Wydruk faksu na całej stronie

Transkrypt

Wydruk faksu na całej stronie
Mieczysław PaJewski
STWORZENIE
CZY
EWOLUCJA
Wydawnictwo "Duch Czasów"
Bielsko-Biała
1992
Copyright © by Mieczysław Pajewski
WYDAWNICTWO 'DUCH CZASÓW", Bielsko-Biała,
ul. Cieszyńska 96, le!: 223-44.
.
Skład: Firma Siemlński, Mnich, 43-520 Chybie.
Druk: Wydawnictwo "Duch Czasów".
Fermat A-5
Nakład: 3000 egz.
.
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
POD REDAKCJĄ MIECZYS�WA PAJEWSKIEGO
SPIS TREŚCI
Mieczysław Pajewski, Wprowadzenie do problematyki książki . ...
.
.
7
Część I. CO TO JEST NAUKOWY KREACJONIZM?
(Na podstawie książki Henry'ego M. Morrisa
i Gary'ego E. Parkera
p.
l
1. Kontrowersja: kreacjonizm - ewolucjonizm.. . . . . . . . . . . . . . . 19
2. Obserwacja naukowa i logiczne wynikanie świadczą na rzecz
stworzenia. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 23
Pochodzenie życia: DNA i białko. . . . . . . . . .
25
3. Homologia a świadectwo kreacjonizmu .. . . . . . . . . . . . . . . . . 35
4. Rozwój embrionalny a projekt stwórczy . . . . . . . . . . . . . . . . . 41
5. Adaptacja i ekologia: cudowne dopasowanie organizmów
do ich środowiska . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
48
6. Darwin i natura zmiany biologicznej - dobór naturalny. . . . . .. 56
7. Mutacje - podstawa zmian ewolucyjnych czy źródło
degeneracji gatunku? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 69
Prawdopodobieństwo zmian ewolucyjnych opratych na
..................
72
mutacjach .. . . . .
75
Mutacje - rozwój czy degeneracja? . . .... . . .. . . . . . . ..
MutaCje wskazują na stworzenie.. . . . . . . . . . . .
80
8. W jaki sposób powstała różnorodność żywych organizmów? 81
9. Zmienność w ramaćh stworzonych typów . . . . . .. . . . . . . .. 86
10. Świadectwo skamieniałości - rośliny i zwierzęta. . . . . . . . . . . . 97
Bezkręgowce . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . . . . . . . . . . . . . . . 98
Skamieniałe rośliny
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . . . 104
Kręgowce . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
106
11. Debata trwa.. . .....
. . . .. . .
..............
112
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 112
Publiczne debaty
Staza.. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 114
12. Potworki rokujące nadzieję . .
. . . . .. . . . . . 118
13. Świadectwa kopalne - człowiek. .
.
. . . 124
14. Kolumna geologiczna .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 138
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .... . .. 146
15. Neokatastrofizm . .
16. Kreacjonizm - obietnica owocnych badań naukowych . . . . 152
17. Czy kreacjonizm może być dyscypliną naukową? . . . . . . . . . 156
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
•
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
•
.
.
.
.
.
.
•
Część II. Z PROBLEMATYKI BIBLIJNEGO I NAUKOWEGO
KREACJONIZMU
18. Alan Hayward, Dlaczego wielu uczonych wierzy obecnie
w stworzenie? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 163
Na czym polega osiągnięcie Darwina? . . . . . . . . . . . . . . 1 63
Pochodzenie życia . . . . . .
, . . . . , . . . . . 164
Wyspecjalizowane organy. . . . . . . . . . . . . .. . . . . . . . . . 165
Tajemniczy wieloryb. . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . . . . . . . . 167
Brak świadectwa empirycznego . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 168
Argument na rzecz stworzenia. . . . . . . . . . . . . . . .. . . . . 169
19. D. James Kennedy, "Pomyłki" ewolucjonizmu.
. . . 172
Teoria rekapitulacji . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . 173
Człowiek z Pikdown . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 174
Meteoryt z Orgueil
175
Proces Scopesa
. .
. ... .
. . . . . . 175
Pitekantrop . . . . . . . . . . .
. . . . 176
Człowiek neandertalski
177
Australopiteki . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 177
Co leży u podstaw? . . . . . . .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 178
Co do tego doprowadziło? . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
179
20. Mieczysław Pajewski, Kłótnia o archeopteryksa .
. . . . . . 182
2 1 . Jerry Bergman, Ziemia - wyjątkowa w całym Wszechświecie 191
Ziemia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 191
Słońce. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 192
Cud wody . ... . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 193
Cud powietrza. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 194
Przystosowanie do środowiska czy stworzenie środowiska
dla życia? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 195
Wniosek . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 196
22. Ron Calais, Pył księżycowy a wiek Wszechświata. . . . . . . . 197
23. Mieczysław Pajewski, Wokół sporów o naukowość
ewolucjonizmu i kreacjonizmu. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 200
24. Mieczysław Pajewski, Debata na KULu na temat
kreacjonizmu i ewolucjonizmu. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 205
25. Spis publikacji kreacjonistycznych w "Duchu Czasów"
(opr. Mieczysław Pajewski) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 211
Indeks rzeczowy. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 214
Indeks nazwisk.
. . . . . 217
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
•
.
.
•
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
•
.
.
.
.
.
.
.
.
•
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
•
.
.
.
•
.
.
.
.
•
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
•
.
•
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
•
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
•
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
•
.
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
7
MIECZYS�W PAJEWSKI
Wprowadzenie do problematyki
książki
PODSTAWOWE POJę:CIA I DEFINICJE
Istnieje pogląd, że wszystkie żywe organizmy pochodzą od
wcześniejszych, odmiennych, żywych organizmów, że te z kolei
pochodzą od jeszcze wcześniejszych form życia; i tak dalej aż
do najbardziej pierwotnego pierwszego organizmu, który praw­
dopodobnie pojawił się wskutek działania sił przyrody. Ta idea
jest znana jako ewolucjonizm. Jest ona często określana wyra­
żeniem 'dziedziczenie z modyfikacjami'.
Prawdopodobnie starożytni greccy filozofowie byli pierwszy­
mi myślicielami, którzy używali pojęcia ewolucji. Jak i inne idee
pochodzące ze starożytnej Grecji, i ta pojawiła się ponownie w
zachodniej Europie w XV i XVI stuleciu. Do końca XVIII wieku,
nawet jeszcze przed narodzinami Darwina, szeroko nad nią
dyskutowano. A w pierwszej połowie XIX wieku zaczęto ją trak­
tować poważnie nawet w kręgach naukowych.
Jedna trudność powstrzymywała świat naukowy przed pow­
szechną akceptacją. Nikt nie mógł przekonująco wyjaśnić, jaki
był mechanizm ewolucji. Każdy gatunek wydawał się bowiem
być stały w pewnych granicach. Jak wiec mógł przedształcać
się w inny?
Przed Darwinem najpoważniejszą hipotezę wysunął La­
marck, żyjący kilkadziesiąt lat wcześniej. Jego teoria ewolucji
oparta była na założeniu, że zdobyte w ciągu życia cechy są
przekazywane dalej. Na przykład atleci będą mieli dzieci o
umięśnionym ciele. Fakty jednak nie pasują do tej teorii.
Sytuacja radykalnie zmienił Darwin. Zaproponował on poję­
cie doboru naturalnego, wedle którego ma/e zmiany w każdym
pokoleniu - ten rodzaj zmian naturalnych, które umożliwiają ho­
dowcom tworzenie nowych odmian psów, krów, jabłek i róż - w
S1WORZENIE Cl:( EWOLUCJA?
8
końcu mają się sumować przynosząc w rezultacie wielkie różni­
ce. W ten sposób działający przez setki milionów lat mecha­
nizm ewolucji mógł wyjaśnić istnienie każdego gatunku na Zie­
mi.
Koncepcję Darwina stopniowo modyfikowano tak, że dzisiaj
nazywa się ją raczej neodarwinizmem niż darwinizmem.
Pojęcia ewolucji najczęściej używa się w odniesieniu do
świata ożywionego, lecz nie wyłącznie. Stosuje się je do trzech
różnych aspektów rzeczywistości. Spójrzmy na kilka cytatów z
pism czołowych ewolucjonistów:
"W ciągu stu lat od czasu powstania darwinizmu pojl}cie
ewolucji stosowano nie tylko do świata ożyvvionego, lecz rów­
·nież do nieożyvvionego. Mówimy wil}p o ewolucji całego
Wszechświata, Układu Słonecznego i Ziemi, oprócz ewolucji or­
ganizmów ją zasiedlających. (. . .) Pochodzenie życia najlepiej
można wyjaśnić jako rezultat przedkomórkowej ewolucji che­
micznej, która zachodzila przez wiele milionów lat. Mówimy też
o społecznej czy kulturowej ewolucji'. 1
Podobnie wypowiadał się inny czołowy ewolucjonista, E.
Mayr: "Obraz świata dzisiejszego człowieka zdominowany jest
przez wiedzl}, że Wszechświat, gwiazdy, Ziemia i wszystkie byty
ożyvvione ewoluowały w trakcie długiej historii, która nie została
zaprogramowana czy z góry wyznaczona, historii ciągłej, stop­
niowej zmiany ksztaftowanej przez bardziej lub mniej kierunko­
we procesy przyrodnicze zgodne z prawami fizyki. Ewolucja
kosmiczna i ewolucja biologiczna mają wiele wspólnego' 2
Oto inne wypowiedzi tego typu:
"Większość prac traktujących o ewolucji organicznej skupia
swoją uwagI} na jej ściśle biologicznych aspektach, bez wzgll}­
du na wielki wpływ tych czynników fizycznych, które zdetermino­
wały podstawowy wzorzec, według którego układy ożyvvione
mogą sil} kolejno rozwijać. Aby zrozumieć te czynniki i ograni­
czenia należy zwrócić sil} do początku życia i jeszcze dalej, w
dziedzinie ziemskiej i kosmicznej ewolucji". 3
"Ewolucja w szerokim sensie wiąże przyrodl} z życiem,
gwiazdy z Ziemią, materiI} z umysłem, a zwierzl}ta z człowie­
kiem'.'
"Ewolucjonizm jest doktryną mówiącą, że Wszechświat, włą­
czając materiI} nieorganiczną i organiczną we wszystkich jej
przejawach, jest wytworem stopniowego i progresywnego roz-
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
9
woju'. 5
'Ewolucjonizm będęcy najmocniejszym naturalnym wyjaśnie­
niem utrzymuje, że większość cech Wszechświata - w tym ga­
laktyki, układy słoneczne i planety, przejścia od materii nieoży­
wionej do żywych organizmów, oraz różnorodność form życia
włęczajęc ludzkie istoty - wszystko to powstało w konsekwencji
wewnętrznych skłonności materii i energii wyrażonych przez
prawa przyrody'. •
Błędne jest więc mniemanie, że termin 'ewolucja" stosuje się
tylko do ewolucji biologicznej. Pojęcie to ma znacznie szerszy
zakres, jak o tym mówi pewien czołowy ewolucjonista: 'Chocia;ż
ten artykuł zajmuje się ewolucję biologiczną, to należy uznać, że
pojęcie ewolucji jest dużo szersze (. . .) Istnieje również ewolucja
kosmiczna czyli nieorganiczna i ewolucja ludzkiej kultury. Jedna
z teorii przedstawionych przez kosmologów umiejscawia począ­
tek kosmicznej ewolucji na czas między 5 i 10 miliardem lat te­
mu. Początek życia, jaki zapoczętkował ewolucję biologiczną,
miał miejsce ok. 3-4 miliardy lat temu. 7
Ewolucjoniści uważają za niepożądane zacieśnianie stoso­
walności termiu 'ewolucja" jedyne do przekształcania się żywej
substancji. Ogólny proces ewolucji ich zdaniem ma trzy główne
fazy - nieorganiczną czyli kosmologiczną, organiczną albo bio­
logiczną, i ludzką, czyli psycho-społeczną. •
Stosownie do tych faz wyróżnia się trzy rodzaje ewolucji:
a) biologiczna (organiczna) - ewolucja organizmów od jed­
nego lub więcej wspólnych przodków, taka że jednokomórko­
we organizmy ewoluowały w bezkręgowe zwierzące organizmy
wodne i rośliny, następnie w ryby kręgowe, płazy, gady, niższe
ssaki, naczelne i w końcu człowieka (makroewolucja);
b) biochemiczna (chemiczna) - ewolucja materii nieożywio­
nej w ożywioną;
c) kosmiczna (gwiezdna) - ewolucja Wszechświata, gromad
galaktyk, galaktyk, gwiazd i układów słonecznych.
Należy odróżnić ewolucję od zmiany·, nawet od stopniowej
zmiany'o.
Ewolucjonizm biologiczny jest poglądem, że miliony rozmai­
tych żyjących gatunków, jakie odkrywamy wokół nas w świecie,
pochodzą wszystkie od wspólnego przodka, który żył w odleg­
łej przeszłości. Procesy jakie doprowadziły do tej różnorodnoś­
ci, są zbiorowo nazywane ewolucją:" "Ewolucja. Proces, po-
10
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
przez który wszystkie organizmy wyłoniły się ze wspólnego
przodka'. ' 2 Standardowa literatura naukowa definiuje ewolucję
biologiczną tak, że obejmuje ona pochodzenie wszystkich
roślin i zwierząt od wspólnego przodka.'3
Termin "stworzenie" oznacza początek przez nagłe pojawie­
nie się w złożonej postaci. Tak został zdefionowany przeszło
sto lat temu przez Luisa Agassiza, profesora z Harvardu, głow­
nego biologa amerykańskiego" i czołowego kreacjonistę tych
czasów: "Wszystkie wysi/ki wyjaśnienia pochodzenia gatunków
mogę być podcięgnięte pod dwie kategorie: pewni przyrodnicy
przyjmują mianowicie, że wszystkie zorganizowane byty sę
stworzone, to jest wyposażone od poczętku swego istnienia we
wszystkie swoje cechy, podczas gdy inni zakładają, że wyłoniły
się one spontanicznie". 15 Sam Darwin używał terminu "stworze­
nie' w znaczeniu 'pojawienie się na mocy zupełnie nieznanego
procesu'.'· Podobnie stworzenie zdefiniował ponad trzydzieści
lat temu keacjonista Evan Shute: "Niższe cztery pięte skał sko­
rupy ziemskiej jest pozbawionych życia. A więc życie pojawia
się nagle, występuje od razu na całej Ziemi i natychmiast ujaw­
nia większość typów, jakie dzisiaj znamy. Nie jest to świadec­
two, jakiego oczekujq ewolucjoniści. Jest ono całkowicie zgub­
ne dla ich twierdzeń. To jest Stworzenie'. 17 Podobnie stworzenie
definiował sto lat temu J. D. Hooker jako "pojawienie się lub po­
wstanie",'· a czterdzieści lat temu Gold, Bondi i Hoyle w hipote­
zie ciągłej kreacji opisujące nagle pojawienie się atomów wo­
doru. Terminu tego używa obecnie wielu zwolenników hipotezy
big bangu do opisania nagłego pojawienia się Wszechświata'•
oraz Fred Hoyle i inni zwolenncicy hipotezy ukierunkowanej
panspermii do opisania nagłego pojawienia się mikrobów w
złożonej postaci z przestrzeni kosmicznej.2O
Doktryna kreacjonistyczna ma również trzy aspekty parare­
Ine do aspektów doktryny ewolucjonistycznej. Zgodnie z tym
podziałem kreacjoniści grupują świadectwa empiryczne. Na
przykład dla popracia kreacjonizmu biochemicznego przyta­
czają nagłe pojawienie się złożonych organizmów w danych
kopalnych, dla kreacjonizmu biologicznego - systematyczne
przerwy między rodzajami i rodzinami organizmów w tychże
danych aż do czasów obecnych, a dla poparcia kreacjonizmu
kosmicznego przytaczają otoczki radiowe (radiohalo) w skoru­
pie ziemskiej bez śladow uranu w pobliżu.
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
11
Profesor Dean V. Kenyon, profesor biologii na San Francis­
co State University, dawniej czołowy ewolucjonista, dziś krea­
cjonista, twierdzi w zwiazku z tym, że kreacjonizm jest dyscypli­
ną naukową i wiarygodną: 'Jestem przekonany, że gdyby zawo­
dowy biolog poświęcił odpowiednią ilość czasu na troskliwe
sprawdzanie założeń, na których opiera się doktryna makroewo­
lucji, oraz świadectw ewolucyjnych i laboratoryjnych, które mają
znaczenie dla problemu pochodzenia, to wywnioskowałby, że
istnieją istotne powody, aby ZWątpić w prawdziwość tej doktry­
ny. Wierzę ponadto, że naukowo rzetelne kreacjonistyczne uję­
cie pochodzenia jest nie tylko możliwe, ale i lepsze od ujęcia
ewolucjonistycznego".21 "Widzieliśmy, że świadectwo często wy­
suwane dla poparcia naturalnego chemicznego pochodzenia
życia faktycznie - przy bliższej analizie - wskazuje w przeciwnym
kierunku, mianowicie prowadząc do wniosku, że pierwsze życie
zostało stworzone. Dane z biologii molekularnej, zwłaszcza
szczegóły kodowania genetycznego i układów syntezytujących
białko, dostarczają dalszego mocnego poparcia dla tego poglą­
du. Argumenty probablistyczne zastosowane do problemu po­
chodzenia informacji genetycznej również potwierdzają kreacjo­
nistyczne ujęcie początku. Dane laboratoryjne i argumenty teo­
retyczne dotyCZące pochodzenia pierwszego życia prowadZą do
zwątpienia w ewolucyjne wyłanianie się kolejnych form życia.
Dane kopalne i inne rodzaje świadectwa potwierdzają to podej­
rzenie. Krótko, kiedy całe dostępne świadectwo zostanie troskli­
wie oszacowane in toto, to ewolucyjna opowieść o pochodze­
niu wyda się być znacznie mniej prawdopodobna, niż ujęcie
kreacjonistyczne'. 22
Pojęcie świadectw naukowych potwierdzających kreacjo­
nizm nie jest czymś nowym. Już w ubiegłym stuleciu formuło­
wa/ także Agassiz na rzecz kreacjonizmu biologicznego, wiele
innych na rzecz kreacji kosmicznej przedstawiał 300 lat temu
Isaac Newton.
Pojęcie stworzenia mocno związane jest z ujęciem biblijnym,
z opisem zawartym w Księdze Genesis. Jednak kreacjoniści
rozróżniają dwa całkowicie różne rodzaje kreacjonizmu - biblij­
ny i naukowy.23 Naukowy kreacjonizm nie opiera się ani na
Księdze Genesis, ani na jakimkolwiek nauczaniu religijnym.
Żadne rozumowanie' nie korzysta tu z autorytetu Biblii. Naukowi
kreacjoniści mówią o genetyce, paleontologii, termodynamice,
12
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
geologii itd., a nie o teologii czy religii. Ich argumenty na rzecz
stworzenia opierają się na wiedzy o DNA, mutacjach, skamie­
niałościach, termodynamice itp. Pojecia te W ogóle nie wystę­
pują W Biblii. Kreacjonizm biblijny natomiast opiera się wyłącz­
nie na Biblii. Księga Rodzaju wspomina na przykład o sześciu
dniach stworzenia, podaje imiona pierwszego mężczyzny i
pierwszej kobiety, opowiada o przekleństwie, jakie Bóg rzucił
na ziemię na skutek ludzkiego grzechu, zawiera historię Arki
Noego i mówi o wielu innych podobnych wydarzeniach, któ­
rych - co kreacjoniści przyznają - nigdy nie można było stwier­
dzić naukowo. Z drugiej strony naukowy kreacjonizm traktuje o
takich fizycznych przedmiotach jak skamieniałości, podczas
gdy Biblia niczego o nich nie mówi.
Rozróżnienie obu powyższych odmian kreacjonizmu, nau­
kowego i biblijnego, jest ważne, jeśli chcemy uniknąć tego ro­
dzaju nieporozumień, jakie stały się udziałem dyskutujących
zagadnienie początku w Stanach Zjednoczonych i innych kra­
jach. Nagminnie tam mieszano obie te odmiany uznając, że
kreacjonizm jest pewną odmianą doktryny religijnej i jako taki
(wskutek konstytucyjnego oddzielenia kościoła i państwa) nie
może być nauczany w szkołach państwowych. zarzut taki z ca­
łą pewnością stosuje się do kreacjonizmu biblijnego, ale nie do
naukowego, do którego mogą przyznawać się uczeni o najroz­
maitszych orientacjach religijnych, nie tylko chrześcijańskich i
żydowskich, w których uznaje się Biblię za księgę natchnioną.
Właśnie ta niesprawiedliwa etykietka 'doktryny religijnej" przypi­
nana kreacjonizmowi naukowemu spowodowała, że kreacjoniś­
ci przegrali w ostatnich kilku latach ważne procesy przed sąda­
mi stanowymi i Sądem Najwyższym Stanów Zjednoczonych o
równe prawo nauczania zarówno ewolucjonizmu jak i kreacjo­
nizmu w państwowych szkołach publicznych USA.
W prezentowanej książce cała pierwsza cześć jest napisana
w duchu kreacjonizmu naukowego. Druga natomiast ma cha­
rakter mieszany - obok tekstów naukowych są i takie, których
autorzy odwołują się do Biblii.
Doświadczenie ostatnich lat uczy, że rozróżnienie kreacjo­
nizmu naukowego i biblijnego jest najważniejsze. Istnieją jed­
nak jeszcze inne rozróżnienia, o których warto chyba wspom­
nieć. Nie wszyscy kreacjoniści głoszą stworzenie "z niczego'
(ex nihi/o), choć wielu z nich tak twierdzi.24 Przede wszystkim
".
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
13
zaś W ramach kreacjonizmu naukowego istnieje podział na tzw.
kreacjonizm starej i młodej Ziemi. Zwolennicy tej drugiej odmia­
ny twierdzą, że Ziemia (a nawet cały Wszechświat) są tworami
względnie młodymi, a ich wiek nie przekracza 1 O tysięcy lat.
Zwolennicy kreacjonizmu starej Ziemi bronią koncepcji wielomi­
liardowego wieku Ziemi i Kosmosu. Na przykład robi tak więk­
szość członków kreacjonistycznej organizacji American Scienti­
fic Affiliation (odrzucają oni też koncepcję potopu jako wydarze­
nia o zasięgu ogólnoświatowym). Historycznie rzecz biorąc
koncepcji starej Ziemi bronili np. Agassiz, Phillip H. Gosse,
John William Dawson i James Dana, zaś młodej Ziemi - Kepier,
Newton i lord Kelvin. Obecnie coraz więcej kreacjonistów nau­
kowych opowiada się za tym ostatnim ujęciem. Spośród auto­
rów wykorzystanych w prezentowanej książce tylko Alan Hay­
ward broni koncepcji wielomiliardowego wieku Ziemi, ale nie w
zamieszczonym tu artykule, lecz w innnych swych publika­
cjach. Problematyce wieku Ziemi i Kosmosu poświęcono w ni­
niejszej książce tylko 1 4 i 1 5 rozdział Części I oraz artykuł Rona
Calais i kilka uwag w sprawozdaniu zatytułowanym "Debata na
KUL-u na temat kreacjonizmu i ewolucjonizmu" w Części II.
Uważam bowiem, że najważniejszym polem bitwy między tymi
skrajnie przeciwnymi, a jednocześnie jedynie możliwymi kon­
cepcjami, jest dziedzina życia, jego powstania i rozwoju, nie
zaś wieku Ziemi. Dlatego tej pierwszej tematyce jest poświęco­
na zdecydowana większość zamieszczanych w książce teks­
tów.
Prezentowana książka nie jest podręcznikiem kreacjonizmu,
ani tym bardziej ewolucjonizmu. Nie pretenduje ona do całoś­
ciowego omówienia poruszanych zagadnień. W intencji redak­
tora i wydawców ma ona być tylko wkładem do toczącej się ba­
talii, o której istnieniu i przebiegu polski czytelnik raczej wie nie­
zbyt wiele.
Pragnę w tym miejscu podziękować pewnym osobom i in­
stytucjom, bez życzliwej pomocy których książka ta nie mogła­
by się ukazać: Instytutowi Badań nad Stworzeniem (Institute for
Creation Research) w El Cajon, California i jego dyrektorowi
drowi Henry'emu M. Morrisowi; Instytutowi Badawczemu Nauk
o Ziemi (Geoscience Research Institute) przy adwentystycz­
nych uniwesytetach Loma Linda (w Loma Linda, California) i
Andrews (w Berrien Springs, Michigan) oraz pracującemu tam
14
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
drowi Robertowi H. Brownowi; Funduszowi Obrony Prawnej
Kreacjonizmu (Creation Science Legal Defense Fund) z Shre­
veport, Louisiana, oraz jego przewodniczącemu senatorowi
Billowi Keithowi; Stowarzyszeniu Biblia-Nauka (Bibie-Science
Associaton) w Minneapolis, Minnesota, i redaktorowi naczelne­
mu wydawanego przez Stowarzyszenie czasopisma 'BibIe­
Science Newsletter", pastorowi Paulowi A. Bartzowi; Coral Rid­
ge Ministries z Coral Ridge, Florida, i przewodniczącemu tej or­
ganizacji, znanemu teleewangeliście drowi D. Jamesowi Ken­
ney'demu; Ośrodkowi Badań i Informacji o Pochodzeniu (Ori­
gins Research and Information Service) w Lafayette, Louisiana
o jego dyrektorowi Ronowi Calais oraz pozostałym autorom
tekstów wykorzystanych w tej książce, a mianowicie drowi Ala­
nowi Haywardowi o drowi Jerry'emu Bergmanowi z USA.
Mieczysław PaJewskl
Przypisy
1 T. DObzhansky, F. Ayala, G. Stebbińs and J. Valentine, Evolutlon,
1977, s. 9.
2 Evolutlon, "Scientif/c American", September 1978, s. 47.
3 H. Blum, Tlme'8 Arrow and Evolutlon, wyd. 3, 1968, s. 4.
4 J. Huxley, At Random, w: S. Tax (ed), Evolutłon after Darwin,
1960, vol. 3, s. 41-42.
5 E. Olson and J. Robinson, Concepts ot Evolution, 1975, s. 10.
6 D. Wilson, The Origin ot Lrte, w: D. Wilson (ed), Old the Oevll
Make Darwin Do It?, 1983, s. 85-86. Por. też J. Jarret, Philosophy tor
the Study ot Education, 1969, s. 346.
7 Dobzhansky, Evolution, w: Encyclopedia Americana, 1982, vol.
10, s. 734.
e Por. Huxley, Evolutlon In Actłon, 1964, s. 10.
e DObzhansky, Ayala, Stebbins and Valentine, Evolution"" s. 8.
'0 Por. Gruner, On Evolution and Its Relation to Natural Selection,
"Dialogue" 1977, vol. 16, s. 708-709. Por. też W. Stansfield, The
Science ot Evolutlon, 1977, s. 9; N. Eldredge and I. Tattersal, The
Myth ot Human Evolution, 1982, s. 3.
" Por. Ayala and Valentine, Evolving: The Theory and Process ot
Organie Evolutłon, 1979, s. 1 Gest to podręcznik do amerykańskich
college'ów).
' 2 S. Luria, S. Gould and S. Singer, A Vlew ot Lite, 1981, S. 767
(podręcznik j. w.).
15
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
13 Por. R . Oram, Blology: Living Systems, 3 wyd. 1979, s . 118,
248-267, 277-294, 602-623, 73T-80T, 142T-145T; J. Smith, The Theory
ol Evolutlon, 1958, s. 152; C. Patterson, Evolutlon, 1978, s. 145;
Thompson, Marginalia: The Meanings ol Evolution, "American Scien­
tist' 1982, vol. 70, s. 529; Stanslield, The Science , s. 3.
1 4 Tak go określił Gould (Catastrophes and Steady State Earth,
"Natural History", February 1975, s. 15-16) .
15 L. Agassiz, Contributions to the Natural History ol the United Sta­
tes, 1860 (przedrukowany w "American Journal ot Science" vol. 30, s.
149).
16
Por. F. Darwin (ed), The Lile and Letlers ol Charles Darwin,
1903, vol. 2, s. 202-203.
17 E. Shute, Flaws in the Theory ol Evolution, 1961, s. 5.
,. Por. N. Gillespie, Charles Darwin and the Problem ol Creatlon,
1979, s. 29; Elders, The Philosophical and Religious 9ackground ol
Charles Darwin's Theory ol Evolution, "Doctor Communis", 1984, s. 7.
19 Por. M. Heller, Kwantowa kosmologia i ostateczne rozumienie
Wszechświata, "Problemy" 1989, nr 2, s. 2-7.
20
F. Hoyle and N. Wickramasinghe, Evolutlon Irom Space:
A Theory ol Cosmic Creatlonlsm, 1984.
21 D. V. Kenyon, The Creationist View of 9iological Origins, "NEXA
Journal", Spring 1984, s. 28.
22 Ibid., s. 33.
23 Por. H. M. Morris, Creation and Its Crltlcs, Creation-Life
Publishers, San Diego 1982.
24 Zresztą pojęcie stworzenia z niczego nie musi mieć charakteru
religijnego. Pewni fizycy i astronomowie nie będący kreacjonistalTli do­
szli naukowo, jak twierdzą, do wniosku, że Wszechświat pojawił Się "z
niczego". Por Guth and Steinhardt, the Inflationary Univewe, "Seientifie
Ameriean", May 1984, s. 128; Tryon, What Made the World?, "New
Scientist", March 8, 1984, s. 16; F. Hoyle (wówczas jeszcze nie kreacjo­
nista), The Nature ol the Unlverse, 1950, s. 125. Por też Heller, Kwan­
towa... (patrz wyżej ods. 19) oraz J. 9. Zeldowicz, Czy Wszechświat
mógł powstać z niczego? "Problemy" 1989, nr 2, s. 55-61 (oryginał tego
ostatniego artykułu ukazał się w radzieckim czasopiśmie "Priroda'�.
...
Część I
Co to jest naukowy
kreacjonizm?
Na podstawie książki Henry'ego M. Morrisa I Gary'ego E. Parke­
ra pl. What Is Creatlon S�lence? Master Books Publishers,
San Diego, California 1 982, third printing 1 984, s. III-XVI, 1 -150,
opracował Mieczysław Pajewski.
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
19
Rozdział 1.
Kontrowersja: kreacjon izm
- ewolucjonizm
Kontrowersja kreacjonizm-ewolucjonizm wkracza w krytycz­
ne stadium w Stanach Zjednoczonych. Środki masowego prze­
kazu donoszą o różnych rozprawach sądowych, wywiadach i
debatach naukowych na ten temat. Coraz więcej uczonych
utrzymujących poglądy ewolucjonistyczne zaczyna traktować
poważnie kreacjonistyczne wyzwanie. Być może przyniesie to
rezultat w postaci zmiany w sposobie nauczania w szkołach i
uniwersytetach amerykańskich, do czego dążą kreacjoniści. W
społeczności naukowej istnieje jednak wiele nieporozumień co
do tego, czym jest naukowy kreacjonizm. Wielu uważa go po
prostu za religię w przebraniu naukowym i odrzuca sprawdza­
nie jakichkolwiek prac kreacjonistycznych. Jest to sytuacja po­
żałowania godna i ujawnia dogmatyzm całkowicie obcy ducho­
wi prawdziwie naukowego badania.
Najczęstsze pytania, jakie stawia się pod adresem kreacjo­
nistów są następujące: "Czy to możliwe, aby istniało naukowe
świadectwo przemawiające na rzecz stworzenia?", a także:
"Czy tzw. kreacjonizm naukowy nie jest tylko wiarą religijną?".
Sprawy te interesują nie tylko biologów i ludzi wierzących. Do­
tyczą one w istocie rzeczy wszystkich ludzi. gdyż traktują o dwu
przeciwstawnych i podstawowych sposobach widzenia świata,
o dwu filozofiach mówiących o początku i przeznaczeniu, życiu
i sensie życia.
Jedno z tych dwu ujęć świata - ewolucjonizm - zakłada, że
Wszechświat jest wewnętrznie zwarty (że niczego poza nim nie
ma) i że początek oraz rozwój wszystkich jego złożonych ukła­
dów (nie tylko Wszechświata, ale i żywych organizmów, także i
człowieka) można wyjaŚnić odwołując się jedynie do czasu,
przypadku i ciągle trwających procesów przyrodniczych tkwią­
cych w samej strukturze materii i energii.
Drugie ujęcie świata - kreacjonizm - utrzymuje, że wszech­
świat nie jest wewnetrznie zwarty, że jego istnienie, struktura i
sposób funkcjonowania wskazują na jakiś element transcen-
20
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
dentny, że musiał on być stworzony przez jakiś proces lub pro­
cesy, które nie mają kontynuacji w procesach przyrodniczych
obecnej
doby.
.
Jedna z tych dwu filozofii czy modeli, jak się je często nazy­
wa, musi być prawdziwa - istnieją bowiem tylko te dwie możli­
wości. Jeśli wszystko w świecie można wyjaśnić przez rozwojo­
we procesy przyrodnicze, to prawdziwy jest ewolucjonizm. A
jeśli zrobić tego nie można, to należy odwołać się przynajmniej
częściowo do ponad naturalnych procesów w świecie, który
sam trzeba uznać za stworzony.
Model ewolucyjny na mocy samej swej natury jest modelem
ateistycznym, gdyż dąży do wyjaśniania wszystkiego bez od­
woływania się do Boga. Co prawda, nie wszyscy ewolucjoniści
są ateistami, ale jest to tylko niekonsekwencja (koncepcje
uczonych nie zawsze są spójne), gdyż w tzw. teistycznym ewo­
lucjonizmie hipoteza Boga nie pełni żadnej naukowej roli, nie
pomaga ani wyjaśniać, ani przewidywać. Z naukowego punktu
widzenia jest ona tam zbędna, jest "kwiatkiem do kożucha'.
Model kreacjonistyczny ze swej natury jest modelem teis­
tycznym (nawet chociaż nie wszyscy kreacjoniści wierzą w oso­
bowego Boga), gdyż postuluje on istnienie Stwórcy zdolnego
stworzyć cały Kosmos. Teizm i ateizm są wzajemnie wyklucza­
jącymi się filozofiami i należą przez to do tej samej kategorii.
Uważamy, że model kreacjonistyczny jest przynajmniej tak sa­
mo naukowy, jak model ewolucyjny, a ewolucjonizm jest przy­
najmniej w takim samym stopniu religijny, jak kreacjonizm.
Wielu ewolucjonistów mówi, że ponieważ kreacjonizm pos­
tuluje istnienie Stwórcy, którego ewentualnej pracy stwórczej
nie można empirycznie zaobserwować czy stestować w labora­
torium naukowym, to sam ten fakt wyłącza kreacjonizm z dzie­
dziny nauki. Nawet gdyby on był prawdziwy - mówią oni - nie
może być naukowy, a jako taki nie może być przedmiotem ba­
dań.
Ale przecież nauka wiąże się ze zdobywaniem wiedzy.
Uczeni poszukują prawdy bez względu na to, do czego to po­
szukiwanie prowadzi. Jeśli kreacjonizm jest prawdziwym wyjaś­
nieniem powstania świata, życia i człowieka, to aprioryczne wy­
kluczanie badań nad tą możliwoscią, jeszcze przed zapozna­
niem się z danymi empirycznymi, musi być uznane ze przejaw
niedojrzałości i dogmatyzmu. Świadczy to też o tym, że przyj-
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
21
muje się tu zbyt restryktywne kryterium demarkacji nauki od
nienauki (wymaga ono bowiem bezpośredniej testowalności,
którego to warunku nie spełnia nie tylko kreacjonizm, ale i wiele
innych, bez wątpienia naukowych dyscyplin).
Postawa taka wyklucza pewne twierdzenia z dziedziny nau­
ki tylko z powodu ich treści, a nie z powodu ich niezgodności z
faktami. Trudno się z tym zgodzić. Lord Russell, wybitny logik i
filozof, napisał że "człowieka nauki wyróżnia nie to, w co wierzy,
lecz jak dlaczego wierzy. Jego wiara ma charakter próbny, a nie
dogmatyczny; jest oparta na faktach, a nie na autorytecie czy
intuicji" (Bertrand Russell, A H istory ot Western Phllosophy,
Simon and Schuster, New York 1 945, s. 527; nie należy jednak
tego cytatu rozumieć tak, że Russell był kreacjonistą!).
Wypowiada się różne opinie na temat roli faktów w nauce.
Jedni chcą, aby konstrukcje teoretyczne były wyprowadzane z
faktów (indukcjoniści), inni znowu, aby fakty stanowiły jedynie
sito selekcyjne dla rozmaitych powstałych niezależnie od fak­
tów alternatyw teoretycznych (hipotetyści). Niektórzy wskazują
na nieistnienie tzw. nagich faktów twierdząc, że są one w wyso­
kim stopniu uteoretyzowane, co zmniejsza ich kluczową rolę w
badaniach naukowych. Niemniej jednak nauka musi mieć cha­
rakter empiryczny. Tylko fakty, bez względu na to jak rozumia­
ne, nagie czy uteoretyzowane, mogą decydować o akceptacji
bądź odrzuceniu teorii naukowych. Wykluczanie jakiejś kon­
cepcji teoretycznej z dziedziny nauki tylko na podstawie samej
definicji "naukowości', jak to się często robi z naukowym krea­
cjonizmem, nie można uznać za postępowanie właściwe empi­
rycznemu duchowi nauki.
Ponadto należy zauważyć, że sytuacja jest doskonale para­
lelna. Ewolucji, tak jak i kreacji, nie można obserwować czy tes­
tować w laboratoriach. Nawet jeśli ewolucjonizm jest prawdzi­
wy, to ewolucji w 'wertykalnym" sensie, tj. makroewolucji - prze­
kształcenia się jednego typu organizmu w bardziej złożony, in­
ny typ organizmu - nie można zaobserować, gdyż wymagałoby
to olbrzymich przedziałów czasu. W całej zarejestrowanej
historii żaden człowiek nigdy nie zaobserwował żadnego przy­
padku takiej makroewolucji. A więc jeżeli keacjonizm należy wy­
kluczyć z nauki, bo nie można zaobserwować aktu kreacji, to
na tej samej podstawie należy wykluczyć i ewolucjonizm.
Zarówno model kreacyjny, jak i ewolucyjny, mogą być
22
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
prawdziwymi wyjasnieniami danych naukowych dotyczących
pochodzenia, a więc powinny być ciągle porównywane i oce­
niane na podstawie dostępnych faktów. Aprioryczne wyklucze­
nie któregokolwiek z tych modeli może zaprowadzić świat nauki
w ślepy zaułek. Naukowy kreacjonizm można analizować zu­
pełnie niezależnie od religijnego kreacjonizmu, tak jak nauko­
wy kreacjonizm można analizować niezależnie od religijnego
ewolucjonizmu (np. ateizmu, humanizmu, panteiimu, teologii li­
beralnej).
Kreacjoniści uważają, że zarówno naukowego kreacjoniz­
mu, jak i naukowego ewolucjonizmu, powinno się nauczać w
szkołach. Nie dotyczy to jednak religijnego kreacjonizmu czy
humanistycznych i panteistycznych implikacji ewolucjonizmu. Z
programów szkolnych wyklucza się naukowy kreacjonizm na
tej podstawie, że może doprowadzić on uczniów i studentów
do religii, a szkoła winna być oddzielona od kościoła. Ale prze­
cież ewolucjonizm może doprowadzić uczniów i studentow do
ateizmu, co też wykracza poza postawę czysto naukową i z
psychologicznego punktu widzenia jest też postawą religijną.
Mimo to przez dziesiątki lat w szkołach naucza się wyłącz­
nie ewolucjonizmu. Sytuacji tej broni się głosząc, że ewolucjo­
nizm jest nauką. Jednak, jak wykazują kreacjoniści, fakty nau­
kowe pasują przynajmniej równie dobrze do modelu kreacyjne­
go, a nawet lepiej. Oba modele winny być więc uważane za
przynajmniej równie naukowe alternatywy. Ludzie mają prawo
dokonywania własnego wyboru tego modelu, który ich zda­
niem lepiej pasuje do dostępnych danych. Jeśli ewolucjonizm
jest rzeczywiście tak naukowy, jak utrzymują ewolucjoniści, i
jeśli kreacjonizm jest rzeczywiści tak bezwartościowy poznaw­
czo, to żaden ewolucjonista nie powinien obawiać się takiego
dwumodelowego podejścia. Pragnienia kreacjonistów są
skromne. Nie chcą oni wyeliminować żadnego innego alterna­
tywnego podejścia; wielość punktów widzenia jest cechą ko­
rzystną dla nauki. Chcą oni tylko, aby sporna sprawa - kreacjo­
nizm czy ewolucjonizm - była rozstrzygnięta jedynie na podsta­
wie świadectw naukowych. Dlaczego więc nie chcą do tego do­
puścić ewolucjoniści? Moża podejrzewać, że przynajmniej
część motywów tych ostatnich ma charakter pozanaukowy,
ideologiczny.
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
23
Rozdział 2.
Obserwacja nau kowa i log iczne
wyn i kanie świadczą na rzecz
stworzenia
Dr Gary E. Parker, którego książka stała się podstawą niniej­
szego opracowania, przez wiele lat uczył ewolucjonizmu na
amerykańskich uniwersytetach. Wyjaśniał, że życie powstało
dawno temu przez przypadek i jak przetrwanie najlepiej przy­
stosowanych organizmów kierowało ewolucją pierwszych pros­
tych form, co z czasem doprowadziło do różnorodności i złożo­
ności układów żywych zamieszkujących obecnie Ziemię. Par­
ker wierzył w ewolucję, gdyż nigdy nie słyszał o jakimś innym
poważnym naukowym podejściu do sprawy pochodzenia ży­
cia. Ale po przebadaniu świadectw biologicznych wywniosko­
wał, że kreacjonizm jest najbardziej logicznym stanowiskiem
wynikającym z obserwacji naukowych.
Czy jednak może istnieć świadectwo na rzecz stworzenia?
Czy stworzenie nie jest raczej czymś, w co można tylko wie­
rzyć? Jak można mówić o naukowym świadectwie na rzecz
stworzenia?
Świadectwo to może bardzo łatwo odnaleźć zarówno uczo­
ny, jak i zwykły człowiek. Wyobraźmy sobie, że odnaleźliśmy
kamień o kształcie buta. Jednak przy bliższym oglądaniu go
dostrzegamy, że ten kształt powstał wskutek tego, że bardziej
miękkie fragmenty tego kamienia uległy wykruszeniu tworząc
taki niezwykły kształt. Pomimo tego kształtu wnioskujemy, że
jest on rezultatem działania czasu i przypadkowego oddziały­
wania czynników związanych z pogodą i erozją. Ale gdybyśmy
znaleźli kamienny grot strzały, to moglibyśmy zauważyć, że je­
go krawędzie nie przebiegają zgodnie z granicą twardych i
miękkich fragmentów kamienia. W grocie tym dostrzegamy ma­
terię ukształtowaną i wymodelowaną wedle jakiegoś projektu,
zamysłu.
Porównując kamień w kształcie buta i kamień w kształcie
grotu strzały dostrzeżemy w tym drugim przypadku świadec-
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
24
Kamień.
Czas I przypadek:
własności materii
Grot strzały.
Projekt i stworzenie:
własności organizacji
Obie powyższe formacje skalne przypominają ludzką
głowę, ale zbadajmy związek między twardą i miękką
skałą w kaidej z nich. Która, A czy B, jest najprawdÓpo­
dobniej wynikiem czasu i przypadku działających na
własności twardej i miękkiej skały? Która, jak grot strzały,
jest wynikiem projektu i stworzenia? Czy możesz rozpoz­
nać świadectwo stworzenia nie widząc twórcy ani aktu
twórczego?
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
25
two stworzenia (oczywiście przez człowieka). I to samo podejs­
cie możemy stosować gdzie indziej. Zwykłe narzędzie nauki logika i obserwacja - pozwalają rozpoznać świadectwo stwo­
rzenia.
Gdybyśmy znaleźli grot strzał na Marsie, to wszyscy uczeni
uznaliby je za bezpośredni wytwór (stworzenie) jakiejś inteli­
gencji, nawet chociaż nie wiedzielibyśmy, kto i jak je stworzył.
W obserwatoriach bada się sygnały z przestrzeni kosmicznej w
poszukiwaniu obcych cywilizacji, ponieważ uczeni znają różni­
cę między falą elektromagnetyczną tworzoną przez czas i przy­
padek oraz tworzoną celowo i zgodnie z jakimś projektem. Aby
rozpoznać świadectwo stworzenia, nie trzeba widzieć twórcy
ani widzieć samego aktu tworzenia. Nawet wtedy, kiedy wiemy,
kto czy co jest twórcą (czynnikiem twórczym), istnieją przypad­
ki, kiedy wniosek o stworzeniu jest najbardziej logicznym
wnioskiem z naszych obserwacji naukowych.
Wspomniany wyżej kamień w kształcie buta i kamienny grot
strzały reprezentują dwa odmienne rodzaje porządku. Pierwszy
w pewnym sensie odpowiada idei ewolucji. Ewolucjoniści wie­
rzą, że życie jest wynikiem Uak ten kamień) przypadku działają­
cego przez dostatecznie długi czas wewnętrznych własności
materii. Grot strzały odpowiada idei kreacji - układy żywe mają
nieredukowane własności organizacji, które zostały wytworzo­
ne (zaprojektowane i stworzone). Oba te rodzaje porządku każ­
dy z nas potrafi rozpoznać w życiu codziennym.
Kiedy zwrócimy się z problemem powstania życia - co bę­
dzie najbardziej logicznym wnioskiem z obserwacji - czas, przy­
padek i ewolucja materii czy projekt i stworzenie?
Pochodzenie tycia: DNA I białko
DNA i białko to dwa podstawowe składniki układów żywych.
DNA (kwas dezoksyrybonukleinowy) zwiazany jest z dzie­
dzicznością. Przechodzi on od jednego pokolenia do następ­
nego. Każdy z nas rozpoczął życie jako niewielka kulka o roz­
miarach kropki. W tej niewielkiej kuleczce istnieje zwinięte DNA
o długości ponad 2 metry. Wszystkie nasze cechy (brązowe
włosy, niebieskie oczy itd.) sa 'zapisane" w DNA.
Białka natomiast są cząsteczkami zwiazanymi z budową i
funkcjonowaniem organizmu. Włosy to głównie białko; komórki
26
SlWORZENIE CZY EWOLUCJA?
AMINOKWAS
)--�
'--�
tp
BIAI::K O
DNA jest zbudowany jak łańcuch pereł, którego ogniwa (szczególnie
bazy G, C i T) działają jak litery a�abetu, przy pomocy których "zapisa­
ne" są instrukcje dziedziczenia.
Białka są łańcuchami aminokwasów, każdy łańcuch zwija się w spe­
cjalny kształt pełniący jakąś szczególną funkcję - kurczenie się musku­
łów, trawienie, transport tlenu, łączenie skÓry itd., itd.
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
27
skóry są pełne białek; enzymy, które rozdrabniają pożywienie i
budują je, są białkami itd.
Zarówno DNA jak i białka są zbudowane z łańcuchów pow­
tarzających się jednostek (historię odkrycia struktury DNA pol­
ski czytelnik może prześledzić w książce J. D. Watsona pl. Pod­
wóJna spirala, 'Omega' 280, Warszawa 1 975). W przypadku
białek jednostki te zwane są aminokwasami. I:.ańcuchy DNA
służą do uszeregowania łańcuchów aminokwasów. Na przy­
kład kilusetczłonowy łańcuch DNA informuje komórkę, jak zbu­
dować białko zwane hemoglobiną. Białko to funkcjonuje jako
nośnik tlenu w czerwonych komórkach krwi. Związek DNA-biał­
ko-cecha jest fizyczną podstawą wszelkiego życia na Ziemi.
Ale jak rozpoczął się ten związek? Ewolucjoniści wyobrażają
sobie, że dawno temu, kiedy na Ziemi mogły panować zupełnie
inne warunki, spontanicznie tworzyły się fragmenty łancuchów
DNA i białka. Czy rzeczywiscie czas, przypadek i reakcje che­
miczne między tymi fragmentami DNA i białka automatycznie
tworzą życie?
Na pierwszy rzut oka może tak się wydawać. Jeśli poczeka­
my wystarczająco długo, reakcje te doprowadzą do współdzia­
łania DNA i białka, i powstanie życie. Ale sprawa nie jest tak
prosta. Wspomniane reakcje prowadzą bowiem do powstania
wielu "martwych' kombinacji, które uniemożliwiają użycie DNA
do kodowania produkcji białka. Same więc procesy
chemiczne
.
uniemożliwiają ewolucję życia.
Te niewłaściwe reakcje stanowiły ważny problem dla Stan­
leya Millera, Sidneya Foxa i innych uczonych próbujących eks­
perymentalnie poprzeć ideę ewolucji chemicznej. Wiele książek
biologicznych prezentuje rysunek komory iskrowej, w której
Miller używając prostych surowców i wyładowań elektrycznych
produkował aminokwasy i inne proste kwasy, tzw. 'cegiełki ży­
cia'. Ale czy Miller utworzył życie w probówce?
Wśród cząsteczek utworzonych przez Millera znajdowały się
nie tylko aminokwasy wymagane dla układów żywych. Było
tam jeszcze więcej aminokwasów, które byłyby zabójcze dla ja­
kiegokolwiek 'ewoluującego' życia. Ponadto . nawet właściwe
cząsteczki w jego komorze iskrowej reagowały dużo częściej
nie tak jak trzeba. Innymi słowy, pozostawione czasowi, przy­
padkowi i wewnętrznym własnościom chemicznym molekuły
Millera reagowały w sposób, który zniszczyłby jakiekolwiek
28
S1WORZENIE CZY EWOLUCJA?
-
IfJ
Pozostawione czasowi, przypadkowi i chemicznym własnościom bazy
i aminokwasy DNA, i białka reagowałyby w sposób, które uniemożliwi­
łyby ewolucję życia. Podobnie reakcje między cząsteczkami w znanej
"komorze iskrowej" Millera zniszczyłyby jakąkolwiek nadzieję na utwo­
rzenia życia. Układy ożywione muszą stale naprawiać zniszczenia che­
miczne, a kiedy porządek biologiczny jest zastąpiony przez procesy
chemiczne, wynikiem jest śmierć - nawet chociaż martwe ciało ma
wszystkie prawidłowe cząsteczki we właściwych miejscach ił odpo­
wiedniej ilości i we właściwym czasie (prawie!) .
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
29
utworzone życie. (Co do szczegółów patrz Gary E. Parker, The
Origin of Life on Earth, Creation Science Research Quarterly
September 1 970; Duane T. Gish, Speculations and Experl­
ments Related to the Orlgin of Life, Technical Monograph No
1 , CLP Publishers, San Diego 1 972; Richard B. Bliss and Gary
E. Parker, Origin of Life, Two Models (Creation-Evolution) Se­
ries, CLP Publishers, San Diego 1 979; A. E. Wilder-Smith, The
Natural Sciences Know Nothing of Evolution, CLP Publi­
shers, San Diego 1 981 .)
Życie nie mogło więc powstać na drodze ewolucji chemicz­
nej. Jest odwrotnie - kiedy komórki tracą swój porządek biolo­
giczny i cząsteczki zaczynają reagować w czysto chemiczny
sposób, życie ginie. Martwy organizm zawiera wszystkie cząs­
teczki konieczne do życia, i to mniej więcej właściwą ich ilość.
Podczas śmierci organizmu ginie również równowaga i porzą­
dek biologiczny.
Czas i przypadek nic tu nie pomagają, gdyż mogą działać
tylko w oparciu i wewnętrzne właściwości chemiczne. Prawdo­
podobieństwo otrzymania życia w przypadkowy sposób jest ta­
kie, jak wyrzucenie 1 3-tki przy pomocy dwóch kostek do gry,
czyli zerowe.
Aby istniało życie, wymagany jest pewien ściśle określony
związek między DNA i białkiem. Ale żadna wewnętrzna che­
miczna tendencja nie prowadzi do pojawienia się tego związku.
Związek ten musi być z zewnątrz nałożony na materię, nie ma
żadnej podstawy wewnątrz materii. Nasza wiedza o DNA, biał­
ku i ich chemicznych właściwościach powinna doprowadzić do
wniosku, że życie jest rezultatem stworzenia.
Komórka potrzebuje ponad 75 działających harmonijnie po­
mocniczych mOlekuł, aby utworzyć jedno białko według in­
strukcji zawartej w DNA. Niektóre z tych molekuł to RNA (kilka
rodzajów), a w większości to specyficzne białka (patrz Gary E.
Parker, W. Ann Reynolds and Rex Reynolds, DNA: The Key to
Life, Rev. ed. Programmed Biology Series, Educational Me­
thods, In., Chicago 1 977). Kiedy przychodzi do 'tłumaczenia'
instrukcji DNA przy tworzeniu białek, niezwykle istotne są enzy­
my aktywujące. Żywa komórka wymaga przynajmniej 20 tych
enzymów (tzw. translaz) będących białkami. Aby więc tworzyć
białka, już wcześniej potrzebne są białka. Przypomina to znany
problem - ci jest pierwsze, kura czy jajko? (Patrz Ulf Lagerkvist,
30
S1WORZENIE CZY EWOLUCJA?
Codon Misreading: A Restriction Operative in the Evolution of
Genetic Code, "American Scientisr, March-ApriI 1 980.) Problem
ten zanika, jeśli przyjmiemy, że molekuły wymagane do "trans­
lacji DNA-białko" zostały po raz pierwszy utworzone przez akt
stwórczy.
Nie ma niczego magicznego czy tajemniczego w sposobie,
w jaki komórki budują białka. Jeśli dostarcza się im ciągle od­
powiedniego rodzaju energii i surowca, i jeśli wszystkie cząs­
teczki RNA i białek wymaganych dla 'tłumaczenia' DNA na biał­
ko są obecne we właściwych miejscach, we własciwym czasie,
we właściwych ilościach i z właściwą strukturą - wtedy komórki
budują białko uszeregowując aminokwasy w tempie ok. dwu
na sekundę. Żywa komórka w ciągu tylko ok. 4 minut "urucha­
mia" według specyfikacji DNA średnie białko (500 aminokwa­
sów).
Ani jedna molekuła w komórce nie jest żywa. Boeing 747
(Jumbo-jet) składa się z 4 i pół miliona części, z których żadna
nie ma właściwości latania. Podobnie życie jest własnością or­
ganizacji, a nie materii. Żywa komórka składa się z kilku miliar­
dów nieożywionych cząsteczek, a śmierć powstaje w wyniku
przerwania dopływu energii, usterek w mechanizmach opera­
cyjnych lub naprawczych, co umożliwia wewnętrznym proce­
som chemicznym zniszczenie jej biologicznego porządku.
To, co wiemy o składnikach samolotu i o prawach fizyki,
przekonuje nas, że samoloty są tworami kreacji, nawet jeśli nig­
dy nie widzieliśmy samego aktu ich tworzenia. Podobnie to, co
wiemy o DNA, białku i prawach chemii, sugeruje, iż samo życie
jest wytworem stworzenia. Richard E. Dickerson w jednym ze
swoich artykułów (Chemical Evolution and Origin of Life, Scien­
tific American, September 1 978) po opisaniu problemów zwią­
zanych z produkowaniem właściwych rodzajów cząsteczek dla
układów ożywionych mówi, że otrzymano nie życie, ale coś mu
bliskiego. Brakującym składnikiem jest mechanizm porządkują­
cy. Zgodne jest to z tym, co powiedzieliśmy wyżej: życie jest
własnością organizacji, a nie materii.
Ten sam rodzaj rozumowania stosuje się na przykład do pi­
ramid egipskich. Piramidy są zbudowane z kamienia, lecz ba­
danie kamieni nie jest początkiem procesu wyjaśniania, jak do­
szło do zbudowania piramid. Podobnie dopóki ewolucjoniści
nie rozpoczną wyjaśniania pochodzenia "mechanizmu porząd-
SlWORZENIE CZY EWOLUCJA?
Żywe komórki używają ponad 75 różnych rodzajów bia­
łek i cząsteczek RNA, by utworzyć jedno białko wedle in­
strukcji w DNA. Nasza wiedza o samolotach przekonuje
nas, że ich zdolność do latania jest wynikiem projektu.
To, co uczeni wiedzą o sposobie, w jaki komórki budują
białko, sugeruje równie mocno, że również życie jest wy­
nikiem stworzenia.
31
32
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
kującego", nie rozpoczną nawet mówienia o pochodzeniu ży­
cia.
Na temat ewolucyjnego pochodzenia mechanizmu porząd­
kującego Dickerson dodaje, że nie mamy "żadnych modeli la­
boratoryjnych; dlatego możemy bez końca spekulować, nie bę­
dąc skrępowanymi przez niedogodne fakty" , Bez laboratoryj­
nych modeli dostarczających danych empirycznych argument
na rzecz ewolucji życia musi opierać się na wyobrażni, Przyznał
to Dickerson: "My [tzn. ewolucjoniści] możemy tylko wyobrażać
sobie, co przypuszczalnie istnialo, a nasza wyobrażnia niewiele
nam dotąd pomogla",
Ale argumenty na rzecz stworzenia nie opierają się na wyo­
braźni. Bazują one na logicznym wynikaniu z naszych obserwa­
cji naukowych. Kreacjonizm jest stanowiskiem pośrednim mię­
dzy klasycznymi skrajnymi stanowiskami - mechanicyzmem i
witalizmem. Mechanicyści, włączając ewolucjonistów, wierzą,
iż zarówno działanie, jak i pochodzenie układów ożywionych
jest wynikiem praw chemii, które odzwierciedlają wewnętrzne
własności materii. Witaliści zaś wierzą, że działanie jak i pocho­
dzenie układów ożywionych zależy od tajemniczych sił, których
nie sposób naukowo opisać. Od łacińskiej nazwy tej siły, vis vi­
talis (= siła życiowa), pochodzi nazwa tego stanowiska. We­
dług kreacjonizmu układy ożywione działają w sposób możliwy
do zrozumienia i naukowego opisania, lecz obserwacje te doty­
czą własności organizacji, które logicznie implikują, iż życie zo­
stało stworzone, zostało nałożone na materię z zewnątrz. Krea­
cjonista dostrzega więc naturalny porządek, którego witalista
nie widzi. Lecz nie ogranicza się on do tych rodzajów porządu,
które mogą być rezultatem czasu, przypadku i własności mate­
rii, jak to czyni ewolucjonista.
Coraz większa liczba uczonych zaczyna dostrzegać świa­
dectwo przemawiające na rzecz stworzenia życia,
Francis Crick (The Seeds ot Life, Discover, October 1 981),
który otrzymał nagrodę Nobla za odkrycie struktury DNA, jest
przekonany, że życie nie mogło wyewoluować na Ziemi. W
swojej nowej książce argumentacje za tzw, "ukierunkowaną
panspermię', według której życie dotarło na Ziemię przy pomo­
cy rakiety wysłanej przez inteligentne życie na jakiejś innej pla­
necie, Crick przyznaje, że jego pogląd tylko przesuwa kwestię
"kreacja czy ewolucja?" wstecz w czasie i przestrzeni, lecz argu-
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
33
mentuje, że odmienne warunki na tej innej planecie mogły dać
życiu szansę powstania, której nie miało ono na Ziemi.
Crick uznaje te same fatalne usterki w ewolucji chemicznej,
które kreacjoniści cytowali przez lata. Lecz kreacjoniści wska­
zują także na różnice między 'chemią chemiczną' a 'chemią
biologiczną", które tkwią w samej naturze materii i energii i sto­
sowałyby się na innych planetach równie dobrze, jak na Ziemi
(por. Parker, The Origin... ).
Opinię tę częściowo podtrzymuje znany ewolucyjny astro­
nom, Fred Hoyle (Nature, November 1 2, s. 1 05). On i jego kole­
ga, Chandra Wickramasinghe, niezależnie doszli do wniosku
na podstawie analiz matematycznego prawdopodobieństwa
powstania życia, że wiara w spontaniczne powstanie życia
wskutek działania czasu, przypadku i własności materii podob­
na jest do wiary, iż Boeing 747 mógł powstać wskutek działania
tornada szalejącego na placu z rupieciami. Obaj byli zaskocze­
ni swoimi wynikami, gdyż Hoyle nazywał siebie agnostykiem, a
Wickramassinghe - ateistycznym buddystą, który przeszedł, jak
to sam określa, mocne pranie mózgu prowadzące do twierdze­
nia, iż nauki nie można pogodzić z przyjmowaniem jakiegokol­
wiek rodzaju aktu stwórczego.
