ZGO Uniwersytet ZG - 2014-08-26

Transkrypt

ZGO Uniwersytet ZG - 2014-08-26
Jakie jest to lubuskie dziecko?
est absolwentem poznańskiej Akademii
Wychowania Fizycznego. Już w trakcie
studiów zainteresował się antropologią sportową
i ontogenetyczną, związaną
z uwarunkowaniami rozwoju
biologicznego człowieka. Ze
środowiskiem zielonogórskim
związany jest od 1995 r.
- Dla mojego rozwoju naukowego decydujące znaczenie
miało spotkanie dwóch wspaniałych mistrzów. Prof.Zbigniew
Drozdowski z poznańskiej AWF
wprowadził mnie w arkana antropologii sportowej. Pisałem
pod Jego kierunkiem pracę doktorską w Katedrze Antropologii
i Biometrii. Natomiast w obszar
auksologii (uwarunkowań rozwoju biologicznego człowieka)
wprowadził mnie prof. Andrzej
Malinowski, pracujący w naszej
KatedrzeWychowania Fizycznego w latach 1998-2005. Pokłosiem siedmioletniej współpracy
jest 20 wspólnych prac (w tym 3
monografii i 4 skryptów) – opowiada profesor.
W
2003 r. Ryszard
Asienkiewicz uzyskał stopień
doktora habilitowanego nauk
biologicznych, specjalność antropologia. Antropologia ontogenetyczna, zajmująca się uwarunkowaniami rozwoju fizycznego człowieka,jest mu najbliższa.
W monografii „Ontogenetyczna zmienność rozwoju fizycznego i motorycznego chłopców i dziewcząt w wieku 5-14 lat
(na przykładzie populacji Zielonej Góry”, której prof.
Asienkiewicz jest autorem, zawarte są naukowe wnioski z badań przeprowadzonych w połowie lat 90. na dwóch tysiącach
młodych zielonogórzan z aplikacjami w pracy nauczyciela. To
pierwsza monografia w tym środowisku obejmująca badaniami
tak duży zespół cech i szeroko
wykorzystaną statystykę.
Pierwsze badania dotyczące
dzieci i młodzieży Ziemi
Lubuskiej były przeprowadzone
w latach 1947-1950.Opublikowane zostały jednak dopiero
w 1982 r.
- Wyniki moich badań pokazują, że w czasie dzielącym je
od tych pierwszych, powojennych badań mamy do czynienia
z przyśpieszeniem rozwoju i dojrzewania biologicznego dzieci
nr 8(18) | prowadzący Grażyna Zwolińska, Uniwersytet Zielonogórski, 68 328 25 93, e-mail: [email protected]
J
i młodzieży. Uwarunkowane jest
to przede wszystkim poprawą
warunków życia,postępem naukowym i technicznym, lepszą
opieką zdrowotną (choćby
szczepienia ochronne), zacieraniem
się
różnic
socjoekonomicznych między
grupami społecznymi, poprawą
nawyków żywieniowych, ale też
wyższą świadomością rodziców
w odniesieniu do potrzeb dziecka. Objęte badaniami dzieci są
przeciętnie wyższe i cięższe
od swoich powojennych rówieśników odpowiednio o 6-15 cm
i 3-15 kg. Największe różnice widoczne są w okresie dojrzewania, który jest czasem szczególnej wrażliwości na oddziaływanie czynników środowiskowych
i kulturowych – opowiada prof.
Asienkiewicz.
Czy dzieci z połowy lat 90.
były zdrowsze od powojennych
rówieśników? Skoro wg WHO
pozytywnymi miernikami zdrowia są rozwój fizyczny i sprawność motoryczna, to niewątpliwie można mówić o lepszej zdrowotności późniejszych pokoleń.
Badania nadrozwojem fizycznym dzieci i młodzieży z woj.
lubuskiego są kontynuowane.
- Jestem współautorem pracy „Dziecko lubuskie”(UZ2005).
To pierwsze opracowanie traktujące rozwój fizyczny dzieci i młodzieży od 7 do 18 roku życia
w świetle stratyfikacji społecznej. Te badania są dalej prowadzone. Dziś opracowujemy materiały, które są powtórzeniem
badań na 10-tysięcznej populacji uczniów – podkreśla profesor.
Jakie więc jest to dziecko
lubuskie? Okazuje się, że w porównaniu z rówieśnikami z innych regionów Polski, charakteryzuje się dobrymi wskaźnikami
rozwoju fizycznego. Dlaczego?
