ZGO Uniwersytet ZG - 2014-08-26
Transkrypt
ZGO Uniwersytet ZG - 2014-08-26
Jakie jest to lubuskie dziecko? est absolwentem poznańskiej Akademii Wychowania Fizycznego. Już w trakcie studiów zainteresował się antropologią sportową i ontogenetyczną, związaną z uwarunkowaniami rozwoju biologicznego człowieka. Ze środowiskiem zielonogórskim związany jest od 1995 r. - Dla mojego rozwoju naukowego decydujące znaczenie miało spotkanie dwóch wspaniałych mistrzów. Prof.Zbigniew Drozdowski z poznańskiej AWF wprowadził mnie w arkana antropologii sportowej. Pisałem pod Jego kierunkiem pracę doktorską w Katedrze Antropologii i Biometrii. Natomiast w obszar auksologii (uwarunkowań rozwoju biologicznego człowieka) wprowadził mnie prof. Andrzej Malinowski, pracujący w naszej KatedrzeWychowania Fizycznego w latach 1998-2005. Pokłosiem siedmioletniej współpracy jest 20 wspólnych prac (w tym 3 monografii i 4 skryptów) – opowiada profesor. W 2003 r. Ryszard Asienkiewicz uzyskał stopień doktora habilitowanego nauk biologicznych, specjalność antropologia. Antropologia ontogenetyczna, zajmująca się uwarunkowaniami rozwoju fizycznego człowieka,jest mu najbliższa. W monografii „Ontogenetyczna zmienność rozwoju fizycznego i motorycznego chłopców i dziewcząt w wieku 5-14 lat (na przykładzie populacji Zielonej Góry”, której prof. Asienkiewicz jest autorem, zawarte są naukowe wnioski z badań przeprowadzonych w połowie lat 90. na dwóch tysiącach młodych zielonogórzan z aplikacjami w pracy nauczyciela. To pierwsza monografia w tym środowisku obejmująca badaniami tak duży zespół cech i szeroko wykorzystaną statystykę. Pierwsze badania dotyczące dzieci i młodzieży Ziemi Lubuskiej były przeprowadzone w latach 1947-1950.Opublikowane zostały jednak dopiero w 1982 r. - Wyniki moich badań pokazują, że w czasie dzielącym je od tych pierwszych, powojennych badań mamy do czynienia z przyśpieszeniem rozwoju i dojrzewania biologicznego dzieci nr 8(18) | prowadzący Grażyna Zwolińska, Uniwersytet Zielonogórski, 68 328 25 93, e-mail: [email protected] J i młodzieży. Uwarunkowane jest to przede wszystkim poprawą warunków życia,postępem naukowym i technicznym, lepszą opieką zdrowotną (choćby szczepienia ochronne), zacieraniem się różnic socjoekonomicznych między grupami społecznymi, poprawą nawyków żywieniowych, ale też wyższą świadomością rodziców w odniesieniu do potrzeb dziecka. Objęte badaniami dzieci są przeciętnie wyższe i cięższe od swoich powojennych rówieśników odpowiednio o 6-15 cm i 3-15 kg. Największe różnice widoczne są w okresie dojrzewania, który jest czasem szczególnej wrażliwości na oddziaływanie czynników środowiskowych i kulturowych – opowiada prof. Asienkiewicz. Czy dzieci z połowy lat 90. były zdrowsze od powojennych rówieśników? Skoro wg WHO pozytywnymi miernikami zdrowia są rozwój fizyczny i sprawność motoryczna, to niewątpliwie można mówić o lepszej zdrowotności późniejszych pokoleń. Badania nadrozwojem fizycznym dzieci i młodzieży z woj. lubuskiego są kontynuowane. - Jestem współautorem pracy „Dziecko lubuskie”(UZ2005). To pierwsze opracowanie traktujące rozwój fizyczny dzieci i młodzieży od 7 do 18 roku życia w świetle stratyfikacji społecznej. Te badania są dalej prowadzone. Dziś opracowujemy materiały, które są powtórzeniem badań na 10-tysięcznej populacji uczniów – podkreśla profesor. Jakie więc jest to dziecko lubuskie? Okazuje się, że w porównaniu z rówieśnikami z innych regionów Polski, charakteryzuje się dobrymi wskaźnikami rozwoju fizycznego. Dlaczego? - Region Ziemi Lubuskiej stwarza korzystne warunki rozwoju.Jest zdrowszy, jeśli chodzi o warunki naturalne. Stosunkowo wysoki jest poziom wykształcenia jego mieszkańców, co przekłada się na większą świadomość potrzeb rozwijającego się dziecka, ale również