Sztuka nadziei. Nadzieja w sztuce. Powołanie artysty i - Filo

Transkrypt

Sztuka nadziei. Nadzieja w sztuce. Powołanie artysty i - Filo
Filo– Sofija
Nr 27 (2014/4/I), s. 129-138
ISSN 1642-3267
Zofia Zarębianka
Uniwersytet Jagielloński
Sztuka nadziei. Nadzieja w sztuce. Powołanie artysty i misja
sztuki w refleksji Karola Wojtyły – Jana Pawła II
Dylematy, które były udziałem Adama Chmielowskiego, głównego bohatera
Brata naszego Boga, potencjalnie zarysowują istnienie ostrej dychotomii w myśleniu Karola Wojtyły na temat sztuki. Dokonany przez jałmużnika z Krakowa
radykalny wybór, polegający na wyrzeczeniu się wcześniejszej drogi, wskazywać
może mianowicie na rzekome przekonanie późniejszego papieża o wyższości
czynnej służby bliźniemu nad twórczością artystyczną. Późniejsze o wiele lat
wyznanie papieża Polaka, w którym powiedział: „Poezja to wielka Pani, której
się trzeba całkowicie poświęcić. Obawiam się, że nie byłem wobec niej zupełnie
w porządku”1 poniekąd wspiera powyższe przekonanie, aczkolwiek naznacza
zarazem papieską deklarację wyczuwalną nutą żalu, co z kolei łagodzi ostrość
ukazanej antynomii.
Nie wydaje się wszakże, by opisywana z autorską aprobatą decyzja brata
Alberta, po wielu latach podzielona przecież w jakiś sposób przez samego pisarza
w jego osobistej drodze, rzeczywiście miała oznaczać systemową deprecjację
twórczych działań artysty, przeciwstawionych sferze praxis, choć niewątpliwie
w swoim paradygmacie aksjologicznym, najważniejszą rolę zawsze przypisywał
Wojtyła miłości. Sztuka wszakże wcale nie musi się miłości przeciwstawiać. Ta
ostatnia bowiem przybiera różne formy i postaci, w różny też sposób może być
praktykowana, także, jak wolno wnosić z pism przyszłego papieża, poprzez twórczość, rozumianą jako funkcja człowieczeństwa.2 Istotna byłaby przeto intencja,
1 Słowa kilkakrotnie przy różnych okazjach wypowiadane przez Jana Pawła II, tak podaje Maciej
Zięba w swoim kompendium wiedzy o papieżu, por: M. Zięba OP, Jestem z Wami. Kompendium twórczości
i nauczania Karola Wojtyły – Jana Pawła II, Wydawnictwo M, Kraków 2010.
Por. K. Wojtyła, Ewangelia a sztuka. Rekolekcje dla artystów, Instytut Dialogu Międzykulturowego
im. Jana Pawła II w Krakowie, Fundacja Jana Pawła II. Ośrodek Dokumentacji i Studium Pontyfikatu w Rzymie,
Kraków 2011, s. 39.
2 130
Zofia Zarębianka
z jaką podejmowane jest twórcze działanie i to ona ostatecznie determinowałaby
wartość etyczną artystycznego czynu. Sztukę zdaje się Wojtyła traktować w kategoriach interpersonalnych. Jest ona przeto rzeczywistością ustanawiającą przestrzeń
kontaktu, stanowi rozmowę o tym, co istotne. Równocześnie, jest też dla Wojtyły
sztuka, zwłaszcza szuka poetycka, swego rodzaju laboratorium myśli, w którym
idee destylują się i przybierają postać czytelną tak dla innych, jak i – niekiedy
także – dla samego autora dzieła, dzięki któremu i w samym twórcy dokonuje
się głębsze samopoznanie. Dobrze obrazuje ten wątek myślenia o sztuce, przede
wszystkim o sztuce słowa, początek poematu Myśl jest przestrzenią dziwną:
Bywa nieraz, że w ciągu rozmowy stajemy w obliczu prawd, dla których brakuje nam słów, brakuje gestu i znaku – bo równocześnie czujemy: żadne słowo,
gest ani znak nie uniesie całego obrazu, w który wejść musimy samotni, by się
zmagać podobnie jak Jakub.3
Dwa elementy w powyższym cytacie zwracają uwagę: wyraźne umieszczenie sztuki w perspektywie antropologicznej, czego wyrazem jest m.in.
