Czytaj Gazetkę - Zespół Szkół Licealnych w Morągu
Transkrypt
Czytaj Gazetkę - Zespół Szkół Licealnych w Morągu
Wydanie październikowe Połowinki, połowinki i po połownikach... No cóż... Może napiszę w ten sposób: to była naprawdę udana impreza! Str. 3. 2011r. Patelnia, opona i miotła. Co te trzy przedmioty mają ze sobą wspólnego? Na każdym z nich można grać. Większość oczywiście krzyknie: Co to za muzyka! Spieszę z odpowiedzią – ciekawa i oryginalna. Str.6 Od dawna faktem powszechnie znanym jest to, że człowiek najbardziej boi się tego, o czym nie ma bladego pojęcia. Tak więc przeciętny uczeń pierwszej klasy, czyli tak zwany kot, nawet jeżeli na zewnątrz wygląda na całkowicie wyluzowanego i opanowanego, mimo wszystko ma swoje małe stresy. Str. 2 Redaktor Naczelny: Alicja Urban Przez kolejny poranek przepływają krople deszczu, jest zimno, jesiennie i szaro. Nie ma sensu zastanawiać się, czy to, że moknę w deszczu aby tylko zainhalować się kolejną dawką nikotyny jest mądre. Nie jest. Str. 4 Z-ca redaktora naczelnego: Monika Pawlukiewicz Mężczyzna w czarnej sukience opowiadający ludziom o tym, jak kiedyś pewien człowiek rozmawiał z rybakamitak mniej więcej postrzegamy osoby duchowne. Str.7 Skład i grafika: Po wielu miesiącach przygotowań, tygodniach tworzenia i godzinach nauki oraz prób, nadszedł dzień, na który z drżeniem serca czekało dziewięcioro uczniów szkół ponadgimnazjalnych powiatu ostródzkiego. Str. 5 Natalia Oliwia Łoś Za oknem deszcz, wiatr, pochmurno- po prostu zimno. Każdemu z nas nie chce się wystawić nawet nosa z ciepłego domku. Najlepiej siedzieć przed telewizorem lub komputerem z paczką chipsów czy butelką pepsi. Str. 8 Piotr Gral Zdjęcia: Redaktorzy: Paulina Rudzis, Teresa Zmaczyńska, Hubert Nadolny, Alicja Zielińska, Marta Ruczyńska, Kasia Głodowska Stres kota Od dawna faktem powszechnie znanym jest to, że człowiek najbardziej boi się tego, o czym nie ma bladego pojęcia. Tak więc przeciętny uczeń pierwszej klasy, czyli tak zwany kot, nawet jeżeli na zewnątrz wygląda na całkowicie wyluzowanego i opanowanego, mimo wszystko ma swoje małe stresy. Najczęstsze z nich to oczywiście strach przed sprawdzianem, jedynką, nauczycielem, powiedzeniem kompletnej głupoty, ośmieszeniem przed nową klasą. Do mniej popularnych, ale również spotykanych należą obawa z powodu zbyt wygórowanych oczekiwań rodziców i nauczycieli, braku akceptacji, uwag, nieusprawiedliwionej nieobecności czy znalezienia bezpiecznego lokum na zapalenie papierosa. Odnalezienie się na nowym terenie nie jest jednak wcale taką straszną rzeczą. Czasami wystarczy po prostu nie dać się przestraszyć i traktować z przymrużeniem oka opowieści i „dobre rady” starszych kolegów, którym wielką radość zdaje się sprawiać straszenie nieświadomych kotów. Co do stresu przed jedynkami i sprawdzianami są dwa wyjścia. Pierwszym, witanym z niewielkim entuzjazmem, jest po prostu nauczenie się. No cóż, nie ma rady. Nie da się całe życie nic nie robić i oczekiwać efektów. Jednak zabierając się do nauki, pamiętajmy, że nie da się nauczyć wszystkiego, a najlepszym wyjściem jest przyswajanie najważniejszych informacji. Detalami radzę się zajmować dopiero wtedy, gdy pozna się podstawy. W pozbyciu się stresu u siebie i reszty klasy nie pomaga wprowadzenie atmosfery paniki na dzień lub lekcję przed sprawdzianem i opowiadaniu wszystkim obecnym, jak mało się umie, jak trudny jest przedmiot lub wygłaszanie opinii typu: „Na pewno pół klasy dostanie jedynki!”