biuletyn polskiego klubu ekologicznego - okręg

Transkrypt

biuletyn polskiego klubu ekologicznego - okręg
POLSKI KL
NR 2(64) 2007
W numerze:
Parlament Europejski w sprawie Rospudy
K
OL
OG
ICZNY
W
SK
OPOL I
LK
IE
O KR
ĘG
BIULETYN POLSKIEGO KLUBU EKOLOGICZNEGO - OKRĘG WIELKOPOLSKI
UB
E
ISSN 1231-2495
Fot. Monika Poprawa
NR 2(64)2007
www.pke-ow.most.org.pl www.most.org.pl/pke-ow
Sprawozdanie. ..................................................
4
Szerszeń - twój wróg czy przyjaciel? ........................... 10
Wodne spacery.
Kajak pneumatyczny - nowy sposób spędzania
wolnego czasu. Czy nowa forma turystyki i rekreacji
upowszechni się u nas? ...............................................
13
str. 11
Lasom na ratunek ............................................... 17
Tylko szybko!
PKE postuluje rozwój komunikacji publicznej w
miastach. .....................................................................
18
Kwadrans na zastanowienie. ....................................... 20
str. 14
Autorka fotografii na okładce: Monika Poprawa
Konkurs fotograficzny 2007 r.
str. 17
Wydawca: Polski Klub Ekologiczny Okręg Wielkopolski
Adres Redakcji: osiedle Rzeczypospolitej 111, 61- 389 Poznań
Redaktor naczelny: Marek Smolarkiewicz
Druk: Drukarnia T&M s.c., tel. 061 8151 024
BIULETYN
POLSKIEGO KLUBU
EKOLOGICZNEGO
OKRĘG WIELKOPOLSKI
16.11.2007
Tytuł wpisany do Rejestru Dzienników i Czasopism Sądu Okręgowego w Poznaniu pod numerem RPR 164
Wydanie zostało dofinansowane przez:
Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Poznaniu
Gminny Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Poznaniu
Wydrukowano na papierze pochodzącym w 100% z recyklingu
Okręg Wielkopolski Polskiego Klubu Ekologicznego wiosną 2007 roku przyłączył się do fali sprzeciwu wobec planów niszczenia
Doliny Rospudy, wynikających z zamiaru budowy trasy Via Baltica przez Augustów. Skierowaliśmy petycję do Parlamentu
Europejskiego, zarejestrowaną pod numerem 0228/2007, jesteśmy jednym z adresatów Sprawozdania Komisji.
Sprawozdanie
Komisji Parlamentu Europejskiego w sprawie misji informacyjnej w Polsce „Via Baltica”
(Warszawa Białystok Augustów) 11-14 czerwca 2007 r.
Sprawozdający: Thijs Berman, David Hammerstein, Martin Callalan
Komisja Petycji otrzymuje od osób prywatnych,
społeczności lokalnych i stowarzyszeń wolontariackich coraz
więcej petycji dotyczących ochrony środowiska naturalnego.
Jest to niezwykle obiecujący sygnał szerokiego uznania społecznego dla kompetencji Unii Europejskiej w kwestii środowiska naturalnego i jego ochrony. Duża część wspomnianych
petycji podważa decyzje władz publicznych dotyczące realizacji przedsięwzięć infrastrukturalnych, z których część może
otrzymywać nawet wsparcie finansowe z Unii Europejskiej.
Unia Europejska nie dysponuje oczywiście władzą
absolutną, aby narzucać swe poglądy państwom członkowskim w tej czy innej dziedzinie ani nie dąży do uzyskania takiej
władzy. Unia sprawuje przyznaną jej władzę z poszanowaniem kompetencji państw członkowskich zgodnie z zasadą
pomocniczości. Jednakże państwa członkowskie oraz władze
regionalne i lokalne zgodnie z traktatem mają obowiązek
przestrzegać przepisów uzgadnianych przez Parlament i Radę
unijnych dyrektyw i rozporządzeń, które są w stosunku do nich
wiążące. W przypadku nowych państw członkowskich, takich
jak Polska, dotyczy to również dotychczasowego dorobku
prawnego Wspólnoty.
Innymi słowy, władze państw członkowskich mogą podjąć
suwerenną decyzję o potrzebie stworzenia nowych dróg lub
połączeń kolejowych służących rozwojowi transportu,
ułatwieniu podróży i kontaktów handlowych lub też poprawie
bezpieczeństwa w transporcie. Unia Europejska może zapewnić finansowanie wnioskowane z tzw. funduszy spójności, aby
wesprzeć państwa członkowskie w realizacji tych przedsięwzięć. Jednak bez względu na udział finansowania wspólnotowego lub jego brak, tego rodzaju przedsięwzięcia muszą być
realizowane przy pełnym poszanowaniu prawa UE i nie mogą
zagrażać nienaruszalności terenów, które na wniosek państwa
członkowskiego zostały wyodrębnione na mocy porozumienia
między UE, a odpowiednim państwem członkowskim, w celu
zapewnienia ochrony szczególnie podatnych na zniszczenie
ekosystemów.
Poprzez przyjęcie wspomnianych przepisów, zawartych
przede wszystkim w dyrektywie siedliskowej, dyrektywie
ptasiej, ramowej dyrektywie wodnej i innych, uznano, że
decyzje dotyczące obszarów chronionych tego rodzaju prawodawstwem nie powinny być podejmowane jednostronnie, ani
nie powinny być sprzeczne z obowiązującymi porozumieniami. Co więcej, zgodnie z zapisaną w prawie wspólnotowym
zasadą ostrożności, władze powinny powstrzymać się od
działań, poprzez które mogłyby naruszyć równowagę i trwałość obszarów chronionych. W opisanych wyżej okolicznościach należy z uwagą przeanalizować warianty
alternatywne.
Od 2005r. Komisja Petycji otrzymała kilka ważnych
petycji wyrażających sprzeciw wobec podjętej w styczniu
2005r. przez polskie władze decyzji o budowie drogi ekspresowej przeznaczonej dla samochodów ciężarowych na trasie,
której częścią byłyby obwodnice Białegostoku i Augustowa
(w północno-wschodnicj Polsce). Zdaniem składających petycję droga ta stanowiłaby poważne zagrożenie dla kilku
obszarów objętych specjalną ochroną, w tym Doliny Rospudy,
4
Puszczy Knyszyńskiej z cennymi obszarami lasów pierwotnych oraz populacją żubrów, Biebrzańskicgo Parku
Narodowego oraz Narwiańskiego Parku Narodowego.
Wspomniany wyżej proponowany odcinek drogi ma według
zamierzeń władz polskich stanowić część transeuropejskiej
sieci Via Baltica, łączącej Finlandię i kraje bałtyckie z innymi
dużymi państwami UE poprzez Warszawę, Berlin i Budapeszt.
Już od pewnego czasu jest on przedmiotem analiz.
Ten i inny wniosek, dotyczący połączenia Litwy z Warszawą poprzez Łomżę, był zresztą analizowany przez polski rząd
już w 1993r., kiedy ówczesne Ministerstwo Ochrony Środowiska wyraziło sprzeciw wobec trasy białostockiej. Trasa
łomżyńska była nazywana wariantem nr l (droga nr 61 o długości 307 km), zaś trasę Białystok-Augustów nazywano
wariantem nr 2 (droga nr 8 o długości 335 km). Określenia te są
nadal używane.
Pierwotny projekt sieci transeuropejskiej, powstały w
1996r. w wyniku decyzji Rady Europejskiej z Essen, został
rozszerzony w 2004 r. w celu uwzględnienia nowych państw
członkowskich. Osiemnaście z trzydziestu obecnych przedsięwzięć priorytetowych dotyczy linii kolejowych, lecz na omawianym obszarze nie planuje się żadnego szlaku kolejowego.
Władze polskie w dalszym ciągu priorytetowo traktują transport drogowy.
Rada Europejska podkreśliła konieczność zapewnienia
przez kraje kandydujące zgodności z przepisami UE w zakresie ochrony środowiska naturalnego w przypadku wszelkich nowych przedsięwzięć i inwestycji poprzedzających
przystąpienie, zaś Komisja jasno stwierdziła, że nowe inwestycje i przedsięwzięcia, które mogą oddziaływać na „wrażliwe przyrodniczo obszary”, powinny być zgodne z art. 6
dyrektywy siedliskowej i pozostałymi dyrektywami związanymi z tą kwestią.
Ostateczna decyzja o przeprowadzeniu trasy Via Baltica
przez Białystok, czyli z wykorzystaniem wariantu drugiego,
została jednak podjęta najwyraźniej bez odpowiedniej
strategicznej oceny oddziaływania na środowisko naturalne
i bez uwzględnienia zasad ochrony środowiska obowiązujących w Unii Europejskiej, wbrew zobowiązaniom podjętym w
trakcie negocjacji przedakcesyjnych. Omawiane tereny mają
status obszarów chronionych prawem krajowym i należą do
sieci Natura 2000.
Zarzuty stawiane przez składających petycje zostały
potraktowane poważnie przez Komisję Petycji, kiedy omawiała tę kwestię w listopadzie 2006 r. Doprowadziły one także do
podjęcia działań przez Komisję Europejską, która wszczęła
postępowanie w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa
członkowskiego na mocy art. 226 Traktatu i zwróciła się do
Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości z wnioskiem o nakaz wstrzymania prac, kiedy stało się jasne, że polskie władze
zamierzają przystąpić do wykonania decyzji w marcu 2007 r.
Trybunał wydał nakaz dnia 18 kwietnia 2007 r., a prace zostały
tymczasowo wstrzymane.
W międzyczasie polskie władze rozpoczęły w regionie
przedreferendalną kampanię w omawianej kwestii, jednakże
frekwencja w trakcie głosowania w dniu 20 maja br. - na
poziomie 21,56% - była znacznie niższa od wymaganego
progu 30% i z tego względu wynik referendum został unieważniony. Najwyraźniej większość głosujących opowiedziała się
za obwodnicą Białegostoku i Augustowa, lecz zorganizowana
przez jej przeciwników kampania na rzecz bojkotu referendum
wydawała się równie skuteczna. Z sondaży wynika, że w skali
kraju plan ten wzbudza zdecydowany sprzeciw społeczeństwa.
Komisja wygłosiła swoje oświadczenie podczas posiedzenia plenarnego w maju br. przed wyjazdem delegacji na misję
informacyjną do Polski w celu odbycia spotkań ze wszystkimi
zainteresowanymi stronami i miejscową ludnością, której
przedsięwzięcie miałoby dotyczyć.
Misja zapewniła więc polskim władzom możliwość uzasadnienia dokonanego przez nie wyboru wariantu drugiego oraz
wyjaśnienia decyzji o przecięciu Doliny Rospudy i pozostałych obszarów chronionych. Członkowie komisji parlamentarnej mogli natomiast ocenić opinie na temat omawianej kwestii
na szczeblu lokalnym i ogólnokrajowym oraz osobiście przyjrzeć się istocie problemu. Misja dała okazję stowarzyszeniom
i pojedynczym osobom sprzeciwiającym się realizacji przedsięwzięcia wykazania na miejscu, jakie jest uzasadnienie dla
ich sprzeciwu oraz decyzji o skierowaniu petycji do Parlamentu Europejskiego na mocy art. 194 traktatu UE.
Wizyta:
Wizyta delegacji została tak zorganizowana, by polskie
władze mogły przedstawić swoje stanowisko zarówno na rozpoczęcie, jak i na zakończenie misji. Sposób jej organizacji
miał również umożliwić jej członkom spotkanie ze składającymi petycje opowiadającymi się za wariantem augustowskim oraz osobno - z jego przeciwnikami. Delegacja wysłuchała także władz lokalnych z obszarów związanych z wariantem pierwszym i wariantem drugim, zebrano również
ekspertyzy specjalistów z dziedziny ochrony środowiska oraz
inżynierów, a także uwzględniono opinię Łomżyńskiej Izby
Przemysłowo-Handlowej. Do programu włączono także
szereg wizji lokalnych, między innymi w Dolinie Rospudy,
gdzie członkowie delegacji odbyli spływ kajakami, aby zyskać
niezwykle ważny ogląd miejsca pod względem wrażeń
wizualnych i panującej tam atmosfery, aby mogli m.in.
zaobserwować niektóre rzadkie i chronione gatunki ptaków,
fauny i flory, z których Dolina Rospudy jest znana na całym
świecie. Wzdłuż brzegów obserwowano bobry i ich żeremia
oraz położone w pobliżu miejsce lęgowe orlika krzykliwego.
Być może warto zauważyć, że nie była to pierwsza wizyta
delegacji Parlamentu Europejskiego na tym terenie. W czerwcu 2005 r. obszar ten odwiedziła delegacja Komisji Ochrony
Środowiska Naturalnego, a przekaz, odebrany przez nią
wówczas jest zaskakująco podobny do wrażenia, jakie dwa
lata później odniosła wyżej wspomniana delegacja. Na zakończenie sprawozdania komisja parlamentarna wskazała cztery
kwestie wymagające monitorowania, z których czwarta ma
charakter najbardziej ogólny:
Jakie są główne zalety i wady dwóch najważniejszych
wariantów trasy, w szczególności znaczenie połączenia z
Białymstokiem oraz rzeczywiste oddziaływanie na
środowisko związane z przecięciem czterech obszarów
ochrony przyrody ujętych w wariancie białostockim?
W celu wyjaśnienia tej kwestii ogólnej oraz dalszego
omówienia powodów uzasadniających wybór trasy delegacja
odbyła niezwykle pouczające spotkanie z Barbarią Kondrat,
podsekretarz stanu w polskim Ministerstwie Transportu
i kilkoma wysokimi rangą urzędnikami. Pani podsekretarz
podkreśliła, że ogólna strategia władz polega na poszukiwaniu
równowagi między inwestowaniem w polską infrastrukturę,
a ochroną środowiska naturalnego, jednakże budowa trasy
Białystok-Augustów jest sprawą pilną, gdyż środki finansowe
muszą zostać wykorzystane do 2012 r. Przyznała ponadto, że
wynikające z braku odpowiednich danych niedoinwestowanie
sieci kolejowej doprowadziło do większego skoncentrowania
się na transporcie drogowym.
Członkowie delegacji otrzymali od ministerstwa
dokumentację zawierającą opinie powołanych przez rząd
ekspertów, którzy byli również obecni podczas spotkania.
Pewien ogląd sprzecznych opinii, które przedstawiono,
można uzyskać na podstawie poniższych fragmentów:
„Przeprowadzenie obwodnicy przez tereny leśne jest
korzystne, gdyż zapewni to odbiór spalin, co oznacza ich
zatrzymanie w wąskim pasie leśnym. Wybudowanie ruchliwej
trasy wśród pól, łąk i pastwisk oznacza ludobójstwo, zbrodni
przeciwko ludności zamieszkującej wioski i miasteczka, a pośrednio przeciw mieszkańcom miast, którzy w efekcie będą
spożywać skażoną żywność” (prof. H. Tomaszewicz, Uniwersytet Warszawski).