- Region Ziemi Lubuskiej
stwarza korzystne warunki rozwoju.Jest zdrowszy, jeśli chodzi
o warunki naturalne. Stosunkowo wysoki jest poziom wykształcenia jego mieszkańców, co
przekłada się na większą świadomość potrzeb rozwijającego
się dziecka, ale również przenikające wzorce prozdrowotne naszych zachodnich sąsiadów. Poziom opieki zdrowotnej i organizacji czasu wolnego także jest
stosunkowo wysoki. Oczywiście
i w woj. lubuskim są grupy słabsze z punktu widzenia rozwoju
FOT. KAZIMIERZ ADAMCZEWSKI
- Moje zainteresowania naukowe dotyczą uwarunkowań rozwoju fizycznego człowieka, od noworodków po młodzież
akademicką - mówi prof. Ryszard Asienkiewicz, kierujący Katedrą Wychowania Fizycznego w UZ.
Prof. Ryszard Asienkiewicz jest autorem i współautorem 230 publikacji. Uczestniczył w 103 konferencjach naukowych. Jest
promotorem 1 doktoratu, 400 prac dyplomowych, recenzentem 3 prac doktorskich, członkiem towarzystw naukowych (EAA,
JASK, PTA, LTN), kierownikiem projektów badawczych. Był kierownikiem studiów podyplomowych, prodziekanem ds. studenckich, od 2009 r. kieruje KWF UZ.
fizycznego.Ale np. w niektórych
regionach Polski i dzielnicach
dużych miast (np. Łodzi) obserwujemy decelerację rozwoju
(przeciwieństwo akceleracji) wyrażające się przeciętnie niższym
poziomem rozwoju fizycznego
dzieci i młodzieży w porównaniu
do lat 80-tych, czy nawet 70tych. To efekt pogarszającej się
sytuacji ekonomicznej ich rodzin
- zauważa prof. Asienkiewicz.
Wyniki badań prof. Ryszarda
Asienkiewicza i jego zespołu prezentowane są na konferencjach
naukowych. Zapraszane są
na nie naukowcy z kraju i zza granicy, ale także władze samorzą-
dowe województwa,pedagodzy,
nauczyciele, czyli wszyscy, którzy mogą być zainteresowani poziomem rozwoju fizycznego
dzieci i młodzieży. Chodzi przecież o to,żeby badania miały (na
ile to możliwe) również przełożenie praktyczne.
W dniach 16 i 17 września
na Wydziale Pedagogiki, Socjologii i Nauki o Zdrowiu UZ odbędzie się międzynarodowa konferencja „Ontogeneza i promocja
zdrowia w aspektach medycyny,
antropologii i wychowania fizycznego”.
- To już kolejna konferencja
z tego cyklu. Zbiega się z 15-le-
ciem naszej Katedry. Połączyliśmy ją z jubileuszem 80 urodzin
prof. Andrzeja Malinowskiego
Był inicjatorem badań,o których
wcześniej mówiłem. Dał nam
możliwości szerszego spojrzenia
na rozwój biologiczny człowieka
i jego uwarunkowania oraz
wspierał nas naukowo. Jestem
współautorem „Antropologii dla
pedagogów” (UZ 2008), pierwszego podręcznika w Polsce
traktującego o tej tematyce. Kolejne wydanie (UZ 2014), poszerzone zostało o zagadnienia
z chronobiologii (to nauka o rytmach biologicznych) i ergonomii - mówi prof. Asienkiewicz.
Jest bardzo dumny z całego
zespołu KatedryWychowania Fizycznego.
- To grupa naukowców o dużych osiągnięciach. Mamy poziom zbliżony do Akademii Wychowania Fizycznego w wieloletnią tradycją. Prowadzimy kierunek wychowanie fizyczne.
W tym roku jest rekrutacja na II
stopień kształcenia, czyli
na studia magisterskie – mówi
prof. Asienkiewicz, dziękując
wszystkim, którzy wspierają
rozwój Katedry i prowadzone tu
badania.
Grażyna Zwolińska
2
WTOREK, 26 SIERPNIA 2014 GAZETA LUBUSKA
Strefa nauki
Przemysł kreatywny, czyli jaki?
- Co to właściwie jest przemysł kreatywny?
- Nie dziwię się, że Pani pyta.
Trzy lata byłem kierownikiem
projektu unijnego Urban
Creative Poles, w którym brało
udział pięć państw. Jego tematem był rozwój i promocja potencjału przemysłu kreatywnego w średniej wielkości miastach regionu Morza Bałtyckiego. Kiedy w jego ramach
badaliśmy poziom wiedzy
przedsiębiorców i mieszkańców Zielonej Góry na temat
przemysłu kreatywnego, okazało się, że absolutnie nic
na ten temat nie wiedzą. Postanowiliśmy coś z tym zrobić.
Póki projekt trwał, edukowaliśmy przedsiębiorców, jak radzić sobie z tym, z czym mają
największe problemy, czyli
z prezentowaniem swojej działalności na zewnątrz. Bo
w przemyśle kreatywnym największą zmorą jest brak komunikacji. A im lepsza komunikacja, tym lepsza praktyka
przedsiębiorstw.
