
Pierwszy wiąże się z negatywnym odbiorem poety-emigranta w opinii pisarzy krajowych,
drugi – z obrazem „literata z PRL-u” w świadomości emigrantów.
Odbiór poety-emigranta w opinii pisarzy krajowych
Stwierdzenie, że wobec powojennego reżimu polscy literaci przyjmowali różne postawy,
jest stwierdzeniem truistycznym. Kultura literacka poddawana była nieustannemu naciskowi
ze strony totalizującego się ustroju. Tępienie wolnego słowa przybrało postać nie tyle eliminacji literatury, co raczej jej odgórnego administrowania – zwłaszcza, że pisarze i poeci byli
władzy ludowej szczególnie potrzebni. Mając zaplecze ideologiczne, wyrażone w formie
literackiej i podpisane znanym nazwiskiem, władzom łatwiej było „reklamować” reprezentowany przez nią ustrój. Aby więc pisarz czy poeta mógł cieszyć się możliwością wydawania
swoich tekstów, musiał w obliczu nowej sytuacji politycznej przyjąć jakąś metodę działania.
W artykule nie chciałabym jednak rozważać kwestii różnorodności postaw i aspektów
z nimi związanych. To, co interesować mnie będzie szczególnie, to – czasem kreowane na
potrzeby władzy, czasami całkiem szczere – „wykreślenie” emigranta z listy literatów przez
pisarzy krajowych. Częścią poetyki socrealizmu, wspieranej przez władzę, był bowiem podział na to, co dobre i złe. W takim nurcie wskazane było umieszczanie emigranta po
„ciemnej stronie barykady”. Czasem jednak wyrażona literacko niechęć nie wynikała z chęci
przypodobania się Partii, lecz była wyrazem faktycznych animozji.
Kim był zatem szkalowany emigrant? W rzeczywistości był to ktoś, kogo nazwałabym
człowiekiem podejmującym decyzję ostateczną. Emigrowanie było bowiem postawą nietypową. „Nietypowość” polegała na tym, że łatwiej było nie wrócić do PRL-u i jego ponurej
rzeczywistości tym, którzy na Zachodzie znaleźli się podczas wojny. Trudniejsza okazywała
się decyzja o uchodźctwie dla tych, którzy w latach czterdziestych przebywali w Polsce.
Przed odwilżą październikową jedynym właściwie głośnym emigrantem-intelektualistą był
Czesław Miłosz. Jego kontrowersyjny wyjazd spowodował zamieszanie zarówno w kraju,
jak i kręgach emigracyjnych. Z prywatnej korespondencji przyszłego noblisty dowiedzieć się
można również, że decyzja była dla niego samego bardzo trudna, niejednoznaczna, obfitująca w liczne wątpliwości. O kółkach emigranckich miał złe zdanie, a dodatkowo bał się
„izolacji wydawniczej” i artystycznej dekadencji, która wydawała mu się ściśle powiązana
239
z uchodźctwem. Z kolei w kraju nie mógł znaleźć swojego miejsca, także artystycznego:
separował się od Związku Literatów Polskich, przyjaźnił z intelektualistami uznanymi przez
władzę za „polityczne wyrzutki”1, ale jednocześnie służył na państwowym stanowisku. Kolejne lata utwierdzały go też w przekonaniu o fałszywości peerelowskiego socjalizmu.
W końcu, zdopingowany trudnościami w odzyskaniu swojego chwilowo zatrzymanego
paszportu2, kiedy jako kulturalny attache dostał kolejne pozwolenie na wyjazd do Francji,
zdecydował się pozostać tam tym razem w roli emigranta.
W latach późniejszych decydowało się na „emigrację literacką” już więcej osób. Trudną
przeprawę miał jeszcze Marek Hłasko. W roku 1958 otrzymał on, w dowodzie uznania za
twórczość tzw. Nagrodę Literacką Wydawców. Prośba o zagraniczne stypendium zaniepokoiła jednak władze – do Francji wyjechał Hłasko w ostatniej chwili, przed grożącym mu
odebraniem paszportu pod pretekstem nieodbycia służby wojskowej3. Po skończonym
stypendium zdecydował się wyjechać na stałe do Berlina Zachodniego. Tym samym zamknięta została jego droga do Polski. W marcu 1958, na posiedzeniu Komisji Kultury KC
PZPR, sekretarz Komitetu Centralnego Jerzy Morawski wyrażał swoje niezadowolenie,
twierdząc, że „przydzielenie tej nagrody Hłasce było szkodliwe i nieprzemyślane”4. Szybko
potem Hłasko, podobnie jak wcześniej Czesław Milosz, stał się obiektem prasowej i literackiej napaści. W „Trybunie Ludu” ukazał się na jego temat obraźliwy artykuł pt. Primadonna
jednego tygodnia, na bieżąco informowano także o jego „skandalicznym trybie życia”, a nawet
„kontaktach z Izraelem”. W 1969, pod prasową informacją na temat śmierci pisarza, pojawiły się również następujące słowa: „Jak wiadomo, Marek Hłasko, autor wielu opowiadań
szkalujących Polskę Ludową, zdradził w 1958 r. ojczyznę i zbiegł do Berlina Zachodniego”5.
Dwie powyższe wzmianki są wskazaniem nielicznych przypadków opuszczania ojczyzny
już po roku 1945. Jednak na emigrację składała się oczywiście także liczna grupa, która
przebywała na Zachodzie także i w czasie wojny. Ta grupa również obciążona była licznymi
trudnościami psychicznymi wynikającymi z „bycia literackim emigrantem”. Świadomość
rozkwitającego w ojczyźnie reżimu wcale nie była jednoznaczną „kartą przetargową”, ułatwiającą literatom wybór dalszego losu. Nie byli oni ani żołnierzami, ani zaangażowanymi
politykami, mogli zatem zdecydować się w miarę bezpieczny na powrót do domu. Zwłaszcza, że znad Wisły dochodziły głosy o starannej „opiece”, jaką nowy rząd otacza pisarzy.
W zestawieniu z finansowo trudnymi warunkami emigranckimi, fakt ten mógł się stać
z jednej strony dodatkowym atutem przemawiającym za powrotem, z drugiej – decydującą
rolę w podjęciu decyzji o pozostaniu na Zachodzie pełniło przede wszystkim honorowe
poczucie, że powrót oznaczałby akceptację zaistniałego w kraju stanu rzeczy. „Rok 1945
był może najtragiczniejszą moralnie chwilą w dziejach wojny dla Polaków, którzy znaleźli
się poza krajem. Wszystko, co było przedtem – walki, niewola, obozy, śmierć – było narzucone wyrokiem losu, od którego nie było ucieczki. Z końcem wojny przyszła konieczność
własnego wyboru i decyzji”6.
A. P i e r z c h a ł a, M. K u c, Czesław Miłosz 1911–2004, http://wyborcza.pl/1,75475,1956033.html.
Ibidem.
3A. C z y ż e w s k i, Piękni dwudziestoletni – biografia Marka Hłaski, Warszawa 2000, s. 78.
4 Ibidem, s. 79.
5 Ibidem, s. 81.
6 Cyt. za: J. P a s t e r s k a, „Lepszy” Polak? Obrazy emigranta w prozie polskiej na obczyźnie po 1945 roku, Rzeszów
2008s. 40.
1
2
240
Innym problemem, będącym przypuszczalnie największą trudnością związaną z życiem
na obczyźnie, był problem izolacji i niezrozumienia emigranta przez nowe środowisko.
Wyjaśnia to Jolanta Pasterska: „Początkowa demonstracyjna wręcz wyższość emigranta
wobec Zachodu, motywowana doświadczeniem represji totalitarnych, szybko przerodziła
się w skrywany kompleks niższości wobec jego osiągnięć cywilizacyjnych, a także poczucie
rozczarowania niedocenianiem roli Polaków w walce z nazistami i komunistami”7. Powszechna ignorancja rozpamiętywanej przez Polaków tragicznej przeszłości wojennej budziła rozgoryczenie.
Mimo wielu odcieni szarości, w jakie obfitowało życie emigranta, w twórczości literackiej
rodzimych pisarzy on sam jawił się w sposób pozbawiony jakichkolwiek odcieni. Uchodźca
był kimś z zasady złym i nie zasługującym na żadną taryfę ulgową. Takim wizerunkiem
posługiwali się ci literaci krajowi, którzy w sposób bezwzględny przyporządkowali się „artystycznym” zaleceniom nowej władzy. I tak, dla przykładu, Wiktor Woroszylski mówił
o „bankructwie ideowym” uchodźców, nazywając ich również „agentami obcego wywiadu”,
a Julian Stryjkowski, który pod pojęciem „emigracja” rozumiał traktowaną w sposób zbiorczy grupę ludzi pióra oraz polityków, pisał, iż „cały Rząd Londyński to wilkołaczy pomiot,
który trzeba wytępić”8.
Pominąwszy jednak dość niskie moralnie i artystycznie ataki za nic, charakteryzujące się
jedynie obraźliwymi porównaniami, emigrantom zarzucało się także konkretne przewinienia. Niektóre z nich wydają się z perspektywy czasu absurdalne, inne zaś skłaniają do refleksji. Literatów nieobecnych w kraju obarczało się między innymi odpowiedzialnością za
niedoskonałość ustrojową II Rzeczpospolitej. Racjonalnym wytłumaczeniem takiego ataku
może być następujący schemat myślenia: skoro, zamiast budować nowy ład, uchodźcy polityczni i literaccy oglądają się z nostalgią za siebie, oznacza to, iż wciąż pochwalają stan panujący w dwudziestoleciu międzywojennym. Dwudziestolecie zaś było dla wielu intelektualistów, szczególnie pochodzenia żydowskiego, okresem trudnym do zaakceptowania. Dlatego też wszelkie podejrzenie, że rzeczywistość owa może wrócić, budziło pozorny bądź
autentyczny sprzeciw. Emigrant stawał się wtedy wrogiem, bo siłą rzeczy, reprezentował to,
co minione, przestarzałe i – co pokazała historia – także niebezpieczne. Oficjalne zaś nawoływania niektórych literatów emigracyjnych (głównie tych przebywających w Londynie) do
tego, aby przywrócić stary ład, pogłębiały niepokój. W jednym ze swoich wierszy, o znamiennym tytule Do inteligenta uchodźcy, Adam Ważyk wspominał właśnie II Rzeczpospolitą:
(…) Gdziekolwiek szedłeś, miasta waliły się w gruzy,
pryskał pług w rękach chłopa, nim skibę doorał…
to po latach dwudziestu wyklarował się w burzy
ukrywany przez tobą tych lat posępny morał9.
Emigranci, którzy opuścili budującą się Polskę socjalistyczną, tęsknili więc za „faszystowską” Rzeczpospolitą, a zatem, w świadomości niektórych intelektualistów z kraju, cierpieli na „fałszywą orientację” polityczną i historyczną.
Nigdy nie będzie można stwierdzić na pewno, który z literatów faktycznie przedkładał
ustrój komunistyczny nad dominujący na Zachodzie liberalizm, który zaś szkalował emigrantów tylko ze względów politycznej asekuracji. Prawdopodobne jest jednak to, że część
pisarzy pozostałych w ojczyźnie faktycznie nie ufała „uchodźcom”, widząc w nich przejaw
Ibidem, s. 111.
Ibidem, s. 55.
9 Cyt. za: A. B i k o n t, J. S z c z ę s n a, Lawina i kamienie. Pisarze wobec komunizmu, Warszawa 2006, s. 17.
7
8
241
tego, czego nie chciała zaakceptować. Kazimierz Brandys, w eseju Dwie poezje. O emigracyjnych
poetach, zarzuca adwersarzom między innymi… rozpropagowywanie informacji o zbrodni
katyńskiej. W tonie pezetpeerowskiej retoryki pisze Brandys: „Z tradycją sanacyjnych
łgarstw i wzorów goebbelowskiej propagandy podjęto hasło Katynia i kto wie, czy ta nazwa
geograficzna w Londynie nie rozbrzmiewała w wierszach polskich w Londynie częściej niż
Majdanek, Oświęcim lub aleja Szucha”10. Z perspektywy dzisiejszych świadectw historycznych oskarżenia pisarza wobec emigrantów są oczywiście niesprawiedliwe i obraźliwe.
W przypadku Brandysa pewne źródła zdają się wprawdzie informować o tym, że ukrywający się całą wojnę twórca nie wierzył w sowiecką winę „sprawy katyńskiej”11. Mimo to na
zwrócenie uwagi zasługuje fakt, że głównym zarzutem, jaki stawia Brandys literatom
z Londynu, jest nie sama wiara w Katyń, ale umyślne przedkładanie tej zbrodni – potencjalnie sowieckiej – nad zbrodnie niemieckie.
Inną formą prezentowania emigranta w krajowej literaturze było nadawanie mu cechy
naiwności. Prawdą jest jednak, że o ile emigrant będący uciekinierem wojennym mógł
przedstawiony być w literaturze i publicystyce jako postać naiwna, o tyle uciekinier świadomy, który dopiero w kilka lat po wojnie zdecydował się zamieszkać za granicą – nie miał
podobnej możliwości. Samo pozostanie za granicą było jeszcze możliwe do „rozgrzeszenia”, ale wyjazd „ukartowany” potępiony musiał być już jednoznacznie. Najbardziej charakterystycznym wydarzeniem polityczno-literackim był natężony, przeprowadzony na ogromną skalę i zbiorowy niemalże atak na Czesława Miłosza, który opuścił swoją ojczyznę już
w okresie jej „socjalistycznej stabilizacji”. Emigracja przyszłego noblisty stała się przyczynkiem do wzmożonej nagonki na samą ideę emigracji. Przyczepiono doń etykietę „zdrajcy”,
a w końcu „atakowanie Miłosza stało się rytualnym gestem potwierdzającym prawomyślność”12.
Sztandarowym utworem „na Miłosza” wyjesz paszkwil napisany przez Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, pt. Poemat dla zdrajcy. W Poemacie… Gałczyński zestawia swoje własne, „patriotyczne” podejście do kraju z podejściem kogoś (w domyśle: Miłosza), kto kraj
opuścił i tym samym zasługuje na najgorszą ocenę ze wszystkich:
(…)A ty jesteś dezerter.
A ty jesteś zdrajca.
(…) Uch, przebolałem ja tę sprawę,
jakby mnie batem bili,
klnę się na matkę i Warszawę,
że to mnie jeszcze boli;
a ja sądziłem: minie, przejdzie,
że jakoś ból wypielę –
a ty mi ciągle z dna pamięci
wypływasz jak topielec – (…)13.
W podobnym tonie utrzymana zostało opowiadanie Kazimierza Brandysa Nim będzie zapomniany („Ta mysz uciekła z prawdziwie trudnego kursu. Nie róbcie z niego ideologa, to
mysz. Za rok nie starczy mu śliny, żeby na nas pluć”14), czy też niektóre wypowiedzi Jarosława Iwaszkiewicza, długoletniego przyjaciela Miłosza. W prasie wyjątkowo ostre, żeby nie
J. P a s t e r s k a, „Lepszy” Polak…, s. 55.
A. B i k o n t, J. S z c z ę s n a, Lawina i kamienie…, s. 45.
12 A. B i k o n t, J. S z c z ę s n a, Sprawa Miłosza, http://wyborcza.pl/1,75515,2241208.html.
13 K. I. G a ł c z y ń s k i, Poemat dla zdrajcy, „Nowa Kultura”, 1952, nr 3.
14 A. B i k o n t, J. S z c z ę s n a, Lawina i kamienie…, s. 45.
10
11
242
powiedzieć „drastyczne” ataki, będące dodatkowo atakami „oficjalnymi”, przepuszczał na
przyszłego noblistę Antoni Słonimski: „Warto zastanowić się, co się stało z pięknym słowem patriotyzm – pisał w organie prasowym „Nowa Kultura” – do jakiego samozaprzeczenia i splugawienia doszło ono w ustach emigracyjnej kilki londyńskiej, gdy tym słowem
próbują oni pokryć swój akces do zbójeckiego, hitlerowsko-amerykańskiego paktu
w Bonn”15.
Poza skrajnościami zdarzały się też inne, bardziej wyważone zarzuty wobec pisarzy emigrantów. Iwaszkiewicz na przykład, w liście z początku 1950 roku, w sposób następujący
żalił się Miłoszowi na paryską „Kulturę” (jeszcze przed emigracją noblisty): „Cóż za bezbrzeżna naiwność, a raczej głupota. Im się wydaje, że można błam futra schować do szafy
i wyciągnąć po 20 latach, i uszyć sobie z niego takie samo jak przedtem futro”16. Wypowiedź ta powinna w zasadzie dać do myślenia. Nawet bowiem pośród tych emigrantów,
którzy usiłowali utrzymać ścisłą współpracę z krajem, niemożliwością była pełna orientacja
w tym, co w kraju dokładnie dzieje się. Nawet krajowy opozycjonista współpracujący korespondencyjnie z „wrogą systemowi” paryską „Kulturą”, Stefan Kisielewski, kierował do
Giedroycia następującą uwagę: „Ja jestem politykiem, a Pan tylko kibicem, który zajmuje się
literaturą i takim sobie gadaniem. Ale politykę robimy my”17.
Poza paszkwilami lub krytyką stosowano też taktykę przemilczenia. Przykładowo: jednym z popularniejszych konkursów krajowych było starcie organizowane przez „Przegląd
Kulturalny” od roku 1957. W przebiegu rywalizacji literackiej dostrzec można było – co
wyartykułował Gustaw Herling-Grudziński – „pewną drażniącą prawidłowość najpierw
w zgłaszaniu przez członków jury dzieł autorów emigracyjnych, po to, by w finale je odrzucić na rzecz utworów wydanych w Polsce. Odnosi się także nieodparte wrażenie, że są to
ruchy pozorowane (…). Bo jak ocenić te zabiegi inaczej, jeśli w kategorii eseju staje Gombrowicz i Stempowski (z emigracji) (…) a zwycięża esej muzyczny”18.
Obraz „literata z PRL-u” w świadomości emigrantów (w latach 1945–1968)
Emigranci, o czym dziś mówi się mniej, bywali niekiedy równie napastliwi, co sterowani
maszynerią peerelowskiej propagandy „krajowcy”. Byli przy tym jednak zdecydowanie
mniej jednolici. Posługując się pewnym uproszczeniem, można przyjąć, że dzielili się na
dwa główne obozy: Londyn związany z „Wiadomościami” i redaktorem Mieczysławem
Grydzewskim oraz Paryż skupiony wokół „Kultury” Jerzego Giedroycia. Literaci polscy
z innych krajów często identyfikowali się z jedną z tych dwóch tendencji (pod pewnymi
względami emigrację amerykańską można traktować jako „ideologicznie zgodną” z brytyjską).
W stolicy Wielkiej Brytanii Polonia skupiona była wokół rządu i związanej z rządem kultury wojskowej. We Francji natomiast polityka z kulturą były powiązane w sposób bardziej
rozluźniony. To właśnie w podstawowej mierze nie tylko wpływało na literacko-kulturowy
rys obu ośrodków, ale i dzieliło reprezentantów emigracji angielskiej od rodaków zamieszkujących Francję. Podstawowym zaś problemem, co do którego dwa emigranckie „zagłębia
kulturalne” przez długie lata nie mogły dojść do porozumienia, było ustosunkowanie się do
A. S ł o n i m s k i, Amerykanin, „Nowa Kultura”, 1952, nr 23, s. 1.
Cz. M i ł o s z, Zaraz po wojnie. Korespondencja z pisarzami, Kraków 1998, s. 223.
17 Cyt. za: A. S. K o w a l c z y k, Giedroyc i „Kultura”, Wrocław 1999, s. 205.
18 Cyt. za: V. W e j s-M i l e w s k a, Krytyka jako naglący monit, [w:] Proza polska na obczyźnie. Problemy – dyskursy
– uzupełnienia, red. Z. A n d e r s, J. P a s t e r s k i i, A. W a l, Rzeszów 2007, s. 239.
15
16
243
pisarzy krajowych, a konkretniej do tego, w jakiej mierze (i czy w ogóle) stosunki literackie
między krajem a zagranicą powinny być utrzymywane.
W Londynie, w roku 1945, powstał Związek Pisarzy Polskich na Obczyźnie (ZPPO).
Zrzeszał literatów na uchodźctwie, prowadził działalność ogólnokulturową i wydawniczą,
organizował dla swoich członków pomoc materialną. Od roku 1947 ZPPO zaangażował się
również w walkę polityczną. W ramach „walki” podjęta została uchwała wzywająca do zaniechania wszelkich publikacji w wydawnictwach Polski Ludowej. Redaktor „Wiadomości”,
Grydzewski, piłsudczyk i przyjaciel generała Władysława Sikorskiego, był osobą silnie
związaną z czymś, co określić można by mianem „patriotyzmu wojskowego”. Postawa ta
przejawiała się w otwartym i bezkompromisowym potępieniem komunizmu, jak również
w wyrażaniu chęci „reaktywowania przeszłości” i odbudowania II Rzeczpospolitej w przedwojennych granicach – wzbogaconych ewentualnie o ziemie zachodnie jako wojenną rekompensatę poniesionych strat. W związku z tak ostentacyjnie patriotyczną i bezkompromisową postawą, ekipa Grydzewskiego w sposób niezwykle surowy traktowała także
wszystkich literatów pozostałych w kraju. Zygmunt Nowakowski, zastępca redaktora naczelnego, na stawiane mu zarzuty „zaślepionej bezkompromisowości” przyznawał nawet:
„Tak jest! Wcale się tego nie wstydzę. Są sprawy, o których nie chcę i nie umiem dyskutować. I wtedy jestem pryncypialistą, maksymalistą, pieniaczem, fanatykiem, psem na sztandarze, czym chcecie!”19.
Dlatego też zupełnie inaczej prezentuje się na tle emigracyjnego Londynu środowisko
polskich literatów w Paryżu. Pisarze skupieni wokół słynnej „Kultury” mieli na ogół ideę
otwarcia na kraj i długofalowego oddziaływania politycznego emigracji. Dominującą wśród
nich postawą była deklaracja chęci budowania wolności demokratycznej w nowych warunkach. Giedroyć nie zgadzał się na dzielenie pisarzy ze względów ideologicznych, czyli na
tych, którzy zdecydowali się pozostać w kraju i na emigrantów. Wedle redaktora tylko przeciwdziałanie „rozłupywaniu kultury polskiej na krajową i emigracyjną może osłabić cenzurę
i zniwelować podziały”20. Giedroyć tłumaczył swoją taktykę również przekonaniami literackimi. Uważał, że zgoda na zamieszczanie w jego miesięczniku tekstów również kontrowersyjnych jest przejawem prawdziwej wolności słowa. Nie znaczy to jednak, że postaw krajowców „Kultura” nie krytykowała.
Głównym zarzutem wobec „krajowego literata” było poddanie się władzy ludowej dla
świętego spokoju albo dla konkretnych profitów. W formie literackiej wyrazicielem zarzutu
oportunistycznej wspólpracy był głównie satyryk Marian Hemar. Żale satyryka skoncentrowały się głównie w adresowanym do Antoniego Słonimskiego Wierszu do poety reżymu (nawiasem mówiąc Słonimski padł wyjątkową ofiarą „ciętej riposty” Hemara – do tego stopnia, że kiedy w l. 70. pojawił się w Londynie, już jako wspierający pewną inicjatywę wolnościową, wypowiedział warte przytoczenia zdanie: „No, widzę, że jest Marian Hemar, czyli
jest mi przebaczone wszystko”21):
Popatrzcież na ten rzymski profil:
Były frankofil i anglofil (…)
Przechrzta co tydzień, na wyścigi,
Co z wszystkich sobie wziął religii
Jedną religię: oportunizm –
Cyt. za: S. S N i c i e j a, Zygmunt Nowakowski – Rejtan na emigracji, „Dekada literacka”, 1992, nr 14.
Cyt. za: J. P a s t e r s k a, „Lepszy” Polak…, s. 78.
21 P. L i s i e w i c z, Falset proroka, http://niniwa2.cba.pl/antoni_slonimski.htm.
19
20
244
Dziś się obrzezał na komunizm22.
Także Jerzy Giedroyć, propagator współpracy z krajem, postawę biernej akceptacji rzeczywistości uważał za najgorszy grzech krajowych literatów. W liście do Gombrowicza,
w komentarzu do gombrowiczowskiego artykułu Tandeta, poświęconemu artystycznej sytuacji w kraju, redaktor „Kultury” pisał: „(…) nie objechałeś wystarczająco mocno tzw. intelektualistów, nie zachęciłeś ich do oporu, nie wytknąłeś tego obrzydliwego zwyczaju, że jeśli
się naruszy ich błogi spokój, to zaczną krzyczeć, że o Polsce można mówić jedynie nad
Wisłą”23.
Obok konsekwentnych, ale mało drastycznych oskarżeń o konformizm, wytaczano
oczywiście także i „cięższe działa”. Wśród nich pojawiały się identyczne z tonem peerelowskim określenia typu „zdrajca”, czy „sprzedawczyk”. Ostro przedstawiał Jan Lechoń Ksawerego Pruszyńskiego. Pruszyński, który w latach czterdziestych przestrzegał rodaków
przed sowietyzacją, stwierdzał później, że „myślenie doznanymi krzywdami” jest niepolityczne oraz że Polska dogadać się musi z Rosją „taką, jaka jest”24. W myśl głoszonych przez
siebie zasad napisał książkę Hrabia Wielopolski, w której nawiązywał do historycznych metod
ugody z zaborcą, jako do jedynej możliwej drogi, obarczonej najlżejszymi możliwymi konsekwencjami dla całego narodu. Lechoń jednak nie był wyrozumiały co do proponowanej
przez Pruszyńskiego postawy i zdania swojego nie zmienił nawet po tajemniczym wypadku
samochodowym, w którym zginął autor Hrabiego Wielopolskiego. „Był on pierwszym zdrajcą,
i śmierć nie może zmienić tego słowa (…). Być może Bolszewicy go sprzątnęli. Ale przecież
zanim go sprzątnęli, zamordowali miliony innych, miliony Polaków”25.
Bezkompromisowo rozprawiał się z krajowymi literatami wspominany Hemar. W satyrykach swoich nie tylko wypominał im konkretne winy, ale także prawie zawsze opatrywał
swe liryki w konkretne nazwiska odbiorców. W Naradzie satyryków wymienia wielu spośród
tych dawnych kolegów, którzy oddali swój talent na usługi reżimu:
Dalej Tuwim. Niestety, zmienił się mistrz pióra,
Bo kiedyś miał na twarzy myszkę. Dziś ma szczura (…)
I Gałczyński, Konstanty, z duszą Ildefonsa.
Co kiedyś kąsał, liże. Co lizał, dziś kąsa (…)
A tam, z tyłu, Słonimski siedzi wśród czeladzi.
Od dawna nic nie pisze, tylko drugim radzi (…)
Rzecz ciekawa – każdy z nich, w tej ciszy –
Wie, że o tym tak mówię. I każdy mnie słyszy26.
Innym twórcą zarzucającym „kolegom z kraju” przede wszystkim zakłamanie historii
jest również Jan Lechoń, który w swoim Dzienniku (w zapisie z roku 1951) ocenia między
innymi książkę Kazimierza Brandysa Troja miasto otwarte jako „ohydny smród zgnilizny umysłowej i moralnej, do której bolszewicy w pięć lat zdołali doprowadzić pozostałe w Polsce
drugie, trzecie szeregi pisarzy. Literatura »kapo« z obozu koncentracyjnego, płatnego szpicla, nie ma na to określeń”27.
Oczywiście pojawiały się również głębsze analizy zachowań krajowych literatów i związana z nimi bardziej wyrafinowana, subtelniejsza krytyka. Sztandarowym dziełem rozpraM. H e m a r, Wiersz do poety reżymu, [w:] M. H e m a r, Moja przekora, Kraków 2001, s. 71-72.
A. S. K o w a l c z y k, Giedroyć…, s. 222.
24 A. B i k o n t, J. S z c z ę s n a, Lawina i kamienie…, s. 95-96.
25 J. L e c h o ń, Dziennik, t. I, Londyn 1967, s. 322-323.
26 M. H e m a r, Narada satyryków, [w:] M. H e m a r, Moja przekora..., s. 48-49.
27 J. L e c h o ń, Dziennik, t. I…, s. 60.
22
23
245
wiającym się z reżimem oraz z biorącymi w nim udział pisarzami jest Zniewolony umysł Czesława Miłosza – „rzecz o ludzkiej duszy, o namiętnościach i ambicjach, o zakłamaniu
i prawdzie, o okrucieństwie człowieka i historii oraz o ludzkiej komedii pomyłek”28. Chociaż za bohaterami powieści stały konkretne osoby z literackiego środowiska PRL-u, książka
nie była obnażeniem konkretnych postaw, ale przede wszystkim próbą ich zrozumienia.
Jednym z bohaterów Zniewolonego umysłu jest Alfa-czyli moralista, rozpoznany jako Jerzy
Andrzejewski. Miłosz przedstawia go jako człowieka usilnie potrzebującego jakiejkolwiek
wiary. Zdaniem autora Zniewolonego umysłu dla Alfy tylko komunizm mógł, jako ideologia
wygrana, pełnić rolę jego aktualnej religii. Potrzeba fideizmu oddalała go od prawdy – i to
głównie zarzuca Miłosz literatom krajowym na przykładzie opisanego pod postacią Alfy.
„Tylko namiętność prawdy – pisał – mogłaby uchronić od stania się tym, czym się stał”29.
Kiedy zaś „namiętność prawdy” zagłuszona została przez „potrzebę wiary”, nastąpiła zgoda pisarza na życie w zakłamaniu
Z innymi zarzutami i z innym rodzajem usprawiedliwienia spotkał się w Zniewolonym umyśle Beta, Tadeusz Borowski. „Beta nie miał żadnej wiary – ani wiary religijnej, ani innej –
i miał odwagę w swoich wierszach przyznać się do tego”30. Jeszcze przed powstaniem, a nawet przed swoimi przeżyciami w Oświęcimiu widział, według Miłosza, więcej i lepiej od
otaczającej go młodzieży. „Ich patriotyczny zapał do walki z Niemcami wydawał mu się
czysto irracjonalnym odruchem (…) próbował przyciskać ich do muru pytając, jakich wartości chcą bronić (…). Nie dostawał na to zadawalającej odpowiedzi. Oto jądro ciemności:
nie tylko żadnej nadziei wyzwolenia, ale żadnej wizji jutra”31. Poświęcając rozdział Borowskiemu, Milosz tworzy jego obraz jako jednocześnie potępionego i usprawiedliwionego.
Najistotniejsze jednak, co wyłania się z tego obrazu, to przypomnienie, że komunizm i stalinizm tworzyli w większości swojej ludzie skażeni wojną, pozbawieni przez historię skrupułów.
Mniej wyrozumiały jest Miłosz dla Gammy, bohatera, który obrazować ma postać Jerzego Putramenta. Przed okresem stalinizmu Gamma był – wedle narratora Zniewolonego umysłu
– nacjonalistą i antysemitą. „Pamiętam naszą rozmowę o rasizmie (…). Mówił o krwi i ziemi, o tym, że władza w państwie powinna należeć nie do ogółu obywateli, niezależnie od
ich rasy i rodzimego języka, ale do narodu panującego, który powinien dbać, aby jego krew
nie została skażona”32. W okresie stalinizmu zaś równie żarliwie oddał się nowej sprawie
i nowej wierze. Powodem mógł być strach – przytoczona jest tu historia o dobrowolnym
podpisaniu odezwy przeciw kolegom: „Gamma zaczynał wtedy swoja karierę (…). Jego
odruchy były prymitywne, nie umiał działać chytrością. Miał się tego jeszcze nauczyć”33.
W literaturze emigracyjnej często zdarzało się, że pisarz krajowy pokazywany był nie tyle
wprost, co poprzez kontrast z tym intelektualistą, który świadomie wybrał życie poza socjalistyczną ojczyzną. Innymi słowy, polscy twórcy emigracyjni ukazywali siebie w sposób
niepozbawiony swoistej dumy z własnego postępowania: „To już nie każdy Polak zabiegający o dobro ojczyzny był »dobrym« Polakiem. Literatura emigracyjna wytworzyła bowiem
swoistą mitologię »lepszego« Polaka, wedle której Polak-emigrant ma wpisaną w swój status
Cyt. za: http://zniewolony-umysl.klp.pl.
Cz. M i ł o s z, Zniewolony umysł, Kraków 1990, s. 141.
30 Ibidem, s. 145.
31 Ibidem, s. 144.
32 Ibidem, s. 173.
33 Ibidem, s. 190.
28
29
246
rolę strażnika polskości, obrońcy wartości narodowych i moralnych. W stosunku do rodaków w kraju cechuje go poczucie wyższości, swego rodzaju misji czy posłannictwa”34.
Czasem poczucie wyższości przejawiało się także poprzez pełne krytycyzmu uwagi na
temat poziomu socrealistycznych dzieł. One także są składową pewnego etosu, który wykreował obraz „emigranta jako lepszego Polaka”. Przykładem może być znów jeden z fragmentów pewnej satyry Hemara:
(…) Gdy mój wiersz rwie z kopyta, a wasz na pysk pada –
To nie moja zasługa, ani wasza wada.
Gdy mój wiersz wasze wiersze w puch i proch rozpieprza –
Ja nie lepszy poeta. Moja sprawa lepsza!35
Najlepszym zobrazowaniem sytuacji psychologicznej między „dwoma obozami” będzie
zarysowanie bezpośrednich polemik. Jednej prasowej, drugiej poetyckiej (satyrycznej).
Najbardziej wyrazisty „spór prasowy” odbył się między dwiema osobami wzbudzającymi
w owych czasach najwięcej chyba kontrowersyjnych uczuć, między Miłoszem a Słonimskim. O ile bowiem wspominane przeze mnie utwory liryczne i prozatorskie „uderzające
w Miłosza” nie zawierały najczęściej nawet jego nazwiska, o tyle polemika prasowa, nie
będąc formą stricte literacką, nie mogła sobie na taki unik pozwolić. Słonimski gromił więc
Miłosza w „Trybunie Ludu” w sposób pozbawiony jakichkolwiek skrupułów: „Judzisz
przeciwko planowej pracy, która ogarnia coraz szersze masy ludu polskiego, godzisz w budowę fabryk, uniwersytetów, szpitali, wrogiem jesteś robotników i chłopów, którzy po raz
pierwszy w historii naszego kraju stanęli do walki o obalenie wyzysku (…). Sprzymierzeńcami twoimi są przywrócone do życia upiory hitlerowskie”36. Taki sposób oszczerstwa
zmuszał Miłosza do udzielenia odpowiedzi. W liście otwartym do Słonimskiego, zamieszczonym w paryskiej „Kulturze” z grudnia 1951 oświadczył, że na artykuł „napisany według
wszelkich zasad przyjętych w okresie procesów moskiewskich” odpowie jednak tak, jak
zasługuje na to „dawny poeta Pikadora”. I odpowiedź swoją formułuje następująco: „Był
czas, kiedy oburzałeś się na służalstwo pisarzy rosyjskich, krzyczących z inicjatywy władz:
»Zabić go, zabić!«. Dzisiaj sam spełniasz tę funkcję i używasz tego samego stylu. Wybrałeś
tę rolę i nie byłoby tu nic do powiedzenia, gdyby nie dzieło poetyckie, które masz za sobą.
Z szacunku dla ciebie jako poety zapomnę o twoim dobrowolnym poniżeniu i nie będę
odpowiadał obelgami na obelgi”37. W podobnym tonie, brzmiącym tak, jakby poeta starał
się za wszelką cenę utrzymać na wodzy swoje liczne emocje, utrzymana jest cała odpowiedź. „Nie krzycz – kontynuuje Miłosz – że drukując w pismach Zachodu zasiadam, jak
wołasz, »z wczorajszymi katami narodu polskiego« (…). Tak krzycząc, popełniasz fałszerstwo i robisz to świadomie”38. Słonimskiemu wypominane jest głównie to, że nie musiał
wcale pisać obraźliwego artykułu. Przyszły noblista obok spokojnego tonu pozwala sobie
także na ironię: „Mam nadzieję, że atak na mnie polepszył twoją sytuację w Warszawie,
czego ci życzę. Ktoś, kogo dobrze znasz, powiedział, jak pamiętasz: »Jak już być w piekle,
to być diabłem, który dusze spycha w smołę, a nie duszyczką, co w smole skwierczy«. Spy-
J. P a s t e r s k a, „Lepszy” Polak…, s. 20.
M. H e m a r, op. cit., 51.
36 A. S ł o n i m s k i, Odprawa, „Trybuna Ludu”, 1951, nr 307.
37 Cz. M i l o s z, Odpowiedź, „Kultura”, 1951, nr 50, s. 18-19.
38 Ibidem.
34
35
247
chaj w smołę, Antoni (…). Ale gorzko musi ci być, kiedy przypomnisz sobie przeszłość
humanisty”39.
Być może, to po jednak wyważonej i racjonalnej odpowiedzi Miłosza, sprawa przycichła.
Ani władza, ani jej oficjalne organy, ani żaden z bardziej znanych literatów krajowych nie
podejmował już kwestii jego emigracji.
Niezwykle efektowną polemiką jest wymiana utworów satyrycznych, która nastąpiła
pomiędzy Marianem Hemarem, a Janem Brzechwą. Brzechwa stworzył długi propagandowy utwór rymowany, będący z założenia tekstem mającym ośmieszyć kompilację tych cech,
które zarzucali poeci krajowi emigrantom. Tekst pt. Gryps do Jana Lechonia, który ukazał się
w satyrycznym czasopiśmie „Szpilki”, miał więc za zadanie wykpić „uciekinierów”, a szczególnie strach, którym darzyli oni socjalistyczną rzeczywistość:
Kochany Panie Janie, piszę potajemnie
Żeby w porę ten gryps Pan otrzymał ode mnie.
Albowiem Pańskie dobro mając na uwadze
Wracać Panu nie radzę. Naprawdę, nie radzę.
(…) W Łodzi nie ma nikogo. Wszyscy na zesłaniu.
Ja, z garstką literatów, na twardym posłaniu
(…) Światło, wodę - od dawna skasowano w Łodzi,
do kościoła, rzecz prosta, nikt dzisiaj nie chodzi
Bo tam, żandarm sowiecki, przebrany za księdza,
Każdego, kto się zjawi, na Sybir wypędza40.
Poeta do końca utrzymuje swój utwór w podobnym tonie, igrając niejako z tematami,
które uznane mogły być wówczas za niebezpieczne. Zabieg ten służyć ma ukazaniu, że nic
groźnego nie ma w swobodnym używaniu terminów „Sybir”, czy „sowiecki”. Hemar zaś,
ignorując fakt, że adresatem satyry jest Lechoń, odpowiedział na wiersz Brzechwy równie
rozwlekle, przypominając autorowi satyry także pewne drażliwe tematy…
„A my tu w strachu że w kraju tortury,
Że NKWD, że ucisk cenzury (…)
A patrzcie - »Szpilki«: Dowody swobody,
Bo nie krępują Brzechwy satyryka! (…)
Jeśli tam wolność sumienia i słowa,
Jeżeli taka odwaga cywilna
Napisz – co myślisz o Polsce bez Lwowa?
Napisz – co myślisz o Polsce bez Wilna? (…)
Wolność sumienia? Niech pan nas przekona!
Wolność poezji wśród wolności mnóstwa?
Niech pan napisze, że linia Curzona
Jest linią zdrady i linią oszustwa (…)41.
Następnie, po przypomnieniu tych kwestii polityczno-społecznych, które przemilczał
Brzechwa, proponuje mu Hemar pewien dość ryzykowny „układ”:
(…) Różne bywają w świecie demokracje.
Nie wierzysz w naszą – to mi waszej dowiedź.
Twój wiersz na całą polską emigrację
Dziś ja ogłaszam – jeśli mą odpowiedź
Z kolei wasze przedrukują »Szpilki«
Oświadczam: Wracam, nie czekając chwilki42.
39
Ibidem.
J. B r z e c h w a, Gryps do Jana Lechonia, [w:] M. H e m a r, Moja…, 14-15.
41 Ibidem.
40
248
Satyryczna polemika okazała się mieć bardzo szeroki zasięg, o mały włos nie stając się
sprawą polityczną. Sam Hemar następująco wspomina wydarzenia związane z literackimi
złośliwościami, wymienionymi między adwersarzami: „Wiersz p. Brzechwy ukazał się
w »Szpilkach« z dn. 19 II 1946. Moją »Odpowiedź« ogłosiłem w »Dzienniku Polskim« z dn.
12 marca tegoż roku. W rok później dostałem wiadomość, że Odpowiedź wywołała długotrwałe narady w redakcji »Szpilek«. Sprawa, czy przedrukować wiersz Hemara, czy nie –
oparła się o p. Bieruta. P. Bierut »był za tym«, żeby przedrukować. A jednak do przedruku
nie doszło…”43. Do dziś nie wyjaśniono właściwie dlaczego wspomniany przedruk nie
ukazał się. Istnieje natomiast hipoteza, że decyzja negatywna zapadła nie w kraju, ale w radzieckiej ambasadzie44. Zamiast publikacji ukazała się natomiast kolejna część poetyckiego
dialogu, pozbawiona już jednak formy satyrycznej, uderzająca natomiast bardziej w „czułe
struny Polaka”.
Pan wojnę zna z widzenia, Niemców ze słyszenia,
Rozumiem, że to Pański światopogląd zmienia (…)
Dla Pana tylko frazes i tylko historia,
A dla nas tu dymiły sześć lat krematoria,
Dla nas była Treblinka, Oświęcim, Majdanek –
Myśmy znali to z życia, Pan - tylko ze wzmianek45.
Dlatego też, jak stara się wykazać Brzechwa, to nie Hemar może wypowiadać się na temat tego, jak faktycznie wyglądały wojenne realia.
Gdyby »żołdak« sowiecki nie przyszedł, broń Boże,
Któżby z nas się nie dusił w gazowej komorze? (…)
Że jeśli dzisiaj żyję i te słowa piszę,
To tylko dzięki temu, że ów »żołdak« przyszedł (...)46.
Na koniec zaś, mimo klarownej propozycji Hemara co do „zawarcia układu”, Brzechwa
odpowiada – czego nie da się nie zauważyć – wymijająco:
Postawił Pan warunki swego powrotu,
Owszem, trafił Pan kulą, lecz zabrakło płotu.(…)
Za powrót Pan już z góry żąda podarunków –
Miejsce Pana jest tutaj. Bez żadnych warunków!47
Tym razem, w przeciwieństwie do sporu między Miłoszem a Słonimskim, to Hemar,
z perspektywy pisarza emigracyjnego, zakończył polemikę zbywając Brzechwę milczeniem.
Zważywszy jednak na podjętą przezeń „grę o powrót”, co do której nie uzyskał odpowiedzi, wyciągnąć można wniosek, iż Hemar dopiął swego wykazując, że słusznie uważa obowiązującą w kraju cenzurę na przeszkodę dla poety nie do przekroczenia.
Przykłady wzajemnych ataków i różnego rodzaju polemik można by mnożyć. Istotniejsze jest jednak to, że ostry kontrast ideologiczny między „krajowcami” a „emigrantami”
oraz między „Wiadomościami” a „Kulturą” w latach późniejszych uległ złagodzeniu, częstsza stała się próba dialogu. Emigracja generalnie weryfikować zaczęła stare uprzedzenia,
popularniejsza stała się wymiana myśli między krajem i zagranicą. „Wierzący komunista”
42
Ibidem.
Ibidem, s. 18-19.
44 S. S. N i c i e j a, Polemika Hemara z Brzechwą, „Dekada literacka”, 1992, nr 38.
45 Ibidem.
46 Ibidem.
47 Ibidem.
43
249
Aleksander Wat, który także wyemigrował na Zachód, nie miał już problemów takich, jakie
spotkały wcześniej Czesława Miłosza. Dzięki związanym z miesięcznikiem „Kultura” przepływem informacji jasne stało się, że „człowiek z PRL” niekoniecznie musi być życiowym
konformistą i anty-patriotą. Sytuację wzmacniały kolejne fale emigracji, szczególnie te z lat
osiemdziesiątych. Nowe pokolenie literatów – Stanisław Barańczak czy Adam Zagajewski –
nie byli już obciążeni balastem przeżyć wojennych i świadomym doświadczeniem stalinizmu. Tym samym stali się kolejnym bodźcem umożliwiającym zmianę sposobu myślenia,
zarówno o środowiskach emigracyjnych, jak i o literatach pozostałych w kraju.
