biuletyn polskiego klubu ekologicznego - okręg
Transkrypt
biuletyn polskiego klubu ekologicznego - okręg
POLSKI KL NR 2(64) 2007 W numerze: Parlament Europejski w sprawie Rospudy K OL OG ICZNY W SK OPOL I LK IE O KR ĘG BIULETYN POLSKIEGO KLUBU EKOLOGICZNEGO - OKRĘG WIELKOPOLSKI UB E ISSN 1231-2495 Fot. Monika Poprawa NR 2(64)2007 www.pke-ow.most.org.pl www.most.org.pl/pke-ow Sprawozdanie. .................................................. 4 Szerszeń - twój wróg czy przyjaciel? ........................... 10 Wodne spacery. Kajak pneumatyczny - nowy sposób spędzania wolnego czasu. Czy nowa forma turystyki i rekreacji upowszechni się u nas? ............................................... 13 str. 11 Lasom na ratunek ............................................... 17 Tylko szybko! PKE postuluje rozwój komunikacji publicznej w miastach. ..................................................................... 18 Kwadrans na zastanowienie. ....................................... 20 str. 14 Autorka fotografii na okładce: Monika Poprawa Konkurs fotograficzny 2007 r. str. 17 Wydawca: Polski Klub Ekologiczny Okręg Wielkopolski Adres Redakcji: osiedle Rzeczypospolitej 111, 61- 389 Poznań Redaktor naczelny: Marek Smolarkiewicz Druk: Drukarnia T&M s.c., tel. 061 8151 024 BIULETYN POLSKIEGO KLUBU EKOLOGICZNEGO OKRĘG WIELKOPOLSKI 16.11.2007 Tytuł wpisany do Rejestru Dzienników i Czasopism Sądu Okręgowego w Poznaniu pod numerem RPR 164 Wydanie zostało dofinansowane przez: Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Poznaniu Gminny Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Poznaniu Wydrukowano na papierze pochodzącym w 100% z recyklingu Okręg Wielkopolski Polskiego Klubu Ekologicznego wiosną 2007 roku przyłączył się do fali sprzeciwu wobec planów niszczenia Doliny Rospudy, wynikających z zamiaru budowy trasy Via Baltica przez Augustów. Skierowaliśmy petycję do Parlamentu Europejskiego, zarejestrowaną pod numerem 0228/2007, jesteśmy jednym z adresatów Sprawozdania Komisji. Sprawozdanie Komisji Parlamentu Europejskiego w sprawie misji informacyjnej w Polsce „Via Baltica” (Warszawa Białystok Augustów) 11-14 czerwca 2007 r. Sprawozdający: Thijs Berman, David Hammerstein, Martin Callalan Komisja Petycji otrzymuje od osób prywatnych, społeczności lokalnych i stowarzyszeń wolontariackich coraz więcej petycji dotyczących ochrony środowiska naturalnego. Jest to niezwykle obiecujący sygnał szerokiego uznania społecznego dla kompetencji Unii Europejskiej w kwestii środowiska naturalnego i jego ochrony. Duża część wspomnianych petycji podważa decyzje władz publicznych dotyczące realizacji przedsięwzięć infrastrukturalnych, z których część może otrzymywać nawet wsparcie finansowe z Unii Europejskiej. Unia Europejska nie dysponuje oczywiście władzą absolutną, aby narzucać swe poglądy państwom członkowskim w tej czy innej dziedzinie ani nie dąży do uzyskania takiej władzy. Unia sprawuje przyznaną jej władzę z poszanowaniem kompetencji państw członkowskich zgodnie z zasadą pomocniczości. Jednakże państwa członkowskie oraz władze regionalne i lokalne zgodnie z traktatem mają obowiązek przestrzegać przepisów uzgadnianych przez Parlament i Radę unijnych dyrektyw i rozporządzeń, które są w stosunku do nich wiążące. W przypadku nowych państw członkowskich, takich jak Polska, dotyczy to również dotychczasowego dorobku prawnego Wspólnoty. Innymi słowy, władze państw członkowskich mogą podjąć suwerenną decyzję o potrzebie stworzenia nowych dróg lub połączeń kolejowych służących rozwojowi transportu, ułatwieniu podróży i kontaktów handlowych lub też poprawie bezpieczeństwa w transporcie. Unia Europejska może zapewnić finansowanie wnioskowane z tzw. funduszy spójności, aby wesprzeć państwa członkowskie w realizacji tych przedsięwzięć. Jednak bez względu na udział finansowania wspólnotowego lub jego brak, tego rodzaju przedsięwzięcia muszą być realizowane przy pełnym poszanowaniu prawa UE i nie mogą zagrażać nienaruszalności terenów, które na wniosek państwa członkowskiego zostały wyodrębnione na mocy porozumienia między UE, a odpowiednim państwem członkowskim, w celu zapewnienia ochrony szczególnie podatnych na zniszczenie ekosystemów. Poprzez przyjęcie wspomnianych przepisów, zawartych przede wszystkim w dyrektywie siedliskowej, dyrektywie ptasiej, ramowej dyrektywie wodnej i innych, uznano, że decyzje dotyczące obszarów chronionych tego rodzaju prawodawstwem nie powinny być podejmowane jednostronnie, ani nie powinny być sprzeczne z obowiązującymi porozumieniami. Co więcej, zgodnie z zapisaną w prawie wspólnotowym zasadą ostrożności, władze powinny powstrzymać się od działań, poprzez które mogłyby naruszyć równowagę i trwałość obszarów chronionych. W opisanych wyżej okolicznościach należy z uwagą przeanalizować warianty alternatywne. Od 2005r. Komisja Petycji otrzymała kilka ważnych petycji wyrażających sprzeciw wobec podjętej w styczniu 2005r. przez polskie władze decyzji o budowie drogi ekspresowej przeznaczonej dla samochodów ciężarowych na trasie, której częścią byłyby obwodnice Białegostoku i Augustowa (w północno-wschodnicj Polsce). Zdaniem składających petycję droga ta stanowiłaby poważne zagrożenie dla kilku obszarów objętych specjalną ochroną, w tym Doliny Rospudy, 4 Puszczy Knyszyńskiej z cennymi obszarami lasów pierwotnych oraz populacją żubrów, Biebrzańskicgo Parku Narodowego oraz Narwiańskiego Parku Narodowego. Wspomniany wyżej proponowany odcinek drogi ma według zamierzeń władz polskich stanowić część transeuropejskiej sieci Via Baltica, łączącej Finlandię i kraje bałtyckie z innymi dużymi państwami UE poprzez Warszawę, Berlin i Budapeszt. Już od pewnego czasu jest on przedmiotem analiz. Ten i inny wniosek, dotyczący połączenia Litwy z Warszawą poprzez Łomżę, był zresztą analizowany przez polski rząd już w 1993r., kiedy ówczesne Ministerstwo Ochrony Środowiska wyraziło sprzeciw wobec trasy białostockiej. Trasa łomżyńska była nazywana wariantem nr l (droga nr 61 o długości 307 km), zaś trasę Białystok-Augustów nazywano wariantem nr 2 (droga nr 8 o długości 335 km). Określenia te są nadal używane. Pierwotny projekt sieci transeuropejskiej, powstały w 1996r. w wyniku decyzji Rady Europejskiej z Essen, został rozszerzony w 2004 r. w celu uwzględnienia nowych państw członkowskich. Osiemnaście z trzydziestu obecnych przedsięwzięć priorytetowych dotyczy linii kolejowych, lecz na omawianym obszarze nie planuje się żadnego szlaku kolejowego. Władze polskie w dalszym ciągu priorytetowo traktują transport drogowy. Rada Europejska podkreśliła konieczność zapewnienia przez kraje kandydujące zgodności z przepisami UE w zakresie ochrony środowiska naturalnego w przypadku wszelkich nowych przedsięwzięć i inwestycji poprzedzających przystąpienie, zaś Komisja jasno stwierdziła, że nowe inwestycje i przedsięwzięcia, które mogą oddziaływać na „wrażliwe przyrodniczo obszary”, powinny być zgodne z art. 6 dyrektywy siedliskowej i pozostałymi dyrektywami związanymi z tą kwestią. Ostateczna decyzja o przeprowadzeniu trasy Via Baltica przez Białystok, czyli z wykorzystaniem wariantu drugiego, została jednak podjęta najwyraźniej bez odpowiedniej strategicznej oceny oddziaływania na środowisko naturalne i bez uwzględnienia zasad ochrony środowiska obowiązujących w Unii Europejskiej, wbrew zobowiązaniom podjętym w trakcie negocjacji przedakcesyjnych. Omawiane tereny mają status obszarów chronionych prawem krajowym i należą do sieci Natura 2000. Zarzuty stawiane przez składających petycje zostały potraktowane poważnie przez Komisję Petycji, kiedy omawiała tę kwestię w listopadzie 2006 r. Doprowadziły one także do podjęcia działań przez Komisję Europejską, która wszczęła postępowanie w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego na mocy art. 226 Traktatu i zwróciła się do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości z wnioskiem o nakaz wstrzymania prac, kiedy stało się jasne, że polskie władze zamierzają przystąpić do wykonania decyzji w marcu 2007 r. Trybunał wydał nakaz dnia 18 kwietnia 2007 r., a prace zostały tymczasowo wstrzymane. W międzyczasie polskie władze rozpoczęły w regionie przedreferendalną kampanię w omawianej kwestii, jednakże frekwencja w trakcie głosowania w dniu 20 maja br. - na poziomie 21,56% - była znacznie niższa od wymaganego progu 30% i z tego względu wynik referendum został unieważniony. Najwyraźniej większość głosujących opowiedziała się za obwodnicą Białegostoku i Augustowa, lecz zorganizowana przez jej przeciwników kampania na rzecz bojkotu referendum wydawała się równie skuteczna. Z sondaży wynika, że w skali kraju plan ten wzbudza zdecydowany sprzeciw społeczeństwa. Komisja wygłosiła swoje oświadczenie podczas posiedzenia plenarnego w maju br. przed wyjazdem delegacji na misję informacyjną do Polski w celu odbycia spotkań ze wszystkimi zainteresowanymi stronami i miejscową ludnością, której przedsięwzięcie miałoby dotyczyć. Misja zapewniła więc polskim władzom możliwość uzasadnienia dokonanego przez nie wyboru wariantu drugiego oraz wyjaśnienia decyzji o przecięciu Doliny Rospudy i pozostałych obszarów chronionych. Członkowie komisji parlamentarnej mogli natomiast ocenić opinie na temat omawianej kwestii na szczeblu lokalnym i ogólnokrajowym oraz osobiście przyjrzeć się istocie problemu. Misja dała okazję stowarzyszeniom i pojedynczym osobom sprzeciwiającym się realizacji przedsięwzięcia wykazania na miejscu, jakie jest uzasadnienie dla ich sprzeciwu oraz decyzji o skierowaniu petycji do Parlamentu Europejskiego na mocy art. 194 traktatu UE. Wizyta: Wizyta delegacji została tak zorganizowana, by polskie władze mogły przedstawić swoje stanowisko zarówno na rozpoczęcie, jak i na zakończenie misji. Sposób jej organizacji miał również umożliwić jej członkom spotkanie ze składającymi petycje opowiadającymi się za wariantem augustowskim oraz osobno - z jego przeciwnikami. Delegacja wysłuchała także władz lokalnych z obszarów związanych z wariantem pierwszym i wariantem drugim, zebrano również ekspertyzy specjalistów z dziedziny ochrony środowiska oraz inżynierów, a także uwzględniono opinię Łomżyńskiej Izby Przemysłowo-Handlowej. Do programu włączono także szereg wizji lokalnych, między innymi w Dolinie Rospudy, gdzie członkowie delegacji odbyli spływ kajakami, aby zyskać niezwykle ważny ogląd miejsca pod względem wrażeń wizualnych i panującej tam atmosfery, aby mogli m.in. zaobserwować niektóre rzadkie i chronione gatunki ptaków, fauny i flory, z których Dolina Rospudy jest znana na całym świecie. Wzdłuż brzegów obserwowano bobry i ich żeremia oraz położone w pobliżu miejsce lęgowe orlika krzykliwego. Być może warto zauważyć, że nie była to pierwsza wizyta delegacji Parlamentu Europejskiego na tym terenie. W czerwcu 2005 r. obszar ten odwiedziła delegacja Komisji Ochrony Środowiska Naturalnego, a przekaz, odebrany przez nią wówczas jest zaskakująco podobny do wrażenia, jakie dwa lata później odniosła wyżej wspomniana delegacja. Na zakończenie sprawozdania komisja parlamentarna wskazała cztery kwestie wymagające monitorowania, z których czwarta ma charakter najbardziej ogólny: Jakie są główne zalety i wady dwóch najważniejszych wariantów trasy, w szczególności znaczenie połączenia z Białymstokiem oraz rzeczywiste oddziaływanie na środowisko związane z przecięciem czterech obszarów ochrony przyrody ujętych w wariancie białostockim? W celu wyjaśnienia tej kwestii ogólnej oraz dalszego omówienia powodów uzasadniających wybór trasy delegacja odbyła niezwykle pouczające spotkanie z Barbarią Kondrat, podsekretarz stanu w polskim Ministerstwie Transportu i kilkoma wysokimi rangą urzędnikami. Pani podsekretarz podkreśliła, że ogólna strategia władz polega na poszukiwaniu równowagi między inwestowaniem w polską infrastrukturę, a ochroną środowiska naturalnego, jednakże budowa trasy Białystok-Augustów jest sprawą pilną, gdyż środki finansowe muszą zostać wykorzystane do 2012 r. Przyznała ponadto, że wynikające z braku odpowiednich danych niedoinwestowanie sieci kolejowej doprowadziło do większego skoncentrowania się na transporcie drogowym. Członkowie delegacji otrzymali od ministerstwa dokumentację zawierającą opinie powołanych przez rząd ekspertów, którzy byli również obecni podczas spotkania. Pewien ogląd sprzecznych opinii, które przedstawiono, można uzyskać na podstawie poniższych fragmentów: „Przeprowadzenie obwodnicy przez tereny leśne jest korzystne, gdyż zapewni to odbiór spalin, co oznacza ich zatrzymanie w wąskim pasie leśnym. Wybudowanie