PROLETARIUSZE WSZYSTKICH KRAJÓW KTOŚ WAS ZROBIŁ W  WAŁA KULINARIA, CZYLI SŁÓW PARĘ N

Transkrypt

PROLETARIUSZE WSZYSTKICH KRAJÓW KTOŚ WAS ZROBIŁ W  WAŁA KULINARIA, CZYLI SŁÓW PARĘ N
NR 5
22 IV 2013
WROCŁAW
NIEPERIODYCZNY ORGAN
STOWARZYSZENIA MĘDRCÓW WROCŁAWSKICH
Z SIEDZIBĄ W INSTYTUCIE „LITERATKA”
PROLETARIUSZE WSZYSTKICH KRAJÓW KTOŚ WAS ZROBIŁ W WAŁA
KULINARIA, CZYLI SŁÓW PARĘ
OD GOŃCA NACZELNEGO
Telewizje wszelkich maści i odcieni koncentrują się,
przed świętami zwłaszcza, na sztuce kulinarnej. Dzięki
temu bezrobotni i ich rodziny, w tym dzieci, mogą zobaczyć
jak się piecze francuską kaczkę. Kaczka jest ciężkostrawna
i nadmierne jej spożycie nie służy higienie odżywiania. Niedługo wszakże łaki i nasypy zazielenią się szczawiem, mleczem, lebiodą i innymi jarzynami co spowoduje, że My, Naród Polski napełnimy żołądki zdrową żywnością. Na deser
mirabelki i ulęgałki, pod warunkiem, że nie dorwie nas rozwścieczony sadownik. Pod koniec XVIII wieku w kraju o nazwie Francja na posadzie królowej zatrudniona była niejaka
Maria Antonina, która dowiedziawszy się, że bezrobotni
paryżanie chcą żreć, a nie mają chleba, poradziła im (tym
paryżanom), żeby jedli ciastka. Poddani nieco rozczarowali
się radą królowej i po paru latach zawieźli ją drabiniastym
wózkiem na Plac Rewolucji, gdzie przy pomocy gilotyny
oddzielono Jej głowę od tułowia. Wniosek z tego, a nawet
morał, że o kwestiach związanych z odżywianiem należy się
wypowiadać z dyplomatyczną ostrożnością.
Przy okazji informuję wszystkich uczestników strajków
i rewolucji, że jak na razie, po każdym zwycięstwie jedynie
słusznej sprawy, po okresie euforii i nadzieje, do władzy zawsze wracają królowie,prezydenci, prezesi albo nawet jakiś
Józef Stalin.
Cały goniec
Stanisław Szelc
Święta, święta i święta. Cały czas biało, smutno i szaro. Jak można napisać w takich warunkach tekst wesoły i urodziwy. Wychodzi tekst upierdliwy. Przecież od
grudnia Bóg się rodzi i przedziera się przez śnieg. Wesołego Alleluja, nieźle nas tym roku buja. Wiadomo jednak, że gdy ukaże się piąty numer naszej gazety
„Jak Rzyć”, słońce będzie świecić, a Wielkanoc będzie już tylko wspomnieniem. To przez nas ustalona nowa, świecka tradycja i dlatego nasza redakcja składa
wszystkim czytelnikom najserdeczniejsze życzenia, Wesołego Jajka i miłości. Gdy jest miłość, rodzą się gorące uczucia i rozpuszczają śnieg, co w przypadku
obecnych anomalii pogodowych jest bardzo pożądane. Poza tym, lepiej późno, niż wcale. Drogi czytelniku, zwróć uwagę na świąteczną kartkę, którą publikujemy. Przyjrzyj się uważnie, a zauważysz, że Jezus ma cztery stopy. Żaden to fotomontaż, oto przykład. jak Poczta Polska wyobraża sobie nowoczesne święta.
Może te dodatkowe nogi wyrosły Jezuskowi od przedzierania się przez śnieg, kto wie?
I na koniec cytat z „Ewangelii według kolorów 1234515, 50–51”
50. Rzekła przejęta Krupa do Dody: Na Woronicza ukazała się na szybie pieta.
51. Żachnęła się Doda: Żadna tam pieta, to Tadla nosi na rękach Kreta.
vice goniec
Maciej Żurawski
1
LEGENDY WROCŁAWIA
I DOLNEGO ŚLĄSKA
WESOŁEGO JAJKA!
Bawiąc się jajeczkiem... Wróć! Łamiąc się jajeczkiem, tak sobie świątecznie dywaguję... Co było
pierwsze – jajko czy kura?...
Już starożytni Rzymianie... lubili zaczynać “ab
ovo”, czyli “od jaja”. U nas też jeszcze w latach komuny dobrze było zdanie zacząć: „ja–ja–ko–były–
partyzant...” A mówi się też np. “Ale jaja!” albo “Jaja
jak berety!” Tzn.: “ale śmieszne!” Bardzo śmieszne.
Nie ma sensu, ale z jajem.
No bo co można zrobić z takim jajem?... Owszem, pisankę. A są różne szkoły. Widziałem w telewizji, że można malowane jajeczka skrobać brzytwą. Osobiście bym nie ryzykował i nie każdemu radzę, bo to trudna sztuka i trzeba dużo samozaparcia. A samozadowolenie już niekoniecznie. A już jak
się omsknie, aj!... Nie, bez jaj. Można też polewać
roztopionym woskiem (który, jak wiadomo, parzy!),
a potem zdrapywać. Masakra! Można też zwyczajnie – malowanką, pędzelkowaniem; można w cebuli albo w burakach obgotować. Koloru nabierze,
ale i stwardnieje. Bo musi być na twardo.
Jaja intrygowały ludzi od zawsze. Intrygowały na dworach, w salonach i w alkowach. I jest to
wynikiem atawistycznych ciągot. Z czegoś się to
bierze. Nie twierdzę, że człowiek wykluł się z jaja...
Ale mówi się: “Czy chcesz w dziób?!” albo “Zamknij
dziób!” Albo się mówi: Chodzić spać z kurami. (Czy
to nie jest zboczenie?)
Mówi się, że człowiek ma szczątkową kość ogonową, w zaniku. (Niektórzy mają nie tylko ogon
w zaniku, ale o tym się nie mówi.) Po co mu taki
ogon? Zapytajcie “Ptaśka”.
Ten sam motyw przechował się w przysłowiach
i porzekadłach ludowych, np: „Jajko mądrzejsze
od kury” albo „Lepiej stracić jajko niż kurę” (i tu bym
polemizował!) Tak to w wyrażeniach językowych
zapisana jest nasze jajcarskie pochodzenie. Człowiek jest urodzonym jajcarzem. Nie przypadkiem
najmądrzejszych określa się mianem „jajogłowi”,
najpodobniejsi są – jednojajowi, a najfajniejsi –
dwujajowi.
Można powiedzieć: z jajka powstałeś i... gdzie
się obrócisz, wszędzie jaja.
A co jeszcze można z takim jajeczkiem? Przede
wszystkim, oczywiście, można stłuc jajeczko, ale
kto raz sobie stłukł, ten wie, że to niemiłe. Trzeba
więc uważać i – jak to mówią: obchodzić się z jajkiem jak z jajkiem. Bo nie odkryję Ameryki, jeśli powiem, że jajka są bardzo delikatne.
