pobierz pdf - Fronda LUX
Transkrypt
pobierz pdf - Fronda LUX
PISMO POŚWIĘCONE FRONDA Nr 37 Rok 2005 od narodzenia Chrystusa FRONDA Nr 37 ZESPÓŁ Nikodem Bończa-Tomaszewski, Michał Dylewski, Grzegorz Górny, Marek Horodniczy (redaktor naczelny), Aleksander Kopiński, Estera Lobkowicz, Filip Memches, Marcin Mścichowski, Sonia Szostakiewicz, Tomasz P. Terlikowski, Rafał Tichy, Wojciech Wencel. Jan Zieliński PODZIĘKOWANIA Waldemar Bieniak, Natalia Budzyńska, Paweł Filipiak, Tadeusz Grzesik, Piotr Frączyk-Smoczyński. Łukasz Łangowski, Schmaletz, Maciej M. Michalski PROJEKT OKŁADKI MHJGZ OPRACOWANIE CRAFICZNE Jan Grzegorz Zieliński grafiki na stronach: 81,107,109,124-133, 307 Maciej M. Michalski REDAKCJA STYLISTYCZNA I KOREKTA JMD ADRES REDAKCJI I WYDAWCY ul. Jana Olbrachta 94, 01-102 Warszawa tel.: (022) 836 54 44; fax: (022) 877 37 35 www.fronda.pl [email protected] WYDAWCA Fronda.pl Sp. z o.o. Zarząd: Michał Jeżewski DRUK Wydawnictwo AA s.c. pl. Na Groblach 4, 31-101 Kraków tel. (012) 422 89 83, 422 13 44, fax 292 72 96 e-mail: [email protected] Prenumerata Pisma Poświeconego Fronda Księgarnia Ludzi Myślących ul. Tamka 45, 00-355 Warszawa tel.: (022) 828 13 79 • e-mail: [email protected] • www.xlm.pl, firma Kolporter (wszelkie informacje - www.kolporter.com.pl) oraz firma RUCH S.A. (wszelkie informacje - www.ruch.com.pl) Aby otrzymywać kolejne numery za zaliczeniem pocztowym, prosimy wypełnić stałe zamówienie na stronie internetowej www.ksiegarnia.fronda.pl Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania skrótów i zmiany tytułów. Materiałów niezamówionych nie odsyłamy. Redakcja „Frondy" nie ponosi odpowiedzialności za treść i formę reklam. ISSN 1 2 3 1 - 6 4 7 4 Indeks 3 8 0 2 0 2 S P I S R Z E C Z Y JAROSŁAW JAKUBOWSKI Twój styl 6 SONIA SZOSTAKIEWICZ Groza szwecjalizmu 9 NILS-ERIC SANDBERC Co poszło źle w Szwecji? 24 ROZMOWA Z MARIANNĘ SICSTRÓM Nie będziesz miał innego Socjalu przede m n ą 38 ROZMOWA Z ARCYBISKUPEM CARLEM-CUSTAVEM H A M M A R E M Postkościół w społeczeństwie postotwartym 44 AKE CREEN Hate speech (stenograficzny zapis kazania pastora) 50 ROZMOWA z AKE CREENEM Skazany za homofobię 69 DEBATA INTERNETOWA Szwecja z w r a c a uwagę na problem zoofilii 75 WOJCIECH WENCEL Visby JESIEŃ 2 0 0 5 82 3 PRZEMYSŁAW DULĘBA W kraju Odyna. Obrazki z podróży po Danii 92 BENIAMIN MALCZYK PESSIMUS Kod Andersena 99 TADEUSZ CHABROWSKI Wilcze łyko Dynia Chrzan 103 104 105 ZENON CHOCIMSKI RAK (Reinkarnacja, Azja, Komunizm) 106 JĘDRZEJ ABRAMOWSKI Mity reinkarnacji 110 CRZECORZ KUCHARCZYK Inna twarz buddyzmu 124 BARTOSZ WIECZOREK Budda wędruje przez Niemcy 134 MAŁGORZATA TERLIKOWSKA Powtórnie narodzony guru 145 JAROSŁAW JAKUBOWSKI Z wielkiej litery Więc Inny świat Erotyk 152 153 154 155 ROZMOWA Z ALAINEM BESANCONEM Materializm jest OK 156 TOMASZ MERTA Pęknięta tradycja 184 TOMASZ P. TERLIKOWSKI Podwójne starcie 192 MAGDA PIETRZAK-MERTA Nie przeminęło z wiatrem 4 200 FRONDA 37 ANDRIEJ STOLAROW Zmierzch bogów 212 JANUSZ NOWAK Szproty, wspomnienie „Ile minut w godzinie, a godzin w wieczności" 238 239 PRZEMYSŁAW DAKOWICZ Mój prapradziadek Jan Pestka granatu 240 243 ROZMOWA Z KRZYSZTOFEM JARYCZEWSKIM Wyjście z Zerostanu 246 FILIP MEMCHES Dzień ukamienowania 252 KRZYSZTOF KĘDZIOR Kim jest Allah? 256 BOGUSŁAW CHRABOTA O sile milczenia 262 BOGUSŁAW CHRABOTA Rozmowa Alberta z Bogiem 272 ALEKSANDER KOPIŃSKI Księga trudnego powrotu 278 MAREK ORAMUS Czerwona utopia Stanisława Lema 292 ARTUR NOWACZEWSKI Czytanie miast 302 NOTY O A U T O R A C H 308 c iężkie, błyszczące n o . G ó w n o opakowane jazdy, obleśny instruk stosy czasopism. w nadzieję. tor. Kurs języka. Głupi Wyrzucane w każdą sobotę, tylko w sobotę i niesmaczne obiady m o ż n a zrobić porządki. z mikrofalówki. Bóle Brak etatu, ale pracy aż za dużo. Wczesne wstawanie i późne kursanci. Prywatne lek Późne powroty cje. Kosztem wyrzeczeń. Jak ty to robisz? brzucha, Luźny stolec. Czy m o ż n a schudnąć Albo zatwardzenie. jeszcze bardziej? Jogurt, Niedomaganie. • płatki i h e r b a t a ziołowa. powroty. Nadzieje. Niedojadanie. Lekkie: posiłki, alkoho Podsycane i zabijane. Niedosypianie. le, papierosy. M o ż n a się Na przemian. Depresja, euforia, afazja, epifania. Ambicje. Nieład. Niepokój. Niechęć. ' Ale nie zawsze i nie zmienić w latawiec. Odlecieć. Narkotyki kiedyś tak, teraz już Niezaspokojone. do końca. Czasopisma nie. Bez s e n s u . Szkoda Rosnące. Dławiące. uczą, że nie wolno się życia. Papierosy tak. Zawiść. O n a ma męża, ' poddawać. Telewizja na Alkohol tak. Kawa tak. który ją utrzymuje, ona ucza, że można pozostać Ale z u m i a r e m , bez planuje zakup samocho sobą. Mimo wszystko. przesady. Seks. du. O n a już kupiła nowy Czasami nawet reklamy Tak, w I n t e r n e c i e , model. są wzruszające. Można by na s u c h o . Przez szy to nawet nazwać głębią. b ę . Bezboleśnie i bez Płacz w ubikacji, coraz krótsze rozmowy krwawo. w pracy. W pracy, za Trzydzieści lat i żadnych którą dostaje się gów- zmian. Kurs na p r a w o 6 Bezkrwawe łowy. W ł o d z i m i e r z Puchalski. FRONDA 37 Najlepsze są r o z m o w y Łączenie kariery Nadrabianie. i macierzyństwa. M a t k a o niczym. Na zasadzie Pośpiech. Dziecko skojarzeń. Luźnych. wywieszone n a f l a d z e . Polka w lateksowym Lekkie rozmowy. Pcwiewające nad głową. wdzianku. Twarz na Lekkie papierosy i lek Najlepiej: czyta, mówi, zewnątrz. Twarz do kie alkohole. pisze, liczy, rysuje, bie wewnątrz. Praca na zlecenie. Na akord. Na chwilę. Portfel. Karty stałego ga, chodzi. klienta. Szeroki asorty Zagraniczne waka Perspektywy. Szerokie. cje p l a n o w a n e z rocz m e n t . Promocje i zniżki. Z i m n a szyba w a u t o b u nym wyprzedzeniem. Z ł o t a karta uprawniająca Porządek i odpowie do zakupów po wyjątko dzialność. Miara dojrza wo atrakcyjnych cenach sie. Z i m n e ognie nieba. Trzydzieści dziewięć lat. i zaciągania kredytów na łości. Nieprzebrana. wyjątkowo atrakcyjnych Stanowisko. Nie za wy warunkach. sokie, ale odpowiedzial Aktywność, prze n e . Odpowiedzialność c i w i e ń s t w o pasywr miarą dojrzałości. ności. A s e r t y w n o ś ć . Poziomu. Linii. Stylu. Dbałość o linię. D o b r a Podręcznikiasertyw- S t a n d a r d u . Się. Na p o linia w a r u n k i e m dobre ności. Podręczniki od wierzchni. go samopoczucia. wychowania dzieci. Utrzymanie. Ostry makijaż. Ostre O d n o w a biologicz i p o r a d n i k i od urządza potrawy od Chińczyka. na. Luźne ubrania, styl nia w n ę t r z . S a m o c h ó d , Ze styropianowych pude - jak to się m ó w i - nie dom, mąż/dziecko, łek. Zakupy raz na ty dzień. W piątek wieczór. zobowiązująco elegan drugi s a m o c h ó d , drugie cki. Wyrażający dojrza dziecko. Trzydzieści lat łość i odpowiedzialność. i t e n s a m mąż. kety. Przeciągi na pod N o nieźle, c a ł k i e m ziemnych parkingach. nieźle. W s p o m a g a n i e kie Dziecko w niepub licznej szkole wywieszo ne w gablotce. Dziecko Dbałość o efek u r o d z o n e późno, w bó tywność. D o b r e wy- lach, d u ż o kosztujące. niki. Kłucie serca. Zdjęcia z zagra Utrzymanie stylu. nicznych wakacji. Kurs Utrzymanie tempa. dla zaawansowanych. Utrzymanie p o z i o m u . Kursanci młodsi o 20 lat. D o n o s z e n i e ciąży. P u s t a w e hipermar rownicy. Pełen pakiet. ' Ubezpieczenie i wyposa żenie. Bajki o d t w a r z a n e z kaset, DVD. JAROSŁAW JAKUBOWSKI ABBA Znając mnie, znając ciebie (Knowing Me, Knowing You) Koniec z bestroskim śmiechem cisza już na zawsze przechodzi przez pusty dom łzy w moich oczach tu kończy się ta historia to jest pożegnanie Znając mnie, znając ciebie nie ma nic, co możemy zrobić znając mnie znając ciebie możemy tylko zmierzyć się z tym, przez co musimy przejść zerwanie ze sobą nie jest łatwe, ja wiem lecz ja muszę iść znając mnie, znając ciebie to najlepsze, co mogę zrobić Wspomnienia, dobre dni, złe dni będą ze mną na zawsze w tych starych dobrze znanych pokojach bawiłyby się dzieci teraz jest tylko pustka co tu mówić Znając mnie, znając ciebie nie ma nic, co możemy zrobić znając mnie, znając ciebie możemy tylko zmierzyć się z tym, przez co musimy przejść zerwanie ze sobą nie jest łatwe, ja wiem lecz ja muszę iść znając mnie, znając ciebie to najlepsze, co mogę zrobić ABBA - najpopularniejszy zespół popowy ze Szwecji Autorzy tekstu: Benny Andersson, Stig Andersson & Bjórn Ulvaeus Przekład: Marcin Mścichowski GROZA SZWECJALIZMU SONIA SZOSTAKIEWICZ Była sekretarz stanu USA Madelaine Albright wspomina w swoich Pamiętnikach spotkanie z Kim D z o n g Iłem. P ó ł n o c n o k o r e a ń s k i d y k t a t o r zwie rzył się jej, że nie p o d o b a mu się chiński m o d e l p a ń s t w a , gdyż s t a n o w i mie szaninę socjalizmu i kapitalizmu. Za w z ó r do n a ś l a d o w a n i a Dżucze u z n a ł na t o m i a s t Szwecję, k t ó r a - jego z d a n i e m - p r e z e n t u j e czysty socjalizm. JESIEŃ 2 0 0 5 9 Szwecja, Korea P ó ł n o c n a i Kuba to jedyne trzy kraje na świecie, w których istnieje p a ń s t w o w y m o n o p o l farmaceutyczny. U n i a Europejska wywiera na ciski na Sztokholm, aby apteki stały się częścią w o l n e g o rynku. Pod koniec maja br. sąd w L u k s e m b u r g u stwierdził, że szwedzki m o n o p o l jest w świetle europejskiego p r a w a nielegalny i p o w i n i e n zostać zniesiony. W ł a d z e szwedz kie nie chcą się j e d n a k z t y m pogodzić. Rządzący Szwecją socjaldemokraci wygłaszają publicznie poglądy, których nie powstydziliby się przywódcy KRLD. Na przykład 20 k w i e t n i a br. m i n i ster zdrowia i spraw socjalnych M o r g a n J o h a n s s o n opublikował w „Svenska Dagbladet" artykuł, w k t ó r y m dziwił się, jak cywilizowany, wykształcony człowiek w XXI wieku m o ż e w ogóle jeszcze wierzyć w Boga. W e d ł u g niego religia to absurd, d o g m a t y zaś są z a g r o ż e n i e m dla świata. Po pierwsze: nadbudowa Zgadując, co m o g ł o się w Szwecji s p o d o b a ć Kim D z o n g Iłowi, m o ż n a wy mieniać i m o n o p o l p a ń s t w a , i a t e i z m elit, ale m o ż n a też wskazać na polity kę rodzinną. Liberalny publicysta szwedzki Karl Rudbeck twierdzi, że socjali styczne p a ń s t w o dąży do p o d p o r z ą d k o w a n i a sobie możliwie jak największych obszarów życia społecznego, w związku z t y m niszczy wszelkie niezależne od siebie ośrodki władzy i a u t o r y t e t u . Takim o b i e k t e m destrukcji stała się w Szwecji rodzina. Redaktor miesięcznika „Nyliberalen" H e n r i k Bejke m ó w i , że „ r o d z i n a stała się celem ataku socjalistów, gdyż ze swej n a t u r y preferuje p e w i e n r o dzaj wychowania, który m o ż e odgrywać rolę alternatywy w o b e c instytucji opiekuńczych p a ń s t w a . Rodzina tworzy siatkę o c h r o n n ą dla człowieka, k t ó ry w m o m e n c i e , gdy pojawiają się problemy, n p . brak pieniędzy czy k ł o p o t y z d r o w o t n e , m o ż e się zwrócić o p o m o c do krewnych. P a ń s t w o dąży do zerwa nia więzi rodzinnych po to, by ludzie zwracali się z p o m o c ą b e z p o ś r e d n i o do niego. W t e n s p o s ó b uzależnia ich od siebie". Szwedzka lewica, w o d r ó ż n i e n i u od k o m u n i s t ó w w innych krajach, bu dowę socjalizmu p o s t a n o w i ł a rozpocząć nie od nacjonalizacji gospodar ki, lecz od z m i a n w sferze społecznej i obyczajowej. Używając t e r m i n o l o gii marksistowskiej, s k o n c e n t r o w a ł a się więc na n a d b u d o w i e , a nie na bazie (co zgodne było z p o s t u l a t a m i w ł o s k i e g o działacza k o m u n i s t y c z n e g o A n t o n i a 10 FRONDA 37 Gramsciego). G o s p o d a r k a p o z o s t a ł a w dużej części w rękach prywatnych, co umożliwiło osiągnięcie dobrych w y n i k ó w e k o n o m i c z n y c h . Socjaliści skupi li się n a t o m i a s t na inżynierii społecznej. C e l e m było w y c h o w a n i e n o w e g o człowieka i stworzenie n o w e g o s p o ł e c z e ń s t w a . Ż e b y to osiągnąć, t r z e b a było najpierw zniszczyć stare struktury. Nic więc dziwnego, że p r a w o d a w s t w o uchwalane w Szwecji sprzyjało rozbiciu więzi r o d z i n n y c h na różnych pozio m a c h : między w s p ó ł m a ł ż o n k a m i , m i ę d z y rodzicami a dziećmi i m i ę d z y w n u kami a dziadkami. Rozłam: mąż - żona W Szwecji notuje się rocznie 38 tys. m a ł ż e ń s t w i 31 tys. rozwodów. 60 proc. dzieci rodzi się w związkach p o z a m a ł ż e ń s k i c h , 20 proc. jest zaś wychowy wanych przez s a m o t n y c h rodziców. Pojawiają się n o w e a l t e r n a t y w n e for my „rodzin", n p . sambo - czyli „mieszkający r a z e m " lub serbo - „mieszkający oddzielnie". W 1995 roku p a r l a m e n t szwedzki zalegalizował też pary h o m o s e k s u a l n e . W e d ł u g S ó r e n a A n d e r s s o n a ze Związku R ó w n o u p r a w n i e n i a Seksualnego (RFSL) ok. 40 tys. o s ó b m o ż e pochwalić się tym, że przynaj mniej j e d n o z jego rodziców było h o m o s e k s u a l i s t ą . Szwedzki p a r l a m e n t przy jął 3 czerwca br. u s t a w ę o inseminacji p a r lesbijskich, k t ó r e zezwala d w ó m kobietom na z a p ł o d n i e n i e in vitro na koszt p a ń s t w a . Elina Aberg ze szwedzkiej młodzieżówki Zielonych mówi, że tradycyjna rodzina należy w Szwecji do przeszłości, n a t o m i a s t przyszłością jest poliga mia. Taki postulat zgłosiło oficjalnie kierownictwo jej ugrupowania. Pojawiają się nawet pomysły, by zdelegalizować rodzinę w ogóle jako instytucję ze swej natury opresywną i dyskryminacyjną. Szwedzcy naukowcy już teraz piszą całe rozprawy o tzw. plastikowych rodzinach, czyli hybrydach powstałych po kil ku małżeństwach i kilku rozwodach. Dziecko w takiej rodzinie ma n p . cztery mamy, sześciu t a t ó w i liczne rodzeństwo, którego często nie jest się w stanie doliczyć. Państwowe uczelnie finansują badania, które mają ukazać pozytywne strony tego typu rozwiązań. Profesor Margareta Back-Wiklund z uniwersytetu w Góteborgu opowiada, że dzieci wędrujące po kolejnych rozwodach od jednej rodziny do drugiej nabywają w t e n sposób doświadczenia życiowego i kapita łu społecznego, który m o ż e im się przydać w dorosłym życiu. Najczęściej przy woływanym a r g u m e n t e m świadczącym o wyższości „plastikowych" rodzin n a d JESIEŃ 2 0 0 5 11 normalnymi ma być fakt, że dzieci na święta dostają znacznie więcej prezentów. Dawid Bechtel, śpiewak operowy ze Sztokholmu, w s p o m i n a , że już w pierw szej klasie podstawówki dowiedział się, jak wspaniałą rzeczą jest rozwód i jak to dobrze, gdy dziecko m o ż e mieć czworo rodziców. Ż a d n a partia w Szwecji, p o z a m a ł o liczącymi się c h a d e k a m i , nie m ó w i o p r o w a d z e n i u polityki p r o r o d z i n n e j . Obowiązujące przepisy, zwłaszcza sy s t e m podatkowy, faworyzują n a t o m i a s t i n n e rodzaje związków k o s z t e m tra dycyjnej rodziny. Większość r o z w o d ó w ma miejsce po u r o d z e n i u pierwsze go dziecka, co wynika m.in. z tego, że m a t k a s a m o t n i e wychowująca dziecko m o ż e liczyć na wysokie zasiłki ze s t r o n y p a ń s t w a , n a t o m i a s t p e ł n a r o d z i n a już nie. Częstym zjawiskiem są w o b e c t e g o fikcyjne rozwody, na k t ó r e m a ł żonkowie godzą się tylko ze w z g l ę d ó w finansowych. Ponieważ j e d n a k u r z ę dy skarbowe ścigają tego rodzaju nadużycia, rozwiedzeni, lecz żyjący ze s o b ą m a ł ż o n k o w i e m u s z ą prowadzić p o d w ó j n ą grę - p r z e d p a ń s t w e m , sąsiadami, a niekiedy n a w e t p r z e d w ł a s n ą rodziną. Efekt polityki jest taki, że w y c h o d z e n i e za mąż s t a ł o się n i e o p ł a c a l n e fi n a n s o w o . Mąż przestał być najważniejszym o p a r c i e m żony - rolę tę przejęło państwo. Rozłam: rodzice - dzieci P a ń s t w o przejęło też całkowitą n i e m a l k o n t r o l ę n a d w y c h o w a n i e m dzieci. Ponieważ wysokie p o d a t k i uniemożliwiają u t r z y m a n i e rodziny z jednej p e n sji, obydwoje rodzice m u s z ą pracować, a dziecko przez cały dzień przebywa w szkole publicznej lub innych p a ń s t w o w y c h instytucjach opieki. System p o datkowy zniszczył zresztą i n n e możliwości w y c h o w a n i a dzieci przez p a ń s t w o - większość prywatnych przedszkoli i szkół z b a n k r u t o w a ł a , a na wynajęcie niańki lub opiekunki do dzieci m o g ą sobie pozwolić tylko najbogatsi. Przez lata w m e d i a c h p r o p a g o w a n y był też pogląd, że właściwe wychowa nie dzieci m o g ą zapewnić tylko specjalnie wykształceni eksperci. P o d w a ż o n a została z u p e ł n i e wychowawcza rola rodziny. J e d n o c z e ś n i e na skutek t r i u m fów „wolnej pedagogika" d o s z ł o do tego, że 12-letnie dziecko m o ż e już s a m o decydować o swoich losach w b r e w woli rodziców. Od 1979 roku w Szwecji obowiązuje całkowity zakaz w y m i e r z a n i a kar cie lesnych dzieciom. Grozi za to roku do 10 lat więzienia. Kara grozi za takie 12 FRONDA 37 przestępstwa, jak m.in. klaps w p u p ę , pociągnięcie za u c h o czy p o d n i e s i e n i e głosu. Już w przedszkolu dzieci są i n f o r m o w a n e o swoich p r a w a c h : mają o b o wiązek zgłosić na policję każdy t e g o typu przypadek. G ł o ś n a była n i e d a w n o w Szwecji sprawa nastoletniej Agnety, k t ó r a posta nowiła zemścić się na ojczymie za to, że oddał kocięta do uśpienia. Oskarżyła go o pobicie i m o l e s t o w a n i e seksualne, co skończyło się s k a z a n i e m go na dwa lata więzienia i 83 tys. k o r o n o d s z k o d o w a n i a . Matce, k t ó r a nie uwierzyła w opowieść córki, o d e b r a n o p r a w a rodzicielskie, A g n e t a zaś trafiła do rodzi ny zastępczej. Kiedy po trzech miesiącach z a ł a m a n a dziewczyna zdecydowała się przyznać do fałszerstwa, p r o k u r a t o r nie dał jej wiary i mężczyzna m u s i a ł odsiedzieć wyrok. I n n a głośna sprawa dotyczyła kolejnej nastolatki, k t ó r a oskarżyła swego ojca i kolegę, że wykorzystywali ją seksualnie. Dziewczyna p o d a w a ł a fikcyj ne nazwy i adresy lokali, w których m i a ł o dojść do owych zdarzeń, a policja JESIEŃ 2 0 0 5 13 i p r o k u r a t u r a n a w e t nie zadały sobie t r u d u , aby sprawdzić p r a w d z i w o ś ć tych informacji. W efekcie mężczyźni odsiedzieli w więzieniu po trzy lata, z a n i m fikcja wyszła na jaw. Niemal zawsze w wypadku konfliktu między rodzicem a dzieckiem wymiar sprawiedliwości przyjmuje p u n k t widzenia osoby nieletniej. W szwedzkim pra wie nie istnieje zresztą pojęcie władzy rodzicielskiej. Istnieje za to obowiązek opieki i odpowiedzialności za dziecko, który nałożony jest z a r ó w n o na rodzi ców, jak i na p a ń s t w o . To ostatnie, poprzez swoje instytucje, m o ż e kontrolować życie rodzinne, a n a w e t w nie ingerować. C e n t r a l n ą tego typu placówką jest Główny Zarząd Zdrowia i Opieki Społecznej, zwany w Szwecji p o p u l a r n i e „socjalem". Rocznie odbiera on rodzicom od 10 do 12 tys. dzieci. G ł o ś n y m e c h e m odbił się opisywany p ó ł t o r a roku t e m u przez szwedzką prasę przypadek rodziny z G ó t e n e . Pewien k r e w n y p o s t a n o w i ł się zemścić za jakąś przykrość i d o n i ó s ł do „socjalu", że 10 lat wcześniej ojciec bił w tej r o dzinie dwoje dzieci. Pracownicy „socjalu" w tajemnicy p r z e d rodzicami za trzymali dzieci w szkole, przewieźli do o ś r o d k a opiekuńczego, a n a s t ę p n i e rozdzielili je i umieścili w d w ó c h różnych r o d z i n a c h zastępczych. Chociaż śledztwo policyjne wykazało, że ojciec jest niewinny, to j e d n a k „socjal" nie chciał oddać dzieci r o d z i c o m . D w a i p ó ł roku t r w a ł a b i t w a z u r z ę d a m i r o z m a itych instancji, z a n i m rodzinie z n ó w u d a ł o się połączyć. „Rodziną zastępczą", do której m o ż e trafić dziecko o d e b r a n e s w o i m ro dzicom, m o ż e okazać się n p . s a m o t n y alkoholik. W t e n s p o s ó b „socjal" osią ga jeszcze j e d e n swój cel, gdyż likwiduje bezrobocie - taki s a m o t n y p s e u d o rodzic otrzymuje b o w i e m od p a ń s t w a w y n a g r o d z e n i e . Rozłam: dziadkowie - wnuki Autorytet u dzieci tracą nie tylko rodzice, lecz r ó w n i e ż nauczyciele. Aż do ós mej klasy u c z n i o m nie w o l n o stawiać stopni, nie w o l n o ich zostawić na dru gi rok w tej samej klasie ani u s u n ą ć ze szkoły. Dzieci już od przedszkola m ó wią do nauczycieli na „ t y " i nie m u s z ą o d p o w i a d a ć na ich p o w i t a n i e . Maria N a e s s t r ó m , która pracuje w sztokholmskiej szkole jako nauczycielka angiel skiego, opowiada, że w wielu klasach nie s p o s ó b pracować z p o w o d u chaosu, hałasu i agresji na lekcjach. W Szwecji często d o c h o d z i do pobić nauczycieli przez uczniów i zamykania szkół na wiele tygodni, by przywrócić porządek. 14 FRONDA 37 Jak m ó w i N a e s s t r o m , p a ń s t w o , k t ó r e w latach 60. zastąpiło rodzinę, t e r a z nie jest w stanie poradzić sobie ze s w o i m i obowiązkami. Z p o w o d u narastają cego kryzysu p a ń s t w a d o b r o b y t u i związanych z t y m p r o b l e m ó w finansowych - nie ma już tyle pieniędzy na świetlice, p u n k t y opieki i ogniska dla dzieci. Zamyka się szkoły i przedszkola. W efekcie coraz częściej dzieci p o z b a w i o n e są opieki z a r ó w n o rodziny, jak i p a ń s t w a oraz p o z o s t a w i o n e s a m e sobie. Podobnie dzieje się w Szwecji z l u d ź m i w p o d e s z ł y m wieku. Niegdyś p a ń s t w o stworzyło r o z b u d o w a n y s y s t e m o ś r o d k ó w dla starców i wzywa ło do umieszczania d z i a d k ó w w p a ń s t w o w y c h d o m a c h opieki społecznej. Przekonywano, że będą t a m otoczeni właściwą troską, co odciąży m ł o d e r o dziny z dziećmi. O b e c n i e co jakiś czas wybuchają afery związane z niewłaści wą opieką w tego typu placówkach, co wynika z p r o b l e m ó w finansowych, n p . n i e d a w n o prasa ujawniła, że w ranie j e d n e g o ze starców pojawiły się m r ó w ki, gdyż nikt nie zmieniał mu o p a t r u n k u . Polscy księża, pełniący funkcje ka p e l a n ó w w d o m a c h starców, opowiadają, że p e n s j o n a r i u s z e w tych o ś r o d k a c h najbardziej skarżą się na s a m o t n o ś ć - najpierw p r z e s t a ł y odwiedzać ich dzie ci i w n u k i , teraz zaś pracownicy opieki socjalnej. Szwedzkie społeczeństwo w coraz większym stopniu cierpi zresztą na samot ność. Jak mówi Henrik Bejke, jest to wynik rozbicia przez państwo więzi uczucio wych i emocjonalnych w rodzinach. Dane statystyczne mówią, że aż 70 proc. wszyst kich gospodarstw domowych w Sztokholmie to gospodarstwa jednoosobowe. Być m o ż e z t y m należy wiązać fakt, że najczęstszą przyczyną śmierci o s ó b między 14. a 44. r o k i e m życia jest s a m o b ó j s t w o - rocznie u m i e r a w t e n spo sób ok. 1300 Szwedów. S y m p t o m a t y c z n y m w y r a z e m pogłębiającej się s a m o t n o ś c i w s z w e d z k i m społeczeństwie są z m i a n y w sztuce p o c h ó w k u . W S z t o k h o l m i e 90 proc. zmar łych jest po śmierci p o d d a w a n y c h kremacji. Ponieważ p o g r z e b jest możli wy dopiero po wykreśleniu z m a r ł e g o z listy p o d a t n i k ó w w urzędzie skarbo wym, często mijają aż dwa miesiące od m o m e n t u z g o n u do chwili p o c h ó w k u . Wówczas j e d n a k okazuje się, że aż 40 proc. u r n z p r o c h a m i zmarłych p o zostaje nieodebranych, gdyż nie zgłasza się po nie nikt z rodziny. D y r e k t o r techniczny s z t o k h o l m s k i e g o c m e n t a r z a , Bórje Olson, m ó w i , że coraz częst szą praktyką jest też rozsypywanie p r o c h ó w bez u d z i a ł u kogokolwiek, gdyż o s t a t n i ą wolą z m a r ł e g o było niezapraszanie nikogo na p o g r z e b i nieposiada nie grobu - w jego nekropolii o d n o t o w a n o 60 tys. takich wypadków. JESIEŃ 2 0 0 5 |5 Olson przyjmuje te z m i a n y jako n a t u r a l n e i n i e u c h r o n n e . J e s t n a t o m i a s t nie zwykle d u m n y z tego, że energia w y t w a r z a n a w k r e m a t o r i u m podczas pale nia zwłok się nie m a r n u j e . Na j e d n y m s t o ł e c z n y m c m e n t a r z u ogrzewa o n a budynki administracyjne, na d r u g i m zaś jest p o d ł ą c z o n a do s y s t e m u ociepla nia miasta. Rozkład: Kościół W wielu krajach w s p a r c i e m dla rodziny i z a p o r ą p r z e d rewolucją obycza jową pozostaje Kościół. N i e dotyczy to j e d n a k Szwecji. Co prawda, lutera nie stanowią t a m 94 proc. ludności, ale praktykuje zaledwie 2 proc. z nich. Poza tym - jak wynika z b a d a ń SIFO (Szwedzkiego I n s t y t u t u Badania Opinii Publicznej) - z owych 94 proc. tylko 6 proc. u w a ż a się za chrześcijan, za to 20 proc. za ateistów, a 36 proc. deklaruje, że wyznaje w ł a s n ą religię. I n n e dane mówią, że tylko 16 proc. wierzy w istnienie Boga, n a t o m i a s t d w a razy więcej - w istnienie kosmitów. L u t e r a ń s k i m p a s t o r e m m o ż n a zostać po trzymiesięcznym kursie - wia ra nie jest przy tym w y m a g a n a . Są pastorzy, którzy przyznają, że nie wierzą w Boga, ale lubią swoją pracę, bo jest b a r d z o ciekawa. Ta z ł o ż o n a sytuacja religijna ma swe ź r ó d ł o w historii i wiąże się z p o w s t a n i e m w XVI wieku p r o t e s t a n t y z m u . Panujący w ó w c z a s w Szwecji król G u s t a w Waza p o t r z e b o w a ł pieniędzy na spłacenie wojska i p r z e p r o w a d z e n i e reform. Ponieważ najbogatszą instytucją w kraju był Kościół katolicki, król p o s t a n o w i ł przejąć jego majątek. Uczynił to w 1527 roku przy p o p a r c i u par l a m e n t u , po czym s a m ogłosił się głową Kościoła i zerwał s t o s u n k i ze Stolicą Apostolską. Pomógł mu w tym w y d a t n i e specjalnie w e z w a n y po to do Szwecji ks. Olaus Petri, który s t u d i o w a ł w W i t t e n b e r d z e p o d o k i e m Marcina Lutra. Oficjalne ogłoszenie Szwecji p a ń s t w e m p r o t e s t a n c k i m n a s t ą p i ł o w 1593 roku, kiedy to syn G u s t a w a Wazy, Karol IX, zwołał w Uppsali synod bisku p ó w i k a p ł a n ó w z całego kraju, który - p o d groźbą w y m i e r z o n y c h przez króla a r m a t - przyjął jako obowiązujące a u g s b u r s k i e w y z n a n i e wiary z 1530 roku. Katolicyzm został wyjęty spod prawa. Za t r w a n i e przy n i m groziła najpierw kara śmierci, a p o t e m banicja. Prawo z 1683 roku m ó w i ł o , że ż a d e n d u c h o w ny katolicki nie m o ż e przebywać na t e r e n i e Szwecji p o d groźbą kary śmierci, a każdy, k t o udzieli mu schronienia, będzie wygnany z kraju. Kiedy w 1654 1£ FRONDA 37 roku królowa Krystyna przeszła z l u t e r a n i z m u na katolicyzm, by m ó c prak tykować swą wiarę, zrzekła się t r o n u i opuściła Szwecję. Stan prawnej dys kryminacji Kościoła katolickiego trwał p o n a d 3 5 0 lat. Karę banicji z n i e s i o n o w 1860 roku, ale d o p i e r o w roku 1952 katolicy w Szwecji uzyskali p e ł n ą wol ność religijną. Przez t e n czas Kościół l u t e r a ń s k i w całości p o d p o r z ą d k o w a n y został pań stwu. Biskupi m i a n o w a n i byli najpierw przez króla, a później przez rząd. Z czasem uchwalanie p r a w a kościelnego znalazło się w gestii p a r l a m e n t u , który regulował nie tylko sprawy administracyjne Kościoła, lecz również m i a ł wpływ na kwestie n a u c z a n i a wiary i m o r a l n o ś c i . Nic więc dziwnego, że Kościół przestał być t r a k t o w a n y jako instytucja d u chowa, a zaczął być postrzegany jako kolejny urząd państwowy. Pastorzy sta li się funkcjonariuszami kultu i m o r a l i s t a m i na etacie p a ń s t w a . Ma to także konsekwencje teologiczne i d u s z p a s t e r s k i e , k t ó r e trwają do dziś. Jeżeli b o w i e m u t o ż s a m i a m y Kościół z p a ń s t w e m , a p a s t o r a z u r z ę d n i k i e m , to grzech n i e u c h r o n n i e identyfikować m u s i m y z n a r u s z e n i e m prawa. Wielu S z w e d ó w nie jest w stanie pojąć dziś katolickiego r o z u m i e n i a grzechu - w e d ł u g nich to, co jest zgodne z obowiązującym p r a w e m , nie m o ż e być g r z e c h e m . Socjaldemokracja, k t ó r a zaczęła rządzić w latach 20. XX wieku, p o s t a n o wiła nie zrywać jedności Kościoła z p a ń s t w e m , lecz bardziej w z m o c n i ć jego zależność od władzy świeckiej. W efekcie n a s t ą p i ł o jeszcze większe upolitycz nienie, a właściwie upartyjnienie Kościoła l u t e r a ń s k i e g o , który w wielu kwe stiach zaczął m ó w i ć g ł o s e m partii socjaldemokratycznej. Szybko przyniosło to k o n k r e t n e efekty. W latach 50. u d z i e l o n o pierw szych święceń kapłańskich k o b i e t o m , a w 1997 roku pierwsza przedstawi cielka płci żeńskiej została b i s k u p e m . W latach 60. Kościół l u t e r a ń s k i zaak ceptował idee rewolucji seksualnej, wycofując się z p o t ę p i e n i a antykoncepcji, aborcji czy współżycia p r z e d m a ł ż e ń s k i e g o . W latach 90. z kolei rozwinął się ruch gejowski w e w n ą t r z Kościoła, widoczny zwłaszcza w ś r ó d p a s t o r ó w i pastorzyc, którzy domagają się p r a w a do zawierania h o m o s e k s u a l n y c h m a ł ż e ń s t w kościelnych. Przychylnie na p o s t u l a t y te spogląda zwierzchnik Kościoła szwedzkiego, arcybiskup Uppsali ( o d p o w i e d n i k n a s z e g o p r y m a s a ) Carl-Gustav H a m m a r . W 1998 roku zorganizował on w uppsalskiej k a t e d r z e wystawę fotograficz ną Ecce homo, k t ó r a p r z e d s t a w i a ł a J e z u s a z A p o s t o ł a m i jako h o m o s e k s u a l i JESIEŃ 2 0 0 5 stów i transwestytów. Później rozpoczęła się p u b l i c z n a dyskusja, n a z w a n a „debatą o Jezusie". Arcybiskup H a m m a r zanegował w niej n a d p r z y r o d z o ny charakter osoby i misji Jezusa. W o d p o w i e d z i j e d n y m g ł o s e m odezwa li się szwedzcy katolicy i zielonoświątkowcy - ich d u c h o w i zwierzchnicy wy dali w s p ó l n e oświadczenie chrystologiczne, stwierdzając, że J e z u s był S y n e m Boga i Zbawicielem. Żeby lepiej z r o z u m i e ć s t a n o w i s k o l u t e r a ń s k i e g o lidera, należy p o z n a ć charakter funkcjonowania jego wspólnoty. O t ó ż w Kościele p a ń s t w o w y m p a s t o r a z a t r u d n i a parafia, której zarząd p o c h o d z i z w y b o r ó w lokalnych, od bywających się w e d ł u g list partyjnych. W wyborach tych m o g ą brać udział wszyscy zamieszkali na t e r e n i e parafii, n a w e t osoby niewierzące. Komuniści, którzy c h ę t n i e z tego korzystali, podkreślają, że wybór p a s t o r a jest j e d n y m 18 FRONDA 37 z p o w s z e c h n y c h p r a w obywatelskich. Efekt j e s t taki, że większość p a s t o r ó w i niemal wszyscy biskupi byli c z ł o n k a m i partii politycznych. N i e k t ó r z y z nich publicznie przyznawali też, że należą do m a s o n e r i i . Przynależność do Kościoła nie m u s i a ł a się wiązać z w i a r ą ani n a w e t z c h r z t e m - s a m fakt u r o d z i n sprawiał, że mieszkaniec Szwecji a u t o m a t y c z nie stawał się w i e r n y m Kościoła p a ń s t w o w e g o . O t r z y m a n i e PESEL-u było r ó w n o z n a c z n e ze w s t ą p i e n i e m do Kościoła. Pod koniec lat 90. w Szwecji rozgorzała wielka d e b a t a teologiczna na t e m a t luterańskiej tożsamości. S p r o w o k o w a ł a ją telewizyjna w y p o w i e d ź pew nego imigranta, który otrzymał szwedzkie obywatelstwo, a t y m s a m y m zo stał wpisany na listę wiernych szwedzkiego Kościoła p a ń s t w o w e g o . P r o b l e m polegał na tym, że imigrant ów był m u z u ł m a n i n e m , nie był ochrzczony i nie wierzył w C h r y s t u s a . Sam z a i n t e r e s o w a n y opowiadał, że p o s z e d ł się p o r a d z i ć w tej sprawie miejscowego pastora, który powiedział m u , że ani brak c h r z t u , ani wyznawanie islamu nie s t a n o w i ą przeszkody, aby być c z ł o n k i e m Kościoła luterańskiego. Dyskusja, jaka p o t e m rozgorzała, podzieliła szwedzkich t e o logów - j e d n i utrzymywali, że m u z u ł m a n i n t e n , nie wyrzekając się islamu, m o ż e być z a r a z e m chrześcijaninem; inni twierdzili z kolei, że w y m a g a n y jest przynajmniej chrzest. O s t a t e c z n i e zwyciężyło to drugie s t a n o w i s k o - t y m bardziej że d o s z ł o do rozdziału Kościoła od p a ń s t w a . N a s t ą p i ł o to 1 stycz nia 2 0 0 0 roku, choć o d p o w i e d n i a u c h w a ł a z o s t a ł a przyjęta przez szwedzki p a r l a m e n t 8 sierpnia 1995 roku. J e d y n ą partią, k t ó r a o p o w i e d z i a ł a się wów czas za p o z o s t a w i e n i e m p a ń s t w a w y z n a n i o w e g o i przeciw jego rozdziałowi z Kościołem, byli k o m u n i ś c i . Kościół się co p r a w d a uniezależnił, ale wciąż pozostaje p o d silną p r e sją władz. 16 lipca 2 0 0 4 roku w i c e p r e m i e r M o n a Sahlin p o d c z a s Festiwalu D u m y Gejowskiej zażądała, by Kościoły udzielały ś l u b ó w h o m o s e k s u a l n y c h , bo w przeciwnym wypadku u t r a c ą p r a w o do udzielania m a ł ż e ń s t w w ogóle. Od 1995 roku pastorzy w Szwecji błogosławią b o w i e m w świątyniach związ ki h o m o s e k s u a l n e , ale akt t e n nie ma c h a r a k t e r u ślubu kościelnego. Triumf: s o c j a l d e m o k r a c j a Wpływ socjaldemokratów na kształt życia politycznego, s p o ł e c z n e g o i eko n o m i c z n e g o jest ogromny, gdyż rządzą oni Szwecją n i e m a l n i e p r z e r w a n i e JESIEŃ 2 0 0 5 19 od 1921 roku - z wyjątkiem dziewięciu lat ( 1 9 7 6 - 1 9 8 2 i 1 9 9 1 - 1 9 9 4 ) . Ich koncepcje znakomicie wpisały się zresztą we wcześniejsze tradycje szwedz kie, głoszące zależność p o d d a n e g o od p a ń s t w a . W XIX wieku prof. C h r i s t i a n Jacob Bostróm stworzył teorię p a ń s t w a - b ó s t w a , k t ó r e o b d a r z o n e było m o c ą rozwiązywania wszelkich p r o b l e m ó w społecznych. Twórczym rozwinięciem tej tezy stały się późniejsze koncepcje XX-wiecznych szwedzkich p r e m i e r ó w : Pera-Albina H a n s o n a (o „ n a r o d o w y m d o m u " ) i Tage E r l a n d e r a (o „silnym społeczeństwie"). Różnicę w pozycji p a ń s t w a i j e d n o s t k i najlepiej widać w p r a w o d a w s t w i e . Wszelkie wykroczenia przeciwko p a ń s t w u , takie jak n p . u n i k a n i e p o d a t k ó w czy kontrabanda, t r a k t o w a n e są z całą surowością i nie m o g ą liczyć na pobła żanie. Świadczy o tym następujący przykład: w 1945 roku po czterech latach nieobecności zawinął do p o r t u szwedzki statek, który podczas rejsu na p ó ł k u 20 FRONDA 37 li wschodniej zosta! i n t e r n o w a n y przez Japończyków. Po latach niewoli zdzie siątkowana c h o r o b a m i załoga wróciła do kraju i od razu trafiła do więzienia za niepłacenie podatków. Z czasem obciążenia p o d a t k o w e zwiększały się coraz bardziej (w 1976 roku z n a n a pisarka, n o t a b e n e należąca do partii socjaldemokratycznej, Astrid Lindgren otrzymała n a g r o d ę literacką, za k t ó r ą m u s i a ł a zapłacić p o d a t e k w wysokości 104 proc. wartości n a g r o d y ) . W latach 80. policja a r e s z t o w a ł a publicznie i d o p r o w a d z i ł a do u r z ę d u skarbowego z n a n e g o reżysera I n g m a r a Bergmana za r z e k o m e machinacje finansowe. O m n i p o t e n c j a p a ń s t w a i jego ingerowanie w życie ludzi spowodowały, że wiele wybitnych indywidualności zdecydowało się na stałe wyjechać ze Szwecji, by w s p o m n i e ć tylko o całej ge neracji znanych t e n i s i s t ó w z Bjórnem Borgiem na czele. O ile wykroczenia przeciw p a ń s t w u t r a k t o w a n e są s u r o w o , o tyle j u ż prze s t ę p s t w a w o b e c j e d n o s t e k m o g ą liczyć na większą pobłażliwość ze s t r o n y są dów. Przykładem niech będzie casus dziewczynki zgwałconej przez t r z e c h imigrantów. Jak opisywała gazeta „ E x p r e s s e n " , „przez tydzień 14-letnia dziewczynka przechodziła z rąk j e d n e g o mężczyzny do drugiego, jak p u c h a r przechodni. Wszyscy trzej odbywali z nią s t o s u n k i sprawiedliwie, po kolei". Obcokrajowcy zostali skazani za pedofilię na rok więzienia i 55 tys. k o r o n od szkodowania. Sąd apelacyjny zmniejszył im j e d n a k karę do czterech miesię cy więzienia i 15 tys. koron. Jako okoliczność łagodzącą p o t r a k t o w a n o fakt, że mężczyźni nie znali szwedzkiego, nie mogli więc z r o z u m i e ć , że dziewczy na p r o t e s t o w a ł a przeciwko gwałceniu jej. W s p o m n i a n y już liberalny publicysta H e n r i k Bejke m ó w i : „W Szwecji ist nieje bezdyskusyjne przekonanie, że j e d n o s t k a nie znaczy nic. Siłę m o ż e p o siadać tylko kolektyw, k t ó r e g o częścią jest j e d n o s t k a . [...] Należy być p o słusznym w o b e c grupy. Jest b a r d z o niemile widziane, jeśli j e d n o s t k a próbuje coś ukrywać przed kolektywem. Posiadanie swych prywatnych s e k r e t ó w i ta j e m n i c m o ż e być t r a k t o w a n e jako p r ó b a ukrywania czegoś". Najbardziej chyba drastycznym p r z y k ł a d e m nieliczenia się p a ń s t w a z ży ciem obywateli była m a s o w a polityka p r z y m u s o w e j sterylizacji, k t ó r ą p r o w a d z o n o w Szwecji w latach 1 9 2 2 - 1 9 7 5 . W t y m okresie z p o w o d ó w r a s o w o -biologicznych w y k a s t r o w a n o p o n a d 63 tys. osób, p r z e d e w s z y s t k i m dzieci. W przeliczeniu na liczbę m i e s z k a ń c ó w jest to najwyższy o d s e t e k t e g o typu zabiegów na świecie - n a w e t w Trzeciej Rzeszy d o k o n a n o proporcjonalnie JESIEŃ 2 0 0 5 21 mniej p r z y m u s o w y c h sterylizacji. Jak pisze S t u r e J o h a n n e s s o n , „w wątpli wych przypadkach z a d o w a l a n o się p o ł o w i c z n ą kastracją, p o p r z e z odcięcie tyl ko j e d n e g o jądra, aby «zmniejszyć przyszły p o p ę d seksualny*". Pierwszy na świecie I n s t y t u t Higieny Rasowej p o w s t a ł w 1922 roku w Uppsali, p o w o ł a n y do życia przez wieloletniego przywódcę socjalde mokracji i p r e m i e r a Hjalmara Bratniego. Przywódcą r u c h u antysemickie go w Szwecji był wówczas późniejszy socjaldemokratyczny m i n i s t e r oświa ty i wyznań A r t h u r Engberg, który w 1921 r o k u w lewicowym c z a s o p i ś m i e „Arbetet" pisał: „Poprzez swoje zdobywanie świata d o p e ł n i ł o ż y d o s t w o świa t o w ą politykę rasową. Jest to p o w o d e m ich bezlitosnej ekspansji. W n a t u rze j u d a i z m u leży wgryźć się, uspokoić od środka, a p o t e m bezlitośnie spalić. J u d a i z m był i jest j e m i o ł ą indoaryjskich l u d ó w " . G ł ó w n y m i ideologami higieny rasowej i p r z y m u s o w e j sterylizacji o s ó b „ n i e p e ł n o w a r t o ś c i o w y c h " było m a ł ż e ń s t w o Alva i G u n n a r Myrdalowie. To ich koncepcje, w jeszcze większym s t o p n i u niż idee H a n s o n a czy Erlandera, ukształtowały dzisiejsze oblicze Szwecji. Do dziś u z n a w a n i są o n i za najwy bitniejszą p a r ę S z w e d ó w w XX wieku, a wszelka krytyka p o d ich a d r e s e m odbierana jest jako atak na n a r o d o w ą świętość. Obydwoje byli l a u r e a t a m i Nagrody N o b l a - on w 1974 r o k u w dziedzinie e k o n o m i i , o n a w 1982 r o k u za działalność na rzecz pokoju. W latach 60. G u n n a r Myrdal opublikował pracę, w której przeciwstawił sobie dwie kultury: europejską i szwedzką. W jego oczach ta d r u g a p r z e d s t a wiała o wiele większą w a r t o ś ć niż ta pierwsza, k t ó r a o p a r t a była na nienawist nej mu zasadzie 4K - katolicyzm, k o n s e r w a t y z m , kapitalizm, kolonializm. Wszystkie te zjawiska, z d a n i e m Myrdala, były ź r ó d ł e m nieszczęść Europy, których na szczęście u n i k n ę ł a Szwecja. Teraz P o l s k a Po u p a d k u k o m u n i z m u Związek Sowiecki przestał być p u n k t e m o d n i e s i e n i a dla polskiej lewicy. Po wojnie na Bałkanach w z o r c e m t a k i m p r z e s t a ł a też być Jugosławia, k t ó r ą wcześniej c h w a l o n o za w ł a s n ą oryginalną d r o g ę do socjali z m u . W tej sytuacji nie tylko dla Kim D z o n g Ila, lecz r ó w n i e ż dla polskich elit lewicowych coraz częściej p r z y k ł a d e m do n a ś l a d o w a n i a staje się Szwecja i jej „socjalizm z ludzką t w a r z ą " . To w ł a ś n i e z t e g o skandynawskiego kraju n a s z a 22 FRONDA 37 lewica ma czerpać n a t c h n i e n i e i rozwiązania u s t r o j o w e - od wysokich p o d a t ków po zakaz bicia dzieci. W a r t o j e d n a k przyjrzeć się bliżej tej „ludzkiej twa rzy" szwedzkiego socjalizmu, p o n i e w a ż wyziera s p o d niej z u p e ł n i e i n n e - i to bynajmniej nie ludzkie - oblicze. SONIA SZOSTAKIEWICZ WSPÓŁPRACA: GRZEGORZ GÓRNY co POSZŁO Ź L E W SZWECJI? N I L S - E R I C S A N D B E R C I. Co p o s z ł o ź l e ? D a w n o t e m u były sobie d w a m a ł e kraje, k t ó r e były b a r d z o p o d o b n e . Obie wojny światowe oszczędziły im zniszczeń. O b y d w a miały j e d n a k o w ą struk t u r ę przemysłu wyróżniającą je s p o ś r ó d innych krajów. O b y d w a miały firmy, które cieszyły się d o b r ą reputacją ze względu na n i e z a w o d n i e wysoką jakość swoich p r o d u k t ó w . Jedyna duża różnica pomiędzy tymi krajami dotyczyła hojności natury. Jeden z nich miał duże zasoby rud żelaza, d r e w n a i energii wodnej. Drugi nie miał nic, poza niewielką ilością pastwisk wystarczającą dla p a r u krów; poza t y m ludność m u s i a ł a radzić sobie przy p o m o c y ciężkiej pracy i pomysłowości. Porównanie Szwecji i Szwajcarii wyraźnie wskazuje na to, że coś poszło źle w szwedzkiej gospodarce po roku 1970. Obydwa kraje znalazły się w doskona łej sytuacji po II wojnie światowej. Pozostały n e u t r a l n e w sensie braku zaanga żowania militarnego i pracowicie handlowały z wojującymi s t r o n a m i . W 1945 roku, kiedy reszta Europy leżała w gruzach, Szwecja i Szwajcaria, z n i e n a r u s z o nymi s t r u k t u r a m i przemysłowymi, były gotowe do eksploatacji rynku stworzo nego przy okazji o d b u d o w y Europy za pieniądze z planu Marshalla. Szwecja miała wyraźną przewagę z p o w o d u swoich zasobów naturalnych. Obydwa kraje miały z grubsza rzecz biorąc j e d n a k o w ą s t r u k t u r ę prze mysłu: względnie d u ż ą liczbę b a r d z o dużych i m o c n o zinternacjonalizowanych firm. Różnica polegała na tym, że szwedzki p r z e m y s ł k o n c e n t r o w a ł się 24 FRONDA 37 bardziej na d o b r a c h kapitałowych, których p o t r z e b o w a ł a o d b u d o w u j ą c a się Europa. Nigdy p r z e d t e m szwedzka g o s p o d a r k a nie ruszała z tak dobrej pozy cji jak w 1945 roku. *** Po wojnie frank szwajcarski kosztował 0,9 korony szwedzkiej. Dziś (czer wiec 1997) kosztuje 5,65 korony. W 1970 r o k u Szwecja ze s w o i m PKB per capita zajmowała trzecie miejsce w r a n k i n g u O E C D . Szwajcaria m i a ł a dru gie miejsce, które wciąż utrzymuje, podczas gdy Szwecja spadła na 17. pozy cję. Szwajcaria wykazuje nadwyżkę b u d ż e t o w ą prawie co roku. Szwecja, pra wie bez wyjątku, od 1965 roku wykazuje deficyt. Ekonomiści ABB p o r ó w n a l i cenę kilograma e k s p o r t u z o b y d w u krajów w ciągu o s t a t n i c h 25 lat. To m e t o d a m i e r z e n i a wartości d o d a n e j : kilogram surowego żelaza to 0,5 SEK, s a m o l o t zaś kosztuje 10 tys. SEK za kilogram. W ciągu 25 lat ceny szwajcarskiego e k s p o r t u rosły w taki s p o s ó b , że 90 p r o c . całego eksportu przekraczało p o p r z e d n i ą średnią. S t r u k t u r a c e n o w a szwedz kiego e k s p o r t u p o z o s t a ł a praktycznie n i e z m i e n i o n a z d w o m a w a ż n y m i wyjąt kami: telefonami k o m ó r k o w y m i Ericssona i farmaceutykami Astry. Szwajcaria od wielu lat ma najniższe stopy p r o c e n t o w e w Europie Zachodniej. Szwecja ma j e d n e z najwyższych, szczególnie od u w o l n i e n i a s t ó p procentowych w 1985 roku. Podatki i wydatki publiczne od p o ł o w y lat 60. rosły w Szwecji szybciej niż gdziekolwiek indziej. Podatki obecnie sięgają 55 proc. PKB, wydatki publicz ne z górą 65 proc. O d p o w i e d n i e liczby w Szwajcarii to 33 i 37 proc. Szwecja brała udział w systemie wymiany walutowej krajów UE od 1973 do 1977 roku. Dewaluowaliśmy k o r o n ę kilkakrotnie, a od 1976 roku spadła ona w stosunku do praktycznie każdej innej waluty. Szwajcaria ma płynny kurs wymiany i jej waluta wykazuje t r e n d wzrostowy w stosunku do reszty świata. Szwajcarska inflacja w latach 1963-1995 wyniosła 40 proc. szwedzkiej. Szwajcaria nie jest j e d n a k lepiej w y p o s a ż o n a przez los niż Szwecja. Przeciwnie. Szwecja ma bardziej j e d n o r o d n ą populację i, p r z e d e wszystkim, duże zasoby n a t u r a l n e oraz d ł u g ą linię b r z e g o w ą ( t r a n s p o r t m o r s k i jest t a ń szy od lądowego). Gdyby silna w ł a d z a polityczna i duży sektor publiczny dawały jakąkol wiek przewagę, to Szwecja jest w ś w i e t n y m p o ł o ż e n i u , a Szwajcaria w nieko rzystnym, bo od 1521 roku (kiedy G u s t a w Waza doszedł do władzy) Szwecja JESIEŃ 2 0 0 5 25 miała b a r d z o silną władzę c e n t r a l n ą i wraz z u p ł y w e m czasu powiększyła sektor publiczny do r o z m i a r ó w większych niż w jakimkolwiek i n n y m kraju. Szwajcaria n a t o m i a s t ma od lat słabą w ł a d z ę c e n t r a l n ą i m a ł y sektor publicz ny. System referendalny pozwala na o c h r o n ę mniejszości i opinii lokalnych. Wydatki na edukację w ciągu roku (W PROCENTACH) Australia 1976 21.2 Francja 1976 20.0 Niemcy 1978 10.5 Wielka Brytania 1978 23.0 Japonia 1976 8.8 Szwecja 1974 6.9 Podobieństwa pomiędzy Szwecją i Szwajcarią pokazują, że coś p o w a ż n e go m u s i a ł o dziać się ze szwedzką g o s p o d a r k ą (i polityką) od końca lat 60. Spróbuję tu opisać, co takiego się stało i dlaczego. II. Z a c z y n a l i ś m y p ó ź n o . . . Amerykański dziennikarz Marąuis Childs opisywał model szwedzki jako „po średnią drogę" (The Middle Way) - udany kompromis pomiędzy sowieckim cen tralnym planowaniem a amerykańskim kapitalizmem - w swojej znanej książce pod takim właśnie tytułem opublikowanej w roku 1936. Ten opis jednak nie pa suje do Szwecji, ani do początków jej uprzemysłowienia, ani po roku 1970. Uprzemysłowienie rozpoczęło się w Szwecji dość późno. Począwszy od poło wy XIX wieku uchwalono prawa dotyczące spółek giełdowych, wolnej przedsię biorczości i wolnego rynku kredytowego. To dało początek uprzemysłowieniu. Pewna liczba przedsiębiorstw powstała w oparciu o szwedzkie wynalazki czy in nowacje. Dla przedsiębiorców był to wiek złoty. W latach 1892-1911 indywidu alni przedsiębiorcy zbudowali przedsiębiorstwa, które później wyrosły w wielkie międzynarodowe korporacje: Sandvik, Nobel, Atlas Copco, SCA, Ericsson, Alfa Laval, Munksjo, Facit, Bahco, SKE AGA, ASEA, Electrolux, STAB, SAAB. 26 FRONDA 37 Od końca ostatniej wojny tylko cztery wielkie firmy zostały z a ł o ż o n e w Szwecji: IKEA, Tetra Pak, G a m b r o , H e n n e s & M a u r i t z ( H & M ) . D w i e na trzy firmy opierające swą działalność na innowacjach opuściły Szwecję. Przedsiębiorstwa innowacyjne rosły szybko i w k r ó t c e rozrastały się w fir my m i ę d z y n a r o d o w e . Wynikało to oczywiście z faktu, że szwedzki rynek był b a r d z o mały, szczególnie p o d w z g l ę d e m średnich p r z y c h o d ó w g o s p o d a r s t w a d o m o w e g o na tle reszty świata. Firmy, by obniżyć koszty przez zwiększenie produkcji, m u s i a ł y eksportować. Ericsson, założony w 1876roku e k s p o r t o w a ł 90 proc. swojej produkcji w roku 1900. Ten s a m czynnik z m u s z a ł firmy do t w o r z e n i a p o c z ą t k o w o sieci sprzedaży, a później filii produkcyjnych w innych krajach. Wielkie szwedzkie korporacje wkrótce stały się m i ę d z y n a r o d o w e , na p o n a d 50 lat wcześniej z a n i m u k u t o takie pojęcie i (daremnie) p r ó b o w a n o z r o z u m i e ć to zjawisko. To wyjaśnienie jest paradoksalne, ale logiczne: p o n i e w a ż Szwecja była tak mała, firmy, chcąc wzrastać i przetrwać w sytuacji narastającej m i ę d z y n a r o d o w e j konkurencji, musiały się rozrosnąć w organizacje m i ę d z y n a r o d o w e . * * * Pytanie b r z m i : co s p o w o d o w a ł o taki wysyp n o w y c h p r z e d s i ę b i o r s t w w deka dach poprzedzających i następujących b e z p o ś r e d n i o po p r z e ł o m i e XIX i XX wieku? Szwecja nie d y s p o n o w a ł a d o b r z e wykształconym r y n k i e m kredyto w y m ani s y s t e m e m edukacji. Przeciwnie, rozpoczęliśmy później niż i n n e kraje. Do p e w n e g o s t o p n i a mogliśmy i m p o r t o w a ć technologie (jednak i m p o r t t e g o rodzaju był raczej m a ł y ) . To j e d n a k nie wyjaśnia p o w s t a w a n i a i r o z r o s t u przedsiębiorczości. J e d n ą z przyczyn należy upatrywać w systemie p o d a t k o w y m . Do wybu chu I wojny światowej s t o p a p o d a t k u wynosiła 8 proc. Podatki zostały pod niesione po w y b u c h u wojny, ale w latach 20. wciąż s t a n o w i ł y jedynie 12 czy 13 proc. d o c h o d ó w do kwoty 4 czy 5 m i n koron, licząc w dzisiejszych cenach. To oznaczało, że d o b r z e prosperujący przedsiębiorca był w stanie zatrzymać większość tego, co posiadał. I n n y m i słowy, bodźce e k o n o m ' < " ' n e do założenia w ł a s n e g o przedsiębiorstwa, pracy i i n w e s t o w a n i a były b a r d z o m o c n e . Inne wyjaśnienie: był to początek industrializacji. N o w e t e c h n o l o g i e były t w o r z o n e od p o d s t a w i rozprzestrzeniały się dość w o l n o . W t e n s p o s ó b t e n , k t o miał pomysł i zrobił z niego komercyjny użytek, m ó g ł mieć czasowy m o nopol i zarobić m n ó s t w o pieniędzy. JESIEŃ 2 0 0 5 27 ** * W stuleciu pomiędzy r o k i e m 1870 a 1970 Szwecja m i a ł a wyższy współczyn nik w z r o s t u niż i n n e kraje u p r z e m y s ł o w i o n e . Dlaczego? M o ż n a w y m i e n i ć tu cztery czynniki. 1) Industrializacja rozpoczęła się w Szwecji późno i mogliśmy impor tować technologie, a przede wszystkim kapitał z zewnątrz. Te importy kapitałowe finansowały inwestycje (np. koleje), a nie konsumpcję. 2) Nastąpiła fala wynalazków i innowacji związana z nowo wynale zionym źródłem energii - elektrycznością. Wykorzystanie bogactw naturalnych, takich jak energia wodna, również powodowało powsta wanie nowych technologii, których przykładem może być technologia przesyłu prądu stałego wysokiego napięcia firmy ASEA. 3) Bardzo liberalna gospodarka pozwoliła na szybką migrację z niezbyt wydajnego rolnictwa do bardziej wydajnych zawodów w przemyśli i usłu gach, pomimo dużych odległości i rzadkiego zaludnienia zmuszając nas do względnie dużych inwestycji w gospodarkę mieszkaniową i infrastrukturę. 4) Niewielkie rozmiary rynku krajowego zmuszały do rozwoju mię dzynarodowego. Szwedzka kultura przemysłowa szybko rozwinęła systematyczny sposób myślenia i kompetencje do zarządzania dużymi, elastycznymi organizacjami jako kolejny atut. Jako przykład można podać to, że Szwecja jest najmniejszym z czterech krajów będących w stanie zaprojektować i wyprodukować swój własny samolot myśliwski. Pozostałe trzy kraje to USA, Francja i (prawdopodobnie) Rosja. Na dodatek szwedzki przemysł dostarczał głównie dóbr kapitałowych do odbu dowy Europy Zachodniej w latach 50. i 60. Eksport został jeszcze zwiększony przez Szwecję w sierpniu 1949 roku, kiedy za przykładem Wielkiej Brytanii zdewaluowała koronę o 30 proc. w stosunku do dolara. Średnia dewaluacja w sto sunku do pozostałych walut eksportowych wyniosła około 15 proc. Od początku lat 50. światowy handel towarami przemysłowymi wzrastał o 8 proc. rocznie. III. O d 1 9 7 0 : „ P o ś r e d n i a d r o g a " p r o w a d z i w d ó ł Szwecja w latach 50. m i a ł a średni w z r o s t na p o z i o m i e 3,4 proc. W latach 60. wzrosło to do 4,6 proc. W latach 70. w a r t o ś ć ta spadła do 2 p r o c , a w 80. spadła jeszcze nieco niżej. 28 FRONDA 37 Dlaczego? Być może, zakończenie powojennej odbudowy Europy Zachodniej osłabiło korzystną pozycję Szwecji na rynku. Szwecja została dotknięta przez kry zysy paliwowe w roku 1974 i 1980, ale nie bardziej niż inne kraje, tym bardziej że znaczną część potrzeb energetycznych zapewnia tania energia wodna. Szwecja do roku 1970 w przeważającej większości szła krok w krok z resz tą świata. Byliśmy częścią systemu w a l u t o w e g o B r e t t o n W o o d s . Poczynając jednak od 1973 roku, po o s t a t e c z n y m rozwiązaniu s y s t e m u B r e t t o n Woods, Szwecja doświadczyła nawracającego kryzysu cenowego. Korona była dewa l u o w a n a pięć razy w ciągu sześciu lat ( 1 9 7 6 - 1 9 8 2 ) , redukując swą w a r t o ś ć o około 45 proc. Ceny j e d n a k wciąż rosły w Szwecji szybciej niż na świecie. Oszczędności i inwestycje w gospodarkę w procentach PKB Rok Oszczędności netto Inwestycje netto 1970 1 5.3 16.1 19/5 13.6 14.1 1980 5.9 9.0 1985 5.2 6.5 1990 5.3 8.2 1995 4.9 2.9 Szwecja ostatecznie zniosła kontrolę rynku dewizowego w 1989 roku. Stopy p r o c e n t o w e były o d t ą d u s t a l a n e m i ę d z y n a r o d o w o i w k r ó t c e pojawiły się sko ki stopy procentowej, ponieważ każdy w kraju i za granicą wiedział, że kry zys cenowy w Szwecji prowadzi do szybkiej dewaluacji. P o m i m o desperackiej akcji obronnej ze s t o p ą overnight na p o z i o m i e 5 0 0 p r o c . Riksbank (szwedzki b a n k centralny) nie był w stanie u t r z y m a ć k u r s u korony w 1992 roku. Kiedy stopy p r o c e n t o w e zostały uwolnione, k o r o n a spadła p o c z ą t k o w o o 30 proc. Cała Europa Zachodnia została dotknięta rzeczywistym szokiem stóp pro centowych na początku lat 90. Inflacja spadła, ale stopy procentowe wzrosły, JESIEŃ 2005 29 częściowo w wyniku wzrostu niemieckich stóp procentowych po zjednoczeniu. Nawet dla tak bogatego kraju jak Niemcy Zachodnie wysiłek, by zamienić byłą socjalistyczną N R D w miejsce nadające się do zamieszkania, był olbrzymim ob ciążeniem. Jednak stopy procentowe rosły w Szwecji szybciej niż w innych krajach. W re zultacie kryzys na rynku nieruchomości i rynku walutowym był tu bardziej d o tkliwy niż za granicą. Bankructwa wzrosły pięciokrotnie. Oficjalna wielkość bez robocia szybko wzrosła z około 2 do przeszło 8 proc. Państwo pożyczało pie niądze, by sfinansować zasiłki. To skutkowało deficytem budżetowym na poziomie powyżej 10 proc. produktu krajowego b r u t t o . Dług na rodowy podwoił się w ciągu czterech lat. Kryzys w t a s n e j produkcji Koszty pracy rosły w Szwecji szybko od począt ku lat 70. Koszty pracy w przemyśle wzrosły w latach 1973-1976 o 59 proc. W tym s a m y m okresie Riksdag (parlament) podniósł podat ki od wynagrodzeń o 109 proc. Ówczesny pre S t o p a inwestycji Inwestycje b r u t t o j a k o o d s e t e k PKB) 19S0 1955 1960 1965 18.5 20.7 22.5 24.5 1970 1975 22.8 1980 198S 20.0 1990 20.8 19.3 24.5 mier, Olof Palmę, zadeklarował, że w podat kach od wynagrodzeń Riksdag znalazł „ n o w e źródło d o c h o d ó w podatkowych". A Riksdag potrzebował d u ż o więcej pieniędzy, by sfinansować n o w e reformy. Koszty pracy wzrosły o p o n a d 80 proc. w ciągu trzech lat. F i r m y nie m o g ł y z r e k o m p e n s o w a ć sobie tego, p o d n o s z ą c ceny, p o n i e w a ż ceny e k s p o r t u były dyktowane przez rynek światowy, k t ó r e g o liderami c e n o w y m i nie były firmy szwedzkie. W t e n s p o s ó b z n i k n ę ł y zyski korporacji. Po rozwiązaniu systemu Bretton W o o d s w 1973 roku Szwecja stała się członkiem stowarzyszonym ówczesnego europejskiego s y s t e m u wymiany wa lutowej - Snake. To znaczyło, że m u s i a ł a utrzymać stały kurs korony w sto sunku do marki niemieckiej. Innymi słowy koszty pracy skorygowane o zmia ny w produktywności nie miały w Szwecji rosnąć szybciej niż w Niemczech Zachodnich. Jest wątpliwe, czy szwedzcy politycy, ich zarządy przedsiębiorstw czy związ ki zawodowe trzymały się ściśle wynikających z tego ograniczeń. 30 FRONDA 3 7 Między 1976 a 1981 rokiem Szwecja dewaluowała koronę cztery razy, w su mie o 30 proc. Ale to wciąż było m a ł o . Jej zorientowany na eksport przemysł wciąż tracił udział w rynku. Szwecja ma bardzo szczodry p r o g r a m socjalny i zasiłki w całości finansowa ne z dochodów publicznych. Kiedy firmy, nie będąc w stanie pokryć kosztów fi skalnych, zamykały zakłady i dokonywały cięć zatrudnienia, wydatki publiczne rosły bez względu na przychody podatkowe. W latach 1976-1981 wydatki p u b liczne wzrosły z 50 do 65 proc. PKB. N a w e t kraje zaangażowane w wojnę świa tową nie doświadczają takiego w z r o s t u wydatków publicznych. W połowie lat 70. szwedzki rząd zaczął pożyczać pieniądze za granicą. Nie było to niczym nowym. Szwecja pożyczała znaczne s u m y pieniędzy za granicą pod koniec XIX wieku, głównie po to, by sfinansować b u d o w ę kolei. Od połowy lat 70. rząd szwedzki pożyczył za granicą około 600 m l d koron. Gdybyśmy p o d o b n i e jak w XIX wieku pożyczali na cele inwestycyjne, nasze in westycje rosłyby w sposób zasadniczy, a wzrost pozostałby taki sam. Ale j e d n o cześnie ze w z r o s t e m pożyczek międzynarodowych stopa inwestycji - to jest in westycje jako odsetek PKB - spadała. Pomiędzy 1975 a 1996 rokiem stopa in westycji spadła z 21 do ledwie 14 proc. Ta kombinacja i m p o r t u kapitału i spadającej stopy inwestycji sugeruje, że coś naprawdę złego działo się ze szwedzką gospodarką. Czynniki powodujące wzrost zostały wyłączone z gry. W ciągu trzech lat p a ń s t w o w p o m p o w a ł o do gospodarki pożyczone 600 mld. Bezrobocie rosło, a inwestycje malały. Ponad j e d n a piąta populacji w wieku produkcyjnym została wyłączona z rynku pracy - jako bezrobotni, uczestnicy różnych p r o g r a m ó w szkoleniowych, osoby na wcześniejszej e m e r y t u r z e „z p o w o d ó w związanych z rynkiem pracy" i jako azylanci. Rzeczywiste bezrobocie w ten sposób zdefiniowane przekraczało 20 proc. Jakie m e c h a n i z m y tkwiły u p o d s t a w t e g o osłabienia p o d s t a w y produkcyj nej p a ń s t w a dobrobytu? IV. Co o z n a c z a ł s o c j a l i z m ? 1. PREROGATYWY POLITYKI W 1932 roku w ł a d z ę w Szwecji objął rząd socjaldemokratyczny. Od t a m t e j pory (z wyjątkiem lat 1991-1994) socjaldemokracja rządziła krajem i odciJESIEŃ 2 0 0 5 31 skała na n i m swoje p i ę t n o . To w z n a c z n y m s t o p n i u z d e t e r m i n o w a ł o rozwój myślenia politycznego w Szwecji. a) Partia socjaldemokratyczna żyła w symbiozie ze związkami zawodowy mi. Obie organizacje miały w zasadzie tych samych członków i współ pracowały dla wzajemnej korzyści, zarówno w Riksdagu, jak i poza nim. Związki wspierały partię rządzącą finansowo i służyły jako ma szynka do głosowania podczas kampanii wyborczych. W zamian partia wprowadzała prawodawstwo faworyzujące interesy związków w każ dej sytuacji. Na żądanie związków partia rządząca wprowadziła prawa wzmacniające pozycję związków wobec pracodawców. Szwedzkie wszechwładne prawo jest tu świetnym przykładem. Prawie nieograni czone prawo związków zawodowych do bezpośredniego działania jest wpisane w konstytucję jako część praw człowieka. I tak dalej. Ta symbioza stworzyła z konstelacji LO-SAP (LO, czyli Szwedzkiej Konfederacji Związków Zawodowych, i SAP, czyli Partii Socjaldemo kratycznej) siłę dominującą w szwedzkiej polityce. Przedsiębiorca wchodzący w konflikt ze związkami mógł jednocześnie znaleźć się w konflikcie z rządem. b) Socjaldemokracja miała praktycznie monopol na władzę prawodawczą i zupełnie inaczej niż inne partie socjaldemokraci mieli dla wszystkich obywateli wyraźną wizję tego, jak społeczeństwo powinno wyglądać. Podczas gdy liberalizm chce społeczeństwa otwartego opartego na wska zaniach Poppera i Hayeka, socjalizm chce ostatecznego celu rozwoju, raz na zawsze zdefiniowanego, zakończonego społeczeństwa. Przez daleko siężne interwencje socjaldemokracja kształtowała instytucje państwowe w sposób najbardziej zgodny ze swymi intencjami. Każdy znalazł się w socjaldemokratycznym społeczeństwie - czy tego chciał, czy nie. c) Socjaldemokracja, mając monopol na władzę, wykorzystywała dekady gwałtownego przyspieszenia wzrostu gospodarczego, a wraz z nim wzrostu standardów życia. Trudno znaleźć przypadek, za którym nie stałaby polityka partii. Powodem, dla którego szwedzki przemysł rozwijał się tak doskonale w latach 30., była rygorystyczna racjonalizacja w latach 20., która pozwoliła wejść w dekadę światowego kryzysu z najbardziej efektywnym aparatem produkcyjnym w Europie. Do tego doszła lekka dewaluacja i odejście Szwe cji w 1931 roku, długo przed wieloma innymi krajami, od standardu złota. 32 FRONDA 37 Szwedzka gospodarka w latach 50. i 60. toczyła się siłą r o z p ę d u n a p ę d z o n a zachodnioeuropejskimi z a m ó w i e n i a m i d ó b r kapitałowych i w z r o s t e m p r o duktywności wynikającym z migracji siły roboczej z rolnictwa do p r z e m y s ł u . Socjaldemokracja systematycznie d o m a g a ł a się j e d n a k u z n a n i a za w z r o s t z a t r u d n i e n i a i dochodów. Rosnąca p r o s p e r i t y m i a ł a być związana z p a r t i ą rzą dzącą. Wszystko to jest j e d n y m z głównych wyjaśnień dominacji socjalde mokracji i h o m o g e n i c z n o ś c i kultury politycznej. Partia zdobyła „prerogatywę formułowania p r o b l e m ó w " i, co ważniejsze, m o n o p o l na f o r m u ł o w a n i e roz wiązań problemów. Od d e b a t wyborczych po p o d r ę c z n i k i akademickie naji stotniejszą ideą były n o w e interwencje sektora politycznego jako rozwiązanie prawie wszystkich głównych p r o b l e m ó w s p o ł e c z e ń s t w a . Z u p ł y w e m czasu część tej m e n t a l n o ś c i z o s t a ł a z a a k c e p t o w a n a przez opozycję. Rozwój sektora publicznego nie napotykał ż a d n e g o przekonujące go o p o r u . N i e k t ó r e partie „opozycyjne" zaczęły systematycznie licytować się z socjaldemokracją w żądaniach przejęcia n o w y c h z a d a ń przez „społeczeń s t w o " r o z u m i a n e jako w ł a d z e c e n t r a l n e i lokalne. Kiedy socjaldemokracja zapoczątkowała swoją radykalną ideę równości, opozycja krytykowała e k o n o m i c z n e konsekwencje zniesienia wszelkich za chęt ekonomicznych, ale nie skierowała słowa krytyki przeciwko idei samej w sobie. Socjaldemokracja k s z t a ł t o w a ł a myślenie polityczne w Szwecji i tworzyła polityczny przywilej rozwiązywania wszelkich p r o b l e m ó w . 2. DZIEDZICTWO MARKSA Socjaldemokracja m a korzenie m a r k s i s t o w s k i e . M i m o ż e rewolucja s a m a w sobie została szybko skreślona przez partię, socjalizacja ś r o d k ó w p r o dukcji na d ł u g o p o z o s t a ł a j e d n ą z jej głównych idei, co najmniej ideologicz nie. Poprawiony p r o g r a m przyjęty przez partię na jej kongresie w 1920 roku m ó w i o „zniesieniu prywatnej kapitalistycznej w ł a s n o ś c i ś r o d k ó w produkcji i o d d a n i u ich p o d k o n t r o l ę społeczeństwa, i zastąpieniu obecnej nieplanowej produkcji d ó b r p l a n o w ą zgodnie z rzeczywistymi p o t r z e b a m i s p o ł e c z e ń s t w a zwiększonymi dla większego d o b r o b y t u " . # * * Partia porzuciła j e d n a k w k r ó t c e swe żądania szybkiej socjalizacji. Były po t e m u d w a powody, obydwa p r a g m a t y c z n e . JESIEŃ 2 0 0 5 33 Część uczestników debaty w e w n ą t r z partii zwracała uwagę, że socjalizacja jest t r u d n a do realizacji. Partia nie m i a ł a gotowego planu, w jaki s p o s ó b p a ń stwo, związki czy n o w e „rady produkcyjne" miałyby prowadzić przedsiębior stwa i p l a n o w a ć produkcję. Nils Karleby, jedna z dominujących postaci debaty wewnątrzpartyjnej, for sował sukcesywne przekazanie różnych funkcji własności „ s p o ł e c z e ń s t w u " . Formalna socjalizacja była ryzykowna i zbyteczna; kapitalistów m o ż n a było rozbroić przy pomocy prawa i przynajmniej część ich własności odebrać stop niowo przez opodatkowanie. Linia pragmatyczna wzięła górę. Partia zrzekła się swych żądań całkowitej nacjonalizacji z czysto pragmatycznych powodów. Nie było bezpośredniego i oczywistego związku p o m i ę dzy własnością p a ń s t w o w ą i wyższymi przychodami. Dług p u b l i c z n y b r u t t o w miliardach ( b i l i o n a c h ? ) koron BNSEK 1977 1980 10.4 43.3 1985 139.0 1990 1992 116.0 351.0 Ideologicznie j e d n a k pojęcie socjalizacji p r z e t r w a ł o . Praktyczne cele były j e d n a k zdecydowane. Głów nym, k r ó t k o t e r m i n o w y m c e l e m partii było zwięk szenie produkcji w celu p o d n i e s i e n i a d o c h o d ó w kla sy pracującej. W pierwszych d e k a d a c h industrializa cji dystrybucja p r z y c h o d ó w była szczególnie nierów na. Ludzie migrujący z rolnictwa do p r z e m y s ł u co p r a w d a zwiększyli swoje zarobki, ale większa część bogactwa w y t w o r z o n e g o przez n o w e , p r z e m y s ł o w e s p o ł e c z e ń s t w o p o z o s t a w a ł a w rękach właścicieli p r z e m y s ł u . To u t r z y m y w a ł o wzrost, p o n i e w a ż bogactwa były r e i n w e s t o w a n e . Jeśli j e d n a k przychody były by dystrybuowane w bardziej r ó w n y sposób, k o n s u m p c j a wzrosłaby na koszt wydatków inwestycyjnych i dzisiejsze pokolenie m u s i a ł o b y się zadowolić niż szym s t a n d a r d e m życia. Ten aspekt nigdy nie jest d y s k u t o w a n y przez krytyków n i e r ó w n e j dystry bucji przychodów w dekadach p r z e ł o m u wieków. 3. SZWEDZCY SUPERKEYNESIŚCI Wyjście praktycznie nietkniętej Szwecji z kryzysu lat 30. z o s t a ł o o p i s a n e jako wielki sukces polityki socjaldemokratycznej, czyli szybkie w p r o w a d z e n i e idei keynesowskich. To jest interpretacja p o s t factum. Szwecja zrezygnowała ze s t a n d a r d u złota we w r z e ś n i u 1931, wyprzedzając większość p o z o s t a ł y c h kra jów. Jej w a l u t a w wyniku t e g o straciła na wartości. Oficjalna s t o p a dyskon34 FRONDA 37 towa (stopa p r o c e n t o w a u s t a l a n a przez Riksbank) z o s t a ł a o b n i ż o n a w 1933 roku z 8 do 2,5 proc. W i o s n ą 1933 roku z u p e ł n i e p r z y p a d k o w o szwedzka ko r o n a m i a ł a b a r d z o niski kurs w s t o s u n k u do funta sterlinga. N a ł o ż y ł o się to na poważny spadek wartości korony, skutkując w z r o s t e m z a m ó w i e ń , zysków i z a t r u d n i e n i a w przemyśle e k s p o r t o w y m . To był g ł ó w n powód, dla k t ó r e g o Szwecja wyszła z kryzysu szybciej niż i n n e kraje. Polityka e k o n o m i c z n a p o d w z g l ę d e m p o d a t k ó w i w y d a t k ó w p u b licznych nie była tu przyczyną. Przeciwnie, wydatki p u b l i c z n e w s t o s u n k u do PKB spadły nieco w p o ł o w i e lat 30. M i m o to socjalizacja gospodarki, czy co najmniej k o n t r o l a n a d nią, g ł ó w n a ambicja partii, była wciąż żywa i dlatego Szwecja bardziej niż i n n e kraje przy swoiła keynesowskie recepty kontroli w a h a ń gospodarki. Podatek d o c h o d o w y w latach 1921-1996 Zarobki osoby mieszkającej samodzielnie. Dochód przy cenach z 1996 roku 1921 SIK 1931 1941 1951 1961 1971 1981 1991 1996 52.6 34.3 38.0 51.2 13.7 14.7 28.5 37.0 40.8 49.5 250.000 16.1 15.1 36.8 42.5 49.9 60.6 74.6 400.000 17.6 17.9 60.5 80.0 150.000 W latach 30. 40.2 46.1 53.3 wszyscy ekonomiści rozważali metody, 56.7 51.2 które pozwo lą p a ń s t w u na likwidację bezrobocia i p o n o w n e w p r a w i e n i e w r u c h gospo darki. Większość tych rozważań była zbędna. W Historii monetarnej Stanów Zjednoczonych M i l t o n F r i e d m a n i A n n a Schwarz pokazali, że w latach 1 9 3 0 - 1 9 3 3 amerykańska Rezerwa Federalna ograniczyła p o d a ż pieniądza o j e d n ą trze cią; było to g ł ó w n y m p o w o d e m kryzysu. D r u g i m p o d w z g l ę d e m wagi p o w o d e m było r o z p o w s z e c h n i e n i e p r o t e k c j o n i z m u . W roku 1930 Kongres uchwa lił u s t a w ę Smoota-Hawleya sankcjonującą bariery h a n d l o w e na 25 tys. towa rów. Protekcjonizm rozprzestrzenił się błyskawicznie. W jego wyniku w a r t o ś ć światowego h a n d l u spadła do jednej trzeciej w latach 1 9 3 0 - 1 9 3 3 , a wiele kra jów straciło większą część swojego p r z e m y s ł u e k s p o r t o w e g o . Kryzys wynikł z a t e m głównie z p o w o d ó w politycznych, a nie z p o w o d u braku polityki rynku pracy. JESIEŃ 2 0 0 5 58.8 35 * * * Szwecja j e d n a k o p t o w a ł a za skrajnie k e y n e s o w s k ą polityką. Wynikało to częś ciowo z sukcesji szwedzkich e k o n o m i s t ó w ze Szkoły Sztokholmskiej, k t ó r a głównie zalecała bodźce zawarte w receptach Keynesa. I n n y m p o w o d e m , naj ważniejszym, było to, że Keynes zaopatrzył socjaldemokrację w n o w y argu m e n t z a k o n t r o l ą n a d gospodarką, k t ó r a p o z o s t a w a ł a g ł ó w n ą t r o s k ą partii. Później wybuchła wojna, a Szwecja p r z e s t a w i ł a swą g o s p o d a r k ę na tryb wojenny z silnym c e n t r a l n y m s t e r o w a n i e m . Po wojnie cykliczne w a h a n i a powróciły, a wraz z n i m i e k o n o m i c z n y argu m e n t keynesowskiej polityki kontroli. O czym wszyscy zapomnieli, u m y ś l n i e czy też nie, to to, że recepty Keynesa na stabilizację zostały n a p i s a n e w grun cie rzeczy dla gospodarki wyizolowanej. Kiedy p a ń s t w o stymuluje popyt, efekty nie m o g ą uciec w świat zewnętrzny, dlatego też Keynes łączył swe za lecenia z ograniczeniem i m p o r t u i e k s p o r t u . W małej, otwartej gospodarce, takiej jak szwedzka, w której h a n d e l za graniczny odgrywa o g r o m n ą rolę, polityka k e y n e s o w s k ą działała źle. W go spodarce tego rodzaju ograniczenie h a n d l u zagranicznego do t e g o stopnia, by p a ń s t w o m o g ł o k o n t r o l o w a ć w a h a n i a e k o n o m i c z n e , wystąpią większe straty z p o w o d u ograniczenia h a n d l u niż zyski ze stabilizacji rynku w e w n ę t r z n e g o . V . Jak d o p r o w a d z i ć d o p e r m a n e n t n e g o b e z r o b o c i a Milion ludzi, p o n a d 20 proc. o s ó b w wieku produkcyjnym, jest bez pracy. To o g r o m n e obciążenie dla tych, którzy pracują. Dlaczego? Trzy czynniki wyjaś niają szwedzką niezdolność do redukcji bezrobocia: 1) Wysokie płace minimalne. Związki zawodowe mają monopol na ich ustalanie. Przez dziesięciolecia związki podnosiły niskie płace i hamowały wysokie. W rezultacie doszło do eskalacji płac minimalnych. (Riksdag podniósł koszty pracy jeszcze bardziej przez podniesienie opłat ponoszo nych przez pracodawców). Związki i Riksdag utrzymują koszty pracy na takim poziomi, że wielu zwłaszcza młodych ludzi nie ma szans na znale zienie pracy. Wartość netto ich pracy jest daleko poniżej kosztów brutto pracodawcy. Na dodatek 25-procentowa stawka VAT na wszystkie usługi rozszerza klin podatkowy, czyli różnicę pomiędzy tym, co płaci klient, a tym, co otrzymuje pracownik. 3£ FRONDA 37 2) Podatek w wypadku niskich dochodów jest tak wysoki, że ludzie, którzy znajdują się w tej skali, nie mogą związać końca z końcem, jeśli ich płaca jest obniżona. 3) Podstawowe opłaty są zbyt wysokie. Ludzie, którzy nie są w stanie znaleźć pracy lub nie chcą pracować za niską stawkę, mogą utrzymy wać się z jałmużny publicznej, co dodatkowo demobilizuje ich w szu kaniu pracy. VI. O s ł a b i o n e b o d ź c e w z r o s t u P o d s t a w o w y m p r o b l e m e m szwedzkiej g o s p o d a r k i jest osłabienie b o d ź c ó w jej w z r o s t u , przez co utraciła o n a swoją elastyczność. P o m i m o olbrzymich za strzyków pożyczonego przez p a ń s t w o k a p i t a ł u bezrobocie u t r z y m u j e się na poziomie 20 proc. W latach 1 9 2 1 - 1 9 2 2 Szwecja doświadczyła szoku. Z w i ą z a n a z wojną szczęśliwa p a s s a nagle się skończyła. Produkcja, z a t r u d n i e n i e i zarobki spad ły o 15 czy 20 p r o c . G o s p o d a r k a utraciła d n o . Od roku 1923 j e d n a k wszystko zaczęło z n ó w wzrastać. W z r o s t w latach 20. utrzymywał się na p o z i o m i e 5-10 p r o c . rocznie. P o w s t a w a ł y n o w e firmy, zastępując te, k t ó r e plajtowały. J e d n y m wyjaśnieniem jest, że s t o p a p o d a t k u wynosiła około 1 0 p r o c ; m a k s y m a l n a s t o p a p o d a t k u d o c h o d o w e g o w y n o s i ł a 17 proc. Zakładający firmy byli i n n y m i słowy w świetnej sytuacji. Interesujące pytanie: przypuśćmy, że s t o p a p o d a t k u w 1922 roku wynosi łaby 55 proc. a klin p o d a t k o w y około 70 p r o c ; jak wiele firm z o s t a ł o b y wów czas założonych? U m i ę d z y n a r o d o w i e n i e konkurencji i technologii stawia coraz wyższe wy m a g a n i a p r z y s t o s o w a n i u i z m i a n o m . Szwecja ma m a ł ą , o t w a r t ą g o s p o d a r k ę m o c n o o p a r t ą na h a n d l u zagranicznym. Z t e g o p o w o d u , by p o d o ł a ć k o n k u r e n cji, p o w i n n a m i e ć b a r d z o d o b r e m e c h a n i z m y p r z y s t o s o w a w c z e . P r o b l e m e m jest to, że system p o d a t k o w y i o p i e k u ń c z e p r a w o stworzyły m o c n e , w b u d o w a n e bariery zapobiegające z m i a n o m . Jeśli coś pójdzie źle, b ę d z i e m y mogli winić jedynie siebie samych. NILS-ERIC SANDBERG Daniel napisał do mnie okoto 40 listów, w których bła gał: „Mamo! Pomóż mi! Pomóż mi! Czuję się tu źle. Oni są gangsterami". Domyślacie się chyba, jak może czuć się matka, która wie, że życie jej dziecka jest w niebez pieczeństwie, a ona nie może nic zrobić. Ta bezsilność była okropna. NIE BĘDZIESZ MIAŁ INNEGO SOCJALU PRZEDE MNĄ ROZMOWA MARIANN( Z SIGSTR2M Pani historia s t a ł a się głoś na w c a ł e j S z w e c j i d z i ę k i reportażowi, jaki napisał o Pani w d z i e n n i k u „ D a g e n s Nyheter" Maciej Zaremba. Później Carl-Olov Larsson nakręcił o Pani losach film dokumentalny. Jak zaczęła się t a historia? Byłam s a m o t n ą m a t k ą wy chowującą dziecko, ale mój stan zdrowia lepszy. nie Miałam był naj problemy z k r ę g o s ł u p e m oraz z p ł u cami. Mój syn Daniel także nie był zdrowym dzieckiem, ale na początku nie wiedzieliśmy dokładnie, co mu jest. Potem, kiedy miał trzy czy cztery lata okazało się, że choruje na epilepsję. D o d a t k o w o zdiagnozowano u niego guza w m ó z g u (w p o d w z g ó r z u ) . W związku z t y m Daniel czasami zachowywał się dziwnie, miał ataki agresji, stany lękowe oraz p r o b l e m y z kon centracją. Zaczęły się też kłopoty w szkole, gdyż n i e był w stanie sprostać wszystkim w y m a g a n i o m . Musiał brać specjalne leki. A ponieważ brał te leki, to nie miewał żadnych ataków epileptycznych. Przynajmniej dopóki mieszkał ze m n ą . Dla m n i e , samotnej matki, sytuacja ta była b a r d z o t r u d n a , więc zwróci łam się o p o m o c do Socjalu, czyli u r z ę d u opieki społecznej. Niestety, od same go początku nie byłam przez pracowników Socjalu r o z u m i a n a . Nie zwracali oni uwagi na problemy z d r o w o t n e Daniela i uważali, że jego kłopoty to moja wina. Ze przyczyną zachowania Daniela są błędy wychowawcze. Co w y d a r z y ł o się p o t e m ? W Socjalu pojawili się nowi pracownicy. W e s z ł a m w konflikt z j e d n ą z n o wych pracownic. Nie p o d o b a ł o mi się jej z a c h o w a n i e i b y ł a m dość krytyczna w s t o s u n k u do niej. Z g ł a s z a ł a m swoje wątpliwości do różnych instytucji. Nic to j e d n a k nie d a ł o - p o z a tym, że o n a zaczęła się na m n i e d e n e r w o w a ć . Z a p l a n o w a ł a u m i e s z c z e n i e Daniela w r o d z i n i e zastępczej. U s ł y s z a ł a m o t y m od innych osób, k t ó r y m powiedziała o s w o i m planie. Tak z r e s z t ą w k r ó t c e się stało. Daniel znalazł się w rodzinie zastępczej. Z tego, co p a m i ę t a m , zarzucono Pani, że b y ł a n a d o p i e k u ń c z a w o b e c dzie c k a . Co to b y ł a za rodzina, do której trafił Daniel? To była rodzina, k t ó r a m i a ł a d o ś w i a d c z e n i a jedynie z m ł o d z i e ż ą u z a l e ż n i o n ą , głównie przez t o , że ludzie ci sami byli wcześniej uzależnieni. M ę ż e m zastęp czej m a t k i był mężczyzna, który w ł a ś n i e wrócił ze specjalnego d o m u opieki dla uzależnionych. N i e był on jeszcze do k o ń c a wyleczony ze swojego uzależ nienia. Poza tym, o czym d o w i e d z i a ł a m się później, był oskarżany o z n ę c a n i e się n a d kobietami. W i e m , że bił Daniela, który czuł się w tej r o d z i n i e coraz gorzej. Miał coraz cięższe ataki epilepsji, a oni n i e byli w stanie zadbać, by pozostawał pod opieką lekarzy. N i e byli też w s t a n i e dopilnować, by brał leki na epilepsję. W związku z tym c h o r o b a się pogłębiała. JESIEŃ 2 0 0 5 39 Co Pani robiła w tej sytuacji? Byłam ś w i a d o m a tego, co się dzieje, dlatego p i s a ł a m listy do zarządu opieki społecznej, do władz wojewódzkich, alarmując, jaka jest sytuacja. Niestety, pracownica Socjalu, o której wcześniej m ó w i ł a m , też m i a ł a k o n t a k t z t y m i wszystkimi u r z ę d a m i , do których ja pisałam, i s a m a p r z e d s t a w i a ł a im w ł a s n e opinie na t e m a t tego, co się dzieje. Mogę jedynie zgadywać, że uspokajała władze, iż m a t k a Daniela - czyli ja - ciągle wszczyna awantury, nie szanuje nikogo, potrafi tylko krytykować. N i e było więc nikogo, k t o by moje w o ł a n i e o p o m o c brał na p o w a ż n i e . A życie mojego syna było w n i e b e z p i e c z e ń s t w i e . Jakie były dalsze losy tej rodziny zastępczej? Rozpadła się. Ojciec zniknął. Matka została sama z kilkorgiem uzależnionych dzie ci, które miała pod opieką, oraz z chorym Danielem, potrzebującym specjalistycz nej opieki. Zamiast tego przyszło mu jednak mieszkać z uzależnioną młodzieżą. Do tego był on narażony na przemoc seksualną ze strony tej młodzieży. Kiedy w Socjalu dowiedzieli się o tym wszystkim, Daniel został przeniesiony. Tym razem trafił do samotnego, młodego mężczyzny, który wcześniej przebywał w d o m u opie ki z powodu problemów z alkoholem. Ten młody człowiek nie otrzymał żadnych informacji o tym, jak należy zajmować się dzieckiem chorym na epilepsję. Nie zda wał sobie sprawy z tego, jak ważne jest w tej sytuacji przyjmowanie leków. I kiedy Daniel miał wyznaczoną wizytę u lekarza, zawsze musiał chodzić sam - dziesięcio letni chłopiec. Lekarzy zastanawiała ta sytuacja i wiele razy w jego karcie choroby zaznaczano, że sytuacja socjalna Daniela jest niepokojąca i należałoby się nią zająć. Ten człowiek nie dawał Danielowi klucza do mieszkania i kiedy gdzieś wychodził, Daniel musiał całymi godzinami czekać na niego na dworze. 