ruchliwej trasy wśród pól, łąk i pastwisk oznacza ludobójstwo, zbrodni przeciwko ludności zamieszkującej wioski i miasteczka, a pośrednio przeciw mieszkańcom miast, którzy w efekcie będą spożywać skażoną żywność” (prof. H. Tomaszewicz, Uniwersytet Warszawski). „(...) mimo, że budowa obwodnicy Augustowa wzdłuż trasy proponowanej przez projektantów spowoduje pewne zniszczenia w przyrodzie Puszczy Augustowskiej, będą one na pewno niewielkie, nie będą stanowiły zagrożenia dla rzadkich, zagrożonych wyginięciem gatunków i będą oddziaływały głównie na las (...), nie wywoła to zmian w warunkach wodnych torfowiska (...), nie stanowi zagrożenia dla priorytetowych gatunków roślin w Dolinie Rzeki Rospudy (...). Inna trasa obwodnicy, przeprowadzona na dłuższym dystansie doprowadziłaby też do większego zanieczyszczenia powietrza spalinami i do większej liczby zwierząt ginących pod kołami samochodów (...)” (Prof. A. Sokołowski, kierownik Zakładu Lasów Naturalnych w Białowieży). Urzędnicy, z którymi spotkali się uczestnicy delegacji, byli wyraźnie nieprzygotowani do analizy tras alternatywnych, na przykład wariantu pierwszego i w pogardliwy sposób wypowiadali się o zwolennikach opcji łomżyńskiej. Twierdzili, że jest to próba sił między władzami a ekologami oraz że jeżeli pozwoli się ekologom na zablokowanie tego mostu i wiaduktu, wówczas będą mogli zablokować cały program budowy dróg, a władze nie zdołają wydać na czas wszystkich środków. Delegacja podkreśliła, że nikt nie kwestionuje potrzeby poprawienia stanu infrastruktury drogowej i kolejowej w Polsce, w szczególności w regionie podlaskim. Zaznaczyła również, że środków unijnych nie można przeznaczać na szlaki komunikacyjne, które nie są zgodne z prawem Unii. Władze nie umiały odpowiedzieć na uwagę delegacji, że nawet specjalizująca się w doradztwie firma Scott Wilson, która na zlecenie polskich władz zbadała omawianą kwestię, zaapelowała o wybranie innego wariantu. Wyraźnie widać, że sprzeciw wobec wariantu przebiegającego przez Dolinę Rospudy nie dotyczy wyłącznie ekologów; ciężar przeszłości i długi czas, jakiego kolejne polskie rządy potrzebowały na podjęcie oficjalnych decyzji, stanowi przeszkodę dla ponownego przeanalizowania różnych wariantów trasy. Spotkanie w Ministerstwie Środowiska było znacznie mniej owocne, zaś szefowa Gabinetu Politycznego Ministra wydawała się zdecydowanie niedoinformowana co do formy i treści przedmiotowych dyrektyw środowiskowych. Wyraziła także pogląd, jakoby naturalne bogactwo Doliny Rospudy zostało stworzone przez człowieka oraz ze proponowany plan 5 drogi, przecinający dolinę w jej najszerszym punkcie, wyrządzi mniejsze szkody i wywoła mniejsze zakłócenia w korytarzach migracyjnych ssaków, ptaków i na terenach podmokłych, niż możliwość budowy znacznie krótszego mostu we wsi Chodorki. proponowana w ramach trasy alternatywnej. Zachowanie wiceministra było również zaskakująco lekceważące; przywiązywał on niewielką wagę do faktu oznaczenia Doliny Rospudy i pozostałych terenów jako obszarów Natura 2000 i wydawał się nieświadom, a przynajmniej nie wypowiadał się na temat oceny dokonanej przez Państwową Radę Ochrony Przyrody, zgodnie z którą w wariancie zakładającym most w zwężeniu doliny w Chodorkach w kwestii migracji zwierząt, „istnieją lepsze możliwości do skutecznego rozwiązania tego problemu”. Zdaniem Rady największym walorem wariantu „przez Chodorki” jest fakt, że zapewnia on nienaruszalność torfowiska Rospudy - najcenniejszego waloru przyrodniczego. Jest to zbieżne z wynikami innych najnowszych badań, w których podkreśla się wyjątkowe znaczenie szczególnych cech torfowisk i mokradeł dla populacji ptaków i owadów traktowanych przez UE jako gatunki zagrożone. Następnie delegacja udała się do Białegostoku, gdzie istotnie zaobserwowała wpływ nasilonego ruchu na głównej trasie Warszawa-Białystok, mającej na niektórych odcinkach postać trzypasmowej drogi ekspresowej, w efekcie niezwykle niebezpiecznej. Delegacja odbyła niezwykle pożyteczną dyskusję podczas spotkania z marszałkiem województwa podlaskiego, prezydentem miasta Białegostoku i innymi urzędnikami. Prof. A. Sokołowski przedstawił prezentację, w której m.in. zwrócił uwagę na poważne problemy komunikacyjne w Augustowie, wynikające ze zwiększenia transportu towarowego. Pojawiło się też kilka kwestii dodatkowych, które zasługują na uwzględnienie, gdyż nieco lepiej pokazują motywy decyzji rządu. Na przykład zdaniem prof. Sokołowskiego w ramach opcji forsowanej przez organizacje pozarządowe, trasa przebiegałaby przez 900 prywatnych działek i wymagałaby „wyburzenia gospodarstw”. Stwierdził on, że wariant rządów przebiega przez inne tereny, w tym przez obszary Natura 2000, lecz jego zdaniem przypadek ten należy uznać za wyjątkowy, gdyż „obszary Natura 2000 zostały wyznaczone zbyt pospiesznie, bez uwzględnienia konsekwencji dla infrastruktury”. Generalny dyrektor dróg krajowych i autostrad podczas tego samego spotkania skoncentrował się na kwestii korytarza transeuropejskiej sieci transportowej, a następnie wspomniał o poważnych problemach w zakresie bezpieczeństwa na drodze N8, na której w 2006 r. doszło do 47 wypadków śmiertelnych. Zwrócił on uwagę nie tylko na pilną potrzebę zbudowania drogi Via Baltica, lecz ogólnie również szybkiej poprawy istniejącej infrastruktury drogowej w północnowschodniej Polsce ze względu na znaczne nasilenie ruchu oraz bardzo wysokie wskaźniki wypadków drogowych na obecnych, niedostatecznie utrzymanych drogach. Podkreślił także kluczowe znaczenie budowy obwodnic wokół miast, przez które przechodzi obecnie ruch tranzytowy o dużym natężeniu, nie tylko wokół Augustowa, lecz również Wasilkowa i Sztabina. W kwestii dwóch alternatywnych tras Via Baltica, tzn. Warszawa-Białystok-Augustów-Suwałki oraz WarszawaŁomża-Grajewo-Suwałki, podkreślił, że ważną konsekwencją pierwszego szlaku jest połączenie z Białymstokiem, który jest zdecydowanie największym miastem północno-wschodniej Polski. Wyraźnie opowiedział się za przebiegiem trasy przez Dolinę Rospudy twierdząc, że w wariancie alternatywnym przetnie ona wiele okolicznych gospodarstw rolnych. Z kolei prezydent Białegostoku wygłosił niezwykle 6 emocjonalne oświadczenie twierdząc, że dzieci jego miasta giną pod kołami europejskich ciężarówek, zaś mieszkańcy mają już dość biurokracji i blokad i chcą, aby obwodnica została wybudowana jak najszybciej. Członkowie delegacji zapewnili władze Białegostoku, że w pełni rozumieją i popierają starania o rozwiązanie uciążliwych problemów komunikacyjnych w miastach, lecz że nie można przenieść tego obciążenia z terenów miejskich do stref przyrodniczych objętych ochroną. Delegacja podkreśliła również, że należy z większą uwagą przeanalizować opcję Raił Bałtica jako jednego z możliwych rozwiązań polityki transportowej oraz sposobu na pobudzenie gospodarki tego regionu. W Augustowie spotkanie z burmistrzem i mieszkańcami miasta, z których niektórzy podpisali się pod petycją wyrażającą poparcie dla obwodnicy na drodze N8, miało równie emocjonalny charakter, gdyż ich zdaniem czekają już o wiele za długo na „swoją drogę”, która powinna zostać zmodernizowana, tak aby spełniała najnowsze normy bezpieczeństwa. Mieszkańcy byli przekonani, że decyzja została podjęta na długo przed przystąpieniem Polski do UE i obecnie są zaskoczeni faktem, że nie pozwala się im na wybudowanie drogi. Domagają się jak najszybszej zmiany tras przejazdu samochodów ciężarowych, gdyż droga przebiegająca przez miasto jest szczególnie niebezpieczna, zaś zwiększenie transportu ciężarowego stało się niezwykle uciążliwe dla miejscowych mieszkańców, a w szczególności stanowi zagrożenie dla dzieci i osób starszych. Zaskakujący jest wyraźny brak podstawowych planów bezpieczeństwa ruchu drogowego ze strony samego miasta Augustowa, mimo że dąży ono do budowy obiektów uzdrowiskowych i turystycznych. Burmistrz miasta zdecydowanie stwierdził, że nie interesują go - jak to określił - rozwiązania tymczasowe, natomiast brakuje innych działań służących rozwiązaniu problemu znacznego nasilenia ruchu samochodów ciężarowych przejeżdżających przez Augustów. Zdaniem delegacji argument ten jest nie do przyjęcia, gdyż odpowiedzialne władze polityczne powinny podjąć natychmiastowe działania w celu poprawy bezpieczeństwa na drogach, nawet gdyby miało to być rozwiązanie tymczasowe. W każdym razie tego rodzaju działania nie wpłynęłyby w żaden sposób na ostateczny wybór trasy drogi ekspresowej Via Baltica i pod wieloma względami kwestia ta nie jest nawet bezpośrednio związana ze strategiczną decyzją o wyborze wariantu pierwszego lub drugiego. Rodzi się pytanie, czy nie doszło tu do pomieszania uzasadnionych miejscowych oczekiwań dotyczących poprawy programów budowy dróg wokół Augustowa i Białegostoku z kwestią strategicznego szlaku Via Baltica, który ma połączyć kraje bałtyckie z Warszawą i resztą Europy. Okazuje się, że jednym z powodów nasilenia ruchu przez Białystok i Augustów było niewystarczające przygotowanie alternatywnej trasy łomżyńskiej do przyjęcia samochodów ciężarowych, toteż kierowcy w praktyce nie mają innej możliwości pokonania tej trasy, niż przez dłuższy odcinek augustowski. Podczas szeregu spotkań delegacji ze składającymi petycje wyrażającymi sprzeciw wobec trasy przebiegającej przez Białystok i Augustów, m.in. Ogólnopolskim Towarzystwem Ochrony Ptaków, WWF Polska, CEE Bankwatch oraz Birdlife International, członkowie delegacji uzyskali bezpośredni opis istotnych i nieodwracalnych szkód, jakie trasa N8 spowoduje dla jedynego w Europie zachowanego dotąd obszaru lasów pierwotnych i torfowisk, mokradeł i terenów bagiennych, a także dla zamieszkujących je różnorodnych gatunków dużych ssaków, w tym żubrów, łosi, rysi i wilków. (Wszystkie zostały wymienione w załączniku II do dyrektywy siedliskowej.) Warunki ekologiczne na tym obszarze uległy niewielkim przekształceniom od czasów średniowiecznych pomimo ogromu tragedii, jakich doświadczyła miejscowa ludność podczas okupacji niemieckiej i radzieckiej. Istotnie w całej swej historii region podlaski był często przedmiotem sporów jako region przygraniczny, przed którym dopiero teraz rysuje się pewniejsza i bardziej dostatnia przyszłość. Unowocześnienie drogi do Białegostoku oraz budowa jej nowych odcinków omijających Augustów i - zgodnie z planem władz - przecinających Dolinę Rospudy doprowadzi do znacznego zmniejszenia rzeczywistego obszaru siedlisk i spotęguje rozdrobnienie szczególnie narażonych populacji zwierząt, zwiększając tym samym ryzyko ich wyginięcia oraz wywrze szczególnie duży wpływ na szlaki migracyjne większych ssaków. W opracowaniu Instytutu Ochrony Przyrody Polskiej Akademii Nauk przedstawiono poważne zagrożenia dla korytarzy umożliwiających zwierzętom rozprzestrzenianie się. Spowoduje to również daleko idące zmiany w siedliskach słodkowodnych poprzez większe zanieczyszczenie oraz spływanie z dróg wody zanieczyszczonej w długim okresie zimowym solą i substancjami chemicznymi stosowanymi do usuwania oblodzenia. Doprowadziłoby to do zniszczenia znacznych części torfowisk, czynnych torfowisk wysokich oraz torfowisk alkalicznych. Dodatkowo odcinek drogi, który według planów ma przebiegać przez Dolinę Biebrzy - obszar objęty projektem ochrony LIFE finansowanym ze środków UE - będzie miał destrukcyjny wpływ na 10 gatunków ptaków wymienionych w załączniku l do dyrektywy ptasiej. Składający petycje przedstawili istotne argumenty przemawiające za wyborem trasy alternatywnej, przebiegającej przez Łomżę, której zaletą jest niemal całkowite ominięcie obszarów uznawanych za wrażliwe lub objętych specjalną ochroną. (Mapa pokazująca trasę alternatywną w załączeniu.) Szlak alternatywny, szczegółowo wyjaśniony przez przedstawiciela SISKOM - grupy zajmującej się inżynierią drogową łączyłby się z planowaną obwodnicą Suwałk w Chodorkach na północnym krańcu Doliny Rospudy, którą przecinałby w tym miejscu z wykorzystaniem normalnych technik konstrukcji mostów zamiast bardziej kosztownych i niesprawdzonych technik proponowanych dla przecięcia doliny w dolnym jej punkcie, wymagającego upuszczenia 123 betonowych słupów w podmokły teren. Przedstawiciel SISKOM zgodził się z Radą Ochrony Przyrody, że przeprawa w okolicy Chodorek, którą obejrzeli członkowie delegacji, spowoduje znacznie mniejsze zakłócenia w korytarzach migracyjnych. Jego zdaniem pozwoli to ochronić 24 hektary lasu i zapobiec zniszczeniu obszaru Natura 2000. Zwolennicy trasy rządowej wysunęli wobec składających petycje szereg oskarżeń, w tym dotyczących planowanego