Jak pomnażać maJątek z fiz? Warren Buffett odWaGa

Transkrypt

Jak pomnażać maJątek z fiz? Warren Buffett odWaGa
Grupa Copernicus
pa ź d z i e r n i k 2 0 1 0
Jak
pomnażać
majątek
z fiz?
Warren
BUFFETT
Guru rynku
kapitałowego
ODWAGA
sztuka zarządzania
strachem
“
Dom Aukcyjny Abbey House teraz w Polsce.
Inwestowanie w sztukę nie tylko jest najpiękniejsze,
ale pozwala osiągnąć niespotykane dotąd zyski.
Dowiedz się więcej, wejdź na www.abbeyhouse.pl
Dom Aukcyjny Abbey House S.A.
Al. Jana Pawła II 29
00-867 Warszawa
Budynek ATRIUM PLAZA
tel. +48 22 653 67 40, fax +48 22 653 67 31
www.abbeyhouse.pl
”
edytorial
Foto na okładce: Corbis; foto: mat. prasowe Grupy Copernicus
20 maja tego roku, kiedy pisałem swój
pierwszy edytorial, obiecałem Państwu,
że „będzie dobrze”. Dla przypomnienia, sytuacja wyglądała wtedy groźnie – WIG20
spadał o 4% do poziomu 2,287 punktów, woda
zalewała Polskę, a świat drżał przed greckimi problemami budżetowymi. Nasza waluta
słabła, osiągając poziom 4,16 za euro.
Miałem rację. Dziś WIG20 wzrósł o ponad 7,5% – do 2,571, a złotówka umocniła
się. Indeksy rosną i wydaje się, że najgorsze
za nami. Czyżby nadchodziła kolejna hossa
i okres wysokich zarobków na giełdach?
Jest wiele argumentów wspierających tezę
o dalszych wzrostach. Gospodarka światowa odbiła się od dna i rośnie, szczególnie
w przypadku rynków wschodzących. Europa poszła po rozum do głowy, redukuje
deficyty budżetowe, a prym wiodą... Grecy
(brawo dla nich, wspierajmy ich, spędzajmy
u nich wakacje). Przedsiębiorstwa raportują
całkiem przyzwoite wyniki i to osiągane nie
tylko poprzez redukcję kosztów, ale i dzięki
wzrostom sprzedaży.
Ale jest i kluczowy czynnik ryzyka, który
z łatwością jest w stanie zepsuć ten obraz, i to
w ułamku sekundy. Mam na myśli absolutnie
nieracjonalną politykę gospodarczą USA. Zamiast zmniejszać rolę państwa w gospodarce,
Mr. Obama podaje kolejną dawkę adrenaliny
Szanowni
Państwo
i morfiny choremu, który potrzebuje leczenia
przyczyn, a nie zaleczania objawów. Obama
co prawda w ostatnim przemówieniu sprawiał
wrażenie, że zrozumiał konieczność redukcji
deficytu (trzymamy kciuki), ale Amerykanie
nie przestają dalej wydawać pożyczonych
pieniędzy. Chciałbym mieć wpływ na to, co
się dzieje w USA, ale, niestety, nie mam. Pozostaje mi tylko obserwowanie i odpowiednie
dostosowywanie polityki inwestycyjnej do napływających informacji.
Dla naszego rynku akcji kluczowe poziomy
to 2,200 i 2,600 na WIG20; wybicie w którymkolwiek kierunku pozwoli na określenie
trendu. Uwaga na złotówkę – zaczyna sprawiać wrażenie, iż umocniła się za bardzo.
Inwestorom stroniącym od rynków akcji polecam obligacje korporacyjne, które pozwalają
zarobić więcej niż na lokacie bankowej przy
ryzyku, nad którym można zapanować.
A co poza światem finansów? Wspieramy Państwa w drodze do sukcesu zarówno tego zawodowego, jak i prywatnego. W tym numerze
sporo miejsca poświęcamy odwadze. Jak podejmować mądre ryzyko, radzi nasz coacher,
a bohaterowie naszych reportaży – para projektantów działająca pod szyldem AZE DESIGN oraz pisząca literackie bestsellery Elizabeth Gilbert – są doskonałym przykładem na
to, że czasami wystarczy jeden odważny krok,
by zrealizować swoje marzenia. Polecam również artykuł o jednej z najwybitniejszych postaci świata finansów. Warren Buffett kończy
80 lat i… nie zwalnia tempa.
Marcin Billewicz
Dyrektor Strategii i Rozwoju Grupy
Copernicus
Grupa Copernicus
1
Spis
treści
Finanse
i biznes
4-5 inwestycje
ETF-y już niedługo na naszej giełdzie
6-7 fundusze
Pomnażanie majątku z FIZ
8-9 dziś analiza, jutro prognoza
Waluta w czasach kryzysu
10 okiem maklera
Prywatyzacja 2010 – wpływ na rynek, oczekiwania
11 giełda
Indeksy giełdowe – busola inwestora
12-13 świat
Sylwetka Warrena Buffetta
14-15 branża
Banki walczą o rynek
16-17 Asset management
Formacja młota – teoria
18 felieton
Łodzie ratunkowe na falach kryzysu
Po godzinach
20-21 ekstrema
Łowcy pierwszego puchu
22-23 coaching
Odwaga – sztuka zarządzania strachem
24-25 hero
Design pełną parą
26-27 urban jungle
Kulturalny świat – wystawy i festiwale
28-29 kadr na smak
Śmiech z pełnym brzuchem
30-31 lider
Elizabeth Gilbert – literacki sukces
32 felieton
Magazyn „%”; Nakład: 1500 tys. egz.; Właściciel: Grupa Copernicus, Salzburg Center,
ul. Grójecka 5, 02-019 Warszawa, tel.: +48 22 44 00 100;
Wydawca:
Concept Publishing Polska, al. J. Ch. Szucha 8, 00-580 Warszawa,
tel.: +48 22 627 26 60, faks: +48 22 627 26 71, [email protected], www.cppolska.com.pl;
Zarząd: Rafał Plewiński, Łukasz Skalski, Erika Król; Dyrektor wydawnicza: Marzena Mróz;
Redaktor naczelna: Basia Starecka, [email protected]; Zespół redakcyjny: Jerzy Jezierowicz,
Piotr Bruś-Klepacki, Tomasz Domagalski; Współpracują: Marcin Billewicz, Artur Bobołowicz, Krzysztof Łucjan, Michał Poła,
Andrzej Pągowski, Radosław Solan, Jon Brecht, Jacek Walkiewicz;
Dyrektor artystyczny: Mariusz Chojecki; Opracowanie graficzne: Kinga Nieśmiałek, Piotr Żak;
Fotoedycja: Joanna Potępska; Korekta: Anna Zawadzka; Druk: drukarnia Beltrani; Obsługa klienta: Anna Święcicka; Dyrektor
Biura Reklamy: Małgorzata Solarczyk; Reklama: Anna Kurowska, tel.: 500 160 454.
Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych. Za treść reklam i ogłoszeń redakcja nie odpowiada.
Jeśli nie chcą Państwo znajdować się na liście dystrybucyjnej magazynu „%”, prosimy
o informację zwrotną na adres: [email protected].
2
Foto: Shutterstock.com
Andrzej Pągowski o odwadze
Finanse i biznes
Zarabianie pieniędzy jest ekscytujące
8
12
14
Waluta
czasów kryzysu
Warren
Buffett
Banki walczą
o rynek
Dziś analiza,
jutro prognoza
Guru giełdy
i filantrop
Zmiany na rynku bankowym
w ostatnich 12 miesiącach
inwestycje
Inwestowanie w akcje
na rynkach
zagranicznych
Artur Bobołowicz
Zarządzający Copernicus
Capital TFI SA
Zakupu jednostek można dokonać
w dwojaki sposób: korzystając z funduszy nostryfikowanych w Polsce lub kupując jednostki
funduszy inwestycyjnych za granicą, korzystając
na przykład z platform internetowych lub z zagranicznych banków. Kupowanie w Polsce ma tę przewagę, że wyceny jednostek są w walucie polskiej,
co zwalnia nas z konieczności śledzenia kursów
walutowych. Pewną niedogodnością jest ograniczona liczba funduszy (aktualnie funduszy agresywnych jest nieco ponad 60) – za granicą mamy
dużo większą liczbę w każdej kategorii. Np. szukając funduszu inwestującego w brazylijskie akcje,
możemy skorzystać z popularnego źródła, jakim
jest www.morningstar.de. Wpisujemy w wyszukiwarkę strony: „Aktien Brasilien” i w rezultacie
4
otrzymujemy około 50 funduszy inwestujących w akcje spółek z tego kraju. W przeważającej części są to fundusze
należące do znanych nam
banków, jak np. HSBC
GIF Brazil Equity, UBS
(Lux) ES Brazil czy JPM
Brazil. Po otrzymaniu listy funduszy możemy obejrzeć profil inwestycyjny każdego ze znalezionych
funduszy, porównać wyniki w okresie
kilkuletnim, porównać ich zachowanie na tle benchmarku lub indeksu danej giełdy.
Oczywiście mamy do dyspozycji wszystkie podstawowe dane, takie jak: opłaty, największe spółki
portfela, skład branżowy, dostęp do raportów itp.
Najcenniejszą zaletą strony www.morningstar.
de jest klasyfikacja funduszy poprzez nadawanie
im gwiazdek od jednej do pięciu – oczywiście im
więcej, tym lepiej. Powoduje to, że budując swój
portfel inwestycyjny, ograniczamy się do cztero-,
pięciogwiazdkowych funduszy, co zwiększa naszą
szansę na uzyskanie korzystnej stopy zwrotu. Gdy
się przegląda dostępne fundusze, zwraca uwagę
ich różnorodność, bowiem bez większych trudności znajdziemy fundusze inwestujące np. w Turcji
(HSBC GIF Turkey Equity), Malezji (UBS
(Lux) EF Asia Opportunity), Afryce (np. DWS
Invest Africa), krajach islamskich (np. Allianz
RCM Islamic) itp. Dostępne są również fundusze tematyczne, np. fundusze nowych technologii,
ochrony zdrowia itp.
Już w niedalekiej
przyszłości ETF-y
będą dostępne
na naszej giełdzie
– do zakupienia
poprzez biuro
maklerskie
Foto: Shutterstock.com, materiały prasowe Grupy Copernicus
Próbując inwestować na rynkach zagranicznych, można
to zrobić na kilka sposobów. Najpopularniejszy jest zakup
jednostek uczestnictwa funduszu inwestycyjnego, co zwalnia
nas z obowiązku wgłębiania się w poszczególne spółki notowane
na danym rynku. Ciekawszą, ale bardzo słabo znaną możliwością
jest inwestowanie w spółki zagraniczne za pomocą ETF-ów.
inwestycje
Wady inwestowania za
pośrednictwem funduszy:
• wysoka opłata za zarządzanie, fundusz
ponosi opłaty np. na rzecz depozytariusza,
• opłaty za wejście/wyjście z funduszu,
• kupno/sprzedaż po cenie z następnego dnia,
• brak rynku wtórnego,
• notowanie raz na dzień,
• zarządzanie aktywne (czasem może to
być zaletą, jeśli zarządzający funduszem
regularnie pokonuje benchmark – jednak
doświadczenie pokazuje, że wielu funduszom
się to nie udaje),
• publikacja składu funduszu w długich
odstępach (przeważnie raz na pół roku).
Ciekawsza, ale bardzo słabo znana jest możliwość inwestowania w spółki zagraniczne za pomocą ETF-ów. Exchange-traded fund (ETF)
to fundusz inwestycyjny, którego celem jest dążenie do odzwierciedlenia zachowania (wyników)
określonego indeksu rynkowego (akcji, papierów
dłużnych, towarowego). ETF osiąga to, stosując
zazwyczaj jedną z trzech metod: metodę
pełnej replikacji (full replication), metodę reprezentatywnej próbki (representative sampling) lub metodę syntetycznej
replikacji (synthetic replication). Na
bazie zakupionych do portfela inwestycyjnego instrumentów finansowych
fundusz dokonuje emisji jednostek ETF (tytułów
uczestnictwa funduszu), które są – podobnie jak
np. akcje – papierami wartościowymi notowanymi
na giełdach papierów wartościowych. Pierwsze
ETF-y pojawiły się w Kanadzie na giełdzie
w Toronto w 1989 r. W USA znalazły się w 1993
roku (indeks SP-500), a w Europie w 2000 roku,
jednak znaczący wzrost popularności nastąpił
w 2007 roku. Według danych z sierpnia 2009
roku na świecie notowanych było ponad 1700
ETF-ów o wartości prawie 900 mld dol.
