PDF całości medytacji do pobrania tutaj

Transkrypt

PDF całości medytacji do pobrania tutaj
s. Maria Lucyna od Krzyża OCD, Betlejem1
ks. Henryk Seweryniak
MEDYTACJA PSALMU 22
„POZOSTANIE TYLKO WIELKA MIŁOŚĆ.
JAK MOGŁOBY BYĆ INACZEJ..”
E. Stein
Dwa karmele - Kolonia i Betlejem, dwie karmelitanki: Żydówka Edith Stein i
Arabka Mariam Baouardy
Kiedy na zaproszenie ks. Manfreda Deselaersa zabieraliśmy do wspólnej pracy,
mieliśmy jedną myśl: wspólnie zanurzyć się w słowie Bożym Psalmu 22 i spróbować
zrozumieć, poprzez ten Psalm, przesłanie życia i męczeńskiej śmierci św. Teresy Benedykty.
W toku naszej pracy, niejako na marginesie, pojawiła się jednak kwestia: Siostra Teresa
Benedykta byłą Żydówką, czuła się Żydówką, jako Żydówka poniosła męczeństwo. Ale jaki
był jej stosunek do Ziemi Świętej? W toku poszukiwań, prowadzonych przez s. Lucynę w tej
sprawie, okazało się, że karmel w Kolonii pozostawał w początkowych latach 30. w żywym
kontakcie z karmelem betlejemskim. S.Lucyna znalazła w Archiwum swojego karmelu 3 listy
i tyleż kart pocztowych, kierowanych w tym okresie z karmelu Cologne-Liendental do
karmelu w Betlejem.2 W liście z 4 II 1932 roku s. Maria Angela ab Infante Jesu (Martha
Schwalge)3, wiceprzeorysza karmelu kolońskiego, przesyła 10 marek oraz wizerunek Mariam
z: biografią na odwrocie, zachętą dla księży do odprawiania raz w miesiącu wotywy do Ducha
Świętego i z modlitwą „Duchu Święty, natchnij mnie, Miłości Boża, pochłoń mnie...”.
Wszystko to, jak informuje się na dole obrazka, na podstawie broszury „Mirjam von Abellin
oder Maria on Jesus dem Gekreuzigten Karmelitin von Bethlehem, mit einer Darstellung der
Wirksamkeit des Heiligen Geistes bei unserer Erlösung und Heiligung von P. Gebhard a S.
Laurentio”, wydanej w 1930 roku w Regensburgu. Warto zwrócić uwagę, że to właśnie tę
książeczkę wymienia S. Teresa Benedykta w wykazie, dołączonym do listu z 11 II 1935 r.,
skierowanego do ks. Konrada Schwindla i opublikowanego w drugiej części „Autoportretu
[Edyty Stein] z listów (1932-1942).4 Czuje się, że kontakt obu klasztorów jest serdeczny.
Siostry w Kolonii oczekują rychłej beatyfikacji Mariam, proszą o pamiątki po niej (fragmenty
habitu, kawałki bandaży nasączone krwią z jej stygmatów), które nazywają już „relikwiami”,
1
Polonistka, uczennica prof. Stefana Sawickiego, u którego napisała pracę magisterską; później w redakcji
Encyklopedii Katolickiej; w 1987 roku wstąpiła do karmelu w Dysie k. Lublina; po profesji wieczystej na
fundacji karmelu w Charkowie; w roku 2000, na zaproszenie ówczesnego patriarchy łacińskiego Jerozolimy
Michela Sabbaha, z ośmioma innymi siostrami z Dysa, na refundacji karmelu w Betlejem, klasztoru niezwykle
znaczącego dla chrześcijan Ziemi Świętej: grota pod przyklasztornym kościołem św. Józefa, to według tradycji
miejsce, z którego został wzięty od pasienia owiec na pasterza Izraela Dawid Betlejemita Współzałożycielką
tego karmelu, kierującą pracami przy jego budowie, była pochodząca z Abellin k. Nazaretu Arabka Mariam
Baouardy (1846-1878), w zakonie: Maria od Jezusa Ukrzyżowanego, arbska mistyczka i stygmatyczka,
obdarzona w niezwykły sposób darami Ducha Świętego. Beatyfikowana przez Bł. Jana Pawła II w 1983 roku,
jest pierwszą Palestynką, wyniesioną na ołtarze w erze nowożytnej. Autorzy są rodzeństwem.
2
Listy z: 4 II 1932 r., 8 II 1932 r. (w liście: wizerunek Mariam) i 6 III 1932 r.; kartki z 4 VI 1932 r., 10 VI 1932
r. i 28 II 1933 r.
3
Dane te udało się ustalić dzięki korespondencji s. Lucyny z s. Cécile Rastoin OCD z karmelu Mont Martre w
Paryżu, specjalistką w zakresie badań nad życiem Edyty Stein, autorką 3 książek o niej. S. Angela była najpierw
karmelitanką w Namour (Belgia), ale jako Niemka podczas I wojny światowej musiała powrócić do Niemiec.
Dobrze władała językiem francuskim, do dziś będącym językiem karmeli Ziemi Świętej.
4
Święta Teresa Benedykta od Krzyża, Autoportret z listów 1933-1942, Kraków 2003, s. 148. W zbiorze tym jest
zapis: „3. Maria [od Jezusa Ukrzyżowanego, zwana Małą Arabką] 0,90 [nie ustalono]. Informację tę można
wobec powyższych ustaleń zmienić. Broszurka kosztowała 1 DM, siostry rozprowadzały ją nieco taniej (0,90).
1
są gotowe ufundować urnę na szczątki nowej Błogosławionej, co miesiąc w klasztorze jest
Msza Święta o Duchu Świętym, wspomniane obrazki rozsyła się po całym świecie,
karmelitanki kolońskie proszą o modlitewne wsparcie w sprawach swoich bliskich i dla
narodu niemieckiego przed zbliżającymi się wyborami prezydenckimi 1932 roku, bo jeśli nie
pójdą one dobrze, to – jak pisze s. Maria Angela, cytując nieznanego jezuitę - „będziemy tutaj
mieli czołgi”.5 Tę bliskość wzmacnia fakt, że oba karmele są w tym czasie pod wezwaniem
Dzieciątka Jezus, o czym siostry z Kolonii nie omieszkają w jednym z listów przypomnieć.6
Nic więc dziwnego, że na rekreacjach w karmelu kolońskim sporo się pewnie o
Mariam mówi, a może nawet czyta głośno broszurę bawarskiego karmelity ojca Gerharda i
że siostrze Teresie Benedykcie, filozofce, dalekiej - w ślad za jej mistrzem św. Janem od
Krzyża - od poszukiwania nadzwyczajnych objawień, paradoksalnie bliska będzie postać
Marii od Jezusa Ukrzyżowanego – niepiśmiennej Arabki z Izraela, obdarzonej tyloma, jak
mówimy, „nadzwyczajnymi łaskami”. Poświadcza to jeden, na pozór drobny, fakt. W książce
siostry Cécile Rastoin OCD i ojca Didier Marie Golay OCD „Avec Edith Stein. Découvrir le
Carmel Francais” „Z Edytą Stein. Odkryć karmel francuski”), znalazł się rozdział „Edith et
la petite Mariam” („Edyta i Mała Mariam"). Z rozdziału tego wynika, że Siostra Teresa
Benedykta układała małe scenki, które w karmelu zwykle wystawia się w dniu imienin
przeoryszy czy podczas rekreacji w inne uroczystości. Ostatnia scenka, którą napisała, nosiła
tytuł „Święty Michał”, i została stworzona z okazji święta s. Antonii od Ducha Świętego,
podprzeoryszy w Echt. Siostry odegrały ją 13 czerwca 1939, we wspomnienie liturgiczne św.
Antoniego Padewskiego.7 Archanioł Michał zachęca siostry do pokoju i jedności, których
źródła znajdują się w Najświętszym Sercu Jezusa; jeśli pokój zamieszka w ich sercach, będzie
także obecny w świecie. W pewnym momencie na scenie pojawiają się: św. Jan od Krzyża,
Elżbieta od Trójcy Przenajświętszej i Mariam od Jezusa Ukrzyżowanego. Siostra Teresa
Benedykta wkłada w usta tej ostatniej wersety maryjne, które świadczą o dobrej znajomości
biografii Małej Arabki:
„Ta słodka Mama była też moją Mamą Arabskiego dziecka o śniadej twarzy,
Zrodzonego na ziemi, na której żył Jezus,
Po której wędrowała Nasza Pani.
Myriam, mogłam radośnie nosić imię Matki.
Kiedy straciłam ojca i matkę,
Powierzyłam się tylko Jej miłości,
i to Jej wierność wspaniale mnie strzegła.
A gdy morderca zadał mi śmierć,
ożyłam w Jej ramionach .
