plik w formacie PDF

Transkrypt

plik w formacie PDF
Rachel Corrie, Nie ruszę się stąd
1
Rachel Corrie
Nie ruszę się stąd
tłumaczenie: Katarzyna Ślosarska
Są to trzy ostatnie wysłane przez Rachel elektronicznie listy do rodziców. Dziękujemy
Rachel Corrie Foundation i W.W. Norton & Company, wydawcy pierwodruku
książkowej wersji pism zebranych Rachel Corrie, które ukazały się w roku 2008 pod
tytułem „Let Me Stand Alone: The Journals of Rachel Corrie”, za zgodę na publikację
przekładu. Szczególne podziękowania za pomoc w uzyskaniu praw należą się Rochelle
Gause z Rachel Corrie Foundation.
Rachel Corrie, Nie ruszę się stąd
2
27 lutego 2003
Mamo,
Kocham Cię. Bardzo za Tobą tęsknię. Śnią mi się czołgi i buldożery, które jeżdżą dokoła
naszego domu, podczas gdy my siedzimy w środku. Czasami adrenalina działa
znieczulająco przez całe tygodnie – po to, by pewnego wieczoru lub nocy realność obecnej
sytuacji znów mnie dopadła. Naprawdę boję się o ludzi tutaj. Wczoraj widziałam jak ojciec
wyprowadził za rękę dwójkę malutkich dzieci wystawiając je przy tym na widok czołgów,
wieży snajperskiej, buldożerów i dżipów, bo myślał że jego dom zostanie wysadzony w
powietrze. Razem z Jenny zostałyśmy w domu z kilkoma innymi kobietami i dwójką małych
dzieci. To przez nasz błąd w tłumaczeniu pomyślał, że jego dom ma zostać wysadzony.
Chociaż skoro przylega do ulicy, która jest zaraz obok osiedla Gusz Katif, to pewnie tylko
kwestia czasu. Tak naprawdę armia izraelska była akurat w trakcie detonacji materiałów
wybuchowych znajdujących się w gruncie nieopodal. Materiałów, które najwyraźniej
zostały zainstalowane przez Palestyński ruch oporu. To jest ta sama okolica, gdzie w
niedzielę wyprowadzono i przytrzymano 150 mężczyzn strzelając ponad nimi i dookoła
nich, podczas gdy czołgi i buldożery równały z ziemią 25 szklarni, źródło utrzymania
trzystu ludzi. Materiały wybuchowe znajdowały się tuż przed szklarniami, zaraz przy
wjeździe, przez który czołgi mogłyby powrócić. Przeraził mnie fakt, że ten mężczyzna
uważał narażenie siebie i dzieci na obecność czołgów za mniejsze ryzyko od pozostania w
domu. Bardzo się bałam, że zostaną zastrzeleni i próbowałam stać między nimi a czołgiem.
Tak jest każdego dnia, ale ten ojciec z dwójką małych dzieci, wyglądający tak smutno, w tym
szczególnym momencie przykuł moją uwagę. Pewnie dlatego, że czułam, że to nasz błąd w
tłumaczeniu doprowadził go do opuszczenia domu.
Wiele myślałam o tym, co mówiłaś mi przez telefon - że przemoc ze strony Palestyńczyków
nie ułatwia sytuacji. Sześćdziesiąt tysięcy robotników z Rafah pracowało w Izraelu jeszcze
dwa lata temu. Teraz tylko sześciuset może dostać się do Izraela, by pracować. Z tych
sześciuset wielu się wyprowadziło, bo przez obecność trzech punktów kontrolnych między
nami a Aszkelonem (najbliższe miasto w Izraelu) dotychczasowa czterdziestominutowa
jazda stała się w dwunastogodzinną wyprawą, czasem nie do przebycia.
Poza tym to, co w 1999 stanowiło źródło gospodarczego rozwoju Rafah, zostało kompletnie
zniszczone: międzynarodowe lotnisko w Gazie (pasy startowe zdemolowane, zupełnie
zamknięte), granica dla handlu z Egiptem (teraz stoi tam wielka izraelska wieża snajperska
w samym środku przejścia granicznego), dostęp do oceanu (zupełnie odcięci przez ostatnie
dwa lata przez punkt kontrolny i osiedle Gusz Katif), wioska Mawassi, której nie wolno
opuszczać, ani odwiedzać ludziom w wieku od 14 do 35 lat. Studnie w osadzie są głębsze niż
studnie tutaj. Osady w Strefie Gazy są umiejscowione na zachodzie, ponad warstwą
wodonośną ze świeżą wodą. Poza tym IDF [Israeli Defense Forces, Siły Obronne Izraela]
zniszczyły dwie studnie, o czym Ci już opowiadałam.
Rachel Corrie, Nie ruszę się stąd
3
Liczba domów zniszczonych od czasu rozpoczęcia tej Intifady jest niemal równa sześciuset.
Na ogół są to domy należące do osób nie mających żadnych związków z ruchem oporu, a
które po prostu znalazły się blisko granicy. Większość z tych budynków przeznaczona była
dla uchodźców, którzy przybyli tutaj w 1948, kiedy ich domy w Izraelu / Palestynie
historycznej przestały się już nadawać do zamieszkania. W 1948 Rafah składało się z trzech
dużych rodzin i około 600 ludzi. Wielu z nich zostało już przeniesionych od czasu przybycia
do Rafah, przede wszystkim do obozów kanadyjskich i brazylijskich, które z kolei zostały
przemieszczone z powrotem do Strefy Gazy, kiedy Izrael wycofał się z Synaju. Dołącz do
tego zabójstwa odbywające się co parę dni. Wydaje mi się, że obecnie można oficjalnie uznać
Rafah za najbiedniejsze miejsce na ziemi.
Jeszcze do niedawna była tu klasa średnia. Pewnie czytasz teraz o tym w książce Amiry
Hass. Doniesiono nam też kiedyś, że załadunek z kwiatami z Gazy do Europy był opóźniony
o dwa tygodnie na przejściu granicznym w Erez z powodu kontroli bezpieczeństwa. Możesz
wyobrazić sobie jaką wartość miały dwutygodniowe cięte kwiaty na europejskim rynku,
więc handel ustał. A potem buldożery niszczą ludziom ogrody i działki warzywne. Co im
pozostaje? Powiedz mi, jeśli masz jakiś pomysł. Ja nie mam żadnego.