Już w niedalekiej przyszłości ETF-y będą dostępne na naszej giełdzie. Aby je zakupić, wystarczy
posiadać rachunek w biurze maklerskim. Komisja
Nadzoru Finansowego wpisała do rejestru funduszy zagranicznych dystrybuowanych na polskim
rynku Lyxor ETF WIG20. Jest to pierwszy
ETF, który będzie dostępny na warszawskiej
giełdzie, oraz pierwszy na świecie ETF bazujący
na indeksie WIG20. Dotychczas powstały dwa
fundusze tego typu odzwierciedlające zmiany
cen akcji wyłącznie polskich spółek. Pod koniec
zeszłego roku fundusz 25 największych polskich
spółek uruchomiła firma Van Eck. Pod koniec
maja powstał fundusz z rodziny iShares firmowany przez BlackRock i oparty na indeksie MSCI
Poland. Obydwa te fundusze notowane są jednak
na giełdach poza granicami Polski.
Aktualnie można próbować kupić ETF-y za pośrednictwem polskich biur maklerskich, zagranicznych biur maklerskich lub platform internetowych. Niedogodnością inwestowania za granicą
za pośrednictwem polskich biur maklerskich jest
konieczność posiadania wysokich środków na rachunku (często od 500 tys. zł) oraz dość wysokie
prowizje (często minimum to 60 jednostek waluty
od zlecenia, czyli np. 600 euro).
Przewaga ETF-ów nad funduszami inwestycyjnymi wynika z:
• przejrzystości inwestycji – skład ETF-u
• jest znany praktycznie w każdym momencie;
• notowania na rynku wtórnym – ETF jest
notowany według zasad analogicznych do
akcji, co oznacza, że kupujemy go po cenie
rynkowej;
• znacznie niższych opłat niż w przypadku
funduszy inwestycyjnych – opłaty ograniczają
się do prowizji przy kupnie/sprzedaży ETF-u,
analogicznie do akcji;
• możliwości inwestycji w trudno dostępne
rynki;
• możliwości grania na spadki – tzw. short ETF;
• zarządzania pasywnego – ETF dokładnie
odzwierciedla np. indeks giełdowy, znacznie
ograniczając ryzyko w przypadku inwestowania w pojedynczą spółkę. Dodatkowo
doświadczenie uczy, że regularne pokonywanie
indeksu giełdowego jest trudne i udaje się
mniejszości na rynku funduszy inwestycyjnych.
Np. przeprowadzone ostatnio w Kanadzie
badania porównujące zachowanie się funduszy
inwestycyjnych (mutual funds) i ETF-ów za
ostatnie 7 lat (2002-2009) przyniosły wyniki,
które w najlepszym przypadku można uznać za
wyjątkowo niekorzystne dla funduszy inwestycyjnych. Otóż okazało się, że w tym czasie jedynie 5 do 10 procent wszystkich funduszy, które
inwestują w akcje dobrze ustabilizowanych
firm (blue chip stocks), były w stanie osiągnąć
wynik taki jak indeks – lub lepszy – jeśli okres
inwestycyjny wynosił 4 lub więcej lat;
• dywidendy – w przeciwieństwie do
kontraktu terminowego z ETF-u wypłacana
jest dywidenda (od spółek wchodzących
w jego skład).
5
fundusze
Pomnażanie
majątku
z FIZ
Fundusze inwestycyjne zamknięte stają się coraz bardziej popularne,
gdyż jako jeden z trzech podstawowych rodzajów funduszy inwestycyjnych
w Polsce są najbardziej elastyczne w kształtowaniu polityki inwestycyjnej,
to zaś stanowi początek szerokiego spektrum ich wykorzystania.
Tekst: Radosław Solan
Wraz z nowelizacją ustawy o fun-
duszach inwestycyjnych w maju 2004 r. fundusze inwestycyjne zamknięte przeżyły swój
renesans. Wspomniana nowelizacja wprowadziła bowiem szczególne typy funduszy,
a wśród nich fundusz aktywów niepublicznych. Od tego czasu na fundusze inwestycyjne zamknięte coraz częściej zaczęli spoglądać
zarówno majętni inwestorzy, jak i firmy chcące
skorzystać ze szczególnych przywilejów takiej
formy prowadzenia działalności inwestycyjnej. W ramach nowych rodzajów
funduszy można bowiem prowadzić działalność inwestycyjną na
polu nietypowych klas aktywów
cechujących się podwyższonym
ryzykiem oraz wysokim brakiem
płynności, począwszy od wierzytelności, i to tych najgorszej jakości, po
nieruchomości, prywatne przedsięwzięcia, a nawet statki morskie.
Zwłaszcza dla prywatnych przedsięwzięć jednego inwestora lub grupy związanych ze sobą inwestorów fundusz inwestycyjny zamknięty aktywów niepublicznych
jest rozwiązaniem znakomitym. Możemy
wówczas mówić o utworzeniu dedykowanego funduszu na potrzeby przedsiębiorcy,
6
fundusze
umieszczonych w nim aktywów i pojawia się przy
aktywach rzędu kilkudziesięciu milionów złotych,
lecz przede wszystkim zależy od tego, jakie stopy
zwrotu na owych aktywach są wypracowywane.
Konkludując, im wyższy zysk netto, tym bardziej
opłaca się posiadać własny fundusz.
Fundusze inwestycyjne zamknięte mają także
inne, bardziej tradycyjne oblicze. Jeśli potraktujemy fundusz jako klasyczny pool środków instytucji wspólnego inwestowania przeznaczonej dla
szerokiego kręgu inwestorów, wówczas możemy
mówić o bardziej uniwersalnym jego zastosowaniu. Począwszy od polityki inwestycyjnej, która
może być kształtowana zarówno w ramach, w jakich poruszają się fundusze inwestycyjne otwarte,
jak i znacznie szerzej: w oparciu o nieruchomości,
wierzytelności, instrumenty pochodne stosowane
spekulacyjnie i arbitrażowo lub przedsięwzięcia
typu private equity, a skończywszy na publicznym lub niepublicznym charakterze certyfikatów
funduszu.
Dublowanie strategii portfelowych funduszy
inwestycyjnych otwartych w funduszach inwestycyjnych zamkniętych ma jednak miejsce
bardzo rzadko, a towarzystwa funduszy
inwestycyjnych tworzą FIZ-y na potrzeby realizacji strategii inwestycyjnych
zakładających niższą fluktuację kapitału
funduszu i w rezultacie możliwość inwestycji na rynkach ze znacznie niższą
płynnością aktywów. Jednym z takich
rynków, na którym od 2005 roku zaczęły się pojawiać fundusze inwestycyjne
zamknięte, jest rynek nieruchomości, na
którym boom wymusił powstawanie krajowych funduszy nieruchomościowych.
Z jednej strony nieruchomości stały się
bardzo interesującym, wręcz pożądanym przedmiotem lokat, z drugiej strony zaś nie
wszyscy inwestorzy zainteresowani tego rodzaju
inwestycjami dysponują dostatecznym kapitałem,
by realizować inwestycje na własną rękę. Fundusz jako instytucja wspólnego inwestowania
stał się do tego celu idealnym narzędziem. Nawet
w przypadku, gdyby inwestor posiadał kapitał
na przeprowadzenie własnej inwestycji w nieruchomość, warto, by rozważył inwestycję w fundusz nieruchomościowy. Gromadzi on bowiem
znacznie większe środki finansowe, co pozwala
mu inwestować w większą ilość obiektów, rozkładając tym samym ryzyko z nimi związane.
Dokonanie takiego wyboru będzie dotyczyć
zarówno inwestorów instytucjonalnych, których
zasoby finansowe pozwolą na nabycie np. biurowca, jak i inwestorów z mniejszym kapitałem
Foto: Shutterstock.com, materiały prasowe Grupy Copernicus
Bezpieczeństwo
i opłacalność
utworzenia
dedykowanego FIZ
zależą od wartości
umieszczonych
w nim aktywów
który wnosząc swoje przedsiębiorstwo do niego,
poprowadzi je przy wykorzystaniu szczególnych
przywilejów funduszu. Fundusz jest bowiem
podmiotowo zwolniony z podatku dochodowego,
przez co środki zwykle wydatkowane na podatek
dochodowy są reinwestowane, co przyspiesza proces pomnażania majątku. Wnosząc swoje przedsiębiorstwo do funduszu, przedsiębiorca jest nadal
w stanie nim zarządzać, co jest ważne z punktu
widzenia funkcjonowania dotychczas powstałej
organizacji. Aktywa funduszu przechowywane
są zaś na rachunku powierniczym w banku depozytariuszu i, co bardzo ważne, nie stanowią
masy upadłościowej banku na wypadek jego
bankructwa. Bezpieczeństwo ponad wszystko!
Opłacalność utworzenia dedykowanego funduszu
inwestycyjnego zamkniętego zależy od wartości
rozważających nabycie mieszkania w celach inwestycyjnych. Nie bez znaczenia pozostaje fakt,
iż przygotowanie inwestycji nieruchomościowej
oprócz konieczności posiadania stosownej wiedzy wiąże się też z określonymi kosztami. Owe
koszty w ramach wspólnej inwestycji rozkładają
się proporcjonalnie na wszystkich uczestników
funduszu i nie ciążą jedynie na jednym inwestorze. W końcu wybór przedmiotu lokat, a ten
nie jest łatwą decyzją, powoduje, że szybciej poradzi sobie z nim sztab specjalistów nieruchomościowych zatrudniony przez towarzystwo niż
inwestor nieposiadający doświadczenia w tym
zakresie. W rezultacie inwestorzy otrzymują
dobrze zdywersyfikowany portfel nieruchomości – z pewnością geograficznie, ale często także
względem rodzaju nieruchomości (biurowe, komercyjne, magazynowe, mieszkaniowe itp.).
Jak widać, fundusze inwestycyjne zamknięte nie
są podmiotami, o których można powiedzieć,
że zostały przeznaczone dla wybranych grup
inwestorów lub klas aktywów. Wpłaty i wypłaty
z nich nie są dokonywane w sposób ciągły, więc
zarządzający mogą podejmować wyższe ryzyko
płynności, to z kolei umożliwia realizację strategii inwestycyjnych opartych o mniej płynne, lecz
stabilniejsze względem wyceny aktywa (np. nieruchomości) lub bardziej ryzykowne, lecz także
bardziej zyskowne instrumenty finansowe (np. instrumenty pochodne). Istnienie funduszy inwestycyjnych zamkniętych bardzo dobrze uzupełnia
paletę dostępnych produktów inwestycyjnych na
rynku, wprowadzając jednocześnie możliwość
dopasowania produktów inwestycyjnych do indywidualnych potrzeb inwestorów, co ma znaczenie zarówno w przypadku poszukiwania wyższej
efektywności prowadzonej działalności gospodarczej, jak i atrakcyjnych stóp zwrotu przy akceptacji
ograniczonej płynności inwestycji.
Radosław Solan
Prezes Zarządu Copernicus
Capital TFI SA
7
dziś
analiza
Waluta
w czasach kryzysu
Dolar umacnia się i wszystko wskazuje na to, że zrówna się z euro w ciągu
najbliższych kilku lat. Zaś euro po dwunastu latach od wprowadzenia waluty na rynek
jest na poziomie bardzo zbliżonym do początkowego.
Analiza
EUR/USD. W styczniu 1999 roku waluta euro
została wprowadzona po kursie 1,18 do dolara
amerykańskiego (USD). Sceptycyzm amerykańskich traderów, którzy pesymistycznie oceniali
szanse Unii Europejskiej na utrzymanie wspólnej
waluty bez podlegania jednemu, centralnemu organowi fiskalnemu, sprawił, że kurs euro obniżał
się przez ponad 1,5 roku od inauguracji waluty.
Swoją najniższą wartość euro odnotowało w październiku 2000 roku (rys. 1), kiedy jego kurs
w stosunku do dolara amerykańskiego wyniósł
0,82, i od tego czasu nie zaliczył niższego spadku. Wzrost wartości euro – od 0,86 USD na początku 2002 roku aż do maksymalnego poziomu
1,60 USD w lipcu 2008 roku – wyniósł łącznie
86%, co stanowi zadziwiająco wysoką aprecjację
na przestrzeni 6 lat. Wówczas jednak nadszedł
kryzys finansowy (inwazja Rosji na Gruzję miała
w tym swój udział) i począwszy od sierpnia 2008
roku trend wartości euro odwrócił się.
Euro było początkowo odrzucane przez niektóre
banki centralne na świecie jako waluta rezerwowa,
a swój ostateczny sukces i akceptację jako waluta,
w której utrzymywane są rezerwy, zawdzięcza
konserwatywnej polityce pieniężnej Europejskiego
Banku Centralnego (ECB). Z powodu nieustających dążeń amerykańskiego Banku Rezerwy Federalnej do osłabienia dolara od czasów Reagana
(ze względu na sztucznie zaniżaną wartość juana
i jena) niektóre banki centralne zaczęły w ostatnich latach odchodzić od dolara amerykańskiego.