Ale czasem taka ofiara jest konieczna. Np. Kolumb stłukł. Inaczej też nie odkryłby Ameryki. I tak
przeszło do historii „jajko Kolumba”. Po prostu
stłukł je i postawił na swoim. (Oczywiście – stole,
nie jajeczku.) Ale, co tam! ja potrafię nie tylko jajko
postawić, ale tak zrobić, że mnie się jajko odbija.
Dwa dni czasem. Nie żeby było z gumy, ale źle trawię. Jednak tradycja każe, więc się umartwiam.
A propos tej tradycji: podobno zwyczaj jedzenia jaj na twardo w święta Wielkanocne przywędrował do nas z Niemiec. Niemiec jest konsekwentny i do dziś nam to jajko podrzuca, ale już
jako “kinder–niespodziankę”. Ja! Ja! Bitte! O, bitte!
Tylko trzeba uważać, bo jaja dobre są świeże, inaczej spotka nas przykra niespodzianka. Dla sprawdzenia bierzemy jajko w tzw. dwupalc chwytny
(tzn. między kciuk i palec duży), przybliżamy do
dowolnego, czynnego ucha i energicznie potrząsamy głową. Jeśli głucho chlupie, to jesteśmy
pewni, że czeka nas przykra niespodzianka pt.
zbuk. A tego nie życzę nikomu. Ja życzę wesołego,
pardon smacznego jajka!
Artur Kusaj
2
Legenda o żelaznej drodze.
SZANOWNY PANIE
MAJORZE SZELC
Piszę do Pana tytułując,majorze ponieważ nie
uwierzę, że Pan w tak wielkim mieście, będąc osobą znaną mógłby być aspirantem. Otóż, jeśli Pan
jest majorem to proszę żeby na film DROGÓWKA nie szedł Pan w mundurze, bo taki rozkaz wydał
swoim podwładnym komendant policji. Tak więc
przed pójściem na ten film proszę się rozmundurować. Byłem na nim i najbardziej rozbawił mnie
komentarz po seansie, pewnej starszej pary, ubranej po cywilnemu, gdzie on do niej powiedział
Za naszych czasów tak nie było.
Czasy tej pary Panie majorze Szelc to i nasze,
a w naszych tamtych czasach mój znajomy wracał
z Wiednia do Warszawy na święta i tuż za Zgorzelcem zatrzymał go patrol drogowy milicji obywatelskiej. Funkcjonariuszy było trzech. Dwóch siedziało
w Polonezie, bo już nie miało nóg do chodzenia,
a usiłował rozmawiać z nim sierżant tak nawalony,
że trzymał się koguta, żeby nie zaliczyć gleby. I mówił mniej więcej tak
– Psze... kroczył.. pan... obowiązu.... jące... f... tej
miescowości pszepisowe.... prze... pisy.... i na...leży
się nam man...dat. Czydzieści... ma... rek!
– Dlaczego trzydzieści?
– Bo jest nas czech.
Pani majorze Stanisławie, być może zauważył
pan, że w dalszym ciągu używam w pisowni ogonków tam gdzie są one potrzebne. I tak będę czynił
do końca żywota. Tak mi dopomóż Bóg.
Ps. Panie majorze niech Pan nie zapomni, idąc
do spowiedzi, zabrać PiT–u.
Aspirujący Krzysztof Daukszewicz
Działo się to w czasach, kiedy przepiękną ziemią Śląską rządził książę Maurycy z Oleśnicy, zwany
Parówką, a to z tego względu, iż cały swój wolny
czas spędzał w zamkowej kuchni. Złośliwi dworzanie twierdzili, że książę robił to z powodu pewnego
młodego kuchcika, ale jest to wierutne kłamstwo,
haniebna potwarz oraz element brudnej kampanii
antyksiążęcej. Bowiem kuchcik ów od dawna zaręczony był z masztalerzem.
Władca po prostu lubił godzinami wpatrywać
się w parę, unoszącą się ze stojących na rozgrzanej płycie garnków. A czynił to ze względu na myśl,
która nieodmiennie towarzyszyła temu wpatrywaniu a mianowicie, co by było, gdyby kuchni zamontować koła, te wyposażyć w odpowiednie tłoki
i przekładnie, do tłoków wpuścić parę, ustawić całe
urządzenie na odpowiednich żelaznych prowadnicach i puścić w ruch jednostajnie przyśpieszony?
Na swoje szczęście lub nieszczęście książę Maurycy poprzestał na teorii, nie mając pojęcia, że wynalazł parowóz. I to na długo przed niejakim Stalinem.
Jednakowoż, będąc człekiem systematycznym, kazał młodemu pisarczykowi spisać swoje pomysły,
co zajęło obu sporo czasu, bo pisarczyk pisał wolno
a do tego książę stale go szturchał. Że się tak wyrażę.
Potem papiery te zamurowano w zamkowej wieży
i o nich na długie wieki zapomniano.
Okryto je ponownie dopiero w pamiętnym roku
1945–tym, podczas rutynowego niszczenia pozostałości niemieckiej kultury na ziemiach historycznie i rdzennie polskich. A okrycia dokonał młody
milicjant, na którego koledzy mówili Lokomotywa,
bo strasznie mocno parł do władzy. I doparł. Gdyż
właśnie ze względu na tę ksywkę oraz zasługi podczas niszczenia, został ministrem kolei.
I to on, korzystając z zapisków księcia Maurycego, zbudował podstawy kolejnictwa piastowskiego
na Dolnym Śląsku. Pozostali zaś jego następcy na
tym stanowisku poprzestali na tych podstawach.
Dlatego pociąg ekspresowy z Wrocławia do Warszawy jedzie 12 godzin, czyli tyle samo ile książęca
karoca 600 lat temu.
Dlatego też kronikarz, co nie jest idiotą, gdy
musi do stolicy, to idzie tam piechotą.
Jan Węglowski
LECZNICZA POTĘGA
CZARNEJ KURY
Psychiatrzy, którzy na ogół sami wymagają
opieki medycznej, usiłują osłabić inwazję rozmaitych maniaków, opętańców, pomyleńców. Ordynowane przez nich kuracje są z reguły długotrwałe, mało efektywne, drenujące kieszeń podatnika.
A przecież już starożytni wiedzieli, że niedrogim
i skutecznym lekiem na świrowatość i skretynienie
jest rozpołowiona gallina nigra, czyli czarna kura,
Dzięki światłym nauczycielom greki i łaciny, doceniającym walory dydaktyczny chłosty, nasi przodkowie przyswoili sobie to naukowe osiągnięcie antyku. Jakub Kazimierz Haur odnotował przeto: „Na
szaleństwo czarną kokosz, na dwoje rozdarłszy, co
prędzej na głowę położyć”. Wtórował mu Wacław
Potocki: „Doktorzy wiedzą sekret w tym natury,/ Że
szalonym rozdarte pomagają kury”. W obecnej dobie metodę tę należy niezwłocznie reaktywować.
Bez sugestywnych przykładów wywód jest pozbawiony perswazyjnej muskulatury.