Więc jeśli ktoś mówi, że jakiś akt palestyńskiej przemocy usprawiedliwia działania Izraela,
powątpiewam w takie rozumowanie nie tylko w świetle prawa międzynarodowego, które
uznaje prawo ludzi do uzasadnionej zbrojnej walki w obronie swojej ziemi i swoich rodzin;
powątpiewam w takie rozumowanie nie tylko w świetle IV Konwencji Genewskiej, która
zakazuje stosowania odpowiedzialności zbiorowej, zakazuje przesiedlania populacji kraju
okupującego na teren okupowany, zakazuje ograniczania dostępu do źródeł wody i
niszczenia cywilnej infrastruktury takiej jak gospodarstwa. Powątpiewam w takie
rozumowanie także dlatego, że za zupełnie niedorzeczne uważam przekonanie, że
pięćdziesięcioletnia rosyjska broń i materiały wybuchowe domowej roboty mogą mieć
jakikolwiek wpływ na działania czwartej najpotężniejszej armii świata, która jest wspierane
przez jedyne światowe supermocarstwo. Podawać takie rozumowanie w wątpliwość każe
mi także zdrowy rozsądek.
Gdyby zniweczono życie i dorobek kogokolwiek z nas, gdybyśmy mieszkali z dziećmi w
kurczącym się miejscu, wiedząc (na podstawie tego, czego doświadczyliśmy w przeszłości),
że żołnierze, czołgi i buldożery mogą przyjść po nas w każdej chwili (co byłoby pewnie
mniej okrutne niż śmierć z głodu, chronicznego niedożywienia, czy zatrucia azotynem z
powodu uzależnienia od studni zlokalizowanych w pewnej odległości od osad, na
wschodzie, gdzie woda jest niezdatna do picia), bez żadnych środków utrzymania i bez
domów, które zostały zniszczone, i gdyby zniszczono wszystkie szklarnie, gdzie
prowadziliśmy uprawę od nie wiem jak dawna, gdyby w tym samym czasie niektórzy z nas
byli bici i przetrzymywani razem z 149 innymi ludźmi przez kilka godzin, myślisz, że nie
próbowalibyśmy użyć siły, żeby bronić skraju szklarń, żeby chronić te resztki, które jeszcze
Rachel Corrie, Nie ruszę się stąd
4
pozostały? W końcu materiał wybuchowy zakopany w ziemi nie może eksplodować dopóki
nie przejedzie po nim ciężki pojazd. Myślę o tym zwłaszcza kiedy widzę zniszczone sady,
szklarnie i drzewa owocowe, całe lata pracy i starań. Myślę o Tobie i o tym jak długo trzeba
czekać, żeby coś urosło, myślę czym jest owoc miłości. Naprawdę wydaje mi się, że w
podobnej sytuacji większość ludzi broniłaby się najlepiej jak potrafi. Myślę, że wujek Craig
by się bronił. Albo babcia. Myślę, że ja bym się broniła.
Wątpię, żeby to farmerzy podłożyli tę bombę, nie chciałabym, żebyś interpretowała to w ten
sposób. Nie donoszono wcześniej o jakichkolwiek działaniach na tym terenie.
Rozmawialiśmy z nimi w poniedziałek i widać było po ich twarzach, że są w dużym szoku.
Większość powtarzała w kółko, że nie mieli pojęcia, dlaczego ich źródło utrzymania zostało
zniszczone. Nie mam pojęcia kto to podłożył. Z tego co wiem, wojska izraelskie się tam po
prostu wygłupiały. Jednak miejsce, gdzie znaleziono ten materiał było sensowne, jeśli się nad
tym zastanowić.
Pytałaś mnie o pokojowy ruch oporu i wspomniałam pierwszą Intifadę. Większość
przywódców bardziej umiarkowanego ruchu oporu pierwszej Intifady została
zamordowana, deportowana, albo uwięziona na czas nieokreślony. Aktywność osadnicza
tak naprawdę wzrosła w latach po Oslo. Jak już wspominałam, na początku lat 90-tych Izrael
i Stany Zjednoczone nie zapobiegły rozwojowi Hamasu. Wydaje mi się, że postrzegano tę
organizację jako mniejsze zagrożenie dla równowagi sił, niż świecki ruch oporu. W każdym
bądź razie, owszem, podczas pierwszej Intifady istniał tam „gandyjski”, pokojowo
nastawiony, ruch oporu. I oczywiście wciąż wytrwale istnieje. Z tego, co wiem, obecnie duża
większość Palestyńczyków jest zaangażowana w pokojowy ruch oporu. A jak myślisz, u
kogo się zatrzymuję w domach, które zostaną zdemolowane pośród strzałów pozostających
zazwyczaj bez odpowiedzi kałasznikowów ze strony ruchu oporu? Myślisz, że kogo
zatrudniają w centrach praw człowieka? Kto codziennie próbuje prowadzić swoje
gospodarstwa tuż pod nosem wież snajperskich? Kto angażuje się z nami w protesty?
Myślisz, że co to za ruch dowodzony przez Palestyńczyków i angażujący się w bezpośrednią
pokojową akcję, do którego dołączyłam? Myślisz, że kto dalej chodzi ulicą Salah El-Din,
gdzie strzela się do dzieci? Kim, myślisz, są te rodziny, o których Ci opowiadam, które nie
przyjmą od nas żadnych pieniędzy, chociaż są bardzo, bardzo biedne, mówiąc „Nie
prowadzimy hotelu. Pomagamy wam, bo myślimy, że może powiecie ludziom w waszym
kraju, że mieszkaliście z muzułmanami. Może zrozumieją, że jesteśmy dobrymi ludźmi. Że
jesteśmy spokojnymi ludźmi. Że po prostu chcemy pokoju.”? Myślisz, że zadaję się z
bojownikami Hamasu? W stronę tych ludzi strzela się każdego dnia, nie wspominając o
doświadczanych przez nich, a opisanych już przeze mnie, represjach, ale oni dalej starają się
żyć tuż pod nosem karabinów maszynowych i wyrzutni rakietowych. Czy nie na tym
właśnie polega pokojowy ruchu oporu? Na robieniu tego, co musisz robić, pomimo strzałów
oddawanych w twoją stronę?