. Drugim, nie wymagającym prawi żadnego wysiłku jest znalezienie sobie kogoś, kto zawsze podpowie na klasówce lub produkowanie kilometrów ściąg. Niestety, jest to raczej rozwiązanie krótkoterminowe i nie zawsze skuteczne, ponieważ, STR. 2 żeby z powodzeniem ściągać, trzeba być nie tylko pomysłowym, ale też mieć dużo szczęścia. Co do ośmieszania się i mówienia głupot: każdemu się zdarza, a jedną z przydatnych zdolności jest umiejętność śmiania się z samego siebie. Lepiej ponabijać się z gafy, niż roztrząsać ją i martwić się przez pół dnia.Jeżeli patrzy się na świat z innej perspektywy, można nauczyć się oswajać stres. Po pierwsze dobrze jest przestać zamartwiać się sprawami, na które nie mamy żadnego wpływu. Strach nie sprawi, że zapanuje wieczny weekend, nauczyciele permanentnie zapomną o wszystkich sprawdzianach, dziennik elektroniczny wyparuje, a wrogowie nagle zaczną nas uwielbiać. Po drugie, starajmy się zmieniać, oswajać stresujące sprawy, na które mamy wpływ. Nic nie dzieje się samo z siebie. Czasami trzeba spojrzeć lękowi prosto w oczy i przekonać się, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Wiadomo, że trudnych sytuacji w szkole uniknąć się nie da. Czasami lepiej wziąć głęboki oddech, uśmiechnąć się, nauczyć się cieszyć z małych zwycięstw, zamiast co drugi dzień zwalniać się z lekcji, bo boli główka, brzuszek, paznokieć lub uciekać ze szkoły drzwiami i oknami. Marta Ruczyńska GAZETKA TRZYNASTKA Połowinki Połowinki, połowinki i po połownikach... No cóż... Może napiszę w ten sposób: to była naprawdę udana impreza! Wybierane od tygodni sukienki i buty, mozolnie przygotowywane fryzury- wszystko to już przeminęło z etanolem, teraz zostało nam tylko wstawianie zdjęć na Facebooka i wspólna wymiana wrażeń (wiadomo, nie zawsze wszystko się zapamięta ;>). Zdecydowane podziękowania należą się organizatorom, a właściwie, organizatorkom. Szary człowiek nawet nie docenia, ile trudu trzeba włożyć, aby taka impreza mogła dojść do skutku. Więc, drogie panie, brawo! Jak już tak rozdaję podziękowania na prawo i lewo (właściwie to nie wiem dlaczego to robię, może po prostu jestem miła) nie mogę zapomnieć o opiekunach. Rodzice spisali się naprawdę znakomicie. Przemykali pod ścianami jak cienie, pilnując porządku czujnym rodzicielskim okiem. Zdecydowanie należy im się tytuł honorowych ninja. O, nie wspomniałam, gdzie się te połowinki odbyły! W ,,Irenie”, moi drodzy. Pracują tam bardzo miłe panie kelnerki, które zawsze służyły pomocą, gdy ktoś nieopatrznie zbił szklankę lub potrzebował kolejnej (pewnie, żeby nie mieszać Kubusia z Colą). a Tak naprawdę, cały ten artykuł, całość tych 9 godzin (niesamowite, miało się wrażenie, jakby to była tylko godzinka. Czasem nawet lekcje potrafią