Na sytuacji tej skorzystało euro, którego silna
pozycja stanowiła odzwierciedlenie sukcesu całej
strefy euro. Amerykański Bank Rezerwy Federalnej przez lata utrzymywał kursy na ekstremalnie
niskim poziomie, doprowadzając do odwrotu od
dolara amerykańskiego. Ponadto tzw. quantitative
easing (ilościowe rozluźnienie polityki pieniężnej,
czyli drukowanie pieniędzy) podczas kryzysu,
pod koniec 2008 roku i na początku 2009 roku,
dodatkowo przyczyniło się do ucieczki od dolara
amerykańskiego na rzecz euro i jena.
Wśród części (lub nawet zdecydowanej większości) ekonomistów amerykańskich od dawna panował sceptycyzm czy strefa euro wytrzyma próbę
8
Tekst: Jon Brecht
Rysunek 1
Rysunek 2
czasu. Słabe strony nie ujawniają się w dobrych
czasach. Pomimo pewnego odwrotu od euro
w październiku 2008 roku i ponownie w lutym
2009 roku (euro zanotowało wówczas spadek
kursu wobec dolara z 1,60 do 1,23) tendencja
wzrostowa powróciła aż do listopada 2009 roku.
Po osiągnięciu kursu 1,2450 w marcu 2009 roku
(w czasie największych spadków giełdowych)
wartość euro nadal rosła aż do poziomu 1,5100.
Dopiero wtedy, gdy kryzys zaczął nadwerężać
budżety poszczególnych członków strefy euro,
przerwana została sześcioletnia aprecjacja waluty.
Łańcuch jest tylko tak mocny, jak jego poszczególne ogniwa. Kiedy zaczęto mówić głośno o problemach z zadłużeniem niektórych peryferyjnych
krajów należących do strefy euro – wszyscy wiemy,
o jakie państwa chodzi – znów powróciło pytanie,
czy strefa euro udowodni swoją wytrzymałość
kwestionowaną przez ekonomistów z USA. Po
raz kolejny obserwujemy odwrót od euro na rzecz
franka szwajcarskiego, jena i dolara. W kwestii
dolara amerykańskiego jest jednak jeszcze wiele
znaków zapytania, ponieważ coraz bardziej realna staje się konieczność ponownego „rozluźnienia
jutro
prognoza
te tymczasowo zepchnięte na dalszy plan powracają przy każdym nasileniu sytuacji kryzysowej.
U podłoża obecnej sytuacji leży dążenie do „zapewnienia wysokiej jakości transakcji”. Tradycyjnie do
walut wybieranych najchętniej w czasach kryzysu
należał frank szwajcarski (wysokie rezerwy złota), marka niemiecka (rygoryzm fiskalny) i dolar
amerykański (zdolność do wychodzenia z recesji
i historia doskonałej wiarygodności kredytowej).
W ostatnich 20 latach do grupy tej dołączył również jen. Obecnie marka niemiecka przeszła już
do historii, a Chiny, Rosja, a nawet państwa
arabskie od pięciu lat grożą, że nie będą akceptować dolara amerykańskiego jako waluty
rezerwowej. W tym czasie państwa te zaczęły
korzystać z euro, aby zdywersyfikować swoje
rezerwy. W związku z tym przyszła relacja
obu tych walut może kształtować się pod
wpływem sentymentu we wspomnianych
powyżej trzech regionach.
Foto: Shutterstock.com, materiały prasowe grupy Copernicus
ilościowego”. Operacja określana jako „lekka wersja” zwiększenia podaży pieniądza (QE Light)
de facto już się rozpoczęła.
Prognoza
W ostatnim czasie (rys. 3) kurs EUR/USD osiągnął najwyższą wartość w listopadzie ubiegłego
roku (1,51) i spadł najmocniej w czerwcu (1,1877).
Po udzieleniu Grecji pomocy finansowej przez
Unię Europejską i MFW kurs EUR/USD
wzrósł do 1,33, a następnie znów odnotował spadek. W chwili obecnej kurs ten kształtuje się na
poziomie 1,2625 i wygląda na to, że dolar amerykański będzie się nadal umacniał. Interesujący
jest fakt, że po dwunastu latach od wprowadzenia waluty na rynek w roku 1999 po kursie 1,18
średni kurs euro 1,1850 jest na poziomie bardzo
zbliżonym do początkowego. Również najniższe
notowanie z bieżącego roku (1,1877) ma prawie
identyczną wartość, zatem wydaje się, że jest to
cena oparta na realnej wartości rynkowej. Kolejna liczba w ciągu Fibonacciego to 1,12, niemniej
jednak jesteśmy zdania, że dolar amerykański
docelowo zrówna się z euro w ciągu najbliższych
kilku lat. Kanał trendu wskazuje na maksymalną
wartość szczytową 1,40 i minimalną wartość dolną 1,00. Obserwowany w ostatnim czasie wzrost
rentowności greckich obligacji do ekstremalnego
poziomu i obniżenie ratingu Irlandii przez agencje
ratingowe rodzi znów obawy o zdolność utrzymania się krajów peryferyjnych w strefie euro. Obawy
USD/PLN. Przewidujemy podobną sytuację w przypadku polskiego złotego. Wraz
z narastaniem obaw dotyczących poziomu zadłużenia krajów rozwijających się Europy można
spodziewać się odwrotu od złotówki. Dodatkowe
znaczenie będą miały obawy dotyczące możliwości ograniczenia deficytu budżetowego w Polsce
do poziomu wymaganego przez UE w ciągu
czterech lat, a także wątpliwości związane ze
wzrostem podatków w przyszłości, realizacją zakładanych zysków z prywatyzacji, a nawet cięciami budżetowymi.
Przewidujemy taki sam schemat trendów długoterminowych wartości waluty przed odwróceniem
trendu. W przypadku USD/PLN mamy do
czynienia z siedmioma latami wzrostu, siedmioma
latami spadku, a obecnie od dwóch lat obserwujemy umacnianie się dolara amerykańskiego.
Średni kurs USD/PLN od roku 1995 (rys. 2)
wynosi 3,35 i jest wyższy od notowań dolara
w ostatnim czasie (3,17). Docelowo spodziewamy
się, że kurs USD/PLN oparty na wartości realnej będzie kształtował się w przedziale 3,50 do
4,00. Uważamy, że wzrost kursu dolara w roku
2012 do poziomu 4,00 jest prawdopodobny.
Jon Brecht
Dyrektor Sprzedaży i Tradingu
na Rynkach Zagranicznych
Grupy Copernicus
Absolwent College of Business na
Uniwersytecie Północnego Illinois.
28 lat doświadczenia zawodowego
zdobywał, współpracując z: Dean Witter,
Daiwa, HSBC, IN, ED&F Man
oraz SEB Enskilda.
Rysunek 3
9
okiem
maklera
Prywatyzacja 2010
– wpływ na rynek, oczekiwania
2010 rok obfituje w duże transakcje prywatyzacyjne, Skarb Państwa
zaplanował bowiem rekordowe wpływy do budżetu z prywatyzacji.
Tekst: Jacek Wojton
Od początku roku
przychody z prywatyzacji wynoszą około 12,3 mld zł.
Ministerstwo Skarbu uważa, że plan uzyskania w tym roku przychodów z prywatyzacji
w wysokości 25 mld zł jest realny, pod warunkiem że nic nadzwyczajnego nie wydarzy
się na światowych rynkach. Dla porównania
w ubiegłym roku przychody brutto z prywatyzacji
osiągnęły wartość 6,97mld zł. W 2008 r. było
to 2 mld 371 mln zł, rok wcześniej – 1 mld
947 mln zł, a w 2006 r. – tylko 621 mln zł.
Na początku maja na GPW zadebiutowało
PZU, a pod koniec czerwca spółka energetyczna Tauron.
Dużą wartość miała też sprzedaż mniejszych pakietów akcji KGHM, Enei, Bogdanki, TP SA,
Lotosu SA. Wartość pakietów: 10 proc. akcji
KGHM za ponad 2 mld zł; 10,8 proc. walorów
Grupy Lotos za 406 mln zł; 16,05 proc. papierów
Enei za 1,134 mld zł; 46,7 proc. akcji kopalni węgla kamiennego Bogdanka za ponad 1,1 mld zł.
PZU to ogromny popyt indywidualnych inwestorów – prywatyzacja typu obywatelskiego
z udziałem 250 tys. Polaków w transakcji.
Rozsądna cena emisyjna Tauronu zadecydowała
o sukcesie tej transakcji, dopisali również inwestorzy indywidualni w ilości 230 tys.
Mimo sporej podaży akcji ze strony Skarbu Państwa duży popyt ze strony zarówno inwestorów
indywidualnych, jak i instytucjonalnych (OFE,
TFI i inwestorów zagranicznych) wchłonął tę
podaż bez wpływu na koniunkturę giełdową.
Dobre wyniki polskiej gospodarki, jak również
10
pozytywne postrzeganie jej perspektyw wzmocniły popyt inwestorów. Mimo kryzysu greckiego, którego eskalacja miała miejsce przed
debiutem PZU SA, i słabnącego odbicia gospodarki amerykańskiej oraz spodziewanego spowolnienia wzrostu gospodarczego przez Chiny
inwestorzy chętnie kupowali polskie akcje.
W drugiej połowie roku ma być wznowiony proces prywatyzacji zakładów azotowych
w Tarnowie i Kędzierzynie. Ponadto resort zaprosił w połowie maja inwestorów do składania
wstępnych ofert na zakup Zakładów Azotowych
„Puławy” oraz Zakładów Chemicznych „Police”. Równocześnie SP szuka inwestora dla
giełdowej Enei. Transakcje sprzedaży pakietów
notowanych już spółek inwestorom branżowym
mogą mieć wpływ na wyceny tych spółek na
giełdzie, ale nie na cały rynek. Ten po wchłonięciu tak dużej podaży akcji zależeć powinien
w drugim półroczu od globalnej koniunktury.
Jeszcze tylko oferta Giełdy Papierów Wartościowych SA w Warszawie w tym roku
może rozgrzać nastroje wśród inwestorów indywidualnych, tu spodziewane jest ich duże
zainteresowanie.
Plany Skarbu Państwa na przyszły rok sprzedaży akcji poprzez giełdę są dużo niższe (pozostała jeszcze oferta BGŻ SA), ale i popyt ze strony
OFE może być również słabszy. Planowane jest
bowiem obniżenie poziomu składki wpłacanej
do OFE lub też czasowe zawieszenie wpłat.
Te decyzje mogą mieć duży wpływ na poziomy
indeksów na GPW w roku 2011.
Jacek Wojton
Dyrektor Departamentu
Inwestycji Własnych / makler
animator
W Departamencie Zarządzania
w CA IB Investment Management
zajmował się analizą i doborem spółek
do portfela inwestycyjnego na GPW.
Był odpowiedzialny za wprowadzenie
spółki PGNiG SA do publicznego obrotu na
GPW oraz przeprowadzenie nowej emisji
akcji. W latach 2006-2008 makler animator
w Domu Maklerskim PKO BP.
giełda
Busola
inwestora
Indeksy giełdowe pozwalają obserwować
koniunkturę gospodarczą, oceniać sytuację
finansową firm i dywagować nad nastrojami
inwestorów.
Tekst: Jerzy Jezierowicz
Foto: Shutterstock.com, materiały prasowe Grupy Copernicus
W mediach w informacjach z giełdy Benchmarki
podawane i komentowane są przede wszystkim
zmiany najważniejszych indeksów giełdowych.
Dzieje się tak, ponieważ indeksy są najlepszym
miernikiem pozwalającym jednym rzutem oka
ocenić bieżącą koniunkturę giełdową.
Indeksy giełdowe dostarczają informacji
o określonej kategorii instrumentów finansowych
(akcje, obligacje, towary, usługi) czy też danym
segmencie rynku (spółki duże, średnie, małe).
W ujęciu historycznym są wykorzystywane do
prognozowania trendów rynku czy grup spółek.
Rola indeksów giełdowych nie sprowadza się
wyłącznie do funkcji informacyjnej. To także
wzorce inwestycyjne – stanowią punkt odniesienia przy ocenie wyników finansowych funduszy inwestycyjnych i emerytalnych, które
swoimi inwestycjami starają się osiągnąć stopę zwrotu wyższą lub równą stopie wzrostu
indeksu.
Obecnie coraz częściej indeksy stanowią dla
funduszy podstawę do tworzenia certyfikatów
inwestycyjnych czy produktów ustrukturyzowanych oraz EtF-ów.
Poza tym najważniejsze indeksy giełdowe stanowią bazę dla instrumentów pochodnych,
takich jak kontrakty terminowe, opcje czy
warranty. Poprzez tworzenie różnych strategii
inwestycyjnych instrumenty te pozwalają na
zabezpieczenie pozycji finansowych.