Rachel Corrie, Nie ruszę się stąd
5
Kiedy wczoraj nastąpił ten wybuch, wybił wszystkie okna w domu tej rodziny. Bawiłam się
z dwójką małych dzieci i akurat podawano mi herbatę. Ciężko mi z tym teraz. Skręca mnie w
żołądku, kiedy rozpieszczają mnie w tak miły sposób ludzie codziennie borykający się ze
stratą i śmiercią. Wiem, że to musi się wydawać przesadą tam w Stanach. Ale szczerze
mówiąc, bardzo często dobroć tych ludzi skonfrontowana z zatrważającymi dowodami na
to, że świadomie niszczone jest ich życie, czyni to wszystko nierealnym. Naprawdę nie mogę
uwierzyć, że coś takiego może się na świecie dziać nie wywołując większego odzewu. Boli
mnie to, tak samo jak bolało mnie to kiedyś, gdy dostrzegam jak pozwalamy temu światu
stać się iejscem potwornym. Po rozmowie z Tobą czułam, że może nie do końca mi wierzysz.
Myślę, że to nawet dobrze, jeśli nie wierzysz, bo jestem przede wszystkim zwolenniczką
niezależnego krytycznego myślenia. Poza tym wiem, że w rozmowie z Tobą raczej nie
przywiązuję tak dużej wagi jak zazwyczaj do opatrywania każdego mojego twierdzenia
źródłem, bo wiem, że zrobisz własne dochodzenie. Jednak martwię się o to, czym się tu
zajmuję. Cała sytuacja, którą starałam się naszkicować, jak i wiele innych rzeczy, stanowi
pewne stopniowe i poważne, choć często ukryte, osłabianie zdolności danej grupy ludzi do
przeżycia. To właśnie tutaj widzę. Morderstwa, ataki rakietowe, strzelanie do dzieci to
okropieństwa, ale przeraża mnie to, że skupiając się na nich zapominam o kontekście.
Znaczna większość ludzi tutaj, nawet gdyby mieli środki finansowe na ucieczkę, nawet
gdyby chcieli przestać bronić swojej ziemi, zostawić ją (a wygląda na to, że taki może być
jeden z mniej nikczemnych celów Szarona), to nie mogą tego zrobić. Nie mogą nawet dostać
się do Izraela, żeby zdobyć wizę, a zresztą kraje docelowe by ich nie wpuściły (nasz kraj,
albo kraje arabskie). Więc skoro ludzie są trzymani w koszarach (Gazie) bez możliwości
ucieczki, wydaje mi się, że podchodzi to pod ludobójstwo. Nawet gdyby mogli się wydostać,
to wciąż podchodziłoby pod ludobójstwo. Może mogłabyś znaleźć definicję ludobójstwa
według prawa międzynarodowego. Nie pamiętam jej teraz. Mam nadzieję, że nauczę się
lepiej to wszystko opisywać. Nie lubię używać tych ciężkich słów. Pewnie to o mnie wiesz.
Naprawdę cenię słowa. Staram się jedynie obrazować, by pozwolić innym na własne
wnioski. Właśnie się nad tym zastanawiam. Jeśli chcę być naprawdę szczera, nie będę
opowiadać o nierównowadze sił, kiedy ktoś się mnie spyta o przemoc ze strony
Palestyńczyków. Będę opowiadać o przeciwstawianiu się ludobójstwu.
A propos słów, nie znoszę używać przeciwieństw takich jak „dobro” i „zło”, a zwłaszcza
opatrywać nimi ludzi. Moim zdaniem te słowa są wrogami krytycznego myślenia. Są
ucieczką przed poszukiwaniem rozwiązań, a jednocześnie bodźcem do dalszej przemocy.
Przez długi czas operowałam pewnym kluczowym założeniem, które dopiero niedawno
zaczęłam jaśniej formułować. Opiera się ono na wierze w to, że wszyscy jesteśmy w zasadzie
tacy sami w środku, a różnice między nami są na ogół sytuacyjne. To tyczy się wszystkich –
Busha, bin Ladena, mnie, Ciebie, Sary, Chrisa, taty, babci, Palestyńczyków, każdego
wyznającego jakąkolwiek religię, wujka Craiga, Tony’ego Blaira. Wiem, że to
przypuszczenie w dużej mierze może być fałszywe. Jest ono jednak dogodne, bo zawsze
prowokuje pytania i zazwyczaj prowadzi do analizy dynamiki sił i sposobu, w jaki
uprzywilejowani ludzie potrafią uniknąć konsekwencji swoich czynów. Jest też wygodne
Rachel Corrie, Nie ruszę się stąd
6
dlatego, że prowadzi w kierunku jakiegoś poziomu przebaczenia, usprawiedliwionego bądź
nie. Prowadzi również do natychmiastowego odrzucenia rozumowania, które opiera się na
etnocentrycznych wyjaśnieniach co do zachowań poszczególnych ludzi.
Czasami jednak powątpiewam w to przypuszczenie. Bardzo prawdopodobne, że Reagan tak
naprawdę nie rozumiał co robił ludziom w Ameryce południowej. Być może Kennedy nie
rozumiał, co robił ludziom w południowowschodniej Azji. Myślę, że jest spora, ale już
mniejsza, szansa, że Bush także nie rozumie. Ale już nad takimi ludźmi jak Kissinger,
Cheney, czy Ariel Szaron, to się zastanawiam.
I kiedy siedzę tutaj tak odseparowana, zastanawiam się ile osób tam wie? Powiedziałabym,
że duża większość z nas, która biernie popiera to ludobójstwo, nie zdaje sobie z tego sprawy.