zagiąć czasoprzestrzeń i potrwać dłużej.), wszystkie te wypite Kubusie, bolące stopy, niezapomniane chwile (albo właśnie zapomniane...), wzniesione toasty, zjedzone kotlety, zdjęte buty, nocne powroty do domu ze śpiewem na ustach, pobite szklanki, przegadane lub przetańczone godziny i mnóstwo innych cudownych rzeczy można zawrzeć w dwóch słowach: party hard! Ha, i jak tu napisać sprawozdanie, wiedząc, że gazetka ta trafi w ręce naszych ukochanych profesorów, a także niewinnych (jeszcze) pierwszoklasistów? Po pierwsze: jako główne danie dostaliśmy kotlety schabowe, z surówką i ziemniakami. Niestety, nie wiem czy były dobre, bo nie zjadłam. Zawsze na stołach znajdowały się przystawki (bardzo dobra gyrosowa sałatka;)), więc każda osoba, gdy tylko odczuła głód, mogła posilić się wyszukanymi daniami. A także ugasić pragnienie, gdyż wybór napojów był bardzo duży. Mimo to, niektórzy przynosili własne napoje (!). Jak widać, przyzwyczajenie drugą naturą człowieka. Być może niektórzy popijają kotlety tylko Kubusiem. Jedyne na co mogę narzekać to muzyka. Na 15 minut naprawdę dobrych piosenek przypadała godzina ymcy ymcy. Raz nawet dało się słyszeć disco polo... Ale, hehe, po pewnym czasie, upojeni połowinkową atmosferą, byliśmy nawet gotowi tańczyć do Justina Biebera. ( Dobra, przesadziłam- aż tak Alicja Urban upojeni nie byliśmy.) GAZETKA TRZYNASTKA STR. 3 Palenie - moja głupota na moje życzenie Przez kolejny poranek przepływają krople deszczu, jest zimno, jesiennie i szaro. Nie ma sensu zastanawiać się, czy to, że moknę w deszczu aby tylko zainhalować się kolejną dawką nikotyny jest mądre. Nie jest. Muszę to zrobić, ponieważ jestem świadomym, uzależnionym palaczem i, jeśli nie zapalę, będę zdenerwowanym, świadomym, uzależnionym palaczem. Polskie prawo pozwala mi zapalić papierosa, kiedy tylko chcę, jestem pełnoletni. No to stoję w deszczu, pod krzakiem, mokry i palę durnego papierosa. Za tydzień będę chorym, zdenerwowanym, świadomym, uzależnionym palaczem. Dlaczego? Ponieważ szkoła, która opiekuje się każdym pojedynczym uczniem ( a przynajmniej powinna ) nie posiada palarni. Nie jestem prawnikiem, nie mam pojęcia czy palarnie są dozwolone czy nie, ale wiem, że szkoła radzi sobie jakoś z palącymi nauczycielami. Nie widzę ich ,,za żabką", więc problem palących nauczycieli jest rozwiązany, tak? Czy nie przypomina to słów ,,są równi i równiejsi"? Do tego wszystkiego dochodzi to, że niedługo wszyscy palacze z naszej szkoły będą też dłużnikami polskiego państwa, gdyż ostatnio nasza kadra spaceruje z mundurowymi w miejscach, gdzie palimy. Czy ktoś uważa, że po czwartym mandacie ktokolwiek rzuci palenie? W każdym razie wiem, że do czterech mandatów nie dojdzie, po prostu będziemy pecili gdzieś indziej i znając nasz spryt, wątpię czy ktokolwiek zarobi na naszym STR. 4 braku palarni. Medycyna nie zna przypadku człowieka, który urodził się mając pięćdziesiąt lat. Chyba każdy rozumie wyrażenie ,,zakazany owoc". Spójrzmy: przez zakazy dotyczące palenia i wszystkie kary być może jedna osoba na sto rzuci palenie. Jednak sto następnych osób zacznie palić, bo