40 FRONDA 37 Czy był ktoś, kto mógłby Pani pomóc, j a k a ś instytucja, urząd, r z e c z n i k ? N i e . G ł ó w n y Zarząd Z d r o w i a i Opieki Społecznej, czyli w ł a d z e Socjalu, n i e zajmują się pojedynczymi p r z y p a d k a m i . Na d o m i a r złego k t o ś z zarządu w o jewódzkiego przyjaźnił się z n a s z ą o p i e k u n k ą , był to p r z y p a d e k „przyjaźni ko rupcyjnej". O n a o b m a w i a ł a m n i e i przypuszczalnie o p o w i a d a ł a rzeczy, k t ó r e uspokajały zarząd wojewódzki, t a k więc nic n i e m o g ł a m zrobić. Stan Daniela w t y m czasie się pogarszał... Daniel u m a r ł w czasie, kiedy nie widziałam go przez pięć miesięcy. M i a ł a m bowiem sądowy zakaz spotykania się z n i m . Z d a n i e m sądu s t a n o w i ł a m za grożenie dla jego życia. Kiedyś r o z m a w i a ł a m z n i m przez telefon. Był w t e d y przeziębiony, a ja zapytałam go, czy ci ludzie są dla niego mili. Odpowiedział, że nie ma wokół niego nikogo, k t o by się przejmował tym, czy będzie żył, czy u m r z e . Rozmawialiście w t e d y przez telefon? Tak, d u ż o rozmawialiśmy. Poza t y m pisał do m n i e . N a p i s a ł o k o ł o 40 listów, w których błagał: „ M a m o ! P o m ó ż m i ! P o m ó ż m i ! Czuję się tu źle. O n i są g a n g s t e r a m i " . Oczywiście r o z m a w i a ł a m o t y m z Socjalem, ale oni n i e zwracali na m n i e uwagi. Mówili tylko, że n a r z e k a m i m a r u d z ę . N i e było nikogo, k t o zwróciłby na n a s u w a g ę . N i e w i e m , jak to wyrazić, ale chyba się domyślacie, jak m o ż e czuć się m a t k a , k t ó r a wie, że życie jej dziecka jest w niebezpieczeństwie, a o n a nie m o ż e nic zrobić. Ta bezsilność była o k r o p n a . O s t a t n i list do u r z ę d u , który p o w i n i e n n a d z o r o w a ć pracę Socjalu, w y s ł a ł a m dwa tygodnie przed śmiercią Daniela. N a p i s a ł a m im: „Pomóżcie, bo m ó j syn tego nie przeżyje". Pisałam, że nie ma dostatecznej opieki, że dzieci z epi lepsją m u s z ą przebywać w b e z p i e c z n y m środowisku, że m u s z ą d o s t a w a ć regularnie j e d z e n i e i lekarstwa, bo inaczej p o z i o m c u k r u we krwi o b n i ż a się i ataki epileptyczne stają się coraz częstsze. Ż a d n e j reakcji j e d n a k nie było. W t e d y też d o s t a ł a m o s t a t n i list od Daniela. Pisał, że j u ż dłużej nie zniesie tej sytuacji... JESIEŃ 2 0 0 5 41 Potem s p r a w a s t a ł a się głośna. Skontaktował się ze m n ą p a n Maciej Z a r e m b a , polski dziennikarz pracujący dla „Dagens N y h e t e r " . Zajęło m u s p o r o czasu, ale p r z e p r o w a d z i ł b a r d z o d o k ł a d n e śledztwo dziennikarskie. O d w i e d z i ł wszystkie miejsca, gdzie Daniel mieszkał, spotkał się ze wszystkimi o s o b a m i , k t ó r e miały z D a n i e l e m jakikol wiek kontakt, n p . z lekarzami czy kolegami z p o d w ó r k a . N a p i s a ł o t y m b a r d z o duży tekst d o „ D a g e n s N y h e t e r " . N a s z a s p r a w a stała się głośna. Z n a l a z ł a m w tym czasie a d w o k a t a i p o s t a n o w i ł a m pociągnąć do odpowiedzialności tę pracownicę z Socjalu. Ale w Szwecji j u ż tak jest - i n i e dotyczy to tylko mojej sprawy - że nie da się pociągnąć do odpowiedzialności w ł a d z . Z a w s z e kiedy dochodzi d o r o z p r a w przeciwko w ł a d z o m , t o sądy c h r o n i ą n i e n a s , obywateli, ale starają się bronić i n t e r e s ó w władz, urzędów, instytucji, policji i innych. Jako obywatel Szwecji j e s t e ś całkowicie p o z b a w i o n y praw, jeśli stałeś się o b i e k t e m nadużycia ze s t r o n y urzędników. I to w ł a ś n i e s p o t k a ł o m n i e w cza sie tych wszystkich rozpraw, i w sądzie rejonowym, i w sądzie apelacyjnym. W sądzie najwyższym nie uzyskaliśmy z e z w o l e n i a na rewizję sprawy, a sąd apelacyjny z n ó w o d m ó w i ł zajęcia się tą sprawą. Obydwaj m o i adwokaci byli bardzo k o m p e t e n t n i , ale na koniec, j u ż po o g ł o s z e n i u wszystkich wyroków, powiedzieli, że boją się walczyć dalej. Tym bardziej że u d o w o d n i l i ś m y p r z e d sądem, iż ta p r a c o w n i c a Socjalu k ł a m a ł a . Miała cały dzień na p r z e d s t a w i e n i e swojej wersji wydarzeń, z e z n a w a ł a p o d przysięgą i k ł a m a ł a . U d o w o d n i l i to Maciej Z a r e m b a , adwokaci i ja, ale to nic nie p o m o g ł o . Nie d o c z e k a ł a się w i ę c Pani s p r a w i e d l i w o ś c i . Mało tego. N i e tylko nie o t r z y m a ł a m ż a d n e g o zadośćuczynienia za cierpienie, które przeżyłam jako m a t k a obserwująca z daleka, jak jej syn d o p r o w a d z o n y został do śmierci, lecz s a m a m u s z ę teraz płacić p i e n i ą d z e p a ń s t w u . Szwedz kie p r a w o m ó w i bowiem, że ten, k t o przegrywa proces, m u s i p o n i e ś ć koszty sądowe strony przeciwnej. M u s z ę więc zapłacić koszty sądowe, k t ó r e p o n i o sła g m i n a w czasie procesu, czyli p ó ł t o r a m i l i o n a k o r o n szwedzkich [ r ó w n o wartość około 650 tys. złotych - przyp. r e d . ] . I to tylko dlatego, że w ogóle ś m i a ł a m skarżyć się i wymagać pociągnięcia do odpowiedzialności w ł a d z . 42 FRONDA 37 J a k Pani to w s z y s t k o p r z e ż y ł a ? Kiedy u m i e r a dziecko, nigdy nie jest się na to p r z y g o t o w a n y m . Myślę, że ża d e n człowiek nie jest w stanie poradzić sobie z t a k i m u r a z e m . I albo zaczyna w t e d y c h o r o w a ć psychicznie, albo fizycznie. W m o i m przypadku p r z e r o d z i ł o się to w c h o r o b ę fizyczną. Praktycznie j e s t e m n i e p e ł n o s p r a w n a . Życzę w s z y s t k i e g o najlepszego i dziękuję za r o z m o w ę . Jeszcze j e d n a sprawa. C h c i a ł a b y m powiedzieć coś jeszcze o Szwecji. To m i t , że Szwecja jest p a ń s t w e m prawa. Szwecja t a k i m p a ń s t w e m nie jest. ROZMAWIAŁ: ADAM WESOŁOWSKI TŁUMACZYŁA: JANINA OLCZAK SZTOKHOLM. MAJ 2005 Nie uznajemy prawdziwego związku między ludźmi tej samej płci za grzech. Uważam, że grzech może się pojawić we wszystkich związkach. To znaczy wtedy, kiedy niszczy się związek. Ale relacja oparta na zaufa niu i wierności między homoseksualistami, np. relacja, w której pojawia się poświęcająca się miłość - nie może być nazywana grzechem. POSTKOŚCIÓŁ W SPOŁECZEŃSTWIE POSTOTWARTYM ROZMOWA Z A R C Y B I S K U P E M C A R L E M - C U S T A V E M H A M M A R E M CARL-GUSTAV HAMMAR - arcybiskup Uppsali, głowa Szwedzkiego Kościoła Luterańskiego. E w a n g e l i e p e ł n e s ą o p i s ó w c u d ó w . Czy c z ł o w i e k w X X I w i e k u m o ż e w i e r z y ć w ich realność? Myślę, że w a ż n ą rzeczą jest m ó c czytać te teksty b e z k o n f r o n t o w a n i a z c u d e m jako wydarzeniem, w k t ó r e t r z e b a uwierzyć. Idea z a w a r t a w tych tekstach to przeważnie nie s a m cud, lecz coś jeszcze. C z ę s t o j e d n a k i n t e r p r e t u j e m y te teksty w następujący s p o s ó b : jest opis c u d u - wierzysz w niego czy nie? Wiemy, że c u d a były e l e m e n t e m d a w n e g o s p o s o b u o p o w i a d a n i a historii - wyjaśniania jej i o d n o s z e n i a do rzeczy niezwykłych. Tak więc n i e twierdzę, 44 FRONDA 37 że c u d a nie m o g ą się wydarzyć, ale jest b a r d z o w a ż n e , b y ś m y mogli głosić Ewangelię, nie mówiąc l u d z i o m , że m u s z ą wierzyć w cuda. J e s t tylko j e d e n cud - że żyjemy tutaj, na tej planecie, a to znaczy, że Bóg n a s kocha. No dobrze, ale co ze Z m a r t w y c h w s t a n i e m ? Przecież Z m a r t w y c h w s t a n i e było n a j w i ę k s z y m c u d e m o p i s a n y m n a k a r t a c h E w a n g e l i i . Tak samo jest ze Zmartwychwstaniem. Mówi się n a m , że Chrystus został wskrze szony przez Boga. To jest czyn Boga. To jest n o w e stworzenie... Ale jest wiele różnych sposobów rozumienia tego i nie m u s i m y wierzyć w to, w jaki sposób Jezus został ożywiony ponownie czy jak to się stało, że znów był żywy. Spotykał przecież swoich uczniów po śmierci na różne sposoby. Święty Paweł przedstawia historię, w której spotkał Chrystusa w wizji, zatem jest wiele sposobów rozumie nia tego. Nie sądzę, byśmy byli zmuszeni do wiary w Zmartwychwstanie w jeden konkretnie materialny sposób, by m ó c przyjąć przesłanie Chrystusa jako żyjące go. Często przesuwamy środek ciężkości historii w stronę formy, a nie treści. Czy istnieje w o b e c tego życie po śmierci? W p e w n y m sensie tak. J e d y n y m w i e c z n y m jest Bóg, więc jeśli j e s t e ś m y z N i m powiązani za życia, co jest d a r e m Bożym, to dlaczego ta relacja m i a ł a b y zostać przecięta, kiedy j e s t e ś m y biologicznie m a r t w i ? W t y m sensie więc wierzę, że żyjąc w Bogu, żyjemy na zawsze. W 1 9 9 8 roku z e z w o l i ł Ksiądz na z o r g a n i z o w a n i e w k a t e d r z e w Uppsali w y s t a w y fotograficznej Ecce h o m o , na której Chrystus i a p o s t o ł o w i e byli p r z e d s t a w i e n i j a k o homoseksualiści. W prasie g e j o w s k i e j p o j a w i ł y się po t e m k o m e n t a r z e , ż e J e z u s b y ł homoseksualistą, g d y ż nie b y ł żonaty, o t a c z a ł się m ę ż c z y z n a m i itd. Nie czytam takich tekstów. To, czy Jezus był gejem, czy nie, nie jest sprawą, która mnie zajmuje. On odnosi się do mężczyzn i kobiet. A Jego relacje są wyrazem miłości i to miłości najgłębszego rodzaju. Jeśli chodzi o wystawę, ważną sprawą było włą czenie homoseksualistów w otoczenie Jezusa. By byli blisko Niego. Tak rozumiałem ideę tej wystawy. Będąc homoseksualistą, nie jesteś pozbawiony przyjaźni Jezusa. JESIEŃ 2 0 0 5 45 Lobby gejowskie z a r z u c a j e d n a k Kościołowi l u t e r a ń s k i e m u w S z w e c j i hipo kryzję. Błogosławicie b o w i e m z w i ą z k i h o m o s e k s u a l n e w kościołach, a l e bez oficjalnych uroczystości i bez ceremonii ślubnych. Oczywiście to jest wielka z m i a n a tradycji. To jest z m i a n a m e n t a l n o ś c i . Kościół i prawie wszyscy ludzie mieli wiele wątpliwości dotyczących związków h o m o seksualnych, a jeśli chcesz z m i e n i ć s p o s ó b p o j m o w a n i a czegoś p r z e z ludzi i Kościół, to p o t r z e b u j e s z n a t o p e w n e g o czasu. Jest t o zmiana, k t ó r a w y m a g a jeszcze kilku kroków. W n a s z y m Kościele akceptu j e m y - co, jak myślę, jest b a r d z o d o b r e - legalny w Szwecji związek h o m o s e k s u a l i s t ó w , a od 10 lat b ł o g o s ł a w i m y takie związki w kościołach. Będzie się t y m zresztą zajmował jesienią t e g o roku synod n a s z e g o Kościoła i z o s t a n i e to w t e d y t y m bardziej u z n a n e . Oczywiście geje chcą r ó w n o ś c i na wszyst kich p o z i o m a c h i chcą, by t r a k t o w a ć ich t a k s a m o jak innych, ale to sprawa z r o z u m i e n i a i interpretacji naszych relacji. A to jest o t w a r t a kwestia. M u s i m y dalej dyskutować, s t u d i o w a ć , dowiadywać się wię cej o sobie nawzajem. N i e z m i e n i a się podejścia ot tak. Przez całe stulecia n a j p i e r w j u d a i z m , a p o t e m c h r z e ś c i j a ń s t w o u z n a w a ł y j e d n a k stosunki homoseksualne z a grzech. N i e uznajemy p r a w d z i w e g o związku m i ę d z y l u d ź m i tej samej płci za grzech. Uważam, że grzech m o ż e się pojawić we wszystkich związkach. To znaczy wtedy, kiedy niszczy się związek. Ale relacja o p a r t a na zaufaniu i wierności między h o m o s e k s u a l i s t a m i , n p . relacja, w której pojawia się poświęcająca się miłość - nie m o ż e być n a z y w a n a g r z e c h e m . A aborcja? M o ż e być n a z y w a n a g r z e c h e m ? No cóż, aborcja to t r u d n a kwestia. N i e m o ż n a t r a k t o w a ć aborcji jako anty koncepcji, jak czasem się dzieje. W t y m sensie aborcja jest zawsze tragedią. To jest dylemat etyczny. Ale my w n a s z y m Kościele wciąż w i d z i m y to w t e n 46 FRONDA 37 sposób, że nie ma lepszego rozwiązania niż p o z w o l e n i e kobiecie na podjęcie samodzielnej decyzji. To b a r d z o w a ż n e , by p o m a g a ć l u d z i o m w p o d e j m o w a niu etycznych decyzji. To zawsze tragedia, jeśli m u s i się d o k o n a ć aborcji, ale nie uważamy, by s p o ł e c z e ń s t w o , by p r a w o p o w i n n o tego zakazać. P o w i n n o być p e w n e ograniczenie, jeśli chodzi o tygodnie ciąży, bo dzisiaj ta granica leży zbyt daleko, zwłaszcza że ludzie m o g ą się dowiedzieć o ciąży wcześniej. J e d n a k s t a n o w i s k o n a s z e g o Kościoła jest takie, że to kobieta p o w i n n a decydować. P o w i n n a j e d n a k otrzy mać wsparcie, by podjąć etyczną decyzję. C z y m j e s t j e d n a k aborcja? Zabiciem nienarodzonego d z i e c k a w łonie m a t k i czy z w y k ł y m z a b i e g i e m j a k usunięcie ślepej kiszki? Nie używamy takich słów, jak m o r d o w a n i e dzieci. Mówimy, że aborcja jest z a k o ń c z e n i e m rozwoju życia. To nie jest o s o b a ludzka. To jest rozwijające się życie. N i e m ó w i m y o granicach, tygodniach i t p . Jeśli czujesz, że m u s i s z to prze rwać, p o w i n i e n e ś mieć rzeczywiście d o b r e powody. I to jest w ł a ś n i e etyczna decyzja. Ale uważamy, że nikt z z e w n ą t r z nie m o ż e jej podjąć. Są oczywiście kobiety, k t ó r e przerywają t e n proces na zasadzie: „ N i e widzę tu p r o b l e m u . To tak jakby wziąć pigułkę antykoncepcyjną". To jest b a r d z o t r u d n a sprawa. To sprawa życia i śmierci. Cokolwiek się zrobi. Słyszeliśmy o Księdzu opinie, że j e s t b a r d z i e j a p a r a t c z y k i e m p a r t y j n y m d b a j ą c y m o linię p r o g r a m o w ą s o c j a l d e m o k r a t ó w niż d u s z p a s t e r z e m trosz c z ą c y m się o p r z e k a z wiary... Z o s t a ł e m wybrany przez Kościół. Przez wszystkie diecezje Kościoła Szwecji. Z d e c y d o w a n ą większością głosów. Z a t e m był to wybór Kościoła. Mój wy bór został z a t w i e r d z o n y przez p a ń s t w o . Taki obowiązywał w ó w c z a s m o d e l . W t e d y z o s t a ł e m arcybiskupem. Wcześniej b y ł e m b i s k u p e m w Lund, w p o ł u dniowej części Szwecji. Wówczas z o s t a ł e m zatwierdzony, wybrany p r z e z rząd konserwatywny. Z o s t a ł e m b i s k u p e m z m i a n o w a n i a r z ą d u k o n s e r w a t y w n e g o , ale byłem również wybrany przez w ł a d z e diecezji. To tylko n o n s e n s o w n e JESIEŃ 2 0 0 5 47 gadanie. Nie podobają im się moje działania polityczne, więc próbują je zmi nimalizować, m ó w i ą c takie rzeczy. Myślę, że Kościół ma w s p o ł e c z e ń s t w i e do odegrania rolę polityczną. O b e c n i e z r e s z t ą pracujemy n a d z m i a n ą polityki w kwestii uchodźców, z a t e m to w ł a ś n i e m o ż e być t e n o b s z a r mojej a k t y w n o ści, z k t ó r e g o nie są zbyt zadowoleni. Dziękujemy za rozmowę. ROZMAWIALI: CRZECORZ GÓRNY I MARCIN MŚCICHOWSKI UPPSALA. CZERWIEC 2005 NIE POWINNI, ALE ZABRONIĄ h t t p : / / f o r u m . f r o n d a . p I Biblia jasno naucza o tych zboczeniach. Zboczenia sek sualne są poważnym guzem nowotworowym na ciele całego społeczeństwa. Pan wie, że skrzywieni seksual nie ludzie będą gwałcić zwierzęta. Nawet zwierzęta nie unikną płomienia pożogi ludzkiego pożądania. Nawet do zoofilii posuną się niektórzy. Przez wiele lat słysza łem takie historie od ludzi dzwoniących na telefon za ufania, kiedy jako wolontariusz siedziałem i z nimi roz mawiałem. Ludzie wielokrotnie mówili mi o stosunkach ze zwierzętami, które to stosunki dawały im satysfak cję. Jest zatem zupełnie jasne, że Bóg nie pisze zbiorów bajek dla ludzi, by mieli nad czym się zastanawiać. (STENOGRAFICZNY ZAPIS A K E KAZANIA PASTORA) C R E E N Czy homoseksualizm jest genetyczną, czy diabelską silą, która gra o d u s z ę z człowiekiem? Obawiam się, że ta sprawa budzi kontrowersje n a w e t w ś r ó d chrześcijan. Nie szukałem poparcia dla moich myśli w Słowie Bożym. To raczej Słowo Boże p o d s u n ę ł o mi myśli, które dziś zaprezentuję. Pragnę poruszyć kwe stię homoseksualizmu, a także s t o s u n k u do chrześcijan homoseksualistów. Czy jest to znak czasu i czy można być od tego uwolnionym? Od początku Bóg stworzył człowieka mężczyzną i kobietą. Zaczniemy od Księgi Rodzaju 1,27-28: JO FRONDA 3 7 Stworzy! więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę. Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi". Tutaj Słowo Boże j a s n o stwierdza, że zostaliście stworzeni, by być ojcem i m a t k ą - jako mężczyzna i kobieta. Pan stawia tę sprawę b a r d z o j a s n o . P i s m o traktuje jakikolwiek rodzaj s t o s u n k ó w seksualnych p o z a związ k i e m m a ł ż e ń s k i m jako życie rozwiązłe. P i s m o określa t o m i a n e m c u d z o ł ó stwa. Instytucja m a ł ż e ń s t w a jest j a s n o zdefiniowana w Księdze Wyjścia 2, 24, która mówi: Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem. Jest tu m o w a wyłącznie o mężczyźnie i kobiecie. W t y m tekście n i e ma m o w y o tym, że m o ż n a mieć jakiegokolwiek [seksualnego] p a r t n e r a . Instynkt, który Bóg zaszczepił człowiekowi, by doświadczył najgłębszych form relacji, także by chronić w i e r n o ś ć m a ł ż e ń s k ą , stał się najsilniejszą b r o nią diabła przeciw Bogu i przeciw m a ł ż e ń s t w u . On używa go przeciw Bogu. Tego, co Bóg stworzył, tak by człowiek doświadczał poczucia wspólnoty, wier ności, szczęścia i wszystkiego, co niesie to ze sobą - diabeł używa przeciwko Bogu i w obliczu Boga, by wypaczać to i zniekształcać. Oczywiście w królestwie zwierząt są samce i samice, w świecie roślin są również męskie i żeńskie rośliny; ani jednak w życiu zwierząt, ani roślin nie mają miejsca [seksualne] anomalie. Tak w każdym razie było, dopóki ludzie w ostat nich latach nie wtargnęli na Boży teren z zapłodnieniem w probówce i klonowa niem. Do tego m o m e n t u było tak, jak Bóg powiedział, że p o w i n n o być. Legalizacja [cywilnych] związków p a r t n e r s k i c h m i ę d z y m ę ż c z y z n ą a m ę ż czyzną i między kobietą a kobietą p r o w a d z i do katastrof n i e p o r ó w n y w a l n y c h z niczym! Widzimy j u ż t e g o rezultaty. W i d z i m y je w r o z p r z e s t r z e n i a n i u się AIDS. Oczywiście nie wszyscy zakażeni AIDS są h o m o s e k s u a l i s t a m i , ale d o s z ł o do tych zakażeń, p o n i e w a ż tak było w przeszłości. Z t e g o p o w o d u JESIEŃ 2 0 0 5 51 n i e w i n n i ludzie mogli zostać zakażeni tą strasz ną chorobą, nie mając nic w s p ó l n e g o z tym, co za nią stoi. To p r o w a d z i do wielkiej katastrofy, a w ł a d z e i służby socjalne j u ż mają poczucie niemożności kontrolowania tego problemu. Doświadczają związanych z t y m t r u d n o ś c i . To nie wszystko: telewizja o s t a t n i o d o n o s i ł a o wzra stającej liczbie mężczyzn i kobiet zarażonych c h o r o b a m i w e n e r y c z n y m i . Rozprzestrzeniają się o n e coraz bardziej, p o n i e w a ż ludzie nie żyją tak, jak Bóg zamierzył. Wszystko to dzieje się dlatego, że ludzie staczają się w j e d n o z n a c z n i e niebiblijne i nie ludzkie związki. Zycie seksualne n i e z g o d n e z tym, co nakazuje Biblia, nie jest sprawą p r y w a t n ą czy czyimś p r a w e m . List do Hebrajczyków 13, 4 m ó w i : We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieska lane, gdyż rozpustników i cudzołożników osądzi Bóg. Niezależnie od tego, jak to widzi s p o ł e c z e ń s t w o , Bóg osądzi z a r ó w n o s p o łeczeństwo, jak i tych, którzy dopuszczają się n i e m o r a l n o ś c i seksualnych. Pamiętajcie o tym. Społeczeństwo, m i a s t o czy miejsce. Bóg osądzi tych, k t ó rzy dopuszczają się seksualnej n i e m o r a l n o ś c i . Wróćmy do historii z Księgi Rodzaju 19, 1-5: Zanim jeszcze udali się na spoczynek, mieszkający w Sodomie męż czyźni, młodzi i starzy, ze wszystkich stron miasta, otoczyli dom, wywołali Lota i rzekli do niego: „Gdzie tu są ci ludzie, którzy przyszli do ciebie tego wieczoru? Wyprowadź ich do nas, abyśmy mogli z nimi poswawolić!" [wersety 4-5] Czytamy tu o h o m o s e k s u a l i s t a c h . Wszyscy mężczyźni z S o d o m y okazywali swoje zboczone skłonności seksualne i otwarcie o nich mówili. Z a r ó w n o starzy, jak i m ł o d z i , jak czytamy - każdy. M ó w i ą to w t e n s p o s ó b : „Tak byśmy mogli ich p o z n a ć " . To oznacza s t o s u n e k seksualny - t e g o s a m e g o wyrażenia używa Biblia, wspominając o tym, że mężczyzna idzie do kobiety [by z n i ą współżyć]. To s a m o wyrażenie jest użyte tutaj w o d n i e s i e n i u do mężczyzn, 52 FRONDA 37 którzy odczuwali pożądanie w s t o s u n k u do innych mężczyzn. [Objaśnienia pastora Greena dotyczą tłumaczenia szwedzkiego; w Biblii Tysiąclecia i innych polskich współczesnych t ł u m a c z e n i a c h jest to zastąpione s ł o w e m jednoznacznie wskazującym n a seksualny c h a r a k t e r propozycji S o d o m i t ó w - przyp. t ł u m . ] . Izajasz 3, 9 podaje to w t e n s p o s ó b : Stronniczość ich świadczy przeciw nim, jak Sodoma ogłaszają swój grzech, nie ukrywają [go]. Biada im, bo sami sobie gotują nieszczę ście. [Nikt nie ukrywał w ł a s n e g o grzechu] w S o d o m i e . Ludzie ci otwarcie go oka zywali, kiedy pojawili się p r z e d d o m e m Lota i wołali go, j e d y n e g o p r a w e g o . Nie oszczędzili go w ż a d e n sposób, lecz mówili: „Wyprowadź ich do n a s , aby śmy mogli z n i m i poswawolić! Po p r o s t u p o ż ą d a m y ich". Z u p e ł n i e otwarcie i bezwstydnie mówili o swoich p o t r z e b a c h seksualnych, a to świadczy wyraź nie o stanie, w jakim była S o d o m a . Bóg m ó w i A b r a h a m o w i w Księdze Rodzaju 18, 2 0 : Po czym Pan rzekł: „Skarga na Sodomę i Gomorę głośno się rozlega, bo występki ich [mieszkańców] są bardzo ciężkie". Tak m ó w i Pan! Ciężkie! Skarga na S o d o m ę i G o m o r ę g ł o ś n o się rozlega, a grzechy ich są ciężkie. W t e n s p o s ó b pokazuje Bóg z b o c z o n e relacje sek sualne. To jest b a r d z o ciężki grzech, m ó w i Bóg, kiedy ludzie pozwalają sobie uwikłać się w t o . Otwarci, bezwstydni - tak p o s t r z e g a m y całujących się mężczyzn i całujące się kobiety. To dzieje się p r z e d k a m e r a m i telewizyjnymi. O n i robią to również przed k a m e r a m i filmowymi, ale nie tylko. To ma miejsce na naszych ulicach i w miejscach publicznych. To się dzieje dziś w n a s z y m kraju. Co m ó w i Bóg? On mówi, że to ciężki grzech. To jest b a r d z o ciężki grzech, także w n a s z y m kraju, tak jak to było w przypadku S o d o m y i t a m t y c h m i a s t . Paweł m ó w i w Liście do Filipian 3, 19, że przechwalają się s w o i m i wy czynami seksualnymi. Czy nie z t y m się dziś spotykamy? Dziś ludzie chcą p r o t e s t o w a ć przeciwko porządkowi Boskiego stworzenia. To Bóg stworzył mężczyznę i kobietę, a rodzaj ludzki spotyka się dziś z niechęcią z a r ó w n o JESIEŃ 2 0 0 5 53 szwedzkiego prawa, jak i r u c h ó w h o m o s e k s u a l n y c h . N i e p o d o b a im się p o rządek stworzenia. Protestują przeciwko Bogu i p o r z ą d k o w i stworzenia. Co więcej, pozwalają na związki p a r t n e r s k i e mężczyzn z m ę ż c z y z n a m i i kobiet z kobietami. Jak m o ż e tak być?! Cóż, to jest tak, jak Paweł m ó w i w Liście do Rzymian, który za chwilę przytoczę. List do Rzymian 1, 22: „...stali się g ł u p i m i " . I pomyśleć, że ci, którzy rządzą n a s z y m krajem są głupcami, że oni wszyscy zgodzili się na to szaleństwo i pozwolili rozlać się p o w o d z i grzechu po na szym kraju. To jest głupota, m ó w i Słowo Boże. W rezultacie wierzę, że Pan m ó w i o grzechu w Szwecji, że jest bardzo, b a r d z o ciężki. A dla czego do tego doszło? Cóż, m u s i m y p o w r ó c i ć do pierwszego rozdziału Listu do Rzymian i wersetów, w których Paweł g r u n t o w n i e r o z p r a w i a się z t y m p r o b l e m e m . Miał p o t e m u powody, b o I m p e r i u m Rzymskie było p r z e s i ą k n i ę t e ideą h o m o seksualizmu. To było coś, co r o z k w i t a ł o przerażająco, a on m u s i a ł się z t y m rozprawić, by nie stało się w z o r c e m z a c h o w a n i a r ó w n i e ż w Kościele Bożym. A dlaczego do tego doszło? O t o List do Rzymian 1, 2 1 - 2 8 : Ponieważ, choć Boga poznali, nie oddali Mu czci jako Bogu ani Mu nie dziękowali, lecz znikczemnieli w swoich myślach i zaćmione zostało bezrozumne ich serce. Podając się za mądrych stali się głupimi. I za mienili chwałę niezniszczalnego Boga na podobizny i obrazy śmier telnego człowieka, ptaków, czworonożnych zwierząt i płazów. Dlatego wydał ich Bóg poprzez pożądania ich serc na łup nieczystości, tak iż dopuszczali się bezczeszczenia własnych ciał. Prawdę Bożą przemienili oni w kłamstwo i stworzeniu oddawali cześć, i służyli jemu, zamiast służyć Stwórcy, który jest błogosławiony na wieki. Amen. Dlatego to wydał ich Bóg na pastwę bezecnych namiętności: mianowicie kobiety ich przemieniły pożycie zgodne z naturą na przeciwne naturze. Podob nie też i mężczyźni, porzuciwszy normalne współżycie z kobietą, za pałali nawzajem żądzą ku sobie, mężczyźni z mężczyznami uprawiając bezwstyd i na samych sobie ponosząc zapłatę należną za zboczenie. 54 FRONDA 37 A ponieważ nie uznali za słuszne zachować prawdziwe poznanie Boga, wydal ich Bóg na pastwę na nic niezdatnego rozumu, tak że czynili to, co się nie godzi. Oni zamienili najwyższe... zamienili Pana na coś najniższego. To właśnie zrobi li, m ó w i Paweł. Jedynie głupiec postępuje w t e n sposób, mówi. Odrzucili Boga, który jest błogosławieństwem, Boga, który jest Jedynym Władcą, Boga, który jest Panem wszechrzeczy. Oni go odrzucili. Słowo Boże jest p r a w e m i obycza jem. Jednak źle jest, jeśli się mówi: „Tak, to jest Słowo Boże", a w praktyce nie słucha się Jego nakazów. Co za różnica, jeśli uznaję Słowo Boże, a w praktyce łamię je, robiąc coś przeciwnego i żyjąc zupełnie odwrotnie, niż to Słowo mówi? Ponieważ Słowo Boże żąda od n a s posłuszeństwa, my m u s i m y być mu posłuszni, jeśli m a m y otrzymać Boże błogosławieństwo, wypełniać jego wolę w naszym życiu i być nazwani dziećmi Bożymi. O t o wers 2 8 : A ponieważ nie uznali za słuszne zachować prawdziwe poznanie Boga, wydał ich Bóg na pastwę na nic niezdatnego rozumu, tak że czynili to, co się nie godzi. Człowiek jest wyposażony w w o l n ą wolę i m o ż e przeciwstawić się lub p o d d a ć s k ł o n n o ś c i o m starej natury. My n a p r a w d ę m a m y w ł a d z ę to zrobić. Co więcej, m o r a l n a n a t u r a człowieka przejawia się w wyrażaniu d o b r a i zła, k t ó r e jest zapisane w naszych sercach: głos s u m i e n i a jest tym, co m a m y w sobie. W t e n sposób nasze myśli sądzą nas, broniąc lub oskarżając. N a s z e u s t a m ó w i ą : „Nie ma nic złego w tym, co robię", a serce m ó w i co i n n e g o . N i e ma znacze nia, czy bronisz grzechu, w k t ó r y m żyjesz, czy grzechu kogoś i n n e g o . Twoje serce m ó w i coś innego, bo o n o sądzi twoje myśli. M o ż e m y paplać u s t a m i o różnych rzeczach, ale serce n a s osądzi. To m ó w i t e n fragment Biblii. Także List do Rzymian 2, 14-15: Bo gdy poganie, którzy Prawa nie mają, idąc za naturą, czynią to, co Prawo nakazuje, chociaż Prawa nie mają, sami dla siebie są Prawem. Wykazują oni, że treść Prawa wypisana jest w ich sercach, gdy jedno cześnie ich sumienie staje jako świadek, a mianowicie ich myśli na przemian ich oskarżające lub uniewinniające. JESIEŃ 2 0 0 5 55 To jest s u m i e n i e . Kiedy o d w r ó c i m y się do Boga plecami i o d m ó w i m y przyję cia tej wiedzy, wówczas Bóg odbierze s u m i e n i u swojego D u c h a - s u m i e n i e utraci swoją wrażliwość - stanie się nieczule i chwiejne. Wówczas nie ma już z a h a m o w a ń dla istoty ludzkiej. Bóg nie p r o w a d z i j u ż tych ludzi, bo trwali przy swym występku. O t o List do Rzymian 1, 2 4 : Dlatego wydal ich Bóg poprzez pożądania ich serc na lup nieczystości, tak iż dopuszczali się bezczeszczenia własnych ciał. H o m o s e k s u a l i z m zaczyna się p r a g n i e n i e m serca. To wynik g r z e c h ó w myśli. To fantazje, którymi się zabawiasz, l u b m a r z e n i a seksualne, k t ó r e snujesz. To przemysł p o r n o - telewizja, filmy i wydawnictwa. O n e rozbudziły te p o t ę ż n e pożądania przez o t w a r t ą promocję [ h o m o s e k s u a l n e g o stylu życia] w ś r ó d wszystkich Szwedów. Promocja ta dokonuje się bez skrępowania, bez względu na ludzi, którzy nie m o g ą znieść oglądania takich rzeczy. W rezul tacie m o ż e to prowadzić ludzi n a w e t do a k t ó w przemocy. Wszyscy wiedzą, że to niebezpieczne. N i e m n i e j j e d n a k nie zapobiega się t e m u . O t w a r c i e się to pokazuje. Podczas demonstracji, których trasy p r z e m a r s z u w i o d ą ulicami Sztokholmu, homoseksualiści n i o s ą swoje t r a n s p a r e n t y wysoko i paradują z nimi. Prosiłem „Oland T i m e s " o napisanie a r t y k u ł u na t e n t e m a t i oferowa łem, że s a m m o g ę to zrobić. N i k t się do m n i e nie odezwał. S k o n t a k t o w a ł e m się z „ B a r o m e t r e m " i p o w i e d z i a ł e m : „ Z a m i e r z a m wygłosić na t e n t e m a t kazanie. Z a p r a s z a m w a s " . Żadnej odpowiedzi, nic. D z w o n i ł e m do stacji tele wizyjnej: „Czy zechcecie przyjechać w niedzielę r a n o , bo z a m i e r z a m wygłosić kazanie na t e n palący t e m a t " . „Tak, p r a w d o p o d o b n i e b ę d z i e m y mieli c h w i l ę " - powiedzieli. D z w o n i ł e m w poniedziałek, ale n i k t nie o d p o w i a d a ł . Po p r o s t u pozwolili, by to p r z e s z ł o ot tak sobie. N i e chcą m i e ć z tym do czynienia. O t o List do Rzymian 1, 2 6 - 2 7 : Dlatego to wydał ich Bóg na pastwę bezecnych namiętności: miano wicie kobiety ich przemieniły pożycie zgodne z naturą na przeciwne naturze. Podobnie też i mężczyźni, porzuciwszy normalne współżycie z kobietą, zapałali nawzajem żądzą ku sobie, mężczyźni z mężczyznami uprawiając bezwstyd i na samych sobie ponosząc zapłatę należną za zboczenie. 56 FRONDA 37 Pragnienia serca przekształciły się w h a n i e b n e p o ż ą d a n i e . „ Z a p a l a ć " oznacza u r u c h o m i ć t o . To w ł a ś n i e ludzie robią. U r u c h a m i a s z to, otwierając się na swo je fantazje seksualne czy marzenia, czy też kiedy oglądasz te rzeczy w magazy nach czy w filmach. To po p r o s t u znaczy, że zapalasz coś w sobie, pogardzając Bogiem. Co więcej, kiedy h a n i e b n e p o ż ą d a n i a p r z e n i k n ą do osobowości, stają się n i e p o h a m o w a n ą siłą, jak p ł o m i e ń , k t ó r e g o nie m o ż n a ugasić. A Bóg n i e gasi tego p ł o m i e n i a , m ó w i Paweł. Bóg n i e gasi p ł o m i e n i a , który [rozpaliłeś] sam, w s w o i m w ł a s n y m życiu. Bóg p o z w a l a mu p ł o n ą ć . Tak m ó w i w Liście do Rzymian 1, 2 7 b : „ p o n o s z ą c z a p ł a t ę n a l e ż n ą za zbocze n i e " . W rezultacie kiedy ludzie n i e chcą opierać się t e m u - lecz n i e o k i e ł z n a n i e , bez żadnych z a h a m o w a ń oddają się grzecho wi, [wtedy] Bóg pozwala im p ł o n ą ć . D z i e ń sądu nadejdzie, a oni b ę d ą skazani na ogień, k t ó r e m u pozwolili z a p ł o n ą ć . Tutaj Paweł podkreśla, że z a r ó w n o kobiety, jak i mężczyźni stawiają się w tej samej sytuacji, praktykując h o m o s e k s u a l i z m . Jedni nie są lepsi od drugich. Tak to wyglądało w I m p e r i u m Rzymskim. O t o Księga Kapłańska 18, 2 2 - 3 0 : Nie będziesz obcował z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą. To jest obrzydliwość! Nie będziesz obcował cieleśnie z żadnym zwierzęciem; przez to stałbyś się nieczystym. Także i kobieta nie będzie stawać przed zwierzęciem, aby się z nim złączyć. To jest sromota! [w. 22-23] O d w e r s e t u 27: Bo wszystkie te obrzydliwości czynili mieszkańcy ziemi, którzy byli przed wami, i ziemia została splugawiona. Ale was ziemia nie wy plunie z powodu splugawienia jej, tak jak wypluła naród, który byl przed wami. Bo każdy, kto czyni jedną z tych obrzydliwości, wszyscy, którzy je czynią, będą wyłączeni spośród swojego ludu. Będziecie więc przestrzegać mego zarządzenia, abyście nie czynili nic z obrzydliwych JESIEŃ 2 0 0 5 57 obyczajów, którymi się rządzono przed wami, abyście nie splugawili się przez nie. Ja jestem Pan, Bóg wasz! Biblia j a s n o n a u c z a o tych zboczeniach. Z b o c z e n i a seksualne s ą p o w a ż n y m g u z e m n o w o t w o r o w y m na ciele całego społeczeń stwa. Pan wie, że skrzywieni seksualnie ludzie będą gwałcić zwierzęta. Nawet zwierzęta nie u n i k n ą p ł o m i e n i a pożogi ludzkiego pożądania. N a w e t d o zoofilii p o s u n ą się niektórzy. Przez wiele lat słysza ł e m takie h i s t o r i e od ludzi dzwoniących na telefon zaufania, kiedy jako w o l o n t a r i u s z siedziałem i z n i m i r o z m a w i a ł e m . Ludzie w i e l o k r o t n i e mówili mi o s t o s u n k a c h ze zwierzętami, k t ó r e t o s t o s u n k i d a w a ł y i m satysfakcję. Jest z a t e m z u p e ł n i e jasne, że Bóg n i e pisze z b i o r ó w bajek dla ludzi, by mieli n a d czym się zastanawiać. Z p o w o d u tych g r z e c h ó w ziemia będzie w y m i o t o w a ć swoich mieszkańców. Polityczną o d p o w i e d z i ą na to w naszym kraju jest z a t e m to, o czym m ó w i Paweł: „ Z n a m y s ł u s z n y w y r o k Boży, że ci, którzy żyją w t e n sposób, zasługują na śmierć. C h o d z i o to, jak oni żyją, a co gorsza oni myślą, że to dobrze, kiedy r ó w n i e ż inni tak czynią" [parafraza Rz 1, 3 2 ] . O t o jakiej d o ś w i a d c z a m y na to reakcji politycznej w na szym kraju. O n i [rząd] dają na to zgodę i myślą, że to w porządku, że się w to angażują. A j e d n a k nasz kraj staje w obliczu katastrofy na wielką skalę! Tego m o ż e m y być pewni. Bóg powiedział, że ziemia będzie w y m i o t o w a ć swoich mieszkańców. Nie będzie im d a n e przetrwać, jeśli b ę d ą dalej żyli tak, jak ci, którzy wcześniej zamieszkiwali ziemię. Myślę, że to m o ż e się stać w Szwecji. Myślę, że to m o ż e przydarzyć się w n a s z y m kraju, bo przyjęliśmy takie pra wa. Nasz kraj z u p e ł n i e nie przejmuje się tym, o czym m ó w i Bóg. N a s z kraj stoi w obliczu katastrofy. Kto powie, że n i e m o ż e n a s spotkać trzęsienie zie mi, w k t ó r y m setki tysięcy ludzi zginie w m g n i e n i u oka? Kto powie, że n i e d o t k n ą nas m o n s u n o w e deszcze, k t ó r e z a t o p i ą tysiące ludzi? Kto powie, że ż a d n a i n n a katastrofa nie dosięgnie Skandynawii? J e s t e ś m y tacy bezpieczni 5 FRONDA 37 i spokojni. Siedzimy tu p o d kloszem i mówimy, że to nie m o ż e się n a m przy trafić, ale przecież na p o ł u d n i u E u r o p y się to zdarza; także w innych częściach świata, w Chinach. Bóg m o ż e się odwrócić, a w t e d y mieszkańcy naszej ziemi m o g ą również doświadczyć z u p e ł n i e takich samych [ w y d a r z e ń ] . M o ż e m y zostać z w y m i o t o w a n i przez naszą ziemię, bo nasz n a r ó d opuścił Bóg. To jest straszne. Pomyśleć, że około 3 0 0 wybranych przez n a s u r z ę d n i k ó w s p r o w a d z i ł o n a s na ścieżkę wiodącą ku katastrofie. Przyjęli p r a w a o związkach p a r t n e r s k i c h i pozwolili l u d z i o m żyć, jak im się p o d o b a . A dziś nie są w stanie pojąć kon sekwencji decyzji, k t ó r e podjęli. Czas p o k a ż e . Musieliśmy się nauczyć słów takich, jak kazirodztwo, pedofilia i m o l e s t o w a n i e dzieci. Słów, k t ó r e przypra wiają n a s o dreszcze, które opisują a n o m a l i e . Chcę przywołać szósty rozdział Pierwszego Listu do Koryntian i przytoczyć coś, co Paweł m ó w i z g r o m a d z e niu Koryntian o ich stylu życia. M ó w i on w wierszu 9 [do 11] tak: Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwiąźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Boże go. A takimi byli niektórzy z was. Lecz zostaliście obmyci, uświęceni i usprawiedliwieni w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa i przez Du cha Boga naszego. Teraz czytam z tekstu oryginalnego - b r z m i to tak: „Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie oszukujcie się! Ani roz pustnicy, ani bałwochwalcy, ani c u d z o łożnicy, ani hołdujący r o z k o s z o m zmy słów, ani bezczeszczący c h ł o p c ó w " - j u ż kiedy Biblia była pisana, Pan wiedział, co ma się wydarzyć. Doświadczyliśmy tego tutaj i j e s t e ś m y tym przerażeni. W Pierwszym Liście do 1, 10 mówi o JESIEŃ 2 0 0 5 Paweł Tymoteusza gorszycielach. 59 „Gorszyciel" to t ł u m a c z e n i e z oryginału, w k t ó r y m jest n a p i s a n e „ten, który kładzie się z c h ł o p c a m i " . Nie wszyscy homoseksualiści są pedofilami czy,,gorszycielami". Niemniej jednak otwierają oni drzwi do zakazanych obszarów i zezwalają grzechowi za władnąć życiem duszy. Ten, kto jest dziś pedofilem, nie był n i m od początku. Oni po prostu zaczęli od zmiany swoich kontaktów płciowych. Tak to się zaczyna. Bycie „wiernym" w relacji homoseksualnej nie jest w niczym lepsze niż częsta zmiana partnerów. To jest tak s a m o obrzydliwe w oczach Boga. Z Bożej perspek tywy to oznacza bycie odrzuconym i z Bożej perspektywy to jest taki sam grzech jak częsta zmiana partnerów. To żadna różnica w świetle Słowa Bożego. Czy h o m o s e k s u a l i z m jest zawarty w genach? Co Jezus m ó w i w Ewangelii w e d ł u g św. M a t e u s z a 15, 18 [-20]? O t o w e r s e t często czytany i przytaczany: Lecz to, co z ust wychodzi, pochodzi z serca, i to czyni człowieka nieczystym. Z serca bowiem pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołó stwa, czyny nierządne, kradzieże, fałszywe świadectwa, przekleństwa. To właśnie czyni człowieka nieczystym. To zaś, że się je nie umytymi rękami, nie czyni człowieka nieczystym. J e z u s j a s n o wskazuje na serce, intelekt i niewidzialne życie myśli. Ma na myśli to, że grzechy przeciwko m o r a l n o ś c i seksu alnej mają swój początek w sferze myśli. Kiedy siedziałem i s ł u c h a ł e m ludzi w nocy [przez telefon zaufania], d o w i a d y w a ł e m się, że każdy bez wyjątku zaczynał swoje k o n t a k t y z h o m o s e k s u a l i z m e m w myślach. C z ę s t o m i a ł o to miejsce w wieku kilkuna stu lat, ale też z d a r z a ł o się później, na przykład w nieszczęśliwym m a ł ż e ń s t w i e . W każdym razie ludzie ci zaczynali grzeszyć przeciwko m o r a l n o ś c i seksualnej w swoich myślach. Później to się r o z p r z e s t r z e n i a ł o . Wszyscy oni mówili, że na początku mieli opory przed wejściem w związek h o m o s e k s u a l n y . J e d n a k ż e kiedy tylko raz to zrobili, bariera p r z e s t a w a ł a istnieć. Tak więc widzimy, że człowiek n a w e t p o m i m o swych grzechów przeciw m o r a l n o ś c i seksualnej p o - 60 FRONDA 37 siada o c h r o n ę w postaci tej bariery. Z każdym k o n t a k t e m jest łatwiej. Teraz rozumiemy, co J e z u s m ó w i o grzechach p o p e ł n i a n y c h w sercu. List do Rzymian 1, 26 m ó w i , że z a r ó w n o mężczyźni, jak i kobiety za mieniali swoje n a t u r a l n e związki na n i e n a t u r a l n e . To j e s t z a m i a n a . To jest wolny wybór. N i k t nikogo nie z m u s z a . Z a m i a n a oznacza, że d o b r o w o l n i e się z czymś rozstajesz i d o b r o w o l n i e przyj mujesz coś innego. D o b r o w o l n i e p o r z u casz czystość i przyjmujesz nieczystość. Paweł mówi o świadomej zamianie. H o m o s e k s u a l i z m to coś chorego, bo zdrowe i czyste myśli zostały z a m i e n i o ne na zanieczyszczone. Z d r o w e serce zostało z a m i e n i o n e n a chore. Z d r o w e ciało zostało zniszczone przez z a m i a n ę . Paweł m ó w i w Pierwszym Liście do Koryntian 6, 18: „Strzeżcie się r o z p u s t y " . N i e m o r a l n o ś ć seksualna h a ń b i ciało. N i e p o w i n n o się o t y m d y s k u t o w a ć ani walczyć z tym - p o w i n n o się p r z e d tym uciekać jak Józef. Co powiedział Pan Lotowi? U c h o d ź z życiem. „Uciekaj" - m ó w i Pan. Czy h o m o s e k s u a l i z m jest czymś, co się wybiera? O d p o w i e d ź b r z m i : TAK. Ty dokonujesz wyboru. Nie rodzisz się z t y m . W p r z e c i w n y m razie byłaby to zdrada ludzkości. To ty d o b r o w o l n i e w to wchodzisz. Czy m o ż e s z żyć w h o m o s e k s u a l i z m i e i być chrześcijaninem? O t o List do Efezjan 5, 3; 5-6: O nierządzie zaś i wszelkiej nieczystości albo chciwości niechaj nawet mowy nie będzie wśród was, jak przystoi świętym. [5-7:] O tym bowiem bądźcie przekonani, że żaden rozpustnik ani nieczysty, ani chciwiec - to jest bałwochwalca - nie ma dziedzictwa w królestwie Chrystusa i Boga. Niechaj was nikt nie zwodzi próżnymi słowami, bo przez te [grzechy] nadchodzi gniew Boży na buntowni ków. Nie miejcie więc z nimi nic wspólnego! Nie pozwól n i k o m u się oszukać. Myślisz, że m o ż e s z być chrześcijaninem i h o moseksualistą? W t a k i m razie oszukujesz s a m siebie. Co, jeśli inni mówią, JESIEŃ 2 0 0 5 61 że „to nie jest takie złe, a Bóg jest p e ł e n m i ł o ś c i " ? On jest p e ł e n miłości, ale jest też święty. On powiedział, że nienawidzi n i e m o r a l n o ś c i , a t y m s a m y m [niemoralny seksualnie] nie m o ż e być chrześcijaninem. Ci, którzy żyją w t e n sposób, nie są dziećmi Bożymi i być nie m o g ą . M u s i m y m ó w i ć to tak, by ludzie usłyszeli. Nie oszukujcie sami siebie, ludzie. To jest najgorszy rodzaj fałszu, jeśli myślicie, że m o ż e c i e sami siebie oszukać. Diabeł m ó w i : „Możesz być chrześcijaninem i to m o ż e s z być d o b r y m chrześcijaninem, niezależnie od tego, że żyjesz w t e n sposób. Wystarczy, że będziesz w i e r n y w s w o i m związ ku". A j e d n a k Słowo Boże m ó w i co i n n e g o . To u ł u d a , k t ó r a wiedzie do kary, o której czytamy w Liście do Rzymian 1, 27. O t o Apokalipsa 22, 14-15: Błogosławieni, którzy płuczą swe szaty, aby władza nad drzewem życia do nich należała i aby bramami wchodzili do Miasta. Na zewnątrz są psy, guślarze, rozpustnicy, zabójcy, bałwochwalcy i każdy, kto kłam stwo kocha i nim żyje. Czy m o ż n a to powiedzieć jaśniej? Jeśli się w to angażujesz i jeśli żyjesz w t e n sposób, to żyjesz w k ł a m s t w i e i nie możesz wejść do Królestwa Bożego. N i e wejdziesz. Możesz być wyznającym C h r y s t u s a h o m o s e k s u a l i s t ą , ale nie wej dziesz w t e n s p o s ó b do nieba. C h c ę pod kreślić, że t e g o n a u c z a Słowo Boże. Czy n i e m o r a l n y seksualnie styl życia jest z n a k i e m czasu? Tak, w [Ewangelii] Łukasza J e z u s przywołuje to m i ę d z y in nymi w rozdziale 17, mówiąc, jak to będzie w d n i a c h N o e g o i w d n i a c h Lota. Jak oni wtedy żyli? Jedli i pili, kupowali i sprzedawali, uprawiali rolę i b u d o wali. Ale p e w n e g o dnia, kiedy Lot opuścił S o d o m ę , spadł ogień z n i e b a i nie bo spadło na nich, i zniszczyło ich wszystkich. Tak s a m o stanie się p e w n e g o dnia, kiedy Syn Człowieczy powróci. Co d o p r o w a d z i ł o do zagłady tych miast, utraty ich godności, zniknięcia z p o w i e r z c h n i Ziemi? H o m o s e k s u a l i z m . Tak s a m o będzie p e w n e g o dnia, kiedy objawi się Syn Boży. Tak jak żyli ludzie 62 FRONDA 37 w czasach Lota, tak b ę d ą żyli wtedy, kiedy J e z u s powróci. To jest coś, c z e m u nie m o ż e m y zaprzeczyć w ż a d e n s p o s ó b . J e z u s m ó w i , że styl życia S o d o m y będzie p o w s z e c h n y na całej Ziemi, z a n i m On przyjdzie. Ten, k t o r e p r e z e n t u j e t e n styl życia dziś, występuje przeciw Boskiemu p o r z ą d k o w i stworzenia. Z 18 rozdziału Ewangelii w e d ł u g św. M a t e u s z a m u s z ę przytoczyć wiersz 6, w k t ó rym J e z u s zajmuje się dziećmi: Lecz kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, któ rzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza. [W szwedzkim tłumaczeniu w miejscu cyto wanego „stał się powodem grzechu" znajduje się „zwodził"]. „ Z w o d z i ł " jest tu p r z e t ł u m a c z o n e ze słowa skandal. Z a t e m wiemy, co to jest - zgorszenie. Z g o r s z e n i e m jest u w o d z e n i e tych najmniejszych. Teraz chcę poświęcić trochę uwagi sytuacji dzieci w związkach partnerskich. To jest zgorszenie pozbawiać dziecko m a m y czy taty. To jest zgorszenie, m ó w i Jezus. Zgorszeniem jest wystawianie nie winnych dzieci na tę t o r t u r ę . Krzywdzisz dziecko, zabierając je od rodziców, od m a m y i taty, i dając je d w u mężczyznom czy dwu kobietom. M o ż n a powiedzieć, że dwóch mężczyzn m o ż e równie d o brze wychowywać dzieci, czy że m o g ą je wychowywać dwie kobiety. Tak, wierzę, że oni m o g ą wychować [dzieci] w t e n sposób, niemniej to występek przeciw n a t u r z e i zgorszenie, kiedy robi się coś takiego. Tak m ó w i Jezus. To bardzo źle, kiedy ktoś zwodzi jednego z tych naj mniejszych, kiedy dzieci m u s z ą dorastać w takich warunkach. Sodoma, jako ostrzeżenie, jest przywoływana w Biblii p o n a d 30 razy. Te grzechy n i e m o r a l n o ś c i seksualnej są tak głęboko zakorzenione, że kary nie są w stanie sprawić, iż ludzie od nich odstąpią. O t o Apokalipsa 9, 2 0 [ - 2 1 ] : A pozostali ludzie, nie zabici przez te plagi, nie odwrócili się od dzieł swoich rąk, tak by nie wielbić demonów ani bożków złotych, srebrJESIEŃ 2 0 0 5 63 nych, spiżowych, kamiennych, drewnianych, które nie mogą ni wi dzieć, ni słyszeć, ni chodzić. Ani się nie odwrócili od swoich zabójstw, swych czarów, swego nierządu i swych kradzieży. Sądy nie m o g ą przekonać ludzi, by porzucili grzech n i e m o r a l n o ś c i seksualnej. Czy nie jest to o p ę t a n i e przez d u c h o w e siły zła? To jest tak głęboko zako rzenione w człowieku, że kiedy sąd przyjdzie, n i e m o r a l n i seksualnie się nie zmienią, ale będą trwali przy swoim. To m u s i być tak, że o n i są w m o c y złego ducha. D o b r e życie m a ł ż e ń s k i e chroni p r z e d grzechami n i e m o r a l n o ś c i seksual nej. O t o Pierwszy List do Koryntian 7, 2 - 5 : Ze względu jednak na niebezpieczeństwo rozpusty niech każdy ma swoją żonę, a każda swojego męża. Mąż niech oddaje powinność żonie, podobnie też żona mężowi. Żona nie rozporządza własnym ciałem, lecz jej mąż; podobnie też i mąż nie rozporządza własnym ciałem, ale żona. Nie unikajcie jedno drugie go, chyba że na pewien czas, za obopólną zgodą, by oddać się modlitwie; potem znów wróćcie do siebie, aby - wskutek niewstrzemięźliwości waszej - nie kusił was szatan. U d a n e życie małżeńskie, gdzie mężczyzna z a p e w n i a kobiecie to, czego o n a potrzebuje, a kobieta z a p e w n i a mężczyźnie to, czego on potrzebuje - c h r o ni przed grzechami przeciw moralności seksualnej, m ó w i Paweł. „ P r e v e n t " - m ó w i Paweł, w przeciwnym razie Szatan m o ż e wieść cię na pokuszenie, bo pojawiają się takie myśli, że łatwiej ulec pokusie. Czy homoseksualiści m o g ą zostać u w o l n i e n i od h o m o s e k s u a l i z m u ? O t o Pierwszy List do Koryntian 6, 9 - 1 1 : Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwiąźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa 4 FRONDA 37 Bożego. A takimi byli niektórzy z was. Lecz zostaliście obmyci, uświę ceni i usprawiedliwieni w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa i przez Ducha Boga naszego. Słowo Boże daje siłę do życia w czystości. Ten u s t ę p biblijny m ó w i o tym, jak oni zwykli żyć - wbrew moralności seksualnej i w cudzołóstwie. Ale zostali oczysz czeni. Alleluja! A Paweł mówi w Liście do Tytusa, że „służyliśmy różnym żą d z o m " [Tytus 3, 3], ale doświadczyliśmy miłosierdzia naszego Boga i Zbawiciela. Wówczas On nas zbawił od grzechów przeciw moralności seksualnej, od h o m o seksualizmu. Od tego nas zbawił. Sodoma i Gomora, m ó w i Jezus, gdyby usłysza ły to s a m o przesłanie co Kafarnaum, nawróciłyby się [Mt 11, 2 3 - 2 4 ] . Jezus mówi, że musicie się nawracać. Poglądem J e z u s a na h o m o s e k s u alizm jest nawoływanie do nawrócenia. O n i obmyli s w e szaty i wybielili je, dlatego stanęli p r z e d t r o n e m Boga. Tam jest oczyszczenie. N i k t nie m u s i ulec seksualnej n i e m o r a l n o ś c i . N i k t nie m u s i powiedzieć: „ P r z e g r a ł e m t ę b i t w ę " . Każdy m o ż e zostać wyzwolony. Możecie t e g o doświadczyć, jeśli chcecie. Czy homoseksualiści m o g ą być u w o l n i e n i spod tej diabelskiej władzy? Tak, mogą. Dlatego, że jeśli Koryntianie mogli zostać oczyszczeni z tego, w czym żyli, to wszyscy i każdy z o s o b n a m o g ą doświadczyć tego również [dzisiaj]. Dziękuję Bogu za to, że Paweł w Liście do Rzymian i w Liście do Koryntian napisał j a s n o i wyraźnie o kwestiach seksualnych. Jeśli ci ludzie nie toczyliby walki, nigdy byśmy się o t y m nie dowie dzieli. Raczej myślelibyśmy, że doświad czamy tego jedynie w o s t a t n i c h czasach. Tymczasem to istniało przez całą historię. Bóg chce ocalić każde p o k o l e n i e od takich grzechów. Nie w o l n o m ó w i ć : „ M u s i m y t o z a a k c e p t o w a ć " . N i e m o ż e my błogosławić związków p a r t n e r s k i c h . Nie m o ż e m y kłaść rąk na tych ludzi i m ó w i ć : „Błogosławimy w a s " . Tego nie m o ż e m y robić, bo ściągamy p o t ę p i e nie Boże na nasze życie - dlatego to jest takie w a ż n e . Biblia j a s n o o d p o w i a d a na pytanie o to, czy h o m o s e k s u a l i z m j e s t w r o d z o ny. Nie jest. JESIEŃ 2 0 0 5 O d p o w i e d ź Biblii na pytanie o to, czy to jest diabelska siła, k t ó r a gra o du szę z człowiekiem, jest twierdząca. I m u s i m y z r o z u m i e ć , że tak to wygląda. Amen. [Wierni śpiewają] Jedyną rzeczą, k t ó r ą wiem, j e s t t o , że wystarczy laski, że k r e w C h r y s t u s a mój grzech, m ą w i n ę teraz zmywa. [B ke Green m ó w i dalej] Nigdy nie w o l n o n a m myśleć, że p e w n i ludzie z p o w o d u swojego grzesznego życia zakończą je bez laski. Paweł m ó w i o sobie s a m y m , że był największym grzesznikiem, ale doświadczył obfitości łaski i miłosierdzia. On r ó w n i e ż pisze w Pierwszym Liście do Koryntian 6, 9 - 1 1 , kiedy w y m i e n i a n i e m o r a l n o ś ć sek sualną w ś r ó d innych grzechów, że m o ż e m y być u w o l n i e n i od wszystkich wy mienionych grzechów, łącznie z n i e m o r a l n o ś c i ą . Tym, czego p o t r z e b u j ą ludzie, którzy żyją w niewoli n i e m o r a l n o ś c i seksualnej, jest obfita łaska. O n a istnieje. O n a jest r ó w n i e ż dla nich. Dlatego też b ę d z i e m y zachęcać tych, którzy żyją w t e n sposób, by patrzyli na łaskę J e z u s a C h r y s t u s a . Nie m o ż e m y p o t ę p i a ć tych ludzi - J e z u s nigdy t e g o nie czynił. Okazywał k a ż d e m u , kogo spotkał, głęboki szacunek jako osobie. Na przykład kobiecie cudzołożnej z 8 rozdziału Ewangelii w e d ł u g św. J a n a czy kobiecie przy s t u d n i w Sychar w 4 rozdziale tej Ewangelii. J e z u s nie umniejszał nikogo. On udzielał łaski. N i e w o l n o n a m FRONDA 37 umniejszać nikogo, k t o żyje w grzechu. G r z e c h u nie w o l n o n a m t o l e r o w a ć - ale człowieka [ m u s i m y w e s p r z e ć ] . Z p e w n o ś c i ą wciąż wierzymy, że to jest tak, jak pisze Paweł w Liście do Tytusa [2, 1 1 - 1 2 ] . Posłuchajcie: Ukazała się bowiem łaska Boga, która niesie zbawienie wszystkim ludziom i poucza nas, abyśmy wyrzekłszy się bezbożności i żądz świa towych, rozumnie i sprawiedliwie, i pobożnie żyli na tym świecie. Okazując w s z y s t k i m l u d z i o m łaskę i miłosierdzie, m o ż e m y wygrać ich dla Chrystusa. Nigdy nie wygramy nikogo dla C h r y s t u s a , traktując go ozięble. Jeśli ktokolwiek potrzebuje r o z m o w y albo m o d l i t w y wstawienniczej, zapraszam. Nie sądzę, żeby było s t o s o w n e zapraszanie na kolejne spotkania, m o g ł o b y to wywołać niezbyt d o b r e w r a ż e n i e . Obejmijmy się teraz w z a j e m n ą modlitwą... AKE CREEN TŁUMACZYŁ: MARCIN MŚCICHOWSKI Od ttumacza: Chciałem, by przekład oddawał na tyle. na ile to możliwe, kazanie pastora, które posłużyło za dowód w sprawie, w której sąd pierwszej instancji skazał go na miesiąc więzienia. Dlatego też powstrzymałem się od jakich kolwiek ingerencji w styl wypowiedzi. BATHORY Spiskując z szatanem (In Conspiracy With Satan) Kłamstwa Chrystusa przegrają wybiorę drogi piekła wypiję płynącą krew wyzwę gniew Boży Odwróciłem się plecami do Chrystusa piekłu się poświęciłem kochałem się z Pogańską Królową ujrzałem bramy piekła Słyszałem krzyk aniołów widziałem lecące wiedźmy widziałem obłoki śmierci zasnuwające powoli niebo Czytałem księgę zaklęć Uderzyłem w śmierci starożytny dzwon i kiedy umrę, czeka mnie miejsce przygotowane w piekle Spiskując z Szatanem Dosiadam zbroczonego krwią kozła i niech posoka płynie widziałem żniwiarza twarz i szedłem przez wieczną mgłę Ucałowałem dłoń mego pana widziałem potomstwo potępionych słyszałem wołanie demonów i widziałem upadek tysiąca dziewic BATHORY - najważniejszy szwedzki zespól blackmetalowy Autor tekstu: Quorthon Przekład: Marcin Mścichowski Prokurator generalny, który zaskarżył mnie do Sądu Najwyższego Szwecji, uznał, że mam co prawda pra wo głosić kazania na podstawie Biblii, ale nie mogę jej wprost odnosić do naszych czasów, gdyż Biblia powsta ła tyle tysięcy lat temu, w zupełnie innym kontekście kulturowym i trudno ją odnosić do dzisiejszych nowo czesnych ludzi. Mówiąc wprost, prokurator generalny uważa, Biblia nie pasuje do naszych czasów. Będzie to niebezpieczne dla nas wszystkich, jeśli Sąd Najwyższy przyznana mu w tej kwestii rację. SKAZANY ZA HOMOFOBIĘ R O Z M O W A Z P A S T O R E M AKE K O Ś C I O Ł A Z I E L O N O Ś W I Ą T K O W C Ó W , C R E E N E M 2 9 c z e r w c a 2 0 0 4 roku j a k o p i e r w s z y E u r o p e j c z y k z o s t a ł Pastor s k a z a n y z a publiczne m a n i f e s t o w a n i e s w e g o n e g a t y w n e g o stosunku w o b e c h o m o s e k s u a l i z m u . P r z y c z y n ą w y d a n i a t a k i e g o w y r o k u było w y g ł o s z o n e 2 0 l i p c a 2 0 0 3 roku k a z a n i e w kościele w Borgholmie. Dlaczego z d e c y d o w a ł się P a stor wygłosić tę homilię? JESIEŃ 2005 9 W m e d i a c h t r w a ł a a k u r a t ożywiona d e b a t a na t e m a t h o m o s e k s u a l i z m u i u z n a ł e m , że d o b r z e byłoby, gdyby k t o ś zabrał głos z pozycji wiary. A p o n i e waż we w ł a d z a c h kościelnych nie znalazł się nikt, k t o m ó g ł b y to zrobić, o d e b r a ł e m to jako w e z w a n i e , by s a m e m u p r z y g o t o w a ć takie kazanie. Swój za miar ogłosiłem w m e d i a c h , zapowiadając, że przygotowuję takie kazanie na 20 lipca 2 0 0 3 roku i z a p r a s z a m wszystkich do kościoła. Ale nikt w t e d y nie przyszedł. O p i s a ł e m więc to w gazetach, zreferowałem swoje kazanie i dopie ro w t e d y znalazło się kilka osób, k t ó r y m się to n i e s p o d o b a ł o i zaczęły o t y m pisać. Konsekwencją było d o n i e s i e n i e na policję. Co takiego p o w i e d z i a ł Pastor w k a z a n i u , że t r z e b a było aż i n t e r w e n c j i po licji? Moi krytycy zareagowali na to, co p o w i e d z i a ł e m na t e m a t a n o r m a l n y c h za c h o w a ń seksualnych, k t ó r e c z ę s t o t o w a r z y s z ą h o m o s e k s u a l i z m o w i , takich jak pedofilia czy zoofilia. I to chyba najbardziej u d e r z y ł o m e d i a i s p o w o d o w a ło t a k g w a ł t o w n ą reakcje. A co z i e l o n o ś w i ą t k o w y Pastor m o ż e w ogóle w i e d z i e ć o z w i ą z k a c h m i ę d z y h o m o s e k s u a l i z m e m a pedofilią i zoofilią? Z a n i m z o s t a ł e m p a s t o r e m , b y ł e m p r z e d s i ę b i o r c ą w b r a n ż y b u d o w l a n e j i czę s t o jako w o l o n t a r i u s z Szwedzkiego C z e r w o n e g o Krzyża d y ż u r o w a ł e m n o c a m i przy telefonie zaufania. Dzwonili do m n i e b a r d z o r ó ż n i ludzie w t r u d n e j sytu acji życiowej. Najbardziej wstrząsające były dla m n i e telefony od o s ó b uzależ nionych od seksualnych dewiacji, takich jak pedofilia czy zoofilia. W Szwecji d o m i n u j ą p r o t e s t a n c i , nie ma więc spowiedzi, t a k jak u was, katolików. Ci lu dzie traktowali więc t e n telefon jako coś w rodzaju konfesjonału. Wyrzucali z siebie swoje grzechy, opowiadali t a k s t r a s z n e rzeczy, że w ł o s się jeżył na głowie. N i e m o g ę o p o w i a d a ć szczegółów, p o n i e w a ż pracując t a m , zobowiąza ł e m się, że nie m o g ę ujawniać żadnych faktów, k t ó r e mogłyby u ł a t w i ć iden tyfikację tych ludzi. Wszystkie opowieści m i a ł y j e d n a k p e w n ą w s p ó l n ą cechę - wszyscy ci nieszczęśliwcy zaczynali od h o m o s e k s u a l i z m u . To w ł a ś n i e h o m o s e k s u a l i z m był t y m p i e r w s z y m k r o k i e m , tą granicą, k t ó r ą przekraczali, by wpaść w i n n e dewiacje. N i e u k r y w a m , że to wstrząsające d o ś w i a d c z e n i e wy70 FRONDA 37 słuchiwania ich opowieści całego życia s t a ł o się dla m n i e i m p u l s e m , by p o rzucić b r a n ż ę b u d o w l a n ą i zostać p a s t o r e m . Czy m ó w i ł o t y m Pastor w swojej homilii? Prawdę mówiąc, moje kazanie z o s t a ł o p r z y g o t o w a n e na p o d s t a w i e Biblii i opiera się o n o głównie na cytatach z P i s m a Świętego. W ł a ś c i w i e jest to bar dziej s t u d i u m biblijne niż typowa homilia. P r z e a n a l i z o w a ł e m wszystko, co jest n a p i s a n e w Starym i w N o w y m T e s t a m e n c i e na t e m a t h o m o s e k s u a l i z m u , i po p r o s t u publicznie to o g ł o s i ł e m . Czy mógłby Pastor podać j a k i e ś konkret ne przykłady z Biblii, w których mowa 0 stosunku c h r z e ś c i j a ń s t w a do h o m o s e k s u alizmu? Najsilniejszy argument przeciw homosek sualizmowi, jaki mamy, p o c h o d z i ze Starego T e s t a m e n t u i jest to o p o w i e ś ć o S o d o m i e . M i a s t o s p o t k a ł a zagłada na s k u t e k grzechów, w ś r ó d których szczególnie w y e k s p o n o w a n y był w ł a ś n i e h o m o s e k s u a l i z m . Biblia zresz tą wiele razy w s p o m i n a , że h o m o s e k s u a l i z m jest g r z e c h e m . Najczęściej czyni to św. Paweł w swoich Listach: do Rzymian, do Koryntian 1 do Tymoteusza. Ale n a j w i ę k s z y w S z w e c j i Kościół - luterański a k c e p t u j e nie tylko z w i ą z k i homoseksualne, lecz r ó w n i e ż p a r y gejowskie i lesbijskie w ś r ó d p a s t o r ó w i pastorek. S k ą d t a k a różnica w podejściu do tej k w e s t i i m i ę d z y w a m i , zie lonoświątkowcami, a l u t e r a n a m i ? Dla m n i e jest to b a r d z o d u ż y p r o b l e m , że p a s t o r z y z różnych kościołów chrześcijańskich b r o n i ą h o m o s e k s u a l i z m u . N i e pojmuję tego. U w a ż a m , że Biblia b a r d z o wyraźnie m ó w i , iż h o m o s e k s u a l i z m jest g r z e c h e m . D z i w n e dla JESIEŃ 2 0 0 5 71 m n i e jest to, że m o ż n a trwać w grzechu, n i e chcieć się n a w r ó c i ć i wygłaszać kazania. P o w i n n a istnieć chyba w księdzu jakaś p o t r z e b a , by żyć z g o d n i e ze S ł o w e m Bożym. Bardzo t r u d n o jest mi z r o z u m i e ć , jak m o ż n a być j e d n o c z e ś nie p a s t o r e m i h o m o s e k s u a l i s t ą . Sąd pierwszej instancji w K a l m a r z e s k a z a ł Pastora na miesiąc w i ę z i e n i a . Ale nie trafił Pastor za kratki. O d w o ł a ł e m się od t e g o wyroku i s p r a w a przeszła do sądu drugiej instancji, czyli Sądu Apelacyjnego w J ó n k ó p i n g . Tam z o s t a ł e m u w o l n i o n y do zarzu tów. J e d n a k p r o k u r a t o r generalny zaskarżył t e n w y r o k i teraz s p r a w a czeka na r o z p a t r z e n i e w Sądzie Najwyższym. P r o k u r a t o r u z n a ł , że m a m co praw da p r a w o głosić kazania na p o d s t a w i e Biblii, ale nie m o g ę jej w p r o s t o d n o sić do naszych czasów, gdyż Biblia p o w s t a ł a tyle tysięcy lat t e m u , w z u p e ł n i e i n n y m kontekście k u l t u r o w y m i t r u d n o ją o d n o s i ć do dzisiejszych n o w o c z e s nych ludzi. Mówiąc w p r o s t , p r o k u r a t o r generalny uważa, Biblia n i e p a s u je do naszych czasów. Będzie to n i e b e z p i e c z n e dla n a s wszystkich, jeśli Sąd Najwyższy p r z y z n a n a mu rację w tej kwestii. J a k czuł się Pastor, słysząc w y r o k s k a z u j ą c y ? / Spokojnie i p e w n i e . J u ż w m o m e n c i e , kiedy z ł o ż o n o przeciwko m n i e d o n i e sienie na policję, z d a w a ł e m sobie sprawę, że może*srę to zakończyć więzie niem. A j a k a b y ł a r e a k c j a z w y k ł y c h ludzi? P o z y t y w n a czy n e g a t y w n a ? Osoby wierzące z różnych Kościołów były do m n i e raczej j e d n o z n a c z n i e p o zytywnie n a s t a w i o n e . N a w e t ci, którzy n i e c h o d z ą do kościoła i n i e nazywa ją siebie chrześcijanami, okazali się pozytywnie n a s t a w i e n i i chwalili m n i e , że wreszcie k t o ś odważył się coś g ł o ś n o powiedzieć n a t e n t e m a t . P o t e m b y ł e m z m o i m w y s t ą p i e n i e m na z a p r o s z e n i e Organizacji N a r o d ó w Zjednoczonych. Tam ludzie reagowali w z u p e ł n i e i n n y s p o s ó b . Uważali, że to fantastyczne, że t e m a t t e n został wreszcie poruszony. Moje poglądy n a b r a ł y z u p e ł n i e i n n e g o , bardziej p o w a ż n e g o znaczenia, kiedy z a p r e z e n t o w a ł e m je w O N Z . 72 FRONDA 37 P r z e m a w i a ł Pastor na t e n t e m a t w ONZ? Tak, w Genewie, na z o r g a n i z o w a n y m przez O N Z kongresie dotyczącym p r a w człowieka. Z o s t a ł e m t a m z a p r o s z o n y n a kilka d n i . I ludzie f a k t y c z n i e byli p o z y t y w n i e n a s t a w i e n i do s ł ó w Pastora? Tak, bardzo pozytywnie. Spotkałem t a m wielu dyplomatów, z którymi m i a ł e m możliwość porozmawiać, i było to rzeczywiście b a r d z o krzepiące, że oni przyj mują moje słowa i nie m o g ą zrozumieć tego, co m n i e spotkało w Szwecji. Kongres poświęcony był p r a w o m c z ł o w i e k a . Czy Pastor w y s t ę p o w a ł t a m j a k o t e n , który ł a m i e p r a w a c z ł o w i e k a , czy t e ż j a k o t e n , którego p r a w a s ą łamane? U z n a n o , że cała sytuacja, w której się znalazłem, jest dla m n i e poniżająca. I że Szwecja p o w i n n a z m i e n i ć swoje przepisy, by człowiek miał p r a w o wygło sić kazanie o tym, co jest p r z e d m i o t e m jego wiary, oczywiście na p o d s t a w i e słów zawartych w Biblii. Czy d o s t a w a ł Pastor j a k i e ś głosy p o p a r c i a z i n n y c h k r a j ó w ? Słyszałem, że rząd szwedzki d o s t a w a ł listy protestacyjne w mojej sprawie. Wiem, że zakon d o m i n i k a n ó w z Polski wysłał list protestacyjny do K o m i t e t u Helsińskiego i stawał w mojej o b r o n i e w a m b a s a d z i e szwedzkiej. A j a k z a r e a g o w a ł o lobby gejowskie? Od sierpnia zeszłego roku sześć razy g r o ż o n o mi śmiercią. D o s t a w a ł e m li sty i o d b i e r a ł e m telefony, w których osoby a n o n i m o w e mówiły, że człowiek taki jak ja nie p o w i n i e n m i e ć p r a w a wyrażać swoich poglądów. M a m to nagra ne n a w e t na mojej a u t o m a t y c z n e j sekretarce. Myślę, że dyskusja p r z e z e m n i e wywołana wcale nie p o d o b a się r u c h o w i h o m o s e k s u a l i s t ó w . O n i nie chcą roz m ó w na t e m a t mojej osoby, procesu, całej tej sytuacji. Właściwie jest to dla nich kłopotliwe. Woleliby, żeby cała ta s p r a w a ucichła. JESIEŃ 2 0 0 5 73 A co sądzi Pastor o głosach k r y t y c z n y c h , które o k r e ś l a j ą tę homilię j a k o h a t e speech, czyli m o w ę nienawiści? Przyjmuję tę krytykę, ale u w a ż a m ją za n i e s ł u s z n ą . Ponieważ w i e m , że h o m o seksualizm jest grzechem, to chciałabym ostrzec tych, którzy żyją w t e n s p o sób, przed s k u t k a m i takiego życia. J e d n o c z e ś n i e chciałbym ostrzec wszyst kich młodych ludzi, którzy zamierzają jedynie p o p r ó b o w a ć takich związków. Gdybym się nie przejmował l o s e m innych ludzi, to n i e w y p o w i a d a ł b y m się w t e n sposób. Ale p o n i e w a ż się przejmuję i chcę p o m a g a ć l u d z i o m , wygłosi łem to kazanie. Po to, aby ich ostrzec. Bo w i e m , że życie w b r e w porządkowi stworzenia m u s i mieć swoje konsekwencje. K r y t y c y z a r z u c a j ą j e d n a k Pastorowi, że p o r ó w n a ł w s w o i m k a z a n i u homo seksualizm do narośli r a k o w e j . To p o r ó w n a n i e b a r d z o o b r a ź l i w e w stosunku do w i e l u ludzi. Czy mógłby Pastor s k o m e n t o w a ć t a k i dobór s ł ó w ? Słowa o raku zaczerpnąłem z Biblii. To jest wyrażenie Św. Pawła z Listu do Tymoteusza. Nigdy jednak nie powiedziałem, że homoseksualiści są naroślą ra kową lub że oni powodują raka. D o k o n a n o takiego nadużycia moich słów, by przedstawić m n i e w mediach jako osobę zatwardziałą i nietolerancyjną. Ja zaś porównywałem tylko sam h o m o s e k s u a l i z m do raka. Jeśli ktoś choruje na raka, to cierpi, należy mu pomóc, należy coś z tym zrobić. Albo trzeba p o d d a ć się le czeniu, albo modlić o cud. H o m o s e k s u a l n y styl życia sieje w życiu d u c h o w y m p o d o b n e spustoszenie jak rak w organizmie człowieka. Osoba, która żyje w ten sposób, o b u m i e r a d u c h o w o , gdyż zwróciła się w kierunku grzechu. Dziękuję z a r o z m o w ę . ROZMAWIAŁ: ADAM WESOŁOWSKI BORGHOLM. CZERWIEC 2005 DEBATA INTERNETOWA Z A M I E S Z C Z O N E : 29 KWIETNIA 2 0 0 5 | 16:25 CET (AFP) Zoofilia, czyli inaczej seks ze z w i e r z ę t a m i , jest r o s n ą c y m p r o b l e m e m w Szwecji, a w wielu wypadkach zwierzęta doznają też u r a z ó w fizycznych, podaje pierwszy w t y m kraju r a p o r t p r z y g o t o w a n y na zlecenie rządu, który został z a p r e z e n t o w a n y w piątek. Konie są g a t u n k i e m najczęściej m o l e s t o w a n y m , podaje szwedzka Agencja Opieki n a d Zwierzętami, k t ó r a p r z y g o t o w a ł a r a p o r t . Liczba 209 przypadków zoofilii, z których 161 dotyczyło koni, z o s t a ł a o p i s a n a od początku lat 70. Tak wynika z o d p o w i e d z i na p o n a d 1600 k w e s t i o n a r i u s z y wysłanych do lekarzy weterynarii, i n s p e k t o r ó w opieki n a d z w i e r z ę t a m i i ko m e n d policji na terenie całego kraju. Rząd w ubiegłym roku zlecił agencji z a d a n i e u s t a l e n i a z a k r e s u p r o b l e m u i stwierdzenia, jakie g a t u n k i najczęściej padają ofiarą zoofilów i czy zwierzęta w związku z m o l e s t o w a n i e m doznają r ó w n i e ż u r a z ó w psychicznych. „Konie są najczęściej p r z e d m i o t e m n a r u s z e ń . N a w e t jeśli t r u d n o ocenić sto pień urazu psychicznego u zwierzęcia, d o ś w i a d c z a o n o p r a w d o p o d o b n i e dy skomfortu czy też jest n a r a ż o n e na uraz psychiczny, n a w e t jeśli n i e ma o z n a k u r a z ó w fizycznych" - stwierdza agencja. JESIEŃ 2 0 0 5 75 „Niektóre ze zwierząt doznały u r a z u genitaliów w wyniku penetracji waginalnej i analnej, z a d a w a n o im też r a n y cięte i k ł u t e " . W okresie od 2 0 0 0 do 2 0 0 4 roku o p i s a n o 119 p r z y p a d k ó w zoofilii, w zesta wieniu z jedynie t r z e m a z n a n y m i z lat siedemdziesiątych, 17 w latach o s i e m dziesiątych i 70 w latach dziewięćdziesiątych. J e d n a k a u t o r k a r a p o r t u , Katarina A n d e r s s o n , powiedziała AFP, że w z r o s t liczby u d o k u m e n t o w a n y c h p r z y p a d k ó w nie m u s i koniecznie oznaczać, że taki wzrost nastąpił w rzeczywistości. „Wiemy, że m u s i a ł y mieć miejsce również przypadki, k t ó r e nie zostały u d o k u m e n t o w a n e " - powiedziała, dodając, że ludzie stali się również bardziej wraż liwi na p r o b l e m w o s t a t n i c h kilku latach i w związku z t y m p r a w d o p o d o b n i e częściej d o n o s z ą o podejrzanych przypadkach w ł a d z o m . A n d e r s s o n powiedziała, że t r u d n o jest stwierdzić, czy seks ze z w i e r z ę t a m i jest bardziej p o w s z e c h n y w Szwecji niż w innych krajach. „Nie da się tego powiedzieć. Nie d y s p o n u j e m y t a k i m i b a d a n i a m i z innych krajów, ponieważ nikt jeszcze nie p r z e p r o w a d z i ł takich b a d a ń " - m ó w i . Zoofilia nie jest nielegalna w Szwecji. Zakaz t e g o rodzaju praktyk został znie siony w 1944 roku wraz ze z n i e s i e n i e m zakazu praktyk h o m o s e k s u a l n y c h . Jednakże osoba może zostać u z n a n a za w i n n ą okrucieństwa wobec zwierząt, jeśli prokuratura może dowieść, że zwierzęta te doznały urazów fizycznych lub psychicznych. Agencja Opieki nad Z w i e r z ę t a m i stwierdziła, że zwierzęta są w niewystar czający s p o s ó b c h r o n i o n e przed cierpieniem przez o b e c n e p r a w o d a w s t w o , ale powstrzymuje się p r z e d ż ą d a n i e m zakazu. 76 FRONDA 37 K O M E N T A R Z E N i g e l F u r m a n d e r | 29 kwietnia 2 0 0 5 | 17.10 | K o m e n t a r z do r a p o r t u Cóż, wiecie, jak to się m ó w i : „ P o t w ó r nie potwór, byle miał o t w ó r ! " . T o m | 29 kwietnia 2 0 0 5 | 17.14 | K o m e n t a r z do r a p o r t u To nie moja działka, ale hej - czy jest tu jazda k o n n a ? P a d d y | 29 kwietnia 2 0 0 5 | 17.22 | K o m e n t a r z do r a p o r t u Nie m o g ę uwierzyć, że zoofilia jest w Szwecji legalna! P a d d y | 29 kwietnia 2 0 0 5 | 17.27 | K o m e n t a r z do r a p o r t u Dlaczego właśnie konie? Z a w s z e myślałem, że m u s z ą być b a r d z o niewygod ne do dosiadania. Z owcą na p e w n o byłoby łatwiej; właściwa wysokość itp. Konie wściekle kopią swoimi z a d n i m i n o g a m i ! D a v i d K i n g | 29 kwietnia 2 0 0 5 | 17.37 | K o m e n t a r z do r a p o r t u Zoofilia nie jest nielegalna w Szwecji!? Z o s t a ł a zalegalizowana w 1944 wraz z h o m o s e k s u a l i z m e m , kiedy reszta świata walczyła na wojnie. Och, wy, libe ralni Szwedzi, jesteście tacy bardzo, b a r d z o a w a n g a r d o w i . Oczywiście jeśli współczesny mężczyzna d o k o n a takiego wyboru, m o ż e , jak najbardziej, mieć męskiego p a r t n e r a . Ale, ludzie, w tych swoich wypaczonych praktykach daj cie spokój zwierzętom. Jest p o w s z e c h n i e u z n a n e w cywilizowanym świecie, że konia dosiada sie bez w z w o d u i s t o ł k a do dojenia krów. O r j a n M a l m s t e d t | 29 kwietnia 2 0 0 5 | 19.29 | K o m e n t a r z do r a p o r t u Ta dyskusja jest śmieszna już sama w sobie. Co będzie następne? Wykorzystywanie seksualne m r ó w e k , czy co? N i g e l E.j. Griffiths | 29 kwietnia 2 0 0 5 | 19.33 | K o m e n t a r z do r a p o r t u To jest c h o r e . . . Chociaż śmiać mi się chce, ale to jest t o . Skoro p r a w o się nie zmienia, więc m u s i to być n o r m a . To pokazuje, jak chore jest szwedzkie s p o ł e c z e ń s t w o . . . I m t o w s z y s t k i m m u s i o d p o w i a d a ć . Każdy, k t o m a farmę, m u s i być podejrzany, czy członkowie p a r l a m e n t u nie mają farm? Ciiiicho, mały, nie ruszaj się, będziesz spokojny? O r j a n M a l m s t e d t | 29 kwietnia 2 0 0 5 | 19.47 | K o m e n t a r z do r a p o r t u Nigel, on nie ma - z tego, co w i e m - koni. Ale ma A n i t r ę Steen [żona G o r a n a Perssona, a j e d n o c z e ś n i e dyrektor System Bolaget - szwedzkiej sieci s k l e p ó w z alkoholem, będącej m o n o p o l e m p a ń s t w o w y m - przyp. t ł u m . ] . M a r k Boy | 29 kwietnia 2 0 0 5 | 20.24 | K o m e n t a r z do r a p o r t u To dla m n i e dziwne, że zoofilia nie jest nielegalna, głównie dlatego, że zwierzę JESIEŃ 2 0 0 5 77 się nie zgadza, czy to nie jest GWAŁT? Z g a d z a m się - żyj i p o z w ó l żyć i n n y m - ALE to n a p r a w d ę rozciąga tę figurę r e t o r y c z n ą po skraj jej możliwości. R u t h G e i s l e r | 29 kwietnia 2 0 0 5 | 20.37 | K o m e n t a r z do r a p o r t u H m m . Ale jeśli seks ze z w i e r z ę t a m i zaklasyfikować jako gwałt, to zarzynanie ich na m i ę s o byłoby m o r d e r s t w e m . N i g e l E.j. Griffiths | 29 kwietnia 2 0 0 5 | 21.21 | K o m e n t a r z do r a p o r t u To m u s i być świetny biznes, sprzedawać b u t y na p o n a d w y m i a r o w y c h kotur nach i p o d n o ś n i k i . J e s t e m zaskoczony, że o b r o ń c y zwierząt nie wzięli się za to. A co ze związkami farmerów na rzecz zadowalania zwierząt? Ta legalność, to świetny s p o s ó b na zmniejszenie liczby ludności. O r j a n M a l m s t e d t | 29 kwietnia 2 0 0 5 | 2 1 . 4 7 | K o m e n t a r z do r a p o r t u Nigel, Nigel - my potrzebujemy więcej ludzi w tym kraju - nie jakichś na wpół ludzkich koni... M u s i m y zapewnić sobie emerytury. Ale ok, jeśli koń m o ż e zapewnić m i e m e r y t u r ę , t o idę n a t o . O r j a n M a l m s t e d t | 29 kwietnia 2 0 0 5 | 21.49 | K o m e n t a r z do r a p o r t u Ruth, ile koni miałaś? A ile końskiego m i ę s a zjadłaś? A n o n i m | 30 kwietnia 2 0 0 5 | 11.09 | K o m e n t a r z do r a p o r t u Kiedy Szwecja legalizowała zoofilię, co m i a ł a na myśli? Skoro coś nie jest nielegalne, to dlaczego ludzie się na to skarżą? Czy Szwedzi nie m o g ą z m i e n i ć tego prawa, jeśli ich to m a r t w i ? W m o i m m n i e m a n i u o n i by tego nie zmienili. Ale w m o i m p r z e k o n a n i u Szwecja to czasem głupi kawał. M a r k B o y | 30 kwietnia 2 0 0 5 | 11.19 | K o m e n t a r z do r a p o r t u Z a s t a n a w i a m się, dlaczego tylu f o r u m o w i c z ó w skarży się i p o t ę p i a Szwecję. Mieszkam tu już p o n a d rok i uwielbiam t e n kraj. Dlaczego m i a ł b y m mieszkać w kraju, w k t ó r y m j e s t e m nieszczęśliwy i z k t ó r e g o p r a w a m i się nie zga dzam? O r j a n M a l m s t e d t | 30 kwietnia 2 0 0 5 | 12.19 | K o m e n t a r z do r a p o r t u A n o n i m , Szwecja to nie jest czasem głupi kawał - to głupi kawał zawsze, a ty, Mark, nie uwierzyłbyś, jak wielu ludzi wyjechałoby ze Szwecji, gdyby m o g ł o . A ja j e s t e m j e d n y m z nich i na szczęście m a m szansę wynieść się do mojej dziewczyny do i n n e g o kraju, który nie jest doskonały, ale na p e w n o lepszy od Szwecji. Mark, wydajesz się zarażony tą chorobą, której na i m i ę SDR Wystarczająco s m u t n e , że jest zbyt wielu Szwedów. Ale ok, ta liczba spada. 78 FRONDA 37 M i k e | 30 kwietnia 2 0 0 5 | 12.59 | K o m e n t a r z do r a p o r t u Mark, Szwecja jest w s p a n i a ł a na parę lat. Zabierze ci p a r ę lat, z a n i m się o b u dzisz z ręką w nocniku, ale w t e d y będziesz zbyt biedny, by uciec. M i k e | 30 kwietnia 2 0 0 5 | 13.01 | K o m e n t a r z do r a p o r t u Zoofilia... Brzmi jak w s p a n i a ł e możliwości dla n o w e g o p o d a t k u . Sorry, nie m o g ł e m się p o w s t r z y m a ć . Kelvin | 30 kwietnia 2 0 0 5 | 18.44 | K o m e n t a r z do r a p o r t u To do p e w n e g o s t o p n i a kwestia m o r a l n o ś c i . Kiedy Szwecja legalizowała z o o filię i h o m o s e k s u a l i z m , reszta świata była zajęta wojną. Ten artykuł wydał mi się interesujący: Przez 40 lat, od 1935 do 1976 roku, za r z ą d ó w socjalde mokratów, kiedy b u d o w a n o p a ń s t w o d o b r o b y t u , Szwedzi prowadzili politykę „higieny r a s o w e j " w stylu n a z i s t o w s k i m . [...] F r a n c o F r e s c o v a l d i | 30 kwietnia 2 0 0 5 | 18.46 | K o m e n t a r z do r a p o r t u Nie dziwią m n i e takie wieści ze Szwecji. Ludzie są tu tak zafascynowani k o m u n i z m e m i d e k a d e n c k i m liberalizmem. Są a w a n g a r d ą europejskiego upadku. R a c h e l A s p o g a r d | 30 k w i e t n i a 2 0 0 5 | 18.59 | K o m e n t a r z do r a p o r t u Z g a d z a m się z tobą, Franco, w z u p e ł n o ś c i . . . Ale czy kobiety tutaj są tak kiep skie, by trzeba było r e k o m p e n s o w a ć to sobie z k o n i e m ? F r a n c o F r e s c o v a l d i | 30 kwietnia 2 0 0 5 | 19.54 | K o m e n t a r z do r a p o r t u Rachel, dzięki; w p r o s t przeciwnie. Byłem w w a s z y m kraju i u w a ż a m , że ko biety t a m są b a r d z o piękne. [...] N i g e l E.j. Griffiths | 1 maja 2 0 0 5 | 10.32 | K o m e n t a r z do r a p o r t u Myślałem, że skończy się to na p a r u świńskich kawałach. A to byłoby t o . Zawsze myślałem, że polityka s o c j a l d e m o k r a t ó w jest ł a g o d n ą formą k o m u n i z m u per se. Polityczna indoktrynacja pozwalająca k o n t r o l o w a ć masy. Ten rodzaj indoktrynacji zwykle działa w tych krajach, które, m ó w i ą c k r ó t k o , żywią m e n t a l n o ś ć wieśniaczą i głęboką nieufność w o b e c z m i a n . Najbardziej proaktywne kraje mają dziś grupy o b r o ń c ó w zwierząt, n p . w Wielkiej Brytanii RSPCA, i jeśli miały takie p r a w a jak p r z y t o c z o n e tutaj, to je zniosły. N i g e l E.j. Griffiths | 1 maja 2 0 0 5 | 10.49 | K o m e n t a r z do r a p o r t u Dalej, to nie jest dobry znak dla dzisiejszego s p o ł e c z e ń s t w a szwedzkiego. Szwecja c h ę t n i e chwali się światu, jaka jest n o w o c z e s n a i p o s t ę p o w a . Jeśli Szwedzi jako całość wraz z r z ą d e m nie zmienili p r a w a o zoofilii, to oznacza, że w najlepszym wypadku p o d o b a im się to p r a w o wraz ze wszystkim, co JESIEŃ 2 0 0 5 79 niesie. A to jest b a r d z o prymitywne, delikatnie m ó w i ą c . To p r a w o c h r o n i jedynie partię feministyczną. Ten fakt w tym wypadku nie jest nieprzyzwoity. Nieprzyzwoity jest fakt, że Szwecja przez tak długi czas p o z o s t a w i ł a to p r a w o n i e n a r u s z o n e . [...] R u d y p i p e r | 1 maja 2 0 0 5 | 13.10 | K o m e n t a r z do r a p o r t u Ten kraj jest rzeczywiście śmieszny! Czy nie jest ś m i e s z n e , że zalegalizowali zoofilię i zdelegalizowali prostytucję? CHORY, CHORY n a r ó d ! M a r k B o y | 1 maja 2 0 0 5 | 18.05 | K o m e n t a r z do r a p o r t u Śmieszna jest ta stronka, skoro r o z m ó w c y nie krytykują Szwecji, tylko walczą między sobą!!! „Dziwni ludzie". D a v i d o l | 2 maja 2 0 0 5 | 12.05 | K o m e n t a r z do r a p o r t u Teraz wiem, dlaczego rolnicy dostają te wszystkie unijne d o p ł a t y . . . Ale jazda! ;-) T o n y | 2 maja 2 0 0 5 | 15.20 | K o m e n t a r z do r a p o r t u Czy tylko pewni ludzie mają głos - skoro n i e k t ó r e k o m e n t a r z e są k a s o w a n e , a inne pozostają?! S t e p h e n H o p k i n s | 2 maja 2 0 0 5 | 22.49 | K o m e n t a r z do r a p o r t u Pierwszy raz widziałem artykuł o t y m jakiś miesiąc t e m u . Za p i e r w s z y m ra z e m myślałem, że to primaaprilisowy żart, d o p ó k i nie zobaczyłem d a t y t e g o artykułu. Z n a l a z ł e m to na anglojęzycznym n o r w e s k i m serwisie informacyj nym, więc p o m y ś l a ł e m , że to p e w n i e złośliwy żart. Teraz j u ż nigdy nie b ę d ę w stanie patrzeć w pracy na m o i c h szwedzkich kolegów w t e n s a m s p o s ó b N e l l y | 4 maja 2 0 0 5 | 13.32 | K o m e n t a r z do r a p o r t u Ten wątek szczęśliwie pozwolił mi stracić pięć m i n u t mojego d n i a pracy. Widzę, że ludzie prześcigają się, dyskutując o tym w s z y s t k i m z taką pasją, ale myślę, że to nie w porządku obarczać cały n a r ó d odpowiedzialnością za p a r u krewkich dżokejów. J e s t e m p o d w r a ż e n i e m , że taka kwestia m o ż e wywołać takie p o r u s z e n i e i tak wiele emocji. S c o t t B o o t h | 22 lipca 2 0 0 5 | 17.24 | K o m e n t a r z do r a p o r t u Wow... musicie być nieźle z d e s p e r o w a n i , by chcieć poszaleć ze zwierza kiem... Jakimkolwiek zwierzakiem. A co do p s e u d o n a u k i zwanej eugeniką, którą Kelvin przypomniał, zapoczątkował ją Bryt..., a m i a ł przynajmniej t y t u ł „sir", stąd wnioskuję, że był Brytem... w 1865 roku. Wierzę, że w praktyce została z a s t o s o w a n a w barbarzyńskich S t a n a c h Zjednoczonych Paranoi, jed80 FRONDA 37 nak, a tak, Heinrich H i m m l e r dobrze odrobił swoje lekcje. Czy eugenika, czy też pragnienie u t r z y m a n i a czystości rasowej, jest czymś d o b r y m ? N i e w i e m , ale jeśli twoją pracą miałoby być decydowanie, k t o p o w i n i e n się r o z m n a ż a ć , a kto nie, to czy twoje s t a n o w i s k o nie p o w i n n o mieć nazwy, h m m , Bóg? Dodaj swój k o m e n t a r z . . . Zapis dyskusji ze szwedzkiego internetowego serwisu wiadomości „The locai" (wersja anglojęzyczna), http://www.thelocal.se/article.php7id = 1357&date = 20050429 W porze naszej dobranocki pustoszeją ulice, zamykane są ostatnie puby. Spacerując w świeżym śniegu, wyraź nie czuję jednak na sobie czyjś wzrok, jakieś zimne, nieludzkie spojrzenie. Tak jakby z wież kościołów albo z murów obronnych patrzyły na mnie szeroko otwarte oczy miasta. A może to tylko złudzenie? VISBY W O J C I E C H W E N C E L Na tym skończono zebranie w domu misyjnym. Decyzja została podjęta. Wszyscy się zgodzili dać uciekinierce dwa tygodnie. Będą więc patrzeć w lustro, przekonani, że zrobili, co mogli... albo nawet więcej, niż większość ludzi by zrobiła. Prom dobija do przystani i j e s t e ś m y w niebie. Dwaj polscy poeci na stypen d i u m Baltic C e n t r ę for Writers a n d Translators w Visby na Gotlandii. P i ę k n a wyspa, piękne m i a s t o , w perspektywie trzy tygodnie prawdziwej wolności. Do dyspozycji: pokoje z w i d o k i e m na k a t e d r ę i m o r z e , kuchnia, biblioteka, s a u n a fińska, rowery i k o m p u t e r y . . . Będzie c u d o w n i e ! Będziemy spacerować po plaży, oddychać rześkim p o w i e t r z e m , modlić się i pisać wiersze. Jak tu ci cho, jak spokojnie! N i k t po n a s nie wyszedł, ale to z r o z u m i a ł e . J e s t j u ż d o b r z e po północy. W kieszeni ściskam w y d r u k zaproszenia i kartkę ze szczegółowy mi instrukcjami, gdzie znaleźć klucze do sypialni. Miasto leży na skarpie. Kiedy taksówka wiezie n a s wąskimi i krętymi ulicz kami na sam jego szczyt, zastanawiam się, p r z e d czym tu uciekliśmy. Może 2 FRONDA 37 przed odpowiedzialnością, pracą i „zwykłym życiem", a m o ż e przed pustką, która rosła w naszych wierszach i d u s z a c h przez ostatni rok. Ale teraz to się nie liczy. Trzeba otworzyć pokój, wykąpać się i zasnąć. Żegnajcie, c i e m n e świecidła, zapomnij o m n i e , depresjo, dobranoc, d u c h u nicości. D o b r a N o c . - Ja widzę piękne miasteczko otoczone wspaniałymi górami. Miejsce, w którym ludzie mają nadzieje i marzenia. Nawet w najtrudniejszych warunkach. I sie dem figurek, które wcale nie są okropne. Budzą m n i e śmiechy dzieci zjeżdżających na sankach w p r o s t p o d m u r p r o t e stanckiej katedry św. Marii. Z o k n a widzę w ł a ś n i e tę świątynię, o ś n i e ż o n e da chy d o m ó w i pas m o r z a w tle, po k t ó r y m w o l n o p r z e s u w a się p o r a n n y p r o m . W p o ł u d n i e z katedralnej wieży dobiegają dźwięki barokowej melodii. Wychodzimy do m i a s t a obejrzeć ruiny k i l k u n a s t u świątyń wzniesionych w XII i XIII wieku, głównie przez franciszkanów i d o m i n i k a n ó w . O g l ą d a n e po raz pierwszy robią o g r o m n e w r a ż e n i e . Stoimy p o d r u i n a m i kościoła święte go Mikołaja, podziwiając jego białe, k a m i e n n e m u r y oraz łuki, rozety i o s t r o sklepione okna, aż nagle w pobliżu rozlega się p o t ę ż n y t r z e p o t skrzydeł. Echo p o w t a r z a go kilkakrotnie, składając h o ł d uświęconej p r z e s t r z e n i . I kiedy j u ż prawie jesteśmy pewni, że to anioły, z w n ę t r z a ruin wylatuje s t a d o gołębi. Tak, Visby to p i ę k n e m i a s t o . D o b r z e jest w c z e s n y m w i e c z o r e m stanąć na skarpie i patrzeć na oświetlone ż ó ł t y m blaskiem latarń ulice i c h o d n i k i . Tam w dole spokojnie toczy się życie... Mieszkańcy Visby nigdzie się nie spieszą, nie pędzą s a m o c h o d a m i na z ł a m a n i e karku; ich świat wydaje się d o s k o n a l e uporządkowany, harmonijny jak n a b o ż e ń s t w o w k a t e d r z e świętej Marii, gdzie o p o r a n k u m o ż n a usłyszeć ascetyczne śpiewy k i l k u n a s t u wiernych. A jeśli p o jawi się w n i m jakiś e l e m e n t chaosu, jest n a t y c h m i a s t w s p ó l n y m i siłami n e u tralizowany. O b r a z e k z rynku: pijany Turek, który rozbił l u s t e r k o czyjegoś volvo, leży na śniegu z wykręconymi przez p r z e c h o d n i ó w n o g a m i . Wszyscy w dostojnym milczeniu czekają na przyjazd policji. Nazwanie Dogville pięknym było co najmniej oryginalne. Grace rzucała właśnie ostatnie spojrzenie na figurki, które kilka dni wcześniej uznałaby za w złym guście, gdy nagle poczuła coś, co najlepiej można by opisać jako maleńką zmianę światła nad Dogville. JESIEŃ 2 0 0 5 83 N i e b o nad Visby jest czyste jak m o r z e u jego s t ó p . Przy ś n i a d a n i u dzieli my się w r a ż e n i a m i z pierwszych d n i p o b y t u . D o c h o d z i m y do wniosku, że Szwedzi są m i s t r z a m i porządku i dbałości o d o b r o w s p ó l n e , ich zasady s p o łecznego współżycia są p r o s t e i p o w s z e c h n i e s z a n o w a n e , ś w i a d o m o ś ć oby watelska i k u l t u r a o s o b i s t a stoją na b a r d z o w y s o k i m poziomie, sprzęty p o rażają funkcjonalnością. N a w e t ruiny kościołów świadczą o p r z e w a d z e miej scowych zakonników n a d tymi z p o ł u d n i a Europy. Kiedy u n a s b u d o w a n o r o m a ń s k i e wieże, tu powstawały w s p a n i a ł e świątynie, łączące styl r o m a ń s k i z gotykiem. Godzinę później fotografujemy p o r o ś n i ę t e b l u s z c z e m elewacje p a r t e r o wych domków, jakby z b u d o w a n y c h z klocków Lego. O k n a n i e m a l wszyst kich mieszkań są o d s ł o n i ę t e , widać każdy sprzęt w reprezentacyjnym p o k o ju. Dlaczego? - Ludzie chcą pochwalić się u r z ą d z e n i e m d o m u , a j e d n o c z e ś n i e pokazać, że żyją tak s a m o z a m o ż n i e jak inni - wyjaśnia Emeli, dziennikarka lokalnej gazety, która pragnie zrobić z n a m i wywiad. Tylko gdzie są ci ludzie? Ponoć mieszkańcy Visby celebrują swój szlachet ny materializm w głębi mieszkań. Wczesnym p o p o ł u d n i e m m ł o d z i e ż o k u p u je jeszcze kawiarnie. Piękne jak k r ó l o w e śniegu dziewczyny i wiotcy chłopcy w m o d n y c h czapkach na głowie grają w warcaby albo w gry p l a n s z o w e przy fi liżance kawy z m l e k i e m . Dorośli wolą r z u t k i . W p o r z e naszej d o b r a n o c k i p u stoszeją ulice, z a m y k a n e są o s t a t n i e puby. Spacerując w świeżym śniegu, wy raźnie czuję j e d n a k na sobie czyjś wzrok, jakieś z i m n e , nieludzkie spojrzenie. Tak jakby z wież kościołów albo z m u r ó w o b r o n n y c h patrzyły na m n i e szero ko o t w a r t e oczy miasta. A m o ż e to tylko z ł u d z e n i e ? 