Aby tego uniknąć, przywołajmy następującą
historyjkę: pewien dentysta, pociotek szefa partii
rządzącej, nigdy nie zaglądał do ust swoich pacjentów, sądząc, że zęby są bytami urojonymi. Wreszcie
zjawił się dyplomowany psychiatra, który głowę
owego stomatologa umieścił między ociekającymi krwią połówkami czarnej kury. Po kwadransie
dentysta nie tylko zaaprobował istnienie zębów,
lecz również zrozumiał, po co wymyślono sztuczne szczęki, Jak widać, gallina nigra utorowała drogę postępowi, wchłaniając aberracje zatruwające
umysł rzeczonego osobnika.
Ascetyczny kioskarz z Kolbuszowej gorszył tradycjonalistów, utrzymując, że płodzenie dzieci jest
czynność wstrętną i wyczerpującą. Na widok kobiety w ciąży stroił miny, których nie powstydziłby
się Miętus z „Ferdydurke” Gombrowicza. Jednak
stare parafianki, wspomagane przez cyrulika i młodziutką kucharkę proboszcza, ucywilizowały tego
szajbusa, wykorzystując magiczną energię czarnej
kury. Kioskarz, który uświadomił sobie, jak wielkim
cudem jest prokreacja, kupił w aptece viagrę, ożenił się z majętną doktorantką i spłodził z nią siedem
piegowatych dziewczynek.
W epoce Puszkina oddychał rosyjskim powietrzem Antoni Pogorielski, autor „Czarnej kury, czyli
mieszkańców Podziemnego Państwa”. Tytułowa
bohaterka tego przesyconego fantazmatyczną
baśniowością utworu nie marnuje czasu na trywialne znoszenie jajek. Potrafi bowiem zmieniać
swój rozmiar (ogromnieje, żeby poskromić miedzianych rycerzy) i przybiera postać człowieczka,
który w maleńkiej monarchii sprawuje ministerial-
KĄCIK
DLA
OBŁĄKANYCH
Czas napisać o Zarazie.
Zarazie Mojego,
Twojego umysłu. Zaraza ma
imię. Jej Imię AUTOTYRTET. Naprawiam auto.
Takie z komputerem. Zepsute
naprawi tylko
fachowiec. Jest
dla mnie AUTORYTETEM. Auto
jedzie. Od dziś
zaczynam ufać
au tor ytetom.
„W Grenadzie
zaraza”.
Dość
często autorytet wie więcej niż ja. Dentysta, hydraulik, lekarz już
niekoniecznie. O.K. Ta reguła nie dotycz matematyków. Matematyk sprawdzony na błędzie czyli sfalsyfikowany się nie. Liczy, czyli nie umie liczyć. I się
nie liczy. Nie tak bardzo temu, głupie 60 lat, katedrę
obejmował Profesor mianowany przez Senat Uczelni. Ta niezależność była i jest szkodliwa. Kierownika
Katedry mianuje urzędnik, zatwierdza prezydent!
To nie podlega falsyfikacji, weryfikacji, prawdzie i innym bajkom. Niech żyje szwagier! I szwagierka. Nic
nie umie. Kłopot? Żaden. Tworzymy nową katedrę,
i nowy AUTORYTET. Gender studies, czyli po polsku:
Nauka o Gderaniu w Maglu. Kryteria są identyczne
jak w łyżwiarstwie figurowym. Wrażenia artystyczne.
Seniorzy pamiętają stuletnie panowanie radzieckich
specjalistów od spirali śmierci: Ludmiły Biełusowej
i Olega Prototypowa. Ten ostatni bliźniaczo podobny
do Putina. Największego Autorytetu Świata, umiarkowanie cywilizowanego (obywatelskiego). Jak ON powie, że ktoś ma siedzieć to siedzi–w radzie nadzorczej
lub łagrze. Powie, że ma stać–stoi Pik Lenina. Ma leżeć,
to leży–wrak i gospodarka.
Inny prezydent, popularnie zwany Bolkiem
to AUTORYTET!!! Spotkał się chyba z Gerardem
Depardieu i nagadał głupot o lesbijkach. I teraz
NAJWIĘKSZE AUTORYTETY mają kłopot. Niby autorytet, niepodważalny. Ale żeby szargać Świętości!!! Oczywiście, papieża można. ALE ŚWIĘTĄ RÓŻĘ
LUKSAMBURG!!!!!!!!!!!
Naukowca można spotkać w U.S.A, lub w bibliotece. Bibliotekę buduję się 20 lat. Po co?! Się
nie kalkuluje. Co inne to Basen Narodowy, bo się
opłaca. Komu trzeba i elektorat lubi! Na „żylecie”
rządzi alter ego (drugie ja) rządzących. Inteligencja
do krzyżówek, Autorytety do władzy.
Jak zostać autorytetem? Należy zrobić performance (w jidysz „hucpa”). Wtedy jest się profesorem, autorytetem i kasa w porządku od ministra od
kultury. (Po co komu Ossolineum). Czasem się naukowiec może przydać, autoradary muszą działać!
ny urząd. Ponadto jest moralistką, orędowniczką
godziwego postępowania. Ale czy zwłoki tej Czarnuszki zdołałyby wyeliminować jakąś chorobę?
Do grona wspaniałych reprezentantek drobiu
należy Pertelota z „Opowieści kanterberyjskich”
Chaucera, kokoszka uczona, seksowna, złotopióra.
Jest powabna dla intelektualistów i estetów, ale połówki jej ciała nie mają mocy leczniczej. Natomiast
pospolite czarne kury, ptaki zapewne dość głupie,
są bardziej przydatne niż wyrafinowana Pertelota.
Mogą bowiem pełnić rolę medykamentu oczyszczającego mózgi tabunu polityków, urzędników
i nawiedzeńców, przyczyniając się do krzewienia
zdrowego rozsądku. Nadmieńmy, iż ekologiczne,
rentowne zakłady drobiarskie, w których hodowano by tysiące takich kokoszek, poprawiłyby kondycję Rzeczypospolitej.
Członkowie Stowarzyszenia Mędrców Wrocławskich ubolewają, że w stosunku do palących potrzeb
społecznych czarnych kur mamy zdecydowanie za
mało. Ptaki te rozmnażają się niechętnie, ponieważ
okupione śmiercią leczenie popaprańców koliduje z ich chwiejną wizją szczęścia. Wszelako Mędrcy
Wrocławscy znaleźli salomonowe wyjście z tej trudnej sytuacji. Otóż ustalili, że w uzasadnionych przypadkach połówki czarnej kury można zastąpić dwoma egzemplarzami czasopisma „Jak rzyć”!
Bogusław Bednarek
To niech se żyje taki,
a co tam, stać nas. 2
tyś. mu na książki starczy, jeść nie musi. „Co
inne lubi”.
Ale mi miód i malina to bycie autorytetem moralnym! Nic
umieć nie trzeba. Jak
taki umrze to jakby
moralność
umarła.
„Straciliśmy Wielki Autorytet Moralny”– to
brzmi jakby moralność
umarła.
Zawisza
Czarny
dość dawno umarł.
Słowo honoru dopiero
dogorywa. Szczęście
Rycerza, że się o lesbijkach nie wypowiadał.
