Głos nr. 7 (2016)
Transkrypt
Głos nr. 7 (2016)
Ukraiński minister oddaje hołd poległym esesmanom! GŁOS Obciach to “michnikowszczyna” Katolickie media często pomijają temat... piekła Tygodnik dla osób myślących BÓG Rodzina Ojczyzna No. 7 Toronto 1-6.09.2016 Jak wyleczyć prawie każdy nowotwór Gra korporacji o dominację Czy prezydent Duda tak samo odwa¿nie skrytykowa³by milczenie o zbrodniach UPA? P Aleksander Szycht iękne przemówienie prezydenta na uroczystościach w Gdańsku cieszy. Wreszcie mamy takiego prezydenta. Tylko uparcie, niczym wyrzut sumienia przychodzi do głowy sprawa ukraińska i piękny sen pryska. A przecież wystarczyłoby się zachować jak trzeba. Na Skwerze Wołyńskim prezydent Andrzej Duda nie wygłosił płomiennego przemówienia. Dokładnie tak, jak prezydent Petro Poroszenko. Gdzie się podział ten człowiek, który jako prezydent elekt odmówił spotkania ze swoim ukraińskim odpowiednikiem, uwzględniając społeczne oczekiwania i nielojalność władz Ukrainy wobec Polski? Podobnie nie zająknął się słowem o ponad 130 tys. pomordowanych przez OUN-UPA Polaków podczas swoich wizyt na Ukrainie. Wbrew obietnicom wyborczym. „Inka” oraz „Zagończyk” „mieli szczęście” ginąc z rąk tych oprawców, co trzeba. Gdyby tylko nie Daj Boże zamordowała ich UPA… a zamordowałaby, gdyby znaleźli się w jej rękach - polskie podziemie niepodległościowe bezwzględnie UPA zwalczało, a wobec Polaków $1.50 podkreśla się jakieś rozejmy, czy wspólny atak WiN i UPA na więzienie w Hrubieszowie, słowem wyjątki od reguły. O regułach się milczy. Nikogo nie obchodzi to, jakie pochowani bohaterowie, zresztą włącznie z „Łupaszką”, leżącym na Powązkach w Warszawie (i urodzonym w Samborze) mieliby na ten temat zdanie. Dawali temu świadectwo. Jednak ich dziedzictwo - tak jak i za PRL pewne sprawy - traktuje się wybiórczo, ograniczając do „rzeczy”, które nie są kontrowersyjne. Mickiewicz, Słowacki - tak, polskość Nowogródka, Krzemieńca, Wilna - nie. O tym cichuteńko. To byli bohaterowie bez ziemi. Wygodną została tylko część tematu. Poroszenko nie miał interesu się odzywać, czy też może miał interes, by się nie odzywać, lecz co z polskim prezydentem? Co go demotywowało, by powiedzieć cokolwiek satysfakcjonującego Polaków, czy raczej, co go motywowało do milczenia? Za każdym razem, gdy się spotykał z prezydentem Poroszenką nie realizował swojej obietnicy zwrócenia uwagi na banderyzację Ukrainy, a to właśnie obiecał. Dziś tak pięknie słucha się prezydenta Andrzeja Dudy, jego bezkompromisowych wypowiedzi o patologiach III RP. Czekaliśmy na nie tyle czasu, szczególnie, by powiedział je tak zazwyczaj politycznie poprawny urzędnik, jakim w przyzwyczajeniu społecznym jest prezydent. Odzie¿ patriotyczna. Klêska lewicy P rzez całe wakacje z lewicowych redakcji wydobywał się dźwięk gorzkiego jęku zawodu. Polacy mają czelność nosić się w odzieży patriotycznej! Eksperci i analitycy, od „Krytyki Politycznej”, przez „Newsweek”, „Politykę” i „Wyborczą” aż po sam „Tygodnik Powszechny” - ubolewają nad popularnością ubrań z symbolami Polski Walczącej czy Narodowych Sił Zbrojnych, a przez to nad sukcesem obcych im idei. Lewica utraciła swój dotychczasowy oręż, przestrzeń w której nie miała sobie równych - młodzieżową modę. Teraz pozostało jej udawać, że moda ta jest tylko przejściowa. Jeszcze dziesięć lat temu rynek t-shirtów z motywami jednoznacznie politycznymi był mocno ograniczony i istniał właściwie tylko po lewej stronie. Na ulicach spotkać można było ludzi odzianych w koszulki cd. na str. 12 Lewicowo-liberalne ośrodki medialne przeszły więc do chóralnego ataku na coraz popularniejszy styl ubierania się młodych Polaków. z komunistycznym zbrodniarzem Che Guevarą lub z hippisowską „pacyfką”. O Pileckim, „Nilu”, „Ince”, AK, NSZcie czy nawet husarii można było jednie pomarzyć. Dzisiaj jest inaczej. To patriotyzm zdominował segment ubrań „zaangażowanych”, co widać chociażby po geometrycznie wręcz rosnącej liczbie marek produkujących takie stroje. Jednym z powodów niezadowolenia wszelakich „Wyborczych”, „Newsweeków” i innych tego typu mediów jest „pustka”, jaka rzekomo przebija spod ubrań z wizerunkami patriotów czy symbolem Polski Walczącej. Gazety ubolewają, że młodzi ludzie nie wiedzą kim były osoby, których twarze zdobią ich ubrania. Media nigdy jednak nie powołują się przy tym na badania, dowodzące braków w wiedzy historycznej ludzi odzianych w taki sposób. Pozostaje więc stały, nudny już motyw odwołania się do zaprzyjaźnionego profesora, który z bólem przyznaje, że tak właśnie jest. dok. na str. 24 POLSKA - ŚWIAT STRONA 2 GŁOS nr 7 1-6.09.2016 Szydło: KOD na pogrzebie Inki i Zagończyka to była prowokacja KOD na pogrzebie “Inki” i “Zagończyka” chciał zamanifestować swoją działalność polityczną; źle się stało, że doszło do takiego zamieszania; to była prowokacja - stwierdziła premier Beata Szydło. Premier skomentowała zajścia w trakcie niedzielnych uroczystości pogrzebowych Danuty Siedzikówny “Inki” i Feliksa Selmanowicza “Zagończyka”. Przed Bazyliką Mariacką w Gdańsku pojawiła się tego dnia kilkunastoosobowa grupa działaczy KOD z liderem Komitetu Mateuszem Kijowskim na czele. Doszło do przepychanek, część zgromadzonych wznosiła okrzyki: “Precz z komuną”, “Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę”. KODowcy opuścili plac przed świątynią w eskorcie policjantów. “To, że przyjechali tam przedstawiciele KOD, nie było moim zdaniem przypadkowe. Każdy, kto chciał brać udział w pogrzebie, mógł w nim wziąć udział, natomiast organizacja KOD chciała w ten sposób zamanifestować swoją działalność polityczną. Źle się stało, że doszło do takiego zamie- szania” - oceniła premier Szydło i dodała, że była to prowokacja. Przedstawiciele rządu, prezydenta oraz mieszkańcy Szczecina uczcili pod bramą stoczni podpisanie w tym mieście Porozumień Sierpniowych w 1980 r. - Zryw solidarnościowy dał Polakom nadzieję na odzyskanie godności - napisał w liście prezydent Andrzej Duda. We wtorek w południe przed bramą szczecińskiej stoczni zakładowe syreny dały sygnał do rozpoczęcia uroczystości. Oprócz przedstawicieli władz centralnych obchody zgromadziły również m.in. delegacje zakła- dów pracy z województwa, związków zawodowych oraz uczestników tamtych wydarzeń. Szefowa Kancelarii Prezydenta Małgorzata Sadurska odczytała przesłanie Andrzeja Dudy skierowane do uczestników rocznicowych obchodów. "W sierpniu 1980 r. zaczęła wzbierać potężna fala wolności. Zryw solidarnościowy zapoczątkowany na Wybrzeżu to historyczny moment, w którym społeczeństwo z determinacją stanęło naprzeciw totalitarnej władzy. Milionom Polaków dało nadzieję na odzyskanie godności i podmiotowości" - podkreślał prezydent. "Po raz pierwszy w Europie Środkowo-Wschodniej opór wobec reżimu przyniósł konkretne zwycięstwo, podpisanie Porozumień Sierpniowych. Jednym z ich najważniejszych punktów było powołanie niezależnych związków zawodowych. Porozumienia podpisanie w Szczecinie, Gdańsku i Jastrzębiu Zdroju otworzyły nam drogę do historycznych przemian" - zaznaczył. "Brama stoczni szczecińskiej to miejsce, które jest częścią dziedzictwa historycznego Szczecina, ale również Polski, jest częścią naszej tożsamości" - zwracał uwagę Duda. Prezydent wyraził także nadzieję, "że ponownie będzie tętniło życiem, że stocznia szczecińska znów będzie dumą miasta i całego kraju, nie tylko z powodu przełomowych wydarzeń w naszych dziejach, ale również z racji obecnego jej rozwoju". Były szef prezydenckiej administracji Boris Łożkin, który został dekretem Petra Poroszenki powołany na przewodniczącego Narodowej Rady Inwestycyjnej, zaprosił do niej wielu znanych zagranicznych inwestorów, w tym m.in. George’a Sorosa, dyrektora Światowej Rady Biznesu dla Stałego Rozwoju Paula Polmana oraz zarządców azerskiego SOCAR. – Rozważaliśmy z wieloma zagranicznymi inwestorami ich możliwy udział w tej radzie. Otrzymaliśmy zgodę od George’a Sorosa, Paula Polmana oraz zarządu SOCAR – poinformował Łożkin podczas spotkania Narodowej Rady ds. Reform. Dodał, iż nadal trwają rozmowy z innymi biznesmenami, którzy w przyszłości mogliby do Rady dołączyć. Zdaniem Łożkina powołanie do Narodowej Rady Inwestycyjnej znanych inwestorów pozwoli zwiększyć atrakcyjność Ukrainy i wzmocnić jej gospodarczy rozwój. W rzeczywistości jednak pozwoli na rozparcelowanie Ukrainy między potężne korporacje, które już w tej chwili mocno angażują się na terytorium tego państwa. Warto w tym momencie dodać, że nie do końca wiadomo, na co naprawdę są przeznaczane pieniądze z udzielanej Ukrainie pomocy zagranicznej (również polskiej) i gdzie one trafiają. Otwartym pozostaje pytanie, czy przypadkiem multimiliarderzy nie uczynili sobie z tego państwa świetnego źródła zarobku, gdyż wszystko niestety na to wskazuje. I chociaż George Soros od początku zaangażowany był w „reformy” państwa ukraińskiego, to tak jawne powołanie go do władz nie wróży niczego dobrego na przyszłość, ani dla Ukrainy, ani dla Polski. Należy zwrócić uwagę na fakt, iż nie podano do wiadomości publicznej, ile George Soros będzie miesięcznie zarabiał za sprawowanie wyznaczonej mu funkcji, gdyż wątpliwie, by robił to w ramach działalności charytatywnej. 40-letni Polak zmarł, a jego 43-letni kolega został poważnie ranny w wyniku ataku grupy nastolatków w Wielkiej Brytanii. O sprawie pisze portal metro.co.uk. na północny wschód od Londynu. Dwaj Polacy w wieku 40 i 43 lata, po wyjściu ze wspólnej kolacji, zostali zaatakowani przez grupę nastolatków. Mężczyźni zostali pobici do nieprzytomności i pozostawieni na ulicy. Młodszy z mężczyzn zmarł w szpitalu, drugi wciąż jest hospitalizowany. Portal metro.co.uk informuje, że w związku ze sprawą zatrzymano pięciu nastolatków w wieku 15-16 lat, nie ujawnia jednak ich narodowości. Policja wskazuje, że w tej sprawie zostało wszczęte śledztwo. Nie ujawnia jednak motywów sprawców, podając, że aktualnie są one "niejasne". Służby wskazują jednak, że przed atakiem, Polacy byli obrażani przez nastolatków. Na miejscu miała się znajdować grupa ok. 15-20 osób. W toku śledztwa będzie ustalane, ile spośród nich wzięło udział w zamordowaniu Polaka. “Byłam na pogrzebie i widziałam ludzi stojących na ulicach, kiedy szedł orszak i na cmentarzu, szczerze wzruszonych. To było wielkie święto patriotyzmu i wolnej niepodległej Polski. Każdy, kto miał intencję, żeby to zakłócić, uderzyć w pamięć Inki i Zagończyka, uderzyć tym samym w pamięć tysięcy pomordowanych Polaków, których ciał jeszcze nie odnaleźliśmy, to ja takie działania uznaję za prowokację” - powiedziała Beata Szydło. 36. rocznica podpisania Porozumień Sierpniowych w Szczecinie Zgromadzeni złożyli przed tablicą upamiętniającą poległych w Grudniu'70 kwiaty i wieńce. George Soros powołany do Narodowej Rady Inwestycyjnej Ukrainy! Wlk. Brytania: Grupa nastolatków zaatakowała Polaków. Jeden nie żyje. Do zdarzenia doszło w sobotę w mieście Harlow w hrabstwie Essex, GŁOS Tygodnik dla myślących 52 Mabelle Ave. Unit 612 Toronto, Ontario M9A 4X9 tel. 416.993.3143 [email protected] Wydawca: Głos Publishing Redaktor naczelny: Wiesław Magiera Publicyści: Grzegorz Braun, Stefan Skulski, Aleksander Szycht, Piotr Jakucki, Maria Pyż, Stanisław Michalkiewicz, Małgorzata Todd, Edward Dusza, Wiesław Cypryś, Jan Ciechanowicz, Jerzy Dąbrowski, Władysław Korowajczyk, Aleksander Szumański. Publikowane teksty niekoniecznie odzwierciedlają stanowisko redakcji. Nie odpowiadamy za treść ogłoszeń i publikowanych listów do redakcji. Nie wszystkie nadesłane listy są publikowane. Nie zwracamy materiałów nie zamówionych. Materiały własne oraz agencyjne i internetowe. Prenumerata - subscription Kanada -1 rok - $100, pół roku $ 50 Kanada -1 rok ekspresowo $170 USA - 1 rok ekspresowo $220 USA - pół roku ekspresowo $110 Internetem pdf - 1 rok - tylko $35 Proszę przesłać czek lub Money Order na: Glos Publishing 52 Mabelle Ave. Unit 612 Toronto, Ontario M9A 4X9 GŁOS nr 7 1-6.09.2016 POLSKA - ŚWIAT STRONA 3 Ukraińcy oskarżają Polaków o ludobójstwo. Chcą uczczenia przez parlament ofiar polskich zbrodni Pod wodzą byłego prezydenta Leonida Krawczuka (na zdjęciu), grupa intelektualistów zwróciła się do ukraińskiego parlamentu z wnioskiem o ustanowienie dni pamięci ofiar polskich zbrodni przeciwko Ukraińcom. W propozycji padają aż trzy daty. To odwet za przyjęcie przez Sejm RP stanowiska w sprawie ludobójstwa dokonanego na Polakach na Wołyniu. Złożona w ukraińskim parlamencie propozycja mówi, że ofiary zbrodni popełnionych w latach 40. przez ukraińskich nacjonalistów nie zostały należycie upamiętnione, a masowe mordy nie zostały nazwane, zgodnie z prawdą historyczną, ludobójstwem. Nie chodzi jednak o ludobójstwo na Polakach. W uchwale wyrażono też szacunek wobec Ukraińców, którzy ratowali Polaków. Autorzy ukraińskiej petycji nie kryją, że chcą, by Rada Najwyższa Ukrainy „uznała za zbrodnicze działania strony polskiej na ukraińskich terytoriach etnicznych przed, w czasie i po drugiej wojnie światowej”. W dokumencie padają trzy daty upamiętniające ofiary konfliktu ukraińsko-polskiego. To 23 września, który miałby być czczony jako „Dzień pamięci polskich represji wobec autochtonicznej ludności ukraińskiej Galicji”, 25 grudnia jako „Dzień pamięci ludobójczego wyniszczenia przez polskie podziemie autochtonicznie ukraińskiej ludności na odwiecznie ukraińskich ziemiach” oraz 25 kwietnia jako „Dzień pamięci Ukraińców, którzy padli ofiarą przymusowej deportacji, dokonanej przez państwo polskie”. Chodzi kolejno o wydarzenia z 1930 roku i decyzję polskich władz o „sze- rokich antyukraińskich działaniach represyjnych”. Kolejna rocznica odwołuje się do roku 1942 roku, kiedy to „polskie formacje zbrojne rozpoczęły masowe zabijanie Ukraińców”. Trzecie wspomnienie dotyczy roku 1947 i akcji przesiedlania Ukraińców (Akcja Wisła). Petycję oprócz Krawczuka podpisało ponad 80 osób: m.in. były ambasador Ukrainy w Polsce Dmytro Pawłyczko, dwaj byli ministrowie spraw zagranicznych, Borys Tarasiuk i Wołodymyr Ohryzko, dysydenci Iwan Dziuba i Mychajło Horyń, a także literaci, historycy i byli członkowie ukraińskiego parlamentu. Chcieliby oni, aby parlament zajął się petycją jeszcze we wrześniu. Środowiska polonijne potrzebują osób z pasją i takich, które są ambasadorami Polski za granicą - powiedział we wtorek marszałek Senatu Stanisław Karczewski podczas inauguracji VIII Szkoły Liderów Polonijnych. W ramach ósmej edycji Szkoły 24 przedstawicieli Polonii z Europy Zachodniej będzie przez dziesięć dni uczyć się, jak być liderem. Do Warszawy przyjechali liderzy polonijni m.in. z: Niemiec, Austrii, Francji, Irlandii, Irlandii Północnej, Anglii, Szkocji, Holandii. Marszałek Senatu zaznaczył, że niezwykle ważne jest, by w środowiskach polonijnych były osoby, które potrafią zarazić swoją pasją innych, które są ambasadorami Polski w krajach, gdzie mieszkają. Zaznaczył, że sprawy polonijne są istotną częścią prac Senatu. "Od kilku lat niestety były pewne zaburzenia w pieczy Senatu nad Polonią. MSZ zabrało Senatowi pieniądze na ten cel. Bardzo cieszę się, że udało nam się to zmienić po tych kilku latach. Jestem głęboko przekonany - przekonałem o tym również MSZ - że Senat będzie robił to lepiej" - powiedział Karczewski. "Przed nami jest wiele zadań, również legislacyjnych. Chcemy zrobić taką swoistą konstytucję, kto, które instytucje, w jakim zakresie mają zajmować się Polonią. Jako marszałek Senatu chciałbym bardzo, aby to Senat był tu liderem, ale nie chcemy monopolu" - powiedział Karczewski. Zaznaczył, że w tych działaniach na rzecz Polonii powinny być i są akty- wne poszczególne ministerstwa, a także Kancelaria Prezydenta, w które powstało specjalne Biuro do Spraw Kontaktu z Polakami za Granicą. Jak zaznaczył, on sam bardzo ściśle współpracuje z odpowiedzialnymi za sprawy polonijne prezydenckim ministrem Adamem Kwiatkowskim oraz z wiceszefem MSZ Janem Dziedziczakiem. Szkoła to jeden z programów Fundacji Szkoła Liderów realizowany od 2009 r. Na mocy zarządzenia Aleksandra Łukaszenki obszar na którym turyści z Polski będą mogli poruszać się bez wizy został powiększony o Grodno największy ośrodek miejski przy granicy Polski i główne skupisko Polaków na Białorusi. Na oficjalnym portalu prawnym Republiki Białoruś opublikwano zarządzenie jej prezydenta wydane 23 sierpnia 2016 r. "O ustanowieniu bezwizowego porządku wjazdu dla obywateli zagranicznych". Definiuje ono obszar "parku rekreacyjno-turystycz- nego Kanał Augustowski" wraz "z przylegającymi do niego terenami" na które wjechać można będzie bez wizy. Jako "tereny przylegające" zdefiniowane zostały miasto Grodno oraz gminy - sielsowiety rejonu grodzieńskiego: odelski, gorzski, kopciowski, sopoćkiński, podłabieński. Litewską. W ramach bezwizowego wjazdu "w celach turystycznych" na terytorium Białorusi będzie można przebywać przez okres pięciu dni. Aby przekroczyć granicę obywatel innego państwa będzie musiał posiadać paszport oraz specjalny dokument uprawniający, którego formę w ciągu dwóch miesięcy ma okreslić białoruski rząd. Okres działania dekretu ograniczony został do 31 grudnia 2017 r. i Grodna podkeślić należy, że Grodno pozostaje głównym ośrodkiem wspólnoty polskiej na Białorusi. W mieście tym żyje 81,2 tysięce narodowych Polaków co oznacza, że stanowią niemal 25% jego ludności. Miasteczko Sopoćkinie do którego również będzie można wjechać bez wizy jest jedną z najbardziej polskich miejscowości na Białorusi - Polacy stanowią 79% jej mieszkańców. Polacy stanowią większość mieszkańców także w gminach: odelskiej, gorzskiej, podłabieńskiej. lowanych i w związkach małżeńskich z nie-Żydami, i to na długo przed Holokaustem, to znaczy, że nie należy ich uważać za Żydów w sensie religijnym", wywołał prawdziwy skandal. Rabin uważa, że dla Żydów ortodoksyjnych Żydem jest tylko osoba, która ma ortodoksyjną matkę lub przeszła konwersję na judaizm. I jeszcze: Rabin Mizrachi powołuje się również na... klasyfikację nazistowską, która zgodnie z ustawami norymberskimi za Żydów uznaje oso- by mające w swoim drzewie genealogicznym jednego żydowskiego dziadka. - W czasie Holokaustu naziści mordowali ofiary, które były Żydami w połwoie czy w jednej czwartej. Nie ma takich kategorii w Torze. Albo jest się w całkowicie Żydem, albo nie dowodzi rabin Mizrachi. I dalej mówi: - Przyczyną, dla której alarmuję opinię publiczną jest ogromna skala asymilacji ludności żydowskiej, jaka ma obecnie miejsce. Marszałek Senatu: Polonia potrzebuje liderów A. Łukaszenka: Polacy wjadą do Grodna bez wizy W systemie bezwizowym będzie można na nie wjechać przez przejścia graniczne Kuźnica Białostocka-Bruzgi, Rudawka-Lesnaja, a także dwa przejścia graniczne z Republiką Poza oczywistymi walorami turystycznymi Kanału Augustowskiego Rabin Mizrachi: Nie 6, ale 1 milion Żydów Nie sześć, ale jeden milion Żydów zostało zamordowanych w Holokauście - twierdzi ortodoksyjny rabin Yosef Mizrachi. Rabin uważa, że pozostałe pięć milionów ofiar nie było Żydami. Rabin Yosef Mizrachi to znana postać w USA, gdzie mieszka, prowadzi tam liczne wykłady i często bywa w Izraelu. Ma też ok. 77 tys. fanów na Facebooku. Swoją wypowiedzią, że "skoro 80 proc. Żydów w przedwojennej Europie było w pełni zasymi- STRONA 4 KOMENTARZE GŁOS nr 7 1-6.09.2016 Czy prezydent Duda tak samo odwa¿nie skrytykowa³by milczenie o zbrodniach UPA? cd. ze str. 1 I teraz prezydent to mówi, piękne. Przypomina to nam buntownicze wypowiedzi młodego idealistycznego polityka. Jeszcze to niewstydzenie się wiary. Właściwie można by sobie pomyśleć, że mamy swojego Kennedy’ego, tyle że bez ciemnych stron obyczajowych. Co jest nie tak? Prezydent Andrzej Duda jednakowoż nie o wszystkich patologiach chce mówić. Dotyczyły one m. in. porzucenia wszelkich spraw kresowych, bo był na nie po prostu ban. Za bardzo budziły dumę. Lwów, Wilno, granice I, a nawet II Rzeczpospolitej mogły zrodzić „polski faszyzm” i powodowałyby dyskomfort sąsiadów, byłych republik sowieckich. I to obawa przed tym dyskomfortem rodzi takie, a nie inne działanie. Czy ktoś bowiem wyobraża sobie prezydenta, który wypowiada się o małoletnich obrońcach Lwowa w 1918 roku? Czy możliwe jest tak płomienne przemówienie? Nie wiem czy mogę determinować, że nie, ale to mało prawdopodobne, bo mieli pecha walczyć nie z tym, z kim akurat jest modne. Podobnie jak ofiary, które miały nieszczęście być zamordowane akurat przez UPA. Nie wypowie się prawdopodobnie także w kwestii publicznych wypowiedzi z Ukrainy o „ukraińskości” Przemyśla i Chełma. Tu się zrodziłyby się bowiem nieśmiałość i pohukiwanie ze strony zwolenników uległości wobec sąsiedniego państwa. Państwa, które to wiecznie ma kłopot i wiecznie je trzeba oszczędzać - wobec tego, że ma pełnić rolę bufora wobec Rosji. To nieustanna obawa, paraliżujący strach, że cokolwiek się nie zrobi będzie to na korzyść Putina. Jednak nie jest to tylko choroba ukraińska. Dotyczy w tym samym stopniu sprawy dyskryminacji Polaków na Litwie, a więc w regionie „Łupaszce” bliskim, mateczniku jego żołnierzy. I już na to zwracać uwagi nie można. Zamordowanego w obronie polskości „Łupaszkę” i podporządkowanych mu w konspiracji chłopców pochować można. Pomstować nad hańbą sprawców oraz przemilczaniem okrągłostołowych elit można. Jednak zwrócić uwagę na współczesne mordowanie polskości w ich mateczniku, ziemi, która ich ukształtowała - już nie! I to dokładnie z powodu istnienia tych samych mechanizmów, które były kneblem III RP, tyle że w stronę rehabilitacji tych bohaterów. Ci sami, którzy chcą milczeć - mówią w kwestii Lwowa i jakiekolwiek starań o Polaków stamtąd, że nie mają sensu, to już wszystko tam niemal umarło. To może starania o pamięć, wyprodukowanie filmu fabularnego o walkach Orląt Lwowskich? To już nakręcili Ukraińcy ze swojej perspektywy, jeszcze się ich obrazi, a za co (?), a po co (?), przecież we Lwowie już polskości nie ma? To ponoć na korzyść Rosji. Ostatnie krótkie zdanie to idée fixe, czy też polityczna szpicruta. Na Wileńszczyźnie etniczna polskość nadal stanowi większość, ale obowiązuje dokładnie ta sama doktryna wycofania się, wygaszania i działań pozorowanych, bez realnego programu działania na uzyskanie czegokolwiek. Bowiem nawet szkolne wyprawki, uczynione dzięki wiceministrowi Janowi Dziedziczakowi, a wymyślone przez Michała Dworczyka, szefa