- No dobrze, ale nadal nie
wiem, czym jest przemysł
kreatywny...
- Nie ma jednej definicji tego
zjawiska. Może więc wyjaśnię
na przykładzie, jak to działa.
Powiedzmy, że jestem artystą.
Mam uzdolnienia w zakresie
tworzenia wizualizacji przestrzennych. Jestem zainteresowany wystawianiem w galeriach, ale z tego nie wyżyję. Robię więc przypadkowe chałtury, tak od znajomego do znajomego, na zasadzie: podrzuć mi
jakąś robotę. To nie przemysł,
a chałturnictwo. Przemysłem
byłoby, gdyby ten artysta założył działalność gospodarczą,
przedstawił swoją ofertę
w konkretnej formie produktowej i zaprezentował to na jakiejś platformie współpracy.
Z drugiej strony mamy np. firmę, która stawia kolejny
apartamentowiec i dla celów
marketingowych chce robić wizualizację. Przemysł kreatywny
tworzy się wówczas, kiedy ta
firma budowlana podpisuje
z tym artystą umowę o współpracy, zlecając mu wykonanie
pracy o charakterze artystycznym. Kiedy kończy współpracę
z tym artystą, przez swoje powiązania przekazuje dalej informacje o nim. I to jest tworzenie
zalążków przemysłu kreatywnego.
- Czyli taka ekonomia na styku kultury i biznesu? Coś,
dzięki czemu korzyści odnoszą obie strony?
- Można to tak ująć. W Polsce
dyskusja na temat roli i znaczenia przemysłu kreatywnego
jest nadal sprawą nową. Nie
stworzono jeszcze jego definicji
na poziomie narodowym, nie
ma strategii wspierającej jego
rozwój. Sięgamy głównie
do doświadczeń np. z państw
starej Unii.
- Czy przemysł kreatywny
może zaistnieć w tak niewielkim ludnościowo ośrodku jak
Zielona Góra?
- Projekt Urban Creative Poles
miał właśnie sprawdzić, jak to
działa w małych ośrodkach.
Okazało się, że jeszcze lepiej
niż w dużych. Łatwiej tu stworzyć sieci powiązań. W metropoliach poznańskiej i warszawskiej mieli podobny projekt
i też badali jak stworzyć sieć
powiązań. Taka sieć musi mieć
jakieś centrum, punkt, do którego spływa większość informacji. W dużych ośrodkach
znacznie trudniej to zorganizować, bo ze względu na liczebność podmiotów, tworzą się
różne grupy centrów. W takim
mieście jak Zielona Góra wystarczyło stworzenie przy wy-
FOT. ARCHIWUM PRYWATNE SŁAWOMIRA KOTYLAKA
- Po doktoracie jakiś czas szukałem dla siebie kolejnego obszaru badań. Aż trafiłem na przemysł kreatywny. I to był strzał
w dziesiątkę – opowiada dr Sławomir Kotylak z Wydziału Ekonomii i Zarządzania Uniwersytetu Zielonogórskiego.
- Przemysł kreatywny to bardzo ciekawy i przyszłościowy obszar naukowych badań – przekonuje dr Sławomir Kotylak.
dziale gospodarczym Urzędu
Miasta jednostki organizacyjnej, która jest dziś zlokalizowana w Parku Tysiąclecia w dawnym krematorium. To miejski
inkubator przemysłu kreatywnego. Działa od grudnia ub. roku. Podpisano już trochę
umów, także z partnerami z zagranicy.
- Jakie jest zainteresowanie
artystów i studentów kierunków artystycznych tą formą?
- Coraz większe. W inkubatorze
można się dowiedzieć, jacy
przedsiębiorcy są zainteresowani zleceniem artyście określonych prac (np. zaprojektowania sztukaterii czy wystroju
biura). Na dużym rynku bi-
znesmeni mogą zlecać takie
zadania firmom zewnętrznym.
U nas takich firm jest niewiele,
a przedsiębiorcy zależy na czasie. Poza tym woli kontaktować
się z artystą bez pośredników.
- Ale artyści mogą mieć obawy przed zakładaniem działalności gospodarczej i występowaniem w roli partnera
biznesmena. Czasem wolą
działać w szarej strefie.
- To prawda. Zwykle nie wiedzą
jak zawierać umowy cywilnoprawne, jak rozliczać różnego
rodzaju formy opodatkowania,
boją się oszukania na prawach
autorskich. Stąd nasza współpraca z Wydziałem Artystycznym UZ. Jego studenci przedstawili litanię sugestii, jakie informacje koncentrujące się
wokół obszaru, który można by
nazwać przedsiębiorczością
dla artystów, chcieliby dostać.
Przedsiębiorcy też zgłaszali
swoje potrzeby. Stąd już w październiku zostaną na naszym
wydziale uruchomione studia
podyplomowe „Menedżer sektora przemysłów kreatywnych”.
