Fiszka nr 17

Transkrypt

Fiszka nr 17
2014-01-19
strona 1/2
Okruszki
Fiszka nr 17
Gdy wszedł do łodzi, poszli za Nim Jego
uczniowie. Każdy wybiera, jaką łodzią chce prze-
płynąć od brzegu swoich narodzin, do brzegu śmierci. Łódź to sposób życia. Mogę płynąć łodzią pozornego szczęścia, która zawiera w sobie wszystkie
ułudy bogactwa, władzy, potęgi. Tą łodzią, która nie
jest trwała i prowadzi do zguby. Jeśli jednak chcę
nazywać się uczniem Chrystusa, to powinienem
dzielić tę łódź właśnie z Nim. Powinienem pamiętać, że chrzest włączył mnie we wspólnotę ludzi
płynących łodzią, której na imię Kościół.To jest
moja łódź i moim przywilejem jest w niej pozostać.
Pozwolić Jezusowi sterować moim życiem. Czy podążam tą drogą, którą wyznaczył mi Bóg?
Nagle zerwała się gwałtowna burza na jezio­
rze, tak że fale zalewały łódź. Jezioro to nasza ży-
ciowa rzeczywistość. Jest nią to, czym żyjemy każdego dnia, od rana do wieczora. Rodzina, społeczność, w której żyjemy, szkoła, studia, praca,
codzienne obowiązki. To wszystko czym się przejmujemy, to co otacza nas w codzienności. Czasem
na jeziorze naszej rzeczywistości rozpętuje się burza. Czas próby, doświadczenia, cierpienia, smutku,
niepewności, lęku. Czas, kiedy zostajemy sami, kiedy się boimy, kiedy cierpimy, kiedy wydaje nam
się, że nie ma już nadziei. Trudno jest stawiać czoła
burzy, która szaleje w moim wnętrzu. Burza przychodzi wraz z silnym wiatrem. Niegdyś Duch Boży
unosił się nad bezmiarem wód. To Lekki Powiew,
nawiedzający Eliasza. To Szum, z wieczernika
w dniu pięćdziesiątnicy. Teraz wiatr jest gwałtowny,
porywczy. To duch tego świata, nie dający ani chwili wytchnienia. Z wielką siłą kołysze łodzią życia.
Jest też ulewny deszcz i wysokie fale. Zewsząd otaczają życie, jak niepokój towarzyszący każdemu życiowemu doświadczeniu. Deszcz ma moc oczyszczenia - jak wiele dobrych uczuć. Jednak wielka
ulewa to już nie odradzająca łaska, ale emocje mające moc krzywdzić i wyrządzać szkody. Zamiast
ciepłego deszczu miłości – sztorm nienawiści. Zamiast rosy przebaczenia – potok złych słów i żądzy
zemsty.
On zaś spał. Dlaczego On śpi?! Dlaczego pozostaje nieczuły? Dlaczego nas nie chroni? Dlaczego
nie ma go, kiedy grozi mi niebezpieczeństwo, kiedy
się boję, kiedy mnie coś boli, kiedy zostaję sam,
kiedy czuję się nikomu niepotrzebny, kiedy jest źle,
kiedy w moim wnętrzu szaleje straszliwa burza.
Czemu On śpi?! Właśnie – czemu? Dlaczego pozwoliłem Mu zasnąć? Widocznie nikt do Niego nie
mówił. Nikt przy Nim nie czuwał. Nikt niczego nie
wymagał. Zasnął, bo znużyło Go oczekiwanie na
rozmówcę. Bo wszyscy o Nim zapomnieli.
Wtedy przystąpili do Niego i obudzili Go, mó­
wiąc: «Panie, ratuj, giniemy!» To rozpaczliwe wo-
łanie do Zbawiciela. Nie daję rady sam. Popełniłem
błąd. Zgubiłem się. Dałem się uwikłać. Moje życie
jest już zbyt skomplikowane. Sam je takim uczyniłem. Panie, ratuj, ginę! Teraz może mi pomóc tylko
Boży cud.