Cytując tych i innych uczonych nie sugerujemy, że są oni
kreacjonistami. Chcemy raczej pokazać, że uczeni, którzy nie
są kreacjonistami, potrafią dostrzec fakty, na które się ci ostatni
powołują. Świadczy to również o tym, że kreacjonizm jest rze­
telnym stanowiskiem naukowym opartym na faktach. Ciekawy
w tej sprawie może być artykuł brytyjskiego fizyka, H. S. Lipso­
na (A Physicist Looks at Evolution, Physics Bulletin, May 1 980,
s. 1 38). Stwierdza on, że ewolucjonizm stał się w pewnym sen­
sie religią naukową. Prawie wszyscy uczeni przyjęli ją, a wielu z
nich jest gotowych nawet 'zniekształcić' swoje obserwacje, aby
je do niego dopasować. Oceniając jako fizyk problemy termo­
dynamiczne związane z teorią ewolucji wypowiada się on bar­
dzo krytycznie pod adresem ostatniej. 'Jeśli materia ożywiona
nie powstała w wyniku wzajemnego oddziaływania sil atomów,
sił przyrodniczych i promieniowania, to jak zaczęła istnieć?' Po
odrzuceniu pewnego rodzaju ukierunkowanej ewolucji Lipson
wnioskował: 'Myślę jednak, że musimy pójść dalej i przyznać,
że jedynym akceptowalnym wyjaśnieniem jest stworzenie'.
Jak Hoyle i Wickramasinghe, tak i Lipson jest zaskoczony i
34
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
niezadowolony ze swej konkluzji: "Wiem, że jest to [koncepcja
stworzenia) anatemą dla fizyka, także i dla mnie, ale nie możemy
odrzucać teorii, której nie lubimy, jeśli popiera ją świadectwo
eksperymentalne". Trzeba przyznać, że jest to uczciwa posta­
wa. Jest to też jedyna postawa właściwa dla uczonego - należy
otwarcie analizować sporne sprawy ze wszystkich stron i wy­
prowadzać najbardziej logiczne wnioski bez względu na to,
gdzie może to nas zaprowadzić, nie licząc się zwłaszcza z oso­
bistymi preferencjami czy przednaukowymi uprzedzeniami.
Nie wszyscy jednak uczeni dostrzegający świadectwo na
rzecz stworzenia są z tego powodu nieszczęśliwi. Profesor
Dean Kenyon jest biologiem molekularnym, którego dziedziną
zainteresowania jest pochodzenie życia. Jego książka na ten
temat (D. H. Kenyon and G. Steinman, Blochemlcal Predestl­
nation, McGraw-Hill Co., New York 1 969) rozpoczyna się od
pochwalnych zwrotów na rzecz darwinowskiej ewolucji. Nau­
czał on ewolucjonizmu przez wiele lat na San Francisco Univer­
sity.
Kilku studentów z jego grupy prosiło go raz, aby przeczytał
jakąś książkę na temat kreacjonizmu naukowego. Nie chciał te­
go robić uznając to za stratę czasu, ale wskutek ich stałego na­
cisku zdecydował się ją przeczytać i odrzucić jej wywody. Ale
po jej przeczytaniu nie był w stanie tego zrobić. Zainteresował
się kreacjonizmem i rozpoczął na nowo analizować i oceniać
świadectwa naukowe przytaczane na jego rzecz. Doprowadziło
go to w końcu do wniosku, że życie, włączając jego własne,
jest ostatecznie wynikiem stworzenia. Obecnie w trakcie zajęć
uniwersyteckich nadal przedstawia świadectwo cytowane na
rzecz ewolucji, ale pozwala też, by jego studenci porównywali
je ze świadectwem, które faworyzuje kreację·
Świadectwo to dotyczy nie tylko molekularnych związków
wewnątrz żywych komórek. Jest ono znacznie bogatsze.
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
35
Rozdział 3.
Homologia
a świadectwo kreacjonizmu
Ręka człowieka, przednia noga konia czy psa, skrzydło nie­
toperza i płetwy pingwina posiadają podobny układ kości. W
ludzkiej ręce wyróżniamy jedną kość złączoną z resztą ciała,
dwie w przedramieniu, grupę kości w nadgarstku oraz kości
palców. Podobny wzorzec budowy występuje jednak i u wielu
zwierząt, nie tylko u tych, które niżej wymieniono. Podobień­
stwa tego typu biologowie nazywają homologią. Ale dlaczego
w ogóle istnieje zjawisko homologii? Dlaczego ręka człowieka i
skrzydło nietoperza są podobnie zbudowane?
Ewolucjoniści odpowiadają, że jest tak w rezultacie pocho­
dzenia od wspólnych przodków. Homologia byłaby w tym uję­
ciu świadectewm ewolucyjnego różnicowania się gatunków i
pozostałością po dalekich "rodzicach'. Trzeba przyznać, że jest
to wyjaśnienie bardzo sugestywne.
Kreacjoniści z kolei wskazują, że zjawisko homologii jest wy­
nikiem stwarzania według wspólnego projektu, wspólnego za­
mysłu Stwórcy. Dlatego właśnie w slerze produkcji materialnej
człowieka można wskazać podobieństwo niektórych przedmio­
tów bez wnioskowania o ich wzajemnym pochodzeniu. Różne
typy samochodów mają na przykład więcej wspólnego niż sa­
mochód i jacht.
Kreacja i ewolucja są alternatywnymi wyjaśnieniami i można
ich użyć równie dobrze w wielu przypadkach. Ale istnieją też ta­
kie przypadki, kiedy wyjaśnienie kreacjonistyczne wyraźnie gó­
ruje nad ewolucjonistycznym.
Zwraca się na przykłąd uwagę na odpowiadające sobie
części układu rozrodczego mężczyzny i kobiety (biologowie
nazywają to homologią płci). Ale znany brytyjski ewolucjonista,
sir Gavin de Beer (Homology, An Unsolved Problem, Oxford
aiology Reader, Oxford University, New York 1 971), wskazuje,
że w tym przypadku nie ma sensu używać terminu 'homologia',
gdyż nie możemy sobie nawet wyobrazić, aby kobiety wyewo­
luowały z mężczyzn (czy odwrotnie), albo też że kobiety i męż-
36
S1WORZENIE CZY EWOLUCJA?
Pies
Pingwin
Kości w ramieniu człowieka, przednia noga u koni i psów, skrzydło nie­
toperza i płetwa pingwina wykazują podobieństwo strukturalne zwane
homologią. O czym świadczy to podobieństwo (homologia) : pocho­
dzeniu od wspólnego przodka (o ewolucji), czy o stworzeniu według
wspólnego planu?
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
37
czyźni wyewoluowali ze zwierzęcia, wspólbego przodka, które
posiadało tylko jedną płeć. Homologię płci natomiast jasno
można wytłumaczyć przez kreację według wspólnego projektu.
Istnieje też wyraźne podobieństwo między oczami ludzi (i w
ogóle kręgowców) a oczami kałamarnic i ośmiornic. Ewolucjo­
niści łatwo to akceptują, ale nigdy nie potrafili wskazać wspól­
nego przodka, którego istnienie tłumaczyłoby wspomniane po­
dobieństwo. Dlatego twierdzą, że zjawisko to jest wynikiem
"konwergentnej ewolucji", a więc ewolucji, która w podobnych
warunkach wytwarza podobnie zbudowane organy. Ale w isto­
cie mamy tu do czynienia z przypadkiem hipotezy (w metodolo­
gii nazywa się to hipotezą ad hoc), która ratuje teorię ewolucji
przed empiryczną falsyfikacją - jeśli się da to zrobić, to podo­
bieństwo tłumaczy się pochodzeniem od wspólnych przodków,
a jeśli tłumaczenie takie jest jawnie niedorzeczne, podobień­
stwo tłumaczy się konwergencją, tak czy inaczej mechanizma­
mi ewolucyjnymi! Wspolne pochodzenie oraz konwergencja
mają w zamierzeniu wytłumaczyć wszelkie podobieĆ!stwa biolo­
giczne. Ale czy rzeczywiście ewolucjonistom to się udaje?
Kreacja według wspólnego projektu również prowadzić mu­
si do pewnego rodzaju "konwergencji", to jest występowania
podobnych struktur zaprojektowanych do zaspokajania podob­
nych potrzeb. Badania skamieniałości wskazują, że zarówno
oczy ośmiornicy, jak i oczy kręgowców występują w ciągu ska­
mieniałości od razu w gotowej, kompletnej postaci, bez rzeko­
mych ewolucyjnych faz pośrednich.
Biologowie o orientacji ewolucjonistycznej wskazują również
na zjawisko dywergencji, to jest występowania zupełnie róż­
nych struktur u roślin i zwierząt, o których przypuszczają, że są
ewolucyjnie spokrewnione. Na przykład u pewnych krewetko­
podobnych zwierząt żyjących w głębokiej ciemności oceanicz­
nej występuje kilka zupełnie odmiennych typów oczu (np. z
walcowymi soczewkami, z układem lustrzanym). Oczy te są
bardzo skuteczne w formowaniu obrazów; ale są na tyle różne,
że nie sposób wyobrazić sobie jakąś pośrednią formę u wspól­
nego przodka, formę, która mogłaby funkcjonować. Jest to cał­
kowita zagadka dla ewolucjonistów, ponieważ pod innymi
względami owe krewetkopodobne zwierzęta są bardzo do sie­
bie podobne i powinny być ewolucyjnie spokrewnione. Jednak
mimo owych podobieństw hipoteza ewolucyjnego pokrewieńs,
38
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
twa tych zwierząt jest nie do utrzymania (por. Michael Land,
Nature as a Optical Engineer, New Scientist, October 4, 1 979).
Zjawisko wielkich podobieństw z jednoczesną radykalną
różnicą pod jakimś względem jest zagadką dla ewolucjonistów.
ale nie dla kreacjonistów. Tego typu fakty są zupełnie natural­
ne, jeśli przyjmiemy, że wszystkie gatunki powstały na drodze
kreacji według wspólnego projektu. Jest więc możliwe jedno­
czesne występowanie podobieństw i różnic.
Niektórzy ewolucjoniści przyznają, że trudno znaleźć dobre
świadectwo ewolucji przy porównywaniu wielkich struktur. Po­
szukują oni zamiast tego homologii wśród cząsteczek. W książ­
ce The Structure and Proteins (Harper and Row, New York
1 969) jej autorzy, Richard E. Dickerson i Irving Geis, przedsta­
wiają na przykład drobiazgowo trójwymiarowe struktury znane
dla białek twierdząc, że na tej podstawie można z dużą dokład­
nością stwierdzić związki między gatunkami i tym, jak ewoluo­
wało białko. Ale nawet w ich książce można znaleźć fakty oba­
lające to twierdzenie.
Rozważmy na przykład hemoglobinę, białko przenoszące
tlen w czerwonych komórkach krwi. Dickerson pisze, że hemo­
globina stanowi: ... zagadkowy problem. Hemoglobina wystę­
"
puje sporadycznie wśród gromady bezkręgowców (zwierząt bez
kręgosłupa), bez żadnego oczywistego wzorca". Znaczy to, że
nie występuje ona w sposób, jaki wynika z teorii ewolucji, lecz
raczej mozaikowo Uak kawałki niebieskiego kamienia w mozai­
ce artystycznej). Znajdujemy hemoglobinę u prawie wszystkich
kręgowców, ale znajdujemy ją także u niektórych pierścienic
(grupa dżdżownic), a nawet u pewnych bakterii! We wszystkich
tych przypadkach znajdujemy ten sam rodzaj cząsteczki - są
one kompletne i w pełni funkcjonalne. Dickerson zauważa, że
"trudno dojrzeć wspólną linię wijącą się w tak niesystematyczny
sposób przez tak wiele odmiennych gromad... "
Gdyby ewolucjonizm był prawdziwy, to powinniśmy móc
prześledzić, jak wyewoluowała hemoglobina. Ale tego zrobić
nie możemy. czyżby ewolucja się powtarzała, czy hemoglobina
pojawiała się spontanicznie we wszystkich tych odmiennych
grupach niezależnie? - zapytuje Dickerson. I odpowiada, że
idea powtarzającej się ewolucji wygląda dogodnie tylko wtedy,
gdy hemoglobinę uważa się za materiał przenoszący tlen we
krwi. Nie jest jednak ona już do utrzymania, gdy uwzględni się
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
39
złożoną budowę hemoglobiny. Nie jest możliwe, by skompliko­
wany, bo składający się z ośmiu helis wzorzec, miał pojawiać
się wielokrotnie tylko na mocy czasu i przypadku.
To samo wydaje się być prawdą w przypadku białka zwane­
go lizosomem. Lizosomy są enzymami we łzach, które "wygry­
zają dziury" w ściankach komórek bakterii. Białko jaja jest boga­
te w ten sam enzym, co powoduje, że oczy i białko jaj niełatwo
zarazić. Porównując lizosom i albuminę mleka Dickerson miał
nadzieję stwierdzić, gdzie w łańcuchu ewolucyjnym istoty ludz- .
kie odłączyły się od linii ssaków. Wyniki jednak okazały się nie­
spodziewane: ludzie są bliżej spokrewnieni z drobiem niż z jaki­
mikolwiek badanymi ssakami! Dla każdego ewolucjonisty jest
to nonsens, ale jak może on pominąć to obiektywne świadec­
two?
Książka Dickersona ukazała się w druku kilkanaścia lat te­
mu. Sytuacja dla ewolucjonistów nie poprawiła się jednak w
ostatnich latach. Francisco Ayala (The Mechanisms ol Evolu­
tion, Scientific American, September 1 978) oraz Motoo Kimura
(the Neutral Theory ol Molecular Evolution, 'Scientific Ameri­
can", November 1 979) pokazali, że żółwie są ściślej spokrew­
nione z ptakami niż z grzechotnikami, które są gadami jak i
one; ludzie i małpy są mniej spokrewnione z łożyskowymi ssa­
kami niż kangury będące torbaczami; a ludzie i ryby są bliższe
niż ludzie i zwierząta ziemnowodne (płazy) . Według słów Vin­
centa Demoulina "złożone drzewo ewolucyjne posiada wszyst­
kie słabości indywidualnych drzew' (Protein and Nucleic Acid
Sequence Data and Phylogeny, 'Science", September 7, 1 979).
Faktycznie, kiedy bada się podobieństwa cząsteczek, to
teoria ewolucji jest nie tylko słaba - jest ona slalsyfikowana.
Wniosek ten wyraził Colin Patterson z British Museum w prze­
mówieniu do czołowych ewolucjonistów, jakie wygłosił w Ame­
rican Museum ol Natural History (Address at American Me­
seum ol Natural History, New York, November 5, 1 981). Patler­
son przyznał, że ostatnio rozważa on idee nieewolucyjne czy
nawet antyewolucyjne, gdyż po dwudziestu latach badania
ewolucji nie potralił wymienić nawet jednej rzeczy, której byłby
pewny.
Patlerson wyznał z konsternacją, że był w końcu zmuszony
wywnioskować, że ewolucjonizm jest "antyteorią" generującą
"antywiedzę", teorią niczego nie wyjaśniającą i prowadzącą do
40
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
fałszywych wyobrażeń na temat tego, czym są fakty. Zdaniem
Pattersona ewolucjoniści przez dziesiątki lat wysuwali te same
oskarżenia przeciwko kreacjonizmowi, ale teraz trzeba przy­
znać, że stosują się one również do ewolucjonizmu. Głównym
przykładem jest molekularna taksonomia używająca podo­
bieństw między cząsteczkami, aby próbować ustanowić ewolu­
cyjne linie pochodzenia. Ewolucjoniści "wiedzą" na przykład, że
organizmy, które są blisko spokrewnione (później odeszły od
wspólnego przodka), mają więcej wspólnych cech niż te, które
są mniej powiązane. Lecz ta wiedza okazuje się być "anty­
wiedzą", a teoria ewolucji, która ją sugeruje, jest sfalsyfikowana
przez dostepne dane.
Kiedy porównujemy podobieństwa między aminokwasami w
sekwencjach alfa hemoglobiny, to krokodyle mają dużo więcej
wspólnego z drobiem
(1 7,5 %)
niż ze żmijami
(5,6 %) ,
które są
bądź co bądź również gadami. Sekwencje mioglobiny świad­
czą, że jedna para gad-gad Oaszczurka-krokodyl) jest bardziej
podobna niż para gad-ptak (krokodyl-kura) : stosunek
do
8,5 %,
co jest zgodne z ewolucjonizmem, ale również wyka­
zują, że jaszczurki są tak bliskie
(1 0,5 %)
1 0,5 %
kurom, jak i krokodylom
co znowu ewolucjonizmowi zaprzecza. Uśrednianie
wszystkich danych dla trzech różnych gadów, trzech rodzajów
krokodyl i i trzech rodzajów ptaków pokazuje - niezgodnie z
przewidywaniami ewolucyjnego pochodzenia od wspólnego
przodka - że największe podobieństwo zachodzi między kroko­
dylami i ptakami.
Patterson przyznałm że przez całe życie traktował ewolucjo­
nizm jako prawdę objawioną, ale w końcu zrozumiał, że teoria
ewolucji prowadzi do niewłaściwej systematyki. P rzystąpił wte­
dy do sprawdzania danych tak, jakby to zrobił kreacjonista,
uznając po prostu, że kreacjoniści tworzą testowalne hi potezy.
Jest to wspaniały przykład zdrowego sceptycyzmu nauko­
wego. Patterson może teraz widzieć dane dotyczące homologii
w ich całości. Może zastanawiać się nie tylko jak, ale czy w
ogóle ewolucja miała miejsce.
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
41
Rozdział 4.
Rozwój embrionalny
a projekt stwórczy
Zdumiewający proces rozwoju embrionalnego, skompliko­
wany rozwój istoty ludzkiej w łonie matki, jest świadectwem
stworzenia. Ewolucjoniści jednak twierdzą, że Stwórca nie
mógłby popełniać tych wszystkich błędów, jak!e pojawiają się
w rozwoju embrionalnym. Dlaczego istota ludzka w wieku ok. 1
miesiąca ma błonę żółtkową jak kurczę oraz ogon jak jaszczur­
ka? ,Dlaczego ma szpary skrzelowe jak ryba? Inteligentny
Stwórca powinien chyba wiedzieć, że ludzka istota nie potrze­
buje tych tworów? Ich istnienie świadczy zdaniem ewolucjoni­
stów, że człowiek jest wytworem ślepego procesu ewolucji.
Rzeczywiście, istnieje "błona żółtkowa, szpary skrzelowe i
ogon'i jak się je nazywa. Dlaczego istnieją? Ewolucjoniści wie­
rzą, że: te struktury są tylko bezużytecznymi pozostałościami,
szczątkami pochodzącymi z naszej ewolucyjnej przeszłości.
Mają one przypominać o czasach, kiedy nasi przodkowie byli
tylko rybami i gadami.
Ewolucyjne pojęcie organów szczątkowych doprowadziło
nawet do przypadków błędnej praktyki lekarskiej. Małym dzie­
ciom wycinano ich zdrowe (i pożyteczne, bo zwalczające cho­
roby) migdałki ze wzgledu na rozpowszechnione przekonanie,
iż są one jedynie bezużytecznymi szczątkami. Idea ta zahamo­
wała badania naukowe na wiele lat. Jeśli wierzy się, że coś jest
bezużyteczną, niefunkcjonalną pozostałościąl ewolucji, to nie
dąży się do odkrycia, do czego to służy.
Na szczęście inni uczeni nie podtrzymywali tego poglądu.
Badania wykazały, że wszystkie 1 80 organów wymienianych
kiedyś jako pozostałości ewolucyjne pełnią istotne funkcje u
człowieka.
Rozważmy dla przykładu tzY."'. błonę żółtkową. U kur żółtko
zawiera większość pożywienia.. . dd którego zależy wzrost kur­
częcia. Ale my rozwijamy się związani z matką, klóra nas odży­
wia. Czy lO znaczy, że błonę żółtkową można odciąć od,ludz­
kiego embriona, gdyż nie jest potrzebna? Okazuje się, że nje.
42
STWORZENIE czy EWOLUCJA?
Cudowny rozwóJ ludzkiego embriona powinien z każdego uczynić
kreacjonistę, ale ewolucjoniści mówią, że tzw. "szpary skrzelowe, błona
żółtkowa i ogon" są bezużytecznymi pozostałościami ewolucyjnymi,
których istnienie "dowodzi", iż wyewoluowaliśmy z ryb i gadów. Jak na
to odpowiadają kreacjoniści?
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
43
Tak zwana 'błona żółtkowa" jest źrodłem pierwszych komórek
krwi płodu ludzkiego, a wiec bez niej nastąpi śmierć.
Istnieje tu ciekawy problem inżynieryjny. Dorośli muszą bu­
dować komórki krwi wewnątrz szpiku kostnego. Komórki krwi
są bardzo wrażliwe na promieniowanie, a kość daje im pewną
ochronę. Ale potrzebujemy też krwi, aby zbudować szpik kost­
ny, który później ma budować krew. Skąd otrzymać pierwszą
krew? Dlaczego nie użyć struktury podobnej do błony żółtko­
wej u kurcząt? Poniewaź leży ona poza embrionem, łatwo moż­
na ją porzucić po spełnieniu jej tymczasowej, lecz bardzo waż­
nej funkcji.
Zauważmy, że jest to dokładnie to, czego moglibyśmy ocze­
kiwać od dobrego projektu twórczego i dobrej praktyki inżynie­
ryjnej. W tej ostatniej te same części i procesy wykorzystuje się
do wielu różnorodnych potrzeb. U ludzkich inżynierów zwykle
rozpoznajemy zasady twórczej ekonomii i wariacje na jakiś te­
mat. I to samo również widzimy w rozwoju płodu ludzkiego. Ten
sam rodzaj struktury, który może dostarczać pożywienia i ko­
mórek krwi dla embrionu kurczęcia, może być też użyty do do­
starczania komórek krwi dla płodu ludzkiego. Stosowanie po­
dobnych struktur do różnorodnych potrzeb wydaje się raczej
być odzwierciedleniem faktu stworzenia niż ślepego przypadku
działającego przez długi czas.
To samo można powiedzieć o "szparach skrzelowych". U
jednomiesięcznego płodu ludzkiego istnieją zmarszczki w skó­
rze, z których wyrastają "torebki gardłowe". Jeśli jedna z tych
torebek pęknie, to dziecko urodzi się z małym otworem w szyi.
To właśnie upewnia nas, że te struktury nie są prawdziwymi
szparami skrzelowymi. Gdyby te otwarcia były rzeczywiście
częściami skrzeli, gdyby rzeczywiście były "cofnięciami się do
stadium ryby", to wokół nich istniałyby naczynia krwionośne,
aby jak to robią skrzele, mogły przyswajać tlen z wody. Ale te­
go nie ma. Po prostu ludzie nie mają instrukcji DNA umożliwają­
cych formowanie się skrzeli.
Czasami zdarza się nieszczęście, że dzieci rodzą się z trze­
ma oczami albo z jednym. Nie znaczy to, oczywiście, że wye­
woulowaliśmy z czegoś, co miało jedno lub troje oczu. Jest to
po prostu błąd w normalnym programie ludzkiego rozwoju, co
podkreśla, jak projekt naszych cech i działania musi być dos­
konały, aby mogło trwać życie.
44
S1WORZEN I E CZY EWOLUCJA?
Torebki i bruzdy gardłowe, fałszywie nazywane 'szparami
skrzelowymi", nie są jednak błędem w rozwoju człowieka. Roz­
wijają się one w bardzo ważnej części ludzkiej anatomii. Kanały
'
ucha środkowego pochodzą od drugiego rządu torebek, a gru­
czoły tarczycy i grasicy pochodzą z trzeciego i czwartego. Bez
grasicy utracilibyśmy połowę naszego systemu odpornościo­
wego. Bez tarczycy bylibyśmy niezdolni do regulowania równo­
wagi wapnia i moglibyśmy nie przeżyć. Inna torebka, do nie­
dawna uważana przez ewolucjonistów za szczątkową, okazuje
się być gruczołem, który towarzyszy w utrzymaniu równowagi
wapnia. Te tzw. "szpary skrzelowe" nie tylko nie są bezużytecz­
nymi szczątkami dawnych etapów ewolucji, ale są niezwykle
istotne dla ludzkiego rozwoju.
Podobnie jak to było w przypadku błony żółtkowej, układ
'szpar skrzelowych" przedstawia genialne rozwiązanie dla trud­
nego problemu inżynieryjnego, jak może mała okrągła komór­
ka jaja przekształcić się w zwierzęcą czy ludzką istotę z prze­
wodem trawiennym i różnymi organami wewnatrz jamy cia/a?
Musi ona 'sama się połknąć" kształtując przewód, który wtedy
"pączkuje' w inne przewody i torebki. W ten sposób rozwija się
przysadka, płuca, pęcherz moczowy i części wątroby oraz
trzustki. U ryb z takich procesów rozwijają się skrzela, a u ludzi
kanały uszne, tarczyca i grasica. Do rozwinięcia swoich charak­
terystycznych cech ryby i ludzie używają podobnych procesów
wedle instrukcji DNA zawartych w komórkach jajowych.
A co z "ogonem'? Słyszymy, że człowiek ma 'kość ogono­
wą', która nam przypomina, że nasi przodkowie mieli ogony.
I:.atwo jednak sprawdzić, że kość ta nie jest bezużyteczna - wy­
starczy spaść ze schodów lądując na niej. Co się wtedy dzieje?
Nie można stanąć, siąść, położyć się czy przewrócić na bok.
Nie można poruszyć się bez bólu. W pewnym sensie kość ogo­
nowa jest jedną z najważniejszych kości w całym naszym ciele.
Jest ona ważnym punktem przywiązania muskułów wymaga­
nym dla naszej wyprostowanej postawy Oak również dla wyda­
lania).
Tak więc kość ogonowa jest ważna w rozwoju człowieka,
nie jest tylko bezużyteczną ewolucyjną przeszłością. To praw­
da, że koniec kręgosłupa znacznie wystaje u jedmomiesięczne­
go płodu, ale tylko dlatego, że muskuły i kończyny nie rozwijają
się, dopóki nie są stymulowane przez kręgosłup. Gdy rozwijają
SlWORZENIE CZY EWOLUCJA?
45
się nogi, otaczają one i okrywają kość ogonową tak, że kończy
się ona wewnątrz ciała.
Bardzo rzadko, ale jednak zdarza się, że jakieś dziecko uro­
dzi się z 'ogonem'. Lecz czy rzeczywiście jest to ogon? Nie, nie
jest to nawet kość ogonowa. Nie ma tam żadnej kości, żadne­
go rdzenia nerwowego. jest to po prostu skóra i trochę tkanki
tłuszczowej, a więc lekarz może po prostu ją obciąć. Nie jest to
w ogóle podobne do ogona np kota. który ma muskuły, kości i
nerwy, więc jego obięcie nie jest czymś skomplikowanym. Jest
to błąd zdarzający się czasami w trakcie rozwoju płodu, tak jak
błędem takim jest na przykład rozszczepienie kręgosłupa, rów­
nież czasami się zdarzające.
Ewolucjoniści zwykli mówić, że ludzki rozwój embrionalny
powtarza etapy naszej rzekomej historii ewolucyjnej. Ideę tę,
tzw. "prawo biogenetyczne', podsumowywano w zwięzłej wy­
powiedzi: "Ontogeneza jest powtórzeniem filogenezy". Zwrot
ten znaczy, że rozwój płodu ma przypuszczalnie powtarzać
ewolucję jego grupy. Ale jak wskazuje czołowy antykreacjonis­
ta Stephen Gould (Dr. Down's Syndrome, Natural History, April
1 980) 'teoria reakapitulacji (. . .) winna być dzisiaj uznana za wy­
marlę'. Dr Down sugerując się nią nazwał pewien syndrom .
"mongolskim idiotyzmem", gdzyż sądził, że reprezentuje on
"cofnięcie się' do "stadium mongolskiego" w ludzkiej ewolucji.
Kiedyś również w oparciu o teorię rekapitulacji wierzono nawet,
że zapłodnione jajo reprezentuje jednokomórkowych przod­
ków, coś w rodzaju "etapu ameby".
Oczywiście, zaczynamy istnieć jako małe, okrągłe struktury
wyglądające jak pojedyncze komorki. Lecz zauważmy, jak po­
wierzchowny jest to argument. Ewolucjoniści patrzą tylko na
zewnętrzny wygląd kamórki jajowej. Jeśli patrzymy tylko na
zewnętrzny wygląd, to możemy być powiązani z kamienną kul­
ką do gier chłopięcych czy do kulek z łożyska kulkowego wszystkie one są małymi, okrągłymi rzeczami! Ewolucjonista
odpowiada tu natychmiast, że myśl taka jest głupia, gdyż
przedmioty te są całkowicie wewnetrznie odmienne od ludzkiej
komórki jajowej.
Ale na tym właśnie polega sprawa. Jeśli spojrzymy do
wewnątrz, to "kuleczka", od której zaczynamy swoje istnienie
jest całkowicie odmienna od pierwszej komórki każdego inne­
go rodzaju życia. Mysz, słoń i człowiek w momencie zapłodnie-
46
SlWORZENIE CZY EWOLUCJA?
TOREBKI GARD�OWE
gruczoł grasicy
przytarczyca
kanały ucha środkowego
:: ;-:�
-B�ONA Z
7
'T" ,
,­
TUJĄCĄ
pierwsze komórki
krwi
SI�-KR,Wi6.
Kość ogonowa:
punkt zaczepu muskułów
Te błędnie nazwane przez ewolucjonistów struktury nie tylko nie są
"bezużytecznymi pozostałościami ewolucyjnymi", lecz są absolutnie is­
totne dla normalnego rozwoju człowieka. Podobne struktury używane
są do różnych funkcji w innych embrionach - zmienność na jakiś temat
i wielorakie użycie tej samej struktury uważamy za zwykłe świadectwo
dobrego projektu stwórczego.
STWORZENIE Cl'( EWOLUCJA?
47
nia Są prawie identyczne co do rozmiaru i kształtu. Jednak che­
micznie, biorąc pod uwagę DNA i białko, każdy z tych typów
życia jest początkowo tak odmienny, jak później będą co do
wyglądu. Ludzka istota nawet błędnie nie może wytworzyć żółt­
ka, skrzeli czy ogona, gdyż nie posiadamy, ani nigdy nie posia­
daliśmy odpowiednich instrukcji w DNA.
Rozwój embrionalny nie jest czymś analogicznym do ewolu­
cji, gdyż przez tę ostatnią rozumie się wzrost potencjału, poja­
wianie się cech, których przedtem nie było w żadnej postaci.
Tymczasem w rozwoju embrionalnym ujawniają się cechy za­
kodowane w DNA Jest tam kolor oczu, ogólny rozmiar ciała, a
może nawet temperament. Zam iast ewolucji należałoby mówić
o e n t e I e c h i i, ujawnianiu się potencjału obecnego od sa­
mego początku. Ten rodzaj rozwoju wyraźnie wymaga twórcze­
go (wcześniejszego) projektu.
W artykule będącym przeglądem schyłku i upadku ortodok­
syjnego darwinizmu John Davy (Once Upon a Time, Observer­
Review, London, 1 6 August) wskazuje, że nawet ewolucjoniści
widzą potrzebę "teorii innego rodzaju', aby wyjaśnić pochodze­
nie i rozwój odmiennych "planów budowy" organizmów. 'Za­
miast patrzeć na zwierząta jak na mechanizmy służące przetrwa­
niu, być może winniśmy patrzeć na nie bardziej jako na dzieła
sztuki'.
D z i e ł a s z t u k i ! - oto sposób, w jaki kreacjoniści zaw­
sze widzieli widzieli żywe istoty!
S1WORZENIE CZY EWOLUCJA?
49
Jak ewolucjonista Lewontin uznaje, układy ożywione "wydają się
być troskliwie i zręcznie zaprojektowane". każdy typ posiada różne
kompletne i dobrze dopasowane do całości cechy, podobnie jak to jest
z płytkami w mozaice artystycznej. Chociaż takie cechy dziobaka jak
gruczoły mleczne, skórzane jaja i zdolność echolokacji występują
osobno u innych zwierząt, to jednak wydaje się, że ich połączenie w
jedną znakomicie funkcjonującą całość mogło nastąpić tylko dzięki
stworzeniu.
50
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
dzi ich kolej, otwierają szekoro swoje "usta' obnażając groźnie
swoje zęby.
Wygląd taki nie przestrasza jednak małych czyszczących
ryb i krewetek. Wpływają one do tych szczęk śmieci, a wielka
ryba trwa z otwartymi 'ustami" pozwalając, aby czyściciele wy­
konali swoją pracę. Nawet komory skrzelowe trzymają otwerte,
by krewetka mogła wpłynąć na włókna skrzelowe wyszukując
pasożyty! Pod koniec tego czyszczenia zdarza się drugi 'cud'.
Można by pomyśleć, że ryba zareaguje tak: 'O, już mam czyste
zęby, więc KŁAP świeże mięso!" Lecz nic podobnego się nie
dzieje. Kiedy czyszczenie jest na ukończeniu, wielka ryba ze­
zwala małym czyścicielom, rybkom i krewetkom, odejść. Sama
zaś odpływa i zaczyna znowu polowanie, jedząc małe rybki i
krewetki!
Opisany tu fantastyczny związek nazywa się symbiozą
czyszczenia. Jest to dobrze znany nauce przykład systemu
wzajemności, wewnętrznego związku korzystnego dla obu ty­
pów gatunków. Symbioza czyszczenia ma, oczywiście, wartość
przeżycia (survival value) dla obu gatunków. Wartość przeżycia
mają te wszystkie cechy, dzięki którym organizmy je posiadają­
ce mają choćby drobną przewagę nad innymi. Lecz czy wyjaś­
nia to pochodzenie tego szczególnego związku? Oczywiście
nie. Mówienie o wartości przeżycia ma sens dopiero wtedy, kie­
dy już istnieje jakaś cecha lub związek.
Zapytajmy teraz, czy wartość przeżycia, o której wyżej mó­
wiliśmy, powstała wskutek działania· czasu i przypadku, czy w
rezultacie projektu i stworzenia?
Ewolucjoniści wierzą, że wszyst�ie adaptacje organizmu są
wynikiem czasu i przypadku, a dokładniej: mutacji - przypadko­
wych zmian w DNA i cechach dziedziczonych. Wedle teorii
ewolucji te przypadkowe mutacje, które lepiej przystosowują
organizm do jego środowiska, są zachowane dzięki procesowi
zwanemu selekcją naturalną lub doborem naturalnym. Lecz se­
lekcja naturalna nie może funkcjonować, dopóki na drodze mu­
tacji, to jest dzięki czasowi i przypadkowi, nie powstają korzyst­
ne cechy.
Mutacje z pewnością występują i są odpowiedzialne u sa­
mego tylko człowieka za 1 500-2000 wad dziedzicznych. Lecz
czy mutacje mogą wytworzyć zbiór behawioralnych adaptacji
koniecznych do powstania symbiozy czyszczenia? Oto, co ma-
STWORZENIE Cl'( EWOLUCJA?
51
ją na ten temat do powiedzenia dwaj dobrze znani biologowie­
ewolucjoniści.
Laureat nagordy Nobla, Albert Szent-Gyorgyi (Drive in Living
Matter to Perfect Itsell, Synthesis 1 977, 1) pisze, co następuje,
o dużo prostszym związku niż symbioza czyszczenia: o wm jak
młoda rybitwa dziobie w czerwoną plamę na dziobie ptaka,. aby
go zmusić do wyplucia jakiegoś pożywienia. Szent-Gyorgyi mó­
wi: 'wszystko to może brzmieć bardzo prosto, lecz związek taki
zakłada całą serię! bardzo skomplikowanych reakcji łańcucho­
wych w niezwykle złożonym podstawowym mechanizmie ner­
wowym (. ) " (To samo można powiedzieć o symbiozie czysz­
..
czenia - dostosować się musiał cały szereg wzorców zachowy­
wania się licznych gatunków wielkich i małych ryb oraz krewe­
tek.
'Wszystko to musiało rozwinąć się! jednocześnie' - mówi
Szent-Georgyi. To samo twierdzenie obowiazuje w stosunku do
symbiozy czyszczenia. Nie wystarczy, jeśli jakaś mała rybka
"wpadnie na pomysł" wpłynięcia do ust wielkiej ryby, jeśli wielka
ryba nie odziedziczy przypadkowej zmiany mutacyjnej, aby ją
stamtąd wypuszczać! Jakie są prawdopodobieństwa otrzymania wszystkich przypadkowych mutacji wymaganych·· dla korzystnej reakcji behawioralnej w tym samym czasie jednocześ­
nie? Szent-Gyorgyi mówi, że jako przypadkowa mutacja ta ma
prawdopodobieństwo. . .
Czy zgadniecie jakie? Może pradopodobieństwo równe jed­
nościm czyli pewność, skoro mamy do czynienia z procesami
przyrodniczymi w rodzaju doboru i olbrzymią ilość czasu? A
może jakąś niską liczbę w rodzaju 1 0-3 000 000 (takie prawdopo­
dobieństwo oszacował Huxley dla wyewoluowania konia)? Ale
Szent-Gyorgyi mówi, że skoordynowana adaptacja behawioraI­
na, taka jak symbioza czyszczenia, jako "przypadkowa mutacja
ma prawdopodobieństwo równe zero". Dokładnie zero. Czyli
żadne. Jej wartość przeżycia - kontynuuje - nie mogła pojawić
się tylko dzięki czasowi, przypadkowi i procesom mutacji.
Jak więc powstała? Szent-Gyorgyi pisze w tej sprawie tak:
,
"Nie potrafię! poradzić sobie z tym problemem bez założenia ja­
kiegoś wewnę!trznego >popę!du< w materii oży1Nionej, który ją
udoskonala". Ten wewnętrzny popęd nazwał on "syntropią',
która jest czymś przeciwnym do "entropii" (uniwersalnego pra­
wa nieporządku).
52
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
Mamy więc do czynienia ze znakomitym uczonym i ewolu­
cjonistą, którego obserwacje świata ożywionego zmusiły do
postulowania jakiejś przynajmniej nieosobowej siły stwórczej.
Mamy tu do czynienia z uczonym, który uznaje, że wniosek o
stworzeniu można wyprowadzić z obserwacji pewnego skom­
plikowanego rodzaju porządku, nawet kiedy nie wiemy, kim lub
czym jest ten stwórczy czynnik.
Garret Hardin, znany biolog i autor podręczników, wydaje
się iść jeszcze dalej w wartościowej książce o adaptacji i ekolo­
gii wydanej przez Scientific American i zatytułowanej 39 5teps
to Biology. W jej pierwszym paragrafie opisuje liczne cuda
adaptacji często przytaczane jako świadectwa stworzenia. W
drugim paragrafie, zatytułowanym "Wyzwanie przyrody wobec
teorii ewolucyjnej", Hardin analizuje symbiozę czyszczenia i in­
ne godne uwagi związki, które - jak mówi - "są tylko przykładem
wielu nierozwiązanych zagadek, z którymi stykają się biologowie
przyjmujący darwinowską teorię ewolucji'. I wówczas otwarcie
zastanawia się: "czy ewolucjonistyczny schemat jest błędny?
Czy nasze obserwacje świata ożywionego zmuszają nas, przy­
najmniej obecnie, do wykluczenia ewolucji jako wyjaśnienia po­
chodzenia?"
Lecz nie poprzestaje na tych pytaniach. Pyta dalej: "Czy Pa­
ley miał rację?" Prawdopodobnie nie słyszeliście nigdy o Willia­
mie Paleyu, ale Hardin spieszy z wyjaśnieniem. Paley był myśli­
cielem żyjącym w XVIII wieku, który argumentował, że ten ro­
dzaj konstrukcji, jaki widzimy w świecie ożywionym, wskazuje
wyraźnie na konstruktora. Później, w XIX wieku, pojawili się
ewolucjoniści i twierdzili, że mogą wyjaśnić tę konstrukcję w
oparciu tylko o własności materii, czas i przypadek, które nie
wymagają istnienia konstruktora. Otóż w XX wieku Hardin pyta:
'Czy Paley miał rację?' Czy rodzaje konstrukcji i ich cech, jakie
widzimy w układach ożywionych, wskazują na konstruktora? A
Paley nie myślał 'nieosobowej sile twórczej' jak Szent-Gyorgyi,
on myślał o osobowym Stwórcy.
A co Hardin wywnioskował? Oto jego wniosek: "PRZEMYŚL
TO!".
"Przemyśl to!" Co za zdrowa, a zarazem sensacyjna idea!
Proces Scopesa wykazał, że nauczanie jedynie kreacjoniz­
mu nie było właściwe. Czy właściwsze jest nauczanie tylko
ewolucjonizmu? Szczegółowe badania Richarda Blissa (A
STWORZE
NIE Czy EW
OLUCJA?
53
N ature's Challenges
.
to EvolutlOnary Theory
W kSiążce
Zredagow
anej przez
cych jest
zatytułow
Garretta Har
any "WYzw
dina opis
din, Ch oc
anie przyrO
ryb czys
iaż sam
dy wobec
zczą_
jest eWOl
jest błę
teorii eWOl
uCjo
dny ?" Oraz
nistą, pyt
ucji". Har­
a:
"C
"C
zy
zy
Pa/ey mial
strUktur Wid
Sc
Oczne W
rację ?", kie hemat [ewolucyjny)
ŚWiecie OŻY
dy rozW
W kOńcu
aża te rO
rzetelnie
Wionym, jak
wniOSkuje
dzaje
ie WYmag
: "Ptzem
ają konstr
yś/ to!'.
uktora.
54
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
Comparison of Two Approaches to the Teaching of Origins of
Living Things to High School Biology Students in Racine, Wis­
consin, nieopublikowana dysertacja doktorska, University of
Sarasota, ERIC Ed 1 52 568, patrz też tenże, A Comparison of
Students Studying the Origin of Life from a Two-Model Ap­
proach vs. Those Studying from a Single-Model Approach, Im­
pact Series No 60, Acts and Facts, June 1 978) wykazały, że
uczniowie i studenci korzystający z dwumodelowego podejścia
do problemu początku (korzystający z modelu kreacja-ewolu­
cja) ujawniali większe umiejętności badawcze niż ci, którzy ko­
rzystali tylko z tradycyjnego podejścia ewolucjonistycznego. Ci
pierwsi również lepiej przyswajali sobie pojęcia ewolucyjne niż
ci, których nauczano tylko ewolucjonizmu. Ponadto dwumode­
lowego podejścia nie można oskarżyć o jednostronną indoktry­
nację. Jedynym sposobem, kiedy uczniowie i studenci mogą
stosować się do wezwania Hardina "Przemyśl to!", jest udo­
stępnienie im wszystkich istotnych danych, kiedy istnieje
prawdziwa akademicka wolność do badania obu modeli po­
czątku.
Jak wnikliwie zauważył Garret Hardin, wyzwanie dla teorii
ewolucji nie płynie tylko ze strony nielicznych fanatyków. Po­
chodzi ono z wyników badania samej przyrody. Dlatego właś­
nie nazwał je "wyzwaniami przyrody wobec teorii ewolucyjnej".
Nawet jeśli różne grupy nacisku działające pod płaszczykiem
"wolności akademickiej" z powodzeniem stłumiły wszystkie po­
glądy z wyjątkiem ewolucjonizmu, to argument na rzecz stwo­
rzenia będzie się ciągle pojawiał.
Argumenty na rzecz stworzenia będą widoczne w pewnych
szczególnych związkach ekologicznych jak symbioza czysz­
czenia, w układach adaptacji funkcjonujących razem, takich ja­
kie widzimy w chemicznym systemie żuka bombardiera (będzie
jeszcze o nim mowa) i fantastycznej integracji molekularnej we­
wnątrz komórek, takich jak związek między DNA i białkiem. Z
samej natury rzeczy argument wskazujacy na stworzenie bę­
dzie się zawsze pojawiał w dziedzinie samej nauki, szczególnie
w pracy laboratoryjnej i terenowej. Jesteśmy w stanie rozróżnić
narzędzia kamienne wytworzone przez ludzki wysiłek twórczy
od przedmiotów ukształtowanych przez czas, przypadek i ero­
zję. Podobnie możemy rozróżnić twórcze związki między ukła­
dami ożywionymi, jak między rybami-czyścicielami i rybami
S1WORZENIE CZY EWOLUCJA?
55
poddającymi się oczyszczeniu.
Inna szczególna cecha stworzenia jest tak oczywista, że
często nie udaje się jej nam zauważyć - jego piękno. Grupa
ćwiczeniowa z zoologii bezkręgowców prowadzona przez dra
Gary'ego E. Parkera, autora tekstu, na którym oparliśmy ten
rozdział, wysłuchała raz wykładu na temat życia morskiego,
który wygłosił pewien uczony powracający właśnie z podróży
na Filipiny. Pod koniec swego wykładu opisał on jaskrawo za­
barwioną rybę, jaką obserwował poniżej poziomu 1 90 stóp (ok.
60 metrów). Okazuje się jednak, że na tej głębokości w tych
wodach wszystkie długości światła są pochłaniane za wyjąt­
kiem niebieskiego. W swoim naturalnym środowisku ryba ta nie
mogła dojrzeć swoich własnych jaskrawych kolorów, tak więc
jaką możliwą wartość przeżycia mogły te kolory mieć?
Skoro oczekujemy odnalezienia piękna obok użyteczności
w sztucznych wytworach człowieka, to być może powinniśmy
oczekiwać piękna również w stworzeniu życia!
Nie próbujemy przekonywać do tego wniosku w tym krótkim
rozdziale. Dr Parker nauczał kiedyś ewolucjonizmu na uniwer­
syteckich kursach biologii i zmiana sposobu myślenia od ewo­
lucjonizmu do kreacjonizmu zajęła mu trzy lata. Na korzyść
ewolucjonizmu można wiele powiedzieć. W ramach ćwiczeń ze
swoimi studentami prosi on ich, aby próbowali obalić go pyta­
niami, na które odpowiada jako ewolucjonista. Być może jest to
dziwna praktyka dla niektórych z nich, ale z pewnością pobu­
dza ich wszystkich do myślenia.
I to właśnie jest cel kreacjonistów - pobudzić do myślenia.
Nie istnieją jedynie argumenty na rzecz stworzenia, ale też nie
istnieją jedynie argumenty na rzecz ewolucji. Kiedy omawiamy
początki życia, nie możemy odwołać się do bezpośrednich ob­
serwacji ani nie możemy przeprowadzić eksperymentów z
przeszłością. Mamy do czynienia ze świadectwem pośrednim,
to jest świadectwem poddającym się więcej niż jednej interpre­
tacji. Naszym celem musi być rozważenie wszystkich ważnych
świadectw i otrzymanie najbardziej logicznego wniosku z roz­
ważanych naukowych obserwacji.
Argument na rzecz stworzenia, jaki dotąd przedstawiliśmy,
opiera się na tym, co wiemy i co możemy wyjaśnić w dziedzinie
biologii. Ale co z darwinowska doborem naturalnym i świadec­
twem skamieniałości? Nimi również trzeba się zająć. Jaki jest
najbardziej logiczny wniosek płynący z genetyki i świadectw
skamieniałości: a) czas, przypadek i ewolucja materii czy b)
projekt i stworzenie nieredukowalnych cech organizacji?
STWORZENIE
56
czy EWOLUCJA?
Rozdział 6.
Darwin i natura zmiany
biologicznej - dobór naturalny
Zdaniem historyka i filozofa Willa Duranta zaczynamy obec­
nie wychodzić z pogańskiej ery, która rozpoczęła się od opubli­
kowania książki Karola Darwina pt. "O powstaniu gatunków'.
Przez pierwsze 200 lat nowoczesnej nauki eksperymentalnej
było dla każdego oczywiste, że świat został stworzony. Lecz w
1 859 roku Darwin opublikował swoją rewolucyjną książkę i na­
gie nasz obraz świata uległ radykalnej zmianie.
Wielu ludzi uważa, że książka Darwina jest drugą po Biblii
pod względem wpływu na ludzkie myślenie, a niektórzy
umieszczają ją nawet na pierwszym miejscu. Ubiegły wiek zo­
stał nazwany 'stuleciem.Darwina'. Jego książka bez wątpienia
wpłynęła na bieg historii.
Kluczowym pojęciem Darwina był dobór naturalny. Oparte
ono było na obserwacjach sztucznego doboru, wynikach se­
lektywnej hodowli prowadzonej przez farmerów i hodowców
zwierząt. Darwin na przykład odwoływał się do istnienia róż­
nych ras gołębi uzyskanych na drodze sztucznej selekcji. Z dzi­
kiego gołębia skalnego, jakiego często znajdujemy wokół
miejskich pomników i wiejskich stodół, można wyhodować go­
łębia z wachlarzowym ogonem, z workiem szyjnym itd. Krzyżo­
wanie zaś tych odmian może doprowadzić z powrotem do dzi­
kiego gołębia skalnego. Każdy słyszał o podobnych wynikach
hodowli psów, kotów, bydła, róż itd.
'Widzimy więc - orzekł Darwin co może zdziałać sztuczna
-
selekcja dokonana przez człowieka. Wierzę, że dobÓr może
również występować w przyrodzie. Ostatecznie przecież istnieje
w niej stała 'walka o przeżycie' wywołana wzrostem populacji i
ograniczeniem zasobÓw, a z pewnością każdy rodzaj może two­
rzyć wiele odmian. Dlatego będzie dochodziło do 'przeżycia
najlepiej przystosowanego' czyli do doboru naturalnego tych
odmian, które są najlepiej przystosowane do środowiska. Przy­
jąwszy wystarczającą ilość pokoleń [czas) oraz prawidłowe
kombinacje cech [przypadek) , organizmy, które obecnie wyda-
S1WORZENIE CZY EWOLUCJA?
57
"-� .
\
Przez stosowanie sztucznego doboru wszystkie powyższe odmiany
gołębi zostały wyhodowane z powszechnie występującego dzikiego
gołębia skalnego i mogą być przez krzyżowanie sprowadzone z po­
wrotem do niego (tak jak specjalne odmiany psów i kotów można wy­
hodować i sprowadzić do typu "kundla"). Darwin użył sztucznego do­
boru, selektywnej hodowli prowadzonej przez człowieka, jako modelu
dla doboru naturalnego, przetrwania najlepiej przystosowanych orga­
nizmów wyodrębnionych przez przyrodę w walce o życie. Lecz czy do­
bór naturalny wskazuje na ewolucję czy na stworzenie?
58
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
ją się być zaprojektowane zgodnie z ich środowiskiem, będą po
prostu wynikiem doboru naturalnego [procesów przyrodni­
czych]". W opinii Darwina więc projekt obserwowany w przyro­
dzie nie jest wynikiem stworzenia, lecz czasu, przypadku i włas­
ności materii. .
Argumenty Darwina z pewnością brzmią logicznie. Ale czy
są słuszne? Czy przyroda może selekcjonować równie dobrze,
jak to robi człowiek? Odpowiedź jest jednoznaczna: fakty
świadczą, że Darwin rzeczywiście miał rację co do możliwości
doboru naturalnego.
Niezłym przykładem Darwinowskiej selekcji jest to, co moż­
na znaleźć we wszystkich podręcznikach ewolucjonizmu. Cho­
dzi o boratka (Biston betu/aria), motyla nocnego występujące­
go w dwu odmianach, jaśniejszej i ciemniejszej melanicznej. W
połowie XIX wieku odmiana jaśniejsza była trudniej dostrzegal­
na przez polujące na nie ptaki, jeśli motyle te siedziały na drze­
wach pokrytych jasnym mchem. W rezultacie ptaki polowały
głównie na ciemniejsze motyle, a jaśniejsze stanowiły ponad
98% populacji. Lecz w miarę rozwoju przemysłu zanieczyszcze­
nia zniszczyły porosty na drzewach odkrywając ciemną ba�ę
kory lub też pokrywając ją sadzą. W wyniku tego ciemne motyle
były lepiej zamaskowane niż jasne. Około 1 950 roku stanowiły
one większość wspomnianego gatunku.
Sanie motyle nie zmieniły się. Zawsze, od najdawniejszych
obserwacji, istniały zarówno ciemne, jak i jasne odmiany. Zmia­
nie natomiast uległo środowisko, tak że ciemne motyle miały
większą szansę przeżycia i pozostawienia większej ilości po­
tomstwa. Tak jak Darwin mógłby to przewidzieć, populacja się
zmieni/a. "Ciemne środowisko" w sposób zupełnie naturalny
selekcjonowało ciemne motyle. Stanowią one dzisiaj ponad
98 % populacji.
Kiedy dr Parker był ewolucjonistą, uważał przypadek borat­
ka za przykład aktualnie zachodzącej ewolucji. Jest on tak po­
wszechnie rozumiany. Ale czy rzeczywiście słusznie? Motyle te
są mocnym świadectwem na rzecz działania doboru naturalne­
go, ale czy jest to świadectwo na rzecz ewolucji? Wielu ludzi
utożsamia oba te pojęcia. Dobór naturalny i ewolucja nie są
jednak tym samym.
Ewolucja nie jest zwykłą zmianą. Zmiany są w takim samym
stopniu częścią modelu kreacyjnego, co ewolucyjnego. Proble-
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
59
mem jest, jaki rodzaj zmiany obserwujemy: zmianę wewnątrz
typu (dopuszczalną przez kreacjonizm) czy zmianę również od
jednego typu do drugiego (postulowaną przez ewolucjonizm)?
Spójrzmy ponownie na przypadek motyla nocnego. Od cze­
go się zaczęło? Od ciemnych i jasnych odmian gatunku Biston
betularia. A na czym się sprawa zakończyła? Również na ciem­
nych i jasnych odmianach gatunku Biston betularia. Wszystko,
co się zmieniło, to procentowy udział obu odmian w populacji czyli tylko zmienność wewnątrz typu. Według kreacjonistów do­
bór naturalny istnieje, ale jest tylko jednym z procesów, jakie
działają w świecie i zapewniają, by stworzone typy mogły rze­
czywiście rozprzestrzeniać się po całej Ziemi w całej jej ekolo­
gicznej i geograficznej różnorodności.
Faktycznie koncepcję doboru naturalnego wprowadził do
świata nauki kreacjonista Edward Blyth 24 lata przed opubliko­
waniem książki Darwina. Blyth uważał dobór naturalny za pro­
ces przystosowujący odmiany stworzonych typów do różnych
środowisk. Kreacjoniści mogą zakceptować pojęcie doboru na­
turalnego - ostatecznie to m y pierwsi je wymyśliliśmy.
Jeśli dobór naturalny jest taką głęboką ideą i jeśli Blyth opu­
blikował ją przed Darwinem, to dlaczego nazwisko Blytha nie
jest powszechnie znane? Odpowiedź jest prosta - bo był on
kreacjonistą. To nie naukowe zastosowania koncepcji doboru
naturalnego zwróciły nań głównie uwagę po 1 859 roku. Stała
się ona tak głośna ze względu na zakładane obok niej tezy filo­
zoficzne i religijne.
Ewolucjoniści nie zadowolili się traktowaniem doboru natu­
ralnego jako po prostu obserwowalnego procesu ekologiczne­
go. Kładli oni (T. H. Huxley i Herbert Spencer dużo bardziej niż
Darwin) nacisk na uczynienie doboru naturalnego fundamen­
tem nowej filozofii, 'religii bez objawienia', jak ją później nazwał
Julian Huxley. Dla nich, jak i dla wielu innych, rzeczywiste zna­
czenie darwinowskiej rewolucji miało charakter przede wszyst­
kim religijny i filozoficzny, ale nie tylko naukowy. Ci wcześni
ewolucjoniści byli w zasadzie antykreacjonistami, którzy prag­
nęli wyjaśnić strukturę i plan bez idei stworzenia.
Lecz pomimo wszelkich stwierdzeń obserwowany dobór na­
turalny tworzy tylko zmienność wewnątrz typu - większą pro­
centową ilość ciemniejszych motyli, much odpornych na DDT
czy bakterii odpornych na antybiotyki. Ewolucja znaczy coś
60
8lWORZENIE CZY EWOLUCJA?
Ewolucja zachodząca na naszych oczach. oto, co wielu ludzi mówi o
ćmie pieprzowej. Formy jasne powszechne w latach 1 8SO-tych (dobrze
ukryte na zdjęciu górnym) wskutek zmiany barwy tła wyginęły w walce
o życie na rzecz bardziej dopasowanej odmiany (ukrytej przez ciemne
tło na zdjęciu dolnym). W latach 1 950-tych już większość ciem była od­
miany melanicznej, ciemnej. Czy jest to "dowód ewolucji"? A może ist­
nieją warunki ograniczające wielkość zmiany, jaką jest w stanie wypro­
dukować dobór naturalny?
..
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
61
więcej niż zmiana od ćmy do ćmy, od muchy do muchy, czy od
bakterii do bakterii. Rzeczywista ewolucja, "mega-" lub "mak­
roewolucja", oznacza zmianę od jednego typu do innego - 'od
ryby do filozofa", jak mówił tytuł książki Homera Smitha ('Fish to
Philosopher') albo 'od cząsteczek do człowieka', jak mówi pod­
tytuł jednego z amerykańskich podręczników biologii dla szkól
wyższych ("Molecules to Man"). Trzeba jednak przyznać, że ist­
nieje potencjalny związek między obserwowaną selekcją natu­
ralną wewnątrz typów i hipotetyczną ewqlucją między typami.
Związek ten nazywa się ekstrapolacją. Uczeni przewidują na
przykład zmiany w zaludnieniu świata. Gdyby wzrost ludności
świata następował w tempie obserwowanym w latach 1 960tych, to zaludnienie świata do roku 2000 wyniesie ponad 6 mi. liardów. Podobnie jeśli 90,bór I1Pturalny trwa przez bardzo dłu­
gie okresy czasu - mówią ewqlucjoniści - to ten sam proces,
który zmienia motyle z jaśniejszych w ciemniejsze forll)y" bę­
dzie stopniowo zmieniał ryby w filozofów czy cząsteczkj w ludzi.
Otóż zasadniczo nie ma nic2lego złego w metodzie ekstra­
polacji. Lecz na pewne sprawy trzeba uważać. Na przykład
prosta ekstrapolacja sugerowałaby, że zaludnienie Ziemi w ro­
ku 3000 wyniesie milion miliardów (jedynka z piętnastoma zera­
mi). Tak ekstrapolować w nieskończonqść nie można" gdyż w
końcu nadejdzie chwila, kiedy Ziemia okaże się po prostu zbyt
mała, aby pomieścić więcej ludzi. Inaczej w pewnym niomencie
Ziemia byłaby kulą złożoną z ludzkich ciał i rozszerzającą się
z prędkością świat/a.
Ten humorystyczny przykład wskazuje na pewną ważną
sprawę: żaden uczony nie może stosować ekstrapolacji bez
rozważania logicznych granic czy warunków granicznych
tej
.
ekstrapolacji.
Ewolucjoniści zdają sobie sprawę z tego problemu. Rozróż­
niają oni SUBspecjację i TRANSspecjację (T. Dobzhansky, F.
Ayala, L. Stebbins, and J. Valentine, Evolution, W. H. Freeman
and Co., San Francisco 1 977). Subspecjacja jest w istocie
zmiennością wewnątrzgatunkową, a transspecjacja jest zmianą
od jednego gatunku do innego. Autorzy VIspomnianego pod­
ręcznika wyrażają swoją wiarę, że można ekstrapolować od
'
zmienności wewnątrz gatunków do ewolucji między gatunkami.
Lecz przyznają oni także, że niektórzy z ich kolegów-ewolucjo­
nistów uważają, że taka ekstrapolacja przekracza wszelkie gra-
62
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
nice logiki.
A więc czy ewolucję "od cząsteczek do ludzi' można wyeks­
trapolować z doboru naturalnego między ciemnymi i jasnymi
motylami? Innymi słowy: czy istnieją warunki graniczne i grani­
ca logiczna dla wielkości zmiany, jaką czas, przypadek i dobór
naturalny mogą wytworzyć?