Pierwsze tego typu w kraju.
Skierowane są do twórców
i przedsiębiorców funkcjonujących w sektorze kreatywnym
lub pragnących podjąć działalność w tym obszarze.
- Czy przemysł kreatywny będzie też tematem Pana pracy
habilitacyjnej?
- Tak. Pozwoli mi połączyć
w obszarze ekonomii moje dotychczasowe zainteresowania:
z jednej strony mediami, z drugiej – informatyczne (bo mam
też takie wykształcenie) oraz
zbadać czy współpraca elementów, które wyglądają na niczym niepowiązane, daje jakąkolwiek wartość dodaną. Kiedy
zacząłem szukać materiałów
związanych z tymi tematami,
okazało się, że w języku pol-
skim jest ich bardzo mało. Więcej w angielskim i holenderskim. Taki brak polskich materiałów to dla naukowca wymarzony obszar badawczy, szansa
na przecieranie szlaków,
na wprowadzenie czegoś, co
dla naukowca najważniejsze,
czyli nowej wartości.
- Jest w tym też element ryzyka....
- To prawda. Cieszę się jednak,
bo są to badania interdyscyplinarne i nie zamykam się w wąskim „ogródku”. Przemysł kreatywny to dosyć nowy twór.
Pierwsze wzmianki o nim pojawiły się na początku XXI w.
Wtedy prof. Richard Florida
z USA zdefiniował jego ramy.
W oparciu o nie zaczęła tworzyć się nauka. Wydział Ekonomii i Zarządzania UZ szybko
dostrzegł możliwość zagospodarowania tego nowego obszaru nauki. Także miejskie władze
zapaliły zielone światło dla
działań dotyczących przemysłu kreatywnego.
- Gdzie można znaleźć więcej
informacji dotyczących przemysłu kreatywnego?
- Polecam strony internetowe:
uz-mspk.blogspot.com oraz
ccipoland.blogspott.com.
A także książkę „Przemysł kreatywny. Ekonomia na styku
kultury i biznesu” pod redakcją
prof. Janiny Stankiewicz, dr.
Zbigniewa Binka i moją. To jedno z pierwszych polskich opracowań stanowiących połączenie wiedzy naukowców i praktyków funkcjonujących w sferze biznesu opartego o przemysł kreatywny oraz przedstawicieli administracji samorządowej. Książka daje wielowymiarowy obraz przemysłu kreatywnego z perspektywy kultury, sztuki, nauki, innowacji, ekonomii i biznesu.
Grażyna Zwolińska
Akademiki, to obok kwater prywatnych, rozwiązanie problemów
mieszkaniowych studentów, którzy pochodzą spoza Zielonej Góry
i nie mogą codzienne dojeżdżać.
Na rok akademicki 2014/15
UZ przygotował dla swoich studentów 1747 miejsc w sześciu
domach studenckich Są to pokoje jedno, dwu i trzyosobowe.
Dziesięć pokoi dostosowano
do potrzeb osób niepełnosprawnych (DSWcześniak). Pokoje we
wszystkich akademikach wyposażone
są
w
gniazda
internetowe i lodówki. Na studentów I roku czeka ok. 500
miejsc na obydwu kampusach.
W ubiegłym roku wszyscy ubiegający się o miejsce w domu studenckim otrzymali je. Poza osobami, które zalegały z opłatami
albo naruszyły regulamin mieszkańca iotrzymały karęopuszczenia akademika. Te ostatnie sytuacje zdarzają się, kiedy student
przekracza obowiązujące normy
i wykracza poza tolerowane studenckie zachowania.
Cztery z sześciu akademików
UZ są dość wiekowe, bo mają
po około 40 lat. Jednak w miarę
możliwości finansowych uczelni
już od wielu lat prowadzone są
w nich remonty i modernizacje.
FOT. KAZIMIERZ ADAMCZEWSKI
O życiu w akademiku można przytoczyć wiele opowieści
Ten dom studencki przy ul. Wyspiańskiego w Zielonej Górze
oddano do użytku w 2001 r. Chwalą go sobie bardzo studenci
Uniwersytetu Zielonogórskiego.
W tym roku także zostaną wykonane prace za sumę 280 tys. zł.
Przeprowadza się je oczywiście
w czasie wakacji.Jak pamiętamy
Wcześniak przy al. Wojska Polskiego przeszedł w 2010 r. gruntowną modernizację Zaangażowane w to były środki unijne.Został oddany do użytku w 2011 r.
Dziś jest akademikiem spełniającym najwyższe europejskie
standardy.Segment mieszkalny
składa się z dwóch pokoi (jedno
i dwuosobowego), kuchni i łazienki.Kuchnia wyposażona jest
w elektryczną płytę ceramiczną
i lodówkę. Wszystkie pokoje posiadają gniazda internetowe.