Zależnie od przyjętej metodologii przy obliczaniu indeksów mamy do czynienia z trzema
podstawowymi rodzajami indeksów: indeksami szerokiego portfela – tzw. benchmarkami,
indeksami cenowymi – jeśli bierze się pod
uwagę same zmiany cen i indeksy dochodowe
uwzględniające zmiany cen w połączeniu z dodatkowymi informacjami. Osobna grupa to
indeksy branżowe.
Podstawowym wzorcem oceny inwestycji są
indeksy szerokiego portfela (tzw. benchmarki).
Stanowią one zazwyczaj wzorce inwestycyjne
dla zarządzających w funduszach inwestycyjnych i emerytalnych, zaś inwestorom giełdowym służą do oceny wyników tych funduszy.
Indeksy cenowe
Są najczęściej uwzględniane jako podstawa
instrumentów pochodnych oraz innych produktów inwestycyjnych. Portfele (składowe) indeksów cenowych publikowanych przez GPW
są tworzone zgodnie z jasnymi zasadami, biorącymi pod uwagę wartość obrotów w ostatnich 12 miesiącach oraz bieżącą wartość akcji
w wolnym obrocie. Wagi poszczególnych spółek
w indeksach zależą bezpośrednio od liczby akcji
w wolnym obrocie. Giełda oblicza następujące
indeksy cenowe: WIG20, mWIG40, sWIG80.
Indeksy branżowe
Podobnie jak indeksy szerokiego portfela stanowią one podstawę do oceny wyników finansowych, ale również pozwalają śledzić na bieżąco koniunkturę w różnych branżach.
Warszawska giełda oblicza wartość indeksów
dla dziewięciu sektorów, takich jak: banki, budownictwo, chemia, deweloperzy, informatyka,
media, paliwa, przemysł spożywczy oraz telekomunikacja. Pakiety (akcje wchodzące w skład)
w indeksach sektorowych są zgodne z pakietami
w indeksie WIG. Wartości tych indeksów podawane są trzy raz w ciągu dnia: po pierwszym
i drugim fixingu oraz na zamknięcie sesji.
Klasyfikacja spółek do sektorów jest prowadzona według własnych zasad GPW, w oparciu
o Polską Klasyfikację Działalności oraz strukturę przychodów i aktywów.
Najważniejsze indeksy
na warszawskiej GPW
WIG – Warszawski Indeks Giełdowy, najstarszy
indeks warszawskiej giełdy, wyliczany od
pierwszej sesji giełdowej, czyli od 16 kwietnia
1991 r. Obejmuje akcje niemal wszystkich spółek
notowanych na naszym parkiecie.
WIG20 – Indeks 20 największych i najbardziej
płynnych spółek giełdowych, wyliczany na
podstawie cen akcji 20 spółek. Jest indeksem
cenowym – przy jego wyliczaniu nie bierze się pod
uwagę dochodów z tytułu dywidend i praw poboru.
WIG20lev – Indeks pochodny typu leverage
oparty na indeksie WIG20. Jego wartość zmienia
się zgodnie z kierunkiem zmian WIG20, ale
z dwukrotnie większą siłą, czyli wzrostowi wartości
WIG20 o 1 punkt będzie towarzyszył wzrost
wartości WIG20lev o 2 punkty.
WIG-PL – Indeks krajowych spółek giełdowych.
Nie uwzględnia spółek zagranicznych notowanych
na warszawskiej giełdzie.
WIG20short – Indeks pochodny typu short oparty
na indeksie WIG20. Jego wartość zmienia się
w kierunku odwrotnym do zmian wartości WIG20.
Przy spadku WIG20 o 1 punkt WIG20short będzie
rósł o 1 punkt, zaś przy wzroście WIG20 o jeden
punkt WIG20short będzie spadał o 1 punkt.
sWIG80 – Indeks cenowy obejmujący swym
zakresem spółki o niskiej wartości rynkowej
i niższych obrotach. Jest wyliczany na podstawie
ceny akcji 80 spółek giełdowych.
mWIG40 – Indeks cenowy grupujący spółki
giełdowe o średniej wielkości pod względem
wartości rynkowej i obrotów. Jest obliczany na
podstawie cen akcji 40 spółek giełdowych.
NCIndex – Indeks grupujący akcje spółek
notowanych na NewConnect.
11
świat
Warren Buffett
Guru giełdy i filantrop
„Wyrocznia z Omaha” – taki przydomek nosi
najsłynniejszy inwestor giełdowy na świecie
Amerykanin Warren Buffett. Od ponad
50 lat z powodzeniem kupuje i sprzedaje firmy,
stając się guru rynku kapitałowego, a przy tym
jednym z najbogatszych ludzi świata. Jedna jego
wypowiedź może wpłynąć na indeksy giełd
w USA, Europie i Azji. Ostatnio ten inwestor
i przemysłowiec zasłynął także dzięki swojej
działalności filantropijnej.
Tekst: Jerzy Jezierowicz
Urodzony w 1930 r. w Omaha
w rodzinie kongresmena, a wcześniej maklera
giełdowego Howarda Buffetta, już w wieku
11 lat przeprowadzał swoje pierwsze inwestycje,
grając podobno pieniędzmi otrzymanymi od
babci. To być może legenda, ale prawdą jest, że
jeszcze jako nastolatek sprzedawał gumę do żucia, coca-colę i kolorowe magazyny, chodząc od
drzwi do drzwi domów w Waszyngtonie, dokąd
się przeprowadził z Nebraski, kiedy ojciec został
kongresmenem. Młody Warren pracował też
w sklepie spożywczym swojego dziadka. Pierwszą swoją poważniejszą inwestycję przeprowadził
wraz z kolegami w 1945 r., kiedy był jeszcze studentem drugiego roku college’u – za 35 dolarów
kupił używaną maszynę do pinballa i wstawił ją
do zakładu fryzjerskiego, potem w ciągu paru
miesięcy powielił pomysł w kilkunastu innych
lokalach.
Szkoła inwestowania
Po raz pierwszy odwiedził nowojorską giełdę
wraz z ojcem, kiedy miał 10 lat. Wówczas to kupił dla siebie i siostry akcje spółki Cities Service.
Niewiele lat później nabył farmę, którą z zyskiem
wydzierżawił. Tak więc w 1947 r., kończąc w wieku 17 lat college, był już zamożnym człowiekiem
– dysponował kapitałem sięgającym 90 tys. dol.
(w przeliczeniu na wartość z 2009 r.).
Buffett studiował na kliku lokalnych uniwersytetach, ale swój geniusz inwestorski i ekonomiczny
12
rozwinął dopiero w Columbia Business School,
gdzie zetknął się ze swoim mentorem Benjaminem Grahamem. To książkę tego ekonomisty
„Inteligentny inwestor” Buffett uważa do dnia
dzisiejszego za najbardziej wartościowy podręcznik o inwestowaniu. Po ukończeniu studiów
w 1951 r. rozwijał swoją wiedzę ekonomiczną
w New York Institute of Finance.
Droga do pierwszego miliona
Jego droga do pierwszego miliona dolarów była
dość długa. Od 1951 do 1961 r. pracował, a potem był współwłaścicielem kilku firm inwestycyjnych w Omaha, jako 20-latek wykładał podstawy inwestowania na studiach wieczorowych
Uniwersytetu Nebraska.
Najbogatszy
człowiek globu
z majątkiem
47 mld dol.
ubiera się
w chińskie
garnitury i jada
w McDonaldach
Dopiero w 1962 r. majątek mędrca z Omaha
przekroczył milion dolarów. Był to też przełomowy dla jego dalszej kariery okres, kupił bowiem
upadającą fabrykę tkanin Berkshire Hathaway
(BH). W ciągu niespełna dekady przekształcił tę
spółkę w fundusz inwestycyjny z tysiącami udziałowców. Władzę nad BH przejmował jednak
stopniowo, wykupując udziały wspólników i mianując się w 1970 r. szefem funduszu. W 1979 r.
dzięki kapitalnym inwestycjom wartość aktywów
należących do Buffetta urosła do 620 mln dol., co
pozwoliło mu po raz pierwszy znaleźć się na liście
najbogatszych ludzi globu miesięcznika „Forbes”
(zajął wówczas 400. miejsce).
Złote lata 80.
Cała reaganowska dekada lat 80. była dla konserwatywnego inwestora z Omaha złotymi latami.
Stał się wówczas inwestorem nr 1 na nowojorskiej
giełdzie. Za 3,5 mld dol. nabył udziały w telewizji
ABC, American Express, Gillette, stał się też
jednym z głównych udziałowców banku Salomon Brothers. I wreszcie to, co przyniosło mu
największy sukces i sławę – systematycznie zaczął
skupować akcje koncernu Coca-Cola Company,
by w 1988 r. przejąć 7 proc. udziałów giganta
z Atlanty za ponad 1 mld dol. Było to jedno
z najbardziej lukratywnych posunięć inwestora.
Tych akcji Coca-Coli nie sprzedał do dnia dzisiejszego. W latach 90. BH stał się konglomeratem ubezpieczeniowo-finansowym po przejęciu
kontroli nad takimi firmami ubezpieczeniowym
jak AIG i General Re.
Recepta, jak zostać
miliarderem
Ulubione powiedzenie Buffetta, a jednocześnie jego recepta na zarabianie pieniędzy brzmi:
świat
„Zasadą numer 1 jest: nigdy nie trać pieniędzy.
Zasadą numer 2 jest: nigdy nie zapominaj o zasadzie numer 1”.
Metoda inwestycyjna Warrena Buffetta opiera
się głównie na analizie fundamentalnej. Optymalnym rozwiązaniem według niego jest inwestowanie w 5-10 spółek na okres co najmniej 5 lat.
Skłonność do długoterminowych inwestycji doskonale potwierdza jedno z jego sławnych powiedzeń: „Our favourite holding period is forever”,
tj. najlepszym okresem inwestowania w spółkę jest
wieczność.
Jego zdaniem do udanej inwestycji potrzebna
jest wiedza o metodach zarządzania w danym
przedsiębiorstwie, a także gruntowna znajomość
spółki i branży, w której się obraca. To wyjaśnia,
dlaczego w latach 90., kiedy giełda przeżywała
internetową hossę, on pozostał z boku i nie dał się
skusić ogólnoświatowym trendom. Zaowocowało
to dotkliwą stratą ponad 50% procent posiadanych
aktywów, ale w dłuższej perspektywie jego decyzja okazała się słuszna.
Ponadto według Buffetta każdy inwestor powinien znać podstawy matematyki i rachunku prawdopodobieństwa oraz psychologię inwestowania
– są to fundamenty sukcesu. On sam nigdy nie
używał kalkulatora, ponieważ wszystkie operacje matematyczne wykonuje w pamięci, stosując
metodę Richarda Feynmana, laureata Nagrody
Nobla z fizyki.
Jego metoda inwestowania – tzw. focus investing
– pozwala mu na osiąganie zysków niezależnie od
rynkowych fluktuacji. Jakiekolwiek prognozy giełdowe nie mają według niego sensu – są tworzone
po to, by przepowiednie wróżbitów lepiej wyglądały. Metody Warrena Buffetta bywają postrzegane
jako kontrowersyjne, ale bez wątpienia są skuteczne – głównie dzięki konsekwencji miliardera i jego
dystansowi do całej zabawy w inwestora. Zwykł
on mówić, że Wall Street jest jedynym miejscem,
dokąd ludzie dojeżdżają do pracy rolls-royce’em,
żeby zarobić na tych, którzy jeżdżą metrem.
Foto: Getty Images, Corbis
Pomógł walczyć z kryzysem
Upadek banku Lehman Brothers jesienią 2007 r.
dowiódł, że w biznesie potrzebny jest zdrowy rozsądek, ostrożność i tradycyjne podejście do rynku
kapitałowego, którego zabrakło chciwym bankowcom. Warren Buffett wielokrotnie o tym mówił
w mediach pytany o przyczyny największego kryzysu od lat 30. ubiegłego wieku. On sam z kryzysu
wyszedł obronną ręką, bo jak zapewnia, nigdy nie
kupuje kota w worku. Tym niemniej podczas jego
dna w III kw. 2008 r. przychody jego funduszu
spadły o 77 proc.
Jednocześnie jako jedyny inwestor giełdowy,
wykładając 3 mld dol., pomógł przetrwać
kryzys paru spółkom, kupując ich akcje. Były
wśród nich: bank Goldman Sachs, koncern
Dow Chemical, General Electric. Już w 2009 r.
za 2,6 mld dol. kupił papiery ubezpieczeniowego giganta Swiss Re, jednocześnie pozbywając się akcji Procter & Gamble i Johnson
& Johnson oraz ConocoPhillips.
W końcu 2009 r. BH pod względem kapitalizacji giełdowej było 18 co do wielkości firmą
na świecie.