Komisji Łączności z Polakami za granicą niczego na dłuższą metę nie zmienią. Strzelą gola, ale nie mają żadnych szans wygrać meczu. Zresztą jakiekolwiek ruchy na rzecz Kresów wydają się być wyskokami dzięki patriotyzmowi pojedynczych osób na przekór rzekomemu „realizmowi” innych. Albo Kresy ocenzurowane, albo coś w zamian Jaki jest dyktat rzekomych przyjaciół? Kresy - pod jakąkolwiek postacią się nimi nie zająć, choćby jako czymś co fascynuje pięknem historii i polskiej tożsamości, jako nośnik ambicji narodowej - nie powinny spełniać swojej roli. Zamiast tego stosowane są wypełniacze i gra pozorów. Dobra zmiana, w gruncie rzeczy polega na tym, że jest lepiej, owszem. Jest lepiej pewne rzeczy wywalczyć, pewne rzeczy przepchnąć. Tylko dlaczego na Miły Bóg należy je przepychać i przewalczać? Albowiem idea Kresów, Rzeczypospolitej ma zostać zastąpiona przez jej politycznie poprawny surogat. Chodzi o sojusze z państwami na wschodzie. Przez lata wmawiało nam się, że Kresy nie są ważne, teraz są inne priorytety „Wspólna Europa”, tak jak wcześniej słowiańskie bractwo narodów obozu wschodniego (nie zawsze słowiańskie) i sojusz z bratnimi państwami socjalistycznymi. Obawiam się, że dzisiaj tę rolę spełnia idea Międzymorza, która w teorii jest słuszna, lecz w praktyce stanowi zastąpienie myślenia o Rzeczypospolitej i stanowieniu swojej polityki na wschodzie. Nie jedno obok drugiego, lecz jedno - zamiast drugiego. Zawsze naszą pamięć historyczną o Kresach i drzemiący w niej potencjał chce się nam czymś zastąpić. I w efekcie ją wyperswadować. Bo zamknięta na Kresach polska historia, nie tylko martyrologii, ale i chwały oraz kultury, osiągnięć - to potęga trudna do przecenienia. To gigantyczne złoże dumy i historycznego dziedzictwa dla naszego narodu. Coś naturalnego, co np. Ukraińcy muszą tworzyć syntetycznie. Zakompleksiony Polak musiałby zniknąć, odchowałoby się drugie pokolenie Kolumbów. Niektórzy, by dokonać lepszej podróbki - godne pożałowania kontakty z władzami lietuvskimi, czy neobanderowskimi nazywają czymś, co ma tworzyć politykę jagiellońską (Sic!). To zaiste jedna z największych niedorzeczności, albowiem nacjonalizmy te powstały, by uniemożliwić reaktywację polityki jagiellońskiej. A tworzyły się pod kierunkiem starań politycznych zaborców, w opozycji właśnie do polskości. Te założenia to pasożyty wobec dziedzictwa Jagiellonów, a nie coś, co tę ideę zrealizuje. Jemioła to tylko na pozór część drzewa. Poważne myślenie o Kresach i o kresowym dziedzictwie spowodowałoby kompletną zmianę polityki. To nie tylko upomnienie się o Polaków pomordowanych przez UPA, ale także m. in. upomnienie się o Polaków żywych. Tymczasem przyjęło się, by budować polski patriotyzm z pominięciem czegoś. Czyli tak jak budowano go za komuny, jak i budowanie wolnej Polski z pominięciem czegoś za III RP. Chodzi o niewygodne, cenzurowane wątki. Tak się nie da, bo na oszukiwaniu, że wszystko jest na swoim - nie da się zrealizować wielkich idei. Dobry prezydent, ale wcale nie wszystko dobre Prezydent Andrzej Duda był wcześniej europosłem i zna Waldemara Tomaszewskiego lidera Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, a czy kiedykolwiek słyszał ktoś, by upomniał się o prawa Polaków? Czy kiedykolwiek zrobił coś takiego pod adresem MSZ, bo już nawet nie lietuvskich władz? Nie, obowiązuje ta sama wymieniona doktryna. Raz w 1989 roku polskie społeczeństwo pomyliło się co do zmian. Możemy mieć tylko nadzieję, że ćwierć wieku później nie pomyliliśmy się po raz kolejny, znów będąc ofiarami jakiejś cudzej projekcji, że wierzymy, iż wyszliśmy z matrixa, lecz to tylko ułuda. Trudno się nad tym nie zastanawiać, ponieważ nie pierwszy raz możemy obserwować nierówności w pewnych sprawach. Dlaczego jednak pisać o prezydencie? Ponieważ jest on nie tylko głową państwa, ale wręcz symbolem traktowania przez nie pewnych spraw. Pakowanie darów dla Polaków na Kresach owszem jest bardzo ciekawym, wręcz pięknym ruchem PRowym, ale wyłącznie PRowym i na dłuższą metę nic nie zmieni. A ponieważ prezydent Duda jawi się jako prezydent wymarzony - będzie to u niego tym bardziej zauważalne. Ma znaczenie ta prezencja, ta świeżość, ta bezpośredniość w przemówieniach, to odwoływanie się do Boga. To kapitalne, piękne, wzruszające. Jednak tym bardziej budzi zastanowienie uchylanie się od wypowiedzenia się, bądź działania w kwestii pewnych spraw, które jednak, wbrew pozorom, tę najbardziej świadomą część społeczeństwa polskiego zajmują. Gdy trzeba było pojąć decyzję o napisaniu kolejnego tekstu, który unaoczniałby prezydenckie błędy, stanowiło to dla mnie trudność. Bo ktoś sobie pomyśli, że prezydenta nie lubię, choć to nie prawda, bo ktoś skojarzy, że narzekam, więc muszę być po złej stronie. Ponieważ źli ludzie natychmiast dopiszą swoje, dodadzą ideologię. Jednak w ten sposób - nigdy wobec nikogo nie można by być szczerym, a przecież w dobrych relacjach szczerości unikać się nie powinno. Upominanie dla czyjegoś i wspólnego dobra, to nasz święty obowiązek. Chcę wierzyć, że naszego prezydenta cechuje, nie tylko bycie lepszym od ospałego Bronisława Komorowskiego, bo gdyby w tej skali to mierzyć - osąd byłby nieobiektywny. Chcę wierzyć, że to własne cechy prezydenta, który nie musi porównywać się z gorszym poprzednikiem - sprawiają, iż jest bardzo dobrą głową państwa. Jednak omijanie szerokim łukiem spraw takich jak: szerzący się na Ukrainie kult morderców Polaków z OUN-UPA, dyskryminacja naszych rodaków na Litwie, nieodebranie medalu Piotrowi Tymie, że o obrońcach Lwowa w 1918 roku nie wspomnę - wygląda po prostu fatalnie. Można chwilę pomyśleć: czy szczera sympatia jaką do prezydenta mamy powinna i u nas powodować, iż sami się oszukujemy? Że tego wszystkiego co byśmy chcieli - nie ma tylko chwilowo, ale na pewno będzie we właściwym czasie? Tak można się oszukiwać względem wielu rzeczy, ale czy warto, czy warto dla pięknego snu tkwić w nim i zapomnieć o realnym świecie, nie próbować w nim działać? Mam trochę wrażenie, że tak teraz, jak w 1989 roku - po wspólnej walce zachłysnęliśmy się zmianami. Tylko czy są one rzeczywiste czy jedynie powierzchowne? Czy za 20 lat nastąpi kolejna odsłona kiedy przestanie się GŁOS nr 7 1-6.09.2016 N OPINIE Gra korporacji o dominację STRONA 5 Anna Wiejak strony miały zakończyć rozmowy w 2016 roku, jednakże zaistniały różnice zdań w pewnych kwestiach, w tym w kwestii rolnictwa. To niewątpliwie dobra wiadomość, jako że - jak wynika z przecieków sama umowa stanowi poważne zagrożenie dla wolności i demokracji, uprzywilejowując wielkie korporacje kosztem mniejszych firm, czy nawet państw narodowych. Niemniej osobną kwestię stanowi jej wiarygodność. Rodzi się bowiem pytanie, na ile to oświadczenie Sigmara Gabriela stanowi środek nacisku na Amerykanów, a na ile rzeczywiście zrezygnowano z rozmów? Strona amerykańska na razie nie wychodzi z takimi rewelacjami, co pozwala domniemywać, iż informacja o upadku rozmów miała z założenia podziałać aktywizująco na USA. Może się zatem okazać, iż mimo wszystko TTIP jednak zostanie przyjęta mimo protestów społeczeństw, w tym społeczeństwa niemieckiego, które 17 września będzie manifestowało swój sprzeciw na ulicach miast. Zresztą podanie do wiadomości publicznej informacji, że rozmowy w sprawie TTIP się załamały niewątpliwie złagodzi nastroje społeczne, obniży intensywność protestów, a wówczas po cichu ktoś może zechcieć jednak przyjąć tą umowę… Należy zatem czekać na oficjalne zerwanie rozmów w tej sprawie. Ze słów Sigmara Gabriela wynika, że wprawdzie porozumienia nie ma, ale to nie oznacza całkowitego zerwania negocjacji. Zresztą potężne korporacje mają coraz większe apetyty, zatem z patrzenia im na ręce rezygnować nie można. Warto też zwrócić uwagę na to, że mimo „fiaska rozmów” w sprawie TTIP dokumentów nie odtajniono i nawet jeżeli chce się z nimi zapoznać parlamentarzysta, to może to uczynić jedynie w specjalnym, zamkniętym pokoju bez możliwości sporządzania notatek. przemilczać jedną rzecz, lecz nie kolejnej - następnej, na którą trzeba będzie czekać kolejne lata? w politykę ukraińską, a konkretnie lobbując przeciw ustawie czy uchwale wołyńskiej. Można by sobie śledzić realizację umów pomiędzy nami, a Amerykanami, ale nie w tym rzecz. Jeszcze bardziej agresywnie zachowywała się Rosja, ze swoimi Nord Streamami oraz próbą wpływania na polską gospodarkę energetyczną, manewrami skierowanymi na tępienie polskiego powstania na Grodzieńszczyźnie. A wypada gorzej także ze względu na bagaż historyczny. Nie piszę już o Litwie oraz Ukrainie, bo to szczyt wszelkiej patologii politycznej. rzchowne i kosmetyczne. Poszły wyprawki dla Polaków na Litwie, może częściej polscy urzędnicy ich odwiedzają, ale rdzeń niedziałania i nieupominania się o ich prawa - trzyma się dobrze. Polacy tracą właśnie cztery najważniejsze wileńskie szkoły, w tym jedną szkołę symbol oporu, którą Lietuvisi chcą zabrać z radością, wykazując że Polska nic nie zrobi szkołę Lelewela. darciem Pisma Świętego podpadnie się nam katolikom, ale głowy publicznie raczej Nergalowi nie utniemy, ani go nie ukamienujemy. iemiecki minister gospodarki i wicekanclerz Niemiec Sigmar Gabriel poinformował, że rozmowy dotyczące umowy o transatlantyckim partnerstwie handlowo-inwestycyjnym (TTIP) załamały się. - Negocjacje ze Stanami Zjednoczonymi de facto upadły, ponieważ Europejczycy nie chcieli podporządkować się amerykańskim żądaniom stwierdził Sigmar Gabriel w niedzielnym wywiadzie dla niemieckiej telewizji ZDF. Przypomniał, że USA i UE negocjowały TTIP od trzech lat i obie To jest jakiś mechanizm symulacji wychodzenia na powierzchnię z podziemi, gdzie tkwi prawda, patriotyzm i religia. Bo każdy z tych wyrazów wydawał się być opatrzony jakimś swoistym kryzysem współczesnych czasów. I prezydent Andrzej Duda jakkolwiek by to nie zabrzmiało wydawał się lekarstwem na te kryzysy, pomimo ograniczoności władzy prezydenckiej. Był jej zwiastunem, wręcz jest, przynajmniej w odbiorze części społeczeństwa. Jednakowoż - gdy już teraz, po roku prezydentury wydaje się zakładnikiem jakiekolwiek układnej polityki wobec sąsiadów - nie wróży to niczego dobrego. Nie wróżyło to niczego dobrego polskim politykom wierzącym Churchillowi, którzy myśleli o nim jako o człowieku, mającym wyższe zamiary. Podobnie wyższe i szczytne zamiary widzieli Polacy w rządzonej przez Niemcy UE, niektórzy wcześniej dali się nabrać na komunę, sojusz polskosowiecki, socjalizm z ludzką twarzą. Teraz ludzie tracą głowę dla rzekomo wyższych wartości prezentowanych przez USA, albo na kierunku „przyjdzie Putin i zrobi porządek”. Z dziwnych powodów takie osoby zakładają, że odpowiednio Rosja, lub Stany Zjednoczone będą widziały w nas równych partnerów. Rosja jako drugiego poważnego dużego kraju słowiańskiego, a USA jako swojego wiernego oddanego sojusznika, który przecież nigdy nie zawiódł. Patologia „polskich” założeń na arenie międzynarodowej Zawiedli nas jednak Amerykanie, tak z wizami, których zniesienie nam obiecali, jak i z wtrącaniem się nam Dziwi tylko jedna rzecz. Niezależnie od tego, kto Polakami rządzi, rząd ugina się przed tymi czy tamtymi mocarstwami, ponieważ to sojusznicy, którzy będą nas bronić. I w ten sam sposób ugina się też przed państwami słabszymi, które muszą stać się silniejsze i stabilne ponieważ wtedy staną się naszymi sojusznikami. Toteż nie można ich zadrażniać. Gdzie tu na Miłość Boską jakakolwiek logika? Tymczasem na pochyłe drzewo nawet koza skacze. W zasadzie naszą niezależność wydaje się demonstrować nie tyle niezależna polityka na wszystkich frontach i asertywność. Demonstruje ją rzeczywiste lub pokazowe stawianie się dwóm państwom, które w przeszłości, a i wszystko wskazuje na to że współcześnie - zrobiły nam coś złego, tj. Rosji i Niemcom. Należy zwrócić uwagę, że rząd Donalda Tuska był uległy wobec obu tych państw. Później, po rozpoczęciu majdanowych protestów - wszyscy członkowie PO wydawali się nagle zmienić w zajadłych krytyków Rosji. Po dojściu PiS-u do władzy zaczęto stawiać się Niemcom i dobrze, wreszcie - po ćwierć wieku. Oczywiście za wyjątkiem braku zmiany, w dyktowanej nam przez lata przez te same Niemcy polityce ukraińskiej, czy litewskiej. Zmiany wydają się powie- W sprawie ukraińskiej po demonstracyjnym niespotkaniu się prezydenta Dudy z Poroszenką, nasz prezydent nadrabia „ukraińskie serwituty” aż nadto. Natomiast uchwała sejmowa, dotycząca nacjonalizmu ukraińskiego, uchwalona jako coś łagodniejszego niż ustawa - wydaje się wyłącznie fasadową demonstracją. Polityka państwa zmienia się częściowo. Będzie reakcja na pisanie o „polskich obozach koncentracyjnych” w Niemczech, a także w wypadku bzdur rosyjskich. Należy jednak wątpić w taką samą, stanowczą reakcję, gdy publicznie fałszować będą historię nacjonaliści litewscy, jak i ukraińscy. Ich dopiero należy odhodować na poważnych przeciwników, o przepraszam - przyjaciół Polski. Co jest odważne, a co nie jest Szkoda, że mocne przemówienie prezydenta o milczeniu III RP koegzystuje z wybiórczością takiego podejścia w zależności od tematu. Fatalnie, że gdy był na to czas 11 lipca nie usłyszeliśmy nic. Bowiem wszelkie jego przemówienia, niezależnie jak płomienne by były - obarczone zostaną jedną dostrzegalną skazą - brakiem odwagi, by to samo powiedzieć w niektórych kierunkach. Nie porównuję tych obu zupełnie różnych spraw, ale różnica w skali wymaganej odwagi jest jak między darciem Biblii a Koranu przez Nergala. Wiadomo, że Odpowiednio Michnika i KODziarzy (których z nami prawicowcami nie porównuje) mało kto realnie popiera, mogą się tylko w komentarzach bardziej komicznie wygłupić. Jednak odważne wypowiedzenie się o sprawie nacjonalizmu ukraińskiego jest jak z podarciem Koranu. Jego zwolennicy to nie tylko fanatycy i rezuny, którym nie obcy jest radykalizm i terroryzm. W ich obronie odezwie się, nie tylko Michnik i KOD, ale cała ferajna rzekomych sojuszników w Polsce i za granicą. Bo pielęgnacja muzułmanów oraz ich dyktatu jest dokładnie proporcjonalna do pielęgnacji nacjonalizmu ukraińskiego. Ten ostatni odwołuje się nawet bezpośrednio do niemieckich tradycji w czasie wojny, ale to polski rząd oskarży się na zachodzie o nacjonalizm, czy faszyzm. A gdyby zaś ten sam rząd postanowił iść głośno, wbrew lansowanej polityce ukraińskiej, tak jak usiłuje się stawiać w sprawie uchodźców? To już stanowiłoby za dużo, do tego potrzeba naprawdę odwagi. Warto się zatem zastanowić, ile faktycznie jest tej odwagi u naszych władz, a nie tylko porównywać z ich kompletnym brakiem u poprzednich. Czy bowiem wszystko można usprawiedliwiać rozsądkiem, taktyką i złym czasem? Czy gdy osiedli się w Polsce kilka milionów Ukraińców (takie są propozycje) i zyskają oni prawo głosu, tej odwagi nagle przybędzie czy ubędzie? I to Ukraińców, wśród których rozwoju nacjonalizmu ukraińskiego nie usiłuje się nawet za bardzo powstrzymać. Czy wtedy Pan Prezydent Najjaśniejszej Rzeczypospolitej wypowie się w temacie, czy nadal będzie milczał? Miejmy nadzieję, że jednak weźmie to pod uwagę. Aleksander Szycht Islam oczami Oriany Fallaci STRONA 6 Lidia Maj „Pokonamy Państwo Islamskie i problem terroryzmu się skończy” wydają się sugerować aktualną sytuację komentarze medialne. „Weźmiemy więcej odpowiedzialności za wspólną integrację, to jest rozwiązanie zagrożenie” - diagnozowano na forum europejskim jeszcze kilka miesięcy temu. O tych rozwiązaniach i ich efektywności pisała już kilkanaście lat temu, tuż tuż po zamachach w Nowym Yorku i Waszyngtonie, niedościgniona znawczyni krajów islamskich. Oriana Fallaci - jedna z najwybitniejszych dziennikarek świata, od lat ’60 odwiedzała państwa Bliskiego Wschodu i Afryki, przeprowadzała wywiady m.in. z ajatollahem Chomeinim, szachem Iranu Mohammadem Rezą Pahlawim, libijskim rewolucjonistą Mu’ammarem al-Kaddafim, bywała adresatem osobistych zwierzeń przywódców i świadkiem publicznych egzekucji w krajach islamu. Jej studium relacji zachodnio-muzułmańskich poraża żelazną logiką i obrazowością. Żeby być w zgodzie ze sobą „Są jednak chwile w życiu, gdy milczenie staje się grzechem, a mówienie jest nakazem. Obywatelskim obowiązkiem, moralnym wyzwaniem, imperatywem kategorycznym, przed którym nie ma ucieczki” - pisała tuż po 11 września 2001 r., uzasadniając dlaczego w tak zdecydowanych słowach, jakie używa w książce, mówi o zagrożeniu światem islamskim. Z wyboru - ateistka, świadoma wpływu chrześcijańskiej kultury, która ją ukształtowała. W sposobie prowadzenia wywodu - tak niezależna, jak to tylko możliwe dla człowieka, ograniczonego swoją naturą. Nastawiona na pisanie nie pod temat czy pod publikę lecz - na zbliżanie się do prawdy. Doświadczona politycznie: jej wywiady z najwyższymi reprezentantami władz na obu kontynentach, osobista przenikliwość i budowane latami zrozumienie działań na szczeblu państwowym, międzypaństwowym i międzyreligijnym sprawia, że jest jednym z autorytetów w temacie europejsko-muzułmańskim, którego stanowisko mądrze jest wziąć pod uwagę. „Wściekłość i duma” - jest pierwszą z trzech książek, dotyczących współczesnego starcia cywilizacji, w których Fallaci wskazuje na postawy i mechanizmy działań prominentnych ludzi Zachodu - doprowadzające do tego, że na własnym kontynencie jesteśmy coraz bardziej wystawieni na KOMENTARZE nieprzewidziane ataki obcych. Mówi o zjawiskach, których bywała świadkiem 40 i 17 lat temu - dając do zrozumienia nam dziś, w 2016 r., że już wtedy - sytuacja zagrożenia w Europie, w jakiej się znaleźliśmy, była przewidywalna. Można było ją wyczytać, wyrabiając sobie takie jak Oriana zrozumienie polityczno-społecznej rzeczywistości i stosując konsekwentnie racjonalne, odwołujące się do ludzkiej spójności wnioskowanie. Oriana Fallaci Następstwo ról Argumenty, które pojawiają się teraz w polityczno-medialnej przestrzeni, wychwyciła i skomentowała na długo przed tym, zanim ktokolwiek usłyszał o Arabskiej Wiośnie Ludów czy o Państwie Islamskim. „Pragnący świętej wojny to tylko ekstremistyczny margines”, „Pokonamy Państwo Islamskie i problem terroryzmu się skończy” - sugerują w sposób mniej lub bardziej bezpośredni współcześni komentatorzy. „Kłopot w tym, że śmierć Osamy bin Ladena nie jest rozwiązaniem problemu. Ponieważ Osamów bin Ladenów jest już zbyt wielu” - odpowiada w sposób, który dziś możemy odczytać symbolicznie. Tłumy wybrały Chomeiniego, te same tłumy wybrały bin Ladena - uświadamia Oriana następstwo ról, mówiąc milionach, popierających swego bohatera . A jeśli zginie bin Laden, wybiorą jego następcę - przestrzega, pokazując jak kolejni przywódcy i organizacje terrorystyczne, odrastają niczym głowy hydrze. Jak w ciągu ostatnich 20 lat w Afganistanie na zmianę golono i zapuszczano brody, zdejmowano i zakładano burki. Tak samo jest dziś, 15 lat po napisaniu książki. W innym miejscu „Dumy i uprzedzenia” wyjaśnia, że ci, którzy twierdzą, że pokonamy terrorystów militarnie są w błędzie - dlatego że istnieją rzesze muzułmańskich państw, sąsiadujących ze sobą, które przyklaskują Świętej Wojnie. Wymienia ich kilkanaście. Dziś wystarczy zajrzeć na Listę Open Doors - państw, w których prześladuje się chrześcijan, a wiec: które stanowią zagrożenie dla przeciwników islamskiego prawa - by odczytać ich kilka dziesiątek. „Prawdziwym bohaterem tej wojny nie jest bin Laden. W jeszcze mniejszym stopniu jest nim kraj, który udziela mu schronienia czy który wydał go na świat - pisze Fallaci. - Ale Góra. Ta Góra, która przez tysiąc czterysta lat nie poruszyła się, nie podniosła z głębi swojej ślepoty, nie otworzyła swoich drzwi podbojowi cywilizacji, nigdy nie chciała usłyszeć o wolności, demokracji, postępie” - podsumowuje problem. „Konflikt między nami a nimi nie jest konfliktem militarnym. O nie. Jest konfliktem kulturowym, religijnym. I nasze zwycięstwa militarne nie rozwiążą ofensywy islamskiego terroryzmu” - diagnozuje. Teokratyzm państwa Fallaci skutecznie opiera się pomysłowi dzielenia państw islamskich na terrorystyczne i „bezpieczne”. Skupia się na charakterystycznych bardziej lub mniej zwyczajach i wymaganiach zdecydowanie przeciwnych prawu do ludzkiej wolności. Wykazuje, że przemoc jaka nam, Europejczykom, tylko w części zdarzała się w czasach bardzo odległych, i co do której zrozumieliśmy już dawno, że jest nieludzka, w państwach islamskich pojawia się na porządku dziennym. „Uwierz komuś, kto poznał Iran, Pakistan, Bangladesz, Arabię Saudyjską, Kuwejt, Libię, Jordanię, Liban, Syrię, Afrykę, i kto w formie nierzadko groteskowych wydarzeń uzyskał przerażające potwierdzenie tego, co twierdzi” - zachęca. Mówi o tym, jak w mieście Kom w Iranie z tego powodu, że była kobietą, nie wpuszczono jej do żadnego hotelu i żadnego miejsca publicznego. Jak - przed spotkaniem z Chomeinim - weszła do GŁOS nr 7 1-6.09.2016 jednej z sali pałacu by założyć, tak jak jej nakazano - czador. „Ponieważ Koran zabrania parom, które nie są małżeństwem, przebywania w jednym pomieszczeniu bez świadków, [gdy tylko z moim tłumaczem weszliśmy do Sali] niemal natychmiast odrzwia rozwarły się. Mułła, któremu powierzono Pieczęć nad Moralnością, wpadł dysząc „wstydźcie się, to grzech, to bezbożność” i mieliśmy tylko jeden sposób na to, by uniknąć aresztowania za bezbożność: pobrać się”. Pisze o egzekucji w 1975 r. w Dakocie w Bangladeszu dwunastu nieczystych mężczyzn (nigdy nie dowiedziała się, na czym polegała ich nieczystość) - na stadionie - w obecności tłumu 20 000 wiernych, którzy modlili się „Allach-akbar” - przywołuje swój reportaż i reportaż francuskich, brytyjskich i niemieckich dziennikarzy. Opisuje jak te 20 000 wiernych, w tym wiele kobiet, którzy zeszli na murawę, i w uformowanym kondukcie, przeszli po ciałach, robiąc z nich dywan zgniecionych kości. Przywołuje zwierzenia Alego Bhutto - pakistańskiego premiera, który potem został powieszony „przez swoich ultramuzułmańskich przeciwników” o „okrucieństwie poligamii, zalecanej przez Koran i nigdy niekrytykowanej przez [politycznie poprawnych przedstawicieli świata Zachodu]”. Alego został zmuszony - wbrew swoich sprzeciwów - jako dwunastolatek do poślubienia dwudziestokilkuletniej kuzynki, a potem do skonsumowania małżeństwa. Następnego dnia wyjechał do Europy do szkoły, tu się ożenił. Pierwszą żonę odwiedził już jako dorosły: żyła samotna i zapomniana, „bo gdyby dotknęła innego mężczyzny, byłaby winna cudzołóstwa i zginęłaby ukamienowana”. „…wstydzę się za moją religię - mówił. - Poligamia jest podłością. Aranżowane małżeństwa są podłością”. Oriana podkreśla, że nawet kraje, w których władca postrzegany jest jako umiarkowany (np. Jordania czy Maroko), „nigdy nie schodzą z drogi religii, która kontroluje i reguluje, i despotycznie rządzi każdą chwilą życia swoich ofiar”. Jako przykład jak bardzo ich „nowoczesność” nie współgra z naszą, pokazuje dwóch królów Maroka. Dotychczasowego, często postrzeganego jako nowoczesnego, który nigdy nie ujawnił imienia ani nie pokazał twarzy swej pierwszej żony czyli królowej swojemu ludowi. I współczesnego Orianie: u którego to, że podał imię i ujawnił zdjęcie żony, uznano za oznakę nowoczesności. Dwie różne cywilizacje Ukraiński minister oddaje hołd poległym esesmanom! GŁOS nr 7 1-6.09.2016 P Aleksander Szycht rzy huku salwy honorowej minister Światosław Szeremeta, znany z robienia awantur w Przemyślu, wziął udział w uroczystym pogrzebie szczątków członków zbrodniczej 14 Dywizji Grenadierów SS. Rzecz jasna ludzie służący w tej formacji mordowali polską ludność cywilną. Urządzanie uroczystych pogrzebów w stylu wojskowym ostatnim, wymierającym, podstarzałym, galicyjskim esesmanom urosło do rangi obyczaju. Uroczystości powtarzane wielokrotnie miały stałe elementy scenariusza od lat. Trumną opiekowali się młodzi Ukraińcy w nowo uszytych mundurach SS, ze złowrogo wyglądającymi trupimi czaszkami. Opatrywano je zawsze mszą greckokatolicką i opieką ukraińskiego księdza. Kościół greckokatolicki już od dłuższego czasu używa wiary przedmiotowo, tylko po to by uwiarygodnić nacjonalistyczne cele i nabiera na to duchownych rzymskokatolickich, którzy o ukraińskim nacjonalizmie nie mają najmniejszego pojęcia. Sprawują oni opiekę nad produkcją „wspólnych listów”, kiedy tylko sprawy zbrodni ich ulubieńców staną się zbyt głośne. Tworzą je z co najmniej na poły nieświadomym wyższym polskim duchowieństwem. To ostatnie bardzo często daje się zwodzić, jakoby ich wschodnie odpowiedniki miały te same cele: zbawienie oraz pomaganie innym w byciu zbawionym. Nic bardziej mylnego - stanowią oni alibi dla budowania wielkiej Ukrainy, opartej o zbrodniczą ideologię OUN. W internecie są na to dowody w kwestii, nie tylko uczestnictwa kapłanów Wśród licznych przykładów, Oriana przytacza jeszcze jeden, poruszający tym razem ze względu na kulturowe odniesienie. Pisze o bezlitosnej egzekucji dokonanej przez przedstawicieli islamu na dwóch bezcennych zabytkach kultury. Chodzi o dwa ponad tysiącletnie posągi Buddy z Bamjan, które talibowie zniszczyli w 2001 r. w Afganistanie. Pisze o ich roli w historii, o zachowanych do dziś polichromiach i freskach, o bezcenności tego dzieła sztuki. I o rozmyślności, z jaką przeprowadzono ich zniszczenie: z autentycznym procesem i wyrokiem, wbrew prośbom ludzkości, że „Pomniki przeszłości są dziedzictwem całej ludzkości”. „Każdy przedislamski posąg zostanie zmieciony” - GORĄCE TEMATY w nacjonalistycznych uroczystościach - odsłonach pomników ludobójców, ale ich bezpośrednich zachowań czy wypowiedzi. Portal Youtube zawiera ich prawdziwą kolekcję. To m. in. śpiewanie banderowskich piosenek bojowych przez alumnów greckoka- mykały się bocznymi ścieżkami przez internet od lat i budziły grozę zmieszaną z niedowierzaniem. Oglądający dosłownie nie mogli uwierzyć, że to prawda, myśleli, iż to jakiś marginalny folklor. Uroczystości te nie wzbudzały zainteresowania żadnych odpowied- tolickiego seminarium. Zwraca na siebie uwagę także nienawistne kazanie chwalące morderców polskiego przedwojennego posła Tadeusza Hołówki, nota bene przychylnego Ukraińcom. Jednak uroczystości pogrzebowe członków ukraińskiej dywizji SS-Galizien wyglądają dosłownie niczym w filmie o grozie okupacji. Ludzie w charakterystycznych, wzbudzających dreszcz mundurach oddają salwę honorową. Na filmie, który prezentujemy słychać ponadto niemieckie komendy do strzałów, którymi posługują się Ukraińcy wcielający się w rolę członków zbrodniczej formacji. Zdjęcia z tych uroczystości prze- nich czynników w Polsce, czy większych na Zachodzie. Przyjeżdżała nań od czasu do czasu rosyjska telewizja. W ten sposób jednak wzmagała pretekst, by wszystkim ujawniającym te fakty przypisywać wysługiwanie się Rosjanom. Tym ostatnim nie ma się jednak co dziwić, że wysyłali tam ekipę - pod względem obiektywnym bo to skandal, jak i względem napędzania swojej własnej propagandy dla realizacji swoich celów. Skoro oddaje im się na to monopol to korzystali. Przy okazji wykazują wtedy nieporadność i podwójne standardy polskich władz. Zaraz po tym i po różnych incyden- brzmiał wyrok Islamskiego Sądu Najwyższego w Kabulu, 26 lutego 2001 (nie 1001)”. Było to „tego samego dnia, kiedy reżim talibów zezwolił na publiczne wieszanie ludzi na stadionach i zniósł ostatnie prawa kobiet. (Prawo do śmiechu, prawo do noszenia butów na obcasie, prawo do przebywania w domu bez czarnych zasłon na oknach między innymi)”. jest od naszej, wypracowanej przez wieki – postawie szacunku do ludzkiego prawa o samostanowieniu. I nie chodzi tu, o wprowadzony w minionych dniach w Niemczech, zakaz noszenia przez kobiety burek, i powodowanie w ten sposób, że pewna grupa kobiet po prostu przestanie wychodzić z domu. Ale o zrozumienie: że to dwie różne cywilizacje. Że miłość do każdego bliźniego, także największego radykała to jedno. A adekwatne do sytuacji działanie adekwatne w treści, zakresie i intensywności - to zupełnie coś innego. „Nie jeżdżę stawiać namiotów w Mekce. Nie idę recytować „Ojcze nasz” czy „Zdrowaś Mario” przed grobem Proroka. Nie chodzę sikać na „No to jak? Czy takie reżimy mogą współegzystować z naszymi zasadami wolności, demokracji, cywilizacji? Czy możemy je akceptować w imię tolerancji, wyrozumiałości, porozumienia i pluralizmu?” - pyta, konkludując, że prawo oparte na islamie, bez względu od nowoczesności państwa – dalekie STRONA 7 tach w Polsce w internecie pojawiają się głosy, że „Putin to by tak sobie na to nie pozwolił”. Wielu Polaków zasila wtedy dwa obozy - tych, którzy widzą bierność wobec wzrostu kultu banderowskich morderców i drugi podobny, lecz faktycznie owczy pęd do sojuszu z Rosją, jak by to układ miał zawrzeć równy z równym. Jednocześnie reakcją na proruskie teksty drugiej opcji jest skrajna postawa przymykająca częściowo oko na neobanderyzm. Samonapędzające się koło. Tyle prostego sygnału o mechanizmach, których uparcie nie chce w Polsce dostrzegać wielu ludzi publicznych. Co wyrośnie pod polskim nosem z hodowli na nawozie OUN-UPA, czyli europejskiego ISIS? Polscy politycy zazwyczaj milczą na temat uczczenia kata Powstania Warszawskiego Petra Diaczenki w ukraińskim parlamencie, czy tolerowania przez władze kultu Oskara Dirlewangera w oddziałach walczących na wschodzie. Jednak oddziały SS są rozpoznawane w krajach Zachodu. Z kultywowaną OUN-UPA, która SS w okrucieństwach znacznie prześcignęła, mimo wszystko nadal jest dużo gorzej. Można by tu przytaczać kolejne przykłady pozytywnych wypowiedzi czołowych ukraińskich polityków o chwale morderców z OUN-UPA, czy 14 Dywizji Grenadierów SS, bądź też tolerancji dla ich kultu. Nie ma to jednak znaczenia - odrodzony nazizm jest lewicowej Unii Europejskiej potrzebny, by dokonywać pewnych zmian i zgiąć kark ludziom mającym inne poglądy. Tak jak doskonałym pretekstem do zajęcia Polski dla sowietów było wypędzanie z niej Niemców. część 2 za tydzień ściany ich meczetów. A tym bardziej srać na nie. Kiedy jestem w ich krajach (co nie sprawia mi najmniejszej przyjemności), nigdy nie zapominam, że jestem gościem i cudzoziemką. Staram się nie obrażać ich uczuć swoim strojem czy gestami, czy zachowaniem, które dla nas mogą być normalne, a dla nich nie do przyjęcia” - pisała Fallaci. Mój teren z moją kulturą i cywilizacją, na którą moi przodkowie i ja pracowaliśmy od wieków i „nie moje” czyli Twój teren z Twoją kulturą i cywilizacją to dwie różne rzeczywistości. Lidia Maj STRONA 8 Z WAŻNE SPRAWY GŁOS nr 7 1-6.09.2016 Obciach to michnikowszczyna Stanisław Michalkiewicz obfitości serca usta mówią. Poza tym idioci przeważnie są szczerzy, a nawet jeśli starają się maskować, to prędzej, czy później ze swoim idiotyzmem się zdradzą. Inna sprawa, że większość z nich jest na tyle spostrzegawcza i inteligentna, iż zdają sobie sprawę, że są idiotami, a ponieważ na idiotyzm, zwłaszcza wrodzony, nic poradzić nie można, to jedynym sposobem na unikniecie zdemaskowania jest śpiewanie w chórze. Taki jeden z drugim mikrocefal strasznie się swojego idiotyzmu wstydzi i niczym Pani, która Zabiła Pana (akurat bawię w Kownie, gdzie z nudów usychał Mickiewicz, co to między innymi napisał „Lilie”, w której Pani która Zabiła Pana powiada: „Ach, pójdę aż do piekła, byleby moją zbrodnię wieczysta noc powlekła”), gotów jest na wszystko, byle uchodzić w towarzystwie za człowieka inteligentnego i przyzwoitego. Z tego właśnie powodu pada łupem rozmaitych intelektualnych handełesów, co to swoim narodowym zwyczajem oferują tandetę w charakterze umysłowego cymesu. Takie handełesy zażywają reputacji tęgich głów i autorytetów moralnych oczywiście do czasu, aż stracą rewolucyjną czujność i wtedy czar pryska. Przytrafiło się to kiedyś merowi Nicei. W kierowanym przez niego magistracie wybuchła afera, niczym obecnie w magistracie warszawskim, gdzie pani Hanna Gronkiewicz-Waltz najwidoczniej doszła do przekonania, że mantry o „politycznym charakterze sprawy” mogą nie przekonać siepaczy Zbigniewa Ziobry i w panice postanowiła powyrzucać z magistrackiej piro- gi kilku najczarniejszych murzyńskich chłopców krokodylom na pożarcie w nadziei, że zajęte rozszarpywaniem murzyńskich chłopców ją samą pozostawią w spokoju przynajmniej na jakiś czas, a potem do akcji wkroczy Duch Święty, albo w ogóle wszystko rozstrzygnie się w jakichś innych kategoriach. Judeochrześcijański portal „Fronda” co i rusz informuje o jakichś cudach, więc jeśli pani prezydent Warszawy te doniesienia czytuje, to nic dziwnego, że próbuje - niczym starożytni Rzymianie, co to każde spostrzeżenie zaraz ubierali w postać pełnej mądrości sentencji - cunctando rem restituere, co się wykłada – ratować sytuację zwlekaniem. A nuż zdarzy się cud i nienawistnego Ziobrę wezmą diabli, a ministrem sprawiedliwości i generalnym prokuratorem zostanie ktoś zblatowany, na przykład - pan Borys Budka? Wracając jednak do mera Nicei, to sprawcą korupcyjnej afery w tamtejszym magistracie był szef jednego z wydziałów - tak się złożyło, że Żyd. Mer, nieustannie molestowany przez dziennikarzy, trzeciego dnia stracił rewolucyjną czujność i powiedział, że „nie zna Żyda, który nie przyjąłby prezentu, nawet jak mu się nie podobał”. Natychmiast został oskarżony o antysemityzm, a w obliczu wagi tej zbrodni, korupcyjne czynności dyrektora wydziału utraciły wszelkie znaczenie i jeśli dobrze pamiętam, wszystko skończyło się wesołym oberkiem. Oczywiście takie oskarżenia o antysemityzm to intelektualna tandeta, ale żydowscy arendarze karczem też dodawali do gorzałki rozmaite wynalazki i interes sze kręczył, dopóki ktoś nie zdemaskował oszustwa. Zresztą nawet w takiej sytuacji jeszcze nic nie musi być stracone, bo zawsze demaskującego można o coś oskarżyć, w ostateczności – właśnie o antysemityzm. Sytuacja wygląda znacznie gorzej, gdy zdemaskowanie następuje za sprawą samego zdemaskowanego. Tutaj już trudniej wykręcić się sianem. I właśnie z taka sytuacją mamy szczęśliwie do czynienia. Oto jakiś diabeł podkusił pana redaktora Adama Michnika, żeby pojechał do Rzeszowa i tam zaczął publicznie trzaskać dziobem, najwyraźniej zapominając, że milczenie jest złotem. „Usta milczą, dusza śpiewa”! Kto go do tego zmobilizował - trudno zgadnąć, chociaż pewnej wskazówki dostarczył on sam, zauważając, że „ani Bruksela ani Waszyngton” nas nie wyręczą”. Najwyraźniej coś musiało się stać. Nasza Złota Pani, pod ciśnieniem opinii publicznej musiał skrócić front i niczym Oberkommando der Heeres, wycofać się „na z góry upatrzone pozycje”, w związku z czym zarówno tubylczy, jak i semiccy askarisi zostali obarczeni dodatkowymi zadaniami. Podobnie „Waszyngton”. Prezydent Obama ma większe zgryzoty z Turkami i Syrią, żeby jeszcze miał głowę do zajmowania się tym całym bezsensownym prezesem Rzeplińskim, zwłaszcza w sytuacji, gdy jest na tyle nieostrożny, by dać się przyłapać na ręcznym ustawianiu wyroków w gronie poprzebieranych w togi szubrawców, a w tej sytuacji ciężar przetasowania na tubylczej scenie muszą wziąć na swoje barki stare kiejkuty ze swoimi konfidentami, no i lobby żydowskie, w którego awangardzie zawsze była i jest żydowska gazeta dla Polaków. To przesłanie swoimi słowami właśnie przekazał pan red. Michnik mówiąc, że „to my sami musimy trafić do ludzi i wytłumaczyć im…” - No właśnie! Cóż takiego „ludziom” ma wytłumaczyć michnikowszczyna? Ano - że popieranie obecnego rządu, to jest „obciach”! Ani słowa merytorycznej oceny - bo jakąż merytoryczną ocenę jest w stanie sformułować pan red. Michnik? Podejrzewam, że nie jest w stanie sformułować żadnej merytorycznej oceny ani obecnego rządu, ani żadnego innego, bo ma za mało oleju w głowie. Nie wszyscy jeszcze to zauważyli, podobnie jak wielu ludziom do dzisiaj nie może pomieścić się w głowie, że były prezydent naszego nieszczęśliwego kraju, to zwyczajny kretyn, może tylko trochę sprytniejszy od innych. Zatem nie ma innego wyjścia, jak uciec się do argumentu demagogicznego - że mianowicie popieranie obecnego rządu, to „obciach”, a więc - rodzaj towarzyskiej kompromitacji. Ale jeśli nawet to warto się zastanowić, w jakim towarzystwie? Otóż najwyżej w towarzystwie mikrocefali, którzy w trosce o własne bezpieczeństwo, trwożnie nasłuchują wskazówek pana redaktora Michnika i jego kolaborantów. W takim towarzystwie, podobnie jak w towarzystwie jakichś półkurwiąt, awansowanych („przez łóżek sto przechodzi szparko, stając się damą i pisarką”) na celebrytki, normalnemu człowiekowi wstyd by było się znaleźć. W tej sytuacji rzeszowski apel pana redaktora Michnika jest smrodliwym westchnieniem bezradności zbankrutowanego tandeciarza. Jakże inaczej, skoro taki wyliniały lew salonowy upatruje spes unica w filucie „na utrzymaniu żony”, w dodatku - jak podejrzewam - co rano ręcznie nakręcanego przez Wojskowe Służby Informacyjne? Morderca ks. J. Popiełuszki ma prawie 4 tys. Jego mocodawcy więcej. Ofiary SB żyją za grosze... Adam Pietruszka, morderca księdza Jerzego Popiełuszki pobiera prawie 4 tys. emerytury - informuje dziennik "Fakt". I nie jest jedyny. W III RP byli esbecy wciąż żyją o wiele lepiej niż ich ofiary. Jak przypomina tabloid ludzie, którzy przepracowali uczciwie całe życie, często dostają grosze. Do końca lutego najniższa emerytura wynosi raptem 831,15 zł. Tymczasem oprawcy, którzy zwalczali opozycję, żyją sobie spokojnie i dostatnio. Najlepszym przykładem tej rażącej niesprawiedliwości jest płk Adam Pietruszka. Morderca ks. Popiełuszki ma dziś 3900 zł emerytury! - bulwersuje się "Fakt", przypominając, że były naczelnik departamentu do walki z Kościołem nie tylko namówił do morderstwa księdza swoich podwładnych, ale także później pomagał im ukrywać i tuszować ślady. Ten zatwardziały ubek, który według włoskich śledczych był zamie- szany również w zamach na Jana Pawła II, w procesie toruńskim został skazany na 25 lat więzienia. Wyszedł jednak na wolność już w 1995 r. Teraz żyje sobie spokojnie na godziwym garnuszku wolnego państwa, o które walczył ks. Popiełuszko - czytamy w gazecie. 4,9 tys. zł świadczeń emerytalnych otrzymuje płk Mieczysław Głowacki, wieloletni oficer IV Departamentu MSW specjalizującego się w walce z Kościołem oraz prześladowaniu i szantażowaniu duchownych. Ale to jeszcze nic. Gen. Józef Sasin, który stał na czele komórki oddelegowanej do zwalczania związkowców. Dostaje 8 tysięcy emerytury. Tyle samo co gen. Władysław Ciastoń, podejrzewany o kierowanie zabójstwem ks. Popiełuszki. To lista hańby wolnej Polski. Czy o taką sprawiedliwość walczyły tysiące opozycjonistów i ludzi takich jak ks. Popiełuszko? FAKTY MAŁO ZNANE Zabijanie prawdy o KL Warschau GŁOS nr 7 1-6.09.2016 G Bogna Polcyn łównym tematem dzisiaj ma być Obóz Koncentracyjny w Warszawie. Czy wiemy, czym był plan Pabsta, który już przed wojną przewidywał zrównanie Warszawy z ziemią, zagładę jej mieszkańców i stworzenie nowego niemieckiego miasta Warschau? Powstanie Warszawskie przerwało ludobójczą działalność całego kompleksu Obozu Koncentracyjnego w Warszawie na pół roku przed wkroczeniem Armii Czerwonej do stolicy. Na tym również polegało jego historyczne znaczenie. Z tego punktu widzenia Powstanie Warszawskie było polskim aktem zorganizowanej samoobrony, koniecznej wobec planów ostatecznej zagłady miasta, co nobilituje je nie tylko w historii, ale także współcześnie (Maria Trzcińska “KL Warschau w świetle dokumentów”). Książka arcyważna. Sędzia Maria Trzcińska w osamotnieniu prowadziła walkę o odsłonięcie prawdy o KL Warschau. Zgromadziła czterdzieści tomów dokumentów, które obalają tezy o "rzekomym" istnieniu obozu, o liczbie i narodowości zgładzonych. Rozbudzała pamięć o tragicznych losach warszawiaków poddawanych zaplanowanej, konsekwentnej eksterminacji. Warszawa ciągle krwawi. Garść faktów. KL Warschau działał przez dwa lata: od października 1942 roku, tj. od głównej likwidacji getta, do sierpnia 1944 roku, czyli do Powstania Warszawskiego, które przerwało ludobójcze działanie obozu i zmusiło Niemców do ewakuacji obozowego kompleksu. Rozpoczęcie działalności wiąże się z rozkazem Himmlera z dnia 9 października 1942 r., a 16 lutego 1943 roku pada kolejny rozkaz, by zmniejszyć obszar Warszawy i jej mieszkańców o 500 tys. W lagrach rozmieszczonych na obszarze trzech dzielnic Warszawy - na Kole, w okolicach Dworca PKP Warszawa Zachodnia oraz w byłym getcie - łącznie przez zagazowanie i rozstrzeliwanie Niemcy wymordowali ok. 200 tysięcy Polaków w ramach planu zagłady Stolicy oraz kilka tysięcy więźniów innych narodowości. KL Warschau był obozem zagłady, bo realizował plan eksterminacji miasta w zakresie ludzkim i urbanistycznym; posiadał urzą- milczanych dziejach KL Warschau? Sięgnijmy do roku 1945, gdy śledztwo zostało zamknięte, bo obóz był wykorzystywany przez NKWD do więzienia i likwidacji polskich patriotów, zwłaszcza z AK. Na IV Procesie Norymberskim obóz występuje obok Majdanka i Oświęcimia, ale dzenia masowej zagłady, tj. komory gazowe i krematoria; posiadał specjalne komanda do ich obsługi; mordy przeprowadzano w sposób masowy, według kontyngentu po ok. 400 Polaków na dobę. „Począwszy od łapanek i obław na mieście, poprzez "transporty niewiadome", egzekucje uliczne, rozstrzeliwania obozowe, zabijanie w komorach gazowych, spalanie zwłok w krematoriach, a kończąc na zacieraniu śladów tych zbrodni poprzez rozsiewanie prochów ofiar na rozległych gruntach podmiejskich, to były systemowe działania KL Warschau jako ośrodka planowej, zorganizowanej eksterminacji biologicznej miasta. (...) Zagłada inteligencji polskiej oraz Stolicy jako centrum dyspozycyjno - kierowniczego miały - według planów niemieckich pozbawić Naród Polski "mózgu", bez którego już nigdy więcej nie będzie w stanie się odrodzić.” [s. 232-233] Dlaczego panuje powszechna niewiedza o świadomie i cynicznie prze- strona polska nie przeprowadziła śledztwa i nie dostarczyła wymaganych dokumentów. Gdy w 1973 roku niemiecka Prokuratura w Monachium zwróciła się do Polski o pomoc prawną w związku z wszczęciem śledztwa, sprawą zajęła się sędzia Maria Trzcińska, a strona polska w 1976 roku zawiesiła postępowanie! O kolejnych poszukiwaniach, gromadzeniu dokumentów (np. zdjęcia lotnicze, zeznania świadków, znaczek niemiecki z KL Warschau, raporty niemieckiego dowództwa...) - można przeczytać w książce będącej jednocześnie raportem dla Prezesa IPN. Do dzisiaj trwają świadome zwłoki w śledztwie, zaginięcia akt, niszczenie dowodów... Przez wiele lat w oficjalnych przekazach obozu wcale nie było (!), a gdy materiał dowodowy podważył tę opinię, czynniki oficjalne skłaniają się do przyjęcia tezy, że KL Warschau istniał, ale w imię politycznej poprawności zaniża się liczbę ofiar albo wprost sugeruje, że to nie - Rosjanie myślą o świecie wielobiegunowym. Należy to czytać: nie chcemy świata, w którym rządzą Stany Zjednoczone, ponieważ pokonały nas w zimnej wojnie - mówi w rozmowie z „Opcją na Prawo” prof. Joachim Diec z Instytutu Rosji i Europy Wschodniej Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Świat wielobiegunowy nie oznacza świata równości wszystkich podmiotów - mówi prof. Diec. - „Wielobiegunowy” znaczy „kilkubiegunowy”, to Eurazja pod przywództwem Moskwy, Azja Wschodnia pod przywództwem Pekinu, Europa zjednoczona w Unii Europejskiej najlepiej pod przywództwem Berlina, Ameryka pod przywództwem Waszyngtonu. W takim świecie Rosja, która jest mocarstwem regionalnym, czułaby się dobrze. Świat jednego mocarstwa globalnego jest dla Rosji niewygodny, bo Rosja takim globalnym hegemonem być nie może. Również Rosji nie odpowiada świat zdemokratyzowany, w którym prawie wszystkie podmioty mogą czuć się swobodnie. Dlatego proponuje taki świat pośredni, imperialny, zwany w XIX wieku koncertem mocarstw - wyjaśnia. Zdaniem prof. Dieca, „każda niemal destabilizacja zarówno Unii Europej- STRONA 9 Polacy ulegli tej hekatombie. Do takich wyników przychyla się praca pana B. Kopki, który podważa dowody niepodważalne. Zachęcam do samodzielnej lektury zgromadzonych przez Marię Trzcińską dokumentów. Do dziś nie powstał żaden znak pamięci związany z tą zbrodnią. Jedynie na maleńkim Skwerze Alojzego Pawełka stoi krzyż usytuowany w kopcu z kamieni. Polegli czekają na pomnik.Gdy zobaczyłam książkę innego autorstwa pod tym samym tytułem, nie miałam nawet cienia wątpliwości, że muszę przeczytać. To KL Warschau. Historia obozu zagłady w Warszawie Aldony Zaorskiej. Autorka dedykuje swoją książkę niezłomnej bojowniczce prawdy sędzi Marii Trzcińskiej. Główne tezy są podobne. Popularno-naukowy charakter pracy pozwala przystępnie, aczkolwiek dokładnie zapoznać się z funkcjonowaniem warszawskich lagrów. Padają tu też nazwiska współczesnych historyków, którzy wypowiadali się na ten