Odpowiedź brzmi następująco: dobór naturalny - tak, ewo­
lucja - nie. Jak się okazuje, istnieją liczne czynniki, które ostro
ograniczają wielkość zmiany, jaka może być wytworzona-przez
czas, przypadek i darwinowski dobór naturalny.
Największym problemem dla ewolucjonistów jest chyba
"cudowne dopasowanie organizmów do ich środowiska'. Jak
już wcześniej wspominaliśmy, adaptacja często obejmuje całą
grupę cech, z których żadna osobno nie posiada wartości
przeżycia. Wartość tę uzyskują dopiero wtedy, kiedy funkcjonu­
ją razem.
Weźmy na przykład dzięcioła. Jak uderzanie głową w drze­
wo zwiększało prawdopodobieństwo jego przetrwania, zanim
(przypadkowo?) pojawiły mu się tkanki i muskuły absorbujące
uderzenia? A jaka byłaby wartość przetrwania wszystkich tych
cech i jak mogły się one pojawić w populacji, zanim ten ptak
nie rozpoczął uderzać głową w drzewa? A przecież zanim każ­
da z tych adaptacji może mieć jakieś znaczenie, dzięcioł musi
mieć długi, kleisty język, aby sięgać po pożywienie pod korą
drzewa. Przykład może wydać się zabawny, lecz sprawa jest
poważna: jak darwinowskie dopasowanie może wyjaśnić poja­
wienie się cech złożonych z wielu wzajemnie zależnych części,
kiedy żadna z tych części nie ma wartości przeżycia?
Przypomnijmy sobie małe rybki czyszczące zęby wielkim ry­
bom. Z pewnością to, że te małe rybki wpływają do ust wielkiej
ryby, nie ma wartości przeżycia, jeśli wielka ryba jakoś nie 'ode­
woluuje" z siebie pragnienie odcięcia im odwrotu! Równie nie­
bezpieczna jest sytuacja w przypadku żuka bombardiera. Wy­
gląda on na normalnego żuka, lecz ma pomysłowy mechanizm
obrony chemicznej. Kiedy pojawia się średniej wielkości zja­
dacz żuków, na przykład ropucha, i szykuje się do wyrzucenia
swego długiego, lepkiego języka, wtedy żuk nakierowuje swoje
działa i uderza ropuchę gorącymi gazami o temperaturze
1 00 oC. Choć nie zabija w ten sposób ropuchy, to z pewnością
zabija przynajmniej na jakiś czas jej ochotę na żuki!
S1WORZENIE czy EWOLUCJA?
63
Pomyślny 'ogień dział" żuka bombardiera wymaga istnienia
dwu związków chemicznych (nadtlenku wodoru i hydrochino­
nów), dwu enzymów i związków blokujących działanie enzy­
mów, zbiorników ciśnieniowych i cały szereg dodatkowych or­
ganów służących do celowania i kontroli. S próbujmy sobie wy­
obrazić wszystkie te składniki zbierane przy pomocy czasu,
przypadku i doboru naturalnego!
Oczywiście, funkcjonujące sprawnie działa mają wartość
przeżycia, lecz aby wyjaśnić ich pochodzenie doborem natural­
nym, trzeba zagwarantować, aby każdy krok w tym procesie
miał wartość przeżycia. Inaczej bowiem geny odpowiadające
za te części nie mogłyby być wbudowane w populację.
Kreacjoniści i ewolucjoniści są zgodni co do tego, że adap­
tacje w rodzaju czaszki dzięcioła, symbiozy czyszczenia i działa
żuka bombardiera mają wartość przeżycia. Problemem jest
więc nie wartość przeżycia czy dopasowanie, ale raczej to, jak
powstały wszystkie te i podobne do nich adaptacje: przez czas
i przypadek czy przez projekt i stworzenie? Kiedy mamy do
czynienia z adaptacjami, które wymagają licznych wzajemnie
zależnych cech, to najbardziej logicznym i prawdopodobnym
wnioskiem wydaje się być stworzenie.
Sam Darwin doskonale zdawał sobie sprawę z tego proble­
mu. W jednym z rozdziałów książki 'Q powstaniu gatunków" za­
tytułowanym "Trudności teorii" rozważał cechy, które zależą od
oddzielnie bezsensownych części. Na przykład aby oko ludzkie
poprawnie funkcjonowało, wymagane są różne cechy: ognis­
kowanie się w różnych odległościach, przystosowywanie się do
zróżnicowanych ilości światła, eliminowanie tzw. "efektu tęczy"
itd. Rozważając pochodzenie oka Darwin napisał: 'Przypusz­
czenie, że oko (. . ) mogloby być uformowane przez dobór natu­
ralny, wydaje mi się absurdalne w najwyższym stopniu".
.
Współcześni ewolucjoniści nadal uznają te "trudności teorii"
ewolucji. Stephen Gould z Uniwersytetu Harvarda pisze na
przykład: "Co daje pól szczęki bądź pÓł skrzydła?" (Smith
Woodward's FOlly, New Scientist 1 979, April 5). Gould przyzna­
je również, że wielu ludzi, zwłaszcza artyści zatrudnieni przez
muzea i wydawnictwa podręcznikowe, próbowało przedstawić
hipotetyczne ciągi stopniowych zmian prowadzących od jedne­
go. typu do drugiego. Uważa jednak tego typu opowiadania za
'zbyt łatwą spekulację'. Nawet chociaż Gould jest ewolucjonis-
STWORZENIE CZ'( EWOLUCJA?
64
DZlęCIOI:.
OKO
Darwin powiedział, że "przypuszczenie,
iż oko ( .) mogłoby zostać ukształtowa­
ne przez dobór naturalny, wydaje mi się
- wyznaję - absurdalne w najwyższym
stopniu". W rozdziale zatytułowanym
"Trudności z teorią" wspomniał on także
o innych strukturach wymagających ist­
nienia wielu wzajemnie zależnych częś­
ci.
.
--
-
_
e
ŻUK BOMBARDIER
Aby mieć jakąkolwiek wartość dla przetrwania w walce o życie, każda
część "działa" żuka bombardiera musi znajdować się na swoim miejs­
cu. To samo dotyczy dzięcioła czy ryb czyszczących. Ewolucjonista
Lewontin mówi, że taka "doskonałość struktury była (czy tylko była?)
głównym świadectwem na rzecz Najwyższego Projektodawcy".
STWORZENIE Cl'( EWOLUCJA?
65
tą, to uważa, że klasyczne pojęcie stopniowej, gradualistycznej
ewolucji oparte jest nie na faktach, lecz na zbyt łatwej spekula­
cji.
W innym swoim artykule Gould wskazuje, że doskonałość
struktur złożonych była zawsze jednym z najmocniejszych
świadectw na rzecz stworzenia (Of Turtles, Vets, Elephants,
and Castles, New Scientist 1 979, January 1 1 ). Ostatecznie mówi - 'doskonałość nie musi posiadać historii', żadnego roz­
woju na drodze prób i błędów w czasie, od przypadkowych
kombinacji cech i ich selekcji. Jego zdaniem świadectwa na
rzecz ewolucji należałoby raczej poszukiwać w "dziwacznoś­
ciach i niedoskonałościach", które wyrażnie pokazują efekty
działania czasu i przypadku.
Lecz kreacjoniści uznają również istnienie niedoskonałości.
Uznajemy, że efekty 'czasu i przypadku' rzeczywiście znie­
kształciły stworzenie. N iedoskonałość nie jest więc sprawą
sporną - jest nią doskonałość. A ewolucjoniści od Darwina do
Lewontina i Goulda przyznają. że "doskonałość struktury" zaw­
sze była "głównym świadectwem istnienia Najwyższego Projek­
todawcy".
Pomimo tytułu swej książki Darwin nigdy w rzeczywistości
nie rozważał powstania gatunków. Nigdy nie wyjaśnił on po­
chodzenia prawdziwie nowych cech potrzebnych do wytworze­
nia prawdziwie nowego typu organizmu, czegoś więcej niż tyl­
ko odmiany jakiegoś istniejącego typu. Istnieje wiele logicznych
granic dla ekstrapolacji od doboru naturalnego do ewolucji,
lecz najprostszą jest to, że dobór naturalny nie może wyjaśnić
pochodzenia cech.
Rozważmy znany przykład 'zięb Darwina". Na wyspach Ga­
lapagos, około 600 mil na zachód od Ekwadoru, Darwin obser­
wował wiele odmian zięby, niektóre z małymi dziobami do ła­
pania insektów, inne z wielkimi dziobami do kruszenia nasion, a
jedną odmianę ze zdolnością do używania cierni do wypłasza­
nia owadów z ich jamek. Jak Darwin wyjaśnił 'pochodzenie"
tych różnych zięb? Dokładnie w ten sam sposób, w jaki zrobił­
by to kreacjonista. Widział on zięby o różnych typach dziobów
na kontynencie południowoamerykańskim i przypuścił, że zię­
by te mogły osiągnąć wyspy na pływającej macie roślinnej lub
jakoś podobnie. Zięby z dziobami kruszącymi ziarno przetrwały
tam, gdzie ziarno było głównym źródłem pożywienia, a te z
66
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
"Zięby Darwina", Umiejscowienie zięb na Wyspach Galapagos Darwin
wyjaśnił w ten sam sposób, w jaki mogłby to robić kreacjonista, Fak­
tycznie kreacjonista Edward Blyth opublikował pojęcie doboru natural­
nego 24 lata przedtem, zanim zrobił to Darwin, i użył go do wyjaśnienia
procesu, w trakcie którego stworzone typy rozprzestrzeniły się w róż­
nych środowiskach na Ziemi.
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
67
dziobami chwytającymi owady rozmnażały się tam, gdzie owa­
dy były głównym źródłem pożywienia. Jeśli z a ł o ż y m y
istnienie zięb z odmianami typów dzioba, to dobór naturalny
pomaga nam do wyjaśnienia, jak i gdzie różne odmiany prze­
trwały, gdzie rozprzestrzeniały się po Ziemi. Jest to, oczywiście,
dokładnie to samo, co mógłby powiedzieć kreacjonista.
Dobór naturalny pomaga nam wyjaśnić, jak i gdzie cechy
przetrwają, j e Ś I i i s t n i e j ą j u ż t e c e c h y. Punkt
ten bez przrwy podkreślał Lewontin w jednym ze swych artyku­
łów: "ewolucji nie można opisać jako procesu adaptacji, ponie­
waż wszystkie organizmy są już przystosowane. (.. .) adaptacja
prowadzi do doboru naturalnego, a dobór naturalny niekoniecz­
nie prowadzi do większej adaptacji" (Adaptation, Scientific
American 1 978, September). Czyli adaptacja musi pojawić się
wcześniej, niż może zadziałać dobór naturalny. Jeśli jednak ce­
chy mają być wcześniej, to dobór naturalny nie może wyjaśnić
ich pochodzenia.
Lewontin uważa, że ta prosta i kluczowa sprawa jest często
zapominana, daje więc przykład. Gdy jakiś teren staje się su­
chy, rośliny mogą reagować przez rozwijanie systemu głęb­
szych korzeni bądź grubszej kutikuli (woskowego nabłonka) na
liściach, lecz "tylko wtedy, jeśli ich pula genowa zawiera gene­
tyczną odmianę z długimi korzeniami bądź grubszymi kutikula­
mi". Tutaj ponownie geny dla głębszych korzeni i grubych wos­
kowych nabłonków muszą być obecne wśród genów, zanim
dobór naturalny może je wyselekcjonować. Ale jeśli te geny są
już obecne to mówimy tylko o odmianie wewnątrz typu, to jest
o stworzeniu, a nie o ewolucji. Dobór naturalny nie wyjaŚnia
stworzenia gatunków, lecz jedynie ich istnienie na danym ob­
szarze.
Lewontin jest ewolucjonistą i otwartym antykreacjonistą,
lecz rzetelnie uznaje te same ograniczenia doboru naturalnego,
co inni kreacjoniści: 'dobór naturalny działa w istocie tak, że
umożliwia organizmom utrzymanie ich stanu adaptacji raczej,
niż go ulepszanie". Selekcja naturalna nie prowadzi do ciągłego
ulepszania (ewolucji). Ona jedynie pozwala zachować cechy,
jakie organizmy już mają (kreacja). Lewontin zauważa również,
że gatunki zaginione są równie dopasowane do przeżycia, jak
współczesne, więc dodaje: "dobór naturalny działający przez
długi czas nie wydaje się ulepszać szans gatunku do przeżycia,
68
STWORZENIE Cl:'( EWOLUCJA?
lecz po prostu umożliwia mu 'podróżowanie' razem ze stale
zmieniającym się środowiskiem',
Dobór naturalny funkcjonuje tylko dlatego, że każdy typ zo­
stał stworzony z dostateczną różnorodnością do migrowania
po Ziemi we wszystkich jej ekologicznych i geograficznych od­
mianach. Nie uświadamiając sobie tego typu Darwin faktycznie
odkrył ważne świadectwo wskazujące na stworzenie.
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
69
Rozdział 7.
M utacje - podstawa zmian
ewolucyj nych czy źródło
degeneracji gatunku?
Darwin uznał, że sam dobór naturalny nie może wyjaśnić
pochodzenia nowych organów. Około 40 lat przed Darwinem
francuski ewolucjonista, Jean Lamarck, argumentował na rzecz
ewolucji opartej o dziedziczenie cech osiągniętych przez uży­
wanie bądź nieużywanie organów. Większość książek traktuje
lekceważąco ideę Lamarcka, lecz Darwin wierzył w dokładnie
to samo.
Jak powstały żyrafy? Według zarówno Darwina, jak i Lamar­
cka, historia zaczęła się na preriach afrykańskich. Z powodu
przedłużającej się suszy preria wyschła, lecz wysoko na drze­
wach pozostały zielona liście i niektóre zwierzęta zacząły wy­
ciągać szyje, aby ich dosiągnąć. W rezu�acie ich szyje nieco
się wydłużyły. Może to brzmi śmiesznie, ale w rzeczywistości
coś takiego się zdarza. Na przykład przez odpowiedni dobór
ćwiczeń można zwiększyć nieco swój wzrosl. Niektórzy męż­
czyźni w ten sposób starali się spełnić wymogi wstąpienia do
armii czy służb specjalnych w tych krajach, gdzie wymagany
jest do tego pewien minimalny wzrosl.
Problem jednak dotyczy tego, czy tak zdobyte cechy (dłuż­
sza szyja czy wyższy wzrost) mogą być dziedziczone przez po­
tomstwo. Darwin nie znał mechanizmu dziedziczenia. Myślał,
że przy rozmnażaniu każdy narząd tworzy "pangeny", drobne
ciałka, które miały zbierać się we krwi i płynąć do narządów
rozrodczych. Przenoszone z nasieniem miały wpływać na ce­
chy późniejszego potomstwa. Wydłużone szyje pierwotnych
żyraf miały wysyłać 'pangeny" w nieco zmienionej postaci, ce­
chy nabyte miały być więc dziedziczone.
Ta idea "postępu przez wysiłek" przyczyniła się do pierwot­
nej popularyzacji ewolucjonizmu. Pangeneza, Darwinowska
koncepcja dziedziczenia, opanowała w jego czasach ludzką
wyobraźnię daleko bardziej niż dobór naturalny. Sugerowała
70
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
Jeśli chodzi o pochodzenie nowych cech, to Darwin podobnie jak La­
marck uciekał się do pojęć "używania i nieużywania" oraz dziedziczenia
zdobytych cech. Na przykład żyrafy osiągnęły dłuższe szyje, ponieważ
ich przodkowie wyprostowywali się wyciągając szyję w poszukiwaniu
liści na drzewach. Ta idea "postępu poprzez wysiłek" przyczyniła się do
pierwotnej popularności ewolucjonizmu, lecz później została zdyskre­
dytowana.
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
71
ona bowiem ciągły postęp przez odpowiednie używanie bądź
nieużywanie organów. Jeśli chcesz być mądry, używaj swego
mózgu, a nie tylko ty, ale i twoje dzieci będą mądrzejsze. Jeśli
chcesz być silny, używaj swoich muskułów, a nie tylko staniesz
się silniejszy, ale takimi będą i twoje dzieci.
Niestety, teoria używania i nieużywania musiała być odrzu­
cona. August Weisman na przykłąd obcinał ogony myszy przez
dwadzieścia jeden pokoleń - ale myszy nadal rodziły się z ogo­
nami. Cechy osiągnięte przez używanie i nieużywanie nie wpły­
wają na dziedziczenie.
Nowoczesny ewolucjonizm został nazwany neodarwiniz­
mem. Nadal akceptuje on Darwinowskie idee doboru natural­
nego, lecz wierzy, że nowe cechy pojawiają się na drodze przy­
padku, przez przypadkowe zmiany w genach zwane mutacja­
mi.
W horror-filmach często występują mutanci, kiedy na przy­
kład jakaś katastrofa atomowa tworzy ludzi z chropowatą skó­
rą, jednym wypukłym okiem i innymi 'nowymi cechami'. W
świecie rzeczywistym mutacje są odpowiedzialne za wiele ge­
netycznych wad, w tym hemofilię (zmniejszoną krzepliwość
krwi), utratę ochronnej barwy skóry i oczu oraz pewne rodzaje
raka i niewłaściwe funkcjonowanie mózgu.
Różne rodzaje promieniowania i pewne związki chemiczne
mogą rzeczywiście tworzyć mutacje, a mutacje w komórkach
rozrodczych mogą przechodzić z pokolenia na pokolenie. We­
dług nowoczesnego, neodarwinowskiego ujęcia mutacje są
źródłem nowych cech dla ewolucji, a dobór naturalny wybiera
najlepiej dopasowane kombinacje, które są najpierw wytworzo­
ne przez przypadek.
Dlaczego nigdy nie byliśmy w stanie rozwiązać problemu
grypy? Częściowo dlatego, że tegoroczna szczepionka i nasze
własne antyciała są skuteczne tylko przeciw tegorocznej gry­
pie. Wirus ospy jest na tyle przyzwoity, że pozostaje ten sam
przez całe lata tak, że kiedy zaszczepimy się, zdobywamy dłu­
gotrwałą odporność. Lecz wirus grypy mutuje bardzo łatwo.
Każdego roku jego białka są nieco odmienne. Są to nadal wiru­
sy grypy, lecz niezupełnie pasują do naszych antyciał - musimy
więc odbudować naszą odporność. Kiedy następuje rekombi­
nacja z wirusami zwierzęcymi (średnio raz na dziesięć lat) , pro­
blem staje się jeszcze groźniejszy.
72
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
Mutacje z pewnością są realne. Mają głęboki wpływ na na­
sze życie. Według neodarwinistów mutacje są surowcem dla
ewolucji. Lecz czy to możliwe? Czy mutacje mogą tworzyć real­
ne ewolucyjne zmiany? Niewątpliwie wywołują one zmiany
cech, lecz czy są to zmiany e w o I u c Y j n e ? Czy pomaga­
ją wyjaśnić postulowaną zmianę od cząsteczek do człowieka
czy od ryby do filozofa?
Z trzech powodów, które poniżej omówimy, odpowiedź na
powyższe pytanie brzmi negatywnie.
Prawdopodobieństwo zmian ewolucyjnych opartych
na mutacjach
Problem numer jeden to problem matematyczny. Nie będę
go szeroko omawiał, gdyż jest opisany w wielu książkach i po­
wszechnie uznany przez samych ewolucjonistów jako poważny
problem dla ich teorii.
Mutacje na szczęście są bardzo rzadkie. Pojawiają się śred­
nio raz na każde dziesięć milionów powieleń cząsteczki DNA
(raz na 1 07, ta ostatnia liczba to jedynka z siedmioma zerami).
Jest to dość rzadko, ale z drugiej strony, kiedy uwzględnimy,
że nasze ciała zawierają blisko 1 00 bilionów komórek (1 014), to
nie jest to tak rzadko. Z dużym prawdopodobieństwem może­
my więc powiedzieć, że mamy parę komórek ze zmutowaną
postacią prawie każdego genu. W probówce mogą pomieścić
się miliony bakterii i znowu istnieje wysokie prawdopodobień­
stwo, że znajdą się wśród nich formy zmutowane.
Matematyczny problem dla ewolucji pojawia się, kiedy wy­
magamy s e r i i mutacji. Prawdopodobieństwo otrzymania
serii dwu mutacji jest iloczynem prawdopodobieństw otrzyma­
nia każdej z nich z osobna: 1 07x1 07 1 014. Takie dwie mutacje
pojawiają się raz na sto bilionów. Ale dwie mutacje to o wiele za
ma/o, aby stworzyć prawdziwie nową strukturę, pewien nowy
rodzaj organizmu. Potrzeba do tego większej ilości mutacji. A
więc jakie jest prawdopodobieństwo otrzymania naraz trzech
mutacji? Jest jedna na miliard bilionów, 1 :1 021• Cały ocean nie
jest wystarczjąco wielki, aby pomieścić wystarczającą ilość
bakterii, aby mieć statystyczną pewność, że znajdziemy wśród
nich jedną z trzema jednoczesnymi czy kolejno powiązanymi
mutacjami.
=
SlWORZENIE CZY EWOLUCJA?
73
M utacje są przypadkowymi zmianami w genach (DNA), zwykle wywo­
łanymi przez promieniowanie. Mutacje w wielkości i kształcie skrzydeł
pokazane wyżej zostały wytworzone przez napromieniowanie muszek
owocowych promieniami rentgenowskimi. Według nowoczesnego,
neodarwinowskiego ujęcia mutacje są źródłem nowych cech dla ewo­
lucji, a dobór wybiera najlepiej przystosowane kombinacje, które naj­
pierw są wytworzone przypadkowo. Mutacje z pewnością występują,
lecz istnieją granice ekstrapolacji od zmian mutacyjnych do zmian ewo­
lucyjnych.
74
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
Prawdopodobieństwo pojawienia się czterech mutacji wyno­
si jeden do 1 0"8. Cała Ziemia nie jest wystarczająco duża, aby
w swojej objętości pomieścić wystarczającą ilość organizmów,
byśmy mieli pewność, że jeden wśród nich ma cztery powiąza­
ne mutacje. A przecież aby zmienić rybę w filozofa, czy nawet
rybę w żabą trzeba ich dużo więcej. Cztery mutacje nie stano­
wią nawet początku w kierunku rzeczywistej ewolucji.
Właśnie na tym poziomie mikrobiologowie porzucili ideę, że
m utacje mogą wyjaśnić, dlaczego niektóre bakterie są odporne
na cztery różne antybiotyki podane jednocześnie. Prawdopo­
dobieństwo wyjaśnienia tego przy pomocy mutacji było po pro­
stu zbyt małe, wiec zacząto poszukiwać innego organizmu. Od­
kryto w końcu, że bakterie były odporne na antybiotyki nawet
p r z e d wymyśleniem tych ostatnich. Nieodporne odmiany
stawały się odporne nie przez mutacje, lecz dzięki wymianie
pierścieni DNA zwanych plazmidami i przekazywniu w ten spo­
sób odporności na antybiotyki. Nie była to w ogóle mutacja, tyl­
ko zwykła rekombinacja i zmienność wewnątrz typu.
Wbrew więc popularnej opinii pojawianie się odporności
bakterii na leki nie jest przejawem ewolucji, odporne formy bo­
wiem zawsze były obecne. Nie wykazuje ono nawet tworzenia
się korzystnych mutacji. Jest jedynie świadectwem doboru na­
turalnego (czy raczej w tym przypadku pewnego rodzaju
sztucznego doboru, bo wywołanego ingerencją człowieka), do­
boru wśród już istniejących odmian wewnątrz typu.
W tym miejscu ewolucjoniści odwołują się do czasu: "Oczy­
wiście, prawdopodobieństwo jest niskie, ale ile jest czasu - pra­
wie' 5 miliardów lat!" Lecz 5 miliardów lat to tylko około 1 017 se­
kund, a cały Wszechświat zawiera mniej niż 1 080 atomów. Tak
więc Wszechświat nie jest wystarczająco duży, aby otrzymać
prawdopodobieństwo w rodzaju 1 : 1 03 000 000, jakie ewolucjonista
Huxley otrzymał, kiedy oceniał prawdopodobieństwo wyewo­
luowania konia.
W 1 967 roku grupa znanych w Świecie nauki biologów i ma­
tematyków zebrała się w Wistar Institute, aby rozważyć mate­
matyczne problemy neodarwinowskiej interpretacji ewolucji
[patrz Paul S. Moorhead and Martin M. Kaplan (eds.), Mathe­
matleal Challenges to the Neo-Oarwinian Interpretatlon ot
Wistar Symposium No. 5, Wistar Institute Press, Phi­
ladelphia 1 967] . Wszyscy obecni byli ewolucjonistami i zgadzali
Evolution,
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
75
się, co wyraźnie stwierdza wstęp do wspomnianej książki, że
nikt nie będzie kwestionował samej ewolucji. Jedynym pyta­
niem było, czy mutacje łącznie z doborem naturalnym mogą
stanowić podstawę mechanizmu zmiany ewolucyjnej? Odpo­
wiedź matematyków brzmiała: NIE.
Po szczególnie przekonującym referacie Marcela Schutzen­
bergera z Uniwersytetu Paryskiego przewodniczący zgroma­
dzenia, C. H. Waddington, powiedział: "Twoje rozumowanie
prowadzi po prostu do tego, że życie musiało pojawić się po­
przez akt stworzenia!" Stenografistka zanotowała tu: 'Schutzen­
berger: Nie! Głosy z sali: Nie!"
Wszystko, tylko nie stworzenie. Nawet przypominanie tego
słowa nie jest w porządku.
Dr Waddington nazwał siebie później 'postneodarwinistą" a więc kimś, kto wierzy w ewolucję, lecz kto nie wierzy, aby mu­
tacja i dobór mogły wyjaśniać jej przebieg. Wielu ewolucjonis­
tów (nie dotyczy to jednak autorów podręczników i nauczycieli)
uznaje potrzebę ukucia "postneodarwinowskiej" syntezy (patrz
Joe Felsenstein, Evolution, American Scientist, March - April
1 978, s. 225-226; Stephen J. Gould, Is a New and General
Theory of Evolution Emerging?, Paleobiology, Winter 1 980).
Uczeni czują znaczny respekt dla matematyki i powyższe
wyzwanie dla modelu opartego na mutacji i selekcji wymusza
rewizję na neodarwinowskim myśleniu, włączając dyskusję nad
tzw. "cudownymi mutacjami" (John Gliedman, Miracle Muta­
tions, Science Oigest, February 1 982). Lecz istnieją jeszcze po­
ważniejsze krytyki tego modelu.
Mutacje - rozwój czy degeneracja?
Prawie każda mutacja, jaką znamy, zwiazana jest z jakąś
chorobą lub wadą. Kreacjoniści używają mutacji do wyjaśnienia
pochodzenia pasożytów i chorób, defektów dziedzicznych i
utraty niektórych cech. Innymi słowy czas i przypadek prowa­
dzą do niszczenia i pogarszania stanu rzeczy. \:.atwo zauważyć,
że używanie mutacji do wyjaśniania załamywania się istniejące­
go porządku genetycznego (stworzenia) jest całkowicie prze­
ciwne wobec używania mutacji do wyjaśniania budowania po­
rządku genetycznego (ewolucji).
Sądąc przyczyną wad bądź blokując normalną funkcję pew-
76
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
nych genów mutacje wprowadziły liczne gnetyczne nienormal­
nosci do ludzkiej populacji. Hemofilia (zmniejszona krzepliwość
krwi), była nieszczęściem domow królewskich Europy, mogła
powstać na przykład wskutek mutacji genu zarządzającego
czynnikiem krzepliwości krwi u królowej Wiktorii, a straszna
choroba Taya-Sacha mogła powstać w Czechosłowacji w la­
tach 1 920-tych wskutek mutacji genu produkowania enzymu
kluczowego dla funkcjonowania mó�gu.
Niektórzy nazywają mutacje 'środkami stwarzania'. Lecz
mutacje niczego nie stwarzają. Odwrotnie, porządek musi poja­
wić się wcześniej, zanim mutacje mogą go zniekształcić.
Ludzie poddani są obecnie ponad 1 500 zaburzeniom muta­
cyjnym. Na szczęście nie musimy obawiać się ujawnienia tak
wielu wad. Powodem jest to, że każdy z nas ma dwa zbiory ge­
nów - jeden od matki, a drugi od ojca. Zmutowane geny odpo­
wiedzialne za wady genetyczne są z reguły 'zneutralizowane"
przez zdrowe geny pochodzące od drugiego z rodziców. W
podręcznikach genetyki znaleźć można opis indyka, który wy­
kluł się z niezapłodnionego jaja, który miał tylko po jednym
chromosomie z każdej pary. Siłą rzeczy wszystkie mutacje na­
tychmiast się ujawniły. Ten biedny ptak nie mógł utrzymać w
górze swojej głowy. Pióra wypadały całymi płatami, a jego od­
porność na choroby była tak niska, że musiał być trzymany w
specjalnym izolowanym pomieszczeniu.
Mutacje są w olbrzymiej większości szkodliwe i w miarę
upływu czasu stanowią coraz większy "ciężar genetyczny' dla
gatunku. Żaden ewolucjonista nie powie, że zniszczenie warst­
wy ozonu wokół Ziemi jest pożądane, przyspieszy bowiem tem­
po mutacji, a więc i tempo ewolucji. Owszem, mutacji będzie
więcej, ale ich skutkiem będą głównie przypadki raka skóry i in­
ne szkodliwe zmiany. Być może od czasu do czasu mogłaby
zajść jakaś korzystna zmiana, ale zaginę/aby ona w morzu
zmian szkodliwych.
Ponieważ szkodliwe mutacje tak bardzo przewyższają li­
czebnie mutacje pożyteczne, prawo w wielu krajach nie zezwa­
la na małżeństwo osób blisko spokrewnionych. Dla takich osób
bowiem zwiększa się znacznie prawdopodobieństwo ujawnie­
nia się zmutowanych genów.
Ponieważ za mutacje bardzo często odpowiedzialne są
"ukryte geny' (recesywne), które powodują, że mutacje te nie
77
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
choroby
wypadające
pióra
trzęsąca
się głowa
Mutacje w większości przypadków sa szkodliwe i w mierę upływu cza­
su nakładają one coraz większe "brzemię genetyczne" na gatunek. In­
dyk, któremu brakuje drugiego zbioru genów umożliwiającego zamas­
kowanie wad dziedziczriych, rzadko kiedy samodzielnie może ostać się
przy życiu. Kreacjoniści odwołują się do mutacji, by wyjaśnić pocho­
dzenie pasożytów i chorób. Niektórzy ewlocjoniści nadal wierzą, że
czas, przypadek i korzystne od czasu do czasu mutacje dostarczają
surowca dla postępu biologicznego, lecz "post-neodarwiniści" poszu­
kują innych sposobów, by wyjaśnić ewolucję.
78
STWORZENIE Cz:.r EWOLUCJA?
ujawniają się, trudno je też wyeliminować poprzez dobór.
Wskutek tego występuje tzw. wzmacnianie mutacji do pewnego
punktu (mutacyjnej równowagi). Zjawisko to nazywa się "ładun­
kiem' bądź wręcz 'brzemieniem genetycznym'. W jednym z
podręczników ewolucjonizmu jego autorzy stwierdzają wyraź­
nie, że termin nie dotyczy 'obniżania się' genetycznej jakości
gatunku (T. DObzhansky, F:-Ayala, L. Stebblns, and J. Valenti­
ne, Evolutlon, W. H. Freeman and Co., San Francisco 1 970).
Pewien czołowy ewolucjonista określił mutację jako "błąd" w
DNA i napisał, że mutacje u muszki owocowej wytworzyły krót­
kie skrzydełka, zdeformowane szczecinki ślepotę i inne powaź­
ne wady (Francisco Ayala, The Mechanisms of Evolution,
Scientific American, September 1 978). Czy takie efekty mogą
być surowcem dla ewolucji?
Nie znaczy to, że dobroczynne mutacje są teoretycznie nie­
możliwe. Bakterie, które tracą zdolność trawienia pewnych cuk­
rów, mogą ją odzyskać przez mutację. Nie jest to jednak żadna
ewolucja, ponieważ bakteria ta powraca do punktu wyjścia lecz przynajmniej ta mutacja jest pożyteczna.
Kiedy pytamy ewolucjonistów o przykłady dobroczynnych
mutacji, niezbyt często otrzymujemy odpowiedź. Dr Parker
wspomina, że w trzech przypadkach udzielono mu jej jednak i
był to zawsze ten sam przykład: anemia komórek sierpowa­
tych.
Jest to choroba czerwonych ciałek krwi. Dlaczego ktoś cho­
robę nazywa dobroczynną mutacją? Otóż w pewnych rejonach
Afryki śmiertelność na malarię wynosi ponad 30 %. Malaria wy­
wołana jest przez drobny jednokomórkowy organizm, który do­
staje się do czerwonych komórek krwi i zjada hemoglobinę.
Ten konkretny zarazek "nie lubi' hemoglobiny komórek sierpo­
watych i w rezultacie ludzie je posiadający nie zapadają na ma­
larię. Lecz koszt tego jest wysoki - około 25 % dzieci chorują­
cych na tę anemię umiera z jej powodu.
Jeśki ktoś chce nazwać to dobroczynną mutacją, to proszę
bardzo. Wydaje się jednak bardzo wątpliwe, aby dalszy rozwój
człowieka mógł być oparty na tego typu mutacjach.
Gen anemii sierpowatej występuje w znacznym stopniu w
pewnych populacjach afrykańskich nie dlatego, że jest on 'do­
broczynny", lecz po prostu dlatego, że śmiertelność na anemię
w tych rejonach jest mniejsza niż śmiertelność na malarię. Do-
79
S1WORZENIE CZY EWOLUCJA?
anemia komórek
sierpowatych
normalna krew
, '
(.
�
* MUTATlON
Anemia sierpowata jest często prezentowana jako przykład korzystnej
mutacji, ponieważ ludzie posiadający sierpowatą hemoglobinę w
swoich czerwonych ciałakch krwi są odporni na malarię. Lecz cena tej
ochrony jest wysoka - 25 % dzieci nosicieli prawdopodobnie umrze na
anemię, a następne 25 % jest podatnych na malarię. Gen będzie auto­
matycznie selekcjonowany tam, gdzie śmiertelność na malarię jest wy­
soka, lecz sarni ewolucjoniści przyznają, że krótkoterminowe zalety - to
wszystko, co dobór naturalny potrafi odsiać - może stanowić uszczer­
bek dla długoterminowego przeżycia. Co sądzisz na ten temat? Czy
anemia sierpowata jest szkodliwa, czy też stanowi dobry przykład po­
stępu ewolucyjnego?
80
STWORZEr:,jj E CZY EWOLUCJA?
bór naturalny jest "ślepym' procesem automatycznie groma­
dzącym geny pozwalające przeżyć na krótką metę, nawet jeśli
zmiejsza to przeżycie gatunku na dłuższą metę. Z tego powodu
John Maynard Smit� (The Evolution of Behavior, Scientitic
American, September 1 978) uważa, że dobór naturalny m oże
od czasu do czasu prowadzić do szkodliwych rezu ltatów z
uszczerbkiem dla jakości genetycznej. Naszym zdaniem ten
właśnie efekt widzimy w przypadku anemii sierpowatej.
Lepszym przykłądem korzystnej mutacji jest chyba otrzyma­
nie kukurydzy (George W. Beadle, The Ancestry of Com, Scien­
tific American,. January 1 980) . Ale mutacja ta w istocie jest ko­
rzystna dla ludzi, a nie dla zboża. Jest ono biologicznym "mon­
strum", które nie może przeżyć bez troski ze strony ludzi. Po­
dobnie Richard Novick (Plasmids, Scientific American, Decem­
ber 1 980) nazywa �ęwolucyjnymi kalekami" bakterie, które dzię­
ki mutacjom stają się odporne na leki - a to z powodu szkodli"
wych efektów takich zmian.
Powtórzmy jednak jeszcze raz - nie jest tak, że korzystne
m utacje są teoretycznie niemożliwe. To raczej cena ich wystę­
powania jest zbyt wysoka. Wyjaśniając ewolucję stopniową se­
lekcją takich korzystnych mutacji należy również uporać się z
tysiącami szkodliwych mutacji, jakie mogłyby się pojawić. W
miarę upływu czasu"brzemię genetyczne staje się zbyt wielkie i
zdolność gatunku do przeżycia staje pod znakiem zapytania.
M utacje prowadzą raczej do degeneracji niż do rozwoju.
M utacje wskazują na stworzenie
Największy powód, dla którego należy odrzucić pogląd, iż
m utacje mogą prowadzić do ewolucji, jest bardzo prosty. W
rzeczywistości bowiem zjawisko m utacji zakłada stworzenie.
M utacje są p rzecież tylko zmianami w już istniejących genach.
Większość mutacji jest wywołana przez promieniowanie.
Jest oczywiste, że aby promieniowanie mogło oddziałać, naj­
pierw musi istnieć gen. Gen musi istnieć, zanim może zmuto­
wać. W rezultacie mutacji otrzymujemy tylko zmienioną postać
już istniejącego genu, czyli zmienność wewnątrz typu.
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
81
Rozdział 8.
W jaki sposób powstała
różnorod ność żywych
organ izmów?
Pewien ewolucjonista powiedział kiedyś, że każdy farmer
praktykujący selektywny chów praktykuje ewolucję. Jeden ze
słuchających go farmerów odpowiedział następująco: "Proszę
pana, kiedy ja krzyżuję świnie, to otrzymujlj nadal świnie, a nie
psy, koty czy konie". Fakt ten staje się powoli oczywisty dla co­
raz większej liczby ludzi.
Stephen Gould (The Return of Hopeful Monsters, Naturf,ll
History June-July 1 977), naukowiec z Harvardu, wyraźnie uzna­
je głęboką różnicę między ewolucją a mutacjami. Ewolucja - jak
mówi - wprowadza "glljbokie przejścia strukturalne", takie jak
zmiana od ryby do filozofa (nazywamy to makroewolucją). Mu­
tacje tworzą zaś tylko mniejsze odmiany, jakie widzimy w eks­
perymentach z "muszkami w butelkach', które na początku i na
końcu są muszkami. Gould beszta swoich kolegów - ewolucjo­
nistów za przeprowadzanie nielogicznej jego zdaniem ekstra­
polacji. "Ortodoksyjni neodarwiniści ekstrapolują te niezbyt gllj­
bokie i stale wystljpujące zmiany na najglljbsze przejŚcia struk­
turalne (.. .) " . Dla ewolucjonisty dawnego stylu, który posługuje
się mechanizmem mutacja-selekcja, "makroewolucja (polegają­
ca na większych przejŚciach strukturalnych) jest tylko mikro­
ewolucją (przyklad muszek w butelkach), tyle że rozszerzoną'.
Gould zapytuje wtedy: 'Jak takie procesy mają zmienić komara
czy nosorożca w coś fundamentalnie odmiennego?" W swoim
późniejszym artykule (Is a New and General Theory of Evolu­
tion Emerging?, Paleobiology, Winter 1 980) odpowiada nastę­
pująco na to pytanie: 'Ta teoria [tzn. ortodoksyjny neodarwino­
wski ekstrapolacjonizm] jest faktycznie martwa jako ogólna pro­
pozycja pomimo tego, że trwa nadal jako podrljcznikowa orto­
doksja".
Gould uważa, że obecna wiedza z genetyki wystarcza, aby
zupełnie odrzucić wyjaśnianie ewolucji jako powolnej, stopnio­
wej selekcji małych zmian mutacyjnych. Jest on zamiast tego
82
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
przekonany, że ewolucja zachodzi w gigantycznych krokach,
poprzez radykalne restrukturowanie całych zbiorów DNA two­
rząc to, co sam nazywa "monstrami rokującymi nadzieję" ("ho­
peful monsters'). Przyznaje zarazem, że żadne takie monstrum
rokujące nadzieję nigdy nie zostało zaobserwowane. Jego no­
wa teoria nie jest więc w żadnym wypadku logicznym wynika­
niem z obserwacji, lecz raczej fantastyczną wiarą w dalszą
przyszłość teorii obalonej przez fakty.
Gould nie jest izolowanym przykładem. W październiku
1 980 roku światowej ślawy ewolucjoniści spotkali się w Chica­
go na konferencji podsumowanej potem popularnie przez
Adlera i Careya w Newsweeku z 3 listopada 1 980 roku oraz
profesjonalnie przez Lewina w Science z 21 listopada 1 980 ro­
ku. Według Lewina 'centalnym problemem konferencji w Chica­
go było to, czy mechanizmy leżilce u podstaw mikroewolucji
można ekstrapolować, aby uzyskać wyjaśnienie zjawiska makro­
ewolucji'. Innymi słowy: procesy mutacji, doboru i seksualnej
rekombinacji tworzą zmienność wewnątrz typu, lecz czy można
ich działanie rozszerzyć (ekstrapolować) tak, aby wyjaśnić za­
kładaną zmianę ewolucyjną od prostszych do bardziej złożo­
nych typów? Czy można w ten sposób wyjaśnić makroewolu­
cję?
Kreacjoniści już dziesiątki lat temu wskazali na szereg lo­
gicznych i obserwacyjnych ograniczeń dla tej wielkiej ekstrapo­
lacji. Jest nam oczywiście przyjemnie, że najsławniejsi ewolu­
cjoniści świata zgadzają się obecnie z nami - nie przyznając
nam jednak żadnych zasług - że podręcznikowy i telewizyjny
obraz niewielkich mutacji, które powoli selekcjonowane tworzą
ewolucję, jest po prostu fałszywy.
W tym miejscu wielu ewolucjonistów mówi: "Tak, krytykuje­
my dotychczas uznawane mechanizmy ewolucji, ale przynaj­
mniej zgadzamy się wszyscy, że jest ona faktem, chociaż nie
wiemy, jak zachodzi'. Dr Parker twierdzi, że chociaż sam kiedyś
udzielał takiej odpowiedzi, brzmi ona teraz dla niego komicznie
i bezsensownie, podobnie jak dla Colina Pattersona (przemó­
wienie w American Museum of Natural History, New York, No­
vember 5, 1 981 ), czołowego paleontologa z British Museum.
Patterson powiedział, że ewolucjoniści zwykli oskarżać kiedyś
kreacjonistów o przyjmowanie faktu różnorodności żywych or­
ganizmów bez przedstawiania żadnego mechanizmu wyjaśnia-
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
83
jącego ten fakt, ale teraz sami robią dokładnie to· samo. Teorii dodaje Patterson - która po prostu akceptuje różnorodność ży­
cia nie ofiarowując żadnego wyjaśniającego mechanizmu, który
do niej doprowadził, nie można uważać w ogóle za teorię nau­
kową·
Ewolucjoniści wierzą, mówiąc żartobliwie, że ostatecznie
żaby przekształcają się w księżniczki. Bajki jednak przedstawia­
ją sposób takiego przekształcenia - jest nim pocałunek młode­
go i urodziwego księcia. I gdyby ktoś poważnie upierał się przy
tym "mechanizmie", to można jego skuteczność sprawdzić em­
pirycznie. Taka empiryczna weryfikacja nie jest jednak możliwa
we współczesnym ewolucjonizmie. Czy mamy do czynienia ze
zmianą żab w księżniczki, ryb w filozofów czy molekuł w ludzi,
nazywanie ewolucji faktem bez przynajmniej ogólnego przed­
stawienia jej mechanizmu nie ma żadnych podstaw.
Kreacjoniści nie wierzą, że żaby przekształcają się w księż­
niczki, ale raczej że żaby i ludzie zostali oddzielnie stworzeni z
tych samych rodzajów molekularnych "cegiełek budowlanych".
Pamiętacie wypolerowany kamień i grot strzały? Oba te przed­
mioty zostały ukształtowane z tej samej substancji - jeden przy
pomocy (mechanizmu) czasu i przypadku działającego na we­
wnętrzne własności materii, drugi przy pomocy mechanizmu
projektu i stworzenia tworzącego nieredukowalne własności or­
ganizacji. Dlatego właśnie sednem sporu kreacjonizmu z ewo­
lucjonizmem jest mechanizm powstania organizmów żywych wyjaśnienie "jak?" Substancja żywa, adaptacje i zmiany są "da­
nymi' bądź "faktami", które są akceptowane przez obie strony
sporu. Centralnym pytaniem jest, jak zaistniały te wzorce po­
rządku: przez czas i przypadek jak wypolerowany kamień, czy
też przez projekt i stworzenie jak grot strzały?
Większość ewolucjonistów na konferencji w Chicago zgo­
dziła się, że mechanizm neodarwinowski odwołujący się do
mutacji i doboru nie da się już naukowo utrzymać jako wyjaś­
nienie pochodzenia i różnorodności żywych organizmów. Nie­
stety, wielu ewolucjonistów zaczyna zamiast tego pokładać ca­
łą swoją nadzieję w "monstrach rokujących nadzieję', których
ideę wskrzesił Gould i inni. Nieliczni nadal opowiadają się za
neodarwinizmem licząc na jego udoskonalenie. Ale niektórzy
uczeni chcą poszukiwać prawdziwie nowych hipotez.
Jednym z takich uczonych jest Pierre Grasse. W zjadliwych
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
84
�
·
�
ó",
0 �.,,\
.
ps
,�
�",>:i�
�r.r'i�'?·-"· ;:,��?
�'
'-.:
�...;;
...
\\ ",���\(�\f(�f
" (jJ """ , '"t:'ł: ��:,
00
i! j) y
/! �"
,
.
- ='
"
t ,�
. ł
•
.
.
C"'{i.'
-:r
.
r
., ··. · i'::
.. - �·
v
- .... ...
.
.
... ","
'<S:� f
(,-
Najbardziej logicznym wnioskiem z naukowych obserwacj i dOtyczą­
cych mutacji, doboru i genetycznej rekombinacji wydaje się być zmien­
noŚĆ wewnlJłrz stworzonych typów. Jeśli różnorodność gatunków nie
jest rezultatem działania czasu, przypadku i mutacji, lecz została stwo..
rzona, to nie istnieje też zbyt wielkie "brzemię genetyczne", jakie musia­
łoby istnieć, gdyby ujęcie ewolucyjne było prawdziwe. Lecz czy istnieje
wystarczająca zmienność wewnątrz każde g o stworzonego typu, aby
utworzyć wszystkie odmiany, jakle dziś widzimy? Kreacjoniści dyspo­
. nują obecnie obiecującymi odpowiedziami na to pytanie.
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
85
słowach odrzuca on mutację i selekcję jako sposób, w jaki za­
chodzić miałyby zmiany ewolucyjne. Mutacje są 'tylko dzie­
dzicznymi fluktuacjami wok61 stanowiska pośredniego; wahnię­
ciem na prawo, wahnięciem na lewo, lecz bez żadnego osta­
tecznego efektu ewolucyjnego". Mutacje "nie Sq komplementar­
ne (. . .), ani nie Sq kumulatywne'. Znaczy to, że nie funkcjonują
razem, nie współdziałają, i nie dodają się. 'Modyfikujq one to,
co już poprzednio istniało' - mówi Grasse (Evolutlon ot Living
Organisms, Academic Press, New York 1 977) - co znaczy, że
mutacja nie daje nic więcej ponad zmienność wewnątrz typu.
Faktycznie otrzymujemy nawet mniej, ponieważ w większości
wypadków mutacje są szkodliwe tworząc zmiany "schyłkowe"
zamiast 'wznoszącej się do góry" ewolucji. 'Przypadek kierowa­
ny przez wszechmogqcy dobór staje się pewne!)o rodzaju
opatrznościq (.. .) którq się tajemnie czci'.
,
Grassa nie jest Geszcze) kreacjonistą. Lecz mówi, że wszyst­
ko, co wie o świecie ożywionym, przekonuje go, że musi istnieć
jakaś "wewnętrzna siła" działająca w historii życia. Przypomina
to nam Alberta Szent-Gyorgyiego, który powiedział, że pojawie­
nie się bardzo złożonych cech na drodze mutacji ma zerowe
prawdopodobieństwo. Wspominaliśmy, że obserwacje organiz­
mów ożywionych zmusiły Szent-Gyorgyiego, podobnie jak
Grassego, do postulowania przynajmniej siły stwórczej.
Pamiętacie też może Garreta Hardina, który pytał: 'Czy
schemat ewolucyjny jest błędny? Czy Paley mial rację?" Czy
możemy wnioskować o kreacji z tego rodzaju projektu, jaki wi­
dzimy wśród organizmów żywych? 'Przemyśl to!'
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
86
Rozdział 9.
Zm ienność w ramach
stworzonych typów
Kreacjonisci twierdzą, że ogromna różnorodność, jaką się
obecnie obserwuje, utworzyła się po stworzeniu w rezultacie
zmienności wewnątrz typów. Powstaje pytanie, czy jednak jest
to w ogóle możliwe? Czy wystarczyło na przykład stworzyć jed­
ną parę ludzi, aby wytworzyć całą różnorodność obserwowaną
dzisiaj u rozmaitych ras ludzi? Pomocy w sformułowaniu odpo­
wiedzi na to pytanie udziela ewolucjonista Francisco J. Ayala
(The Mechanisms of Evolution, Scientific American, September
1 978) . Mówi on, że ludzkie istoty są "heterozygotyczne" średnio
dla 6,7 % ich genów. Znaczy to, że na 1 00 par genów dla danej
cechy od 6 do 7 posiada różne allele (np. dla barwy oczu jeden
jest na kolor brązowy, drugi zaś - na niebieski). Może się wyda­
wać, że 6,7 % to niewiele. Lecz Ayala obliczył, że jedna para
ludzka charakteryzująca się taką zmiennością może wytworzyć
1 0201 7 dzieci (oczywiscie matematycznie, nie fizycznie!), zanim
urodzą się identyczne bliźniaki. Ta liczba to jedynka z 201 7 ze­
rami. Liczba atomów w znanym Wszechświecie wynosi tylko
1 080, co jest niczym w porównaniu z różnorodnością występują­
cą potencjalnie tylko w dwu ludzkich istotach.
Weźmy na przykład barwę ludzkiej skóry. Zauważmy na
wstępie, że wszyscy mamy (z wyjątkiem albinosów) dokładnie
ten sam barwnik skóry. Jest to białko zwane melaniną. Wszys­
cy mamy taki sam podstawowy barwnik skóry, tylko różną jego
ilość. Jak długo trwałoby otrzymanie wszystkich odmian ilości
barwnika skóry, jakie widzimy dzisiaj wśród ludzi? Odpowiedź
jest zaskakująca: przy odpowiednim "stanie wyjściowym" tylko
jedno pokolenie!
Zobaczmy, jak się to dzieje. Ilość barwnika skóry jaką posia­
damy, zależy od przynajmniej dwu par genów. Nazwijmy te ge­
ny A i B. Ludzie z najciemniejszą barwą skóry mają geny AABB
w swoim genotypie. Ludzie z bardzo jasną skórą mają aabb.
Ludzie z dwoma genami typu "dużych liter" byliby średnio ciem­
ni, a z jednym bądź trzema takimi genami byliby nieco jaśniejsi
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
AB
87
Ab
aB
AB
Aa
Sb
Ab
aB
ab
Ao
bb
ab
· Ao ·
Sb
Ao
bb
00
00
00
00
8B
Sb
Sb
bb
Wszyscy ludzie mają ten sam podstawowy barwnik skÓry (melaninę),
tylko w różnej ilości. Gdyby stworzona para rodziców miała średnio za­
barwioną skórę, to wszystkie znane dzisiaj pod tym względem odmiany
mogłyby powstać podczas tylko jednego pokolenia. W podobny spo­
sób rośliny i zwierzęta stworzone z mieszanką możliwych genów mo­
głyby wypełnić z czasem wszystkie różnorodne ekologicznie i geogra­
ficznie tereny Ziemi.
88
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
bądź nieco ciemniejsi.
Załóżmy, że na początku mamy do czynienia z dwoma śred­
nio ciemnymi rodzicami, AaBb. Istnieje 1 6 możliwych kombina­
cji tych genów u ich dzieci. Mniej niż p% wa (tylko 6 z 1 6) była­
by średnio ciemna podobnie jak ich rodzice. Czworo dzieci by­
łoby nieco ciemniejszych oraz czworo nieco jaśniejszych. Jed­
no na szesnaścioro dzieci tych średnio ciemnych rodziców
miałoby najciemniają możliwą barwę skóry, podczas gdy szan­
se wynoszą również 1 /1 6, że jakiś brat lub siostra będzie miał
lub miała najjaśniejszą barwę skóry. Są to, oczywiście, dane
statystyczne wskazujące na największe prawdopodobieństwo
rozkładu barwy skóry u dzieci średnio ciemnych rodzi<;ów. W
rzeczywistym przypadku gdyby tacy rodzice mieli faktycznie 1 6
dzieci, ten rozkład mógły się nieco odchylać od podanego.
Wszystkie odmiany, jakie dzisiaj widzimy pod względem
barwy skóry, powstałyby w ciągu jednego pokolenia! I jest tak
faktycznie w dzisiejszych Indiach. N iektórzy Hindusi są tak
ciemni jak najciemniejsi Afrykanie, a niektórzy - może to być na­
wet brat lub siostra w tej samej rodzinie - tak jaśni jak najjaśniej­
si Europejczycy.
Zauwaźmy teraz, co się dzieje, jeśli poszczególne ludzkie
grupy były izolowane po stworzeniu. Jeśli ci z bardzo ciemną
skórą (AABB) migrują na ten sam teren lub pobierają się tylko z
tymi o bardzo ciemnej skórze, to wtedy wszystkie ich dzieci bę­
dą posiadały ciemną skórę. AABB jest bowiem jedyną możliwą
kombinacją komórek jaja i spermy o charakterze AB. Podobnie
rodzice o bardzo jasnej skórze (aabb) mogą posiadać tylko
dzieci o bardzo jasnej skórze, poniewż nie mają oni do przeka­
zania ani genu A, ani B. Nawet niektórzy rodzice o średnio za­
barwionej skórze (AAbb lub aaBB) mogą być "zmuszeni" do po­
siadania tylko średnio ciemnych dzieci, ponieważ zawsze prze­
kazują jeden gen "duży" i jeden "mały". Tam gdzie ludzie o róż­
nej barwie skóry ponownie się stykają Gak to jest na przykład
na Karaibach), znajdziemy znów pełny zakres odmian - nic
mniej, ale i nic więcej ponad to, od czego zaczynaliśmy. Wyraź­
nie jest to zmienność wewnątrz typu .
Określenie 'pula genetyczna" odnosi się do wszystkich roz­
maitych genów obecnych w populacji. Istnieją przynajmniej
cztery geny barwy skóry w ludzkiej puli genetycznej: A, a, B, b.
Ta cała pula genetyczna dla barwy skóry może się znajdować
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
89
W jednej tylko osobie posiadającej średnio ciemną skórę
(AaBb), albo może być 'rozsmarowana" wśród wielu osób z
dostrzegalnie różnymi barwami skóry.
Co się działo, kiedy potomkowie średnio zabarwionych ro­
dziców sami posiadali potomków o różnorodnej barwie skóry?
Czy można to nazwać ewolucją? Z wyjątkiem albinizmu (muta­
cyjnej utraty barwy skóry) ludzka pula genetyczna nie jest więk­
sza i odmienna niż pula genetyczna istniejąca przy stworzeniu.
W miarę wzrostu liczebności ludzi genetyczna zmienność
'wbudowana" w pierwsze stworzone ludzkie istoty uzyskała wi­
dzialny wyraz. Najciemniejsza barwa skóry Nigeryjczyka i naj­
jaśniejsza Norwega, najsmuklejsza sylwetka Watusi i najniższa
Pigmeja, najcieńszy sopran i najgłębszy bas mogły być obecne
od samego początku u dwu zepełnie przeciętnie wyglądają­
cych ludzi. Wielka różnorodność rozmiarów, barwy, postaci,
funkcji itd. również mogła być obecna w stworzonych przod­
kach wszystkich innych typów.
Ewolucjoniści zakładają, że całe życie rozpoczęło się od jed­
nej bądź kilku chemicznie wyewoluowanych form życia z bar­
dzo malą pulą genetyczną. Według ewolucjonistów powiększa­
nie się puli genetycznej na drodze selekcji przypadkowych mu­
tacji jest powolnym procesem, którego rezultatem jest 'obciąże­
nie genetyczne" każdego typu szkodliwych mutacji z ewolucyj­
nymi pozostałościami.
Ani kreacjonista, ani ewolucjonista nie byli na początku i nie
mogli widzieć, jak naprawdę było, lecz mechanizm kreacjonis­
tyczny funkcjonuje i jest spójny z tym, co obserwujemy w przy­
rodzie. Założenie ewolucjonistyczne nie funkcjonuje i nie jest
spójne z tym, co obecnie wiemy o genetyce i reprodukcji. Jako
uczony wolę idee, które pomagają wyjaśnić to, co obserwuje­
my.
Według koncepcji kreacjonistycznej każdy typ zaczynał
swoją historię od dużej puli genetycznej obecnej w stworzo­
nych, prawdopodobnie z tego względu 'średnio wyglądają­
cych" rodzicach. W miarę izolowania się niektórych potomków
tych stworzonych typów każdy średnio wyglądający ('uogólnio­
ny") typ będzie się rozszczepiał tworząc różnorodność bardziej
"wyspecjalizowanych" potomków przystosowanych do różnych
środowisk. W ten sposób stworzeni przodkowie psów dali po­
czątek takim odmianom w przyrodzie jak wilki, kojoty i szakale.
90
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
���.-�'
' :---:
I
,
"
.
�"
'.
.' �
A
8
··
""
"
"
"
, .
1\ . 1' ' I '
" ,j!I�
..
.•
", .
B
Potomkowie stworzonych typów mają tendencje do kształtowania róż­
nych odmian. Nawet odmiany, które już się nie krzyżują (8), mogą być
uznane za ten sam typ, ponieważ posiadają przeciwległe formy (allele)
tych samych genów. Stephen Gould z Harvardu mówi, że istnienie od­
rębnych typów, zarówno żyjących jak i w postaci skamieniałości, "było
całkowicie spójne z kreacjonistycznymi celami ery przeddarwinow­
skie/', choć sam Gould odrzuca koncepcję stworzenia. Fakty te wyda­
ją Się jednak pasować do koncepcji stworzenia równie dobrze i w na­
szej obecnie "post-neodarwinowskiej erze".
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
91
A ludzie podzielili się na wiele rozmaitych narodowości.
Odmiany wewnątrz stworzonego typu mają te same geny,
lecz w różnej ilości. Na przykład pewne plemiona indiańskie
mają wysoki procent krwi grupy A, lecz jest ona bardzo rzadka
wśród innych plemion. Różnice te odzwierciedlają różnice ge­
netyczne przenoszone przez założycieli każdego plemienia,
gdy ludzie migrowali przez kontynent północno-amerykański.
Różnice genetyczne mogą się szybko ujawniać w małych
populacjach (proces ten jest zwany dryfem genetycznym).
Weźmy na przykład Amiszów z Pensylwanii. Ponieważ są oni
potomkami tylko około 200 osadników, którzy raczej tworzyli ro­
dziny wewnątrz swojej grupy, to występuje u nich większy niż u
przeciętnego Amerykanina procent genów na krótkie palce, ni­
ską figurę, szósty palec i pewną chorobę krwi. Z podobnych
powodów ' rośliny i zwierzęta na przeciwnych zboczach gór,
stronach rzek czy bokach kanionów różnią się co do wielkości,
barwy, kształtu ucha czy pewnej takiej cechy, która powoduje,
że rozpoznaje się je jako odmiany danego typu.
Wszystkie różne odmiany człowieka mogą, oczywiście, za­
wierać małżeństwo i posiadać dzieci. Wiele odmian roślin i
zwierząt również utrzymuje zdolność do reprodukcji i wymiany
genów - pomimo wielkich różnic w wyglądzie jak między szkoc­
kimi owczarkami i cocker spanielami czy między wilkami i wil­
czurami alzackimi. Lecz odmiany jednego typu mogą również
utracić zdolność do krzyżowania się z innymi odmianami ich ty­
pu. Na przykład muszki owocowe rozmnażające się w Central­
nej i Południowej Ameryce rozpadły się na wiele podgrup. A
ponieważ te podgrupy już się nie krzyżują, każda może być
nazwana oddzielnym gatunkiem.
Powstaje wiele gatunków z jednego typu! Czy to nie jest
ewolucja?
