Wydruk faksu na całej stronie
Transkrypt
Wydruk faksu na całej stronie
Mieczysław PaJewski STWORZENIE CZY EWOLUCJA Wydawnictwo "Duch Czasów" Bielsko-Biała 1992 Copyright © by Mieczysław Pajewski WYDAWNICTWO 'DUCH CZASÓW", Bielsko-Biała, ul. Cieszyńska 96, le!: 223-44. . Skład: Firma Siemlński, Mnich, 43-520 Chybie. Druk: Wydawnictwo "Duch Czasów". Fermat A-5 Nakład: 3000 egz. . STWORZENIE CZY EWOLUCJA? POD REDAKCJĄ MIECZYS�WA PAJEWSKIEGO SPIS TREŚCI Mieczysław Pajewski, Wprowadzenie do problematyki książki . ... . . 7 Część I. CO TO JEST NAUKOWY KREACJONIZM? (Na podstawie książki Henry'ego M. Morrisa i Gary'ego E. Parkera p. l 1. Kontrowersja: kreacjonizm - ewolucjonizm.. . . . . . . . . . . . . . . 19 2. Obserwacja naukowa i logiczne wynikanie świadczą na rzecz stworzenia. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 23 Pochodzenie życia: DNA i białko. . . . . . . . . . 25 3. Homologia a świadectwo kreacjonizmu .. . . . . . . . . . . . . . . . . 35 4. Rozwój embrionalny a projekt stwórczy . . . . . . . . . . . . . . . . . 41 5. Adaptacja i ekologia: cudowne dopasowanie organizmów do ich środowiska . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 48 6. Darwin i natura zmiany biologicznej - dobór naturalny. . . . . .. 56 7. Mutacje - podstawa zmian ewolucyjnych czy źródło degeneracji gatunku? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 69 Prawdopodobieństwo zmian ewolucyjnych opratych na .................. 72 mutacjach .. . . . . 75 Mutacje - rozwój czy degeneracja? . . .... . . .. . . . . . . .. MutaCje wskazują na stworzenie.. . . . . . . . . . . . 80 8. W jaki sposób powstała różnorodność żywych organizmów? 81 9. Zmienność w ramaćh stworzonych typów . . . . . .. . . . . . . .. 86 10. Świadectwo skamieniałości - rośliny i zwierzęta. . . . . . . . . . . . 97 Bezkręgowce . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . . . . . . . . . . . . . . . 98 Skamieniałe rośliny . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . . . 104 Kręgowce . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 106 11. Debata trwa.. . ..... . . . .. . . .............. 112 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 112 Publiczne debaty Staza.. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 114 12. Potworki rokujące nadzieję . . . . . . .. . . . . . 118 13. Świadectwa kopalne - człowiek. . . . . . 124 14. Kolumna geologiczna .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 138 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .... . .. 146 15. Neokatastrofizm . . 16. Kreacjonizm - obietnica owocnych badań naukowych . . . . 152 17. Czy kreacjonizm może być dyscypliną naukową? . . . . . . . . . 156 . . . . . . . . . . . . . . . • . . . . . . . . . . . . . . • . . . . . . • Część II. Z PROBLEMATYKI BIBLIJNEGO I NAUKOWEGO KREACJONIZMU 18. Alan Hayward, Dlaczego wielu uczonych wierzy obecnie w stworzenie? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 163 Na czym polega osiągnięcie Darwina? . . . . . . . . . . . . . . 1 63 Pochodzenie życia . . . . . . , . . . . , . . . . . 164 Wyspecjalizowane organy. . . . . . . . . . . . . .. . . . . . . . . . 165 Tajemniczy wieloryb. . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . . . . . . . . 167 Brak świadectwa empirycznego . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 168 Argument na rzecz stworzenia. . . . . . . . . . . . . . . .. . . . . 169 19. D. James Kennedy, "Pomyłki" ewolucjonizmu. . . . 172 Teoria rekapitulacji . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 173 Człowiek z Pikdown . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 174 Meteoryt z Orgueil 175 Proces Scopesa . . . ... . . . . . . . 175 Pitekantrop . . . . . . . . . . . . . . . 176 Człowiek neandertalski 177 Australopiteki . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 177 Co leży u podstaw? . . . . . . .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 178 Co do tego doprowadziło? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 179 20. Mieczysław Pajewski, Kłótnia o archeopteryksa . . . . . . . 182 2 1 . Jerry Bergman, Ziemia - wyjątkowa w całym Wszechświecie 191 Ziemia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 191 Słońce. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 192 Cud wody . ... . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 193 Cud powietrza. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 194 Przystosowanie do środowiska czy stworzenie środowiska dla życia? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 195 Wniosek . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 196 22. Ron Calais, Pył księżycowy a wiek Wszechświata. . . . . . . . 197 23. Mieczysław Pajewski, Wokół sporów o naukowość ewolucjonizmu i kreacjonizmu. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 200 24. Mieczysław Pajewski, Debata na KULu na temat kreacjonizmu i ewolucjonizmu. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 205 25. Spis publikacji kreacjonistycznych w "Duchu Czasów" (opr. Mieczysław Pajewski) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 211 Indeks rzeczowy. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 214 Indeks nazwisk. . . . . . 217 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . • . . • . . . . . . . . . . . . . . . . . . . • . . . . . . . . • . . . . . . . . . . . . • . . . • . . . . • . . . . . . . . . . . . . • . • . . . . . . . . . . . . . • . . . . . . . . . . . . . • . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . • . STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 7 MIECZYS�W PAJEWSKI Wprowadzenie do problematyki książki PODSTAWOWE POJę:CIA I DEFINICJE Istnieje pogląd, że wszystkie żywe organizmy pochodzą od wcześniejszych, odmiennych, żywych organizmów, że te z kolei pochodzą od jeszcze wcześniejszych form życia; i tak dalej aż do najbardziej pierwotnego pierwszego organizmu, który praw dopodobnie pojawił się wskutek działania sił przyrody. Ta idea jest znana jako ewolucjonizm. Jest ona często określana wyra żeniem 'dziedziczenie z modyfikacjami'. Prawdopodobnie starożytni greccy filozofowie byli pierwszy mi myślicielami, którzy używali pojęcia ewolucji. Jak i inne idee pochodzące ze starożytnej Grecji, i ta pojawiła się ponownie w zachodniej Europie w XV i XVI stuleciu. Do końca XVIII wieku, nawet jeszcze przed narodzinami Darwina, szeroko nad nią dyskutowano. A w pierwszej połowie XIX wieku zaczęto ją trak tować poważnie nawet w kręgach naukowych. Jedna trudność powstrzymywała świat naukowy przed pow szechną akceptacją. Nikt nie mógł przekonująco wyjaśnić, jaki był mechanizm ewolucji. Każdy gatunek wydawał się bowiem być stały w pewnych granicach. Jak wiec mógł przedształcać się w inny? Przed Darwinem najpoważniejszą hipotezę wysunął La marck, żyjący kilkadziesiąt lat wcześniej. Jego teoria ewolucji oparta była na założeniu, że zdobyte w ciągu życia cechy są przekazywane dalej. Na przykład atleci będą mieli dzieci o umięśnionym ciele. Fakty jednak nie pasują do tej teorii. Sytuacja radykalnie zmienił Darwin. Zaproponował on poję cie doboru naturalnego, wedle którego ma/e zmiany w każdym pokoleniu - ten rodzaj zmian naturalnych, które umożliwiają ho dowcom tworzenie nowych odmian psów, krów, jabłek i róż - w S1WORZENIE Cl:( EWOLUCJA? 8 końcu mają się sumować przynosząc w rezultacie wielkie różni ce. W ten sposób działający przez setki milionów lat mecha nizm ewolucji mógł wyjaśnić istnienie każdego gatunku na Zie mi. Koncepcję Darwina stopniowo modyfikowano tak, że dzisiaj nazywa się ją raczej neodarwinizmem niż darwinizmem. Pojęcia ewolucji najczęściej używa się w odniesieniu do świata ożywionego, lecz nie wyłącznie. Stosuje się je do trzech różnych aspektów rzeczywistości. Spójrzmy na kilka cytatów z pism czołowych ewolucjonistów: "W ciągu stu lat od czasu powstania darwinizmu pojl}cie ewolucji stosowano nie tylko do świata ożyvvionego, lecz rów ·nież do nieożyvvionego. Mówimy wil}p o ewolucji całego Wszechświata, Układu Słonecznego i Ziemi, oprócz ewolucji or ganizmów ją zasiedlających. (. . .) Pochodzenie życia najlepiej można wyjaśnić jako rezultat przedkomórkowej ewolucji che micznej, która zachodzila przez wiele milionów lat. Mówimy też o społecznej czy kulturowej ewolucji'. 1 Podobnie wypowiadał się inny czołowy ewolucjonista, E. Mayr: "Obraz świata dzisiejszego człowieka zdominowany jest przez wiedzl}, że Wszechświat, gwiazdy, Ziemia i wszystkie byty ożyvvione ewoluowały w trakcie długiej historii, która nie została zaprogramowana czy z góry wyznaczona, historii ciągłej, stop niowej zmiany ksztaftowanej przez bardziej lub mniej kierunko we procesy przyrodnicze zgodne z prawami fizyki. Ewolucja kosmiczna i ewolucja biologiczna mają wiele wspólnego' 2 Oto inne wypowiedzi tego typu: "Większość prac traktujących o ewolucji organicznej skupia swoją uwagI} na jej ściśle biologicznych aspektach, bez wzgll} du na wielki wpływ tych czynników fizycznych, które zdetermino wały podstawowy wzorzec, według którego układy ożyvvione mogą sil} kolejno rozwijać. Aby zrozumieć te czynniki i ograni czenia należy zwrócić sil} do początku życia i jeszcze dalej, w dziedzinie ziemskiej i kosmicznej ewolucji". 3 "Ewolucja w szerokim sensie wiąże przyrodl} z życiem, gwiazdy z Ziemią, materiI} z umysłem, a zwierzl}ta z człowie kiem'.' "Ewolucjonizm jest doktryną mówiącą, że Wszechświat, włą czając materiI} nieorganiczną i organiczną we wszystkich jej przejawach, jest wytworem stopniowego i progresywnego roz- STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 9 woju'. 5 'Ewolucjonizm będęcy najmocniejszym naturalnym wyjaśnie niem utrzymuje, że większość cech Wszechświata - w tym ga laktyki, układy słoneczne i planety, przejścia od materii nieoży wionej do żywych organizmów, oraz różnorodność form życia włęczajęc ludzkie istoty - wszystko to powstało w konsekwencji wewnętrznych skłonności materii i energii wyrażonych przez prawa przyrody'. • Błędne jest więc mniemanie, że termin 'ewolucja" stosuje się tylko do ewolucji biologicznej. Pojęcie to ma znacznie szerszy zakres, jak o tym mówi pewien czołowy ewolucjonista: 'Chocia;ż ten artykuł zajmuje się ewolucję biologiczną, to należy uznać, że pojęcie ewolucji jest dużo szersze (. . .) Istnieje również ewolucja kosmiczna czyli nieorganiczna i ewolucja ludzkiej kultury. Jedna z teorii przedstawionych przez kosmologów umiejscawia począ tek kosmicznej ewolucji na czas między 5 i 10 miliardem lat te mu. Początek życia, jaki zapoczętkował ewolucję biologiczną, miał miejsce ok. 3-4 miliardy lat temu. 7 Ewolucjoniści uważają za niepożądane zacieśnianie stoso walności termiu 'ewolucja" jedyne do przekształcania się żywej substancji. Ogólny proces ewolucji ich zdaniem ma trzy główne fazy - nieorganiczną czyli kosmologiczną, organiczną albo bio logiczną, i ludzką, czyli psycho-społeczną. • Stosownie do tych faz wyróżnia się trzy rodzaje ewolucji: a) biologiczna (organiczna) - ewolucja organizmów od jed nego lub więcej wspólnych przodków, taka że jednokomórko we organizmy ewoluowały w bezkręgowe zwierzące organizmy wodne i rośliny, następnie w ryby kręgowe, płazy, gady, niższe ssaki, naczelne i w końcu człowieka (makroewolucja); b) biochemiczna (chemiczna) - ewolucja materii nieożywio nej w ożywioną; c) kosmiczna (gwiezdna) - ewolucja Wszechświata, gromad galaktyk, galaktyk, gwiazd i układów słonecznych. Należy odróżnić ewolucję od zmiany·, nawet od stopniowej zmiany'o. Ewolucjonizm biologiczny jest poglądem, że miliony rozmai tych żyjących gatunków, jakie odkrywamy wokół nas w świecie, pochodzą wszystkie od wspólnego przodka, który żył w odleg łej przeszłości. Procesy jakie doprowadziły do tej różnorodnoś ci, są zbiorowo nazywane ewolucją:" "Ewolucja. Proces, po- 10 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? przez który wszystkie organizmy wyłoniły się ze wspólnego przodka'. ' 2 Standardowa literatura naukowa definiuje ewolucję biologiczną tak, że obejmuje ona pochodzenie wszystkich roślin i zwierząt od wspólnego przodka.'3 Termin "stworzenie" oznacza początek przez nagłe pojawie nie się w złożonej postaci. Tak został zdefionowany przeszło sto lat temu przez Luisa Agassiza, profesora z Harvardu, głow nego biologa amerykańskiego" i czołowego kreacjonistę tych czasów: "Wszystkie wysi/ki wyjaśnienia pochodzenia gatunków mogę być podcięgnięte pod dwie kategorie: pewni przyrodnicy przyjmują mianowicie, że wszystkie zorganizowane byty sę stworzone, to jest wyposażone od poczętku swego istnienia we wszystkie swoje cechy, podczas gdy inni zakładają, że wyłoniły się one spontanicznie". 15 Sam Darwin używał terminu "stworze nie' w znaczeniu 'pojawienie się na mocy zupełnie nieznanego procesu'.'· Podobnie stworzenie zdefiniował ponad trzydzieści lat temu keacjonista Evan Shute: "Niższe cztery pięte skał sko rupy ziemskiej jest pozbawionych życia. A więc życie pojawia się nagle, występuje od razu na całej Ziemi i natychmiast ujaw nia większość typów, jakie dzisiaj znamy. Nie jest to świadec two, jakiego oczekujq ewolucjoniści. Jest ono całkowicie zgub ne dla ich twierdzeń. To jest Stworzenie'. 17 Podobnie stworzenie definiował sto lat temu J. D. Hooker jako "pojawienie się lub po wstanie",'· a czterdzieści lat temu Gold, Bondi i Hoyle w hipote zie ciągłej kreacji opisujące nagle pojawienie się atomów wo doru. Terminu tego używa obecnie wielu zwolenników hipotezy big bangu do opisania nagłego pojawienia się Wszechświata'• oraz Fred Hoyle i inni zwolenncicy hipotezy ukierunkowanej panspermii do opisania nagłego pojawienia się mikrobów w złożonej postaci z przestrzeni kosmicznej.2O Doktryna kreacjonistyczna ma również trzy aspekty parare Ine do aspektów doktryny ewolucjonistycznej. Zgodnie z tym podziałem kreacjoniści grupują świadectwa empiryczne. Na przykład dla popracia kreacjonizmu biochemicznego przyta czają nagłe pojawienie się złożonych organizmów w danych kopalnych, dla kreacjonizmu biologicznego - systematyczne przerwy między rodzajami i rodzinami organizmów w tychże danych aż do czasów obecnych, a dla poparcia kreacjonizmu kosmicznego przytaczają otoczki radiowe (radiohalo) w skoru pie ziemskiej bez śladow uranu w pobliżu. STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 11 Profesor Dean V. Kenyon, profesor biologii na San Francis co State University, dawniej czołowy ewolucjonista, dziś krea cjonista, twierdzi w zwiazku z tym, że kreacjonizm jest dyscypli ną naukową i wiarygodną: 'Jestem przekonany, że gdyby zawo dowy biolog poświęcił odpowiednią ilość czasu na troskliwe sprawdzanie założeń, na których opiera się doktryna makroewo lucji, oraz świadectw ewolucyjnych i laboratoryjnych, które mają znaczenie dla problemu pochodzenia, to wywnioskowałby, że istnieją istotne powody, aby ZWątpić w prawdziwość tej doktry ny. Wierzę ponadto, że naukowo rzetelne kreacjonistyczne uję cie pochodzenia jest nie tylko możliwe, ale i lepsze od ujęcia ewolucjonistycznego".21 "Widzieliśmy, że świadectwo często wy suwane dla poparcia naturalnego chemicznego pochodzenia życia faktycznie - przy bliższej analizie - wskazuje w przeciwnym kierunku, mianowicie prowadząc do wniosku, że pierwsze życie zostało stworzone. Dane z biologii molekularnej, zwłaszcza szczegóły kodowania genetycznego i układów syntezytujących białko, dostarczają dalszego mocnego poparcia dla tego poglą du. Argumenty probablistyczne zastosowane do problemu po chodzenia informacji genetycznej również potwierdzają kreacjo nistyczne ujęcie początku. Dane laboratoryjne i argumenty teo retyczne dotyCZące pochodzenia pierwszego życia prowadZą do zwątpienia w ewolucyjne wyłanianie się kolejnych form życia. Dane kopalne i inne rodzaje świadectwa potwierdzają to podej rzenie. Krótko, kiedy całe dostępne świadectwo zostanie troskli wie oszacowane in toto, to ewolucyjna opowieść o pochodze niu wyda się być znacznie mniej prawdopodobna, niż ujęcie kreacjonistyczne'. 22 Pojęcie świadectw naukowych potwierdzających kreacjo nizm nie jest czymś nowym. Już w ubiegłym stuleciu formuło wa/ także Agassiz na rzecz kreacjonizmu biologicznego, wiele innych na rzecz kreacji kosmicznej przedstawiał 300 lat temu Isaac Newton. Pojęcie stworzenia mocno związane jest z ujęciem biblijnym, z opisem zawartym w Księdze Genesis. Jednak kreacjoniści rozróżniają dwa całkowicie różne rodzaje kreacjonizmu - biblij ny i naukowy.23 Naukowy kreacjonizm nie opiera się ani na Księdze Genesis, ani na jakimkolwiek nauczaniu religijnym. Żadne rozumowanie' nie korzysta tu z autorytetu Biblii. Naukowi kreacjoniści mówią o genetyce, paleontologii, termodynamice, 12 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? geologii itd., a nie o teologii czy religii. Ich argumenty na rzecz stworzenia opierają się na wiedzy o DNA, mutacjach, skamie niałościach, termodynamice itp. Pojecia te W ogóle nie wystę pują W Biblii. Kreacjonizm biblijny natomiast opiera się wyłącz nie na Biblii. Księga Rodzaju wspomina na przykład o sześciu dniach stworzenia, podaje imiona pierwszego mężczyzny i pierwszej kobiety, opowiada o przekleństwie, jakie Bóg rzucił na ziemię na skutek ludzkiego grzechu, zawiera historię Arki Noego i mówi o wielu innych podobnych wydarzeniach, któ rych - co kreacjoniści przyznają - nigdy nie można było stwier dzić naukowo. Z drugiej strony naukowy kreacjonizm traktuje o takich fizycznych przedmiotach jak skamieniałości, podczas gdy Biblia niczego o nich nie mówi. Rozróżnienie obu powyższych odmian kreacjonizmu, nau kowego i biblijnego, jest ważne, jeśli chcemy uniknąć tego ro dzaju nieporozumień, jakie stały się udziałem dyskutujących zagadnienie początku w Stanach Zjednoczonych i innych kra jach. Nagminnie tam mieszano obie te odmiany uznając, że kreacjonizm jest pewną odmianą doktryny religijnej i jako taki (wskutek konstytucyjnego oddzielenia kościoła i państwa) nie może być nauczany w szkołach państwowych. zarzut taki z ca łą pewnością stosuje się do kreacjonizmu biblijnego, ale nie do naukowego, do którego mogą przyznawać się uczeni o najroz maitszych orientacjach religijnych, nie tylko chrześcijańskich i żydowskich, w których uznaje się Biblię za księgę natchnioną. Właśnie ta niesprawiedliwa etykietka 'doktryny religijnej" przypi nana kreacjonizmowi naukowemu spowodowała, że kreacjoniś ci przegrali w ostatnich kilku latach ważne procesy przed sąda mi stanowymi i Sądem Najwyższym Stanów Zjednoczonych o równe prawo nauczania zarówno ewolucjonizmu jak i kreacjo nizmu w państwowych szkołach publicznych USA. W prezentowanej książce cała pierwsza cześć jest napisana w duchu kreacjonizmu naukowego. Druga natomiast ma cha rakter mieszany - obok tekstów naukowych są i takie, których autorzy odwołują się do Biblii. Doświadczenie ostatnich lat uczy, że rozróżnienie kreacjo nizmu naukowego i biblijnego jest najważniejsze. Istnieją jed nak jeszcze inne rozróżnienia, o których warto chyba wspom nieć. Nie wszyscy kreacjoniści głoszą stworzenie "z niczego' (ex nihi/o), choć wielu z nich tak twierdzi.24 Przede wszystkim ". STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 13 zaś W ramach kreacjonizmu naukowego istnieje podział na tzw. kreacjonizm starej i młodej Ziemi. Zwolennicy tej drugiej odmia ny twierdzą, że Ziemia (a nawet cały Wszechświat) są tworami względnie młodymi, a ich wiek nie przekracza 1 O tysięcy lat. Zwolennicy kreacjonizmu starej Ziemi bronią koncepcji wielomi liardowego wieku Ziemi i Kosmosu. Na przykład robi tak więk szość członków kreacjonistycznej organizacji American Scienti fic Affiliation (odrzucają oni też koncepcję potopu jako wydarze nia o zasięgu ogólnoświatowym). Historycznie rzecz biorąc koncepcji starej Ziemi bronili np. Agassiz, Phillip H. Gosse, John William Dawson i James Dana, zaś młodej Ziemi - Kepier, Newton i lord Kelvin. Obecnie coraz więcej kreacjonistów nau kowych opowiada się za tym ostatnim ujęciem. Spośród auto rów wykorzystanych w prezentowanej książce tylko Alan Hay ward broni koncepcji wielomiliardowego wieku Ziemi, ale nie w zamieszczonym tu artykule, lecz w innnych swych publika cjach. Problematyce wieku Ziemi i Kosmosu poświęcono w ni niejszej książce tylko 1 4 i 1 5 rozdział Części I oraz artykuł Rona Calais i kilka uwag w sprawozdaniu zatytułowanym "Debata na KUL-u na temat kreacjonizmu i ewolucjonizmu" w Części II. Uważam bowiem, że najważniejszym polem bitwy między tymi skrajnie przeciwnymi, a jednocześnie jedynie możliwymi kon cepcjami, jest dziedzina życia, jego powstania i rozwoju, nie zaś wieku Ziemi. Dlatego tej pierwszej tematyce jest poświęco na zdecydowana większość zamieszczanych w książce teks tów. Prezentowana książka nie jest podręcznikiem kreacjonizmu, ani tym bardziej ewolucjonizmu. Nie pretenduje ona do całoś ciowego omówienia poruszanych zagadnień. W intencji redak tora i wydawców ma ona być tylko wkładem do toczącej się ba talii, o której istnieniu i przebiegu polski czytelnik raczej wie nie zbyt wiele. Pragnę w tym miejscu podziękować pewnym osobom i in stytucjom, bez życzliwej pomocy których książka ta nie mogła by się ukazać: Instytutowi Badań nad Stworzeniem (Institute for Creation Research) w El Cajon, California i jego dyrektorowi drowi Henry'emu M. Morrisowi; Instytutowi Badawczemu Nauk o Ziemi (Geoscience Research Institute) przy adwentystycz nych uniwesytetach Loma Linda (w Loma Linda, California) i Andrews (w Berrien Springs, Michigan) oraz pracującemu tam 14 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? drowi Robertowi H. Brownowi; Funduszowi Obrony Prawnej Kreacjonizmu (Creation Science Legal Defense Fund) z Shre veport, Louisiana, oraz jego przewodniczącemu senatorowi Billowi Keithowi; Stowarzyszeniu Biblia-Nauka (Bibie-Science Associaton) w Minneapolis, Minnesota, i redaktorowi naczelne mu wydawanego przez Stowarzyszenie czasopisma 'BibIe Science Newsletter", pastorowi Paulowi A. Bartzowi; Coral Rid ge Ministries z Coral Ridge, Florida, i przewodniczącemu tej or ganizacji, znanemu teleewangeliście drowi D. Jamesowi Ken ney'demu; Ośrodkowi Badań i Informacji o Pochodzeniu (Ori gins Research and Information Service) w Lafayette, Louisiana o jego dyrektorowi Ronowi Calais oraz pozostałym autorom tekstów wykorzystanych w tej książce, a mianowicie drowi Ala nowi Haywardowi o drowi Jerry'emu Bergmanowi z USA. Mieczysław PaJewskl Przypisy 1 T. DObzhansky, F. Ayala, G. Stebbińs and J. Valentine, Evolutlon, 1977, s. 9. 2 Evolutlon, "Scientif/c American", September 1978, s. 47. 3 H. Blum, Tlme'8 Arrow and Evolutlon, wyd. 3, 1968, s. 4. 4 J. Huxley, At Random, w: S. Tax (ed), Evolutłon after Darwin, 1960, vol. 3, s. 41-42. 5 E. Olson and J. Robinson, Concepts ot Evolution, 1975, s. 10. 6 D. Wilson, The Origin ot Lrte, w: D. Wilson (ed), Old the Oevll Make Darwin Do It?, 1983, s. 85-86. Por. też J. Jarret, Philosophy tor the Study ot Education, 1969, s. 346. 7 Dobzhansky, Evolution, w: Encyclopedia Americana, 1982, vol. 10, s. 734. e Por. Huxley, Evolutlon In Actłon, 1964, s. 10. e DObzhansky, Ayala, Stebbins and Valentine, Evolution"" s. 8. '0 Por. Gruner, On Evolution and Its Relation to Natural Selection, "Dialogue" 1977, vol. 16, s. 708-709. Por. też W. Stansfield, The Science ot Evolutlon, 1977, s. 9; N. Eldredge and I. Tattersal, The Myth ot Human Evolution, 1982, s. 3. " Por. Ayala and Valentine, Evolving: The Theory and Process ot Organie Evolutłon, 1979, s. 1 Gest to podręcznik do amerykańskich college'ów). ' 2 S. Luria, S. Gould and S. Singer, A Vlew ot Lite, 1981, S. 767 (podręcznik j. w.). 15 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 13 Por. R . Oram, Blology: Living Systems, 3 wyd. 1979, s . 118, 248-267, 277-294, 602-623, 73T-80T, 142T-145T; J. Smith, The Theory ol Evolutlon, 1958, s. 152; C. Patterson, Evolutlon, 1978, s. 145; Thompson, Marginalia: The Meanings ol Evolution, "American Scien tist' 1982, vol. 70, s. 529; Stanslield, The Science , s. 3. 1 4 Tak go określił Gould (Catastrophes and Steady State Earth, "Natural History", February 1975, s. 15-16) . 15 L. Agassiz, Contributions to the Natural History ol the United Sta tes, 1860 (przedrukowany w "American Journal ot Science" vol. 30, s. 149). 16 Por. F. Darwin (ed), The Lile and Letlers ol Charles Darwin, 1903, vol. 2, s. 202-203. 17 E. Shute, Flaws in the Theory ol Evolution, 1961, s. 5. ,. Por. N. Gillespie, Charles Darwin and the Problem ol Creatlon, 1979, s. 29; Elders, The Philosophical and Religious 9ackground ol Charles Darwin's Theory ol Evolution, "Doctor Communis", 1984, s. 7. 19 Por. M. Heller, Kwantowa kosmologia i ostateczne rozumienie Wszechświata, "Problemy" 1989, nr 2, s. 2-7. 20 F. Hoyle and N. Wickramasinghe, Evolutlon Irom Space: A Theory ol Cosmic Creatlonlsm, 1984. 21 D. V. Kenyon, The Creationist View of 9iological Origins, "NEXA Journal", Spring 1984, s. 28. 22 Ibid., s. 33. 23 Por. H. M. Morris, Creation and Its Crltlcs, Creation-Life Publishers, San Diego 1982. 24 Zresztą pojęcie stworzenia z niczego nie musi mieć charakteru religijnego. Pewni fizycy i astronomowie nie będący kreacjonistalTli do szli naukowo, jak twierdzą, do wniosku, że Wszechświat pojawił Się "z niczego". Por Guth and Steinhardt, the Inflationary Univewe, "Seientifie Ameriean", May 1984, s. 128; Tryon, What Made the World?, "New Scientist", March 8, 1984, s. 16; F. Hoyle (wówczas jeszcze nie kreacjo nista), The Nature ol the Unlverse, 1950, s. 125. Por też Heller, Kwan towa... (patrz wyżej ods. 19) oraz J. 9. Zeldowicz, Czy Wszechświat mógł powstać z niczego? "Problemy" 1989, nr 2, s. 55-61 (oryginał tego ostatniego artykułu ukazał się w radzieckim czasopiśmie "Priroda'�. ... Część I Co to jest naukowy kreacjonizm? Na podstawie książki Henry'ego M. Morrisa I Gary'ego E. Parke ra pl. What Is Creatlon S�lence? Master Books Publishers, San Diego, California 1 982, third printing 1 984, s. III-XVI, 1 -150, opracował Mieczysław Pajewski. STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 19 Rozdział 1. Kontrowersja: kreacjon izm - ewolucjonizm Kontrowersja kreacjonizm-ewolucjonizm wkracza w krytycz ne stadium w Stanach Zjednoczonych. Środki masowego prze kazu donoszą o różnych rozprawach sądowych, wywiadach i debatach naukowych na ten temat. Coraz więcej uczonych utrzymujących poglądy ewolucjonistyczne zaczyna traktować poważnie kreacjonistyczne wyzwanie. Być może przyniesie to rezultat w postaci zmiany w sposobie nauczania w szkołach i uniwersytetach amerykańskich, do czego dążą kreacjoniści. W społeczności naukowej istnieje jednak wiele nieporozumień co do tego, czym jest naukowy kreacjonizm. Wielu uważa go po prostu za religię w przebraniu naukowym i odrzuca sprawdza nie jakichkolwiek prac kreacjonistycznych. Jest to sytuacja po żałowania godna i ujawnia dogmatyzm całkowicie obcy ducho wi prawdziwie naukowego badania. Najczęstsze pytania, jakie stawia się pod adresem kreacjo nistów są następujące: "Czy to możliwe, aby istniało naukowe świadectwo przemawiające na rzecz stworzenia?", a także: "Czy tzw. kreacjonizm naukowy nie jest tylko wiarą religijną?". Sprawy te interesują nie tylko biologów i ludzi wierzących. Do tyczą one w istocie rzeczy wszystkich ludzi. gdyż traktują o dwu przeciwstawnych i podstawowych sposobach widzenia świata, o dwu filozofiach mówiących o początku i przeznaczeniu, życiu i sensie życia. Jedno z tych dwu ujęć świata - ewolucjonizm - zakłada, że Wszechświat jest wewnętrznie zwarty (że niczego poza nim nie ma) i że początek oraz rozwój wszystkich jego złożonych ukła dów (nie tylko Wszechświata, ale i żywych organizmów, także i człowieka) można wyjaŚnić odwołując się jedynie do czasu, przypadku i ciągle trwających procesów przyrodniczych tkwią cych w samej strukturze materii i energii. Drugie ujęcie świata - kreacjonizm - utrzymuje, że wszech świat nie jest wewnetrznie zwarty, że jego istnienie, struktura i sposób funkcjonowania wskazują na jakiś element transcen- 20 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? dentny, że musiał on być stworzony przez jakiś proces lub pro cesy, które nie mają kontynuacji w procesach przyrodniczych obecnej doby. . Jedna z tych dwu filozofii czy modeli, jak się je często nazy wa, musi być prawdziwa - istnieją bowiem tylko te dwie możli wości. Jeśli wszystko w świecie można wyjaśnić przez rozwojo we procesy przyrodnicze, to prawdziwy jest ewolucjonizm. A jeśli zrobić tego nie można, to należy odwołać się przynajmniej częściowo do ponad naturalnych procesów w świecie, który sam trzeba uznać za stworzony. Model ewolucyjny na mocy samej swej natury jest modelem ateistycznym, gdyż dąży do wyjaśniania wszystkiego bez od woływania się do Boga. Co prawda, nie wszyscy ewolucjoniści są ateistami, ale jest to tylko niekonsekwencja (koncepcje uczonych nie zawsze są spójne), gdyż w tzw. teistycznym ewo lucjonizmie hipoteza Boga nie pełni żadnej naukowej roli, nie pomaga ani wyjaśniać, ani przewidywać. Z naukowego punktu widzenia jest ona tam zbędna, jest "kwiatkiem do kożucha'. Model kreacjonistyczny ze swej natury jest modelem teis tycznym (nawet chociaż nie wszyscy kreacjoniści wierzą w oso bowego Boga), gdyż postuluje on istnienie Stwórcy zdolnego stworzyć cały Kosmos. Teizm i ateizm są wzajemnie wyklucza jącymi się filozofiami i należą przez to do tej samej kategorii. Uważamy, że model kreacjonistyczny jest przynajmniej tak sa mo naukowy, jak model ewolucyjny, a ewolucjonizm jest przy najmniej w takim samym stopniu religijny, jak kreacjonizm. Wielu ewolucjonistów mówi, że ponieważ kreacjonizm pos tuluje istnienie Stwórcy, którego ewentualnej pracy stwórczej nie można empirycznie zaobserwować czy stestować w labora torium naukowym, to sam ten fakt wyłącza kreacjonizm z dzie dziny nauki. Nawet gdyby on był prawdziwy - mówią oni - nie może być naukowy, a jako taki nie może być przedmiotem ba dań. Ale przecież nauka wiąże się ze zdobywaniem wiedzy. Uczeni poszukują prawdy bez względu na to, do czego to po szukiwanie prowadzi. Jeśli kreacjonizm jest prawdziwym wyjaś nieniem powstania świata, życia i człowieka, to aprioryczne wy kluczanie badań nad tą możliwoscią, jeszcze przed zapozna niem się z danymi empirycznymi, musi być uznane ze przejaw niedojrzałości i dogmatyzmu. Świadczy to też o tym, że przyj- STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 21 muje się tu zbyt restryktywne kryterium demarkacji nauki od nienauki (wymaga ono bowiem bezpośredniej testowalności, którego to warunku nie spełnia nie tylko kreacjonizm, ale i wiele innych, bez wątpienia naukowych dyscyplin). Postawa taka wyklucza pewne twierdzenia z dziedziny nau ki tylko z powodu ich treści, a nie z powodu ich niezgodności z faktami. Trudno się z tym zgodzić. Lord Russell, wybitny logik i filozof, napisał że "człowieka nauki wyróżnia nie to, w co wierzy, lecz jak dlaczego wierzy. Jego wiara ma charakter próbny, a nie dogmatyczny; jest oparta na faktach, a nie na autorytecie czy intuicji" (Bertrand Russell, A H istory ot Western Phllosophy, Simon and Schuster, New York 1 945, s. 527; nie należy jednak tego cytatu rozumieć tak, że Russell był kreacjonistą!). Wypowiada się różne opinie na temat roli faktów w nauce. Jedni chcą, aby konstrukcje teoretyczne były wyprowadzane z faktów (indukcjoniści), inni znowu, aby fakty stanowiły jedynie sito selekcyjne dla rozmaitych powstałych niezależnie od fak tów alternatyw teoretycznych (hipotetyści). Niektórzy wskazują na nieistnienie tzw. nagich faktów twierdząc, że są one w wyso kim stopniu uteoretyzowane, co zmniejsza ich kluczową rolę w badaniach naukowych. Niemniej jednak nauka musi mieć cha rakter empiryczny. Tylko fakty, bez względu na to jak rozumia ne, nagie czy uteoretyzowane, mogą decydować o akceptacji bądź odrzuceniu teorii naukowych. Wykluczanie jakiejś kon cepcji teoretycznej z dziedziny nauki tylko na podstawie samej definicji "naukowości', jak to się często robi z naukowym krea cjonizmem, nie można uznać za postępowanie właściwe empi rycznemu duchowi nauki. Ponadto należy zauważyć, że sytuacja jest doskonale para lelna. Ewolucji, tak jak i kreacji, nie można obserwować czy tes tować w laboratoriach. Nawet jeśli ewolucjonizm jest prawdzi wy, to ewolucji w 'wertykalnym" sensie, tj. makroewolucji - prze kształcenia się jednego typu organizmu w bardziej złożony, in ny typ organizmu - nie można zaobserować, gdyż wymagałoby to olbrzymich przedziałów czasu. W całej zarejestrowanej historii żaden człowiek nigdy nie zaobserwował żadnego przy padku takiej makroewolucji. A więc jeżeli keacjonizm należy wy kluczyć z nauki, bo nie można zaobserwować aktu kreacji, to na tej samej podstawie należy wykluczyć i ewolucjonizm. Zarówno model kreacyjny, jak i ewolucyjny, mogą być 22 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? prawdziwymi wyjasnieniami danych naukowych dotyczących pochodzenia, a więc powinny być ciągle porównywane i oce niane na podstawie dostępnych faktów. Aprioryczne wyklucze nie któregokolwiek z tych modeli może zaprowadzić świat nauki w ślepy zaułek. Naukowy kreacjonizm można analizować zu pełnie niezależnie od religijnego kreacjonizmu, tak jak nauko wy kreacjonizm można analizować niezależnie od religijnego ewolucjonizmu (np. ateizmu, humanizmu, panteiimu, teologii li beralnej). Kreacjoniści uważają, że zarówno naukowego kreacjoniz mu, jak i naukowego ewolucjonizmu, powinno się nauczać w szkołach. Nie dotyczy to jednak religijnego kreacjonizmu czy humanistycznych i panteistycznych implikacji ewolucjonizmu. Z programów szkolnych wyklucza się naukowy kreacjonizm na tej podstawie, że może doprowadzić on uczniów i studentów do religii, a szkoła winna być oddzielona od kościoła. Ale prze cież ewolucjonizm może doprowadzić uczniów i studentow do ateizmu, co też wykracza poza postawę czysto naukową i z psychologicznego punktu widzenia jest też postawą religijną. Mimo to przez dziesiątki lat w szkołach naucza się wyłącz nie ewolucjonizmu. Sytuacji tej broni się głosząc, że ewolucjo nizm jest nauką. Jednak, jak wykazują kreacjoniści, fakty nau kowe pasują przynajmniej równie dobrze do modelu kreacyjne go, a nawet lepiej. Oba modele winny być więc uważane za przynajmniej równie naukowe alternatywy. Ludzie mają prawo dokonywania własnego wyboru tego modelu, który ich zda niem lepiej pasuje do dostępnych danych. Jeśli ewolucjonizm jest rzeczywiście tak naukowy, jak utrzymują ewolucjoniści, i jeśli kreacjonizm jest rzeczywiści tak bezwartościowy poznaw czo, to żaden ewolucjonista nie powinien obawiać się takiego dwumodelowego podejścia. Pragnienia kreacjonistów są skromne. Nie chcą oni wyeliminować żadnego innego alterna tywnego podejścia; wielość punktów widzenia jest cechą ko rzystną dla nauki. Chcą oni tylko, aby sporna sprawa - kreacjo nizm czy ewolucjonizm - była rozstrzygnięta jedynie na podsta wie świadectw naukowych. Dlaczego więc nie chcą do tego do puścić ewolucjoniści? Moża podejrzewać, że przynajmniej część motywów tych ostatnich ma charakter pozanaukowy, ideologiczny. STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 23 Rozdział 2. Obserwacja nau kowa i log iczne wyn i kanie świadczą na rzecz stworzenia Dr Gary E. Parker, którego książka stała się podstawą niniej szego opracowania, przez wiele lat uczył ewolucjonizmu na amerykańskich uniwersytetach. Wyjaśniał, że życie powstało dawno temu przez przypadek i jak przetrwanie najlepiej przy stosowanych organizmów kierowało ewolucją pierwszych pros tych form, co z czasem doprowadziło do różnorodności i złożo ności układów żywych zamieszkujących obecnie Ziemię. Par ker wierzył w ewolucję, gdyż nigdy nie słyszał o jakimś innym poważnym naukowym podejściu do sprawy pochodzenia ży cia. Ale po przebadaniu świadectw biologicznych wywniosko wał, że kreacjonizm jest najbardziej logicznym stanowiskiem wynikającym z obserwacji naukowych. Czy jednak może istnieć świadectwo na rzecz stworzenia? Czy stworzenie nie jest raczej czymś, w co można tylko wie rzyć? Jak można mówić o naukowym świadectwie na rzecz stworzenia? Świadectwo to może bardzo łatwo odnaleźć zarówno uczo ny, jak i zwykły człowiek. Wyobraźmy sobie, że odnaleźliśmy kamień o kształcie buta. Jednak przy bliższym oglądaniu go dostrzegamy, że ten kształt powstał wskutek tego, że bardziej miękkie fragmenty tego kamienia uległy wykruszeniu tworząc taki niezwykły kształt. Pomimo tego kształtu wnioskujemy, że jest on rezultatem działania czasu i przypadkowego oddziały wania czynników związanych z pogodą i erozją. Ale gdybyśmy znaleźli kamienny grot strzały, to moglibyśmy zauważyć, że je go krawędzie nie przebiegają zgodnie z granicą twardych i miękkich fragmentów kamienia. W grocie tym dostrzegamy ma terię ukształtowaną i wymodelowaną wedle jakiegoś projektu, zamysłu. Porównując kamień w kształcie buta i kamień w kształcie grotu strzały dostrzeżemy w tym drugim przypadku świadec- STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 24 Kamień. Czas I przypadek: własności materii Grot strzały. Projekt i stworzenie: własności organizacji Obie powyższe formacje skalne przypominają ludzką głowę, ale zbadajmy związek między twardą i miękką skałą w kaidej z nich. Która, A czy B, jest najprawdÓpo dobniej wynikiem czasu i przypadku działających na własności twardej i miękkiej skały? Która, jak grot strzały, jest wynikiem projektu i stworzenia? Czy możesz rozpoz nać świadectwo stworzenia nie widząc twórcy ani aktu twórczego? STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 25 two stworzenia (oczywiście przez człowieka). I to samo podejs cie możemy stosować gdzie indziej. Zwykłe narzędzie nauki logika i obserwacja - pozwalają rozpoznać świadectwo stwo rzenia. Gdybyśmy znaleźli grot strzał na Marsie, to wszyscy uczeni uznaliby je za bezpośredni wytwór (stworzenie) jakiejś inteli gencji, nawet chociaż nie wiedzielibyśmy, kto i jak je stworzył. W obserwatoriach bada się sygnały z przestrzeni kosmicznej w poszukiwaniu obcych cywilizacji, ponieważ uczeni znają różni cę między falą elektromagnetyczną tworzoną przez czas i przy padek oraz tworzoną celowo i zgodnie z jakimś projektem. Aby rozpoznać świadectwo stworzenia, nie trzeba widzieć twórcy ani widzieć samego aktu tworzenia. Nawet wtedy, kiedy wiemy, kto czy co jest twórcą (czynnikiem twórczym), istnieją przypad ki, kiedy wniosek o stworzeniu jest najbardziej logicznym wnioskiem z naszych obserwacji naukowych. Wspomniany wyżej kamień w kształcie buta i kamienny grot strzały reprezentują dwa odmienne rodzaje porządku. Pierwszy w pewnym sensie odpowiada idei ewolucji. Ewolucjoniści wie rzą, że życie jest wynikiem Uak ten kamień) przypadku działają cego przez dostatecznie długi czas wewnętrznych własności materii. Grot strzały odpowiada idei kreacji - układy żywe mają nieredukowane własności organizacji, które zostały wytworzo ne (zaprojektowane i stworzone). Oba te rodzaje porządku każ dy z nas potrafi rozpoznać w życiu codziennym. Kiedy zwrócimy się z problemem powstania życia - co bę dzie najbardziej logicznym wnioskiem z obserwacji - czas, przy padek i ewolucja materii czy projekt i stworzenie? Pochodzenie tycia: DNA I białko DNA i białko to dwa podstawowe składniki układów żywych. DNA (kwas dezoksyrybonukleinowy) zwiazany jest z dzie dzicznością. Przechodzi on od jednego pokolenia do następ nego. Każdy z nas rozpoczął życie jako niewielka kulka o roz miarach kropki. W tej niewielkiej kuleczce istnieje zwinięte DNA o długości ponad 2 metry. Wszystkie nasze cechy (brązowe włosy, niebieskie oczy itd.) sa 'zapisane" w DNA. Białka natomiast są cząsteczkami zwiazanymi z budową i funkcjonowaniem organizmu. Włosy to głównie białko; komórki 26 SlWORZENIE CZY EWOLUCJA? AMINOKWAS )--� '--� tp BIAI::K O DNA jest zbudowany jak łańcuch pereł, którego ogniwa (szczególnie bazy G, C i T) działają jak litery a�abetu, przy pomocy których "zapisa ne" są instrukcje dziedziczenia. Białka są łańcuchami aminokwasów, każdy łańcuch zwija się w spe cjalny kształt pełniący jakąś szczególną funkcję - kurczenie się musku łów, trawienie, transport tlenu, łączenie skÓry itd., itd. STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 27 skóry są pełne białek; enzymy, które rozdrabniają pożywienie i budują je, są białkami itd. Zarówno DNA jak i białka są zbudowane z łańcuchów pow tarzających się jednostek (historię odkrycia struktury DNA pol ski czytelnik może prześledzić w książce J. D. Watsona pl. Pod wóJna spirala, 'Omega' 280, Warszawa 1 975). W przypadku białek jednostki te zwane są aminokwasami. I:.ańcuchy DNA służą do uszeregowania łańcuchów aminokwasów. Na przy kład kilusetczłonowy łańcuch DNA informuje komórkę, jak zbu dować białko zwane hemoglobiną. Białko to funkcjonuje jako nośnik tlenu w czerwonych komórkach krwi. Związek DNA-biał ko-cecha jest fizyczną podstawą wszelkiego życia na Ziemi. Ale jak rozpoczął się ten związek? Ewolucjoniści wyobrażają sobie, że dawno temu, kiedy na Ziemi mogły panować zupełnie inne warunki, spontanicznie tworzyły się fragmenty łancuchów DNA i białka. Czy rzeczywiscie czas, przypadek i reakcje che miczne między tymi fragmentami DNA i białka automatycznie tworzą życie? Na pierwszy rzut oka może tak się wydawać. Jeśli poczeka my wystarczająco długo, reakcje te doprowadzą do współdzia łania DNA i białka, i powstanie życie. Ale sprawa nie jest tak prosta. Wspomniane reakcje prowadzą bowiem do powstania wielu "martwych' kombinacji, które uniemożliwiają użycie DNA do kodowania produkcji białka. Same więc procesy chemiczne . uniemożliwiają ewolucję życia. Te niewłaściwe reakcje stanowiły ważny problem dla Stan leya Millera, Sidneya Foxa i innych uczonych próbujących eks perymentalnie poprzeć ideę ewolucji chemicznej. Wiele książek biologicznych prezentuje rysunek komory iskrowej, w której Miller używając prostych surowców i wyładowań elektrycznych produkował aminokwasy i inne proste kwasy, tzw. 'cegiełki ży cia'. Ale czy Miller utworzył życie w probówce? Wśród cząsteczek utworzonych przez Millera znajdowały się nie tylko aminokwasy wymagane dla układów żywych. Było tam jeszcze więcej aminokwasów, które byłyby zabójcze dla ja kiegokolwiek 'ewoluującego' życia. Ponadto . nawet właściwe cząsteczki w jego komorze iskrowej reagowały dużo częściej nie tak jak trzeba. Innymi słowy, pozostawione czasowi, przy padkowi i wewnętrznym własnościom chemicznym molekuły Millera reagowały w sposób, który zniszczyłby jakiekolwiek 28 S1WORZENIE CZY EWOLUCJA? - IfJ Pozostawione czasowi, przypadkowi i chemicznym własnościom bazy i aminokwasy DNA, i białka reagowałyby w sposób, które uniemożliwi łyby ewolucję życia. Podobnie reakcje między cząsteczkami w znanej "komorze iskrowej" Millera zniszczyłyby jakąkolwiek nadzieję na utwo rzenia życia. Układy ożywione muszą stale naprawiać zniszczenia che miczne, a kiedy porządek biologiczny jest zastąpiony przez procesy chemiczne, wynikiem jest śmierć - nawet chociaż martwe ciało ma wszystkie prawidłowe cząsteczki we właściwych miejscach ił odpo wiedniej ilości i we właściwym czasie (prawie!) . STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 29 utworzone życie. (Co do szczegółów patrz Gary E. Parker, The Origin of Life on Earth, Creation Science Research Quarterly September 1 970; Duane T. Gish, Speculations and Experl ments Related to the Orlgin of Life, Technical Monograph No 1 , CLP Publishers, San Diego 1 972; Richard B. Bliss and Gary E. Parker, Origin of Life, Two Models (Creation-Evolution) Se ries, CLP Publishers, San Diego 1 979; A. E. Wilder-Smith, The Natural Sciences Know Nothing of Evolution, CLP Publi shers, San Diego 1 981 .) Życie nie mogło więc powstać na drodze ewolucji chemicz nej. Jest odwrotnie - kiedy komórki tracą swój porządek biolo giczny i cząsteczki zaczynają reagować w czysto chemiczny sposób, życie ginie. Martwy organizm zawiera wszystkie cząs teczki konieczne do życia, i to mniej więcej właściwą ich ilość. Podczas śmierci organizmu ginie również równowaga i porzą dek biologiczny. Czas i przypadek nic tu nie pomagają, gdyż mogą działać tylko w oparciu i wewnętrzne właściwości chemiczne. Prawdo podobieństwo otrzymania życia w przypadkowy sposób jest ta kie, jak wyrzucenie 1 3-tki przy pomocy dwóch kostek do gry, czyli zerowe. Aby istniało życie, wymagany jest pewien ściśle określony związek między DNA i białkiem. Ale żadna wewnętrzna che miczna tendencja nie prowadzi do pojawienia się tego związku. Związek ten musi być z zewnątrz nałożony na materię, nie ma żadnej podstawy wewnątrz materii. Nasza wiedza o DNA, biał ku i ich chemicznych właściwościach powinna doprowadzić do wniosku, że życie jest rezultatem stworzenia. Komórka potrzebuje ponad 75 działających harmonijnie po mocniczych mOlekuł, aby utworzyć jedno białko według in strukcji zawartej w DNA. Niektóre z tych molekuł to RNA (kilka rodzajów), a w większości to specyficzne białka (patrz Gary E. Parker, W. Ann Reynolds and Rex Reynolds, DNA: The Key to Life, Rev. ed. Programmed Biology Series, Educational Me thods, In., Chicago 1 977). Kiedy przychodzi do 'tłumaczenia' instrukcji DNA przy tworzeniu białek, niezwykle istotne są enzy my aktywujące. Żywa komórka wymaga przynajmniej 20 tych enzymów (tzw. translaz) będących białkami. Aby więc tworzyć białka, już wcześniej potrzebne są białka. Przypomina to znany problem - ci jest pierwsze, kura czy jajko? (Patrz Ulf Lagerkvist, 30 S1WORZENIE CZY EWOLUCJA? Codon Misreading: A Restriction Operative in the Evolution of Genetic Code, "American Scientisr, March-ApriI 1 980.) Problem ten zanika, jeśli przyjmiemy, że molekuły wymagane do "trans lacji DNA-białko" zostały po raz pierwszy utworzone przez akt stwórczy. Nie ma niczego magicznego czy tajemniczego w sposobie, w jaki komórki budują białka. Jeśli dostarcza się im ciągle od powiedniego rodzaju energii i surowca, i jeśli wszystkie cząs teczki RNA i białek wymaganych dla 'tłumaczenia' DNA na biał ko są obecne we właściwych miejscach, we własciwym czasie, we właściwych ilościach i z właściwą strukturą - wtedy komórki budują białko uszeregowując aminokwasy w tempie ok. dwu na sekundę. Żywa komórka w ciągu tylko ok. 4 minut "urucha mia" według specyfikacji DNA średnie białko (500 aminokwa sów). Ani jedna molekuła w komórce nie jest żywa. Boeing 747 (Jumbo-jet) składa się z 4 i pół miliona części, z których żadna nie ma właściwości latania. Podobnie życie jest własnością or ganizacji, a nie materii. Żywa komórka składa się z kilku miliar dów nieożywionych cząsteczek, a śmierć powstaje w wyniku przerwania dopływu energii, usterek w mechanizmach opera cyjnych lub naprawczych, co umożliwia wewnętrznym proce som chemicznym zniszczenie jej biologicznego porządku. To, co wiemy o składnikach samolotu i o prawach fizyki, przekonuje nas, że samoloty są tworami kreacji, nawet jeśli nig dy nie widzieliśmy samego aktu ich tworzenia. Podobnie to, co wiemy o DNA, białku i prawach chemii, sugeruje, iż samo życie jest wytworem stworzenia. Richard E. Dickerson w jednym ze swoich artykułów (Chemical Evolution and Origin of Life, Scien tific American, September 1 978) po opisaniu problemów zwią zanych z produkowaniem właściwych rodzajów cząsteczek dla układów ożywionych mówi, że otrzymano nie życie, ale coś mu bliskiego. Brakującym składnikiem jest mechanizm porządkują cy. Zgodne jest to z tym, co powiedzieliśmy wyżej: życie jest własnością organizacji, a nie materii. Ten sam rodzaj rozumowania stosuje się na przykład do pi ramid egipskich. Piramidy są zbudowane z kamienia, lecz ba danie kamieni nie jest początkiem procesu wyjaśniania, jak do szło do zbudowania piramid. Podobnie dopóki ewolucjoniści nie rozpoczną wyjaśniania pochodzenia "mechanizmu porząd- SlWORZENIE CZY EWOLUCJA? Żywe komórki używają ponad 75 różnych rodzajów bia łek i cząsteczek RNA, by utworzyć jedno białko wedle in strukcji w DNA. Nasza wiedza o samolotach przekonuje nas, że ich zdolność do latania jest wynikiem projektu. To, co uczeni wiedzą o sposobie, w jaki komórki budują białko, sugeruje równie mocno, że również życie jest wy nikiem stworzenia. 