Dopiero by ma dała
popalić znany AUTORYTET MORALNY –
szansonistka Madonna.
Dobrze, czasem wygodnie mieć autorytet, takiego Einsteina np. Ale to tylko wygoda, uproszczenie.
Niestety.
W czasach cenzury, co ludzi katowała nie dając
paszportów, publikowałem z redaktor Bogdą Balicką rozmowy–felietony. Zatrzymano jeden. O autorytecie. Był podobny do tego.
„Autorytet” to zaraza, ciężko uleczalne choroba
mózgu, pobawią nas rozumu. Jak reklama.
Leszek Kołakowski, Bogusław Wolniewicz zostali usunięci od nauczania. Mieli inne zdanie niż student. Syn AUTORYTETA.
c.b.d.o.
dr n. med. Tomasz Piss
Czytaj...
3
DO BRONI!
Media obsiadłe przez liberałów, względnie nie
bójmy się tego słowa– libertynów, jawnie i bezczelnie dworują sobie z tzw. Platformy Oburzonych,
licząc na to, że My, Naród Polski, damy się zwieść
ich tandetnej retoryce. Piszący te słowa szczególną
uwagę zwrócił na pełne pasji i zatroskania wystąpienie Pana (niestety, nie dane mi było poznać jego
imienia i nazwiska), który słusznie i nad wyraz logicznie ostrzegł nas przed grożącym, piątym bodaj
rozbiorem Polski. W najbliższym bowiem czasie na
terenie naszej i już tak umęczonej Ojczyzny, odbyć
się mają manewry różnych armii. Z tzw. Zachodu
nadciągną, czarne jak chmura gradowa, zwarte
kohorty Anglosasów i Niemców, natomiast od
Wschodu runą na nas półdzicy Moskale, wspomagani przez azjatyckich koczowników. Napastnicy
owi, raz wkroczywszy na naszą ziemię, pozostaną
na niej na zawsze, eksterminując nas fizycznie. To
nie wszystko. Wraz z wojskami jak wyżej, do skoku
na Rzeczpospolitą gotowe są spadochronowe brygady Andorańczyków i znani z paskudnego traktowania dam, gwardziści Księstwa Lichtenstein.
W stolicy tego mocarstwa odbyła się tajna narada
sztabowa, na której marszałek polny Vilem von und
zu Kreutzpickel, stwierdził, że w kwestii gwałtów
dał podległym mu oddziałom, wolną rękę. I nie tylko. Tu przecież zaświeciła iskierka nadziei. Poruszyłem ten bulwersujący temat w rozmowie z Panią
Violettą Hybrydziak, zamieszkałej w Kurozwękach
przy ulicy Carycy Tamary 8. No cóż – powiedziała
Pani Viola– niech kurna się zjawią, zobaczymy kto
kogo i zawiesiła głos.
O ile jednak z Niemcami i Moskalami (nawet
wspomaganymi przez zdradzieckich Brytyjczków) łatwo sobie poradzimy, wywoławszy jakieś zawsze
zwycięskie powstanie, to fakt udziału w tej plugawej napaści wojsk Andorry i Lichtesteinu przejmuje mnie lękiem... PS. Aha, byłbym zapomniał o niezawodnym
przywódcy Korei Północnej, Kim Dzon Ping Pong,
czy jakoś tak. Otóż wydał On, ten Kim Dzong Ping
Pong, rozkaz aby Północną Syberią, wzdłuż wybrzeża, na Polskę uderzyło potężne ugrupowanie
wojsk pancernych. Obydwa czołgi spodziewane
są w Hajnówce już w 2015 roku. Ludność miasteczka gorączkowo wypija wszelkie możliwe alkohole,
aby przygotować tzw. koktalie Mołotowa. Kobiety
gorączkowo szarpią prześcieradła na szarpie... Stanisław Szelc
4
Czytaj...
WRÓG
KALENDARIUM
DLA JAROSŁAWA
Prezes Jarosław Kaczyński bardzo lubi chodzić.
Ale myli się ten, kto myśli, iż chadza on dla zdrowotności, czyli uprawia popularny nordic walking. Nic
z tych rzeczy. Kaczyński maszeruje jedynie ku pamięci, ku pokrzepieniu serc. W celach wyłącznie patriotycznych. No lubi chłop organizować spędy, kryteria
uliczne. Ostatnio maszerował w sprawie uczczenia
kolejnej rocznicy Powstania Styczniowego. Jak nietrudno się domyśleć, chodziło o świętowanie przegranego zrywu wolnościowego Polaków w 1863r.
Bo tylko klęska rajcuje patriotów, prawdziwych Polaków. W bezsensownym, głupim przelewaniu krwi,
tysiącach ofiar widzą oni powód do dumy i chwały.
Do upamiętniania i świętowania. To gloryfikowanie
przez Polaków przegranych powstań, bitew i tym
podobnych zrywów jest na świecie zupełnie niezrozumiałe. Nikt nie pojmuje tego naszego swoistego masochizmu, cierpiętnictwa, rozdrapywania
ran i obwiniania wszystkich dookoła za nieudolne
i z góry skazane na przegraną zbrojne potyczki. Nie
pojmują tego ludziska na świecie, bo też sensu żadnego w tym nie ma. Przegrana, porażka, klęska jest
powodem do wstydu, a nie chwały! Patriotyczna wasza mać! Tak trudno to pojąć? Kaczyńskiemu widać
tak. Dlatego nie od rzeczy będzie zaproponowanie
mu, aby oprócz Powstania Styczniowego obszedł
również inne, równie udane patriotyczne zrywy
zbrojne. I tak w LUTYM okazję do wyjścia z flagami na ulice daje stłumione przez Cesarstwo Austrii
Powstanie Krakowskie (od 21 lutego 1846). W MARCU – Powstanie Kościuszkowskie (24 marca 1794r.),
rozbite przez Austrię, Prusy i Rosję, skutkujące III rozbiorem Polski. W KWIETNIU – Bitwa pod Legnicą (9
kwiecień 1241), w której Mongołowie rozgromili Polaków i zabili Henryka II Pobożnego. W MAJU – wiadomo, Konstytucja 3 Maja. Przywódców Targowicy,
dążących do jej obalenia powieszono publicznie 9
maja 1794r. W CZERWCU – Bitwa pod Trojanowem
(10 czerwiec 1294), w wyniku której zginął książę
Łęczycki Kazimierz II. Wojska polskie rozbite zostały
przez Litwinów. W LIPCU – Bitwa morska koło Helu
(29 lipiec 1571). Flota duńska pobiła polskie kaperstwo, uprowadzając do Kopenhagi kilkanaście polskich jednostek. W SIERPNIU – Bitwa pod Sokalem
(2 sierpień 1519). Wojska tatarskie rozniosły armię
polsko–litewską. We WRZEŚNIU – to oczywiste 1939,
całkowita klęska polskiej armii w kampanii wrześniowej II Wojny Światowej. W PAŹDZIERNIKU – Bitwa
pod Linköping (7 październik 1598). Armia Zygmunta III Wazy została doszczętnie rozbita. W LISTOPADZIE – nie ma o czym mówić. Pięknie przegrane
Powstanie Listopadowe (1830 – 1831). W GRUDNIU
– oczywiście stan wojenny. Tak więc Kaczyński może
maszerować co miesiąc. Ba, gdyby tylko zechciał,
mógłby codziennie dreptać z okazji jakiejś przegranej naszych bojowników spraw ogromnych. Polacy
w swojej historii dostawali tyle razy popalić, że klęskami można właściwie obdzielić każdy dzień roku
roku. Mają kaczyści co świętować. Pozostałym rodakom i sobie życzymy, abyśmy nauczyli się obchodzić
rocznice zwycięstw i sukcesów, bo i tych w historii
Polski nie brakowało, tylko nikt jakoś o nich nie chce
pamiętać, ani też chwalić się nimi. Dziwne ale prawdziwe.