To ona wiodła mnie wspaniałymi drogami
5
List z 6 III 1932 r., w wyborach zwyciężył Paul von Hindenburg (53,1%), Adolf Hitler przegrał, uzyskując
36,7%.
6
Błędna jest zatem informacja, często podawana w biografiach św. Teresy Benedykty od Krzyża, że była ona
mniszką w Karmelu Królowej Pokoju w Kolonii, skoro Karmel ten nosił wtedy nazwę Karmelu Dzieciątka Jezus
z Pragi. Siostry wrócą do pierwotnej nazwy – Maryi Królowej Pokoju w 1945 roku.
7
Tekst ukazał się w jednym z numerów pisma „Carmel” z 1989 r. „Karmel w Echt – pisze s. Teresa Renata w
biografii św. Teresy Benedykty - zachował pierwotny niemiecki charakter dzięki dwom wybitnym siostrom:
Otylii od Jezusa i Antonii od Ducha Św., które najczęściej piastowały godność przeoryszy i zastępczyni. Gdy do
Echt przybyła siostra Benedykta, przeoryszą była właśnie matka Otylia, zastępczynią matka Antonia. Siostra
Benedykta znała już matkę Antonię z okresu przygotowań do jubileuszu w 1937 roku. Była to kobieta o jasnym,
dalekowzrocznym spojrzeniu i nieustraszonej sile ducha” (dz. cyt., s. 172).
2
Do Ziemi Karmelu
i zaręczyła swe dziecko z Jezusem Ukrzyżowanym.
Nauczyła mnie wypełniania ślubów
Sercu przebitemu
i rozumieć
Życie tego Serca, Ducha miłości”.8
Nadto, w przywoływanej już drugiej części „Autoportretu z listów (1932-1942)”
zwraca uwagę list Siostry Teresy Benedykty z 19 października 1937 roku, wysłany z karmelu
w Kolonii do Helene Kirschler, Żydówki szykującej się do przymusowej emigracji. „Mogę
sobie chyba wyobrazić – pisze nadawczyni – że nie ma Pani ochoty na Palestynę. Ja nie
chciałabym wyjechać w żadne inne miejsce [niż do Palestyny], gdyby również w moim
przypadku była kiedyś taka konieczność, aby opuścić Niemcy”. 9
To mocne pragnienie jest dobrze udokumentowane w pierwszej biografii późniejszej
Świętej, napisanej przez matkę Teresę Renatę od Ducha Świętego, przeoryszę karmelu w
Kolonii w 1948 roku, mistrzynię nowicjatu Siostry Teresy Benedykty: „24 października
[1938 roku] przyjechał brat Siostry Teresy Benedykty, Arno z Wrocławia, by pożegnać się z
nią przed wyjazdem do Ameryki. Również doktor Spigel ze swoją młodą małżonką opuścił
ojczyznę i schronił się zrazu w Londynie. Te powtarzające się pożegnania ukochanych ludzi
nastroiły siostrę Benedyktę bardzo poważnie. Najchętniej wyjechałaby do Palestyny, do
karmelu w Betlejem, który założyła siostra konwerska, służebnica Boża, Miriam od Jezusa
Ukrzyżowanego. Ale większość sióstr nie chciała jeszcze wierzyć w konieczność rozłąki. Bo
życie w Karmelu przebiegało według niezakłóconego porządku...”10
Przy obecnym stanie badań trudno określić, czy karmel koloński podjął jakieś
oficjalne działania w celu wyjazdu Siostry Teresy Benedykty do Ziemi Świętej. 11 Wkrótce
Żydom niemieckim zakazano wszelkich wyjazdów do Palestyny i w konsekwencji Siostra
Teresa Benedykta znalazła się 31 grudnia 1938 roku w Echt.
Dzisiaj sytuacja odwróciła się. To siostry z karmelu w Betlejem martwią się o
przebieg kolejnych wyborów zarówno w Autonomii Palestyńskiej, jak i w Izraelu. To z
Betlejem wyemigrowała już do USA, Francji, Niemiec większość chrześcijan tego miasta, a
siostry karmelitanki, choć w pokoju serc, muszą co dzień pamiętać i o izraelskim murze, i o
palestyńskim Hamasie... Wielu w Ziemi Świętej straciło już nadzieję na pokój. Siostry –
mimo wszystko, nie. Oto jeszcze jeden zapis z notatnika s. Lucyny: „Muszę jechać do
dentystki do Jerozolimy, to tylko 9 km stąd! Ferial, nasza palestyńska postulantka – furtianka,
rodem z Betlejem, podwozi mnie do chec pointu, ale dalej jako Palestynka nie może opuścić
Betlejem, które od 8 lat jest miastem zamkniętym dla betlejemitów (niekiedy dostają na
przykład 30-dniowe przepustki na Wielkanoc, w ten jednak sposób, że przepustkę otrzymuje
kilkuletnia córka, ale już matka). Żegnam więc Ferial i udaję się wąskim, okratowanym
labiryntem w kierunku pierwszej budki kontrolnej. Wszędzie kamery, żelazne bramki... Dalej
kontrola osobista... Przechodzę bez problemu, ale moim siostrom zdarza się, że żołnierze
8
Toulouse 2005, p. 91 – 96 (przekład autorów).
Tamże, s. 391-392.
10
S. Teresa Renata od Ducha Świętego, Edyta Stein. Siostra Teresa Benedykta od Krzyża, Filozof i
karmelitanka, Editions du dialogue, Paryż 1987, s.169. Po 9/10 listopada 1938 r. („noc kryształowa”) Żydzi
niemieccy mają zakaz wyjazdu do Palestyny. W 1941 r. w Liście 723 Siostra Teresa Benedykta zauważa: „Inny
kraj [poza Szwajcarią] praktycznie nie wchodzi w grę” (Autoportret..., dz. cyt., s. 747).
11
„Si jamais je puis vous demander aussi de vérifier auprès des autres carmels de Terre Sainte s'ils ont des lettres
venant de Cologne de cette époque. C'est très intéressant car on ne sait pas vraiment pour l'instant si le transfert
d'Edith Stein dans un carmel de Terre Sainte a été vraiment envisagé au point d'écrire...” – pisze s. Cécile OCD
do s. Lucyny.
9
3
izraelscy kontrolują je bardzo dokładnie, łącznie z koniecznością zdejmowania obuwia. Tak
są kontrolowani wszyscy Palestyńczycy. Przy ostatnim punkcie wkłada się dłoń do jakiegoś
urządzenia w celu identyfikacji linii papilarnych. Czasami trwa to bardzo długo... Ile jest w
tym upokorzenia, ile wzbudza wzajemnych wrogich emocji, komentarzy zarówno ze strony
izraelskiej, jak i palestyńskiej. Jakby żadnych wniosków z historii, zwłaszcza na poziomie
władzy, polityki...
Zupełnie inaczej współpraca obu narodów wygląda w wielkim jerozolimskim
szpitalu Hadassa. Gdy czasami znajdę się tam z naszą najstarszą siostrą, jestem naprawdę
zbudowana wzajemnym oddaniem i współpracą: personelu, chorych, odwiedzających,
niezależnie od narodowości... Wniosek – współpraca obu tych społeczności na tej ziemi jest
możliwa!”
Po tym długim wstępie zacznijmy naszą „Oświęcimską medytację Psalmu 22”.
Rozmyślanie poprowadzimy według czterech etapów klasycznej lectio divina: lectio – lektura
słowa Bożego, meditatio, oratio – modlitwa i actio – działanie. Pragnęlibyśmy przy tym
niezmiernie, aby etapem prawdziwej contemplatio stało się dla ze Słuchaczy spotkanie
modlitewne przy Pomniku w Auschwitz Birkenau i Eucharystia w karmelu oświęcimskim.
LECTIO12
Wsłuchajmy się najpierw w głos tych, którzy Psalm 22 pod natchnieniem Bożym
skomponowali, włączyli do swojego Psałterza i długie wieki się nim modlili. 13 Ma on
12
Opracowano częściowo na podstawie: Kard. G. Ravasi, Psalmy, cz. 2, s. 9-61 oraz wykładu ks. J.
Kwiatkowskiego „Psalmy i pieśni Liturgii Godzin”.