84 FRONDA 37 - Zauważyła pani drewnianą iglicę na dachu domu misyjnego? O piątej po południu rzuca cień na sklep spożywczy Ginger. Dokładnie na literę „O" w wy razie „Otwarte" na wywieszce. Może mówi ludziom, że pora zrobić zakupy na kolację. Rozmowa Grace z Jackiem okazała się symptomatyczna dla postawy Dogville. Z rezerwą, ale przyjaźnie. Visby to najbezpieczniejsze m i a s t o p o d s ł o ń c e m . Na c h o d n i k a c h ani śladu pi jaków czy agresywnych wyrostków, czasem m o ż n a za to zobaczyć p a r ę obej mujących się gejów. Alkohol sprzedawany jest w sieci sklepów p r z y p o m i n a jących nasze apteki. System kontroli działa n i e z a w o d n i e : Tadeusz, k t ó r y za p o m n i a ł paszportu, m u s i wrócić po niego do Baltic C e n t r ę , żeby u d o w o d n i ć kasjerce, że ukończył 21 lat. J e s t piątek. Mężczyzna stojący w kolejce p r z e d n a m i kupuje pięć b u t e l e k w ó d k i i whisky. Na tylach k t ó r e g o ś z p a r t e r o w y c h d o m k ó w szykuje się niezła impreza. Wieczorem i my b a w i m y się na prywatce. Z a p r o s z e n i przez łotewskie go s t u d e n t a J u s t a s a siedzimy w kole na dywanie w ś r ó d m ł o d y c h ludzi z wy działu e k o n o m i i G o t l a n d University College. J u s t a s rzuca jabłko. Kto złapie, m u s i powiedzieć kilka zdań o sobie. Kędzierzawy szwedzki kompozytor, k t ó ry - p o d o b n i e jak my - trafił tu jako „ciekawy człowiek", przez dwie godziny wpatruje się w Tadeusza jak w obrazek. - Masz s e k s o w n ą koszulkę - wskazuje w końcu na „ f r o n d o w y " t-shirt z n a p i s e m No sex until marriage. - Gdzie m ó g ł bym taką kupić? Wszyscy są tutaj dla n a s mili: uśmiechają się, pytają „Jak się m a s z ? " , „O czym piszesz?", „Czy jesteś k a t o l i k i e m ? " . I zawsze sprawiają w r a ż e n i e za dowolonych z naszych odpowiedzi. - Przyglądają ci się. Jeśli ty już ich kochasz, ich trzeba trochę przekonać. Masz dwa tygodnie, by cię zaakceptowali. - Mówisz, jakby to była jakaś gra. - Bo jest. Gramy. Czy ocalenie ci życia nie jest warte małej gry? Przed p o ł u d n i e m do pokoju Tadeusza p u k a szwedzka t ł u m a c z k a . Mówi, że zginął jej zegarek, i pyta, czy go p r z y p a d k i e m nie znaleźliśmy. - Niestety, nie JESIEŃ 2 0 0 5 85 - o d p o w i a d a m y zgodnie z p r a w d ą . - Poszukajcie jeszcze. Wczoraj do p ó ź n a siedzieliście w bibliotece, a t a m go chyba z o s t a w i ł a m . Za godzinę wizyta amerykańskiej pisarki. - Zginęły mi okulary. Nie wie cie, gdzie są? Zaprzeczamy, ale A m e r y k a n k a nie rezygnuje. - Zobacz, czy nie ma ich w t w o i m pokoju - prosi z a k ł o p o t a n a . G r a m o l ę się na pierwsze pię tro, przerzucam kartki i gazety, choć wiem, że żadnych innych okularów, oprócz moich, t a m nie znajdę. - Ok, zapomnijmy o t y m - słyszę po powrocie na parter. 86 FRONDA 37 Tego d n i a d ł u g o siedzimy w M a s t e r s - jedynej czynnej do p ó ź n a knajpie w Visby. Dwie m ł o d e , ale niezbyt u r o d z i w e Szwedki chcą n a s powozić s a m o c h o d e m po wyspie. Zostawiają swój e-mail na wypadek, gdybyśmy się zdecy dowali: imię - liczba 666 - m a ł p a - n a z w a serwera. N i e decydujemy się, za m a w i a m y po kolejnym piwie. Nic dziwnego, że kiedy trafiam w k o ń c u do łóż ka, prawie n a t y c h m i a s t zasypiam. N a d r a n e m b u d z i m n i e h a ł a s dochodzący z korytarza: t u p o t nóg, a raczej łap d u ż e g o zwierzęcia. Z u p e ł n i e jakby jakaś nieziemska n u t r i a pędziła o d o k n a d o o k n a n a z ł a m a n i e karku. Grace dobrze się bawiła. Można powiedzieć, że lubiła ich wszystkich, łącznie z tymi, którzy powitali ją niechętnie i wrogo. Nie każdego bowiem zjednała w pełni czy nawet w połowie, jak to przedstawiał Tom. Załeżałojej na Dogville i pokazała miastu swoją twarz. Swoją prawdziwą twarz. Ale czy to wystar czyło? Tadeusz też słyszał n u t r i ę . Śniadanie nie smakuje n a m j u ż tak jak daw niej. - Czy jesteście przyjaciółmi? - pyta w przelocie niemiecki prozaik. - Oczywiście - odpowiadamy. N i e m i e c u ś m i e c h a się tajemniczo i wychodzi do biblioteki. H. jest s z w e d z k i m p i s a r z e m średniego pokolenia, a u t o r e m kilku powieści. Po w s p ó l n y m wieczorze a u t o r s k i m w Baltic C e n t r ę r o z m a w i a m y z n i m przy k u c h e n n y m stole, pijąc wino. Zaczyna się od p o l e m i k cywilizacyjnych, w k t ó rych nasz r o z m ó w c a testuje slogany p o s t m o d e r n i s t ó w . - M ó w i s z o prawdzie, ale co to jest prawda? Mówisz o miłości, ale cóż to jest miłość? Wreszcie d o chodzimy do bardziej szczegółowych kwestii: - Co takiego jest w Polsce, że jeszcze chcecie t a m mieszkać? - A co takiego jest w Szwecji? - Wszystko: klimat, n a t u r a . . . - C h c e m y żyć w Polsce, bo t a m mieszka Maryja, M a t k a Boga. - Nie wierzę ci, mój drogi. Dla H. miłość jest n a m i ę t n o ś c i ą , co każe mu p o j m o w a ć w kontekście h o m o s e k s u a l n y m n a w e t ewangeliczny przekaz o Janie, n a j m ł o d s z y m z a p o s t o łów, „ u m i ł o w a n y m u c z n i u " Jezusa. - My w Polsce m a m y lepsze t ł u m a c z e nie N o w e g o T e s t a m e n t u . Nic nie piszą w n i m o tym, że C h r y s t u s był gejem - żartuję, żeby rozładować atmosferę. N i e p o m a g a . Po wypiciu kolejnej b u t e l JESIEŃ 2 0 0 5 87 ki w i n a H. zaczyna błądzić palcami po ręce i klatce piersiowej o n i e ś m i e l o n e go Tadeusza. Powstrzymuje go d o p i e r o groźba użycia siły. Z d e c y d o w a n i e nie chce ze m n ą walczyć, ma łzy w oczach. Nazajutrz j e d n a k uroczyście m n i e przeprasza. - N i e ma p r o b l e m u - m ó wię pojednawczo - wszyscy byliśmy pijani. - Jak tam idzie akcja oszukiwania? - Nie próbuję nikogo oszukać. - Chodzi mi o Dogville. Nabrało cię już? - Myślałam, że sugerujesz, iż wykorzystuję miasto. - Pobożne życzenie. To miasto jest zepsute. Na wskroś. Łotewski poeta, którego spotykamy później na mieście, wyznaje, że s a m kil kanaście lat t e m u miał p o d o b n e przy gody. - Na szczęście teraz j e s t e m stary i brzydki, homoseksualiści już się m n i e nie czepiają. Takie sytuacje to specyfika tego kraju. Jeśli chce się p o n o w n i e d o stać s t y p e n d i u m , nie w a r t o ich nagłaś niać - tłumaczy. Po tygodniu p o b y t u w Visby ru iny świątyń powoli przestają n a s fa scynować. piękne. Niby wszystko wokół jest Nieustannie Wieczorem światło huczy latarń morze. przegląda się w zlodzonym bruku przed r u i n a m i świętej Katarzyny i świętego Klemensa, ale w głębi tego obrazu kryje się jakaś pustka. Mieszkańcy żyją doskonale świeckim życiem, niespiesznie robiąc za kupy w supermarkecie albo przesiadując w swoich parterowych d o m k a c h . Na pytanie o s e n s o w n o ś ć p r a w a gejów do adopcji dzieci każdy z naszych roz- 88 FRONDA 37 mówców, bez względu na płeć i wiek, o d p o w i a d a , że je popiera. Kiedy p r ó bujemy przekonywać, że h o m o s e k s u a l i z m to c h o r o b a , najpierw słyszymy fra zes o „różnicach k u l t u r o w y c h " m i ę d z y Szwecją a Polską, a zaraz p o t e m szy d e r s t w o z naszej zaściankowości. Przywołanie a u t o r y t e t u papieża wywołuje już obelgi. - To on jeszcze żyje? - pyta H. - Fuck the pope! - krzyczy s t u d e n t k a miejscowego u n i w e r s y t e t u . Podczas obiadu znajoma Szwedka wyjaśnia, że pięćdziesiąt p r o c e n t miejscowych pisarzy to geje albo ludzie, którzy „choć raz t e g o p r ó b o w a l i " . Okazuje się, że n a w e t p a s t o r z katedry świętej Marii żyje z organistą. Przy okazji dowiadujemy się, że pisarze z Baltic C e n t r ę skarżą się na uciążliwości związane z naszymi p ó ź n y m i p o w r o t a m i do ośrodka. Po kola cji p o d e j m u j e m y więc p r ó b ę pojednania, zapraszając kil ka o s ó b na kieliszek w i n a . N i e m i e c k i prozaik wyznaje, że był kiedyś w G d a ń s k u . - To t a m , gdzie k r a d n ą s a m o c h o dy - śmieje się. Kiedy kończy się w i n o , s t a w i a m y na sto le k u p i o n ą w Visby b u t e l k ę fińskiego c a m p a r i . - To szam p a n czy s z a m p o n ? - pyta n o r w e s k a p o e t k a . - S z a m p o n - m ó w i ę , p o d n o s z ą c się z krzesła. W d r z w i a c h sły szę jeszcze k o m e n t a r z N i e m c a : - Pewnie przywieźli to z Polski. - Musisz być ostrożniejsza. Liz też nie była za ostrożna, ale nie tłukła szklanek. Musisz zrozumieć, że pan Henson cięż ko pracuje, żeby zeszlifować wszystkie nierówności. Szklanki są przez to kruche. Myślałam, że wiesz. - To się nie powtórzy. Oczywiście zapłacę za nią. - Nie musisz nam płacić. - Przebolejemy to. Dyskusja stała się jałowa. W pokoju błyskawicznie rozpracowujemy butelkę wódki, a później wychodzimy do miasta. W piątki n i e k t ó r e knajpy są czynJESIEŃ 2 0 0 5 89 ne nieco dłużej, więc żeglujemy z jednej do drugiej, kilkakrotnie wszczynając drobne zamieszki. Chcą mieć pijaków i złodziei, to będą ich mieli. Właściwie co n a m m o g ą zrobić? Na rynku drzemy się na całe gardła, skandując jakieś kibolskie hasła. No już, niech n a s zgarną. Ale m i a s t o jest n i e m e , patrzy na nas swo imi wielkimi oczami. Kiedy wreszcie podjeżdża policyjny radiowóz, jesteśmy pewni, że to kres naszej podróży. Z o k n a wychyla się głowa i słucha obelg rzu canych pod jej adresem. Ale po chwili szyba się u n o s i i s a m o c h ó d odjeżdża. No tak, był z n a m i wywiad w „Gotlands Tidningar". Poetów z Polski nie ruszą. W nocy z n ó w słyszę n u t r i ę . Biega po korytarzu i sapie, jest wyraźnie p o b u d z o n a . Chcę sobie przypomnieć, co r o b i ł e m p r z e d s n e m , ale nie potrafię. Pieprzona nutria, p i e p r z o n e m i a s t o . Dajcie mi spać. To nie duma utrzymywała Grace przy życiu w te dni jesienne, gdy drzew traciły liście. Raczej podobny do transu stan, który ogarnia zwierzęta w chwiłi śmiertelnej grozy. Ciało reaguje mechanicznie, na niskich obrotach bez zbytniej bolesnej refleksji. Czarne, karłowate drzewa na p i e r w s z y m planie wyglądają, jakby rosły korze niami do góry. Stoimy na kamienistej plaży, c h ł o d z i m y p i w o w m o r z u i wyob rażamy sobie, że j e s t e ś m y lotnikami, którzy b o m b a r d u j ą Visby p o d c z a s wy imaginowanej wojny polsko-szwedzkiej. Żadnej litości. Na pierwszy ogień - ruiny. Potem knajpy, d o m k i z klocków Lego i tak dalej, aż nie z o s t a n i e tutaj kamień na kamieniu. - Fajnie by było, chociaż te cyborgi na p e w n o mają jakiś s u p e r n o w o c z e s n y system b u n k r ó w - t r z e ź w o z a u w a ż a Tadeusz. Wyjechać stąd, wrócić do Polski. Z o s t a w i ć tę r o z c h w i a n ą wyspę, t e n skan sen, t e n kościół bez Boga r a z e m z pisarzami, gejami, l u d ź m i na b a t e r i e i n u trią, czymkolwiek o n a jest. W milczeniu snujemy się po mieście, żywimy się tylko u Turków, z zasady nie pijemy s k a n d y n a w s k i e g o piwa. Z o s t a ł jeszcze ty dzień. Trzeba jakoś go przeczekać: dzisiaj sen do p o ł u d n i a , obiad, pijaństwo, a j u t r o z n o w u to s a m o . Czy Grace opuściła Dogville, czy przeciwnie, Dogvilleją opuściło... Kiedy nareszcie n a d c h o d z i czas p o w r o t u , okazuje się, że o d w o ł a n o p o r a n n y p r o m do N y n a s h a m n . Szybka decyzja: w r a c a m y dziś w i e c z o r e m . To nic, że 90 FRONDA 37 całą noc spędzimy w obcym mieście bez noclegu, w lutym. Ważne, że zdąży m y n a p r o m d o Gdańska. G ł o ś n o podśpiewując, pakujemy się i w y c h o d z i m y na parking. Ze skarpy ostatni raz patrzę na p a n o r a m ę Visby. Oczy m i a s t a na p r z e m i a n zamykają się i otwierają. Mrugają, jakby chciały mi coś przekazać. Za p ó ź n o . O d w r a c a m się na pięcie i widzę, jak Tadeusz z p o c h y l o n ą głową n i e r u c h o m i e j e m i ę d z y m a skami samochodów. Tam w śniegu coś tkwi - coś leży o d r ę b n e g o i obcego, choć niewyraźnego... i t e m u przygląda się mój kolega. - Kurza łapka. -Aha. Była to kurza łapka. Kurza łapka w lodzie. Odcięta. Ze s z p o n a m i i p o m a r szczoną skórą. Nieznacznie p o w i ę k s z o n a przez soczewkę lodu. WOJCIECH WENCEL Fragmenty wyróżnione kursywą są cytatami z filmu Dogv///e Larsa von Triera. Na pomarszczonych, zasuszonych ciałach w kolorze ciemnego orzecha zachowały się resztki worków za rzuconych na głowę oraz postronków, które krępowa ły przeguby rąk. Jeden mężczyzna miał bliznę na szyi, która świadczyła o tym, że zanim jego ciało spoczęło w bagnie, poderżnięto mu gardło. W KRAJU ODYNA Obrazki z podróży po Danii P R Z E M Y S Ł A W D U L Ę B A Kobenhavn Rześki p o d m u c h morskiej bryzy przywraca n a s do życia po t r u d a c h nocy spędzonych na p r o m i e . W całym mieście czuć zapach m o r z a , czystego i przej mująco z i m n e g o m o r z a Północy. M u z e u m N a r o d o w e w K o p e n h a d z e - n o , m o ż e z wyjątkiem British M u s e u m i P e r g a m o n M u s e u m w Berlinie - s t a n o w i niedościgły w z ó r dla wszystkich europejskich placówek tej rangi. Zabytki p r e z e n t o w a n e na wysta wie The Spoils of Victory p o c h o d z ą w większości z tzw. znalezisk bagiennych. Są to depozyty ofiarne z broni, o z d ó b , narzędzi i w y t w o r ó w sztuki, s k ł a d a n e na d n a c h zbiorników wodnych, przez l u d n o ś ć od zarania dziejów. Większość zabytków jest związana z p l e m i o n a m i g e r m a ń s k i m i , k t ó r e zamieszkiwały obszary Jutlandii i sąsiednich wysp, w starożytności z n a n y c h p o d n a z w ą C h e r z o n e s u Cymbryjskiego. D u ż a ilość zabytków p o c h o d z i z miejscowości Illerup Adal, gdzie o d k r y t o o g r o m n y depozyt b r o n i , części stroju i o z d ó b , będących ł u p a m i zdobytymi na najeźdźcach z p ó ł n o c n e j części Skandynawii. O k o ł o 2 0 0 roku po Chr. miejscowi G e r m a n i e pokonali napastników, a wszyst ko, co po nich zostało, wrzucili do świętego jeziora, dając t y m s a m y m d o w ó d wdzięczności b ó s t w o m , k t ó r e dały im zwycięstwo. 92 FRONDA 37 Jedną z wielu przemiłych osób pracujących w dziale edukacyjnym m u z e u m jest Annie. Ta 40-letnia, uśmiechnięta hipiska, nosząca ubranie wzorowane na strojach z epoki brązu, aczkolwiek znacznie mniej skromne, zaprowadziła nas do sal przeznaczonych dla wycieczek szkolnych. Annie jest osobą odpowiedzialną za promocję dziedzictwa kulturowego wśród młodzieży szkolnej, a trzeba przy znać, że w krajach skandynawskich jest to dosyć ważne i na ten cel przeznacza się ogromne sumy państwowych funduszy. Ta pogodna, zgrabna i otwarta blon dynka prowadzi działający przy m u z e u m klub młodzieżowy „Hugin i M u n i n " . Nazwa wywodzi się od imion dwóch kruków, nieodłącznych towarzyszy Odyna, który w ich złowrogim towarzystwie, dosiadając ośmionogiego wierzchowca Sleipnira, przemierzał przestworza. Hugin („pamięć") i M u n i n („myśl") obser wowali bacznie cały świat, donosząc Odynowi o wszystkich poczynaniach bogów i śmiertelników. Annie zaproponowała nam, abyśmy zobaczyli, jak duńska m ł o dzież zdobywa w przystępny sposób wiedzę na t e m a t dziedzictwa kulturowego. Zorganizowała wystawę, która dotyczyła tradycji religijnych. Poprosiła dzieci, aby przyniosły ze swych rodzinnych d o m ó w różne przedmioty związane z prak tykami religijnymi. Zdobyte w ten sposób artefakty Anni podzieliła na poszcze gólne półki, poświęcone różnym wyznaniom. Cała ekspozycja s k o m p o n o w a n a była na planie koła, co - jak Annie wyjaśniła - ma specjalną w y m o w ę symbolicz ną. Z toku dalszej rozmowy m o ż n a było bez t r u d u się zorientować, że z lubością rozprawiająca o energii kół Annie jest zafascynowaną duchowością buddyjską adeptką jednego z licznych tutejszych guru o typowo wikińskim nazwisku. Plakaty takich guru m o ż n a bez t r u d u spotkać na mieście. Przy każdej z czterech ścian znajdowała się gablota, w której z g r o m a d z o n o przyniesione przez dzieci eksponaty: p r z e d m i o t y u ż y w a n e przez w y z n a w c ó w chrześcijaństwa, islamu, h i n d u i z m u i j u d a i z m u . Po raz pierwszy w i d z i a ł e m na wystawie taki zwyczajny krucyfiks, o b r a z e k z Maryją czy też plastikowy różaniec. Zdziwieni zauważyliśmy, że e k s p o n a t ó w związanych z h i n d u i z m e m jest zdecydowanie najwięcej. Były to p r z e w a ż n i e książki, bajecznie k o l o r o w e kodeksy, niewielkie figurki i gobeliny. Roskilde Roskilde to takie „duńskie Gniezno". W c e n t r u m miasta znajduje się potężna gotycka katedra, mieszcząca ciała zmarłych duńskich królów. Większość z nas JESIEŃ 2 0 0 5 93 bodajże pierwszy raz była w kościele za mienionym na zbór protestancki. Dziwnie czuliśmy się w tej zakurzonej świątyni, do której sprzedawano bilety, gdzie wszędzie stały gablot ki z podpisami i objaśnie niami, gdzie prezbiterium świeciło pustką po taberna kulum, gdzie wszędzie wid niały tabliczki z n u m e r a m i luterańskich psalmów. Nie katedra jest p r z e d m i o t e m międzynarodowej tego sławy niewielkiego miasta. Rokrocznie odbywa się tu znany festiwal muzyki ro ckowej, który niegdyś uchodził za jedną z głównych imprez europejskiej sceny niezależnej. W Roskilde, n a d brzegiem m o r z a , znajduje się w s p a n i a ł e Viking Ship M u s e u m (nazwy oryginalnej nikt z n a s nie był w stanie wypowiedzieć, a co dopiero z a p a m i ę t a ć ! ) , do k t ó r e g o d o ł ą c z o n a jest n i e s a m o w i t a stocznia, wy twarzająca wikińskie statki - drakkary i knory. Wszystko r o b i o n e jest m e t o d a mi tradycyjnymi. Tuż o b o k hal stoczni, w niewielkim kanale stoją z a c u m o w a ne gotowe łodzie. Wszędzie krzątają się u ś m i e c h n i ę c i m ł o d z i ludzie. Pokazują n a m ochoczo stocznię, w a r s z t a t y i p r a c o w n i e . Wyglądają jak p r z e c i ę t n a m ł o dzież w tej części Europy, wyróżnia ich j e d e n szczegół. Wszyscy n o s z ą na szyjach m a ł e zawieszki w formie m i o t a T h o r a , który w E d d a c h nazywa się Mjóllnir. Ten rodzaj ozdoby jest zdecydowanie najpopularniejszy u wszyst kich m i ł o ś n i k ó w średniowiecza, fascynatów epoki wikingów. Po kilku d n i a c h przekonaliśmy się, że w każdym d u ń s k i m barze m o ż n a spotkać r o b o t n i k ó w budowlanych, piekarzy, h a n d l o w c ó w czy s t u d e n t ó w d u m n i e noszących na piersi m i o t T h o r a . W Szwedzkiej Birce znaleziono ciekawą formę odlewniczą z XI wieku, za p o m o c ą której j e d n o r a z o w o o d l e w a n o d w a krzyżyki i j e d n ą zawieszkę w kształcie m ł o t a T h o r a . Zabytek t e n d o w o d z i ł z m i a n , jakie n a s t ę powały w społeczności t a m t y c h lat. W dzisiejszej Danii proporcje noszących 94 FRONDA 37 te symbole z p r z e k o n a n i a są zdecydowanie o d w r o t n e . Krzyżyki spotyka się raczej na wystawach. Lejre Lejre to niewielka, m a l o w n i c z o p o ł o ż o n a w c e n t r u m Fionii miejscowość. G ł ó w n ą atrakcją tego miejsca jest w s p a n i a ł e c e n t r u m archeologii ekspery m e n t a l n e j - rekonstrukcja wioski z epoki żelaza. W przepięknej okolicy, p o śród niewielkich p a g ó r k ó w u r o z m a i c o n y c h m a ł y m i jeziorkami w y b u d o w a n o kilka drewnianych chat, p ó ł z i e m i a n e k i innych b u d y n k ó w charakterystycz nych dla tamtej epoki. W Lejre często dobywają się festyny archeologiczne, pokazy rzemieślników - garncarzy, kowali, skórników oraz sesje archeologii eksperymentalnej, gdzie r e k o n s t r u u j e się s t a r o ż y t n e n a r z ę d z i a i techniki. Latem przyjeżdżają t a m całe rodziny mieszczuchów, pragnących zakosztować u r o k ó w wiejskiego życia z czasów g e r m a ń s k i c h przodków. Przebierają się w stroje z epoki, śpią na słomianych legowiskach, j e d z ą z glinianych garnkaów, pracują na roli, doglądają zwierząt. Najbardziej osobliwą częścią s k a n s e n u w Lejre jest miejsce ofiar - n i e wielkie, zabagnione jeziorko, w k t ó r y m znajdują się systematycznie w r z u c a n e rekonstrukcje p r z e d m i o t ó w z epoki: narzędzi, broni, o z d ó b , naczyń ceramicz nych. Z gęsto rosnących trzcin na brzegu jeziorka wynurzają się d r e w n i a n e rzeźby bóstw, a p o n a d nimi, na specjalnych, d r e w n i a n y c h konstrukcjach zawieszono dwie końskie skóry (zdarte z całego ciała). Z z a c h o w a n y c h w ca łości ł b ó w wystawały w y s u s z o n e języki. J e d n a ze skór, widocznie w y s t a w i o n a wcześniej, znajdowała się j u ż w stanie z a a w a n s o w a n e g o r o z k ł a d u , strzępiła się i rwała, a d o o k o ł a czerniała c h m u r a kotłujących się m u c h . Te d z i w n e prak tyki ofiarnicze przypominały raczej zwyrodniałe obrzędy zdziczały c h ł o p c ó w z Władcy much Williama Goldinga niż coś, co m o g ł o b y p r e z e n t o w a ć myślenie człowieka archaicznego - h o m o religiosus. Arhus Z dworca w Arhus j e d z i e m y wlekącym się a u t o b u s e m do podmiejskiej dziel nicy Moesgaard, gdzie znajduje się wspaniały, XIX-wieczny folwark - kolejne m u z e u m starożytności, które b u d z i nasz nieskrywany p o d z i w i zazdrość. JESIEŃ 2 0 0 5 95 Największym z a i n t e r e s o w a n i e m zwiedzających cieszą się ludzkie ciała znale zione na bagnach. Gleba torfowisk i bagien p o s i a d a z n a k o m i t e walory konser wacyjne, dzięki c z e m u z a c h o w a ł o się wiele prehistorycznych ofiar tutejszych bagien. Są tu również ciała p r z e s t ę p c ó w skazanych na śmierć za r ó ż n o r a k i e przestępstwa, które godziły w ład i p r a w a wspólnoty. Rzymski historyk i et nograf Publiusz Korneliusz Tacyt tak o t o t ł u m a c z y ł różnicę kar, jaką stosowali starożytni G e r m a n i e : „Zdrajców i zbiegów wieszają na drzewach, tchórzów, g n u ś n i k ó w i wszeteczników t o p i ą w błocie i bagnie, a z w i e r z c h u c h r u s t narzucają. Ta różnica w karach wypływa z zapatrywania, że karząc, należy zbrodnie stawiać p o d pręgierzem, s r o m o t y u k r y w a ć . . . " ( G e r m a n i a 12, t ł u m . S. H a m m e r ) . Na p o m a r s z c z o n y c h , z a s u s z o n y c h ciałach w kolorze c i e m n e g o orzecha zachowały się resztki w o r k ó w zarzuconych na głowę oraz p o s t r o n ków, które krępowały przeguby rąk. J e d e n mężczyzna m i a ł bliznę na szyi, która świadczyła o tym, że z a n i m jego ciało s p o c z ę ł o w bagnie, p o d e r ż n i ę t o mu gardło. Scenę egzekucji t e g o jegomościa świetnie obrazuje a n i m o w a n y film, który wyświetlany jest t u ż o b o k gabloty ze z w ł o k a m i . Będąc w c e n t r u m Arhus, wstąpiliśmy do sklepiku z muzyką młodzieżową. Nasze przewidywania się sprawdziły: d o m i n o w a ł y tu płyty grup blackmetalowych, gotyckich i neopogańskich. Skandynawia od lat słynie jako europejskie c e n t r u m tego typu twórczości. W sklepie m o ż n a było dostać wszystkie albumy sygnowane oryginalną nazwą Burzum. Dzięki uprzejmości miłej ekspedientki władającej nienaganną angielszczyzną (jest to p o w s z e c h n e zjawisko w tym kraju) przesłuchaliśmy kilka płyt tego wykonawcy. B u r z u m to solowy projekt kontrowersyjnego, norweskiego muzyka blackmetalowego - Varga Vikernesa, twórcy agresywnej neopogańskiej grupy. Akcje zainicjowane przez nich to przeważnie akty wandalizmu skierowane przeciwko chrześcijanom, a zwłasz cza podpalenia kościołów, których w s a m y m 1992 roku było aż 13. Rok później Vikernes zamordował jednego z m u z y k ó w blackmetalowych, z k t ó r y m wcześ niej współpracował; zadał mu 16 cięć n o ż e m w k o r p u s oraz osiem w głowę i kark. Ciało ofiary było tak zmasakrowane, że początkowo nie d a ł o się go rozpoznać. Varg Vikernes został skazany na 21 lat więzienia, bez możliwości wcześniejszego zwolnienia, a jego zbrodnię u z n a n o za najokrutniejszą w histo rii Norwegii. Ostatnie płyty Burzuma powstały w więzieniu. Wracając l u k s u s o w y m pociągiem do Kopenhagi, siedzieliśmy n a p r z e ciwko groteskowej kobiety żołnierza, ubranej w m u n d u r polowy, z p e ł n y m plecakiem, k t ó r a z a p e w n e w r a c a ł a do swojej j e d n o s t k i . Ta lekko otyła, mlecznowłosa pani kapral czy też pani sierżant wyglądała na kobietę z cha rakterem, do z ł u d z e n i a p r z y p o m i n a ł a karykaturę wagnerowskiej Brunhildy, z n a n ą z amerykańskich kreskówek. W p a t r z e n i w urokliwy pejzaż t e g o kraju łagodnych wzgórz, torfowisk i zatok, łapczywie chwytaliśmy o s t a t n i e p r o mienie zachodzącego, j e s i e n n e g o słońca. W tej chwili stanął mi p r z e d ocza mi potężny k a m i e ń runiczny, który znajdował się w ostatniej sali m u z e u m w Moesgaard, na k t ó r y m wyrzeźbiono j e d n o z pierwszych w t y m kraju przed stawień ukrzyżowanego C h r y s t u s a . Krucyfiks u k a z a n o b a r d z o p r o s t o , t w a r z C h r y s t u s a p r z y p o m i n a ł a bardziej s c h e m a t y c z n e oblicze z n a n e z w i z e r u n k ó w Freya czy T h o r a . Cały krzyż szczelnie oplatał bujny o r n a m e n t roślinny, k t ó r y przywodził na myśl wyobrażenie mitycznego węża J ó r m u n g a n d . Ten roślinny oplot całkowicie krępował p o s t a ć C h r y s t u s a . J ó r m u n g a n d to w m i t a c h sym bol zła, wąż, którego ciało okalało cały Midgard - świat ludzi. Ponoć jego krew była jadem, który zabijał n a w e t bogów. J ó r m u n g a n d rozrósł się do t e g o stopnia, że aż połykał w ł a s n y ogon. Z ulgą żegnaliśmy t e n kraj T h o r a i Odyna, k t ó r y powoli pogrążał się w zi m o w y sen. PRZEMYSŁAW DULĘBA Tl A M AT Pentagram (Pentagram) W sercu każdego człowieka Czyż nie tkwi głęboko ten symbol Prawdziwa wiodąca w dół siła Ale niestety wciąż śpi Możesz swe oczy zasłaniać Lecz jego blask niegasnący Jak bardzo z ciebie wychodzi Kryje jedynie zrozumienie „Pięcioramienna szara gwiazda cięta Aryjskiej rasy znak Pięcioramienna szara gwiazda cięta Na czole oblicza diabła" TIAMAT - jeden z najważniejszych szwedzkich zespołów death-gothic-metalowych Autor tekstu: zespół TIAMAT Przekład: Marcin Mścichowski Bajka o księżniczce na ziarnku grochu świetnie wpisuje się w atmosferę latami budowaną wokół lustracji przez medialnych bohaterów pozytywnych III Rzeczypospolitej. Książę chce wiedzieć, z kim ma do czynienia - społeczeń stwo domaga się prawdziwych księżniczek. Duża liczba fałszywych księżniczek - tajnych współpracowniczek jest sygnałem do podstępnego wykonania testu. Wysoka ster ta poduszek skutecznie przykrywa maleńki okruch, lecz on i tak spędza sen z oczu... Czyżby mimo prób zdyskredyto wania całej akcji przez pewną gazetę wszystkie księżnicz ki, oprócz jednej, okazały się kolejnym wcieleniem... starej kaczki? KOD ANDERSENA B E N I A M I N M A L C Z Y K P E S S I M U S Do wysiadującej jaja kaczki p o d c h o d z i stara kaczka i zagaduje o j e d n o jajko. Kaczka m a t k a przyznaje, że jest o n o dziwne. Na to stara kaczka doradza: porzuć je i ucz i n n e dzieci pływać. „Jednak jeszcze t r o c h ę nad n i m p o s i e d z ę " - odpowiedziała kaczka m a t k a . S a m o t n a i brzydka stara kaczka n i e p o c i e s z o n a odczłapała do swego kącika na p o d w ó r k u . Pierwsza w europejskiej l i t e r a t u r z e p r ó b a aborcji spełzła na niczym... Później fakt, że kaczątko nie było trendy, odegrał kluczową rolę w proce sie ostracyzmu, vulgo: wydaleniu go z p o d w ó r k a . Z o s t a ł o o n o z a a k c e p t o w a n e dopiero przez tych jeszcze bardziej trendy, co to rozkoszują się l u b i e n i e m odmieńców, ale nie tyle z miłości do nich, ile z miłości do bycia trendy, do mody na obcowanie z tym, co inni odrzucają. N i e ś w i a d o m e niczego brzydJESIEŃ 2 0 0 5 99 kie kaczątko zahacza, o świat d u b b i n g u : obcuje z m e c h a n i z m a m i i zasada mi, na jakich działają elitarne kluby dla p r ó ż n y c h i z a r o z u m i a ł y c h k w o k i kotów... Jak gdyby jeszcze tego było m a ł o , w i n n y m epizodzie Brzydkiego kaczątka odbywa się e k s p e r y m e n t : przyszły łabędź zgodnie z kryteriami wynikającymi z europejskich n o r m ujednolicenia g a t u n k ó w p o d w z g l ę d e m płci m a . . . znieść jajka. M i m o wysiłku, m i m o dyrektyw nie udaje mu się. Uni-sex pozostaje nadal tylko w sferze m a r z e ń kaczych m i n i s t r ó w s t a n d a r y z a t o r ó w . . . W pewien m r o ź n y zimowy wieczór - p o d o b n i e jak kiedyś d a w n o , na kolanach m a m y - z wypiekami na twarzy śledziłem pięknie i l u s t r o w a n e karty bajek A n d e r s e n a . Powody mojego zaaferowania były j e d n a k nieco i n n e niż wówczas: niespodziewanie dla siebie samego, zajrzawszy pierwszy raz po latach do ulubionej książki dzieciństwa, z o r i e n t o w a ł e m się, że być m o ż e trzy m a m właśnie w ręku j e d e n z nielicznych ocalałych egzemplarzy jej o s t a t n i e g o nie o c e n z u r o w a n e g o wydania. Tym pilniej więc zagłębiałem się w coraz ciem niejsze scenariusze przyszłości, k t ó r e ziściły się za mojego życia, prawie na moich oczach. M i a ł e m p r z e d sobą spisane n a starym, d a w n o j u ż p o ż ó ł k ł y m papierze objawienie wizjonera, a być m o ż e i proroka, wieszczącego erę post m o d e r n i z m u , p e r m i s y w i z m u i ezoteryki. *** W Chinach, na d w o r z e cesarza, pięknie śpiewającego słowika z a s t ą p i o n o słowikiem sztucznym. Pewnego wieczoru, gdy s k l o n o w a n y p t a k śpiewał w najlepsze, coś w n i m c h r u p n ę ł o : „ t r a c h ! " , coś p ę k ł o : „ s z u r r r r ! " i wszystkie kółka m e c h a n i z m u rozsypały się wokoło, a m u z y k a umilkła. Gdy do łask w r ó cił pierwszy słowik, cesarz w o d r u c h u gniewu chciał s z t u c z n e g o p t a k a kazać rozbić na tysiące kawałków i wyrzucić na ś m i e t n i k . Był mu niepotrzebny, a do tego „trochę nie wyszedł". Właściwie dzięki s w o i m licznym, m ę s k i m p o d r ó ż o m A n d e r s e n - o ile wcześniej niż L e m ! - przewidział p r o b l e m nieodległej przyszłości: owieczkę Dolly i androidy. Cesarz jest s y m b o l e m p o s t m o d e r n i s t y c z n e g o człowieka, którego możliwości są wielkie, n i e o m a l nieograniczone, ale k t ó r y nie ma już serca. To dopiero dzięki interwencji słowika n a t u r a l n e g o u d a ł o się u r a t o w a ć przed kasacją stworzenie-efekt-ludzkiej-próżności-i-egoizmu... 100 FRONDA 3 7 *** Stara latarnia czuje się n i e p o t r z e b n a , jest s c h o r o w a n a , s a m o t n a . Gubiąc się w rozmyślaniach n a d s w o i m życiem, słyszy wreszcie troskliwy głos spada jącej z c h m u r y kropli: „Przeniknę w ciebie, latarnio, latarenko, tak że, jeżeli sobie tego życzysz, w ciągu jednej nocy staniesz się rdzą, r o z p a d n i e s z się i zamienisz w pył! J e s t e m tu dla ciebie, latarenko, j u ż dobrze, nie bój się, za chwilkę nie będziesz j u ż nic czuła, za chwilę będzie d o b r z e " . Ale latarni nie podobał się t e n straszny p o d a r u n e k i wiatrowi także się nie p o d o b a ł - pisze autor, zostawiając b o h a t e r k ę przy życiu i znajdując i n n e miejsce dla staruszki. Kropla żądna eksterminacji w imię h u m a n i t a r y z m u (czy raczej l a t a r n i z m u ) do z ł u d z e n i a p r z y p o m i n a starą kaczkę. Czyżby n e w a g e ' o w a reinkarnacja... A m o ż e filipińscy uzdrowiciele... *** Świat mody, polityki i m a s s m e d i ó w ? I ta apokalipsa z o s t a ł a spisana w peł nym zagadek kodzie A n d e r s e n a . Ten u r o d z o n y p r z e d d w u s t u laty s k r o m n y bajkopisarz swojej wizji u p a d k u kultury i taplania się - d o s ł o w n i e - we w ł a s nych wydzielinach przez tych, którzy m i e n i ą się artystami, dał tytuł Nowe sza ty cesarza. Wskazał on tu również na całą g a m ę „pożytecznych i d i o t ó w " , kry tyków, którzy boją się, że ich nie dość entuzjastyczna o c e n a p e r f o r m a n c e ' ó w i instalacji zostanie o d e b r a n a jako d o w ó d braku fachowości i n i e r o z p o z n a n i a t r e n d ó w w dziedzinie sztuki n o w o c z e s n e j . Dziecko u A n d e r s e n a symbolizuje rozsądek, który p o d p o w i a d a , że k u p a to jest kupa, a nie sztuka. W k o ń c u sztuki nie spuszcza się w klozecie. Właściwie bajkę tę m o ż n a odczytać dwojako: jako opowieść o arty stach w ogóle, a także jako historię p e w n e g o p r o j e k t a n t a mody, niejakiego Arkadiusza W e r e m c z u k a vel Arkadiusa, którego podarta i zmarnowana odzież zyskała mu u nobliwych krytyków wysokie n o t o w a n i a . Dziś z a p e w n e zastanawiają się oni, czy to p r z y p a d k i e m nie s z a m p a n , p o d a n y w czasie inau guracji działalności butiku Arkadiusa, rozregulował im kubki s m a k o w e , że aż p o p u l a r n i e zwany badziew okrzyknęli „nową, n i e z n a n ą do tej p o r y jakością". A m o ż e głupio im było głośno powiedzieć: „król jest n a g i ! " , bo w świat, to zna czy w Polskę, poszedłby ich w i z e r u n e k jako dyletantów, a na kolejne imprezy JESIEŃ 2 0 0 5 101 dostaliby szlaban? Żal t r o c h ę tej odzieży, tylu ludzi m o ż n a było uszczęśliwić, wrzucając ją do specjalnych p o j e m n i k ó w na zużyte ubrania, stojących gdzie niegdzie przy ulicach... *** Bajka o księżniczce na ziarnku grochu świetnie wpisuje się w atmosferę la t a m i b u d o w a n ą wokół lustracji przez medialnych b o h a t e r ó w pozytywnych III Rzeczypospolitej. Książę chce wiedzieć, z kim ma do czynienia - społe czeństwo d o m a g a się prawdziwych księżniczek. D u ż a liczba fałszywych księż niczek - tajnych współpracowniczek jest sygnałem do p o d s t ę p n e g o wyko nania testu. Wysoka sterta p o d u s z e k skutecznie przykrywa m a l e ń k i okruch, lecz on i tak spędza sen z oczu... Czyżby m i m o p r ó b zdyskredytowania całej akcji przez p e w n ą gazetę wszystkie księżniczki, oprócz jednej, okazały się kolejnym wcieleniem... starej kaczki? M e c h a n i z m tych p r ó b d u ń s k i geniusz pióra zobrazował w bajce pt. Pewna wiadomość. W niej to obnażył on nierzetelność p o ł ą c z o n ą z manipulacją, czyli wypisz wymaluj dzieje m a s s mediów, k t ó r e albo są tak n a i w n e , albo tak cwane... Kurnik jako wielki salon, gdzie liczy się ściskanie w ręku rządu dusz, a k ł a m s t w o to „fakt prasowy", wydaje ostateczny werdykt: pogarda. Tym sa mym, rezygnując z d o c h o d z e n i a prawdy, wydaje wyrok n a . . . siebie. Studiując kolejne bajki, powoli o r i e n t o w a ł e m się, że zawarte w nich in formacje, gdyby je w p o r ę właściwie odczytano, mogły zapobiec konfliktom, wojnom, katastrofom... Ludzie boją się czytać Apokalipsę św. Jana. To księga zbyt t r u d n a - m ó wią - niezrozumiała, zbyt p e ł n a symboliki, przesiąknięta atmosferą p r z e ł o m o w e g o wydarzenia... Czy z a t e m p o d o b n i e s k o n s t r u o w a n y tajemniczy kod A n d e r s e n a jest o d p o w i e d n i ą lekturą dla dzieci? I kim był n a p r a w d ę jego au tor? Póki co j e d n o tylko jest p e w n e : dzięki n i e m u druga bestia nigdy już nie będzie trendy. BENIAMIN MALCZYK PESSIMUS TADEUSZ CHABROWSKI W I L C Z E ŁYKO Będę cię nawoził badylu p o d a r t y m i k a r t k a m i z p o d r ę c z n i k a biologii, torfem z bagien o h e r b a c i a n y m s m a k u , ciepłym d e s z c z e m i o t r ę b a m i . Wyrośniesz wysoko jak krzak j a n o w c a cierpiący na zawroty głowy, z p i ó r o p u s z e m d y m u z a m i a s t aureoli. W ciszy lasu będziesz d e p t a ł po trzeszczących szyszkach i żołędziach. Chwila poprzedzająca n a s t ę p n ą chwilę będzie ociekała po twoich liściach r a z e m z żywicą i glikozydem k u m a r y n o w y m . JESIEŃ 2 0 0 5 103 DYNIA Mój Boże! Mówią, że m a m kształt kopulastej pomarańczowej bazyliki i m o g ę się stać ostoją d u c h o w e g o ładu. Leibnitz powiedział, „wszystkie byty sklejone z materii posiadają w e w n ę t r z n ą m o c " - p e w n i e ja też j e s t e m u c z u l o n a na energię p r o m i e n i s t ą , za p o m o c ą rozgałęzionych czepnych w ą s ó w m o g ę dotrzeć d o k r a ń c ó w ziemi; kanciastymi szypułkami ż ó ł t e g o kwiatu wsłuchiwać się w metaliczną muzykę spływającą z przestworzy; ale badyle pod p ł o t e m śmieją się z mojej archaicznej metafizyki, z r o z p u s z c z o n e g o warkocza liturgii nasyconego arabskimi kadzidłami; - bardziej n i e ś m i e r t e l n e od krecich lub ludzkich dusz są k a m i e n i e przy d r o d z e . 104 FRONDA 37 CHRZAN Mija lipiec, r o z d ę t e łodygi tracą symetrię, kieszonki z n a s i o n a m i szeleszczą jak chiński papier, na liściach siateczki n e r w ó w coraz bledsze a we w n ę t r z u mój przyczajony anioł usycha. Co stało się ze szczęściem, z p o r a n n ą mżawką, w której kąpały się z a k o c h a n e róże, czemu świerszcze w lebiodach przestały przygrywać do mojego erotycznego t a ń c a z dynią? N i e d ł u g o przyjdą z i m n e wiatry, ptaki dziobami porozrywają moją zieloną kamizelkę, ze wszystkich p o r ó w skóry wywietrzeją glikozydy gorczyczne, zostanie gruby i mięsisty korzeń. TADEUSZ CHABROWSKI Wiersze z tomu Zielnik Sokratesa, które ukazały się staraniem Wydawnictwa Akademii Rolniczej. Lublin 2005. JESIEŃ 2005 105 Hu Nim, jeden z ministrów w rządzie Pol Pota, mówił wprost: „Nie jestem istotą ludzką, jestem zwierzęciem". RAK REINKARNACJA, A Z J A , K O M U N I Z M Z E N O N C H O C I M S K I Rok 1989 uznaje się p o w s z e c h n i e za d a t ę u p a d k u k o m u n i z m u . N i e jest to jed nak prawda, ponieważ system t e n u p a d ł tylko w części krajów, w innych zaś przetrwał. Co charakterystyczne, krach ustrojowy dokonał się głównie w kra jach europejskich, n a t o m i a s t nie d o t k n ą ł p a ń s t w azjatyckich. Jesień L u d ó w o m i n ę ł a Chiny, W i e t n a m , Laos czy Koreę Północną. Symboliczna m o ż e wy dawać się zwłaszcza d a t a 4 czerwca 1989 roku, kiedy w Polsce w częściowo wolnych wyborach większość głosujących opowiedziała się przeciwko władzy PZPR, n a t o m i a s t w C h i n a c h c z e r w o n a d y k t a t u r a k r w a w o zdławiła s t u d e n c k i p r o t e s t na p e k i ń s k i m placu T i e n a n m e n . K o m u n i z m w Azji okazał się nie tylko bardziej żywotny niż w E u r o p i e - na tym pierwszym kontynencie był on też bez p o r ó w n a n i a bardziej repre syjny i okrutny. O ile Stalinowi przypisuje się 20 m i n ofiar, o tyle M a o Tse Tungowi - aż 60 m i n . Skala z b r o d n i d o k o n a n y c h przez Czerwonych K h m e r ó w 106 FRONDA 37 w Kambodży nie m i a ł a o d p o w i e d n i k a w ż a d n y m i n n y m kraju - w imię k o m u nistycznej utopii w y m o r d o w a n a została j e d n a trzecia ludności p a ń s t w a . Jak wytłumaczyć tę o d m i e n n o ś ć europejskiego i azjatyckiego doświadcze nia ustroju marksistowskiego? W rozdziale poświęconym Kambodży w Czarnej księdze komunizmu francuski a u t o r opracowania zwraca uwagę na wpływ buddyzmu, którego „antyindywidualizm współgra z właściwym C z e r w o n y m K h m e r o m zaprzeczeniem «ja». Niewielka wartość istnienia wobec wiary w łań cuch reinkarnacji oraz wynikający z niej fatalizm i przekonanie, że swego losu się nie uniknie, osłabiły opór wierzących przeciwko bezprawiu". J e d n o z najbardziej wstrząsających świadectw z b r o d n i Pol Pota było dziełem więźnia politycznego Haing N g o r a . W swej książce pt. Kambodżańska odysea opisuje on dialog z p e w n ą staruszką, k t ó r a spotkała go z m a l t r e t o w a n e go po wyjściu z więzienia: - Samnang, może zrobiłeś coś bardzo złego w poprzednim życiu i zo stałeś za to ukarany. - Tak, na pewno. Myślę, że moja karma nie jest całkiem w porządku! Wiara w reinkarnację podważa sens istnienia osoby ludzkiej, w takim sensie, w jakim jest to rozumiane w kulturze zachodniej. Tylko na gruncie cywilizacji chrześcijańskiej mogło się bowiem rozwinąć personalistyczne rozumienie czło wieka i samo pojęcie osoby, które nie jest w ogóle znane w Azji. Wedle klasycznej już definicji Boecjusza osoba jest pełnym, indywidualnym bytem o rozumnej na turze - potrafi odróżniać dobro od zła oraz podejmować wolne decyzje. JESIEŃ 2 0 0 5 107 Reinkarnacja rozbija taką koncepcję osoby - człowiek przestaje być wolny, gdyż jest z d e t e r m i n o w a n y s k u t k a m i działań z p o p r z e d n i c h wcieleń. Przestaje być też jednością, gdyż związek ciała i duszy człowieka ma c h a r a k t e r incydentalny - już w k r ó t c e przecież ta s a m a d u s z a m o ż e zamieszkać w zwie rzęciu, a n a w e t w k a m i e n i u . Hu N i m , j e d e n z m i n i s t r ó w w rządzie Pol Pota, mówił w p r o s t : „Nie j e s t e m istotą ludzką, j e s t e m zwierzęciem". Skoro zaś osoba ludzka nie istnieje, to p r a w a j e d n o s t k i nie mają ż a d n e g o sensu - brak wówczas jakiegokolwiek u z a s a d n i e n i a dla p r a w człowieka. Ich łamanie m o ż e być usprawiedliwione, jak w wypadku w s p o m n i a n e g o H a i n g Ngora, p o k u t o w a n i e m za uczynki z p o p r z e d n i e g o wcielenia. Nic więc dziw nego, że kraje azjatyckie, zwłaszcza Chiny, z t a k i m u p o r e m powtarzają, że prawa człowieka, k t ó r e uznaje świat zachodni, nie mają c h a r a k t e r u uniwer salnego i na ich kontynencie wcale nie m u s z ą obowiązywać. W e d ł u g antropologii chrześcijańskiej człowiek s t w o r z o n y został na obraz i p o d o b i e ń s t w o Boga. Każdy z a m a c h na g o d n o ś ć człowieka jest więc równoznaczny z grzechem - czyli z w y z w a n i e m r z u c o n y m s a m e m u Bogu. Jeżeli j e d n a k uczestniczymy w Bóstwie na takiej samej zasadzie jak zwierzęta, rośliny czy gleba, jeśli j e s t e ś m y tylko pyłkami krążącymi cyklicznie w koło wrocie istnień, w jednych wcieleniach posiadając n a t u r ę r o z u m n ą , w innych zaś n i e r o z u m n ą - to czym uzasadnić w ó w c z a s wyjątkowość ludzkiego istnie nia i jego godność? M o ż e m y wówczas taki s a m szacunek rozciągać na wszyst kie stworzenia, nie zmienia to j e d n a k faktu, że s t a t u s ontologiczny człowieka będzie identyczny jak m u c h y czy karalucha. Pierwsza zasada Czerwonych Khmerów, wpajana k a m b o d ż a ń s k i e m u społeczeństwu, brzmiała: „Stracić ciebie to ż a d n a strata. Z a c h o w a n i e ciebie niczemu nie s ł u ż y " . Przed taką a r g u m e n t a c j ą mieszkańcy Kambodży nie m o gli szukać oparcia w swojej religii, która w s p ó ł b r z m i a ł a raczej z tego typu retoryką. Podobne dylematy dotyczą h i n d u i z m u : jak praktykować p r a w a człowie ka w społeczeństwie, w k t ó r y m większy szacunek okazywany jest świętym k r o w o m niż l u d z i o m - p a r i a s o m z najniższej kasty społecznej? Z kolei w Chinach u m a c n i a n i u w p ł y w ó w k o m u n i s t y c z n y c h sprzyjała bardzo silna od stuleci tradycja konfucjańska, k t ó r a cechowała się agnostycznym c h a r a k t e r e m i sprzyjała s y s t e m o m a u t o k r a t y c z n y m , mającym ambicje oświecania i wychowywania p o d d a n y c h . W t a k i m m o d e l u s p o ł e c z n y m nie 108 FRONDA 37 liczyły się nigdy p r a w a jednostki, gdyż człowiek realizował się nie p o p r z e z o s o b o w e s a m o s p e ł n i e n i e , lecz przez integrację z kolektywem. Indywidualizm w C h i n a c h zawsze był nie tylko przywarą, lecz wręcz obrazą. Słynna bolsze wicka fraza Majakowskiego - „jednostka z e r e m , j e d n o s t k a b z d u r ą , j e d n o s t k a niczym" - w Kraju Środka brzmi jak oczywistość. Richard M. Weaver pisał, że „idee mają konsekwencje". Także idee wyra stające b e z p o ś r e d n i o z religii W s c h o d u mają swoje konsekwencje społeczne. Czy k o m u n i z m azjatycki okazał się od europejskiego bardziej trwały i bez względny, p o n i e w a ż sprzyjała t e m u gleba religijna? S t a r a ł e m się zasygnalizo wać jedynie t e n p r o b l e m . Czeka on j e d n a k na swego wnikliwego i d o g ł ę b n e g o badacza. ZENONCHOCIMSKI Jeśli hipnotyzer przeprowadza badania, mając już zało żenia wstępne (wiara w reinkarnację), to zagraża to rze telności jego odkryć oraz wiarygodności jego teorii lub wniosków Ludzie zahipnotyzowani przez takiego tera peutę będą fantazjować tylko po to, aby sprawić mu przyjemność. Z tą opinią zgadza się Edwin Zolik, profe sor psychologii w Marguette University w USA. Badał on wiele osób w stanie regresji hipnotycznej i doszedł do wniosku, że ich wymyślone „poprzednie życia" w rze czywistości zbudowane są z materiału, który nieświado mie jest im dobrze znany z filmu, książki itd. MITY REINKARNACJI J Ę D R Z E J A B R A M O W S K I Człowiek często styka się z licznymi ideami, poglądami oraz w i e r z e n i a m i d o tyczącymi życia po śmierci. Najbardziej z n a n y m i p r o p a g o w a n y m w i e r z e n i e m związanym z k u l t u r ą Dalekiego W s c h o d u jest wiara w reinkarnację. J e d n a k ż e informacje 110 dotyczące orientu, których najczęściej j e s t e ś m y odbiorcami, FRONDA 3 7 wcale nie p o c h o d z ą ze W s c h o d u , lecz ze S t a n ó w Zjednoczonych i z E u r o p y Zachodniej. W latach 60. wielu ludzi było zafascynowanych n a u k a m i buddyj skich ł a m ó w i h i n d u s k i c h guru 1 . Część z nich p o s t a n o w i ł a połączyć zachodni okultyzm i materializm ze w s c h o d n i m i d o k t r y n a m i religijnymi, by w efekcie utworzyć n o w e grupy religijne lub sekty 2 . W t e n s p o s ó b wyidealizowane dale kowschodnie treści religijne, jakimi są medytacja, joga, reinkarnacja, zostały wyjęte ze swego n a t u r a l n e g o środowiska k u l t u r o w e g o i w z m i e n i o n e j , a nie rzadko w wypaczonej formie w t ł o c z o n e do kultury Z a c h o d u . Wiadomości o reinkarnacji, które współcześnie istnieją w ś w i a d o m o ś c i ogółu społeczeństwa, są zazwyczaj p o w i e r z c h o w n e , m a ł o o b i e k t y w n e i prze de wszystkim wyidealizowane. Kto w i e r z y w reinkarnację? M o ż n a by całość sprawy zbagatelizować, gdyby dotyczyła ona tylko p a r u ekscentryków, ale n i e s t e t y fakty pokazują co innego. Wyniki s o n d a ż u na t e m a t p r z e k o n a ń religijnych m i e s z k a ń c ó w Karoliny Północnej okazały się zaskakujące (Kalifornijczycy są tak s a m o religijni jak inni A m e r y k a n i e ) . 24 proc. r e s p o n d e n t ó w przyznało się do wiary w reinkarnację. Zważywszy, że 72 proc. A m e r y k a n ó w jest chrześcijanami, m o ż n a z t e g o wyciągnąć wniosek, że w s c h o d n i a koncepcja życia po śmieci na d o b r e z a d o m o w i ł a się wśród chrześcijan 3 . Badania socjologiczne s t a n u religijności w E u r o p i e wykazują p o d o b n ą tendencję. W e d ł u g E u r o p e a n Value System Study G r o u p (EVS) w 1993 roku do krajów, gdzie odsetek m i e s z k a ń c ó w przyjmujących reinkarnację jest największy, należą: Islandia (32 p r o c ) , Francja (24 p r o c ) , Wielka Brytania (24 p r o c ) , W ł o c h y (22 p r o c ) , N i e m c y (19 p r o c ) . Jeśli zaś chodzi o Polskę, to w publikacji ogłoszonej przez G U S i pallotyński I n s t y t u t Statystyki Kościoła Katolickiego w 1993 roku, p o d a n o , że 22,5 proc. Polaków wierzy w reinkarnację 4 . Do spopularyzowania wiary w w ę d r ó w k ę d u s z p o p r z e z m e d i a w dużej mierze przyczyniły się, h o ł u b i o n e przez ludzką p r ó ż n o ś ć , gwiazdy filmu i m u zyki oraz dziennikarze, będący z w o l e n n i k a m i religijności Nowej Ery. Linda Evans i Schirley MacLaine są p r z e k o n a n e , że gościły na ziemi w p o p r z e d n i c h wcieleniach. Tina Turner uważa, że w i n n y m wcieleniu była k r ó l o w ą egip ską 5 . W październiku 1991 roku światowa p r a s a ogłosiła, że Michael Jackson JESIEŃ 2 0 0 5 111 wierzy w swoje p o n o w n e narodziny. Z n a także miejsce przyszłego wcielenia, a swój majątek za n a m o w ą wróżki przeznacza dla n i e n a r o d z o n e g o jeszcze niemowlęcia, gdyż po swojej śmierci chce s a m go po sobie odziedziczyć 6 . „ N a u k o w e d o w o d y " n a reinkarnację Wielu ideologów reinkarnacji próbuje wszelkimi s p o s o b a m i wykazać słusz ność tego poglądu. Nie wahają się n a w e t twierdzić, że posiadają tzw. „na u k o w e d o w o d y " na poparcie swojej tezy. Wydaje się, że obecnie najbardziej r o z p o w s z e c h n i o n y m a r g u m e n t e m mającym p r z e m a w i a ć za s ł u s z n o ś c i ą wiary w transmigrację duszy są „ w s p o m n i e n i a " z p o p r z e d n i c h wcieleń. Z a s a d n i c z o przyjmuje się, że człowiek nie p a m i ę t a swoich p o p r z e d n i c h żywotów, gdyż między innymi m o g ł o b y to wywoływać konflikty k a r m i c z n e m i ę d z y poszcze gólnymi o s o b a m i 7 . N i e m n i e j j e d n a k niektórzy ludzie chwalą się, że pamiętają lepiej lub gorzej p o p r z e d n i e wcielenia. W s p o m n i e n i a te pojawiają się p o d wpływem narkotyków, w snach, w dziecięcej pamięci czy też p o d w p ł y w e m regresingu 8 . W niektórych wypadkach do „rozszerzania ś w i a d o m o ś c i " lub do r ó ż n e g o rodzaju „ t r a n s ó w t e r a p e u t y c z n y c h " wykorzystuje się narkotyki, k t ó r e mają uzasadnić wiarę w reinkarnację: „...pacjenci podczas t r a n s u w y w o ł a n e g o LSD albo hiperwentylacją wykazywali zaskakującą w i e d z ę o dziedzinach z u p e ł n i e im obcych w n o r m a l n y m stanie świadomości. J e d e n z u c z e s t n i k ó w terapii grupowej opisał n p . oblężenie i d r a m a t y c z n ą kapitulację b r o n i o n e g o przez Hiszpanów, obleganego przez Anglików fortu, gdzieś na wybrzeżu brytyj skim" 9 . N a w e t przy najlepszych chęciach nie m o ż n a u z n a ć t e g o typu wizji narkotycznych za p o t w i e r d z e n i e prawdziwości w ę d r ó w k i d u s z . Innym s p o s o b e m p r z y p o m n i e n i a sobie p o p r z e d n i c h wcieleń są sny. Urszula Fassbender popierająca tę metodę zaleca: „...obserwujcie, czy przez długi czas nie powtarzają się szczególnie i n t e n s y w n e sny i koszmary. Być m o ż e śnicie też o wcześniejszych e p o k a c h i przeżywacie sceny we śnie, zgodne z rzeczywistością i w historycznych miejscach?" 1 0 . C a s s a n d r a E a s o n uważa, że „nawet bardzo z a g m a t w a n y sen m o ż e dać wyraźne obrazy z prze szłego życia" 1 1 . Jeśli nie potrafi się skojarzyć d a n e g o s n u z p o p r z e d n i m wcie leniem, to p o w i n n o się p o d d a ć a u t o s u g e s t i i i „ p o w t a r z a ć coś w rodzaju «teraz zasypiam, we śnie przeżywam moje p o p r z e d n i e wcielenie, po p r z e b u d z e n i u ] ] 2 FRONDA 3 7 pamiętam w s z y s t k o (ważne jest, żeby używać czasu t e r a ź n i e j s z e g o ) " 1 2 . Oczywiście wyobrażeń sennych, choćby najbardziej sugestywnych, nie należy uznać za coś wiarygodnego, a jedynie za p r ó b ę manipulacji wyobraźnią. Zwolennicy wiary w reinkarnację uważają, że pozostałości pamięci z p o przednich wcieleń są z a c h o w a n e w u m y s ł a c h dzieci, k t ó r e „szybko je z a p o m i nają bądź w ogóle o nich nie m ó w i ą " 1 3 . Zaskakujące, że ideolodzy t r a n s m i g r a cji duszy z taką łatwowiernością przyjmują wypowiedzi dzieci i i n t e r p r e t u j ą je w d u c h u reinkarnacji: „Mający d w a i pół roku synek C a t h - D o m - w d r a p a ł się znienacka na motocykl jej przyjaciela i oznajmił swojej wstrząśniętej m a t c e : «Wiem jak to się robi. Byłem motocyklistą. Z g i n ą ł e m w wypadku». Zdumiewające jest to, że D o m użył słów wykraczających poza jego zakres s ł o w n i c t w a " 1 4 . Niekoniecznie m u s i to być zdumiewające, zważywszy, że dzie ci często powtarzają zasłyszane słowa ze świata dorosłych lub telewizji, nie do końca przy tym rozumiejąc ich sens, co jest często p o w o d e m zabawnych sytuacji. W i n n y m wypadku przytacza się historię p e w n e g o chłopca o i m i e n i u James, który „opowiadał o tym, że podczas pierwszej wojny światowej służył w wojsku. Nosił w t e d y imię Peter, miał ż o n ę i dwójkę dzieci. Na p r z e s t r z e n i lat J a m e s wielokrotnie opowiadał o wojennych okopach. Powiedział m a t c e , że JESIEŃ 2 0 0 5 113 został zastrzelony" 1 5 . Oczywiście nie należy się dziwić o p o w i a d a n i o m dzie cka, zwłaszcza gdy dorośli mu wierzą i uważają, iż m ó w i coś w a ż n e g o . Odwołując się do w s p o m n i e ń z poprzednich wcieleń, najczęściej podaje się przykłady pochodzące z regresji hipnotycznej. Twierdzi się, że t e n rodzaj w s p o mnień spełnia kryteria naukowe i jest d o w o d e m na reinkarnację. 1 6 W rzeczy wistości nawet przychylnie nastawiony obserwator m u s i przyznać, że te tzw. dowody są co najwyżej wątpliwej jakości przesłankami lub po p r o s t u zbiegiem okoliczności 1 7 . Hipnoza jako taka jest s t a n e m niby-snu, w którym wyzwolona jest podświadomość, a tera p e u t a przyjmuje rolę k o n t r o lującą. Powszechnie wiadomo, że do badań terapeutycznych mających służyć za naukowe należy podchodzić dowody obiektywnie. Jeśli j e d n a k hip notyzer przeprowadza badania, mając już (wiara w założenia w s t ę p n e reinkarnację), to zagraża to rzetelności jego od kryć oraz wiarygodności jego teorii lub wniosków 1 8 . Ludzie zahipnotyzowani przez takie go t e r a p e u t ę będą fantazjować tylko po to, aby sprawić mu przyjemność 1 9 . Z tą opinią zga dza się Edwin Zolik, profesor psychologii w Marguette University w USA. Badał on wiele osób w stanie regresji hipnotycznej i doszedł do wniosku, że ich wymyślone „poprzednie życia" w rzeczywistości z b u d o w a n e są z materiału, który nieświadomie jest im dobrze znany z filmu, książki itd. 2 0 . Należy też dodać, „że osłonka mielinowa w mózgu dziecka w fazie prenatalnej, natalnej i wczesnej postnatalnej nie jest dość wykształcona, by przechowywać w s p o m n i e n i a " 2 1 , a cóż dopiero twierdzić, iż dziecko takie pamięta rzekome życia sprzed poczęcia. Ludzie przypominający sobie wcześniejsze wcielenia zazwyczaj twierdzą, że w p o p r z e d n i m życiu byli członkami rodziny królewskiej, wielkimi kapła114 FRONDA 37 n a m i , sławnymi n a u k o w c a m i 2 2 . Tylu już j e d n a k ludzi p o d a w a ł o się za Buddę, Jezusa Chrystusa, Juliusza Cezara, T u t e n c h a m o n a , N a p o l e o n a , Alberta Einsteina itp., że wszyscy nie m o g ą mieć racji 2 3 . Regresing nie spełnia w y m a g a ń n a u k o w e g o d o c h o d z e n i a do prawdy. Wręcz przeciwnie, dostrzega się możliwość i n s t r u m e n t a l n e g o i tendencyjne go posługiwanie się h i p n o z ą do w ł a s n y c h ideologicznych celów. Z n a n y polski d e m o n o l o g i znawca p r o b l e m a t y k i o k u l t y z m u o. Aleksander Posacki sygnalizuje problematyczność naukowego charakteru metody hipnozy. Wskazuje też na jej okultystyczną cechę, jaką jest m e d i u m i z m 2 4 . Przypuszcza się, że w trakcie regresji hipnotycznej m o ż e n a w e t d o c h o d z i ć do interwencji o s ó b zmarłych lub złych d u c h ó w 2 5 . N i e k t ó r e wypadki t r a n s ó w mają wręcz charakter opętania. Z d a r z a się, że p o d d a n i regresingowi p o s ł u g u ją się zdolnościami z n a n y m i z tego typu stanów, jak n p . p o s ł u g i w a n i e się nie z n a n y m wcześniej językiem: „Podczas h i p n o z y kobieta zaczęła nagle m ó w i ć w obcym języku. Na początku jąkała się trochę, ale później m ó w i ł a całkiem płynnie. N a p o d s t a w i e n a g r a n i a m o ż n a było zidentyfikować t e n język jako hebrajski" 2 6 . W s p o m n i e n i a z p o p r z e d n i c h wcieleń, o p a r t e na halucynacjach n a r k o tycznych, snach, dziecięcej fantazji czy w y t w o r a c h ludzkiego u m y s ł u p o d wpływem sugestii hipnotyzera, nie m o g ą być t r a k t o w a n e jako odpowiadające rzeczywistości. N a t o m i a s t m o g ą budzić p o w a ż n e wątpliwości co do bezpiecz nego stosowania, jeśli chodzi o sferę d u c h o w ą człowieka. Pismo Ś w i ę t e o w ę d r ó w c e dusz? N e w Age propagujący wiarę w reinkarnację sugeruje, że wiara w t r a n s m i g r a cję d u s z znajduje się także w d o k t r y n i e chrześcijaństwa, tylko jest to skrzęt nie ukrywana 2 7 . W celu u d o w o d n i e n i a swej tezy posługuje się najczęściej kilkoma wyrwanymi z k o n t e k s t u f r a g m e n t a m i N o w e g o T e s t a m e n t u , k t ó r e po o d p o w i e d n i m zestawieniu m o g ą dać m y l n e wrażenie, że rzeczywiście idea transmigracji duszy występuje w świętej księdze chrześcijaństwa. Zwolennicy reinkarnacji interpretują P i s m o Święte w sposób gnostycki. Jezusa Chrystusa uważają tylko za jeden z przejawów bardziej świadomej swo jego „ja" boskiej rzeczywistości 2 8 , której wszyscy jesteśmy częścią: „Ten, k t ó rego zwiemy Chrystusem, jest tym a s p e k t e m Boga, który jest czystą miłością. JESIEŃ 2 0 0 5 J15 Wszyscy stanowimy d r o b n e aspekty Boga" 2 9 . Postać Jezusa jest w e d ł u g takiego założenia tylko kolejnym wcieleniem d u c h o w e g o mistrza. Za a r g u m e n t ma służyć fragment Biblii opisujący nauczanie w ś r ó d uczonych 12-letniego Jezusa w świątyni (Łk 2, 41-50), co zostało zinterpretowane w następujący sposób: „Skąd prosty syn cieśli mógł zdobyć p o t r z e b n e do tego wykształcenie i wie dzę? Jezus, jak wynika z wielu źródeł (!), do swego zadania przy gotował się już we wcześniejszym wcieleniu" 3 0 . Oczywiście autorka tego tekstu nie podaje żadnych źródeł, z których by to wynikało. Co zaś się tyczy nadzwyczajnej wiedzy Jezusa Chrystusa, to bę dąc wcieloną drugą O s o b ą Boską - Synem Bożym, jako człowiek miał trzy źródła wiedzy stworzo nej: pochodząca b e z p o ś r e d n i o od Boga w misji zakresie jego zbawczej (wiedza wlana), z oglądu bezpośredniego Boga (widzenie uszczęśliwiające) oraz wiedza zwy czajna pochodząca z jego ludzkie go doświadczenia 3 1 . Zwolennicy reinkarnacji utrzy mują, że sam Jezus Chrystus na uczał o reinkarnacji, cytując przy tym najczęściej Ewangelię wg św. Jana: „Jezus przechodząc obok ujrzał pewnego człowieka, niewidomego od urodzenia. Uczniowie Jego zadali mu pytanie: «Rabbi, k t o zgrzeszył, że się urodził n i e w i d o m y m - on czy jego rodzice?». J e z u s odpowiedział: «Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale s t a ł o się tak, aby się na n i m objawiły sprawy Boże»" 3 2 . F r a g m e n t t e n został z i n t e r p r e t o w a n y w następujący s p o s ó b : „W samej rzeczy, jak mógłby być u k a r a n y za grzechy ślepy od u r o d z e n i a , gdy by nie istniało p r a w o reinkarnacji?" 3 3 . J e z u s w ogóle nic nie m ó w i w t y m tekście o w ę d r ó w c e dusz, choć z a p e w n e o niej słyszał. Pytający, jak wynika 116 FRONDA 37 z odpowiedzi Jezusa, mylili się w s w y m założeniu, jakoby każde kalectwo i cierpienie było konsekwencją grzechu. Ówcześni Żydzi zastanawiali się, czy człowiek m o ż e zostać ukarany za grzechy, k t ó r e p o p e ł n i w przyszłości, albo które popełniłby, gdyby miał p o t e m u s p o s o b n o ś ć 3 4 . Za p o m o c ą o d p o w i e d n i o dobranych cytatów insynuuje się, jakoby J e z u s głosił, że Jan Chrzciciel był inkarnacją p r o r o k a Eliasza: „Lecz p o w i a d a m w a m : «Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z n i m tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy będzie od nich cierpiał». W t e d y uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu" (Mt 17, 1 2 - 1 3 ) . Jagad G u r u k o m e n t u j e tę treść takimi s ł o w a m i : „Jezus C h r y s t u s m ó w i ł b a r d z o wyraźnie, że J a n Chrzciciel był tą s a m ą osobą, k t ó r a u p r z e d n i o pojawiła się jako Eliasz, ale tym r a z e m powróciła p o d i n n y m i m i e n i e m w i n n y m ciele" 3 5 . Należy t e n fragment inter pretować w łączności ze Starym T e s t a m e n t e m , gdzie żyjący w V wieku p r z e d C h r y s t u s e m p r o r o k Malachiasz z a p o w i a d a przyjście Mesjasza, k t ó r e z o s t a n i e p o p r z e d z o n e nadejściem żyjącego już w VIII wieku p r z e d C h r y s t u s e m Eliasza (Ml 3, 2 3 - 2 4 ) . Nie chodzi tu o reinkarnację Eliasza, lecz o d u c h o w e i m o r a l n e odniesienie się do J a n a Chrzciciela, k t ó r e g o misja w z g l ę d e m J e z u s a z o s t a ł a zapowiedziana przez anioła Gabriela: „...on s a m pójdzie p r z e d N i m w d u c h u i mocy Eliasza" (Łk 1, 17). Z r e s z t ą s a m Jan Chrzciciel na pytanie: „Czy jesteś Eliaszem?". Odrzekł: „Nie j e s t e m " (J 1, 2 1 ) . Oprócz powyższych wzorcowych p r z y k ł a d ó w mających niby świadczyć o tym, że w Piśmie Świętym jest zawarta n a u k a o reinkarnacji, zwolennicy tej doktryny cytują jeszcze inne, k t ó r e interpretują w s p o s ó b typowy dla gno zy 3 6 . Poszczególnym s ł o w o m nadają tajemny, ukryty sens, z r o z u m i a ł y tylko dla wtajemniczonych. Często się na przykład zdarza, że b ł ę d n i e identyfikuje się pojęcie z m a r t w y c h w s t a n i a z reinkarnacją, co jest p o w a ż n y m n i e p o r o z u m i e n i e m . W reinkarnacji chodzi b o w i e m o to, że d u s z a m o ż e się wcielać w ciało innego człowieka, zwierzęcia i t p . N a t o m i a s t w z m a r t w y c h w s t a n i u chodzi o to, że d u s z a ludzka z p o w r o t e m łączy się ze swym ciałem i człowiek powraca do życia. Z m a r t w y c h w s t a ł e ciało nie będzie t a k i m s a m y m ciałem jak przed śmiercią, lecz ciałem d o s k o n a ł y m , p o z b a w i o n y m o d c z u w a n i a s k u t k ó w grzechu p i e r w o r o d n e g o 3 7 . J e d n a k ciało to nadal będzie ciałem tego konkret nego człowieka. P i s m o Święte nie tylko nie głosi reinkarnacji, ale n a w e t o niej nie w s p o mina. Za to są liczne cytaty, k t ó r e przemawiają przeciwko jej e w e n t u a l n o ś c i . JESIEŃ 2 0 0 5 7 Podkreśla się j e d n o s t k o w o ś ć życia na ziemi i brak p o w r o t u po śmierci. „Nie zapominaj, że nie ma [...] p o w r o t u , t a m t e m u nie p o m o ż e s z " (Syr 38, 2 1 ) . „A jak p o s t a n o w i o n e l u d z i o m raz u m r z e ć , a p o t e m sąd" (Hbr 9, 2 7 ) . W a r t o też p r z y p o m n i e ć historię z m a r ł e g o Łazarza i bogacza, k t ó r y chciał, aby Łazarz wrócił na ziemię z o s t r z e ż e n i e m do żyjących jeszcze jego braci. P r o ś b a ta jed nak nie została s p e ł n i o n a (Łk 16, 1 9 - 3 1 ) . Zwolennicy w ę d r ó w k i d u s z nie tyle d o k o n u j ą interpretacji Biblii, ile p r ó bują nią m a n i p u l o w a ć . Z a m i a s t być p o s ł u s z n i Słowu Bożemu, chcą, aby to o n o było p o s ł u s z n e ich m n i e m a n i o m . N a u c z a n i e Kościoła o reinkarnacji Ideolodzy w ę d r ó w k i dusz, chcąc p r z e k o n a ć chrześcijan do wiary w reinkarna cję, sugerują, że jest o n a z g o d n a z tym, czego n a u c z a ł w pierwszych wiekach Kościół. Twierdzi się, że chrześcijaństwo nieco później o d c h o d z ą c od głosze nia wiary w reinkarnację, odeszło od n a u k i s a m e g o J e z u s a C h r y s t u s a i znie kształciło ją 3 8 . N a i w n y i nie zaznajomiony z h i s t o r i ą Kościoła chrześcijanin m o ż e niestety dać się w p r o w a d z i ć w błąd. J e s t to t y m bardziej możliwe, że zwolennicy transmigracji duszy zręcznie dobierają i zestawiają teksty Ojców Kościoła oraz poddają je tendencyjnym k o m e n t a r z o m . Dla z w o l e n n i k ó w reinkarnacji nie ma specjalnie r o z r ó ż n i e n i a m i ę d z y herezją, a ortodoksją. Stąd często zrównują o n i n a u k i n i e p r a w o w i e r n e , n p . gnostycyzm, z tworzącą się d o p i e r o w czasach patrystycznych d o k t r y n ą Kościelną 3 9 . Nie chcąc się j e d n a k s k o m p r o m i t o w a ć , nie cytują w p r o s t zna nych gnostyków jako Ojców Kościoła. Wolą cytować w y r w a n e z k o n t e k s t u wypowiedzi niektórych znanych postaci starożytnego chrześcijaństwa i w t e n s p o s ó b m a n i p u l o w a ć czytelnikiem. Najczęściej przytacza się p i s m a Orygenesa 4 0 , p r a w d o p o d o b n i e ze względu na g ł o s z o n ą przez niego preegzystencję, k t ó r ą tendencyjnie u t o ż s a m i a się z reinkarnacją 4 1 . Orygenes, będąc pod w p ł y w e m p i s m Platona, b ł ę d n i e uważał, że Bóg stworzył na początku d u s z e jako czyste duchy, k t ó r e w celu o d p o k u t o w a n i a swoich g r z e c h ó w zo stały uwięzione w ciałach 4 2 . Nie głosił on j e d n a k w i e l o k r o t n e g o l u b p o w t ó r nego wcielania się duszy. Co i n n e g o u w a ż a P r a b h u p a d a , cytując wybiórczo Orygenesa z De Principiis: „Z p o w o d u pewnej s k ł o n n o ś c i do zła n i e k t ó r e du sze wcielają się, przyjmując najpierw ciało człowieka, a n a s t ę p n i e - z p o w o d u FRONDA 3 7 obcowania z irracjonalnymi n a m i ę t n o ś c i a m i w ciągu całego życia - zmieniają się w zwierzęta, po czym upadają do p o z i o m u roślin. Z tego p o z i o m u p n ą się p o n o w n i e poprzez te s a m e etapy, aby powrócić do niebiańskiego miejsca, z którego przyszły" 4 3 . Przytaczany j e d n a k cytat jest o p a r t y na fragmentach zawartych w tekstach greckich p o l e m i s t ó w Orygenesa 4 4 . Inaczej t e n s a m fragment przedstawia się u sprzyjającego Orygenesowi Rufina: „ N i e k t ó r z y n a t o m i a s t zwykli n i e p o t r z e b n i e badać i głosić, że d u s z e d o c h o d z ą niekiedy do takiej wielkiej własnej zagłady, iż z a p o m n i a w s z y o r o z u m n e j n a t u r z e i god ności, staczają się n a w e t do rzędu n i e r o z u m n y c h stworzeń, dzikich zwierząt albo bydląt, takich t w i e r d z e ń my j e d n a k nie przyjmujemy" 4 5 . Z powyższego m o ż n a się tylko domyślać, dlaczego P r a b h u p a d a nie cytował Orygenesa z De Principiis z jedynego całkowicie z a c h o w a n e g o p r z e k ł a d u Rufina. Oprócz tendencyjnego p o w o ł y w a n i a się na p i s m a Orygenesa zwolennicy reinkarnacji raczej nie cytują innych Ojców Kościoła. Wyjątkiem jest Jagad JESIEŃ 2 0 0 5 9 Guru, który przytacza w y r w a n e z k o n t e k s t u fragmenty Wyznań św. Augustyna, mające r z e k o m o dowodzić jego wiary w reinkarnację: „O Boże, moja radość, czy byłem gdzieś lub w jakimś ciele? N i e potrafi mi tego powiedzieć ani ojciec ani matka, ani doświadczenia innych, ani moja p a m i ę ć " 4 6 . N i e rozumiejąc, jak z powyższego wynika, funkcji niektórych z w r o t ó w retorycznych, Jagad G u r u cytuje też zwykłą konstatację z listu Św. H i e r o n i m a do D e m e t r i a d e s a , k t ó r a p o d o b n i e jak w p o p r z e d n i m wypadku ma j e d n o z n a c z n i e wskazywać na uzna nie przez a u t o r a reinkarnacji: „ D o k t r y n y transmigracji s e k r e t n i e n a u c z a n o od najdawniejszych czasów w małych g r u p a c h ludzi, jako tradycyjnej prawdy, która nie p o w i n n a być wyjawiona" 4 7 . Cale zło n i e u z n a n i a przez Kościół reinkarnacji w s p ó ł c z e ś n i jej propaga torzy upatrują w pokoleniach nie zaznajomionych z t a j e m n ą wiedzą kapła nów, którzy na V Soborze P o w s z e c h n y m odrzucili n a u k ę o w ę d r ó w c e d u s z 4 8 . Prawda jest jednak taka, że reinkarnacja była już od samych początków wy raźnie o d r z u c a n a przez Ojców Kościoła, a na Synodzie w K o n s t a n t y n o p o l u w 543 roku i na II Soborze K o n s t a n t y n o p o l i t a ń s k i m w 5 5 3 roku nie tyle p o t ę p i o n o reinkarnację, ile w c h o d z ą c ą w jej skład n a u k ę o preegzystencji 4 9 . N i e było po p r o s t u potrzeby o d n o s z e n i a się w s p o s ó b b e z p o ś r e d n i do reinkarna cji, gdyż w świecie chrześcijańskim była o n a u z n a w a n a za a b s u r d . O d n o s z o n o się do niej tylko w kontekście polemiki z ó w c z e s n y m ś w i a t e m p o g a ń s k i m . W II wieku św. Ireneusz wystąpił przeciwko P l a t o n o w i w s w y m dziele Adversus haereses: „Jeśli napój z a p o m n i e n i a p o s i a d a zdolność wymazywania z pamięci wszystkich w s p o m n i e ń , to skąd ty m o ż e s z wszystko wiedzieć, Platonie? Przecież n i m d u s z a twoja weszła w ciało, n a p o j o n o ją n a p o j e m zapomnienia"50. O m a w i a n y zaś Orygenes wyznaje w s w y m dziele Contra Celsus: „Nie wierzymy w w ę d r ó w k ę d u s z ani w to, że d u s z e w c h o d z ą w ciała n i e r o z u m n y c h zwierząt". Minucjusz Feliks żyjący na p r z e ł o m i e II i III wieku stwierdza: „Wypaczając j e d n a k prawdę, dodają, że d u s z e ludzi m o g ą wejść w ciała bydląt, p t a k ó w i dzikich zwierząt. Pogląd t e n jest godny nie tyle docie kań filozofa, ile raczej bajania b ł a z n ó w " . Św. Bazyli dowodzi, że reinkarnacja to teoria ludzi „mniej r o z u m n y c h niż n i e r o z u m n e zwierzęta", a św. Grzegorz z Nazjanzu z o b u r z e n i e m stwierdza, że reinkarnacja to „ m r z o n k i g ł u p i c h " . Krytycznie w s t o s u n k u do transmigracji d u s z wypowiadają się też między in nymi św. Augustyn, św. Jan H r y z o s t o m , św. H i e r o n i m , św. Grzegorz z Nyssy, Tertulian i wielu innych 5 1 . 120 FRONDA 37 Ojcowie Kościoła więc nie tyle nauczali o reinkarnacji, ile ją w p r o s t zwalczali. S t a n o w i s k o takie z o s t a ł o oficjalnie p o t w i e r d z o n e p r z e z n a u c z a n i e 11 Soboru w K o n s t a n t y n o p o l u . Z w o l e n n i c y reinkarnacji, odwołując się w s w y m n a u c z a n i u o w ę d r ó w c e dusz do P i s m a Świętego i do n a u c z a n i a Kościoła, p o s ł u g u j ą się o s z u s t w e m , p r z e m i l c z e n i e m n i e k t ó r y c h faktów oraz t e n d e n c y j n y m k o m e n t a r z e m . Są to raczej m e t o d y manipulacji c h a r a k t e r y s t y c z n e dla sekt niż uczciwe p r z e d s t a wianie własnego światopoglądu. JĘDRZEJ ABRAMOWSKI PRZYPISY 1 2 Por. J. Bąbel, Reinkarnacja - gdzie, skąd i dlaczego? (cz. II), „Nie z tej Ziemi" 1994, nr 6 (46), s. 17; M. Kalmus, Tulku - Marnowani lamowie, „Nie z tej Ziemi" 1992 nr 10 (26), s. 26. Por. M. Kalmus, Tybet z tej Ziemi - czyli legenda i rzeczywistość, „Nie z tej Ziemi" 1993, nr 12 (40), s. 14. 3 Por. J. Drane, Co New Age ma dopowiedzenia Kościołowi?, Kraków 1993, s. 178. Por. A. Zwoliński, Wkohwrocie istnień, Kraków 1995, s. 83. 5 Por. J. Ritchie, Tajemniczy świat sekt i kultów, Warszawa 1994, s. 196. 6 Por. A. Zwoliński, dz.cyt., s. 79-80. Por. U. Fassbender, Reinkarnacja, Gdynia 1993, s. 60. 7 8 Regresing - forma hipnozy, cofanie się w okres przedurodzeniowy lub w tzw. okres z poprzednich wcieleń. Bazuje na wierze w reinkarnację i teoriach okultystycznych. Osoby poddające się tej praktyce mają rzekomo przypominać sobie swoje stany emocjonalne sprzed setek czy tysięcy lat. (H. Karaś, Quo Vadis Nowa Ero? New Age w Polsce, Warszawa 1999, s. 261-262). 9 L. Zeltman, Jak przypomnieć sobie poprzednie wcielenia, „Nie z tej Ziemi" 1995, nr 3 (55), s. 31. 10 U. Fassbender, dz.cyt., s. 74; por. J. Guru, dz.cyt., s. 146 12 L. Zeltman, dz.cyt., s. 31. U. Fassbender, dz.cyt., s. 18. C. Eason, Odkryj swoje minione życia, Bydgoszcz 1999, s. 61. 13 14 15 C. Eason, dz.cyt., s. 37. Tamże, s. 183. 16 Zob. A.C.B.S. Prabhupada, Reinkarnacja, b.m.w. 1994, s. 78. 17 Zob. J. Vernette, Reinkarnacja, Warszawa 1999, s. 79-121. ' 8 Zob. A. Donimirski, Wspomnienia z poprzedniego życia pod wpływem hipnozy, „Nie z tej Ziemi" 1991, nr 3, s. 33. 19 Jeżeli prowadzący hipnozę przekonany jest o istnieniu reinkarnacji, można się spodziewać, że jego klienci swymi relacjami lojalnie mu dopomogą w ugruntowaniu tego przekonania. Kiedy więc badacz Robert A. Baker poinformował grono pacjentów, że reinkarnacja bez wątpienia istnieje, każdy grzecznie zaprezentował w transie historię z poprzednich wcieleń. Inna grupa, której dano JESIEŃ 2 0 0 5 121 do zrozumienia, że badacz nie wierzy w istnienie reinkarnacji, podporządkowała się sugestii z równą lojalnością. Zgodnie z oczekiwaniami nie byta w stanie przywołać żadnych wspomnień mogących potwierdzić wędrówkę dusz. Co ciekawe, w tym ostatnim wypadku dwie osoby na 20 badanych wyłamały się z jednomyślnych szeregów. Obydwie jednak należały do wyznawców religii akceptującej reinkarnację. Najwyraźniej przekonania zakorzenione od dzieciństwa w ich psychice okazały się silniejsze niż autorytet hipnotyzera (J. Komorowska, Hipnoza a reinkarnacja, „Nie z tej Ziemi" 1995, nr 6 (58), s. 41. 20 Por. J. Drane, dz.cyt., s. 111. 2 1 D. Hunt, T.A. McMahon, Ameryka nowy uczeń czarnoksiężnika, Warszawa 1996, s. 213. 22 Zob. A. Donimirski, Wspomnienia z poprzedniego życia..., dz.cyt., s. 32-33; E. Halckendorff, Życie przed życiem, „Nie z tej Ziemi" 1990, nr 3, s. 15. 23 Hipnotyście teatralnemu, Peterowi Reveenowi, udało się nawet w ciągu jednego występu gościć na scenie dwóch ochotników twierdzących, że są wcieleniami Henryka VIII (J. Komorowska, dz.cyt., s. 42). 24 Hipnoza bowiem jako pewnego rodzaju „mediumiczne otwarcie" może otworzyć osobowość człowieka na coś, co wymknie się kontroli i to często właśnie dlatego, że przekroczy jakby immanentne i wewnętrzne granice tejże osobowość. Teoria, że hipnoza otwiera jedynie na pod świadomość, jest tylko teorią i to pochodzącą raczej z kontekstu redukcjonizmu klinicznego. Nie można wykluczyć, że otwiera ona także na coś, co można nazwać nadświadomością (czy też pozaświadomością), czy też na jakieś duchowe byty (inteligentne), które mogłyby przejąć kontrolę nad sytuacją (A. Posacki. Niebezpieczeństwa okultyzmu, Kraków 1997, s. 157-158). 2 5 26 27 28 M 30 31 Por. R.N. Baer, W matni New Age, Kraków 1996, s. 181; J. Drane, dz.cyt., s. 111; J. Vernette, dz.cyt., s. 85. U. Fassbender, dz.cyt., s. 18; zob. P. Mądre, Ale zbaw nas ode Złego, Kraków 1999, s. 162-163. Por. A.CB.S. Prabhupada, dz.cyt., s. 3-4. Por. B. Franek, Leksykon New Age, Kraków 1997, s. 35-36. G. Trevelyan, Kropelka Boga, „Nie z tej Ziemi" 1991, nr 6, s. 9. U. Fassbender, dz.cyt., s. 48. Por. J. Buxakowski, Jezus Chrystus - Osoba i czyn, Pelplin 2000, s. 211-212. 32 J 9, 1-3. 3 3 A. Klizowski, Prawo reinkarnacji, w: Podstawy światopoglądu Nowej Epoki, 1.1, Warszawa 1991, s. 7; 34 por. J. Łatak, Edgar Cayce o karmie, „Nie z tej Ziemi" 1995, nr 4 (56), s. 45. Por. J. Sali), Pytania nieobojftne, Poznań 1997, s. 118. 35 J. Guru, Wyjaśnienie reinkarnacji, Kraków 1996, s. 128; por. A.CB.S. Prabhupada, dz.cyt. s. 3. 36 Zob. A. Klizowski, dz.cyt., s. 8-10. Por. KKK nr 999. 37 38 Por. A. Klizowski, dz.cyt., s. 7; A. Dąbrowska, O wędrówce dusz i nie tylko, „Nie z tej Ziemi" 1991, nr 1, s. 11-12. 19 Zob. K. Berggren, Jesteśmy nie tylko istotami cielesnymi, „Nie z tej Ziemi" 1991, nr 2, s. 49. Orygenes - starożytny pisarz chrześcijański urodził się około 185 roku w Aleksandrii. Prowadził bardzo ascetyczne życie i przyjmując fałszywie sens słów Mt 19, 12 dokonał samookaleczenia. W Cezarei Palestyńskiej nieprawnie przyjął święcenia kapłańskie z rąk biskupów palestyńskich. Został za co pozbawiony przez swego bpa Demetriusza urzędu prezbitera i nauczyciela, a także wykluczony z Kościoła aleksandryjskiego. Za prześladowań Decjusza został poddany torturom. Umarł w 254 roku w Cezarei. Swym dorobkiem pisarskim przewyższył wszystkich ojców sta rożytności chrześcijańskiej. Zyskał wielką sławę i stał się teologicznym autorytetem. Za swoje 40 122 FRONDA 37 poglądy był kontestowany już za życia, a źródłem sporów stały się one po jego śmierci. Potępiony został na II Soborze w Konstantynopolu w roku 553. Autorami współczesnymi, którzy w dobie powrotu do źródeł chrześcijaństwa go zrehabilitowali, są: H. Urs von Balthasar, H. de Lubac, J. Danielou oraz H. Crouzel. Podkreślali oni ortodoksję jego wiary, prócz teorii o preegzystencji. Zarzuca mu się też błędne poglądy dotyczące apokatastazy. Zacytowano go aż ośmiokrotnie w dokumentach II Soboru Wytykańskiego. (Por. B. Altaner, A. Stuiber, Patrologia, Warszawa 1990, s. 284-300; F. Drączkowski, Patrologia, Pelplin 1998, s. 118-126; B. Sesboue, J. Woliński, Bóg zbawienia, t. 1., w: (red.) B. Sesboue, Historia dogmatów, Kraków 1999, s. 184). 