Załączniki do katechezy
Transkrypt
Załączniki do katechezy
Załączniki: Załącznik 1 Ks. Edward Staniek Św. Siostra Faustyna (1905-1938) Zdanie mistyka o ubóstwie ducha Św. Siostra Faustyna należy do mistyków, czyli otrzymała łaskę doświadczenia realizmu Bożego świata, który tętni pełnią życia. Świat materialny jest jedynie słabym i przemijającym obrazem tamtego bogactwa. Mistyk zostaje wprowadzony w Boży świat i dlatego doskonale rozumie na czym polega ewangeliczne ubóstwo. Znając bowiem bogactwo Bożego świata w zestawieniu z nim rozumie wartość świata doczesnego. Mistyk nigdy nie zainwestuje w doczesność, bo wie, że wszystkie skarby na ziemi są podobne do bałwana ze śniegu, który może być piękny, a wystarczy promyk ostrego słońca i zamienia się w kałużę wody. Ubóstwo ewangeliczne polega na tym zestawieniu. Ono umie się radować pięknem śniegu i lepieniem bałwanów oraz budowaniem domków z lodu, ale w tym nie pokłada nadziei, bo wie, ile to jest warte. U podstaw ewangelicznie rozumianego ubóstwa stoi stwierdzenie św. Pawła, również mistyka: „Przemija postać tego świata” (1 Kor 7,31). Chcąc rozumieć mistyków, trzeba wiedzieć, że ich wizje nie mają nic wspólnego z tym, co jest obecne w wizjach sennych, w wizjach, jakie pojawiają się w czasie wysokiej temperatury, gdy ktoś majaczy, w wizjach poszukiwanych przez narkomanów. Często wizje występują w chorobach i są wynikiem lekarstw, jakie trzeba zażywać. One mają wymiar psychiczny i nimi zajmują się psychologowie oraz psychiatrzy. Poszukiwanie takich wizji jest dziś nagłaśniane i one są sprężyną wielkich pieniędzy między innymi w handlu narkotykami. Wizjami też świat karmi wszystkich, którzy są wpatrzenie w ekrany telewizji, Internetu i wsłuchani we współczesną muzykę. To jest świat iluzji, który zniknie, gdy zabraknie prądu elektrycznego. Bo on nie istnieje, on jest tylko wizją Mistyk ma stu procentową pewność realizmu świata, jaki ogląda i jakiego dotyka. On wie, że to nie są majaki, ale to jest świat, do którego Jezus nas zaprasza. Dla mistyka ubóstwo polega na prawdziwej wycenie wartości doczesnych, których się nie przenosi do wieczności, bo tam byłyby śmieciem. Mistyk doświadcza tego, bo Bóg zleca mu trudne zadania i potrzebuje pewności tego, co czyni. Ta pewność nie jest związana z wizjami, ale z realnym światem, w którym można wszystkiego dotkną i zobaczyć. Mistyk przekracza granice wyznaczone wiarą i na podstawie otrzymanej łaski, żyjąc na ziemi, już przez moment zagląda w Boży świat, a następnie wraca z niego, aby innych do niego prowadzić. Dla mistyka doczesność to tylko materiał, jakim się posługuje doskonaląc sztukę twórczego, życia, bo ta sztuka jest potrzebna w nowym świecie, do którego po śmierci wkraczamy. Św. Faustyna otrzymała zadanie przekazania światu orędzia o miłosierdziu. Zadanie było trudne, ale ona - w oparciu o pewność przeżyć mistycznych - wykonała je bardzo dobrze. Przyjaźń ze św. S. Faustyną i mistykami pomaga w odkryciu ubóstwa, do którego wzywana Jezus. Dowodem ewangelicznego podejścia do ubóstwa była postawa św. S. Faustyny wobec swej choroby. Gruźlica polega na niszczeniu płuc, tak że zanika możliwość odbioru tlenu, który jest najważniejszym pokarmem naszego ciała. Bez tlenu człowiek się dusi. Zdrowe płuca to bardzo cenne dobro doczesne, ale S. Faustyna wiedziała, że ono, jak wszystko na ziemi, jest przemijające. Ani raz nie prosiła Jezusa o zdrowie. Była świadoma tego, że Jezus może ją uleczyć, ale wiedziała również, że On sam, będąc na ziemi, dobrowolnie przyjął cierpienie i nadał mu zbawczy sens. Ona podłączała swe cierpienie i słabość do Jego ofiary wiedząc, że przez nie uczestniczy w dziele zbawienia świata. W Krakowie podobne podejście do choroby miała bł. Aniela Salawa, ona też zdumiewa umiłowaniem ubóstwa. Mądre podejście do ewangelicznego ubóstwa pozwala na zachowanie właściwej postawy w chorobie. Zdrowie bowiem jest jednym z wielkich darów doczesnych, cenniejszych niż pieniądze i inne bogactwa. Ubóstwo Jezusa na krzyżu odsłania