31 32 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? kującego", nie rozpoczną nawet mówienia o pochodzeniu ży cia. Na temat ewolucyjnego pochodzenia mechanizmu porząd kującego Dickerson dodaje, że nie mamy "żadnych modeli la boratoryjnych; dlatego możemy bez końca spekulować, nie bę dąc skrępowanymi przez niedogodne fakty" , Bez laboratoryj nych modeli dostarczających danych empirycznych argument na rzecz ewolucji życia musi opierać się na wyobrażni, Przyznał to Dickerson: "My [tzn. ewolucjoniści] możemy tylko wyobrażać sobie, co przypuszczalnie istnialo, a nasza wyobrażnia niewiele nam dotąd pomogla", Ale argumenty na rzecz stworzenia nie opierają się na wyo braźni. Bazują one na logicznym wynikaniu z naszych obserwa cji naukowych. Kreacjonizm jest stanowiskiem pośrednim mię dzy klasycznymi skrajnymi stanowiskami - mechanicyzmem i witalizmem. Mechanicyści, włączając ewolucjonistów, wierzą, iż zarówno działanie, jak i pochodzenie układów ożywionych jest wynikiem praw chemii, które odzwierciedlają wewnętrzne własności materii. Witaliści zaś wierzą, że działanie jak i pocho dzenie układów ożywionych zależy od tajemniczych sił, których nie sposób naukowo opisać. Od łacińskiej nazwy tej siły, vis vi talis (= siła życiowa), pochodzi nazwa tego stanowiska. We dług kreacjonizmu układy ożywione działają w sposób możliwy do zrozumienia i naukowego opisania, lecz obserwacje te doty czą własności organizacji, które logicznie implikują, iż życie zo stało stworzone, zostało nałożone na materię z zewnątrz. Krea cjonista dostrzega więc naturalny porządek, którego witalista nie widzi. Lecz nie ogranicza się on do tych rodzajów porządu, które mogą być rezultatem czasu, przypadku i własności mate rii, jak to czyni ewolucjonista. Coraz większa liczba uczonych zaczyna dostrzegać świa dectwo przemawiające na rzecz stworzenia życia, Francis Crick (The Seeds ot Life, Discover, October 1 981), który otrzymał nagrodę Nobla za odkrycie struktury DNA, jest przekonany, że życie nie mogło wyewoluować na Ziemi. W swojej nowej książce argumentacje za tzw, "ukierunkowaną panspermię', według której życie dotarło na Ziemię przy pomo cy rakiety wysłanej przez inteligentne życie na jakiejś innej pla necie, Crick przyznaje, że jego pogląd tylko przesuwa kwestię "kreacja czy ewolucja?" wstecz w czasie i przestrzeni, lecz argu- STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 33 mentuje, że odmienne warunki na tej innej planecie mogły dać życiu szansę powstania, której nie miało ono na Ziemi. Crick uznaje te same fatalne usterki w ewolucji chemicznej, które kreacjoniści cytowali przez lata. Lecz kreacjoniści wska zują także na różnice między 'chemią chemiczną' a 'chemią biologiczną", które tkwią w samej naturze materii i energii i sto sowałyby się na innych planetach równie dobrze, jak na Ziemi (por. Parker, The Origin... ). Opinię tę częściowo podtrzymuje znany ewolucyjny astro nom, Fred Hoyle (Nature, November 1 2, s. 1 05). On i jego kole ga, Chandra Wickramasinghe, niezależnie doszli do wniosku na podstawie analiz matematycznego prawdopodobieństwa powstania życia, że wiara w spontaniczne powstanie życia wskutek działania czasu, przypadku i własności materii podob na jest do wiary, iż Boeing 747 mógł powstać wskutek działania tornada szalejącego na placu z rupieciami. Obaj byli zaskocze ni swoimi wynikami, gdyż Hoyle nazywał siebie agnostykiem, a Wickramassinghe - ateistycznym buddystą, który przeszedł, jak to sam określa, mocne pranie mózgu prowadzące do twierdze nia, iż nauki nie można pogodzić z przyjmowaniem jakiegokol wiek rodzaju aktu stwórczego. Cytując tych i innych uczonych nie sugerujemy, że są oni kreacjonistami. Chcemy raczej pokazać, że uczeni, którzy nie są kreacjonistami, potrafią dostrzec fakty, na które się ci ostatni powołują. Świadczy to również o tym, że kreacjonizm jest rze telnym stanowiskiem naukowym opartym na faktach. Ciekawy w tej sprawie może być artykuł brytyjskiego fizyka, H. S. Lipso na (A Physicist Looks at Evolution, Physics Bulletin, May 1 980, s. 1 38). Stwierdza on, że ewolucjonizm stał się w pewnym sen sie religią naukową. Prawie wszyscy uczeni przyjęli ją, a wielu z nich jest gotowych nawet 'zniekształcić' swoje obserwacje, aby je do niego dopasować. Oceniając jako fizyk problemy termo dynamiczne związane z teorią ewolucji wypowiada się on bar dzo krytycznie pod adresem ostatniej. 'Jeśli materia ożywiona nie powstała w wyniku wzajemnego oddziaływania sil atomów, sił przyrodniczych i promieniowania, to jak zaczęła istnieć?' Po odrzuceniu pewnego rodzaju ukierunkowanej ewolucji Lipson wnioskował: 'Myślę jednak, że musimy pójść dalej i przyznać, że jedynym akceptowalnym wyjaśnieniem jest stworzenie'. Jak Hoyle i Wickramasinghe, tak i Lipson jest zaskoczony i 34 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? niezadowolony ze swej konkluzji: "Wiem, że jest to [koncepcja stworzenia) anatemą dla fizyka, także i dla mnie, ale nie możemy odrzucać teorii, której nie lubimy, jeśli popiera ją świadectwo eksperymentalne". Trzeba przyznać, że jest to uczciwa posta wa. Jest to też jedyna postawa właściwa dla uczonego - należy otwarcie analizować sporne sprawy ze wszystkich stron i wy prowadzać najbardziej logiczne wnioski bez względu na to, gdzie może to nas zaprowadzić, nie licząc się zwłaszcza z oso bistymi preferencjami czy przednaukowymi uprzedzeniami. Nie wszyscy jednak uczeni dostrzegający świadectwo na rzecz stworzenia są z tego powodu nieszczęśliwi. Profesor Dean Kenyon jest biologiem molekularnym, którego dziedziną zainteresowania jest pochodzenie życia. Jego książka na ten temat (D. H. Kenyon and G. Steinman, Blochemlcal Predestl nation, McGraw-Hill Co., New York 1 969) rozpoczyna się od pochwalnych zwrotów na rzecz darwinowskiej ewolucji. Nau czał on ewolucjonizmu przez wiele lat na San Francisco Univer sity. Kilku studentów z jego grupy prosiło go raz, aby przeczytał jakąś książkę na temat kreacjonizmu naukowego. Nie chciał te go robić uznając to za stratę czasu, ale wskutek ich stałego na cisku zdecydował się ją przeczytać i odrzucić jej wywody. Ale po jej przeczytaniu nie był w stanie tego zrobić. Zainteresował się kreacjonizmem i rozpoczął na nowo analizować i oceniać świadectwa naukowe przytaczane na jego rzecz. Doprowadziło go to w końcu do wniosku, że życie, włączając jego własne, jest ostatecznie wynikiem stworzenia. Obecnie w trakcie zajęć uniwersyteckich nadal przedstawia świadectwo cytowane na rzecz ewolucji, ale pozwala też, by jego studenci porównywali je ze świadectwem, które faworyzuje kreację· Świadectwo to dotyczy nie tylko molekularnych związków wewnątrz żywych komórek. Jest ono znacznie bogatsze. STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 35 Rozdział 3. Homologia a świadectwo kreacjonizmu Ręka człowieka, przednia noga konia czy psa, skrzydło nie toperza i płetwy pingwina posiadają podobny układ kości. W ludzkiej ręce wyróżniamy jedną kość złączoną z resztą ciała, dwie w przedramieniu, grupę kości w nadgarstku oraz kości palców. Podobny wzorzec budowy występuje jednak i u wielu zwierząt, nie tylko u tych, które niżej wymieniono. Podobień stwa tego typu biologowie nazywają homologią. Ale dlaczego w ogóle istnieje zjawisko homologii? Dlaczego ręka człowieka i skrzydło nietoperza są podobnie zbudowane? Ewolucjoniści odpowiadają, że jest tak w rezultacie pocho dzenia od wspólnych przodków. Homologia byłaby w tym uję ciu świadectewm ewolucyjnego różnicowania się gatunków i pozostałością po dalekich "rodzicach'. Trzeba przyznać, że jest to wyjaśnienie bardzo sugestywne. Kreacjoniści z kolei wskazują, że zjawisko homologii jest wy nikiem stwarzania według wspólnego projektu, wspólnego za mysłu Stwórcy. Dlatego właśnie w slerze produkcji materialnej człowieka można wskazać podobieństwo niektórych przedmio tów bez wnioskowania o ich wzajemnym pochodzeniu. Różne typy samochodów mają na przykład więcej wspólnego niż sa mochód i jacht. Kreacja i ewolucja są alternatywnymi wyjaśnieniami i można ich użyć równie dobrze w wielu przypadkach. Ale istnieją też ta kie przypadki, kiedy wyjaśnienie kreacjonistyczne wyraźnie gó ruje nad ewolucjonistycznym. Zwraca się na przykłąd uwagę na odpowiadające sobie części układu rozrodczego mężczyzny i kobiety (biologowie nazywają to homologią płci). Ale znany brytyjski ewolucjonista, sir Gavin de Beer (Homology, An Unsolved Problem, Oxford aiology Reader, Oxford University, New York 1 971), wskazuje, że w tym przypadku nie ma sensu używać terminu 'homologia', gdyż nie możemy sobie nawet wyobrazić, aby kobiety wyewo luowały z mężczyzn (czy odwrotnie), albo też że kobiety i męż- 36 S1WORZENIE CZY EWOLUCJA? Pies Pingwin Kości w ramieniu człowieka, przednia noga u koni i psów, skrzydło nie toperza i płetwa pingwina wykazują podobieństwo strukturalne zwane homologią. O czym świadczy to podobieństwo (homologia) : pocho dzeniu od wspólnego przodka (o ewolucji), czy o stworzeniu według wspólnego planu? STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 37 czyźni wyewoluowali ze zwierzęcia, wspólbego przodka, które posiadało tylko jedną płeć. Homologię płci natomiast jasno można wytłumaczyć przez kreację według wspólnego projektu. Istnieje też wyraźne podobieństwo między oczami ludzi (i w ogóle kręgowców) a oczami kałamarnic i ośmiornic. Ewolucjo niści łatwo to akceptują, ale nigdy nie potrafili wskazać wspól nego przodka, którego istnienie tłumaczyłoby wspomniane po dobieństwo. Dlatego twierdzą, że zjawisko to jest wynikiem "konwergentnej ewolucji", a więc ewolucji, która w podobnych warunkach wytwarza podobnie zbudowane organy. Ale w isto cie mamy tu do czynienia z przypadkiem hipotezy (w metodolo gii nazywa się to hipotezą ad hoc), która ratuje teorię ewolucji przed empiryczną falsyfikacją - jeśli się da to zrobić, to podo bieństwo tłumaczy się pochodzeniem od wspólnych przodków, a jeśli tłumaczenie takie jest jawnie niedorzeczne, podobień stwo tłumaczy się konwergencją, tak czy inaczej mechanizma mi ewolucyjnymi! Wspolne pochodzenie oraz konwergencja mają w zamierzeniu wytłumaczyć wszelkie podobieĆ!stwa biolo giczne. Ale czy rzeczywiście ewolucjonistom to się udaje? Kreacja według wspólnego projektu również prowadzić mu si do pewnego rodzaju "konwergencji", to jest występowania podobnych struktur zaprojektowanych do zaspokajania podob nych potrzeb. Badania skamieniałości wskazują, że zarówno oczy ośmiornicy, jak i oczy kręgowców występują w ciągu ska mieniałości od razu w gotowej, kompletnej postaci, bez rzeko mych ewolucyjnych faz pośrednich. Biologowie o orientacji ewolucjonistycznej wskazują również na zjawisko dywergencji, to jest występowania zupełnie róż nych struktur u roślin i zwierząt, o których przypuszczają, że są ewolucyjnie spokrewnione. Na przykład u pewnych krewetko podobnych zwierząt żyjących w głębokiej ciemności oceanicz nej występuje kilka zupełnie odmiennych typów oczu (np. z walcowymi soczewkami, z układem lustrzanym). Oczy te są bardzo skuteczne w formowaniu obrazów; ale są na tyle różne, że nie sposób wyobrazić sobie jakąś pośrednią formę u wspól nego przodka, formę, która mogłaby funkcjonować. Jest to cał kowita zagadka dla ewolucjonistów, ponieważ pod innymi względami owe krewetkopodobne zwierzęta są bardzo do sie bie podobne i powinny być ewolucyjnie spokrewnione. Jednak mimo owych podobieństw hipoteza ewolucyjnego pokrewieńs, 38 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? twa tych zwierząt jest nie do utrzymania (por. Michael Land, Nature as a Optical Engineer, New Scientist, October 4, 1 979). Zjawisko wielkich podobieństw z jednoczesną radykalną różnicą pod jakimś względem jest zagadką dla ewolucjonistów. ale nie dla kreacjonistów. Tego typu fakty są zupełnie natural ne, jeśli przyjmiemy, że wszystkie gatunki powstały na drodze kreacji według wspólnego projektu. Jest więc możliwe jedno czesne występowanie podobieństw i różnic. Niektórzy ewolucjoniści przyznają, że trudno znaleźć dobre świadectwo ewolucji przy porównywaniu wielkich struktur. Po szukują oni zamiast tego homologii wśród cząsteczek. W książ ce The Structure and Proteins (Harper and Row, New York 1 969) jej autorzy, Richard E. Dickerson i Irving Geis, przedsta wiają na przykład drobiazgowo trójwymiarowe struktury znane dla białek twierdząc, że na tej podstawie można z dużą dokład nością stwierdzić związki między gatunkami i tym, jak ewoluo wało białko. Ale nawet w ich książce można znaleźć fakty oba lające to twierdzenie. Rozważmy na przykład hemoglobinę, białko przenoszące tlen w czerwonych komórkach krwi. Dickerson pisze, że hemo globina stanowi: ... zagadkowy problem. Hemoglobina wystę " puje sporadycznie wśród gromady bezkręgowców (zwierząt bez kręgosłupa), bez żadnego oczywistego wzorca". Znaczy to, że nie występuje ona w sposób, jaki wynika z teorii ewolucji, lecz raczej mozaikowo Uak kawałki niebieskiego kamienia w mozai ce artystycznej). Znajdujemy hemoglobinę u prawie wszystkich kręgowców, ale znajdujemy ją także u niektórych pierścienic (grupa dżdżownic), a nawet u pewnych bakterii! We wszystkich tych przypadkach znajdujemy ten sam rodzaj cząsteczki - są one kompletne i w pełni funkcjonalne. Dickerson zauważa, że "trudno dojrzeć wspólną linię wijącą się w tak niesystematyczny sposób przez tak wiele odmiennych gromad... " Gdyby ewolucjonizm był prawdziwy, to powinniśmy móc prześledzić, jak wyewoluowała hemoglobina. Ale tego zrobić nie możemy. czyżby ewolucja się powtarzała, czy hemoglobina pojawiała się spontanicznie we wszystkich tych odmiennych grupach niezależnie? - zapytuje Dickerson. I odpowiada, że idea powtarzającej się ewolucji wygląda dogodnie tylko wtedy, gdy hemoglobinę uważa się za materiał przenoszący tlen we krwi. Nie jest jednak ona już do utrzymania, gdy uwzględni się STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 39 złożoną budowę hemoglobiny. Nie jest możliwe, by skompliko wany, bo składający się z ośmiu helis wzorzec, miał pojawiać się wielokrotnie tylko na mocy czasu i przypadku. To samo wydaje się być prawdą w przypadku białka zwane go lizosomem. Lizosomy są enzymami we łzach, które "wygry zają dziury" w ściankach komórek bakterii. Białko jaja jest boga te w ten sam enzym, co powoduje, że oczy i białko jaj niełatwo zarazić. Porównując lizosom i albuminę mleka Dickerson miał nadzieję stwierdzić, gdzie w łańcuchu ewolucyjnym istoty ludz- . kie odłączyły się od linii ssaków. Wyniki jednak okazały się nie spodziewane: ludzie są bliżej spokrewnieni z drobiem niż z jaki mikolwiek badanymi ssakami! Dla każdego ewolucjonisty jest to nonsens, ale jak może on pominąć to obiektywne świadec two? Książka Dickersona ukazała się w druku kilkanaścia lat te mu. Sytuacja dla ewolucjonistów nie poprawiła się jednak w ostatnich latach. Francisco Ayala (The Mechanisms ol Evolu tion, Scientific American, September 1 978) oraz Motoo Kimura (the Neutral Theory ol Molecular Evolution, 'Scientific Ameri can", November 1 979) pokazali, że żółwie są ściślej spokrew nione z ptakami niż z grzechotnikami, które są gadami jak i one; ludzie i małpy są mniej spokrewnione z łożyskowymi ssa kami niż kangury będące torbaczami; a ludzie i ryby są bliższe niż ludzie i zwierząta ziemnowodne (płazy) . Według słów Vin centa Demoulina "złożone drzewo ewolucyjne posiada wszyst kie słabości indywidualnych drzew' (Protein and Nucleic Acid Sequence Data and Phylogeny, 'Science", September 7, 1 979). Faktycznie, kiedy bada się podobieństwa cząsteczek, to teoria ewolucji jest nie tylko słaba - jest ona slalsyfikowana. Wniosek ten wyraził Colin Patterson z British Museum w prze mówieniu do czołowych ewolucjonistów, jakie wygłosił w Ame rican Museum ol Natural History (Address at American Me seum ol Natural History, New York, November 5, 1 981). Patler son przyznał, że ostatnio rozważa on idee nieewolucyjne czy nawet antyewolucyjne, gdyż po dwudziestu latach badania ewolucji nie potralił wymienić nawet jednej rzeczy, której byłby pewny. Patlerson wyznał z konsternacją, że był w końcu zmuszony wywnioskować, że ewolucjonizm jest "antyteorią" generującą "antywiedzę", teorią niczego nie wyjaśniającą i prowadzącą do 40 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? fałszywych wyobrażeń na temat tego, czym są fakty. Zdaniem Pattersona ewolucjoniści przez dziesiątki lat wysuwali te same oskarżenia przeciwko kreacjonizmowi, ale teraz trzeba przy znać, że stosują się one również do ewolucjonizmu. Głównym przykładem jest molekularna taksonomia używająca podo bieństw między cząsteczkami, aby próbować ustanowić ewolu cyjne linie pochodzenia. Ewolucjoniści "wiedzą" na przykład, że organizmy, które są blisko spokrewnione (później odeszły od wspólnego przodka), mają więcej wspólnych cech niż te, które są mniej powiązane. Lecz ta wiedza okazuje się być "anty wiedzą", a teoria ewolucji, która ją sugeruje, jest sfalsyfikowana przez dostepne dane. Kiedy porównujemy podobieństwa między aminokwasami w sekwencjach alfa hemoglobiny, to krokodyle mają dużo więcej wspólnego z drobiem (1 7,5 %) niż ze żmijami (5,6 %) , które są bądź co bądź również gadami. Sekwencje mioglobiny świad czą, że jedna para gad-gad Oaszczurka-krokodyl) jest bardziej podobna niż para gad-ptak (krokodyl-kura) : stosunek do 8,5 %, co jest zgodne z ewolucjonizmem, ale również wyka zują, że jaszczurki są tak bliskie (1 0,5 %) 1 0,5 % kurom, jak i krokodylom co znowu ewolucjonizmowi zaprzecza. Uśrednianie wszystkich danych dla trzech różnych gadów, trzech rodzajów krokodyl i i trzech rodzajów ptaków pokazuje - niezgodnie z przewidywaniami ewolucyjnego pochodzenia od wspólnego przodka - że największe podobieństwo zachodzi między kroko dylami i ptakami. Patterson przyznałm że przez całe życie traktował ewolucjo nizm jako prawdę objawioną, ale w końcu zrozumiał, że teoria ewolucji prowadzi do niewłaściwej systematyki. P rzystąpił wte dy do sprawdzania danych tak, jakby to zrobił kreacjonista, uznając po prostu, że kreacjoniści tworzą testowalne hi potezy. Jest to wspaniały przykład zdrowego sceptycyzmu nauko wego. Patterson może teraz widzieć dane dotyczące homologii w ich całości. Może zastanawiać się nie tylko jak, ale czy w ogóle ewolucja miała miejsce. STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 41 Rozdział 4. Rozwój embrionalny a projekt stwórczy Zdumiewający proces rozwoju embrionalnego, skompliko wany rozwój istoty ludzkiej w łonie matki, jest świadectwem stworzenia. Ewolucjoniści jednak twierdzą, że Stwórca nie mógłby popełniać tych wszystkich błędów, jak!e pojawiają się w rozwoju embrionalnym. Dlaczego istota ludzka w wieku ok. 1 miesiąca ma błonę żółtkową jak kurczę oraz ogon jak jaszczur ka? ,Dlaczego ma szpary skrzelowe jak ryba? Inteligentny Stwórca powinien chyba wiedzieć, że ludzka istota nie potrze buje tych tworów? Ich istnienie świadczy zdaniem ewolucjoni stów, że człowiek jest wytworem ślepego procesu ewolucji. Rzeczywiście, istnieje "błona żółtkowa, szpary skrzelowe i ogon'i jak się je nazywa. Dlaczego istnieją? Ewolucjoniści wie rzą, że: te struktury są tylko bezużytecznymi pozostałościami, szczątkami pochodzącymi z naszej ewolucyjnej przeszłości. Mają one przypominać o czasach, kiedy nasi przodkowie byli tylko rybami i gadami. Ewolucyjne pojęcie organów szczątkowych doprowadziło nawet do przypadków błędnej praktyki lekarskiej. Małym dzie ciom wycinano ich zdrowe (i pożyteczne, bo zwalczające cho roby) migdałki ze wzgledu na rozpowszechnione przekonanie, iż są one jedynie bezużytecznymi szczątkami. Idea ta zahamo wała badania naukowe na wiele lat. Jeśli wierzy się, że coś jest bezużyteczną, niefunkcjonalną pozostałościąl ewolucji, to nie dąży się do odkrycia, do czego to służy. Na szczęście inni uczeni nie podtrzymywali tego poglądu. Badania wykazały, że wszystkie 1 80 organów wymienianych kiedyś jako pozostałości ewolucyjne pełnią istotne funkcje u człowieka. Rozważmy dla przykładu tzY."'. błonę żółtkową. U kur żółtko zawiera większość pożywienia.. . dd którego zależy wzrost kur częcia. Ale my rozwijamy się związani z matką, klóra nas odży wia. Czy lO znaczy, że błonę żółtkową można odciąć od,ludz kiego embriona, gdyż nie jest potrzebna? Okazuje się, że nje. 42 STWORZENIE czy EWOLUCJA? Cudowny rozwóJ ludzkiego embriona powinien z każdego uczynić kreacjonistę, ale ewolucjoniści mówią, że tzw. "szpary skrzelowe, błona żółtkowa i ogon" są bezużytecznymi pozostałościami ewolucyjnymi, których istnienie "dowodzi", iż wyewoluowaliśmy z ryb i gadów. Jak na to odpowiadają kreacjoniści? STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 43 Tak zwana 'błona żółtkowa" jest źrodłem pierwszych komórek krwi płodu ludzkiego, a wiec bez niej nastąpi śmierć. Istnieje tu ciekawy problem inżynieryjny. Dorośli muszą bu dować komórki krwi wewnątrz szpiku kostnego. Komórki krwi są bardzo wrażliwe na promieniowanie, a kość daje im pewną ochronę. Ale potrzebujemy też krwi, aby zbudować szpik kost ny, który później ma budować krew. Skąd otrzymać pierwszą krew? Dlaczego nie użyć struktury podobnej do błony żółtko wej u kurcząt? Poniewaź leży ona poza embrionem, łatwo moż na ją porzucić po spełnieniu jej tymczasowej, lecz bardzo waż nej funkcji. Zauważmy, że jest to dokładnie to, czego moglibyśmy ocze kiwać od dobrego projektu twórczego i dobrej praktyki inżynie ryjnej. W tej ostatniej te same części i procesy wykorzystuje się do wielu różnorodnych potrzeb. U ludzkich inżynierów zwykle rozpoznajemy zasady twórczej ekonomii i wariacje na jakiś te mat. I to samo również widzimy w rozwoju płodu ludzkiego. Ten sam rodzaj struktury, który może dostarczać pożywienia i ko mórek krwi dla embrionu kurczęcia, może być też użyty do do starczania komórek krwi dla płodu ludzkiego. Stosowanie po dobnych struktur do różnorodnych potrzeb wydaje się raczej być odzwierciedleniem faktu stworzenia niż ślepego przypadku działającego przez długi czas. To samo można powiedzieć o "szparach skrzelowych". U jednomiesięcznego płodu ludzkiego istnieją zmarszczki w skó rze, z których wyrastają "torebki gardłowe". Jeśli jedna z tych torebek pęknie, to dziecko urodzi się z małym otworem w szyi. To właśnie upewnia nas, że te struktury nie są prawdziwymi szparami skrzelowymi. Gdyby te otwarcia były rzeczywiście częściami skrzeli, gdyby rzeczywiście były "cofnięciami się do stadium ryby", to wokół nich istniałyby naczynia krwionośne, aby jak to robią skrzele, mogły przyswajać tlen z wody. Ale te go nie ma. Po prostu ludzie nie mają instrukcji DNA umożliwają cych formowanie się skrzeli. Czasami zdarza się nieszczęście, że dzieci rodzą się z trze ma oczami albo z jednym. Nie znaczy to, oczywiście, że wye woulowaliśmy z czegoś, co miało jedno lub troje oczu. Jest to po prostu błąd w normalnym programie ludzkiego rozwoju, co podkreśla, jak projekt naszych cech i działania musi być dos konały, aby mogło trwać życie. 44 S1WORZEN I E CZY EWOLUCJA? Torebki i bruzdy gardłowe, fałszywie nazywane 'szparami skrzelowymi", nie są jednak błędem w rozwoju człowieka. Roz wijają się one w bardzo ważnej części ludzkiej anatomii. Kanały ' ucha środkowego pochodzą od drugiego rządu torebek, a gru czoły tarczycy i grasicy pochodzą z trzeciego i czwartego. Bez grasicy utracilibyśmy połowę naszego systemu odpornościo wego. Bez tarczycy bylibyśmy niezdolni do regulowania równo wagi wapnia i moglibyśmy nie przeżyć. Inna torebka, do nie dawna uważana przez ewolucjonistów za szczątkową, okazuje się być gruczołem, który towarzyszy w utrzymaniu równowagi wapnia. Te tzw. "szpary skrzelowe" nie tylko nie są bezużytecz nymi szczątkami dawnych etapów ewolucji, ale są niezwykle istotne dla ludzkiego rozwoju. Podobnie jak to było w przypadku błony żółtkowej, układ 'szpar skrzelowych" przedstawia genialne rozwiązanie dla trud nego problemu inżynieryjnego, jak może mała okrągła komór ka jaja przekształcić się w zwierzęcą czy ludzką istotę z prze wodem trawiennym i różnymi organami wewnatrz jamy cia/a? Musi ona 'sama się połknąć" kształtując przewód, który wtedy "pączkuje' w inne przewody i torebki. W ten sposób rozwija się przysadka, płuca, pęcherz moczowy i części wątroby oraz trzustki. U ryb z takich procesów rozwijają się skrzela, a u ludzi kanały uszne, tarczyca i grasica. Do rozwinięcia swoich charak terystycznych cech ryby i ludzie używają podobnych procesów wedle instrukcji DNA zawartych w komórkach jajowych. A co z "ogonem'? Słyszymy, że człowiek ma 'kość ogono wą', która nam przypomina, że nasi przodkowie mieli ogony. I:.atwo jednak sprawdzić, że kość ta nie jest bezużyteczna - wy starczy spaść ze schodów lądując na niej. Co się wtedy dzieje? Nie można stanąć, siąść, położyć się czy przewrócić na bok. Nie można poruszyć się bez bólu. W pewnym sensie kość ogo nowa jest jedną z najważniejszych kości w całym naszym ciele. Jest ona ważnym punktem przywiązania muskułów wymaga nym dla naszej wyprostowanej postawy Oak również dla wyda lania). Tak więc kość ogonowa jest ważna w rozwoju człowieka, nie jest tylko bezużyteczną ewolucyjną przeszłością. To praw da, że koniec kręgosłupa znacznie wystaje u jedmomiesięczne go płodu, ale tylko dlatego, że muskuły i kończyny nie rozwijają się, dopóki nie są stymulowane przez kręgosłup. Gdy rozwijają SlWORZENIE CZY EWOLUCJA? 45 się nogi, otaczają one i okrywają kość ogonową tak, że kończy się ona wewnątrz ciała. Bardzo rzadko, ale jednak zdarza się, że jakieś dziecko uro dzi się z 'ogonem'. Lecz czy rzeczywiście jest to ogon? Nie, nie jest to nawet kość ogonowa. Nie ma tam żadnej kości, żadne go rdzenia nerwowego. jest to po prostu skóra i trochę tkanki tłuszczowej, a więc lekarz może po prostu ją obciąć. Nie jest to w ogóle podobne do ogona np kota. który ma muskuły, kości i nerwy, więc jego obięcie nie jest czymś skomplikowanym. Jest to błąd zdarzający się czasami w trakcie rozwoju płodu, tak jak błędem takim jest na przykład rozszczepienie kręgosłupa, rów nież czasami się zdarzające. Ewolucjoniści zwykli mówić, że ludzki rozwój embrionalny powtarza etapy naszej rzekomej historii ewolucyjnej. Ideę tę, tzw. "prawo biogenetyczne', podsumowywano w zwięzłej wy powiedzi: "Ontogeneza jest powtórzeniem filogenezy". Zwrot ten znaczy, że rozwój płodu ma przypuszczalnie powtarzać ewolucję jego grupy. Ale jak wskazuje czołowy antykreacjonis ta Stephen Gould (Dr. Down's Syndrome, Natural History, April 1 980) 'teoria reakapitulacji (. . .) winna być dzisiaj uznana za wy marlę'. Dr Down sugerując się nią nazwał pewien syndrom . "mongolskim idiotyzmem", gdzyż sądził, że reprezentuje on "cofnięcie się' do "stadium mongolskiego" w ludzkiej ewolucji. Kiedyś również w oparciu o teorię rekapitulacji wierzono nawet, że zapłodnione jajo reprezentuje jednokomórkowych przod ków, coś w rodzaju "etapu ameby". Oczywiście, zaczynamy istnieć jako małe, okrągłe struktury wyglądające jak pojedyncze komorki. Lecz zauważmy, jak po wierzchowny jest to argument. Ewolucjoniści patrzą tylko na zewnętrzny wygląd kamórki jajowej. Jeśli patrzymy tylko na zewnętrzny wygląd, to możemy być powiązani z kamienną kul ką do gier chłopięcych czy do kulek z łożyska kulkowego wszystkie one są małymi, okrągłymi rzeczami! Ewolucjonista odpowiada tu natychmiast, że myśl taka jest głupia, gdyż przedmioty te są całkowicie wewnetrznie odmienne od ludzkiej komórki jajowej. Ale na tym właśnie polega sprawa. Jeśli spojrzymy do wewnątrz, to "kuleczka", od której zaczynamy swoje istnienie jest całkowicie odmienna od pierwszej komórki każdego inne go rodzaju życia. Mysz, słoń i człowiek w momencie zapłodnie- 46 SlWORZENIE CZY EWOLUCJA? TOREBKI GARD�OWE gruczoł grasicy przytarczyca kanały ucha środkowego :: ;-:� -B�ONA Z 7 'T" , , TUJĄCĄ pierwsze komórki krwi SI�-KR,Wi6. Kość ogonowa: punkt zaczepu muskułów Te błędnie nazwane przez ewolucjonistów struktury nie tylko nie są "bezużytecznymi pozostałościami ewolucyjnymi", lecz są absolutnie is totne dla normalnego rozwoju człowieka. Podobne struktury używane są do różnych funkcji w innych embrionach - zmienność na jakiś temat i wielorakie użycie tej samej struktury uważamy za zwykłe świadectwo dobrego projektu stwórczego. STWORZENIE Cl'( EWOLUCJA? 47 nia Są prawie identyczne co do rozmiaru i kształtu. Jednak che micznie, biorąc pod uwagę DNA i białko, każdy z tych typów życia jest początkowo tak odmienny, jak później będą co do wyglądu. Ludzka istota nawet błędnie nie może wytworzyć żółt ka, skrzeli czy ogona, gdyż nie posiadamy, ani nigdy nie posia daliśmy odpowiednich instrukcji w DNA. Rozwój embrionalny nie jest czymś analogicznym do ewolu cji, gdyż przez tę ostatnią rozumie się wzrost potencjału, poja wianie się cech, których przedtem nie było w żadnej postaci. Tymczasem w rozwoju embrionalnym ujawniają się cechy za kodowane w DNA Jest tam kolor oczu, ogólny rozmiar ciała, a może nawet temperament. Zam iast ewolucji należałoby mówić o e n t e I e c h i i, ujawnianiu się potencjału obecnego od sa mego początku. Ten rodzaj rozwoju wyraźnie wymaga twórcze go (wcześniejszego) projektu. W artykule będącym przeglądem schyłku i upadku ortodok syjnego darwinizmu John Davy (Once Upon a Time, Observer Review, London, 1 6 August) wskazuje, że nawet ewolucjoniści widzą potrzebę "teorii innego rodzaju', aby wyjaśnić pochodze nie i rozwój odmiennych "planów budowy" organizmów. 'Za miast patrzeć na zwierząta jak na mechanizmy służące przetrwa niu, być może winniśmy patrzeć na nie bardziej jako na dzieła sztuki'. D z i e ł a s z t u k i ! - oto sposób, w jaki kreacjoniści zaw sze widzieli widzieli żywe istoty! S1WORZENIE CZY EWOLUCJA? 49 Jak ewolucjonista Lewontin uznaje, układy ożywione "wydają się być troskliwie i zręcznie zaprojektowane". każdy typ posiada różne kompletne i dobrze dopasowane do całości cechy, podobnie jak to jest z płytkami w mozaice artystycznej. Chociaż takie cechy dziobaka jak gruczoły mleczne, skórzane jaja i zdolność echolokacji występują osobno u innych zwierząt, to jednak wydaje się, że ich połączenie w jedną znakomicie funkcjonującą całość mogło nastąpić tylko dzięki stworzeniu. 50 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? dzi ich kolej, otwierają szekoro swoje "usta' obnażając groźnie swoje zęby. Wygląd taki nie przestrasza jednak małych czyszczących ryb i krewetek. Wpływają one do tych szczęk śmieci, a wielka ryba trwa z otwartymi 'ustami" pozwalając, aby czyściciele wy konali swoją pracę. Nawet komory skrzelowe trzymają otwerte, by krewetka mogła wpłynąć na włókna skrzelowe wyszukując pasożyty! Pod koniec tego czyszczenia zdarza się drugi 'cud'. Można by pomyśleć, że ryba zareaguje tak: 'O, już mam czyste zęby, więc KŁAP świeże mięso!" Lecz nic podobnego się nie dzieje. Kiedy czyszczenie jest na ukończeniu, wielka ryba ze zwala małym czyścicielom, rybkom i krewetkom, odejść. Sama zaś odpływa i zaczyna znowu polowanie, jedząc małe rybki i krewetki! Opisany tu fantastyczny związek nazywa się symbiozą czyszczenia. Jest to dobrze znany nauce przykład systemu wzajemności, wewnętrznego związku korzystnego dla obu ty pów gatunków. Symbioza czyszczenia ma, oczywiście, wartość przeżycia (survival value) dla obu gatunków. Wartość przeżycia mają te wszystkie cechy, dzięki którym organizmy je posiadają ce mają choćby drobną przewagę nad innymi. Lecz czy wyjaś nia to pochodzenie tego szczególnego związku? Oczywiście nie. Mówienie o wartości przeżycia ma sens dopiero wtedy, kie dy już istnieje jakaś cecha lub związek. Zapytajmy teraz, czy wartość przeżycia, o której wyżej mó wiliśmy, powstała wskutek działania· czasu i przypadku, czy w rezultacie projektu i stworzenia? Ewolucjoniści wierzą, że wszyst�ie adaptacje organizmu są wynikiem czasu i przypadku, a dokładniej: mutacji - przypadko wych zmian w DNA i cechach dziedziczonych. Wedle teorii ewolucji te przypadkowe mutacje, które lepiej przystosowują organizm do jego środowiska, są zachowane dzięki procesowi zwanemu selekcją naturalną lub doborem naturalnym. Lecz se lekcja naturalna nie może funkcjonować, dopóki na drodze mu tacji, to jest dzięki czasowi i przypadkowi, nie powstają korzyst ne cechy. Mutacje z pewnością występują i są odpowiedzialne u sa mego tylko człowieka za 1 500-2000 wad dziedzicznych. Lecz czy mutacje mogą wytworzyć zbiór behawioralnych adaptacji koniecznych do powstania symbiozy czyszczenia? Oto, co ma- STWORZENIE Cl'( EWOLUCJA? 51 ją na ten temat do powiedzenia dwaj dobrze znani biologowie ewolucjoniści. Laureat nagordy Nobla, Albert Szent-Gyorgyi (Drive in Living Matter to Perfect Itsell, Synthesis 1 977, 1) pisze, co następuje, o dużo prostszym związku niż symbioza czyszczenia: o wm jak młoda rybitwa dziobie w czerwoną plamę na dziobie ptaka,. aby go zmusić do wyplucia jakiegoś pożywienia. Szent-Gyorgyi mó wi: 'wszystko to może brzmieć bardzo prosto, lecz związek taki zakłada całą serię! bardzo skomplikowanych reakcji łańcucho wych w niezwykle złożonym podstawowym mechanizmie ner wowym (. ) " (To samo można powiedzieć o symbiozie czysz .. czenia - dostosować się musiał cały szereg wzorców zachowy wania się licznych gatunków wielkich i małych ryb oraz krewe tek. 'Wszystko to musiało rozwinąć się! jednocześnie' - mówi Szent-Georgyi. To samo twierdzenie obowiazuje w stosunku do symbiozy czyszczenia. Nie wystarczy, jeśli jakaś mała rybka "wpadnie na pomysł" wpłynięcia do ust wielkiej ryby, jeśli wielka ryba nie odziedziczy przypadkowej zmiany mutacyjnej, aby ją stamtąd wypuszczać! Jakie są prawdopodobieństwa otrzymania wszystkich przypadkowych mutacji wymaganych·· dla korzystnej reakcji behawioralnej w tym samym czasie jednocześ nie? Szent-Gyorgyi mówi, że jako przypadkowa mutacja ta ma prawdopodobieństwo. . . Czy zgadniecie jakie? Może pradopodobieństwo równe jed nościm czyli pewność, skoro mamy do czynienia z procesami przyrodniczymi w rodzaju doboru i olbrzymią ilość czasu? A może jakąś niską liczbę w rodzaju 1 0-3 000 000 (takie prawdopo dobieństwo oszacował Huxley dla wyewoluowania konia)? Ale Szent-Gyorgyi mówi, że skoordynowana adaptacja behawioraI na, taka jak symbioza czyszczenia, jako "przypadkowa mutacja ma prawdopodobieństwo równe zero". Dokładnie zero. Czyli żadne. Jej wartość przeżycia - kontynuuje - nie mogła pojawić się tylko dzięki czasowi, przypadkowi i procesom mutacji. Jak więc powstała? Szent-Gyorgyi pisze w tej sprawie tak: , "Nie potrafię! poradzić sobie z tym problemem bez założenia ja kiegoś wewnę!trznego >popę!du< w materii oży1Nionej, który ją udoskonala". Ten wewnętrzny popęd nazwał on "syntropią', która jest czymś przeciwnym do "entropii" (uniwersalnego pra wa nieporządku). 52 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? Mamy więc do czynienia ze znakomitym uczonym i ewolu cjonistą, którego obserwacje świata ożywionego zmusiły do postulowania jakiejś przynajmniej nieosobowej siły stwórczej. Mamy tu do czynienia z uczonym, który uznaje, że wniosek o stworzeniu można wyprowadzić z obserwacji pewnego skom plikowanego rodzaju porządku, nawet kiedy nie wiemy, kim lub czym jest ten stwórczy czynnik. Garret Hardin, znany biolog i autor podręczników, wydaje się iść jeszcze dalej w wartościowej książce o adaptacji i ekolo gii wydanej przez Scientific American i zatytułowanej 39 5teps to Biology. W jej pierwszym paragrafie opisuje liczne cuda adaptacji często przytaczane jako świadectwa stworzenia. W drugim paragrafie, zatytułowanym "Wyzwanie przyrody wobec teorii ewolucyjnej", Hardin analizuje symbiozę czyszczenia i in ne godne uwagi związki, które - jak mówi - "są tylko przykładem wielu nierozwiązanych zagadek, z którymi stykają się biologowie przyjmujący darwinowską teorię ewolucji'. I wówczas otwarcie zastanawia się: "czy ewolucjonistyczny schemat jest błędny? Czy nasze obserwacje świata ożywionego zmuszają nas, przy najmniej obecnie, do wykluczenia ewolucji jako wyjaśnienia po chodzenia?" Lecz nie poprzestaje na tych pytaniach. Pyta dalej: "Czy Pa ley miał rację?" Prawdopodobnie nie słyszeliście nigdy o Willia mie Paleyu, ale Hardin spieszy z wyjaśnieniem. Paley był myśli cielem żyjącym w XVIII wieku, który argumentował, że ten ro dzaj konstrukcji, jaki widzimy w świecie ożywionym, wskazuje wyraźnie na konstruktora. Później, w XIX wieku, pojawili się ewolucjoniści i twierdzili, że mogą wyjaśnić tę konstrukcję w oparciu tylko o własności materii, czas i przypadek, które nie wymagają istnienia konstruktora. Otóż w XX wieku Hardin pyta: 'Czy Paley miał rację?' Czy rodzaje konstrukcji i ich cech, jakie widzimy w układach ożywionych, wskazują na konstruktora? A Paley nie myślał 'nieosobowej sile twórczej' jak Szent-Gyorgyi, on myślał o osobowym Stwórcy. A co Hardin wywnioskował? Oto jego wniosek: "PRZEMYŚL TO!". "Przemyśl to!" Co za zdrowa, a zarazem sensacyjna idea! Proces Scopesa wykazał, że nauczanie jedynie kreacjoniz mu nie było właściwe. Czy właściwsze jest nauczanie tylko ewolucjonizmu? Szczegółowe badania Richarda Blissa (A STWORZE NIE Czy EW OLUCJA? 53 N ature's Challenges . to EvolutlOnary Theory W kSiążce Zredagow anej przez cych jest zatytułow Garretta Har any "WYzw dina opis din, Ch oc anie przyrO ryb czys iaż sam dy wobec zczą_ jest eWOl jest błę teorii eWOl uCjo dny ?" Oraz nistą, pyt ucji". Har a: "C "C zy zy Pa/ey mial strUktur Wid Sc Oczne W rację ?", kie hemat [ewolucyjny) ŚWiecie OŻY dy rozW W kOńcu aża te rO rzetelnie Wionym, jak wniOSkuje dzaje ie WYmag : "Ptzem ają konstr yś/ to!'. uktora. 54 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? Comparison of Two Approaches to the Teaching of Origins of Living Things to High School Biology Students in Racine, Wis consin, nieopublikowana dysertacja doktorska, University of Sarasota, ERIC Ed 1 52 568, patrz też tenże, A Comparison of Students Studying the Origin of Life from a Two-Model Ap proach vs. Those Studying from a Single-Model Approach, Im pact Series No 60, Acts and Facts, June 1 978) wykazały, że uczniowie i studenci korzystający z dwumodelowego podejścia do problemu początku (korzystający z modelu kreacja-ewolu cja) ujawniali większe umiejętności badawcze niż ci, którzy ko rzystali tylko z tradycyjnego podejścia ewolucjonistycznego. Ci pierwsi również lepiej przyswajali sobie pojęcia ewolucyjne niż ci, których nauczano tylko ewolucjonizmu. Ponadto dwumode lowego podejścia nie można oskarżyć o jednostronną indoktry nację. Jedynym sposobem, kiedy uczniowie i studenci mogą stosować się do wezwania Hardina "Przemyśl to!", jest udo stępnienie im wszystkich istotnych danych, kiedy istnieje prawdziwa akademicka wolność do badania obu modeli po czątku. Jak wnikliwie zauważył Garret Hardin, wyzwanie dla teorii ewolucji nie płynie tylko ze strony nielicznych fanatyków. Po chodzi ono z wyników badania samej przyrody. Dlatego właś nie nazwał je "wyzwaniami przyrody wobec teorii ewolucyjnej". Nawet jeśli różne grupy nacisku działające pod płaszczykiem "wolności akademickiej" z powodzeniem stłumiły wszystkie po glądy z wyjątkiem ewolucjonizmu, to argument na rzecz stwo rzenia będzie się ciągle pojawiał. Argumenty na rzecz stworzenia będą widoczne w pewnych szczególnych związkach ekologicznych jak symbioza czysz czenia, w układach adaptacji funkcjonujących razem, takich ja kie widzimy w chemicznym systemie żuka bombardiera (będzie jeszcze o nim mowa) i fantastycznej integracji molekularnej we wnątrz komórek, takich jak związek między DNA i białkiem. Z samej natury rzeczy argument wskazujacy na stworzenie bę dzie się zawsze pojawiał w dziedzinie samej nauki, szczególnie w pracy laboratoryjnej i terenowej. Jesteśmy w stanie rozróżnić narzędzia kamienne wytworzone przez ludzki wysiłek twórczy od przedmiotów ukształtowanych przez czas, przypadek i ero zję. Podobnie możemy rozróżnić twórcze związki między ukła dami ożywionymi, jak między rybami-czyścicielami i rybami S1WORZENIE CZY EWOLUCJA? 55 poddającymi się oczyszczeniu. Inna szczególna cecha stworzenia jest tak oczywista, że często nie udaje się jej nam zauważyć - jego piękno. Grupa ćwiczeniowa z zoologii bezkręgowców prowadzona przez dra Gary'ego E. Parkera, autora tekstu, na którym oparliśmy ten rozdział, wysłuchała raz wykładu na temat życia morskiego, który wygłosił pewien uczony powracający właśnie z podróży na Filipiny. Pod koniec swego wykładu opisał on jaskrawo za barwioną rybę, jaką obserwował poniżej poziomu 1 90 stóp (ok. 60 metrów). Okazuje się jednak, że na tej głębokości w tych wodach wszystkie długości światła są pochłaniane za wyjąt kiem niebieskiego. W swoim naturalnym środowisku ryba ta nie mogła dojrzeć swoich własnych jaskrawych kolorów, tak więc jaką możliwą wartość przeżycia mogły te kolory mieć? Skoro oczekujemy odnalezienia piękna obok użyteczności w sztucznych wytworach człowieka, to być może powinniśmy oczekiwać piękna również w stworzeniu życia! Nie próbujemy przekonywać do tego wniosku w tym krótkim rozdziale. Dr Parker nauczał kiedyś ewolucjonizmu na uniwer syteckich kursach biologii i zmiana sposobu myślenia od ewo lucjonizmu do kreacjonizmu zajęła mu trzy lata. Na korzyść ewolucjonizmu można wiele powiedzieć. W ramach ćwiczeń ze swoimi studentami prosi on ich, aby próbowali obalić go pyta niami, na które odpowiada jako ewolucjonista. Być może jest to dziwna praktyka dla niektórych z nich, ale z pewnością pobu dza ich wszystkich do myślenia. I to właśnie jest cel kreacjonistów - pobudzić do myślenia. Nie istnieją jedynie argumenty na rzecz stworzenia, ale też nie istnieją jedynie argumenty na rzecz ewolucji. Kiedy omawiamy początki życia, nie możemy odwołać się do bezpośrednich ob serwacji ani nie możemy przeprowadzić eksperymentów z przeszłością. Mamy do czynienia ze świadectwem pośrednim, to jest świadectwem poddającym się więcej niż jednej interpre tacji. Naszym celem musi być rozważenie wszystkich ważnych świadectw i otrzymanie najbardziej logicznego wniosku z roz ważanych naukowych obserwacji. Argument na rzecz stworzenia, jaki dotąd przedstawiliśmy, opiera się na tym, co wiemy i co możemy wyjaśnić w dziedzinie biologii. Ale co z darwinowska doborem naturalnym i świadec twem skamieniałości? Nimi również trzeba się zająć. Jaki jest najbardziej logiczny wniosek płynący z genetyki i świadectw skamieniałości: a) czas, przypadek i ewolucja materii czy b) projekt i stworzenie nieredukowalnych cech organizacji? STWORZENIE 56 czy EWOLUCJA? Rozdział 6. Darwin i natura zmiany biologicznej - dobór naturalny Zdaniem historyka i filozofa Willa Duranta zaczynamy obec nie wychodzić z pogańskiej ery, która rozpoczęła się od opubli kowania książki Karola Darwina pt. "O powstaniu gatunków'. Przez pierwsze 200 lat nowoczesnej nauki eksperymentalnej było dla każdego oczywiste, że świat został stworzony. Lecz w 1 859 roku Darwin opublikował swoją rewolucyjną książkę i na gie nasz obraz świata uległ radykalnej zmianie. Wielu ludzi uważa, że książka Darwina jest drugą po Biblii pod względem wpływu na ludzkie myślenie, a niektórzy umieszczają ją nawet na pierwszym miejscu. Ubiegły wiek zo stał nazwany 'stuleciem.Darwina'. Jego książka bez wątpienia wpłynęła na bieg historii. Kluczowym pojęciem Darwina był dobór naturalny. Oparte ono było na obserwacjach sztucznego doboru, wynikach se lektywnej hodowli prowadzonej przez farmerów i hodowców zwierząt. Darwin na przykład odwoływał się do istnienia róż nych ras gołębi uzyskanych na drodze sztucznej selekcji. Z dzi kiego gołębia skalnego, jakiego często znajdujemy wokół miejskich pomników i wiejskich stodół, można wyhodować go łębia z wachlarzowym ogonem, z workiem szyjnym itd. Krzyżo wanie zaś tych odmian może doprowadzić z powrotem do dzi kiego gołębia skalnego. Każdy słyszał o podobnych wynikach hodowli psów, kotów, bydła, róż itd. 'Widzimy więc - orzekł Darwin co może zdziałać sztuczna - selekcja dokonana przez człowieka. Wierzę, że dobÓr może również występować w przyrodzie. Ostatecznie przecież istnieje w niej stała 'walka o przeżycie' wywołana wzrostem populacji i ograniczeniem zasobÓw, a z pewnością każdy rodzaj może two rzyć wiele odmian. Dlatego będzie dochodziło do 'przeżycia najlepiej przystosowanego' czyli do doboru naturalnego tych odmian, które są najlepiej przystosowane do środowiska. Przy jąwszy wystarczającą ilość pokoleń [czas) oraz prawidłowe kombinacje cech [przypadek) , organizmy, które obecnie wyda- S1WORZENIE CZY EWOLUCJA? 57 "-� . \ Przez stosowanie sztucznego doboru wszystkie powyższe odmiany gołębi zostały wyhodowane z powszechnie występującego dzikiego gołębia skalnego i mogą być przez krzyżowanie sprowadzone z po wrotem do niego (tak jak specjalne odmiany psów i kotów można wy hodować i sprowadzić do typu "kundla"). Darwin użył sztucznego do boru, selektywnej hodowli prowadzonej przez człowieka, jako modelu dla doboru naturalnego, przetrwania najlepiej przystosowanych orga nizmów wyodrębnionych przez przyrodę w walce o życie. Lecz czy do bór naturalny wskazuje na ewolucję czy na stworzenie? 58 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? ją się być zaprojektowane zgodnie z ich środowiskiem, będą po prostu wynikiem doboru naturalnego [procesów przyrodni czych]". W opinii Darwina więc projekt obserwowany w przyro dzie nie jest wynikiem stworzenia, lecz czasu, przypadku i włas ności materii. . Argumenty Darwina z pewnością brzmią logicznie. Ale czy są słuszne? Czy przyroda może selekcjonować równie dobrze, jak to robi człowiek? Odpowiedź jest jednoznaczna: fakty świadczą, że Darwin rzeczywiście miał rację co do możliwości doboru naturalnego. Niezłym przykładem Darwinowskiej selekcji jest to, co moż na znaleźć we wszystkich podręcznikach ewolucjonizmu. Cho dzi o boratka (Biston betu/aria), motyla nocnego występujące go w dwu odmianach, jaśniejszej i ciemniejszej melanicznej. W połowie XIX wieku odmiana jaśniejsza była trudniej dostrzegal na przez polujące na nie ptaki, jeśli motyle te siedziały na drze wach pokrytych jasnym mchem. W rezultacie ptaki polowały głównie na ciemniejsze motyle, a jaśniejsze stanowiły ponad 98% populacji. Lecz w miarę rozwoju przemysłu zanieczyszcze nia zniszczyły porosty na drzewach odkrywając ciemną ba�ę kory lub też pokrywając ją sadzą. W wyniku tego ciemne motyle były lepiej zamaskowane niż jasne. Około 1 950 roku stanowiły one większość wspomnianego gatunku. Sanie motyle nie zmieniły się. Zawsze, od najdawniejszych obserwacji, istniały zarówno ciemne, jak i jasne odmiany. Zmia nie natomiast uległo środowisko, tak że ciemne motyle miały większą szansę przeżycia i pozostawienia większej ilości po tomstwa. Tak jak Darwin mógłby to przewidzieć, populacja się zmieni/a. "Ciemne środowisko" w sposób zupełnie naturalny selekcjonowało ciemne motyle. Stanowią one dzisiaj ponad 98 % populacji. Kiedy dr Parker był ewolucjonistą, uważał przypadek borat ka za przykład aktualnie zachodzącej ewolucji. Jest on tak po wszechnie rozumiany. Ale czy rzeczywiście słusznie? Motyle te są mocnym świadectwem na rzecz działania doboru naturalne go, ale czy jest to świadectwo na rzecz ewolucji? Wielu ludzi utożsamia oba te pojęcia. Dobór naturalny i ewolucja nie są jednak tym samym. Ewolucja nie jest zwykłą zmianą. Zmiany są w takim samym stopniu częścią modelu kreacyjnego, co ewolucyjnego. Proble- STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 59 mem jest, jaki rodzaj zmiany obserwujemy: zmianę wewnątrz typu (dopuszczalną przez kreacjonizm) czy zmianę również od jednego typu do drugiego (postulowaną przez ewolucjonizm)? Spójrzmy ponownie na przypadek motyla nocnego. Od cze go się zaczęło? Od ciemnych i jasnych odmian gatunku Biston betularia. A na czym się sprawa zakończyła? Również na ciem nych i jasnych odmianach gatunku Biston betularia. Wszystko, co się zmieniło, to procentowy udział obu odmian w populacji czyli tylko zmienność wewnątrz typu. Według kreacjonistów do bór naturalny istnieje, ale jest tylko jednym z procesów, jakie działają w świecie i zapewniają, by stworzone typy mogły rze czywiście rozprzestrzeniać się po całej Ziemi w całej jej ekolo gicznej i geograficznej różnorodności. Faktycznie koncepcję doboru naturalnego wprowadził do świata nauki kreacjonista Edward Blyth 24 lata przed opubliko waniem książki Darwina. Blyth uważał dobór naturalny za pro ces przystosowujący odmiany stworzonych typów do różnych środowisk. Kreacjoniści mogą zakceptować pojęcie doboru na turalnego - ostatecznie to m y pierwsi je wymyśliliśmy. Jeśli dobór naturalny jest taką głęboką ideą i jeśli Blyth opu blikował ją przed Darwinem, to dlaczego nazwisko Blytha nie jest powszechnie znane? Odpowiedź jest prosta - bo był on kreacjonistą. To nie naukowe zastosowania koncepcji doboru naturalnego zwróciły nań głównie uwagę po 1 859 roku. Stała się ona tak głośna ze względu na zakładane obok niej tezy filo zoficzne i religijne. Ewolucjoniści nie zadowolili się traktowaniem doboru natu ralnego jako po prostu obserwowalnego procesu ekologiczne go. Kładli oni (T. H. Huxley i Herbert Spencer dużo bardziej niż Darwin) nacisk na uczynienie doboru naturalnego fundamen tem nowej filozofii, 'religii bez objawienia', jak ją później nazwał Julian Huxley. Dla nich, jak i dla wielu innych, rzeczywiste zna czenie darwinowskiej rewolucji miało charakter przede wszyst kim religijny i filozoficzny, ale nie tylko naukowy. Ci wcześni ewolucjoniści byli w zasadzie antykreacjonistami, którzy prag nęli wyjaśnić strukturę i plan bez idei stworzenia. Lecz pomimo wszelkich stwierdzeń obserwowany dobór na turalny tworzy tylko zmienność wewnątrz typu - większą pro centową ilość ciemniejszych motyli, much odpornych na DDT czy bakterii odpornych na antybiotyki. Ewolucja znaczy coś 60 8lWORZENIE CZY EWOLUCJA? Ewolucja zachodząca na naszych oczach. oto, co wielu ludzi mówi o ćmie pieprzowej. Formy jasne powszechne w latach 1 8SO-tych (dobrze ukryte na zdjęciu górnym) wskutek zmiany barwy tła wyginęły w walce o życie na rzecz bardziej dopasowanej odmiany (ukrytej przez ciemne tło na zdjęciu dolnym). W latach 1 950-tych już większość ciem była od miany melanicznej, ciemnej. Czy jest to "dowód ewolucji"? A może ist nieją warunki ograniczające wielkość zmiany, jaką jest w stanie wypro dukować dobór naturalny? .. STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 61 więcej niż zmiana od ćmy do ćmy, od muchy do muchy, czy od bakterii do bakterii. Rzeczywista ewolucja, "mega-" lub "mak roewolucja", oznacza zmianę od jednego typu do innego - 'od ryby do filozofa", jak mówił tytuł książki Homera Smitha ('Fish to Philosopher') albo 'od cząsteczek do człowieka', jak mówi pod tytuł jednego z amerykańskich podręczników biologii dla szkól wyższych ("Molecules to Man"). Trzeba jednak przyznać, że ist nieje potencjalny związek między obserwowaną selekcją natu ralną wewnątrz typów i hipotetyczną ewqlucją między typami. Związek ten nazywa się ekstrapolacją. Uczeni przewidują na przykład zmiany w zaludnieniu świata. Gdyby wzrost ludności świata następował w tempie obserwowanym w latach 1 960tych, to zaludnienie świata do roku 2000 wyniesie ponad 6 mi. liardów. Podobnie jeśli 90,bór I1Pturalny trwa przez bardzo dłu gie okresy czasu - mówią ewqlucjoniści - to ten sam proces, który zmienia motyle z jaśniejszych w ciemniejsze forll)y" bę dzie stopniowo zmieniał ryby w filozofów czy cząsteczkj w ludzi. Otóż zasadniczo nie ma nic2lego złego w metodzie ekstra polacji. Lecz na pewne sprawy trzeba uważać. Na przykład prosta ekstrapolacja sugerowałaby, że zaludnienie Ziemi w ro ku 3000 wyniesie milion miliardów (jedynka z piętnastoma zera mi). Tak ekstrapolować w nieskończonqść nie można" gdyż w końcu nadejdzie chwila, kiedy Ziemia okaże się po prostu zbyt mała, aby pomieścić więcej ludzi. Inaczej w pewnym niomencie Ziemia byłaby kulą złożoną z ludzkich ciał i rozszerzającą się z prędkością świat/a. Ten humorystyczny przykład wskazuje na pewną ważną sprawę: żaden uczony nie może stosować ekstrapolacji bez rozważania logicznych granic czy warunków granicznych tej . ekstrapolacji. Ewolucjoniści zdają sobie sprawę z tego problemu. Rozróż niają oni SUBspecjację i TRANSspecjację (T. Dobzhansky, F. Ayala, L. Stebbins, and J. Valentine, Evolution, W. H. Freeman and Co., San Francisco 1 977). Subspecjacja jest w istocie zmiennością wewnątrzgatunkową, a transspecjacja jest zmianą od jednego gatunku do innego. Autorzy VIspomnianego pod ręcznika wyrażają swoją wiarę, że można ekstrapolować od ' zmienności wewnątrz gatunków do ewolucji między gatunkami. Lecz przyznają oni także, że niektórzy z ich kolegów-ewolucjo nistów uważają, że taka ekstrapolacja przekracza wszelkie gra- 62 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? nice logiki. A więc czy ewolucję "od cząsteczek do ludzi' można wyeks trapolować z doboru naturalnego między ciemnymi i jasnymi motylami? Innymi słowy: czy istnieją warunki graniczne i grani ca logiczna dla wielkości zmiany, jaką czas, przypadek i dobór naturalny mogą wytworzyć? Odpowiedź brzmi następująco: dobór naturalny - tak, ewo lucja - nie. Jak się okazuje, istnieją liczne czynniki, które ostro ograniczają wielkość zmiany, jaka może być wytworzona-przez czas, przypadek i darwinowski dobór naturalny. Największym problemem dla ewolucjonistów jest chyba "cudowne dopasowanie organizmów do ich środowiska'. Jak już wcześniej wspominaliśmy, adaptacja często obejmuje całą grupę cech, z których żadna osobno nie posiada wartości przeżycia. Wartość tę uzyskują dopiero wtedy, kiedy funkcjonu ją razem. Weźmy na przykład dzięcioła. Jak uderzanie głową w drze wo zwiększało prawdopodobieństwo jego przetrwania, zanim (przypadkowo?) pojawiły mu się tkanki i muskuły absorbujące uderzenia? A jaka byłaby wartość przetrwania wszystkich tych cech i jak mogły się one pojawić w populacji, zanim ten ptak nie rozpoczął uderzać głową w drzewa? A przecież zanim każ da z tych adaptacji może mieć jakieś znaczenie, dzięcioł musi mieć długi, kleisty język, aby sięgać po pożywienie pod korą drzewa. Przykład może wydać się zabawny, lecz sprawa jest poważna: jak darwinowskie dopasowanie może wyjaśnić poja wienie się cech złożonych z wielu wzajemnie zależnych części, kiedy żadna z tych części nie ma wartości przeżycia? Przypomnijmy sobie małe rybki czyszczące zęby wielkim ry bom. Z pewnością to, że te małe rybki wpływają do ust wielkiej ryby, nie ma wartości przeżycia, jeśli wielka ryba jakoś nie 'ode woluuje" z siebie pragnienie odcięcia im odwrotu! Równie nie bezpieczna jest sytuacja w przypadku żuka bombardiera. Wy gląda on na normalnego żuka, lecz ma pomysłowy mechanizm obrony chemicznej. Kiedy pojawia się średniej wielkości zja dacz żuków, na przykład ropucha, i szykuje się do wyrzucenia swego długiego, lepkiego języka, wtedy żuk nakierowuje swoje działa i uderza ropuchę gorącymi gazami o temperaturze 1 00 oC. Choć nie zabija w ten sposób ropuchy, to z pewnością zabija przynajmniej na jakiś czas jej ochotę na żuki! S1WORZENIE czy EWOLUCJA? 