przenikające wzorce prozdrowotne naszych zachodnich sąsiadów. Poziom opieki zdrowotnej i organizacji czasu wolnego także jest stosunkowo wysoki. Oczywiście i w woj. lubuskim są grupy słabsze z punktu widzenia rozwoju FOT. KAZIMIERZ ADAMCZEWSKI - Moje zainteresowania naukowe dotyczą uwarunkowań rozwoju fizycznego człowieka, od noworodków po młodzież akademicką - mówi prof. Ryszard Asienkiewicz, kierujący Katedrą Wychowania Fizycznego w UZ. Prof. Ryszard Asienkiewicz jest autorem i współautorem 230 publikacji. Uczestniczył w 103 konferencjach naukowych. Jest promotorem 1 doktoratu, 400 prac dyplomowych, recenzentem 3 prac doktorskich, członkiem towarzystw naukowych (EAA, JASK, PTA, LTN), kierownikiem projektów badawczych. Był kierownikiem studiów podyplomowych, prodziekanem ds. studenckich, od 2009 r. kieruje KWF UZ. fizycznego.Ale np. w niektórych regionach Polski i dzielnicach dużych miast (np. Łodzi) obserwujemy decelerację rozwoju (przeciwieństwo akceleracji) wyrażające się przeciętnie niższym poziomem rozwoju fizycznego dzieci i młodzieży w porównaniu do lat 80-tych, czy nawet 70tych. To efekt pogarszającej się sytuacji ekonomicznej ich rodzin - zauważa prof. Asienkiewicz. Wyniki badań prof. Ryszarda Asienkiewicza i jego zespołu prezentowane są na konferencjach naukowych. Zapraszane są na nie naukowcy z kraju i zza granicy, ale także władze samorzą- dowe województwa,pedagodzy, nauczyciele, czyli wszyscy, którzy mogą być zainteresowani poziomem rozwoju fizycznego dzieci i młodzieży. Chodzi przecież o to,żeby badania miały (na ile to możliwe) również przełożenie praktyczne. W dniach 16 i 17 września na Wydziale Pedagogiki, Socjologii i Nauki o Zdrowiu UZ odbędzie się międzynarodowa konferencja „Ontogeneza i promocja zdrowia w aspektach medycyny, antropologii i wychowania fizycznego”. - To już kolejna konferencja z tego cyklu. Zbiega się z 15-le- ciem naszej Katedry. Połączyliśmy ją z jubileuszem 80 urodzin prof. Andrzeja Malinowskiego Był inicjatorem badań,o których wcześniej mówiłem. Dał nam możliwości szerszego spojrzenia na rozwój biologiczny człowieka i jego uwarunkowania oraz wspierał nas naukowo. Jestem współautorem „Antropologii dla pedagogów” (UZ 2008), pierwszego podręcznika w Polsce traktującego o tej tematyce. Kolejne wydanie (UZ 2014), poszerzone zostało o zagadnienia z chronobiologii (to nauka o rytmach biologicznych) i ergonomii - mówi prof. Asienkiewicz. Jest bardzo dumny z całego zespołu KatedryWychowania Fizycznego. - To grupa naukowców o dużych osiągnięciach. Mamy poziom zbliżony do Akademii Wychowania Fizycznego w wieloletnią tradycją. Prowadzimy kierunek wychowanie fizyczne. W tym roku jest rekrutacja na II stopień kształcenia, czyli na studia magisterskie – mówi prof. Asienkiewicz, dziękując wszystkim, którzy wspierają rozwój Katedry i prowadzone tu badania. Grażyna Zwolińska 2 WTOREK, 26 SIERPNIA 2014 GAZETA LUBUSKA Strefa nauki Przemysł kreatywny, czyli jaki? - Co to właściwie jest przemysł kreatywny? - Nie dziwię się, że Pani pyta. Trzy lata byłem kierownikiem projektu unijnego Urban Creative Poles, w którym brało udział pięć państw. Jego tematem był rozwój i promocja potencjału przemysłu kreatywnego w średniej wielkości miastach regionu Morza Bałtyckiego. Kiedy w jego ramach badaliśmy poziom wiedzy przedsiębiorców i mieszkańców Zielonej Góry na temat przemysłu kreatywnego, okazało się, że absolutnie nic na ten temat nie wiedzą. Postanowiliśmy coś z tym zrobić. Póki projekt trwał, edukowaliśmy przedsiębiorców, jak radzić sobie z tym, z czym mają największe problemy, czyli z prezentowaniem swojej działalności na zewnątrz. Bo w przemyśle kreatywnym największą zmorą jest brak komunikacji. A im lepsza komunikacja, tym lepsza praktyka przedsiębiorstw. - No dobrze, ale