To niczego nie usprawiedliwia, ale czasami w nocy spieram się o to sama ze sobą. Nie
wydaje mi się, żeby to miało jakiekolwiek znaczenie. Na pewno nie ma to żadnego znaczenia
dla Palestyńczyków. Mój własny egoizm i wymuszony optymizm są źródłem wiary w to, że
nawet ludzie cieszący się znacznymi przywilejami nie przyglądają się temu z założonymi
rękami. To, za co tutaj płacimy, jest prawdziwym złem. To największe zło, którego byłam
naocznym świadkiem. Może właśnie ogólny wzrost nierównowagi klasowej na świecie
prowadzący do zniszczenia życia ludzi pracy jest większym złem. Pobyt w tym miejscu
powinien bardziej mi uświadomić, co to znaczy być w obecnych czasach rolnikiem, na
przykład w Kolumbii.
Strasznie się rozpisałam. Chcę po prostu opowiedzieć mojej mamie, że jestem świadkiem
tego chronicznego, zdradzieckiego ludobójstwa, że naprawdę się boję, i że kwestionuję moją
fundamentalną wiarę w dobro ludzkiej natury. To trzeba zatrzymać. Myślę, że porzucenie
wszystkiego, co robiliśmy do tej pory i poświęcenie życia na przerwanie tego, to dobry
pomysł. Nie sądzę, że to zbyt wielki ekstremizm. Naprawdę chcę znowu tańczyć przy
muzyce Pat Benatar, mieć chłopaków i rysować komiksy dla moich współpracowników. Ale
chcę także to zatrzymać. Odczuwam przerażenie i niedowierzanie. Rozczarowanie. Jestem
rozczarowana parszywą rzeczywistością naszego świata oraz faktem, że tak naprawdę my
sami w tym uczestniczymy. Nie o to prosiłam, kiedy przyszłam na ten świat. Nie o to prosili
ci ludzie, kiedy przyszli na świat. Teraz też o to nie proszą. To nie jest świat, na jaki Ty i tata
chcieliście, żebym przyszła, kiedy zdecydowaliście się mnie mieć. Nie o to mi chodziło kiedy
jako dwuletnia dziewczynka spojrzałam na jezioro Capitol i powiedziałam „Oto szeroki
świat, a ja przychodzę do niego”. Nie chodziło mi o to, żeby przyjść na świat, gdzie mogę
wygodnie żyć i prawdopodobnie bez żadnego wysiłku egzystować w kompletnej
nieświadomości mojego uczestnictwa w ludobójstwie. Słychać więcej eksplozji gdzieś w
oddali.
Pewnie brzmię, jakbym była trochę stuknięta, podobnie jak wtedy kiedy pojechałam do Rosji
lata temu, chociaż sytuacja była wtedy inna. Wiem, że zastanawiałaś się, czy to był dobry
pomysł z tym wyjazdem do Rosji, bo wydawało się, że w pewnym sensie mnie to
Rachel Corrie, Nie ruszę się stąd
7
podłamało. Myślę, że wariowałam wtedy nie dlatego, że Rosja była kiepskim pomysłem.
Powodem było początkowe rozczarowanie, kiedy odkryłam, że mój rząd okłamywał mnie
na temat Rosjan, rozczarowanie poważną niesprawiedliwością na świecie, oraz, znowu,
rozczarowanie moim własnym udziałem w podporządkowywaniu sobie innych ludzi (na
podstawie obserwacji inwestycji amerykańskich firm w wydobycie złóż naturalnych w
świeżo „zdemokratyzowanej” Rosji oraz załamania rosyjskiej gospodarki jako efekt wyścigu
zbrojeń). Kiedy wrócę z Palestyny, pewnie ciągle będę miała koszmary i ciągle będę czuła się
winna, że mnie tu nie ma, ale przez to po prostu jeszcze bardziej skupię się na pracy.
Przyjazd tutaj to jedna z lepszych rzeczy, jakie kiedykolwiek zrobiłam. Więc kiedy brzmię
trochę nienormalnie, albo gdy kiedyś wojska izraelskie zerwą z ich rasistowską tendencją do
nie wyrządzania krzywdy białym ludziom, powodem tego będzie fakt, że jestem w samym
centrum ludobójstwa, które pośrednio wspieram i za które mój rząd jest w dużej mierze
odpowiedzialny.
Kocham Ciebie i Tatę. Przepraszam za to kazanie.
Dobra, jacyś nieznajomi mężczyźni obok dali mi trochę groszku, więc muszę zjeść i im
podziękować.
Rachel
Załącznik:
P.S. Zarówno Al-Haq jak i Al-Mezan są organizacjami z którymi trochę współpracujemy
głównie zdając im relacje z tego co widzieliśmy. Zaoferowali też pomoc w próbach przejścia
się po izraelskich sądach i zaprotestowaniu przeciwko wyburzeniom domów szczególnie
podchodzącym pod akt kary zbiorowej, w przeciwieństwie do dużej większości domów
tutaj, które są celem, bo wojsko izraelskie chce ziemi, na której stoją. Możecie wyszukać w
Internecie, wydaje mi się, że obie organizacje mają swoje strony.
28 Lutego 2003
Dziękuję za odpowiedź na mój e-mail, mamo. Wiadomości od Ciebie, czy od innych, którym
na mnie zależy, bardzo pomagają. Przykro mi słyszeć, że u Sary jest tak źle z zapaleniem
jelit. Napiszę do niej maila. Proszę, powiedz jej, że ją bardzo kocham. Wysłała mi kilka
tygodni temu parę maili, za które jestem bardzo wdzięczna. Później nic mi nie pisała, ale
rozumiem, że to przez stres i chorobę. Gdybyś z nią rozmawiała, powiedz jej, że jak już
wydobrzeje i będzie miała trochę czasu może do mnie pisać maile, które nie mają nic
wspólnego z polityką, które nie mają nic wspólnego z tym, gdzie teraz jestem, i w których
Rachel Corrie, Nie ruszę się stąd
8
napisze mi tylko co tam u Kelly i kotów. Wygląda na to, że naprawdę postarała się
dowiedzieć czegoś o Izraelu i Palestynie. Polityka to najtrudniejszy temat, jaki Sara i ja
mogłybyśmy dzielić, więc czuję, że to naprawdę wiele z jej strony znaczyło i że było
prawdziwym wyrazem miłości, skoro nie politycznej solidarności. To było dla mnie bardzo
ważne. Jednak nie chcę, żeby myślała, że komunikacja ze mną wymaga poruszania polityki.