63 Pomyślny 'ogień dział" żuka bombardiera wymaga istnienia dwu związków chemicznych (nadtlenku wodoru i hydrochino nów), dwu enzymów i związków blokujących działanie enzy mów, zbiorników ciśnieniowych i cały szereg dodatkowych or ganów służących do celowania i kontroli. S próbujmy sobie wy obrazić wszystkie te składniki zbierane przy pomocy czasu, przypadku i doboru naturalnego! Oczywiście, funkcjonujące sprawnie działa mają wartość przeżycia, lecz aby wyjaśnić ich pochodzenie doborem natural nym, trzeba zagwarantować, aby każdy krok w tym procesie miał wartość przeżycia. Inaczej bowiem geny odpowiadające za te części nie mogłyby być wbudowane w populację. Kreacjoniści i ewolucjoniści są zgodni co do tego, że adap tacje w rodzaju czaszki dzięcioła, symbiozy czyszczenia i działa żuka bombardiera mają wartość przeżycia. Problemem jest więc nie wartość przeżycia czy dopasowanie, ale raczej to, jak powstały wszystkie te i podobne do nich adaptacje: przez czas i przypadek czy przez projekt i stworzenie? Kiedy mamy do czynienia z adaptacjami, które wymagają licznych wzajemnie zależnych cech, to najbardziej logicznym i prawdopodobnym wnioskiem wydaje się być stworzenie. Sam Darwin doskonale zdawał sobie sprawę z tego proble mu. W jednym z rozdziałów książki 'Q powstaniu gatunków" za tytułowanym "Trudności teorii" rozważał cechy, które zależą od oddzielnie bezsensownych części. Na przykład aby oko ludzkie poprawnie funkcjonowało, wymagane są różne cechy: ognis kowanie się w różnych odległościach, przystosowywanie się do zróżnicowanych ilości światła, eliminowanie tzw. "efektu tęczy" itd. Rozważając pochodzenie oka Darwin napisał: 'Przypusz czenie, że oko (. . ) mogloby być uformowane przez dobór natu ralny, wydaje mi się absurdalne w najwyższym stopniu". . Współcześni ewolucjoniści nadal uznają te "trudności teorii" ewolucji. Stephen Gould z Uniwersytetu Harvarda pisze na przykład: "Co daje pól szczęki bądź pÓł skrzydła?" (Smith Woodward's FOlly, New Scientist 1 979, April 5). Gould przyzna je również, że wielu ludzi, zwłaszcza artyści zatrudnieni przez muzea i wydawnictwa podręcznikowe, próbowało przedstawić hipotetyczne ciągi stopniowych zmian prowadzących od jedne go. typu do drugiego. Uważa jednak tego typu opowiadania za 'zbyt łatwą spekulację'. Nawet chociaż Gould jest ewolucjonis- STWORZENIE CZ'( EWOLUCJA? 64 DZlęCIOI:. OKO Darwin powiedział, że "przypuszczenie, iż oko ( .) mogłoby zostać ukształtowa ne przez dobór naturalny, wydaje mi się - wyznaję - absurdalne w najwyższym stopniu". W rozdziale zatytułowanym "Trudności z teorią" wspomniał on także o innych strukturach wymagających ist nienia wielu wzajemnie zależnych częś ci. . -- - _ e ŻUK BOMBARDIER Aby mieć jakąkolwiek wartość dla przetrwania w walce o życie, każda część "działa" żuka bombardiera musi znajdować się na swoim miejs cu. To samo dotyczy dzięcioła czy ryb czyszczących. Ewolucjonista Lewontin mówi, że taka "doskonałość struktury była (czy tylko była?) głównym świadectwem na rzecz Najwyższego Projektodawcy". STWORZENIE Cl'( EWOLUCJA? 65 tą, to uważa, że klasyczne pojęcie stopniowej, gradualistycznej ewolucji oparte jest nie na faktach, lecz na zbyt łatwej spekula cji. W innym swoim artykule Gould wskazuje, że doskonałość struktur złożonych była zawsze jednym z najmocniejszych świadectw na rzecz stworzenia (Of Turtles, Vets, Elephants, and Castles, New Scientist 1 979, January 1 1 ). Ostatecznie mówi - 'doskonałość nie musi posiadać historii', żadnego roz woju na drodze prób i błędów w czasie, od przypadkowych kombinacji cech i ich selekcji. Jego zdaniem świadectwa na rzecz ewolucji należałoby raczej poszukiwać w "dziwacznoś ciach i niedoskonałościach", które wyrażnie pokazują efekty działania czasu i przypadku. Lecz kreacjoniści uznają również istnienie niedoskonałości. Uznajemy, że efekty 'czasu i przypadku' rzeczywiście znie kształciły stworzenie. N iedoskonałość nie jest więc sprawą sporną - jest nią doskonałość. A ewolucjoniści od Darwina do Lewontina i Goulda przyznają. że "doskonałość struktury" zaw sze była "głównym świadectwem istnienia Najwyższego Projek todawcy". Pomimo tytułu swej książki Darwin nigdy w rzeczywistości nie rozważał powstania gatunków. Nigdy nie wyjaśnił on po chodzenia prawdziwie nowych cech potrzebnych do wytworze nia prawdziwie nowego typu organizmu, czegoś więcej niż tyl ko odmiany jakiegoś istniejącego typu. Istnieje wiele logicznych granic dla ekstrapolacji od doboru naturalnego do ewolucji, lecz najprostszą jest to, że dobór naturalny nie może wyjaśnić pochodzenia cech. Rozważmy znany przykład 'zięb Darwina". Na wyspach Ga lapagos, około 600 mil na zachód od Ekwadoru, Darwin obser wował wiele odmian zięby, niektóre z małymi dziobami do ła pania insektów, inne z wielkimi dziobami do kruszenia nasion, a jedną odmianę ze zdolnością do używania cierni do wypłasza nia owadów z ich jamek. Jak Darwin wyjaśnił 'pochodzenie" tych różnych zięb? Dokładnie w ten sam sposób, w jaki zrobił by to kreacjonista. Widział on zięby o różnych typach dziobów na kontynencie południowoamerykańskim i przypuścił, że zię by te mogły osiągnąć wyspy na pływającej macie roślinnej lub jakoś podobnie. Zięby z dziobami kruszącymi ziarno przetrwały tam, gdzie ziarno było głównym źródłem pożywienia, a te z 66 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? "Zięby Darwina", Umiejscowienie zięb na Wyspach Galapagos Darwin wyjaśnił w ten sam sposób, w jaki mogłby to robić kreacjonista, Fak tycznie kreacjonista Edward Blyth opublikował pojęcie doboru natural nego 24 lata przedtem, zanim zrobił to Darwin, i użył go do wyjaśnienia procesu, w trakcie którego stworzone typy rozprzestrzeniły się w róż nych środowiskach na Ziemi. STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 67 dziobami chwytającymi owady rozmnażały się tam, gdzie owa dy były głównym źródłem pożywienia. Jeśli z a ł o ż y m y istnienie zięb z odmianami typów dzioba, to dobór naturalny pomaga nam do wyjaśnienia, jak i gdzie różne odmiany prze trwały, gdzie rozprzestrzeniały się po Ziemi. Jest to, oczywiście, dokładnie to samo, co mógłby powiedzieć kreacjonista. Dobór naturalny pomaga nam wyjaśnić, jak i gdzie cechy przetrwają, j e Ś I i i s t n i e j ą j u ż t e c e c h y. Punkt ten bez przrwy podkreślał Lewontin w jednym ze swych artyku łów: "ewolucji nie można opisać jako procesu adaptacji, ponie waż wszystkie organizmy są już przystosowane. (.. .) adaptacja prowadzi do doboru naturalnego, a dobór naturalny niekoniecz nie prowadzi do większej adaptacji" (Adaptation, Scientific American 1 978, September). Czyli adaptacja musi pojawić się wcześniej, niż może zadziałać dobór naturalny. Jeśli jednak ce chy mają być wcześniej, to dobór naturalny nie może wyjaśnić ich pochodzenia. Lewontin uważa, że ta prosta i kluczowa sprawa jest często zapominana, daje więc przykład. Gdy jakiś teren staje się su chy, rośliny mogą reagować przez rozwijanie systemu głęb szych korzeni bądź grubszej kutikuli (woskowego nabłonka) na liściach, lecz "tylko wtedy, jeśli ich pula genowa zawiera gene tyczną odmianę z długimi korzeniami bądź grubszymi kutikula mi". Tutaj ponownie geny dla głębszych korzeni i grubych wos kowych nabłonków muszą być obecne wśród genów, zanim dobór naturalny może je wyselekcjonować. Ale jeśli te geny są już obecne to mówimy tylko o odmianie wewnątrz typu, to jest o stworzeniu, a nie o ewolucji. Dobór naturalny nie wyjaŚnia stworzenia gatunków, lecz jedynie ich istnienie na danym ob szarze. Lewontin jest ewolucjonistą i otwartym antykreacjonistą, lecz rzetelnie uznaje te same ograniczenia doboru naturalnego, co inni kreacjoniści: 'dobór naturalny działa w istocie tak, że umożliwia organizmom utrzymanie ich stanu adaptacji raczej, niż go ulepszanie". Selekcja naturalna nie prowadzi do ciągłego ulepszania (ewolucji). Ona jedynie pozwala zachować cechy, jakie organizmy już mają (kreacja). Lewontin zauważa również, że gatunki zaginione są równie dopasowane do przeżycia, jak współczesne, więc dodaje: "dobór naturalny działający przez długi czas nie wydaje się ulepszać szans gatunku do przeżycia, 68 STWORZENIE Cl:'( EWOLUCJA? lecz po prostu umożliwia mu 'podróżowanie' razem ze stale zmieniającym się środowiskiem', Dobór naturalny funkcjonuje tylko dlatego, że każdy typ zo stał stworzony z dostateczną różnorodnością do migrowania po Ziemi we wszystkich jej ekologicznych i geograficznych od mianach. Nie uświadamiając sobie tego typu Darwin faktycznie odkrył ważne świadectwo wskazujące na stworzenie. STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 69 Rozdział 7. M utacje - podstawa zmian ewolucyj nych czy źródło degeneracji gatunku? Darwin uznał, że sam dobór naturalny nie może wyjaśnić pochodzenia nowych organów. Około 40 lat przed Darwinem francuski ewolucjonista, Jean Lamarck, argumentował na rzecz ewolucji opartej o dziedziczenie cech osiągniętych przez uży wanie bądź nieużywanie organów. Większość książek traktuje lekceważąco ideę Lamarcka, lecz Darwin wierzył w dokładnie to samo. Jak powstały żyrafy? Według zarówno Darwina, jak i Lamar cka, historia zaczęła się na preriach afrykańskich. Z powodu przedłużającej się suszy preria wyschła, lecz wysoko na drze wach pozostały zielona liście i niektóre zwierzęta zacząły wy ciągać szyje, aby ich dosiągnąć. W rezu�acie ich szyje nieco się wydłużyły. Może to brzmi śmiesznie, ale w rzeczywistości coś takiego się zdarza. Na przykład przez odpowiedni dobór ćwiczeń można zwiększyć nieco swój wzrosl. Niektórzy męż czyźni w ten sposób starali się spełnić wymogi wstąpienia do armii czy służb specjalnych w tych krajach, gdzie wymagany jest do tego pewien minimalny wzrosl. Problem jednak dotyczy tego, czy tak zdobyte cechy (dłuż sza szyja czy wyższy wzrost) mogą być dziedziczone przez po tomstwo. Darwin nie znał mechanizmu dziedziczenia. Myślał, że przy rozmnażaniu każdy narząd tworzy "pangeny", drobne ciałka, które miały zbierać się we krwi i płynąć do narządów rozrodczych. Przenoszone z nasieniem miały wpływać na ce chy późniejszego potomstwa. Wydłużone szyje pierwotnych żyraf miały wysyłać 'pangeny" w nieco zmienionej postaci, ce chy nabyte miały być więc dziedziczone. Ta idea "postępu przez wysiłek" przyczyniła się do pierwot nej popularyzacji ewolucjonizmu. Pangeneza, Darwinowska koncepcja dziedziczenia, opanowała w jego czasach ludzką wyobraźnię daleko bardziej niż dobór naturalny. Sugerowała 70 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? Jeśli chodzi o pochodzenie nowych cech, to Darwin podobnie jak La marck uciekał się do pojęć "używania i nieużywania" oraz dziedziczenia zdobytych cech. Na przykład żyrafy osiągnęły dłuższe szyje, ponieważ ich przodkowie wyprostowywali się wyciągając szyję w poszukiwaniu liści na drzewach. Ta idea "postępu poprzez wysiłek" przyczyniła się do pierwotnej popularności ewolucjonizmu, lecz później została zdyskre dytowana. STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 71 ona bowiem ciągły postęp przez odpowiednie używanie bądź nieużywanie organów. Jeśli chcesz być mądry, używaj swego mózgu, a nie tylko ty, ale i twoje dzieci będą mądrzejsze. Jeśli chcesz być silny, używaj swoich muskułów, a nie tylko staniesz się silniejszy, ale takimi będą i twoje dzieci. Niestety, teoria używania i nieużywania musiała być odrzu cona. August Weisman na przykłąd obcinał ogony myszy przez dwadzieścia jeden pokoleń - ale myszy nadal rodziły się z ogo nami. Cechy osiągnięte przez używanie i nieużywanie nie wpły wają na dziedziczenie. Nowoczesny ewolucjonizm został nazwany neodarwiniz mem. Nadal akceptuje on Darwinowskie idee doboru natural nego, lecz wierzy, że nowe cechy pojawiają się na drodze przy padku, przez przypadkowe zmiany w genach zwane mutacja mi. W horror-filmach często występują mutanci, kiedy na przy kład jakaś katastrofa atomowa tworzy ludzi z chropowatą skó rą, jednym wypukłym okiem i innymi 'nowymi cechami'. W świecie rzeczywistym mutacje są odpowiedzialne za wiele ge netycznych wad, w tym hemofilię (zmniejszoną krzepliwość krwi), utratę ochronnej barwy skóry i oczu oraz pewne rodzaje raka i niewłaściwe funkcjonowanie mózgu. Różne rodzaje promieniowania i pewne związki chemiczne mogą rzeczywiście tworzyć mutacje, a mutacje w komórkach rozrodczych mogą przechodzić z pokolenia na pokolenie. We dług nowoczesnego, neodarwinowskiego ujęcia mutacje są źródłem nowych cech dla ewolucji, a dobór naturalny wybiera najlepiej dopasowane kombinacje, które są najpierw wytworzo ne przez przypadek. Dlaczego nigdy nie byliśmy w stanie rozwiązać problemu grypy? Częściowo dlatego, że tegoroczna szczepionka i nasze własne antyciała są skuteczne tylko przeciw tegorocznej gry pie. Wirus ospy jest na tyle przyzwoity, że pozostaje ten sam przez całe lata tak, że kiedy zaszczepimy się, zdobywamy dłu gotrwałą odporność. Lecz wirus grypy mutuje bardzo łatwo. Każdego roku jego białka są nieco odmienne. Są to nadal wiru sy grypy, lecz niezupełnie pasują do naszych antyciał - musimy więc odbudować naszą odporność. Kiedy następuje rekombi nacja z wirusami zwierzęcymi (średnio raz na dziesięć lat) , pro blem staje się jeszcze groźniejszy. 72 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? Mutacje z pewnością są realne. Mają głęboki wpływ na na sze życie. Według neodarwinistów mutacje są surowcem dla ewolucji. Lecz czy to możliwe? Czy mutacje mogą tworzyć real ne ewolucyjne zmiany? Niewątpliwie wywołują one zmiany cech, lecz czy są to zmiany e w o I u c Y j n e ? Czy pomaga ją wyjaśnić postulowaną zmianę od cząsteczek do człowieka czy od ryby do filozofa? Z trzech powodów, które poniżej omówimy, odpowiedź na powyższe pytanie brzmi negatywnie. Prawdopodobieństwo zmian ewolucyjnych opartych na mutacjach Problem numer jeden to problem matematyczny. Nie będę go szeroko omawiał, gdyż jest opisany w wielu książkach i po wszechnie uznany przez samych ewolucjonistów jako poważny problem dla ich teorii. Mutacje na szczęście są bardzo rzadkie. Pojawiają się śred nio raz na każde dziesięć milionów powieleń cząsteczki DNA (raz na 1 07, ta ostatnia liczba to jedynka z siedmioma zerami). Jest to dość rzadko, ale z drugiej strony, kiedy uwzględnimy, że nasze ciała zawierają blisko 1 00 bilionów komórek (1 014), to nie jest to tak rzadko. Z dużym prawdopodobieństwem może my więc powiedzieć, że mamy parę komórek ze zmutowaną postacią prawie każdego genu. W probówce mogą pomieścić się miliony bakterii i znowu istnieje wysokie prawdopodobień stwo, że znajdą się wśród nich formy zmutowane. Matematyczny problem dla ewolucji pojawia się, kiedy wy magamy s e r i i mutacji. Prawdopodobieństwo otrzymania serii dwu mutacji jest iloczynem prawdopodobieństw otrzyma nia każdej z nich z osobna: 1 07x1 07 1 014. Takie dwie mutacje pojawiają się raz na sto bilionów. Ale dwie mutacje to o wiele za ma/o, aby stworzyć prawdziwie nową strukturę, pewien nowy rodzaj organizmu. Potrzeba do tego większej ilości mutacji. A więc jakie jest prawdopodobieństwo otrzymania naraz trzech mutacji? Jest jedna na miliard bilionów, 1 :1 021• Cały ocean nie jest wystarczjąco wielki, aby pomieścić wystarczającą ilość bakterii, aby mieć statystyczną pewność, że znajdziemy wśród nich jedną z trzema jednoczesnymi czy kolejno powiązanymi mutacjami. = SlWORZENIE CZY EWOLUCJA? 73 M utacje są przypadkowymi zmianami w genach (DNA), zwykle wywo łanymi przez promieniowanie. Mutacje w wielkości i kształcie skrzydeł pokazane wyżej zostały wytworzone przez napromieniowanie muszek owocowych promieniami rentgenowskimi. Według nowoczesnego, neodarwinowskiego ujęcia mutacje są źródłem nowych cech dla ewo lucji, a dobór wybiera najlepiej przystosowane kombinacje, które naj pierw są wytworzone przypadkowo. Mutacje z pewnością występują, lecz istnieją granice ekstrapolacji od zmian mutacyjnych do zmian ewo lucyjnych. 74 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? Prawdopodobieństwo pojawienia się czterech mutacji wyno si jeden do 1 0"8. Cała Ziemia nie jest wystarczająco duża, aby w swojej objętości pomieścić wystarczającą ilość organizmów, byśmy mieli pewność, że jeden wśród nich ma cztery powiąza ne mutacje. A przecież aby zmienić rybę w filozofa, czy nawet rybę w żabą trzeba ich dużo więcej. Cztery mutacje nie stano wią nawet początku w kierunku rzeczywistej ewolucji. Właśnie na tym poziomie mikrobiologowie porzucili ideę, że m utacje mogą wyjaśnić, dlaczego niektóre bakterie są odporne na cztery różne antybiotyki podane jednocześnie. Prawdopo dobieństwo wyjaśnienia tego przy pomocy mutacji było po pro stu zbyt małe, wiec zacząto poszukiwać innego organizmu. Od kryto w końcu, że bakterie były odporne na antybiotyki nawet p r z e d wymyśleniem tych ostatnich. Nieodporne odmiany stawały się odporne nie przez mutacje, lecz dzięki wymianie pierścieni DNA zwanych plazmidami i przekazywniu w ten spo sób odporności na antybiotyki. Nie była to w ogóle mutacja, tyl ko zwykła rekombinacja i zmienność wewnątrz typu. Wbrew więc popularnej opinii pojawianie się odporności bakterii na leki nie jest przejawem ewolucji, odporne formy bo wiem zawsze były obecne. Nie wykazuje ono nawet tworzenia się korzystnych mutacji. Jest jedynie świadectwem doboru na turalnego (czy raczej w tym przypadku pewnego rodzaju sztucznego doboru, bo wywołanego ingerencją człowieka), do boru wśród już istniejących odmian wewnątrz typu. W tym miejscu ewolucjoniści odwołują się do czasu: "Oczy wiście, prawdopodobieństwo jest niskie, ale ile jest czasu - pra wie' 5 miliardów lat!" Lecz 5 miliardów lat to tylko około 1 017 se kund, a cały Wszechświat zawiera mniej niż 1 080 atomów. Tak więc Wszechświat nie jest wystarczająco duży, aby otrzymać prawdopodobieństwo w rodzaju 1 : 1 03 000 000, jakie ewolucjonista Huxley otrzymał, kiedy oceniał prawdopodobieństwo wyewo luowania konia. W 1 967 roku grupa znanych w Świecie nauki biologów i ma tematyków zebrała się w Wistar Institute, aby rozważyć mate matyczne problemy neodarwinowskiej interpretacji ewolucji [patrz Paul S. Moorhead and Martin M. Kaplan (eds.), Mathe matleal Challenges to the Neo-Oarwinian Interpretatlon ot Wistar Symposium No. 5, Wistar Institute Press, Phi ladelphia 1 967] . Wszyscy obecni byli ewolucjonistami i zgadzali Evolution, STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 75 się, co wyraźnie stwierdza wstęp do wspomnianej książki, że nikt nie będzie kwestionował samej ewolucji. Jedynym pyta niem było, czy mutacje łącznie z doborem naturalnym mogą stanowić podstawę mechanizmu zmiany ewolucyjnej? Odpo wiedź matematyków brzmiała: NIE. Po szczególnie przekonującym referacie Marcela Schutzen bergera z Uniwersytetu Paryskiego przewodniczący zgroma dzenia, C. H. Waddington, powiedział: "Twoje rozumowanie prowadzi po prostu do tego, że życie musiało pojawić się po przez akt stworzenia!" Stenografistka zanotowała tu: 'Schutzen berger: Nie! Głosy z sali: Nie!" Wszystko, tylko nie stworzenie. Nawet przypominanie tego słowa nie jest w porządku. Dr Waddington nazwał siebie później 'postneodarwinistą" a więc kimś, kto wierzy w ewolucję, lecz kto nie wierzy, aby mu tacja i dobór mogły wyjaśniać jej przebieg. Wielu ewolucjonis tów (nie dotyczy to jednak autorów podręczników i nauczycieli) uznaje potrzebę ukucia "postneodarwinowskiej" syntezy (patrz Joe Felsenstein, Evolution, American Scientist, March - April 1 978, s. 225-226; Stephen J. Gould, Is a New and General Theory of Evolution Emerging?, Paleobiology, Winter 1 980). Uczeni czują znaczny respekt dla matematyki i powyższe wyzwanie dla modelu opartego na mutacji i selekcji wymusza rewizję na neodarwinowskim myśleniu, włączając dyskusję nad tzw. "cudownymi mutacjami" (John Gliedman, Miracle Muta tions, Science Oigest, February 1 982). Lecz istnieją jeszcze po ważniejsze krytyki tego modelu. Mutacje - rozwój czy degeneracja? Prawie każda mutacja, jaką znamy, zwiazana jest z jakąś chorobą lub wadą. Kreacjoniści używają mutacji do wyjaśnienia pochodzenia pasożytów i chorób, defektów dziedzicznych i utraty niektórych cech. Innymi słowy czas i przypadek prowa dzą do niszczenia i pogarszania stanu rzeczy. \:.atwo zauważyć, że używanie mutacji do wyjaśniania załamywania się istniejące go porządku genetycznego (stworzenia) jest całkowicie prze ciwne wobec używania mutacji do wyjaśniania budowania po rządku genetycznego (ewolucji). Sądąc przyczyną wad bądź blokując normalną funkcję pew- 76 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? nych genów mutacje wprowadziły liczne gnetyczne nienormal nosci do ludzkiej populacji. Hemofilia (zmniejszona krzepliwość krwi), była nieszczęściem domow królewskich Europy, mogła powstać na przykład wskutek mutacji genu zarządzającego czynnikiem krzepliwości krwi u królowej Wiktorii, a straszna choroba Taya-Sacha mogła powstać w Czechosłowacji w la tach 1 920-tych wskutek mutacji genu produkowania enzymu kluczowego dla funkcjonowania mó�gu. Niektórzy nazywają mutacje 'środkami stwarzania'. Lecz mutacje niczego nie stwarzają. Odwrotnie, porządek musi poja wić się wcześniej, zanim mutacje mogą go zniekształcić. Ludzie poddani są obecnie ponad 1 500 zaburzeniom muta cyjnym. Na szczęście nie musimy obawiać się ujawnienia tak wielu wad. Powodem jest to, że każdy z nas ma dwa zbiory ge nów - jeden od matki, a drugi od ojca. Zmutowane geny odpo wiedzialne za wady genetyczne są z reguły 'zneutralizowane" przez zdrowe geny pochodzące od drugiego z rodziców. W podręcznikach genetyki znaleźć można opis indyka, który wy kluł się z niezapłodnionego jaja, który miał tylko po jednym chromosomie z każdej pary. Siłą rzeczy wszystkie mutacje na tychmiast się ujawniły. Ten biedny ptak nie mógł utrzymać w górze swojej głowy. Pióra wypadały całymi płatami, a jego od porność na choroby była tak niska, że musiał być trzymany w specjalnym izolowanym pomieszczeniu. Mutacje są w olbrzymiej większości szkodliwe i w miarę upływu czasu stanowią coraz większy "ciężar genetyczny' dla gatunku. Żaden ewolucjonista nie powie, że zniszczenie warst wy ozonu wokół Ziemi jest pożądane, przyspieszy bowiem tem po mutacji, a więc i tempo ewolucji. Owszem, mutacji będzie więcej, ale ich skutkiem będą głównie przypadki raka skóry i in ne szkodliwe zmiany. Być może od czasu do czasu mogłaby zajść jakaś korzystna zmiana, ale zaginę/aby ona w morzu zmian szkodliwych. Ponieważ szkodliwe mutacje tak bardzo przewyższają li czebnie mutacje pożyteczne, prawo w wielu krajach nie zezwa la na małżeństwo osób blisko spokrewnionych. Dla takich osób bowiem zwiększa się znacznie prawdopodobieństwo ujawnie nia się zmutowanych genów. Ponieważ za mutacje bardzo często odpowiedzialne są "ukryte geny' (recesywne), które powodują, że mutacje te nie 77 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? choroby wypadające pióra trzęsąca się głowa Mutacje w większości przypadków sa szkodliwe i w mierę upływu cza su nakładają one coraz większe "brzemię genetyczne" na gatunek. In dyk, któremu brakuje drugiego zbioru genów umożliwiającego zamas kowanie wad dziedziczriych, rzadko kiedy samodzielnie może ostać się przy życiu. Kreacjoniści odwołują się do mutacji, by wyjaśnić pocho dzenie pasożytów i chorób. Niektórzy ewlocjoniści nadal wierzą, że czas, przypadek i korzystne od czasu do czasu mutacje dostarczają surowca dla postępu biologicznego, lecz "post-neodarwiniści" poszu kują innych sposobów, by wyjaśnić ewolucję. 78 STWORZENIE Cz:.r EWOLUCJA? ujawniają się, trudno je też wyeliminować poprzez dobór. Wskutek tego występuje tzw. wzmacnianie mutacji do pewnego punktu (mutacyjnej równowagi). Zjawisko to nazywa się "ładun kiem' bądź wręcz 'brzemieniem genetycznym'. W jednym z podręczników ewolucjonizmu jego autorzy stwierdzają wyraź nie, że termin nie dotyczy 'obniżania się' genetycznej jakości gatunku (T. DObzhansky, F:-Ayala, L. Stebblns, and J. Valenti ne, Evolutlon, W. H. Freeman and Co., San Francisco 1 970). Pewien czołowy ewolucjonista określił mutację jako "błąd" w DNA i napisał, że mutacje u muszki owocowej wytworzyły krót kie skrzydełka, zdeformowane szczecinki ślepotę i inne powaź ne wady (Francisco Ayala, The Mechanisms of Evolution, Scientific American, September 1 978). Czy takie efekty mogą być surowcem dla ewolucji? Nie znaczy to, że dobroczynne mutacje są teoretycznie nie możliwe. Bakterie, które tracą zdolność trawienia pewnych cuk rów, mogą ją odzyskać przez mutację. Nie jest to jednak żadna ewolucja, ponieważ bakteria ta powraca do punktu wyjścia lecz przynajmniej ta mutacja jest pożyteczna. Kiedy pytamy ewolucjonistów o przykłady dobroczynnych mutacji, niezbyt często otrzymujemy odpowiedź. Dr Parker wspomina, że w trzech przypadkach udzielono mu jej jednak i był to zawsze ten sam przykład: anemia komórek sierpowa tych. Jest to choroba czerwonych ciałek krwi. Dlaczego ktoś cho robę nazywa dobroczynną mutacją? Otóż w pewnych rejonach Afryki śmiertelność na malarię wynosi ponad 30 %. Malaria wy wołana jest przez drobny jednokomórkowy organizm, który do staje się do czerwonych komórek krwi i zjada hemoglobinę. Ten konkretny zarazek "nie lubi' hemoglobiny komórek sierpo watych i w rezultacie ludzie je posiadający nie zapadają na ma larię. Lecz koszt tego jest wysoki - około 25 % dzieci chorują cych na tę anemię umiera z jej powodu. Jeśki ktoś chce nazwać to dobroczynną mutacją, to proszę bardzo. Wydaje się jednak bardzo wątpliwe, aby dalszy rozwój człowieka mógł być oparty na tego typu mutacjach. Gen anemii sierpowatej występuje w znacznym stopniu w pewnych populacjach afrykańskich nie dlatego, że jest on 'do broczynny", lecz po prostu dlatego, że śmiertelność na anemię w tych rejonach jest mniejsza niż śmiertelność na malarię. Do- 79 S1WORZENIE CZY EWOLUCJA? anemia komórek sierpowatych normalna krew , ' (. � * MUTATlON Anemia sierpowata jest często prezentowana jako przykład korzystnej mutacji, ponieważ ludzie posiadający sierpowatą hemoglobinę w swoich czerwonych ciałakch krwi są odporni na malarię. Lecz cena tej ochrony jest wysoka - 25 % dzieci nosicieli prawdopodobnie umrze na anemię, a następne 25 % jest podatnych na malarię. Gen będzie auto matycznie selekcjonowany tam, gdzie śmiertelność na malarię jest wy soka, lecz sarni ewolucjoniści przyznają, że krótkoterminowe zalety - to wszystko, co dobór naturalny potrafi odsiać - może stanowić uszczer bek dla długoterminowego przeżycia. Co sądzisz na ten temat? Czy anemia sierpowata jest szkodliwa, czy też stanowi dobry przykład po stępu ewolucyjnego? 80 STWORZEr:,jj E CZY EWOLUCJA? bór naturalny jest "ślepym' procesem automatycznie groma dzącym geny pozwalające przeżyć na krótką metę, nawet jeśli zmiejsza to przeżycie gatunku na dłuższą metę. Z tego powodu John Maynard Smit� (The Evolution of Behavior, Scientitic American, September 1 978) uważa, że dobór naturalny m oże od czasu do czasu prowadzić do szkodliwych rezu ltatów z uszczerbkiem dla jakości genetycznej. Naszym zdaniem ten właśnie efekt widzimy w przypadku anemii sierpowatej. Lepszym przykłądem korzystnej mutacji jest chyba otrzyma nie kukurydzy (George W. Beadle, The Ancestry of Com, Scien tific American,. January 1 980) . Ale mutacja ta w istocie jest ko rzystna dla ludzi, a nie dla zboża. Jest ono biologicznym "mon strum", które nie może przeżyć bez troski ze strony ludzi. Po dobnie Richard Novick (Plasmids, Scientific American, Decem ber 1 980) nazywa �ęwolucyjnymi kalekami" bakterie, które dzię ki mutacjom stają się odporne na leki - a to z powodu szkodli" wych efektów takich zmian. Powtórzmy jednak jeszcze raz - nie jest tak, że korzystne m utacje są teoretycznie niemożliwe. To raczej cena ich wystę powania jest zbyt wysoka. Wyjaśniając ewolucję stopniową se lekcją takich korzystnych mutacji należy również uporać się z tysiącami szkodliwych mutacji, jakie mogłyby się pojawić. W miarę upływu czasu"brzemię genetyczne staje się zbyt wielkie i zdolność gatunku do przeżycia staje pod znakiem zapytania. M utacje prowadzą raczej do degeneracji niż do rozwoju. M utacje wskazują na stworzenie Największy powód, dla którego należy odrzucić pogląd, iż m utacje mogą prowadzić do ewolucji, jest bardzo prosty. W rzeczywistości bowiem zjawisko m utacji zakłada stworzenie. M utacje są p rzecież tylko zmianami w już istniejących genach. Większość mutacji jest wywołana przez promieniowanie. Jest oczywiste, że aby promieniowanie mogło oddziałać, naj pierw musi istnieć gen. Gen musi istnieć, zanim może zmuto wać. W rezultacie mutacji otrzymujemy tylko zmienioną postać już istniejącego genu, czyli zmienność wewnątrz typu. STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 81 Rozdział 8. W jaki sposób powstała różnorod ność żywych organ izmów? Pewien ewolucjonista powiedział kiedyś, że każdy farmer praktykujący selektywny chów praktykuje ewolucję. Jeden ze słuchających go farmerów odpowiedział następująco: "Proszę pana, kiedy ja krzyżuję świnie, to otrzymujlj nadal świnie, a nie psy, koty czy konie". Fakt ten staje się powoli oczywisty dla co raz większej liczby ludzi. Stephen Gould (The Return of Hopeful Monsters, Naturf,ll History June-July 1 977), naukowiec z Harvardu, wyraźnie uzna je głęboką różnicę między ewolucją a mutacjami. Ewolucja - jak mówi - wprowadza "glljbokie przejścia strukturalne", takie jak zmiana od ryby do filozofa (nazywamy to makroewolucją). Mu tacje tworzą zaś tylko mniejsze odmiany, jakie widzimy w eks perymentach z "muszkami w butelkach', które na początku i na końcu są muszkami. Gould beszta swoich kolegów - ewolucjo nistów za przeprowadzanie nielogicznej jego zdaniem ekstra polacji. "Ortodoksyjni neodarwiniści ekstrapolują te niezbyt gllj bokie i stale wystljpujące zmiany na najglljbsze przejŚcia struk turalne (.. .) " . Dla ewolucjonisty dawnego stylu, który posługuje się mechanizmem mutacja-selekcja, "makroewolucja (polegają ca na większych przejŚciach strukturalnych) jest tylko mikro ewolucją (przyklad muszek w butelkach), tyle że rozszerzoną'. Gould zapytuje wtedy: 'Jak takie procesy mają zmienić komara czy nosorożca w coś fundamentalnie odmiennego?" W swoim późniejszym artykule (Is a New and General Theory of Evolu tion Emerging?, Paleobiology, Winter 1 980) odpowiada nastę pująco na to pytanie: 'Ta teoria [tzn. ortodoksyjny neodarwino wski ekstrapolacjonizm] jest faktycznie martwa jako ogólna pro pozycja pomimo tego, że trwa nadal jako podrljcznikowa orto doksja". Gould uważa, że obecna wiedza z genetyki wystarcza, aby zupełnie odrzucić wyjaśnianie ewolucji jako powolnej, stopnio wej selekcji małych zmian mutacyjnych. Jest on zamiast tego 82 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? przekonany, że ewolucja zachodzi w gigantycznych krokach, poprzez radykalne restrukturowanie całych zbiorów DNA two rząc to, co sam nazywa "monstrami rokującymi nadzieję" ("ho peful monsters'). Przyznaje zarazem, że żadne takie monstrum rokujące nadzieję nigdy nie zostało zaobserwowane. Jego no wa teoria nie jest więc w żadnym wypadku logicznym wynika niem z obserwacji, lecz raczej fantastyczną wiarą w dalszą przyszłość teorii obalonej przez fakty. Gould nie jest izolowanym przykładem. W październiku 1 980 roku światowej ślawy ewolucjoniści spotkali się w Chica go na konferencji podsumowanej potem popularnie przez Adlera i Careya w Newsweeku z 3 listopada 1 980 roku oraz profesjonalnie przez Lewina w Science z 21 listopada 1 980 ro ku. Według Lewina 'centalnym problemem konferencji w Chica go było to, czy mechanizmy leżilce u podstaw mikroewolucji można ekstrapolować, aby uzyskać wyjaśnienie zjawiska makro ewolucji'. Innymi słowy: procesy mutacji, doboru i seksualnej rekombinacji tworzą zmienność wewnątrz typu, lecz czy można ich działanie rozszerzyć (ekstrapolować) tak, aby wyjaśnić za kładaną zmianę ewolucyjną od prostszych do bardziej złożo nych typów? Czy można w ten sposób wyjaśnić makroewolu cję? Kreacjoniści już dziesiątki lat temu wskazali na szereg lo gicznych i obserwacyjnych ograniczeń dla tej wielkiej ekstrapo lacji. Jest nam oczywiście przyjemnie, że najsławniejsi ewolu cjoniści świata zgadzają się obecnie z nami - nie przyznając nam jednak żadnych zasług - że podręcznikowy i telewizyjny obraz niewielkich mutacji, które powoli selekcjonowane tworzą ewolucję, jest po prostu fałszywy. W tym miejscu wielu ewolucjonistów mówi: "Tak, krytykuje my dotychczas uznawane mechanizmy ewolucji, ale przynaj mniej zgadzamy się wszyscy, że jest ona faktem, chociaż nie wiemy, jak zachodzi'. Dr Parker twierdzi, że chociaż sam kiedyś udzielał takiej odpowiedzi, brzmi ona teraz dla niego komicznie i bezsensownie, podobnie jak dla Colina Pattersona (przemó wienie w American Museum of Natural History, New York, No vember 5, 1 981 ), czołowego paleontologa z British Museum. Patterson powiedział, że ewolucjoniści zwykli oskarżać kiedyś kreacjonistów o przyjmowanie faktu różnorodności żywych or ganizmów bez przedstawiania żadnego mechanizmu wyjaśnia- STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 83 jącego ten fakt, ale teraz sami robią dokładnie to· samo. Teorii dodaje Patterson - która po prostu akceptuje różnorodność ży cia nie ofiarowując żadnego wyjaśniającego mechanizmu, który do niej doprowadził, nie można uważać w ogóle za teorię nau kową· Ewolucjoniści wierzą, mówiąc żartobliwie, że ostatecznie żaby przekształcają się w księżniczki. Bajki jednak przedstawia ją sposób takiego przekształcenia - jest nim pocałunek młode go i urodziwego księcia. I gdyby ktoś poważnie upierał się przy tym "mechanizmie", to można jego skuteczność sprawdzić em pirycznie. Taka empiryczna weryfikacja nie jest jednak możliwa we współczesnym ewolucjonizmie. Czy mamy do czynienia ze zmianą żab w księżniczki, ryb w filozofów czy molekuł w ludzi, nazywanie ewolucji faktem bez przynajmniej ogólnego przed stawienia jej mechanizmu nie ma żadnych podstaw. Kreacjoniści nie wierzą, że żaby przekształcają się w księż niczki, ale raczej że żaby i ludzie zostali oddzielnie stworzeni z tych samych rodzajów molekularnych "cegiełek budowlanych". Pamiętacie wypolerowany kamień i grot strzały? Oba te przed mioty zostały ukształtowane z tej samej substancji - jeden przy pomocy (mechanizmu) czasu i przypadku działającego na we wnętrzne własności materii, drugi przy pomocy mechanizmu projektu i stworzenia tworzącego nieredukowalne własności or ganizacji. Dlatego właśnie sednem sporu kreacjonizmu z ewo lucjonizmem jest mechanizm powstania organizmów żywych wyjaśnienie "jak?" Substancja żywa, adaptacje i zmiany są "da nymi' bądź "faktami", które są akceptowane przez obie strony sporu. Centralnym pytaniem jest, jak zaistniały te wzorce po rządku: przez czas i przypadek jak wypolerowany kamień, czy też przez projekt i stworzenie jak grot strzały? Większość ewolucjonistów na konferencji w Chicago zgo dziła się, że mechanizm neodarwinowski odwołujący się do mutacji i doboru nie da się już naukowo utrzymać jako wyjaś nienie pochodzenia i różnorodności żywych organizmów. Nie stety, wielu ewolucjonistów zaczyna zamiast tego pokładać ca łą swoją nadzieję w "monstrach rokujących nadzieję', których ideę wskrzesił Gould i inni. Nieliczni nadal opowiadają się za neodarwinizmem licząc na jego udoskonalenie. Ale niektórzy uczeni chcą poszukiwać prawdziwie nowych hipotez. Jednym z takich uczonych jest Pierre Grasse. W zjadliwych STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 84 � · � ó", 0 �.,,\ . ps ,� �",>:i� �r.r'i�'?·-"· ;:,��? �' '-.: �...;; ... \\ ",���\(�\f(�f " (jJ """ , '"t:'ł: ��:, 00 i! j) y /! �" , . - =' " t ,� . ł • . . C"'{i.' -:r . r ., ··. · i':: .. - �· v - .... ... . . ... "," '<S:� f (,- Najbardziej logicznym wnioskiem z naukowych obserwacj i dOtyczą cych mutacji, doboru i genetycznej rekombinacji wydaje się być zmien noŚĆ wewnlJłrz stworzonych typów. Jeśli różnorodność gatunków nie jest rezultatem działania czasu, przypadku i mutacji, lecz została stwo.. rzona, to nie istnieje też zbyt wielkie "brzemię genetyczne", jakie musia łoby istnieć, gdyby ujęcie ewolucyjne było prawdziwe. Lecz czy istnieje wystarczająca zmienność wewnątrz każde g o stworzonego typu, aby utworzyć wszystkie odmiany, jakle dziś widzimy? Kreacjoniści dyspo . nują obecnie obiecującymi odpowiedziami na to pytanie. STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 85 słowach odrzuca on mutację i selekcję jako sposób, w jaki za chodzić miałyby zmiany ewolucyjne. Mutacje są 'tylko dzie dzicznymi fluktuacjami wok61 stanowiska pośredniego; wahnię ciem na prawo, wahnięciem na lewo, lecz bez żadnego osta tecznego efektu ewolucyjnego". Mutacje "nie Sq komplementar ne (. . .), ani nie Sq kumulatywne'. Znaczy to, że nie funkcjonują razem, nie współdziałają, i nie dodają się. 'Modyfikujq one to, co już poprzednio istniało' - mówi Grasse (Evolutlon ot Living Organisms, Academic Press, New York 1 977) - co znaczy, że mutacja nie daje nic więcej ponad zmienność wewnątrz typu. Faktycznie otrzymujemy nawet mniej, ponieważ w większości wypadków mutacje są szkodliwe tworząc zmiany "schyłkowe" zamiast 'wznoszącej się do góry" ewolucji. 'Przypadek kierowa ny przez wszechmogqcy dobór staje się pewne!)o rodzaju opatrznościq (.. .) którq się tajemnie czci'. , Grassa nie jest Geszcze) kreacjonistą. Lecz mówi, że wszyst ko, co wie o świecie ożywionym, przekonuje go, że musi istnieć jakaś "wewnętrzna siła" działająca w historii życia. Przypomina to nam Alberta Szent-Gyorgyiego, który powiedział, że pojawie nie się bardzo złożonych cech na drodze mutacji ma zerowe prawdopodobieństwo. Wspominaliśmy, że obserwacje organiz mów ożywionych zmusiły Szent-Gyorgyiego, podobnie jak Grassego, do postulowania przynajmniej siły stwórczej. Pamiętacie też może Garreta Hardina, który pytał: 'Czy schemat ewolucyjny jest błędny? Czy Paley mial rację?" Czy możemy wnioskować o kreacji z tego rodzaju projektu, jaki wi dzimy wśród organizmów żywych? 'Przemyśl to!' STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 86 Rozdział 9. Zm ienność w ramach stworzonych typów Kreacjonisci twierdzą, że ogromna różnorodność, jaką się obecnie obserwuje, utworzyła się po stworzeniu w rezultacie zmienności wewnątrz typów. Powstaje pytanie, czy jednak jest to w ogóle możliwe? Czy wystarczyło na przykład stworzyć jed ną parę ludzi, aby wytworzyć całą różnorodność obserwowaną dzisiaj u rozmaitych ras ludzi? Pomocy w sformułowaniu odpo wiedzi na to pytanie udziela ewolucjonista Francisco J. Ayala (The Mechanisms of Evolution, Scientific American, September 1 978) . Mówi on, że ludzkie istoty są "heterozygotyczne" średnio dla 6,7 % ich genów. Znaczy to, że na 1 00 par genów dla danej cechy od 6 do 7 posiada różne allele (np. dla barwy oczu jeden jest na kolor brązowy, drugi zaś - na niebieski). Może się wyda wać, że 6,7 % to niewiele. Lecz Ayala obliczył, że jedna para ludzka charakteryzująca się taką zmiennością może wytworzyć 1 0201 7 dzieci (oczywiscie matematycznie, nie fizycznie!), zanim urodzą się identyczne bliźniaki. Ta liczba to jedynka z 201 7 ze rami. Liczba atomów w znanym Wszechświecie wynosi tylko 1 080, co jest niczym w porównaniu z różnorodnością występują cą potencjalnie tylko w dwu ludzkich istotach. Weźmy na przykład barwę ludzkiej skóry. Zauważmy na wstępie, że wszyscy mamy (z wyjątkiem albinosów) dokładnie ten sam barwnik skóry. Jest to białko zwane melaniną. Wszys cy mamy taki sam podstawowy barwnik skóry, tylko różną jego ilość. Jak długo trwałoby otrzymanie wszystkich odmian ilości barwnika skóry, jakie widzimy dzisiaj wśród ludzi? Odpowiedź jest zaskakująca: przy odpowiednim "stanie wyjściowym" tylko jedno pokolenie! Zobaczmy, jak się to dzieje. Ilość barwnika skóry jaką posia damy, zależy od przynajmniej dwu par genów. Nazwijmy te ge ny A i B. Ludzie z najciemniejszą barwą skóry mają geny AABB w swoim genotypie. Ludzie z bardzo jasną skórą mają aabb. Ludzie z dwoma genami typu "dużych liter" byliby średnio ciem ni, a z jednym bądź trzema takimi genami byliby nieco jaśniejsi STWORZENIE CZY EWOLUCJA? AB 87 Ab aB AB Aa Sb Ab aB ab Ao bb ab · Ao · Sb Ao bb 00 00 00 00 8B Sb Sb bb Wszyscy ludzie mają ten sam podstawowy barwnik skÓry (melaninę), tylko w różnej ilości. Gdyby stworzona para rodziców miała średnio za barwioną skórę, to wszystkie znane dzisiaj pod tym względem odmiany mogłyby powstać podczas tylko jednego pokolenia. W podobny spo sób rośliny i zwierzęta stworzone z mieszanką możliwych genów mo głyby wypełnić z czasem wszystkie różnorodne ekologicznie i geogra ficznie tereny Ziemi. 88 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? bądź nieco ciemniejsi. Załóżmy, że na początku mamy do czynienia z dwoma śred nio ciemnymi rodzicami, AaBb. Istnieje 1 6 możliwych kombina cji tych genów u ich dzieci. Mniej niż p% wa (tylko 6 z 1 6) była by średnio ciemna podobnie jak ich rodzice. Czworo dzieci by łoby nieco ciemniejszych oraz czworo nieco jaśniejszych. Jed no na szesnaścioro dzieci tych średnio ciemnych rodziców miałoby najciemniają możliwą barwę skóry, podczas gdy szan se wynoszą również 1 /1 6, że jakiś brat lub siostra będzie miał lub miała najjaśniejszą barwę skóry. Są to, oczywiście, dane statystyczne wskazujące na największe prawdopodobieństwo rozkładu barwy skóry u dzieci średnio ciemnych rodzi<;ów. W rzeczywistym przypadku gdyby tacy rodzice mieli faktycznie 1 6 dzieci, ten rozkład mógły się nieco odchylać od podanego. Wszystkie odmiany, jakie dzisiaj widzimy pod względem barwy skóry, powstałyby w ciągu jednego pokolenia! I jest tak faktycznie w dzisiejszych Indiach. N iektórzy Hindusi są tak ciemni jak najciemniejsi Afrykanie, a niektórzy - może to być na wet brat lub siostra w tej samej rodzinie - tak jaśni jak najjaśniej si Europejczycy. Zauwaźmy teraz, co się dzieje, jeśli poszczególne ludzkie grupy były izolowane po stworzeniu. Jeśli ci z bardzo ciemną skórą (AABB) migrują na ten sam teren lub pobierają się tylko z tymi o bardzo ciemnej skórze, to wtedy wszystkie ich dzieci bę dą posiadały ciemną skórę. AABB jest bowiem jedyną możliwą kombinacją komórek jaja i spermy o charakterze AB. Podobnie rodzice o bardzo jasnej skórze (aabb) mogą posiadać tylko dzieci o bardzo jasnej skórze, poniewż nie mają oni do przeka zania ani genu A, ani B. Nawet niektórzy rodzice o średnio za barwionej skórze (AAbb lub aaBB) mogą być "zmuszeni" do po siadania tylko średnio ciemnych dzieci, ponieważ zawsze prze kazują jeden gen "duży" i jeden "mały". Tam gdzie ludzie o róż nej barwie skóry ponownie się stykają Gak to jest na przykład na Karaibach), znajdziemy znów pełny zakres odmian - nic mniej, ale i nic więcej ponad to, od czego zaczynaliśmy. Wyraź nie jest to zmienność wewnątrz typu . Określenie 'pula genetyczna" odnosi się do wszystkich roz maitych genów obecnych w populacji. Istnieją przynajmniej cztery geny barwy skóry w ludzkiej puli genetycznej: A, a, B, b. Ta cała pula genetyczna dla barwy skóry może się znajdować STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 89 W jednej tylko osobie posiadającej średnio ciemną skórę (AaBb), albo może być 'rozsmarowana" wśród wielu osób z dostrzegalnie różnymi barwami skóry. Co się działo, kiedy potomkowie średnio zabarwionych ro dziców sami posiadali potomków o różnorodnej barwie skóry? Czy można to nazwać ewolucją? Z wyjątkiem albinizmu (muta cyjnej utraty barwy skóry) ludzka pula genetyczna nie jest więk sza i odmienna niż pula genetyczna istniejąca przy stworzeniu. W miarę wzrostu liczebności ludzi genetyczna zmienność 'wbudowana" w pierwsze stworzone ludzkie istoty uzyskała wi dzialny wyraz. Najciemniejsza barwa skóry Nigeryjczyka i naj jaśniejsza Norwega, najsmuklejsza sylwetka Watusi i najniższa Pigmeja, najcieńszy sopran i najgłębszy bas mogły być obecne od samego początku u dwu zepełnie przeciętnie wyglądają cych ludzi. Wielka różnorodność rozmiarów, barwy, postaci, funkcji itd. również mogła być obecna w stworzonych przod kach wszystkich innych typów. Ewolucjoniści zakładają, że całe życie rozpoczęło się od jed nej bądź kilku chemicznie wyewoluowanych form życia z bar dzo malą pulą genetyczną. Według ewolucjonistów powiększa nie się puli genetycznej na drodze selekcji przypadkowych mu tacji jest powolnym procesem, którego rezultatem jest 'obciąże nie genetyczne" każdego typu szkodliwych mutacji z ewolucyj nymi pozostałościami. Ani kreacjonista, ani ewolucjonista nie byli na początku i nie mogli widzieć, jak naprawdę było, lecz mechanizm kreacjonis tyczny funkcjonuje i jest spójny z tym, co obserwujemy w przy rodzie. Założenie ewolucjonistyczne nie funkcjonuje i nie jest spójne z tym, co obecnie wiemy o genetyce i reprodukcji. Jako uczony wolę idee, które pomagają wyjaśnić to, co obserwuje my. Według koncepcji kreacjonistycznej każdy typ zaczynał swoją historię od dużej puli genetycznej obecnej w stworzo nych, prawdopodobnie z tego względu 'średnio wyglądają cych" rodzicach. W miarę izolowania się niektórych potomków tych stworzonych typów każdy średnio wyglądający ('uogólnio ny") typ będzie się rozszczepiał tworząc różnorodność bardziej "wyspecjalizowanych" potomków przystosowanych do różnych środowisk. W ten sposób stworzeni przodkowie psów dali po czątek takim odmianom w przyrodzie jak wilki, kojoty i szakale. 