„(...) mimo, że budowa obwodnicy Augustowa wzdłuż trasy
proponowanej przez projektantów spowoduje pewne
zniszczenia w przyrodzie Puszczy Augustowskiej, będą one na
pewno niewielkie, nie będą stanowiły zagrożenia dla rzadkich,
zagrożonych wyginięciem gatunków i będą oddziaływały
głównie na las (...), nie wywoła to zmian w warunkach
wodnych torfowiska (...), nie stanowi zagrożenia dla
priorytetowych gatunków roślin w Dolinie Rzeki Rospudy (...).
Inna trasa obwodnicy, przeprowadzona na dłuższym dystansie
doprowadziłaby też do większego zanieczyszczenia powietrza
spalinami i do większej liczby zwierząt ginących pod kołami
samochodów (...)” (Prof. A. Sokołowski, kierownik Zakładu
Lasów Naturalnych w Białowieży).
Urzędnicy, z którymi spotkali się uczestnicy delegacji, byli
wyraźnie nieprzygotowani do analizy tras alternatywnych, na
przykład wariantu pierwszego i w pogardliwy sposób wypowiadali się o zwolennikach opcji łomżyńskiej. Twierdzili, że
jest to próba sił między władzami a ekologami oraz że jeżeli
pozwoli się ekologom na zablokowanie tego mostu i wiaduktu,
wówczas będą mogli zablokować cały program budowy dróg,
a władze nie zdołają wydać na czas wszystkich środków.
Delegacja podkreśliła, że nikt nie kwestionuje potrzeby
poprawienia stanu infrastruktury drogowej i kolejowej w
Polsce, w szczególności w regionie podlaskim. Zaznaczyła
również, że środków unijnych nie można przeznaczać na
szlaki komunikacyjne, które nie są zgodne z prawem Unii.
Władze nie umiały odpowiedzieć na uwagę delegacji, że nawet
specjalizująca się w doradztwie firma Scott Wilson, która na
zlecenie polskich władz zbadała omawianą kwestię, zaapelowała o wybranie innego wariantu.
Wyraźnie widać, że sprzeciw wobec wariantu przebiegającego przez Dolinę Rospudy nie dotyczy wyłącznie ekologów; ciężar przeszłości i długi czas, jakiego kolejne polskie
rządy potrzebowały na podjęcie oficjalnych decyzji, stanowi
przeszkodę dla ponownego przeanalizowania różnych
wariantów trasy.
Spotkanie w Ministerstwie Środowiska było znacznie
mniej owocne, zaś szefowa Gabinetu Politycznego Ministra
wydawała się zdecydowanie niedoinformowana co do formy
i treści przedmiotowych dyrektyw środowiskowych. Wyraziła
także pogląd, jakoby naturalne bogactwo Doliny Rospudy
zostało stworzone przez człowieka oraz ze proponowany plan
5
drogi, przecinający dolinę w jej najszerszym punkcie, wyrządzi mniejsze szkody i wywoła mniejsze zakłócenia w korytarzach migracyjnych ssaków, ptaków i na terenach podmokłych, niż możliwość budowy znacznie krótszego mostu we
wsi Chodorki. proponowana w ramach trasy alternatywnej.
Zachowanie wiceministra było również zaskakująco
lekceważące; przywiązywał on niewielką wagę do faktu
oznaczenia Doliny Rospudy i pozostałych terenów jako
obszarów Natura 2000 i wydawał się nieświadom, a przynajmniej nie wypowiadał się na temat oceny dokonanej przez
Państwową Radę Ochrony Przyrody, zgodnie z którą w wariancie zakładającym most w zwężeniu doliny w Chodorkach
w kwestii migracji zwierząt, „istnieją lepsze możliwości do
skutecznego rozwiązania tego problemu”. Zdaniem Rady
największym walorem wariantu „przez Chodorki” jest fakt, że
zapewnia on nienaruszalność torfowiska Rospudy - najcenniejszego waloru przyrodniczego. Jest to zbieżne z wynikami
innych najnowszych badań, w których podkreśla się
wyjątkowe znaczenie szczególnych cech torfowisk i mokradeł
dla populacji ptaków i owadów traktowanych przez UE jako
gatunki zagrożone.
Następnie delegacja udała się do Białegostoku, gdzie
istotnie zaobserwowała wpływ nasilonego ruchu na głównej
trasie Warszawa-Białystok, mającej na niektórych odcinkach
postać trzypasmowej drogi ekspresowej, w efekcie niezwykle
niebezpiecznej.
Delegacja odbyła niezwykle pożyteczną dyskusję podczas
spotkania z marszałkiem województwa podlaskiego,
prezydentem miasta Białegostoku i innymi urzędnikami.
Prof. A. Sokołowski przedstawił prezentację, w której m.in.
zwrócił uwagę na poważne problemy komunikacyjne w Augustowie, wynikające ze zwiększenia transportu towarowego.
Pojawiło się też kilka kwestii dodatkowych, które zasługują na
uwzględnienie, gdyż nieco lepiej pokazują motywy decyzji
rządu. Na przykład zdaniem prof. Sokołowskiego w ramach
opcji forsowanej przez organizacje pozarządowe, trasa przebiegałaby przez 900 prywatnych działek i wymagałaby
„wyburzenia gospodarstw”. Stwierdził on, że wariant rządów
przebiega przez inne tereny, w tym przez obszary Natura 2000,
lecz jego zdaniem przypadek ten należy uznać za wyjątkowy,
gdyż „obszary Natura 2000 zostały wyznaczone zbyt pospiesznie, bez uwzględnienia konsekwencji dla infrastruktury”.
Generalny dyrektor dróg krajowych i autostrad podczas
tego samego spotkania skoncentrował się na kwestii korytarza
transeuropejskiej sieci transportowej, a następnie wspomniał
o poważnych problemach w zakresie bezpieczeństwa na
drodze N8, na której w 2006 r. doszło do 47 wypadków śmiertelnych. Zwrócił on uwagę nie tylko na pilną potrzebę
zbudowania drogi Via Baltica, lecz ogólnie również szybkiej
poprawy istniejącej infrastruktury drogowej w północnowschodniej Polsce ze względu na znaczne nasilenie ruchu oraz
bardzo wysokie wskaźniki wypadków drogowych na obecnych, niedostatecznie utrzymanych drogach. Podkreślił także
kluczowe znaczenie budowy obwodnic wokół miast, przez
które przechodzi obecnie ruch tranzytowy o dużym natężeniu,
nie tylko wokół Augustowa, lecz również Wasilkowa
i Sztabina. W kwestii dwóch alternatywnych tras Via Baltica,
tzn. Warszawa-Białystok-Augustów-Suwałki oraz WarszawaŁomża-Grajewo-Suwałki, podkreślił, że ważną konsekwencją
pierwszego szlaku jest połączenie z Białymstokiem, który jest
zdecydowanie największym miastem północno-wschodniej
Polski. Wyraźnie opowiedział się za przebiegiem trasy przez
Dolinę Rospudy twierdząc, że w wariancie alternatywnym
przetnie ona wiele okolicznych gospodarstw rolnych.
Z kolei prezydent Białegostoku wygłosił niezwykle
6
emocjonalne oświadczenie twierdząc, że dzieci jego miasta
giną pod kołami europejskich ciężarówek, zaś mieszkańcy
mają już dość biurokracji i blokad i chcą, aby obwodnica
została wybudowana jak najszybciej.
Członkowie delegacji zapewnili władze Białegostoku, że
w pełni rozumieją i popierają starania o rozwiązanie uciążliwych problemów komunikacyjnych w miastach, lecz że nie
można przenieść tego obciążenia z terenów miejskich do stref
przyrodniczych objętych ochroną. Delegacja podkreśliła
również, że należy z większą uwagą przeanalizować opcję Raił
Bałtica jako jednego z możliwych rozwiązań polityki transportowej oraz sposobu na pobudzenie gospodarki tego regionu.
W Augustowie spotkanie z burmistrzem i mieszkańcami
miasta, z których niektórzy podpisali się pod petycją wyrażającą poparcie dla obwodnicy na drodze N8, miało równie
emocjonalny charakter, gdyż ich zdaniem czekają już o wiele
za długo na „swoją drogę”, która powinna zostać zmodernizowana, tak aby spełniała najnowsze normy bezpieczeństwa.
Mieszkańcy byli przekonani, że decyzja została podjęta na
długo przed przystąpieniem Polski do UE i obecnie są zaskoczeni faktem, że nie pozwala się im na wybudowanie drogi.
Domagają się jak najszybszej zmiany tras przejazdu samochodów ciężarowych, gdyż droga przebiegająca przez miasto
jest szczególnie niebezpieczna, zaś zwiększenie transportu
ciężarowego stało się niezwykle uciążliwe dla miejscowych
mieszkańców, a w szczególności stanowi zagrożenie dla dzieci
i osób starszych.
Zaskakujący jest wyraźny brak podstawowych planów
bezpieczeństwa ruchu drogowego ze strony samego miasta
Augustowa, mimo że dąży ono do budowy obiektów uzdrowiskowych i turystycznych. Burmistrz miasta zdecydowanie
stwierdził, że nie interesują go - jak to określił - rozwiązania
tymczasowe, natomiast brakuje innych działań służących
rozwiązaniu problemu znacznego nasilenia ruchu samochodów ciężarowych przejeżdżających przez Augustów. Zdaniem
delegacji argument ten jest nie do przyjęcia, gdyż odpowiedzialne władze polityczne powinny podjąć natychmiastowe
działania w celu poprawy bezpieczeństwa na drogach, nawet
gdyby miało to być rozwiązanie tymczasowe. W każdym razie
tego rodzaju działania nie wpłynęłyby w żaden sposób na
ostateczny wybór trasy drogi ekspresowej Via Baltica i pod
wieloma względami kwestia ta nie jest nawet bezpośrednio
związana ze strategiczną decyzją o wyborze wariantu pierwszego lub drugiego.
Rodzi się pytanie, czy nie doszło tu do pomieszania uzasadnionych miejscowych oczekiwań dotyczących poprawy
programów budowy dróg wokół Augustowa i Białegostoku z
kwestią strategicznego szlaku Via Baltica, który ma połączyć
kraje bałtyckie z Warszawą i resztą Europy.
Okazuje się, że jednym z powodów nasilenia ruchu przez
Białystok i Augustów było niewystarczające przygotowanie
alternatywnej trasy łomżyńskiej do przyjęcia samochodów
ciężarowych, toteż kierowcy w praktyce nie mają innej możliwości pokonania tej trasy, niż przez dłuższy odcinek
augustowski.
Podczas szeregu spotkań delegacji ze składającymi petycje
wyrażającymi sprzeciw wobec trasy przebiegającej przez
Białystok i Augustów, m.in. Ogólnopolskim Towarzystwem
Ochrony Ptaków, WWF Polska, CEE Bankwatch oraz Birdlife
International, członkowie delegacji uzyskali bezpośredni opis
istotnych i nieodwracalnych szkód, jakie trasa N8 spowoduje
dla jedynego w Europie zachowanego dotąd obszaru lasów
pierwotnych i torfowisk, mokradeł i terenów bagiennych,
a także dla zamieszkujących je różnorodnych gatunków
dużych ssaków, w tym żubrów, łosi, rysi i wilków. (Wszystkie
zostały wymienione w załączniku II do dyrektywy siedliskowej.) Warunki ekologiczne na tym obszarze uległy niewielkim przekształceniom od czasów średniowiecznych pomimo
ogromu tragedii, jakich doświadczyła miejscowa ludność
podczas okupacji niemieckiej i radzieckiej. Istotnie w całej
swej historii region podlaski był często przedmiotem sporów
jako region przygraniczny, przed którym dopiero teraz rysuje
się pewniejsza i bardziej dostatnia przyszłość.
Unowocześnienie drogi do Białegostoku oraz budowa jej
nowych odcinków omijających Augustów i - zgodnie z planem
władz - przecinających Dolinę Rospudy doprowadzi do znacznego zmniejszenia rzeczywistego obszaru siedlisk i spotęguje
rozdrobnienie szczególnie narażonych populacji zwierząt,
zwiększając tym samym ryzyko ich wyginięcia oraz wywrze
szczególnie duży wpływ na szlaki migracyjne większych
ssaków. W opracowaniu Instytutu Ochrony Przyrody Polskiej
Akademii Nauk przedstawiono poważne zagrożenia dla korytarzy umożliwiających zwierzętom rozprzestrzenianie się.
Spowoduje to również daleko idące zmiany w siedliskach
słodkowodnych poprzez większe zanieczyszczenie oraz spływanie z dróg wody zanieczyszczonej w długim okresie
zimowym solą i substancjami chemicznymi stosowanymi do
usuwania oblodzenia. Doprowadziłoby to do zniszczenia znacznych części torfowisk, czynnych torfowisk wysokich oraz
torfowisk alkalicznych.
Dodatkowo odcinek drogi, który według planów ma przebiegać przez Dolinę Biebrzy - obszar objęty projektem
ochrony LIFE finansowanym ze środków UE - będzie miał
destrukcyjny wpływ na 10 gatunków ptaków wymienionych
w załączniku l do dyrektywy ptasiej.
Składający petycje przedstawili istotne argumenty przemawiające za wyborem trasy alternatywnej, przebiegającej
przez Łomżę, której zaletą jest niemal całkowite ominięcie
obszarów uznawanych za wrażliwe lub objętych specjalną
ochroną. (Mapa pokazująca trasę alternatywną w załączeniu.)
Szlak alternatywny, szczegółowo wyjaśniony przez przedstawiciela SISKOM - grupy zajmującej się inżynierią drogową łączyłby się z planowaną obwodnicą Suwałk w Chodorkach na
północnym krańcu Doliny Rospudy, którą przecinałby w tym
miejscu z wykorzystaniem normalnych technik konstrukcji
mostów zamiast bardziej kosztownych i niesprawdzonych
technik proponowanych dla przecięcia doliny w dolnym jej
punkcie, wymagającego upuszczenia 123 betonowych słupów
w podmokły teren. Przedstawiciel SISKOM zgodził się z Radą
Ochrony Przyrody, że przeprawa w okolicy Chodorek, którą
obejrzeli członkowie delegacji, spowoduje znacznie mniejsze
zakłócenia w korytarzach migracyjnych. Jego zdaniem pozwoli to ochronić 24 hektary lasu i zapobiec zniszczeniu
obszaru Natura 2000.
Zwolennicy trasy rządowej wysunęli wobec składających
petycje szereg oskarżeń, w tym dotyczących planowanego
zniszczenia 900 domów i gospodarstw. Składający petycję
bronili swojego wyboru, podkreślając, że przy wyborze wariantu alternatywnego, biegnącego równolegle do istniejącej
drogi w pobliżu linii wysokiego napięcia, konieczne byłoby
wyburzenie jedynie dwóch domów. Z uwagi na mniej liczne
przeszkody naturalne koszt rozwiązania alternatywnego - jak
podkreślają - byłby niższy, a czas budowy drogi - krótszy.