250
mgr Łukasz Słaby
Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu
POWROTY ZBIGNIEWA HERBERTA NA „KAMIENNE ŁONO PRL-U”.
O WYBRANYCH LISTACH
i już
jest
sam
w skarbcu
wszystkich nieszczęść
(Z. Herbert, Pan Cogito-powrót)
Między Gomułkowem a Dziedzictwem
W poezjach Herberta co najmniej kilka utworów dotyka dylematów emigranta, myślącego o wyjeździe lub powrocie. Już tom Hermes pies i gwiazda przynosi wiersze: Przypowieść
o emigrantach rosyjskich i Odpowiedź. W dalszych tomach znajdziemy: Powrót prokonsula, Pan
Cogito myśli o powrocie do rodzinnego miasta, Pan Cogito-powrót. Każdy z tych tekstów był szeroko
komentowany. Badacze odkrywali całą złożoność relacji między podmiotem wiersza,
a autorem, czy też raczej chowanie się autora za maską Pana Cogito lub inną postać tytułową1.
W przypadku korespondencji Herberta mamy do czynienia z zupełnie inną sytuacją. Piszący listy najczęściej nie zakłada maski, wypowiada się w pierwszej osobie, często wprost
daje wyraz temu, co go boli, a co cieszy. W listach dzieli się swoimi wrażeniami z osobami
bliskimi: Henrykiem Elzenbergiem, Jerzym Turowiczem, Stanisławem Barańczakiem, Jerzym Zawieyskim, Czesławem Miłoszem, rodzicami i żoną, czy też Magdaleną i Zbigniewem Czajkowskimi. W korespondencjach znajduje się sporo wątków, które ciągle mogą
stanowić inspirację do badań. Ja chciałbym się zająć problemem jakim było dla Herberta
zawieszenie między życiem w PRL-u a pobytami w krajach spoza bloku wschodniego. Będę
przyglądał się relacjom między poetą a jego bliskimi przyjaciółmi, wśród których znajdziemy takich, co nie „żyli z humanistyki”. We wstępie do korespondencji między Czajkowskimi a Herbertem Magdalena Czajkowska zapisała:
Takich jak on można policzyć na palcach jednej ręki. Cóż, w kręgach intelektualistów (czy raczej pseudointelektualistów) na pewno nie był człowiekiem wygodnym. I dziś, czytając tworzone niestrudzenie
przemądrzałe elaboraty na temat Herberta, zastanawiam się, w jakim gronie się znalazłam – pawi czy sępów?2
Nie chcę być ani pawiem, ani sępem. Po prostu zaprezentuję i skomentuję kilka, moim
zdaniem interesujących, fragmentów listów.
1 O tych utworach i strategiach poetyckich Herberta pisał Stanisław Barańczak w swoim Uciekinierze z utopii.
O poezji Zbigniewa Herberta, Warszawa 2001 (patrz. 242-245 indeks utworów). Warto przywołać także Annę
Legeżyńską i jej tekst Dom na ziemi niczyjej, [w:] Czytanie Herberta, red. P. C z a p l i ń s k i, P. Ś l i w i ń s k i,
E. W i e g a n d t, Poznań 1995.
2 Herbert i ”Kochane zwierzątka”, listy zebrała i oprac. M. C z a j k o w s k a, Warszawa 2006, s. 7.
251
Zbigniew Herbert rozpoczął swoje podróże zagraniczne w 1958 r. Badacze jego twórczości, przyjaciele, nazywają je „zapasami ze światem”. Z pewnością wyprawy z bardzo
ograniczonymi zasobami finansowymi, zmaganiami wizowymi, nie należały do łatwych.
Były jednak tym, z czego poeta nie chciał rezygnować. Równocześnie nie zdecydował się na
całkowite opuszczenie ówczesnej Polski. Tworzyło to kolejną trudność, dysonans między
miłością do ojczystego kraju i niechęcią do PRL-u. Autor biografii Herberta Jacek Łukaszewicz wskazuje na podstawową niekomfortowość podróży Herberta:
Bywały to wielkie przygody, ale obok radości miały odcień nostalgii, bezdomności, czy wręcz wygnania.
Chęci powrotu do domu czy ojczyzny towarzyszył strach przed zamknięciem, niemożnością ponownego
wyjazdu. W Polsce w latach 50. i 60 każda zagraniczna podróż równała się wyciągnięciu szczęśliwego losu. Potem to się trochę zmieniło, ale zawsze była niepewność, czy otrzyma się w kraju paszport albo będąc za granicą, jego przedłużenie3.
Zatem, z jednej strony radość z podróży po Francji, Anglii, terenach Włoch, Austrii,
Grecji, Niemiec, Holandii, czy do Stanów Zjednoczonych, z drugiej poczucie tego, co zostawiło się w Polsce. W kraju zostawali bliscy, rodzina, czy też po prostu język polski,
w którym poeta przecież myślał i pisał. Będąc obywatelem Polski ciągle (to znaczy po
1956 r.) miał szansę na wydawanie książek w kraju. Było to publikowanie niełatwe, wymagające zmagania się z cenzurą, lecz jednak dla autora ważne. Nie można lekceważyć jeszcze
jednego utrudnienia: Herbert należał do ludzi ukształtowanych przez II Rzeczpospolitą, dla
których Polska Ludowa była zerwaniem ciągłości, podeptaniem dziedzictwa przez ludzi,
którzy z pomocą Związku Radzieckiego całkowicie przeobrazili kraj. Poczucie utraty, przerwania historii Polski towarzyszyło Herbertowi także w jego pobytach poza granicami ojczyzny. Widać to już na samym początku jego wojaży po Europie. W listopadzie 1958 r.
zapisał w liście do rodziców:
Chodzę teraz więcej do teatru niż do kina, ale szczególnie wzruszył mnie ostatnio widziany film Nibelungi
(niemy film z roku 1930), na który zaprowadził mnie Tata, kiedy miałem 6 lat. Właściwie cały film pamiętałem dość dokładnie i po seansie ze wzruszenia poszedłem na duże wino i kupiłem dużą paczkę
Heine màronów. Paryż jest miastem, w którym można spotkać na ulicy przeszłość dla nas już niepowrotną4.
Szczególnie mocne w tym liście jest wyrażenie „przeszłość już dla nas niepowrotna”. Co
ono oznacza? Wydaje się, że nakładają się na siebie tutaj dwa znaczenia. Pierwsze jest bardzo uniwersalne, chodzi w nim o utratę dzieciństwa, piszący przypomina sobie jak chodził
z ojcem do kina i zachwycał się filmem. Jednak to nie wszystko, bo film przypomina także
miejsce, w którym się go oglądało. Pamięć o wydarzeniu z 1930 r. niesie odwołanie do rodzinnego Lwowa, wielokulturowego miasta II Rzeczpospolitej, które po 1939 r. zostało
przeobrażone w sowiecki monolit w ramach Związku Radzieckiego. By zrozumieć o co
chodzi Herbertowi trzeba sobie uświadomić ogromną rolę Lwowa w przedwojennej Polsce.
Było to trzecie pod względem liczby ludności miasto (po Warszawie i Łodzi), jeden z ważniejszych ośrodków akademickich i kulturalnych. Równocześnie Lwów nosił w sobie ślady
historii nowej (walki u schyłku I wojny światowej, bohaterowie Zadwórza) i tej dawniejszej.
Warto także pamiętać o niejednolitej strukturze demograficznej miasta w l. 30., w którym
połowę stanowili Polacy, ponad 30% Żydzi, kilkanaście procent Ukraińcy. Nie można zapomnieć również o Ormianach, którzy znajdowali tu swoja „małą ojczyznę”. Herbert myśli
J. Ł u k a s z e w i c z, Herbert, Wrocław 2002, s. 74-75.
Z. H e r b e r t, Korespondencja rodzinna, oprac. H. H e r b e r t-Ż e b r o w s k a, A. K r a m k o w s k aD ą b r o w s k a, Lublin 2008, s. 80.
3
4
252
o swojej przeszłości w Paryżu – miejscu, które zawdzięcza swoją wyjątkowość zderzeniom
tego, co historyczne i teraźniejsze. W stolicy Francji, w której część polskich intelektualistów znalazła „małą ojczyznę”. Lwów to dla Herberta stale powracający punkt odniesienia.
Można to zrozumieć bardziej gdy przeczyta się częściowo autobiograficzny szkic Lekcja
łaciny5, czy wiersze, w których pojawia się motyw miasta6.
Wspomniana już przeze mnie Magdalena Czajkowska zanotowała wrażenia z wyprawy
do Grecji, w której wzięli udział ona z mężem Zbigniewem Czajkowskim oraz Herbert.
Gdy zwiedzali Akropol mieli przy sobie i czytali Tucydydesa. Czajkowska powołuje się na
fragment7 z drugiej księgi Wojny peloponeskiej, ja cytuje go w przekładzie Kazimierza Kumanieckiego: „Grobem sławnych mężów jest cała ziemia, sławę ich głoszą nie tylko napisy na
stelach w ich ojczystym kraju, lecz nawet na obczyźnie żyje o nich pamięć, nie pisania na
pomniku, lecz w duszach ludzkich”8. Swoje wspomnienie puentuje ona komentarzem:
Dwa i pół tysiąca lat potem w tym samym miejscu czytaliśmy Tucydydesa, nie zważając na popychające
nas tłumy wycieczek (zwiedzające na zasadzie: „dziś Ateny, jutro Rzym”). Jakże ważne były dla nas te
słowa – wciąż przeżywaliśmy przecież dramat Powstania Warszawskiego9.
Czajkowska wskazuje pamięć o wojnie jako coś, co zbliżało poetę do niej i jej męża, który działał w harcerskim batalionie „Parasol”, walczył w Powstaniu Warszawskim. W czasie
ich wyprawy do Grecji mijało dokładnie 20 lat od zrywu stolicy Polski w 1944 r. Pamięć
o tym wydarzeniu nie zniknęła, a pobyt emigrantów Czajkowskich z Herbertem w Grecji
pozwalał na uczynienie paraleli między poległymi Ateńczykami a Polakami, którzy pamiętają o bohaterach Powstania Warszawskiego. Równocześnie istniała przecież leżąca w polskich granicach powojennych Warszawa współczesna, stolica Polski Ludowej. Miasto, które
choć dramatycznie zmienione, to jednak pozostające sercem kraju. Stolica, do której Herbert mógł wrócić.
Trudne powroty
Problem Herberta z PRL-em nie ograniczał się do myślenia o kwestiach ideologicznohistorycznych. To także namacalne trudności i zagrożenia funkcjonowania jako półemigrant w socjalistycznej ojczyźnie. Nie była ona idealnym miejscem dla poety, który nie
angażował się po stronie władzy:
Ostatnio dużo pływałem i zdaje się udało mi się zmyć pobyt w Polsce. Nie spodziewałem się że jest tam
tak źle. Oczywiście, moja ocena jest subiektywna, spotykałem się bowiem z kolegami po piórze a nie robotnikami i sekretarzami partii. Nie spodziewałem się także że dosięgnie mnie ręka panów w czarnych
garniturach. Zatelefonowali do mnie dzień po przyjeździe[*przypis na dole kartki: kiedy siedziałem przy
chorej matce] (była Wielkanoc i liczyłem na to że „oni” także jedzą kiełbasę i piją). Potem były regularne
„rozmowy” codzienne i wielogodzinne nie w urzędzie broń Boże, ale w hotelu „Metropol” na wysokim
piętrze z oknem otwartym na podwórze. Mógłbym wyjść tym oknem i więcej nie wrócić a przyjaciele
powiedzieliby że się upiłem, że zawsze miałem tendencje do nihilizmu no i buch. Jakoś to wytrzymałem,
Vide: Z. H e r b e r t, Lekcja łaciny, [w:] Labirynt nad morzem, Warszawa 2000.
Mam na myśli takie wiersze jak: Moje miasto, Prolog, Pan Cogito myśli o powrocie do rodzinnego miasta, Raport z oblężonego Miasta, W mieście.
7
„Ateny, głosił Perykles, były szkołą dla Grecji i przyszłych pokoleń, a ich wielkość została osiągnięta nie
tylko przez demokratyczny system rządów, ale również przez męstwo, obowiązek wobec miasta i poczucie
honoru obywateli. Swą mowę zakończył słowami: »A do poległych bohaterów cały świat należy, bo nawet tam,
gdzie nazwiska ich nie zostały wyryte na pomnikach, są one zapisane w każdym z ludzkich serc«”, [w:] Herbert
i „Kochane zwierzątka”..., s. 68.
8 T u k i d y d e s, Wojna peloponeska, Wrocław 1991, s. 142-143.
9 Herbert i „Kochane zwierzątka”..., s. 68.
5
6
253
a kiedy zorientowałem się że zaczyna się Kafka zwiałem i nie stawiłem się na przesłuchanie. Wiem
oczywiście że władza nie lubi gdy się ją wyprowadza w pole i że nie dadzą mi już spokoju10.
Zacytowałem fragment listu Herberta do Czesława Miłosza z czerwca 1969 r. Wymowne jest dwukrotne powtórzenie: „nie spodziewałem się”, które oznacza, że żyjący na zachodzie Europy poeta po powrocie do kraju jest zaskoczony. Zdumiało go środowisko pisarzy
i również „propozycja” rozmowy (raczej nie do odrzucenia) od Urzędu Bezpieczeństwa. Za
nieco kpiarskim tonem Herberta kryją się fakty – wezwanie na rozmowy, przesłuchiwanie
przy otwartym oknie hotelu „Metropol”. Łatwo się domyślić, że zwierzchnicy agentów
bezpieki nie zmartwiliby się gdyby autor Struny światła wypadł z wysokiego piętra. Trudno
spodziewać się śledztwa w tej sprawie. Z ewentualnym „samobójstwem Herberta” mogłoby
być tak jak choćby z rzekomym samobójstwem Jerzego Zawieyskiego (de facto jednego
z mentorów Herberta), który wypadł ze szpitalnego okna11. Autor listu do Miłosza rozpoznał zagrożenie, poczuł, że udział w rozmowach przyniesie mu katastrofę. Nie powinno
umknąć, że jednak ten kpiarski ton się pojawia. Herbert jako jeden z niewielu potrafi powiedzieć o swoich przykrych doświadczeniach z nutą ironii. Z listu wyłania się osobowość,
która mówi o sprawach najważniejszych z pewnym ironicznym filtrem. Informuje Miłosza,
że zdecydował się na unikanie kolejnych rozmów. Łatwo się domyślić, nie ułatwiło mu to
dalszego pobytu w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, którą w rozmowach z przyjaciółmi
nazywał: „Ubolandem”, „Ludową”, „Gomułkowem”. W korespondencji z Czajkowskimi
także znajdziemy ślady problemów Herberta z bezpieką:
Sporą część pobytu w Ludowej spędziłem na rozmowach z łapsami (informacja tylko dla Was!). Spodziewałem się trochę tego, ale nie wiedziałem, że będzie aż tak intensywne i zaciekłe. W rezultacie nikogo nie wydałem, sam się wykręciłem sianem, i kiedy zapowiadało się na serię seansów, odłączyłem się od
nieprzyjaciela. Ale wróciłem z dość nadszarpniętymi nerwami i teraz muszę się kurować.
Zadaję sobie teraz poważne pytanie, czy ta moja nieodwzajemniona miłość do ojczyzny może być
dalej kontynuowana, bo już cierpliwości brak i perspektywy dość ponure12.
Fragment listu do Czajkowskich uzupełnia informację, jakie znaleźliśmy w wiadomości
dla Miłosza. Dowiadujemy się, że poeta przepłacił spotkanie problemami zdrowotnymi
najpewniej wynikającymi z ogromnego stresu. Niepokój powiększało poczucie niepewności,
bo przecież uciekł przed kolejnymi przesłuchaniami. „Nieodwzajemniona miłość” polega
na tym, że Polskę Ludową w rozmowach z poetą reprezentują ludzie, dla który pojęcie „patriotyzmu” ma inne znaczenie niż dla Zbigniewa Herberta. Ta inność sprawia, że poeta
ukształtowany przez II Rzeczpospolitą nie może czuć się bezpieczny.
Kilka lat po śmierci Zbigniewa Herberta, gdy otwarto archiwa, znaleziono dokumenty
SB, w których są zapisy na temat rozpracowywania poety. W roku 2005 „Zeszyty historyczne” opublikowały Kryptonim „Bem”. Sprawa operacyjnego rozpracowywania Zbigniewa Herberta
1967–1970. Opracowujący materiały Małgorzata Ptasińska-Wójcik, Grzegorz Majchrzak
jednoznacznie stwierdzili:
Zarówno w aktach SB dotyczących rozpracowania poety, jak i w zachowanej ewidencji resortu spraw
wewnętrznych brak jest jakichkolwiek informacji, aby został zakwalifikowany przez swoich „rozmówców” jako „osobowe źródło informacji”, czyli po prostu agent13.
Z. H e r b e r t/C. M i ł o s z, Korespondencja, red. B. T o r u ń c z y k, Warszawa 2006, s. 104.
W numerze 26 tygodnika „Wprost” można przeczytać artykuł Dariusza Baliszewskiego Upadek z wysokości.
Tam można się dowiedzieć, że lekarz Tadeusz Charewicz w roku 1970 uciekł z Polski, bo nie podpisał aktu
zgonu Zawieyskiego, który stwierdzał samobójstwo. Vide: http://www.wprost.pl/ar/?O=78028 [dostęp z dn.
30 IV 2011].
12 Herbert i „Kochane zwierzątka”..., s. 150.
10
11
254
Jak się jednak okazało znaleźli się tacy, którzy próbowali przeczytać te dokumenty inaczej. Donos Pana Cogito – tak zatytułował swój artykuł Jakub Urbański. Ukazał się on w tygodniku „Wprost” nr 33/34 z dnia 27 VIII 2006 r. Nie warto przytaczać pokrętnych tez
autora, za które zresztą został „nagrodzony” tytułem „Hiena roku 2006”, przyznawanym
przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich tym, którzy w danym roku wykażą się wyjątkową nierzetelnością i łamaniem zasad etyki dziennikarskiej. Ważniejsza dla mnie jest odpowiedź jakiej na łamach tygodnika „Wprost” (3 IX 2006 r.) udzielił Andrzej Grajewski,
ówczesny Przewodniczący Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej. Bo poza polemiką
z Urbańskim zapisał także bardzo zapadające w pamięć zdania:
Rozmowy z funkcjonariuszami były dla niego (Herberta, dop. Ł.S) bolesnym i przykrym doświadczeniem. Wskazuje, jak w gruncie rzeczy łajdackim krajem była PRL, gdzie każdego, kto coś znaczył, kto
wybijał się ponad przeciętność, starano się zamoczyć w esbeckim szambie. Ilu miało siłę Herberta, aby
wyjść z tego obronną ręką? Obawiam się, że niewielu, i to także tłumaczy gwałtowność reakcji na tekst
we „Wprost”14.
„Łajdacki kraj” to określenie, które w najlepszy z możliwych sposobów ocenia ówczesne
władze państwowe i ludzi, którzy mocno angażowali się w budowę silnego państwa socjalistycznego.
Gdy przegląda się notatki ppłk Juliana Pieniążka (Inspektor Wydziału VIII Departamentu I MSW), Ludwika Pawelca (Naczelnik Wydziału VIII Dep. I MSW), Józefa Nowaka
(Starszy Inspektor Wydziału VIII Dep. I MSW) to widać, że Herbert nie był łatwym rozmówcą. Spotykał się z nimi najczęściej przez konieczności paszportowe, wiedział, że gra
toczyła się o wielką stawkę: bo albo mógł zostać w kraju bez paszportu, albo mógł znaleźć
się w sytuacji, która zablokuje mu powrót do kraju. W raporcie z 19 IV 1969 r. Pawelec
zapisał: „W świetle rozmów należy stwierdzić, że Herbert na agenta dla wykonywania zadań
operacyjnych nie nadaje się”15. Z kolei Nowak zapisał: „przekazane informacje nie odzwierciedlają faktycznych jego możliwości”16. Można by znaleźć jeszcze co najmniej kilka fragmentów, które potwierdzają tezy Ptasińskiej-Wójcik, Majchrzaka, Grajewskiego. Zainteresowanych odsyłam do „Zeszytów historycznych”.
Wróćmy jeszcze do korespondencji z Miłoszem. W dalszej części cytowanego już listu
znajdziemy także kilka zdań o środowisku literatów:
Antoni Słonimski – jak zwykle wspaniały i po angielsku niezłomny kazał Cię bardzo serdecznie pozdrowić. I wielu innych też. Iwaszka był za granicą. „Twórczość” jedyne chyba pismo w którym można drukować bez wstrętu przypomina piwnicę z czasów okupacji w której schowali się spaleni i Żydzi. Spotkałem tam Irenę Krońską [przypis na dole strony: Straciła posadę. Konspiracyjnie pracuje w „Twórczości”
Na sądzie ostatecznym policzone to będzie Iwaszce], która kazała mi długo opowiadać o Tobie17.
Herbert opisuje sytuację polskiego środowiska pisarzy po czystkach po 1968 r. Nie jest
ona najlepsza. „Twórczość” zdaniem poety to jedyne pismo, które próbuje zachować pewną niezależność. Porównanie redakcji do piwnicy z czasów okupacji, w której chowali się
ludzie przegrani wobec ówczesnej władzy jest bardzo wymowne. Na czele życia literackiego
13 M. P t a s i ń s k a-W ó j c i k, G. M a j c h r z a k, Kryptonim „Bem”. Sprawa operacyjnego rozpracowywania Zbigniewa Herberta 1967–1970, „Zeszyty historyczne”, 2005, z. 153.
14 Andrzej G r a j e w s k i, Pan Cogito broni się sam, „Wprost” nr 35 z 3 IX 2006.
15
M. P t a s i ń s k a-W ó j c i k, G. M a j c h r z a k, op. cit., s. 45.
16 Ibidem, s. 50.
17 Z. H e r b e r t/C. M i ł o s z, op. cit., s. 105.
255
stali tacy jak Jarosław Iwaszkiewicz, który jest negatywną postacią niejednego listu Herberta.
Ta korespondencja informuje o wykluczeniu z oficjalnej działalności Ireny Krońskiej.
„Iwaszka” pojawia się także w liście do Jerzego Turowicza (redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”), w którym znajdziemy ślady działalności Herberta w kraju
w l. 70., gdzie powrócił po pobycie w Stanach Zjednoczonych. To list z 4 VI 1972 r.:
myślę o „Tygodniku” i o Tobie bez wytchnienia, ale czasu mało, za parę godzin lecę do Wrocławia,
gdzie odbywa się plenum Zarządu Głównego Związku Pisarczyków. Będę odsłaniał tablicę pamiątkową
Pani Marii Dąbrowskiej i zasłaniał Iwaszkiewicza. Całą noc pisałem memoriały i inne dyrdymały. Ot życie sobacze18.
Herbert był wówczas członkiem zarządu Związku Literatów Polskich, którego prezesem
od 1959 r. aż do swojej śmierci był Jarosław Iwaszkiewicz. Zatem poeta po powrocie do
kraju wikła się w życie literackie „Ludowej”. Pełni dość ważną funkcję, jest w zarządzie
literatów. Dziś można się tylko domyślać na ile ten udział był dla niego trudny. Nie to jest
jednak w tym liście najważniejsze, istotne jest to, że wracając do kraju de facto zmuszał się do
udziału w bieżących wydarzeniach. I znowu widać, że gdy mówi o czymś dla siebie niełatwym, to wypowiada się w sposób ironiczny. Zwrot „plenum Zarządu Głównego Związku
Pisarczyków” brzmi kpiarsko, zarazem autoironicznie, bo przecież poeta sam należy do
Związku. W liście pobrzmiewa szacunek dla nieżyjącej od 7 lat Marii Dąbrowskiej i niechęć
do prezesa Związku – Iwaszkiewicza.
W korespondencjach Turowicza z Herbertem często znajdziemy taki schemat: Turowicz
wita poetę ponownie w kraju i zachęca do napisania czegoś dla „Tygodnika Powszechnego”. Najczęściej Herbert odpowiadał i słał jakiś tekst. Jednak nie zawsze. Po wprowadzeniu
stanu wojennego „Tygodnik” przestał się ukazywać przez 5 miesięcy. Został wznowiony
23 V 1982 r. ze zmienioną, żałobną winietą (de facto utrzymywaną do czerwca 1989 r.).
Wówczas Turowicz wysłał list do Herberta z propozycją napisania czegoś dla „Tygodnika”.
Oto, co odpisał mu (23 IX 1982 r.) autor Pana Cogito:
Otóż nie wyobrażam sobie nic bardziej pięknego jak debiutować po raz trzeci ( alle gute Dinge sind drei)
i może już ostatni u Ciebie. Bo nie tylko sentyment, ale i wierność i przywiązanie.
Nie wyobrażam sobie jednak drukowania obecnie. Jest to tak silna odmowa, że nawet nie chcę
wchodzić w to, czy mądre li-to czy głupie. [….]
Żeby Cię pocieszyć (?) donoszę, że nie wpadłem w otchłań nihilizmu, prostracji, narcyzmu ect. Piszę
sobie jak w dobrych stalinowskich czasach19.
Pisanie „jak w dobrych stalinowskich czasach” to tworzenie zdań, wersów, których nie
przekazuje się do krajowego druku. Odmowa jakiejkolwiek współpracy z oficjalnym życiem
literackim w kraju stała się dla Herberta czymś naturalnym, co nie podlegało nawet chwili
zastanowienia. Porównanie „ze starymi, dobrymi stalinowskimi czasami” znowu pokazuje,
że poeta wypowiada się o czymś bolesnym używając ironii. Informuje Turowicza, że piszę
jak kiedyś, jak w l. 50., gdy funkcjonował poza życiem literackim w kraju. Jednak trzeba
zauważyć, że sytuacja jest inna. W czasach stalinowskich Herbert był anonimowy dla szerokiego grona czytelników. W l. 80. jego ksiązki są wydawane w oficjalnym obiegu. Za przykład mogą tu posłużyć Wiersze zebrane wydawane przez „Czytelnika” w 1982 r. Równocześnie po wprowadzeniu stanu wojennego pisał wiersze, które ukazały się poza krajem. Najpewniej powstawały wtedy wiersze do wydanych w Paryżu: Raportu z oblężonego Miasta, czy
późniejszej Elegii na odejście.
18
19
Z. H e r b e r t/J. T u r o w i c z, Korespondencja, oprac. Tomasz F i a ł k o w s k i, Kraków 2005, s. 193.
Ibidem, s. 211.
256
W połowie lat 80. Herbert ponownie wyjeżdża z kraju, w tym czasie udziela Jackowi
Trznadlowi wywiadu, który został zamieszczony w Hańbie domowej. Wywołał on wiele kontrowersji, sporów, nad którymi się tutaj nie zatrzymuje. Wspomnę tylko o liście Zbigniewa
Herberta do Stanisława Barańczaka z sierpnia 1990 r. Można go potraktować jako swoiste
rozliczenie się autora Potęgi smaku z życiem w PRL-u. Ważne miejsce zajęły wypowiedzi na
temat stanu polskiej literatury z lat 1945–1989:
Przez wiele dziesiątków lat książki Jana Józefa Szczepańskiego, Hanny Malewskiej, Białoszewskiego i kilku innych już w momencie ukazania się stanowiły białe kruki.
Wszystko to, co zostało tu powiedziane, należy wziąć pod uwagę, pisząc i oceniając historię literatury
polskiej w okresie totalitaryzmu. Tylko i wyłącznie autorzy wielonakładowi (Andrzejewski, Brandys –
dop. Ł.S) mogli mieć wpływ na umysły czytelników, dlatego, oceniając historię literatury PRL-u, nie
wolno wyławiać pisarzy, których sława i uznanie, potwierdzone później nawet przez oficjalnych krytyków, dotyczyły twórców opierających się komunizmowi, z reguły najwybitniejszych w literaturze tego
okresu i często zmarłych jako kompletnie nieznani publiczności20.
Herbert porusza tu podstawowy problem życia literackiego: w największych nakładach
ukazywały się książki, których autorzy byli ideologicznie związani z reżimem. To Popiół
i diament Andrzejewskiego, czy Obywatele Brandysa były promowane wśród przeciętnego
odbiorcy literatury, takie powieści miały wpływać na przeciętnego czytelnika. Równocześnie
w niewielkich nakładach ukazywały się książki Białoszewskiego, Malewskiej, Szczepańskiego i innych. Historycy literatury pisząc syntezy docenili tych, którzy byli w mniejszości, ale
nie powinno zacierać to obrazu ówczesnej sytuacji na rynku literackim. Gdy pominiemy ten
fakt, to uznamy, że Polska Ludowa stwarzała dogodne warunki do rozwoju dzieł literackich, które stanowią o sile polskiej literatury w XX w. Rzeczywistość była inna – Ci, którzy
tworzyli dobrą literaturę zmagali się z cenzurą, ograniczeniami, żebrali o papier, musieli
znosić tych, co stawali na czele Związku Literatów – ludzi takich jak choćby osławiony
Iwaszka. Warto o tym pamiętać, gdy dokonuje się podsumowań.
Mam świadomość niepełności artykułu. Temat Powroty Zbigniewa Herberta na „kamienne łono” PRL-u otwiera zbyt wiele wariantów do odczytywania, tym bardziej, że ilość korespondencji Herberta jest ogromna. Ten bogaty materiał na pewno wymaga jeszcze dokładniejszych badań. Na tę chwilę warto przypomnieć, co Stanisław Barańczak pisał o Herbercie
w szkicu Pytanie o sens, gdzie odniósł się do własnej książki Uciekinier z utopii:
bohaterem mojej książki był Herbert – wieczny dualista. Najciekawsze i najbardziej twórcze wydało mi
się w tej poezji stale w niej obecne zawieszenie bohatera między przeciwnymi biegunami doświadczeń
i wartości: opozycja i napięcie pomiędzy śródziemnomorską tradycją a polską współczesnością, pomiędzy obszarem „dziedzictwa” a poczuciem własnego historycznego wydziedziczenia21.
Komentarz świetnego krytyka literackiego, do wierszy poety lwowskiego, których autor
bardzo często chował się za maską Pana Cogito, może zabrzmieć jak ważny głos w dyskusji
nad korespondencjami Zbigniewa Herberta. Z tych pisanych spontanicznie, emocjonalnie
pocztówek, listów wyłaniają się strzępy osobowości poety, rys jego biografii. Można w niej
odnaleźć zawieszenie między dziedzictwem a wydziedziczeniem, które ma tutaj bardzo
intymne znaczenie. To nie bohater wierszy zmaga się z opozycją teraźniejszości i przeszłości, lecz autor listów. Herbert, który nie pogodził się polską rzeczywistością, nie zdecydował
się na wymazanie jej z codzienności. Dlatego wracał.
Z. H e r b e r t/S. B a r a ń c z a k, Korespondencja, red. B. T o r u ń c z y k, Warszawa 2005, s. 40.
S. B a r a ń c z a k, Pytanie o sens, [w:] Aneks do książki: Uciekinier z utopii. O poezji Zbigniewa Herberta, Warszawa 2001, s. 180.
20
21
257
mgr Katarzyna Sobijanek
Uniwersytet Łódzki
WACŁAW NIŻYŃSKI – UOSOBIENIE GENIUSZU W KLATCE OBŁĘDU.
PRÓBA ZDEFINIOWANIA FENOMENU „ROSYJSKIEGO BOGA TAŃCA”
Stał się smutku wesołkiem, skoczkiem swej niedoli…
B. Leśmian
Wacław Niżyński jest zaliczany do grona wybitnych przedstawicieli rosyjskiego baletu,
którzy w znaczący sposób wpłynęli na kształt dwudziestowiecznej kultury tańca. 8 IV
2010 r. minęła 60 rocznica śmierci tego niezwykłego baletmistrza, którego życie naznaczone było trudem, wieloletnią chorobą i pobytem w klinikach psychiatrycznych, jak również
splendorem na rosyjskich, europejskich i amerykańskich scenach. Pierwszą połowę życia
można określić jako triumf geniuszu ze znamionami choroby, drugą – jako triumf szaleństwa, którego nie zdołały powstrzymać terapie szokowe, zabiegi specjalistyczne czy długotrwałe leczenia farmakologiczne. Splot geniuszu i szaleństwa nie jest niczym nowym na
kartach historii1, a tym bardziej w dziedzinie literatury, która chociażby w epoce romantyzmu gloryfikowała dzieci i szaleńców jako niewinne, szczere i twórcze jednostki, przeciwstawione szkiełku i oku, a więc racjonalnym przesłankom, jak i tłumowi, zwykłym zjadaczom chleba, twardo stąpającym po ziemi. Niżyński żył tańcem, „taniec był jedyną rzeczą
na świecie, którą rozumiał, reszta życia stanowiła dla niego zagadkę” – powie o baletmistrzu
tancerz Andre Oliveroff. To metafora czy konstatacja życia Niżyńskiego?
Celem niniejszego artykułu jest zaprezentowanie sylwetki rosyjskiego artysty
z uwzględnieniem wydarzeń eksponujących geniusz twórczy, znamionujących poczucie
wyobcowania i dolegliwości psychiczne, i postaci, które wywarły zasadniczy wpływ na
kształtowanie się osobowości Niżyńskiego. W oparciu o biograficzny kontekst autor artykułu spróbuje nakreślić istotne cechy „rosyjskiego boga tańca” i zdefiniować jego fenomen
artystyczny, odpowiedzieć na pytanie czy słowa Oliveroffa zawierają metaforyczny obraz
życia artysty czy też mówią o istocie jego życia jako twórcy i człowieka.
Niżyński, urodzony w Kijowie jako drugie dziecko wędrownych tancerzy –
T. Niżyńskiego i Eleonory z domu Beredy, miał polskie pochodzenie, choć z Polską nie
czuł się związany. W Dziennikach podkreśla, że to Rosja była jego ojczyzną, choć pojęcie
tożsamości narodowej jest trudne do określenia. Na jego łamach można przeczytać: „Jestem z pochodzenia Polakiem, ale sercem Rosjaninem, gdyż zostałem wychowany w tym
drogim mi kraju, Rosji […] Nie jestem Rosjaninem, ani Polakiem. Jestem człowiekiem. Nie
jestem cudzoziemcem ani kosmopolitą. Jednak rosyjska ziemia jest mi droga […] chociaż
jestem Polakiem jak mój ojciec, kocham Rosję”2. Nieco inny punkt widzenia zaprezentowała jego córka, Tamara Nijinsky, w wywiadzie dla „Życia Warszawy” w 1997 r: „Był on [Wa1 Szaleństwo i geniusz są przypisywane wybitnym działaczom politycznym, strategom i przywódcom, nierzadko posługującym się terrorem i przelewem krwi w imię realizowania wielkich idei. Wśród nich należy wymienić: Iwana Groźnego, Piotra Pierwszego, jak i Hitlera, Benito Mussoliniego, Józefa Stalina. Do listy polityków można dołączyć wybitnego filozofa niemieckiego F. Nietschego.
2 T. N a s i e r o w s k i, Gdy w mięśniach rodzi się obłęd, Warszawa 1998, s. 83.
259
cław Niżyński], podkreślam, polskim artystą, a nie rosyjskim, jak wielu uważa”3, podkreślając tym samym istotę polskości w życiu i twórczości baletmistrza.
Bez wątpienia Rosja stała się bliska Niżyńskiemu. W 1898 r. w Petersburgu podjął naukę
w słynnej Cesarskiej Szkole Baletowej. Po jej ukończeniu jako wybitny absolwent został
członkiem zespołu baletowego Cesarskich Teatrów. Dwa lata później jako solista uczestniczył w otwarciu pierwszego Rosyjskiego Sezonu Baletowego w Paryżu, gdzie odniósł wielki
sukces, tańcząc m.in. w Sylfidach i Kleopatrze. Zostaje okrzyknięty „bogiem tańca” i od tej
pory święci triumfy na arenie międzynarodowej, które, wedle wszelkich przypuszczeń, nie
byłyby możliwe bez udziału i interwencji dwóch mecenasów, księcia Pawła Lwowa i Sergieja Diagilewa. Zauważmy jednak, że początki adaptacyjne po przeprowadzce z Kijowa do
Petersburga okazały się trudne dla wrażliwego chłopca, który wykazywał duże problemy
z komunikowaniem się z innymi uczniami. Rzadko rozmawiał z kolegami, stał na uboczu.
Żona baletmistrza, Ramola Niżyńska, w spisanych wspomnieniach o mężu zauważa: „Wacław był bardzo dziwnym chłopcem. Gdy inni uczniowie bawili się, on nie przyłączał się do
nich, jeśli sami go nie zaprosili. W tym czasie przywykł do tego, że koledzy z klasy, powodowani zazdrością, nie zwracali na niego uwagi”4. Wczesna masturbacja i związane z nią
poczucie winy, jak i poczucie wyobcowania, problemy finansowe, porzucenie rodziny przez
ojca wywarły wpływ na kształtowanie się jego psychiki i bez wątpienia wpłynęły na jego
późniejsze losy i dokonywane wybory, mniej lub bardziej świadome.
W życiu profesjonalnym osiągnął szczyt możliwości artystycznych: zapisał się w historii
baletu jako niekonwencjonalny choreograf, utalentowany baletmistrz, nieprzeciętny solista.
Miał wkład w poszerzanie horyzontów tańca klasycznego, w poszukiwanie nowych ścieżek
i rozwiązań choreograficznych. Można nawet zaryzykować stwierdzeniem, że wdarł się na
scenę baletową zbyt wcześnie i zbyt odważnie, co spotkało się z uznaniem wśród publiczności i krytyki, a następnie z bolesnym odrzuceniem. Zarówno publiczność, jak i krytyka
reprezentowały bardziej tradycyjny sposób patrzenia na sztukę. Niżyński był konsekwentny
i bezkompromisowy w swojej twórczej interpretacji tańca, opartego na kolistych ruchach
i nieustannym ruchu. W Dziennikach zestawia Chrystusa, będącego wyrazem statyczności
i bezruchu, z własną osobą, dla której życie to permanentny ruch.
Dla sceny umarł w wieku 29 lat. Gwałtowny rozwój choroby psychicznej przerwał jego
błyskotliwą, lecz krótką karierę. W ciągu 6 tygodni od ostatniego występu do zamknięcia
w szpitalu psychiatrycznym, pisze Dzienniki, wstrząsający zapis stanów psychozy i innych
dolegliwości natury psychicznej. W prywatnych zapiskach można odnaleźć źródło jego
inspiracji artystycznych, spojrzenie artysty na Boga, taniec i relacje, które w znaczący sposób
wpłynęły na kształt jego życia. Bardzo ciekawą interpretację Dzienników i próbę przekucia
sugestywnego słowa pisanego na ruch sceniczny, rozterki psychiczno-duchowe baletmistrza, życiową energię i wyobcowanie, jak i napady psychotyczne przedstawił Kamil
Maćkowiak w monodramie Niżyński w reżyserii W. Zawodzińskiego, na deskach łódzkiego
teatru dramatycznego im. S. Jaracza. Aktor5 w sposób niezwykle przejmujący i odważny
3
4
Cyt za: T. N a s i e r o w s k i, Gdy w mięśniach…, „Życie Warszawy”, 1997, nr 100 (350591), s. 1.
Р. Н и ж и н с к а я, Вацлав Нижинский. Воспоминания, Москва 2005, с. 41 (tu i dalej moje tłumaczenie –
K.S.)
5 K. Maćkowiak za tytułową rolę był nagradzany na przeglądach sztuk teatralnych, m.in. otrzymał nagrodę
Thespis Media Award na Międzynarodowym Festiwalu Monodramów Thespis w Kilonii, Złotą Maskę za najlepszą rolę męską sezonu 2006, główną nagrodę na VI Międzynarodowym Festiwalu Monodramów Monokle
w Sankt Petersburgu. Niewątpliwym atutem nagradzanego spektaklu jest fakt ukończenia przez Maćkowiaka
szkoły baletowej w Gdańsku. Bez wątpienia doświadczenie taneczne pomogło mu lepiej zrozumieć rolę artysty,
260
wciela się w postać chorego artysty. Imituje obłęd, schizofreniczne zachowania, nagłe pobudzenia i zrywy emocjonalne, jak i wykonuje rozgrzewkę całego ciała, jakby szykował się
do treningu, demonstruje figury baletowe i krótki układ taneczny. Tym samym zadbano
o przekazanie widzom ważnego elementu – umiłowanie tańca i ruchu, bez których Niżyński nie wyobrażał sobie życia. Bezruch oznaczał dla niego śmierć, stąd fizyczna niemoc
i zwiotczałe mięśnie, niemożność występowania przed publicznością, co gorsza, wykonywania jakichkolwiek figur były dla niego symptomami śmierci. Ten, którego okrzyknięto
„bogiem tańca”; który starał się znaleźć system, odwzorowujący taniec i ruchy ludzkiego
ciała, by uchronić je od zapomnienia6; którego niezwykle lekki i efemeryczny skok na scenie, wywołujący wrażenie zastygania w powietrzu, wyróżniał spośród innych młodych talentów, stał się ofiarą własnego ciała, które odmówiło mu posłuszeństwa. Wcześniej rozum
stawił opór baletmistrzowi. Zgodnie z koncepcją E. Bleuera: „nie stajemy się chorzy psychicznie, my się z tym rodzimy”7. Genetycznie był prawdopodobnie obciążony skłonnościami do zaburzeń psychicznych. Jego starszy brat, Stanisław, umarł w szpitalu psychiatrycznym jako kilkuletnie dziecko.
Genetyczna predestynacja do zaburzeń umysłowych nie musi skutkować trwałą chorobą
psychiczną. Bardzo istotnym komponentem są w tym wypadku czynniki uruchamiające
dane skłonności i sprzyjające ich rozwojowi warunki. W przypadku Niżyńskiego czynnikami ogniskującymi schizofrenię i psychotyczne zachowania były: trudna sytuacja w domu
rodzinnym – poważne problemy finansowe, odejście ojca z domu do innej rodziny, uraz
mechaniczny – koń kopnął Niżyńskiego-chłopca w głowę, poczucie osamotnienia i inności,
zażyłe relacje z księciem Lwowem i przede wszystkim z S. Diaglewem, bogatym i wpływowym impresario o upodobaniach homoseksualnych, z którym Niżyński-tancerz był ściśle
związany przez lata. Tej ostatniej relacji warto, zadaniem autora artykułu, przypatrzeć się
nieco dłużej i poczynić pewne uwagi.
Sergiej Diagilew – rosyjski impresario, muzyk i historyk sztuki. Jeden z założycieli ugrupowania artystycznego Mir Iskusstwa, znawca i reformator baletu. W 1909 r. utworzył
słynną grupę baletową Les Ballets Russes z udziałem ówczesnych gwiazd: M. M. Fokin,
S. Lifar, W. Niżyński, A. P. Pawłowa. Intuicja i szczególny dar rozpoznawania talentu
w duszy ludzkiej umożliwiły mu odkryć m.in. Niżyńskiego i Igora Strawińskiego8, wybitnego kompozytora, pianistę i dyrygenta, który, podobnie jak baletmistrz, miał polskie korzenie. Będąc mecenasem sztuki, umożliwiał „nieoszlifowanym diamentom” rozwój
i zabezpieczał ich finansowo, nierzadko oferując swą przyjaźń.
W przypadku Niżyńskiego przyjaźń przerodziła się w bardziej zażyłą znajomość. Młody
baletmistrz chętnie stał się „miękkim woskiem” w rękach dojrzałego impresario i pozwalał
mu na formowanie swoich twórczych aspiracji i charakteru. Miał do niego pełne zaufanie
i´nie opierał się całkowitemu zespoleniu ze swoim nauczycielem, który go rozpieszczał
i uczył o sztuce, istocie piękna. Stali się nierozłącznymi kochankami, wzajemnie się inspirującymi. Jak zauważa Ramola Niżyńska: „bezgraniczny zachwyt, jaki odczuwał Diagilew do
dla którego taniec jest życiem. Ponadto wykonywane figury taneczne i układy choreograficzne przydawały
autentyczności kreacji polsko-rosyjskiego baletmistrza.