zniszczenia 900 domów i gospodarstw. Składający petycję bronili swojego wyboru, podkreślając, że przy wyborze wariantu alternatywnego, biegnącego równolegle do istniejącej drogi w pobliżu linii wysokiego napięcia, konieczne byłoby wyburzenie jedynie dwóch domów. Z uwagi na mniej liczne przeszkody naturalne koszt rozwiązania alternatywnego - jak podkreślają - byłby niższy, a czas budowy drogi - krótszy. Władze miast położonych przy trasie wariantu alternatywnego, w tym prezydent Łomży i prezydent Ostrołęki, którzy również spotkali się z delegacją, są zwolennikami trasy wzdłuż drogi nr 61, podobnie jak miejscowa Izba Przemysłowollandlowa, która przeprowadziła ankietę wśród firm spedycyjnych, które będą w największym stopniu korzystać z korytarzy tranzytowych Via Baltica. Ponad dwie trzecie z nich opowiedziało się za krótszym wariantem łomżyńskim, zamiast trasy Białystok-Augustów. Ich zdaniem celowo zamknięto tradycyjny szlak transportowy dla samochodów ciężarowych, zmuszając ich do korzystania z dłuższej trasy białostockiej i stawiając w ten sposób przed faktem dokonanym. Wnioski: Budowa strategicznej sieci drogowej Via Baltica w Europie Środkowej i Północno-Wschodniej jest niezbędna dla zapewnienia spójności gospodarczej i społecznej na przestrzeni całej Unii Europejskiej. Z uwagi na szybko zwiększający się wolumen transportu jest jednak jasne, że jeszcze ważniejszym priorytetem powinny stać się lepsze połączenia kolejowe ze względu na związane z nimi korzyści długoterminowe. W dużej mierze jest to kwestia priorytetów państw członkowskich, lecz powyższy kierunek zyskał poparcie ze strony U E. Należy przy tym przestrzegać postanowień traktatu. Pacta sunt scrranda. Przedsięwzięcia budowlane realizowane przez państwa członkowskie muszą być zgodne z unijnymi przepisami. Na początku bieżącego roku, dn. 21 marca 2007 r., Komisja Europejska skierowała sprawę projektu budowy drogi Via Baltica do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Zdaniem Komisji powyższy projekt w kształcie przyjętym przez polskie władze byłby sprzeczny z ważnymi unijnymi przepisami dotyczącymi ochrony środowiska naturalnego. W trakcie misji informacyjnej Komisji Petycji PE potwierdzono, że projekt budowy drogi Via Baltica w obecnie proponowanym kształcie przecinałby niezwykle wrażliwe obszary sieci Natura 2000. Przedsięwzięcie przewiduje naruszenie obszarów specjalnej ochrony wyznaczonych przez polskie władze zgodnie z dyrektywą w sprawie ochrony dzikiego ptactwa. Proponowana trasa przecinałaby również obszary proponowane jako tereny mające znaczenie dla Wspólnoty na mocy dyrektywy siedliskowej oraz obszary, które mają zostać zgłoszone do Komisji w ramach propozycji ich oznaczenia jako tereny mające znaczenie dla Wspólnoty. Zdaniem wszystkich międzynarodowych ekspertów, którzy odwiedzili Dolinę Rospudy i przeprowadzili badania w terenie, trudno przecenić wartość tej doliny jako unikatowego obszaru lasów bagiennych, aktywnych torfowisk wysokich i torfowisk alkalicznych. Dolina Rospudy zachowała swój kształt przez tysiące lat, w czasie których doszło do stopniowego nagromadzenia się 14 metrów osadów. Badacze znaleźli tu 17 wpisanych na czerwoną listę (rzadkich lub zagrożonych) gatunków, dla których Dolina Rospudy jest naturalnym siedliskiem. Tak wysoka ich liczba na tak małym obszarze jest zjawiskiem niespotykanym nigdzie indziej w Unii Europejskiej. Zdaniem wspomnianych ekspertów jakakolwiek zmiana w strukturze hydrologicznej, na przykład budowa drogi, spowoduje nieodwracalne szkody. Ponadto droga ta miałaby, zgodnie z projektem, przecinać dwa inne rezerwaty przyrody położone w pobliżu Białegostoku, co przyczyniłoby się do dalszego rozdrobnienia siedlisk przyrodniczych. Polskie władze nie przekonały uczestników misji informacyjnej, że warianty inne niż obecny projekt budowy drogi, zostały przeanalizowane w sposób odpowiedni i obiektywny. Przeciwnicy projektu budowy drogi przecinającej Dolinę Rospudy starali się zwrócić uwagę kolejnych ekip rządowych na ryzyko naruszenia europejskich przepisów z zakresu ochrony środowiska naturalnego. W reakcji na te działania są oni zastraszani i systematycznie oczerniani. Przebiegająca przez Łomżę trasa alternatywna powinna zostać przeanalizo- 7 wana bardziej dokładnie, choć w trybie pilnym i w sposób obiektywny; nie powinna też być odrzucana przez polskie władze ze względów politycznych i dla wątpliwych powodów ekonomicznych, uzasadnianych często argumentami opierającymi się na ewidentnie nieprawdziwych i wprowadzających w błąd danych. Mimo że podjęcie decyzji w sprawie tej kwestii należy do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, uczestnicy misji informacyjnej są zdania, że polskie władze najwyraźniej naruszyły art. 6 ust. 2 dyrektywy 92/43 (dyrektywa siedliskowa), zatwierdzając projekt budowy drogi przez Dolinę Rospudy. Dyrektywa została przyjęta w celu „uniknięcia na specjalnych obszarach ochrony pogorszenia stanu siedlisk przyrodniczych i siedlisk gatunków, jak również w celu uniknięcia niepokojenia gatunków, dla których zostały wyznaczone takie obszary, o ile to niepokojenie może mieć znaczenie w stosunku do celów niniejszej dyrektywy”. Z pewnością budowa tego rodzaju drogi oznaczałaby istotne naruszenie i pogorszenie stanu Doliny Rospudy, gdyż wyrządzone w niej szkody byłyby znaczne i nieodwracalne. Nie ma najmniejszych wątpliwości co do niechęci polskich władz w kwestii udzielenia poparcia dla alternatywnej, biegnącej bezpośrednio trasy, nawet jeżeli oczekiwana strategiczna ocena oddziaływania potwierdzi ten wariant, choć niechęć ta nie została należycie uzasadniona przez władze, z którymi delegacja odbyła spotkania. Przedstawianym przez nie argumentom brakowało spójności i wiarygodności. Podczas jednego z otwartych spotkań pojawiły się opinie, ze społeczeństwo nie otrzymuje pełnych informacji i że władze podają mediom dane wprowadzające w błąd. Członkowie delegacji również odnieśli wrażenie, że władze niekiedy wprowadzały ich w błąd. Faktem jest, że nie przedstawiono żadnych przekonujących argumentów za wyborem wariantu Białystok Augustów. Najbardziej prawdopodobne uzasadnienie przedstawione delegacji wynikało z faktu, że decyzja w sprawie przebiegu trasy zapadła przed przystąpieniem Polski do UE, jednakże nawet ten argument nie jest do końca pewny, gdyż mimo wcześniejszego sporządzenia planów, finansowanie stało się, możliwe jedynie dzięki członkostwu w UE. Polskie władze same wspomniały, że decyzja została podjęta w styczniu 2005 r. (mimo że nie przeprowadzono wówczas strategicznej oceny oddziaływania), zaś pozwolenia na budowę zostały wydane w 2006 r. i 2007 r. po odrzuceniu przez Najwyższy Sąd Administracyjny skarg przeciwko realizacji przedsięwzięcia. Najwyraźniej mamy tu do czynienia z problemem natury systemowej, który utrzymuje się w przypadku tego przedsięwzięcia już od kilku lat, powodując nieuzasadnione opóźnienia, a jednocześnie blokując możliwość racjonalnego rozpatrzenia opcji alternatywnych. Gdyby zatwierdzono war- 8 iant oparty na drodze 61 Lomża-Chodorki, wówczas ruch tranzytowy przez Białystok i Augustów zostałby z pewnością zmniejszony, a wrażliwe ekosystemy zachowane. Właściwe plany zagospodarowania przestrzennego w Białymstoku i Augustowie powinny zagwarantować większe bezpieczeństwo na drogach oraz budowę nowych dróg lokalnych ułatwiających ruch turystyczny oraz transport towarów z wykorzystaniem samochodów dostawczych średniej wielkości. Gdyby władze polskie zwróciły się do Komisji Europejskiej o wsparcie dla tego rodzaju działań, wówczas - zdaniem delegacji - Komisja powinna pilnie zająć się tego rodzaju wnioskiem. Wariant polegający na skierowaniu korytarza tranzytowego Via Baltica przez Łomżę wzdłuż drogi nr 61 powinien być w pełni zgodny ze znaczną poprawą ruchu drogowego w Augustowie i Białymstoku. Zalecenia: 1. jest zdania, że alternatywna trasa: Łomża-ChodorkiSuwałki jest w przypadku projektu korytarza transportu drogowego Via Baltica jedynym odpowiednim wariantem pozwalającym uniknąć nieodwracalnych szkód na unikatowych i cennych obszarach objętych ochroną na mocy wymienionych w niniejszym sprawozdaniu unijnych dyrektyw dotyczących ochrony środowiska naturalnego; apeluje do polskich władz o wstrzymanie budowy i związanego z nią zniszczenia Doliny Rospudy oraz innych obszarów chronionych, a także o zachowanie równowagi ekologicznej w regionie; 2. wzywa Komisję Europejską do bezzwłocznego zapewnienia pomocy polskim władzom poprzez, wsparcie finansowe umożliwiające im podjęcie niezbędnych decyzji o poprawie bezpieczeństwa w ruchu drogowym na szlakach wokół Białegostoku i Augustowa; 3. jest zdania, że finansowanie Via Baltica ze środków UE powinno zostać przyznane w północno-wschodniej Polsce pod warunkiem, że jej trasa zostanie wybrana na podstawie właściwie przeprowadzonej strategicznej oceny środowiska, w zgodzie z duchem i literą europejskich dyrektyw, a także mając na uwadze zasadę bioróżnorodności; 4. zaleca bezzwłoczne zapewnienie wsparcia UE dla kolejowego transportu towarowego i pasażerskiego między Finlandią i państwami bałtyckimi a Warszawą w celu zmniejszenia ruchu w korytarzach drogowych w omawianym regionie; 5. apeluje do władz lokalnych i regionalnych o opracowanie trwałych wariantów transportowych i komunikacyjnych, które eksponowałyby walory przyrodnicze tego terenu oraz wspierałyby unikatowe i piękne warunki naturalne z korzyścią dla miejscowej ludności, rozwoju gospodarczego i turystyki. 9 Szerszeń - twój wróg czy przyjaciel? Wstęp Szerszeń (Vespa crabro L.), zwany też szerszeniem europejskim, jest największą osą w Polsce. W porównaniu z innymi żądłówkami jego biologia jest słabo poznana. Wynika to z postrzegania os jako organizmów niepotrzebnych i bezużytecznych, zapominając o roli, jaką pełnią w ograniczaniu liczebności wielu uciążliwych lub nawet szkodliwych z punktu widzenia człowieka owadów. Z tych powodów stosunkowo niewiele czasu poświęcono na badania nad tą grupą zwierząt. Te, które przeprowadzono, mają głównie na celu kontrolę ich populacji i skuteczną walkę z nimi. Taka sytuacja jest powszechna w Stanach Zjednoczonych, Australii i Nowej Zelandii, gdzie zawleczone gatunki osowatych (Vespidae) są zagrożeniem dla ludzi i miejscowej fauny. W ostatnich kilkudziesięciu latach, gdy zauważono gwałtowny spadek różnorodności osowatych sytuacja zaczęła ulegać zmianie. Zainicjowano wiele projektów badawczych mających na celu dokładne poznanie ich biologii, co mogłoby pomóc w skutecznej ochronie os na świecie. W trakcie badań poznano wiele interesujących właściwości i zachowań poszczególnych gatunków osowatych - do ciekawszych należy z pewnością odkrycie właściwości elektrycznych szerszeni wschodnich, Vespa orientalis (Ishay, 1964). Wyniki wielu obserwacji nad szerszeniem europejskim obaliły liczne nieprawdziwie tezy o jadowitości, zachowaniach i agresji panującej wśród tego gatunku. Takie badania należą jednak ciągle do rzadkości. Jest to spowodowane niewielką liczebnością tego gatunku na świecie. Wskutek wieloletniej degradacji europejskich lasów naturalnych siedlisk tej osy, jej populacje zostały w znacznym stopniu przerzedzone, a w większości krajów całkowicie wytępione. Tylko w Polsce liczebność szerszenia utrzymuje się na poziomie umożliwiającym prowadzenie wieloletnich badań nad jego biologią. W przyszłości jednak ta sytuacja może ulec pogorszeniu. Ryc. 1. Zasięg Vespa crabro na świecie (http://www.vespa-crabro.de) Budowa szerszenia Szerszeń europejski (Vespa crabro) jest jedynym przedstawicielem rodzaju Vespa w Polsce, stąd jego identyfikacja nie nastręcza większych problemów (Ryc. 2). Głowę ma żółtą, z bordowymi polami. Oczy podłużne z głębokim wycięciem na wewnętrznym brzegu. Krótkie, masywne żuwaczki, niekrzyżujące się ze sobą podczas zamykania. Jest to cecha charakterystyczna dla wszystkich osowatych. Czułki są krótkie i nitkowate. Vespa crabro posiada dwie pary dobrze rozwiniętych, błoniastych skrzydeł. Tak jak u wszystkich błonkówek są one ze sobą spięte rzędem haczyków tworząc z nich jednolitą błonę lotną. Przednie skrzydła w stanie spoczynku są podłużnie zwinięte w charakterystyczną fałdę. Umiejętność takiego składania skrzydeł nabywają dopiero dojrzałe osobniki. Młode, świeżo wyklute osy mają skrzydła rozprostowane. Zasięg i środowisko występowania Naturalny zasięg szerszenia europejskiego jest ograniczony do Europy i Azji palearktycznej. Nielicznie występuje także na północy Afryki i na Madagaskarze. Kolonie szerszenia znajduje się również w Ameryce Północnej. Ich obecność tam jest jednak wynikiem zawleczenia go przez człowieka a nie naturalnej ekspansji tego gatunku (Ryc. 1). Siedliskiem szerszenia są wielogatunkowe lasy liściaste. Gniazda buduje w opuszczonych dziuplach drzew, czasem pod dużymi konarami. Z braku takich miejsc coraz częściej kolonie zakładane są w budkach dla ptaków i nietoperzy, a także w ambonach myśliwskich. Niekiedy prowadzi to do rywalizacji o miejsce między szerszeniami, a wprowadzającymi się ptakami lub nietoperzami. W wyniku karczowania lasów i braku miejsc do gniazdowania coraz częściej szerszenie przenoszą się do ogrodów, parków i różnego rodzaju zakrzewionych terenów. Zajmują także siedziby ludzkie takie jak opuszczone szopy i stare strychy. 