wyżej wspomniany ,,zakazany owoc" smakuje lepiej. Najlepszym rozwiązaniem byłoby znalezienie złotego środka, który pogodziłby obie strony. Jednak w tej sytuacji taki consensus nie istnieje. Być może istniał, dopóki panowie w mundurach nie ganiali nas po chodnikach. Arek Królak, IIb Od Redakcji: ,,Całkowity zakaz palenia na terenie szkoły od dnia 15 listopada 2010r. obowiązuje uczniów. Natomiast dyrektor szkoły, jeśli jest właścicielem lub zarządzającym budynkiem szkoły, może, na podstawie art. 5a ust. 3 pkt 5 u.o.z.n.u.t., wyłączyć spod zakazu zamknięte pomieszczenie, w którym urządzi palarnię dla pracowników szkoły, która jest dla nich zakładem pracy”. GAZETKA TRZYNASTKA KONKURS KRASOMÓWCZY Po wielu miesiącach przygotowań, tygodniach tworzenia i godzinach nauki oraz prób, nadszedł dzień, na który z drżeniem serca czekało dziewięcioro uczniów szkół ponadgimnazjalnych powiatu ostródzkiego. 10 października 2011 r. o godzinie 10:00 sześcioro licealistów z Zespołu Szkół Licealnych w Morągu oraz troje z Zespołu Szkół Zawodowych i Ogólnokształcących w Morągu rozpoczęło zmagania w Powiatowym Konkursie Krasomówczym, który był równocześnie eliminacjami do XXXVI Wojewódzkiego Konkursu Krasomówczego Młodzieży Szkolnej. W tzw. sali portretowej morąskiego Pałacu Dohnów mieliśmy okazję wysłuchać prezentacji przygotowanych przez młodych oratorów, głównie na tematy związane z naszym regionem. Po utworze „Czarny blues o czwartej nad ranem” z repertuaru Starego Dobrego Małżeństwa, w wykonaniu Teresy Zmaczyńskiej i Gosi Mekelburg, rozpoczęły się „przesłuchania”. Jury z składzie: p. Jolanta JankowiakWydra, p. Magdalena Bartoś oraz p. Elwira Smilgin-Brodzik, czujnym okiem oceniało uczniów. Ważnym kryterium w ocenie, oprócz oczywiście języka użytego w prezentacji, była postawa, dykcja, mimika oraz zaangażowanie. Konkurencja była niezwykle wysoka, każdy zaprezentował ciekawą oraz dokładnie dopracowaną pracę. Ostatecznie zwyciężyła uczennica klasy I – Klaudia Przetacka, która zachwyciła sędziów oraz zgromadzonych opowieścią o Kalwarii Warmińskiej w Głotowie. Drugie miejsce zajęła Kaia Osękowska z III klasy. Obydwie dziewczyny będą reprezentować nasz powiat w etapie wojewódzkim już 24 Zwyciężczyniom gratulujemy i życzymy wygranej na zblipaździernika br. w Lidzbarku Warmińskim. żającym się coraz większymi krokami konkursie. Organizatorem konkursu był Zespół Szkół Licealnych w Morągu. Monika Pawlukiewicz GAZETKA TRZYNASTKA STR. 5 Patelnia Patelnia, opona i miotła. Co te trzy przedmioty mają ze sobą wspólnego? Na każdym z nich można grać. Większość oczywiście krzyknie: Co to za muzyka! Spieszę z odpowiedzią – ciekawa i oryginalna. Jeżeli znajdzie się grupę pozytywnie zakręconych ludzi to można uzyskać bardzo ciekawe brzmienia. Najlepszym tego dowodem jest grupa Stomp pochodząca z Wielkiej Brytanii. Tworzy ją 8 osób- sześciu mężczyzn i dwie kobiety. Ludzie ci, używając przedmiotów codziennego użytku oraz stepowania, tworzą naprawdę genialne przedstawienia . Dźwięki, na które my nie zwracamy nawet uwagi, są dla nich inspiracją. Odgłos szczotki przesuwającej się