postrzeganie jej jako zmagania, wysiłku, trudu. Takie widzenie sztuki, aktu
twórczego, w wymiarze wysiłku i zmagania, widzenie, w którym odkryć się dają
proweniencje romantyczne, szczególnie zaś Norwidowskie, takie więc widzenie
powróci ponownie w Rekolekcjach dla artystów:
Z jakimż olbrzymim wysiłkiem każdy z nas ściga ślady tego Piękna w tym, co
tworzy. Ile czasu pochłaniają ćwiczenia i próby. Ile godzin uderzania w klawisze
fortepianu […]. A to wszystko jest wciąż szukaniem, szukaniem czegoś doskonalszego i pełniejszego […].4
Akt twórczy jako rzeczywistość procesualna, nie znajdująca nigdy zaspokojenia, ze swojej natury ukierunkowuje zatem człowieka ku Nieskończoności. I po
drugie, by powrócić do omawianego cytatu z utworu Myśl jest przestrzenią dziwną,
nadanie antropologicznego nacechowania wyraża się tu poprzez przypisywanie
sztuce istotnej roli w przełamywaniu ludzkiej samotności. Obydwa aspekty sytuują
sztukę w horyzoncie miłości. Nie ma bowiem miłości bez wysiłku, a praca nad
przywracaniem człowiekowi uczestnictwa we wspólnocie jest zawsze działaniem
odsłaniającym i oznaczającym troskę, a zatem mającym u źródeł miłość.
W przywołanym na wstępie dramacie chodzi więc raczej nie tyle o podważenie sensu sztuki i zakwestionowanie powołania artysty, ile o wskazanie, iż
w indywidualnych postanowieniach, rozstrzygającym kryterium powinno być
wewnętrzne przekonanie osoby o woli Bożej względem niej oraz poszukiwanie
większego dobra, a zatem zawsze działanie podejmowane zgodnie z najgłębszym
głosem serca, ukierunkowanego ku prawdzie i dobru. Trudno pomyśleć inne wytłumaczenie zarysowanej antynomii między życiem a sztuką, gdy mowa o człowieku,
który najpierw jako biskup i kardynał, a potem następca Piotra łączył w sobie pasję
3 K. Wojtyła, Myśl jest przestrzenią dziwną, [w:] idem, Poezje i dramaty, Znak, Kraków 1979, s. 40.
4 Por. K. Wojtyła, Ewangelia a sztuka…, s. 37.
Sztuka nadziei. Nadzieja w sztuce. Powołanie artysty i misja sztuki...
131
duszpasterską z pasją tworzenia i wrażliwością artysty, i który zawsze wykazywał
głębokie, wynikające z własnego doświadczenia, zrozumienie procesu twórczego
oraz towarzyszących mu duchowych mielizn i pułapek.
Wygłoszone w 1962 roku Rekolekcje dla artystów oraz napisany w 1999 r.
List do artystów są wyjątkowym świadectwem zainteresowania Karola Wojtyły
filozofią sztuki i etyką procesu twórczego, przynosząc refleksję nad powołaniem
twórcy i misją sztuki we współczesnym świecie. Szczególną cechą obydwu
wystąpień wydaje się umieszczenie rozważań w kontekście nadziei, personalistyczne nacechowanie dyskursu oraz podwójność adresu czytelniczego,
wynikająca z dwojakiego pojmowania zarówno samej sztuki jak i artysty. Poszerzony adres czytelniczy obydwu wystąpień kierowanych z jednej strony do
każdego człowieka postrzeganego jako twórca własnego życia: „Nie wszyscy są
powołani, aby być artystami w ścisłym sensie tego słowa. Jednak według Księgi
rodzaju, zadaniem każdego człowieka jest być twórcą własnego życia: człowiek
ma uczynić z niego arcydzieło sztuki”5, a z drugiej do twórców sensu stricto,
pozwala też Wojtyle na płynne przejście z poziomu refleksji uniwersalnej, przeznaczonej dla ogółu, na poziom rozważań bardziej partykularnych, specyficznych
tylko i wyłącznie dla ludzi profesjonalnie uprawiających twórczość artystyczną.