41 Zob. J. Guru, dz.cyt., s. 273. 42 Por. B. Mondin, Preegzystencja - nieśmiertelność - reinkarnacja, Kraków 1996, s. 20-21. A.C.B.S. Prabhupada, dz.cyt., s. 3. Dzieła Orygenesa, a w szczególności De Principiis, były fałszowane przez heretyków lub ludzi mu nieprzychylnych. Orygenes nie poczuwał się do odpowiedzialności za tzw. orygenizm, czyli za dokonywane w jego tekstach poprawki. Prawdopodobnie Prabhupada, cytując De Principiis (Edynburg 1867), powołuje się na dogodny dla siebie cytat pochodzący od przeciwników Oryge nesa. Tym bardziej że w innym swoim dziele Contra Celsum Orygenes wyraźnie się przeciwstawia reinkarnacji (por. G. Fels, Dwa oblicza Hare Kriszna, Niepokalanów 1997, s. 59-61; H. Masson, 43 44 Słownik herezji w Kościele katolickim, Katowice 1993, s. 232). 45 Fragment De Principiis w przekładzie Rufina jest cytowany za G. Fels, dz.cyt., s. 61. 46 J. Guru, dz.cyt., s. 276. 47 Tamże. Por. A Klizowski, dz.cyt., s. 11. Zob. Synod Konstantynopolitański, kanon I, w: Brewiarium Fidei, Poznań 1998, s. 592. Wypowiedzi Ojców Kościoła są cytowane za: A. Zwoliński, dz.cyt., s. 38-43; J.M. Verlinde, Rein 48 49 50 karnacja czy zmartwychwstanie?, Gdańsk - Toruń 1998, s. 15-18. 51 Zob. tamże. I N N A TWARZ BUDDYZMU GRZEGORZ K U C H A R C Z Y K Według zachodnich liberalnych mediów, a t y m s a m y m w oczach d u ż e g o odła mu opinii publicznej na Zachodzie, b u d d y z m jest najczęściej kojarzony z re ligią pokoju, w e w n ę t r z n ą medytacją, relaksacją. Buddyzm to przyjmowany na wszystkich salonach dalajlama - laureat Pokojowej N a g r o d y Nobla. Sprawa 124 FRONDA 37 b u d d y z m u to także integralna część oficjalnej dziś „religii p r a w człowieka", skoro sprawa k o m u n i s t y c z n y c h represji (organizowanych i p r z e p r o w a d z a nych przez Pekin), których doświadcza Tybet od p o n a d 50 lat, n i e schodzi z agendy r ó ż n o r o d n y c h organizacji walczących o p r z e s t r z e g a n i e p r a w czło wieka. Buddyzm wywołuje więc u p r z e c i ę t n e g o człowieka na Z a c h o d z i e tylko pozytywne skojarzenia - czy to podziw dla „religii w n ę t r z a " , czy w s p ó ł c z u c i e dla ofiar chińskich prześladowań. W tej sytuacji z d u ż y m t r u d e m przebijają się do światowej opinii publicz nej wiadomości o p r z e ś l a d o w a n i u w y z n a w c ó w innych religii przez samych buddystów. Tymczasem f e n o m e n e m o s t a t n i c h lat jest fakt, że w tych p a ń stwach, w których b u d d y z m jest religią większości, panuje r ó w n i e ż skrajna nietolerancja, a właściwie o t w a r t e p r z e ś l a d o w a n i e niebuddyjskich religii. W niniejszym tekście s k o n c e n t r u j e m y się na p r z e d s t a w i e n i u (w o g ó l n y m zarysie) prześladowań, których z rąk b u d d y s t ó w doświadczają chrześcijanie w wybranych azjatyckich krajach ( p o m i n i e m y p o d o b n y los, który jest udzia łem w tych krajach, n p . m u z u ł m a n ó w czy h i n d u i s t ó w ) 1 . Birma: p a g o d y z a m i a s t krzyży Birma (również z n a n a p o d nazwą: M y a n m a r ) jest sceną zakrojonych na największą skalę represji organizowanych przez buddyjską większość w o b e c chrześcijańskiej mniejszości (w Birmie 83 proc. ludności wyznaje b u d d y z m ) . Nasilenie antychrześcijańskich represji t r w a od początku lat 90. m i n i o n e g o stulecia i jest ściśle związane z objęciem d y k t a t o r s k i c h r z ą d ó w w t y m p a ń stwie przez j u n t ę wojskową, czyli tzw. P a ń s t w o w ą Radę Pokoju i Rozwoju. Pokój i rozwój r o z u m i a n y przez b i r m a ń s k i c h g e n e r a ł ó w przewidywał m.in. a n u l o w a n i e niekorzystnego dla nich wyniku w y b o r ó w p o w s z e c h n y c h w 1990 roku. Represje spadły p r z e d e w s z y s t k i m na politycznych przeciw ników j u n t y (symbolem o p o r u jest przywódczyni demokratycznej opozycji, laureatka Pokojowej Nagrody Nobla, Aung San Suu Kyi - przebywająca nie przerwanie od 1990 roku w areszcie d o m o w y m ) . C h o ć nie tylko. Obiektem brutalnych represji stały się także mniejszości etniczne zamiesz kujące Birmę. Chodzi tu przede wszystkim o ludy Karen, Karenni, Kachin i Chin, które „na d o m i a r z ł e g o " w swojej zdecydowanej większości są chrześci jańskie. Ten fakt stał się w oczach j u n t y szczególną okolicznością obciążającą tę JESIEŃ 2 0 0 5 125 ponadmilionową chrześcijańską społeczność, albowiem oficjalną polityką Rady Pokoju i Rozwoju jest uczynienie z b u d d y z m u religii państwowej, i n s t r u m e n t u mającego być - obok armii - głównym czynnikiem unifikującym Birmę. Stąd też najważniejsze funkcje i urzędy w administracji i wojsku są zarezerwowane tylko dla b u d d y s t ó w (żaden chrześcijanin nie m o ż e awan sować w armii p o n a d s t o p i e ń majora, a w administracji p o n a d s t a n o w i s k o szefa d e p a r t a m e n t u ) 2 . N i e m a ł e t r u d n o ś c i napotykają p r ó b y w w o z u do Birmy literatury chrześcijańskiej. Szczególną czujność wykazują w ł a d z e w o b e c naj ważniejszej dla chrześcijan książki. Jedynie w 2 0 0 1 roku na polecenie j u n t y skonfiskowano i spalono 16 tys. egzemplarzy P i s m a Świętego. Areną najbardziej brutalnych akcji wymierzonych w wyznawców Chrystusa jest obszar zachodniej Birmy, którą zamieszkują - w s p o m n i a n e już - chrześcijań skie grupy etniczne Chin i Kachin (chrześcijańskie w 90 p r o c ) . 2!aczęto od usu wania krzyży ze szczytów wzgórz. Ostatni krzyż został zniszczony przez wojsko w prowincji Chin w 2001 roku. Stałą praktyką jest także stawianie (na polecenie władz) w miejscu zniszczonych krzyży buddyjskich pagod i figur (taki los spotkał m.in. krzyż umieszczony na wzniesieniu górującym nad H a k h ą - stolicą prowin cji. W 1994 roku w jego miejsce postawiono figurę buddyjskiego m n i c h a ) . Szczególnie perfidną m e t o d ą d y s k r y m i n o w a n i a chrześcijan (ciągle m o w a 0 prowincji Chin) jest z m u s z a n i e ich do finansowania b u d d y z m u . Każdego roku chrześcijanie zobowiązani są o d d a w a ć 1 proc. ze swoich d o c h o d ó w na rzecz organizowania buddyjskich uroczystości, w których u c z e s t n i c t w o dla urzędników p a ń s t w o w y c h (bez względu na ich wyznanie) jest obowiązkowe. Niekiedy pieniądze w y ł u d z a się od chrześcijan p o d p o z o r e m uiszczania o p ł a t administracyjnych - n p . obowiązku opłaty za o t r z y m a n i e d o k u m e n t ó w , k t ó r a to opłata jest n a s t ę p n i e oficjalnie klasyfikowana jako „dar chrześcijan" na rzecz b u d o w y buddyjskiej pagody. J u n t a patronuje również buddyjskiej „akcji misyjnej" w prowincjach za mieszkanych przez chrześcijan. Najczęściej ogranicza się o n a do m e t o d y kija 1 m a r c h e w k i . Tą o s t a t n i ą są oferowane potencjalnym k o n w e r t y t o m lepsze miejsca pracy lub zwolnienie z obowiązku p r z y m u s o w e j pracy na rzecz armii. W niektórych przypadkach (zwłaszcza w rejonach najbardziej ubogich) ofe ruje się w p r o s t ryż za przyjęcie n a u k Buddy. Nie brakuje przypadków, gdy p o d p o z o r e m z a p e w n i e n i a chrześcijańskim dzieciom (chłopcom) lepszej edukacji, w ł a d z e zabierają je z ich rodzin, osa126 FRONDA 37 dzają w buddyjskich klasztorach, gdzie są u z n a w a n e za m n i c h ó w - nowi cjuszy. Takie praktyki t r u d n o n a z w a ć inaczej niż r e g u l a r n y m i p o r w a n i a m i , skoro rodzice nie są informowani o miejscu p o b y t u swoich dzieci i rzadko się zdarza, by ujrzeli je p o n o w n i e . Faworyzowaniu b u d d y z m u towarzyszy piętrzenie u t r u d n i e ń s w o b o d n e go praktykowania własnej religii przez chrześcijan. Temu służy na przykład przepis wymagający u r z ę d o w e g o zezwolenia na każde z g r o m a d z e n i e liczące p o n a d pięć o s ó b (przepis nie dotyczy - na razie - niedzielnych n a b o ż e ń s t w ) . Specjalne zezwolenie w y m a g a n e jest również nie tylko dla b u d o w y n o w e g o kościoła, lecz także dla o d n o w i e n i a j u ż istniejących świątyń. W praktyce oznacza to, że na d r o d z e administracyjnych zakazów unie możliwia się organizowanie n p . konferencji biblijnych, s p o t k a ń katechizacyjnych i b u d o w y nowych kościołów (w prowincji C h i n od 1994 roku - m i m o wielokrotnie ponawianych p r ó ś b - w ł a d z e nie wydały ani j e d n e g o p o z w o l e n i a na b u d o w ę n o w e g o kościoła). Do reguły należy o r g a n i z o w a n i e przez w ł a d z e wizytacji w prowincjach zamieszkanych przez chrześcijan albo w niedzielę, albo w i n n e chrześcijańskie święto. Ponieważ w i t a n i e lokalnego przedstawi ciela junty jest „ r a d o s n y m o b o w i ą z k i e m " całej społeczności (brak widocznej radości m o ż e oznaczać zesłanie do o b o z u pracy p r z y m u s o w e j ) , oznacza to faktyczne uniemożliwianie chrześcijanom praktykowania ich religii. Niekiedy zmusza się chrześcijan, by podczas najświętszych dla nich dni uczestniczyli w buddyjskich uroczystościach. Tak stało się w p e w n y m mieście w prowincji Chin, gdzie w dzień Bożego Narodzenia władze zorganizowały cere monię odsłonięcia nowej buddyjskiej pagody. W trwającej cały dzień uroczysto ści przymusowo wzięli udział miejscowi chrześcijanie, którym w dzień Narodzin Chrystusa kazano przyglądać się odsłonięciu nowej buddyjskiej świątyni. Paranoja w Bhutanie Królestwo B h u t a n u jest mikroskopijnym p a ń s t w e m w Himalajach. 70 proc. p o d d a n y c h króla B h u t a n u (ogół ludności to ok. 1,8 m i n osób) wyznaje lamaistyczną wersję b u d d y z m u . 24 proc. jest h i n d u i s t a m i , 5 proc. to m u z u ł m a n i e . Chrześcijanie zaś s t a n o w i ą 0,33 proc. ludności B h u t a n u . M i m o to chrześci j a ń s t w o (tj. możliwość jego rozszerzania się) jest p o s t r z e g a n e przez w ł a d z e B h u t a n u jako sprawa najwyższej wagi p a ń s t w o w e j . JESIEŃ 2 0 0 5 127 Oficjalną religią p a ń s t w o w ą w B h u t a n i e jest b u d d y z m . W 1969 roku par l a m e n t tego kraju d o d a t k o w o przyjął u s t a w ę zabraniającą p r a k t y k o w a n i a t a m chrześcijaństwa. Z d e c y d o w a n e egzekwowanie u s t a w o w e g o zapisu rozpoczął rząd B h u t a n u 30 lat później. W 1999 roku mieszkający w B h u t a n i e chrześ cijanie zostali na polecenie rządu zobowiązani do podpisywania deklaracji, w których mieli wyrażać swoją g o t o w o ś ć na p r z e s t r z e g a n i e „zasad i regulacji dotyczących praktykowania religii". Przypomnijmy, że c h o d z i ł o o regulacje zawarte w ustawie z 1969 roku zakazującej p r a k t y k o w a n i a chrześcijaństwa w Bhutanie. Bez podpisania takiej deklaracji chrześcija nin - obywatel B h u t a n u nie ma najmniejszych szans na otrzymanie od policji tzw. Certyfikatu Braku Sprzeciwu oraz Certyfikatu (No Objection Bezpieczeństwa Clearance Certificate), tj. Certificate) (Security dokumentów, bez których nie m o ż n a otrzymać paszportu, zezwo lenia na pracę, dopuszczenia dzieci do systemu edukacji, pożyczki bankowej, zezwolenia na działalność gospodarczą. Większość b h u t a ń s k i c h chrześcijan zamiesz kuje p o ł u d n i e tego kraju, tzw. okręg Tsirang. To na tym obszarze władze B h u t a n u skoncentro wały swoje „misyjne" wysiłki. 20 czerwca 2 0 0 1 roku szef lokalnej administracji w Tsirang naka zał wszystkim chrześcijanom stawić się w swojej siedzibie. Przyszły 34 osoby. Wszystkie zostały brutalnie pobite przez w s p o m n i a n e g o urzędnika i jego współpracowników. To była kara za niepodpisanie deklaracji o wyrzeczeniu się chrześcijaństwa. By skruszyć opór chrześcijan, lokalni urzędnicy zastosowali także inne środki represji. Na przykład chrześcijanom w Tsirang o d m a w i a się zezwolenia na korzystanie z zasobów wodnych, elektryczności. Pozbawiani są oni również przydziału d r e w n a przysługującego wszystkim obywatelom, k t ó rzy planują budować lub r e m o n t o w a ć własny d o m . Podejrzliwość b h u t a ń s k i c h w ł a d z wzbudzają także takie, wydawałoby się niegroźne, fakty, jak zakup m a g n e t o f o n u lub telewizora przez chrześcijańską rodzinę. Nierzadko chrześcijanie z m u s z a n i są do wywieszania buddyjskich 128 FRONDA 37 e m b l e m a t ó w przed swoimi d o m a m i i do finansowego w s p i e r a n i a b u d o w y buddyjskich klasztorów. Najkrócej i najcelniej p o d s u m o w a ł antychrześcijańską politykę w ł a d z B h u t a n u katolicki biskup z indyjskiej diecezji Darjeeling (obejmującej s w o i m działaniem także B h u t a n ) , S t e p h e n Lepcha. W 2 0 0 4 roku stwierdził on, że polityka realizowana przez rząd tego himalajskiego k r ó l e s t w a graniczy z pa ranoją. K a m b o d ż a ń s c y b u d d y ś c i : „ C h r y s t u s t o d r u g i Pol P o t " Kambodża - ofiara j e d n e g o z najbardziej o k r u t n y c h h o l o c a u s t ó w XX wieku (wymordowanie w drugiej p o ł o w i e lat 70. n i e m a l p o ł o w y k a m b o d ż a ń s k i e go n a r o d u przez Czerwonych K h m e r ó w d o w o d z o n y c h przez a b s o l w e n t a Sorbony, Pol Pota), jest w o s t a t n i c h latach świadkiem w z r o s t u w p ł y w ó w wojowniczego b u d d y z m u , splecionego ściśle z odradzającym się k a m b o d ż a ń skim nacjonalizmem (86 proc. K a m b o d ż a n to buddyści, 1 proc. to chrześcija nie, w liczbach bezwzględnych ok. 130 tys. o s ó b ) . Konstytucja Kambodży n a d a ł a b u d d y z m o w i rangę religii państwowej. Ten s a m d o k u m e n t zawiera także gwarancje wolności sumienia dla wyznawców innych religii. Zważywszy, że większość chrześcijan w Kambodży zamieszkuje okręgi położone blisko granicy z W i e t n a m e m (najczęściej wyznawcy Chrystusa w Kambodży to uchodźcy z komunistycznego W i e t n a m u lub ich p o t o m k o w i e ) , antychrześcijańską retoryka stanowi doskonały pretekst dla sojuszu b u d d y z m u z nacjonalizmem (w Kambodży ciągle jest żywa pamięć o wietnamskiej okupa cji tego kraju, która nastąpiła po upadku reżimu Pol Pota). W listopadzie 2 0 0 2 roku K a m b o d ż a ń s k i e Niezależne Stowarzyszenie Nauczycieli, powołując się na konstytucyjny zapis o b u d d y z m i e jako religii państwowej, zgłosiło p o s t u l a t o wykreśleniu ze wszystkich p o d r ę c z n i k ó w słowa „Bóg". Z d a n i e m Stowarzyszenia, Bóg „ t o lekarstwo, k t ó r e z a t r u w a s t u d e n t ó w i będzie prowadzić do niepokojów społecznych". Co p r a w d a ż ą d a n i o m k a m b o d ż a ń s k i c h nauczycieli (przynajmniej tych zrzeszonych we w s p o m n i a n y m Stowarzyszeniu) nie s t a ł o się na razie za dość, j e d n a k w lutym 2 0 0 3 roku k a m b o d ż a ń s k i e m i n i s t e r s t w o d s . religijnych wydało oficjalne rozporządzenie zakazujące w t y m kraju „chrześcijańskiego prozelityzmu". JESIEŃ 2 0 0 5 129 Antychrześcijańskim deklaracjom towarzyszyły antychrześcijańskie czyny. W 2002 roku doszło do gwałtownych manifestacji b u d d y s t ó w w Prey Krang i Pichirath przeciw obecności chrześcijan (w przeważającej części w i e t n a m skiego pochodzenia) na t y m obszarze. W Prey Krang d e m o n s t r u j ą c y buddyści nazwali C h r y s t u s a „Pol P o t e m N u m e r D w a " i wezwali okoliczną l u d n o ś ć „ d o solidarnego pogrążenia pol-potowskiej grupy [tj. chrześcijan - przyp. G . K . ] " . Wezwanie zostało w y s ł u c h a n e rok później przez o k o ł o 100 buddystów, którzy w niedzielę 13 lipca 2 0 0 3 roku napadli na katolicki kościół w Kok Pring. Napastnicy uniemożliwili o d p r a w i e n i e Mszy Świętej, zniszczyli ołtarz, krzyże, P i s m o Święte i powybijali okna. Na szczęście obyło się bez ofiar śmiertelnych (kilku katolików z o s t a ł o p o t u r b o w a n y c h ) . Jedynie dzięki szyb kiej interwencji policji ocalał s a m b u d y n e k kościelny. Sri L a n k a : b u d d y j s k a ś w i ę t a w o j n a Na koniec parę słów o Sri Lance (70 proc. s p o ł e c z e ń s t w a to buddyści, 8 proc. to chrześcijanie). Konstytucja Sri Lanki przyznaje b u d d y z m o w i r a n g ę „naczel nej religii" w p a ń s t w i e . Uzyskanie przez b u d d y z m s t a t u s u religii p a ń s t w o w e j jest w o s t a t n i c h latach politycznym p r i o r y t e t e m szeregu buddyjskich organi zacji. Część z nich stoi za wzrastającą falą napaści na chrześcijan (wszystkich denominacji) w tym p a ń s t w i e . Dość w s p o m n i e ć , że tylko w latach 2 0 0 2 - 2 0 0 4 o d n o t o w a n o na Sri Lance 164 przypadki czynnej napaści na chrześcijan. C z ę s t o bywało tak, że w ś r ó d n a p a s t n i k ó w (lub podżegaczy) znajdowali się buddyjscy m n i s i . Na przy kład 11 stycznia 2 0 0 4 roku około 5 tys. m n i c h ó w i świeckich b u d d y s t ó w p r o t e s t o w a ł o w H o m a g a m a przeciw obecności chrześcijan w tym rejonie. Jednocześnie w formie ultymatywnej zażądało od lokalnej policji, by m n i s i podejrzani o p o d p a l e n i e w d n i u 30 listopada 2 0 0 3 roku katolickiego kościoła w tym mieście nie byli o d d a n i na salę sądową. Policja spełniła „ p r o ś b ę " de monstrantów. Z kolei p a r ę d n i później, 15 stycznia 2 0 0 4 roku, t ł u m złożony z kilkuset osób, na którego czele maszerowali buddyjscy mnisi, nie dopuścił do pogrze bu na publicznym c m e n t a r z u w Weliweriya (okręg G a m p a h a ) ciała j e d n e g o z miejscowych chrześcijan (ostatecznie z o s t a ł o o n o p o c h o w a n e w p r z y d o m o wym ogródku z m a r ł e g o ) . 130 FRONDA 37 Kolejną falę antychrześcijańskich represji na wyspie wznieciła nagła śmierć w grudniu 2 0 0 3 roku Gangodawila S o m a T h e r o - buddyjskiego m n i cha, jednego z przywódców wojowniczego b u d d y z m u w Sri Lance. Z m a r ł on podczas składania wizyty w Rosji i chociaż sekcja wykazała, że przyczyna śmierci była naturalna, dla większości b u d d y s t ó w sprawa była jasna: od powiedzialni są chrześcijanie. Podczas p o g r z e b u swojego przywódcy część z m n i c h ó w nawoływała w p r o s t do „świętej wojny" przeciw chrześcijanom. O d z e w był szybki. W 2004 roku doszło do 73 a t a k ó w na chrześcijan, w wy niku których z a m k n i ę t o 140 kościołów. Wszystko w r a m a c h walki z chrześci jaństwem, „ostatnią kolonialną p o z o s t a ł o ś c i ą " na d a w n y m Cejlonie. GRZEGORZ KUCHARCZYK PRZYPISY Materiał na potrzeby niniejszego artykułu pochodzi m.in. z internetowych stron: www.chiesa.espressoline.it; www.cswusa.com; www. persecution.org; www.bhutan4christ.com. Światowa opinia publiczna najwięcej dowiedziała się o prześladowaniu chrześcijan w Birmie dzięki reporterskiej pracy Benedicta Rogersa, autora książki A Land without Evil: Stoppping the Genocide of Burma's Karen People. Zob. reportaże B. Rogersa na: www.crisismagazine.com oraz www. christianitytoday. com Według ankiety przeprowadzonej wśród niemieckich ka tolików przez magazyn „Geo Wissen", Dalajlama XIV zo stały uznany przez 37 proc. ankietowanych za najwięk szy autorytet naszych czasów. Jan Paweł II z 19 proc. głosów uzyskał drugie miejsce (badania przeprowadzo ne były za jego życia). BUDDA Niemcy wędruje B A R T O S Z W I E C Z O R E K Dziś w s p ó l n o t y buddyjskie kupują w Europie d a w n e , p u s t e obecnie klasz tory chrześcijańskie lub budują od p o d s t a w swoje n o w e ośrodki. Wielkie c e n t r u m medytacyjne w H a m b u r g u w dzielnicy St. Pauli p o w s t a ł o w daw nej stoczni, k t ó r ą w y r e m o n t o w a ł o 40 m ł o d y c h buddystów. Tibetan C e n t e r w H a m b u r g u oferuje siedmioletnie s t u d i a b u d d y z m u , a s a m b u d d y z m jest już od n i e d a w n a oficjalnym p r z e d m i o t e m nauczania w niektórych niemieckich szkołach. 134 FRONDA 37 W jednym z największych buddyjskich ośrodków w Niemczech - w H a m b u r g u zobaczyć m o ż n a następujący widok. Na p o d ł o d z e siedzi grupa około 100 Niemców, w ś r ó d nich doktorzy, architekci, m e n e d ż e r o w i e . Siedzą bez b u t ó w w d u ż y m pomieszczeniu, lekko oświetlonym, i medytują. Atmosfera jest miła, sprzyjająca relaksowi, niektórzy trzymają w rękach kwia ty, niektórzy z p o w a g ą zerkają na w i z e r u n e k Buddy wiszący na ścianie. Wiele osób, które trafiają do t e g o c e n t r u m buddyjskiego, to ludzie rozczarowani chrześcijaństwem, którzy chcą j e d n a k szukać głębszego s e n s u życia. Wybór b u d d y z m u nie jest już wcale czymś egzotycznym czy szokującym, gdyż religia ta na d o b r e z a d o m o w i ł a się w N i e m c z e c h . Subtelny n i e s m a k zachodniej kultury C e n t r u m w H a m b u r g u p r o w a d z i i n a u c z a w n i m 63-letni, z n a n y też w Polsce, d u ń s k i b u d d y s t a Ole N y d a h l . Jego c e n t r u m to j e d e n z wielu o ś r o d k ó w buddyjskich, jakie p o w s t a ł y w mieście w o s t a t n i c h latach. Książki N y d a h l a i innych b u d d y s t ó w na liście bestsellerów zajmują często pierwsze miejsce. N a w e t poszukujące taniej sensacji p i s m o „Bild" przekazuje informacje doty czące b u d d y z m u . J e d n y m s ł o w e m wielka w s c h o d n i a religia przeżywa b o o m w Niemczech. Wiele znanych niemieckich osobistości stało się b u d d y s t a m i : piosenkar ka N i n a Hagen, aktor Ralf Bauer czy piłkarz Bayernu M o n a c h i u m M e h m e t Scholl. Niemiecki indolog H a n s G r u b e r upatruje sukces b u d d y z m u w tym, iż jest on postrzegany przez ludzi jako a l t e r n a t y w a w o b e c m a t e r i a l i z m u pa nującego w k u l t u r z e zachodniej. Z d a n i e m G r u b e r a jest to p e w i e n „ s u b t e l n y n i e s m a k naszej k u l t u r y " , k t ó r a głęboko religijnym o s o b o m nie oferuje o d p o wiedzi na nurtujące ich rozterki d u c h o w e i w e w n ę t r z n y niepokój. Od czasu, kiedy niemiecki rząd nie p r o w a d z i statystyk dotyczących reli gii, nikt nie m o ż e d o k ł a d n i e stwierdzić liczby b u d d y s t ó w w kraju. N i e m i e c k a U n i a Buddyjska (DBU), k t ó r a skupia 52 mniejsze organizacje, podaje liczbę 100 tys. b u d d y s t ó w niemieckiego p o c h o d z e n i a , i n n e szacunki m ó w i ą o liczbie tylko 40 tys. Buddystów p o c h o d z e n i a głównie w i e t n a m s k i e g o i tajlandzkiego jest zaś w N i e m c z e c h ok. 120 tys. Sympatyków są miliony. J a s n e jest też, że liczby te stale r o s n ą - z 15 w s p ó l n o t buddyjskich istniejących na początku lat 70. do obecnych p o n a d 600. Najbardziej o b s z e r n e i wnikliwe jak d o t ą d JESIEŃ 2 0 0 5 135 s t u d i u m poświęcone rozwojowi b u d d y z m u w N i e m c z e c h przedstawił M a r t i n B a u m a n n w pracy Deutsche Buddhisten: Geschichte und Gemeinschaften. Obecność b u d d y z m u zaczyna też powoli oddziaływać na chrześcijań stwo. W r a m a c h projektu dotyczącego d u c h o w y c h w y m a g a ń i dążeń w ś r ó d ewangelików i katolików badacze z U n i w e r s y t e t u Bayreuth stwierdzili, że b u d d y z m oddziałuje na chrześcijan w t e n sposób, że „także osoby tradycyj nie uczęszczające do kościoła coraz częściej o s t a t e c z n e k r y t e r i u m swej wiary widzą w osobistym religijnym d o ś w i a d c z e n i u " . Prowadzący b a d a n i a profesor C h r i s t o p h Bochinger orzekł: „Ludzie ci szukają duchowości, k t ó r a sprawi, że będą zadowoleni w życiu. Buddyzm jest b a r d z o bliski tej m e n t a l n o ś c i " . N i e jest b o w i e m tajemnicą, że wiele o s ó b jest dziś rozczarowanych Kościołem, w k t ó r y m nie znajdują odpowiedzi na swoje egzystencjalne pytania. B u d d y z m nakierowany na osobiste przeżycia i indywidualny s t a n świadomości staje się więc dla wielu kuszącą alternatywą. Powolne przenikanie Na całym świecie od dłuższego już czasu dokonuje się coś, co m o ż n a by nazwać p r z e b u d z e n i e m b u d d y z m u . Przedstawiciele tej religii coraz bardziej akcentują swą j e d n o ś ć i p r o w a d z ą misje. Wielkie znaczenie dla poczucia jed ności i siły b u d d y z m u miał sobór z u d z i a ł e m 4 0 0 0 przedstawicieli różnych jego o d m i a n , który odbył się w latach 1 9 5 4 - 1 9 5 6 w R a n g u n i e i k t ó r y u c h o d z i za szósty taki sobór w historii b u d d y z m u . Dodajmy na marginesie, iż w typologii Maxa W e b e r a b u d d y z m nie jest religią misyjną, gdyż tego typu aktywność z a r e z e r w o w a n a jest tylko dla wiar objawionych. W pracy Religia Indii W e b e r zrewidował j e d n a k swoje poglądy i stwierdził jasno: „Buddyzm stał się j e d n ą z największych misyjnych religii n a ziemi". Na Zachodzie b u d d y z m osiedlił się d w i e m a różnymi drogami, tak że m o ż n a m ó w i ć o „dwóch b u d d y z m a c h " : pierwszy rozwija się w środowiskach azjatyckich imigrantów, drugi w środowiskach zachodnich, k t ó r e przyjęły buddyjską n a u k ę i praktyki. I s t o t n ą w s p ó l n ą cechą tych środowisk jest ich misyjna aktywność. Szukając korzeni z a i n t e r e s o w a n i a b u d d y z m e m w Niemczech, należy sięgnąć do niemieckiego r o m a n t y z m u , a dokładniej do r o z p o w s z e c h n i o 136 FRONDA 37 nej w n i m „czci" wobec Indii. Wielki wpływ na popularyzację b u d d y z m u w N i e m c z e c h m i a ł a też działalność Towarzystwa Teozoficznego oraz w y d a n i e w 1921 r. przez Friedricha Z i m m e r m a n n a Katechizmu buddyjskiego, k t ó r y m i a ł już 14 w z n o w i e ń . O s o b n y m k a n a ł e m , przez który d u c h b u d d y z m u prze niknął na Zachód, była filozofia A r t h u r a S c h o p e n h a u e r a , k t ó r e g o poglądy zainspirowały wielu późniejszych niemieckich intelektualistów. Pierwsi znani z imienia niemieccy buddyści, Paul C a r u s ( 1 8 5 2 - 1 9 1 9 ) i Karl E u g e n Neumann (1865-1915), znajdowali się w ł a ś n i e p o d wielkim w p ł y w e m Schopenhauera. Znaczenie tego filozofa, choć i s t o t n e , nie m o ż e j e d n a k r ó w n a ć się z wiel kim oddziaływaniem na i n t e l e k t u a l i s t ó w z a c h o d n i c h Fryderyka Nietzschego, którego wizja b u d d y z m u odegrała też i s t o t n ą rolę w p r z y g o t o w a n i u miejsca dla tej religii w Europie. Nietzsche w swym Antychryście daje swoją s u b i e k t y w n ą w y k ł a d n i ę rela cji między chrześcijaństwem a b u d d y z m e m , podkreślając, iż b u d d y z m jest „stokroć chłodniejszy, prawdziwszy, obiektywniejszy" od chrześcijaństwa opartego na zafałszowaniu wartości życiowych i fałszywej waloryzacji „ c n o t y " miłości bliźniego i pokory. Ubolewając, że E u r o p a n i e dojrzała jeszcze do b u d d y z m u , filozof gubi się w p e a n a c h na t e m a t dalekowschodniej religii, pisząc: „Buddyzm - co głęboko o d r ó ż n i a go od chrześcijaństwa - ma j u ż za sobą s a m o o s z u s t w o pojęć m o r a l n y c h - stoi, m ó w i ą c m o i m językiem, poza d o b r e m i z ł e m " . Lub: „Buddyzm jest j e d y n ą w dziejach prawdziwie pozytywistyczną religią, także w swej epistemologii (ścisły f e n o m e n a l i z m ) , nie m ó w i już o «walce z grzechem», lecz, w p e ł n i dopuszczając do głosu rzeczywistość, o «walce z cierpieniem»". Gdy zestawić te sądy o b u d d y z m i e z pojęciem, jakie miał N i e t z s c h e o chrystianizmie, pisząc: „Chrześcijaństwo p o t r z e b o w a ł o barbarzyńskich pojęć i wartości, aby z a p a n o w a ć n a d barba rzyńcami: czymś t a k i m są ofiara z p i e r w o r o d n e g o , picie krwi jako e l e m e n t k o m u n i i świętej, p o g a r d a dla d u c h a i k u l t u r y " - n a b i e r a m y daleko idącej rezerwy w szukaniu u niego wartościowej wiedzy. Nie o n i ą tu zresztą chodzi, a właściwie chodziło w czasach wielkiej p o p u l a r n o ś c i Nietzschego, kiedy t r a k t o w a n e g o go jako m ł o t na chrześcijaństwo. Ważne jest, jaką rolę odegrały jego poglądy w przygotowywaniu k l i m a t u dla przyjęcia w E u r o p i e buddyzmu. JESIEŃ 2 0 0 5 137 Statua Buddy w Saksonii Z wyżyn filozofii zejdźmy na ziemię, k t ó r a w E u r o p i e stawała się coraz bardziej żyzna dla nauki Buddy. Pierwszą „białą" organizację buddyjską założył w N i e m c z e c h w Lipsku w 1903 roku Karl Seidenstucker. Nazywała się T h e Buddhist Mission in G e r m a n y i w y d a w a ł a p i s m o „The B u d d h i s t " . Z kolei w 1924 roku Paul Dahlke, niemiecki lekarz, który p o z n a ł b u d d y z m w czasie swych licznych p o d r ó ż y do Azji, założył we F r o h n a u niedaleko Berlina pierwszy europejski klasztor buddyjski. Od 1918 roku w y d a w a ł 3 gazetę „ N e u b u d d i s t i s c h e Zeitschrift". W 1962 roku w N i e m c z e c h było j u ż ok. 2 0 0 0 buddystów. W ł a ś n i e pod koniec lat 60. b u d d y z m zaczął przenikać do elit intelektualnych N i e m i e c . Obecnie głównymi ośrodkami b u d d y z m u są wielkie miasta jak M o n a c h i u m , Hamburg, Berlin, Stuttgart, Hanower, Bonn i Kolonia. W s p o m i n a n y Ole Nydahl szuka obecnie miejsca pod wielkie C e n t r u m Europejskie, które organizowało138 FRONDA 37 by działalność wszystkich p o n a d 4 0 0 ośrodków założonych przez duńskiego buddystę na całym świecie. Niemiecki b u d d y z m nie da się z a m k n ą ć w r a m a c h jednej dominującej tra dycji, lecz m a m y do czynienia z wielością jego o d m i a n . G ł ó w n e jego n u r t y na początku lat 90. stanowił b u d d y z m tybetański (40 p r o c ) , b u d d y z m Mahajany (30 proc.) i b u d d y z m T h e r a w a d y (14 p r o c ) . Podsumowując sto lat istnienia buddyzmu w Niemczech, Martin B a u m a n n stwierdził, że p o s i a d a on j u ż d o b r z e u g r u n t o w a n ą i zorganizowa ną bazę, z a r ó w n o w postaci Niemieckiej Unii Buddyjskiej, jak też wielkiej liczby centrów, o ś r o d k ó w i w s p ó l n o t . D o s z ł o do z a d o m o w i e n i a się tej religii w Niemczech. W e d ł u g B a u m a n n a „to, na co b u d d y z m p o t r z e b o w a ł stuleci w Chinach czy w Japonii, z o s t a ł o d o k o n a n e w N i e m c z e c h n i e p o r ó w n a n i e szybciej". Próbując zrozumieć ten proces, z n a n y badacz religii, j e z u i t a ks. H a n s Waldenfels stwierdził już wiele lat t e m u : „Dzieje i s l a m u budziły w świecie chrześcijańskim oddźwięk raczej negatywny. Stąd też, gdy poszukuje się al ternatywy dla chrześcijaństwa, to albo całkowicie p o r z u c a się religię, albo też optuje się za jakąś z u p e ł n i e i n n ą religią - jak b u d d y z m " . Również dziś pod kreśla on, że znacznie ważniejszą s p r a w ą jest właściwe ocenienie b u d d y z m u i jego rozwoju niż wnikliwie b a d a n e g o w E u r o p i e islamu. Proces nasilania się obecności b u d d y z m u w N i e m c z e c h dokonuje się na naszych oczach i coraz częściej wiąże się z p o w a ż n y m i p r o b l e m a m i , k t ó r e sta ją przez w ł a d z ą lokalną i d a n ą społecznością. N i e d a w n o mieszkańcy niewiel kiego niemieckiego miasteczka Taucha w Saksonii stanęli oko w oko z n o w y m dla nich i zaskakującym w y d a r z e n i e m . O t ó ż zawitała do nich grupa w i e t n a m skich b u d d y s t ó w chcących z b u d o w a ć t a m swą świątynię. Planują oni też b u d o w ę 20-metrowej wieży z w t o p i o n y m i s e t k a m i małych posążków Buddy, a na okolicznym zalewie ma p o w s t a ć p r z e z n a c z o n a do medytacji s z t u c z n a wy spa z 12-metrową s t a t u ą Buddy. Inwestycja ta, której koszt ma wynieść 4 m i n euro, budzi j e d n a k skrajne reakcje. B u r m i s t r z Holger Schirmbeck (SPD) uważa, że dzięki niej m i a s t o stanie się atrakcją turystyczną i przyciągnie i n w e s t o r ó w z Azji. Z kolei Ralph N i e t z s c h m a n n ( C D U ) występuje przeciw t e m u projektowi, powątpiewając w rzetelność finansową inwestorów. U w a ż a też, że tak radykalna o d m i e n n o ś ć k u l t u r o w a i religijna projektu b u d d y s t ó w m o ż e zakłócić życie lokalnej społeczności. Dyskusja wokół tych p l a n ó w JESIEŃ 2005 139 zapoczątkowała d e b a t ę na t e m a t t o ż s a m o ś c i m i a s t a i p o t r z e b y jej z a c h o w a n i a przed zbyt wielką inwestycją, k t ó r a m o ż e jej zagrozić. Szacunek i w e z w a n i e do o d n o w y Chrześcijaństwo w s p o s ó b głębszy z e t k n ę ł o się z b u d d y z m e m d o p i e r o w XIX wieku, kiedy do E u r o p y dotarły m a n u s k r y p t y ksiąg buddyjskich i roz poczęto studia nad nimi. Wcześniej z n a n y on był ze skąpych i często myl nych informacji pochodzących od misjonarzy franciszkańskich i jezuickich. P r z e ł o m e m w k o n t a k t a c h Kościoła katolickiego z b u d d y z m e m , k t ó r y roz począł n o w ą epokę, było ogłoszenie na Soborze W a t y k a ń s k i m II „Deklaracji 0 stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich" (Nostra aetate), stwierdza jącej, że Kościół nie odrzuca nic z tego, co w innych religiach „prawdziwe jest 1 święte. Ze szczerym szacunkiem o d n o s i się do owych s p o s o b ó w działania i życia, do owych n a k a z ó w i doktryn, k t ó r e chociaż w wielu wypadkach r ó ż n i ą się od zasad przez niego u z n a w a n y c h i głoszonych, n i e r z a d k o j e d n a k odbijają p r o m i e ń owej Prawdy, która oświeca wszystkich l u d z i " (pkt 2 ) . Wielu wybitnych teologów jeszcze p r z e d S o b o r e m s t a r a ł o się z r o z u m i e ć buddyzm, świadomi tego, jak wielkim jest on w y z w a n i e m dla chrześcijań stwa. I tak R o m a n o Guardini napisał o Buddzie: „Tego, co r o z u m i e on przez nir wanę, najwyższe Przebudzenie, unicestwienie iluzji i Bytu - nikt jeszcze nie zrozumiał ani nie ocenił ze stanowiska chrześcijańskiego. Ktoś, k t o by chciał tego dokonać, m u s i a ł b y być całkowicie wyzwolony przez m i ł o ś ć C h r y s t u s a , a jednocześnie więzami wielkiego szacunku ściśle złączony z o w y m b a r d z o tajemniczym człowiekiem z VI w. przed C h r y s t u s e m " . Również francuski jezuita, kardynał H e n r i de Lubac w swych pracach p o święconych b u d d y z m o w i , szczególnie w Aspektach buddyzmu, z wielkim sza c u n k i e m wypowiada się o n a u c e Buddy, widząc w niej najdonioślejsze (poza Wcieleniem, Śmiercią i Z m a r t w y c h w s t a n i e m J e z u s a C h r y s t u s a ) wydarzenie d u c h o w e w historii. Jego z d a n i e m d o k t r y n a Buddy „jawi się jako coś b a r d z o głębokiego, logicznego, n i e m a l n i e u n i k n i o n e g o , tak długo, jak d ł u g o brak idei osobowej, boskiego Słowa - J e z u s a Chrystusa, k t ó r y m żyjemy o b e c n i e " . Poglądy wybitnych teologów katolickich w y p o w i a d a n e o Buddzie i jego nauce stanowią tylko j e d e n wymiar p r o b l e m u , b a r d z o teoretyczny. Z drugiej 140 FRONDA 37 bowiem strony m a m y do czynienia z p o w o l n y m , ale k o n s e k w e n t n y m r o z w o j e m b u d d y z m u w Europie, w o b e c k t ó r e g o należy podjąć k o n k r e t n e działania. Tych, niestety, nie ma zbyt wiele. H a n s Waldenfels pytany, jak p o s t r z e g a zjawisko r o z r a s t a n i a się b u d d y z m u w Niemczech, stwierdził, że Kościół w N i e m c z e c h niezbyt właściwie ocenia duchowy wpływ b u d d y z m u . C h o ć liczba b u d d y s t ó w w N i e m c z e c h jest jeszcze s t o s u n k o w o niewielka, to ich oddziaływanie znacznie p r z e r a s t a ich liczeb ność. J e d n ą zaś z przyczyn rozwoju b u d d y z m u jest, w e d ł u g niemieckiego je zuity, przykładanie zbytniej wagi przez Kościół do b u d o w y swego a u t o r y t e t u w oparciu o instytucjonalne struktury, a nie o d u c h o w y f u n d a m e n t . Kościół nie tyle m u s i więc, z d a n i e m Waldenfelsa, u s t o s u n k o w y w a ć się w p r o s t w o b e c b u d d y z m u , żeby przeciwstawić się jego rozwojowi, ile raczej m u s i podjąć wysiłek w e w n ę t r z n e j o d n o w y i p o w r o t u do czystości głoszenia ewangelii charakterystycznej dla Kościoła p i e r w o t n e g o . Dyskretny uśmiech Dalajlamy Jest to zadanie już na dziś. W e d ł u g ankiety p r z e p r o w a d z o n e j w ś r ó d niemie ckich katolików przez magazyn „Geo Wissen", Dalajlama XIV zostały u z n a n y przez 37 proc. a n k i e t o w a n y c h za największy a u t o r y t e t naszych czasów. Jan Paweł II z 19 proc. głosów uzyskał drugie miejsce (badania p r z e p r o w a d z a n e były za jego życia). Wyniki tej ankiety, jakkolwiek nie są socjologicznie d o nośne, t o j e d n a k pozostają w y r a ź n y m s y m p t o m e m pewnej p r z e m i a n y d u c h o wej zachodzącej w łonie Europy, k t ó r a coraz bardziej o t w i e r a się na b u d d y z m w jego różnych postaciach. G ł ó w n y m zaś p r o p a g a t o r e m b u d d y z m u jest bez wątpienia w Niemczech Dalajlama. D u c h o w y przywódca Tybeteńczyków nie tylko t a m cieszy się wielkim sza cunkiem. Postrzegany jest głównie jako pokojowo n a s t a w i o n y przedstawiciel uciemiężonego n a r o d u walczącego o swoje p r a w o do istnienia. N i e należy j e d n a k zapominać, iż jest on także przywódcą religijnym. Nie ujmując nic z wielkiej duchowej mądrości Dalajlamy czy jego wielkich zasług dla o b r o n y praw człowieka, nie m o ż n a j e d n a k z a p o m n i e ć , iż p r e z e n t u j e on o k r e ś l o n ą buddyjską wizję świata, która nie do p o g o d z e n i a jest z wizją chrześcijańską. Od 4 d o l 5 sierpnia 2 0 0 5 roku Dalajlama będzie głosił [tekst został z ł o żony do druku w lipcu 2 0 0 5 roku - przyp. red.] w Z u r y c h u n a u k i dla o k o ł o JESIEŃ 2 0 0 5 141 10 tys. osób i - p o d o b n i e jak w 2 0 0 2 roku w Grazu - dojdzie do o d p r a w i e n i a rytuału Kalachakry, j e d n e g o z najważniejszych dla b u d d y z m u tybetańskiego. Według buddyjskich wierzeń rytuał t e n o d s u w a n i e b e z p i e c z e ń s t w o epidemii i klęsk żywiołowych, ucisza konflikty i wojny oraz s p r o w a d z a pokój i h a r m o nię między ludzi. W życiu o s o b i s t y m pozwala p o k o n a ć c h o r o b y i i n n e nie szczęścia, a także uzyskać długie życie, d o b r o b y t i pozytywne więzi z i n n y m i . W rytuale w Grazu uczestniczyło wiele znanych osobistości życia publicznego Austrii. Niektórzy przedstawiciele Kościoła ewangelickiego, jacy z d y s t a n s o wali się od tego rytu, zostali przez m e d i a u z n a n i za nietolerancyjnych i w r o gich i n n y m religiom. Pod w p ł y w e m j e d n a k wielu akcji wyjaśniających sens rytuału n i e ś w i a d o m y m często niczego u c z e s t n i k o m s p o t k a n i a w Grazu część z nich wycofała się z udziału lub - jak katolicki biskup Grazu Egon Kapellari w liście z 21 maja 2 0 0 2 roku - w e z w a ł a do n i e u c z e s t n i c z e n i a w n i m . Nie wchodząc w religioznawcze kwestie dotyczące e w e n t u a l n y c h ele m e n t ó w magii seksualnej i praktyk szamanistycznych zawartych w rytuale Kalachakry, nie należy też zatrzymywać się na p o w t a r z a n e j często konstatacji, iż rytuał t e n ma wymiar głównie psychologiczny, służący p r z e m i a n i e ludz kich serc i zjednoczeniu ich w pokojowym współżyciu. Nie należy t e g o czynić choćby z tego p o w o d u , iż Dalajlama uchodzi w ś r ó d wiernych za żywe wcie lenie b o d d h i s a t t w y Awalokiteśwary (w b u d d y z m i e to j e d e n z najpopularniej szych boddhisattwów, u w a ż a n y za u o s o b i e n i e litości, k t ó r y odrzucił n i r w a n ę , aby u d o s t ę p n i ć ścieżkę do doskonałości p o z o s t a ł y m l u d z i o m ) . Dalajlama u z n a w a n y jest więc za emanację wszystkich p o p r z e d n i c h dalajlamów Tybetu, których z kolei uważa się za emanację b o d d h i s a t t w y Awalokiteśwary. Z g o d n i e więc z tradycją Tybetem rządzi od stuleci ta s a m a osoba, wszyscy dalajlamowie są tylko jej kolejnymi inkarnacjami. Jak pogodzili to ze swą w i a r ą licznie zgromadzeni w Grazu chrześcijanie, uczestniczący p o t e m w s a m y m rytuale, p o z o s t a n i e z a p e w n e na zawsze ich wielką tajemnicą. Tłumacząc bardzo pozytywne społeczne odniesienie do rytuału i s a m e g o b u d d y z m u tybetańskiego, profesor religioznawstwa z u n i w e r s y t e t u w Z u r y c h u Georg Schmid zwrócił uwagę, że większość ludzi ma niezwykle idealistyczne wyobrażenie o n i m , jak i zresztą o całym b u d d y z m i e , uznając go za religię bez reszty pokojową i nie mającą swych „ciemnych s t r o n " . Znając b o w i e m p o n u r e karty z dziejów chrześcijaństwa czy islamu, s k ł o n n i j e s t e ś m y do postrzegania b u d d y z m u jako religii wolnej od wszelkiego zła. 142 FRONDA 37 Z kolei Czesław Miłosz w r o z m o w i e z I r e n e u s z e m Kanią wskazywał na dwa czynniki ułatwiające rozwój b u d d y z m u w Europie. J e d n y m z nich jest p a n o w a n i e kultury masowej, k t ó r a poszukuje bez u s t a n k u egzotyki i n o w o ś ci, by karmić czymś spragnionego w r a ż e ń odbiorcę. Buddyzm jest p o d t y m względem świetnym dostarczycielem tematów, a zwulgaryzowana wersja b u d d y z m u trafia do m a s o w y c h o d b i o r c ó w głównie p o p r z e z filmy (Siedem lat w Tybecie, Kundun, Mały Budda). D r u g i m czynnikiem, który sprawia, że b u d d y z m trafia także do ludzi wrażliwych i myślących, jest w e d ł u g Miłosza wynikła w s k u t e k p o s t ę p u n a u k i i techniki erozja wyobraźni religijnej, co wiąże się też z t r u d n o ś c i ą , na jaką „natrafia p r z e t ł u m a c z e n i e światopoglądu biblijnego na język n o w o c z e s n y c h pojęć i o b r a z ó w " . To z a p e w n e j e d n a z wielu możliwych p r ó b wskazania przyczyn rozwoju b u d d y z m u w Europie. Kościół katolicki w E u r o p i e p o s t a n o w i ł zgłębić t e n p r o b l e m i zdecydował się kształcić specjalistów w sprawach b u d d y z m u oraz informować o jego nauce i o d m i a n a c h występujących w różnych krajach. Potrzebni chrześcijańscy b u d d o l o d z y Rada Konferencji Biskupów E u r o p y (CCEE) i Papieska Rada ds. Dialogu Międzyreligijnego (PCID) w d o k u m e n c i e p o ś w i ę c o n y m obecności b u d d y z m u w Europie w y d a n y m po s p o t k a n i u w Rzymie ( 1 9 - 2 1 maja 1999 roku) zajęły się zjawiskiem rozwoju tej religii w naszych czasach. D o k u m e n t p o d k r e ś l a wielość różnych o d m i a n b u d d y z m u na n a s z y m k o n t y n e n c i e oraz fakt, że stają się one dla wielu ochrzczonych Europejczyków a l t e r n a t y w n ą d u c h o w ą trady cją, ku której skłaniają się coraz chętniej. Do duszpasterskich p r i o r y t e t ó w Kościoła w t y m zakresie d o k u m e n t zalicza nacisk na kształcenie teologów, specjalistów i katechetów, którzy b ę d ą w sta nie właściwie ocenić poszczególne o d m i a n y i praktyki b u d d y z m u oraz podjąć wyzwania, jakie przynoszą o n e dzisiejszemu chrześcijaństwu. P o w i n n y też powstać specjalne ośrodki informacyjne, k t ó r e b ę d ą w stanie d o t r z e ć zarów no do dzieci w szkołach, jak i do dorosłych, aby przygotować ich na zetknięcie się z b u d d y z m e m i umożliwić jego r z e t e l n ą ocenę oraz p o r ó w n a n i e z w i a r ą chrześcijańską. Wreszcie d o k u m e n t zaleca, aby episkopaty poszczególnych krajów oddelegowały j e d n e g o z b i s k u p ó w do koordynacji całego p r o g r a m u . JESIEŃ 2 0 0 5 143 Z a d a n i e takiej osoby polegałoby na r e p r e z e n t o w a n i u Kościoła w k o n t a k t a c h z różnymi g r u p a m i buddyjskimi i p o ś r e d n i c z e n i u m i ę d z y różnymi o ś r o d k a m i naukowymi badającymi b u d d y z m . P r o g r a m t e n m o ż n a ująć w t r z e c h h a s ł a c h : wykształcenie, informacja i koordynacja. P o d o b n e h a s ł a p a d ł y też podczas drugiego spotkania konsultacyjnego (19-21 września 2 0 0 2 r o k u ) . Nie ł u d ź m y się, iż s a m o p o w o ł a n i e instytucji odpowiedzialnych za bada nie przyczyn rozwoju b u d d y z m u czy innych religii stanie się c u d o w n y m anti d o t u m na słabnącą pozycję chrześcijaństwa, k t ó r e przestaje (przestało?) dla coraz większej liczby ludzi być naczelną orientacją religijną i egzystencjalną. Zgadzając się ze z d a n i e m H a n s a Waldenfelsa, iż Kościół p o w i n i e n przenieść p u n k t ciężkości z b u d o w a n i a s t r u k t u r i instytucji na p o w o l n e tworzenie, a raczej o d b u d o w y w a n i e swego d u c h o w e g o a u t o r y t e t u , należy d o p o w i e d z i e ć jeszcze, iż w obecnych czasach wielką rolę będzie p o s i a d a ł o o s o b i s t e świade ctwo podążania za C h r y s t u s e m . Świadectwo ludzi, którzy żyją w dzisiejszym świecie, ale w s p o s ó b o d m i e n n y od świata. Świadectwo ludzi, którzy biorą osobistą odpowiedzialność za życie, mają p o t r z e b ę medytacji i modlitwy, a jednocześnie są w s p o s ó b c u d o w n y n i e m a l r a d o ś n i i spokojni. Bo są p r z e b u dzeni i oświeceni przez D u c h a . BARTOSZ WIECZOREK „W osiąganych przez Jogę transach najczęściej prze bywałem sam na sam z Siwą Niszczycielem, siedząc w strachu u jego stóp, podczas gdy wielka kobra owi nięta dookoła jego szyi wpatrywała się we mnie, sy cząc i ostrzegawczo wysuwając język. Żaden ze spoty kanych w tych transach bogów nie był dobry, łagodny i kochający. POWTÓRNIE NARODZONY GURU M A Ł G O R Z A T A T E R L I K O W S K A „Dawny Rabi Maharaj u m a r ł w Chrystusie. A z jego g r o b u p o w s t a ł n o w y Rabi, w k t ó r y m żył obecnie C h r y s t u s " - słowa te p o t o m e k długiej linii bramińskich k a p ł a n ó w i guru wypowiedział t u ż po n a w r ó c e n i u . Pamięta, że odczuł w tym m o m e n c i e niewypowiedzianą radość i ulgę. W s p o m i n a , że w jednej chwili opuściło go dręczące uczucie nieszczęścia i niedoli. Rabi Maharaj wywodził się z tradycyjnej hinduskiej rodziny z Trynidadu w Indiach Wschodnich, niewielkiej wyspy leżącej na M o r z u Karaibskim, t u ż przy wybrzeżach Wenezueli. Był jedynakiem. Jego ojciec C h a n d r a b h a n Ragbir D h a r m a Mahabir Maharaj zmarł, gdy syn miał o s i e m lat. Przez t e n czas nigdy się do niego nie odezwał, nigdy nie zwrócił na swoje dziecko najmniejszej uwagi. Wszystko z p o w o d u przysięgi, jaką miał złożyć jeszcze p r z e d narodzi nami syna. Całe dnie siedział w pozycji lotosu, na desce, której używał jako łóżka. Medytował i czytał święte p i s m a - i to wszystko. Czy był w transie, który osiągnął przez jogę? A m o ż e po p r o s t u był obłąkany? Miejscowi hin dusi mieli o n i m jednak i n n e zdanie. W ich opinii był k i m ś wyjątkowym, JESIEŃ 2005 145 kimś, k t o „szuka b o w i e m prawdziwego Ja znajdującego się w nas wszystkich - J e d y n e g o Bytu, poza k t ó r y m nie m a i n n y c h " . Wkroczył n a wyższe tajemni cze ścieżki. Z d a n i e m wielu, w tym również najznamienitszych mędrców, był on awatarem, czyli, mówiąc najogólniej wcieleniem boga. H i n d u i z m uznaje bowiem, że każdy żyjący na ziemi g a t u n e k ma swoich w ł a s n y c h awatarów. W szczególnym sensie j e d n a k awatar to wcielenie W i s z n u . Awatar jest u z n a wany za guru w każdym s w o i m wcieleniu. Rabi Maharaj m i a ł być n a s t ę p c ą swojego ojca: „Wiedziałem, że nie z a p o m n ę p r z y k ł a d u jego życia. N i e m o głem. Jego los stał się m o i m u d z i a ł e m i m i a ł e m pójść w jego ślady". Pierwszą nauczycielką h i n d u i z m u dla Rabiego Maharaja była jego m a t ka. To o n a niemal od kołyski uczyła go, jak być o d d a n y m b o g o m , jak być wy trwałym h i n d u s e m i w jaki s p o s ó b wypełniać wszystkie obowiązki religijne. Jej m a ł ż e ń s t w o z ojcem Rabiego z o s t a ł o u s t a l o n e przez ich rodziców, zgodnie z h i n d u s k ą tradycją. Dziewczyna m i a ł a wówczas 15 lat i była najlepszą uczen nicą w klasie. Mędrcy czytający i wróżący z d ł o n i przepowiedzie li, że związek rodziców Maharaja będzie miał błogosławieństwo bogów. M a t k a nie m o g ł a się t e m u przeciwstawić, bo dla h i n d u s ó w obowiązek w o b e c rodziny i kasty jest święty. Musiała porzucić swoje m a r z e n i a o s t u d i a c h i o d d a ć się całkowicie woli m ę ż a . Plany n a u k o w e zrealizowała d o p i e r o po jego śmierci. Wyjechała do Indii, by nad G a n g e s e m rozsypać prochy swojego z m a r ł e g o m ę ż a . Na 11 lat z n i k n ę ł a z życia syna. Zapisała się t a m na s t u d i a i zgłębiała tajniki h i n d u i z m u . Wróciła do Trynidadu jako wykwalifikowana nauczycielka jogi. Rabi Maharaj w s p o m i n a , że to w ł a ś n i e m a t k a u ś w i a d o m i ł a m u , iż dzięki poprzedniej karmie urodził się w najwyższej kaście. Był b r a m i n e m , r e p r e zentującym na ziemi B r a h m a n - J e d y n ą Prawdziwą Rzeczywistość. Z o s t a ł joginem. Od piątego roku życia codziennie praktykował medytację: „Siedząc w pozycji lotosu, z w y p r o s t o w a n y m k r ę g o s ł u p e m i oczami wpatrującymi się niewidzialnym w z r o k i e m w nicość, n a ś l a d o w a ł e m tego, który j u ż w t e d y wy dawał się bardziej bogiem niż m o i m ojcem". N i e m a l każdy widział w n i m n a s t ę p c ę ojca. D a w a n o mu to o d c z u ć na każdym kroku. „Pewnego d n i a będziesz wielkim j o g i n e m ! Masz oczy swojego ojca i będziesz m i a ł także jego w ł o s y " - mówili mu sąsiedzi i przyjeżdżający 146 FRONDA 37 do m i a s t a mędrcy. Z każdym d n i e m r o s ł o w n i m p r z e k o n a n i e , że został wy znaczony do spełnienia w h i n d u i z m i e ważnej misji. N i e m o g ł o być zresztą inaczej, skoro pochodził z rodziny człowieka, czczonego przez wielu jako awatar. Jednocześnie - w s p o m i n a Maharaj - zaczął m i e ć d z i w n e myśli. C h o ć przyjmował i akceptował wszystko, co m ó w i ł y święte księgi h i n d u i z m u , to j e d n a k coraz bardziej był p r z e k o n a n y o tym, że Bóg istniał zawsze i że jest stwórcą wszystkiego. Chociaż Wedy mówiły, że był taki czas, kiedy nic nie było - B r a h m a n p o w s t a ł z niczego. „Koncepcja Boga właściwa h i n d u i z m o w i mówiąca o tym, że każdy liść, każdy insekt, każda gwiazda jest Bogiem, że B r a h m a n jest wszystkim i wszystko jest B r a h m a n e m - nie kolidowała z m o j ą świadomością Boga jako kogoś, k t o nie jest częścią wszechświata, lecz jego Stworzycielem, k t o jest k i m ś i n n y m i o wiele większym niż ja i nie jest we m n i e , tak jak byłem tego u c z o n y " . Jak każdy przyszły jogin Rabi Maharaj m u s i a ł nauczyć się technik medy tacyjnych. W tym celu udał się do świątyni w Durga. Tam pod okiem hinduskich kapłanów miał poznawać tajniki swojej religii. Najważniejszym p u n k t e m była transcendentalna medytacja, która zdaniem kapłanów jest drogą do zbawienia wiecz nego. Maharaj wspomina, że podczas seansów medytacji w świątyni deliczne miał kolorowe psycho wizje, słyszał nieziemską muzykę i odwiedzał egzotyczne pla nety, gdzie rozmawiali z n i m bogowie, którzy zachęcali go do osiągania jeszcze wyższych stanów świadomości. Czasem spotykał też same istoty demoniczne. Przeżywał poczucie mistycznej jedności ze wszechświatem. Stawał się wszechświatem, P a n e m wszystkiego, wszechmocnym, wszechobecnym. Był przekonany, że jest Bogiem, k t ó r e m u kłaniają się wszelkie stworzenia. „W osiąganych przez Jogę transach najczęściej przebywałem sam na sam z Siwą Niszczycielem, siedząc w strachu u jego stóp, podczas gdy wielka kobra owinięta dookoła jego szyi wpatrywała się we m n i e , sycząc i ostrzegawczo wysuwając język. Ż a d e n ze spotykanych w tych transach bogów nie był dobry, łagodny i kochający - mówił po latach Rabi Maharaj. JESIEŃ 2 0 0 5 Ale wówczas, dla kilkuletniego chłopaka nie było to w a ż n e . Żył w świecie dale kim od beztroskiej dziecięcej zabawy. U z n a n i e i szacunek okazywali mu wielcy mędrcy. Nie brakowało mu pieniędzy, bo ludzie przynosili mu ofiary. C h o ć miał dopiero 11 lat, wielu h i n d u s ó w chciało, by był ich guru. W wieku 13 lat - jak w s p o m i n a - uwielbiał spacerować w ś r ó d wiernych, kropiąc ich święconą w o d ą i znacząc ich czoła świętą, białą maścią z drzewa sandałowego. Czuł, że posiada nadprzyrodzoną moc: „Oddający mi p o k ł o n ludzie przeżywali często poczucie rozjaśnienia lub doświadczali w e w n ę t r z n e g o oświecenia, kiedy dotykałem ich czoła, udzielając błogosławieństwa. Miałem dopiero 13 lat, lecz udzielałem słynnego wśród guru Szakti pat, co było niezaprzeczalnym z n a k i e m autentycz ności mojego powołania". To wszystko utwierdzało m ł o d e g o guru w pysze, próżności i d e m o n i c z n y m wręcz przekonaniu, że jest Bogiem. Do czasu jednak. Pewnego dnia okazało się, że ta „boskość", k t ó r ą nosił w sobie, nie jest wystarczająca, by u r a t o w a ć życie chłopaka. Podczas wakacji po drugim roku n a u k i w Q u e e n ' s Rogal College spotkał on w dżungli j a d o witego węża, który przygotowywał się do ataku. Sparaliżowany s t r a c h e m Rabi p r z y p o m n i a ł sobie słowa m a t k i : „Rabi, jeśli kiedyś będziesz w praw dziwym niebezpieczeń stwie i nic i n n e g o n i e będzie m o g ł o ci p o m ó c , jest jeszcze j e d e n bóg, d o k t ó r e g o m o ż e s z się modlić. Jego imię b r z m i J e z u s " . I prawie bez głosu zawołał: „Jezu, p o m ó ż m i ! " . Ku jego w i e l k i e m u zdziwieniu wąż opuścił głowę na ziemię, odwrócił się i zaczął pełzać w p r z e c i w n ą s t r o n ę . Wówczas Maharaj zaczął rozmyślać n a d tym, k i m jest J e z u s . Od tego m o m e n t u Rabi żył w d u c h o w y c h rozdarciu. Pozostał h i n d u s e m , oddawał się medytacji i jodze, ale czuł w e w n ę t r z n ą p o t r z e b ę p o z n a n i a Boga chrześcijan. Tym bardziej że z n ó w stanął w obliczu n i e m a l ś m i e r t e l n e g o nie bezpieczeństwa i z n ó w - tak jak p o p r z e d n i o - p r o ś b a s k i e r o w a n a do J e z u s a została wysłuchana. Tym r a z e m wszystko działo się w szpitalu, po operacji 148 FRONDA 37 wyrostka. Wracając z toalety poczuł, że traci p r z y t o m n o ś ć , że za chwilę u p a d nie. Wokół była tylko c i e m n o ś ć . O s t a t k i e m sił zawołał: „Jezu, p o m ó ż m i ! " . „Poczułem, jak jakaś d ł o ń chwyta m n i e za r a m i ę i podtrzymuje, chociaż wie działem, że w łazience nie ma nikogo. C i e m n o ś ć się rozproszyła. Wszystko p o n o w n i e wróciło d o s t a n u b e z r u c h u . O d z y s k a ł e m o s t r o ś ć wzroku. Z n i k n ą ł ból, a jego miejsce zajęło przepełniające m n i e niezwykłe uczucie błogości i siły" - opowiadał Rabi Maharaj. Był to kolejny znak, w t e d y jeszcze niezbyt d o k ł a d n i e odczytany przez h i n d u s k i e g o guru. J e d n a k prawdziwy p r z e ł o m nastąpił, gdy 15-letni Maharaj udzielał błogosła w i e ń s t w a kobiecie, k t ó r a przybyła do niego z drugiego k r a ń c a wyspy. W t e d y jakiś w e w n ę t r z n y głos powiedział m u : „ N i e jesteś Bogiem". Czuł, że te sło wa wypowiedział prawdziwy Stwórca. U ś w i a d o m i ł sobie, że gdyby udzielił błogosławieństwa tej kobiecie, byłoby to wielkim o s z u s t w e m . Ku zdziwieniu wszystkich cofnął rękę: „ C z u ł e m , że m u s z ę u p a ś ć u świętych s t ó p prawdzi wego Boga i prosić o Jego p r z e b a c z e n i e " . Zostawił o s ł u p i a ł y t ł u m i uciekł do d o m u . Wiedział, że zrobił źle, że postąpił w b r e w z a s a d o m swojej religii, że spotka go za to kara. Miał myśli samobójcze, j e d n o c z e ś n i e czuł, że p r z e d śmiercią m o ż e u c h r o n i ć go tylko prawdziwy Bóg i Stwórca wszechświata. W tym s a m y m czasie na d r o d z e Rabiego s t a n ę ł a Molly, 18-letnia dziewczyna, k t ó r a przyszła, by p o r o z m a w i a ć z n i m o Bogu. Fascynowała go radość i w e w n ę t r z n y pokój, jaki przyniosła ze sobą dziewczyna, ale tak i m i ę Chrystusa, jak i s a m o chrześcijaństwo n a p a w a ł y go o b r z y d z e n i e m . Toczyła się w n i m w e w n ę t r z n a walka. Czuł, że m u s i d o k o n a ć jakiegoś wyboru. N i e m o ż e już dłużej tkwić w t a k i m r o z e r w a n i u . Wybór j e d n a k nie był łatwy. W trakcie rozmowy z Molly szala p r z e s u w a ł a się w k i e r u n k u chrześcijaństwa. C h o ć opowiedzenie się po stronie C h r y s t u s a byłoby z d r a d ą h i n d u i z m u i wszelkich korzeni rodzinnych, on j e d n a k pragnął p o z n a ć p r a w d z i w e g o Boga. Zaczął się modlić i, jak w s p o m i n a ł po latach, była to pierwsza szczera m o d l i t w a . „W m o i m w n ę t r z u coś pękło, tak jak wysoki b a m b u s z ł a m a n y w i c h u r ą . Po raz pierwszy w życiu c z u ł e m , że n a p r a w d ę się m o d l i ł e m i że p r z e d o s t a ł e m się nie do jakiejś bezosobowej Siły, lecz do p r a w d z i w e g o Boga, który jest p e ł e n miłości i troski". Czuł, że Bóg o d p o w i e na tę m o d l i t w ę . Już nie fascynowała go świadomość, że jest Bogiem, w y b r a ń c e m losu. To było dla niego wielkie k ł a m s t w o : „ N i e chciałem być j u ż Bogiem. N i e chciałem JESIEŃ 2 0 0 5 149 j e d n a k pozostać takim, j a k i m obecnie się w i d z i a ł e m . P r a g n ą ł e m stać się n o w y m człowiekiem [...] M u s i a ł e m narodzić się na n o w o - d u c h o w o , a nie fizycznie". U ś w i a d o m i e n i e sobie tej p r a w d y p r z y n i o s ł o mu ulgę, ale nie zniweczyło strachu, s t r a c h u przed u t r a t ą pozycji w społeczności hinduskiej i życzliwości rodziny. Pragnienie Boga, jakiego doświadczył podczas p r o t e stanckiego n a b o ż e ń s t w a , zwyciężyło lęk. „Ze łzami w y r a ż a ł e m s k r u c h ę za moje wcześniejsze życie: za gniew, nienawiść, egoizm i d u m ę , za bożków, k t ó rym służyłem, za przyjmowanie czci, k t ó r a należała się tylko p r a w d z i w e m u Bogu, i za wyobrażanie sobie, że m ó g ł być krową, gwiazdą lub człowiekiem. Modliłem się przez kilka m i n u t - i z a n i m skończyłem, wiedziałem, że J e z u s nie jest po p r o s t u j e d n y m z wielu m i l i o n ó w bogów. Był on w rzeczywistości Bogiem, którego p r a g n ą ł e m . S p o t k a ł e m J e z u s a przez wiarę i o d k r y ł e m , że to właśnie On jest Stwórcą" - pisał o s w o i m n a w r ó c e n i u Rabi Maharaj. Wraz z Rabim 13 innych o s ó b z jego rodziny przyjęło chrześcijaństwo. W ich d o m u z a p a n o w a ł a radość i spokój. W z a j e m n i e wybaczyli sobie krzyw dy, wspólnie spalili posążki i obrazki bożków: „Kiedy tak w s p ó l n i e śpiewali śmy, modliliśmy się i chwaliliśmy Boga, widzieliśmy na swoich twarzach od bicie nowej wolności i radości". Tę radość p o g ł ę b i ł o jeszcze j e d n o zdarzenie, które było jakby p o t w i e r d z e n i e m słuszności wyboru religii chrześcijańskiej. J e d n a z bliskich mu o s ó b - Ma została c u d o w n i e u z d r o w i o n a i chociaż od lat poruszała się na wózku inwalidzkim, zaczęła chodzić. Radość neofitów była obrazą dla hinduskiej społeczności. Przez wiele tygodni ich d o m nawiedza li ludzie, którzy osobiście chcieli się przekonać, że Rabi i spora część jego najbliższych porzucili h i n d u i z m . Był to też t r u d n y czas dla s a m e g o Rabiego. Stal się dla h i n d u s ó w w r o g i e m n u m e r jeden. Ludzie, którzy niegdyś kłaniali 150 FRONDA 37 mu się i otaczali wielką czcią, zaczęli obrzucać go szyderstwami i najgorszymi wyzwiskami. Z d a n i e m h i n d u s k i c h sąsiadów był zdrajcą. M i m o s p o ł e c z n e g o ostracyzmu Rabi ani razu nie miał wątpliwości co do słuszności swojej decy zji. Kolejnym p o t w i e r d z e n i e m , że obrał właściwą drogę, było w i d z e n i e J e z u s a w czasie s n u . Kiedy rozmyślał n a d tym, jak t r u d n o być chrześcijaninem, jak t r u d n o znosić u p o k o r z e n i a z tego p o w o d u ze s t r o n y kolegów i rodziny, zoba czył Jezusa. Ten wyciągnął do niego rękę i powiedział: „Pokój! Pokój mój daję ci!". To przeżycie d o d a ł o mu odwagi i jeszcze bardziej p o g ł ę b i ł o zaufanie do Chrystusa. Rabi Maharaj wyjechał z Trynidadu. W Londynie zaczął s t u d i o w a ć medycynę. Ale kiedy w 1970 roku usłyszał apel Billy'ego G r a h a m a , porzucił n a u k ę i zaangażował się w krucjatę w D o r t m u n d z i e . Tam pracował w ś r ó d hip pisów zażywających narkotyki. Starał się wyciągać ich z n a ł o g u , j e d n o c z e ś n i e głosząc Chrystusa. Miał też do spełnienia i n n ą misję. Podczas licznych wykła d ó w ostrzegał ludzi Z a c h o d u p r z e d p u ł a p k a m i h i n d u i z m u . W Z u r y c h u Rabi Maharaj utworzył Towarzystwo N o w e g o Życia. Prowadzi o n o szkołę biblijną i kształci ewangelistów. Towarzystwo otworzyło też kilkadziesiąt z b o r ó w na całym świecie. W wieku 31 lat ożenił się z chrześcijanką. Swojej m a t c e , k t ó r a pozostała hinduską, p o d a r o w a ł Biblię. W liście napisała, że t r z y m a ją p o d p o d u s z k ą i codziennie czyta. MAŁGORZATA TERLIKOWSKA JAROSŁAW JAKUBOWSKI Z WIELKIEJ LITERY Słuchając p o r a n n e g o szczebiotu d w u p a n i e n , tuż po t y m jak j e d n a z nich o d e b r a ł a telefon od „misia", z a s t a n a w i a m się po której j e s t e m s t r o n i e : tych roześmianych istotek czy s z u m u , który tak d ł u g o będzie w a t o w a ł p r z e s t r z e ń między s ł o w a m i aż wyprze je całkowicie? I nie w i e m co bardziej przygnębia myślenie o śmierci czy myślenie o życiu? W i e m tyle, że czasem głowa wychyla się p o n a d powierzchnię m ę t n y c h w ó d i na m o m e n t widzi j a s n o Coś, czego nigdy, w każdym razie nigdy głośno, nie nazwie. 08. 2004 152 FRONDA 37 WIĘC Prawda i tylko p r a w d a odraczana z wiersza na wiersz zamiast tego opisy czynności albo n a w e t bez o p i s ó w czysta śmierć 06. 2 0 0 4 JESIEŃ 2 0 0 5 153 INNY ŚWIAT D ł u g o w noc siedzę bezczynnie, p a t r z ę w telewizor i w t w a r z e śpiących, ale moje myśli błądzą p o m a n o w c a c h . N a w e t kiedy stoję przy oknie i próbuję dojrzeć Gwiazdę, moje myśli są b ł a h e . W s u w a m się do łóżka, c z ó ł n o odbija od brzegu, po o b u s t r o n a c h las, ogniska, głosy. Nie o d p o w i a d a m na nie; n i e b o jest gwiaździste, r o z u m n e i niepojęte. 154 FRONDA 37 EROTYK Wśród liści widzę twoją twarz; niewyraźniejesz i jesteś coraz bliższa. Twoje nagie r a m i o n a , kiedy je unosisz, mają k o n t u r wzgórz obejmujących dolinę, jej m i ę k k ą m g ł ę i dymy. Rzeka jest osią asymetrii t n ą c ą twoje ciało aż po ujście; tutaj cię s p o t k a ł e m i tu p o ś l u b i ł e m , lubię patrzeć jak d ł u g i m i palcami gładzisz delikatne jak sutki czubki d r z e w i n a p e ł n i a s z w i a t r e m piszczałki konarów. Coraz większa, zaczynasz p r z y p o m i n a ć jesienne b ó s t w o , k t ó r e lubieżnie rozkopuje swoje ołtarze. Kiedy otwierasz u s t a , światło z przerażenia zatrzymuje bieg. 11. 2 0 0 4 JAROSŁAW JAKUBOWSKI JESIEŃ 2 0 0 5 155 MATERIALIZM -EST 2. ROZMOWA Z ALAINEM BESANCONEM ALAIN BESANCON (1932) - francuski historyk, politolog i sowietolog. Badacz dziejów Rosji. Profesor paryskiej CEcole des Hautes Etudes en Sciences Sociales. Współpracownik kwartalnika „Commentaire". Autor takich książek, jak m.in.: Le tsarevitch immole (1961), Les origines intellectuelles du leninisme (1977), Anatomia widma (1981, wyd. pol. 1991), LTmage interdite. Une histoire intellectuelle de Viconodasme (1994), Przekleństwo wieku (1998, wyd. pol. 2000). Mieszka w Paryżu. 156 FRONDA 37 Panie Profesorze, w swojej twórczości p r z e d s t a w i a Pan d z i e j e cywilizacji z a chodniej toczącej od stuleci boje z ideami, które w m n i e j s z y m lub w i ę k s z y m stopniu w y w o d z ą się z herezji c h r z e ś c i j a ń s t w a , j a k ą b y ł a a n t y c z n a gnoza. Z tego p u n k t u w i d z e n i a za g n o s t y k ó w m o g ą uchodzić S z y m o n M a g , Marcjon, M a n i , ale i Lenin, Michel Foucault czy O s a m a bin L a d e n . M a m y w i ę c tu do c z y n i e n i a z o g r o m n y m z r ó ż n i c o w a n i e m , a z a r a z e m p o m i e s z a n i e m . Czy mógłby Pan zdefiniować gnozę w t a k i m kontekście? Istnieje coś w rodzaju p o s t a w y gnostycznej. Polega o n a na nadziei zbawienia przez wiedzę - wiedzę z d o l n ą u z a s a d n i ć z a r ó w n o zjawiska przyrodnicze, jak i historyczne, wiedzę o k i e r u n k u , jaki obierze historia. Wizja ta dzieli ludz kość na wtajemniczonych, a więc na tych, którzy wiedzą, i na ludzi zwykłych, którzy nie wiedzą. G n o z a m o ż e z m i e n i a ć formy, bo jest to p o s t a w a , k t ó r a często powraca w ciągu wieków. G n o z a a n t y c z n a to zawiła narracja p e ł n a istot kosmicznych. Budowała o n a swoiste hierarchie: rozciągały się o n e od nieznanej Jedni aż do u c z n i ó w posiadających zaledwie iskierkę tej a b s o l u t n e j wiedzy. G n o z a średniowieczna przybierała formę chrześcijańską, to znaczy przyjmowała przekaz ewangeliczny, ale n a d a w a ł a m u i n n e znaczenie. G n o z y n o w o c z e s n e usiłowały szukać rękojmi w n a u c e . I tu g n o z a przekształca się w ideologię. Kiedy gnostyk myśli, że jego w t a j e m n i c z e n i e jest z a g w a r a n t o w a ne przez wiedzę e k s p e r y m e n t a l n ą , p r z e z n a u k i ścisłe - h i p o t e t y c z n o - d e d u k cyjne - takie jakie narodziły się w XVII wieku, to p o r z u c a d a w n ą gnozę dla ideologii zamkniętej w swej prozie i u b ó s t w i e twórczym. O g ó l n i e rzecz bio rąc, gnoza i gnostycyzm są dosyć w r o g o n a s t a w i o n e do t e g o wszystkiego, co dotyczy ciała, m a ł ż e ń s t w a i p ł o d z e n i a dzieci. Ale m a m y też p o s t a w ę alterna tywną, k t ó r a polega na t w i e r d z e n i u , że całkowite z e r w a n i e z wszelka n o r m ą i m p e r a t y w n ą jest - wręcz o d w r o t n i e - najlepszym ś r o d k i e m do u n i c e s t w i e n i a tej znienawidzonej m a t e r i i . A z a t e m brak reguł, rozwiązłość, „wyzwolenie" seksualne stają się w t e d y ś r o d k a m i do u n i c e s t w i e n i a t e g o świata, w k t ó r y m upatruje się esencji zła. Istnieją więc d w a rodzaje gnozy, j e d n a - ascetyczna, druga - negująca zasady m o r a l n e i propagująca s y s t e m a t y c z n ą rozwiązłość. Są to dwie główne postaci gnozy w ciągu wieków. Nowoczesna, scjentystyczna gnoza przybierała często w ciągu ostatnich kilkuset lat charakter utopii. Czy to nie jest tak, że w a l k a prawicy z l e w i c ą JESIEŃ 2 0 0 5 1 57 okazuje się fikcją, gdyż r z e c z y w i s t a linia podziału przebiega od d w ó c h tysiąc leci gdzie indziej: chrześcijaństwo i przeniknięta r e a l i z m e m filozoficznym kul t u r a helleńsko-łacińska pozostaje w n i e u s t a n n y m konflikcie z gnozą i innymi prądami u m y s ł o w y m i , religijnymi, d u c h o w y m i , które u c i e k a j ą w utopię? Duch utopijny dotyczy po trochu obu stron. Istnieje prawicowa nostalgia za wyide alizowanym, urojonym chrześcijaństwem przeszłości. Ten n u r t pojawił się w XIX wieku, najpierw u romantyków niemieckich, p o t e m we Francji, być może także w Polsce. To był mit. Natomiast w wypadku lewicy m a m y do czynienia z utopij nymi fundamentami. Chodzi tu o przemianę człowieka oraz o zbudowanie społe czeństwa doskonałego ludzkimi siłami. Papież Benedykt XVI jeszcze jako kardynał Joseph Ratzinger zauważył, że m o ż n a owo zjawisko zanalizować jako swoisty pelagianizm 1 , bo chodzi tu o to, aby żądać od ludzkiej woli osiągnięcia rezultatów, które, według ortodoksyjnej teologii, może przynieść tylko łaska Boża. C o jest obecnie n o w ą p o s t a c i ą gnozy j a k o ideologicznej utopii? M o ż e a l terglobalizm, j a k w i a d o m o , postulujący równość s p o ł e c z n ą i e k o n o m i c z n ą w skali całej p l a n e t y ? Coś n a m to c h y b a p r z y p o m i n a ? Jest to n i e k o m p l e t n a forma gnozy. Alterglobalizm, eksponujący tę ideologię ruch ATTAC, i n n e t e g o t y p u zjawiska s t a n o w i ą n a w r ó t m a r k s i z m u - l e n i n i z m u w postaci zakamuflowanej, bez jakiegoś szczególnego o ś r o d k a decyzyjne go. W e ź m y choćby takie p i s m o „Le M o n d e D i p l o m a t i q u e " . M a o n o n a k ł a d 300 tys. egzemplarzy, jest niezwykle p o p u l a r n e . M o ż n a je znaleźć na stołach wszystkich i n s t y t u t ó w francuskich działających w świecie. P a m i ę t a m , jak s z u k a ł e m jakiegoś p i s m a francuskiego w B u e n o s Aires i jedyne, jakie zna lazłem, to był właśnie „Le M o n d e D i p l o m a t i ą u e " . Miesięcznik t e n p o r u s z a stare, znajome t e m a t y : wyzysk, w a r t o ś ć d o d a t k o w a , powiększający się prole tariat, ucisk mniejszości, wreszcie antykolonializm. Ale obok pogrobowców marksizmu-leninizmu s p o t y k a m y r ó w n i e ż Zielonych i rozmaite ruchy ekologiczne. M a m y tu do czynienia z n o w ą gnozą, k t ó r a objawia się w k r a ń c o w y c h for m a c h ekologii. C h o d z i o wyzwolenie Z i e m i od drążącego ją zła, od tej złej siły, 158 FRONDA 37 czyli po p r o s t u od człowieka. Dwie wielkie ideologie XX wieku stawiały sobie cele eksterminacyjne: n a z i z m dążył do zniszczenia n a r o d u żydowskiego, a na stępnie Słowian, n a t o m i a s t k o m u n i z m - tych, których p o s i a d ł d u c h kapitali z m u , a to mogli być d o k ł a d n i e wszyscy. Myśl o m a s o w y m ograniczeniu liczby ludności nie była od razu oczywista. Wynikało to raczej logicznie z rozwoju tych ideologii. Tymczasem skrajni Zieloni, owi wyznawcy „głębokiej ekolo gii", m ó w i ą po p r o s t u , iż skoro Z i e m i ę zamieszkuje sześć m i l i a r d ó w ludzi, to jest ich zdecydowanie za d u ż o . P o w i n n o b o w i e m być 600 m i n . O z n a c z a t o , że należałoby zabić 90 p r o c . ludzkości l u b pozwolić im u m r z e ć . Aby, rzecz jasna, oswobodzić Z i e m i ę . To p r z y p o m i n a C z e r w o n y c h K h m e r ó w lub Świetlisty Szlak. Świetlisty Szlak nie kieruje się w z g l ę d a m i ekologicznymi, lecz po p r o s t u ideologią k o m u n i s t y c z n ą . Ale skoro t r z e b a wyzwolić Z i e m i ę z p o n a d pięciu miliardów ludzi - bo ją zanieczyszczają i zatłaczają - to jest to p r o g r a m - h o , ho - na szeroką skalę! I w t y m wypadku o p i e r a się on na n a u c e , na wiedzy. Znajduje się tu, jak sądzę, s p o r a rezerwa dla rozwoju ideologicznego l u b - p o przestając na przyjętej w naszej r o z m o w i e terminologii - g n o s t y c z n e g o . W r a z z ruchami ekologicznymi p o j a w i a j ą się ruchy na rzecz r ó w n o u p r a w n i e n i a mniejszości s e k s u a l n y c h . W p o r ó w n a n i u z XIX w i e k i e m h o m o s e k s u a l i z m n i e jest j u ż u w a ż a n y za chorobę. W kolejce na u p r a w o m o c n i e n i e czeka k a z i r o d z t w o . Poligamia jest praktycznie u z n a n a , gdyż na przykład we Francji żyje kilka tysięcy m a ł ż e ń s t w poligamicznych przybyłych z Afryki. U s t a w o d a w s t w o francuskie n i e s t w a r z a im najmniejszych problemów. N a s t ą p i ł a p o w a ż n a reinterpretacja tego, czym jest miłość. W starożytności funkcjonowało r o z r ó ż n i e n i e : eros i agape, amor i caritas. Dziś dochodzi do zacierania t e g o rozróżnienia: u w a ż a się, że Cari tas, agape istnieją tylko p o p r z e z eros, amor i dla eros, amor. Ma to d o ś ć luźny związek z tymi p e r m i s y w n y m i g n o z a m i , k t ó r e istniały w czasach antycznych, a k t ó r e na m a s o w ą skalę m u s z ą p r o w a d z i ć do stopniowej sterylizacji ludzko ści. W końcu h o m o s e k s u a l i z m wyklucza m o ż l i w o ś ć r o z m n a ż a n i a się, przeka zywania życia. JESIEŃ 2 0 0 5 Z o s t a w m y te w s z y s t k i e a b e r r a c j e ideologiczne i kulturowe. Co z i s l a m e m ? Czy religia ta nie z a w i e r a w sobie p i e r w i a s t k ó w g n o s t y c y z m u ? To jest sprawa bardziej s k o m p l i k o w a n a . Zastanawiając się n a d i s l a m e m , przeciwstawiłem się tym, którzy sądzą, że jest to niższa forma j u d a i z m u l u b chrześcijaństwa. Niektórzy, jak na przykład Louis M a s s i g n o n 2 , uważają, że islam ma j e d n a k coś głęboko biblijnego i że Koran to jakby nieco p r y m i t y w n e streszczenie Biblii. J e s t e m i n n e g o zdania. Myślę, iż islam jest religią n a t u r a l ną, religią pogańską. I ma całkowite p r a w o do istnienia. Czy dotyczy to w s z y s t k i c h religii pogańskich? Trudno porównywać duchowość Platona i Arystotelesa z krwawą religią Inków. Tymczasem Bóg w słowach Ojców Kościoła określił d o r o b e k duchowej kultury greckiego i rzymskiego antyku jako praeparatio evangelica3. N i e sądzę, żeby islam mógł być uznawany za praeparatio emngelica. Przeciwnie, jest to religia natural na, lecz na nieszczęście zniekształcona przez fakt, iż wielbi w sposób pogański Boga Izraela. Otóż Bóg Izraela nie m o ż e być wielbiony w t e n sposób. Należy Go wielbić tak, jak On sugeruje. A kiedy się Go wielbi w sposób pogański, w t e d y jest się oddalonym od tego Boga i odciętym od natury. Jeśli jest coś d o b r e g o w religiach naturalnych, to właściwe p r z e k o n a n i e o p o r z ą d k u świata. O t ó ż sądzę, że w islamie p o r z ą d e k świata jest strasznie zamazany, bo p o m i ę d z y niego a człowieka wkracza Bóg Izraela, k t ó r y jest n i e z n a n y i który jest wyob rażany jako Bóg a b s o l u t n i e obcy. N i e ma z N i m przymierza, nie p o z w a l a On przyczynom w t ó r n y m oddziaływać na bieg w y d a r z e ń w świecie. C z ł o w i e k n i e rodzi człowieka, tylko jest b e z p o ś r e d n i o s t w o r z o n y p r z e z Boga. A Bóg m o ż e w każdej chwili zmienić swoje przyzwyczajenia, n i e istnieją z a t e m ż a d n e reguły. To jest jakby świat snu, w k t ó r y m t r u d n o o d r ó ż n i ć rzeczywistość od jawy. Kładę nacisk na fakt, iż islam nie z n a pojęcia p r z y m i e r z a i przeciwstawia się całkowicie w tej kwestii z a r ó w n o j u d a i z m o w i , jak i chrześcijaństwu. Czy z a t e m m o ż e m y w t y m w y p a d k u m ó w i ć o j a k i c h ś e l e m e n t a c h gnostycznych? 