Sobczak i Szpak
Jestem twoim wrogiem – powiedział i minąwszy mnie usiadł przy stoliku pod oknem. Dopiłem
piwo i spokojnie spojrzałem w jego kierunku.
– A więc to jest Mójwróg, nareszcie... – pomyślałem i zacząłem przyglądać mu się uważnie.
Siedział wyprostowany, a jego kwadratowa
szczęka poruszała się nieznacznie.
Nie mogłem ustalić, czy to mięśnie żuchwy
drgają nerwowo, czy też, demonstrując swój stosunek do mnie, żuje miętową gumę. Na smak gumy
wpadłem automatycznie, bowiem jest to mój ulubiony gatunek i zacząłem zastanawiać się, czy Mójwróg również gustuje w mięcie.
– Na pewno tak – ustaliłem kategorycznie. Jego
wrogość nie może iść aż tak daleko.
On nie patrzył w moim kierunku, ale z pewnością czuł mój wzrok.
– Ile może mieć lat i od jak dawna jest Moimwrogiem? – zastanawiałem się.
– Nie jest młodym człowiekiem – spostrzegłem
– ale nie jest też starcem – ucieszyłem się – a więc
nie jest tak źle, jeszcze trochę pożyje.
– Ciekawe, czy stał się Moimwrogiem od razu?
Wtedy musiałbym go nazywać
Moimodwiecznymwrogiem. Nie bez znaczenia
jest też, czy jego wrogość od początku była zdecydowana.., bezwzględna, zagorzała, zacięta, zajadła,
fanatyczna, czyli absolutna. Wówczas musiałbym
określić go Moimabsolutnieodwiecznieśmiertelnymwrogiem.
Ważne jest też, pomyślałem, czy jest to stan
trwały, nieubłagany, nieprzejednany, a więc dozgonny, czy też istnieje szansa na to, że pewnego
dnia zrewiduje swój stosunek do mnie, czy choćby podejmie najskromniejszą próbę rewizji. Jedno
było teraz pewne – nie jest to mój skryty wróg.
Spokojnie mogłem go nazywać Moimabsolutnieotwartymodwiecznieśmiertelnymwrogiem.
Nazwę Mójotwartywróg nadał zresztą sobie
sam, przechodząc obok mojego stolika.
Oto mam wroga – skonstatowałem odkrywczo
– i w dodatku potrafię go zdefiniować.
Czyłem się jak kura, która zniosła złote jajo i zezuje na nie, nie dowierzając własnym ślepiom. Byłem zadowolony, nawet uradowany... Zacząłem zastanawiać się, jak fatalnie czuje się człowiek, który
nie ma wroga.
Cóż może być warte życie bez kogoś, kto chce
nazywać się „twoimwrogiem”?
Proszę, oto istnieje ktoś, kto spośród tych milionów, ba, miliardów, wybrał właśnie ciebie. Jakimi
więc wyjątkowymi zaletami musisz być obdarzony,
jaką wartość musisz mieć dla niego?!
– Nie zmarnuj danej ci, być może jedynej,
niepowtarzalnej szansy... – Nie zmarnuj szansy –
ostrzegawczo mamrotałem głośno sam do siebie.
Nie mogłem pohamować swej radości. Zacząłem rozglądać się po obecnych na sali.
Nagle bezwiednie wstałem, podszedłem do
stolika obok, przy którym siedział jakiś starszy człowiek, i wskazując pod okno, powiedziałem:
– Proszę, niech pan spojrzy, tam siedzi Mójabsolutnieotwartyodwiecznieśmiertelnywróg.
Pan ten jednak zareagował dziwnie. Spojrzał na
mnie smutno, uniósł swoje ciało i nic nie mówiąc
ruszył w kierunku drzwi.
(c.d. nastąpi)
Ryszard Wojtyłło
(Hamburg)
Kiedyś w telewizji słyszało się:
„przed użyciem leku przeczytaj
ulotkę lub skontaktuj się z lekarzem bądź farmaceutą „. I dobrze.
Okazało, się że nie. Od jakiegoś czasu dodano „gdyż
każdy lek niewłaściwie stosowany zagraża twemu
życiu lub zdrowiu„. Autorzy tego sloganu widocznie dostawali zapytania od użytkowników lekarstw
z pytaniem „ale dlaczego mam przeczytać ulotkę
lub skontaktować się z lekarzem bądź farmaceutą?”
I odpowiedzieli. Żeby ktoś nie pomyślał,że mają zapytać farmaceutę o pogodę. Jak już człowiek przyzwyczaił się do „przed użyciem…itd.” To mu coś dodali. I trzeba się było znowu przyzwyczaić.
P.I.
Powyższy przykład to jeszcze nic. Był wspaniały slogan „Saturn żer dla skner „Jasny i przejrzysty. Mącił w głowach może tylko tym,którzy
wiedzieli,że Saturn to planeta. Ci, wiedząc o badaniach Marsa, pytali a „Mars dla nas?” czy „Wenus lepsza niż Ziemiu”.Pozostali cieszyli się z tego sloganu.
Zwłaszcza w Krakowie i Poznaniu. A tu slogan zmienili na „Saturn technologia tak ma„. Czekam co dodadzą.
Czekając analizowałem kolejne hasło reklamowe. „Media Markt nie dla idiotów”. Lubiłem ten slogan. Wiele tłumaczył. Kiedy patrzyłem w telewizor
i widziałem, że mają mnie za idiotę wołałem do
żony „widzisz, trzeba było jednak kupić telewizor
w Media Markt”. Ale ostatnio mój ulubiony slogan
zmieniono na „Media Markt pl „.Zacząłem się zastanawiać co oznacza ta zmiana. Pomogła mi matematyka. Zrobiłem równanie. „Media Markt nie dla
idiotów” równa się „Media Markt pl”. „Media Markt
się skraca, bo występuje po obu stronach równania, co zostaje? „nie dla idiotów” równa się „pl”. Czyli
pl jest nie dla idiotów. Pl to skrót występujący na
tablicach rejestracyjnych naszych samochodów.
Można pomyśleć, że wskazuje kierunki „prawy
i lewy” tak jak na bułgarskich autach napis „BG”. „BG”
oznacza bagażnik. To informacja dla tych,którzy nie
wiedzą czy w samochodzie silnik jest z przodu czy
z tyłu. Z tym,że w napisie „PL” kierunek „p” – prawy
występuje po lewej stronie a „l” po prawej. Czyli nie
o to chodzi. Zaraz! Przecież PL to Polska! Dziękuję
Ci Media Markt’cie! Stwierdziłeś jasno, że Polska
jest nie dla idiotów. To co ja tu robię? Kończę. Na
razie felieton.