Wydaje mi się, że mogłam nie odpisać na jej ostatni e-mail, więc nie myśl, że to ona mnie
zaniedbuje. Po prostu prześlij jej uściski, ja też tak zrobię.
Po tym, jak do Ciebie napisałam, spędziłam wieczór i dzisiejszy ranek wykańczając długie
sprawozdanie, które później wysłałam. Następnie odbyłam długą rozmowę z moim
przyjacielem Stefanem, on już wrócił do Szwecji. Potem opuściłam naszą grupę i byłam
pozbawiona możliwości komunikowania się przez 10 godzin. Spędziłam je na linii frontu w
Hi Salaam z rodziną, która przygotowała dla mnie obiad. Rodzina miała kablówkę. Dwa
pokoje w części frontowej nie nadają się do użytku, bo ściany zostały przestrzelone, więc
cała rodzina – trójka dzieci, ojciec i matka – śpią w sypialni rodziców. Ja śpię na ziemi obok
najmłodszej córki Iman i wszyscy dzielimy się kocami. Pomogłam ich synowi trochę w
zadaniu domowym z angielskiego. Potem wszyscy oglądaliśmy „Smętarz dla zwierzaków”,
przerażający film. Wydawało się im zabawne, że tak ciężko było mi go oglądać. Piątek jest
dniem świątecznym, więc kiedy obudziłam się rano, dzieci oglądały „Gumisie” z arabskim
dubbingiem. Zjedliśmy wspólnie śniadanie. Posiedziałam trochę w tym gnieździe z koców
razem z nimi, oglądając coś, co dla mnie było odpowiednikiem niedzielnego teleranka.
Później przeszłam kawałek drogi do Brazil, gdzie mieszkają Nidal, Mansur, Babcia, Rafat i
cała reszta dużej rodziny, która całym sercem mnie zaadoptowała. Tak w ogóle to
przedwczoraj Babcia udzieliła mi wykładu po arabsku, wspomagając się pantomimą złożoną
z dmuchania i wskazywania na swój czarny szal. Poprosiłam Nidala, żeby jej powtórzył, że
moja matka ucieszyłaby się, gdyby wiedziała, że ktoś daje mi wykład na temat tego, jak
czarne będą moje płuca od palenia. Angielski Nidala jest każdego dnia coraz lepszy. Nazywa
mnie „swoją siostrą” po tym, jak popracowaliśmy razem jako żywe tarcze w jego okolicy.
Zaczął uczyć Babcię jak powiedzieć „Cześć. Jak się masz?” po angielsku.
Zawsze słychać tutaj przejeżdżające czołgi i buldożery, ale wszyscy Ci ludzie są szczęśliwi,
że mogą przebywać ze sobą, i ze mną. Kiedy jestem z palestyńskimi przyjaciółmi, bywam
mniej przerażona, niż wtedy, kiedy działam jako stróż praw człowieka, dokumentator, albo
kiedy podejmuję się bezpośrednich przeciwdziałań. Oni dają doskonały przykład, jak to
wszystko przetrzymać. Wiem, że sytuacja do nich dociera (i że kiedyś może ostatecznie ich
dotknąć) w różnym stopniu, ale mimo to jestem zdumiona ich siłą, dzięki której udaje im się
w dużej mierze wybronić własne człowieczeństwo. Śmiech, wielkoduszność, czas dla
rodziny, wszystko to przeciwko niewiarygodnemu horrorowi rozgrywającemu się w ich
życiach i przeciwko ciągłej obecności śmierci. Po tym poranku poczułam się znacznie lepiej.
Spędziłam dużo czasu pisząc o rozczarowaniu, jakim jest odkrycie, w pewien sposób z
pierwszej ręki, stopnia zła, do którego wciąż jesteśmy zdolni. Powinnam także wspomnieć –
także nigdy wcześniej tego nie obserwowałam – że odkrywam pewien rodzaj siły i
fundamentalnej zdolności ludzi do pozostania ludźmi nawet w najokropniejszych
Rachel Corrie, Nie ruszę się stąd
9
warunkach. Myślę, że odpowiednim słowem jest godność. Szkoda, że nie możesz poznać
tych ludzi. Miejmy nadzieję, że może kiedyś ich poznasz.
Co się tyczy wypalenia w pracy aktywisty, to wydaje mi się, że dostajesz o wiele mniej
wsparcia, niż ja kiedykolwiek go otrzymywałam podczas mojej działalności. Wiadomości o
tym, czym się zajmujesz dają mi wsparcie. Wiem, że niektórzy z najbardziej zapalonych
aktywistów, jakich znam, zajmujący się tym od dziesięcioleci, pozwalają sobie na to, żeby
odpocząć i cieszyć się drobiazgami, robią sobie przerwy. Mam na myśli zwłaszcza Larry’ego
Mosquedę. Larry jest naprawdę niesamowitym uczonym. Narażał swoje życie po to, by móc
wejść na tereny objęte wojną. Jest niezmordowanym aktywistą. Jest też rodzicem i
partnerem. Jedną z rzeczy, które ceniłam najbardziej podczas mojej pracy jako aktywistka w
Olympii była możliwość pracy z Larrym. Mogłabym płacić tysiące dolarów jakiejś innej
instytucji za to, żeby siedzieć na tyłach audytorium i słuchać jego wykładów. Kiedy z nim
pracuję, pomimo świadomości jak ogromną i niesamowitą ilość pracy naukowej ma za sobą,
zawsze czuję, że moje zdanie jest doceniane, i że jestem traktowana na równi. Podoba mi się
również, że Larry jest pragmatyczny. W przypadku wojny z Irakiem, to on rutynowo
podkreśla, że wyznawanie danej ideologii nie jest równie istotne jak zakończenie wojny. Jego
polityka jest zdecydowanie radykalna, i na pewno nie jest religijny. Ale udaje mu się
pracować z jakąkolwiek grupą, która wykonuje najlepszą robotę, i wciąż zachować
poświęcenie dla radykalnej zmiany. W każdym razie bardzo go podziwiam. Zawsze
powtarza ludziom, żeby przyjmować wszystko na spokojnie. Podkreśla, że cele tego rządu
nie są celami rocznymi, dwuletnimi, ale piętnasto-, dwudziesto-, albo pięćdziesięcioletnimi, i
że jest gotowy kontynuować pracę tak długo jak będzie trzeba. Mimo to, dobrze jest zrobić
sobie czasem przerwę, nie być ciągle w trakcie wielkich demonstracji, zająć się dziećmi, brać
wolne nocki, wyjść na piwo.