160 FRONDA 37 W s a m y m islamie istnieją oczywiście gnozy, p o d o b n i e jak w j u d a i z m i e - na przykład kabała - a także w chrześcijaństwie. Ale w islamie odbywa się to za p o ś r e d n i c t w e m mistyków, b r a c t w sufickich, szyizmu, k t ó r y jest s z e r o k i m s y s t e m e m gnostycznym. Szyizm to jakby islam przyswojony p r z e z Persów. W ł ą c z o n o do niego wiele rzeczy z późnej starożytności, zwłaszcza m a n i cheizm, i p e w n e e l e m e n t y m e s j a n i z m u chrześcijańskiego. To g n o z a b a r d z o bogata i skomplikowana. A z a t e m e l e m e n t y gnostyckie istnieją w islamie. Ale m ó w i e n i e , że islam jest gnozą, to przesada. Wręcz o d w r o t n i e , f o r m u ł a jedyności boskiej, nie pozwalającej w z r a s t a ć n i c z e m u p o d t y m oślepiającym słońcem, od gnozy się odcina. F u n d a m e n t a l i z m islamski j e s t j e d n a k w y n i k i e m ideologizacji religii. J u ż z a ł o ż o n a w 1 9 2 8 roku egipska o r g a n i z a c j a B r a c i a M u z u ł m a ń s c y w y k a z y w a ł a cechy w s p ó l n e z w ł o s k i m i f a s z y s t a m i oraz h i s z p a ń s k i m i falangistami. Czy dziś m o ż e m y m ó w i ć o j a k i e j ś formie n e o n a z i z m u , który t y m r a z e m w y r ó s ł na gruncie islamu? Nie. J e s t e m przeciwny reductio ad Hitlerum. N a z i z m to j e d n o , k o m u n i z m zaś to co i n n e g o niż nazizm. Są to dwie r ó ż n e ideologie. J e d n a z n i c h n i e jest ani lepsza ani gorsza od drugiej. N a t o m i a s t f u n d a m e n t a l i z m islamski to coś całkiem i n n e g o . Ale j a m a m n a myśli Al-Kaidę. W tym wypadku jest to prezentacja literalnego z a s t o s o w a n i a m u z u ł m a ń s k i e go prawa. Islam jawi się jako prawo, od k t ó r e g o ludzie odstąpili i ku k t ó r e m u Bóg ich nawraca. J e s t to p o w r ó t do p r a w a boskiego, k t ó r e wszyscy ludzie otrzymali przy n a r o d z e n i u , a n a s t ę p n i e je porzucili. W ciągu w i e k ó w p r a w o to znały kolejne pokolenia ludzi, znali je A d a m , A b r a h a m , no i s a m C h r y s t u s . N a t o m i a s t żydzi i chrześcijanie zniekształcili to p r a w o , ale M a h o m e t przy wrócił je do s t a n u pierwotnej czystości. Tymczasem o d s t ę p s t w o ludzi trwa. Proroctwo M a h o m e t a ma ich nawrócić. A z a t e m jest to coś c a ł k i e m i n n e g o niż system gnostyczny, który zakłada m o ż l i w o ś ć w t a j e m n i c z e n i a w s a m r o z u m boski. Na gruncie i s l a m u Bóg jest a b s o l u t n i e oddzielony od człowieka. Nikt nie wie, co się dzieje w Boskim r o z u m i e . Bóg raczył dać l u d z i o m p r a w o , JESIEŃ 2 0 0 5 Igi ludzie m u s z ą się do tego p r a w a stosować, a ludzki r o z u m nie m o ż e p o z a n i e wychodzić. Z a t e m nie jest to gnoza. Islam nie jest gnostyczny. To po p r o s t u prawo, k t ó r e w y m a g a z a s t o s o w a n i a . J a k w t a k i m razie interpretować pojęcie dżihatft Dżihad to obowiązek powiększania dar-el-islam, czyli ziemi i s l a m u . Ci, którzy są p o d d a n y m i m u z u ł m a n ó w - czy to żydzi, czy chrześcijanie - m o g ą starać się o s t a t u t dhimmi - s t a t u t głęboko dyskryminujący, z d o d a t k o w y m i p o d a t k a m i , 162 FRONDA 37 z zakazami w prawie cywilnym itd. Ale przynajmniej zachowują oni życie i swoją w ł a s n o ś ć . Wyznawcy innych religii podlegają n i e u c h r o n n i e p r a w u wojny antycznej, to znaczy śmierci bądź n i e w o l n i c t w u . Takie jest p r a w o m u z u ł m a ń s k i e . Al-Kaida stosuje po p r o s t u dżihad, k t ó r y jest t a k stary jak islam. Ale to nie ma nic w s p ó l n e g o z gnozą. W j a k i sposób dzisiaj Zachód powinien się bronić p r z e d gnostyczną chorobą? Istnieją dwie drogi: ortodoksja chrześcijańska oraz sceptycyzm. P r z y p o m i n a m sobie, jak 30 lat t e m u p e w n a siostra z a k o n n a , w z n o s z ą c ku m n i e s w e czyste, n i e w i n n e oczy, powiedziała: „Młodzi k o m u n i ś c i przynajmniej w coś w i e r z ą " . W e d ł u g tej zakonnicy lepiej jest wierzyć w rzeczy fałszywe niż n i e wierzyć w nic. Sądzę, że lepiej jest w nic n i e wierzyć, niż wierzyć w rzeczy fałszywe. A przecież istnieją możliwości wiary w rzeczy p r a w d z i w e . Ale w y m a g a to wysiłku. Postawa ortodoksyjna jest trudniejsza od p o s t a w y sceptycznej, bo ta o s t a t n i a jest dość ł a t w a do osiągnięcia. N a t o m i a s t w i a r a w Boga to droga, k t ó r a nigdy się nie urywa. Dąży się n i ą do p u n k t u , k t ó r y stale się oddala. Najbardziej s k u t e c z n ą o d p o w i e d z i ą d u c h o w ą n a gnozę j e s t o d d w ó c h tysię cy lat chrześcijaństwo. Czy dzisiejszy Kościół potrafi w y g r y w a ć konfrontację ze w s p ó ł c z e s n ą gnozą? Oczywiście Kościół ma tutaj o g r o m n ą rolę do odegrania, i to w tej m i e r z e , w jakiej gnoza prezentuje się jako ś w i a d o m o ś ć religijna. Tak jest w w y p a d k u scjentyzmu, p e w n e g o k u l t u n a u k o w o ś c i . Kościół m i a ł b y s p o r o d o powie dzenia na t e m a t tej fałszywej ś w i a d o m o ś c i religijnej. Wydaje mi się jed nak, że w ciągu m i n i o n e g o stulecia n i e zawsze był zdolny stawić czoła t y m p r o b l e m o m . D o k u m e n t y n u n c j a t u r z czasów II wojny światowej zawierają informacje o nuncjuszach, którzy chcąc przyjść z p o m o c ą Ż y d o m - i, co ważne, pomagając im - akceptowali z a r a z e m podział świata na Aryjczyków i Żydów, a więc ulegali opisowi rzeczywistości, jakiego d o s t a r c z a ł a ideolo gia! Trzeba n a t o m i a s t w s p o m n i e ć tu o w s p ó l n o c i e p r o t e s t a n c k i e j N i e m i e c c y Chrześcijanie. Jej n a u c z a n i e cechował czysty m a r c j o n i z m : p r z e c i w s t a w i a n i e N o w e g o T e s t a m e n t u S t a r e m u oraz t r a k t o w a n i e C h r y s t u s a jako Aryjczyka nie mającego nic w s p ó l n e g o z Ż y d a m i . Z o wiele większym t r u d e m opierał JESIEŃ 2 0 0 5 63 się Kościół k o m u n i z m o w i . Ten o s t a t n i p r e z e n t o w a ł się jako rodzaj lepszego chrześcijaństwa, ze swoistym p r o g r a m e m altruistycznym. Jakże trafnie ko m u n i z m określił Pius XI: „plagiat o d k u p i e n i a b i e d n y c h " . Ale to fałszerstwo czy raczej niezręczne n a ś l a d o w n i c t w o było niezwykle s k u t e c z n e . W 1937 roku Pius XI napisał b a r d z o w a ż n ą encyklikę Divini redemptoris. P o d z i w i a m analizę papieża, k t ó r a jest g o d n a uwagi, n i e m n i e j j e d n a k pozostaje n i e k o m pletna. Pius XI zarzucał ideologii komunistycznej ateizm. Ale t e n a t e i z m jest w t ó r n y wobec negacji natury, w o b e c prawdy, k t ó r a czerpie swe u z a s a d n i e n i e z porządku n a t u r a l n e g o . K o m u n i z m nie jest k ł a m s t w e m , bo jest ateistyczny. O n jest ateistyczny, b o jest k ł a m s t w e m . Dlaczego w i ę c z a r z u c a Pan Kościołowi h i e r a r c h i c z n e m u milczenie w o b e c komunizmu? Po śmierci Piusa XII nastąpiły poważne zmiany. Chodzi o lata 1960-1990. Milczenie Kościoła było wręcz ogłuszające! Dochodziło nawet do p r ó b kolabora cji między komunistami a chrześcijanami na bazie „wspólnej walki o pokój i spra wiedliwość". Był to czysty i prosty błąd, bo pod słowami „pokój" i „sprawied liwość" komuniści pojmowali komunizm, podczas gdy Kościół rozumiał pokój i sprawiedliwość. Było to pomieszanie synonimów z h o m o n i m a m i . P o t e m nastał kardynał Agostino Casaroli i jego polityka, otwarcie na Wschód. Polityka ta oka zała się porażką, i było to tym bardziej nieszczęśliwe, że kraje takie jak Polska i Litwa cierpiały okrutnie od prześladowań k o m u n i s t ó w w chwili, kiedy Kościół robił wrażenie, iż woli słuchać głosu prześladowców niż prześladowanych. Trzeba jeszcze dodać, iż po wojnie Kościół przyjął do wiadomości, że istnieje coś takiego jak społeczeństwo socjalistyczne. A o n o przecież nie istniało! Istniał tylko reżim komunistyczny władający społeczeństwem, które starało się przeżyć „jak cię mogę". Ale akceptując podział świata na kapitalistyczny i socjalistyczny, Kościół mylił się podwójnie, bo z a c h ó d nie był nacechowany kapitalizmem, a Wschód, jak wiadomo - socjalizmem. Z a t e m marzenie o istnieniu trzeciej drogi pomię dzy dwiema nieistniejącymi to była oczywiście p o w a ż n a pomyłka. Kościół nie umiał więc jasno dojrzeć niebezpieczeństwa. Trzeba było czekać bardzo długo, praktycznie aż do upadku k o m u n i z m u , aby wreszcie zgodził się otworzyć oczy, i to jeszcze nie całkowicie. Kościół rozpoczął bowiem wielkie dzieło skruchy po upadku nazizmu, ale akta k o m u n i z m u nie zostały jeszcze otwarte. Kompromisy 164 FRONDA 37 Kościoła z k o m u n i z m e m nie zostały jeszcze ujawnione. Jak dotąd nic nie zapo wiada tego, żeby stały się one z jego strony p r z e d m i o t e m skruchy. Wobec j a k i c h zagrożeń Kościół milczy o b e c n i e ? Dzisiaj nie zdaje sobie sprawy z r o z m i a r ó w d w ó c h gróźb, k t ó r e n a d n i m wi szą: islamu oraz nowych form p r o t e s t a n t y z m u . Jeśli chodzi o islam, Kościół nie wie, co to jest. Rzadko spotykani w świecie chrześcijańskim znawcy islamu to raczej propagandyści tej religii. Gdy się wejdzie do księgarni ka tolickiej, m o ż n a dojść do wniosku, że większość książek o islamie z o s t a ł a n a p i s a n a przez d u c h o w n y c h , którzy są e n t u z j a s t a m i islamu. Ci w Kościele, którzy wiedzą, czym jest w istocie islam, n i e ośmielają się o t y m m ó w i ć . Lobbies proarabskie i p r o i s l a m s k i e istnieją n a w e t w Watykanie! Część bi s k u p ó w uważa, iż lepiej jest wierzyć w Allaha, niż nie wierzyć w nic. Mylą się całkowicie. Tak jak m ó w i się, że Anglię i A m e r y k ę dzieli t e n s a m ję zyk, tak z kolei ja u w a ż a m , że islam i chrześcijaństwo dzieli radykalnie ten s a m Bóg. Nowe formy p r o t e s t a n t y z m u t o j e d n a k z u p e ł n i e inny p r o b l e m , b o w e wnątrzchrześcijański. Ale p r o t e s t a n t y z m t e n nie ma nic w s p ó l n e g o z L u t r e m czy Kalwinem. To p r o t e s t a n t y z m n i e u s y s t e m a t y z o w a n y i p o z b a w i o n y d o g m a t ó w , całkowicie o p a r t y na emocjach, doświadczeniu o s o b i s t y m itd. L u t e r a n i z m i k a l w i n i z m były formacjami religijnymi b a r d z o d o b r z e z o r g a n i z o w a n y m i . L u t e r a n i z m p o s i a d a s t r u k t u r ę kościelną. Prezbiteriańska s t r u k t u r a k a l w i n i z m u jest niezwykle so lidna. Ale w tych n o w y c h kościołach w c h o d z i w grę s t r u k t u r a całkowicie kongregacjonalna, to znaczy, że te kościoły się m n o ż ą i rozdrabniają. W S t a n a c h Zjednoczonych jest ich p o d o b n o o k o ł o 26 tys. W Afryce j e s t podobnie. Chrześcij a ń s t w o w Afryce i A m e r y c e Łacińskiej chwieje się w p o s a d a c h . Kościół katolicki w Afryce - m o ż e zresztą dotyczy to także anglikańskiego - znalazł się, jak w kleszczach, między s e k t a m i a d w e n t y s t ó w i zielonoświątkowców JESIEŃ 2 0 0 5 65 z jednej strony a i s l a m e m z drugiej. I n n a sytuacja, r ó w n i e d r a m a t y c z n a , rozwija się błyskawicznie w Ameryce Środkowej i P o ł u d n i o w e j . O b e c n i e m o ż n a przewidzieć, że pierwszy p o d w z g l ę d e m liczebności wiernych Kościół świata, brazylijski, który bez przerwy topnieje, w niedalekiej przyszłości przejdzie na p r o t e s t a n t y z m . Tak się j u ż stało w G w a t e m a l i . W całej A m e r y c e Środkowej przejście do tych sekt p r o t e s t a n c k i c h , zwłaszcza baptystów, m e t o d y s t ó w i zielonoświątkowców, odbywa się gremialnie, całymi r e j o n a m i . Kościół zdaje się ślepy w o b e c tego zagrożenia. Cdzie by Pan u p a t r y w a ł p r z y c z y n y tego s t a n u r z e c z y ? Wydaje mi się, że w j a k i m ś sensie Kościół katolicki s a m przygotował t e n swój kryzys w Ameryce Łacińskiej. C z y m b o w i e m była teologia wyzwolenia, w której wielu b i s k u p ó w p o ł u d n i o w o a m e r y k a ń s k i c h m a c z a ł o palce? Był to po p r o s t u k o m u n i z m o k r a s z o n y nieco chrześcijaństwem. Miała o n a g o uczynić przyjemniejszym i bardziej u d u c h o w i o n y m . O t ó ż m a s y katolickie w A m e r y c e Łacińskiej stwierdziły, że Kościół nie zaspokaja ich aspiracji religijnych, i jest rzeczą dość n o r m a l n ą , iż zwróciły się o n e ku s e k t o m , k t ó r e obiecują j e d n a k zbawienie w Jezusie C h r y s t u s i e . Czy z j e d n e j strony podjęcie dialogu międzyreligijnego, z drugiej zaś - ak c e p t a c j a d e m o k r a c j i liberalnej nie s t a n o w i ą słabości Kościoła? Nie, akceptacja demokracji liberalnej jest po p r o s t u akceptacją rzeczywistości. Kościół stracił d u ż o piór, usiłując rozpaczliwie opierać się p o s t ę p o w i d e m o kracji liberalnej przez cały wiek XIX. Zgubił jeszcze i n n e pióra, przystępując do alternatyw s p o ł e c z e ń s t w a liberalnego, będących formami a u t o r y t a r y z m u , k t ó r e widzieliśmy w Hiszpanii, Portugalii i we W ł o s z e c h . Skończyło się to prawdziwą katastrofą dla Kościoła, bo demokracja liberalna zwyciężyła. J e s t to j e d n ą z wielkich zasług Piusa XII - krytykuję jego politykę w trakcie wojny, ale p o d z i w i a m p o w o j e n n ą - że w orędziu na Boże N a r o d z e n i e 1944 roku za akceptował ostatecznie demokrację liberalną i że zgodził się na formę rządów, z k t ó r ą Kościół m ó g ł b y b a r d z o d o b r z e w s p ó ł i s t n i e ć . Były j u ż takie p r ó b y za Leona XIII, ale w międzyczasie m i e l i ś m y choćby W ł o c h y faszystowskie, za t e m demokracja liberalna stała się linią Kościoła od 1945 roku. A więc nie jest 166 FRONDA 37 to bynajmniej o z n a k ą słabości Kościoła. Wręcz o d w r o t n i e , t y m r a z e m jest to posunięcie, k t ó r e świadczy o jego bystrości i realizmie. Czy nie dostrzega Pan bolączek d e m o k r a c j i liberalnej? Oczywiście, że d o s t r z e g a m . Przede w s z y s t k i m jest to relatywizm. Kiedy pre zydent USA, J a m e s Madison, opracowywał konstytucję a m e r y k a ń s k ą , chciał zagwarantować w niej p r a w o do istnienia wielu religii: aby n i e p r z e ś l a d o w a ł y się nawzajem, swoje s t o s u n k i opierały na doskonałej konkurencji, t a k jak to się dzieje w h a n d l u i przemyśle. Ten cel został osiągnięty, bo w S t a n a c h Zjednoczonych nie ma p r z e ś l a d o w a ń religijnych. Ruchy religijne p r z e s t a ł y ze sobą walczyć. Oczywiście nie p o m a g a to ani p o s z u k i w a n i u ani t y m bardziej wyrażaniu prawdy. N i e sprzyja to jej wyrażaniu, bo jest rzeczą b a r d z o źle widzianą rościć sobie p r a w o do p o s i a d a n i a p r a w d y w świecie, w k t ó r y m róż norakie „ p r a w d y " mają jedynie s t a t u s u s t a w o w o r ó w n y c h sobie opinii. N i e sprzyja to też p o s z u k i w a n i u prawdy, p o n i e w a ż kiedy n i e m o ż n a jej wyrazić, to się jej nie szuka. Kościół katolicki poprzestaje więc na opiece n a d swoją trzodą, nad z a c h o w a n i e m właściwej kondycji m o r a l n e j , n a t o m i a s t nie zawra ca sobie głowy p r o b l e m a m i teologicznymi. W y d a j e się, i e tego oczekuje ś w i a t o d Kościoła: nie roztrząsania k w e s t i i t e o logicznych, ale niesienia konkretnej pomocy ludziom w potrzebie. Kościół m o ż e żyć w demokracji, ale nie m u s i się na n i ą nawracać. Dziś słyszymy wiele kazań katolickich, k t ó r e powielają dyskursy telewizyjne: trzeba u m i e ć być grzecznym, u p r z e j m y m , nie być rasistą, być o t w a r t y m na innych, nastawiać u c h a na ich problemy. H u m a n i t a r y z m przejmuje niejako miłosierdzie chrześcijańskie, a h u m a n i t a r y ś c i p r e z e n t u j ą się jako w y d a n i e p o p r a w i o n e chrześcijan. To b a r d z o stara historia. Zaczęła się o n a od Felicite'a de L a m e n n a i s a w XIX wieku, a p o t e m k o n t y n u o w a l i ją George S a n d i Lew Tołstoj. Teraz m a m y cały prąd h u m a n i t a r n y , dominujący w organizacjach pozarządowych ( N G O ' s ) . Ich przedstawiciele twierdzą, iż wykonują r o b o t ę , której nie podejmuje się Kościół. P o n a d t o m a m y d o m n i e m a n ą świętość, świę tość demokracji. I k o n a m i t e g o n u r t u są tacy ludzie, jak ojciec Pierre czy sio stra E m m a n u e l l e , którzy pozostają, m o i m z d a n i e m , zwykłymi d e m a g o g a m i , JESIEŃ 2 0 0 5 167 ale mają o g r o m n e p o w o d z e n i e . Przedstawia się ich jako najdoskonalszą formę katolicyzmu, co wydaje mi się wręcz katastrofalne. Choć nie m o ż n a n e g o w a ć p o z y t y w n y c h stron ich działalności... A dialog m i ę d z y religijny? Dialog z i s l a m e m to żarty, bo islam nie interesuje się chrześcijaństwem, a poza t y m dialogi z o r g a n i z o w a n e są to z e s t a w i o n e m o n o l o g i , w których m u z u ł m a n i e robią swoją r o b o t ę , broniąc islamu, a chrześcijanie nie robią swojej w zamian, proponując katolicyzujące wersje Koranu, przyznając M a h o m e t o w i s t a t u t niemal proroczy, a Koranowi n i e m a l biblijny. W k a ż d y m razie n i e są t o prawdziwe dialogi, b o nie m a t a m w s p ó l n e g o p o s z u k i w a n i a prawdy. O t ó ż dialog, od czasów Platona, jest to w s p ó l n e p o s z u k i w a n i e prawdy, przy za łożeniu, że nasz przeciwnik też m o ż e m i e ć rację. Jeśli t e g o nie zakładamy, j e s t e ś m y skazani na kolejne m o n o l o g i . A e k u m e n i z m , stosunki z i n n y m i d e n o m i n a c j a m i c h r z e ś c i j a ń s t w a ? Jeśli chodzi o inne wyznania chrześcijańskie, to m a m zbyt m a ł o informacji, żeby m ó c zająć w tej sprawie stanowisko. Z n a m trochę przypadek rosyjski. Tutaj dialog jest zablokowany, bo prawosławie stało się oficjalną ideologią wła dzy. A Putin słucha się popów, którzy mają wpływ na Kreml. Papież Jan Paweł II nie zdołał przekroczyć tego m u r u . Nie sądzę też, aby to się u d a ł o Benedyktowi XVI. To zależy nie od niego, ale od Rosji. Rzecz wygląda o d m i e n n i e w wypad ku innych Kościołów prawosławnych: w Rumunii, A r m e n i i l u b na Ukrainie, gdzie związek między nacjonalizmem i religią jest p r a w d o p o d o b n i e słabszy. Z kolei między katolikami i p r o t e s t a n t a m i s t o s u n k i układają się rozmaicie, raz tak, raz inaczej, dobrze albo źle. Po pięciu wiekach zażartych walk pojawił się d o k u m e n t , świadczący o tym, iż zasada sołafide jest zasadą, k t ó r ą luteranie i ka tolicy zawsze akceptowali. Czyli pięć wieków n i e p o r o z u m i e ń na p r ó ż n o - tak jak z r o z u m i a ł e m ten d o k u m e n t - rzecz nieco dziwna. Między kalwinistami i katolikami - o d n o s z ę wrażenie - życzliwość stale postępuje. Jeśli chodzi o anglikanów sprawa jest bardziej skomplikowana. Z jednej strony są d o k u m e n t y akceptujące na przykład kult Matki Bożej, z drugiej zaś - u z n a n i e k a p ł a ń s t w a kobiet, a nawet ich biskupstwa, co zwiększa dystans do katolicyzmu. Dialog dla 16 FRONDA 37 samego tylko dialogu nie prowadzi do niczego. Dialog w p o s z u k i w a n i u jakie goś najmniejszego wspólnego m i a n o w n i k a też nic nie daje. Prawdziwy dialog to - p o w t ó r z ę - wspólne poszukiwanie prawdy i jej pogłębienie. Potrzebni są tu ludzie dobrej woli. Myślę, że znaleźć ich m o ż n a i p o ś r ó d katolików, i p o ś r ó d protestantów, a niekiedy też pośród prawosławnych. Nie w s p o m n i a ł Pan j e s z c z e o stosunkach z j u d a i z m e m . W tej kwestii chrześcijanie dokonali o g r o m n e g o dzieła. Pobudzili ich do tego nazajutrz po II wojnie światowej rozmaici bardzo wybitni Żydzi, jak wielki rabin Mordechai Kapłan albo Jules Isaac, którzy wyświadczyli t y m s a m y m przysługę nie tylko swojemu narodowi, lecz również c a ł e m u Kościołowi. Zwrócili oni uwagę Kościoła na jego b ł ę d n e nauczanie, jakie głosił o d n o ś n i e do judaizmu. I sądzę, że j e d n ą z najbardziej chwalebnych zasług J a n a Pawła II było o g r o m n e pogłębienie tej relacji, której kulminacja nastąpiła p o d Ścianą Płaczu. To jest z pewnością jedna z najpiękniejszych kart historii Kościoła o s t a t n i c h 50 lat. Ze strony żydów nie ma symetrii i nie należy jej oczekiwać. Wciąż przedsta wiają oni Kościołowi całą listę roszczeń, ale nie są gotowi do rozmyślania nad chrześcijaństwem. Chrześcijaństwo wciąż jeszcze ich nie interesuje. Werset z psalmu 2 3 : „Pan jest m o i m pasterzem, nie brak mi niczego" oznacza, że żydzi mają poczucie posiadania wszystkiego, czego im trzeba, i że chrześcijaństwo nic im nie przyniesie, bo mają na wszystko odpowiedź. Tak to w s u m i e wyglą da, a sytuacja ta się zaostrza z dwóch p o w o d ó w : s t a n u wojny w Izraelu oraz związanego z tym napięcia i rozgoryczenia z jednej strony, a z drugiej tego, co nazywam religią Shoah, która jest herezją j u d a i z m u . Albowiem religia śmierci, eskalująca coś w rodzaju kultu Oświęcimia, nie jest k u l t e m Boga żywego. N i e jest to, jak sądzę, zgodne ani z Biblią, ani z T a l m u d e m . W Polsce j e s t Pan z n a n y j a k o w y b i t n y sowietolog i a n a l i t y k s y s t e m ó w t o t a litarnych. Spośród c z y t e l n i k ó w pańskich książek i a r t y k u ł ó w c h y b a n i e w i e l u w i e , iż w młodości był Pan c z ł o n k i e m Francuskiej Partii K o m u n i s t y c z n e j . Co sprawiło, że z a a n g a ż o w a ł się Pan w t e n ruch i tę ideologię? To była s t u d e n c k a nierozwaga. M i a ł e m w t e d y 19 lat, a „klub k o m u n i s t y c z n y " był b a r d z o popularny. Kiedy się s p o s t r z e g ł e m , że z o s t a ł e m oszukany, bo JESIEŃ 2 0 0 5 169 znalazłem się w świecie k ł a m s t w a - a w 1956 roku, kiedy m i a ł e m 24 lata, to k ł a m s t w o z o s t a ł o z d e m a s k o w a n e - wówczas z e r w a ł e m z k o m u n i z m e m . Nie s z u k a ł e m zresztą w y m ó w e k . C h c i a ł e m zgłębić moje z a a n g a ż o w a n i e i to d o p r o w a d z i ł o m n i e do postawy zdecydowanie a n t y k o m u n i s t y c z n e j i a n t y s o wieckiej przez cały późniejszy okres aż do d n i a dzisiejszego. Będąc s t u d e n t e m k o m u n i s t ą , nigdy niczego nie n a p i s a ł e m , nie s p r a w o w a ł e m też żadnej władzy. Niemniej j e d n a k ci, którzy przez całe życie pozostawali t o w a r z y s z a m i drogi partii komunistycznej i którzy są n i m i jeszcze do dziś, starają się zawsze robić mi wyrzuty, że b y ł e m k o m u n i s t ą między 19. a 2 4 . r o k i e m życia. Podobno po komunizmie przyszedł u Pana czas na fascynację psychoanalizą? W t a m t y m okresie psychoanaliza była j e d y n y m r u c h e m i n t e l e k t u a l n y m , k t ó ry wymykał się m a r k s i s t o w s k i e m u s ł o ń c u . Była to n i e m a r k s i s t o w s k a porcja myśli francuskiej, dość ekscytująca, nowa, ciekawa. Ale t y m r a z e m p o t r z e b o 170 FRONDA 37 w a t e m nieco więcej czasu, by zdać sobie sprawę, że psychoanaliza to t a k ż e gnoza. Dlatego, iż jest to koncepcja, k t ó r a na wszystko znajduje o d p o w i e d ź , zdolna z i n t e r p r e t o w a ć n i e tylko każdą psyche, lecz r ó w n i e ż każdy u t w ó r lite racki, a n a w e t wydarzenia historyczne. Na szczęście jak d o t ą d nie sięgnęła po władzę. Chyba że indywidualnie, n a d pacjentami. To już jest coś. Ale będąc zaszczepionym przez moje doświadczenie k o m u n i z m u , p r z e s z e d ł e m przez psychoanalizę bez p o n o s z e n i a p o w a ż n y c h szkód. J a k i e stanowisko zajął Pan w o b e c w y d a r z e ń m a j a 1 9 6 8 roku? Z zawodu byłem specjalistą od k o m u n i z m u i Rosji, p o s i a d a ł e m więc w i e d z ę w t y m zakresie. W 1968 roku p r z e b y w a ł e m w USA i do Paryża w r ó c i ł e m właśnie w maju. Przyznam, że sytuacja wydała mi się niezwykle groźna: nie b r a ł e m na serio lewaków, bo widziałem, że największe bataliony to były bataliony k o m u n i s t ó w , że C G T 4 m o g ł a robić, co się jej żywnie s p o d o b a , że partia k o m u n i s t y c z n a była jedyną d o b r z e z o r g a n i z o w a n ą p a r t i ą we Francji i że p a ń s t w o waliło się s a m o przez się. Byłem t y m b a r d z o zaniepokojony. Będąc wówczas a s y s t e n t e m - w y k ł a d o w c ą w UEcole d e s H a u t e s E t u d e s , walczyłem, jak m o g ł e m , z s z a l e ń s t w e m majowym, a także w y s t ę p o w a ł e m przeciw tej części inteligencji francuskiej - n a d m i e ń m y , że większościowej - k t ó r a zu pełnie straciła głowę. W t e d y w ł a ś n i e p o z n a ł e m R a y m o n d a Arona, z k t ó r y m zacząłem współpracować. Ta w s p ó ł p r a c a p r z e r o d z i ł a się w przyjaźń, trwającą aż do jego śmierci. Czy miał Pan rację, o b a w i a j ą c się b a r d z i e j w 1 9 6 8 roku k o m u n i z m u niż lewactwa? I tak, i nie. Bo jeśli u d a ł o się u n i k n ą ć we Francji g r o ź n e g o kryzysu polityczne go p o d w ł a d z ą k o m u n i s t ó w , to dlatego, że między de G a u l l e ' e m a B r e ż n i e w e m istniał rodzaj tajnego u k ł a d u , wedle k t ó r e g o de Gaulle był a k c e p t o w a n y przez Związek Sowiecki z p o w o d u swojej polityki antyamerykańskiej, osobiście przeze m n i e głęboko p o t ę p i a n e j . I to w ł a ś n i e dzięki t e m u u k ł a d o w i k o m u n i ści n i e posunęli swoich zdobyczy poza p e w i e n p u n k t . Zwyciężyli n a t o m i a s t lewacy, których nie b r a ł e m na serio. JESIEŃ 2 0 0 5 171 J a k m o ż n a s c h a r a k t e r y z o w a ć t e n m a j o w y ruch polityczny? Sądzę, że jest to jakby wyjście zasady d e m o k r a t y c z n e j p o z a sferę polityki. W czasie rewolucji francuskiej demokracja w y p e ł n i ł a tę sferę. Ale i n n e sfery - obyczajów, m o r a l n o ś c i - pozostały na u b o c z u . M o r a l n o ś ć Julesa F e r r y ' e g o 5 to zeświecczone liceum jezuickie. Relacje h i e r a r c h i c z n e p o z o s t a ł y a b s o l u t n i e nietknięte czy to w szkole, czy w szpitalu, czy w m a ł ż e ń s t w i e i rodzinie. To był n a p r a w d ę świat chrześcijański, który trwał dalej, tylko z e w n ę t r z n i e w for mie zdechrystianizowanej. O t ó ż wybuch roszczeń d e m o k r a t y c z n y c h w 1968 roku, czyli p o s t u l a t ó w całkowitej równości s t a n ó w - bo, jak wykazał Alexis de Tocqueville, to jest p o d s t a w a demokracji - rozwiązał w ciągu kilku lat wszyst kie p o d s t a w o w e instytucje społeczne. Nie te dotyczące życia politycznego, ale społeczne. Szkoła, szpital, m a ł ż e ń s t w o , r o d z i n a - wszystko uległo z m i a n i e . Trzeba jeszcze podkreślić t o , że te w y d a r z e n i a nie zaczęły się tylko we Francji. Kiedy byłem w Berkeley, j e d e n z m o i c h profesorów, M a r t i n Malia, pokazał mi grupkę s t u d e n t ó w na Telegraph Avenue, p r z e d wejściem do m i a s t e c z k a uniwersyteckiego, i powiedział: „ O t o zaczyna się coś, co ogarnie cały świat". A było to w styczniu 1965 roku. O t ó ż r u c h t e n rzeczywiście rozpoczął się w Ameryce i ogarnął cały świat. Przekroczył n a w e t żelazną kurtynę, co było czymś z u p e ł n i e niezwykłym. Żelazna k u r t y n a p o z o s t a w a ł a n a d e r szczelna, ale fluidy roku 1968 d o t a r ł y aż do Pragi i Warszawy w s p o s ó b zaiste tajemni czy. Było to, jak sądzę, czymś n i e z m i e r n i e w a ż n y m . Zawsze byłem r u c h o w i m a j o w e m u zdecydowanie przeciwny. To w t e d y w ł a ś n i e założyliśmy p i s m o „ C o m m e n t a i r e " , k t ó r e jest j e d n y m z czołowych periodyków francuskich. Przez szereg lat kierował n i m R a y m o n d Aron, a obecnie jego r e d a k t o r e m jest Jean Claude Casanovą. Z k w a r t a l n i k i e m t y m stale współpracuję. J a k Pan w i d z i w y d a r z e n i a m a j o w e z dzisiejszej p e r s p e k t y w y ? W roku 1968 s t a r a ł e m się t e n r u c h z r o z u m i e ć . Od t a m t e j p o r y p o ś w i ę c i ł e m sporo czasu na refleksję n a d tym, co się w t e d y zaczęło. N a p i s a ł e m kilka ksią żek, które, co prawda, nie wiążą się b e z p o ś r e d n i o z f e n o m e n e m majowym, ale k t ó r e zrodziły się z refleksji n a d współczesnością. U w a ż a m , że r o k 1968 to data wielka w historii świata, k t ó r a zapoczątkowała znaczące procesy. Przypuszczam jednak, że wszystko zaczęło się wcześniej. Jest taki piękny film 72 FRONDA 3 7 kanadyjski z a t y t u ł o w a n y Inwazja barbarzyńców. W i d z i m y t a m wzruszającą sce nę z księdzem w z d e m o l o w a n y m kościele. Ksiądz stara się sprzedać o s t a t n i e figurki z gipsu antykwariuszce angielskiej i m ó w i : „Tak, to dziwne, w 1965 z u p e ł n i e niespodzianie wszystkie zakonnice zrzuciły habity, a wszyscy księża - sutanny, i Kościół kanadyjski przestał i s t n i e ć " . W d o d a t k u w t e d y po raz pierwszy zatrzymała się demografia. Zaczął spadać przyrost naturalny. A za t e m zjawisko to nie zaczęło się we Francji, a przynajmniej n i e tylko w niej. Również na Soborze W a t y k a ń s k i m II pojawiła się d r a m a t y c z n a kontestacja autorytetów. Rzec by m o ż n a , że to p i e r w o t n y r u c h rewolucji francuskiej, k t ó ry przebył n o w y e t a p . Kiedy k o m u n i z m runął, zostały po n i m tylko ruiny, on s a m nic nie z b u d o w a ł . A rewolucja francuska coś j e d n a k z b u d o w a ł a , a mia nowicie n o w o c z e s n ą demokrację i zasadę r ó w n o ś c i stanów. Póki to z o s t a w a ł o w sferze polityki, mieliśmy n o w o c z e s n e rządy jak we Francji i USA. P o t e m demokracja u p o w s z e c h n i ł a się w formie raz lepszej raz gorszej na t e r e n i e reszty E u r o p y i przekroczyła jej granice. Z a d o m o w i ł a się w Anglii czy Japonii, a więc krajach skądinąd b a r d z o arystokratycznych. Ale w roku 1968, za jed n y m z a m a c h e m i na skalę światową, d e m o k r a c j a wyszła p o z a sferę polityki. J e s t e ś m y teraz w e w n ą t r z tego p r o c e s u . Czy Kościół t a k ż e poddał się t e m u procesowi? Kościół jest hierarchią. W ł a d z a w n i m nie p o c h o d z i od l u d u , lecz - za p o ś r e d n i c t w e m hierarchii kościelnej - od Boga. Tymczasem na przykład demokracja w y m a g a całkowitego z r ó w n a n i a kobiety z mężczyzną. Przeczytałem kiedyś w „ I n t e r n a t i o n a l Herald T r i b u n e " krytykę Kościoła jako „całkowicie męskiej organizacji". Jest t o z u p e ł n a prawda, b o zasady demokracji 1968 roku p o s t u lują bezwzględne i całkowite z r ó w n a n i e o b u płci. I p o ł o ż e n i e nacisku na ot warcie k o b i e t o m d o s t ę p u do k a p ł a ń s t w a jest logiczne w d u c h u t a k pojętej de mokracji. W ś r ó d kobiet są więc już pastorzy, są rabini. W przyszłości Kościół m o ż e być oskarżany o dyskryminację s e k s u a l n ą przy z a t r u d n i e n i u . A j a k Pan ocenia pontyfikat J a n a P a w ł a II? To b a r d z o t r u d n e . Myślę o tym, co zrobił dla p o j e d n a n i a z Żydami, p o z a t y m o jego wysiłkach e k u m e n i c z n y c h - d a r e m n y c h n i e s t e t y w o b e c prawosławia. JESIEŃ 2 0 0 5 173 Myślę też o p o d t r z y m a n i u wiary katolickiej i katolickich obyczajów w chwili, kiedy Kościołowi groził rozpad. Podziwiałem b a r d z o Pawła VI, ale t r z e b a powiedzieć, że jego głos był słaby, nie dał się słyszeć. Głos J a n a Pawła II zagrzmiał od razu, słychać go było od j e d n e g o k r a ń c a świata do drugiego. Chcę zwrócić uwagę na p e w i e n gest J a n a Pawła II, rzadki u wielkich ludzi. Chodzi o m i a n o w a n i e kardynała J o s e p h a Ratzingera na s t a n o w i s k o prefekta Kongregacji N a u k i Wiary. U w a ż a m to za akt godnej p o d z i w u pokory. Papież, jak sądzę, zdawał sobie sprawę z tego, że kardynał Ratzinger i n t e l e k t u a l n i e go przewyższał. I Jan Paweł II powierzył w y b i t n e m u teologowi s t a n o w i s k o , na k t ó r y m t e n m ó g ł o d d a ć jak najwięcej u s ł u g Kościołowi. Niejeden wybrałby w tej sytuacji jakiegoś m i e r n o t ę , będąc przekonany, że jest s a m o w y s t a r c z a l n y i nie potrzebuje i n n e g o teologa niż on s a m . Ale nie, Jan Paweł II z g r o m a d z i ł wokół siebie ekipę z k a r d y n a ł e m R a t z i n g e r e m jako p r e f e k t e m od d o k t r y n y wiary i d o m i n i k a n i n e m , ojcem G e o r g e s e m C o t t i e r e m , jako t e o l o g i e m pa pieskim. W a r t o j e d n o c z e ś n i e zauważyć, iż J a n Paweł II był człowiekiem, który wyszedł nieco p o z a swoją funkcję. Nie wykonywał służby Piotrowej z należną tej pozycji s k r o m n o ś c i ą . Jego b a r d z o silna o s o b o w o ś ć przeważyła. P o r ó w n a ł b y m go z F r a n k l i n e m Rooseveltem, k t ó r e m u nie wystarczyło zwy kłe stanowisko p r e z y d e n t a S t a n ó w Zjednoczonych. Stał się on p o s t a c i ą na r o d o w ą i m i ę d z y n a r o d o w ą , z n a n ą w ł a ś n i e z p o w o d u swej silnej osobowości. Oczywiście, ma to swoje złe strony, a te, jak sądzę, d a d z ą o sobie znać po pew n y m czasie. Wydaje mi się, że d a ł e m tu szczerą o c e n ę t e g o pontyfikatu. No i ta d ł u g a agonia Papieża. W 1999 roku b y ł e m z a p r o s z o n y przez J a n a Pawła II na synod biskupów i j u ż w t e d y z n a l a z ł e m go w b a r d z o n i e d o b r y m s t a n i e . Ale nie m a n a t o rady. W s p ó ł c z e s n a medycyna u r z ą d z a n a m n i e z m i e r n i e o k r u t n ą starość. Może się to p o w t ó r z y ć z B e n e d y k t e m XVI, k t ó r y jest w p o d e s z ł y m wieku i który nie ma już tylu sił jak wtedy, kiedy p r a c o w a ł z J a n e m P a w ł e m II. W z y w a m wszystkie n a r o d y chrześcijańskie do m o d l i t w y w jego intencji. Słyszy się c z a s a m i , n a w e t w Polsce, że w y b ó r J a n a P a w ł a II był o p e r a c j ą czysto polityczną: d e c y z j a z a p a d ł a n a n a j w y ż s z y m szczeblu n a Zachodzie, aby zdestabilizować obóz sowiecki i doprowadzić do likwidacji m u r u berliń skiego. Co Pan o t y m myśli? To są bajeczki. To n i e ma nic w s p ó l n e g o z rzeczywistością. Wybór J a n a Pawła II 174 FRONDA 37 był z b a w i e n n y m refleksem Kościoła. M i a n o w a n i e Polaka P a p i e ż e m t r z e b a uznać za akt wielkiej wagi. Nie w i e m n a w e t , czy święte k o l e g i u m n a p r a w d ę zdało sobie z t e g o w t e d y sprawę. Kościół jest słaby politycznie. Analizy p o lityczne udają mu się rzadko. Dokonuje ich czasem, ale n i e u d o l n i e . Wybrał kardynała Karola Wojtyłę, zważywszy na jego wyjątkowe walory. To wszystko. A Kościół uprawiał wówczas raczej ostpolitik. Nie miał więc najmniejszego zamiaru obalać r e ż i m u sowieckiego, p o d o b n i e jak p a ń s t w a z a c h o d n i e . J a k m a ł o który z F r a n c u z ó w z n a Pan Rosję, a j e d n a k nie u l e g a Pan po w s z e c h n e j w Pańskim k r a j u rusofilii. S k ą d się bierze u Pańskich r o d a k ó w t a k i e zauroczenie Rosją? To stara historia. Należy j e d n a k o d r ó ż n i a ć rusofilię p r a w i c o w ą od lewicowej. Rusofilia lewicowa czerpie dla siebie legitymację z u s t a w i e n i a na tej samej linii rewolucji październikowej i rewolucji francuskiej. Dokonali t e g o tacy historycy, jak Albert M a t h i e z . Twierdził on, że rewolucja rosyjska zastosowa ła zasady K o n w e n t u . Z kolei rusofilia p r a w i c o w a to córa a n t y a m e r y k a n i z m u i a n t y g e r m a n i z m u , to realizacja marzenia, k t ó r a n a s t ą p i ł a w chwili p r z y m i e r z a francusko-rosyjskiego, czyli tzw. „aliansu od t y ł u " w y m i e r z o n e g o w Niemcy. Był on, m o i m z d a n i e m , katastrofalny, chociaż pozwolił się o d r o d z i ć Polsce w roku 1918. D o p r o w a d z i ł do wojny, a p o t e m do b o l s z e w i z m u i wielu i n n y c h rzeczy. U w a ż a m , że to p r z y m i e r z e francusko-rosyjskie było p o m y ł k ą . Ale m a r z e n i e p r z e t r w a ł o : u de Gaulle'a w „aliansie od t y ł u " przeciwko N i e m c o m , p o t e m w „aliansie od t y ł u " przeciwko S t a n o m Z j e d n o c z o n y m . Francja, k t ó r a sprzymierza się z Rosją, aby p o k o n a ć Stany Z j e d n o c z o n e - o t o ź r ó d ł o p r o s o wietyzmu prawicy. Jest tu jeszcze p e w n a różnica, ta mianowicie, że lewica uwierzyła, iż istnieje rzeczywiście w ZSRS n o w e s p o ł e c z e ń s t w o , a socjalizm spełnił ideały rewolucji francuskiej. N a t o m i a s t prawica, przeciwnie, negowa ła różnicę między Rosją bolszewicką a Rosją carską. De Gaulle n i e używał t e r m i n u ZSRS tylko Rosja, tak jakby chciał powiedzieć, że n a r ó d rosyjski dą żył stale do tych samych celów, co również, w e d ł u g m n i e , było b ł ę d e m . Czyli obie strony się myliły. Osobiście w m o i c h k a m p a n i a c h antysowieckich czy pracach na t e n t e m a t m i a ł e m o wiele więcej k ł o p o t ó w z prawicą niż z lewicą. U s i ł o w a ł e m b o w i e m ukazać decydującą rolę ideologii, na co prawica była z u p e ł n i e nieczuła. JESIEŃ 2 0 0 5 175 Skąd się bierze u zachodnich elit t a k a w i a r a w d e m o k r a t y c z n e intencje ko lejnych gospodarzy K r e m l a ? Czy p o d z i e l a Pan tę w i a r ę w szczerego d e m o kratę Putina i - szerzej - w możliwość z d e m o k r a t y z o w a n i a Rosji? To się zaczęło nie we Francji. Francja w jakiejś m i e r z e była j e d n y m z krajów zachodnich najbardziej opornych wobec zachwytów nad Gorbaczowem. Niemcy, Włochy, Anglia, USA n i e m a l od razu obdarzyły go zaufaniem. Francja mu nie ufała, bo jej elita d z i e n n i k a r s k a stała się antystalinowska, a n t y k o m u n i styczna czy lewacko-antykomunistyczna: n a s z a r o b o t a w n a s z y m ś r o d o w i s k u przyniosła p e w n e owoce. A więc Francja nie p o p a d ł a w Gorbilatrię. Tak s a m o później nie p o p a d ł a w Putinolatrię, z wyjątkiem prawicy. Proszę spojrzeć na prasę francuską, k t ó r a jest na ogół lewicowa - „Liberation", „Le M o n d e " - t o , co pisze o n a o Rosji i Putinie, jest bez z a r z u t u , jest o wiele lepsze od tego, co pisze prasa angielska, amerykańska, n i e m i e c k a i w ł o s k a . Prasa francuska jest b a r d z o a n t y p u t i n o w s k a . To raczej na prawicy u t r z y m u j ą się jeszcze stare m a r z e n i a gaullistowskie, k t ó r e w s p o s ó b ś m i e s z n y przejął Chirac. Jeśli chodzi o Putina, nigdy nie m i a ł e m najmniejszych z ł u d z e ń co do niego. O d d a l i ł e m się w t y m m n i e m a n i u od m o i c h m i s t r z ó w amerykańskich, od Malii, k t ó r y twierdził, że Rosja po u w o l n i e n i u się od k o m u n i z m u pójdzie d r o g ą polską. Ja sądziłem, że nie. Ponieważ Polska leży w E u r o p i e . J e s t to kraniec Europy, ale j e d n a k Europa. Rosja to co i n n e g o . Polacy w i e d z ą o t y m dobrze, nie m u s z ę tego Panu tłumaczyć, czuje Pan to na p e w n o dogłębnie, aż do szpiku kości. Wie Pan doskonale, że kiedy się przejeżdża granicę w Brześciu, to jest to j u ż inny świat. A z a t e m u w a ż a Pan, że d e m o k r a t y z a c j a Rosji pozostaje p r o j e k t e m na wieczność? O n a tej drogi jeszcze nie obrała. Ale nie m o ż n a t e g o wykluczać w n i e s k o ń c z o ność. Niech Pan spojrzy na t o , co się s t a ł o na U k r a i n i e . N i e było t a m o wiele lepiej niż w Rosji, a j e d n a k zrodził się t e n nadzwyczajny r u c h w s p o m a g a n y przez Polskę i Litwę, k t ó r e odegrały niezwykle p o z y t y w n ą rolę, zwłaszcza w przekonywaniu Amerykanów. To j e d n a z najpiękniejszych historii ostat nich lat g o d n a wielkiego p o d z i w u . To najlepsza rzecz, jakiej d o k o n a ł a Polska 176 FRONDA 37 od dawna, od czasów Piłsudskiego. N i e m o ż n a całkowicie wykluczyć, że to się kiedyś wydarzy w Rosji. W chwili obecnej w s z y s t k o blokuje p r a w o s ł a w i e , k t ó r e stało się kośćcem nacjonalizmu. N i e z n o s i o n o Z a c h o d u i wszystkiego, co się z n i m łączy. Przyczyną tej blokady pozostaje także s a m r e ż i m rosyjski, który nie jest już d y k t a t u r ą ideologiczną, lecz p o s i a d a ciągle s t r u k t u r ę w ł a d z y sowieckiej w stylu Breżniewa, z tą różnicą, że w ł a d z ę sprawuje n i e partia, ale KGB. Nie jest to d u ż y p o s t ę p , n a t o m i a s t s t a n o w i to p r z e s z k o d ę w rozwoju s p o ł e c z e ń s t w a obywatelskiego. Rosja p o s i a d a o b e c n i e g o s p o d a r k ę kraju za cofanego. N i e wierzę w jej rozwój ekonomiczny. U t r z y m u j e się o n a z zysków, jakie przynosi nafta i gaz. Poza t y m sprzedaje rzadkie m e t a l e . I to wszystko. Na rynku paryskim widać tylko j e d e n w y r ó b rosyjski: o d w i e c z n e m a t r i o s z k i . Nie wiem, czy jest ich więcej na rynku p o l s k i m . N i e sądzę. A t y m c z a s e m wi dać wszędzie zalew niezliczonych w y r o b ó w chińskich. Czy myśli Pan, że Rosja m o ż e stać się z n o w u w przyszłości g r o ź b ą d l a Zacho du, tak j a k to było do n i e d a w n a ? Rosja to papierowy tygrys. Myślę, że jest krajem p r z e g r a n y m . Pierwsza w o j n a światowa zakończyła się śmiercią trzech krajów. Francja się w y k r w a w i ł a i nie potrafiła się już p o d n i e ś ć . N i e m c y podjęły d r u g ą p r ó b ę podźwignięcia się i zo stały dramatycznie z m i a ż d ż o n e . Przy okazji w y z n a m , że j e s t e m e u r o p e j s k i m patriotą. I c z e k a m z niecierpliwością na o d r o d z e n i e się wielkich N i e m i e c - kraju uczonych, poetów, pisarzy, filozofów, k o m p o z y t o r ó w itd. Trzeci kraj, który został uśmiercony, to Rosja. A Rosja była w t e d y w p e ł n y m rozkwicie, a b s o l u t n i e gigantycznym w każdej dziedzinie: e k o n o m i c z n e j , artystycznej, literackiej itd. To wszystko z o s t a ł o zabite. Rosja n i e jest dzisiaj bardziej z a l u d n i o n a niż w roku 1914. Jej demografia pozostaje w stanie katastrofal nym. S p o ł e c z e ń s t w o jest częściowo o g ł u p i o n e , n i e z n a swojej przeszłości, znajduje się w rękach władzy, na której nadużycia n i e potrafi reagować. Ten kraj zdaje mi się na długo, na b a r d z o d ł u g o przegrany. N i e sądzę, by u d a ł o się Rosji w niedalekiej przyszłości podźwignąć, zwłaszcza dlatego, iż jej elity żywią b e z s e n s o w n e m a r z e n i a o o d b u d o w i e p r z e s t r z e n i i m p e r i u m sowieckie go. Rosja p o n i o s ł a porażkę na Ukrainie, w krajach bałtyckich, na Kaukazie, p o n o s i ją w ł a ś n i e w centralnej Azji. No cóż, ta klęska to najlepsza rzecz, jaka się m o g ł a Rosji przydarzyć. N i e o d c z u w a m najmniejszej nienawiści do t e g o JESIEŃ 2 0 0 5 kraju, chcę n a t o m i a s t , aby stał się normalny. A stanie się taki, jeśli wyrzeknie się swych m a r z e ń imperialnych, sekciarskiego nacjonalizmu, zalewu religii przez nacjonalizm, co sprawia, że nie w i a d o m o już, w k t ó r ą s t r o n ę w z n o s i się kadzidło p r a w o s ł a w n e : ku Rosji czy ku Bogu. To b a r d z o s m u t n e . Uważają m n i e za rusofoba. A to dlatego, że nie chcę wierzyć w k ł a m s t w a , k t ó r e Rosja opowiada o sobie, i wściekam się na tych na Z a c h o d z i e , którzy w nie wierzą. J a k Pan o c e n i a d o ś w i a d c z e n i e Solidarności n a tle historii X X w i e k u ? Spierał się Pan w tej kwestii z A d a m e m M i c h n i k i e m . K o m u przyszłość p r z y z n a ł a słuszność? Polemizowałem z Michnikiem w okresie obrad okrągłego stołu. Uważałem - było w tym ryzyko - i uważam nadal, że Polska mogła osiągnąć więcej. Twierdziłem, że Rosja była już wtedy słabsza, niż myślano. Z a t e m sądzę, że lepiej by było dla Polski odsunąć od gry politycznej dawny aparat władzy komunistycznej. Wciąż 7 FRONDA 3 7 jestem o tym przekonany, bo p o n o w n e podniesienie się aparatu komunistyczne go, już bez ideologii, ale doświadczonego w zdobywaniu władzy i spokojnym jej piastowaniu, stało się źródłem kłopotów dla Polski. Odpowiedzialność za to spa da częściowo na Kościół. Pamiętam, jaka była postawa Prymasa Józefa Glempa. To właśnie przy tej okazji polemizowałem z Michnikiem. Ale może w t e d y nie było wyjścia? Komuniści zgodzili się na oddanie władzy, a przynajmniej podzielenie się nią, pod w a r u n k i e m że nie nikt ich nie ruszy. To był polski deal. Sądzę, że t e n deal był za b a r d z o respektowany. Przez całe pokolenia Polska cierpiała z winy tych ludzi. I w s a m y m sercu o d r o d z e nia polskiej demokracji zalęgła się niesprawiedliwość. To nie jest d o b r e . P r o p o n o w a ł e m czystkę, taką, jaką zrobił de Gaulle we Francji w 1945 roku. Sporo było wyroków śmierci, jakieś cztery do pięciu tysięcy egzekucji sądo wych. Poza tym w p r o w a d z o n o karę n a z y w a n ą „ h a ń b ą n a r o d o w ą " , k t ó r a r u g o wała i unieszkodliwiała środowiska kolaboranckie. Uczyniwszy t o , de Gaulle ogłosił po kilku latach a m n e s t i ę . To w ł a ś n i e t r z e b a było zrobić w Polsce. Ukarać p e w n ą liczbę wysokich funkcjonariuszy - oczywiście n i e tak, aby spadły głowy - a po p e w n y m czasie, kiedy ta g r u p a polityczna zostałaby definitywnie o d s u n i ę t a od władzy, ogłosić a m n e s t i ę . We Francji ci, którzy kolaborowali z N i e m c a m i , nie wrócili już do rządów. Na t y m się skończyło. Zostali m o ż e n a w e t wykluczeni w s p o s ó b zbyt surowy. S a m u e l Huntington p o s t a w i ł w poprzedniej d e k a d z i e t e z ę o n a d c h o d z ą c y m konflikcie m i ę d z y c y w i l i z a c j a m i . Czy z g a d z a się Pan z tą t e z ą ? Czy to b ę d z i e p o d s t a w o w y konflikt XXI w i e k u ? Jak się wyraził prezydent Chirac, przepowiadać jest t r u d n o , zwłaszcza przy szłość. Ale te bloki cywilizacyjne, o których m ó w i ł H u n t i n g t o n , to rzecz oczy wista. Można by się z n i m spierać co do opisu tych bloków. Na przykład kiedy odróżnia blok Ameryki Łacińskiej od bloku europejskiego i p ó ł n o c n o a m e r y k a ń skiego. To rzecz dyskusji. Ja zawsze uważałem, że Ameryka Łacińska jest ka wałkiem Europy, nieco p o s t r z ę p i o n y m być m o ż e , ale j e d n a k Europy. I być m o ż e bardziej Europy niż cywilizacja północnoamerykańska, która pozostaje czymś bardziej odległym od Europy niż Ameryka Łacińska. M o ż n a w każdym razie JESIEŃ 2 0 0 5 spierać się co do granic tych bloków, ale nie co do ich istnienia. H u n t i n g t o n nie jest pierwszym, który się t y m zajął. W latach 20. Oswald Spengler także m ó w i ł o blokach cywilizacyjnych. Czy te bloki wejdą w konflikt, tego nie wiemy. To, co się dzieje obecnie, to p o w a ż n e skurczenie się bloku cywilizacji europejskiej, która straciła swoją siłę po wojnie 1914-1918. Pierwsza wojna światowa wy znacza schyłek Europy, wyjątkowo głęboki, gdy chodzi o m a s y w centralny tego kontynentu, czyli Francję, Niemcy, Włochy. Być m o ż e gdzie indziej, w innych krajach, jak Polska i Hiszpania, jest na odwrót. Kraje te wzrosły w siłę i zaznały rozwoju, którego się nie spodziewały. W wypadku Polski jest to oczywiste. Jeśli chodzi o strefę krajów bałkańskich i bałtyckich, jest całkiem możliwe, że kraje te zaznają odrodzenia. Ale, ogólnie rzecz biorąc, E u r o p a straciła na rozpędzie, przede wszystkim jeśli chodzi o m o c swego panowania, bo nie dominuje już nad niczym. Jej siła militarna jest prawie żadna, jej sytuacja demograficzna - katastrofalna. N a w e t w krajach, k t ó r e na n o w o odzyskały siłę, niepodległość, niezależność, jak Polska, sytuacja wygląda dramatycznie. Jeśli chodzi o twór czość artystyczną, intelektualną, naukową, E u r o p a jest nieskończenie mniej błyskotliwa, niż była w 1914 roku, kiedy w tej dziedzinie należało do Starego Kontynentu 99 proc. twórczości światowej. Teraz jest tego około 20 proc. Na czoło wysunęły się Ameryka i Japonia. Chiny i Indie weszły na tę s a m ą drogę. Jeśli zważyć, że E u r o p a znajduje się na granicy ze ś w i a t e m m u z u ł m a ń s k i m , który pod względem demograficznym zaznaje od 100 lat niebywałego rozwoju, to m a m y tu - to fakt - strefę e w e n t u a l n e g o konfliktu. Podobnie, jeśli chodzi o Chiny. Są one w trakcie rewizji niesprawiedliwych traktatów, k t ó r e je ograbiły z ich terytoriów. Oczekuję dnia - jest on już zaplanowany - kiedy Chiny powie dzą Rosji: „Oddajcie n a m część Syberii, k t ó r ą zrabowaliście n a m w XIX wieku". Tych wydarzeń należy się spodziewać. I zdarzają się o n e między p a ń s t w a m i , a nie między blokami cywilizacyjnymi. Ś w i a t dzisiejszy z a c z y n a żyć w cieniu Chin, które r o s n ą b e z p r z e r w y . Czy sądzi Pan, że mogłyby o n e stać się r z e c z y w i s t ą g r o ź b ą d l a Z a c h o d u i Rosji? Czy z g a d z a się Pan z S a m u e l e m Huntingtonem, k t ó r y p r z e w i d u j e n a w e t możliwość aliansu m i ę d z y C h i n a m i a k r a j a m i a r a b s k i m i ? To czysta spekulacja. W C h i n a c h w i d z i m y obecnie w z r o s t gospodarczy, jakie go nie było nigdy w historii świata. Mój przyjaciel e k o n o m i s t a powiedział mi, 180 FRONDA 37 że ani USA w czasach Rockefellera, ani J a p o n i a po II wojnie światowej nie miały takiego wskaźnika w z r o s t u . C h i n y mają liczbę ludności r ó w n ą Europie, Ameryce Północnej i Ameryce Południowej r a z e m w z i ę t y m . W z r o s t o w i go s p o d a r c z e m u o d p o w i a d a przyrost demograficzny, z k t ó r y m C h i n y b ę d ą m i a ł y kłopoty. To jest niebezpieczne, ale nie ma na to rady. Te n i e b e z p i e c z e ń s t w a m o g ą d o t k n ą ć Chiny głęboko i m o g ą je z a ł a m a ć . Poza t y m kraj t e n nie roz wiązał swoich p r o b l e m ó w politycznych. Prawowitość s y s t e m u chińskiego nie jest p e ł n a . Pojawia się w t y m kraju także w i d n o k r ą g demokratyczny. C h i n y twierdzą, że on im nie odpowiada, niemniej j e d n a k on istnieje. Dodajmy do tego niestabilność gospodarczą, biedę na wsiach, olbrzymie bezrobocie, kru chość banków, korupcję. Są to p o w a ż n e sprzeczności. Tendencje do r e p r e z e n tacji demokratycznej rozbijają się o s y s t e m k o m u n i s t y c z n y ciągle jeszcze t a m funkcjonujący. Policja polityczna, obozy koncentracyjne, liczne i p o s p i e s z n e wyroki śmierci, wszystko to r a z e m jest dość k r u c h e . Cóż m o ż n a jeszcze na ten t e m a t powiedzieć? P r o b l e m e m C h i n pozostaje także odzyskanie Tajwanu. To jest główny p r o b l e m ich polityki zagranicznej. Usiłują odzyskać tę w y s p ę na sposób chiński, czyli, jak k t o woli, w e d ł u g reguł gry go i z a r a z e m p o przez pogróżki w o j e n n e . Możliwe, że im się to u d a . C h o ć stacjonuje t a m VII flota amerykańska, k t ó r a strzeże Tajwanu, i Bóg wie, co się m o ż e zdarzyć. Jednocześnie gdybym był Rosjaninem, b a ł b y m się. P a m i ę t a m , jak w r a c a ł e m s a m o l o t e m z Korei. Lecieliśmy n a d Syberią. Syberia z o k n a s a m o l o t u jest przerażająca! N i e ma t a m nic, d o s ł o w n i e nic. Ani jednej drogi, ani j e d n e g o d o m u , i tak całymi g o d z i n a m i ! O b o k t e g o C h i n y to j e d e n wielki ogród! Rejon między Bajkałem i Pacyfikiem, wielki jak dwie trzecie S t a n ó w Zjednoczonych, zamieszkuje około pięciu m i l i o n ó w ludzi, w tym niewielu Rosjan. C h i n y nie uwzględniły jeszcze Rosji w s w o i m k a l e n d a r z u p r o b l e m ó w do rozwiązania, przynajmniej w k r ó t k i m t e r m i n i e . Potrzebują na razie dobrych s t o s u n k ó w z Rosją, potrzebują jej nafty, gazu, s u r o w c ó w itd. Są to s t o s u n k i - powiedz my, że n a w e t p a r t n e r s t w o - dość n a p i ę t e , ale w ż a d n y m razie nie wrogie. Chiny posiadają armię, ale bez większego znaczenia. Są cierpliwi. Z b u d u j ą ją wtedy, kiedy s t a n ą się krajem rozwiniętym. Mają rację. O b e c n i e nie oba wiają się niczego. Rosja była dla nich groźbą. Teraz nie m u s z ą się jej bać, a z a t e m nie potrzebują armii, wystarczy im j ą d r o armii n o w o c z e s n e j . N i e ma jeszcze s a m o l o t ó w k o n s t r u o w a n y c h w C h i n a c h . Nie należy przeceniać potęgi C h i n . JESIEŃ 2 0 0 5 181 W t a k i m razie być m o ż e na p ł a s z c z y ź n i e e k o n o m i c z n e j Chiny z a l e j ą Z a c h ó d , a n a w e t cały ś w i a t s w o i m i t a n i m i w y r o b a m i ? To niekoniecznie m u s i być złe. To jest przecież o g r o m n y r y n e k dla krajów zachodnich. High tech nie z a i n s t a l o w a ł a się jeszcze w C h i n a c h , chociaż p r o d u kują o n e milion d y p l o m ó w rocznie. Od 1949 do 1978 C h i n y niszczyły s a m e siebie. Unicestwiły swoje elity, szkoły, uniwersytety, u n i c e s t w i ł y s a m e sie bie. I to całkowicie. Straciły w „skoku n a p r z ó d " 30 m i n ludzi, którzy zginęli z głodu, a w rewolucji kulturalnej utraciły elity. Ale takie s z a l e ń s t w o m o ż e powrócić. N i e m o ż n a się u c h r o n i ć o d e p i d e m i i psychicznych. N a w e t w e Francji. C h i n y mają za sobą zaledwie 25 lat rozwoju. To, co d o t ą d zrobiły, jest nadzwyczajne. Jest to n a r ó d inteligentny, który u m i e pracować, lubi życie, la bona vita, d o b r ą k u c h n i ę i grę. Chińczycy mają w d o d a t k u w r o d z o n y zmysł r e s p e k t o w a n i a umów, k t ó r e g o brakuje Rosjanom. A r z e t e l n o ś ć przy u m o wach jest n i e z b ę d n a w n o w o c z e s n e j e k o n o m i i . Poza t y m C h i n y posiadają o g r o m n ą przewagę ze względu na swoją diasporę, k t ó r a pozostaje dla n i c h szkołą: H o n g k o n g , Singapur, Indonezja, Ameryka, E u r o p a - Chińczycy są wszędzie. Rosja nie ma tego a w a n t a ż u . Od p e w n e g o czasu notuje się w Chinach c i e k a w e z j a w i s k o , m i a n o w i c i e m a s o w e n a w r ó c e n i a na chrześcijaństwo. Czy sądzi Pan, że Chiny m o g ą stać się kiedyś k r a j e m chrześcijańskim, z w a ż y w s z y n a ich t r a d y c j e konfucjańskie? Chińczycy m ó w i ą , że Konfucjusz o t w o r z y ł drogę, k t ó r ą Chrystus urzeczy wistnił. Nie w i e m . Jak d o t ą d kraj t e n zawsze w c h ł a n i a ł i chińszczył religie, k t ó r e zapuszczały t a m korzenie: schińszczył b u d d y z m , odrzucił chrześcijaństwo, bo nie m ó g ł go schińszczyć. J e d n a k t r z e b a byłoby wiedzieć, czy Chińczycy n a p r a w d ę nawracają się na katolicyzm, czy też są to sekty b a p t y s t ó w i zie lonoświątkowców, k t ó r e ich werbują. Sekty te są o wiele bardziej z u c h w a ł e , aktywne i p e ł n e e n t u z j a z m u niż Kościół katolicki, który paraliżują s k r u p u ł y względem nienaruszalności k u l t u r y chińskiej. G r u p y te atakują z p o w o d z e n i e m n a w e t islam w Maghrebie, podczas gdy nasi biskupi m a r z ą tylko o ulep szeniu t e k s t u Koranu. To, co lubię u Chińczyków, to ich m a t e r i a l i z m . Daje on im siłę i c n o t ę . Mają też b a r d z o sceptyczne n a s t a w i e n i e do świata. 2 FRONDA 3 7 W i d z i a ł e m w ł a ś n i e w t e l e w i z j i d o k u m e n t , w k t ó r y m C h i ń c z y c y m ó w i l i , że d u s z ą się w s w o i m k r a j u m i ę d z y d w o m a m a t e r i a l i z m a m i : k o m u n i s t y c z n y m i kapitalistycznym. Materializm k o m u n i s t ó w nie byt m a t e r i a l i z m e m o tyle, o ile niszczy! w s z e l k ą m a t e r i ę , zwłaszcza m a t e r i ę p o d s t a w o w ą , k t ó r a p o z w a l a żyć. Prawdziwi m a terialiści cieszą się, że m o g ą się wzbogacić i żyć w d o s t a t k u . N i e u m i a ł b y m im t e g o wyrzucać. K i m d l a P a n a j e s t J e z u s Chrystus w ś w i e t l e Pańskiej ścieżki ż y c i o w e j ? Jezus C h r y s t u s jest dla m n i e tym, o k t ó r y m m ó w i Credo Kościoła. N i e m a m na t e n t e m a t opinii oryginalnej i nie zależy mi na niej. ROZMAWIAŁ: KRZYSZTOF JEŻEWSKI PRZYPISY 1 Herezja głosząca bledną naukę o lasce; zapoczątkował ją Pelagiusz (ok. 400), mnich z Brytanii lub Irlandii, który - najpierw w Rzymie, a później w północnej Afryce - uczył, że ludzie mogą osiągnąć zbawienie dzięki swoim wytrwałym wysiłkom. Grzech pierworodny sprowadził on w najlepszym razie do złego przykładu danego nam przez Adama; ten zły przykład nie wyrzą dził żadnej wewnętrznej szkody potomkom Adama, a przede wszystkim pozostawił nietknięte naturalne używanie wolnej woli. Sprowadzając laskę do dobrego przykładu danego nam przez Chrystusa, Pelagiusz zachęcał do prowadzenia ściśle ascetycznego sposobu życia i popierał ko nieczność istnienia Kościoła dla moralnej elity. Za: Gerald 0'Collins SJ, Edward G. Farrugia SJ, 2 Louis Massignon (1883-1962), orientalista, znawca problematyki islamu. Leksykon pojęć teologicznych i kościelnych, Wydawnictwo WAM, Kraków 2002. 3 Łac. - przygotowanie Ewangelii. 4 Francuska centrala związkowa. Premier Francji w latach 1883-1885. 5 Alexis de Tocqueville, najbardziej przenikliwy badacz ustroju Ameryki, uważał religię za jej pierwszą in stytucję polityczną. Pisał: „Związek wiary i wolności, związek teologii i filozofii politycznej, stanowi jeden z najbardziej znamiennych aspektów amerykańskiej kultury. Pojęcia tworzące podstawy języka wolności, inspirujące republikańską ideologię, mają bardzo wy raźne odniesienia teologiczne". T O M A S Z M E R T A W potocznej opinii Stany Zjednoczone są p a ń s t w e m stworzonym ex nihilo, uwień czoną sukcesem realizacją teoretycznego projektu. Idąc za radą oświeceniowych filozofów, Ojcowie Założyciele założyli n o w e państwo, zawierając u m o w ę spo łeczną, zapowiedzianą w Deklaracji Niepodległości, a wyrażoną w uchwalonej w Filadelfii konstytucji. U m o w a wolnych obywateli stała się źródłem nowoczes nego, republikańskiego ustroju, źródłem prawa i obywatelskich swobód. To, co czytelnicy Hobbesa czy Locke'a brali jedynie (nota bene zgodnie z intencjami autorów) za filozoficzną konstrukcję mającą wyjaśnić, jaka jest natura władzy 184 FRONDA 37 politycznej, jakie wiążą się z nią zobowiązania i dlaczego obywatele winni są jej posłuszeństwo, okazało się czymś znacznie istotniejszym: recepturą na skonstru owanie nowej wspólnoty politycznej. Ten sposób interpretacji amerykańskiej tradycji budzi jednak p e w n e wątpli wości, jako że wcale nie ułatwia odpowiedzi na szereg ważnych pytań. Przede wszystkim nie pozwala dostrzec różnicy pomiędzy dwiema rewolucjami - ame rykańską i francuską. Jak to się bowiem stało, że aprioryczny racjonalizm francu skich rewolucjonistów, który stał się przedmiotem płomiennej krytyki E d m u n d a Burke'a, tak szybko zwiódł ich na krwawe manowce, podczas gdy racjonalizm Ojców Założycieli otworzył drogę do powstania najpotężniejszej republiki czasów nowożytnych? Czy rzeczywiście możemy poprzestać na odpowiedzi, która fran cuskiemu radykalizmowi przeciwstawia amerykańską roztropność albo sugeruje wyższe kwalifikacje umysłowe myślicieli Nowego Świata? Trudno też przyznać pełną rację Hannah Arendt, wedle której francuskich rewolucjonistów zgubiła nade wszystko wola rozwiązania kwestii socjalnej z pomocą politycznych środków - w odróżnieniu od nich praktyczni Amerykanie rozumieli, że polityka musi się ograniczyć do tego, co polityczne, i poprzestali na ustanowieniu nowego porządku wolności. Wątpić też chyba należy, że dramatyczne różnice pomiędzy francuską i amerykańską drogą powstały wskutek terminowania polityków u innych filozo ficznych mędrców. Nie jest bowiem tak, że francuskim rewolucjonistom patrono wał jedynie Rousseau, a amerykańskim Locke (nawet gdyby tak zresztą było, to prawdę powiedziawszy uznanie wpływu Rousseau za zawsze zgubny, a wpływu Locke'a za błogosławiony ma się nijak do złożoności ich koncepcji) - w istocie rzeczy i jedni, i drudzy odwoływali się często do tych samych idei i lektur. Tego rodzaju stereotypowe sądy warto kwestionować, ale wtedy jedynie, gdy nie chce się ich zastąpić innymi, równie jednostronnymi. Problem z przywoływaną tutaj stereotypową wizją nie polega przecież na tym, że jest ona nieprawdziwa, ale że jest niewystarczająca, bo niepełna. Amerykańska konstrukcja ustrojowa ma bardziej złożony charakter, a istotną rolę oprócz koncepcji umowy społecznej, naturalnych uprawnień jednostki i szeregu innych idei oświeceniowych odegrały w jej powstaniu także różnego rodzaju czynniki przednowoczesne. Można chyba zaryzykować tezę, że to właśnie ta niejednorodność i nieprzystawalność idei, jakie znalazły swoje odbi cie w akcie założycielskim, do dziś dnia powoduje, że Stany Zjednoczone pozostają państwem wyjątkowym, w małym stopniu poddającym się logice dziejowych praw i konieczności, jakich obowiązywanie ogłasza się co jakiś czas w Europie. JESIEŃ 2 0 0 5 1g5 Różnice pomiędzy Europą i Ameryką stały się w ostatnich latach szczegól nie wyraźne. Stany Zjednoczone są nie tylko p a ń s t w e m potężnym, zdolnym do przeprowadzenia odważnych projektów (także militarnych), p a ń s t w e m gorą cego patriotyzmu i niezwykłej syntezy indywidualnej wolności i prawa różnych wspólnot do samorządzenia, lecz także takim, które wciąż swoją retorykę poli tyczną wspiera na fundamencie moralnych wartości. Przeciwnicy „światowego policjanta" widzą w tym jedynie d o w ó d wyjątkowej hipokryzji, nie wydaje się jednak, by zawsze mieli rację (choć z a p e w n e niekiedy ją miewają). Leo Strauss tłumaczył amerykańską specyfikę - próbując uzasadnić zarazem swoją wielką sympatię dla kraju, który udzielił mu schronienia - wskazując, że o ile w Europie myśliciele pierwszej fali nowożytności odnieśli bezapelacyjne zwycięstwo, ostatecznie redefiniując polityczne wyobrażenia, o tyle ustrój ame rykański jest zdumiewającym stopem starożytnego i nowożytnego republikanizmu. Zdumiewającym, bo przyjmuje się zwykle, że jedno wyklu cza drugie - starożytny republikanizm, stawiający powinności przed uprawnieniami, pojmujący sferę polityczną jako najlepsze miejsce do rozwijania moralnej dziel ności i heroicznych cnót, nie daje się przecież uzgodnić z republikanizmem nowożytnym, ma jącym tendencję do redukowania dobra wspól nego do pojęcia racji stanu, skłaniającym się do przekonania, że cnota obywateli, choć pożyteczna, nie jest wszakże niezbędna, a gmach polityczny winien się wspierać nie na próbach uszla chetniania namiętności, ale na instytucjach, które będą owe namiętności neutralizować albo nawet spróbują uczynić z nich paliwo dla rozwoju republiki. Prawdę rzekłszy i w Stanach Zjednoczonych t r u d n o mówić o harmonijnym współistnieniu tych dwóch koncepcji myślenia o polityce i obywatelskich zobowiązaniach - walka toczy się nieustannie, ale jak dotąd wciąż nie została rozstrzygnięta. Najczęściej stroną nacierającą, silniejszą okazuje się republikanizm no wożytny, nie jest jednak tak, że marzenie Samuela Adamsa o stworzeniu chrześcijańskiej Sparty pozostało całkowicie niespełnione. Chcąc z r o z u m i e ć tę „ p o d w ó j n o ś ć " amerykańskiej tradycji, w a r t o się za stanowić n a d d o ś w i a d c z e n i e m o k r e s u kolonialnego. Najlepiej cofnąć się aż do roku 1620, gdy na statku Mayflower zmierzającym do N o w e g o Świata Ojcowie Pielgrzymi zawarli swoją u m o w ę . D o k u m e n t t e n wykazuje pew ne s t r u k t u r a l n e p o d o b i e ń s t w o do późniejszej amerykańskiej konstytucji. Rozpoczyna się od p r z e d s t a w i e n i a zawierających u m o w ę , p o t e m n a s t ę p u j e określenie jej celów i f o r m u ł a przysięgi tworzącej n o w e ciało polityczne, wreszcie o k r e ś l o n e zostają zobowiązania, k t ó r e podpisujący biorą na siebie. U m o w a została zawarta w imię Boga, nie opiera się więc wyłącznie na zgodzie jednostek, lecz także na rozpoznaniu i uznaniu istnienia wyższego prawa, uprzed niego w stosunku do praw biorących początek z umowy. O w o wyższe prawo pozostaje niezmienne, ale nie da się z niego wywnioskować bezpośrednio wszel kich reguł, jakimi winna się kierować dana wspólnota. Amerykański politolog Willmoore Kednall w The Basic Symbol of American Political Tradition wskazywał, że sposób myślenia Ojców Pielgrzymów opierał się na wierze w zdolność społeczno ści do kreowania prawa, które choć nie podporządkowane w sposób bezpośredni prawu wyższemu, pozostaje z n i m w styczności. Tworzone przez społeczność pra wa nie są niezmienne - mogą ewoluować wraz ze zmianami warunków zewnętrz nych czy dominujących wśród członków wspólnoty przeświadczeń na t e m a t tego, co godne i użyteczne. Taki sposób rozumowania rzutuje też na sposób pojmowa nia uprawnień jednostki - nie są one pierwotne i nienaruszalne, bo mogą pojawić się dopiero wskutek określenia przez wspólnotę tego, co jest sprawiedliwe. W umowie zawartej na Mayflower brak jednej szczególnie dla Ameryki cha rakterystycznej idei - samorządzenia. Jej prawdziwy rozkwit nastąpi, gdy Ojcowie Pielgrzymi i liczne rzesze ich naśladowców znajdą się na amerykańskim brzegu. Ameryka w okresie kolonialnym tworzy mozaikę różnych społeczności, które same stanowią o swych losach. Ta republikańska zasada dobrze współgra z reli gijnym charakterem większości amerykańskich wspólnot. Jak dowodzi Stanisław Filipowicz w książce Pochwała rozumu i cnoty. Republikańskie credo Ameryki, związek polityczny traktowany jest przez kolonistów jako swoiste odwzorowanie wie kuistego przymierza Boga i człowieka. Władza pochodzi od Boga, ale jego wola ujawnia się w decyzjach wspólnoty. J o h n Winthrop w kazaniu wygłoszonym w 10 lat po umowie Mayflower tak wyjaśnia zasadę tej „ochrzczonej" i uświęconej JESIEŃ 2 0 0 5 187 republiki: „W taki oto sposób układają się sprawy pomiędzy Bogiem i nami; p o dejmując nasze zadania, zawarliśmy z n i m Umowę; otrzymaliśmy Upoważnienie; Pan pozwolił spisać nasze własne prawa; zobowiązaliśmy się podjąć działania prowadzące ku takim a nie innym celom". Porządek świecki i porządek wiary nieustannie się ze sobą przenikają, choć przecież zarazem zachowują odrębność. Trudno się więc dziwić, że wszelkie spory polityczne nabierają w kolonialnej Ameryce teologicznego zabarwienia. Kazania i polityczne oracje pełne są tych samych pojęć, biblijnych obrazów i porównań, odwołują się do podobnych skojarzeń. Alice Baldwin skomentuje to doświadcze nie następująco: „Konwencja konstytucyjna i ubrana w słowa konstytucja były dziećmi kazalnicy". Tego, że tak właśnie wyglądała polityka w Ameryce kolonialnej, nikt właści wie nie neguje - przedmiotem sporu jest natomiast n a t u r a zmiany, jaka dokonała się wraz z powstaniem niepodległych Stanów Zjednoczonych. Wedle większości historyków m o m e n t ten był zarazem cezurą oddzielającą dawną przednowoczesną, zanurzoną w religijności polityczność od tej nowej, którą najlepiej rozumieli i opisali autorzy The Federalist - James Madison, Alexander Hamilton i J o h n Jay. Ustanowienie nowego systemu politycznego oznaczało zerwanie ciągłości, od rzucenie doświadczeń protestanckich wspólnot religijnych, a przede wszystkim świadomą deinstytucjonalizację religii, która odtąd miała wywierać jedynie poza polityczny wpływ na ludzkie zachowania i dążenia. N o w y m ideałem stać się miało więc wyraźne rozróżnienie: świecka republika - chrześcijańskie społeczeństwo. Nowy system fundowany był na przekonaniu o niedoskonałej naturze ludz kiej, która w istocie rzeczy nie może zostać naprawiona - ludzie nie są i nigdy nie będą aniołami, potrzebują więc rządu, który z jednej strony pozwoli wspólnocie politycznej wyrażać swoją wolę, z drugiej jednak będzie chronił tę wspólnotę przed nią samą - przed niebezpieczeństwami tyranii zarówno mniejszościo wych, jak i większościowych frakcji. Temu celowi miała służyć subtelna mecha nika ustrojowa wyrażająca się przede wszystkim w skomplikowanym systemie wzajemnego równoważenia się i kontroli różnych władz. Dzięki niej ludzkie interesy i namiętności mogły być rafinowane i w debacie reprezentantów ludu przekształcane w polityczną mądrość. Ojcowie Założyciele dobrze zdawali sobie sprawę z niebezpieczeństw kryjących się w nagiej zasadzie demokratycznej, dla tego też starali się, by amerykański system polityczny nie poprzestawał na prostej regule większości, lecz raczej wymuszał nieustanne dążenie do maksymalizacji 188 FRONDA 37 politycznego konsensusu. W tej konstrukcji nacisk kładziono na uzgadnianie zróżnicowanych interesów w ramach sformalizowanych procedur, uznając, że zarówno wiara, jak i cnota nie są dostatecznie pewnym fundamentem trwało ści republiki. Amerykańscy rewolucjoniści chętnie powoływali się na przykłady i postaci ze starożytnego Rzymu, jednakże spoglądali już na rzymską republikę oczami Machiavellego. Czy jednak istotnie jest rzeczą p r a w d o p o d o b n ą , by to, co formowało myśle nie Amerykanów przez dziesiątki lat i przenikało wszystkie sfery ich życia, wy parowało z dnia na dzień? Czy istotnie Deklaracja Niepodległości i konstytucja Stanów Zjednoczonych to czysto oświeceniowe produkty? Jeśli popatrzeć na nie nieuprzedzonym okiem, okaże się to wcale nie takie oczywiste. W Deklaracji Niepodległości, owszem, m a m y jasne odwołanie do przyrodzonych u p r a w n i e ń jednostki (tyle że Jefferson nieco zmodyfikował myśl Locke'a, bo obok życia i wolności pojawiła się nie własność, ale p r a w o do dążenia do szczęścia), służy o n o jednak przede wszystkim nie do n a d a n i a n o w e g o s t a t u s u j e d n o s t k o m , ale do uzasadnienia prawa kolonistów do b u n t u przeciw nie wypełniającemu swo ich powinności władcy. Na konstytucji z kolei najsilniejszy ślad odcisnął spór federalistów i antyfederalistów. Ci pierwsi, p o m n i przykrego doświadczenia z Artykułami Konfederacji, starali się o stworzenie silnego rządu, ci drudzy natomiast skoncentrowali się na obronie u p r a w n i e ń stanów. D o b r z e to widać w l O pierwszych poprawkach do konstytucji, tworzących tak z w a n ą Kartę Praw (choć od razu należy podkreślić, że w b r e w p o t o c z n y m o p i n i o m Karta ta wcale nie przypomina francuskiej Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela - wyliczone w niej uprawnienia są raczej p o w t ó r z e n i e m angielskich p r a w zwyczajowych niż świadectwem lektury oświeceniowych myślicieli). Ich zasadniczą intencją, otwarcie wyrażoną w Dziesiątej Poprawce, jest zastrzeżenie jak najwięk szego zakresu władzy dla stanów. To właśnie antyfederaliści stali się obrońcami dawnego, kolonialnego sposobu myślenia. Z ich p u n k t u widzenia pomyślność Stanów Zjednoczonych zależała przede wszystkim nie od siły rządu federalnego, ale od zachowania prawa do samorządzenia lokalnych wspólnot. To wspólnoty b o w i e m są prawdziwą ostoją dobra, szlachetności i cnoty. Ich p o d s t a w ą nie są wcale wspólne interesy, ale raczej wspólnie wyzna wane wartości. H o m o g e n i c z n e wspólnoty nie wykluczają indywidualnej wolności - wręcz przeciwnie, to właśJESIEŃ 2 0 0 5 nie ich istnienie umożliwia obywatelom korzystanie z jej dobrodziejstw. „Wedle antyfederalistów - pisze Stanisław Filipowicz - homo politicus jest człowiekiem lokalnym, zakorzenionym. Kształtuje go k o n k r e t n a w s p ó l n o t a . Federaliści m ó wią o człowieku w sposób abstrakcyjny. Homo politicus Madisona czy H a m i l t o n a to republikanin globalny. O jego p o s t ę p o w a n i u decydują uniwersalne koniecz ności natury. Antyfederaliści kładą nacisk na tradycję i siłę lokalnej więzi. Uważają, że człowiek abstrakcyjny to postać fikcyjna". Antyfederaliści głoszą pochwałę życia wiejskiego, widząc w a n o n i m o w y m miejskim zgiełku groźbę zniszczenia tradycyjnej wspólnoty. Pozostają nieufni w o b e c miejskiego republikanizmu, który jest gotów potargać wszystkie więzy tradycji. Czy istotnie w konstytucji d o s z ł o do deinstytucjonalizacji religii? I to nie wydaje się wcale takie p e w n e . Sławna Pierwsza Poprawka, jeśli czytać ją literalnie, zabrania s t a n o w i e n i a religii p a ń s t w o w e j federalnemu Kongresowi - z tekstu nie wynika j e d n a k wcale, ażeby zakaz t e n dotyczył a u t o m a t y c z n i e także poszczególnych stanów. Jeśli więc m o ż n a by się zgodzić, że Ojcowie Założyciele chcieli oddzielić religię od polityki, to t r z e b a podkreślić, iż usta wili pomiędzy n i m i nie tyle wysoki mur, ile dziurawy p ł o t . N a w e t obecnie, gdy wskutek orzecznictwa Sądu Najwyższego wiele z tych dziur na siłę załatano, Stany Zjednoczone pozostają zdumiewającym krajem, który nie widzi sprzeczności między n e u t r a l n o ś c i ą ś w i a t o p o g l ą d o w ą a publicznymi modlitwami s e n a t o r ó w przed p o s i e d z e n i a m i plenarnymi, krajem, gdzie wszyscy politycy - niezależnie od swych lewicowych czy prawicowych poglą d ó w - w swych wystąpieniach n i e u s t a n n i e odwołują się do Boga. Alexis de Tocqueville, najbardziej przenikliwy badacz ustroju Ameryki, u w a ż a ł religię za jej pierwszą instytucję polityczną. Pisał: „Związek wiary i wolności, zwią zek teologii i filozofii politycznej, stanowi j e d e n z najbardziej z n a m i e n n y c h a s p e k t ó w amerykańskiej kultury. Pojęcia tworzące p o d s t a w y języka wolności, inspirujące republikańską ideologię, mają b a r d z o wyraźne odniesienia teolo giczne". Współcześnie w t ó r o w a ł m u historyk Daniel Boorstin, który zauwa żał: „Wszyscy wiemy, że p r e z y d e n t T r u m a n chodził do kościoła, większość z nas nie chciałaby prezydenta, który by t e g o nie czynił. Ale tylko nieliczni mają pojęcie, do jakiego k o n k r e t n i e Kościoła n a l e ż a ł " . Ten k o n s e n s u s był na tyle silny i powszechny, iż jeszcze p ó ł wieku t e m u r ó w n i e ż Sąd Najwyższy za i s t o t n ą przesłankę swego r o z u m o w a n i a uważał to, że „jesteśmy religijnym ludem, którego instytucje zakładają Najwyższą I s t o t ę " . 190 FRONDA 37 Jeśli więc nawet deinstytucjonalizacja religii istotnie nastąpiła, to z pewnością powszechne pozostało przekonanie o „narodzie poddanym Bogu" (wyrażenie to jest częścią amerykańskiej przysięgi na flagę), nowym Izraelu, który w planie Bożym ma do wypełnienia specjalną misję. Ta idea posłannictwa, opatrznościowej misji, uwidacznia się choćby w sławnych mowach Lincolna, który swoje plany polityczne przedstawia jako amerykańską powinność realizacji Bożego zamysłu. Jest to powinność nie tylko właściwego ukształtowania życia swojej społeczności, lecz także dania uniwersalnego świadectwa, które zgodnie z wolą Opatrzności skieruje inne nacje ku politycznej wolności. Efekty takiego nastawienia nierzadko bywają dla cudzoziemców drażniące - gdy Amerykanie, przekonani równocześnie 0 wyjątkowości i uniwersalności swoich rozwiązań ustrojowych, próbują je bezre fleksyjnie aplikować w najbardziej odległych zakątkach świata... Kto wie, czy historii politycznych i ideowych sporów w Stanach Zjednoczonych nie dałoby się przedstawić jako szeregu powtarzających się starć pomiędzy obroń cami tradycyjnego republikanizmu i nowoczesnej demokracji, między przeciw nikami i zwolennikami J o h n a Locke'a. W jakiejś mierze przecież argumenty, do których odwoływali się antyfederaliści, powróciły w retoryce zbuntowanych stanów Południa. Po dokonaniu secesji zawiązały one konfederację i uchwaliły swoją konstytucję, która była właściwie kopią federalnej konstytucji Stanów Zjednoczonych, tyle że z bezpośrednim odwołaniem do Boga i formalnym usank cjonowaniem prawa stanów do wystąpienia z konfederacji (trzecią różnicą była konstytucjonalizacja niewolnictwa). Łatwo je też odnaleźć u agrarystów, których ostatni głośny manifest (I'll Take My Stand) pochodzi z początków XX wieku, a współcześnie - w środowiskach konserwatywnych i komunitariańskich. W ja kiejś mierze „pęknięcie" amerykańskiej tradycji odzwierciedla się także w ostrym (i wygląda na to, że bardzo trwałym) podziale politycznym uwidocznionym w cza sie ostatnich kampanii prezydenckich. To, co pęknięte, uważamy zwykle za słabe 1 pozbawione wartości; kto jednak wie, czy sukces Stanów Zjednoczonych nie bierze początku właśnie z owego pęknięcia. TOMASZ MERTA Wbrew temu, co sugeruje Kreeft, nie stoimy tylko wobec wyboru między nihilizmem Zachodu a wartościami wielkich religii, ale wobec wyboru o wiele trudniejszego i bardziej skomplikowanego: czasem wprost między rozmaitymi formami nihilizmu. I dlatego zamiast pytania o to, czy bliższa nam jest pełna wartości cywilizacja islamska, czy całkowicie ich pozbawiona cywilizacja zachodnia, czy wolimy żyć w świecie rządzonym przez Koran, czy anarchicznym - trzeba sobie czasem zadać pytanie o to, w jakim nihilizmie chcemy żyć: swoim własnym, zakorzenionym w naszej historii czy też obcym, narzuconym nam z zewnątrz, a do tego będącym marną karykaturą zachodnich szkół myślowych. PODWÓJNE STARCIE T O M A S Z P. T E R L I K O W S K I Dialog ekumeniczny, a szerzej międzyreligijny, jest d r o g ą Kościoła. Ż a d e n pa pież, niezależnie od jego p o g l ą d ó w teologicznych, nie m o ż e zawrócić wielkie go statku Kościoła z m o r z a otwarcia na ludzi inaczej wierzących. J a n Paweł II 192 FRONDA 37 stwierdzał wręcz: „Wszyscy chrześcijanie m u s z ą zaangażować się w dialog z wierzącymi różnych religii", a jego n a s t ę p c a Benedykt XVI p r z y p o m i n a ł w kwietniowym p r z e m ó w i e n i u do w y z n a w c ó w innych religii: „ Z a p e w n i a m was, że Kościół pragnie k o n t y n u o w a ć b u d o w ę p o m o s t ó w przyjaźni z wy znawcami wszystkich religii w celu p o s z u k i w a n i a a u t e n t y c z n e g o d o b r a każ dej osoby i s p o ł e c z e ń s t w a jako całości". Po co t e n dialog? O d p o w i e d z i udzie lał niezwykle m o c n o J a n Paweł II. Przede w s z y s t k i m po to, by wielkie religie wspólnie broniły wartości moralnych, a także godności człowieka. I w ł a ś n i e do tego e l e m e n t u n a u c z a n i a papieża Polaka nawiązuje Peter Kreeft w wydanej właśnie przez Frondę książce Ekumeniczny dżihad. Ekumenizm i wojna kultur. Jej przesłanie m o ż n a streścić j e d n y m k r ó t k i m z d a n i e m : „Moralni o r t o doksi wszystkich wyznań, łączcie się". Kreeft stara się b o w i e m p r z e k o n a ć ludzi różnych religii i wyznań, że tylko w s p ó l n i e sprzeciwiając się cywilizacji śmierci - której najbardziej widocznymi p r z y k ł a d a m i są aborcja, eutanazja, kontrola u r o d z i n czy laicyzacja (śmierć Boga przecież n i e u c h r o n n i e p r o w a d z i do śmierci człowieka) - m o g ą rzeczywiście służyć cywilizacji życia. Jego zda n i e m w tej walce o życie ludzkie od poczęcia do n a t u r a l n e j śmierci, a także we wspólnocie głoszenia o s o b o w e g o Boga różnice religijne i w y z n a n i o w e nie mają i nie p o w i n n y mieć znaczenia. Liczyć się ma tylko szczera wola służe nia Bogu i d r u g i e m u człowiekowi. I to o n a ma jednoczyć ludzi wszystkich wielkich religii w j e d n ą A r m i ę Boga, k t ó r a toczy świętą wojnę z liberalizmem i n i h i l i z m e m współczesnej zachodniej cywilizacji. W jej skład mają w c h o d z i ć tradycyjni chrześcijanie (prawosławni, p r o t e s t a n c i - szczególnie ewangelikalni oraz katolicy), m u z u ł m a n i e , ortodoksyjni Żydzi, ale też hinduiści, buddy ści, a n a w e t agnostycy, jeśli są rzeczywiście l u d ź m i dobrej woli. Pod j e d n y m s z t a n d a r e m moralnej ortodoksji mają o n i zdobywać w s p ó ł c z e s n ą k u l t u r ę i cywilizację dla Boga, odkładając na b o k to, co ich dzieli. Piękny pomysł. Tyle że niezwykle t r u d n y do zrealizowania. I nie chodzi nawet o to, że dla wielu o r t o d o k s ó w nie bardzo do przyjęcia. Moralna ortodoksja bowiem zwykle idzie w parze z ortodoksją doktrynalną, a ta - nie ma co ukrywać, często łączy się z d o k t r y n e r s t w e m czy d o g m a t y z m e m , który wyklucza dialog, a nawet niekiedy współpracę. Ten p r o b l e m da się bez większych p r o b l e m ó w przezwyciężyć. Już w tej chwili w Stanach Zjednoczonych czy na znacznie bliższych n a m Wyspach Brytyjskich w katolickich ruchach pro life zgodnie współpracują ze sobą katolicy, m u z u ł m a n i e , anglikanie czy chrześcijanie JESIEŃ 2 0 0 5 193 ewangelikalni. Jednoczy ich szacunek dla życia ludzkiego i w s p ó l n o t a celów. Nie ma powodów, by sądzić, że to, co u d a ł o się w krajach anglosaskich, jest nie do zrealizowania w innych krajach europejskich. Co z a t e m sprawia, że idea Kreefta jest t r u d n a do zaakceptowania? J e s t d w u a s p e k t o w a : pierwszy dotyczy diagnozy, drugi o d n i e ś ć już t r z e b a do dogmatyki, czyli tego, co w danej religii jest f u n d a m e n t a l n e . Splątany w ę z e ł w o j e n cywilizacji Zacznijmy od diagnozy, jaka kryje się za r o z w a ż a n i a m i Kreefta. Z a k ł a d a on mianowicie, że j e d y n y m istotnym starciem, jakie przychodzi nam obserwować współcześnie, jest wojna kultur, tocząca się m i ę d z y cywilizacją życia a cywilizacją śmierci. Ta pierwsza - najogólniej - b r o n i życia ludzkiego, sprzeciwia się aborcji czy eutanazji oraz b r o n i d u c h o w e g o w y m i a r u życia ludzkiego. Ta druga jest jej przeciwna - akcentuje w o l n o ś ć człowieka i uznaje go za jedyne ź r ó d ł o moralności, odrzucając mniej l u b bardziej otwarcie albo istnienie Boga, albo przynajmniej to, że jest On b e z p o ś r e d n i o z a a n g a ż o w a n y w sprawy świata. Spór nie jest już tylko, zaznacza Kreefta, jak jeszcze p r z e d stu laty, konfliktem między wierzącymi a ateistami, lecz także s p o r e m między s a m y m i wierzącymi, z których jedni przyjęli w p e ł n i styl myślenia świata. M a m y z a t e m z jednej s t r o n y Kościoły czy w s p ó l n o t y chrześcijańskie, które nie chcą bronić p r a w a do życia lub wręcz uznają p r a w o do zabijania n i e n a r o d z o n y c h i starców za f u n d a m e n t w ł a s n e g o n a u c z a n i a m o r a l n e g o . M a m y też h i e r a r c h ó w chrześcijańskich - jak biskup J o h n Spong, którzy od lat głoszą konieczność p o r z u c e n i a t e i z m u i wiary w Boga. I z tym e l e m e n t e m diagnozy t r u d n o się nie zgodzić. Rzeczywiście wojna cywilizacji przechodzi w poprzek wyznań chrześcijańskich, a obrońcy tradycyjnych wartości p o w i n n i działać razem, tak by m o r a l n y liberalizm nie stał się dominującym g ł o s e m w p r z e s t r z e n i publicznej. Z t e g o p u n k t u widzenia konieczna jest w s p ó ł p r a c a ludzi r o z m a i t y c h religii w dziele o b r o n y życia. I to j u ż się dzieje. Na arenie O N Z kraje islamskie i Watykan w s p ó l n i e sprzeciwiają się aborcji, w Hiszpanii Żydzi, chrześcijanie (wspólnie katolicy i p r o t e s t a n c i ) , oraz m u z u ł m a n i e p r o t e s t o w a l i przeciwko z r ó w n a n i u p r a w par h o m o s e k s u a l n y c h z m a ł ż e ń s t w a m i , w Stanach Zjednoczonych katolicy i protestanci wspólnie b r o n i ą życia. 