Skromny brydżysta
Buffett, pomimo że w 2008 r. został według
„Forbesa” najbogatszym człowiekiem globu
z majątkiem 47 mld dol., wyprzedzając Billa
Gatesa, pozostał bardzo skromnym i prostolinijnym człowiekiem. Dziś jest na trzeciej pozycji najbardziej majętnych, nie ma to
jednak dla niego żadnego znaczenia. Nigdy
nie obnosił się ze swoim bogactwem, wiedzie
też ciche życie rodzinne. Ożenił się w 1952 r.
z Susan Thompson, z tego związku ma trójkę
dzieci – córkę Susie i dwóch synów Howarda
i Petera. Od 1977 r. pozostawał w separacji
z żoną, chociaż nigdy się z nią nie rozwiódł.
Susan zmarła w 2004 r. W 2006 r. Buffett
poślubił swoją wieloletnią towarzyszkę życia
– Astrid Menks. O skromnym życiu Buffetta
krążą legendy. Ale prawdą jest, że do dzisiaj mieszka w domu w Omaha kupionym
w 1958 r. za 31,5 tys. dol. Co prawda ma jeszcze posiadłość w Kalifornii wartą 4 mln dol.,
Urodzony:
Ukończył:
Oficjalna
funkcja:
Majątek:
Rodzina:
Hobby:
ale rzadko z niej korzysta. Aż do 1989 r., kiedy
kupił za 10 mln dol. odrzutowiec, podróżował
zwykłymi liniami lotniczymi.
Jako szef BH pobiera pensję w wysokości
100 tys. dol. rocznie, co jest przy milionowych
zarobkach innych amerykańskich menedżerów sumą wręcz śmiesznie niską. W 2008 r.
wraz z premią zarobił 175 tys. dol.
Jak twierdzą osoby z jego kręgu, Buffett do
dziś nie korzysta z telefonu komórkowego, na
jego biurku nie stoi komputer, a jeszcze do
niedawna sam prowadził swojego cadillaca.
Na co dzień ubiera się w chińskie garnitury
marki Trands, często zdarza mu się jadać
w McDonaldach.
„Czarodziej z Omaha” jest od lat zapalonym
graczem brydża. Co tydzień poświęca tej
przyjemności około 12 godzin, a wśród ulubionych partnerów przy stoliku znajduje się
były prezydent USA Bill Clinton.
Buffett od lat zaangażowany jest w działalność
charytatywną. Na niewielką skalę prowadzi
ją w rodzinnej Nebrasce, sponsorując drużyny futbolowe, turniej brydża itp. Rozgłos
na tym polu przyniósł mu rok 2006. Inwestor postanowił wówczas, że 99% ze swojego
47-miliardowego majątku przeznaczy na cele
charytatywne, wspierając głównie Fundację
Billa i Melindy Gatesów. Obecnie prowadzi
akcję wśród miliarderów, by ci również zdecydowali się przeznaczyć co najmniej 50 proc.
swojego majątku na cele charytatywne. Do tej
pory taką deklarację złożyło 40 amerykańskich miliarderów.
30 sierpnia 1930 r.
w Omaha w stanie Nebraska
University of Pennsylvania,
University of Nebraska-Lincoln i Columbia University
szef funduszu Berkshire
Hathaway
47 mld dol.
żona Astrid Menks, dzieci:
Susie, Howard, Peter
brydż
13
branża
Banki poradziły sobie z kryzysem
– teraz walczą o rynek
Polskie banki nadzwyczaj dobrze radzą sobie ze spowolnieniem
gospodarczym i utrzymującą się niepewnością co do przyszłego
rozwoju sytuacji. Skoncentrowały się na dostosowywaniu swoich
strategii do trudnych warunków zewnętrznych.
Tekst: Tomasz Domagalski
że polskie banki potrafią sobie poradzić z utrzymaniem płynności finansowej, a nawet zwiększać
swoje kapitały i poprawiać współczynniki wypłacalności. Na docenienie zasługuje też umiejętność
pozyskiwania depozytów. Daje to podstawy do rozwoju sektora zarówno pod względem liczby udzielanych kredytów, jak i rozbudowy swoich struktur.
Polskim bankom nie brakuje jednak problemów.
Najważniejsze z nich to o 1/3 słabszy wynik finansowy w 2009 r. niż rok wcześniej, a także
pogorszenie jakości portfela kredytowego. Tym
zjawiskom towarzyszy obniżenie ratingów, czyli
wiarygodności niektórych banków.
Liderów dwóch
Niekwestionowanymi liderami rynku od lat pozostają dwa banki – PKO BP i Pekao SA – których
aktywa przekraczają 100 mld zł, a łączny udział
w rynku bankowym przekracza 25 proc. Wprawdzie w 2007 r. Pekao wyprzedził PKO BP – co
było konsekwencją przejęcia większości Banku
BPH (wynikającego z kolei z przejęcia HVB
przez UniCredit) – jednak PKO BP szybko
odbudował pozycję lidera i ponownie zwiększa
dystans. PKO BP jako pierwszy bank w Polsce
przekroczył poziom 150 mld zł wartości sumy
bilansowej, a jego kapitały wynoszą blisko 20 mld
zł. W dalszej kolejności – po PKO BP i Pekao
– znajduje się grupa czterech banków (BRE,
ING BSK, BZ WBK, BGK), których aktywa
są wyższe od 50 mld zł, oraz 10, których aktywa
przekraczały 20 mld zł. W sumie na 16 dużych
i średnich banków o aktywach powyżej 20 mld zł
przypadało 76,2 proc. całości rynku.
Aktywa większości banków spółdzielczych nie
przekraczały 100 mln zł, a tylko 9 z nich posiadało sumę bilansową przekraczającą 500 mln zł.
Liderami w tym segmencie w 2009 r. pozostawały
Krakowski Bank Spółdzielczości i Podkarpacki
Bank Spółdzielczy, których aktywa przekraczały
1 mld zł.
14
Pomimo dominującej roli kilku dużych banków
koncentracja polskiego sektora bankowego pozostaje na umiarkowanym poziomie w porównaniu
z innymi krajami UE. Na koniec 2009 r. udział
pięciu największych banków w kategoriach: aktywa,
kredyty i depozyty sektora bankowego, wynosił odpowiednio: 44,5 proc., 42,7 proc. i 53,9 proc.
Banki najważniejsze
w systemie finansowym
Banki pozostają kluczowym elementem systemu
finansowego. Na koniec 2009 r. – jak podaje Komisja Nadzoru Finansowego – aktywa instytucji
finansowych (bez NBP) sięgnęły 1 482,8 mld zł,
z czego ponad 70 proc. przypadało na banki.
Trzeba jednak zaznaczyć, że udział aktywów sektora bankowego w PKB zmniejszył się z 85 proc.
w 2008 r. do około 82 proc. w 2009 r.
Na tle instytucji europejskich polskie banki jak do
tej pory dobrze sobie radzą z zapewnieniem odpowiedniego poziomu kapitałów własnych, który
jest kluczowy dla ich wypłacalności. W ub. roku
– jak podała KNF w „Raporcie o stanie banków w
2009 r.” – ich fundusze własne wzrosły o 15,7 proc.,
z 77,6 mld zł na koniec 2008 r. do 89,7 mld zł. Stało
się to głównie dzięki pozostawieniu prawie całego
zysku za 2008 r. w bankach (nie wypłacano dywidendy), dokapitalizowaniu państwowego Banku
Gospodarstwa Krajowego (BGK), a także bardzo
dużej emisji akcji przeprowadzonej przez największy polski bank – PKO BP.
Banki powinny
kontynuować
proces
wzmacniania
restrukturyzacji
i windykacji
Wyniki finansowe
W 2009 r. zysk netto sektora bankowego wyniósł
8,7 mld zł – o 36,2 proc. (5 mld zł) mniej niż
w 2008 r. Główną przyczyną słabszych wyników
był wzrost odpisów (rezerw) wynikający z pogorszenia sytuacji finansowej części kredytobiorców,
a w mniejszym stopniu również spadek przychodów z tytułu odsetek od udzielanych kredytów.
Koszty działania banków w całym ub. roku wyniosły 24,9 mld zł i były tylko o 0,4 proc. wyższe niż
rok wcześniej, podczas gdy w 2008 r. dynamika
kosztów sięgała 11 proc., a w 2007 r. – 4,1 proc.
Zmiany na rynku
W 2010 r. działalność operacyjną prowadzą
643 banki i oddziały instytucji kredytowych.
W ub. roku zmniejszyła się liczba banków komercyjnych z 52 do 49 na skutek zakończenia procesów połączenia GE Money Banku z Bankiem
BPH, Dominet Banku z Fortis Bankiem oraz
Cetelem Banku z Sygma Bankiem.
Liczba banków spółdzielczych zmniejszyła się na
skutek połączenia kilku banków – obecnie jest
ich o 3 mniej niż 12 miesięcy temu, tj. 576. Banki
spółdzielcze są zrzeszone w trzech strukturach:
Banku Polskiej Spółdzielczości (347), Gospodarczym Banku Wielkopolski (151) oraz Mazowieckim Banku Regionalnym (77). Wyjątek
stanowi największy z banków spółdzielczych, tj.
Krakowski Bank Spółdzielczy, który funkcjonuje
samodzielnie.
Konsekwencją pogorszenia średniookresowych
perspektyw działalności sektora bankowego jest
m.in. proces dostosowania sieci sprzedaży oraz
poziomu zatrudnienia do nowych warunków. Na
koniec 2009 r. w sektorze bankowym było zatrudnionych 175 tys. bankowców, co oznacza spadek
Foto: Shutterstock.com
Ostatnie 12 miesięcy dowiodło,
branża
o 6,3 tys. osób w stosunku do końca 2008 r. Spadek zatrudnienia okazał się mniejszy, niż wstępnie oczekiwano, i wystąpił głównie w segmencie
banków komercyjnych, podczas gdy oddziały
instytucji kredytowych oraz sektor banków spółdzielczych zwiększyły zatrudnienie (jako całość).
Największą redukcję etatów przeprowadziły
PKO BP (ponad 1000 etatów), BRE Bank, Pekao, Bank Millenium, Kredyt Bank i BZ WBK
(600-1000 etatów).
Spadkowi zatrudnienia towarzyszy jednak wzrost
liczby placówek bankowych. Na początku 2010 r.
sektor bankowy składał się z 14 890 placówek,
co oznacza wzrost z roku na rok o 212 jednostek.
Odnotowano go głównie w sektorze banków spółdzielczych oraz w szybko rozwijającym się Alior
Banku, podczas gdy w większości dużych banków komercyjnych miał miejsce proces restrukturyzacji sieci prowadzący do nieznacznego jej
zmniejszenia.
Działalność kredytowa
i inwestycyjna
Zmniejszenie wzajemnego zaufania pomiędzy
instytucjami finansowymi przełożyło się na
spadek znaczenia instytucji finansowych jako
klientów banków. Należności od sektora finansowego w minionym roku spadły aż o 32 proc.,
z 107,2 mld zł do 72,9 mld zł. Natomiast wzrosło
zadłużenie sektora instytucji rządowych i samorządowych w bankach. Należności banków z tego
tytułu zwiększyły się o 80,7 proc., z 24,6 mld zł na
koniec 2008 r. do 44,5 mld zł w końcu 2009 r.
Rośnie liczba kredytów dla
gospodarstw domowych…
Wbrew obawom banki nie zaprzestały udzielania kredytów, wręcz przeciwnie – z badań ankietowych wynika, że liczba otwartych umów
kredytowych w ujęciu netto wzrosła o 141,9 tys.,
podczas gdy w 2008 r. wzrost wyniósł 129,3 tys.
Ich wartość sięga obecnie ponad 460 mld zł. Pozytywną zmianą w ostatnich 12 miesiącach był
wzrost udziału kredytów złotowych (z 30,5 proc.
do 35 proc.) oraz spadek udziału kredytów walutowych (z 69,5 proc. do 65 proc.). Jednak udział
kredytów walutowych jest nadal wysoki.
W niektórych bankach obserwuje się powrót do
udzielania kredytów w walutach obcych, łagodzenie polityki kredytowej pod presją konkurencji,
w tym ponowny wzrost wartości kredytu ponad
wartości zabezpieczenia (poziom LtV). Tymczasem ostatnie lata pokazały ryzyko, jakie wiąże się
z niestabilnością kursów walutowych. Dotyczy
ono szczególnie gospodarstw domowych, które
w większości nie mają naturalnego zabezpieczenia
w postaci dochodów otrzymywanych w walutach.
Choć raty kredytów walutowych są obecnie niższe
od analogicznych kredytów złotowych, to osłabienie złotego sprawiło, że zadłużenie większości kredytobiorców walutowych jest wyższe niż klientów
z kredytami w złotych.
…a maleje dla przedsiębiorstw
Kredyty dla przedsiębiorstw zmniejszyły się
o 4,4 proc. (z 222,6 mld zł do 212,7 mld zł).