Obecnie na świecie panuje kryzys. Nie wiem, czy się ze mną zgodzisz, ale uważam, że ten
szczególny kryzys to najbardziej oczywisty przejaw rozleglejszego problemu, jakim jest
zwiększająca się dysproporcja w kwestii władzy i pieniędzy, wzrastająca prywatna kontrola
nad interesem publicznym. Generalnie jest duży problem z demokracją, która staje się coraz
bardziej zbrodnicza. Raczej do końca życia moja praca nad tym się nie skończy. Biorąc pod
uwagę obecny układ sił, bardzo prawdopodobne, że jeśli to nie będzie Irak, to będzie to
Korea Północna, albo Kolumbia, Iran, w końcu Arabia Saudyjska. Zgadzasz się ze mną
chyba, że ta wojna toczy się o paliwo i władzę. Wydaje mi się również, że jest to przede
wszystkim wojna przeciwko Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową, a zarazem o
kontrolę gospodarki europejskiej i japońskiej. Prawdopodobnie nie myślisz o tym w ten
sposób, ale może przynajmniej zgadzamy się co do tego, że główna przyczyna problemu to
potężne i wpływowe interesy prywatne, które w zasadzie przejęły kontrolę nad
sprawowaniem polityki publicznej, tak przynajmniej mają się sprawy z Irakiem. Boże,
żebyśmy tylko nie dokonali inwazji na Irak. Ale nawet jeśli do tego nie dojdzie, to się raczej
prędko nie skończy. Nie wygląda to zbyt zachęcająco.
Rachel Corrie, Nie ruszę się stąd
10
Nie oczekuję, że za mojego życia świat zmieni się na taki, w którym chciałabym żyć. Sprawy
pewnie się pogorszą, zanim się polepszą, gdyż władza i pieniądze wciąż pozostają w rękach
kilku osób, a środowisko naturalne z każdym pokoleniem jest coraz bardziej zniszczone.
Zdaję sobie sprawę, jak cynicznie, negatywnie i wrogo to musi brzmieć. Tak wygląda po
prostu rzeczywistość w moich oczach i przyjmuję ją za punkt wyjścia do dalszych działań.
Mimo to jest wiele rzeczy, których nie mogę się doczekać i na które się cieszę.
Myślę, że mogłabym jeszcze w swoim życiu doczekać państwa palestyńskiego, albo
demokratycznego państwa izraelsko-palestyńskiego. Wolność dla Palestyny mogłaby stać się
ogromnym źródłem nadziei dla ludów walczących o wyzwolenie na całym świecie, mogłaby
stanowić inspirację dla ludów arabskich na Bliskim Wschodzie, walczących z
niedemokratycznymi reżimami wspieranymi przez Amerykę. Chyba większość świata
przygląda się obecnym wydarzeniom w Brazylii. Wybór Luli (da Silvy) pomimo
gospodarczego szantażu ze strony zagranicznych inwestorów stanowi niesamowity
przykład na to, jak ludzie domagają się autonomii i demokracji w obliczu wielkiego nacisku.
Z radością czekam na to, żeby dalej przyglądać się kreatywnym próbom tworzenia
kooperatyw, grup celowych i rozwojowi rolnictwa ekologicznego na całym świecie.
Z radością czekam na to, żeby obserwować, jak coraz więcej ludzi jest gotowych ryzykować
życie i zdrowie, aby kontynuować nasze działania.
Z radością czekam, aż coraz większa ilość osób z uprzywilejowanej klasy średniej, takich jak
Ty i ja, będzie się stawać bardziej świadoma struktur, na których opierają się ich przywileje i
zacznie wspierać pracę tych, którzy nie są uprzywilejowani – aby je rozsadzić.
Z radością czekam na więcej chwil takich jak 15 lutego, kiedy społeczeństwo obywatelskie
wspólnie się obudzi i donośnie da dowód swojego sumienia, wyrazi niechęć do bycia
represjonowanym i współczucie dla cierpienia innych.
Z radością czekam, aż pojawi się więcej nauczycieli takich jak Matt Grant, Barbara Weaver i
Dale Knuth, którzy nauczają dzieci w Stanach Zjednoczonych krytycznego myślenia.
Z radością czekam, aż działający obecnie międzynarodowy ruch oporu, dzięki dialogowi
między rozbieżnymi grupami ludzi, doprowadzi do zmiany postrzegania różnych kwestii.
Z radością czekam, aż my wszyscy, którzy jesteśmy początkujący, wyrobimy sobie coraz
lepsze umiejętności do pracy w demokratycznych strukturach, wyleczymy się z rasizmu,
klasizmu, seksizmu, heteroseksizmu, handicapizmu czy dyskryminacji ze względu na wiek,
i że staniemy się bardziej skuteczni.