194 FRONDA 37 J e d n a k już s a m o z a s t o s o w a n i e w tytule słowa „ d ż i h a d " wskazuje j a s n o na to, że Kreeftowi najbardziej zależy na w s p ó ł p r a c y w dziele o b r o n y wartości moralnych i religijnych z m u z u ł m a n a m i . T r u d n o mu się zresztą n a w e t dziwić - to najbardziej d y n a m i c z n a i najbardziej c h ę t n a do toczenia takiej walki g r u p a religijna we w s p ó ł c z e s n y m świecie. To nie chrześcijanie najmocniej b r o n i ą dobrego imienia Jezusa, gdy szargane jest o n o przez a u t o r ó w bluźnierczych sztuk, w których jest On p r z e d s t a w i a n y jako h o m o s e k s u a l i s t a czy e r o t o m a n . To nie p a ń s t w a chrześcijańskie, lecz islamskie są na pierwszej linii walki ze zbrodniczą polityką kontroli u r o d z i n . M u z u ł m a n i e mają siłę, d y n a m i z m , którego z n u d z e n i i sfrustrowani chrześcijanie m o g ą im tylko zazdrościć. Problem polega jednak na tym, że wojna między cywilizacją życia, a cywilizacją śmierci to - w b r e w założeniom Kreefta - nie jedyne starcie cywilizacyjne, jakiego jesteśmy świadkami. również i n n a wojna: między agresywnym, Na naszych oczach militarystycznie toczy się nastawionym islamem a postoświeceniową, liberalną cywilizacją zachodnią. Jej s y m b o l e m są kolejne ataki: na N o w y Jork, Madryt, a o s t a t n i o Londyn. Ich ofiary - są zdecydowanie mniej liczne niż n i e n a r o d z o n e ofiary zbrodni cywilizacji śmierci, ale jednak nie mniej realne. To starcie Kreeft zdaje się jednak całkowicie ignorować. Dla niego islamscy terroryści w zasadzie nie istnieją, islam jest zaś religią moralności, pokoju i miłości. Ignoruje on całkowicie te nurty islamu, które z pokojem i miłością nie chcą mieć nic wspólnego, oraz pomija milczeniem fakt, że islam, który jest dla niego tak ważnym i istotnym sojusznikiem w walce z cywilizacją zachodnią, także podlega jej niezwykle mocnym wpływom. I wcale nie chodzi mi tu o nieliczne i niegodne w istocie uwagi liberalne nurty tej religii (jak Postępowa Unia M u z u ł m a n ó w ze Stanów Zjednoczonych - postulująca wyświęcanie kobiet na imamów, akceptację homoseksualizmu czy aborcji), ale o islam fundamentalistyczny, który z tradycyjną wersją religii Koranu ma już niewiele wspólnego lub zgoła nic. Jak pokazuje 01ivier Roy, ten nowy zachodni islam stanowi reakcję na wyrwanie arabskich emigrantów z kontekstu właściwej im kultury, związków rodzinnych czy językowych. Drugie i trzecie pokolenie przybyszów z Bliskiego Wschodu nie znajduje w cywilizacji zachodniej nic godnego uwagi i decyduje się na radykalne z nią zerwanie. Fundamentaliści, jak przed laty trockiści czy guevaryści, nie p o trafią pogodzić się z materializmem, h e d o n i z m e m i nihilizmem tej cywilizacji. A za jedyne r e m e d i u m na nią uznają islam. JESIEŃ 2 0 0 5 195 I nie byłoby w tym nic złego (z p u n k t u w i d z e n i a społecznego, a nie teologicznego), gdyby nie fakt, że z a m i a s t przyjmować islam jako religię, przyjmują go oni jako ideologię walki. W istocie więc z j e d n e g o n i h i l i z m u - postoświeceniowego i liberalnego popadają w drugi - fundamentalistyczny. Dla j e d n e g o i dla drugiego nie liczy się życie i godność człowieka, a jedynie ideologia, s k o n c e n t r o w a n a na z b u d o w a n i u „ n o w e g o lepszego świata". O tym splątaniu cywilizacyjnych u t a r c z e k nie w o l n o z a p o m i n a ć , gdy czyta się Ekumeniczny dżihad. W b r e w t e m u , co sugeruje Kreeft, nie s t o i m i tylko wobec wyboru między n i h i l i z m e m Z a c h o d u a w a r t o ś c i a m i wielkich religii, ale w o b e c wyboru o wiele trudniejszego i bardziej s k o m p l i k o w a n e g o : c z a s e m wprost między r o z m a i t y m i f o r m a m i n i h i l i z m u . I dlatego z a m i a s t pytania o to, czy bliższa n a m jest p e ł n a wartości cywilizacja islamska, czy całkowicie ich p o z b a w i o n a cywilizacja zachodnia, czy w o l i m y żyć w świecie r z ą d z o n y m przez Koran, czy anarchicznym - trzeba sobie c z a s e m zadać pytanie o to, w jakim nihilizmie chcemy żyć: s w o i m w ł a s n y m , z a k o r z e n i o n y m w naszej historii czy też obcym, n a r z u c o n y m n a m z zewnątrz, a do tego b ę d ą c y m m a r n ą karykaturą zachodnich szkół myślowych. Pytanie o fundamenty Jednak ten społeczno-polityczny argument przeciwko projektowi „ekumenicznego d ż i h a d u " nie jest ani najważniejszy ani jedyny. O wiele istotniejszy jest inny p r o b l e m z p i s a r s t w e m Kreefta. Ten filozof ma mianowicie tendencje do ignorowania faktów, które nie zgadzają się z przyjętą przez niego tezą, a także do niedopuszczalnego upraszczania założeń stojących u p o d s t a w przyjmowanych przez poszczególne wspólnoty założeń doktrynalnych. Ujmując rzecz już zupełnie wprost, Kreeft analizuje tylko praktyczne postawy d a n e g o wyznania wobec sporu między cywilizacją życia a cywilizacją śmierci, ignorując całkowicie stojące za nimi założenia antropologiczne czy metafizyczne. W efekcie ekumenicznego. otrzymujemy Jeśli niezwykle bowiem różowy przyglądać się obraz moralnego wyłącznie dialogu praktycznym zachowaniom wyznawców i liderów wielkich religii monoteistycznych - to wszyscy konserwatywni jej przedstawiciele wypowiadają się przeciwko aborcji czy eutanazji. Jednak takie praktyczne deklaracje wcale nie oznaczają, że stosunek do świętości życia jest identyczny. Znakomitym przykładem rozdarcia 196 FRONDA 37 między praktycznym opowiadaniem się za życiem a jego teoretyczną dezawuacją jest doktryna ortodoksyjnego judaizmu. Według niej - choć aborcja jest czymś złym - to jednak embrion jest tylko potencjalnie człowiekiem, a zatem w wypadku konfliktu życie - życie zawsze należy opowiadać się za życiem matki. Podstawową zasadę przyświecającą żydowskiemu (wspólnemu dla wszystkich n u r t ó w judaizmu) ro zumieniu dopuszczalności aborcji formułuje Miszna: „Jeżeli kobieta ma trudności przy porodzie (tak że jej życie jest zagrożone), u s u w a się embrion kawałek po kawałku, bo jej życie jest ważniejsze niż jego". Myśl tę podejmuje Raszi, wskazując, że życie dziecka, jako osoby jedynie potencjalnej m o ż e zostać poświęcone dla dobra życia matki, która jest osobą w pełni aktualną. To niezwykle ogólne stwierdzenie - przez większość tradycyjnych rabinów traktowane jest jako akceptacja czy wręcz nakaz aborcji w sytuacji, gdy zagrożone jest życie matki. W ten sposób zresztą stawia sprawę Majmonides, nie wypowiadający się w kwestii statusu moralnego i ontycznego płodu, a jedynie wskazujący, że dziecko w łonie matki, jeśli zagraża jej życiu, m o ż e zostać potraktowane jako atakujący ją napastnik, a wte dy zabicie go jest traktowane jako obrona konieczna. Zasada obrony życia matki jest przez niektórych rabinów i etyków judaistycznych rozszerzana także na ochronę jej zdrowia. Jeśli kobieta cierpi na jakąś chorobę, a stan jej zdrowia pogorszy się po urodzeniu dziecka - to prawo żydowskie uznaje za jej prawo, a na wet obowiązek usunięcie dziecka poczętego. Dotyczy to również wszelkiego rodzaju zagrożeń psychicznych, załamań nerwowych czy choćby wstydu - aborcja jest dopuszczalna. Nieżyjący już sefardyjski naczelny rabin Izraela Bez-Zion Uziel w jednym ze swoich responsów otwarcie wskazał, że „je żeli istnieje powód, nawet tak «słaby», jak obrona kobiety przed wstydem i u p o korzeniem, m a m y precedensy i autorytet, by zezwolić na aborcję". Aborcja zatem jest dla Żydów jak najbardziej dopuszczalna, choć większość ortodoksyjnych JESIEŃ 2 0 0 5 197 przedstawicieli tej religii uznaje obecne do niej podejście za niedopuszczalne i stara się działać przeciwko m a s o w e m u jej wykonywaniu. P o d o b n e s t a n o w i s k o zajmują zresztą - co dla entuzjastycznie do i s l a m u nastawionego Kreefta m o ż e być zaskoczeniem - także teolodzy islamscy. Uczeni z r e n o m o w a n e g o U n i w e r s y t e t u Al Azhar otwarcie uznają, że do 40. dnia życia p ł o d u aborcja jest dopuszczalna. Sprzeciw i s l a m u zaś w o b e c polityki proaborcyjnej O N Z wynika nie tyle z p r z e s ł a n e k antropologicznych, ile z ideologii i świadomości tego, że eksplozja demograficzna m u z u ł m a n ó w jest ich najsilniejszą bronią. O potrzebie Piotra Problemy stają przed katolikami także w dialogu z m o r a l n i e ortodoksyjnymi p r o t e s t a n t a m i . Ich ź r ó d ł e m jest po pierwsze o d m i e n n a eklezjologia, a po drugie brak zwornika doktrynalnego, j a k i m w Kościele katolickim jest Stolica Apostolska. Doktryny m o r a l n e w s p ó l n o t p r o t e s t a n c k i c h nie s ą b o w i e m obowiązujące dla ich wiernych. I tak członkowie proaborcyjnego Kościoła prezbiteriańskiego m o g ą być przeciwni t a k i e m u stanowisku, p o d o b n i e jak członkowie nastawionych pro life zielonoświątkowych Z b o r ó w Bożych m o g ą być proaborcyjni. Nic takiego jak wyraźnie o k r e ś l o n a d o k t r y n a m o r a l n a w większości w s p ó l n o t p r o t e s t a n c k i c h nie istnieje. Przykładem jest George Bush, który choć należy do Zjednoczonego Kościoła Metodystycznego, k t ó r y w swoich d o k u m e n t a c h akceptuje aborcję, s a m jest jej przeciwny. Eklezjologia wielu wspólnot protestanckich, szczególnie tych należących do tradycji kongregacjonalistycznej, prowadzi jednak do sytuacji jeszcze bardziej absurdalnych. O t o w łonie wspólnoty aprobującej wyświęcanie homoseksualistów na księży czy udzielanie ślubów gejowskich istnieć m o g ą ugrupowania czy koalicje wiernych, które taką postawę uznają za ni mniej, ni więcej, tylko dzieło szatana. W takiej sytuacji znajdują się pastorzy i świeccy liderzy Zjednoczonego Kościoła Chrystusa (UCC), którzy odrzucają nauczanie tej wspólnoty, która jako jedna z pierwszych walkę o prawo kobiet do zabijania swoich dzieci czy prawo homoseksualistów do zawierania związków „małżeńskich" wypisała na swoich sztandarach. Skupieni są oni w ramach organizacji Biblical Witness, której celem jest zmiana nauczania tego Kościoła. Jego członkowie, choć nauczanie U C C wciąż się radykalizuje, nie zamierzają opuszczać tej wspólnoty. 198 FRONDA 37 Skutek jest taki, że t r u d n o jest nawiązać z całymi wspólnotami autentyczny dialog na poziomie moralnym. Ich członkowie mogą b o w i e m wierzyć inaczej niż wspólnota, a ta ostatnia niewiele m o ż e z tym zrobić. Co gorsza, i to także nie ułatwia takiego dialogu, brak tradycji i powierzenie decyzji doktrynalnych demokratycznym synodom sprawia, że nie do końca wiadomo, czy obowiązująca do jakiegoś m o m e n t u doktryna moralna danego Kościoła wciąż jest w n i m obecna. Metodyści takie synody odbywają co cztery lata i na każdym z nich zmieniają nieco swoją doktrynę. Za decyzjami takimi niezwykle często stoją nie powody teologiczne, ale socjologiczne. Przykłady m o ż n a mnożyć: prezbiterianie, metodyści, anglikanie czy nawet mennonici uzasadniając prawo kobiety do aborcji, nie odwołują się, jak choćby Żydzi do a r g u m e n t ó w antropologicznych, nie próbują nawet sugerować, że płód nie jest w pełni człowiekiem, tylko przypominają, że społeczeństwo domaga się aborcji, więc oni się na nią godzą. Nie jest przypadkiem, że większość wyznań protestanckich „włączyło" prawo do aborcji do swoich etycznych katechizmów po tym, jak została o n a zalegalizowana przez Sąd Najwyższy... Na takim poziomie p o w a ż n a dyskusja staje się niemożliwa. Pozostaje ewentualnie współpraca. Kilka refleksji końcowych Wszystko, co n a p i s a ł e m , n i e oznacza, że p o m y s ł zarysowany przez Kreefta jest mi obcy. Oczywiście w s p ó ł p r a c a ludzi różnych w y z n a ń i religii w dziele obrony świata i życia ludzkiego jest konieczna. J e d n a k n i e m o ż n a w jej trakcie z a p o m i n a ć o tym, że u p o d s t a w p e w n y c h praktycznych p o s t a w znajdują się teoretyczne założenia. I o nich także w trakcie dialogu t r z e b a dyskutować, tak by nagle p o d koniec wspólnej walki nie okazało się, że wypędzaliśmy diabła szatanem. TOMASZ P. TERLIKOWSKI • Peter Kreeft. Ekumeniczny dżihad. Ekumenizm i wojna kultur, Fronda. Warszawa 2005 Przesłanie Przeminęło z wiatrem choć gorzkie, jest jed nak krzepiące. Stary porządek upada, ale los jego idea łów nie jest przesądzony, bo zależy od ludzkich decyzji i czynów. Zawsze pozostaje nadzieja, o ile tylko jesteśmy gotowi ją dojrzeć i wziąć odpowiedzialność za nasz świat. Oto prawdziwe źródło amerykańskiego optymizmu: co kolwiek się stanie, Ameryka podniesie się z upadku siłą swoich córek i synów. To właśnie dlatego Przeminęło z wiatrem mogło odegrać w Stanach Zjednoczonych rolę podobną do tej, jaką w Polsce odegrała Trylogia. PRZEMINĘŁO Z WIATREM MAGDA P I E T R Z A K - M E RTA N a r o d z i n y n o w o c z e s n e g o n a r o d u - jego s t r u k t u r a m e n t a l n a , poczucie tożsa mości i w s p ó l n o t o w o ś c i - mają z reguły swe ź r ó d ł o w p r z e ł o m o w y c h m o m e n tach dziejowych. Z e z r o z u m i a ł y c h w z g l ę d ó w nie m o g ą o n e j e d n a k bezpośred- 200 FRONDA 37 nio kształtować świadomości kolejnych p o k o l e ń - decydujące z n a c z e n i e ma podtrzymywanie pamięci o owych wydarzeniach, u m i e j ę t n o ś ć p r z e t w o r z e n i a ich w m o ż e uproszczony, ale przecież nie nieprawdziwy m i t . I n s t r u m e n t a m i k o n s t r u o w a n i a i k o n s e r w o w a n i a pamięci historycznej nowych p o k o l e ń są nie tylko szkolne podręczniki czy o g ó l n o p a ń s t w o w e c e r e m o n i e i k o m e m o r a c j e . Wyjątkowe znaczenie ma p r z e d e w s z y s t k i m to, w jaki s p o s ó b d o ś w i a d c z e n i e historyczne zostaje p r z e t w o r z o n e w literaturze. Chodzi tu o coś więcej niż tylko zaprzęgnięcie literatury w s ł u ż b ę wycho wawczą i p r o p a g a n d o w ą (co zwykle kończy się źle z a r ó w n o dla literatury, jak i dla p r o p a g a n d y ) , o coś, co wykracza p o z a edukacyjny wymiar t e k s t u . Jakiś obraz przeszłości wyłania się z każdej powieści historycznej, j e d n a k prawdzi wie narodotwórczy wymiar zyskują tylko n i e k t ó r e teksty, nie zawsze zresztą najwybitniejsze artystycznie. Książki przekształcające ludzką u m y s ł o w o ś ć wcale b o w i e m nie m u s z ą być najlepsze - wystarczy, żeby były n a j w a ż n i e j s z e . I choć nie brakowało, oczywiście, w Ameryce a p o l o g e t ó w P o ł u d n i a i przed wojennego porządku - w t y m tak wybitnych jak J o h n E s t e n Cooke, T h o m a s N e l s o n Page, A u g u s t a J a n e Evans, Julia Magruder, Jack C h a n d l e r Harris, George Cable czy T h o m a s D i x o n - to j e d n a k tak jak bez Trylogii H e n r y k a Sienkiewicza z a p e w n e nie byłoby Polski (a z p e w n o ś c i ą p e w n e g o s p o s o b u r o z u m i e n i a polskości), tak bez Przeminęło z wiatrem Margaret Mitchell nie byłoby dzisiejszych Amerykanów. Łatwo znaleźć liczne p o d o b i e ń s t w a między t y m i powieściami: obie są r o m a n s a m i historycznymi, obie p r e z e n t u j ą n i e m a l archetypiczne sylwet ki bohaterów. T ł e m powieściowych w y d a r z e ń są p r z e ł o m o w e m o m e n t y historyczne - w Przeminęło z wiatrem wojna secesyjna zwiastująca schyłek cywilizacji Południa, w Trylogii d r a m a t y c z n a próba, jakiej p o d d a n a z o s t a ł a I Rzeczypospolita w p o ł o w i e XVII wieku. O b a dzieła są wyjątkowe, zara z e m j e d n a k należą do wcale licznej grupy opowieści o t a m t y c h epokach. Amerykańska literatura odnosząca się do o k r e s u wojny d o m o w e j jest r ó w n i e obfita jak literackie obrazy szlacheckiej Rzeczypospolitej. ( Z n a k o m i t y prze gląd dorobku amerykańskiego, z a r ó w n o w s p o m n i e n i o w e g o , jak i beletry stycznego daje Richard M. Weaver w książce Southern Tradition at Bay). Z ja kiegoś p o w o d u j e d n a k ani Trylogia, ani Przeminęło z wiatrem nie są książkami „jedynymi z wieku"; stały się - każda w s w o i m kraju - p u n k t e m odniesienia w myśleniu o historii, trwale w p i s a n y m w siatkę n a r o d o w y c h skojarzeń, JESIEŃ 2 0 0 5 201 cytatów, mitów. Odciskają p i ę t n o n a w e t na myśleniu tych, którzy odrzucają p r e z e n t o w a n ą w nich wizję historii. Ich wielkość polega na tym, że kształtują nawet wtedy, gdy „nie zachwycają" czy n a w e t drażnią. Z a r ó w n o Przeminęło z wiatrem, jak i Trylogia stanowią, rzec m o ż n a , u d a n ą próbę „artystycznego przezwyciężenia" d o z n a n y c h przez w s p ó l n o t ę cierpień i upokorzeń. Przeminęło z wiatrem niesie w sobie opis s t a n u ducha, który staje się ideałem „starej A m e r y k i " . Ma to szczególne znaczenie, bo staje się a n t i d o t u m na p o w o j e n n ą p r o p a g a n d ę Północy, starającej się s k o n s t r u o w a ć j e d n o s t r o n n y obraz złego, niewolniczego P o ł u d n i a , p e ł n e g o niesprawiedli wości i nieludzkich obyczajów, k t ó r y m wojna secesyjna położyła kres. Jako że h i s t o r i ę piszą zwycięzcy, m a ł o k t o zdaje sobie sprawę, że przyczyny, jakie d o p r o w a d z i ł y do wojny secesyjnej, były b a r d z o złożone, a znie sienie n i e w o l n i c t w a wcale nie zajmowało p o ś r ó d nich pierwszego miejsca. Początkowo z r e s z t ą n i e w o l n i c t w o z o s t a ł o z n i e s i o n e jedynie w sta n a c h „ z b u n t o w a n y c h " , n a t o m i a s t te, k t ó r e p o z o s t a ł y lojalne w o b e c Północy, mogły jeszcze przez p e w i e n czas zachować niewol ników. P a r a d o k s e m - o jakże symbolicznym znaczeniu - był też fakt, że to generał Lee, d o wodzący wojskami Konfederatów, u w o l n i ł swo ich niewolników, uznając ich p o s i a d a n i e za rzecz niegodną, natomiast właścicielem Murzynów p o z o s t a ł do k o ń c a generał Grant, j e d e n z naj sławniejszych d o w ó d c ó w Północy. Oczywiście, w chwili obecnej wszelkie, choćby najinteligentniejsze p r ó b y o b r o n y instytucji n i e w o l n i c t w a nie m o g ą liczyć na nasze zrozumienie czy aprobatę. N i e m n i e j j e d n a k t r u d n o też zgodzić się na j e d n o z n a c z n i e c z a r n ą wizję relacji białych „panów" i murzyńskich niewolników. W wielu wypad kach przybierała o n a c h a r a k t e r FRONDA 37 osobistej więzi, opartej na układzie - rzecz j a s n a b a r d z o n i e s y m e t r y c z n y m - wzajemnych powinności, odpowiedzialności, lojalności i przywiązania. N i e znaczy to, n a t u r a l n i e , że s t o s u n k i m i ę d z y p a n e m a n i e w o l n i k i e m zawsze układały się tak, jak relacje białych b o h a t e r ó w Przeminęło z wiatrem z Mammy, która kochała rodzinę 0 ' H a r ó w i wzajemnie była przez nią kochana. Z pew nością j e d n a k zbłądziłby ktoś, k t o uznałby, że losy M a m m y są całkowicie wy myślone. Bezdyskusyjnym faktem jest przecież także i to, że Murzyni walczyli w wojnie secesyjnej po o b u stronach, a sprawy P o ł u d n i a bronili w wielu wy padkach, jeśli nie z osobistego przekonania, to z p e w n o ś c i ą z przywiązania. Przeminęło z wiatrem z a k w e s t i o n o w a ł o t e n nieprzychylny obraz Południa, przeciwstawiając mu opowieść o idyllicznej krainie, kultywującej d a w n e ary stokratyczne ideały. Sugestywność tej opowieści m i a ł a kolosalne znaczenie, bo w znacznym s t o p n i u przyczyniła się do z m i a n y p o s t r z e g a n i a Południa, które jest dziś w Stanach Zjednoczonych w tym s a m y m s t o p n i u p r z e d m i o t e m potępienia, co i niezwykłej fascynacji - tak jakby od o b r a z u rzeczywistości istotniejsze okazało się w y o b r a ż e n i e o niej. Jaka jest ta zmitologizowana przeszłość? I jacy są jej b o h a t e r o w i e ? Przede wszystkim należą do otoczonej największym s z a c u n k i e m klasy społecznej. Tomasz Żyro pisze w książce Boża plantacja. Historia utopii amery kańskiej: „Zostać p l a n t a t o r e m oznaczało d o t r z e ć na szczyt drabiny społecznej. P l a n t a t o r uosabiał najwyższe przymioty osobiste i obywatelskie. Miał m o r a l ne p r a w o i m a t e r i a l n e możliwości do p r o w a d z e n i a o k r e ś l o n e g o trybu życia. A rzecz to niebagatelna w krainie, gdzie i n s t y n k t towarzyski, kordialność, gościnność stanowiły esencję m e n t a l n o ś c i . Na życie p l a n t a t o r a , nie pozba w i o n e przyjemnych stron, składały się r ó w n i e ż p o w i n n o ś c i : w o b e c niewol ników na plantacji, społeczności lokalnej, s t a n u i całego p a ń s t w a " . Dalej Żyro celnie zauważa także, że „wyższość społeczna p l a n t a t o r a wcieliła się też w wielce go satysfakcjonujący i uwznioślający e t o s rycerski: nieskazitel nego rycerza, p e ł n e g o kurtuazji w o b e c d a m , szczodrego, w s p a n i a ł o m y ś l n e g o w o b e c swoich p o d d a n y c h - n i e w o l n i k ó w " . M a m y więc do czynienia z ludź mi p r z e k o n a n y m i o swej szczególnej misji - p o d o b n i e jak było to z polską szlachtą XVII wieku - z rycerzami p r z e ś w i a d c z o n y m i o wyższości i znaczeniu cywilizacji, której są przedstawicielam,i i gotowymi b r o n i ć wartości swojego świata. Dopóki rysują się szanse na zwycięstwo, są o d d a n i sprawie, dzielni i przepełnieni rycerskim d u c h e m . Wierzą w swoje racje, są ideowi i o d w a ż n i . JESIEŃ 2 0 0 5 203 N a w e t wycieńczeni walką, g ł o d e m i forsownymi m a r s z a m i zachowują głę bokie poczucie p o w i n n o ś c i . O t o j e d n a z tajemnic wojny secesyjnej - m ł o d z i mężczyźni wychowani w cieplarnianych w a r u n k a c h zamożnych, arystokra tycznych domów, nie z a h a r t o w a n i , nie przywykli do niewygód, okazują się w z o r a m i rycerskich cnót. Ich świat pogrąża się j e d n a k w niebycie: nie są w s t a n i e ocalić starego porządku. Cierpią, gdy carpetbaggerzy i „białe ś m i e c i " zaczynają panoszyć się w arystokratycznych d o m a c h zrujnowanego P o ł u d n i a . Kiedy nie m o ż n a j u ż ocalić Starego Południa, pozostaje jeszcze o d r u c h s a m o o b r o n y - „zbrojna partyzantka" (Ku-Klux-Klan) - i pogarda. A t a k ż e p a m i ę ć o świecie, który uległ destrukcji. „Wraz z destrukcją starego P o ł u d n i a u t r a c o n o wiele nieodża łowanych rzeczy - pisze Weaver. - Większość poetycznych c n ó t - takich jak honor, godność, wierność krajowi, m ę s t w o - wyszła z m o d y i p r z e s t a ł a się liczyć". Przeciwstawiano im, oczywiście, i n n e ideały. To w ł a ś n i e za s p r a w ą ostrego załamania się idei, dla tych, którzy badają t w o r z e n i e się Ameryki, wojna secesyjna na zawsze p o z o s t a n i e „tą wojną". Czy j e d n a k polityczna klęska P o ł u d n i a m u s i a ł a być r ó w n o z n a c z n a z zała204 FRONDA 3 7 m a n i e m wiary w d a w n e ideały? Cóż byłyby w a r t e , gdyby tak ł a t w o m o ż n a je było porzucić? Pytanie więc, jak p o z o s t a ć w i e r n y m i d e a ł o m P o ł u d n i a w zmie nionych w a r u n k a c h , gdy idylliczna k r a i n a s t a ł a się d o m e m klęski. „Kodeks ów był prosty - pisze Margaret Mitchell. - N a l e ż a ł o d o ń uwielbienie dla Konfederacji, szacunek dla weteranów, w i e r n o ś ć s t a r y m zwyczajom, d u m a z ubóstwa, wyciąganie p o m o c n e j d ł o n i do przyjaciół i n i e ś m i e r t e l n a niena wiść do J a n k e s ó w " . Przekonanym o duchowej i moralnej wyższości łatwiej wytrwać przy swojej wizji rzeczywistości. D o z n a n a p o r a ż k a jest tylko p r z e g r a n ą militarną. Południe przegrało wojnę, ale z a c h o w a ł o p r z e k o n a n i e , że przeciwnik - m i m o zwycięstwa - pozostał barbarzyńcą. Barbarzyńcy, n a w e t zwycięscy, o d u r z e n i w ó d k ą i triumfem, pozostają przecież barbarzyńcami. W tym sensie rację ma Weaver, pisząc, że klęska niczego tak n a p r a w d ę P o ł u d n i o w c ó w nie nauczyła. Tradycjonalista z P o ł u d n i a wyszedł z wojny nie tylko nie zrekonstruowany, ale s t a n o w c z o o d p o r n y na rekonstrukcję. W dal szym ciągu przekonany, że to, co Północ nazywa przyszłością i p o s t ę p e m , jest w istocie regresem, z a p r z e c z e n i e m cywilizacji, b e z d u s z n y m a t o m i z m e m b e z r o z u m n i e druzgocącym w s p ó l n o t ę . Ale obok p o s t a w y nieuleczalnych p i ę k n o d u c h ó w pojawia się p o s t a w a inna - pragnienie nie tylko p r z e t r w a n i a znajdującego oparcie w poczuciu wyższości, ale realnego zwycięstwa w rywalizacji, i to n a w e t na takich w a r u n kach, jakie narzuca przeciwnik. Scarlett 0 ' H a r a g o t o w a jest t r w a ć i walczyć. W b r e w wszystkiemu. N a w e t k o s z t e m spospolicenia - k o s z t e m z a p r z e c z e n i a d a w n y m ideałom. M o ż n a prowadzić tartak, żebrać u d a w n e g o w r o g a o pienią dze na podatki, byleby tylko ocalić plantację: ocalić choć n a m i a s t k ę d a w n e g o życia. Nie, n a m i a s t k a to złe s ł o w o - ocalić istotę d a w n e g o życia: ziemię, fun d a m e n t w s p ó l n o t y i wolności. Scarlett daleko o d c h o d z i od szlachetnych i d e a ł ó w arystokratycznego Południa. M a m m y nazywa ją m u ł e m w końskiej uprzęży: „Ty być jak m u ł w końskiej uprzęży. Ludzie m ó c polerować kopyta m u ł a i szczotkować jego sierść, tak by lśnić. Móc całą jego uprząż zrobić z m o s i ą d z u i zaprząc go do pięknego p o w o z u . Ale m u ł i tak p o z o s t a ć m u ł e m . Jego wygląd nikogo nie oszukać. I z t o b ą być tak s a m o . Ty m ó c m i e ć j e d w a b n e suknie, tartaki, sklep i pieniądze. Ale ty nie potrafić zachowywać się jak rasowy koń. Ty być jak ten m u ł . Też nikogo nie m ó c oszukać. Tak s a m o jak t e n Butler. On p o c h o JESIEŃ 2 0 0 5 205 dzić z dobrej rodziny i wyglądać jak rasowy koń, ale on być, jak i ty, m u ł e m w końskiej u p r z ę ż y " . Scarlett b o w i e m w imię przetrwania, drapieżnej woli ocalenia swojej rodzinnej posiadłości, g o t o w a jest zdradzić wartości, k t ó r e jej od dzieciństwa wpajano. Ale to w ł a ś n i e Scarlett - Scarlett, k t ó r ą tak drażni dziedzictwo Południa, k t ó r a z właściwą n o w y m c z a s o m bezwzględnością p r z e ku swoim celom, która g o t o w a jest okryć się h a ń b ą , rozbijając m a ł ż e ń s t w o Ashleya - daje jedyną odpowiedź na wyzwania n o w e g o czasu. N i e m o ż n a żyć, cały czas patrząc w przeszłość, celebrując ją i opłakując. Trzeba odnaleźć się w nowej rzeczywistości, stawić jej czoło. Scarlett, gotowa uciec się do wszelkich, n a w e t niegodnych, s p o s o b ó w w dążeniu do swoich celów, Scarlett b e z c e r e m o n i a l n i e rozstająca się z wize r u n k i e m eterycznej damy, paradoksalnie o c a l a fragment Starego P o ł u d n i a . Jej witalizm poświadcza witalność dawnej tradycji, jej z d o l n o ś ć do akomodacji do nowych, choćby n a w e t skrajnie niekorzystnych w a r u n k ó w . D u c h o w e p r o stactwo Scarlett - w tym gotowość p o r z u c e n i a wszystkiego, w imię czego się walczy (rodziny, Tary, dzieci), gdyby tylko u k o c h a n y zgodził się na ucieczkę - p r z y p o m i n a nieco historię diabła grzebiącego w ziemi s k r a d z i o n e l u d z i o m ziarno o t r z y m a n e w darze od Boga. Jak ów diabeł, k t ó r e m u s c h o w a n e zboże wyrasta w p i ę k n e kłosy, tak Scarlett 0 ' H a r a , w b r e w sobie, z m ę c z o n a i „mają ca wszystkiego d o ś ć " o c a l a swój umierający świat. Ocala go w sensie d o s ł o w nym: wyniszczającą, niemal h e r o i c z n ą pracą u m o ż l i w i a p r z e t r w a n i e s w o i m bliskim, ale też w sensie p r z e n o ś n y m : jej p o s t a w a u t r w a l a w p o k o n a n y c h wiarę, że są lepsi od militarnych zwycięzców, że przywiązanie do tradycji i moralnych cnót daje im n i e u c h w y t n ą (co przecież nie znaczy n i e i s t o t n ą ) przewagę. Nie jest z p e w n o ś c i ą rzeczą przypadku, że b o h a t e r k ą Przeminęło z wiatrem jest kobieta. Przed wojną secesyjną istniał w stanach, k t ó r e później stworzyły Konfederację, swoisty kult kobiety Południa, idealizowanej (czy wręcz: mi styfikowanej) na wszelkie możliwe sposoby. To w ł a ś n i e w o b r o n i e tych wy idealizowanych kobiet ruszali na wojnę konfederaccy żołnierze. Scarlett nie jest t a k ą kobietą: nie s p o s ó b jej ani tak wielbić, ani tak szanować. Ale Scarlett wie - a raczej intuicyjnie wyczuwa - że w n o w y c h w a r u n k a c h d a w n y ideał kobiecości jest dysfunkcjonalny, bo paraliżujący, uniemożliwiający wszelkie działanie, wszelki ruch. Bezruch zwiastuje śmierć. Scarlett o d r z u c a d a w n y ideał, aby żyć. Dlatego jest g o t o w a przyjąć na siebie n a w e t ciężar m o r a l n e g o 206 FRONDA 37 b r u d u - sięgnie po wątpliwe etycznie pie niądze, będzie dźwigać b r z e m i ę mniej czy bardziej karygodnych postępków, ocalając (wcale, oczywiście, tego nie chcąc) nieza chwianą wiarę swych współbraci w ich w ł a s n ą wyższość. Ktoś inny stawia czoło barbarzyństwu, można więc samemu trwać w duchowej czystości. Bo tylko odejmując Scarlett cechy idealnej kobiety Konfederacji (tak d o b i t n i e ucieleśnione przez Melanię), można było uczynić z niej b o h a t e r k ę skutecznie radzącą so bie w nowych w a r u n k a c h : „Masz serce lwa - powie o niej Asheley - i jesteś całkowicie p o z b a w i o n a wyobraźni, a ja zazdroszczę ci o b u tych rzeczy. Nigdy nie boisz się stawić czoła rzeczywistości i nigdy tak jak ja nie pragniesz od niej uciec". S a m a Scarlett w k o ń c u zaczyna zdawać sobie sprawę ze swojej o d m i e n n o ś c i : „ M i a ł a m rację, że nigdy nie oglą d a ł a m się za siebie. To rani zbyt silnie. Tak jątrzy serce, aż człowiek nie jest w stanie robić już nic i n n e g o poza spoglądaniem w przeszłość. Na tym polega właśnie p r o b l e m Ashleya. N i e potrafi j u ż p a t r z e ć p r z e d siebie. N i e potrafi zaakceptować teraźniejszości, boi się przyszłości i dlatego p a t r z y w s t e c z " . Ale różnica między Scarlett a Ashleyem leży głębiej niż tylko w dążeniu do innych celów. Na zarzut Scarlett „nikt by do niczego nie doszedł, patrząc na świat w t e n s p o s ó b " Ashley o d p o w i a d a : „Widzisz, ja nigdy nie chciałem w ogóle donikąd iść. Pragnąłem jedynie być sobą". A p o t e m dodaje: „Żyję w s p o m n i e n i e m świata, który runął na m o i c h oczach". To, co różni tę parę, s t a n o w i chyba p o d s t a w o w ą rozbieżność między n o w ą a starą a m e r y k a ń s k ą p o s t a w ą : stary świat chciał t r w a ć , w spokoju konserwując u s t a l o n y porządek. N o w y dąży, znajduje się w ciągłym r u c h u , n i e u s t a n n e j p o g o n i i s t a ł y m zdobywaniu. Pierwiastek arystokratyczny zostaje wyparty przez demokratyczny. Rett krzywdzi z a p e w n e Scarlett, szyderczo pytając: „I co ty byś robiła z Ashleyem? [...] czy sądzisz, że byłabyś z n i m szczęśliwa? Do diabła, n i e ! Nigdy nie będziesz w stanie go poznać, nigdy nie zrozumiesz, o czym myśli. JESIEŃ 2 0 0 5 207 Nie byłabyś w stanie go pojąć, p o d o b n i e jak nie pojmujesz muzyki, poezji, książek czy czegokolwiek innego, co nie jest d o l a r a m i i c e n t a m i " . Ale choć p e w n i e niesłusznie m ą ż Scarlett s p r o w a d z a jej wszelkie dążenia do p o g o n i za pieniędzmi, o tyle bezwzględnie udaje mu się wyczuć różnicę między statyką umierającego świata, a d y n a m i k ą tego, który nastaje. J e d n a k tak n a p r a w d ę Scarlett, świetnie umiejąca przystosować się do n o w y c h niesprzyjających czasów, gotowa porzucić wysokie s t a n d a r d y etyczne w imię p r z e t r w a n i a i wyrwania się z nędzy, wcale nie dąży ku c z e m u ś , lecz raczej p r z e d czymś u c i e k a . „Jestem g ł o d n a i wszyscy, t a t u ś , dziewczęta i M u r z y n i także przymie rają głodem. «Jesteśmy głodni» - powtarzają bez przerwy, a ja m a m b r z u c h tak pusty, że aż boli. I j e s t e m straszliwie p r z e r a ż o n a . Wciąż p o w t a r z a m sobie w d u c h u , że jeśli u d a mi się przetrzymać to wszystko, nigdy nie b ę d ę już głodna. [...] jeśli d o t r ę t a m , dokąd z m i e r z a m , b ę d ę bezpieczna. Tylko że s a m a nie wiem, gdzie próbuję się d o s t a ć " . Traumatyczne przeżycia i lęki sprawiają, że Scarlett udziela sobie przy zwolenia na ł a m a n i e kodeksu Południa. J e d n a k ł a m a n i e go, o d r z u c e n i e dawnych wartości, wcale nie przebiega bezboleśnie. Ucieczka p r z e d n ę d z ą okupiona zostaje w y r z u t a m i s u m i e n i a i ś w i a d o m o ś c i ą d o b r o w o l n e g o posta wienia się poza n a w i a s e m wspólnoty, w której d o r a s t a ł a . Bo tak n a p r a w d ę Scarlett potrafi kochać tylko ów stary świat, k t ó r e g o m e n t a l n e j rycerskości nie podziela, którego szlachetności nie u m i e sprostać, ale który pozostaje częścią jej samej. Sama o t y m nie wiedząc, miłuje go p o n a d wszystko, i to m i m o ostracyzmu, jaki ją spotyka. „ M a t k a . . . Och, Rett, po raz pierwszy cie szę się, że o n a nie żyje i nie m o ż e m n i e teraz widzieć. Nie w y c h o w a ł a m n i e na tak o k r o p n ą istotę. Tak m i ł o o d n o s i ł a się do wszystkich. Taka była dobra. Wolałaby raczej, bym głodowała, niż d o p u ś c i ł a się tego wszystkiego. Tak bar dzo p r a g n ę ł a m stać się do niej we w s z y s t k i m p o d o b n a . A nie p r z y p o m i n a m jej ani t r o c h ę . N i e z a s t a n a w i a ł a m się n a d t y m . . . tyle innych rzeczy wymagało, bym o nich myślała, ale p r a g n ę ł a m stać się do niej p o d o b n a " . Scarlett szuka usprawiedliwienia dla swoich czynów - i szuka z r o z u m i e nia. Nie uzyska go j e d n a k od innych P o ł u d n i o w c ó w - o n i traktują wybory Scarlett z pogardą, zdają się ulepieni z innej gliny (o jakże się m y l ą ! ) . Szuka więc z r o z u m i e n i a u Retta, k t ó r e g o u w a ż a za o s o b ę r ó w n i e n i e m o r a l n ą . „ O n sam p o s t ę p o w a ł w życiu tak źle, że nie m o ż e być dla niej zbyt s u r o w y m sędzią. Jak to c u d o w n i e znać kogoś, k t o jest zły i pozbawiony h o n o r u . Kto zachowuje 208 FRONDA 3 7 się nieuczciwie i kłamie, podczas gdy cały świat wypełniali ludzie, którzy nie skłamaliby n a w e t za cenę ocalenia życia i woleliby raczej u m r z e ć z głodu niż postąpić n i e h o n o r o w o " . Ta krytyczna o c e n a Butlera jest j e d n o c z e ś n i e negacją własnej postawy. Scarlett ma ś w i a d o m o ś ć niewłaściwości swojego p o s t ę p o wania. Tym boleśniejsze będzie to dla niej w chwili, gdy Rett, jak n a w r ó c o n y zdrajca Andrzej Kmicic, stanie ostatecznie po właściwej s t r o n i e barykady. Ów niegdysiejszy „ o u t s i d e r " Konfederacji znakomicie czuje, że choć przegrani, to Południowcy narzucają t o n życiu s p o ł e c z n e m u . W imię miłości do córki (czy tylko dlatego?) p o r z u c a więc irytujący P o ł u d n i o w c ó w styl bycia, sta rając się zyskać akceptację n i e d o b i t k ó w dawnej konfederackiej arystokracji. Ów renegat Konfederacji, ubijający interesy z J a n k e s a m i , o d r z u c o n y przez społeczność p o ł u d n i o w y c h plantatorów, s a m tą społecz nością pogardzający (a z a r a z e m przecież w jakiś tajemniczy s p o s ó b uznający jej wyższość), wybiera ostatecznie p o w r ó t do jej tra dycji i obyczaju. Dochodzi do wniosku, że jakkolwiek lekceważący byłby jego s t o s u n e k do ludzi Południa, tylko oni stanowią właściwe środowisko dla jego dziecka. Śmierć Bonnie stawia j e d n a k dramatyczne pytanie, czy jest jeszcze dla kogo odtwarzać dawne ideały. W p o r ó w n a n i u z m ę ż e m Scarlett jest nie dość s u b t e l n a i refleksyjna, by analizować swoje wybory. Działa w s p o s ó b o d r u c h o w y - odrzuca wrażliwość i szlachetność, bo czuje, że to zbyteczny balast, k t ó ry u t r u d n i a p r z e t r w a n i e . O ile więc Rett jest cynicz ny (choć pragnienie wycho wania dziecka w środowisku konfederackim wskazuje, że w głębi d u c h a ceni wy znawane przez nie wartości), JESIEŃ 2 0 0 5 0 tyle Scarlett jest po p r o s t u głupia. Ale i ona, tak d ł u g o poirytowana bezpro duktywnym p i ę k n e m dawnych ideałów i postaw, odkrywa w końcu, że cały jej hart d u c h a w nich właśnie ma swe źródło. Patrząc na Melanię, bez słowa skargi znoszącą cierpienia i nędzę, bez chwili w a h a n i a stającą z bronią w ręku, by strzec resztek dobytku przed jankeskim rabusiem, Scarlett odkrywa prawdziwe bohaterstwo, lepszego - niewątpliwie - gatunku niż jej własne. Tak jak przegrana w wojnie secesyjnej p a r a d o k s a l n i e u t r w a l i ł a p o ł u dniowe wartości, których gwałtownej śmierci się l ę k a n o (jak pisze Weaver, „w okresie p r z e d w o j e n n y m pisarze P o ł u d n i a wychwalali wyższość s e n t y m e n talnych wartości p o ł u d n i o w e j cywilizacji, coraz powszechniej o b a w i a n o się więc, że nie przetrwają o n e p o s t ę p ó w racjonalizmu, n a u k i i h a n d l u " ) , tak też b o h a t e r o w i e tej najbardziej znanej w A m e r y c e powieści n a d a l kształtują m o del p a t r i o t y z m u swojego kraju. (Największe znaczenie ma tutaj niewątpliwie powieściowa ewolucja „ k o n t e s t a t o r ó w " tradycji P o ł u d n i a - R e t t a i Scarlett). Utrwalają wiarę w zdolność d u c h o w e g o p r z e t r w a n i a w najtrudniejszych n a w e t w a r u n k a c h , wskazują w a r t o ś ć wierności w o b e c swojego dziedzictwa, choćby n a w e t przeciwnicy uważali je za a n a c h r o n i c z n e i złe. Przesłanie Przeminęło z wiatrem choć gorzkie, jest j e d n a k krzepiące (czyż nie tak kazał pisać Sienkiewicz - „ku p o k r z e p i e n i u s e r c " ? ) . Stary p o r z ą d e k upada, ale los jego ideałów nie jest przesądzony, bo zależy od ludzkich decyzji 1 czynów. Zawsze pozostaje nadzieja, o ile tylko j e s t e ś m y gotowi ją dojrzeć i wziąć odpowiedzialność za nasz świat. O t o p r a w d z i w e ź r ó d ł o amerykań skiego o p t y m i z m u : cokolwiek się stanie, A m e r y k a p o d n i e s i e się z u p a d k u siłą swoich córek i synów. Przyszłość w s p ó l n o t y nie jest igraszką ciemnych sił i bezlitosnych p r a w dziejowych - nie jest, o ile sami na to nie d a m y przy zwolenia. To właśnie dlatego Przeminęło z wiatrem m o g ł o odegrać w Stanach Zjednoczonych rolę p o d o b n ą do tej, jaką w Polsce odegrała Trylogia. Wydaje się, że p o d o b n i e jak bez znajomości Sienkiewicza t r u d n o „rozgryźć" istotę polskości, tak powieść Mitchell jest o g r o m n i e w a ż n y m k l u c z e m do z r o z u m i e nia amerykańskiej m e n t a l n o ś c i . Obie te książki przekonują: oto, j a k i m potrafimy być n a r o d e m . O b i e krzepią serca nadzieją, że w kolejnych pokoleniach członkowie tej w s p ó l n o t y m o g ą - jeśli tylko zechcą - okazać się r ó w n i e dzielni i b o h a t e r s c y jak niegdyś. W obu nie chodzi też - m o ż e j e d n a k w a r t o to podkreślić - o p r a g n i e n i e przy210 FRONDA 37 wrócenia d a w n e g o porządku. N i k t przy zdrowych zmysłach nie będzie dążył do o d t w o r z e n i a w Polsce m o d e l u demokracji szlacheckiej, a w A m e r y c e do wskrzeszenia niewolnictwa. Schyłek t a m t e g o p o r z ą d k u był z r e s z t ą oczywisty już w czasie wojny secesyjnej. Cytowany przez Weavera William L. Royall pi sze: „ M o ż n a pomyśleć, że po tych gorzkich refleksjach wciąż pozostaję niezrek o n s t r u o w a n y m b u n t o w n i k i e m . Ale nie j e s t e m n i m . U w i e r z y ł e m , że rzeczy zmieniły się tak, jak zmienić się musiały. Trzeba było pozbyć się n i e w o l n i c t w a i prawa secesji, a j e d y n ą drogą pozbycia się ich było d o p r o w a d z e n i e tej wojny do końca". Po wojnie secesyjnej nie c h o d z i ł o więc o z a k o n s e r w o w a n i e czy przywrócenie d a w n e g o ładu, ale o z a c h o w a n i e p e w n e g o s p o s o b u m y ś l e n i a o sobie samych. Trylogia pokazuje, jacy potrafimy być w chwili ś m i e r t e l n e g o zagrożenia, Mitchell u ś w i a d a m i a zaś s w o i m r o d a k o m , na co stać ich w chwili, gdy dawny świat o s t a t e c z n i e u m i e r a . MAGDA PIETRZAK-MERTA Wygrać IV wojny światowej współczesna cywilizacja euro-amerykańska nie jest w stanie. Postawmy pyta nie inaczej. Czy może ona zrobić cokolwiek, żeby tej wojny nie przegrać? Odpowiedź wydaje się oczywista. Żeby nie ponieść druzgocącej porażki w rozpalającym się teraz konflikcie cywilizacyjnym, zachodnie kraje uprzemysłowione będą także musiały zacząć wojnę zu pełnie nowego typu. Wojnę opartą nie na jakościowej przewadze przemysłu, która w tym wypadku okazuje się bezsilna, lecz na jakościowej różnicy pomiędzy kul turą euro-amerykańską a kulturą świata islamskiego. zmierzch ANDRIE- bogów STOLAROW Historia pełna jest wojen, o których każdy wiedział, że nie wybuchną. Enoch Powell W o j n a się j u ź z a c z ę ł a Tragedie rangi światowej miewają r ó ż n y przebieg. N i e r z a d k o zaczynają się o n e o d m a ł o znaczących, praktycznie niezauważalnych wydarzeń, n a k t ó r e z reguły nie zwraca się uwagi, i tylko później, kiedy przyszli historycy, prze212 FRONDA 37 kopując archiwa, przeprowadzają analizę przyczyn globalnej katastrofy, staje się jasne, że te m a ł o znaczące wydarzenia m o g ą u c h o d z i ć za ź r ó d ł o kolejnej tragedii. Kiedy z genueńskiego okrętu, który wrócił w 1347 roku do W ł o c h z zara żonej d ż u m ą krymskiej Kaffy (obecnej Teodozji), zbiegło na brzeg kilka szczu rów okrętowych - zjawisko całkiem zwyczajne n a w e t jak na nasze czasy - nikt, ma się rozumieć, nie mógł sobie wyobrazić, że r a z e m z n i m i do W ł o c h przybyła „czarna śmierć" i że w najbliższych latach będzie o n a siać spustoszenie po całej Europie. Około 25 m i n istnień ludzkich, prawie p o ł o w ę ówczesnej ludności, pochłonie ta nagła epidemia, sięgająca na północy do Anglii i Norwegii, na zachodzie do Portugalii i Hiszpanii, skąd p ó ł t o r a wieku później ruszą pierwsze okręty na podbój świata, a na wschodzie - do s a m e g o środka p a ń s t w a m o skiewskiego. Wielkie miasta W ł o c h będą stać puste, w Londynie w k r ó t k i m czasie zginie p o n a d połowa mieszkańców, a po Rzymie chodzić b ę d ą t ł u m y bosych, półnagich, kajających się grzeszników, flagellantów smagających się skórzanymi biczami i wołających do Pana i Maryi Dziewicy o r a t u n e k . Tak s a m o w październiku 1917 roku, kiedy j e d n a z wielu partii politycz nych ówczesnej rewolucyjnej Rosji zbrojnie objęła władzę w Piotrogrodzie, nikt nawet nie podejrzewał, do jakich n a s t ę p s t w doprowadzi ta, jak się wielu wtedy wydawało, d r o b n a rewolta. Przypuszczano, że bolszewicy utrzymają się tylko kilka dni, kilka tygodni, w ostateczności kilka miesięcy, po czym odejdą i do kraju wróci p r a w o i porządek. Jednak w b r e w wszelkim p r o g n o z o m , sformuło w a n y m zresztą przez dość mądrych i wykształconych ludzi, w ł a d z a sowiecka przetrwała niemal trzy czwarte stulecia, zwyciężając najpierw w wyniszczającej wojnie domowej, przetaczającej się od Pskowa do Władywostoku, a n a s t ę p n i e realizując gigantyczny eksperyment społeczny, prowadzący ku p o w s t a n i u im p e r i u m ZSRS, pojawieniu się gospodarki nakazowo-rozdzielczej oraz świado m e m u unicestwieniu w łagrach m i l i o n ó w ludzi. Tymczasem historia zna też i n n e przykłady: kiedy oznaki nadchodzącej katastrofy są widoczne nie tylko dla historyków, lecz także dla samych świad ków, kiedy są o n e oczywiste na tyle, że wie o nich każdy, i kiedy m i m o wszyst ko światowa katastrofa rozwija się z jakąś diabelską nieodwracalnością. Ponad osiem miesięcy trwała „dziwna wojna" między Anglią i Francją z jed nej strony, a faszystowskimi Niemcami z drugiej. W jej trakcie zostały zdobyte: Czechosłowacja, Polska, Dania i Norwegia, Sztab Generalny Trzeciej Rzeszy już JESIEŃ 2 0 0 5 213 zastanawiaj się nad operacją „Lew Morski", której celem była inwazja na Wielką Brytanię, dym woj ny światowej już ścieli! niebo Europy, a żołnierze armii francuskiej i brytyjskich sił ekspedycyjnych na Linii Maginota, uważanej za nieprzekraczalną, pili szampana i wsłuchiwali się w dźwięki płynące z patefonów, jakby nie zastanawiając się nad tym, co ich czeka w przyszłości. Iluzja skończyła się w maju 1940 roku. Wojska niemieckie zaatakowały, obchodząc Linię Maginota - przez Belgię, Holandię i Luksemburg, 14 lipca bez walki poddał się Paryż, a 22 czerwca - jakże znamienna dla Rosji data - na niedużej polanie w lesie Compiegne zostało podpi sane porozumienie o kapitulacji Francji. Obecna sytuacja w świecie przypomina właśnie o tej katastroficznej klęsce. Po 11 września 2001 roku euro-amerykańska „Linia Maginota" (techno logiczna potęga Europy i Stanów Zjednoczonych, wysoko rozwinięta broń nowej generacji i wojska szybkiego reagowania), za którą Europa i USA po krachu ZSRS czuły się bez piecznie, okazała się nie tyle przerwana celowym atakiem czołowym, ile - omi niętą stamtąd, skąd napaści się nie spodziewano. Wyjaśniło się, że ona wcale nie osłania zachodniej cywilizacji m u r e m nie do przebicia, i uderzenie terrorystów w gmach World Trade Center w N o w y m Jorku ukazało to z pełną oczywistością. Świat wkroczył w n o w ą fazę globalnych a n t a g o n i z m ó w . Teraz, za p r o g i e m trzeciego tysiąclecia, zaczyna się rozwijać tragedia, k t ó r a w swych rozmia rach m o ż e przewyższyć wszystko, co było d o t ą d z n a n e ludzkości. Objawy tej tragedii już są obecne. D y m snujący się ze zgliszcz w N o w y m Jorku zaściela nie tylko E u r o p ę i USA, lecz najdalej p o ł o ż o n e regiony planety. Rzecz jasna, żaden kraj na świecie nie m o ż e traktować siebie w separacji od zaogniającego się konfliktu i żaden rząd, jakkolwiek byłby zatroskany s w o i m i w e w n ę t r z n y mi p r o b l e m a m i , nie m o ż e b u d o w a ć polityki, w tym także ekonomicznej, bez brania pod uwagę tej nowej rzeczywistości. I wraz z tym, jeśli by wyciągać wnioski z całościowej reakcji społecz ności światowej na o b e c n ą sytuację, rodzi się d z i w n e w r a ż e n i e t a ń c ó w na 214 FRONDA 3 7 powierzchni wielkiego osypiska. Tak jakby n a w e t nikt nie podejrzewał praw dziwych r o z m i a r ó w nadchodzącej katastrofy i nie widział, że t e r m i n globalnej zapaści jest już blisko. To jest ślepota p a s a ż e r ó w tonącego Titanica, i m o ż e o n a m i e ć te s a m e fatalne konsekwencje. Krucjata P a t r i c k a B u c h a n a n a Jednak przeczucie globalnego kryzysu wciąż unosi się w powietrzu. Istnieje przesąd, który głosi, iż wszystko, co żyje, w jakiś sposób odczuwa objawy nadchodzącego nieszczęścia. Koty, psy i n a w e t ptaki porzucają okolicę, gdzie niebawem wybucha trzęsienie ziemi, a szczury jeszcze w porcie uciekają z okrętu, k t ó r e m u na otwartym m o r z u grozi zguba. Z pewnością są ludzie, którzy z jakichś niewytłumaczalnych p o w o d ó w wyczuwają pierwsze ruchy tek toniczne. Tylko w odróżnieniu od zwierząt, reagujących na sygnały wyjątkowo zachowaniem, ludzie są zdolni swoje odczucia werbalizować, ubrać je w słowa - w artykuły, w książki, w proroctwa dotyczące przyszłych wydarzeń. Charakterystycznym tego w y r a z e m jest w y d a n a w zeszłym roku w USA książka Patricka J. B u c h a n a n a Śmierć Zachodu. Wydawałoby się, że nic na razie nie zapowiada zguby Stanów Zjednoczonych. Wręcz przeciwnie, po rozpadzie ZSRS Ameryka, w powszechnym m n i e m a n i u , znajduje się u szczytu potęgi. Właśnie ona faktycznie określa dzisiejszy kierunek industrialnej społeczności Zachodu, i właśnie ona rekonstruuje teraz całą resztę świata - przez pryzmat własnego wyobrażenia o prawie i sprawiedliwości. Niemniej j e d n a k ukazanie się książki B u c h a n a n a jest z n a m i e n n e . Tak jak potęga Cesarstwa Rzymskiego - a taką analogię p r z e p r o w a d z a a u t o r książki - świadczyła o jego bliskim u p a d k u , tak i obecna przytłaczająca p o t ę g a USA p r a w d o p o d o b n i e jest o z n a k ą n a d c h o d z ą c e g o k r a c h u całej cywilizacji atlanty ckiej. Za zasadniczą przyczynę kryzysu S t a n ó w Zjednoczonych, tak jak i Europy, którą a u t o r z nimi łączy, B u c h a n a n u w a ż a narastający proces depopulacji - spadek dzietności w tych d w ó c h regionach - i związaną z tym imigrację z krajów Drugiego i Trzeciego Świata. Liczby, k t ó r e przytacza w swojej książce, przekonują. Z g o d n i e z d a n y m i Buchanana średni p o z i o m u r o d z i n w E u r o p i e spadł obecnie do współczynJESIEŃ 2 0 0 5 215 nika 1,4, podczas gdy dla z a c h o w a n i a choćby bieżącej liczby ludności n i e z b ę d n y jest p o z i o m 2,1. W rezultacie, w e d ł u g Buchanana, E u r o p a g w a ł t o w n i e wymiera, a Europejczycy stają się „ginącym g a t u n kiem". Prognozy s ą przy t y m s m u t n e . W okresie od roku 2 0 0 0 do 2050, lud n o ś ć ziemskiego globu wzrośnie, w e d ł u g szacunków, o trzy z k a w a ł k i e m miliardy ludzi. J e d n a k t e n w z r o s t trzeba będzie za wdzięczać krajom Azji, Afryki i Ameryki Łacińskiej. A 100 min Europejczyków po p r o s t u zniknie z p o w i e r z c h n i planety. I jeśli w 1960 roku ludzie p o c h o d z e n i a europejskiego byli czwartą częścią miesz k a ń c ó w Ziemi, a w 2 0 0 0 roku, to znaczy w naszych czasach, stanowili mniej więcej j e d n ą szóstą, to w roku 2 0 5 0 oni b ę d ą stanowić zaledwie 10 proc. Cywilizacja europejska, z d a n i e m autora, dobiegnie końca. Ten sam obraz m o ż n a oglądać w Stanach Zjednoczonych. W 1960 roku zaledwie 16 m i n A m e r y k a n ó w nie m o g ł o się „pochwalić" s w o i m europejskim p o c h o d z e n i e m . Dzisiaj n a t o m i a s t liczba takich A m e r y k a n ó w w z r o s ł a do 80 m i n . Jeszcze żaden n a r ó d nie doświadczył na tak o g r o m n ą skalę etnicznej transformacji w ciągu tak krótkiego czasu, i g ł ó w n y m n a s t ę p s t w e m tej t r a n s formacji, w e d ł u g autora, jest fakt, iż teraz A m e r y k a przestała być „piecem h u t n i c z y m Pana Boga" (w k t ó r y m przetapia się r ó ż n e n a r o d o w o ś c i w j e d e n naród) - o n a faktycznie podzieliła się na d w a r ó ż n e narody, nie mające ze sobą nic wspólnego. Powstaniu tej „innej" Ameryki towarzyszyły określone czynniki społeczne. Czynnik pierwszy - z b u r z e n i e tradycyjnej rodziny, w e d l e której mąż był łowcą, zapewniającym p o z i o m życia, a ż o n a zajmowała się d o m e m i dzieć mi. Taka rodzina w ł a ś n i e odeszła w niepamięć. S p o ł e c z e ń s t w o i n d u s t r i a l n e wyrwało z niej mężczyznę, który odszedł do fabryki albo w a r s z t a t u , a społe czeństwo p o s t i n d u s t r i a l n e w y r w a ł o kobietę, dając jej wystarczająco d o b r z e p ł a t n ą pracę w biurze albo firmie. Zarobki kobiet w USA i s t o t n i e wzrosły, od216 FRONDA 37 p o w i e d n i o zarobki mężczyzn znacząco spadły. Kobieta uzyskała e k o n o m i c z n ą niezależność, i r o d z i n a p r z e s t a ł a być dla niej j e d y n y m s p o s o b e m samoreali zacji. Coraz więcej kobiet amerykańskich, p o d o b n i e zresztą jak europejskich, przedkłada karierę p o n a d radości m a c i e r z y ń s t w a i rodzinnej egzystencji. Czynnik drugi - pojawienie się „wyzwolonej generacji" w roli dynamicznej siły społecznej. Powojenne pokolenie Amerykanów, to znaczy u k s z t a ł t o w a n e wówczas „pokolenie d o s t a t k u " , po raz pierwszy w dziejach USA o t r z y m a ł o d o s t ę p do wyższych uczelni. Z rodziny p r z e n i o s ł o się o n o do uniwersyteckich c a m p u s ó w i sal i w y c h o w a ł o się nie p o d z b a w i e n n y m w p ł y w e m m a t k i i ojca, ale p o d w p ł y w e m ś r o d k ó w m a s o w e g o przekazu - p r z e d e w s z y s t k i m telewizji i prasy „kolorowej". W efekcie przyjęło wartości zasadnicze różniące się od wartości tradycyjnej Ameryki. Buchanan nie szczędzi farb do m a l o w a n i a tych wartości. M a m y tutaj i od rzucanie a u t o r y t e t u rodziców, szkoły oraz instytucji społecznych, i p r o m i s k u ityzm - b e z ł a d n e k o n t a k t y seksualne, związane z p o j a w i e n i e m się ś r o d k ó w antykoncepcyjnych, i życie wyłącznie „dla siebie", żądzę w i d o w i s k i rozrywki, i prawdziwą „wojnę przeciwko dzieciom", przeszkadzającym upajać się ra dościami materialnej egzystencji, i aborcje, związki h o m o s e k s u a l n e , o b ś m i e wanie chrześcijaństwa i obywatelskiego obowiązku. To, co najważniejsze w ideologii n o w e g o pokolenia, to nie religijne wartości wyższe, k t ó r e uczyniły Amerykę potęgą, lecz egoistyczny h e d o n i z m - dążenie do przyjemności tu i teraz. Z a m i a s t d u c h o w e g o s e n s u - kariera i pieniądze, z a m i a s t rodziny - nie ograniczony seks i „wolna" egzystencja, z a m i a s t życia jako pewnej świętości będącej d a r e m Boga - narkotyki i eutanazja. Autor d o s ł o w n i e bije na alarm, ostrzegając p r z e d n i e u c h r o n n y m wymar ciem n a r o d u . I gdyby nie p e w n e specyficzne realia, cechujące tylko Stany Zjednoczone, m o ż n a by przypuszczać, iż m o w a w książce jest o współczesnej Rosji. Rzecz jasna, język skrajnego p a t r i o t y z m u jest u wszystkich n a r o d ó w taki sam. Tym bardziej że dla wyjaśnienia przyczyn dziejących się w y d a r z e ń a u t o r zwraca się nie ku p r a w i d ł o w o ś c i o m rozwoju historycznego, co oczywiście mu do głowy nie przychodzi, ale w pełnej zgodzie z psychologią skrajnego p a t r i o t y z m u tworzy obraz z e w n ę t r z n e g o i w e w n ę t r z n e g o wroga. Jeśli rosyj scy skrajni patrioci t ł u m a c z ą nieszczęścia współczesnej Rosji przejawami globalizmu, m a s o n e r i i i syjonizmu, dążących do p o d p o r z ą d k o w a n i a sobie JESIEŃ 2 0 0 5 217 całego świata, to Patrick Buchanan, będący s t u p r o c e n t o w y m A m e r y k a n i n e m , przeciwnie, odkrywa gigantyczny spisek marksistowski, który od wielu dzie sięcioleci penetruje Stany Zjednoczone. Okazuje się, że ponosząc klęskę w r o z p r z e s t r z e n i a n i u swoich idei prze mocą, m a r k s i z m nie złożył broni, jak uważali ideolodzy „ a t l a n t y z m u " . Jeszcze w latach 30. zeszłego wieku k o m u n i s t a A n t o n i o Gramsci wysunął n o w ą stra tegię walki rewolucyjnej. Ponieważ głównymi p r z e s z k o d a m i dla m a r k s i z m u są zachodnie chrześcijaństwo i kultura europejska w całości, to w pierwszej kolejności trzeba w ł a ś n i e je zburzyć. M a r k s i z m nie ma po co zmierzać po wła dzę polityczną, j e m u wystarczy „przeobrazić" k u l t u r ę zachodnią, przejmując jej instytucje społeczne - środki m a s o w e g o przekazu, sztukę i w y c h o w a n i e . W t e d y przestanie o n a być ideologicznym f u n d a m e n t e m kapitalizmu, i za chodni ustrój społeczny u p a d n i e sam z siebie. Zgodnie z tą strategią inny wpływowy działacz r u c h u k o m u n i s t y c z n e g o , Gyorgy Lukacs, założył we Frankfurcie szkołę, k t ó r a zaczęła przekładać dog matykę m a r k s i s t o w s k ą na język świadomości społecznej. Tę szkołę stworzyli przyszli wybitni kulturolodzy, psycholodzy i socjolodzy: Max H o r k h e i m e r , T h e o d o r A d o r n o , Erich F r o m m , Wilhelm Reich i nieco później H e r b e r t Marcuse. Za jakiś czas szkoła frankfurcka p r z e n i o s ł a się do USA i przystąpiła do totalnej krytyki zachodniej cywilizacji. Przede wszystkim k u l t u r a zachodnia została przez nich o k r e ś l o n a mia n e m „kultury p r z e m o c y " - kultury nienawiści, kultury rasizmu, kultury 218 FRONDA 3 7 zniewolenia, kultury s t l a m s z e n i a j e d n o s t k i . Kultura taka, ma się r o z u m i e ć , nie miała p r a w a istnieć, i jako przeciwwagę dla niej w y s u n i ę t o zasadniczo i n n ą koncepcję - koncepcję wyzwolenia w s p ó ł c z e s n e g o człowieka, koncepcję całkowitej równości. Na zewnątrz wartości „nowej k u l t u r y " wyglądały dość atrakcyjnie, dlatego że wykorzystywały właściwe człowiekowi dążenie do równości i wolności, lecz w praktyce było wręcz o d w r o t n i e . W o l n o ś ć p o j m o w a n o tu jako wyzwolenie człowieka ze wszelkich zobowiązań: dzieci w o b e c rodziców, rodziców w o b e c dzieci, kobiet i mężczyzn w o b e c rodziny, obywate la wobec innych obywateli i p a ń s t w a , a o g ł o s z o n a r ó w n o ś ć wszystkich religii, ideologii, sztuk, ras i n a r o d ó w oznaczała p r z e d e w s z y s t k i m legitymizację marginalnych grup: etnicznych, seksualnych i społecznych, k t ó r e w t e n s p o sób otrzymywały możliwość wpływania na ś w i a d o m o ś ć społeczną. To była prawdziwa rewolucja k u l t u r a l n a i teraz, w e d ł u g B u c h a n a n a , zakoń czyła się o n a p e ł n y m sukcesem. „ N o w a k u l t u r a " przyjęła pozycję d o m i n u j ą c ą w społeczeństwie, a wartości, do których A m e r y k a n i e byli przywiązani, zosta ły wyparte na peryferie. Środki m a s o w e g o przekazu znajdują się teraz całkiem pod kontrolą „nowej elity", tradycyjne rodziny s t a n o w i ą obecnie w USA nie więcej niż ćwierć wszystkich w s p ó l n o t , zwycięską ideologią s p o ł e c z e ń s t w a staje się feminizm, i miliony kobiet, k t ó r e wyszły z dechrystianizowanych szkół i college'ów, nie zamierzają ani wychodzić za mąż, ani rodzić dzieci. Szczególnie trafnie bieżącą sytuację w Stanach Zjednoczonych charakteryzuje fakt, że była pierwsza d a m a Ameryki, ż o n a p r e z y d e n t a USA, a w tej chwili senator z ramienia Partii Demokratycznej, Hillary Clinton, w dzień świętego Patryka o d m ó w i ł a przejścia w uroczystym p o c h o d z i e przez N o w y Jork, co niegdyś uchodziło za p o w i n n o ś ć wszystkich wysokiej rangi polityków, lecz wzięła udział w paradzie gejów w N o w y m Jorku, p r z e m a s z e r o w u j ą c r a z e m z „drag q u e e n s oraz mężczyznami w ł a ń c u c h a c h " . Ameryka p o n i o s ł a o g r o m n ą porażkę z rąk „wroga w e w n ę t r z n e g o " , cywili zacja zachodnia jest w y d a n a na zatracenie, i tak jak w przeszłości E u r o p a ko lonizowała Afrykę, Azję i Amerykę Łacińską, tak teraz ludy te szykują z g u b ę Europie i S t a n o m Zjednoczonym. Recepta n a ocalenie n a r o d u jest, z d a n i e m Buchanana, d o s t a t e c z n i e p r o sta: to o d r o d z e n i e a u t e n t y c z n e g o p r o t e s t a n t y z m u (w Rosji by powiedzieli - a u t e n t y c z n e g o prawosławia), to n o w a krucjata w intencji p o w r o t u białych A m e r y k a n ó w do patriarchalnych wartości s p o ł e c z e ń s t w a i rodziny. JESIEŃ 2 0 0 5 219 W d o d a t k u książka Patricka J. B u c h a n a n a m o ż e i nie zasługiwałaby na t a k ą uwagę - w końcu to j e d n a z wielu wychodzących obecnie książek w Ameryce - lecz jak z jednej odnalezionej w wykopaliskach kości p r e h i s t o r y c z n e g o gada m o ż n a z r e k o n s t r u o w a ć cały jego szkielet, tak na p o d s t a w i e książki Śmierć Zachodu, nie najbardziej skądinąd p r o g r a m o w e j , m o ż n a z r e k o n s t r u o w a ć bie żącą kondycję d u c h o w ą S t a n ó w Zjednoczonych. I jeśli podjąć p r ó b ę jakiejś krótkiej charakterystyki tej kondycji, to b ę d z i e m y mieli do czynienia z głębo kim prowincjonalizmem, t y p o w y m w ogóle dla k o n s e r w a t y w n e g o światopo glądu amerykańskiego. Stany Zjednoczone Ameryki przyzwyczaiły się w ciągu o s t a t n i c h 100 lat do pozycji największej potęgi świata i po p r o s t u nie są w stanie u ś w i a d o m i ć sobie, że istnieją siły w i e l o k r o t n i e przewyższające kapitały i technologie, że sprawa nie dotyczy mitycznego spisku garstki m a r k s i s t ó w przeciwko uczci wym A m e r y k a n o m , ale p r a w dziejowych, które coraz szybciej i n i e u b ł a g a n i e się objawiają. Nikt nie jest w stanie im się oprzeć. N i k t nie m o ż e rozkazać historii toczyć się inaczej. A m e r y k a nie jest tu niczym szczególnym i dlatego jej prowincjonalna ślepota m o ż e d r o g o kosztować i ją samą, i całą ludzkość. Niektóre znane fakty Przypomnijmy n i e k t ó r e p o w s z e c h n i e z n a n e fakty. Pierwsza wojna światowa, trwająca p o n a d cztery lata, zakończyła się przegraną Trójprzymierza (krajów bloku a u s t r o - n i e m i e c k i e g o ) , u p a d k i e m i m p e r i ó w rosyjskiego, austro-węgierskiego i o s m a ń s k i e g o oraz u s t a n o w i e n i e m p o z b a w i o n e g o r ó w n o w a g i pokoju, który niezależnie od wszelkich wy siłków Ligi Narodów, p r e k u r s o r k i współczesnej O N Z , u t r z y m a ł się nie dłużej niż 20 lat. Wojna ta objęła około 40 krajów i kosztowała życie dziewięć i pół miliona ludzi. Druga wojna światowa, trwająca r ó w n o sześć lat, zakończyła się klęską p a ń s t w osi, u p a d k i e m i m p e r i u m brytyjskiego, i m p e r i u m japońskiego, i m p e rium „tysiącletniej" Rzeszy, i praktycznie bez przerwy przeszła w kolejną fazę światowej konfrontacji. O n a objęła j u ż 61 p a ń s t w i s p o w o d o w a ł a w rezultacie wyłącznie bezpośrednich strat wojennych śmierć 27 m i n ludzi. Trzecia wojna światowa, rozpoczęta 5 m a r c a 1946 roku m o w ą Churchilla w Fulton, trwała mniej więcej 45 lat i zakończyła się r o z p a d e m „ i m p e r i u m " 220 FRONDA 3 7 ZSRS oraz u p a d k i e m caiego światowego s y s t e m u socjalizmu. Wojna ta nie przypadkowo o t r z y m a ł a m i a n o „ z i m n e j " : toczyła się o n a w większości na t e r e n a c h krajów trzecich - w formie ograniczonych konfliktów wojennych. W ten czy inny s p o s ó b b r a ł o w niej udział wiele krajów świata, a liczba ofiar, w t y m ofiar b r o n i biologicznej, w y m a g a b e z s t r o n n e j oceny historyków. Teraz, po zaledwie 10-letniej przerwie, rozkręca się n o w y konflikt glo balny, i m o ż n a go nazwać IV wojną światową. W wojnę tę wciągnięty został z jednej strony p o t ę ż n y świat islamu, gromadzący p o n a d 40 krajów liczących r a z e m 7 0 0 - 8 0 0 m i n ludności, a z drugiej - prawie całe p r z e m y s ł o w o „rozwi n i ę t e " jądro świata chrześcijańskiego: w skrajnym wypadku 10-15 wysoko rozwiniętych krajów liczących w s u m i e 6 5 0 - 7 0 0 m i n ludności. Oczywiście t r u d n o na razie przewidzieć wszystkie perypetie t e g o d o p i e r o rozpoczyna jącego się konfliktu, j e d n a k jeśli podążać za formalną logiką dziejów, będącą r e z u l t a t e m wcześniejszych t e g o rodzaju kolizji, p o w i n i e n on d o p r o w a d z i ć do rozpadu euro-amerykańskiej cywilizacji - n o w e g o „ i m p e r i u m z ł a " w oczach przytłaczającej większości krajów i narodów. Wojny są p o t ę ż n y m i m a c h i n a m i dziejowymi. Każda wielka wojna rodzi ła rzeczywistość zasadniczo różniącą się od p r z e d w o j e n n e j . C z w a r t a wojna światowa nie będzie tu wyjątkiem. O n a zrodzi n o w y świat, k t ó r e g o k o n t u r y już nabierają kształtu. Przyczyny wojny Wojna światowa to nie jest jakaś prerogatywa XX wieku. Już wyprawy wojenne Aleksandra Macedońskiego, uwieńczone podbojem potężnej przestrzeni od Indii do Egiptu, to znaczy całego ówczesnego świata, d o k o n a n y m w ciągu zale dwie 12 lat, m o ż n a uważać za globalny konflikt zbrojny tamtej epoki. Taki s a m globalny charakter miała ekspansja Hunów, którzy przeszli w IV wieku naszej ery od Uralu prawie do Rzymu i do Paryża, spustoszyli brzegi Morza Czarnego, Kaukaz, Syrię, Kapadocję i zostali zatrzymani przez zjednoczone siły Franków, Wizygotów i Rzymian dopiero na Katalaunijskich Polach. Tak s a m o było z póź niejszymi najazdami Mongołów, sięgającymi na wschodzie do brzegów Japonii, a na zachodzie - do Węgier i Polski. Zasięg wypraw Napoleona, obejmujący prawie całą Europę, w trójkącie Włochy-Rosja-Hiszpania, także pozwala t e n okres nazywać wojną, jeśli nie światową, to przynajmniej europejską. JESIEŃ 2 0 0 5 221 Widocznie jest coś takiego w zasadach rozwoju historycznego, jakiś nie d o s t ę p n y dla wzroku m e c h a n i z m wewnętrzny, który niezależnie od p r a g n i e ń pojedynczych ludzi, n a r o d ó w lub p a ń s t w od czasu do czasu w p ę d z a n a s z ą cywilizację w chaos katastroficzny - niby gigantyczną łyżką mieszając na rodowości i kultury - i im potężniejsze i d o s k o n a l s z e stają się t e c h n i c z n e możliwości człowieka, t y m gwałtowniejsze i na większą skalę w swoich na stępstwach są te światowe kataklizmy. W tym sensie w s p o m n i a n y już dzień 11 września 2 0 0 1 roku określił w a ż n ą cywilizacyjną granicę, której znaczenie będzie widocznie z r o z u m i a n e d u ż o później. W tym d n i u historia ś w i a t o w a p r z e s t a ł a być głównie h i s t o r i ą europejską (euro-amerykańską) i przekształciła się w historię ś w i a t o w ą d o słownie, w dzieje wszystkich grup etnicznych, ras i narodów. Europejska w s z e c h k u l t u r a różni się od większości k u l t u r świata p r z e d e wszystkim u n i k a l n y m odczuciem u p ł y w u czasu. Taka jest jej p i e r w o t n a , p o czątkowa jakość - ta, k t ó r a określa całą wynikającą z niej specyfikę rozwoju historycznego. W większości k u l t u r w s c h o d n i c h czas ma c h a r a k t e r powtarzających się, zamkniętych cyklów. Wiemy, że na przykład w 12-letnich cyklach kalendarzy japońskiego i chińskiego każdy rok oznaczony jest n a z w ą jakiegoś zwierzęcia: konia, tygrysa, małpy, myszy. Analogicznymi k a l e n d a r z a m i p o s ł u g i w a n o się w innych krajach. J e d n a k istnieją cykle o znacznie większej skali, obejmu jące 100, 200, 300 lat, a n a w e t całe tysiąclecia. Czas nie ma tutaj j a s n e g o chronologicznego k i e r u n k u (charakteru w e k t o r o w e g o ) , dlatego słabe jest w kulturach w s c h o d n i c h wyobrażenie o przynoszącym n a s t ę p s t w a rozwoju. W rezultacie osiągnięcia techniki i kultury nie wiążą się ze s o b ą w j e d n ą „cywilizacyjną t r e ś ć " i p o s u w a n i e się po s t o p n i a c h cywilizacji przebiega d o ś ć wolno. Chińczycy, jak w i a d o m o , stworzyli k o m p a s prawie 1000 lat wcześ niej, niż pojawił się on w Europie, z p r o c h u także korzystali na d ł u g o p r z e d odkryciem go przez Bertholda Schwarza, a chińskie okręty w i e l o p o k ł a d o we, w e d ł u g świadectw niektórych historyków, j u ż na początku pierwszego m i l e n i u m naszej ery mogły przyjmować na p o k ł a d tysiąc i więcej o s ó b . To fantastyczna ł a d o w n o ś ć w p o r ó w n a n i u z pierwszymi europejskimi s t a t k a m i . Niemniej j e d n a k te dopełniające się wzajemnie t e c h n i c z n e k o n s t r u k t y nie pojawiły się w tym s a m y m czasie, i to nie chińskie „ k ł y " l u b „ s m o k i " zaczęły geograficzne o p a n o w y w a n i e świata, lecz w ł a ś n i e k r u c h e karawele Kolumba, 222 FRONDA 3 7 Magellana i Vasco da Gamy. N i e C h i n y i nie Japonia kolonizowały A m e r y k ę Północną, do której im akurat płynąć w żadnym wypadku nie było trudniej niż z Europy, ale angielscy, francuscy, h o l e n derscy i niemieccy emigranci przystąpili do opanowywania p u s t y n n e g o - z europejskiej perspektywy - k o n t y n e n t u . W historycznie krótkim okresie E u r o p a skolonizowała nie tylko Amerykę Północną, gdzie przeciwstawiły się jej słabe pod względem technicznym i podzielone p l e m i o n a indiańskie, lecz i Amerykę Południową (zburzywszy p o t ę ż n e i m p e r i u m Inków), wielką część Afryki oraz Bliski Wschód i ucywilizowała ludność n a w e t w dalekiej Australii. W tej ogromnej w swoich r o z m i a r a c h ekspansji przejawiała się materializacja specyficznego „europej skiego" czasu. Problem polega na tym, że czas w Europie, w odróżnie niu od „cyklicznych" kultur wschodnich, posiada wyraźnie „narracyjny" charakter. Już mitologia judaizmu, która jawi się jako narracyjna, weszła p o t e m w chrześcijańskie doświadczenie istnienia: stworzenie świata - stworzenie pierwszego człowieka - grzech pierworodny i wygnanie na ziemię - życie na ziemi ze „zdobywaniem pożywienia w pocie oblicza swego" - przyjście mesjasza - następnie drugie przyjście - Armagedon - Sąd Ostateczny - koniec świata. Nie bacząc na to, że sama doczesność prezentuje się w kategoriach wieczności szczególnie mała: wyłania się z Bożego bezkresu i wraca do niego, niemniej jednak posiada kierunek chronologiczny i dlatego tworzy wyobrażenie niosącego następstwa rozwoju świata. Z kolei to rodzi wyobrażenie o postępie, to znaczy o świadomym i celowym budowaniu „płynącej rzeczywistości". W t e n sposób historia nabiera sensu i z chaosu przypadkowych wydarzeń przekształca się w poruszanie się ku określonej wersji przyszłości. W konsekwencji wynalazki techniczne nie funkcjonują odseparowane od siebie, tak jak w kulturach wschod nich, ale łączą się ze sobą, tworząc n o w ą cywilizacyjną jakość. JESIEŃ 2 0 0 5 223 To w ł a ś n i e ta cecha czasu, przejawiająca się technologicznie, wyprowa dziła najpierw Europę, a p o t e m USA na pozycję czołowych p o t ę g przemy słowych. To o n a uczyniła historią świata p r z e d e w s z y s t k i m h i s t o r i ę E u r o p y i zapewniła najszybszy rozwój całego chrześcijańskiego kręgu cywilizacyjne go. Przez prawie pięć stuleci - od epoki wielkich odkryć geograficznych do początku XXI wieku - E u r o p a u t r z y m y w a ł a dzięki t e m u dominującą pozycję w dziejach świata. Losy świata ważyły się w tym okresie wyjątkowo w e w n ą t r z z a c h o d n i e g o kręgu cywilizacyjnego. E u r o - a m e r y k a ń s k a cywilizacja, której p o d s t a w ą jest s p o ł e c z e ń s t w o obywatelskie i gospodarka liberalna, z p o w o d u oczywistej przewagi technologicznej n a d i n n y m i n a r o d a m i faktycznie narzuciła im swój wizerunek cywilizacyjnej egzystencji. Ż a d n a n a r o d o w o ś c i o w a czy k u l t u r o w a specyfika w grę nie wchodziła. Jedynie wartości chrześcijańskie u w a ż a n e były za właściwe dla organizacji całego globalnego s p o ł e c z e ń s t w a . Demokracja, p o j m o w a n a jako priorytet j e d n o s t k i n a d p a ń s t w e m , była i s t o t ą ustroju s p o łecznego, a gospodarka p r z e m y s ł o w a (towarowa) - ś r o d k i e m do osiągnięcia powszechnego dobrobytu. To była rzeczywiście zeuropeizowana historia. Nawet Organizacja N a r o d ó w Zjednoczonych, u f u n d o w a n a w celu u r e g u l o w a n i a spornych kwe stii międzynarodowych, była s t w o r z o n a w e d ł u g e u r o - a m e r y k a ń s k i e g o wzorca cywilizacyjnego - jako wizja przyszłego rządu światowego, mogącego realizo wać zachodnie ideały światopoglądowe w skali planety. Teraz ma miejsce r o z p a d t e g o chrześcijańskiego universum. W s p o s ó b nie zauważalny, zasłonięte przedłużającą się w o j e n n ą i polityczną konfrontacją dwóch supermocarstw, USA i ZSRS, znalazły się w awangardzie historii n o w e p o t ę ż n e superetnosy: chiński, h i n d u s k i , japoński, islamski i inne, ogłaszające swoje reguły cywilizacyjne i swój zamiar u c z e s t n i c t w a w rozwiązywaniu glo balnych p r o b l e m ó w współczesności. Oni mają w ł a s n e wizje najważniejszych wartości w życiu, i bynajmniej nie zamierzają się ich wyrzekać. W d o d a t k u obraz w s p ó ł c z e s n e g o świata mają oni z u p e ł n i e inny, aniżeli jawi się on „oświeconej", zachodniej świadomości. Jeżeli z p u n k t u widzenia prawie każdego Europejczyka albo A m e r y k a n i n a kultura zachodnia niesie w świat p o s t ę p , w o l n o ś ć i e k o n o m i c z n y dobrobyt, to z p u n k t u widzenia prawie każdego kraju P o ł u d n i a l u b W s c h o d u ta s a m a kul224 FRONDA 3 7 t u r a niesie im nierówność, e k o n o m i c z n e uzależnienie oraz n ę d z ę . Korzystając z rzeczywistej przemysłowej, a co za t y m idzie militarnej i politycznej, prze wagi, kraje zachodnie ściągają ku sobie większą część strategicznych z a s o b ó w kuli ziemskiej. To pozwala im utrzymywać wysoką s t o p ę życiową u siebie, lecz jednocześnie sprzyja u b o ż e n i u krajów „czarnego m i l i a r d a " . Przy czym postępujące teraz na całym świecie procesy globalizacji, k t ó r e rozwijają się w istocie rzeczy p o d p r z y w ó d z t w e m w ł a ś n i e z a c h o d n i c h p o n a d n a r o d o w y c h struktur: M i ę d z y n a r o d o w e g o F u n d u s z u W a l u t o w e g o , Banku Światowego i in nych, b u d z ą p o w a ż n e obawy, że taki p o r z ą d e k u t r z y m a się na zawsze. Kraje Z a c h o d u nadal p o z o s t a n ą na uprzywilejowanej pozycji „gospodarzy świata", a Wschód i Południe, tak jak obecnie, b ę d ą dostarczycielami s u r o w c ó w oraz taniej siły roboczej. Nie ma s e n s u wyjaśniać, k t o ma więcej racji. Racja znajduje się i po jednej, i po drugiej stronie. J e d n o jest p e w n e : kraje z a c h o d n i e b ę d ą stawały się ze wszystkich sił u t r z y m a ć status quo, podczas gdy kraje p o ł u d n i o w y c h i w s c h o d nich cywilizacji również ze wszystkich sił spróbują bieżącą sytuację z m i e n i ć na swoją korzyść. Faktycznie oznacza to p r z e b u d o w ę świata. Oznacza również przedłużającą się militarno-gospodarczą konfrontację pomiędzy p o t ę ż n y m i kręgami k u l t u r o w y m i . I tutaj oczywiście nie w a r t o przywiązywać wagi do widocznej przewagi technologicznej krajów p r z e m y s ł o w o rozwiniętych, rzeczywiście zwyciężają cych w o s t a t n i m czasie prawie we wszystkich lokalnych konfliktach wojen nych. P o ł u d n i e i W s c h ó d już wypracowały w ł a s n ą inicjatywę strategiczną. O n e już d a w n o mają odpowiedź, k t ó r a m o ż e w s t r z ą s n ą ć f u n d a m e n t a m i całego z e w n ę t r z n i e niezwyciężonego z a c h o d n i e g o s y s t e m u . Charakter w o j n y Kulturolodzy, zajmujący się p r o b l e m a m i przyszłości, nie p r z y p a d k i e m piszą o rozpoczynającym się w naszych czasach „zderzeniu cywilizacji". W ł a ś n i e cywilizacyjna, historyczna specyfika poszczególnych wielkich k u l t u r zaczyna w tej chwili odgrywać coraz większą rolę na arenie m i ę d z y n a r o d o w e j . I kon k r e t n a e k o n o m i c z n a konfiguracja jakiegokolwiek p o t ę ż n e g o o r g a n i z m u pań stwowego, i jego polityka, i jego siła m i l i t a r n a p r e z e n t u j ą wyłącznie t e c h n o l o JESIEŃ 2 0 0 5 225 giczny przejaw właściwości danej kultury. Zwycięstwa i porażki r o d z ą się bynajmniej nie w fabrykach produkujących armaty, czołgi i samoloty, lecz p r z e d e w s z y s t k i m w kulturowej świadomości n a r o d u . W t y m sensie liderzy, jakimi są u p r z e m y s ł o w i o n e kraju Z a c h o d u , są wyjątkowo słabe w p o r ó w n a n i u do krajów W s c h o d u i P o ł u d n i a : w k u l t u r z e zachodniej wysoko się ceni wartość życia ludzkiego. To jest związane z faktem, że g ł ó w n e ogniska cywilizacji zachodniej rozwijały się w klimacie u m i a r k o w a n y m i c h ł o d n y m , gdzie s u r o w e w p o r ó w n a n i u z krajami p o ł u d n i o w y m i w a r u n k i klimatyczne wpływały na niski p o z i o m dzietności. N a r o d y p ó ł n o c n e były zawsze d u ż o mniej liczebne niż p o ł u d n i o w e . Tutaj nie było klasycznego niewolnictwa, obniżającego wartość życia ludzkiego, i n a w e t w najbardziej o k r u t n y c h cza sach konfliktów średniowiecznych działania w o j e n n e były p r o w a d z o n e w taki sposób, żeby unikać zbyt dużych strat w ś r ó d ludności cywilnej. W E u r o p i e nie było pustoszących wojen typu „ s t e p o w e g o " , k t ó r e praktykowali koczow nicy, oraz zagłady całych narodów, jak to było w niektórych p o ł u d n i o w y c h cywilizacjach. Taki s t o s u n e k do człowieka zachował się w E u r o p i e i USA po dziś dzień. Ściślej rzecz biorąc dlatego, że w a r t o ś ć życia w s p o ł e c z e ń s t w i e kultywującym indywidualizm istotnie wzrosła, a s p a d e k dzietności, który d o t k n ą ł prawie wszystkie p r z e m y s ł o w o rozwinięte kraje, uczynił każdego człowieka k i m ś niepowtarzalnym - i to j u ż w świadomości nie tylko własnej, lecz i społecz nej. W obliczu działań wojennych kraje z a c h o d n i e panicznie się boją strat w ludziach i starają się ich unikać ze wszelkich sił. Śmierć j e d n e g o j e d y n e g o żołnierza biorącego udział w jakiejś operacji „pokojowej" wywołuje s z u m i społeczne niezadowolenie. W e t e r a n o m „ P u s t y n n e j B u r z y " każdy ubytek na zdrowiu jest do tej pory k o m p e n s o w a n y o g r o m n ą liczbą k o s z t o w n y c h pań stwowych ulg, a los kilku szeregowców, którzy w czasie n i e d a w n e g o konfliktu 226 FRONDA 37 w Kosowie przypadkowo znaleźli się na t e r e n i e Jugosławii właśnie, przyku wał uwagę niemal całej Ameryki. W kategoriach klasycznej „wojny europejskiej" ta specyficzna słabość Z a c h o d u nie m o ż e być wykorzystana: tutaj, w zasadzie ma miejsce kon frontacja o charakterze technologicznym, a nie międzyludzkim, i w takiej konfrontacji USA i E u r o p a zachowują niewątpliwie p r z e w a g ę n a d s w o i m i wrogami. Może j e d n a k ta słabość w p e ł n i być wykorzystana przez t w ó r c ó w tych wszystkich nowych strategii, które w s p ó ł c z e s n y Z a c h ó d nazywa „ t e r r o rystycznymi". Na przykład, p r e z y d e n t w s p o m n i a n e j Jugosławii, Slobodan Milośević, mógł jeśli nie wygrać wojnę w y p o w i e d z i a n ą przeciw krajom NATO, to przy najmniej zaatakować z taką mocą, że ś w i a d o m o ś ć s p o ł e c z n a po t a k i m ataku d ł u g o nie mogłaby dojść do siebie. Do t e g o m u s i a ł b y zmobilizować stare lotnictwo rolnicze, k t ó r e g o w Jugosławii jest wystarczająco d u ż o , z a ł a d o wać na samoloty b o m b y o średniej sile w y b u c h u , co dla j u g o s ł o w i a ń s k i e g o wojska nie stanowiłoby p r o b l e m u , i w chaotyczny s p o s ó b wysłać je w nocy przez Adriatyk. Czas lotu do granicy włoskiej wynosi mniej więcej 40 m i n u t , cele poruszające się powoli na małej wysokości są przez radary dość słabo r o z p o z n a w a n e , noc uniemożliwiłaby wykorzystanie s a m o l o t ó w my śliwskich z amerykańskich lotniskowców, a w ł o ska o b r o n a przeciwpowietrzna, w e d ł u g d o n i e s i e ń samej włoskiej prasy, wytrzymałaby w wypadku ataku zaledwie dwie, trzy minuty. W tym momencie południowe Włochy obładowane były składami ś r o d k ó w łatwopalnych, technologii i a m u n i cji dla wojsk NATO. Piekło ognia, jakie zostałoby t a m roz pętane, pogrzebałoby wszelkie nadzieje krajów Z a c h o d u na bezkrwawe zawarcie pokoju. Oczywiście żeby uczynić taki b e z p r e c e d e n s o w y krok, należało podjąć s t o s o w n ą decyzję, a p r e z y d e n t Miloszević jako polityk należący w ł a ś n i e do kręgu ś w i a d o m o ś c i eu ropejskiego zrealizować takiej akcji się nie odważył. Ale przecież w t y m w ł a ś n i e tkwi specyfika k u l t u r wschodniej i p o ł u d n i o w e j : życie człowieka ma tu z u p e ł n i e i n n ą w a r t o ś ć JESIEŃ 2 0 0 5 i wykorzystanie kamikadze dla osiągnięcia jakiegoś celu wydaje się czymś na turalnym. W religii chrześcijańskiej człowiek zmierza ku Bogu, najwyższym celem ludz kiego życia jest zjednoczenie się ze Stwórcą, jednak człowiek zachowuje wolność wyboru i konkretną drogę zbawienia duszy wybiera samodzielnie. W islamie zaś człowiek do Boga przynależy, jego życie jest już wcześniej u w a r u n k o w a n e Bożą wolą, człowiek nie ma prawa uchylić się od spełnienia świętego obowiązku i jeśli Bóg w imię wyższych celów zażąda życia, to człowiek bez żalu je oddaje. Ta różnica w e w n ę t r z n y c h transcendencji o b u k u l t u r określa różnicę świa topoglądów, stylów życia, u s t r o j ó w społecznych, polityki i gospodarki. O n a również określa rodzaj „ n a t u r a l n y c h " technologii wojny, wykorzysty wanych przez oba gigantyczne superetnosy. Kamikadze - świętym w i a t r e m nazwali Japończycy niesamowicie silny h u ragan, który rozniósł w 1281 roku flotę mongolskiego c h a n a Kubilaja, rządzą cego w Chinach i dążącego do podboju Japonii. Pod koniec II wojny światowej, znajdując się już u progu totalnej klęski, Japończycy sformowali specjalne jednostki lotników kamikadze, które zapełniały swoje samoloty b o m b a m i i materiałami wybuchowymi, u n o siły się w górę - nieraz bez podwozia, żeby wykluczyć powrót - i następnie taranowały amerykańskie okręty. Decydującego uderzenia we flotę USA kamikadze nie spowodowały, fatalnego dla Japonii przebiegu wojny od wrócić się w t e n sposób nie udało, lecz idea zawodowych samobójców, dla zwycięstwa poświęcających własne życie, została po raz pierw szy urzeczywistniona i wraz z pojawieniem się w połowie XX wieku nowych środków technicznych zyskała niezwykłą siłę. Z a c h ó d jest b e z b r o n n y w o b e c strategii „ n i e o g r a n i c z o n e g o t e r r o r u " . O n niczego, przynajmniej obecnie, n i e m o ż e przeciwstawić t e m u , że setki i ty siące samobójców zacznie p r z e d o s t a w a ć się na jego terytoria - wysadzać się w powietrze w sklepach i instytucjach p a ń s t w o w y c h , na dworcach, w a u t o busach, w s a m o l o t a c h i w biurach wielkich firm. J u ż kilka s k o o r d y n o w a n y c h akcji tego typu, jak pokazuje n i e d a w n e doświadczenie, jest w stanie wywołać panikę na skalę całych miast, a jeśli ilość działań terrorystycznych wzrośnie, to system p a ń s t w o w y Z a c h o d u po p r o s t u pogrąży się w chaosie. 