10 Ryc. 2. Szerszeń Vespa crabro (http://www.michls.de/garten/index.html) Odwłok połączony jest z resztą ciała krótkim przewęże-niem zwanym stylikiem. Posiada, w zależności od kasty 67 segmentów. Segmenty odwłoka są żółte z czarnym deseniem. Szerszeń należy do os właściwie społecznych o tzw. eusocjalnym systemie społeczności, identycznym z tym, jaki występuje u mrówek. U szerszenia wyróżnia się 3 kasty: - królowa (płodna samica) - truteń (płodny samiec) - robotnice (bezpłodne samice) Różnią się one wielkością oraz pewnymi szczegółami morfologii i anatomii ilością segmentów odwłoka i długością czułków. Największymi osobnikami są królowe. Długość ich ciała waha się od 25 do 35 mm. Nieco mniejsze są trutnie 2123 mm długości. Najmniejsze są robotnice mające od 17 do 24 mm długości. Biologia Cykl życiowy szerszenia trwa jeden sezon wegetacyjny. Za punkt początkowy tego cyklu przyjmuje się zbudzenie młodych, zimujących królowych, które zostały zapłodnione poprzedniej jesieni. Przeżywają one zimę w gnijącym drewnie, pod zbutwiałymi pniakami lub w niewielkich ziemnych norkach (Strojny, 1957). Mimo licznych przystosowań do ciężkich, zimowych warunków, tylko nieliczne królowe przeżywają zimę. Ciepłą wiosną, w okresie kwietnia i maja, królowe budzą się do życia. Po przebudzeniu odbywają orientacyjne loty w celu znalezienia odpowiedniego miejsca na budowę gniazda i terenu do żerowania bogatego w owady i soki drzew. W naturalnych warunkach są to dziuple drzew lub okapy pod dużymi konarami. W przypadku braku takich miejsc korzystają z wolnych miejsc na strychach i poddaszach. Nowa kolonia zakładana jest przez pojedynczą królową. Materiałem do budowy gniazda jest przeżuta miazga włókien roślinnych i martwego drewna. Powstaje dzięki temu masa przypominająca składem papier. Według podań, naśladując właśnie to zachowanie, ucierając i żując drewno, a następnie prasując i susząc na słońcu powstałą masę, starożytni Chińczycy stworzyli pierwsze kartki papieru. Gniazdo ma kształt nieregularnej kuli. W środku znajdują się podwieszone, jeden pod drugim, plastry sześciokątnych komórek (Ryc. 3), do których królowa składa po jednym jaju. Gniazdo może mieć od kilku do kilkunastu plastrów. Początkowo królowa samodzielnie rozbudowuje gniazdo i karmi wylęgające się robotnice. Wraz ze wzrostem liczby robotnic zaczynają one przejmować większość obowiązków królowej. W końcu jej ostatecznym zadaniem pozostaje składanie jaj, podczas gdy rozbudową, obroną i karmieniem larw zajmują się robotnice. Gniazda szerszeni mają ogromne możliwości termoregulacji, co ma decydujące znaczenie dla rozwoju larw. Szerszenie potrafią podnieść temperaturę otaczającej komórki z 21 do 31°C w ciągu zaledwie 6 minut. W celu jej obniżenia robotnice wachlują gniazdo skrzydłami, a nawet polewają komórki przynoszonymi w żuwaczkach kroplami wody. Liczba osobników w obrębie kolonii zależy od wielkości gniazda. W przypadku gniazd zakładanych w ciasnych dziuplach lub budkach dla ptaków sięga do 150 osobników. Kolonie zakładane na wolnych przestrzeniach, takich jak strychy i garaże mogą osiągnąć rozmiary do kilkudziesięciu centymetrów i są tworzone przez kilkaset osobników. W dziuplach drzew do takiej sytuacji dochodzi tylko w bardzo korzystnych warunkach pogodowych i przy dużej obfitości pokarmu. Ryc. 3. Plaster gniazda szerszeni (fot. dr Krzysztof Kujawa) Gdy gniazdo staje się za małe, dochodzi do jego relokacji. Grupa kilku robotnic opuszcza kolonię w poszukiwaniu większego miejsca na gniazdowanie. Gdy je znajdą, wracają i informują o tym swoje siostry. Część z nich odlatuje na nowe miejsce, gdzie rozpoczynają budowę nowego gniazda. Gdy zostanie ono skończone przelatuje do niego również królowa, zaprzestając składania jaj w starym, ciasnym gnieździe. Aż do wyklucia się wszystkich młodych z macierzystego gniazda robotnice latają między jedną a drugą kolonią. Później ostatecznie opuszczają stare gniazdo i całkowicie poświęcają się pracy nad nowym miejscem. Źródłem pokarmu dla drapieżnych szerszeni są upolowane przez nie inne owady, niejednokrotnie większe i cięższe od nich wagowo, jak na przykład ćmy. Przeważnie wybierają jednak mniejsze ofiary takie jak muchy, które stanowią 90% ich diety. Korzystając z okazji mogą złapać także pająka lub inną osę. Sporadycznie polują także na pszczoły. Jednak w przeciwieństwie do innych przedstawicieli swego rodzaju, takich jak Vespa mandarinia i Vespa orientalis nie są one głównym składnikiem ich pożywienia. Szkody powodowane przez szerszenia w pasiekach są dużo mniejsze niż się powszechnie sądzi. Wskutek jego ataków, w ciągu sezonu zostaje zabite mniej niż 1% robotnic ula. To niewiele w porównaniu ze stratami jakie czynią w pasiekach choroby pszczół np. waroza oraz stosowanie pestycydów i herbicydów. Niektóre dzikie pszczoły nawet celowo budują gniazda w pobliżu gniazd szerszeni, gdyż zapewnia im to bezpieczeństwo przed innymi, znacznie groźniejszymi drapieżnikami przy minimalnych stratach w osobnikach. Do polowania szerszeń używa żądła. Dzięki braku na nim charakterystycznych dla pszczół haczyków może ono być używane wielokrotnie. Wstrzyknięty jad powoduje paraliż ofiar i zmiękczenie jego tkanek. Następnie drapieżnik tnie ofiarę za pomocą ostrych, żuwaczek i najbardziej wartościową jego część odwłok, zanosi do gniazda. Szerszenie są głównymi drapieżnikami w świecie owadów porównywalnymi z ptakami w świecie kręgowców. Istnieje wiele mitów na temat szkodliwości jadu szerszenia dla człowieka. Niektóre źródła podają, że już kilka ukąszeń tej dużej osy zabija konia, a dwa dorosłego człowieka. Z badań naukowych wynika, że toksyczność szerszeni jest znacznie mniejsza niż się powszechnie sądzi. Intensywność działania jadu różnych os, w tym także szerszeni badano na myszach (Habermann, 1971). Ustalono, że wartość LD50 (ang. lethal dose ilość toksyny powodująca śmierć 50% osobników w badanej grupie) dla jadu szerszenia wynosi od 10 do 90mg/kg 11 masy ciała. Dla porównania LD50 dla jadu pszczoły w podobnie badanej grupie mysz wynosi zaledwie 6mg/kg masy ich ciała (Habermann, 1972, Ryc. 4). przetrwanie mają gniazda chronione przed wilgocią w suchych budynkach. Po przylocie pierwszej królowej, z pomocą jej potomstwa zostaje ono oczyszczone, wzmocnione i rozbudowane. Po kilku takich sezonach może ono znacznie powiększyć swoje rozmiary. Ochrona szerszeni Ryc. 4. Ilość jadu pszczoły i szerszenia potrzebna do zabicia myszy. Na podstawie prostych obliczeń można stwierdzić, że jad pszczoły jest od 1,7 do 15 razy silniejszy w działaniu od jadu szerszenia. Dodatkowo, w czasie pojedynczego użądlenia szerszeń wstrzykuje średnio 0,01 mg jadu. Wartość ta u pszczoły wynosi 0,1 mg. Ta różnica wynika z odmiennego zastosowania żądła u tych owadów. Haczykowate żądło pszczoły służy jej wyłącznie do obrony przed dużymi kręgowcami mogącymi zagrozić rojowi. Podstawową funkcją żądła os jest paraliżowanie i zabijanie upolowanych ofiar. Ponieważ wytwarzanie jadu jest procesem bardzo energochłonnym, osy nie mogą sobie pozwolić na jego marnotrawienie. Użądlenie może być groźne, gdy dotyczy osoby uczulonej lub nastąpiło w miejsce wyjątkowo wrażliwe, jak na przykład przełyk. Skutki użądlenia u dorosłego człowieka można złagodzić, schładzając podrażnione miejsce lodem lub przykładając plaster cebuli. Początek jesieni wyznacza okres zamierania kolonii szerszenia. Na przełomie sierpnia i września robotnice zaczynają budować plastry z dużymi komórkami. Królowa składa w nich jaja, z których wylęgną się młode, płodne królowe i trutnie. Po złożeniu wszystkich jaj stara królowa odlatuje i ginie. Robotnice w tym czasie zaprzestają dalszej rozbudowy gniazda, poświęcając czas na opiekę i karmienie dorastających samców i samic. Karmią je obficie białkiem z upolowanych owadów, co pozwala im zgromadzić duże zapasy tłuszczu pomagającego przetrwać okres zimy. Robotnice żywią się w tym czasie wyłącznie owocami, nie tracąc czasu na polowanie dla własnej korzyści. Wtedy właśnie obserwuje się szerszenie żerujące na opadłych owocach w sadach i parkach. Młode, lęgnące się królowe nie pracują dla kolonii. Jeszcze przez kilka dni siedzą na plastrach i mogą być dokarmiane przez robotnice. W miarę pojawiania się kolejnych królowych i trutni najstarsze z nich opuszczają gniazdo, a czasem są z niego nawet wypędzane. W ciepłe, jesienne dni rozpoczyna się rójka. Trutnie zbierają się przy dużych krzewach, drzewach lub krążą w okolicy gniazda szukając niezapłodnionych jeszcze królowych. Wkrótce po kopulacji, trutnie giną. Zapłodnione, młode królowe odlatują i szukają miejsc, w których mogą przetrwać okres zimy (Strojny, 1957). Z końcem jesieni, po nadejściu pierwszych mrozów robotnice opuszczają ostatecznie gniazdo lub zostają na nim do końca i giną, zamykając cykl życia kolonii. Zdarza się, że w następnym sezonie to samo gniazdo zostanie zasiedlone ponownie, o ile nie zostanie zniszczone. Największe szanse na 12 Dla wielu ludzi osowate to niebezpieczne szkodniki. Każde gniazdo w pobliżu domu zostaje bez chwili namysłu zniszczone, czy to samodzielnie, czy z pomocą strażaków. Choć ich zabiegi nazywa się „przeniesieniem gniazda”, to polegają one tylko na zdjęciu gniazda i wywiezieniu go do lasu, co i tak kończy się śmiercią kolonii. Nie lepiej sytuacja wygląda w Wielkopolsce. Co roku słyszymy w środkach masowego przekazu o kilkudziesięciu akcjach usuwania gniazd szerszeni przez strażaków. Z roku na rok liczba ta nie ulega zmniejszeniu. Przyczyną coraz częstszych kontaktów człowieka z szerszeniami jest nasza ciągle pogłębiająca się ingerencja w ich środowisko. W naturalnych warunkach szerszenie gniazdują w dziuplach starych drzew. Przy kurczącej się z roku na rok powierzchni lasów, coraz trudniej o taką siedzibę. Wskutek karczowania pod pola uprawne, ostatnich sędziwych wielkopolskich lasów młode królowe wylatują z lasu szukając innych miejsc do założenia kolonii. Najlepsze okazują się wówczas stare, drewniane strychy i poddasza. Podobnie jak w dziupli jest w nich sucho i panuje w miarę stała temperatura. Niestety i tutaj królowe natrafiają na przeszkodę w postaci zaimpregnowanych belek. Do niedawna drewno impregnowano powierzchniowo do głębokości ok. 5 mm. Robiono to głównie ręcznie, a wiec nierównomiernie, co do pewnego stopnia umożliwiało osom zdobywanie materiału na budowę gniazda. Dziś coraz częściej impregnację przeprowadza się fabrycznie, na dużą głębokość i przy zastosowaniu impregnatu niewymywalnego. Tak zaimpregnowane drewno, nawet na przecięciach i po długim leżakowaniu, jest w całości toksyczne. Do połowy lat 80-tych do impregnacji powszechnie stosowano różne Xylamity. Okazało się jednak, że tak zaimpregnowane drewno, wydziela do powietrza duże ilości, silnie trujących dioksan, uznawanych za jedne z najsilniejszych związków mutagennych. Gromadząc się w tkance tłuszczowej żywych organizmów mogą powodować rozległe nowotwory i uszkodzenia całych narządów wewnętrznych. Obecnie ocenia się, że toksyczne właściwości impregnatów utrzymują się przez ok. 30 lat. Oznacza to, że jeśli ktoś zaimpregnował belki więźby dachowej w roku 1986, to w pełni przestaną być one trujące dopiero około 2020 roku. Do tego czasu tysiące królowych os - założycielek kolonii, zgryzając takie drewno i przeznaczając zdobyty materiał na budowę gniazda, padnie wskutek zatrucia impregnatem. Najbardziej newralgiczny jest pierwszy okres zakładania kolonii, kiedy wszystko musi zrobić sama królowa. Zgryzając wierzchnią warstwę drewna ze stropowej belki, pochłania ona śmiertelną dawkę impregnatu i wkrótce ginie. W konsekwencji zamiera cała kolonia. Śladem takiego biegu wydarzeń są często pozostawione w różnych stadiach budowy gniazda inicjalne. Na obszarze Wielkopolski często spotyka się je w ambonach na brzegach lasu. Działalność os trudno zakwalifikować jako szkodliwą dla belek. Gryzą one drewno tylko powierzchniowo, głównie już słabe i zbutwiałe wskutek przesiąkania wody lub ataku grzybów. W dodatku gryzą je w różnych miejscach, co niweluje niebezpieczeństwo przegryzienia belki i zawaleniu się stropu. A po co chronić osy? Osy to drapieżniki. Polują na ćmy, muchy, komary. Dlatego im więcej będzie szerszeni i innych os, tym mniej much i komarów będzie nam dokuczało w letnie wieczory. Już sama obecność gniazda w pobliżu domu działa odpychająco na próbujące się do niego dostać muchy. Pozostaje jeszcze kwestia jak chronić osy. Co można lub należałoby wręcz zmienić, by umożliwić im przetrwanie, prezentuje poniższa lista: 1. Przede wszystkim edukacja. Zamiast wpajać dzieciom stereotyp Ali i Asa, któremu lata koło nosa natrętna osa, można wspomnieć o pożytecznej roli os i innych owadów jako drapieżników zwalczających muchy, komary i szkodniki upraw. Starać się zainteresować uczniów aspektami życia owadów, takimi jak na przykład produkcja papieru na budowę gniazda przez osy. 2. Strażacy w sprawach os powinni interweniować tylko w wyjątkowych i uzasadnionych wypadkach, w których istnieje rzeczywiste zagrożenie dla zdrowia lub życia sąsiadujących z gniazdem ludzi. W końcu, jeśli komuś nie przeszkadzało gniazdo do lipca, to i do września, gdy kolonia sama się rozproszy zdoła wytrzymać. 