po podłodze, odbicia piłki koszykowej, tasowanie kart, a nawet dobrze nam znane ze szkoły bicie długopisem w zęby. Oni wykorzystują te dźwięki do stworzenia muzyki! Nie jakiegoś tam hałasu, tylko właśnie muzyki! Łącząc to z ciekawą choreografią tworzą SZTUKĘ godną uwagi. Każde przedstawienie jest czymś niesamowitym, a po złączeniu kilku w całość powstaje nieziemskie show! Kolejną niesamowitą grupą jest formacja Blue Man Group. Ci trzej pomalowani na niebiesko panowie z Juesel wraz z zespołem tworzą jedyne w swoim rodzaju przedstawienie nafaszerowane kabaretem, multimediami oraz doskonałą aranżacją muzycznych hitów. Co tym razem mają wspólnego z patelnią i miotłą? Otóż łącznikiem tym są rury! To właśnie one są podstawowym budulcem instrumentów STR. 6 tych niebieskich gości (oczywiście, kapela gra na nierurowych instrumentach). Nietypowe instrumenty zbudowane z białych rurek PCV, powyginanych w rozmaite kształty i połączone w abstrakcyjne bryły wyglądają jak nie z tego świata. Również dźwięk wydaje się pochodzić z innej galaktyki, a co za tym idzie, znane nam utwory brzmią zupełnie niecodziennie . Występy o tematyce związanej z nowoczesnymi technologiami, niezależnością czy też wspinaniem się na szczyty, zapierają swoją oprawą dech w piersiach. Gorąco polecam przejrzenie wideoklipów z ich koncertów, a nawet wybranie się na jeden z nich, bo jest to naprawdę niezapomniane wrażenie. Te dwie grupy są tylko czubkiem góry lodowej zespołów tworzących muzykę z niczego. Dlatego, jak to już mam w zwyczaju, zachęcam zainteresowanych do pogrzebania na jutjubie i znalezienia innych, równie niesamowitych wykonów! Tomek Urbaszek GAZETKA TRZYNASTKA Wywiad z księdzem Arturem Mężczyzna w czarnej sukience opowiadający ludziom o tym, jak kiedyś pewien człowiek rozmawiał z rybakami- tak mniej więcej postrzegamy osoby duchowne. Tymczasem może wywiad z ks. Arturem Puchalskim pozwoli przełamać te stereotypy. Lub pogłębić. Niemniej-zapraszamy do przeczytania :) Redakcja: Co skłoniło księdza do pójścia do seminarium? Ks. A: Przeszło <śmiech>, już nie mają żadnych złudzeń :) Ks. Artur: Jak powiem, że „usłyszałem głos Chrystusa”, zabrzmi to jak slogan. (chociaż naprawdę poczułem, że to jest to). Pierwsze takie dziecięce myślenie pojawiło się już w szkole podstawowej, ale było bardzo infantylne, byłem wtedy ministrantem i to chyba bardzo wpływało na moją chęć bycia księdzem; w szkole średniej to się zmieniło, w sumie dopiero odżyło w 2. klasie na nowo. Największe problemy zaczęły się w klasie maturalnej, ponieważ jak już niektórzy uczniowie wiedzą, wystartowałem w olimpiadzie historycznej, dostałem się na poziom ogólnopolski, zostałem laureatem i wygrałem kilka indeksów: na stosunki międzynarodowe do Torunia, administrację do Bydgoszczy, na historię do Warszawy i na wybrany kierunek na KUL. To mi najbardziej zamąciło w głowie, przez kilka tygodni się z tym zmagałem, ale ostatecznie stwierdziłem, że..