228 FRONDA 37 Jeszcze większy wstrząs może wywołać użycie broni biologicznej. Oczywiście nie chodzi tu o listy z tajemniczym proszkiem, wysyłane do D e p a r t a m e n t u Stanu USA i r z e k o m o zawierające zarodniki wąglika. Akcja ta ma na celu jedynie zastraszenie. Listy o s t a t e c z n i e m o ż n a przechwycić. J e d n a k wystarczy, że kilkadziesiąt osób, na przykład n a s t o l a t k ó w lub n a w e t m a t e k z dziećmi przy piersi, po o t r z y m a n i u o d p o w i e d n i c h d a w e k o s t r o zaraźliwego w i r u s a bojowego, przez godzinę p o p r z e p y c h a się w t ł u m i e na największych lotniskach Europy i USA, skąd s a m o l o t y pasażerskie odlatują co 10 m i n u t , i p o t ę ż n a epidemia, p o r ó w n y w a l n a ze ś r e d n i o w i e c z n ą d ż u m ą , obejmie cały Zachód. W żadnym wypadku nie usprawiedliwiając p o d o b n y c h a k t ó w t e r r o r u , trzeba j e d n o c z e ś n i e stwierdzić, że z p u n k t u w i d z e n i a wschodniej i p o ł u d n i o wej cywilizacji zachodnie kraje u p r z e m y s ł o w i o n e także p r o w a d z ą grę pozba w i o n ą reguł. Operacje militarne NATO, p r z e p r o w a d z a n e j e d n o s t r o n n i e , bez brania p o d uwagę zdania społeczności m i ę d z y n a r o d o w e j , bezwzględnie bu rzą obecny lad globalny. Dlatego stawiając im opór, k t ó r y P o ł u d n i e i W s c h ó d traktują wyłącznie jako o b r o n ę , również m o ż n a nie liczyć się z jakimikolwiek regułami i p r a w a m i . A propos, N a p o l e o n wkroczywszy do Rosji, także skarżył się na to, że Rosjanie toczą bój przeciwko n i e m u z p o g w a ł c e n i e m reguł walki: oddziały partyzanckie b u r z ą ruchy wojsk, napadają z tyłu, zdobywają obozy z żyw nością i bronią. Tymczasem, zgodnie z panującymi p o g l ą d a m i t a m t e j epoki, l u d n o ś ć cywilna w czasie działań wojennych p o w i n n a siedzieć w swoich d o m o s t w a c h i po zakończeniu k a m p a n i i bez n a r z e k a n i a przejść p o d w ł a d z ę zwycięzcy. J e d n a k to, k t o zwycięży w wojnie Z a c h o d u ze W s c h o d e m i P o ł u d n i e m , jest kwestią, od której zależy s a m a i s t o t a przyszłej cywilizacji. Scenariusze klęski M i m o wszystko jest czymś wątpliwym, żeby scenariusz globalnej apokalipsy się spełnił. Oczywiście m o ż n a teoretycznie sobie wyobrazić taki rozwój sytu acji, kiedy obie strony, zafascynowane w z a j e m n y m n a n i e s i e n i e m „sprawiedli wych" u d e r z e ń o d w e t u , u t r a c ą zdolność myślenia i przekroczą jakąś granicę, za k t ó r ą zacznie się całkowita cywilizacyjna zapaść. Jest to t y m bardziej JESIEŃ 2 0 0 5 229 p r a w d o p o d o b n e , że b r o ń j ą d r o w a j u ż wyszła p o z a r a m y ograniczonej liczby krajów, a p r z e d e w s z y s t k i m znajduje się o n a w p o s i a d a n i u Indii i Pakistanu, i pojawienie się jej w rękach „agresywnych" islamskich organizacji pozostaje kwestią krótkiego czasu. Przy czym „terror a t o m o w y " staje się z o b u s t r o n przytłaczającą rzeczy wistością. Ucierpi na tym p r z e d e w s z y s t k i m Z a c h ó d : krach światowych walut, cha os gospodarczy i agonia skomplikowanych s y s t e m ó w informatycznych - to wszystko zdaje się n i e u n i k n i o n e . Efektem będzie r o z p a d USA oraz zjednocznej Europy i p o w r ó t całej cywilizacji zachodniej do n a t u r a l n y c h , jak widać, feudalno-przemysłowych form funkcjonowania. Świat islamski poniesie znacznie mniejszy uszczerbek, p o n i e w a ż on kultywuje w ł a ś n i e takie formy życia. To jest, rzecz jasna, g ł ó w n e n i e b e z p i e c z e ń s t w o zagrażające ludzkości. J e d n a k instynkt samozachowawczy jest obecny nie tylko w ś r ó d pojedyn czych ludzi, lecz także w ś r ó d n a r o d ó w oraz w „ ś w i a d o m o ś c i zbiorowej", i tego typu „wersja katastroficzna" przyszłości jest m a ł o p r a w d o p o d o b n a . Czymś równie m a ł o p r a w d o p o d o b n y m jest to, że s t r o n y konfliktu b ę d ą się mogły dogadać między sobą, gwarantując w t e n s p o s ó b trwały pokój. Zbyt duże są ustępstwa, na k t ó r e p o w i n n i pójść w t y m wypadku uczestnicy kon frontacji. Świat islamski będzie m u s i a ł się wyrzec ekspansji religijnej, k t ó r a coraz częściej przybiera c h a r a k t e r ekstremistyczny, a Zachód, zwłaszcza USA, będzie m u s i a ł się p o w s t r z y m a ć od ekspansji gospodarczej, przynoszącej zyski z nierównych s t o s u n k ó w h a n d l o w y c h i produkcyjnych. M o ż n a przewidzieć o g r o m n e koszty dla o b u stron. W wypadku W s c h o d u będzie to r o z m y w a n i e jego religijnej kultury przez świecką, pragmatyczną, i n d u s t r i a l n ą k u l t u r ę Z a c h o d u , a dla krajów kręgu e u r o - a m e r y k a ń s k i e g o - zwolnienie t e m p a roz woju i i s t o t n e o b n i ż e n i e stopy życiowej. Ograniczenia m a t e r i a l n e dla miesz kańców Europy i USA m o g ą się okazać b a r d z o znaczące. W d o d a t k u Stany Z j e d n o c z o n e nie są w tej chwili z d o l n e do negocjacji. Uważając się, nie bez p o w o d u , za zwycięzcę III (zimnej) wojny światowej, której r e z u l t a t e m było zniknięcie z areny m i ę d z y n a r o d o w e j ich g ł ó w n e g o strategicznego o p o n e n t a , ZSRS, o n e na tyle przyzwyczaiły się w ciągu ostat nich dziesięcioleci do roli globalnego dyktatora, że przejście na skromniejszą pozycję będzie dla nich b a r d z o deprecjonujące. 230 FRONDA 37 Z a w r ó t głowy u szczytu potęgi, „gwiezdna c h o r o b a " w p r z e c e n i a n i u swo ich możliwości - to zdaje się najbardziej r o z p o w s z e c h n i o n a psychopatologia p a ń s t w typu imperialnego, których działalność n a s t a w i o n a jest nie n a p o s t ę p wertykalny w e w n ą t r z własnych granic, to znaczy na n a u k ę , gospodarkę, e d u kację i kulturę, lecz na m e c h a n i c z n ą ekspansję poza granicami, eksploatującą zasoby i budującą jedynie z e w n ę t r z n e oznaki d o b r o b y t u . Takiego z a w r o t u głowy doświadczały N i e m c y w obliczu o b y d w u wojen światowych, k t ó r e zakończyły się dla nich klęską. Takiego z a w r o t u głowy doświadczała Rosja, rozpocząwszy „ m a ł ą wojnę zwycięską" z J a p o n i ą - wojnę, k t ó r a d o p r o w a d z i ł a do klęski i rewolucji 1905 roku. Analogicznego z a w r o t u głowy doświadczył Związek Sowiecki, wkraczając do Afganistanu i angażując się t a m w bezsen s o w n e potyczki na całe dziesięciolecie. Doświadczenie historyczne pokazuje, że dążenie do t e g o rodzaju ekspan sji, chęć p r z e p r o w a d z e n i a „małej wojny", k t ó r a ozdobiłaby zwycięzcę efek t o w n y m i wieńcami, to a u t e n t y c z n y przejaw przyszłego u p a d k u p a ń s t w a . To s a m o doświadczenie historyczne pokazuje, że jeszcze ż a d n e p a ń s t w o na świecie, żaden naród, ż a d e n rząd, jakiekolwiek szlachetne h a s ł a by głosi ły, nie rezygnowały d o b r o w o l n i e z przywódczej pozycji - choćby n a w e t była k o s z t o w n a dla s a m e g o przywódcy i drenująca jego zasoby do całkowitego ich braku. Jeśli n a r ó d u s t a m i swojego p r e z y d e n t a s a m siebie ogłasza szlachetnym, to znaczy stawia siebie za przykład do n a ś l a d o w a n i a dla innych narodów, jak to zrobił n a r ó d amerykański u s t a m i p r e z y d e n t a Busha w m o w i e otwierającej O l i m p i a d ę w Salt Lake City, to znaczy, iż n a r ó d t e n nie jest zdolny do rów noprawnych negocjacji. On jest zdolny wyłącznie dyktować swoje w a r u n k i pokonanemu. Ślepa uliczka w t y m wypadku jest n i e u c h r o n n a . J e d n a k do negocjacji nie jest także zdolny świat islamski. Dla cywilizacji islamskiej, powstałej o 700 lat później niż cywilizacja chrześcijańska, teraz, jeśli użyjemy europejskiej skali chronologicznej, n a d c h o d z i wiek XV. (Tak n a p r a w d ę to wiek XVI, a n a w e t XVII - biorąc p o d u w a g ę w z a j e m n e oddzia- ływanie wielkich k u l t u r i ogólne przyspieszenie rozwoju h i s t o r y c z n e g o ) . Widocznie w świecie islamu zaczyna się obecnie „czas liniowy". To o k r e s poczucia misji (passijonarnosti), o k r e s s a m o u ś w i a d o m i e n i a siebie jako s p o łeczności powszechnej, odróżniającej siebie od innych, okres „ n a s t o l e t n i " , to znaczy czas pożądliwego i g w a ł t o w n e g o oswojenia świata. Okres, w k t ó r y m się wydaje, że świat m o ż n a ł a t w o i po p r o s t u przekształcić i zaprowadzić w n i m prawa niosące r ó w n o u p r a w n i e n i e i sprawiedliwość. W E u r o p i e w ana logicznym czasie wykształciło się O d r o d z e n i e . O d r o d z e n i e zaś uczyniło cywi lizację europejską ekstrawertyczną i d o p r o w a d z i ł o do ekspansji, k t ó r a ciągnie się aż do XXI wieku. Coś p o d o b n e g o przeżywa teraz świat islamski. K o n k w i s t a d o r o m lub k o l o n i z a t o r o m , schodzącym niegdyś ze statku w Ameryce Północnej bądź P o ł u d n i o w e j , n a w e t do głowy nie przychodziło ustanawiać r ó w n e p r a w a z miejscowymi p l e m i o n a m i i n d i a ń s k i m i . Indianie musieli być albo ujarzmieni albo u n i c e s t w i e n i - nic i n n e g o ó w c z e s n a m e n t a l ność europejska zaoferować nie mogła. Widocznie niczego i n n e g o nie m o ż e zaoferować „ n i e w i e r n y m " współczes na p e ł n a poczucia misji (passijonarna) m e n t a l n o ś ć islamska. Dlatego d u ż o bardziej p r a w d o p o d o b n y wydaje się „ ś r e d n i " scenariusz obecnej konfrontacji: przedłużający się konflikt zbrojny, przerywany przez formalne, lecz ogólnie rzecz biorąc b e z o w o c n e negocjacje. To znaczy - wy pracowanie określonego p o r o z u m i e n i a za p o ś r e d n i c t w e m jakichś międzyna rodowych struktur, n a s t ę p n i e zerwanie tego p o r o z u m i e n i a , w o l n e l u b nie, przez j e d n ą ze stron, u d e r z e n i e drugiej strony, w konsekwencji o d p o w i e d ź , wypracowanie n o w e g o p o r o z u m i e n i a - i cały cykl się p o w t a r z a , jak to było wiele razy w dziejach p o n a d półwiecza konfliktu arabsko-izraelskiego. Takie „pośrednie" rozkręcanie wydarzeń okaże się także niekorzystne dla Stanów Zjednoczonych. Jedyne, co m o ż e im przywrócić minioną potęgę i au torytet, to szybkie i decydujące zwycięstwo nad cywilizacyjnymi o p o n e n t a m i . A ponieważ takie zwycięstwo w obrębie istniejących technologii wojennych pozostaje wykluczone, to druzgocąca porażka USA stanie się tylko kwestią cza su. Wyczerpujący konflikt zbrojny będzie stopniowo skracać sferę dolara jako głównej waluty świata, spod wpływu Zachodu zaczną się wymykać kraje, które jeszcze do niedawna z gotowością przesuwały się po torze euro-amerykańskiej polityki, trudności w gospodarce USA znów doprowadzą do katastroficznego 232 FRONDA 3 7 spadku poziomu życia, wreszcie nastąpi to, czego wcześniej nie wypadało oczeki wać: oddzielenie się części stanów (na przykład z większością ludności hiszpańskojęzycznej) i powstanie z tej części osobnego państwa amerykańskiego. Pierwsze s y m p t o m y takiego r o z p a d u już widać. U s t a w a znosząca o b o wiązek n a u c z a n i a języka angielskiego w szkołach, przyjęta n i e d a w n o przez Kongres S t a n ó w Zjednoczonych, możliwe że przyjęta z jak najlepszymi i n t e n cjami - jako w z ó r p o p r a w n o ś c i politycznej i u t w i e r d z e n i a p r a w mniejszości etnicznych, już w najbliższych latach d o p r o w a d z i do p o w s t a n i a w e w n ą t r z i m p e r i u m amerykańskiego silnej „łacińskiej" enklawy, k t ó r a stanie się ośrod kiem krystalizacji nowej edukacji p a ń s t w o w e j . USA p r z e s t a n ą istnieć jako ś w i a t o w e m o c a r s t w o . Nagle okaże się, iż Francis Fukuyama, A m e r y k a n i n p o c h o d z e n i a japońskiego, który w s w o i m z n a n y m artykule zapowiedział „koniec historii", ma rację. Historia się n a p r a w d ę zakończyła, a przynajmniej jej europejska część. Scenariusz z w y c i ę s t w a Tak więc wygrać IV wojny światowej w s p ó ł c z e s n a cywilizacja euro-amerykańska nie jest w stanie. P o s t a w m y pytanie inaczej. Czy m o ż e o n a zrobić cokolwiek, żeby tej wojny nie przegrać? O d p o w i e d ź wydaje się oczywista. Żeby nie ponieść druzgocącej porażki w rozpoczynającym się teraz konflikcie cywilizacyjnym, z a c h o d n i e kraje u p r z e m y s ł o w i o n e b ę d ą także m u s i a ł y zacząć wojnę z u p e ł n i e n o w e g o typu. Wojnę, o p a r t ą nie na jakościowej p r z e w a d z e przemysłu, który w tym wypadku okazuje się bezsilny, lecz na jakościowej różnicy p o m i ę d z y kulturą e u r o - a m e r y k a ń s k ą a k u l t u r ą świata islamskiego. Już z o s t a ł o powiedziane, że w przeciwieństwie do W s c h o d u i P o ł u d n i a o b e c n a cywilizacja z a c h o d n i a „żyje w czasie". Dzisiaj czas to nie nakładające się, wzajemnie istniejące cykle, lecz jak najbardziej dokładny, ukierunkowany, „narracyjny" proces, rozwijający się z a r ó w n o ku fizycznej, jak i t r a n s c e n d e n tnej nieskończoności. To pociąga za sobą pojęcie p o s t ę p u n a u k o w o - t e c h n i c z n e g o , co z kolei wyraża się w p r i o r y t e t o w y m rozwoju produkcyjnych (fizycznych) t e c h n o logii. Mówiąc i n n y m i słowy, Z a c h ó d p r z e s u w a się po osi czasu zauważalnie szybciej niż P o ł u d n i e i Wschód i materializuje przepaść innowacyjną w sferze technosfery. JESIEŃ 2 0 0 5 233 J e d n a k taki czysty rozwój technologiczny zawiera i s t o t n e ograniczenia. On ma ściśle antropomorficzny charakter, to znaczy jest n a s t a w i o n y wyjąt kowo na człowieka. Systemy k o m p u t e r o w e m o g ą przeliczać miliony warian t ó w w sekundę, ale podjęcie ostatecznej decyzji zawsze należy do o p e r a t o r a . M o ż n a s k o n s t r u o w a ć karabin albo b r o ń a u t o m a t y c z n ą posiadającą praktycz nie idealne p o d względem technicznym cechy, lecz korzystać z tej strzelniczej doskonałości będą żołnierze dalecy od jakichkolwiek technicznych ideałów. Nie bacząc na stulecia p o s t ę p u n a u k o w o - t e c h n i c z n e g o , w ł a s n a biologicz na n a t u r a człowieka pozostaje n i e z m i e n n a . Homo sapiens, tak jak wcześniej, reprezentuje sobą całokształt biochemicznych i biofizycznych wzajemnych oddziaływań, i p a r a m e t r y jego „ n a t u r a l n e g o " istnienia, tak jak wcześniej, p o zostają w wystarczająco wąskich „białkowych" r a m a c h . Nic się nie z m i e n i ł o od t a m t e g o nadzwyczajnie d a w n e g o czasu, kiedy prarodzic współczesnych intelektualistów zszedł z d r z e w a i wziął w ręce k a m i e ń . Oczywiście czło wiek przez ten czas t r o c h ę się stechnicyzował - w t y m sensie chociażby, że zarządza teraz bardziej skomplikowanymi s y s t e m a m i operacyjnymi niż na przykład w epoce średniowiecza, lecz czyni to d o k ł a d n i e tak, jak robiłby to 500 lub 1000 lat t e m u - tak s a m o powoli poruszając kierownicą to w p r a w o , to w lewo. Biologiczne reakcje człowieka - to obecnie g ł ó w n e ograniczenie techniki. O n e niwelują przewagę d o s k o n a ł e g o n o w o c z e s n e g o uzbrojenia i o n e obni żając t e m p o p o d e j m o w a n i a decyzji operacyjnych, doprowadzają do sytuacji krytycznych. N a s t ę p n y p r z e ł o m cywilizacyjny d o k o n a się w ł a ś n i e w tym technologicz nym kierunku. Specjalne j e d n o s t k i wojskowe - r ó ż n e g o rodzaju „ k o m a n d o s i " , „siły szyb kiego reagowania", grupy „alfa", „ o m e g a " i t y m p o d o b n e elitarne oddziały, pojawiające się w okresie konfliktów lokalnych epoki „zimnej w o j n y " - o t o pierwsze próby rozwiązania t e g o p r o b l e m u . Ich rola we współczesnych działaniach wojennych często okazuje się decydująca. Przy w p r o w a d z e n i u „ograniczonego k o n t y n g e n t u " wojsk sowie ckich w Afganistanie w g r u d n i u 1979 roku jako pierwsza wylądowała taka właśnie grupa specnazu. To o n a po błyskawicznym s z t u r m i e zdobyła pałac prezydenta A m i n a i t y m s a m y m pozbawiła a r m i ę afgańską możliwości zor ganizowania o p o r u . Pododdziały „ k o m a n d o s ó w " amerykańskich aresztowały 234 FRONDA 37 generała Noriegę w czasie akcji zbrojnej USA przeciwko Panamie, izraelskie pododdziały specjalne przeprowadziły kilka unikalnych operacji i uwolniły zakładników p o r w a n y c h przez terrorystów. A jeśli p r z y p o m n i e ć o tym, że to właśnie o d m o w a przez rosyjską j e d n o s t k ę specjalną „Alfa" s z t u r m u Białego D o m u zadecydowała faktycznie o losie a n t y d e m o k r a t y c z n e g o p u c z u w sierp niu 1991 roku, po czym reżim sowiecki w ZSRS całkowicie się rozpadł, to m o ż n a z p r z e k o n a n i e m stwierdzić, iż w s p ó ł c z e s n e elitarne j e d n o s t k i , jak nie gdyś j e d n o s t k i gwardii cesarskiej, dają o sobie znać w m o m e n t a c h z w r o t n y c h historii i nadają jej określony bieg. Nie przypadkiem na stworzenie i p o d t r z y m a n i e w gotowości bojowej elitarnych p o d o d d z i a ł ó w przeznacza się c z a s e m środki r ó w n e w y d a t k o m na całą resztę armii. Przywódcy i rządy czołowych p o t ę g u p r z e m y s ł o w i o n y c h już d a w n o zrozumiały, że w ł a ś n i e w sytuacjach krytycznych p o d o d d z i a ł y te sta nowią najbardziej efektywną b r o ń . J e d n a k żadne d ł u g o t r w a ł e treningi, przysposabiające do najtrudniejszych działań operacyjnych, i ż a d n e p r e p a r a t y chemiczne, czasowo podwyższające u człowieka szybkość reakcji, nie m o g ą p o d w z g l ę d e m efektywności r ó w n a ć się fantastycznym możliwościom, k t ó r e teraz odkrywa p r z e d n a m i rozpoczy nająca się rewolucja w biologii. Rozszyfrowanie g e n o m u , mające miejsce w o s t a t n i c h latach, operacje bioplastyczne i m e t o d y inżynierii genetycznej j u ż w najbliższym czasie p o z w o l ą stworzyć taki typ ludzi, którzy b ę d ą posiadać p r z e d e w s z y s t k i m „ n i e l u d z k i e " cechy. Będzie to zdolność widzenia w ciemności i słyszenia ultradźwięków, szybkiego r e g e n e r o w a n i a się z r a n i o n e g o w walce o r g a n i z m u , cji formy ciała, modyfika odbioru radiosygnałów przeciwnika przy wykorzystaniu wszczepionych c h i p ó w i dostrajania się do jego s p r z ę t u elektronicznego, a n a s t ę p n i e przechwytywania t e g o sprzętu. Kontakt z s y s t e m a m i k o m p u t e r o wymi również będzie n a s t ę p o w a ł bezpośrednio, na p o z i o m i e m ó z g u , i broń, włączywszy rakiety, czołgi oraz samoloty, stanie się po p r o s t u n a t u r a l n y m p r z e d ł u ż e n i e m możliwości bojowych żołnierza. Najważniejsze, że n o w y człowiek będzie żył, odczuwając z u p e ł n i e inaczej upływ czasu - uprzedzając i prześcigając wroga od razu na całej p r z e s t r z e n i operacyjnej. Przy czym nie będzie to e k s t r e m a l n y wyraz jego ukrytych zdolności, jak w wypadku dzisiej szych elitarnych jednostek, lecz n a t u r a l n a przewaga z u p e ł n i e i n n e g o rodzaju biologicznego istnienia. JESIEŃ 2 0 0 5 235 Tacy ludzie nie będą już ludźmi, lecz h u m a n o i d a m i - n o w y m i i s t o t a m i r o z u m n y m i n a Ziemi. Cywilizacja e u r o - a m e r y k a ń s k a ma wszelkie szanse nie przegrać IV wojny światowej, ale nie ma o n a jakichkolwiek szans tej wojny wygrać. Zwycięzcą wojny nie będzie ż a d n a z istniejących wielkich kultur. Zwyciężą ci, których jeszcze nie m a . Nadejście wielkich m a ł p Każda wojna światowa rodzi taki typ broni, k t ó r y będzie wykorzystany w ko lejnym globalnym konflikcie. To p r z y p o m i n a słynne p o w i e d z e n i e : „Francja jest zawsze g o t o w a do n a s t ę p n e j wojny". Broń taka zwykle nie decyduje o t o czących się działaniach wojennych, n a t o m i a s t staje się g ł ó w n y m o r ę ż e m we wszystkich bataliach przyszłości. Pierwsza wojna światowa znała czołgi i samoloty, których d o p i e r o m a s o we zastosowanie z a m i e n i a ł o w r u i n ę całe regiony Europy. Druga wojna światowa p o w o ł a ł a do życia straszliwą b r o ń j ą d r o w ą i c h o ciaż w tej postaci jako j e d e n z najsilniejszych ś r o d k ó w zbrojnych była o n a później stosowana, to w ł a ś n i e jej n a g r o m a d z e n i e u o b u s t r o n niewątpliwie zdecydowało o „ z i m n y m " charakterze kolejnej globalnej konfrontacji. Trzecia wojna światowa, k t ó r a zakończyła się całkiem n i e d a w n o , u t o r o wała drogę do stworzenia n o w e g o typu ludzi. Podczas IV wojny światowej, rozkręcającej się na naszych oczach, to o n i w ł a ś n i e zadecydują o p r z e b u d o w i e świata. Wojna jak zwykle odegrała rolę p o t ę ż n e g o katalizatora. Oczywiście rasa „ n a d r o z u m n y c h i s t o t " p o w s t a ł a b y i bez w p ł y w u na t e n proces obecnej cywilizacyjnej kolizji. O n a by się i tak pojawiła - po p r o s t u podążając za logiką rozwoju historycznego. Drzemiący już p o n a d 40 tys. lat m e c h a n i z m ewolucji człowieka i tak zo stałby uruchomiony. J e d n a k teraz bieg wydarzeń zostanie przyspieszony. H u m a n o i d y pojawią się nie dlatego, że ludzkość przygotowała się we w n ę t r z n i e do kolejnego e t a p u „ p o s t ę p u biologicznego", ale jako rezultat interwencji „wojny cywilizacyjnej" w bieg dziejów. O n e nadejdą znacznie wcześniej, niż m o ż n a byłoby się spodziewać. I to w ł a ś n i e do nich będzie należeć w ł a d z a w n o w y m świecie. 236 FRONDA 3 7 Gwardia pretoriańska, początkowo s t w o r z o n a dla o c h r o n y świętej osoby cesarza rzymskiego, dość szybko u ś w i a d o m i ł a sobie swoje w ł a s n e interesy i kierując się w ł a ś n i e nimi, a nie i n t e r e s a m i p a ń s t w a , zaczęła u s u w a ć niewy godnych w ł a d c ó w i sadzać na t r o n i e p o s ł u s z n e m a r i o n e t k i . To s a m o robili „ n i e ś m i e r t e l n i " w Bizancjum, m a m e l u c y w ś r e d n i o w i e c z n y m Egipcie oraz gwardia rosyjska. Elita traktująca s a m ą siebie jako elitę n i e u c h r o n n i e patrzy na r e s z t ę wy łącznie jako na środek do osiągnięcia celu. Wątpliwe, że h u m a n o i d y b ę d ą liczyć się z ludźmi, jeśli u ś w i a d o m i ą sobie swoją „biologiczną solidarność". Antropogeneza, p o d o b n i e jak ruchy t e k t o n i c z n e , jest p o z a m o r a l n o ś c i ą . Tym bardziej że historyczny p r e c e d e n s t e g o rodzaju j u ż miał miejsce. Ponad 150 tys. lat panowali na ziemi neandertalczycy. O n i osiedlili się na obszernych p r z e s t r z e n i a c h k o n t y n e n t a l n y c h i j u ż zaczynali wykorzystywać w pracy i na p o l o w a n i u pierwsze narzędzia z k a m i e n i a . Neandertalczycy mieli wszelkie szanse u k s z t a ł t o w a ć w s p ó ł c z e s n ą ludzkość. Lecz na skutek p e w n y c h okoliczności historycznych pojawiły się p l e m i o n a z C r o m a g n o n , i neandertalczycy zniknęli. Ich szkielety m o ż e m y teraz oglądać w m u z e a c h . T r u d n o na razie stwierdzić, jak p o s t ą p i ą z l u d ź m i h u m a n o i d y . M o ż e nijak: po p r o s t u ludzkość p o z o s t a n i e poza sferą ich z a i n t e r e s o w a n i a . Ale IV wojnę ś w i a t o w ą wygrają niewątpliwie o n i . I w t e d y zacznie się już z u p e ł n i e i n n a - n i e l u d z k a historia. ANDRIEJ STOLAROW PRZEŁOŻYŁ: FILIP MEMCHES JANUSZ NOWAK SZPROTY, W S P O M N I E N I E Spodziewam się, że Panu przez myśl nie przejdzie, Aby napisać wierszem, że ktoś jadał śledzie. Adam Mickiewicz leżały ciasno przyciśnięte do siebie s t ł o c z o n e w drewnianej skrzynce jak złote iskry lipcowego s ł o ń c a s o b o t n i e p o p o ł u d n i e wisiało m a r t w o n a d m i a s t e m n a rozległym targowisku p o z o s t a ł o s t a t n i h a n d l a r z gdzie m n i s i śpiewali antyfony i r e s p o n s o r i a pełni skupienia stali n a d p u l p i t a m i czytali układali żywoty m ę c z e n n i k ó w sekwencje h y m n y spisywali kazania na święta i niedziele teraz nic p u s t a r ó w n i n a miejskiego bazaru papiery ciepły wiatr zapach m o c z u i stęchlizny po kolacji s k o m p o n o w a l i ś m y na stole m a r t w ą n a t u r ę z o g o n a m i główkami przecinkami czasu 238 FRONDA 37 „ILE M I N U T W GODZINIE. A GODZIN W WIECZNOŚCI" sześćdziesiąt sekund w m i n u c i e sześćdziesiąt m i n u t w godzinie ile jest godzin w wieczności w niej się wszystkie roztapiają toną tracą k o n t u r y nie zaczynają się ani nie kończą bezużyteczne zegary płowieją na gałęziach piasek zastyga w klepsydrach płynie bystro w o d a a przecież stoi wielka i przejrzysta JANUSZ NOWAK JESIEŃ 2 0 0 5 239 PRZEMYSŁAW DAKOWICZ MÓJ PRAPRADZIADEK JAN widzę go kiedy stoi przy s t u d n i w parcianych s p o d n i a c h z nagim t o r s e m i ziewa m i a r o w y m r u c h o m drewnianej korby towarzyszy zgrzyt ł a ń c u c h a wiaderko z w o d ą wędruje ku górze już je chwycił nalewa w o d ę do d z b a n k a przechodzi p o d o k n o kuchni na drewnianej ławie miednica i przybory do golenia w oknie kobieta rozmawiają słychać śmiech za jej plecami ogień trzaska w kaflowym piecu na blasze mleko zaczyna pokrywać się gęstym ż ó ł t y m k o ż u c h e m mężczyzna przeciąga się patrzy na drzewa grządki na wbite w ziemię tyczki z p ę d a m i fasoli odwraca się i chwyta brzytwę świetlne refleksy igrają na pobielanej ścianie d o m u widzę go kiedy idzie przez m i a s t o mija k i n o szkołę z czerwonej cegły za jego plecami słońce przed n i m rzeka już słyszy jej s z u m lubi patrzeć jak w o d a bije w przyczółki i filary m o s t u myśli w t e d y o zastępach budowniczych i a r c h i t e k t ó w 240 FRONDA 37 którzy od w i e k ó w próbują ujarzmić n a t u r ę jest m u r a r z e m jako jedyny w okolicy posiada licencję na stawianie k o m i n ó w fabrycznych rodzinne p o d a n i a w s p o m i n a j ą o jego udziale w b u d o w i e Politechniki Lwowskiej teraz stoi w środku grupy r o b o t n i k ó w gestykuluje pokazując na wysoki k o m i n z czerwonej cegły tamci na p r z e m i a n przytakują i kręcą g ł o w a m i wreszcie rozstępują się i przepuszczają go obserwują jak w s p i n a się ku szczytowi n i e d o k o ń c z o n e g o k o m i n a opierając ręce i nogi na kręgach cegieł wysuniętych jak schody z lica m u r u mój p r a p r a d z i a d e k j a n p o drabinie Jakubowej k o m i n a wstępujący do nieba angelos posłaniec niebieski w parcianych spodniach z szelkami i zgrzebnej koszuli jeszcze nie wie że t a m na górze zaprawa nie zdążyła stwardnieć i m u r ustąpi p o d jego ciężarem a kiedy będzie spadał w ś r ó d gradu glinianych cegieł m o ż e w nagłym błysku zobaczy oddziały w żelaznych h e ł m a c h maszerujące na w s c h ó d i na zachód łuny pożarów JESIEŃ 2 0 0 5 241 zaorany brzeg Bugu gdzie nie m a j u ż ż a d n e g o d o m u i nas wszystkich uciekinierów z ziemi rodzinnej synów i w n u k ó w p r a w n u k ó w i ich dzieci z których j e d n o pochyla się n a d reprodukcją o b r a z u sokalskiej C u d o w n e j Matki Bożej Pocieszenia na poszarzałej karcie pocztowej wydanej n a k ł a d e m ojców B e r n a r d y n ó w w Sokalu na początku ubiegłego wieku 2004 242 FRONDA 37 PESTKA GRANATU To była niecka w ś r ó d skał, c i e m n a i cicha. Odgłosy kroków głuszyły sterczące z ziemi tu i ó w d z i e kępki czarnej trawy oraz g r u b a w a r s t w a p y ł u kładąca się na ostrych krawędziach o d ł a m k ó w skalnych i obłościach przyniesionych tu skądś krągłych rzecznych k a m i e n i . W górze, zastygłe w szybujący wysoko t w a r d y kształt sklepienia gotyckiej katedry, o g r o m n e milczenie k a m i e n n e g o nieba. Schodziła tu z a c h o d n i m zboczem, badając g r u n t n i e o b u t ą s t o p ą . D r o b n a p o s t a ć rysowała się wyraźnie na tle ciemności tak głębokiej, że m o ż n a by ją wziąć za p r ó ż n i ę . I, zaiste, d u s z ę zstępującej p r z e p e ł n i a ł lęk p o m i e s z a n y z przeczuciem niewyrażalnego. Szła i była p r o w a d z o n a , jakby k t o ś u m o c o w a ł w jej w n ę t r z u j e d e n koniec nici, a drugi trzymał w dłoni, m i a r o w o skracając dzielący ich dystans. N i e oglądała się za siebie, nie znalazłaby t a m niczego, co m o g ł o b y przynieść pociechę, stanowić p u n k t oparcia. Była tu sama, a m i m o to nie o p u s z c z a ł o jej wrażenie, że każdy jej krok śledzą u w a ż n e spojrzenia. Kiedy znalazła się na d n i e zagłębienia, wydała z siebie w e s t c h n i e n i e . N i e myliła się, stała p o ś r o d k u dziwnego ogrodu, p e ł n e g o skarlałych, na pierwszy r z u t oka m a r t w y c h d r z e w i krzewów. W p o w i e t r z u wyczuwała stężałe oczekiwanie, ciszę gotującą się do skoku w krzyk. Ale n a w e t to nie z d o ł a ł o jej p o w s t r z y m a ć . Ogród miał kształt koła z malejącymi k o n c e n t r y c z n i e kręgami drzew. Szła w o l n o , rozpoznając w tych roślinach o zamarłych, n ę d z n y c h k s z t a ł t a c h JESIEŃ 2 0 0 5 2 43 braci i siostry tamtych, z krainy słońca, deszczu i wiatru, aż zobaczyła d r z e w o stojące p o ś r o d k u . Wiedziała: jest zbyt p ó ź n o , by się wycofać. Opuścił ją lęk. Upojona l u n a t y c z n y m t r a n s e m , czuła spokojne, m i a r o w e bicie w ł a s n e g o serca. To było oko cyklonu - bezdźwięk i b e z r u c h . Teraz w jej głowie eksplodowały głosy, obrazy, zapachy: Szum liści trącanych w i a t r e m , gwar p t a k ó w uwijających się w k o r o n a c h drzew, szept s t r u m i e n i a , wieczorne granie świerszczy w ś r ó d traw, blask słońca niknącego w m o r z u , daleki ryk fal bijących o brzegi wyspy. Jej oczy wezbrały. Słona strużka zbudziła u s t a . I wtedy, w plątaninie poskręcanych gałązek i suchych liści, zamajaczył jej zarys owocu, takiego jak t a m , w górze. D ł o n i e Persefone s a m e p o w ę d r o w a ł y ku n i e m u . A p o t e m , jak zawsze, w p o w i e t r z e uderzył płaski ś m i e c h Askalafosa. 2004 PRZEMYSŁAW DAKOWICZ fronda prezentuje ekskluzywne wydanie wojciecha wencla ozdobione obrazami michała świdra poematu Gdyby nie moje choroby, nie zdałbym sobie sprawy, że życie ma wartość, nie poznałbym tylu wspaniałych ludzi i samego siebie. Dla człowieka na dnie, jakim by łem, choroba stała się dobrodziejstwem. Jestem za nie wdzięczny Bogu. W YJ Ś C I E Z ZEROSTANU R O Z M O W A Z K R Z Y S Z T O F E M J A R Y C Z E WS K I M , BYŁYM LIDEREM I WOKALISTĄ ODDZIAŁU ZAMKNIĘTEGO Na Twojej stronie i n t e r n e t o w e j m o ż n a p r z e c z y t a ć t a k i e z d a n i e o alkoholu i n a r k o t y k a c h : „Wiem, j a k ł a t w o się z a c z y n a , p o p r z e z piekło, o k t ó r y m c z ł o w i e k nie m o ż e mieć p o j ę c i a , kończąc na punkcie, w k t ó r y m t r z e b a do konać ostatecznego w y b o r u - żyć lub u m r z e ć " . Czy w t y m w y b o r z e prosiłeś o pomoc S t w ó r c ę ? W momencie ostatecznego upadku, który nazywam zerostanem, zwróciłem się o r a t u n e k do Kogoś, kogo nie r o z u m i a ł e m , k t o był n a d e m n ą . W t e d y na zywałem Go „ k o s m o s e m , siłą wyższą". Dziś w i e m , że to był Bóg. C h c i a ł e m żyć, ale nie w i e d z i a ł e m jak. 246 FRONDA 3 7 „ M o i m ś w i a t e m było łóżko, prochy, w ó d a , gdzie b y ł B ó g ? " (Zerostan). Czy w ó w c z a s o d c z u w a ł e ś Jego b r a k ? Z a n i m podjąłem decyzję o leczeniu, b y ł e m a g n o s t y k i e m . N i e n e g o w a ł e m istnienia Boga, ale u w a ż a ł e m , że Jego k w e s t i a n i e jest mi p o t r z e b n a w życiu, nie c z u ł e m Boskiej obecności. Do t a m t e j p o r y Stwórca kojarzył mi się z k i m ś b r o d a t y m , n i e p r z y s t ę p n y m , karzącym - taki Jego obraz w y n i o s ł e m z d o m u . Kolejny c y t a t z j e d n e g o z Twoich tekstów: „Teraz w i e m , j a k czujnie p a t r z y ł na mnie i r a t o w a ł mnie nie raz. Gdy mi pozostało t y l k o j e d n o , t w a r d o s t a nął, nie pozwolił z w i a ć " . Czy t e r a z , gdy z m a g a s z się z p o w a ż n y m i c h o r o b a m i (gardła, w ą t r o b y ) , m a s z w r a ż e n i e , ż e z n a j d u j e s z się p o d B o s k ą o p i e k ą ? Tak, podobnie jak przez wszystkie lata mojego życia. Wiele razy b y ł e m na grani cy śmierci i wówczas Bóg czuwał n a d e m n ą , m i m o iż nie z d a w a ł e m sobie z tego sprawy. Dziś cierpię na śmiertelną chorobę wątroby i z m a g a m się z kilkoma uzależnieniami. Oprócz tego walczę z paraliżem gardła, którego operację nie d a w n o przeszedłem. Myślę, że to ręka Boga poprzez profesora Kukwę prowa dziła skalpel i dzięki t e m u p o n o w n i e m o g ę śpiewać - prawie t a k jak dawniej. Czy u w a ż a s z , że Bóg d z i a ł a w T w o i m ż y c i u j e s z c z e na inne sposoby? Gdy w p a d a m w r u t y n ę dnia codziennego, s t a r a m się u z m y s ł o w i ć sobie, ile o t r z y m a ł e m od Niego darów. M ó w i ę o m o i c h dzieciach, k t ó r e n i e widziały m n i e nietrzeźwego, o pracy, k t ó r a p o z w a l a mi się realizować, i o tym, że w ogóle m o g ę żyć. W i d z ę w t y m palec Boży. M u n i e k S t a s z c z y k w j e d n e j z piosenek zwrócił się do Stwórcy: „Tak b a r d z o c h c i a ł b y m zostać k u m p l e m T w y m " . Czy m a s z p o d o b n e ż y c z e n i a ? Dziś Bóg jest mi bliższy. Stał się dla m n i e przyjacielem, „Wielkim B r a t e m " , ale w pozytywnym sensie t e g o słowa. To k t o ś przyjaźnie do m n i e nastawiony. „Wszystko, co m a s z , co ci Bóg dał, to T w o j a w o l n o ś ć " . J a k u s t o s u n k o w a ł b y ś się do t y c h s ł ó w piosenki O d d z i a ł u Zamkniętego? JESIEŃ 2 0 0 5 247 Fakt, że Stwórca p o d a r o w a ł n a m w o l n o ś ć , jest o z n a k ą tego, że n a s kocha. Myślę, że p r a w d z i w a wiara płynie w ł a ś n i e z w o l n e g o wyboru. Z g a d z a m się ze stwierdzeniem, że s u m i e n i e jest g ł o s e m Boga, który ocenia n a s z e decyzje. Wolność nie m o ż e być p o s t r z e g a n a jako z d e j m o w a n i e wszystkich ograniczeń z człowieka, bo p e w n y c h nie da się p r z e ł a m a ć . Poza t y m p a r a d o k s a l n i e ogra niczenia, granice dają poczucie wolności i b e z p i e c z e ń s t w a . Niektórzy ludzie t w i e r d z ą , że m a j ą problemy z k o m u n i k a c j ą z Bogiem, że On do nich nie m ó w i . Czy m a s z p o d o b n e kłopoty? Różnie z tym bywa. C h o d z i o t o , żeby u m i e ć odczytywać z wiarą i zaufaniem znaki d a w a n e przez Stwórcę. Jeśli k t o ś potrafi odrzucić swoje ego na tyle, żeby nauczyć się słuchać, głos Boga przebije się w ś r ó d zgiełku. Czy m o ż n a w i e r z y ć i j e d n o c z e ś n i e być b u n t o w n i k i e m ? Myślę, że m o ż n a , gdy b u n t u j e m y się przeciw t e m u , co zgotowali n a m ludzie, szczególnie jeśli t ł u m i to wolność, będącą w ł a ś n i e d a r e m Boga. Istnieją opinie, że k a ż d a choroba j e s t p r z e k l e ń s t w e m i k a r ą w y m i e r z a n ą przez Stwórcę. P o j a w i a j ą się też głosy, że p o z w a l a o n a spojrzeć na ż y c i e w inny sposób... Gdyby nie moje choroby, nie z d a ł b y m sobie sprawy, że życie ma wartość, nie p o z n a ł b y m tylu wspaniałych ludzi i s a m e g o siebie. Dla człowieka na dnie, jakim byłem, c h o r o b a stała się d o b r o d z i e j s t w e m . J e s t e m za nie wdzięczny Bogu. Czy czułeś kiedyś, że w t w o j e życie ingeruje siła n a z y w a n a d i a b ł e m ? M i a ł e m z n i m niejedno s p o t k a n i e . R o b i ł e m w t e d y rzeczy, k t ó r y c h t a k na p r a w d ę nie chciałem, b y ł e m n i m i przerażony. W t e d y nie w i e r z y ł e m w istnie nie diabła. Dziś czuję p r z e d n i m r e s p e k t - bardziej p r z e d swoją c i e m n ą s t r o n ą - i s t a r a m się nie dopuścić go do głosu. W książce Zerostan w s p o m n i a n o , że w r o z m o w i e z p e w n y m alkoholikiem w j e d n e j z melin na w a r s z a w s k i e j Woli p o w i e d z i a ł e ś : „ M y ś l a ł e m , że j e s t e m na odstrzał. M i a ł e m żal do Boga, w którego z r e s z t ą nie b a r d z o w i e r z ę . Jeśli j e d n a k istnieje, dlaczego s t w o r z y ł m n i e t a k i m z ł y m i p o p a p r a n y m ? " . Czy dziś u w a ż a s z , że t a m t e n żal b y ł uzasadniony, i c z y m a m y p r a w o czynić Boga o d p o w i e d z i a l n y m z a to, j a c y j e s t e ś m y ? Wówczas tak n a p r a w d ę m i a ł e m żal do siebie, ale nie u m i a ł e m t e g o nazwać, sprecyzować. Pojawiło się też u m n i e pytanie: skoro Bóg istnieje, dlaczego dopuszcza do tych wszystkich złych rzeczy, k t ó r e dzieją się na świecie? A t e r a z j a k postrzegasz obecność z ł a w ż y c i u ludzi? Patrzę na nie przez p r y z m a t ludzkiej wolności. Człowiek jako i s t o t a w o l n a ma możliwość wybrać zło, d l a t e g o o n o istnieje. Bez n i e g o n i e byłoby w o l n e g o wyboru. Każdy wybór m o ż e m i e ć miejsce, jeśli wybiera się z m i n i m u m d w ó c h rzeczy. N i e r o z u m i e m niesprawiedliwości, k t ó r a dzieje się na świecie, ale też nie znajduję się w odpowiedniej perspektywie, żeby miarodajnie wyrokować o sensie jej istnienia. Być m o ż e Bóg d o p u s z c z a zło, bo ma o n o u N i e g o jakiś ukryty cel. M o ż e jest p o t r z e b n e , żeby i s t n i a ł o d o b r o ? W e w s p o m n i a n e j książce opisującej T w o j ą drogę p r z e c z y t a ł e m : „ N a o d d z i a le d e t o k s y k a c y j n y m o z n a c z o n y m s y m b o l e m F3 Krzysztof po raz p i e r w s z y żarliwie prosi Boga o pomoc. Nie w i e , j a k i to Bóg, nie próbuje Co sobie w y obrażać. O d c z u w a j e d n a k Jego obecność, o p i e k ę " . Czy nie m a s z w r a ż e n i a , że w T w o i m w y p a d k u dotknięcie a l k o h o l o w o - n a r k o t y k o w e g o d n a (zerostanu) było konieczne, a b y ś o d k r y ł Boga n a n o w o ? JESIEŃ 2 0 0 5 249 W m o i m wypadku n i e było to o d k r y w a n i e na n o w o , tylko o d k r y w a n i e po raz pierwszy. Wcześniej u w a ż a ł e m , że nie po d r o d z e mi z w i a r ą chrześcijańską, katolicką. M i e s z a ł e m s a m ą religię z z a c h o w a n i a m i księży, z k t ó rymi m i e w a ł e m przykre doświadczenia. N a t o m i a s t pod czas z e r o s t a n u Bóg stał się dla m n i e o s t a t n i ą instancją, do jakiej m o g ł e m zwrócić się o p o m o c . Wszystkie moje wcześniejsze p r z e k o m a r z a n i a się ze Stwórcą, dylematy, agnostycyzm p r z e s t a ł y m i e ć jakiekolwiek znaczenie. Krok drugi p r a k t y k o w a n e g o przez Ciebie „ P r o g r a m u 12 Kroków A n o n i m o w y c h Alkoholików" m ó w i : „ U w i e r z y l i ś m y , ż e Siła w i ę k s z a o d nas s a m y c h m o ż e przywrócić n a m z d r o w i e " . Czy gdy z a c z y n a ł e ś t e r a p i ę , uwierzyłeś w to do końca, czy raczej było to t r a k t o w a n i e w i a r y j a k o s p a d o chronu, czegoś u ż y w a n e g o n a w s z e l k i w y p a d e k ? Uczepiłem się k u r c z o w o myśli, że m o ż e Bóg istnieje i p o m o ż e mi u r a t o w a ć s a m e g o siebie. M i m o t o n a w e t d ł u g o p o z a k o ń c z e n i u leczenia, c h o d z e n i u n a spotkania z l u d ź m i wierzącymi m i a ł e m t r u d n o ś c i związane z wiarą. Dziś też n a c h o d z ą m n i e wątpliwości, szczególnie wtedy, gdy nic się n i e u k ł a d a . Ale myślę, że o n e są n a t u r a l n e . Z Twojej biografii w n i o s k u j ę , że w y d o b y w a j ą c się z nałogów, dochodziłeś do Boga stopniowo, b a r d z o powoli. Czy b y w a ł o , że chciałeś Co zmylić, oszukać lub w d a w a ć się z Nim w targi? Oczywiście. J e d n a k za sprawą mojej c h o r o b y alkoholowej p r z e k o n a ł e m się, że m u s z ę być uczciwy w o b e c Stwórcy i siebie. Jeśli p o p a d n ę w z a k ł a m a n i e , alkoholizm z n ó w da o sobie znać. To tak jakbym wypuszczał z szafy diabła l u b uwalniał wirusa, który jest we m n i e uśpiony. A czy z d a r z a ł o się, że o b s e r w u j ą c w ł a s n e postępy w w a l c e z nałogami i po n o w n e zbliżanie się do Stwórcy, p o p a d a ł e ś w s a m o z a c h w y t i w rezultacie oddalałeś się od celu? 250 FRONDA 3 7 Nie. W wypadku mojej c h o r o b y bycie zbyt p e w n y m siebie to coś niewskaza nego. Może się skończyć jej n a w r o t e m . Alkoholizm j e s t c h o r o b ą n i e u l e c z a l n ą i alkoholikiem j e s t się do k o ń c a ż y c i a . Żeby p o n o w n i e nie upaść, t r z e b a z a c h o w y w a ć o g r o m n ą s a m o d y s c y p l i n ę . Czy u w a ż a s z , że w i a r a p o m a g a Ci w t y m na co dzień? Niewątpliwie tak. Pozwala mi z a c h o w a ć zdrowy d y s t a n s do siebie, daje mi p o g o d ę ducha, poczucie sensu, ł a d u w nieładzie. W t e d y n a detoksie T w o j a m o d l i t w a b y ł a prośbą o ratunek. J a k w y g l ą d a dzisiaj? Dziś jest to m o d l i t w a bardziej na zasadzie wdzięczności niż prośby, ale nadal m o d l ę się za m o i c h bliskich i przyjaciół... Na przykład za m n i e , bo ja się w ogóle nie m o d l ę . Ja tylko g r a m na gitarze [wtrąca się Marek Tymkoff, gitarzysta Jary Band obecny p o d c z a s r o z m o w y - przyp. A . M . ] . M o ż e t o j e s t w ł a ś n i e t w o j a modlitwa... Dzięki. ROZMAWIAŁ: ARTUR MIKA Pozdrawiam wszystkich Czytelników „Frondy" w imieniu swoim i zespołu Jary Band. K. Jaryczewski Władimir Putin nie mógłby z takim rozmachem prowadzić swojej polityki historycznej, gdyby nie zielone światło, które włączają przed nim europejskie elity polityczne. DZIEŃ UKAMIENOWANIA FILIP MEMCHES Każdej szczodrości ducha zagraża jej własny stalinizm. Emmanuel Levinas Kto kontroluje przeszłość, kontroluje przyszłość. Kto kontroluje teraźniejszość, kontroluje przeszłość. Ceorge Orwell W Poczdamie, a później w procesach norymberskich, zwycięzcy [...] zagrali na obłudnie świętoszkowatej nucie. Niall Ferguson O b c h o d y 60. rocznicy zakończenia II wojny światowej w M o s k w i e p r z y p o mniały o p e w n y m fundamencie iadu m i ę d z y n a r o d o w e g o po 1945 roku. Tym f u n d a m e n t e m jest „antyfaszyzm". Polityka h i s t o r y c z n a Kremla d o s k o n a l e 252 FRONDA 37 współgra z wizją dziejów, p r o m o w a n ą przez z a c h o d n i e siły lewicy, zwłaszcza przez k o m u n i s t ó w francuskich. O ile działania w ł a d z rosyjskich m o t y w o w a n e są swoiście p o j m o w a n ą racją stanu, a więc chęcią odzyskania roli m o c a r s t w a z czasów sowieckich i u t r w a l a n i a pewnych treści we własnej świadomości n a r o d o w e j , o tyle w przypadku s p a d k o b i e r c ó w M a u r i c e ' a T h o r e z a zarysowuje się z d u c h a manichejski, lecz zarazem zsekularyzowany, obraz walki D o b r a ze Z ł e m . O t o widzimy, jak r e p r e z e n t a n c i h u m a n i z m u i wszelkich szczytnych wartości - w tym z a r ó w n o powściągliwi zwolennicy liberalnej demokracji, jak i żarliwi wyznawcy m a r k s i z m u p o d jego r ó ż n y m i p o s t a c i a m i - toczą odwieczny bój z ciemnością, której kwintesencją był i pozostaje n a z i z m . W ł a d i m i r P u t i n nie m ó g ł b y z t a k i m r o z m a c h e m p r o w a d z i ć swojej polityki historycznej, gdyby nie zielone światło, k t ó r e włączają p r z e d n i m europejskie elity polityczne. W a r t o w tym miejscu p r z y p o m n i e ć fragment kul towego eseju A d a m a Michnika Mantra zamiast rozmowy („Gazeta Wyborcza", 1-2.04.2000). Tekst ów został n a p i s a n y po decyzji w ł a d z unijnych w Brukseli o n a ł o ż e n i u na Austrię sankcji z p o w o d u wejścia do jej n o w e g o rządu partii Joerga Haidera, u g r u p o w a n i a o s k a r ż a n e g o o „faszyzm". Z d a n i e m Michnika „u źródeł Unii Europejskiej jest p e w i e n m i t założycielski. Temu m i t o w i na imię antyfaszyzm. To z klęski Hitlera zrodziła się myśl o europejskiej integra cji. I nic nie zdoła przekreślić faktu, że z a c h o d n i e p a r t i e k o m u n i s t y c z n e były w tym czasie s k ł a d n i k i e m antyhitlerowskiej koalicji". P o m i ń m y tu p e w n ą nieścisłość dziejową, jaką jest p r o p a g a n d o w e prze milczanie zaangażowania części narodowosocjalistycznego e s t a b l i s h m e n t u w projekt paneuropejski. Z w r ó ć m y uwagę na w y m i e n i o n y w tekście czynnik spajający w s p ó l n o t ę Starego K o n t y n e n t u . Wyłania się sytuacja, w której po stronie D o b r a znaleźli się również bolszewicy. Rzeczą oczywistą dla Polaków jest więc to, iż sprawiedliwości nie s t a ł o się zadość. Ale partykularyzmy narodowe nie służą zgłębieniu problemu. Dlatego p o trzebna jest innego rodzaju refleksja. Należy również wykroczyć poza waśnie ideologiczne i polityczne. Pozostają one bowiem sprowadzonymi na ziemię kon fliktami, które tak naprawdę powinny być i są rozstrzygane gdzie indziej. Kiedy nierządnicy grozi u k a m i e n o w a n i e z rąk p o b o ż n y c h żydów, J e z u s C h r y s t u s staje w jej obronie, lecz j e d n o c z e ś n i e wzywa ją do n a w r ó c e n i a . To bardzo z n a m i e n n e , że Zbawiciel jest gotów usprawiedliwiać jawnych grzeszJESIEŃ 2005 253 ników - co nie oznacza pobłażliwości w o b e c ich g r z e c h ó w - pozostaje n a t o miast niezmiernie s u r o w y w s t o s u n k u do faryzeuszy i uczonych w Piśmie. I tak wskazuje On na n i e b e z p i e c z e ń s t w a tkwiące w naszej religijności. Jesteśmy skłonni do uciekania w moralizatorstwo, służące samousprawiedliwianiu się, a zarazem oskarżaniu bliźnich, których występek jest widocz ny. Nieświadomie odwracamy się więc od Bożego miłosierdzia, i - nie podej rzewając nawet tego, jak bardzo jesteśmy zakłamani - sami uzurpujemy sobie atrybuty boskie. Oczywiście porównywanie grzechów świętoszka z grzechami dziwki nie ma większego sensu. Tego typu licytacje p r o w a d z ą na m a n o w c e , bo nie rozwiązują p r o b l e m u . Chodzi o dostrzeżenie czegoś innego: dziwka grzeszy w pewnej swej prostocie i raczej nie wątpi w to, że jest kobietą upadłą, święto szek zaś pozostaje k o m b i n a t o r e m przeświadczonym o swojej wyższości moral nej. Pycha i zakłamanie to najpoważniejsze przeszkody na drodze do Boga. N o w o ż y t n y Z a c h ó d został z b u d o w a n y n a gruncie h u m a n i z m u , laickiej quasi-religii, k t ó r a p e ł n i tę s a m ą funkcję, co w Izraelu epoki C h r y s t u s a pełnił m o z a i z m . Z a c h o d n i e wpływy dotarły również do Rosji, choć nigdy nie pozby ła się o n a swojej specyficznej t o ż s a m o ś c i eurazjatyckiej. Kiedy w s p ó ł c z e ś n i h u m a n i ś c i d o g m a t y c z n i e i ślepo afirmują takie wartości, jak tolerancja, p r a w a jednostki, r ó w n o ś ć społeczna, r ó w n o u p r a w n i e n i e g r u p d y s k r y m i n o w a n y c h bądź upośledzonych, to przyjmują rolę faryzeuszy (przypomnijmy, iż rzecz dotyczy wartości „antyfaszystowskich", a z a r a z e m konstytuujących szeroko r o z u m i a n ą lewicowość). Są oni d u m n i ze swej wrażliwości na ludzką krzyw dę i pogardzają wszelkiej maści „ b a r b a r z y ń c a m i " (nieważne, czy chodzi tu o agresywnych kiboli, czy o polityków kierujących się w ł a s n y m i n t e r e s e m narodowym). Ideologia p a ń s t w a sowieckiego - bo przecież bynajmniej nie praktyka - od samego początku mieściła się w zachodnim paradygmacie h u m a n i z m u . Troskę o ludzkość bolszewicy wypisali na swoich sztandarach. Inaczej było z niemie ckimi narodowymi socjalistami, którzy tej troski nie podzielali i nie zamierzali się z tym ukrywać. W ten sposób zrywali oni z owym p a r a d y g m a t e m i szykowa li dla siebie rolę grzeszników Europy. Gdy wielbiony przez zachodnich intelek tualistów Związek Sowiecki stał się z przyczyn geopolitycznych sojusznikiem Wielkiej Brytanii i USA, sprawa u k a m i e n o w a n i a nierządnicy została przesądzo na (bombardowanie cywilnej ludności Drezna, około dwa miliony niemieckich kobiet zgwałconych przez żołnierzy Armii Czerwonej). 254 FRONDA 37 Rezultaty II wojny światowej należy więc u z n a ć za t r i u m f faryzeizmu. Konstatacja ta nie jest bynajmniej rewizjonistycznym k w e s t i o n o w a n i e m ko nieczności p r o w a d z e n i a przez z a c h o d n i c h a l i a n t ó w walki z Trzecią Rzeszą czy też n e g o w a n i e m p o s t a w tych wielu zwykłych żołnierzy rosyjskich, którzy n i e zhańbili się o k r u c i e ń s t w e m i p r z e m o c ą , ale wykazali się ofiarą i m ę s t w e m . P a ń s t w o niemieckie wywołało wojnę t o t a l n ą i w efekcie z g o t o w a ł o taki a nie inny los s w o i m o b y w a t e l o m . N i e z m i e n i a to j e d n a k tego, iż i s t o t ą wspólnej polityki historycznej Kremla i jego z a c h o d n i c h s p r z y m i e r z e ń c ó w pozostaje aż po chwilę o b e c n ą ś w i ę t o s z k o w a t e z a k ł a m a n i e . Dzień Zwycięstwa - 9 maja - to uroczystość r y t u a l n e g o u k a m i e n o w a n i a „faszyzmu" i p u s z c z a n i a w nie p a m i ę ć takich wydarzeń, jak z b r o d n i a katyńska. Przy okazji nie zapominajmy, że działacze polskiego p o d z i e m i a niepodległościowego byli r e p r e s j o n o w a n i przez k o m u n i s t ó w w ł a ś n i e jako „faszyści". Historia nie kończy się jednak na konsekwencjach wielkiej wojny lat 1939— 1945. Faryzeusze mają bowiem jeden słaby p u n k t : w imię wzniosłych wartości kłamią (vide: Jean Paul Sartre postulujący milczenie na t e m a t Gułagu, aby nie dyskredytować ideologii k o m u n i z m u ) . Prawda zaś prędzej czy później wychodzi na jaw, a wtedy jest zdolna wpływać na świadomość ogromnych społeczności (tak się zrodził Kościół powszechny). Pamięć historyczna m o ż e nierzadko zdziałać więcej aniżeli tak bardzo pożądana przez faryzeuszy wszelkich odcieni (w tym „antykomunistów" podobnych do „antyfaszystów") namacalna fizycznie sprawiedliwość dziejowa. I dlatego pozostaje p r z e d m i o t e m gorących sporów. FILIP MEMCHES Koran i Sunna są odbiciem życia Mahometa, który - za leżnie od sytuacji i potrzeb - używał metod pokojo wych lub też siły. Dlatego można się cieszyć z faktu, że wielu muzułmanów przemocy nie stosuje, ale nie moż na zarzucać odstępstwa od wiary tym, którzy uderzają niewiernych „mieczem po szyi", jak nakazuje Koran. Kim jest Allah? KRZYSZTOF KĘDZIOR 0 terroryzmie i tzw. „ i s l a m i s t a c h " m ó w i się dzisiaj b a r d z o d u ż o ; z a i n t e r e sowanie s a m y m i s l a m e m i jego k o r z e n i a m i wydaje się j e d n a k s t o s u n k o w o niewielkie. Na ogól wychodzi się z założenia, że m u z u ł m a n i e m o d l ą się do tego s a m e g o Boga co Żydzi i chrześcijanie, z tą różnicą, że Go inaczej nazywają. I n n ą p o p u l a r n ą myślą jest ta, że islam jest w gruncie rzeczy re ligią pokojową. Akty p r z e m o c y i t e r r o r u t ł u m a c z y się u p o l i t y c z n i e n i e m 1 przypisuje się fanatykom. Wizja islamu pokojowego i bliskiego chrześci j a ń s t w u jest częścią panującego o b e c n i e k l i m a t u politycznej p o p r a w n o ś c i i międzyreligijnego dialogu, ale p r o m o w a n a jest też często przez samych muzułmanów. Przykład takiej „ p r o m o c j i " zawarty jest w artykule, k t ó r y ukazał się krótko po z a m a c h u na W T C w jednej z n i e m i e c k i c h gazet 1 . O b e c n i e za mieszczony jest 2 on na stronie internetowej niemieckiego towarzystwa FRONDA 3 7 chrześcijańsko-muzułmańskiego Christlich-Islamische Gesellschaft e.V.2. Autor opisuje w n i m s p o t k a n i e „znawcy i s l a m u " z dziećmi czwartej klasy szkoły podstawowej w mieście Junkersdorf. „ Z n a w c ą i s l a m u " jest p a n i Wafaa El Saddik, pochodząca z Egiptu i zamieszkała w N i e m c z e c h archeolog, k t ó ra s t u d i o w a ł a również islamistykę. Zazwyczaj z a p r a s z a n a jest do starszych klas, ale po wrześniowych wydarzeniach także m ł o d s z e dzieci „miały d u ż ą p o t r z e b ę r o z m a w i a n i a i nie mogły tego wszystkiego pojąć". Ciągle słyszały, że wszystkiemu w i n n i są „islamiści". Tak więc aby wyjaśnić n i e p o r o z u m i e n i a i wytłumaczyć dzieciom, na czym „tak n a p r a w d ę " polega islam, katechetki tamtejszej szkoły zdecydowały się zaprosić p a n i ą El Saddik na lekcje religii także w klasach czwartych. Pierwsza informacja, jaką otrzymały dzieci, to ta, że „ s ł o w o «islam» pochodzi od słowa «salam», a to znaczy p o k ó j " . N a s t ę p n i e p a n i archeolog podkreśliła w s p ó l n e cechy j u d a i z m u , chrześcijaństwa i islamu, dodając, że są to religie „ s p o k r e w n i o n e " . O p o w i e d z i a ł a też o „wspólnym ojcu A b r a h a m i e " i o tym, że m u z u ł m a n i e wierzą w tego s a m e g o Boga i Jego proroków, także w Jezusa. Oglądając przezrocza m e c z e t ó w w Mekce i Medynie, dzieci dowie działy się, że nie różnią się o n e b a r d z o od chrześcijańskich kościołów. Brakuje j e d n a k ławek, z a m i a s t których używa się dywanów, p o n i e w a ż kiedy się klęczy i medytuje na podłodze, „ m a się większy spokój". O p r ó c z przezroczy klasa m o g ł a zobaczyć również s z n u r koralików, służący m u z u ł m a n o m do p o w t a rzania imion Boga. Na pytanie, czy j u ż kiedyś coś takiego widziały, dzieci odpowiedziały c h ó r e m : „To r ó ż a n i e c ! " . „Ach, więc t a k nazywa się to u chrześ cijan" - p o d s u m o w a ł a znawczyni islamu. Bez wątpienia słowa egipskiej m u z u ł m a n k i podziałały kojąco. Dzieci d o wiedziały się, że to wszystko j e d n a k „nie tak"; że z a m a c h y w N o w y m J o r k u i islam to dwie o d r ę b n e sprawy. Prawdziwi m u z u ł m a n i e m o d l ą się do Boga i pragną pokoju, a ich wiara jest tak b a r d z o p o d o b n a do n a s z e j . . . Niestety, informacje, jakie otrzymały dzieci - a przez nie także rodzice - są zlepkiem półprawd. Słowo „islam" wywodzi się w p r a w d z i e z t e g o s a m e g o r d z e n i a co słowo „salam", ale nie oznacza pokoju, lecz „ p o d p o r z ą d k o w a n i e " czy też „ p o s ł u s z e ń s t w o " w o b e c Allaha. Stąd też dywan, k t ó r y służy nie tyle w e w n ę t r z n e m u wyciszeniu się, co biciu p o k ł o n ó w i s y m b o l i c z n e m u d o t y k a n i u ziemi czołem, zgodnie ze s ł o w a m i Koranu: „Każdy, k t o jest w niebiosach i na ziemi, przychodzi do Miłosiernego jako s ł u g a " (19,93). JESIEŃ 2 0 0 5 257 Twierdzenie, że islam jest religią pokoju, jest po p r o s t u zacieraniem teo logicznych i historycznych faktów 4 . Prawdą jest, że w Koranie i w hadisach 5 zawarte są wersety o charakterze pokojowym; nie sposób jednak przeoczyć faktu, że przemoc fizyczna w stosunku do niewiernych i grzeszących, a także do kobiet jest integralną częścią obu tych głównych źródeł religii muzułmańskiej. Ambiwalencja ta wynika z faktu, że Koran i S u n n a są odbiciem życia M a h o m e t a , który - zależnie od sytuacji i potrzeb - używał m e t o d pokojowych lub też siły. Dlatego m o ż n a się cieszyć z faktu, że wielu m u z u ł m a n ó w przemocy nie stosuje, ale nie m o ż n a zarzucać odstępstwa od wiary tym, którzy uderzają niewiernych „mieczem po szyi", jak nakazuje Koran (47,4). Swoje czyny m o g ą przypisać sa m e m u Allahowi: „To nie wy ich zabijaliście, lecz Bóg ich zabijał" (8,17). Podobnie rzecz ma się z A b r a h a m e m , na k t ó r e g o powołuje się islam jako na „ojca". Tylko o jakim A b r a h a m i e jest m o w a , skoro nie był on p r o t o p l a s t ą Izraela, lecz p i e r w o w z o r e m p r a w d z i w e g o m u z u ł m a n i n a (3,67)? A b r a h a m ukazany w Koranie buduje świątynię Kaby 6 w Mekce (2,127) i m o d l i się o przyjście „posłańca", czyli M a h o m e t a (2,129). Jego religia przeciwstawia się z a r ó w n o j u d a i z m o w i , jak i chrześcijaństwu (2,135). O d w r a c a się od niej - czyli od dzisiejszego islamu - jedynie ten, „ k t o ogłupił swoją d u s z ę " (2,130). Z p u n k t u widzenia biblijnego m ó w i e n i e o islamie jako religii „abrah a m i s t y c z n e j " jest więc niedorzeczne. To s a m o dotyczy Jezusa. Koran przypisuje mu wiele pozytywnych cech, łącznie z cudotwórczością. Ale czy to t e n s a m Jezus, o k t ó r y m m ó w i Ewangelia, skoro nie u m a r ł na krzyżu (4,157) - i w konsekwencji nie zmartwychwstał? Który to Jezus zapowiedział przyjście M a h o m e t a (61,6) - a nie D u c h a Świętego? Koran bardzo k o n s e k w e n t n i e neguje z a r ó w n o boskość C h r y s t u s a (6,101; 17,111; 25,2), jak i Trójcę Świętą: „Nie uwierzyli ci, którzy powiedzieli: «Zaprawdę, Bóg - to trzeci z trzech!». A nie ma przecież żadnego boga, jak tylko jeden Bóg! A jeśli oni nie zaniechają tego, co mówią, to tych, którzy nie uwie rzyli, dotknie kara bolesna. Czyż oni nie nawrócą się do Boga i nie p o p r o s z ą go o przebaczenie? Przecież Bóg jest przebaczający, litościwy! Mesjasz, syn Marii, jest tylko posłańcem, tak jak już przed n i m byli p o s ł a ń c y " (5,73-75). Abraham, Jezus i i n n e postacie biblijne przeszli w islamie swoisty p r o c e s : zostali jakby „wydrążeni" i wypełnieni n o w ą treścią; przypisano im n o w e słowa i czyny, tak aby wszystko wskazywało na M a h o m e t a . W t e n s p o s ó b jego przesłanie stało się tym o s t a t e c z n y m (Koran jako „ O s t a t n i T e s t a m e n t " ) , 258 FRONDA 37 a s a m M a h o m e t „pieczęcią p r o r o k ó w " (33,40). To on „wyprowadza ludzi z ciemności ku ś w i a t ł u " (14,1). W e d ł u g Koranu Tora, Psalmy i Ewangelia p o c h o d z ą również od Boga, lecz zostały p r z e z Ż y d ó w i chrześcijan znie kształcone 7 . Islam jest zaś tą religią, k t ó r a koryguje o w e „ p r z e k ł a m a n i a " i na n o w o ukazuje o d w i e c z n ą p r a w d ę o Bogu i o człowieku. To w ł a ś n i e do Ż y d ó w i chrześcijan skierowane są słowa: „O l u d u Księgi! N a s z Posłaniec przyszedł do was, wyjaśniając w a m wiele z tego, co wy ukrywaliście z Księgi, i wiele też zacieraliście. Przyszło do was światło od Boga i Księga j a s n a " 8 . Czy też: „Przyszedł do was N a s z Posłaniec, aby dać wyjaśnienie - po p e w n e j p r z e r w i e między p o s ł a ń c a m i - żebyście nie mówili: «Nie przyszedł do n a s ani z w i a s t u n , ani ostrzegający!». I o t o przyszedł do w a s z w i a s t u n i ostrzegający" (5,19). Jeśli słowa te p o c h o d z ą od Boga, to stawia się kluczowe pytanie, czy to na prawdę t e n s a m Bóg, do k t ó r e g o m o d l ą się chrześcijanie. Kim jest Allah, k t ó rego nie w o l n o nazywać „Bogiem O j c e m " - p o n i e w a ż „nie ma towarzyszki", a więc i dzieci - i który nawołuje do „walki z n i e w i e r n y m i " (9,73; 5,33)? Albo inaczej: czy Bóg, który objawił się w J e z u s i e Chrystusie, 6 0 0 lat później z e s ł a ł 9 księgę przekreślającą decydujące słowa, czyny i w y d a r z e n i a z J e g o życia? Czy mógł, „ p o wysłaniu Chrystusa, z Jego b ł o g o s ł a w i e ń s t w a m i i n a u k ą o miłości bliźniego, posłać kogoś, k t o w istocie cofnął ludzkość o krok, przywracając lo gikę antycznego p r a w a o d w e t u " 1 0 ? T r u d n o uwierzyć w Boga zaprzeczającego s a m e m u sobie, a jeszcze t r u d n i e j w to, że Bóg miłości i zbawienia objawił się jako ten, który „stworzył wielu s p o ś r ó d ludzi dla p i e k ł a " (7,179). Kto l u b co stoi więc za K o r a n e m , k t ó r e g o Bóg „ o b d a r z o n y zostaje najpięk niejszymi i m i o n a m i , jakie zna ludzki język", ale „nie jest nigdy E m m a n u e l e m , 11 Bogiem-z-nami" ? Pytanie to jest niepokojące, p o n i e w a ż p o d w a ż a obraz har monizujących ze sobą religii i u d e r z a w n a s z e p r a g n i e n i e jedności. Niestety, jest o n o a k t u a l n e i stawia się z tą s a m ą siłą, z j a k ą s ł o w o Allaha i jego p o s ł a ń ca głoszone jest w tysiącach europejskich meczetów. KRZYSZTOF KĘDZIOR PRZYPISY 1 Markus Duppengiesser, Alles Kinder von Vater Abraham, „Kolner Stadtanzeiger" 05.10.2001 (tłum. 2 3 Zob. www.chrislages.de. Tłumaczenie Koranu wg Józefa Bielawskiego, Warszawa 1986. autor). JESIEŃ 2005 259 4 Zob. Bat Ye'Or, Le Dhimmi/The Dimmi (1985); Les chretientes d'Orient entrejihad et d'himmitude / The decline of Eastern Christianity under Islam / Der Niedergang des orientalischen Christentums unter dem Islam (1991); Islam and Dhimmitude. Where Civilizations Collide (2002). 5 Hadisy - w formie anegdot zapisane słowa i czyny Mahometa i jego bliskich stanowiące tradycję muzułmańską. 6 Kaba - czarny sześciobok, do którego pielgrzymują muzułmanie. Legenda głosi, że znajdujący się 7 Zob. „Księgi Boże" na www.islam-in-poland.org; strona dla dzieci: „Podstawy islamu". 8 „Księga" to Biblia, „Księga jasna" to Koran. w Kabie czarny kamień nosi ślad stopy Abrahama. 9 Jak wierzą muzułmanie, Koran został podyktowany Mahometowi przez anioła Gabriela. 10 Samir Khalil Samir SJ, Islam - sto pytań, Genua 2002-Warszawa 2004, s. 128. 11 Jan Paweł II, Przekroczyć próg nadziei, s. 87. IMACO MUNDI przypomina fresk, który wchłania i rozpościera w sobie przestrzeń; fresk, w któ rym istnieje przeszłość i przyszłość. Albo - dokładniej - przypomina kompozycję, z zewnątrz umocnio ną i nie rozpadającą się, w której chorał łączy się ze współczesną tonacją, intuicja z doświadcze niem, kunszt z wiedzą. Autorowi udało się w tym wielkim poemacie światła i ciemności. M TLO ĝ DO L E Ż A Ł fronda prezentuje ekskluzywne wydanie poematu W o j c i e c h a wencla ozdobione obrazami michafa świdra wydobyć i zgłębić mnóstwo Czy tajemnica istnieje? Czy jest tylko lustrzanym odbi ciem naszej zawiłej psychiki? Duchowości budowanej na judajskiej mistyce, kabale, tajemnicach Ewangelii: tajemnicy Trójcy, Zmartwychwstania, Przemienienia. Tajemnicach języka Etrusków i Basków, znaków runicz nych i alchemii? Nasi ojcowie bywali świadkami mocy tajemnicy. Widywali cuda, doświadczali niemożliwego, przemawiali niespodziewanie wszystkimi językami. Inni z naszych ojców postawili na ołtarzu rozum. Otrzy maliśmy tę podwójną spuściznę. Doświadczamy potęgi rozumu i nie wyzbyliśmy się głodu poznania wszystkie go, co rozumowi się wymyka. Tak więc jesteśmy w pół drogi. Między poszukiwaniem a milczeniem. O sile milczenia BOCUSŁAW CHRABOTA 1. Tajemnica, ów zasadniczy sekret poruszający od tysiącleci miliony ludzkich mózgów, jest czymś z n a t u r y t a k n i e u c h w y t n y m , iż d o t r z e ć m o ż n a do niej tylko okrężnymi drogami, tylko p o p r z e z z d a w a n i e sprawy z d o ś w i a d c z e ń 262 FRONDA 37 ludzi, którzy w r ó ż n y m s t o p n i u p o s m a k o w a l i wiedzy, otarli się o nią. Próby takie są j e d n a k w znakomitej większości w y p a d k ó w skazane ab initio na nie powodzenie. Tajemniczość potęguje fakt, że w e d l e wszelkiego p r a w d o p o d o b i e ń s t w a je steśmy w s p o s ó b n a t u r a l n y skazani na p o z n a n i e s e k r e t u d o p i e r o po śmierci. Jak gdyby nie było d o ń wcześniej d o s t ę p u . Tak więc z jednej s t r o n y n i e m a l ż e a b s o l u t n a ciemność, z drugiej, po przejściu o s t a t n i e g o z progów, oślepiające światło n a t u r a l n e g o p o z n a n i a . Jeśli j e d n a k nie śpieszymy się na d r u g ą s t r o n ę , t r u d n o się z t y m pogodzić. D l a t e g o chcemy wierzyć w wyjątki. Dlatego s z u k a m y metody. D e m o n sekretu zwykł pilnie strzec możliwości poznania. J e d n ą z jego ulubio nych m e t o d jest zamykanie ust. Nie tylko przez uśmiercenie. O ileż łatwiej jest tego, kto otarł się choćby o naskórek tajemnicy, skazać na milczenie albo szaleń stwo. To tak, jak z gigantycznych rozmiarów urządzeniem: łatwiej popsuć ukryty w jego wnętrzu sekretny mechanizm napędu, niż zniszczyć cały korpus. Czas, by oddać hołd literaturze. To najczęściej za jej pośrednictwem dowiadu jemy się o przypadkach poznania sekretu przez żywych ludzi. O ileż trudniej jest n a m bez jej pośrednictwa. To zresztą nasuwa pytanie, czy sekret w ogóle istnieje, czy jego natura nie ma wyłącznego źródła w literackiej kreacji niegodnie wyko rzystującej zapotrzebowanie na metafizykę, poetykę tajemniczości i niedopowie dzeń; zapotrzebowanie utrzymywane przy życiu właśnie przez s a m ą literaturę. Ten rozdźwięk między „życiem" a l i t e r a t u r ą należy j e d n a k rozstrzygnąć na rzecz literatury. Dlaczego? O t ó ż „życie" to współczesność, a więc czas, k t ó r y potrafimy ogarnąć pamięcią. Pamięć jest tu j e d y n y m i n s t r u m e n t e m , jakże w gruncie rzeczy z a w o d n y m , nieumiejącym utrwalić przemijania w s p o s ó b pełny i doskonały. Na d o d a t e k u w i ę z i o n y m w kilkudziesięciu c e n t y m e t r a c h sześciennych naszej m a s y mózgowej, w której c h o w a się n a s z a inteligencja, wiedza i zdolność pojmowania. Jakże to m a ł o . Czym jest reszta? - Z a p e w n e milczeniem, jeśli odrzucić przekaz literacki, historię opisaną i zapisaną. Ktoś m o ż e zapytać jeszcze o granice wiarygodności p r z e k a z u pisanego. Granice zakreślone mglistą linią wyobraźni oddzielającą „rzeczywistość obiektywną" od tego, co nazbyt osobiste. O d p o w i e m nie bez satysfakcji - nie istnieją. I niech mi będzie w o l n o na tym poprzestać. JESIEŃ 2 0 0 5 263 2. W r ó ć m y do s p r a w o z d a ń literackich. Bohater N a t h a n i e l a H a w t h o r n e ' a n a k ł a d a n a twarz czarny welon. Z n a sekret lub jego d r o b n ą cząstkę i nie pokazuje swojej twarzy do śmierci. N i k t nie o ś m i e l a się zdjąć w e l o n u n a w e t w t r u m n i e . Milczenie. Falter z Nabokoviańskiej Ultima dozna Thule je olśnienia którejś nocy w h o t e l u na francuskiej Riwierze. Z pokoju, w k t ó r y m mieszka, d o c h o d z i nagle opętańczy krzyk. Trwa kilkanaście m i n u t . Falter d o c h o d z i p r z y p a d k o w o do roz wiązania „zagadki w s z e c h ś w i a t a " i o d t ą d tai jej treść. Raz tylko objawia ją psychiatrze B o n o m i n i e m u , k t ó r e g o n a t y c h m i a s t powala zawał serca; Bonomini chciał p o z n a ć sekret m i m o wielu o s t r z e ż e ń . Sekret zabije każdego - m ó w i Falter i nie p o w t ó r z y go j u ż n i k o m u . U m r z e szybko w stanie zupełnej degradacji fizycznej, jakby odjęto mu duszę. Choroba? Szaleństwo? Bohater opowiadania Borgesa Etnograf, Amerykanin Fred Murdock, opuszcza na kilka lat uniwersytet. Udaje się w góry, by w ś r ó d Indian p o z n a ć p e w n e ezoteryczne obrzędy prowadzące do zgłębienia tajemnicy. Przechodzi przez wszystkie kręgi wtajemniczenia, śni, doznaje wizji. S z a m a n - jego du chowy przewodnik - wyjawia mu na koniec tajemnicę. M u r d o c k p o w r a c a w końcu na uniwersytet, ale tajemnicy nie ujawnia: „Nie w i e m dobrze, jak p a n u powiedzieć, że tajemnica jest c e n n a - m ó w i swo j e m u p a t r o n o w i - i że teraz n a s z a w i e d z a wydaje mi się rzeczą bez znaczenia. Poza tym s a m a tajemnica nie jest tyle warta, ile drogi, k t ó r e m n i e do niej d o prowadziły. Te drogi trzeba przebyć...". Zostaje bibliotekarzem w Yale, jakby się chciał ukryć w ś r ó d ludzkich myśli. Milczy. Milczy również święty Paweł z Tarsu. W i d z e n i a jerozolimskie p r z e n o s z ą Pawła do Trzeciego Nieba, gdzie - jak s a m m ó w i - zobaczył rzeczy „niewy rażalne". Paweł zachowuje tajemnicę. N a w e t gdyby chciał ją przekazać, nie potrafiłby tego zrobić, bo sekret w i d z e ń nie daje się określić, nie przystaje do n a t u r y ludzkich słów. Może gdyby m ó w i ł językiem a n i o ł ó w . . . Talmud babiloński podaje, że łaskę „widzenia i objawienia" p o s i a d ł o od Boga czterech rabinów. 264 FRONDA 3 7 Ben Azaj - zobaczył c h w a ł ę Bożą i u m a r ł . Ben Sama - zachorował. M o ż n a się tu domyślić szaleństwa. Aszer - skończył jako heretyk. Rabin Akiba - a u t o r czwartej księgi Ezdrasza - nie p o n i ó s ł żadnej b e z p o średniej szkody. Zginął j e d n a k szybko jako m ę c z e n n i k rewolucyjnego nacjo nalizmu. 3. Przykłady iluminacji m o ż n a m n o ż y ć . O d czasów chińskich p o w s p ó ł c z e s n e ; od ujawniających sekret ognistych s m o k ó w spływających z gór w epoce Szang-In, po dociekliwych badaczy labiryntów ludzkiego myślenia, których eksperymenty kończą się sukcesem. Wypada też w s p o m n i e ć o tych, którzy ś w i a d o m i e lub i n s t y n k t o w n i e dążąc do zgłębienia tajemnicy, byli na krawędzi p o z n a n i a . Kimże i n n y m jest Kapitan A h a b z powieści Malville'a, b o h a t e r o w i e Kafki - b e z r a d n i w o b e c ta jemnicy, osaczeni przez n i e z r o z u m i a ł e racje. - Teraz, gdy p o s i a d ł e m tajemnicę, m ó g ł b y m ją wypowiedzieć na sto róż nych, nawet sprzecznych s p o s o b ó w - m ó w i Fred M u r d o c k . Wielość dróg, m n o g o ś ć s p o s o b ó w ich opisywania, na koniec zawsze milczenie. Tajemnica wszechświata, sekret wszechrzeczy, zagadka bytu pozostaje zawsze n i e p r z e n i k n i o n a dla p o s t r o n n y c h . Nie znają jej pisarze. P o w i e m to raz jeszcze - zdają sprawę z przypadków p o z n a n i a . Jeśli zaś znają - zachowują milczenie. Bywają i fałszywi prorocy. Poznać ich m o ż n a po tym, że nie tają rozwią zania sekretu. Genialny, ciągle na krawędzi szaleństwa Fryderyk N i e t z s c h e . Objawia tajemnicę i świat nie drży w posadach. Nietzsche nie mówi prawdy, ale jest blisko. Swoją wieszczą p r ó b ę przypłaca s z a l e ń s t w e m . Jest to o b ł ę d albo maska. Maska skrywająca prawdziwe rozwiązania sekretu. N i e t z s c h e milknie. Bywają i kpiny z sekretu. C z y m ż e i n n y m jest „księga" z Imienia róży U m b e r t a Eco. Tajemnica upaJESIEŃ 2 0 0 5 da z wysokiej wieży na b r u k b a n a ł u - to tylko m a n u s k r y p t zaginionej księgi Arystotelesa... To j u ż inny wymiar, nieistotny. Czy tajemnica istnieje? Czy jest tylko l u s t r z a n y m o d b i c i e m naszej zawiłej psychiki? D u c h o w o ś c i b u d o w a n e j na judajskiej mistyce, kabale, tajemnicach Ewangelii: tajemnicy Trójcy, Z m a r t w y c h w s t a n i a , P r z e m i e n i e n i a . Tajemnicach języka Etrusków i Basków, z n a k ó w runicznych i alchemii? Nasi ojcowie bywali świadkami m o c y tajemnicy. Widywali cuda, doświad czali niemożliwego, przemawiali n i e s p o d z i e w a n i e wszystkimi językami. Inni z naszych ojców postawili na o ł t a r z u r o z u m . Otrzymaliśmy tę p o d w ó j n ą spuściznę. Doświadczamy potęgi r o z u m u i nie wyzbyliśmy się głodu p o z n a n i a wszystkiego, co r o z u m o w i się wymyka. Tak więc j e s t e ś m y w pół drogi. Między p o s z u k i w a n i e m i milczeniem. 4. Rosja jest dla wielu u o s o b i e n i e m tajemnicy Europy. Krajem n i e z r o z u m i a ł y m od wieków i obcym, jak obcy być m o ż e dla bawarskiego c h ł o p a Car-kołokoł z jego filozofią albo Car-puszka. Rosja - kraj przytłaczających odległości, wymiarów, k t ó r e odbierają zna czenie wszystkiemu, co n i e p o z o r n e , indywidualne; człowiekowi, jego losom, n a m i ę t n o ś c i o m , r o z t e r k o m ; ojczyzna m o n s t r u a l n y c h wysiłków, wielkich a m bicji i nikczemności. O d r ę b n y świat, gdzie d o b r o i zło mają p o s m a k a b s u r d u i jakże często bywają s p r o w a d z a n e do a b s u r d u . Mroki średniowiecza. D a w n e czasy, o których z a p o m n i a n o . Wielkie mia sto otoczone m u r a m i . Wyrastają n a d n i m baszty i cerkiewne kopuły. Lśni z daleka złoto greckich krucyfiksów wieńczących dachy świątyń. Wokół lasy i ludzie o szczególnej, prostej urodzie, a dalej na p o ł u d n i e j u ż tylko step, Astrachań i Kaukaz, Tatarzy i górale. Z a m e k w y b u d o w a n y przez Wielkiego Kniazia. Do wysoko sklepionej k o m n a t y sączy się przez kolorowe szybki okien gęste i p r z y ć m i o n e światło. Stary człowiek na w y ł o ż o n y m z ł o t o g ł o w i e m posłaniu, o b o k niego c h ł o piec. Z cichym skwierczeniem p ł o n ą świece. Światło wędruje w głąb k o m n a t y i rozświetla czerń ikon, ożywiając grupy świętych, dając migotliwe w r a ż e n i e 266 FRONDA 37 r u c h u . Za chwilę święty Michał za tańczy n a r u m a k u p o ś r o d k u k o m n a ty, a chór świętych zanuci Hospody pomyłuj...; lśnią złote aureole. P ł o n ą świece. Nie minie godzina i nad miastem zapadnie zmrok. Po północy rozlegnie się pośród innych dzwon, który obwie ści Rusi śmierć Kniazia. Dzwon potęż ny, donośny. Słuchany przez lud w dole i w górze rzeki. Dzwon monastyru p o stawionego przez Kniazia na wysokim brzegu. Chłopiec pyta o dzwon. Słyszał o nim od kołyski. Stary człowiek mówi o tajemnicy, ciemności, milczeniu. Śpiewają chóry świętych z ikon, Michałobrońca harcuje po komnacie i złotą szablą wycina hordy demonów. Lśnienie aureoli staje się jaśniejsze od światła słonecznego. Starzec, jeśli coś wie, zabierze tajemnicę do grobu. Legenda jednak trafi do kronik. 5. Zapis w j e d n y m z latopisów o nie do końca s p r a w d z o n y m korzeniu; m o ż e stare podanie, m o ż e tylko wytwór czyjejś fantazji. Zostaje z tego h i s t o r i a przykryta c a ł u n e m tajemnicy. Wieki średnie. Wielki Kniaź buduje m o n a s t y r n a d wielką rzeką. Wiele lat później ma być w t y m m o n a s t y r z e p o c h o w a n y wielki p o e t a tej ziemi. Monastyr to pomnik, strażnik ludzkiej dumy. Hołd ale też wyzwanie dla Boga - twórcy tego, co wielkie. Bóg jest nieogarniony jak rosyjska ziemia, jak Ruś. Kniaź o tym wie i bez należytej pokory chce tego dowieść. Dlatego buduje monastyr. Sprowadza najlepszych architektów, opłaca budowniczych. Tysiące poddanych gną karki przy budowie świątyni. Zakonnicy odprawiają nieustanne modły do Pana; o pomyślność budowy, o ostateczny sukces ludzkiego starania. JESIEŃ 2 0 0 5 267 W gotowych już n a w a c h b r z m i ą cerkiewne chorały. P ł o n ą tysiące świec i oliwnych kaganków. Kniaź czyni z a k o n n i k ó w o d p o w i e d z i a l n y m i za dzieło. Daje im swoje słowo, a s ł o w o Kniazia znaczy: s t a ń się! W y b u d o w a n o już nawy i przykryto kopułą. R o s n ą wieże, d z w o n n i c e ; odlewany jest d z w o n . D z w o n będzie największym d z w o n e m , jaki widziały ludzkie oczy. Już gotowy ma być zawieszony u szczytu dzwonnicy. Z niewypowiedzianym t r u d e m setki r a m i o n p o d n o s z ą go do góry. Kiedy już wisi, jeden z zakonników u d e r z a w e ń na p r ó b ę - d z w o n j e d n a k milczy. Nie wydaje brzmienia. Serce z brązu nie potrafi rozbudzić w n i m życia, dać mu melodii, której oczekiwano. Ludwisarze musieli popełnić jakiś błąd. D z w o n nie jest pęknięty. Stop, jakiego użyto, zgadza się z najlepszymi r e c e p t u r a m i . - Brak mu duszy - m ó w i ą zakonnicy. - Ciążą mu głowy w r o g ó w Kniazia - p o w t a r z a się między l u d e m . D z w o n n i c a stoi na s t r o m y m brzegu rzeki. Przepływający tędy rybacy żeg nają się nabożnie na jej widok. Kniaź chce słyszeć bicie d z w o n u , a s ł o w o Kniazia znaczy: s t a ń się! Budowniczowie m ó w i ą : - D z w o n trzeba zrzucić na dół, rozbić, p r z e t o p i ć i odlać na n o w o . P o t e m z n o w u zawiesić. 268 FRONDA 3 7 Ale Kniaź chce słyszeć bicie d z w o n u . Rusza na wyprawę wojenną. Kiedy wróci - d z w o n ma wieścić jego p o w r ó t . Mnisi m o d l ą się do Boga o p o m o c . Nikt z ludzi nie poradzi. Budowniczowie i zakonnicy d a d z ą giowy. Modły trwają całą noc. Z n ó w b r z m i ą cerkiewne chorały, w o s k świec topi się u w r ó t tajemnej głębi ikon. Bóg nie zsyła anioła; święty Michał t r z y m a na wodzy swoje hufce. Święty Jerzy z a p o m n i a ł o wyznawcach i walczy gdzieś w świecie ze z ł e m wcielonym w j a d o w i t e g o smoka. O świcie ma wrócić Kniaź. Powiadomił o s w o i m powrocie przez umyśl nego. Przed świtem zakonnicy opuszczają klasztor. Zostaje tylko I g u m e n , człowiek święty i uczony. Ma wiele lat i tyleż ksiąg w pamięci. Nie boi się gwałtowności Kniazia i p o k ł a d a ufność w P a n u . Modli się całą noc, leżąc krzyżem u s t ó p d z w o n u . Czeka na cud. R a m i o n a pańskie są w s z e c h m o c n e , wielkość pańskiej łaski jest nieogarniona. Jak Ruś. Jak ludzka pycha. Zostaje mu tylko wiara, śni. 6. Następnego dnia o świcie, wyprzedzając wracające zastępy kniaziowych ry cerzy, wyprzedzając szczekanie p s ó w i łoskot dudniących w nadwołżańskiej mgle b ę b n ó w - dzwon się odzywa. Bije triumfalnie w nieboskłon i niesie wieść o chwale Pana, o chwale jego Syna - Człowieka. Dźwięk żywego brą zu jest radosny, przeczysty, rozchodzi się daleko w z d ł u ż brzegów rzeki, n a d którą postawiono monastyr. Budzą się ptaki i krążą radośnie w ś r ó d drzew. Jaskółki śmigają jak tatarskie strzały wokół dzwonnicy. Rozproszeni zakon nicy powracają w m u r y świątyni. Kniaź obdarowuje s u t o przybytek i wzywa Igumena. Zakonnicy znajdują go u s t ó p d z w o n u . J e s t oniemiały, leży b e z w ł a d n i e na powale i chwytając za rękaw, usiłuje coś powiedzieć p i e r w s z e m u z braci. Ma m a r t w e oczy, choć widzi. Nie odzywa się. Sprowadzają go na dół. Wygląda jak człowiek, z k t ó r e g o wyjęto kości. Półprzytomny, jakby n i e ś w i a d o m czynów i słów. - Cud, cud - powtarza się w całej Rusi. Lud snuje coraz to n o w e legendy. Mówi się o Żydzie, którego widziano, jak wymykał się nocą z dzwonnicy; miał gliniane ręce i odzywał się głosem psa. JESIEŃ 2 0 0 5 269 Po miastach i wsiach wędruje ślepiec, o którym powiadają, że podpatrując modlitwę Igumena - oślepł. - Widziałem... - powiada ludziom i nie kończy, a z jego wyblakłych oczu płyną wielkie jak groch łzy. Gdy bije dzwon, milknie Ruś cała i słuchają wszyscy bez wyjątku: ksią żęta, popi, bojarzy, lud p r o s t y i niewolnicy. Gdy bije d z w o n , zamiera słońce i c h m u r y przestają płynąć po niebie. Gdy bije dzwon, na n i e b o s k ł o n i e pojawia się świetlisty rycerz; a jego zbroja jaśnieje d i a m e n t o w ą p o ś w i a t ą wszystkich gwiazd niebieskich. M k n i e na siwym r u m a k u z p o d n i e s i o n ą wysoko b r y l a n t o w ą w ł ó c z n i ą i rozpierzchają się chmury, w szczelinie zaś uchylonego n i e b a widać niebieskie zastępy, chóry archaniołów i t r o n s a m e g o Boga. I g u m e n pozostaje do końca życia w swej celi. Nigdy jej nie opuszcza. U m i e r a d w a lata później, nie wypowiedziawszy ni słowa. Przed śmiercią odwiedza go Kniaź. Po wielu latach, j u ż na łożu śmierci opowiada swojemu w n u k o w i , że zamknąwszy się w celi z I g u m e n e m , był świadkiem, jak t e n zasłonił d ł o n i ą u s t a i nakreślił w p o w i e t r z u potrójny z n a k krzyża, jakby chciał powiedzieć: „Nie w o l n o m i . . . " . Tajemnicę d z w o n u próbują p o t e m rozwikłać najwięksi inżynierowie. Rozkładają ręce i też m ó w i ą o cudzie. P o t e m wszystko r o z p a d a się w pył. Znika z wysokiego brzegu wielkiej rzeki monastyr, o d z w o n i e ludzie zapominają. Groby budowniczych wietrzeją w stepie. W i a t r rozwiewa k u r h a ny. Legenda coraz rzadziej p o w r a c a w pieśniach. U m i e r a jej ślad w ludzkiej pamięci. Zostaje p u s t k a i milczenie. 