13
Zob. punkt w książce kard. Ravasiego „Psalm 22 w tradycji żydowskiej i chrześcijańskiej” (s. 15-18, tu
również obszerna bibliografia). Nie sposób przedstawiać wszystkich żydowskich interpretacji poszczególnych
wersetów Psalmu 22, zwłaszcza wersetu: „Boże mój, Boże mój”, w historii. Odwołamy się tylko do jednej –
interpretacji myśliciela żydowskiego Kalmana Szapiry, znanego jako Rabin z Piaseczna. Na początku swoich
kazań okupacyjnych rabin – jak podkreśla Witold Mędykowski - ujmuje cierpienie w tradycyjny sposób:
przynosi ono odpuszczenie grzechów, oczyszcza i uświęca człowieka. To nie grzech jest przyczyną cierpień tylu
Żydów, w tym także niewinnych dzieci i licznych sprawiedliwych. Zagłada jest atakiem na samego Boga, z
którym cierpią synowie i córki Izraela. Kiedy jednak cierpi człowiek, wraz z nim cierpi i Bóg. Szczególnym
rodzajem cierpienia, kiedy człowiek i Bóg cierpią razem, jest Kidusz ha-Szem – cierpienie i śmierć ponoszone
za wiarę w Boga. Gdy Żyd cierpi – głosił Szapira w kazaniu z 14 II 1942 roku – Bóg cierpi znaczenie głębiej niż
on sam. Cierpienie Boga nie wchodzi jednak w świat. „Nie przystoi bowiem królowi płakać w obecności swych
poddanych”. Jego cierpienie jest poniekąd nieskończone – tak wielkie, że świat nie potrafi go dostrzec – i
skutkiem tego nie może wejść w świat, więc świat od niego nie zadrży. Przekracza też możliwości naszego
umysłu. Tylko Tora, zawierająca najwznioślejsze i najbardziej tajemne Światło, może objawić udrękę Boga. W
tym kontekście rabin pyta: „Czy jest możliwe, aby taki właśnie był sens wersetu <<Boże mój, Boże, czemuś
mnie opuścił? Daleko od mego Wybawcy słowa mego jęku>> (Ps 22, 2) ? My oczywiście wierzymy, że Ty
nas ocalisz, że nie porzuciłeś nas całkowicie, Boże zachowaj. Ale mówiąc, że czujemy się <<opuszczeni>>,
mamy na myśli to, że tak daleko jest nasze ocalenie, a tymczasem cierpienia trwają ciągle, bezustannie. Psalm w
dalszym ciągu mówi: <<Tyś Święty, Ty mieszkasz w błaganiach Zgromadzenia Izraela>>. [...] Kadosz (Święty)
wyraża oddzielenie i osobność [...]. Otóż taki właśnie jest sens Boskiej świętości (Kedusza) - że jest On
oddzielony i różny od wszystkich światów. Werset znaczy więc: <<Dlaczego mnie opuściłeś, Ty, któryś jest
święty [to znaczy oddzielony i odrębny?>>. Lecz prawdą jest to, że <<Tyś Święty, Ty mieszkasz w błaganiach
Zgromadzenia Izraela>>. Można Cię odnaleźć w Torze i w modlitwach Żydów, nazywanych <<błaganiami
Zgromadzenia Izraela>>. Jakże jednak możesz znosić upokarzanie Tory i cierpienia ludu żydowskiego, który
poddawany jest mękom tylko dlatego, że przestrzega Tory? Stąd też naszym, Żydów, obowiązkiem jest
pojmować Torę, w której przebywa Święty Błogosławiony. Wchodząc w Torę, ucząc się jej i przestrzegając jej
nakazów, naprawdę wkraczamy w obecność Boga. Później objawi się Jego płacz i Jego głos, jak gdyby opłakujący nasze cierpienia, wszelkie zaś zło po prostu rozpłynie się jak dym. Co prawda, w okresach cierpień
bardzo trudno jest studiować, a są też Żydzi, którzy uważają, że trudno jest przestrzegać pewnych nakazów.
Jednakże Żydzi przez wieki nabrali wprawy w cierpieniu i nigdy nie osłabli w pilności, z jaką przestrzegali Tory
i jej przykazań. Mówiąc ogólnie, otrzymaliśmy Torę nie po to, by jej przestrzegać, kiedy wszystko idzie nam
dobrze, i by od niej odchodzić, gdy -Boże uchowaj! - sprawy układają się źle, Boże uchowaj. Bóg zawsze jest
4
zresztą swoją historię, także w nim odbijają się niejako najważniejsze etapy wiary i
myślenia biblijnego Izraela. Natchnieni psalmiści narodu wybranego stopniowo przechodzą
z ciemności lamentacji czy skargi do pieśni pokoju, dziękczynienia i uwielbienia. Nawet na
pierwszy rzut oka można w nim wyróżnić trzy - pochodzące prawdopodobnie z różnych
etapów dziejów – części.
Pierwszą, najdłuższą część (1-22) – lamentację (qinah) otwiera dramatyczne,
zaskakująco brzmiące dla pobożnych uszu: Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił? /
Daleko od mego Wybawcy słowa mego jęku (w. 2). Oto tragiczne wołanie człowieka, który
urodził się w wierze ojców, całkowicie zaufał swemu Bogu, a czuje się przez Niego
opuszczony, wydany na pastwę cierpień i szyderstwa wrogów. Uderza wręcz jego
podobieństwo do biblijnego Hioba, Eloi, Eloi... Hebrajskie El, to starożytne określenie
Boga, obecne w całym świecie semickim. Etymologię tego słowa najczęściej wiąże się ze
słowem „mocny”. Psalmista wciąż śpiewa. Ale jeśli śpiewa, że „Święty, mocny, Święty,
nieśmiertelny...” go opuścił, to stało się coś przeciwnego naturze. On nie wyrósł przecież na
literaturze egzystencjalistycznej, nie zna filozofii „śmierci Boga”, która mogłaby pomóc mu
„otrzaskać się” z podobnym doświadczeniem. Nie w głowie mu oskarżanie „Świętego,
mocnego...”, sadzanie Go na ławie oskarżonych. Bóg nie opuszcza swoich wiernych – takie
było i jest najgłębsze przekonanie jego przodków Starego Testamentu (Ps 9,11; 16,10;
27,10; 37,28; 94,14). Nie w głowie mu także – jak w innych Psalmach – odwoływanie się
do swojej niewinności, aby skłonić Boga do stanięcia w jego obronie. Dopiero w tym
kontekście rozumiemy ból i trwogę starożytnego pieśniarza, zawarte w „lema” - „czemuś”,
„dlaczego” starożytnego psalmisty. W imię swej wiary i ufności woła on, że otaczająca go
rzeczywistość podważa to, czemu zawierzył; z głębin serca wydobywa swoja skargę.
„Daleko od mego Wybawcy słowa mego jęku” (w. 2b). Psalmista jęczy... Jego jęki
są bardzo mocne – użyty tutaj hebrajski czasownik szg fonetycznie wyraża również odgłos
ryku lwa. Wbrew oczekiwaniom, „zbawienie” jest „dalekie”. Tym, co okazuje się rzeczą
najtrudniejszą do zniesienia, nie jest samo cierpienie, ale bolesna świadomość opuszczenia
ze strony Boga...
„Boże mój, wołam przez dzień, a nie odpowiadasz, [wołam] i nocą, a nie
zaznaję pokoju” (w. 3). Dzień i noc wyrażają całość czasu. Noc jest czasem odpoczynku.
Tu jednak psalmista w nocy, tak jakby to był dzień, krzyczy w stronę Boga... Spoczynku
może zaznać tylko, doświadczając bliskości Boga Wybawcy.
naszym Bogiem i zawsze będziemy się uczyć Jego Tory oraz wypełniać Jego nakazy”. Wydaje się – głosi
Szapira w kazaniu z 14 III 1942 roku - że człowiek ma dwa rodzaje wiary. Gdy czuje się silny, a zwłaszcza
radosny, wiara jest odczuciem pewności. Jeśli jednak człowiek jest przybity albo, co nie daj Bóg, ostatecznie
załamany, może mieć wiarę, której nawet nie doświadcza. Jest tak dlatego, że wiara to poniekąd przejaw ducha
prorockiego, a warunkiem wstępnym proroctwa jest głęboka simcha (radość). Samo to, że człowiek nie czuje
własnej wiary, nie znaczy jednak, iżby - Boże uchowaj! - nie wierzył. Jest wierzący, nawet jeśli w danej chwili
nie ma przystępu do własnej wiary. Jeśli spojrzymy na ludzkie ciało, widzimy, że jego absolutnie najważniejsze
funkcje życiowe nie zależą od świadomej woli człowieka. [...] Wie, że ma płuca, bo widzi, że oddycha - wdycha
i wydycha, podobnie jak może być świadom czyichś płuc, skoro słyszy, jak ktoś oddycha. Serce przebija się do
jego świadomości dopiero wtedy, gdy zaczyna bić mocniej. [...] [Podobnie „wszystkie funkcje duchowe
absolutnie konieczne do trwania duszy w ciele człowieka – jak wrodzona u każdego Żyda miłość do Boga i
swoich bliźnich i jak wiara [....] są niezależne od świadomości człowieka i poza jego kontrolą”. Udręka i
zgryzota, jakie człowiek przeżywa w samotności, mogą go załamać: „Jestem przygnębiony! Tyle się
napłakałem, całe moje życie ugina się pod ciężarem opuszczenia i zniechęcenia. Tak – odpowiada rabin Szapiro
– udręka i zgryzota mogą Cię złamać. Ale wspólny płacz z Bogiem daje Ci siłę. Płaczesz i nabierasz sił. Możesz
być nieświadomym esencjalnej wiary, świętości, miłości do Boga i bliźniego. Masz kochać tę część samego
siebie, która jest Bogiem. Nie odczuwasz ich tylko dlatego, że ich nie praktykując, nie dodajesz nic do
odziedziczonej wiary, świętości, miłości do Boga i bliźniego” (K. Szapira, Święty ogień. Tora z lat 1939-1942,
lat szału, Wstęp: W. Mędykowski; przekład: I. Kania; „Znak” 611/2006, ss. 58-110; stąd też wszystkie cytaty w
tym przypisie).