<śmiech> indeksy są ważne dwa lata, więc jak nie spróbuje w seminarium to nigdy się nie uda. R: A nie myślał ksiądz, żeby najpierw iść na studia a dopiero potem do seminarium? ks. A: Nie, nie myślałem w tych kategoriach. R: A co na to znajomi, otoczenie? Ks. A: Otoczenie nie było zdumione, moi znajomi widzieli że byłem kilka razy na rekolekcjach powołaniowych, że interesowałem się wiarą, na mszy św. młodzieżowej służyłem jako lektor. R: A rodzina? Ks. A: Dla rodziny również nie było to wielkim zaskoczeniem, aczkolwiek niektórzy członkowie mojej rodziny (chociaż nigdy mi tego nie mówili), mieli cichą nadzieję, że zrezygnuję z tej drogi. R: Przeszło im? GAZETKA TRZYNASTKA STR. 7 Część druga wywiadu R: A jak się miały księdza sprawy damsko-męskie? Miał ksiądz jakieś dziewczyny? Ile ich było? ;) Ks. A: Było ich kilka. Najważniejszą z nich była Olga, ze szkoły średniej. Przed Olgą była nieodwzajemniona miłość z mojej strony, mimo tego dziś się spotykamy i jesteśmy serdecznymi przyjaciółmi. R: Co jest najtrudniejsze w kapłaństwie? Ks. A: Jestem młodym księdzem, więc nie wiem co jest najtrudniejsze, na dzień dzisiejszy: powiedzieć kazanie do młodzieży, przekonać uczniów o wartościach, którymi powinni się kierować w życiu, świadczyć o Bogu w dzisiejszym świecie. R: A celibat nie jest problemem? Nie wolałby ksiądz mieć żony, dzieci i być kapłanem? Ks. A: Nie, celibat jest pięknym prezentem od Pana Boga; dzięki któremu mogę być bardziej oddany innym; jest to niezrozumiałe dla wielu osób, ale ja osobiście doświadczam radości z tego, że mogę żyć w celibacie. R: A czy to nie jest męczące, że trzeba wstawać codziennie rano, odprawiać mszę, spowiadać, przebywać w jednym domu z samymi mężczyznami, nie móc gdzieś wyjechać na dłużej? ks. A: Owszem, wstawanie rano jest trudne, czasem bywają też momenty, że mam dość, ale jeśli potem spotykam w konfesjonale osobę, która nawróciła się po kilkunastu latach to zapominam o zmęczeniu. Ważne jest także, aby wykorzystać na odpoczynek dzień wolny, zregenerować siły podczas miesięcznego urlopu raz w roku, mieć przyjaciół, do których można pojechać i rozwijać swoje pasje. R: Ale jeśli pokłóci się ksiądz np. z ks. Krystianem to nie może sobie ksiądz wyjść i od niego odpocząć, bo ciągle ksiądz go widzi :D Ks. A: <śmiech> My naprawdę nie nastawiamy się na kłótnie, a jeżeli już są to staramy się mówić sobie prosto w twarz co nam się nie podoba.. załatwiamy to po męsku :D R: Zupełnie z innej beczki – jak ksiądz wytrzymuje w sutannie latem? :D Ks. A: Po pierwsze, nie chodzę wszędzie i zawsze w sutannie, po drugie mam sutanny i lżejsze i grubsze, więc na lato wybieram te z cienkiego materiału, one są dosyć przewiewne; najbardziej uciążliwie jest na pielgrzymce, gdy przez cały czas trzeba iść w słońcu, ale po pielgrzymce nie stanowi to większego zmartwienia ;) Najbardziej zabawne są pierwsze kroki w sutannie i pierwsze prowadzenie w niej samochodu :) R: Czy spotkał się ksiądz z nieprzyjemnościami w związku ze swoją „profesją”? Ks. A: w Morągu nigdy, w Elblągu tak: z jedną czy dwoma, podobnie w Sztumie, moim rodzinnym mieście; ale potrafię sobie z nimi skutecznie poradzić.. :) STR. 8 R: A czy to nie jest takie nudne, że codziennie się odprawia mszę świętą, takie rutynowe? Ks. A: Jest to