6 Niżyński głęboko ubolewał i skarżył się w obecności żony, że „muzykę, jak i słowa można zapisać, tańca
niestety nie. Dlatego też najcenniejsze utwory giną i ulegają zapomnieniu”, [w:] Р. Н и ж и н с к а я, op. cit.,
с. 277.
7 T. N a s i e r o w s k i, op. cit., s. 95.
8 Czytaj o I Strawińskim: I. S t r a w i ń s k i, Kroniki mego życia, Kraków 1974; R. V l a d, Strawiński, Kraków
1974; L. E r h a r d t, Igor Strawiński, Warszawa 1978; A. J a r z ę b s k a, Strawiński. Myśli i muzyka, Kraków 2002.
261
Niżyńskiego-tancerza bladł przy jego namiętnej miłości do samego Niżyńskiego […] Diagilew był nie tylko lubieżnikiem. Jego uczucie do Wacława naznaczone było silnym estetycznym zadowoleniem”9. Zgodnie z jego koncepcją miłość łącząca przedstawicieli jednej płci
jest uczuciem twórczym i artystycznym, nawet jeśli dotyczy to osób całkiem przeciętnych,
z uwagi na podobieństwo natur i brak potencjalnych różnic. Miłość heteroseksualną sprowadzał do reprodukcji gatunku ludzkiego, pozbawiając ją estetycznego i duchowego upojenia. Młody tancerz uległ jego charyzmatycznej osobowości. Zgodził się na izolację od otoczenia i styl życia, jaki zaproponował mu Sergiej Pawłowycz. Ten ograniczał jego kontakty
towarzyskie i podejmował decyzje odnośnie pracy zawodowej. Z czasem rola faworyta
zamkniętego w złotej klatce zaczęła nużyć i irytować Niżyńskiego, który jesienią 1913 r.
bierze niespodziewany ślub z węgierską arystokratką Ramolą de Pulszky. Zawarcie małżeństwa staje się bezpośrednią przyczyną usunięcia Niżyńskiego z zespołu i powodem zerwania
stosunków z Diagilewem.
Niżyński w Dziennikach poświęca byłemu mecenasowi wiele uwagi. Wypowiedzi są zazwyczaj zabarwione pejoratywnie. Dominuje w nich rozgoryczenie, gniew i frustracja
w odniesieniu do Diagilewa. Reformator baletu zostaje porównany z orłem, który jako
symbol wywołuje negatywne konotacje u baletmistrza. Jest jednym z tych, którym „trzeba
przeszkodzić obcować z maleńkimi ptaszkami, i któremu trzeba dać wystarczająco dużo
jedzenia, aby nie napadał na nie”10.
Z perspektywy lat będzie go również określał mianem pająka, który więzi w swojej sieci
młode rosyjskie motyle, a więc zdolnych młodych rosyjskich tancerzy, którzy zwabieni
słodkimi acz lepkimi nićmi pajęczyny sławy, dają się zniewolić czarnemu uwodzącemu
oprawcy, który stopniowo oplata ich ciało hermetyczną nicią, a następnie powoli wysysa
z nich soki witalne i porzuca w poszukiwaniu kolejnych ofiar. Metafora pająka została przeniesiona na fakturę papieru w postaci rysunków, wkomponowanych we wspomniane zapiski tancerza w stanie spoczynku.
Niżyński, pogrążający się w tańcu, odrywał się od ziemskiej rzeczywistości i dotykał idei
nieskończoności, Absolutu. Stawał się mediatorem między tym, co boskie, ukryte, niepojęte
i tym, co skończone, ziemskie, cielesne. Być może w tym sensie porównywał siebie do
Chrystusa i w tym kluczu należy rozpatrywać jego liczne odniesienia w Dziennikach do sfery
boskości i transcendencji. Jego taniec miał dużą siłę oddziaływania na publiczność zgromadzoną w rosyjskich, europejskich i amerykańskich salach teatralnych. Elektryzował publiczność rolą, w która się wcielał. Na czas baletowego przedstawienia widzowie zapominali
o Niżyńskim jako człowieku i całkowicie poddawali się nastrojowi i ekspresji, jakie niosła ze
sobą odgrywana rola. Niżyńska porównuje ten stan do prądu elektrycznego, który przebiegał od baletmistrza do publiczności i wywoływał silne emocjonalne dreszcze ogarniające
całą osobę widza. Jego czystość i doskonałość pogrążała widzów w stanie hipnozy. Elektryzowanie ludzkich dusz można również odnieść do współpracującego z nim na scenie kolektywu. Inspirował tancerzy do ciężkiej pracy na granicy możliwości, wykorzystując maksymalnie swój potencjał i zdolności. Wacław Fomicz „zarówno w sztuce, jak i w życiu był
zdolny promieniować pięknem i potęgować emocję do ekstazy – jak gdyby naciągać strunę
coraz mocniej i mocniej, póki ta nie pęknie, ale zamiast oczekiwanego zerwania struny po-
Р. Н и ж и н с к а я, op. cit., с. 104; 105.
W. N i ż y ń s k i, Seks, szmal i sacrum. Święta Trójca (stłumiona), http://niniwa2.cba.pl/nizynski.html [dostęp
z dn. 7 III 2011].
9
10
262
grążać partnera w bezgranicznej rozkoszy”11. Benois, bliski współpracownik Niżyńskiego,
zauważa metamorfozę jaka zachodziła w baletmistrzu w czasie próby generalnej i w trakcie
właściwego przedstawienia: „wręcz budził się z jakiegoś letargu, zaczynał myśleć i odczuwać […] dosłownie wstępował w swoje nowe jestestwo i stawał się innym człowiekiem,
przy czym nadzwyczaj zniewalającym i poetyckim”12. Dotykał wówczas Absolutu, z którym
utożsamiał się w miarę postępowania choroby. Na stronicach Dzienników imię Boga i Diagilewa można spotkać najczęściej.
Bóg i Diagilew. Ważkość postaci Diagilewa zdaje się być uprawomocniona w kontekście
życia tancerza. Odegrał ważną rolę w kształtowaniu się osobowości Niżyńskiego jako człowieka i w sposób znaczący wpłynął na rozwój jego kariery jako baletmistrza i choreografa.
Był jednocześnie siłą budującą i destrukcyjną, która wywarła niezatarte piętno w psychice
młodego artysty. Rozmiary tego piętna można prześledzić na kartach jego dziennika, prowadzonego w ciągu sześciu tygodni13, będącego zapisem jego psychotycznej choroby, towarzyszących mu przeżyć, uwolnionych lęków, świadectwem konfliktów wewnętrznych.
Zwrot ku Bogu ma wymiar niemalże symboliczny. Przed ostatnim występem publicznym
w 1918 r. Niżyński oznajmił w garderobie swojej żonie, że właśnie dokonują się jego „zaślubiny z Bogiem”. Niejednokrotnie nazywał siebie „Bożym klaunem”. W pewnym sensie
można go nazwać XX-wiecznym jurodiwym14, boskim szaleńcem, który w sposób niekonwencjonalny wyraża mądrość i święte prawdy. Ramola Niżyńska wspomina epizod, w którym jej małżonek spacerował po zamieszkałej wsi ze złotym krzyżem na piersi i zaczepiał
ludzi, pytając czy byli na mszy świętej. W przypadku negatywnej odpowiedzi kierował ich
do kościoła. Zapytany przez żonę dlaczego to robi, odpowiedział: „Dlaczegoż miałbym ich
nie nauczyć czegoś pożytecznego, doprowadzić ich do sytuacji, w której przypomną sobie
o Bogu? Skoro dyktuję modę, dlaczego miałbym nie dyktować mody w kierunku poszukiwania prawdy?”15. Należy przy tym dodać, że jego zintensyfikowane myśli o Bogu były
silnie sprzężone z jego dolegliwościami psychicznymi i stanami schizofrenii katatonicznej.
Nagłym załamaniom nastroju towarzyszyły zmiany poruszanych wątków, zatem trudno tu
mówić o świadomych decyzjach i pełnej poczytalności pacjenta kliniki psychiatrycznej w zaawansowanym stadium choroby.
Jednocześnie należy podkreślić istotną rolę, jaką odegrała Ramola Niżyńska w życiu baletmistrza. Wiernie trwała przy mężu w zdrowiu i w chorobie. W tym wypadku to zestawienie nabiera realnego znaczenia. Niżyński połowę swojego życia spędził w szpitalach psychiatrycznych. Żona nie opuściła go aż do śmierci. Wspierała w najtrudniejszych chwilach,
towarzyszyła w czasie zbierania laurów i psychotycznych wybuchów, które odbijały się na
niej i ich córce Kirze. Ramola zapewniła mu wszelkie środki do godnej egzystencji. Zabiegała o najlepszych lekarzy i opiekunów, profesjonalne ośrodki i nowoczesne metody leczenia. Oddała mu swój czas, pieniądze, swoją młodość i atrakcyjność, życiową energię. OddaР. Н и ж и н с к а я, op. cit., с. 105.
T. N a s i e r o w s k i, op. cit., s. 40.
13 W dniu 19 I 1919 r. Niżyński wykonał swój ostatni występ publiczny. Tego dnia rozpoczął pisanie swojego dziennika, rozdzielonego na dwie części: O życiu i O śmierci, i bez reszty oddał się tej czynności, aż do 4 III
1919 r.
14 Jurodiwyj zgodnie z definicją Słownika języka polskiego PWN oznacza: „w Rosji: człowiek nawiedzony,
często skrywający pod maską głupoty i opętania mądrość i świętość”, [w:] Słownik języka polskiego PWN,
http://sjp.pwn.pl/slownik/2562405/jurodiwyj [dostęp z dn. 7 III 2011]. Patrz również: Mentalność rosyjska.
Słownik, red. A. d e L a z a r i , Katowice 1995.
15 Р. Н и ж и н с к а я, op. cit., с. 396.
11
12
263
ła mu całą siebie, nie zważając na sugestię jednego z psychiatrów, by ułożyć sobie życie na
nowo, gdyż mąż nie rokuje nadziei na powrót do zdrowia i „normalnego” życia w społeczeństwie. Dzielnie znosiła urojone insynuacje romansu z lekarzami lub rzekome przywiązanie do jego pieniędzy, które były przedmiotem obsesyjnych skłonności artysty. „Giełda
jest symbolem śmierci. To właśnie miłość, jaką odczuwam do biednych, każe mi grać na
giełdzie, z nadzieją doprowadzenia do ruiny agentów giełdowych [...] Nie posiadając bogactw, nie pragnąc ich posiadania, potrzebuję tylko miłości. Chcę uwolnić się od tej brudnej, ohydnej rzeczy, jaką jest pieniądz”16 – wyznaje Niżyński.
Ramonie zawdzięczamy również złożenie i redakcję Dzienników Niżyńskiego, które stały
się przedmiotem analizy psychiatrów, terapeutów, kulturologów, literaturoznawców, tancerzy. Jak zauważa T. Nasierowski „stały się one wyrazem najgłębszej, a zarazem najważniejszej potrzeby Wacława Niżyńskiego, potrzeby transcendencji”17. Zrozumienie tej potrzeby
pozwala dotrzeć do istoty „boga tańca” i udziela narzędzi do właściwego odczytania jego
twórczości.
W operze Żywot rozpustnika I. Strawińskiego "człowiek jest ofiarą nieznanych, okrutnych
sił, co nad nim ciążą, kuszą go, unicestwiają. Może go jednak ocalić cudowny akt miłości.
Akt, który uczestniczy w chrześcijańskiej caritas. To ocalenie dotyczy jednak tylko zbawienia dusz. Ażeby zadośćuczynić prawu bezwzględnej sprawiedliwości, człowiek musi zapłacić utratą rozumu i życia"18. Niżyński z całym bogactwem przeżyć i doświadczeń realizuje
główną z ról opery Strawińskiego, w tym wypadku na deskach życia. W sposób dobitny
obrazuje tezę prof. E. Bleulera, swojego długoletniego psychiatry, zgodnie z którą geniusz
i szaleństwo mogą stać blisko obok siebie19.
W. N i ż y ń s k i, op. cit.
T. N a s i e r o w s k i, op. cit., s. 16.
18 R V l a d, op. cit., s. 201.
19 Р. Н и ж и н с к а я, op. cit., с. 405.
16
17
264
ANEKS
Rysunek nr 1: W. Niżyński, Bóg tańca.
Rysunek nr 2:W. Niżyński, Dialgiew 1919.
265
Jędrzej Melchior Paulus
Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu
БУНТАРИ В ЗАПОВЕДНИКЕ СЕРГЕЯ ДОНАТОВИЧА ДОВЛАТОВА
Сергея Довлатова можем назвать летописцем брежневовского времени: эпохи
застоя, ложной экономической и общественной стабилизации. В экономических
недостатках были обвинены капиталистические враги, которые мешали советскому
государству на пути к социализму. Запад был представлен как бездушный простор,
в котором царствуют: любовь к деньгам, отсутствие уважения к человеку и варварские
обычаи. Правительство советской России, в которой пропаганда каждый раз
сообщала, что царствует там полное общественное равновесие, должна затем
бороться за социализм в других странах. Ю. В. Балакин утверждает, что внешняя
политика СССР рассматривалась как орудие классовой борьбы, т.е. проводилась
с ориентацией на интересы рабочего класса в той или иной стране, на интересы
мирового пролетариата1. Такой прием пропаганды в проблемах обвинял не власть,
а капиталистических врагов. Однако чтобы граждане считали СССР страной успеха,
советская пропаганда проникнула во многие государственные институции, которые
явились источником идей и мысли. Власть хотела вполне контролировать
мировоззрение граждан, а пороки социалистической системы оставить без внимания.
В коллективном труде Художественная жизнь России 1970. годов как системное целое
высказывается мнение, что официальная жизнь в СССР была только совокупностью
ритуалов, благодаря которым власть поддерживала иллюзию общественной жизни.
Эти ритуалы были также проверкой активности общества и его верности социализму.
Принимать участие в них обозначало дать согласие на строение социализма
и принять ответственность за страну2.
Чтобы этот образ советского рая остался в головах граждан, власть в средствах
массовой информации пользовалась новоязом – искусственным языком пропаганды,
который слова из живого языка превращает в средство передачи идеологии, путем
создания нового смысла. В итоге слова только на первый взгляд имеют прямое
значение, а в истине обозначают что-то другое3. Отрыв слова от своего значения был
обусловлен идеологической деятельностью власти с целью манипулирования
сознанием людей4. Задачей новояза было создать огромную симуляцию хорошего,
богатого советского мира. Этот процесс лишал человека логического мышления,
а затем дал власти возможность представить мир совсем по-другому, согласно
желанию управляющих государством.
1 Ю. В. Б а л а к и н, А. И. П е т р о в, Ю. А. С о р о к и н, Очерки по отечественной истории, Омск 1994,
с. 337-340.
2
Художественная жизнь России 1970. годов как системное целое, ред. Н. М. З о р ь к а я,
В. Н. Д м и т р и е в с к и й, Л. Р. М у с а х а н о в, Санкт-Петербург 2001, с. 128.
3 M. G ł o w i ń s k i, Nowomowa po polsku, Warszawa 1991, c. 21.
4 В. Г. К о с т о м а р о в, Перестройка и русский язык, „Русская речь”, vol. 6 (1987), с. 8.
267
Намерением советской власти было создать советского человека, которого
мировоззрение определял коллектив. Личность должна принимать идеологию уже
в детском саду, потом в школе и на университете, а также через разные
государственные и общественные институции5. Такой человек был должен быть
членом группы и служить только ей, принимая роль работника строящего социализм
или части огромной советской общественной машины. Однако низкие жизненные
стандарты и минимальные гражданские права, а также контакты с Западом вызывали
у некоторых сомнение в советскую идею.
Люди, которые замечали построенную властью ложь и не соглашались на нее,
часто не могли об этом говорить громко, потому что цензура контролировала все
официальные СМИ, а правительство: партия и ее службы были единственными
источниками информации и от них было зависимо все, что складывало образ
окружающего мира. Все эти факторы у людей несоглашающихся с таким порядком
вызывали чувство отчуждения, жалобы и бессмыслия всей деятельности. При этом,
такой отстающий от советской власти человек должен как-нибудь существовать,
работать и налаживать отношения с искусственным обществом, управляемым
политбюро и людьми, судьба которых зависела не от них самих, а от приказа,
чиновника или написанной им бумажки. Безысходность из такого положения,
чувство гневного раздражения из-за абсурдов советской власти нашли отражение
в неофициальной прозе, начиная с 60. годов до конца перестройки и развала СССР.
Одним из примеров является написанная в 1978 г. и изданная в 1983 г. в НьюЙорке книга Сергея Донатовича Довлатова под заглавием Заповедник. Это повесть –
история писателя–интеллигента, Бориса Алиханова, который из-за проблем в семье,
безработицы в Ленинграде и, самое важное для него, отсутствия возможности
печататься, уезжает работать экскурсоводом в музей–заповедник «Пушкинские Горы»
– место ссылки великого поэта, в село Михайловское Псковской области. Там он
хочет работать экскурсоводом, потому что заплата хорошая, а он сам может сбросить
пата ленинградской жизни. Стоит заметить, что герой Довлатова – Алиханов, хотя
фамилия у него другая, имеет свои корни в биографии автора, что знатоки его
творчества часто подчеркивают в своих научных работах или в мемуарах. Люди
лично знакомые с писателем пишут в своих статьях, что если задуматься, что же
стоит за всеми вещами Довлатова, что дает им единство стиля и тона, какая мера
вещей в его художественном мире, то мы обнаруживаем везде его самого, Сергея
Довлатова, русского интеллигента 1960., лицом к лицу с советской системой в целом,
с самыми различными характерами и социумами6. Часто также похожи друг на друга
истории или жизненная обстановка, в которой находились реальный и литературный
персонажи7. В своих текстах писатель изнутри, как очевидец, создавал образ
современной ему генерации. Для Довлатова сохранением от полного разлада
общества, было либо сослаться на истину, любовь и норму, либо сопутствовать
людям, которые верили в эти ценности. Автор Зоны передал эту надежду простыми
W. R a d o l i ń s k a, Советский человек, [в:] Mentalność rosyjska, red. A. d e L a z a r i, Katowice 1995, c. 90.
И. З. С е р м а н, Гражданин двух миров, [в:] О Довлатове. Статьи, рецензии, воспоминания, Нью-Йорк –
Тверь 2001, с. 152..
7 П. Л. В а й л ь, А. А. Г е н и с, Искусство автопортрета, „Звезда”, vol. 4 (1993), с. 178.
5
6
268
словами: «Я думаю, наше гнусное поколение, как и поколение Лермонтова, уцелеет.
Потому что среди нас есть художники такого масштаба, как Бродский»8.
Уже в самом начале сочинения, во время разговора с официантом, своим обликом
и бакенбардами напоминающим Пушкина, высказывается мысль–лозунг сочинения,
который является одним из главных мотивов целого творчества писателя:
- Что вам угодно?
- Мне угодно – говорю – чтобы все были доброжелательны, скромны и любезны9.
Герой уезжает не только ради денег, но также, чтобы отдохнуть от своих личных
проблем. Символическим кажется поселок, в который следует герой:
пушкиногорский заповедник, место ссылки великого поэта, сейчас служит только
заработку. Он грязный, душный и тесный. Следуя мнению Александра Гениса,
Пушкинские Горы являются русским Диснейлендом, в котором нет ничего
подлинного. Заповедник назван литературоведом «заводом по производству
фантомов», в котором царствует фальшь10.
Описанный Алихановым мир находится в соотношении с его плохим
настроением: Алиханов едет в заповедник на старом автобусе, в котором нельзя
сосредоточиться и занять чем-нибудь. Псевдонаучные разговоры пассажиров только
раздражают его, духота не позволяет свободно дышать. Везде царствуют только
искусственность, ложь и пошлость. Во время стоянки в Луге, герой на ограде сквера
замечает диаграммы, которые через несколько лет обещают стране светлое будущее.
В основе этого славного благополучия лежат не любовь, надежда и вера, а мясо, яйца
и шерсть. Герой вспоминает последний разговор с женой, которая упрекает его
в пьянстве и ленивости. Дальше: псковский кремль напоминает макет, а весь
ландшафт вызывает в нем горькие чувства. Поэтому Алиханов так безразличен
к природе. Но именно она явится отражением его душевного состояния – бессилия
и полного отчаяния. Можно полагать, что автор книги пользуется приемом, который
употребляли уже романтики XIX в.: природа тесно связана с душевным состоянием
героя11. Герой смотрит на мир через свои чувства, видит его так, как чувствует себя
внутри.
Тип героя, который чаще всего присутствует в его рассказах, это внутренний
изгнанник, неудачник, писатель, которого не публикуют. Его несчастье, промахи,
личные проблемы Довлатов исследует до мельчайшей частички, стараясь понять
механизмы человеческой психики. В своих сочинениях автор часто подтверждает
вышесказанные слова. Например, в книге Чемодан мы найдем простые упоминания
о том, что довлатовского героя всегда тянуло к необыкновенным людям: «Всю
сознательную жизнь меня инстинктивно тянуло к ущербным людям – беднякам,
хулиганам, начинающим поэтам»12.
Большинство действий в прозе Довлатова сосредоточивается не только на самом
герое, но часто вокруг его. Он наблюдает за жизнью, смотрит на нее снаружи.
8 А. А. Г е н и с, Довлатов и окрестности, http://magazines.russ.ru/inostran/1998/6/genis.html [доступ:
10 IV 2010].
9 С. Д. Д о в л а т о в, Заповедник, Санкт-Петербург 2008, с. 8.
10 А. А. Г е н и с, Довлатов и окрестности, Москва 2004, c. 176.
11 Н. В. Я р о в и к о в а, Романтизм, http://www.krugosvet.ru/enc/kultura_i_obrazovanie/literatura/
ROMANTIZM.html [доступ: 10 IV 2010].
12 С. Д. Д о в л а т о в, Чемодан, Санкт-Петербург 2004, с. 88.
269
Благодаря тому он ведет исследование самого себя и своего сознания. Но это ставит
его в очень негативной ситуации: герой стоит против общественного порядка. Это
происходит не из-за простого чистого бунтарства, а из-за невозможности принять им
ложь за истину. Через призму героя описывается общественный порядок СССР 70.
годов. Интеллигентность Алиханова не разрешает бессмысленно принимать мир.
Конфликт между интеллигентной личностью и бездушным обществом,
неспособным думать самостоятельно, проявляется например в разговорах Алиханова
с методисткой музея. На вопрос, за что герой любит Пушкина, методистка ожидает
готовый ответ: Пушкин наша гордость. В ее ответ вплетена также советская
пропаганда, она с огромным чувством утверждает Алиханова, что великий поэт был
также выдающимся гражданином. Женщину не интересуют ученые выводы
Алиханова на тему литературных корней наследства Пушкина и соотношении
творчества поэта с сочинениями Гете.
Проблемы в коммуникации людей часто указаны в Заповеднике. Много диалогов
напоминают переплетающиеся монологи, в которых герой старается высказать свою
мысль, но ее редко принимают во внимание. В итоге Алиханов замечает, что
большинство окружающих его людей не понимает его, им чужа жажда познания
нового, размышления над искусством. Подтверждением этого может быть описанная
в книге ситуация, в которой Алиханов ведет экскурсию по заповеднику
и рассказывает только это, что прочитал в списке литературы для гидов. Когда
Алиханов рассказывает факты из жизни поэта, он некоторые из них придумывает, но
чтобы удостоверить свой вывод, он пользуется искусственным псевдонаучным
языком, знакомым из ежедневных газет и телевизии. Почти все лица в Заповеднике
бессознательно поддаются советской пропаганде, которая все их силы направляет на
поддержание порядка вещей. В результате поведение людей, часто бессознательно
направлено так, чтобы не начать думать по-другому, чем положено. Вместе с тем
люди часто говорят иноязом и не решают сами за себя. Этот способ передачи
информации полон устойчивых, готовых оборотов, эти клише Б. М. Сарнов, как
и Гловински, сравнивает с новоязом Джорджа Оруэлла и указывает на факт, что герой–
рассказчик Заповедника часто в экскурсиях пользуется этим языком, потому что
туристы не понимают живой русский язык, а Алиханов должен исполнять свои
обязанности, потому что работает в государственном музее–заповеднике13. Туристы
едут в заповедник, потому что получают отпуск из работы для планового развития
любви к искусству. Несмотря на то, гости часто не обращают внимания на
Алиханова, а когда вместо стихов Пушкина он вслух читает Есенина, никто не
замечает эту ошибку. Иногда мы считаем, что есть и некие гости, которые любят
Пушкина. Тем не менее, это чувство не является подлинным – оно возникает из того,
что туристы необразованные и у них нет личного отношения к мастеру слова кроме
выученного из учебников и газет. Так и считает сам Алиханов, описывая
искусственную любовь гостей заповедника к поэзии:
К поэзии эти люди, в общем-то, равнодушны. Пушкин для них – это символ культуры. Им важно
ощущение – я здесь был. Необходимо поставить галочку в сознании. Расписаться в книге
духовности14.
13 Б. М. С а р н о в, «Театр абсурда» Сергея Довлатова, [в:] С. Д о в л а т о в, Избранное, Санкт-Петербург
2007, с. 19.
14 С. Д. Д о в л а т о в, Заповедник..., с. 66.
270
На этом месте сильно замечается сходство образа советского общества,
созданного Довлатовым, со словами А. А. Зиновьева, который утверждал, что
коммунизм рождается на уровне материально необеспеченных индивидов
и распространяется при умелой политике власти15.
Михайловское, «завод по производству фантомов», сильно действует на
работающих там людей. Заповедник полон оригинальных персонажей, которые все
время стараются навязывать к мифу Пушкина и его эпохе: некоторые женщины
одеваются как дамы первой четверти XIX в., кто-то носит цыганскую шаль, другие
пользуются веером, чтобы привлечь внимание мужчин. Они хотят быть частью этого
заповедника, все время подчеркивают, что это место святое, проникнутое
пушкинской душой. Но работающие в Пушкинских Горах не замечают, что они
бессознательно строят эту ложь, а потом являются частью ее. Положительно, это
возникает из-за того, что они не знают другую жизнь чем та, построенная властью.
Поэтому они хотят жить в придуманном мире. Когда Алиханов задает вопросы об
оригинальности музейных экспонатов, пробует тогда показать искусственность
заповедника – большинство работников реагируют агрессивно. В заповеднике
положено восхищаться, чувствовать пушкинский дух, ходить по местам, в которых
бывал великий поэт, дышать поэзией. Герой сочинения не борется с этим
искусственным миром, не желает поменять его, потому что знает, что он бессилен, но
не хочет компромисса. В итоге, общество отбрасывает его, как элемент
несовпадающий с официальной политикой государства. Он сам из-за бессилия
к представителям общества начинает относится иронически, но такое отношение
к другим ведет его к еще большему одиночеству и разочарованию жизнью. Алиханов
превращается в измученного человека – аутсайдера, у которого нет надежды,
личность, осознающую абсурдность своего существования.
Герой Заповедника, хотя действие вокруг него, он также сильно сосредоточен на
самом себе, он весьма эгоцентрический. Ирония у Алиханова – прилад обороны,
который позволяет ему смотреть на все с дистанса. Герой все-таки проигрывает,
потому что все время попадает в абсурдные ситуации, из которых нет выхода, если он
не хочет поддаться лжи. Осознав бессмысленность своего существования, Алиханов
часто размышляет над своей жизнью, перспектива которой не явится ему счастливой.
Он начинает жестоко анализировать свое положение, надеясь найти какой-нибудь
выход. Личной трагедией для него является невозможность публиковаться. Он
чувствует, что у него есть много идей, которые он мог бы передать с помощью пера.
Внутренний стон, безысходность из своей ситуации, отчуждение ведут к весьма
пессимистическому образу мира:
Жизнь расстилалась вокруг необозримым минным полем. Я находился в центре. Следовало
разбить это поле на участки и браться за дело. Разорвать цепь драматических обстоятельств.
Проанализировать ощущение краха. Изучить каждый фактор в отдельности.
Человек двадцать лет пишет рассказы. Убежден, что с некоторыми основаниями взялся за
перо. Люди, которым он доверяет, готовы это засвидетельствовать.
Тебя не публикуют, не издают. Не принимают в свою компанию. В свою бандитскую шайку.
Но разве об этом ты мечтал, бормоча первые строчки?
Ты добиваешься справедливости? Успокойся, этот фрукт здесь не растет. Несколько
сияющих истин должны были изменить мир к лучшему, а что произошло в действительности?..
15 L. S u c h a n e k, Zinowiew Aleksander Aleksandrowicz,[в:]Idee w Rosji. Leksykon rosyjsko-polsko-angielski, red.
A. d e L a z a r i, т. II, Łódź 1995, с. 162.
271
У тебя есть десяток читателей. Дай Бог, чтобы их стало еще меньше...
Тебе не платят – вот что скверно. Деньги – это свобода, пространство, капризы... Имея
деньги, так легко переносить нищету...
Учись зарабатывать их, не лицемеря. Иди работать грузчиком, пиши ночами. Мандельштам
говорил, люди сохранят все, что им нужно. Вот и пиши...
У тебя есть к этому способности – могло и не быть. Пиши, создай шедевр. Вызови душевное
потрясение у читателя. У одного-единственного живого человека... Задача на всю жизнь16.
Довлатов в своей прозе очень часто пользуется описанием вещей, мелких только
с первого взгляда. Они часто являются ключом к пониманию важной мысли
произведения. В этом случае писатель очень часто подчеркивает искусственность
заповедника, который может символизировать и целое государство. Хотя это не
сказано прямо, герой замечает, что в своем новом месте работу нет подлинности,
а наследство великого поэта служит идеологическим целям. Гости и работники
заповедника переполнены советской идеологией, которая заменила рассудок
и уважение к другому человеку. Чтобы не стать голословным, хватит только привести
пример краткого разговора Алиханова с женщиной в турбазе, которая рассказывает
герою, что портрет африканского предка Пушкина это в истине генерал
Закомелский, но люди желают смотреть на Ганнибала, а не военного. Тогда генерал
будет исполнять функцию Ганнибала и не обращать внимание на этот факт.
Стоит также обратить внимание, что в Заповеднике писатель пользуется понятием
дома, чтобы передать свои размышления на тему места человека в советском
государстве. Дом – символизирующий центр мира, убежище, храм, место отдыха,
защиты или Родину – у Довлатова не исполняет своих функций17. Турбаза, в которой
Алиханов останавливается на несколько дней после приезда, хотя вокруг много озер
и рек, построена в нескольких километрах от ближайшего водоема – прохладного
места отдыха, очищения от грязи. Здание стоит на солнцепеке, дышать нечем.
В тесных номерах гостиницы редко бывает горячая вода. Тишину часто прорывает
испорченная радиола.
Герой мечтает о порядке, нормальной жизни, а получает только ее суррогат,
который только его больше и больше раздражает. Приняв душ, очищився от
физической и психической грязи его настроение поднимается лишь на несколько
минут, потому что Алиханов начинает думать о своем месте в обществе и приходит
к выводу, что нет выхода из этой ситуации. Довлатов этим образом подчеркивает, что
его герой неспособен найти место для себя. Ему везде душно, но это кажется не
только физическим чувством, но и бывает символом одиночества. Это хороший
пример для соотношения героя с окружающим его миром или обществом.
Другое место, дом Михаила Иваныча, у которого Алиханов снимает комнату,
также может символизировать родную страну героя. Образ дома–России
отвратительный: это полная развалина с дырявой крышей, которая не защищает
перед дождем, с грязным полом, полная всякого мусора, окна заклеены газетами не
пропускают света, в воздухе чувствуется прокисшую еду. Стены кривые и грязные, не
поддерживают правильно целую конструкцию, часы не работают. Отдельный вход
в комнату Алиханова закрыт. Дом напоминает разрушенный и запущенный
музейный экспонат давнего времени. Метафорически Довлатов отдает отражение
советского государства: в доме никак скрыться, он неорганизован, грязный и темный.
16
17
С. Д. Д о в л а т о в, Заповедник..., с. 22.
Н. Ж ю л ь е н, Дом, [в:] Словарь символов, ред. e a d e m, Челябинск 1999, с. 107.
272
Если дом является метафорой СССР, то можно полагать, что его хозяин может быть
примерным представителем государства. Охарактеризовав второстепенных героев,
мы замечаем их удивительную связь с мировоззрением Алиханова.
В этом разваленном доме живет вспыльчивый алкоголик. Он грубо ругается
с соседом, кричит, не уважает никого, хочет убить свою бывшую жену. Кроме того,
он не работает, потому что у него нет ни участка земли. Чтобы получить деньги, он
крадет дерево в лесу, потом пьет с утра до вечера. Михаил Иваныч ненавидит
милиционеров и других представителей власти. В редких случаях трезвости, он
включает радио и телевизор, чтобы сделать шум, а потом смотрит открытки от
родственников. Довлатов, на первый взгляд, персонажем Михаила Иваныча
пересказывает свои размышления о русском народе – полным воров и алкоголиков,
который не уважает других и не старается быть честными людьми. Однако лицо
Михаила Иваныча имеет еще один слой и стоит глубже проанализировать его образ,
потому что в словах и поведении этого героя мы находим некие сходства
с персонажем главного героя.
Лишившись материальной нагрузки, имея только одну коробку со старыми
открытками, Михаил Иваныч видит и чувствует больше. Его злость это также
несогласие на общественный порядок России. Оно только часто передано
вульгарным путем. Хозяин также может сказать больше, несмотря на то, что думают
о нем другие, потому что в случае проблем, он в своем поведении будет обвинять
зависимость от водки.
Здесь мы и находим сходство с желаниями Алиханова: и главный герой
и алкоголик хотят истину, сопкой, норму, хотят жить и думать самостоятельно, не
зависеть ни от кого. У Михаила Иваныча, как и у Алиханова, постоянное
эмоциональное напряжение, которое они не умеют снять с себя. Однако Алиханову
из-за работы в государственном заповеднике нельзя вести себя так агрессивно, как
поступает домовладелец. Алиханов душевную боль сильно переживает, а его чувства
злости и разочарования совпадают со словами и поведением Михаила Иваныча.
Полное и беспощадное отражение размышлений Алиханова об общественном
порядке СССР мы найдем в словах Валерия Маркова, сцене вечеринки с обильным
употреблением спиртного без всякой сдержанности. Мы сейчас должны сказать, что
ученые, хорошо знающие творчество автора Заповедника утверждают, что, похоже на
Москву–Петушки В. Ерофеева, алкоголь в произведениях Довлатова не пьянит
человека, но наоборот: разрешает ему видеть больше и неограниченно высказаться.
Так и делает Марков: он, так как Алиханов, ненавидит искусственное общество, при
этом вульгарно выражается об окружающих его людях. Он ненавидит «псковское
жлобье»18. Говорит, что власть не сделала с русских людей честных советских
работников. Он называет их «тенями забытых предков», или «тупыми рожами».
Кричит, что хочет свободу и абстракционизма, обращает внимание на ограниченные
возможности самостоятельной деятельности советского гражданина: у человека нет
возможностей свободно развиваться, уехать также нельзя. Герой вместе с Марковым
попадают в глубокий запой, но Алиханов рад, что нашел человека похоже на него,
которому может рассказать о своей неудачной жизни. Пьянка заканчивается
падением – точно и переносно. Алиханов в полном запое лежит на земле и плачет,
он не в состоянии сдержать разочарование жизнью в самом себе, потом теряет
18
С. Д. Д о в л а т о в, Заповедник..., с. 127.
273
сознание. Маркова бьют работники, которым не нравится его жесткая и вульгарная
критика направленная на социалистических людей. Символическими можно считать
слова собутыльника Алиханова: когда его бьют, он стонет и кричит «Финита ля
комедия», как-будто хотел сказать всем отстающим от общества, что у них нет места
в этом больном мире. Его не поняли, но он выразил вслух свое разочарование
жизнью. Опохмелев, оба персонажа: Алиханов и Марков стараются разрушить
общественный порядок, надеясь на лучшее. Но это им не удается. Люди не хотят
принять свободомыслие, выраженное неловким поведением обоих героев. Их
попытки заканчиваются неудачей. В конце сцены, чтобы подчеркнуть, что
у окружающих его людей нет каких-нибудь корней, Марков обращает внимание, что
советская власть лишила человека даже Бога. Итак человек в мире одинок, те,
которые принимают больной общественный порядок, перестают думать свободно.
Аутсайдером также нет места, потому что они не хотят жить в таком мире.
На страницах повести мы найдем еще один персонаж, личность, которая связана
с главным героем – это Володя Митрофанов. Его фамилия произошла от греческого
имени обозначающего малыша, младенца, проявление матери. Вполне допустимо,
что Довлатов знал значение этого слова, потому что имя Митрофана с давних
времен присутствует в русской литературе. Митрофан – сын госпожи Простаковой
появился уже в пьесе XVII в. Недоросль, написанной Д. И. Фонвизиным, которая
в СССР была в списке школьной литературы. Герой с этим именем был
нарицательным символом для обозначения недалекого, легкомысленного и ленивого
молодого человека. До сих пор, терминологически, «недоросль» исполняет функцию
расхожего осудительного слова школьных учителей – своего рода ругательство19.
Если следовать этимологическим путем Митрофан – отражение матери является
также сыном общества или страны. В этом случае Довлатов подчеркивает, что строй
государства рождает людей, которые ленятся работать, хотя у них некие способности.
На уровне поведения и отношения к другим людям автор Заповедника часто указывает
Митрофанова похоже на героя Недоросли. На протяжении нескольких лет
Митрофанова устраивают на работу, но он ленится заниматься простейшей работой.
Не налаживает хороших отношений с людьми, не проявляет желания что-нибудь
делать, любой инициативы. Исследуя поведение героя, мы приходим к выводу, что
Довлатов, однако немного модифицирует образ этого типа – Митрофанов это сроду
чистый гений с хорошо раздвинутой памятью, способностью к каждому виду
интеллектуальной деятельности, лишь бы он мог только сидеть или лежать.
Митрофанов хочет устроиться на работу экскурсоводом в заповеднике, потому что
это не требует от него множества потраченной энергии – пользуясь своим широким
знанием почти каждой темы, он мог рассказать интересные истории туристам. Но
ему всегда было лень подниматься на горку или заниматься любой другой
физической деятельностью. Вместе с этим, Митрофанов стоит на стороне, он вне
общества, не участвует в митингах, кроме экскурсий он не встречается с людьми.
Огромным пороком является лень, который потом учеными был назван абулией –
отсутствием воли.
Анализируя образ Митрофанова мы можем принять за истину, что Довлатов
считал абулию – полную атрофию воли заболеванием большой части советского
общества, которое привыкнуло, что решения принимают не они, но партия,
19
П. Л. В а й л ь, А. А. Г е н и с, Родная речь, Москва 2008, с. 26.
274
лишившись при этом рассудка, инициативы и желания делать что-нибудь. Абулия
была вызвана с пассивностью и тунеядством, которое всегда существовали в народе.
Митрофанова можем считать разновидностью типа человека, названного
А. А. Зиновьевым homo sovieticus – итогом антропологического и этнического
эксперимента, членом поколения, которое потенциально обладает множеством
интеллектуальных способностей, но ленится приняться за дело, потому что это люди
душевно слабые, не знают свободу, а их поведение контролируется властью20.
Подытоживая анализ образа Митрофанова мы можем сказать, что он своим
поведением напоминает также другой яркий образ в русской литературе: Обломова –
героя известного романа И. А. Гончарова под этим же заглавием. Оба они ленятся
делать что-нибудь и мечтают о другой жизни. Можно тогда сказать, что Митрофанов
– это отражение Обломова в советском времени. Под термином обломовщина мы
понимаем податливость на принуждение, пустую мечтательность, страх перед
ответственностью и рассчитывание «на авось»21. Довлатов сочинив такой образ героя
подчеркнул, что обломовщина не исчезла в русском народе. Она только немного
претворилась, чтобы существовать в советском обществе. Суммируя наш вывод, мы
должны сказать, что Довлатов и обломовщину считал болезнью народа. В лице
Митрофанова писатель показывает нам, что молодой слой русского общества не
изменился из давних времен. В этих людях все дальше нет энергии работать, а свои
возможности они теряют из-за лени, но она вызвана уже не сплином или хорошей
материальной ситуацией, но направлением власти претворить человека в гомо
советикус, который с одной стороны официально подчиняется власти (Митрофанов
хорошо и ответственно вдет экскурсии), с другой хочет покоя, который является
только проявлением мнимой свободы22.
Другой личностью, которая заслуживает нашего внимания, является Стасик
Потоцкий. Это молодой экскурсовод с Чебокасар, бывший спортсмен, который
пишет мелкие рассказы для газет и журналов. Он считает, что его талант разрешит
ему писать рассказы похожие на сочинения А. Чехова, в чем часто уверяет гостей,
быстро сочиняя заключения своих быстро придуманных сочинений. После
разочарования культурным обществом в Ленинграде он пьет по подвалам
с похожими на него неудачниками. Потоцкий подрабатывает обманывая людей,
злоупотребляет алкоголем и не может найти место для себя в жизни.
У Потоцкого и Алиханова замечаем сходство главных жизненных целей: у обоих
сильное пристрастие к женщинам и алкоголю. Но эти цели ведут к разорению
личности. У обоих героев плохие отношения с женщинами, Потоцкий общается
с проститутками, торгует мелочью с уборщицами или после неудачного обмана
заболевает сифилисом, а Алиханов теряет семью: жена с дочерью эмигрируют. При
этом оба считают себя великими литератами и у них претензии к миру, что их никто
не замечает.
Проанализировав образы второстепенных героев мы приходим к выводу, что все
они являются отражением и усилением суждений Алиханова. Чтобы обосновать
20 L. S u c h a n e k, Człowiek radziecki i naród radziecki. Eksperyment ideologiczny i etniczny, [в:] Współcześni
Słowianie wobec własnych tradycji i mitów. Sympozjum w Castel Gandolfo. 19–20 VIII 1996, red. M. B o b r o w n i c k a,
L. S u c h a n e k, F. Z i e j k o, Kraków 1997, c. 133-146.
21 B. O l a s z e k, Obłomowszczyzna, [в:] Idee w Rosji..., т. III, Łódź 2000, с. 282.
22 L. S u c h a n e k, Зиновьев..., с. 164.
275
утверждение об этом, мы должны сказать, что эти четыре персонажа высказываются
только в присутствии главного героя. Алиханов почти не слышит от других людей
о поведении Михаила Иваныча или Маркова. Он разговоривает с ними на личные
темы и всегда выявляется, что у них похожие проблемы. Герой Заповедника от первого
лица пересказывает нам слова своих товарищей. Можно рисковать суждение, что эти
четыре персонажа: Потоцкий, Марков, Михаил Иваныч и Митрофанов являются его
porte parole – выразителями его собственных желаний, мыслей и суждении. Итак
Довлатов сделал увлекательный эксперимент: основываясь на реалистических
традициях описания нравов общества он перешел к романтическим проблемам
обреченного в непонимание писателя23.
Потоцкий, Марков, Митрофанов и Алиханов, как и Михаил Иваныч, создают
полный образ неудачника, который не соглашается на общественный порядок СССР
брежневовского времени. Алиханов и его товарищи напоминают лишних людей, но
брошенных в советские времена. Название, употребленное И. Тургеневым в своей
книге Дневник лишнего человека, вошло в русскую литературу для обозначения явления
характерного общественным отношениям в стране, в которой интеллигенция была
в оппозиции к абсолютной, а потом тоталитарной власти. Согласно этому термину
лишние люди это персонажи с огромным интеллектуальным потенциалом и некими
нравственными достоинствами, которые из-за отсутствия веры в успех своих
действий и из-за объективной невозможности их реализации, не способны
действовать ни индивидуально, ни в обществе24. Итак Довлатов полностью указал
этот литературный тип, но в современном себе окружении. Достижение писателя тем
более заслуживает внимания, что именно он проанализировал отношения лишнего
человека с советским обществом. Алиханов – полный достоинств интеллигента, но
также пороков человека 70. годов XX столетия является продолжением классических
героев, таких как Рудин или Онегин. Разница заключается в том, что если у героев
XIX в. общественные нормы не разрешали им развиваться, то у Довлатова не только
именно общество, советская власть, а также контролированный, сделанный ею
искусственный мир являются тормозом в полной умственной активности.