Niektórzy ewolucjoniści z pewnością tak myślą. W trakcie
jednej z debat na temat 'stworzenie czy ewolucja', w której
uczestniczył dr Parker, pewien profesor biologii wstał i powie­
dział wszystkim o muszkach na pewnych wyspach, które zwyk­
le krzyżowały się, lecz już tego nie robią. Stały się oddzielnymi
gatunkami, a to - powiedział ku dużemu zadowoleniu - dowo­
dzi, że ewolucja jest faktem zachodzącym dzisiaj!
Co powiemy na ten temat? Wydaje się, że rzeczywiście po­
wstają bariery dla reprodukcji między odmianami, które kiedyś
92
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
Się krzyżowały. Czy to dowodzi istnienia ewolucji? Czy ten fakt
powoduje, że ekstrapolowanie od takich procesów do rzeczy­
wistych zmian ewolucyjnych od jednego typu do innego staje
się rozsądne? Myślę, że odpowiedź brzmi 'nie". Fakt ten w
najmniejszym stopniu nie stanowi poparcia dla ewolucjonizmu.
Rzeczywista ewolucja (makroewolucja) wymaga ekspansji
puli genetycznej, dodania nowych genów i nowych cech, gdy
życie - jak się zakłada w ewolucjonizmie - przechodzi od pros­
tych początków do coraz bardziej zróżnicowanych i złożonych
form ("od molekuł do człowieka" czy "od ryby do filozofa"). Przy­
puśćmy, że istnieją wyspy, gdzie trzy odmiany muszki, które
zwykle wymieniały geny, już się wzajemnie nie krzyżują. Czy
jest to świadectwo ewolucji? Nie, wręcz przeciwnie. Każda od­
miana ma teraz mniejszą pulę genową niż oryginalna i ograni­
czoną zdolność przystosowywania się do nowych środowisk
przy pomocy nowych kombinacji cech lub reagowania na zmia­
ny w ich własnym środowisku. Na dłuższą metę dużo bardziej
prawdopodobne będzie. wyginięcie gatunku niż jego ewolucja.
Potomkowie stworzonych typów mają tendencję do kształ­
towania różnych odmian. Nawet odmiany, które już się nie krzy­
żują, mogą być uznane za ten sam typ, ponieważ posiadają tyl­
ko występujące naprzeciwko formy (allele) tych samych genów.
Oczywiście, jeśli ktoś będzie się upierał definiując ewolucję
jako "zmianę w częstości występowania genów", to wtedy przy­
kład muszki "dowodzi istnienia ewolucji", lecz również dowodzi
on istnienia stworzenia, ponieważ kreacjonizm mówi także o
procentowych zmianach występowania już istniejących genów.
Gdyby ewolucjoniści rzeczywiście mówili i pisali tylko o ob­
serwowalnej zmienności wewnątrz typu, to nie istniałaby żadna
kontrowersja 'stworzenie czy ewolucja". Lecz jak wiemy, pod­
ręczniki, nauczyciele i dokumentalne filmy telewizyjne kładą na­
cisk na ekstrapolowanie od prostej zmienności wewnątrz typu
do najbardziej fantastycznych rodzajów zmian ewolucyjnych. A
jak długo będą oni kładli nacisk na taką ekstrapolację, tak dłu­
go kreacjoniści będą wskazywali na granice takich zmian i bę­
dą ofiarowywali stworzenie zamiast ewolucji jako najbardziej lo­
giczny wniosek z istniejących obserwacji. Wszystko, co kiedy­
kolwiek zaobserowaliśmy, to to, co sami ewolucjoniści nazywa­
ją "subspecjacją" (zmienność wewnątrz typu), a nigdy trans­
specjacją (zmianą od jednego typu do innych).
S1WORZENIE Cl:( EWOLUCJA?
93
Sprzeciw kreacjonistów wobec istnienia zmian dotyczy więc
nie, jak się często błędnie ich interpretuje, poziomu gatunku,
lecz typu (czasami używa się terminu "rodzaj"). Termin ten rze­
czywiście niełatwo zdefiniować, ale podobnie jest i z terminem
"gatunek'. Ewolucjoniści uważają pewne altanniki za odrębne
gatunki, nawet chociaż te krzyżują się, i nie potrafią w ogóle
użyć kryterium krzyżowania się w przypadku form niepłcio­
wych. Kreacjoniści mają podobne kłopoty, gdyż również wiążą
'typy" z grupami, ktore zwykle się krzyżują. Jednakże zarówno
kreacjoniści jak i ewolucjoniści dzielą się na "scalaczy' i "roz­
dzielaczy". Ci ostatni na przykład klasyfikują koty na 28 gatun­
ków. Pierwsi zaś (czy to kreacjonistyczni, czy ewolucjonistycz­
ni) klasyfikują je tylko w jeden!
Być może każdy stworzony typ jest wyjątkową kombinacją
niewyjątkowych cech. Spójrzmy na siebie. Każdy z nas ma
pewne cechy - brązowe włosy, szczupłą sylwetkę czy nawet
wydatny nos. Bez względu na tę cechę, istnieje ktoś inny, kto
ma dokładnie tę samą cechę. Lecz nikt nie ma tej samej kombi­
nacji cech, które masz ty czy ja. Każdy z nas jest wyjątkowym
połączeniem niewyjątkowych cech. W pewnym sensie właśnie
dlatego jest tak trudno sklasyfikować ludzi. Jeśli podzielisz ich
według typu włosów, to otrzymasz grupy, które nie będą paso­
wały pod względem typu oczu, i tak dalej.
Podobny wzorzec widzimy wśród organizmów żywych. Każ­
dy stworzony typ jest wyjątkową kombinacją cech, które poje­
dynczo występują także w innych grupach. Dziobak na przy­
kład był najpierw uważany przez ewolucjonistów za oszustwo,
ponieważ jego "dziwaczny" zbiór cech utrudniał zgadywanie, z
czego mógł on wyewoluować. Kreacjoniści wskazują, że każda
z jego cech, włączając takie złożone cechy jak mechanizm
echolokacyjny, skórzane jajo i gruczoły mleczne, jest komplet­
na, w pełni funkcjonująca i dobrze zintergowana z innymi ce­
chami w odrębnym i cudownym typie życia.
Być może kracja wytworzyła projekt w żywych organizmach
podobny do tego, jaki znajdujemy w świecie nieożywionym.
Tylko około stu różnych pierwiastków, rodzajów atomów, łączy
się w najróżnorodniejszy sposób tworząc olbrzymią różnorod­
ność nieożywionych cząsteczek i związków. Być może kreacjo­
niści pewnego dnia zidentyfikują względnie niewiele genów i
zbiorów genów, których w wyjątkowych połączeniach użyto do
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
94
wytworzenia wszystkich różnych typów życia, jakie postrze­
gamy. Aby wykazać słuszność tego "mozaikowego czy modu­
łowego pojęcia stworzonych jednostek', należy przeprowadzić
wiele badań, lecz wynikiem mogałaby być prawdziwie obiek­
tywna taksonomia, którą mogliby przyjąć tak kreacjoniści, jak i
ewolucjoniści.
Lecz dlaczego w ogóle możemy klasyfikować rośliny i zwie­
rząta w typy czy gatunki? W fascynującycm wstępie od redak­
tora w "Naturai History' Stephen Gould (A Quahog is Quahog,
Natural History August - September 1 979; przedrukowany jako
Species Are Not Specious, New Scientist August 2, 1 979) pi­
sze, że biologom sporo się powiodło w dzieleniu świata ożywio­
nego na odrębne i rozłączne gatunki. Ponadto nasze nowo­
czesne naukowe klasy1ikacje często zgodne są w najmniej­
szym szczególe z 'ludowymi klasy1ikacjami" tzw. ludów pierwot­
nych. Dzisiejsze kryteria stosują się także do skamieniałości. In­
nymi słowy - mówi Gould - we wszystkich okresach czasu i na
wszystkich miejscach istnieją wyraźne granice między typami.
"Lecz mówi Gould - jak istnienie odrębnych gatunków można
by uzasadnić w ramach teorii [ewolucji], która proklamowała
-
nieprzerwaną zmianę jako najbardziej podstawowy fakt przyro­
dy?' Jeśli istnieje. ewolucja, to dlaczego w ogóle mają istnieć
gatunki? Jeśli wszystkie formy życia zostały wytworzone przez
stopniową ekspansję (przez selekcjonowane mutacje) z małej
początkowej puli genowej, to organizmy powinny przechodzić
stopniowo jedne w drugie bez odrębnych granic. Z problemem
tym zetknął się również Darwin, k1óry w końcu zaprzeczył real­
ności gatunków. Lecz - jak wskazuje Gould - Darwin był znako­
mitym klasy1ikatorem gatunków, których ostatecznej realności
zaprzeczał. A żadnego pocieszenia nie mógł znaleźć w skamie­
niałościach, gdyż je również udało mu się sklasy1ikować na od­
rębne gatunki. Użył on tych samych kryteriów, jakich używamy
do klasyfikacji roślin i zwierząt dzisiaj.
"Faktycznie - konkluduje Gould - istnienie odrębnych gatun­
ków było całkowicie spójne z kreacjonistycznymi celami ery
przed-darwinowskiej'. Ze swej strony chciałbym po prostu do­
dać, że świadectwo to jest również całkowicie spójne z kreacjo­
nistycznymi celami obecnej post-neodarwinowskiej ery. W cza­
sach Darwina, jak i obecnie, stworzenie wydaje się być najbar­
dziej logicznym wnioskiem z naszych obserwacji.
95
STWORZENIE C7Y EWOLUCJA?
ZMIANA
1 . Z małej puli
genetycznej
1 . Z du:tej pull
genetycznej
2 . Która
ekspanduje
przez
mutacje
i dobór
3. WywołujlJc
zmiany między typami
EWOLUCJA
2. Która dzieli
się przez
migrację
i dobor
3. W\rwclłuiiac 7m"InIV
STWORZENIE
Zmiana? Tak, ale jakiego rodzaju? Jaki jest naj rozsądniejszy wniosek
płynący z obserwcji: nieograniczona zmiana od jednego typu do in­
nych (ewolucja) czy ograniczona zmienność wewnątrz typów (stworze­
nie)?
96
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
Darwin próbował wyjaśnić istnienie planu bez stworzenia,
na podstawie selekcji i dziedziczenia cech osiągniętych przez
używanie i nieużywanie (koncepcja pangenów). Lecz koncep­
cja ta poniosła fiasko. Post-neodarwiniści zwracają się ku 'pot­
workom rokującym nadzieję' zamiast prostych mutacji i ku
'przeżyciu najszczęśliwszych' zamiast doboru. Te nowe idee
mają niewielką w ogóle podstawę w obserwacji i ujawni się to
wtedy, gdy wiara ewolucjonistów w przyszłe odkrycia również
się załamie.
Lecz chociaż mutacje i dobór są odrzucane przez niektó­
rych ewolucjonistów, to tych samych procesów używają krea­
cjoniści - nie jako mechanizmu kreacji, lecz jako części proce­
su, na mocy którego stworzone typy różnią się w różnych
miejscach Ziemi.
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
97
Rozdział 10.
,
Swiadectwo skamieniałości
- rośl i ny i zwierzęta
Skamieniałości są szczątkami lub śladami żywych organiz­
mów (roślin, zwierząt, człowieka) zachowanymi w skałach osa­
dowych. Mają dlatego olbrzymie znaczenie przy analizowaniu
rozmaitych spraw związanych z kontrowersją "stworzenie czy
ewolucja?". Zbieranie skamieniałości może dawać też dużo ra­
dości. Dr Gary E. Parker, którego tekst jest podstawą opraco­
wania prezentowanego rozdziału, wspomina, że jego rodzina
(dwoje dorosłych i czworo dzieci) zebrała ponad 1 000 funtów
skamieniałości z wykopów drogowych i łożysk rzek podczas
poszukiwań w Ameryce Północnej, a nawet w Australii.
Gdy wspomniana kontrowersja odżyła przed kilkudziesięciu
laty, kreacjoniści i ewolucjoniści oczekiwali znalezienia wśród
skamieniałości radykalnie odmiennych typów życia. Ewolucjo­
niści, oczywiście, mieli nadzieję znaleźć takie skamieniałości,
które ujawniają kolejne etapy zmiany jednego gatunku w inny.
Wedle ewolucjonizmu granice między różnymi gatunkami po­
winny się zacierać w miarę, jak będziemy się cofali wstecz oglą­
dając historię w postaci skamieniałości. N a przykład powinno
być coraz trudniej odróżnić koty od psów, a później ssaki od
gadów, zwierzęta ladowe od wodnych, a w końcu życie od ma­
terii nieożywionej. Ewolucjoniści oczekiwali w związku z tym, że
kryteria używane dzisiaj do klasyfikowania roślin i zwierząt będą
coraz mniej użyteczne w miarę, jak dane kopalne będą ujaw­
niać pośrednie cechy między istniejącymi dziś gatunkami i wyż­
szymi grupami klasyfikacyjnymi.
Jeśli jednak rację mają kreacjoniści, że wszystkie istniejące
dzisiaj typy pochodzą od stworzonych typów, to wśród skamie­
niałości powinniśmy znajdować tylko odmiany tych ostatnich a więc odmiany żyjące dzisiaj lub wymarłe, ale bez form po­
średnich. Każdy typ winien reprezentować mozaikę pełnych
cech - bez więc dla przykładu czegoś w rodzaju "półskrzydeł".
Kryteria klasyfikacji używane dzisiaj powinny być równie sku­
teczne także i wobec danych kopalnych.
98
STWORZENIE Crf EWOLUCJA?
Skamieniałości pozwalają rozstrzygnąć, które z tych oczeki­
wań się potwierdziły. Stąd bierze się ich znaczenie dla rozstrzy­
gnięcia sporu.
Bezkręgowce
Najprostsza wspólnota, która pozostawiła obfite skamienia­
łości, pochodzi z tzw. "morza trylobitów" i obejmuje prawie
wszystkie większe grupy życia morskiego włączając najbardziej
złożone bezkręgowce, głowonogi i bardzo złożone trylobity.
Wiele trylobitów miało oczy o skomplikowanej budowie. Trylobi­
ty należą do tej samej grupy, co owady (do stawonogów), lecz
najwyraźniej wszystkie wyginęły.
Gdybyśmy mieli okazję nurkować i w dawnym oceanie, gdy
żyły trylobity, i w obecnym - to co powiedzielibyśmy o tym
ostatnim? Czy zgodnie z teorią ewolucji, że widzimy teraz więk­
szą różnorodność życia, nowe formy życia i bardziej skompliko­
waną ich budowę? Niestety, nie. Raczej bylibyśmy zdziwieni,
co się dziś stało z wieloma gatunkami. Wówczas istniało kilka
tysięcy gatunków. Dziś pozostało ich niewiele. Nie ma już trylo­
bitów. Nie ma też nautiloidów z ich długą prostą osłoną osiąga­
jącą 2,5 metra długości. Jedynymi kałamarnicami w skorupach
pozostały skromne łodziki perłowe.
Kiedy porównujemy skamieniałości życia morskiego z żyją­
cymi dzisiaj bezkręgowcami, to zauważamy, że regułą nie jest
ewolucja, lecz wymieranie. Faktycznie wszystkie większe grupy,
z wyjątkiem być może grup obejmujących mięczaki i ślimaki, są
w materiale kopalnym reprezentowane przez większą różno­
rodność i bardziej skomplikowane formy niż istniejące obecnie.
Trudno przecenić, jak niszczące jest to świadectwo dla idei
ewolucjonistycznych. Jeśli chcemy zbadać pochodzenie ślima­
ków i badamy dane skamieniałośCi z całego świata, całą histo­
rię aż do 'początku", to staje się oczywiste, że ślimaki pochodzą
od ślimaków. A skąd się wywodzą kałamarnice i ośmiornice,
najbardziej złożone ze wszystkich bezkręgowców? Znowu na
podstawie badań skamieniałości staje się oczywiste, że kała­
marnice pochodzą od kałamarnic. A pierwsze kałamarnice,
nautiloidy, wywierają jeszcze większe wrażenie na obserwato­
rze niż większość form nowoczesnych. Naturalnie, nie trzeba
wspominać, że trylobity pochodzą od trylobitów.
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
99
Najprostsza wspólnota, która pozostawHa obfite skamieniałości, pochodzi z tzw.
'morza trylobitów' (system kambryjski) i obejmuje prawie wszystkie większe
grupy życia morskiego włączając najbardziej złożone organizmy bezkręgow­
ców, głowonogi oraz same trylobity, które charakteryzowały się skompl ikowaną
budową. Darwin nazwał to świadecłvvo skamieniałości �być może najbardzie
oczywistym i najpoważniejszym zarzutem, jaki można wysunąć przeciw teorii"
ewolucji.
1 00
STWORZENIE Cl:'( EWOLUCJA?
Innymi słowy możemy znaleźć w materiale kopalnym ślima­
ki, kałamarnice i trylobity, ale nie możemy znaleźć czegoś w ro­
dzaju "ślimarnic", 'kałamaków', 'trylomarnic' czy jakichś innych
hipotetycznych form pośrednich będących wspólnymi przodka­
mi dla istniejących dzisiaj odrębnych form. Nadal brakuje "bra­
kujących ogniw" między tymi grupami.
Dziś już niewielu uczonych poszukuje nadal skamieniałych
ogniw między głównymi grupami bezkręgowców. Powód jest
prosty. Wszystkie te grupy nawet w najgłębszych bogatych w
skamieniałości pokładach wydają się być wyraźnie oddzielny­
mi, zróżnicowanymi liniami (James W. Valentine, The Evolutio.n
of Multicellular Plants of Animals, "Scientific American" Septem­
ber 1 978). Ewolucjoniści są świadomi tych faktów, a kilku z nich
przyznało nawet, że 'eksplozja" życia w skałach kambryjskich
wydaje się przemawiać na rzecz koncepcji kreacjonistycznej.
A co powiemy o skałach prekambryjskich znajdujących się
poniżej warstw kambryjskich? Ewolucjoniści zwykli mówić, że
znaleźliby tam przodków życia kambryjskiego - gdyby tylko
świadectwo to nie zostało zniszczone przez panującą tam wy­
soką temperaturę. Tego usprawiedliwienia nie można już jed­
nak dalej stosować. Chociaż rzeczywiście większość skał pre­
kambryjskich jest wulkanicznego i metamorficznego typu nie­
odpowiedniego dla zachowania skamieniałości, to odkryliśmy
już wiele odcinków prekambryjskich skał osadowych, które mo­
głyby i powinny zachować ślady wspólnych przodków zróżni­
cowanego życia kambryjskiego, gdyby tylko tacy przodkowie
naprawdę istnieli.
To prawda, że jak dotąd znaleziono bardzo niewiele pre­
kambryjskich skamieniałości, ale stanowią one również mocne
poparcie dla koncepcji kreacjonistycznej. Meduzy posiadające
miękkie ciała i należące do grupy. dżdżownic pierścienice zo­
stały na przykład odkryte jako oddzielne i złożone typy podob­
nie jak te, które żyją dzisiaj (zauważmy tu na marginesie, że
twierdzenie, iż rzekomi przodkowie prekambryjscy nie zacho­
wali się, gdyż mieli miękkie ciała, nie wyjaśnia braku istnienia
tych skamieniałości). "Najstarsze" prekambryjskie skamienia­
łości dotąd odkryte to pewne morskie niebiesko-zielone algi
kształtujące struktury skalne zwane stromatolitami. Niebiesko­
zielone algi są biochemicznie dość złożonymi formami z zawi­
.łym sposobem przekształcania energii słonecznej na energię
STWORZENIE Cl'{ EWOLUCJA?
1 01
chemiczną (foosynteza), a ich skamieniałości odkryto bardzo
blisko tego samego rodzaju alg żyjących dzisiaj wzdłuż za­
chodniego wybrzeża Australii.
Na rzecz kreacjonizmu przemawia również możliwość uży­
wania tych samych kryteriów do klasyfikowania zarówno ży­
wych roślin i zwierząt, jak i odkrywanych jako formy skamienia­
łe. Nawet między typami skamieniałymi nie znajdujemy form
pośrednich czyli takich, które trudniej sklasyfikować niż rośliny i
zwierzęta żyjące dzisiaj.
Należy to jeszcze raz podkreślić. Większość ludzi bowiem
zakłada po prostu, że dane kopalne i ewolucjonizm idą ręka w
rękę. Niektórzy nawet skłonni są sądzić, że ufanie skamienia­
łościom i teorii ewolucji jest tym samym. Zostaliśmy mocno in­
doktrynowani przez materiały edukacyjne preferujące ewolu­
cjonizm. Zwykłemu człowiekowi trudno nawet pomyśleć, że
skamieniałości stanowią mocny argument przeciwko ewolucjo­
nizmowi i że popierają one stanowisko kreacjonistyczne.
Okazuje się, że sądzą tak nie tylko współcześni kreacjoniści.
Myślał tak na przykład także... Karol Darwin, ojciec nowoczes­
nego rozumienia ewolucji. Darwin uważał, że świadectwo ska­
mieniałości było "chyba najbardziej oczywistym i najpoważniej­
szym zarzutem, jaki można wysunąć przeciwko teorii [ewolucji)".
Dlaczego tak sądził? Ponieważ wiedział on o niektórych tych
samych sprawach związanych ze skamieniałościami, o których
i my wiemy.
Jeden z rozdziałów w książce Darwina traktujący o skamie­
niałościach był zatytułowany "O niedoskonałości danych geo­
logicznych'. W rozdziale tym pisał on o 'nagłym pojawieniu się'
gruJJ "kamieniałości w najniższych znanych warstwach zawie­
rających skamieniałości. Kiedy przyszło do omówienia ogniw
pośrednich (czyli t.y.ch typów skamieniałości, które rzekomo po­
kazują, jak jeden typ życia ewoluował w inne typy), Darwin na­
pisał, co następuje:
.... ogniwa pośrednie? Geologia z pewnością nie ujawnia
żadnej takiej subtelnie stopniowanej zmiany organicznej, i jest
to chyba najbardziej oczywisty i najpoważniejszy zarzut, jaki
można przedstawić przeciwko teorii [ewolucji).'
Tak więc Darwin był świadomy istnienia konfliktu między
teorią (ewolucjonizmem) a faktami (danymi kopalnymi). Co po­
winien odrzucić - fakty czy teorię? Darwin zdecydował się od-
1 02
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
rzucić fakty. Zwykle, oczywi§cie, uczeni tak nie postępują. Lecz
Darwin miał powód, a przynajmniej nadzieję, że taki powód
znajdzie. Za konflikt między faktami i teorią obwiniał on
"niedoskonałość doniesień geologicznych'. W jego czasach
paleontologia, dyscyplina badająca skamieniałości, dopiero
powstawała. Darwin mógł mieć nadzieję, że z czasem zostaną
znalezione nowe świadectwa skamieniałości, że odkryte zosta­
ną 'brakujące ogniwa' popierające jego teorię.
Od wygłoszenia przez Darwina tych słów minęło już 1 30 lat.
Wydobyto tysiace ton skamieniałości na całym świecie. Co po­
kazuje ta ogromna ilość? Czy odkryliśmy "brakujące ogniwa"
wymagane do poparcia teorii ewolucji czy też wydobyliśmy tyl­
ko dalsze potwierdzenie zmienności wewnątrz stworzonych ty­
pów?
David Raup dokonał przeglądu posiadanych danych. Jest
on kustoszem znanego muzeum historii naturalnej w Chicago
(Field Museum of Natural History). Muzeum to posiada 20 %
wszystkich gatunków występujących w postaci kopalnej, tak
więc opinie Raupa są kompetentne. Tytuł jego artykułu, jaki
ukazał się w 1 979 roku w styczniowym numerze czasopisma
"Field Museum Bul/etin" brzmi 'Niezgodności między koncepcją
Darwina i paleontologią" (Conflicts Between Darwin and Pale­
ontology).
Raup rozpoczyna od słów, że "wiekszość ludzi zakłada, iż
skamieniałości stanowię bardzo wBŻnę część ogólnego argu­
mentu na rzecz darwinowskich interpretacji historii życia. Nie­
stety, nie jest to ścisła prawda". I cytuje on w tym miejscu ten
sam fragment z dzieła Darwina, jaki wyżej przytoczyliśmy wska­
zując, że Darwin był 'zakłopotany" świadectwem kopalnym.
Mówi następnie, że posiadamy obecnie bogaty zespół wiedzy
o skamieniałościach, tak że już I)ie możemy więcej obwiniać
"niedoskonałości doniesień geologicznych' za konflikt między
teorią ewolucyjną i faktami kopalnymi. Wspomina on również,
że Darwin oczekiwał, iż luki w jego teorii, brakujące ogniwa, zo­
staną wydobyte w trakcie przyszłych odkryć. W końcu tak pod­
sumowuje te odkrycia:
No dobrze, jesteśmy już około 120 lat po Darwinie i wiedza o
skamieniałościach wielce się rozszerzyła. (. ) Zasługuje na iro­
nię, że mamy obecnie nawet jeszcze mniej przykładów
przejść ewolucyjnych, niż mieliśmy ich w czasach Darwina.
..
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
103
Mam na myśli to, że niektóre z klasycznych przypadków zmiany
Darwinowskiej w doniesieniach kopalnych, jak ewolucja konia
w Ameryce Północnej, musiały być zarzucone lub zmodyfiko­
wane w świetle bardziej szczegółowych informacji. (Podkreśle­
nia dodane).
Darwin powiedział, że świadectwa kopalne były być może
najbardziej oczywistym i najpoważniejszym zarzutem przeciw­
ko jego teorii. Raup zaś stwierdził, że 1 20 lat badań uczyniło ar­
gument na rzecz ewolucjonizmu Jeszcze słabszym, że mamy
obecnie "nawet jeszcze mniej p�zykładów". Znani paleontolo­
dzy w Harvardzie, w Muzeum Amerykańskim i w Muzeum Bry­
tyjskim wyrażnie stwierdzają, że nie posiadamy nawet Jednego
przykładu przejścia ewolucyjnego.
Raup następnie dodaje, że "dysponujemy jeszcze doniesie­
niem wykazującym zmianę, lecz taką zmianę, którą trudno uznać
za najbardziej sensowną konsekwencję doboru naturalnego'.
Porównując formy skamieniałe z formami współczesnymi rze­
czywiście widzimy zmiany, ale nie jest to ten rodzaj zmiany, jaki
skojarzony jest z doborem naturalnym. Jest to po prostu zmien­
ność wewnątrz typu, ten rodzaj zmiany, jaki jest zgodny z ocze­
kiwaniami kreacjonistów.
Raup jest nadal ewolucjonistą, lecz zaczyna on argumento­
wać teraz na rzecz "przetrwania najszczęśliwszych" zamiast
"przetrwania najbardziej dopasowanych", jak miało to być we­
dle koncepcji darwinowskiej. "Dobór naturalny jako proces jest
w porządku. Jesteśmy także pewni, że zachodzi on w przyro­
dzie, chociaż dobre przykłady są niespodziewanie rzadko znaj­
dowane". Badania genetyczne sugerują, że proces mutacji i do­
boru nie może prowadzić do zmian ewolucyjnych (patrz na ten
temat rozdziały 'Darwin i natura zmiany biologicznej - dobór
naturalny" oraz 'Mutacje - podstawa zmian ewolucyjnych czy
źródło degeneracji gatunku?"). Świadectwa kopalne wydają się
potwierdzać, że faktycznie do nich nie prowadził.
Raup z kolei próbował argumentować, że 'optymalny projekt
inżynieryjny" jest najlepszym świadectwem ewolucji - co jest do­
kładnie tym samym rodzajem świadectwa, jaki harvardzki gene­
tyk, Lewontin, uznał za najlepsze świadectwo na rzecz stworze­
nia! (patrz na ten temat rozdział "Rozwój embrionalny a projekt
stwórczy") .
Jednym z powodów, dla których ewolucjonizm ciągle istnie-
1 04
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
je, jest to, że paleontologowie wierzą, iż genetycy mają rzeczy­
wiste świadectwo, a genetycy wierzą, że paleontologowie mają
to świadectwo - i tak dalej w różnych specjalnościach biologicz­
nych: każdy przesuwa odpowiedzialność za' świadectwo na ko­
goś innego. Ponieważ profesjonaliści z odrębnych dyscyplin
rzadko kiedy rozmawiają ze sobą o takich sprawach, mit olbrzy­
miego poparcia dla ewolucjonizmu trwa.
Jak widzieliśmy, skamieniałe szczątki bezkręgowców, najob­
szerniejsze ze wszystkich skamieniałości, stanowią mocne po­
parcie dla koncepcji kreacjonistycznej. Spójrzmy jednak teraz
na świadectwa kopalne dotyczące innych grup.
Skamieniałe rośliny
Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, jakiego rodzaju rośli­
ny były deptane przez dinozaury? Odpowiedź może być zaska­
kująca. Te nieznane dziś, bo wymarłe, zwierzęta wałęsały się
wśród niektórych bardzo znanych roślin: dębów, wierzb, mag­
nolii, sasafrasów, palm i innych powszechnych roślin kwitną­
cych. W kolejności geologicznej rośliny kwiatowe pojawiają się
od razu i w wielkiej różnorodności w skale kredowej ('dinozau­
rowej'). Darwin był świadomy tego stanu rzeczy i nazwał pow­
stanie tych roślin 'brzydką tajemnicą". W ostatnich 1 20 latach
nie zdarzyło się nic, co rozwiązałoby tę tajemnicę. Jeśli ograni­
czamy się do świadectwa kopalnego, znajdujemy tylko te różne
odmiany tych samych typów roślin, jakie znamy dzisiaj, oraz
wiele innych, które wyginęły.
Istnieje tendencja '10 nadawania każdemu odmiennemu
fragmentowi skamieniałości odmiennej naukowej nazwy rodza­
jowo-gatunkowej. Pięć różnych nazw nadano okazom skamie­
niałości, które później okazały się być częściami tylko jednego
typu drzewa, lepidodendronu. 1I3cz wiele roślin kwiatowych
można tak łatwo rozpoznać, że klasyfikuje się je używając tych
samych nazw naukowych, jakich używamy dzisiaj.
Inne rośliny kopalne można równie łatwo klasyfikować jak
rośliny kwiatowe. Paprocie i pokrewne gatunki ujawniają się na­
gie i jednocześnie w skale sylursko-dewońskiej w dużo więk­
szym zróżnicowaniu niż dzisiaj. Jednak żadna z tych kopalnych
roślin nie ma cech anatomicznych, morfologicznych czy sposo­
bu rozmnażania, których nie można by zrozumieć w oparciu o
1 05
S1WORZENIE CZY EWOLUCJA?
',. '
/. �;':
, \
-. . .
. _:
f.. epidodendron
Whl5k Feln
�<'.Y,
� .:.."
, '
:.1 '.�'
(
,..: ;i', ,', ;
:
' tl
- ', ,
Rośliny kopalne można łatwo klasyfikować używając tych samych kry­
teriów, jakich używamy dzisiaj, Wskutek wymarcia części gatunków
znajdujemy wśród roślin kopalnych nawet większe zróżnicowanie, niż
wśród roślin dzisiejszych, " (.. .) d/a nieuprzedzonych doniesienia kopa/­
ne dotyczące roślin przemawiają na rzecz specjalnego stworzenia, "
106
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
wiedzę zebraną na podstawie obserwowania istniejących dzi­
siaj roślin. Nawet algi rozpoznaje się od chwili ich pierwszego
pojawienia się w sekwencji skamieniałości jako zielone, niebie­
sko-zielone, czerwone, brązowe i żółto-brązowe - dokładnie ja­
ko te same grupy, jakie posiadamy dzisiaj.
Kiedy Gary E. Parker, autor tekstu będącego podstawą
opracowania niniejszego rozdziału, studiował biologię, jego
profesor paleobotaniki (ewolucjonista) rozpoczynał swoje wy­
kłady zakładając, że słuchacze nauczyli się już wcześniej cze­
goś o ewolucji roślin. I wówczas poradził im, by zbyt wiele z te­
go nie starali się pamiętać. Powinni oni dowiedzieć się, że
współczesne im grupy roślin mają swoich poprzedników w his­
torii skamieniałości. Stało się oczywiste, że wszystko, co się ba­
da, to tylko "spetryfikowana anatomia roślin', cechy już znane z
badań żyjących roślin. Oczywiście, napotyka się pewne trud­
ności przy klasyfikacji, lecz tylko tego samego rodzaju, jakie
spotyka się klasyfikując istniejące rośliny. Rośliny kopalne łat­
wo klasyfikować przy użyciu tych samych kryteriów, jakich uży­
wamy dzisiaj, a z powodu częściowego wymarcia znajdujemy
nawet większe zróżnicowanie wśród roślin kopalnych, niż u ist­
niejących obecnie.
Streszczając wyniki badań nad roślinami kopalnymi E. J. H.
Corner, profesor botaniki na Uniwersytecie Cambridge, przed­
stawił je kiedyś w następujący sposób (chociaż wierzy on w ich
ewolucję) : "(. . .) d/a nieuprzedzonych doniesienia kopa/ne
dotyczące roś/in przemawiają na rzecz specjalnego stworzenia".
Kręgowce
Przechodząc do kręgowców zaczynamy mieć do czynienia
z najmocniejszym świadectwem, jakie ewolucjoniści są w stanie
przytoczyć na rzecz swojego stano'wiska (a przynajmniej tak się
im wydaje). Na pytanie studenta, gdzie są brakujące ogniwa,
skoro ewolucjonizm ma być prawdziwy, Gary E. Parker - gdy
nauczał jeszcze ewolucjonizmu - odpowiadał: 'Znakomicie, że
o to zapytałeś. Tak się składa, że mamy doskonały przykład:
archeopteryksa, ogniwo pokazujące, jak ptaki wyewoluowały z
gadów".
Archeopteryks jest wzorcowum przykładem ewolucji. Istnie­
je tylko jeden naprawdę fotogeniczny okaz, berliński, którego
1 07
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
REKONSTRUKCJA
EGZEMPLARZ KOPALNY
•
Czyżby świadectwo ewolucji? Archeopteryks łą­
czy cechy najczęściej spotykane u gadów (zęby,
pazury, niezrośni ę ty kręg osłup i długi kostny
ogon) z cechami charakterystycznymi dla ptaków (skrzy dła, pióra oraz
widełki obojczykowe). Czy archeopteryks stanowi wyjaśnienie, jak łuski
wyewoluowały w pióra lub nogi w skrzydła? Czy jest on ogniwem ewo­
lucyjnym, czy raczej mozaiką pełnych cech (odmiennym stworzonym
typem)? Rozpatrz argumenty obu stron i sam dojdź do ostatecznego
wniosku.
1 08
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
rysuje się w prawie wszystkich książkach z biologii.
Przy powierzchownym przyjrzeniu się rysunkowi można się
zdziwić, o co jest ten cały krzyk. Archeopteryks ma pióra, skrzy­
dła i dziób, więc jest ptakiem. Lecz przyjrzawszy się dokładniej
zauważymy, że ma on zęby w dziobie, pazury na skrzydłach,
nie ma mostka, ma niezrośnięty kręgosłup i długi ogon. Są to
cechy, które zwykle wiąże się z gadami. Co więcej, istnienie
stworu w rodzaju archeopteryksa zostało przewidziane przez
ewolucjonistów, zanim taki okaz został znaleziony. Co kreacjo­
nista powie na taki 'doskonały przykład ewolucji", jakim jest ar­
cheopteryks?
Przede wszystkim gadopodobne cechy nie są faktycznie tak
gadopodobne, jak można by przypuszczać. Znany struś na
przykład ma pazury na swoich skrzydłach, które są nawet bar­
dziej "gadopodobne" niż pazury archeopteryksa. Niektóre ptaki,
jak kośnik czubaty (hoatzin) nie mają w dużym stopniu mostka.
Żadne żyjące ptaki nie mają zębów osadzonych w zębodołach,
lecz mają je niektóre ptaki kopalne. Poza tym niektóre gady
mają zęby, a niektóre ich nie mają - tak więc obecność czy nie­
obecność zębów nie jest szczególnie istotna przy rozróżnianiu
tych dwu grup.
Przyjrzyjmy się konkretnym cechom archeopteryksa. Czy
istnieje jakakolwiek wskazówka, jak nogi ewoluowały w skrzy­
dła? N iestety, nie ma żadnej. Kiedykolwiek odkrywamy skamie­
niałe okazy ze skrzydłami, to skrzydła te są całkowicie rozwi­
nięte i w pełni funkcjonują jako skrzydła właśnie. Jest to praw­
da w stosunku do archeopteryksa, ale również i w stosunku do
latających owadów i latających ssaków (nietoperzy).
Czy możemy znaleźć u archeopteryksa jakąkolwiek wska­
zówkę, jak gadzie łuski wyewoluowały w pióra? Ponownie nie.
Kiedy znajdujemy pióra jako skamieniałości, to znajdujemy w
pełni rozwinięte i funkcjonujące pióra. Pióra są dość złożonymi
strukturami z małymi haczykami i pętelkami służącymi do błys­
kawicznego szczepiania bądź rozszczepiania się jak zamek
błyskawiczny. Archeopteryks nie tylko miał kompletne i złożone
co do budowy pióra, ale miał też pióra kilku różnych typów.
Miał on nawet pióra asymetryczne, co jest cechą charakterys­
tyczną dla dobrze latających ptaków (Alan Feduccia, Feathers
of Archaeopteryx: Assymetric Vanes Indicate Aerodynamic
Function, "Science" 1 979, March 9).
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
1 09
A co powiemy o braku mostka? W rzeczywistości muskuły
służące do mocnych uderzeń w trakcie lotu wiążą się z oboj­
czykami lub widełkami obojczykowymi, a archeopteryks miał
"bardzo silne widełki obojczykowe' (Stross L. Olson and Alan
Feduccia, Flight Capability and the Pectoral Girdle of Archaeo­
pteryx, 'Nature" 1 979, March 1 5) . Coraz większa liczba ewolu­
cjonistów, moze nawet są już oni w tej sprawie jednomyślni,
wierzy obecnie, że archeopteryks był silnym ptakiem fruwają­
cym. Wielu z nich obecnie uważa archeopteryksa za pierwsze­
go ptaka, a nie za brakujące ogniwo między gadami i ptakami.
Ostatnie słowo (przynajmniej przed 1 984 rokiem, kiedy wy­
dano książkę będącą podstawą niniejszego opracowania) zo­
stało wypowiedziane w 1 977 roku przez Jamesa Jensena ("Di­
nozaura Jima"), który znany jest ze znalezienia olbrzymich di­
nozaurów zwanych 'Superzaurami' i "Ultrazaurami'. Odkrył on
wówczas kość udową typowego ptaka w tej samej jednostce
skalnej, w której znaleziono archeopteryksa (Bone Bonanza:
Early Bird and Mastodon, "Science News' 1 977, September
24). Co to znaczy? Znaczy to po prostu, że okazy archeopte­
ryksów, jakie znajdują się w naszym posiadaniu, nie mogą być
przodkami ptaków, ponieważ ptaki już istniały za ich życia.
Nawiasem mówiąc, kreacjoniści nie muszą decydować, czy
archeopteryks był ptakiem, czy gadem. Kreacjoniści wierzą bo­
wiem, że stworzono wiele oddzielnych typów. Ponieważ ar­
cheopteryks posiadał specyficzną dla siebie kombinację całko­
witych, funkcjonalnie zintegrowanych cech, więc klasyfikuje się
je jako stworzony typ. Dla kreacjonistów stworzonymi typami są
te, które są rzeczywistymi jednostkami w przyrodzie. Wszystkie
wyższe kategorie, jak ptaki, gady itp., są wytworami ludzkiej
myśli, a trudności z dopasowaniem organizmów do tych ludz­
kich kategorii stanowią jedynie problem dla ludzkiej wyobrażni,
a nie dla realnych stworzonych typów.
Trzeba jednak powiedzieć, że wyobrażnia była i jest zawsze
mocną stroną ewolucjonizmu. Ewolucjoniści akceptujący ar­
cheopteryksa jako ptaka muszą, naturalnie, szukać gdzie in­
dziej przodka ptaków. Nowego kandydata nazwano "pro-avis".
W "American Scientisf' za styczeń-luty 1 979 John Ostrom z Yale
University analizuje dwa możliwe obrazy tego pro-avis (Bird
Flight: How Did It Begin?, ''American Scientisf' January-Februa­
ry 1 979). Według jednej hipotezy pierwotnym stadium ptaka
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
110
•
..
i
..
.
..
,.....-
I .
- . . ,
Dwie koncepcje ewolucyjnego przodka ptaków zwanego "pro-avis"
przerysowano tutaj z artykułu Johna Ostroma. Według Ostroma "Nie
istnieje żadne kopalne świadectwo o jakimkolwiek pro-avis. Jest to
czysto hipotetyczny praptak, ale taki musiał istnieć". Ten argument na
rzecz ewolucjonizmu oparty jest na wierze, nie na faktach. Dotąd znaj­
dowane skamieniałości pokazują po prostu, że ptaki zawsze były pta­
kami.
, ,,
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
był częściowo upierzony gad latający lotem ślizgowym z drzew
w dół. Ostrom wskazuje na wiele anatomicznych niespójności
tego ujęcia i sugeruje na tej postawie, że ptaki rozpoczęły swo­
je istnienie jako dwunożne gady z upierzonymi przedramiona­
mi, które skakały coraz wyżej, aby złowić latające owady.
Być moze widzieliśmy, jak dzieci przywiązują sobie ręczniki
do ramion i próbują latać. Jeśli kiedykolwiek sami próbowaliś­
cie tego, to wiecie, że trzepotanie tak "wyposażonymi" ramiona­
mi nic nie daje. Sam Ostrom przyznaje wbrew swojej idei, że
działanie muskułów służące do łapania owadów nie służy do
latania (oba te rodzaje muskułów inaczej funkcjonują). A zjada­
nie owadów ze "skrzydeł" niszczyłoby te ostatnie.
Ostrom oprócz wskazania tych trudności przyznaje: 'Nie ist­
nieje żadne kopalne świadectwo o jakimkolwiek pro-avis. Jest
to czysto hipotetyczny praptak, ale taki musiał istnieć " Najwy­
...
rażniej gdzie brakuje faktów, korzyść odnosi wiara. Można
chwalić Ostroma i podobnych do niego ewolucjonistów za ich
wyobrażnię. Lecz ich pomysłów nie powinno się przedstawiać
w salach lekcyjnych i wykładowych jako logiczne wnioski wy­
pływające z zaobserwowanych danych, gdyż sami oni przyzna­
ją, że dane te po prostu nie istnieją.
Dopóki rozważa się świadectwo skamieniałości, różne typy
bezkręgowców i roślin zawsze były różnymi typami bezkręgow­
ców i roślin... , a ptaki zawsze były ptakami. Świadectwo stwo­
rzenia zawarte w skamieniałościach jest równie jednoznaczne
także i w innych grupach kręgowców (patrz Duane T. Gish,
Evolutlon? The Fossils Say NOI, Public School Ed. CLP Pub­
lishers, San Diego 1 981 ; oraz Richard B. Bliss, Gary E. Parker,
and Duane T. Gish, FosslIs: Key to the Presenł. Two Models
(Creation/Evolutlon) Series, CLP Publishers, San Diego
1 980).
112
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
Rozdział 11.
Debata trwa
Wbrew potocznemu przekonaniu świadectwa skamieniałoś­
ci stanowią problem dla ewolucjonizmu. Wspominają o tym
Ayala i Valentine, autorzy podręcznika teorii ewolucji wydanego
w 1 979 roku: 'Faktycznie nie znamy żadnych kopalnych grup
wymarłych, ktore mogłyby być przodkami dla dwu lub wif:cej ży­
jących gromad (.. .). Wif:kszość grup na tych wyższych pozio­
mach pojawia sif: nagle w danych kopalnych i nie znamy ich
bezpośrednich przodków' (Francisco J. Ayala and James W.
Valentine, Evolving: The Theory and Processes of Organie '
Evolution, Benjamin-Cummings Pub. Co., Menlo Park 1 979).
Publiczne debaty
Świadectwa kopalne dostarczyły na publicznych debatach
najmocniejszego poparcia dla kreacjonistów. Debaty te toczyły
się w większych uniwersytetach w USA, Kanadzie, Europie, Azji
i Australii, a przyciągały nawet do 5 tysięcy słuchaczy. Właśnie
dzięki danym kopalnym kreacjoniści zwyciężali w nich.
Joe Felsenstein, genetyk na Uniwersytecie stanu Washing­
ton, dokonał kilku interesujących spostrzeżeń na temat tych
debat (Joe Felsenstein, Evolution, a book review, 'American
Scientist" 1 978, March - April, s. 225-226). Wskazał on najpierw,
że wyniki badań skamieniałości znikły zupełnie z wykładów
ewolucjonizmu. (Zwróćmy tu uwagę, że fakt ten musi być zdu­
miewający dla większości ludzi, którzy sądzą, że dane kopalne i
ewolucjonizm są ze sobą ściśle związane. Lecz najwyraźniej
mają one tak niewiele wspólnego, że na uniwersyteckich kur­
sach ewolucjonizmu rezultaty badań skamieniałości są tylko
rzadko przywoływane). W wyniku tego - stwierdza Felsenstein powstało pokolenie ewolucyjnych biologów, którzy mogą być
zniszczeni przez kaźdego dyskutanta strony kreacjonistycznej
dysponującego więcej niż dwoma faktami.
Najwybitniejszymi dyskutantami strony kreacjonistycznej w
ostatnich latach są Henry M. Morris i Duane T. Gish. Dzięki ich
113
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
sukcesom kreacjonizm zaczął przyciągać uwagę środków ma­
sowego przekazu. Zainteresowanie to rozpoczęło się od głów­
nej kolumny na tytułowej stronie 'Wall Street Journal' z 1 5
czerwca 1 979 roku. We wrześniu 1 979 roku czasopismo '8io­
Science' opublikowało artykuł Robina Heniga pt. Ewolucjonizm
zwany "religią", obrona kreacjonizmu jako nauki (Evolution Cal­
led a 'Religion', Creationism Defended as a 'Science'). Artykuł
ten napomykał, że kreacjoniści zwyciężają w debatach i przewi­
dywał, że kreacjonizm przez długi czas będzie obecny w ko­
łach naukowych. Wpływ kreacjonizmu na edukację badał rów­
nież Larry Hatfield (Educators Against Darwin, 'Science Digest
Special", Winter 1 979).
Problematyka "stworzenie czy ewolucja?" została omówiona
w programie telewizyjnym CBS "Sunday Morning' nadanym 23
listopada 1 980 roku. Autorem audycji był Richard Threlkeld.
Dwudziestominutowy program rozpoczął się od pokazania dra
Garry'ego Parkera oraz jego studentów z Instytutu Badań Krea­
cyjnych w El Cajon, Kalifornia, w trakcie zbierania skamienia­
łości na pustyni na wschód od San Diego. Później przedstawiał
licznych ewolucjonistów i kreacjonistów, rodziców, studentów i
nauczycieli, a kończył się prezentacją wybitnego ewolucjonisty
Stephena J. Goulda oraz migawką z serii telewizyjnej Carla Sa­
gana pt. Cosmos.
Threlkeld udał się na miejsce głośnego "procesu małpiego"
Scopesa, lecz nie zadowolił się wnioskiem dotychczas z niego
wyciąganym. "Debata trwa - powiedział i dlaczego by miała nie
trwać?" Ostatecznie nie było nikogo, kto mógłby ujrzeć, jak po­
wstało życie. Oba rywalizujące ujęcia są w zasadzie przypusz­
czeniami. Są to idee, które mogą być porównywane, zanim bę­
dziemy mogli zasadnie wypowiedzieć się na temat pochodze­
nia człowieka.
W naukach przyrodniczych, jak w sztuce czy w humanisty­
ce, trwa nieustanna debata i powinna ona trwać. Powinna to
być swobodna wymiana idei, która pomaga każdemu lepiej
zrozumieć nie tylko, w co wierzymy, lecz - co ważniejsze - dla­
czego w to wierzymy . .
Kiedy przychodzi do naUkowej oceny tej debaty, środki ma­
sowego przekazu oraz czasopismii ,profesjonalne przypisują
kreacjonizmowi dobrą robotę. Dwa'z' nich, "Science" 0faz "The
Washington Post', nazwały nawet historyczną debatę telewizyj-
SlWORZENIE CZY EWOLUCJA?
114
ną Gish - Doolittle "klęską", pomimo tego, że ewolucjonista
Doolittle jest znakomitym i wysoko wykwalifikowanym mówcą
posiadającym doświadczenie z poprzednich debat z doktorem
Gishem (Roger Lewin, A Response to Creationism Evolves,
'Science" 1 981 , November 6; Philip Hilts, Science Loses One to
Creationism, 'The Washington Post" 1 981 , October 1 5). Krea­
cjonizm dobrze wypada w tych debatach, gdyż zarówno logicz­
ne wynikanie jak i świadectwo skamieniałości mocno przema­
wiają na rzecz stworzenia.
Staza
Nie przypisując kreacjonistom żadnych zasług najlepsi ewo­
lucjoniści z całego świata zebrani na konferencji w Chicago po­
dobnie ocenili świadectwo kopalne (które kreacjoniści przewi­
dzieli już dawno temu). Dali oni następujące streszczenie w
'Newsweeku' (November 3, 1 980):
Świadectwo skamieniałości przemawia obecnie mocno
przeciwko klasycznemu darwinizmowi, którego większość Ame­
rykanów uczyła się w szkołach średnich.
Dochodząc do tego monumentalnego wniosku (który powi­
nien być wywieszony w postaci plakatu we wszystkich salach
lekcyjnych biologii) autor rozpoczyna od sprawy człowieka:
Ogniwo brakujęce między człowiekiem i małpami (.. .) jest tyl­
ko najbardziej czarujęcę z całej hierarchii bezcielesnych zjaw. W
doniesieniach kopalnych brakujęce ogniwa sę regułę (.. .). Im
bardziej uczeni poszukiwali form przejściowych między gatun­
kami, tym bardziej byli sfrustrowani.
Koncepcja ewolucji, do której przychylają się podręczniki
szkolne, jest więc oparta na wytworach imaginacji, a nie na
skamieniałościach i faktach naukowych. Stephen Gould i Niles
Eldredge przedstawili to następująco: 'Gradualizmu filetyczne­
go [stopniowej ewolucji] (.. .) nigpy nie 'widziano' w skałach"
(Punctuated Equilibria: the Tempo and Mode of Evolution Re­
considered, "Paleobiology" June - July 1 977). Powtórzmy tę
myśl: Ewolucji nigdy nie zaobserwowano w skałachi Ewolu­
cja nie jest logicznym wnioskiem z obserwacji naukowych, po­
nieważ te obserwacje są niezgodne z teorią ewolucji od same­
go początku, jak to zauważył już Darwin. Skąd więc pochodzi
pojęcie ewolucji, jeśli nie jest ono oparte na świadectwie empi-
S1WORZENIE Cl'( EWOLUCJA?
115
rycznym i logice?
Gould i Eldredge dostarczają odpowiedzi na to pytanie:
"Wyrażał on [ewolucjonizm gradualistyczny) kulturalne i poli­
tyczne przesądy XIX-wiecznego liberalizmu". Oto, co trwa w na­
szych szkołach od 1 00 lat jako "fakt ewolucji" - "kulturalne i poli­
tyczne przesądy XIX-wiecznego liberalizmu".
Jakie są jednak fakty, kiedy przechodzimy do świadectwa
skamienialości? Otóż - wierzcie lub nie - ewolucjoniści i krea­
cjoniści zgadzają się obecnie, jakie są fakty. Wzorzec, jaki wyła­
nia się z posiadanych przez nas danych można podsumować
słowem staza. "Staza" i "statyczny" pochodzą od tego samego
słowa, które znaczy "pozostawać tym samym". Gould i EI­
dredge (Punctuated...) mówią po prostu, że większość rodza­
jów kopalnych form życia pojawia się w sekwencji kopalnej na­
gie i jako oddzielne typy, ujawniając względnie niewielką
zmienność w swoim typie, a w końcu nagle znika.
Steven Stanley, ekspert od skamieniałości z Johns Hopkins
University, dostarcza liczne przykłady stazy (Steven Stanley,
Darwin Done Over, 'The Sciences", October 1 981). Słonie (Pri­
melephas) pojawiają się w sekwencji kopalnej nagle jako od­
dzielna grupa. Różnicują się bezpośrednio na trzy podtypy,
które odtąd trwają bez zmian (z wyjątkiem jednego, który wy­
marł), bez wyraźnego zmieniania się w cokolwiek innego. Po­
dobnie nowoczesne konie (Equus) pojawiają się nagle - mówi
Stanley - "a ich pochodzenie nie jest udokumentowane przez
znane świadectwa skamieniałości". Zauważa on również, że
wspaniała historia kopalna ryb bowfin [ryb północnoamerykań­
skich z rzędu ganoidów kostnych) wykazuje tylko trywialne
zmiany, nie ujawnia zaś żadnego podstawowego przesunięcia
adaptacji, co czyni je bardzo podobnymi do ich przodków.
Stanley w pełni zdaje sobie sprawę, że pojęcie stazy - nag­
łego oddzielnego pojawienia się, niewielkiej zmienności i nag­
łego zniknięcia - stoi w ostrej sprzeczności z obrazem stopnio­
wej ewolucji opartej na mutacji i doborze naturalnym, jaki to
obraz znajdujemy w popularnych podręcznikach i telewizji.
Wskazuje on zwłaszcza na czysto nauczany 'fakt" radiacji
adaptacyjnej ssaków. Według niej myszopodobne zwierzęta
(nie posiadające przednich zębów gryzących, jakie ma mysz)
wyewoluowały do postaci pływających wielorybów i latających
nietoperzy oraz wszystkich innych typów ssaków w ciągu około
116
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
1 2 milionów lat. Próbę wyjaśnienia tego na podstawie powolnej
selekcji niewielkich zmian mutacyjnych, które wymagałyby mi­
liona lat, aby przekształcić tylko jeden gatunek, Stanley określa
jako "wyraźnie niedorzeczną".
Szkoda, że tacy ewolucjoniści, jak Stanley, ne istnieli kilka­
dziesiąt lat temu, kiedy kreacjoniści wskazując na dane genety­
ki i skamieniałości określali idee gradualistycznego ewolucjonizmu jako 'jawnie niedorzeczne".
Zwycięstwo idei stazy nad ideą gradualizmu na konferencji
w Chicago nie przyszło łatwo. Jak wspominał Roger Lewin w
swoim streszczeniu, "posiedzenia były czasami niezdyscyplino­
wane, a wypowiedzi zjadliwe", lecz "wielu sugerowało, by spot­
.
kanie to uznać za punkt zwrotny w historii myśli ewolucyjnej"
(Evolutionary Theory Under Fire, "Science', November 21 ,
1 980).
Chyba najbardziej dramatycznie zareagował Francisco Aya­
la. Przyznał on, że neodarwiniści "nie mogli przewidzieć istnie­
nia stazy na podstawie genetyki populacyjnej [ekstrapolacji mu­
tacji i doboru]" i wnioskował następująco: "Lecz teraz na pod­
stawie tego, co mówią paleontologowie, jestem przekonany, że
(podkr. dodane). Nikomu nie
jest łatwo zmienić usankcjonowanego przez lata stylu myślenia.
Lecz gotowość przystosowania teorii do faktów jest znamie­
niem prawdziwego uczonego i Ayala zasługuje na duży szacu­
nek.
Po pewnym czasie, gdy ochłonięto już po konferencji w Chi­
cago, Gabriel Dover z Uniwersy1etu w Cambridge podsumował
jej główny rezultat nazywając stazę gatunków 'najwaźniejszą
cechą makroewolucji'. Proszę zauważyć, że kreacjoniści i ewo­
lucjoniści zgadzają się przynajmniej co do tego, czym są fakty z
dziedziny skamieniałości, a mianowicie co do stazy.
Odkryliście chyba nutę ironii w komentarzu Dovera. Jeśli
'staza" znaczy cokolwiek, to znaczy ona pozostawanie tym sa­
mym; jeśli "ewolucja' znaczy cokolwiek, to znaczy ona zmianę.
Wydaje mi się więc, że ewolucjoniści stwierdzają (nie chcąc te­
go, oczywiście, wyraźnie powiedzieć), iż najbardziej fundamen­
talnym faktem, z którym uporać się musi ich teoria zmiany, jest
to, 'że wszystko pozostaje tym samym!
Kreacjoniści preferują dużo bardziej naturalne podejście do
posiadanych danych. Każdy podstawowy typ roślinnego i zwiemałe zmiany nie kumulują się"
STWORZENIE CL'( EWOLUCJA?
117
rzęcego życia pojawia się w sekwencji skamieniałości jako w
pełni uformowany i w pełni funkcjonalny. Każdy jest klasyfiko­
wany wedle kryteriów, jakich używamy do dzisiejszego wyróż­
niania grup, a "problemy graniczne" ogólnie rzecz biorąc nie są
ani większe, ani odmienne dla form wymarłych niż dla form ży­
jących dzisiaj. Każdy typ ujawnia szeroką lecz ograniczoną
ekologicznie i geograficznie zmienność w ramach swego typu.
Najbardziej bezpośrednim i logicznym wnioskiem okazuje się
być stworzenie i zmienność w ramach podstawowych stworzo­
nych typów.
Kiedy Darwin publikował swoją książkę w 1 859 roku, nikt nie
wiedział, co przyniosą odkrycia w paleontologii. Na podstawie
swojej teorii oraz obserwacji dziedziczności i rozmnażania się
kreacjoniści przewidzieli, że paleontologowie znajdować będą
tylko odrębne typy i zmienność tylko wewnątrz typów oraz że te
same kryteria klasyfikacyjne będą stale przydatne. Ewolucjoniś­
ci natomiast przewidywali odkrycie szeregu ogniw pokazują­
cych, jak złożone typy dziś istniejące ewoluowały powoli i stop­
niowo ze wspólnego pnia, w którym zamazują się w proste, nie­
odrębne i trudne do sklasyfikowania wczesne formy.
Prawdziwym testem wartości teorii naukowej jest jej zdol­
ność przewidywania przyszłych obserwacji. Jeśli chodzi o ska­
mieniałości, kreacjonizm przetrwał testy naukowe. Oryginalna
darwinowska teoria ewolucji i ujęcie neodarwinowskie okazało
się być dwukrotnie obalone, przez genetykę i przez świadectwa
kopalne.
Coraz większa liczba badaczy uważa kreacjonizm jako lep­
szy wniosek z obserwacji naukowych. Większość czołowych
ewolucjonistów, nawet tak krytycznie nastawionych do ortodok­
syjnego neodarwinizmu jak Gould, Raupp czy Stanley, woli jed­
nak próbować szczęścia z nową (a raczej odnowioną) wersją
teorii ewolucji, z teorią "potworków rokujących nadzieję".
118
SIWORZENIE CZY EWOLUCJA?
Rozdział 1 2.
Potworki rokujące
nadzieję
Nowa koncepcja ewolucji została zarysowana przez Stephe­
na Goulda w 1 977 roku w artykule zatytułowanym "Powrót po­
tworków rokujących nadzieję' (The Return ol Hopeful Monsters,
"Naturai History', June - July 1 977). Gould, wykładowca paleon­
tologii na Uniwersytecie Harvarda, stwierdza: "Doniesienia ko­
palne o nagłych przejściach nie ofiarowują żadnego poparcia
dla idei stopniowej zmiany (.. .) " I proponuje wtedy, aby 'tok ma­
kroewolucji polegal na rzadko występujących sukcesach w
postaci potworków rokujących nadzieję, a nie na ciągłych ma­
łych zmianach w ramach populacji". Ta nowa idea jest bardzo
podobna do pomysłu Richarda Goldschmidta z lat 1 930-tych.
Gould mówi: "Przewiduję, że podczas następnej dekady [lat
1 980-tych] nazwisko Goldschidta będzie w dużym stopniu zre­
habilitowane w świecie biologii ewolucyjnej'.
Czym więc ma być potworek rokujący nadzieję? Ma to być
wynik radykalnych zmian w chromosomie lub katastrofalnych
mutacji w "supergenach' lub genach regulacyjnych, które są
niezwykle istotne dla wczesnego rozwoju. Dlaczego na przy­
kład nie znajdujemy żadnych stopniowych przejść ewolucyj­
nych od gadów do ptaków? Odpowiedź wedle koncepcji po­
tworków rokujących nadzieję brzmi następująco: ponieważ
pierwszy ptak wykluł się, bez wątpienia ku wielkiemu zdumieniu
jego rodziców, z jaja gadziego.