temat. Zaorska podaje swoją interpretację ciszy panującej wokół obozu. Przechowanie pamięci o KL Warschau jest zasługą garstki osób, które za wszelką cenę postanowiły nie dopuścić do zapomnienia obozu. Ignorowani, czasem wręcz wyśmiewani, traktowani jak dziwacy, od lat wciąż uparcie walczą o prawdę. Pani sędzia zmarła samotnie w swoim domu w grudniu 2011 r. „ponieśmy tę pamięć... nic jej nie zabije... żadna zmowa milczenia... układy na górze... trzeba nad kłamstwo podnieść dziś wysoko głowę nie będą nam historii wciąż pisali tchórze...” Cytaty kursywą pochodzą z książek: Maria Trzcińska, KL Warschau, Polwen, Radom 2007 Aldona Zaorska, KL Warschau, Wydawnictwo Bollinari Publishing House, Warszawa 2013 Rosja chce świata kilkubiegunowego skiej jako całości, jak i każdego państwa członkowskiego jest postrzegana przez Rosjan jako korzystna”. - Gdy [Rosja – przyp. red.] ma wokół siebie partnerów silnych, jak USA czy Chiny, to rozmawia z nimi może czasem mało sympatycznie, ale nie posuwa się do żadnych kroków, które mogłyby zagrozić bezpieczeństwu tamtych państw. Niestety, to gotowość do skutecznej obrony jest kluczem do naszego bezpieczeństwa - zauważa prof. Diec. Według prof. Dieca Polska powinna starać się nawiązywać dialog z Rosjanami. – Teraz nie prowadzimy żadnego dialogu, bo każda ze stron uważa, że ta druga chce nas zniszczyć. W taki sposób będziemy nieustannie narażać się nawzajem na konflikty – podkreśla profesor. STRONA 10 RELACJE GŁOS nr 7 1-6.09.2016 Prezydent Duda awansował pośmiertnie "Inkę" na stopień podporucznika, a "Zagończyka" - na podpułkownika. Bohaterowie zostali uhonorowani! W Bazylice Mariackiej w W bazylice i przy jej wejściach okrutny musiał być tamten system, Gdańsku odprawiono uro- obecne były poczty sztandarowe, daw- który mordował tak młodych ludzi czystą Mszę żałobną w ni działacze Solidarności, harcerze powiedział pan Arkadiusz. Podkreślił intencji Danuty Siedzikówny „Inki” z ZHP i ZHR, odświętnie ubrani człon- też, że cieszy się, że w Polsce od kilku i Feliksa Selmanowicza „Zagończy- kowie Zakonu Rycerzy Kolumba, lat coraz powszechniej do głosu doka”. Mszy przewodniczył metropolita Związku Strzeleckiego i grup rekons- chodzą wychowanie i wartości pagdański abp Sławoj Leszek Głódź. trukcyjnych. Już od wczesnych godzin triotyczne. Przemówienie wygłosił prezydent An- rannych przy gdańskiej świątyni Mieli być wymazani z pamięci, tymdrzej Duda, który pośmiertnie awanso- gromadzili się mieszkańcy Trójmiasta, czasem będą mieli prawdziwy pogrzeb, wał „Inkę” na stopień podporutaki na jaki zascznika, a „Zagończyka” - na ługują - dodała podpułkownika. pani Marzenna. Minęło 70 lat od wykonania Po Mszy konprzez komunistyczne władze wydukt pogrzeboroku śmierci na niespełna 18-letwy z trumnami niej Danucie Siedzikównie, sanibohaterów na tariuszce 5. Wileńskiej Brygady wojskowych arArmii Krajowej oraz na ppor. matach przeFeliksie Selmanowiczu, dowódszedł ulicami cy plutonu 5. Wileńskiej Brygady miasta na CmenAK. tarz GarnizonoUroczystości pogrzebowe wy, gdzie mówi„Inki” i „Zagończyka” miały ła m.in. premier charakter państwowy. Wśród Beata Szydło, Harcerze z ZHP i ZHR, grupy rekonstrukcyjne i mieszkańcy uczestników uroczystości znalea także krewni Trójmiasta zgromadzeni przed Bazylice Mariackiej w Gdańskuy źli się także władze Instytutu ofiar bezpieki. Pamięci Narodowej na czele z pre- a także goście, którzy na uroczystość Tuż przed strzałami plutonu egzezesem IPN Jarosławem Szarkiem przyjechali z całej Polski. Dla tych kucyjnego skazani krzyknęli: „Niech i wiceprezesem IPN Krzysztofem którzy nie zmieścili się w bazylice żyje Polska!” i „Niech żyje ŁupaszSzwagrzykiem, który w 2014 r. wspól- ustawiono ławki oraz telebim z tran- ka!”. Konduktowi towarzyszyła Ornie z zespołem odkrył szczątki „Inki” smisją mszy. kiestra Reprezentacyjna Marynarki i „Zagończyka” na Cmentarzu GarniW rozmowie z PAP rodzina Arka- Wojennej. zonowym w Gdańsku. Obecni byli diusz i Marzenna Rydlewscy z GdańHołd bohaterom powojennego podrównież przedstawiciele NSZZ „Soli- ska, którzy do bazyliki przyszli z córką ziemia, poza najbliższą rodziną „Inki” darność”, z którym IPN zorganizował Zosią, podkreślali, że pogrzeb „Inki” i „Zagończyka”, mieszkańcami i gośuroczystości. i „Zagończyka” po 70 latach jest dla ćmi Gdańska, złożył prezes PiS JaPanowała atmosfera święta; powie- nich wyjątkowym wydarzeniem. rosław Kaczyński, który przyszedł do wały biało-czerwone flagi, słychać „Inka” zginęła mając 17 lat, a ma- kaplicy w towarzystwie m.in. marszałbyło muzykę, wiele osób trzymało wi- my syna w jej wieku i naprawdę bar- ka Sejmu Marka Kuchcińskiego. zerunki „Inki” i „Zagończyka”. dzo trudno nam sobie wyobrazić jak Politycy PiS złożyli kwiaty przed trumnami, które były udekorowane w biało-czerwone flagi i krótko się pomodlili. W Kaplicy Królewskiej ustawiła się kilkusetmetrowa kolejka; każdy mógł choć przez chwilę w ciszy i skupieniu pomodlić się przy trumnach ze szczątkami „Inki” i „Zagończyka”, złożyć przy nich kwiaty, a także wpisać się do księgi pamiątkowej. udzie, sprawa jest naprawdę poważna. Piszę z Przemyśla. Przemyśl, nasze pradawne miasto jest opanowane przez banderowców, napadają na młodych ludzi, nasze dziewczyny wyzywają od najgorszych, policja nie reaguje, cały czas nam mówią, że Przemyśl jest ich i zajmą go po tym jak zrobią drugi Wołyń. Młodzi ludzie też się ich boją, bo oni chodzą w grupach i nie muszą chodzić do pracy, jak my. deszcz? Polska to mój dom, to moja Ojczyzna i uważam, że tego typu zachowania oraz okrzyki są po prostu niedopuszczalne. Albo będziemy reagować, albo Ukraińcy nie będą nas szanować albo zrobią nam gorsze rzeczy, wszyscy wiemy do czego ci ludzie są zdolni. Danuta Siedzikówna, ps. Inka, urodziła się 3 września 1928 r. W wieku 15 lat złożyła przysięgę AK i odbyła szkolenie sanitarne, służyła m.in. w wileńskiej AK. W czerwcu 1946 r. została wysłana do Gdańska po zaopatrzenie medyczne. Tutaj aresztowało ją UB. Po ciężkim śledztwie została skazana na karę śmierci. Wyrok wykonano 28 sierpnia 1946 r. Wraz z „Inką” zginął - również skazany na śmierć - ppor. Feliks Selmanowicz, ps. Zagończyk. Urodził się 6 czerwca 1904 r. w Wilnie. Jako ochotnik uczestniczył w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 r. W czasie II wojny był m.in. żołnierzem 3. oraz 5. Wileńskiej Brygady AK mjr. „Łupaszki”, gdzie pełnił funkcję zastępcy dowódcy plutonu. Został aresztowany w lipcu 1946 roku. W 1991 r. Sąd Wojewódzki w Gdańsku uznał, iż działalność „Inki” i jej współtowarzyszy z 5. Brygady Wileńskiej AK zmierzała do odzyskania niepodległego bytu państwa polskiego. gah/PAP Co naprawdê siê dzieje w Przemyœlu? L W niedzielę 26 czerwca w Przemyślu, miał miejsce marsz zorganizowany przez Ukraińców. Był on częścią obchodów Dnia Ukraińskiej Pamięci Narodowej. Podczas jego trwania doszło do starć uczestników z młodymi Polakami. Ze strony kontrmanifestantów padały hasła potępiające ideologię banderowską, natomiast jeden z uczestników marszu krzyknął: Jeszcze Polska nie zginęła, ale musi zginąć! Człowiek krzyczy „Jeszcze Polska nie zginęła, ale zginać musi”. Krzyczy to w czasie ukraińskiego marszu w polskim Przemyślu. Policja nie reaguje, człowiek pozostaje bezkarny. Polacy którzy proszą policję o inter- wencję, zostają zatrzymani jak bandyci i przewiezienie do komisariatu postawiono im zarzuty zakłócania legalnej demonstracji. Kiedy ich zatrzymywali - banderowscy demonstranci przykładali ręce do szyi - co oznacza, że utną nam głowy. Który to już raz Ukraińcy plują nam w twarz, a my udajemy, że pada Zbyt długo czekamy na dialog polsko-ukraiński, zbyt długo pozwalamy im uprawiać kult UPA bez wyspowiadania się za grzechy związane m.in. z rzezią wołyńska. To nie koniec, bo policja wylegitymowała prawie wszystkich młodych Polaków, a 23 osoby zostały odprowadzone na komisariat i będą miały sprawy sądowe m.in. za zakłócenie marszu. Za co będą karać tych ludzi? Za protestowaniu przeciwko promowaniu faszyzmu i ludobójstwa w Polsce. Za to, że są Polakami którzy nie chcą NASZA PAMIĘĆ Żołnierze „Bartka” upamiętnieni GŁOS nr 7 1-6.09.2016 „We wrześniu 1946 r. na terenie byłego lotniska „Luftwaffe” w Starym Grodkowie funkcjonariusze Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego wraz z żołnierzami NKWD dokonali mordu na Żołnierzach Narodowych Sił Zbrojnych VII-go Okręgu Śląskiego dowodzonego przez kpt. Henryka Flame ps. Bartka” - tablica z taką informacją stanęła przy głównej dro- kcie badań prowadzonych przez Samodzielny Wydział Poszukiwań IPN kierowany przez dr hab. Krzysztofa Szwagrzyka, specjalistów z Muzeum Archeologicznego we Wrocławiu i saperów z 1. Pułku Saperów w Brzegu. - W pierwszej kolejności należało skompletować i oczyścić szkielety, a następnie przygotować próbki do badań. Takie zostały przesłane na Poszukiwania szczątków żołnierzy oddziału "Bartka" w lesie koło Barutu. dze w Starym Grodkowie na Opolszczyźnie wskazując kierunek do polany śmierci, gdzie zginęli żołnierze z Beskidów. Na polanie stoi druga tablica informująca, jak zostali zabici oraz o odkryciu ich czaszek i kości dokonanym przez badaczy Instytutu Pamięci Narodowej na czele z dr hab. Krzysztofem Szwagrzykiem. Oznaczenie miejsca kaźni żołnierzy z oddziału „Bartka” to pomysł Zbigniewa Chmielniaka prezesa śląsko-cieszyńskiego okręgu Związku Żołnierzy NSZ. Tablice postawiono za zgodą władz Grodkowa i przy pomocy Regionalnego Stowarzyszenia Miłośników Historii i Wojskowości im. rtm. Pileckiego w Grodkowie. - Chciałem, by ludzie orientowali się, gdzie dokładnie jest to miejsce. Dlatego umieściliśmy tablicę przy głównej drodze oraz na polanie. Treść konsultowaliśmy z IPN - mówi Chmielniak. Szczątki żołnierzy z oddziału „Bartka” zostały odkryte w efe- początku lipca. Nie wcześniej, niż na koniec sierpnia poznamy wyniki wyjaśnia prokurator Dariusz Psiuk z Oddziału IPN w Katowicach. Zaznacza, że te wstępne badania mają wykazać, czy próbki zawierają materiał DNA nadający się do identyfikacji. - Prawdopodobieństwo, że znalezione szczątki należą do ludzi z oddziału „Bartka” jest jednak duże - mówi Psiuk wskazując na znalezione przy szczątkach m.in. polskie orzełki wojskowe i ryngrafy noszone przez żołnierzy NSZ. - Wątpliwości nie mamy żadnych - podkreśla prof. Krzysztof Szwagrzyk. - Nie musimy mieć wyników badań genetycznych, by powiedzieć, że to szczątki żołnierzy z oddziału „Bartka”. Umiejscowienie szczątków oraz znalezione tam charakterystyczne elementy powodują, że nie mamy wątpliwości - dodaje. Stary Grodków to jedno z miejsc, w których zostali zabici żołnierze NSZ. Szwagrzyk wyjaśnia, że nadal w Przemyślu drugiego Wołynia. Nagłaśniajcie to, bo jak nas wymordują pierwszych, to przyjdą po was. przyjeżdżają dorobić parę groszy. Ukraińcy dostają przeróżne świadczenia socjalne w Polsce - nie wiem jakie, ale w przeciwieństwie do nas mają pieniądze na ubrania i fajne samochody. U nas jest bieda i każdy martwi się czy będzie miał na rachunki za miesiąc. Młodzi banderowcy wcale nie zbierają jabłek czy truskawek, tym się zajmują starsi ludzie, najczęściej Polacy mieszkający w Ukrainie którzy Akademiki są wszystkie ich, Polacy muszą wynajmować mieszkania. Pisząc to - płakać mi się chce, bo serce mi pęka i kocham moje miasto, które możemy stracić bo jak nas wymordują i zajmą, to kto będzie chciał tam mieszkać. Nasze prośby do rządu - wydawać by się mogło, że polskiego - zostają bez odpowiedzi. Ratujcie nas, bo sami nie powstrzymamy tych najeźdźców, nagłaśniajcie albo przyjedzcie tutaj i zoba- trwają prace w Barucie, gdzie zamordowano żołnierzy NSZ z trzeciej grupy wyjeżdżającej z Beskidów. - Kolejny raz prowadziliśmy tam prace na ogromnym obszarze polany i poza nią. Będą one kontynuowane zarówno w Barucie, jak i w lesie w pobliżu Barutu. Będziemy kontynuowali też prace w pobliżu Grodkowa, gdzie wymordowano dwie z tych trzech grup - dodaje. Pytany ewentualny pochówek szczątków żołnierzy NSZ zaznacza, że na razie nie ma ustaleń ani co do terminu, ani miejsca. - Na pewno nie będzie wspólnej mogiły. Co najwyżej możemy mówić o wspólnej kwaterze, a więc miejscu, gdzie ci ludzie spoczną obok siebie - zastrzega dr Szwagrzyk. - Myślimy o wyborze godnego miejsca. Miejsca, skąd pochodzili partyzanci. Do tego konieczne są badania identyfikacyjne. Robimy wszystko, by szczątki żołnierzy mogły zostać pochowane w następnym roku zaznacza. W sobotę 3 września o 14.00 na płycie lotniska obok leśnej polany w starym Grodkowie odbędzie się msza w 70 rocznicę mordu żołnierzy NSZ. 70 Rocznica bestialskiego mordu na żołnierzach NSZ Apel dla Pomordowanych Mieczysław Leonard Bona Zrzeszenie Niezależne b. Żołnierzy NSZ w Kanadzie W lecie Hubertus koło Baruta w ostatnią sobotę września 1946 r. były AK-owiec zorganizował bestialski mord żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych pod pozorem ich przerzutu do Armii gen. Władysława Andersa. W poniemieckich koszarach Kawalerii zakopano materiały wybuchowe, niewypały i karnistry z banzyną, dla niepoznaki żołnierzom NSZ zostawiono krótką broń. Przed godziną “przerzutu” zdetonowano ładunki! Części ciał ludzkich odnajdywano potem nawet 100 metrów od koszar, a rannych dobijano. Jednym z morczcie sami, jak my tu żyjemy. Ja sam chociaż wiem, że mnie już znają, to nie boję się chodzić po mieście odbudowanym jeszcze przez mojego dziadka. Sobą się nie przejmuję, ale boję się o żonę i 6- letnie dziecko. W strachu o nich czasami myślę żeby wyjechać, ale wiem, że nie mogę, bo im o to chodzi. Ile można tak żyć w ciągłym stresie. Dlaczego zmusza się mnie powoli, żebym uciekał z mojego rodzinnego miasta. Czy nasza ukochana ojczyzna to jest jeszcze Polska? Jan Torzewski, Przemyśl STRONA 11 Tablice informacyjno-historyczne stanęły w miejscu, gdzie 70 lat temu zginęli żołnierze NSZ z Beskidów. Gdzie spoczną ich szczątki? derców był kapral Pietrzak, który także został ranny od własnego granatu, jaki wrzucał do koszar. Henryk Wendrowski, były major AK, kpt Wojska Polskiego zorganizował ten mord na żołnierzach NSZ. Pietrzak otrzymał (za te morderstwa) stopień pułkownika i został głównym komendantem MO w Poznaniu. Podczas powstania Poznańskiego w 1956 r. wyróżnił się tym, że po jego rozgromieniu, przebierał więźniów w niemieckie mundury, a ich zdjęcia publikowano w “Trybunie Ludu”. Pomordowani żołnierze Narodowych Sił Zbrojnych należeli do VII Okręgu NSZ. P.S. W Poznaniu UB-owcy zamordowali mojego kolegę Romka Strzałkowskiego za to, że podniósł flagę narodową, którą upuściła ranna tramwajarka. W ostatnią sobotę września 24.09.2016 odbędą się uroczystości związane z 70 Rocznicą śląskiego “Katynia II”. Od red.: O Śląskim Katyniu - proszę czytać także na str. 13 G£OS tygodnik patriotyczny Wesprzyj nas POLACY GŁOS nr 7 1-6.09.2016 Sentymentalny inteligent na Placu Historii STRONA 12 M ówimy Drohobycz, a w domyśle... Nie, nie Schulz. WIERZYŃSKI! Chciałabym dożyć tej chwili, gdy takie skojarzenia przyjdą nam do głowy, ale wątpię. Kazimierz Wierzyński - zaliczany przez wielu krytyków i pisarzy do największych poetów dwudziestego wieku - jest nieznany i niepamiętany. Kołaczą się nam jakieś fiołki w zielonej głowie, może jeszcze olimpijskie laury, ale twórczość powojenna to terra incognita. Był "źle obecny" w ludowej ojczyźnie, a powód jak zwykle ten sam: niezłomna postawa wobec komunistów i niepogodzenie się z sowiecką okupacją. Jak zostaje się lirykiem nostalgii? Wydała go podkarpacka ziemia. Piękno wschodniej Galicji, karpackich zboczy, rzek, jarów, roślinności nasyciło młodzieńcze lata życia i stało się z oddali jednym z obszarów ocalenia. Młodość to studia, podróże, ale i wojna w okopach, rosyjska niewola. Na okres międzywojnia przypada też poetycki debiut, pierwsze sukcesy i rosnąca sława. Wszedł do literatury polskiej upojony radością życia, zdobywczy, dionizyjski. Został jednym z wielkiej piątki Skamandra. Wakacje 1939 r. wraz z żoną spędził w ciągłych rozjazdach w nieuświadomionym przeczuciu rozstania na zawsze z Polską. Po wybuchu wojny Wierzyńscy opuścili Warszawę, by potem przez Rumunię, Francję i Amerykę Południową dotrzeć do Stanów Zjednoczonych. Wojna stanowi wielką cezurę w twórczości. Poeta służy piórem narodowi, by chociaż w ten sposób współuczestniczyć w zbiorowych doświadczeniach. Wojenny szok powoduje, że przyjmuje rolę Tyrteusza - poety zagrzewającego do walki z wrogiem. Dociera z wierszami na żołnierskie postoje, bierze udział w audycjach radiowych, wreszcie organizuje życie kulturalne na obczyźnie. W latach 1940-1946 opublikował sześć zbiorów poetyckich! Żadna antologia poezji z tamtych lat nie mogłaby obyć się bez przejmujących strof Ktokolwiek jesteś bez ojczyzny, które były na ustach wszystkich, a miliony wygnańców rozrzuconych po świecie, żołnierzy, więźniów, internowanych i zagubionych powtarzało za poetą słowa ludzkiej solidarności: Ktokolwiek jesteś bez ojczyzny, Wstąp tu, gdzie czekam po kryjomu: W ugornej pustce jałowizny Będziemy razem nie mieć domu. [...] Bo nie ma ziemi wybieranej, Jest tylko ziemia przeznaczona, Ze wszystkich bogactw - cztery ściany, Z całego świata - tamta strona. U podstaw artyzmu wierszy z tego okresu leży głębia osobistych przeżyć. Oddalenie od kraju, dręczący niepokój o rodzinę i w końcu wieść o tragicznym losie najbliższych. Wiersze zapowiadają powojenny dramat poety - decyzję o pozostaniu na emigracji. Tak rodzi się kolejny nurt poetycki - dotkliwej nostalgii, tęsknoty i wspomnień. Ta niezwykle trudna decyzja doprowadziła poetę do głębokiej depresji i paraliżu twórczego. Jest to okres fatalnego samopoczucia i zupełnego milczenia. Z tego głębokiego kryzysu wydobył się Wierzyński dopiero za sprawą muzyki i to w dość niezwykłych okolicznościach. Za namową długoletniego przyjaciela, Artura Rodzińskiego, postanowił napisać książkę o Chopinie, jako że zbliżała się setna rocznica śmierci kompozytora. To Chopin ze swoją muzyką przyczynił się do samoodnalezienia i ocalenia poety. Na kartach biografii nastąpiła konfrontacja losu autora z losem genialnego artysty i tułacza zarazem. Cały Chopin powstał w młodości i przez całe życie czerpał, jak ze córki pamięci w wierszu Muzy. Wiele wierszy z tego nurtu znajdziemy w tomikach wydawanych po wojnie w Polsce, ale były to jednak wybory wierszy pozbawione najbardziej reprezentatywnych dla twórczości poety utworów. Bo Wierzyński to poeta zaangażowany w politykę, określający się wobec historii. Gdy zapalił się świat..., nie mógł milczeć. Rozliczył się z rzeczywistością Europy podzielonej na strefy wpływów. Wypłosz orła z twych płócien, jak inni ptasznicy, i na nowych sztandarach dziób wyszyj papuzi. Od razu cię docenią szlachetni Anglicy, Sprawiedliwi Moskale i bratni Francuzi. (Polsko, którą przezwano) Tak zestawił polskie dążenie do wolności i czystą ofiarę z grą interesów źródła, z lat spędzonych w Polsce i z jej ducha. Otwierają się oczy poety na otaczający świat. Wojna odsunęła się w przeszłość. To było jak odzyskanie utraconej wolności, powrót do samego siebie. W liryce Wierzyńskiego zaczyna się nowy rozdział. W wielu wierszach powojennych znajdujemy ekspresję przeżyć związanych z oddaleniem poety od kraju. Emigracja jawi się tutaj jako dramat wygnania, z którego nie ma już powrotu. Świadomość własnego wygnańczego losu jest bardzo bolesna i dokuczliwa. Nostalgia okazuje się polską chorobą na śmierć: Tam, w tej falistej za Sanem równinie Jest dom nasz. W starość zachodzi powolną. W jar się zapada. Z wodą, co płynie, Można by dojść tam. Cóż z tego. Nie wolno. Tej rozpaczy emigranckiej, która podszyła powojenną poezję, Wierzyński nigdy się nie pozbył. Będzie majaczyć w tle wielu wierszy, choć pojawią się motywy świadczące o poszukiwaniu ponadczasowych wartości, które zdolne są wypełnić sensem egzystencję. Wyprowadźcie mnie stąd, lutnistę ciemnego czasu i losu - prosi i obłudą polityki. Napisał też wiersz Do sumienia świata, będący obrachunkiem z polityczną moralnością aliantów, którzy poświęcili niezależność Polski. Nic nie może wytłumaczyć straszliwej niesprawiedliwości: Aż trzasło! Targu dobili i gwałtu: Raz Teheranem w łeb, drugi raz Jałtą I kraj rozcięli, jak przedtem, z dwu stron [...] Dalej poeta oddaje sprawiedliwość męczeństwu, przypomina zaginionych bez wieści, tych, których pochłonęły choroby i głód, ludzi zamęczonych w łagrach. Głośno wypowiada się o procesie szesnastu, zabiera głos w sprawie rozwiązania Armii Krajowej. Pamięć, która jest jednym z naczelnych motywów, często powraca w wierszach. I trwa. Jak w wierszu Przepis sanitarny: Ścierajcie mokrą krew[...] Ścierajcie z rąk zachlapanych Z fartuchów pod brodą, Z kartotek bezpieczeństwa, Z historii udoskonalonej do kłamstwa, Z pamięci stosowanej. Okres zbrodni stalinowskich, wypadki poznańskie, wypadki grudniowe - to tylko niektóre z prób zastosowania owego przepisu. Pamięć o tych, któ- rych zamęczono w więzieniach, odzywa się w Balladzie naszych czasów: Cementem usta mu zalali, Ryskalem pocięli mu twarz, Butami kopali go w jądra, Krzyczeli: Krzycz teraz ty, Wzywaj pomocy świata. To szczegółowa relacja z miejsca kaźni. Tak obchodzono się z więźniami politycznymi. Kazimierz Wierzyński odsłania ponurą prawdę o czasach, w których przyszło Polakom żyć. Nie pozwalało mu milczeć poczucie współodpowiedzialności za to, co przynosi historia. Widział milczenie świata wobec ogromu tragedii, połączone z zatratą wrażliwości. Osobne miejsce w powojennym dziele Wierzyńskiego zajmuje Czarny polonez, poświęcony wydarzeniom i nastrojom nurtującym polskie społeczeństwo w latach sześćdziesiątych. Widzimy naród upodlony, nieufający już Gomułce, dorobkiewiczostwo i zwykłą, upokarzającą biedę inteligencji. Poeta wprost obwinia totalitarny system, który sieje spustoszenie nie tylko w sferze gospodarczej kraju, ale i w sumieniach, zniewala umysły, deprawuje psychikę, pozbawia godności. Ten tom ostatecznie zamknął poecie drogę powrotu do Polski. Towarzysz został zaatakowany personalnie: Towarzyszu Wiesławie, Pan powiedział, że Katyń to Niemcy Szkoda, Moskwa pana już za to uściskała, Polska panu ręki nie poda. W wierszu Wyprawa naukowa poeta mówi o wycieczce do Włoch polskich inteligentów, których nie stać ani na jedzenie, ani na hotel. Podobnie w Wyprawie fenickiej. PRL to państwo świadomie wpędzające naród w