Jest to z jednej strony efekt zaostrzenia polityki
kredytowej banków, z drugiej – zmniejszenia popytu na kredyt ze strony części przedsiębiorstw.
Za najważniejszą przyczynę zaostrzenia polityki
kredytowej banki uznawały negatywną ocenę
perspektyw rozwoju sytuacji gospodarczej. Wiele
banków wskazywało jako przyczynę pogorszenie
jakości portfela kredytowego.
Coraz gorzej ze spłatą
W 2009 r. banki miały coraz więcej problemów
z tzw. złymi kredytami, czyli kredytami zagrożonymi niespłacalnością. Ich wartość zwiększyła
się o 76,1 proc., z 26,6 mld zł na koniec 2008 r.
do 46,8 mld zł na koniec 2009 r. (ostatnie dane
KNF), a ich udział w kredytach ogółem wzrósł
z 4,5 proc. do 7,5 proc. W największym stopniu
pogorszyły się portfele instytucji kredytowych
udzielających tzw. szybkich pożyczek gotówkowych i banków komercyjnych, podczas gdy
jakość portfela banków spółdzielczych pozostała
relatywnie wysoka.
Najbardziej zwiększyły się kredyty zagrożone
przedsiębiorstw, o 79,2 proc. z 13,5 mld zł do
24,3 mld zł, a ich udział w portfelu kredytowym
banków wzrósł z 6,1 proc. do 11,4 proc. Jeśli zaś
chodzi o kredyty zagrożone dla gospodarstw
domowych, to w tym segmencie nastąpił wzrost
o 73,5 proc., z 13 mld zł do 22,5 mld zł, a ich
udział w całości portfela wzrósł z 3,5 proc. na koniec 2008 r. do 5,5 proc.
Najbardziej spadła jakość kredytów konsumpcyjnych, tj. spłacalność kart kredytowych. Znaczący
wzrost zagrożonych kredytów konsumpcyjnych
wynika z pogorszenia sytuacji na rynku pracy, ale
też nadmiernie ekspansywnej polityki niektórych
banków we wcześniejszych okresach oraz braku
rzetelnego badania i weryfikacji zdolności kredytowej. Pogarsza się także jakość kredytów mieszkaniowych (w 2009 r. nastąpił wzrost o 1,3 mld zł,
tj. o 64,3 proc.). Jednak należności zagrożone stanowiły na koniec 2009 r. zaledwie 1,5 proc. portfela (wobec 1 proc. rok wcześniej).
Wnioski dla sektora
bankowego
Po pierwsze, jednym z najważniejszych zadań na
najbliższe miesiące pozostaje wzmocnienie procedur kredytowych, zwłaszcza w obszarze kredytów
konsumpcyjnych i mieszkaniowych, w szczególności konieczność szybkiego wdrożenia w życie
zaleceń znajdujących się w Rekomendacji T.
Po wtóre, koniecznością, by uchronić się przed
lawiną złych długów, jest korzystanie z usług
Biura Informacji Kredytowej (BIK) i przesyłanie
do BIK informacji o dochodach klientów. Banki
winny też kontynuować rozpoczęty już w 2008 r.
proces wzmacniania działań restrukturyzacyjnych
i windykacyjnych. W dalszym ciągu polskie instytucje finansowe muszą dostosowywać zarządzanie ryzykiem do warunków rynkowych, po
to by zapewnić sobie odpowiedni poziom aktywów płynnych i bufora kapitałowego na wypadek
kolejnej fali kryzysu i ewentualnej paniki wśród
klientów. Temu służyć też muszą dalsze działania
zmierzające do pozyskania długoterminowych
źródeł finansowania. Wszystkim tym działaniom
winna towarzyszyć przebudowa strategii rozwoju
banków mająca na celu zapewnienie im długoterminowej stabilności, a nie maksymalizacja krótkoi średnioterminowych zysków.
15
asset
management
Z siłą młota!
Starcie łatwo przyswajalnej teorii książkowej z elementami rzeczywistego zarządzania
pozycją na rynkach finansowych na podstawie bardzo popularnego kształtu
świecowego pod postacią młota.
Krzysztof Łucjan
Zarządzający aktywami
Formacja młota – teoria
Formacja młota składa się z niedużego korpusu
w górnej części świecy z dość długim, wyróżniającym się cieniem dolnym. Nie mamy tutaj
do czynienia z cieniem górnym (zob. rys. 1).
Wartość prognostyczna młota występuje tylko
na niskich poziomach cenowych, a nazwa tej
świecy „pochodzi stąd, iż powoduje ona, jak
po uderzeniu młotem, odbicie kursu od dna”,
oraz odnosi się do solidnej bazy, którą rynek sobie
»wykuł« i która jest tak mocna, że nie można jej
rozbić nawet »młotem«. Teoretycznie wymowa tej
świecy na niskim poziomie cenowym jest bardzo
optymistyczna, ponieważ dolny cień, który musi
być przynajmniej dwukrotnie wyższy od korpusu,
oznacza nieudaną próbę kontynuowania spadków
i przewagę strony popytowej, która wyniosła kurs
blisko ceny otwarcia.
Na podstawie przykładu Telekomunikacji Polskiej, biorąc pod uwagę okres pięciu lat, można
stworzyć najprostszy system transakcyjny opierający się na zakupie akcji TP SA po kursie zamknięcia przy ukształtowanej już formacji młota,
zamykając pozycję po dziesięciu sesjach od czasu
wystąpienia sygnału kupna. Ten drugi warunek
oparty został na średniej dziesięciosesyjnej, która
pośrednio definiowała trend panujący na rynku.
Wyniki zaprezentowane w tabeli (zob. tab. 1) pokazują jednak dobitnie, iż skuteczność formacji
można określić w tym przypadku na poziomie
33%, co mogłoby stanowić jeszcze podstawę do
zawierania transakcji przy spełnionym warunku
o atrakcyjnym wskaźniku transakcji zyskownych
do transakcji stratnych. W tym przypadku mamy
jednak sytuację odwrotną, kiedy profity z transakcji zyskownych są zdecydowanie mniejsze od
strat, jakie osiągamy na pozycjach nieudanych.
Tabela dokładnie pokazuje wady, które wiążą się
z używaniem pojedynczego kształtu świecowego
w podejmowaniu decyzji inwestycyjnych.
Młot jako element
kontynuacji
W tym miejscu dotykamy jednej z większych
sprzeczności – wszak sygnalizowanie, iż młot
jest elementem kontynuacji trendu, a nie jego odwrócenia, burzy całkowicie teorię książkową oraz
powszechne podejście inwestorów do formacji
świecowych. Jednak głównym problemem pojedynczych formacji jest właśnie ich popularność we
wszelkiego rodzaju serwisach informacyjnych, publicystyce giełdowej oraz samym podejściu inwestorów do inwestycji na podstawie szczątkowego
16
zaznajomienia się z analizą techniczną. W tej
sytuacji niezwykle często wystarczy pojedynczy
impuls wzrostowy, aby wyrysowany na wykresach
dolny cień gremialnie został interpretowany jako
element młota. Można zaryzykować stwierdzenie,
iż w takich chwilach mamy także jednomyślność
na rynku, która ukierunkowana jest na dalsze odrabianie strat przez konkretny instrument finansowy. Tymczasem pojęcie gremialnej jednomyślności
zawsze powinno być interpretowane jako bardzo
silne ostrzeżenie przed potencjalną stratą na rynkach finansowych. Jeżeli przeanalizujemy dokładniej sytuację w kontekście zajmowanych pozycji
na formacji młota (zob. rys. 2), dochodzimy do
wniosku, iż w każdym jego punkcie znajdują się
czysto spekulacyjne słabe punkty, które jednocześnie wiążą się z bardzo bliskimi poziomami „stop”.
Przy braku reakcji inwestorów na element dolnego
cienia wejście w jego rejon kolejnego korpusu kończy się systematycznym zamykaniem pozycji, co
z kolei przynosi dynamiczny spadek poniżej wcześniej utworzonego dolnego cienia. Taką sytuację
nazywam procesem „zasłony młota” i do tego też
pojęcia odnosi się stwierdzenie, iż książkowy młot
jest częstą formacją kontynuacji trendu. Poniższy
schemat prezentuje zachowanie inwestorów w takiej sytuacji.
Skuteczność młota jako
elementu kontynuacji
Jeżeli zachowanie inwestorów na elemencie
młota jest bardzo nerwowe, a więc istnieje duże
prawdopodobieństwo załamania jego wymowy,
można na tej podstawie sprawdzić skuteczność
zajmowania pozycji „wbrew większości”. Taki
pojedynczy moduł świecowy warto wykorzystać
chociażby przy tworzeniu bardziej zaawansowanych systemów transakcyjnych lub przy „manualnych” transakcjach na rynkach kapitałowych.
Jako przykład ponownie przedstawiony zostanie
wykres Telekomunikacji Polskiej. Założeniem
przyjętym w symulacji jest zajęcie krótkiej pozycji
przy ukształtowaniu się młota oraz jej zamknięciu
w następnym dniu transakcyjnym. Na podstawie
asset
management
Rysunek 1
biorący udział w kształtowaniu dolnego cienia
mają na uwadze uwarunkowania historyczne wykresu, a co za tym idzie, iż mamy do czynienia z
działaniem profesjonalistów. Praktycznie zawsze
takie kształty nie są pierwszymi młotami znalezionymi w konkretnej fazie spadkowej lub korekcyjnej, co wiąże się jednocześnie z mniejszym
nagłośnieniem tych sytuacji w środkach masowego przekazu. Ponadto wielu inwestorów, którzy
musieli już zamykać wcześniej stratne pozycje,
na tym konkretnym elemencie nie podejmuje
żadnych decyzji lub są to decyzje zakładające negatywny rozwój wypadków. Najprawdopodobniej więc twórcy teorii świecowych właśnie takie
sytuacje chcieli wykazać w swoich publikacjach,
twierdząc przy tym, zresztą słusznie, iż młot jest
jednak kształtem odwrócenia trendu.
Tabela 1
Foto: Shutterstock.com, materiały prasowe Grupy Copernicus
wyników dokładnie widać (zob. tab. 2), iż tym
razem zdefiniowanie młota pozwoliło nam osiągać dodatni wynik na inwestycji, zdecydowanie
zwiększyła się także trafność decyzji oraz potencjalny zysk z pozycji. W efekcie, działając wbrew
powszechnej opinii, udaje nam się nie popełniać
błędów, które publicznie definiowane są jako okazje inwestycyjne.
Tabela 2
Rysunek 2
Kiedy młot jest młotem?
Moje osobiste 12-letnie doświadczenie na rynkach finansowych pozwala jednak stwierdzić, że
formacje młota są dość skutecznym kształtem odwrócenia trendu, ale tylko w wypadku wystąpienia
na kluczowych poziomach wsparcia, jak rozległa
historyczna luka hossy, silnie zaznaczony dołek
czy też wystąpienie w rejonie połowy silnej świecy
wzrostowej. W takich przypadkach istnieje większe prawdopodobieństwo, iż uczestnicy rynku
17
felieton
Łodzie ratunkowe
na falach kryzysu
Kryzys finansowy
trwa, choć
na wielu płaszczyznach stracił on ze swej medialnej atrakcyjności. Z jednej strony rozkłada
się nierównomiernie w światowej gospodarce,
z drugiej ulega zobojętnieniu. Pojawia się
mnóstwo ocen dotyczących przyczyn obecnych
zawirowań finansowych oraz pomysłów na ich
rozwiązanie.
Kryzys objął cały system bankowy. Bank
centralny miał zadanie łagodzić kryzysy we
wczesnych fazach, ale że tym razem sytuacja
była poważna, to decydenci w zakresie polityki monetarnej pierwsi chwycili gaśnice.
W normalnych warunkach stosowano by szereg tradycyjnych metod dostarczania płynności do systemu, z obniżaniem podstawowych
stóp procentowych na czele. Problem w tym,
że stopy były już bardzo niskie, więc celem
ustanowienia ich na adekwatnym do kryzysu
poziomie musiałyby osiągnąć ujemny poziom.
Logicznym tego następstwem powinno być
płacenie kredytobiorcom, by ci zaciągali kredyty, by z kolei nie ustały procesy napędzające
wzrost gospodarczy. Tak być nie mogło, więc
największe banki centralne zaczęły stosować
różne sztuczki, które miały sprawić, że pieniądz zacznie krążyć w gospodarce. W sensie
przyziemnym chodziło dosłownie o dodruk
pieniądza, który zaczął zalewać banki. Zapakowany pod dach gotówką skarbiec miał
skłonić zarządzającego nim do rozdawania
kredytów na lewo i prawo, a nim okazałoby się,
że pieniądza w sferze realnej gospodarki (to, co
dzieje się bliżej konsumenta i przeciętnego inwestora) jest więcej niż trzeba, równie ekscytującymi zabiegami nadmiar ten sukcesywnie by
usuwano. Taki plan obowiązuje nadal w wielu
rejonach globu. Nie odbywa się to jednak bez
wielu sygnałów alarmowych. A z ust do ust
przechodzi news, że bank centralny majstruje
przy pieniądzu i kawałki papieru i metali, co
do których w większości krajów umówiono się,
18
że reprezentują jakąś wartość, z tygodnia na tydzień coraz mniej znaczą. To dotyczy w głównej
mierze Amerykanów, Japończyków, Brytyjczyków i tylko w nieco mniejszym stopniu obywateli krajów zrzeszonych pod znakiem waluty euro.