Władze miast położonych przy trasie wariantu alternatywnego, w tym prezydent Łomży i prezydent Ostrołęki, którzy
również spotkali się z delegacją, są zwolennikami trasy wzdłuż
drogi nr 61, podobnie jak miejscowa Izba Przemysłowollandlowa, która przeprowadziła ankietę wśród firm spedycyjnych, które będą w największym stopniu korzystać z korytarzy
tranzytowych Via Baltica. Ponad dwie trzecie z nich opowiedziało się za krótszym wariantem łomżyńskim, zamiast trasy
Białystok-Augustów. Ich zdaniem celowo zamknięto tradycyjny szlak transportowy dla samochodów ciężarowych,
zmuszając ich do korzystania z dłuższej trasy białostockiej
i stawiając w ten sposób przed faktem dokonanym.
Wnioski:
Budowa strategicznej sieci drogowej Via Baltica w
Europie Środkowej i Północno-Wschodniej jest niezbędna dla
zapewnienia spójności gospodarczej i społecznej na przestrzeni całej Unii Europejskiej. Z uwagi na szybko zwiększający się
wolumen transportu jest jednak jasne, że jeszcze ważniejszym
priorytetem powinny stać się lepsze połączenia kolejowe ze
względu na związane z nimi korzyści długoterminowe. W dużej mierze jest to kwestia priorytetów państw członkowskich,
lecz powyższy kierunek zyskał poparcie ze strony U E.
Należy przy tym przestrzegać postanowień traktatu.
Pacta sunt scrranda. Przedsięwzięcia budowlane realizowane
przez państwa członkowskie muszą być zgodne z unijnymi
przepisami. Na początku bieżącego roku, dn. 21 marca 2007 r.,
Komisja Europejska skierowała sprawę projektu budowy drogi Via Baltica do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.
Zdaniem Komisji powyższy projekt w kształcie przyjętym
przez polskie władze byłby sprzeczny z ważnymi unijnymi
przepisami dotyczącymi ochrony środowiska naturalnego.
W trakcie misji informacyjnej Komisji Petycji PE
potwierdzono, że projekt budowy drogi Via Baltica w obecnie
proponowanym kształcie przecinałby niezwykle wrażliwe obszary sieci Natura 2000. Przedsięwzięcie przewiduje naruszenie obszarów specjalnej ochrony wyznaczonych przez polskie
władze zgodnie z dyrektywą w sprawie ochrony dzikiego ptactwa. Proponowana trasa przecinałaby również obszary proponowane jako tereny mające znaczenie dla Wspólnoty na
mocy dyrektywy siedliskowej oraz obszary, które mają zostać
zgłoszone do Komisji w ramach propozycji ich oznaczenia
jako tereny mające znaczenie dla Wspólnoty.
Zdaniem wszystkich międzynarodowych ekspertów,
którzy odwiedzili Dolinę Rospudy i przeprowadzili badania w
terenie, trudno przecenić wartość tej doliny jako unikatowego
obszaru lasów bagiennych, aktywnych torfowisk wysokich
i torfowisk alkalicznych. Dolina Rospudy zachowała swój
kształt przez tysiące lat, w czasie których doszło do stopniowego nagromadzenia się 14 metrów osadów. Badacze znaleźli
tu 17 wpisanych na czerwoną listę (rzadkich lub zagrożonych)
gatunków, dla których Dolina Rospudy jest naturalnym
siedliskiem. Tak wysoka ich liczba na tak małym obszarze jest
zjawiskiem niespotykanym nigdzie indziej w Unii Europejskiej. Zdaniem wspomnianych ekspertów jakakolwiek zmiana
w strukturze hydrologicznej, na przykład budowa drogi,
spowoduje nieodwracalne szkody. Ponadto droga ta miałaby,
zgodnie z projektem, przecinać dwa inne rezerwaty przyrody
położone w pobliżu Białegostoku, co przyczyniłoby się do
dalszego rozdrobnienia siedlisk przyrodniczych.
Polskie władze nie przekonały uczestników misji informacyjnej, że warianty inne niż obecny projekt budowy drogi,
zostały przeanalizowane w sposób odpowiedni i obiektywny.
Przeciwnicy projektu budowy drogi przecinającej Dolinę
Rospudy starali się zwrócić uwagę kolejnych ekip rządowych
na ryzyko naruszenia europejskich przepisów z zakresu
ochrony środowiska naturalnego. W reakcji na te działania są
oni zastraszani i systematycznie oczerniani. Przebiegająca
przez Łomżę trasa alternatywna powinna zostać przeanalizo-
7
wana bardziej dokładnie, choć w trybie pilnym i w sposób
obiektywny; nie powinna też być odrzucana przez polskie
władze ze względów politycznych i dla wątpliwych powodów
ekonomicznych, uzasadnianych często argumentami opierającymi się na ewidentnie nieprawdziwych i wprowadzających
w błąd danych.
Mimo że podjęcie decyzji w sprawie tej kwestii należy do
Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, uczestnicy misji
informacyjnej są zdania, że polskie władze najwyraźniej naruszyły art. 6 ust. 2 dyrektywy 92/43 (dyrektywa siedliskowa),
zatwierdzając projekt budowy drogi przez Dolinę Rospudy.
Dyrektywa została przyjęta w celu „uniknięcia na specjalnych
obszarach ochrony pogorszenia stanu siedlisk przyrodniczych
i siedlisk gatunków, jak również w celu uniknięcia niepokojenia gatunków, dla których zostały wyznaczone takie obszary,
o ile to niepokojenie może mieć znaczenie w stosunku do celów
niniejszej dyrektywy”. Z pewnością budowa tego rodzaju drogi
oznaczałaby istotne naruszenie i pogorszenie stanu Doliny
Rospudy, gdyż wyrządzone w niej szkody byłyby znaczne i
nieodwracalne.
Nie ma najmniejszych wątpliwości co do niechęci polskich
władz w kwestii udzielenia poparcia dla alternatywnej, biegnącej bezpośrednio trasy, nawet jeżeli oczekiwana strategiczna
ocena oddziaływania potwierdzi ten wariant, choć niechęć ta
nie została należycie uzasadniona przez władze, z którymi
delegacja odbyła spotkania. Przedstawianym przez nie argumentom brakowało spójności i wiarygodności.
Podczas jednego z otwartych spotkań pojawiły się opinie,
ze społeczeństwo nie otrzymuje pełnych informacji i że władze
podają mediom dane wprowadzające w błąd. Członkowie
delegacji również odnieśli wrażenie, że władze niekiedy wprowadzały ich w błąd.
Faktem jest, że nie przedstawiono żadnych przekonujących argumentów za wyborem wariantu Białystok Augustów. Najbardziej prawdopodobne uzasadnienie przedstawione delegacji wynikało z faktu, że decyzja w sprawie
przebiegu trasy zapadła przed przystąpieniem Polski do UE,
jednakże nawet ten argument nie jest do końca pewny, gdyż
mimo wcześniejszego sporządzenia planów, finansowanie
stało się, możliwe jedynie dzięki członkostwu w UE. Polskie
władze same wspomniały, że decyzja została podjęta w styczniu 2005 r. (mimo że nie przeprowadzono wówczas strategicznej oceny oddziaływania), zaś pozwolenia na budowę
zostały wydane w 2006 r. i 2007 r. po odrzuceniu przez
Najwyższy Sąd Administracyjny skarg przeciwko realizacji
przedsięwzięcia.
Najwyraźniej mamy tu do czynienia z problemem natury
systemowej, który utrzymuje się w przypadku tego przedsięwzięcia już od kilku lat, powodując nieuzasadnione
opóźnienia, a jednocześnie blokując możliwość racjonalnego
rozpatrzenia opcji alternatywnych. Gdyby zatwierdzono war-
8
iant oparty na drodze 61 Lomża-Chodorki, wówczas ruch
tranzytowy przez Białystok i Augustów zostałby z pewnością
zmniejszony, a wrażliwe ekosystemy zachowane. Właściwe
plany zagospodarowania przestrzennego w Białymstoku i Augustowie powinny zagwarantować większe bezpieczeństwo
na drogach oraz budowę nowych dróg lokalnych ułatwiających ruch turystyczny oraz transport towarów z wykorzystaniem samochodów dostawczych średniej wielkości.
Gdyby władze polskie zwróciły się do Komisji Europejskiej o wsparcie dla tego rodzaju działań, wówczas - zdaniem delegacji - Komisja powinna pilnie zająć się tego rodzaju
wnioskiem. Wariant polegający na skierowaniu korytarza
tranzytowego Via Baltica przez Łomżę wzdłuż drogi nr 61
powinien być w pełni zgodny ze znaczną poprawą ruchu
drogowego w Augustowie i Białymstoku.
Zalecenia:
1. jest zdania, że alternatywna trasa: Łomża-ChodorkiSuwałki jest w przypadku projektu korytarza transportu
drogowego Via Baltica jedynym odpowiednim wariantem
pozwalającym uniknąć nieodwracalnych szkód na unikatowych i cennych obszarach objętych ochroną na mocy wymienionych w niniejszym sprawozdaniu unijnych dyrektyw
dotyczących ochrony środowiska naturalnego; apeluje do
polskich władz o wstrzymanie budowy i związanego z nią
zniszczenia Doliny Rospudy oraz innych obszarów
chronionych, a także o zachowanie równowagi ekologicznej w
regionie;
2. wzywa Komisję Europejską do bezzwłocznego zapewnienia pomocy polskim władzom poprzez, wsparcie
finansowe umożliwiające im podjęcie niezbędnych decyzji
o poprawie bezpieczeństwa w ruchu drogowym na szlakach
wokół Białegostoku i Augustowa;
3. jest zdania, że finansowanie Via Baltica ze środków UE
powinno zostać przyznane w północno-wschodniej Polsce pod
warunkiem, że jej trasa zostanie wybrana na podstawie
właściwie przeprowadzonej strategicznej oceny środowiska,
w zgodzie z duchem i literą europejskich dyrektyw, a także
mając na uwadze zasadę bioróżnorodności;
4. zaleca bezzwłoczne zapewnienie wsparcia UE dla
kolejowego transportu towarowego i pasażerskiego między
Finlandią i państwami bałtyckimi a Warszawą w celu
zmniejszenia ruchu w korytarzach drogowych w omawianym
regionie;
5. apeluje do władz lokalnych i regionalnych o opracowanie trwałych wariantów transportowych i komunikacyjnych, które eksponowałyby walory przyrodnicze tego
terenu oraz wspierałyby unikatowe i piękne warunki naturalne
z korzyścią dla miejscowej ludności, rozwoju gospodarczego
i turystyki.
9
Szerszeń - twój wróg czy przyjaciel?
Wstęp
Szerszeń (Vespa crabro L.), zwany też szerszeniem europejskim, jest największą osą w Polsce. W porównaniu z innymi
żądłówkami jego biologia jest słabo poznana. Wynika to z postrzegania os jako organizmów niepotrzebnych i bezużytecznych, zapominając o roli, jaką pełnią w ograniczaniu
liczebności wielu uciążliwych lub nawet szkodliwych z
punktu widzenia człowieka owadów. Z tych powodów stosunkowo niewiele czasu poświęcono na badania nad tą grupą
zwierząt. Te, które przeprowadzono, mają głównie na celu
kontrolę ich populacji i skuteczną walkę z nimi. Taka sytuacja
jest powszechna w Stanach Zjednoczonych, Australii i Nowej
Zelandii, gdzie zawleczone gatunki osowatych (Vespidae) są
zagrożeniem dla ludzi i miejscowej fauny.
W ostatnich kilkudziesięciu latach, gdy zauważono gwałtowny spadek różnorodności osowatych sytuacja zaczęła
ulegać zmianie. Zainicjowano wiele projektów badawczych
mających na celu dokładne poznanie ich biologii, co mogłoby
pomóc w skutecznej ochronie os na świecie. W trakcie badań
poznano wiele interesujących właściwości i zachowań
poszczególnych gatunków osowatych - do ciekawszych
należy z pewnością odkrycie właściwości elektrycznych
szerszeni wschodnich, Vespa orientalis (Ishay, 1964).
Wyniki wielu obserwacji nad szerszeniem europejskim
obaliły liczne nieprawdziwie tezy o jadowitości, zachowaniach i agresji panującej wśród tego gatunku. Takie badania
należą jednak ciągle do rzadkości. Jest to spowodowane
niewielką liczebnością tego gatunku na świecie. Wskutek
wieloletniej degradacji europejskich lasów naturalnych
siedlisk tej osy, jej populacje zostały w znacznym stopniu
przerzedzone, a w większości krajów całkowicie wytępione.
Tylko w Polsce liczebność szerszenia utrzymuje się na
poziomie umożliwiającym prowadzenie wieloletnich badań
nad jego biologią. W przyszłości jednak ta sytuacja może ulec
pogorszeniu.
Ryc. 1. Zasięg Vespa crabro na świecie (http://www.vespa-crabro.de)
Budowa szerszenia
Szerszeń europejski (Vespa crabro) jest jedynym przedstawicielem rodzaju Vespa w Polsce, stąd jego identyfikacja nie
nastręcza większych problemów (Ryc. 2). Głowę ma żółtą,
z bordowymi polami. Oczy podłużne z głębokim wycięciem
na wewnętrznym brzegu. Krótkie, masywne żuwaczki, niekrzyżujące się ze sobą podczas zamykania. Jest to cecha
charakterystyczna dla wszystkich osowatych. Czułki są
krótkie i nitkowate. Vespa crabro posiada dwie pary dobrze
rozwiniętych, błoniastych skrzydeł. Tak jak u wszystkich
błonkówek są one ze sobą spięte rzędem haczyków tworząc
z nich jednolitą błonę lotną. Przednie skrzydła w stanie
spoczynku są podłużnie zwinięte w charakterystyczną fałdę.
Umiejętność takiego składania skrzydeł nabywają dopiero
dojrzałe osobniki. Młode, świeżo wyklute osy mają skrzydła
rozprostowane.
Zasięg i środowisko występowania
Naturalny zasięg szerszenia europejskiego jest ograniczony do Europy i Azji palearktycznej. Nielicznie występuje także
na północy Afryki i na Madagaskarze. Kolonie szerszenia
znajduje się również w Ameryce Północnej. Ich obecność tam
jest jednak wynikiem zawleczenia go przez człowieka a nie
naturalnej ekspansji tego gatunku (Ryc. 1).
Siedliskiem szerszenia są wielogatunkowe lasy liściaste.
Gniazda buduje w opuszczonych dziuplach drzew, czasem pod
dużymi konarami. Z braku takich miejsc coraz częściej kolonie
zakładane są w budkach dla ptaków i nietoperzy, a także w
ambonach myśliwskich. Niekiedy prowadzi to do rywalizacji
o miejsce między szerszeniami, a wprowadzającymi się ptakami lub nietoperzami. W wyniku karczowania lasów i braku
miejsc do gniazdowania coraz częściej szerszenie przenoszą
się do ogrodów, parków i różnego rodzaju zakrzewionych
terenów. Zajmują także siedziby ludzkie takie jak opuszczone
szopy i stare strychy.
10
Ryc. 2. Szerszeń Vespa crabro (http://www.michls.de/garten/index.html)
Odwłok połączony jest z resztą ciała krótkim przewęże-niem
zwanym stylikiem. Posiada, w zależności od kasty 67
segmentów. Segmenty odwłoka są żółte z czarnym deseniem.