90 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? ���.-�' ' :---: I , " . �" '. .' � A 8 ·· "" " " " , . 1\ . 1' ' I ' " ,j!I� .. .• ", . B Potomkowie stworzonych typów mają tendencje do kształtowania róż nych odmian. Nawet odmiany, które już się nie krzyżują (8), mogą być uznane za ten sam typ, ponieważ posiadają przeciwległe formy (allele) tych samych genów. Stephen Gould z Harvardu mówi, że istnienie od rębnych typów, zarówno żyjących jak i w postaci skamieniałości, "było całkowicie spójne z kreacjonistycznymi celami ery przeddarwinow skie/', choć sam Gould odrzuca koncepcję stworzenia. Fakty te wyda ją Się jednak pasować do koncepcji stworzenia równie dobrze i w na szej obecnie "post-neodarwinowskiej erze". STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 91 A ludzie podzielili się na wiele rozmaitych narodowości. Odmiany wewnątrz stworzonego typu mają te same geny, lecz w różnej ilości. Na przykład pewne plemiona indiańskie mają wysoki procent krwi grupy A, lecz jest ona bardzo rzadka wśród innych plemion. Różnice te odzwierciedlają różnice ge netyczne przenoszone przez założycieli każdego plemienia, gdy ludzie migrowali przez kontynent północno-amerykański. Różnice genetyczne mogą się szybko ujawniać w małych populacjach (proces ten jest zwany dryfem genetycznym). Weźmy na przykład Amiszów z Pensylwanii. Ponieważ są oni potomkami tylko około 200 osadników, którzy raczej tworzyli ro dziny wewnątrz swojej grupy, to występuje u nich większy niż u przeciętnego Amerykanina procent genów na krótkie palce, ni ską figurę, szósty palec i pewną chorobę krwi. Z podobnych powodów ' rośliny i zwierzęta na przeciwnych zboczach gór, stronach rzek czy bokach kanionów różnią się co do wielkości, barwy, kształtu ucha czy pewnej takiej cechy, która powoduje, że rozpoznaje się je jako odmiany danego typu. Wszystkie różne odmiany człowieka mogą, oczywiście, za wierać małżeństwo i posiadać dzieci. Wiele odmian roślin i zwierząt również utrzymuje zdolność do reprodukcji i wymiany genów - pomimo wielkich różnic w wyglądzie jak między szkoc kimi owczarkami i cocker spanielami czy między wilkami i wil czurami alzackimi. Lecz odmiany jednego typu mogą również utracić zdolność do krzyżowania się z innymi odmianami ich ty pu. Na przykład muszki owocowe rozmnażające się w Central nej i Południowej Ameryce rozpadły się na wiele podgrup. A ponieważ te podgrupy już się nie krzyżują, każda może być nazwana oddzielnym gatunkiem. Powstaje wiele gatunków z jednego typu! Czy to nie jest ewolucja? Niektórzy ewolucjoniści z pewnością tak myślą. W trakcie jednej z debat na temat 'stworzenie czy ewolucja', w której uczestniczył dr Parker, pewien profesor biologii wstał i powie dział wszystkim o muszkach na pewnych wyspach, które zwyk le krzyżowały się, lecz już tego nie robią. Stały się oddzielnymi gatunkami, a to - powiedział ku dużemu zadowoleniu - dowo dzi, że ewolucja jest faktem zachodzącym dzisiaj! Co powiemy na ten temat? Wydaje się, że rzeczywiście po wstają bariery dla reprodukcji między odmianami, które kiedyś 92 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? Się krzyżowały. Czy to dowodzi istnienia ewolucji? Czy ten fakt powoduje, że ekstrapolowanie od takich procesów do rzeczy wistych zmian ewolucyjnych od jednego typu do innego staje się rozsądne? Myślę, że odpowiedź brzmi 'nie". Fakt ten w najmniejszym stopniu nie stanowi poparcia dla ewolucjonizmu. Rzeczywista ewolucja (makroewolucja) wymaga ekspansji puli genetycznej, dodania nowych genów i nowych cech, gdy życie - jak się zakłada w ewolucjonizmie - przechodzi od pros tych początków do coraz bardziej zróżnicowanych i złożonych form ("od molekuł do człowieka" czy "od ryby do filozofa"). Przy puśćmy, że istnieją wyspy, gdzie trzy odmiany muszki, które zwykle wymieniały geny, już się wzajemnie nie krzyżują. Czy jest to świadectwo ewolucji? Nie, wręcz przeciwnie. Każda od miana ma teraz mniejszą pulę genową niż oryginalna i ograni czoną zdolność przystosowywania się do nowych środowisk przy pomocy nowych kombinacji cech lub reagowania na zmia ny w ich własnym środowisku. Na dłuższą metę dużo bardziej prawdopodobne będzie. wyginięcie gatunku niż jego ewolucja. Potomkowie stworzonych typów mają tendencję do kształ towania różnych odmian. Nawet odmiany, które już się nie krzy żują, mogą być uznane za ten sam typ, ponieważ posiadają tyl ko występujące naprzeciwko formy (allele) tych samych genów. Oczywiście, jeśli ktoś będzie się upierał definiując ewolucję jako "zmianę w częstości występowania genów", to wtedy przy kład muszki "dowodzi istnienia ewolucji", lecz również dowodzi on istnienia stworzenia, ponieważ kreacjonizm mówi także o procentowych zmianach występowania już istniejących genów. Gdyby ewolucjoniści rzeczywiście mówili i pisali tylko o ob serwowalnej zmienności wewnątrz typu, to nie istniałaby żadna kontrowersja 'stworzenie czy ewolucja". Lecz jak wiemy, pod ręczniki, nauczyciele i dokumentalne filmy telewizyjne kładą na cisk na ekstrapolowanie od prostej zmienności wewnątrz typu do najbardziej fantastycznych rodzajów zmian ewolucyjnych. A jak długo będą oni kładli nacisk na taką ekstrapolację, tak dłu go kreacjoniści będą wskazywali na granice takich zmian i bę dą ofiarowywali stworzenie zamiast ewolucji jako najbardziej lo giczny wniosek z istniejących obserwacji. Wszystko, co kiedy kolwiek zaobserowaliśmy, to to, co sami ewolucjoniści nazywa ją "subspecjacją" (zmienność wewnątrz typu), a nigdy trans specjacją (zmianą od jednego typu do innych). S1WORZENIE Cl:( EWOLUCJA? 93 Sprzeciw kreacjonistów wobec istnienia zmian dotyczy więc nie, jak się często błędnie ich interpretuje, poziomu gatunku, lecz typu (czasami używa się terminu "rodzaj"). Termin ten rze czywiście niełatwo zdefiniować, ale podobnie jest i z terminem "gatunek'. Ewolucjoniści uważają pewne altanniki za odrębne gatunki, nawet chociaż te krzyżują się, i nie potrafią w ogóle użyć kryterium krzyżowania się w przypadku form niepłcio wych. Kreacjoniści mają podobne kłopoty, gdyż również wiążą 'typy" z grupami, ktore zwykle się krzyżują. Jednakże zarówno kreacjoniści jak i ewolucjoniści dzielą się na "scalaczy' i "roz dzielaczy". Ci ostatni na przykład klasyfikują koty na 28 gatun ków. Pierwsi zaś (czy to kreacjonistyczni, czy ewolucjonistycz ni) klasyfikują je tylko w jeden! Być może każdy stworzony typ jest wyjątkową kombinacją niewyjątkowych cech. Spójrzmy na siebie. Każdy z nas ma pewne cechy - brązowe włosy, szczupłą sylwetkę czy nawet wydatny nos. Bez względu na tę cechę, istnieje ktoś inny, kto ma dokładnie tę samą cechę. Lecz nikt nie ma tej samej kombi nacji cech, które masz ty czy ja. Każdy z nas jest wyjątkowym połączeniem niewyjątkowych cech. W pewnym sensie właśnie dlatego jest tak trudno sklasyfikować ludzi. Jeśli podzielisz ich według typu włosów, to otrzymasz grupy, które nie będą paso wały pod względem typu oczu, i tak dalej. Podobny wzorzec widzimy wśród organizmów żywych. Każ dy stworzony typ jest wyjątkową kombinacją cech, które poje dynczo występują także w innych grupach. Dziobak na przy kład był najpierw uważany przez ewolucjonistów za oszustwo, ponieważ jego "dziwaczny" zbiór cech utrudniał zgadywanie, z czego mógł on wyewoluować. Kreacjoniści wskazują, że każda z jego cech, włączając takie złożone cechy jak mechanizm echolokacyjny, skórzane jajo i gruczoły mleczne, jest komplet na, w pełni funkcjonująca i dobrze zintergowana z innymi ce chami w odrębnym i cudownym typie życia. Być może kracja wytworzyła projekt w żywych organizmach podobny do tego, jaki znajdujemy w świecie nieożywionym. Tylko około stu różnych pierwiastków, rodzajów atomów, łączy się w najróżnorodniejszy sposób tworząc olbrzymią różnorod ność nieożywionych cząsteczek i związków. Być może kreacjo niści pewnego dnia zidentyfikują względnie niewiele genów i zbiorów genów, których w wyjątkowych połączeniach użyto do STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 94 wytworzenia wszystkich różnych typów życia, jakie postrze gamy. Aby wykazać słuszność tego "mozaikowego czy modu łowego pojęcia stworzonych jednostek', należy przeprowadzić wiele badań, lecz wynikiem mogałaby być prawdziwie obiek tywna taksonomia, którą mogliby przyjąć tak kreacjoniści, jak i ewolucjoniści. Lecz dlaczego w ogóle możemy klasyfikować rośliny i zwie rząta w typy czy gatunki? W fascynującycm wstępie od redak tora w "Naturai History' Stephen Gould (A Quahog is Quahog, Natural History August - September 1 979; przedrukowany jako Species Are Not Specious, New Scientist August 2, 1 979) pi sze, że biologom sporo się powiodło w dzieleniu świata ożywio nego na odrębne i rozłączne gatunki. Ponadto nasze nowo czesne naukowe klasy1ikacje często zgodne są w najmniej szym szczególe z 'ludowymi klasy1ikacjami" tzw. ludów pierwot nych. Dzisiejsze kryteria stosują się także do skamieniałości. In nymi słowy - mówi Gould - we wszystkich okresach czasu i na wszystkich miejscach istnieją wyraźne granice między typami. "Lecz mówi Gould - jak istnienie odrębnych gatunków można by uzasadnić w ramach teorii [ewolucji], która proklamowała - nieprzerwaną zmianę jako najbardziej podstawowy fakt przyro dy?' Jeśli istnieje. ewolucja, to dlaczego w ogóle mają istnieć gatunki? Jeśli wszystkie formy życia zostały wytworzone przez stopniową ekspansję (przez selekcjonowane mutacje) z małej początkowej puli genowej, to organizmy powinny przechodzić stopniowo jedne w drugie bez odrębnych granic. Z problemem tym zetknął się również Darwin, k1óry w końcu zaprzeczył real ności gatunków. Lecz - jak wskazuje Gould - Darwin był znako mitym klasy1ikatorem gatunków, których ostatecznej realności zaprzeczał. A żadnego pocieszenia nie mógł znaleźć w skamie niałościach, gdyż je również udało mu się sklasy1ikować na od rębne gatunki. Użył on tych samych kryteriów, jakich używamy do klasyfikacji roślin i zwierząt dzisiaj. "Faktycznie - konkluduje Gould - istnienie odrębnych gatun ków było całkowicie spójne z kreacjonistycznymi celami ery przed-darwinowskiej'. Ze swej strony chciałbym po prostu do dać, że świadectwo to jest również całkowicie spójne z kreacjo nistycznymi celami obecnej post-neodarwinowskiej ery. W cza sach Darwina, jak i obecnie, stworzenie wydaje się być najbar dziej logicznym wnioskiem z naszych obserwacji. 95 STWORZENIE C7Y EWOLUCJA? ZMIANA 1 . Z małej puli genetycznej 1 . Z du:tej pull genetycznej 2 . Która ekspanduje przez mutacje i dobór 3. WywołujlJc zmiany między typami EWOLUCJA 2. Która dzieli się przez migrację i dobor 3. W\rwclłuiiac 7m"InIV STWORZENIE Zmiana? Tak, ale jakiego rodzaju? Jaki jest naj rozsądniejszy wniosek płynący z obserwcji: nieograniczona zmiana od jednego typu do in nych (ewolucja) czy ograniczona zmienność wewnątrz typów (stworze nie)? 96 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? Darwin próbował wyjaśnić istnienie planu bez stworzenia, na podstawie selekcji i dziedziczenia cech osiągniętych przez używanie i nieużywanie (koncepcja pangenów). Lecz koncep cja ta poniosła fiasko. Post-neodarwiniści zwracają się ku 'pot workom rokującym nadzieję' zamiast prostych mutacji i ku 'przeżyciu najszczęśliwszych' zamiast doboru. Te nowe idee mają niewielką w ogóle podstawę w obserwacji i ujawni się to wtedy, gdy wiara ewolucjonistów w przyszłe odkrycia również się załamie. Lecz chociaż mutacje i dobór są odrzucane przez niektó rych ewolucjonistów, to tych samych procesów używają krea cjoniści - nie jako mechanizmu kreacji, lecz jako części proce su, na mocy którego stworzone typy różnią się w różnych miejscach Ziemi. STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 97 Rozdział 10. , Swiadectwo skamieniałości - rośl i ny i zwierzęta Skamieniałości są szczątkami lub śladami żywych organiz mów (roślin, zwierząt, człowieka) zachowanymi w skałach osa dowych. Mają dlatego olbrzymie znaczenie przy analizowaniu rozmaitych spraw związanych z kontrowersją "stworzenie czy ewolucja?". Zbieranie skamieniałości może dawać też dużo ra dości. Dr Gary E. Parker, którego tekst jest podstawą opraco wania prezentowanego rozdziału, wspomina, że jego rodzina (dwoje dorosłych i czworo dzieci) zebrała ponad 1 000 funtów skamieniałości z wykopów drogowych i łożysk rzek podczas poszukiwań w Ameryce Północnej, a nawet w Australii. Gdy wspomniana kontrowersja odżyła przed kilkudziesięciu laty, kreacjoniści i ewolucjoniści oczekiwali znalezienia wśród skamieniałości radykalnie odmiennych typów życia. Ewolucjo niści, oczywiście, mieli nadzieję znaleźć takie skamieniałości, które ujawniają kolejne etapy zmiany jednego gatunku w inny. Wedle ewolucjonizmu granice między różnymi gatunkami po winny się zacierać w miarę, jak będziemy się cofali wstecz oglą dając historię w postaci skamieniałości. N a przykład powinno być coraz trudniej odróżnić koty od psów, a później ssaki od gadów, zwierzęta ladowe od wodnych, a w końcu życie od ma terii nieożywionej. Ewolucjoniści oczekiwali w związku z tym, że kryteria używane dzisiaj do klasyfikowania roślin i zwierząt będą coraz mniej użyteczne w miarę, jak dane kopalne będą ujaw niać pośrednie cechy między istniejącymi dziś gatunkami i wyż szymi grupami klasyfikacyjnymi. Jeśli jednak rację mają kreacjoniści, że wszystkie istniejące dzisiaj typy pochodzą od stworzonych typów, to wśród skamie niałości powinniśmy znajdować tylko odmiany tych ostatnich a więc odmiany żyjące dzisiaj lub wymarłe, ale bez form po średnich. Każdy typ winien reprezentować mozaikę pełnych cech - bez więc dla przykładu czegoś w rodzaju "półskrzydeł". Kryteria klasyfikacji używane dzisiaj powinny być równie sku teczne także i wobec danych kopalnych. 98 STWORZENIE Crf EWOLUCJA? Skamieniałości pozwalają rozstrzygnąć, które z tych oczeki wań się potwierdziły. Stąd bierze się ich znaczenie dla rozstrzy gnięcia sporu. Bezkręgowce Najprostsza wspólnota, która pozostawiła obfite skamienia łości, pochodzi z tzw. "morza trylobitów" i obejmuje prawie wszystkie większe grupy życia morskiego włączając najbardziej złożone bezkręgowce, głowonogi i bardzo złożone trylobity. Wiele trylobitów miało oczy o skomplikowanej budowie. Trylobi ty należą do tej samej grupy, co owady (do stawonogów), lecz najwyraźniej wszystkie wyginęły. Gdybyśmy mieli okazję nurkować i w dawnym oceanie, gdy żyły trylobity, i w obecnym - to co powiedzielibyśmy o tym ostatnim? Czy zgodnie z teorią ewolucji, że widzimy teraz więk szą różnorodność życia, nowe formy życia i bardziej skompliko waną ich budowę? Niestety, nie. Raczej bylibyśmy zdziwieni, co się dziś stało z wieloma gatunkami. Wówczas istniało kilka tysięcy gatunków. Dziś pozostało ich niewiele. Nie ma już trylo bitów. Nie ma też nautiloidów z ich długą prostą osłoną osiąga jącą 2,5 metra długości. Jedynymi kałamarnicami w skorupach pozostały skromne łodziki perłowe. Kiedy porównujemy skamieniałości życia morskiego z żyją cymi dzisiaj bezkręgowcami, to zauważamy, że regułą nie jest ewolucja, lecz wymieranie. Faktycznie wszystkie większe grupy, z wyjątkiem być może grup obejmujących mięczaki i ślimaki, są w materiale kopalnym reprezentowane przez większą różno rodność i bardziej skomplikowane formy niż istniejące obecnie. Trudno przecenić, jak niszczące jest to świadectwo dla idei ewolucjonistycznych. Jeśli chcemy zbadać pochodzenie ślima ków i badamy dane skamieniałośCi z całego świata, całą histo rię aż do 'początku", to staje się oczywiste, że ślimaki pochodzą od ślimaków. A skąd się wywodzą kałamarnice i ośmiornice, najbardziej złożone ze wszystkich bezkręgowców? Znowu na podstawie badań skamieniałości staje się oczywiste, że kała marnice pochodzą od kałamarnic. A pierwsze kałamarnice, nautiloidy, wywierają jeszcze większe wrażenie na obserwato rze niż większość form nowoczesnych. Naturalnie, nie trzeba wspominać, że trylobity pochodzą od trylobitów. STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 99 Najprostsza wspólnota, która pozostawHa obfite skamieniałości, pochodzi z tzw. 'morza trylobitów' (system kambryjski) i obejmuje prawie wszystkie większe grupy życia morskiego włączając najbardziej złożone organizmy bezkręgow ców, głowonogi oraz same trylobity, które charakteryzowały się skompl ikowaną budową. Darwin nazwał to świadecłvvo skamieniałości �być może najbardzie oczywistym i najpoważniejszym zarzutem, jaki można wysunąć przeciw teorii" ewolucji. 1 00 STWORZENIE Cl:'( EWOLUCJA? Innymi słowy możemy znaleźć w materiale kopalnym ślima ki, kałamarnice i trylobity, ale nie możemy znaleźć czegoś w ro dzaju "ślimarnic", 'kałamaków', 'trylomarnic' czy jakichś innych hipotetycznych form pośrednich będących wspólnymi przodka mi dla istniejących dzisiaj odrębnych form. Nadal brakuje "bra kujących ogniw" między tymi grupami. Dziś już niewielu uczonych poszukuje nadal skamieniałych ogniw między głównymi grupami bezkręgowców. Powód jest prosty. Wszystkie te grupy nawet w najgłębszych bogatych w skamieniałości pokładach wydają się być wyraźnie oddzielny mi, zróżnicowanymi liniami (James W. Valentine, The Evolutio.n of Multicellular Plants of Animals, "Scientific American" Septem ber 1 978). Ewolucjoniści są świadomi tych faktów, a kilku z nich przyznało nawet, że 'eksplozja" życia w skałach kambryjskich wydaje się przemawiać na rzecz koncepcji kreacjonistycznej. A co powiemy o skałach prekambryjskich znajdujących się poniżej warstw kambryjskich? Ewolucjoniści zwykli mówić, że znaleźliby tam przodków życia kambryjskiego - gdyby tylko świadectwo to nie zostało zniszczone przez panującą tam wy soką temperaturę. Tego usprawiedliwienia nie można już jed nak dalej stosować. Chociaż rzeczywiście większość skał pre kambryjskich jest wulkanicznego i metamorficznego typu nie odpowiedniego dla zachowania skamieniałości, to odkryliśmy już wiele odcinków prekambryjskich skał osadowych, które mo głyby i powinny zachować ślady wspólnych przodków zróżni cowanego życia kambryjskiego, gdyby tylko tacy przodkowie naprawdę istnieli. To prawda, że jak dotąd znaleziono bardzo niewiele pre kambryjskich skamieniałości, ale stanowią one również mocne poparcie dla koncepcji kreacjonistycznej. Meduzy posiadające miękkie ciała i należące do grupy. dżdżownic pierścienice zo stały na przykład odkryte jako oddzielne i złożone typy podob nie jak te, które żyją dzisiaj (zauważmy tu na marginesie, że twierdzenie, iż rzekomi przodkowie prekambryjscy nie zacho wali się, gdyż mieli miękkie ciała, nie wyjaśnia braku istnienia tych skamieniałości). "Najstarsze" prekambryjskie skamienia łości dotąd odkryte to pewne morskie niebiesko-zielone algi kształtujące struktury skalne zwane stromatolitami. Niebiesko zielone algi są biochemicznie dość złożonymi formami z zawi .łym sposobem przekształcania energii słonecznej na energię STWORZENIE Cl'{ EWOLUCJA? 1 01 chemiczną (foosynteza), a ich skamieniałości odkryto bardzo blisko tego samego rodzaju alg żyjących dzisiaj wzdłuż za chodniego wybrzeża Australii. Na rzecz kreacjonizmu przemawia również możliwość uży wania tych samych kryteriów do klasyfikowania zarówno ży wych roślin i zwierząt, jak i odkrywanych jako formy skamienia łe. Nawet między typami skamieniałymi nie znajdujemy form pośrednich czyli takich, które trudniej sklasyfikować niż rośliny i zwierzęta żyjące dzisiaj. Należy to jeszcze raz podkreślić. Większość ludzi bowiem zakłada po prostu, że dane kopalne i ewolucjonizm idą ręka w rękę. Niektórzy nawet skłonni są sądzić, że ufanie skamienia łościom i teorii ewolucji jest tym samym. Zostaliśmy mocno in doktrynowani przez materiały edukacyjne preferujące ewolu cjonizm. Zwykłemu człowiekowi trudno nawet pomyśleć, że skamieniałości stanowią mocny argument przeciwko ewolucjo nizmowi i że popierają one stanowisko kreacjonistyczne. Okazuje się, że sądzą tak nie tylko współcześni kreacjoniści. Myślał tak na przykład także... Karol Darwin, ojciec nowoczes nego rozumienia ewolucji. Darwin uważał, że świadectwo ska mieniałości było "chyba najbardziej oczywistym i najpoważniej szym zarzutem, jaki można wysunąć przeciwko teorii [ewolucji)". Dlaczego tak sądził? Ponieważ wiedział on o niektórych tych samych sprawach związanych ze skamieniałościami, o których i my wiemy. Jeden z rozdziałów w książce Darwina traktujący o skamie niałościach był zatytułowany "O niedoskonałości danych geo logicznych'. W rozdziale tym pisał on o 'nagłym pojawieniu się' gruJJ "kamieniałości w najniższych znanych warstwach zawie rających skamieniałości. Kiedy przyszło do omówienia ogniw pośrednich (czyli t.y.ch typów skamieniałości, które rzekomo po kazują, jak jeden typ życia ewoluował w inne typy), Darwin na pisał, co następuje: .... ogniwa pośrednie? Geologia z pewnością nie ujawnia żadnej takiej subtelnie stopniowanej zmiany organicznej, i jest to chyba najbardziej oczywisty i najpoważniejszy zarzut, jaki można przedstawić przeciwko teorii [ewolucji).' Tak więc Darwin był świadomy istnienia konfliktu między teorią (ewolucjonizmem) a faktami (danymi kopalnymi). Co po winien odrzucić - fakty czy teorię? Darwin zdecydował się od- 1 02 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? rzucić fakty. Zwykle, oczywi§cie, uczeni tak nie postępują. Lecz Darwin miał powód, a przynajmniej nadzieję, że taki powód znajdzie. Za konflikt między faktami i teorią obwiniał on "niedoskonałość doniesień geologicznych'. W jego czasach paleontologia, dyscyplina badająca skamieniałości, dopiero powstawała. Darwin mógł mieć nadzieję, że z czasem zostaną znalezione nowe świadectwa skamieniałości, że odkryte zosta ną 'brakujące ogniwa' popierające jego teorię. Od wygłoszenia przez Darwina tych słów minęło już 1 30 lat. Wydobyto tysiace ton skamieniałości na całym świecie. Co po kazuje ta ogromna ilość? Czy odkryliśmy "brakujące ogniwa" wymagane do poparcia teorii ewolucji czy też wydobyliśmy tyl ko dalsze potwierdzenie zmienności wewnątrz stworzonych ty pów? David Raup dokonał przeglądu posiadanych danych. Jest on kustoszem znanego muzeum historii naturalnej w Chicago (Field Museum of Natural History). Muzeum to posiada 20 % wszystkich gatunków występujących w postaci kopalnej, tak więc opinie Raupa są kompetentne. Tytuł jego artykułu, jaki ukazał się w 1 979 roku w styczniowym numerze czasopisma "Field Museum Bul/etin" brzmi 'Niezgodności między koncepcją Darwina i paleontologią" (Conflicts Between Darwin and Pale ontology). Raup rozpoczyna od słów, że "wiekszość ludzi zakłada, iż skamieniałości stanowię bardzo wBŻnę część ogólnego argu mentu na rzecz darwinowskich interpretacji historii życia. Nie stety, nie jest to ścisła prawda". I cytuje on w tym miejscu ten sam fragment z dzieła Darwina, jaki wyżej przytoczyliśmy wska zując, że Darwin był 'zakłopotany" świadectwem kopalnym. Mówi następnie, że posiadamy obecnie bogaty zespół wiedzy o skamieniałościach, tak że już I)ie możemy więcej obwiniać "niedoskonałości doniesień geologicznych' za konflikt między teorią ewolucyjną i faktami kopalnymi. Wspomina on również, że Darwin oczekiwał, iż luki w jego teorii, brakujące ogniwa, zo staną wydobyte w trakcie przyszłych odkryć. W końcu tak pod sumowuje te odkrycia: No dobrze, jesteśmy już około 120 lat po Darwinie i wiedza o skamieniałościach wielce się rozszerzyła. (. ) Zasługuje na iro nię, że mamy obecnie nawet jeszcze mniej przykładów przejść ewolucyjnych, niż mieliśmy ich w czasach Darwina. .. STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 103 Mam na myśli to, że niektóre z klasycznych przypadków zmiany Darwinowskiej w doniesieniach kopalnych, jak ewolucja konia w Ameryce Północnej, musiały być zarzucone lub zmodyfiko wane w świetle bardziej szczegółowych informacji. (Podkreśle nia dodane). Darwin powiedział, że świadectwa kopalne były być może najbardziej oczywistym i najpoważniejszym zarzutem przeciw ko jego teorii. Raup zaś stwierdził, że 1 20 lat badań uczyniło ar gument na rzecz ewolucjonizmu Jeszcze słabszym, że mamy obecnie "nawet jeszcze mniej p�zykładów". Znani paleontolo dzy w Harvardzie, w Muzeum Amerykańskim i w Muzeum Bry tyjskim wyrażnie stwierdzają, że nie posiadamy nawet Jednego przykładu przejścia ewolucyjnego. Raup następnie dodaje, że "dysponujemy jeszcze doniesie niem wykazującym zmianę, lecz taką zmianę, którą trudno uznać za najbardziej sensowną konsekwencję doboru naturalnego'. Porównując formy skamieniałe z formami współczesnymi rze czywiście widzimy zmiany, ale nie jest to ten rodzaj zmiany, jaki skojarzony jest z doborem naturalnym. Jest to po prostu zmien ność wewnątrz typu, ten rodzaj zmiany, jaki jest zgodny z ocze kiwaniami kreacjonistów. Raup jest nadal ewolucjonistą, lecz zaczyna on argumento wać teraz na rzecz "przetrwania najszczęśliwszych" zamiast "przetrwania najbardziej dopasowanych", jak miało to być we dle koncepcji darwinowskiej. "Dobór naturalny jako proces jest w porządku. Jesteśmy także pewni, że zachodzi on w przyro dzie, chociaż dobre przykłady są niespodziewanie rzadko znaj dowane". Badania genetyczne sugerują, że proces mutacji i do boru nie może prowadzić do zmian ewolucyjnych (patrz na ten temat rozdziały 'Darwin i natura zmiany biologicznej - dobór naturalny" oraz 'Mutacje - podstawa zmian ewolucyjnych czy źródło degeneracji gatunku?"). Świadectwa kopalne wydają się potwierdzać, że faktycznie do nich nie prowadził. Raup z kolei próbował argumentować, że 'optymalny projekt inżynieryjny" jest najlepszym świadectwem ewolucji - co jest do kładnie tym samym rodzajem świadectwa, jaki harvardzki gene tyk, Lewontin, uznał za najlepsze świadectwo na rzecz stworze nia! (patrz na ten temat rozdział "Rozwój embrionalny a projekt stwórczy") . Jednym z powodów, dla których ewolucjonizm ciągle istnie- 1 04 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? je, jest to, że paleontologowie wierzą, iż genetycy mają rzeczy wiste świadectwo, a genetycy wierzą, że paleontologowie mają to świadectwo - i tak dalej w różnych specjalnościach biologicz nych: każdy przesuwa odpowiedzialność za' świadectwo na ko goś innego. Ponieważ profesjonaliści z odrębnych dyscyplin rzadko kiedy rozmawiają ze sobą o takich sprawach, mit olbrzy miego poparcia dla ewolucjonizmu trwa. Jak widzieliśmy, skamieniałe szczątki bezkręgowców, najob szerniejsze ze wszystkich skamieniałości, stanowią mocne po parcie dla koncepcji kreacjonistycznej. Spójrzmy jednak teraz na świadectwa kopalne dotyczące innych grup. Skamieniałe rośliny Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, jakiego rodzaju rośli ny były deptane przez dinozaury? Odpowiedź może być zaska kująca. Te nieznane dziś, bo wymarłe, zwierzęta wałęsały się wśród niektórych bardzo znanych roślin: dębów, wierzb, mag nolii, sasafrasów, palm i innych powszechnych roślin kwitną cych. W kolejności geologicznej rośliny kwiatowe pojawiają się od razu i w wielkiej różnorodności w skale kredowej ('dinozau rowej'). Darwin był świadomy tego stanu rzeczy i nazwał pow stanie tych roślin 'brzydką tajemnicą". W ostatnich 1 20 latach nie zdarzyło się nic, co rozwiązałoby tę tajemnicę. Jeśli ograni czamy się do świadectwa kopalnego, znajdujemy tylko te różne odmiany tych samych typów roślin, jakie znamy dzisiaj, oraz wiele innych, które wyginęły. Istnieje tendencja '10 nadawania każdemu odmiennemu fragmentowi skamieniałości odmiennej naukowej nazwy rodza jowo-gatunkowej. Pięć różnych nazw nadano okazom skamie niałości, które później okazały się być częściami tylko jednego typu drzewa, lepidodendronu. 1I3cz wiele roślin kwiatowych można tak łatwo rozpoznać, że klasyfikuje się je używając tych samych nazw naukowych, jakich używamy dzisiaj. Inne rośliny kopalne można równie łatwo klasyfikować jak rośliny kwiatowe. Paprocie i pokrewne gatunki ujawniają się na gie i jednocześnie w skale sylursko-dewońskiej w dużo więk szym zróżnicowaniu niż dzisiaj. Jednak żadna z tych kopalnych roślin nie ma cech anatomicznych, morfologicznych czy sposo bu rozmnażania, których nie można by zrozumieć w oparciu o 1 05 S1WORZENIE CZY EWOLUCJA? ',. ' /. �;': , \ -. . . . _: f.. epidodendron Whl5k Feln �<'.Y, � .:.." , ' :.1 '.�' ( ,..: ;i', ,', ; : ' tl - ', , Rośliny kopalne można łatwo klasyfikować używając tych samych kry teriów, jakich używamy dzisiaj, Wskutek wymarcia części gatunków znajdujemy wśród roślin kopalnych nawet większe zróżnicowanie, niż wśród roślin dzisiejszych, " (.. .) d/a nieuprzedzonych doniesienia kopa/ ne dotyczące roślin przemawiają na rzecz specjalnego stworzenia, " 106 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? wiedzę zebraną na podstawie obserwowania istniejących dzi siaj roślin. Nawet algi rozpoznaje się od chwili ich pierwszego pojawienia się w sekwencji skamieniałości jako zielone, niebie sko-zielone, czerwone, brązowe i żółto-brązowe - dokładnie ja ko te same grupy, jakie posiadamy dzisiaj. Kiedy Gary E. Parker, autor tekstu będącego podstawą opracowania niniejszego rozdziału, studiował biologię, jego profesor paleobotaniki (ewolucjonista) rozpoczynał swoje wy kłady zakładając, że słuchacze nauczyli się już wcześniej cze goś o ewolucji roślin. I wówczas poradził im, by zbyt wiele z te go nie starali się pamiętać. Powinni oni dowiedzieć się, że współczesne im grupy roślin mają swoich poprzedników w his torii skamieniałości. Stało się oczywiste, że wszystko, co się ba da, to tylko "spetryfikowana anatomia roślin', cechy już znane z badań żyjących roślin. Oczywiście, napotyka się pewne trud ności przy klasyfikacji, lecz tylko tego samego rodzaju, jakie spotyka się klasyfikując istniejące rośliny. Rośliny kopalne łat wo klasyfikować przy użyciu tych samych kryteriów, jakich uży wamy dzisiaj, a z powodu częściowego wymarcia znajdujemy nawet większe zróżnicowanie wśród roślin kopalnych, niż u ist niejących obecnie. Streszczając wyniki badań nad roślinami kopalnymi E. J. H. Corner, profesor botaniki na Uniwersytecie Cambridge, przed stawił je kiedyś w następujący sposób (chociaż wierzy on w ich ewolucję) : "(. . .) d/a nieuprzedzonych doniesienia kopa/ne dotyczące roś/in przemawiają na rzecz specjalnego stworzenia". Kręgowce Przechodząc do kręgowców zaczynamy mieć do czynienia z najmocniejszym świadectwem, jakie ewolucjoniści są w stanie przytoczyć na rzecz swojego stano'wiska (a przynajmniej tak się im wydaje). Na pytanie studenta, gdzie są brakujące ogniwa, skoro ewolucjonizm ma być prawdziwy, Gary E. Parker - gdy nauczał jeszcze ewolucjonizmu - odpowiadał: 'Znakomicie, że o to zapytałeś. Tak się składa, że mamy doskonały przykład: archeopteryksa, ogniwo pokazujące, jak ptaki wyewoluowały z gadów". Archeopteryks jest wzorcowum przykładem ewolucji. Istnie je tylko jeden naprawdę fotogeniczny okaz, berliński, którego 1 07 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? REKONSTRUKCJA EGZEMPLARZ KOPALNY • Czyżby świadectwo ewolucji? Archeopteryks łą czy cechy najczęściej spotykane u gadów (zęby, pazury, niezrośni ę ty kręg osłup i długi kostny ogon) z cechami charakterystycznymi dla ptaków (skrzy dła, pióra oraz widełki obojczykowe). Czy archeopteryks stanowi wyjaśnienie, jak łuski wyewoluowały w pióra lub nogi w skrzydła? Czy jest on ogniwem ewo lucyjnym, czy raczej mozaiką pełnych cech (odmiennym stworzonym typem)? Rozpatrz argumenty obu stron i sam dojdź do ostatecznego wniosku. 1 08 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? rysuje się w prawie wszystkich książkach z biologii. Przy powierzchownym przyjrzeniu się rysunkowi można się zdziwić, o co jest ten cały krzyk. Archeopteryks ma pióra, skrzy dła i dziób, więc jest ptakiem. Lecz przyjrzawszy się dokładniej zauważymy, że ma on zęby w dziobie, pazury na skrzydłach, nie ma mostka, ma niezrośnięty kręgosłup i długi ogon. Są to cechy, które zwykle wiąże się z gadami. Co więcej, istnienie stworu w rodzaju archeopteryksa zostało przewidziane przez ewolucjonistów, zanim taki okaz został znaleziony. Co kreacjo nista powie na taki 'doskonały przykład ewolucji", jakim jest ar cheopteryks? Przede wszystkim gadopodobne cechy nie są faktycznie tak gadopodobne, jak można by przypuszczać. Znany struś na przykład ma pazury na swoich skrzydłach, które są nawet bar dziej "gadopodobne" niż pazury archeopteryksa. Niektóre ptaki, jak kośnik czubaty (hoatzin) nie mają w dużym stopniu mostka. Żadne żyjące ptaki nie mają zębów osadzonych w zębodołach, lecz mają je niektóre ptaki kopalne. Poza tym niektóre gady mają zęby, a niektóre ich nie mają - tak więc obecność czy nie obecność zębów nie jest szczególnie istotna przy rozróżnianiu tych dwu grup. Przyjrzyjmy się konkretnym cechom archeopteryksa. Czy istnieje jakakolwiek wskazówka, jak nogi ewoluowały w skrzy dła? N iestety, nie ma żadnej. Kiedykolwiek odkrywamy skamie niałe okazy ze skrzydłami, to skrzydła te są całkowicie rozwi nięte i w pełni funkcjonują jako skrzydła właśnie. Jest to praw da w stosunku do archeopteryksa, ale również i w stosunku do latających owadów i latających ssaków (nietoperzy). Czy możemy znaleźć u archeopteryksa jakąkolwiek wska zówkę, jak gadzie łuski wyewoluowały w pióra? Ponownie nie. Kiedy znajdujemy pióra jako skamieniałości, to znajdujemy w pełni rozwinięte i funkcjonujące pióra. Pióra są dość złożonymi strukturami z małymi haczykami i pętelkami służącymi do błys kawicznego szczepiania bądź rozszczepiania się jak zamek błyskawiczny. Archeopteryks nie tylko miał kompletne i złożone co do budowy pióra, ale miał też pióra kilku różnych typów. Miał on nawet pióra asymetryczne, co jest cechą charakterys tyczną dla dobrze latających ptaków (Alan Feduccia, Feathers of Archaeopteryx: Assymetric Vanes Indicate Aerodynamic Function, "Science" 1 979, March 9). STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 1 09 A co powiemy o braku mostka? W rzeczywistości muskuły służące do mocnych uderzeń w trakcie lotu wiążą się z oboj czykami lub widełkami obojczykowymi, a archeopteryks miał "bardzo silne widełki obojczykowe' (Stross L. Olson and Alan Feduccia, Flight Capability and the Pectoral Girdle of Archaeo pteryx, 'Nature" 1 979, March 1 5) . Coraz większa liczba ewolu cjonistów, moze nawet są już oni w tej sprawie jednomyślni, wierzy obecnie, że archeopteryks był silnym ptakiem fruwają cym. Wielu z nich obecnie uważa archeopteryksa za pierwsze go ptaka, a nie za brakujące ogniwo między gadami i ptakami. Ostatnie słowo (przynajmniej przed 1 984 rokiem, kiedy wy dano książkę będącą podstawą niniejszego opracowania) zo stało wypowiedziane w 1 977 roku przez Jamesa Jensena ("Di nozaura Jima"), który znany jest ze znalezienia olbrzymich di nozaurów zwanych 'Superzaurami' i "Ultrazaurami'. Odkrył on wówczas kość udową typowego ptaka w tej samej jednostce skalnej, w której znaleziono archeopteryksa (Bone Bonanza: Early Bird and Mastodon, "Science News' 1 977, September 24). Co to znaczy? Znaczy to po prostu, że okazy archeopte ryksów, jakie znajdują się w naszym posiadaniu, nie mogą być przodkami ptaków, ponieważ ptaki już istniały za ich życia. Nawiasem mówiąc, kreacjoniści nie muszą decydować, czy archeopteryks był ptakiem, czy gadem. Kreacjoniści wierzą bo wiem, że stworzono wiele oddzielnych typów. Ponieważ ar cheopteryks posiadał specyficzną dla siebie kombinację całko witych, funkcjonalnie zintegrowanych cech, więc klasyfikuje się je jako stworzony typ. Dla kreacjonistów stworzonymi typami są te, które są rzeczywistymi jednostkami w przyrodzie. Wszystkie wyższe kategorie, jak ptaki, gady itp., są wytworami ludzkiej myśli, a trudności z dopasowaniem organizmów do tych ludz kich kategorii stanowią jedynie problem dla ludzkiej wyobrażni, a nie dla realnych stworzonych typów. Trzeba jednak powiedzieć, że wyobrażnia była i jest zawsze mocną stroną ewolucjonizmu. Ewolucjoniści akceptujący ar cheopteryksa jako ptaka muszą, naturalnie, szukać gdzie in dziej przodka ptaków. Nowego kandydata nazwano "pro-avis". W "American Scientisf' za styczeń-luty 1 979 John Ostrom z Yale University analizuje dwa możliwe obrazy tego pro-avis (Bird Flight: How Did It Begin?, ''American Scientisf' January-Februa ry 1 979). Według jednej hipotezy pierwotnym stadium ptaka STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 110 • .. i .. . .. ,.....- I . - . . , Dwie koncepcje ewolucyjnego przodka ptaków zwanego "pro-avis" przerysowano tutaj z artykułu Johna Ostroma. Według Ostroma "Nie istnieje żadne kopalne świadectwo o jakimkolwiek pro-avis. Jest to czysto hipotetyczny praptak, ale taki musiał istnieć". Ten argument na rzecz ewolucjonizmu oparty jest na wierze, nie na faktach. Dotąd znaj dowane skamieniałości pokazują po prostu, że ptaki zawsze były pta kami. , ,, STWORZENIE CZY EWOLUCJA? był częściowo upierzony gad latający lotem ślizgowym z drzew w dół. Ostrom wskazuje na wiele anatomicznych niespójności tego ujęcia i sugeruje na tej postawie, że ptaki rozpoczęły swo je istnienie jako dwunożne gady z upierzonymi przedramiona mi, które skakały coraz wyżej, aby złowić latające owady. Być moze widzieliśmy, jak dzieci przywiązują sobie ręczniki do ramion i próbują latać. Jeśli kiedykolwiek sami próbowaliś cie tego, to wiecie, że trzepotanie tak "wyposażonymi" ramiona mi nic nie daje. Sam Ostrom przyznaje wbrew swojej idei, że działanie muskułów służące do łapania owadów nie służy do latania (oba te rodzaje muskułów inaczej funkcjonują). A zjada nie owadów ze "skrzydeł" niszczyłoby te ostatnie. Ostrom oprócz wskazania tych trudności przyznaje: 'Nie ist nieje żadne kopalne świadectwo o jakimkolwiek pro-avis. Jest to czysto hipotetyczny praptak, ale taki musiał istnieć " Najwy ... rażniej gdzie brakuje faktów, korzyść odnosi wiara. Można chwalić Ostroma i podobnych do niego ewolucjonistów za ich wyobrażnię. Lecz ich pomysłów nie powinno się przedstawiać w salach lekcyjnych i wykładowych jako logiczne wnioski wy pływające z zaobserwowanych danych, gdyż sami oni przyzna ją, że dane te po prostu nie istnieją. Dopóki rozważa się świadectwo skamieniałości, różne typy bezkręgowców i roślin zawsze były różnymi typami bezkręgow ców i roślin... , a ptaki zawsze były ptakami. Świadectwo stwo rzenia zawarte w skamieniałościach jest równie jednoznaczne także i w innych grupach kręgowców (patrz Duane T. Gish, Evolutlon? The Fossils Say NOI, Public School Ed. CLP Pub lishers, San Diego 1 981 ; oraz Richard B. Bliss, Gary E. Parker, and Duane T. Gish, FosslIs: Key to the Presenł. Two Models (Creation/Evolutlon) Series, CLP Publishers, San Diego 1 980). 112 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? Rozdział 11. Debata trwa Wbrew potocznemu przekonaniu świadectwa skamieniałoś ci stanowią problem dla ewolucjonizmu. Wspominają o tym Ayala i Valentine, autorzy podręcznika teorii ewolucji wydanego w 1 979 roku: 'Faktycznie nie znamy żadnych kopalnych grup wymarłych, ktore mogłyby być przodkami dla dwu lub wif:cej ży jących gromad (.. .). Wif:kszość grup na tych wyższych pozio mach pojawia sif: nagle w danych kopalnych i nie znamy ich bezpośrednich przodków' (Francisco J. Ayala and James W. Valentine, Evolving: The Theory and Processes of Organie ' Evolution, Benjamin-Cummings Pub. Co., Menlo Park 1 979). Publiczne debaty Świadectwa kopalne dostarczyły na publicznych debatach najmocniejszego poparcia dla kreacjonistów. Debaty te toczyły się w większych uniwersytetach w USA, Kanadzie, Europie, Azji i Australii, a przyciągały nawet do 5 tysięcy słuchaczy. Właśnie dzięki danym kopalnym kreacjoniści zwyciężali w nich. Joe Felsenstein, genetyk na Uniwersytecie stanu Washing ton, dokonał kilku interesujących spostrzeżeń na temat tych debat (Joe Felsenstein, Evolution, a book review, 'American Scientist" 1 978, March - April, s. 225-226). Wskazał on najpierw, że wyniki badań skamieniałości znikły zupełnie z wykładów ewolucjonizmu. (Zwróćmy tu uwagę, że fakt ten musi być zdu miewający dla większości ludzi, którzy sądzą, że dane kopalne i ewolucjonizm są ze sobą ściśle związane. Lecz najwyraźniej mają one tak niewiele wspólnego, że na uniwersyteckich kur sach ewolucjonizmu rezultaty badań skamieniałości są tylko rzadko przywoływane). W wyniku tego - stwierdza Felsenstein powstało pokolenie ewolucyjnych biologów, którzy mogą być zniszczeni przez kaźdego dyskutanta strony kreacjonistycznej dysponującego więcej niż dwoma faktami. Najwybitniejszymi dyskutantami strony kreacjonistycznej w ostatnich latach są Henry M. Morris i Duane T. Gish. Dzięki ich 113 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? sukcesom kreacjonizm zaczął przyciągać uwagę środków ma sowego przekazu. Zainteresowanie to rozpoczęło się od głów nej kolumny na tytułowej stronie 'Wall Street Journal' z 1 5 czerwca 1 979 roku. We wrześniu 1 979 roku czasopismo '8io Science' opublikowało artykuł Robina Heniga pt. Ewolucjonizm zwany "religią", obrona kreacjonizmu jako nauki (Evolution Cal led a 'Religion', Creationism Defended as a 'Science'). Artykuł ten napomykał, że kreacjoniści zwyciężają w debatach i przewi dywał, że kreacjonizm przez długi czas będzie obecny w ko łach naukowych. Wpływ kreacjonizmu na edukację badał rów nież Larry Hatfield (Educators Against Darwin, 'Science Digest Special", Winter 1 979). Problematyka "stworzenie czy ewolucja?" została omówiona w programie telewizyjnym CBS "Sunday Morning' nadanym 23 listopada 1 980 roku. Autorem audycji był Richard Threlkeld. Dwudziestominutowy program rozpoczął się od pokazania dra Garry'ego Parkera oraz jego studentów z Instytutu Badań Krea cyjnych w El Cajon, Kalifornia, w trakcie zbierania skamienia łości na pustyni na wschód od San Diego. Później przedstawiał licznych ewolucjonistów i kreacjonistów, rodziców, studentów i nauczycieli, a kończył się prezentacją wybitnego ewolucjonisty Stephena J. Goulda oraz migawką z serii telewizyjnej Carla Sa gana pt. Cosmos. Threlkeld udał się na miejsce głośnego "procesu małpiego" Scopesa, lecz nie zadowolił się wnioskiem dotychczas z niego wyciąganym. "Debata trwa - powiedział i dlaczego by miała nie trwać?" Ostatecznie nie było nikogo, kto mógłby ujrzeć, jak po wstało życie. Oba rywalizujące ujęcia są w zasadzie przypusz czeniami. Są to idee, które mogą być porównywane, zanim bę dziemy mogli zasadnie wypowiedzieć się na temat pochodze nia człowieka. W naukach przyrodniczych, jak w sztuce czy w humanisty ce, trwa nieustanna debata i powinna ona trwać. Powinna to być swobodna wymiana idei, która pomaga każdemu lepiej zrozumieć nie tylko, w co wierzymy, lecz - co ważniejsze - dla czego w to wierzymy . . Kiedy przychodzi do naUkowej oceny tej debaty, środki ma sowego przekazu oraz czasopismii ,profesjonalne przypisują kreacjonizmowi dobrą robotę. Dwa'z' nich, "Science" 0faz "The Washington Post', nazwały nawet historyczną debatę telewizyj- SlWORZENIE CZY EWOLUCJA? 114 ną Gish - Doolittle "klęską", pomimo tego, że ewolucjonista Doolittle jest znakomitym i wysoko wykwalifikowanym mówcą posiadającym doświadczenie z poprzednich debat z doktorem Gishem (Roger Lewin, A Response to Creationism Evolves, 'Science" 1 981 , November 6; Philip Hilts, Science Loses One to Creationism, 'The Washington Post" 1 981 , October 1 5). Krea cjonizm dobrze wypada w tych debatach, gdyż zarówno logicz ne wynikanie jak i świadectwo skamieniałości mocno przema wiają na rzecz stworzenia. Staza Nie przypisując kreacjonistom żadnych zasług najlepsi ewo lucjoniści z całego świata zebrani na konferencji w Chicago po dobnie ocenili świadectwo kopalne (które kreacjoniści przewi dzieli już dawno temu). Dali oni następujące streszczenie w 'Newsweeku' (November 3, 1 980): Świadectwo skamieniałości przemawia obecnie mocno przeciwko klasycznemu darwinizmowi, którego większość Ame rykanów uczyła się w szkołach średnich. Dochodząc do tego monumentalnego wniosku (który powi nien być wywieszony w postaci plakatu we wszystkich salach lekcyjnych biologii) autor rozpoczyna od sprawy człowieka: Ogniwo brakujęce między człowiekiem i małpami (.. .) jest tyl ko najbardziej czarujęcę z całej hierarchii bezcielesnych zjaw. W doniesieniach kopalnych brakujęce ogniwa sę regułę (.. .). Im bardziej uczeni poszukiwali form przejściowych między gatun kami, tym bardziej byli sfrustrowani. Koncepcja ewolucji, do której przychylają się podręczniki szkolne, jest więc oparta na wytworach imaginacji, a nie na skamieniałościach i faktach naukowych. Stephen Gould i Niles Eldredge przedstawili to następująco: 'Gradualizmu filetyczne go [stopniowej ewolucji] (.. .) nigpy nie 'widziano' w skałach" (Punctuated Equilibria: the Tempo and Mode of Evolution Re considered, "Paleobiology" June - July 1 977). Powtórzmy tę myśl: Ewolucji nigdy nie zaobserwowano w skałachi Ewolu cja nie jest logicznym wnioskiem z obserwacji naukowych, po nieważ te obserwacje są niezgodne z teorią ewolucji od same go początku, jak to zauważył już Darwin. Skąd więc pochodzi pojęcie ewolucji, jeśli nie jest ono oparte na świadectwie empi- S1WORZENIE Cl'( EWOLUCJA? 115 rycznym i logice? Gould i Eldredge dostarczają odpowiedzi na to pytanie: "Wyrażał on [ewolucjonizm gradualistyczny) kulturalne i poli tyczne przesądy XIX-wiecznego liberalizmu". Oto, co trwa w na szych szkołach od 1 00 lat jako "fakt ewolucji" - "kulturalne i poli tyczne przesądy XIX-wiecznego liberalizmu". Jakie są jednak fakty, kiedy przechodzimy do świadectwa skamienialości? Otóż - wierzcie lub nie - ewolucjoniści i krea cjoniści zgadzają się obecnie, jakie są fakty. Wzorzec, jaki wyła nia się z posiadanych przez nas danych można podsumować słowem staza. "Staza" i "statyczny" pochodzą od tego samego słowa, które znaczy "pozostawać tym samym". Gould i EI dredge (Punctuated...) mówią po prostu, że większość rodza jów kopalnych form życia pojawia się w sekwencji kopalnej na gie i jako oddzielne typy, ujawniając względnie niewielką zmienność w swoim typie, a w końcu nagle znika. Steven Stanley, ekspert od skamieniałości z Johns Hopkins University, dostarcza liczne przykłady stazy (Steven Stanley, Darwin Done Over, 'The Sciences", October 1 981). Słonie (Pri melephas) pojawiają się w sekwencji kopalnej nagle jako od dzielna grupa. Różnicują się bezpośrednio na trzy podtypy, które odtąd trwają bez zmian (z wyjątkiem jednego, który wy marł), bez wyraźnego zmieniania się w cokolwiek innego. Po dobnie nowoczesne konie (Equus) pojawiają się nagle - mówi Stanley - "a ich pochodzenie nie jest udokumentowane przez znane świadectwa skamieniałości". Zauważa on również, że wspaniała historia kopalna ryb bowfin [ryb północnoamerykań skich z rzędu ganoidów kostnych) wykazuje tylko trywialne zmiany, nie ujawnia zaś żadnego podstawowego przesunięcia adaptacji, co czyni je bardzo podobnymi do ich przodków. Stanley w pełni zdaje sobie sprawę, że pojęcie stazy - nag łego oddzielnego pojawienia się, niewielkiej zmienności i nag łego zniknięcia - stoi w ostrej sprzeczności z obrazem stopnio wej ewolucji opartej na mutacji i doborze naturalnym, jaki to obraz znajdujemy w popularnych podręcznikach i telewizji. Wskazuje on zwłaszcza na czysto nauczany 'fakt" radiacji adaptacyjnej ssaków. Według niej myszopodobne zwierzęta (nie posiadające przednich zębów gryzących, jakie ma mysz) wyewoluowały do postaci pływających wielorybów i latających nietoperzy oraz wszystkich innych typów ssaków w ciągu około 116 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 1 2 milionów lat. Próbę wyjaśnienia tego na podstawie powolnej selekcji niewielkich zmian mutacyjnych, które wymagałyby mi liona lat, aby przekształcić tylko jeden gatunek, Stanley określa jako "wyraźnie niedorzeczną". Szkoda, że tacy ewolucjoniści, jak Stanley, ne istnieli kilka dziesiąt lat temu, kiedy kreacjoniści wskazując na dane genety ki i skamieniałości określali idee gradualistycznego ewolucjonizmu jako 'jawnie niedorzeczne". Zwycięstwo idei stazy nad ideą gradualizmu na konferencji w Chicago nie przyszło łatwo. Jak wspominał Roger Lewin w swoim streszczeniu, "posiedzenia były czasami niezdyscyplino wane, a wypowiedzi zjadliwe", lecz "wielu sugerowało, by spot . kanie to uznać za punkt zwrotny w historii myśli ewolucyjnej" (Evolutionary Theory Under Fire, "Science', November 21 , 1 980). Chyba najbardziej dramatycznie zareagował Francisco Aya la. Przyznał on, że neodarwiniści "nie mogli przewidzieć istnie nia stazy na podstawie genetyki populacyjnej [ekstrapolacji mu tacji i doboru]" i wnioskował następująco: "Lecz teraz na pod stawie tego, co mówią paleontologowie, jestem przekonany, że (podkr. dodane). Nikomu nie jest łatwo zmienić usankcjonowanego przez lata stylu myślenia. Lecz gotowość przystosowania teorii do faktów jest znamie niem prawdziwego uczonego i Ayala zasługuje na duży szacu nek. Po pewnym czasie, gdy ochłonięto już po konferencji w Chi cago, Gabriel Dover z Uniwersy1etu w Cambridge podsumował jej główny rezultat nazywając stazę gatunków 'najwaźniejszą cechą makroewolucji'. Proszę zauważyć, że kreacjoniści i ewo lucjoniści zgadzają się przynajmniej co do tego, czym są fakty z dziedziny skamieniałości, a mianowicie co do stazy. Odkryliście chyba nutę ironii w komentarzu Dovera. Jeśli 'staza" znaczy cokolwiek, to znaczy ona pozostawanie tym sa mym; jeśli "ewolucja' znaczy cokolwiek, to znaczy ona zmianę. Wydaje mi się więc, że ewolucjoniści stwierdzają (nie chcąc te go, oczywiście, wyraźnie powiedzieć), iż najbardziej fundamen talnym faktem, z którym uporać się musi ich teoria zmiany, jest to, 'że wszystko pozostaje tym samym! Kreacjoniści preferują dużo bardziej naturalne podejście do posiadanych danych. Każdy podstawowy typ roślinnego i zwiemałe zmiany nie kumulują się" STWORZENIE CL'( EWOLUCJA? 