Z kolei SBM, czyli Studencki Budynek Mieszkalny, znajdujący się w parku przy ul. Wyspiańskiego, oddany został
do użytku w 2001 r. To akademik, w którym są mieszkania
studenckie. W ich skład wchodzą dwa-cztery pokoje, łazienka z pralką oraz kuchnia wyposażona w kuchenkę elektryczną i lodówkę. W każdym pokoju znajdują się gniazda
internetowe.
W tych dwóch najnowszych
domach studenckich mieszkania są opomiarowane i studenci
ponoszą opłatę wyłącznie za wykorzystane media.
3
GAZETA LUBUSKA WTOREK, 26 SIERPNIA 2014
Wydarzenia na UZ
w skrócie
Kopuła dopłynie jesienią
Otwarcie w listopadzie?
FOT. KAZIMIERZ ADAMCZEWSKI
Warszawa ma Centrum Nauki Kopernik, Zielona Góra będzie mieć wkrótce
Centrum Nauki Keplera. Najbardziej widoczne są prace w dawnym kinie Wenus.
Budynek dawnego kina Wenus zmienia się każdego dnia. Burzone są ściany. Coraz bliżej do uzyskania przez przyszłe Planetarium nowego kształtu. Jego otwarcie być może już w listopadzie, a na pewno do końca roku.
skład Centrum Nauki
Keplera, obok
Planetarium
Wenus, wejdzie także Ogród Botaniczny
Uniwersytetu Zielonogórskiego z Mini ZOO oraz Muzeum
Przyrodnicze, które powstaje
przy ul. Dąbrowskiego. Także
tam trwają już zakrojone
na szeroką skalę prace budowlane. Oprócz spotkań z przyrodą, będzie można również zobaczyć eksperymenty fizyczne
i chemiczne w Exploratorium.
Największeemocjebudzichybajednak budowanewłaśniePla-
W
netarium. W budynku byłego kina powstaje reprezentacyjna aula Uniwersytetu Zielonogórskiego z kopułą w dachu budynku.
Wnocydaonaefektksiężyca,natomiast w dzień będzie służyć
właśnie jako Planetarium. Kopuła przypłynie doportu w Gdyni ze
Wschodniego Wybrzeża Stanów
Zjednoczonych już w październiku. Jej średnica wynosi 10,5 m.
Główną atrakcją Planetarium będzie sala audytoryjna z 370 miejscami, na którą zostanie przerobiona sala kinowa. Na około 70
z tych miejsc będzie opuszczana
wspomniana wcześniej kopuła,
w środku której znajdzie się
osiem projektorów. Zostanie uzbrojona w potężne nagłośnienie
dolby digital o mocy 15 tys. watów. Widzowie w środku kopuły
będą oglądać projekcje w aktywnych okularach 3D, które jako jedyne pozwalają na wyświetlanie
obrazuwjakościFullHD(rozdzielczość 1920 x 1280).
Otwarcie Planetarium planowane jest na listopad tego roku.
Na pierwszym piętrze budynku
będzie mieścić się również
Lubuskie Centrum Lotów Kosmicznych oraz stanie tam globus ziemski sterowany komputerowo, dzięki któremu będziemy mogli oglądać naszą plane-
tę w trójwymiarze. W pomieszczeniach byłego schronu postanie natomiast Jaskinia Światła,
w której przeprowadzane będą
eksperymenty fizyczne.
Centrum Nauki Keplera, jako
przemyślany kompleks kilku
obiektów, będzie służyło przede
wszystkim uczniom szkół z naszego województwa, ale także
mieszkańcom naszego miasta.
Można się także spodziewać
wielu zwiedzających spoza samej Zielonej Góry,a może i województwa. Na pewno stanie się
też atrakcją,którą zechcemy pokazać odwiedzającym nas gościom.
Nagrodzony projekt
naszego naukowca
Sympozjum
z warsztatami
Bezużyteczna dla złodzieja nasza karta kredytowa, zabezpieczenie telefonu przed podsłuchem czy możliwość rozszyfrowania rozkazów wyłącznie przez
osoby, dla których są one przeznaczone - to wszystko zapewnia zastosowanie bezwarunkowo bezpiecznego systemu kryptograficznego - projektu, którego autorem jest dr inż. Janusz
Jabłoński z Wydziału Matematyki, Informatyki i Ekonometrii
Uniwersytetu Zielonogórskiego.
Projekt ten znalazł się wśród 42
projektów z całego kraju, zgłoszonych na konkurs Polski Produkt Przyszłości. Proponowane
rozwiązanie może mieć bardzo
szerokie zastosowanie: w kartach płatniczych, telekomunikacji, a nawet w obronności.