nadal nie wiem, czym jest przemysł kreatywny... - Nie ma jednej definicji tego zjawiska. Może więc wyjaśnię na przykładzie, jak to działa. Powiedzmy, że jestem artystą. Mam uzdolnienia w zakresie tworzenia wizualizacji przestrzennych. Jestem zainteresowany wystawianiem w galeriach, ale z tego nie wyżyję. Robię więc przypadkowe chałtury, tak od znajomego do znajomego, na zasadzie: podrzuć mi jakąś robotę. To nie przemysł, a chałturnictwo. Przemysłem byłoby, gdyby ten artysta założył działalność gospodarczą, przedstawił swoją ofertę w konkretnej formie produktowej i zaprezentował to na jakiejś platformie współpracy. Z drugiej strony mamy np. firmę, która stawia kolejny apartamentowiec i dla celów marketingowych chce robić wizualizację. Przemysł kreatywny tworzy się wówczas, kiedy ta firma budowlana podpisuje z tym artystą umowę o współpracy, zlecając mu wykonanie pracy o charakterze artystycznym. Kiedy kończy współpracę z tym artystą, przez swoje powiązania przekazuje dalej informacje o nim. I to jest tworzenie zalążków przemysłu kreatywnego. - Czyli taka ekonomia na styku kultury i biznesu? Coś, dzięki czemu korzyści odnoszą obie strony? - Można to tak ująć. W Polsce dyskusja na temat roli i znaczenia przemysłu kreatywnego jest nadal sprawą nową. Nie stworzono jeszcze jego definicji na poziomie narodowym, nie ma strategii wspierającej jego rozwój. Sięgamy głównie do doświadczeń np. z państw starej Unii. - Czy przemysł kreatywny może zaistnieć w tak niewielkim ludnościowo ośrodku jak Zielona Góra? - Projekt Urban Creative Poles miał właśnie sprawdzić, jak to działa w małych ośrodkach. Okazało się, że jeszcze lepiej niż w dużych. Łatwiej tu stworzyć sieci powiązań. W metropoliach poznańskiej i warszawskiej mieli podobny projekt i też badali jak stworzyć sieć powiązań. Taka sieć musi mieć jakieś centrum, punkt, do którego spływa większość informacji. W dużych ośrodkach znacznie trudniej to zorganizować, bo ze względu na liczebność podmiotów, tworzą się różne grupy centrów. W takim mieście jak Zielona Góra wystarczyło stworzenie przy wy- FOT. ARCHIWUM PRYWATNE SŁAWOMIRA KOTYLAKA - Po doktoracie jakiś czas szukałem dla siebie kolejnego obszaru badań. Aż trafiłem na przemysł kreatywny. I to był strzał w dziesiątkę – opowiada dr Sławomir Kotylak z Wydziału Ekonomii i Zarządzania Uniwersytetu Zielonogórskiego. - Przemysł kreatywny to bardzo ciekawy i przyszłościowy obszar naukowych badań – przekonuje dr Sławomir Kotylak. dziale gospodarczym Urzędu Miasta jednostki organizacyjnej, która jest dziś zlokalizowana w Parku Tysiąclecia w dawnym krematorium. To miejski inkubator przemysłu kreatywnego. Działa od grudnia ub. roku. Podpisano już trochę umów, także z partnerami z zagranicy. - Jakie jest zainteresowanie artystów i studentów kierunków artystycznych tą formą? - Coraz większe. W inkubatorze można się dowiedzieć, jacy przedsiębiorcy są zainteresowani zleceniem artyście określonych prac (np. zaprojektowania sztukaterii czy wystroju biura). Na dużym rynku bi- znesmeni mogą zlecać takie zadania firmom zewnętrznym. U nas takich firm jest niewiele, a przedsiębiorcy zależy na czasie. Poza tym woli kontaktować się z artystą bez pośredników. - Ale artyści mogą mieć obawy przed zakładaniem działalności gospodarczej i występowaniem w roli partnera biznesmena. Czasem wolą działać w szarej strefie. - To prawda. Zwykle nie wiedzą jak zawierać umowy cywilnoprawne, jak rozliczać różnego rodzaju formy opodatkowania, boją się oszukania na prawach autorskich. Stąd nasza współpraca z Wydziałem Artystycznym UZ. Jego studenci przedstawili litanię sugestii, jakie informacje koncentrujące się wokół obszaru, który można by nazwać przedsiębiorczością dla artystów, chcieliby dostać. Przedsiębiorcy też zgłaszali swoje potrzeby. Stąd