Warto też zauważyć, iż owe ogólne sformułowania odnoszące się do wszystkich zachowują tu swoją ważność i wartość także w odniesieniu do twórców
sztuki, na których patrzy Wojtyła przede wszystkim w kontekście ich prerogatyw
jako ludzi. Stąd zasadnicza wymowa pytania:
Bóg ostatecznie będzie sądził każdego z nas na podstawie tej zasadniczej wartości – wartości mojego człowieczeństwa. I dlatego nie da się na miejsce swojego
człowieczeństwa, tej zasadniczej wartości, podstawić żadnej innej. Wobec sądu
Boga nie zastąpią człowieka, nawet największego artysty, żadne jego dzieła. Decyduje i rozstrzyga to jedno zasadnicze dzieło, którym jestem ja sam. Co z siebie
zrobiłem? I co z sobą zrobiłem?6
Czy moja twórczość, dzieła twórczości, dzieła sztuki – czy to wszystko nie
przeszkadza w tworzeniu mojego własnego człowieczeństwa?7
Proces twórczy ujmuje więc Wojtyła przede wszystkim poprzez kategorie etyczne:
a więc przez pryzmat odpowiedzialności, służby, dobra wspólnego, wyznawanych
wartości, potraktowanych jako zasadnicze zobowiązania artystów wypływające
z ich człowieczeństwa.
Talent jest darem Stwórcy. Darem trudnym. Darem, za który trzeba odpłacić
całym swoim życiem. Darem, który rodzi bardzo wielką odpowiedzialność. […]
5 Jan Paweł II, List do artystów, [w:] Jan Paweł II do artystów. Artyści do Jana Pawła II, pod red. B. Drożdż-Żytyńskiej i in., Wydawnictwo Archidiecezji Lubelskiej, Lublin 2006, s. 32.
6 Por. K. Wojtyła, Ewangelia a sztuka…, s. 42.
7 Ibidem, s. 40.
132
Zofia Zarębianka
Bo wszystko, co jest w człowieku wartością, dobrem, talentem, to wszystko rodzi
zadanie i odpowiedzialność przed Stwórcą.8
Ze wspomnianej podwójności adresu wynika też możliwość włączenia
w kontekst rozważań o szeroko rozumianej sztuce słów inaugurujących pontyfikat
papieża Polaka.
Pamiętna formuła „Nie lękajcie się. Otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi”, wypowiedziana przez Karola Wojtyłę w dniu inauguracji pontyfikatu
ustanawia perspektywę ponadziemskiej nadziei, silniejszej od obaw i lęków
rządzących ludzkim życiem, nadziei, której spełnieniem i gwarantem jest sam
Bóg, czyniący siebie samego rękojmią ostatecznego Sensu. Słowa te dają się interpretować na dwa sposoby. Najpierw jako podstawowe wezwanie, by nie bać się
wpuścić Chrystusa do swego życia, by On, Bóg, nie był dla człowieka przyczyną
i obiektem lęku, ale by człowiek dostrzegł w Nim nadzieję na rozwiązanie swoich
problemów, a raczej, by dostrzegł w Nim, w Bogu, rozwiązanie wszelkich swych
trwóg. Można zauważyć, iż tego rodzaju rozumienie powyższych słów papieskich
znajduje biblijne potwierdzenie we fragmencie Janowego listu o doskonałej miłości,
która znosi lęk.9 Przywołane wezwanie papieskie, przeznaczone było w pierwszym
rzędzie dla całego świata.
Jeśli by je wszakże odczytać jako przeznaczone dla artystów, zawierałoby
przestrogę przed pewną formą idolatrii, polegającej na subtelnej i często ukrytej,
zakamuflowanej tendencji do zastępowania Boga przez rozmaite złote cielce: ubóstwioną i zabsolutyzowaną sztukę lub postawione na piedestale własne ego twórcy.