Dla nas jako mieszkańców Stanów Zjednoczonych i reprezentantów klasy średniej jest to
dość nowe. Tak jak mówiłaś, od-uczamy się wszyscy tych lat programowania, które w nas
wtłaczano na całe nasze życie. Działamy przeciwko ogromnej, skomplikowanej i
ugruntowanej strukturze władzy. Pracujemy pośród systemów informacji, które zazwyczaj
Rachel Corrie, Nie ruszę się stąd
11
perswadują nam, że nasze osobiste doświadczenia są nieważne, że jesteśmy wybrakowani,
że nasze wspólnoty są nieistotne, że jesteśmy bezsilni, że przyszłość jest zdeterminowana, i
że najwyższy poziom człowieczeństwa wyraża się poprzez to, co kupujemy w
supermarketach. Ostatnio, kiedy spędzałam trochę czasu z Europejczykami, zdałam sobie
sprawę, jak bardzo nasz czas jest wykorzystywany przez prywatyzację w Stanach
Zjednoczonych. Nasza klasa średnia czuje się mniej bezpiecznie niż ich, chociaż ich też już
coraz mniej się tak czuje. Jeśli decydujemy jako jednostki, że to ważne, aby poświęcić dużą
część naszego życia na poprawę egzystencji wszystkich innych, i jeżeli jesteśmy finansowo
zdolni, żeby wziąć sobie wolne od pracy, żeby działać w ten sposób, to w konsekwencji
doświadczamy utraty opieki zdrowotnej, albo bezpiecznej emerytury, czy dostępu do
edukacji, transportu i paru innych aspektów, które zapewniają bezpieczeństwo.
Oczywiście, jako aktywiści wypalamy się. Oczywiście jest to przytłaczające. Nie wiem czy
będziemy w stanie zatrzymać wojnę w Iraku. Wiem, że znaczna suma wciąż wzrastających
na całym świecie wysiłku i kreatywności wróży dobrze na przyszłość.
Nie chciałam pisać kolejnego kazania. Myślę, że wiesz, lepiej niż ja, jak być wytrwałą. To jest
właściwie coś czego się nauczyłam od Ciebie, nawet bardziej przez ostatnie parę lat, niż
kiedy byłam dzieckiem. Kolejna sprawa to protesty, i myślę tu przede wszystkim o
publicznych protestach, takich jak np. ten parę tygodni temu, w którym uczestniczyło tylko
150 osób. Kiedy organizuję albo uczestniczę w proteście, zawsze się martwię, że będzie
beznadziejnie, żenująco, że przyjdzie mało osób i że media będą się ze mnie śmiały. Bardzo
często rzeczywiście jest mało osób i zazwyczaj media faktycznie mają z nas ubaw. Tydzień
po naszym 150-osobowym proteście zostaliśmy zaproszeni na wystąpienie z może dwoma
tysiącami uczestników. Chociaż nasz protest był nieduży i oczywiście nie przedostał się do
wiadomości na całym świecie, to przynajmniej w niektórych miejscach poza arabską prasą
padła nazwa miejscowości Rafah. Podczas protestu w Seattle, Colin miał szyld z napisem w
językach angielskim i arabskim: „Olympia mówi Nie wojnie w Rafah i Iraku.” Jego zdjęcia
pojawiły się na stronie Rafah Today, którą zajmuje się tutaj taki jeden facet, Mohammed.
Ludzie stąd i z innych miejsc widzieli te zdjęcia. Myślę także teraz o Glenie, który przez
dziesięć lat, w każdy piątek, wychodził z kawałkiem kartonu na którym miał wypisaną
liczbą dzieci zmarłych w wyniku sankcji na Irak. Czasami przyłączały się tylko jedna, albo
dwie osoby. Wszyscy myśleli, że to wariaci i spluwali w ich stronę. Teraz jest tych
uczestników w piątki wieczorem o wiele więcej. Skrzyżowanie między Czwórką, a drogą
stanową jest nimi zapełnione. Ludzie przyjaźnie na nich trąbią, machają do nich i wystawiają
podniesione kciuki. Stworzyli infrastrukturę, aby więcej ludzi mogło zacząć działać. Dając
się opluwać, uczynili prostszym dla kogoś innego podjęcie decyzji o napisaniu listu do
redaktora, przyłączenie się do zbiórki, czy w ogóle uczynienie czegokolwiek, co wydaje się
trochę mniej niedorzeczne od stania na poboczu, przedstawiania innym liczby zgonów
irakijskich dzieci i bycia opluwanym. Same wiadomości o tym, co robisz sprawiają, że czuję
się mniej samotna, mniej bezużyteczna, mniej niewidzialna. Te reakcje ludzi – machanie,
podniesione kciuki, pomagają. Obrazki pomagają. Colin pomaga. Międzynarodowe media i
nasz rząd nie powiedzą nam, że jesteśmy skuteczni, ważni, odważni, inteligentni,
Rachel Corrie, Nie ruszę się stąd
12
wartościowi, słuszni w tym co robimy. Musimy sami to powtarzać sobie nawzajem, między
innymi poprzez kontynuowanie naszych działań tak, by były dostrzegalne.
Ważne, żeby obywatele uprzywilejowani Amerykanie zdali sobie sprawę z tego, że ludzie
bez żadnych przywilejów będą dalej działać, bez względu na wszystko, bo w ten sposób
walczą o życie. Możemy pracować z nimi, by wiedzieli, że z nimi pracujemy, albo możemy
zostawić ich z tym samych i przeklinać nasze współuczestnictwo w zabijaniu ich. Nie mam
poczucia, że ktokolwiek nas tutaj przeklina. Ludzie są tu właściwie bardziej zatroskani naszą
wygodą i stanem zdrowia na chwilę obecną, niż tym, że ryzykujemy życie w ich imieniu.
Tak przynajmniej jest w moim przypadku. Ludzie próbują częstować mnie herbatą i
jedzeniem w samym centrum wystrzałów i detonacji.