Powyższy przykład "gad-ptak" był przedmiotem gorącej wy­
miany myśli między kreacjonistą Duane Gishem i ewolucjonistą
Stephenem Gouldem w magazynie 'Oiscover" za maj i czerwiec
1 981 roku. 'Oiscover" zwrócK się do dra Gary'ego Parkera i do
dra Richarda Blissa, aby uczestniczyli w 'dyskusji na lamach
magazynu' ze Stephenem Gouldem i Carlem Saganem, ale
strona ewolucjonistyczna nie przyjęła tego zaproszenia. Za­
miast dyskusji magazyn opublikował antykreacjonistyczny arty­
kuł Goulda, po którym nastąpił list kreacjonisty Gisha. Gish
wspomniał tam, że niektórzy ewolucjoniści wierzą w coś takie-
S1WORZENIE CZY EWOLUCJA?
119
Stephen Gould Z Uniwersytetu Harvarda mówi, że "doniesienia kopalne
o nagłych przejściach nie ofiarowują żadnego poparcia dla idei stop­
niowej zmiany (. .)" Zamiast tej ostatniej proponuje on koncepcję ewo­
lucji polegającej na skokach, na "rzadko występujących sukcesach
tych potworków rokujących nadzieję". Czy na przykład ptak mógł wy­
kluć się z jaja gadziego? Gould zakłada jednak filozofię materialistycz­
ną i to uniemożliwia mu dostrzeżenie stworzenia jako bardziej logiczne­
go wniosku wypływającego ze świadectwa kopalnego.
.
.
1 20
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
go, iż pierwszy ptak wykluł się z jaja gadziego. Gould zarepliko­
wał na to, że Gish błędnie przedstawia ewolucjonizm i że każ­
dy, kto wierzy w coś takiego, powinien być wyśmiany. Gish od­
powiedział na to wskazując, że 'skok" od gada do ptaka był
rzeczywiście używany z aprobatą przez Goldschmidta, którego
idee Gould wskrzesza. Stanley w swej książce z 1 979 roku
przynajmniej dwukrotnie wspomniał z całą powagą o możliwoś­
ci "potworka rokującego nadzieję' (M. Stanley, Macroevolu­
tion: Pattern and Process, W. M. Freeman and Co., San Fran­
cisco 1 979).
Istnieje też książka dla dzieci zatytułowana Cudowne jajo
(The Wonderful Egg, Ipcar 1 958), która otrzymała specjalną
rekomendację ze strony prestiżowego Amerykańskiego Stowa­
rzyszenia na rzecz Postępu Nauki (American Association for
the Advancement of Science, w skrócie AAAS), jak również ze
strony Amerykańskiej Rady w sprawie Edukacji oraz Międzyna­
rodowego Stowarzyszenia na rzecz Edukacji Dzieci. Książka
zaczyna się dość niewinnie od matki-dinozaura, która składa
jajo. Po zadaniu pytania "Czy matka dinozaur złożyła to jajo, aby
wykluło się z niego dziecko-dinozaur?' książka odpowiada "nie'
dla brontozaura, stegozaura i całej listy innych dinozaurów.
Wtedy następuje dramatyczne zakończenie. Jajo złożone przez
matkę-dinozaura nie było w ogóle takim jajem, jakie ona zwykle
składa: "Było to cudowne jajo nowego rodzaju". A co wykluło
się z tego jaja? "Wykluło się z niego dziecko-ptak, pierwsze
dziecko-ptak w całym świecie. I temu dziecku-ptakowi wyrosły
(. . .) pióra. Był to pierwszy cudowny ptak, jaki kiedykolwiek śpie­
wał pieśń wysoko na wierzchołkach drzew (.. .) dawno, dawno,
temu".
Otóż dawno temu, kiedy dzieci rosły w bezpośrednim kon­
takcie z przyrodą i kiedy nauka oparta była na fakcie, a nie na
fantazji, taką ideę byłoby bardzo trudno sprzedać! Oczywiście,
to "cudowne jajo (gada-ptaka)' jest skrajnym przykładem i chy­
ba nikt - pomimo zagadkowego poparcia ze strony AAAS - nie
traktuje go poważnie.
Lecz ten niepoważny przykład wskazuje na pewne poważne
problemy zwiazane z mechanizmem ewolucyjnym opartym na
pomyśle potworków rokujących nadzieję. Niektóre z nich uzna­
je nawet sam Gould (The Return ... )
Po pierwsze, jakie jest prawdopodobieństwo, zakładając na-
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
121
wet olbrzymią ilość czasu, powstania potworka rokującego na­
dzieję zamiast jakiejś beznadziejnej potworności? Niestety, ob­
serwowaliśmy wiele przypadków monstrualnych zmian w rezul­
tacie mutacji i przestawień w chromosomach, lecz nigdy jesz­
cze nie zaobserwowaliśmy potworka rokującego nadzieję. A
jeśli nawet kiedyś powstał taki potworek, to wówczas - mówi
Gould - z kim mógłby on się 'ożenić'? Ostatecznie jest on prze­
cież jedynym przedstawicielem swego gatunku! Pomimo tych
trudności Eldredge (cytowany przez George'a Alexandra, Alter­
nate Theory of Evolution Considered: Lack of Fossil 'Missing
Link' E vidence Causes Change in Thought, 'Los Angeles
Times' 1 978, November 1 9) powiedział w wywiadzie, że jest on
w pewnym sensie zmuszony do poszukiwania pewnego nowe­
go mechanizmu ewolucji, ponieważ przy wszelkich poszukiwa­
niach 'nikt jeszcze nie odnalazł żadnego świadectwa istnienia
takich pośrednich organizmów', jakich wymaga gradualistycz­
nie poj mowana (tj. z mnogością drobniutkich zmian) teoria
ewolucji.
Rozważmy następnie rozmiar i naturę "skoku', jakiego doko­
nuje potworek rokujący nadzieję. (Koncepcja potworka rokują­
cego nadzieję jest również nazywana 'ewolucjonizmem salta­
cyjnym" [skokowym) bądź 'ewolucjonizmem kwantowym'). Na­
wet jeśli zwierzęta nie przechodzą od gada do ptaka w jednym
skoku, to czy przechodzą one od nogi do skrzydła W jednym
skoku? Jeśli te n skok nie jest wielki i dramatyczny, to wtedy ja­
ka istnieje różnica pomiędzy mechanizmem potworka rokujące­
go nadzieję a zdyskredytowaną koncepcją stopniowego gro­
madzenia mniejszych mutacji?
Pojawia się tu oryginalny problem Darwina: pochodzenia
nowych cech. Gould (Hopeful Monsters, "Naturai History" 1 980,
O ctobe r) chce wierzyć, że teratologia, badajaca defekty płodu,
posiada klucz wiodący do zrozumienia ewolucji. Lecz wszystkie
przykłady skutków wytworzonych przez 'skaczące geny", prze­
stawie nia chromosomalne i regularne mutacje genowe są tylko
nowym połączeniem już istniejących części. Powstają np. owa­
dy z dodatkowymi nogami albo z dodatkową parą skrzydeł
dzięki duplikacji drugiego segmentu piersiowego. Duplikacja,
delecja i mieszanie części organizmu gada może wytworzyć ja­
kiegoś dziwacznego gada, lecz procesy takie są zupełnie nieis­
totne dl a pochodzenia ptaków.
1 22
STWORZENIE Crf EWOLUCJA?
Wedle teorii 'przerywanej równowagi', która jest najszerszą,
najłagodniejszą i najbardziej rozsądną ewolucyjną alternatywą
dla ewolucjonizmu gradualistycznego, mogło istnieć kilka po­
średnich kroków między gadami i ptakami, lecz każdy typ obej­
mował organizmy tak niedopasowane do środowiska i z tak
małą szansą na przetrwanie, że istniały one tylko w małych po­
pulacjach, które nie pozostawiły żadnych resztek kopalnych.
Mamy tu w końcu główną zaletę podejścia opartego na idei
potworków rokujących nadzieję: wyjaśnia ono, dlaczego ciągle
brak brakujących ogniw. Albo były one tak niedopasowane, że
nigdy nie mnożyły się wystarczająco obficie, by pozostawić ja­
kieś kopalne resztki, albo ewolucja po prostu skakała od jedne­
go podstawowego planu strukturalnego do innego bez żad­
nych pośrednich kroków.
Tutaj jeszcze raz okazuje się, że kreacjonista i ewolucjonista
(nowoczesny, post-neodarwinowski punktualista czyli zwolen­
nik teorii przerywanej równowagi) przynajmniej zgadzają się, że
nadal brak brakujących ogniw. Lecz jaka jest empiryczna różni­
ca między tezą, że brakujących ogniw nigdy nie można znaleźć
(którą głosi 'nowy" ewolucjonizm), a tezą, że nigdy ogniwa te
nie istniały (co proponuje kreacjonizm)?
Spór wewnątrz ewolucjonizmu sprawia czasami uciechę
kreacjoniście. 'Straż tylna" neodarwinowskiego ewolucjonizmu
lubi wskazywać na jawną absurdalność ewolucjonizmu oparte­
go na istnieniu potworków rokujących nadzieję i twierdzić, że
ewolucja nie mogła następować zbyt szybko. Punktualistyczni
ewolucjoniści wskazują zaś na ograniczenia genetyczne i na
świadectwo kopalne, aby wskazać, że ewolucja nie zachodziła
powoli. Kreacjoniści po prostu zgadzają się z wnioskami obu
tych stron: ewolucja nie może zachodzić szybko i nie może za­
chodzić powoli - ponieważ ewolucja w ogóle nie może zacho­
dzić! Koncepcja kreacjonistyczna wydaje się być najbardziej lo­
gicznym wnioskiem z istniejących obserwacji.
Koncepcja potworków rokujących nadzieję unika problemu
brakujących ogniw. Lecz zauważmy jedno: ta nowa koncepcja
ewolucji oparta jest na skamieniałościach, których nie znajduje­
my, i na mechanizmach genetycznych, których nigdy nie zaob­
serwowano. Argument na rzecz kreacjonizmu oparty jest na ty­
siącach ton skamieniałości, które odkryliśmy i na mechaniz­
mach genetycznych (zmienności wewnątrz typu), jakie obser-
SlWORZENJE czy EWOLUCJA?
1 23
wujemy i praktykujemy codziennie, Co jest lepsze: model opar­
ty na tym, co widzimy i co możemy wyjaśnić, czy taki, który
oparty jest na tym, czego nie widzimy i czego nie możemy wy­
jaśnić?
'/
!
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
1 24
Rozdział
1 3.
,
Swiadectwa kopalne
- człowiek
C o możemy wywnioskować ze świadectwa kopalnego doty­
czącego istot ludzkich? Według kreacjonistów świadectwo to
sugeruje, że istniejemy na Ziemi dzięki stworzeniu. Ewolucjo­
niści dają nam obecnie dwie możliwości odpowiedzi (John
Gliedman, Miracle Mutations, "Science Digest", February 1 982) :
albo ludzie są rezultatem działania czasu, przypadku i stale
trwającej walki o przetrwanie, albo rozpoczęliśmy swe gatunko­
we istnienie jako 'potworek rokujący nadziejlj pod nieco bar­
dziej życzliwą gwiazdą" ("Newsweek", November 3, 1 980).
Nawet niektórzy z wczesnych ewolucjonistów niejasno czuli,
że ludzie mogą posiadać specjalny status. Alfred Wallace
przedstawił teorię doboru naturalnego w tym samym 1 859 roku
co Darwin, lecz później argumentował, że istnienia ludzkiego
mózgu nie można argumentować doborem naturalnym. Darwin
się z tym nie zgadzał. Różnice między tymi dwoma ewolucjo­
nistami opisał Isaac Asimov w zapowiedzi specjalnego serialu
telewizyjnego o Darwinie (The Voyage of Charles Darwin, 'IV
Guide" January 26, 1 980), a ten sam temat badał także Ste­
phen Gould (1 980) i Colin Patterson (przemówienie w Ameri·
can Museum of Natural History, 5 listopada 1 981 roku). Więk­
szość ewolucjonistów stała po stronie Darwina. Wierzyli oni
więc, że człowiek jak i 'inne zwierzęta" jest wytworem czasu,
przypadku i procesów ewolucyjnych.
Jednak ewolucjoniści wierzą w ewolucję człowieka nie
wskutek argumentów opartych na świadectwach skamieniałoś­
ci, lecz z powodów filozoficznych czy w pewnym sensie 'religij­
nych'. W swojej książce The Descent of Man (Pochodzenie
człowieka) Darwin nie zacytował ani jednego przypadku ska­
mieniałości przemawiającego na rzecz tej wiary. A w czasie,
gdy Darwin pisał, istniało kilka okazów kopalnych istot ludzkich
znanych jako Człowiek Neandertalski.
Neandertalczyka opisywano początkowo jako posiadające­
go wysunięte brwi, okrągłą pierś i kabłąkowate nogi. Ówcześni
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
125
Neandertalczycy okazalV się być
zwykłymi ludźmi, z kt�rych nie­
którzy cierpieli na choroby kości.
Odpowiednio ubrani nie zwrócili­
by dzisiaj na siebie żadnej
szczegÓlnej uwagI.
A
Człowiek z Piltdown (Eoanthro­
pus dawsoni) był rozmyślnym
(lecz nie nazbyt zręcznie wyko­
nanym) oszustwem, które przez
ponad dwa pokolenia wmawia­
no studentom jako "dowód ewo­
lucji". Okazał się być kawałkiem
małpiej szczęki oraz ludzkiej
czaszki sztucznie postarzonych.
Człowiek z Nebraski (Hespero­
pithecus) został zrekonstruo­
wany, nie tylko on ale i jego ro­
dzina, z jednego zęba - z zęba,
który - jak się później okazało należał do wymarłej świnil
c
1 26
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
kreacjoniści twierdzili jednak, że neandertalczycy byli zwykłymi
ludźmi, z których niektórzy cierpieli na choroby kości. Pierwsi
odkryci neandertalczycy pochodzili z surowych środowisk lą­
dowych Europy, gdzie mogli łatwo nabawić się Uak wielu Indian
z równin amerykańskich w naszych czasach) zniekształceń
szkieletu, zwłaszcza wskutek braku jodu w diecie i braku indu­
kowanej przez słońce witaminy D koniecznej do wchłaniania
wapnia w trakcie długich zim.
Neandertalczycy znajdowani się w rejonie Palestyny nie
ujawniają cech wskazujących na posiadanie schylonej i ma­
sywnej postaci. Objętość mózgu neandertalczyków jest nieco
większa (!) niż średnia objętość mózgu dzisiejszych ludzi.
Neandertalczycy posiadali dobrze rozwiniętą kulturę, sztukę i
religię. Dzisiaj ewolucjoniści zgadzają się już całkowicie z krea­
cjonistami: neandertalczycy byli zwykłymi ludźmi, a różnili się
od ludzi żyjących dzisiaj nie bardziej niz jeden współczesny na­
ród od drugiego. "Jaskiniowcy" byli po prostu ludźmi, którzy
mieszkali w jaskiniach (co przy dzisiejszych kłopotach mieszka­
niowych nie jest może takim najgorszym pomysłem).
Neandertalczycy nie byli jedynymi ludźmi, których niegdyś
uważano za podludzkie "brakujące ogniwa". W kwietniowym
numerze "Naturai History" z 1 980 roku, poświęconym historii
myśli ewolucyjnej, znajduje się krótki, ale bardzo smutny arty­
kuł Henry'ego Fairfelda Osborna pochodzący jeszcze z 1 926
roku (The Evolution of Human Races, "Natural History" April
1 980; przedruk z "Naturai History" January - February 1 926).
Osborn mówi, że jakiś hipotetyczny nieuprzedzony zoolog z
Marsa sklasyfikowałby ludzi na kilka odrębnych rodzajów i wie­
le gatunków. I tak Murzyni zostaliby sklasyfikowani jako od­
dzielny gatunek, który nie wyewoluował do w pe/ni ludzkiej po­
stawy. "Standardowa inteligencja przecifJtnego dorosłego Mu­
rzyna - napisał Osborn uznając to za fakt ewolucji - jest podob­
na do inteligencji jedenastoletniego młodzieńca gatunku homo
sapiens" (co dla Osborna znaczy tylko rasę kaukaską). Osborn
był cz% wym ewolucjonistą lat 1 920-tych i łatwo ujrzeć, jak je­
go rodzaj myślenia ewolucyjnego (odrzucony przez współczes­
nych ewolucjonistów) pomógł utorować drogę dla zdarzeń z lat
1 940-tych (Patrz również Gould, The Brain Appraisers, 'Scien­
ce Oigesf' September 1 981 , jeśli chodzi o fałszywą naukę tzw.
"kraniometrii" i jej strasznych zastosowań).
STWORZENIE Cz:f EWOLUCJA?
127
W 1 91 2 roku spekulacje na temat pochodzenia człowieka
skoncentrowały się na Człowieku z Piltdown, uczczonego nau­
kową nazwą Eoanthropus dawsoni. Wiadomo już, że Człowiek z
Piltdown okazał się być dziełem oszusta. Lecz nie uważano go
za oszustwo aż do lat 1 950-tych. Przez ponad 40 lat subtelne
przesłanie podręczników szkolnych było jasne: możesz wierzyć
w stworzenie, jeśli chcesz, lecz wszystkie fakty przemawiają na
rzecz ewolucji. Fakty w tym przypadku okazały się być kawał­
kiem małpiej szczęki i czaszki ludzkiej ufarbowanej. by posta­
rzeć jej wygląd.
O Piltdown było ponownie głośno w 1 979 roku. Tajemnicą
jest, kto popełnił to oszustwo. A jeszcze większą tajemnicą jest,
dlaczego ktokolwiek w nie wierzył? Nie było to szczególnie
zręcznie dokonane oszustwo. Jak twierdzi Gould, 'świadectwa
sztucznego przypHowania [dopasowania) bezpośrednio się na­
rzucały. Wydają się one tak oczywiste, że można zapytać - jak to
się stalo, że nikt ich wcześniej nie zauważy/? (Stephen J. Gould,
Smith Woodward's FOlly, "New Scientist' April 5, 1 979). Zafarbo­
wanie służące do pozornego postarzenia okazu zostało lepiej
wykonane, lecz nie tak, by mogło wprowadzić w błąd. Ludzie
najwyraźniej chcieli wierzyć w ewolucję, więc byli zdolni przez
całe lata widzieć to, w co chcieli wierzyć. (Historię oszustwa z
Piltdown polski czytelnik znaleźć może np. w książce Witalija
I:ariczewa, W poszukiwaniu przodków człowieka, PIW, War­
szawa 1 986, s. 64-98 i 21 1 -241 ).
Przykład ten stanowi dobrą naukę, że nigdy za mało ostroż­
ności, jeśli chodzi o spór ewolucjonizmu z kreacjonizmem, a
jednocześnie jest uzasadnieniem dwumodelowego (kreacjo­
nizm-ewolucjonizm) podejścia do sprawy pochodzenia. (Po­
równaj to z obroną pluralizmu przeprowadzoną przez Sher­
wooda L. Washburna w artykule The Evolutlon of Man, "Scien­
tific American" September 1 978).
Człowiek z Jawy (Pithecanthropus) nie był zwykłym oszust­
wem, ale i on nie stanowi żadnego wartościowego poparcia dla
ewolucjonizmu. (Patrz Duane Gish, Evolution? The Fossils
Say NOI, Public School Ed. CLP Publishers, San Diego 1 981,
co do fascynujących szczegółów na temat tego i innych ludz­
kich skamieniałości). Pokrywa czaszki i kość udowa zostały
znalezione oddzielnie w pokładzie żwirowym, co wskazuje na
erozję i możliwość mieszania warstw. Eugene DuBois uznał
1 28
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
swoje własne znalezisko za nie mające ze sobą nic wspólnego
części człowieka i gigantycznego gibbona. A ponieważ odkrył lecz utrzymał to w tajemnicy przez trzydzieści lat - ludzką
czaszkę na tym samym poziomie, to wiedział, że jego inne zna­
leziska nie powinny być nazywane szczątkami przodków ludz­
kich istot.
Zupełnie nie rozumiem, dlaczego w świetle tych faktów Do­
nald Johanson wypowiada się o Człowieku z Jawy, jak gdyby
był on nadal uznawany za skamieniałość mówiącą cokolwiek o
naszym pochodzeniu (Donald Johanson, Our Roots Go
Deeper, w: World Book Science Year 1 979) i dlaczego Ri­
chard Lewontin uważa, że Człowiek Jawajski (Pithecanthropus)
jest jednym z pięciu "faktów ewolucji", jakie przytacza (Richard
Lewontin, Opinion - Evolution/Creation Debate: A Time for
Truth, 'Bio-Science', September 1 981). Historia odkrycia Czło­
wieka Jawajskiego świadczy najlepiej, by nie uczyć ewolucjo­
nizmu jako nauki o faktach.
Do Człowieka z Piltdown (Eoanthropusa) i Człowieka z Jawy
(Pithecanthropusa), uznawanych jako tzw. naukowe fakty o
ewolucji, dołączył na znanym procesie Scopesa w 1 925 roku
Człowiek z Nebraski.
Człowiek z Nebraski został uczczony naukową nazwą Hes­
peropithecus haroldcookii, lecz znany był jedynie na podstawie
znalezienia jednego zęba. W wyobraźni ząb ten został wstawio­
ny do czaszki, czaszkę dołączono do szkieletu, a szkieletowi
nadano ciało, włosy i rodzinę! Na rysunku znajdziemy wyobra­
żenie Człowieka z Nebraski opublikowane w pewnym londyń­
skim czasopiśmie w roku, w którym odbywał się proces Scope­
sa.
Dwa lata później całego Człowieka z Nebraski zredukowano
do jednego zęba. Identyczny bowiem ząb znaleziono w rzeczy­
wistej, a nie wyimaginowanej, czaszce połączonej z rzeczywis­
tym szkieletem. Ząb ten nie był jednak zębem przodka człowie­
ka, lecz wymarłego gatunku świni!
Uczeni mieli dużo czasu, by nauczyć się stawiać granice
swojej fantazji i nie dochodzić do daleko idących wniosków na
podstawie znalezienia jednego zęba lub podobnie nikłych resz­
tek. A jednak dopiero w 1 979 roku porzucono opinię, że Rama­
pithecus - "zrekonstruowany na podstawie zębów i samej
szczęki" jako dwunóg - jest początkiem ludzkiej linii rozwojowej
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
1 29
(Adrienne Zihlman and Jerold Lowenstein, False Start of the
Human Parade, 'Natural History" August - September 1 979).
Ale nawet obecnie Aegyptopithecusa wyczarowanego w
dużym stopniu z oczodołów i kłów męskich - Elwyn Simons su­
geruje jako pewnego rodzaju psychologicznego przodka czło­
wieka przejawiającego społeczne zachowanie i życie religijne
(wg: Just a Nasty Little Thing, 'Time' February 1 8, 1 980).
Współczesne spekulacje na temat przodków człowieka sku­
piają się na grupie skamieniałości zwanych Australopitekami.
W opinii publicznej skamieniałości te skojarzone są zwłaszcza
z pracą w Afryce rodziny Leakeyów oraz Donalda Johansona i
jego znanego okazu "Lucy".
Nazwa "Australopithecus" znaczy "południowa małpa' i ist­
nieje duże prawdopodobieństwo, że rzeczywiście była to mał­
pa. Johanson i Richard Leakey zaangażowali się w ożywiony
spór na temat znaczenia okazów zebranych przez drugą stronę
(patrz Edward Kern and Donna Haupt, Battle of the Bones,
"Life", January 1 982). Johanson i White w swojej krytyce Lea­
keyów zauważyli: 'Współczesne szympansy na mocy tej definicji
[Richarda Leakeya] zostałyby sklasyfikowane jako A. africanus
[gracylne, tj. smukłe australopiteki]' (Donald C. Johanson and
T. D. White, On the Status of Australopithecus afarensis,
"Science', March 7, 1 980). A więc były to małpy człekokształt­
ne? A Johanson mówi, że Lucy i jego okazy z Hadar są jeszcze
bardziej prymitywne (tj. bardziej małpopodobne) niż znaleziska
Leakeya, i to tak bardzo, że Johanson dał im nową nazwę ga­
tunkową, Australopithecus afarensis (patrz "Time", January 27,
1 979). Johanson lubi podkreślać, że tam, gdzie znajduje on
swoje kości australopiteków, znajduje się wiele kości regular­
nych zwierząt afrykańskich (nosorożców, boa, hipopotamów,
małp itd.) , ale nigdy małp człekokształtnych bezogonowych. A
może to właśnie małpy bezogonowe są właśnie tym, na co
ciągle się natyka?
Jeśli te fragmenty australopiteków wskazują na tak prymi­
tywne organizmy, to czego dotyczy ta cała wrzawa? Oto czego:
czy australopiteki chodziły wyprostowane? Johanson, Lea­
keyowie i inni mówią, że chodziły i że dlatego należą one do
historii człowieka.
Lecz jak istotna dla człowieka jest wyprostowana postawa?
Vincent Sarich na Uniwersytecie Kalifornii w Berkeley oraz Ad-
STWORZENIE Cl:( EWOLUCJA?
130
A. bolsel
(rekonstrukcja)
A. afarens/s
('Lucy")
Australopiteki, włączając 'Lucy' Johansona oraz znaleziska Leakeyów w Afryce,
są obecnie głównymi kandydatami na przodk6w czlowieka. Lecz Charles Ox·
nard pracujący na Un iwersytecie Południowej Kalifornii mówi, że te skamienia·
łości 'ostrzegają przed zbyt łatwą akceptacją' tego ujęcia. Dochodzi on do dwu
wniosków. Pierwszy ma charakter naukowy: "jeśli australopiteki chodziły wy.
prostowane, to nie na ludzki sposób'. Drugi wniosek dotyczy kształcenia: "Bądź
krytyczny'. Mówi on, że powinniśmy zachęcać naszych studentów do krytycz·
niejszego badania świadectw. Można dodać, że właśnie to realizuje dwumode·
lowa koncepcja edukacyjna stv.Jorzenie - ewolucja.
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
1 31
rienne Zihlman mówią, że jeśli chcemy zobaczyć kogoś, kto
oprócz nas chodzi wyprostowany, to może nim być żyjący dzi­
siaj szympans karłowaty Pan paniscus. Ten szympans z lasów,
w których rzadko pada deszcz, jest tylko nieco niższy od prze­
ciętnego szympansa, lecz spędza dość dużo czasu chodząc
pionowo. Ponieważ wszystkie inne cechy australopiteków są
tak małpopodobne, być może Johanson i Leakeyowie odkryli
przodka szympansa karłowatego!
Lecz czy australopiteki rzeczywiście chodziły wyprostowa­
ne? Charles E. Oxnard wypowiedział się na ten temat w "Ameri­
can Biology Teacher" z maja 1 979 (Human Fossils: New View of
Old Bones) : "W pewnym sensie można myśleć, że nie ma pro­
blemu. Wi€}kszość antropologów zgadza si€} bowiem, że gracyl­
ne australopiteki (. ) znajdują si€} na głównej linii prowadzącej
do człowieka (. ) Jest to pogląd, który prezentowany jest w pra­
wie wszystkich podr€}cznikach; myśl€}, że sam nauczałeś go w
pomieszczeniach lekcyjnych; i nadaje się mu szeroki rozgłos w
takich publikacjach jak 'Time Life Series" i pięknej [telewizyjnej]
historii 'The Ascent of Man" [serial ten, emitowany także przez
polską telewizję jesienią 1 983 roku pt. Rozwój człowieka, wy­
produkowany został według książki J. Bronowskiego, The As­
cent ot Man; wydanie polskie tej książki: Potęga wyobraźni,
PIW 1 988]. "Jednak anatomiczne cechy niektórych z tych ska­
mieniałości ostrzegają przed zbyt łatwą akceptacją tej historii
..
..
.
(. . .)". W ostrzeżeniu swoim Oxnard przypomina czytelnikom
wielkie błędy popełnione kiedyś w przypadku Człowieka z Pilt­
down i Człowieka z Nebraski.
Oxnard przeszedł z kolei do sprawdzania wartości istnieją­
cych świadectw. A ma do tego dobre kwalifikacje jako profesor
anatomii na Uniwersytecie Południowej Kalifornii. Wskazał naj­
pierw, że związków anatomicznych nie można po prostu usta­
lać w oparciu o subiektywną opinię. Na przykład patrząc w je­
den sposób na kości biodrowe australopiteków, wydają się one
być strukturami pośrednimi między czlowiekiem i małpą. Lecz
tylko zmiana kąta patrzenia na nie powoduje, że okazy te wy­
glądają na tak odległe od człowieka, jak obecne małpy.
"Jeszcze inne uj€}cie mówi Oxnard mogłoby sugerować, że
-
-
skamieniałości te są kolejnym elementem w ciągu od małp afry­
kańskich poprzez współczesnych ludzi!" Innymi słowy, że ludzie
byli brakującym ogniwem między australopitekami i małpami!
132
SlWORZENIE CZY EWOLUCJA?
Istnieją nawet znaczne różnice między obrazami biodra Lu­
cy, jakie sam Johanson pokazał w World Book Science Year
za rok 1 979 oraz w magazynie 'Life' ze stycznia 1 982 (a oba te
źródła różnią się od slajdów, jakie Johanson pokazywał pod­
czas przemówienia dla Fundacji Leakeya w San Diego, 1 6 listo­
pada 1 981 roku). Ze względu na to, że subiektywne interpreta­
cje prowadzą do tak poważnych problemów, Oxnard opisał
szczegółowo technikę komputerową zwaną "analizą wieiowa­
riacyjną". Po omówieniu jej praktycznych i teoretycznych zasto­
sowań doszedł do dwóch wniosków.
Po pierwsze wniosek naukowy: jeśli australopiteki chodziły
wyprostowane, to nie na ludzki sposób. Jeśli ich postawa przy­
pominała postawę jakiegoś żyjącego organizmu, to naj prawdo­
podobniej orangutana. Oxnard również doszedł do drugiego
wniosku, dla nauczycieli: "Bądźcie krytyczni". A więc sprawdzaj­
cie całe istotne świadectwo. Patrzcie na nie z odmiennych
punktów widzenia.
Prawdopodobnie jest to jedna z ważniejszych umiejętności i
postaw, jakie winni posiadać studenci i ludzie nauki. Z pewnoś­
cią podejście dwumodelowe (kreacja-ewolucja) może towarzy­
szyć w osiąganiu tego celu. Rada 'bądźcie krytyczni" stosuje
się także do modelu kreacjonistycznego. Nie akceptujcie krea­
cjonizmu tylko w oparciu o czyjeś słowa, ale też i nie odrzucaj­
cie go, dopóki nie zbadacie świadectw najlepiej, jak potraficie,
na przykład porównując argumenty obydwu stron.
Współczesne zainteresowanie australopitekami rozpoczął
Louis Leakey zwracając w 1 959 roku uwagę czasopisma "Natio­
nal Geographic" na swojego "małpiego człowieka', Zinjanthro­
pusa. Od tamtego okresu Zinjanthropus został przeklasyfikowa­
ny na australopiteka i uważa się go w dużym stopniu za małpią,
wymarłą linię nie połączoną w ogóle z człowiekiem.
Jednak to nie cechy szkieletu przyciągnęły uwagę opinii
naukowej na znaleziska Leakeya. Były nimi narzędzia. Narzę­
dzia implikują twórcę narzędzi.
Ponieważ razem z australopitekiem znaleziono narzędzia,
Louis Leakey założył, że stworzenie to produkowało narzędzia.
Trzynaście lat później Richard Leakey odkrył, poniżej kości wy­
grzebanych przez jego ojca, "kości potencjalnie nie do odróż­
nienia od kości współczesnego człowieka". Być może to roz­
wiązało tajemnicę, kim był twórca wspomnianych narzędzi.
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
1 33
Dokonując swojego odkrycia Richard Leakey uznał, że zni­
weczyło ono standardowe przekonania co do ewolucji. I rze­
czywiście, kolejne odkrycia skamieniałości z monotonną regu­
larnością niweczyły standardowe przekonania ewolucjonistów.
Każde w swoim czasie było okrzyknięte "naukowym dowodem",
że człowiek wyewoluował z małpopodobnych zwierząt, jednak
wszyscy kandydaci proponowani niegdyś jako nasi ewolucyjni
przodkowie, zostali kolejno z listy tej usunięci:
Neandertalczycy
Człowiek z Piltdown (Eoanthropus)
Człowiek z Nebraski (Hesperopithecus)
Człowiek z Jawy (Pithecanthropus;
Homo erectus)
Ramapithecus
Zinjanthropus (Australopithecus bosei)
tylko ludzie
oszustwo
ząb świni
błąd naukowy
fałszywy początek
wymarła małpa
Tylko gracylne (smukłe) australopiteki, nad którymi Johan­
son i Leakeyowie obecnie pracują, pozostają jeszcze na liście
możliwych świadectw przejścia od małpy do człowieka. Okazy
te z pewnością zasługuja na poważne rozpatrzenie, lecz za­
sługują na to rozpatrzenie także 'anatomiczne cechy, które os­
trzegają przed zbyt łatwą akceptacja tej historii".
Australopiteki nie mogły być naszymi przodkami, gdyby lu­
dzie chodzili po Ziemi, zanim Lucy i jej krewni ulegli fossylizacji
- a istnieje pewne świadectwo właśnie to sugerujące. Skamie­
niałości zwykłych ludzi w skałach ze środkowego trzeciorzędu
znaleziono w Castenedolo, we Włoszech, jeszcze w latach
1 800-nych, a ewolucjonista Sir Arthur Keith uznał, że akcepto­
wanie tych "przedmałpich' znalezisk wstrząsnęłoby jego wiarą
w ewolucjonizm lub przynajmniej poważnie by ją nadwątliło.
Oxnard w cytowanym już artykule zwraca także uwagę na Ka­
napoi hominid, ludzką kość ramienia znalezioną w warstwach
skalnych w Afryce położonych poniżej tych, które kryją szcząt­
ki australopiteków.
Istnieje jeszcze świadectwo odcisków stóp. Faktycznie po­
siadamy wiele wspólnych cech z małpami (co może potwier­
dzić wycieczka do ogrodu zoologicznego) i nie powinno być
niespodzianką, że niektóre kości trudno sklasyfikować. Lecz
małpy i ludzie maja zupełnie inne odciski stóp. W istocie rzeczy
1 34
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
małpy mają cztery ręce z przeciwstawnym kciukiem, co czyni
ich odciski stóp calkowicie odrębnymi od ludzkich. Mają one
także zupełnie inny sposób chodzenia podpierając się pięścia­
mi.
W "National Geographic" za kwiecień 1 979 roku oraz w
"Science News" z 9 lutego 1 980 roku Mary Leakey opisała czło­
wiekopodobne odciski w popiele wulkanicznym znalezione blis­
ko Laetoli we wschodniej Afryce. Rysunek przerysowany z
pierwszego z powyższych źródeł pokazuje, jak wedle Mary
Leakey odciski te zostały uformowane i zachowane oraz rodzaj
stopy, która je ukształtowała. Okazuje się, że stopa ta wygląda
bardzo podobnie do mojej czy twojej.
W środku artykułu z "National Geographic" znajduje się dwu­
stronicowa wkładka. Porozrzucane są na niej rysunki słoni, ży­
raf, kur gwinejskich i drzew akacjowych. Z wyjątkiem wulkanu
wygląda to tak, jakby zostało wzięte z filmu o Tarzanie. A przez
środek wiedzie linia siadów bardzo podobnych do ludzkich.
Najbardziej logicznym wnioskiem jest to, że dokonali ich ludzie.
Rozstaw nóg jest tu, co prawda, bardzo niewielki, ale być może
ktoś bardzo ostroznie stąpał po stygnącym pyle wulkanicznym.
Większość ewolucjonistów wniosku takiego nie przyjmuje,
gdyż nie wierzą oni, by człowiek tak dawno już wyewoluował z
form wcześniejszych. Hominid z Kanapoi sugeruje jednak, że
ludzie mogli dokonać tych odcisków tak dawno. A żyjący nie­
daleko od tego miejsca w dzisiejszej Afryce ludzie (Pigmeje) nie
są dużo wyżsi jako dorośli niż ci, którzy dokonali odcisków w
Laetoli.
Jeszcze bardziej dramatyczne są znaleziska skamieniałych
odcisków stóp w korycie paluxy River blisko Glen Rose w Tek­
sasie. Odciski te wyglądają jeszcze bardziej na ludzkie niż te,
na które natknęła się Mary Leakey. Długość kroku jest już nor­
malnej dla człowieka wielkości, a odciski mają wielkość stóp
dziecięcych i dorosłych, kilka z nich jest nawet tak wielkich, że
tylko nieliczni dzisiaj żyjący ludzie mogliby podobne odciski zo­
stawić. Widoczne jest rozchylenie nóg w lewo i w prawo i ciąg­
ną się one nawet pod złożami wapienia, które należało usunąć.
Oczywiście, odciski te nie mogły powstać ani wskutek działania
erozji, ani wskutek sztucznej, oszukańczej działalności współ­
czesnego człowieka. Jeden z uczonych, którzy badali to świa­
dectwo, orzekł, że nie istnieją żadne problemy co do tego, czy
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
1 35
są to ślady ludzkie. Niewątpliwie są to ślady ludzkie, ale gdzie
je znaleziono?
I tu właśnie leży problem. Wszystkich nas uczono już od
szkoły podstawowej, że dinozaury wymarły miliony lat przed
pojawieniem się człowieka. Ale właśnie te czlowiekopodobne
odciski stóp w korycie paluxy River przecinają się ze śladami
dinozaurów! Znaleziono je w Dinosaur Valley State Park oraz
na terenie przyległym.
Naturalnie, sprawa ta jest bardzo kontrowersyjna i żadnego
z czytelników nie namawiamy do uwierzenia na słowo. Należy
to badać głębiej. Pomocna może być książka Johna Morrisa pl.
Tracklng Those Incredible Dinosaurs ... and the People Who
Knew Them (CLP Publishers, San Diego 1 982) oraz klasyczny
film nakręcony przez Taylorów 'Footprints in Stone" i "The
Great Dinosaur Mystery" wykonana w ramach pracy dyplomo­
wej w dziedzinie sztuki dyplomowej (Stan, Marian and Paul
Taylor, Footprints in Stone, The World That Perished, The
Great Dinosaur Mystery, trzy filmy na taśmie 1 6-milimetrowej,
Eden Productions, N. Eden Road, Elmwood, IL 61 529). Odlewy
tych odcisków znajdują się także w Muzeum Stworzenia i Histo­
rii Ziemi Instytutu Badań Kreacyjnych w San Diego.
Ś lady dinozaurów i ludzi w paluxy stają się tak dobrze zna­
ne, że antykreacjoniści są zmuszeni do publicznego ich dysku­
towania. W artykule "Jak rozmawiać z kreacjonistami i zwycię­
żać" (How do Debate with Creationists - and Win, "American
Biology Teacher", Maj 1 981) David Milne mówi, że rozmawiał
osobiście z pewnym fachowcem z Teksasu, który stwierdził, iż
te człowiekopodobne ślady zostały w rzeczywistości odciśnięte
przez poduszki palców dinozaurów. Okazuje się więc, że aby
wyjaśnić istnienie tych śladów, wystarczy, byś uwierzył, że jakiś
dinozaur przeszedł kilka metrów w linii prostej na paluszkach stawiając malutkie kroczki z zewnętrznymi palcami i pazurami
jakoŚ podniesionymi z błota!
Stephen Gould wysuwa na pierwszy rzut oka dużo większy
zarzut wobec tego świadectwa (Quaggas, Coiled Oysters, and
Flimsy Facts, "NaturaI History", September 1 981 ) . Cytuje on
pewnego kreacjonistę, który powiedział, że niektóre ze śladów
w Paluxy zostały wyrzeźbione. Jak zwykle Gould ma rację, po­
łowicznie. Istnieją także i wyrzeźbione ślady zarówno ludzi jak i
dinozaurów z terenu paluxy i John Morris zamieszcza ich zdję-
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
136
Linia małych lecz człe­
kopodobnych śladów,
o których doniosła
Mary Leakey w 'Wal;o­
na/ Geographic" z
kwietnia 1 979 roku,
Człowie ko p o d o b n e
ślady krzyżujące się z
linią śladów dinozau­
rów można zobaczyć
w łożysk u paluxy Ri­
ver koło Glen Rose w
Teksasie albo w pos­
taci odlewów w Mu­
zeum Stworzenia i His­
torii Ziemi Instytutu Ba­
dań Kreacyjnych znaj­
dującym się w San
Diego,
"
"
,
'
)
" ,
--......
Odciski stóp są bardziej
charakterystyczne dla czło'"
wieka niż większość frag­
mentów kości, Jeżeli po­
wyższe fragmenty
stóp
przyjmie się za ludzkie, to ewolucjoniści będą zmuszeni powiedzieć, że
człowiek istniał "przed" domniemanymi przodkami człowieka, Kreacjo­
niści twierdzą, że te odciski stóp (oraz kości z Casteriedolo i Kanapoi)
sugerują po prostu, iż ludzie zawsze byli ludźmi począwszy od pierw­
szych stworzonych istot ludzkich,
S1WORZENIE CZY EWOLUCJA?
1 37
cia W swojej książce (Tracking ). Gould jednak nie wspomina,
że wyrzeźbione ślady łatwo zidentyfikować, gdyż w naturalnie
powstałym spoiwie wapiennym zachowują się delikatne linie,
które w trakcie rzeźbienia ulegają przecięciu. Gould nie sugeru·
je też, kto mógłby wyrzeźbić te ślady, skoro ciągną się one po­
między nienaruszonymi pokładami wapienia po raz pierwszy
oddzielonymi przez zespół Taylorów.
Gary E. Parker, którego tekst jest podstawą opracowania ni­
niejszego rozdziału, pisze, że sam był bardzo sceptycznie na­
stawiony wobec tych znalezisk, gdy o nich pierwszy raz usły­
szał. Lecz podczas jednej z wycieczek przeszedł przez Glen
Rose. Chociaż urzędnicy parku usunęli prawie wszystkie znaki
wskazujące miejsca ze śladami, to parę z nich znalazł. Więk­
szość odcisków znajduje się pod wodą i na zewnątrz parku, ale
wystarczy znaleźć jeden ślad, by móc odkryć dalsze. Trzeba
tylko włożyć swoją stopę w pierwszy odcisk i dać krok naprzód
drugą nogą. Ostatni odcisk, na jaki Parker natrafił, kończył się
na śladzie dinozaura.
Ś lady z Paluxy sugerują więc, że ludzie i dinozaury żyli w
tym samym czasie. Sugestia taka nasuwa kilka podstawowych
pytań na temat sekwencji geologicznej. Temu bardzo ważnemu
zagadnieniu poświęcimy następny rozdział.
...
Dopisek w trakcie druku (marzec 1 992) :
Prezydent Instytutu Badań Kreacyjnych (ICR), dr Henry Mor­
ris, ostatnio poinformował mnie listownie, że ICR nadal podtrzy­
muje pogląd, iż ludzie i dinozaury występowały w tym samym
czasie na Ziemi, ale po przeanalizowaniu wszystkich argumen­
tów za i przeciw na temat śladów z Glen Rose uznano, iż na
obecnym etapie badań ślady te nie stanowią wystarczającego
świadectwa. Dr Morris dodał, iż ma nadzieję, że dalsze badania
terenowe dostarczą mocniejszych argumentów na rzecz hipo­
tezy o współwystępowaniu ludzi i dinozaurów.
(red.)
138
Rozdział
STWORZENIE Cz:r EWOLUCJA?
1 4.
Kol u mna geologiczna
Przeciętny ewolucjonista twierdzi, że lekarstwem na kreacjo­
nizm jest wizyta w Wielkim Kanonie. Tutaj - mówi on - historia
ewolucji leży bezpośrednio przed naszymi oczyma: morskie or­
ganizmy na dole, wyżej lądowe rośliny, a zwierząta jeszcze wy­
żej.
Kreacjoniści z ochotą przyjmują to wezwanie i sami organi­
zują kilkudniowe wycieczki przez Kanion od północnego jego
obrzeża do południowego. Wrażenie jest fantastyczne! Ska­
mieniałości nie znajduje się przypadkowo. Znajduje się je w
grupach zwanych 'systemami geologicznymi', których wystę­
powanie jest uporządkowane wertykalnie (od góry do dołu).
Porządek ten reprezentuje idea zwana "kolumną geologiczną".
Otóż kolumna geologiczna jest tylko ideą, a nie faktycznie
występującym ciągiem warstw. Nigdzie na świecie nie znajdzie­
my kompletnego ciągu wszystkich pokładów. Nawet ściany
Wielkiego Kanionu obejmują tylko pięć z dwunastu większych
systemów (pierwszy, piąty, szósty i siódmy z małymi fragmen­
tami tu i ówdzie czwartego systemy, dewońskiego).
Skamieniałości, jak wyżej powiedziano, znajduje się w gru­
pach, a te w pewnym wertykalnym porządku. Zwykle na przy­
kład kambryjskich trylobitów i kredowych dinozaurów nie znaj­
duje się razem. Dlaczego? Według ewolucjonistów odpowiedź
jest łatwa. Kambryjskie trylobity wymarły miliony lat przed wye­
woluowaniem dinozaurów. Ale istnieje też inne wyjaśnienie, któ­
re wydaje się być bardziej naturalne. Ostatecznie nawet gdyby
trylobity i dinozaury żyły w tym samym czasie, to i tak nie znaj­
dowano by ich razem, gdyż dinozaury były zwierzętami lądowy­
mi, a trylobity - stworzeniami zamieszkującymi dna mórz.
Wedle kreacjonistów systemy geologiczne reprezentują od­
mienne strefy ekologiczne, zakopane resztki roślin i zwierząt,
które niegdyś żyły razem w tym samym środowisku. Podróż
przez Wielki Kanion nie jest więc czymś w rodzaju podróży
przez czas ewolucyjny. Jest ona raczej czymś w rodzaju podró­
ży od dna oceanu poprzez strefę pływów, wybrzeże, przez ni­
sko położony ląd do rejonów usytuowanych wyżej. Pewne
Dwie interpretacje grup skamieniałości (systemów
geologicznych) i ich sekwencji ("kolumny geologicz­
nej") .
Na prawo: Według modelu ewolucyjnego systemy i
kolumna geologiczna reprezentuj ą etapy w powolnej i
stopniowej ewolucji życia w bardzo długich okresach
czasu.
Poniżej: Według modelu kreacjonistycznego grupy
skamienia/ości są resztkami roślin i zwierząt żyjących
niegdyś jednocześnie w róznych strefach ekologicz­
nych i pogrzebanych wskutek jakiejś katastrofy nie­
malże w tym samym czasie.
Oznaczenia: (1) kambr, (2) ordowik, (3) sylur, (4) de­
won, (5) mississippi, (6) pennsylvania, (7) perm, (8)
trias, (9) jura, (10) kreda, (11) trzeciorzęd, (12) czwar­
torzęd.
,.
�,-��...
--
1 40
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
świadectwa wydają się przemawiać na rzecz tego ekologiczne­
go ujęcia.
Po pierwsze, istnieją tzw. "błędnie położone skamieniałości'.
Ewolucjoniści na przykład na przykład wierzą, że lądowe rośli­
ny nie pojawiły się, aż upłynęło ponad 1 00 milionów lat po wy­
marciu kambryjskich trylobitów. Jednak po całym świecie wy­
dobyto ponad sześćdziesiąt rodzajów zarodników roślin drze­
wiastych, pylków i samych drzew poniżej "skały trylobitów'
(kambryjskie). Świadectwo to jest tak znane, że jest nawet o
nim mowa w standardowych podręcznikach bilogii do amery­
kańskich college'ów. Jeden z tych podręczników przedstawia
to następująco: "Pomimo takich świadectw jak skutynizowane
[woskowe] zarodniki i kawałki ksylemu [drewna] datowanych aż
z okresu kambryjskiego' więlfszość ewolucjonistów nadal wie­
rzy, że rośliny lądowe nie wyewoluowały aż do czasów dużo
późniejszych. Zwróćmy uwagę, że wierzą oni w to samo pomi­
mo świadectwa I
Kreacjonista w tym wypadku nie argumentuje 'pomimo
świadectwa", lecz raczej "z powodu świadectwa". Myślimy - mó­
wią kreacjoniści - że rośliny lądowe i kambryjskie trylobity żyły
w tym samym czasie i w różnych strefach ekologicznych. Zwy­
kle te zwierzęta morskie i rośliny z powodów ekologicznych nie
mogły być zachowane razem dla przyszłości. Lecz nieliczne
okazy roślin, uniknąwszy zniszczenia, mogły od czasu do cza­
su być zakopane z trylobitami w osadach oceanicznych - i to
jest właśnie to, co widzimy.
Odciski stóp człowieka i dinozaurów (patrz w tej sprawie
rozdział pl. "Świadectwo kopalne - człowiek') reprezentują tak­
że 'błędnie położone skamieniałości' (oczywiście błędnie we­
dług ewolucjonistów, ale najzupełniej poprawnie według krea­
cjonistów. Również podobnie jest z dużą listą 'żywych skamie­
niałości" - takich form życia, o których niegdyś myślano, że wy­
ginęły przed milionami lat, a które odnajduje się obecnie jako
żywe w pewnych środowiskach.
"Błędnie' położone skamieniałości są na tyle powszechne,
że ewolucjoniści stworzyli specjalną terminologię, aby o nich
mówić. Uwzględnia się w niej okazy znalezione 'zbyt nisko" w
kolumnie stratygraficznej, zanim rzekomo wyewoluowały, oraz
okazy znalezione 'zbyt wysoko". Często rzeczywiście ich ist­
nienie jest wynikiem mieszania wartsw pochodzących z dwu
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
141
różnych źródeł. Ale czasami brak powodÓw, by takie mieszanie
warstw przyjąć.
Czasami nawet przemieszczone są całe systemy. Dr Gary
E. Parker, którego tekst jest podstawą opracowania niniejszego
rozdziału, wspomina, że gdy był jeszcze studentem, w ramach
zajęć na stratygrafii udał się z innymi studentami na wyprawę
poszukiwawczą do kopani odkrywkowej w południowej India­
nie. Masywny szary wapień miał tam grubość kilkuset metrów.
W niższej części tej formacji znaleziono korale należące do sys­
temu nr 2, do ordowiku. Lecz gdy przesuwano się wyżej po
ścianie kopalni, nagle natknięto się na dewońskie korale, nale­
żące do systemu nr 4. Gdzie były brakujące korale systemu nr
3, sylurskie?
Dla ewolucjonisty jest to fundamentalne pytanie. Ewolucjo­
niści wierzą, że korale ordowiku ewoluowały w korale sylurskie,
ktÓre z kolei ewoluowały w korale dewońskie. Przeskoczenie
sylurskich korali łamałoby łańcuch ewolucyjny i zdaniem ewo­
lucjonistów jest niemożliwe.
A co znajdowalo się między koralami ordowiku i koralami
dewonu w kopalni węgla w Indianie? Oddzielały je tylko milime­
try, nie było żadnej zmiany barwy, żadnej zmiany w strukturze
materiału. Nie było żadnego fizycznego świadectwa, by kiedy­
kolwiek istniały owe hipotetyczne miliony lat czasy ewolucyjne­
go (25 milionów lat). Jest to poważny problem dla ewolucjoniz­
mu. Nie można sobie po prostu wyobrazić, by ziemia leżała
przez 25 milionów lat bez erozji czy nawarstwień.
Ewolucjoniści ukuli termin odnoszący się do tego problemu:
parakonformizm. Linię kontaktową między dwiema warstwami
skalnymi nazywa się 'konformizmem", jeśli świadectwo fizyczne
wskazuje na gładki, ciągły przyrost kolejnych warstw bez żad­
nych luk czasowych. Terminu 'dyskomformizm' używa się, gdy
istnieją ślady fizyczne przez erozję części sekwencji skalnej.
Dyskomformizmy na wykresach geologicznych przedstawia się
liniami falistymi, a w polu często występują także rzeczywiście
linie faliste, gdzie kanały erozyjne i łożyska strumieni wcinają
się w erodowaną warstwę skalną. Lecz w przypadku parakon­
formizmu nie ma żadnego świadectwa empirycznego o erozji
ani żadnego innego fizycznego świadectwa o przerwie w cza­
sie. Sama nazwa "parakonformizm" znaczy, że wygląda on jak
zwykły konformizm. Jedynym powodem uznania istnienia para-
1 42
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
konformizmów jest aprioryczne zaangażowanie się po stronie
teorii ewolucyjnej. Nie ma żadnego fizycznego świadectwa. Ale
jeśli wierzy się w ewolucję, to trzeba wierzyć, że nastąpiła jakaś
luka w sekwencji, bo inaczej łańcuch byłby złamany.
Kreacjoniści nie potrzebują specjalnych terminów umożli­
wiających neutralizowanie niewygodnych danych empirycz­
nych. Mogą oni po prostu akceptować fizyczne świadectwo w
takiej postaci, w jakiej je się znajduje: w omawianym przypad­
ku, jest to gładkie, ciągłe nawarstwianie się bez żadnych
przerw czasowych.
Przypuśćmy, że geologiczne systemy ordowiku i dewonu re­
prezentują nie różne okresy czasu, jak chcą ewolucjoniści, lecz
różne strety ekologiczne organizmów żyjących w tym samym
czasie. Wówczas jakaś zmiana jednego z czynników ekologicz­
nych, jak zasolenie czy temperatura, mogłaby wywołać, że jed­
na grupa korali zastępuje inną grupę gładko i w ciągły sposób.
Albo też osad z jednej straty ekologicznej mógłby się nawarst­
wiać bezpośrednio na osadzie z innej strety ponownie tworząc
głądkie, ciągłe przejście bez żadnej przerwy czasowej.
Parakonformizmy są powszechne. Na przykład w niektórych
częściach Wielkiego Kanionu skała mississippi spoczywa par­
akonformistycznie na skale kambryjskiej - jest tu luka 1 25 milio­
nów lat hipotetycznego czasu ewolucyjnego bez jakiegokol­
wiek świadectwa, że w ogóle miała miejsce jakaś przerwa w
czasie Oednakże w niektórych miejscach istnieją dyskonformiz­
my między skałą kambryjską a dewońską). Szeroko występują­
ce parakonformizmy są powodem, dla którego potrzeba prze­
wodników przy poszukiwaniu skamieniałości - często po prostu
znajduje się brak wielu milionów lat hipotetycznego czasu ewo­
lucyjnego i przewodnik tłumaczy, gdzie się aktualnie jesl.
Istnieją ponadto skamieniałości wielowarstwowe. Jak wska­
zuje sama ich nazwa, wielowarstwowce są skamieniałościami
rozciągającymi się przez wiele skalnych pokładów, warstw. Dr
Parker po raz pierwszy usłyszał o wielowarstwowych skamie­
niałościach, gdy uczestniczył w uniwersyteckich zajęciach z
geologii. Jego profesor, ewolucjonista, mówił o dzieleniu skał
na warstwy na podstawie mikroskopijnych skamienia/ości wy­
stępujących w tych ska/ach. Oczywiście, zwykłym założeniem
w tej procedurze jest to, że jedna mikroskamieniałość ewoluo­
wała w inną, która z kolei ewoluowała w jeszcze inną itp. Skala,
l
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
143
którą dzielił on na warstwy, obejmowała przypuszczalnie około
20 milionów lat czasu ewolucyjnego. 'Posuwałem się w dół tej
jednostki skalnej aż do łoża potoku - powiedział ów profesor i
tam był ten ammonit [skorupiak podobny do nautiloidal] ster­
-
czący na przestrzeni całych
20
milionów lat! Jak to możliwe?'
Rzeczywiście, dla ewolucjonisty jest to prawdziwa zagadka.
Lecz nie byłoby w tym niczego tajemniczego, .gdyby cały frag­
ment skały, o którym byla mowa, został nawarstwiony nagle.
Pewne organizmy, na przykład drzewa palmowe wypłukane z
podłoża przez sztorm tropikalny, mogą przez jakiś czas pływać
pionowo i mogą w rezultacie być zakopane w tej wyprostowa­
nej pozycji, jeśli tylko pogrzebanie to nastąpi wystarczająco
szybko.
Wielowarstwowce są szczególnie powszechne w forma­
cjach węglowych. Przez całe lata nauczano studentów, że wę­
giel przedstawia resztki bagnistych roślin powoli gromadzą­
cych się jak tort i jeszcze wolniej przemieniających się w węgiel.
Lecz istnieje wiele powodów, by odrzucić tę bagienną ideę: typ
roślin, o które chodzi, struktura warstw oraz stan zachowania wszystko nie pasuje; widoczne jest działanie płynącej wody, a
nie stagnacja itd., itd. (Patrz Stuart E. Nevins, Origin of Goal,
"Acts and Facts' Impact Series No 4 1 , Institute for Greation Re­
search, San Diego November 1 976; Steven Austin, Depositio­
nal Environment of the Kentucky No 1 2 Goal Bed /Middle Penn­
sylvania / of Western Kentucky, with special reference to the
origin of coal lithotypes - nieopublikowana rozprawa doktorska,
Pennsylvania State University, University Microfilms Internatio­
nal, Ann Arbor, MI, Order No 8005972, ss. 390).
Obecnie częściowo dzięki pracy geologów kreacjonistycz­
nych rozwija się nowa koncepcja formowania się węgla. Dr Ste­
ven Austin jest czołowym uczonym w tej dziedzinie. W swojej
rozprawie doktorskiej w dziedzinie geologii węgla w Pen n State
dr Austin sugerował, że węgiel ukształtował się z roślinnego ru­
mowiska powalonego masami mułu w wodzie morskiej. Jego
model, znajdujący się nadal w fazie rozwojowej, wyjaśnia już
wiele cech węgla, których model bagienny wyjaśnić nie jest w
stanie. A co ważniejsze, jego teoria jest pierwszą, jakiej kiedy­
kolwiek użyto do przewidywania położenia i jakości nowych
pokładów węgla.
Kiedy tajfun wyrywa masy roślinności z jakiejś wyspy i rzuca
SlWORZENIE CZY EWOLUCJA?
1 44
®
Wielowarstwowce (powyżej) są skamie­
niałościami rozciągającymi się przez ty­
siące czy nawet miliony lat hipotetycz­
nego czasu ewolucyjnego. Wielowarst­
wowce szczególnie często spotyka
się w pokładach węgla. Ponieważ
pokłady węgla rozciągają się na
rozległych terenach (z prawej) ,
coraz większa liczba geologów
(ewolucyjnych i kreacjonis­
tycznych) sądzi, że węgiel
musiał być nagle nawarst­
wiony, gdyż powalone zo­
stały rośliny w wielkoska­
lowej wodnej katastrofie.
@
StwORZENIE CZY EWOLUCJA?
145
je do morza, jest to na małą skalę proces, jaki zapoczątkował
formowanie się pokładów węgla. lecz niektóre takie pokłady
wydają się ciągnąć od Pennsylvanii przez Ohio, Indianę i lIIinois
aż do lowy i Oklahomy! Jakiego rodzaju sztorm musiał być uwi­
kłany w uformowanie się tego rodzaju pokładów węgla?
1 46
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
Rozdział 1 5.
Neokatastrofizm
Katastrofizm był początkowo ważnym składnikiem geologii
kreacjonistycznej. Poglądy w tej sprawie uległy zmianie w XIX
wieku, zwłaszcza pod wpływem Jamesa Huttona i Charlesa
Lyella, którzy przejęli koncepcję wolnego i stopniowego
gromadzenia się osadów (uniformitaryzm). Jak wskazuje
Stephen Gould (Evolution's Erratic Pace, "Naturai History" May
1 977), tę nową ideę powszechnie zaakceptowano na podsta­
wie preferencji filozoficznych. Chociaż Gould jest ewolucjonis­
tą, to mówi, że katastrofiści byli równie naukowi jak gradualiści,
a nawet że przyjęli oni bardziej obiektywny pogląd, gdyż wie­
rzyli w to, co się widzi.