Żeby nasze własne dzieła nie wyrosły dla nas do rzędu bożyszcz. Żebyśmy
ich nie ubóstwili. To jest wielka pokusa, zdawać by się mogło: wzniosła pokusa,
pokusa artysty: ubóstwić swoje własne dzieła. W nich widzieć namiastkę Boga,
bożyszcze. Wtedy się mówi, że sztuka przesłania mi Boga. Ubóstwiając swoje
własne dzieła, dzieła swojej wyobraźni, swojego pędzla, swojego dłuta, swojego
ciała, swoich warg – ubóstwiając te wszystkie dzieła, jakoś człowiek ubóstwia
siebie. To jest wielka tragiczna pokusa.10
Możliwe do odkrycia kolejne uniwersalne znaczenie rzeczonej formuły kładłoby wyraźniejszy akcent na otwarcie dla Boga drzwi ludzkiego życia, w wyniku
czego miałyby zostać przekroczone – ku nadziei – opresywne sytuacje wywołujące
w człowieczym sercu zatrwożenie. Jeśli i w tym drugim znaczeniu szukać by sensów adresowanych do ludzi sztuki, to zawierałyby się one w niewypowiedzianym
wprost imperatywie, aby nie bać się otworzyć sztuki na treści, tematy, przesłania i wartości religijne, co, zauważmy, we współczesnym świecie, poddanym
gwałtownym procesom sekularyzacyjnym i presji nośnych ideologii lewackich,
nabiera dodatkowej, powiedziałabym wręcz – profetycznej mocy i nakreśla
8 Ibidem, s. 36.
9 Por. 1 J 4,18.
10 K. Wojtyła, Ewangelia a sztuka…, s. 33-34.
Sztuka nadziei. Nadzieja w sztuce. Powołanie artysty i misja sztuki...
133
jednocześnie pewien pozytywny program, projektujący pożądany kształt sztuki,
zawsze uwzględniający jej immanentny, choć nie zawsze wyrażony wprost, związek
z wymiarem metafizycznym. Następujące słowa z papieskiego Listu do artystów:
[…] artysta nieustannie poszukuje ukrytego sensu rzeczy, z wielkim trudem stara
się wyrazić rzeczywistość niewysłowioną”11 poprzedzają i uzasadniają apel Jana
Pawła II „ kieruję do was wezwanie, byście na nowo odkryli głęboki wymiar duchowy i religijny sztuki, który w każdej epoce znamionował jej najwznioślejsze
dzieła.12
W kontekście powyższych słów z inauguracyjnego przemówienia, nauczanie
papieża otwiera przed każdym człowiekiem podwójny horyzont nadziei. Z jednej
strony, wszystkim wskazuje Boga jako absolutny przedmiot wszelkich ludzkich
tęsknot, pragnień, oczekiwań i nadziei, wobec którego tracą swoje bezwzględne
znaczenie wszystkie partykularne dążenia i ambicje, ale też wobec którego relatywizują się i nabierają właściwej miary człowiecze lęki, choćby największe,
te związane z utratą życia, z bolesnym procesem obumierania, tak w wymiarze
biologicznym, jak i obumierania duchowego, związanego z narodzinami nowego człowieka. Bóg jawi się tu bowiem jako ten, który Jest, jest pełnią Bytu, i w Chrystusie
przynosi każdemu obietnicę życia wiecznego. Z drugiej strony, ów bezwzględny
i pewny horyzont eschatologicznej i egzystencjalnej nadziei nakreślony przez
papieża wymaga od człowieka gestu zawierzenia, swoistego otwarcia się na przychodzącego Boga, bez którego to zawierzenia Bóg pozostawałby w pewnym sensie
związany ludzkim lękiem, nieufnością czy wręcz niewiarą, blokującymi ludzką
wrażliwość na działanie Jego Ducha. W tym wymiarze nadzieja jawi się więc
jako pewien trud, nie jest człowiekowi odgórnie i raz na zawsze dana, potrzebuje
ludzkiego wysiłku, świadomej współpracy z łaską na rzecz jej urzeczywistniania się w praktycznych sytuacjach życia każdego z nas. Poniechanie, czy może
raczej opanowanie lęku oznacza przecież jakiś zasadniczy zwrot wewnętrzny,
ukierunkowujący człowieka na Boga niezależnie od zewnętrznych okoliczności,
tak, by mogły się w nim, w jego sercu i w jego życiu realizować słowa św. Pawła:
„Cóż nas może odłączyć od miłości Chrystusa? Prześladowanie? Ucisk …”13
W tym sensie nadzieja wydaje się pewną sprawnością, więc musi więc być
ćwiczona, aby mogła się ugruntować i aby mogła wzrastać, mimo rozlicznych
przeciwności, napotykanych raz po raz w życiu, mimo wichrów uderzających
w twarz, wbrew niejako naturalnym skłonnościom do pesymistycznej rezygnacji
i budowania ciemnych scenariuszy. Nadzieja zatem wymaga wewnętrznej dyscypliny, niezbędnej w zdobywaniu każdej duchowej (i przecież nie tylko duchowej!)