Słońce w górze zapierdala,
Żaba w wodzie dupę moczy,
Kurwa, co za dzień uroczy...!!!
Ktoś widząc jak tenisistka Bartoli
gem za gemem na korcie partoli
rzekł – choć ma ładne cycuszka
nie poszedłbym z nią do łóżka
jeśli tak jak gra tam swawoli.
Piękna Maria Szarapowa
jęczy tak że pęka głowa
czas powiedzieć – droga Mario
myli ci się kort z sypialnią
tu wystarczy w zupełności ciała mowa.
Leworęczna Kvitowa Petra
bardzo rzadko na korcie się pietra
a propos odwrotnej pozycji
pikantnych propozycji
miałbym dla niej od ręki od metra.
Niejaka Agnieszka Radwańska
na korcie porusza się z pańska
lecz gdy rodziny głowę
ruga publicznym słowem
to fantazja ją ponosi pańska.
Atletyczna Williams Serena
wygląd ma jak z westernu glina
wali z woleja jak z Colta
wrzeszczy jak czarna rewolta –
strach pomyśleć jak pałę przegina.
Andrzej Kuryło
Gdy z oczu znikasz już nie chcę ni razu
Więcej oglądać twojego obrazu
Jednakże nie raz mimo moich chęci
Ty się wciąż wciskasz do mojej pamięci
I wtedy z miejsca pytanie znów płynie
Com ci zrobiła ministrze Gowinie
Czytaj...
PIERDOŁY
STAREGO JAROCHY
Środa Popielcowa to dzień, który rozpoczyna
czterdziestodniowy post, będący naturalną karą
za trzydziestosiedmiodniowy karnawał. Uczy to,
że za każdą przyjemność trzeba zapłacić. I to dobrze, jeśli jeden do jednego!
Krzysztof Piasecki
Gdy cię nie widzę nie wzdycham nie płaczę
Nie wznoszę modłów kiedy cię zobaczę
Jednakże gdy cię długo nie oglądam
To Bóg mi świadkiem widzieć cię nie żądam
I w myślach jedno pytanie mi płynie
Com ci zrobiła ministrze Gowinie
Wiersz jednozwrotkowy, trzywersowy z rymem
sylabowym, z równomiernie rozłożonym akcentem.
Podmiot liryczny wyraża swoje głębokie zadowolenie z otaczającego go świata, przepełnia go kwitnący stoicyzm i szczęście, które człowiekowi żyjącemu we współczesnym zamęcie, może dać tylko
otaczająca go przyroda. Dla podmiotu lirycznego
nawet zanurzona w błękicie wody część żaby jest
pretekstem do euforii. Szybko poruszające się słońce sugeruje wczesne lato, kiedy świat zwierzęcy
budzi się z otchłani zimy. Puenta liryku jest jednoznaczna i łatwo odczytywalna, oddaje doskonale
szybkość i złożoność ruchu słońca, które przecież
nie jest istotą ludzką. Uwagę zwraca użycie wulgaryzmów, których znajomość świadczy o ludowych
korzeniach poety i głębokiej więzi ze społeczeństwem. W moim rozumieniu autor chciał się tym
utworem odwdzięczyć środowisku, w którym wyrósł, za poświecenie i trud włożony w zapewnienie
mu należytego wykształcenia. Szkoda, że tak mało
w dzisiejszej poezji wierszy o tak pogodnym nastroju!
Ryszard Paluch
P.I. zamiast P.S. (P.I .– pytanie Idioty) :– Czy w sytuacji kiedy Wanda Nowicka została wyrzucona
z Ruchu Palikota przekaże tę słynną premię na cele
charytatywne czy już nie musi?
GRODZKA DO GOWINA
Analiza wiersza:
LIMERYKI TENISOWE
Cierpiałam nieraz i szlochałam skrycie
Że chce ktoś taki układać mi życie
Idąc bez celu bez sensu bez drogi
Wiecznie się wkradasz w moje skromne progi
I znów jak mantra pytanie to płynie
Com ci zrobiła ministrze Gowinie
Kiedym dla ciebie strofy układała
Cicho pytałam drżąca i nieśmiała
Czy dasz odpocząć dasz chwilę spokoju
Ty w odpowiedzi ruszałeś do boju
Lecz mam nadzieję nim rok ten upłynie
Przegrasz i znikniesz ministrze Gowinie
Sobczak i Szpak
Odstąpienie Benedykta od Posługi Piotrowej
w ostatnią Środę Popielcową pokazało, że można
nie tylko pięknie wstąpić, ale i niebrzydko ustąpić. Uroczystość ta powinna zainspirować, a nawet
natchnąć tłum krajowych polityków– od Palikota
z lewej do Topikota z prawej– do godnego (w miarę ich skromnych możliwości) ustąpienia. W atmosferze ogólnego poparcia, a w pojedynczych wypadkach nawet współczucia. Wskazane też byłoby,
aby do organizacji lokalnych uroczystości zaangażować menadżera z Watykanu, tego samego który
panował nad prawidłowym przebiegiem tamtej
imprezy. To wielokrotnie przywoływany do mikrofonu Kyrie (Kylie?) Elejson (Eleyson?)– prawdopodobnie specjalista z Wielkiej Brytanii.
Chciałbym się teraz zwrócić niejako osobiście
do jednego z panów w licznej kolejce do ustąpienia– Przewodniczącego Millera. Zacytuję tu słowa
Pańskie: „..mężczyznę poznaje się po tym jak kończy.” Należałoby dodać: Nie tylko mężczyznę. Polityka też.
Na koniec posłuchajmy Słowa Bożego: „…Albowiem zaprawdę powiadam wam– otrzymali już
swoją nagrodę.” I TO ILE RAZY!!!– chciałoby się zakrzyknąć.
Krzysztof Jaroszyński
5
PALIĆ CZY NIE PALIĆ?
ŚWIĘTA WIELKANOCNE
W CZECHACH.
No właśnie.
Pytanie zdawało by się banalne,jednak
w związku z nieustającą nagonką na amatorów
papierosowego dymku, nabiera wymiaru hamletowskiej rozterki być albo nie być. Co się takiego
stało, że ktoś wpadł na pomysł uwolnienia nas na
zawsze od tego wstrętnego, bezmyślnego nałogu
prześladującego ludzkość od wieków. A jeszcze
bardziej interesuje mnie jakie pobudki kierowały
owym zbawcą? Bo tak szlachetne usprawiedliwienie, że w tych zakazach chodzi o nasze zdrowie
i lepsze samopoczucie fizyczne trąci co najmniej
ordynarnym populizmem. Po pierwsze wszyscy
moi znajomi lekarki i lekarze, zdawało by się ludzie
najbardziej kompetentni w kwestii wspomnianych
wyżej szkodliwości należą do klanu ludzi prześladowanych i szukających miejsca gdzie przy kawie
i kieliszeczku wódki można jeszcze zakurzyć i nie są
skorzy do głoszenia apokaliptycznych teorii na temat nikotyny, że tylko natychmiastowa interwencja państwa uratuje społeczeństwo od niechybnej
zagłady. Póki co nie wydano jeszcze zakazu palenia
w obawie przed skutkami takiej decyzji ale ograniczono miejsca w których można oddawać się tej
wspaniałej i abstrakcyjnej uciesze. Na razie jedyne
pewne miejsce gdzie można bezpiecznie dokończyć peta jest toaleta własnego mieszkania i to
tylko pod warunkiem, że współmałżonka też jest
zarażona tym samym nałogiem. Jest rzeczą zrozumiałą i naturalną że nowe pokolenia próbują zmieniać świat na swój sposób i wyobrażenia o nim
z myślą o lepszej przyszłości niż tę która zastały.