rąbek tajemnicy zawartej w Jego słowach: „Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie”. Załącznik 2 MOJE WSPOMNIENIA O Ś.P. SIOSTRZE FAUSTYNIE Na oryginale podpisano: Białystok 27.01.1948. /-/ Ks. Michał Sopoćko spowiednik siostry Faustyny Błogosławiony ksiądz Michał Sopoćko Są prawdy wiary świętej, które się niby zna i często się o nich wspomina, ale się ich dobrze nie rozumie, ani też nimi nie żyje. Tak było ze mną co do prawdy Miłosierdzia Bożego. Tyle razy myślałem o tej prawdzie w medytacjach, szczególnie na rekolekcjach, tyle razy mówiłem o niej w kazaniach i powtarzałem w modlitwach liturgicznych, ale nie wnikałem w jej treść i w jej znaczenie dla życia duchowego; szczególnie nie rozumiałem, a na razie nie mogłem się zgodzić, że Miłosierdzie Boże jest najwyższym przymiotem Stwórcy, Odkupiciela i Uświęciciela. Dopiero trzeba było prostej, świątobliwej duszy, ściśle zjednoczonej z Bogiem, która - jak wierzę - z natchnienia Bożego powiedziała mi o tym i pobudziła do studiów, badań i rozmyślań na ten temat. Tą duszą była śp. siostra Faustyna (Helena Kowalska) ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, która powoli osiągnęła to, że dzisiaj uważam sprawę kultu Miłosierdzia Bożego, a szczególności ustanowienie Święta Miłosierdzia Bożego w pierwszą niedzielę po Wielkanocy za jeden z głównych celów swojego życia. Siostrę Faustynę poznałem w lecie (lipcu czy sierpniu 1933 roku), jako penitentkę w Zgromadzeniu Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Wilnie (ul. Senatorska 25), w którym wówczas byłem zwyczajnym spowiednikiem. Zwróciła ona moją uwagę na siebie niezwykłą subtelnością sumienia i ścisłym zjednoczeniem z Bogiem; przeważnie nie było materii do rozgrzeszenia, a nigdy nie obraziła Boga grzechem ciężkim. Już na początku oświadczyła mi, że zna mnie od dawna z jakiegoś widzenia, że mam być jej kierownikiem sumienia i muszę urzeczywistnić jakieś plany Boże, które mają być przez nią podane. Zlekceważyłem to jej opowiadanie i poddałem ją pewnej próbie, która spowodowała, że za pozwoleniem Przełożonej siostra Faustyna zaczęła szukać innego spowiednika. Po jakimś czasie powróciła do mnie i oświadczyła, że zniesie wszystko, ale ode mnie już nie odejdzie. Nie mogę tu powtarzać wszystkich szczegółów naszej rozmowy, która częściowo zawiera się w jej dzienniczku, pisanym przez nią z mego polecenia, albowiem zabroniłem jej potem opowiadać o swoich przeżyciach na spowiedzi. Poznając bliżej siostrę Faustynę skonstatowałem, że dary Ducha Świętego działają w niej w stanie ukrytym, ale w pewnych dość częstych chwilach występują bardziej jawnie, udzielając częściowo intuicji, która żywo ogarniała jej duszę, rozbudzała porywy miłości, wzniosłych heroicznych aktów poświęcenia i zaparcia się siebie. Szczególnie często występowało działanie daru umiejętności, rozumu i mądrości, dzięki którym Siostra Faustyna jasno widziała nicość rzeczy ziemskich, a ważność cierpienia i upokorzeń, - poznawała prosto przymioty Boga, a najbardziej Jego nieskończone Miłosierdzie. Nieraz znowuż wpatrywała się w nieprzystępną, uszczęśliwiającą światłość; w tej niepojęcie uszczęśliwiającej światłości trzymała przez czas jakiś wzrok utkwiony, z której się wyłaniała postać Chrystusa w postawie idącej, błogosławiącego świat prawą ręką, a lewą podnoszącego szatę w okolicy serca; z pod podniesionej szaty tryskały dwa promienie - biały i czerwony. Siostra Faustyna miewała takie i inne zmysłowe i umysłowe widzenia już od kilku lat i słyszała nadprzyrodzone słowa, ujmowane zmysłem słuchu, wyobrażeniem i umysłem. W obawie przed złudzeniem, halucynacją lub urojeniem siostry Faustyny, zwróciłem się do Przełożonej, Matki Ireny, by mnie poinformowała, kto to jest siostra Faustyna, jaką opinią cieszy się w Zgromadzeniu, u Sióstr i Przełożonych, oraz prosiłem o zbadanie jej zdrowia psychicznego i fizycznego. Po otrzymaniu odpowiedzi pochlebnej dla niej pod każdym względem, jeszcze nadal przez czas jakiś zajmowałem stanowisko