sytuację upodlenia, bo taka jest cena kłamstwa i podległości. To jest choroba z brudu, jak Świerzb: Zaprasowaliście naród jak portki I co z tego macie. I zatańczymy w tytułowym Czarnym polonezie: Cyganicho, brudna ręka, Czarny śmiech i czarny humor, Zatańczymy, wywróżymy, Zabawimy, zaśmiejemy Ich na umór[...] Na pstrym koniu bida z nędzą, Na umór, na umór. Mimo wszystko w tej czarnej idealizacji słychać pogłos nadziei. W tomie jest piękny wiersz Nocna ojczyzna i tam znajdziemy pokrzepiające wersy: Jest jeszcze miłość, Raniona miłość Samotna, gorzka, Której nic nie odstraszy. Dla "śmiesznej nędzy polskiej", Dla sensu nad klęską Wszystkiemu na przekór Budować co można, Co zbudowane To nasze. oprac. WM M GŁOS nr 7 1-6.09.2016 ŚLĄSKI KATYŃ imo poszukiwań archeologicznych i śledztw wciąż nie wiadomo, gdzie spoczywa ponad 160 żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych zgładzonych skrytobójczo w jednej z największych operacji kombinowanych UB. W 2010 ro. prokurator katowickiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej Piotr Nalepa umorzył postępowanie w sprawie „zbrodni zabójstwa około 200 żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych ze zgrupowania «Bartek» z rejonu Podbeskidzia dokonanej jesienią 1946 r. w okolicach Łambinowic przez funkcjonariuszy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego”. Poszukiwania na Podbeskidziu i Żywiecczyźnie przeprowadzone przez archeologów z Muzeum Śląskiego w Katowicach i saperów z Gliwic w kilkunastu miejscach niewiele dały. Wykopano łuski po pociskach do radzieckich pistoletów TT i pepeszy. Do najcenniejszych znalezisk należą fragmenty kości i czaszek oraz sprzączki i inne elementy mundurów brytyjskich typu battledress. Najprawdopodobniej tylko tyle pozostało po zamordowanych partyzantach ze zgrupowania Narodowych Sił Zbrojnych kapitana Henryka Flamego, którzy blisko 67 lat temu prowadzili walkę z reżimem komunistycznym w Polsce. Historia tej zbrodni wciąż pozostaje zagadką. Król Podbeskidzia Henryk Flame (pseudonim „Bartek”) swoje wojenne przygody rozpoczął jako kapral pilot eskadry z brygady pościgowej w Warszawie już w pierwszym starciu powietrznym nad stolicą 1 września 1939 r. Po wycofaniu jednostki w głąb kraju, a następnie internowaniu na Węgrzech, wrócił do okupowanej Polski. Podjął pracę jako maszynista na kolei w Czechowicach. Równocześnie założył organizację HAK, która podlegała AK i zajmowała się dywersją, sabotażem oraz wywiadem na kolei. Po zdekonspirowaniu organizacji przez gestapo Henryk Flame uciekł z podkomendnymi do lasu, stworzył zręby oddziału partyzanckiego i nawiązał kontakt z NSZ. Po wkroczeniu Armii Czerwonej na NASZA HISTORIA Górny Śląsk na polecenie narodowców ujawnił się ze swoimi ludźmi i został komendantem posterunku Milicji Obywatelskiej w Czechowicach, ale dalej pracował w konspiracji, dla podziemia. Gdy znów groziło mu aresztowanie ze strony bezpieki, wraz ze swoimi ludźmi kolejny raz znalazł schronienie w lesie, gdzie stworzył Operacji tej nadano kryptonim Lawina. Polegała ona na stworzeniu w całości fikcyjnego, kierowanego przez agentów UB, Okręgu Śląskiego NSZ. Agenci nawiązali bezpośredni kontakt z łącznikiem „Bartka”. Na umówione spotkanie 8 sierpnia na Baraniej Górze przybył emisariusz okręgu NSZ - kapitan „Lawina”, w rzeczywistości oddział, a następnie zgrupowanie partyzanckie VII Śląskiego Okręgu NSZ. Prowadził bezwzględną walkę z nowym okupantem i szybko stał się legendarnym dowódcą, do którego masowo przyłączały się różne mniejsze oddziały i grupy zbrojne. Siał strach wśród komunistów i aparatu bezpieczeństwa, a społeczeństwo, w dowód uznania za jego zasługi i opiekę nad ludnością, zaczęło nazywać go królem. W czasach największego natężenia działań partyzanckich w szeregach zgrupowania „Bartek” znajdowało się ponad 350 żołnierzy działających w kilku samodzielnych oddziałach. Największą i najgłośniejszą operacją kapitana Flamego było jego wkroczenie ze swoimi żołnierzami 3 maja 1946 r. do Wisły i przeprowadzenie tam uroczystej defilady wojskowej z okazji święta konstytucji. W mieście zajętym przez partyzantów ludowe wojsko, po rozmowie z nimi, zostało w koszarach i przyglądało się maszerującym w szyku żołnierzom, a funkcjonariusze MO i UB zabarykadowali się od środka. Po całodniowej obecności w mieście partyzanci wycofali się w kierunku Baraniej Góry. Tego dnia nie padł ani jeden strzał. Informacja o tym bezprecedensowym wydarzeniu dotarła do samego prezydenta Bieruta, który nakazał natychmiastowe rozprawienie się z „bandą Bartka”. podporucznik Henryk Wendrowski, pracownik UB, były żołnierz AK z Podlasia, który przeszedł na stronę komunistów i „wsławił się” likwidacją agenturalną oddziałów podziemia antykomunistycznego na Lubelszczyźnie. Już na pierwszym spotkaniu dostarczył sfałszowane instrukcje dotyczące planowanego przerzutu całego zgrupowania na Zachód, gdzie pod Kapitan Lawina Dotychczasowe próby fizycznej likwidacji partyzantów nie przynosiły żadnych rezultatów. Werbunek informatorów wśród ludzi z ich siatki również okazał się nieskuteczny. Nawet w Departamencie III Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie podjęto działania w celu infiltracji i likwidacji zgrupowania NSZ. STRONA 13 z „Lawiną” udał się do Gliwic, do fikcyjnego mieszkania kontaktowego, i czekał na dalsze rozkazy. Na początku września miały ruszyć pierwsze transporty partyzantów w stronę strefy amerykańskiej. Niczego nieświadomi żołnierze mogli zabrać ze sobą jedynie broń krótką. Pozostałe ciężkie uzbrojenie miało być przerzucone później. Wszelkie dokumenty UB dotyczące rozpracowania ludzi Flamego od tego momentu w tajemniczy sposób zniknęły. Nie ma żadnych pisemnych danych, co było dalej, jak wyglądała oraz gdzie miała miejsce sama ostateczna rozprawa z „wrogami ludowymi”. Wszelkie dalsze relacje oparte są na zeznaniach świadków oraz prawdopodobnie jedynej osoby z transportów, której udało się uniknąć losu innych w dołach śmierci. Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, z jaką łatwością i wręcz dziecinną naiwnością kapitan „Bartek” zgodził się na wysłanie swoich ludzi w nieznane. Tym bardziej to zaskakuje, że został ostrzeżony przez swojego podwładnego o możliwości prowokacji. Antoni Biegun „Sztubak” dowodził jednym z oddziałów wchodzących w skład zgrupowania. Miał kontakty z członkami Wolności i Niezawisłości, którzy go poinformowali, że kapitan „Lawina” i inne osoby Poszukiwań szczątków partyzantów z oddziału „Bartka” w pobliżu Polany Śmierci k. miejscowości Barut. Prof. Krzysztof Szwagrzyk. okiem Amerykanów partyzanci mieli przejść odpowiednie szkolenie i wrócić do kraju, żeby prowadzić dalszą walkę z komuną. Na początku na jakiś czas mieli zatrzymać się na Ziemiach Odzyskanych, żeby walczyć z tamtejszymi oddziałami Werwolf. Flame od razu zgodził się na tę propozycję i rozpoczął przygotowania do przerzutu swoich ludzi. W tym samym czasie w aparacie bezpieczeństwa został opracowany „Plan likwidacji B”. Żołnierze - ochotnicy lub ci, którzy byli „spaleni” w terenie - mieli być przerzucani w czterech etapach (po około 60 ludzi) amerykańskimi samochodami Studebaker. Sam Flame ostatniego dnia sierpnia po kolejnych dwóch spotkaniach występujące w imieniu okręgu NSZ są podstawionymi agentami UB. Kiedy poinformował o tych doniesieniach swojego dowódcę, ten stwierdził, że jest on przeczulony. „Sztubak” kategorycznie jednak zabronił swoim podkomendnym udziału w przerzucie. Próbował nawet dopaść „Lawinę” i jego współpracowników, ten jednak zniknął. Transporty śmierci Według prokuratorskich ustaleń i na podstawie zeznań żyjących jeszcze ludzi pamiętających tamte wydarzenia, doszły do skutku trzy transporty. cd. na str. 22 NIEZNANE ROZMOWY GŁOS nr 7 1-6.09.2016 Zapomniany wywiad z Geremkiem STRONA 14 Wywiad z Bronisławem Geremkiem, przewodniczącym Rady Programowej przy KKP „Solidarność” z czerwca 1981 roku. Podajemy w całości fragment wywiadu wyłączony z druku przez „Politykę”, a wydrukowany w powielaczowym periodycznym wydawnictwie pod tytułem „Solidarność Radia i Telewizji”. część 2 B. Geremek: - Ogłoszona w pierwszym numerze miesięcznika „Twórczość” z 1954 r. Wyka był zresztą naczelnym redaktorem tego miesięcznika. Nie będę pani odsyłał do biblioteki w SDP na Foksal. Mam ten numer przy sobie, bo mi jest bardzo potrzebny do materiału dla kilku osób z najwyższego kręgu władzy, a i dla tych kilkunastu, którzy stoją ponad oficjalnym kręgiem władzy ludowej w Polsce. Poszukajmy, poszukajmy. Jest. Strona 156, 157 i 158. Rozdział „Żydzi i handel polski” - centralnym faktem psychogospodarczym lat okupacji, jest na pewno zniknięcie z handlu i pośrednictwa milionowej masy żydowskiej. “Zniknięcie definitywnie i ostateczne. Natomiast faktem mniej znanym chociaż równie ważnym jest próba inercyjnego i automatycznego wejścia żywiołu polskiego na miejsce opróżnione przez Żydów”. Pominę tu pani Haneczko ten fragment wywodów Kazimierza Wyki, gdzie zawarta jest obrona żydowskiego stanu posiadania w ekonomice dawnej, przedwojennej Polski. Czytamy na stronie 257. „Powiedzmy wyraźnie: nieszczęściem polskiego życia gospodarczego nie było to, że wszędzie, od straganu po największy bank przodowali w nim Żydzi. Nieszczęściem było, że procesy gospodarczo-handlowe były u nas wyłączone z moralnej tkaniny życia państwowego. Kontaktowały się z nią tylko podatkiem, wymykały cygaństwem i przekupstwem.” H.K. - Jakie to ładne. Muszę to sobie zapisać. Może się przydać. B.G. - I dalej, ciągle nieoceniony Kazimierz Wyka: „Ale pytanie znacznie donioślejsze: czy formy w jakich się ta eliminacja dokonała i sposób w jakim społeczeństwo nasze pragnęło i pragnie zdyskontować, były moralnie i rzeczowo do przyjęcia? Otóż, chociażbym tylko za siebie odpowiadał i nie znalazł nikogo kto by mi zawtórował będę powtarzał - nie, po stokroć nie. Te formy i nadzieje były haniebne, demoralizujące i niskie. Skrót bowiem gospodarczo-moralnego stanowiska przeciętnego Polaka wobec tragedii Żydów wygląda tak: Niemcy mordując Żydów popełnili straszną zbrodnię. My byśmy tego nie zrobili. Za tę zbrodnię Niemcy poniosą karę. Niemcy splamili swoje sumienie, ale my - my już teraz mamy korzyści i w przyszłości będziemy mieli same korzyści nie brudząc sumienia, ani nie plamiąc dłoni krwią. Trudno o paskudniejszy przykład moralności murzyńskiej, jak takie rozumowanie naszego społeczeństwa”. wszedł zaś taki handel i sądzi, że już się rozsiadł na wieki wieczne”. H.K. - Teraz dopiero rozumiem, dlaczego to w 1948 roku ogłosił Hilary Minc „bitwę o handel” i najpierw puścił z torbami polskich kupców i rzemieślników przy pomocy domiarów podatkowych, a następnie upaństwowił wszystko, spółdzielnie praktycznie także, by Polacy nie handlowali po wieki wieków”.(…) B.G. - No to teraz usłyszy pani polskiego - z kadrami do zreprywatyzowania przemysłu, rzemiosła i handlu nie mamy najmniejszego kłopotu. A warsztaty pracy stoją otworem i nawet puste. Opłaciło się nam doprowadzić do takiej ruiny. W takim stanie będą je nam dawać darmo i jeszcze całować w rękę, aby była praca dla Polaków i trochę towarów na rynek. H.K. - Dlaczego trochę? B.G. - Bo te zakłady będą pracowały na eksport. - H.K. - A jak „Solidarność” będzie zatrzymywać ten eksport na granicy albo w portach? B.G. - Jaka „Solidarność”? Jak to wszystko się uda, to cała „Solidarność” będzie kijem naganiała swoich członków, a i partyjnych też do ostrej roboty w nadziei, że samorząd zbliży się do zysków na horyzoncie. Te zyski będą, ale jak pęczek marchwi przed łbem osła, aby chciał ciągnąć ciężki wóz. H.K. - Panie profesorze, wydaje mi się, że pan niezbyt lubi Polaków? B.G. - Niezbyt lubię? Takie określenie jest nieścisłe. Ja ich nienawidzę! H.K. - Panie profesorze, ale Wyka nie ma racji! Przecież społeczeństwo polskie w całej swojej masie współczuło Żydom, a i w miarę możliwości pomagało Żydom z narażeniem własnego życia! B.G. - Nie jest ważne co było, ale co ma być. Czytamy więc jubilerską wręcz precyzję prof. Kazimierza Wyki, który dane mu przez Bermana zamówienie wykonał arcykunsztownie i w terminie już w pierwszym numerze Twórczości. „Formy, jakimi Niemcy likwidowali Żydów spadają na ich sumienie. Reakcja zaś na te formy spada jednak na nasze sumienie. Zloty ząb wydarty trupowi będzie zawsze krwawił choćby już nikt nie zapamiętał jego pochodzenia. Dlatego nie wolno dozwolić, aby ta reakcja została zapomniana lub utrwalona. bo jest w niej tchnienie małostkowej nekrofilii. Mówiąc prościej, jeżeli już tak się stało, że nie ma Żydów w gospodarczym życiu Polski to, nie będzie z tego ciągnąć korzyści warstwa ochrzczonych sklepikarzy. Prawo do korzyści posiada cały naród i państwo. Na miejsce zlikwidowanego handlu żydowskiego, nie może wejść identyczny i strukturalnie psychologiczny handel polski, bo wtedy cały proces nie posiadałby najmniejszego sensu. W okresie prowizorium okupacyjnego znowu, ale opowiadać pani o tym nikomu i nigdzie nie będzie. To jest największa tajemnica. W najbliższym czasie nasi powrócą do handlu i produkcji w Polsce. H.K. - Skąd pan weźmie tylu Żydów? Kto im da przedsiębiorstwa? B.G. - Kto? A o naszej „Solidarności to już pani zapomniała? Jeszcze będzie prosić żeby nasi Żydzi te przedsiębiorstwa brali. Jest ustawa o samorządzie przedsiębiorstw? Jest. Mogła być dla nas jeszcze lepsza, ale i ta wystarczy. Przewiduje ona, że mogą być tworzone spółki prywatno-samorządowe i prywatno-państwowe? Przewiduje. Co jest potrzebne na rozruch takiej spółki? My wiemy dobrze. Pieniądze! A kto ma dziś pieniądze na takie interesy? Może Polacy? Nie, ja Polaków w tym interesie, jako udziałowców w zyskach nie widzę. Pieniądze dadzą Żydzi. Pytała pani skąd wezmę tylu Żydów? Ano na szczęście ludu Izraela już są. Przez 38 lat populacja się odrodziła w Izraelu, w Europie Zachodniej i w Związku Radzieckim także. Kiedy tylko uchwalimy ustawę o podwójnym obywatelstwie i prawie swobodnego wyboru miejsca zamieszkania oraz podróżowania do Polski tam i z powrotem w zależności wyłącznie od chęci takiego podwójnego obywatela H.K. - Ale przecież pana i pana matkę uratował właśnie Polak! B.G. - To prawda. Stefan Geremek ukrywał nas oboje w Zawichoście a później nawet, kiedy już było pewne, że mój ojciec - Borys Lewartow, nauczyciel ze szkółki rabinackiej zginął w getcie warszawskim ożenił się z moją matką. Niemniej ja od dziecka musiałem ukrywać swoje pochodzenie i nie jeden raz bluźnić Przenajświętszemu, niech będzie przez wieki sławione Imię Jego, że stworzył mnie Żydem. A zresztą czytała pani na pewno pamiętniki Emanuela Ringelbluma? H.K. - Oczywiście, przecież pisałam książkę o getcie warszawskim i bohaterach żydowskiego ruchu oporu. B.G. - No to co pewnego razu powiedzieli Żydzi, którzy wraz z Ringelblumem ukrywani byli w bunkrze przy ul. Wolskiej przez ogrodnika Marczaka i jego rodzinę? Pamięta pani, pani Haniu? H.K. - Tak, pamiętani. Mówili: nienawidzimy Polaków, bo im jest teraz lepiej niż nam. B.G. - No to więc teraz nie będzie się pani zastanawiać, że cały ruch społeczny, który teraz tworzymy i ożywiamy najróżniejszymi nurtami, ma na celu doprowadzić do takich zmian w strukturze państwowo-gospodarczej Polski, aby Żydom w Polsce było zawsze lepiej niż Polakom. Źródło: http://www.jvlradio.com/wwwboard/messages/143.html W KRĘGU SPRAW POLSKICH Nieprawdopodobne i niekończące się samobiczowanie GŁOS nr 7 1-6.09.2016 Stefan Zadróżny Powstaniec Warszawski N Montreal, 20 sierpnia 2016 część 1 ieprzerywająca się ciągłość polskiego krytycyzmu o Polsce i o polskiej historii ukazuje się w prasie i w książkach wydawanych w Polsce i na emigracji. Inne nacje krytykują tylko innych, tak jak Niemcy piszą o Polakach jak to byli okrutni wypędzając ich ziomków z odebranych im obszarów. Albo pomniejszają ich zbójeckie wyczyny Krzyżaków… niosących cywilizację, a nie okrucieństwa tak jak to im przypisują ci niewdzięczni Polacy. Tak to Polacy, z trzema milionami wymordowanych rodaków, ze stratami większymi niż Niemcy, co zaczęły wojnę, sami wypędzeni z okupowanych ziem i mordowani bestialsko przez ich przodków, przepraszali tych dzisiejszych Niemców i prosili o przebaczenie! A żydzi? Polski prezydent przeprasza żydów, w imieniu wszystkich Polaków, za mord w Jedwabnem, którego oni nie popełnili. A Rosjanie? Po wspólnym układzie z Niemcami o rozbiorze Polski, po napadzie na walczącą Polskę z Niemcami, po zesłaniu dwóch milionów naszych rodaków na zagładę na Syberię, po Katyniu i po odebraniu Polsce ziem wschodnich, teraz, słowami ich nowego cara Putina, mówią nam, że to Polacy zaczęli drugą wojnę światową, bo nie chcieli zgodzić się na niemieckie żądania drobnych ustępstw terytorialnych! A ta nudna sprawa Katynia? Dlaczego tak natrętnie Polacy wracają do tej nic nieznaczącej śmierci ich oficerów? Przecież to oni sami pierwsi wymordowali bolszewickich jeńców wojennych w 1920 roku, a teraz, aby być w przyjaźni z nami postawili im pomnik. My też pozwoliliśmy postawić im pomnik w Katyniu i sprawa powinna być zamknięta. A nasi wiarołomni „sprzymierzeńcy”? Zdradzili nas, czy tylko oszukali? Czy oni są winni za polską granicę na wschodzie, tą nikczemną „linię Curzona”, czy to Polacy, będąc tak naiwni, że uwierzyli we wszystkie ich obietnice pomocy i wsparcia, dane im, kiedy byli jedynymi, co bronili ich interesów? Dlaczego to zawsze Polacy winią siebie, czy swoich polityków, czy wojskowych dowódców, a nie tych, co naprawdę spowodowali nasze nieszczęścia, niewolę i upadek, tych, których wymieniłem powyżej? W tym KRĘGU SPRAW POLSKICH - POWSTANIE WARSZAWSKIE zajmuje czołowe miejsce. Nie tylko nie ustają ciągłe „kontrowersje”, nie tylko drukuje się coś nowego „kontrowersyjnego” o Powstaniu, ale ciągle przypomina się stare, te, które powinny być już zdyskredytowane i zapomniane… one ciągle wypływają na powierzchnię polskich pism, tak jak ta ostatnia w numerze 4 GŁOSU z Toronto. Napisane jakieś 50 lat temu przez Stanisława Cat-Mackiewicza POWSTANIE WARSZAWSKIE, fragment pochodzący z książki „Lata nadziei: 17 września 1939 - 5 lipca 1945”. Przyznam się, iż nie czytałem przybył z Polski” powiedział mu, że „naród polski bez Warszawy jest już innym narodem”! Rzeczywiście, po nadejściu rosyjskiej okupacji (którą oni do dzisiaj nazywają „wyzwoleniem”) Polacy stali się „innym narodem”. Rzeczywiście, Polska stała się zniewolonym narodem. „Innym” też, bo niewola niemiecka, była tylko fizyczną niewolą, duch polski żył, nadzieja żyła, wiara, że Niemcy zostaną pobici była mocna i ta wiara dawała siłę do przeżycia tej okropnej morderczej okupacji niemieckiej. Po Powstaniu, mimo przegranej, ciągle była wiara w lepszą przyszłość, bo prawie nikt nie wiedział o Teheranie, a Jałta i Poczdam jeszcze nie tej książki i to, co napisałem poniżej, jest oparte tylko na tym „fragmencie” wydrukowanym w GŁOSIE. „Fragment” zaczyna się od przesady w wypowiedzi „Powstanie było najbardziej bohaterskim epizodem tej wojny”. Chociaż dobre i to, bo było to napisane tuż po wojnie, kiedy to w Polsce Armia Krajowa i jej żołnierze nie byli nazywani bohaterami, a zwykłymi „zaplutymi karłami reakcji”. Ja też i moi koledzy nigdy nie czuliśmy się „bohaterami”, ani nie nazywaliśmy naszego Powstania „bohaterskim”. Druga przesada to ta liczba dywizji niemieckich. Skąd on wziął te pięć dywizji - tego się już nigdy nie dowiemy. Ale to, co mało kto wie, a na pewno już nikt nie pamięta, że w Powstaniu Niemcy stracili sprzęt równoważny jednej dywizji pancernej. Po tym „bohaterskim” wstępie, już w następnym paragrafie Cat-Mackiewicz leje „strumień wody” na to „wspaniałe bohaterstwo”: „przyniosło (ono) nam tylko powiększenie narodowej klęski”; „Warszawa została zniszczona, spłonęła przeszłość i dusza Polski”; a jakiś uciekinier, „który istniały, prawda nie była jeszcze znana, że Polska już została zdradzona, sprzedana za bezcen jednemu z dwóch swoich wrogów, oddana najokrutniejszemu bandycie stulecia, Stalinowi. Kiedy prawda została poznana dopiero wtedy Polacy stali się „innym narodem”. To nie było dlatego, że Warszawa została zniszczona, ani że Powstanie upadło. To była już świadomość beznadziejnej niewoli. W następnym, drugim rozdziale Mackiewicz zadaje pytanie „Kto wywołał, spowodował, sprowokował Powstanie Warszawskie?”. I od razu pisze: „Mój Boże! To takie proste”! Proste dla niego, ale czy prawdziwe? A więc co dla niego jest „takie proste”: „Rosyjska policja (NKWD)… nie mogłaby… rządzić Polską, gdyby Warszawa żyła”; „Sowietom zależało na zniszczeniu Warszawy”; „patriotyzm polski ma właściwość bezrozumnego dynamitu”; Nazwijmy te jego „proste” powody tym co one znaczą. 