Ale nie można tego robić kosztem przyzwyczajeń
i nawyków tych, którzy dali im życie i możliwość
korzystania z jego dobrodziejstw. Żadne szczytne
hasło nie usprawiedliwi głupiej metafory palenie
szkodzi. Palenie szkodzi zgoda, ale dlaczego komuś
świadomemu tej prawdy nie pozwala się podjęcia
tego ryzyka, które mu towarzyszy od kilkudziesięciu lat i zabrania się w majestacie prawa. Wszak palenie nie jest zabronione. Jest przecież tyle innych
niebezpiecznych i groźniejszych społecznie plag
z którymi szlachetni i wysoko postawieni urzędnicy mogliby się zmierzyć. Alkoholizm, bandytyzm,
opieka nad biednymi,bezrobocie. Czyż to nie są
problemy priorytetowe, które wymagają najpilniejszych interwencji? Te zagadnienia wymagają
jednak większych nakładów nie tylko finansowych,
ale przede wszystkim autentycznego zaangażowania, które naszym zapatrzonym w siebie przedstawicielom władzy są nie po drodze. Ale wracając
do tematu na postawione w tytule pytanie odpowiedź jest prosta. Mnie palenie nie szkodzi. Bardzo lubię rozmawiać z przyjaciółmi pod obłokami
dymu cienkich aromatycznych lasek wypełnionych
śmiercionośnym tytoniem. Moje życie, moje ryzyko. W wieku siedemdziesięciu lat nie mam ochoty
zmieniać swoich przyzwyczajeń, bo tak postanowił
jakiś tępy, pozbawiony wyobraźni urzędas.
Rys. Szymon Kurzeja
Nicole Naskow
ta
Czy
j . ..
NAJGROŹNIEJSZA
CHOROBA.
(część ostatnia)
W ostatnich kilku numerach naszego poczytnego pisma omawialiśmy problemy życia płciowego
i emocjonalnego człowieka. Szczególnie wnikliwie
przyjrzeliśmy się zaburzeniom w tej sferze naszego
życia.Niektóre z opisywanych odchyleń od standartowych zachowań są traktowane jako anomalia,
inne wręcz jako stany chorobowe.
Dziś, na zakończenie cyklu, chciałbym poświęcić słów kilka najpoważniejszej chorobie, dającej
początek wszystkim innym problemom, kłopotom
i nieszczęściom związanym z życiem emocjonalnym gatunku homo sapiens.
Miłość. (zakochanie, łac. Amor Simplex
Patogenem wywołującym tę chorobę jest
osobnik rodzaju ludzkiego, najczęściej płci przeciwnej, w różnym wieku, o niesprecyzowanym
poziomie intelektualnym i wykształceniu.Niejednoznaczny jest związek zachorowalności z atrakcyjnościa fizyczną czynnika wywołującego.
Choroba ta rozwija sie podstępnie, często bez
objawów przepowiadających, niekiedy nagle.
Bardzo szybko osiąga fazę ostrą, niejednokrotnie
przechodząc w stadium chroniczne. Czas jej trwania jest bardzo różny (od kilku godzin do wielu lat),
przebieg zróznicowany, objawy nie zawsze jednoznaczne.
Jednak można zaobserwować kilka powtarzających się obrazów chorobowych, które mogą być
przydatne w diagnostyce tej dramatycznej choroby.
Pacjent dotknięty omawianą przypadłością
chodzi na przemian to wesoły jak szczygiełek,to
ponury jak noc listopadowa. Jego stan psychiczny
jest całkowicie zależny od czynnika wywołujacego
chorobę. Często zachowuje sie kompletnie irracjolalnie, jego zainteresowania ograniczają się tylko
do rozmów o osobie będącej przyczyną jego nieszczęścia. Gotów jest rzucić w każdej chwili wszystkie naprawdę ważne zajęcia by choć na krótki
moment móc przebywać z osobnikiem będącym
przyczyną swego patologicznego stanu. Jest całkowicie głuchy na głosy rozsądku doradzające
natychmiastowe odizolowanie się od źródła swej
żałosnej kondycji. Jedną z najpoważniejszych trudności w przezwyciężeniu tej patologii jest całkowicie niezrozumiała przyjemność w coraz głębszym
pogrążaniu się w chorobie.
Nauce nie jest znana do tej pory żadna skuteczna terapia w tej groźnej jednostce chorobowej. Działania profilaktyczne,nawet zastosowane
na szeroka skalę, także przynoszą mierne efekty.
Podobno są prowadzone zaawansowane badanie
nad szczepionką pod nazwą „Conralove”,ale są to
jak na razie pogłoski niesprawdzone.
W przypadku szczęśliwego ozdrowienia
następowa rehabilitacja pochorobowa jest
trudna,długotrwała i bolesna.
Dr n. med. Jacek Robaczyński
6
Witam Was po dłuższej przerwie, dzisiaj opowiem o tym, jak nasi południowi sąsiedzi spędzają
Święta Wielkanocne.
Dla Czechów Wielkanoc to przede wszystkim
rózgi, pisanki, drewniane figurki, kolęda i wypieki. W Palmową Niedzielę polskim zwyczajem jest
święcenie palm, w Czechach natomiast święci się
bazie. Niektórzy robią nawet z nich wianki. Oczywiście po czesku niedziela rozpoczynająca Wielki
Tydzień nie będzie palmowa, ale kwiatowa,(Kvetná
Nedele).
W Święta prawie we wszystkich większych miastach organizowane są jarmarki, na których możemy nabyć piękne dekoracje, pisanki, drewniane
figurki, wierzbową rózgę zwaną pomlazką na Poniedziałek Wielkanocny oraz skosztować wielu regionalnych wypieków.
W Święta Czesi raczej nie chodzą do kościoła,
ale za to kolędują, malują pisanki i wypoczywają.
Bardzo kolorowo i barwnie nazwano Wielki tydzień i tak:
– poniedziałek jest niebieski, czyli (Modré pondelí). W tym dniu jest pomlázka. Chłopcy z rózgami ganiają dziewczyny i smagają je po nogach, a w zamian dostaną pisanki, kolorowe wstążki, a dorośli coś do jedzeniai kieliszek wódki.
– wtorek jest żółty, czyli (Žluté úterý)
– środa jest czarna, czyli (Cerná streda) aczkolwiek rzadko używana.Inne nazwy to škaredá i sazometná. Śkaredit oznacza dąsać się i w tradycji
czeskiej niewolno tego dnia być nadąsanym.