Szerszeń należy do os właściwie społecznych o tzw. eusocjalnym systemie społeczności, identycznym z tym, jaki
występuje u mrówek. U szerszenia wyróżnia się 3 kasty:
- królowa (płodna samica)
- truteń (płodny samiec)
- robotnice (bezpłodne samice)
Różnią się one wielkością oraz pewnymi szczegółami
morfologii i anatomii ilością segmentów odwłoka i długością
czułków. Największymi osobnikami są królowe. Długość ich
ciała waha się od 25 do 35 mm. Nieco mniejsze są trutnie 2123
mm długości. Najmniejsze są robotnice mające od 17 do 24
mm długości.
Biologia
Cykl życiowy szerszenia trwa jeden sezon wegetacyjny.
Za punkt początkowy tego cyklu przyjmuje się zbudzenie
młodych, zimujących królowych, które zostały zapłodnione
poprzedniej jesieni. Przeżywają one zimę w gnijącym
drewnie, pod zbutwiałymi pniakami lub w niewielkich
ziemnych norkach (Strojny, 1957). Mimo licznych
przystosowań do ciężkich, zimowych warunków, tylko
nieliczne królowe przeżywają zimę.
Ciepłą wiosną, w okresie kwietnia i maja, królowe budzą
się do życia. Po przebudzeniu odbywają orientacyjne loty
w celu znalezienia odpowiedniego miejsca na budowę gniazda
i terenu do żerowania bogatego w owady i soki drzew.
W naturalnych warunkach są to dziuple drzew lub okapy pod
dużymi konarami. W przypadku braku takich miejsc
korzystają z wolnych miejsc na strychach i poddaszach.
Nowa kolonia zakładana jest przez pojedynczą królową.
Materiałem do budowy gniazda jest przeżuta miazga włókien
roślinnych i martwego drewna. Powstaje dzięki temu masa
przypominająca składem papier. Według podań, naśladując
właśnie to zachowanie, ucierając i żując drewno, a następnie
prasując i susząc na słońcu powstałą masę, starożytni
Chińczycy stworzyli pierwsze kartki papieru.
Gniazdo ma kształt nieregularnej kuli. W środku znajdują
się podwieszone, jeden pod drugim, plastry sześciokątnych
komórek (Ryc. 3), do których królowa składa po jednym jaju.
Gniazdo może mieć od kilku do kilkunastu plastrów.
Początkowo królowa samodzielnie rozbudowuje gniazdo i
karmi wylęgające się robotnice. Wraz ze wzrostem liczby
robotnic zaczynają one przejmować większość obowiązków
królowej. W końcu jej ostatecznym zadaniem pozostaje
składanie jaj, podczas gdy rozbudową, obroną i karmieniem
larw zajmują się robotnice.
Gniazda szerszeni mają ogromne możliwości
termoregulacji, co ma decydujące znaczenie dla rozwoju larw.
Szerszenie potrafią podnieść temperaturę otaczającej komórki
z 21 do 31°C w ciągu zaledwie 6 minut. W celu jej obniżenia
robotnice wachlują gniazdo skrzydłami, a nawet polewają
komórki przynoszonymi w żuwaczkach kroplami wody.
Liczba osobników w obrębie kolonii zależy od wielkości
gniazda. W przypadku gniazd zakładanych w ciasnych
dziuplach lub budkach dla ptaków sięga do 150 osobników.
Kolonie zakładane na wolnych przestrzeniach, takich jak
strychy i garaże mogą osiągnąć rozmiary do kilkudziesięciu
centymetrów i są tworzone przez kilkaset osobników.
W dziuplach drzew do takiej sytuacji dochodzi tylko w
bardzo korzystnych warunkach pogodowych i przy dużej
obfitości pokarmu.
Ryc. 3. Plaster gniazda szerszeni (fot. dr Krzysztof Kujawa)
Gdy gniazdo staje się za małe, dochodzi do jego relokacji.
Grupa kilku robotnic opuszcza kolonię w poszukiwaniu
większego miejsca na gniazdowanie. Gdy je znajdą, wracają i
informują o tym swoje siostry. Część z nich odlatuje na nowe
miejsce, gdzie rozpoczynają budowę nowego gniazda. Gdy
zostanie ono skończone przelatuje do niego również królowa,
zaprzestając składania jaj w starym, ciasnym gnieździe. Aż do
wyklucia się wszystkich młodych z macierzystego gniazda
robotnice latają między jedną a drugą kolonią. Później
ostatecznie opuszczają stare gniazdo i całkowicie poświęcają
się pracy nad nowym miejscem.
Źródłem pokarmu dla drapieżnych szerszeni są upolowane
przez nie inne owady, niejednokrotnie większe i cięższe od
nich wagowo, jak na przykład ćmy. Przeważnie wybierają
jednak mniejsze ofiary takie jak muchy, które stanowią 90%
ich diety. Korzystając z okazji mogą złapać także pająka lub
inną osę. Sporadycznie polują także na pszczoły. Jednak w
przeciwieństwie do innych przedstawicieli swego rodzaju,
takich jak Vespa mandarinia i Vespa orientalis nie są one
głównym składnikiem ich pożywienia. Szkody powodowane
przez szerszenia w pasiekach są dużo mniejsze niż się
powszechnie sądzi. Wskutek jego ataków, w ciągu sezonu
zostaje zabite mniej niż 1% robotnic ula. To niewiele w
porównaniu ze stratami jakie czynią w pasiekach choroby
pszczół np. waroza oraz stosowanie pestycydów i herbicydów.
Niektóre dzikie pszczoły nawet celowo budują gniazda w
pobliżu gniazd szerszeni, gdyż zapewnia im to bezpieczeństwo
przed innymi, znacznie groźniejszymi drapieżnikami przy
minimalnych stratach w osobnikach.
Do polowania szerszeń używa żądła. Dzięki braku na nim
charakterystycznych dla pszczół haczyków może ono być
używane wielokrotnie. Wstrzyknięty jad powoduje paraliż
ofiar i zmiękczenie jego tkanek. Następnie drapieżnik tnie
ofiarę za pomocą ostrych, żuwaczek i najbardziej wartościową
jego część odwłok, zanosi do gniazda. Szerszenie są
głównymi drapieżnikami w świecie owadów porównywalnymi z ptakami w świecie kręgowców.
Istnieje wiele mitów na temat szkodliwości jadu szerszenia
dla człowieka. Niektóre źródła podają, że już kilka ukąszeń tej
dużej osy zabija konia, a dwa dorosłego człowieka. Z badań
naukowych wynika, że toksyczność szerszeni jest znacznie
mniejsza niż się powszechnie sądzi. Intensywność działania
jadu różnych os, w tym także szerszeni badano na myszach
(Habermann, 1971). Ustalono, że wartość LD50 (ang. lethal
dose ilość toksyny powodująca śmierć 50% osobników w
badanej grupie) dla jadu szerszenia wynosi od 10 do 90mg/kg
11
masy ciała. Dla porównania LD50 dla jadu pszczoły w
podobnie badanej grupie mysz wynosi zaledwie 6mg/kg masy
ich ciała (Habermann, 1972, Ryc. 4).
przetrwanie mają gniazda chronione przed wilgocią w suchych
budynkach. Po przylocie pierwszej królowej, z pomocą jej
potomstwa zostaje ono oczyszczone, wzmocnione i rozbudowane. Po kilku takich sezonach może ono znacznie
powiększyć swoje rozmiary.
Ochrona szerszeni
Ryc. 4. Ilość jadu pszczoły i szerszenia potrzebna do zabicia myszy.
Na podstawie prostych obliczeń można stwierdzić, że jad
pszczoły jest od 1,7 do 15 razy silniejszy w działaniu od jadu
szerszenia. Dodatkowo, w czasie pojedynczego użądlenia
szerszeń wstrzykuje średnio 0,01 mg jadu. Wartość ta u
pszczoły wynosi 0,1 mg. Ta różnica wynika z odmiennego
zastosowania żądła u tych owadów. Haczykowate żądło
pszczoły służy jej wyłącznie do obrony przed dużymi
kręgowcami mogącymi zagrozić rojowi. Podstawową funkcją
żądła os jest paraliżowanie i zabijanie upolowanych ofiar.
Ponieważ wytwarzanie jadu jest procesem bardzo
energochłonnym, osy nie mogą sobie pozwolić na jego
marnotrawienie. Użądlenie może być groźne, gdy dotyczy
osoby uczulonej lub nastąpiło w miejsce wyjątkowo wrażliwe,
jak na przykład przełyk. Skutki użądlenia u dorosłego
człowieka można złagodzić, schładzając podrażnione miejsce
lodem lub przykładając plaster cebuli.
Początek jesieni wyznacza okres zamierania kolonii
szerszenia. Na przełomie sierpnia i września robotnice
zaczynają budować plastry z dużymi komórkami. Królowa
składa w nich jaja, z których wylęgną się młode, płodne
królowe i trutnie. Po złożeniu wszystkich jaj stara królowa
odlatuje i ginie. Robotnice w tym czasie zaprzestają dalszej
rozbudowy gniazda, poświęcając czas na opiekę i karmienie
dorastających samców i samic. Karmią je obficie białkiem z
upolowanych owadów, co pozwala im zgromadzić duże
zapasy tłuszczu pomagającego przetrwać okres zimy.
Robotnice żywią się w tym czasie wyłącznie owocami, nie
tracąc czasu na polowanie dla własnej korzyści. Wtedy
właśnie obserwuje się szerszenie żerujące na opadłych
owocach w sadach i parkach. Młode, lęgnące się królowe nie
pracują dla kolonii. Jeszcze przez kilka dni siedzą na plastrach
i mogą być dokarmiane przez robotnice. W miarę pojawiania
się kolejnych królowych i trutni najstarsze z nich opuszczają
gniazdo, a czasem są z niego nawet wypędzane. W ciepłe,
jesienne dni rozpoczyna się rójka. Trutnie zbierają się przy
dużych krzewach, drzewach lub krążą w okolicy gniazda
szukając niezapłodnionych jeszcze królowych. Wkrótce po
kopulacji, trutnie giną. Zapłodnione, młode królowe odlatują
i szukają miejsc, w których mogą przetrwać okres zimy
(Strojny, 1957).
Z końcem jesieni, po nadejściu pierwszych mrozów
robotnice opuszczają ostatecznie gniazdo lub zostają na nim do
końca i giną, zamykając cykl życia kolonii. Zdarza się, że
w następnym sezonie to samo gniazdo zostanie zasiedlone
ponownie, o ile nie zostanie zniszczone. Największe szanse na
12
Dla wielu ludzi osowate to niebezpieczne szkodniki.
Każde gniazdo w pobliżu domu zostaje bez chwili namysłu
zniszczone, czy to samodzielnie, czy z pomocą strażaków.
Choć ich zabiegi nazywa się „przeniesieniem gniazda”, to
polegają one tylko na zdjęciu gniazda i wywiezieniu go do
lasu, co i tak kończy się śmiercią kolonii. Nie lepiej sytuacja
wygląda w Wielkopolsce. Co roku słyszymy w środkach
masowego przekazu o kilkudziesięciu akcjach usuwania
gniazd szerszeni przez strażaków. Z roku na rok liczba ta nie
ulega zmniejszeniu.
Przyczyną coraz częstszych kontaktów człowieka z szerszeniami jest nasza ciągle pogłębiająca się ingerencja w ich
środowisko. W naturalnych warunkach szerszenie gniazdują w
dziuplach starych drzew. Przy kurczącej się z roku na rok
powierzchni lasów, coraz trudniej o taką siedzibę. Wskutek
karczowania pod pola uprawne, ostatnich sędziwych
wielkopolskich lasów młode królowe wylatują z lasu szukając
innych miejsc do założenia kolonii. Najlepsze okazują się
wówczas stare, drewniane strychy i poddasza. Podobnie jak w
dziupli jest w nich sucho i panuje w miarę stała temperatura.
Niestety i tutaj królowe natrafiają na przeszkodę w postaci
zaimpregnowanych belek. Do niedawna drewno
impregnowano powierzchniowo do głębokości ok. 5 mm.
Robiono to głównie ręcznie, a wiec nierównomiernie, co do
pewnego stopnia umożliwiało osom zdobywanie materiału na
budowę gniazda. Dziś coraz częściej impregnację
przeprowadza się fabrycznie, na dużą głębokość i przy
zastosowaniu impregnatu niewymywalnego. Tak zaimpregnowane drewno, nawet na przecięciach i po długim
leżakowaniu, jest w całości toksyczne. Do połowy lat 80-tych
do impregnacji powszechnie stosowano różne Xylamity.
Okazało się jednak, że tak zaimpregnowane drewno, wydziela
do powietrza duże ilości, silnie trujących dioksan, uznawanych za jedne z najsilniejszych związków mutagennych.
Gromadząc się w tkance tłuszczowej żywych organizmów
mogą powodować rozległe nowotwory i uszkodzenia całych
narządów wewnętrznych.
Obecnie ocenia się, że toksyczne właściwości
impregnatów utrzymują się przez ok. 30 lat. Oznacza to, że
jeśli ktoś zaimpregnował belki więźby dachowej w roku 1986,
to w pełni przestaną być one trujące dopiero około 2020 roku.
Do tego czasu tysiące królowych os - założycielek kolonii,
zgryzając takie drewno i przeznaczając zdobyty materiał na
budowę gniazda, padnie wskutek zatrucia impregnatem.
Najbardziej newralgiczny jest pierwszy okres zakładania
kolonii, kiedy wszystko musi zrobić sama królowa. Zgryzając
wierzchnią warstwę drewna ze stropowej belki, pochłania ona
śmiertelną dawkę impregnatu i wkrótce ginie. W konsekwencji zamiera cała kolonia.
Śladem takiego biegu wydarzeń są często pozostawione w
różnych stadiach budowy gniazda inicjalne. Na obszarze
Wielkopolski często spotyka się je w ambonach na brzegach
lasu. Działalność os trudno zakwalifikować jako szkodliwą dla
belek. Gryzą one drewno tylko powierzchniowo, głównie już
słabe i zbutwiałe wskutek przesiąkania wody lub ataku
grzybów. W dodatku gryzą je w różnych miejscach, co
niweluje niebezpieczeństwo przegryzienia belki i zawaleniu
się stropu.
A po co chronić osy? Osy to drapieżniki. Polują na ćmy,
muchy, komary. Dlatego im więcej będzie szerszeni i innych
os, tym mniej much i komarów będzie nam dokuczało w letnie
wieczory. Już sama obecność gniazda w pobliżu domu działa
odpychająco na próbujące się do niego dostać muchy.
Pozostaje jeszcze kwestia jak chronić osy. Co można lub
należałoby wręcz zmienić, by umożliwić im przetrwanie,
prezentuje poniższa lista:
1. Przede wszystkim edukacja. Zamiast wpajać dzieciom
stereotyp Ali i Asa, któremu lata koło nosa natrętna osa, można
wspomnieć o pożytecznej roli os i innych owadów jako
drapieżników zwalczających muchy, komary i szkodniki
upraw. Starać się zainteresować uczniów aspektami życia
owadów, takimi jak na przykład produkcja papieru na budowę
gniazda przez osy.