już w październiku zostaną na naszym wydziale uruchomione studia podyplomowe „Menedżer sektora przemysłów kreatywnych”. Pierwsze tego typu w kraju. Skierowane są do twórców i przedsiębiorców funkcjonujących w sektorze kreatywnym lub pragnących podjąć działalność w tym obszarze. - Czy przemysł kreatywny będzie też tematem Pana pracy habilitacyjnej? - Tak. Pozwoli mi połączyć w obszarze ekonomii moje dotychczasowe zainteresowania: z jednej strony mediami, z drugiej – informatyczne (bo mam też takie wykształcenie) oraz zbadać czy współpraca elementów, które wyglądają na niczym niepowiązane, daje jakąkolwiek wartość dodaną. Kiedy zacząłem szukać materiałów związanych z tymi tematami, okazało się, że w języku pol- skim jest ich bardzo mało. Więcej w angielskim i holenderskim. Taki brak polskich materiałów to dla naukowca wymarzony obszar badawczy, szansa na przecieranie szlaków, na wprowadzenie czegoś, co dla naukowca najważniejsze, czyli nowej wartości. - Jest w tym też element ryzyka.... - To prawda. Cieszę się jednak, bo są to badania interdyscyplinarne i nie zamykam się w wąskim „ogródku”. Przemysł kreatywny to dosyć nowy twór. Pierwsze wzmianki o nim pojawiły się na początku XXI w. Wtedy prof. Richard Florida z USA zdefiniował jego ramy. W oparciu o nie zaczęła tworzyć się nauka. Wydział Ekonomii i Zarządzania UZ szybko dostrzegł możliwość zagospodarowania tego nowego obszaru nauki. Także miejskie władze zapaliły zielone światło dla działań dotyczących przemysłu kreatywnego. - Gdzie można znaleźć więcej informacji dotyczących przemysłu kreatywnego? - Polecam strony internetowe: uz-mspk.blogspot.com oraz ccipoland.blogspott.com. A także książkę „Przemysł kreatywny. Ekonomia na styku kultury i biznesu” pod redakcją prof. Janiny Stankiewicz, dr. Zbigniewa Binka i moją. To jedno z pierwszych polskich opracowań stanowiących połączenie wiedzy naukowców i praktyków funkcjonujących w sferze biznesu opartego o przemysł kreatywny oraz przedstawicieli administracji samorządowej. Książka daje wielowymiarowy obraz przemysłu kreatywnego z perspektywy kultury, sztuki, nauki, innowacji, ekonomii i biznesu. Grażyna Zwolińska Akademiki, to obok kwater prywatnych, rozwiązanie problemów mieszkaniowych studentów, którzy pochodzą spoza Zielonej Góry i nie mogą codzienne dojeżdżać. Na rok akademicki 2014/15 UZ przygotował dla swoich studentów 1747 miejsc w sześciu domach studenckich Są to pokoje jedno, dwu i trzyosobowe. Dziesięć pokoi dostosowano do potrzeb osób niepełnosprawnych (DSWcześniak). Pokoje we wszystkich akademikach wyposażone są w gniazda internetowe i lodówki. Na studentów I roku czeka ok. 500 miejsc na obydwu kampusach. W ubiegłym roku wszyscy ubiegający się o miejsce w domu studenckim otrzymali je. Poza osobami, które zalegały z opłatami albo naruszyły regulamin mieszkańca iotrzymały karęopuszczenia akademika. Te ostatnie sytuacje zdarzają się, kiedy student przekracza obowiązujące normy i wykracza poza tolerowane studenckie zachowania. Cztery z sześciu akademików UZ są dość wiekowe, bo mają po około 40 lat. Jednak w miarę możliwości finansowych uczelni już od wielu lat prowadzone są w nich remonty i modernizacje. FOT. KAZIMIERZ ADAMCZEWSKI O życiu w akademiku można przytoczyć wiele opowieści Ten dom studencki przy ul. Wyspiańskiego w Zielonej Górze oddano do użytku w 2001 r. Chwalą go sobie bardzo studenci Uniwersytetu Zielonogórskiego. W tym roku także zostaną wykonane prace za sumę 280 tys. zł. Przeprowadza się je oczywiście w czasie wakacji.Jak pamiętamy Wcześniak przy al. Wojska Polskiego przeszedł w 2010 r. gruntowną modernizację Zaangażowane w to były środki unijne.Został oddany do użytku w 2011 r. Dziś jest akademikiem spełniającym najwyższe europejskie standardy.Segment mieszkalny