Niemniej już w skali światowej odnotować można było faworyzowanie czegoś bardziej namacalnego niż tzw. pieniądz fiducjarny – stąd też
rekordowe ceny złota. Kwestia ryzykownej polityki monetarnej jest w zawieszeniu, bo procesy,
o których mowa wyżej, trwają latami i przyjdzie
Olbrzymie
ratunkowe
wydatki
publiczne są
potencjalnym
źródłem kolejnej
fali kryzysu
nam trochę poczekać, nim efekty tych zabiegów
ujrzymy w swoich portfelach.
Nie tylko banki centralne zaczęły gasić kryzysowy pożar. Wtórowały im rządy, które w wielu
przypadkach równie widowiskowo wspomagały
gospodarki pakietami stymulacyjnymi. Zanim
jednak przyszło nam rozstrzygnąć, na ile olbrzymie ratunkowe wydatki publiczne stanowią
potencjalne źródło kolejnej fali kryzysu, małe
trzęsienie ziemi zapewniły nam gospodarki,
które odsłoniły swój katastrofalny obraz dopiero w obliczu niepokojów ekonomicznych. Jak
w naturze, najsłabsze ogniwa pierwsze odpadają
w obliczu trudnych warunków zewnętrznych.
Islandia czy obecnie Grecja są tego doskonałym przykładem. Na szczęście w znaczącym
stopniu wydarzenia tego kalibru są przedmiotem spekulacyjnej gry rynkowej, a nie dotyczą
przeciętnego konsumenta inwestora, który wymienia gotówkę na biżuterię i pakuje walizki ze
strachu przed zamieszkami wywołanymi bankructwem państwa. Mamy jednak do czynienia
ze zjawiskami bez precedensu, a te wymagają
utrzymania czujności. To z kolei może jedynie
wywołać dodatkową niepewność czy zmienność
na rynkach. Polski kryzys nie będzie greckiego kalibru, lecz nieodpowiedzialnością byłoby
stwierdzenie, że przekraczający 7% PKB deficyt
budżetowy i nieco nerwowe ruchy rządu (irytująca społeczeństwo podwyżka VAT) nie odbiją
się fiskalną czkawką również nad Wisłą.
Wracając do perspektywy globalnej – recept
poprawy stanu rzeczy są tysiące. Miejmy nadzieję, że między ich pomysłodawcami nie będzie konfliktów oraz że reformy obejmą dłuższą
perspektywę czasu, a „lokalne pożary” zostaną
ugaszone. Niezbyt to jednak ciekawe, by w takim otoczeniu budować wartość swoich inwestycyjnych portfeli. Niemniej nie oznacza to, że
jest to niemożliwe. Praktyczne przełożenie tych
kwestii jest już jednak zdecydowanie bardziej
obszerne.
Foto: Shutterstock.com, materiały prasowe Grupy Copernicus
Tekst: Michał Poła, analityk Copernicus Securities SA
Po godzinach
Życie toczy się gdzie indziej
22
24
30
Po co nam
odwaga? Design
pełną parą
Elizabeth
Gilbert
Sztuka zarządzania
strachem
Podlasie
w nowoczesnym stylu
Jedz, módl się, kochaj
i zarabiaj
ekstrema
Łowcy
pierwszego puchu
Cały rok ciężkich treningów, by uzyskać ponadprzeciętne zdolności fizyczne. Narzucony samemu
sobie wewnętrzny reżim skupienia, dyscypliny, wytrwałości dla paru minut wolności i adrenaliny.
Dla pasjonatów heliboardingu, snowkitingu czy freestyle’u snowboardowego największą udręką jest
czas oczekiwania na pierwszy śnieg. Kiedy już spadnie, nadchodzi dla nich
upragniona chwila poszukiwania wrażeń.
Tekst: Piotr Bruś-Klepacki
aby zmierzyć się z górami
Kamczatki i zjechać na tle
dymiącego wulkanu po niedostępnych stokach z ponad
3000 m n.p.m. wprost na plażę
oceanu. – W Europie heliboarding
można uprawiać jedynie we włoskich
Alpach i w Szwajcarii. Osoby szukające
bardziej dziewiczej i mniej wyeksploatowanej
przestrzeni muszą się wybrać na Elbrus na
Kaukazie, do Nowej Zelandii, Chile, Kanady
lub Kirgistanu – mówi Piotr Szlązak, uczestnik wyprawy na Kamczatkę, która odbyła się
w 2004 roku. Heliboarding to sport dla ludzi
odważnych o nieprzeciętnych umiejętnościach.
W górach, o których mowa, nie ma wyciągów i wyznaczonych tras. Helikopter to jedyny
środek transportu mogący zabrać sportowców
w tak trudno dostępne miejsce, gdzie puch jest
lżejszy od pierza i tak głęboki, że aż niemierzalny. W momencie wysiadki z helikoptera snowboardzista zdany jest jedynie na siebie samego.
Skoki ze skalnych ustępów, jazda po stromych
W Polsce najlepsze
snowparki znajdują się
w Białce Tatrzańskiej oraz
w Julianach w Szczyrku.
Jednak największą przygodę
z freestyle’em przeżyjemy,
wybierając się na słoneczne
stoki Alp
20
stokach lub w żlebach, gdzie zagrożenie lawinowe zawsze jest wysokie, wymagają dużej
odwagi i determinacji. Ale dla ekstremalnego ridera nie ma bardziej ekscytujących momentów od tych towarzyszących pierwszemu
zjazdowi po dziewiczym, świeżym śniegu.
Heliboarding to poczucie wolności.
Potrzeba coraz mocniejszych wra-
żeń, szybkości i adrenaliny pcha śmiałków do
stawiania sobie nowych wyzwań. Snowkiting
to młoda dyscyplina łącząca elementy snowboardu i narciarstwa z kitesurfingiem – dla
tych, którym nie wystarczą już ekstremalne
przeżycia na stromych stokach górskich.
Takie połączenie daje nieograniczone możliwości. Aby cieszyć się wrażeniami, jakie
płyną ze snowkitingu, wystarczy profesjonalny latawiec, deska snowboardowa lub narty,
wiatr i duża przestrzeń pokryta lodem bądź
śniegiem. Profesjonalni zawodnicy przy odpowiednich warunkach są w stanie osiągać
prędkości przekraczające ponad 100 km/h.
Latawiec i siła napędowa, jaką jest wiatr,
umożliwiają także widowiskowe ewolucje
oraz skoki. Jérôme Josserand w 2007 roku
udowodnił, że jest to jeden z najszybciej rozwijających się ekstremalnych sportów zimowych. Udało mu się wykonać skok o długości
450 metrów, dzięki któremu zdobył absolutny
rekord świata. Ten 34-letni szaleniec z Grave
la Meije we francuskich Alpach kocha słońce,
zimny wiatr oraz adrenalinę, która utrzymuje go przy życiu i pozwala wyznaczać nowe
granice w snowkitingu. Co ciekawe, snowkiting to sport zimowy, który można uprawiać
także w mieście. Jak mówi Piotr Szlązak, aby
uprawiać snowkiting potrzebne są tylko zapał,
Foto: Shutterstock.com, Weisse Arena Gruppa, Laax (Zero Gravity)
Czekają cały rok,
ekstrema
otwarta przestrzeń, trochę śniegu i wiatr. Najfajniejsze miejsca w Polsce do uprawiania tej
dyscypliny to zamarznięte jeziora oraz nieczynne zimą lotniska.
Wakacje już
za nami. Nadszedł
czas, aby zaplanować zimowy wypoczynek
i zagwarantować sobie trochę adrenaliny. Aby
urozmaicić monotonne zjazdy z wytyczonych
tras, wystarczy wybrać resort narciarski, gdzie
znajduje się snowpark. W odgrodzonej części
stoku znajdują się rożnych rozmiarów i kształtów przeszkody: skocznie i poręcze pipe’y,
quarter-pipe’y, boxy, ławki. Wyjazdy na lodowiec organizuje m.in. Zero Gravity: Snow DJ
Week (05.12-12.12, 12.12-19.12) oferuje jazdę
w świetnych warunkach i Apres Ski przy polskiej muzyce klubowej na parkietach kultowych
klubów w Laax; sylwestra (26.12-02.01) warto
spędzić we francuskiej dolinie Les 2 Alpes i tak
rozpocząć przygodę z freestyle’em snowboardowym. To w takich miejscach rodzą się gwiazdy
światowego formatu jak Shaun White okrzyknięty przez magazyn „Forbes” najbogatszym
uczestnikiem igrzysk olimpijskich w Vancouver.
Tylko w 2009 roku wpłynęło na jego konto ponad 8 milionów dolarów. Ale nie tylko to budzi
respekt i poszanowanie dla tego sportowca. Jest
on prekursorem freestyle’owej odmiany snowboardu, przez cały czas stara się przekraczać własne granice oraz wymyślać nowe triki. Ćwiczy
w Silverton w Kolorado, gdzie na jego potrzeby
został zbudowany najnowocześniejszy na świecie specjalny obiekt snowboardingowi, którego
koszt budowy wyniósł milion dolarów. Ponadto
sponsor zapewnia White’owi transport helikopterem do każdego miejsca na świecie oraz stałe
dostawy śniegu.
21
Coaching
Po co nam
odwaga?
Czym jest odwaga, skąd ją bierzemy i czy można się jej nauczyć?
Kiedy jest nam niezbędna, a kiedy przeradza się w brawurę
albo nawet głupotę (jak potocznie nazywamy niektóre ludzkie
zachowania)?
Tekst: Jacek Walkiewicz
Chu rchi l l
twierdził, że jeśli w życiu
brakuje miejsca na odwagę,
to inne cnoty są bez znaczenia.
Widziałem wielu, którzy ani nie
byli wykształceni, ani piękni czy
bogaci, a mimo to uparcie realizowali swoje cele i na pewno zasługiwali na
miano ludzi sukcesu.
Czym jest odwaga?
Oprócz tego, że to cnota (wg Arystotelesa), to
jest to umiejętność działania pomimo strachu. Bo
strach jest nieodłączną emocją towarzyszącą każdemu działaniu zmierzającemu do przekraczania
granic tego, co znane i bezpieczne. Doświadczenie
niepokoju towarzyszy nam zawsze, kiedy się rozwijamy. A rozwój zdobywamy wtedy, gdy rzeczy
nie układają się po naszej myśli.
Skąd bierzemy odwagę?
Na początku to rodzice są naszymi moderatorami w kwestii odważnych zachowań. Antropozofia
zwraca uwagę na to, że mają na nas największy
wpływ do siódmego roku życia. To, co zdecydowanie różni dzieci od dorosłych ludzi, to fakt,
że ich ciekawość jest wielokrotnie silniejsza
od strachu. Ważne jest, by dorośli uważali
na komunikaty, które wysyłają swoim podopiecznym. Mówiąc ciągle: uważaj, nie rób
tego… itd., możemy skutecznie pozbawić
ich zarówno ciekawości, jak i umiejętności
22
wychodzenia ze sfery komfortu pomimo strachu i niepewności. W dorosłym życiu, kiedy
możemy sami decydować o swoich zachowaniach, doświadczamy odwagi za każdym razem, kiedy właśnie odczuwamy strach przed
nowym, nieznanym, trudnym do przewidzenia
itd. A to oznacza, że doświadczamy jej zawsze,
kiedy się rozwijamy. Pozostaje tylko rozłożyć
ją na mniejsze czynniki i podobnie jak przy
jedzeniu ryby fugu uważnie przełykać każdy
kęs. Nowe zawsze płynie z zewnątrz. Dlatego rozwój zdobywamy wtedy, gdy rzeczy nie
układają się po naszej myśli.
Co składa się na odwagę?
Po pierwsze, zaufanie do siebie samego. Można
je zaobserwować, przyglądając się przekonaniom na własny temat. Czy są one wspierające,
a przez to przydatne w trudnych życiowych sytuacjach? Zaufanie do siebie można budować
na bazie własnego życiorysu, który w zdecydowanej większości przypadków pokazuje, że
zawsze dawaliśmy sobie radę. Dlatego zaufanie
do siebie należy budować każdego dnia i nigdy nie zapominać o wszystkim, co zrobiliśmy.