Od 8 do 10 września trwać będzie się na UZ III Transdyscyplinarne sympozjum badań jakościowych pt. W poszukiwaniu
dróg i inspiracji.Organizuje je Zakład Metodologii Badań Społecznych Wydziału Pedagogiki,
Socjologii i Nauk o Zdrowiu UZ.
W Novym Smokovcu
na Słowacji
Od 12 do 14 września w Novym
Smokovcu - konferencja międzynarodowa 17-th Workshop
Hereditarnia 2014. Organizuje ją
Wydział Matematyki,Informatyki iEkonometrii UZwraz z Faculty
of Science of Pavol Jozef Safarik
University, Słowacja oraz
Department of Mathematics and
Applied Mathematics of the
University of Pretoria, RPA.
Fotowakacje z UZ
Do końca września można przesyłać zdjęcia na konkurs organizowany przez Biuro Promocji UZ
pod hasłem „Zabierz UZ na wakacje”. Na zwycięzców czekają
nagrody.
Konkurs adresowany jest
do wszystkich sympatyków zielonogórskiej uczelni. Aby wziąć
w nim udział wystarczy przesłać
zdjęcie z motywem Uniwersytetu Zielonogórskiego na adres:
[email protected]. Zdjęcie zostanie opublikowane na oficjalnym
profilu UZ na Facebooku. Za-
mieszcza je tam administrator
strony. Wcześniej wyboru fotografii dokonuje zespół Biura Promocji UZ.
Jedna osoba może nadesłać
dowolną ilość zdjęć. Każde należy podpisać imieniem, nazwiskiem lub pseudonimem oraz
podać miejsce,gdzie zostało wykonane. Zdjęcie może mieć też
nadaną własną nazwę. Rozstrzygnięcie konkursu nastąpi
wnowym roku akademickim.Autorzy trzech najciekawszych fotografii opublikowanych na profilu UZ otrzymają nagrody.
Projekty edukacyjne w nauczaniu przyrody i biologii Summer
Workshops 2014 to konferencja
naukowa, która rozpocznie się
jutro o godz. 10.00 na Wydziale
Nauk Biologicznych UZ w sali
115.
Odbędzie się ona w ramach projektu Współpraca miast Zittau
i Zielonej Góry w zakresie nauk
przyrodniczych, współfinansowanego z Programu Operacyjnego Współpracy Transgranicznej
Polska - Saksonia 2007-2013.
W programie m.in. wystąpienia zaproszonych gości z Zittau,
pracowników Wydziału Nauk
Biologicznych Uniwersytetu Zielonogórskiego oraz przedstawicieli Lasów Państwowych.
Konferencję otworzy prof.Leszek Jerzak - dziekan Wydziału
Nauk Biologicznych UZ.
Dr Krystyna Walińska i dr
Ewa Nowacka-Chiari opowiedzą
o projektach edukacyjnych realizowanych przez Wydział Nauk
Biologicznych. Mgr Sebastian
Pilichowski wygłosi referat pt.
Ogród Botaniczny UZ i edukacja a mgr Damian Markulak
przybliży Muzeum Bociana Białego w Kłopocie. Dr Elżbieta Roland opowie o roli zajęć terenowych w edukacji przyrodniczej od teorii do praktyki a mgr Katarzyna Kłapouszczak - o wolontariacie dla przyrody. Z referatu
mgr Anny Reder dowiedzieć się
będzie można, jakie projekty
edukacyjne realizowane są
w I LO w Zielonej Górze. Edukację leśną prowadzoną przez Lasy Państwowe przybliży mgr inż.
Andrzej Nowacki a dr Olaf Maron opowie o Centrum Nauki
Keplera w Zielonej Górze. Konferencję zakończy pokaz doświadczalny mgr. Mateusza
Stockiego pt. Biologia, chemia
– biochemia.
Nigdy dosyć przypominania, jak
ważne dla życia na Ziemi są
pszczoły. Bez nich ludzkość czeka zagłada. Tymczasem od pewnego czasu na świecie następuje
wymieranie tych pożytecznych
owadów.
Dobrze się stało, że Ogród Botaniczny UZ i fundacja Nasza
Ziemia zorganizowali 8 sierpnia Wielki Dzień Pszczół. Dołączono tym samym do ogólnopolskiej akcji „Z Kujawskim pomagamy pszczołom”. Zainaugurowana ona została w 2011
r. Ma na celu uświadomienie
społeczeństwu, jak ważne dla
przyrody oraz środowiska życia człowieka są pszczoły, jedne z najwcześniej udomowionych zwierząt, a według niektórych najlepiej poznane. Akcja jest też promocją pozytywnych działań związanych
z ochroną przyrody.