Właśnie nieistnienie tego obiektywnego świadectwa spowo­
dowało, że powstała nowa grupa ewolucyjnych geologów,
zwących się sami "neokatastrofistami'. Jako 'niepoprawny
neokatastrofista' zadeklarował się Derek Ager, były przewodni­
czący Brytyjskiego Stowarzyszenia Geologicznego (The Nature
of the Fossil Record, 'Proceedings ot the Geological Associa­
tion" 1 976, vol. 87, No. 2, s. 131-1 59). Świadectwo geologiczne
przypomina mu życie żołnierza pełne "dlugich okresów nudy i
krótkich okresów przerażenia". Długie okresy nudy to chyba li­
nie kontaktowe między warstwami, nieobecność złóż, wskazu­
jąca na to, że nic się nię działo, zaś krótkie okresy przerażenia
to te okresy, w których pojawiły się pokłady ze skamieniałoś­
ciami. Obserwowane dzisiaj nawarstwienia ze skamieniałościa­
mi zostały ukształtowane przez nagłe, wielkoskalowe procesy.
Różnice w formacjach geologicznych Ager interpretuje jako
wynik 'ekologicznych wywłaszczeń', tj. nagłych procesów, w
trakcie których zachodzi zastąpienie jednego istniejącego typu
przez inny - odwołuje się więc do ekologii, a nie do ewolucji.
Ager wie, że kreacjoniści ('sekty kalifornijskie" - jak ich nazywa)
będą korzystali z jego pracy. My jednak nie rozwijamy naszej
argumentacji w oparciu o jego autorytet, lecz w oparciu o świa­
dectwo, które tak dobrze zna. Świadectwo to sugeruje nagłe
nawarstwianie się w dużej skali, czyli katastrofizm.
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
1 47
David Raup w World Book Science Year 1 980 twierdzi, że
świadectwo skamieniałości przemawia na rzecz 'przetrwania
najszczęśliwszych". Obserwowane w tych danych praktyki wy­
mierania można wyjaśnić, jego zdaniem, przez kaprysy statys­
tyki czyli katastrofy, a nie w oparciu o ideę "przetrwania najbar­
dziej dostosowanych".
O wymarcie dinozaurów obwiniano promieniowanie wybu­
chającej gwiazdy, głupotę tych zwierząt, a nawet chroniczne
zaparcie wywołane wyginięciem roślin przeczyszczających! Po­
szukuje się hipotezy wyjaśniającej przekonująco ogólnoświato­
we wyginięcie dinozaurów i większości życia w kredzie. Wielu
ewolucjonistów sądzi, że ten globalny kataklizm został wywoła­
ny przez zderzenie Ziemi z asteroidem (patrz Dale Russell, The
Mass Extinction ot the Late Mesozoic, 'Scientific American', Ja­
nuary 1 982), ale istnieją różnice zdań co do niektórych szcze­
gółów. Niektórzy mówią. że wspomniany asteroid uderzył w ląd
i wytworzył chmurę pyłu, która zredukowała procesy fotosynte­
zy i doprowadziła w ciągu dziesięciu lat do wyginięcia dinozau­
rów z głodu. Inni uważają, że ten pył uniemożliwiał docieranie
promieni słonecznych do powierzchni Ziemi i że dinozaury wy­
ginęły w ciągu 2-3 lat wskutek ochłodzenia się klimatu. Ponie­
waż oceany pokrywają 70 procent powierzchni Ziemi, jest naj­
bardziej prawdopodobne, że ten hipotetyczny olbrzymi meteo­
ryt uderzył w ocean. Po przeglądzie wielu różnych teorii wymie­
rania Norman Newell wywnioskował w 1 963 roku (Crises in the
History ot Lite, "Scientific American" February 1 963), że najbar­
dziej spójnym wyjaśnieniem masowego wyginięcia dinozaurów
jest katastrofa obejmująca wielki potop lub powódź.
Wielka kontynentalna powódź niezgodna jest z ogólnie ak­
ceptowanym dogmatem gradualizmu czy uniformitaryzmu.
Lecz niektórzy uczeni - będąc jeszcze ewolucjonistami - uznali,
że katastrofizm (olbrzymia powódź, powstawanie gór, lodow­
ców itp.) jest bardziej zgodny z obserwacjami naukowymi. Po­
nadto katastrofizm umożliwia wyjaśnienie licznych cech znajdo­
wanych w danych kopalnych.
Po pierwsze, zrozumiałe staje się samo istnienie skamienia­
łości. Nie powstają one, kiedy rośliny i zwierzęta po prostu
umierają i giną czy butwieją na powierzchni gruntu lub na dnie
morza. Aby mieć w ogóle jakąkolwiek szansę zachowania się w
postaci skamieniałości, roślina lub zwierzę musi być nagle za-
1 48
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
Ponieważ olbrzymie powodzie są najbardziej logicznym wnioskiem z
obserwacji pokładÓw kopalnych, wielu ewolucyjnych geologów nazy­
wa się obecnie "neokatastrofistami". Geologia katastroficzna będąca
początkowo ideą kreacjonistyczną stymulowała wiele badań i pomaga
zrozumieć, jak powstały formy kopalne (powyżej) oraz dlaczego tak
wielkie ich ilości znajdują się na tak dużych obszarach.
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
1 49
grzebane pod względnie ciężkim ładunkiem osadu. Inaczej or­
ganizmy padlinożerne lub siły erozji zniszczą okaz. Oto dlacze­
go nie ma śladów po milionach bizonów zabitych w trakcie
przesuwania się granic Stanów Zjednoczonych na zachód.
Gdy już roślina lub zwierzę zostanie zagrzebane wystarcza­
jąco głęboko we właściwym rodzaju osadu, to nie trzeba nicze­
go szczególnego, by przekształcić je w skamieniałości. Nie jest
także do tego potrzebna olbrzymia ilość czasu. Po prostu w sa­
mym okazie lub w luce pozostawionej przez okaz po jego zbut­
wieniu lub zginięciu gromadzą się minerały. Skamieniałości
można by formować w laboratorium.
Prawdopodobnie powstają one gdzieniegdzie także i dzisiaj.
Ale nigdzie na dzisiejszej Ziemi nie kształtują się skamieniałości
na miarę, jaką widzimy w warstwach geologicznych. Karoo
Beds w Afryce na przykład zawierają szczątki być może 800 mi­
liardów kręgowców! Dzisiaj nawet milion ryb może zginąć w Za­
toce Meksykańskiej, lecz ich ciała po prostu rozkładają się i nie
stają się skamieniałościami. Podobnie szczątki roślinne nie ule­
gają uwęgleniu, dopóki nie zostaną pokryte ciężkim ładunkiem
osadu.
Pewne formacje geologiczne rozciągają się na wielkich ob­
szarach całego kontynentu amerykańskiego. Na przykład ist­
nieje Formacja Morrisona znana ze szczątków dinozaurów, któ­
ra pokrywa większość górzystego zachodu Stanów Zjednoczo­
nych. Istnieje też Piaskowiec św. Piotra, szklisty piasek rozcią­
gający się od Kanady do Teksasu oraz od Gór Skalistych do
Appalachów. Osady powstają powoli przy ujściu rzek, w rodza­
ju delty Mississippi. Lecz wolno powstający osad nie może wy­
tworzyć takich rozległych nawarstwień, jakie obserwujemy w
formacjach Morrisona i św. Piotra. W tym przypadku wiedza o
teraźniejszości mówi nam trochę o tym, co się zdarzyło w prze­
szłości na dużo większą skalę.
Katastrofy na olbrzymią skalę pozwalają nam zrozumieć wie­
le z fizycznych cech powierzchni Ziemi. Na przykład na ponad
1 5 000 mil kwadratowych twarda, krystaliczna skała lawy jest
wyżłobiona przez głębokie kaniony (scablandy). Co było ich
przyczyną? "Odpowiedź - największa powódź udokumentowana
przez człowieka" jest to wniosek opublikowany w broszurze
wydanej przez United States Geological Survery (USGS). Po­
czątkowo geologowie zakładali, że struktury te są rezultatem
-
1 50
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
powolnej erozji wywołanej przez strumień płynący przez milio­
ny lat. Odkryte dane przekonały jednak zespół z USGS, że były
one ukształtowane przez wielką 'Powódź Spokane'. Język lo­
dowca zablokował rzekę Columbia formując lodowcowe jezioro
Missoula. Zapora lodowca uległa wtedy przerwaniu i podsta­
wowe cechy owych scablandów powstały nie w ciągu 1 czy 2
milionów lat, lecz w czasie 1 lub 2 dni! O tej dramatycznef h isto­
rii można poczytać w broszurze wydanej przez USGS pt. The
Channeled Scablands of Eastern Washington - The Geolo­
gie Story of Eastern Washington, 1 976, oraz w artykule Ste­
phena Goulda, The Great Scablands Debate, "Naturai History',
August - September 1 978 (przedrukowany pod zmienionym ty­
tułem When the Unorthodox Prevails w "New Scientist' 1 978,
September 28).
Kreacjoniści są - oczywiście - zadowoleni, że coraz większa
liczba ewolucjonistów uznaje ostatecznie świadectwo katastro­
fizmu, który był istotną częścią myśli kreacjonistycznej przez
ponad 300 lat. Geologowie udzielili swojej najwyższej nagrody,
Medal Penrose'a, Harlanowi Bretzowi za jego badania nad sca­
blandami. Bretz powiedział, że wyniki jego badań odrodziły i
zdemistyfikowały legendarny katastrofizm (słowa te zacytowa­
no w atykule zatytułowanym GSA Medals and Awards, "GSA
(Geological Society ot America) News and Intormation', March
1 980).
Scablandy zostały ukształtowane "tylko" przez przelanie się
jednego jeziora w ciągu jednego lub dwu dni. A wyobraźmy so­
bie skutki olbrzymiego kontynentalnego potopu trwającego
dłuższy okres czasu! Na przykład wymagające katastrofalnych
powodzi pokłady olbrzymich otoczaków (megabrekcje) spoty­
ka się na terenie całego świata (Arthur V. Chadwick, Megabrec­
cians: Evidence for Catastrophism, "Origins" 1 978 vol. 5, No. 1 ,
s. 39-46; patrz także inne artykuły na ten temat w 'Origins' oraz
rozdział 5 książki Henry'ego M. Morrisa i Gary'ego E. Parkera,
What Is Creatlon Science?, San Diego 1 982).
Katastrofizm pomaga nam również zrozumieć wzorce wy­
mierania, jakie obserwujemy w materiale kopalnym. Katastrofa
dotykałaby wszystkie organizmy bez względu na ich stopień
dopasowania do środowiska. Tylko te organizmy przetrwałyby,
którym zdarzyłoby się być na właściwym miejscu we właści­
wym czasie (Raupa "przetrwanie najszczęśliwszych"?). Tluma-
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
151
czyłoby to, dlaczego obecne formy nie wydają się być bardziej
dopasowane do przetrwania niż ich kopalni krewni, a także dla­
czego większość grup organizmów była dawniej bardziej zró­
żnicowana.
Szczególnie mocno zagrożone były - jak się wydaje - formy
gigantyczne. Wśród skamieniałości znajdujemy olbrzymie waż­
ki o rozpiętości skrzydeł do sześćdziesięciu kilku centymetrów,
jednokomórkowce o wielkości jednego centymetra, gigantycz­
ne gady jak niektóre dinozaury, nawet gigantycznego bobra
osiągającego prawie 2 metry długości. Rośliny takie jak babi­
mory lub dąbrówki (widłaki), które dzisiaj rosną tylko kilkanaś­
cie centymetrów, są reprezentowane wśród skamieniałości (z
tym samym rodzajem łodygi i anatomią 'liścia" oraz strukturami
reprodukcyjnymi) przez lepidodendrony, drzewa osiągające
prawie 40 metrów wysokości. Świadectwo skamieniałości do­
wodzi istnienia ogólnoświatowego łagodnego klimatu we
wszystkich systemach geologicznych za wyjątkiem najnowsze­
go. Ponieważ pewne formy życia rosną bez końca w korzyst­
nym środowisku, może to być odpowiedzialne przynajmniej
częściowo za gigantyzm.
Zmiany klimatu ogólnoświatowego wywołane przez olbrzy­
mie powodzie i inne katastrofy mogą pomóc wyjaśnić, dlacze­
go przetrwały te a nie inne organizmy. Rośliny kopalne i żyjące
obejmują zarówno typy sporowe jak i nasienne. Te pierwsze
bardziej były zagrożone przez wymarcie, a są to te rośliny, któ­
rym trudniej migrować po Ziemi charakteryzującej się takimi
skrajnościami klimatu, jakie obserwujemy dzisiaj.
Nie znaczy to, że katastrofizm jest w stanie udzielić odpo­
wiedzi na wszystkie pytania, jakie można postawić na temat po­
kładów kopalnych. Lecz jako model powiązany z modelem
kreacjonistycznym obiecuje on owocne badania naukowe.
1 52
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
Rozdział 1 6.
Kreacjonizm
- obietnica owocnych badań
Koncepcja katastrofizmu stymulowała wiele badań, zarówno
laboratoryjnych, jak i polowych. Dzięki tym badaniom udzielono
odpowiedzi na wiele pytań trapiacych ewolucjonistów. A istnie­
je jeszcze obietnica owocnych odpowiedzi w takich dziedzi­
nach jak formowanie się jaskiń, tzw. "wyparowanych" pokła­
dów, spetryfikowanych lasów, śladów zwierzęcych w piaskow­
cu Coconino Wielkiego Kanionu, tempo stygnięcia płynnych
skał itd., itd. Wspominaliśmy już badania dra Austina i jego stu­
dentów (patrz rozdział pl. Neokatastrofizm). Profesor Harold
Slusher i jego studenci geofizyki i astrofizyki w Instytucie Badań
Kreacyjnych pracują nad tempem stygnięcia magmy, badają
gromady gwiazd i tuzin innych problemów.
Trzeba jednak pamiętać o kilku sprawach.
Po pierwsze, kreacjoniści nie posiadają odpowiedzi na
wszystkie pytania. Istnieje wiele pytań, na które muszą odpo­
wiedzieć z całą uczciwością: "Nie wiemy". Przynajmniej na nie­
które z tych pytań nikt inny również nie potrafi udzielić odpo­
wiedzi. Po prostu postęp nauki nie zaszedł jeszcze wystarcza­
jąco daleko, by zaspokoić ciekawość wszystkich ludzi.
Po drugie, kreacjonizm jest koncepcją naukową. Oparta jest
ona na testowalnych hipotezach i stymuluje dalsze badania.
Kiedy Galileusz przedstawił po raz pierwszy świadectwo empi­
ryczne przeciwko Ptolemejskiemu geocentrycznemu ujęciu as­
tronomii, wielu przywódców ówczesnej elity intelektualnej nie
chciało nawet patrzeć przez teleskop. Byli wśród nich zarówno
ludzie kościoła, jak i - niestety - uczeni, którzy uczynili sposób
myślenia dawnego egipskiego astronoma artykułem wiary. Dziś
równie często ewolucjoniści ukrywają się za żartem niszczącym
myślenie i za banałem, na przykład za błędnie zinterpretowa­
nym "rozdziałem kościoła i państwa'. Oni również odrzucają
'spojrzenie przez teleskop" (czy raczej mikroskop) na świadec­
two stworzenia.
Jeśli tłumienie świadectwa empirycznego było błędem w
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
1 53
czasach Galileusza, jeśli zakaz Inkwizycji publikowania i czyta­
nia książek był czymś złym i jeśli prezentowanie tylko jednego
ujęcia na sprawę pochodzenia człoWieka w czasie procesu
Scopesa było niewłaściwe, to jak może być słuszne tłumienie
świadectwa stworzenia i zakaz wstępu książkom i jednemu z
największych systemów myślenia do sal lekcyjnych i do umy­
słów młodych ludzi oraz ustanawianie jednego ujęcia pocho­
dzenia człowieka jako oficjalnego "ujęcia państwowego'? Na
szczęście istnieją także ewolucjoniści, którzy zgadzają się z na­
mi, że naukowy argument na rzecz stworzenia został rozwinięty
przy użyciu zwykłych narzędzi nauki, logiki i obserwacji, i w
związku z tym, że zasługuje on na obronę (ich zdaniem - na
przezwyciężenie) na podstawie swobodnego i obiektywnego
porównania jego naukowych zalet z zaletami ewolucjonizmu.
Należy jednak pamiętać, że debata kreacjonizm - ewolucjo­
nizm nie może nigdy być całkowicie. rozstrzygnięta przez same
tylko badania naukowe. Zawsze bowiem będzie się pojawiać
nowe świadectwo, które trzeba będzie zbadać, i nowe koncep­
cje, które trzeba będzie sprawdzić. Każde pokolenie będzie
musiało ponownie wypracować swoje rozumienie pochodzenia
człowieka, wypracować na podstawie aktualnej wiedzy. 'De­
bata trwa'.
Debata ta nie musi, oczywiście, być przejawem wzajemnej
wrogości. Opisując swoją wizytę do miejsca rozprawy Scopesa
Gould wspomina (A Visit to Dayton, "Naturai History', October
1 981), że ludzie z miasteczka byli bardzo otwarci i przyjacielscy
wobec niego i cieszyli się z wymiany idei, nawet chociaż - jak
pisze - nie udało się im zmienić jego nastawienia, ani jemu ich
nastawienia. Jednak Gould nazywa kreacjonistów "jahusami'
oraz "przedpotopowcami dnia ostatniego', a naukowy kreacjo­
nizm nazywa 'bezsensownym terminem tego stulecia". Gdyby
tylko Gould usiadł i podyskutował z kreacjonistami, których
wiedza naukowa równa jest jego własnej, a okazji takiej dotąd
unikał, to mógłby odtąd ujawniać więcej szacunku dla rozbież­
ności myśli ludzkiej.
Gdyby kreacjoniści zwyciężyli w tej publicznej debacie, to
proł. Gould i inni ewolucjoniści mogliby nadal przedstawiać
wszystkie swoje argumenty. Studenci i uczniowie usłyszeliby
wszystko, co ewolucjoniści mówią na przykład o komorze iskrof wej Millera, ale usłyszeliby również, że aminokwasy, jakie WyI
\
1 54
STWORZENIE CLi EWOLUCJA?
produkował Miller, były zarówno prawo-, jak i lewoskrętne, o
długich i krótkich łańcuchach, oraz że łatwo reagowały z nie­
aminokwasami w tej mieszance, co wszystko czyni czymś nie­
prawdopodobnym przekształcenie się ich w nieciągłe i odpo­
, wiednio zwinięte białka. Usłyszeliby oni o mutacjach i doborze
naturalnym, lecz także pozwoliłoby im się badać logiczne, ma­
tematyczne, genetyczne i ekologiczne ograniczenia ekstrapolo­
wania tych procesów w postaci 'makroewolucji'. Usłyszeliby
oni wszystko o archeopteryksie i o 'Lucy" jako o możliwych og­
niwach ewolucyjnych, lecz także o podejściu do ewolucji opar­
tym na idei "potworków rokujących nadzieję" i o złożoności i
różnorodności życia kambryjskiego, o hominidzie z Kanapoi, o
stazie skamieniałości - co wszystko czyni koncepcję kreacjonis­
tyczną bardzo rozsądnym i naukowym wnioskiem z posiada­
nych obserwacji. A co najważniejsze usłyszeliby oni, że ludzkie
istoty mają zdolność rozróżniania tego rodzaju porządku, jaki
znajdujemy w kawałku kamienia, od tego, jaki widzimy w grocie
strzały, oraz zachęcano by ich, aby użyli wszystkich swoich
umiejętności do rozważenia, który rodzaj porządku jest widocz­
ny w układach ożywionych - czas i przypadek działający na
wewnętrzne własności r:naterii - czy też projekt i stworzenie
przynoszące rezultat w postaci własności organizacji nieredu­
kowalnych do przypadku.
Uczeni, czy to kreacjonistyczni czy ewolucjonistyczni, mu­
sza tylko chcieć udać się w kierunku, na który wskazuje świa­
dectwo empiryczne. Wszyscy jednak muszą uznać, że argu­
mentacja naukowa jest z powodu samej natury nauki czymś
zmiennym. Nauka jest przedsięwzięciem ekscytującym i cha­
rakteryzującym się stałym korygowaniem wcześniej popełnia­
nych błędów. Jest ona jednak również mocno ograniczonym
podejściem poznawczym - ograniczonym przez zawsze nie­
kompletną znajomość faktów (zawsze istnieją tereny niezbada­
ne i zawsze istnieje groźba popełnienia błędu), a także ograni­
czonym przez skończoną zdolność ludzkiego umysłu do zesta­
wiania razem posiadanych faktów w sensowną mozaikę.
Model kreacjonistyczny można skrótowo przedstawić w po­
staci trzech logicznych wniosków wypływających z obserwacji
naukowych.
1 55
STWORZENIE Cz:.r EWOLUCJA?
Nasza znajomość ...
Sugeruje, :te ...
1 . DNA i białka w żywych
komórkach, biochemii i mate­
matycznego
prawdopodo­
bieństwa...
1 . Życie jest wynikiem pro­
jektu i stworzenia (nie zaś
czasu i przypadku działają­
cych na wewnę.trzne własnoś­
ci materii).
2. Genetyki, ekologii, ho­
mologii, embriologii i typów
życia, jakie znajdujemy jako
skamieniałości...
2. Wiele oddzielnych i
odrębnych typów zostało
stworzonych, każdy z mozai­
ką kompletnych cech, każdy
ujawniający szeroką lecz
ograniczoną zmiennosc i
pewne obciążenie genetycz­
ne wynikłe wskutek działania
czasu i przypadkowych muta­
cji.
3. Świadectwa geologicz­
nego i sekwencji geologicz­
nej...
3. Grupy skamieniałości są
strefami ekologicznymi stwo­
rzonych typów żyjących w od­
miennych środowiskach jed­
nocześnie i których zachowa­
nie w tej postaci jest odbiciem
zaszłej niegdyś katastrofy.
Model kreacjonistyczny nie kończy dyskusji, lecz ją rozpo­
czyna. Kreacjoniści nie mówią "Masz i wierz w to". Mówią oni ra­
czej "Masz i sprawdzaj to przy pomocy całej swojej wiedzy".
Mówią także 'Nie ustawiaj swego umysłu przedwcześnie, nie
wyszukuj tylko słabych miejsc, rozważ także zalety kreacjoniz­
mu". Nawet jeśli nie możesz zaakceptować hipotezy stworze­
nia, to spróbuj zrozumieć, w co kreacjoniści wierzą i dlaczego
w to wierzą.
Kreacjoniści także zachęcają do czytania literatury ewolucjo­
nistycznej. Uważają, że nic bardziej nie zainteresuje kreacjoniz­
mem jak to, w co ewolucjoniści naprawdę wierzą. Bowiem po­
za ogólnym i bardzo mocnym przeświadczeniem o bezwzględ­
nej słusz.ności ewolucjonizmu nasze szkoły niewiele uczą o
szczegółach modelu ewolucjonistycznego.
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
156
Rozdział 1 7.
Czy kreacjonizm może być
dyscypliną naukową?
Wielu ewolucjonistów usiłuje rozwiązać spór o pochodzenie
tak definiując naukę, aby wykluczyć stworzenie. Wówczas wy.
prowadzają ze swej własnej definicji wniosek, że koncepcji
kreacjonistycznej nie można uważać za naukową. Znany brytyj·
ski antropolog, Sir Arthur Keith, na przykład rozumował w na·
stępujący sposób: 'Jedyną alternatywą dla takiej czy innej po·
staci ewolucji jest specjalne stworzenie, co jest nie do pomyśle·
nia'. Dla Keitha stworzenie, które słusznie uznaje za jedyną al·
ternatywę dla ewolucji, było po prostu "nie do pomyślenia', tak
że nie mógł on sobie nawet pozwolić spojrzeć na dostępne
świadectwo empiryczne z innego niż ewolucyjny punktu widze·
nia.
Rosyjski biochemik, A. I. Oparin, jest "ojcem" obecnej kon­
cepcji ewolucji chemicznej. Przedstawia on ją następująco:
'Materialistyczna filozofia Engelsa pokazuje, że początek życia
mógł pójść tylko jedną drogą. Nie mogla ono istnieć wiecznie,
ani nie mogło wyłonić się [nagle]. D/atego musiało ono pow­
stać wskutek długiej ewolucji materii (.. .)" (The Origin of Life,
2nd edition, Oover Publishers, New York 1 965). Zwróćmy uwa­
gę na logiczny łańcuch w jego rozumowaniu: "MaterIalIs­
tyczna filozofia (... ) dlatego ( . . .) ewolucja". Materialistyczna fi­
lozofia jest przekonaniem, że materia jest jedyną rzeczywistoś­
cią, że istnieje tylko materia i to, co się z niej wyłoniło.
Oparin wyraża swoje przekonanie filozoficzne w pierwszym
rozdziale swojej znanej książki o pochodzeniu życia; reszta
książki jest jego wysiłkiem takiego przeglądu faktów, aby paso­
wały one do tych przekonań. Zwróćmy uwagę, że jego materia­
listyczna filozofia nie zezwala mu nawet na rozważanie możli­
wości stworzenia. Przynajmniej tu jego poglądy są spójne: jeśli
materia jest jedyną rzeczywistością, to nie było żadnego stwo­
rzenia.
Lecz na jakiej podstawie wyklucza stworzenie? Czy przed­
stawia fakty naukowe? Nic podobnego. Oparin akceptuje filo-
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
1 57
zofię 'istnieje tylko materia', zanim nawet rozpoczął badanie
świadectwa naukowego.
Redaktor "Naturai History', Stephen Gould, często porównu­
je w swoich artykułach ewolucjonizm i kreacjonizm. Uznaje, że
przeddarwinowscy kreacjoniści byli obiektywnymi uczonymi i
że pewne fakty pasują znakomicie do interpretacji kreacjonis­
tycznych. Lecz nigdy nie rozważa możliwości, że kreacjoniści i
obecnie mogą mieć rację. Dlaczego? Ponieważ zakłada tę sa­
mą filozofię "istnieje tylko materia' i zakłada także, że "wszyscy
uczeni akceptują materializm (przynajmniej w swoim miejscu
pracy)" (Stephen J. Gould, A review ol Darwin's 'Big Book',
"Science" 1 975, May 23, s. 824-826).
Czasami ludzie pytają: "Jeśli świadectwo na rzecz ewolucji
jest tak słabe, a naukowy argument na rzecz stworzenia jest
tak mocny, to dlaczego tak wielu uczonych nadal wierzy w
ewolucję?' Jest tak, gdyż dla wielu ewolucja jest po prostu je­
dyną naukową ideą, o jakiej kiedykolwiek słyszeli. Dla innych
zaś kreacjonizm nie może być prawdziwy, jeśli nie istnieje nic
więcej niż materia.
Dr Gary E. Parker, którego tekst jest podstawą niniejszego
rozdziału pisze, że kiedy zaczynał nauczać biologii na uniwer­
sytecie, założył milcząco, że nauka może tylko traktować o we­
wnętrznych własnościach materii, a nie o stworzonych włas­
nościach organizacji. Założył również, że ewolucja jest faktem i
uczył jej jako faktu - nawet chociaż przyciśnięty w tej sprawie
przyznawał, że jest ona tylko teorią, hipotezą, modelem (wów­
czas myślał, że najlepiej udowodnioną teorią w historii nauki!).
Nie będąc tego świadomy, praktykował materializm. Założył, że
wszystko w nauce musi być wyjaśnione przy pomocy czasu,
przypadku i wewnętrznych własności materii.
Jeśli filozofię materialistyczną łączy się z nauką, to poszuki­
wanie prawdy jest mocno ograniczone. Jeśli naukę sprowadza
się jedynie do poszukiwania materialistycznych wyjaśnień,
wówczas nadal będzie się nauczać tylko ewolucjonizmu, nawet
jeśli będzie wiadomo, że jest on całkowicie falszywy. W najlep­
szym wypadku można wtedy badać, Jak rozwijała się ewolucja,
a nie czy ona zaszła (Carl Wieland, A Tale ol Two Tales, 'Ex
Nihilo" /czasopismo wydawane przez Australijskie Stowarzysze­
nie Kreacjonistyczne/, July 1 979). Czy na tym ma polegać wol­
ność akademicka?
1 58
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
Lecz dla kogoś, kto ma otwarty umysł, istnieje rzeczywista
wolność! Każdy może wypowiedzieć się o różnicy między oto­
czakiem a grotem strzały. Jedno jest uformowane przez czas i
przypadek działający na wewnętrzne własności materii, a dru­
gie posiada nieredukowalne własności organizacji wynikające z
projektu i stworzenia. Jeśli uczeni nie mogą badać stworzo­
nych przedmiotów, to nie mogą badać grotów strzał czy samo­
lotów. Jeśli zaś otwarci są na możliwość stworzenia, wtedy są
wolni i mogą badać oba rodzaje porządku oraz sprawdzać
przewidywania i wnioski obu koncepcji.
Ostatecznie rzecz biorąc istnieją tylko dwie możliwości co
do pochodzenia wszelkiego wzorca porządku. Albo materia
(masa - energia) jest jedyną rzeczywistością, a wszelki porzą­
dek pochodzi od czasu i przypadku działających na wewnę­
trzne własności materii.(ewolucja), albo w grę wchodzi nie tylko
materia i istnieją nieredukowalne własności organizacji, które
są rezultatem projektu i stworzenia. Znany ewolucjonistyczny
astronom, Harlow Shapley, przedstawił to prościej:
Niektórzy pobożnie twierdZą: "Na początku był Bóg", lecz ja
mówię: "Na początku był wodór".
Wybór istnieje między tylko materią a czymś więcej niż ma­
terią jako ostatecznymi wyjaŚnieniami pochodzenia podstawo­
wego porządku we Wszechświecie. Czas, przypadek i wewnę­
trzne wlasności materii... czy projekt, stworzenie i niereduko­
walne własności organizacji?
Niektórzy, oczywiście, mogą przedstawić zarzut, że istnieją
więcej niż te dwie możliwości wyboru. Rzeczywiście, istnieją lu­
dzie o różnych przekonaniach religijnych, którzy widzą ewolu­
cjonizm jako zgodny z ich perspektywą filozoficzną, i istnieją
uczeni bez żadnej opinii religijnej bądź nawet nastawieni anty­
religijnie, którzy dostrzegają pewne przynajmniej zalety nauko­
we w argumencie na rzecz stworzenia. Najwyraźniej wybór mię­
dzy ewolucjonizmem i kreacjonizmem nie jest wyborem między
nauką i religią, gdyż niektorzy uważają ewolucjonizm za zgodny
z ich religią, a niektórzy ludzie niereligijni dostrzegają zgodność
kreacjonizmu z zasadami uprawiania nauki.
Ludzie mają prawo do wygłaszania różnych opinii na temat
stworzenia i ewolucji, a nauka nie ma prawa na podstawie sa­
mej tylko metodologii dokonywać żadnych stwierdzeń meryto·
rycznych na ten temat. Istnieją tylko dwa możliwe naukowe wy-
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
1 59
jaśnienia dla pochodzenia porządku: porządek ten albo został
nałożony na materię, albo umiejscowiony jest wewnątrz ma­
terii. Kiedy mamy do czynienia z wytworami ludzkimi, możemy
rozróżniać oba te rodzaje porządku. Te same narzędzia nauki logika i obserwacja - zezwalają nam również rozróżnić oba ro­
dzaje porządku, nawet kiedy nieznany jest czynnik stwórczy.
Jesteśmy tak ograniczeni przestrzennie i czasowo, że nigdy
nie będziemy w stanie rozstrzygająco udowodnić bądź osta­
tecznie obalić którykolwiek z tych dwu podstawowych modeli.
Dlatego należy sprawdzać świadectwo szczerze i stale porów­
nywać założenia z wszelką istotną informacją.
Lecz nie jest to łatwe! Rozstrzygnięcie sprawy pochodzenia
zmusza nas do spojrzenia na nas samych i na nasze postawy.
"Tylko dzięki śmierci olbrzymiej liczby nieco gorzej przystosowa­
nych organizmów jesteśmy dziś tutaj' powiedział znany prote­
gowany Shapleya, Carl Sagan (A Gili for Vividness, "Time"
1 980, F ebruary 1 8).
Czy to prawda, że jesteśmy jak pierwszy lepszy otoczak pro­
duktem czasu i przypadku działających na własności materii,
przeznaczeni jak ten otoczak, aby ta sama rzeka czasu, która
jakoś wrzuciła nas w istnienie, zmyła nasze istnienie? Czy też
jak grot strzały niesiemy na sobie znamiona stworzenia?
Bez względu na nasze osobiste upodobania i filozoficzne
perspektywy zadajemy sobie pytanie, które ujęcie jest bardziej
zgodne z naszą wiedzą? Nauka, podobnie jak inne podejścia
do poznania, może nam pomóc przy podejmowaniu tej osta­
tecznie bardzo osobistej decyzji. Lecz jako istoty skończone
musimy patrzeć na świat szeroko otwartymi oczyma. . . Przemyśl
to!
Część II.
problematyki
bibl ijnego
i naukowego
kreacjonizmu
Z
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
1 63
ALAN HAVWARD
Dlaczego wielu u czonych
wierzy obecnie w stworzen ie?
Kiedy pierwsi trzej astronauci zbliżyli się n a swoim statku
kosmicznym po raz pierwszy w historii do Księżyca, mieli ze so­
bą Biblię· Po wejściu na orbitę wokółksiężycową przesłali oni
posłanie radiowe na Ziemię z odległości ćwierci miliona mil
przestrzeni kosmicznej. Swoje odczucia wyrazili odczytując
głośno fragment pierwszej księgi, Genesis:
"Na początku B6g stworzy! niebo i ziemię. . . "
Astronauci ci, będący przecież wykształconymi naukowca­
mi, są znakomitym przykładem dla pewnego wyraźnego trendu
we współczesnej nauce. Uczeni poprzedniej generacji zakłada­
li z góry, że Wszechświat i wszystkie żywe organizmy wyewo­
luowały wskutek działania jedynie sił przyrodniczych. Lecz dzi­
siejsi uczeni nie są już tego tak pewni. Teoria ewolucji znalazła
się pod ciężkim atakiem i chociaż wielu uczonych nadal ją ak­
ceptuje, to istnieje wielu innych, którzy wolą obecnie wierzyć w
chrześcijańską doktrynę stworzenia.
Jak zaszła ta wielka zmiana?
NA CZYM POLEGA OSIĄGNI�CIE DARWINA?
Należy sobie uświadomić, że Darwin nie wymyślił idei ewo­
lucji. Na długo przed Darwinem istnieli filozofowie, którzy suge­
rowali, że być może wszystkie żywe organizmy powstały na
drodze ewolucji z jakiejś pierwotnej formy życia. Lecz nikt w to
nie uwierzył, gdyż nie potrafili oni wyjaśnić, jak mogło zajść coś
tak nadzwyczajnego. Darwin zmienił tę sytuację. Publikując
atrakcyjną teorię umożliwi! on ludziom uwierzenie w ewolucję.
Darwin wskazał, że hodowcy roślin i zwierząt mogliby po­
przez troskliwą selekcję potomstwa w końcu utworzyć nowe
odmiany. Genialną myślą Darwina było to, że istnieje w przyro­
dzie ciągła walka o przetrwanie, która tworzy 'naturalną selek­
cję'. Selekcja ta z kolei powoduje wymieranie organizmów słab­
szych z pozostawieniem jedynie przy życiu jednostek najbar-
1 64
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
dziej przystosowanych. To z kolei - orżekł Darwin - wywołuje
ciągłe małe zmiany w żywych organizmach, zbyt małe, abyśmy
byli w stanie zauważyć ich zachodzenie w dniu dzisiejszym.
Lecz po milionach lat suma wszystkich małych zmian tworzy
wielkie zmiany, wskutek których rozwijają się nowe gatunki.
W 1 859 roku, kiedy Darwin opublikował swoją znaną książ­
kę pl. O pochodzeniu gatunków, ludzie sądzili, że życie jest
zjawiskiem stosunkowo prostym. W tamtych czasach teoria
Darwina wydawała się być bardzo wiarygodna i świat połknął
jej haczyk. Ale dzisiaj wiemy, że życie jest nieskończenie bar­
dziej złożone, niż to sobie Darwin wyobrażał, uczeni zaś odkryli
bardzo wiele trudności w teorii Darwina. Wielu uczonych nadal
akceptuje darwinizm mimo jego znanych słabości, gdyż nikt
jeszcze dotąd nie wymyślił jakiegoś innego możliwego sposo­
bu wyjaśnienia ewolucji. Lecz wielu innych doszło do wniosku,
że darwinizm należy porzucić. Pewien dobrze znany ewolucjo­
nista przyznał to w swojej ostatniej książce:
1
"Nazwisko Darwina porównuje się z nazwjskami Kopernika,
Galileusza, Newtona i Einsteina. Jego teoria ewolucji przez po­
nad sto lat byfa podstawą nowoczesnej biologii. Obecnie, sto
lat po jego śmierci, doktryna darwinizmu znalazfa się pod zma­
sowanym atakiem'.
POCHODZENIE ŻYCIA
Najprostsze żywe organizmy, jakie mogą istnieć samodziel­
nie, są tworami jednokomórkowymi w rodzaju bakterii. (Wirus
jest dużo mniejszy, lecz nie może żyć samodzielnie; może on
istnieć jedynie w ciele jakiegoś większego organizmu). Te pry­
mitywne organizmy są nadzwyczaj zlożone. Jedna bakteria za­
wiera wiele rozmaitych związków chemicznych znanych jako
kwasy nukleinowe i enzymy. Wszystkie one mieszczą się w
bardzo specyficznym pojemniku zwanym "ścianą komórkową".
Te substancje chemiczne składają się z olbrzymich cząsteczek,
w których tysiące oddzielnych atomów są razem połączone w
dokładnie prawidłowy sposób - jak gigantyczna łamigłówka.
Przez wiele lat uczeni na całym świecie próbowali wyprodu­
kować te złożone substancje chemiczne w laboratorium wy­
chodząc od prostszych związków, jakie miały istnieć na Ziemi
na początku. Wynik? Całkowite niepowodzenie! Jeśli nawet
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
1 65
zręcznym ludziom tak całkowicie nie udało się wyprodukować
tych substancji, od których zależy życie, to jaką można mieć
nadzieję, że mogły one zostać utworzone przez ślepy przypa­
dek?
Na pytanie to odpowiedział w 1 970 roku światowej sławy
biochemik, sir Ernst Chain: 'Żadną' 2
Niedawno inny znakomity uczony, sir Fred Hoyle,2 obliczył
matematyczne prawdopodobieństwo przypadkowego ukształ­
towania się tych istotnych związków chemicznych. Chcąc napi­
sać jego wniosek, trzeba po jedynce wstawić czterdzieści tysię­
cy zer, ponieważ istnieje tylko jedna szansa na tę olbrzymią
liczbę - mówi Hoyle - aby te związki chemiczne powstały samo­
rzutnie. Z tego powodu oraz innych Hoyle, który kiedyś był zde­
klarowanym darwinistą, odrzucił obecnie darwinizm i mówi, że
jest zmuszony wierzyć w stworzenie - chociaż nawet nie jest
człowiekiem religijnym!
WYSPECJALIZOWANE ORGANY
Projektanci samolotów są pierwszymi ludźmi, którzy przy­
znają, że skrzydło ptaka jest cudownym przykładem planu
inżynierskiego. Samolot typu Jurnbo Jet jest w porównaniu z
nim czymś bardzo topornym. -Właściwe funkcjonowanie skrzy­
dła ptaka zależy od wielu czynników. Oto najważniejsze z nich:
1 . Mocny i lekki szkielet wykonany z wysoce wyspecjalizowanych pustych wewnątrz kości.
.
2. Pióra, które są tak daleko bardziej skuteczne. niż jakiekol­
wiek skrzydło materialne wymyślone przez człowieka.
3. Szereg wyspecjalizowanych muskułów silniejszych niż
mięśnie kończyn zwierząt lądowych.
Jak taka kombinacja mogła wyewoluować stopniowo prze­
chodząc kolejne etapy? Jeśli przytniemy tylko czubki ptasich
skrzydeł, to żaden ptak nie wzbije się w powietrze. Dowodzi to,
że posiadanie nawet trzech czwartych uformowanego skrzydła
jest mniej niż bezużyteczne. Nie pełni ono bowiem żadnej funk­
cji, a jedynie zmusza jego właściciela do dźwigania dodatkowe­
go ciężaru zwiększając przez to prawdopodobieństwo złapania
go i śmierci, zanim będzie zdolny wydać potomstwo. Jeśli
skrzydła ewoluowały jako pomoc przy przetrwaniu, to musiały
"wyewoluować" w jednym gigantycznym skoku! Lecz czy taki
166
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
wielki skok naprzód jest aktem ewolucji, czy też stworzenia, tyle
że pod inną nazwą?
Skrzydła ptaków są tylko przykładem niezliczonych tysięcy
złożonych organów istniejących w przyrodzie, które są bezuży­
teczne, jeśli nie są kompletne. Oko było właśnie taką strukturą,
która martwiła Darwina. Zachował się list, jaki napisał on do
swojego przyjaciela, Asy Graya, w lutym 1 860 roku. Napisał w
nim: "Do dziś dnia ciarki mnie przechodzą na samą myśl o oku".
I powinny go ciarki przechodzić. Spójrzmy na rysunek oka i
zobaczmy, jak tęczówka, soczewki, siatkówka, nerw wzrokowy i
liczne inne składniki funkcjonują razem w doskonałej harmonii
umożliwiając widzenie. Wystarczy, jeśli tylko jeden składnik bę­
dzie trochę nie w porządku, a całe oko stanie się bezużyteczne
i nie będzie stanowiło żadnej pomocy w przetrwaniu. Jak taki
znakomity mechanizm - o wiele bardziej cudowny niż najdosko­
nalsza kamera filmowa świata - mógł wyewoluować przypadko­
wo, czy to w wielu małych krokach, czy też w jednym gigan­
tycznym kroku naprzód?
A istnieje jeszcze ucho. I system nerwowy. I obieg krwi, i ser­
ce, które powoduje jej cyrkulację, i płuca dostarczające tlenu, i
nerki oczyszczające krew. I trzustka, i przysadka, i tarczyca, i
nadnercza, i wszystkie inne gruczoły. Tylko wymienienie
wszystkich wyspecjalizowanych organów w przyrodzie wystar­
czyłoby na zapełnienie całej książki...
W tym miejscu należy wspomnieć o pewnej bardzo ważnej
sprawie. Ewolucjoniści przyjmują, że w doborze naturalnym nie
ma niczego twórczego. Walka o przetrwanie nie może pomóc
w większym dopasowaniu się, by umożliwić przetrwanie. Może
ona tylko zniszczyć te organizmy, które są mniej przystosowa­
ne. Według darwinizmu jedyną twórczą siłą są mutacje - to jest
zmienność występująca wtedy, kiedy organizmy się rozmnaża­
ją. A te są wytworem jedynie przypadku.
Czy jest rozsądne przypuszczać, że zwykły ślepy przypadek
mógł wytworzyć wszystkie te cudowne specjalistyczne organy,
jakie istnieją w przyrodzie, z których każda spełnia jakiś szcze­
gólny cel? Jeden z największych zoologów europejskich, profe­
sor Grasse z Paryża, powiedział, że równie dobrze moglibyśmy
argumentować, iż jakieś wielkie dzieło sztuki zostało wyprodu­
kowane przez piasek nawiewany przez wiatr,a nie przez mala­
rza! Jak wielu francuskich biologów Grass� obecnie odrzuca
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
167
darwinizm i napisał wielki traktat naukowy potępiający tę dok­
trynę·'
TAJEMNICZY WIELORYB
Jak każdy wie, wieloryb nie jest rybą, chociaż żyje w morzu,
jakby nią był. Jest on ciepłokrwistym ssakiem oddychającym
powietrzem, szczególnie przystosowanym do życia w wodzie, a
zwłaszcza pod wodą. Ewolucjoniści rzadko kiedy wspominają
wieloryba, gdyż stanowi on dla nich jeden z największych pro­
blemów, jakich nie potrafią rozwiązać.
Wierzą oni, że wieloryb musiał jakoś wyewoluować ze zwyk­
łego zwierzęcia lądowego, który wkroczył do morza i utracił
swoje nogi. Brzmi to dość prosto, jeśli nie będziemy się zasta­
nawiali nad wszystkimi innymi zmianami, jakie musiały nastą­
pić, zanim jakieś zwierzę lądowe stało się wielorybem. Oto kilka
z nich:
1 . Ciało zwierzęcia lądowego kończy się miednicą, która
podtrzymuje raczej niezbyt okazały ogon. Wieloryb nie ma
miednicy. Zamiast niej posiada zupełnie odmienną strukturę
podtrzymującą wielki płaski ogon poruszający się w górę i w
dół, który w ten sposób może być wykorzystany do poruszania
się pod wodą.
2. Aby móc utrzymać chłód w gorących promieniach sło­
necznych zwierzę lądowe ma pod skórą mnóstwo gruczołówe
potowych. Wieloryb ich nie potrzebuje, pod jego skórą znajduje
się gruba warstwa tranu (tłuszczu) zapobiegająca utracie ciep­
ła w zimnej wodzie. Ponadto jego skóra ma tak ukształtowaną
zewnętrzną powierzchnię, że ułatwia ona przepływ wody wokół
ciała.
3. Oko używane do widzenia podwodnego musi lJy � �ałko­
wicie odmiennie zbudowane niż to, którego używa się do wi­
dzenia w powietrzu. To właśnie dlatego płetwonurkowie noszą
gogle lub maski. Nie trzeba wspominać, że wieloryby mają
podwodne oczy.
4. Zwierzęta lądowe porozumiewają się przy pomocy dźwię­
ków wydawanych w powietrzu, przenoszonych między ich sys­
temami głosowymi i uszami. Wieloryby jednak posiadają całko­
wicie odmienny podwodny system porozumiewania się, bardzo
podobny do sonarowego systemu wykrywania okrętów pod-
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
1 68
wodnych, jakiego używa się w marynarce wojennej.
5. Zwierzęciu lądowemu trudno byłoby odżywiać się pod
wodą bez utopienia się. Ale wieloryby są tak skonstruowane, że
mogą to robić z łatwością. Wiele z nich jada małe rybki,które
chwytają przy pomocy pewnego rodzaju sita z wielorybich koś­
ci w swojej paszczy (fiszbiny). Jest to narzędzie doskonale
przystosowane do spełniania swojego zadania.
6. Zwierzę lądowe rodzące w wodzie od razu utopiłoby swo­
je małe. Nie wiadomo też, jak mogłoby pozwolić ssać swoim
dzieciom na pełnym morzu. Lecz wieloryby nie mają takich pro­
blemów, gdyż ujawniają całkowicie odmienny plan budowy
umożliwiający im opiekowanie się swoim potomstwem w głębo­
kiej wodzie.
Należy wnioskować, że zwierzę lądowe w trakcie stawania
się wielorybem nie byłoby, ani drugim - nie byłoby przystoso­
wane ani do życia na lądzie, ani w morzu. Nie miałoby więc
żadnej nadziei na przetrwanie. Jak więc darwinizm ze swoją na­
czelną zasadą przetrwania najbardziej uprzywilejowanego (sur­
vivat ot the tittest) może wyjaśnić powstanie wielorybów? Przej­
rzyj podręczniki zoologii w poszukiwaniu szczegółowej odpo­
wiedzi na to pytanie. Żadnej nie znajdziesz.
BRAK ŚWIADECTWA EMPIRYCZNEGO
Darwin przyznawał, że jest zakłopotany brakiem kopalnych
świadectw empirycznych, które mogłyby przemówić na rzecz
jego teorii. Nie był w stanie wskazać długich łańcuchów ska­
mieniałości ujawniających, jak jeden gatunek wyewoluował w
inne gatunki. Zamiast tego doniesienia kopalne były pełne luk.
Darwin pocieszał się myślą, że poszukiwania skamieniałości
dopiero się zaczęły i w miarę upływu czasu wspomniane luki
zostaną zapełnione.
Jednak tak się nie stało. W 1 982 roku pewna ewolucjo­
nistyczna książka przyznała, że 'brakuje skamienia/ości we
wszystkich istotnych miejscach". Wątpliwości wyrażone powy­
żej zostałyby wkrótce usunięte, gdyby darwiniści mogli wska­
zać organizmy pośrednie między zwierzętami lądowymi i wielo­
rybami, czy też posiadające w połowie uformowane skrzydła
lub w połowie uformowane wyspecjalizowane organy. Ale nie
potrafią tego zrobić. Świadectwo skamieniałości zgodne jest ze
1
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
1 69
zdrowym rozsądkiem wskazując, że wszystkie wielkie kroki w
historii życia zaszły nagle. Innymi słowy skamieniałości wska­
zują na istnienie nagłych aktów stwórczych raczej niż na stop­
niową ewolucję.
Od czasów Darwina jego uczniowie próbowali dostarczyć
laboratoryjnego świadectwa na rzecz istnienia ewolucji. Bardzo
ciężko pracowało się nad muszkami owocowymi, które roz­
mnażają się tak szybko, że jedno pokolenie trwa zaledwie kilka
dni. Lecz nawet po wielu tysiącach tych pokoleń wyprodukowa­
li oni tylko rozmaite odmiany muszki owocowej - okazało się
niemożliwe przekształcenie muszki owocowej w jakiś inny ro­
dzaj owada. Archeologowie natomiast odkryli, że ludzie hodo­
wali zboże i psy przez tysiąclecia, a jednak nikt nigdy nie prze­
kształcił zboża w coś innego jak tylko zboże, ani psów w coś
innego jak tylko inną odmianę psów.
Całe świadectwo empiryczne, jakie posiadamy, wskazuje na
wniosek, że istnieją bariery w świecie przyrody, których nie
można przekroczyć. Niewielkie zmiany w pewnych granicach
mogą występować, ale same te granice nie są nigdy przekra­
czane. Bez względu na to, jak ciężko człowiek by się starał, nie
jest on w stanie wyprodukować ani jednego całkowicie nowe­
go gatunku. Czy jest rozsądne wierzyć, jak to robią darwiniści
w dalszym ciągu, że ślepy przypadek, przez nikogo nie kiero­
wany, utworzył miliony nowych gatunków?
ARGUMENT NA RZECZ STWORZENIA
Dziś argument na rzecz stworzenia jest mocniejszy, niż był
kiedykolwiek. Jedyne naukowe wyjaśnienie, jak ewolucja mogła
zachodzić, wyjaśnienie Darwina, wielu uczonych uważa obec­
nie za naciągane i niezgodne z większością danych ekspery­
mentalnych. Liczni znakomici uczeni stwierdzili ostatnio w
swoich publikacjach, że już nie akceptują darwinizmu. Niektó­
rzy z nich, chociaż nie są chrześcijanami, sugerowali iż pewien
rodzaj nadnaturalnej Mocy stwórczej we Wszechświecie jest je­
dynym możliwym wyjaśnieniem cudu świata żyjącego. Należą
do nich uczeni o takiej renomie jak sir Fred Hoyle3 i biolog, lau­
reat nagrody Nobla, profesor Francis Crick."
Dawniej chrześcijaninowi wierzącemu w Biblię trudniej było
powstać i ogłosić, że wierzy on w ujęcie stworzenia zawarte w
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
1 70
księdze Genesis. Wielu było gotowych na to, lecz wiedzieli oni,
że najprawdopodobniej będą uważani za prostaków.
Dziś sytuacja jest odmienna. Kiedy nawet niewierzący ucze­
ni dochodzą do wiary w pewien rodzaj stworzenia, nie ma po­
wodu, aby odrzucać ujęcie stworzenia z Genesis.
Oczywiście, różni wierzący interpretują Genesis w rozmaity
sposób, jak to zawsze było. Niektórzy wierzą, że Bóg faktycznie
przeprowadził dzieło stworzenia w ciągu krótkich sześciu dni,
zaledwie kilka tysięcy lat temu. Inni wierzą zaś, że dzieło stwo­
rzenia zajęło Mu wiele milionów lat i że 'dni' z księgi Genesis
należy mierzyć we własnej Jego skali, a nie na ludzkiej skali
czasu - Biblia bowiem mówi o Bogu: 'W Twoich oczach lat ty­
siąc jest jak wczorajszy dzień, który minąl, jak zmiana straży
wśród nocy' (Ps. 90:4; BT).
Lecz kwestia, jak długo trwało dzieło stworzenia, ma mniej­
sze znaczenie. Najważniejsze jest to, że Bóg stworzył świat i
wszystko, co się w nim znajduje. A przede wszystkim to, że
stworzywszy nas wzywa, abyśmy Mu służyli.
Obecnie, gdy już darwinizm jest szeroko uważany za doktry­
nę nietrafną, czy nie ma sensu wierzyć w to, co nam Biblia mó­
wi o nas samych, i być posłusznym wezwaniu naszego Stwór­
cy?
Przypisy:
1. F. Hitching, The Neck ot the Glraffe, or Where Darwin
Went Wrong, Pan Books, Londyn 1 982.
2. Sir Ernst Chain, Social Responslblllty and the Sclentlst
in Modern Western Soclety, Council of Christians and Jews,
London 1 970.
3. Sir Fred Hoyle and N.C. Wickramasinghe, Evolution from
Space, Dent, London 1 981 .
P. Grass�, Evolutlon ot Living Organisms, Academic
Press, New York and London 1 977.
Francis Crick, Life Itself: Its Orlgln and Nature,
MacDonald 1 982.
4.
5.
Autor jest fizykiem z zawodu i napisał kilka książek na temat
kreacjonizmu, m.in. Does God Exist? Science Says Yes (Czy
STWORZENIE Cl:( EWOLUCJA?
171
Bóg istnieje? Nauka odpowiada 'tak"), Marshall Morgan and
Scott, 1 982 (po raz pierwszy opublikowana w 1 978 roku pod ty­
tułem God la (Bóg jest)) oraz Creatlon and Evolutlon - The
Facts and the Fallacies (Stworzenie i ewolucja - fakty i błędy),
SPCK 1 985, gdzie o problemach stworzenia i ewolucji traktuje
się dużo bardziej szczegółowo. Mieszka w Anglii.
(Alan Hayward, Why Many Scientists Now Belleve In
Creatlon, The Gospel Publicity League, Epping, Australia; za
zgodą Autora tł. Mieczysław Pajewski).
1 72
S1WORZENIE CZY EWOLUCJA?
D. JAMES KENNEDY, Ph. D.
IIPomyłkill ewolucjonizm u
'0 Tymoteuszu, strzeż depozytu unikając
światowch czczych gadanin i przeciwstaw­
nych twierdzeń fałszywej wiedzy, jaką obie­
cując, niektórzy pobłądzili w wierze. /;,aska z
wami! Amen. " (1 Tym. 6:20-21 )
Mark Twain w swojej książce "Życie na Mississippi" powie­
dział: "Jest coś fascynującego w nauce. Tak wiele można uzys­
kać jako proste konsekwencje trywialnego faktu'. Jestem prze­
konany, że nigdzie w nauce nie jest to bardziej prawdziwe niż w
tzw. nauce o ewolucji.
MÓj artykuł zatytułowany jest "Pomyłki ewolucjonizmu", lecz
nie są to tylko pomyłki. Czasami mamy do czynienia z zamie­
rzonymi oszustwami. Jedną z przygnębiających rzeczy, jakie
pojawiły się wraz z nadejściem darwinizmu, jest to, że wprowa­
dził on do nauki element nieuczciwości, której poprzednio w
niej nie widziano.
Chciałbym teraz odwołać się do słów dra W. R. Thompso­
na, światowej sławy entomologa, który przez wiele lat był dy­
rektorem Commonwealth of Biological Control w Ottawie, w Ka­
nadzie. Dr Thompson był tak szanowanym uczonym, że w
1 959 roku wybrano go do napisania wstępu do książki Darwina
"O powstaniu gatunków', którą zamierzano wydać z okazji set­
nej rocznicy jej pierwszej publikacji. Ten wstęp jest skoncentro­
wanym atakiem przeciwko ewolucjonizmowi przeprowadzonym
przez jednego z największych uczonych świata. Warto go
przeczytać. Thompson mówi o nim: 'Sytuacja, w której ludzie
zbierają się do ochrony doktryny, której nie potrafią naukowo
zdefiniować, i w jeszcze mniejszym stopniu wykazać jej słusz­
ność z naukową dokładnością, usiłując utrzymać jej wiarygod­
ność w oczach opinii publicznej przez tłumienie krytyki i elimi­
nowanie trudności, jest niemoralna i niepożądana w nauce".
PÓźniej zaś stwierdza: "Sukcesowi darwinizmu towrzyszył schy­
łek uczciwości naukowej.'
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
1 73
Dr T. N. Tahmisian, fizjolog W Komisji Energii Atomowej, po­
wiedział: "Uczeni, którzy nauczają ewolucjonizmu, jakby to był
fakt, są (może wielkimi uczonymi?) wielkimi naciągaczami, a to,
co opowiadają, może być największym oszustwem'.
Spójrzmy na to z dzisiejszego punktu widzenia i zobaczmy,
czy ewolucja jest faktem naukowym, czy też największym
oszustwem kiedykolwiek ogłoszonym; czy faktycznie nie ma
licznych wskazówek schyłku uczciwości naukowej i wprowa­
dzenie zwykłej nieuczciwości, aby tylko poprzeć teorię.
Teoria rekapitulacJI. Każdy, kto choć trochę studiował, pa­
mięta prawo biogenetyczne profesora Ernesta Haeckla. Był on
jednym z najwcześniejszych obrońców teorii rekapitulacji, czy
jak się ją częściej wyraża, twierdzenia, że "ontogeneza jest
powtórzeniem filogenezy". Mówi się w ten sposób, że rozwój
płodu w łonie kobiety przechodzi przez wszystkie stadia ewolu­
cyjnego rozwoju życia - począwszy od jenej komórki, przecho­
dząc przez stadium organizmów wielokomórkowych, następnie
podobnych do ryby ze skrzelami, później do małży z ogonem,
aby w końcu stać się ludzką istotą powtarzając w ten sposób
wszystkie etapy przypuszczalnej ewolucyjnej historii człowieka.
Teorię tę przedstawił niemiecki profesor Ernest Haeckel w
ubiegłym wieku. Haeckel był jednym z zagorzałych zwolenni­
ków Darwina. Jednakże kilka lat później, kiedy drobiazgowo
zbadano jego rysunki płodu i poznano więcej na temat rozwoju
płodu w łonie matki, odkryto zamierzone wypaczenia w tych ry­
sunkach. Profesor Haeckel był sądzony przez Sąd Uniwersyte­
tu w Jenie i został uznany za winnego. "Pełen skruchy" wyznał
swoje fałszerstwa, których dokonał, aby poprzeć doktrynę ewo­
lucji.
Później Haeckel powiedział: "Powinienem być do końca po­
tępiony (. . . ), gdyby nie to, że setki najlepszych obserwatorów
podlegają temu samem mu zarzutowi, co ja'.
Tragedią jest, że chociaż teoria rekapitulacji jest od wielu lat
zdemaskowana, to nadal się jej naucza w wielu szkołach.
Około piętnaście lat temu pewien profesor biologii w Broward
Community College oraz dr Robert Strong, duchowny zapro­
szony do naszego zboru na serię wykładów teologicznych,
uczestniczyli w debacie na temat ewolucja czy stworzenie. Dr
Strong rozerwał tego ewolucjonistę niemal na strzępy - do tego
stopnia, że w końcu ten profesor college'u był zmuszony wy-
1 74
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
znać: "Cały mój argument opierałem na niekontrowersyjnym
świadectwie na rzecz ewolucji, jakie pochodzi z embriologii, a
mianowicie na tym, że ontogeneza jest rekapitulacją fiJogene­
ztl,
Nie wiedział, że dyrektor Brytyjskiego Stowarzyszenia na
rzecz Rozwoju Nauki, jeden z najbardziej szacownych embrio­
logów świata, ocenił, iż wszystkie dane o rozwoju płodu są te­
raz znane i że embriologia nie dostarcza żadnego poparcia dla
teorii ewolucji. Musiał to przyznać ze smutkiem. A więc nasz
profesor biologii opierał całe swoje zaufanie do teorii ewolucji
na zerowym świadectwie! Ciągle jednak miliony studentów
przez ponad sto lat uczyło się teorii rekapitulacji, że "ontogene­
za jest powtórzeniem filogenezy"; że rozwijający się płód i em­
brion stanowią poparcie dla teorii ewolucji. Kłamstwo z preme­
dytacją! Rzeczywiście, wtdaje się, że stwierdzenie dra Thomp­
sona, iż nadejście darwinizmu doprowadziło do upadku uczci­
wości naukowej, jest przynajmniej w tym wypadku prawdziwe.