117 rzęcego życia pojawia się w sekwencji skamieniałości jako w pełni uformowany i w pełni funkcjonalny. Każdy jest klasyfiko wany wedle kryteriów, jakich używamy do dzisiejszego wyróż niania grup, a "problemy graniczne" ogólnie rzecz biorąc nie są ani większe, ani odmienne dla form wymarłych niż dla form ży jących dzisiaj. Każdy typ ujawnia szeroką lecz ograniczoną ekologicznie i geograficznie zmienność w ramach swego typu. Najbardziej bezpośrednim i logicznym wnioskiem okazuje się być stworzenie i zmienność w ramach podstawowych stworzo nych typów. Kiedy Darwin publikował swoją książkę w 1 859 roku, nikt nie wiedział, co przyniosą odkrycia w paleontologii. Na podstawie swojej teorii oraz obserwacji dziedziczności i rozmnażania się kreacjoniści przewidzieli, że paleontologowie znajdować będą tylko odrębne typy i zmienność tylko wewnątrz typów oraz że te same kryteria klasyfikacyjne będą stale przydatne. Ewolucjoniś ci natomiast przewidywali odkrycie szeregu ogniw pokazują cych, jak złożone typy dziś istniejące ewoluowały powoli i stop niowo ze wspólnego pnia, w którym zamazują się w proste, nie odrębne i trudne do sklasyfikowania wczesne formy. Prawdziwym testem wartości teorii naukowej jest jej zdol ność przewidywania przyszłych obserwacji. Jeśli chodzi o ska mieniałości, kreacjonizm przetrwał testy naukowe. Oryginalna darwinowska teoria ewolucji i ujęcie neodarwinowskie okazało się być dwukrotnie obalone, przez genetykę i przez świadectwa kopalne. Coraz większa liczba badaczy uważa kreacjonizm jako lep szy wniosek z obserwacji naukowych. Większość czołowych ewolucjonistów, nawet tak krytycznie nastawionych do ortodok syjnego neodarwinizmu jak Gould, Raupp czy Stanley, woli jed nak próbować szczęścia z nową (a raczej odnowioną) wersją teorii ewolucji, z teorią "potworków rokujących nadzieję". 118 SIWORZENIE CZY EWOLUCJA? Rozdział 1 2. Potworki rokujące nadzieję Nowa koncepcja ewolucji została zarysowana przez Stephe na Goulda w 1 977 roku w artykule zatytułowanym "Powrót po tworków rokujących nadzieję' (The Return ol Hopeful Monsters, "Naturai History', June - July 1 977). Gould, wykładowca paleon tologii na Uniwersytecie Harvarda, stwierdza: "Doniesienia ko palne o nagłych przejściach nie ofiarowują żadnego poparcia dla idei stopniowej zmiany (.. .) " I proponuje wtedy, aby 'tok ma kroewolucji polegal na rzadko występujących sukcesach w postaci potworków rokujących nadzieję, a nie na ciągłych ma łych zmianach w ramach populacji". Ta nowa idea jest bardzo podobna do pomysłu Richarda Goldschmidta z lat 1 930-tych. Gould mówi: "Przewiduję, że podczas następnej dekady [lat 1 980-tych] nazwisko Goldschidta będzie w dużym stopniu zre habilitowane w świecie biologii ewolucyjnej'. Czym więc ma być potworek rokujący nadzieję? Ma to być wynik radykalnych zmian w chromosomie lub katastrofalnych mutacji w "supergenach' lub genach regulacyjnych, które są niezwykle istotne dla wczesnego rozwoju. Dlaczego na przy kład nie znajdujemy żadnych stopniowych przejść ewolucyj nych od gadów do ptaków? Odpowiedź wedle koncepcji po tworków rokujących nadzieję brzmi następująco: ponieważ pierwszy ptak wykluł się, bez wątpienia ku wielkiemu zdumieniu jego rodziców, z jaja gadziego. Powyższy przykład "gad-ptak" był przedmiotem gorącej wy miany myśli między kreacjonistą Duane Gishem i ewolucjonistą Stephenem Gouldem w magazynie 'Oiscover" za maj i czerwiec 1 981 roku. 'Oiscover" zwrócK się do dra Gary'ego Parkera i do dra Richarda Blissa, aby uczestniczyli w 'dyskusji na lamach magazynu' ze Stephenem Gouldem i Carlem Saganem, ale strona ewolucjonistyczna nie przyjęła tego zaproszenia. Za miast dyskusji magazyn opublikował antykreacjonistyczny arty kuł Goulda, po którym nastąpił list kreacjonisty Gisha. Gish wspomniał tam, że niektórzy ewolucjoniści wierzą w coś takie- S1WORZENIE CZY EWOLUCJA? 119 Stephen Gould Z Uniwersytetu Harvarda mówi, że "doniesienia kopalne o nagłych przejściach nie ofiarowują żadnego poparcia dla idei stop niowej zmiany (. .)" Zamiast tej ostatniej proponuje on koncepcję ewo lucji polegającej na skokach, na "rzadko występujących sukcesach tych potworków rokujących nadzieję". Czy na przykład ptak mógł wy kluć się z jaja gadziego? Gould zakłada jednak filozofię materialistycz ną i to uniemożliwia mu dostrzeżenie stworzenia jako bardziej logiczne go wniosku wypływającego ze świadectwa kopalnego. . . 1 20 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? go, iż pierwszy ptak wykluł się z jaja gadziego. Gould zarepliko wał na to, że Gish błędnie przedstawia ewolucjonizm i że każ dy, kto wierzy w coś takiego, powinien być wyśmiany. Gish od powiedział na to wskazując, że 'skok" od gada do ptaka był rzeczywiście używany z aprobatą przez Goldschmidta, którego idee Gould wskrzesza. Stanley w swej książce z 1 979 roku przynajmniej dwukrotnie wspomniał z całą powagą o możliwoś ci "potworka rokującego nadzieję' (M. Stanley, Macroevolu tion: Pattern and Process, W. M. Freeman and Co., San Fran cisco 1 979). Istnieje też książka dla dzieci zatytułowana Cudowne jajo (The Wonderful Egg, Ipcar 1 958), która otrzymała specjalną rekomendację ze strony prestiżowego Amerykańskiego Stowa rzyszenia na rzecz Postępu Nauki (American Association for the Advancement of Science, w skrócie AAAS), jak również ze strony Amerykańskiej Rady w sprawie Edukacji oraz Międzyna rodowego Stowarzyszenia na rzecz Edukacji Dzieci. Książka zaczyna się dość niewinnie od matki-dinozaura, która składa jajo. Po zadaniu pytania "Czy matka dinozaur złożyła to jajo, aby wykluło się z niego dziecko-dinozaur?' książka odpowiada "nie' dla brontozaura, stegozaura i całej listy innych dinozaurów. Wtedy następuje dramatyczne zakończenie. Jajo złożone przez matkę-dinozaura nie było w ogóle takim jajem, jakie ona zwykle składa: "Było to cudowne jajo nowego rodzaju". A co wykluło się z tego jaja? "Wykluło się z niego dziecko-ptak, pierwsze dziecko-ptak w całym świecie. I temu dziecku-ptakowi wyrosły (. . .) pióra. Był to pierwszy cudowny ptak, jaki kiedykolwiek śpie wał pieśń wysoko na wierzchołkach drzew (.. .) dawno, dawno, temu". Otóż dawno temu, kiedy dzieci rosły w bezpośrednim kon takcie z przyrodą i kiedy nauka oparta była na fakcie, a nie na fantazji, taką ideę byłoby bardzo trudno sprzedać! Oczywiście, to "cudowne jajo (gada-ptaka)' jest skrajnym przykładem i chy ba nikt - pomimo zagadkowego poparcia ze strony AAAS - nie traktuje go poważnie. Lecz ten niepoważny przykład wskazuje na pewne poważne problemy zwiazane z mechanizmem ewolucyjnym opartym na pomyśle potworków rokujących nadzieję. Niektóre z nich uzna je nawet sam Gould (The Return ... ) Po pierwsze, jakie jest prawdopodobieństwo, zakładając na- STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 121 wet olbrzymią ilość czasu, powstania potworka rokującego na dzieję zamiast jakiejś beznadziejnej potworności? Niestety, ob serwowaliśmy wiele przypadków monstrualnych zmian w rezul tacie mutacji i przestawień w chromosomach, lecz nigdy jesz cze nie zaobserwowaliśmy potworka rokującego nadzieję. A jeśli nawet kiedyś powstał taki potworek, to wówczas - mówi Gould - z kim mógłby on się 'ożenić'? Ostatecznie jest on prze cież jedynym przedstawicielem swego gatunku! Pomimo tych trudności Eldredge (cytowany przez George'a Alexandra, Alter nate Theory of Evolution Considered: Lack of Fossil 'Missing Link' E vidence Causes Change in Thought, 'Los Angeles Times' 1 978, November 1 9) powiedział w wywiadzie, że jest on w pewnym sensie zmuszony do poszukiwania pewnego nowe go mechanizmu ewolucji, ponieważ przy wszelkich poszukiwa niach 'nikt jeszcze nie odnalazł żadnego świadectwa istnienia takich pośrednich organizmów', jakich wymaga gradualistycz nie poj mowana (tj. z mnogością drobniutkich zmian) teoria ewolucji. Rozważmy następnie rozmiar i naturę "skoku', jakiego doko nuje potworek rokujący nadzieję. (Koncepcja potworka rokują cego nadzieję jest również nazywana 'ewolucjonizmem salta cyjnym" [skokowym) bądź 'ewolucjonizmem kwantowym'). Na wet jeśli zwierzęta nie przechodzą od gada do ptaka w jednym skoku, to czy przechodzą one od nogi do skrzydła W jednym skoku? Jeśli te n skok nie jest wielki i dramatyczny, to wtedy ja ka istnieje różnica pomiędzy mechanizmem potworka rokujące go nadzieję a zdyskredytowaną koncepcją stopniowego gro madzenia mniejszych mutacji? Pojawia się tu oryginalny problem Darwina: pochodzenia nowych cech. Gould (Hopeful Monsters, "Naturai History" 1 980, O ctobe r) chce wierzyć, że teratologia, badajaca defekty płodu, posiada klucz wiodący do zrozumienia ewolucji. Lecz wszystkie przykłady skutków wytworzonych przez 'skaczące geny", prze stawie nia chromosomalne i regularne mutacje genowe są tylko nowym połączeniem już istniejących części. Powstają np. owa dy z dodatkowymi nogami albo z dodatkową parą skrzydeł dzięki duplikacji drugiego segmentu piersiowego. Duplikacja, delecja i mieszanie części organizmu gada może wytworzyć ja kiegoś dziwacznego gada, lecz procesy takie są zupełnie nieis totne dl a pochodzenia ptaków. 1 22 STWORZENIE Crf EWOLUCJA? Wedle teorii 'przerywanej równowagi', która jest najszerszą, najłagodniejszą i najbardziej rozsądną ewolucyjną alternatywą dla ewolucjonizmu gradualistycznego, mogło istnieć kilka po średnich kroków między gadami i ptakami, lecz każdy typ obej mował organizmy tak niedopasowane do środowiska i z tak małą szansą na przetrwanie, że istniały one tylko w małych po pulacjach, które nie pozostawiły żadnych resztek kopalnych. Mamy tu w końcu główną zaletę podejścia opartego na idei potworków rokujących nadzieję: wyjaśnia ono, dlaczego ciągle brak brakujących ogniw. Albo były one tak niedopasowane, że nigdy nie mnożyły się wystarczająco obficie, by pozostawić ja kieś kopalne resztki, albo ewolucja po prostu skakała od jedne go podstawowego planu strukturalnego do innego bez żad nych pośrednich kroków. Tutaj jeszcze raz okazuje się, że kreacjonista i ewolucjonista (nowoczesny, post-neodarwinowski punktualista czyli zwolen nik teorii przerywanej równowagi) przynajmniej zgadzają się, że nadal brak brakujących ogniw. Lecz jaka jest empiryczna różni ca między tezą, że brakujących ogniw nigdy nie można znaleźć (którą głosi 'nowy" ewolucjonizm), a tezą, że nigdy ogniwa te nie istniały (co proponuje kreacjonizm)? Spór wewnątrz ewolucjonizmu sprawia czasami uciechę kreacjoniście. 'Straż tylna" neodarwinowskiego ewolucjonizmu lubi wskazywać na jawną absurdalność ewolucjonizmu oparte go na istnieniu potworków rokujących nadzieję i twierdzić, że ewolucja nie mogła następować zbyt szybko. Punktualistyczni ewolucjoniści wskazują zaś na ograniczenia genetyczne i na świadectwo kopalne, aby wskazać, że ewolucja nie zachodziła powoli. Kreacjoniści po prostu zgadzają się z wnioskami obu tych stron: ewolucja nie może zachodzić szybko i nie może za chodzić powoli - ponieważ ewolucja w ogóle nie może zacho dzić! Koncepcja kreacjonistyczna wydaje się być najbardziej lo gicznym wnioskiem z istniejących obserwacji. Koncepcja potworków rokujących nadzieję unika problemu brakujących ogniw. Lecz zauważmy jedno: ta nowa koncepcja ewolucji oparta jest na skamieniałościach, których nie znajduje my, i na mechanizmach genetycznych, których nigdy nie zaob serwowano. Argument na rzecz kreacjonizmu oparty jest na ty siącach ton skamieniałości, które odkryliśmy i na mechaniz mach genetycznych (zmienności wewnątrz typu), jakie obser- SlWORZENJE czy EWOLUCJA? 1 23 wujemy i praktykujemy codziennie, Co jest lepsze: model opar ty na tym, co widzimy i co możemy wyjaśnić, czy taki, który oparty jest na tym, czego nie widzimy i czego nie możemy wy jaśnić? '/ ! STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 1 24 Rozdział 1 3. , Swiadectwa kopalne - człowiek C o możemy wywnioskować ze świadectwa kopalnego doty czącego istot ludzkich? Według kreacjonistów świadectwo to sugeruje, że istniejemy na Ziemi dzięki stworzeniu. Ewolucjo niści dają nam obecnie dwie możliwości odpowiedzi (John Gliedman, Miracle Mutations, "Science Digest", February 1 982) : albo ludzie są rezultatem działania czasu, przypadku i stale trwającej walki o przetrwanie, albo rozpoczęliśmy swe gatunko we istnienie jako 'potworek rokujący nadziejlj pod nieco bar dziej życzliwą gwiazdą" ("Newsweek", November 3, 1 980). Nawet niektórzy z wczesnych ewolucjonistów niejasno czuli, że ludzie mogą posiadać specjalny status. Alfred Wallace przedstawił teorię doboru naturalnego w tym samym 1 859 roku co Darwin, lecz później argumentował, że istnienia ludzkiego mózgu nie można argumentować doborem naturalnym. Darwin się z tym nie zgadzał. Różnice między tymi dwoma ewolucjo nistami opisał Isaac Asimov w zapowiedzi specjalnego serialu telewizyjnego o Darwinie (The Voyage of Charles Darwin, 'IV Guide" January 26, 1 980), a ten sam temat badał także Ste phen Gould (1 980) i Colin Patterson (przemówienie w Ameri· can Museum of Natural History, 5 listopada 1 981 roku). Więk szość ewolucjonistów stała po stronie Darwina. Wierzyli oni więc, że człowiek jak i 'inne zwierzęta" jest wytworem czasu, przypadku i procesów ewolucyjnych. Jednak ewolucjoniści wierzą w ewolucję człowieka nie wskutek argumentów opartych na świadectwach skamieniałoś ci, lecz z powodów filozoficznych czy w pewnym sensie 'religij nych'. W swojej książce The Descent of Man (Pochodzenie człowieka) Darwin nie zacytował ani jednego przypadku ska mieniałości przemawiającego na rzecz tej wiary. A w czasie, gdy Darwin pisał, istniało kilka okazów kopalnych istot ludzkich znanych jako Człowiek Neandertalski. Neandertalczyka opisywano początkowo jako posiadające go wysunięte brwi, okrągłą pierś i kabłąkowate nogi. Ówcześni STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 125 Neandertalczycy okazalV się być zwykłymi ludźmi, z kt�rych nie którzy cierpieli na choroby kości. Odpowiednio ubrani nie zwrócili by dzisiaj na siebie żadnej szczegÓlnej uwagI. A Człowiek z Piltdown (Eoanthro pus dawsoni) był rozmyślnym (lecz nie nazbyt zręcznie wyko nanym) oszustwem, które przez ponad dwa pokolenia wmawia no studentom jako "dowód ewo lucji". Okazał się być kawałkiem małpiej szczęki oraz ludzkiej czaszki sztucznie postarzonych. Człowiek z Nebraski (Hespero pithecus) został zrekonstruo wany, nie tylko on ale i jego ro dzina, z jednego zęba - z zęba, który - jak się później okazało należał do wymarłej świnil c 1 26 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? kreacjoniści twierdzili jednak, że neandertalczycy byli zwykłymi ludźmi, z których niektórzy cierpieli na choroby kości. Pierwsi odkryci neandertalczycy pochodzili z surowych środowisk lą dowych Europy, gdzie mogli łatwo nabawić się Uak wielu Indian z równin amerykańskich w naszych czasach) zniekształceń szkieletu, zwłaszcza wskutek braku jodu w diecie i braku indu kowanej przez słońce witaminy D koniecznej do wchłaniania wapnia w trakcie długich zim. Neandertalczycy znajdowani się w rejonie Palestyny nie ujawniają cech wskazujących na posiadanie schylonej i ma sywnej postaci. Objętość mózgu neandertalczyków jest nieco większa (!) niż średnia objętość mózgu dzisiejszych ludzi. Neandertalczycy posiadali dobrze rozwiniętą kulturę, sztukę i religię. Dzisiaj ewolucjoniści zgadzają się już całkowicie z krea cjonistami: neandertalczycy byli zwykłymi ludźmi, a różnili się od ludzi żyjących dzisiaj nie bardziej niz jeden współczesny na ród od drugiego. "Jaskiniowcy" byli po prostu ludźmi, którzy mieszkali w jaskiniach (co przy dzisiejszych kłopotach mieszka niowych nie jest może takim najgorszym pomysłem). Neandertalczycy nie byli jedynymi ludźmi, których niegdyś uważano za podludzkie "brakujące ogniwa". W kwietniowym numerze "Naturai History" z 1 980 roku, poświęconym historii myśli ewolucyjnej, znajduje się krótki, ale bardzo smutny arty kuł Henry'ego Fairfelda Osborna pochodzący jeszcze z 1 926 roku (The Evolution of Human Races, "Natural History" April 1 980; przedruk z "Naturai History" January - February 1 926). Osborn mówi, że jakiś hipotetyczny nieuprzedzony zoolog z Marsa sklasyfikowałby ludzi na kilka odrębnych rodzajów i wie le gatunków. I tak Murzyni zostaliby sklasyfikowani jako od dzielny gatunek, który nie wyewoluował do w pe/ni ludzkiej po stawy. "Standardowa inteligencja przecifJtnego dorosłego Mu rzyna - napisał Osborn uznając to za fakt ewolucji - jest podob na do inteligencji jedenastoletniego młodzieńca gatunku homo sapiens" (co dla Osborna znaczy tylko rasę kaukaską). Osborn był cz% wym ewolucjonistą lat 1 920-tych i łatwo ujrzeć, jak je go rodzaj myślenia ewolucyjnego (odrzucony przez współczes nych ewolucjonistów) pomógł utorować drogę dla zdarzeń z lat 1 940-tych (Patrz również Gould, The Brain Appraisers, 'Scien ce Oigesf' September 1 981 , jeśli chodzi o fałszywą naukę tzw. "kraniometrii" i jej strasznych zastosowań). STWORZENIE Cz:f EWOLUCJA? 127 W 1 91 2 roku spekulacje na temat pochodzenia człowieka skoncentrowały się na Człowieku z Piltdown, uczczonego nau kową nazwą Eoanthropus dawsoni. Wiadomo już, że Człowiek z Piltdown okazał się być dziełem oszusta. Lecz nie uważano go za oszustwo aż do lat 1 950-tych. Przez ponad 40 lat subtelne przesłanie podręczników szkolnych było jasne: możesz wierzyć w stworzenie, jeśli chcesz, lecz wszystkie fakty przemawiają na rzecz ewolucji. Fakty w tym przypadku okazały się być kawał kiem małpiej szczęki i czaszki ludzkiej ufarbowanej. by posta rzeć jej wygląd. O Piltdown było ponownie głośno w 1 979 roku. Tajemnicą jest, kto popełnił to oszustwo. A jeszcze większą tajemnicą jest, dlaczego ktokolwiek w nie wierzył? Nie było to szczególnie zręcznie dokonane oszustwo. Jak twierdzi Gould, 'świadectwa sztucznego przypHowania [dopasowania) bezpośrednio się na rzucały. Wydają się one tak oczywiste, że można zapytać - jak to się stalo, że nikt ich wcześniej nie zauważy/? (Stephen J. Gould, Smith Woodward's FOlly, "New Scientist' April 5, 1 979). Zafarbo wanie służące do pozornego postarzenia okazu zostało lepiej wykonane, lecz nie tak, by mogło wprowadzić w błąd. Ludzie najwyraźniej chcieli wierzyć w ewolucję, więc byli zdolni przez całe lata widzieć to, w co chcieli wierzyć. (Historię oszustwa z Piltdown polski czytelnik znaleźć może np. w książce Witalija I:ariczewa, W poszukiwaniu przodków człowieka, PIW, War szawa 1 986, s. 64-98 i 21 1 -241 ). Przykład ten stanowi dobrą naukę, że nigdy za mało ostroż ności, jeśli chodzi o spór ewolucjonizmu z kreacjonizmem, a jednocześnie jest uzasadnieniem dwumodelowego (kreacjo nizm-ewolucjonizm) podejścia do sprawy pochodzenia. (Po równaj to z obroną pluralizmu przeprowadzoną przez Sher wooda L. Washburna w artykule The Evolutlon of Man, "Scien tific American" September 1 978). Człowiek z Jawy (Pithecanthropus) nie był zwykłym oszust wem, ale i on nie stanowi żadnego wartościowego poparcia dla ewolucjonizmu. (Patrz Duane Gish, Evolution? The Fossils Say NOI, Public School Ed. CLP Publishers, San Diego 1 981, co do fascynujących szczegółów na temat tego i innych ludz kich skamieniałości). Pokrywa czaszki i kość udowa zostały znalezione oddzielnie w pokładzie żwirowym, co wskazuje na erozję i możliwość mieszania warstw. Eugene DuBois uznał 1 28 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? swoje własne znalezisko za nie mające ze sobą nic wspólnego części człowieka i gigantycznego gibbona. A ponieważ odkrył lecz utrzymał to w tajemnicy przez trzydzieści lat - ludzką czaszkę na tym samym poziomie, to wiedział, że jego inne zna leziska nie powinny być nazywane szczątkami przodków ludz kich istot. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego w świetle tych faktów Do nald Johanson wypowiada się o Człowieku z Jawy, jak gdyby był on nadal uznawany za skamieniałość mówiącą cokolwiek o naszym pochodzeniu (Donald Johanson, Our Roots Go Deeper, w: World Book Science Year 1 979) i dlaczego Ri chard Lewontin uważa, że Człowiek Jawajski (Pithecanthropus) jest jednym z pięciu "faktów ewolucji", jakie przytacza (Richard Lewontin, Opinion - Evolution/Creation Debate: A Time for Truth, 'Bio-Science', September 1 981). Historia odkrycia Czło wieka Jawajskiego świadczy najlepiej, by nie uczyć ewolucjo nizmu jako nauki o faktach. Do Człowieka z Piltdown (Eoanthropusa) i Człowieka z Jawy (Pithecanthropusa), uznawanych jako tzw. naukowe fakty o ewolucji, dołączył na znanym procesie Scopesa w 1 925 roku Człowiek z Nebraski. Człowiek z Nebraski został uczczony naukową nazwą Hes peropithecus haroldcookii, lecz znany był jedynie na podstawie znalezienia jednego zęba. W wyobraźni ząb ten został wstawio ny do czaszki, czaszkę dołączono do szkieletu, a szkieletowi nadano ciało, włosy i rodzinę! Na rysunku znajdziemy wyobra żenie Człowieka z Nebraski opublikowane w pewnym londyń skim czasopiśmie w roku, w którym odbywał się proces Scope sa. Dwa lata później całego Człowieka z Nebraski zredukowano do jednego zęba. Identyczny bowiem ząb znaleziono w rzeczy wistej, a nie wyimaginowanej, czaszce połączonej z rzeczywis tym szkieletem. Ząb ten nie był jednak zębem przodka człowie ka, lecz wymarłego gatunku świni! Uczeni mieli dużo czasu, by nauczyć się stawiać granice swojej fantazji i nie dochodzić do daleko idących wniosków na podstawie znalezienia jednego zęba lub podobnie nikłych resz tek. A jednak dopiero w 1 979 roku porzucono opinię, że Rama pithecus - "zrekonstruowany na podstawie zębów i samej szczęki" jako dwunóg - jest początkiem ludzkiej linii rozwojowej STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 1 29 (Adrienne Zihlman and Jerold Lowenstein, False Start of the Human Parade, 'Natural History" August - September 1 979). Ale nawet obecnie Aegyptopithecusa wyczarowanego w dużym stopniu z oczodołów i kłów męskich - Elwyn Simons su geruje jako pewnego rodzaju psychologicznego przodka czło wieka przejawiającego społeczne zachowanie i życie religijne (wg: Just a Nasty Little Thing, 'Time' February 1 8, 1 980). Współczesne spekulacje na temat przodków człowieka sku piają się na grupie skamieniałości zwanych Australopitekami. W opinii publicznej skamieniałości te skojarzone są zwłaszcza z pracą w Afryce rodziny Leakeyów oraz Donalda Johansona i jego znanego okazu "Lucy". Nazwa "Australopithecus" znaczy "południowa małpa' i ist nieje duże prawdopodobieństwo, że rzeczywiście była to mał pa. Johanson i Richard Leakey zaangażowali się w ożywiony spór na temat znaczenia okazów zebranych przez drugą stronę (patrz Edward Kern and Donna Haupt, Battle of the Bones, "Life", January 1 982). Johanson i White w swojej krytyce Lea keyów zauważyli: 'Współczesne szympansy na mocy tej definicji [Richarda Leakeya] zostałyby sklasyfikowane jako A. africanus [gracylne, tj. smukłe australopiteki]' (Donald C. Johanson and T. D. White, On the Status of Australopithecus afarensis, "Science', March 7, 1 980). A więc były to małpy człekokształt ne? A Johanson mówi, że Lucy i jego okazy z Hadar są jeszcze bardziej prymitywne (tj. bardziej małpopodobne) niż znaleziska Leakeya, i to tak bardzo, że Johanson dał im nową nazwę ga tunkową, Australopithecus afarensis (patrz "Time", January 27, 1 979). Johanson lubi podkreślać, że tam, gdzie znajduje on swoje kości australopiteków, znajduje się wiele kości regular nych zwierząt afrykańskich (nosorożców, boa, hipopotamów, małp itd.) , ale nigdy małp człekokształtnych bezogonowych. A może to właśnie małpy bezogonowe są właśnie tym, na co ciągle się natyka? Jeśli te fragmenty australopiteków wskazują na tak prymi tywne organizmy, to czego dotyczy ta cała wrzawa? Oto czego: czy australopiteki chodziły wyprostowane? Johanson, Lea keyowie i inni mówią, że chodziły i że dlatego należą one do historii człowieka. Lecz jak istotna dla człowieka jest wyprostowana postawa? Vincent Sarich na Uniwersytecie Kalifornii w Berkeley oraz Ad- STWORZENIE Cl:( EWOLUCJA? 130 A. bolsel (rekonstrukcja) A. afarens/s ('Lucy") Australopiteki, włączając 'Lucy' Johansona oraz znaleziska Leakeyów w Afryce, są obecnie głównymi kandydatami na przodk6w czlowieka. Lecz Charles Ox· nard pracujący na Un iwersytecie Południowej Kalifornii mówi, że te skamienia· łości 'ostrzegają przed zbyt łatwą akceptacją' tego ujęcia. Dochodzi on do dwu wniosków. Pierwszy ma charakter naukowy: "jeśli australopiteki chodziły wy. prostowane, to nie na ludzki sposób'. Drugi wniosek dotyczy kształcenia: "Bądź krytyczny'. Mówi on, że powinniśmy zachęcać naszych studentów do krytycz· niejszego badania świadectw. Można dodać, że właśnie to realizuje dwumode· lowa koncepcja edukacyjna stv.Jorzenie - ewolucja. STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 1 31 rienne Zihlman mówią, że jeśli chcemy zobaczyć kogoś, kto oprócz nas chodzi wyprostowany, to może nim być żyjący dzi siaj szympans karłowaty Pan paniscus. Ten szympans z lasów, w których rzadko pada deszcz, jest tylko nieco niższy od prze ciętnego szympansa, lecz spędza dość dużo czasu chodząc pionowo. Ponieważ wszystkie inne cechy australopiteków są tak małpopodobne, być może Johanson i Leakeyowie odkryli przodka szympansa karłowatego! Lecz czy australopiteki rzeczywiście chodziły wyprostowa ne? Charles E. Oxnard wypowiedział się na ten temat w "Ameri can Biology Teacher" z maja 1 979 (Human Fossils: New View of Old Bones) : "W pewnym sensie można myśleć, że nie ma pro blemu. Wi€}kszość antropologów zgadza si€} bowiem, że gracyl ne australopiteki (. ) znajdują si€} na głównej linii prowadzącej do człowieka (. ) Jest to pogląd, który prezentowany jest w pra wie wszystkich podr€}cznikach; myśl€}, że sam nauczałeś go w pomieszczeniach lekcyjnych; i nadaje się mu szeroki rozgłos w takich publikacjach jak 'Time Life Series" i pięknej [telewizyjnej] historii 'The Ascent of Man" [serial ten, emitowany także przez polską telewizję jesienią 1 983 roku pt. Rozwój człowieka, wy produkowany został według książki J. Bronowskiego, The As cent ot Man; wydanie polskie tej książki: Potęga wyobraźni, PIW 1 988]. "Jednak anatomiczne cechy niektórych z tych ska mieniałości ostrzegają przed zbyt łatwą akceptacją tej historii .. .. . (. . .)". W ostrzeżeniu swoim Oxnard przypomina czytelnikom wielkie błędy popełnione kiedyś w przypadku Człowieka z Pilt down i Człowieka z Nebraski. Oxnard przeszedł z kolei do sprawdzania wartości istnieją cych świadectw. A ma do tego dobre kwalifikacje jako profesor anatomii na Uniwersytecie Południowej Kalifornii. Wskazał naj pierw, że związków anatomicznych nie można po prostu usta lać w oparciu o subiektywną opinię. Na przykład patrząc w je den sposób na kości biodrowe australopiteków, wydają się one być strukturami pośrednimi między czlowiekiem i małpą. Lecz tylko zmiana kąta patrzenia na nie powoduje, że okazy te wy glądają na tak odległe od człowieka, jak obecne małpy. "Jeszcze inne uj€}cie mówi Oxnard mogłoby sugerować, że - - skamieniałości te są kolejnym elementem w ciągu od małp afry kańskich poprzez współczesnych ludzi!" Innymi słowy, że ludzie byli brakującym ogniwem między australopitekami i małpami! 132 SlWORZENIE CZY EWOLUCJA? Istnieją nawet znaczne różnice między obrazami biodra Lu cy, jakie sam Johanson pokazał w World Book Science Year za rok 1 979 oraz w magazynie 'Life' ze stycznia 1 982 (a oba te źródła różnią się od slajdów, jakie Johanson pokazywał pod czas przemówienia dla Fundacji Leakeya w San Diego, 1 6 listo pada 1 981 roku). Ze względu na to, że subiektywne interpreta cje prowadzą do tak poważnych problemów, Oxnard opisał szczegółowo technikę komputerową zwaną "analizą wieiowa riacyjną". Po omówieniu jej praktycznych i teoretycznych zasto sowań doszedł do dwóch wniosków. Po pierwsze wniosek naukowy: jeśli australopiteki chodziły wyprostowane, to nie na ludzki sposób. Jeśli ich postawa przy pominała postawę jakiegoś żyjącego organizmu, to naj prawdo podobniej orangutana. Oxnard również doszedł do drugiego wniosku, dla nauczycieli: "Bądźcie krytyczni". A więc sprawdzaj cie całe istotne świadectwo. Patrzcie na nie z odmiennych punktów widzenia. Prawdopodobnie jest to jedna z ważniejszych umiejętności i postaw, jakie winni posiadać studenci i ludzie nauki. Z pewnoś cią podejście dwumodelowe (kreacja-ewolucja) może towarzy szyć w osiąganiu tego celu. Rada 'bądźcie krytyczni" stosuje się także do modelu kreacjonistycznego. Nie akceptujcie krea cjonizmu tylko w oparciu o czyjeś słowa, ale też i nie odrzucaj cie go, dopóki nie zbadacie świadectw najlepiej, jak potraficie, na przykład porównując argumenty obydwu stron. Współczesne zainteresowanie australopitekami rozpoczął Louis Leakey zwracając w 1 959 roku uwagę czasopisma "Natio nal Geographic" na swojego "małpiego człowieka', Zinjanthro pusa. Od tamtego okresu Zinjanthropus został przeklasyfikowa ny na australopiteka i uważa się go w dużym stopniu za małpią, wymarłą linię nie połączoną w ogóle z człowiekiem. Jednak to nie cechy szkieletu przyciągnęły uwagę opinii naukowej na znaleziska Leakeya. Były nimi narzędzia. Narzę dzia implikują twórcę narzędzi. Ponieważ razem z australopitekiem znaleziono narzędzia, Louis Leakey założył, że stworzenie to produkowało narzędzia. Trzynaście lat później Richard Leakey odkrył, poniżej kości wy grzebanych przez jego ojca, "kości potencjalnie nie do odróż nienia od kości współczesnego człowieka". Być może to roz wiązało tajemnicę, kim był twórca wspomnianych narzędzi. STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 1 33 Dokonując swojego odkrycia Richard Leakey uznał, że zni weczyło ono standardowe przekonania co do ewolucji. I rze czywiście, kolejne odkrycia skamieniałości z monotonną regu larnością niweczyły standardowe przekonania ewolucjonistów. Każde w swoim czasie było okrzyknięte "naukowym dowodem", że człowiek wyewoluował z małpopodobnych zwierząt, jednak wszyscy kandydaci proponowani niegdyś jako nasi ewolucyjni przodkowie, zostali kolejno z listy tej usunięci: Neandertalczycy Człowiek z Piltdown (Eoanthropus) Człowiek z Nebraski (Hesperopithecus) Człowiek z Jawy (Pithecanthropus; Homo erectus) Ramapithecus Zinjanthropus (Australopithecus bosei) tylko ludzie oszustwo ząb świni błąd naukowy fałszywy początek wymarła małpa Tylko gracylne (smukłe) australopiteki, nad którymi Johan son i Leakeyowie obecnie pracują, pozostają jeszcze na liście możliwych świadectw przejścia od małpy do człowieka. Okazy te z pewnością zasługuja na poważne rozpatrzenie, lecz za sługują na to rozpatrzenie także 'anatomiczne cechy, które os trzegają przed zbyt łatwą akceptacja tej historii". Australopiteki nie mogły być naszymi przodkami, gdyby lu dzie chodzili po Ziemi, zanim Lucy i jej krewni ulegli fossylizacji - a istnieje pewne świadectwo właśnie to sugerujące. Skamie niałości zwykłych ludzi w skałach ze środkowego trzeciorzędu znaleziono w Castenedolo, we Włoszech, jeszcze w latach 1 800-nych, a ewolucjonista Sir Arthur Keith uznał, że akcepto wanie tych "przedmałpich' znalezisk wstrząsnęłoby jego wiarą w ewolucjonizm lub przynajmniej poważnie by ją nadwątliło. Oxnard w cytowanym już artykule zwraca także uwagę na Ka napoi hominid, ludzką kość ramienia znalezioną w warstwach skalnych w Afryce położonych poniżej tych, które kryją szcząt ki australopiteków. Istnieje jeszcze świadectwo odcisków stóp. Faktycznie po siadamy wiele wspólnych cech z małpami (co może potwier dzić wycieczka do ogrodu zoologicznego) i nie powinno być niespodzianką, że niektóre kości trudno sklasyfikować. Lecz małpy i ludzie maja zupełnie inne odciski stóp. W istocie rzeczy 1 34 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? małpy mają cztery ręce z przeciwstawnym kciukiem, co czyni ich odciski stóp calkowicie odrębnymi od ludzkich. Mają one także zupełnie inny sposób chodzenia podpierając się pięścia mi. W "National Geographic" za kwiecień 1 979 roku oraz w "Science News" z 9 lutego 1 980 roku Mary Leakey opisała czło wiekopodobne odciski w popiele wulkanicznym znalezione blis ko Laetoli we wschodniej Afryce. Rysunek przerysowany z pierwszego z powyższych źródeł pokazuje, jak wedle Mary Leakey odciski te zostały uformowane i zachowane oraz rodzaj stopy, która je ukształtowała. Okazuje się, że stopa ta wygląda bardzo podobnie do mojej czy twojej. W środku artykułu z "National Geographic" znajduje się dwu stronicowa wkładka. Porozrzucane są na niej rysunki słoni, ży raf, kur gwinejskich i drzew akacjowych. Z wyjątkiem wulkanu wygląda to tak, jakby zostało wzięte z filmu o Tarzanie. A przez środek wiedzie linia siadów bardzo podobnych do ludzkich. Najbardziej logicznym wnioskiem jest to, że dokonali ich ludzie. Rozstaw nóg jest tu, co prawda, bardzo niewielki, ale być może ktoś bardzo ostroznie stąpał po stygnącym pyle wulkanicznym. Większość ewolucjonistów wniosku takiego nie przyjmuje, gdyż nie wierzą oni, by człowiek tak dawno już wyewoluował z form wcześniejszych. Hominid z Kanapoi sugeruje jednak, że ludzie mogli dokonać tych odcisków tak dawno. A żyjący nie daleko od tego miejsca w dzisiejszej Afryce ludzie (Pigmeje) nie są dużo wyżsi jako dorośli niż ci, którzy dokonali odcisków w Laetoli. Jeszcze bardziej dramatyczne są znaleziska skamieniałych odcisków stóp w korycie paluxy River blisko Glen Rose w Tek sasie. Odciski te wyglądają jeszcze bardziej na ludzkie niż te, na które natknęła się Mary Leakey. Długość kroku jest już nor malnej dla człowieka wielkości, a odciski mają wielkość stóp dziecięcych i dorosłych, kilka z nich jest nawet tak wielkich, że tylko nieliczni dzisiaj żyjący ludzie mogliby podobne odciski zo stawić. Widoczne jest rozchylenie nóg w lewo i w prawo i ciąg ną się one nawet pod złożami wapienia, które należało usunąć. Oczywiście, odciski te nie mogły powstać ani wskutek działania erozji, ani wskutek sztucznej, oszukańczej działalności współ czesnego człowieka. Jeden z uczonych, którzy badali to świa dectwo, orzekł, że nie istnieją żadne problemy co do tego, czy STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 1 35 są to ślady ludzkie. Niewątpliwie są to ślady ludzkie, ale gdzie je znaleziono? I tu właśnie leży problem. Wszystkich nas uczono już od szkoły podstawowej, że dinozaury wymarły miliony lat przed pojawieniem się człowieka. Ale właśnie te czlowiekopodobne odciski stóp w korycie paluxy River przecinają się ze śladami dinozaurów! Znaleziono je w Dinosaur Valley State Park oraz na terenie przyległym. Naturalnie, sprawa ta jest bardzo kontrowersyjna i żadnego z czytelników nie namawiamy do uwierzenia na słowo. Należy to badać głębiej. Pomocna może być książka Johna Morrisa pl. Tracklng Those Incredible Dinosaurs ... and the People Who Knew Them (CLP Publishers, San Diego 1 982) oraz klasyczny film nakręcony przez Taylorów 'Footprints in Stone" i "The Great Dinosaur Mystery" wykonana w ramach pracy dyplomo wej w dziedzinie sztuki dyplomowej (Stan, Marian and Paul Taylor, Footprints in Stone, The World That Perished, The Great Dinosaur Mystery, trzy filmy na taśmie 1 6-milimetrowej, Eden Productions, N. Eden Road, Elmwood, IL 61 529). Odlewy tych odcisków znajdują się także w Muzeum Stworzenia i Histo rii Ziemi Instytutu Badań Kreacyjnych w San Diego. Ś lady dinozaurów i ludzi w paluxy stają się tak dobrze zna ne, że antykreacjoniści są zmuszeni do publicznego ich dysku towania. W artykule "Jak rozmawiać z kreacjonistami i zwycię żać" (How do Debate with Creationists - and Win, "American Biology Teacher", Maj 1 981) David Milne mówi, że rozmawiał osobiście z pewnym fachowcem z Teksasu, który stwierdził, iż te człowiekopodobne ślady zostały w rzeczywistości odciśnięte przez poduszki palców dinozaurów. Okazuje się więc, że aby wyjaśnić istnienie tych śladów, wystarczy, byś uwierzył, że jakiś dinozaur przeszedł kilka metrów w linii prostej na paluszkach stawiając malutkie kroczki z zewnętrznymi palcami i pazurami jakoŚ podniesionymi z błota! Stephen Gould wysuwa na pierwszy rzut oka dużo większy zarzut wobec tego świadectwa (Quaggas, Coiled Oysters, and Flimsy Facts, "NaturaI History", September 1 981 ) . Cytuje on pewnego kreacjonistę, który powiedział, że niektóre ze śladów w Paluxy zostały wyrzeźbione. Jak zwykle Gould ma rację, po łowicznie. Istnieją także i wyrzeźbione ślady zarówno ludzi jak i dinozaurów z terenu paluxy i John Morris zamieszcza ich zdję- STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 136 Linia małych lecz człe kopodobnych śladów, o których doniosła Mary Leakey w 'Wal;o na/ Geographic" z kwietnia 1 979 roku, Człowie ko p o d o b n e ślady krzyżujące się z linią śladów dinozau rów można zobaczyć w łożysk u paluxy Ri ver koło Glen Rose w Teksasie albo w pos taci odlewów w Mu zeum Stworzenia i His torii Ziemi Instytutu Ba dań Kreacyjnych znaj dującym się w San Diego, " " , ' ) " , --...... Odciski stóp są bardziej charakterystyczne dla czło'" wieka niż większość frag mentów kości, Jeżeli po wyższe fragmenty stóp przyjmie się za ludzkie, to ewolucjoniści będą zmuszeni powiedzieć, że człowiek istniał "przed" domniemanymi przodkami człowieka, Kreacjo niści twierdzą, że te odciski stóp (oraz kości z Casteriedolo i Kanapoi) sugerują po prostu, iż ludzie zawsze byli ludźmi począwszy od pierw szych stworzonych istot ludzkich, S1WORZENIE CZY EWOLUCJA? 1 37 cia W swojej książce (Tracking ). Gould jednak nie wspomina, że wyrzeźbione ślady łatwo zidentyfikować, gdyż w naturalnie powstałym spoiwie wapiennym zachowują się delikatne linie, które w trakcie rzeźbienia ulegają przecięciu. Gould nie sugeru· je też, kto mógłby wyrzeźbić te ślady, skoro ciągną się one po między nienaruszonymi pokładami wapienia po raz pierwszy oddzielonymi przez zespół Taylorów. Gary E. Parker, którego tekst jest podstawą opracowania ni niejszego rozdziału, pisze, że sam był bardzo sceptycznie na stawiony wobec tych znalezisk, gdy o nich pierwszy raz usły szał. Lecz podczas jednej z wycieczek przeszedł przez Glen Rose. Chociaż urzędnicy parku usunęli prawie wszystkie znaki wskazujące miejsca ze śladami, to parę z nich znalazł. Więk szość odcisków znajduje się pod wodą i na zewnątrz parku, ale wystarczy znaleźć jeden ślad, by móc odkryć dalsze. Trzeba tylko włożyć swoją stopę w pierwszy odcisk i dać krok naprzód drugą nogą. Ostatni odcisk, na jaki Parker natrafił, kończył się na śladzie dinozaura. Ś lady z Paluxy sugerują więc, że ludzie i dinozaury żyli w tym samym czasie. Sugestia taka nasuwa kilka podstawowych pytań na temat sekwencji geologicznej. Temu bardzo ważnemu zagadnieniu poświęcimy następny rozdział. ... Dopisek w trakcie druku (marzec 1 992) : Prezydent Instytutu Badań Kreacyjnych (ICR), dr Henry Mor ris, ostatnio poinformował mnie listownie, że ICR nadal podtrzy muje pogląd, iż ludzie i dinozaury występowały w tym samym czasie na Ziemi, ale po przeanalizowaniu wszystkich argumen tów za i przeciw na temat śladów z Glen Rose uznano, iż na obecnym etapie badań ślady te nie stanowią wystarczającego świadectwa. Dr Morris dodał, iż ma nadzieję, że dalsze badania terenowe dostarczą mocniejszych argumentów na rzecz hipo tezy o współwystępowaniu ludzi i dinozaurów. (red.) 138 Rozdział STWORZENIE Cz:r EWOLUCJA? 1 4. Kol u mna geologiczna Przeciętny ewolucjonista twierdzi, że lekarstwem na kreacjo nizm jest wizyta w Wielkim Kanonie. Tutaj - mówi on - historia ewolucji leży bezpośrednio przed naszymi oczyma: morskie or ganizmy na dole, wyżej lądowe rośliny, a zwierząta jeszcze wy żej. Kreacjoniści z ochotą przyjmują to wezwanie i sami organi zują kilkudniowe wycieczki przez Kanion od północnego jego obrzeża do południowego. Wrażenie jest fantastyczne! Ska mieniałości nie znajduje się przypadkowo. Znajduje się je w grupach zwanych 'systemami geologicznymi', których wystę powanie jest uporządkowane wertykalnie (od góry do dołu). Porządek ten reprezentuje idea zwana "kolumną geologiczną". Otóż kolumna geologiczna jest tylko ideą, a nie faktycznie występującym ciągiem warstw. Nigdzie na świecie nie znajdzie my kompletnego ciągu wszystkich pokładów. Nawet ściany Wielkiego Kanionu obejmują tylko pięć z dwunastu większych systemów (pierwszy, piąty, szósty i siódmy z małymi fragmen tami tu i ówdzie czwartego systemy, dewońskiego). Skamieniałości, jak wyżej powiedziano, znajduje się w gru pach, a te w pewnym wertykalnym porządku. Zwykle na przy kład kambryjskich trylobitów i kredowych dinozaurów nie znaj duje się razem. Dlaczego? Według ewolucjonistów odpowiedź jest łatwa. Kambryjskie trylobity wymarły miliony lat przed wye woluowaniem dinozaurów. Ale istnieje też inne wyjaśnienie, któ re wydaje się być bardziej naturalne. Ostatecznie nawet gdyby trylobity i dinozaury żyły w tym samym czasie, to i tak nie znaj dowano by ich razem, gdyż dinozaury były zwierzętami lądowy mi, a trylobity - stworzeniami zamieszkującymi dna mórz. Wedle kreacjonistów systemy geologiczne reprezentują od mienne strefy ekologiczne, zakopane resztki roślin i zwierząt, które niegdyś żyły razem w tym samym środowisku. Podróż przez Wielki Kanion nie jest więc czymś w rodzaju podróży przez czas ewolucyjny. Jest ona raczej czymś w rodzaju podró ży od dna oceanu poprzez strefę pływów, wybrzeże, przez ni sko położony ląd do rejonów usytuowanych wyżej. Pewne Dwie interpretacje grup skamieniałości (systemów geologicznych) i ich sekwencji ("kolumny geologicz nej") . Na prawo: Według modelu ewolucyjnego systemy i kolumna geologiczna reprezentuj ą etapy w powolnej i stopniowej ewolucji życia w bardzo długich okresach czasu. Poniżej: Według modelu kreacjonistycznego grupy skamienia/ości są resztkami roślin i zwierząt żyjących niegdyś jednocześnie w róznych strefach ekologicz nych i pogrzebanych wskutek jakiejś katastrofy nie malże w tym samym czasie. Oznaczenia: (1) kambr, (2) ordowik, (3) sylur, (4) de won, (5) mississippi, (6) pennsylvania, (7) perm, (8) trias, (9) jura, (10) kreda, (11) trzeciorzęd, (12) czwar torzęd. ,. �,-��... -- 1 40 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? świadectwa wydają się przemawiać na rzecz tego ekologiczne go ujęcia. Po pierwsze, istnieją tzw. "błędnie położone skamieniałości'. Ewolucjoniści na przykład na przykład wierzą, że lądowe rośli ny nie pojawiły się, aż upłynęło ponad 1 00 milionów lat po wy marciu kambryjskich trylobitów. Jednak po całym świecie wy dobyto ponad sześćdziesiąt rodzajów zarodników roślin drze wiastych, pylków i samych drzew poniżej "skały trylobitów' (kambryjskie). Świadectwo to jest tak znane, że jest nawet o nim mowa w standardowych podręcznikach bilogii do amery kańskich college'ów. Jeden z tych podręczników przedstawia to następująco: "Pomimo takich świadectw jak skutynizowane [woskowe] zarodniki i kawałki ksylemu [drewna] datowanych aż z okresu kambryjskiego' więlfszość ewolucjonistów nadal wie rzy, że rośliny lądowe nie wyewoluowały aż do czasów dużo późniejszych. Zwróćmy uwagę, że wierzą oni w to samo pomi mo świadectwa I Kreacjonista w tym wypadku nie argumentuje 'pomimo świadectwa", lecz raczej "z powodu świadectwa". Myślimy - mó wią kreacjoniści - że rośliny lądowe i kambryjskie trylobity żyły w tym samym czasie i w różnych strefach ekologicznych. Zwy kle te zwierzęta morskie i rośliny z powodów ekologicznych nie mogły być zachowane razem dla przyszłości. Lecz nieliczne okazy roślin, uniknąwszy zniszczenia, mogły od czasu do cza su być zakopane z trylobitami w osadach oceanicznych - i to jest właśnie to, co widzimy. Odciski stóp człowieka i dinozaurów (patrz w tej sprawie rozdział pl. "Świadectwo kopalne - człowiek') reprezentują tak że 'błędnie położone skamieniałości' (oczywiście błędnie we dług ewolucjonistów, ale najzupełniej poprawnie według krea cjonistów. Również podobnie jest z dużą listą 'żywych skamie niałości" - takich form życia, o których niegdyś myślano, że wy ginęły przed milionami lat, a które odnajduje się obecnie jako żywe w pewnych środowiskach. "Błędnie' położone skamieniałości są na tyle powszechne, że ewolucjoniści stworzyli specjalną terminologię, aby o nich mówić. Uwzględnia się w niej okazy znalezione 'zbyt nisko" w kolumnie stratygraficznej, zanim rzekomo wyewoluowały, oraz okazy znalezione 'zbyt wysoko". Często rzeczywiście ich ist nienie jest wynikiem mieszania wartsw pochodzących z dwu STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 141 różnych źródeł. Ale czasami brak powodÓw, by takie mieszanie warstw przyjąć. Czasami nawet przemieszczone są całe systemy. Dr Gary E. Parker, którego tekst jest podstawą opracowania niniejszego rozdziału, wspomina, że gdy był jeszcze studentem, w ramach zajęć na stratygrafii udał się z innymi studentami na wyprawę poszukiwawczą do kopani odkrywkowej w południowej India nie. Masywny szary wapień miał tam grubość kilkuset metrów. W niższej części tej formacji znaleziono korale należące do sys temu nr 2, do ordowiku. Lecz gdy przesuwano się wyżej po ścianie kopalni, nagle natknięto się na dewońskie korale, nale żące do systemu nr 4. Gdzie były brakujące korale systemu nr 3, sylurskie? Dla ewolucjonisty jest to fundamentalne pytanie. Ewolucjo niści wierzą, że korale ordowiku ewoluowały w korale sylurskie, ktÓre z kolei ewoluowały w korale dewońskie. Przeskoczenie sylurskich korali łamałoby łańcuch ewolucyjny i zdaniem ewo lucjonistów jest niemożliwe. A co znajdowalo się między koralami ordowiku i koralami dewonu w kopalni węgla w Indianie? Oddzielały je tylko milime try, nie było żadnej zmiany barwy, żadnej zmiany w strukturze materiału. Nie było żadnego fizycznego świadectwa, by kiedy kolwiek istniały owe hipotetyczne miliony lat czasy ewolucyjne go (25 milionów lat). Jest to poważny problem dla ewolucjoniz mu. Nie można sobie po prostu wyobrazić, by ziemia leżała przez 25 milionów lat bez erozji czy nawarstwień. Ewolucjoniści ukuli termin odnoszący się do tego problemu: parakonformizm. Linię kontaktową między dwiema warstwami skalnymi nazywa się 'konformizmem", jeśli świadectwo fizyczne wskazuje na gładki, ciągły przyrost kolejnych warstw bez żad nych luk czasowych. Terminu 'dyskomformizm' używa się, gdy istnieją ślady fizyczne przez erozję części sekwencji skalnej. Dyskomformizmy na wykresach geologicznych przedstawia się liniami falistymi, a w polu często występują także rzeczywiście linie faliste, gdzie kanały erozyjne i łożyska strumieni wcinają się w erodowaną warstwę skalną. Lecz w przypadku parakon formizmu nie ma żadnego świadectwa empirycznego o erozji ani żadnego innego fizycznego świadectwa o przerwie w cza sie. Sama nazwa "parakonformizm" znaczy, że wygląda on jak zwykły konformizm. Jedynym powodem uznania istnienia para- 1 42 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? konformizmów jest aprioryczne zaangażowanie się po stronie teorii ewolucyjnej. Nie ma żadnego fizycznego świadectwa. Ale jeśli wierzy się w ewolucję, to trzeba wierzyć, że nastąpiła jakaś luka w sekwencji, bo inaczej łańcuch byłby złamany. Kreacjoniści nie potrzebują specjalnych terminów umożli wiających neutralizowanie niewygodnych danych empirycz nych. Mogą oni po prostu akceptować fizyczne świadectwo w takiej postaci, w jakiej je się znajduje: w omawianym przypad ku, jest to gładkie, ciągłe nawarstwianie się bez żadnych przerw czasowych. Przypuśćmy, że geologiczne systemy ordowiku i dewonu re prezentują nie różne okresy czasu, jak chcą ewolucjoniści, lecz różne strety ekologiczne organizmów żyjących w tym samym czasie. Wówczas jakaś zmiana jednego z czynników ekologicz nych, jak zasolenie czy temperatura, mogłaby wywołać, że jed na grupa korali zastępuje inną grupę gładko i w ciągły sposób. Albo też osad z jednej straty ekologicznej mógłby się nawarst wiać bezpośrednio na osadzie z innej strety ponownie tworząc głądkie, ciągłe przejście bez żadnej przerwy czasowej. Parakonformizmy są powszechne. Na przykład w niektórych częściach Wielkiego Kanionu skała mississippi spoczywa par akonformistycznie na skale kambryjskiej - jest tu luka 1 25 milio nów lat hipotetycznego czasu ewolucyjnego bez jakiegokol wiek świadectwa, że w ogóle miała miejsce jakaś przerwa w czasie Oednakże w niektórych miejscach istnieją dyskonformiz my między skałą kambryjską a dewońską). Szeroko występują ce parakonformizmy są powodem, dla którego potrzeba prze wodników przy poszukiwaniu skamieniałości - często po prostu znajduje się brak wielu milionów lat hipotetycznego czasu ewo lucyjnego i przewodnik tłumaczy, gdzie się aktualnie jesl. Istnieją ponadto skamieniałości wielowarstwowe. Jak wska zuje sama ich nazwa, wielowarstwowce są skamieniałościami rozciągającymi się przez wiele skalnych pokładów, warstw. Dr Parker po raz pierwszy usłyszał o wielowarstwowych skamie niałościach, gdy uczestniczył w uniwersyteckich zajęciach z geologii. Jego profesor, ewolucjonista, mówił o dzieleniu skał na warstwy na podstawie mikroskopijnych skamienia/ości wy stępujących w tych ska/ach. Oczywiście, zwykłym założeniem w tej procedurze jest to, że jedna mikroskamieniałość ewoluo wała w inną, która z kolei ewoluowała w jeszcze inną itp. Skala, l STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 143 którą dzielił on na warstwy, obejmowała przypuszczalnie około 20 milionów lat czasu ewolucyjnego. 