Kto nie posłucha tej rady będzie się dąsał się
w każdą środę przez cały rok.Sazometná to stary
czeski zwyczaj wymiatania sadzy z komina.
–czwartek jest zielony, czyli (Zelený ctvrtek).
Podobno kolor zielony pochodzi od tego, że Pan
Jezus modlił się na zielonej łące. Tego dnia milkną
dzwony, które zabrzmią dopiero w Wielką Sobotę.
Legenda głosi iż dobrze jest wraz z ostatnim biciem
dzwonów zabrzęczeć monetami.
–piątek tak jak u Nas zwany wielki, czyli (Veliký
pátek). Starym zwyczajem było przed wschodem
słońca umyć się w potoku, co miało chronić przed
chorobami.
–sobota jest biała, czyli (Bílá sobota).
– niedziela jest kwiatowa czyli,(Kvetná Nedele).
I to na tyle, prawda, że ciekawie i inaczej. Z okazji nadchodzących Świąt Wielkanocnych, Czesi
wraz ze mną składamy najserdeczniejsze życzenia,
dużo uśmiechu, zdrowia i pamiętajcie o umyciu jaj.
Pozdrawia Was Zdenek z Hradca Kralove.
Rys. Szymon Kurzeja
JEŚLI
TO
PRAWDA
TO...
7
KĄCIK POETYCKI
liryka
Rys. Szymon Kurzeja
najpierw słuchać,
dopiero potem być
słuchanym.
istota poezji? wolne żarty.
jeśli poezja to tylko między
istotami.
Kamil Zając
Do „JakRZYĆ” list pani Marianny z Kolbuszowej
Razem z moim i jeszcze somsiadem jemu Zdzisek jest zrobilim marsz dla wartości, bo nie ma wolności bes wartości muwi Zdzisek on tam wie co muwi bo jak ma być wartośc to i wolność no nie.
I jak my szły znaczy Zdzisek muj chłop i ja to jeden taki powiem prosto guwniaż pyta czego tak
idziem to ja muwie rze idziem dla wartości a on tyn guwniasz pyta a co to wartość to ja muwie
że cuś takiego że bes niej wartości znaczy nie ma wolności ale on nie rozómiał to ja muwie że to
tak jest że jak co jest dobre to jest dobre a co nie dobre to niedobre. On ten guwniasz nie zrozumiał
to co z dórnym gadać. A tego waszego co to jemu Szelmiec jest to tegój antyhrysta weśta i utopta
przeciesz w tym waszym Wrocławiu jest może jaka rzeka abo jezioro albo staf z wodą to mu kamień do szyji i utopta jak kota bo to ścierwo najgorsze i dyjabeł fcielony a bedzieta mieli otpust.
I jeszcze bedziem maszerować żeb dostalim te platchforme ale nie te co to same rzydy tam som
i mansony tylko te cyferkowom bo wtedy bendziem so oglondać prawdziwom telewizie. I niech
was ślak trafi abo cuś gorsze jak zaraza.
Czego wam ze szczerego serca rzyczę Marianna z Kolbuszowej
Rys. Szymon Kurzeja
W głebokiej dżungli Gwinei–Papua leży sobie wrak samolotu. W związku z tym, że
spadł z nieba (tylko stamtąd spadają samoloty, co różni je od łodzi podwodnych),
krajowcy, prymitywni ale wielce nabożni Papuasi, uznali to za cud. Samolot uzyskał
status świętości i spowodował powstanie nowej religii. W Europie to nie do pomyślenia, nawet w Albanii...
W filmie krążącym w internecie dwaj liderzy spelunki „Literatka” i redaktorzy szmatławca „JakRZYĆ”, czyli (alfabetycznie) Janusz Domin
i Stanisław Szelc, ani słowem nie wspomnieli o Peci i Arku,którzy
z ogromnym zaangażowaniem i talentem przybliżają nam piękno
języka naszych braci, Czechów. Odpowiedzialny za to jest tzw redaktor (goniec) naczelny, którym jest wyjątkowy szubrawiec i szalbierz
Stanisław Szelc. Redakcja gorąco przeprasza za ten chamski nietakt. Do rzyci z takim naczelnym. Hańba, jak mówi Jan Pietrzak,były
kandydat na Prezydenta RP. Oraz srom korony polskiej, dodaje rada
nadzorcza naszej gazety. Stanisław Szelc
GAZETA NIEOBLICZALNA
Cały Goniec: STANISŁAW SZELC
Vice Goniec i Redaktor odpowiedzialny: MACIEJ ŻURAWSKI
I sekretarz redakcji (wiecznie żywy): STANISŁAW PELCZAR
II sekretarz redakcji: JANUSZ DOMIN
Redaktor graficzny: NICOL NASCOV
Skład i łamanie: BARTOSZ HARLENDER
Stali współpracownicy: KRZYSZTOF DAUKSZEWICZ, TOMASZ PISS, ARTUR KUSAJ,
KRZYSZTOF JAROSZYŃSKI, KRZYSZTOF PIASECKI, HENRYK SAWKA, JERZY TOMASZEWSKI,
SZCZEPAN SADURSKI, JAN WĘGLOWSKI, JACEK ROBACZYŃSKI...
8
REDAKCJA nie ponosi odpowiedzialności za
treść artykułów oraz za błędy ortograficzne.
Realizacja wydawnicza:
OFICYNA WYDAWNICZA ATUT – WROCŁAWSKIE WYDAWNICTWO OŚWIATOWE
PREZES – WITOLD PODEDWORNY
UL. KOŚCIUSZKI 51A, 50–011 WROCŁAW, TEL. 71 342–20–56...58,
FAX 71 341–32–04; ATUT.IG.PL, [email protected]
Z rekomendacji Stowarzyszenia Mędrców Wrocławskich w tym numerze rysuje:
BOGNA KOZERA–RADOMSKA
Jest pracownikiem dydaktycznym wrocławskiej ASP, gdzie prowadzi pracownię rysunku. Należy do grona tych twórców którzy
uważaj ą iż egzaltowanie się talentem jest formą samobójstwa artystycznego. Bognie daleko od takiej postawy. Jest ogromnie
pracowita nie tylko jako artystka ale i jako dydaktyk. Znajduje się w przededniu habilitacji. Myślę, że taką postawę wyrobiła sobie
studiując rzeźbę. Jest ona bowiem absolwentką specjalizacji malarstwa Instytutu Sztuki uniwersytetu opolskiego i rzeźby, którą
ukończyła na Akademii wrocławskiej w pracowni prof. Leona Podsiadłego. Jest autorką wielu wystaw artystycznych zarówno
w kraju jak i za granicą oraz zapraszana była do udziału w plenerach rzeźbiarskich, które zaowocowały kilkoma znaczącymi realizacjami. Rysunek traktuje z wyjątkową estymą i należnym mu szacunkiem. To samodzielna i bardzo osobista forma wypowiedzi,
o czym można się przekonać wertując poszczególne strony dzisiejszego „Jak rzyć”.
Nicolas Egejski

Podobne dokumenty