У такой трагической личности есть два выхода: первый – это внутреннее изгнание,
которое ведет героя к человеческой вегетации (Михаил Иваныч, Митрофанов,
Потоцкий). Второй выход это самая трагическая судьба Алиханова – у него
распадается семья: жена с дочерью уезжают в Америку, он теряет работу, что ведет
его к постоянному запою. Герой Довлатова очень сильно хочет остаться в России.
Писатель в Заповеднике объясняет нам, что этот тип человека не имеет возможности
развиться в советской России. Единственным выходом является эмиграция, но и она
обозначает личную трагедию Алиханова, потому что он покидает мир, в котором
родился и вырос. Однако общество не принимает его. В этом месте герой попадает в
парадокс, который ведет к полному проигрышу: ни дома, ни среди людей он не
находит свое место, но не хочет уезжать. Алиханов попал в тупик, из которого нет
выхода. Он не хочет, но вынужден эмигрировать. Эмиграция для него обозначает то
же самое, что лишиться части души, языка или чувства юмора, а эти приметы
являются самыми важными для писателя, которым он считается. Алиханов никак не
может найти свое место в обществе. Трагический абсурд существования
23
24
А. Ю. А р ь е в, Послесловие, [в:] С. Д. Д о в л а т о в, Заповедник..., с. 156.
K. C h o j n i c k a, Лишние люди, [в:] Идеи в России..., т. I, Warszawa 1999, с. 232.
276
подчеркивается еще в разговоре героя с майором КГБ Беляевым, который сначала
говорит о полной контроли граждан государственными институциями, а потом,
увидев шанс Алиханова уехать из СССР, он советует герою собрать все вещи
и никогда больше не вернуться на родину, потому что СССР страна, в которой нет
возможности жить свободно.
Когда герой теряет все, что было ему дорогое, его время останавливается, он
окончательно понимает, что он одинок, никто ему не поможет, он ненужен никому –
он лишний. Алиханов прямо следует к пропасти: закрывает дверь своего дома
и попадает в тяжелый запой. Он хочет отключиться, не участвовать в жизни, сбежать
на сторону. Герой начинает сходить с ума, чего бы он не делал – всегда не найдет
покоя. Его мир разрушен до такой степени, что у него из-за алкоголя начинаются
отвратительные галлюцинации. Ему кажется, что его тело распадается.
Довлатов не только описывает бездушное государство, но также показывает абсурд
жизни человека. Неудивительно, что в его рассказах мы часто читаем о гармонии
и о норме в отношении к ее отсутствию в мире. Заповедник – это образ советского
лишнего человека и невозможности нестандартного человека найти себя в советском
обществе.
Jędrzej Melchior Paulus
BUNTOWNICY W SKANSENIE SIERGIEJA DONATOWICZA DOWŁATOWA
Artykuł jest próbą analizy utworu Заповедник (Skansen) Siergieja Donatowicza Dowłatowa. Akcja powieści
rozgrywa się w breżniewowskiej ,,epoce zastoju”. Niemożność działania na rzecz społeczeństwa, spowodowana
skostniałą strukturą aparatu państwowego, przywiodła do stworzenia nowego gatunku człowieka – homo sovieticus. Sytuacja ta powodowała całkowity paraliż świadomej jednostki.
Uwzględniając silny biografizm twórczości autora, z dużą dozą prawdopodobieństwa można potraktować
Skansen jako opisanie rzeczywistości tych ponurych lat. W niniejszej pracy wiele uwagi poświęca się bohaterowi
utworu Dowłatowa – Alichanowowi. Zwraca się uwagę na jego charakterologiczne pokrewieństwo ze zbędnym
człowiekiem – typem literackim obecnym w literaturze rosyjskiej od XIX w. Przeprowadza się także analizę drugoplanowych bohaterów i ich związków z Alichanowem. Mocno podkreśla się funkcję alkoholu jako ucieczki od
beznadziei życia, a także jako środka stymulującego do stworzenia własnego świata – onirycznego, wolnego od
granic, pełnego energii duchowej, która pozwala na samorealizację.
277
mgr Marta Przybylska
Uniwersytet Łódzki
„ŻYCIE TO FARSA, KTÓRĄ INTELIGENTNY CZŁOWIEK NAZYWA EGZYSTENCJĄ”.
O LOSIE TWÓRCY WYKLĘTEGO NA PODSTAWIE DRAMATU PORTRET ARTYSTY
Z CZASÓW STAROŚCI THOMASA BERNHARDA
Thomas Bernhard uchodzi za jednego z najlepszych współczesnych pisarzy austriackich.
Zarazem jest on twórcą, który w pamięci swoich rodaków zapisał się jako największy skandalista, wyciągający na światło dzienne wszystko to, o czym Austriacy woleliby nie tylko nie
mówić, ale przede wszystkim zapomnieć. W swym testamencie dał ostateczny upust niechęci do ojczyzny, zakazując publikacji i wystawiania swoich dzieł w granicach państwa
austriackiego do 2059 r.
Thomas Bernhard na bohaterów powieści i dramatów wybierał jednostki samotne, będące w opozycji do całego świata. Nie inaczej dzieje się w przypadku Portretu artysty z czasów
starości. Główną postacią jest stary aktor Minetti, który w wieczór sylwestrowy przybywa do
hotelu w Ostendzie, by tam spotkać się z dyrektorem teatru we Flensburgu. Czekanie wypełnia chaotyczną opowieścią o swoim życiu, a słuchaczami z przypadku stają się goście
hotelowi, przysiadający na chwilę na kanapie w foyer. Jednak dyrektor nie pojawia się, więc
aktor opuszcza hotel, by nad brzegiem Atlantyku popełnić samobójstwo.
Akcja dramatu jest zatem niezwykle prosta. Wszystko, co poszerza wiedzę odbiorcy na
temat głównej postaci i jej poczynań, znajduje się w sferze słownej, a nie, jak to najczęściej
bywa, w sferze wydarzeń. Zdarzeniowość pełni funkcję czysto służebną wobec opowieści,
bo „konkretne działania postaci, nieliczne (najchętniej usunięte w kulisy) zdarzenia i rekwizyty zdają się u Bernharda ledwie pretekstem dla maniakalnego solilokwium głównego bohatera”1. Jednak jeszcze zanim Minetti pojawi się na scenie i rozpocznie swój monolog,
odbiorca zostaje uprzedzony, że będzie mieć do czynienia z człowiekiem niezwyczajnym.
Pierwszy komentarz wypowiada Boy hotelowy, wnosząc wielką starą walizkę aktora do
portierni. W odpowiedzi na zdumione spojrzenie portiera, mówi: „Dziwny pan”2. Kiedy
Minetti pojawia się w holu, siedząca tam Dama oznajmia: „To bez wątpienia pan/ który
należy do tej walizki”3. Trudno stwierdzić, czy ta niezwykle trafna uwaga jest wynikiem
bystrości kobiety, czy też przejęzyczeniem, będącym skutkiem wypitego w dużej ilości
szampana. Ubiór aktora i wygląd człowieka zagubionego tłumaczą jego przynależność do
przedmiotu, sprawiającego wrażenie solidnego, choć równie staroświeckiego: „Minetti
wchodzi w długim do kostek starym płaszczu zimowym, czarnych lakierkach z getrami,
kapeluszu z szerokim rondem i z parasolem na lewym ramieniu, rozwiązana tasiemka od
kalesonów zwisa mu do samej ziemi, idzie powoli, rozglądając się na wszystkie strony aż na
sam środek holu”4. Czy to dawne przyzwyczajenie każe mu od razu stanąć w samym centrum foyer, które przez najbliższych kilka godzin będzie pełnić funkcję sceny? Minetti zaczyna mówić i żadna siła nie będzie w stanie zatamować jego słowotoku. Z monologu wyłania się obraz życia starego aktora. Przed czterdziestu laty był dyrektorem teatru w Lubece.
M. S u g i e r a, Wirtuozi złej wiary, [w:] Dramat współczesny, t. XV, Kraków 2002, s.7.
T. B e r n h a r d, Portret artysty z czasów starości, [w:] Dramat współczesny..., s. 117.
3 Ibidem, s. 119.
4 Ibidem.
1
2
279
Został zwolniony i wygnany z miasta, ponieważ odmówił wystawiania sztuk klasycznych.
Zdaniem Minettiego cała literatura klasyczna zużyła się i zdezaktualizowała, z wyjątkiem
jednej jedynej sztuki Szekspira – Króla Leara. Od trzydziestu lat aktor pozostaje bez pracy,
mieszka u swojej siostry w Dinkelsbühl i od trzydziestu lat codziennie rano ćwiczy rolę
króla Leara. Do Ostendy przybył na zaproszenie swego przyjaciela z młodości i zarazem
dalekiego krewnego, dyrektora teatru, by zagrać w swej ulubionej sztuce na uroczystości,
mającej uczcić dwóchsetlecie istnienia sceny we Flensburgu. Ten występ ma być zwieńczeniem jego kariery, a jednocześnie dowodem na to, że świat jeszcze o nim nie zapomniał.
Jednak z godziny na godzinę historyjka Minettiego traci wiarygodność. Aktor nie może
znaleźć telegramu z zaproszeniem do Ostendy, który sam określa mianem „materiału dowodowego”. Kurczowo trzyma się więc nadziei, że dyrektor jak co roku będzie spędzał noc
sylwestrową w tym hotelu. Prawdopodobnie to właśnie wiara w siłę przyzwyczajeń innych
ludzi sprawiła, iż zaryzykował tę podróż z biletem w jedną stronę.
Z upływem czasu maleje nadzieja i narasta w nim gorycz, której daje upust, opisując
podły los aktora-wyrzutka, aktora-starca, wlokącego po ziemi rozwiązane tasiemki od kalesonów. Dziełem przypadku było to, że wybrał tę drogę życiową, ponieważ jako dziecko
wraz ze swoim ojcem pokazywał magiczne sztuczki, które nazywa dematerializowaniem
ludzi. Zapalenie w przegubie położyło kres jego karierze sztukmistrza. Wtedy, jak sam
wspomina, „został aktorem/ absolutnym sługą literatury dramatycznej/ Porzucił sztuki
kuglarskie/ dla sztuki dramatycznej”5. Wybór ten naznaczył go na zawsze, skazał jako
człowieka na zatracenie. Aktorstwo bowiem to droga, która wyznacza jeden kierunek i nie
ma możliwości zatrzymania w pół kroku, zrezygnowania i zawrócenia do punktu wyjścia.
Zdaniem Minettiego współcześnie ludzie dokonują pozornych wyborów, zostawiając sobie
otwartą furtkę, gdyby coś poszło nie tak, jak to sobie wyobrazili.
Młody człowiek
którym byłem
który wpakował się w śmiertelną sztukę aktorską
i śmiertelnie się zranił
Nie ma dzisiaj człowieka
który by się śmiertelnie zranił
żyjemy w odpychającym społeczeństwie
które zaniechało śmiertelnego ranienia się6.
Artysta nie jest człowiekiem, który zbiera laury, żyje łatwo i przyjemnie. Artysta to stygmatyk, to ktoś napiętnowany. Z jednej strony wybraniec losu, z drugiej nieszczęśnik obarczony
klątwą talentu, nie mogący pójść na kompromis, bo wówczas zatraciłby siebie.
Wątek twórcy bezkompromisowego często pojawia się w powieściach i dramatach
Thomasa Bernharda. Jednak najwyraźniej pisarz nakreślił postać starego aktora Bruscona,
bohatera dramatu Komediant. Podobnie jak Minetti święcił kiedyś triumfy na scenie, lecz
wraz z upływem czasu jego popularność malała. Dlatego postanawia przypomnieć się publiczności, tym razem w roli reżysera i wraz ze swą rodziną wyrusza w trasę, zwaną szumnie
tournee, po austriackich wsiach i miasteczkach. Bruscon wystawia sztukę własnego autorstwa, zatytułowaną Koło historii. Jak sam z dumą podkreśla: „Mój pomysł polegał na tym/
żeby napisać komedię/ w której byłyby zawarte wszystkie komedie”7. Sztuka jest zatem
długa i skomplikowana między innymi dlatego, że autor umieścił w niej postaci historyczne
Ibidem, s. 150.
Ibidem, s 136-137.
7 T. B e r n h a r d, Komediant, “Dialog”, 1990, nr 2, s. 84.
5
6
280
z różnych krajów i epok, bo są Hitler i Stalin, Churchill, Maria Skłodowska-Curie, Kierkegaard, Napoleon, ale znalazło się też miejsce dla Juliusza Cezara i Einsteina. Bruscon pilnuje, by wszystko odbyło się tak, jak zazwyczaj. Obsesyjnie domaga się, by gospodarz wymógł
na komendancie straży pożarnej zgodę na wyłączenie światła awaryjnego w jednej ze scen,
bo jeżeli tak się nie stanie, to jego Koło historii zupełnie się rozpadnie. Jednak te wszystkie
zabiegi mają tylko zagłuszyć świadomość, że i tak na tej zapadłej prowincji nikt nie doceni
jego reżysersko-aktorskiego geniuszu. Stary aktor z goryczą stwierdza:
Dajemy z siebie wszystko
ale nikt tego nie rozumie
coraz więcej z siebie dajemy
coraz większy jest nasz wysiłek intelektualny
a krytyka coraz mniej z tego rozumie
będziemy dożywotnio tak występować
i nikt nas nie zrozumie […]
Dożywotni więźniowie teatru
bez najmniejszej nawet możliwości ułaskawienia
A mimo to nikt się nie poddaje
Więzienie jako teatr
tysiące pensjonariuszy
bez żadnych widoków
na ułaskawienie
Tylko karę śmierci wszyscy mają zapewnioną […]
Kiedyś naprawdę chciałem zostać właścicielem gospody […]
Ale zostałem aktorem
dobrowolnie do więzienia poszedłem
na dożywocie8.
Gdzieś w głosie Bruscona pobrzmiewa dalekie echo Hamletowskiego „Dania jest więzieniem”9. Zarówno Bruscon, jak i Minetti, wiedzą, że oni dwaj, niczym królewicz duński, są
na zawsze skazani. Żyją dla sztuki, nieustannie o niej myślą, a teatr jest sednem i sensem ich
egzystencji. Obydwaj aktorzy jednak postrzegają scenę jako miejsce, służące wzniecaniu
emocji, wywołujące uczucie dyskomfortu. Oni, jako słudzy sztuki, mają sprawić, że publiczność zostanie wytrącona ze swej pełnej zadowolenia otoczki kontemplatorów wydarzeń scenicznych, bowiem rolą aktora jest sprawić, by widzowie zaczęli wiercić się na swych
fotelach z powodu narastającego w nich oburzenia i protestu.
Nagłe stoczenie się
w wygodnictwo
przerażające
nieodpowiedzialne
Świat chce rozrywki
tymczasem trzeba nim wstrząsnąć
wstrząsnąć wstrząsnąć
gdzie się nie spojrzy nic
tylko mechanizm rozrywkowy dzisiaj
W artystyczną katastrofę proszę pani
w najbardziej niewiarygodną z wszystkich artystycznych katastrof
pchnąć trzeba wszystko10.
Ibidem, s. 84-85.
W. S h a k e s p e a r e, Hamlet, Poznań 1990, s. 72.
10 T. B e r n h a r d, Portret artysty …, s. 136.
8
9
281
Najważniejsze to
irytować
nie jesteśmy tu po to
żeby sprawiać ludziom
przyjemność
Teatr
nie jest instytucją
powołaną do sprawiania przyjemności11.
Sztuka dramatyczna nie służy zatem wywoływaniu zadowolenia. Widz ma doznać katharsis
poprzez negatywne emocje, które rodzą się w wyniku interakcji artystów z publicznością.
Widownia bowiem, choć jest nieodzownym elementem teatru, w większości utworów austriackiego pisarza zostaje przedstawiona jako zło konieczne. Bohaterowie Thomasa Bernharda w dużej mierze wypowiadają poglądy samego autora, postrzegającego publiczność
jako społeczeństwo w miniaturze, w której niczym w soczewce skupiają się wady ogółu.
Gust zbiorowości jest zazwyczaj mierny, dlatego prawdziwy artysta nie ufa entuzjastycznej
opinii krytyków, będących ze swej natury konformistami. Prawdziwy artysta idzie pod prąd,
często trzyma się na uboczu, z dystansem odnosząc się do uwielbienia publiczności, bo wie,
że zbyt wielu marnych aktorów, pisarzy i malarzy zrobiło karierę, hołdując niskim gustom
publiczności. Taką opinię wyznaje malarz Strauch, bohater pierwszej powieści Bernharda
Mróz:
Mój talent wystarczyłby na sławę światową – mówi. – Ludzie często podnoszą wielką wrzawę wokół maleńkiego talentu i stają się sławni. Dzięki przebiegłości! Liczy się tylko wrzawa, wielka wrzawa! A ja pozostałem sobą, widziałem, czym jest wrzawa, wielka wrzawa, i nie zdobyłem popularności12.
Widz, który często bywa w teatrze, na spotkaniach autorskich, który chętnie uczestniczy
w wydarzeniach kulturalnych, w oczach Thomasa Bernharda nie jest jeszcze intelektualistą.
Ktoś taki jedynie aspiruje do stania się człowiekiem kulturalnym, ale jego szanse są znikome, choćby dlatego, że staje się częścią gromady, zwanej publicznością. Publiczność natomiast z braku wyrobienia intelektualnego, zazwyczaj reaguje nieadekwatnie do zaistniałej na
scenie sytuacji, co w aktorach budzi niesmak i zażenowanie.
publiczność w każdym razie
jeszcze nie dostrzegła zmiany
publiczność
zawsze uważa że ta chwila nadchodzi
kiedy ta chwila już dawno minęła
publiczność w ogóle nie ma ucha
do wykrywania zmian13.
Mimo to zadaniem aktora jest zmaganie się z widzem, a nie schlebianie jego upodobaniom.
Na tym właśnie, zdaniem bohaterów Thomasa Bernharda, polega wielkość artysty i tylko
ten, kto odważy się balansować na krawędzi, może nazywać siebie prawdziwym aktorem.
Publiczność zostaje wystawiona na próbę
Aktor musi przerażać publiczność
Wpierw musi ją podpuścić
a potem musi ją przerazić
Wielcy aktorzy zawsze przerażali publiczność
najpierw ją podpuszczali
I d e m, Komediant, s. 78.
I d e m, Mróz, Poznań 1979.
13 I d e m, Ignorant i szaleniec, „Dialog”, 1974, nr 5, s. 40.
11
12
282
a potem przerażali
zwabiali w historyczną pułapkę
w duchową pułapkę
w uczuciową pułapkę
zwabiali w pułapkę
i przerażali
Największym wrogiem aktora
jest jego publiczność
Jeżeli o tym wie
urasta w swojej sztuce14.
Jedynie w chwili takiej interakcji publiczność może się sprawdzić, przyjmując prowokację
z godnością, bo tylko w ten sposób jest w stanie udowodnić, że nie jest jedynie przypadkową zbieraniną ludzi, roszczących sobie pretensje do stania się częścią świata kultury. Zazwyczaj jednak artystę spotyka bolesne rozczarowanie, ponieważ widzowie dają się schwytać
w pułapkę owej prowokacji, reagując zgorszeniem oraz świętoszkowatym oburzeniem, gdy
tylko aktor wystawi czubek buta poza nakreśloną granicę, będącą efektem niepisanej umowy
między jego poprzednikami a publicznością.
Zdaniem bohaterów Thomasa Bernharda, którzy nierzadko wygłaszają opinie samego
pisarza, nie ma nic gorszego i równie niesmacznego, jak aktor, ulegający kaprysom widowni.
Jednak to najczęściej tacy ludzie zdobywają rozgłos, entuzjastyczne recenzje, konsekwencją
których są kolejne role oraz status wielkiej gwiazdy. Celować w takim postępowaniu zdają
się aktorzy wiedeńscy.
[…] w Wiedniu bowiem, odkąd istnieje tam teatr, a istnieje on tam od lat dwustu, w istocie decyduje nie
dyrektor, lecz aktorzy, dyrektor natomiast, zwłaszcza dyrektor Burgtheater, nie ma nic do powiedzenia,
w Burgtheater decydowali zawsze tak zwani aktorzy-ulubieńcy, wyłącznie ci aktorzy-ulubieńcy, których
bez skrupułów określić można jako niedorozwiniętych, ponieważ, po pierwsze, nic nie rozumieją ze
sztuki teatralnej, po drugie zaś, z całą bezczelnością nie mającą sobie równej, oddają się prostytucji teatralnej na szkodę teatru i na szkodę publiczności, która, trzeba to powiedzieć, stawia na tych sprostytuowanych aktorów Burgtheater od dziesiątków lat, jeżeli nie od stuleci, i godzi się na pokazywanie najgorszego spośród złych teatrów przez tych tak zwanych aktorów-ulubieńców z ich słynnymi nazwiskami
i z ich debilnym rozumieniem teatru, którzy wyłącznie dzięki całkowitemu lekceważeniu środków aktorskich i najbezwstydniejszemu wykorzystaniu swojej popularności utrzymują się, […], w Burgtheater15.
Ci, tak zwani, aktorzy, gotowi są zrobić wszystko, byle tylko utrzymać status ulubieńca mas,
toteż nie zawahają się wystąpić przeciwko sztuce, w jakiej przyszło im aktualnie występować, nie mają skrupułów i odwrócą się nawet od autora tekstu, kiedy tylko poczują lekki
powiew niezadowolenia od strony widowni.
[…] wiedeńscy aktorzy bowiem, a zwłaszcza tak zwani aktorzy Burgtheater, nie idą za autorem i jego
sztuką, jak to się mówi, w ogień, co byłoby całkowicie zrozumiałe i co też czynią aktorzy gdzie indziej
w Europie, tym bardziej jeśli jest to sztuka nowa, jeszcze nie sprawdzona, lecz momentalnie odwracają
się od autora i jego sztuki, gdy tylko zauważą, że publiczność nie od razu jest zachwycona tym, co jej się
zaraz po podniesieniu kurtyny każe oglądać i słuchać. Momentalnie pospolitują się z publicznością, prostytuują i robią z tej tak zwanej „pierwszej sceny niemieckiego obszaru językowego”, jak się sami z infantylną przesadą nazywają, pierwszy teatralny burdel świata16.
Stąd też przekonanie Minettiego i Bruscona, że sztuka aktorska traci na znaczeniu, bo już
nie liczą się kunszt, wykształcenie, ciężka praca, ale tanie efekciarstwo. Nawet ten, kto decyduje się stanąć po drugiej stronie i być dramaturgiem lub reżyserem teatralnym, musi
I d e m, Portret artysty…, s. 157.
I d e m, Bratanek Wittgensteina, Przyjaźń, Kraków 1997, s. 160.
16 Ibidem, s. 161.
14
15
283
liczyć się z tym, iż jego współpraca z aktorami nie będzie układać się gładko, przede
wszystkim z powodu powszechnego dyletanctwa. Dlatego Bruscon z goryczą zauważa:
Autor powinien z góry założyć
że w jego komedii
będą występować wyłącznie antytalenty
choćby to byli nie wiadomo jacy wielcy
nie wiadomo jacy sławni aktorzy
antytalenty
wszyscy występujący na scenie
to antytalenty
a im wydają się więksi
i im większa jest ich sława
tym obrzydliwszy jest ich antytalent
Utalentowany aktor
to taka sama rzadkość jak dupa z wąsami17.
A przecież sztuka rodzi się, gdy tworzy się szczególny związek między aktorem a pisarzem:
Aktor natrafia na pisarza
i pisarz unicestwia aktora
tak jak aktor unicestwia pisarza
wymazuje rozumie pani
Rachuby
rachuby
Kiedy my rachujemy
nie bierzemy w rachubę pisarza
pisarz nie bierze w rachubę aktora
Tak czy owak
popadamy w szaleństwo
A kiedy aktor rachuje się z pisarzem
a pisarz rachuje się z aktorem
to natura wariuje
i wtedy jest to sztuka18.
Dzieło powstaje z anomalii, z zaburzenia zastanego porządku. Jedynie za sprawą dysonansu
może zrodzić się coś wielkiego. Zadanie artysty polega na oddaniu zamysłu twórcy sztuki,
a staje się tak, gdy: „Aktor zdziera/ pisarzowi maskę z twarzy/ i nakłada ją sobie”19. Dzięki
temu możliwy jest wspólny punkt widzenia, a przez to przedstawienie uzyskuje wielorakość
znaczeń.
Minetti, choć posiada talent aktorski, jest żywym przykładem bezwzględności, z jaką
spotyka się ktoś, kto wyłamuje się z obowiązujących kanonów i nie przestrzega reguł, panujących w teatralnym świecie. Odmawiając wystawiania klasycznego repertuaru, wydał na
siebie wyrok. Proces, który wytoczono mu w Lubece, zrujnował aktorowi życie, karierę
i psychikę. Artysta do tego stopnia czuje się napiętnowany, że przedstawia się jako „Minetti,
który oparł się klasycznej literaturze”. Wygłaszając monolog, obsesyjnie powraca do wątku
swojego wygnania, skazującego go jednocześnie na zawodowy niebyt. Przecież jego pobyt
w nieszczęsnym Dinkelsbühl miał być jedynie przystankiem w podróży do wielkiej sławy.
Może śnił o Anglii, ojczyźnie swego ulubionego dramaturga, kraju, do którego pała szczególnym sentymentem? Na drodze stanęło mu jednak przekonanie, że jest „kontynentalnym
I d e m, Komediant, s.50-51.
I d e m, Portret artysty…, s. 133.
19 Ibidem, s. 138.
17
18
284
aktorem”, który został dożywotnio skazany na „egzystencję kontynentalną”. Dlatego na
dobre ugrzązł w Dinkelsbühl i jak sam mówi: „sadził warzywa/ zimował kapustę/ zaplatał
warkocze z cebuli”20, czyli zajmował się rzeczami, nie mającymi związku z zawodem aktora.
Anna Maria Bronżewska, która analizowała prozę Thomasa Bernharda od strony psychologicznej, zauważyła, iż twórczość austriackiego pisarza wyrasta z rozmaitych fobii i lęków. Jednym ze sposobów obrony przed narastającym przerażeniem, jest wycofywanie się.
Ludzie słabi, zalęknieni i niepewni lub ludzie, którym z jakichś innych względów nie powiodło się i musieli odpaść w konkurencji, nie odnosząc żadnego sukcesu, odczuwają w konsekwencji niepowodzenia
wrogość do innych ludzi. Wrogie ich nastawienie wywołuje w nich zjawiska projekcji, to znaczy przypisywania wrogich uczuć nie sobie, lecz światu zewnętrznemu. Czując zewsząd osaczenie i nienawiść, nie
spodziewają się niczego innego jak ataków, podstępów i podłości ze strony otoczenia. Inną reakcją
obronną, występującą łącznie z szukaniem bliskiej osoby, lub gdy lęk nie pozwala na zbliżenie się do kogokolwiek – reakcją samodzielną – jest wycofywanie się21.
Dlatego właśnie Minetti przez trzydzieści lat pozostawał na prowincji, dobrowolnie wycofując się z życia scenicznego. Lęk przed konfrontacją i możliwością kolejnej porażki był
zbyt dojmujący. Jednak świadomość niesprawiedliwości i krzywdy nie opuszczała go ani na
chwilę, chociaż rozumiał, jakie mechanizmy rządzą światem. Sprzeciwiając się wystawianiu
sztuk klasycznych, stanął do walki z siłami potężniejszymi od siebie: konwenansem, konformizmem i stereotypem. Minetti postąpił zgodnie ze swymi przekonaniami, mimo że
zdawał sobie sprawę z konsekwencji: „Jednostka/ choćby prawo nie wiem jak było po jej
stronie/ przegra każdy proces”22. Dlatego wyprawa do Ostendy jest tak dla niego ważna.
Ma być bowiem potwierdzeniem, że jeszcze są ludzie, którzy o nim pamiętają, doceniają
jego kunszt i talent. Toteż każdą upływającą godzinę, wskazującą na to, iż dyrektor teatru
we Flensburgu nie stawi się na spotkaniu, stary aktor odczuwa coraz boleśniej, bo oznacza
to ziszczenie najgorszych obaw oraz ostateczną stratę złudzeń.
Czy sylwetka artysty byłaby tak przejmująca, gdyby Thomas Bernhard nie obdarzył jej
nazwiskiem prawdziwego aktora Bernharda Minettiego? Co więcej, życzeniem autora było,
by w prapremierowym przedstawieniu rolę starego aktora Minettiego zagrał stary aktor
Minetti. Jedność postaci i roli doprowadziła do zniesienia teatralnego dystansu. Jak zauważyła Małgorzata Sugiera: „Dzięki temu widzowie przechodzili od stanu zdziwionej ciekawości, jaką budził w nich staroświecki pan z wyłażącymi troczkami od kalesonów, do identyfikacji z jego osobistą tragedią: tragedią starego i niechcianego aktora”23. Jednak, mimo że
w kolejnych przedstawieniach rolę Minettiego gra już ktoś inny, to nadal ta postać wywołuje
uczucie irytacji pomieszanej ze współczuciem. Z zapomnianym artystą może bowiem identyfikować się każdy, kto choć raz w życiu poniósł porażkę, której echo powraca w najmniej
spodziewanych momentach.
Warto przyjrzeć się bliżej nielicznym rekwizytom w utworze Portret artysty z czasów starości.
Choć przedmioty znajdują się na marginesie i pełnią jedynie rolę uzupełniającą wobec maniakalnego solilokwium głównego bohatera, to jednak, kiedy rekwizyty pojawiają się na
pierwszym planie, zyskują rangę klucza do psychiki Minettiego.
Pierwszym z nich jest już wspomniana wyżej wielka stara walizka, z którą aktor pojawia
się w hotelu i do której zdaje się przynależeć. Natomiast drugim jest maska Leara, znajdująca się w walizce. Minetti zaznacza: „Mam tę maskę/ zawsze przy sobie/ w tej walizce proIbidem, s. 148.
A. M. B r o n ż e w s k a, Fenomen lęku w prozie Thomasa Bernharda, Łódź 1989, s. 45.
22 T. B e r n h a r d, Portret artysty… , s. 145.
23 M. S u g i e r a, op. cit., s. 17.
20
21
285
szę pani/ nie ma podróży bez tej walizki”24. Skoro nie rusza się nigdzie bez maski, to znaczy, że również walizka jest nieodłącznym towarzyszem jego wędrówek. Przyznaje, że nosi
ją ze sobą od trzydziestu lat, a więc od momentu, kiedy stał się wygnańcem. Staremu aktorowi daje ona poczucie bezpieczeństwa, nie potrafi się z nią rozstać nawet na chwilę. Gdy
bez zastanowienia wyraża zgodę, by boy hotelowy przeniósł ją gdzieś indziej, w tej samej
sekundzie zmienia zdanie, domagając się jej pozostawienia. Chłopak nie tylko ma ją zostawić, ale ma jeszcze postawić walizkę dokładnie w tym samym miejscu, z którego ją zabrał.
W ten sposób aktor zdaje się zakreślać przestrzeń wokół siebie, tworząc krąg, którego nie
wolno nikomu przekroczyć.
Przedmiot ten pełni jeszcze jedną istotną rolę: jest wehikułem czasu dla Minettiego. Aktor bowiem oprócz maski nosi w walizce recenzje swoich ról teatralnych oraz wycinki prasowe, dotyczące procesu w Lubece. Krytycy zgodnie obdarzali Minettiego przydomkami
„znakomitego artysty/ który przyćmił wszystko w literaturze dramatycznej”, „jednym z naszych największych aktorów/ który po raz kolejny okrył się wiekopomną sławą”, czy też
aktora, „którego sztuka osiągnęła swój szczyt”25. Peany na jego cześć w kontekście tego, co
stało się później, są dla Minettiego czymś obrzydliwym. Wkrótce potem ton artykułów
prasowych z pochwalnego zmienił się na napastliwy i nienawistny.
Wszystko
co napisano na temat tego procesu
oszczerstwa
przekłamania i oszczerstwa
nic jak zniewagi
Że zrujnowałem teatr
Że poobrażałem ludzi
że
opierając się klasycznej literaturze
popełniłem największą zbrodnię teatralną
Że ośmieszyłem teatr
i ostatecznie go unicestwiłem
oszukałem publiczność
okłamałem i oszukałem […]
Proszę tutaj jest napisane
Pan Minetti jest hańbą miasta Lubeka26.
Ktoś inny dawno pozbyłby się tych wycinków, za sprawą których stare rany nie mogą się
zagoić, mimo upływu czasu. Jednak Minetti kurczowo trzyma się przeszłości. Artykuły
prasowe bowiem są dowodem jego sławy, tego, że kiedyś coś znaczył. Teraźniejszość jest
bolesna, ponieważ kojarzy się z niebytem i pustką, jakiej nie umie w żaden sposób wypełnić.
Przeszłość natomiast zawiera wspomnienia sukcesów i dokonań. Dlatego aktor, w przeciwieństwie do innych bohaterów Bernharda, którzy robią wszystko, by wymazać przeszłość,
nie potrafi i jednocześnie nie chce zapomnieć o minionych latach. Wycinki to dowody na
istnienie innego, tamtego życia. Poza tym to za ich sprawą w starym człowieku tli się nadzieja na nadejście nowych szans. Takie działanie „dyktowane pośrednio lękiem o własną
egzystencję, niepewnością, wynikająca z braku więzów z otoczeniem, związane jest bezpośrednio z uporczywym przekonaniem, że w nim [bohaterze – przyp. M. Przybylska] tkwią
potencjalne możliwości samorealizacji poprzez działalność twórczą i że jego słabość zamieT. B e r n h a r d, Portret artysty…, s. 125.
Ibidem, s. 152.
26 Ibidem, s. 153.
24
25
286
ni się w sprzyjających warunkach w siłę, która pokona wszystkie przeszkody i wyda wspaniałe owoce”27. Wyprawa do Ostendy ma stworzyć te korzystne okoliczności, w jakich ponownie zabłyśnie talent Minettiego. Dlatego wraz z upływem czasu, narasta rozpacz aktora,
znienacka przyznającego, że nie posiada nic poza tą jedną walizką. Ponadto na przyjazd do
hotelu wydał wszystkie swoje pieniądze, więc nawet nie ma możliwości opłacenia podróży
powrotnej. Minetti postawił wszystko na jedną kartę, kurczowo trzymając się wiary w spotkanie z dyrektorem teatru we Flensburgu. W tej drodze ostatniej szansy towarzyszy mu
nieodłączny przedmiot, będący swoistym dopełnieniem tożsamości artysty, czyli walizka.
Daje mu poczucie bezpieczeństwa, przenosi w czasie i co najważniejsze, ukrywa drugi rekwizyt, bez którego Minetti nie może się obejść – maskę.
Maska aktora, choć najważniejsza, nie jest jedyną w sztuce Thomasa Bernharda. Akcja
bowiem rozgrywa się w wieczór Sylwestrowy. W hotelu liczni goście noszą przebrania, których elementem jest maska. Od czasu do czasu pojawia się Kaleka w masce psa, a siedząca
obok Minettiego Dama, będąca jego pierwszą słuchaczką, zdradza swój sposób na przetrwanie samotnego Sylwestra: zakłada czerwoną suknię oraz maskę małpy, pije w łóżku
szampana i czeka na przyjście Nowego Roku. Tylko w ten sposób jest w stanie znieść ten
wieczór. Jak sama wspomina, stanowi to rodzaj obrony przed światem, ale i przed upływającym nieubłaganie czasem. Dla tych ludzi maski zwierząt są rodzajem schronienia, pod
którym ukrywają się ich wady, ułomności i lęki. Natomiast siedemnastoletnia Dziewczyna,
czekająca na swego ukochanego, tego wieczoru nie zamierza zakładać żadnej maski, co
budzi zdumienie Minettiego. Jest jeszcze młoda i nie ma powodu, by cokolwiek chować
pod przebraniem. Dopiero z wiekiem, gdy nabierze życiowego doświadczenia, zacznie nosić
maskę, jak wszyscy wokół niej.
Jednak najistotniejsza jest maska należąca do aktora, bo nie jest ona pierwszą lepszą maską znalezioną w rekwizytorni teatru. Wykonał ją specjalnie dla Minettiego James Ensor,
który, podobnie jak aktor, był postacią autentyczną. Ensor żył w latach 1860-1949. Całe
swoje życie, z wyjątkiem kilku lat studiów w Brukseli, spędził w rodzinnej Ostendzie. Należał do twórców wszechstronnych i niekonwencjonalnych, ponieważ jest autorem obrazów,
dzieł literackich i muzycznych. Został uznany za prekursora ekspresjonizmu, a w jego twórczości malarskiej nierzadko pojawiały się elementy symboliczne i fantastyczne, w tym maski
karnawałowe. Minetti wspomina, jak przed trzydziestu laty spotkał się z Ensorem w tym
hotelu w Ostendzie i poprosił go o maskę króla Leara. Mimo że malarz nie znał tej sztuki
Szekspira, stworzył „najbardziej niesamowitą maskę/ jaka kiedykolwiek została zrobiona”28.
Aktor podkreśla z dumą, że jest to najcenniejsza rzecz, znajdująca się w jego posiadaniu,
z którą odczuwa szczególną więź. Codziennie od trzech dekad wkładał maskę Leara i przed
lustrem ćwiczył fragmenty sztuki. Natomiast trzynastego każdego miesiąca odgrywał dramat Szekspira w całości raz po angielsku, a raz po niemiecku. Maska zatem stała się dla
niego drugą twarzą, bliższą mu może bardziej niż jego własne oblicze. Co ciekawe, aż do
ostatniej sceny dzieło Ensora pozostaje ukryte w walizce. Przypadkowym towarzyszom
Minettiego przedmiot ten jest znany jedynie ze słyszenia. Tylko raz aktor uznał, że Dziewczyna, siedząca obok niego na hotelowej kanapie, jest godna ujrzenia maski Ensora. Niestety, jak na złość, walizka nie chciała się otworzyć, choć dosłownie przed chwilą Minetti wyjął
z niej plik starych gazet. Artysta, przesądny, jak większość aktorów stwierdził: „Nie jest nam
27
28
A. M. B r o n ż e w s k a, op. cit., s. 55.
T. B e r n h a r d, Portret artysty…, s. 123.
287
pisane/ moje dziecko/ Później/ może/ potem”29. Jednak chwila bezpowrotnie przemija
i Dziewczyna nie zobaczy maski.
Rola maski jest szczególna: pojawia się w teatrze, można ją zobaczyć w społecznościach
tradycyjnych podczas odprawiania rytuałów, ale jest także elementem karnawałowego przebrania. Reżyser i znawca teatru Peter Brook uważa, że:
Istnieją maski niebywale szlachetne, tajemnicze i niezwykłe, istnieją też twory odrażające, obrzydliwe,
naprawdę plugawe (a zwykle stosowane w zachodnim teatrze artystycznym), które również nazywamy
maskami. Jedne i drugie zakłada się na twarz, ale są tak różne, jak zdrowie i choroba. Pierwsza z tych
masek daje życie; wywiera bardzo pozytywny wpływ zarówno na tego, kto ją nosi, jak i na obserwatora.
Za to druga – gdy znajdzie się na twarzy spaczonego człowieka, wypaczy go jeszcze bardziej, a spaczonemu widzowi da wrażenie rzeczywistości bardziej zniekształconej niż ta, którą widzi na co dzień30.
Pierwsza maska to tzw. maska tradycyjna, będąca obrazem esencji ludzkiej natury. Wyrasta
zazwyczaj z wieloletnich obserwacji człowieka i jego zachowań, dlatego Brook traktuje ją
jako wizerunek duszy: jest to „pełny, precyzyjny odcisk wewnętrznego życia”31. Natomiast
drugi typ maski powstaje na zlecenie reżysera i zostaje ona wykonana przez scenografa,
który odwołuje się do własnych wyobrażeń, dotyczących przedmiotu i dramatu. Zdaniem
Brooka, aktor zakładając ją na twarz, tworzy podwójne kłamstwo: „kłamie, posługując się
kłamliwym wyobrażeniem zewnętrznym stworzonym przez kogoś innego. Mówię, że jest to
jeszcze gorsze, jeszcze bardziej przykre, ponieważ to kłamstwo ma swoje źródło w podświadomości, wyrasta z czyichś imaginacji. […] Dostajemy więc obraz czegoś nieożywionego i z gruntu przynależnego do ukrytego obszaru osobistych rozczarowań i frustracji”32.
Maska ta byłaby więc odzwierciedleniem duszy twórcy, a nie twarzą postaci, w rolę której
aktor wciela się na scenie.
Biorąc pod uwagę wspomniane przez Petera Brooka, kryteria, należy się zastanowić do
jakiej kategorii można zaliczyć maskę Leara. Z jednej strony sprawa wydaje się oczywista,
ponieważ została wykonana na zamówienie do konkretnego przedstawienia. Ensor posłużył się wyłącznie własną wyobraźnią, gdyż nie znał tragedii Król Lear. Oznaczałoby to, iż
przedmiot tak drogi sercu Minettiego, należy do masek-kłamstw. Z drugiej jednak strony
już dawno przestała być zwykłym rekwizytem teatralnym, bowiem przez to, że aktor codziennie zakładał ją, by ćwiczyć swą wielką role, zyskała status maski rytualnej, uznanej
przez Brooka za odcisk duszy. Maska Ensora stała się drugą twarzą Minettiego, za sprawą
której artysta dostaje namiastkę wolności. O niezwykłym efekcie, jaki wywołuje zasłonięcie
twarzy Peter Brook wspomina, opisując jedno z ćwiczeń w szkole aktorskiej, gdy student
ma założyć czystą, białą maskę. „Kiedy w ten sposób pozbawiamy kogoś twarzy – robi to
naprawdę elektryzujące wrażenie: aktor uświadamia sobie, że ów element, z którym żył
przez cały czas, za pomocą którego nieustannie coś wyrażał, nagle zniknął. Stwarza to zarazem najbardziej niezwykłe poczucie oswobodzenia”33. Magia maski polega na interakcji,
jaka dzięki niej wytwarza się między aktorem a publicznością, ponieważ choć aktor nie wie,
jak maska na nim wygląda, nie może też stwierdzić, jakie wrażenie wywiera na innych, to
w jakiś sposób zdaje sobie z tego sprawę. Minetti dzięki niej staje się Learem i wówczas
porusza się po znanym sobie świecie. Czuje się szczęśliwy i wolny. Bez maski jest zagubiony, niepewny i bardzo samotny. Z tego powodu, kiedy nie ma już nadziei na przyjazd dyrekIbidem, s. 155.
P. B r o o k, Ruchomy punkt. Czterdzieści lat poszukiwań teatralnych 1946–1987, Poznań-Wrocław 2004, s. 237.
31 Ibidem, s. 238.
32 Loc. cit.
33 Ibidem, s. 239.
29
30
288
tora teatru we Flensburgu, stary aktor zabiera swoją walizkę na nabrzeże. Mimo śnieżycy,
siada na ławce, połyka garść tabletek, z walizki wyjmuje maskę Leara i zakłada ją. Wówczas
rozpoznaje go jeden z przechodzących Przebierańców, który woła: „Artysta/ artysta aktor”34. Minetti, choć wokół trwa festiwal masek i przebrań, zostaje prawidłowo zidentyfikowany, bo twarz Leara stała się jego twarzą. Nikt już nie pamięta twarzy aktora Minettiego, ale ludzie mają w pamięci oblicze Minettiego-Leara. Dlatego aktor woli odejść na własnych warunkach: jako król Lear, którego tragedia porusza publiczność do dziś, a nie jako
stary nikomu niepotrzebny człowiek. Siada na ławce i pozostaje nieporuszony, dopóki całkowicie nie zasypie go śnieg.