2. Strażacy w sprawach os powinni interweniować tylko
w wyjątkowych i uzasadnionych wypadkach, w których
istnieje rzeczywiste zagrożenie dla zdrowia lub życia
sąsiadujących z gniazdem ludzi. W końcu, jeśli komuś nie
przeszkadzało gniazdo do lipca, to i do września, gdy kolonia
sama się rozproszy zdoła wytrzymać.
3. Dziennikarze nie powinni poświęcać tyle uwagi
wspomnianym wyżej interwencjom strażaków. To wyolbrzymia tylko zagrożenie ze strony os, naszych rodzimych
owadów, z którym ludzie stykają się od tysięcy lat.
4. Impregnaty powinny działać przede wszystkim
odstraszająco na owady. Zaimpregnowane drewno nie
powinno smakować owadom, dopiero wtedy taki impregnat
można uznać za ekologiczny.
5. Na nieużywanych strychach, których belki pokryto
trującymi impregnatami, warto położyć parę zbutwiałych,
starych desek, które na pewno osom bardziej będą odpowiadać
niż te impregnowane.
6. Od wczesnej wiosny do późnej jesieni starać się
utrzymywać strychowe okna otwarte. Zapewnia to skuteczne
wietrzenie i umożliwia opuszczenie strychów przez zimujące
owady.
7. Jeśli przypadkowo do waszego domu dostanie się osa nie zabijać jej. Wystarczy odsłonić firankę i poczekać aż
usiądzie na oknie. Wtedy przykrywamy ją szklanką, pod którą
podkładamy kartkę papieru. W tak zamkniętym naczyniu bez
problemu i żadnego ryzyka możemy wypuścić osę na
zewnątrz.
8. Coraz częściej osy, a zwłaszcza szerszenie zaczynają
zasiedlać budki dla ptaków, może czas pomyśleć o wieszaniu
specjalnych budek dla szerszeni? Wystarczyłoby tylko nieco
zmniejszyć w nich otwór zapobiegając zajmowaniu ich przez
ptaki. Zajmujące takie budki w lesie, szerszenie miałby
znacznie rzadszy kontakt z człowiekiem, co byłoby wymierną
korzyścią dla obu stron.
W Niemczech szerszeni jest już tak mało, że ustanowiono
dla nich ochronę prawną. Każde odkryte, narażone na
zniszczenie gniazdo jest przenoszone i otaczane troskliwą
opieką, by nie doprowadzić do wyginięcia tego gatunku. Warto
więc zadbać o nasze osy ucząc się na błędach innych.
Bibliografia
Habermann E., 1971: Chemistry, Pharmacology, and
Toxicology of Bee, Wasp and Hornet Venoms. In Venomous
Animals and their Venoms, Vol. III, eds. W. W. Buchert and B.
Buckley, pp. 61. New York. London: Academic Press.
Habermann E., 1972: Bee and wasps venoms, Science, Vol.
177 (46).
Ishay J., 1964: Observations sur la biologie de la guêpe
orientale Vespa orientalis F., Insectes Sociaux, 11(3).
Strojny W., 1957: W świecie owadów, Wiedza
Powszechna, Warszawa.
http://www.vespa-crabro.de
http://www.michls.de/garten/index.html
mgr Michał Żmuda
Pracownia Bioindykacji Instytutu Dendrologii PAN w Kórniku
Wodne spacery.
Kajak pneumatyczny - nowy sposób na spędzanie wolnego czasu.
Czy nowa forma turystki i rekreacji upowszechni się u nas ?
Pojawienie się na rynku pneumatycznych kajaków Sevylor
otwiera nowe możliwości przed miłośnikami turystyki,
aktywnego wypoczynku na łonie natury, spędzania wolnego
czasu w sposób zdrowy, ciekawy i niekonwencjonalny. Tak jak
powszechną jest dziś turystyka rowerowa, która zyskała rzesze
zwolenników dzięki niskim cenom i dostępności rowerów
i bagażników, pozwalających je łatwo transportować
niewielkim samochodem osobowym, tak można przypuszczać, iż wkrótce rozpowszechni się turystyka kajakowa.
Dotychczas dostępne sposoby dokonywania spływów
niosły ze sobą wiele poważnych ograniczeń, które
zdecydowanie zawężały krąg ludzi uprawiających ten rodzaj
turystyki. Dla osób pragnących płynąć indywidualnie lub
rodziną, utrudnienie stanowią koszty i kłopoty organizacyjne.
Kajaki tradycyjne są dość drogie i bardo trudno się je
transportuje samochodem nie zaopatrzonym w odpowiednio
przystosowaną przyczepkę. Istnieje wprawdzie dobrze
rozwinięta sieć wypożyczalni, zapewniających przewóz kajaków i pasażerów na praktycznie każdą rzekę w kraju, lecz dla
rodziny jest to dość kosztowne i kłopotliwe. Cena transportu
jest taka sama dla jednego kajaka, co dla dwunastu, gdyż cena
wynika z odległości przewozu. Nieunikniona jest też pewna
strata czasu wynikająca z oczekiwania na odbiór po
zakończonej wycieczce. Korzystanie z tradycyjnych kajaków
pozostaje więc przede wszystkim w zasięgu zorganizowanych,
kilkunastoosobowych grup dokonujących dłuższych,
kilkudniowych spływów.
Nie każdy dysponuje wystarczającą ilością wolnego
czasu i chęcią odbywania długiego spływu, który jest
wprawdzie wspaniałą przygodą, lecz wiąże się także z pewny-
13
mi niewygodami. Amatorom jednodniowych wycieczek lub
kilkugodzinnych spacerów szlakami wodnymi można polecić
kajak pneumatyczny, które wiosną są łatwo dostępne w
supermarketach (fot. 1).
- istnieje ryzyko przebicia powłoki i konieczności jej
naprawy; zestaw do klejenia został przez producenta
dołączony. W ciągu całego sezonu intensywnego, lecz
ostrożnego użytkowania, zdarzenie takie nie miało miejsca,
- należy zakładać, że sprzęt ten jest jednoosobowy, wygodnie
może w nim też płynąć jedna osoba z dzieckiem. Jego
wyporność (165 kg) jest wprawdzie zupełnie wystarczająca,
by mogły z niego korzystać dwie dorosłe osoby, lecz
znacznie obniża to komfort wycieczki.
Sposób zorganizowania spaceru wodnego
Fot. 1. Kajaki Sevylor
Zalety:
- niska cena, niecałe 300 złotych; w specjalistycznym sklepie,
profesjonalny kajak pneumatyczny kosztuje minimum
3500 złotych,
- łatwość transportu; fabrycznie jest zapakowany w niewielkim kartonie, waży 8 kg , praktyczne jest przewożenie w
worku lub większym plecaku, można go bez większego
trudu przenosić i przewozić na zwykłym bagażniku roweru,
- wykonany z tkaniny PCV jest odporny na wilgoć, nie trzeba
go suszyć po użyciu,
składa się z trzech dużych komór pompowanych oddzielnie
(podłoga i dwie burty) oraz kilku mniejszych elementów
(siedzenia, wzmocnienie dzioba), też pompowanych
odrębnie, długość 3,25 m,
- przy rozsądnym użytkowaniu zapewnia pełne bezpieczeństwo; był testowany na niewielkich, płytkich ciekach,
na dużej rzece i dużym jeziorze przy dość silnym wietrze.
Łatwo się nim pokonuje płycizny i podwodne przeszkody,
gdy płynie nim jedna osoba nie dotyka dnem przedmiotów
zanurzonych na głębokości 10 - 15 cm. W dużym akwenie,
przy dość silnym wietrze i fali przekraczającej 20 cm
zapewniał większe bezpieczeństwo, niż kajak tradycyjny;
unosił się na falach i nie wykazywał żadnych tendencji do
przewrócenia się, jednak jego sterowność była, w tych
warunkach, bardzo ograniczona,
- zapewnia znacznie wyższy komfort podróży, niż kajak
sztywny; użytkownik siedzi na wypełnionej powietrzem
podłodze, opiera się o nadmuchaną poduszkę i miękkie
burty. Wypełnione powietrzem elementy zapewniają też
płynącemu izolację cieplną,
- bardzo łatwe jest pokonywanie wszelkich przeszkód, gdyż
jedna osoba z łatwością unosi kajak; przewrócone drzewo
można przejść bez wychodzenia na ląd,
- napompowanie, jak i usunięcie powietrza, trwa kilka do
kilkunastu minut.
Wady:
- w trudnych warunkach, to znaczy przy silnym wietrze lub
płynąc pod prąd rzeką o wartkim nurcie, trudno jest nim
sterować i ma tendencje do obracania się,
14
Najbardziej atrakcyjne wycieczki, to spływy niewielkimi
rzeczkami, płynącymi malowniczymi dolinami. Pływanie jeziorami na ogół jest bardziej monotonne. Niestety, stan czystości wielu rzek środkowej i południowej Wielkopolski nie
zachęca do brodzenia w ich nurcie. By płynąć kryształowo
czystą wodą, trzeba się wybrać do północnej części województwa, a najlepiej przekroczyć Noteć.
Dokonując kilkugodzinnego spływu trzeba rozwiązać
problem powrotu do samochodu, pozostawionego w miejscu,
z którego wyruszyliśmy. Można wprawdzie wycieczkę
zaplanować tak, by korzystać z komunikacji publicznej, lecz
w rejonach o dobrze rozwiniętej sieci komunikacji, na ogół
wody są bardziej zanieczyszczone.
Najbardziej dogodne sposoby odbycia wycieczki:
!
!
w dwa samochody, gdy wspólnie wybierają się dwie rodziny;
jeden samochód pozostawiają przy końcu trasy, drugi na jej
początku i po zakończonej wycieczce wracają nim po ten
pierwszy.
samochód i rower, który pozostawia się zabezpieczony przed
kradzieżą lub ukryty w zaroślach w miejscu przewidywanego zakończenia spływu, a jego uczestnicy samochodem
udają się do miejsca startu. Po zakończeniu spływu kierowca
wraca rowerem po samochód. Gdy wycieczkę odbywa jedna
osoba, kolejność można odwrócić, gdyż kajak łatwo daje się
przewozić na bagażniku roweru.
Kilka propozycji wycieczek kajakowych w Wielkopolsce
!
Najłatwiej dla poznaniaków dostępnym szlakiem
wycieczek rzecznych jest Cybina. Można dokonać nią
kilkugodzinnego spływu, przy wykorzystaniu wyłącznie z
komunikacji publicznej. Powyżej Swarzędza odznacza się ona
wybitnymi walorami krajobrazowymi. Ma też istotne wady: w
górnym biegu niski stan wody podczas suszy i mnogość
przeszkód naturalnych, w dolnym biegu zanieczyszczenie
wody i liczne progi wodne.
Spływ można rozpocząć od jeziora Góra. Powyżej niego,
w okolicy Promna, przeszkodą są stawy rybne, będące tzw.
obrębem hodowlanym, do którego wstęp jest zabroniony. W
rejon jeziora Góra można dojechać koleją, przechodząc pieszo
ze stacji Promno 2 km. Można też zacząć spływ we wsi
Uzarzewo, dojeżdżając do niej autobusem komunikacji
Gminy Swarzędz. W takiej wersji traci się odcinek najbardziej
atrakcyjny krajobrazowo.
Spływając Cybiną przez niewielkie jezioro Uzarzewskie,
bardziej rozległe jezioro Swarzędzkie do Poznania, od
Antoninka musimy pogodzić się z kilkukrotnym
przenoszeniem kajaka przez progi: najpierw przy starym
młynie w Antoninku, później przy piętrzeniach kolejnych
stawów na Cybinie. Po przepłynięciu Młyńskiego Stawu
dostajemy się w zasięg komunikacji miejskiej Poznania.
Możemy dotrzeć do zbiornika Malta, lub przerwać wycieczkę
w dowolnym miejscu, dochodząc do autobusu miejskiego.
!
Rzeka Wełna uchodzi za najczystszą i najciekawszą
w środkowej Wielkopolsce. Najpiękniejszy jej odcinek,
wspaniale meandrujący, położony jest pomiędzy wsiami Ruda
a Jaracz , w odległości około 40 kilometrów od Poznania.
Można go pokonać bez wysiłku, poddając się nurtowi rzeki w
ciągu 4 5 godzin. Jeden pojazd zostawimy we wsi Jaracz w
pobliżu Muzeum Młynarstwa lub nieco wyżej, w pobliskiej
wsi Wełna. Drugim przejeżdżamy polną drogą lub szosą
Poznań Piła odległość 5,5 km do wsi Ruda. Jadąc z Poznania,
tuż przed skrzyżowaniu z drogą do Wągrowca skręcamy w
lewo, nad rzekę.
Bardziej atrakcyjne jest przewiezienie kajaka rowerem w
górę Wełny, pozostawiając samochód we wsi Jaracz lub
Wełna. Jedziemy około 6 km droga gruntową, biegnącą
równolegle do doliny Wełny (ryc. 2). Dojechawszy do wsi
Ruda przechodzimy szosą na lewy brzeg rzeki.
Spływ rozpoczynamy z jej lewego brzegu, gdyż prawy,
przy którym usytuowany jest młyn, stanowi terenem
prywatnym, na którym nie wolno parkować. Należy zalecić
ostrożność około 0,5 godziny poniżej Rudy, gdzie trzeba
ominąć szczątki mostu. Nieco dalej znajduje się próg wodny z
Fot. 3. Zapora starego Młyna na rzece Wełna
odbyć w jej dolnym odcinku, pomiędzy Zalewem Nadarzyckim, na którym zbudowana jest hydroelektrownia, a
położoną niżej, letniskową wsią Zdbice. Samochód można
zostawić na polu biwakowym Zalewy Nadarzyckie
Nadleśnictwa Borne Sulinowo, zarządzanym przez agencję
Pomost w Białogar-dzie. Wycieczkę rozpocząć można
zwiedzeniem sztucznego, ale malowniczego Zalewu
Nadarzyckiego, odznaczającego się urozmaiconą linią
brzegową, z mnóstwem zacisznych zatok. Zajmie to około
trzech godzin. Następnie przenosimy kajaki obok terenu
elektrowni (fot.4) i spokojnie dajemy się nieść nurtowi,
pokonując niewielki próg wodny, w kierunku wsi Nadarzyce.
Poniżej mostu rzeka wspaniale meandruje, jest miejscami
bardzo wartka, jej nurt obfituje w przeszkody. Wymaga
zachowania najwyższej ostrożności, lecz troszczyć się trzeba
jedynie o kajak i bagaż. Głębokość wody nie sięga wyżej, niż
do pasa, dla dorosłego człowieka nie ma żadnego
niebezpieczeństwa. Spływ kończymy po około trzech godzinach w okolicy Zdbic. Dolina Pilawy jest tu zalesiona, na tym
odcinku nie ma nad rzeką stałej stanicy wodnej. Miejsce
pozostawienia pojazdu, gdzie zamierzamy zakończyć spływ,
dobrze jest wcześniej zaznaczyć kredą lub kawałkiem tkaniny
na drzewie, gdyż w gąszczu zieleni meta może być trudna do
odnalezienia.