fascynujące. Jeżeli ksiądz wpada w rutynę to musi być to dla niego coś strasznego. Jeżeli rozumie się, co się robi i przeżywa to jest mniejsza szansa na wpadnięcie w rutynę- pomagają temu teksty papieża, który bardzo kocha liturgię, warsztaty liturgiczne, rekolekcje. Jeżeli ksiądz się nudzi na mszy, to wierni też- to się przenosi jak wirus. R: Ale jeśli chociażby w niedziele odprawia się powiedzmy dwie msze i mówi się dwa razy pod rząd to samo.. to nie jest nudne? Ks. A: No tak, ale jak narzeczony będzie mówił do Was „kocham Cię” to też jest teoretycznie to samo…ale czy takie słowa mogą się znudzić? R: Czy pamięta ksiądz swoją pierwszą mszę? Ks. A: Oczywiście, szczególnie, że było niedawno, 13. czerwca. Pamiętam jak byłem zestresowany, płakałem po przebudzeniu z takiego wewnętrznego szczęścia. Bać się nie bałem, bo od pół roku ćwiczyłem odprawianie mszy „na sucho” ze znajomymi z roku, natomiast moje wzruszenie było tak wielkie, iż myślałem, że się nie opanuję i nie dam rady. Ale przed samą mszą pomodliłem się z mymi bliskimi o mój wewnętrzny spokój i udało mi się odprawić mszę jakbym był starym proboszczem (przynajmniej tak mi się wydawało)- owszem, były wzruszenia, ale płaczu już nie. R: Ale to tak ksiądz pomyślał i już się nie obawiał? Ks. A: Nie, jasne, że nie. Początkowo modliłem się przed i po spowiedzi za osoby, które do mnie przychodziły, jednak najbardziej przykrą sprawą była dla mnie pierwsza spowiedź, w której odmówiłem rozgrzeszenia- przeżywałem to pół dnia. R: A właśnie, ma ksiądz czasem dylematy- udzielić rozgrzeszenia czy nie? Ks. A: Nie mam, bo prawo kanoniczne mówi dokładnie kiedy można a kiedy nie, tylko staram się bardzo delikatnie powiedzieć takiej osobie, że chciałbym, ale nie mogę tego zrobić, bo nie spełnia ona takich warunków. Zachęcam ją żeby się modliła, przychodziła na Msze św. Aby mogła się umacniać, ale żeby nie odchodziła od Boga. R: Na koniec standardowe pytanie: co ksiądz lubi robić w wolnym czasie? R: Lubię wsiąść w samochód i jechać przed siebie, nie wiedząc dokładnie gdzie i w jakim celu. Poza tym moją pasją jest historia, w rodzinie mamy kilku historyków, lubię kolekcjonować małe starocie, np. stare zdjęcia, książki, świeczniki. Paulina Rudzis Teresa Zmaczyńska kl. IIc GAZETKA TRZYNASTKA Otrzęsiny klas pierwszych 14 października 2011r. w auli szkolnej miało miejsce przyjęcie w szeregi społeczności uczniowskiej pierwszoklasistów. Impreza ta, zwana popularnie „otrzęsinami”, została przygotowana przez klasę II A ,która to wywalczyła sobie prawo do jej organizacji, wygrywając ubiegłoroczne otrzęsiny. Już od samego ranka w szkolę dało się zauważyć zmasowane tłumy ,,pierwszaków” przebranych za koty ,nieświadomych tego, co ich czeka. Młodzież była bardzo zaangażowana w całe przedsięwzięcie, co uważam, jest wielka nagrodą dla organizatorów ,,imprezy”. Otrzęsiny zostały przygotowane dla uczniów klas I, a nie ich kosztem. Dzięki temu, każdy z nas czuł się swobodnie co wpłynęło na ogólną atmosferę luźnej zabawy z dużą dozą humoru. Zadania jakie powierzyła nam klasa II A były zabawne i atrakcyjne, ale w żaden sposób