Związki Minettiego z Learem nie polegają jednak wyłącznie na tym, że zawsze miał przy
sobie maskę, wyobrażającą twarz Szekspirowskiego króla. Rola ta wyznaczyła kierunek,
w jakim podążał. Gdy miał siedemnaście lat zaczął zajmować się Szekspirem, natomiast już
rok później grał Leara. Młody człowiek wcielał się w rolę starca, którego zawiodły i poniżyły córki. Do tego, by stać się ciężko doświadczonym przez los władcą, nie wystarczy maska,
pod którą ukryje się, jeszcze nie naznaczoną piętnem czasu, twarz. Obsadzenie w tej roli
młokosa wydaje się więc pomysłem szalonym, świadczącym co najmniej o reżyserskim
zamiłowaniu do dziwnych eksperymentów. Mimo to Minetti podołał zadaniu i już na zawsze związał się z utworem Szekspira. O tym szczególnym stosunku świadczy między innymi
zdjęcie, które ma zawsze przy sobie i które ironicznie nazywa „portretem artysty z czasów
młodości”, ale jest na nim w masce Ensora. Nie sposób zatem stwierdzić, jak wyglądał
Minetti przed kilkudziesięciu laty, bo już wtedy miał twarz Leara. Odbiorca też nie dowie
się, kiedy postać starego władcy na dobre zawładnęła umysłem aktora. Bo artysta nie tylko
recytował fragmenty dramatu w oryginale, ale czuł także, że szaleństwo nieszczęsnego Leara staje się jego udziałem. Świat jawi mu się jako wrogie miejsce, pełne niebezpieczeństw:
„Ten hotel/ jest pełen nieporozumień/ które takiego człowieka jak ja/ doprowadzić muszą
do szaleństwa/ tak jak cały ten świat musi kogoś takiego doprowadzić do szaleństwa”35.
W ten sposób Minetti przedstawiał siebie jako bezwolną i bezbronną ofiarę zbiegów okoliczności oraz przeznaczenia. Jest więc w tych słowach skarga samego Leara, wołającego:
„Och, jestem/ istną zabawką losu”36. Z drugiej strony aktor nagle oświadczył: „Artysta
dopiero wtedy jest prawdziwym artystą/ kiedy jest z gruntu szalony/ kiedy w szaleństwie
pogrąży się/ bezwarunkowo/ uczyni z niego metodę”37. Minetti zdaje się zatem mieć kontrolę nad swoją psychiką, a szaleństwo pełni funkcję mechanizmu obronnego przeciw dalekiemu od normalności światu. Dlatego ze strachu udał się niczym tytułowy bohater swego
ulubionego utworu na wygnanie. Po latach ten akt tchórzostwa oceniał jako błąd:
Nie powinienem był jechać
do Dinkelsbülh
Nie odważyłem się już stamtąd ruszyć
Przez trzydzieści lat
bałem się
bezustannie bałem się
że zgubię tekst
Że już nie będę mógł
T. B e r n h a r d, Portret artysty …, s. 171.
Ibidem, s. 135.
36 W. S h a k e s p e a r e, Król Lear, Poznań 1991, s. 151.
37 T. B e r n h a r d, Portret artysty…, s. 161.
34
35
289
zagrać Leara38.
Minetti paradoksalnie już jako młody człowiek utożsamiał się z Learem i postanowił wybrać tę postać jako swoją życiową rolę, choć wiedział, jaki koniec spotkał nieszczęśliwego
ojca. W ten sposób przypieczętował własny los. Chociaż Lear umarł, ponieważ z bólu pękło mu serce, a Minetti połknął garść tabletek, to wiele jest w tym odejściu z tragizmu Szekspirowskiej postaci. Los artysty pokazuje bowiem, że z pękniętym sercem można żyć dalej,
a śmierć przychodzi zadana własną ręką.
Wielu dramaturgów i reżyserów twierdzi, że Król Lear jest najwspanialszą sztuką Williama
Szekspira i z tego powodu najtrudniejszą do realizacji. Może dlatego marzeniem jednego
z największych polskich aktorów – Tadeusza Łomnickiego – było zagranie tytułowej roli.
Andrzejowi Wajdzie powiedział, jak rozumie Króla Leara – że to sztuka o głupocie starości39. Jako perfekcjonista pilnował, by aktorzy postępowali według jego wskazówek. „W tej
scenie, kiedy Lear wlecze umarłą Kordelię, Łomnicki nakazał Bożenie Borowskiej kompletny bezwład. Ważyła 48 kg, usiłowała na próbach podpierać się nogą, bo przecież jemu
nie wolno dźwigać. Wściekł się: – To ma być moja męka!”40 Podczas jednej z prób los Leara zlał się z życiem Łomnickiego. W akcie IV, scenie szóstej oszalały król wybiega ze sceny. Kordelia stoi w prawej kulisie. „Lear opada na fotel, w którym za chwilę ma wjechać na
scenę jako chory ojciec, a Kordelia ma za nim wbiec z krzykiem: „Lekarza!” Ale Lear unosi
się lekko i upada twarzą na ziemię. I tak, jak chciał Szekspir, Kordelia wybiega z krzykiem:
„Lekarza!”41 Bożena Borowska, która miała wystąpić w roli najmłodszej córki Leara,
wspominała, że miała przed pierwszą próbą sen. Cały zespół wybrał się na wycieczkę. Droga stawała się coraz bardziej stroma, wszyscy z mozołem wspinali się pod górę, tylko Tadeusz Łomnicki skakał lekko z kamienia na kamień. Wydawało się, że wręcz unosił się w powietrzu. Według Borowskiej oznaczało to, że nigdy nie będzie godną partnerką tak wybitnego aktora. Natomiast sam Łomnicki jako Francisco Goya w przedstawieniu Gdy rozum śpi
powiedział: „Z góry dalej będzie widział wszystko, ale istoty, które tam żyją, natchną go
spokojem. To bardzo stroma góra. Nie można na nią wejść, można tylko wzlecieć”42. I może jest to najlepszy komentarz, dotyczący drogi, którą podążają tak wielcy aktorzy, jak Tadeusz Łomnicki i Minetti.
Ibidem, s. 168-169.
M. G r o c h o w s k a, Ja broczę krwią, „Magazyn Gazety Wyborczej”, 7 XII 2000 r., s. 22.
40 Ibidem.
41 Ibidem.
42 A. B u e r o V a l l e j o, Gdy rozum śpi, „Dialog”, 1974, nr 12, s. 57.
38
39
290
Zuzanna Głowacka
Uniwersytet Gdański
WOJNA W BYŁEJ JUGOSŁAWII. LITERACKI WYMIAR PROBLEMU TOŻSAMOŚCI
Stoi tam w kącie i uśmiecha się, może do swojej rodziny, pewien jednak,
że domownicy nigdy tego nie zobaczą, tak jakby przeczuwał, że to będzie jedyny dokument, jedyny dowód jego istnienia. Na tym zdjęciu on
jest anonimowy, to nieznajomy, intruz, który wśliznął się na cudzą fotografię, bo nie stać go było na wydanie dziesięciu marek. O nich właśnie myślę, o tych postaciach pozbawionych nazwiska, bez tożsamości,
które staną się bezimiennymi liczbami1.
Jung twierdził, iż uczłowieczenie człowieka zależy od decyzji, jakie podejmuje on w sytuacjach granicznych, kiedy wyboru właściwie nie ma – wybrać możemy jedynie albo życie,
albo śmierć, bez szans na kompromis. Tragiczna sytuacja człowieka zderzonego ze złem
wojennym, w wyniku którego nierzadko pozbawiony zostaje atrybutów i własności podmiotowych, staje się przyczynkiem dla wielu nieprzewidzianych sytuacji, pozornie nienaturalnych zachowań, uaktywnienia pierwotnej natury ludzkiej2. Ulegający uprzedmiotowieniu
człowiek bliski jest zwierzęciu – cechuje go bezrefleksyjność, pochłonięcie swym własnym
istnieniem, zwykła chęć przeżycia. Konflikt jugosłowiański nie uwypuklił jedynie problemu
tożsamości narodowej – ukazał kondycję człowieka w traumatycznej chwili, a literatura
z tego okresu stała się tejże kondycji odzwierciedleniem. Zarówno w trakcie trwania konfliktu, jak i po jego zakończeniu, mieliśmy do czynienia z rozkwitem nowych gatunków
literackich, które w swoisty sposób stawały się odpowiedzią na zaistniałą sytuację społeczno-polityczną. Były to najczęściej utwory prozatorskie o tematyce wojennej, które zamieszczano w gazetach; teksty na granicy autentyczności i fikcji, udokumentowanie traumatycznych doświadczeń zgodnie z zasadą, iż każdy ma prawo do opowiedzenia własnej historii,
co najczęściej objawiało się pod postacią słabych literacko treści o skrajnie nacjonalistycznym wydźwięku. Olbrzymią popularnością cieszyły się autobiografie, pamiętniki, dzienniki
– teksty, które poprzez swą formę przynoszą katharsis. Według Envera Kazaza:
[…] literatura wojenna propaguje stanowisko czysto ludzkie, tę minimalistyczną wizję „od spodu”, wizję
ofiary, która – w swojej koszmarnej sytuacji – spogląda i dekonstruuje hierarchię i moc instytucji politycznych, które są oparte na przymusie i przemocy. Jest zapisem doświadczeń wojennych i, unikając
wplatania doń dodatkowych elementów fikcji, tworzy literacki twór - tekst, który staje się świadectwem
chaosu w opisywanym momencie historycznym. […] W podejściu do tematu wojennego u pisarzy legł
ten sam zamysł – uczynić literaturę świadectwem koszmaru, który dokonał się lub właśnie się dokonuje
na oczach pisarza. […] Pisarz w tej sytuacji staje się świadkiem, literatura zaś świadectwem koszmaru
i dzięki temu ma moralne prawo piętnowania zbrodni3.
Ratko Cvetnić poprzez Krótką wycieczkę, utwór swą strukturą zbliżony do dziennika, ściśle
związany z autobiograficznym nurtem z początku lat dziewięćdziesiątych, zmienia dotychczasową optykę postrzegania konfliktu w byłej Jugosławii. W swych zapiskach daje upust
E. S u l j a g i ć, Pocztówki z grobu, Wołowiec 2007, s. 162.
Vide: B. C z a p i k-L i t y ń s k a, „Ja jestem” – myślący podmiot na scenie pisma i na scenie świata, [w:] Literatury słowiańskie po roku 1989. Nowe zjawiska, tendencje, perspektywy, red. H. J a n a s z e k-I v a n i č k o v a, Warszawa 2005,
s. 223-224.
3 E. K a z a z, Pisanie o wojnie, [w:] Literatury słowiańskie po roku 1989…, s. 179-180.
1
2
291
wątpliwościom, troskom i pragnieniom, nie popierając ich jednak w żaden sposób ideologią
i nie odwołując się do politycznych autorytetów, co równało się napiętnowaniu i zaowocowało olbrzymią krytyką. Nie mamy w niej do czynienia z heroizmem, patosem i jakąkolwiek
formą nacjonalizmu. Cvetnić opisuje towarzyszy broni jako zwykłych ludzi, którym nieobce
są strach i zmęczenie i którzy nierzadko też resztek człowieczeństwa muszą się pozbyć
(choć usprawiedliwianie takich zachowań sytuacją graniczną powinno być w niektórych
przypadkach wykluczone). Mamy do czynienia z soczystym językiem i naturalistycznymi
wręcz opisami rzezi, które przeplatają się z pocztówkowo pięknymi krajobrazami i rozważaniami o chorwackiej historii, o związku między teraźniejszością a przeszłością. Z jednej
strony otrzymujemy więc drastyczny opis egzekucji
Frane opowiada, jak jego koledzy z Szybeniku gdzieś koło Miljevca złapali czetnika, a ten – kiedy widział, co się szykuje – zaczął lamentować, że on nie jest od tych, tylko że go zmobilizowali w Nowym
Travniku.
– E, mój kumie – powiedział jeden z tych z Szybeniku, wyciągając nóż – czy ja szedłem do Travnika,
żebśmy się obaj mogli spotkać?
I przeciągnął go, jak by powiedziała pieśń ludowa, od paska przy gaciach do białego gardła4.
a z drugiej liryczne (acz gorzkie) wspomnienie z Zagrzebia
Zagrzeb pławi się w babim lecie. Zdejmuje się osłony z grubego nylonu z naszych pałaców w dolnej
części miasta, rozbiera się rusztowania i ponownie odkrywamy fasady w barwach ludowego baroku, całe
ulice wyglądają jak półki w cukierni, na których poukładano wielkie kostki w apetycznych kolorach5.
Same zapiski rozpoczynają się od słów: ‘Posłałem N-ie notatki, a wraz z nimi widokówkę osiedla, na którym nas zakwaterowano, na niej starannie narysowaną strzałką zaznaczyłem moje okna”6. .Świadczyć może to o potrzebie dokumentowania swoich poczynań, swojego istnienia w tak trudnym i niepewnym czasie, a także o nadziei, iż w przyszłosci nadejdzie chwila, w której o własnych doświadczeniach będzie można opowiedzieć bez obawy
o utratę życia. Doświadczenia wojenne stały się impulsem do kształtowania tożsamości. Jak
już wspominałam, twórca zyskiwał w ten sposób swego rodzaju alter ego – świadka, kogoś,
kto otrzymał prawo głosu. Ernest Miedzielski pisze o podobnych zabiegach w sposób następujący:
[…] Większość autorów tekstów zaliczanych do HRP7 deklaruje, że zapisywało swoje przeżycia, aby
w notatkach zatrzymać część prawdziwej historii i to jeszcze w trakcie jej trwania. Być może intencją
twórców było również dostarczenie profesjonalnym pisarzom materiału, na którym mogliby oprzeć fabułę swoich późniejszych publikacji. Zapiski miałyby zachować od zapomnienia i uwiarygodnić wydarzenia, w których autentyczność trudno było uwierzyć nawet ich bezpośrednim świadkom, nie mówiąc
już o postronnych obserwatorach8.
W Krótkiej wycieczce nie doświadczamy ciągłości fabularnej, jedyną „stałą” jest narracja
autora. Tekst pełen jest opisów codziennego życia żołnierzy, wojennej rutyny. Nie ma
w nim spektakularnych walk, wielkich akcji, heroicznych czynów. Istnieją tylko dwie opcje –
przeżyjesz lub zginiesz. I choć utwór nie jest dziennikiem w pełnym tego słowa znaczeniu –
jako że odstępuje od charakterystycznych dla tej formy codziennych notatek – to funkcjonuje on jako autobiograficzne świadectwo historii autora, jednocześnie będąc głosem całeR. C v e t n i ć, Krótka wycieczka, Poznań 2000, s.17.
Ibidem, s. 28.
6 Ibidem, s.9.
7 Hrvatsko ratno pismo.
8 E. M i e d z i e l s k i, Dwie twarze prozy chorwackiej przełomu tysiącleci, Poznań 2006, s. 32.
4
5
292
go pokolenia młodych ludzi mu podobnych. Cvetnić opisuje wojnę oczami cywila, można
powiedzieć – turysty, którego dręczą setki pytań pozostawionych bez odpowiedzi, a najważniejszym z nich staje się pytanie o tożsamość (kto tam, kim jesteś?), na które należałoby
odpowiedzieć: „Ja, ofiara” albo „Ja, świadek historycznego bezsensu”9. Sam tytuł utworu
mógłby przecież wskazywać na sielankową opowieść o wyprawie w nieznane, weekendowym wypadzie – czytelnik w najmniejszym stopniu nie podejrzewałby, że na kolejnych
stronach spotka się z brutalnymi opisami wojennych doświadczeń, gdyby nie podtytuł „Zapisy wojenne z lat 1992–1993”. Tekst staje się odzwierciedleniem buntu młodego człowieka
i jego bezowocnej walki z wszechobecnym zakłamaniem.
Tragiczny w skutkach absurd wojny znakomicie oddają zredagowane przez Slavenkę
Drakulić w Oni nie skrzywdziliby nawet muchy zeznania Dražena Erdemovicia, urodzonego
w Bośni syna Chorwatki i Serba, oskarżonego o zbrodnie przeciwko ludzkości, tj. uczestnictwo w masakrze w Srebrenicy:
Był pod wrażeniem człowieka, który nie stał spokojnie, pogodzony ze śmiercią jak inni. Wydawał się
uczciwy i odważny i Dražen chciał mu przedłużyć życie tak długo, jak się da. Ale mężczyzna nie wyglądał na człowieka, który ma jeszcze nadzieję. „Kiedyś żyliśmy wszyscy razem, Muzułmanie, Serbowie,
Chorwaci – powiedział mężczyzna. – Co się z nami, zwykłymi ludźmi stało?” „Doprawdy, co się z nami
stało? – powiedział Dražen. – Gdyby ktoś zechciał mi to wytłumaczyć, gdybym tylko wiedział, ale nie
wiem, jestem pół-Chorwatem, a żonę mam Serbkę”10.
Według Charles’a Taylora tożsamość w pewien sposób sytuuje jednostkę w obrębie
świata moralnego. Jej tożsamość to „to, kim jest”11. Drakulić, analizując życie i zachowania
sądzonych w Hadze oprawców, stwierdza: „W tej obsesji, aby nigdy więcej nie stać się ofiarami, pozwoliliśmy sobie stać się prześladowcami”12. Podkreśla, iż to nie szaleńcy, lecz zwykli ludzie sprawili, że wojna na Bałkanach stała się jak najbardziej realna, że „to my pewnego dnia przestaliśmy pozdrawiać sąsiadów innej narodowości – akt, który następnego dnia
umożliwił otwarcie obozów koncentracyjnych”13. Relacjonując rozprawę Gorana Jelisicia
skazanego za – udowodnioną – egzekucję trzynastu więźniów, zadaje pytanie, jak to możliwe, że ludzie dotychczas sobie bliscy nagle stali się wyzutymi z uczuć mordercami, którzy
czerpali chorą przyjemność z torturowania i zabijania niewinnych osób. O samym Jelisiciu
pisze:
Sporo czasu spędzał na ulicy, gdzie obok siebie mieszkali Serbowie i Muzułmanie, wielu jego
przyjaciół było Muzułmanami. Wszyscy się razem bawili, chodzili razem do szkoły, do barów, na mecze
piłki nożnej. Nie zwracał w ogóle uwagi na ich muzułmańskie pochodzenie ani na swoje – serbskie.
Nigdy nie słyszano, aby o kimkolwiek powiedział obraźliwe słowo. Sąsiedzi mówią, że był dobrze
wychowany i uprzejmy. Był dobrym i lojalnym przyjacielem. […] Jak to było możliwe, pytali jego
adwokaci, że ten człowiek przemienił się w potwora tylko na osiemnaście dni?14
Autorka nie próbuje usprawiedliwiać czynów popełnionych przez oskarżonych. Oprawców przedstawia jako normalnych ludzi, opisuje ich codzienne życie, przytacza opinie znajomych, jednocześnie nie umniejszając krzywd, jakie wyrządzili. Niekiedy stara się zrozu9 N. M o r a n j a k-B a m b u r a ć, Czy jest wojna w piśmie wojennym?, [w:] Literatury słowiańskie po roku 1989…,
s. 199.
10 S. D r a k u l i ć, Oni nie skrzywdziliby nawet muchy, Warszawa 2006, s.130.
11 C. T a y l o r, Źródła współczesnej tożsamości, [w:] Tożsamość w czasach zmiany. Rozmowy w Castel Gandolfo, Kraków 1996, s. 9.
12 S. D r a k u l i ć, Oni nie skrzywdziliby…, s. 205.
13 Ibidem, s. 220.
14 Ibidem, s.84.
293
mieć ich motywację, najczęściej odwołując się do osobistych doświadczeń, jak w przypadku
procesu Radislava Krsticia, odpowiedzialnego za srebrenicką masakrę, którego przyrównuje
do własnego ojca.
Bez munduru ojciec był zupelnie innym człowiekiem, jak gdyby pozbawionym swej siły. Nagle stawał się mniejszy, jakby słabszy i cichszy. Przypomniałam to sobie, obserwuję Krsticia, który siedział
w sali sądowej w granatowej sportowej marynarce i wyglądał na zagubionego. Wydawało się, że tożsamość nadawał mu mundur, i nawet zastanawiałam się, czy i jego mundur ma taki sam zapach jak mundur mojego ojca, co przypominało mi jego różne „ja”. Siedzenie w sądzie w ubraniu prostego cywila musiało być dla Krsticia bardzo upokarzające15.
Jednakże przytaczane przez prokuratorów dowody z każdą chwilą coraz bardziej pogrążają podwładnego Mladicia, podkreślają zanik moralności, demaskują kłamstwo, a aura
naiwności i uległości zostaje całkowicie rozwiana. „Jego proces pokazał upadek społeczeństwa, które zagubiło swoje wartości, armii, która straciła swoją reputację, i człowieka, który
pozwolił, by zatriumfowało zło”16.
Autorka zwraca także uwagę na silny chorwacki nacjonalizm i wypieranie się zbrodni
wojennych, które traktowane są raczej jako obrona własna niż zwykłe morderstwa.
[…] Nikt jednak nie chce głośno mówić prawdy. I nikt nie chce jej słuchać. Dlatego że w Chorwacji
prawda jest niebepieczna. Przez dziesięć lat propaganda Tudjmana przekonywała Chorwatów, że ludzi
na liście zbrodniarzy wojennych Trybunału […] należy uważać za bohaterów17.
Drakulić podkreśla, że sam fakt postawienia przed sądem „bohaterów narodowych” był
dla Chorwatów znacznym upokorzeniem, co ewoluowało jednakże do stwierdzenia, iż jest
to świadectwo patriotyzmu. Velimir Visković w tekście Ideolodzy zbrodni o sytuacji tej pisze:
[…] pragnęliśmy przemówić na temat odpowiedzialności tych, którzy – pretendując w czasach przełomu
do roli narodowych ideologów, liderów i bardów – stali się inspiratorami przemocy, terroru, zbrodni jako sposobów realizacji „wzniosłych” celów politycznych. Wielu również i dzisiaj, pomimo krwawych
doświadczeń, gotowych jest bronić poglądu, że świętość narodowych celów usprawiedliwia wszelkie
środki, że zaszczytem jest zabijanie w imię własnego narodu i państwa. Dlatego jest naszą powinnością
odkrywać taką zbrodniczą świadomość, demaskować tych, którzy swoim pisaniem inspirują nietolerancję, podżegają do zbrodni18.
W literaturze znamienna staje się krytyczna ocena narodowych mitologii, które tak silnie
oddziaływały na uczestników konfliktu. Mitologizowanie wojennych doświadczeń zostaje
jednak poniekąd umotywowane zwalczaniem traumy poprzez samo pisanie o niej – traumatyczne doświadczenia przybierają formę opowieści o traumie. Magdalena Dyras zauważa, że
„znalezienie opowieści, która porządkuje życie, pozwalając zrozumieć klęskę, niepowodzenie czy zagrożenie, sprawia, że człowiek radzi sobie z traumatycznymi przeżyciami; podobna zasada ma również zastosowanie w przypadku zbiorowości”19.
O moralnym upadku człowieka i odwróceniu się ról na płaszczyźnie kat–ofiara pisze
także Emir Suljagić, jeden z nielicznych mężczyzn ocalałych w srebrenickiej masakrze.
Z rozgoryczeniem wspomina obojętność wobec morderstw dokonywanych na cywilach
innej nacji, o zaniku współczucia, które zdominował strach przed utratą życia.
Ibidem, s. 100-101.
Ibidem, 120-121.
17 Ibidem, s. 23.
18 V. V i s k o v i ć, Ideolodzy zbrodni, [w:] Sarajevske sveske, 2004, nr 3, s. 68.
19 M. D y r a s, Zależność od historii jako czynnik świadomości zbiorowej, [w:] Kultury słowiańskie, red. M. D ą b r ow s k a-Pa r t y k a, Kraków 2009, s. 68.
15
16
294
[…] Był to znak, że stajemy się coraz bardziej podobni do Serbów, że powoli stajemy się nimi, a mówiąc precyzyjniej – tymi, którymi oni chcieli, byśmy się stali. Może wszystko dokonało się o wiele za
wcześnie, nikt z nas nie mógł tego oczekiwać, ale to nieuchronne (wyrażam tylko moje zdanie), że w podobnych okolicznościach ofiara zaczyna upodabniać się do oprawcy20.
Suljagić, podobnie jak Slavenka Drakulić, wykazuje, że wojenne zło nie wypłynęło z nieludzkiego źródła, lecz z konkretnego człowieka, bliskiego sąsiada. Możliwość przemiany
zwykłego człowieka w monstrum pod wpływem traumatycznych doświadczeń daje właściwie możliwość uobecnienia zła w każdej żywej egzystencji. Autor najwięcej miejsca poświęca jednakże przejmującym opisom egzystencji podczas konfliktu zbrojnego z punktu widzenia ofiary, przeczytać zatem możemy o całkowitym zaniku wartości ludzkiego istnienia.
Ludzie znajdujący się w Srebrenicy zdegradowani zostali do roli nic nieznaczących przedmiotów, stali się „adresatami pomocy humanitarnej, statystycznymi jednostkami, które wymagały tylko określonej ilości kalorii dziennie, bo wyzbyte były jakichkolwiek pragnień, nie
miały żadnych potrzeb prócz zaspokajania głodu”21.
Co gorsza, nawet śmierć okazuje się nie być wybawieniem:
Teraz naprawdę coś w nas pękło, w powietrzu wyczuwało się niemą determinację, by skończyć z tym
wszystkim raz na zawsze. Ludzie wciąż ginęli jako szabrownicy, dźwigając na wychudzonych plecach
worki zboża. W tej śmierci było coś degradującego: najpierw zrobiono z nich najgorszych złodziei okradających zagrody, a potem zabito22.
Natomiast sam fakt śmierci osób bliskich odciska niezatarte piętno na ocalałych:
W pewnej chwili, gdy szedłem przez główny rynek miejski, zmagając się z napierającymi wspomnieniami, przyłapałem się na tym, że stąpam na palcach – uczucie, że depczę po zwłokach najbliższych było
tak silne, że niemal namacalne23.
Wojna czyni ze swych ofiar osoby anonimowe. Ludzie stają się tylko elementem statystyki, słupkiem na wykresie. Nic nie znaczą dla oprawców, w których rękach ważą się ich
losy, co zostaje podkreślone w książce Drakulić pt. Jakby mnie nie było, opowieści o młodej
nauczycielce, anonimowej postaci (znamy tylko inicjał jej imienia), reprezentującej setki
kobiet gwałconych i poniżanych, których jedynym pragnieniem nie jest nawet wyrwanie się
z obozowej rzeczywistości, lecz sama chęć przeżycia sprawiajaca, iż są gotowe zrobić
wszystko, by przetrwać. „Pewnego dnia wszyscy zostaliśmy zredukowani do najmniejszej
możliwej miary, do nagiego istnienia”24 – wspomina narratorka, rozpamiętując dzień przemieszczenia do obozu w Bośni. Ofiara zostaje pozbawiona prawa do podmiotowości i poczucia tożsamości, odebrano jej człowieczeństwo i godność. Jej egzystencja sprowadza się
do cielesności, podstawowych potrzeb fizjologicznych. Instynkt samozachowawczy wygrywa z możliwością heroicznej śmierci. Autorka ponownie uwypukla fakt, iż źródłem zła
i katem staje się osoba dotąd bliska, sąsiad, znajomy. Nam, osobom, które nie zetknęły się
osobiście z okrucieństwem wojny, trudno zrozumieć motywację oprawców, a stwierdzenie,
że każdy konflikt zbrojny powoduje brutalizację nastrojów i w konsekwencji okrucieństwo,
pozostaje tylko pustym hasłem.
Charles Taylor zauważa, iż „bez stabilnej tożsamości grozi nam kryzys: nie tylko czujemy
się głęboko nieszczęśliwi, ale nie jesteśmy niemal w stanie normalnie funkcjonować. Chwile,
E. S u l j a g i ć, op. cit., s. 110.
Ibidem, s. 149.
22 Ibidem, s. 104.
23 Ibidem, s. 134-135.
24 S. D r a k u l i ć, Kao da me nema, Split 1999, s. 31.
20
21
295
w których grozi nam utrata tożsamości, określa się mianem momentów kryzysowych”25.
Utrata domu rodzinnego, ojczyzny, wszystkiego, co do niedawna nadawało sens życiu przyczyniało się do wyobcowania, metaforycznej i dosłownej bezdomności. Literatura konstatuje rzeczywistość, reaguje na wszystko, z czym styczność ma jednostka, społeczeństwo i cały
naród w sytuacjach nie tylko egzystencjalnych, lecz także ekstremalnych, stanowiąc jednocześnie świadectwo wszystkich krzywd i upamiętniając bezimienne ofiary, które zginęły
w imię bezsensu wojny.
25
C. T a y l o r, Źródła współczesnej tożsamości, [w:] Tożsamość w czasach zmiany…, s.10.
296
Marta Grubka,
Akademia Techniczno-Humanistyczna w Bielsku-Białej
KONTROWERSJE WOKÓŁ CZESKIEJ SZTUKI WSPÓŁCZESNEJ
Dziś, w dobie globalizacji, bez wątpienia można stwierdzić, że sztuka wkroczyła w nowy
wymiar. W świecie, kiedy granice są już tylko lekko zarysowane, a nie wyznaczone murami –
jak kiedyś, zaistnienie w świadomości odbiorców wydaje się nieskomplikowane jak nigdy
dotąd. Nie bez znaczenia jest tu oczywiście rola środków masowego przekazu oraz zjawisk
i procesów w nich zachodzących, żeby wspomnieć chociażby o popularności serwisów
społecznościowych czy o dziennikarstwie obywatelskim. Szokujący opinię publiczną pomysł owocuje zazwyczaj natychmiastową obecnością w mediach na całym świecie, a co za
tym idzie – znalezieniem się w domach milionów odbiorców. Następnie dzieło jest szeroko
dyskutowane z punktu widzenia moralności, poprawności politycznej, zamierzeń artystycznych czy przekroczenia kulturowego tabu. Aby wywołać burzę w szklance wody, wystarczy
dziś niewiele, ale też coraz trudniej jest szokować w czasach, gdzie każdy bez mała kraj ma
„swojego” naczelnego buntownika, a niepokorność obecna była już we wszystkich możliwych nurtach, dziedzinach i dotykała wszelakiej tematyki. Wszak bunt przeciwko narzuconym z góry normom jest wpisany w sztukę chyba od zawsze, widoczny w samej jej definicji:
Artyści (...) dotarli do granic, za którymi wydaje się, że sztuki rzeczywiście już nie ma. Te granice zostały
właściwie wskazane przez dadaistów i Duchampa, a definitywnie określone w tautologicznych definicjach sformułowanych przez konceptualistów: "Sztuka jest swoją własną definicją" (Joseph Kosuth)
i "Sztuką jest to, co ktoś nazwie sztuką" (Donald Judd)1.
Dzięki sztuce w końcu, człowiek od dawien dawna mógł przekraczać bariery, dawać
upust fantazji, wyrażać siebie na niezliczoną ilość sposobów, z czego skwapliwie korzystał.
Biorąc pod uwagę wszystkie powyższe aspekty, artystyczny świat nieprzerwanie opiera się
na tych właśnie podwalinach.
Artyści, w stronę których świat zwraca oczy z powodu skandalizującego, przełamującego
stereotypy, kontrowersyjnego sposobu myślenia, są obecni w dyskursie publicznym wielu
krajów. Madonna, Nobuyoshi Araki, David La Chapelle, Andy Warhol, Yoko Ono. To
tylko niektóre wielkie nazwiska i pseudonimy tych, którzy nie zważając na ogólnie przyjęte
normy dzielili (bądź nadal dzielą) się z odbiorcami swoimi dokonaniami na wielu polach.
Wiele spośród les enfants terribles wydał na świat Stary Kontynent, wystarczy wymienić Salvadora Dali, Davida Bowie, Banksy'ego, Larsa von Triera czy Serge'a Gainsbourga. Opierając
zaś przemyślenia na dziełach tych, którzy wypowiadają się poprzez rzeźbę, instalację czy
performance również bez trudu można przytoczyć choćby nazwisko owianego złą sławą
Günthera von Hagensa nazywanego Waltem Disneyem Śmierci czy Doktorem Śmierć2,
twórcy metody plastynacji zwłok. Cykl wystaw Body Worlds – The Anatomical Exhibition of
Real Human Bodies obejrzało już ponad 31 milionów osób na całym świecie (znajdują się tam
eksponaty, tj. saksofonista, słoń, ciężarna kobieta, tancerka, akrobaci). Faktem, który ostatecznie decyduje o powodzeniu szokującego przedsięwzięcia jest to, iż ponad 12 tysięcy
1
M. G i ż y c k i, Koniec i co dalej? Szkice o postmodernizmie, sztuce współczesnej i końcu wieku, Gdańsk 2001, s. 36.
M o l e n d a, Tajemnice polskich grobowców: pielgrzymki, ukryte skarby, sensacje i anegdoty, Warszawa 2008, s. 31.
2 J.
297
osób postanowiło przekazać swoje ciała po śmierci w ręce von Hagensa, aby wykorzystał je
do stworzenia plastynatów (dane na dzień 25 X 2010 r.)3. Do tematu religii odwołał się
z kolei np. Maurizio Cattelan w swojej pracy La nona ora (Dziewiąta godzina), przedstawiającej
Papieża Jana Pawła II, leżącego na ziemi, przygniecionego meteorytem. Polacy szczególnie
osobiście odebrali tę pracę, choć również dziełom rodzimych twórców nie można zarzucić
braku „pieprzyka”; polscy artyści starają się zachęcić do dyskusji na te same, kontrowersyjne
tematy, co twórcy na całym świecie. Da się jednak zauważyć tendencje do podejmowania
kwestii związanych z religią oraz oscylujące wokół tematu śmierci. Ze względu na tożsamość historyczną Polaków oraz biorąc pod uwagę silną pozycję wiary w naszym kraju
(w szczególności należy podkreślić przywiązanie do niej4) są to szczególnie drażliwe obszary
pojęciowe, jeśli więc dziełu można przypiąć łatkę obrazoburczości, z dużą dozą prawdopodobieństwa jego powstanie spotka się z szerokim odbiorem. Wśród polskich artystów nie
można nie wspomnieć w tym miejscu o Dorocie Nieznalskiej; choć zasadniczo media nagłośniły tylko jedną z jej prac (instalację Pasja, powstałą w 2001 r., której częścią było zdjęcie męskich genitaliów umieszczone na krzyżu), przyglądając się bliżej jej twórczości można
dostrzec, że religia jest przez nią szczególnie mocno eksploatowana. W dorobku artystycznym Nieznalskiej znajduje się np. instalacja Stygmaty, w której artystka konfrontuje cierpienie
ubijanych zwierząt z męką ludzi wierzących. Kolejnym przykładem jest cały cykl dzieł, których wspólnym elementem jest korona cierniowa – obiekt Król Polski (który jest częścią
Królestwo) kojarzy się z psem uwiązanym na łańcuchu, odlew bez tytułu sprowadza koronę
cierniową do roli biżuterii, ponieważ jest ozdobiony kryształami Swarovskiego. Równie
często poruszanym tematem jest choroba, a także śmierć. Kontrowersyjny sposób ukazania
przemijania wybrała Katarzyna Kozyra w swoim dziele Piramida zwierząt; zainspirowana
bajką O czterech muzykantach z Bremy wybrała konia, psa, kota i koguta, ustawiając martwe już
zwierzęta we wspomnianą piramidę: „koń był jeden, ten zapłacony. Psów była masa, mogłam sobie wybierać, jakiego chciałam. Z tym że wszystkie miały ten sam feler – były nadgniłe. Dostałam wreszcie psa, którego kwadrans wcześniej uśpiono na życzenie właściciela.
Kotów było ze sześć do wyboru, a koguty zatłukłam dwa, nie wiedziałam, który będzie
lepszy, duży czy mały. Miałam problem: czy nie powinnam w imię konsekwencji kupić
także żywe psy i koty i dać im w łepek. Co mnie powstrzymało? Emocje. Nie potrafiłabym
tego, przynajmniej wtedy”.
Czarę przelał fakt, iż artystka sama zabiła koguta, asystując również przy uśmiercaniu
konia (częścią dzieła jest drastyczny film, pokazujący śmierć tego zwierzęcia). Oprócz tego
wątpliwości wzbudziło wykorzystanie zwierząt do tego typu celów, która to reakcja zaprzeczyła tezie artystki, jakoby pogrążone w hipokryzji społeczeństwo było obojętne na krzywdy zwierząt. Ta sama artystka upubliczniła również swoją chorobę, wystawiła na widok
publiczny cierpienie jakie przechodziła walcząc z nowotworem (Olimpia), podejmując polemikę z powszechnie obecnym w mediach kultem zdrowego, pięknego ciała. Podobnych
tematów już w połowie lat 80. XX w., choć w zasadniczo innym ujęciu dotknął przedstawiciel sztuki krytycznej, Zbigniew Libera poprzez wideo Perseweracja mistyczna, przedstawiające
jego schorowaną babcię, która obraca w dłoni nocnik tak, jak kiedyś różaniec5. Oswajania
About BODY WORLDS, http://www.bodyworlds.com/en/media.html [dostęp z dn. 10 III 2011].
na ten temat można przeczytać w Komunikacie z badań CBOS: Dwie dekady przemian religijności w Polsce, http://www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2009/K_120_09.PDF [dostęp z dn. 12 III 2011].
5 Perseweracja mistyczna, 1984, http://www.raster.art.pl/galeria/artysci/libera/video.htm [dostęp z dn. 13 III
2011].
3
4 Więcej
298
tego trudnego tematu podjął się jeszcze np. w pracy Lego obóz koncentracyjny, której forma
zaowocowała procesem sądowym. W wyniku przedstawienia tej pracy Żydom, którzy przeżyli holocaust, Libera został określony przez nich mianem antysemity6. Z pełną stanowczością należy podkreślić, że polskich artystów, którzy wybrali kroczenie tak kontrowersyjną
ścieżką było i jest wielu. Przedstawioną tendencję można zaobserwować nie tylko w tak
zawężonym wycinku sztuki, którym zajmuje się to opracowanie. Zebrane przykłady mają
natomiast na celu zilustrowanie sytuacji, która pozwoliłaby na odniesienie się do czeskich
realiów. W tym aspekcie odwołanie się do dzieł oscylujących wokół religii, choroby czy
śmierci nabiera szczególnego rysu. Pozwala ono bowiem zauważyć rolę tożsamości narodowej w odbiorze sztuki, a w moim pojęciu sprzężenie zwrotne – reakcja na dzieło jest
integralnym jego elementem. Czeska sztuka oraz – naturalnie – tożsamość narodowa, reprezentują szereg wartości niepodobnych tym spotykanym w Polsce, również reakcje na
sztukę są diametralnie inne. Jakie kontrowersje krążą więc wokół czeskiej sztuki współczesnej?
Tendencje artystów – do szokowania, polemiki z wartościami czy obrazami, którym
hołduje kultura masowa, do buntu przeciwko normom wszelkiego rodzaju, które uznane są
za obowiązujące – dają się zauważyć również w Czechach. Pod tym względem Czesi również bazują na utartych na całym świecie schematach, zapewniających niejako popularność,
obecność danego dzieła w dyskursie publicznym, wreszcie jego szerokie dyskutowanie, a co
za tym idzie – cały wachlarz reakcji, niejako powodujących, iż tryby w tej machinie stale się
zazębiają. Istnieje jednak również coś, co różni czeskiego artystę oraz czeskiego odbiorcę
od innych im podobnych; myślę, że jest to właśnie czeska tożsamość narodowa. W ogólnej
ocenie Czechów można uznać za społeczeństwo o stosunkowo liberalnych poglądach Wystarczy przytoczyć najmniejszy choćby fragment twórczości Egona Bondýho: „Čechy připomínají mi nočník nejspíše/ a uvažuji ve své patriotické pýše/ že je z cibulkového porcelánu/ na nějž i Masaryk chodil na stranu/ Praha pak je v jeho přímém středu/ přesnějc
vysrat sám se nedovedu”7.
Można go przetłumaczyć następująco: „Czechy raczej mi nocnik przypominają/ Zaś
Czesi w swej patriotycznej dumie uważają/ Że jest on z lepszej porcelany/ Bo moczem
Masaryka był często zlewany/ Praga leży w jego samym środku na dnie/ Łatwo na nią wysram się dokładnie”8.
Mimo że artysta w tak dosadny sposób wyraził swoją opinię na temat Czechów, ich tożsamości, czeskiej historii, Pragi, która jest dumą narodową, to tego typu manifestprowokacja nie spotkał się z krytyką samych zainteresowanych. Nietrudno sobie wyobrazić,
jaką burzę medialną wywołałby podobny tekst odnoszący się do polskich realiów. Czechów
trudno jednak zaintrygować, tym bardziej zaszokować nawet poruszając tak drażliwe tematy. Z tego względu, aby osiągnąć zamierzony efekt, czescy twórcy sięgają często po odbiorców spoza swojego kraju.
Przykładem może być wystawa, jaką polscy odbiorcy mieli możliwość obejrzeć w 2006 r.
Pod nazwą SHADOWS OF HUMOR / przykra sprawa CzeSka wystawa zebrano prace czeskich i słowackich twórców. Czesi, którzy wzięli udział w przedsięwzięciu reprezentują tak
6 Vide: http://www.othervoices.org/2.1/feinstein/auschwitz.html opis siedmiu zestawów, wchodzących
w skład pracy Libery [dostęp z dn. 13 III 2011].
7 Cyt. za: P. P l a c á k, Egon Bondy: invalidní důchodce z přesvědčení, „Lidové noviny,” 02.03.2000, http://egonbondy.info/1-biografie/42-placak-petr-egon-bondy-invalidni-duchodce-z-presvedceni/Dal%C5%A1%C3%AD+b
iografick%C3%A9+materi%C3%A1ly [dostęp z dn. 15 III 2011].
8 M. S z c z y g i e ł, Zrób sobie raj, Wołowiec 2010, s. 34.
299
różnorakie podejście do sztuki, że ich twórczość trudno byłoby spiąć jedną klamrą; jednakże charakterystycznym jest, iż w całej tej różnorodności nie sposób znaleźć prace mdłe;
wręcz przeciwnie – Czesi głośno mówią to, o czym inni boją się nawet pomyśleć. Prace
artystów, których język wizualny ukształtował się na przestrzeni ostatniej dekady, ukazywały specyfikę mentalności Czechów i Słowaków poprzez aspekt komizmu i humoru, groteski
oraz autoironii. Dzięki temu nadarzyła się okazja, by zanalizować nasze postrzeganie siebie
nawzajem, przyjrzeć się odkształceniom w świadomości Polaków, którzy żyją tak blisko,
a równocześnie tak odmiennie odbierają rzeczywistość. Dzięki rozmiarowi wystawy można
było również uciec od generalizacji, zredukowania tej sztuki do określenia „czeski film”.
Wystawa bazowała na wizualnym krytycyzmie o politycznym odcieniu (np. Ivan Vosecký,
Jan Kotík, Guma Guar, PodeBal, Rafani czy Radovan Čerevka), a z drugiej strony na obserwacji intymnych zjawisk (m.in. Jiří Černický, Kateřina Šedá, Michal Pěchouček, Lenka
Klodová). Kuratorem wystawy był William Hollister, jeden z redaktorów pisma Umĕlec9.
W wystawie brał również udział David Černý, który w moim mniemaniu zasługuje na
szczególne miejsce w tym opracowaniu – jego dokonania artystyczne odbiły się wielokrotnie szerokim echem (a chciałoby się powiedzieć, że niekiedy i czkawką) w mediach, mając
niebagatelny wpływ na odbiór czeskiej sztuki w ogóle. Myślę też, że jest najbardziej znanym
w Polsce czeskim artystą, jednak jego artystyczna biografia jest tak bogata, że ciągle zaskakuje.