Podczas Wielkiego Dnia
Pszczół w Ogrodzie Botanicznym można się było przekonać,
jak wielkie znaczenie dla ludzi
ma praca, którą wykonują
pszczołowate (czyli nie tylko klasyczne pszczoły miodne). Gdyby nie było tych owadów, kwiaty
nie zostałyby zapylone. A przecież dzięki zapyleniu powstają
nasiona i owoce o znaczeniu tak
przyrodniczym, jak i gospodarczym. Wymieranie pszczół, które niestety w skali świata postępuje, stanowi ostrzeżenie dla ludzi.Chemizacja,degradacja środowiska
i
zanik
bioróżnorodności wiąże się z życiem i śmiercią pszczół, a dalej
nas samych.
Podczas Wielkiego Dnia
Pszczół odbyły się krótkie prezentacje związane z pszczołami.
Obecni też byli pszczelarze, zajmujący się na co dzień hodowlą
tych owadów.
FOT. KAZIMIERZ ADAMCZEWSKI
Jak uczyć przyrody? Gdy wyginą pszczoły Monidło i uniwersytet
Teoria i praktyka
będziemy w kłopocie
W tym roku Uniwersytet Zielonogórski po raz pierwszy zagościł na Przystanku Woodstock w Kostrzynie. Stoisko promocyjne UZ było w Strefie Lubuskiej. Tradycyjne formy promocji,
jak np. foldery czy ulotki, zastąpiło tzw. monidło. Można było
zrobić sobie zdjęcie i wysłać znajomym, jako pozdrowienia
z Przystanku lub dostać je jako wydruk. Skorzystał z tego np.
prof. Izdebski.
4
WTOREK, 26 SIERPNIA 2014 GAZETA LUBUSKA
Strefa nauki
W lodówce trzymał kiedyś dwa serca
tak dokładniej mówiąc, do rodzinnego miasta wrócił już
na piątym roku studiów,
jeszcze
przed dyplomem. Został stażystą na tworzącym się właśnie
na zielonogórskiej uczelni artystycznym kierunku.Studia skończył z wyróżnieniem, uzyskując
dyplom w pracowni rysunku.
Dziś dr hab. Radosław
Czarkowski, prof. UZ, jest zastępcą dyrektora Instytutu
Sztuk Wizualnych na Wydziale
Artystycznym Uniwersytetu Zielonogórskiego.Prowadzi też pracownię rysunku i intermediów.
Doktorem sztuki został
w 1999 roku. Doktorat obronił
na poznańskiej uczelni na Wydziale Komunikacji Multimedialnej, ale w dyscyplinie grafika.
Promotorem był prof. Jarosław
Kozłowski. W dziedzinach artystycznych naukowe tytuły zdobywa się nieco inaczej niż w naukach ścisłych czy humanistycznych.Tu liczy się przede wszystkim dorobek artystyczny. Musi
być odpowiednio bogaty. Chociaż trzeba też napisać pracę.
W przypadku Radosława
Czarkowskiego były to eseje.
Czego dotyczył doktorat?Tematem był konflikt. Taki był tytuł wystawy.
- Wyszedłem z założenia, że
grafiką może stać się myśl, zdarzenie, które może być potencjalnie powielane. Wszystko polegało na rysunku robionym
z pieczęci czy szablonu, ale i in-
A
stalacji, obiektu, który w pewnych szczególnych warunkach
mógł być powielony. Czy to
za pomocą myśli, czy werbalnego zdarzenia. Matrycą była idea
– mówi prof. Czarkowski.
Habilitacja? Otrzymał ją
w 2009 roku na Wydziale Komunikacji MultimedialnejASP w Poznaniu w zakresie: sztuki piękne. To była już oczywiście inna
realizacja plastyczna. Tytuł wystawy brzmiał: Begrab mein
Herz,czyli Pochowaj moje serce.
Był to też tytuł jego habilitacyjnego eseju.
- Ideą przewodnią habilitacji
było złapanie elementu stycznego pomiędzy rzeczywistością
i pewnym stanem duchowym.
Chodziło o rzeczywistość w kategoriach zdarzeń medycznych.
Nawiązałem do serca. Serce to
bardzo szerokie, wieloznaczne
pojęcie, występujące nie tylko
w kulturze polskiej czy europejskiej, ale światowej. Postanowiłem zrealizować prace, które byłyby na styku tego bardzo empirycznego doświadczenia, jeśli
chodzi o serce,ale i doświadczenia duchowego - tłumaczy Radosław Czarkowski.- Posługiwałem się multiplikowanym, czyli
wielokrotnie powielonym rysunkiem serca.
Dlaczego akurat serce?
- Zafascynował mnie najpierw jego encyklopedyczny wizerunek. Z jednej strony to
pompka, która pompuje krew,
a z drugiej strony serce jest tym,
o czym się mówi i pisze choćby
ZDJĘCIA: RADOSŁAW CZARKOWSKI, GRAŻYNA ZWOLIŃSKA
Uparł się, że będzie zdawał na grafikę w Poznaniu. Do Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych (dzisiejsza Akademia Sztuk
Pięknych) dostał się za trzecim razem. Ale też w tamtych czasach o jedno miejsce walczyło nawet kilkunastu kandydatów.