5
„A przecież Ty mieszkasz w świątyni, Chwało Izraela” (w. 4). W tym miejscu
starożytny Izraelita wprowadza argument z obecności Boga w świątyni. Jest to jeszcze jeden
powód, dla którego Bóg powinien usłyszeć wołanie o pomoc. Pieśniarz sprzed wieków zdaje się
wołać: „Mam prawo, żebyś słyszał moje głośne jęki, tak głośne jak jęki zranionego lwa, mam
prawo się skarżyć, targować...”.
Tobie zaufali nasi przodkowie, / zaufali, a Tyś ich uwolnił; do Ciebie wołali i zostali
zbawieni, Tobie zaufali i nie doznali wstydu (w. 5-6). „Posłuchaj, nasi przodkowie byli
niewolnikami w Egipcie, byli na skazani na zagładę, na szoa przez najsilniejszych tej ziemi, a
wybawiłeś ich z opresji. Jeśli nie zawiodłeś nadziei pokładanych w Tobie w przeszłości, to
nie możesz również zawieść mnie, cierpiącego. Popatrz, nędza, w jakiej się znalazłem, odarła
mnie ze wszystkiego, co ludzkie”:
Jestem robak, a nie człowiek, / pośmiewisko ludzkie i wzgardzony u ludu. / Szydzą ze
mnie wszyscy, którzy na mnie patrzą, / rozwierają wargi, potrząsają głową: / «Zaufał Panu,
niechże go wyzwoli, / niechże go wyrwie, jeśli go miłuje» (w. 7-9). Cierpiącym zazwyczaj
pogardzano, uznając w nim grzesznika, którego Bóg słusznie ukarał. Dlatego w oczach
innych nie zasługuje on ani na pomoc Bożą, ani na szacunek ludzi. „Stałem się jak robak,
symbol słabości i brzydoty... Jestem wystawiony na pośmiewisko, wzgardzony przez ludzi...
Szydzą za mnie na ulicy, widzą we mnie pasożyta. Patrz, także Ciebie wystawiają na próbę,
także Twoją miłość ośmieszają”.
Dalej przypomina owemu bliskiemu, choć tajemniczemu Eli: „Ty mnie zaiste wydobyłeś
z matczynego łona; / Ty mnie czyniłeś bezpiecznym u piersi mej matki. / Tobie mnie
poruczono przed urodzeniem, / Ty jesteś moim Bogiem od łona mojej matki, / Nie stój z dala
ode mnie, bo klęska jest blisko, / a nie ma wspomożyciela” (w. 10-11) „Ty jesteś Eli, moim
Bogiem, od pierwszych tchnień życia... Należąc do Ciebie, podobnie jak dziecko do matki, mam
prawo do Twojej opieki. Wydobyłeś mnie z jej łona jak akuszerka, strzeżesz mnie z miłością
jak matką”. Ośmielony tą myślą, zanosi do Boga gorącą prośbę: „Nie stój z dala ode mnie,
bo klęska jest blisko”. Zbliżającą się klęskę psalmista przedstawia, przywołując straszliwe
postacie drapieżnych zwierząt (w. 13-14. 17a) . Użyte tu wyrażenia i obrazy, to całe
przerażające bestiarium: „mnóstwo cielców", „byki Baszami", „rozwarte paszcze", „lew
drapieżny i ryczący", „sfora psów”. W starożytności demoniczne moce wrogie człowiekowi
często były przedstawiane w postaci zwierząt. Ich potężne, drapieżne i wypasione cielska
wyrażają wielkość niebezpieczeństwa, zagrażającego cierpiącemu ze strony jego wrogów
(sfera zewnętrzna). Nie dziwi więc, że czuje się bezradny - nie ma siły przeciwstawić się
swoim wrogom. Swoją bezradność, niemoc, fizyczną i duchową destrukcję (sfera
wewnętrzna) maluje z pomocą kolejnych obrazów wypełniającej go trwogi: jest „rozlany jak
woda”, jego „serce stopniało jak wosk”, „gardło wyschło jak skorupa”, „język przyschnął do
podniebienia”, „rozłączają się kości” (w. 15-16).
Prześladowcy - „zgraja złoczyńców" (w. 17b) doprowadzili go do takiego stanu, że
śmierć wydaje się nieuchronna. Przebodli ręce i nogi moje (w. 17c). Są więc przekonani, że
ofiara nie zrobi już kroku, żeby bronić swoich racji – więcej, nie przeżyje. Dzielą się więc
jego rzeczami: Moje szaty dzielą między siebie i los rzucają o moją suknię (w. 19).
Po słowach skargi następuje znów prośba o wybawienie (w. 20-22). Bóg zdaje się
być odległy, milczący, ale dla psalmisty kolejne doświadczenia nie są przyczyną zwątpienia,
lecz przeciwnie - stają się motywem wzmocnienia ufności: Pomocy moja, spiesz mi na
ratunek! (w. 20b). Prosząc Boga – uosobienie pomocy, cierpiący pieśniarz posługuje się niemal
tymi samymi słowami, którymi poprzednio określał nieprzyjaciół; prosi, aby wybawić go od
miecza, od psich pazurów, od paszczy lwa, od rogów bawolich. Jest rzeczą godną uwagi, że
prośba o wybawienie nie zawiera - w przeciwieństwie do podobnych modlitw w innych
Psalmach - słów wyrażających chęć zemsty nad wrogami czy wezwanie do niej.
6
Wiersz 23 rozpoczyna drugą część Psalmu, poświęconą dziękczynieniu (todah).
Wiara i ufność zostały nagrodzone... Nie wiemy, jak się to dokonało, ale Bóg pospieszył
cierpiącemu na ratunek, on zaś doznawszy łaski wysłuchania swej prośby, pragnie tę dobrą
nowinę ogłosić wobec licznych braci zgromadzonych w świątyni: Będę głosił imię Twoje
swym braciom / i chwalić Cię będę pośród zgromadzenia (qahal - ekklesia, w. 23). Wszyscy
„bojący się Boga”, całe potomstwo Jakuba, a więc cały Izrael powinien się radować - Bóg raz
jeszcze objawił swą moc. Głównym motywem wdzięczności jest to, że Jahwe nie wzgardził
ani też nie brzydził się „nędzą biedaka" (w. 25). U-bodzy (anavim), pozbawieni właściwie
jakichkolwiek ludzkich gwarancji, zawsze pozostają pod szczególną opieką Boga. Wezmą
oni udział w uczcie mesjańskiej, podczas której nie tylko zaspokoją swój głód, ale będą
też pokrzepieni na duchu, gdy usłyszą o dowodach mocy i dobroci Boga: Ubodzy będą
jedli i nasycą się, chwalić będą Jahwe ci, którzy Go szukają, niech serca ich żyją na wieki
(w. 27).
Teraz (w. 28-32, część trzecia) – w perspektywie mesjańskiej - orędzie
psalmisty nabiera wymiaru uniwersalnego. Zapowiada on, że Boga czcić będą
„wszystkie krańce ziemi" i „wszystkie szczepy pogańskie" (w. 28), ponieważ — jak
uzasadnia — „władza królewska [królowanie] należy do Jahwe i On panuje nad
narodami" (w. 29).W następnych wierszach (30-31) do królestwa Jahwe zostają włączeni
jako Jego czciciele umarli. W licznych tekstach biblijnych znajdujemy przekonanie, że
„śpiący w ziemi”, chociaż pozostają w bliżej nieokreślonej łączności z Jahwe, to jednak nie
biorą już udziału w oddawaniu Mu chwały (por. Ps 6, 6; 30, 10; 88, 11-13; Iz 38, 18).