składa się z dwóch pokoi (jedno i dwuosobowego), kuchni i łazienki.Kuchnia wyposażona jest w elektryczną płytę ceramiczną i lodówkę. Wszystkie pokoje posiadają gniazda internetowe. Z kolei SBM, czyli Studencki Budynek Mieszkalny, znajdujący się w parku przy ul. Wyspiańskiego, oddany został do użytku w 2001 r. To akademik, w którym są mieszkania studenckie. W ich skład wchodzą dwa-cztery pokoje, łazienka z pralką oraz kuchnia wyposażona w kuchenkę elektryczną i lodówkę. W każdym pokoju znajdują się gniazda internetowe. W tych dwóch najnowszych domach studenckich mieszkania są opomiarowane i studenci ponoszą opłatę wyłącznie za wykorzystane media. 3 GAZETA LUBUSKA WTOREK, 26 SIERPNIA 2014 Wydarzenia na UZ w skrócie Kopuła dopłynie jesienią Otwarcie w listopadzie? FOT. KAZIMIERZ ADAMCZEWSKI Warszawa ma Centrum Nauki Kopernik, Zielona Góra będzie mieć wkrótce Centrum Nauki Keplera. Najbardziej widoczne są prace w dawnym kinie Wenus. Budynek dawnego kina Wenus zmienia się każdego dnia. Burzone są ściany. Coraz bliżej do uzyskania przez przyszłe Planetarium nowego kształtu. Jego otwarcie być może już w listopadzie, a na pewno do końca roku. skład Centrum Nauki Keplera, obok Planetarium Wenus, wejdzie także Ogród Botaniczny Uniwersytetu Zielonogórskiego z Mini ZOO oraz Muzeum Przyrodnicze, które powstaje przy ul. Dąbrowskiego. Także tam trwają już zakrojone na szeroką skalę prace budowlane. Oprócz spotkań z przyrodą, będzie można również zobaczyć eksperymenty fizyczne i chemiczne w Exploratorium. Największeemocjebudzichybajednak budowanewłaśniePla- W netarium. W budynku byłego kina powstaje reprezentacyjna aula Uniwersytetu Zielonogórskiego z kopułą w dachu budynku. Wnocydaonaefektksiężyca,natomiast w dzień będzie służyć właśnie jako Planetarium. Kopuła przypłynie doportu w Gdyni ze Wschodniego Wybrzeża Stanów Zjednoczonych już w październiku. Jej średnica wynosi 10,5 m. Główną atrakcją Planetarium będzie sala audytoryjna z 370 miejscami, na którą zostanie przerobiona sala kinowa. Na około 70 z tych miejsc będzie opuszczana wspomniana wcześniej kopuła, w środku której znajdzie się osiem projektorów. Zostanie uzbrojona w potężne nagłośnienie dolby digital o mocy 15 tys. watów. Widzowie w środku kopuły będą oglądać projekcje w aktywnych okularach 3D, które jako jedyne pozwalają na wyświetlanie obrazuwjakościFullHD(rozdzielczość 1920 x 1280). Otwarcie Planetarium planowane jest na listopad tego roku. Na pierwszym piętrze budynku będzie mieścić się również Lubuskie Centrum Lotów Kosmicznych oraz stanie tam globus ziemski sterowany komputerowo, dzięki któremu będziemy mogli oglądać naszą plane- tę w trójwymiarze. W pomieszczeniach byłego schronu postanie natomiast Jaskinia Światła, w której przeprowadzane będą eksperymenty fizyczne. Centrum Nauki Keplera, jako przemyślany kompleks kilku obiektów, będzie służyło przede wszystkim uczniom szkół z naszego województwa, ale także mieszkańcom naszego miasta. Można się także spodziewać wielu zwiedzających spoza samej Zielonej Góry,a może i województwa. Na pewno stanie się też atrakcją,którą zechcemy pokazać odwiedzającym nas gościom. Nagrodzony projekt naszego naukowca Sympozjum z warsztatami Bezużyteczna dla złodzieja nasza karta kredytowa, zabezpieczenie telefonu przed podsłuchem czy możliwość rozszyfrowania rozkazów wyłącznie przez osoby, dla których są one przeznaczone - to wszystko zapewnia zastosowanie bezwarunkowo bezpiecznego systemu kryptograficznego - projektu, którego autorem jest dr inż. Janusz Jabłoński z Wydziału Matematyki, Informatyki i Ekonometrii Uniwersytetu Zielonogórskiego. Projekt ten znalazł się wśród 42 projektów z całego kraju, zgłoszonych na konkurs Polski Produkt Przyszłości. Proponowane rozwiązanie może mieć bardzo szerokie zastosowanie: w kartach płatniczych, telekomunikacji, a nawet w obronności. Od 8 do 10 września trwać będzie się na UZ III Transdyscyplinarne sympozjum badań jakościowych pt. W poszukiwaniu dróg i inspiracji.Organizuje je Zakład Metodologii Badań Społecznych Wydziału Pedagogiki, Socjologii i Nauk o Zdrowiu UZ. W Novym Smokovcu na Słowacji Od 12 do 14 września w Novym Smokovcu - konferencja międzynarodowa 17-th Workshop Hereditarnia 2014. Organizuje ją Wydział Matematyki,Informatyki iEkonometrii UZwraz z Faculty of Science of Pavol Jozef Safarik University, Słowacja oraz Department of Mathematics and Applied Mathematics of the University of Pretoria, RPA. Fotowakacje z UZ Do końca września można przesyłać zdjęcia na konkurs organizowany przez Biuro Promocji UZ pod hasłem „Zabierz UZ na wakacje”. Na zwycięzców czekają nagrody. Konkurs adresowany jest do wszystkich sympatyków zielonogórskiej uczelni. Aby wziąć w nim udział wystarczy przesłać zdjęcie z motywem Uniwersytetu Zielonogórskiego na adres: [email protected]. Zdjęcie zostanie opublikowane na oficjalnym profilu UZ na Facebooku. Za- mieszcza je tam administrator strony. Wcześniej wyboru fotografii dokonuje zespół Biura Promocji UZ. Jedna osoba może nadesłać dowolną ilość zdjęć. Każde należy podpisać imieniem, nazwiskiem lub pseudonimem oraz podać miejsce,gdzie zostało wykonane. Zdjęcie może mieć też nadaną własną nazwę. Rozstrzygnięcie konkursu nastąpi wnowym roku akademickim.Autorzy trzech najciekawszych fotografii opublikowanych na profilu UZ otrzymają nagrody. Projekty edukacyjne w nauczaniu przyrody i biologii Summer Workshops 2014 to konferencja naukowa, która rozpocznie się jutro o godz. 10.00 na Wydziale Nauk Biologicznych UZ w sali 115. Odbędzie się ona w ramach projektu Współpraca miast Zittau i Zielonej Góry w zakresie nauk przyrodniczych, współfinansowanego z Programu Operacyjnego Współpracy Transgranicznej Polska - Saksonia 2007-2013. W programie m.in. wystąpienia zaproszonych gości z Zittau, pracowników Wydziału Nauk Biologicznych Uniwersytetu Zielonogórskiego oraz przedstawicieli Lasów Państwowych. Konferencję otworzy prof.Leszek Jerzak - dziekan Wydziału Nauk Biologicznych UZ. Dr Krystyna Walińska i dr Ewa Nowacka-Chiari opowiedzą o projektach edukacyjnych realizowanych przez Wydział Nauk Biologicznych. Mgr Sebastian Pilichowski wygłosi referat pt. Ogród Botaniczny UZ i edukacja a mgr Damian Markulak przybliży Muzeum Bociana Białego w Kłopocie. Dr Elżbieta Roland opowie o roli zajęć terenowych w edukacji przyrodniczej od teorii do praktyki a mgr Katarzyna Kłapouszczak - o wolontariacie dla przyrody. Z referatu mgr Anny Reder dowiedzieć się będzie można, jakie projekty edukacyjne realizowane są w I LO w Zielonej Górze. Edukację leśną prowadzoną przez Lasy Państwowe przybliży mgr inż. Andrzej Nowacki a dr Olaf Maron opowie o Centrum Nauki Keplera w Zielonej Górze. Konferencję zakończy pokaz doświadczalny mgr. Mateusza Stockiego pt. Biologia, chemia – biochemia. Nigdy dosyć przypominania, jak ważne dla życia na Ziemi są pszczoły. Bez nich ludzkość czeka zagłada. Tymczasem od pewnego czasu na świecie następuje wymieranie tych pożytecznych owadów. Dobrze się stało, że Ogród Botaniczny UZ i fundacja Nasza Ziemia zorganizowali 8 sierpnia Wielki Dzień Pszczół. Dołączono tym samym do ogólnopolskiej akcji „Z Kujawskim pomagamy pszczołom”. Zainaugurowana ona została w 2011 r. Ma na celu uświadomienie społeczeństwu, jak ważne dla przyrody oraz środowiska życia człowieka są pszczoły, jedne z najwcześniej udomowionych zwierząt, a według niektórych najlepiej poznane. Akcja jest też promocją pozytywnych działań związanych z ochroną przyrody. Podczas Wielkiego Dnia Pszczół w Ogrodzie Botanicznym można się było przekonać, jak wielkie znaczenie dla