3. Dziennikarze nie powinni poświęcać tyle uwagi wspomnianym wyżej interwencjom strażaków. To wyolbrzymia tylko zagrożenie ze strony os, naszych rodzimych owadów, z którym ludzie stykają się od tysięcy lat. 4. Impregnaty powinny działać przede wszystkim odstraszająco na owady. Zaimpregnowane drewno nie powinno smakować owadom, dopiero wtedy taki impregnat można uznać za ekologiczny. 5. Na nieużywanych strychach, których belki pokryto trującymi impregnatami, warto położyć parę zbutwiałych, starych desek, które na pewno osom bardziej będą odpowiadać niż te impregnowane. 6. Od wczesnej wiosny do późnej jesieni starać się utrzymywać strychowe okna otwarte. Zapewnia to skuteczne wietrzenie i umożliwia opuszczenie strychów przez zimujące owady. 7. Jeśli przypadkowo do waszego domu dostanie się osa nie zabijać jej. Wystarczy odsłonić firankę i poczekać aż usiądzie na oknie. Wtedy przykrywamy ją szklanką, pod którą podkładamy kartkę papieru. W tak zamkniętym naczyniu bez problemu i żadnego ryzyka możemy wypuścić osę na zewnątrz. 8. Coraz częściej osy, a zwłaszcza szerszenie zaczynają zasiedlać budki dla ptaków, może czas pomyśleć o wieszaniu specjalnych budek dla szerszeni? Wystarczyłoby tylko nieco zmniejszyć w nich otwór zapobiegając zajmowaniu ich przez ptaki. Zajmujące takie budki w lesie, szerszenie miałby znacznie rzadszy kontakt z człowiekiem, co byłoby wymierną korzyścią dla obu stron. W Niemczech szerszeni jest już tak mało, że ustanowiono dla nich ochronę prawną. Każde odkryte, narażone na zniszczenie gniazdo jest przenoszone i otaczane troskliwą opieką, by nie doprowadzić do wyginięcia tego gatunku. Warto więc zadbać o nasze osy ucząc się na błędach innych. Bibliografia Habermann E., 1971: Chemistry, Pharmacology, and Toxicology of Bee, Wasp and Hornet Venoms. In Venomous Animals and their Venoms, Vol. III, eds. W. W. Buchert and B. Buckley, pp. 61. New York. London: Academic Press. Habermann E., 1972: Bee and wasps venoms, Science, Vol. 177 (46). Ishay J., 1964: Observations sur la biologie de la guêpe orientale Vespa orientalis F., Insectes Sociaux, 11(3). Strojny W., 1957: W świecie owadów, Wiedza Powszechna, Warszawa. http://www.vespa-crabro.de http://www.michls.de/garten/index.html mgr Michał Żmuda Pracownia Bioindykacji Instytutu Dendrologii PAN w Kórniku Wodne spacery. Kajak pneumatyczny - nowy sposób na spędzanie wolnego czasu. Czy nowa forma turystki i rekreacji upowszechni się u nas ? Pojawienie się na rynku pneumatycznych kajaków Sevylor otwiera nowe możliwości przed miłośnikami turystyki, aktywnego wypoczynku na łonie natury, spędzania wolnego czasu w sposób zdrowy, ciekawy i niekonwencjonalny. Tak jak powszechną jest dziś turystyka rowerowa, która zyskała rzesze zwolenników dzięki niskim cenom i dostępności rowerów i bagażników, pozwalających je łatwo transportować niewielkim samochodem osobowym, tak można przypuszczać, iż wkrótce rozpowszechni się turystyka kajakowa. Dotychczas dostępne sposoby dokonywania spływów niosły ze sobą wiele poważnych ograniczeń, które zdecydowanie zawężały krąg ludzi uprawiających ten rodzaj turystyki. Dla osób pragnących płynąć indywidualnie lub rodziną, utrudnienie stanowią koszty i kłopoty organizacyjne. Kajaki tradycyjne są dość drogie i bardo trudno się je transportuje samochodem nie zaopatrzonym w odpowiednio przystosowaną przyczepkę. Istnieje wprawdzie dobrze rozwinięta sieć wypożyczalni, zapewniających przewóz kajaków i pasażerów na praktycznie każdą rzekę w kraju, lecz dla rodziny jest to dość kosztowne i kłopotliwe. Cena transportu jest taka sama dla jednego kajaka, co dla dwunastu, gdyż cena wynika z odległości przewozu. Nieunikniona jest też pewna strata czasu wynikająca z oczekiwania na odbiór po zakończonej wycieczce. Korzystanie z tradycyjnych kajaków pozostaje więc przede wszystkim w zasięgu zorganizowanych, kilkunastoosobowych grup dokonujących dłuższych, kilkudniowych spływów. Nie każdy dysponuje wystarczającą ilością wolnego czasu i chęcią odbywania długiego spływu, który jest wprawdzie wspaniałą przygodą, lecz wiąże się także z pewny- 13 mi niewygodami. Amatorom jednodniowych wycieczek lub kilkugodzinnych spacerów szlakami wodnymi można polecić kajak pneumatyczny, które wiosną są łatwo dostępne w supermarketach (fot. 1). - istnieje ryzyko przebicia powłoki i konieczności jej naprawy; zestaw do klejenia został przez producenta dołączony. W ciągu całego sezonu intensywnego, lecz ostrożnego użytkowania, zdarzenie takie nie miało miejsca, - należy zakładać, że sprzęt ten jest jednoosobowy, wygodnie może w nim też płynąć jedna osoba z dzieckiem. Jego wyporność (165 kg) jest wprawdzie zupełnie wystarczająca, by mogły z niego korzystać dwie dorosłe osoby, lecz znacznie obniża to komfort wycieczki. Sposób zorganizowania spaceru wodnego Fot. 1. Kajaki Sevylor Zalety: - niska cena, niecałe 300 złotych; w specjalistycznym sklepie, profesjonalny kajak pneumatyczny kosztuje minimum 3500 złotych, - łatwość transportu; fabrycznie jest zapakowany w niewielkim kartonie, waży 8 kg , praktyczne jest przewożenie w worku lub większym plecaku, można go bez większego trudu przenosić i przewozić na zwykłym bagażniku roweru, - wykonany z tkaniny PCV jest odporny na wilgoć, nie trzeba go suszyć po użyciu, składa się z trzech dużych komór pompowanych oddzielnie (podłoga i dwie burty) oraz kilku mniejszych elementów (siedzenia, wzmocnienie dzioba), też pompowanych odrębnie, długość 3,25 m, - przy rozsądnym użytkowaniu zapewnia pełne bezpieczeństwo; był testowany na niewielkich, płytkich ciekach, na dużej rzece i dużym jeziorze przy dość silnym wietrze. Łatwo się nim pokonuje płycizny i podwodne przeszkody, gdy płynie nim jedna osoba nie dotyka dnem przedmiotów zanurzonych na głębokości 10 - 15 cm. W dużym akwenie, przy dość silnym wietrze i fali przekraczającej 20 cm zapewniał większe bezpieczeństwo, niż kajak tradycyjny; unosił się na falach i nie wykazywał żadnych tendencji do przewrócenia się, jednak jego sterowność była, w tych warunkach, bardzo ograniczona, - zapewnia znacznie wyższy komfort podróży, niż kajak sztywny; użytkownik siedzi na wypełnionej powietrzem podłodze, opiera się o nadmuchaną poduszkę i miękkie burty. Wypełnione powietrzem elementy zapewniają też płynącemu izolację cieplną, - bardzo łatwe jest pokonywanie wszelkich przeszkód, gdyż jedna osoba z łatwością unosi kajak; przewrócone drzewo można przejść bez wychodzenia na ląd, - napompowanie, jak i usunięcie powietrza, trwa kilka do kilkunastu minut. Wady: - w trudnych warunkach, to znaczy przy silnym wietrze lub płynąc pod prąd rzeką o wartkim nurcie, trudno jest nim sterować i ma tendencje do obracania się, 14 Najbardziej atrakcyjne wycieczki, to spływy niewielkimi rzeczkami, płynącymi malowniczymi dolinami. Pływanie jeziorami na ogół jest bardziej monotonne. Niestety, stan czystości wielu rzek środkowej i południowej Wielkopolski nie zachęca do brodzenia w ich nurcie. By płynąć kryształowo czystą wodą, trzeba się wybrać do północnej części województwa, a najlepiej przekroczyć Noteć. Dokonując kilkugodzinnego spływu trzeba rozwiązać problem powrotu do samochodu, pozostawionego w miejscu, z którego wyruszyliśmy. Można wprawdzie wycieczkę zaplanować tak, by korzystać z komunikacji publicznej, lecz w rejonach o dobrze rozwiniętej sieci komunikacji, na ogół wody są bardziej zanieczyszczone. Najbardziej dogodne sposoby odbycia wycieczki: ! ! w dwa samochody, gdy wspólnie wybierają się dwie rodziny; jeden samochód pozostawiają przy końcu trasy, drugi na jej początku i po zakończonej wycieczce wracają nim po ten pierwszy. samochód i rower, który pozostawia się zabezpieczony przed kradzieżą lub ukryty w zaroślach w miejscu przewidywanego zakończenia spływu, a jego uczestnicy samochodem udają się do miejsca startu. Po zakończeniu spływu kierowca wraca rowerem po samochód. Gdy wycieczkę odbywa jedna osoba, kolejność można odwrócić, gdyż kajak łatwo daje się przewozić na bagażniku roweru. Kilka propozycji wycieczek kajakowych w Wielkopolsce ! Najłatwiej dla poznaniaków dostępnym szlakiem wycieczek rzecznych jest Cybina. Można dokonać nią kilkugodzinnego spływu, przy wykorzystaniu wyłącznie z komunikacji publicznej. Powyżej Swarzędza odznacza się ona wybitnymi walorami krajobrazowymi. Ma też istotne wady: w górnym biegu niski stan wody podczas suszy i mnogość przeszkód naturalnych, w dolnym biegu zanieczyszczenie wody i liczne progi wodne. Spływ można rozpocząć od jeziora Góra. Powyżej niego, w okolicy Promna, przeszkodą są stawy rybne, będące tzw. obrębem hodowlanym, do którego wstęp jest zabroniony. W rejon jeziora Góra można dojechać koleją, przechodząc pieszo ze stacji Promno 2 km. Można też zacząć spływ we wsi Uzarzewo, dojeżdżając do niej autobusem komunikacji Gminy Swarzędz. W takiej wersji traci się odcinek najbardziej atrakcyjny krajobrazowo. Spływając Cybiną przez niewielkie jezioro Uzarzewskie, bardziej rozległe jezioro Swarzędzkie do Poznania, od Antoninka musimy pogodzić się z kilkukrotnym przenoszeniem kajaka przez progi: najpierw przy starym młynie w Antoninku, później przy piętrzeniach kolejnych stawów na Cybinie. Po przepłynięciu Młyńskiego Stawu dostajemy się w zasięg komunikacji miejskiej Poznania. Możemy dotrzeć do zbiornika Malta, lub przerwać wycieczkę w dowolnym miejscu, dochodząc do autobusu miejskiego. ! Rzeka Wełna uchodzi za najczystszą i najciekawszą w środkowej Wielkopolsce. Najpiękniejszy jej odcinek, wspaniale meandrujący, położony jest pomiędzy wsiami Ruda a Jaracz , w odległości około 40 kilometrów od Poznania. Można go pokonać bez wysiłku, poddając się nurtowi rzeki w ciągu 4 5 godzin. Jeden pojazd zostawimy we wsi Jaracz w pobliżu Muzeum Młynarstwa lub nieco wyżej, w pobliskiej wsi Wełna. Drugim przejeżdżamy polną drogą lub szosą Poznań Piła odległość 5,5 km do wsi Ruda. Jadąc z Poznania, tuż przed skrzyżowaniu z drogą do Wągrowca skręcamy w lewo, nad rzekę. Bardziej atrakcyjne jest przewiezienie kajaka rowerem w górę Wełny, pozostawiając samochód we wsi Jaracz lub Wełna. Jedziemy około 6 km droga gruntową, biegnącą równolegle do doliny Wełny (ryc. 2). Dojechawszy do wsi Ruda przechodzimy szosą na lewy brzeg rzeki. Spływ rozpoczynamy z jej lewego brzegu, gdyż prawy, przy którym usytuowany jest młyn, stanowi terenem prywatnym, na którym nie wolno parkować. Należy zalecić ostrożność około 0,5 godziny poniżej Rudy, gdzie trzeba ominąć szczątki mostu. Nieco dalej znajduje się próg wodny z Fot. 3. Zapora starego Młyna na rzece Wełna odbyć w jej dolnym odcinku, pomiędzy Zalewem Nadarzyckim, na którym zbudowana jest hydroelektrownia, a położoną niżej, letniskową wsią Zdbice. Samochód można zostawić na polu biwakowym Zalewy Nadarzyckie Nadleśnictwa Borne Sulinowo, zarządzanym przez agencję Pomost w Białogar-dzie. Wycieczkę rozpocząć można zwiedzeniem sztucznego, ale malowniczego Zalewu Nadarzyckiego, odznaczającego się urozmaiconą linią brzegową, z mnóstwem zacisznych zatok. Zajmie to około trzech godzin. Następnie przenosimy kajaki obok terenu elektrowni (fot.4) i spokojnie dajemy się nieść nurtowi, pokonując niewielki próg wodny, w kierunku wsi Nadarzyce. Poniżej mostu rzeka wspaniale