Człowiek z Piltdown. Przejdźmy do najbardziej znanego
fałszerstwa wszystkich czasów: do Człowieka z Piltdown. W
1 91 2 roku Arthur Smith-Woodward, dyrektor Brytyjskiego Mu­
zeum Historii Naturalnej w Londynie, oraz Charles Dawson,
amator paleontolog, odkryli żuchwę (kość szczęki) i część
czaszki w żwirowisku koło Piltdown w Anglii. Szczęka ta jednak
przypominała bardzo szczękę małpy z tym wyjątkiem, że nie
zawierała wszystkich zębów zwykle znajdyjących się w szczęce
małpy. Była ona bardzo ciemna i oczywiście bardzo, bardzo
stara. "Znalezisko" okrzyknięto jako Eoanthropus dawsoni: czło­
wiek jutrzenki; pierwsze 'brakujące ogniwo'. Przez 40 lat milio­
ny studentów patrzyło na rysunki zrekonstruowanego człowie­
ka Dawsona, którego postać była ozdobą kaźdego muzeum na
świecie. Oto było "brakujące ogniwo"!
Czterdzieści lat później, po odkryciu metody fluorowej,
czaszka i szczęka były zbadane przy pomocy tego testu.
Określono w rezultacie, że czaszka nie miała 500 000 lat, jak
poprzednio mówiono, lecz tylko około 2 000 lat! A szczęka mia­
ła tylko kilkadziesiąt lat! Zbadano ją wtedy po mikroskopem i
odkryto, że zęby zostały troskliwie spiłowane, aby przypomina­
ły ludzkie. Całośc została zafarbowana przy pomocy soli meta­
lu, aby wyglądała na bardzo starą. Następnie podrzucono ją,
aby została "znaleziona". Zrobił to przypuszczalnie Dawson,
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
1 75
który stał się sławny z powodu Eoanthropusa dawsoni fał­
szerstwa, którego używano, abu odwieść miliony studentów od
wiary w specjalne stworzenie. Człowiek z Piltdown okazał się
byc całkowitym oszustwem!
Meteoryt z Orguell. Inne oszustwo nosi nazwę "meteorytu z
Orgueil". Ponad sto lat temu odkryto rzekomo fragment meteo­
rytu w Południowej Francji. Miało to miejsce jedynie pięć tygo­
dni po tym, gdy Pasteur w swoim wielkim pokazie zniszczył na
zawsze ideę spontanicznego powstawania życia. Ewolucjoniści
byli tak ogarnięci paniką przez fakt, że ich idea spontanicznego
powstania życia została zniszczona, że ktoś rzekomo odkrył
ten fragment meteorytu zawierający materiał organiczny. Lecz
prawie sto lat później przy powtórnym badaniu odkryto, że zo­
stał on bardzo pomysłowo speparowany. Oszust najwyraźniej
zwilżał ten fragment meteorytu, aż zmiękł, i wtedy użył pewne­
go rodzaju kleju jako czynnika wiążącego, dołączył ziemski ma­
teriał organiczny, nakrył go i całość ogrzał, aby otrzymać efek­
ty przypominające skutki tarcia o atmosferę Ziemi, i przedstawił
mówiąc, że istnieje jeszcze mimo doświadczeń Pasteura na­
dzieja na naturalną ewolucję życia, ponieważ mogło ono przy­
być przy pomocy meteorytów z Kosmosu! Było to jeszcze jed­
no stroskliwie wykonane oszustwo.
Proces Scopesa. Był jeszcze, oczywiście, znany proces
Scopesa. Większość ludzi nie jest tego świadoma, lecz najbar­
dziej niszczące zeznanie zostało złożone, kiedy Clarence Dar­
row wezwał jako świadka Williama Jenningsa Bryana. Darrow,
który był ateistą i ewolucjonistą, zapytał Bryana, czy wie o tym,
iż w jego rodzinnym stanie Nebraska milion lat temu żyła cała
rasa ludzi. Bryan odpowiedział, że nic o czymś takim nie wie i
nie wierzy, by to było prawdą. Wtedy Darrow wezwał dra
Henry'ego Fairfielda Osborna z Amerykańskiego Muzeum His­
torii Naturalnej, najbardziej szanowanego wówczas paleontolo­
ga w Ameryce. Oświadczył on, że zaledwie trzy lata wcześniej,
w 1 922 roku, odkryto świadectwa dowodzące, że milion lat te­
mu żyła w Nebrasce cała rasa ludzi. Bryan zaniemówił.
Ogłoszono to na całym świecie. Lecz kiedy uczeni zbadali
to tzw. świadectwo, odkryli, że doniósł o nim człowiek o nazwis­
ku Harold Cooke. Odpowiednio znalezisko zostało ochrzczone
w terminologii naukowej jako Hesperophithecus haroldcookii,
co znaczyło "zachodni małpolud". Co ci uczeni odkryli? Odkryli
-
1 76
STWORZENIE Cl:'( EWOLUCJA?
oni, że "świadectwo' składało się z jednego zęba. Nie z wielu
zębów, szczęki czy czaszki - ale jednego zęba! Nieco później
na tym samym terenie odkryli oni inny identyczny ząb. Lecz ten
drugi ząb połączony był ze szczęką, która z kolei połączona
była ze szkieletem, a szkielet ten należał do świni, czy dokład­
niej do wymarłego gatunku świni lub pekari! Dr Duane Gish po­
wiedział, że nie była to 'ani człowiekopodobna małpa, ani mał­
popodobny człowiek, lecz wymarły gatunek świni'. Dodał:
'Uważam, że jest to przypadek, kiedy to uczony uczynił czło­
wieka ze świni, a świnia uczyniła małpę z uczonego!'
Lecz, moi przyjaciele, chciałbym wam zwrócić uwagę, że ist­
nieje wiele rysunków i rekonstrukcji umieszczanych w podręcz­
nikach szkolnych lub jako modele w naszych muzeach, które
pokazują Hesperopithecusa haroldcookii w całej jego chwale,
siedzącego razem z rodziną wokół ognia, z maczugą na ramio­
nach. Skonstruowali całego człowieka! Oto macie, każdy może
go ujrzeć w pełnej krasie, a wszystko to się wzięło z jednego
świńskiego zęba! Cała rasa ludzi żyjących milion lat temu w
Nebrasce.
Pltekantrop_ Jest jeszcze, oczywiscie, znany wszystkim Pi­
thecanthropus erectus. Dosłownie znaczy to "małpolud wypros­
towany·. Pitekantropa odkrył Eugene Dubois, Holender, który z
Holandii przybył, na Jawę aby odkryć małpoluda. Mówi to coś
o obiektywności naukowej, jeśli ktoś podróżuje pół świata, aby
znaleźć małpoluda, i proszę! - znajduje go!
Jednakże Dubois nie mógł pokazać swego znaleziska niko­
mu więcej. Wszystko, co mógł pokazać, to model gipsowy, jaki
rzekomo wykonał on z czaszki. Znalazł on sklepienie z czaszki i
kość udową. Kość nogi wskazywała na człowieka, a kość
czaszki na małpę. Założył, że pochodziły one od tego samego
organizmu, połączył je razem i nazwał Pithecanthropus erectus.
Lecz Eugene Dubois nie powiedział światu o pewnych rze­
czach. Nie powiedział, że kość nogi została znaleziona około
50 stóp (ok. 1 5 metrów) w dół rzeki od kości czaszki. Nie po­
wiedział również, że na tym samym poziomie, na którym odna­
lazł małpopodobną czaszkę pitekantropa, odnalazł on dwie
czaszki ludzkie (znane jako Wadjak 1 i 2) z pojemnością mózgu
około 1 550-1 650 cm' (prawdopodobnie więcej niż ma więk­
szość z nas).
Dubois trzymał te dwie bardzo podobne do współczesnych
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
1 77
czaszki pod podłogą swej sypialni przez 26 lat, ponieważ wie­
dział, że gdyby ujawnił, iż odkrył je na tym samym poziomie i że
były w oczywisty sposób współczesne, to wtedy pitekantrop
nie mógłby być przodkiem człowieka. Zanim Dubois zmarł, wy­
wnioskował, że czaszka należała do wielkiego gibbona i nie po­
chodziła od żadnego rodzaju małpoluda.
Człowiek neandertalski. Przejdźmy teraz do innego znane­
go 'odkrycia': człowieka neandertalskiego. Jestem pewien, że
znacie Homo neanderthalensis! W ubiegłym stuleciu pewna
liczba tych szkieletów została znaleziona w dolinie Neander
blisko Duesseldorfu w Niemczech. Zostały one zrekonstruowa­
ne przez paleontologa o nazwisku Boule. Zaczęły wtedy ozda­
biać wszystkie muzea i podręczniki świata! Może przypomina­
cie sobie obrazki ludzi neandertalskich. Pokazuje się ich jako
przygarbione i chodzące na zewnętrznych częściach stóp isto­
ty; mające na ramionach maczugi i wlokące swoje żony za wło­
sy. Były to doskonałe małpoludy!
Później odkryto, że neandertalczyk miał nie tylko krzywicę i
artretyzm kości (co wyjaśniało jego przygarbienie), lecz ponad­
to, że Boule, który miał do swej dyspozycji pełny zbiór kości,
tak je zrekonstruował, aby bardziej upodobnić neandertalczyka
do małpy. Ułożył on te kości w tak niewiarygodny sposób, że
nawet odchylił na zewnątrz wielki palec, jakby to był prze­
ciwstawny kciuk u małpy; ta cecha wedle założeń zmuszała
neandertalczyka do kroczenia na zewnętrznej części stopy.
Trudno oprzeć się wnioskowi, że Boule "zrekonstruował" te
stworzenia, aby upodobnić je do małp. Obecnie współcześni
uczeni wywnioskowali, że była to kolosalna pomyłka. Jest to
najbardziej uprzejma wersja tego, co można powiedzieć. Lecz
znowu miliony uległy zwiedzeniu.
Australopiteki. Zwróćmy się teraz Austra/opithicines czyli
do "małp południowych", jak się je nazywa. paleontologowie
obecnie skupili swoke wysiłki na Afryce, gdzie znajdujemy takie
znane nazwy jak Zinjanthropus, Homohabilis, Skuli 1 470 i 'Lu­
cy', najnowsze odkrycie Donalda Johansona. Mówi się nam z
całkowitą pewnością, że są to przodkowie człowieka.
No cóż, czy rzeczywiście? Naturalnie, istnieje wiele bardzo
poważnych problemów. Lord Solly Zuckerman, jeden z czoło­
wych anatomów angielskich, przez piętnaście lat badał pozos­
tałości Australopithcine. Wywnioskował, że były to w pełni mał-
1 78
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
py. Dr Charles Oxnard, poprzednio z Uniwersytetu Chicago, a
obecnie z Uniwersytetu Południowej Kalifornii, wykonał dużo
komputerowych analiz wielowariacyjnych tych kości i doszedł
do wniosku, że Australopithicine nie chodziły wyprostowane,
jak poprzednio utrzymywano, lecz że raczej przy chodzeniu
wspierały się o ziemię zaciśniętymi pięściami długich ramion.
Nie byli to żadni praludzie, lecz po prostu małpy!
Lord Zuckerman powiedział, że jeśli człowiek rzeczywiście
wyewoluował Z małpiego przodka, to uczynił to nie pozostawia­
jąc najmniejszego śladu w danych kopalnych. Czy takie wraże­
nie odnoszą twoje dzieci w szkole? Młody człowiek, który ostat­
nio odbył kurs antropologii na Uniwersytecie Florydy powie­
dział mi, że był bardzo zaskoczony, kiedy pod koniec wykła­
dów jeo profesor miała uczciwość powiedzieć grupie, że
wszystko, co im powiedziała w ciągu całego semestru, było
czystą spekulacją, że nie posiadała ona najmniejszego faktu,
na którym można oprzeć tę spekulację.
Co leży u podstaw? Pytanie: Czy to wszystko przedstawili
uczeni czy naciągacze? Czy ewolucjonizm jest największym
oszustwem, jakie kiedykolwiek wymyślono? Jeśli tak, to czym
motywowali się ewolucjoniści?
Chcę powiedzieć, że nie jest to mało ważna czy śmieszna
sprawa - jest to sprawa zasadnicza. Należy zbadać etiologię
sprawy - czy jest to choroba, ruch czy filozofia - znaleźć, co leży
u jej podstaw Ewolucjonizm był bez wątpienia najbardziej wpły­
wową teorią XX wieku. Wytworzył on pewne niewiarygodne wy­
niki. Jakie? Wytworzył rasizm. Darwin napisał książkę zatytuło­
waną "O pochodzeniu gatunków" (podtytuł 'Przetrwanie wyróż­
nionych ras w walce o życie") . Stąd był już tylko mały krok do
Hitlera, który był zagorzałym ewolucjonistą - przejść od 'prze­
trwania' do "dominacji' ras.
Mussolini ciągle deklamował ewolucyjne frazesy. Był on za­
wziętym ewolucjonistą i kpił z idąi pokoju jako czegoś, czego
ewolucja nie potrafi naśladować; wojna miała przyspieszyć pro­
ces ewolucji, który był w jego opinii najwyższym celem. Po­
myślmy teraz o zniszczeniach Drugiej Wojny Światowej. Czy to
były błahostki?
Pamiętajmy też, że Karol Marks był tak zakochany w idei
ewolucjonizmu, kiedy przeczytał książkę Darwina, że uznał, iż
odkrył naukową podstawę dla komunizmu. Ponieważ marksizm
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
1 79
i inne koncepcje ateistyczne nie wierzą w Stwórcę, są one zmu­
szone do naturalistycznego, ewolucyjnego wyjaśniania świata.
Marks uznał, że odkrył je w darwinizmie. Był tak w nim rozmiło­
wany, że chciał dedykować swoją książkę, 'Kapitał", Karolowi
Darwinowi. Żona Darwina jednak wyperswadowała mężowi
przyjęcie takiego "zaszczytu'.
Marksizm dzisiaj w pełni opiera się na teorii ewolucji. Czyta­
łem pamiętniki pewnego azjatyckiego duchownego, który napi­
sał, że kiedy partyzanci komunistyczni opanowali ich wioskę, to
od razu rozpoczęli nauczać wszystkich mieszkańców o ewolu­
cjonizmie, podstawie ich doktryny. Dominuje on nie tylko na
Wschodzie, ale i w Ameryce mamy świecki humanizm opierają­
cy się mocno na ewolucjonizmie, i to tak bardzo, że Stowarzy­
szenie Humanistyczne nazwało "Humanistą roku' Carla Sagana
za jego dziesięcioczęściowy program telewizyjny na temat ewo­
lucji. Pierwsze dwa punkty Manifestu Humanistycznego traktują
wyłącznie o ewolucji stwierdzając, że człowiek jest naturalnym
wytworem swego środowiska, że nie został stworzony, lecz że
wyewoluował.
Widzimy więc, że czy mówimy o nazizmie, faszyzmie czy hu­
manizmie, teoria ewolucji jest jedynym filarem podtrzymującym
te doktryny.
Co jeszcze wydarzyło się w tym stuleciu w rezultacie teorii
ewolucji? W naszym własnym kraju (autor ma na myśli USA przyp. tłum.) I w całym świecie istnieje niesamowita rewolucja
seksulna. Wszystko wolno! Najpierw pornografia, potem cu­
dzołóstwo, później kazirodztwo i homoseksulizm, a teraz rów­
nież stosunki seksualne ze zwierzątami. Istnieją wszystkie ro­
dzaje seksualnej niemoralności wywołujące olbrzymią epide­
mię chorób wenerycznych. Notuje się dziś 25 przenoszonych
chorób wenerycznych w naszym kraju. Co do tego doprowa­
dziło?
Co do tego doprowadziło? Ewolucjonizm uwalnia nas od
Boga, a przez to i od celu, ponieważ bez Boga nie ma żadnego
celu w świecie. Nie ma chyba bardziej przeklinanego przez
ewolucjonistów terminu jak "teleologia' oznaczający, że wszyst­
ko ma jakiś cel. Chociaż oko może wyglądać, jakby miało jakiś
cel, to dla ewolucjonisty nie ma ono celu - istnieje ono tylko
przez przypadek. A jeśli świat nie ma celu, to i nie istnieje sens,
jeśli zaś nie ma sensu, to oczywiście wszystko wolno! Nie
1 80
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
istnieją żadne absolutne normy moralne.
Aldous Huxley, czołowy ateista i ewolucjonista oraz autor
"Nowego wspaniałego świata', powiedział tak: "Miałem powody
chcieć, aby świat nie miał sensu; w konsekwencji założyłem, że
nie ma żadnego, i potrafiłem bez trudności znaleźć zadawalają­
ce uzasadnienie dla tego założenie, (. ) Dla mnie, jak i bez wąt­
pienia dla większości moich wsółczesnych, filozofia braku sen­
su była istotnie instrumentem wyzwolenia. Wyzwolenie, jakiego
pragnęliśmy, było jednocześnie wyzwoleniem od pewnego po­
litycznego i ekonomicznego systemu (kapitalizmu) i wyzwole­
niem od pewnego systemu moralności. Sprzeciwialiśmy się
moralności, ponieważ stała na przeszkodzie naszej wolności
seksualnej'.
Innym ze znaych Huxleyów był Sir Julian Huxley, prawnuk
Thomasa Huxleya, który był znany jako "buldog Darwina". Sir
Julian był poprzednio dyrektorem UNESCO (wydziału ONZ do
spraw szkolnictwa, nauki i kultury) i prawdopodobnie najbar­
dziej znanym na świecie biologiem ewolucyjnym. Byłem zdu­
miony, kiedy usłyszałem, jak mówił w telewizji: 'Wszyscy rzuci­
liśmy się na książkę "O pochodzeniu gatunków", ponieważ ..
Dlaczego? Co mógł powiedzieć ten wielki uczony? Dlaczego
oni wszyscy rzucili się na tę książkę? Możemy przypuszczać,
że zdanie to zakończyło się słowami, iż z powodu obiektywnie
zebranego olbrzymiego i przekonującego świadectwa nauko­
wego byliśmy zmuszeni uznać jej wiarygodność. Lecz on tego
nie powiedział. Sir Julian Huxley rzekł: "My wszyscy rzuciliśmy
się na tę książkę 'O pochodzeniu gatunków", ponieważ idea
Boga stanowiła przeszkodę dla naszych zwyczajów seksual­
nych".
Fakt naukowy? Czy wielkie oszustwo? Obiektywni uczeni
czy naciągacze?
Jestem szczęśliwy, że mogę teraz oznajmić, że nigdy w cią­
gu 125 swego istnienia teoria ewolucji nie znajdowała w tak
całkowitym zamieszaniu. Jest w kompletnej ruinie. Na cały,
świecie znani uczeni budzą się dostrzegając błędy tej teorii.
Nazywają ją bajeczką, mitem, historyjką pomysłowo skonstruo­
waną, oszustwem dla zwiedzenia młodzieży świata.
Jednak wyniki tego oszustwa były katastrofalne i nieobli­
czalne. Ważne jest, aby dotrzeć do etiologii, do samych korze­
ni. Chcę ciągle przykładać siekierę do tyczek podtrzymujących
..
.
•
STWORZENIE Cl:( EWOLUCJA?
1 81
te potworne teorie, które są plagą XX wieku. Wierzę, że wkrótce
pewnego dnia cala struktura zamienia się w rumowisko.
Prawda zaś jest taka, że istnieje Stwórca, który nas uczynH i
który wyslal Swego Syna, by nas odkupH; że ci, którzy zaufają
Jezusowi Chrystusowi, żywemu, zamrtwychwsta/emu Zbawicie­
lowi świata, znajdą przebaczenie dla swoich grzechów... dar
wiecznego życia... sens swego istnienia... cel życia. .. oraz osta­
teczny i wieczny dom w Raju.
(Ewolution's Bloopers and Blunders, 'Bibie-Science News­
letter' March, 1 987. Za zgodą redakcji i autora tł. Mieczysław
Pajewski.)
1 82
STWORZENIE CL'( EWOLUCJA?
MI ECZVSlAW PAJEWSKI
Kłótnia
o archeopteryksa
Zacznijmy od cytatu jednego z czołowych polskich ewolu­
cjonistów:
"Wzajemne związki rozmaitych nacisków selekcyjnych musia­
ty tworzyć wielowymiarową sieć sprzężeń zwrotnych dodatnich:
każda zmiana usprawniająca przystosowanie do szczególnego
środowiska i trybu życia wzmagała nacisk doboru na tworzenie
sif} kolejnych odpowiednich modyfikacji narządów i ich funkcji.
Mamy niewiele skamieniałości, które mogłyby udokumentować
szczegółowo przebieg tego procesu ewolucji łańcuchowej.
Szkielety ptaków są delikatne i łatwo ulegają zupełnemu znisz­
czeniu, tym bardziej, że spadają na ściółkę leśnę, dostaję sif} w
środowisko zakwaszone, uniemożliwiajęce mineralizacjf}. Jed­
nak właśnie przeszłość ptaków dostarczyła jednego z najefek­
towniejszych przykładów formy pośredniej. Jest nią jurajski
praptak, Archaeopteryx, znany z sześciu okazów, który stoi ide­
alnie w połowie drogi między dinozaurem a ptakiem współczes­
nym. Tak np. zwierzę to nie miało dzioba, lecz uZf}bione szczęki,
było pokryte piórami, których odciski są znakomicie zachowa­
ne, lecz miało słabe mięśnie piersiowe i bardzo długi ogon, zło­
żony z wielu kręgów" (H. Szarski, H istoria zwierząt kręgowych,
PWN, Warszawa 1 985, s. 273).
Książka, z której zaczerpnęliśmy ten cytat, ukazała się po
raz pierwszy w 1 967 roku i była od tego czasu trzykrotnie
wznawiana. Przez cały ten czas autor nie zmienił swojej opinii,
że archeopteryks "stoi Idealnie w połowie drogi między dino­
zaurem a ptakiem współczesnym". A w okresie ostatniego
ćwierćwiecza wydarzyło się wiele. Nowsze odkrycia paleontol­
ogiczne i badania archeopteryksa mocno sprzeciwiają się su­
gestii, że jest to forma przejściowa między gadami i ptakami.
Jaki jest rzeczywisty status archeopteryksa? Przede wszyst­
kim musimy pamiętać o podstawowej cesze zebranego dotąd
świadectwa empirycznego: nagle pojawienie się w pełni
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
1 83
ukształtowanych wszystkich złożonych bezkręgowców (ślima­
ków, mięczaków, meduz, gąbek, robaków, morskich jeżowców,
ramienionogów, trylobitów itd.) bez śladu jakichkolwiek przod­
ków, a także nagłe pojawienie się w pełni uformowanych
wszystkich większych rodzajów ryb (rzekomo pierwszych krę­
gowców) również bez śladu, by posiadały one jakichkolwiek
przodków - wszystko to wskazuje bez wątpienia, że ewolucja
nie istniała. (Por. w tej sprawie rozdział Świadectwa skamienia­
łości - rośliny i człowiek) . Istnieją trzy oprócz archeopteryksa
odmienne typy latających organizmów - owady, gady (obecnie
wymarłe) i ssaki (nietoperze). Jest czymś dziwnym i nie do po­
jęcia, by miliony lat trwająca ewolucja tych trzech różnych ty­
pów latających organizmów nie zdołała wytworzyć olbrzymiej
ilości form pośrednich. Gdyby ewolucja była faktem, to nasze
muzea powinny być zapchane setkami czy tysiącami skamie­
niałych form pośrednich. Cytowane na 'początku słowa o trud­
nościach mineralizacji szczątków ptaków są niczym więcej jak
przyznaniem się do braku postulowanych przez teorię ewolucji
skamieniałości.
Twierdzono kiedyś, że archeopteryks ujawnia 21 wspólnych
cech z pewnego rodzaju dinozaurami (A. J. Charig, A New
Look at Oinosaurs, Heineman, London 1 979, s. 1 39). Jednak
badania przeprowadzone w ostatnich dziesięciu latach i doty­
czące różnych cech anatomicznych archeopteryksa wykazały,
że w każdym przypadku były to cechy ptakopodobne, nie ga­
dopodobne. Kiedy czaszkę okazu londyńskiego wydobyto z
wapienia i dokładnie przebadano, okazało się, że charakteryzu­
je ją ptasia budowa (K. N. Whetstone, "Journal ot Vertebrate Pa­
leontology" 1 983, vol. 2, No. 4, s. 439). M. J. Benton twierdził, że
"szczegóły mózgoczaszki oraz powiązane z nią kości tylnej
cz�ści czaszki wydają si� sugerować, że archeopteryks nie jest
przodkiem ptaków, lecz odgałęzieniem od wczesnego ptasiego
pnia" ("Nature" 1 983, vol. 305, s. 99) . W tym samym artykule
Benton stwierdza, że kość czworoboczna (kość w szczęce po­
łączona z łuską kości czaszki) u archeopteryksa była pojedyn­
cza jak u gadów. Jednak używając dopiero co wymyślonej
techniki, tomografii komputerowej, Haubitz ze współpracowni­
kami ustalił, że kość czworoboczna okazu archeopteryksa z
Eichstaett jest podwójna, co upodabnia go do współczesnych
ptaków (B. Haubitz, M. Prokop. W. Doehring, J. H. Ostrom and
184
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
P. WelInhoter, 'Paleobiology' 1 988, vol. 1 4, No. 2, s. 206).
L. D. Martin i wspÓłpracownicy ustalili, że ani zęby, ani kost­
ka archeopteryksa nie mogły pochodzić od dinozaurów Thero­
poda. Kości były typowe dla innych (przypuszczalnie później­
szych) uzębionych ptaków, a kości kostki nie ujawniały żadnej
homologii z analogicznymi kośćmi u dinozaurów (L. D. Martin,
J. D. 8tewart and K. N. Whetstone, 'The Auk" 1 980, vol. 97, s.
86). John Ostrom, zdecydowany zwolennik pochodzenia pta­
ków od dinozaurów, twierdził, że kośc łonowa archeopteryksa
była skierowana do do/u, co było pośrednim p% żeniem mię­
dzy przednim p% żeniem u dinozaurów i tylnym skierowaniem
u ptaków. Jednak w nowszych badaniach A. D. Walker stwier­
dza, że interpretacja Ostroma jest błędna i że kość łonowa ar­
cheopteryksa była zorientowana tak jak u ptaków ("Geological
Magazine' 1 980, vol. 1 1 7, s. 595). Ponadto Tarsitano i Hecht
krytykowali różne aspekty hipotezy Ostroma o dinozaurowym
pochodzeniu ptaków argumentując, że Ostrom błędnie zinter­
pretował homologie kończyn archeopteryksa i dinozaurów
Theoropoda (8. Tarsitano and M. K. Hecht, 'Zoological Journal
of the Linnaean Society" 1 980, vol. 69, s. 1 49).
A. D. Walker przedstawił analizę okolicy ucha archeopteryk­
sa, która ujawnia wbrew poprzednim badaniom, że okolica ta
jest bardzo podobna do okolicy ucha u wspÓłczesnych ptaków
(wg Peter Dodson, International Archaeopteryx Conterence,
"Journal ot Vertebrate Paleontology', June 1 985, vol. 1 1 7, s.
595). J. R. Hinchliffe używając nowoczesnych technik izotopo­
wych na embrionach piskląt twierdzi, iż ustalił, że "ręka" ptaków
składa się z palców II, III i IV, podczas gdy 'ręka' dinozaurów
Theropoda składa się z palców I, II i III,
WspÓłczesny świat naukowy dochodzi do wniosku, że ar­
cheopteryks nie był wcale pierwotnym, prymitywnym typem ni
to ptaka, ni to gada. Miał on stopy przystosowane do siadania
na gałęziach, jak 'normalne' ptaki. Miał w pełni ukształtowane
pióra i to kilku różnych typów o złożonej strukturze. Miał on też
pióra asymetryczne, które są charakterystyczne dla silnych pta­
ków (Alan Feduccia, Feathers ot Archaeopteryx: Assymetric
Vanes Indicate Aerodynamic Function, 'Science" 1 979, March
9). Kształt oraz proporcje jego skrzydeł, a szczególnie silne wi­
dełki obojczykowe, również wskazują na to, że był to upierzony
organizm, który latał. Był to po prostu ptak. Coraz większa licza
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
1 85
samych ewolucjonistów uważa dzisiaj, że archeopteryksy były
silnymi ptakami. Były to ich zdaniem pierwsze ptaki, a nie bra­
kujące ogniwo między gadami i ptakami.
Ewolucjoniści przypuszczają, że pióra są wysoce prze­
kształconymi łuskami. Jeśli dogmatycznie przyjmuje się ewolu­
cjonizm odrzucając możliwość stworzenia, to rzeczywiście tak
musiało być. Jednak warto uświadomić sobie olbrzymie różni­
ce między łuskami i piórami.
I:.uski są płaskimi rogowymi płytkami; pióra są bardzo złożo­
ne co do budowy i składają się z centralnego trzonu, od które­
go rozchodzą się chorągiewki i promyki. Promyki są wyposażo­
ne w malutkie haczyki, które szczepiają się z chorągiewkami i
wiążą powierzchnię pióra w płaską, mocną i giętką powierz­
chnię. Pióra i łuski wyrastają z różnych warstw skóry. Ponadto
rozwój pióra jest bardzo złożony, fundamentalnie odmienny od
rozwoju łuski. Pióra, podobnie jak włosy, rozwijają się z tore­
bek, ale nie jest tak z łuskami. Włos ma jednak dużo prostszą
strukturę niż pióro. Rosnące pióro jest chronione przez rogową
pochwę i kształtuje się wokół ukrwionego, stożkowatego, wy­
chodzącego ze skóry rdzenie. Rozwój komórek, które staną się
dojrzałym piórem, obejmuje złożone procesy. Komórki wędrują
i dzielą się w bardzo specyficzny sposób, aby uformować zło­
żony układ chorągiewek i promyków (A. M. Lucas and P. R.
. Slettenheim, Avlan Anatomy: Integument, U. S. Government
Printing Office, Washington 1 972).
Cytowany już na wstępie polski autor, tak opisuje przebieg
owej hipotetycznej ewolucji łusek w pióra: "Przekształcenie to
[łuski w pióro) polegało na pojawieniu się w łusce szczelin,
dzielących ją na liczne, częściowo niezależne odcinki. Dzięki
członkowaniu łuska zyskiwała na elastyczności, była mniej łam­
liwa, a równocześnie mogła być lżejsza i mniej krępowała ru­
chy" (Szarski, Historia , s. 268). Pozostaje nam więc wierzyć,
...
że seria genetycznych błędów, mutacji, jakoś doprowadziła do
ciągu takich zdarzeń, które nie tylko przekształciły zwykłe rogo­
we łuski w niezwykle złożone i cudownie pod względem inży­
nierskim zbudowane pióra, lecz także całkowicie zreorganizo­
wały metodę rozwoju łuski do postaci skomplikowanego proce­
su koniecznego do wytwarzania pióra. Jaka to niezwykła wiara
w ślepe siły ewolucji!
Warto jeszcze raz zacytować wspomnianego polskiego
1 86
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
autora, by przekonać się, jak bardzo teoria ewolucji polega na
usilnej pracy wyobraźni i jak mało jest w niej świadectwa empi­
rycznego. Tak oto ewolucjoniści wyobrażają sobie pochodze­
nie lotu (podkreślenia dodane) : 'Główny nurt ewolucji ptaków
polegał zapewne na coraz to lepszej adaptacji do życia w koro­
nach drzew, współcześni badacze sądzą jednak, że przejście
do tego środowiska nastąpiło dopiero po opanowaniu zdolnoś­
ci do lotu (E/żanowski). Omawiana obecnie hipoteza zakłada,
że przodkowie ptaków biegali na dwu tylnych nogach po otwar­
tej przestrzeni, czasem podrywając się w powietrze, w czym po­
magało im trzepotanie przednimi kończynami, poszerzonymi o
"pióro-łuski". Ostrom sądzi, że zwierząta skakały w górę w po­
goni za uciekającymi w locie owadami. Ruchy przednich koń­
czyn mogły pierwotnie tylko pomagać w łowieniu zdobyczy,
póżniej także unosić zwierzą w powietrze. Harrison wątpił w
przydatność piór do łowienia owadów, chociaż zgodnie z Ostro­
mem przypuszcza, że przodkowie ptaków byli dwunożnymi bie­
gaczami. Dla zwierzęcia uciekającego przed drapieżnikiem
podskok, zmiana kierunku w locie i lądowania w niespodziewa­
nym punkcie jest znakomitym sposobem wprowadzania w błąd
prześladowcy. Tak postępuje wiele ryb latających, podobnie
czynią niektóre słabo latające ptaki, jak np. wiele kuraków. Moż­
na sobie wyobrazić, że mały uciekający gad wykorzystywał wy­
niosłości terenu, aby z nich skoczyć w zmiennym kierunku. Od­
cinek pokonywany w powietrzu przedłużał się, gdyż okryte pió­
rami zwierzę rozpościerało kończyny i posługiwało się lotem
ślizgowym. Jeszcze większe możliwości dawało oczywiście
trzepotanie, przedłużające szybowanie w powietrzu. Gdy wresz­
cie lot usprawnił się na tyle, że zwierzę mogło podlatywać na
gałęzie, rozpoczął się proces opanowywania lasu' (Szarski,
'
Historia , s. 269).
...
Najnowsze odkrycia zwiększyły jeszcze wątpliwości co do
tego, by archeopteryks był formą przejściową. Gdyby twierdze­
nia Sankara Chatterjee okazały się słuszne, to z całą pewnoś­
cią archeopteryks nie mógłby być pierwotnym ptakiem, a dino­
zaury nie mogłyby być przodkami ptaków. Chatterjee i jego
współpracownicy z Texas Tech University twierdzą, że odkryli
dwie skamieniałości ptaka blisko Post w stanie Texas w ska­
łach datowanych na 225 milionów lat hipotetycznego wieku
ewolucyjnego, a więc 75 milionów lat starszych od archeopte-
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
1 87
ryksa i równie wiekowych, co pierwsze dinozaury. Wbrew temu,
co mogliby sądzić o takim znalezisku ewolucjoniści, Chatterjee
mówi, że jego ptak jest jeszcze bardziej podobny do ptaka
współczesnego niż archeopteryks! Miał bowiem mostek i puste
wewnątrz kości. Pod innymi względami przypominał archeopte­
ryksa. (S. Weisburd, "Science News', August 1 6, 1 986, s. 1 03;
Tim Beardsley, "nature' 1 986, vol. 322, s. 677.)
Gdyby założenia ewolucyjne były słuszne, to ptak ten wi­
nien być bardziej podobny do gada niż archeopteryks, a fak­
tycznie nie powinien w ogóle istnieć.
Innym zagrożeniem dla koncepcji archeopteryksa jako for­
my pośredniej między gadami i ptakami są twierdzenia Sir Fre­
da Hoyle'a, znanego brytyjskiego astronoma, jego kolegi Chan­
dry Wickramasinghe'a i izraelskiego uczonego Lee Spetnera,
oparte na szczegółowych fotografiach, że archeopteryks jest
oszustwem. (Gai! Vines, "New Scientist", 1 4 March 1 985, s. 3;
Ted Nieid, 'New Scientisf', 1 August 1 985, s. 49; Fred Hoyle
and Chandra Wickramasinghe, Archaeopteryx: The Prlmor­
dial Bird. A Case ot FossIl Forgery, Christopher Davies Pub­
lishers, Swansea 1 986.) Utrzymują oni, że na skamieniałość ga­
da nałożono sztucznie utworzoną matrycę, do której spreparo­
wania użyto współczesnych skrzydeł, aby otrzymać podo­
bieństwo skamieniałych skrzydeł. Uczeni z Brytyjskiego Mu­
zeum Historii Naturalnej bronili jednak autentyczności tej ska­
mieniałości. (A. J. Charig, F. Greenaway, A. C. Milner, C. A.
Walker, and P. J. Whybrow, "Science" 1 986, vol. 232, s. 622.)
Miesięcznik popularnonaukowy "Problemy" w numerze 8 z
1 988 roku zamieścił przedruk doniesienia z czasopisma
'Science" (1 987, vol. 238, nr 4826) stanowiący omówienie
powyższej kontrowersji. Przedrukujemy teraz to doniesienie
opatrując je komentarzem.
'Archeopteryx - falsyfikatem? Oto temat autentycznej nauko­
wej kłótni. Kopalne szczątki, będą przedmiotem awantury, po­
wszechnie uważa się za pozostałość gatunku A. lithographica,
praptaka liczącego 150 mln lat. Jest to jedna z najbardziej zna­
nych skamieniałości, figurująca od wielu lat w każdym szkolnym
podręczniku biologii. Znaleziono ją w XIX w. w kamieniołomie
wapieni litograficznych, położonych na terenie Niemiec.
A jednak autentyczność tej powszechnie znanej i uznanej za
oryginal skamieniałości poddano w wątpliwość. Dwaj wybitni
1 88
STWORZENIE Cl:( EWOLUCJA?
astronomowie: F. Hoyle i N. C. Wickramasinghe twierdzą, że
sprytny XIX wieczny oszust, stosując mieszaninę kleju i zmielo­
nego wapienia, dorobił odciski skrzydeł, do oryginalnego okazu
dinozaura, być może by podnieść jego wartość. Personel Bry­
tyjskiego Muzeum Historii Naturalnej gwałtownie zareagował na
supozycję, iż do tej pory odpowiedzialny był za ukrywanie
oszustwa. Wśród szeregu argumentów na rzecz oryginalności
okazu znalazł się i ten, że istnieje dokładna zgodność mikrospę­
kań pokrywających obszary z odciśniętymi piórami na obu po­
wierzchniach, pomiędzy którymi znalazła się skamieniałość.
Hoyle i Wickramasinghe na specjalnej konferencji prasowej
nie tylko podtrzymywali swe zarzuty, ale na dodatek zarzucili
Muzeum komplikowanie sprawy poprzez odmowę dostarczenia
próbki do analizy spektralnej. Nie uznali też argumentu dotyczą­
cego zgodności mikrospękań twierdząc, że może to być ten
sam efekt jaki powstaje przy pokrywaniu tynkiem już spękanej
ściany.
Eksperci Muzeum odzrucili tę możliwość: kryształy kalcytu
na ścianach spękań świadczą przeciwko ich niedawnemu po­
chodzeniu. Ponadto, za dowód posłużyły fotografie archeopte­
ryksa w świetle ultrafioletowym. Gdyby do sporządzenia odcisku
piór użyto wapiennego cementu zmiesznego z organicznym kle­
jem - a innych wówczas nie znano - powinno się obserwować
fluorescencję tej substancji. Efektu takiego nie dostrzeżono.
Nie jest też bez znaczenia fakt, że obecnie znanych jest pięć
okazów archeopteryksa i wśród paleontologów zajmujących się
kręgowcami nie ma nikogo, kto popierałby twierdzenie Hoyle'a i
Wickramasinghe'a.
A jednak obaj astronomowie uparcie odmawiają uznania nie­
winności Muzeum. Utrzymują, że zarówno londyński jak berliń­
ski okaz, znaleziony 1 6 lat po pierwszym, są fałszywe. Nie dają
się też przekonać argumentacji nawiązującej do fluorescencji
kleju. Znaleźliśmy - powiadają .- takie organiczne substancje,
które nie dają efektu świecenia, choć rzeczywiście większość
organicznych klejów wykazuje fluorescencję.
Wickramasinghe czuje się szczególnie zawiedziony niechę­
cią Muzeum co do użyczenia niewielkiej próbki do analizy. "Cały
spór o autentyczność można by rozwiązać za pomocą odłamka
wielkości główki od szpilki" - twierdzi.
R. Cocks, kurator zbiorów paleontologicznych Muzeum od-
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
1 89
powiada na to porównanie: "Gdybyście sprawowali piecz� nad
klejnotami koronnymi, czy powierzylibyście ich wycen� komuś,
kto kwestionuje ich autentyczność?" Wśród pracowników Mu­
zeum panuje wzburzenie wywołane j�zykiem adwersarzy, zawie­
rających, ich zdaniem krzywdzące pomówienia. 'Jest nam przy­
kro, że dwaj uczeni tej miary, co Hoyle i Wickramasinghe, mu­
szą popierać swoje argumenty przez oskarżanie innych uczo­
nych o nieuczciwość" - wyraziła si� A. Milner, kurator kopalnych
ptaków.
W Muzeum zorganizowano wystaw� pod wymownym tytułem
"Aż pióra lecą", podsumowując zarówno zarzuty astronomów,
jak i odpowiedzi ekspertów, odpierające je. Ta równowaga ar­
gumentów 'za" i 'przeciw" wywołała pewne zaniepokojenie
cz�ści personelu, ale władze Muzeum zachowały ostatnie sło­
wo dla siebie. Przewidziano mianowicie początkowo sprzedaż
dwóch rodzajów przypinanych znaczków z napisem "Archeopte­
ryx to bujda" i "Archeopteryx to oryginar. W końcu jednak tylko
jeden dopuszczono do sprzedaży w sklepiku muzealnym. Per­
spektywa tysi�cy uczniów paradujących po Londynie z ogłosze­
niem o fałszywości jednego z najcenniejszych okazów wydąła
si� widać czymś nie do zaakceptowania nawet najbardziej
światłym i pozbawionym uprzedzeń członkom kierownictwa Mu­
zeum ('Problemy" 1 988, nr 8, s. 8).
Czytelnicy wiedzą już, że zidentyfikowano wiele oszustw, ja­
kich dokonali zwolennicy ewolucjonizmu. (Por. D. James Ken­
nedy, Pomyłki ewolucjonizmu, ten tom. Autor przedstawił w nim
najgłośniejsze oszustwa dokonane prze niektórych fanatycz­
nych ewolucjonistów).
Przedrukowane wyżej doniesienie będące tłumaczeniem z
renomowanego czasopisma "Science" mówi o możliwości zde­
maskowania następnego oszustwa. Nie wiemy jeszcze, czy
Hoyle i Wickramasinghe mają rację. Być może jej nie mają. Być
może posiadane okazy archeopteryksa nie są tworem
oszustwa. Dziwić jednak musi wspomniana w doniesieniu nie­
chęć kierownictwa Muzeum do dostarczenia fragmentu okazu
do analizy spektralnej. Obaj brytyjscy uczeni kwestionujący au­
tentyczność archeopteryksa potrzebują tylko niewielkiego frag­
mentu skamieniałości. Utrata tego fragmentu w niczym nie po­
mniejszy wartości reszty. Dziwne jest też podane wytłumacze­
nie niechęci kierownictwa Muzeum do poddania okazu nauko-
1 90
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
wej próbie. Kurator Cocks twietrdzi, że nie powierza się wyceny
klejnotów komuś, kto kwestionuje ich autentyczność. Czy
znaczy to, że obawia się jakiejś nierzetelności ze strony Hoyle'a
i Wickramasinghe'a? Są to uczeni światowej sławy, ale jeśli na­
wet nie można im dowierzać, to czy oni jedni mogą taką analizę
przeprowadzić? Spektrometria masowa jest szybko rozwijającą
się fizykochemiczną metodą identyfikacji związków organicz­
nych. Istnieje wiele laboratoriów i wielu uczonych, którzy mogą
dokonać potrzebnej analizy. (Zainteresowanych popularnym
przedstawieniem tej techniki odsyłamy do tego samego nume­
ru "Problemów", gdzie zamieszczono artykuł dra Leszka Ko­
nopskiego pl. Nowe techniki w spektrometrii masowej.)
Można zresztą badania zlecić kilku niezależnym zespołom,
jak to zrobiono w przypadku badań osławionego Całunu Tu­
ryńskiego (stosowano tam jednak inną technikę).
Oczywiście, zdemaskowanie jeszcze jednego oszustwa
przyniosłoby nam, kreacjonistom, pewną satysfakcję. Ale trze­
ba pamiętać, że dziś okazy archeopteryksa nie posiadają takiej
mocy dowodowej, jak jeszcze do niedawna uważano. Wspomi­
naliśmy wyżej o wielu cechach ptasich archeopteryksa, co
wskazuje, że był to ptak, a nie forma pośrednia.
Wsparciem dla tej opinii jest odkrycie, jakiego dokonał Ja­
mes Jensen w 1 977 roku. Odkrył on kość udową typowego
ptaka w tym samym zespole skalnym, w którym znaleziono
archeopteryksa (Bone Bonanza: Early Bird and Mastodon,
"Science News" 1 977, September 24). Świadczy to, że próbki
archeopteryksa, jakie posiadamy, nie są skamieniałościami
przodków ptaków, jak się twierdzi w ewolucjonizmie, gdyż w
czasie życia tych archeopteryksów ptaki już istniały. Co najwy­
żej można twierdzić, że Inne archeopteryksy, przodkowie tych,
których skamieniałości się zachowały, dały początek ptakom.
Ale tych Innych okazów, istniejących rzekomo przed ptakami,
nie mamy i przekonanie o ich istnieniu przy braku odpowied­
nich znalezisk należy uznać za tylko bardzo głęboką wiarę
ewolucjonistów.
Mieczysław Pajewski
(W rozdziale wykorzystano dane z pracy Duane'a T. Gisha
pl. As a Transitional Form Archaeopteryx Wont Fly, opublikow­
anej w ' Acts and Facts" September 1 989, vol. 1 8, No. 9, Impact
Series No. 1 98.)
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
1 91
JERRY BERGMAN
Ziemia - wyjątkowa w całym
Wszechświecie
Pismo Święte oznajmia, że "B6g (. . ) ukształtował i wykoń­
czył Ziemię (. .) na mieszkanie" (Izaj. 45: 1 8). Bezstronne bada­
.
.
nie Ziemi szybko przekonuje badacza, że to proste stwierdze­
nie ma wielki sens.
ZIEMIA
Ziemia jest jedyną planetą krążącą wokół Słońca, na której
może, jak wiemy, istnieć życie. Krótki przegląd własności
Ziemi i innych znanych planet wykazuje wiele uderzających
przeciwieństw. Ziemia jako planeta składa się głównie z żela­
za, tlenu, siarki, krzemu, magnezu i niklu (razem 98 %), pod­
czas gdy na dwa pozostałe procenty składa się około stu in­
nych pierwiastków. Odmiennie od innych planet nasza pokry­
ta jest zieloną roślinnością, błękitno-zielonymi morzami, stru­
mieniami, rzekami, górami oraz pustyniami, które wytwarzają
spektakularną różnorodność barwy i struktury powierzchni wszystkie inne znane planety pokryte są glebą bez życia
zmieniającą się tylko nieznacznie wskutek działania wiatru lub
łagodnych prądów powietrznych. Kompletnie jałowe powierz­
chnie większości planet są całkowicie odmienne od Ziemi z jej
niebieskimi jeziorami, zielonymi oceanami, wielkimi masami lą­
du i 500 tysiącami wysp. Nawet z pewnej odległości barwy jej
są zupełnie żywe - jasna zieleń, błękit i biel - podczas gdy po­
wierzchnie wszystkich innych znanych planet są raczej ma­
towe.
W kazdej niszy na Ziemi znajduje się jakiś typ życia. Nawet
w skrajnie zimnej Antarktyce żyją w morzu mikroskopijne ży­
jątka, a dwa typy roślin nawet kwitną co roku. Od górnej
warstwy atmosfery do dna oceanów, od najzimniejszych częś­
ci czap okołobiegunowych do najgorętszych miejsc na równi­
ku, trwa nieustępliwe życie. Do dnia dzisiejszego żadnego śla­
du życia nie odkryto na jakiejkolwiek innej planecie.
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
1 92
Ziemia jest ogromna - ma 8 tysięcy mil średnicy i waży z
grubsza 6,6 x 1 0'" ton. Gdyby Ziemia podróżowała szybciej
na swej długiej na 292 miliony mil orbicie wokół Słońca, to si­
ła odśrodkowa odrzuciłaby ją od Słońca. Gdyby Ziemia zna­
lazła się wskutek tego zbyt daleko, przestałoby istnieć wszel­
kie życie. Gdyby podróżowała nieco wolniej, przysunęłaby się
bliżej Słońca. Gdyby Ziemia znalazła się zbyt blisko, również
zginęłoby wszelkie życie. Podróż Ziemi wokół Słońca trwająca
365 dni 5 godzin 48 minut i 45,51 sekundy jest dokładna do
jednej tysięcznej sekundy! Gdyby roczna średnia temperatura
na Ziemi wzrosła lub zmalała tylko o parę stopni, to więk­
szość żywych organizmów na niej wkrótce spaliłoby się lub
zamroziło. Zmiana ta naruszyłaby równowagę wody i lodu, co
przyniosłoby katastrofalne skutki. Gdyby Ziemia obracała się
wokół swej osi wolniej, wszelkie życie wyginęłoby z czasem
czy to przez zamrożenie w nocy z powodu braku ciepła od
Słońca, czy to przez zwęglenie się w czasie dnia od zbyt
wielkiej ilości energii słonecznej.
SI:.OŃCE
Z całej energii rozpraszanej przez Słońce tylko jedna bilio­
nowa jego dziennej produkcji jest zbierana przez Ziemię.
Słońce dostarcza Ziemi większej mocy niż 1 30 trylionów koni
mechanicznych każdego dnia, okolo 50 tysięcy koni mecha­
nicznych na każdego jej obecnego mieszkańca. Chociaż we
Wszechświecie istnieje wiele setek bilionów galaktyk, to na je­
den atom materii przypada aż 88 galonów (ok. 350 litrów)
przestrzeni, co oznacza, że większość Wszechświata (faktycz­
nie olbrzymia większość) jest pustą przestrzenią!
Gdyby Księżyc znajdował się dużo bliżej Ziemi, w wyniku
powstałyby olbrzymie pływy przetaczające się przez niższe
partie lądów i niszczące góry. Obliczono, że po wyrównaniu
powierzchni kontynentów woda pokryłaby całą powierzchnię
naszej planety na głębokość półtorej mili! Gdyby oś obrotu
Ziemi nie była nachylona do płaszczyzny obrotu wokół Słoń­
ca pod kątem 230, ale pod kątem 900, to nie mielibyśmy czte­
rech pór roku. Bez pór roku życie wkrótce nie mogłoby tu ist­
nieć - bieguny znajdowałyby się w wiecznym mroku, a mgła z
oceanów przenoszona przez wiatr w kierunku północnego i
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
1 93
południowego bieguna zamarzałaby w ich pobliżu. Z czasem
olbrzymie kontynenty śniegu i lodu zgromadziłyby się w rejo­
nach polarnych, pozostawiając większość powierzchni Ziemi
jako bezwodną pustynię. W konsekwencji znikłyby oceany, a
deszcz przestałby padać. Nagromadzona woda lodu na bie­
gunach spowodowałaby wybrzuszenia na równiku, a w rezul­
tacie rotacja Ziemi uległaby drastycznej zmianie.
CUD WODY
Woda jest innym przykładem ilustrującym nieelastyczność
środowiskowych zmian dla istnienia życia. Ziemia jest jedyną
planetą z wielkimi ilościami wody 70 % jej powierzchni zaj­
mują oceany, jeziora i morza otaczające wielkie masy lądu.
Kilka planet posiada wodę, ale tylko w postaci wilgoci unoszą­
cej się jako mgła na ich powierzchni, a nie jako wielkie ilości
ciekłej wody, jak jest na Ziemi.
Woda ma tę wyjątkową cechę, że pochłania duże ilości
ciepła nie zmieniając zbytnio swojej temperatury. Jej tempo
pochłaniania jest nadzwyczaj szybkie - ok. 1 0 razy szybsze
od stali. W ciągu dnia morza szybko wchłaniają wielką ilość
ciepła, tak więc Ziemia pozostaje dość chłodna. W nocy
oceany uwalniają olbrzymie ilości ciepła, jakie wchłonęły za
dnia, co w połączeniu z efektami atmosferycznymi nie pozwa­
la powierzchni zbytnio się ochładzać. Gdyby na Ziemi nie ist­
niały te olbrzymie masy wód, różnice temperatur za dnia i w
nocy byłyby o wiele większe. Na wielu fragmentach powierz­
chni byłoby tak gorąco, że za dnia woda wygotowywałaby
się, a jednocześnie w czasie nocy zamarzałyby. Woda jest
znakomitym stabilizatorem temperatury. Wielkie ziemskie
oceany są istotne dla naszego przeżycia!
Jednak wielkie ilości wody na Ziemi mogłyby stwarzać pro­
blemy. Jeśli coś się ogrzewa, to rozszerza się, a kiedy się
ochładza, kurczy. Tak więc jeśli mamy dwa przedmioty zbu­
dowane z tego samego materiału i posiadające identyczne
rozmiary, i jeśli jeden z nich jest chłodniejszy, to będzie on
cięższy. Może to nie wyglądać na żaden problem, ale w przy­
padku wody byłby to problem, gdyby nie pewna rzadka ano­
malia. Woda jak prawie wszystkie inne substancje kurczy się
przy ochładzaniu, lecz przeciwnie do prawie wszystkich mine-
1 94
S1WORZENIE CZY EWOLUCJA?
rałów (istnieje bardzo mało wyjątków, jak kauczuk i antymon)
kurczy się przy ochładzaniu aż do osiągnięcia temperatury 4°,
kiedy to niespodziewanie rozszerza się aż do chwili, gdy za­
marznie. Gdyby woda w dalszym ciągu kurczyła się przy
ochładzaniu, to stałaby się cięższa i w ten sposób opadałaby
na dno oceanu. W wyniku tego dno oceanu byłoby skrajnie
zimne i wiele ryb by wyginęło. Z czasem coraz większa część
oceanu stawałaby się lodem wskutek tonięcia i gromadzenia
się na dnie coraz większej ilości zamrażanej na powierzchni
wody.
Tak więc dla większej części Ziemi lód, który powstaje w
morzach, oceanach i jeziorach, pozostaje blisko powierzchni,
gdzie słońce i znajdująca się poniżej ciepła woda topią go la­
tem. Woda cieplejsza niż 4° jako cięższa opada na dno i
ogrzewa głębie oceaniczne. Proces ogrzewania i opadania na
dno wody powierzchniowej oraz efekt Coriolisa tworzą razem
prądy oceaniczne. Prądy te m. in. gwarantują pozostawanie
części oceanów w stanie ciekłym. Rzeczywiście 'Pan mqdroś­
cią ugruntował ziemię i rozumem stworzył niebiosa" (Przyp.
Sal. 3: 1 9) .
C U D POWIETRZA
Na lądzie dzieje się coś przeciwnego. Powietrze po jego
ogrzaniu wznosi się do góry. Ponieważ powietrze bliskie po­
wierzchni Ziemi jest ogrzewane przez erlergię słoneczną, nie
pozostaje ono w bezruchu. W rezultacie powietrze znajdujące
się blisko powierzchni Ziemi utrzymuje temperaturę, w której
życie może istnieć. Gdyby powietrze zachowywało się w ten
sam sposób, jak woda, temperatura w pobliżu powierzchni
Ziemi byłaby nie do zniesienia - a życie nie mogłoby długo
przetrwać. Z drugiej strony temperatura kilkaset stóp powyżej
powierzchni Ziemi byłaby dość niska i podobnie życie nie mo­
głoby tam istnieć. Jedynym możliwym do zamieszkania rejo­
nem byłaby cienka warstwa powietrza, lecz nawet tutaj życie
nie mogłoby długo istnieć. Krzewy i drzewa, które byłyby ko­
nieczne do podtrzymania życia w tej atmosferze, nie mogłyby
same przetrwać, gdyż rosłyby korzeniami w chłodnej strefie.
Ptaki więc nie miałyby miejsca na spoczynek, pożywienie, wo­
dę czy tlen. Ale powietrze wznosi się przy ogrzewaniu i w ten
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
1 95
sposób życie może istnieć na Ziemi.
Ruch ciepłego powietrza od powierzchni w górę tworzy
prądy powietrzne (wiatr), które są istotną częścią systemu
ekologicznego Ziemi. Odprowadzają one dwutlenek węgla z
terenów nadmiernie go wytwarzających, takich jak miasta, i
doprowadzają tlen do terenów go potrzebujących, takich jak
wielkie centra miejskich populacji.
Mieszanina gazów zwykle znajdujących się w atmosferze
jest doskonała dla życia, o ile nie zostanie zanieczyszczona
przez człowieka. Gdyby była bardzo odmienna (więcej tlenu,
mniej dwutlenku węgla itd., albo gdyby ciśnienie atmosferycz­
ne było mniejsze lub większe), to życie przestałoby istnieć na
Ziemi.
Gdyby nasza atmosfera była cieńsza, to wiele milionów
meteorów, które teraz spalają się, zanim dotrą do powierzchni
Ziemi, wywoływałoby śmierć, zniszczenia i pożary.
PRZYSTOSOWANIE DO Ś RODOWISKA
CZY STWORZENIE Ś RODOWISKA DLA ŻYCIA?
Jeśli ewolucja czynnie przekształca życie tak, aby pasowa­
ło do środowiska, to dlaczego w równym stopniu nie opano­
wało ono wszystkich środowisk? Ziemia dużo lepiej odpowia­
da życiu niż jakakolwiek inna planeta, jednak większość śro­
dowisk nawet tutaj jest albo zbyt gorących, albo zbyt zim­
nych, zbyt głęboko położonych pod powierzchnią gruntu, al­
bo zbyt wysoko znajdujących się nad jego powierzchnią, by
podtrzymać większość istniejących form życia. Na przestrzeni
kilku tysięcy mil zmieniającego się środowiska od środka Zie­
mi do krawędzi jej atmosfery, istnieje tylko kilka stóp zdolnego
do zamieszkania środowiska i prawie wszystkie stworzenia są
zmuszone z nich żyć. Chociaż tylko Ziemia została stworzona
na mieszkanie (Izaj. 45:1 8) w naszym Układzie Słonecznym,
to nawet na Ziemi tylko cienka warstwa nadaje się idealnie na
życie.
Jednak ta cienka warstwa obfituje w życie. Ocenia się, że
jeden akr (0,4 ha) typowego gruntu rolnego głębokiego na 6
cali (1 5 cm) ma kilka ton żyjących bakterii, prawie tonę grzy­
bów, sto kilogramów jednokomórkowych zwierzęcych proto­
zoów, 50 kilogramów drożdży i tyle samo alg.
SIWORZENIE CZY EWOLUCJA?
1 96
WNIOSEK
Nadzwyczaj delikatną linię między środowiskiem, gdzie ży­
cie może i gdzie nie może istnieć, można zilustrować faktem,
że wedle obliczeń tylko jednostopniowa zmiana średniej tem­
peratury dla całego świata z czasem doprowadziłaby do po­
ważnych zmian w życiu na Ziemi, a dwustopniowa zmiana
temperatury byłaby zabójcza dla życia. Tolerancja jest bardzo
mała i gdyby istniały jakieś inne planety we Wszechświecie,
to jest nieprawdopodobne, aby któraś z nich mogła posiadać
życie, właśnie ze względu na bardzo sztywne warunki ko­
nieczne do jego istnienia.
Szanse, aby jakaś planeta miała właśnie odpowiedni roz­
miar, właściwą odległość od odpowiedniej gwiazdy itd., są
niesłychanie znikome, nawet jeśli wiele gwiazd ma planety
wokół nich krążące, jak niektórzy domniemują. Matematyczne
prawdopodobieństwo, że wszystkie te i inne istotne warunki
wystąpiły przez przypadek, jest astronomicznie małe - coś jak
biliony do jednego!
Dziękuję drowi Davidowi Johnsonowi, profesorowi chemii w
Spring Arbor College, oraz Robertowi Laingowi, przewodni­
czącemu Clean Flow Laboratories, za ich pomoc przy pisaniu
tego artykułu.
Jerry Bergman, Ph. D.
(The Earth: Unique in Ali the Universe, "Acts and Facts'
1 985, vol. 1 4, No. 6, Impact Series No. 1 44; tł. Mieczysław Pa­
jewski)
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
1 97
RON CALAIS
Pył księżycowy
a wiek Wszechświata
Od tłum.: Istnieją zasadniczo dwie odmiany kreacjonizmu.