ludzi ma praca, którą wykonują pszczołowate (czyli nie tylko klasyczne pszczoły miodne). Gdyby nie było tych owadów, kwiaty nie zostałyby zapylone. A przecież dzięki zapyleniu powstają nasiona i owoce o znaczeniu tak przyrodniczym, jak i gospodarczym. Wymieranie pszczół, które niestety w skali świata postępuje, stanowi ostrzeżenie dla ludzi.Chemizacja,degradacja środowiska i zanik bioróżnorodności wiąże się z życiem i śmiercią pszczół, a dalej nas samych. Podczas Wielkiego Dnia Pszczół odbyły się krótkie prezentacje związane z pszczołami. Obecni też byli pszczelarze, zajmujący się na co dzień hodowlą tych owadów. FOT. KAZIMIERZ ADAMCZEWSKI Jak uczyć przyrody? Gdy wyginą pszczoły Monidło i uniwersytet Teoria i praktyka będziemy w kłopocie W tym roku Uniwersytet Zielonogórski po raz pierwszy zagościł na Przystanku Woodstock w Kostrzynie. Stoisko promocyjne UZ było w Strefie Lubuskiej. Tradycyjne formy promocji, jak np. foldery czy ulotki, zastąpiło tzw. monidło. Można było zrobić sobie zdjęcie i wysłać znajomym, jako pozdrowienia z Przystanku lub dostać je jako wydruk. Skorzystał z tego np. prof. Izdebski. 4 WTOREK, 26 SIERPNIA 2014 GAZETA LUBUSKA Strefa nauki W lodówce trzymał kiedyś dwa serca tak dokładniej mówiąc, do rodzinnego miasta wrócił już na piątym roku studiów, jeszcze przed dyplomem. Został stażystą na tworzącym się właśnie na zielonogórskiej uczelni artystycznym kierunku.Studia skończył z wyróżnieniem, uzyskując dyplom w pracowni rysunku. Dziś dr hab. Radosław Czarkowski, prof. UZ, jest zastępcą dyrektora Instytutu Sztuk Wizualnych na Wydziale Artystycznym Uniwersytetu Zielonogórskiego.Prowadzi też pracownię rysunku i intermediów. Doktorem sztuki został w 1999 roku. Doktorat obronił na poznańskiej uczelni na Wydziale Komunikacji Multimedialnej, ale w dyscyplinie grafika. Promotorem był prof. Jarosław Kozłowski. W dziedzinach artystycznych naukowe tytuły zdobywa się nieco inaczej niż w naukach ścisłych czy humanistycznych.Tu liczy się przede wszystkim dorobek artystyczny. Musi być odpowiednio bogaty. Chociaż trzeba też napisać pracę. W przypadku Radosława Czarkowskiego były to eseje. Czego dotyczył doktorat?Tematem był konflikt. Taki był tytuł wystawy. - Wyszedłem z założenia, że grafiką może stać się myśl, zdarzenie, które może być potencjalnie powielane. Wszystko polegało na rysunku robionym z pieczęci czy szablonu, ale i in- A stalacji, obiektu, który w pewnych szczególnych warunkach mógł być powielony. Czy to za pomocą myśli, czy werbalnego zdarzenia. Matrycą była idea – mówi prof. Czarkowski. Habilitacja? Otrzymał ją w 2009 roku na Wydziale Komunikacji MultimedialnejASP w Poznaniu w zakresie: sztuki piękne. To była już oczywiście inna realizacja plastyczna. Tytuł wystawy brzmiał: Begrab mein Herz,czyli Pochowaj moje serce. Był to też tytuł jego habilitacyjnego eseju. - Ideą przewodnią habilitacji było złapanie elementu stycznego pomiędzy rzeczywistością i pewnym stanem duchowym. Chodziło o rzeczywistość w kategoriach zdarzeń medycznych. Nawiązałem do serca. Serce to bardzo szerokie, wieloznaczne pojęcie, występujące nie tylko w kulturze polskiej czy europejskiej, ale światowej. Postanowiłem zrealizować prace, które byłyby na styku tego bardzo empirycznego doświadczenia, jeśli chodzi o serce,ale i doświadczenia duchowego - tłumaczy Radosław Czarkowski.