meandruje, jest miejscami bardzo wartka, jej nurt obfituje w przeszkody. Wymaga zachowania najwyższej ostrożności, lecz troszczyć się trzeba jedynie o kajak i bagaż. Głębokość wody nie sięga wyżej, niż do pasa, dla dorosłego człowieka nie ma żadnego niebezpieczeństwa. Spływ kończymy po około trzech godzinach w okolicy Zdbic. Dolina Pilawy jest tu zalesiona, na tym odcinku nie ma nad rzeką stałej stanicy wodnej. Miejsce pozostawienia pojazdu, gdzie zamierzamy zakończyć spływ, dobrze jest wcześniej zaznaczyć kredą lub kawałkiem tkaniny na drzewie, gdyż w gąszczu zieleni meta może być trudna do odnalezienia. Ryc. 2 Szkic sytuacyjny rzeki Wełny pomiedzy Rudą a Jaraczem pozostałością zapory starego młyna (fot.3). Bezpieczniej jest przenieść kajak lądem, gdyż nurt w tym miejscu jest bardzo bystry. Istnieje obawa, że gdyby znalazł się w tym miejscu porzucony przedmiot, stanowiący przeszkodę, gdy go dostrzeżemy, będzie zbyt późno na zmianę kierunku. Dalej nurt rzeki jest bystry, lecz spokojny. Przepływamy pod mostem kolejowym, później Wełna wije się serpentynami meandrów. Po około 3 4 godzinach przechodzimy przez przewrócone drzewo i chwilę później kończymy spływ przy moście w Wełnie, lub płyniemy nieco dalej, do Jaracza. ! Rzeka Pilawa doskonale nadaje się na cel jednodniowej wycieczki kajakowej. Trzeba wprawdzie wyjechać na północ od Poznania, w okolice Wałcza, lecz jej czysta woda i dziewicza przyroda warte są tej podróży. Spływ proponujemy Fot. 4. Hydroelrktrownia na Zalewie Nadarzyckim na rzece Pilawie W okolicznych wsiach łatwo jest o niedrogi nocleg w kwaterach agroturystycznych, a także na pięknie położonych polach biwakowych. Szczególnie godna polecenia jest ogólnodostępna stanic harcerska w Zdbicach, wyposażona w sanitariaty i łazienki z ciepłą wodą. 15 Skąd Papież nie wrócił ... Najcenniejszą perłę przyrody stanowi odległa od wyżej przedstawionej Pilawy rzeka Rurzyca, lewy dopływ Gwdy. Jadąc z Poznania na północ, przez Piłę, szosą ku Jastrowiu, we wsi Krepsko lub nieco dalej, w Płytnicy, skręcamy w lewo. Po około 7 kilometrach jazdy leśną drogą, udostępnioną do użytku publicznego, dojeżdżamy do drewnianego mostu na Rurzycy. Jest tu ogólnodostępna stanica harcerska Wrzosy, podobna do tej w Zdbicach. Na parkingu można zaparkować samochód, a na biwaku rozbić namiot. Innych kwater w promieniu kilku kilometrów nie ma. Stanica leży nad jeziorem Krępsko Średnie (nazywane też Wrzosy), przez które Rurzyca przepływa. Wsławiło się ono tym, że na jego brzegu w dniach 23-30 lipca 1978 roku biwakował Kardynał Karol Wojtyła. Z tego miejsca został On wezwany do Rzymu, skąd już nie wrócił. 16 października 1978 r. został papieżem. Jego kajak odwieziono do Krakowa. Kamień upamiętniający pobyt przyszłego papieża oraz drewniany krzyż usytuowano w miejscu, w którym stał jego namiot (fot. 5 i 6). Fot. 6. Drewniany krzyż upamietniający pobyt Kardynała Wojtyły nad jeziorem Krępsko korytem, ciągnąc kajak, aż do stanicy Wrzosy.Trasę wycieczki można wydłużyć, nie przerywając jej przy drewnianym mostku, lecz płynąc dalej, ponad 3 km poniżej drewnianego mostku, aż do starego, murowanego mostu (fot. 7), blisko stacji kolejowej Płytnica. W tym wariancie wskazane byłoby mieć w okolicy murowanego mostu pozostawiony środek lokomocji, samochód lub rower, gdyż powrót drogą wodną byłby wprawdzie możliwy w ciągu jednego dnia, lecz dość wyczerpujący. Fot. 5. Kamień upamiętniający pobyt Kardynała Wojtyły nad jeziorem Krępsko Rurzyca płynie doliną położoną wśród lasów. Wycieczkę rozpoczynamy przy drewnianym moście. Około 5 -7 metrowej szerokości rzeka jest na tym odcinku wyjątkowo płytka, miejscami tylko osiąga metr głębokości. Czysta woda i mineralne podłoże zachęcają do brnięcia wpław. W dół rzeki można płynąć kajakiem, a brodzenie w nurcie pozostawić na drogę powrotną. Po dwóch kilometrach rzeka wpada do jeziora Dąb. Przepływamy je i dalej podążamy z biegiem Rurzycy. Na odcinku około kilometra rzeka nie jest już tak przezroczysta, rozlewa się szeroko, jest głębsza i toczy wodę dość mętną. Później staje się znowu płytsza, lecz jej woda nie jest już tak przezroczysta, jak powyżej jeziora Dąb. Po niecałych 3 km dopływamy do drewnianego mostu drogi przeciwpożarowej. W tym miejscu musimy podjąć decyzję o dalszym przebiegu wycieczki. Jeżeli nie mamy do dyspozycji środka transportu do odbycia drogi powrotnej, można wrócić pieszo lądem. Należy pójść drogą z mostku w lewo, tzn. lewym brzegiem rzeki, po około 1,5 km skręcić ponownie w lewo, w szerszą drogę leśną, która po około 3 km marszu doprowadzi nas z powrotem do stanicy. Bardziej atrakcyjny i w przybliżeniu tak samo czasochłonny jest powrót rzeką. Nurt nie jest tu bardzo wartki, można płynąć pod prąd i przepłynąć ponownie jezioro Dąb. W górę rzeki, powyżej jeziora, prąd staje się szybszy, a rzeka płytka. Niecodzienną atrakcją będzie więc marsz jej czystym 16 Fot. 7 Stary most na rzece Rurzyca w pobliżu stacji kolejowej Płytnica Opisaną wycieczkę kajakową Rurzycą można z Poznania odbyć opierając się tylko na komunikacji publicznej. Bezpośrednim pociągiem relacji Poznań Szczecinek dojeżdżamy do stacji Płytnica. Czas podróży wynosi 2 godziny 12 minut. Maszerujemy stąd oznakowanym szlakiem do stanicy Wrzosy, niosąc kajak w plecaku. Spływamy w dół rzeki do murowanego mostu przy stacji Płytnica i koleją wracamy do Poznania. PKE Wielkopolska Lasom na ratunek Błędem jest sądzić, iż Lasy Państwowe (a tym bardziej prywatne) otaczają nasze lasy należytą troską. Urzędnicy w zielonych mundurach ignorują fakt, że nie da im się poprawić przyrody. Wystarczy elementarna wiedza ekologiczna by rozumieć, że naturalny skład gatunkowy lasu, ukształtowany przez wieki naturalnej selekcji, jest najlepszym z możliwych. Przyroda dysponowała bezmiarem czasu i materiału do selekcji. Dlatego można przyjąć a priori, że naturalny skład gatunkowy ekosystemów leśnych jest optymalny, a wszelkie antropogeniczne zmiany mogą go tylko zepsuć. Leśnicy od dziesiątków lat próbują poprawić przyrodę, choć efekty tych działań zawsze są opłakane. Lasy gospodarcze muszą być eksploatowane, racjonalna gospodarka leśna jest nieodzowna, lecz tzw. „docelowy rodzaj drzewostanu” nie powinien się rodzić na biurkach planistów leśnych. On jest znany od zawsze to po prostu las naturalny. Drzewostan gospodarczy będzie tym lepszy, im jego skład i struktura bliższe będą naturalnemu. Dla ekologa to dogmat. Naszych Leśników niczego nie nauczyły dziesiątki lat chybionych eksperymentów. Nikt dziś nie pamięta, kiedy i po co wprowadzono czeremchę amerykańską, skrajnie agresywny krzew, niszczący dziś lasy i uprawy leśne. Tworzenie monokultur sosnowych i świerkowych, sadzonych nawet w siedliskach zasługujących na bardziej wymagające drzewostany, to dziś „błędy przeszłości”. Tylko że te błędy, w zmienionej formie, są kontynuowane. Na przełomie XX i XXI wieku najgroźniejsza stała się fałszywie rozumiana przez urzędników leśnych zasada ochrony różnorodności biologicznej. Dla nich chronić bioróżnorodność, to za mało oni chcą ją sami tworzyć. W praktyce sprowadza się to do prostej recepty by była bioróżnoroność, posadźmy to, czego tu nie ma, a co szybko rośnie. W tym celu, na przeważającej części niżu polskiego, sadzi się obce gatunki. Niektóre pochodzą z innego kontynentu, jak pólnocnoamerykański dąb czerwony. Tu osiągnęliśmy pewien sukces. Niektóre wielkopolskie Organy zauważyły, że nie jest to naturalny składnik naszej flory. Tak jest napisane w każdej encyklopedii, dlatego nie udało im się dłużej bronić jego użycia do nasadzeń, co nie znaczy, że zaniechano sadzenia go Nie mniej groźna jest jednak masowe sadzenie modrzewia i buka w południowej części Wielkopolski. Są to gatunki rodzime, lecz w tej części kraju występować powinny co najwyżej jako domieszka. Ogromna skala nasadzeń tymi gatunkami prowadzi do zupełnej przebudowy drzewostanów, w sposób bynajmniej nie ekologiczny. Naturalny na tych terenach dąb jest zastępowany bukiem. Żeby było bardziej bioróżnorodnie, w Puszczy Bukowej pod Szczecinem, gdzie jak sama nazwa wskazuje naturalnym lasem jest buczyna., Leśnicy sadzą oczywiście ...dąb. Dlaczego Ministerstwo Środowiska złamało prawo ? Ograniczmy się na razie do lasów Wielkopolskiego Parku Narodowego, będących zarazem częścią Obszaru Natura 2000 Ostoja Wielkopolska. Gdzie jak gdzie, ale w Parku Narodowym nie ma żadnego usprawiedliwienia dla stosowania niewłaściwych gatunków do nasadzeń. Istnieje Plan Ochrony Parku, zawiera mapę roślinności naturalnej i każde inne nasadzenie, niż przewiduje mapa, jest działaniem na szkodę Parku obszaru Natura 2000. Nie przeszkodziło to jednak Dyrekcji Parku w ciągu minionych kilkunastu lat postępować tak samo, jak w lasach gospodarczych sadzić buka z modrzewiem, choć to sprzeczne z planem ochrony. Postanowiliśmy domagać się naprawienia błędnych nasadzeń. 21 lutego 2007 r. skierowaliśmy do Wojewody Wielkopolskiego wniosek o wszczęcie postępowania w tej sprawie, powołując się nie tyle na fakt, iż jest to Park Narodowy, co raczej na obszar Natura 2000. Przepisy unijne znacznie precyzyjniej nakazują ochronę lasów liściastych, niż krajowe. Dla Natura 2000 organem właściwym jest Wojewoda. Ten jednak, zamiast wszcząć postępowanie, postanowieniem z 12 maja przekazał sprawę Ministrowi Środowiska. Jak wskazują nasze wcześniejsze doświadczenia, to najprostszy sposób na utrącenia niewygodnego postępowania i pozbycie się namolnego petenta. Złożyliśmy oczywiście zażalenie na to postanowienie, Minister jednak miesiącami takich zażaleń nie rozpatruje. Można oczywiście zwrócić się do Sądu Administracyjnego, ale to też trwa miesiące, poza tym trzeba wnieść opłaty sądowe. Fot. 1. Północnoamerykański dąb czerwony posadzony w Nadleśnictwie Wałcz Fot. 2. Północnoamerykański dąb czerwony uprawiany w Nadleśnictwie Wałcz 17 Pierwsze naruszenie prawa: Minister powinien w ciągu miesiąca od złożenia zażalenia rozstrzygnąć, czy sprawę ma prowadzić Wojewoda, czy Minister. Nie zrobił tego do dziś. Drugie naruszenie prawa: 8 czerwca skierował do nas w tej sprawie pismo Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Środowiska, Główny Konserwator Przyrody, pan Andrzej Szweda Lewandowski. Nie jest ono istotne dla sprawy, pan Konserwator oczywiście broni postępowania Dyrekcji WPN, ale jasne jest przecież, że urzędnik nie może krytykować własnego Organu. W piśmie ważne jest ostatnie zdanie, w którym pan Konserwator stwierdza, że organem właściwym dla Natura 2000 jest Wojewoda. Uznaliśmy więc, że pan Podsekretarz Stanu w imieniu Ministra rozpatrzył nasze zażalenie, choć zrobił to w niezbyt formalny sposób. Niestety nie. Wojewoda Wielkopolski nie uznał tego pisma, gdyż nie jest ono postanowieniem Ministra o przekazaniu sprawy z powrotem Wojewodzie. Tak więc pan Główny Konserwator nadużył uprawnień, wykonał czynność, do której nie był upoważniony. Dygnitarz Ministerstwa jest funkcjonariuszem publicznym, dlatego jest szczególnie odpowiedzialny za swoje słowa. Sądzę, że jest to okoliczność o której mowa w art. 227 Kodeksu karnego. Marek Smolarkiewicz prezes Okręgu Wielkopolskiego P.K.E. Tylko szybko! Polski Klub Ekologiczny postuluje rozwój komunikacji publicznej w miastach Od niedawna mieszkańcy Poznania mogą jeździć tramwajem nowo zbudowaną trasą przez most Św. Rocha. Po drodze mijają skrzyżowania z ulicami, przejściami dla pieszych. W imieniu Zarządu Okręgu Wielkopolskiego Polskiego Klubu Ekologicznego chciałbym zaprezentować stanowisko niezależnej organizacji działającej w Poznaniu od 1980 roku w tej ważnej dla mieszkańców miasta sprawie jaką jest komunikacja zbiorowa. Pierwszą, najważniejszą rzeczą, jest znaczna różnica w jakości nowo zbudowanej trasy tramwajowej. W wielu miastach cywilizowanego świata buduje się obecnie lub zbudowano w ostatnich latach szybkie linie tramwajowe. Przykładem mogą być miasta: Barcelona, Bilbao, Dublin, Houston, Marsylia, Nottingham, Paryż. Budowa linii szybkiego tramwaju oznacza oszczędność czasu wszystkich, ludzi jako mieszkańców danego obszaru i każdej osoby osobno. „Czas to pieniądz.” Tak można powiedzieć, ale w przypadku jego tracenia na dojazdy do miejsca pracy liczy się komfort. Dlatego drugą bardzo istotną sprawą nie jest, gdzie budujemy nowe trasy tramwajowe (odległość między punktami A i B minimalna czy znacznie większa), ale jaki będzie czas dojazdu tramwajem do centrum miasta lub na jego przeciwległy koniec. Należy podkreślić, że w przypadku długiego czasu jazdy i konieczności stania w pojeździe, wiele osób wybiera wygodne miejsce siedzące w samochodzie stojącym