Jego nazwisko stało się rozpoznawalne w całej Europie, kiedy stworzył słynną instalację
Entropa. Stereotypy są barierami do zburzenia; niezwykła jest nie tylko sama tematyka czy forma
dzieła, ale historia związana z jego powstaniem. Instalacja została stworzona 2009 r. przez
wyselekcjonowanych z różnych krajów członkowskich artystów. Autorem części obrazującej stereotyp Polski był Leszek Hirszenberg, który motywował wygląd instalacji porównując
ją do historycznego zdjęcia z wyspy Iwo Jima; w miejscu wyspy umieścił kartoflisko
w kształcie Polski, zamiast żołnierzy – mamy księży, flaga Ameryki została zamieniona na
tęczową, gejowską. Inne kraje zostały przedstawione w sposób mniej lub bardziej kontrowersyjny; Włochy stały się więc gigantycznym boiskiem, Francja ogniskiem wiecznych
strajków, Belgia – pudełkiem czekoladek, Bułgaria – turecką toaletą. Nie zabrakło Niemiec
pokrytych siecią autostrad, ułożonych w kształt do złudzenia przypominający swastykę.
Nad zatopioną Holandią górują meczety, Szwecję reprezentuje pudełko z sieci Ikea z napisem „Gripen”. Rumunia to lunapark pod szyldem „Drakuli”, Hiszpania jest wielkim placem
budowy. Litwa sika na granicę z Rosją, Estonia to zmechanizowany sierp i młot. Czechów
reprezentuje tablica z kompromitującymi cytatami wyjętymi z ust Vaclava Klausa. O pomyśle takiego kształtu dzieła wypowiedział się Alexandr Vondra, minister Czech ds. europejskich: „Zgodnie z mottem czeskiego przewodnictwa »Europa bez barier« daliśmy okazję 27
artystom, by wyrazili się w sposób wolny, jako dowód, że w dzisiejszej Europie nie ma
miejsca na cenzurę. Wierzę, że w Europie jest wystarczająca otwartość i zdolność, by docenić ten projekt”10.
Co w tym ciekawego? Leszek Hirszenberg nie istnieje. Nie istnieje też Helmut Bauer,
Francesco Zampedroni, ani żaden z pozostałych twórców instalacji poza Černým, który
9 A. M i t u ś , SHADOWS OF HUMOR przykra sprawa CzeSka wystawa http://www.bwa.wroc.pl/index.php
?l=pl&id=4&b=1&w=2, 20.04.2006 [dostęp z dn. 15 III 2011].
10 Polacy homofobami, Włosi onanistami – kontrowersyjna wystawa w Brukseli, http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,6152949,Polacy_homofobami__Wlosi_onanistami___kontrowersyjna.html, 12.01.2009 [dostęp z dn. 16 III 2011].
300
zakpił z całej Europy. Udało mu się to, ponieważ w 2009 r. Czesi na pół roku przejęli
przewodnictwo w Unii Europejskiej, kierując tym samym jej pracami. Po ujawnieniu mistyfikacji minister Vondra stwierdził, że jest „niemile zaskoczony” tym faktem. Sam artysta
wypowiadając się na temat instalacji potwierdza, że pomysł polskiej instalacji rzeczywiście
powstał w Polsce, we współpracy z dwoma przyjaciółmi [ich nazwiska nie zostały podane
do wiadomości, aby im nie zaszkodzić]. Sama Entropa to według niego „papierek lakmusowy”, mający ukazać czy Europejczycy mają do siebie dystans oraz czy naprawdę są zintegrowani11.
Możliwe, że sprawa Entropy, prócz tego, że przyczyniła się do rozsławienia nazwiska artysty, przysporzyła mu także złej sławy; można by w tym upatrywać przyczyny wydarzeń,
które miały miejsce w Poznaniu całkiem niedawno, bo w 2010 r. W przestrzeni miejskiej
miało zostać wygospodarowane miejsce na rzeźbę Golema; był to dość ciekawy przypadek,
ponieważ Černý wykonał wcześniej tego typu projekt tylko raz – wszystkie jego rzeźby,
znajdujące się na terenie miasta Praga są jego własnością, nie zostały zakupione przez miasto; miasto Poznań natomiast – pośrednio – poprzez Wielkopolskie Towarzystwo Zachęty
Sztuk Pięknych i Galerię Miejską Arsenał, współfinansowało rzeźbę. W efekcie okazało się,
że stoi ona w innym miejscu, niż pierwotnie ustalone, co burzy całą artystyczną koncepcję
i jest pozbawione sensu, ponieważ miejscem tym jest... trawnik między drzewami. Spowodowało to, iż Golem znacznie stracił na swojej monumentalności, zasłonięty przez wyższe
od niego drzewa. Artysta był wyjątkowo zaskoczony taką postawą: „Jego wielkość została
zaplanowana właśnie z uwagi na pieszych, ale nie mam czasu, ani siły żeby walczyć z urzędnikami w Poznaniu”.
Bo choć przylgnęła do niego łatka skandalisty, to temu projektowi ciężko zarzucić choćby próbę zszokowania kogokolwiek, przynajmniej oficjalnie. „Chcę po prostu robić ładne
rzeźby” – mówi artysta.
Ostatecznie rzeźba stanęła na Al. Marcinkowskiego, gdzie we właściwy sposób może
oddziaływać na odbiorców – sprawia bowiem wrażenie, jakby kroczyła po deptaku.
W dzień odsłonięcia rzeźby w Galerii Miejskiej Arsenał odbył się wernisaż instalacji Malost,
na którą złożyły się zminiaturyzowane rzeźby Černégo12.
Polska jednak z pewnością boi się prac artysty; przypadek w Poznaniu nie jest odosobniony – wiceprezydent Bielska-Białej kazał usunąć rzeźbę Černého z Galerii BWA. David
Černý sparodiował sławną pracę Shark Damiena Hirsta przedstawiającą rekina w formalinie. U Czecha zamiast martwego rekina tkwi w wodzie prawdziwy rekin – Husajn. Jeden
z praskich kuratorów stwierdził, że rzeźba jest idiotyczna i chodzi o to, że jeśli zobaczy się
Saddama w bieliźnie, nie sposób się nie roześmiać. David Černý zaczął również tworzyć
rzeźby w kawałkach – postacie z pooddzielanymi organami. O wymiarach 2 x 2 metry. Tak
właśnie powstał Syn Boży – model do sklejania, który nie został wystawiony we Wrocławiu.
Poza Jezusem wśród modeli do składania ma też: Ewę, Adama czy Gwiazdę rocka. Černý
nazywa je rzeźbami instant.
Oczywiście dzieła artysty to nie tylko te, które w jakiś sposób mają związek z Polską; jego pierwsze słynne dzieło powstało po przemalowaniu na różowo czołgu, którym Armia
11 Artysta-prowokator: księża z gejowską flagą to polski pomysł, http://wiadomosci.wp.pl/kat,1345,title,Artystaprowokator-ksieza-z-gejowska-flaga-to-polski-pomysl,wid,10750787,wiadomosc.html?ticaid=1c2e1, 14.01.2009
[dostęp z dn. 16 III 2011].
12 R. R a k o w s k i, Czy miasto wstydzi się Golema?, http://www.mmpoznan.pl/317065/2010/5/5/czy-miastowstydzi-sie-golema?category=news, 5.05.2010 [dostęp z dn. 16 III 2011].
301
Czerwona wyzwoliła Pragę. W niedługim czasie w stolicy zaroiło się od podkoszulków
z motywem tegoż czołgu, a wtedy wojsko przywróciło mu poprzednią barwę. Następnie
zabrało go do muzeum wojska, gdzie przemalowało go po raz kolejny na różowo, ponieważ z wizytą zapowiedzieli się generałowie NATO, a ich życzeniem było zdjęcie ze słynnym czołgiem. Rzeźbiarz jeszcze kilkukrotnie dotykał w swojej twórczości symboli ważnych dla swego kraju; przykładem jest pomnik Sikający, powstały na cześć wejścia Czech do
Unii Europejskiej. Na pozór to zwyczajna fontanna, jednak okazuje się, że mężczyźni oddają mocz do basenu w kształcie Czech. Dodatkowo można wysłać SMS-a na podany numer,
a postacie wysikają żądane zdanie. Sikający mieli zostać zniszczeni przez czeskich skinów,
jednak okazało się, że tylko 20 z nich poczuło się na tyle dotkniętych, by przyjechać na
demonstrację (tak tłumne zgromadzenie było udziałem skinów z całego kraju). Kolejne
dzieło, odnoszące się do narodowej tematyki to pomnik św. Wacława, który wystawiony
jest we wnętrzu pałacu Lucerna. Właściwie można powiedzieć, że jest to wierna kopia oryginału, z tym tylko wyjątkiem, że koń jest martwy, a Wacław siedzi okrakiem na jego brzuchu. Jeszcze jednym dziełem, w którym artysta odwołuje się do historii jest znajdujący się
w Libercu... przystanek autobusowy. Artysta uformował go na kształt stołu, na którym
znajdują się odniesienia do historii miasta; żydowski świecznik – odnoszący się do tego, iż
tam faszyści spalili pierwszą z czechosłowackich synagog, dwa kufle na piwo – niemiecki
i czeski, na talerzu zaś odcięta głowa Konrada Henleina. Jest także nawiązanie do ogromnego zbioru mięsożernych roślin należącego do libereckiego ogrodu botanicznego – muchołówka. Na łebkach wabionych przez nią much da się dostrzec hitlerowskie hełmy.
Nawet, kiedy artysta nie precyzuje dokładnie do czego się odwołuje, odbiorcy sami
przypisują mu pewne działania; tak dzieje się w przypadku rzeźby Wisielec, którą każdy naród – a wystawiano ją m.in. w Berlinie, Sztokholmie, Wrocławiu, Chicago, Londynie, Pradze czy Barcelonie – uważa za ilustracje dotyczącą własnego kraju.
Do interesujących dzieł Černého należy również Mięso, z którym wiąże się zabawna
anegdota – podczas wręczania nagrody za tę rzeźbę prezydent Havel musiał wyjść z Galerii
Narodowej (tam była wystawiana). Artysta nie przekroczył bowiem jej progu, gdyż nie lubił
dyrektora. Z postacią tego ostatniego wiąże się rzeźba Nogotyłki, umiejscowiona na podwórku galerii Futura. Wewnątrz wyświetlany jest bowiem film, przedstawiający prezydenta
Klausa karmiącego dyrektora Knižáka (w drugim Nogotyłku na odwrót). Ciekawa jest także
historia rzeźby Quo vadis, znajdującej się na terenie ambasady Niemiec, a będącej reakcją na
masowe ucieczki Niemców z NRD do RFN przez ambasadę w Pradze. Niemcy podobno
tak się wstydzili czteronożnego trabanta, że postanowili go wykupić i ukryć na terenie swojego państwa. Dzieł artysty i związanych z nimi anegdot jest jeszcze wiele.
W dodatku artysta ma dość ciekawe i radykalne poglądy, nawet na sprawy, które wydają
się być dość drażliwymi, np. na temat tego, jacy są jego krajanie. Zapytany o tożsamość
Czechów przez dziennikarza Lidových novin, odpowiedział: „Niewymieszana, nieciekawa,
lekko sknedlikowana, nasiąknięta piwem, nieopalona masa. Czech to wieśniak, który jest
łakomy, zachłanny i przebiegły, a trochę tchórz”.
Jednak ta surowa krytyka nie oburzyła Czechów. Wręcz przeciwnie – kochają skandalistę, a wyrazem tej miłości jest spore mieszkanie w Pradze, które otrzymał za całokształt
swojej twórczości13.
Nie tylko twórczość i poglądy artysty wzbudzają kontrowersje; w Czechach dyskutowana
była również kwestia okładki pewnej książki, będącej biografią artysty. Powodem dyskusji
13
M. S z c z y g i e ł, op. cit., s. 225-249.
302
jest fakt, iż okładka do złudzenia przypomina inną, powstałą w 1992 r., a mianowicie
okładkę płyty Michaela Jacksona Thriller. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, iż książka
została wydana w 2009 r., kiedy zmarł Król Popu. Oto, co mówi na ten temat edytor książki, Jan H. Vitvar: „On (Černý) szukal wtedy czegoś na okładkę, co określiłoby jego image.
To był jego pomysł. Chciał aby to było coś popowego i dostatecznie znanego”.
Nie zgadza się z nim T. Pospiszyl, który był współautorem czasopisma Umělec, wydanego z taka właśnie okładką już wcześniej. Przypisuje on ten pomysł Ivanovi Mečlovi, odpowiedzialnemu za tamten projekt. Równocześnie dodaje, że to kwestia przypadku i nie
chciałby, aby media wzięły to za żerowanie na śmierci muzyka i chęć szokowania oraz zdobycia tym samym większej popularności; tym bardziej, że do ostatnich chwil trwały dyskusje
czy nie ucharakteryzować artysty na Kurta Cobaina, albo któregoś z Beatlesów. Ostateczną
decyzję tłumaczy Vitvar: „Černému podobała się ta okładka pod względem wizualnym.
Okładki płyt są fenomenem samym w sobie, a Thriller to doskonała estetyczna bomba”.
Pospiszyl dodaje, że sprawa mogła nabrać dużo poważniejszego tonu: „Alternatywą dla
tej okładki było, aby przy pomocy programu Photoshop zmienić twarz Davida w ten sposób, by wyglądał jak po wielu operacjach plastycznych. W kontekście śmierci Jacksona mogłoby to wypaść zdecydowanie gorzej”14.
Reasumując, zebrane przykłady są ilustracją tendencji w sztuce nie tylko czeskiej; obrazują również to, iż podobne rysy można nadać sztuce na całym świecie. Zależnie od tego,
jaka jest tożsamość ludzi, żyjących w danym państwie, kontrowersyjne dzieła odbierane są
w różny sposób, a do wywołania szoku u odbiorcy potrzeba zaangażowania różnej ilości
środków. Kierując bowiem oczy na mentalność narodu można znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego artyści tworzący w tym państwie chcą oddziaływać na odbiorcę w określony
sposób. Jest to widoczne szczególnie w odniesieniu do czeskiego społeczeństwa, którego
liberalne podejście do sztuki sprawia, że artyści często – nie mogąc osiągnąć zamierzonego
celu – szukają zewnętrznego odbiorcy. Niezależnie jednak od tego można być pewnym, że
wzbudzanie kontrowersji zarówno przy pomocy oddziaływania sztuką, jak również poprzez
barwny życiorys, niecodzienne poglądy, niepopularny styl życia jest drogą do zaistnienia
w mediach, co z kolei gwarantuje dyskutowanie dzieła w szerszym kręgu odbiorców. Wszak
„skandaliczność (...) jest dla popkultury najgłośniejszą trąbą jerychońską”15. W tym miejscu
nasuwa się tylko pytanie – kto będzie następnym artystą, który przekroczy granicę i czy ona
jeszcze w ogóle istnieje?
14 M. M e l i c h a r, David Černý na obálce jako Michael Jackson, http://www.lidovky.cz/david-cerny-na-obalcejako-michael-jackson-f15-/ln_kultura.asp?c=A090630_122044_ln_kultura_mel, [ dostęp z dn. 30 VI 2009].
15 M. B e r e z o w s k i, Koniecznie skandal, Warszawa 1982, s. 6.
303
Agata Muszyńska
Uniwersytet Śląski w Katowicach
TREŚCI IDEOWE I PROPAGANDOWE NA BULLACH I MONETACH
BOLESŁAWA III KRZYWOUSTEGO W ŚWIETLE NAJNOWSZYCH ODKRYĆ
ARCHEOLOGICZNYCH
W ostatnich latach polska archeologia wzbogaciła się o kilka odkryć, które można nazwać sensacyjnymi. W ciągu zaledwie kilku lat (od 2002 do 2009 r.), wydobyto z ziemi 5
ołowianych bulli, przypisywanych księciu Bolesławowi Krzywoustemu1. Są to jedne z najstarszych zachowanych pieczęci polskich władców – starsza jest jedynie pieczęć Władysława Hermana, powstała w IV ćwierci XI w.2 – i jednocześnie pierwsze znane polskie bulle.
W związku z tymi odkryciami konieczna może okazać się weryfikacja naszej podstawowej
wiedzy z zakresu historii i pozycji państwa polskiego w I połowie XII w.3, a także stanowiska dokumentu we wczesnośredniowiecznej Polsce i stopnia rozwoju kancelarii.
Ważnym polem badawczym dla historyka jest również ikonografia tych zabytków, nawiązująca bardzo silnie do postaci św. Wojciecha. Święty ten pojawia się na znanych już
wcześniej monetach (denarach i brakteatach) Bolesława Krzywoustego, teraz jednak dysponujemy znacznie liczniejszym i zdywersyfikowanym materiałem źródłowym, obejmującym
obok monet, także bulle. Wydaje się więc, że warto pokusić się o sformułowanie nowych
teorii, tłumaczących obecność św. Wojciecha w ideologii Bolesława Krzywoustego – jest to
cel niniejszej rozprawy.
Podstawę źródłową dla moich rozważań stanowią głównie te zabytki z czasów Krzywoustego, na których przejawia się kult św. Wojciecha, a więc 1 z 4 znanych typów denarów
tego władcy, 3 znane typy brakteatów, oraz wszystkie znane dziś bulle.
Materiał numizmatyczny i sfragistyczny jest niezwykle cennym, choć trudnym w odbiorze źródłem. Problemów w interpretacji dostarcza przede wszystkim ikonografia tego typu
zabytków, ponieważ treść i znaczenie obrazu tylko pozornie są łatwe w odczytaniu4. W rzeczywistości, wieloznaczność i głębia przedstawień stanowią nie lada wyzwanie dla badacza.
Podjęcie tego trudu wydaje się konieczne, aby lepiej zrozumieć minione dzieje, zwłaszcza
1 Historia i wstępna interpretacja odkryć, przeprowadzana głównie przez archeologów
na:
http://www.bulla.archeo.edu.pl/index.htm [dostęp z dn. 10 III 2011]
2 Z. P i e c h, Ikonografia pieczęci Piastów, Kraków 1993, s. 201, rep. Fot. 1. Starsza jest jedynie, nadal wątpliwej
autentyczności, pieczęć księżnej Rychezy. F. P i e k o s i ń s k i, Pieczęcie polskie wieków średnich, cz. I: Doba piastowska, Kraków 1899, s. 9. Kolejne zabytki sfragistyczne, nie licząc pieczęci znanych z wzmianek w źródłach pisanych, to pieczęcie Mieszka Starego z II połowy XII w.
3 Według M. i M. A n d r a ł o j c i ó w używanie bulli świadczy o wysokiej pozycji polskiego władcy, który
musiał uzyskać specjalne prawo do jej używania od cesarza. M. A n d r a ł o j ć, M. A n d r a ł o j ć, Archeologia po
stronie Krzywoustego. Polska bulla książęca, „Archeologia Żywa”, 2005, nr 3 (33), s. 28.
4 O tym, czym jest ikonografia i jakie daje możliwości poznawcze zobacz: Z. P i e c h, Czy ikonografia historyczna powinna być nauką pomocniczą historii, [w:] Tradycje i perspektywy Nauk pomocniczych historii w Polsce, red.
M. R o k o s z, Kraków 1995, s. 119-141; i d e m, Źródła ikonograficzne w badaniach historyka mediewisty, [w:] Pytania
o średniowiecze. Potrzeby i perspektywy badawcze polskiej mediewistyki, red. W. F a ł k o w s k i, Warszawa 2001, s. 187201; i d e m, Jakiej ikonografii potrzebują historycy?, [w:] Dzieło sztuki: źródło ikonograficzne czy coś więcej? Materiały sympozjum XVII Powszechnego Zjazdu Historyków w Krakowie 15–18 września 2004, Warszawa 2005, s. 19-36.
307
gdy próbuje się odpowiedzieć na pytania związane z ideologią i propagandą. Monety i pieczęcie były bowiem podstawowym i czytelnym do dziś nośnikiem tychże5. Wiązało się to
po części z powszechnością takich źródeł, zwłaszcza zaś monet, które trafiały do większej
liczby odbiorców, niż chociażby źródła pisane, przeznaczone dla wąskiej elity, potrafiącej
czytać.
Program ideowy wyobrażeń ikonograficznych był zwykle dobrze przemyślany, ze względu na stosunkowo długi i kosztowny proces zamówienia i wykonania tego typu środków
przekazu (monet, tłoków pieczętnych). Nie było tu miejsca na przypadek, co najwyżej mogły się zdarzyć mniejsze lub większe błędy, wynikające z niedostatków warsztatu wykonawcy. Co więcej, przekaz ten musiał być zrozumiały i jednoznaczny dla wszystkich odbiorców
– co nie znaczy, że jest czytelny i jednoznaczny dla współczesnego badacza. W związku
z tym, bywa, że historyk pozostawia interpretację takich zabytków czy to historykom sztuki
czy archeologom6.
W związku z powyższym, jedno z podstawowych pytań badawczych, jakie trzeba w tym
miejscu zadań, brzmi: czy wyobrażenia na monetach i na bullach prezentują odbiorcy ten
sam program ikonograficzny, czy też nie? Wydaje się, że rozróżnienie to powinno być dokonane w oparciu o rozpoznanie funkcji i znaczenia poszczególnych typów zabytków7.
Z czasów Bolesława Krzywoustego znamy 4 typy monet denarowych8. Pierwszy z nich
na awersie przedstawia stojącego księcia w kolczudze i z włócznią w prawej dłoni. Włócznia
jako taka jest symbolem władzy, może być ona jednak także interpretowana z Włócznią św.
5 Istotną funkcję monet i pieczęci jako środków komunikacji między władcą, a społeczeństwem uznał między innymi Przemysław Mrozowski, który nie wahał się nazwać wyobrażeń na tego typu zabytkach „oficjalną
prezentacją panującego w całym aparacie symboli, poprzez które miało być postrzegane jego posłannictwo”.
P. M r o z o w s k i, Gest władcy w ikonografii polskiego średniowiecza, [w:] Imagines Potestatis. Rytuały, symbole i konteksty
fabularne władzy zwierzchniej. Polska X–XV w. (z przekładem czeskim i ruskim), red. J. B a n a s z k i e w i c z, Warszawa 1994, s. 61. Niestety zabytki sfragistyczne oraz numizmatyczne, przede wszystkim zaś ich ikonografia, nie
są jeszcze w dostatecznym stopniu wykorzystywane przez historyków. Wynika to z jednej strony z pewnego
„tradycjonalizmu” badań, z drugiej zaś z problemów, jakie tego typu źródła dostarczają badaczowi. Por.:
Z. P i e c h, Jakiej ikonografii potrzebują historycy…, s. 19-36; i d e m, Ikonografia pieczęci…, s. 7; S. S u c h o d o l s k i,
Czy wyobrażenia na monetach odzwierciedlają rzeczywistość, czy ją kreują? (Przykład monety polskiej w średniowieczu), [w:]
Dzieło sztuki…, s. 45; W. G a r b a c z e w s k i, Ikonografia monet piastowskich, Warszawa-Lublin 2007, s. 7-9.
6 Warto w tym miejscu wspomnieć, że w dyskusję nad nowoodkrytymi bullami nie włączyli się zbyt szeroko
historycy, pozostawiając archeologom, pozbawionym przecież pewnej specjalistycznej wiedzy, zadania rozpoznania funkcji tych zabytków i interpretacji widniejących na nich wizerunków. Prowadziło to czasem do powstawania kuriozalnych teorii. Po wydaniu monografii pierwszej bulli, napisanej przez jej odkrywców (M. A n d r a ł o j ć, M. A n d r a ł o j ć, Bulla Bolesława Księcia Polski/Eine bulle von Fürst Bolesław von Polen, Poznań 2006),
ukazała się recenzja tej publikacji pióra Tomasza Jurka. T. J u r e k, Bulle polskich książąt, „Roczniki Historyczne”,
2006, nr 72, s. 161-165. Żywo zainteresował się tymi zabytkami toruński historyk – Marcin Hlebionek.
M. H l e b i o n e k, Metalowe pieczęcie książąt polskich z XII w., „Studia Źródłoznawcze”, 2009, nr 47, s. 35-94;
i d e m, Pieczęcie książąt polskich, „Inne Oblicza Historii”, 2007, nr 1, s. 22-28; i d e m, Pieczęć Bolesława księcia
Polski, "Inne Oblicza Historii", 2009, nr 3, s. 21-29 (http://ioh.pl/artykuly/piecz-bolesawa-ksicia-polski,1074
[dostęp z dn. 13 III 2011]). Ostatnio wypowiedział się na ich temat także wybitny polski numizmatyk i historyk
– Stanisław Suchodolski. S. S u c h o d o l s k i, Nowa bulla Bolesława Krzywoustego i problem ołowianych pieczęci w Polsce
wczesnośredniowiecznej, „Przegląd Historyczny”, t. C, 2009, z. 2, s. 207-227. I to w zasadzie tyle, jeśli chodzi
o wkład historyków – praktycznie cała reszta literatury na temat poszczególnych bulli jest autorstwa archeologów.
7 Z. Piech przestrzega przed traktowaniem źródeł ikonograficznych jako jednorodnego zbioru. Podobnie,
jak źródła pisane, źródła o charakterze ikonograficznym także dzielą się na różne typy, które powinny być interpretowane osobno. Por.: Z. P i e c h, Jakiej ikonografii potrzebują historycy…, s. 24.
8 K. S t r o n c z y ń s k i, Dawne monety polskie dynastyi Piastów i Jagiellonów, cz. II, Piotrków 1884, s. 65-69;
S. S u c h o d o l s k i, Mennictwo polskie w XI i XII w., Wrocław 1973, tab. XII, XIII, XIV i XV.
308
Maurycego9. W legendzie napis: BOLESLAV. Na rewersie denara widzimy budowlę
o trzech wieżach, zakończonych krzyżami. Drugi typ denara prezentuje na awersie księcia,
siedzącego na tronie, ze wzniesioną prawicą i mieczem w lewej ręce, na rewersie zaś krzyż
o rozwidlonych końcach. W legendzie po obu stronach imię księcia: BOLESLAVS, czasami
w zniekształconej formie. Występuje też odmiana z napisem DENARIVS na awersie lub na
awersie i rewersie – jest to pierwszy w Polsce przypadek użycia nazwy jednostki monetarnej
na samej monecie10. Denar trzeciego typu przedstawia szczególnie nas interesujące wyobrażenie. Na awersie widać dwie postacie: stojącego księcia z włócznią i tarczą, a obok, choć
jakby nieco z tyłu, postać siedzącego na tronie biskupa, z uniesioną prawą rękę, w lewej
trzymającego ewangelię. Na rewersie krzyż, a w legendzie napis: ADALBIBAVS lub też
w rzadszej odmianie: ADBLABLVS (Adalbertus) oraz dodatkowo BOLZAUV (Boleslavs)
w mniejszym okręgu. Przedstawione postaci można więc zinterpretować jako panującego
władcę oraz św. Wojciecha. Jest to pierwsza moneta Krzywoustego i pierwsza moneta w ogóle w Polsce, przedstawiająca tego świętego. Czwarty typ denara pozbawiony jest legendy,
przez co można było na nim umieścić dość rozbudowane przedstawienie władcy, walczącego ze smokiem11. Rewers przedstawia krzyż z gwiazdami między ramionami.
Znacznie więcej kontrowersji i polemik wśród badaczy wzbudzają brakteaty księcia Bolesława Krzywoustego. Po pierwsze dlatego, że stanowią swoiste novum w polskim mennictwie, są bowiem pierwszymi brakteatami, czyli monetami bitymi jednostronnie, na cienkiej
blaszce. Po drugie ze względu na ich ideową treść, zdominowaną przez postać św. Wojciecha. Znane są 2 typy tych monet (z czego drugi typ ma dwie odmiany). Pierwszy z nich (typ
I)12 wyobraża świętego w stroju pontyfikalnym, trzymającego w prawej ręce pastorał, w lewej zaś księgę. W legendzie widnieje napis: † SCS ADELBIRIAS EPS GNVH. Zabytek ten
został odkryty w 1932 r. i zinterpretowany później przez Zygmunta Wdowiszewskiego.
Według tego badacza moneta została wybita z okazji odnalezienia w 1127 r. w katedrze
gnieźnieńskiej głowy św. Wojciecha, które to wydarzenie odnotowane jest w źródłach pisanych13. Znana jest w zaledwie kilku egzemplarzach. Brakteat typu II przedstawia scenę nieco bardziej rozbudowaną: przed stojącym biskupem przyklęka lub też, co jest chyba lepszą
interpretacją, stoi władca na mocno ugiętych nogach14. Biskup, jak możemy się domyślać,
św. Wojciech, w lewej dłoni trzyma pastorał, prawą zaś wyciąga nad księciem w geście błogosławieństwa. Dawniej, za Kazimierzem Stronczyńskim, przyjmowano, że brakteat ten
został wybity na pamiątkę pokutnej pielgrzymki na Węgry, zakończonej u grobu św. Woj-
9 K. S t r o n c z y ń s k i, op. cit., s. 66. Por.: R. K i e r s n o w s k i, Moneta w kulturze wieków średnich, Warszawa
1988, s. 208-211.
10 Por.: R. K i e r s n o w s k i, op. cit., s. 128-129.
11 O symbolice tego typu wyobrażeń (władca jako milites Christi, toczący bój ze złymi mocami) vide:
R. K i e r s n o w s k i, op. cit., s. 270-273. Suchodolski wysuwa przypuszczenie, że walczący rycerz mógł być
symbolicznym przedstawieniem nie księcia, ale św. Wojciecha, która to teoria jest prawdopodobna, ale dość
ryzykowna. Por.: S. S u c h o d o l s k i, Kult św. Wacława i św. Wojciecha przez pryzmat polskich monet z wczesnego
średniowiecza, [w:] „Kościół - kultura – społeczeństwo”. Studia z dziejów średniowiecza i czasów nowożytnych, Warszawa 2000,
s. 96.
12 Określenia „typ I”, „typ II” przyjmuję za Ryszardem Kiersnowski. R. K i e r s n o w s k i, O brakteatach
z czasów Bolesława Krzywoustego i roli kultu św. Wojciecha w Polsce, [w:] Święty Wojciech w polskiej tradycji historiograficznej.
Antologia tekstów, red. G. L a b u d a, Warszawa 1997, s. 313.
13 Z. W d o w i s z e w s k i, Jeszcze o skarbach z Dobiesławic i Karczmisk. Nowy brakteat z czasów Krzywoustego,
„Wiadomości Numizmatyczne”, 1959, z. 1-2, s. 52-57.
14 P. M r o z o w s k i, op. cit., s. 71.
309
ciecha, jaką odbył Krzywousty po śmierci Zbigniewa w 1113 r.15 – stąd nazywany był
„brakteatem pokutnym”. Znana jest druga odmiana brakteatu tego typu: przedstawiona jest
na niej bardzo podobna scena, z tą różnicą, że św. Wojciech ukazany jest twarzą na wprost
a nie z profilu, natomiast przyklękający książę oddaje pod opiekę biskupa przedmiot przypominający berło, a więc prawdopodobnie insygnia władzy. Scena, jak widać na pierwszy
rzut oka, bardzo wymowna. Do jej interpretacji wrócimy w dalszej części artykułu.
Ryszard Kiersnowski przekonująco zakwestionował obie teorie na temat brakteatów Bolesława Krzywoustego, wskazując, że pierwsze monety tego typu w Europie pochodzą dopiero z początku lat 30. XI stulecia. Niemożliwe jest więc, by pojawiły się wcześniej w Polsce i to już od razu w pełni ukształtowanej formie16. Interesujące nas zabytki nie mogły
więc zostać wybite, odpowiednio ok. 1113 i 1127 r. Dodatkowo oba typy wykazują szereg
analogii, zarówno pod względem wagi i średnicy, układu oraz liternictwa legend, jak i imienia, a także szczegółów wyobrażenia świętego. W związku z tym można przypuszczać, że
stemple obu typów powstały w podobnym czasie, być może nawet zostały wykonane przez
jedną osobę. Według Kiersnowskiego typ I jest nieco wcześniejszy i wiąże się z zabiegami
arcybiskupa magdeburskiego Norberta o włączenie pod swoją zwierzchność gnieźnieńskiej
metropolii kościelnej. Moneta ta, emitowana prawdopodobnie w l. 1133–1134, miała więc
być wyrazem walki o niezależność gnieźnieńskiego arcybiskupstwa, ukazywała patronat św.
Wojciecha jako biskupa gnieźnieńskiego (którym przecież nigdy nie był)17 zarówno nad
polskim Kościołem, jak i całym krajem18. Brakteaty dwupostaciowe II typu, wg Kiersnowskiego, wzorowane były na typie I i stanowić miały ideową przeciwwagę dla hołdu, jaki
Krzywousty musiał złożyć Lotarowi III w 1135 r. w Merseburgu19. Tezy te są do dziś dość
powszechnie akceptowane.
Nieco odmiennej interpretacji tych zabytków dokonał Stanisław Suchodolski, który
przyjął, że poszczególne typy ikonograficzne wiążą się z kolejnymi wydarzeniami z okresu
panowania Krzywoustego, a ich ewolucja (od denarów ze stojącym lub tronującym księciem, poprzez monety, na których władca występuje razem ze św. Wojciechem, aż po brakteat tylko z biskupem) odzwierciedla stopniową degradację pozycji księcia, który ostatecznie
zniknął z własnych monet20. Argumentacja ta nie wydaje się jednak przekonująca.
W związku z odkryciami ołowianych bulli, przypisywanych Bolesławowi Krzywoustemu,
wszystkich o dość podobnej ikonografii, dotychczasowe ustalenia w zakresie treści ideowych i propagandowych monet i brakteatów, trzeba na pewno uzupełnić, a w niektórych
miejscach zweryfikować. Historia tych odkryć sięga 2002 r., kiedy w miejscowości Głębokie, podczas terenowej weryfikacji jednego ze stanowisk, znaleziono połowę ołowianego
krążka, którą odkrywcy – Małgorzata i Mirosław Andrałojć – zinterpretowali jako fragment
bulli polskiego księcia21. Już to jedno odkrycie, zresztą mocno nagłośnione w mediach, było
15 K. S t r o n c z y ń s k i, op. cit., s. 69-70. Badacz błędnie interpretuje brakteat jako „blaszkę pamiątkową”,
odmawiając jej miana monety.
16 R. K i e r s n o w s k i, O brakteatach…, s. 314-315.
17 Na temat tej nietypowej legendy, przypisującej św. Wojciechowi godność biskupa gnieźnieńskiego, vide:
ibidem, s. 322-323.
18 R. K i e r s n o w s k i, O brakteatach…, s. 323-324.
19 Ibidem, s. 324-325.
20 S. S u c h o d o l s k i, Kult św. Wacława…, s. 93-94. Por.: i d e m, Czy wyobrażenia na monetach…, s. 48-50.
21 Pierwsze doniesienia prasowe na ten temat: M. A n d r a ł o j ć, M. A n d r a ł o j ć, Skarby, pieczęcie, wikingowie, humus, „Archeologia Żywa”, nr 2 (25) 2003, s. 21; M. A n d r a ł o j ć, M. A n d r a ł o j ć, Archeologia po stronie
Krzywoustego…, s. 26-29; M. A n d r a ł o j ć, M. A n d r a ł o j ć, Bulla Bolesława Księcia Polski… Sporo informacji
310
sensacją. Po kilkuletniej przerwie, odkryto jednak 3 kolejne zabytki tego typu: jesienią
2005 r. na Ostrowie Tumskim w Poznaniu, w trakcie badań archeologicznych pod kierunkiem prof. Hanny Kóčka-Krenz, w obrębie odkrytego parę lat wcześniej palatium Mieszka
I, z ziemi wydobyto cały egzemplarz bulli22; kilka tygodni później, w trakcie prac archeologicznych prowadzonych przez Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie na
Wzgórzu Lecha w Gnieźnie, znaleziono połowę kolejnej bulli, która trafiła do zbiorów
tegoż muzeum23; zaś rok później, w listopadzie 2006 r. dokonano przypadkowego odkrycia
czwartej polskiej bulli – na powierzchni ziemi, w nieujawnionej miejscowości ok. 30 km od
Płocka w kierunku na Sierpc24. Piątą, ostatnią z pieczęci, odkryto na Kujawach w okolicach
Brześcia Kujawskiego latem 2009 r.25
Wszystkie bulle są do siebie zbliżone pod względem wymiarów i układu. Każda przedstawia na awersie26 postać stojącego władcy z włócznią w prawej dłoni oraz tarczą w lewej,
natomiast na odwrocie widnieje wyobrażenie św. Wojciecha, w stroju pontyfikalnym, trzymającego w jednej dłoni pastorał. Na większości egzemplarzy biskup w drugiej dłoni trzyma ewangelię – na odcisku poznańskim, unosi ją, jak można się domyślać, w geście błogosławieństwa. Legendy, ze względu na stan zachowania zabytków, są niekompletne, ale zestawiając dające się odczytać litery z poszczególnych egzemplarzy, można zrekonstruować
pełen zapis z awersów jako: SIGILLVM BOLEZLAVI DVCIS POLONIE, zaś z rewersów: + SANCTVS ADALBERTVS […]27. Ponownie wyróżnia się bulla z Poznania, gdzie
legenda rekonstruowana jest odpowiednio jako + DVX BOLEZLAVS oraz + SANCTVS
(tu w formie SC‾S) ADALBERTVS28. Różnice te pozwoliły Małgorzacie i Mirosławowi
Andrałojciom podzielić bulle na 2 typy29, należące jednak do jednego i tego samego władcy,
Bolesława Krzywoustego30.
dostępnych jest także na stronie odkrywców: http://www.bulla.archeo.edu.pl/index.htm [dostęp z dn. 13 III
2011].
22 I. D ę b s k a, A. D ę b s k i, A. S i k o r a, Wczesnośredniowieczna pieczęć ołowiana odkryta na Poznańskim Ostrowie
Tumskim, [w:] Poznań we wczesnym średniowieczu, t. 6, Poznań 2008, s. 99-111; A. D ę b s k i, Bulla ołowiana księcia
Bolesława III Krzywoustego, [w:] Kraków w chrześcijańskiej Europie X–XIII w. Katalog wystawy, Kraków 2006, s. 468,
nr 45; H. K ó č k a-K r e n z, Poznań – Ostrów Tumski: najnowsze rezultaty i kierunki badań archeologicznych, „Wielkopolski Biuletyn Konserwatorski”, vol. 3, 2006, s. 128.
23 T. S a w i c k i, Bulla książęca z XII w. z grodu na Górze Lecha w Gnieźnie, „Wiadomości Numizmatyczne”, vol.
51, 2007, z. 1 (183), s. 109-117.
24 M. H l e b i o n e k, Czwarta pieczęć, „Inne Oblicza Historii”, 2006, nr 6 (11), s. 40-53.
25 I d e m, Pieczęć Bolesława księcia Polski…
26 Jako awers przyjmuje się zwyczajowo tą stronę, na której widnieje imię wystawcy pieczęci, w tym wypadku
księcia, jednakże w przypadku pieczęci metalowych bywa inaczej – na bullach papieskich awersem jest strona ze
skrótami imion apostołów Piotra i Pawła oraz ich wizerunkami, zaś imię papieża umieszone jest na rewersie.
Por.: ibidem, s. 22.
27 M. A n d r a ł o j ć, M. A n d r a ł o j ć, Bulle księcia Bolesława Krzywoustego, „Roczniki Historyczne”, R. 75,
2009, s. 38 (http://www.bulla.archeo.edu.pl/bulle.htm [dostęp z dn. 14 III 2011]).
28 Ibidem, s. 39-40.
29 Typ I, do którego należą bulle z Głębokiego, z Gniezna, z Płocka (te 2 wykonane za pomocą jednego
stempla) i z Kujaw, oraz typ II, obejmujący 1 egzemplarz bulli z Poznania (typy te różnią się przedstawieniem
postaci św. Wojciecha oraz formą legend). Por.: S. S u c h o d o l s k i, Nowa bulla…, s. 219. Podział na 2 grupy
chronologiczne – do starszej badacz przydzielił bulle z Głębokiego oraz Poznania, do młodszej bulle z Gniezna
i z Sierpca (bulla „kujawska” była mu wówczas nieznana).
30 Badacze nie są jednomyślni w kwestii przynależności bulli. Według niektórych, mogły one być sporządzone dla różnych władców. Por.: M. H l e b i o n e k, Czwarta pieczęć…, s. 48; T. J u r e k, Bulle książąt polskich…,
161-165. T. Jurek bierze pod uwagę Bolesława Szczodrego, zaś M. Hlebionek przypisuje bullę z Sierpca Bolesławowi Kędzierzawemu. Według innych, wszystkie należały do jednego księcia, którym był Bolesław Krzywousty. Por.: S. S u c h o d o l s k i, Nowa bulla…, s. 226-227; M. A n d r a ł o j ć, M. A n d r a ł o j ć, Bulle księcia
311
Warto pochylić się w tym miejscu nad zagadnieniem funkcji poszczególnych, omawianych tu zabytków. W przypadku denarów, jest to przede wszystkim funkcja ekonomiczna.
Przekaz ideowy, ze względu chociażby na niewielkie rozmiary monety, stanowi tu aspekt
drugorzędny, choć nie można go całkowicie pomijać. W przypadku brakteatów, sytuacja
jest bardziej złożona, bo chociaż nikt dzisiaj nie ma wątpliwości, że były one używane także
w normalnym obrocie pieniężnym, to jednak geneza tego typu monet wiąże się prawdopodobnie z chęcią pozyskania większej powierzchni na umieszczenie na nich treści ideowych
czy propagandowych31. Można więc mniemać, że sięgnięcie po tę formę monety w czasach,
w których w Europie była ona jeszcze nowością, świadczy o tym, że Bolesław Krzywousty
wyraźnie szukał środków w celu przekazania jakiegoś programu ideologicznego. Brakteat
typu I ze św. Wojciechem, znany jest z bardzo niewielu egzemplarzy, być może więc jego
emisja miała charakter incydentalny, nie przeznaczony dla masowego odbiorcy. Już jednak
typ II, prezentujący przyklękającego władcę, jest na tyle częsty, że musiał funkcjonować
w obiegu dość powszechnie.
Jeśli chodzi o ołowiane pieczęcie, czyli bulle32 Bolesława Krzywoustego, trudność w rozpoznaniu ich przeznaczenia tkwi w funkcjonującym do tej pory powszechnie przekonaniu,
że nie występowały one w Polsce33. Ołowiane bulle używane były powszechnie w Bizancjum, a pod kulturowym wpływem tego imperium, także przez książąt ruskich, we Włoszech (najbardziej znane są bulle papieskie), a także okazjonalnie przez królów i cesarzy
niemieckich. W związku z tym wykształcił się w historiografii pogląd, że używanie pieczęci
ołowianych związane było z uzyskaniem specjalnego zezwolenia i łaski cesarskiej, co świadczyło o wysokiej pozycji używającego34. Przyjmując taką interpretację, należy więc założyć,
że polski książę zajmował na arenie międzynarodowej wyjątkowo wysoką pozycję, co nie do
końca zgadza się ze stanem faktycznym. Dodatkowo weryfikuje to znacznie naszą wiedzę
na temat początków dokumentu w Polsce, skoro bowiem Krzywousty potrzebował aż tylu
bulli, produkcja kancelaryjna musiała być obfita, a sama instytucja kancelarii bardzo dobrze
rozwinięta35. Problem jednak w tym, że dokumentów z tego okresu praktycznie nie znamy.
Niestety polskie bulle odnajdywane były pojedynczo, bez kontekstu dyplomatycznego36,
poza więc przesłankami w postaci odcisków sznura, nie ma mocniejszych podstaw by
twierdzić, że pieczęcie te rzeczywiście były przywieszane do dokumentów. Gdzie jednak,
jeśli nie tam? Na to historycy nie dają jednoznacznej odpowiedzi. Tomasz Jurek, wątpiąc
w tak wysoki stopień rozwoju kancelarii w tym okresie, uważa, że bulle używane były dla
Bolesława Krzywoustego…, s. 33-41. Rozbieżności wynikają między innymi z faktu, że pełne imię księcia – Bolesław – widoczne jest jedynie na egzemplarzu poznańskim, najlepiej zachowanym ze wszystkich. Pozostałe
odciski są anonimowe – imię władcy albo nie zachowało się w ogóle, albo widoczna jest tylko końcówka.