A On im rzekł: «Czemu bojaźliwi jesteście,
małej wiary?» Jezus nie reaguje na rozpaczliwą
prośbę od razu. Odpowiada im pytaniem i zarzutem,
leżąc jeszcze na pokładzie statku, po swojej drzemce. Daje im naukę. Chwilę na zastanowienie się nad
swoim postępowaniem. Mówi, że mogli reagować
wcześniej, że przecież był tam cały czas. Zdaje się,
że chce przez to powiedzieć: Gdzie byłeś, kiedy jezioro było spokojne. W codzienności. W pracy.
Wtedy, kiedy jeszcze wszystko układało się po
Twojej myśli. Czemu nie przyszedłeś, kiedy byłeś
zdrowy. Czy naprawdę jedynie w trwodze i ciemnościach potrafisz mnie nazwać swoim Panem? Każdy
z uczniów na łodzi musiał trudną lekcję Jezusa
przerobić. My też musimy... Nie raz...
Potem wstał, rozkazał wichrom i jezioru. Dopiero teraz - kiedy już dał nam swoją naukę, kiedy
zarzucił nam słabą wiarę. Dopiero, kiedy powiedział nam, co zrobiliśmy źle. Po tym, jak kazał nam
przestać się bać. Kiedy już zrozumieliśmy, że możemy Mu zaufać. Teraz wysłuchuje modlitwy – nie
od razu. Czyni potężny cud. Panuje nad wszystkim.
Ucisza moje problemy. Rozkazuje moim troskom.
Gromi moje cierpienia. Gładzi moje nieprawości.
Rozplątuje wszystkie sprawy. Wszystko znów jest
takie, jakim On to stworzył. Przemienia w swej mocy wzburzone wody w cicho szumiące zwierciadło
nieba.
I nastała głęboka cisza. Cisza. Taka zdarza się
tylko przed i po burzy. To coś więcej niż cisza. To
głęboka cisza. Cisza, w której odnajduję siebie. Cisza pozwalająca mi usłyszeć Twój głos. Cisza modlitwy. Cisza i spokój. Wewnętrzna radość z wyzwolenia. Wolność od ucisku. Spokój. Promyk
światła, przebijający się między odchodzącymi
ciemnymi chmurami. Promyk nadziei. Promyk miłości miłosiernej, która uspokoiła moje życie.
Panie! Kieruj moim życiem. Ucisz moje troski
i problemy. Przymnóż mi wiary. Nie pozwól się bać.
Nie pozwól, bym dał Ci zasnąć. Bądź przy mnie za­
wsze i wszędzie. Naucz mnie żyć dla Miłości.
Amen.
Mateusz Terech
2014-01-19
strona 2/2
Fiszka nr 17
Kamienie w ogródku
„Na całym świecie prześladowanych jest ponad
100 milionów chrześcijan. Są mordowani i torturo­
wani, zamykani w więzieniach bez możliwości
obrony. Tracą pracę, muszą płacić wysokie podat­
ki, żeby móc wierzyć i żyć dalej. Cierpią z powodu
wiary w Jezusa Chrystusa. Wielu z nich nie może
publicznie się modlić, a ich pasterze są porywani
i zabijani” (Gazeta Polska „Krew i wiara”). Niech
nam się nie wydaje, że prześladowania chrześcijan,
a katolików w szczególności, to problemy, o których
możemy się dowiedzieć jedynie z historii czy literatury. Nadchodzą trudne czasy dla wyznawców
Chrystusa. „Boże Narodzenie to czas prześladowań
chrześcijan”, „W 2020 roku nie będzie w Iraku ani
jednego chrześcijanina”, „Szkoły w Pakistanie zachęcają uczniów do mordowania chrześcijan!”,
„W Somalii zamordowano 30% katolików”, „7-letni
męczennik. Oprawcy torturowali go przed śmiercią”
- to zaledwie kilka spośród licznych tytułów publikacji poruszających kwestię prześladowań religijnych. Afryka, Bliski Wschód, Indie to rejony świata,
w których katolicy dosłownie przelewają krew i stają się męczennikami za wiarę. W ciągle jeszcze
chrześcijańskiej Europie czy Ameryce Południowej
i Północnej chrześcijanie nie doświadczają tak drastycznych ataków, nie znaczy to jednak, że nie dotyka ich problem prześladowania. Niespełna dwa miesiące temu w Argentynie, w mieście San Juan de
Cuyo, miała miejsce nieudana próba spalenia katedry św. Jana Chrzciciela. Tego aktu profanacji dokonać chciała 7 tysięczna grupa rozjuszonych, nieprzytomnych z nienawiści feministek i homoseksualistów. Tylko dzięki odważnej i zdecydowanej
reakcji 1,5 tysiąca katolików udało się powstrzymać
ten barbarzyński pochód. Dr Tomasz M. Korczyński na łamach „Naszego Dziennika” napisał „Muszę przyznać, że byłem poruszony heroizmem katolików, którzy nie odstępując od siebie, w żywym
łańcuchu, nie pozwolili bandom dokonać profanacji
świątyni. Zatarasowali swoimi ciałami drzwi i okna
katedry, nie pozwalając tłuszczy wtargnąć do środka, gdzie znajdował się Najświętszy Sakrament.
Ochronili Go przed bluźnierstwem. Sami zostali
przy tym opluci, zohydzeni, zelżeni, wyśmiani, obrażeni, pobici. Zamachu na nietykalność osobistą
i godność ludzką doznał każdy z obrońców krzyża.
Chwała im za to, że wytrwali.”
A oto co wydarzyło się w katedrze w Kolonii,
w minione Boże Narodzenie: „19-letnia Josephina
Witt, działaczka Femen, podczas Mszy św. celebrowanej w pierwszy dzień Bożego Narodzenia
w słynnej katedrze kolońskiej wspięła się na ołtarz
i z hasłem po angielsku „jestem Bogiem” wypisanym na nagich piersiach zaczęła wykrzykiwać swoje „credo”. Ochrona katedry oddała ją w ręce policji. Na filmie z zajścia widać duże zniesmaczenie
uczestników Mszy. A chyba katolicy i w ogóle
chrześcijanie powinni się zacząć przyzwyczajać, że
tego typu ataków na nasze świętości będzie coraz
więcej.” Zaburzeni ludzie nienawiści, nieradzący
sobie ze swoimi emocjami, osobistymi nieszczęściami i dewiacjami, dążą ku samozagładzie, przy
okazji niszcząc tych, którzy są zdrowi. Obalają cywilizację życia, a na jej gruzach chcą budować utopie, gdzie jedynymi uprawnionymi do egzystencji
bytami byliby oni.
Nienawiść do Boga, Jezusa, religii, Kościoła,
normalności, tradycji, porządku, obyczajności, czystości seksualnej, dzieci, małżeństwa, rodziny są ich
paliwem do dokonywania destrukcji. Dopóki trwa
porządek większości, tym wojna jest zacieklejsza.
Niestety ataki nietolerancyjnej gromady homoaktywistów dosięgają także Polski. Są to środowiska
niezwykle agresywne i nieustępliwe. Musimy więc
zmobilizować w sobie siły do stanowczego dania
odporu. Przede wszystkim przez post i modlitwę.
Uzbrójmy się w różańce i módlmy się, choć to niełatwe, za wrogów Kościoła, bluźnierców, dewastatorów tradycyjnej rodziny, o ich opamiętanie i nawrócenie.
„Kościół porusza się zawsze między krzyżem,
a zmartwychwstaniem, między prześladowaniami,
a pocieszeniami ze strony Pana. I to jest droga: kto
idzie tą drogą nie błądzi” (Ojciec Święty Franci­
szek).
Joanna Kamińska
Koło Stowarzyszenia Rodzin Katolickich przy parafii Świętej Rodziny w Piekarach Śląskich.
przewodniczący:
skarbnik:
Joanna Grajewska-Wróbel
Aleksander Kamiński
sekretarz: Magdalena Ślęzak
opiekun: ks. Damian Gatnar
e-mail redakcji: [email protected]
e-mail koła: [email protected]
Katolicka Szkoła Podstawowa Stowarzyszenia Rodzin Katolickich Archidiecezji Katowickiej
41-940 Piekary Śląskie, ul. Bytomska 81A, telefon: 724 704 741

Podobne dokumenty