w ulicznym korku. Żadna edukacja, reklamy czy system nakazów / zakazów tej sytuacji nie zmieni! Na obszarze miasta Poznania i sąsiednich obszarów administracyjnych możliwa jest jeszcze budowa wielu tras szybkiego tramwaju. Oczywiście do ich budowy można i należy (jak w świecie) wykorzystać nieużywane bocznice kolejowe i pasy ziemi wzdłuż linii kolejowych. Popieramy propozycję rozbudowy PST w kierunku północnym, ale nie tylko w celu zapewnienia dotarcia do obiektów UAM. Postulujemy budowę linii tramwajowej wydłużonej aż do ulicy Rubież. Powinna ona przebiegać bezkolizyjnie wzdłuż trasy kolejowej, pod którą powinny 18 powstać przejścia podziemne. Mieszkańcy nowych budynków z okolicy ul. Błażeja i Naramowickiej jak również ulic Bratumiły i Boranta mogliby szybko dotrzeć do centrum miasta. Z tej linii, korzystaliby także inni mieszkający dalej od niej na północy. Wystarczy popatrzeć, jak codziennie wygląda pętla tramwajowa na Junikowie. Trochę stojaków pod zadaszeniem i wiele osób parkowałoby codziennie tam swoje rowery... Ta linia, mostem nad Wartą (obok obwodnicy kolejowej, po jej północnej stronie), mogłaby dotrzeć do Kozigłów. Dla większości osób korzystających z transportu szynowego, duże znaczenie ma jego prędkość w centrum Poznania. Szybki tramwaj, z wykorzystaniem tak zwanej „jamy Toruńskiej”, powinien dotrzeć do dworca Zachodniego. Tu, kosztem części parkingu i ulicy Zachodniej, mógłby zawracać na most Dworcowy. Skróceniu uległby czas przejazdu linii nr 12, a znacznemu zwiększeniu średnia prędkość tramwajów. Po drodze, powinien powstać jeden przystanek pomiędzy mostem Teatralnym a Uniwersyteckim. Dobra, szybka komunikacja powinna być dostępna także dla mieszkańców południowej i południowo zachodniej części miasta. Wykorzystując miejsca po byłych, zlikwidowanych obecnie bocznicach kolejowych i „torach staroberlińskich”, tramwaj dotarłby do Górczyna. Po drodze, konieczna byłaby budowa wiaduktu nad ul. Hetmańską. W najbliższym czasie (w związku z budową tak zwanej III ramy), ma zostać ograniczona liczba torów postojowych w obrębie stacji Poznań Górczyn. Umożliwia ten fakt bardzo tanie doprowadzenie trasy tramwaju do ulicy Kopanina. Od tego miejsca, po nowym nasypie wzdłuż linii kolejowej dotarłby on aż do pętli koło osiedla Kwiatowego. Tunele drogowe pod linią kolejową i tramwajową powinny zostać zbudowane przynajmniej przy ul. Kopanina i Grunwaldzkiej, a piesze przy każdym przystanku. Przystanki powinny znajdować się w okolicy ulic: Mottego / Karwowskiego, Hetmańskiej, stacji Poznań Górczyn, ul. Kopanina, stacji Poznań Junikowo, ul. Grunwaldziej. Na tej trasie skorzystaliby mieszkańcy osiedli: Łazarz, Górczyn, Kopanina, Rudnicze, Junikowo i Kwiatowe. Na tym obszarze znajduje się wiele terenów o nowej zabudowie. Są również tereny pod dalsze budownictwo mieszkaniowe. Budowa tej trasy komunikacyjnej znacznie ten proces przyspieszy. Zamiast stania w korkach lub bardzo długiej jazdy autobusem linii 77, do centrum dojazd z osiedla Kwiatowego trwałby 10 15 minut... Ta trasa mogłaby być rozbudowana w przyszłości w kierunku zachodnim, a w razie zdobycia środków Unii Europejskiej, może dotrzeć do Buku. W przypadku budowy linii tramwaju bezkolizyjnego dwupoziomowego można zlikwidować (poprzez przebudowę) wszystkie przejazdy czy przejścia drogowe. W tym miejscu należy podkreślić, że ruch towarowy wschód zachód zostanie w przeciągu najbliższych lat znacznie nasilony. Towar w kontenerze z Chin dociera kilka razy szybciej koleją do Zachodniej Europy, niż drogą morskią. Z tego powodu zdobycie środków na budowę linii szybkiego tramwaju od stacji Poznań Górczyn, z jednoczesną możliwością przebudowy istniejącej linii kolejowej na dwupoziomową, zdobędzie poparcie kolejarzy. W południowej części miasta kolejna trasa szybkiego tramwaju powinna zostać zbudowana wzdłuż ul. Dolna Wilda. Łączyłaby się z torami tramwajowymi ul. Górnej Wildy nieopodal ul. Królowej Jadwigi. Zamiast szerokiej, dwupasmowej drogi, proponujemy tramwaj. Zamiast samochodów i stania w korkach, szybki dojazd komunikacją zbiorową. Podwójna droga powinna zostać zbudowana jedynie od węzła autostrady do II ramy ul. Hetmańskiej. Linia tramwajowa powinna dotrzeć tunelem pod liną kolejową, aż do osiedla Powstańców Śląskich. Przystanki powinny znajdować się w okolicy ulic Św. Jerzego, Hetmańskiej, Wspólnej, Czechosłowackiej, Os. Dębina. Dla mieszkańców Wildy i Dębca ta budowa byłaby bardzo korzystna. Umożliwiłaby dojazd do centrum szybkim tramwajem w kila minut, zamiast kilkudziesięciu. Ponadto wyeliminowałaby konieczność dokonywania przesiadek z autobusu na tramwaj. Zdobycie większych finansów to wiadukt nad autostradą i możliwość dojazdu tramwajem do Lubonia, a przynajmniej jego części północnej. Tą linię można rozdzielić poprowadzić za linią kolejową i przez stację Poznań Starołęka (po jej stronie południowej) aż do stacji Poznań Krzesiny. Następnie, za terenami wojskowymi na południe, aby kończyła się poza obszarem administracyjnym miasta. Mieszkańcy Starołęki, Piotrowa, Głuszyny w kilka minut mogliby docierać do centrum Poznania. Obszar północno wschodni Poznania może być obsługiwany przez szybki tramwaj zbudowany wzdłuż linii kolejowych w kierunku Gniezno. Przed 1945 rokiem pomiędzy stacjami Poznań Główny i Poznań Garbary funkcjonowały trzy tory. Na tym nasypie można (po poszerzeniu) zbudować dodatkowe dwa tory szybkiego tramwaju. Także budowa mostu nad Wartą nie jest problemem technicznym. Od stacji Poznań Garbary może szybki tramwaj jechać do Pobiedzisk. Wydaje się także celowe przebudowanie istniejącej linii tramwajowej wzdłuż ul. Warszawskiej na dwupoziomową i jej wydłużenie (tunelem pod trasą Warszawską), aż do obszaru Swarzędza. Przedstawione propozycje nie wyczerpują wszystkich możliwości. Można jeszcze zbudować szybki tramwaj wydłuż linii kolejowej w kierunku Krzyża, do Rokietnicy, z odgałęzieniem w wykopie (w okolicy stacji Poznań Wola) przy ul. Polanowskiej i południowym brzegu jeziora Kierskiego, do Tarnowa Podgórnego. Należy jednak w XXI wieku budować tylko szybki, dwupoziomowy (w stosunku do innych użytkowników ulic) tramwaj. Linie powinny rozpoczynać się w centrum Poznania, a kończyć w gminach sąsiednich. Wtedy można uzyskać większe środki finansowe na rozwój transportu regionalnego. W latach 30 tych XX wieku, władze Poznania miały wspaniałą i konsekwentnie realizowaną wizję jego rozwoju. Budowano nowoczesne linie tramwajowe, w większości dwutorowe. W tym okresie, w wielu miastach Polski funkcjonowały linie jednotorowe z „mijankami”. Gdy budowano budynki w okolicy ul. Ostroroga tramwaj już tam dojeżdżał. Po 1945 roku, w wielu miastach na całym świecie zlikwidowano tramwaj, bo uchodził za nienowoczesny i dla osób zmotoryzowanych był zawalidrogą. W Polsce także ten proces miał miejsce np. w Legnicy, Jeleniej Górze. W ostatnich latach w świecie obserwuje się renesans tramwaju. Jest to szybki tramwaj, którego budowa jest bardzo kosztowna. W Poznaniu, możemy jeszcze uniknąć cudzych błędów. Dlatego od razu, korzystając z niezabudowanych miejsc, z terenów, których nie potrzebuje już kolej, możemy budować nowoczesny, szybki tramwaj. Zamiast budowy w kierunku centrum nowych ulic, zamiast poszerzania istniejących, można postąpić inaczej. Jak pokazuje doświadczenie wielu miast w świecie, dużych czy małych, zbudowane ulice i tak będą bardzo szybko pełne stojących w godzinach szczytu samochodów. Także tak zwana III rama nie rozwiąże problemu. Co z tego, że kilka kilometrów przejedziemy z szybkością 80 km/h, jeżeli do niej dojedziemy w 10 - 15 minut i tyle samo czasu poświęcimy na zjechanie z niej na odpowiednim węźle. Kto pragnie zobaczyć, jak będzie to wyglądało w praktyce, może obejrzeć rano w dni powszednie ulicę Niestachowską z wiaduktu ul. Wojska Polskiego. Jedzie się nią samochodem kilka kilometrów z prędkością 80 km/h, a kilka lub kilkanaście minut stoi w korku... Liczymy na realizację w Poznaniu i sąsiednich obszarach komunikacji na miarę XXI wieku, która będzie przyjazna mieszkańcom miasta i jego okolic oraz środowisku przyrodniczemu. dr Tomasz Bogajewski Polski Klub Ekologiczny Wyższa Szkoła Menedżerska w Legnicy 19 Kwadrans na zastanowienie Wśród matematyków i fizyków panuje przekonanie, że poprawna teoria, bezbłędne równanie muszą być eleganckie i charakteryzować się prostotą. Prostota nie oznacza banalności, wręcz przeciwnie. Często eleganckie ujęcie zagadnienia nie jest intuicyjne, a dogłębne jego zrozumienie wymaga nie lada wysiłku. Prostota postawienia zagadnienia to takie jego sformułowanie, aby opierało się na możliwie prostych założeniach, a wywód był logiczny. Jednym z podstawowych wymogów poprawnej teorii jest więc użycie do jej budowy jak najprostszych elementów. W zależności od potrzeb elementy te mogą pochodzić z różnych źródeł i opierać się na różnych koncepcjach, których początki często giną gdzieś w pomroce dziejów. Jedną z takich podstawowych cegiełek jest trójkąt. I to niekoniecznie wałkowany wielokrotnie w szkole trójkąt prostokątny, ale znacznie „przystojniejszy” trójkąt równoboczny. Naszym zadaniem na dzisiaj niech będzie zatem pokazanie kilku koncepcji leżących na pograniczu nowoczesnych badań naukowych w dziedzinach fizyki, chemii i biologii, a wykorzystujących trójkąt jako elementarną cegiełkę służącą konstrukcji modelu analizowanych zjawisk. Koncepcje te będą dotyczyły stosunkowo niedawno odkrytej odmiany allotropowej węgla fullerenów, sztywności błon komórkowych oraz hydrofobowych kulistych cząstek w roli surfaktantów. Przypomnijmy na początek podstawowe, przydatne nam teraz właściwości trójkąta równobocznego. Zauważmy, że trójkąt taki otrzymamy, niejako niechcący, wykonując polecenie: połącz końcami ze sobą trzy proste pręty o jednakowych długościach. Uzyskamy w ten sposób płaską figurę (figura zbudowana z czterech prętów nie będzie już na ogół płaska, wynikiem tego jest fakt, że postawiony na płaskiej podłodze stół o trzech nogach nigdy nie „kiwa się”, podczas gdy herbata postawiona na stole czworonożnym wykazuje niebezpieczne tendencje do rozlewania się). Figura ta ma trzy jednakowe kąty. Każdy z nich ma po 60º, jeżeli nasz trójkąt jest zanurzony w przestrzeni Euklidesa. Z tych dwóch właściwości trójkątów równobocznych wynika, że dysponując nieskończoną liczbą takich jednakowych trójkątów, możemy bez reszty W tym drugim przypadku sześć trójkątów sąsiadujących z każdym z węzłów utworzy sześciokąt równoboczny (rysunek b). Uzyskaliśmy w ten sposób inny sposób wypełnienia bez reszty płaszczyzny przy wykorzystaniu sześciokątów foremnych. O takim ułożeniu sześciokątów dyskutowaliśmy już w jednym z wcześniejszych „Kwadransów na zastanowienie”. Wiemy już o tym, że sposób ten daje najmniejszy stosunek obwodu do powierzchni figury. Otrzymany wzór wykorzystują pszczoły przy tworzeniu plastra (wymaga najmniejszej możliwej ilości budulca wosku), można go również zaobserwować w pianach, gdzie o minimalną powierzchnię baniek „dba” napięcie powierzchniowe. Tak więc, z trójkątów ułożonych w ten sposób, że ich wierzchołki znajdują się w sześciokrotnych węzłach (w punktach, w których styka się jednocześnie sześć trójkątów) można zbudować płaszczyznę. Zastanówmy się teraz, co się stanie, gdy wszystkie trójkąty rozsypiemy i spróbujemy odbudować płaszczyznę korzystając z tej samej reguły z jednym małym wyjątkiem: niech jeden z węzłów będzie pięciokrotny niech zbiega się w nim pięć trójkątów. Znów „całkowicie niechcący” zbudujemy kolejny obiekt powierzchnię stożka. Nasz węzeł i związany z nim nieco zdeformowany pięciokąt znajdzie się w jego wierzchołku (jak na rysunku poniżej). Podobnie zbiór trójkątów zachowa się, gdy zarządamy, aby nieskończonej liczbie węzłów sześciokątnych towarzyszył jeden węzeł czterokrotny lub trójkrotny. Za każdym razem dostaniemy powierzchnię stożka, tyle wraz ze zmniejszaniem się „krotności” węzła, nasz stożek będzie coraz smuklejszy stosunek średnicy podstawy do wysokości będzie coraz mniejszy. Przestrzeń Euklidesa – w naszych rozważaniach trójwymiarowa przestrzeń, w której spełnione są aksjomaty geometrii euklidesowej, w szczególności ten dotyczący zachowania się dwóch prostych równoległych. Niespełnienie tego aksjomatu oznacza, że suma katów w trójkącie różni się od 180°. wypełnić każdą płaszczyznę. Zauważmy przy tym, że fragment płaszczyzny możemy zrolować w powierzchnię walca. Jeżeli zrobimy to dla przykładu tak, że oś walca byłaby prostopadła do jednego z boków trójkątów, a obwód walca byłby wielokrotnością długości boku, nasze trójkąty zapełnią bez reszty również taką zakrzywioną powierzchnię. Na razie przyjrzyjmy się jednak płaszczyźnie. Zauważmy, że pasy złożone z trójkątów możemy poprzesuwać względem siebie tak, że utworzą węzły, w których zbiegać będzie się sześć boków naraz (patrz rysunek). 