7. Czy istnieje tajemnica? Czy jest tylko w wymiarze literackiej kreacji? Spór jest niemal r ó w n i e stary jak spór o istnienie Boga. A m o ż e o d p o w i e d ź na mocy zawiłych i niespodzianych dialektyk jest twierdząca tak w pierwszym, jak i w d r u g i m wypadku. P o d p a r t a wcale nie n o w ą tezą, że l i t e r a t u r a ze swej n a t u r y pośredniczy w ciągłym dialogu m i ę d z y światami idei i materii? Jeśli się z tym zgodzimy, to wyłączność, jaką ma l i t e r a t u r a na d o wody istnienia tajemnicy i możliwości jej p o z n a n i a - znajduje swoją o d r ę b n ą 270 FRONDA 37 i niezawisłą rację. Jest nią stanie na straży ludzkiej s k ł o n n o ś c i do dociekania. Jest nią p r o w o k o w a n i e do przerywania ciszy. Kim j e s t e ś m y w o b e c tych, k t ó r y m d a n e było p o z n a ć sekret? Czy oddzie la nas od nich granica r ó w n i e t r u d n a do zakreślenia, jak ta m i ę d z y p r z e d s t a w i e n i e m a ś w i a t e m rzeczywistym? Może j e s t e ś m y w s p ó l n o t ą n i e w t a j e m n i czonych, oni zaś grają rolę m e d i ó w ? Posługują się językiem n i e z r o z u m i a ł y m . Językiem areta remata*, języ kiem ukrytego sensu. Jest jeszcze milczenie. Milczenie Freda M u r d o c k a , Faltera z Ultima Thule. Milczenie oszalałego N i e t z s c h e g o , który wieziony pociągiem z Turynu do Bazylei śpiewał cicho w m r o k a c h t u n e l u G o t t a r d a : Dusza moja, jak lira Niewidocznie dotknięta Nuciła w sekrecie pieśń gondoliera drżąc od barwnego szczęścia. Czy słuchał jej ktoś?... Milczenie I g u m e n a o d d z w o n u . Milczenie, k t ó r e kryje wszystkie tajemnice, łącznie z najważniejszą. BOGUSŁAW CHRABOTA Areta remata - wyrażenie z języka misteriów oznaczające stówa tajemne, których nie można wy mieniać wobec niewtajemniczonych. Patrzył w lustro i rozpoznawał Boga lub Jego Anioła. Świadczyła o tym nienaturalna jasność twarzy w lu strze, gorejące i zarazem spokojne oczy, rysy nieporuszone, odlane jakby z najszlachetniejszych stopów metalu. Światło! Ponad wszystko światło, którego nie mógł dać ani dogasający w kominku żar, ani płomień świecy. I zapach! Cudowny, lekki i wibrujący, jak łaja jąca z zimowych śniegów fiołkowa łąka. Działy się rze czy zadziwiające. Wszystko wokół twarzy zatrzymało się jakby tknięte palcem śmierci. Trwało w niepojętym zawieszeniu. Pozbawione nagle energii. Poza czasem. ROZMOWA ALBERTA Z BOGIEM B O G U S Ł A W C H R A B O T A Z i m o w e g o wieczoru, kiedy śnieg i zawieja na g ł u c h o zaryglowały drzwi do jego d o m u , Albert usiadł za s t o ł e m , wejrzał w w y s r e b r z o n e l u s t r o i zaczął wzywać Boga. W p o w i e t r z u czuć było cierpki zapach świec, żar z k o m i n k a lekko r u m i e n i ł ściany. O b u d z o n a w środku zimy ćma, k t ó r a p r z e d chwileczką 272 FRONDA 37 jeszcze krążyła wokół płomienia, skwierczała teraz w o g n i u jak suchy k n o t . Z jej n a d p a l o n y c h skrzydeł spoglądały na Alberta wielkie sowie oczy. Albert wypowiedział zaklęcie albo też zdanie, które w jego m n i e m a n i u było zaklęciem. Wiatr n a t a r ł mocniej na ściany d o m u i Albert poczuł na twarzy chłód. Z m r u ż y ł oczy, lecz nadal wpatrywał się z uwagą w l u s t r o . Bóg był daleko... Przed oczami miał obraz z n a n y od dzie siątków lat: własne, p o d n i s z c z o n e jak w y t a r t e lisie futerko oblicze, nietynkowany m u r z kanciastych kamieni, okienko, w którego szybach zagnieździł się gruby na palec szron. Byłby widział i g r a n a t o w e niebo, gdyby nie m r ó z . Gwiazdy? Cóż m o ż n a powiedzieć o gwiazdach, jeśli nie widać nieba. Płonące w kominku drewno zaczynało się dopalać. Świeciła jeszcze świeca, a właściwie ogarek w g a r n i t u r z e z motylich skrzydeł i tylko dzięki niej Albert czuł wokół sie bie słabe t ę t n o życia, r u c h . Płaty wilgoci i pleśni p o d sufitem przybierały fantastyczne barwy i u n o s i ł y się w biegu jak s p ł o szone zwierzęta. Drgnął. Wydało mu się, że na m u r z e za sobą dostrzegł cień, p o r u s z e n i e . Powiedział z n o w u kilka razy na głos: „Panie, jeśli jesteś, przyjdź...". Jakby w odpowiedzi j e d n o z dogasających p o l a n wydało krótki, suchy trzask. Albert trzymał l u s t r o w rękach. W p a t r y w a ł się w swoją twarz, bo zrozumiał w n a g ł y m przypływie mądrości, że tylko w niej m o ż e znaleźć Boga. Wszak człowiek jest s t w o r z o n y na jego obraz i p o d o b i e ń s t w o . Jest z i e m s k i m odbiciem idei doskonałych, ale do ich świata nie ma d o s t ę p u . Jeśli chce znaleźć Boga, to skazany jest na szukanie wokół siebie, w ś r ó d rzeczy. Nagle wydało mu się, że jego twarz n a b r a ł a światłości. Czyżby to od filozofii? N i e . P ł o m i e ń w k o m i n k u n i e m a l zgasł. Usłyszał p o d sufitem t r z e p o t skrzydeł, b a r d z o wyraźnie brzmiący o tej porze. Wiatr zadął gwałtowniej i Albert m i a ł JESIEŃ 2 0 0 5 wrażenie, trwające j e d n ą chwilę, nie dłużej, że jakaś tajemna siła porywa d o m w zamieć i rzuca p r z e d siebie, setki mil stąd. Wzdrygnął się i patrzył dalej. Z a m i e ć h u c z a ł a jakby na złość światu i Albertowi, który p o t r z e b o w a ł skupienia. Usłyszał ciche p u k a n i e . Nie p o d n i ó s ł się. Drzwi d o m u zasypane były śniegiem i p u k a n i e nie m o g ł o p o c h o d z i ć od nikogo z żywych. Któżby wybierał się z wizytą w taką za mieć. Rozprostował d ł o n i e . Przesunął n i m i po szorstkiej de sce stołu, ale uważnie, by t y m r a z e m nie wbić sobie b r u d n e j drzazgi w opuszki palca albo jeszcze gorzej, p o d paznokieć. Z jeszcze większym n a p i ę c i e m wpatrywał się w l u s t r o . Powoli zaczął dostrzegać coś, co w dziwaczny s p o s ó b zaczęło się wyłaniać z jaskrawego k o n t u r u jego twarzy. Wiedział, że to idea, która zaraz, na jego oczach oblecze się w m a t e r i ę . Stanie się o s o b ą l u b rzeczą. Nie czuł strachu. Powtarzał w myśli słowa wezwania, jak n i e u s t a n n ą litanię. Powtarzał coraz szybciej i szybciej, aż przeszły w jednostajny, ciągły szept, p o t o k nieartykułowa nych dźwięków. Patrzył w lustro i rozpoznawał Boga lub Jego Anioła. Świadczyła o tym n i e n a t u r a l n a jasność twarzy w lustrze, gore jące i zarazem spokojne oczy, rysy nieporuszone, odlane jakby z najszlachetniejszych s t o p ó w m e t a l u . Światło! Ponad wszyst ko światło, którego nie mógł dać ani dogasający w k o m i n k u żar, ani p ł o m i e ń świecy. I zapach! Cudowny, lekki i wibrujący, jak tajająca z zimowych śniegów fiołkowa łąka. Działy się rze czy zadziwiające. Wszystko wokół twarzy zatrzymało się jak by tknięte palcem śmierci. Trwało w niepojętym zawieszeniu. Pozbawione nagle energii. Poza czasem. Z n i k n ę ł y wymiary, ucichł wiatr. Albert nie słyszał już jego wycia, p o d o b n i e jak nie słyszał skwierczenia świecy. P ł o m i e ń był nieruchomy. Bał się myśleć. Obcował z ideą. - Czy jesteś P a n e m ? - usłyszał swój głos. - J a m jest - odpowiedział t e n s a m głos. FRONDA 37 - Wierzę - s z e p n ą ! z głębokim przejęciem. - Wierzysz, Albercie? - zapytał Bóg. - Wierzę, Panie. - A w co wierzysz? - W Ciebie, Panie, wierzę. - Nie chciałeś uwierzyć. Chciałeś mnie spotkać, zobaczyć. - Widzę Cię, Panie. - Bzdura, Albercie, widzisz siebie. - Słyszę Cię, Panie. - Nie... Słyszysz swój głos, Albercie. - Ale jesteś tu, Panie. - Musisz w to uwierzyć. Widzisz i słyszysz tylko siebie, Albercie. - Słyszałem Twojego Anioła. - To była sowa, Albercie. - Czas się zatrzymał. - Ucichła zamieć, Albercie. - Wierzę, Panie, że jesteś we m n i e . Wierzę w t o . - Albo j e s t e m tobą, Albercie... JESIEŃ 2 0 0 5 - Nie r o z u m i e m . Mną, Panie? - Tobą, Albercie. - Czyliż ja j e s t e m Bogiem? Nie usłyszał odpowiedzi. Zaskwierczała za to głośniej świeczka, a n a d głową przeleciał mu z n o w u Anioł Pański albo sowa. Albert ciągle wpatrywał się w l u s t r o . Powoli gasła światłość bijąca z twarzy w zwierciadle. Idea ulatywała w zaświaty, pozostawiając jedynie wiotczejącą n a d r a n e m m a t e r i ę . Albert z o b r z y d z e n i e m zaczął r o z p o z n a w a ć swoje rysy, gęstą szczecinę zarostu, który wyrósł po nieprzespanej nocy, i p r z e k r w i o n e oczy. Miał niejasne poczucie jakiejś wulgarności wokół, m o ż e w ł a s n e g o prostactwa. W ściany d o m u z n ó w zawiał wiatr, a w o k i e n k u błysnęły pierwsze gwiaz dy świtu. Ż ó ł t y w o s k świecy kapał na stół, a p o d sufitem po raz tysięczny plamy wilgoci i pleśni rozpoczęły b e z ł a d n ą gonitwę, jakby były s t a d e m roz pędzonych zwierząt. N a s t ę p n e g o d n i a o d k o p a n o drzwi d o d o m u Alberta. Było już p o ł u d n i e . Ze wsi dochodziły krzyki dzieci, metaliczny dźwięk k o w a d ł a dowodził p o nad wszelką wątpliwość, że kowal nie próżnuje, k t o ś strzelił z b a t a i w k r ó t c e przy w t ó r z e szalejących d z w o n e c z k ó w p r z e m k n ą ł p r z e d d o m e m Alberta dzie dzic w wielkich czerwonych saniach. Do drzwi zastukał m i n i s t r a n t . - Albercie, proboszcz woła, żebyście przyszli zagrać do A n i o ł a Pańskiego... Już p o ł u d n i e . . . - krzyczał piskliwie chłopiec i Albert p o d n i ó s ł głowę z n a d stołu. - Idź, powiedz jegomościowi, że dziś nie przyjdę - rzucił w k i e r u n k u drzwi organista. - Ani j u t r o - dodał po chwili. - A co, chórzyście? - bez specjalnej troski w głosie zapytał chłopiec. - Powiedz, że nigdy już nie przyjdę, niech se kogoś znajdzie. M i n i s t r a n t nie pytał już więcej, tylko pobiegł na plebanię. Albert zaś spa kował do lnianego w o r k a wszystkie swoje ubrania, dorzucił jeszcze ogryzek świecy, d w a chleby, k t ó r e kupił p o p r z e d n i e g o dnia, osełkę t w a r d e g o od m r o z u jak k a m i e ń masła, włożył b u t y i wyszedł. Kiedy p y t a n o go we wsi, dokąd się wybiera, odpowiadał, że idzie b u d o w a ć nowy kościół i nic więcej nie mówił, tylko d r e p t a ł na zachód z a ś n i e ż o n ą d r o g ą w kierunku dalekich miast i mądrych ludzi. A chłopi się dziwili, że on, niby FRONDA 37 organista, a kościoły też u m i e b u d o w a ć , i pluli sobie w garść, że m a ł o A l b e r t a szanowali. On zaś zostawił za sobą wieś i jak n i k n ą c e w o d m ę t a c h ziarenko piasku przepadł gdzieś w niekończących się p e r s p e k t y w a c h . Tego s a m e g o d n i a odwiedził d o m organisty proboszcz. C z e r w o n y na twa rzy od z i m n a i wściekłości. O b u t y w trzewiki ze świńskiej skóry i w czarnym ze starości k o ż u c h u . Najpierw zastukał kilka razy w drzwi, p o t e m je o t w a r ł . Przestąpił próg. Z a n i m w s z e d ł s t r w o ż o n y m i n i s t r a n t . Na p o d ł o d z e walały się p o r o z r z u c a n e paciorki różańca. Koło k o m i n k a leżał mszalnik i księga z n u t a m i . Na krawędzi stołu, z kałuży z a s c h n i ę t e g o wosku sterczały n a d p a l o n e skrzydła dużej ćmy. O b o k p r z e w r ó c o n e resztki świecy. Proboszcz rozdziawił m i m o w o l n i e u s t a . Podszedł do stołu w nadziei znalezienia jakiegoś listu, ale t a m było tylko grube, kryształowe l u s t r o . N a m o m e n t o d b i ł o czerwony n o s Jegomościa. Wziął je do ręki i jakby w p r z e s t r a c h u szybko odłożył. Było przez środek p ę k n i ę t e . BOGUSŁAW CHRABOTA Dzisiaj mamy do czynienia nie tyle nawet z upadkiem etyki, ile raczej z „hiperinflacją zła": „Rozmiar nieszczęść, które w minionym stuleciu sprokurowali ludzie ludziom, przesuwa granice piekła, czyśćca i nieba, bo jeśli piekło gromadzi ludobójców, trudno, by smażyli się obok nich pospolici złodzieje i zabawni rozpustnicy. [...] Demonicz ni zbrodniarze zwolnili nas z odpowiedzialności...". KSIĘGA TRUDNEGO OWROTU ALEKSANDER KOPIŃSKI Rzadko m a m y dzisiaj okazję czytać książ ki eseistyczne, zbiorami które nie wcześniejszych byłyby jedynie publikacji autora r o z p r o s z o n y c h p o periodykach kulturalnych czy wręcz w y s o k o n a k ł a d o w e j prasie. Jak to bywa w p o d o b n y c h sytuacjach, przyczyn ta kiego s t a n u rzeczy jest b a r d z o wiele i są o n e r o z m a i t e , bez w ą t p i e n i a j e d n a k za najważ niejszą t r z e b a u z n a ć tę najbardziej b r u t a l n ą : konieczność e k o n o m i c z n ą . P o p r o s t o m a ł o kogo stać dziś na pisanie, choćby czasowo, do szuflady. Zwłaszcza zaś literaci m ł o d e g o i średniego pokolenia o w o c e swojej pracy p r a g n ą zazwyczaj możliwie najszybciej uj rzeć w d r u k u . 278 FRONDA 37 Teksty pisze się z a t e m n a p r ę d c e i z z a m i a r e m n i e z w ł o c z n e g o przedsta wienia ich czytelnikom, a po roku, d w ó c h czy niewielu więcej p o b i e ż n i e się je redaguje i opatruje w s p ó l n y m r e w o l w e r o w y m t y t u ł e m . Z każdym n a s t ę p n y m skleconym w p o d o b n y s p o s ó b „ n o w y m t o m e m esejów" p o s t ę p u j e inflacja tego zaszczytnego niegdyś m i a n a , bo nielicznym tylko w y d a w c o m uczciwość nakazuje przed n a z w ą szacownego g a t u n k u d o d a ć wdzięczny, a z a r a z e m pobłażliwy p r z e d r o s t e k „ m i n i " . W p o g o n i za m e d i a l n y m i, co za t y m idzie, komercyjnym s u k c e s e m jako (mini) eseistykę n a g m i n n i e n i e s t e t y określa się b o w i e m zwyczajną publicystyczną bieżączkę czy gazetowe felietony, których ukazujące się co dzień i co tydzień dziesiątki nie odróżniają się od siebie niczym poza nazwiskami autorów. A ta s a m a b r u t a l n a e k o n o m i c z n a koniecz ność sprawia, że są to coraz częściej nazwiska n a p r a w d ę wartościowych u p r z e d n i o pisarzy. Najnowsza książka Jerzego Sosnowskiego s t a n o w i na t y m tle rzadki wy jątek: prawie wszystkie spośród zamieszczonych w niej dziewięciu szkiców właśnie tutaj pierwszy raz ukazują się w d r u k u . Niegdysiejszy wykładowca warszawskiej polonistyki i krytyk literacki, a obecnie r e d a k t o r r a d i o w e g o „Klubu Trójki" i a u t o r czterech już powieści pisał więc swój najnowszy t o m w sytuacji komfortowej, o której jedynie p o m a r z y ć m o ż e o g r o m n a większość jego kolegów po piórze. Rzecz jasna, wszelka zawiść byłaby tu d o w o d e m m a ł o d u s z n o ś c i , jako że a u t o r swoje „szczęście" zawdzięcza li tylko własnej pracy i k o n s e k w e n t n e mu kierowaniu przez kilka lat swą karierą pisarską, nie jest to zaś efekt n p . wykorzystania łatwej okazji w rodzaju zbytnio nie absorbującej p a ń s t w o w e j posadki. ( N o t a b e n e ta o s t a t n i a nie od dziś stanowi obiekt w e s t c h n i e ń na szych intelektualistów. „Inteligent polski nie chciał mieć s a m o d z i e l n e g o warsztatu pracy. Inteligent polski chciał być u r z ę d n i k i e m . Ten tylko z a w ó d sobie u p o d o b a ł . Stanowiło to naszą wielką s ł a b o ś ć " - pisał j u ż z górą 60 lat t e m u Stanisław Cat-Mackiewicz w swej historii międzywojnia. N e u r o t y c z n e m a r z e n i e leni wszelkiego a u t o r a m e n t u pozostaje więc n i e z m i e n n e ) . Z a t e m przez cztery długie lata, od pierwszego d n i a n o w e g o m i l e n i u m aż do Wigilii 2 0 0 4 roku, jak świadczy dopisek na k o ń c u t o m u , Jerzy Sosnowski cyzelował swoje eseje - zaryzykujmy taki d o m y s ł - w s a m o t n o ś c i . Czy te wy jątkowe okoliczności p o w s t a n i a wyszły jego książce na dobre? Na p e w n o nie zawsze. Niekiedy aż prosiłoby się o interwencję u w a ż n e g o redaktora, który JESIEŃ 2 0 0 5 279 skróciłby niektóre p r z e g a d a n e fragmenty ( n p . w eseju Elsynor i Jerozolima), zwróciłby a u t o r o w i u w a g ę na j e d n ą czy d r u g ą zbyt ł a t w o p u s z c z o n ą myśl i zasugerował jej rozwinięcie czy poprawił słabości konstrukcyjne niektórych w y w o d ó w i argumentacji. J e d n a k te d r o b n e u s t e r k i nie są w stanie o d e b r a ć autentycznej przyjemności czerpanej z lektury Ach. (Prawie) katolik Ale są też ważniejsze powody, dla których Ach trzeba n a z w a ć książką nie zwykłą. Na jej kartach spotykają się b o w i e m światy, które, w y d a w a ł o b y się, dzieli dystans lat świetlnych: wiersze Bolesława Leśmiana, J a r o s ł a w a M a r k a Rymkiewicza, a także Jacka Podsiadły i M a r c i n ó w Świetlickiego i Barana oraz lourdes'eńskie objawienia Bernadetty S o u b i r o u s ; krytyka N e w Age z pozycji konserwatywnych oraz empatyczny n a m y s ł n a d z a g a d n i e n i a m i feminizmu; rozumiejąca i omalże - horribile dictu - usprawiedliwiająca w z m i a n k a o „fa szystowskiej przygodzie wielu europejskich i n t e l e k t u a l i s t ó w " oraz a p r o b a t a dla koncepcji „ p u s t e g o p i e k ł a " i „nadziei zbawienia dla wszystkich"; analiza naukowych perypetii i filozoficznych implikacji teorii względności oraz herm e n e u t y c z n a egzegeza m o n o l o g u Szekspirowskiego Klaudiusza. Wszystko to zaś gęsto p r z e p l a t a n e pisanymi w pierwszej osobie w y z n a n i a m i i refleksjami, których p r z e d m i o t e m są najczęściej cielesność, jej rewelacje i upokorzenia, oraz religia, ściśle zaś - w s p ó ł c z e s n y katolicyzm. Takiego koktajlu nie spotykało się w polskiej eseistyce od d ł u ż s z e g o j u ż czasu, od Powrotu człowieka bez właściwości Cezarego Michalskiego i Zamieszkać w katedrze Wojciecha Wencla. Szkice Jerzego Sosnowskiego nie są j e d n a k s p o wiedzią n a w r ó c o n e g o a d e p t a p o n o w o c z e s n e j alchemii ani m a n i f e s t e m kultu rowej kontrrewolty, choć ku takiej uproszczonej interpretacji skłaniać m o g ł a by obiegowa opinia „uczciwego lewaka", jaką cieszy się ich a u t o r („uczciwy" znaczy w tym wypadku: taki, co to m o ż e się jeszcze kiedyś o d m i e n i ć ) . On sam już w otwierającym książkę Małym Lebiediewie mówi, że będzie tu sobie zadawał pytania p o d s t a w o w e „ p o latach złych d o ś w i a d c z e ń i narastających k ł o p o t ó w z s a m o o k r e ś l e n i e m , «wciąż bardziej obcy», uprawiający żonglerkę słowami: «postkatolik», «okołokatolik»". Sosnowski jest j e d n a k o wiele ostrożniejszy od k o n s e r w a t y w n y c h b u n t o w ników sprzed mniej więcej dekady, na co być m o ż e nie bez w p ł y w u były ich 280 FRONDA 37 bolesne (samo) rozczarowania, k t ó r e a u t o r Ach o b s e r w o w a ł u w a ż n i e i z bliska, towarzysząc jako krytyk pokoleniu „ b r u l i o n u " . Kiedy więc po l e k t u r z e kilku kościelnych broszur pisze o n : „Czytając o Bernadetcie S o u b i r o u s , z zakło p o t a n i e m u ś w i a d o m i ł e m sobie, że nie u m i e m jej nie uwierzyć", to z a r a z e m dystansuje się od samych objawień sprzed blisko p ó ł t o r a wieku („Została n a m po nich ta j e d n a fraza, r ó w n i e zdumiewająca teologicznie, jak odległa od literackiej francuszczyzny [...] «Jestem N i e p o k a l a n y m Poczęciem»"), jak również od w s p ó ł c z e s n e g o kultu maryjnego i pielgrzymek do c u d o w n e j groty ( z n a m i e n n e wydaje się jego s a m o o k r e ś l e n i e : „my, którzy nie jeździmy do L o u r d e s " ) . Zaraz też p o d k r e ś l a Sosnowski, że w wypadku prywatnych w i d z e ń orzeczenie Kościoła, w y d a w a n e po s t o s o w n i e d ł u g i m namyśle i d o k ł a d n y m przebadaniu sprawy, b r z m i co najwyżej: „Wierni z a t e m m o g ą w nie wierzyć", ale nigdy się tej wiary nie nakazuje - p o t w i e r d z a się jedynie b r a k sprzeczności przekazywanego przez wizjonerów orędzia z d o k t r y n ą katolicką. I na s a m koniec tego p a s s u s u a u t o r Ach d o d a jeszcze: „Należę do ludzi, którzy m u s z ą uczciwie przyznać, że mają za sobą j e d n o lub d w a doświadcze nia niezgodne ze z d r o w y m r o z s ą d k i e m " . Wyznanie tyleż mówiące, co ukry wające, zwłaszcza że dalszych kilka zdań nie wyjaśnia specjalnie więcej. C u d a są. Zdarzają się. W i e m (wiemy) o nich. Wierzę (wierzymy) w nie. I nie. Kerygmat negatywny J e d n y m z najważniejszych wątków Ach jest p o n a w i a n a tu w i e l o k r o t n i e p r ó ba przymierzania k o s t i u m u człowieka wierzącego. Wierzącego bynajmniej nie w cokolwiek bądź, lecz w n a u k ę p o d a w a n ą do wierzenia przez Kościół rzymski. Jerzy Sosnowski jak gdyby sprawdza, na ile ściśle p r a w d y tej wiary przystają do jego własnych doświadczeń - i literackich, i realnych. Impulsy, które pchają go ku tej próbie, m o ż n a by określić (za w a r t ą od kurzenia pracą Mariana Maciejewskiego sprzed 14 lat „Ażeby ciało powróciło w słowo". Próba kerygmatycznej interpretacji literatury) paradoksalnym mianem kerygmatu negatywnego. N i e słyszy on głosu Bożego wezwania, a przynaj mniej się z t y m nie zdradza, lecz to w ł a ś n i e brak Jego Słowa staje się tak dojmujący, że aż zaczyna się Go szukać. W ł a ś n i e w t e n s p o s ó b odczytuję takie choćby zdanie ze szkicu Pobojowisko: „kiedy rezygnujemy z w a r s t w y o c h r o n nej, jaką naszym p r z e k o n a n i o m zapewnia k u l t u r a i jej m i t y ( z a r ó w n o religijJESIEŃ 2 0 0 5 281 ne, jak i świeckie), kiedy za wszelką c e n ę c h c e m y zobaczyć się w swej nagości - widzimy wysoko z o r g a n i z o w a n e społecznie zwierzę płci obojga". W innym z kolei tekście znajdujemy się już najwyraźniej o kilka kroków dalej na drodze wiodącej od owego (anty)objawienia się nicości, kiedy Sosnowski ostrzega, że „religia pozbawiona jasnej struktury nakazów i zakazów [...] zbliża się [...] do magii. Zrywając sojusz z (doczesnym) rozumem, kapłan przeobraża się w sza mana, a Bóg niknie w ciemnościach". Nadmierna niekiedy podejrzliwość, z jaką „starzy" katolicy traktują rozmaitych „zawróconych" (a więc nie zasługujących jeszcze w pełni na miano nawróconych), kazałaby się dopatrywać w tych słowach uzurpacji, aroganckiego pouczania tych, do których wspólnoty wypowiadający je jeszcze nawet na dobre nie dołączył. Ja jednak wolę w nich widzieć cenną wska zówkę człowieka o nie skażonej jeszcze rutyną wrażliwości na niebezpieczeństwo wypaczenia naszego obrazu Boga. Utwierdzają mnie w takiej lekturze również inne uwagi Sosnowskiego, jak choćby ta, że „synkretyzm N e w Age jest dla religii zabójczy, zarówno instytucjonalnie (to oczywiste), jak i moralnie: nie jest wszystko jedno, jakim językiem odpowiada się na wezwanie płynące spoza świata". W t a k i m p o n o w n y m s z u k a n i u Boga, jakie wyczytuję z kart Ach, powraca niu d o ń po wielu latach o d d a l e n i a - szczególnie c e n n e wydaje mi się b o w i e m wyczulenie na p r a w d ę o N i m ; na t o , by z p o w o d u naszych n i e u n i k n i o n y c h u p r z e d z e ń nie stał się On w naszych oczach - l u b stał się tylko w możli wie najmniejszym s t o p n i u - za b a r d z o „ l u d z k i " czy też zbyt „nie-ludzki". By jak najmniej Jego obraz na swój w ł a s n y użytek stwarzać, jak najwięcej przyjmować. Do tego przyjmowania zaś konieczne jest oparcie na ź r ó d ł a c h godnych wiary. Mniej więc na choćby i p o w s z e c h n e j opinii, mniej n a w e t na koncepcjach teologów (a zwłaszcza n i e p o k o r n y c h h e t e r o d o k s ó w ) , najlepiej na Piśmie i Tradycji. Boże rebusy Kwestia owego obrazu Boga, w którego wierzy w s p ó ł c z e s n y człowiek Zachodu, powraca w wielu szkicach Jerzego Sosnowskiego. W eseju Najpierw światło a u t o r wskazuje na dwie Jego wizje ukrywające się za o d m i e n n y m i o n giś i dzisiaj w y o b r a ż e n i a m i o działaniu Bożym w świecie. Na pozór nic się nie zmieniło: spośród pielgrzymów zdążających do sły nących łaskami sanktuariów w dalszym ciągu „wielu marzy o zdecydowanej 282 FRONDA 3 7 boskiej interwencji". A jednak „wśród teologów pojawiła się w drugiej p o ł o wie XX wieku z n a m i e n n a tendencja, by w cudzie widzieć nie tyle naruszenie porządku natury, ile taki przebieg zjawisk, naturalnych czy nie, który ludzie mogą uznać za znaczący". Z a t e m gęsta Dei to już nie obiektywne ingerencje świata nadprzyrodzonego w rzeczywistość doczesną, lecz zbiegi okoliczności, przypadków, które tylko w oczach wierzących mają swoje drugie d n o . O w o przesunięcie sensu posiada ciężar o wiele poważniejszy od subtelnych dystynk cji intelektualistów pochłoniętych abstrakcyjnymi ideami. Jest d o w o d e m d o k o nującej się na naszych oczach (i w nas samych) zmiany w sposobie pojmowania Boga: nie jest to już „Bóg, który raził w szczękę wszystkich w r o g ó w Dawida", ale „dyskretny Ktoś, kto z naturalnych zjawisk u k ł a d a rebusy na własny t e m a t (tak, by czegoś naprawdę niewyjaśnialnego nie zmajstrować)". W s z e c h m o c n e g o W ł a d c ę , zsyłającego g r o m y na swych wrogów, zastąpił więc N a r r a t o r Esteta, ze splątanych w ą t k ó w tkający p ł ó t n o życia. Jak w wielu innych miejscach swej książki, tak i tu Sosnowski diagnozuje p r o b l e m , u n i k a jednak dawania p o c h o p n y c h recept. Sam wątpi przecież, „czy w akt t a m t e g o , niedyskretnego Boga my, którzy nie jeździmy do Lourdes, w ogóle potrafili byśmy jeszcze uwierzyć?". Z a r a z e m j e d n a k ma ś w i a d o m o ś ć , że gdy zgadzamy się na Jego wycofanie (wypchnięcie? wyparcie?) poza widoczny h o r y z o n t kosmosu, „coś zostaje n a m w t e n s p o s ó b odjęte". Rozwiązując (lub nie) Boże rebusy, m o ż n a wciąż na n o w o odnajdować drogę, k t ó r a do N i e g o p r o w a d z i . Z treści przygotowywanych dla n a s ł a m i g ł ó w e k da się n a w e t niekiedy od czytać, jak blisko (czy daleko) znajdujemy się od celu n a s z e g o pielgrzymo wania. Tak bawiąc się w ciepło-zimno, nie m o ż n a Go j e d n a k spotkać. Wielki Szaradzista pozostaje przed n a s z y m w z r o k i e m ukryty. Któż (nie) z d o ł a się zbawić? 2 p o s z u k i w a n i u p r a w d z i w e g o oblicza Boga traktuje również szkic Elsynor , Jerozolima. Jerzy Sosnowski analizuje tutaj m o n o l o g Klaudiusza, stryja Hamleta, w noc poprzedzającą o b n a ż e n i e jego zbrodniczej intrygi. Jego rozważania a u t o r Ach odczytuje jako p r ó b ę spowiedzi, p r ó b ę z konieczności nieudaną, gdyż Szekspirowski b o h a t e r nie jest w stanie zgodzić się na j e d e n z pięciu w a r u n k ó w s a k r a m e n t u p o k u t y (ich wyliczenie w formie k a t e c h i z m o wej p r z y p o m n i a ł o mi p i e r w s z o k o m u n i j n ą książeczkę do n a b o ż e ń s t w a ) - zaJESIEŃ 2 0 0 5 283 dośćuczynienie. Aby swe z b u d o w a n e na grzechu życie g r u n t o w n i e zmienić, Klaudiusz m u s i a ł b y się wyrzec o w o c ó w swego p r z e s t ę p s t w a . J e d n a k - re konstruuje jego tok myślenia Sosnowski - „ N i e s p o s ó b żałować drogi, k t ó r a doprowadziła m n i e do p u n k t u , gdzie żal się w z b u d z a ; droga b o w i e m , k t ó r ą szedłem, stworzyła z a r ó w n o m n i e , jak i mój żal" - w t e n s p o s ó b zamyka się b ł ę d n e koło występku. „Klaudiusz błądzi, bo nie u m i e wyobrazić sobie m i ł o s i e r n e g o Sędziego [...] Ma tylko żal, a z niego niewiele wynika, nic prawie; m o ż e też w y s t ę p n ą miłość, której nie chce się wyrzec". Odwrotną postawę względem po d o b n i e nikczemnej własnej z b r o d n i przyjmuje starotestamentowy król Dawid. Kiedy p r o r o k N a t a n ujawnia intrygę, za p o m o c ą której w ł a d c a d o prowadził do śmierci w i e r n e g o Uriasza i posiadł ż o n ę z m a r ł e g o , Batszebę, t e n posypuje głowę p o p i o ł e m i rozpoczyna p o k u t ę , błagając J a h w e o litość (Tradycja w k ł a d a tu w u s t a D a w i d a słowa p s a l m u 5 1 ) . To przeciwstawienie nie prowadzi j e d n a k Sosnowskiego d o s f o r m u ł o w a n i a p r o s t e g o m o r a ł u , jako że nie tylko pokora Dawida, lecz n a w e t zatwardziałość Klaudiusza m o ż e się okazać dla współczesnych nieosiągalna. By trwać w grzechu, trzeba b o w i e m mieć poczucie grzeszności. D o p i e r o ś w i a d o m o ś ć wykroczenia p o p e ł n i a n e g o przeciw p r a w o m m o r a l n y m czyni za nie o d p o w i e d z i a l n y m . Tymczasem dzisiaj m a m y do czynienia nie tyle n a w e t z u p a d k i e m etyki, ile raczej z „hiperinflacją z ł a " : „Rozmiar nieszczęść, k t ó r e w m i n i o n y m stule ciu sprokurowali ludzie ludziom, p r z e s u w a granice piekła, czyśćca i nieba, bo jeśli piekło gromadzi ludobójców, t r u d n o , by smażyli się o b o k nich pospolici złodzieje i zabawni rozpustnicy. [...] D e m o n i c z n i z b r o d n i a r z e zwolnili n a s z odpowiedzialności, odkrywając przed n a m i takie p o k ł a d y ł o t r o s t w a , o ja kich nie śniło się n a w e t Klaudiuszowi, o Dawidzie nie wspominając". To, co kiedyś u z n a n o by za n i e g o d n e i gorszące, obecnie uchodzi za manifestację indywidualizmu i oryginalności. Z a m i a s t wstydzić się i żałować za swe winy, o d c z u w a m y częściej z n u ż e n i e ich m o n o t o n i ą . Bojaźń Bożą i strach przed karą z ręki Sprawiedliwego zastąpiły o b a w a o zdrowie i d o c z e s n e p o w o d z e n i e . 284 FRONDA 37 Żyjemy więc „w świecie, w k t ó r y m ludzie czują się raczej nieszczęśliwi niż grzeszni" i gdzie zanikła przepaść m i ę d z y w y s t ę p k i e m a cnotą, dlatego „bez t r u d u w s t a w i a m y imaginacyjnie n a s z e «ja» w ciała przestępców, łotrów, zbrodniarzy i użalamy się ni to n a d nimi, ni to n a d s o b ą " . N a s z e współczu cie dla nich „ n a b r a ł o nieprzyjemnej lekkości", ale jest w n i m tak wiele fałszu, jak chyba nigdy dawniej, gdyż służy o n o w gruncie rzeczy zabezpie czeniu siebie samych na wypadek, gdybyśmy i my j a k i m ś z r z ą d z e n i e m ślepego losu - bo przecież nie w wy niku świadomej decyzji - znaleźli się kiedyś w podobnej sytuacji. „Nikt świadomie nie służy złu; o n o odwra ca ku n a m swą s z p e t n ą twarz dopie ro, gdy już je spełnimy. Po teraźniejszości i przyszłości śmigają wyłącznie anioły; diabły pluskają się jedynie w plusąuamperfectum". Dawid grzeszył i p o k u t o w a ł w obliczu M i ł o s i e r n e g o Ojca. Klaudiusz lękał się, ale i godził na s ł u s z n ą karę Sprawiedliwego Mściciela. Dzisiaj już ani z Jego wyrokami, ani z Jego n a g r o d a m i liczyć się nie ma potrzeby. Skoro s a m przyzwalał na tyle i takich nieprawości, jak m ó g ł b y m i e ć czelność rozliczać nas z tego, że czasem przydarzy się n a m to i owo? Klaudiusz spełniał przynaj mniej cztery z pięciu w a r u n k ó w spowiedzi. C z ł o w i e k w s p ó ł c z e s n y o d r z u c a wszystkie poza j e d n y m - m o c n y m p o s t a n o w i e n i e m poprawy, a i o n o zredu kowane zostaje do silnego p o s t a n o w i e n i a , żeby ś m i a ł o iść dalej przed siebie, nie dając się zdołować pamięci o tym, co się s t a ł o . Orygenizm, czyli p e r m i s y w i z m Ten o s t a t n i s p o s ó b myślenia o Bogu stoi z kolei za powracającą w kilku miej scach książki Jerzego Sosnowskiego ideą „nadziei zbawienia dla w s z y s t k i c h " . Jest o n a ni mniej, ni więcej, tylko p r ó b ą p o w r o t u do przypisywanej żyjącemu w III wieku Orygenesowi koncepcji apokatastazy, k t ó r ą trzy stulecia później, w czasach cesarza Justyniana, p o t ę p i ł najpierw synod, później zaś s o b ó r kon stantynopolitański. O s t a t e c z n a n a p r a w a wszechrzeczy przy k o ń c u świata, JESIEŃ 2 0 0 5 285 p o w s z e c h n e zbawienie, nie wyłączające n a w e t s a m e g o szatana, stały w zbyt jawnej sprzeczności z p r z e k o n a n i e m o wolnej woli i, co za t y m idzie, o d p o wiedzialności człowieka za swoje czyny. J e d n a k w s p ó ł c z e s n a wersja apokatastazy wygląda o wiele bardziej proza icznie niż we wczesnochrześcijańskich sporach teologicznych. „Obaj j e s t e ś m y za mali - m ó w i cytowany przez a u t o r a Ach r o z m ó w c a - by n a s z e życia m i a ł y być realnym p r o b l e m e m m o r a l n y m . Myślisz, że Bóg jest tak m a ł o d u s z n y , by liczyć dziewczynki, z którymi spaliśmy bez ślubu, albo wysłać n a s do piekła za wypożyczanie p o r n o s ó w z osiedlowej w i d e o t e k i ? " . W gruncie rzeczy wyra finowana myśl o „ p u s t y m p i e k l e " oznacza z a t e m tyle s a m o , co b a n a l n e „hulaj dusza, piekła nie m a " . Jak pisze Sosnowski, „ o d r z u c e n i e całej tej a u t o p r o k u ratorskiej m a c h i n y [tzn. r a c h u n k u s u m i e n i a i spowiedzi] p r o w a d z i w p r o s t do p e r m i s y w i z m u " . Tak n a p r a w d ę b o w i e m to nie c h ę t n i e d e k l a r o w a n e przez dzisiejszych orygenistów współczucie dla grzeszników (z ojcem wszelkiego grzechu na czele) i ufność w n i e o g r a n i c z o n e Boże m i ł o s i e r d z i e s t a n o w i ą istotny p o w ó d wiary w o s t a t e c z n e przebaczenie i z m a z a n i e win, lecz trywial ne, z góry wszystko usprawiedliwiające p r z e k o n a n i e , że „Prawdziwe zło jest daleko poza zasięgiem naszych żałosnych grzeszków". Kolejnym obliczem Boga współczesności okazuje się więc t w a r z D o b r o t l i w e g o Staruszka, k t ó r y pobłażliwie spogląda na wszelakie ludzkie igraszki. Nie ma demiurga, a m e n Idea „Wielkiego Przywrócenia Wszystkiego" ma także inny wymiar - „apoka tastazy kosmicznej", czyli „ m a r z e n i a o o d n o w i e n i u świata z leczniczym p o minięciem tego, co przynosi n a m b ó l " . Jednak, z d a n i e m Sosnowskiego, „od n o w a świata m a t e r i a l n e g o w niebezpieczny s p o s ó b prowokuje wyobraźnię, by życie wiekuiste przedstawiać sobie jako p r o s t e p o n o w i e n i e doczesności, a nie odejście od niej". Tymczasem t e n ziemski świat od m o m e n t u , gdy b u d z i m y się z błogiego s n u dzieciństwa, okazuje się czymś nie do przyjęcia. Ów manichejski wątek, jeden z najważniejszych, powraca w wielu miejscach książki. „Aprobata dla p r a w tego świata wydaje mi się najzwyczajniej nielojalna w o b e c rodzaju ludzkiego, wobec liczby nieszczęść, które dopadają to tego, to owego spośród n a s " - pisze a u t o r Ach i wskazuje liczne doświadczenia, które sprawiają, że dorosłość jest 286 FRONDA 37 dlań „bezpowrotnym wygnaniem". Streszczają się o n e w dwóch zjawiskach: nieubłaganym upływie czasu i „skandalu ciała". Ich aktualizacje m o g ą być roz maite: choroba n o w o t w o r o w a ojca i jego śmierć, u t r a t a psa, w i d o k gołębiego truchła na chodniku recyclingowanego przez robactwo, częściej wstydliwe niż niepokojące kłopoty z trawieniem, astmatyczne duszności i wzmagający je z la tami coraz wyraźniej nikotynizm. Każdy zna ich dziesiątki. Nie jest od nich w o l n a n a w e t miłość, zwłaszcza w jej cielesnym w y m i a r z e . Współczesna k u l t u r a czyni z erotyki bożka; p o d tym w z g l ę d e m Sosnowski jest do p e w n e g o s t o p n i a jej n i e o d r o d n y m s y n e m (ale k t o z n a s n i m nie j e s t ? ) . Niemniej n a w e t w tej wyidealizowanej wersji seks wciąż balansuje na granicy światła i ciemności, u n i e s i e ń d u c h a i p o n i ż e ń ciała. Tę p ł y n n ą granicę wy znacza lampa, k t ó r ą zapalamy (lub nie) podczas jego uprawiania. Podsycana milionami dolarów i e u r o idolatria seksu sprawia, że o jego ciemnej s t r o n i e zapominamy. Ale i bez tego t r u d n o sobie wyobrazić, byśmy mogli dzisiaj uwierzyć w d e m i u r g a gnostyków, złośliwego pod-Boga, który stworzył świat materialny, by z a m k n ą ć w n i m i t o r t u r o w a ć n a s z e d u s z e . Eros s p r o f a n o w a n y , e r o s o c a l o n y Dla a u t o r a Ach, który w swej książce wciela się także w p o s t a ć r o m a n t y c z n e g o - na sposób ponowoczesny, rzecz j a s n a - k o c h a n k a (i jest to tutaj j e d n o z naj ważniejszych jego wcieleń), sprawą szczególnej wagi staje się ocalenie m i ł o ści przed nicującym ją gnostyckim o d b i o r e m świata. O w a ś w i a d o m o ś ć m a nichejska na co dzień przybiera b o w i e m p o s t a ć p o w s z e c h n e g o przekonania, że szczęście k o c h a n k ó w m o ż e być tylko chwilowe. O b i e g o w a prawda, że „co doskonałe, nie spełnia się na ziemi", ma też swój r e s e n t y m e n t a l n y wymiar, który objawia się j a s k r a w o zwłaszcza w postaciach literackich czy filmowych b o h a t e r ó w : przecież „gdyby im w ł a ś n i e się u d a ł o , jaki byłby to policzek dla nas, nieudaczników! Nas, jeśli coś takiego spotka, to zawsze w u ł o m n y spo sób [...] Niech umierają, niech ich rozdziela zły los, p r z y p a d e k lub historia, byleby nie wcielił się w ich m i ł o ś ć I d e a ł " . Gorzka, ziemska wiedza o kruchości t e g o najsilniej chyba związanego z ciałem uczucia ma j e d n a k także głębsze korzenie: „ s m u t e k s t a n o w i bez pieczne opakowanie ludzkiej seksualności, kojarzy się n a m b o w i e m z tym, co w n a s subtelne, delikatne, d u c h o w e " . Poszukując wyjścia z m a t n i świadoJESIEŃ 2 0 0 5 287 mości manichejskiej i ocalenia z niej miłości, Jerzy Sosnowski zwraca się po inspirację ku n a u c e Kościoła, ale w t y m p u n k c i e wyraźnie go o n a zawodzi: „Obawa, że i n t e n s y w n o ś ć d o z n a ń cielesnych każe człowiekowi z a p o m n i e ć o jego d u c h o w y m wymiarze - o b a w a przecież n i e b e z p o d s t a w n a - sprawiła, że chrześcijaństwo na r o z m a i t e sposoby, od p i s m świętego Pawła po ency klikę Humanae vitae, przyczyniło się do sprofanowania ludzkiego e r o s u " . Mniejsza w t y m m o m e n c i e o to, czy trafnie d o b r a n e zostały egzemplifikacje owego „profanowania e r o s u " przez chrześcijaństwo, o k t ó r y m gdzie indziej czytamy, że „oswaja się [ono] coraz bardziej z l u d z k ą seksualnością, ale p o zostaje nieufne w o b e c n a m i ę t n o ś c i [...] aż po koncepcje A d r i e n n y von Speyr aktu m a ł ż e ń s k i e g o jako rzeczywistości mistycznej i J a n a Pawła II teologię ciała". (Wątpliwość stąd m.in. może wynikać, że to w ł a ś n i e Karol Wojtyła był, jak w i a d o m o , faktycznym auto r e m w s p o m n i a n e j encykliki Pawła VI, a d o w a r t o ś c i o w a n i e ludzkiej płciowości w jego tak wcześniejszym, jak i później szym n a u c z a n i u n i e stało w sprzeczno ści ze s p r z e c i w e m w o b e c p r z e r y w a n i a ciąży czy stosowania antykoncepcji). Niemniej, pisze Sosnowski, „odkrycie w erotyce jednej z pozytywnych więzi łączących m ę ż a i żonę nie n a r u s z y ł o generalnej wizji człowieka", jaka stoi za n a u k ą Kościoła. „W wizji tej - w o l n o chyba powiedzieć, że ze stoicyzmu wywiedzionej - n a m i ę t n o ś ć odgrywa w n a s rolę niesfornego dziecka, k t ó r e g o wychowanie polega na z ł a m a n i u jego p i e r w o t n e g o , n i e o k i e ł z n a n e g o charak teru. [...] D o s k o n a ł o ś ć m o r a l n a skojarzona zostaje z o s t u d z e n i e m naszej gorącej krwi. Nie bez p o w o d u święci na p o r t r e t a c h blade mają oblicza". Ocalenie miłości odnajduje a u t o r Ach ostatecznie poza katolicyzmem - w koncepcji Włodzimierza Sołowjowa, dla którego centralne zagadnienie stanowi poszukiwanie sensu tego e l e m e n t a r n e g o doświadczenia, jakim jest „Zachwyt drugim człowiekiem, całościowy, od serdecznej życzliwości aż po wzajemne seksualne o d d a n i e " . „Sens ludzkiej miłości - cytuje rosyjskiego myśliciela Sosnowski - tkwi w uzasadnieniu i zbawieniu indywidualności przez ofiarę z egoizmu". I dla Sołowjowa oczywiste jest, że „w przygnębiającej większości przypadków, we wszystkich nieomal, to szczególne o p r o m i e n i e n i e 288 FRONDA 3 7 przedmiotu miłości w końcu się rozwiewa", zakochanie, miłość kończą się. Ale prawosławny filozof, a za n i m a u t o r Ach, odwraca nasz zwyczajny tok w n i o skowania, każący wątpić w rzeczywistą wartość tego, co przemija. Dlaczego bowiem mielibyśmy uznać, że uczucie, które zgasło, okazało się tym samym fałszywe? Czy nie jest to objaw szczególnego konformizmu, próba nagięcia, wręcz zdrada własnej pamięci o tym, co doskonałe, pod p r z e m o ż n y m n a p o r e m owej manichejskiej wiedzy o marności tego świata? Spróbujmy popatrzeć ina czej, bo m o ż e nie końcowy wynik - czyli zawód - jest i s t o t n ą wiedzą przyno szoną przez doświadczenie końca miłości, lecz to właśnie „w chwili zakochania objawia n a m się prawda, której nie u m i e m y p o t e m ocalić"? Jerzy Sosnowski przyjmuje za swoje słowa Sołowjowa, że „każdy czło wiek ma w sobie obraz Boży, to znaczy szczególną formę o absolutnej treści", i już s a m w y s n u w a stąd wniosek, że kochającemu rzeczywistość, a zwłaszcza osoba d a r z o n a przezeń miłością objawia się tak, jak widzi ją s a m Stwórca. A gdy z wolna gaśnie ów „urok istnienia-wogóle", „kiedy u ś w i a d a m i a m y sobie, że z wolna tracimy tę łaskę, otwiera się pole dla ludzkiej twórczości, dla wysiłku, k t ó r e m u d a n o przez chwilę właści wą perspektywę i właściwy cel". Miłość zostaje więc ocalona jako s p o s ó b p a t r z e n i a na świat i ludzi, jako jedynie prawdziwy s p o s ó b poznawania. I jako zadanie: n a w e t po jej wygaś nięciu trzeba żyć tak, jakby o n a trwała; trzeba żyć p a m i ę c i ą o t y m doświad czeniu, z jego perspektywy b u d o w a ć n a s z e relacje, kształtować, f o r m u ł o w a ć i spisywać myśli. (Ale cała bieda w tym, że „ludzie nie potrafią przekroczyć tego p u n k t u , p u n k t u D o n Kichota. Wybierają od tej p o r y ziemską, gorzką m ą d r o ś ć " . Ludzie, czyli każdy z n a s ) . Jest to bodaj najmocniejsze przesłanie, jakie niesie Ach. Prześwieca o n o przez całą książkę. I m o ż e w ł a ś n i e dzięki tej wpisanej w p i s a r s t w o Sosnowskiego ( p o d o b n i e jak w t e m b r jego głosu, jak twierdzi moja matka) pamięci o objawionym niegdyś „ u r o k u istnienia-wogóle" lektura Ach, n a w e t w jej ciemnych fragmentach, u n o s i o kilka centy m e t r ó w n a d ziemię. JESIEŃ 2 0 0 5 289 Poza herezją i świątobliwością Książka Jerzego Sosnowskiego nie udaje oczywiście t r a k t a t u teologicznego ani się do t e m a t ó w tutaj p o r u s z o n y c h n i e ogranicza, chociaż ich wybór na potrzeby tego szkicu nie jest chyba zbyt arbitralny, a wątek wiary współczes nego everymana - z m ę c z o n e g o b ł ą d z e n i e m intelektualisty to bodaj najważ niejsze spoiwo Ach. Składające się na t e n t o m eseje nie t w o r z ą też o s o b i s t e g o wyznania autora, a jeśli nawet, to wyrażone b a r d z o n i e w p r o s t . Tak jak nie znajdziemy tu j e d n o z n a c z n y c h rozwiązań wielu p r o b l e m ó w w s p ó ł c z e s n e j duchowości, k t ó r e a u t o r wskazuje, p o d o b n i e n i e d o w i e m y się, jak d o k ł a d n i e definiuje dzisiaj w ł a s n ą p o s t a w ę d a w n y „ p o s t - " czy też „okołokatolik". Jerzy Sosnowski wolał się ukryć za r o z m a i t y m i m a s k a m i i dzięki t e m u pozostać w sferze literatury (charakterystyczne, że jeśli cytuje się tu p s a l m y czy Księgę Hioba, to nie z Biblii Tysiąclecia, lecz w t ł u m a c z e n i u C z e s ł a w a Miłosza), a w tej na p r o s t ą szczerość n i e ma miejsca. Bardziej niż na osobistej konfesji zależało mu b o w i e m na u k a z a n i u s t a n u d u c h a tej sfery społecznej, do której jego w ł a s n a przynależność najmniej b u d z i w n i m s a m y m wątpliwości i o p o r ó w - mianowicie „inteligencji", „ h u m a n i s t ó w o pasji nauczycielskiej". Jaka z a t e m jest ich dzisiejsza kondycja? M o ż e najprzejrzyściej ukazać to m o ż n a poprzez p e w n e przeciwstawienie. „Niech więc będzie j a s n e od s a m e g o początku: Ja, piszący te słowa - przeciwko wszelkiej ortodoksji - u w a ż a m się za h e r e t y k a i za gnostyka - i szczycę się tym, że n i m j e s t e m . Jakże b o w i e m n i e być d u m n y m , jeśli należy się do - niewielkiej, przyznaję - grupy ludzi, k t ó r a n a z w ę swą bie rze od u m i ł o w a n i a wolności i p o z n a n i a " - tymi s ł o w a m i Jerzy P r o k o p i u k (nie wiedzieć c z e m u uparcie t y t u ł o w a n y w m e d i a c h profesorem) otwierał grudniowy zeszyt „Literatury na Świecie" z 1987 roku. Ale blisko 20 lat, jakie od tamtej pory zdążyło upłynąć, n i e oddaje chyba w p e ł n i o g r o m n e j zmiany atmosfery panującej wokół z a g a d n i e ń religii. T a m t e n kultowy t o m , poświęcony w całości gnozie i m a n i c h e i z m o w i , był przecież z w i e ń c z e n i e m panującej wówczas mody, której najtrwalszymi ś w i a d e c t w a m i p o z o s t a n ą z a p e w n e Miłoszowe Ziemia Ulro i Hymn o perle. P a m i ę t a m , jak jeszcze po kil ku latach licealni nauczyciele p o d s u w a l i n a m te lektury z nadzieją, że t a k ż e i dla nas s t a n ą się o n e objawieniem n o w e g o świata d u c h o w y c h doświadczeń, fascynującego i, co najważniejsze, g o d n e g o ludzi uważających się za intelekFRONDA 37 t u a l i s t ó w (w przeciwieństwie do parafialnych homilii i listów p a s t e r s k i c h biskupów). Z kolei w s p o m n i a n e już s z t a n d a r o w e książki Michalskiego i Wencla z okresu ich Sturm und Drang sytuują się na p r z e c i w n y m biegunie, do k t ó r e g o w drugiej p o ł o w i e lat 90. wychyliło się w a h a d ł o t r e n d ó w w p o l s k i m życiu u m y s ł o w y m . Eseje z t o m u Ach wiele dzieli od Powrotu człowieka bez właściwo ści i Zamieszkać w katedrze, a j e d n a k bez w ą t p i e n i a s w o i m k l i m a t e m książka Jerzego Sosnowskiego zbliża się raczej do tych proklamacji konwersji niż do zakurzonych d o k u m e n t ó w dawnej ekscytacji wszelkiego rodzaju n u r t a m i heterodoksyjnymi chrześcijaństwa. Ach czytane jako d o k u m e n t o b e c n e g o czasu nie p o z o s t a w i a wątpliwości, że dzisiaj n i e w s t y d już p o l s k i e m u inte lektualiście myśleć i m ó w i ć o d o k t r y n i e i religii katolickiej j a k o o p o w a ż n e j propozycji i wyzwaniu. O b a r d z o specyficznym procesie jego n a w r a c a n i a się, tęsknocie za światłem, p o s z u k i w a n i u światła, odnajdywaniu go i ciągłym zdradzaniu z czającą się wciąż za plecami i w tyle głowy c i e m n o ś c i ą ( m o t y w światła przewija się zresztą we wszystkich zamieszczonych tu szkicach) o p o wiada Sosnowski w s p o s ó b m o ż e najbardziej o s o b i s t y w eseju Księga powrotu. N i e jest to p o w r ó t łatwy ani prosty. Ale d o m wydaje się coraz bliżej. ALEKSANDER KOPIŃSKI Jerzy Sosnowski. Ach. Wydawnictwo Literackie, Kraków 2005 Stanisław Lem wielokrotnie deklarował się jako „zakamieniały ateista" i jego negatywny stosunek do religii przez lata nie uległ zmianie. W Obłoku Magellana pisanie o tych sprawach przyjmuje formę na poły ironiczną, jak wtedy, gdy mowa o „groteskowym naśladownictwie dzieł tego pana stwórcy, w którego wierzyli starożytni", na poły zaś zwyczajnie dezawuującą. Autor ukazuje religię jako zbędny społecznie element, tak dawno zapomniany, że mówienie o nim nabiera cech niestosowności. Czerwona utopia Stanisława Lema MAREK ORAMUS W natłoku wydarzeń hałaśliwych, acz byle jakich przemknął niepostrzeżenie komunikat, że sonda Voyager 1, która w latach 70. wespół ze swą siostrzycą Voyager 2 obfotografowała wielkie planety wraz z ich księżycami, dotarła właśnie do krańca Układu Słonecznego. Gdzie jest ten kraniec, nie wie nikt; przyjmuje się umownie, że na granicy heliopauzy gdzie zrównują się ciśnienia wiatru 292 FRONDA 37 słonecznego i materii międzygwiazdowej. O b u tych ciśnień, nieznacznie tylko wyższych od zera, nikt dotąd zresztą nie pomierzył, wszystko jest więc kwestią umowy. Aby osiągnąć tę dość urojoną granicę, Voyager 1 potrzebował prawie 30 lat, a kudy t a m jeszcze do najbliższej gwiazdy. Z obliczeń wynika, że dryf sond wypuszczonych na krańce Układu przez człowieka, n i m osiągną okolice najbliż szych gwiazd, potrwa setki tysięcy lat. Zaiste, pozaukładowe podróże kosmiczne przeznaczone są tylko dla wyjątkowo cierpliwych i długowiecznych. Piszę o tym, bo w powieści Obłok Magellana Stanisława L e m a a s t r o nauci na statku Gea dolatują do c z e r w o n e g o karła P r o x i m a C e n t a u r i w lat zaledwie osiem; nie t o j e d n a k m n i e bulwersuje. O t o znajdują t a m całkiem niespodziewanie stację orbitalną Atlantydów, k t ó r a m u s i a ł a z tysiąc lat wcześniej zboczyć z kursu po trafieniu m e t e o r y t e m i dryfując p o d w p ł y w e m udzielonego w t e n s p o s ó b i m p u l s u , d o s t a ł a się w strefę przyciągania gwiazd C e n t a u r a . Z a s t a n ó w m y się przez chwilę: ciała w e w n ą t r z U k ł a d u S ł o n e c z n e g o poruszają się z prędkościami r z ę d u 4 0 - 7 0 k m / s ; te p o z a u k ł a d o w e są szybsze, osiągając n a w e t 100 k m / s . Jest to, jak ł a t w o obliczyć, j e d n a trzytysięczna prędkości światła, k t ó r e gna do C e n t a u r a 4,3 roku świetlnego. Dryf w r a k u Atlantydów, przy założeniu, że puściłby się od razu z o d p o w i e d n i ą p r ę d k o ś c i ą i dokładnie w o d p o w i e d n i m kierunku, w i n i e n z a t e m t r w a ć jakieś 13 tys. lat. Innymi słowy w chwili, gdy Gea dobijała do Proximy C e n t a u r a , z d e m o l o w a n a stacja Atlantydów, nafaszerowana kolbami bakterii i pociskami a t o m o w y m i niezbędnymi do niszczenia życia, znajdowałaby się ciągle w drodze, gdyż fi zycznym n i e p o d o b i e ń s t w e m jest p o k o n a n i e tej trasy w tysiąc lat. Tak to Lem z zapalczywości, by wymierzyć kopniaka złym A m e r y k a n o m , fałszuje fizykę - bo nie chce mi się wierzyć, żeby to p r o s t e r o z u m o w a n i e n a w e t w latach 50. było poza jego zasięgiem - wszak wszystkie d a n e były n a o n c z a s d o s t ę p n e . Jerzy Wróblewski - mistrz m a t e r i a l i z m u d i a l e k t y c z n e g o Obłok Magellana ukazuje się pierwszy raz od 35 lat (ostatnie w y d a n i e - 1970) z p o w o d u blokady zastosowanej przez a u t o r a . Lem usiłował u ś w i e t n i ć swój wizerunek, chowając grzechy m ł o d o ś c i p o d korcem; s a m lżył Obłok co naj mniej kilkakrotnie, nazywając go „ c z e r w o n ą u t o p i ą " . Istotnie, określenie to pasuje jak ulał, gdyż jest to tylko przy okazji p o w i e ś ć o pierwszej wyprawie człowieka poza Układ Słoneczny, odbywającej się na początku XXXII wieku, JESIEŃ 2 0 0 5 293 główny zaś jej t e m a t stanowi wizja ludzkości po o s t a t e c z n y m tryumfie k o m u n i z m u . Lem mający pretensje do futurologicznej nieomylności, podkreślający natarczywie swoje zasługi w tej dziedzinie (nikt ich bodaj nie kwestionuje), tutaj pomylił się grubo, gdyż nie n a d s z e d ł jeszcze luby wiek XXI, a po k o m u nizmie już rozwiewały się o s t a t n i e resztki i dziś jest to tylko kuriozalny relikt na politycznej m a p i e świata. W Obłoku Magellana j e d n a k ohydny kapitalizm, uosabiany przez d e m o nicznych i poniekąd komicznych w swym przejaskrawieniu Atlantydów, został zduszony tak d a w n o - dziesięć wieków wcześniej - że nikt już nie pamięta, co to było, wiedzą tylko, że należy odczuwać wobec niego odrazę. Na t e m a t stosunku Lema do k o m u n i z m u z n a m dwie teorie: pierwsza to taka, że Lem chcąc zaistnieć literacko, zgodził się płacić obowiązkowy trybut, przedstawiając w swych początkowych utworach sprawy tak, jak tego wymagał realizm socja listyczny. Byli więc odważni i szlachetni komuniści, ruszający z i m p e t e m bryłę świata i powoli, acz konsekwentnie zamieniający nasz padół w oazę szczęśli wości (w Obłoku m o w a jest wprost o specjalnych zabiegach felicytologicznych). Zli i podli do cna są n a t o m i a s t Amerykanie, żądni j e n o dolarów i wojny. Lem zatem godziłby się na takie pisanie w b r e w w ł a s n y m p r z e k o n a n i o m i niejako z m u s u : robił jedno, myślał drugie i cierpliwie czekał końca. Druga z teorii, k t ó r ą s a m wyznaję, zakłada, że Lemowi k o m u n i z m i soc realizm nie były tak b a r d z o obmierzłe, jak sugeruje dzisiaj, i smarując wizje ludzkości szczęśliwej a bezkonfliktowej nie za b a r d z o zapierał się siebie, gdyż 294 FRONDA 37 w jego p r z e k o n a n i u tak być m i a ł o : szczęście ludzkości, o w s z e m , ale nie od razu, więc i ofiary jakieś m u s z ą być, skoro istnieją siły, co się t e m u przeciwią. Lem, podejrzewam, z n i e z n a n e g o bliżej p o w o d u nienawidził Ameryki, d o ś ć często wyrażał się o niej z dającą do myślenia zajezgłością, nigdy jej też nie odwiedził, n a w e t u szczytu sławy, mając s t o s o w n e z a p r o s z e n i a - m o ż e oba wiał się, że zostanie za swe zbytki zawrócony z lotniska. M o ż n a - w r a c a m do s t o s u n k u Lema do k o m u n i z m u - przejść do p o r z ą d k u nad s ł o w a m i przed mowy: Wyrażam wdzięczność profesorowi Jerzemu Wróblewskiemu za prze dyskutowanie ze mną zagadnień organizacji społeczeństwa i norm spo łecznych w okresie przechodzenia społeczeństwa z niższej do wyższej fazy komunizmu. W końcu było to pisane w roku 1955, za b ł ę d ó w i wypaczeń. Stalinizm j u ż się kończył, ale mając gwiazdy p r z e d oczami, m o ż n a było t e g o nie zauważyć. Chodzić też m o g ł o nie o konsultacje, lecz o ideologiczne nihil obstat: jak to, pobierałem nauki u s a m e g o Wróblewskiego, odczepcie się. We w s p o m n i a n e j p r z e d m o w i e Lem wyznaje też, jak t r u d n ą s p r a w ą jest k o n s t r u o w a n i e wizji szczęśliwej przyszłości p o d k o m u n i z m e m : Jeśli zaś współczesna wiedza nie może dokładnie przedstawić bazy ma terialnej przyszłego społeczeństwa, to tym mniej dostarcza przesłanek do ukazania kultury umysłowej ludzkości XXX wieku, która będzie owej bazy nadbudową. Na szczęście pisarz imający się tych trudów nie pozostaje bez narzędzi; z pomocą spieszy natychmiast nauka: Określo ne tezy materializmu historycznego oraz pewne długodystansowe ten dencje rozwojowe techniki i nauk przyrodniczych pozwalają nakreślić ogólnikowy obraz przyszłości. Jak powiadam, wyznania te p o c h o d z ą z roku 1955, ale jeszcze w wydaniu Obłoku Magellana z roku 1967 zostały p r z e d r u k o w a n e z całym dobrodziej s t w e m inwentarza. M o ż n a t o wytłumaczyć r o z t a r g n i e n i e m , zagapieniem się, niepewnością, na jakiego konia postawić, ale m o ż n a też szczerym przy wiązaniem do tych ideałów, k t ó r e w t e d y o d g ó r n i e obowiązywały. Ktoś, k t o JESIEŃ 2 0 0 5 295 skłaniałby się do nich p o d p r z y m u s e m , korzystałby z każdej okazji, z każdego pretekstu, aby się ich pozbyć albo wyprzeć. Konsekwencja, z jaką Lem trwał przy owym bełkocie, daje do myślenia. „Międzynarodówka" - „stary h y m n Ziemian" W powieści Obłok Magellana raj k o m u n i s t y c z n y aż bije po oczach. K a ż d e m u dają w e d ł u g potrzeb, n a w e t jeśli te p o t r z e b y k t o ś ustali na ciut zawyżonym poziomie. Nie ma biedy ani m e n e l s t w a , ludziska zachowują się statecznie, rozmiłowani w dysputach na t e m a t y w z n i o s ł e i głębokie oraz c h ó r a l n y m śpiewaniu pieśni; n a w e t przedszkolaki z a w o d z ą z u p o r e m g o d n y m lepszej sprawy: Kukułeczka kuka, kukułeczka kuka / Za wodą, za wodą... N i e ma też partii komunistycznej, acz obowiązkową formą zwracania się do zebranych jest „ t o warzysze". (Może to oznaczać, że partii k o m u n i s t y c z n e j zabrakło nie dlatego, że jest zbędna, lecz dlatego, iż całe s p o ł e c z e ń s t w o z a m i e n i ł o się w partię komunistyczną, nie ma b o w i e m różnic zdań, wszyscy są j e d n o m y ś l n i i t p . ) . C e r e m o n i a ł k o m u n i s t y c z n y ludzie mają we krwi do t e g o stopnia, że podlegają m u niejako bezwiednie. Spotkanie towarzyskie przeciągnęło się do późnej nocy. [...] W jednej z takich chwil [„powszechnego milczenia", gdy impreza już gasła - przyp. M.O.] ktoś zaintonował bardzo starą pieśń. Melodia zrazu potykała się, przekazywana z ust do ust, aż zatoczyła krąg i porwała wszystkich. I mnie, i innym brakło chwilami słów, mało kto je pamię tał, zamierzchłe, ledwo zrozumiałe, dziwne, o wyklętych dręczonych głodem, o ich ostatniej walce. Gdy jedne głosy milkły i pieśń waliła się jak puszczony ciężar, wtedy zrywały się inne i podtrzymywały ją, i tak dźwigała się znowu, i rosła. [...] Przede mną stał Ter Akonian. [...] śpiewał, stojąc, stary hymn Ziemian i płakał z zamkniętymi oczami. Trudno mi nazwać tę scenę inaczej jak zbiorowym o r g a z m e m ideologicznym, nirwaną osobników, którzy k o m u n i z m wyssali z m l e k i e m matki. Żeby napisać coś takiego, trzeba było włożyć trochę serca i niekiepskiego zapału, bo to nie wygląda na udawanie. „Stary h y m n Z i e m i a n " (młodszych czytelników infor muję, że to „Międzynarodówka") ma taką moc, że ludziska łkają jak bobry i nie 296 FRONDA 37 wstydzą się tego, acz, jak widać z wyznań bohatera, m a ł o rozumieją z całej ceremonii. Pisarz, który dopuszcza się takich rzeczy, dziś czy p ó ł wieku t e m u , oferuje n a d z o r c o m ideologicznym taki n a d m i a r gorliwości i entuzja z m u , że t r u d n o to pogodzić z jakąkolwiek formą wymuszania. Idźmy dalej. W słynnym rozdziale Komuniści ma miejsce sytuacja, kiedy g r o m a d a nadwątlonych psychicznie a s t r o n a u t ó w Gei gromadzi się przed klapą wiodącą p r o s t o w próżnię i d o m a g a jej od kręcenia, pragną b o w i e m wyjść na zewnątrz. N i e ma co wątpić, że d ł u g o letnia podróż w zam kniętej przestrzeni m o ż e p o w o d o w a ć uczucia klaustrofobiczne oraz go typu ści psychiczne; w inne wichrowato- próżnię wyjście uwalnia od nich, i to radykalnie. O t o jak kryzys został zażegnany: do zebranych schodzi Ter Haar, historyk i jednocześnie jakby komisarz polityczny wyprawy, który raczy ich opowieścią o m a l t r e t o w a n y m przez gestapo niemieckim komuniście Martinie. Ż ą d a n o od niego, by wydał towarzyszy, lecz on m i m o zastosowanych m ą k milczał i w końcu „w kamiennej piwnicy dostał kulę w tył czaszki" (ten s p o s ó b likwidacji skazanych praktykowali raczej śledczy sowieccy, lecz Ter H a a r pew nie ani słyszał o Katyniu). Historyk próbuje zawstydzić z b u n t o w a n y c h : Martin, niemiecki ideologiczny męczennik, cierpiał w imię k o m u n i z m u , próbując przyspieszyć jego nadejście, a wy co? „A otóż i jesteśmy w drodze do gwiazd, bo on po to umierał, a otóż i k o m u n i z m . . . ale gdzie są k o m u n i ś c i ? ! ! ! " - grzmi komisarz. No i oczywista o żadnym wychodzeniu w próżnię nie ma już mowy. Zawstydzeni, skompromitowani, upokorzeni malkontenci rozchodzą się „w cztery strony, z opuszczonymi głowami, niosąc ciężkie, bezwładnie zwisie ręce, które wahały im się w chodzie jak m a r t w e " . JESIEŃ 2 0 0 5 297 Krzyż - „zapomniany symbol mitu religijnego" Stanisław Lem w i e l o k r o t n i e deklarował się jako „zakamieniały a t e i s t a " i jego negatywny s t o s u n e k do religii przez lata n i e uległ z m i a n i e . W Obłoku Magellana pisanie o tych s p r a w a c h przyjmuje formę na p o ł y ironiczną, jak wtedy, gdy m o w a o „ g r o t e s k o w y m n a ś l a d o w n i c t w i e dzieł t e g o p a n a stwórcy, w którego wierzyli starożytni", na p o ł y zaś zwyczajnie dezawuującą. A u t o r ukazuje religię jako z b ę d n y społecznie e l e m e n t , t a k d a w n o zapomniany, że m ó w i e n i e o n i m nabiera cech n i e s t o s o w n o ś c i . Podczas dyskusji po s u t y m obiedzie na Gei - n a c h a l n i e eksponuje się tu obfitość dóbr, n i e m o ż l i w ą do osiągnięcia, gdy k o m u n i z m jest w b u d o w i e - ucztujący omawiają treść fresku na ścianie. Pada w t e d y stwierdzenie, że „krzyż był z a p o m n i a n y m s y m b o l e m m i t u religijnego" (w późniejszych w y d a n i a c h u s u n i ę t e ) . B o h a t e r o w i nie chce przejść przez gardło s ł o w o kościół, z a m i a s t t e g o m ó w i o „ d o m a c h tych, n o , k t ó r e p o ś w i ę c a n o o b r z ę d o m religijnym". W i a r a to c i e m n o t a i w s t e c z n i c t w o , w światłym s p o ł e c z e ń s t w i e r o z w i n i ę t e g o k o m u n i z m u nie ma na nią miejsca. Tej Arkadii a t e i s t ó w przeciwstawiony zostaje o b s k u r a n c k i i odrażający statek Atlantydów, symbol ciemnej epoki ucisku i wyzysku. Na k a ż d y m k r o k u b o h a t e r świadkuje szczegółom, k t ó r e b u d z ą jego repulsję, od m u m i i z głowa mi przewiązanymi s t r z ę p a m i koca, p o p r z e z nagie kobiety z p o m a l o w a n y m i na k r w a w o paznokciami rąk i n ó g na plakatach, po „ b o m b y u r a n o w e " w ł a d o w n i . Obraz t e n przyrządzony został d u ż y m n a k ł a d e m sił i ś r o d k ó w w konwencji koszmaru; aby się pozbyć tej zgrozy, z a p a d a decyzja o z d e t o n o w a n i u b o m b , by po złych Atlantydach rozwiał się o s t a t n i ślad. Przed saperską akcją b o h a t e r trafia jeszcze do p o m i e s z c z e n i a sprawiającego w r a ż e n i e kaplicy: Był to duży, pusty pokój. Naprzeciw drzwi znajdowała się wysoka, łu kiem sklepiona nisza. Wisiał w niej drewniany krzyż, bardzo czarny na białym tle. Nagle spostrzegłem, że pod niszą klęczy trup przyciśnięty do podłogi; ostry kręgosłup unosił czarną, okrywającą go tkaninę. [...] W głębi pokoju stał Piotr z Ganimeda. Jego naramienna lampa oświet lała mocno krzyż, a on, smukły, ogromny, w srebrnym skafandrze, z rękami skrzyżowanymi na piersi, długo patrzał na ten znak wiary daremnej. 298 FRONDA 3 7 Mamy tu nie tylko m a ł o s t o s o w n e n a w e t dla ateisty deprecjonowanie symbo lu kultu religijnego, ale rozmyślne skontrastowanie żywych, srebrzystych jak anioły gigantów, od których bije światło, ze skurczoną, na czarno odzianą m u mią, p o d o b n ą „do zbrylonej grudy ziemi". M u m i ą człowieka, który zawierzył wszystko s w e m u Bogu - i przegrał. Nie dopuszcza się żadnej dyskusji ani na w e t cienia wątpliwości, po czyjej stronie jest racja; z d a n i e m ówczesnego Lema w meczu k o m u n i z m kontra reszta świata zwycięzca mógł być tylko jeden. Okrzyk - „ N a jądra starych a t o m i s t ó w ! " A z a t e m „czerwona u t o p i a " . Co racja to racja: w s p o ł e c z e ń s t w i e powieści nie występują ż a d n e konflikty, skoro wszyscy myślą j e d n o . Ludzie z a p o m n i e l i JESIEŃ 2 0 0 5 1 299 już, że kiedyś było inaczej i że w ogóle m o ż e być inaczej. Wszyscy są p o w a ż n i , n a w e t dziatwa, ale jacyś w y p r e p a r o w a n i z emocji, bez ikry, bez życia - takie chodzące „posągi a s t r o g a t o r ó w " . Od czasu do czasu k t o ś z d o b ę d z i e się na czyn b o h a t e r s k i lub jęknie z niespełnionej miłości - i tyle. Nie do p o m y ś l e n i a jest, aby ktoś oglądał głupie seriale (telewizja jest t a m prawie n i e o b e c n a ) albo czytał „Fakt", gdyż obywatele pasjonują się p r z e d e w s z y s t k i m osiągnięciami nauki, o nich to n a m i ę t n i e dyskutują w czasie w o l n y m . W laboratoriach i na spotkaniach z n a u k o w c a m i - tłok, wzięciem cieszą się także koncerty muzyki symfonicznej, akcje plastyczne i c h ó r a l n e pienia, czyli to, co preferowała kul t u r a socjalistyczna. To, że nikt nie pożąda tandety, tylko danych naukowych, to m o ż e i dobrze nie ma też partii k o m u n i s t y c z n e j . Ś w i a t e m rządzą naukowcy, a ich m ą d r o ś ć i autorytet są u z n a w a n e p o w s z e c h n i e . Kuriozalność t e g o wychodzi d o p i e r o w pełni w naszych czasach, gdy przymierzymy te rojenia m ł o d e g o L e m a do obecnego s t a n u rzeczy. Wszystko przeczy o p i s a n e m u w Obłoku Magellana porządkowi, poczynając od tego, że k o m u n i z m sczezł, choć co p r a w d a nie doszczętnie. Kompozycyjnie Obłok jest z u p e ł n i e niewyważony: wiele miej sca zajmuje opis d o r a s t a n i a b o h a t e r a , zaliczenia go w poczet załogi Gei, pierwszej miłości, a p o t e m s a m lot do u k ł a d u C e n t a u r a , obliczony na lata. To, co n a p r a w d ę interesujące, mieści się w p a r u o s t a t n i c h rozdziałach i na d o b r ą sprawę a u t o r zamyka u t w ó r w miejscu, gdzie p o w i n i e n go rozpoczy nać. S m ę t n e gadulstwo bohaterów, rozpatrywanie ich s t a n ó w psychicznych, patetyczne a r o z b u d o w a n e uwagi na t e m a t p o w i n n o ś c i ludzkości i tego, jak wspaniale kwitnie o n a p o d k o m u n i z m e m , jak c u d n i e realizuje i rozwija się t a m j e d n o s t k a - wszystko to nie tylko t c h n i e fałszem, lecz r ó w n i e ż s t o s o w n i e przynudza. O tym, jak to z o s t a ł o n a p i s a n e , wypowiadali się znawcy. Od siebie d o dam, że jest to p r o z a s t a n o w c z o za b a r d z o rozedrgana: „rozejrzałem się i d r g n ą ł e m " (Obłok Magellana, s. 2 0 1 ) , „ d r g n ą ł e m " (s. 3 2 1 ) , „nagle d r g n ą ł e m " (s. 177), „drgnąłem nagle jak u d e r z o n y " (s. 182), „ n a p e w n o wiele było we m n i e d r g n i e ń " (s. 2 2 4 ) . Drgania udzielają się nie tylko g ł ó w n e m u b o haterowi: „nagle d r g n ą ł " (s. 2 8 1 ) , „aż naraz wszyscy d r g n ę l i " (s. 2 6 9 ) , są „drgnienia r z ę s " (s. 2 7 2 ) , „puls wyraźnie drgał na s k r o n i a c h " (s. 214) itp. Aż z „drgnieniem niepokoju" (s. 277) chciałoby się zawołać: „ N a jądra sta rych a t o m i s t ó w ! " (s. 196) - k t ó r e przecież, jak w i a d o m o , też drgają. 300 FRONDA 3 7 Kto by więc chciał dziś czytać Obłok Magellana w dobrej wierze, by się czegoś dowiedzieć o świecie l u b o ludziach, t e n niech lepiej sięgnie po póź niejsze dzieła Lema. Także i n a u k o w o książka jest n i e d o p r a c o w a n a , n a w e t jak na 1955 rok. A j e d n a k decyzję a u t o r a o w z n o w i e n i u jej należy p o w i t a ć z u z n a n i e m i s z a c u n k i e m . Lem jakby oznajmiał tą edycją: cóż, b ł ę d y m ł o d o ś c i , taki byłem, tak zaczynałem, o t o d o w o d y mojego u p a d k u . I tylko t a k w a r t o czytać tę przegadaną, objuczoną m n ó s t w e m w a d i k u r i o z ó w książkę-świadectwo m e a n d r o w a n i a u m y s ł u wielkiego pisarza, który p o t e m pokazał klasę, ale wcześniej uległ zaczadzeniu fałszywą ideologią i chyba nazbyt gorliwie wi dział się w jej służbie. Jest to d o w ó d i p r z e s t r o g a zarazem, n i e j e d y n a z t a m t e j epoki, co się dzieje, gdy artysta wyrzeka się niezależności i godzi się iść na pasku w y m o g ó w ideologicznych, i t r u d n o mu w y m a c a ć granicę, p o z a k t ó r ą nie czytelnicy, ale decydenci polityczni b ę d ą z a d o w o l e n i . MAREK ORAMUS Stanisław Lem. Obłok Magellana. Wydawnictwo Literackie. Warszawa 2005 Ilustracje tekstu pochodzą z sowieckiego komiksu propagandowego tok 1917. Jak to było? rys. Anatolij Wasiliew, tekst: Helena Dobrowolska i Jurij Makarów, tłum.: Helena Szapielnikowa. wyd. Progress, ZSRS, 1987. Lektura przestrzeni jest ważna, bo historia Boga jest także historią człowieka. Mieli rację ci, którzy nazy wali Ziemię Świętą piątą ewangelią. Każdy z nas musi odnaleźć dobrą nowinę w swojej przestrzeni, w swoim czasie. Sensualność poezji Kudyby, obfitość szczegółów jest wpisana harmonijnie w większą całość, która tę poezję przekracza. CZYTANIE MIAST ARTUR NOWACZEWSKI Bohater wierszy Wojciecha Kudyby n i e u s t a n n i e d o k ą d ś wędruje. N i e jest j e d n a k w odwiedzanych m i a s t a c h i miejscach turystą. Turysta to ktoś, k o m u zależy wyłącznie na wypoczynku. U Kudyby dzieje się inaczej. P o d r ó ż jest zwieńczeniem czasu zwykłego, jest jego ś w i ę t o w a n i e m . W ł a ś n i e w p o d r ó ży dokonuje się t o , co w życiu najważniejsze: p r z e k r o c z e n i e s a m e g o siebie. Podróż ta jest peregrynacją do rozmaitych m i a s t i miejsc - są to z a r ó w n o święte m i a s t a chrześcijaństwa, 302 c e n t r a k u l t u r y n a r o d o w e j , jak i miejsca, FRONDA 3 7 z którymi p o e t a jest związany emocjonalnie. Ś m i a ł o m o ż e m y z a t e m n a z w a ć b o h a t e r a tych wierszy pielgrzymem. Pielgrzymować to znaczy n i e u s t a w a ć w wysiłku dotarcia do Prawdy. Pielgrzymowanie to ś w i a d o m e przeżywanie swojego życia. Tu, na ziemi, pozostajemy ciągle w d r o d z e . Ale droga zosta ła n a m d a n a nie po to, abyśmy czuli się w y g n a ń c a m i albo t u ł a c z a m i , lecz żebyśmy odczytywali p o z o s t a w i o n e na niej znaki. Czym więc jest życie na ziemi? C z y t a n i e m znaków. C z y t a n i e m miejsc. C z y t a n i e m miast. C z y t a n i e m zamieniającym się w R o z m o w ę . Czytaniem, w k t ó r y m s a m czytający jest czytany: Rozmowa z Nim jest jak podróż, zawsze w innym miejscu W głębi Sródziemnomorza, w środku właśnie zaczętej historii; Wciąż trzeba jej szukać, odchodzić, powracać [...] Pociągiem z Sącza, z Lublina, Tyszowiec, Wczesnym rankiem, nagle zostawiać widoki. Rozmowa z Bogiem To czytanie jest „wywalczone", jest s k u t k i e m głębokiej wiary, k t ó r a o d n a w i a się w D u c h u Świętym. M o ż e być n i e z r o z u m i a ł e dla tych, k t ó r z y p o d d a l i się zbyt łatwo, albo dla tych, którzy nigdy n i e walczyli. N i e m o ż l i w e dla tych, którzy zaprzeczyli celowości w ę d r ó w k i . Bohater Kudyby w p o d r ó ż y o d c z u w a spokój wynikający z ufności. Pielgrzymuje, bo zawierzył s e n s o w i podróży. Ta p o s t a w a nie jest j e d n a k wyzbyta d r a m a t u , nie jest - jak m o g ł o b y się k o m u ś z zewnątrz wydawać - sytuacją komfortową. Trzeba b o w i e m zrywać się do m a r s z u także wtedy, kiedy brak n a m sił, kiedy j e s t e ś m y z m ę c z e n i i zniechęce ni. Kiedy „ktoś w o ł a " , o d p o w i a d a ć na wezwanie, k t ó r e jest „ z u p e ł n i e o s o b n e , skierowane tylko i wyłącznie do n a s " . Nie jest ł a t w o p o d o ł a ć w e z w a n i u . Bo przecież przywiązujemy się do mijanych po d r o d z e furtek, d o m ó w , ogrodów, chcemy odpocząć przy s t u d n i , n a d rzeką, s t a w e m . Poruszają n a s dźwięki bijących dzwonów, znajome p a n o r a m y i pejzaże. C h o ć nie opuścili śmy ojczyzny, towarzyszy n a m poczucie utraty. T e m u uczuciu tak ł a t w o ulec. Tak łatwo od pragnienia bliskości, spokoju przejść do e g o i z m u . Jeślibyśmy chcieli zachować swoje życie, stracimy je. JESIEŃ 2 0 0 5 303 Poczucie u t r a t y m o ż e j e d n a k także n a s b u d o w a ć , gdy mobilizuje do intensywniejszego, bardziej s k u p i o n e g o przeżywania świata. Tak się dzieje w wierszach Wojciecha Kudyby. W ę d r o w a ć m o ż n a i wtedy, gdy p r o w a d z i się życie osiadłe. Benedyktyńskie „uprawianie o g r o d u " m o ż e być r ó w n i e o w o c n e jak pielgrzymka. Także uczy wytrwałości, hartuje. Z a k o r z e n i a m y się, przy wiązujemy i nie ma w tym nic złego. Ale j e d n o c z e ś n i e m u s i m y być gotowi do drogi. O w s z e m , często się zatrzymujemy. Miejsce to przecież nic i n n e g o jak pauza w r u c h u . W wierszach Kudyby u t r w a l o n y c h jest wiele takich miejsc-pauz. Same wiersze są p r z e r w a m i w w ę d r ó w c e , bo nie w a r t o u t r w a l a ć swo jego pośpiechu, p r ó b o w a ć o d d a ć coraz nowszych r y t m ó w pędzącego świata, czepiać się nowych, przelotnych języków. Trzeba odnaleźć w ł a s n y r y t m drogi. Niespieszny jak r y t m wiersza. Rytm, który n a s uspokoi. Retardację, k t ó r a pozwoli n a m ujrzeć sens. Odczytać to, co Bóg do n a s m ó w i . O d n a l e ź ć rytm, który umożliwi R o z m o w ę . Bohatera Tyszowiec otacza nie tylko p i ę k n o natury, przejmująca m a t e rialność rzeczowników, lecz także przyjaźń n a z w własnych: C z ę s t o c h o w a , Grabarka, Malbork, Limanowa, Sącz, Lublin, Tyszowce - te wszystkie m i a s t a osadzają go w języku, dają poczucie trwałości. A są przecież jeszcze rzeki, w ś r ó d nich zaś ta najbardziej ukochana, wręcz wylewająca się z liter H u c z w a . W tym świecie zawsze jest się w jego środku - w d o m u , k t ó r y jest „zawsze gdzie indziej". Lektura przestrzeni jest ważna, bo h i s t o r i a Boga jest także h i s t o r i ą czło wieka. Mieli rację ci, którzy nazywali Z i e m i ę Świętą piątą ewangelią. Każdy z n a s m u s i odnaleźć d o b r ą n o w i n ę w swojej przestrzeni, w s w o i m czasie. Sensualność poezji Kudyby, obfitość szczegółów jest w p i s a n a h a r m o n i j n i e w większą całość, k t ó r a tę poezję przekracza. N a s z język nie jest w stanie doświadczenia Boga opisać, ale skoro j u ż zaczęliśmy o N i m m ó w i ć , m u s i m y się u s u n ą ć z tej opowieści, zabrać z pierwszego p l a n u n a s z e „ja". Czy m o ż n a z a t e m powiedzieć, że m a m y się starać doświadczenie Boga obiektywizować? Oczywiście jest to niemożliwe. Ale obiektywizowanie jest n a m p r z y d a t n e , gdy szukamy p o r o z u m i e n i a z d r u g i m człowiekiem. Najłatwiej zgodzić się z tym, co jest p o z a n a m i . Bohater Kudyby to ktoś, k t o patrzy, p o d z i w i a i za prasza n a s do wspólnej kontemplacji. Poza n a m i jest również historia, k t ó r a zmierza w j e d n y m k i e r u n k u . Zycie b o w i e m rozpięte jest także na osi h o r y z o n t a l n e j , a nie tylko u k i e r u n k o w a n e 304 FRONDA 3 7 wertykalnie. N a p o t y k a n e przez b o h a t e r a m i a s t a - to także d o t k n i ę c i e historii konkretnej, rozpisanej na lata i stulecia. M i a s t o z a t e m to nie tylko jego mury, lecz także ludzie. M i a s t o to polis. Czytanie m i a s t jest więc r ó w n i e ż w ę d r ó w ką w głąb kultury. Ideę polis b e z p o ś r e d n i o dziedziczy Kudyba po Herbercie. W dawnych wiekach m i a s t o było p r z e s t r z e n i ą z a m k n i ę t ą , dającą poczucie bezpieczeństwa, c h r o n i ł o p r z e d z e w n ę t r z n y m i w r o g a m i . Dziś t o „ z a m k n i ę cie" m i a s t a wydaje się a n a c h r o n i z m e m . M i a s t o jest o t w a r t e . Myśląc „ m i a s t o " , bardziej myślimy „ulica" a nie polis, czyli w s p ó l n o t a . Dlatego b o h a t e r Kudyby m u s i walczyć z poczuciem wyobcowania: Nigdy ich nie ma Kiedy są potrzebne Mapy okazują się puste, długie pasma dróg Biegną zupełnie obce, nie kończą się domem Miasta Miasta m o g ą n a s zawodzić. Mogą okazywać się tylko ideami, nie d o p u s z c z a ć nas do środka. Ale najczęściej potrafią n a s w c h ł o n ą ć . Kudyba zgadza się z Marcinem Świetlickim, że przez m i a s t o „jesteśmy t r a w i e n i " , ale wyciąga z tego faktu i n n e wnioski. P a m i ę t a biblijny k o n t e k s t opowieści o J o n a s z u : p r o r o k nie chciał wypełnić powierzonej mu misji, ale w k o ń c u m u s i a ł p o d d a ć się woli Bożej. Ogień, który n a s trawi, nie ma n a s niszczyć - jak się dzieje w wierszach Swietlickiego - ale ocalać i oczyszczać. W XXI wieku coraz trudniej n a m egzystować w n a r o d o w e j w s p ó l n o c i e . Ludzie oddalają się od siebie, czujemy się w ś r ó d nich coraz częściej obco. Rzadko integrują n a s w a ż n e m o m e n t y naszej historii. Dlatego na co dzień wybieramy m a ł e wspólnoty, nisze, w których czujemy się dobrze, gdzie znajdujemy z r o z u m i e n i e . Język m o ż e łączyć ludzi, ale m o ż e też ich dzielić, jeśli coraz więcej w n a s z y m życiu k ł a m s t w a , jeśli wielkie słowa stają się tyl ko p u s t y m i h a s ł a m i , kiedy s ł o w o jest p o d d a n e relatywizacji. Na to Wojciech Kudyba się nie zgadza i na t y m polega też krzepiąca w a g a jego poezji. Nie żyjemy już w czasach wojujących klasycystów i barbarzyńców, kiedy obie frakcje niezależnie od głoszonych haseł b u d o w a ł y swoją s a m o ś w i a d o m o ś ć na negacji. Dziś poezja jest atrakcyjna o tyle, o ile p r o p o n u j e jakieś wartości JESIEŃ 2 0 0 5 305 pozytywne, k t ó r e są w stanie nas zbliżyć do d r u g i e g o człowieka; jeśli jest ko dem, który pozwala n a m się nawzajem z r o z u m i e ć . K o d ó w takich jest wiele. Kod chrześcijan świeci j e d n a k szczególnym blaskiem. Pozostaje żywy, z r o zumiały. Jeśli tylko p r z e ż y w a m y swoją w i a r ę głęboko, połączy n a s C h r y s t u s . Wtedy, jak święty Piotr, b ę d z i e m y mogli chodzić po w o d z i e : Chodziliśmy po wodzie. Tak jak należało - wolno. Chybocząc na powierzchni, patrząc co jest w głębi. Ksiądz Jacek boso, ciocia Wanda w halce, Dziadek Paweł - wciąż nie swój, wuj, jak zwykle, chwiejny. [...] W końcu ja sam: w niebieskich krótkich spodniach, Z ciemną gromnicą w ręku, w komży, wraz z innymi, kołem, Okręgiem, który ogarniał wciąż więcej i więcej. Aż po horyzont. Byliśmy Kościołem. Chodzenie po wodzie ARTUR NOWACZEWSKI Wojciech Kudyba, Tyszowce i inne miasta, Towarzystwo Przyjaciół Sopotu, Sopot 2005 NOTY O AUTORACH JĘDRZEJ ABRAMOWSKI (1976) teolog, uzyskał licencjat w zakresie teologii apostolstwa. Obecnie student czwartego roku studiów doktoranckich w Instytucie Teologii Apostolstwa Wydziału Teologicznego UKSW w Warszawie. Mieszka w Kościerzynie. TADEUSZ CHABROWSKI (1934) poeta.emigracyjny. Studiował w Instytucie św. Pawła w Krakowie. W 1961 roku wyjechał do USA. Debiutował w 1960 roku w „Tygodniku Powszechnym". W Londynie, nakładem Oficyny Poetów i Malarzy, ukazały się jego Madonny (1963) i Lato w Pensylwanii (1965). Później wydał m.in. tomy Drewniany rower (1988) i Panny z wosku (1992). Jest laureatem Nagrody Fundacji im. Kościelskich. Mieszka w Nowym Jorku. ZENON CHOCIMSKI (1969) publicysta. Mieszka w Poznaniu. BOGUSŁAW CHRABOTA (1964) poeta, reporter, dziennikarz. Do 1989 roku publikował w tytułach niezależnych i emigracyjnych. Po 1989 roku publikował w „Czasie krakowskim", „Młodej Polsce". „Nagłosie", „Życiu", „Polityce" i „Twórczości". Wydał książki: Widzieć mądrość w wolności ( 1 9 9 1 ) . Rysunki anatomiczne ( 1 9 9 2 ) , Wpośrodkunocy (1995), Kroniki z czasów Mitanni (2002) oraz powieść Ferzan ( 2 0 0 3 ) . Współautor Czwartej władzy (1995). Wiatach 1 9 9 2 - 1 9 9 3 Wicedyrektor TAI Warszawa. 1 9 9 3 - 2 0 0 2 Z-ca. a następnie Dyrektor Programowy TV Polsat, 2 0 0 2 - 2 0 0 5 Redaktor Naczelny TV Polsat. Od 2005 roku redaktor naczelny i szef kanałów tematycznych grupy Polsat. Autor licznych reportaży, filmów dokumentalnych, formatów telewizyjnych (Graffiti). Pomysłodawca i redaktor wielokrotnie nagradzanego cyklu telewizyjnego Raport specjalny. PRZEMYSŁAW DAKOWICZ (1977) poeta, historyk literatury. Wydał zbiór wierszy SuBmayr, śmierć i miłość (Stowarzyszenie Literackie im. K.K. Baczyńskiego, Łódź 2 0 0 2 ) . Przygotowuje pracę doktorską o dziedzictwie Norwida w powojennej poezji polskiej. Publikował m.in. we „Frazie", „Nowej Okolicy Poetów". „Toposie", „Tygodniku Powszechnym" i „Zeszytach Literackich". Wraz z żoną Agnieszką i córką Zuzanną mieszka w Łodzi. PRZEMYSŁAW DULĘBA (1980) archeolog (szuka śladów pobytu Celtów w Małopolsce), czasem pisuje do gazet literackich, najczęściej spotykany na trasie Skarżysko-Kamienna - Warszawa Centralna. 308 FRONDA 37 JAROSŁAW JAKUBOWSKI (1974) poeta i prozaik. Ostatnio opublikował tom wierszy Wyznania ulicznego sprzedawcy owoców ( 2 0 0 4 ) . Mieszka w Koronowie koło Bydgoszczy. KRZYSZTOF w Bochum, KĘDZIOR wiatach (1968) 1981-2001 magister teologii katolickiej mieszkał w Niemczech, na Ruhr-Universitat obecnie lektor języka niemieckiego w szkole językowej. Mieszka w Warszawie. ALEKSANDER KOPIŃSKI (1974) humanista dyplomowany i praktykujący. Jego książka Ludzie z charakterami. O okupacyjnym sporze Czesława Miłosza i Andrzeja Trzebińskiego (Biblioteka Frondy. 2004) otrzymała w tym roku nominację do Nagrody im. Józefa Mackiewicza. Mieszka w Warszawie. CRZECORZ KUCHARCZYK (1969) docent w Instytucie Historii PAN, kierownik Pracowni Historii Niemiec i Stosunków Polsko-Niemieckich IH PAN w Poznaniu. Opublikował m.in. Pierwszy holocaust XX wieku (Biblioteka Frondy, 2 0 0 4 ) . BENIAMIN MALCZYK PESSIMUS (1980) prosty archeolog urodzony na Pradze; spotkać go można na Szmulkach, aczkolwiek ręki prawej sobie uciąć nie da. FILIP MEMCHES (1969) mąż i ojciec. Publicysta, tłumacz, redaktor „Frondy". Mieszka na warszawskich Starych Bielanach. TOMASZ MERTA (1965) historyk myśli politycznej, publicysta, współautor podręczników do wiedzy o społeczeństwie i historii. Pod jego redakcją (wraz z Robertem Kostrą) ukazała się ostatnio praca zbiorowa Pamięć i odpowiedzialność. Mieszka w Warszawie. ARTUR NOWACZEWSKI (1978) poeta, krytyk literacki. Wydał arkusz wyrywki (Sopot 2002). Mieszka w Gdańsku. JANUSZ NOWAK (1954) poeta, historyk literatury, folklorysta, nauczyciel języka polskiego, redaktor naczelny kwartalnika „Almanach Prowincjonalny". Mieszka w Raciborzu. MAREK ORAMUS (1952) publicysta, dziennikarz, krytyk literacki, pisarz. Jeden z głównych przedstawicieli nurtu science fiction w literaturze polskiej. Przez 14 lat kierownik działu krytyki w „Nowej Fantastyce". Opublikował powieści: Senni zwycięzcy. Arsenał. Dzień drogi do Meorii. Święto śmiechu; zbiory opowiadań: Hieny cmentarne i Rewolucja z dostawą na miejsce; zbiory publicystyczne: Wyposażenie osobiste (szkice i krytyki) oraz Rozmyślania nad tlenem (felietony). Obecnie przygotowuje powieść: Trzeci najazd Marsjan oraz tom felietonów i miniatur literackich Człowiek idzie z dymem. Podroby z brzucha PRL-u. Mieszka w Piasecznie. JESIEŃ 2 0 0 5 309 MAGDA PIETRZAK-MERTA (1963) tłumaczka literatury pięknej i filozofii politycznej, autorka przekładu Przeminęło z wiatrem. Mieszka w Warszawie. NILS-ERIC SANDBERG przez wiele lat autor artykułów wstępnych do „Dagens Nyheter" (największego szwedzkiego dziennika). Pisał komentarze dotyczące szerokiego spektrum zagadnień finansowych i ekonomicznych. Był współautorem ponad 20 książek dotyczących podatków, ekonomii, gospodarki mieszkaniowej i kwestii filozoficznych. ANDRIEJ STOLAROW (1950) pisarz rosyjski. Mieszka w Sankt Petersburgu. SONIA SZOSTAKIEWICZ (1971) redaktor „Frondy". Mieszka pod Warszawą. MAŁGORZATA TERLIKOWSKA (1976) absolwentka Wydziału Filozofii Chrześcijańskiej UKSW, etyk. dziennikarka. Pracowała w Radiu Plus. Publikowała w „Nowym Państwie", „Życiu", „Przeglądzie Powszechnym". Wspólnie z mężem prowadzi w T V P magazyn rodzinny MY, WY. ONI. Mama dwuletniej Marysi. TOMASZ P. TERLIKOWSKI (1974) doktor filozofii, pulicysta, dziennikarz radiowy i telewizyjny. Zastępca redaktora naczelnego tygodnika „Ozon". Autor książki Kiedy sól traci smak. Mąż Małgosi i ojciec Marysi. WOJCIECH WENCEL (1972) poeta, eseista, krytyk literacki, redaktor „Frondy", felietonista tygodnika „Ozon". Ostatnio opublikował tom szkiców Przepis na arcydzieło (2003) oraz Wiersze zebrane (2003) i poemat Imago mundi (2005). Jest laureatem wielu nagród, m.in. Nagrody Fundacji im. Kościelskich. Mieszka w Gdańsku Matami. BARTOSZ WIECZOREK Warszawskiego, publikował (1972) doktorant w „Przeglądzie w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Filozoficznym", „Studia Philosophiae Christianae", „Znaku". „Frondzie". „Przewodniku Katolickim" i „W drodze".