poniżające. Aby zwyciężyć, musieliśmy przede wszystkim dobrze się bawić i wziąć udział w m.in. karaoke, GAZETKA TRZYNASTKA quizie czy piciu mleka na czas. Nie trzeba dodawać, że pierwszoklasiści biorąc udział w otrzęsinach ,ośmielili się wobec nauczycieli i rówieśników. Z ogólnych relacji uczniów wynika, że impreza bardzo im się podobała, wychowawcy także wyrazili swój podziw, co do jej przygotowania. Rywalizacja o zwycięstwo była zacięta do ostatniej konkurencji .Po ostatecznej klasyfikacji zwyciężyła klasa I B i to właśnie oni w przyszłym roku zorganizują otrzęsiny. Gratulujemy ! : ) Kasia Głodowska STR. 9 „W zdrowym licealnym ciele zdrowy duch!” Za oknem deszcz, wiatr, pochmurno- po prostu zimno. Każdemu z nas nie chce się wystawić nawet nosa z ciepłego domku. Najlepiej siedzieć przed telewizorem lub komputerem z paczką chipsów czy butelką pepsi. Tak większość czasu spędzi młodzież przez okres trwania jesieni i zimy. Temperatura niższa niż 25 stopni, czy kilka centymetrów śniegu nie jest przeszkodą do tego, aby rezygnować z aktywności fizycznej. Idąc korytarzem naszej szkoły nieraz słychać rozmowy na temat utrzymania odpowiedniej sylwetki. W tym artykule postaram się wam pokazać, że warto uprawiać sport nawet w takich warunkach jakie mamy teraz ;) Na pierwszy ogień idzie jogging. Nie jest to bieganie na pełnym speedzie, po prostu lekki truchcik. Nie trzeba wkładać w to dużo wysiłku. Ciepłe dresy, czapeczka i w trasę. Jogging działa tak jak tabliczka czekolady – wytwarza hormony szczęścia. Więc zamiast siedzieć smutni lepiej biegać szczęśliwi. Oczywiście, nikt nie mówi tu o bieganiu codziennie. Trzy razy w tygodniu po lekcjach, w wolnej chwili, 30 minut truchtu to już sukces, naprawdę! Natomiast, jeśli już nam się po prostu nie chce joggingu to polecam również spacerowanie. Każda forma jakiejkolwiek aktywności fizycznej w tych porach roku jest dobra. Jeśli chodzi o sport w naszej szkole, owszem, mamy wielu dobrych piłkarzy, siatkarzy, szczypiornistów czy unihokeistów, ale, niestety, nie wszyscy są do skorzy do uprawiania tych sportów. Głównym problemem są zajęcia wychowania fizycznego. Masa zwolnień lekarskich jest przyczyną małej frekwencji uczniów na tych lekcjach. Problem ten najbardziej dotyczy dziewcząt. Lęk przed rozmazaniem się, zepsuciem fryzury czy innymi tego typu rzeczami jest powodem nieuczestnictwa w zajęciach wychowania fizycznego. Mała frekwencja jest zazwyczaj na pierwszych godzinach, kiedy zaczynamy lekcje wf-em. Zwolnienie powoduje, że można mieć na późniejszą godzinę do szkoły (fakt faktem- można się wyspać) lub istnieje możliwość wcześniejszego wyjścia, jeśli w-f jest ostatnią lekcją. Pozytywów mnóstwo, ale co z negatywami ? Otóż, jeśli w szkole średniej mamy zwolnienie lekarskie z wf-u nie dostaniemy się na żadne studia, gdzie jest choć odrobina sportu. W-f dla niektórych uczniów jest jedynym sposobem na aktywność fi- zyczną, więc nie warto załatwiać sobie zwolnienia. Zdecydowanie lepiej jest przemóc się i uczęszczać na wychowanie fizyczne. Wpłynie to nie tylko na nasze ciało, ale także i na humor! ;) Natalia Łoś