sprawności. Postawa nadziei jawi się więc jako swego rodzaju sztuka, człowiek
nieraz przez całe życie, wciąż na nowo, musi w sobie wypracowywać nadzieję
11 Por. Jan Paweł Ii, List do artystów, s. 52
12 Ibidem, s. 53.
13 Por. Rz 8, 35.
134
Zofia Zarębianka
na miarę wyzwań i na miarę lęków, przed którymi staje. Realizacja papieskiego
przesłania, by przekraczać próg nadziei wydaje się ściśle uwarunkowana nie
tylko wewnętrzną gotowością do otwarcia na oścież drzwi Chrystusowi, ale też
najpierw zgodą na przezwyciężenie swoich lęków i ufne oddanie ich Bogu. W ten
sposób odwaga odrzucenia lęku wpisuje się w akt budowania nadziei, staje się
jej znakiem i wyrazem. Zarysowana dynamika rozwoju i wzrostu ufności przeciwstawiona postawie lękliwości i zamknięcia przedstawia się jako prawdziwa
sztuka nadziei, wymagająca codziennej pracy nad doskonaleniem własnego
człowieczeństwa. To ono, człowieczeństwo, jest w myśli Jana Pawła II najważniejszym obszarem sztuki, w najszerszym tego słowa rozumieniu: życia jako
daru Bożego i jako najważniejszego arcydzieła zadanego każdemu człowiekowi.
Każdy zatem, jawi się w tym ujęciu jako prawdziwy artysta własnego życia, powołany do wydobycia z siebie wszystkich elementów Bożego obrazu i jako ktoś
odpowiedzialny przed Bogiem za kształt nadany własnemu człowieczeństwu.
Szczególnej treści nabiera to wskazanie w odniesieniu do człowieka sztuki, do
artysty. Sztuka nadziei rozwijałaby się w nim także poprzez uprawianą przez niego
sztukę. Jest bowiem człowiek sztuki może bardziej jeszcze niż inni narażony na
zniechęcenie, rozgoryczenie i utratę poczucia sensu własnego życia. Grozi mu
to zwłaszcza wtedy, gdy wskutek niepowodzeń, niezrozumienia, a czasem także
wskutek intryg załamuje się i sprzeniewierza swojemu powołaniu albo poprzez
rezygnację z tworzenia, albo poprzez zdradę wewnętrznej prawdy na rzecz działań
o charakterze koniunkturalnym, obliczonych na zdobycie poklasku i odniesienie
korzyści. Przed taką postawą, dyktowaną interesownością, przestrzega artystów
Jan Paweł II w kierowanym do nich liście:
Artysta […] wie także, że musi działać, nie kierując się dążeniem do próżnej
chwały ani żądzą taniej popularności, ani tym mniej nadzieją na osobiste korzyści.
Istnieje zatem pewna etyka, czy wręcz „duchowość” służby artystycznej.14
Dla artysty sztuka, a raczej samo uprawianie sztuki może się przeto stać
swego rodzaju szkołą dyscypliny, lekcją ćwiczenia charakteru, w tym także
cnoty nadziei, podtrzymywanej w sobie nieraz wbrew racjonalnym przesłankom
i wbrew pokusie porzucenia swej drogi, skoro podążanie nią nie przynosi żadnych spektakularnych owoców wysiłku, a w miejsce uznania i zrozumienia ze
strony otoczenia napotyka pogardę lub po prostu tylko milczenie. Tego rodzaju
sytuacja wymaga od człowieka sztuki wielkiego samozaparcia, stanowi bolesną
szkołę zapominania o sobie, kształtuje i nadzieję, i pokorę, każe zwracać myśl
ku starotestamentowym prorokom, którzy głosili swoje orędzie nawet opornym
słuchaczom, w prostym poczuciu, że tak trzeba.
Omówiona wyżej ogólna i odnosząca się do wszystkich perspektywa nie
kwestionuje więc perspektywy bardziej partykularnej, w której słowo sztuka
ma znaczenie węższe i odnosi się do procesu wytwarzania przez twórcę dzieła
14 Por. Jan Paweł II, List do artystów, s. 35, 36.
Sztuka nadziei. Nadzieja w sztuce. Powołanie artysty i misja sztuki...