Przyjmuję jednak, na podstawie argumentacji Suchodolskiego oraz Andrałojciów, że wszystkie pieczęcie wiążą
się z osobą księcia Bolesława Krzywoustego.
31 R. K i e r s n o w s k i, Moneta w kulturze wieków średnich…, s. 76-77; i d e m, O brakteatach z czasów Bolesława…, s. 314.
32 Nazwa nie do końca prawidłowa, ale powszechnie przyjęta. M. G u m o w s k i, M. H a i s i g, S. M i k u c k i, Sfragistyka, Warszawa, 1960, s. 139-140.
33 Ibidem, s 140.
34 Loc. cit.
35 Taką interpretację proponują: S. S u c h o d o l s k i, Nowa bulla…, s. 223-227; jak i M. i M. Andrałojciowie
w swoich kilku publikacjach. Polemika z tym poglądem: T. J u r e k, Bulle polskich książąt…, s. 163.
36 Na trudności w interpretowaniu zabytków sfragistycznych, występujących samodzielnie, bez dokumentu,
zwraca uwagę P. S t r ó ż y k, O pieczęciach kapituły gnieźnieńskiej z wizerunkiem św. Wojciecha, „Roczniki Historyczne”, R. 73, 2007, s. 164-165.
312
zapieczętowywania zamkniętych obiektów (drzwi, skrzyń, relikwiarzy), co też nie wydaje się
przekonującą hipotezą. Niezależnie jednak od przyjętej interpretacji wydaje się, że koniecznie należy połączyć bulle z dość intensywnie propagowanym programem ideowym, skupionym wokół postaci św. Wojciecha, który obecny był szczątkowo na jednym z denarów,
w późniejszym zaś okresie pojawia się na brakteatach.
Dość szybko archeologowie zauważyli podobieństwo wizerunków z bulli, z tymi z brakteatów, dotyczące zarówno układu legend, zwłaszcza zaś postaci św. Wojciecha: od wyraźnych analogii postaci świętego na brakteatach typu I oraz na bulli z Głębokiego, po niemal
identyczne przedstawienie na bulli z Poznania i brakteacie II typu37. Można więc przypuszczać, że wykonawcą bulli i monet była jedna i ta sama osoba, zwłaszcza, że w obu przypadkach mamy do czynienia z metalem. Na pewno jednak miała tu miejsce jakaś inspiracja.
W związku z tym, wydaje się, że bulle mogą być współczesne brakteatom, czyli powstały
i były używane w latach 30. XII w., choć mogły także powstać wcześniej.
Co w taki razie jednak oznacza nawiązanie do postaci św. Wojciecha? Aby odpowiedzieć
na to pytanie, należy przyjrzeć się pokrótce dziejom jego kultu w Polsce38. Pierwszym jego
propagatorem był Bolesław Chrobry, później jednak kult ten zamarł prawie całkowicie, co
mogło mieć związek z wywiezieniem do Pragi relikwii świętego, podczas najazdu Brzetysława. Dopiero wznowienie polityki północnej za Władysława Hermana, a zwłaszcza Bolesława Krzywoustego, ściśle związanej z chrystianizacją Pomorza, doprowadziło do ożywienia kultu. Podczas owych walk jeszcze za czasów Władysława Hermana, jak pisze Gall
Anonim, św. Wojciech jako konny wojownik z mieczem w ręku broni polskich wojska
przed Pomorzanami, którzy w panice uciekają przed jego groźnym wyglądem:
Ukazał się bowiem Pomorzanom jakiś mąż zbrojny na białym koniu, który straszył ich dobytym mieczem i pędził ich na złamanie karku ze schodów i przez podwórze grodu. Tak to grodzianie, przebudzeni krzykami pogan i hałasem, bez wątpienia za przyczyną chwalebnego męczennika Wojciecha ocaleni
zostali od grożącego im niebezpieczeństwa śmierci39.
W innym miejscu Gall wspomina o hufcu gnieźnieńskim poświęconym „patronowi Polski”, którym mógł być tylko św. Wojciech40. Widać więc wyraźnie, że za czasów Krzywoustego odradza się kult polskiego męczennika, ale po raz pierwszy kreowanego jako patrona
narodowego. W takim ujęciu, tworząc pod wpływem funkcjonujących na dworze Krzywoustego tendencji, przedstawia go Gall Anonim.
Wydaje się, że powinien to być punkt wyjścia dla dalszych rozważań – św. Wojciech, jako ów patron narodowy, odgrywa znaczącą rolę nie tylko podczas walk z Pomorzanami, ale
także podczas akcji chrystianizacyjnej. Misje wyruszały przecież z Gniezna, ośrodka silnie
związanego ze świętym, który w tym też okresie zaczyna być przedstawiany jako biskup
gnieźnieński41, a więc jednocześnie patron polskiego Kościoła. U grobu świętego złożył
daninę książę pomorski Warcisław, imię św. Wojciecha otrzymały w tym czasie także ko-
37 M. A n d r a ł o j ć, M. A n d r a ł o j ć, Bulla Bolesława Księcia Polski…, s. 60; M. A n d r a ł o j ć, M. A n d r a ł o j ć, Bulle księcia Bolesława Krzywoustego…, s. 36-37.
38 Na ten temat istnieje bardzo obfita literatura. Klasyczne pozycje wydane stosunkowo niedawno w pracy
zbiorowej: Święty Wojciech w polskiej…
39 G a l l A n o n i m, Kronika Polska, wstęp i opr. M. P l e z i a, Wrocław 2003, ks. II, rozdz. 6, s. 71.
40 Ibidem, ks. III, rozdz. 23, s. 150.
41 Por.: opisywany wcześniej brakteat typu I, ze skrótem EPS GNVH. Również na bullach z Sierpca oraz
z Kujaw w legendzie dopatrzeć się można słowa – Gniezno, choć jest to tylko jedna z możliwych interpretacji.
Kwestia ta, póki co jest nierozstrzygnięta.
313
ścioły w Wolinie i w Szczecinie oraz katedra w Lubuszu42. Wydaje się więc, że Bolesław
Krzywousty dążył do tego, żeby postać św. Wojciecha uczynić patronem państwa polskiego, podobnie, jak swojego patrona miały inne kraje – np. św. Wacław w Czechach. Zintensyfikowanie tej akcji propagandowej widać z biegiem czasu – z denarów, tylko jeden typ
nawiązywał do postaci św. Wojciecha. W latach 30. pojawiają się jednak brakteaty i prawdopodobnie, bardzo do nich podobne bulle, oparte głównie o kult męczennika. Możliwa jest
ugruntowana już w literaturze teoria Kiersnowskiego, że nawiązanie do osoby świętego
biskupa, związane było z zabiegami o utrzymanie niezależności arcybiskupstwa gnieźnieńskiego oraz samego państwa polskiego, w związku z hołdem merseburskim43. Ze zmagań
tych, jak wiadomo, Krzywousty wyszedł zwycięsko, zaś największym zagrożeniem dla Polski okazało się rozbicie dzielnicowe i stopniowa degradacja władzy zwierzchniej. Warto
więc zastanowić się nad tym, czy cała działalność propagandowa Krzywoustego, zmierzająca do uczynienia św. Wojciecha patronem kraju, nie była związana z chęcią zapewnienia
państwu integralności, wobec licznego potomstwa Krzywoustego. Być może władca w ten
sposób odwoływał się do protekcji świętego patrona, symbolicznie powierzając mu za zadanie utrzymanie państwa w całości, co tym bardziej wiązałoby, zarówno bulle, jak i brakteaty, z ostatnim okresem rządów tego księcia. Gesty błogosławieństwa, obecne na wizerunkach niektórych zabytków, poświadczają poddanie się w opiekę św. Wojciecha. Powierzenie
symboli władzy świętemu biskupowi, co widoczne jest na drugiej odmianie brakteatu II
typu, może być właśnie symbolicznym przedstawieniem powierzenia mu odpowiedzialności
za dobro kraju po śmierci Krzywoustego44.
Bulle póki co są zjawiskiem o charakterze efemerycznym, ograniczonym do jednego
księcia, Bolesława Krzywoustego, który w świetle tych zabytków, jawi nam się jako władca
wybitny, o szerokich horyzontach myślowych, posiadający bardzo konkretny program ideowy i propagujący go konsekwentnie różnymi środkami wyrazu. Spodziewać się można, że
dalsze odkrycia archeologiczne jeszcze wzbogacą naszą wiedzę na temat omawianego tu
okresu.
M. A n d r a ł o j ć, M. A n d r a ł o j ć, Bulla Bolesława Księcia Polski…, s. 68-72.
Vide: K. M a l e c z y ń s k i, Bolesław III Krzywousty, Kraków 2010, 237-290.
44 Z końcem panowania Krzywoustego i przemianami, jakie w związku z tym zachodziły w kraju, wiąże też
bulle M. Hlebionek (M. H l e b i o n e k, Pieczęć Bolesława księcia Polski…, s. 29), nie wnikając jednak głębiej
w znaczenie tych przemian i potrzebę zapewnienia w związku z tym państwu protekcji świętego.
42
43
314
mgr Ewelina Lilia Polańska
Katolicki Uniwersytet Lubelski im. Jana Pawła II
DWIE PROPAGANDY – ZAKON KRZYŻACKI CONTRA PAŃSTWO POLSKOLITEWSKIE W PAMIĘTNIKACH Z PODRÓŻY GILBERTA DE LANNOY
(1386–1462)
W czasach Władysława Jagiełły spór z Zakonem krzyżackim toczył się na różnych polach. Obok działań militarnych, równie ważną, niezmiernie brzemienną w skutkach, była
walka dyplomatyczno-propagandowa na arenie międzynarodowej, która przybrała na sile
w początkach XV stulecia1. Szczególnie dotkliwą dla wizerunku państwa jagiellońskiego
była czarna propaganda Zakonu. Obrona przed krzyżackimi oszczerstwami była nawet
trudniejsza niż obrona zbrojna, gdyż Zakon Szpitala Najświętszej Maryi Panny Domu Niemieckiego cieszył się zaufaniem i sympatią na Zachodzie2.
Zakon krzyżacki kreował swój wizerunek jako obrońcy krzyża przeciw Saracenom. Początkowo więc uzasadnieniem dla jego obecności w Prusach były motywy natury religijnej,
czyli walka z niewiernymi. Umowa w Krewie (1386 r.), a zwłaszcza chrzest Litwy stały się
niespodziewanym ciosem dla Krzyżaków. Połączenie bowiem Polski i Litwy oraz przyjęcie
chrześcijaństwa przez tą ostatnią, przekreślały fikcję potrzeby istnienia Zakonu w Prusach,
którą tak pieczołowicie wysuwali Krzyżacy3. Chrystianizacja Litwy zadawała cios moralnej
egzystencji Zakonu. Rycerze z krzyżem na płaszczach zawsze przestrzegali pozorów prawnych, a gdy ich zabrakło sami je stwarzali4. W tej sytuacji nie zaprzestali negatywnej antypolskiej propagandy, nieco tylko modyfikując argumenty. Krzyżacy wysuwali pod adresem
Jagiełły i jego królestwa nieprawdziwe i krzywdzące opinie. Zaczęli czynić zarzuty pod adresem króla-neofity, oskarżając go o hipokryzję, pozorne przyjęcie chrztu, zarzucali mu pomaganie niewiernym, a także podważali jego ślub z Jadwigą Andegaweńską (wtórując w tym
Habsburgom).
Mimo stwierdzenia przez Stolicę Apostolską legalności królewskiego małżeństwa i zatwierdzenia przez papieża Urbana VI fundacji biskupstwa wileńskiego (1388 r.), Zakon
Niemiecki wciąż propagował fałszywą wizję państwa polsko-litewskiego. Krzyżacy kolportowali na dworach Europy np. tzw. „Pamiętnik” Zakonu o wypadkach na Żmudzi z 1409 r.,
przedstawiając w nim Jagiełłę i Witolda jako obrońców pogan. Strona polska w odpowiedzi
wystosowywała do monarchów i panów europejskich tzw. memoriały, w których reasumowała polsko-litewskie stanowisko wobec Krzyżaków5.
W roku 1413 w klimacie wzajemnych oskarżeń i replik na forum międzynarodowym,
wielki mistrz Henryk von Plauen powziął decyzję o szeroko zakrojonych zbrojeniach6.
W licznych listach pełnych skarg, prosił rycerstwo zachodnie o pomoc przeciwko Jagielle
A. F. G r a b s k i, Polska w opiniach Europy Zachodniej XIV–XV w., Warszawa 1968, s. 226.
Por. L. E h r l i c h, Rektor Paweł Włodkowic – rzecznik obrony przeciw Krzyżakom, Kraków 1963, s. 15.
3 S. M. K u c z y ń s k i, Wielka Wojna z Zakonem krzyżackim w latach 1409–1411, wyd. 4, Warszawa 1980,
s. 81.
4 H. Ł o w m i a ń s k i, Polityka Jagiellonów, Poznań 2006, s. 96.
5 A. F. G r a b s k i, op. cit., s. 226-227.
6 M. B i s k u p, Wojny Polski z Zakonem Krzyżackim (1308–1521), Gdańsk 1993, s. 97.
1
2
315
i Witoldowi, którzy rzekomo mieli połączyć się z Rusią i Tatarami na zgubę braci zakonnych7. Jak wiadomo Zakon w walce korzystał z pomocy zagranicznych „gości”8, umiejętnie
wykorzystując ideał krucjat, opisując Litwinów jako Saracenów – było to słowo, które
przemawiało silnie do wyobraźni zachodniego rycerstwa9. Jak silnie – może świadczyć relacja Gilberta de Lannoy, który to w takiej właśnie atmosferze przybył w strony polskie,
a właściwie najpierw na ziemie pruskie.
Gilbert de Lannoy urodził się w 1386 r., pochodził z możnego rodu burgundzkiego, był
radcą i szambelanem księcia Filipa burgundzkiego, rządcą Ekluzy (od 1416 r.), kawalerem
Orderu Złotego Runa (1429 r.)10. Jednak najbardziej znany jest jako niestrudzony, bystry
podróżnik (jeden ze znamienitszych w średniowieczu), który dużą część swego życia spędził
w zagranicznych wojażach, pełniąc misje dyplomatyczne i trudniąc się rycerskim rzemiosłem. Swoje burzliwe losy opisał w pamiętnikach z podróży, które tworzył po latach, gdy
już osiadł w rodzinnym majątku, korzystając z zapisków sporządzanych w trakcie wypraw,
a po części z tego, co udało mu się zapamiętać11. Zanotował też, interesujący nas, dwukrotny pobyt na ziemiach polsko-litewskich, które to fragmenty w połowie XIX wieku przetłumaczył na język polski Joachim Lelewel.
W marcu 1413 r. Gilbert wyruszył z Ekluzy drogą morską do Prus, do Malborka, aby
udać się „przeciw niewiernym w wojsku, które zbierali panowie z Prus”12. Krzyżacy zaplanowali na koniec lata rejzę „na króla polskiego i księcia pomorskiego [słupskiego Bogusława VIII], którzy sprzyjali Saracenom”13. Zgodnie z kłamliwą nomenklaturą krzyżacką nasz
bohater nazywa niechrześcijanami Litwinów i Żmudzinów. We wrześniu Gilbert wraz
z wojskami Zakonu brał udział w łupieniu i grabieniu księstwa słupskiego, a potem w ataku
na „pograniczu chrześcijańskiej od wielu wieków ziemi mazowieckiej”14. Tam podczas jednego ze szturmów został poważnie ranny (strzałą w ramię) i dostąpił upragnionego zaszczytu pasowania na rycerza. Wyprawa ta trwała szesnaście dni15.
Jednak ciekawy świata Gilbert de Lannoy nie poprzestał na tym. Zwiedził państwo krzyżackie, Ruś nowogrodzką i pskowską, aż wreszcie na początku 1414 r., podczas ostrej zimy,
wyruszył na Litwę, o której zanotował, iż „ludzie rzeczonego królestwa [to] chrześcijanie
zrodzeni na nowo przez przymus panów zakonu Prus i Inflant”16. Stwierdzenie to lapidarnie i ironicznie skwitował Lelewel w przypisie: „Tak powiedzieli, bogobojne mnichy! KrzyPismo od wielkiego mistrza otrzymał również starszy brat Gilberta – Hugo de Lannoy (Monumenta Medii
Aevi Historica Res Gestas Poloniae Illustrantia, t. VI: Codex epistolaris Vitoldi Magni Ducis Lithuaniae 1376–1430, ed.
A. P r o c h a s k a, Cracoviae 1882, s. 266, nr DLVII).
8 Hasło Goście, [w:] P. P i z u ń s k i, Krzyżacy od A do Z (leksykon), Skarszewy 1999, s. 72-73.
9 H. Ś w i d e r s k a, Kilka epizodów ze stosunków polsko-angielskich za panowania Władysława Jagiełły, „Teki Historyczne”, R. 8 (1956-57), s. 75; H. Ś w i d e r s k a, Z dziejów stosunków angielsko-krzyżackich, XIII-XV wiek, „Teki
Historyczne”, R. 10 (1959), s. 104.
10 H. Z i n s, Stosunki polityczne między Anglią i Polską w pierwszej połowie XV w., [w:] Polska w Europie. Studia historyczne, red. H. Z i n s, Lublin 1968, s. 144; M. R a d o c h, Ziemie pruskie w oczach Gilberta de Lannoy, [w:] Życie
codzienne na dawnych ziemiach pruskich. Ziemie pruskie w oczach polskich i obcych, red. S. A c h r e m c z y k , Olsztyn
2006, s. 42-43.
11 Gilbert de Lannoy napisał dwa dzieła: Pielgrzymka do Syrii i Egiptu oraz Podróże, poselstwa i różne życia przygody
(tłumaczenie Joachima Lelewela, Gilbert de Lannoy i jego podróże, Poznań 1844, s. 8).
12 J. L e l e w e l, Gilbert de Lannoy, s. 15.
13 Ibidem, s. 21.
14 O. H a l e c k i, Początki stosunków politycznych między Polską a Francją, [w:] Księga pamiątkowa ku czci profesora
dra Wacława Sobieskiego, t. I, Kraków 1932, s. 131.
15 Ibidem, s. 23.
16 Ibidem, s. 41.
7
316
żacy i mieczowi podróżującemu de Lannoyowi że wymusili na Litwie przyjęcie chrześcijaństwa”17. Jednakże w miarę podróży po litewskich stronach, Burgundczyk, konfrontując
krzyżackie słowa o rzekomym pogaństwie Litwy z własnymi spostrzeżeniami, stwierdzał, iż
Litwini „mają dobre miast kościoły założone, i także po wsiach fundują odednia do dnia”,
a biskupstw jest tam dwanaście18.
Z chwilą pojawienia się cudzoziemskiego rycerza w stronach litewskich, inicjatywę propagandową przejął Witold. Umiał on wywierać odpowiedni wpływ na tego rodzaju gościach, zaprezentować się z jak najlepszej strony. Wydał rozkaz, aby Gilbert mógł bez przeszkód jeździć po całym kraju, nic przy tym nie płacąc – to sam książę nakazał na swój koszt
dostarczać mu bezpłatnie żywności i bezpiecznie prowadzić po kraju19. Witold musiał rzeczywiście wywrzeć na Gilbercie duże wrażenie, skoro nazwał go „wielce potężnym księciem”, który podbił dwanaście czy trzynaście królestw, a jego stadnina miała liczyć dziesięć
tysięcy koni20. Burgundczyk wpierw jednostronnie informowany przez Krzyżaków, nabrał
teraz jak najkorzystniejszego wyobrażenia o Litwie, zaś o potędze Witolda wyrobił sobie
nawet wyolbrzymiony pogląd.
Następnie Lannoy, jak to sugeruje Halecki, został przekonany być może przez Witolda
do podjęcia podróży na ziemie Korony21. Od tego pomysłu Gilberta nie zdołali odwieźć
Krzyżacy, do których raz jeszcze powrócił do Malborka drogą przez Kowno. Rycerz z Burgundii zatrzymał się wpierw w Toruniu, wysyłając posłańca do Krakowa, by otrzymać glejt
bezpieczeństwa, mający mu zapewnić swobodę poruszania się po Królestwie Polskim, gdyż
wcześniej brał udział we wspominanej wyprawie zbrojnej w krzyżackich szeregach. Jagiełło
nie tylko wystawił dokument, ale wspaniale przyjął gościa w Kaliszu, gdzie z lubością polował w okolicznych lasach. Król zatrzymał Gilberta przez święta wielkanocne (w sumie
osiem dni, w kwietniu 1414 r.). Przyjął gościa z wszelkimi honorami, zaprosił go do królewskiego stołu, wyprawiając na jego cześć uroczysty, „wielce dziwny i piękny obiad”. Gilbert
uznał ten honor za szczególne wyróżnienie. Burgundzki podróżnik naocznie mógł się przekonać jak mylne mniemanie miano o Jagielle na Zachodzie i jak fałszywe były opinie zakonne. Król Władysław na odjezdnym podarował Gilbertowi „czarę złoconą uherbowaną
jego herbami” i nie omieszkał także przekazać listu królowi Francji Karolowi VI, w którym
ubolewał, iż po przyjęciu chrztu przysyłali do niego posłów różni władcy, a monarcha francuski jeszcze tego nie uczynił. Jagiełło, jak przystało na dobrego króla, kazał odprowadzić
zagranicznego rycerza do granic Śląska22.
Na tym zakończyła się pierwsza podróż burgundzkiego wędrowca na ziemie polskolitewskie. Kolejny raz miał powrócić po siedmioletniej przerwie. W trakcie tego czasu wydarzyło się wiele – tak na polu militarnym, jak i propagandowym. Przełomowe znaczenie dla
Polski miał sobór w Konstancji (1414–1418), który podniósł prestiż Polski w oczach Europy. Ideologia Zakonu poniosła wówczas klęskę. Odtąd Krzyżacy nie mogli już liczyć na
poparcie całej Europy zachodniej. Błyskotliwe wystąpienia polskiej delegacji na soborze
(m.in. znakomity traktat Pawła Włodkowica O władzy papieża i cesarza wobec niewiernych) pod-
Ibidem, s. 40, przyp. 36.
Ibidem, s. 41.
19 Ibidem, s. 43.
20 Ibidem, s. 43.
21 O. H a l e c k i, op. cit., s. 131.
22 J. L e l e w e l, op. cit., s. 51-53.
17
18
317
ważyły autorytet Krzyżaków23. Czasy tłumnych krucjat na litewskich „pogan” i na „złych”
polskich chrześcijan minęły24.
W nowej roli przybywa też do Polski w roku 1421 Gilbert de Lannoy. Po niekorzystnym
dla Francji układzie w Troyes, Gilbert otrzymał od obu pojednanych królów – francuskiego
Karola VI Szalonego i angielskiego Henryka V – misję odbycia poselstwa i podróży do
Jerozolimy. Zwłaszcza Henryk V marzył o zorganizowaniu krucjaty do Ziemi Świętej i Egiptu, dlatego też poseł burgundzki przemierzając dłuższą drogę lądową na Wschód, miał
zebrać wiadomości pożyteczne dla przyszłych krzyżowców, a ponadto poznać zapatrywania
chrześcijańskich władców na tę sprawę25.
Gilbert de Lannoy w swej podróży dyplomatycznej musiał oczywiście udać się do władztwa Jagiellonów, gdyż w ówczesnej Europie istniało przekonanie, że państwo to utrzymuje
bliskie kontakty ze Wschodem, dlatego można uzyskać tam najpewniejsze informacje26.
Władysław Jagiełło dowiedziawszy się, iż nadjeżdża poseł, wysłał po niego swoich ludzi.
Pod koniec czerwca burgundzki dyplomata zastał polskiego monarchę na Rusi w małej
miejscowości pośród puszcz zwanej Oziminy, podczas polowania na niedźwiedzie. Wizytę
tą wspomina również Długosz w swoich Rocznikach, nazywając jednak błędnie Gilberta –
Wilhelmem. Polski dziejopis wymienia szczegółowo dary, które wraz z listem przekazał
poseł od angielskiego monarchy, a mianowicie: postaw atłasu przetykanego złotem, żelazny
szyszak ze wspaniałym złotym grzebieniem i dwa angielskie łuki. Słowa Długosza, iż Jagiełło „z natury miły i hojny dla wszelkich przybyszów, nie tylko zapewnił mu bezpieczny przejazd przez swój kraj”, ale nadto szczodrze go obdarował27, w pełni potwierdzają zapiski
Gilberta w jego wspomnieniach z podróży. Jagiełło zapewnił przybyłemu gościowi godne
mieszkanie, zabierał go na polowania, zapraszał do stołu (na którym bywało ponad sześćdziesiąt potraw). Obdarował także mnóstwem prezentów, które z upodobaniem wymienia
zachwycony Gilbert. Były pośród nich: konie, jedwab, sto futer sobolowych, czary pokryte
srebrem złoconym, a także pieniądze (sto czerwonych złotych węgierskich i sto czerwonych
złotych groszy czeskich). Król podarował upominki również szlachcicom, którzy towarzyszyli posłowi28. Jak widać miał Jagiełło gest, świetnie wykorzystując propagandową funkcję
podarunków i wiedząc co znaczy przychylna opinia naocznego świadka. Zaopatrzył ponadto angielsko-francuskiego posła w pismo polecające do sułtana tureckiego.
Gilbert po sześciotygodniowym pobycie na dworze Jagiełły, wyruszył do kniazia Witolda. Po drodze jeszcze, w Bełzie, przyjęła go siostra Jagiełły, księżna Aleksandra mazowiecka
(żona Ziemowita). Witolda zaś francuski ambasador zastał w Kamieńcu Litewskim na Rusi.
Książe Litwy zaprezentował się z jak najlepszej strony. Kilkakroć wyprawił wspaniałe obiady, udzielił cennych informacji o krajach tureckich, zaopatrzył Gilberta w listy potrzebne do
dalszej podróży na Wschód (pisane po tatarsku, rusku i łacinie), przydzielił eskortę, i oczywiście hojnie obdarował. Znów widać radość podróżnika z owych podarków, która przeja23 Por. S. K r z y ż a n o w s k i, Doktryna polityczna Pawła Włodkowica, Nadbitka z Studya historyczne zebrane ku
czci profesora Wincentego Zakrzewskiego, Kraków 1908, passim; K. G ó r s k i, Z dziejów walki o pokój i sprawiedliwość
międzynarodową. Ostatnie słowo Pawła Włodkowica o Zakonie krzyżackim, Toruń 1964, s. 13-14.
24 S. M. K u c z y ń s k i, op. cit., s. 549; M. B i s k u p, G. L a b u d a, Dzieje Zakonu krzyżackiego w Prusach. Gospodarka-Społeczeństwo-Państwo-Ideologia, Gdańsk 1986, s. 27, 369-370, 379, 394.
25 H. Ś w i d e r s k a, Kilka epizodów..., s. 79.
26 A. F. G r a b s k i, op. cit., s. 81, 113.
27 J. D ł u g o s z, Roczniki czyli Kroniki sławnego Królestwa Polskiego, Księga jedenasta (1413–1430), red. i koment.
S. G a w ę d a, Warszawa 1985, s. 154.
28 J. L e l e w e l, op. cit., s. 63.
318
wia się w ich szczegółowym opisie. Czegóż on nie dostał: jedwabne szuby futrowane sobolami, konie, czapki barwy Witoldowej, łuk, strzały i sahajdak tatarski, mnóstwo złota, a od
Julianny – żony Witolda – złoty łańcuch z medalionem29. Witold zaprezentował się z iście
wschodnim przepychem i ogromną gościnnością.
Zarówno Jagiełło, jak i Witold nie tylko chętnie przyjmowali i obdarowywali obcych
przybyszów, lecz także chętnie dawali im listy żelazne, dbając tym samym o wizerunek państwa poza jego granicami30. Gilbert de Lannoy pod wpływem pobytu w państwie polskolitewskim nie tylko diametralnie zmienił opinię na temat polskiego monarchy i jego kraju,
ukształtowaną przez fałszywą krzyżacką propagandę, ale i rozpowszechniał w Europie
prawdziwy obraz Polski i Litwy. Wyzwolił się spod sugestii krzyżackiej propagandy. Nie
tylko zobaczył intensywną chrystianizację Litwy, ale i z wielkim podziwem spoglądał na
władców tych odległych i nieco egzotycznych krain, którzy byli potężnymi władcami chrześcijańskimi. Uznał za zaszczyt dopuszczenie do najbliższego otoczenia Jagiełły i Witolda31.
Na nic zdał się czarny PR Zakonu wymierzony przeciwko państwu jagiellońskiemu. Na nic
fałszywa polityka Krzyżaków, którzy rzucając kalumnie na Jagiełłę i jego kraj chcieli ratować zagrożoną pozycję szermierzy chrześcijaństwa32. Na nic oszczercza agitacja i energiczna
kłamliwa propaganda. Polska urastała do rangi mocarstwowej, a Gilbert de Lannoy usunąwszy się w zacisze domowe (po roku 1450), po raz trzeci wdowiec, miał co opowiadać
i do śmierci wyrażał wdzięczność królowi Jagielle.
Ibidem, s. 69.
A. F. G r a b s k i, op. cit., s. 227.
31 Ibidem, s. 81.
32 H. Ł o w m i a ń s k i, op. cit., s. 98.
29
30
319
mgr Anna Dominik
Uniwersytet Jagielloński
DAWNO TEMU W INDIACH, CZYLI RZECZ O WYPRAWIE ZA TRZY MORZA
ATANAZEGO NIKITINA, KUPCA TWERSKIEGO
Od niepamiętnych czasów Indie miały opinię kraju tajemniczego, egzotycznego, niezwykłego, a nade wszystko bardzo bogatego, nic dziwnego więc, że od zawsze kusiły podróżników, pragnących na własne oczy zobaczyć wszystkie miejscowe cuda. W długim szeregu
takich badaczy znalazło się i miejsce dla Atanazego Nikitina, kupca z Tweru, który w trakcie
swojej ośmioletniej podroży za ,,trzy morza” aż trzy lata spędził w Indiach (1469–1472),
spisując ,,na gorąco” własne obserwacje i wrażenia i tworząc swoisty dziennik z podroży.
Powstała w ten sposób Wędrówka za trzy morza (Chozenije za tri morja) jest nie tylko szacownym zabytkiem literatury rosyjskiej, ale także najstarszą relacją o Indiach spisaną przez Europejczyka na trzydzieści lat przed przybyciem do indyjskich wybrzeży Portugalczyka Vasco
da Gamy, które zaowocowało procesem stopniowego podporządkowywania tego kraju
zachodnim potęgom. Dzieło Nikitina zostało uznane za jedno z „największych osiągnięć
europejskiej literatury podróżniczej poświęconej opisom Indii”1, a jego relacja „ma charakter szczegółowych notatek z podroży, w których niezwykle spostrzegawczy autor opisał
życie i obyczaje kraju, obrzędy religijne, zasady handlu i sposoby ubierania się jego mieszkańców”2.
Jak zostało już wspomniane, Nikitin pisał swoje dzieło na bieżąco, relacjonując wszystko
to, co widział, a niekiedy słyszał. Nie wiemy, co zamierzał zrobić ze swoim rękopisem po
powrocie do domu, do którego w ostateczności nie dotarł, gdyż, jak zapisał pewien mnich
z klasztoru św. Zofii pod Pskowem, „mówią o nim, że nie doszedłszy Smoleńska umarł”3.
Notatki Nikitina zostały po jego śmierci odwiezione do Moskwy do diaka Mamyriewa i tu
zostały później włączone do latopisu, gdzie umieszczono je pod rokiem 1475 i gdzie je
potem odnaleziono4. Zaszczyt dokonania tego wiekopomnego odkrycia przypadł w udziale
wybitnemu historykowi Mikołajowi Karamzinowi, który szperając w bibliotece Ławry Troicko-Siergiejewskiej natknął się na relację Nikitina w tzw. latopisie troickim. Ukazała się ona
drukiem w 1818 r. jako część przypisów do VI tomu monumentalnej Historii państwa rosyjskiego. Karamzin, mimo że sam odkrył Nikitina dla świata, wyrażał się o nim pobłażliwie,
choć zdobył się na to, aby podkreślić jego zasługi: „Nie wiedzieli dotąd geografowie, że
zaszczyt posiadania jednego z najstarszych w Europie opisów podroży do Indii przypada
w udziale Rosji”5. Na całkowite uznanie musiał Nikitin zaczekać do 1835 r., kiedy to krytyk
literacki Jazykow uznał jego dziennik za przedmiot dumy narodowej, podkreślając, że rosyjB. M u c h a, Historia literatury rosyjskiej, Wrocław 1989, s. 41.
Literatura rosyjska w zarysie, red. Z. B a r a ń s k i, A. S e m c z u k, Warszawa 1975, s. 54.
3 W. J a k u b o w s k i, H. W i l l m a n-G r a b o w s k a, Wstęp [w:] A. N i k i t i n, Wędrówka za trzy morza,
Wrocław 1952, s. CXIX.
4 W. L i c h a c z o w a, D. L i c h a c z o w, Artystyczna spuścizna dawnej Rusi a współczesność, Warszawa 1977,
s. 75.
5 W. J a k u b o w s k i, H. W i l l m a n-G r a b o w s k a, op. cit., s. XIII.
1
2
321
ski kupiec dotarł do Indii wcześniej niż dzierżący dotąd palmę pierwszeństwa Vasco da
Gama i przewyższył go zarówno pod tym, jak i pod innym względem, gdyż on [Nikitin]
podróżował po tym kraju, żył wśród ludności, a Portugalczyk nie ruszył się ani na krok
z portu Kallikat, do którego dopłynął w 1498 r. (o tym, że był to jednak wyczyn wymagający wielkiej odwagi przekonuje nas sam Nikitin, który sam do niego nie dotarł i napisał
o nim: „Kalikut to przystań dla całego Morza Indyjskiego: nie daj Boże żadnemu statkowi
go ominąć”, gdyż tamtejsi książęta patrolują morze i ,,rozbojem się trudnią”, łupiąc bezlitośnie każdy statek, który nie zapłacił im haraczu; Vasco da Gama dążył do Kallikatu
umyślnie, gdyż, jak ponownie zaświadcza Nikitin: „rodzi się tam pieprz i imbir, i kwiat
muszkatałowy, i cynamon, i goździki, i wszelkich korzeni tam mnóstwo się rodzi. A wszystko tanie, a niewolnicy i niewolnice, wszystko bardzo ładne, czarne”6.
Entuzjastyczne opinie Jazykowa i wysiłek, jaki wkładał w popularyzowanie relacji Nikitina, prędko zaowocowały starannymi wydaniami zabytku oraz jego przekładami na języki
obce. Dziennik rosyjskiego kupca stal się na Zachodzie prawdziwą sensacją, jednak prędko
został zapomniany i dziś wiedzą o jego istnieniu tylko specjaliści. Możliwe, że na taki jego
los wpłynęło zbyt późne wydanie, które przeszkodziło Nikitinowi w zajęciu należnego mu
miejsca wśród wielkich średniowiecznych podróżników.
Ojczyzną Atanazego Nikitina był Twer, miasto położone na północy Rusi Kijowskiej,
która po okresie rozkwitu i świetności przeżywanej w XI i na początku XII w., weszła
w okres upadku, do którego przyczyniło się rozbicie dzielnicowe, walki poszczególnych
książąt o tron wielkoksiążęcy, najazdy koczowników, a wreszcie nawała mongolska, która
zniewoliła Ruś na blisko 250 lat i zahamowała na pewien czas rozwój jej kultury, izolując ją
zarówno od Bizancjum i południowej Słowiańszczyzny, jak i od Zachodu. Pustoszone ziemie południowej Rusi stały się nieprzyjaznym miejscem dla zamieszkującej je ludności,
która w poszukiwaniu spokoju przenosiła się na północ i wschód, tworząc tam nowe
ośrodki kulturalne, takie jak włodzimierski, moskiewski i wreszcie twerski. Jako samodzielne
księstwo Twer wyłonił się w 1246 r., kiedy to wielki książę włodzimierski (już nie kijowski,
gdyż Kijów stracił na znaczeniu niemal wiek wcześniej) Jarosław Wsiewołodowicz – pierwszy wielki książę sprawujący władzę na mocy jarłyku – podarował Twer swojemu piątemu
synowi Jarosławowi. Kres niezależności tego księstwa przyniosła Moskwa, przyłączając go
w 1486 r. w skład księstwa moskiewskiego. Zanim się to jednak stało, Twer miał niepowtarzalną szansę objęcia przywództwa nad całą ziemią ruską. Sprzyjało temu jego położenie
geograficzne (graniczył z Nowogrodem Wielkim, Smoleńskiem, Wielkim Księstwem Litewskim i Moskwą), pozwalające na pośrednictwo w handlu miedzy Zachodem a Wschodem.
Kupcy twerscy odznaczali się niezwykłą ruchliwością, prowadzili interesy na Kaukazie,
w Konstantynopolu i w Persji, gościli kolegów z Litwy, Skandynawii i krajów wschodnich,
tak więc Nikitin nie był w swoim mieście postacią wyjątkową, choć udało mu się dotrzeć
dalej niż ktokolwiek inny. Najlepszy okres w historii Tweru przypada na l. 1271–1318, czyli
rządy księcia Michała Jarosławicza, zręcznego polityka, dobrego gospodarza (za jego panowania ludność miasta znacznie się powiększyła, wzrosła zamożność i poczucie bezpieczeństwa) oraz nieubłaganego wroga Moskwy, z którą toczył bezwzględną walkę o prymat. Jego
przeciwnik, wielki książę moskiewski Jerzy Daniłowicz zdołał zapewnić sobie ten tytuł
dzięki małżeństwu z Mongołką, siostrą chana Złotej Ordy Uzbeka, który nie chciał dopuścić, aby jego ukochana siostra miała zostać tylko kolejną zwykłą księżną ruską. Michał nie
pogodził się z porażką i wciąż wiódł spory z Jerzym, który w końcu doprowadził do jego
6
A. N i k i t i n, op. cit., s. 16.
322
zamordowania w Seraju – książę twerski poniósł straszliwą śmierć, zadeptany przez mongolskie rumaki. Jego syn Dymitr Strasznooki pomścił ojca mordując Jerzego przed obliczem chana i oczywiście natychmiast poniósł za to najwyższą karę, podobnie, jak i jego
młodszy brat Aleksander7. Kolejny książę twerski, Michał Aleksandrowicz, mszcząc się za
śmierć dziadka, stryja i ojca sprzymierzył się w l. 1367–1375 z wielkim księciem litewskim
Olgierdem przeciwko Dymitrowi Dońskiemu. Przez kilka kolejnych dziesięcioleci książęta
Tweru bronili niepodległości, ale po upadku Wielkiego Nowogrodu nie mieli już w nikim
oparcia i w 1486 r. ulegli znienawidzonej Moskwie. Ostatni twerski władca Michał zbiegł na
Litwę.
Twer, broniący tak długo swojej niezależności, wypracował własną oryginalną kulturę.
Pod względem architektonicznym nie ustępował Moskwie; wśród jego budowli wyróżniał
się pałac książęcy zbudowany z białego kamienia wapiennego, katedra Michała Archanioła
i wreszcie katedra Zbawiciela, tak zwany Spas Złotokopulasty, z którego w swoją wielką
podroż wyruszył Nikitin, żegnany błogosławieństwem miejscowego władyki, czyli biskupa.
Niezwykle bujnie rozwijała się literatura – to właśnie tutaj około 1453 r. powstało Słowo
pochwalne autorstwa mnicha Fomy uczestniczącego w soborze florenckim 1439 r., w którym
to dziele wypowiada się on za przejęciem przez Ruś bizantyjskiego dziedzictwa, wcześniej
niż uczynił to słynny Fiłofiej, piszący o Moskwie jako o III Rzymie. Długotrwale spory
z Moskwą przyczyniły się do pojawienia się dużej ilości literatury antymoskiewskiej
i separatystycznej8, wśród której Nikitin, ze swym umiłowaniem ziemi ruskiej w ogólności,
bardzo się wyróżniał. Niestety, nigdy się nie dowiemy, jak przyjąłby włączenie rodzinnego
Tweru do Moskwy – czy to by go ucieszyło?
Jak już wspomniano, Nikitin nie stanowił wyjątku wśród mieszkańców Tweru, przyzwyczajonych do długich podroży, podobnie jak i jego relacja podróżnicza nie jest ewenementem w literaturze staroruskiej. Już sam jej tytuł – Wędrówka… (chozenije) stanowi odwołanie się do nazwy, jaka od XII w. nadawano na Rusi opisom podroży. Jej mieszkańcy chętnie
wyruszali w drogę, głównie na pielgrzymkę do miejsc świętych, takich jak Palestyna, Góra
Athos czy Konstantynopol. Pierwszą relację ze swoich peregrynacji spisał ihumen Daniel,
wędrujący w l. 1106–1108 po Ziemi Świętej. Jego napisany niezwykle żywo i zajmująco tekst
kontrastuje z Podrożą do Carogrodu Dobryni Jadriejkowicza z Nowogrodu (około 1200 r.),
stanowiącą suche i nudne wyliczanie przebytych miejscowości. Najazd mongolski zahamował na pewien czas pasje Rusinów do poznawania świata i kolejne opisy podroży zaczęły się
pojawiać w XIV w., odbywane głownie przez osoby świeckie i w celach handlowych (np.
Wędrówka do Carogrodu Stefana Nowogrodzianina z l. 1348–1349, pełna barwnych opisów
świątyń i dzieł sztuki) lub ,,dyplomatycznych (diariusz poselstwa metropolity Izydora na
sobór florencki 1439 r., stanowiący pierwszy w literaturze staroruskiej opis podroży na Zachód9). Nikitin, jako człowiek kulturalny i wykształcony (posiadał księgi rękopiśmienne!)
z całą pewnością musiał wszystkie te relacje znać i studiować, choć jego dzieło zostało napisane w sposób wysoce oryginalny, niezwykle lekkim, barwnym piórem, bez wszelkiego
schematyzmu, za pomocą prostego języka mówionego z dodatkiem licznych wtrętów w języku perskim i tureckim, dzięki którym mógł nazwać widziane przez siebie nieznane na
Rusi rzeczy, ale także zapisywać opinie niewygodne (np. o ruskich bojarach) czy żenujące
dla siebie (np. o swoich stosunkach z indyjskimi kobietami).
J. P. D u f f y, V. L. R i c c i, Carowie, Kraków 1999, s. 73-75.
L. S u c h a n e k, Literatura i kultura staroruska, Wrocław 1980, s. 40.
9 W. J a k u b o w s k i, H. W i l l m a n-G r a b o w s k a, op. cit., s. XIV.
7
8
323
Wędrówka za trzy morza stanowi kolejny dowód na fascynację świata Indiami, sięgającą już
czasów starożytności. Pierwsze jej świadectwa pochodzą z VI–V wieku p.n.e. i są dziełem
Greków. Jeden z nich, marynarz o imieniu Skylaks na polecenie króla perskiego Dariusza I
badał w l. 522–486 p.n.e bieg Indusu i pozostawił fantastyczne bajki o miejscowych ludach,
którzy poruszają się skacząc na gigantycznej stopie lub owijają się dla ciepła swoimi ogromnymi uszami. Tego typu fantastyka przemawiała do ludzi jeszcze przez kilkanaście wieków,
wierzyli w nią nawet uczeni, jak np. nasz Marcin Bielski. Bardziej godny zaufania Herodot,
choć sam do Indii nie dotarł, spisywał jednak opowieści Indusów służących w wojskach
perskich, od których dowiedział się, że są oni bardzo liczni, wojowniczy, mówią wieloma
językami i noszą ubrania z „owoców jakiegoś drzewa” – zapewne chodziło o bawełnę10.