Tymczasem w świetle wiersza 30a również oni dołączą się do wielbienia Boga. Mamy więc
tutaj, podobnie jak u proroka Daniela (12, 2), myśl o zmartwychwstaniu. Kończący Psalm
wiersz 31 mówi o przyszłych pokoleniach: wszyscy - żywi i zmarli, przeszłe i przyszłe
pokolenia utworzą jedną wielką rodzinę, która będzie wielbić Boga. „Sprawiedliwość Jego
ogłoszą ludowi, który się narodzi...”. „Zasadniczo pasyjny hymn kończy się paschą” –
konkluduje kard. Ravasi.14
Dla chrześcijan podstawowe znaczenie w medytacji tego psalmu ma to, że Psalmem 22
modlił się w chwili egzekucji sam Jezus. Konkretnie, dwaj Ewangeliści – Mateusz i Marek
przekazali w swoich Ewangeliach, że ostatnią ziemską modlitwą wiszącego na krzyżu Jezusa
Chrystusa był właśnie Psalm 22. Obaj relacjonują, że działo się o to godzinie dziewiątej lub
około tej godziny. Wtedy właśnie Jezus zawołał donośnym głosem, według Marka: „Eloi,
Eloi, lema sabachthani”, według Mateusza zaś: „Eli, Eli, lema sabachthani?”, to znaczy
„Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił”? Niektórzy ze stojących obok, słysząc to,
uważają, że Skazaniec woła Eliasza. Ktoś wkłada na trzcinę gąbkę i daje Mu pić, żeby
przedłużyć agonię, a jednocześnie kpi: „Poczekajcie, zobaczymy, czy przyjdzie Eliasz, żeby
Go zdjąć”. Jezus jednak jeszcze raz woła donośnym głosem i oddaje ducha (por. Mk 15, 3339; Mt 27, 45-54).15
Wszyscy Ewangeliści, każdy na swój sposób, ukazując Mękę Chrystusa, traktują Psalm
22 jak swoisty „podkład malarski” pod swoje „obrazy Pasji 16. Oto najbardziej dramatyczna z
chwil zapisanych w Ewangeliach: żołdacy sprawnie wykonali swoją robotę. Jezus dogorywa
14
Kard. G. Ravasi, dz. cyt., s. 60-61.
Nie wchodząc w zbędne szczegóły egzegetyczne, zaznaczmy, że przekazanie skargi Eloi, Eloi, lema
sabachthani?(Mk) Eli, Eli, lema sabachthani?(Mt) jako ostatnich słów ziemskiego Pana za pomocą dwu
różniących się wersji aramejskiego dialektu ma wszelkie znamiona autentyczności. Wiarygodność wydarzenia
potwierdza sam fakt takiej modlitwy - nie wymyślano by przecież i nie wkładano by w usta Jezusa słów tak bardzo
kłopotliwych, jak skarga, wyrażająca ból z powodu opuszczenia przez Boga. Zdaniem niektórych biblistów i innych
teologów, dlatego właśnie nie występują one u Łukasza i Jana, dbających o przedstawienie Jezusa i Jego uczniów w
Boskim świetle. Zob. np. kard. W. Kasper, Jezus Chrystus, Warszawa 1983, s. 118.
16
G. Ravasi, dz. cyt., s. 25n; por. W. Kasper, dz. cyt., s. 118.
15
7
w samotnej agonii, ciemności ogarniają ziemię, nic nie wskazuje, że Bóg jest z Nim. Wielcy
tego świata, ich poplecznicy i szydercy zdają się zwyciężać. Uczniowie uciekli, tylko gdzieś
w oddali majaczą postacie wiernych kobiet z Galilei. Ukrzyżowany, nagi, pobity,
zakrwawiony Jezus, zredukowany do poziomu „robaka”, staje się „pośmiewiskiem dla ludu”,
„wzgardzonym”. Aroganckie słowa gapiów, sceny naśmiewania się: „Innych wybawiał, niech
Siebie wybawi” przypominają psalmiczne: „Szydzą ze mnie wszyscy, którzy na mnie patrzą,
rozwierają wargi, potrząsają głową: «Zaufał Panu, niechże go wyzwoli, niechże go wyrwie,
jeśli go miłuje»”. W Mt 27,43 pojawia się wprost powyższy cytat z dodaniem: „Przecież
powiedział: <<Jestem Synem Bożym”. Motyw potrząsania głową występuje wprost u Mk
15,24 i Mt 27, 39. Ewangeliści przywołują nadto inny motyw Ps 22 – motyw rozdzielania
szat („moje szaty dzielą między siebie / i los rzucają o moją suknię”; 22,19). 17 Wzgórze
Golgoty wypełnia bezbrzeżny smutek, „smutek pełniejszy niż ten w Getsemani - Jezus nie
modli się już: <<Abba, Tato mój>>, lecz: <<Boże mój>>”. Sam od siebie, sam z siebie nigdy nie wzywał Boga: „Boże”. Teraz, rozdarty, jak na krucyfiksie Zemły nad warszawskim
Grobem Bł. Księdza Jerzego, z „gardłem suchym jak skorupa”, z „językiem przywartym do
podniebienia”, „położony w prochu śmierci”, w bólu i poczuciu osamotnienia skarży się jak
każdy Izraelita, jak każdy człowiek wierzący, jak sługa: „Boże mój, Boże...”.
Spośród „siedmiu słów” Jezusa na krzyżu te – szczególnie w wielkopiątkowych
czytaniach Męki i w wielkich „pasjach” muzycznych – najbardziej dramatycznie. Może
dlatego zarówno w żydowskie, jak i chrześcijańskie próby rozumienia Psalmu 22 pozostają
przede wszystkim pod ich wrażeniem. „Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił...” jest tak
mocne, tak porażające i tak wyraziście oddające wiele ludzkich losów, zwłaszcza los
żydowski; tak mocno stawiających pod znakiem zapytania historię życia Jezusa, że niejako
nie mogło i nie może być inaczej.18
W teologii współczesnej podkreśla się, że Jezus modlił się prawdopodobnie całym tym
Psalmem. Jak podkreśla kard. Walter Kasper, „według ówczesnej metody cytowania cytat
początkowego wersetu Psalmu był równoznaczny z przytoczeniem całego Psalmu. Psalm ten jest
lamentacją, która w drugiej części przechodzi w pieśń dziękczynną. Cierpienie pobożnych
traktowano jako opuszczenie przez Boga; lecz w cierpieniu i śmierci doświadcza człowiek
pobożny, że Bóg od samego początku jest Panem i że uratuje go do nowego życia ”19 Zdaniem
Ojca Świętego Benedykta XVI, „cała Męka została w tym psalmie uprzednio już jakby
opisana. W wypowiedzianych przez Jezusa początkowych słowach Psalmu jest w gruncie
rzeczy obecna już całość tej wspaniałej modlitwy - także pewność wysłuchania, które nastąpi
w zmartwychwstaniu, pewność powstania <<wielkiego zgromadzenia>> i nasycenia ubogich
(zob. w. 25nn). To wołanie w krańcowej potrzebie jest jednocześnie pewnością Boskiej
odpowiedzi, pewnością zbawienia - nie tylko dla samego Jezusa, lecz dla <<wielu>>”.20
Bł. Jan Paweł II, którego także pod koniec życia zdawał się frapować problem postawy i
świadomości Jezusa Chrystusa w godzinach Męki, przedstawił niemal mistyczną odpowiedź
17
Motyw ten występuje u Mt, Łk i J, brak go natomiast u Mk. Synoptycy opisują sam fakt, ale nie interpretują
go w świetle Psalmu. Dokonuje tego J. Nie ma natomiast w żadnej z Ewangelii najbardziej narzucającego się na
widok Ukrzyżowanego Jezusa motywu: „Przebodli ręce i nogi moje” z w. 17b, prawdopodobnie dlatego, że nie
występuje on wyraźnie w tekście hebrajskim.
18
Józef Majewski przypomina jedną z najskrajniejszych interpretacji: wszyscy zrozpaczeni tego świata,
przeczuwając obecność podobnej rozpaczy w sercu Jezusa, powiedzą: „Jeżeli Bóg opuścił swojego Syna, to jaką
gwarancję mają inni cierpiący, że Bóg jest z nimi w udrękach? [...] Czyż w takim świetle mają jakikolwiek sens
słowa o Bogu <<cierpiącym>>, <<współcierpiącym>> z ludźmi, Bogu miłosiernej miłości i matczynego
miłosierdzia?”. J. Majewski, Miłość ukrzyżowana, Warszawa 1998, s. 86. Rudolf Bultmann w związku z
okrzykiem Jezusa zdobył się na taką oto refleksję: „nie możemy wiedzieć, czy albo w jaki sposób Jezus znalazł
w [swoim losie na krzyżu] jakiś sens. Nie można ukrywać przed sobą możliwości, że się załamał”. Za: Joseph
Ratzinger / Benedykt XVI, dz. cyt., s. 228.
19
Tamże.