135
mającego znamiona artyzmu. Również i w tym wymiarze uwidacznia się w myśli
Wojtyły styk pomiędzy sztuką a nadzieją, nie tylko we wskazanym aspekcie odnoszącym się do osoby artysty, procesu tworzenia i moralnego wymiaru związku
pomiędzy nimi. Oczywiście, nie chodzi o strywializowane widzenie owego styku,
polegające na prostym umiejscowieniu ludzkich nadziei w sztuce. Takie pojmowanie związku między sztuką a nadzieją byłoby wręcz fałszywe, oparte na tyleż
iluzorycznym, co wyrastającym z pychy romantycznym z ducha przekonaniu
o zbawczych funkcjach sztuki. Nie o takie więc związki chodzi Karolowi Wojtyle.
Nadzieje lokowane w sztuce wywodzi Wojtyła z dwu przesłanek. Po pierwsze
więc, zauważa, skądinąd oczywiste, możliwości oddziaływania sztuki na sferę
ludzkiej wrażliwości, jej poszerzania i kształtowania ku dobru, pięknu i nadziei.
Tego rodzaju ujęcie czyni ze sztuki sprzymierzeńca rozwoju człowieka: „obcując
z dziełami sztuki ludzkość wszystkich epok, także współczesna, spodziewa się,
że dzięki nim pozna lepiej swoją drogę i przeznaczenie”15, a więc także sojuszniczkę wychowywania go poprzez piękno do nadziei wychylonej poza horyzont
doczesności. Sztuka w ujęciu Wojtyły pozostaje też zawsze wyrazem tajemnicy
istnienia, jest świadectwem tęsknoty człowieka za nieskończonością i zawsze,
choćby pośrednio, stanowi epifanię tajemnicy. Tak rozumiana może być słusznie
uznana za swoiste przedpole dla Ewangelii, staje się niejednokrotnie praeparatio
evangelica, przygotowując grunt pod Boży zasiew:
Każda autentyczna forma sztuki jest swoistą drogą dostępu do głębszej rzeczywistości człowieka i świata. Tym samym stanowi też bardzo trafne wprowadzenie
w perspektywę wiary, w której ludzkie doświadczenie znajduje najpełniejszą
interpretację.16
Jest też sztuka, co w Liście do artystów podkreśla papież, przypominając
stanowisko o. Marie Dominique Chenu, szczególnego rodzaju miejscem teologicznym.17 We wskazanym ujęciu sztuka, dobra i wartościowa służy budowaniu
człowieczeństwa, z czym wiązać można (może trochę naiwną, ale nie bezpodstawną) nadzieję na odmianę – za sprawą sztuki – człowieka i świata. Wydaje
się bezsporne, że w tego rodzaju pojmowaniu misji sztuki odnaleźć się daje ślady
romantycznych wzorców, uwidaczniających się szczególnie w przypisywaniu
sztuce wzniosłego posłannictwa w zakresie ukazywania tak pojedynczym ludziom jak i całym społeczeństwom szczytnych ideałów oraz dróg ich realizacji.
Dziedzictwo myślenia zakorzenionego w romantyzmie obecne jest także w
pojmowaniu przez Wojtyłę osoby i roli artysty. W szczególny sposób zaznaczają
się tu dwa ślady: Norwida oraz Krasińskiego. Norwidowa fraza z Promethidiona:
15 Ibidem, s. 54.
16 Ibidem, s. 40.
17 Na temat koncepcji loci theologici por.: J. Szymik, W poszukiwaniu teologicznej głębi literatury.
Literatura piękna jako locus theologicus, przedm. bp A. Nossol, Księgarnia Św. Jacka, Katowice 1994.
136
„Bo piękno na to jest, by zachwycało do pracy. Praca, by się zmartwychwstało”18
determinuje teorię Wojtyły w kwestii misji artysty jako tego, którego wysiłek ma
ukazywać ludziom najwyższe cele ich eschatologicznego przeznaczenia. Mam
wrażenie, iż wskazany wątek, choć istotny w całokształcie przekazu Karola Wojtyły/papieża Jana Pawła II przeznaczonego dla ludzi sztuki, jest zarazem najmniej
oryginalny i, by tak rzec, najbardziej oczywisty.
Wkład własny papieża, a wcześniej już biskupa Wojtyły, zaznacza się
w rozważaniach o etycznym nacechowaniu powołania artysty. Tu z kolei istotny
wydaje się wpływ ref leksji zapisanej przez Krasińskiego w Nie-boskiej
Komedii, ze słynnym, wielokrotnie przytaczanym zdaniem wypowiedzianym
przez hrabiego Henryka: „Przez ciebie płynie strumień Piękności, ale ty nie jesteś pięknością”, dające asumpt dla Wojtyłowych rozważań o potrzebie ideowej
i moralnej jedności między artystą a jego wytworami.