Czuję się, jakbym udzielała Ci rad, co jest trochę głupie. Jednak wydaje mi się ważne, żeby
zauważać miliony małych rzeczy, dzięki którym możemy doprowadzić do zmiany. Nie
chodzi mi o robienie recyclingu, a następnie gratulowanie sobie. Chodzi mi o małe, ale
rewolucyjne rzeczy. Oczywiście Twoje starania, żeby się douczać, Twój otwarty umysł, cała
Twoja ciężka, wieloletnia praca, wszystko to jest wyjątkowe i ma wpływ na znacznie więcej
ludzi niż Twoja córka. Naprawdę Cię podziwiam. Bardzo Cię kocham. Może mogłabyś
namówić tatę, żeby rzucił swoją neoliberalną robotę i został nauczycielem matematyki. To
byłoby rewolucyjne. Może udałoby Ci się namówić tatę, żeby zasabotażował swoją
neoliberalną pracę. Myślisz, że tata mógłby przypadkowo eksportować dużą sumę dolarów
po bardzo zaniżonej cenie na międzynarodowe rynki?
Okay. Wybaczcie te żarty. Kocham Was. Dbajcie o siebie.
Rachel
12 Marca 2003
Cześć Tato,
Dziękuję za maila. Zawsze mi się wydaje, że mama powtarza Ci wszystkie te kazania, które
jej prawię i w związku z tym trochę Cię zaniedbałam. Nie martw się o mnie zbytnio. W tej
chwili największym problemem jest to, że nie jesteśmy dość skuteczni. Wciąż nie czuję się
jakoś szczególnie zagrożona. Rafah wydaje się ostatnio spokojniejsze, może dlatego że
wojsko jest teraz bardziej zajęte atakami na północy. Wciąż trwa ostrzeliwanie i wyburzanie
domów. W tym tygodniu był jeden zgon, o którym mi wiadomo, ale nie było żadnych
Rachel Corrie, Nie ruszę się stąd
13
poważniejszych ataków. Nie potrafię określić, jak to się zmieni, kiedy, i jeśli, rozpocznie się
wojna w Iraku.
Dziękuję także za to, że podjąłeś się antywojennej aktywności. Wiem, że to nie jest łatwe,
prawdopodobnie znacznie trudniejsze tam, gdzie jesteś, niż tutaj. Jestem bardzo
zainteresowana rozmową z dziennikarzem z Charlotte. Daj mi znać, co mogłabym zrobić,
żeby to przyspieszyć. Zastanawiam się, kiedy stąd wyjechać i co będę wtedy robić. W tej
chwili, biorąc pod uwagę finanse, wydaje mi się, że mogłabym zostać do czerwca. Nie chcę
się wprowadzać z powrotem do Olympii, ale muszę tam wrócić, żeby uprzątnąć rzeczy w
garażu i porozmawiać z innymi o moich doświadczeniach. Z drugiej strony, skoro
przebyłam ocean, mam teraz wielką ochotę spróbować pozostać po tej stronie wielkiej wody
przez jakiś czas. Zastanawiam się nad pracą nauczycielki angielskiego. Chciałabym
naprawdę przysiąść i nauczyć się arabskiego. Dostałam też zaproszenie do Szwecji w drodze
powrotnej, co chyba udałoby się załatwić dość tanio.
Chciałabym opuścić Rafah mając w głowie jakiś realny plan powrotu. Jeden z członków
naszej grupy musi wracać jutro i widząc jak się z wszystkimi żegna, zdałam sobie sprawę,
jak ciężko będzie stąd wyjechać. Tutejsi mieszkańcy nie mogą wyjechać, co wiele utrudnia.
Są też dość rzeczowi twierdząc, że nie wiedzą, czy będą jeszcze żywi, kiedy znowu wrócimy.
Nie chcę się czuć winna z powodu tego miejsca. Nie chcę się czuć winna, że tak łatwo było
mi tu przyjechać, po czym wyjechać i nigdy nie wrócić. Moim zdaniem to ważne, żeby
zobowiązywać się co do miejsc, więc planuję powrócić tutaj mniej więcej za rok. Ze
wszystkich tych możliwości, wyjazd do Szwecji na kilka tygodni w drodze powrotnej
wydaje się najbardziej prawdopodobny. Mogę wymienić bilety i polecieć z Paryża do
Szwecji i z powrotem za około 150 dolarów. Wiem, że powinnam skontaktować się z rodziną
we Francji, ale chyba tego nie zrobię. Byłoby ze mnie kiepskie i rozzłoszczone towarzystwo.
Kontrast zamożności otoczenia byłby zbyt nagły. Cały czas miałabym wyrzuty sumienia z
powodu mojej przynależności klasowej.
Daj mi znać, jeśli masz jakieś pomysły na to, co mogłabym zrobić z moim życiem. Bardzo Cię
kocham. Jeśli wolisz, możesz wyobrażać sobie, kiedy piszesz do mnie, że jestem na
kempingu na Hawajach, gdzie uczę się wyplatania. Jednym z moich sposobów, żeby uczynić
sprawy łatwiejszymi, jest kompletne zatracenie się w fantazjach, że gram w hollywoodzkim
filmie albo sitcomie z Michaelem J. Foxem. Więc nie krępuj się i też coś wymyśl, a ja się
chętnie do tego przyłączę. Ściskam i całuję.
Rachel
Rachel Corrie, Nie ruszę się stąd
14
Rachel zginęła cztery dni po wysłaniu powyższego maila do ojca, 16 maja 2003, w Rafah w Strefie
Gazy. Stała na drodze uzbrojonego buldożera Caterpillar D-9R należącego do izraelskiej armii. Liczyła,
że powstrzyma w ten sposób jego kierowcę przed zniszczeniem domu palestyńskiej rodziny. Według
relacji naocznych świadków, żołnierz doskonale widział Rachel, mimo to nie zatrzymał się i przejechał ją
dwukrotnie, najpierw prowadząc maszynę do przodu, a następnie wstecz. Rachel umarła w drodze do
szpitala. Miała 23 lata. Władze izraelskiej armii i izraelski wymiar sprawiedliwości nie tylko nigdy nie
pociągnęły nikogo do odpowiedzialności, ale objęły sprawców nadzwyczajną ochroną, w normalnym
kontekście prawnym odpowiednią dla ofiar. Rodzina Rachel od lat prowadzi przeciwko rządowi Izraela
postępowanie cywilne (o symbolicznego dolara) przed sądem w Hajfie. Ostatnie przesłuchania w tym
procesie zaplanowano na 22 maja 2011.

Podobne dokumenty