'Posuwałem się w dół tej jednostki skalnej aż do łoża potoku - powiedział ów profesor i tam był ten ammonit [skorupiak podobny do nautiloidal] ster - czący na przestrzeni całych 20 milionów lat! Jak to możliwe?' Rzeczywiście, dla ewolucjonisty jest to prawdziwa zagadka. Lecz nie byłoby w tym niczego tajemniczego, .gdyby cały frag ment skały, o którym byla mowa, został nawarstwiony nagle. Pewne organizmy, na przykład drzewa palmowe wypłukane z podłoża przez sztorm tropikalny, mogą przez jakiś czas pływać pionowo i mogą w rezultacie być zakopane w tej wyprostowa nej pozycji, jeśli tylko pogrzebanie to nastąpi wystarczająco szybko. Wielowarstwowce są szczególnie powszechne w forma cjach węglowych. Przez całe lata nauczano studentów, że wę giel przedstawia resztki bagnistych roślin powoli gromadzą cych się jak tort i jeszcze wolniej przemieniających się w węgiel. Lecz istnieje wiele powodów, by odrzucić tę bagienną ideę: typ roślin, o które chodzi, struktura warstw oraz stan zachowania wszystko nie pasuje; widoczne jest działanie płynącej wody, a nie stagnacja itd., itd. (Patrz Stuart E. Nevins, Origin of Goal, "Acts and Facts' Impact Series No 4 1 , Institute for Greation Re search, San Diego November 1 976; Steven Austin, Depositio nal Environment of the Kentucky No 1 2 Goal Bed /Middle Penn sylvania / of Western Kentucky, with special reference to the origin of coal lithotypes - nieopublikowana rozprawa doktorska, Pennsylvania State University, University Microfilms Internatio nal, Ann Arbor, MI, Order No 8005972, ss. 390). Obecnie częściowo dzięki pracy geologów kreacjonistycz nych rozwija się nowa koncepcja formowania się węgla. Dr Ste ven Austin jest czołowym uczonym w tej dziedzinie. W swojej rozprawie doktorskiej w dziedzinie geologii węgla w Pen n State dr Austin sugerował, że węgiel ukształtował się z roślinnego ru mowiska powalonego masami mułu w wodzie morskiej. Jego model, znajdujący się nadal w fazie rozwojowej, wyjaśnia już wiele cech węgla, których model bagienny wyjaśnić nie jest w stanie. A co ważniejsze, jego teoria jest pierwszą, jakiej kiedy kolwiek użyto do przewidywania położenia i jakości nowych pokładów węgla. Kiedy tajfun wyrywa masy roślinności z jakiejś wyspy i rzuca SlWORZENIE CZY EWOLUCJA? 1 44 ® Wielowarstwowce (powyżej) są skamie niałościami rozciągającymi się przez ty siące czy nawet miliony lat hipotetycz nego czasu ewolucyjnego. Wielowarst wowce szczególnie często spotyka się w pokładach węgla. Ponieważ pokłady węgla rozciągają się na rozległych terenach (z prawej) , coraz większa liczba geologów (ewolucyjnych i kreacjonis tycznych) sądzi, że węgiel musiał być nagle nawarst wiony, gdyż powalone zo stały rośliny w wielkoska lowej wodnej katastrofie. @ StwORZENIE CZY EWOLUCJA? 145 je do morza, jest to na małą skalę proces, jaki zapoczątkował formowanie się pokładów węgla. lecz niektóre takie pokłady wydają się ciągnąć od Pennsylvanii przez Ohio, Indianę i lIIinois aż do lowy i Oklahomy! Jakiego rodzaju sztorm musiał być uwi kłany w uformowanie się tego rodzaju pokładów węgla? 1 46 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? Rozdział 1 5. Neokatastrofizm Katastrofizm był początkowo ważnym składnikiem geologii kreacjonistycznej. Poglądy w tej sprawie uległy zmianie w XIX wieku, zwłaszcza pod wpływem Jamesa Huttona i Charlesa Lyella, którzy przejęli koncepcję wolnego i stopniowego gromadzenia się osadów (uniformitaryzm). Jak wskazuje Stephen Gould (Evolution's Erratic Pace, "Naturai History" May 1 977), tę nową ideę powszechnie zaakceptowano na podsta wie preferencji filozoficznych. Chociaż Gould jest ewolucjonis tą, to mówi, że katastrofiści byli równie naukowi jak gradualiści, a nawet że przyjęli oni bardziej obiektywny pogląd, gdyż wie rzyli w to, co się widzi. Właśnie nieistnienie tego obiektywnego świadectwa spowo dowało, że powstała nowa grupa ewolucyjnych geologów, zwących się sami "neokatastrofistami'. Jako 'niepoprawny neokatastrofista' zadeklarował się Derek Ager, były przewodni czący Brytyjskiego Stowarzyszenia Geologicznego (The Nature of the Fossil Record, 'Proceedings ot the Geological Associa tion" 1 976, vol. 87, No. 2, s. 131-1 59). Świadectwo geologiczne przypomina mu życie żołnierza pełne "dlugich okresów nudy i krótkich okresów przerażenia". Długie okresy nudy to chyba li nie kontaktowe między warstwami, nieobecność złóż, wskazu jąca na to, że nic się nię działo, zaś krótkie okresy przerażenia to te okresy, w których pojawiły się pokłady ze skamieniałoś ciami. Obserwowane dzisiaj nawarstwienia ze skamieniałościa mi zostały ukształtowane przez nagłe, wielkoskalowe procesy. Różnice w formacjach geologicznych Ager interpretuje jako wynik 'ekologicznych wywłaszczeń', tj. nagłych procesów, w trakcie których zachodzi zastąpienie jednego istniejącego typu przez inny - odwołuje się więc do ekologii, a nie do ewolucji. Ager wie, że kreacjoniści ('sekty kalifornijskie" - jak ich nazywa) będą korzystali z jego pracy. My jednak nie rozwijamy naszej argumentacji w oparciu o jego autorytet, lecz w oparciu o świa dectwo, które tak dobrze zna. Świadectwo to sugeruje nagłe nawarstwianie się w dużej skali, czyli katastrofizm. STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 1 47 David Raup w World Book Science Year 1 980 twierdzi, że świadectwo skamieniałości przemawia na rzecz 'przetrwania najszczęśliwszych". Obserwowane w tych danych praktyki wy mierania można wyjaśnić, jego zdaniem, przez kaprysy statys tyki czyli katastrofy, a nie w oparciu o ideę "przetrwania najbar dziej dostosowanych". O wymarcie dinozaurów obwiniano promieniowanie wybu chającej gwiazdy, głupotę tych zwierząt, a nawet chroniczne zaparcie wywołane wyginięciem roślin przeczyszczających! Po szukuje się hipotezy wyjaśniającej przekonująco ogólnoświato we wyginięcie dinozaurów i większości życia w kredzie. Wielu ewolucjonistów sądzi, że ten globalny kataklizm został wywoła ny przez zderzenie Ziemi z asteroidem (patrz Dale Russell, The Mass Extinction ot the Late Mesozoic, 'Scientific American', Ja nuary 1 982), ale istnieją różnice zdań co do niektórych szcze gółów. Niektórzy mówią. że wspomniany asteroid uderzył w ląd i wytworzył chmurę pyłu, która zredukowała procesy fotosynte zy i doprowadziła w ciągu dziesięciu lat do wyginięcia dinozau rów z głodu. Inni uważają, że ten pył uniemożliwiał docieranie promieni słonecznych do powierzchni Ziemi i że dinozaury wy ginęły w ciągu 2-3 lat wskutek ochłodzenia się klimatu. Ponie waż oceany pokrywają 70 procent powierzchni Ziemi, jest naj bardziej prawdopodobne, że ten hipotetyczny olbrzymi meteo ryt uderzył w ocean. Po przeglądzie wielu różnych teorii wymie rania Norman Newell wywnioskował w 1 963 roku (Crises in the History ot Lite, "Scientific American" February 1 963), że najbar dziej spójnym wyjaśnieniem masowego wyginięcia dinozaurów jest katastrofa obejmująca wielki potop lub powódź. Wielka kontynentalna powódź niezgodna jest z ogólnie ak ceptowanym dogmatem gradualizmu czy uniformitaryzmu. Lecz niektórzy uczeni - będąc jeszcze ewolucjonistami - uznali, że katastrofizm (olbrzymia powódź, powstawanie gór, lodow ców itp.) jest bardziej zgodny z obserwacjami naukowymi. Po nadto katastrofizm umożliwia wyjaśnienie licznych cech znajdo wanych w danych kopalnych. Po pierwsze, zrozumiałe staje się samo istnienie skamienia łości. Nie powstają one, kiedy rośliny i zwierzęta po prostu umierają i giną czy butwieją na powierzchni gruntu lub na dnie morza. Aby mieć w ogóle jakąkolwiek szansę zachowania się w postaci skamieniałości, roślina lub zwierzę musi być nagle za- 1 48 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? Ponieważ olbrzymie powodzie są najbardziej logicznym wnioskiem z obserwacji pokładÓw kopalnych, wielu ewolucyjnych geologów nazy wa się obecnie "neokatastrofistami". Geologia katastroficzna będąca początkowo ideą kreacjonistyczną stymulowała wiele badań i pomaga zrozumieć, jak powstały formy kopalne (powyżej) oraz dlaczego tak wielkie ich ilości znajdują się na tak dużych obszarach. STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 1 49 grzebane pod względnie ciężkim ładunkiem osadu. Inaczej or ganizmy padlinożerne lub siły erozji zniszczą okaz. Oto dlacze go nie ma śladów po milionach bizonów zabitych w trakcie przesuwania się granic Stanów Zjednoczonych na zachód. Gdy już roślina lub zwierzę zostanie zagrzebane wystarcza jąco głęboko we właściwym rodzaju osadu, to nie trzeba nicze go szczególnego, by przekształcić je w skamieniałości. Nie jest także do tego potrzebna olbrzymia ilość czasu. Po prostu w sa mym okazie lub w luce pozostawionej przez okaz po jego zbut wieniu lub zginięciu gromadzą się minerały. Skamieniałości można by formować w laboratorium. Prawdopodobnie powstają one gdzieniegdzie także i dzisiaj. Ale nigdzie na dzisiejszej Ziemi nie kształtują się skamieniałości na miarę, jaką widzimy w warstwach geologicznych. Karoo Beds w Afryce na przykład zawierają szczątki być może 800 mi liardów kręgowców! Dzisiaj nawet milion ryb może zginąć w Za toce Meksykańskiej, lecz ich ciała po prostu rozkładają się i nie stają się skamieniałościami. Podobnie szczątki roślinne nie ule gają uwęgleniu, dopóki nie zostaną pokryte ciężkim ładunkiem osadu. Pewne formacje geologiczne rozciągają się na wielkich ob szarach całego kontynentu amerykańskiego. Na przykład ist nieje Formacja Morrisona znana ze szczątków dinozaurów, któ ra pokrywa większość górzystego zachodu Stanów Zjednoczo nych. Istnieje też Piaskowiec św. Piotra, szklisty piasek rozcią gający się od Kanady do Teksasu oraz od Gór Skalistych do Appalachów. Osady powstają powoli przy ujściu rzek, w rodza ju delty Mississippi. Lecz wolno powstający osad nie może wy tworzyć takich rozległych nawarstwień, jakie obserwujemy w formacjach Morrisona i św. Piotra. W tym przypadku wiedza o teraźniejszości mówi nam trochę o tym, co się zdarzyło w prze szłości na dużo większą skalę. Katastrofy na olbrzymią skalę pozwalają nam zrozumieć wie le z fizycznych cech powierzchni Ziemi. Na przykład na ponad 1 5 000 mil kwadratowych twarda, krystaliczna skała lawy jest wyżłobiona przez głębokie kaniony (scablandy). Co było ich przyczyną? "Odpowiedź - największa powódź udokumentowana przez człowieka" jest to wniosek opublikowany w broszurze wydanej przez United States Geological Survery (USGS). Po czątkowo geologowie zakładali, że struktury te są rezultatem - 1 50 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? powolnej erozji wywołanej przez strumień płynący przez milio ny lat. Odkryte dane przekonały jednak zespół z USGS, że były one ukształtowane przez wielką 'Powódź Spokane'. Język lo dowca zablokował rzekę Columbia formując lodowcowe jezioro Missoula. Zapora lodowca uległa wtedy przerwaniu i podsta wowe cechy owych scablandów powstały nie w ciągu 1 czy 2 milionów lat, lecz w czasie 1 lub 2 dni! O tej dramatycznef h isto rii można poczytać w broszurze wydanej przez USGS pt. The Channeled Scablands of Eastern Washington - The Geolo gie Story of Eastern Washington, 1 976, oraz w artykule Ste phena Goulda, The Great Scablands Debate, "Naturai History', August - September 1 978 (przedrukowany pod zmienionym ty tułem When the Unorthodox Prevails w "New Scientist' 1 978, September 28). Kreacjoniści są - oczywiście - zadowoleni, że coraz większa liczba ewolucjonistów uznaje ostatecznie świadectwo katastro fizmu, który był istotną częścią myśli kreacjonistycznej przez ponad 300 lat. Geologowie udzielili swojej najwyższej nagrody, Medal Penrose'a, Harlanowi Bretzowi za jego badania nad sca blandami. Bretz powiedział, że wyniki jego badań odrodziły i zdemistyfikowały legendarny katastrofizm (słowa te zacytowa no w atykule zatytułowanym GSA Medals and Awards, "GSA (Geological Society ot America) News and Intormation', March 1 980). Scablandy zostały ukształtowane "tylko" przez przelanie się jednego jeziora w ciągu jednego lub dwu dni. A wyobraźmy so bie skutki olbrzymiego kontynentalnego potopu trwającego dłuższy okres czasu! Na przykład wymagające katastrofalnych powodzi pokłady olbrzymich otoczaków (megabrekcje) spoty ka się na terenie całego świata (Arthur V. Chadwick, Megabrec cians: Evidence for Catastrophism, "Origins" 1 978 vol. 5, No. 1 , s. 39-46; patrz także inne artykuły na ten temat w 'Origins' oraz rozdział 5 książki Henry'ego M. Morrisa i Gary'ego E. Parkera, What Is Creatlon Science?, San Diego 1 982). Katastrofizm pomaga nam również zrozumieć wzorce wy mierania, jakie obserwujemy w materiale kopalnym. Katastrofa dotykałaby wszystkie organizmy bez względu na ich stopień dopasowania do środowiska. Tylko te organizmy przetrwałyby, którym zdarzyłoby się być na właściwym miejscu we właści wym czasie (Raupa "przetrwanie najszczęśliwszych"?). Tluma- STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 151 czyłoby to, dlaczego obecne formy nie wydają się być bardziej dopasowane do przetrwania niż ich kopalni krewni, a także dla czego większość grup organizmów była dawniej bardziej zró żnicowana. Szczególnie mocno zagrożone były - jak się wydaje - formy gigantyczne. Wśród skamieniałości znajdujemy olbrzymie waż ki o rozpiętości skrzydeł do sześćdziesięciu kilku centymetrów, jednokomórkowce o wielkości jednego centymetra, gigantycz ne gady jak niektóre dinozaury, nawet gigantycznego bobra osiągającego prawie 2 metry długości. Rośliny takie jak babi mory lub dąbrówki (widłaki), które dzisiaj rosną tylko kilkanaś cie centymetrów, są reprezentowane wśród skamieniałości (z tym samym rodzajem łodygi i anatomią 'liścia" oraz strukturami reprodukcyjnymi) przez lepidodendrony, drzewa osiągające prawie 40 metrów wysokości. Świadectwo skamieniałości do wodzi istnienia ogólnoświatowego łagodnego klimatu we wszystkich systemach geologicznych za wyjątkiem najnowsze go. Ponieważ pewne formy życia rosną bez końca w korzyst nym środowisku, może to być odpowiedzialne przynajmniej częściowo za gigantyzm. Zmiany klimatu ogólnoświatowego wywołane przez olbrzy mie powodzie i inne katastrofy mogą pomóc wyjaśnić, dlacze go przetrwały te a nie inne organizmy. Rośliny kopalne i żyjące obejmują zarówno typy sporowe jak i nasienne. Te pierwsze bardziej były zagrożone przez wymarcie, a są to te rośliny, któ rym trudniej migrować po Ziemi charakteryzującej się takimi skrajnościami klimatu, jakie obserwujemy dzisiaj. Nie znaczy to, że katastrofizm jest w stanie udzielić odpo wiedzi na wszystkie pytania, jakie można postawić na temat po kładów kopalnych. Lecz jako model powiązany z modelem kreacjonistycznym obiecuje on owocne badania naukowe. 1 52 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? Rozdział 1 6. Kreacjonizm - obietnica owocnych badań Koncepcja katastrofizmu stymulowała wiele badań, zarówno laboratoryjnych, jak i polowych. Dzięki tym badaniom udzielono odpowiedzi na wiele pytań trapiacych ewolucjonistów. A istnie je jeszcze obietnica owocnych odpowiedzi w takich dziedzi nach jak formowanie się jaskiń, tzw. "wyparowanych" pokła dów, spetryfikowanych lasów, śladów zwierzęcych w piaskow cu Coconino Wielkiego Kanionu, tempo stygnięcia płynnych skał itd., itd. Wspominaliśmy już badania dra Austina i jego stu dentów (patrz rozdział pl. Neokatastrofizm). Profesor Harold Slusher i jego studenci geofizyki i astrofizyki w Instytucie Badań Kreacyjnych pracują nad tempem stygnięcia magmy, badają gromady gwiazd i tuzin innych problemów. Trzeba jednak pamiętać o kilku sprawach. Po pierwsze, kreacjoniści nie posiadają odpowiedzi na wszystkie pytania. Istnieje wiele pytań, na które muszą odpo wiedzieć z całą uczciwością: "Nie wiemy". Przynajmniej na nie które z tych pytań nikt inny również nie potrafi udzielić odpo wiedzi. Po prostu postęp nauki nie zaszedł jeszcze wystarcza jąco daleko, by zaspokoić ciekawość wszystkich ludzi. Po drugie, kreacjonizm jest koncepcją naukową. Oparta jest ona na testowalnych hipotezach i stymuluje dalsze badania. Kiedy Galileusz przedstawił po raz pierwszy świadectwo empi ryczne przeciwko Ptolemejskiemu geocentrycznemu ujęciu as tronomii, wielu przywódców ówczesnej elity intelektualnej nie chciało nawet patrzeć przez teleskop. Byli wśród nich zarówno ludzie kościoła, jak i - niestety - uczeni, którzy uczynili sposób myślenia dawnego egipskiego astronoma artykułem wiary. Dziś równie często ewolucjoniści ukrywają się za żartem niszczącym myślenie i za banałem, na przykład za błędnie zinterpretowa nym "rozdziałem kościoła i państwa'. Oni również odrzucają 'spojrzenie przez teleskop" (czy raczej mikroskop) na świadec two stworzenia. Jeśli tłumienie świadectwa empirycznego było błędem w STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 1 53 czasach Galileusza, jeśli zakaz Inkwizycji publikowania i czyta nia książek był czymś złym i jeśli prezentowanie tylko jednego ujęcia na sprawę pochodzenia człoWieka w czasie procesu Scopesa było niewłaściwe, to jak może być słuszne tłumienie świadectwa stworzenia i zakaz wstępu książkom i jednemu z największych systemów myślenia do sal lekcyjnych i do umy słów młodych ludzi oraz ustanawianie jednego ujęcia pocho dzenia człowieka jako oficjalnego "ujęcia państwowego'? Na szczęście istnieją także ewolucjoniści, którzy zgadzają się z na mi, że naukowy argument na rzecz stworzenia został rozwinięty przy użyciu zwykłych narzędzi nauki, logiki i obserwacji, i w związku z tym, że zasługuje on na obronę (ich zdaniem - na przezwyciężenie) na podstawie swobodnego i obiektywnego porównania jego naukowych zalet z zaletami ewolucjonizmu. Należy jednak pamiętać, że debata kreacjonizm - ewolucjo nizm nie może nigdy być całkowicie. rozstrzygnięta przez same tylko badania naukowe. Zawsze bowiem będzie się pojawiać nowe świadectwo, które trzeba będzie zbadać, i nowe koncep cje, które trzeba będzie sprawdzić. Każde pokolenie będzie musiało ponownie wypracować swoje rozumienie pochodzenia człowieka, wypracować na podstawie aktualnej wiedzy. 'De bata trwa'. Debata ta nie musi, oczywiście, być przejawem wzajemnej wrogości. Opisując swoją wizytę do miejsca rozprawy Scopesa Gould wspomina (A Visit to Dayton, "Naturai History', October 1 981), że ludzie z miasteczka byli bardzo otwarci i przyjacielscy wobec niego i cieszyli się z wymiany idei, nawet chociaż - jak pisze - nie udało się im zmienić jego nastawienia, ani jemu ich nastawienia. Jednak Gould nazywa kreacjonistów "jahusami' oraz "przedpotopowcami dnia ostatniego', a naukowy kreacjo nizm nazywa 'bezsensownym terminem tego stulecia". Gdyby tylko Gould usiadł i podyskutował z kreacjonistami, których wiedza naukowa równa jest jego własnej, a okazji takiej dotąd unikał, to mógłby odtąd ujawniać więcej szacunku dla rozbież ności myśli ludzkiej. Gdyby kreacjoniści zwyciężyli w tej publicznej debacie, to proł. Gould i inni ewolucjoniści mogliby nadal przedstawiać wszystkie swoje argumenty. Studenci i uczniowie usłyszeliby wszystko, co ewolucjoniści mówią na przykład o komorze iskrof wej Millera, ale usłyszeliby również, że aminokwasy, jakie WyI \ 1 54 STWORZENIE CLi EWOLUCJA? produkował Miller, były zarówno prawo-, jak i lewoskrętne, o długich i krótkich łańcuchach, oraz że łatwo reagowały z nie aminokwasami w tej mieszance, co wszystko czyni czymś nie prawdopodobnym przekształcenie się ich w nieciągłe i odpo , wiednio zwinięte białka. Usłyszeliby oni o mutacjach i doborze naturalnym, lecz także pozwoliłoby im się badać logiczne, ma tematyczne, genetyczne i ekologiczne ograniczenia ekstrapolo wania tych procesów w postaci 'makroewolucji'. Usłyszeliby oni wszystko o archeopteryksie i o 'Lucy" jako o możliwych og niwach ewolucyjnych, lecz także o podejściu do ewolucji opar tym na idei "potworków rokujących nadzieję" i o złożoności i różnorodności życia kambryjskiego, o hominidzie z Kanapoi, o stazie skamieniałości - co wszystko czyni koncepcję kreacjonis tyczną bardzo rozsądnym i naukowym wnioskiem z posiada nych obserwacji. A co najważniejsze usłyszeliby oni, że ludzkie istoty mają zdolność rozróżniania tego rodzaju porządku, jaki znajdujemy w kawałku kamienia, od tego, jaki widzimy w grocie strzały, oraz zachęcano by ich, aby użyli wszystkich swoich umiejętności do rozważenia, który rodzaj porządku jest widocz ny w układach ożywionych - czas i przypadek działający na wewnętrzne własności r:naterii - czy też projekt i stworzenie przynoszące rezultat w postaci własności organizacji nieredu kowalnych do przypadku. Uczeni, czy to kreacjonistyczni czy ewolucjonistyczni, mu sza tylko chcieć udać się w kierunku, na który wskazuje świa dectwo empiryczne. Wszyscy jednak muszą uznać, że argu mentacja naukowa jest z powodu samej natury nauki czymś zmiennym. Nauka jest przedsięwzięciem ekscytującym i cha rakteryzującym się stałym korygowaniem wcześniej popełnia nych błędów. Jest ona jednak również mocno ograniczonym podejściem poznawczym - ograniczonym przez zawsze nie kompletną znajomość faktów (zawsze istnieją tereny niezbada ne i zawsze istnieje groźba popełnienia błędu), a także ograni czonym przez skończoną zdolność ludzkiego umysłu do zesta wiania razem posiadanych faktów w sensowną mozaikę. Model kreacjonistyczny można skrótowo przedstawić w po staci trzech logicznych wniosków wypływających z obserwacji naukowych. 1 55 STWORZENIE Cz:.r EWOLUCJA? Nasza znajomość ... Sugeruje, :te ... 1 . DNA i białka w żywych komórkach, biochemii i mate matycznego prawdopodo bieństwa... 1 . Życie jest wynikiem pro jektu i stworzenia (nie zaś czasu i przypadku działają cych na wewnę.trzne własnoś ci materii). 2. Genetyki, ekologii, ho mologii, embriologii i typów życia, jakie znajdujemy jako skamieniałości... 2. Wiele oddzielnych i odrębnych typów zostało stworzonych, każdy z mozai ką kompletnych cech, każdy ujawniający szeroką lecz ograniczoną zmiennosc i pewne obciążenie genetycz ne wynikłe wskutek działania czasu i przypadkowych muta cji. 3. Świadectwa geologicz nego i sekwencji geologicz nej... 3. Grupy skamieniałości są strefami ekologicznymi stwo rzonych typów żyjących w od miennych środowiskach jed nocześnie i których zachowa nie w tej postaci jest odbiciem zaszłej niegdyś katastrofy. Model kreacjonistyczny nie kończy dyskusji, lecz ją rozpo czyna. Kreacjoniści nie mówią "Masz i wierz w to". Mówią oni ra czej "Masz i sprawdzaj to przy pomocy całej swojej wiedzy". Mówią także 'Nie ustawiaj swego umysłu przedwcześnie, nie wyszukuj tylko słabych miejsc, rozważ także zalety kreacjoniz mu". Nawet jeśli nie możesz zaakceptować hipotezy stworze nia, to spróbuj zrozumieć, w co kreacjoniści wierzą i dlaczego w to wierzą. Kreacjoniści także zachęcają do czytania literatury ewolucjo nistycznej. Uważają, że nic bardziej nie zainteresuje kreacjoniz mem jak to, w co ewolucjoniści naprawdę wierzą. Bowiem po za ogólnym i bardzo mocnym przeświadczeniem o bezwzględ nej słusz.ności ewolucjonizmu nasze szkoły niewiele uczą o szczegółach modelu ewolucjonistycznego. STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 156 Rozdział 1 7. Czy kreacjonizm może być dyscypliną naukową? Wielu ewolucjonistów usiłuje rozwiązać spór o pochodzenie tak definiując naukę, aby wykluczyć stworzenie. Wówczas wy. prowadzają ze swej własnej definicji wniosek, że koncepcji kreacjonistycznej nie można uważać za naukową. Znany brytyj· ski antropolog, Sir Arthur Keith, na przykład rozumował w na· stępujący sposób: 'Jedyną alternatywą dla takiej czy innej po· staci ewolucji jest specjalne stworzenie, co jest nie do pomyśle· nia'. Dla Keitha stworzenie, które słusznie uznaje za jedyną al· ternatywę dla ewolucji, było po prostu "nie do pomyślenia', tak że nie mógł on sobie nawet pozwolić spojrzeć na dostępne świadectwo empiryczne z innego niż ewolucyjny punktu widze· nia. Rosyjski biochemik, A. I. Oparin, jest "ojcem" obecnej kon cepcji ewolucji chemicznej. Przedstawia on ją następująco: 'Materialistyczna filozofia Engelsa pokazuje, że początek życia mógł pójść tylko jedną drogą. Nie mogla ono istnieć wiecznie, ani nie mogło wyłonić się [nagle]. D/atego musiało ono pow stać wskutek długiej ewolucji materii (.. .)" (The Origin of Life, 2nd edition, Oover Publishers, New York 1 965). Zwróćmy uwa gę na logiczny łańcuch w jego rozumowaniu: "MaterIalIs tyczna filozofia (... ) dlatego ( . . .) ewolucja". Materialistyczna fi lozofia jest przekonaniem, że materia jest jedyną rzeczywistoś cią, że istnieje tylko materia i to, co się z niej wyłoniło. Oparin wyraża swoje przekonanie filozoficzne w pierwszym rozdziale swojej znanej książki o pochodzeniu życia; reszta książki jest jego wysiłkiem takiego przeglądu faktów, aby paso wały one do tych przekonań. Zwróćmy uwagę, że jego materia listyczna filozofia nie zezwala mu nawet na rozważanie możli wości stworzenia. Przynajmniej tu jego poglądy są spójne: jeśli materia jest jedyną rzeczywistością, to nie było żadnego stwo rzenia. Lecz na jakiej podstawie wyklucza stworzenie? Czy przed stawia fakty naukowe? Nic podobnego. Oparin akceptuje filo- STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 1 57 zofię 'istnieje tylko materia', zanim nawet rozpoczął badanie świadectwa naukowego. Redaktor "Naturai History', Stephen Gould, często porównu je w swoich artykułach ewolucjonizm i kreacjonizm. Uznaje, że przeddarwinowscy kreacjoniści byli obiektywnymi uczonymi i że pewne fakty pasują znakomicie do interpretacji kreacjonis tycznych. Lecz nigdy nie rozważa możliwości, że kreacjoniści i obecnie mogą mieć rację. Dlaczego? Ponieważ zakłada tę sa mą filozofię "istnieje tylko materia' i zakłada także, że "wszyscy uczeni akceptują materializm (przynajmniej w swoim miejscu pracy)" (Stephen J. Gould, A review ol Darwin's 'Big Book', "Science" 1 975, May 23, s. 824-826). Czasami ludzie pytają: "Jeśli świadectwo na rzecz ewolucji jest tak słabe, a naukowy argument na rzecz stworzenia jest tak mocny, to dlaczego tak wielu uczonych nadal wierzy w ewolucję?' Jest tak, gdyż dla wielu ewolucja jest po prostu je dyną naukową ideą, o jakiej kiedykolwiek słyszeli. Dla innych zaś kreacjonizm nie może być prawdziwy, jeśli nie istnieje nic więcej niż materia. Dr Gary E. Parker, którego tekst jest podstawą niniejszego rozdziału pisze, że kiedy zaczynał nauczać biologii na uniwer sytecie, założył milcząco, że nauka może tylko traktować o we wnętrznych własnościach materii, a nie o stworzonych włas nościach organizacji. Założył również, że ewolucja jest faktem i uczył jej jako faktu - nawet chociaż przyciśnięty w tej sprawie przyznawał, że jest ona tylko teorią, hipotezą, modelem (wów czas myślał, że najlepiej udowodnioną teorią w historii nauki!). Nie będąc tego świadomy, praktykował materializm. Założył, że wszystko w nauce musi być wyjaśnione przy pomocy czasu, przypadku i wewnętrznych własności materii. Jeśli filozofię materialistyczną łączy się z nauką, to poszuki wanie prawdy jest mocno ograniczone. Jeśli naukę sprowadza się jedynie do poszukiwania materialistycznych wyjaśnień, wówczas nadal będzie się nauczać tylko ewolucjonizmu, nawet jeśli będzie wiadomo, że jest on całkowicie falszywy. W najlep szym wypadku można wtedy badać, Jak rozwijała się ewolucja, a nie czy ona zaszła (Carl Wieland, A Tale ol Two Tales, 'Ex Nihilo" /czasopismo wydawane przez Australijskie Stowarzysze nie Kreacjonistyczne/, July 1 979). Czy na tym ma polegać wol ność akademicka? 1 58 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? Lecz dla kogoś, kto ma otwarty umysł, istnieje rzeczywista wolność! Każdy może wypowiedzieć się o różnicy między oto czakiem a grotem strzały. Jedno jest uformowane przez czas i przypadek działający na wewnętrzne własności materii, a dru gie posiada nieredukowalne własności organizacji wynikające z projektu i stworzenia. Jeśli uczeni nie mogą badać stworzo nych przedmiotów, to nie mogą badać grotów strzał czy samo lotów. Jeśli zaś otwarci są na możliwość stworzenia, wtedy są wolni i mogą badać oba rodzaje porządku oraz sprawdzać przewidywania i wnioski obu koncepcji. Ostatecznie rzecz biorąc istnieją tylko dwie możliwości co do pochodzenia wszelkiego wzorca porządku. Albo materia (masa - energia) jest jedyną rzeczywistością, a wszelki porzą dek pochodzi od czasu i przypadku działających na wewnę trzne własności materii.(ewolucja), albo w grę wchodzi nie tylko materia i istnieją nieredukowalne własności organizacji, które są rezultatem projektu i stworzenia. Znany ewolucjonistyczny astronom, Harlow Shapley, przedstawił to prościej: Niektórzy pobożnie twierdZą: "Na początku był Bóg", lecz ja mówię: "Na początku był wodór". Wybór istnieje między tylko materią a czymś więcej niż ma terią jako ostatecznymi wyjaŚnieniami pochodzenia podstawo wego porządku we Wszechświecie. Czas, przypadek i wewnę trzne wlasności materii... czy projekt, stworzenie i niereduko walne własności organizacji? Niektórzy, oczywiście, mogą przedstawić zarzut, że istnieją więcej niż te dwie możliwości wyboru. Rzeczywiście, istnieją lu dzie o różnych przekonaniach religijnych, którzy widzą ewolu cjonizm jako zgodny z ich perspektywą filozoficzną, i istnieją uczeni bez żadnej opinii religijnej bądź nawet nastawieni anty religijnie, którzy dostrzegają pewne przynajmniej zalety nauko we w argumencie na rzecz stworzenia. Najwyraźniej wybór mię dzy ewolucjonizmem i kreacjonizmem nie jest wyborem między nauką i religią, gdyż niektorzy uważają ewolucjonizm za zgodny z ich religią, a niektórzy ludzie niereligijni dostrzegają zgodność kreacjonizmu z zasadami uprawiania nauki. Ludzie mają prawo do wygłaszania różnych opinii na temat stworzenia i ewolucji, a nauka nie ma prawa na podstawie sa mej tylko metodologii dokonywać żadnych stwierdzeń meryto· rycznych na ten temat. Istnieją tylko dwa możliwe naukowe wy- STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 1 59 jaśnienia dla pochodzenia porządku: porządek ten albo został nałożony na materię, albo umiejscowiony jest wewnątrz ma terii. Kiedy mamy do czynienia z wytworami ludzkimi, możemy rozróżniać oba te rodzaje porządku. Te same narzędzia nauki logika i obserwacja - zezwalają nam również rozróżnić oba ro dzaje porządku, nawet kiedy nieznany jest czynnik stwórczy. Jesteśmy tak ograniczeni przestrzennie i czasowo, że nigdy nie będziemy w stanie rozstrzygająco udowodnić bądź osta tecznie obalić którykolwiek z tych dwu podstawowych modeli. Dlatego należy sprawdzać świadectwo szczerze i stale porów nywać założenia z wszelką istotną informacją. Lecz nie jest to łatwe! Rozstrzygnięcie sprawy pochodzenia zmusza nas do spojrzenia na nas samych i na nasze postawy. "Tylko dzięki śmierci olbrzymiej liczby nieco gorzej przystosowa nych organizmów jesteśmy dziś tutaj' powiedział znany prote gowany Shapleya, Carl Sagan (A Gili for Vividness, "Time" 1 980, F ebruary 1 8). Czy to prawda, że jesteśmy jak pierwszy lepszy otoczak pro duktem czasu i przypadku działających na własności materii, przeznaczeni jak ten otoczak, aby ta sama rzeka czasu, która jakoś wrzuciła nas w istnienie, zmyła nasze istnienie? Czy też jak grot strzały niesiemy na sobie znamiona stworzenia? Bez względu na nasze osobiste upodobania i filozoficzne perspektywy zadajemy sobie pytanie, które ujęcie jest bardziej zgodne z naszą wiedzą? Nauka, podobnie jak inne podejścia do poznania, może nam pomóc przy podejmowaniu tej osta tecznie bardzo osobistej decyzji. Lecz jako istoty skończone musimy patrzeć na świat szeroko otwartymi oczyma. . . Przemyśl to! Część II. problematyki bibl ijnego i naukowego kreacjonizmu Z STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 1 63 ALAN HAVWARD Dlaczego wielu u czonych wierzy obecnie w stworzen ie? Kiedy pierwsi trzej astronauci zbliżyli się n a swoim statku kosmicznym po raz pierwszy w historii do Księżyca, mieli ze so bą Biblię· Po wejściu na orbitę wokółksiężycową przesłali oni posłanie radiowe na Ziemię z odległości ćwierci miliona mil przestrzeni kosmicznej. Swoje odczucia wyrazili odczytując głośno fragment pierwszej księgi, Genesis: "Na początku B6g stworzy! niebo i ziemię. . . " Astronauci ci, będący przecież wykształconymi naukowca mi, są znakomitym przykładem dla pewnego wyraźnego trendu we współczesnej nauce. Uczeni poprzedniej generacji zakłada li z góry, że Wszechświat i wszystkie żywe organizmy wyewo luowały wskutek działania jedynie sił przyrodniczych. Lecz dzi siejsi uczeni nie są już tego tak pewni. Teoria ewolucji znalazła się pod ciężkim atakiem i chociaż wielu uczonych nadal ją ak ceptuje, to istnieje wielu innych, którzy wolą obecnie wierzyć w chrześcijańską doktrynę stworzenia. Jak zaszła ta wielka zmiana? NA CZYM POLEGA OSIĄGNI�CIE DARWINA? Należy sobie uświadomić, że Darwin nie wymyślił idei ewo lucji. Na długo przed Darwinem istnieli filozofowie, którzy suge rowali, że być może wszystkie żywe organizmy powstały na drodze ewolucji z jakiejś pierwotnej formy życia. Lecz nikt w to nie uwierzył, gdyż nie potrafili oni wyjaśnić, jak mogło zajść coś tak nadzwyczajnego. Darwin zmienił tę sytuację. Publikując atrakcyjną teorię umożliwi! on ludziom uwierzenie w ewolucję. Darwin wskazał, że hodowcy roślin i zwierząt mogliby po przez troskliwą selekcję potomstwa w końcu utworzyć nowe odmiany. Genialną myślą Darwina było to, że istnieje w przyro dzie ciągła walka o przetrwanie, która tworzy 'naturalną selek cję'. Selekcja ta z kolei powoduje wymieranie organizmów słab szych z pozostawieniem jedynie przy życiu jednostek najbar- 1 64 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? dziej przystosowanych. To z kolei - orżekł Darwin - wywołuje ciągłe małe zmiany w żywych organizmach, zbyt małe, abyśmy byli w stanie zauważyć ich zachodzenie w dniu dzisiejszym. Lecz po milionach lat suma wszystkich małych zmian tworzy wielkie zmiany, wskutek których rozwijają się nowe gatunki. W 1 859 roku, kiedy Darwin opublikował swoją znaną książ kę pl. O pochodzeniu gatunków, ludzie sądzili, że życie jest zjawiskiem stosunkowo prostym. W tamtych czasach teoria Darwina wydawała się być bardzo wiarygodna i świat połknął jej haczyk. Ale dzisiaj wiemy, że życie jest nieskończenie bar dziej złożone, niż to sobie Darwin wyobrażał, uczeni zaś odkryli bardzo wiele trudności w teorii Darwina. Wielu uczonych nadal akceptuje darwinizm mimo jego znanych słabości, gdyż nikt jeszcze dotąd nie wymyślił jakiegoś innego możliwego sposo bu wyjaśnienia ewolucji. Lecz wielu innych doszło do wniosku, że darwinizm należy porzucić. Pewien dobrze znany ewolucjo nista przyznał to w swojej ostatniej książce: 1 "Nazwisko Darwina porównuje się z nazwjskami Kopernika, Galileusza, Newtona i Einsteina. Jego teoria ewolucji przez po nad sto lat byfa podstawą nowoczesnej biologii. Obecnie, sto lat po jego śmierci, doktryna darwinizmu znalazfa się pod zma sowanym atakiem'. POCHODZENIE ŻYCIA Najprostsze żywe organizmy, jakie mogą istnieć samodziel nie, są tworami jednokomórkowymi w rodzaju bakterii. (Wirus jest dużo mniejszy, lecz nie może żyć samodzielnie; może on istnieć jedynie w ciele jakiegoś większego organizmu). Te pry mitywne organizmy są nadzwyczaj zlożone. Jedna bakteria za wiera wiele rozmaitych związków chemicznych znanych jako kwasy nukleinowe i enzymy. Wszystkie one mieszczą się w bardzo specyficznym pojemniku zwanym "ścianą komórkową". Te substancje chemiczne składają się z olbrzymich cząsteczek, w których tysiące oddzielnych atomów są razem połączone w dokładnie prawidłowy sposób - jak gigantyczna łamigłówka. Przez wiele lat uczeni na całym świecie próbowali wyprodu kować te złożone substancje chemiczne w laboratorium wy chodząc od prostszych związków, jakie miały istnieć na Ziemi na początku. Wynik? Całkowite niepowodzenie! Jeśli nawet STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 1 65 zręcznym ludziom tak całkowicie nie udało się wyprodukować tych substancji, od których zależy życie, to jaką można mieć nadzieję, że mogły one zostać utworzone przez ślepy przypa dek? Na pytanie to odpowiedział w 1 970 roku światowej sławy biochemik, sir Ernst Chain: 'Żadną' 2 Niedawno inny znakomity uczony, sir Fred Hoyle,2 obliczył matematyczne prawdopodobieństwo przypadkowego ukształ towania się tych istotnych związków chemicznych. Chcąc napi sać jego wniosek, trzeba po jedynce wstawić czterdzieści tysię cy zer, ponieważ istnieje tylko jedna szansa na tę olbrzymią liczbę - mówi Hoyle - aby te związki chemiczne powstały samo rzutnie. Z tego powodu oraz innych Hoyle, który kiedyś był zde klarowanym darwinistą, odrzucił obecnie darwinizm i mówi, że jest zmuszony wierzyć w stworzenie - chociaż nawet nie jest człowiekiem religijnym! WYSPECJALIZOWANE ORGANY Projektanci samolotów są pierwszymi ludźmi, którzy przy znają, że skrzydło ptaka jest cudownym przykładem planu inżynierskiego. Samolot typu Jurnbo Jet jest w porównaniu z nim czymś bardzo topornym. -Właściwe funkcjonowanie skrzy dła ptaka zależy od wielu czynników. Oto najważniejsze z nich: 1 . Mocny i lekki szkielet wykonany z wysoce wyspecjalizowanych pustych wewnątrz kości. . 2. Pióra, które są tak daleko bardziej skuteczne. niż jakiekol wiek skrzydło materialne wymyślone przez człowieka. 3. Szereg wyspecjalizowanych muskułów silniejszych niż mięśnie kończyn zwierząt lądowych. Jak taka kombinacja mogła wyewoluować stopniowo prze chodząc kolejne etapy? Jeśli przytniemy tylko czubki ptasich skrzydeł, to żaden ptak nie wzbije się w powietrze. Dowodzi to, że posiadanie nawet trzech czwartych uformowanego skrzydła jest mniej niż bezużyteczne. Nie pełni ono bowiem żadnej funk cji, a jedynie zmusza jego właściciela do dźwigania dodatkowe go ciężaru zwiększając przez to prawdopodobieństwo złapania go i śmierci, zanim będzie zdolny wydać potomstwo. Jeśli skrzydła ewoluowały jako pomoc przy przetrwaniu, to musiały "wyewoluować" w jednym gigantycznym skoku! Lecz czy taki 166 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? wielki skok naprzód jest aktem ewolucji, czy też stworzenia, tyle że pod inną nazwą? Skrzydła ptaków są tylko przykładem niezliczonych tysięcy złożonych organów istniejących w przyrodzie, które są bezuży teczne, jeśli nie są kompletne. Oko było właśnie taką strukturą, która martwiła Darwina. Zachował się list, jaki napisał on do swojego przyjaciela, Asy Graya, w lutym 1 860 roku. Napisał w nim: "Do dziś dnia ciarki mnie przechodzą na samą myśl o oku". I powinny go ciarki przechodzić. Spójrzmy na rysunek oka i zobaczmy, jak tęczówka, soczewki, siatkówka, nerw wzrokowy i liczne inne składniki funkcjonują razem w doskonałej harmonii umożliwiając widzenie. Wystarczy, jeśli tylko jeden składnik bę dzie trochę nie w porządku, a całe oko stanie się bezużyteczne i nie będzie stanowiło żadnej pomocy w przetrwaniu. Jak taki znakomity mechanizm - o wiele bardziej cudowny niż najdosko nalsza kamera filmowa świata - mógł wyewoluować przypadko wo, czy to w wielu małych krokach, czy też w jednym gigan tycznym kroku naprzód? A istnieje jeszcze ucho. I system nerwowy. I obieg krwi, i ser ce, które powoduje jej cyrkulację, i płuca dostarczające tlenu, i nerki oczyszczające krew. I trzustka, i przysadka, i tarczyca, i nadnercza, i wszystkie inne gruczoły. Tylko wymienienie wszystkich wyspecjalizowanych organów w przyrodzie wystar czyłoby na zapełnienie całej książki... W tym miejscu należy wspomnieć o pewnej bardzo ważnej sprawie. Ewolucjoniści przyjmują, że w doborze naturalnym nie ma niczego twórczego. Walka o przetrwanie nie może pomóc w większym dopasowaniu się, by umożliwić przetrwanie. Może ona tylko zniszczyć te organizmy, które są mniej przystosowa ne. Według darwinizmu jedyną twórczą siłą są mutacje - to jest zmienność występująca wtedy, kiedy organizmy się rozmnaża ją. A te są wytworem jedynie przypadku. Czy jest rozsądne przypuszczać, że zwykły ślepy przypadek mógł wytworzyć wszystkie te cudowne specjalistyczne organy, jakie istnieją w przyrodzie, z których każda spełnia jakiś szcze gólny cel? Jeden z największych zoologów europejskich, profe sor Grasse z Paryża, powiedział, że równie dobrze moglibyśmy argumentować, iż jakieś wielkie dzieło sztuki zostało wyprodu kowane przez piasek nawiewany przez wiatr,a nie przez mala rza! Jak wielu francuskich biologów Grass� obecnie odrzuca STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 167 darwinizm i napisał wielki traktat naukowy potępiający tę dok trynę·' TAJEMNICZY WIELORYB Jak każdy wie, wieloryb nie jest rybą, chociaż żyje w morzu, jakby nią był. Jest on ciepłokrwistym ssakiem oddychającym powietrzem, szczególnie przystosowanym do życia w wodzie, a zwłaszcza pod wodą. Ewolucjoniści rzadko kiedy wspominają wieloryba, gdyż stanowi on dla nich jeden z największych pro blemów, jakich nie potrafią rozwiązać. Wierzą oni, że wieloryb musiał jakoś wyewoluować ze zwyk łego zwierzęcia lądowego, który wkroczył do morza i utracił swoje nogi. Brzmi to dość prosto, jeśli nie będziemy się zasta nawiali nad wszystkimi innymi zmianami, jakie musiały nastą pić, zanim jakieś zwierzę lądowe stało się wielorybem. Oto kilka z nich: 1 . Ciało zwierzęcia lądowego kończy się miednicą, która podtrzymuje raczej niezbyt okazały ogon. Wieloryb nie ma miednicy. Zamiast niej posiada zupełnie odmienną strukturę podtrzymującą wielki płaski ogon poruszający się w górę i w dół, który w ten sposób może być wykorzystany do poruszania się pod wodą. 2. Aby móc utrzymać chłód w gorących promieniach sło necznych zwierzę lądowe ma pod skórą mnóstwo gruczołówe potowych. Wieloryb ich nie potrzebuje, pod jego skórą znajduje się gruba warstwa tranu (tłuszczu) zapobiegająca utracie ciep ła w zimnej wodzie. Ponadto jego skóra ma tak ukształtowaną zewnętrzną powierzchnię, że ułatwia ona przepływ wody wokół ciała. 3. Oko używane do widzenia podwodnego musi lJy � �ałko wicie odmiennie zbudowane niż to, którego używa się do wi dzenia w powietrzu. To właśnie dlatego płetwonurkowie noszą gogle lub maski. Nie trzeba wspominać, że wieloryby mają podwodne oczy. 4. Zwierzęta lądowe porozumiewają się przy pomocy dźwię ków wydawanych w powietrzu, przenoszonych między ich sys temami głosowymi i uszami. Wieloryby jednak posiadają całko wicie odmienny podwodny system porozumiewania się, bardzo podobny do sonarowego systemu wykrywania okrętów pod- STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 1 68 wodnych, jakiego używa się w marynarce wojennej. 5. Zwierzęciu lądowemu trudno byłoby odżywiać się pod wodą bez utopienia się. Ale wieloryby są tak skonstruowane, że mogą to robić z łatwością. Wiele z nich jada małe rybki,które chwytają przy pomocy pewnego rodzaju sita z wielorybich koś ci w swojej paszczy (fiszbiny). Jest to narzędzie doskonale przystosowane do spełniania swojego zadania. 6. Zwierzę lądowe rodzące w wodzie od razu utopiłoby swo je małe. Nie wiadomo też, jak mogłoby pozwolić ssać swoim dzieciom na pełnym morzu. Lecz wieloryby nie mają takich pro blemów, gdyż ujawniają całkowicie odmienny plan budowy umożliwiający im opiekowanie się swoim potomstwem w głębo kiej wodzie. Należy wnioskować, że zwierzę lądowe w trakcie stawania się wielorybem nie byłoby, ani drugim - nie byłoby przystoso wane ani do życia na lądzie, ani w morzu. Nie miałoby więc żadnej nadziei na przetrwanie. Jak więc darwinizm ze swoją na czelną zasadą przetrwania najbardziej uprzywilejowanego (sur vivat ot the tittest) może wyjaśnić powstanie wielorybów? Przej rzyj podręczniki zoologii w poszukiwaniu szczegółowej odpo wiedzi na to pytanie. Żadnej nie znajdziesz. BRAK ŚWIADECTWA EMPIRYCZNEGO Darwin przyznawał, że jest zakłopotany brakiem kopalnych świadectw empirycznych, które mogłyby przemówić na rzecz jego teorii. Nie był w stanie wskazać długich łańcuchów ska mieniałości ujawniających, jak jeden gatunek wyewoluował w inne gatunki. Zamiast tego doniesienia kopalne były pełne luk. Darwin pocieszał się myślą, że poszukiwania skamieniałości dopiero się zaczęły i w miarę upływu czasu wspomniane luki zostaną zapełnione. Jednak tak się nie stało. W 1 982 roku pewna ewolucjo nistyczna książka przyznała, że 'brakuje skamienia/ości we wszystkich istotnych miejscach". Wątpliwości wyrażone powy żej zostałyby wkrótce usunięte, gdyby darwiniści mogli wska zać organizmy pośrednie między zwierzętami lądowymi i wielo rybami, czy też posiadające w połowie uformowane skrzydła lub w połowie uformowane wyspecjalizowane organy. Ale nie potrafią tego zrobić. Świadectwo skamieniałości zgodne jest ze 1 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 1 69 zdrowym rozsądkiem wskazując, że wszystkie wielkie kroki w historii życia zaszły nagle. Innymi słowy skamieniałości wska zują na istnienie nagłych aktów stwórczych raczej niż na stop niową ewolucję. Od czasów Darwina jego uczniowie próbowali dostarczyć laboratoryjnego świadectwa na rzecz istnienia ewolucji. Bardzo ciężko pracowało się nad muszkami owocowymi, które roz mnażają się tak szybko, że jedno pokolenie trwa zaledwie kilka dni. Lecz nawet po wielu tysiącach tych pokoleń wyprodukowa li oni tylko rozmaite odmiany muszki owocowej - okazało się niemożliwe przekształcenie muszki owocowej w jakiś inny ro dzaj owada. Archeologowie natomiast odkryli, że ludzie hodo wali zboże i psy przez tysiąclecia, a jednak nikt nigdy nie prze kształcił zboża w coś innego jak tylko zboże, ani psów w coś innego jak tylko inną odmianę psów. Całe świadectwo empiryczne, jakie posiadamy, wskazuje na wniosek, że istnieją bariery w świecie przyrody, których nie można przekroczyć. Niewielkie zmiany w pewnych granicach mogą występować, ale same te granice nie są nigdy przekra czane. Bez względu na to, jak ciężko człowiek by się starał, nie jest on w stanie wyprodukować ani jednego całkowicie nowe go gatunku. Czy jest rozsądne wierzyć, jak to robią darwiniści w dalszym ciągu, że ślepy przypadek, przez nikogo nie kiero wany, utworzył miliony nowych gatunków? ARGUMENT NA RZECZ STWORZENIA Dziś argument na rzecz stworzenia jest mocniejszy, niż był kiedykolwiek. Jedyne naukowe wyjaśnienie, jak ewolucja mogła zachodzić, wyjaśnienie Darwina, wielu uczonych uważa obec nie za naciągane i niezgodne z większością danych ekspery mentalnych. Liczni znakomici uczeni stwierdzili ostatnio w swoich publikacjach, że już nie akceptują darwinizmu. Niektó rzy z nich, chociaż nie są chrześcijanami, sugerowali iż pewien rodzaj nadnaturalnej Mocy stwórczej we Wszechświecie jest je dynym możliwym wyjaśnieniem cudu świata żyjącego. Należą do nich uczeni o takiej renomie jak sir Fred Hoyle3 i biolog, lau reat nagrody Nobla, profesor Francis Crick." Dawniej chrześcijaninowi wierzącemu w Biblię trudniej było powstać i ogłosić, że wierzy on w ujęcie stworzenia zawarte w STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 1 70 księdze Genesis. Wielu było gotowych na to, lecz wiedzieli oni, że najprawdopodobniej będą uważani za prostaków. Dziś sytuacja jest odmienna. Kiedy nawet niewierzący ucze ni dochodzą do wiary w pewien rodzaj stworzenia, nie ma po wodu, aby odrzucać ujęcie stworzenia z Genesis. Oczywiście, różni wierzący interpretują Genesis w rozmaity sposób, jak to zawsze było. Niektórzy wierzą, że Bóg faktycznie przeprowadził dzieło stworzenia w ciągu krótkich sześciu dni, zaledwie kilka tysięcy lat temu. Inni wierzą zaś, że dzieło stwo rzenia zajęło Mu wiele milionów lat i że 'dni' z księgi Genesis należy mierzyć we własnej Jego skali, a nie na ludzkiej skali czasu - Biblia bowiem mówi o Bogu: 'W Twoich oczach lat ty siąc jest jak wczorajszy dzień, który minąl, jak zmiana straży wśród nocy' (Ps. 90:4; BT). Lecz kwestia, jak długo trwało dzieło stworzenia, ma mniej sze znaczenie. Najważniejsze jest to, że Bóg stworzył świat i wszystko, co się w nim znajduje. A przede wszystkim to, że stworzywszy nas wzywa, abyśmy Mu służyli. Obecnie, gdy już darwinizm jest szeroko uważany za doktry nę nietrafną, czy nie ma sensu wierzyć w to, co nam Biblia mó wi o nas samych, i być posłusznym wezwaniu naszego Stwór cy? Przypisy: 1. F. Hitching, The Neck ot the Glraffe, or Where Darwin Went Wrong, Pan Books, Londyn 1 982. 2. Sir Ernst Chain, Social Responslblllty and the Sclentlst in Modern Western Soclety, Council of Christians and Jews, London 1 970. 3. Sir Fred Hoyle and N.C. Wickramasinghe, Evolution from Space, Dent, London 1 981 . P. Grass�, Evolutlon ot Living Organisms, Academic Press, New York and London 1 977. Francis Crick, Life Itself: Its Orlgln and Nature, MacDonald 1 982. 4. 5. Autor jest fizykiem z zawodu i napisał kilka książek na temat kreacjonizmu, m.in. Does God Exist? Science Says Yes (Czy STWORZENIE Cl:( EWOLUCJA? 171 Bóg istnieje? Nauka odpowiada 'tak"), Marshall Morgan and Scott, 1 982 (po raz pierwszy opublikowana w 1 978 roku pod ty tułem God la (Bóg jest)) oraz Creatlon and Evolutlon - The Facts and the Fallacies (Stworzenie i ewolucja - fakty i błędy), SPCK 1 985, gdzie o problemach stworzenia i ewolucji traktuje się dużo bardziej szczegółowo. Mieszka w Anglii. (Alan Hayward, Why Many Scientists Now Belleve In Creatlon, The Gospel Publicity League, Epping, Australia; za zgodą Autora tł. Mieczysław Pajewski). 