Z okazji 70-lecia Zbrodni Katyńskiej publikujemy wzruszającą

Transkrypt

Z okazji 70-lecia Zbrodni Katyńskiej publikujemy wzruszającą
LEKARZ NUMERU
Z okazji 70-lecia Zbrodni Katyńskiej publikujemy wzruszającą
opowieść o lekarzu zamordowanym przez Sowietów
w Charkowie.
Miałam
niezwykłego ojca
54
MEDYCYNA I PASJE KWIECIEŃ 2010
Byłam małą dziewczynką, gdy ojciec poszedł
na wojnę i już z niej nie wrócił. Miałam 5 lat,
kiedy nas opuszczał. Był 1939 rok. Zapamięta­
łam tylko pumpy, których się mocno trzymałam
i grube skarpety. Długie lata czekałyśmy z mamą
na niego – bezskutecznie. Bardzo za nim tęskni­
łam, potem już sama, bo mama zmarła w 1960
roku na raka. Parę lat po jej śmierci znalazłam
w piwnicy naszego domu walizkę. Leżała zapo­
mniana pod stertą koksu. Była z fibry i miała
metalowe okucia. Chciałam ją wyrzucić, bo nie
mogłam dostać się do jej wnętrza, aż w końcu
zamki ustąpiły. Przeżyłam szok: były tam zdjęcia,
listy, dokumenty, pamiątki rodzinne, filmy i świa­
dectwa szkolne ojca. Rodziny tych, jak się
mówiło, „co zginęli na Wschodzie”, wszystko
niszczyły, bo groziło im niebezpieczeństwo, ale
mama pamiątki przechowała...
Chyba się do mnie przyzwyczaił. Miałam
usposobienie łobuza i bardzo mu się to podo­
bało. Syna rodzice się nie doczekali. Miał urodzić
się akurat wtedy, gdy wybuchła wojna... Jak bar­
dzo ojciec kochał mnie i mamę, napisze dopiero
w kartce ze Starobielska, do którego trafi pod
koniec września 1939 roku.
Lekarz i sportowiec
Tata urodził się w 1898 r. w Wisztyńcu (miaste­
czko w okręgu mariampolskim, dziś na teryto­
rium Litwy) w rodzinie o korzeniach niemiec­
kich. Był jednym z czwórki rodzeństwa: miał
dwóch braci i siostrę. Nie wyobrażał sobie przy­
szłości bez zaangażowania w obronę kraju. Świet­
nie jeździł konno i w styczniu 1919 r. zgłosił się
na ochotnika do organizowanego w Pietkowi­
cach koło Łap 10. Pułku Ułanów. Odszedł z woj­
ska w styczniu 1921 r., a kilka tygodni później był
już studentem Wydziału Lekarskiego Uniwersy­
tetu Warszawskiego. W Warszawie studiował
i jednocześnie kontynuował karierę sportową.
Nie wiem, skąd brał czas na to wszystko. Uczest­
niczył w stażach, doskonalił się w medycznym
fachu, a jednocześnie pracował. Rodzice ojca nie
rozpieszczali swoich dzieci. Wszystkie skończyły
studia, na których musiały się same utrzymać.
W tej rodzinie dobrze z pieniędzmi nie było.
Julian Gruner był przy narodzinach polskiej drużyny hokejowej, a potem nawet reprezentował nasz
kraj w tej dyscyplinie.
LEKARZ NUMERU
Ewa Gruner­‍‑Żarnoch
wspomina swego ojca
Juliana Grunera,
lekarza, oficera,
ofiarę mordu
katyńskiego.
Chciał mieć syna
W moje głowie był kimś absolutnie wielkim
i trochę się go nawet bałam. Miał wąsik, taką
szczoteczkę, i pamiętam, że mnie nim kuł. „Był
wysoki i przystojny” – tylko tyle przez całe lata
dowiedziałam się od mamy, ale to było dla mnie
za mało. Chciałam wiedzieć, kiedy wróci, ale
mama nie mówiła nic więcej. Milczała, żeby
uchronić mnie od powojennych szykan.
Ojciec chciał mieć syna, a urodziłam się ja.
Był tak rozczarowany tym faktem, że aż się mama
rozpłakała. A on w ramach przeprosin poszedł
po kwiaty i z wielkim bukietem wspiął się po ryn­
nie na pierwsze piętro budynku szpitala. Prze­
prosił, a dwa miesiące potem był już mną zauro­
czony, bo w liście do swojego brata pisał: „Mała
jak na razie, chowa się dobrze, ma blond włosy
i niebieskie oczy i wyobraź sobie brwi i rzęsy”.
Z PASJĄ O ŻYCIU
Szybkość i siła tak potrzebne w rzucaniu oszczepem pomogły Julianowi Grunerowi zostać wybitnym sportowcem.
MEDYCYNA I PASJE KWIECIEŃ 2010
55
LEKARZ NUMERU
Nie dość, że sam uprawiał sport, to w dodatku
o nim pisał. Na zdjęciu legitymacja dziennikarska
Juliana Grunera.
Nasz bohater kochał dzieci i lubił otaczać się ludźmi młodymi. Podczas licznych obozów sportowych, w których uczestniczył uczył, jak przezwyciężać własne słabości.
Sportowy mistrz
Od najmłodszych lat mój ojciec zajmował się
sportem, trenował skok wzwyż i rzut oszczepem:
„Syn dziedzica, zwariował i z dzidą po ogrodzie
lata” – opisywali sportowe zainteresowania taty
miejscowi.
Do momentu otwarcia walizki nie umiałam
niczego powiedzieć o sportowych pasjach ojca.
Dopiero wycinki z gazet uzmysłowiły mi, kim
był. W przedwojennej Warszawie akademicy
uprawiali sport w Parku Skaryszewskim. Tata
skakał wzwyż i rzucał oszczepem. Był jednym
z twórców drużyny hokejowej i od 1921 roku
reprezentował Polskę w tej dyscyplinie. Przywo­
ził medale z międzynarodowych zawodów lek­
koatletycznych, m.in. za pierwsze miejsce w Mię­
dzynarodowych Mistrzostwach Francji i drugie
w Mię­dzy­narodowych Mistrzostwach Belgii
w rzucie oszczepem. Świetnie skakał wzwyż,
jako pierwszy w Polsce stosował styl nożycowy.
W roku 1924 na zawodach w Warszawie został
akademickim mistrzem świata w rzucie oszcze­
pem i w skoku wzwyż. Jego zdjęcia ukazywały się
w wielu gazetach. Był też dobrym teoretykiem.
Na Uniwersytecie Warszawskim miał zajęcia ze
studentami – wykładał wychowanie fizyczne.
Dziennikarze pisali o nim: wielkość, sława.
W sierpniu 1925 roku osiągnął w rzucie oszcze­
pem rezultat odpowiadający czwartemu miejscu
na paryskiej olimpiadzie.
Lekarz małych dzieci
Miał 190 cm wzrostu i wzbudzał duże zainteresowanie u płci przeciwnej.
56
MEDYCYNA I PASJE KWIECIEŃ 2010
Pracował na oddziale chirurgicznym Szpitala
św. Rocha w Klinice Chirurgii Dziecięcej,
w Stacji Szczepień oraz Kolejowej Służbie
Zdrowia. W 1931 roku pojechał do Kalisza.
Najpierw pracował w ubezpieczalni, a potem
stworzył Oddział Pediatryczny; od roku 1936
był jego ordynatorem.

Podobne dokumenty