Jedna z nich, kreacjonizm starej Ziemi, zgadza się z oszacowa­
niami wieku Ziemi nauki współczesnej (ok. 5 miliardów lat) i
głosi, że Bóg stworzył świat wiele miliardów lat temu. Zwolenni­
cy tej odmiany kreacjonizmu interpretują zazwyczaj dni z biblij­
nego tygodnia stworzenia jako epoki, choć są również i inne in­
terpretacje. Większą popularnością cieszy się druga odmiana,
tzw. kreacjonizm młodej Ziemi, wedle którego wiek Ziemi wyno­
si od 6 tysięcy do 1 0 tysięcy lat. Prezentowany poniżej artykuł
rozwija argument na rzecz młodego wieku Ziemi. Jego autor
jest dyrektorem Origins Research and Information Se/Vice, 1 37
Oak Crest Drive, Lafayette, LA 70503, USA.
Podczas gdy "kontrowersja na temat pyłu księżycowego' od
czasu do czasu pojawia się w publikacjach kreacjonistycznych,
sceptycy ciągle kwestionują źródła i wnioski wyprowadzone w
tej sprawie przez autorów kreacjonistycznych. Niektórzy krytycy
nadal zaprzeczają, aby jakikolwiek astronom przewidywał
przed rozpoczęciem załogowych lotów na Księżyc istnienie na
tym towarzyszu Ziemi grubej niezestalonej warstwy cząstek py­
łu meteorytowego.' Faktycznie natomiast istnieją dziesiątki po­
zycji popularnonaukowych, które skutecznie obalają to zaprze­
czenie.
Na przykład Dixon2 analizując strukturę powierzchni księży­
cowej pisze następująco: 'Przez wiele lat wierdzono, że Księżyc
pokryty jest grubą warstwą pyłu, w której mógłby utonąć każdy
obiekt lądujący na Księżycu". A dalej dokonuje takiego spos­
trzeżenia: ' . osadziliśmy liczne pojazdy kosmiczne na Księżycu
i odkryliśmy, że grunt księżycowy może utrzymać wielkie ładun­
ki, które zagłębiają się w nim najwyżej na cal lub dwa'.
"
Jeszcze przed wylądowaniu na Księżycu Barnley napisała:
"Pył księżycowy może mieć grubość 30 metrów albo i więcej.
Może on też być tak sypki, że statek kosmiczny zatoną/by w nim
1 98
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
i nigdy byśmy go już więcej nie zobaczy/i".
3
Autor książek fantastyczno-naukowych, Issac ASimov4, zga­
dzał się z tym przed okresem lądowań na Księżycu: 'Wiadomo
już obecnie na podstawie różnorodnych danych empirycznych,
że Księżyc (. . .) pokryty jest warstwą pyłu. Nikt nie wie na pewno,
jakiej grubości może on być (. . .) grubość ta może być znaczna
(. . .) i jeśli na Księżyc spada podobnie wiele meteorytów jak na
Ziemię, to może ona wynosić dziesiątki metrów."
Tom poświęcony selenologii (geologii Księżyca) z 1 964 roku
zakłada, że ilość pyłu ukształtowanego przez siły erozji działa­
jące na powierzchni Księżyca doprowadziłyby do uformowania
się "warstwy pyłu o grubości przynajmniej 100 metrów, a przy­
puszcza/nie jeszcze większej. . . • 5
Ponieważ Ziemia gromadzi wielkie ilości gruzu meteoryto­
wego, około 2000 ton dziennie, wielu astronomów w latach po­
przedzających realizację programu Apollo (załogowych lotów
na Księżyc) przewidywało istnienie pyłu meteorytowego na po­
wierzchni Księżyca. Nawet chociaż 'powierzchnia Księżyca jest
mniejsza od powierzchni Ziemi (. . .), to jest wystarczająco duża,
aby wie/e setek ton materiału meteorytowego mogło spadać na
nią każdego dnia'. 3 Zakładając olbrzymi wiek 4,5 miliarda lat
dla globu księżycowego i zakładając nieprzerwany dopływ pyłu
na jego powierzchnię ilość zebranego pyłu przekroczyłaby
wszelkie wyobrażenie!
Wbrew niektórym ostatnio wypowiedzianym twierdzeniom7
NASA opublikowała dane· zebrane przez satelity, które po­
twierdzają istnienie wielkiej ilości pyłu kosmicznego znajdujące­
go się w bezpośredniej bliskości układu Ziemia - Księżyc. Wy­
daje się, że istnieje tam dużo więcej tego gruzu, niż się po­
przednio spodziewano." A więc jeśli Księżyc jest tak stary, jak
twierdzą astrofizycy, i trwa nieprzerwana dostawa pyłu kos­
micznego, to na morzach księżycowych powinien się znajdo­
wać olbrzymi ładunek pyłu, w !aórego istnienie wierzyło nie­
gdyś wielu astronomów.
Badania mające na celu określenie dawnej ilości pyłu me­
teorytowego spadającego na Ziemię dały niepewne wyniki,
chociaż niektóre dane sugerują podobne do dzisiejszego tem­
po gromadzenia go w czasie geologicznym.· Jeśli tempo to dla
powierzchni Księżyca pozostawało podobnie stałe (a nie ma
danych zaprzeczających tej idei), to założenia o drastycznie
SlWORZENIE Cl'( EWOLUCJA?
1 99
zmniejszonym tempie w przeszłości są bezpodstawne.
Spekulacje ewolucyjne na temat możliwości jakiegoś prze­
kształcenia się większości luźnego materiału w twardą skałę na
drodze jakiegoś nieokreślonego procesu zestalania się, nie do­
czekały się - trzeba to przyznać - szczegółowych odpowiedzi
ze strony kreacjonistów. Mimo tego to, czy taki proces jest w
ogóle możliwy w bezwodnym środowisku, jakie istnieje na Księ­
życu, jest w rzeczywistości nieistotny dla tej dyskusji, gdyż po­
zostaje laktem, że ewolucyjno-unilormitarystyczne rozważania
na temat wieku Księżyca doprowadziły astronomów na manow­
ce przy określaniu natury powierzchni Księżyca.
Ron Calais
Przypisy:
1 . Maurice Clark, Moon Blue?, 'Ex-Nihilo' 1 984, 2(3)-interna­
tional.
2. Robert Dixon, Dynamie Astronomy, Prentice-Hall, Engle­
wood Cliffs, N.Y. 1 971 .
3. Franklyn Branley, Apollo and the Moon, publikacja dla
American Museum-Hayden Planetarium przez Natural History
Press, Garden City, N.Y. 1 964.
4. Issac ASimov, 1 4 Million Tons ol Dust Per Year, 'Science
Digesf', January 1 959.
5. Frank Salisbury and Peter Glaser (eds.), The Lunar
Suńaee Layer, Academic Press, New York 1 964.
6. Rand MeNally New Conelse Atlas ot the Universe,
Mitchell Breasley Pub., London 1 978.
7. Frank Awbrey, Space Dust, the Moon's Surface and the
Age ol the Cosmos, "Creation/Evolution' 1 983, 4(3).
8. G. S. Hawkings, Meteor Orbits and Dust, "Smithsonian
Contributions to Astrophysics' 1 967, vol. 2.
9. Fred Whipple, The Dust Cloud About the Earth, "Nature",
January 1 4, 1 961 .
(Ron Calais, Cleaning Up the Dust on the Moon, 'BibIe­
Science Newsletter" 1 987, vol. 25, No. 1 0; za zgodą Autora tłu­
maczył Mieczysław Pajewski).
200
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
MI ECZVSI:.AW PAJEWSKI
Wokół sporów o naukowość
ewolucjon izmu i kreacjonizmu
Powszechnie panuje fałszywe przekonanie, ż e ewolucjo­
nizm jest nauką, a kreacjonizm jest zamaskowaną formą religii.
Ale w rzeczywistości nauczanie ewolucjonistyczne nie ograni­
cza się, jak wielu sądzi, do biologii. Według czołowego ewolu­
cjonisty ekologa, Rene Dubosa: "Wielkie religie Zachodu zaak­
ceptowały historyczne rozumienie kreacji. Pojęcia ewolucyjne
stosuje się również do instytucji społecznych i do sztuki. Fak­
tycznie większość partii politycznych, jak też szkoły w teologii,
historii czy sztuce nauczają tych pojęć i czynią je podstawą
swoich doktryn" (Humanistic Biology, "American Scientist" vol.
53, March 1 965, s. 6).
Czy ewolucja jest faktem naukowym? Czy ewolucjonizm jest
jedynym podejściem naukowym w badaniu pochodzenia? Ba­
dając naturę nauki (wiedzy naukowej) musimy odpowiedzieć
negatywnie na te pytania. "Hipoteza jest empiryczna czy nau­
kowa tylko wtedy, jeśli można ją doświadczalnie testować (...).
H ipoteza czy teoria, której nie można przynajmniej w zasadzie
sklasyfikować w oparciu o empiryczne obserwacje i ekspery­
menty, nie należy do królestwa nauki" (Francisco J. Ayala, Bio­
logical Evolution: Natural Selection or Random Walk?, "Ameri­
can Scientist" vol. 62, November-December 1 974, s. 700) .
Spekulacje ewolucyjne nie spełniają takich kryteriów, gdyż
wymagają olbrzymiego upływu czasu, aby można było zaob­
serwować jakieś znaczące zmiany ewolucyjne. "Nasza teoria
ewolucyjna (... )znajduje się w ten sposób poza empiryczną
nauką (... ). Nie można wymyślić żadnego sposobu jej stestowa­
nia. Idee bez podstaw bądź oparte na kilku laboratoryjnych
eksperymentach przeprowadzonych w skrajnie uproszczonych
układach otrzymały rozgłos wykraczający daleko poza ich waż­
ność. Stały się one częścią dogmatu ewolucyjnego przyjętego
przez większość z nas jako część naszego wykształcenia"
(Paul Ehrlich and L. C. Birch, Evolutionary History and Popula-
S1WORZENIE czy EWOLUCJA?
201
tion Biology, 'Nature" vol. 214, April 22, 1 967, s. 352). 'Dogmat'
jest jednak terminem religijnym, a nie naukowym! Ewolucjoniz­
mu nie można ani udowodnić, ani obalić, a więc musi być przy­
jęty na wiarę·
Ewolucjoniści czasami twierdzą, że ewolucja może funkcjo­
nować i dzisiaj. Jednak niewielkie zróżnicowania obserwowane
w obecnym porządku rzeczy są zupełnie trywialnymi, 'horyzon­
talnymi' zmianami wewnątrz ograniczonych rodzajów, zamiast
'wertykalnych' zmian od rodzajów o niższej złożoności do ro­
dzajów o wyższej złożoności, jak tego wymaga prawdziwa teo­
ria ewolucji. "Ewolucja przynajmniej w takim sensie, w jakim
mówił o nim Darwin, nie może być wykryta w ciągu życia poje­
dynczego obserwatora" (David G. Kitts , Paleontology and Evo­
lutionary Theory, 'Evolution' vol. 28, September 1 974, s. 466).
W opinii ewolucjonistów faktyczne świadectwo prawdziwej
"wertykalnej" ewolucji można znaleźć w danych kopalnych, o
których zakłada się, że są udokumentowaną historią zmian
ewolucyjnych podczas milionów lat er geologicznych. Ale w
rzeczywistości nie istnieją żadne skamieniałości form pośred­
nich również między rodzajami znajdowanymi w danych kopal­
nych. "Pomimo świetlanej obietnicy, iż paleontologia dostarczy
sposobów 'widzenia' ewolucji, przedstawiła ona kilka wstręt­
nych trudności dla ewolucjonistów, z których najbardziej znaną
jest obecność "przerw" w danych kopalnych. Ewolucja wymaga
form pośrednich między gatunkami, a paleontologia ich nie da­
je" (ibid., s. 467).
Ewolucjoniści uważają kreacjonizma za nienaukowy, gdyż
kreacji nie można zaobserwować, ani zbadać w laboratorium.
Krytyka ta jest słuszna. Z samej swojej natury kreacja zaszła
podczas specjalnego okresu w przeszłości, a więc nie jest ob­
serwowalna. Jednak, jak wskazaliśmy wyżej, ewolucjonizm mo­
że być zasadnie przedmiotem tej samej krytyki. Trywialnie
zmiany organiczne, jakie faktycznie można zaobserwować, są
do wyjaśnienia w terminach tak kreacjonizmu, jak i ewolucjoniz­
mu. Pasują więc one doskonale do pojęcia specjalnego stwo­
rzenia początkowych podstawowych rodzajów ze zdolnością
do horyzontalnych zmian wewnątrz tych rodzajów.
Tak więc, o ile chodzi o empiryczne świadectwo naukowe,
kreacjonizm ma dokładnie tę samą bazę co ewolucjonizm. Żad­
nego z nich nie można udowodnić, ani obalić. Autor słowa
202
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
wstępnego do niedawna angielskiego wydania Pochodzenia
gatunków Darwina, czołowy ewolucyjny biolog oraz członek
Towarzystwa Królewskiego również uznał ten fakt. "Wiara w
teorię ewolucji jest w ten sposób dokładnie równoległa do wia­
ry w specjalną kreację - wierzący w każdą z tych teorii uznał ją
za prawdę, ale żadna z nich do czasów obecnych nie doczeka­
ła się dowodu" (L. Harrison Manhews, w: Charles Darwin, Orl­
gin 01 S pecles, J. M. Dent and Sons. Ltd., London 1 971 , s. x).
Chociaż ani ewolucji, ani kreacji nie można naukowo udo­
wodnić, to jednak fakty naukowe można łatwiej zrozumieć
przyjmując istnienie początkowego stworzenia, niż ciągłej ewo­
lucji. W pewnych przypadkach uznają to nawet sami ewolucjo­
niści.
Na przykład złożoność nawet najprostszych form życia jest
zbyt wielka, aby mogła wyłonić się w przypadkowym procesie
ewolucyjnym: "Lecz najszersze pytania ewolucyjne na poziomie
genetyki pozostają nadal bez odpowiedzi. Jak kod genetyczny
najpierw się pojawił, a później ewoluował, i jak nawet jeszcze
wcześniej powstało samo życie na Ziemi, pozostaje pytaniem
do rozstrzygnięcia w przyszłości. (...) Czy kod i sposoby jego
translacji pojawiły się jednocześnie w ewolucji? Wydaje się pra­
wie niewiarygodne, aby zaszła jakakolwiek taka koincydencja,
wziąwszy pod uwagę nadzwyczajną złożoność obu stron i wy­
móg, by były one skoordynowane, aby mogły przetrwać. Dla
przed-darwinisty (oraz po Darwinie dla sceptyka odnośnie ewo­
lucji) zagadka ta mogłaby być z pewnością interpretowana jako
najsilniejszy rodzaj świadectwa na rzecz specjalnego stworze­
nia" (Caryl P. Haskins. Advances and Challenges in Science in
1 970, "American Scientist', vol. 59, May-June 1 971 , s. 305).
Można pokazać, że praktycznie każdy możliwy typ świadec­
twa naukowego, które ma jakiekolwiek znaczenie w sprawie po­
chodzenia, pasuje lepiej do modelu kreacji niż do modelu ewo­
lucji (patrz w tej sprawie Scientlfic Creationism, Public School
Edition, Creation Life Publishers, San Diego, California, 1 974).
Fakt ten jest zupełnie niezależny od tego, jakie religijne wnioski
można wyprowadzić z każdego modelu.
W wyniku coraz większego uświadamiania sobie tego stanu
rzer;zy tysiące uczonych i innych wykształconych intelektualis­
tów stało się w ostatnich latach kreacjonistami. Często spoty­
kane twierdzenie, że wszyscy uczeni są ewolucjonistami, jest
SlWORZENIE CZY EWOLUCJA?
203
po prostu fałszywie. Do najbardziej znanych organizacji krea­
cjonistycznego należy Towarzystwo Badań Kreacyjnych (Crea­
tion Research Society) powstałe w 1 963 roku z główną kwaterą
w Ann Arbor, Michigan, oraz Instytut Badań Kreacyjnych (Insti­
tute for Creation Research) w San Diego, California. Należą do
nich setki uczonych posiadających zwykłe stopnie uniwersy­
teckie. Towarzystwa kreacjonistyczne powstały również w wielu
innych krajach, choć nie w takiej skali jak w USA. Kreacjonis­
tyczna mniejszość wśród uczonych szybko rośnie liczbowo.
Zwolennicy wyjaśniania ewolucyjnego, choć nie mogą go
ani udowodnić, ani stestować naukowo, bronią go na tej pod­
stawie, że jest ono jedynym naturalistycznym wyjaśnieniem, to
znaczy nie wprowadzającym 'nadprzyrodzonego' . elementu
boskiego Stwórcy. Oto wypowiedź brytyjskiego czołowego
ewolucjonisty: "Teoria ewolucji jest teorią uniwersalną przyjętą
nie dlatego, że jej prawdziwość można udowodnić logicznie
spójnym świadectwem, lecz ponieważ jej jedyna alternatywa,
specjalna kreacja, jest wyraźnie niewiarygodna" (D. M. S. Wat­
son, Adaptation, "Nature" vol. 1 23, 1 929, s. 233).
Specjalna kreacja jest, oczywiście, "wiarygodnym" pojęciem,
jeśli tylko istnieje Bóg. Tak więc powyższe stwierdzenie jest mil­
czącym przyznaniem, że teoria ewolucji jest z gruntu ateistycz­
na, jest wysiłkiem wyjaśniania Wszechświata i życia bez Boga.
Nie wszyscy ewolucjoniści są ateistami. Lecz sama teoria
ewolucji jest w podstawowy sposób naturalistyczna i ateistycz­
na. Fakt ten jednak nie czyni jej w żaden sposób 'naukową'.
Jeśli wiara w Boga, teizm, jest wiarą religijną, to podobnie jest z
a-teizmem!
Ewolucjonizm jest 'dogmatem', 'wiarą" i dlatego jest w każ­
dym sensie religijną filozofią, a nie nauką. Jest on kompletną
kosmologią, obrazem świata, a ponieważ przy jej pomocy in­
doktrynuje się wszędzie uczniów i studentów, to w efekcie stał
się religią państwową!
Jednostronne nauczanie, że Wszechświat jest wytworem
przypadkowych procesów i że sam człowiek jest tylko wyewo­
luowanym zwierzęciem, ma w naturalny sposób głębokie impli­
kacje dla ludzkich postaw i zachowań. Ponadto milczące nau­
czanie, że zmiany ewolucyjne są nieuchronne i że postęp ewo­
lucyjny obejmuje zasadę walki o przetrwanie, doprowadziło do
pojawienia się wielu szkodliwych teorii i praktyk społecznych.
204
STWORZENIE CLi EWOLUCJA?
"Biologiczny ewolucjonizm wywarł szeroki wpływ na nauki przy­
rodnicze i społeczne, jak też na filozofię, a nawet na politykę.
Nie wszystkie z tych pozabiologicznych reperkusji były rzetelne
czy godne polecenia. Wystarczy wspomnieć tzw. społeczny
darwinizm, który często usprawieliwiał nieludzkie traktowanie
człowieka przez człowieka, oraz rasizm biologiczny, który do­
starczył oszukańczej sankcji naukowej dla okrucieństw w hitle­
rowskich Niemczech i gdzie indziej" (Theodosius DObzhansky,
Evolution at Work, "Science' vol. 1 27, May 9, 1 958, s. 1 091 ) .
Można wykazać, że filozofia ewolucyjna służyła z a pseudo­
naukową podstawę i usprawiedliwienie dla praktycznie wszyst­
kich anty-chrześcijańskich i anty-teistycznych filozofii społecz­
nych oraz ruchów ubiegłego stulecia i później (patrz Henry M.
Morris, The Troubled Waters of Evolutlon, Creation Life Pu­
blisgers, San Diego, California, 1 975, 224 strony) .
(Na podstawie książki The Battle for C reatlon edited by
Henry M . Morris and Duane T. Gish, Creation Life Publishers,
San Diego, California, 1 976, s. 1 06-1 1 3 opracował Mieczysław
Pajewski).
STWORZENIE Cl'( EWOLUCJA?
205
M I ECZYS�W PAJ EWSKI
Debata na KU L-u na temat
kreacjonizmu i ewol ucjonizmu
Publiczne debaty pomiędzy kreacjonistami i ewolucjonista­
mi są na porządku dziennym w Stanach Zjednoczonych i in­
nych krajach zachodnich. Istnieją tam silne ośrodki kreacjonis­
tyczne wydające własną literaturę (książki, czasopisma, filmy) i
prowadzące własne badania naukowe. Pojedyncze artykuły
popierające kreacjonizm ukazywały się od czasu do czasu w
niektórych czasopismach polskich. Jak się wydaje, ostatnio no­
tować można pewien zwrot w opinii publicznej. Kreacjonizm za­
czynają popierać w Polsce nie tylko fundamentaliści protes­
tanccy, ale także niektórzy uczeni o orientacji katolickiej.
3 maja 1 988 roku Koło Naukowe Studentów Filozofii Przyro­
dy KATOLICKIEGO UNIWERSYTETU LUBELSKIEGO zorgani­
zowało sesję naukową na temat 'Tendencje i kontrowersje we
współczesnym ewolucjonizmie". Przemawiało czterech prele­
gentów. Przed południem referaty wygłosili prof. dr. hab. Adam
!:.omnicki (temat: Ekologiczne i behawiorystyczne aspekty teorii
ewolucji) oraz prof. dr hab. Tadeusz Bielicki (temat: O niektó­
rych osobliwościach człowieka jako gatunku). Obaj zadeklaro­
wali się jako ewolucjoniści.
Czytelników zainteresować może bliższa relacja spotkania
popołudniowego, kiedy przemawiali prof. dr hab. Maciej Gier­
tych z Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu (temat:
Wątpliwości wokół teorii ewolucji) oraz prof. dr hab. Andl-zej Pa­
szewski (temat: O czym nie napisał profesor Giertych). Okazało
się, że profesor Giertych poprzednio opublikował w "Rycerzu
Niepokalanej", a teraz wygłosił szereg uwag krytycznych wo­
bec współczesnej teorii ewolucji i zaproponował przyjęcie mo­
delu kreacjonistycznego jako bardziej odpowiadającego zna­
nym dzisiaj faktom.
Na wstępie zwrócił on uwagę na to, iż w szkolnych pod­
ręcznikach biologii, na których kończy swoją biologiczną edu­
kację cała masa ludzi (włącznie z inteligencją techniczną i hu­
manistyczną, także i profesorowie uniwersytetów!) teorię ewo-
206
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
lucji przedstawia się jako fakt nie podlegający najmniejszej wąt­
pliwości, jako coś absolutnie pewnego. W rzeczywistości jed­
nak jest to tylko teoria, hipoteza, która z natury rzeczy nie jest
pewna i która może zostać zakwestionowana przez dalszy roz­
wój nauki. W świadomości potocznej ale też i naukowej funk­
cjonuje on w istocie raczej jako światopogląd podbudowany
filozofią i ideologią, a nie dogłębną znajomością faktów przy­
rodniczych. (Na ten temat pisaliśmy w rozdziale pl. 'Kontrower­
sja: kreacjonizm - ewolucjonizm'.)
W swoim referacie prof. Giertych ograniczył się tylko do
naukowych argumentów przeciwko teorii ewolucji. Większość z
nich to klasyczne argumenty kreacjonistyczne, które są już
znane naszym Czytelnikom.
Przede wszystkim teoria ewolucji poniosła klęskę w sferze
znalezisk paleontologicznych. Darwin i jego następcy obiecy­
wali stopniowe znajdowanie tzw. brakujących ogniw, a wiec po­
średnich stadiów ewolucji biologicznej. Ponieważ klasyczny
darwinizm przyjmował ideę stopniowej ewolucji odbywajacej
się 'drobnymi kroczkami' (gradulizm), w miarę przybywania
materiału paleontologicznego coraz wyrażniejsze powinno sta­
wać się drzewo rodowe dziś istniejących gatunków, na przy­
kład człowieka. Jednak brakujących ogniw nadal brak, choć
znalezisk mamy już dziesiątki tysięcy.
Co więcej, jest to brak nie tylko dokumentacyjny, ale i kon­
cepcyjny. Trudno sobie bowiem nawet wyobrazić te brakujące
ogniwa (np. "ptaki" z połową skrzydeł) . Zwierzęta takie małyby
niewielkie szanse aby przetrwać i wydać potomstwo zdolne do
dalszej ewolucji.
Brak ten próbują unieważnić koncepcje saltacyjne, według
których ewolucja zachodzi za sprawą tzw. potworków rokują­
cych nadzieję (hopeful monsters). Aby jeden gatunek prze­
kształcił się w inny, wymagane jest jednoczesne zajście wielu
mutacji. Dla przykłady pojawienie się ptaków mogło zajść za
sprawą jednoczesnego pojawienia się skrzydeł, odpowiednio
ukształtowanych mięśni, odpowiednio zbudowanych kości
(pustych wewnątrz, a więc lekkich), odpowiedniego kształtu ca­
łego organizmu (aerodynamicznego, wyważonego w trakcie lo­
tu) i wielu innych cech. Jednak prawdopodobieństwo takiej jed­
noczesnej mutacji jest niemalże zerowe nawet przy uwzględ­
nieniu olbrzymich okresów czasu, o których mówią ewolucjo-
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
207
niści. Zresztą mutacje W większości wypadków są szkodliwe
dla organizmów (pisaliśmy o obu tych sprawach w rozdziale pl.
Mutacje - podstawa zmian ewolucyjnych czy źródło degenera­
cji gatunku?).
Prof. Giertych wspomniał również o kladystyce, nowej dys­
cyplinie taksonomicznej w biologii, która odrzuca tworzenie de­
finicji opartej na braku jakiejś cechy. Przy takim ujęciu traci
podstawy zasadnicze twierdzenie ewolucjonistów, że kręgowce
wyłoniły się z bezkręgowców, gdyż nie można zbudować defi­
nicji bezkręgowców.
Wątpliwa jest także, zdaniem prelegenta, tzw. kolumna stra­
tygraficzna, która powstała na bazie danych pochodzących z
Anglii, Walii i częściowo Ameryki. Przy wyznaczaniu wieku
poszczególnych warstw istotne było założenie uniformitarys­
tyczne (że warstwy te są rezultatem powolnego osadzania się).
Daty te będą zupełnie inne, jeśli przyjmuje się inny (np. katas­
troficzny) model tworzenia się tych warstw.
Także datowania izotopowe ekstrapolują dzisiejsze warunki
na najodleglejszą nawet przeszłość. Jeśli jednak warunki te w
przeszłości były inne, na przykład jeśli wskutek istnienia warst­
wy wody wokół Ziemi promieniowanie kosmiczne tworzyło tylko
niewiele radioaktywnych izotopów pierwiastków, np. C14, to
obliczenia oparte na jego dzisiejszej ilości w znajdowanych
szkieletach dają kompletnie fałszywe (zawyżone) wyniki.
Po wystąpieniu prof. Giertycha przemówił prof. Paszewski,
który mocno skrytykował zarówno naukowe, jak i religijne po­
glądy swego przedmówcy (przedstawił się zarazem jako czło­
wiek wierzący i ewolucjonista). Wyjaśniał on niepowodzenia
ewolucjonizmu w znajdowaniu ogniw pośrednich tym, że pro­
ces ich tworzenia wymaga specyficznych warunków. Dlatego
skamieniałości jest w ogóle mało. Jego zdaniem nie można
kwestionować istnienia ewolucji, gdyż zachodzi ona na na­
szych oczach (Orosophila na Hawajach). Wskazał, że niektóre
mutacje są pożyteczne, np. bakterie mogą stać się odporne na
antybiotyki czy osoby chore na anemię sierpowatą są odporne
na malarię. Występuje też czasami trudność odróżnienia gatun­
ków, co świadczy, że zupełnie się jeszcze nie rozeszły na drze­
wie ewolucyjnym. Koronnym argumentem prof. Paszewskiego
był jednak fakt jedności kodu genetycznego. Kod genetyczny
jest ten sam, więc pochodzenie wszystkich organizmów jest
208
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
wspólne.
Następnie prof. Paszewski skoncentrował się na krytyce reli­
gijnych poglądów prof. Giertycha. Ponieważ duża część tej kry­
tyki dotyczyła tego, czy kreacjonizm jest zgodny z myślą kato­
licką, pominiemy ją, a wspomnimy tylko, że zdaniem prelegenta
przyjmowanie legendy o potopie jest śmieszne ('załoga' arki
Noego musiałaby być nosicielami lub cierpieć na wszystkie
istniejące dziś choroby, na przykład na syfilis, AIDS itd. ; w arce
nie pomieściliby się przedstawiciele wszystkich gatunków itp.).
Po wystąpieniu obu dyskutantów zadawano pytania w sali,
a w końcu obaj odpowiedzieli na nie i na swoje zarzuty.
Należy zauważyć, że nikt nie poparł kreacjonistycznych po­
glądów prof. Giertycha. Więcej nawet, można było spostrzec
brak zrozumienia większości jego argumentów. Oponenci o po­
stawie ewolucjonistycznej słabo jak dotąd orientują się w istnie­
niu stanowiska kreacjonistycznego. Nie rozróżniają na przykład
stanowiska kreacjonistów w sprawie mikroewolucji i makroewo­
lucji. Tylko tę ostatnią kreacjoniści kwestionują, a wszystkie
przytaczane przykłady ewolucji dotyczą właśnie mikroewolucji bądź zmian procentowego składu populacji danego gatunku
(skynny przypadek ciemnych i jasnych motyli Biston betu/aria pisaliśmy o tym w rozdziale pt. Darwin i natura zmiany biolo­
gicznej - dobór naturalny), bądź zmian wewnątrzrodzajowych
(kreacjoniści dopuszczają nawet powstanie nowych gatunków,
o ile tylko zachodzi ono poprzez redukcję dotychczasowej puli
genetycznej - kwestionują jedynie ekspansję tej puli - piszemy
o tym w rozdziale pt. Zmienność w ramach stworzonych ty­
pów). Jest to jednocześnie odpowiedź na zarzut, że w arce
Noego nie zmieściłyby się wszystkie istniejące gatunki - nie
musiały, wystarczy, że zmieścili się przedstawiciele wszystkich
rodzajów, z których potem powstały poszczególne gatunki.
(Pominąć chcemy rozwijanie problemu, jak to jest możliwe, by
człowiek wierzący naśmiewał się l potopu, w którego historycz­
ność wierzył Jezus - por. Mat. 24: 37-39).
O tym, czy rzeczywiście przypadek anemii sierpowatej moż­
na uznać za dobroczynną mutację, pisaliśmy w rozdziale pt.
Mutacje - podstawa zmian ewolucyjnych, czy źródła degenera­
cji gatunku?
Można też zauważyć słabość metodologiczną krytyki ewolu­
cjonistycznej. Przy rywalizacji obu teorii powinno się zwracać
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
209
uwagę wyłącznie na takie fakty, które są jednocześnie zgodne
z jednym punktem widzenia, a niezgodne z drugim. Przez ana­
logię do tzw. experimentum crucis można je nazwać faktami
krzyżowymi. Faktem takim w żadnym jednak wypadku nie mo­
że być jedność kodu genetycznego. Wskazuje on rzeczywiście,
jak postulował prof. Paszewski, na wspólne pochodzenie
wszystkich gatunków. Kreacjoniści tłumaczą to tym, że był je­
den Stwórca całego życia - zarzut ewolucjonistów sprowadza
się więc do tego, że Stwórca był mało pomysłowy. Kreacjoniści
zwracają zresztą uwagę na to, że w świecie ożywionym obok
wielkich podobieństw znajdujemy równocześnie nieoczekiwa­
nie radykalne różnice trudne do wyjaśnienia przy pomocy hipo­
tezy ewolucji. (Problem ten poruszyliśmy w rozdziale zatytuło­
wanym Homologia a świadectwo kreacjonizmu).
Naturalnie, niektóre zarzuty ewolucjonizmu były trafne lub
trudne do odparcia. Kreacjoniści na przykład powinni zanie­
chać mówienia, że ewolucjonizm postuluje powstanie coraz
doskonalszych gatunków Gest to pogląd raczej pewnych filozo­
fii opartych na ewolucjonizmie, np. myśli Teilharda de Chardin).
Także bardzo troskliwie powinno przeprowadzać się rozróżnie­
nie między kreacjonizmem naukowym a biblijnym. Mieszanie
obu tych rodzajów prowadzi tylko do chaosu podczas dyskusji.
Przynajmniej na tym stadium propagowania kreacjonizmu, jaki
trwa obecnie w Polsce, jego zwolennicy powinni ograniczyć się
tylko do wersji naukowej, aby uniknąć podejrzenia, że Biblia
jest jedyną podstawą i jedynym źródłem kreacjonizmu.
Trzeba się też zastanowić, czy warto akcentować tę odmia­
nę kreacjonizmu naukowego, która związana jest z ideą młodej
Ziemi - jej wiek szacuje się w niej na od 6 do 1 0 tys. lat. (Argu­
ment na rzecz młodej Ziemi przedstawiliśmy w artykule Rona
Calais pt. Pył księżycowy a wiek Wszechświata). Ponieważ
kwestionuje się tu nie tylko twierdzenia biologów, ale także fizy­
ków, astronomów, geologów itd., może w publicznych dysku­
sjach z ewolucjonistami nie warto podnosić chwilowo tej kwestii
koncentrując się tylko na trudnościach biologicznych ewolucjo­
nizmu. Praktyka dyskusji kreacjonistów z ewolucjonistami na
Zachodzie dowodzi, że z reguły atakują oni tę część kreacjoniz­
mu, a przecież nie musi on być związany z jakimkolwiek wyzna­
czaniem wieku Ziemi. Więcej nawet, duży odłam kreacjonistów
przyjmuje ideę starej Ziemi - takiej odmiany kreacjonizmu bro-
210
S1WORZENIE CZY EWOLUCJA?
niono na przykład w głośnej rozprawie przed Sądem Najwyż­
szym Stanów Zjednoczonych w roku 1 987. Problem "młoda czy
stara Ziemia" powienien być raczej rozstrzygany w dyskusjach
we własnym gronie, na zewnątrz kreacjonizm winien chyba
prezentować się tylko od tej strony, gdzie panuje jednomyśl­
ność jego zwolenników.
Dyskutanci ze strony ewolucjonistycznej przyznali też, że
tzw. prawo rekapitulacji Haeckla nie ma najmniejszych podstaw
i błędem jest pozostawianie go w podręcznikach biologii (patrz
w tej sprawie rozdział pl. Rozwój embrionalny a projekt stwór­
czy).
Pomimo ostrego sprzeciwu wobec poglądów kreacjonis­
tycznych cieszyć musi fakt, że także w i Polsce kreacjonizm się
rozwija, czego dowodem jest to, że wśród jego zwolenników
można już znaleźć osoby z tytułem profesorskim. Jak zauważył
prof. Bielicki (ewolucjonista). kreacjonizm jest czynnikiem poru­
szającym zastałą od dawna wodę.
Mieczysław paJewskl
STWORZENIE Cl'( EWOLUCJA?
21 1
Spis/ publ i kacji kreacjonistycznych
w "Duchu Czasów"
1 967- 1 991
(opracował Mieczysław Pajewski)
1 . Jan Banaś, Jak powstało życie? 1 967, nr 1 1 , s. 7-1 1 .
2. W sieci (Czy Biblia jest przestarzała?, cz. II) , 1 970, nr 5, s.
1 2-1 6.
3. Pajęczyna - silniejsza niż stal (Czy Biblia jest przestarza­
ła?, cz. III) , 1 970, nr 6, s. 1 3-17.
L.
Blumenfeld, Czy istnieje życie we Wszechświecie?,
4.
1 972, nr 1 0, s. 1 0-14.
5. Cud stworzenia, 1 978, nr 9, s. 6-1 1 .
6. Jak długo trwały dni stworzenia?, 1 978, nr 1 1 -1 2, s. 7-1 6 i
57.
7. Czy ja muszę wierzyć w ewolucję?, 1 981 , nr 3, s. 1 9-24; nr
4, s. 1 1 -1 7; nr 5, s. 23-28; nr 8, s. 24-29.
8. Z. Osuch, Bóg stworzył świat, 1 983, nr 1 , s. 9-12.
9. Stwórca przed. . . sądem!, 1 985, nr 1 0, s. 1 2-13.
1 0. Nie ewolucja a stworzenie, 1 985 nr 1 0, s. 1 4-20.
1 1 . Darwin na łożu śmierci, 1 985, nr 1 0, S. 20-23.
1 2. Ewolucjoniści zaniepokojeni, 1 985, nr 1 1 , s. 23-25.
1 3. Czy można przestać czynić dobrze?, 1 985, nr 1 2, s. 1 2-1 5.
1 4. Dr Jerry Bergman, Dar życia, 1 986, nr 2, s. 1 6-23 (przedru­
kowany w tym tomie pt. Ziemia - wyjątkowa w całym
Wszechświecie) .
1 5. Dr George Lindsey, Czy ewolucja jest pomocą?, 1 986, nr
3, s. 1 3-1 9.
1 6. Mieczysław Pajewski (oprac.), Kreacjonizm a religia, 1 986,
nr 4, s. 1 6-20.
1 7. Dr Donald B. DeYoung, Plan w przyrodzie: zasada antro­
piczna, 1 986, nr 5, s. 1 9-26.
1 8. Mieczysław Pajewski (oprac.), Kontrowersja: Kreacjonizm ­
ewolucjonizm, 1 986, nr 7-8, s. 1 2-1 7 (przedrukowany w
tym tomie).
1 9. Mieczysław Pajewski (oprac.), Wokół sporów o nauko­
wość ewolucjonizmu i kreacjonizmu, 1 986, nr 9, s. 1 0-15
212
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
(przedrukowany w tym tomie) .
20. Mieczysław Pajewski (oprac.), Homologia a świadectwo
kreacjonizmu, 1 986, nr 1 0, s. 1 8-24 (przedrukowany w tym
tomie).
21 . Mieczysław Pajewski (oprac.), Rozwój embrionalny a pro­
jekt stwórczy, 1 986, nr 1 1 , s. 1 5-21 (przedrukowany w tym
tomie).
22. Mieczysław Pajewski (oprac.), Darwin i natura zmiany bio­
logicznej - dobór naturalny, 1 986, nr 1 2, s. 7-1 1 oraz 1 987,
nr 1 -2, s. 1 6-23 (przedrukowany w tym tomie).
23. Kreacjonizm zdobywa zwolenników, 1 987, nr 1 -2, s. 23-27.
24. Mieczysław Pajewski (oprac.), Mutacje - podstawa zmian
biologicznych czy źródło degeneracji gatunków?, 1 987, nr
4, s. 1 4-1 9 oraz nr 5, s. 1 7-21 (przedrukowany w tym to­
mie).
25. Mieczysław Pajewski (oprac.), Adaptacja i ekologia: cu­
downe dopasowanie organizmów do ich środowiska,
1 987, nr 6, s. 1 9-27 (przedrukowany w tym tomie)
26. Mieczysław Pajewski (oprac.) , Obserwacja naukowa i lo­
giczne wynikanie świadczą nas rzecz stworzenia, 1 987, nr
7-8, s. 1 4-24 (przedrukowany w tym tomie).
27. Mieczysław Pajewski (oprac.), W jaki sposób powstała
różnorodność żywych organizmów?, 1 987, nr 9, s. 1 9-23
(przedrukowany w tym tomie).
28. Dr Henry M. Morris, Adam i zwierzęta, 1 987, nr 1 0, s. 1 61 8.
29. Kolejne dowody za stworzeniem, 1 987, nr 1 0, s. 1 6-18.
30. Dr D. James Kennedy, Pomyłki ewolucjonizmu, 1 987, nr
1 1 , s. 1 0-15 oraz nr 1 2, s. 1 4-20 (przedrukowany w tym to­
mie).
31 . Richard A. Wiedenheft, Sąd Najwyższy USA a kreacjo­
nizm, 1 988, nr 1 -2, s. 33-35.
32. David Erman, Gdzie był ogród Eden?, 1 988, nr 3, s. 1 2-16.
33. Ron Calais, Pył księżycowy a wiek Wszechświata, 1 988, nr
4, s. 1 5-18 (przedrukowany w tym tomie).
34. Alan Hayward , Dlaczego wielu uczonych wierzy obecnie w
stworzenie?, 1 988, nr 5, s. 1 3-18 oraż nr 6, s. 9-14 (prze­
drukowany w tym tomie).
35. Mieczysław Pajewski, Debata w Polsce na temat kreacjo­
nizmu i ewolucjonizmu, 1 988, nr 7, s. 1 4-20 (przedrukowa-
S1WORZENIE czy EWOLUCJA?
36.
37.
38.
39.
40.
41 .
42.
43.
44.
45.
46.
47.
48.
49.
50.
51.
213
ny W tym tomie pl. Debata na KULu na temat kreacjonizmu
i ewolucjonizmu).
Mieczysław Pajewski (oprac.), Zmienność w ramach stwo­
rzonych typów, 1 988, nr 8-9, s. 1 2-21 (przedrukowany w
tym tomie).
Dr Henry Morris, Czy kreacjonizm jest naukowy?, 1 988, nr
1 1 -1 2, s. 34-38.
Dr John Morris, Raport z ekspedycji Instytutu Badań Krea­
cjonistycznych na Ararat, 1 989, nr 1 , s. 5-6.
Dr Don B. De Young, Granice fizyki, 1 989, nr 2, s. 6-7.
Mieczysław Pajewski, Spór o archeopteryksa, 1 989, nr 3,
s. 6-7 (przedrukowany w tym tomie).
Dr John W. Oller, Jr., Teoria w kryzysie, 1 989, nr 4, s. 6-7.
Dr Henry M. Morris, Dziedzictwo teorii rekapitulacji, 1 989,
nr 5-6, s. 5-6.
Ken Ham, Czy Bóg jest ewolucjonistą?, 1 989, nr 7-8, s. 6.
Mieczysław Pajewski (oprac.), Świadectwo skamieniałości
- rośliny i zwierzęta, 1 989, nr 9-1 0, s. 6-7 oraz nr 1 1 -1 2, s.
6-7 (przedrukowany w tym tomie).
Mieczysław Pajewski (oprac.), Debata trwa, 1 990, nr 1 , s
7-8 (przedrukowany w tym tomie).
Mieczysław Pajewski (oprac.), Potworki rokujące nadzieję,
1 990, nr 2-3, s. 9-1 0 (przedrukowany w tym tomie).
Mieczysław Pajewski, Świadectwa kopalne - człowiek,
1 990, nr 4-5, s. 8-9 i nr 6-7, s. 7-9 (przedrukowany w tym
tomie).
Mieczysław Pajewski, Wprowadzenie do sporu kreacjoniz­
mu z ewolucjonizmem. Podstawowe pojęcia i definicje,
1 990, nr 8-9, s. 9-1 0 i 1 4 (przedrukowany w tym tomie).
Mieczysław Pajewski, Kłótni o archeopteryksa ciąg dalszy,
1 990, nr 1 0- 1 2, s. 8-9 (przedrukowany w tym tomie jako je­
den rozdział razem z poz. 40 powyżej).
Mieczysław Pajewski (oprac.), Kolumna geologiczna,
1 991 , nr 7-9, s. 6-8 (przedruKowany w tym tomie).
Mieczysław Pajewski (oprac.), Neokatastrofizm, 1 991 , nr
1 0-1 2, s. 6-8 (przedrukowany w tym tomie).
J?
"
214
STWORZENIE Cz:r EWOLUCJA?
I ndeks rzeczowy
adaptacja 48, 62
anemia komórek sierpowatych 78-80, 207, 208
archeopteryks 1 06-1 09, 1 54, 1 82-189
arka Noego 1 2
ateizm 1 2
australopitek 1 29-1 32, 1 77, 1 78
białko 25-27, 29, 1 54, 1 55
big bang, hipoteza 1 0
brakujące ogniwa 1 00, 1 02, 1 1 4, 1 22, 1 26, 1 74, 1 85, 206
brzemię genetyczne 78, 1 55
człowiek z Jawy - p. pitekantrop.
człowiek z Nebraski 1 25, 1 28, 1 3 1 , 1 75, 1 76
człowiek z Piltdown 1 25, 1 27, 131 , 1 74
darwinizm 7, 8, 1 63, 1 64, 1 72
dinozaury 1 35-1 37, 1 47, 1 51 , 1 83, 1 84, 1 86, 1 88
DNA (kwas dezoksyrybonukleinowy) 25-27, 29, 1 55
dobór naturalny 7, 50, 56-59, 62, 66, 67, 74, 1 54, 1 63, 1 66
dry1 genetyczny 91
dywergencja-37
dziedziczenie 69
eksperymenty Millera 27-29, 1 53, 1 54
ewolucja (p. też makroewolucja) 21 , 25
sens pojęcia e. 8, 9
ewolucjonizm 1 9, 20, 200-206
filozofia 1 56, 1 57
formy pośrednie 97, 1 0 1 , 1 02, 1 1 4, 1 68, 1 83, 1 90, 201
gradualizm 1 1 4-1 1 6, 121 , 1 47, 1 68, 206
hemoglobina 38-40
homologia 35-40, 1 55
h. cząsteczek 38-40
h. płci 35, 37
katastrofizm 1 46-1 52, 207
kladystyka 207
kolumna geologiczna 1 38-140, 207
konwergencja 37
kreacja - p. stworzenie
kreacjonizm 1 0- 1 3, 1 9-21 , 1 1 3, 200-202, 205
k. biblijny 1 1 , 1 2, 209 .
k. naukowy 1 1 , 1 2, 22, 32, 209
k. starej i młodej Ziemi 1 2, 1 3, 1 97, 209, 2 1 0
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
21 5
Lamarcka teoria ewolucji 7
makroewolucja 21 , 61 , 81 , 1 54, 208
marksizm 1 78, 1 79
mechanicyzm 32
mechanizm ewolucji 7, 1 6 1 , 1 62
meteoryt z Orgueil 1 75
mikroewolucja 81
muszki owocowe 73, 90, 1 69
mutacje 50, 69, 71 -80, 1 54, 1 55, 206
nauka 2Q, 21 , 1 56-1 59, 200-202
neandertalczyk 1 24, 1 77
neodarwinizm 8, 71
oko 63, 64, 1 66, 1 67
organy szczątkowe 41 -47
paluxy River, ślady 1 34-137
panspermia ukierunkowana 1 0, 32, 33
parakonformizm 1 41 , 1 42
pionowa postawa ciała 1 29-131
pióra 1 84, 1 85
pitekantrop 1 27, 1 28, 1 76, 1 77
potworki rokujące nadzieję 82, 83, 1 1 7-122, 1 54, 206
prawdopodobieństwo spontanicznego powstania życia 33, 1 55
prawdopodobieństwo zmian ewolucyjnych 72, 74, 75, 1 20, 1 21 ,
1 55, 206
proces Scopesa 52, 1 1 3, 1 53
przetrwanie najbardzi,ej dopasowanych 1 03, 1 47, 1 64, 1 66, 1 68
ptaki 1 82-1 86, 1 90, 206
pula genetyczna 88, 89
ekspresja p,g, 92
rekapitulacji teoria 1 73, 2 1 0
selekcja naturalna - p, dobór nattlralny
skamieniałości 97-109, 1 1 2, 1 1 7, 1 55, 1 68, 1 69
prekambryjskie 1 00
skamieniałe bezkręgowce 98-1 04
skamieniałe kręgowce 1 06-1 1 1
skamieniałe rośliny 1 04-1 06
s, wielowarstwowe 1 42-144
skrzydła 1 65
staza 1 1 5, 1 1 6, 1 54
stworzenie 1 0, 21 , 23, 25
subspecjacja 61 , 92
symbioza czyszczenia 48, 50-52, 63, 64
prawdopodobieństwo s. cz. 51
216
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
systematyka 40
szympans karłowaty 131
teizm 20
teoria przerywanej równowagi (punctuated equilibria) 1 22
transspecjacja 61 , 92
trylobity 1 38, 1 40, 1 83
uniformitaryzm 1 46, 207
wartość przeżycia 50, 62
węgiel, powstanie 1 43-145
wiek Wszechświata - p. kreacjonizm starej i młodej Ziemi
wieloryb 1 67, 1 68
witalizm 32
zięby Darwina 65, 66
zmiana a ewolucja 58, 59
zmienność wewnątrz typu 86-96, 1 03, 1 1 7
żuk bombardier 62, 63
życie
powstanie ż. 21
_
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
21 7
Indeks nazwisk
Adler 82
Agassiz L. 1 0, 1 1 , 1 3, 1 5
Ager D . 1 46
Alexander G. 1 21
Asimov I. 1 24, 1 98, 1 99
Austin S. 1 43, 1 52
Awbrey F. 1 99
Ayala F. J. 1 4, 39, 61 , 78, 86,
1 1 2, 1 1 6, 200
Banaś J. 21 1
Beadle G. W. 1 97
Beardsley T. 1 87
Beer G. de 35
Benton M. J. 1 83
Bergmann J. 1 4, 1 9 1 , 1 96,
21 1
Bielicki T. 205, 2 1 0
Birch L . C . 200
Bliss R. B. 29, 52, 54, 1 1 1 ,
118
Blum H. 1 4
Blumenfeld L. 21 1
Blyth E.59, 66
Bondi 1 0
Boule 1 75
Branley F. 1 97, 1 99
Bretz H. 1 50
Bronowski J. 131
Brown R. H. 1 3
bryan W. J. 1 73
Calais R. 1 3, 1 4, 1 97, 1 99,
209, 212
Carey 82
Chadwick A. V. 1 50
Chain E. 1 65, 1 70
Charig A. J. 1 83, 1 87
Chatterjee S. 1 86
Clark M. 1 99
Cocks R. 1 88, 1 89
Cooke H. 1 75
Corner E. J. H. 1 06
Crick F. 32, 33, 1 69, 1 70
Dana J. 1 3
Darrow C . 1 75
Darwin F. 1 5
Darwin K. 7, 8, 1 0, 56-59, 6366, 68-71 , 94, 96, 1 01 -1 04,
1 1 4, 1 1 7, 1 21 , 1 24, 1 63,
1 64, 1 66, 1 68, 1 69, 1 73,
1 78-1 80, 201 , 202, 206
Davy J. 47
Dawson C. 1 74
Dawson J. W. 1 3
Demoulin V. 39
DeYoung D. B. 21 1 , 2 1 3
Dickerson R . E . 30, 32, 38, 39
Dixon R. 1 97, 1 99
Dobzhansky T. 14, 61 , 78,
204
Dodson P. 1 84
Doolittle 1 1 6
Dover G. 1 1 8
Down
Dohring W. 1 83·
DuBoiś E. 1 27, 1 76, 1 77
Dubos R. 200
Durant W. 56
Ehrlich P. 200
Einstein A. 1 64
Elders 1 5
Eldredge N. 1 4, 1 1 4, 1 1 5, 1 21
Elżanowski 1 86
Engels F. 1 56
Erman D. 21 2
Fairfield 1 75
Feduccia A. 1 08, 1 09, 1 84
Felsenstein J. 75, 1 1 2
Fox S. 27
218
Galileusz (Galileo Galilei) 1 52,
1 53, 1 64
Geis 1 38
Giertych M. 205-208
Gillespie N. 1 5
Gish D . T. 29, 1 1 1 , 1 1 2, 1 1 4,
1 1 8, 1 20, 1 27, 1 76, 1 90,
204
Glaser 1 99
Gliedman J. 75, 1 24
Gold 1 0
Goldschmidt R. 1 1 8, 1 20
Gosse Ph. H. 1 3
Gould S. J . 1 4, 1 5, 45, 63, 65,
81 -83, 90, 94, 1 1 3-1 1 5,
1 1 7-121 , 1 24, 1 26, 1 27,
1 35, 1 46, 1 50, 1 53, 1 57
Grass� P. 83, 85, 1 64, 1 68
Gray A. 1 64
Greenway F. 1 85
Gruner 1 6
Guth 1 5
HaeckeI E. 1 73, 210
Ham K. 213
Hardin G. 52-54, 85
Harrison C.J.O. 1 86
Haskins C. P. 202
Hatfield L. 1 1 5
Haubitz B. 1 83
Haupt D. 1 29
Hawkings G. S. 1 99
Hayward A. 1 3, 1 4, 1 63, 1 71 ,
21 2
Hecht M . .K. 1 84
Heller M. 1 5
Henig R. 1 1 5
Hilts Ph. 1 1 6
Hinchliffe J. R. 1 84
Hitching F. 1 70
Hitler A. 1 78
Hooker J. D. 1 0
Hoyle F. 1 0, 1 5, 33, 1 65, 1 69,
1 70, 1 87-1 90
STWORZENIE czy EWOLUCJA?
Hutton J. 1 46
Huxley A. 1 80
Huxley J. 1 4, 59, 1 80
Huxley T. H . 51 , 59, 74, 1 80
Jarrett J. 1 4
Jensen J. 1 09, 1 90
Johanson D. C. 1 28-1 33, 1 77
Johanson D. 1 96
Kaplan M. M. 74
Keith A. 1 33, 1 56
Keith B. 1 3
Kelvin lord 1 3
Kennedy D. J. 1 4, 1 72, 1 89,
21 2
Kenyon D. V. 1 0, 1 5, 34
Kepler J. 1 3
Kern E. 1 29
Kimura M. 39
Kitts D. G. 201
Konopski L. 1 90
Kopernik M . 1 64
Lagerqvist U. 29
Laing R. 1 96
Lamarek J. B. de 7, 69, 70
Land M. 38
Leakey L. 1 29-1 33
Leakey M. 1 29-131 , 1 33, 1 34,
1 36
Leakey R. 1 29-1 33
Lewin R. 82, 1 1 4, 1 1 6
Lewontin R. 48, 49, 65, 67,
1 28
Lindsey G. 21 1
Lipson H. S. 33
Lowenstein J.
Lucas A. M. 1 85
Luria S. 1 4
Lyell Ch. 1 46
I:.ariczew W. 1 27
I:.omnicki A. 205
Marks K. 1 78, 1 79
Martin L. D. 1 83, 1 84
Matthews L. H. 202
STWORZENIE CZY EWOLUCJA?
Mayr E. 8
Miller S. 27, 28, 1 53, 1 54
Milne 0. 1 35
Milner A. C. 1 87
Moorhead P. S. 74
Morris J. 1 35
Morris H. M. 1 3, 1 5, 1 6, 1 1 2,
1 37, 1 50, 204, 212, 213
Mussolini B. 1 78
Nevins S. E. 1 43
Newell N. 1 47
Newton I. 1 3, 1 64
Nield T. 1 87
Novick R. 80
Oller J. W. 213
Olson E. 1 4
Olson S. L. 1 09
Oparin A. I. 1 56
Oram R. 1 4
Osborn H. F. 1 26
Ostron J. 1 09-1 1 2, 1 81 , 1 82,
1 84
Osuch Z. 21 1
Oxnard C. 1 30-1 33, 1 78
Pajewski M. 7, 1 4, 1 6, 1 71 ,
1 81 , 1 90, 1 96, 1 99, 204,
205, 21 0-213
Paley W. 52, 53, 85
Parker G. E. 1 6, 23, 29, 33,
55, 58, 78, 82, 97, 1 06,
1 1 1 , 1 1 3, 1 1 8, 1 37, 141 ,
1 42, 1 50, 1 57
Pasteur L. 1 75
Paszewski A. 205, 207-209
Patterson C. 1 4, 39, 40, 82,
83, 1 24
Prokop M. 1 83
Raup D. 1 02, 1 03, 1 1 7, 1 47,
1 50
Reynolds R. 29
Reynolds W. A. 29
Robinson J. 1 4
Russell B . 21
219
Russell D. 1 47
Sagan C. 1 1 3, 1 1 8, 1 59, 1 79
Salisbury F. 1 99
Sarich V. 1 29
Schutzenberger M. 75
Shapley H. 1 58, 1 59
Shute E. 1 0, 1 5
Simons E. 1 29
Singer S. 1 4
Slettenheim P . R . 1 85
Slusher H. 1 52
Smith H. 61
Smith J. M. 1 4, 80
Smith-Woodward A. 1 74
Spencer H . 59
Spetner L. 1 87
Stanley M. 1 20
Stanley S. 1 1 5-1 1 7
Stansfield W. 1 4
Stebbins G. 1 4, 6 1 , 78
Steinhardt 1 5
Steinman G. 34
Stewart J. D. 1 84
Strong R. 1 73
Szarski H . 1 82, 1 85, 1 86
Szent-Gyorgyi A. 51 , 85
Tahmisian T. N. 1 73
Tarsitano S. 1 84
Tattersall l. 1 4
Tax S. 1 4
Taylor M . 1 35, 1 37
Taylor S. 1 35, 1 37
Taylor P. 1 35, 1 37
Teilhard de Chardin P. 209
Thompson W. R. 1 72, 1 74
Threlkeld R. 1 1 3
Tryon 1 5
Twain M. 1 72
Valentine J. W. 1 4, 61 , 78,
1 00, 1 1 2
Vines G. 1 87
Waddington D. H. 75
Walker A. D. 1 84
SlWORZENIE CZY EWOLUQJA?
220
Walker C . A. 1 87
Wallace A. 1 24
Washburn S. L. 1 27
Watson D. M. S. 203
Watson J. D. 27
Weisburd S. 1 87
Weisman A. 71
Wellnhofer P. 1 83
Whetstone K. N. 1 83,
Whipple F. 1 99
White T. D. 1 29
Whybrow P. J. 1 87
Wicramasinghe N.
1 5,
1 70, 1 87-1 90
1 84
Wiedenheft R. A. 2 1 2
Wieland C. 1 57
Wilder-Smith A. E. 29
Wilson D. 1 4
Zeldowicz J . B . 1 5
Zihlman A. 1 29
Zuckerman S.
1 77, 1 78
33,
ERRATA ZAUWAŻONYCH BŁĘDÓW
Mieczysław Pajewslci (red.), Stworzenie czy ewolucja?
Strona
Winno być
Jest
10
14
Kenney'demu;
Kennedy'emu
1414
Haywardowi o drowi Jeny'emu
Haywardowi i drowi Jeny'emu
2�,
tak jak naukowy kreacjonizm
tak jak naukowy ewolucjonizm
nie możemy. czyżby
nie możemy. Czyżby
lizosom
lizozym
kilkanaścia lat
kilkanaście lat
40
PaUerwn przyznalm że
Pa Uerwn przyznał, że
4s6
nerwowego. jest to
4 "
5
nerwowego. Jest to
ogona np kota. który
ogona np. kola, który
682
sobie tego typu Darwin
sobie tego Darwin
1 09'
(Stross L
(Stom L.
1 1 821
nazwisko GoldsclUdJa
nazwisko Goldschmidta
1 4<f
Jednak po całym świecie
Jednak na całym świecie
14010
podr<;<znikach bilogii
podręcznikach biologii
1419
fizyczne przez erozję
fizyczne usunięcia przez erozję
1 681 5
nie by/oby, ani drugim
nie by/oby ani
172,
zbierają się do ochrony
zabierają siC; do ochrony
1 7415
wtdaje się,
wydaje się,
1 77111
teraz Au.rtralopiJhicines
teraz do Au.rtralopithicines
1 791 5
seksulna.
seksualna.
1 80'
moich wsó/czesnych
moich współczesnych
1 841
Coraz wic;ksza lica
Coraz większa liczba
1 8521
ze skóry rdzenie.
ze skóry rdzenia.
1 89,
dokonane prze niektórych
dokonane przez niektórych
386
3e}' ; 8
39 1 5
Olsan
Olsan
jednym,
ani drugim
Jest
Strona
Winno być
200·
historyczne rozumienie kreacji
historyczne rozumienie ewolucji
201\3
kreacjonizma
kreacjonizm za nienaukowy
204'
usprawieliwiał nieludzkie
usprawiedliwiał nieludzkie
2068
Dla przykłady pojawienie siC;
Dla przykładu pojawienie siC;
20SIs16
słabo jak dotąd orientują się w
istnieniu stanowiska
slabo jak dotąd orientują si" w
istocie stanowiska
2os",
(skynny przypadek
(słynny przypadek
2084
c:z:y źródła degencra-
c:z:y źródło degenera-
214'
arka Noego 12
arka Noego 12, 208
21 46
aleizm 12
aleizm 12, 203
21Sg
muszki owocowe 73, 90, 169
muszki owocowe 73, 90, 169, 207
21S I ,
ekspresja p.g. 92
ekspansja p.g. 92, 208
21 56
skrzydła 16S
skrzydła 16S, 206
za
nienaukowy

Podobne dokumenty