- Posługiwałem się multiplikowanym, czyli wielokrotnie powielonym rysunkiem serca. Dlaczego akurat serce? - Zafascynował mnie najpierw jego encyklopedyczny wizerunek. Z jednej strony to pompka, która pompuje krew, a z drugiej strony serce jest tym, o czym się mówi i pisze choćby ZDJĘCIA: RADOSŁAW CZARKOWSKI, GRAŻYNA ZWOLIŃSKA Uparł się, że będzie zdawał na grafikę w Poznaniu. Do Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych (dzisiejsza Akademia Sztuk Pięknych) dostał się za trzecim razem. Ale też w tamtych czasach o jedno miejsce walczyło nawet kilkunastu kandydatów. Nie pomylił się w wyborze życiowej drogi. Równie zdecydowany był, żeby po studiach wrócić do Zielonej Góry. - Ideą przewodnią mojej habilitacji było uchwycenie elementu stycznego pomiędzy rzeczywistością i pewnym stanem duchowym – mówi prof. Radosław Czarkowski. w literaturze w całkowicie innych kontekstach znaczeniowych. Sercem się czuje, sercem się widzi. A co by się stało, gdyby połączyć te dwa elementy? Fizykalność serca, jego medyczność, z tym pojęciem duchowym? – pytał sam siebie prof. Czarkowski. A skąd ten niemiecki tytuł? Zapożyczył go,słuchając punkowej formacji X-mal Deutschand. Grali utwór „Begrab mein Herz”. Ze swoimi pracami prof. Czarkowski chętnie wychodzi w miejską przestrzeń. Tak jest w przypadku tego muralu. Mroczna muzyka, trochę gotycka. Taka między snem a jawą, między rzeczywistością, fizykalnością, a pojęciami symbolicznymi.I te styki,te momenty, które gdzieś się dzieją, inspirowały artystę. - Zrobiłem realizację plastyczną, odbijając prawdziwe serce na płótnach. Nie, nie ludzkie, wieprzowe. Moczyłem je w czerwonej farbie.Nie chciałem epatować krwią, choć chciałem, żeby barwa nawiązała do krwi. Wyszedł cykl ośmiu wielkoformatowych rysunków. Okazało się, że ten prawdziwy mięsień sercowy zostawiał na płótnie atrakcyjny ślad. Kiedy ten ślad powieliło się na wiele sposobów, powstał z tego zupełnie inny, kolejny obraz serca. Z tych rysunków wyszły następne cykle,na zasadzie poszukiwania miejsca dla serca w obrębie samej przestrzeni graficznej.Już bez stempla samego serca, lecz przy pomocy jego schematu encyklopedycznego – opowiada. Dosłowność wieprzowego serca zaistniała ...w domowej lodówce. Praca nad cyklem obrazów trochę trwała, „stempli” trzeba było używać wiele razy. Jak seryjny morderca funkcjonujesz - żartowała żona, Agnieszka Graczew. Rozumiejąca, bo też artystka. - Czasem jeszcze przywołuję motyw serca. Choćby ostatnio na muralu w Rawiczu. To serce nazwałem tam przewrotnie z angielska eye, czyli oko. Mówimy przecież: serce widzi, serce patrzy... To kolejne przewartościowanie... – dodaje R. Czarkowski. Wcześniej w Rawiczu powstały też murale dotyczące róży. Podobnie jak serce, róża jest też bardzo szerokim kulturowym pojęciem. Ma konotacje symboliczne. Raz jest pięknym kwiatem, raz cierniem w sercu. Róża pojawiła się już na dyplomie magisterskim Radosława Czarkowskiego w 1992 roku. W 2003 roku na swojej wystawie de-toksin znalazł własne rozwiązanie graficzne dla przedstawienia róży, bawiąc się graficznie jej kolejnymi znaczeniami. Tę wystawę w Galerii NowyWiek uznano za jedną z najciekawszych w ostatnich latach w ogóle, nie tylko w Zielonej Górze. Wśród artystycznych działań Radosława Czarkowskiego, zajmującego się grafiką,rysunkiem, malarstwem, instalacją, obiektem, performance jest choćby realizacja Gastarbeiter w gorzowskim BWA. - Wielki napis Gastarbeiter na żółtym tle na ścianie... Anaśrodkusalifortepiani wiadro zmopem...Jakonaródmamydoświadczenia gastarbeiterowskie. U nas w kraju ludzie też wykonują pracę znacznie poniżej swoich kwalifikacji. Bułgar, Turek w budce z kebabem może okazać się muzykiem,inżynierem,artystą – tłumaczy. Radosław Czarkowski jest autorem i współautorem wielu prezentacji indywidualnych i zbiorowych. Lubi bawić się zmianami kontekstu słów. Jak choćby na 28-metrowym muralu w Zbąszynku z powielonym słowem Jezus. Od lat jest też pedagogiem. Żartuje,że chyba nie ma nauczycielskiego powołania. Ale zawsze lubił dyskutować na temat tego, co sam robi w sztuce i co robią inni.Uczniowie to doceniają. Grażyna Zwolińska A to już całkiem innym nurt twórczości artystycznej prof. Radosława Czarkowskiego.