20
J. Ratzinger / Benedykt XVI, Jezus z Nazaretu, cz. 2, Kraków 2011, s. 229.
8
na ten problem w Liście apostolskim „Novo millennio ineunte” (2001). W Getsemani i na
Golgocie – pisał tam Papież - ludzka świadomość Jezusa zostanie poddana najtrudniejszej
próbie. Ale nawet dramat męki i śmierci - kontynuuje – „nie zdołał podważyć Jego
niewzruszonej pewności, że jest Synem Ojca niebieskiego” (24). W Ogrójcu Jezus prosi o
oddalenie kielicha cierpienia. „Jak się jednak wydaje [- warto zwrócić uwagę na to niezwykłe
stwierdzenia Papieża -] Ojciec nie chce wysłuchać prośby Syna” (25). Syn musi obarczyć się
nawet „obliczem grzechu”; musi zawołać: Eloi, Eloi, lema sabachtani. W tym miejscu Jan
Paweł II przypomina, że słowa te są pierwszymi słowami Psalmu 22, który określa mianem
„wielkiej modlitwy ufności”. Zdaniem Papieża, „wydany w ręce ludzi” Jezus, wydobywając z
mroku swego bólu Psalm 22, oddaje się całkowicie „w ręce Ojca” 21, a Jego cierpienie jest
przede wszystkim spowodowane jasnym widzeniem grzechów, które ranią Boga, Jego Ojca.
„Czyż można sobie wyobrazić większą udrękę i ciemność bardziej mroczną? W
rzeczywistości owo bolesne «dlaczego?» skierowane do Ojca i wypowiedziane pierwszymi
słowami Psalmu 22, choć oddaje w pełni rzeczywistość nieopisanego bólu, zostaje
rozjaśnione przez sens całej tej modlitwy, w której Psalmista wyraża w przejmującym splocie
uczuć jednocześnie boleść i ufność” (25).
Papież nie odsuwa jednak na bok pewnego realizmu tej sceny – realizmu kenozy:
opuszczenia (choćby pisanego w cudzysłowie) przez Boga, ogołocenia z boskości,. Pisze
bowiem: „W chwili, gdy utożsamia się z naszym grzechem, «opuszczony» przez Ojca, Jezus
«opuszcza» samego siebie, oddając się w ręce Ojca. Jego oczy pozostają utkwione w Ojcu.
Właśnie ze względu na tylko Jemu dostępne poznanie i doświadczenie Boga nawet w tej
chwili ciemności Jezus dostrzega wyraźnie cały ciężar grzechu i cierpi z jego powodu. Tylko
On, który widzi Ojca i w pełni się Nim raduje, rozumie do końca, co znaczy sprzeciwiać się
Jego miłości przez grzech. Jego męka jest przede wszystkim straszliwą udręką duchową,
dotkliwszą nawet niż cierpienie cielesne” (26). Podobny motyw znajduje się u André
Frossarda w ostatniej jego książce – „Niedokończona Ewangelia”, pisanej już na łożu śmierci:
w chwili, w której Jezus „wyzbył się swojego bóstwa”, „kiedy niejako Bóg opuścił Boga”,
dotknął całego dramatu człowieczeństwa, wtedy dokonało się Odkupienie.22
Kontynuując swoją myśl, Jan Paweł II podkreśla, że zrozumieniu tajemnicy fizycznych,
ale także duchowych cierpień Jezusa na krzyżu może nam pomóc „teologia życia świętych”
(27). W „Dialogu o Bożej Opatrzności” – przypomina - Bóg Ojciec „ukazuje Katarzynie ze
Sieny, że w świętych duszach może być jednocześnie obecna radość i cierpienie: «Dusza
zatem pozostaje szczęśliwa i bolejąca: bolejąca z powodu grzechów bliźniego, szczęśliwa
dzięki zjednoczeniu i serdecznej miłości, jaką sama otrzymała. Święci naśladują
niepokalanego Baranka, mego Jednorodzonego Syna, który wisząc na krzyżu był szczęśliwy i
cierpiący»”.13 W podobny sposób - kontynuuje Papież – „Teresa z Lisieux przeżywa swoją
agonię w zjednoczeniu z konaniem Jezusa, doświadczając w sobie samej tegoż właśnie
paradoksu Jezusa jednocześnie szczęśliwego i udręczonego: «Pan nasz w Ogrójcu zaznawał
wszelkich radości Trójcy, ale Jego konanie nie było przez to mniej okrutne. Jest to tajemnica,
ale zapewniam, że rozumiem ją po trochu dzięki temu, czego sama doświadczam». To
świadectwo wiele wyjaśnia! – niemal wykrzykuje Ojciec Święty. Sama zresztą relacja
ewangelistów – kontynuuje - stwarza podstawę do takiego rozumienia przez Kościół
świadomości Chrystusa, kiedy przypomina, że choć Jezus umierał pogrążony w otchłani
cierpienia, modlił się jeszcze o przebaczenie dla swoich oprawców (por. Łk 23, 34) i w
21
Śląski biblista Joachim Gnilka powie to samo innym językiem, jeszcze bardziej intymnym: „Agonia
człowieka jest zawsze jego całkowicie osobistym i dlatego w gruncie rzeczy nieprzekazywalnym
doświadczeniem. Odnosi się to także do Jezusa. Chcemy przyjmować, że umarł On w swoim Abba, którego woli
posłusznie się oddał” (Jezus z Nazaretu, Kraków 1997, s. 373).
22
Zob. André Frossard, Niedokończona Ewangelia, Kielce 1996, s. 51-101.
9
ostatniej chwili zwracał się do Ojca ze słowami synowskiego zawierzenia: «Ojcze, w Twoje
ręce powierzam ducha mojego» (Łk 23, 46)”.
MEDITATIO
Do owej „teologii życia świętych” należy dopisać imię św. Teresy Benedykty od
Krzyża. Jest faktem powszechnie znanym, że Krzyż Chrystusowy rozświetlał całe życie
Edyty Stein od chwili jej nawrócenia. Gdy padł na froncie I wojny światowej przyjaciel Edyty
Adolf Reinach, jego żona poprosiła filozofkę o uporządkowanie spuścizny po mężu. Edyta,
niewierząca wtedy, bała się spotkania z młodą wdową. Nie wiedziała, jak mogłaby ją
pocieszyć. Tymczasem spotkała kobietę pełną pokoju i pogody – Reinachowie niedawno
przedtem przyjęli chrzest w Kościele ewangelickim. „Było to moje pierwsze spotkanie z
krzyżem i Bożą mocą, jakiej udziela on tym, którzy go niosą – wyznaje później. [...] W tym
momencie załamała się moja niewiara i ukazał się Chrystus w tajemnicy krzyża”.
Zanim dr Edyta Stein roku Jubileuszu Odkupienia 1933 wstąpi do karmelu w Kolonii,
napisze: „Istnieje powołanie do cierpienia z Chrystusem i przez nie do współdziałania w Jego
zbawczym dziele”. W przeddzień pierwszego piątku marca tego roku, w drodze do Beuron,
słucha w Kolonii nauki pewnego księdza. „Mówił pięknie i wzruszająco – będzie potem
wspominać – ale głębiej niż jego słowa zajęło mnie co innego. Rozmawiałam ze Zbawicielem
i powiedziałam Mu, że wiem, iż to Jego Krzyż zostaje teraz włożony na naród żydowski.
Ogół tego nie rozumie, ale ci, co rozumieją, ci muszą w imieniu wszystkich z gotowością
wziąć go na siebie. Chcę to uczynić, niech mi tylko wskaże jak. Gdy nabożeństwo się
skończyło, miałam wewnętrzną pewność, że zostałam wysłuchana. Ale na czym ma polegać
to dźwiganie krzyża, jeszcze nie wiedziałam”.23 Ta myśl będzie jej towarzyszyć do końca.
30 kwietnia, w niedzielę Dobrego Pasterza, Editd Stein idzie do św. Ludygiera w
Münster, jej parafialnego kościoła. Modliła się tam, tak przynajmniej uważają monastyrczycy,
przed krucyfiksem, który po nalotach brytyjskich 1944 roku zostanie znaleziony bez rąk
Ukrzyżowanego i tak właśnie zawieszony na nowo z napisem, który stanie się słynny: „ICH
HABE KEINE ANDEREN HAENDE ALS DIE EUEREN“ – „Nie mam innych rąk – tylko
twoje”. „Późnym popołudniem poszłam tam – zapisała pani docent Marianum – i
powiedziałam sobie: nie odejdę stąd, dopóki jasno nie poznam, czy teraz mogę wstąpić do
karmelu. Gdy udzielano ostatniego błogosławieństwa, miałam już zgodę Dobrego Pasterza“.