Wszystkie takie najdawniejsze opowieści ukształtowały w umysłach starożytnych stereotypowy obraz Indii jako dalekiego, egzotycznego kraju, zamieszkałego przez niezliczoną ludność, niezmiernie bogatego i wyjątkowego, w którym wszelkie cuda i niepodobieństwa są
możliwe. Nieco bardziej konkretne wiadomości przyniósł Europie Aleksander Wielki, przebywający w Indiach w l. 327–325 p.n.e. Macedoński władca dotarł na tereny obecnego Pendżabu, gdzie zetknął się z niesłychaną bujnością przyrody, trudami pory deszczowej, czyli
monsunu i z... buntem swych żołnierzy, którzy mieli już dość ciągłej wędrówki po świecie
i pragnęli wrócić do domów. Pod wpływem ich żądań, a także potęgi indyjskiego państwa
Magadha Aleksander podjął w lipcu 326 r. p.n.e odwrót. Jego bytność w Indiach pozwoliła
na zetknięcie się ze sobą świata hellenistycznego i indyjskiego, ale na Indiach spotkanie to
nie wywarło wielkiego wrażenia, a bramini wręcz nie znosili Greków i obrzydzali im do
reszty pobyt w swojej ojczyźnie - mimo to jeden z towarzyszy Aleksandra, Nearchos zdołał
zbadać ujście Indusu. Po śmierci macedońskiego władcy kontakty z Indiami starało się
podtrzymywać państwo Seleucydów, których poseł Megastenes przebywał w 312 r. p.n.e na
dworze cesarza Magadhy Czandragupty Mauri, dziadka słynnego imperatora Aśoki, piewcy
tolerancji, humanitaryzmu i pacyfizmu. Wzajemna łączność Europy i Indii trwała do upadku państw hellenistycznych, potem nastąpiło kolejne odcięcie, sprzyjające snuciu legend
i fantastycznych opowieści. Nieliczni europejscy śmiałkowie, pragnący podążyć na Wschód,
docierali najwyżej do Palestyny i nawet nie myśleli o przedostaniu się do Indii, w czym wydatnie mogliby im przeszkodzić Mongołowie, a następnie Turcy. Chlubny wyjątek stanowili
jedynie mieszkańcy Rusi, którzy odznaczali się wyjątkową przedsiębiorczością i ciekawością
świata poza Uralem. W celu zaspokojenia swoich zainteresowań rozpoczęli handel ze
Wschodem, wyprawiając się karawanami do Samarkandy w Azji Środkowej i Persji, przywożąc tkaniny lniane, futra i skóry, a wywożąc perły i inne kamienie szlachetne, brokaty, mydła,
balsamy, pachnidła, pieprz, goździki. Tak postępował również Atanazy Nikitin, wielokrotnie
jak się zdaje przemierzający tę trasę i znający miejscowe języki, traktując swoje wyprawy jako
środki do bogacenia się i przysparzania bogactwa Rusi. Tylko on jeden postanowił jednak
ruszyć dalej i dotrzeć do tajemniczych Indii, jak wyznał szczerze z biedy (widocznie tym
razem nie powiodło mu się w Persji, a przecież za coś wrócić musiał), a także zachęcony
przez kupców perskiego miasta Ormuz, zapewniających go, że w Indiach się wzbogaci –
Nikitin pojechał i ,,patriotycznie” się rozczarował, stwierdzając, że tutejszymi towarami nie
przysporzy raczej bogactwa umiłowanej Rusi. Swój zawód wyraził w pełnych złości słowach: „Okłamali mnie psy bisurmanie, opowiadali, że tu wiele towaru dla nas, tymczasem
nic nie ma dla naszego kraju”11, a po przyjeździe do Indii wyładowywał wściekłość, potę10
11
Ibidem, s. XVI.
A. N i k i t i n, op. cit., s. 18.
324
piając w czambuł wszystko, co tu zastał: „Wszelki ich towar to hindustański. A do jedzenia
same jarzyny. Dla ruskiej ziemi nic tam nie ma. Ludzie sami czarni, a wszystko to łajdaki,
a kobiety wszystkie ladacznice, czarownice, złodziejki, ziołami trujące gospodarzy [tj. swoich mężów]”12. Na szczęście prędko się opanował i zaczął prowadzić dokładniejsze obserwacje, co zaowocowało powstaniem wspaniałego, wnikliwego dzieła, pełnego sympatii dla
miejscowego ludu. Z pewnością jednak, gdyby jakiś człowiek Zachodu porozmawiał z Nikitinem po kilku pierwszych dniach jego pobytu w Indiach, nie uwierzyłby mu, że nie ma tu
dobrych towarów. Europa, całkowicie od Indii odcięta, wciąż snuła fantazje o niesłychanych
bogactwach tej krainy, a także narzekała na wysokie ceny pochodzących stamtąd przypraw
i pachnideł, sprzedawanych przez muzułmańskich kupców po horrendalnych cenach. Ponieważ osobisty handel drogą lądową był z powodu Turków niemożliwy, Europejczycy
postanowili dotrzeć do Indii drogą morską. Cierpliwe starania zostały uwieńczone wspomnianych już przybyciem Vasco da Gamy do portu Kallikat w 1498 r., prawie trzydzieści lat
po wyjeździe Nikitina.
Jak przebiegała podroż rosyjskiego kupca? Można ją podzielić na trzy etapy – perski, indyjski i powrotny, wiodący ponownie przez Persję. Wszystko zaczęło się w 1466 r., kiedy to
do wielkiego księcia moskiewskiego przybyło poselstwo od szacha Szyrwanu (obecnie jest
to cześć Azerbejdżanu) z hojnymi darami. Zgodnie z zasadami grzeczności moskiewski
władca powinien się odwdzięczyć, co też uczynił posyłając szachowi w darze 90 sokołów.
Na czele poselstwa do Szyrwanu stanął niejaki Wasilij Papin. Nikitin, dowiedziawszy się
o tym, postanowił przyłączyć się do posła i wraz z nim odbyć podroż, która przez to stawała się o wiele bezpieczniejsza. Prędko zgromadził pewne towary (nie wspomniał dokładnie
jakie) i pobłogosławiony przez twerskiego władykę w czasie nabożeństwa w soborze Zbawiciela wyruszył, aby przyłączyć się do poselskiego orszaku. W Moskwie spotkała go jednak przykra niespodzianka, okazało się bowiem, że posłowie już wyruszyli. Niezrażony,
przyłączył się do karawany kupieckiej, udającej się w drogę pod opieką posła tatarskiego
i stanowiących ochronę Tezików, czyli Tadżyków. Podroż w dół Wołgi zakończyła się jednak
niezwykle pechowo – zostali obrabowani w Astrachaniu, następnie przeżyli burzę na Morzu
Kaspijskim, a na koniec ponowny rabunek, w trakcie którego kilku członków karawany
dostało się do niewoli. Nikitin postradał wówczas swoje cenne księgi rękopiśmienne, nad
czym do końca wyprawy nieustannie bolał, gdyż nie mógł stosować się do chrześcijańskiego
kalendarza i obchodzić świat we właściwym terminie (widocznie więc w jego księgach znajdował się kalendarz i modlitewniki), co będzie dla niego stanowić ciągłe zmartwienie i nieustające wyrzuty sumienia. Już podczas pobytu w Indiach skarżył się:
O Wielkim Dniu Zmartwychwstania Chrystusa nic nie wiem, zgaduję wiele oznak; wiem, że Wielkanoc
bywa wcześniej od bajramu [święto muzułmańskie] o dziewięć czy dziesięć dni. A nie mam nic przy sobie, żadnej książki; co zabraliśmy z sobą z Rusi, to kiedy mnie ograbili, wzięli. A sam już zapomniałem
całej wiary chrześcijańskiej i chrześcijańskich świat, ani wiem, kiedy Boże Narodzenie, ani kiedy Wielki
Dzień, nie znam środy ani piątku. I wśród wiar obcych błagam Boga, żeby miał mnie w opiece13.
Niewątpliwie przesadzał mówiąc, że zapomniał swojej religii, zdawał sobie jednak sprawę,
jak trudne jest stosowanie się do jej nakazów w obcym kraju i nieświadomie układał niekiedy swoje modlitwy na wzór muzułmańskich namazów – taka też modlitwą, zapisaną w języku perskim i zaczynającą się od słów W imię Boga Miłosiernego i Litościwego14, stanowiącą doIbidem, s. 19.
Ibidem, s. 29-30.
14 Ibidem, s. 54.
12
13
325
kładne powtórzenie modłów islamskich, kończy się jego pamiętnik.
Ocaliwszy się przed niewolą, ale doszczętnie ograbiony, dotarł Nikitin do miasta Derbeń
nad Morzem Kaspijskim, gdzie zastał moskiewskiego posła Papina, z którym pierwotnie
zamierzał ruszyć w drogę. Z pomocą jego i Hasan – beka, wracającego z Moskwy posła
szacha Szyrwanu, udało się Nikitinowi wydobyć z niewoli tatarskiej porwanych towarzyszy,
którzy w przeważającej większości, mając dość przygód, powrócili do domów. Kupiec
z Tweru jednak nie zrezygnował i udał się dalej w głąb Persji. Zapewne nie czynił tego po
raz pierwszy, skoro dobrze znał miejscowy język, posiadał tam wielu znajomych, którzy
potem pomagali mu nawet w Indiach, a także nie poświęcił Persji ani jednego słowa
w swoim dzienniku oprócz wymieniania miast przez które przejeżdżał, co dowodzi, że było
mu to wszystko już tak dobrze znane i nawet nudne, że nie chciał się rozpisywać. Po przebyciu terenów dzisiejszego Iranu dotarł do miasta Ormuz nad Zatoką Perską. Ponieważ, jak
się wydaje tym razem nie zarobił dużo, a nawet poniósł znaczne straty (o czym jednak
w dzienniku nie pisze), uległ namowom miejscowych kupców i postanowił wybrać się do
zupełnie sobie nieznanych Indii, czego początkowo gorzko żałował. Przebywszy w ciągu
trzydziestu dni Ocean Indyjski na płaskim statku zwanym tawa (słowo pochodzi z języka
marathi), zobaczył ze statku miasto Diu w Gudżaracie, którego nazwę zapisał jako ,,Dieg”
lub ,,Dega”; nie wylądował w nim jednak i popłynął na północ do Kambaju, gdzie zobaczył
pierwsze produkty indyjskie – indygo, które nazwał farbą i lakę. Następnie ponownie wsiadł
na statek i po sześciu tygodniach podroży znalazł się w Czaulu (dziś już nie istnieje), mieście
położonym niedaleko od współczesnego Bombaju. Tutaj ostatecznie wysiadł na lad i rozpoczął swoje obserwacje nieznanego i interesującego kraju. Przyłączył się do miejscowych
kupców i wraz z nimi podróżował po Indiach, odwiedzając liczne miejscowości i handlując
z ich mieszkańcami, a przy okazji wszystko oglądając.
Przybywając w 1469 r. do Indii na teren Dekanu Nikitin natrafił na niezwykle ciekawą
epokę w historii. Jak sam zauważył, ludność zamieszkująca te tereny była niesłychanie zróżnicowana, zamieszkiwali ją bowiem ciemnoskórzy i niewysocy Drawidowie, wyznający hinduizm (nazywani przez Nikitina czarnymi i kafirami, czyli niewiernymi z punktu widzenia
wyznawców islamu, choć wkrótce, zorientowawszy się w sytuacji nazwie ich Indianami,
czyli mieszkańcami Indii i obdarzy wielką sympatią), przybysze z północy, czyli Ariowie –
o jaśniejszej skórze i także wyznający hinduizm oraz wyznawcy islamu – zarówno pochodzenia afgańskiego, jak i tureckiego i mongolskiego. To właśnie oni stanowili miejscową
arystokrację i rządzili ciemnoskórymi Drawidami, żyjącymi w nędzy i poniżeniu. Miało to
związek z trwającym już od dłuższego czasu podbojem hinduistycznych Indii przez muzułmanów, który w rezultacie doprowadził w ciągu wieków do powstania w tym kraju
dwóch społeczności – indyjskiej i muzułmańskiej, które współistniały obok siebie, a za
czasów Brytyjczyków, skonfliktowane przez nich w wysokim stopniu dzięki istniejącym
miedzy nimi urazom, zapłonęły do siebie w XX w. tak wielką nienawiścią, że rozpoczęły
wzajemne rzezie. Ich kres miał przynieść – choć nie przyniósł – podział kraju w 1947 r. na
Indie i Pakistan; dwa państwa połączone niezliczonymi więzami wspólnej kultury i tradycji,
lecz stanowiące swoich zakamieniałych wrogów, których nieustający zimny konflikt zagraża
pokojowi w Azji15.
Pierwsze muzułmańskie najazdy na Indie miały miejsce w 1001 r., kiedy to zaatakowany
został Pendżab. W 1206 r. powstało pierwsze wielkie państwo muzułmańskie w Indiach,
czyli sułtanat delhijski. Bezwzględnemu często podbojowi towarzyszyła grabież dóbr mate15
K. W o l s k i, Pakistan, dzieje ziem i państwa, Warszawa 1978, s. 224.
326
rialnych ludności i niszczenie świątyń hinduistycznych, co w opinii wyznawców Allaha miało stanowić miły Mu czyn. Hinduistów określono mianem chiradż guzar, czyli płacących
daninę i traktowano pogardliwie. Według relacji miejscowego kronikarza wydano zarządzenia, że „jeżeli urzędnik podatkowy [rzecz jasna muzułmański] zażąda od nich [hinduistów]
srebra, powinni bez gadania i z głęboką pokorą i szacunkiem oddać złoto. A jeśli poborca
podatkowy zechce napluć im w twarz, powinni wtedy otworzyć swe usta. Tak czyniąc Hindus wykazuje swa pokorę, posłuszeństwo i szacunek”16. Na północy Indii wprowadzono
nawet prawo, że muzułmanin napotkawszy hinduistę może użyć go jako swojego wierzchowca. Takie wieści przenikały naturalnie na południe do Dekanu, który broniony przez
pasma górskie długo opierał się muzułmańskim najazdom, aż przyszedł rok 1294, w którym musiał ulec potędze przeciwnika. Wyznawcy Allaha zapanowali więc nad Dekanem, ale
zaczęli się już wykazywać większym opanowaniem i rozpoczęli współpracę
z zamieszkującymi tam hinduistami (możliwe że z powodu sąsiadującego z ich nowymi
podbojami hinduistycznego potężnego państwa Widżajanagar, które chętnie przeciągnęłoby
na swoją stronę współwyznawców arystokratów). Zapanowała chociaż formalna tolerancja
religijna, co wyrażało się w demonstrowaniu przez muzułmanów szacunku do braminów.
Naturalnie tolerancja rozciągała się na wyższe warstwy hinduistycznego Dekanu, podczas
gdy zwyczajna ludność często cierpiała obelgi i zmuszona była płacić podatki zarówno
muzułmańskim władcom, jak i miejscowym radżom, stąd żyła praktycznie w nędzy, co
zaobserwował Nikitin.
Rosyjski kupiec przybył do Dekanu w niezwykle ciekawym momencie historycznym.
Istniało tam wówczas tzw. państwo Bahmanidów, w dużym stopniu niezależne od sułtanatu
delhijskiego. Założycielem dynastii był niejaki Abu’l Muzaffaar Ala ad - Din Bahman Szach,
obwołany sułtanem 3 VIII 1347 r. Ten niezwykle utalentowany wódz i znakomity władca
podzielił swój kraj na cztery prowincje zwane tarafami, a swoją stolicą ustanowił miasto
Gulbarga. W chwili przyjazdu Nikitina w 1469 r. panował właśnie młodziutki władca Mahmud III (1463–1482), liczący sobie wówczas piętnaście lat. Faktyczne rządy sprawował
Khwaja Mahmud Gawan, znany także jako Melik-ut-Tudżdżar, a przez Nikitina zwany Meliktuczarem. Ten znakomity człowiek, zaliczany do najwspanialszych postaci muzułmańskich Indii, zaczynał karierę za panowania słynnego z okrucieństwa sułtana Humajana Bahmanidy (1457–1461). Prędko zdobył sobie zaufanie dworu, a po wstąpieniu w 1463 r. na
tron dziewięcioletniego Mahmuda III faktycznie rządził krajem. Będąc z pochodzenia Persem, otaczał się chętnie swoimi rodakami i zachęcał ich do przyjazdu do Indii, wywołując
ogromne niezadowolenie miejscowych możnych muzułmańskich i hinduistycznych radżów,
którzy ostatecznie oczernili go przed sułtanem i doprowadzili do jego egzekucji w 1481 r.
Zaledwie rok później, Mahmud III, nieudolny i zagubiony w meandrach rządzenia, zmarł
z przepicia w wieku zaledwie 28 lat17.
Sytuacja wewnętrzna państwa Bahmanidów była wiec nadzwyczaj skomplikowana, zamieszkiwała je także bardzo zróżnicowana ludność – hinduiści pochodzenia drawidyjskiego
stanowiący społeczne doły, hinduistyczna elita, muzułmanie z północy, a wiec z terenu sułtanatu delhijskiego oraz muzułmanie z Persji, sprowadzani przez Melik-ut-Tudżdżara. Do
takiej rzeczywistości trafił odważny kupiec twerski i właśnie ją miał zgłębiać przez trzy lata
pobytu. Jako cudzoziemiec niemuzułmanin mógł według prawa przebywać w Indiach tylko
przez rok za opłatą, a po upływie tego terminu powinien albo przyjąć islam i zostać na
16
17
Wielka Historia Świata 1200–1350, red. M. S z u l c, Kraków 2002, s. 237.
J. K i e n i e w i c z, Historia Indii, Wrocław 2003, s. 271-274.
327
dłużej, albo wyjechać, a gdyby tego nie zrobił, groziło mu sprzedanie w niewolę. Na szczęście dla Nikitina wykonanie tego prawa nikomu serio nie przychodziło do głowy, ale i tak
napotkał pewne trudności na początku pobytu, a to wszystko z powodu swojego...konia.
Ponieważ, jak sam napisał „nie rodzą się konie w ziemi indyjskiej, rodzą się tam tylko woły
i bawoły”18, jeden z miejscowych możnych, zwany przez twerskiego kupca chanem, skuszony
widokiem pięknego rumaka, o którego tak było trudno, zabrał mu go, stwierdzając, że odda
go i dołoży jeszcze tysiąc złotych, jeśli Nikitin przyjmie islam, w przypadku odmowy nasz
podróżny miał konia nie tylko nie odzyskać, lecz także zapłacić chciwemu chanowi owe tysiąc złotych. Załamany Nikitin poszedł po rozum do głowy i poprosił o pomoc jednego ze
swoich znajomych, Persa, zwanego przez niego Chorasanem (od nazwy jednego z regionów
Persji) i wnet rumaka odzyskał. Był to jednak przypadek odosobniony i kupiec jako chrześcijanin cieszył się pewnym szacunkiem wśród muzułmanów, czego nie dało się powiedzieć
o ich stosunku do hinduistów, co potem sam Nikitin z oburzeniem zauważał. Sam uchodził
wśród miejscowej ludności za Chorasana, co w jego terminologii oznaczało zarówno Persa,
jak i muzułmanina i występował jako Yusuf Chorasani, dopiero później, zbliżywszy się do
ludności hinduistycznej zdradził nowym przyjaciołom prawdziwe nazwisko i wyznanie, co
bardzo mu pomogło w kontaktach z nimi, gdyż chrześcijanie cieszyli się wśród hinduistów
dużą sympatią i poważaniem, będąc obecni w Indiach już od I w. n.e. (według legendy działał tam sam św. Tomasz). Jako niemuzułmanin miał łatwiejszy dostęp do ludzi, którzy mu
zaufali i jak napisał: „Odtąd już się przede mną nie kryli ani co do jedzenia, ani co do handlu, ani co do namazu [czyli modlitw: Nikitin użył tu słowa z terminologii islamskiej], ani
tez żon swych nie chowali”19.
Czym zajmował się twerski kupiec w Indiach? Musiał jakoś zarabiać na życie
i prawdopodobnie robił to, co potrafił najlepiej, czyli handlował. Przemierzał kolejne wsie
i miasteczka poszukując towarów. W jego dziennik wplecione są szczegółowe informacje
o rodzajach dóbr dostępnych w danych miejscowościach i ich cenach. Niestety, nie powodziło mu się dobrze, skoro wciąż skarżył się, że mimo bardzo skromnego sposobu życia
(np. odmawiał sobie miodu i wina) bez przerwy cierpi na brak pieniędzy. Czas wolny wykorzystywał na baczne obserwowanie kraju i spisywanie swoich wrażeń. A obserwacje to niebagatelne, obejmujące wszelkie aspekty ówczesnego życia w Indiach – ludności, podziałów
społecznych, gospodarki, religii, mody i ubiorów, spraw wojskowych, obyczajów, a nawet
baśni i legend.
Pierwszą rzeczą, która uderzyła Nikitina w Indiach była niezwykłe zaludnienie tego kraju. Stwierdził z podziwem: „Wszystkie kobiety brzemienne, rodzą dzieci co rok i dzieci mają
dużo; a wszyscy silni”20. Uderzył go kolor ich skóry: „A męże i niewiasty – wszystko to
czarne. Gdzie tylko pójdę, ludzi za mną mnóstwo: dziwują się białemu człowiekowi”21.
Oczywiście mówił to wyłącznie w odniesieniu do miejscowej ludności hinduistycznej pochodzenia drawidyjskiego, zauważając różnicę w wyglądzie Chorasanów, jak określił wszystkich wyznawców islamu, a nie tylko tych, którzy przybywali z Persji, odznaczających się
jaśniejszą cerą, wysokim wzrostem i smukłością. Na pochwałę Nikitina zasługuje fakt, że
nigdy, ani przez chwilę, nie żywił rasistowskiej pogardy do ciemnoskórych hinduistów, czego nie potrafili się niestety ustrzec wyznawcy Allaha. Jego tolerancja została jednak wystaA. N i k i t i n, op. cit., s. 17.
Ibidem, s. 25.
20 Ibidem, s. 15.
21 Ibidem, s. 14.
18
19
328
wiona na ciężką próbę w jednym tylko punkcie, a mianowicie ubioru. Pisze z wyraźnym
zgorszeniem: „Ludzie wszyscy chodzą nago, głowa nie nakryta, piersi obnażone, a włosy
splecione w jeden warkoczyk”22. Gorący klimat nie stanowi dla niego żadnego usprawiedliwienia dla takiej mody, potępia ją surowo i czuje się osobiście urażony takim bezwstydem.
Szczególnie godne nagany wydają mu się kobiety, które wkrótce po przybyciu do Indii wyzwał od ladacznic i złodziejek. Możliwe, że napotkał takie w trakcie swych wędrówek, musiał jednak poznać i kilka szanowanych żon i matek, jednakże wcale o tym nie wspomina.
Wydaje się, że nawet nie szukał z nimi znajomości i zadowalał się towarzystwem pań lekkich
obyczajów. Wspomina: „W ziemi indyjskiej przyjezdni kupcy zatrzymują się w zagrodach,
jeść gotują gościom gospodynie, ścielą im posłania i śpią z nimi. Chcesz mieć stosunek
z jedną lub drugą, dasz dwa szetele [drobna moneta], nie chcesz – dasz jednego szetela;
przecież to kobietka – przyjaciółka, a mieć stosunek to darmo [czyli nic wielkiego, rzecz
normalna]; lubią białych ludzi”23. Całkiem prawdopodobne, że nasz podróżnik korzystał
często z usług tych pań; na jego nieczyste sumienie w tym względzie wskazuje fakt, że cały
właśnie zacytowany fragment, a także swoje zwierzenia, że w okresie, który wyliczył sobie
jako Wielki Post starał się unikać stosunków z kobietami, zapisał w niezbyt poprawnym
języku tureckim, jakby w obawie, aby ktoś na Rusi jego wstydliwych zwierzeń nie przeczytał.
O wiele bezpieczniejszym przedmiotem zainteresowania okazała się społeczna sytuacja
kraju. Z łatwością dało się zauważyć przepaść dzielącą ludność hinduistyczną od muzułmańskiej elity: „Książęta w ziemi indyjskiej to sami Chorasanie [czyli muzułmanie] i wszyscy
bojarowie Chorasanie (...). Jeżdżą ludźmi [tzn. są noszeni w lektykach] (...) A Hindustańczycy wszyscy chodzą piechotą, wszyscy nadzy i bosi”24. Podziały są widoczne także w wojsku;
jak zauważa Nikitin „bitwa ich to słonie, na przedzie puszczają pieszych, za nimi Chorasanie konno i w zbrojach, konie także opancerzone”25. W innym miejscu powtarza znowu:
Kraj jest ogromnie ludny; wiejscy ludzie wszyscy bardzo ubodzy, bojarowie zaś potężni i wspaniali. Noszą ich na łożach ze srebra, a prowadzą przed nimi do dwudziestu koni w złotej uprzęży, za nimi trzystu
ludzi konno, pięciuset pieszo, trębaczy dziesięciu (...). Gdy zaś sułtan wyjeżdża dla rozrywki z matką
i z żoną, to z nim dziesięć tysięcy konnych, pięćdziesiąt tysięcy pieszych, dalej prowadzą dwieście słoni
przybranych w złocony rynsztunek; przed nim stu trębaczy i stu tancerzy, trzysta zwykłych koni w złotej
uprzęży, a i małp sto, i sto nałożnic26.
Wydaje się, że sam Nikitin był świadkiem takiego widowiska i opisał go zgodnie
z prawdą. Nie udało mu się natomiast zobaczyć dworu z bliska, gdyż nie mógł się tam dostać, zanotował wiec tylko to, co słyszał: „Do pałacu sułtańskiego prowadzi siedmioro wrót
(...). Garpów [czyli z arabska cudzoziemców] do grodu nie puszczają. Pałac sam zaś jest
cudny wielce, wszystko tam rzeźbione i złocone, najdrobniejszy kamień złocony jest i złotem malowany przepięknie, a w pałacu pełno przeróżnych naczyń”27.
Przepych ten robi wrażenie nawet dzisiaj i wprost trudno uwierzyć, że zaraz po wyjeździe twerskiego kupca w 1472 r. w Dekanie zapanował straszliwy, trwający blisko trzy lata
głód, który spowodował masową emigrację ludności i rozpad państwa Bahmanidów na pięć
skłóconych części, podbitych w 1527 r. przez Wielkich Mogołów. Ostatni sułtani z dynastii
Ibidem, s. 15.
Ibidem, s. 17.
24 Ibidem, s. 20.
25 Loc. cit.
26 Ibidem, s. 23.
27 Ibidem, s. 24.
22
23
329
Bahmanidów zmarli na wygnaniu28. Nikitin nie przewidywał tak gwałtownego końca imperium, przeżywającego rozkwit na jego oczach i z pewnością zdziwiłby się, gdyby mu o tym
powiedziano.
Twerski kupiec, podróżując po kraju, pilnie przypatrywał się życiu zwykłych ludzi. Zanotował skwapliwie, że „orzą i sieją pszenicę, tuturgan [ryż] i nogut [groch], i wszelakie płody.
Wino robią z wielkich orzechów, trzymają w skórzanych workach hindustańskich, piwo
robią z soku palmowego”29. Prędko zwrócił uwagę na obyczaje ludności wyznającej hinduizm, gdyż muzułmanie byli mu już doskonale znani i nie wzbudzali zainteresowania. Zauważył i potępił zdecydowanie pogardę okazywaną miejscowej religii przez muzułmanów,
wypowiadając niezwykle znamienne zdanie: „A prawdziwą wiarę Bóg [tylko] zna...”30, co jak
na ówczesne czasy było stwierdzeniem wręcz rewolucyjnym. Właśnie w tym czasie Moskwa
zaczęła mówić o sobie jako o jedynym kraju na świecie wyznającym prawdziwą chrześcijańską wiarę, można wiec sobie tylko wyobrazić, jak musiała ona potępiać inne, niechrześcijańskie; tymczasem Nikitin był jak najdalszy od wszelkiego fanatyzmu. Tak o tym pisał Marian
Jakóbiec:
Zasługuje na uwagę wyjątkowa dla owych czasów tolerancja Atanazego Nikitina dla innych religii, z którymi się stykał w czasie swoich wędrówek. Nie do pomyślenia w którymkolwiek zabytku epoki są rzucone tu mimochodem słowa ,,A prawdziwą wiarę...”. Sam mimo gorącego przywiązania do swojej wiary
rozumie, jak trudno jest zachować swą religię w obcym otoczeniu. Charakterystyczne są modlitwy włączone w tekst pisane w zepsutej turecczyźnie z domieszką wyrazów arabskich i perskich, niekiedy z wymienieniem Allaha. Modlitwą taką kończy się też pamiętnik31.
Owa tolerancja narasta z czasem; kiedy przybywa do Indii, pełen jest muzułmańskich
uprzedzeń o kafirach, którzy „rozbójnictwem się trudnią i nie są oni ani chrześcijanie, ani
bisurmanie [czyli muzułmanie], a modlą się do kamiennych bałwanów i Chrystusa nie znają”32. Pobyt w Indiach zmienia jego nastawienie i wzbudza szczerą chęć dowiedzenia się
czegoś więcej o religii hinduistycznej. Tu jednak pojawiają się niespodziewane trudności.
Nikitin nie jest pewny, ile właściwie religii wyznają Indusi i zapisuje z widocznym wahaniem: „Wiar w Indii jest osiemdziesiąt i cztery... wiara z wiarą ani je, ani pije, ani się żeni”.
Oczywiście chodziło mu o system kastowy, którego jednak nie przeniknął i nie zrozumiał,
aczkolwiek trafnie opisał związane z nim rygory:
Nie jedzą Hindusi żadnego mięsa; ani cielęciny, ani baraniny, ani kur, ani ryb, ani wieprzowiny, chociaż
trzymają wiele świn. Jadają dwa razy dziennie, a w nocy nie jedzą. Wina nie piją ani miodu; z bisurmanami ani jedzą ani piją (...) Jedzą wszystko prawą ręką, lewą nic nie ujmują [uważana jest za nieczystą], noża
nie trzymają i łyżki nie znają. W podroży każdy sam sobie warzy kaszę i ma swój osobny garnek. Od bisurmanów się kryją, żeby nie zajrzał im w garnki albo w jedzenie, a niech tylko bisurmanin spojrzy, on
już nie je33. Z uwagą przyglądał się modlitwom (Namaz swój odprawiają zwróceni na wschód, po rusku,
obydwie ręce podnoszą i kładą sobie na ciemię, padają plackiem i ciągną się całym ciałem po ziemi; to są
ich pokłony34), a także daje świadectwo czci okazywanej krowom: Hindusi zowią wołu ojcem, a krowę
matką; na ich gnoju pieką chleb i gotują jedzenie, popiołem zaś nacierają sobie twarz i czoło i na całym
ciele smarują sobie swoje znaki [chodzi o znaki przynależności kastowej]35.
J. K i e n i e w i c z, op. cit., s. 274.
A. N i k i t i n, op. cit., s. 16.
30 Ibidem, s. 46.
31 Historia literatury rosyjskiej, red. M. J a k ó b i e c, t. I, Warszawa 1976, s. 103.
32 A. N i k i t i n, op. cit., s. 18.
33 Ibidem, s. 27.
34 Ibidem, s. 28.
35 Ibidem, s. 29.
28
29
330
Jeśli chodzi o głębsze badania teologiczne, to nie powiodły się one Nikitinowi, skoro zapisał, że mieszkańcy Indii wierzą w Adama36. Zapewne jego indyjscy znajomi starali się przybliżyć mu pojęcie atmana, jednak nie udało się to ze względu na bariery językowe (Nikitin
nie poznał żadnego z indyjskich języków). Dał jednak dowód swojej tolerancji i pasji badawczej wybierając się do świątyni bogini Parwati, małżonki Siwy. Sanktuarium określił
mianem ich Jerozolimy i zachwycał się jego pięknem, oglądając z zaciekawieniem buty, czyli
posagi indyjskich bogów (słowo pochodzi od ,,bhuta”, czyli nazwy nadawanej przez muzułmanów świątyniom hinduistycznym). Badacze przypuszczają, że odwiedził świątynię
w Ellorze, słynną z wykutych w skale gmachów – wskazuje na to sam jego opis: „Butchana
[świątynia] jest bardzo wielka, będzie z pół Tweru, murowana, a na niej wyrzeźbione czyny
Buta [czyli jak można się domyślić owego Adama, w którego wierzyć kazał hinduistom]”37.
Wśród licznych wizerunków „postaci, w jakich But się im objawił” dostrzegł figurę „człowieka, ale nos słonia”38, czyli słynnego boga Ganesię, syna Śiwy, przedstawianego z głową
słonia o nadłamanym prawym kle, który uszkodził sobie spisując z pośpiechem tekst Mahabharaty pod dyktando mędrca Wjasy – według wierzeń hinduistycznych modlitwa do niego
usuwa wszelkie przeszkody39. Po modłach w świątyni, które przyrównywał do prawosławnych (pokłony, śpiewy) wziął udział w wielkim festynie i jarmarku, życzliwie witany przez
wszystkich. Owa bliskość pozwoliła mu na zaobserwowanie wielu obyczajów, które skrupulatnie zapisywał, podając m.in. „że gdy mają siadać do jedzenia, niektórzy myją ręce i nogi,
a usta płuczą. Umrze kto z nich, tych spalą, a popiół sypią do wody. Żona rodzi, to dziecko
przyjmuje mąż; synowi daje imię ojciec, córce matka; kto przychodzi albo odchodzi, kłania
się jak zakonnik, rękoma dotyka ziemi, a nic nie mówi”40.
Nikitin był z natury racjonalistą i człowiekiem trzeźwo myślącym, nie poddawał się wierze w cudowności możliwe do napotkania w Indiach, o których z takim zapałem pisali inni
podróżnicy. W jego pamiętniku napotykamy jedynie na opisy tego, co sam widział; w jednym jednak przypadku nie potrafił się powstrzymać, opisując małpie państwo. Małpy w Indiach były zawsze szeroko rozpowszechnione i czczone – jedną z najpopularniejszych postaci hinduistycznej mitologii jest Hanuman, towarzysz Ramy i jeden z bohaterów eposu
Ramajana, będący właśnie małpim królem. Być może do Nikitina dotarły opowieści o nim
i zainspirowały do powtórzenia legend o małpach mieszkających w górach albo na skałach
i szanowanych głęboko przez ludzi, którzy nie śmieją uczynić im krzywdy, gdyż „kiedyby je
kto krzywdził, one zaraz skarżą się swemu księciu, a on posyła przeciwko nim [ludziom]
wojsko i kiedy przyjdą na miasto, poburzą domy, ludzi pobiją”41. Jest to bodaj jedyny przypadek, w którym twerski kupiec relacjonuje coś, czego osobiście nie sprawdził.
Po trzech latach pobytu w Indiach, a sześciu w podroży Nikitin zapragnął powrócić do
ojczyzny, za którą bezustannie tęskni. Znamienne, że dla niego domem nie jest tylko Twer,
lecz cała Ruś, jest absolutnie ruskim patriotą i postrzega swój podzielony przecież kraj jako
jedność. Oddalony od niej pisze z uczuciem:
Ziemię ruską niechże Bóg chroni. Chrońże ją, Boże! Nie ma na świecie ziemi jej podobnej, nie ma drugiej takiej jak ona, chociaż bojarowie ziemi ruskiej nie są sprawiedliwi (ten urywek napisał po turecku,
zapewne dla uniknięcia problemów po powrocie). Niech się dobrze rządzi ziemia ruska i niech będzie
Ibidem, s. 25.
Ibidem, s. 26.
38 Loc. cit.
39 R. K. N a r ay a n, Bogowie, demony i inni..., Kraków 1982, s. 15.
40 A. N i k i t i n, op. cit., s. 28.
41 Ibidem, s. 22.
36
37
331
w niej sprawiedliwość!42
Tęsknił coraz bardziej i pragnął powrócić, choć nie udało mu się zrealizować tego,
o czym marzył, czyli przywieźć wielkich bogactw i przysłużyć się w ten sposób ojczyźnie.
Wydaje się, że w Twerze nikt na niego nie czekał (ani razu nie wspomniał o swojej rodzinie,
można więc przypuszczać, że był człowiekiem samotnym), ale pragnął się tam znaleźć jak
najprędzej; był już zapewne człowiekiem starszym (ponownie nigdzie nie wspomina o swoim wieku, ale biorąc pod uwagę jego doświadczenie, wykształcenie, przedsiębiorczość, obrotność i wzbudzany przez niego szacunek z pewnością nie był młodzieniaszkiem). W czasie Wielkanocy 1472 r. podjął decyzję o wyruszeniu w drogę powrotną, zwiedziwszy jeszcze
przed wyjazdem kopalnie diamentów w Golkondzie i zakupiwszy tam kilku kamyczków.
Dotarłszy na wybrzeże Oceanu Indyjskiego, ponownie wsiada na statek i po upływie dwóch
miesięcy dociera do Maskatu w dzisiejszym Omanie (unikając po drodze rabunku ze strony
abisyńskich piratów poprzez złożenie im hojnego okupu – możliwe że właśnie tych wiezionych na Ruś diamentów). Po przejechaniu przez Persję z niejakim trudem (był niesłusznie
podejrzewany o szpiegostwo) dopłynął nareszcie do Krymu, a stamtąd ruszył już stepami
na swoją Ruś. Stanąwszy na ojczystej ziemi zapisał ze wzruszeniem „Łaską Boską przeszedłem trzy morza”43, nie dane mu jednak było dotarcie do rodzinnego miasta. Według przekazów umarł pod Smoleńskiem. Pozostał po nim jego pamiętnik, dzieło absolutnie wyjątkowe. Jak stwierdził Marian Jakóbiec, Nikitin był „może jedynym ze współczesnych mu
podróżników, którzy nie zdradzali zamiłowania do cudowności i jednym z nie tak licznych,
którzy z prawdziwie ludzką sympatią patrzyli na lud hindustański”44. Nigdy nie splamił się
rasizmem i poczuciem wyższości wobec kultury indyjskiej, którym będą aż po nasze czasy
grzeszyć Europejczycy, zaś nade wszystko pozostawił nam swój portret człowieka niepospolitego, odważnego, wnikliwego, utalentowanego, tolerancyjnego i pełnego sympatii i zadziwienia nad niezwykłością świata. W pełni zasługuje on na sławę, którą się dziś cieszy.
Ibidem, s. 41.
Loc. cit.
44 M. J a k ó b i e c, op. cit., s. 104.
42
43
332
Joanna Kurczab
Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie
FUNKCJE MITU HISTORIOGRAFICZNEGO ROKOSZU GLINIAŃSKIEGO
W PUBLICYSTYCE ROKOSZU ZEBRZYDOWSKIEGO
Sekretarz królewski, rokoszanin Jan Szczęsny Herburt w Punktach pisał: „Na przypadki
wszelakie indziej nauki i lekarstwa szukać nie możemy, tylko u tych, co przed nami w takichże toniach byli”1. W gorących dniach przygotowań poprzedzających zjazd sandomierski
historia stała się istotnym elementem agitacyjnym fakcji opozycyjnych wobec króla Zygmunta III Wazy. Każde niemalże pismo polityczne wzmacniało swą argumentację przez
odwołanie się do analogi historycznych2. Przeszłość dla publicystów okresu rokoszu Zebrzydowskiego miała znaczenie funkcjonalne, mitologizacja rzekomego rokoszu glinińskiego i wojny kokoszej3 miała w agitacji politycznej czysto pragmatyczne cele.
O rokoszu gliniańskim z 1381 r. wspominają dopiero historycy XVII-wieczni, m.in. Paweł Piasecki. Starsi historycy rokoszu tego nie wymieniają, choć w pismach okresu 1606–
1607 znajdują się odniesienia jakoby autorzy powoływali się na zjazd szlachecki za panowania Ludwika Węgierskiego, opisany przez Jana Długosza, Janka z Czarnkowa lub Marcina
Kromera. Lektura dokumentów, ogłoszonych przez Sommersberga, pozwala ustalić, że
osoby wspomniane w relacji albo są fikcyjne, albo żyły w innych czasach. Sama nazwa rokosz znajduje swoje potwierdzenie dopiero w dekrecie sądu sejmowego z 1538 r., który
nazywa głównych przywódców wojny kokoszej – rokoszanami.
Krytykę przekazów o rokoszu przeprowadził w 1733 r. referendarz koronny Józef Andrzej Załuski. Wykazał on, że mit historiograficzny o rokoszu gliniańskim powstał podczas
rokoszu Zebrzydowskiego i że ktoś skonstruował go eamque in vulgus sparsit, aby udowodnić
starodawność rokoszów. Adam Naruszewicz w tomie VII Historii narodu polskiego ubarwioną
narrację o rokoszu opatrzył deprecjonującą informacją: „Ów rokosz gliniański […] się urodził 200 z okładem lat po śmierci Ludwika, bo za życia jego nigdy nie był”4. W przekazach
dotyczących rokoszu przeciw Ludwikowi Węgierskiemu5 występują ahistoryczne adaptacje
1 Punkta podane od Jegomości pana Szczęsnego Herborta roku 1608 w Krakowie, [w:] Pisma polityczne z czasów Rokoszu
Zebrzydowskiego, t. II, wyd. J. C z u b e k, Kraków 1918, s. 431.
2 J. M a c i s z e w s k i, Wojna domowa w Polsce (1606–1609), cz. 1, Od Stężycy do Janowca, Wrocław 1960, s. 258.
3 Warto zauważyć podobieństwo wątków tematycznych jak i samego miejsca rokoszu gliniańskiego z tzw.
wojną kokoszą, która miała miejsce w 1537 r. pod Lwowem. Ta zbieżność, często wprowadzała w błąd, tak że
rokosz gliniański często mylony był z rokoszem lwowskim.
4 A. N a r u s z e w i c z, Historia Narodu Polskiego, t. VII, Warszawa 1804, s. 294.
5 Panowie polscy mieli wystąpić przeciwko Ludwikowi, gdy ten chciał przyłączyć Ruś Halicką po Przemyśl
i Sanok do Węgier. Król zwołał Radę Senatu do Budy wyznaczając termin rozpoczęcia obrad na święto Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Było to postępowanie wbrew tradycji, gdyż miejsce to znajdowało się poza
granicami Korony, a przybycie panów senatorów do miejsca tak odległego i dogodnego jedynie dla rezydującego
tam króla węgierskiego, umniejszało godność reprezentantów narodu szlacheckiego, którzy reprezentowali ideę
Corona Regni Poloniae, a więc władca nie stoi ponad prawem, ale jest sługą Korony. Zwołując sejm do Budy
wyraźnie przyznawał prewencję władzy dziedzicznej na Węgrzech nad Polską. Na to senatorowie nie mogli się
zgodzić. Panowie polscy nie wykazali się jednak jednomyślnością. Część z nich nie chcąc się narażać władcy,
zabiegając o jego łaskę udało się do Budy. Na Radzie Senatu król miał wyjść z projektem zrzeczenia się Rusi
333
pojęć z zakresu instytucji i ustroju demokracji szlacheckiej na czasy tworzenia zrębów ustroju Korony Polskiej6. Opisywane instytucje rokoszowe nie mogły się wykształcić w takiej
postaci wówczas ad hoc, gdyż w owym czasie nie istniał nawet urząd marszałka przewodniczącego obradom stanu szlacheckiego.
W starszej historiografii wyrażane było przekonanie, że kontestowany mit historiograficzny, trwale zakorzeniony w świadomości szlachty polskiej, wpisał się w ideę złotej wolności szlacheckiej7. Stale obecny w pamięci i nader często przywoływany w dyskusjach publicznych stanowił przestrogę dla podejrzewanych o zapędy absolutystyczne oraz dla tych
wszystkich, którzy sprzeniewierzali się prawom, wolnościom i dobru Rzeczypospolitej.
Świadczą o tym liczne zapiski w silwach rerum, mniej liczne drobne wiersze8, jednak w publicystyce rokoszu Lubomirskiego rzadko występują odwołania do rokoszu gliniańskiego, co
może świadczyć, że ów kontestowany mit nie znalazł swego miejsca w życiu publicznym,
ograniczając się do zapisków w księgach rodowych9.
Historyczne analogie relacji o rzekomym rokoszu gliniańskim do bieżących wydarzeń
życia politycznego stanowiły prawny precedens, do którego odwoływano się w dyskusji
z regalistami, chcąc prawnie usankcjonować wystąpienie przeciw królowi i rojalistycznym
senatorom10. Publicyści rokoszowi zajęli niebezpieczne dla ustroju Rzeczypospolitej stanowisko przyjęcia precedensów nawet z stosunkowo odległych dziejów za źródło prawa. „Bo
iż

Podobne dokumenty