Ryc. 2 Szkic sytuacyjny rzeki
Wełny pomiedzy Rudą a Jaraczem
pozostałością zapory starego młyna (fot.3). Bezpieczniej jest
przenieść kajak lądem, gdyż nurt w tym miejscu jest bardzo
bystry. Istnieje obawa, że gdyby znalazł się w tym miejscu
porzucony przedmiot, stanowiący przeszkodę, gdy go
dostrzeżemy, będzie zbyt późno na zmianę kierunku.
Dalej nurt rzeki jest bystry, lecz spokojny. Przepływamy
pod mostem kolejowym, później Wełna wije się serpentynami
meandrów. Po około 3 4 godzinach przechodzimy przez
przewrócone drzewo i chwilę później kończymy spływ przy
moście w Wełnie, lub płyniemy nieco dalej, do Jaracza.
!
Rzeka Pilawa doskonale nadaje się na cel jednodniowej wycieczki kajakowej. Trzeba wprawdzie wyjechać na
północ od Poznania, w okolice Wałcza, lecz jej czysta woda
i dziewicza przyroda warte są tej podróży. Spływ proponujemy
Fot. 4. Hydroelrktrownia na Zalewie Nadarzyckim na rzece Pilawie
W okolicznych wsiach łatwo jest o niedrogi nocleg w
kwaterach agroturystycznych, a także na pięknie położonych
polach biwakowych. Szczególnie godna polecenia jest
ogólnodostępna stanic harcerska w Zdbicach, wyposażona w
sanitariaty i łazienki z ciepłą wodą.
15
Skąd Papież nie wrócił ...
Najcenniejszą perłę przyrody stanowi odległa od wyżej
przedstawionej Pilawy rzeka Rurzyca, lewy dopływ Gwdy.
Jadąc z Poznania na północ, przez Piłę, szosą ku Jastrowiu, we
wsi Krepsko lub nieco dalej, w Płytnicy, skręcamy w lewo. Po
około 7 kilometrach jazdy leśną drogą, udostępnioną do
użytku publicznego, dojeżdżamy do drewnianego mostu na
Rurzycy. Jest tu ogólnodostępna stanica harcerska Wrzosy,
podobna do tej w Zdbicach. Na parkingu można zaparkować
samochód, a na biwaku rozbić namiot. Innych kwater w
promieniu kilku kilometrów nie ma.
Stanica leży nad jeziorem Krępsko Średnie (nazywane
też Wrzosy), przez które Rurzyca przepływa. Wsławiło się
ono tym, że na jego brzegu w dniach 23-30 lipca 1978 roku
biwakował Kardynał Karol Wojtyła. Z tego miejsca został
On wezwany do Rzymu, skąd już nie wrócił. 16 października 1978 r. został papieżem. Jego kajak odwieziono do
Krakowa.
Kamień upamiętniający pobyt przyszłego papieża oraz
drewniany krzyż usytuowano w miejscu, w którym stał
jego namiot (fot. 5 i 6).
Fot. 6. Drewniany krzyż upamietniający pobyt Kardynała Wojtyły
nad jeziorem Krępsko
korytem, ciągnąc kajak, aż do stanicy Wrzosy.Trasę wycieczki
można wydłużyć, nie przerywając jej przy drewnianym
mostku, lecz płynąc dalej, ponad 3 km poniżej drewnianego
mostku, aż do starego, murowanego mostu (fot. 7), blisko
stacji kolejowej Płytnica. W tym wariancie wskazane byłoby
mieć w okolicy murowanego mostu pozostawiony środek
lokomocji, samochód lub rower, gdyż powrót drogą wodną
byłby wprawdzie możliwy w ciągu jednego dnia, lecz dość
wyczerpujący.
Fot. 5.
Kamień upamiętniający pobyt Kardynała Wojtyły nad jeziorem Krępsko
Rurzyca płynie doliną położoną wśród lasów. Wycieczkę
rozpoczynamy przy drewnianym moście. Około 5 -7 metrowej
szerokości rzeka jest na tym odcinku wyjątkowo płytka,
miejscami tylko osiąga metr głębokości. Czysta woda i
mineralne podłoże zachęcają do brnięcia wpław. W dół rzeki
można płynąć kajakiem, a brodzenie w nurcie pozostawić na
drogę powrotną. Po dwóch kilometrach rzeka wpada do jeziora
Dąb. Przepływamy je i dalej podążamy z biegiem Rurzycy. Na
odcinku około kilometra rzeka nie jest już tak przezroczysta,
rozlewa się szeroko, jest głębsza i toczy wodę dość mętną.
Później staje się znowu płytsza, lecz jej woda nie jest już tak
przezroczysta, jak powyżej jeziora Dąb. Po niecałych 3 km
dopływamy do drewnianego mostu drogi przeciwpożarowej.
W tym miejscu musimy podjąć decyzję o dalszym
przebiegu wycieczki. Jeżeli nie mamy do dyspozycji środka
transportu do odbycia drogi powrotnej, można wrócić pieszo
lądem. Należy pójść drogą z mostku w lewo, tzn. lewym
brzegiem rzeki, po około 1,5 km skręcić ponownie w lewo, w
szerszą drogę leśną, która po około 3 km marszu doprowadzi
nas z powrotem do stanicy.
Bardziej atrakcyjny i w przybliżeniu tak samo
czasochłonny jest powrót rzeką. Nurt nie jest tu bardzo wartki,
można płynąć pod prąd i przepłynąć ponownie jezioro Dąb. W
górę rzeki, powyżej jeziora, prąd staje się szybszy, a rzeka
płytka. Niecodzienną atrakcją będzie więc marsz jej czystym
16
Fot. 7 Stary most na rzece Rurzyca w pobliżu stacji kolejowej Płytnica
Opisaną wycieczkę kajakową Rurzycą można z Poznania
odbyć opierając się tylko na komunikacji publicznej.
Bezpośrednim pociągiem relacji Poznań
Szczecinek
dojeżdżamy do stacji Płytnica. Czas podróży wynosi 2 godziny
12 minut. Maszerujemy stąd oznakowanym szlakiem do
stanicy Wrzosy, niosąc kajak w plecaku. Spływamy w dół rzeki
do murowanego mostu przy stacji Płytnica i koleją wracamy
do Poznania.
PKE Wielkopolska
Lasom na ratunek
Błędem jest sądzić, iż Lasy Państwowe (a tym bardziej
prywatne) otaczają nasze lasy należytą troską. Urzędnicy
w zielonych mundurach ignorują fakt, że nie da im się
poprawić przyrody. Wystarczy elementarna wiedza ekologiczna by rozumieć, że naturalny skład gatunkowy lasu, ukształtowany przez wieki naturalnej selekcji, jest najlepszym
z możliwych. Przyroda dysponowała bezmiarem czasu i materiału do selekcji. Dlatego można przyjąć a priori, że naturalny skład gatunkowy ekosystemów leśnych jest optymalny,
a wszelkie antropogeniczne zmiany mogą go tylko zepsuć.
Leśnicy od dziesiątków lat próbują poprawić przyrodę,
choć efekty tych działań zawsze są opłakane.
Lasy gospodarcze muszą być eksploatowane, racjonalna
gospodarka leśna jest nieodzowna, lecz tzw. „docelowy rodzaj
drzewostanu” nie powinien się rodzić na biurkach planistów
leśnych. On jest znany od zawsze to po prostu las naturalny.
Drzewostan gospodarczy będzie tym lepszy, im jego skład
i struktura bliższe będą naturalnemu. Dla ekologa to dogmat.
Naszych Leśników niczego nie nauczyły dziesiątki lat chybionych eksperymentów. Nikt dziś nie pamięta, kiedy i po co
wprowadzono czeremchę amerykańską, skrajnie agresywny
krzew, niszczący dziś lasy i uprawy leśne. Tworzenie monokultur sosnowych i świerkowych, sadzonych nawet w siedliskach zasługujących na bardziej wymagające drzewostany,
to dziś „błędy przeszłości”. Tylko że te błędy, w zmienionej
formie, są kontynuowane.
Na przełomie XX i XXI wieku najgroźniejsza stała się
fałszywie rozumiana przez urzędników leśnych zasada
ochrony różnorodności biologicznej. Dla nich chronić bioróżnorodność, to za mało oni chcą ją sami tworzyć. W praktyce sprowadza się to do prostej recepty by była bioróżnoroność, posadźmy to, czego tu nie ma, a co szybko rośnie.
W tym celu, na przeważającej części niżu polskiego, sadzi
się obce gatunki. Niektóre pochodzą z innego kontynentu, jak
pólnocnoamerykański dąb czerwony. Tu osiągnęliśmy pewien
sukces. Niektóre wielkopolskie Organy zauważyły, że nie jest
to naturalny składnik naszej flory. Tak jest napisane w każdej
encyklopedii, dlatego nie udało im się dłużej bronić jego
użycia do nasadzeń, co nie znaczy, że zaniechano sadzenia go
Nie mniej groźna jest jednak masowe sadzenie modrzewia
i buka w południowej części Wielkopolski. Są to gatunki
rodzime, lecz w tej części kraju występować powinny co
najwyżej jako domieszka. Ogromna skala nasadzeń tymi
gatunkami prowadzi do zupełnej przebudowy drzewostanów,
w sposób bynajmniej nie ekologiczny. Naturalny na tych
terenach dąb jest zastępowany bukiem.
Żeby było bardziej bioróżnorodnie, w Puszczy Bukowej
pod Szczecinem, gdzie jak sama nazwa wskazuje naturalnym
lasem jest buczyna., Leśnicy sadzą oczywiście ...dąb.
Dlaczego Ministerstwo Środowiska złamało prawo ?
Ograniczmy się na razie do lasów Wielkopolskiego Parku
Narodowego, będących zarazem częścią Obszaru Natura 2000
Ostoja Wielkopolska. Gdzie jak gdzie, ale w Parku Narodowym nie ma żadnego usprawiedliwienia dla stosowania
niewłaściwych gatunków do nasadzeń. Istnieje Plan Ochrony
Parku, zawiera mapę roślinności naturalnej i każde inne
nasadzenie, niż przewiduje mapa, jest działaniem na szkodę
Parku obszaru Natura 2000. Nie przeszkodziło to jednak
Dyrekcji Parku w ciągu minionych kilkunastu lat postępować
tak samo, jak w lasach gospodarczych sadzić buka z modrzewiem, choć to sprzeczne z planem ochrony.
Postanowiliśmy domagać się naprawienia błędnych
nasadzeń.
21 lutego 2007 r. skierowaliśmy do Wojewody Wielkopolskiego wniosek o wszczęcie postępowania w tej sprawie,
powołując się nie tyle na fakt, iż jest to Park Narodowy, co
raczej na obszar Natura 2000. Przepisy unijne znacznie
precyzyjniej nakazują ochronę lasów liściastych, niż krajowe.
Dla Natura 2000 organem właściwym jest Wojewoda.
Ten jednak, zamiast wszcząć postępowanie, postanowieniem z 12 maja przekazał sprawę Ministrowi Środowiska. Jak
wskazują nasze wcześniejsze doświadczenia, to najprostszy
sposób na utrącenia niewygodnego postępowania i pozbycie
się namolnego petenta. Złożyliśmy oczywiście zażalenie na to
postanowienie, Minister jednak miesiącami takich zażaleń nie
rozpatruje. Można oczywiście zwrócić się do Sądu Administracyjnego, ale to też trwa miesiące, poza tym trzeba wnieść
opłaty sądowe.
Fot. 1.
Północnoamerykański dąb czerwony posadzony w Nadleśnictwie Wałcz
Fot. 2.
Północnoamerykański dąb czerwony uprawiany w Nadleśnictwie Wałcz
17
Pierwsze naruszenie prawa: Minister powinien w ciągu
miesiąca od złożenia zażalenia rozstrzygnąć, czy sprawę ma
prowadzić Wojewoda, czy Minister. Nie zrobił tego do dziś.
Drugie naruszenie prawa: 8 czerwca skierował do nas w tej
sprawie pismo Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Środowiska, Główny Konserwator Przyrody, pan Andrzej Szweda Lewandowski.
Nie jest ono istotne dla sprawy, pan Konserwator
oczywiście broni postępowania Dyrekcji WPN, ale jasne jest
przecież, że urzędnik nie może krytykować własnego Organu.
W piśmie ważne jest ostatnie zdanie, w którym pan Konserwator stwierdza, że organem właściwym dla Natura 2000 jest
Wojewoda. Uznaliśmy więc, że pan Podsekretarz Stanu w
imieniu Ministra rozpatrzył nasze zażalenie, choć zrobił to w
niezbyt formalny sposób. Niestety nie. Wojewoda Wielkopolski nie uznał tego pisma, gdyż nie jest ono postanowieniem
Ministra o przekazaniu sprawy z powrotem Wojewodzie. Tak
więc pan Główny Konserwator nadużył uprawnień, wykonał
czynność, do której nie był upoważniony. Dygnitarz Ministerstwa jest funkcjonariuszem publicznym, dlatego jest szczególnie odpowiedzialny za swoje słowa. Sądzę, że jest to
okoliczność o której mowa w art. 227 Kodeksu karnego.
Marek Smolarkiewicz
prezes Okręgu Wielkopolskiego P.K.E.
Tylko szybko!
Polski Klub Ekologiczny postuluje rozwój
komunikacji publicznej w miastach
Od niedawna mieszkańcy Poznania mogą jeździć
tramwajem nowo zbudowaną trasą przez most Św. Rocha. Po
drodze mijają skrzyżowania z ulicami, przejściami dla
pieszych. W imieniu Zarządu Okręgu Wielkopolskiego
Polskiego Klubu Ekologicznego chciałbym zaprezentować
stanowisko niezależnej organizacji działającej w Poznaniu od
1980 roku w tej ważnej dla mieszkańców miasta sprawie jaką
jest komunikacja zbiorowa.
Pierwszą, najważniejszą rzeczą, jest znaczna różnica w
jakości nowo zbudowanej trasy tramwajowej. W wielu
miastach cywilizowanego świata buduje się obecnie lub
zbudowano w ostatnich latach szybkie linie tramwajowe.
Przykładem mogą być miasta: Barcelona, Bilbao, Dublin,
Houston, Marsylia, Nottingham, Paryż.
Budowa linii szybkiego tramwaju oznacza oszczędność
czasu wszystkich, ludzi jako mieszkańców danego obszaru
i każdej osoby osobno. „Czas to pieniądz.” Tak można
powiedzieć, ale w przypadku jego tracenia na dojazdy do
miejsca pracy liczy się komfort. Dlatego drugą bardzo istotną
sprawą nie jest, gdzie budujemy nowe trasy tramwajowe
(odległość między punktami A i B minimalna czy znacznie
większa), ale jaki będzie czas dojazdu tramwajem do centrum
miasta lub na jego przeciwległy koniec. Należy podkreślić, że
w przypadku długiego czasu jazdy i konieczności stania w
pojeździe, wiele osób wybiera wygodne miejsce siedzące w
samochodzie stojącym w ulicznym korku.
Żadna edukacja, reklamy czy system nakazów / zakazów
tej sytuacji nie zmieni!
Na obszarze miasta Poznania i sąsiednich obszarów
administracyjnych możliwa jest jeszcze budowa wielu tras
szybkiego tramwaju. Oczywiście do ich budowy można
i należy (jak w świecie) wykorzystać nieużywane bocznice
kolejowe i pasy ziemi wzdłuż linii kolejowych.