Chodzi o to, ażeby człowiek był harmonijny od wewnątrz. Oczywiście, że
wielką wartością jest sumienie artystyczne, ale musi się ono związać z tą właściwością najgłębszą, jaką stanowi sumienie moralne.19
Oryginalność poglądów Karola Wojtyły na problematykę aktu twórczego
wyraża też dialogiczne ujęcie sztuki: „poprzez swoje dzieła artysta rozmawia
i porozumiewa się z innymi”20. W koncepcji przyszłego papieża dzieło sztuki jest
bowiem formą rozmowy twórcy z odbiorcą, co zarazem sytuuje każdy akt twórczy w perspektywie personalistycznej. Nie tylko chodzi więc o to, że każdy akt
twórczy jest aktem człowieka, ale i o jego finalne ukierunkowanie ku drugiemu.
Oznacza to zatem także, iż dzieło wyrasta z duchowej hojności, jest sposobem
dzielenia się twórcy swoim bogactwem wewnętrznym i stanowi tego bogactwa
wewnętrznego wyraz. Nakłada to na artystę szczególnego rodzaju zobowiązanie
i szczególnego rodzaju odpowiedzialność. Jej odzwierciedleniem byłaby biblijna
zasada „z obfitości serca mówią usta”, zobowiązująca każdego człowieka, w tym
wypadku w szczególny sposób artystę, do dbałości, traktowanej jako powinność,
o to, czym się karmi, czym napełnia swoje wnętrze, w jaki sposób pracuje nad
pomnożeniem zadanego mu przez Boga daru, a w konsekwencji, czym promieniuje na innych. Im większy dar, tym większa odpowiedzialność. Ewangeliczna
przypowieść o talentach przywołana przez biskupa Wojtyłę w rekolekcyjnych
rozważaniach znajduje tu specyficzną wykładnię. W świetle tych nauk jednym
z największych grzechów artysty byłby zastój, powielanie wcześniejszych rozwiązań, poniechanie poszukiwań coraz doskonalszych form wyrazu wewnętrznej
prawdy, brak rozwoju:
18 C.K. Norwid, Promethidion, [w:] idem, Pisma wybrane, wybrał i oprac. J. W. Gomulicki, PIW, Warszawa 1968, t. 2, s. 216.
19 K. Wojtyła, Ewangelia a sztuka…, s. 50.
20 Jan Paweł II, List do artystów, s. 33.
Sztuka nadziei. Nadzieja w sztuce. Powołanie artysty i misja sztuki...
137
Bardzo niezgodne z naszym powołaniem jest lenistwo, brak pewnego wysiłku,
ażeby wydobyć z siebie jakieś wartości, wartości twórcze. Lenistwo i twórczość
to są dwie postawy, które się sobie wzajemnie sprzeciwiają.21
Ta postać duchowego lenistwa stanowi według rekolekcjonisty realne
zagrożenie tak dla osoby artysty w wymiarze jego osobowej i osobistej odpowiedzialności za powierzony mu twórczy talent, jak i ostatecznie dla sztuki, dla
jakości artystycznej wytworów, które, gdy będą ekspresją skarlałego ducha, same
nieuchronnie też będą karłowate i jałowe.
Uwidacznia się w tym punkcie istotna odmienność myślenia Karola Wojtyły o sztuce w porównaniu z klasyczną aksjologią tomistyczną. Przypomnę: św.
Tomasz jednoznacznie odróżniał wartość artystyczną dzieła od wartości moralnej
twórcy. Ta zasada uniezależnienia oceny tworu artystycznego od oceny wartości
życia realnego autora obowiązuje po dziś dzień w aksjologii twórczości i pozostaje
ważnym, obiektywnym kryterium chroniącym przed nieuprawnionymi zakusami
utożsamiającymi obydwa obszary i w efekcie często prowadzącymi do nadużyć
i nieporozumień.
