TRAGEDIA LOTNICZA SAMOLOTU HEINKEL 111 NAD JEZIOREM

Transkrypt

TRAGEDIA LOTNICZA SAMOLOTU HEINKEL 111 NAD JEZIOREM
„Miejsce pamięci narodowej w mojej gminie”
TRAGEDIA LOTNICZA
SAMOLOTU HEINKEL 111
NAD JEZIOREM DŁUGIM
W KAMIONCE
Urszula Labuda
„... dzieje świata są
dziejami zwycięstw
ludzi nad ludźmi"
„Miejsce pamięci narodowej w mojej gminie”
/Stefan Żeromski/
Miejsce, w którym zdarzyła się opisana przeze mnie historia miała
miejsce w Kamionce Gowidlińskiej. Miejscowość ta położona jest wśród
lasów w pradolinie rzeki Słupi, pomiędzy jeziorami Gowidlińskim i Jasień.
Wieś ta leży w pobliżu Kaszubskiego Parku Krajobrazowego, w którym jest
wiele pięknych jezior i rezerwatów przyrody, m. in. „Żurawie Chrusty”,
gdzie znajdują się chronione miejsca lęgu żurawi.
Katastrofa niemieckiego samolotu transportowego wydarzyła się
zimą na przełomie lat 1940/1941 na terenie bagiennego Jeziora Długiego
w Leśnictwie Kamionka, w gminie Sierakowice.
Ze wspomnień przekazanych przez panią Stefanię Labuda jej synowi
Zenonowi Labuda dowiadujemy się, że w dniu tragedii było mgliście, szalała
burza
i
była
słaba
widoczność
dla
pilota,
więc
zbłądził
i krążył przez dłuższy czas, jakby stracił orientację. Latał nad
zabudowaniami Antoniego Daleckiego i w pewnym momencie zahaczył
prawym skrzydłem dach domu i złamał jeden krokiew dachu. Wtedy odbił
się w lewo w kierunku lasu, zahaczając kołami w drzewa i tak leciał
ok. 200 metrów. Pilot nie mógł podnieść wyżej samolotu i uderzyła prawym
skrzydłem w drzewo natychmiast się urwał i zawiesił się na świerku. Leciał
tak jeszcze kilkanaście metrów uderzając w następne drzewo przełamując
się na pół. Jeden z pasażerów, a byli to żołnierze niemieccy, wypadając
zawisł na złamanej gałęzi drzewa, która wbiła mu się w skroń głowy,
następny wpadł do bagna przy jeziorze w lesie – przeżył. Pilot i jeszcze
jeden żołnierz, którzy przebywali w części przedniej samolotu uderzyli
w lód jeziora, który miał grubość około 0,5 metra. Lód się załamał i dwóch
żołnierzy utopiło się wraz z wrakiem i jednym silnikiem. Drugi silnik
Urszula Labuda
„Miejsce pamięci narodowej w mojej gminie”
urywając się leżał na brzegu jeziora. Ten żołnierz, który przeżył ruszył
drogą główną w kierunku Gowidlinka w poszukiwaniu pomocy. Wstąpił do
mieszkającego po drugiej stronie lasu pana Franciszka Tandek. Ten
natychmiast zawiózł go konno saniami do Gowidlina na Posterunek Policji
Gestapo. Otoczyli oni teren jeziora i nie dopuszczali ciekawskich
mieszkańców Borowego Lasu i Kamionki. Tego samego dnia przyjechali
również niemieccy nurkowie, którzy zaczęli wyławiać rozbite szczątki
samolotu.
Poszukiwali
również
dwóch
utopionych
żołnierzy,
prawdopodobnie jednemu podczas wypadku odcięło głowę, której
nurkowie nie znaleźli. Nie udało się również wydobyć silnika samolotu,
ponieważ ważył ponad 900 kilogramów. Próbowali go zakręcić na części,
ale i tak się nie udało.1 Pozostałe resztki samolotu Niemcy wyłowili
i zabrali. Zaległy w mule jeziora silnik przeleżał ponad 60 lat. W czerwcu
2006 roku polscy nurkowie z Sekcji
Historyczno-Eksploracyjnej
Towarzystwa Przyjaciół Sopotu wraz
z
Gdańskim
Wojskowości,
konserwatora
Bractwem
przy
Zabytków
Historii
i
zgodzie
innych
odpowie
dnich służb podjęli się wydobycia wraku
bombowca
zatopiony
Heinkela
silnik
111
i
wyłowili
dwunastocylindrowy.
Pięcioosobowa ekipa nurków przebywała
przez dwa tygodnie nad jeziorem, śpiąc
w namiotach i łowiąc różne drobne części samolotu.
1
Wywiad z p. Zenonem Labudą
Urszula Labuda
„Miejsce pamięci narodowej w mojej gminie”
Wydobyte części wraz z silnikiem
obecnie
znajdują
się
w
Muzeum
w Gniewie, które są udostępnione dla
zwiedzających.
Pamięć o tamtej katastrofie była
przez lata żywa wśród mieszkańców
okolicznych wiosek.
Urszula Labuda

Podobne dokumenty