Wstępując 15 kwietnia 1934 roku do karmelu w Kolonii przyjmie imię Teresy
Benedykty od Krzyża OCD. „Muszę Matce powiedzieć – wyznaje w liście do Petry Brüning że moje imię zakonne wniosłam już do postulatu. Otrzymałam dokładnie takie, o jakie
prosiłam. Pod krzyżem zrozumiałam przeznaczenie ludu Bożego, które wówczas zaczęło się
zapowiadać. Uważam, że ci którzy rozumieją, iż to jest Krzyż Chrystusowy, w imię reszty
winni go wziąć na siebie. Dziś wiem o wiele lepiej, co znaczy być poślubioną Bogu w znaku
Krzyża. Jednakże w całej pełni nie zgłębi się tego nigdy, gdyż jest to tajemnica.” 24 To „a
Cruce” z jej imienia bł. Jan Paweł II w swojej homilii beatyfikacyjnej przełoży jako:
„pobłogosławiona przez Krzyż” (Kolonia, 1987). „Jako <<Benedykta od Krzyża –
pobłogosławiona przez Krzyż>> - mówił wtedy - chciała nieść swój krzyż wraz z krzyżem
Chrystusa za zbawienie jej narodu, jej Kościoła, całego świata”.
Jak głęboko przeżywała to niesienie krzyża, możemy tylko domyślać się, analizując
jej ostatnie, nieukończone, dzieło „Wiedza krzyża” („Kreuzwissenschaft”). Porywa nas oboje
prostota tej ksiązki, nie ma w niej nic niezrozumiałego, nic nudnego - jest potężny zapis
23
S. Teresa Renata od Ducha Świętego, dz. cyt., s. 108.
List 580 Do Petry Brüning, Kolonia 09. XII. 1938 r., w: Święta Teresa Benedykta od Krzyża. Edyta Stein,
Autoportret z listów (1933-1942), dz. cyt., s.471.
24
10
praktyki krzyża. I to tutaj znajduje się najdłuższa i chyba najpełniejsza refleksja Siostry
Teresy Benedykty nad Psalmem 22.
Zanim tę sprawę podejmiemy, zwróćmy uwagę na jeszcze jedną rzecz, pozornie
tylko podrzędnej natury. Dla Siostry Teresy Benedykty Psalmy nie były tylko, nie były przede
wszystkim przedmiotem analiz egzegetycznych czy filozoficznych. Każda autentyczna
karmelitanka żyje, oddycha Psalmami, włącza przez nie całą naturę w wychwalanie Boga.
Oto jeszcze jeden z zapisków s. Lucyny, żyjącej przecież w miejscu, w którym być może
młody Dawid wyśpiewywał swoje pierwsze Psalmy: „Wiosną tego roku, jak nigdy dotąd,
dwie synogarlice uwiły sobie gniazdo w środkowym oknie naszego chóru [chór – to miejsce
modlitwy w klasztorze]. Zainstalowały się więc w cieniu wielkiego sumaka, na którym często
siadają rozmaite ptaki, zwłaszcza kiedy śpiewamy oficjum brewiarzowe. Tutaj w Betlejem na
Wzgórzu Dawida nie recytujemy Psalmów, jak to czyniłyśmy w Polsce, ale wszystkie Psalmy
śpiewamy i ptaki nam niekiedy wtórują. Kiedy modlimy się w ciszy, one też są cicho, ale
kiedy zaczynamy śpiewać, włączają się w chwałę Bożą. Najczęściej są to te nowe gruchające
synogarlice, często też hałaśliwe stadko wróbli... Najbardziej lubię, kiedy w nasz chór
włączają się kosy. Te piękne ptaki odgrywają właściwie operową serenadę. Być może
dziękują nam za obfitość owoców drzewek, które kilka lat temu posadziłyśmy, a które tego
roku obficie wydały plon: morele, brzoskwinie, rozmaitego koloru i gatunku śliwy, jabłonie...
Bo pomarańcz, cytryn, grejpfrutów, mandarynek, których też trochę mamy i które owocują od
grudnia... ptaki nie ruszają, wiadomo” („Gniazdo synogarlic”)...
Podobnie pisała o Liturgii Godzin Siostra Teresa Benedykta: „Ranne laudesy
wzywają całe stworzenie, by się łączyło w uwielbieniu Pana. Góry, pagórki, rzeki i
strumienie, morza, lądy i wszystko, co je zamieszkuje; chmury i wiatry, deszcz i śnieg,
wszystkie narody ziemi, nawet mieszkańcy nieba, aniołowie i święci, wszystkie stany i
pokolenia ludzkie nie tylko poprzez człowieka, lecz osobiście mają wziąć udział w wielkiej
Eucharystii stworzenia – albo lepiej - my właśnie, przez naszą liturgię winniśmy się łączyć z
ich wiecznymi laudesami. My, to nie znaczy zakonnicy jedynie, którzy ex professo uwielbiają
Boga, lecz cały lud chrześcijański, wypełniający kościoły i biorący czynny i radosny udział
w służbie Bożej w zrozumiałej dla siebie liturgii ludowej, z całą świadomością swego
powołania do oddawania czci Bogu”.25 Edyta Stein miała chyba szczególną świadomość, ze
odmawia Psalmy jako pieśni swego ludu; że łączy się przez nie z Dawidem, Jezusem, Maryją,
Józefem, Piotrem, tak często cytującym je w swoich mowach, których konspekty
przechowane są w Dziejach Apostolskich. Psalm 22 powracał w „Breviarium RomanoCarmelitanum ad usum Carmelitarum discalceatorum”, z którego z pewnością modliła się, w
piątkowej prymie, a potem szczególnie w Wielkim Tygodniu: „Deus, Deus meus, réspice in
me : quare me dereliquisti? * longe a salúte mea verba delictórum meorum”.
Wiemy też, że zdążyła zabrać ze sobą Brewiarz w ostatnią drogę...
I druga, krótka tym razem, myśl. Edyta Stein słusznie stała się dla nas uosobieniem
sztuki łączenia filozofii i wiary, dziedzictwa żydowskiego i miłości do Chrystusa w Kościele.
Ale może warto, żebyśmy nie stracili przy tym z oczu jej wizerunku mistrzyni duchowości
karmelitańskiej, nauczycielki prawdziwego chrześcijańskiego życia duchowego, w którym
kategoria kenozy, umierania dla Chrystusa i braci jest być kategorią centralną.
Mając to wszystko przed oczyma, wróćmy do „Wiedzy krzyża”. Chodzi o część II
tego dzieła, rozdział B) „Duch i wiara. Śmierć i Zmartwychwstanie (Noc ducha)”, punkt 1.
„Ogołocenie władz duchowych w nocy czynnej”. Zostawmy jednak trudne podziały i
słownictwo. Mówiąc najprościej, Siostra Teresa Benedykta podejmuje w tym fragmencie
zagadnienie relacji wiary, rozumu i zmysłów w przyjęciu w wierze Tego, który jest całkiem
inny od wszystkiego, co poznajemy w tym świecie. Benedykt XVI zmaga się nieustannie o to,
25
Modlitwa Kościoła w: Edyta Stein, Święta Teresa Benedykta od Krzyża. Autoportret Edyty Stein w jej
twórczości. Z niemieckiego przełożyła S.Immakulata J.Adamska, Poznań 1999, s. 30- 31,
11
żeby pokazywać naszemu światu, jak wiara uzupełnia, pogłębia, oczyszcza poznanie rozumu.
Siostra Teresa Benedykta czyni właściwie coś podobnego, cytując wraz z Janem od Krzyża
zdanie proroka Izajasza: „Si non credideritis, non intelligetis – Jeśli nie uwierzycie, nie
zrozumiecie”; ucząc, że wiara potrzebuje światła rozumu, ale także prosi go, aby zechciał
zamilknąć i wniknąć, „wsłuchać się” w jej światło. „Światło wiary przez swój nadmiar
pochłania i przemaga światło naszego rozumu, które samo z siebie dąży tylko do poznania
naturalnego”26 - powie św. Jan od Krzyża. Z czego wynika – doda Siostra Teresa Benedykta
– że wiara jest ciemną nocą, ale także drogą, po której wędruje człowiek dążący prawdziwie,
do końca naśladując Jezusa, do zjednoczenia z Bogiem, do stopienia w jedno swojej woli z
wolą Boga.27 Żeby swobodnie nią iść, człowiek taki nie może opierać się na żadnej rzeczy,
którą rozumie, kosztuje, czuje czy sobie wyobraża; musi jak ślepiec wspierać się na samej
tylko ciemności. Zewnętrznie może się to wyrażać w utracie poczucia szczęśliwości z
przebywania z Bogiem, w pozostawaniu w oschłości i „uznojeniu”.