20 Co stanie się, gdy zechcemy, aby jeden z węzłów sieci był siedmiokrotny? Na płaszczyźnie zabraknie miejsca dla tak dużej liczby trójkątów stykających się w jednym punkcie. Ich „wpasowanie” pociągnie za sobą sfałdowanie płaszczyzny powstanie z niej zaczątek powierzchni siodłowej (jak na rysunku powyżej), którą najprościej wyobrazić sobie jako skrawek mapy, której krawędzie zachodnia i wschodnia są zadarte ku górze, natomiast północna i południowa opadają ku dołowi. Krzywizna powierzchni Gaussa odwrotność iloczynu promieni dwóch kół stycznych do rozważanej powierzchni w określonym punkcie. Płaszczyzny, na których leżą koła są prostopadłe do badanej powierzchni w tym punkcie oraz wzajemnie prostopadłe do siebie. Tak zdefiniowana krzywizna kuli jest równa odwrotności promienia tej kuli podniesionej do kwadratu, krzywizna powierzchni stożka lub walca ma krzywiznę równą zeru, gdyż jedno z kół jest styczne do prostej i ma nieskończenie duży promień obliczając krzywiznę dostajemy 1/=0. To dlatego, że na powierzchni stożka i walca można narysować prostą! Tak naprawdę, nasze powierzchnie nie są powierzchniami zakrzywionymi w myśl definicji krzywizny powierzchni według Gaussa. Zawierają za to pojedyncze „atomy” krzywizny (węzły o krotności innej niż 6), które warunkują kształt otaczającej powierzchni. Przypomnijmy. Przy krotności wszystkich węzłów równej 6 sieć tworzy płaszczyznę. Przy krotności mniejszej niż 6 jednego z węzłów sieci otrzymujemy powierzchnię stożka wraz z wierzchołkiem (powierzchnia z jednym „atomem” krzywizny dodatniej). Węzeł o krotności większej od sześciu wprowadza siodło atom krzywizny ujemnej („ujemnej”, gdyż zgodnie z definicją Gaussa jedno z kół stycznych jest nad analizowaną powierzchnią a drugie pod nią. W zależności od umowy jeden z promieni jest więc dodatni, drugi zaś ujemny. Ich iloczyn, a co za tym idzie krzywizna powierzchni, będą zawsze ujemne). Kąt bryłowy każda z dwóch półprzestrzeni ograniczonych powierzchnią stożka (proszę nie mylić ze znanym z geometrii szkolnej kątem płaskim, rozważany kąt jest przestrzenny). Miarą tego kąta jest stosunek pola powierzchni wycinanej przez kąt bryłowy z kuli, której środek jest we wierzchołku stożka, do kwadratu promienia kuli. Liczba zespolona liczba składająca się z dwóch składników: pewnej liczby rzeczywistej oraz liczby urojonej. Ta ostatnia jest iloczynem liczby rzeczywistej i kwadratowego pierwiastka z liczby 1. Zanim podążymy dalej, zauważmy bardzo ciekawą właściwość naszej klasyfikacji węzłów. Krzywizna Gaussa wywołana przez węzeł monotonicznie maleje wraz ze wzrostem krotności węzła, przy czym przy krotności 6 krzywizna osiąga zero (sieć tworzy płaszczyznę) a dalej staje się ujemna. Każdy z węzłów wycina z przestrzeni określony kąt bryłowy. Wartość tego kąta można opisać pewną liczbą zespoloną. Część rzeczywista tej liczby rośnie wraz z krotnością węzła aż osiągnie on wartość 6 (w tym zakresie wartość kąta bryłowego ma część urojoną równą zeru). Dalej część rzeczywista nie zmienia się (przyjmuje wartość jak dla płaszczyzny, to znaczy 2), rośnie natomiast część urojona. Szczególnie interesujące są topologiczne właściwości węzłów o różnych krotnościach. Najpierw spróbujmy odpowiedzieć na pytanie, ile węzłów atomów krzywizny jest potrzebnych, aby tworzoną przez nie powierzchnię zamknąć stworzyć z niej powierzchnię bryły. I tak, aby zamknąć powierzchnię utworzoną przez węzły trójkrotne musimy mieć cztery takie węzły. Zauważmy, że minimalna liczba trójkątów składająca się na takie rozwiązanie to cztery uzyskaliśmy więc czworościan foremny. Dalej, potrzebujemy dokładnie sześciu węzłów czterokrotnych dla zamknięcia przestrzeni. Uzyskana w tym przypadku bryła to ośmiościan foremny. Liczba węzłów pięciokrotnych konieczna do zamknięcia przestrzeni wynosi 12 (otrzymana bryła to dwudziestościan foremny). Na koniec, krotności węzłów równe lub większe od sześciu nie zamykają przestrzeni, lecz dzielą ją na dwie jednakowe części. Kształt powierzchnia dzielącej przestrzeń na półprzestrzenie zależy od krotności węzła (6 dla płaszczyzny). Jeżeli teraz przypomnimy sobie, że węzeł o krotności 6 (lub sześciokąt złożony z sześciu trójkątów) nie wprowadza do powierzchni żadnej krzywizny, możemy rozszerzyć naszą rozważaną rodzinę brył. Wystarczy do brył już znanych dodać odpowiednią liczbę trójkątów powiązanych węzłami sześciokrotnymi. Omówmy dwa szczególnie interesujące przypadki. Pierwszy z nich dotyczy węzłów pięciokrotnych. Przypomnijmy przy tym, że każdy węzeł wraz z otaczającymi go trójkątami możemy zamienić na wielokąt. I tak węzłowi sześciokrotnemu odpowiada płaski sześciokąt. Węzłowi pięciokrotnemu pięciokąt. Aby wszystkie boki trójkątów były jednakowe, składowe trójkąty nie mogą teraz leżeć w jednej płaszczyźnie: środek pięciokąta „wystaje” pod lub nad płaszczyznę podstawy tak naprawdę mamy więc do czynienia z ostrosłupem o podstawie pięciokąta (umówmy się przy tym, że interesują nas jedynie bryły wypukłe) Jeśli zatem weźmiemy teraz omawiany przed chwilą dwudziestościan i zastąpimy odpowiednio wybrane węzły pięciokrotne wraz z otaczającymi je trójkątami na pięciokąty uzyskamy kolejny wielościan foremny złożony z pięciokątów dwunastościan. Dodajmy teraz do naszego dwunastościanu ściśle określoną liczbę sześciokątów tak, aby każdy pięciokąt otoczony był „wianuszkem” sześciokątów. Uzyskamy strukturę znaną szczególnie dobrze dwóm grupom ludzi kibicom piłkarskim i chemikom organikom. Kibice zobaczą mozaikę skrawków skóry, które należy zszyć, aby uzyskać powłokę piłki, chemikom organikom objawi się natomiast najprostszy fulleren C60. Dodajmy, że brak węzłów pięciokrotnych oznacza inną allotropową formę węgla grafit złożony z płaskich warstw sześciokątów podobnych do tych, znanych z benzenu (mówimy tutaj o całkowitym braku węzłów pięciokrotnych obecność dwunastu węzłów naraz zwinie analizowaną powierzchnię w powierzchnię skończonej bryły). Trochę więcej wyobraźni wymaga uzmysłowienie sobie, co oznacza wprowadzenie węzłów siedmiokrotnych (lub siedmiokątów) do sieci. Przypomnijmy, że są one „generatorami” powierzchni siodłowych. Nie analizując szczegółów zauważmy, że dwanaście siedmiokątów, dwanaście pięciokątów oraz odpowiednia (dość dowolna) liczba sześciokątów pozwala na skonstruowanie powierzchni zbliżonej kształtem do torusa (bryły o kształcie pierścienia), jak ilustruje to poniższy rysunek. 21 Od czystej geometrii dotarliśmy do pierwszego zastosowania naszych rozważań. Omówione reguły pozwalają nie tylko na usystematyzowanie znanych dotąd fullerenów, ale także na przewidywanie kształtów cząsteczek fullerenów, których jeszcze nie zsyntetyzowano. Dla przykładu, należące do tej grupy nanorurki muszą mieć po sześć pięciokątów ulokowanych w czaszach zamykających końce nanorurki. Resztę struktury tworzą sześciokąty. Jeśli zarządamy rurki zagiętej, będziemy musieli dorzucić przynajmniej po jednym pięciokącie i siedmiokącie, jak ilustruje to rysunek: Mozolnie analizowane przez nas reguły budowy płaskich oraz zakrzywionych sieci (za pomocą węzłów atomów krzywizny) mogą znaleźć i inne zastosowania. Zapytajmy mianowicie, jaką strukturę muszą tworzyć połączenia specyficznego białka tworzącego „szkielet” błony komórkowej klatryny. Białko to posiada strukturę złożoną z trzech ramion zbiegających się w centralnym punkcie złożonych z tak zwanych łańcuchów ciężkich o masie cząsteczkowej prawie 200 tysięcy daltonów (stąd nazwa podstawowej jednostki klatryny triskelion) oraz trzech mniej więcej dziesięciokrotnie krótszych ramion. Pojedyncza cząsteczka białka za pomocą ramion łączy się z trzema sąsiednimi cząsteczkami. Aby stworzyć minimalny trwały i odporny szkielet, cząsteczki klatryny muszą utworzyć sieć zawierającą dwanaście oczek pięciokątnych oraz pewną liczbę oczek sześciokątnych. W praktyce klatryną są pokrywane jedynie części błony komórek eukariotycznych wpuklenia błony komórkowej (jamki klatrynowe), gdzie zachodzi endocytoza. Zjawisko to zachodzi także w organellach komórki, np. w aparacie Golgiego. Powstałe w ten sposób niepełne powierzchnie brył mogą mieć mniejszą liczbę węzłów pięciokrotnych. W czasie odpączkowywania fragmentu błony w samodzielny pęcherzyk liczba centrów powinna wzrastać do dwunastu, po czym klatryna jest zawracana do kolejnego procesu, a pęcherzyk, z którego usunięto usztywniające rusztowanie może połączyć się na powrót z błoną.. Przejdźmy na koniec do przedmiotu szczególnego zainteresowania naszego drogiego Czytelnika naszych relacji ze środowiskiem naturalnym. Otóż przypomnijmy, że nasza egzystencja, tudzież stosowane przez nas technologie wymagają stosowania detergentów. Wiemy również, że detergenty syntetyzowane przemysłowo są z zasady obce środowisku i zrzucane w ściekach są dla niego bardzo uciążliwe, gdyż stanowią nie tylko trucizny dla wielu organizmów, ale również w niekorzystny sposób wpływają na właściwości fizykochemiczne wód powierzchniowych. W ostatnich latach, w literaturze światowej pojawiają się doniesienia na temat zastosowania koloidalnych zawiesin cząstek o powierzchni hydrofobowej jako środków powierzchniowo czynnych. Pozwalają one na modyfikowanie powierzchni woda-olej i woda-powietrze w sposób zbliżony do stosowanych do tej pory środków syntetycznych. Stosowane cząstki koloidalne mogą być przy tym utworzone z 22 różnych materiałów, w tym całkowicie nieszkodliwych dla środowiska. Zjawisko oddziaływania hydrofobowych cząstek koloidalnych z (przykładowo) banieczkami powietrza opiera się na siłach kapilarnych przyciągających cząstki „przylepione” do powierzchni bańki. Podstawowym efektem jest tu napięcie powierzchniowe dążące do zminimalizowania powierzchni powietrze-woda znajdującej się pomiędzy przylepionymi do powierzchni cząstkami. Efekt ten wymusza takie ułożenie cząstek na powierzchni, w którym pole powierzchni cieczy przyjmuje wartość minimalną. Stan ten jest osiągany wówczas, gdy kuliste cząstki stykają się tworząc w przybliżeniu trójkątne obszary swobodnej cieczy znajdującej się pośrodku, pomiędzy trójkami cząstek. Takie ułożenie odpowiada dokładnie strukturze, którą zanalizowaliśmy powyżej. Wiemy już zatem, jakich wzajemnych ułożeń cząstek możemy się spodziewać i jakie będą kształty banieczek powietrza stabilizowanych cząstkami hydrofobowymi. Wiemy na przykład, że najprostszy zbliżony do kuli kształt banieczki wymaga obecności dwunastu cząstek otoczonych pięcioma sąsiadami oraz pewnej liczby cząstek, z których każda ma po sześciu sąsiadów. Wiemy również, że „wywiercenie” dziury w bańce zanurzonej w cieczy pociąga za sobą konieczność wbudowania do strefy powierzchniowej dwunastu cząstek sąsiadujących z siedmioma sąsiadami (powstaje struktura podobna do torusa). Okazuje się zatem, ze proste rozważania geometryczne pozwalają na przewidywanie struktur powstałych w wyniku stabilizowania baniek gazowych w cieczach za pomocą cząstek koloidalnych. Z rozważań naszych wynika również znacznie więcej. Zauważmy, że banieczka stabilizowana cząstkami może mieć kształt wygiętej pałki, obwarzanka, czy też kształt zbliżony do sfery lub elipsoidy w zależności od liczby „atomów” krzywizny na jej powierzchni. Atomy te (węzły pięcio- albo siedmiokrotne) mogą być wprowadzone na powierzchnię banieczki tylko pod wpływem sił zewnętrznych. Tak stabilizowana banieczka jest więc plastyczna (jak plastelina), podczas, gdy banieczka stabilizowana klasycznymi detergentami jest elastyczna jak guma po ustąpieniu siły deformującej wraca ona do kształtu wyjściowego do kształtu kuli. Takie niecodzienne plastyczne zachowanie się bardzo małych banieczek gazu w cieczach opisano w numerze prestiżowego czasopisma Nature z grudnia 2006 (Subramaniam i współautorzy). Badania prowadzone w tym kierunku niosą potencjalne możliwości redukcji zużycia klasycznych detergentów syntetycznych. Ponadto pozwalają na opracowanie nowych materiałów o interesujących właściwościach zdeterminowanych przez struktury znajdujące się na wewnętrznych powierzchniach międzyfazowych (ICM od ang. interfacial composite materials). A wszystko przez te trójkąty.. dr hab. Waldemar Nowicki Zakład Chemii Fizycznej Wydział Chemii UAM 23 REMONDIS - lider w Wielkopolsce. Partner mieszkańców i przedsiębiorstw INFOLINIA: 0 801 306 801 Kompleksowe usługi w zakresie: A także: