Bajka Kaia Haferkampa Przekład: Maciej Nowak

Transkrypt

Bajka Kaia Haferkampa Przekład: Maciej Nowak
Bajka Kaia Haferkampa
Przekład: Maciej Nowak-Kreyer
Dawno temu było sobie małe królestwo, którego mieszkańcy żyli w szczęściu i zadowoleniu pod mądrymi rządami starego króla. Nie
opływali w pieniądze ani dostatki, z dumą
jednak mówili, iż posiadają znacznie cenniejszy skarb: kiedy tylko znajdowali wolną chwilę, opowiadali sobie najpiękniejsze baśnie i legendy. Wraz z każdą
przekazywaną historią małe królestwo stawało się coraz ładniejsze
i piękniejsze, rozkwitając najwspanialszymi kolorami. Po jakimś
czasie owych legend i opowieści było już zbyt wiele, aby dało się
wszystkie spamiętać, więc zaczęto je zapisywać w księgach. Wkrótce każda rodzina w królestwie miała już własną księgę baśni, którą
wieczorami czytywano na głos i przekazywano ją sobie z pokolenia
na pokolenie.
Jednak pewnego dnia na tron wstąpił młody król. Ów nowy monarcha był próżny, lubił władzę i pieniądze. I dlatego właśnie drażniło go, iż poddani spędzają czas na opowiadaniu baśni, zamiast
przez cały dzień na niego pracować. Najpierw pomyślał o tym, aby
w ogóle zakazać opowiadania baśni, a za złamanie zakazu – karać.
Potem zląkł się, że poddani mogą się tym rozeźlić i go obalić, zatem aby osiągnąć cel, postanowił uciec się do podstępu. Rozgłosił
po całym kraju, że każdy poddany, który przyniesie do jego zamku
księgę baśni, w nagrodę otrzyma tyle złota, ile ta księga waży.
Wieść błyskawicznie, niczym pożar rozniosła się po całym królestwie. Minęło niewiele czasu, jak z czterech stron kraju zaczęli
ściągać jego mieszkańcy, przynosząc do królewskiego zamku swoje
księgi. Władca sowicie ich nagradzał, naprawdę płacąc tyle złota,
ile ważyły księgi. Poddani cichaczem się z niego śmiali, szepcząc
między sobą, że młody król zapewne ma nie po kolei w głowie,
skoro płaci tyle złota za podniszczone księgi z baśniami.
Sprytny król nie spoczął, dopóki nie zebrał wszystkich ksiąg, co do
jednej. A gdy tylko w jego warowni znalazła się już ostatnia księga,
szczelnie zawarł wrota, ułożył z tomów ogromny stos i podłożył
ogień, zachowując tylko jedną – Wielką Księgę Baśni. Uznawszy, że
zdołał urzeczywistnić swój przebiegły plan, z przyjemnością darł
ostatnią księgę, strona po stronie. Szydząc z głupoty poddanych,
rozrzucał powyrywane strony po zamkowym ogrodzie. Wiatr błyskawicznie rozwiał je wszędzie wokół, tak że niemożliwym zdawało się ponowne ułożenie ich w całość.
Z początku ludzie nie tęsknili za swoimi księgami. Uznali, że teraz są
bogaci, więc resztę czasu spędzali na pomnażaniu majątku. Całkiem
zapomnieli o opowiadaniu historii, aż wreszcie nikt już nie pamiętał
baśni. Nie istniała już przecież ani jedna księga, z której można byłoby je przeczytać. I tak oto opowiadanie baśni stopniowo zamarło.
Od dnia, w którym w królestwie umarło opowiadanie baśni, niebo nad nim zaczęło się robić coraz ciemniejsze. Piękne kwiaty nie
dostawały już światła, zaczęły marnieć, szarzeć. Cała kraina, nawet
królewskie ogrody – ongiś takie piękne – zmieniły się w ciernisty,
bezlistny i nieprzebyty ugór, gdzie nawet ptaki przestały śpiewać.
Mieszkańcy stawali się coraz bogatsi, jednak pomimo zarobionych
pieniędzy byli coraz smutniejsi. Nikt nie potrafił wytłumaczyć, dlaczego tak się dzieje, bo całkiem już zapomniano o baśniach.
I tak w małym królestwie do dziś panowałyby ciemność i smutek,
gdyby nie kilkoro odważnych dzieci. Widziały one, jak król drze
ostatnią księgę baśni, rozrzucając powyrywane strony ze swoich
okien. Pewnego dnia, kiedy władca wyszedł przez wielką bramę
z ogrodu na poranną przechadzkę po zamkowych murach, dzieci
zebrały się na odwagę. Na drugim krańcu ogrodu dzielnie wspięły się na wysoką jabłoń, której mocne gałęzie sięgały daleko ponad murem, w głąb królewskiego ogrodu. Tam z nich zeskoczyły,
po czym zaczęły szukać stron z Wielkiej Księgi Baśni.
Wraz z każdą baśnią, składaną przez dzieci w całość, niebo coraz
bardziej jaśniało, do ogrodu oraz całego królestwa wracało morze
barw, ptaki zaczynały znowu śpiewać, kwiaty wznosić się dumnie,
a ciernie kruszyć. Dzieci zbierały strony tak szybko, jak tylko potrafiły, albowiem musiały opuścić ogród przez bramę, zanim powróci
zły król. Pomagały sobie przy poszukiwaniach, więc prędko znalazły ostatnią stronicę Wielkiej Księgi Baśni.
Kiedy zły król wyłonił się zza załomu ogrodowego muru, krzywiąc
ponuro twarz, jak miał w zwyczaju, ostatnie dziecko przemknęło
się bramą ku wolności – w ostatniej chwili. Wraz z dziećmi do królestwa powróciła ocalona Wielka Księga Baśni. A potem wszyscy
żyli długo i szczęśliwie.
Koniec
© Pegasus Spiele GmbH, Niemcy, www.pegasus.de. Wszelkie prawa zastrzeżone.