Na drodze uważnego i poważnego przyjęcia krzyża w duszy wierzącego dokonuje się
ogołocenie: rozumu przez wiarę, pamięci przez nadzieję i woli przez miłość. Wobec wiary,
jak powiedzieliśmy, ustają wszelkie władze naturalne. Prawdziwa nadzieja uczy się
spodziewać wszystkiego od Boga, a niczego od siebie samych i od innych stworzeń. Miłość
każe kochać Boga ponad wszystko. 28 „Kiedy dusza odrzuci wszystko, co nie zgadza się z
wolą Bożą, wówczas zostaje przekształcona w Boga przez miłość”. 29 To właśnie oznacza –
zdaniem Siostry Teresy Benedykty od Krzyża – Chrystusowe „stracić swą duszę”, pić z Nim
kielich (Mt 20,22), brać na siebie Jego słodkie jarzmo i lekkie brzemię (Mt 11,
30).Brzemieniem tym – komentuje Święta - jest krzyż Chrystusa. Tylko w tak rozumianym
ogołoceniu, kenosis człowiek będzie ciągle postępować naprzód. Jeśliby jednak będzie chciał
cokolwiek mieć dla siebie, czy to od Boga, czy od stworzeń, nie będzie już ogołocony na
wzór swego Mistrza, nie będzie obumierał jak pszeniczne ziarno, nie będzie w nim zaparcia
się we wszystkim. 30 W tym kontekście Siostra Benedykta jeszcze raz dodaje: Chrystus jest
naszą drogą. Wszystko polega na tym, aby zrozumieć, jak iść za Jego przykładem. I tu
następuje w „Wiedzy krzyża” długi cytat ze św. Jana od Krzyża; cytat, w którym główną rolę
odgrywa drugi werset naszego Psalmu:
„Po pierwsze, jest pewne, że Chrystus co do zmysłów obumarł duchowo w swym
życiu, a naturalnie w swej śmierci. Sam bowiem powiedział, że w życiu nie miał, gdzie by
głowę skłonił (Mt 8, 20)... Po drugie, w chwili śmierci był w swym najgłębszym wnętrzu
całkowicie opuszczony, ba, był jak unicestwiony, ponieważ Ojciec pozostawił Go bez
wszelkiej pociechy i bez wszelkiej ulgi, zatem w tak skrajnej oschłości.. Dlatego musiał
zawołać na krzyżu: „Boże mój. Boże mój, czemuś mnie opuścił?” (Mt 27, 46). Zapewne było
to największe opuszczenie, jakie musiał zmysłami wytrzymać w swym życiu. Ale też wtedy
dokonał dzieła większego niż wszystkie znaki i cuda, które zdziałał: pojednał i połączył przez
łaskę rodzaj ludzki z Bogiem. A stało się to w chwili, gdy nasz Pan wyniszczony był we
wszystkim. Opuścili Go ludzie, bo w chwili śmierci zamiast uszanowania, naigrawali się z
Niego. Opuszczały Go siły przyrodzone, dla których śmierć była ostatecznym
wyniszczeniem. Opuścił Go i Ojciec, pozostawiając bez pociechy i pomocy. I w tym
opuszczeniu, zupełnie ogołocony i równocześnie wyniszczony, starty na proch, odkupił winę i
pojednał ludzi z Bogiem”.
26
Jan od Krzyża, Droga II, 3, 2.
E. Stein, Wiedza Krzyża, Kraków 1999, s. s. 73.
28
Tamże, s. 76.
29
Tamże, s. 75.
30
Tamże, s. 77.
27
12
Czy to wszystko? Nie, nie wszystko... Proszę pozwolić nam zamknąć tę medytację
dwoma jeszcze kartkami z naszych notatników. To będą nasze krótkie Oratio i Actio. Dość
paradoksalnie myśli do oratio poda ksiądz, karmelitanka zaś pochyli się nad actio.
ORATIO
Ksiądz:
„Co roku 9 sierpnia, w rocznicę męczeńskiej śmierci św. Teresy Benedykty od
Krzyża, karmelitanki bosej, jestem razem naszą Mamą w Oświęcimiu. Jest to nasz znak
łączności z karmelem betlejemskim, z tamtejszymi siostrami, z Lucyną. Ona także stara się w
tym dniu być z nami. 9 sierpnia, późnym popołudniem, ks. Manfred Deselaers, niemiecki
ksiądz, animuje modlitwę na terenie obozu Auschwitz Birkenau, przy ruinach komór
gazowych. Modlitwę tę, której zwykle przewodniczy jeden z księży biskupów, rozpoczyna
czytanie Psalmu 22 - po polsku, a czasem także po hebrajsku. Jest zwykle piękne, polskie
lato. Ruiny krematorium, pomnik, tablice... W pobliżu sosnowy las, gęsto poprzetykany
dorodnymi brzozami. To właśnie przez ten las były gnane do komory gazowej, rozebrane do
naga, siostry Teresa Benedykta i Róża. Jedna - subtelna filozofka, druga – praktyczna, mądra
kobieta, obie Żydówki i katoliczki. Ksiądz Manfred, podczas pierwszej drogi krzyżowej,
zatytułowanej „Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił”, którą tam z nim odbywałem, zwrócił
naszą uwagę na powiększoną fotografię, zrobioną potajemnie przez jednego z więźniów –
kilka sylwetek nagich kobiet gnanych do komory. Ciągle mam przed oczyma to zdjęcie i nie
mogę pozbyć się wrażenia, że widzę na nim Świętą Teresę Benedykta od Krzyża, Męczennicę
i Współpatronkę Europy, w ostatniej chwili jej ziemskiego życia. I nie mogę nie myśleć o
upokorzeniu, wstydzie i ludzkim, tak, ludzkim strachu. „Eloi, Eloi, lema sabachthani...”. W
pobliżu malownicza, porządnie wykoszona łączka, na której rozsypywano prochy
zagazowanych... Potem, ponoć także tu, przekopywana przez cmentarne hieny...
Od kilku lat, na znak dawany mi przez ks. Manfreda, czytaniem Psalmu 22
rozpoczynam nasze oświęcimskie nabożeństwo. Staram się w tej chwili modlić razem z Tobą,
Święta Męczennico:
Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?
Jestem wygnana, wzgardzona przez naród
wśród którego dorastałem, którego kulturę podziwiałam
Szydzą dziś z nas wszystkie gazety
Palą moje książki
Palą synagogi
Tłuką witryny sklepowe
Zimne twarze rasy panów
Widzą w nas robaki, pasożyty
Zamykają w obozach
Zamieniają w numery
Otaczają kolczastym drutem pod napięciem
Oddzielają matki od dzieci mężów od żon
Jak pod rentgenem można zliczyć wszystkie moje kości
W dzień wrzaski ujadanie psów
Nocą blade światła reflektorów
Ponury stukot kół niekończących się wagonów
13
Koniec drogi ostatnia stacja
Schneller Scheller
Raus Schneller
Rosa Edith
Ester Judith
Ausziehen
Rosa, za nasz lud
Edith
Będę mówić o Tobie moim braciom
Będę Cię wielbić w wielkim zgromadzeniu całego Izraela
Znów zabrzmią Psalmy
Ubodzy będą jedli do syta Twój Chleb
Prawdziwą mannę, Komunię z Tobą
Pokarm nowego ludu, który się rodzi”.
ACTIO
Karmelitanka:
„Ks. Manfred kończy swój tekst pt. <<Jak Edyta Stein widziała swój stosunek do
narodu żydowskiego?>> wstrząsającym świadectwem dotyczące jednego z ostatnich spotkań
z Edytą Stein, w jej drodze do Auschwitz. Niejaki pan Wielek, który zetknął się z dr Edytą
Stein w obozie w Westerbork, napisał, że Edyta prosiła go wtedy, aby sporządził list:
<<Proszę napisać do Echt, żeby przysłano nam różańce>>. Do dziś pamiętam – podkreśla
Wielek - jak osobliwa wydała mi się ta sytuacja: żydowska rada z żydowskiego obozu w
Westerbork zwraca się do klasztoru w Echt z taką prośbą. Rozmawiałem o tym z Teresą
Benedyktą, i ona powiedziała wtedy: <<Świat składa się z przeciwieństw. Czasem dobrze
jest, że one są. Niwelowanie różnic może oznaczać zafałszowanie, a to nie jest dobrze. Z tych
wszystkich kontrastów i tak nic nie pozostanie. Pozostanie tylko wielka miłość. Jak mogłoby
być inaczej...>>”.31 Proszę na pamiątkę tego pragnienia Świętej Teresy Benedykty od Krzyża,
w rocznicę jej męczeńskiej śmierci, przyjąć prosty różaniec z Ziemi Świętej”.
31
Edith Stein Werke [Dzieła Edyty Stein] I-XVII, Herder: Freiburg, 1950-1994, s. 177 (tłum.: M. Deselaers).
14

Podobne dokumenty