Popieramy propozycję rozbudowy PST w kierunku
północnym, ale nie tylko w celu zapewnienia dotarcia do
obiektów UAM. Postulujemy budowę linii tramwajowej
wydłużonej aż do ulicy Rubież. Powinna ona przebiegać
bezkolizyjnie wzdłuż trasy kolejowej, pod którą powinny
18
powstać przejścia podziemne. Mieszkańcy nowych budynków
z okolicy ul. Błażeja i Naramowickiej jak również ulic
Bratumiły i Boranta mogliby szybko dotrzeć do centrum
miasta. Z tej linii, korzystaliby także inni mieszkający dalej od
niej na północy. Wystarczy popatrzeć, jak codziennie wygląda
pętla tramwajowa na Junikowie. Trochę stojaków pod
zadaszeniem i wiele osób parkowałoby codziennie tam swoje
rowery...
Ta linia, mostem nad Wartą (obok obwodnicy kolejowej,
po jej północnej stronie), mogłaby dotrzeć do Kozigłów.
Dla większości osób korzystających z transportu
szynowego, duże znaczenie ma jego prędkość w centrum
Poznania. Szybki tramwaj, z wykorzystaniem tak zwanej
„jamy Toruńskiej”, powinien dotrzeć do dworca Zachodniego.
Tu, kosztem części parkingu i ulicy Zachodniej, mógłby
zawracać na most Dworcowy. Skróceniu uległby czas
przejazdu linii nr 12, a znacznemu zwiększeniu średnia
prędkość tramwajów. Po drodze, powinien powstać jeden
przystanek pomiędzy mostem Teatralnym a Uniwersyteckim.
Dobra, szybka komunikacja powinna być dostępna także
dla mieszkańców południowej i południowo zachodniej części
miasta. Wykorzystując miejsca po byłych, zlikwidowanych
obecnie bocznicach kolejowych i „torach staroberlińskich”,
tramwaj dotarłby do Górczyna. Po drodze, konieczna byłaby
budowa wiaduktu nad ul. Hetmańską.
W najbliższym czasie (w związku z budową tak zwanej III
ramy), ma zostać ograniczona liczba torów postojowych w
obrębie stacji Poznań Górczyn. Umożliwia ten fakt bardzo
tanie doprowadzenie trasy tramwaju do ulicy Kopanina. Od
tego miejsca, po nowym nasypie wzdłuż linii kolejowej
dotarłby on aż do pętli koło osiedla Kwiatowego. Tunele
drogowe pod linią kolejową i tramwajową powinny zostać
zbudowane przynajmniej przy ul. Kopanina i Grunwaldzkiej,
a piesze przy każdym przystanku.
Przystanki powinny znajdować się w okolicy ulic:
Mottego / Karwowskiego, Hetmańskiej, stacji Poznań
Górczyn, ul. Kopanina, stacji Poznań Junikowo,
ul. Grunwaldziej.
Na tej trasie skorzystaliby mieszkańcy osiedli: Łazarz,
Górczyn, Kopanina, Rudnicze, Junikowo i Kwiatowe. Na tym
obszarze znajduje się wiele terenów o nowej zabudowie. Są
również tereny pod dalsze budownictwo mieszkaniowe.
Budowa tej trasy komunikacyjnej znacznie ten proces
przyspieszy. Zamiast stania w korkach lub bardzo długiej
jazdy autobusem linii 77, do centrum dojazd z osiedla
Kwiatowego trwałby 10 15 minut...
Ta trasa mogłaby być rozbudowana w przyszłości w
kierunku zachodnim, a w razie zdobycia środków Unii
Europejskiej, może dotrzeć do Buku. W przypadku budowy
linii tramwaju bezkolizyjnego dwupoziomowego można
zlikwidować (poprzez przebudowę) wszystkie przejazdy czy
przejścia drogowe. W tym miejscu należy podkreślić, że ruch
towarowy wschód zachód zostanie w przeciągu najbliższych
lat znacznie nasilony. Towar w kontenerze z Chin dociera kilka
razy szybciej koleją do Zachodniej Europy, niż drogą morskią.
Z tego powodu zdobycie środków na budowę linii szybkiego
tramwaju od stacji Poznań Górczyn, z jednoczesną
możliwością przebudowy istniejącej linii kolejowej na
dwupoziomową, zdobędzie poparcie kolejarzy.
W południowej części miasta kolejna trasa szybkiego
tramwaju powinna zostać zbudowana wzdłuż ul. Dolna Wilda.
Łączyłaby się z torami tramwajowymi ul. Górnej Wildy
nieopodal ul. Królowej Jadwigi. Zamiast szerokiej,
dwupasmowej drogi, proponujemy tramwaj. Zamiast
samochodów i stania w korkach, szybki dojazd komunikacją
zbiorową. Podwójna droga powinna zostać zbudowana
jedynie od węzła autostrady do II ramy ul. Hetmańskiej. Linia
tramwajowa powinna dotrzeć tunelem pod liną kolejową, aż
do osiedla Powstańców Śląskich. Przystanki powinny
znajdować się w okolicy ulic Św. Jerzego, Hetmańskiej,
Wspólnej, Czechosłowackiej, Os. Dębina. Dla mieszkańców
Wildy i Dębca ta
budowa byłaby bardzo korzystna.
Umożliwiłaby dojazd do centrum szybkim tramwajem w kila
minut, zamiast kilkudziesięciu. Ponadto wyeliminowałaby
konieczność dokonywania przesiadek z autobusu na tramwaj.
Zdobycie większych finansów to wiadukt nad autostradą i
możliwość dojazdu tramwajem do Lubonia, a przynajmniej
jego części północnej.
Tą linię można rozdzielić poprowadzić za linią kolejową i
przez stację Poznań Starołęka (po jej stronie południowej) aż
do stacji Poznań Krzesiny. Następnie, za terenami
wojskowymi na południe, aby kończyła się poza obszarem
administracyjnym miasta. Mieszkańcy Starołęki, Piotrowa,
Głuszyny w kilka minut mogliby docierać do centrum
Poznania.
Obszar północno
wschodni Poznania może być
obsługiwany przez szybki tramwaj zbudowany wzdłuż linii
kolejowych w kierunku Gniezno. Przed 1945 rokiem
pomiędzy stacjami Poznań Główny i Poznań Garbary
funkcjonowały trzy tory. Na tym nasypie można (po
poszerzeniu) zbudować dodatkowe dwa tory szybkiego
tramwaju. Także budowa mostu nad Wartą nie jest problemem
technicznym. Od stacji Poznań Garbary może szybki tramwaj
jechać do Pobiedzisk.
Wydaje się także celowe przebudowanie istniejącej linii
tramwajowej wzdłuż ul. Warszawskiej na dwupoziomową i jej
wydłużenie (tunelem pod trasą Warszawską), aż do obszaru
Swarzędza.
Przedstawione propozycje nie wyczerpują wszystkich
możliwości. Można jeszcze zbudować szybki tramwaj wydłuż
linii kolejowej w kierunku Krzyża, do Rokietnicy, z odgałęzieniem w wykopie (w okolicy stacji Poznań Wola) przy
ul. Polanowskiej i południowym brzegu jeziora Kierskiego, do
Tarnowa Podgórnego. Należy jednak w XXI wieku budować
tylko szybki, dwupoziomowy (w stosunku do innych
użytkowników ulic) tramwaj. Linie powinny rozpoczynać się
w centrum Poznania, a kończyć w gminach sąsiednich. Wtedy
można uzyskać większe środki finansowe na rozwój
transportu regionalnego.
W latach 30 tych XX wieku, władze Poznania miały
wspaniałą i konsekwentnie realizowaną wizję jego rozwoju.
Budowano nowoczesne linie tramwajowe, w większości
dwutorowe. W tym okresie, w wielu miastach Polski
funkcjonowały linie jednotorowe z „mijankami”. Gdy
budowano budynki w okolicy ul. Ostroroga tramwaj już tam
dojeżdżał.
Po 1945 roku, w wielu miastach na całym świecie
zlikwidowano tramwaj, bo uchodził za nienowoczesny i dla
osób zmotoryzowanych był zawalidrogą. W Polsce także ten
proces miał miejsce np. w Legnicy, Jeleniej Górze. W ostatnich
latach w świecie obserwuje się renesans tramwaju. Jest to
szybki tramwaj, którego budowa jest bardzo kosztowna. W
Poznaniu, możemy jeszcze uniknąć cudzych błędów. Dlatego
od razu, korzystając z niezabudowanych miejsc, z terenów,
których nie potrzebuje już kolej, możemy budować
nowoczesny, szybki tramwaj.
Zamiast budowy w kierunku centrum nowych ulic, zamiast
poszerzania istniejących, można postąpić inaczej. Jak
pokazuje doświadczenie wielu miast w świecie, dużych czy
małych, zbudowane ulice i tak będą bardzo szybko pełne
stojących w godzinach szczytu samochodów.
Także tak zwana III rama nie rozwiąże problemu.
Co z tego, że kilka kilometrów przejedziemy z szybkością 80
km/h, jeżeli do niej dojedziemy w 10 - 15 minut i tyle samo
czasu poświęcimy na zjechanie z niej na odpowiednim węźle.
Kto pragnie zobaczyć, jak będzie to wyglądało w praktyce,
może obejrzeć rano w dni powszednie ulicę Niestachowską
z wiaduktu ul. Wojska Polskiego. Jedzie się nią samochodem
kilka kilometrów z prędkością 80 km/h, a kilka lub kilkanaście
minut stoi w korku...
Liczymy na realizację w Poznaniu i sąsiednich obszarach
komunikacji na miarę XXI wieku, która będzie przyjazna
mieszkańcom miasta i jego okolic oraz środowisku
przyrodniczemu.
dr Tomasz Bogajewski
Polski Klub Ekologiczny
Wyższa Szkoła Menedżerska w Legnicy
19
Kwadrans na zastanowienie
Wśród matematyków i fizyków panuje przekonanie, że
poprawna teoria, bezbłędne równanie muszą być eleganckie
i charakteryzować się prostotą. Prostota nie oznacza banalności, wręcz przeciwnie. Często eleganckie ujęcie zagadnienia
nie jest intuicyjne, a dogłębne jego zrozumienie wymaga nie
lada wysiłku. Prostota postawienia zagadnienia to takie jego
sformułowanie, aby opierało się na możliwie prostych założeniach, a wywód był logiczny. Jednym z podstawowych
wymogów poprawnej teorii jest więc użycie do jej budowy jak
najprostszych elementów. W zależności od potrzeb elementy
te mogą pochodzić z różnych źródeł i opierać się na różnych
koncepcjach, których początki często giną gdzieś w pomroce
dziejów. Jedną z takich podstawowych cegiełek jest trójkąt.
I to niekoniecznie wałkowany wielokrotnie w szkole trójkąt
prostokątny, ale znacznie „przystojniejszy” trójkąt równoboczny. Naszym zadaniem na dzisiaj niech będzie zatem
pokazanie kilku koncepcji leżących na pograniczu nowoczesnych badań naukowych w dziedzinach fizyki, chemii
i biologii, a wykorzystujących
trójkąt
jako elementarną cegiełkę służącą konstrukcji modelu
analizowanych zjawisk. Koncepcje te będą dotyczyły
stosunkowo niedawno odkrytej odmiany allotropowej węgla
fullerenów, sztywności błon komórkowych oraz hydrofobowych kulistych cząstek w roli surfaktantów.
Przypomnijmy na początek podstawowe, przydatne nam
teraz właściwości trójkąta równobocznego. Zauważmy, że
trójkąt taki otrzymamy, niejako niechcący, wykonując
polecenie: połącz końcami ze sobą trzy proste pręty o jednakowych długościach. Uzyskamy w ten sposób płaską figurę
(figura zbudowana z czterech prętów nie będzie już na ogół
płaska, wynikiem tego jest fakt, że postawiony na płaskiej
podłodze stół o trzech nogach nigdy nie „kiwa się”, podczas
gdy herbata postawiona na stole czworonożnym wykazuje
niebezpieczne tendencje do rozlewania się). Figura ta ma trzy
jednakowe kąty. Każdy z nich ma po 60º, jeżeli nasz trójkąt jest
zanurzony w przestrzeni Euklidesa. Z tych dwóch właściwości
trójkątów równobocznych wynika, że dysponując nieskończoną liczbą takich jednakowych trójkątów, możemy bez reszty
W tym drugim przypadku sześć trójkątów sąsiadujących z
każdym z węzłów utworzy sześciokąt równoboczny (rysunek
b). Uzyskaliśmy w ten sposób inny sposób wypełnienia bez
reszty płaszczyzny
przy wykorzystaniu sześciokątów
foremnych. O takim ułożeniu sześciokątów dyskutowaliśmy
już w jednym z wcześniejszych „Kwadransów na
zastanowienie”. Wiemy już o tym, że sposób ten daje
najmniejszy stosunek obwodu do powierzchni figury.
Otrzymany wzór wykorzystują pszczoły przy tworzeniu
plastra (wymaga najmniejszej możliwej ilości budulca
wosku), można go również zaobserwować w pianach, gdzie o
minimalną powierzchnię baniek „dba” napięcie
powierzchniowe.
Tak więc, z trójkątów ułożonych w ten sposób, że ich
wierzchołki znajdują się w sześciokrotnych węzłach (w
punktach, w których styka się jednocześnie sześć trójkątów)
można zbudować płaszczyznę.
Zastanówmy się teraz, co się stanie, gdy wszystkie trójkąty
rozsypiemy i spróbujemy odbudować płaszczyznę korzystając
z tej samej reguły z jednym małym wyjątkiem: niech jeden z
węzłów będzie pięciokrotny niech zbiega się w nim pięć
trójkątów. Znów „całkowicie niechcący” zbudujemy kolejny
obiekt powierzchnię stożka. Nasz węzeł i związany z nim
nieco zdeformowany pięciokąt znajdzie się w jego
wierzchołku (jak na rysunku poniżej). Podobnie zbiór
trójkątów zachowa się, gdy zarządamy, aby nieskończonej
liczbie węzłów sześciokątnych towarzyszył jeden węzeł
czterokrotny lub trójkrotny. Za każdym razem dostaniemy
powierzchnię stożka, tyle wraz ze zmniejszaniem się
„krotności” węzła, nasz stożek będzie coraz smuklejszy
stosunek średnicy podstawy do wysokości będzie coraz
mniejszy.
Przestrzeń Euklidesa – w naszych rozważaniach trójwymiarowa
przestrzeń, w której spełnione są aksjomaty geometrii euklidesowej, w
szczególności ten dotyczący zachowania się dwóch prostych
równoległych. Niespełnienie tego aksjomatu oznacza, że suma katów w
trójkącie różni się od 180°.
wypełnić każdą płaszczyznę. Zauważmy przy tym, że fragment płaszczyzny możemy zrolować w powierzchnię walca.
Jeżeli zrobimy to dla przykładu tak, że oś walca byłaby
prostopadła do jednego z boków trójkątów, a obwód walca
byłby wielokrotnością długości boku, nasze trójkąty zapełnią
bez reszty również taką zakrzywioną powierzchnię. Na razie
przyjrzyjmy się jednak płaszczyźnie. Zauważmy, że pasy
złożone z trójkątów możemy poprzesuwać względem siebie
tak, że utworzą węzły, w których zbiegać będzie się sześć
boków naraz (patrz rysunek).
20
Co stanie się, gdy zechcemy, aby jeden z węzłów sieci był
siedmiokrotny? Na płaszczyźnie zabraknie miejsca dla tak
dużej liczby trójkątów stykających się w jednym punkcie. Ich
„wpasowanie” pociągnie za sobą sfałdowanie płaszczyzny
powstanie z niej zaczątek powierzchni siodłowej (jak na
rysunku powyżej), którą najprościej wyobrazić sobie jako
skrawek mapy, której krawędzie zachodnia i wschodnia są
zadarte ku górze, natomiast północna i południowa opadają ku
dołowi.
Krzywizna powierzchni Gaussa odwrotność iloczynu promieni dwóch
kół stycznych do rozważanej powierzchni w określonym punkcie.
Płaszczyzny, na których leżą koła są prostopadłe do badanej powierzchni
w tym punkcie oraz wzajemnie prostopadłe do siebie. Tak zdefiniowana
krzywizna kuli jest równa odwrotności promienia tej kuli podniesionej do
kwadratu, krzywizna powierzchni stożka lub walca ma krzywiznę równą
zeru, gdyż jedno z kół jest styczne do prostej i ma nieskończenie duży
promień obliczając krzywiznę dostajemy 1/=0. To dlatego, że na
powierzchni stożka i walca można narysować prostą!
Tak naprawdę, nasze powierzchnie nie są powierzchniami
zakrzywionymi w myśl definicji krzywizny powierzchni
według Gaussa. Zawierają za to pojedyncze „atomy”
krzywizny (węzły o krotności innej niż 6), które warunkują
kształt otaczającej powierzchni. Przypomnijmy. Przy
krotności wszystkich węzłów równej 6 sieć tworzy
płaszczyznę. Przy krotności mniejszej niż 6 jednego z węzłów
sieci otrzymujemy powierzchnię stożka wraz z wierzchołkiem
(powierzchnia z jednym „atomem” krzywizny dodatniej).
Węzeł o krotności większej od sześciu wprowadza siodło
atom krzywizny ujemnej („ujemnej”, gdyż zgodnie z definicją
Gaussa jedno z kół stycznych jest nad analizowaną
powierzchnią a drugie pod nią. W zależności od umowy jeden
z promieni jest więc dodatni, drugi zaś ujemny. Ich iloczyn, a
co za tym idzie krzywizna powierzchni, będą zawsze ujemne).
Kąt bryłowy każda z dwóch półprzestrzeni ograniczonych powierzchnią
stożka (proszę nie mylić ze znanym z geometrii szkolnej kątem płaskim,
rozważany kąt jest przestrzenny). Miarą tego kąta jest stosunek pola
powierzchni wycinanej przez kąt bryłowy z kuli, której środek jest we
wierzchołku stożka, do kwadratu promienia kuli.
Liczba zespolona liczba składająca się z dwóch składników: pewnej
liczby rzeczywistej oraz liczby urojonej. Ta ostatnia jest iloczynem liczby
rzeczywistej i kwadratowego pierwiastka z liczby 1.
Zanim podążymy dalej, zauważmy bardzo ciekawą
właściwość naszej klasyfikacji węzłów. Krzywizna Gaussa
wywołana przez węzeł monotonicznie maleje wraz ze
wzrostem krotności węzła, przy czym przy krotności 6
krzywizna osiąga zero (sieć tworzy płaszczyznę) a dalej staje
się ujemna. Każdy z węzłów wycina z przestrzeni określony
kąt bryłowy. Wartość tego kąta można opisać pewną liczbą
zespoloną. Część rzeczywista tej liczby rośnie wraz z krotnością węzła aż osiągnie on wartość 6 (w tym zakresie wartość
kąta bryłowego ma część urojoną równą zeru). Dalej część
rzeczywista nie zmienia się (przyjmuje wartość jak dla
płaszczyzny, to znaczy 2), rośnie natomiast część urojona.
Szczególnie interesujące są topologiczne właściwości
węzłów o różnych krotnościach. Najpierw spróbujmy
odpowiedzieć na pytanie, ile węzłów atomów krzywizny jest
potrzebnych, aby tworzoną przez nie powierzchnię zamknąć
stworzyć z niej powierzchnię bryły.
I tak, aby zamknąć powierzchnię utworzoną przez węzły
trójkrotne musimy mieć cztery takie węzły. Zauważmy, że
minimalna liczba trójkątów składająca się na takie
rozwiązanie to cztery
uzyskaliśmy więc czworościan
foremny. Dalej, potrzebujemy dokładnie sześciu węzłów
czterokrotnych dla zamknięcia przestrzeni. Uzyskana w tym
przypadku bryła to ośmiościan foremny. Liczba węzłów
pięciokrotnych konieczna do zamknięcia przestrzeni wynosi
12 (otrzymana bryła to dwudziestościan foremny). Na koniec,
krotności węzłów równe lub większe od sześciu nie zamykają
przestrzeni, lecz dzielą ją na dwie jednakowe części. Kształt
powierzchnia dzielącej przestrzeń na półprzestrzenie zależy
od krotności węzła (6 dla płaszczyzny).
Jeżeli teraz przypomnimy sobie, że węzeł o krotności 6
(lub sześciokąt złożony z sześciu trójkątów) nie wprowadza do
powierzchni żadnej krzywizny, możemy rozszerzyć naszą
rozważaną rodzinę brył. Wystarczy do brył już znanych dodać
odpowiednią liczbę trójkątów powiązanych węzłami
sześciokrotnymi.
Omówmy dwa szczególnie interesujące przypadki.
Pierwszy z nich dotyczy węzłów pięciokrotnych.
Przypomnijmy przy tym, że każdy węzeł wraz z otaczającymi
go trójkątami możemy zamienić na wielokąt. I tak węzłowi
sześciokrotnemu odpowiada płaski sześciokąt. Węzłowi
pięciokrotnemu pięciokąt. Aby wszystkie boki trójkątów były
jednakowe, składowe trójkąty nie mogą teraz leżeć w jednej
płaszczyźnie: środek pięciokąta „wystaje” pod lub nad
płaszczyznę podstawy tak naprawdę mamy więc do czynienia
z ostrosłupem o podstawie pięciokąta (umówmy się przy tym,
że interesują nas jedynie bryły wypukłe) Jeśli zatem
weźmiemy teraz omawiany przed chwilą dwudziestościan i
zastąpimy odpowiednio wybrane węzły pięciokrotne wraz z
otaczającymi je trójkątami na pięciokąty uzyskamy kolejny
wielościan foremny złożony z pięciokątów dwunastościan.
Dodajmy teraz do naszego dwunastościanu ściśle
określoną liczbę sześciokątów tak, aby każdy pięciokąt
otoczony był „wianuszkem” sześciokątów. Uzyskamy
strukturę znaną szczególnie dobrze dwóm grupom ludzi
kibicom piłkarskim i chemikom organikom. Kibice zobaczą
mozaikę skrawków skóry, które należy zszyć, aby uzyskać
powłokę piłki, chemikom organikom objawi się natomiast
najprostszy fulleren C60.
Dodajmy, że brak węzłów pięciokrotnych oznacza inną
allotropową formę węgla grafit złożony z płaskich warstw
sześciokątów podobnych do tych, znanych z benzenu
(mówimy tutaj o całkowitym braku węzłów pięciokrotnych
obecność dwunastu węzłów naraz zwinie analizowaną
powierzchnię w powierzchnię skończonej bryły).
Trochę więcej wyobraźni wymaga uzmysłowienie sobie,
co oznacza wprowadzenie węzłów siedmiokrotnych (lub
siedmiokątów) do sieci. Przypomnijmy, że są one
„generatorami” powierzchni siodłowych. Nie analizując
szczegółów zauważmy, że dwanaście siedmiokątów,
dwanaście pięciokątów oraz odpowiednia (dość dowolna)
liczba sześciokątów pozwala na skonstruowanie powierzchni
zbliżonej kształtem do torusa (bryły o kształcie pierścienia),
jak ilustruje to poniższy rysunek.
21
Od czystej geometrii
dotarliśmy do pierwszego
zastosowania naszych
rozważań. Omówione
reguły pozwalają nie tylko
na usystematyzowanie
znanych dotąd fullerenów,
ale także na przewidywanie kształtów cząsteczek fullerenów,
których jeszcze nie zsyntetyzowano. Dla przykładu, należące
do tej grupy nanorurki muszą mieć po sześć pięciokątów
ulokowanych w czaszach zamykających końce nanorurki.
Resztę struktury tworzą sześciokąty. Jeśli zarządamy rurki
zagiętej, będziemy musieli dorzucić przynajmniej po jednym
pięciokącie i siedmiokącie, jak ilustruje to rysunek:
Mozolnie analizowane przez nas
reguły budowy płaskich oraz zakrzywionych sieci (za pomocą węzłów atomów
krzywizny) mogą
znaleźć i inne zastosowania.
Zapytajmy mianowicie, jaką strukturę muszą tworzyć połączenia specyficznego
białka tworzącego „szkielet” błony komórkowej klatryny.
Białko to posiada strukturę złożoną z trzech ramion
zbiegających się w centralnym punkcie złożonych z tak
zwanych łańcuchów ciężkich o masie cząsteczkowej prawie
200 tysięcy daltonów (stąd nazwa podstawowej jednostki
klatryny triskelion) oraz trzech mniej więcej dziesięciokrotnie
krótszych ramion. Pojedyncza cząsteczka białka za pomocą
ramion łączy się z trzema sąsiednimi cząsteczkami. Aby
stworzyć minimalny trwały i odporny szkielet, cząsteczki
klatryny muszą utworzyć sieć zawierającą dwanaście oczek
pięciokątnych oraz pewną liczbę oczek sześciokątnych. W
praktyce klatryną są pokrywane jedynie części błony komórek
eukariotycznych
wpuklenia błony komórkowej (jamki
klatrynowe), gdzie zachodzi endocytoza. Zjawisko to
zachodzi także w organellach komórki, np. w aparacie
Golgiego. Powstałe w ten sposób niepełne powierzchnie brył
mogą mieć mniejszą liczbę węzłów pięciokrotnych. W czasie
odpączkowywania fragmentu błony w samodzielny pęcherzyk
liczba centrów powinna wzrastać do dwunastu, po czym
klatryna jest zawracana do kolejnego procesu, a pęcherzyk, z
którego usunięto usztywniające rusztowanie może połączyć
się na powrót z błoną..
Przejdźmy na koniec do przedmiotu szczególnego
zainteresowania naszego drogiego Czytelnika naszych relacji
ze środowiskiem naturalnym. Otóż przypomnijmy, że nasza
egzystencja, tudzież stosowane przez nas technologie
wymagają stosowania detergentów. Wiemy również, że
detergenty syntetyzowane przemysłowo są z zasady obce
środowisku i zrzucane w ściekach są dla niego bardzo
uciążliwe, gdyż stanowią nie tylko trucizny dla wielu
organizmów, ale również w niekorzystny sposób wpływają na
właściwości fizykochemiczne wód powierzchniowych. W
ostatnich latach, w literaturze światowej pojawiają się
doniesienia na temat zastosowania koloidalnych zawiesin
cząstek o powierzchni hydrofobowej jako środków
powierzchniowo czynnych. Pozwalają one na modyfikowanie
powierzchni woda-olej i woda-powietrze w sposób zbliżony
do stosowanych do tej pory środków syntetycznych.
Stosowane cząstki koloidalne mogą być przy tym utworzone z
22
różnych materiałów, w tym całkowicie nieszkodliwych dla
środowiska.
Zjawisko oddziaływania hydrofobowych cząstek
koloidalnych z (przykładowo) banieczkami powietrza opiera
się na siłach kapilarnych przyciągających cząstki
„przylepione” do powierzchni bańki. Podstawowym efektem
jest tu napięcie powierzchniowe dążące do zminimalizowania
powierzchni powietrze-woda znajdującej się pomiędzy
przylepionymi do powierzchni cząstkami. Efekt ten wymusza
takie ułożenie cząstek na powierzchni, w którym pole
powierzchni cieczy przyjmuje wartość minimalną. Stan ten
jest osiągany wówczas, gdy kuliste cząstki stykają się tworząc
w przybliżeniu trójkątne obszary swobodnej cieczy
znajdującej się pośrodku, pomiędzy trójkami cząstek. Takie
ułożenie odpowiada dokładnie strukturze, którą
zanalizowaliśmy powyżej. Wiemy już zatem, jakich
wzajemnych ułożeń cząstek możemy się spodziewać i jakie
będą kształty banieczek powietrza stabilizowanych cząstkami
hydrofobowymi. Wiemy na przykład, że najprostszy zbliżony
do kuli kształt banieczki wymaga obecności dwunastu cząstek
otoczonych pięcioma sąsiadami oraz pewnej liczby cząstek, z
których każda ma po sześciu sąsiadów. Wiemy również, że
„wywiercenie” dziury w bańce zanurzonej w cieczy pociąga za
sobą konieczność wbudowania do strefy powierzchniowej
dwunastu cząstek sąsiadujących z siedmioma sąsiadami
(powstaje struktura podobna do torusa). Okazuje się zatem, ze
proste rozważania geometryczne pozwalają na przewidywanie
struktur powstałych w wyniku stabilizowania baniek
gazowych w cieczach za pomocą cząstek koloidalnych.
Z rozważań naszych wynika również znacznie więcej.
Zauważmy, że banieczka stabilizowana cząstkami może mieć
kształt wygiętej pałki, obwarzanka, czy też kształt zbliżony do
sfery lub elipsoidy w zależności od liczby „atomów”
krzywizny na jej powierzchni. Atomy te (węzły pięcio- albo
siedmiokrotne) mogą być wprowadzone na powierzchnię
banieczki tylko pod wpływem sił zewnętrznych. Tak
stabilizowana banieczka jest więc plastyczna (jak plastelina),
podczas, gdy banieczka stabilizowana klasycznymi
detergentami jest elastyczna jak guma po ustąpieniu siły
deformującej wraca ona do kształtu wyjściowego do kształtu
kuli. Takie niecodzienne plastyczne zachowanie się bardzo
małych banieczek gazu w cieczach opisano w numerze
prestiżowego czasopisma Nature z grudnia 2006
(Subramaniam i współautorzy). Badania prowadzone w tym
kierunku niosą potencjalne możliwości redukcji zużycia
klasycznych detergentów syntetycznych. Ponadto pozwalają
na opracowanie nowych materiałów o interesujących
właściwościach zdeterminowanych przez struktury
znajdujące się na wewnętrznych powierzchniach
międzyfazowych (ICM od ang. interfacial composite
materials).
A wszystko przez te trójkąty..
dr hab. Waldemar Nowicki
Zakład Chemii Fizycznej
Wydział Chemii UAM
23
REMONDIS - lider w Wielkopolsce.
Partner mieszkańców i przedsiębiorstw
INFOLINIA: 0 801 306 801
Kompleksowe usługi w zakresie:
A także:

Podobne dokumenty