Nie pomylił się w wyborze życiowej drogi. Równie zdecydowany był, żeby po studiach wrócić do Zielonej Góry.
- Ideą przewodnią mojej habilitacji było uchwycenie elementu
stycznego pomiędzy rzeczywistością i pewnym stanem duchowym – mówi prof. Radosław Czarkowski.
w literaturze w całkowicie innych
kontekstach znaczeniowych.
Sercem się czuje, sercem się widzi. A co by się stało, gdyby połączyć te dwa elementy?
Fizykalność
serca,
jego
medyczność, z tym pojęciem
duchowym? – pytał sam siebie
prof. Czarkowski.
A skąd ten niemiecki tytuł?
Zapożyczył go,słuchając punkowej formacji X-mal Deutschand.
Grali utwór „Begrab mein Herz”.
Ze swoimi pracami prof. Czarkowski chętnie wychodzi w miejską przestrzeń. Tak jest w przypadku tego muralu.
Mroczna muzyka, trochę gotycka. Taka między snem a jawą,
między
rzeczywistością,
fizykalnością, a pojęciami symbolicznymi.I te styki,te momenty, które gdzieś się dzieją, inspirowały artystę.
- Zrobiłem realizację plastyczną, odbijając prawdziwe
serce na płótnach. Nie, nie ludzkie, wieprzowe. Moczyłem je
w czerwonej farbie.Nie chciałem
epatować krwią, choć chciałem,
żeby barwa nawiązała do krwi.
Wyszedł
cykl
ośmiu
wielkoformatowych rysunków.
Okazało się, że ten prawdziwy
mięsień sercowy zostawiał
na płótnie atrakcyjny ślad. Kiedy ten ślad powieliło się na wiele sposobów, powstał z tego zupełnie inny, kolejny obraz serca.
Z tych rysunków wyszły następne cykle,na zasadzie poszukiwania miejsca dla serca w obrębie
samej przestrzeni graficznej.Już
bez stempla samego serca, lecz
przy pomocy jego schematu encyklopedycznego – opowiada.
Dosłowność wieprzowego
serca zaistniała ...w domowej lodówce. Praca nad cyklem obrazów trochę trwała, „stempli”
trzeba było używać wiele razy. Jak seryjny morderca funkcjonujesz - żartowała żona, Agnieszka Graczew. Rozumiejąca,
bo też artystka.
- Czasem jeszcze przywołuję
motyw serca. Choćby ostatnio
na muralu w Rawiczu. To serce
nazwałem tam przewrotnie z angielska eye, czyli oko. Mówimy
przecież: serce widzi, serce patrzy... To kolejne przewartościowanie... – dodaje R. Czarkowski.
Wcześniej w Rawiczu powstały też murale dotyczące róży.
Podobnie jak serce, róża jest też
bardzo szerokim kulturowym
pojęciem. Ma konotacje symboliczne. Raz jest pięknym kwiatem, raz cierniem w sercu.
Róża pojawiła się już na dyplomie magisterskim Radosława Czarkowskiego w 1992 roku.
W 2003 roku na swojej wystawie
de-toksin znalazł własne rozwiązanie graficzne dla przedstawienia róży, bawiąc się graficznie jej
kolejnymi znaczeniami. Tę wystawę w Galerii NowyWiek uznano za jedną z najciekawszych
w ostatnich latach w ogóle, nie
tylko w Zielonej Górze.
Wśród artystycznych działań
Radosława Czarkowskiego, zajmującego się grafiką,rysunkiem,
malarstwem, instalacją, obiektem, performance jest choćby
realizacja Gastarbeiter w gorzowskim BWA.
- Wielki napis Gastarbeiter
na żółtym tle na ścianie...
Anaśrodkusalifortepiani wiadro
zmopem...Jakonaródmamydoświadczenia gastarbeiterowskie.
U nas w kraju ludzie też wykonują pracę znacznie poniżej swoich
kwalifikacji. Bułgar, Turek w budce z kebabem może okazać się
muzykiem,inżynierem,artystą –
tłumaczy.
Radosław Czarkowski jest
autorem i współautorem wielu
prezentacji indywidualnych
i zbiorowych. Lubi bawić się
zmianami kontekstu słów. Jak
choćby na 28-metrowym
muralu w Zbąszynku z powielonym słowem Jezus.
Od lat jest też pedagogiem.
Żartuje,że chyba nie ma nauczycielskiego powołania. Ale zawsze lubił dyskutować na temat
tego, co sam robi w sztuce i co
robią inni.Uczniowie to doceniają.
Grażyna Zwolińska
A to już całkiem innym nurt twórczości artystycznej prof. Radosława Czarkowskiego.

Podobne dokumenty