1. Rosjanie sprowokowali Powstanie; 2. Aby zniszczyć Warszawę; 3.Bezrozumni (ale patriotyczni!) Polacy dali się „nabrać” STRONA 15 nawoływaniem z Moskwy (radiostacja Kościuszko), że Rosjanie im pomogą, no i zaczęli Powstanie. Tutaj i teraz należy się wytłumaczenie, co naprawdę działo się wtedy w Warszawie. Po pierwsze, dowództwo Armii Krajowej dobrze już znało, co się stało w Wilnie i na żadną pomoc rosyjską nie liczyło. Stalinowi było zupełnie obojętne, czy Warszawa będzie zniszczona czy nie. Nawet moim zdaniem, lepiej dla niego by było, gdyby nie była zniszczona. Nie potrzeba by było jemu odbudowywać miasta, które było dobrze zagospodarowane, z wieloma różnymi fabrykami, które mogły być gotowe na wywóz do Rosji (podkreślam ten rabunek na całym terytorium Polski, bo Stalin, mimo iż chciał wmówić Polakom, że ich „oswobadzał”, rabował Polskę jak podbity kraj). Na czym Stalinowi zależało to na wyniszczeniu ludności, a szczególnie tej „bezrozumnie patriotycznej”. A że mu w tym pomagali Niemcy, to było przecież („Mój Boże! To takie proste”) już uzgodnione w Zakopanem w 1940 r. o uśmiercaniu narodu polskiego. I nie można ciągle nazwać tego ludobójstwem, bo NKWD uzgodniło z Gestapo, że będą mordować nie wszystkich Polaków, ale tylko tych najwartościowszych, no i naturalnie tych „patriotycznych”. A jak już Hitler by Stalinowi nie pomagał, to wysłanie jeszcze jednego miliona Polaków na Syberię nie sprawiałoby mu żadnego kłopotu. Teraz ten „patriotyzm polski (co) ma właściwość bezrozumnego dynamitu”. Otóż przed odrodzeniem Polski, Piłsudski organizował przeważnie młodzież z zamiarem stworzenia przyszłej armii polskiej. Były to sportowe oddziały Sokoła, POW (Polska Organizacja Wojskowa), potem Pierwsza Kadrowa i Legiony. Poza tym we wszystkich trzech armiach rozbiorowych mocarstw, służyli oficerowie wszystkich rang. To pozwoliło stworzyć polską armię w nieprawdopodobnym krótkim czasie i odeprzeć najazd rosyjski w 1920 roku. Ten opis służy do zrozumienia tego jak powstała Armia Krajowa, oparta na podobnych początkach. Po zajęciu Warszawy przez Niemców w 1939 r., nie wszyscy oficerowie poszli do niewoli i to oni zaczęli organizować (przeważnie młodzież) tajne odziały wojskowe, które później stały się Armią Krajową. Po pięciu latach okupacji, ta tajna armia była dobrze zorganizowana, wyszkolona i gotowa do walki. część 2 za tydzień IDEE ZŁA W DZIAŁANIU Masoneria, islam, uchodŸcy czy czeka nas wielka apokalipsa? STRONA 16 dr Stanisław Krajski - polski historyk filozofii, nauczyciel akademicki, publicysta. część 22 "Dlaczego walczyliście z Hitlerem?" Fallaci zwraca uwagę na to, że zbrodnie muzułmanów są przemilczane i w jakimś sensie tolerowane (choćby przez zaniechanie działania) od Kilkudziesięciu lat. Pisze: "W 1982 roku widziałam jak niszczyli katolickie kościoły, palili krucyfiksy, brukali Madonny, sikali na ołtarze, zamieniali kaplice w latryny. Widziałam jak folgują swojej pogardzie dla innych religii. Widziałam ich w Bejrucie. Tym Bejrucie, który przed ich przybyciem był tak bogaty, tak szczęśliwy, tak elegancki, a który dziś jest zapyziałą repliką Damaszku czy Islamabadu". Fallaci mówi o stanowisku lewicy: "A mówiąc jak zwykle o tych, którzy udają, że nie widzą lub że zapomnieli: jak to możliwe, że tak zwani lewicowcy nie wspominają już ostrzeżenia Karola Marksa religia jest opium dla mas? Jak to się dzieje, że nigdy nie wypowiadają się przeciw teokratycznym reżimom w państwach islamskich? Pomyślcie: w ani jednym kraju islamskim nie ma rządu demokratycznego, rządu laickiego. Ani jednym. Nawet te, które są tłamszone przez dyktaturę wojskową (...), nigdy nie schodzą z drogi religii, która kontroluje i reguluje, i despotycznie rządzi każdą chwilą życia swoich ofiar. ( ... ) Czy takie reżimy mogą współegzystować z naszymi zasadami wolności, demokracji, cywilizacji? Czy możemy je akceptować w imię tolerancji, wyrozumiałości, porozumienia i pluralizmu? Jeśli tak, to dlaczego walczyliśmy z Mussolinim i Hitlerem, a później ze Stalinem i jego kompanią? Po co poszliśmy do Wietnamu? Czemu sprzeciwialiśmy się i nadal sprzeciwiamy temu nieznośnemu Fidelowi Castro? Czemu rzucaliśmy bomby na Jugosławię Miloszewicza? Czemu gramy role światowego policjanta i zabijamy, i umieramy w wojnach wypowiada- nych wrogom wolności, demokracji, cywilizacji? Czy te zasady są ważne tylko w niektórych wypadkach, tylko wobec niektórych krajów? Czy islamskie tyranie nie są równie niedopuszczalne, równie nie do przyjęcia jak faszystowskie czy komunistyczne? Dosyć waszej dwulicowości, dwuznaczności, hipokryzji, cykady wszelkich krajów i języków! Gdzie się podział wasz laicyzm, wasza świeckość, wasz otrąbiony liberalizm? A dokładniej: czy kiedykolwiek istniał?". Przedziwna "tolerancja" Fallaci jest zadziwiona przedziwną "tolerancją" z jaką "Europa" odnosi się do wyznawców islamu. Jako przykład tej "tolerancji" podaje wydarzenia, które miały miejsce na Placu Katedralnym we Florencji. Tak oto je opisuje: "Ogromny namiot wzniesiony przez somalijskich muzułmanów (Somalia jest krajem, który ma bliskie związki z Osamą bin Ladenem, pamiętasz, a także krajem, gdzie w roku 1993 zamordowano, a następnie okaleczono siedemnastu komandosów z sił pokojowych), aby oskarżyć włoski rząd o to, że wreszcie zawahał się przedłużać im paszporty i przyjmować hordy ich krewnych. ( ... ) Namiot wzniesiony obok pałacu arcybiskupów ( ... ) a zatem naprzeciwko katedry Santa Maria del Fiore i kilka kroków od Baptysterium. ( ... ) Namiot wyposażony w elektryczność i taśmę odtwarzającą głos muezina, który bezustannie nawoływał wiernych, napominał niewiernych, skutecznie zagłuszał piękny głos dzwonów. Oprócz tego wszystkiego żółte strużki moczu, które sprofanowały tysiącletnie marmury Baptysterium, jak również jego złociste drzwi. (Wielkie nieba! Naprawdę celnie sikają ci synowie Allacha! Jak udało im się tak dobrze trafić w cel osłonięty balustradą i oddalony o ponad dwa metry od ich aparatu sikającego?). Wraz z żółtymi strużkami moczu odór ekskrementów, które zablokowały główne wejście do San Salvatore El Vescovo - wspaniałego romańskiego kościoła (IX w.), który stoi w pobliżu placu i który synowie Allacha obrócili w latrynę, jak kościoły w Bejrucie w 1982 roku”. Oburzona Fallaci interweniowała w mediach, u burmistrza, ministra spraw zagranicznych. Wszyscy przyznawali jej rację, ale nie zrobili nic przez kilka miesięcy. W końcu Pallaci oburzona i upokorzona, wściekła zadzwoniła na policję i powiedziała: „Panie władzo, ja nie jestem politykiem - kiedy coś mówię, to na serio. Jeśli do jutra nie usunie pan tego cholernego namiotu, to ja go spalę. (...) I za to chcę być aresztowana. Żeby gazety i stacje telewizyjne doniosły, że Fallaci została zamknięta we własnym mieście za obronę własnego miasta. I całe gówno spadnie na was". Namiot został natychmiast usunięty. Fallaci napisała: "Ale marne to był zwycięstwo, pyrrusowe zwycięstwo w gruncie rzeczy. Bo wkrótce potem somalijskie paszporty zostały przedłużone przez ministra spraw zagranicznych i wszystkie somalijskie żądania zostały spełnione przez rząd. Dziś protestujący oraz ich ojcowie, matki, bracia, siostry, wujkowie, ciocie, kuzyni, ich żony w ciąży mieszkają sobie tam, gdzie chcieli zamieszkać. To znaczy we Florencji i w innych miastach europejskich. Marne to było i pyrrusowe zwycięstwo, bo usunięcie namiotu nie zmieniło przeróżnych zniewag, poniżających od dziesięcioleci miasto, które było stolicą sztuki, kultury, piękna. I ponieważ ten incydent nie zniechęcił innych muzułmańskich intruzów (...), którzy z zapałem rozwijają handel narkotykami (najwyraźniej takiego grzechu Koran nie potępia). Wraz nimi przekupnie, którzy są plagą naszych ulic. (...) Prostytutki, które uprawiają swoje rzemiosło i szerzą AIDS nawet wzdłuż wiejskich dróg. Włamywacze, którzy napadają na wiejskie domy zwłaszcza w nocy, a nie próbuj powitać ich z rewolwerem w ręku, bo wtedy ty pójdziesz do więzienia (oskarżony również o rasizm, rzecz jasna)”. Fallaci twierdzi, że "Europa" tak edukuje przybywających do niej wyznawców islamu, że gdy ktoś reaguje na to, że napastują kobiety czy biją kogoś, krzyczą albo "Znam swoje prawa" albo "Rasista, rasista" (gdy jeden arabów złapał ja na ulicy za pierś i go kopnęła krzyknął oburzony "znam swoje prawa"). "Europa" tak ich edukuje, że są przekonani, że wszystkiego mogą żądać - i ulice, całe dzielnice, wszystko uważać za swoją własność, że są tu w Europie "panami”, że są u siebie. "Domagają się też - pisze Fallaci finansowego wsparcia od miasta i dostają je. Żądają też budowy nowych meczetów i dostają je. Oni, którzy w swoich krajach nie pozwalają chrześcijanom wybudować nawet małej kapliczki, i którzy tak często mordują zakonnice czy misjonarzy. I biada obywatelowi, który zaprotestuje, który zdesperowany wykrzyknie: Idźcie sobie egzekwować wasze prawa we własnych krajach. Biada przechodniowi, który spacerując pomiędzy towarami nadepnie na torbę, plakat czy statuetkę. Rasista, rasista! Biada policjantowi, który podejdzie do nich GŁOS nr 7 1-6.09.2016 i grzecznie zapyta: - Szanowny panie kramarzu. Wasza Ekscelencjo czy mógłby pan proszę przesunqć swój towar o parę centymetrów, żeby ludzie mogli przejść? Zjedzą go żywcem. Pogryzą jak wściekłe psy. A w najlepszym wypadku obrażą jego matkę, jego ojca, jego przodków, jego potomstwo. A florentyńczycy trzymają gęby na kłódkę. Zastraszeni, zrezygnowani, szantażowani słowem rasista. (...) Czy nie macie odrobiny godności, wy parszywe owce!?! Tak samo dzieje się w innych włoskich miastach. (...) Dzieje się tak również w Szwajcarii, we Francji, w Belgii, w Niemczech, w Hiszpanii, w Anglii, w Holandii, w Szwecji, w Norwegii, w Danii i tak dalej, i tak dalej amen. Dzieje się tak w całej Europie”. I wreszcie Fallaci stwierdza: "I teraz to ja czegoś nie rozumiem. Bo do cholery ich wspólnicy i protektorzy nazywają ich zagranicznymi robotnikami lub siłq roboczq, której potrzebujemy. (...) Ale ci intruzi jakimiż są robotnikami? Włócząc się po miastach ze swoim towarem, swoimi prostytutkami, swoimi narkotykami? Niszcząc nasze pomniki, koczując na dziedzińcach prastarych kościołów? I czegoś jeszcze nie rozumiem - jeśli są tak biedni) jak twierdzą ich wspólnicy i protektorzy) to kto daje im pieniądze na podróż? Skąd biorą te pięć czy dziesięć tysięcy dolarów na głowę potrzebnych na wyjazd? A może te pieniądze dostarcza jakiś Osama bin Laden po to, żeby zorganizować przyczółki Odwrotnej Krucjaty i lepiej organizować islamski terroryzm? A może te pięć czy dziesięć tysięcy dolarów na głowę wykładają ich bogaci szejkowie po to, by urzeczywistnić podbój, który ma być nie tylko podbojem dusz, lecz również podbojem terytorium?" . ciąg dalszy w następnym numerze G£OS zawsze w obronie Wiary Katolickiej i Narodu Polskiego Wesprzyj nasz wspólny tygodnik! Twój i mój. Polski. GŁOS nr 7 1-6.09.2016 KONTROWERSJE ROZWAŻANIA O KRYZYSIE W KOŚCIELE I ŚWIECIE ks. Marian Kowalski Referat wygłoszony w Toronto z okazji 1050 rocznicy Chrztu Polski część 6 - ostatnia Do tych dziesięciu wcieleń nihilizmu dodajmy jeszcze kilka innych: → Antropocentryzm, którego świadectwem może być następujący cytat z Nietzschego: „Nie mamy już absolutnie żadnego Pana nad sobą; dawny świat wartości jest teologiczny - on się zawalił. Krótko mówiąc, nie mamy ponad sobą żadnej wyższej instancji. Skoro Bóg nie może istnieć, teraz my sami jesteśmy Bogiem (…) Sobie samym musimy przyznać atrybuty, które wcześniej przypisywaliśmy Bogu”. Tymczasem u Platona znajdujemy takie słowa: „Bóg ma być dla nas miarą wszystkich rzeczy, o wiele bardziej z pewnością niż, jak mówią, człowiek” (Prawa IV, 716 c-d). To zadziwiające, że takie słowa wyszły z ust człowieka, który nie znał chrześcijaństwa, a jednak wyszły. Postawą przeciwną antropocentryzmowi jest teocentryzm, którego ślad znajdujemy we wspomnianym cytacie z Platona, a rozwinięcie w całej myśli katolickiej. → Ewolucjonizm, którego zwolennicy twierdzą, że wszystko podlega zmianom i nie ma nic stałego. W tym ujęciu nie ma stałych zasad moralnych, prawd wiary, praw natury. To wszystko ewoluuje wraz z upływem czasu. Człowiek więc może kierować się tylko chwilą bieżącą, aktualną. Samo pojęcie „tradycji” zostaje w ogóle odrzucone, albo poddane - jak wszystko inne - ewolucji. Tymczasem wśród Greków dominowało przekonanie, że w rzeczywistości istotnie wiele się zmienia, ale zmiany dotyczą zjawisk, zaś natura rzeczy, natura człowieka pozostają stabilne. Stabilne też są podstawy tego, co nazywamy prawdą, dobrem i pięknem. To nie podlega ewolucji! Jeśli więc coś było prawdziwe, dobre lub piękne dwa, trzy czy pięć tysięcy lat temu, to takim też musi pozostać niezmiennie i dzisiaj. → Liberalizm - jako absolutyzacja wolności, której przykładem jest książką Johna Stuarta Milla pod tytułem O wolności. Po zanegowaniu obiektywnej prawdy i obiektywnego dobra pojawia się pustka, którą nihilizm stara się wypełnić hasłem „wolność”. Tymczasem wielu Grekom absolutyzacja wolności była obca. Nie znajdujemy w ich etyce takich zasad jak: „im więcej wolności, tym lepiej”, albo: „dajcie ludziom wolność, a reszta sama się ułoży”. To są fundamentalne zasady liberalizmu. Grecy zaś, przede wszystkim Sokrates i Arystoteles, wskazywali na związek między wolnością a dobrem i prawdą. Wszelka wolność jeśli nie ma się stać anarchią musi podlegać ograniczeniom, którymi albo jest głos sumienia, albo są jakieś prawa. Antropologia chrześcijańska podkreśla zaś wolność woli ludzkiej, dzięki której człowiek jest w stanie przyjąć na siebie odpowiedzialność za swe decyzje i uczynki. Tak, Bóg dał Na chorobę nihilizmu - jak już wspomniałem - profesor Reale szukał lekarstwa w mądrości antycznej, filozofii starożytnej Gracji. Tak pisał: POLSKI DOM SENIORA Położony w pięknej, spokojnej dzielnicy w Mississauga zaprasza... Spędź złotą jesień swojego życia u nas Zapewniamy: - prywatne pokoje z łazienkami - opiekę pielęgniarską 24 godziny na dobę - regularne, cotygodniowe wizyty lekarzy - smaczne domowe posiłki z uwzględnieniem diety - katolicki serwis religijny - codzienny, atrakcyjny program zajęć i rozrywki dla każdego nam wolną wolę, ale nie pozwolił bezkarnie z wolności woli korzystać depcząc prawo moralne! Tego liberałowie nie rozumieją. Dla nich samo posiadanie wolnej woli daje człowiekowi prawo do robienia z niej swobodnego użytku. → Antynatalizm - („cywilizacja śmierci”) czyli poszerzanie dostępu do aborcji i eutanazji, a także upowszechnianie antykoncepcji. Kraje z chrześcijańskimi tradycjami doświadczają katastrofy demograficznej; starzeją się i wyludniają, a na puste miejsca przybywają ludzie z innych kontynentów, wyznający niechrześcijańskie religie i żyjący według obcych kultur. Jeśli to zjawisko będzie trwało nadal, to Europa pozostanie już tylko nazwą geograficzną, multikulturową i wielorasową mozaiką. Z czasem w tej mozaice ktoś zdobędzie dominującą pozycję, ale na pewno nie będą to chrześcijanie. Antynatalizm był obcy najsłynniejszemu lekarzowi starożytności, Hipokratesowi. W jego przysiędze czytamy: „Nigdy nikomu ani na żądanie, ani na prośby niczyje, nie podam trucizny, ani też nigdy takiego sam nie powezmę zamiaru, jak również nie udzielę żadnej niewieście środka poronnego” - czyli nie przyłożę ręki do eutanazji i aborcji. Dziś lekarze w wielu krajach świata (w Europie chyba we wszystkich), składają oficjalnie przysięgę Hipokratesa, ale ocenzurowaną właśnie przez zwolenników antynatalizmu. Usunięto z niej słowa wykluczające eutanazję i aborcję. Tak więc, cokolwiek dziś lekarze składają przed rozpoczęciem praktyki lekarskiej, to na pewno nie jest to przysięga Hipokratesa! Dodatkowe usługi: - usługi fryzjerskie - pedicure - pranie bielizny osobistej - dostarczanie lekarstw i ekwipunku medycznego - posiłki dostarczane do pokoju - serwis taksówkowy - telefon w pokoju Po więcej informacji proszę dzwonić, tel: 905.823.3650 880 Clarkson Rd. South, Mississauga, ON L5J 4N4 www.wawel.org STRONA 17 „Ocalenie może przynieść tylko odzyskanie tej zagubionej mądrości starożytnych…”. I słusznie, ale jest lepsze, skuteczniejsze lekarstwo na wszelkie bolączki naszych czasów - katolicka Tradycja wiara, Msza święta Wszechczasów i życie w stanie łaski uświęcającej! Spuścizna starożytnych Greków jest jak zabytkowy kredens, z którego wszystko można wyciągnąć: zarówno perły jak i śmieci. Pisma na przykład Platona są tego wymownym przykładem. I trzeba uważać, by zamiast perły nie sięgnąć po jakieś śmiecie. Tymczasem religia katolicka jest jak krystalicznie czyste górskie źródło, w którym na próżno szukać choćby najmniejszego zabrudzenia. Można z niej czerpać nawet z zamkniętymi oczami! Dlatego kończę wezwaniem bądźmy rzymskimi katolikami! Bądźmy dumni ze swojej katolickiej wiary. Brońmy jej gdy potrzeba! Przekazujmy ją jak najcenniejszy klejnot dzieciom w rodzinach! Wyznawajmy ją z dumą i żyjmy według nauki jaką zostawił nam nasz Pan Jezus Chrystus! Kochajmy Mszę świętą Wszechczasów. Bądźmy wierni katolickiej Tradycji. Wspaniałym wzorem takiego życia może być święty Pius X i założyciel naszego Bractwa świętej pamięci arcybiskup Marcel Lefebvre. Niech przyświeca nam główne przesłanie encykliki świętego papieża Piusa X E supremi apostolatus z 1903 r., które brzmi: Wszystko odnowić w Chrystusie - Omnia instaurare in Christo. Bibliografia: G. Reale, Mądrość antyczna lekarstwem na zło nękające współczesnego człowieka, Lublin 2001. ks. F. Schmidberger, Bomby zegarowe soboru watykańskiego II, Warszawa Te Deum 1997. STRONA 18 KRONIKA KATOLICKA GŁOS nr 7 1-6.09.2016 Sodoma i Gomora nie zostały zniszczone? Podczas ŚDM włoski biskup „pisał Biblię na nowo” Wśród katolickich komentatorów narasta krytyka włoskiego biskupa Nunzio Galantino. Podczas Światowych Dni Młodzieży miał on dokonać reinterpretacji historii o Sodomie i Gomorze. Postawił nacisk na dążenie Abrahama do ocalenia miasta. To jednak - wskazują komentatorzy - nic innego jak poprawianie Biblii i mieszanie w głowach młodym ludziom. Chodzi o wytworzenie kłócącego się z elementarną wiedzą przekonania, jakoby miasto ostatecznie... nie zostało zniszczone. Włoski biskup Nunzio Galantino w swoim kazaniu podczas krakowskich Światowych Dni Młodzieży położył nacisk na pozytywne aspekty historii Sodomy i Gomory. Podkreślił dążenia Abrahama do znalezienia „znaków nadziei” pomimo grzechów mieszkańców miast kananejskich. Biskup skoncentrował się na negocjacjach patriarchy z Panem Bogiem. Stwórca zgodził się nie niszczyć miasta, o ile znajdzie się w nim minimum dziesięciu sprawiedliwych. - Jego modlitwa wstawiennicza i śmiałość ocala Sodomę - powiedział biskup Nunzio Galantino cytowany przez theamericanconservative.com. - Miasto zostaje ocalone, ponieważ znajduje się w nim przynajmniej garstka sprawiedliwych. Jest zachowane przede wszystkim dlatego, że Abraham, człowiek modlitwy nie jest bezwzględnym oskarżycielem (...). Abraham, człowiek modlitwy, to nieustający poszukiwacz znaków nadziei (...) - mówił hierarcha. Wspomniana wizja, ma jednak jedną wadę... kłóci się z faktami. Wprawdzie Bóg przystał na abrahamową prośbę oszczędzenia miasta, jeśli będzie w nim dziesięciu sprawiedliwych, jednak z rozdziału 19. Księgi Rodzaju wynika, że nie znalazło się ich tam nawet tylu. Za prawych uznano wyłącznie Lota z rodziną i tylko im aniołowie umożliwili ocalenie. „Sodoma nie została ocalona, jak pisał mówił biskup Galentino, lecz zniszczona” - przypomina Rod Dreher na theamericanconservative.com. „Abraham mógł być niezmordowanym poszukiwaczem znaków nadziei w Sodomie, jednak biblijna historia jasno pokazuje, że żadnego z tych znaków nie znalazł. Bóg chciał okazać miłosierdzie całemu miastu, gdyby byli w nim jacyś sprawiedliwi, jednak Z dokładnie odwrotna. To progresiści pokładający nadzieję w wysiłku ludzkich reformatorów bliscy są starożytnej herezji. Konserwatyści natomiast nie liczą na ludzką aktywność, oprócz Lota z rodziną nikt się takim nie okazał!” Jak z kolei twierdzi cytowany przez lifesitenews.com o. John Zuhlsdorf, „katecheza” biskupa to po prostu „pisanie Biblii na nowo”. Chodzi o zmanipulowanie umysłów młodych uczestników ŚDM, tak aby żywili błędne przekonanie, że Sodoma nie została zniszczona. Cel tego jest oczywisty - odejście od negatywnego podejścia do zboczeń, takich jak sodomia (termin pochodzący od Sodomy). Biskup Nunzio Galantino łączy niechęć do bogactwa i przepychu w Kościele z dwuznacznym stosunkiem do tradycyjnej nauki moralnej. Ten mianowany w 2011 r. przez Be- nedykta XVI hierarcha zrezygnował z rezydowania w pałacu biskupim i wezwał do przekazania pieniędzy ubogim, zamiast wręczania mu prezentów z okazji święceń. Nakłaniał także do dopuszczenia rozwiedzionych w powtórnych związkach do Komunii św. a także krytykował świeckich obrońców rodziny. Próby reinterpretacji przez progresistów opowieści o Sodomie i Gomorze są w zasadzie zrozumiałe. Trudno bowiem znaleźć historię bardziej sprzeczną z ich polit-poprawną ideologią. Po pierwsze historia ta przypomina o sprawiedliwości Boga i karach ponoszonych przez zatwardziałych grzeszników. Po drugie zaś zwraca uwagę, że praktykowanie homoseksualizmu jest obrzydliwym grzechem. Owo poprawianie Pana Boga to z resztą nie nowina u progresistów. W niektórych modlitewnikach zastąpiono bowiem sformułowanie „heretycy”, pojawiające się w objawieniach św. Faustyny, terminem… „bracia odłączeni”. Źródła: lifesitenews.com / theamericanconservative.com Katolicki publicysta odpowiada na zarzuty wobec tradycjonalistów: To progresiści są pelagianami! nany tradycjonalista katolicki polemizuje z twierdzeniem Ojca Świętego Franciszka przyrównującego tradycjonalistów do pelagian. Jego zdaniem prawda jest Słowo Pańskie na Niedzielę Ewangelia wg św. Łukasza Łk 14, 25-33 Kto nie wyrzeka się wszystkiego, nie może być uczniem Jezusa Wielkie tłumy szły z Jezusem. On odwrócił się i rzekł do nich: «Jeśli ktoś przychodzi do Mnie, a nie ma w “nienawiści” swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie dźwiga swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem. Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw i nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej, gdyby położył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy, patrząc na to, zaczęliby drwić z niego: „Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć”. Albo jaki król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestu tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju. Tak więc nikt z was, jeśli nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem». lecz na Tradycję kształtowaną przez tysiąclecia pod nadprzyrodzonym natchnieniem. Christopher A. Ferrara na łamach portalu "The Remnant" kwestionuje zasadność oskarżania tradycyjnych katolików o "pelagianizm". Słowa takie padały spod pióra papieża Franciszka. Zdaniem publicysty „The Remnant” tego typu twierdzenia mijają się z prawdą. To papież i progresiści, a nie tradycjonaliści są jego zdaniem pelagianami. Istota herezji Pelagiusza polega wszak na cechującym także ich przekonaniu o kluczowej roli ludzkiego wysiłku w osiągnięciu zbawienia. Umniejsza to rolę łaski Bożej. Tymczasem zgodnie z doktryną katolicką natura ludzka skażona jest przez grzech. Dlatego też człowiek nie jest w stanie samodzielnie pokonać zła. W adhortacji apostolskiej Evangelii Gaudium Franciszek pisał o pochłoniętym sobą prometejskim neopelagianizmie ludzi „którzy w ostateczności liczą tylko na własne siły i stawiają siebie wyżej od innych, ponieważ zachowują określone normy, albo ponieważ są niewzruszenie wierni pewnemu katolickiemu stylowi czasów minionych”. Ojciec Święty stwierdził wówczas, że ów nacisk na bezpieczeństwo dyscyplinarne i doktrynalne „(…)prowadzi do narcystycznego i autorytarnego elitaryzmu, gdzie zamiast ewangelizowania pojawia się analiza i krytyka innych, a zamiast ułatwiania dostępu do łaski – traci się energię na kontrolę. W żadnym z tych przypadków nie ma prawdziwego zainteresowania ani Jezusem Chrystusem, ani też innymi ludźmi”. Herezja Pelagiusza szerzyła się w IV wieku. Herezjarcha głosił, że grzech Adama nie przechodzi na innych ludzi, a dzieci status nieochrzczonych noworodków jest taki sam, jak Adama przed upadkiem. Pelagiusz zrównywał także prawo Mojższeszowe z nauką Chrystusa. Jego tezy zostały poddane krytyce w pismach św. Augustyna z Hippony i potępione przez Synod w Kartaginie w 418 r. Jak podkreśla Ferrara to umniejszanie znaczenia tradycyjnej nauki i liturgii określanych jako zwykłe "zasady" i "szczególny styl z prze- GŁOS nr 7 1-6.09.2016 KRONIKA KATOLICKA STRONA 19 Katolickie media często pomijają temat piekła O statnimi czasy księża niezwykle rzadko głoszą homilie na temat wiecznego potępienia, będącego wszak dogmatem wiary katolickiej. Temat rzadko pojawia się również w mediach katolickich. Tę błędną praktykę dostrzegł ks. Tomasz Jaklewicz. Postanowił więc przerwać swego rodzaju „zmowę milczenia”, której konsekwencja dla dusz mogą być opłakane. We „wstępniaku” redaktor naczelny „Gościa”, ks. Marek Gancarczyk zwraca uwagę na fakt, że istnieją zadeklarowani katolicy, który w istnienie piekła nie wierzą. Zdaniem duchownego liczba wierzących w niebo jest za to zdecydowanie większa. Dlaczego tak się dzieje? „Taki stan rzeczy może wynikać z dosyć powszechnego milczenia Kościoła na ten temat” - pisze ks. Gancarczyk. Jego zdaniem swego rodzaju ignorancja duchowieństwa wobec tego dogmatu może budzić niepokój, dlatego też tygodnik potraktował zagadnienie jako temat okładkowy. Zdaniem duchownego Rok Miłosierdzia jest idealną okazją, by wielu wiernym przypomnieć dogmat o piekle. Przed wiecznym potępieniem ostrzegał nas Pan Jezus, a istnienie niekończącej się kary jest warunkiem prawdziwej miłości Bożej. Dogmat o piekle to wezwanie człowieka, by swoje życie traktował na serio. - Słowo Boże, mówiąc o piekle, wzywa do nawrócenia, tu i teraz. To jest drogowskaz dla naszego życia podany w formie ostrzeżenia. Moja wolność nie jest iluzją. Wybierając dobro lub zło, opowiadając się za Bogiem lub przeciw Niemu, idę w określoną stronę - zauważa ks. Jaklewicz. - Człowiek musi stanąć wobec powagi groźby utraty zbawienia na zawsze - dodaje. Kara wiecznego potępienia jest konieczna do istnienia ludzkiej wolnej woli. „Ci, którzy tam idą, idą z własnego wyboru i przeciw woli Boga i mogą się tam dostać, jedynie odrzucając wyzwanie i opierając się działaniu Opatrzności i łaski. To nie Bóg, ale własna wolna wola ich tam doprowadza” - czytamy. Czy Pan Bóg chce, aby dusze trafiały do piekła? Nie! „Pierwszym, który chce człowieka uratować przed piekłem, jest sam Bóg, pełen miłosierdzia. Biblia jest w gruncie rzeczy opowieścią o wielkiej akcji ratunkowej Boga, który chce zbawienia wszystkich ludzi bez wyjątku” – zauważa ks. Jaklewicz przypominając, że najważniejszym wydarzeniem owej „akcji ratunkowej” ludzkiej duszy było przyjście na ziemię Syna Bożego oraz jego męka, śmierć i zmartwychwstanie. „Nasze tak wobec Boga nie byłoby prawdziwe, gdyby nie możliwość powiedzenia nie” - zauważa duchowny na łamach „Gościa”. Jego zdaniem Pan Bóg mógłby stworzyć świat bez piekła, jednak wtedy człowiek byłby Ks. Tomasz Jaklewicz, co jest niestety rzadkością w kazaniach wygłaszanych w kościołach oraz na łamach mediów katolickich, przypomina o katolickiej doktrynie, dogmatach oraz zapisach Katechizmu Kościoła Katolickiego. Wszystkie one mówią o piekle wprost. Piekło istnieje, co zapisała jednoznacznie św. siostra Faustyna. „Ja, siostra Faustyna, z rozkazu Bożego byłam w przepaściach piekła na to, aby mówić duszom i świadczyć, że piekło jest” - czytamy w „Dzienniczku”. W podobnym tonie pisała św. Teresa od Jezusa. Wizje piekła miały również dzieci z Fatimy. Niestety obecnie mało kto chce o tym przypominać. Zdaniem ks. Jaklewicza wynika to ze źle pojmowanej troski o psychiczny komfort wiernych. Niewiara w piekło nie spowoduje jednak, że przestanie ono istnieć. Duchowny zwraca uwagę również na pozytywny wpływ dydaktyczny przypominania o wiecznym co Kościół przekazuje w swoich tradycjach, myślący, że mogą lepiej decydować bazując na świetle własnego rozumu (...) przekazujący coraz to nowe instrukcje nowych przedsięwzięć przedłużających tylko paradę głupców rozpoczętą 50 lat temu" dodaje. szłości" bliskie są myśleniu pelagiańskiemu. Traktują bowiem katolicką Tradycję jako owoc starań ludzkich, mogących zostać unieważnionymi przez nowy czysto ludzki wysiłek. To właśnie pelagiańska mentalność prowadzi do przekonania o możliwości odmiany pogrążonego w kryzysie Kościoła przez działalność człowieka. Przykładem progresisty - „pelagianisty” jest zdaniem Christophera Ferrary biskup David Zubik z diecezji Pittsburgh. Hierarcha ten stanął w obliczu ogromnego osłabienia wiary w swojej diecezji: spadku liczby praktykujących katolików i ogromnego kryzysu powołań. Jaka jest recepta biskupa Zubika? Więcej liderów świeckich i duchownych. Zdaniem Ferrary to właśnie stanowi przejaw pelagianizmu. niewolnikiem. Piekło jest zaś „produktem ubocznym” źle realizowanej wolności. "Kim zatem są zajęci sobą prometejscy neopelagianie?” - zapytuje Ferrara. „To ci, co patrzą z pogardą na to, Zdaniem Christophera Ferrary to współczesny Kościół, a nie tradycjonaliści znajduje się w szponach pelagianizmu. Przejawia się ono zarówno w dążeniu do czysto ludzkiej odnowy Kościoła, jak i w pogardzie dla prostych wiernych pielęgnujących tradycyjną wiarę. Choć polemika Ferrary z papieżem wydaje się w pewnych momentach zbyt śmiała, trudno nie przyznać racji krytyce nadmiernego aktywizmu występującego w niektórych kościelnych kręgach. Często wiąże się on z przeko- potępieniu - takie kazania mogą wzbudzić w wiernych żal za grzechy i poskutkować poprawą życia. Uczył tego chociażby założyciel Zakonu Jezuitów, św. Ignacy Loyola w „Ćwiczeniach Duchowych”. Hiszpan przekonywał, że żal za grzechy ze strachu przed karą, chociaż jest to żal niedoskonały, jest lepszy niż brak żalu. Żal niedoskonały podczas spowiedzi świętej również skutkuje odpuszczeniem win. Lepszym jest natomiast żal doskonały, żal z powodu grzechu ciężkiego będącego świadomym i dobrowolnym odwróceniem się od Boga i jego Miłości. Publicysta „Gościa” w sposób jednoznaczny skrytykował i odrzucił pojawiające się od początku chrześcijaństwa tezy i niszowe ruchy głoszące teorię o pustym piekle i zbawieniu wszystkich ludzi. Podstawowym błędem takich tez jest niedostrzeżenie wolnej woli, którą obdarzył nas Pan Bóg. „Doktryna powszechnego zbawienia może prowadzić do lekceważenia Bożych przykazań i własnych grzechów. Skoro Bóg i tak mi przebaczy, to czym się właściwie przejmować? To jedna z form tzw. grzechu przeciwko Duchowi Świętemu, o którym Jezus mówił, że nie może być odpuszczony” przypomina ks. Jaklewicz. „Skoro wszyscy muszą być zbawieni, wtedy cały nasz moralny wysiłek, wszelka walka z grzechem traci sens” - dodaje. „Zdrowa nauka o piekle może prowadzić do modlitwy za najbardziej zagrożonych, do mocniejszego przylgnięcia do Tego, który w swoim miłosierdziu może ocalić nas od ognia piekielnego. Strach przed ciemnością może mieć ten zbawienny skutek, że lgniemy do światła, robimy wszystko, co w naszej mocy, by oni nigdy w nas i innych nie zgasło” - przypomina ks. Tomasz Jaklewicz. naniem o kluczowej roli spraw społeczno-politycznych i ekonomicznych. Tymczasem nie negując ich wagi, nie istnieje możliwość uzdrowienia tych sfer bez odniesienia ich do Chrystusa. Motto św. Piusa X - Omnia Instaurare in Christo - wciąż pozostaje aktualne. GŁOS WM - Szukamy Prawdy - Wierzymy w Boga Trójjedynego - Walczymy o wolną Polskę Red. naczelny Wiesław Magiera RELACJE STRONA 20 GŁOS nr 7 1-6.09.2016 Od pogańsko-rzymskiego zwyczaju dzieciobójstwa do kanadyjskiego "prawa" do tzw. aborcji Mary Wagner i inni eksperci w sprawach ochrony życia w Kitchener Wyobraźmy sobie, że przedszkolne grupy dzieci maja być zaatakowane przez terrorystów. Dzieci mają być zabite. Nie jest to tak odległe, bo już teraz prawie regularnie dochodzi do śmiertelnych ataków terrorystycznych. Terrorystów nazywanych "uchodźcami" w Belgii, Francji czy w Niemczech. wiciel 40 Days For Life. Przemawiali oni do licznie zgromadzonych w sali kościola Najświętszej Maryi Panny Siedmiu Boleści. (St. Mary Our Lady of the Seven Sorrows), gdzie gościnny Proboszcz, ks. Jerzy Nowak rozpoczął spotkanie modlitwą w intencji nienarodzonych, pracujących w służbie zdrowia, polityków i zgromadzonych. Celem spotkania było przedstawienie Mary Wagner, skromnej, ale odważnej obrończyni życia, która spędziła ponad 3 lata w więzieniu w Milton, Dr. Andrzej Caruk wita Mary Wagner i zaproszonych gości Jak zmobilizować siebie i innych, by zapobiec takim atakom przeciwko tym dzieciom? To było przejmujące, dramatyczne pytanie zadane przez Mary Wagner, bohaterskiej obrończyni życia, na spotkaniu obrońców życia w Kitchener, Ont. 20 lipca 2016 roku. Stwierdziła ona, że w Kanadzie jest znieczulica, ktorej nie zauważamy. Tzw. aborcja jest wielką niesprawiedliwością gdzie ludzkie życie (jak w scenariuszu “przedszkolnym”) jest po barbarzyńsku eliminowane, nie tylko w wyobraźni ale w rzeczywistości. Oprócz Mary Wagner, która była honorowym gościem na spotkaniu, zorganizowanym przez grupę "Pro-life Przyjaciół Solidarności z Mary Wagner", innymi gośćmi byli dr Charles Lugosi, prawnik konstytucjonalista, Jack Fonseca, rzecznik Campaign Life of Coalition, Stephen Woodworth, były członek parlamentu federalnego i Pat Morgan, przedsta- Ont. za obronę właśnie dzieci poczętych a nie narodzonych, głównie w tzw. klinikach aborcyjnych. Drugim celem spotkania bylo przedstawienie innych grup opowiadających się za życiem i budowaniem solidarności we wspólnym dzialaniu. Mary Wagner ukazała nam głęboką wiarę, kiedy stwierdziła, że wiele jest niesprawiedliwości na świecie, ale tą pierwszą jest to, że odwracamy się od Boga. Przestrzegała, żeby więcej zaufać Bogu i oddać się w Jego ręce. Po spotkaniu, Mary, na pytanie o największe trudnosci w wiezieniu, odpowiedziała ze smutkiem: brak regularnego uczęszczania na Eucharystię i zbyt mało kapłanów do obsługi więźniów. Dr. Charles Lugosi, prawnik Mary, we wrześniu będzie ją reprezentował przed Sądem Najwyższym Kanady. Ta sprawa ma być pierwsza od roku 1989 kiedy to p. Borowski pozwał do sądu władze Kanady w sprawie zmiany praw konstytucyjnych, by bronić życia nienarodzonych. Motywował to tym, że prawa ludzkie nie mogą być przed prawem boskim. Dr. Lugosi także proponował różne drogi dla obrońców życia i ostrzegał, że władze chcą decydować kto i kiedy jest człowiekiem, kiedy powstaje życie. Podobnie jak w przypadkach niewolników z Afryki, w USA, Wielkiej Brytanii, Żydzi i tych z czasów niemieckiej III Rzeszy Hitlera. Dalej dr Lugosi wskazał na fakt zmiany definicji człowieka przez władze. Ułatwia to nie uznawanie za człowieka osoby w łonie matki. Można sobie wyobrazić jak taka odczłowieczona ideologia jest niebezpieczna i może prowadzić do ludobójstwa. Od 1969 r. w Kanadzie co najmniej 4 miliony ludzi zostało zabitych poprzez tzw. aborcje. Przypomina to czasy holocaustu podczas II wojny światowej. Dodać trzeba tu nowe prawo o eutanazji, przyjete w czerwcu tego roku w Kanadzie. Czy teraz starsi lub niepełnosprawni są następni w kolejce do eliminacji? Kolejny gość spotkania - Jack Fonseca bardzo wymownie porównał dzisiejszą Kanadę do czasów pogaństwa rzymskiego, gdzie dzieciobójstwo było powszechne. Stwierdził, że dzięki chrześcijaństwu i chrześcijańskiej godności życia, zabroniono mordowania niemowląt przez cezarów. To było doskonałe porównanie do sutyacji w Kanadzie, gdzie aborcja przedstawiana jako "prawo" człowieka do aborcji, a jest barbarzyństwem. Te tematy i fragmenty filmu "The Silent Scream" były pokazane w filmie "Nie o Mary Wagner" oraz historii ruchu za życiem w Kanadzie. Stephen Woodworth obrazowo scharakteryzował potrzebę współczucia w prawdzie i sprawiedliwości. Powiedział, że Mary inspiruje nas swoją wrażliwością. Woodworth pozostawił publiczność w przekonaniu, że i Mary Wagner oraz Linda Gibbons (druga bohaterska obrończyni życia), pokazują prawdziwy charakter poprzez wytrwanie w dobrym. Organizatorzy spotkania dziękują ZAKŁAD POGRZEBOWY świadczy usługi dla TORONTO, ETOBICOKE I MISSISSAUGA PEEL CHAPEL 2180 Hurontario Street (Hwy, 10 North of Q.E.W) Mississauga, ON Tel.: (905) 279-7663 BUTLER CHAPEL 4933 Dundas Street West (at Burnhamthorpe) Etobicoke, ON Tel.: (416) 231-2283 YORKE CHAPEL 2357 Bloor Street West (at Windermere) Toronto, ON Tel.: (416) 767-3153 dr wszystkim, którzy przyczynili się do sukcesu tego wieczoru, dziękujemy licznie przybyłym na to spotkanie. (ok 200 osób). Dr. Andrzej Caruk Grupa Pro-life Przyjaciół Solidarności z Mary Wagner Janusz Szepietowski - tłumaczenie. Były więzień sumienia podczas stanu wojennego w komunistycznej Polsce, 1981-1982. P.S. Wideo spotkania można oglądać na Youtube pt. “Pro-Life Evening with Mary Wagner, Jack Fonseca, Stephen Woodworth and Dr. Andrew Caruk” Módlmy się w intencji ciężko chorego ks. Tomasza Dzida SChr, wikariusza z Parafii Matki Bożej w Scarborough. Ks. Tomasz Dzida uczestniczył w kapłańskiej pielgrzymce Księży Chrystusowców do Ziemi Świętej pod przewodnictwem ks. prof. Waldemara Chrostowskiego. W czasie pielgrzymki w Jordanii dostał poważnego wylewu. W czasie pobytu w szpitalu miał drugi wylew. Jego stan jest określany jako bardzo ciężki i Księża Chrystusowcy modlą się i bardzo proszą wszystkich, aby modlili się o cud uzdrowienia dla ks. Tomasza. Ks. Tomasz ma zaledwie 34 lat. Jeszcze kilka tygodni temu szedł w pieszej pielgrzymce do Midland, prowadził jedną z grup. Brał również udział z młodzieżą w Światowych Dniach Młodzieży. Prosimy o modlitwę w intencji ks. Tomasza. Lucyna Poloczek GABINET DENTYSTYCZNY 35 King Street East, Unit 21 Mississauga (Hurontario & Dundas) tel. 905. 896.1148 DZWON NA TRWOGÊ POWIEŚĆ GŁOS nr 7 1-6.09.2016 Kazimierz Braun W część 3 tle widać było jak w labiryncie ogromnego parkingu podróżni, najwyraźniej tak poinstruowani, biegli, klucząc wśród kolorowej blachy samochodów, ku laskowi zamykającemu parking na bliskim horyzoncie. Widział to wszystko zmierzając w ostatniej grupce ludzi ku drzwiom. Nagle usłyszał strzały. Rozprysła się przed nim szklana ściana. - Na ziemię! Padnij! Padnij! Rozległ się wykrzyczany przez kogoś rozkaz. Odruchowo go wykonał, nie wypuszczając z dłoni rączki walizki. W chwili gdy zderzył się z plastikiem podłogi rozległ się głośny wybuch i posypał się na niego z góry grad drobnych kawałków szkła, odprysków metalowych ram okiennych, tak, to było jak wiosenny grad ostre, duże kawałki lodu przed którymi nie ma ucieczki, bombardują gołą głowę, przebijają płótno namiotu, tłuką szyby samochodów. Jeden taki kawałek ugodził go w szyję. Nie poczuł bólu, tylko jakby szarpnięcie. Instynktownie sięgnął tam dłonią i wyczuł coś mokrego i lepkiego. Ponad nim, piętro wyżej, tam, skąd przed kilkunastoma minutami zjechał ruchomymi schodami, trzaskały pojedyńcze strzały i szyły krótkie serie. Trwało to krótko. Strzelaninę nakrył nagle potężny wybuch. Po nim nastąpiła na chwilę cisza. Tym głośniej zabrzmiał rozkaz podany tym razem przez przenośny megafon: - Wychodzić przed budynek! Szybko! Szybko! Te same słowa powtórzone zostały po angielsku, po niemiecku i po francusku. Ludzie, którzy zalegli na podłodze, wstawali pospieszne. Zebrał się i on, badając czy może poruszać wszystkimi kończynami. Poza bólem w kraku nie dolegało mu jednak nic. Ruszył ku drzwiom, ale już przy pierwszym kroku natrafił na leżące na podłodze dziecko. Było nieruchome. Obok klęczała, kiwając się rytmicznie w przód i w tył, kobieta w hinduskim sari. Trzymała dziecko za rękę. Przykucnął przy niej. - Czy mogę jakoś pomóc - zapytał po angielsku. Kobieta przerwała swój wahadłowy ruch i spojrzała na niego niewidzącym wzrokiem. Coś powiedziała w nieznanym mu języku, odwróciła głowę i wróciła do swego ruchu. - Czy to szok, czy modlitwa? pomyślał. Ludzie przechodzili mijając pospiesznie dziecko, kobietę, jego. - Tu leży dziecko! Tu leży dziecko! Zaczął wołać. - Pomocy! Pomocy! Help! Help! Już w następnej chwili z ruchomych schodów, które wciąż miarowo się poruszały, zbiegł ktoś w białym kitlu anioł czy lekarz? Przyklęknął nad dzieckiem. - Ja się nim zajmę! Wychodzić! Wychodzić! Przeniósł więc walizkę i torbę ponad leżącym ciałem dziecka, z trudem, bo prawa ręka jakoś odmawiała mu posłuszeństwa i musiał uchwycić rączkę walizki lewą. Zostawił za zobą wciąż kiwającą się rytmicz-nie kobietę i dołączył do ostatniej grupki pasażerów, którzy uprzednio nie zdążyli opuścić terminalu, a teraz przeciskali się oprzez obrotowe drzwi i gromadzili się na podjeździe. Chrzęściło pod butami szkło. Jakiś mundurowy popychał całą grupę w stronę parkingu. Poszedł więc tam za innymi ogłuszony i ogłupiały. Zatrzymał się przed plamą bieli. Dwie inne białe plamy ujęły go pod łokcie. Jedna z nich wzięła jego bagaże. - Can you walk, sir? Czy może pan iść o własnych siłach? - Tak, tak, nic mi nie jest. Tylko ten kark. - Zaraz pana opatrzymy. Tam, po drugiej stronie parkingu. Białe plamy prowadzilły go pod ręce między samochodami. Położyły na kocu rzuconym wprost na zimny beton. Teraz zobaczył, że płaszcz ma zapaprany krwią. - Gdzie boli? - Tu, w karku. Został delikatnie przewrócony na brzuch. Dwie białe plamy to były kobiety w białych kitlach. Trzecia gdzieś znikła. Ręce jednej zdjęły mu zgrabnie płaszcz, marynarkę, koszulę, obciągnęły spodnie. Ręce drugiej dotykały jego głowy, szyi, pleców, pośladków, łydek. - Tylko kilka małych odłamków usłyszał. - Nie podoba mi się ten w szyi. Tu go nie nie wyjmiemy. - Już, już pana ubieramy. Podciągnęły mu spodnie, położyły na nim jego marynarkę i płaszcz. Nakryły kocem. - Przewieziemy pana do szpitala. Od strony dworca lotniczego rozle- PROTEZY DENTYSTYCZNE Kasia Dorman, DD 280 The Queensway, Etobicoke tel. (416) 251-6147 gła się nagle głośna detonacja. Jedna z kobiet sięgnęła po telefon. Po chwili powiedziała do leżacego na kocu i do kucającej przy nim drugiej kobiety: - Już po wszystkim. Wysadzili się w rękawie prowadzącym do samolotu. Oczywiście cały dworzec musi być teraz dokładnie przeszukany. Panu dam zastrzyk na dobrą drogę do szpitala. Natychmiast sięgnęła do torby podręcznej i wprawnie to zrobiła. Do leżącego na kocu rannego dochodziły niewyraźnie krzyki, rozkazy, komendy, hałasy silników. To wszystko powoli zlewało się w jeden szum. Poczuł mocny chwyt czterech rąk, które umieszczały go, wciąż leżącego na brzuchu, na noszach. Kolebanie w rytmie kroków niosących nosze. Ślizg noszy na kółkach po podłodze karetki. Wyczuwalny ruch samochodu. Nieprzyjemne wyboje. Głowa latająca na plastikowym podgłówku noszy; na szczęście ciało przymocowane było pasami i tylko szarpało się w obie strony na zakrętach. Każde szarpnięcie owocowało pchnięciem bólu w karku. Łomoty kół. Przyspieszenia i hamowania. Stopniowo jakby droga się wygładza. Stopniowo ranny zapada w oszołomienie. Po chwili nie czuje, nie słyszy już nic. Wyboje Znów wyboje i łomoty kół, przyspieszenia i hamowania. Za każdym razem ukłucie w kraku. Ale tym razem droga nie wygładzała się, tylko stawała się coraz gorsza, dziury głębsze. Samochód pracowicie wkręcał się w górskie zakręty. Przy kierownicy siedział mężczyzna w średnim wieku. Jego twarz świadczyła o życiu surowym. Miał krótko przystrzyżoną brodę. Był w turystycznej kurtce. Na szyi miał koloratkę. To gwardian franciszkańskiego klasztoru w Rozdole. Obok siedział profesor w swoim czarnym płaszczu z plamami krwi. Szyję miał obandażowaną. Więc ta biała koloratka zakonnika i biały skraj bandaża profesora jakoś ich upodabniały. „Jakiż piękny jest ten kraj” - myślał profesor. Było wczesne lato. Pąki kwiatów w sadach i polne kwiaty na miedzach. Pola już pewne zbliżających się żniw. Lasy nabrzmiałe zielenią. Otwarte płaskowizny. Łagodne pagórki. Na horyzontach, a i bliżej, co parę kilometrów wieża z krzyżem wieńcząca królujący nad otoczeniem kościół. Przypomniał mu się urywek słyszanej w dzieciństwie piosenki: „Śliczny kształt kościółka - jak srebrzysty kwiat - o, jak piękny jest ten świat.” Nie był tutaj już od dawna. Każde, nieczęste, odwiedziny w kraju, wzmagały w nim tęsknotę za Polską. STRONA 21 prof. Kazimierz Braun - polski reżyser teatralny, pisarz, profesor nauk humanistycznych. Za każdym razem cieszył się urodą krajobrazu, cywilizacyjnym awansem mijanych miasteczek i wsi, tą gęstością budynków sakralnych. Za każdym razem boleśnie przeżywał uczucie wydziedziczenia i wygnania. - Szukałem pana profesora we wszystkich szpitalach - odezwał się zakonnik od kierownicy. To znaczy, dzwoniłem po kolei do wszystkich szpitali według książki telefonicznej w moim telefonie. Znalazłem pana dopiero w kolejnym. - Już na początek narobiłem kłopotu. Czy wiele jest ofiar? - Nie tak wiele. Terorystów było czterech. Zostali osaczeni w rękawie prowadzącym do samolotu American Airlanes. Był już zamknięty i gotowy do kołowania. Oczywiście, z pasażerami na pokładzie. Terroryści wysadzili się, gdy nie udało im się ani wedrzeć do samolotu, ani przedostać na płytę lotniska. Wszyscy pasażerowie ocaleli. Ocalała też cała załoga. Po naszej stronie są dziesiątki rannych, pana wliczając, ale zginęły tylko dwie pracownice lotniska, te które wpuszczały pasażerów do rękawa, oraz jedno dziecko. Odłamek metalowej framugi okna trafił dziewczynkę w samo serce. -Tuż obok mnie. Widziałem ją. Czemu to nie ja? - Wola Boża. Pan też dostał swoją porcję żelaza. Lekarz mi powiedział, że do głównej arterii w pana szyi brakowało nie więcej niż centymetr. Odłamek przeleciał na wskroś skóry, ścięgien i mięśni i nie uszkodził niczego zasadniczego. Otarł się pan o śmierć. -Raczej śmierć otarła się o mnie. Zresztą, wierzę, że „człowiek strzela Pan Bóg kule nosi”. Po chwili dodał: - Może to dziecko było całkowicie gotowe, aby w tamtej chwili stanąć przed Panem. A ja pewnie nie. Trzeba to potraktować jako przypomnienie, że gotowym trzeba być zawsze. część 4 za tydzień STRONA 22 cd. ze str. 13 Pierwszy najprawdopodobniej ruszył z okolic Szczyrku około 6 września, a następne były w połowie tego miesiąca i około 25 września. Dziś już wiemy na pewno, że były co najmniej dwa miejsca masowych mordów. Jedno znajduje się w okolicach wsi Barut, na pograniczu dzisiejszych województw opolskiego i śląskiego, a drugie niedaleko Łambinowic. Żyjący jeszcze naoczni świadkowie potwierdzają, że jesienią 1946 roku widzieli jadące wieczorem amerykańskie ciężarówki, w których siedzieli ludzie ubrani w polskie i brytyjskie mundury. Cały teren był podobno obstawiony przez funkcjonariuszy UB i NKWD specjalnie skierowanych do tej akcji. W obu wypadkach schemat likwidacji miał wyglądać podobnie. Zmęczeni podróżą partyzanci zostawali na noc w przygotowanych przez „łączników NSZ” kwaterach. Poczęstowano ich obfitą kolacją, zakrapianą alkoholem wymieszanym z środkami nasennymi. W poniemieckim zameczku myśliwskim Hubertus pod Barutem wrzucono wiązki granatów do pomieszczeń, w których spali partyzanci, po czym doszło do strzelaniny pomiędzy nimi zaskoczonymi i nieświadomymi podstępu - a ich oprawcami. Wyciągano z pomieszczeń jeszcze żyjących i kazano im się rozebrać do naga, po czym prowadzono nad przygotowane doły śmierci, tam zabijano strzałem w tył głowy. Wszystkie ciała wrzucano do masowej mogiły i spalono wraz z wszelkimi ich rzeczami tak, aby po partyzantach nie został żaden ślad. W miejscowości Wierzbie pod Łambinowicami ludzi z jednego transportu zakwaterowano na noc w baraku przy poniemieckim lotnisku. Cały budynek wcześniej został zaminowany, a po kolacji zakrapianej zatrutym alkoholem - wysadzony w powietrze. Prawdopodobnie jeszcze przez trzy dni funkcjonariusze przeszukiwali okolicę. Zebrane szczątki partyzantów i pozostałości ich rzeczy najpewniej spalono i zagrzebano w nieodnalezionych do dziś dołach śmierci. Ostatni, czwarty transport został wstrzymany. Do kapitana Flamego najprawdopodobniej dotarł jedyny ŚLĄSKI KATYŃ NASZA HISTORIA ocalały z masakry żołnierz, który był uczestnikiem pierwszego lub drugiego przerzutu. Andrzej Bujak „Jędrek” w trakcie strzelaniny (najprawdopodobniej pod wsią Barut) ukrył się na strychu budynku, gdzie przeleżał trzy dni. Następnie wrócił na piechotę na Podbeskidzie, do bazy zgrupowania NSZ. Gdy opowiedział o zdarzeniu, którego był świadkiem, nie uwierzono mu, a sam „Bartek” uznał go wręcz za prowokatora (!). Mimo wszystko do cach wyszedł. Był zdrów na umyśle, wrócił zatem do pracy w MO. Po pewnym czasie w dziwnych i niejasnych okolicznościach wpadł pod nadjeżdżający pociąg i zginął na miejscu. Do dziś nie ma żadnej pewnej wersji eksterminacji żołnierzy NSZ z Podbeskidzia. Wszelkie dane dotyczące tamtych wydarzeń są szczątkowe. Do rangi dowodów urastają zeznania okolicznych mieszkańców i tych, którzy Barut – „Śląski Katyń” ostatniego transportu nie doszło, a Flame próbował nawiązać kontakt z „Lawiną”, którego jednak nie odnalazł. Zacieranie śladów Na tym praca operacyjna funkcjonariuszy się nie skończyła. Zaczęły się aresztowania żołnierzy przebywających w różnych mieszkaniach kontaktowych w Gliwicach, Zabrzu i innych miejscowościach na Śląsku. Zemsta aparatu bezpieczeństwa dosięgła również samego legendarnego dowódcę zgrupowania. Po amnestii w 1947 roku ujawnił się wraz z pozostałymi swoimi żołnierzami. Nie nacieszył się jednak zbyt długo „łaską” ludowego państwa, ponieważ 1 grudnia 1947 został zastrzelony przez milicjanta, sierżanta Rudolfa Dadaka w restauracji w miejscowości Zabrzeg. Funkcjonariusz tłumaczył się, że zrobił to w akcie zemsty, bo ludzie „Bartka” zastrzelili jego brata, również milicjanta. Sąd karny uznał jednak Dadaka za niepoczytalnego i skierował do szpitala psychiatrycznego, z którego po paru miesią- nie wsiedli do ciężarówek wiozących na śmierć żołnierzy pełnych nadziei na lepsze jutro. Według zeznań miejscowych, jeszcze w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku w miejsca domniemanej kaźni przyjechali funkcjonariusze resortu bezpieczeństwa i rozkopywali polany, gdzie miały znajdować się doły śmierci. Może starali się usunąć pozostałości po zamordowanych. W archiwach IPN - ani w Katowicach, ani w Warszawie - nie natrafiono na żadne ślady dokumentacji dotyczącej likwidacji zgrupowania. Nie wiadomo, kto zlecił tę masową zbrodnię i czyimi rękoma jej dokonał. Badacze tego okresu podkreślają, że najprawdopodobniej dokumenty zostały dokładnie zniszczone lub znajdują się w prywatnych rękach. Jedyne dowody potwierdzające tezę o masowym mordzie to odnalezione w trakcie prowadzonych w ciągu kilku ostatnich lat wykopalisk fragmenty kości. Widoczne na nich ślady zostawiła silna eksplozja. Niektóre znalezione łuski do naboi pistoletowych produkcji niemieckiej świadczą też o tym, że nie nastąpiła ona w wyniku wystrzału, lecz pod wpływem bardzo wysokiej temperatury (pożar lub silna detonacja). Żyją również ludzie, którzy twierdzą, że w pobliżu miejsc zbrodni widzieli fragmenty ciał, odzieży czy nawet strzępy zdjęć i dokumen- GŁOS nr 7 1-6.09.2016 tów, ale w obawie przed represjami niczego nie ruszali. Żaden ze sprawców tej zbrodni nie stanął przed wymiarem sprawiedliwości. We wspomnieniach żyjących jeszcze pracowników Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Katowicach i Miejskiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Bielsku pojawia się „grupa specjalna” z Warszawy, która dotarła na miejsce w celu wykonania mordu. Osoba, która mogłaby najwięcej wnieść do sprawy - Henryk Wendrowski „Lawina” - zmarła w 1997 r. jako emerytowany pułkownik SB i zasłużony ambasador PRL w Danii. Jedyną szansą na identyfikację ofiar jest, o ile to możliwe, pobranie DNA z fragmentów odnalezionych kości. Archeolodzy i badacze historii podkreślają, że nie jest to koniec poszukiwań mogił żołnierzy podbeskidzkiego NSZ. Planują też prowadzić prace w tym kierunku w Starym Grodkowie, Podlesiu i innych miejscach na Śląsku i Podbeskidziu. Dla żyjących jeszcze rodzin bardzo ważne jest, by mogły w końcu poznać miejsce spoczynku ich najbliższych i zapalić symboliczny znicz. Mają nadzieję, że tak jak zbrodnia katyńska, tak i ta w końcu wyjdzie na jaw. Na razie pozostały tylko wspomnienia ostatnich słów partyzantów z września 1946 r., wypowiedzianych tuż przed wyjazdem, takich jak te, które usłyszała Beata Talik od swojego brata Karola (pseudonim „Ryś”): „Nie płacz siostra za mną. Będzie Ci lepiej, jak dotrę do Londynu”. Jakub Nawrocki ADWOKACI KRZYSZTOF PREOBRAŻEŃSKI ANITA KOCUŁA SPECJALIŚCI W SPRAWACH KRYMINALNYCH I RODZINNYCH Sheraton Centre, Suite 414 Richmond Tower 100 Richmond Street West Toronto, ON M5H 3K6 416.964 -1717 tel. samochodowy 416.580-1408 Podziękowania dla Czytelników Serdecznie dziękuję za kolejne wpłaty na Fundusz Wydawniczy na “GŁOS Publishing”: dr Andrew Caruk $20, Janina Kwiatkowski Ryng $100, Mieczysław Moscianica $50, Kazimierz Burkowicz $100, Bóg zapłać za wsparcie! GŁOS nr 7 1-6.09.2016 SZLACHETNE ZDROWIE Jak wyleczyć prawie każdy nowotwór How to CURE Almost Any CANCER at Home for $5.15 a Day część 6 T Bill Henderson Andrew Scholberg warożek jest produktem mlecznym, ale kiedy dokładnie wymieszasz go z olejem lnianym, jak zalecam, traci wszelkie właściwości nabiału. Najlepszy olej lniany na rynku to BARLEAN [dużo więcej tutaj: http://www.primanatura.pl/dieta-drbudwig-olej-lniany-gdzie-kupic/] Mieszanka twarożku i oleju lnianego - dawka terapeutyczna: 1/3 filiżanki oleju lnianego wymieszaj blenderem z 2/3 filiżanki nietłustego twarożku. Dodaj jagody, orzechy włoskie i migdały, jeśli chcesz - stewię jako słodzik. Zmiksuj ponownie. Rób tak każdego ranka. Kiedy pozbędziesz się raka, nie przerywaj tej terapii, możesz tylko zmniejszyć ilość składników o połowę - dawka zachowawcza. Sandra mówi, że dawkę terapeutyczną stosowała przez 6 miesięcy, rak zniknął, później kontynuowała dawkę zachowawczą, i będzie to robić do końca życia. W ten sposób jej organizm nie dopuści do powrotu raka. Więcej informacji o ratującej życie metodzie dr Budwig tutaj: www.budwigvideos.com Sandra nie tylko stosuje olej lniany, ale w swój nowy, pozbawiony raka styl życia wprowadziła kilka innych praktyk, takich jak: • Letril (amigdalina), otrzymywana z pestek moreli. Można zamawiać tutaj www.cytopharmaonline.com i uważa, że jej to pomaga. Kontakt: [email protected] tel. 1-888-271-4184. • Herbata Essiac, popularyzowana przez kanadyjską pielęgniarkę Renee Caisse w latach 1920, to tradycyjny lek na raka amerykańskich Indian. (Essiac = nazwisko “Caisse” czytane od końca). Herbata zawiera 4 zioła: korzeń łopianu, kora śliskiego wiązu, owczy szczaw i korzeń indiańskiego albo tureckiego rabarbaru. • Lewatywa kawowa. Pojęcie to może wydawać się dziwne, ale badania medyczne udowodniły, że pomaga wypłukać i odtruć wątrobę. Lewatywa ta pomaga w detoksyfikacji całego organizmu*. • Stosuje zalecane przeze mnie suplementy (zob. rozdział 5). *od tłumacza: LEWATYWA Z KAWY METODA DR MAXA GERSONA Wlewnik gumowy 1,2 litra 3 łyżki ziarnistej mielonej kawy 1 litr wody Gotować bez przykrycia przez 5 minut. Przykryć pokrywką, zmniej- Mój 6-punktowy program i pestki moreli muszą działać na Lyndę, bo kiedy ponownie zgłosiła się na wizytę u onkologa, nie znalazł śladu raka. I w końcu nie zalecił jej żadnej radioterapii! Powiedział jej: „Rób dalej to co robisz!” Następnie zatrzymał się i zapytał: „A co robisz?” Odpowiedziała: „Biorę pestki moreli”. On odpowiedział: „Słyszałem dobre rzeczy o nich”. Gdyby tylko wszyscy lekarze byli tak ciekawi i otwarci jak onkolog Lyndy... szyć ogień i powoli pyrkać przez 15 min. Odcedzić i wystudzić do temperatury ciała. http://www.vismaya-maitreya. pl/naturalne_leczenie_lewatywa__jak_to_zrobic_cz2.html Sandra podkreśla, że pacjent z rakiem albo na stałe zmieni styl życia, albo rak wróci ze zdwojoną siłą. Do tego musiała przerobić trudną lekcję, i w rezultacie prawie umarła. Planuje wytrwać przy planie dr Budwig do końca życia, i spodziewa się, że złoty wiek przeżyje w dobrym zdrowiu. Lynda C. - kobieta biznesu z San Diego, powiedziała NIE chemioterapii, kiedy w wieku 42 lat zauważyła guz na piersi. „Był ogromny, jak czubek kciuka” - mówi. To było w roku 2006. Poczatkowo lekarz zaprzeczył, że to rak. Powiedział: „Nie martw się tym”. Ale kilka tygodni później guz zaczął sprawiać ból. Chirurg usunął go, był wielkości winogrona. Kilka dni po operacji chirurg przekazał jej szokującą wiadomość, że „w tym guzie był rak”. Chirurg zorganizował kolejne operacje. Podczas drugiej wyciął tkankę piersi wielkości kuli bilardowej. „Operacja zdeformowała mnie” - mówi Lynda. Następnie onkolog nalegał na agresywną chemioterapię. Jak sprzedawca używanych samochodów nalegał. I nie chciał przyjąć ‚nie’ za odpowiedź. Lynda zapytała go: „Co mogę zrobić żeby wzmocnić swój system odpornościowy?” „Nic. To mogłoby zaszkodzić chemii. Musimy zastosować agresywną chemioterapię!” Lynda odpowiedziała: „Dziękuję bardzo. Nie skorzystam z pana usług”. To zszokowało onkologa, który nadal nękał Lindę przez kolejne 2 miesiące, usiłując zmusić ją do poddania się chemii. W końcu zrezygnował. Kiedy Lynda poszła do onkologa-radioterapy, powiedział jej: „Chciałbym ci pomóc, ale nie jesteś kandydatką na tę terapię. Nie wiemy co mamy napromieniować w twoim przypadku”. Tym sposobem Lynda uniknęła chemio- i radioterapii. Zamiast tego zdecydowała się na chirurgiczną rekonstrukcję piersi, co uważała za słuszne. Nie chciała przeczytać mojej książki „Bez raka...”, bo zna się na nauce i jest sceptyczna. Ale kiedy już zaczęła ją czytać, pożerała ją. Przeczytała również inne książki, takie jak „Ukrywanie korzeni kanałowych” [Root Canal Cover-up] i książkę o Letrilu. Postanowiła zastosować mój 6-punktowy program z rozdziału 5 niniejszego raportu. Badania krwi wykazały, że nie miała żadnego raka. I tym sposobem uznała, że niebezpieczeństwo minęło i wróciła do wcześniejszych przyzwyczajeń. Matka Lyndy zmarła około miesiąc później - w lipcu 2008 - i w sierpniu Lynda poczuła ból w prawym barku. STRONA 23 Bill Henderson Okazało się, że to rak, i tym razem onkolog zalecił radioterapię. Chociaż Lynda bała się, postanowiła odłożyć tę terapię. Powiedziała onkologowi: „Proszę dać mi 8 tygodni” i umówiła się na wizytę 8 tygodni później. Kiedy skontaktowała się ze mną, żeby omówić co zrobić z nawrotem raka. Powiedziałem jej, iż musi wrócić do mojego 6-punktowego programu, szczególnie metody dr Budwig oleju lnianego i twarożku! Natychmiast wróciła na właściwą drogę. Zdumiewające nasiona owocu, które zabijają raka i ból Żeby pozbyć się bólu i kontrolować raka, Lynda postanowiła również dodawać pestki moreli = amigdalinę główny składnik Letrilu. Można kupić pestki moreli workami w internecie www.apricotpower.com albo www.cancerchoices.com Wielu ludzi wie, że Letril jest lekiem na raka, ale nieliczni wiedzą, że ma wspaniałe właściwości przeciwbólowe. Dzienna dawka dla Lyndy wynosi około 50, ale mówi, że dużym błędem jest jedzenie ich za jednym razem. „Nie jedz więcej niż 7 za jednym razem” - ostrzega - „bo poczujesz palpitację serca i ono będzie ci się tłukło”. Kiedyś zrobiła ten błąd i od razu zjadła 50 pestek. Dołożyła je do mieszanki twarogowo-olejowej. Ale dostała więcej niż oczekiwała: walenie w uszach, zawroty głowy, drgawki, i nie mogła się koncentrować. „To było brzydkie” - mówi, i zdecydowała ograniczyć dawkę pestek do siedmiu. Teraz nie ma już problemów, i zjada je w 7 dawkach po 7 sztuk. Praktycznie przysięga, że jest to naturalny środek przeciwbólowy. Od tego czasu nie ma bólu w barku. Wspomina właściciel plantacji ostrej papryki [chili, amerykański cajun]: „Byłem jedną nogą w grobie”. Lekarze nie dawali żadnej nadziei właścicielowi plantacji [od siedmiu pokoleń] Richardowi L z Brusly, Luizjana. Ten 61-letni człowiek powiedział mi: „Byłem jedną nogą w grobie, a drugą na łupinie z banana”. Nie żartował. Richard miał guz mózgu tuż za okiem. Jego problemy medyczne zaczęły się w 1991 roku, kiedy miał w oku wodę i odklejoną siatkówkę. Lekarz zalecił mu operację i opisał ją jako „bułkę z masłem”. Richard odpowiedział: „Proszę ją zrobić”. Po operacji Richard nie widział na prawe oko. W 1998 poszedł z powrotem do lekarza z powodu bólu tego oka. Diagnoza - rak. Lekarze usunęli mu oko i dali mu 6 tygodni radioterapii, co spowodowało nie do zniesienia bóle głowy, za każdym razem trwające 2-3 tygodnie. Powiedział, że te bóle były „piekłem”. Richard nie miał żadnych kłopotów aż do 2006, kiedy miał problemy z utrzymaniem równowagi. Rak powrócił. Był to rak mózgu za okiem. Lekarze operowali i usunęli raka, ale usunęli także część powłoki mózgowej, tzw. „dura mater”. W lutym 2006 lekarze dali mu słabą prognozę, że miał 2-6 miesięcy życia. Nie był szczęśliwy z tej prognozy, więc szukał drugiej opinii. Ale ta smutna prognoza była taka sama. Wypisał się ze szpitala i przeniósł się do hospicjum. Lekarze dawali mu morfinę, a on przygotowywał się do śmierci. Zwykle, kiedy ktoś przychodzi do hospicjum, to jest to już koniec. On już „nie wychodzi” z niego, chyba że na cmentarz. Zwrot w życiu Richarda - z hospicjum do zdrowia ciąg dalszy za tydzień “Jak wyleczyć prawie każdy nowotwór” „How to CURE Almost Any CANCER” Bill Henderson, Andrew Scholberg Najważniejsze części książki po polsku - 30 str. maszynopisu, cena $10 plus $3 koszty przesyłki (razem $13) można zamawiać w wydawnictwie GŁOS Publishing, 614-52 Mabelle Ave., Toronto, Ontario, M9A 4X9, Canada FORUM GŁOS nr 7 1-6.09.2016 Odzie¿ patriotyczna. Klêska lewicy STRONA 24 cd. ze str. 1 Nadal jednak jest to wyłącznie niepodparta żadnym naukowym badaniem opinia. Liberalnym mediom nagle zaczęło przeszkadzać, że młodzi - jak przekonują - zakładają ubrania nie wiedząc, jaka postać się na nich znajduje. Nie było jednak problemu, gdy kilkanaście lat temu na t-shirtach gościł Che Guevara, splamiona krwią ikona lewackiej pop-kultury, symbol rewolucji, „wyzwolenia”, który z zimną krwią mordował politycznych przeciwników swojej bandy. Wtedy media milczały, nie oburzały się faktem, że ignoranci promują mordercę i jego zbrodnicze pseudo-wartości. Problem pojawił się dopiero, gdy zamiast latynoskiego kata, na bluzach i koszulach typu t-shirt oraz polo pojawili się polscy bohaterowie walki o niepodległość, w tym walki z bolszewizmem. Problemem nie jest bowiem - raczej domniemana niż faktyczna - niewiedza odzianych w „zaangażowane” stroje Polaków. Problemem dla lewicowych mediów jest to, kogo promują, z kim się w ten jednoznaczny sposób afiszują, z kim chcą być kojarzeni, do kogo się odwołują. A wartości, które reprezentują postaci rotmistrza Witolda Pileckiego, generała Augusta Emila Fieldorfa „Nila”, Danuty Siedzikówny „Inki”, ale także Armia Krajowa, Polskie Państwo Podziemne, Narodowe Siły Zbrojne, czy nawet husaria i drużyna Bolesława Chrobrego są całkowicie odmienne od Na plaży ratownik woła w kierunku kąpiącej się kobiety: - Proszę pani, proszę nie wypływać za boje! - To nie boje kretynie, to ja płynę na plecach. - Czy jest jakis lekarz na pokładzie ? - Ja jestem lekarzem, co sie dzieje? - Nie zechciałby pan poznać mojej córki? - Mame, Liosza mnie wczoraj powiedział, że jestem najmądrzejsza dziewczyna w Oddesie. - Mogę go do nas zaprosic? W żadnym wypadku. Niech on dalej tak o tobie myśli. Sara z płaczem dzwoni do matki: - Mame, już północ a Abrama wciąż nie ma. Pewnie ma jakaś inn a na boku. - Dlaczego zakładasz najgorsze? Może po prostu wpadł pod samochód. Dzwonek, gospodyni otwiera, a tam chłopiec: - Dzień dobry, jest Mosze? - Tak, ale teraz je. Pewnie ty też byś cos zjadł! - Tak! światopoglądu redaktorów „Wyborczej”, „Polityki” czy „Krytyki Politycznej”. Współczesnych lewicowców nie boli więc niewiedza, a patriotyzm. Skala nienawiści wobec antykomunistycznego podziemia jest na lewicy tak ogromna, że rozmówczyni „KryPy”, słynna w PRLu projektantka Barbara Hoff odważyła się nawet powiedzieć: „Czy to wielka różnica, czy na wieszakach będzie wisiał Che Guevara czy ktoś inny? Lepiej, jak będzie to Che Guevara niż Bury”. Tak! W roku 2016, gdy dostęp do wiedzy jest łatwiejszy niż kiedykolwiek, gdy o przeszłości możemy się dowiedzieć dzięki kilku ruchom przy komputerze, a większość bibliotek oferuje nam zamawianie książek przez internet, w obłędnie lewackich mediach padają tak absurdalne zdania. Nawet przyjmując upraszczającą historię do maksimum narrację lewicy, że „Bury” ma na sumieniu kilka ludz- kich istnień, uznanie latynoskiego kata za kogoś lepszego jest niczym ponad skandaliczną próbę wybielenia lewicowego mordercy, wytarcia jego kapiących krwią rąk sztandarem antykomunistycznych Niezłomnych. Oburzyć mogą się jednak tylko ludzie przyzwoici. Dla lewactwa mordowanie przeciwników rewolucji to czyn chwalebny. Tak było i tak pozostanie. Tłumaczenie fenomenu koszulek patriotycznych wyłącznie modą jest przejawem bezsilności i świadomości ideowej porażki. Lewica udaje, że bagatelizuje zagadnienie i sprowadza je do przejściowej fanaberii. Tak naprawdę żałuje jednak tego co straciła i boi się dalszych zmian w politycznych preferencjach Polaków. Czy podobny stosunek lewicowe redakcje miałyby do hipotetycznej mody na noszenie tęczowych koszulek lub opasek na rękach? Nie! W takiej sytuacji bylibyśmy zasypywani artykułami o dojrzałości Polaków do „tolerancji” oraz o głębokich i zacnych przemianach mentalnych. Gdy tymczasem nosimy na piersiach Pileckiego, jesteśmy wedle ich narracji ignorantami, którzy w następnym sezonie zapomną o dotychczasowym stylu. Skąd więc taka skala zainteresowania lewicy koszulkami z polskimi bohaterami? Otóż pod maską ignorancji i umniejszania wagi zjawiska, lewica ukrywa głęboki ból. Ciężko im przyznać się do całkowitej klęski na polu niegdyś zdominowanym przez postępowców - symboliki. Mimo potę- Czas na... uœmiech! - No to wracaj do domu coś zjeść. - I zapamiętaj synu. Jaka ona by nie była, już mi się nie podoba. Zaproszenie na ślub od żydowskiej Mame: “Ze smutkiem zapraszamy na ślub mojego syna lekarza i jakiejś mieszczanki, której imienia nie pamiętam. Największa katastrofa w dziejach naszej rodziny odbędzie się w sobotę 8 września o godz 19.00“. - Mosze, co z Toba? Podobno już czwarty raz się rozwiodłeś. Naprawdę wszyskie kobiety są takie kapryśne? - Nie, tylko jedna - Mame. - Jeśli Mame uważa, że za dużo jesz i za długo śpisz, to nie twoja mama, tylko jej. Fotograf na żydowskim weselu: - A gdzie nasza szczęśliwa para? - Tam. Narzeczona i jej matka. - Saro, ten twój chłopak ma przecież zeza, jest kulawy i łysy. Nie wychodź za niego! - Ale mamo, mnie przystojniak nie potrzebny! - Nie o to chodzi. Zlituj się nad nim, on już swoje od życia oberwał. - Mosze, ile to jest dwa razy dwa? - Osiem. - Ile? - Sześć. - Pomyśl przez chwilę... - Cztery! - No to czemu nie powiedziałeś od razu? - Bo mama kazała zawsze mówić dwa razy więcej, żeby było z czego schodzić. Po odeskiej ulicy idzie mama i prowadzi za rękę dwójkę chłopców. Spotyka ją znajoma: - Dzień dobry, Saro Abramowna! Jakie słodkie kruszyny! Ile mają lat? - Ginekolog cztery, a prawnik sześć. żnych środków finansowych przeznaczanych na pedagogikę wstydu młode pokolenie wybiera nieznanych wcześniej bohaterów, zamiast lansowanych „ludzi honoru” w rzeczywistości pozostających nierzadko szumowinami bez kręgosłupa. Lewicowcy próbują ukazać patriotyczną młodzież jako pustych pozerów podążających za tłumem. Przed takimi zarzutami nie obroni ich żaden publicysta. Temu wyzwaniu muszą stawić czoła samodzielnie, każdego dnia poszerzając swoje horyzonty i udowadniając kłamcom z liberalnego głównego nurtu, że ich tezy są fałszywe. Napędzana ideowym napięciem potrzeba rozwoju intelektualnego może zrodzić jednak szczerze i naprawdę głęboko antykomunistyczne pokolenie Polaków, którzy za kilkanaście lat przejmą ster władzy w państwie. Oby! Michał Wałach - Mame, jestem silny. Dam sobie radę! - Mosze, bądź mądry. Nawet nie próbuj. Mame gotuje obiad. Do kuchni wbiega Icek i zaczyna truć: - Mame, kup pieska! - Nie chcę. Idź na dwór i tam sprzedawaj. Mały Mosze nigdy nie wołał w sklepie zabawkowym "Mame, kup mi!". Sprawę zaczynał inaczej: - Mame, a twoje dzieciństwo też było ciężkie i smutne? Pewnej niezamężnej kobiecie zadano pytanie: - Dlaczego nie ma pani męża? - A po co mi mąż: mam psa, który warczy, papugę, która przeklina i kocura, który włóczy się przez całe noce. - Czy wie pan czym się różni pańska żona od mojej? - Nie. - A ja wiem... Definicja czasoprzestrzeni: Na początku kobieta wymaga coraz więcej czasu, a z czasem przestrzeni.