1 72 S1WORZENIE CZY EWOLUCJA? D. JAMES KENNEDY, Ph. D. IIPomyłkill ewolucjonizm u '0 Tymoteuszu, strzeż depozytu unikając światowch czczych gadanin i przeciwstaw nych twierdzeń fałszywej wiedzy, jaką obie cując, niektórzy pobłądzili w wierze. /;,aska z wami! Amen. " (1 Tym. 6:20-21 ) Mark Twain w swojej książce "Życie na Mississippi" powie dział: "Jest coś fascynującego w nauce. Tak wiele można uzys kać jako proste konsekwencje trywialnego faktu'. Jestem prze konany, że nigdzie w nauce nie jest to bardziej prawdziwe niż w tzw. nauce o ewolucji. MÓj artykuł zatytułowany jest "Pomyłki ewolucjonizmu", lecz nie są to tylko pomyłki. Czasami mamy do czynienia z zamie rzonymi oszustwami. Jedną z przygnębiających rzeczy, jakie pojawiły się wraz z nadejściem darwinizmu, jest to, że wprowa dził on do nauki element nieuczciwości, której poprzednio w niej nie widziano. Chciałbym teraz odwołać się do słów dra W. R. Thompso na, światowej sławy entomologa, który przez wiele lat był dy rektorem Commonwealth of Biological Control w Ottawie, w Ka nadzie. Dr Thompson był tak szanowanym uczonym, że w 1 959 roku wybrano go do napisania wstępu do książki Darwina "O powstaniu gatunków', którą zamierzano wydać z okazji set nej rocznicy jej pierwszej publikacji. Ten wstęp jest skoncentro wanym atakiem przeciwko ewolucjonizmowi przeprowadzonym przez jednego z największych uczonych świata. Warto go przeczytać. Thompson mówi o nim: 'Sytuacja, w której ludzie zbierają się do ochrony doktryny, której nie potrafią naukowo zdefiniować, i w jeszcze mniejszym stopniu wykazać jej słusz ność z naukową dokładnością, usiłując utrzymać jej wiarygod ność w oczach opinii publicznej przez tłumienie krytyki i elimi nowanie trudności, jest niemoralna i niepożądana w nauce". PÓźniej zaś stwierdza: "Sukcesowi darwinizmu towrzyszył schy łek uczciwości naukowej.' STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 1 73 Dr T. N. Tahmisian, fizjolog W Komisji Energii Atomowej, po wiedział: "Uczeni, którzy nauczają ewolucjonizmu, jakby to był fakt, są (może wielkimi uczonymi?) wielkimi naciągaczami, a to, co opowiadają, może być największym oszustwem'. Spójrzmy na to z dzisiejszego punktu widzenia i zobaczmy, czy ewolucja jest faktem naukowym, czy też największym oszustwem kiedykolwiek ogłoszonym; czy faktycznie nie ma licznych wskazówek schyłku uczciwości naukowej i wprowa dzenie zwykłej nieuczciwości, aby tylko poprzeć teorię. Teoria rekapitulacJI. Każdy, kto choć trochę studiował, pa mięta prawo biogenetyczne profesora Ernesta Haeckla. Był on jednym z najwcześniejszych obrońców teorii rekapitulacji, czy jak się ją częściej wyraża, twierdzenia, że "ontogeneza jest powtórzeniem filogenezy". Mówi się w ten sposób, że rozwój płodu w łonie kobiety przechodzi przez wszystkie stadia ewolu cyjnego rozwoju życia - począwszy od jenej komórki, przecho dząc przez stadium organizmów wielokomórkowych, następnie podobnych do ryby ze skrzelami, później do małży z ogonem, aby w końcu stać się ludzką istotą powtarzając w ten sposób wszystkie etapy przypuszczalnej ewolucyjnej historii człowieka. Teorię tę przedstawił niemiecki profesor Ernest Haeckel w ubiegłym wieku. Haeckel był jednym z zagorzałych zwolenni ków Darwina. Jednakże kilka lat później, kiedy drobiazgowo zbadano jego rysunki płodu i poznano więcej na temat rozwoju płodu w łonie matki, odkryto zamierzone wypaczenia w tych ry sunkach. Profesor Haeckel był sądzony przez Sąd Uniwersyte tu w Jenie i został uznany za winnego. "Pełen skruchy" wyznał swoje fałszerstwa, których dokonał, aby poprzeć doktrynę ewo lucji. Później Haeckel powiedział: "Powinienem być do końca po tępiony (. . . ), gdyby nie to, że setki najlepszych obserwatorów podlegają temu samem mu zarzutowi, co ja'. Tragedią jest, że chociaż teoria rekapitulacji jest od wielu lat zdemaskowana, to nadal się jej naucza w wielu szkołach. Około piętnaście lat temu pewien profesor biologii w Broward Community College oraz dr Robert Strong, duchowny zapro szony do naszego zboru na serię wykładów teologicznych, uczestniczyli w debacie na temat ewolucja czy stworzenie. Dr Strong rozerwał tego ewolucjonistę niemal na strzępy - do tego stopnia, że w końcu ten profesor college'u był zmuszony wy- 1 74 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? znać: "Cały mój argument opierałem na niekontrowersyjnym świadectwie na rzecz ewolucji, jakie pochodzi z embriologii, a mianowicie na tym, że ontogeneza jest rekapitulacją fiJogene ztl, Nie wiedział, że dyrektor Brytyjskiego Stowarzyszenia na rzecz Rozwoju Nauki, jeden z najbardziej szacownych embrio logów świata, ocenił, iż wszystkie dane o rozwoju płodu są te raz znane i że embriologia nie dostarcza żadnego poparcia dla teorii ewolucji. Musiał to przyznać ze smutkiem. A więc nasz profesor biologii opierał całe swoje zaufanie do teorii ewolucji na zerowym świadectwie! Ciągle jednak miliony studentów przez ponad sto lat uczyło się teorii rekapitulacji, że "ontogene za jest powtórzeniem filogenezy"; że rozwijający się płód i em brion stanowią poparcie dla teorii ewolucji. Kłamstwo z preme dytacją! Rzeczywiście, wtdaje się, że stwierdzenie dra Thomp sona, iż nadejście darwinizmu doprowadziło do upadku uczci wości naukowej, jest przynajmniej w tym wypadku prawdziwe. Człowiek z Piltdown. Przejdźmy do najbardziej znanego fałszerstwa wszystkich czasów: do Człowieka z Piltdown. W 1 91 2 roku Arthur Smith-Woodward, dyrektor Brytyjskiego Mu zeum Historii Naturalnej w Londynie, oraz Charles Dawson, amator paleontolog, odkryli żuchwę (kość szczęki) i część czaszki w żwirowisku koło Piltdown w Anglii. Szczęka ta jednak przypominała bardzo szczękę małpy z tym wyjątkiem, że nie zawierała wszystkich zębów zwykle znajdyjących się w szczęce małpy. Była ona bardzo ciemna i oczywiście bardzo, bardzo stara. "Znalezisko" okrzyknięto jako Eoanthropus dawsoni: czło wiek jutrzenki; pierwsze 'brakujące ogniwo'. Przez 40 lat milio ny studentów patrzyło na rysunki zrekonstruowanego człowie ka Dawsona, którego postać była ozdobą kaźdego muzeum na świecie. Oto było "brakujące ogniwo"! Czterdzieści lat później, po odkryciu metody fluorowej, czaszka i szczęka były zbadane przy pomocy tego testu. Określono w rezultacie, że czaszka nie miała 500 000 lat, jak poprzednio mówiono, lecz tylko około 2 000 lat! A szczęka mia ła tylko kilkadziesiąt lat! Zbadano ją wtedy po mikroskopem i odkryto, że zęby zostały troskliwie spiłowane, aby przypomina ły ludzkie. Całośc została zafarbowana przy pomocy soli meta lu, aby wyglądała na bardzo starą. Następnie podrzucono ją, aby została "znaleziona". Zrobił to przypuszczalnie Dawson, STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 1 75 który stał się sławny z powodu Eoanthropusa dawsoni fał szerstwa, którego używano, abu odwieść miliony studentów od wiary w specjalne stworzenie. Człowiek z Piltdown okazał się byc całkowitym oszustwem! Meteoryt z Orguell. Inne oszustwo nosi nazwę "meteorytu z Orgueil". Ponad sto lat temu odkryto rzekomo fragment meteo rytu w Południowej Francji. Miało to miejsce jedynie pięć tygo dni po tym, gdy Pasteur w swoim wielkim pokazie zniszczył na zawsze ideę spontanicznego powstawania życia. Ewolucjoniści byli tak ogarnięci paniką przez fakt, że ich idea spontanicznego powstania życia została zniszczona, że ktoś rzekomo odkrył ten fragment meteorytu zawierający materiał organiczny. Lecz prawie sto lat później przy powtórnym badaniu odkryto, że zo stał on bardzo pomysłowo speparowany. Oszust najwyraźniej zwilżał ten fragment meteorytu, aż zmiękł, i wtedy użył pewne go rodzaju kleju jako czynnika wiążącego, dołączył ziemski ma teriał organiczny, nakrył go i całość ogrzał, aby otrzymać efek ty przypominające skutki tarcia o atmosferę Ziemi, i przedstawił mówiąc, że istnieje jeszcze mimo doświadczeń Pasteura na dzieja na naturalną ewolucję życia, ponieważ mogło ono przy być przy pomocy meteorytów z Kosmosu! Było to jeszcze jed no stroskliwie wykonane oszustwo. Proces Scopesa. Był jeszcze, oczywiście, znany proces Scopesa. Większość ludzi nie jest tego świadoma, lecz najbar dziej niszczące zeznanie zostało złożone, kiedy Clarence Dar row wezwał jako świadka Williama Jenningsa Bryana. Darrow, który był ateistą i ewolucjonistą, zapytał Bryana, czy wie o tym, iż w jego rodzinnym stanie Nebraska milion lat temu żyła cała rasa ludzi. Bryan odpowiedział, że nic o czymś takim nie wie i nie wierzy, by to było prawdą. Wtedy Darrow wezwał dra Henry'ego Fairfielda Osborna z Amerykańskiego Muzeum His torii Naturalnej, najbardziej szanowanego wówczas paleontolo ga w Ameryce. Oświadczył on, że zaledwie trzy lata wcześniej, w 1 922 roku, odkryto świadectwa dowodzące, że milion lat te mu żyła w Nebrasce cała rasa ludzi. Bryan zaniemówił. Ogłoszono to na całym świecie. Lecz kiedy uczeni zbadali to tzw. świadectwo, odkryli, że doniósł o nim człowiek o nazwis ku Harold Cooke. Odpowiednio znalezisko zostało ochrzczone w terminologii naukowej jako Hesperophithecus haroldcookii, co znaczyło "zachodni małpolud". Co ci uczeni odkryli? Odkryli - 1 76 STWORZENIE Cl:'( EWOLUCJA? oni, że "świadectwo' składało się z jednego zęba. Nie z wielu zębów, szczęki czy czaszki - ale jednego zęba! Nieco później na tym samym terenie odkryli oni inny identyczny ząb. Lecz ten drugi ząb połączony był ze szczęką, która z kolei połączona była ze szkieletem, a szkielet ten należał do świni, czy dokład niej do wymarłego gatunku świni lub pekari! Dr Duane Gish po wiedział, że nie była to 'ani człowiekopodobna małpa, ani mał popodobny człowiek, lecz wymarły gatunek świni'. Dodał: 'Uważam, że jest to przypadek, kiedy to uczony uczynił czło wieka ze świni, a świnia uczyniła małpę z uczonego!' Lecz, moi przyjaciele, chciałbym wam zwrócić uwagę, że ist nieje wiele rysunków i rekonstrukcji umieszczanych w podręcz nikach szkolnych lub jako modele w naszych muzeach, które pokazują Hesperopithecusa haroldcookii w całej jego chwale, siedzącego razem z rodziną wokół ognia, z maczugą na ramio nach. Skonstruowali całego człowieka! Oto macie, każdy może go ujrzeć w pełnej krasie, a wszystko to się wzięło z jednego świńskiego zęba! Cała rasa ludzi żyjących milion lat temu w Nebrasce. Pltekantrop_ Jest jeszcze, oczywiscie, znany wszystkim Pi thecanthropus erectus. Dosłownie znaczy to "małpolud wypros towany·. Pitekantropa odkrył Eugene Dubois, Holender, który z Holandii przybył, na Jawę aby odkryć małpoluda. Mówi to coś o obiektywności naukowej, jeśli ktoś podróżuje pół świata, aby znaleźć małpoluda, i proszę! - znajduje go! Jednakże Dubois nie mógł pokazać swego znaleziska niko mu więcej. Wszystko, co mógł pokazać, to model gipsowy, jaki rzekomo wykonał on z czaszki. Znalazł on sklepienie z czaszki i kość udową. Kość nogi wskazywała na człowieka, a kość czaszki na małpę. Założył, że pochodziły one od tego samego organizmu, połączył je razem i nazwał Pithecanthropus erectus. Lecz Eugene Dubois nie powiedział światu o pewnych rze czach. Nie powiedział, że kość nogi została znaleziona około 50 stóp (ok. 1 5 metrów) w dół rzeki od kości czaszki. Nie po wiedział również, że na tym samym poziomie, na którym odna lazł małpopodobną czaszkę pitekantropa, odnalazł on dwie czaszki ludzkie (znane jako Wadjak 1 i 2) z pojemnością mózgu około 1 550-1 650 cm' (prawdopodobnie więcej niż ma więk szość z nas). Dubois trzymał te dwie bardzo podobne do współczesnych STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 1 77 czaszki pod podłogą swej sypialni przez 26 lat, ponieważ wie dział, że gdyby ujawnił, iż odkrył je na tym samym poziomie i że były w oczywisty sposób współczesne, to wtedy pitekantrop nie mógłby być przodkiem człowieka. Zanim Dubois zmarł, wy wnioskował, że czaszka należała do wielkiego gibbona i nie po chodziła od żadnego rodzaju małpoluda. Człowiek neandertalski. Przejdźmy teraz do innego znane go 'odkrycia': człowieka neandertalskiego. Jestem pewien, że znacie Homo neanderthalensis! W ubiegłym stuleciu pewna liczba tych szkieletów została znaleziona w dolinie Neander blisko Duesseldorfu w Niemczech. Zostały one zrekonstruowa ne przez paleontologa o nazwisku Boule. Zaczęły wtedy ozda biać wszystkie muzea i podręczniki świata! Może przypomina cie sobie obrazki ludzi neandertalskich. Pokazuje się ich jako przygarbione i chodzące na zewnętrznych częściach stóp isto ty; mające na ramionach maczugi i wlokące swoje żony za wło sy. Były to doskonałe małpoludy! Później odkryto, że neandertalczyk miał nie tylko krzywicę i artretyzm kości (co wyjaśniało jego przygarbienie), lecz ponad to, że Boule, który miał do swej dyspozycji pełny zbiór kości, tak je zrekonstruował, aby bardziej upodobnić neandertalczyka do małpy. Ułożył on te kości w tak niewiarygodny sposób, że nawet odchylił na zewnątrz wielki palec, jakby to był prze ciwstawny kciuk u małpy; ta cecha wedle założeń zmuszała neandertalczyka do kroczenia na zewnętrznej części stopy. Trudno oprzeć się wnioskowi, że Boule "zrekonstruował" te stworzenia, aby upodobnić je do małp. Obecnie współcześni uczeni wywnioskowali, że była to kolosalna pomyłka. Jest to najbardziej uprzejma wersja tego, co można powiedzieć. Lecz znowu miliony uległy zwiedzeniu. Australopiteki. Zwróćmy się teraz Austra/opithicines czyli do "małp południowych", jak się je nazywa. paleontologowie obecnie skupili swoke wysiłki na Afryce, gdzie znajdujemy takie znane nazwy jak Zinjanthropus, Homohabilis, Skuli 1 470 i 'Lu cy', najnowsze odkrycie Donalda Johansona. Mówi się nam z całkowitą pewnością, że są to przodkowie człowieka. No cóż, czy rzeczywiście? Naturalnie, istnieje wiele bardzo poważnych problemów. Lord Solly Zuckerman, jeden z czoło wych anatomów angielskich, przez piętnaście lat badał pozos tałości Australopithcine. Wywnioskował, że były to w pełni mał- 1 78 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? py. Dr Charles Oxnard, poprzednio z Uniwersytetu Chicago, a obecnie z Uniwersytetu Południowej Kalifornii, wykonał dużo komputerowych analiz wielowariacyjnych tych kości i doszedł do wniosku, że Australopithicine nie chodziły wyprostowane, jak poprzednio utrzymywano, lecz że raczej przy chodzeniu wspierały się o ziemię zaciśniętymi pięściami długich ramion. Nie byli to żadni praludzie, lecz po prostu małpy! Lord Zuckerman powiedział, że jeśli człowiek rzeczywiście wyewoluował Z małpiego przodka, to uczynił to nie pozostawia jąc najmniejszego śladu w danych kopalnych. Czy takie wraże nie odnoszą twoje dzieci w szkole? Młody człowiek, który ostat nio odbył kurs antropologii na Uniwersytecie Florydy powie dział mi, że był bardzo zaskoczony, kiedy pod koniec wykła dów jeo profesor miała uczciwość powiedzieć grupie, że wszystko, co im powiedziała w ciągu całego semestru, było czystą spekulacją, że nie posiadała ona najmniejszego faktu, na którym można oprzeć tę spekulację. Co leży u podstaw? Pytanie: Czy to wszystko przedstawili uczeni czy naciągacze? Czy ewolucjonizm jest największym oszustwem, jakie kiedykolwiek wymyślono? Jeśli tak, to czym motywowali się ewolucjoniści? Chcę powiedzieć, że nie jest to mało ważna czy śmieszna sprawa - jest to sprawa zasadnicza. Należy zbadać etiologię sprawy - czy jest to choroba, ruch czy filozofia - znaleźć, co leży u jej podstaw Ewolucjonizm był bez wątpienia najbardziej wpły wową teorią XX wieku. Wytworzył on pewne niewiarygodne wy niki. Jakie? Wytworzył rasizm. Darwin napisał książkę zatytuło waną "O pochodzeniu gatunków" (podtytuł 'Przetrwanie wyróż nionych ras w walce o życie") . Stąd był już tylko mały krok do Hitlera, który był zagorzałym ewolucjonistą - przejść od 'prze trwania' do "dominacji' ras. Mussolini ciągle deklamował ewolucyjne frazesy. Był on za wziętym ewolucjonistą i kpił z idąi pokoju jako czegoś, czego ewolucja nie potrafi naśladować; wojna miała przyspieszyć pro ces ewolucji, który był w jego opinii najwyższym celem. Po myślmy teraz o zniszczeniach Drugiej Wojny Światowej. Czy to były błahostki? Pamiętajmy też, że Karol Marks był tak zakochany w idei ewolucjonizmu, kiedy przeczytał książkę Darwina, że uznał, iż odkrył naukową podstawę dla komunizmu. Ponieważ marksizm STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 1 79 i inne koncepcje ateistyczne nie wierzą w Stwórcę, są one zmu szone do naturalistycznego, ewolucyjnego wyjaśniania świata. Marks uznał, że odkrył je w darwinizmie. Był tak w nim rozmiło wany, że chciał dedykować swoją książkę, 'Kapitał", Karolowi Darwinowi. Żona Darwina jednak wyperswadowała mężowi przyjęcie takiego "zaszczytu'. Marksizm dzisiaj w pełni opiera się na teorii ewolucji. Czyta łem pamiętniki pewnego azjatyckiego duchownego, który napi sał, że kiedy partyzanci komunistyczni opanowali ich wioskę, to od razu rozpoczęli nauczać wszystkich mieszkańców o ewolu cjonizmie, podstawie ich doktryny. Dominuje on nie tylko na Wschodzie, ale i w Ameryce mamy świecki humanizm opierają cy się mocno na ewolucjonizmie, i to tak bardzo, że Stowarzy szenie Humanistyczne nazwało "Humanistą roku' Carla Sagana za jego dziesięcioczęściowy program telewizyjny na temat ewo lucji. Pierwsze dwa punkty Manifestu Humanistycznego traktują wyłącznie o ewolucji stwierdzając, że człowiek jest naturalnym wytworem swego środowiska, że nie został stworzony, lecz że wyewoluował. Widzimy więc, że czy mówimy o nazizmie, faszyzmie czy hu manizmie, teoria ewolucji jest jedynym filarem podtrzymującym te doktryny. Co jeszcze wydarzyło się w tym stuleciu w rezultacie teorii ewolucji? W naszym własnym kraju (autor ma na myśli USA przyp. tłum.) I w całym świecie istnieje niesamowita rewolucja seksulna. Wszystko wolno! Najpierw pornografia, potem cu dzołóstwo, później kazirodztwo i homoseksulizm, a teraz rów nież stosunki seksualne ze zwierzątami. Istnieją wszystkie ro dzaje seksualnej niemoralności wywołujące olbrzymią epide mię chorób wenerycznych. Notuje się dziś 25 przenoszonych chorób wenerycznych w naszym kraju. Co do tego doprowa dziło? Co do tego doprowadziło? Ewolucjonizm uwalnia nas od Boga, a przez to i od celu, ponieważ bez Boga nie ma żadnego celu w świecie. Nie ma chyba bardziej przeklinanego przez ewolucjonistów terminu jak "teleologia' oznaczający, że wszyst ko ma jakiś cel. Chociaż oko może wyglądać, jakby miało jakiś cel, to dla ewolucjonisty nie ma ono celu - istnieje ono tylko przez przypadek. A jeśli świat nie ma celu, to i nie istnieje sens, jeśli zaś nie ma sensu, to oczywiście wszystko wolno! Nie 1 80 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? istnieją żadne absolutne normy moralne. Aldous Huxley, czołowy ateista i ewolucjonista oraz autor "Nowego wspaniałego świata', powiedział tak: "Miałem powody chcieć, aby świat nie miał sensu; w konsekwencji założyłem, że nie ma żadnego, i potrafiłem bez trudności znaleźć zadawalają ce uzasadnienie dla tego założenie, (. ) Dla mnie, jak i bez wąt pienia dla większości moich wsółczesnych, filozofia braku sen su była istotnie instrumentem wyzwolenia. Wyzwolenie, jakiego pragnęliśmy, było jednocześnie wyzwoleniem od pewnego po litycznego i ekonomicznego systemu (kapitalizmu) i wyzwole niem od pewnego systemu moralności. Sprzeciwialiśmy się moralności, ponieważ stała na przeszkodzie naszej wolności seksualnej'. Innym ze znaych Huxleyów był Sir Julian Huxley, prawnuk Thomasa Huxleya, który był znany jako "buldog Darwina". Sir Julian był poprzednio dyrektorem UNESCO (wydziału ONZ do spraw szkolnictwa, nauki i kultury) i prawdopodobnie najbar dziej znanym na świecie biologiem ewolucyjnym. Byłem zdu miony, kiedy usłyszałem, jak mówił w telewizji: 'Wszyscy rzuci liśmy się na książkę "O pochodzeniu gatunków", ponieważ .. Dlaczego? Co mógł powiedzieć ten wielki uczony? Dlaczego oni wszyscy rzucili się na tę książkę? Możemy przypuszczać, że zdanie to zakończyło się słowami, iż z powodu obiektywnie zebranego olbrzymiego i przekonującego świadectwa nauko wego byliśmy zmuszeni uznać jej wiarygodność. Lecz on tego nie powiedział. Sir Julian Huxley rzekł: "My wszyscy rzuciliśmy się na tę książkę 'O pochodzeniu gatunków", ponieważ idea Boga stanowiła przeszkodę dla naszych zwyczajów seksual nych". Fakt naukowy? Czy wielkie oszustwo? Obiektywni uczeni czy naciągacze? Jestem szczęśliwy, że mogę teraz oznajmić, że nigdy w cią gu 125 swego istnienia teoria ewolucji nie znajdowała w tak całkowitym zamieszaniu. Jest w kompletnej ruinie. Na cały, świecie znani uczeni budzą się dostrzegając błędy tej teorii. Nazywają ją bajeczką, mitem, historyjką pomysłowo skonstruo waną, oszustwem dla zwiedzenia młodzieży świata. Jednak wyniki tego oszustwa były katastrofalne i nieobli czalne. Ważne jest, aby dotrzeć do etiologii, do samych korze ni. Chcę ciągle przykładać siekierę do tyczek podtrzymujących .. . • STWORZENIE Cl:( EWOLUCJA? 1 81 te potworne teorie, które są plagą XX wieku. Wierzę, że wkrótce pewnego dnia cala struktura zamienia się w rumowisko. Prawda zaś jest taka, że istnieje Stwórca, który nas uczynH i który wyslal Swego Syna, by nas odkupH; że ci, którzy zaufają Jezusowi Chrystusowi, żywemu, zamrtwychwsta/emu Zbawicie lowi świata, znajdą przebaczenie dla swoich grzechów... dar wiecznego życia... sens swego istnienia... cel życia. .. oraz osta teczny i wieczny dom w Raju. (Ewolution's Bloopers and Blunders, 'Bibie-Science News letter' March, 1 987. Za zgodą redakcji i autora tł. Mieczysław Pajewski.) 1 82 STWORZENIE CL'( EWOLUCJA? MI ECZVSlAW PAJEWSKI Kłótnia o archeopteryksa Zacznijmy od cytatu jednego z czołowych polskich ewolu cjonistów: "Wzajemne związki rozmaitych nacisków selekcyjnych musia ty tworzyć wielowymiarową sieć sprzężeń zwrotnych dodatnich: każda zmiana usprawniająca przystosowanie do szczególnego środowiska i trybu życia wzmagała nacisk doboru na tworzenie sif} kolejnych odpowiednich modyfikacji narządów i ich funkcji. Mamy niewiele skamieniałości, które mogłyby udokumentować szczegółowo przebieg tego procesu ewolucji łańcuchowej. Szkielety ptaków są delikatne i łatwo ulegają zupełnemu znisz czeniu, tym bardziej, że spadają na ściółkę leśnę, dostaję sif} w środowisko zakwaszone, uniemożliwiajęce mineralizacjf}. Jed nak właśnie przeszłość ptaków dostarczyła jednego z najefek towniejszych przykładów formy pośredniej. Jest nią jurajski praptak, Archaeopteryx, znany z sześciu okazów, który stoi ide alnie w połowie drogi między dinozaurem a ptakiem współczes nym. Tak np. zwierzę to nie miało dzioba, lecz uZf}bione szczęki, było pokryte piórami, których odciski są znakomicie zachowa ne, lecz miało słabe mięśnie piersiowe i bardzo długi ogon, zło żony z wielu kręgów" (H. Szarski, H istoria zwierząt kręgowych, PWN, Warszawa 1 985, s. 273). Książka, z której zaczerpnęliśmy ten cytat, ukazała się po raz pierwszy w 1 967 roku i była od tego czasu trzykrotnie wznawiana. Przez cały ten czas autor nie zmienił swojej opinii, że archeopteryks "stoi Idealnie w połowie drogi między dino zaurem a ptakiem współczesnym". A w okresie ostatniego ćwierćwiecza wydarzyło się wiele. Nowsze odkrycia paleontol ogiczne i badania archeopteryksa mocno sprzeciwiają się su gestii, że jest to forma przejściowa między gadami i ptakami. Jaki jest rzeczywisty status archeopteryksa? Przede wszyst kim musimy pamiętać o podstawowej cesze zebranego dotąd świadectwa empirycznego: nagle pojawienie się w pełni STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 1 83 ukształtowanych wszystkich złożonych bezkręgowców (ślima ków, mięczaków, meduz, gąbek, robaków, morskich jeżowców, ramienionogów, trylobitów itd.) bez śladu jakichkolwiek przod ków, a także nagłe pojawienie się w pełni uformowanych wszystkich większych rodzajów ryb (rzekomo pierwszych krę gowców) również bez śladu, by posiadały one jakichkolwiek przodków - wszystko to wskazuje bez wątpienia, że ewolucja nie istniała. (Por. w tej sprawie rozdział Świadectwa skamienia łości - rośliny i człowiek) . Istnieją trzy oprócz archeopteryksa odmienne typy latających organizmów - owady, gady (obecnie wymarłe) i ssaki (nietoperze). Jest czymś dziwnym i nie do po jęcia, by miliony lat trwająca ewolucja tych trzech różnych ty pów latających organizmów nie zdołała wytworzyć olbrzymiej ilości form pośrednich. Gdyby ewolucja była faktem, to nasze muzea powinny być zapchane setkami czy tysiącami skamie niałych form pośrednich. Cytowane na 'początku słowa o trud nościach mineralizacji szczątków ptaków są niczym więcej jak przyznaniem się do braku postulowanych przez teorię ewolucji skamieniałości. Twierdzono kiedyś, że archeopteryks ujawnia 21 wspólnych cech z pewnego rodzaju dinozaurami (A. J. Charig, A New Look at Oinosaurs, Heineman, London 1 979, s. 1 39). Jednak badania przeprowadzone w ostatnich dziesięciu latach i doty czące różnych cech anatomicznych archeopteryksa wykazały, że w każdym przypadku były to cechy ptakopodobne, nie ga dopodobne. Kiedy czaszkę okazu londyńskiego wydobyto z wapienia i dokładnie przebadano, okazało się, że charakteryzu je ją ptasia budowa (K. N. Whetstone, "Journal ot Vertebrate Pa leontology" 1 983, vol. 2, No. 4, s. 439). M. J. Benton twierdził, że "szczegóły mózgoczaszki oraz powiązane z nią kości tylnej cz�ści czaszki wydają si� sugerować, że archeopteryks nie jest przodkiem ptaków, lecz odgałęzieniem od wczesnego ptasiego pnia" ("Nature" 1 983, vol. 305, s. 99) . W tym samym artykule Benton stwierdza, że kość czworoboczna (kość w szczęce po łączona z łuską kości czaszki) u archeopteryksa była pojedyn cza jak u gadów. Jednak używając dopiero co wymyślonej techniki, tomografii komputerowej, Haubitz ze współpracowni kami ustalił, że kość czworoboczna okazu archeopteryksa z Eichstaett jest podwójna, co upodabnia go do współczesnych ptaków (B. Haubitz, M. Prokop. W. Doehring, J. H. Ostrom and 184 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? P. WelInhoter, 'Paleobiology' 1 988, vol. 1 4, No. 2, s. 206). L. D. Martin i wspÓłpracownicy ustalili, że ani zęby, ani kost ka archeopteryksa nie mogły pochodzić od dinozaurów Thero poda. Kości były typowe dla innych (przypuszczalnie później szych) uzębionych ptaków, a kości kostki nie ujawniały żadnej homologii z analogicznymi kośćmi u dinozaurów (L. D. Martin, J. D. 8tewart and K. N. Whetstone, 'The Auk" 1 980, vol. 97, s. 86). John Ostrom, zdecydowany zwolennik pochodzenia pta ków od dinozaurów, twierdził, że kośc łonowa archeopteryksa była skierowana do do/u, co było pośrednim p% żeniem mię dzy przednim p% żeniem u dinozaurów i tylnym skierowaniem u ptaków. Jednak w nowszych badaniach A. D. Walker stwier dza, że interpretacja Ostroma jest błędna i że kość łonowa ar cheopteryksa była zorientowana tak jak u ptaków ("Geological Magazine' 1 980, vol. 1 1 7, s. 595). Ponadto Tarsitano i Hecht krytykowali różne aspekty hipotezy Ostroma o dinozaurowym pochodzeniu ptaków argumentując, że Ostrom błędnie zinter pretował homologie kończyn archeopteryksa i dinozaurów Theoropoda (8. Tarsitano and M. K. Hecht, 'Zoological Journal of the Linnaean Society" 1 980, vol. 69, s. 1 49). A. D. Walker przedstawił analizę okolicy ucha archeopteryk sa, która ujawnia wbrew poprzednim badaniom, że okolica ta jest bardzo podobna do okolicy ucha u wspÓłczesnych ptaków (wg Peter Dodson, International Archaeopteryx Conterence, "Journal ot Vertebrate Paleontology', June 1 985, vol. 1 1 7, s. 595). J. R. Hinchliffe używając nowoczesnych technik izotopo wych na embrionach piskląt twierdzi, iż ustalił, że "ręka" ptaków składa się z palców II, III i IV, podczas gdy 'ręka' dinozaurów Theropoda składa się z palców I, II i III, WspÓłczesny świat naukowy dochodzi do wniosku, że ar cheopteryks nie był wcale pierwotnym, prymitywnym typem ni to ptaka, ni to gada. Miał on stopy przystosowane do siadania na gałęziach, jak 'normalne' ptaki. Miał w pełni ukształtowane pióra i to kilku różnych typów o złożonej strukturze. Miał on też pióra asymetryczne, które są charakterystyczne dla silnych pta ków (Alan Feduccia, Feathers ot Archaeopteryx: Assymetric Vanes Indicate Aerodynamic Function, 'Science" 1 979, March 9). Kształt oraz proporcje jego skrzydeł, a szczególnie silne wi dełki obojczykowe, również wskazują na to, że był to upierzony organizm, który latał. Był to po prostu ptak. Coraz większa licza STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 1 85 samych ewolucjonistów uważa dzisiaj, że archeopteryksy były silnymi ptakami. Były to ich zdaniem pierwsze ptaki, a nie bra kujące ogniwo między gadami i ptakami. Ewolucjoniści przypuszczają, że pióra są wysoce prze kształconymi łuskami. Jeśli dogmatycznie przyjmuje się ewolu cjonizm odrzucając możliwość stworzenia, to rzeczywiście tak musiało być. Jednak warto uświadomić sobie olbrzymie różni ce między łuskami i piórami. I:.uski są płaskimi rogowymi płytkami; pióra są bardzo złożo ne co do budowy i składają się z centralnego trzonu, od które go rozchodzą się chorągiewki i promyki. Promyki są wyposażo ne w malutkie haczyki, które szczepiają się z chorągiewkami i wiążą powierzchnię pióra w płaską, mocną i giętką powierz chnię. Pióra i łuski wyrastają z różnych warstw skóry. Ponadto rozwój pióra jest bardzo złożony, fundamentalnie odmienny od rozwoju łuski. Pióra, podobnie jak włosy, rozwijają się z tore bek, ale nie jest tak z łuskami. Włos ma jednak dużo prostszą strukturę niż pióro. Rosnące pióro jest chronione przez rogową pochwę i kształtuje się wokół ukrwionego, stożkowatego, wy chodzącego ze skóry rdzenie. Rozwój komórek, które staną się dojrzałym piórem, obejmuje złożone procesy. Komórki wędrują i dzielą się w bardzo specyficzny sposób, aby uformować zło żony układ chorągiewek i promyków (A. M. Lucas and P. R. . Slettenheim, Avlan Anatomy: Integument, U. S. Government Printing Office, Washington 1 972). Cytowany już na wstępie polski autor, tak opisuje przebieg owej hipotetycznej ewolucji łusek w pióra: "Przekształcenie to [łuski w pióro) polegało na pojawieniu się w łusce szczelin, dzielących ją na liczne, częściowo niezależne odcinki. Dzięki członkowaniu łuska zyskiwała na elastyczności, była mniej łam liwa, a równocześnie mogła być lżejsza i mniej krępowała ru chy" (Szarski, Historia , s. 268). Pozostaje nam więc wierzyć, ... że seria genetycznych błędów, mutacji, jakoś doprowadziła do ciągu takich zdarzeń, które nie tylko przekształciły zwykłe rogo we łuski w niezwykle złożone i cudownie pod względem inży nierskim zbudowane pióra, lecz także całkowicie zreorganizo wały metodę rozwoju łuski do postaci skomplikowanego proce su koniecznego do wytwarzania pióra. Jaka to niezwykła wiara w ślepe siły ewolucji! Warto jeszcze raz zacytować wspomnianego polskiego 1 86 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? autora, by przekonać się, jak bardzo teoria ewolucji polega na usilnej pracy wyobraźni i jak mało jest w niej świadectwa empi rycznego. Tak oto ewolucjoniści wyobrażają sobie pochodze nie lotu (podkreślenia dodane) : 'Główny nurt ewolucji ptaków polegał zapewne na coraz to lepszej adaptacji do życia w koro nach drzew, współcześni badacze sądzą jednak, że przejście do tego środowiska nastąpiło dopiero po opanowaniu zdolnoś ci do lotu (E/żanowski). Omawiana obecnie hipoteza zakłada, że przodkowie ptaków biegali na dwu tylnych nogach po otwar tej przestrzeni, czasem podrywając się w powietrze, w czym po magało im trzepotanie przednimi kończynami, poszerzonymi o "pióro-łuski". Ostrom sądzi, że zwierząta skakały w górę w po goni za uciekającymi w locie owadami. Ruchy przednich koń czyn mogły pierwotnie tylko pomagać w łowieniu zdobyczy, póżniej także unosić zwierzą w powietrze. Harrison wątpił w przydatność piór do łowienia owadów, chociaż zgodnie z Ostro mem przypuszcza, że przodkowie ptaków byli dwunożnymi bie gaczami. Dla zwierzęcia uciekającego przed drapieżnikiem podskok, zmiana kierunku w locie i lądowania w niespodziewa nym punkcie jest znakomitym sposobem wprowadzania w błąd prześladowcy. Tak postępuje wiele ryb latających, podobnie czynią niektóre słabo latające ptaki, jak np. wiele kuraków. Moż na sobie wyobrazić, że mały uciekający gad wykorzystywał wy niosłości terenu, aby z nich skoczyć w zmiennym kierunku. Od cinek pokonywany w powietrzu przedłużał się, gdyż okryte pió rami zwierzę rozpościerało kończyny i posługiwało się lotem ślizgowym. Jeszcze większe możliwości dawało oczywiście trzepotanie, przedłużające szybowanie w powietrzu. Gdy wresz cie lot usprawnił się na tyle, że zwierzę mogło podlatywać na gałęzie, rozpoczął się proces opanowywania lasu' (Szarski, ' Historia , s. 269). ... Najnowsze odkrycia zwiększyły jeszcze wątpliwości co do tego, by archeopteryks był formą przejściową. Gdyby twierdze nia Sankara Chatterjee okazały się słuszne, to z całą pewnoś cią archeopteryks nie mógłby być pierwotnym ptakiem, a dino zaury nie mogłyby być przodkami ptaków. Chatterjee i jego współpracownicy z Texas Tech University twierdzą, że odkryli dwie skamieniałości ptaka blisko Post w stanie Texas w ska łach datowanych na 225 milionów lat hipotetycznego wieku ewolucyjnego, a więc 75 milionów lat starszych od archeopte- STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 1 87 ryksa i równie wiekowych, co pierwsze dinozaury. Wbrew temu, co mogliby sądzić o takim znalezisku ewolucjoniści, Chatterjee mówi, że jego ptak jest jeszcze bardziej podobny do ptaka współczesnego niż archeopteryks! Miał bowiem mostek i puste wewnątrz kości. Pod innymi względami przypominał archeopte ryksa. (S. Weisburd, "Science News', August 1 6, 1 986, s. 1 03; Tim Beardsley, "nature' 1 986, vol. 322, s. 677.) Gdyby założenia ewolucyjne były słuszne, to ptak ten wi nien być bardziej podobny do gada niż archeopteryks, a fak tycznie nie powinien w ogóle istnieć. Innym zagrożeniem dla koncepcji archeopteryksa jako for my pośredniej między gadami i ptakami są twierdzenia Sir Fre da Hoyle'a, znanego brytyjskiego astronoma, jego kolegi Chan dry Wickramasinghe'a i izraelskiego uczonego Lee Spetnera, oparte na szczegółowych fotografiach, że archeopteryks jest oszustwem. (Gai! Vines, "New Scientist", 1 4 March 1 985, s. 3; Ted Nieid, 'New Scientisf', 1 August 1 985, s. 49; Fred Hoyle and Chandra Wickramasinghe, Archaeopteryx: The Prlmor dial Bird. A Case ot FossIl Forgery, Christopher Davies Pub lishers, Swansea 1 986.) Utrzymują oni, że na skamieniałość ga da nałożono sztucznie utworzoną matrycę, do której spreparo wania użyto współczesnych skrzydeł, aby otrzymać podo bieństwo skamieniałych skrzydeł. Uczeni z Brytyjskiego Mu zeum Historii Naturalnej bronili jednak autentyczności tej ska mieniałości. (A. J. Charig, F. Greenaway, A. C. Milner, C. A. Walker, and P. J. Whybrow, "Science" 1 986, vol. 232, s. 622.) Miesięcznik popularnonaukowy "Problemy" w numerze 8 z 1 988 roku zamieścił przedruk doniesienia z czasopisma 'Science" (1 987, vol. 238, nr 4826) stanowiący omówienie powyższej kontrowersji. Przedrukujemy teraz to doniesienie opatrując je komentarzem. 'Archeopteryx - falsyfikatem? Oto temat autentycznej nauko wej kłótni. Kopalne szczątki, będą przedmiotem awantury, po wszechnie uważa się za pozostałość gatunku A. lithographica, praptaka liczącego 150 mln lat. Jest to jedna z najbardziej zna nych skamieniałości, figurująca od wielu lat w każdym szkolnym podręczniku biologii. Znaleziono ją w XIX w. w kamieniołomie wapieni litograficznych, położonych na terenie Niemiec. A jednak autentyczność tej powszechnie znanej i uznanej za oryginal skamieniałości poddano w wątpliwość. Dwaj wybitni 1 88 STWORZENIE Cl:( EWOLUCJA? astronomowie: F. Hoyle i N. C. Wickramasinghe twierdzą, że sprytny XIX wieczny oszust, stosując mieszaninę kleju i zmielo nego wapienia, dorobił odciski skrzydeł, do oryginalnego okazu dinozaura, być może by podnieść jego wartość. Personel Bry tyjskiego Muzeum Historii Naturalnej gwałtownie zareagował na supozycję, iż do tej pory odpowiedzialny był za ukrywanie oszustwa. Wśród szeregu argumentów na rzecz oryginalności okazu znalazł się i ten, że istnieje dokładna zgodność mikrospę kań pokrywających obszary z odciśniętymi piórami na obu po wierzchniach, pomiędzy którymi znalazła się skamieniałość. Hoyle i Wickramasinghe na specjalnej konferencji prasowej nie tylko podtrzymywali swe zarzuty, ale na dodatek zarzucili Muzeum komplikowanie sprawy poprzez odmowę dostarczenia próbki do analizy spektralnej. Nie uznali też argumentu dotyczą cego zgodności mikrospękań twierdząc, że może to być ten sam efekt jaki powstaje przy pokrywaniu tynkiem już spękanej ściany. Eksperci Muzeum odzrucili tę możliwość: kryształy kalcytu na ścianach spękań świadczą przeciwko ich niedawnemu po chodzeniu. Ponadto, za dowód posłużyły fotografie archeopte ryksa w świetle ultrafioletowym. Gdyby do sporządzenia odcisku piór użyto wapiennego cementu zmiesznego z organicznym kle jem - a innych wówczas nie znano - powinno się obserwować fluorescencję tej substancji. Efektu takiego nie dostrzeżono. Nie jest też bez znaczenia fakt, że obecnie znanych jest pięć okazów archeopteryksa i wśród paleontologów zajmujących się kręgowcami nie ma nikogo, kto popierałby twierdzenie Hoyle'a i Wickramasinghe'a. A jednak obaj astronomowie uparcie odmawiają uznania nie winności Muzeum. Utrzymują, że zarówno londyński jak berliń ski okaz, znaleziony 1 6 lat po pierwszym, są fałszywe. Nie dają się też przekonać argumentacji nawiązującej do fluorescencji kleju. Znaleźliśmy - powiadają .- takie organiczne substancje, które nie dają efektu świecenia, choć rzeczywiście większość organicznych klejów wykazuje fluorescencję. Wickramasinghe czuje się szczególnie zawiedziony niechę cią Muzeum co do użyczenia niewielkiej próbki do analizy. "Cały spór o autentyczność można by rozwiązać za pomocą odłamka wielkości główki od szpilki" - twierdzi. R. Cocks, kurator zbiorów paleontologicznych Muzeum od- STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 1 89 powiada na to porównanie: "Gdybyście sprawowali piecz� nad klejnotami koronnymi, czy powierzylibyście ich wycen� komuś, kto kwestionuje ich autentyczność?" Wśród pracowników Mu zeum panuje wzburzenie wywołane j�zykiem adwersarzy, zawie rających, ich zdaniem krzywdzące pomówienia. 'Jest nam przy kro, że dwaj uczeni tej miary, co Hoyle i Wickramasinghe, mu szą popierać swoje argumenty przez oskarżanie innych uczo nych o nieuczciwość" - wyraziła si� A. Milner, kurator kopalnych ptaków. W Muzeum zorganizowano wystaw� pod wymownym tytułem "Aż pióra lecą", podsumowując zarówno zarzuty astronomów, jak i odpowiedzi ekspertów, odpierające je. Ta równowaga ar gumentów 'za" i 'przeciw" wywołała pewne zaniepokojenie cz�ści personelu, ale władze Muzeum zachowały ostatnie sło wo dla siebie. Przewidziano mianowicie początkowo sprzedaż dwóch rodzajów przypinanych znaczków z napisem "Archeopte ryx to bujda" i "Archeopteryx to oryginar. W końcu jednak tylko jeden dopuszczono do sprzedaży w sklepiku muzealnym. Per spektywa tysi�cy uczniów paradujących po Londynie z ogłosze niem o fałszywości jednego z najcenniejszych okazów wydąła si� widać czymś nie do zaakceptowania nawet najbardziej światłym i pozbawionym uprzedzeń członkom kierownictwa Mu zeum ('Problemy" 1 988, nr 8, s. 8). Czytelnicy wiedzą już, że zidentyfikowano wiele oszustw, ja kich dokonali zwolennicy ewolucjonizmu. (Por. D. James Ken nedy, Pomyłki ewolucjonizmu, ten tom. Autor przedstawił w nim najgłośniejsze oszustwa dokonane prze niektórych fanatycz nych ewolucjonistów). Przedrukowane wyżej doniesienie będące tłumaczeniem z renomowanego czasopisma "Science" mówi o możliwości zde maskowania następnego oszustwa. Nie wiemy jeszcze, czy Hoyle i Wickramasinghe mają rację. Być może jej nie mają. Być może posiadane okazy archeopteryksa nie są tworem oszustwa. Dziwić jednak musi wspomniana w doniesieniu nie chęć kierownictwa Muzeum do dostarczenia fragmentu okazu do analizy spektralnej. Obaj brytyjscy uczeni kwestionujący au tentyczność archeopteryksa potrzebują tylko niewielkiego frag mentu skamieniałości. Utrata tego fragmentu w niczym nie po mniejszy wartości reszty. Dziwne jest też podane wytłumacze nie niechęci kierownictwa Muzeum do poddania okazu nauko- 1 90 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? wej próbie. Kurator Cocks twietrdzi, że nie powierza się wyceny klejnotów komuś, kto kwestionuje ich autentyczność. Czy znaczy to, że obawia się jakiejś nierzetelności ze strony Hoyle'a i Wickramasinghe'a? Są to uczeni światowej sławy, ale jeśli na wet nie można im dowierzać, to czy oni jedni mogą taką analizę przeprowadzić? Spektrometria masowa jest szybko rozwijającą się fizykochemiczną metodą identyfikacji związków organicz nych. Istnieje wiele laboratoriów i wielu uczonych, którzy mogą dokonać potrzebnej analizy. (Zainteresowanych popularnym przedstawieniem tej techniki odsyłamy do tego samego nume ru "Problemów", gdzie zamieszczono artykuł dra Leszka Ko nopskiego pl. Nowe techniki w spektrometrii masowej.) Można zresztą badania zlecić kilku niezależnym zespołom, jak to zrobiono w przypadku badań osławionego Całunu Tu ryńskiego (stosowano tam jednak inną technikę). Oczywiście, zdemaskowanie jeszcze jednego oszustwa przyniosłoby nam, kreacjonistom, pewną satysfakcję. Ale trze ba pamiętać, że dziś okazy archeopteryksa nie posiadają takiej mocy dowodowej, jak jeszcze do niedawna uważano. Wspomi naliśmy wyżej o wielu cechach ptasich archeopteryksa, co wskazuje, że był to ptak, a nie forma pośrednia. Wsparciem dla tej opinii jest odkrycie, jakiego dokonał Ja mes Jensen w 1 977 roku. Odkrył on kość udową typowego ptaka w tym samym zespole skalnym, w którym znaleziono archeopteryksa (Bone Bonanza: Early Bird and Mastodon, "Science News" 1 977, September 24). Świadczy to, że próbki archeopteryksa, jakie posiadamy, nie są skamieniałościami przodków ptaków, jak się twierdzi w ewolucjonizmie, gdyż w czasie życia tych archeopteryksów ptaki już istniały. Co najwy żej można twierdzić, że Inne archeopteryksy, przodkowie tych, których skamieniałości się zachowały, dały początek ptakom. Ale tych Innych okazów, istniejących rzekomo przed ptakami, nie mamy i przekonanie o ich istnieniu przy braku odpowied nich znalezisk należy uznać za tylko bardzo głęboką wiarę ewolucjonistów. Mieczysław Pajewski (W rozdziale wykorzystano dane z pracy Duane'a T. Gisha pl. As a Transitional Form Archaeopteryx Wont Fly, opublikow anej w ' Acts and Facts" September 1 989, vol. 1 8, No. 9, Impact Series No. 1 98.) STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 1 91 JERRY BERGMAN Ziemia - wyjątkowa w całym Wszechświecie Pismo Święte oznajmia, że "B6g (. . ) ukształtował i wykoń czył Ziemię (. .) na mieszkanie" (Izaj. 45: 1 8). Bezstronne bada . . nie Ziemi szybko przekonuje badacza, że to proste stwierdze nie ma wielki sens. ZIEMIA Ziemia jest jedyną planetą krążącą wokół Słońca, na której może, jak wiemy, istnieć życie. Krótki przegląd własności Ziemi i innych znanych planet wykazuje wiele uderzających przeciwieństw. Ziemia jako planeta składa się głównie z żela za, tlenu, siarki, krzemu, magnezu i niklu (razem 98 %), pod czas gdy na dwa pozostałe procenty składa się około stu in nych pierwiastków. Odmiennie od innych planet nasza pokry ta jest zieloną roślinnością, błękitno-zielonymi morzami, stru mieniami, rzekami, górami oraz pustyniami, które wytwarzają spektakularną różnorodność barwy i struktury powierzchni wszystkie inne znane planety pokryte są glebą bez życia zmieniającą się tylko nieznacznie wskutek działania wiatru lub łagodnych prądów powietrznych. Kompletnie jałowe powierz chnie większości planet są całkowicie odmienne od Ziemi z jej niebieskimi jeziorami, zielonymi oceanami, wielkimi masami lą du i 500 tysiącami wysp. Nawet z pewnej odległości barwy jej są zupełnie żywe - jasna zieleń, błękit i biel - podczas gdy po wierzchnie wszystkich innych znanych planet są raczej ma towe. W kazdej niszy na Ziemi znajduje się jakiś typ życia. Nawet w skrajnie zimnej Antarktyce żyją w morzu mikroskopijne ży jątka, a dwa typy roślin nawet kwitną co roku. Od górnej warstwy atmosfery do dna oceanów, od najzimniejszych częś ci czap okołobiegunowych do najgorętszych miejsc na równi ku, trwa nieustępliwe życie. Do dnia dzisiejszego żadnego śla du życia nie odkryto na jakiejkolwiek innej planecie. STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 1 92 Ziemia jest ogromna - ma 8 tysięcy mil średnicy i waży z grubsza 6,6 x 1 0'" ton. Gdyby Ziemia podróżowała szybciej na swej długiej na 292 miliony mil orbicie wokół Słońca, to si ła odśrodkowa odrzuciłaby ją od Słońca. Gdyby Ziemia zna lazła się wskutek tego zbyt daleko, przestałoby istnieć wszel kie życie. Gdyby podróżowała nieco wolniej, przysunęłaby się bliżej Słońca. Gdyby Ziemia znalazła się zbyt blisko, również zginęłoby wszelkie życie. Podróż Ziemi wokół Słońca trwająca 365 dni 5 godzin 48 minut i 45,51 sekundy jest dokładna do jednej tysięcznej sekundy! Gdyby roczna średnia temperatura na Ziemi wzrosła lub zmalała tylko o parę stopni, to więk szość żywych organizmów na niej wkrótce spaliłoby się lub zamroziło. Zmiana ta naruszyłaby równowagę wody i lodu, co przyniosłoby katastrofalne skutki. Gdyby Ziemia obracała się wokół swej osi wolniej, wszelkie życie wyginęłoby z czasem czy to przez zamrożenie w nocy z powodu braku ciepła od Słońca, czy to przez zwęglenie się w czasie dnia od zbyt wielkiej ilości energii słonecznej. SI:.OŃCE Z całej energii rozpraszanej przez Słońce tylko jedna bilio nowa jego dziennej produkcji jest zbierana przez Ziemię. Słońce dostarcza Ziemi większej mocy niż 1 30 trylionów koni mechanicznych każdego dnia, okolo 50 tysięcy koni mecha nicznych na każdego jej obecnego mieszkańca. Chociaż we Wszechświecie istnieje wiele setek bilionów galaktyk, to na je den atom materii przypada aż 88 galonów (ok. 350 litrów) przestrzeni, co oznacza, że większość Wszechświata (faktycz nie olbrzymia większość) jest pustą przestrzenią! Gdyby Księżyc znajdował się dużo bliżej Ziemi, w wyniku powstałyby olbrzymie pływy przetaczające się przez niższe partie lądów i niszczące góry. Obliczono, że po wyrównaniu powierzchni kontynentów woda pokryłaby całą powierzchnię naszej planety na głębokość półtorej mili! Gdyby oś obrotu Ziemi nie była nachylona do płaszczyzny obrotu wokół Słoń ca pod kątem 230, ale pod kątem 900, to nie mielibyśmy czte rech pór roku. Bez pór roku życie wkrótce nie mogłoby tu ist nieć - bieguny znajdowałyby się w wiecznym mroku, a mgła z oceanów przenoszona przez wiatr w kierunku północnego i STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 1 93 południowego bieguna zamarzałaby w ich pobliżu. Z czasem olbrzymie kontynenty śniegu i lodu zgromadziłyby się w rejo nach polarnych, pozostawiając większość powierzchni Ziemi jako bezwodną pustynię. W konsekwencji znikłyby oceany, a deszcz przestałby padać. Nagromadzona woda lodu na bie gunach spowodowałaby wybrzuszenia na równiku, a w rezul tacie rotacja Ziemi uległaby drastycznej zmianie. CUD WODY Woda jest innym przykładem ilustrującym nieelastyczność środowiskowych zmian dla istnienia życia. Ziemia jest jedyną planetą z wielkimi ilościami wody 70 % jej powierzchni zaj mują oceany, jeziora i morza otaczające wielkie masy lądu. Kilka planet posiada wodę, ale tylko w postaci wilgoci unoszą cej się jako mgła na ich powierzchni, a nie jako wielkie ilości ciekłej wody, jak jest na Ziemi. Woda ma tę wyjątkową cechę, że pochłania duże ilości ciepła nie zmieniając zbytnio swojej temperatury. Jej tempo pochłaniania jest nadzwyczaj szybkie - ok. 1 0 razy szybsze od stali. W ciągu dnia morza szybko wchłaniają wielką ilość ciepła, tak więc Ziemia pozostaje dość chłodna. W nocy oceany uwalniają olbrzymie ilości ciepła, jakie wchłonęły za dnia, co w połączeniu z efektami atmosferycznymi nie pozwa la powierzchni zbytnio się ochładzać. Gdyby na Ziemi nie ist niały te olbrzymie masy wód, różnice temperatur za dnia i w nocy byłyby o wiele większe. Na wielu fragmentach powierz chni byłoby tak gorąco, że za dnia woda wygotowywałaby się, a jednocześnie w czasie nocy zamarzałyby. Woda jest znakomitym stabilizatorem temperatury. Wielkie ziemskie oceany są istotne dla naszego przeżycia! Jednak wielkie ilości wody na Ziemi mogłyby stwarzać pro blemy. Jeśli coś się ogrzewa, to rozszerza się, a kiedy się ochładza, kurczy. Tak więc jeśli mamy dwa przedmioty zbu dowane z tego samego materiału i posiadające identyczne rozmiary, i jeśli jeden z nich jest chłodniejszy, to będzie on cięższy. Może to nie wyglądać na żaden problem, ale w przy padku wody byłby to problem, gdyby nie pewna rzadka ano malia. Woda jak prawie wszystkie inne substancje kurczy się przy ochładzaniu, lecz przeciwnie do prawie wszystkich mine- 1 94 S1WORZENIE CZY EWOLUCJA? rałów (istnieje bardzo mało wyjątków, jak kauczuk i antymon) kurczy się przy ochładzaniu aż do osiągnięcia temperatury 4°, kiedy to niespodziewanie rozszerza się aż do chwili, gdy za marznie. Gdyby woda w dalszym ciągu kurczyła się przy ochładzaniu, to stałaby się cięższa i w ten sposób opadałaby na dno oceanu. W wyniku tego dno oceanu byłoby skrajnie zimne i wiele ryb by wyginęło. Z czasem coraz większa część oceanu stawałaby się lodem wskutek tonięcia i gromadzenia się na dnie coraz większej ilości zamrażanej na powierzchni wody. Tak więc dla większej części Ziemi lód, który powstaje w morzach, oceanach i jeziorach, pozostaje blisko powierzchni, gdzie słońce i znajdująca się poniżej ciepła woda topią go la tem. Woda cieplejsza niż 4° jako cięższa opada na dno i ogrzewa głębie oceaniczne. Proces ogrzewania i opadania na dno wody powierzchniowej oraz efekt Coriolisa tworzą razem prądy oceaniczne. Prądy te m. in. gwarantują pozostawanie części oceanów w stanie ciekłym. Rzeczywiście 'Pan mqdroś cią ugruntował ziemię i rozumem stworzył niebiosa" (Przyp. Sal. 3: 1 9) . C U D POWIETRZA Na lądzie dzieje się coś przeciwnego. Powietrze po jego ogrzaniu wznosi się do góry. Ponieważ powietrze bliskie po wierzchni Ziemi jest ogrzewane przez erlergię słoneczną, nie pozostaje ono w bezruchu. W rezultacie powietrze znajdujące się blisko powierzchni Ziemi utrzymuje temperaturę, w której życie może istnieć. Gdyby powietrze zachowywało się w ten sam sposób, jak woda, temperatura w pobliżu powierzchni Ziemi byłaby nie do zniesienia - a życie nie mogłoby długo przetrwać. Z drugiej strony temperatura kilkaset stóp powyżej powierzchni Ziemi byłaby dość niska i podobnie życie nie mo głoby tam istnieć. Jedynym możliwym do zamieszkania rejo nem byłaby cienka warstwa powietrza, lecz nawet tutaj życie nie mogłoby długo istnieć. Krzewy i drzewa, które byłyby ko nieczne do podtrzymania życia w tej atmosferze, nie mogłyby same przetrwać, gdyż rosłyby korzeniami w chłodnej strefie. Ptaki więc nie miałyby miejsca na spoczynek, pożywienie, wo dę czy tlen. Ale powietrze wznosi się przy ogrzewaniu i w ten STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 1 95 sposób życie może istnieć na Ziemi. Ruch ciepłego powietrza od powierzchni w górę tworzy prądy powietrzne (wiatr), które są istotną częścią systemu ekologicznego Ziemi. Odprowadzają one dwutlenek węgla z terenów nadmiernie go wytwarzających, takich jak miasta, i doprowadzają tlen do terenów go potrzebujących, takich jak wielkie centra miejskich populacji. Mieszanina gazów zwykle znajdujących się w atmosferze jest doskonała dla życia, o ile nie zostanie zanieczyszczona przez człowieka. Gdyby była bardzo odmienna (więcej tlenu, mniej dwutlenku węgla itd., albo gdyby ciśnienie atmosferycz ne było mniejsze lub większe), to życie przestałoby istnieć na Ziemi. Gdyby nasza atmosfera była cieńsza, to wiele milionów meteorów, które teraz spalają się, zanim dotrą do powierzchni Ziemi, wywoływałoby śmierć, zniszczenia i pożary. PRZYSTOSOWANIE DO Ś RODOWISKA CZY STWORZENIE Ś RODOWISKA DLA ŻYCIA? Jeśli ewolucja czynnie przekształca życie tak, aby pasowa ło do środowiska, to dlaczego w równym stopniu nie opano wało ono wszystkich środowisk? Ziemia dużo lepiej odpowia da życiu niż jakakolwiek inna planeta, jednak większość śro dowisk nawet tutaj jest albo zbyt gorących, albo zbyt zim nych, zbyt głęboko położonych pod powierzchnią gruntu, al bo zbyt wysoko znajdujących się nad jego powierzchnią, by podtrzymać większość istniejących form życia. Na przestrzeni kilku tysięcy mil zmieniającego się środowiska od środka Zie mi do krawędzi jej atmosfery, istnieje tylko kilka stóp zdolnego do zamieszkania środowiska i prawie wszystkie stworzenia są zmuszone z nich żyć. Chociaż tylko Ziemia została stworzona na mieszkanie (Izaj. 45:1 8) w naszym Układzie Słonecznym, to nawet na Ziemi tylko cienka warstwa nadaje się idealnie na życie. Jednak ta cienka warstwa obfituje w życie. Ocenia się, że jeden akr (0,4 ha) typowego gruntu rolnego głębokiego na 6 cali (1 5 cm) ma kilka ton żyjących bakterii, prawie tonę grzy bów, sto kilogramów jednokomórkowych zwierzęcych proto zoów, 50 kilogramów drożdży i tyle samo alg. SIWORZENIE CZY EWOLUCJA? 