wyczekujące, częściowo nie dowierzałem, zastanawiałem się, modliłem i badałem, jak również radziłem się kilku kapłanów światłych, co czynić nie ujawniając o co i o kogo chodzi. A chodziło o urzeczywistnienie rzekomych stanowczych żądań Pana Jezusa, by namalować obraz, jaki siostra Faustyna widuje, oraz ustanowić Święto Miłosierdzia Bożego w pierwszą niedzielę po Wielkanocy. Wreszcie, wiedziony bardziej ciekawością jaki to będzie obraz niż wiarą w prawdziwość widzeń siostry Faustyny, postanowiłem przystąpić do namalowania tego obrazu. Porozumiałem się z mieszkającym w jednym ze mną domu artystą malarzem Eugeniuszem Kazimirowskim, który się podjął za pewną sumę malowania oraz siostrą Przełożoną, która pozwoliła siostrze Faustynie dwa razy na tydzień przychodzić do malarza, aby wskazać, jaki ma być ten obraz. http://www.faustyna.eu/sopocko_faustyna.htm Załącznik 3 WIERZE UFAM MIŁUJĘ Dom Św. Siostry Faustyny Kowalskiej w Ostrówku Dom w Ostrówku wybudowała rodzina Lipszyców w 1913 roku. W lipcu 1924 Helena Kowalska (późniejsza Św. Faustyna) wyruszyła na poszukiwanie klasztoru do Warszawy. Tutaj chodziła od zakonu do zakonu, ale nigdzie nie chciano jej przyjąć, bo jako jedno z dziesięciorga dzieci ubogich rolników ze wsi Głogowiec (Wielkopolskie) była zbyt biedna. W końcu przełożona klasztoru Matki Bożej Miłosierdzia przy ul. Żytniej uznała, że ją przyjmie, ale kandydatka wcześniej musi zarobić na wiano. Ks. Jakub Dąbrowski, proboszcz parafii Św. Jakuba, wcześniej proboszcz Klembowa, skierował ją do zaprzyjaźnionej rodziny Lipszyców, do Ostrówka. Pani Aldona Lipszycowa po latach napisała we wspomnieniach: „Mąż mój prosił proboszcza parafii św. Jakuba w Warszawie na Ochocie o kogoś do pomocy w domu dla mnie. Ksiądz kanonik Jakub Dąbrowski był kiedyś proboszczem w Klembowie, przyjaźnił się z moim mężem, chrzcił go, dawał nam ślub i chrzcił wszystkie nasze dzieci. Ksiądz przysłał nam Helenę Kowalską z kartką, że jej nie zna i że życzy, żeby się nadała. Hela przyszła do nas z malutkim węzełkiem. W chustkę zawiązany był cały jej majątek, zabrany z domu rodziców”…. „Pamiętam jej zdrowy, radosny śmiech. Śpiewała dużo i mnie jej osoba kojarzy się z pieśnią, którą najczęściej śpiewała, i której się od niej nauczyłam: „Jezusa ukrytego mam Sakramencie czcić”. Teraz, gdy dowiedziałam się o jej drodze, zrozumiałam, że ta pieśń była całą treścią jej życia. Zrobiła wrażenie zdrowej, pogodnej, nawet wesołej. Gładkie rudawe włosy, duży warkocz, miła, jasna, spokojna twarz nieco piegowata”. „ – I tak została naszą nianią” – wspomina 90-letnia dziś Maria Nowicka z domu Lipszyc. Miała pięć lat, kiedy ją i jej brata bliźniaka bawiła przyszła święta. – „Nosiła w sobie rzadką szlachetność. Była dobra, życzliwa, a przy tym tak bezpośrednia i zwyczajna, że pokochaliśmy ją od razu”. Lipszycowie przyjęli Helenę do pracy w charakterze służącej. Do jej obowiązków należała troska o dom i opieka nad czwórką dzieci. W ten sposób „Helenka” zarabiała na wyprawkę, wymaganą wtedy przy wstąpieniu do klasztoru. Codziennie uczestniczyła we Mszy Św. w pobliskim Klembowie. Wzorowo wywiązywała się z powierzonych prac. Była traktowana jak członek rodziny, dlatego tak trudno było się z nią pożegnać po roku pracy. Pierwszego sierpnia 1925 r. Helena przekroczyła próg domu Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia na ul. Żytniej w Warszawie i otrzymała imię Faustyna. Św. Faustyna wspominając czas pobytu w Ostrówku zanotowała: „Bóg napełnił duszę moją światłem wewnętrznym głębszego poznania Go, jako najwyższego dobra i piękna. Poznałam, jak bardzo mnie Bóg miłuje”. „Przedwieczna jest miłość Jego ku mnie. Było to w czasie nieszporów – w prostych słowach, które płynęły serca, złożyłam Bogu ślub wieczystej czystości. Od tej chwili czułam większą zażyłość z Bogiem, Oblubieńcem swoim. Od tej chwili uczyniłam celkę w sercu swoim, gdzie zawsze przestawałam z Jezusem”. (Dz. 16) http://tadeuszczernik.wordpress.com/2013/06/18/dom-sw-siostry-faustyny-kowalskiej-w-ostrowku/