USA 1 - Toya

Transkrypt

USA 1 - Toya
USA 1
Duża paczka – zakupy, restauracje, samochody w USA
Cóż Ci z Was, którzy byli kiedykolwiek w Stanach wiedza co mam na myśli....wszytko
tu jest co najmniej 2 razy większe niż w Europie, a zwłaszcza jedzenie zarówno porcje w
knajpie jak i towar sprzedawany w sklepie.
Generalnie największym szokiem jest wizyta w sklepie. Nie mam na myśli jakiegoś
makro czy innego cholerstwa tylko po prostu sklepu z papu. Np paczka nachos ma około
500 gramów. Widzieliście kiedyś pół kilogramowa paczkę chipsów w Polsce?? To jest
po prostu niewyobrażalne. Precelki (czyli nasze paluszki w innym kształcie) są pakowane
w podobna pakę....
Następnym wspaniałym zwyczajem jest sprzedawanie jedzenia w opakowaniach
zbiorczych. Ta wspaniała inicjatywa pozwala na zakup minimum 6 piw (kto by kupował
1 sztukę – wiadomo ze nie da się wypić tylko 1 piwa - prawda Adam??). Ale akurat w
przypadku piwa jest to tylko 6....cola minimum 12 puszek. No i jak to w sklepach zawsze
masz promocje, wiec kupujesz karton 12 puszek i kolejne 12 masz gratis....słabo??
Jak juz wspomniałem niezłym pomysłem sprzedawania jest również ustawiczna
promocja „buy 1 get 2(nd) free”. Działa, oj działa. Więc jak w przykładzie z cola
powyżej idziesz po cole i chipsy a wychodzisz z 2 kartonami coli, pól kilogramowa
paczka nachos oraz 2 dipami salsa czy cos takiego (słoik salsy tez ma prawie pol litra)....
[przykład wyłącznie mający na celu zobrazowanie zakupów, nie ma nic wspólnego z
żadnym nabywca, jakiekolwiek podobieństwo do kogokolwiek jest przypadkowe]
Ale żeby nie było ze tylko siedzę w sklepie spożywczym i szukam promocji....
Wizyta w knajpie jest również niezłym przeżyciem. Aby przykład był jak najbardziej
realny, opis z wczorajszego obiadu w knajpie kolo domu. Zamówiliśmy burgera
(jakiegoś jednego z 8 dziwnych rodzajów) oraz żeberka.
Aby zamówić najpierw człowiek musi odpowiedzieć, na co najmniej 3 pytania – jak
wysmażony burger (zawsze myślałem ze to pytanie dotyczy wyłącznie steków), jaka
sałatka oraz jaki dodatek (fryty, ziemniak czy inne cholerstwo). Aaaa zapomniałem ze
generalnie tutaj zawsze musisz poczekać, aż ktoś Cię posadzi (nawet w knajpie z cenami
zbliżonymi do McDonalda), potem wpada kelner i ... się przedstawia, bo mu jest milo ze
będzie mógł Ci przynieść papu (TGI Fridays w Wawie to pikus....).
No a potem się zaczyna show najpierw co do picia?? jakaś przystawka od firmy, potem
zamrowienie (jak powyżej) oraz obowiązkowe pytanie w trakcie papu jak Wam idzie,
wszystko w porządku etc. No, ale miało być o wielkości. Burger hmm burger wygląda
jak wielka bula z wielkim kawałem miecha sera i czegoś tam. No i do tego jakieś pół kilo
fryt .....a żeberka hmm tylko 12 sztuk. Czyli musza serwować na specjalnym talerzu
inaczej by się nie zmieściło......
Tyle o jedzeniu....no może warto wspomnieć o wspanialej zasadzie re-fillingu picia.
Prawie wszędzie cola i tym podobne szuwaksy (łącznie z iced tea, kawa i herbata) są
człowiekowi nonstop dolewane do szklanki (tym zajmuje się pomocnik kelnera –
nieodzywający się do człowieka). Hmm szklanka tez jest trochę większa i po
amerykańsku zawiera co najmniej polowe lodu. Czyli jak się człowiek napije coli
czekając na papu to dostaje doleweczkę, a potem jeszcze jedna.....
Samochód. Cóż wiadomo ze samochody są większe tutaj. Czemu dokładnie tak jest to nie
mam pojęcia? Ale ta zasada jest trochę inna niż mi się wydawało.
Generalnie w trakcie szukania samochodu dla nas (bo bez samochodu można się albo
nabawić kompleksów widząc jak ludzie się wpatrują na dziwaka idącego przez ulice albo
zanudzić w domu) dowiedziałem się mitsubishi 6 z silnikiem 2.3 to jest „ekonomiczny
samochód dla ludzi którzy zwracają uwagę na spalanie paliwa....”. To mniej więcej
pokazuje jakie jest podejście do samochodów w USA. Chciałem tylko wspomnieć ze
silnik 2.3 faktycznie jest najmniejszy kolejny ma 3.0....widzieliście kiedyś samochód tej
klasy w Polsce z silnikiem 3.0?
No, ale to nie są samochody dla Amerykanów tylko dla jakiś dziwnych przybyszów z
Europy. Prawdziwy Amerykanin jedzie co najmniej suv-em, albo innym wielkim
cholerstwem. A za kierownica siedzi housewife ma duży samochód (wielkości
transportera) no, bo przecież musi odwieźć dzieciaki do szkoły i pojechać na zakupy....
Przykładem jaki problem z dojazdami maja goście w Californii jest wspaniała inicjatywa
(nie wiem czy Arnolda) na „car pool”. W najprostszy sposób można to wytłumaczyć tak
w Polsce to jest specjalny pas dla autobusów. Tu wiadomo highway się trochę korkuje
(cóż w końcu miedzy San Francisco i San Jose są tylko 2 autostrady – a miedzy miastami
jest jakieś 40 mil) a autostrada generalnie ma 4 pasy w każdą stronę (no chyba ze jest
zjazd, albo cos tym podobnego to wtedy jest szerzej czasem 9 pasów) wiec w „rush
hours” jeden pas jest zarezerwowany dla autobusów oraz „car pool’ow”. Car pool jest jak
w samochodzie jedzie więcej niż .....1 osoba. I wiecie co? Ten pas jest zawsze pusty.....

Podobne dokumenty