1 96 WNIOSEK Nadzwyczaj delikatną linię między środowiskiem, gdzie ży cie może i gdzie nie może istnieć, można zilustrować faktem, że wedle obliczeń tylko jednostopniowa zmiana średniej tem peratury dla całego świata z czasem doprowadziłaby do po ważnych zmian w życiu na Ziemi, a dwustopniowa zmiana temperatury byłaby zabójcza dla życia. Tolerancja jest bardzo mała i gdyby istniały jakieś inne planety we Wszechświecie, to jest nieprawdopodobne, aby któraś z nich mogła posiadać życie, właśnie ze względu na bardzo sztywne warunki ko nieczne do jego istnienia. Szanse, aby jakaś planeta miała właśnie odpowiedni roz miar, właściwą odległość od odpowiedniej gwiazdy itd., są niesłychanie znikome, nawet jeśli wiele gwiazd ma planety wokół nich krążące, jak niektórzy domniemują. Matematyczne prawdopodobieństwo, że wszystkie te i inne istotne warunki wystąpiły przez przypadek, jest astronomicznie małe - coś jak biliony do jednego! Dziękuję drowi Davidowi Johnsonowi, profesorowi chemii w Spring Arbor College, oraz Robertowi Laingowi, przewodni czącemu Clean Flow Laboratories, za ich pomoc przy pisaniu tego artykułu. Jerry Bergman, Ph. D. (The Earth: Unique in Ali the Universe, "Acts and Facts' 1 985, vol. 1 4, No. 6, Impact Series No. 1 44; tł. Mieczysław Pa jewski) STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 1 97 RON CALAIS Pył księżycowy a wiek Wszechświata Od tłum.: Istnieją zasadniczo dwie odmiany kreacjonizmu. Jedna z nich, kreacjonizm starej Ziemi, zgadza się z oszacowa niami wieku Ziemi nauki współczesnej (ok. 5 miliardów lat) i głosi, że Bóg stworzył świat wiele miliardów lat temu. Zwolenni cy tej odmiany kreacjonizmu interpretują zazwyczaj dni z biblij nego tygodnia stworzenia jako epoki, choć są również i inne in terpretacje. Większą popularnością cieszy się druga odmiana, tzw. kreacjonizm młodej Ziemi, wedle którego wiek Ziemi wyno si od 6 tysięcy do 1 0 tysięcy lat. Prezentowany poniżej artykuł rozwija argument na rzecz młodego wieku Ziemi. Jego autor jest dyrektorem Origins Research and Information Se/Vice, 1 37 Oak Crest Drive, Lafayette, LA 70503, USA. Podczas gdy "kontrowersja na temat pyłu księżycowego' od czasu do czasu pojawia się w publikacjach kreacjonistycznych, sceptycy ciągle kwestionują źródła i wnioski wyprowadzone w tej sprawie przez autorów kreacjonistycznych. Niektórzy krytycy nadal zaprzeczają, aby jakikolwiek astronom przewidywał przed rozpoczęciem załogowych lotów na Księżyc istnienie na tym towarzyszu Ziemi grubej niezestalonej warstwy cząstek py łu meteorytowego.' Faktycznie natomiast istnieją dziesiątki po zycji popularnonaukowych, które skutecznie obalają to zaprze czenie. Na przykład Dixon2 analizując strukturę powierzchni księży cowej pisze następująco: 'Przez wiele lat wierdzono, że Księżyc pokryty jest grubą warstwą pyłu, w której mógłby utonąć każdy obiekt lądujący na Księżycu". A dalej dokonuje takiego spos trzeżenia: ' . osadziliśmy liczne pojazdy kosmiczne na Księżycu i odkryliśmy, że grunt księżycowy może utrzymać wielkie ładun ki, które zagłębiają się w nim najwyżej na cal lub dwa'. " Jeszcze przed wylądowaniu na Księżycu Barnley napisała: "Pył księżycowy może mieć grubość 30 metrów albo i więcej. Może on też być tak sypki, że statek kosmiczny zatoną/by w nim 1 98 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? i nigdy byśmy go już więcej nie zobaczy/i". 3 Autor książek fantastyczno-naukowych, Issac ASimov4, zga dzał się z tym przed okresem lądowań na Księżycu: 'Wiadomo już obecnie na podstawie różnorodnych danych empirycznych, że Księżyc (. . .) pokryty jest warstwą pyłu. Nikt nie wie na pewno, jakiej grubości może on być (. . .) grubość ta może być znaczna (. . .) i jeśli na Księżyc spada podobnie wiele meteorytów jak na Ziemię, to może ona wynosić dziesiątki metrów." Tom poświęcony selenologii (geologii Księżyca) z 1 964 roku zakłada, że ilość pyłu ukształtowanego przez siły erozji działa jące na powierzchni Księżyca doprowadziłyby do uformowania się "warstwy pyłu o grubości przynajmniej 100 metrów, a przy puszcza/nie jeszcze większej. . . • 5 Ponieważ Ziemia gromadzi wielkie ilości gruzu meteoryto wego, około 2000 ton dziennie, wielu astronomów w latach po przedzających realizację programu Apollo (załogowych lotów na Księżyc) przewidywało istnienie pyłu meteorytowego na po wierzchni Księżyca. Nawet chociaż 'powierzchnia Księżyca jest mniejsza od powierzchni Ziemi (. . .), to jest wystarczająco duża, aby wie/e setek ton materiału meteorytowego mogło spadać na nią każdego dnia'. 3 Zakładając olbrzymi wiek 4,5 miliarda lat dla globu księżycowego i zakładając nieprzerwany dopływ pyłu na jego powierzchnię ilość zebranego pyłu przekroczyłaby wszelkie wyobrażenie! Wbrew niektórym ostatnio wypowiedzianym twierdzeniom7 NASA opublikowała dane· zebrane przez satelity, które po twierdzają istnienie wielkiej ilości pyłu kosmicznego znajdujące go się w bezpośredniej bliskości układu Ziemia - Księżyc. Wy daje się, że istnieje tam dużo więcej tego gruzu, niż się po przednio spodziewano." A więc jeśli Księżyc jest tak stary, jak twierdzą astrofizycy, i trwa nieprzerwana dostawa pyłu kos micznego, to na morzach księżycowych powinien się znajdo wać olbrzymi ładunek pyłu, w !aórego istnienie wierzyło nie gdyś wielu astronomów. Badania mające na celu określenie dawnej ilości pyłu me teorytowego spadającego na Ziemię dały niepewne wyniki, chociaż niektóre dane sugerują podobne do dzisiejszego tem po gromadzenia go w czasie geologicznym.· Jeśli tempo to dla powierzchni Księżyca pozostawało podobnie stałe (a nie ma danych zaprzeczających tej idei), to założenia o drastycznie SlWORZENIE Cl'( EWOLUCJA? 1 99 zmniejszonym tempie w przeszłości są bezpodstawne. Spekulacje ewolucyjne na temat możliwości jakiegoś prze kształcenia się większości luźnego materiału w twardą skałę na drodze jakiegoś nieokreślonego procesu zestalania się, nie do czekały się - trzeba to przyznać - szczegółowych odpowiedzi ze strony kreacjonistów. Mimo tego to, czy taki proces jest w ogóle możliwy w bezwodnym środowisku, jakie istnieje na Księ życu, jest w rzeczywistości nieistotny dla tej dyskusji, gdyż po zostaje laktem, że ewolucyjno-unilormitarystyczne rozważania na temat wieku Księżyca doprowadziły astronomów na manow ce przy określaniu natury powierzchni Księżyca. Ron Calais Przypisy: 1 . Maurice Clark, Moon Blue?, 'Ex-Nihilo' 1 984, 2(3)-interna tional. 2. Robert Dixon, Dynamie Astronomy, Prentice-Hall, Engle wood Cliffs, N.Y. 1 971 . 3. Franklyn Branley, Apollo and the Moon, publikacja dla American Museum-Hayden Planetarium przez Natural History Press, Garden City, N.Y. 1 964. 4. Issac ASimov, 1 4 Million Tons ol Dust Per Year, 'Science Digesf', January 1 959. 5. Frank Salisbury and Peter Glaser (eds.), The Lunar Suńaee Layer, Academic Press, New York 1 964. 6. Rand MeNally New Conelse Atlas ot the Universe, Mitchell Breasley Pub., London 1 978. 7. Frank Awbrey, Space Dust, the Moon's Surface and the Age ol the Cosmos, "Creation/Evolution' 1 983, 4(3). 8. G. S. Hawkings, Meteor Orbits and Dust, "Smithsonian Contributions to Astrophysics' 1 967, vol. 2. 9. Fred Whipple, The Dust Cloud About the Earth, "Nature", January 1 4, 1 961 . (Ron Calais, Cleaning Up the Dust on the Moon, 'BibIe Science Newsletter" 1 987, vol. 25, No. 1 0; za zgodą Autora tłu maczył Mieczysław Pajewski). 200 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? MI ECZVSI:.AW PAJEWSKI Wokół sporów o naukowość ewolucjon izmu i kreacjonizmu Powszechnie panuje fałszywe przekonanie, ż e ewolucjo nizm jest nauką, a kreacjonizm jest zamaskowaną formą religii. Ale w rzeczywistości nauczanie ewolucjonistyczne nie ograni cza się, jak wielu sądzi, do biologii. Według czołowego ewolu cjonisty ekologa, Rene Dubosa: "Wielkie religie Zachodu zaak ceptowały historyczne rozumienie kreacji. Pojęcia ewolucyjne stosuje się również do instytucji społecznych i do sztuki. Fak tycznie większość partii politycznych, jak też szkoły w teologii, historii czy sztuce nauczają tych pojęć i czynią je podstawą swoich doktryn" (Humanistic Biology, "American Scientist" vol. 53, March 1 965, s. 6). Czy ewolucja jest faktem naukowym? Czy ewolucjonizm jest jedynym podejściem naukowym w badaniu pochodzenia? Ba dając naturę nauki (wiedzy naukowej) musimy odpowiedzieć negatywnie na te pytania. "Hipoteza jest empiryczna czy nau kowa tylko wtedy, jeśli można ją doświadczalnie testować (...). H ipoteza czy teoria, której nie można przynajmniej w zasadzie sklasyfikować w oparciu o empiryczne obserwacje i ekspery menty, nie należy do królestwa nauki" (Francisco J. Ayala, Bio logical Evolution: Natural Selection or Random Walk?, "Ameri can Scientist" vol. 62, November-December 1 974, s. 700) . Spekulacje ewolucyjne nie spełniają takich kryteriów, gdyż wymagają olbrzymiego upływu czasu, aby można było zaob serwować jakieś znaczące zmiany ewolucyjne. "Nasza teoria ewolucyjna (... )znajduje się w ten sposób poza empiryczną nauką (... ). Nie można wymyślić żadnego sposobu jej stestowa nia. Idee bez podstaw bądź oparte na kilku laboratoryjnych eksperymentach przeprowadzonych w skrajnie uproszczonych układach otrzymały rozgłos wykraczający daleko poza ich waż ność. Stały się one częścią dogmatu ewolucyjnego przyjętego przez większość z nas jako część naszego wykształcenia" (Paul Ehrlich and L. C. Birch, Evolutionary History and Popula- S1WORZENIE czy EWOLUCJA? 201 tion Biology, 'Nature" vol. 214, April 22, 1 967, s. 352). 'Dogmat' jest jednak terminem religijnym, a nie naukowym! Ewolucjoniz mu nie można ani udowodnić, ani obalić, a więc musi być przy jęty na wiarę· Ewolucjoniści czasami twierdzą, że ewolucja może funkcjo nować i dzisiaj. Jednak niewielkie zróżnicowania obserwowane w obecnym porządku rzeczy są zupełnie trywialnymi, 'horyzon talnymi' zmianami wewnątrz ograniczonych rodzajów, zamiast 'wertykalnych' zmian od rodzajów o niższej złożoności do ro dzajów o wyższej złożoności, jak tego wymaga prawdziwa teo ria ewolucji. "Ewolucja przynajmniej w takim sensie, w jakim mówił o nim Darwin, nie może być wykryta w ciągu życia poje dynczego obserwatora" (David G. Kitts , Paleontology and Evo lutionary Theory, 'Evolution' vol. 28, September 1 974, s. 466). W opinii ewolucjonistów faktyczne świadectwo prawdziwej "wertykalnej" ewolucji można znaleźć w danych kopalnych, o których zakłada się, że są udokumentowaną historią zmian ewolucyjnych podczas milionów lat er geologicznych. Ale w rzeczywistości nie istnieją żadne skamieniałości form pośred nich również między rodzajami znajdowanymi w danych kopal nych. "Pomimo świetlanej obietnicy, iż paleontologia dostarczy sposobów 'widzenia' ewolucji, przedstawiła ona kilka wstręt nych trudności dla ewolucjonistów, z których najbardziej znaną jest obecność "przerw" w danych kopalnych. Ewolucja wymaga form pośrednich między gatunkami, a paleontologia ich nie da je" (ibid., s. 467). Ewolucjoniści uważają kreacjonizma za nienaukowy, gdyż kreacji nie można zaobserwować, ani zbadać w laboratorium. Krytyka ta jest słuszna. Z samej swojej natury kreacja zaszła podczas specjalnego okresu w przeszłości, a więc nie jest ob serwowalna. Jednak, jak wskazaliśmy wyżej, ewolucjonizm mo że być zasadnie przedmiotem tej samej krytyki. Trywialnie zmiany organiczne, jakie faktycznie można zaobserwować, są do wyjaśnienia w terminach tak kreacjonizmu, jak i ewolucjoniz mu. Pasują więc one doskonale do pojęcia specjalnego stwo rzenia początkowych podstawowych rodzajów ze zdolnością do horyzontalnych zmian wewnątrz tych rodzajów. Tak więc, o ile chodzi o empiryczne świadectwo naukowe, kreacjonizm ma dokładnie tę samą bazę co ewolucjonizm. Żad nego z nich nie można udowodnić, ani obalić. Autor słowa 202 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? wstępnego do niedawna angielskiego wydania Pochodzenia gatunków Darwina, czołowy ewolucyjny biolog oraz członek Towarzystwa Królewskiego również uznał ten fakt. "Wiara w teorię ewolucji jest w ten sposób dokładnie równoległa do wia ry w specjalną kreację - wierzący w każdą z tych teorii uznał ją za prawdę, ale żadna z nich do czasów obecnych nie doczeka ła się dowodu" (L. Harrison Manhews, w: Charles Darwin, Orl gin 01 S pecles, J. M. Dent and Sons. Ltd., London 1 971 , s. x). Chociaż ani ewolucji, ani kreacji nie można naukowo udo wodnić, to jednak fakty naukowe można łatwiej zrozumieć przyjmując istnienie początkowego stworzenia, niż ciągłej ewo lucji. W pewnych przypadkach uznają to nawet sami ewolucjo niści. Na przykład złożoność nawet najprostszych form życia jest zbyt wielka, aby mogła wyłonić się w przypadkowym procesie ewolucyjnym: "Lecz najszersze pytania ewolucyjne na poziomie genetyki pozostają nadal bez odpowiedzi. Jak kod genetyczny najpierw się pojawił, a później ewoluował, i jak nawet jeszcze wcześniej powstało samo życie na Ziemi, pozostaje pytaniem do rozstrzygnięcia w przyszłości. (...) Czy kod i sposoby jego translacji pojawiły się jednocześnie w ewolucji? Wydaje się pra wie niewiarygodne, aby zaszła jakakolwiek taka koincydencja, wziąwszy pod uwagę nadzwyczajną złożoność obu stron i wy móg, by były one skoordynowane, aby mogły przetrwać. Dla przed-darwinisty (oraz po Darwinie dla sceptyka odnośnie ewo lucji) zagadka ta mogłaby być z pewnością interpretowana jako najsilniejszy rodzaj świadectwa na rzecz specjalnego stworze nia" (Caryl P. Haskins. Advances and Challenges in Science in 1 970, "American Scientist', vol. 59, May-June 1 971 , s. 305). Można pokazać, że praktycznie każdy możliwy typ świadec twa naukowego, które ma jakiekolwiek znaczenie w sprawie po chodzenia, pasuje lepiej do modelu kreacji niż do modelu ewo lucji (patrz w tej sprawie Scientlfic Creationism, Public School Edition, Creation Life Publishers, San Diego, California, 1 974). Fakt ten jest zupełnie niezależny od tego, jakie religijne wnioski można wyprowadzić z każdego modelu. W wyniku coraz większego uświadamiania sobie tego stanu rzer;zy tysiące uczonych i innych wykształconych intelektualis tów stało się w ostatnich latach kreacjonistami. Często spoty kane twierdzenie, że wszyscy uczeni są ewolucjonistami, jest SlWORZENIE CZY EWOLUCJA? 203 po prostu fałszywie. Do najbardziej znanych organizacji krea cjonistycznego należy Towarzystwo Badań Kreacyjnych (Crea tion Research Society) powstałe w 1 963 roku z główną kwaterą w Ann Arbor, Michigan, oraz Instytut Badań Kreacyjnych (Insti tute for Creation Research) w San Diego, California. Należą do nich setki uczonych posiadających zwykłe stopnie uniwersy teckie. Towarzystwa kreacjonistyczne powstały również w wielu innych krajach, choć nie w takiej skali jak w USA. Kreacjonis tyczna mniejszość wśród uczonych szybko rośnie liczbowo. Zwolennicy wyjaśniania ewolucyjnego, choć nie mogą go ani udowodnić, ani stestować naukowo, bronią go na tej pod stawie, że jest ono jedynym naturalistycznym wyjaśnieniem, to znaczy nie wprowadzającym 'nadprzyrodzonego' . elementu boskiego Stwórcy. Oto wypowiedź brytyjskiego czołowego ewolucjonisty: "Teoria ewolucji jest teorią uniwersalną przyjętą nie dlatego, że jej prawdziwość można udowodnić logicznie spójnym świadectwem, lecz ponieważ jej jedyna alternatywa, specjalna kreacja, jest wyraźnie niewiarygodna" (D. M. S. Wat son, Adaptation, "Nature" vol. 1 23, 1 929, s. 233). Specjalna kreacja jest, oczywiście, "wiarygodnym" pojęciem, jeśli tylko istnieje Bóg. Tak więc powyższe stwierdzenie jest mil czącym przyznaniem, że teoria ewolucji jest z gruntu ateistycz na, jest wysiłkiem wyjaśniania Wszechświata i życia bez Boga. Nie wszyscy ewolucjoniści są ateistami. Lecz sama teoria ewolucji jest w podstawowy sposób naturalistyczna i ateistycz na. Fakt ten jednak nie czyni jej w żaden sposób 'naukową'. Jeśli wiara w Boga, teizm, jest wiarą religijną, to podobnie jest z a-teizmem! Ewolucjonizm jest 'dogmatem', 'wiarą" i dlatego jest w każ dym sensie religijną filozofią, a nie nauką. Jest on kompletną kosmologią, obrazem świata, a ponieważ przy jej pomocy in doktrynuje się wszędzie uczniów i studentów, to w efekcie stał się religią państwową! Jednostronne nauczanie, że Wszechświat jest wytworem przypadkowych procesów i że sam człowiek jest tylko wyewo luowanym zwierzęciem, ma w naturalny sposób głębokie impli kacje dla ludzkich postaw i zachowań. Ponadto milczące nau czanie, że zmiany ewolucyjne są nieuchronne i że postęp ewo lucyjny obejmuje zasadę walki o przetrwanie, doprowadziło do pojawienia się wielu szkodliwych teorii i praktyk społecznych. 204 STWORZENIE CLi EWOLUCJA? "Biologiczny ewolucjonizm wywarł szeroki wpływ na nauki przy rodnicze i społeczne, jak też na filozofię, a nawet na politykę. Nie wszystkie z tych pozabiologicznych reperkusji były rzetelne czy godne polecenia. Wystarczy wspomnieć tzw. społeczny darwinizm, który często usprawieliwiał nieludzkie traktowanie człowieka przez człowieka, oraz rasizm biologiczny, który do starczył oszukańczej sankcji naukowej dla okrucieństw w hitle rowskich Niemczech i gdzie indziej" (Theodosius DObzhansky, Evolution at Work, "Science' vol. 1 27, May 9, 1 958, s. 1 091 ) . Można wykazać, że filozofia ewolucyjna służyła z a pseudo naukową podstawę i usprawiedliwienie dla praktycznie wszyst kich anty-chrześcijańskich i anty-teistycznych filozofii społecz nych oraz ruchów ubiegłego stulecia i później (patrz Henry M. Morris, The Troubled Waters of Evolutlon, Creation Life Pu blisgers, San Diego, California, 1 975, 224 strony) . (Na podstawie książki The Battle for C reatlon edited by Henry M . Morris and Duane T. Gish, Creation Life Publishers, San Diego, California, 1 976, s. 1 06-1 1 3 opracował Mieczysław Pajewski). STWORZENIE Cl'( EWOLUCJA? 205 M I ECZYS�W PAJ EWSKI Debata na KU L-u na temat kreacjonizmu i ewol ucjonizmu Publiczne debaty pomiędzy kreacjonistami i ewolucjonista mi są na porządku dziennym w Stanach Zjednoczonych i in nych krajach zachodnich. Istnieją tam silne ośrodki kreacjonis tyczne wydające własną literaturę (książki, czasopisma, filmy) i prowadzące własne badania naukowe. Pojedyncze artykuły popierające kreacjonizm ukazywały się od czasu do czasu w niektórych czasopismach polskich. Jak się wydaje, ostatnio no tować można pewien zwrot w opinii publicznej. Kreacjonizm za czynają popierać w Polsce nie tylko fundamentaliści protes tanccy, ale także niektórzy uczeni o orientacji katolickiej. 3 maja 1 988 roku Koło Naukowe Studentów Filozofii Przyro dy KATOLICKIEGO UNIWERSYTETU LUBELSKIEGO zorgani zowało sesję naukową na temat 'Tendencje i kontrowersje we współczesnym ewolucjonizmie". Przemawiało czterech prele gentów. Przed południem referaty wygłosili prof. dr. hab. Adam !:.omnicki (temat: Ekologiczne i behawiorystyczne aspekty teorii ewolucji) oraz prof. dr hab. Tadeusz Bielicki (temat: O niektó rych osobliwościach człowieka jako gatunku). Obaj zadeklaro wali się jako ewolucjoniści. Czytelników zainteresować może bliższa relacja spotkania popołudniowego, kiedy przemawiali prof. dr hab. Maciej Gier tych z Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu (temat: Wątpliwości wokół teorii ewolucji) oraz prof. dr hab. Andl-zej Pa szewski (temat: O czym nie napisał profesor Giertych). Okazało się, że profesor Giertych poprzednio opublikował w "Rycerzu Niepokalanej", a teraz wygłosił szereg uwag krytycznych wo bec współczesnej teorii ewolucji i zaproponował przyjęcie mo delu kreacjonistycznego jako bardziej odpowiadającego zna nym dzisiaj faktom. Na wstępie zwrócił on uwagę na to, iż w szkolnych pod ręcznikach biologii, na których kończy swoją biologiczną edu kację cała masa ludzi (włącznie z inteligencją techniczną i hu manistyczną, także i profesorowie uniwersytetów!) teorię ewo- 206 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? lucji przedstawia się jako fakt nie podlegający najmniejszej wąt pliwości, jako coś absolutnie pewnego. W rzeczywistości jed nak jest to tylko teoria, hipoteza, która z natury rzeczy nie jest pewna i która może zostać zakwestionowana przez dalszy roz wój nauki. W świadomości potocznej ale też i naukowej funk cjonuje on w istocie raczej jako światopogląd podbudowany filozofią i ideologią, a nie dogłębną znajomością faktów przy rodniczych. (Na ten temat pisaliśmy w rozdziale pl. 'Kontrower sja: kreacjonizm - ewolucjonizm'.) W swoim referacie prof. Giertych ograniczył się tylko do naukowych argumentów przeciwko teorii ewolucji. Większość z nich to klasyczne argumenty kreacjonistyczne, które są już znane naszym Czytelnikom. Przede wszystkim teoria ewolucji poniosła klęskę w sferze znalezisk paleontologicznych. Darwin i jego następcy obiecy wali stopniowe znajdowanie tzw. brakujących ogniw, a wiec po średnich stadiów ewolucji biologicznej. Ponieważ klasyczny darwinizm przyjmował ideę stopniowej ewolucji odbywajacej się 'drobnymi kroczkami' (gradulizm), w miarę przybywania materiału paleontologicznego coraz wyrażniejsze powinno sta wać się drzewo rodowe dziś istniejących gatunków, na przy kład człowieka. Jednak brakujących ogniw nadal brak, choć znalezisk mamy już dziesiątki tysięcy. Co więcej, jest to brak nie tylko dokumentacyjny, ale i kon cepcyjny. Trudno sobie bowiem nawet wyobrazić te brakujące ogniwa (np. "ptaki" z połową skrzydeł) . Zwierzęta takie małyby niewielkie szanse aby przetrwać i wydać potomstwo zdolne do dalszej ewolucji. Brak ten próbują unieważnić koncepcje saltacyjne, według których ewolucja zachodzi za sprawą tzw. potworków rokują cych nadzieję (hopeful monsters). Aby jeden gatunek prze kształcił się w inny, wymagane jest jednoczesne zajście wielu mutacji. Dla przykłady pojawienie się ptaków mogło zajść za sprawą jednoczesnego pojawienia się skrzydeł, odpowiednio ukształtowanych mięśni, odpowiednio zbudowanych kości (pustych wewnątrz, a więc lekkich), odpowiedniego kształtu ca łego organizmu (aerodynamicznego, wyważonego w trakcie lo tu) i wielu innych cech. Jednak prawdopodobieństwo takiej jed noczesnej mutacji jest niemalże zerowe nawet przy uwzględ nieniu olbrzymich okresów czasu, o których mówią ewolucjo- STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 207 niści. Zresztą mutacje W większości wypadków są szkodliwe dla organizmów (pisaliśmy o obu tych sprawach w rozdziale pl. Mutacje - podstawa zmian ewolucyjnych czy źródło degenera cji gatunku?). Prof. Giertych wspomniał również o kladystyce, nowej dys cyplinie taksonomicznej w biologii, która odrzuca tworzenie de finicji opartej na braku jakiejś cechy. Przy takim ujęciu traci podstawy zasadnicze twierdzenie ewolucjonistów, że kręgowce wyłoniły się z bezkręgowców, gdyż nie można zbudować defi nicji bezkręgowców. Wątpliwa jest także, zdaniem prelegenta, tzw. kolumna stra tygraficzna, która powstała na bazie danych pochodzących z Anglii, Walii i częściowo Ameryki. Przy wyznaczaniu wieku poszczególnych warstw istotne było założenie uniformitarys tyczne (że warstwy te są rezultatem powolnego osadzania się). Daty te będą zupełnie inne, jeśli przyjmuje się inny (np. katas troficzny) model tworzenia się tych warstw. Także datowania izotopowe ekstrapolują dzisiejsze warunki na najodleglejszą nawet przeszłość. Jeśli jednak warunki te w przeszłości były inne, na przykład jeśli wskutek istnienia warst wy wody wokół Ziemi promieniowanie kosmiczne tworzyło tylko niewiele radioaktywnych izotopów pierwiastków, np. C14, to obliczenia oparte na jego dzisiejszej ilości w znajdowanych szkieletach dają kompletnie fałszywe (zawyżone) wyniki. Po wystąpieniu prof. Giertycha przemówił prof. Paszewski, który mocno skrytykował zarówno naukowe, jak i religijne po glądy swego przedmówcy (przedstawił się zarazem jako czło wiek wierzący i ewolucjonista). Wyjaśniał on niepowodzenia ewolucjonizmu w znajdowaniu ogniw pośrednich tym, że pro ces ich tworzenia wymaga specyficznych warunków. Dlatego skamieniałości jest w ogóle mało. Jego zdaniem nie można kwestionować istnienia ewolucji, gdyż zachodzi ona na na szych oczach (Orosophila na Hawajach). Wskazał, że niektóre mutacje są pożyteczne, np. bakterie mogą stać się odporne na antybiotyki czy osoby chore na anemię sierpowatą są odporne na malarię. Występuje też czasami trudność odróżnienia gatun ków, co świadczy, że zupełnie się jeszcze nie rozeszły na drze wie ewolucyjnym. Koronnym argumentem prof. Paszewskiego był jednak fakt jedności kodu genetycznego. Kod genetyczny jest ten sam, więc pochodzenie wszystkich organizmów jest 208 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? wspólne. Następnie prof. Paszewski skoncentrował się na krytyce reli gijnych poglądów prof. Giertycha. Ponieważ duża część tej kry tyki dotyczyła tego, czy kreacjonizm jest zgodny z myślą kato licką, pominiemy ją, a wspomnimy tylko, że zdaniem prelegenta przyjmowanie legendy o potopie jest śmieszne ('załoga' arki Noego musiałaby być nosicielami lub cierpieć na wszystkie istniejące dziś choroby, na przykład na syfilis, AIDS itd. ; w arce nie pomieściliby się przedstawiciele wszystkich gatunków itp.). Po wystąpieniu obu dyskutantów zadawano pytania w sali, a w końcu obaj odpowiedzieli na nie i na swoje zarzuty. Należy zauważyć, że nikt nie poparł kreacjonistycznych po glądów prof. Giertycha. Więcej nawet, można było spostrzec brak zrozumienia większości jego argumentów. Oponenci o po stawie ewolucjonistycznej słabo jak dotąd orientują się w istnie niu stanowiska kreacjonistycznego. Nie rozróżniają na przykład stanowiska kreacjonistów w sprawie mikroewolucji i makroewo lucji. Tylko tę ostatnią kreacjoniści kwestionują, a wszystkie przytaczane przykłady ewolucji dotyczą właśnie mikroewolucji bądź zmian procentowego składu populacji danego gatunku (skynny przypadek ciemnych i jasnych motyli Biston betu/aria pisaliśmy o tym w rozdziale pt. Darwin i natura zmiany biolo gicznej - dobór naturalny), bądź zmian wewnątrzrodzajowych (kreacjoniści dopuszczają nawet powstanie nowych gatunków, o ile tylko zachodzi ono poprzez redukcję dotychczasowej puli genetycznej - kwestionują jedynie ekspansję tej puli - piszemy o tym w rozdziale pt. Zmienność w ramach stworzonych ty pów). Jest to jednocześnie odpowiedź na zarzut, że w arce Noego nie zmieściłyby się wszystkie istniejące gatunki - nie musiały, wystarczy, że zmieścili się przedstawiciele wszystkich rodzajów, z których potem powstały poszczególne gatunki. (Pominąć chcemy rozwijanie problemu, jak to jest możliwe, by człowiek wierzący naśmiewał się l potopu, w którego historycz ność wierzył Jezus - por. Mat. 24: 37-39). O tym, czy rzeczywiście przypadek anemii sierpowatej moż na uznać za dobroczynną mutację, pisaliśmy w rozdziale pt. Mutacje - podstawa zmian ewolucyjnych, czy źródła degenera cji gatunku? Można też zauważyć słabość metodologiczną krytyki ewolu cjonistycznej. Przy rywalizacji obu teorii powinno się zwracać STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 209 uwagę wyłącznie na takie fakty, które są jednocześnie zgodne z jednym punktem widzenia, a niezgodne z drugim. Przez ana logię do tzw. experimentum crucis można je nazwać faktami krzyżowymi. Faktem takim w żadnym jednak wypadku nie mo że być jedność kodu genetycznego. Wskazuje on rzeczywiście, jak postulował prof. Paszewski, na wspólne pochodzenie wszystkich gatunków. Kreacjoniści tłumaczą to tym, że był je den Stwórca całego życia - zarzut ewolucjonistów sprowadza się więc do tego, że Stwórca był mało pomysłowy. Kreacjoniści zwracają zresztą uwagę na to, że w świecie ożywionym obok wielkich podobieństw znajdujemy równocześnie nieoczekiwa nie radykalne różnice trudne do wyjaśnienia przy pomocy hipo tezy ewolucji. (Problem ten poruszyliśmy w rozdziale zatytuło wanym Homologia a świadectwo kreacjonizmu). Naturalnie, niektóre zarzuty ewolucjonizmu były trafne lub trudne do odparcia. Kreacjoniści na przykład powinni zanie chać mówienia, że ewolucjonizm postuluje powstanie coraz doskonalszych gatunków Gest to pogląd raczej pewnych filozo fii opartych na ewolucjonizmie, np. myśli Teilharda de Chardin). Także bardzo troskliwie powinno przeprowadzać się rozróżnie nie między kreacjonizmem naukowym a biblijnym. Mieszanie obu tych rodzajów prowadzi tylko do chaosu podczas dyskusji. Przynajmniej na tym stadium propagowania kreacjonizmu, jaki trwa obecnie w Polsce, jego zwolennicy powinni ograniczyć się tylko do wersji naukowej, aby uniknąć podejrzenia, że Biblia jest jedyną podstawą i jedynym źródłem kreacjonizmu. Trzeba się też zastanowić, czy warto akcentować tę odmia nę kreacjonizmu naukowego, która związana jest z ideą młodej Ziemi - jej wiek szacuje się w niej na od 6 do 1 0 tys. lat. (Argu ment na rzecz młodej Ziemi przedstawiliśmy w artykule Rona Calais pt. Pył księżycowy a wiek Wszechświata). Ponieważ kwestionuje się tu nie tylko twierdzenia biologów, ale także fizy ków, astronomów, geologów itd., może w publicznych dysku sjach z ewolucjonistami nie warto podnosić chwilowo tej kwestii koncentrując się tylko na trudnościach biologicznych ewolucjo nizmu. Praktyka dyskusji kreacjonistów z ewolucjonistami na Zachodzie dowodzi, że z reguły atakują oni tę część kreacjoniz mu, a przecież nie musi on być związany z jakimkolwiek wyzna czaniem wieku Ziemi. Więcej nawet, duży odłam kreacjonistów przyjmuje ideę starej Ziemi - takiej odmiany kreacjonizmu bro- 210 S1WORZENIE CZY EWOLUCJA? niono na przykład w głośnej rozprawie przed Sądem Najwyż szym Stanów Zjednoczonych w roku 1 987. Problem "młoda czy stara Ziemia" powienien być raczej rozstrzygany w dyskusjach we własnym gronie, na zewnątrz kreacjonizm winien chyba prezentować się tylko od tej strony, gdzie panuje jednomyśl ność jego zwolenników. Dyskutanci ze strony ewolucjonistycznej przyznali też, że tzw. prawo rekapitulacji Haeckla nie ma najmniejszych podstaw i błędem jest pozostawianie go w podręcznikach biologii (patrz w tej sprawie rozdział pl. Rozwój embrionalny a projekt stwór czy). Pomimo ostrego sprzeciwu wobec poglądów kreacjonis tycznych cieszyć musi fakt, że także w i Polsce kreacjonizm się rozwija, czego dowodem jest to, że wśród jego zwolenników można już znaleźć osoby z tytułem profesorskim. Jak zauważył prof. Bielicki (ewolucjonista). kreacjonizm jest czynnikiem poru szającym zastałą od dawna wodę. Mieczysław paJewskl STWORZENIE Cl'( EWOLUCJA? 21 1 Spis/ publ i kacji kreacjonistycznych w "Duchu Czasów" 1 967- 1 991 (opracował Mieczysław Pajewski) 1 . Jan Banaś, Jak powstało życie? 1 967, nr 1 1 , s. 7-1 1 . 2. W sieci (Czy Biblia jest przestarzała?, cz. II) , 1 970, nr 5, s. 1 2-1 6. 3. Pajęczyna - silniejsza niż stal (Czy Biblia jest przestarza ła?, cz. III) , 1 970, nr 6, s. 1 3-17. L. Blumenfeld, Czy istnieje życie we Wszechświecie?, 4. 1 972, nr 1 0, s. 1 0-14. 5. Cud stworzenia, 1 978, nr 9, s. 6-1 1 . 6. Jak długo trwały dni stworzenia?, 1 978, nr 1 1 -1 2, s. 7-1 6 i 57. 7. Czy ja muszę wierzyć w ewolucję?, 1 981 , nr 3, s. 1 9-24; nr 4, s. 1 1 -1 7; nr 5, s. 23-28; nr 8, s. 24-29. 8. Z. Osuch, Bóg stworzył świat, 1 983, nr 1 , s. 9-12. 9. Stwórca przed. . . sądem!, 1 985, nr 1 0, s. 1 2-13. 1 0. Nie ewolucja a stworzenie, 1 985 nr 1 0, s. 1 4-20. 1 1 . Darwin na łożu śmierci, 1 985, nr 1 0, S. 20-23. 1 2. Ewolucjoniści zaniepokojeni, 1 985, nr 1 1 , s. 23-25. 1 3. Czy można przestać czynić dobrze?, 1 985, nr 1 2, s. 1 2-1 5. 1 4. Dr Jerry Bergman, Dar życia, 1 986, nr 2, s. 1 6-23 (przedru kowany w tym tomie pt. Ziemia - wyjątkowa w całym Wszechświecie) . 1 5. Dr George Lindsey, Czy ewolucja jest pomocą?, 1 986, nr 3, s. 1 3-1 9. 1 6. Mieczysław Pajewski (oprac.), Kreacjonizm a religia, 1 986, nr 4, s. 1 6-20. 1 7. Dr Donald B. DeYoung, Plan w przyrodzie: zasada antro piczna, 1 986, nr 5, s. 1 9-26. 1 8. Mieczysław Pajewski (oprac.), Kontrowersja: Kreacjonizm ewolucjonizm, 1 986, nr 7-8, s. 1 2-1 7 (przedrukowany w tym tomie). 1 9. Mieczysław Pajewski (oprac.), Wokół sporów o nauko wość ewolucjonizmu i kreacjonizmu, 1 986, nr 9, s. 1 0-15 212 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? (przedrukowany w tym tomie) . 20. Mieczysław Pajewski (oprac.), Homologia a świadectwo kreacjonizmu, 1 986, nr 1 0, s. 1 8-24 (przedrukowany w tym tomie). 21 . Mieczysław Pajewski (oprac.), Rozwój embrionalny a pro jekt stwórczy, 1 986, nr 1 1 , s. 1 5-21 (przedrukowany w tym tomie). 22. Mieczysław Pajewski (oprac.), Darwin i natura zmiany bio logicznej - dobór naturalny, 1 986, nr 1 2, s. 7-1 1 oraz 1 987, nr 1 -2, s. 1 6-23 (przedrukowany w tym tomie). 23. Kreacjonizm zdobywa zwolenników, 1 987, nr 1 -2, s. 23-27. 24. Mieczysław Pajewski (oprac.), Mutacje - podstawa zmian biologicznych czy źródło degeneracji gatunków?, 1 987, nr 4, s. 1 4-1 9 oraz nr 5, s. 1 7-21 (przedrukowany w tym to mie). 25. Mieczysław Pajewski (oprac.), Adaptacja i ekologia: cu downe dopasowanie organizmów do ich środowiska, 1 987, nr 6, s. 1 9-27 (przedrukowany w tym tomie) 26. Mieczysław Pajewski (oprac.) , Obserwacja naukowa i lo giczne wynikanie świadczą nas rzecz stworzenia, 1 987, nr 7-8, s. 1 4-24 (przedrukowany w tym tomie). 27. Mieczysław Pajewski (oprac.), W jaki sposób powstała różnorodność żywych organizmów?, 1 987, nr 9, s. 1 9-23 (przedrukowany w tym tomie). 28. Dr Henry M. Morris, Adam i zwierzęta, 1 987, nr 1 0, s. 1 61 8. 29. Kolejne dowody za stworzeniem, 1 987, nr 1 0, s. 1 6-18. 30. Dr D. James Kennedy, Pomyłki ewolucjonizmu, 1 987, nr 1 1 , s. 1 0-15 oraz nr 1 2, s. 1 4-20 (przedrukowany w tym to mie). 31 . Richard A. Wiedenheft, Sąd Najwyższy USA a kreacjo nizm, 1 988, nr 1 -2, s. 33-35. 32. David Erman, Gdzie był ogród Eden?, 1 988, nr 3, s. 1 2-16. 33. Ron Calais, Pył księżycowy a wiek Wszechświata, 1 988, nr 4, s. 1 5-18 (przedrukowany w tym tomie). 34. Alan Hayward , Dlaczego wielu uczonych wierzy obecnie w stworzenie?, 1 988, nr 5, s. 1 3-18 oraż nr 6, s. 9-14 (prze drukowany w tym tomie). 35. Mieczysław Pajewski, Debata w Polsce na temat kreacjo nizmu i ewolucjonizmu, 1 988, nr 7, s. 1 4-20 (przedrukowa- S1WORZENIE czy EWOLUCJA? 36. 37. 38. 39. 40. 41 . 42. 43. 44. 45. 46. 47. 48. 49. 50. 51. 213 ny W tym tomie pl. Debata na KULu na temat kreacjonizmu i ewolucjonizmu). Mieczysław Pajewski (oprac.), Zmienność w ramach stwo rzonych typów, 1 988, nr 8-9, s. 1 2-21 (przedrukowany w tym tomie). Dr Henry Morris, Czy kreacjonizm jest naukowy?, 1 988, nr 1 1 -1 2, s. 34-38. Dr John Morris, Raport z ekspedycji Instytutu Badań Krea cjonistycznych na Ararat, 1 989, nr 1 , s. 5-6. Dr Don B. De Young, Granice fizyki, 1 989, nr 2, s. 6-7. Mieczysław Pajewski, Spór o archeopteryksa, 1 989, nr 3, s. 6-7 (przedrukowany w tym tomie). Dr John W. Oller, Jr., Teoria w kryzysie, 1 989, nr 4, s. 6-7. Dr Henry M. Morris, Dziedzictwo teorii rekapitulacji, 1 989, nr 5-6, s. 5-6. Ken Ham, Czy Bóg jest ewolucjonistą?, 1 989, nr 7-8, s. 6. Mieczysław Pajewski (oprac.), Świadectwo skamieniałości - rośliny i zwierzęta, 1 989, nr 9-1 0, s. 6-7 oraz nr 1 1 -1 2, s. 6-7 (przedrukowany w tym tomie). Mieczysław Pajewski (oprac.), Debata trwa, 1 990, nr 1 , s 7-8 (przedrukowany w tym tomie). Mieczysław Pajewski (oprac.), Potworki rokujące nadzieję, 1 990, nr 2-3, s. 9-1 0 (przedrukowany w tym tomie). Mieczysław Pajewski, Świadectwa kopalne - człowiek, 1 990, nr 4-5, s. 8-9 i nr 6-7, s. 7-9 (przedrukowany w tym tomie). Mieczysław Pajewski, Wprowadzenie do sporu kreacjoniz mu z ewolucjonizmem. Podstawowe pojęcia i definicje, 1 990, nr 8-9, s. 9-1 0 i 1 4 (przedrukowany w tym tomie). Mieczysław Pajewski, Kłótni o archeopteryksa ciąg dalszy, 1 990, nr 1 0- 1 2, s. 8-9 (przedrukowany w tym tomie jako je den rozdział razem z poz. 40 powyżej). Mieczysław Pajewski (oprac.), Kolumna geologiczna, 1 991 , nr 7-9, s. 6-8 (przedruKowany w tym tomie). Mieczysław Pajewski (oprac.), Neokatastrofizm, 1 991 , nr 1 0-1 2, s. 6-8 (przedrukowany w tym tomie). J? " 214 STWORZENIE Cz:r EWOLUCJA? I ndeks rzeczowy adaptacja 48, 62 anemia komórek sierpowatych 78-80, 207, 208 archeopteryks 1 06-1 09, 1 54, 1 82-189 arka Noego 1 2 ateizm 1 2 australopitek 1 29-1 32, 1 77, 1 78 białko 25-27, 29, 1 54, 1 55 big bang, hipoteza 1 0 brakujące ogniwa 1 00, 1 02, 1 1 4, 1 22, 1 26, 1 74, 1 85, 206 brzemię genetyczne 78, 1 55 człowiek z Jawy - p. pitekantrop. człowiek z Nebraski 1 25, 1 28, 1 3 1 , 1 75, 1 76 człowiek z Piltdown 1 25, 1 27, 131 , 1 74 darwinizm 7, 8, 1 63, 1 64, 1 72 dinozaury 1 35-1 37, 1 47, 1 51 , 1 83, 1 84, 1 86, 1 88 DNA (kwas dezoksyrybonukleinowy) 25-27, 29, 1 55 dobór naturalny 7, 50, 56-59, 62, 66, 67, 74, 1 54, 1 63, 1 66 dry1 genetyczny 91 dywergencja-37 dziedziczenie 69 eksperymenty Millera 27-29, 1 53, 1 54 ewolucja (p. też makroewolucja) 21 , 25 sens pojęcia e. 8, 9 ewolucjonizm 1 9, 20, 200-206 filozofia 1 56, 1 57 formy pośrednie 97, 1 0 1 , 1 02, 1 1 4, 1 68, 1 83, 1 90, 201 gradualizm 1 1 4-1 1 6, 121 , 1 47, 1 68, 206 hemoglobina 38-40 homologia 35-40, 1 55 h. cząsteczek 38-40 h. płci 35, 37 katastrofizm 1 46-1 52, 207 kladystyka 207 kolumna geologiczna 1 38-140, 207 konwergencja 37 kreacja - p. stworzenie kreacjonizm 1 0- 1 3, 1 9-21 , 1 1 3, 200-202, 205 k. biblijny 1 1 , 1 2, 209 . k. naukowy 1 1 , 1 2, 22, 32, 209 k. starej i młodej Ziemi 1 2, 1 3, 1 97, 209, 2 1 0 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 21 5 Lamarcka teoria ewolucji 7 makroewolucja 21 , 61 , 81 , 1 54, 208 marksizm 1 78, 1 79 mechanicyzm 32 mechanizm ewolucji 7, 1 6 1 , 1 62 meteoryt z Orgueil 1 75 mikroewolucja 81 muszki owocowe 73, 90, 1 69 mutacje 50, 69, 71 -80, 1 54, 1 55, 206 nauka 2Q, 21 , 1 56-1 59, 200-202 neandertalczyk 1 24, 1 77 neodarwinizm 8, 71 oko 63, 64, 1 66, 1 67 organy szczątkowe 41 -47 paluxy River, ślady 1 34-137 panspermia ukierunkowana 1 0, 32, 33 parakonformizm 1 41 , 1 42 pionowa postawa ciała 1 29-131 pióra 1 84, 1 85 pitekantrop 1 27, 1 28, 1 76, 1 77 potworki rokujące nadzieję 82, 83, 1 1 7-122, 1 54, 206 prawdopodobieństwo spontanicznego powstania życia 33, 1 55 prawdopodobieństwo zmian ewolucyjnych 72, 74, 75, 1 20, 1 21 , 1 55, 206 proces Scopesa 52, 1 1 3, 1 53 przetrwanie najbardzi,ej dopasowanych 1 03, 1 47, 1 64, 1 66, 1 68 ptaki 1 82-1 86, 1 90, 206 pula genetyczna 88, 89 ekspresja p,g, 92 rekapitulacji teoria 1 73, 2 1 0 selekcja naturalna - p, dobór nattlralny skamieniałości 97-109, 1 1 2, 1 1 7, 1 55, 1 68, 1 69 prekambryjskie 1 00 skamieniałe bezkręgowce 98-1 04 skamieniałe kręgowce 1 06-1 1 1 skamieniałe rośliny 1 04-1 06 s, wielowarstwowe 1 42-144 skrzydła 1 65 staza 1 1 5, 1 1 6, 1 54 stworzenie 1 0, 21 , 23, 25 subspecjacja 61 , 92 symbioza czyszczenia 48, 50-52, 63, 64 prawdopodobieństwo s. cz. 51 216 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? systematyka 40 szympans karłowaty 131 teizm 20 teoria przerywanej równowagi (punctuated equilibria) 1 22 transspecjacja 61 , 92 trylobity 1 38, 1 40, 1 83 uniformitaryzm 1 46, 207 wartość przeżycia 50, 62 węgiel, powstanie 1 43-145 wiek Wszechświata - p. kreacjonizm starej i młodej Ziemi wieloryb 1 67, 1 68 witalizm 32 zięby Darwina 65, 66 zmiana a ewolucja 58, 59 zmienność wewnątrz typu 86-96, 1 03, 1 1 7 żuk bombardier 62, 63 życie powstanie ż. 21 _ STWORZENIE CZY EWOLUCJA? 21 7 Indeks nazwisk Adler 82 Agassiz L. 1 0, 1 1 , 1 3, 1 5 Ager D . 1 46 Alexander G. 1 21 Asimov I. 1 24, 1 98, 1 99 Austin S. 1 43, 1 52 Awbrey F. 1 99 Ayala F. J. 1 4, 39, 61 , 78, 86, 1 1 2, 1 1 6, 200 Banaś J. 21 1 Beadle G. W. 1 97 Beardsley T. 1 87 Beer G. de 35 Benton M. J. 1 83 Bergmann J. 1 4, 1 9 1 , 1 96, 21 1 Bielicki T. 205, 2 1 0 Birch L . C . 200 Bliss R. B. 29, 52, 54, 1 1 1 , 118 Blum H. 1 4 Blumenfeld L. 21 1 Blyth E.59, 66 Bondi 1 0 Boule 1 75 Branley F. 1 97, 1 99 Bretz H. 1 50 Bronowski J. 131 Brown R. H. 1 3 bryan W. J. 1 73 Calais R. 1 3, 1 4, 1 97, 1 99, 209, 212 Carey 82 Chadwick A. V. 1 50 Chain E. 1 65, 1 70 Charig A. J. 1 83, 1 87 Chatterjee S. 1 86 Clark M. 1 99 Cocks R. 1 88, 1 89 Cooke H. 1 75 Corner E. J. H. 1 06 Crick F. 32, 33, 1 69, 1 70 Dana J. 1 3 Darrow C . 1 75 Darwin F. 1 5 Darwin K. 7, 8, 1 0, 56-59, 6366, 68-71 , 94, 96, 1 01 -1 04, 1 1 4, 1 1 7, 1 21 , 1 24, 1 63, 1 64, 1 66, 1 68, 1 69, 1 73, 1 78-1 80, 201 , 202, 206 Davy J. 47 Dawson C. 1 74 Dawson J. W. 1 3 Demoulin V. 39 DeYoung D. B. 21 1 , 2 1 3 Dickerson R . E . 30, 32, 38, 39 Dixon R. 1 97, 1 99 Dobzhansky T. 14, 61 , 78, 204 Dodson P. 1 84 Doolittle 1 1 6 Dover G. 1 1 8 Down Dohring W. 1 83· DuBoiś E. 1 27, 1 76, 1 77 Dubos R. 200 Durant W. 56 Ehrlich P. 200 Einstein A. 1 64 Elders 1 5 Eldredge N. 1 4, 1 1 4, 1 1 5, 1 21 Elżanowski 1 86 Engels F. 1 56 Erman D. 21 2 Fairfield 1 75 Feduccia A. 1 08, 1 09, 1 84 Felsenstein J. 75, 1 1 2 Fox S. 27 218 Galileusz (Galileo Galilei) 1 52, 1 53, 1 64 Geis 1 38 Giertych M. 205-208 Gillespie N. 1 5 Gish D . T. 29, 1 1 1 , 1 1 2, 1 1 4, 1 1 8, 1 20, 1 27, 1 76, 1 90, 204 Glaser 1 99 Gliedman J. 75, 1 24 Gold 1 0 Goldschmidt R. 1 1 8, 1 20 Gosse Ph. H. 1 3 Gould S. J . 1 4, 1 5, 45, 63, 65, 81 -83, 90, 94, 1 1 3-1 1 5, 1 1 7-121 , 1 24, 1 26, 1 27, 1 35, 1 46, 1 50, 1 53, 1 57 Grass� P. 83, 85, 1 64, 1 68 Gray A. 1 64 Greenway F. 1 85 Gruner 1 6 Guth 1 5 HaeckeI E. 1 73, 210 Ham K. 213 Hardin G. 52-54, 85 Harrison C.J.O. 1 86 Haskins C. P. 202 Hatfield L. 1 1 5 Haubitz B. 1 83 Haupt D. 1 29 Hawkings G. S. 1 99 Hayward A. 1 3, 1 4, 1 63, 1 71 , 21 2 Hecht M . .K. 1 84 Heller M. 1 5 Henig R. 1 1 5 Hilts Ph. 1 1 6 Hinchliffe J. R. 1 84 Hitching F. 1 70 Hitler A. 1 78 Hooker J. D. 1 0 Hoyle F. 1 0, 1 5, 33, 1 65, 1 69, 1 70, 1 87-1 90 STWORZENIE czy EWOLUCJA? Hutton J. 1 46 Huxley A. 1 80 Huxley J. 1 4, 59, 1 80 Huxley T. H . 51 , 59, 74, 1 80 Jarrett J. 1 4 Jensen J. 1 09, 1 90 Johanson D. C. 1 28-1 33, 1 77 Johanson D. 1 96 Kaplan M. M. 74 Keith A. 1 33, 1 56 Keith B. 1 3 Kelvin lord 1 3 Kennedy D. J. 1 4, 1 72, 1 89, 21 2 Kenyon D. V. 1 0, 1 5, 34 Kepler J. 1 3 Kern E. 1 29 Kimura M. 39 Kitts D. G. 201 Konopski L. 1 90 Kopernik M . 1 64 Lagerqvist U. 29 Laing R. 1 96 Lamarek J. B. de 7, 69, 70 Land M. 38 Leakey L. 1 29-1 33 Leakey M. 1 29-131 , 1 33, 1 34, 1 36 Leakey R. 1 29-1 33 Lewin R. 82, 1 1 4, 1 1 6 Lewontin R. 48, 49, 65, 67, 1 28 Lindsey G. 21 1 Lipson H. S. 33 Lowenstein J. Lucas A. M. 1 85 Luria S. 1 4 Lyell Ch. 1 46 I:.ariczew W. 1 27 I:.omnicki A. 205 Marks K. 1 78, 1 79 Martin L. D. 1 83, 1 84 Matthews L. H. 202 STWORZENIE CZY EWOLUCJA? Mayr E. 8 Miller S. 27, 28, 1 53, 1 54 Milne 0. 1 35 Milner A. C. 1 87 Moorhead P. S. 74 Morris J. 1 35 Morris H. M. 1 3, 1 5, 1 6, 1 1 2, 1 37, 1 50, 204, 212, 213 Mussolini B. 1 78 Nevins S. E. 1 43 Newell N. 1 47 Newton I. 1 3, 1 64 Nield T. 1 87 Novick R. 80 Oller J. W. 213 Olson E. 1 4 Olson S. L. 1 09 Oparin A. I. 1 56 Oram R. 1 4 Osborn H. F. 1 26 Ostron J. 1 09-1 1 2, 1 81 , 1 82, 1 84 Osuch Z. 21 1 Oxnard C. 1 30-1 33, 1 78 Pajewski M. 7, 1 4, 1 6, 1 71 , 1 81 , 1 90, 1 96, 1 99, 204, 205, 21 0-213 Paley W. 52, 53, 85 Parker G. E. 1 6, 23, 29, 33, 55, 58, 78, 82, 97, 1 06, 1 1 1 , 1 1 3, 1 1 8, 1 37, 141 , 1 42, 1 50, 1 57 Pasteur L. 1 75 Paszewski A. 205, 207-209 Patterson C. 1 4, 39, 40, 82, 83, 1 24 Prokop M. 1 83 Raup D. 1 02, 1 03, 1 1 7, 1 47, 1 50 Reynolds R. 29 Reynolds W. A. 29 Robinson J. 1 4 Russell B . 21 219 Russell D. 1 47 Sagan C. 1 1 3, 1 1 8, 1 59, 1 79 Salisbury F. 1 99 Sarich V. 1 29 Schutzenberger M. 75 Shapley H. 1 58, 1 59 Shute E. 1 0, 1 5 Simons E. 1 29 Singer S. 1 4 Slettenheim P . R . 1 85 Slusher H. 1 52 Smith H. 61 Smith J. M. 1 4, 80 Smith-Woodward A. 1 74 Spencer H . 59 Spetner L. 1 87 Stanley M. 1 20 Stanley S. 1 1 5-1 1 7 Stansfield W. 1 4 Stebbins G. 1 4, 6 1 , 78 Steinhardt 1 5 Steinman G. 34 Stewart J. D. 1 84 Strong R. 1 73 Szarski H . 1 82, 1 85, 1 86 Szent-Gyorgyi A. 51 , 85 Tahmisian T. N. 1 73 Tarsitano S. 1 84 Tattersall l. 1 4 Tax S. 1 4 Taylor M . 1 35, 1 37 Taylor S. 1 35, 1 37 Taylor P. 1 35, 1 37 Teilhard de Chardin P. 209 Thompson W. R. 1 72, 1 74 Threlkeld R. 1 1 3 Tryon 1 5 Twain M. 1 72 Valentine J. W. 1 4, 61 , 78, 1 00, 1 1 2 Vines G. 1 87 Waddington D. H. 75 Walker A. D. 1 84 SlWORZENIE CZY EWOLUQJA? 220 Walker C . A. 1 87 Wallace A. 1 24 Washburn S. L. 1 27 Watson D. M. S. 203 Watson J. D. 27 Weisburd S. 1 87 Weisman A. 71 Wellnhofer P. 1 83 Whetstone K. N. 1 83, Whipple F. 1 99 White T. D. 1 29 Whybrow P. J. 1 87 Wicramasinghe N. 1 5, 1 70, 1 87-1 90 1 84 Wiedenheft R. A. 2 1 2 Wieland C. 1 57 Wilder-Smith A. E. 29 Wilson D. 1 4 Zeldowicz J . B . 1 5 Zihlman A. 1 29 Zuckerman S. 1 77, 1 78 33, ERRATA ZAUWAŻONYCH BŁĘDÓW Mieczysław Pajewslci (red.), Stworzenie czy ewolucja? Strona Winno być Jest 10 14 Kenney'demu; Kennedy'emu 1414 Haywardowi o drowi Jeny'emu Haywardowi i drowi Jeny'emu 2�, tak jak naukowy kreacjonizm tak jak naukowy ewolucjonizm nie możemy. czyżby nie możemy. Czyżby lizosom lizozym kilkanaścia lat kilkanaście lat 40 PaUerwn przyznalm że Pa Uerwn przyznał, że 4s6 nerwowego. jest to 4 " 5 nerwowego. Jest to ogona np kota. który ogona np. kola, który 682 sobie tego typu Darwin sobie tego Darwin 1 09' (Stross L (Stom L. 1 1 821 nazwisko GoldsclUdJa nazwisko Goldschmidta 1 4<f Jednak po całym świecie Jednak na całym świecie 14010 podr<;<znikach bilogii podręcznikach biologii 1419 fizyczne przez erozję fizyczne usunięcia przez erozję 1 681 5 nie by/oby, ani drugim nie by/oby ani 172, zbierają się do ochrony zabierają siC; do ochrony 1 7415 wtdaje się, wydaje się, 1 77111 teraz Au.rtralopiJhicines teraz do Au.rtralopithicines 1 791 5 seksulna. seksualna. 1 80' moich wsó/czesnych moich współczesnych 1 841 Coraz wic;ksza lica Coraz większa liczba 1 8521 ze skóry rdzenie. ze skóry rdzenia. 1 89, dokonane prze niektórych dokonane przez niektórych 386 3e}' ; 8 39 1 5 Olsan Olsan jednym, ani drugim Jest Strona Winno być 200· historyczne rozumienie kreacji historyczne rozumienie ewolucji 201\3 kreacjonizma kreacjonizm za nienaukowy 204' usprawieliwiał nieludzkie usprawiedliwiał nieludzkie 2068 Dla przykłady pojawienie siC; Dla przykładu pojawienie siC; 20SIs16 słabo jak dotąd orientują się w istnieniu stanowiska slabo jak dotąd orientują si" w istocie stanowiska 2os", (skynny przypadek (słynny przypadek 2084 c:z:y źródła degencra- c:z:y źródło degenera- 214' arka Noego 12 arka Noego 12, 208 21 46 aleizm 12 aleizm 12, 203 21Sg muszki owocowe 73, 90, 169 muszki owocowe 73, 90, 169, 207 21S I , ekspresja p.g. 92 ekspansja p.g. 92, 208 21 56 skrzydła 16S skrzydła 16S, 206 za nienaukowy