Personalistyczne stanowisko Karola Wojtyły tę tomistyczną zasadę nie tyle
może podważa w sposób skrajny, ile ją modyfikuje i uzupełnia. Wojtyła mianowicie
postrzega twórcę oraz jego dzieło w kategoriach antropologicznych, w konsekwencji ujmując związek między dziełem i twórcą w sposób zdecydowanie bardziej
integralny. Uznaje przeto, iż dzieło stanowi, przynajmniej do pewnego stopnia,
ekspresję duszy artysty, w związku z czym nie powinien istnieć żaden rozdźwięk
pomiędzy ideami głoszonymi w sztuce a życiem twórcy, w którym owe idee wpisane w dzieło mają się manifestować. Nie oznacza to, jak sądzę, definitywnego
zakwestionowania przez Wojtyłę sformułowanej przez Akwinatę reguły rozdziału
w samej ocenie wartości dzieła sztuki, zwraca wszakże uwagę, iż dzieło zawsze
pozostaje wytworem myśli i pracy konkretnego człowieka i w tym sensie nie jest
czymś niezależnym, niepowiązanym ze światem doznań, przekonań i doświadczeń, które tego twórcę jako człowieka ukształtowały i w przetworzonej formie
znajdują mniej lub bardziej pośredni wyraz w dziele.
Tworząc dzieło artysta bowiem wyraża samego siebie, do tego stopnia, że jego
twórczość stanowi szczególne odzwierciedlenie jego istoty – tego kim jest i jaki
jest. […] Artysta bowiem, kiedy tworzy, nie tylko powołuje do życia dzieło, ale
też poprzez to dzieło jakoś objawia swoją osobowość.22
Przez położenie akcentu na integralność twórcy i dzieła intensyfikuje się w refleksji Wojtyły przeświadczenie, szczególnie mocno podkreślane, o moralnym wydźwięku procesu twórczego oraz o etycznej misji sztuki w świecie współczesnym.
W przekonaniu Wojtyły, by rzecz ująć najprościej, sztuka ma służyć dobru
człowieka i pomagać mu w zbliżeniu się do Boga i w kontemplacji Jego piękna.
21 K. Wojtyła, Ewangelia a sztuka…, s. 54, 55.
22 Por. Karol Wojtyła, List do artystów, s. 33.
138
Kluczowe pozostaje tu słowo służba. Rozumienie powołania artysty oraz samej
sztuki jako służby człowiekowi ujawnia prymat miłości, jako konstytutywnego
celu człowieka.
Wyrazem dobra pozostaje zaś piękno, w myśl przypomnianej i podzielanej
przez papieża scholastycznej zasady Ens, bonum, pulchrum conventuntur. To w tej
m.in. zasadzie daje się odszukać uzasadnienie dla integralnej wizji Wojtyły, podkreślającego z jednej strony imperatyw etycznej jedności między twórcą a dziełem
artystycznym, z drugiej, imperatyw harmonii między wymiarem etycznym i estetycznym w obrębie samego dzieła. W tym ujęciu dzieło, które nie służy dobru
człowieka, nie ma też w sobie piękna, gdyż te dwie wartości pozostają w personalistycznie ukierunkowanej koncepcji Karola Wojtyły nierozdzielne i nierozłączne,
co prymarnie wynika z faktu, iż to Bóg jest jedynym dobrem i pięknem.
Ostatecznie więc sztuka jest w koncepcji Jana Pawła II drogą do Boga:
„Niech różnorakie drogi, którymi podążacie artyści całego świata, prowadzą
was wszystkich do owego bezmiernego Oceanu piękna, gdzie zachwyt staje się
podziwem, upojeniem i niewymowną radością”23, skoro zaś jest drogą do Boga,
pozostaje także drogą nadziei.
Zofia Zarębianka
The Art of Hope. The Hope in Art. The Artist's Vocation and the Mission of
Art in the Reflections of Karol Wojtyła – Pope John Paul II
Abstract
The article is an attempt to describe the understanding of art and its purposes in the
writing of Karol Wojtyła (Pope John Paul II). The material basis for this deliberation
consists of two texts from different periods in Karol Wojtyła's life, namely, Rekolekcje
dla artystów [Retreats to artists] and List do artystów [A letter to artists]. What is
particularly of note, is that Wojtyła stresses the ethical focus of both the creative
process itself and the purpose of art, which is seen from the perspective of interpersonal
dialogue as an expression of the soul and the epiphanous reality.
Keywords: art, ethics, creative process, Karol Wojtyła, John Paul II.
23 Ibidem, s. 56.

Podobne dokumenty