Unikać jak ognia zwrotu „udało mi się”, ponieważ sugeruje przypadek, a nie nasze celowe
i świadome działanie, a na końcu efekt naszych
odważnych decyzji. Jak już nauczymy się ufać
sobie, zaczniemy ufać również innym. To cenna umiejętność, bo w dzisiejszym świecie nikt
nie jest samowystarczalny i bez pomocy innych
trudno byłoby mu żyć.
Drugą składową odwagi jest ryzyko. Czy
skoczek spadochronowy ryzykuje więcej niż
kierowca wybierający się na długi weekend
do Zakopanego? Statystycznie rzecz ujmując
– nie, ale wielu z tych, którzy jadą 160 km/h
i wyprzedzają na trzeciego, boi się skoczyć na
Coaching
spadochronie. Gdzie kończy się odwaga, a zaczyna
brawura i głupota? Zazwyczaj tam, gdzie ryzyko
utraty zdrowia lub życia jest na tyle duże, że widać
je gołym okiem i przekroczyło poziom, powyżej
którego nie możemy skutecznie nim zarządzać.
Im więcej ignorancji w naszym działaniu, tym
większa brawura. Im więcej wiemy, przewidujemy, analizujemy i wykorzystujemy wcześniejsze
swoje i innych doświadczenie, tym więcej czegoś,
co bym nazwał mądrym ryzykiem – prowadzącym nas do realizacji wizji swojego życia osobistego i zawodowego.
Kiedy jesteśmy gotowi zaryzykować i zrobić krok
w nieznane, przychodzi czas na decyzję. To właśnie z nią ludzie mają najwięcej kłopotu. Niby już
są gotowi, ale ciągle pozostają w sferze marzeń.
Więc znów wszystko determinuje nasz stosunek
do siebie samego, poczucie wartości, zadowolenie
z dotychczasowych osiągnięć, pozytywne przekonania na swój temat itd.
Ostatni element układanki pt. ODWAGA to
zaangażowanie. Po podjęciu decyzji pozostaje
zrobić wszystko, aby nasz cel został zrealizowany.
Ludzie, którzy potrafią zaangażować się w 100%
w to, co robią, są jak człowiek pochłonięty czytaniem książki na środku ruchliwego skrzyżowania.
Tylko angażując się, można osiągać szczyty biznesowych i osobistych celów.
Jak pracować
nad odwagą?
Systematycznie poprzez analizę
swoich dotychczasowych dokonań
budować zaufanie do siebie.
Być otwartym na informacje zwrotne, które pomogą nam wyrobić sobie
obraz tego, w czym jesteśmy najlepsi,
a w czym nasze umiejętności są na
niższym poziomie.
Podglądać mistrzów, czytać książki
i oglądać filmy o ludziach, którzy
przekraczają granicę tego, co byśmy
nazwali prozą życia.
Nauczyć się żyć ze strachem. Traktować go jak sprzymierzeńca, który
ma nas ostrzegać, a nie przeszkadzać
w drodze do celu.
Rozwijać w sobie optymizm jako
trwałą dyspozycję naszego umysłu.
Unikać postaw typu „ofiara”, której
wszystko się przydarza i która ma
poczucie, że nie ma na nic wpływu.
Jacek Walkiewicz
Foto: Shutterstock.com, archiwum prywatne
Charyzmatyczny mówca,
trener i mentor
ceniony za szeroką wiedzę merytoryczną
oraz inspirujący, ciekawy i pełen humoru
styl prowadzenia spotkań i szkoleń.
Członek Stowarzyszenia Profesjonalnych
Mówców w Polsce. Autor poradnika
psychologicznego „Pełna moc życia”,
który pomaga w samorozwoju zarówno
w życiu zawodowym, jak i prywatnym.
Warto
pamiętać,
co mówił Juliusz
Cezar:
„Nie ma sensu
złościć się na
bieg rzeczy, bo
ich to i tak nic
nie obchodzi”
Nie stawiać na szali swojego życia
i zdrowia bez naprawdę wielkich
idei, które chcemy zrealizować.
Dopóki żyjemy w świecie bez wojen,
warto nie szastać swoim życiem.
Zdefiniować swoje życiowe wartości
i każde działanie analizować również w kontekście zgody z nimi.
Po podjęciu decyzji nie obciążać się
wątpliwościami, tylko podejmować
następne tak, aby zbliżać się do celu.
Pamiętać, że błędy to wielkie chwile,
dlatego wyciągać z nich wnioski.
Widzieć związki przyczynowo-skutkowe pomiędzy swoimi
działaniami i odniesionymi
sukcesami. Nie obniżać wartości
dotychczasowych dokonań.
Być gotowym do ponoszenia
konsekwencji swoich działań.
Żyć z poczuciem, że to my
zarządzamy życiem w zakresie,
który jest nam dany.
Traktować ryzyko jako nieodłączny
element naszego życia. Zarządzać
nim poprzez odpowiednie
przygotowanie się do każdego
projektu. Pytać i słuchać, czyli
rozwijać w sobie refleksyjność,
która pozwoli oswoić ryzyko,
z którym przyjdzie się zmierzyć.
Pamiętać, że nikt nie zna całego
obrazu i dlatego trudno jest
w krótkim terminie oceniać długoterminowe skutki naszych działań.
Uczyć się od mistrzów. Warren Buffett mówi, że kapitał na giełdzie przepływa od aktywnych do cierpliwych.
23
hero
1
Design
pełną parą
Duet w życiu i twórczości. AZE DESIGN tworzy z dala od wielkiego
zgiełku miasta, trendów i show-biznesu. Jednak to właśnie projekty
z Podlasia elektryzują dziś międzynarodowy świat wytrawnych
odbiorców i krytyków designu.
Tekst: Basia Starecka
– Jeszcze się wam nie znudziło? Kiedy
wracacie do Warszawy? – pytają czasami znaDziewczyny
jomi. Niezmiennie odpoznały
czterech lat, od
się kiedy
pod-
2
1. Dywan FOLK
inspirowany ukraińskim
ornamentem
2. Siedziska OXO
3. Dywan NODUS
wykonany ręcznie z 1,5 km
bawełnianego sznurka
3
Ich styl łączy sztukę rękodzieła
z nowoczesnym wzornictwem.
Sporo w tym zasługi Podlasia
i inspiracji, które czerpią z otoczenia
24
czas
wyprowadzili
dyskusji poświęconej
się ze stolicykobietom
na Podlasie.
na rynku
Dziś,
sztuki
jeśli mieliby
w październiku
się gdzieś2008
przenosić,
roku. Szybko
to tylkookadazało
lej. się,
– Najważniejszy
że między nimi
jestpojawiła
ten pierwszy
się niezwykła
krok, ten
energia,
wspaniały
sprzyjająca
moment,
powstawaniu
w któryminicjatyw,
podejmujesz
kreatywnych
odważnąpomysłów.
decyzję. Postanowiły
Potem pozostaje
połączyć
jedynie
siły,
powołując
konsekwentnie
do życia
realizować
żeńską plan
grupę– mówi
artystyczną
Anna
—Kotowicz-Puszkarewicz.
Painthouse. Pod tym szyldem biorą udział
w panelowych dyskusjach, konkursach, targach
sztuki,
Wielka
wystawach
ucieczka
i plenerach. Każda z nich to
mocna
Pierwszy
indywidualność,
rok po ucieczce
a ich
ze malarstwo
stolicy spędzijest
nowoczesne
li w rodzinnej
i przykuwające
wiosce Artura
uwagę.
przycupniętej
Jednak to
dzięki
wśróddziałaniom
białoruskich
w grupie
lasów,
mocniej
pozbawionej
zapisująkasię
wnalizacji
pamięci iodbiorcy,
internetu.a–coNie
za planowaliśmy
tym idzie — ponic,
zyskują
wydawaliśmy
więcej zleceń,
oszczędności,
propozycji
cieszyliśmy
współpracy.
się
—
sobą
Wi brakiem
Polsce artystom
kontaktubrakuje
ze światem.
marszandów,
Np. jeżmecenasów
dżąc rowerem
sztuki.
po polach
Trudnowsięlistopadowej
przebić w pojezadynkę,
dymce nawet
– wspomina
najzdolniejszym.
Ania.
Nam udało się
połączyć
W Warszawie
siły izostawili
dzięki wspólnemu
intratne posady.
zapałowi
Ania
pracowała
i planowaniu
jakoznajdujemy
graficzka, czas
Arturi
energię
jako architekt.
na działania
Oboje marketinw dużych
firmach.
gowe, promocyjne
Brakowało—imopowiada
czasu na
ciszę,
jedna wspólne
z członkiń
spędzanie
Painthouse,
czasu
Wiorika
i realizacjęZagórska.
własnych pomysłów
artystycznych. – Irytowało
Cztery
mnie, że spędzam
żywioły,
dnie, powieróżne
doświadczenia
lając te same
zatwierdzone przez panów
tego
Z pewnością
świata schematy.
nie byłoby
Kiedytak
moja
silnej
pracowininia
cjatywy
usiadła
i determinacji
do kolejnegowśród
projektu
dziewczyn
centrum
handlowego,
z Painthouse,podjąłem
gdyby nie
decyzję.
różneChcę
przygody
robić
zawodowe,
coś swojegoktóre
– opowiada
towarzyszyły
Artur. im w krętej i
trudnej
Mamadrodze
Ani trochę
artystycznej
się martwiła.
twórczości.
Zostawić
Każda
etat,
z nich
nie wiedząc,
ukończyła
co będzie
ASP idalej?
każda,Rodzice
podobnie
Artura
jak
większość
przyzwyczajeni
absolwentów
do wędrowniczego
u
stylu życia
syna bez zdziwienia przyjęli pomysł powrotu
AZE DESIGN
– Anna Kotowicz-Puszkarewicz i Artur Puszkarewicz
hero
1
w rodzime strony. Znajomi przeważnie zazdrościli i dopytywali z niedowierzaniem. – Wszyscy marzymy o wielkiej ucieczce. Tylko mało
kto potrafi się na nią odważyć. Ja już wiem, że
to możliwe. I aż mnie korci, żeby ruszyć gdzieś
dalej – mówi Ania z szelmowskim uśmiechem.
Ale z planów chyba nici, bo dopiero co kupili
zabytkową drewnianą stację kolejową od PKP,
którą mają zamiar wyremontować i przerobić
na duży, przestronny dom z pracownią.
Foto: mat. promocyjne Aze Design
Zamieszanie z obrusem
Na Podlasiu wreszcie było wystarczająco dużo
czasu na rozmowy i prace nad wspólnymi
projektami. Pierwszy z nich – obrus Messy – zauważyła znajoma, którą pasjonuje
połączenie sztuki i designu. Zdjęcie obrusu wysłała portalowi Coolhunting.
com, który śledzi i publikuje zjawiska
będące początkami trendów w różnych
dziedzinach życia. Zaraz po tym obrusem zainteresował się brytyjski portal Dezeen.com. Ku
zaskoczeniu twórców w błyskawicznym tempie
posypały się zamówienia z zagranicy: Włoch,
Anglii i Francji. – Zupełnie nie byliśmy na to
przygotowani, dopiero powoli przymierzaliśmy
się do rynku. Zamówienia się mnożyły, a my
mieliśmy tylko jeden projektowy egzemplarz
obrusu – wspomina z uśmiechem Artur.
Messy zgodnie ze swoją obietnicą w nazwie
rozpoczął zamieszanie wokół AZE DESIGN.
Poza sukcesem komercyjnym otrzymał wyróżnienie w konkursie „My World” organizowanym przez British Council i Narodową Galerię Sztuki „Zachęta”. Rok później znalazł się
w zbiorach w muzeach narodowych Niemiec
i Polski. W kolejnych projektach z pogranicza
2
architektury, grafiki użytkowej i historii sztuki
artyści stawali się coraz bardziej charakterystyczni poprzez styl łączący sztukę rękodzieła
z nowoczesnym wzornictwem. Sporo w tym
zasługi Podlasia i inspiracji, które czerpią
z otoczenia. Artur i Ania współpracują z rzemieślnikami wykorzystującymi tradycyjne
techniki rzemieślnicze. Mając społeczne zacięcie, angażują się również w życie lokalnego
ośrodka kultury, biorąc udział w projektach,
których celem jest ocalenie ginących rzemiosł.
– Pewnie jakbyśmy znaleźli się w Meksyku,
projektowalibyśmy w oparciu o tamte motywy.
Ale ponieważ jesteśmy właśnie tu, na wschodnim krańcu Polski, przyglądamy się tutejszym
haftom czy zapomnianej sztuce wyplatania ze
słomy. To naturalne jak to, że jemy teraz leczo z cukini, która rośnie u naszej sąsiadki
– tłumaczy Artur. Czerpiąc z podlaskiego
rękodzieła, para artystów tworzy nowy język
projektowy, który mimo, ale też dzięki swojej lokalności jest doskonale rozumiany poza
granicami naszego kraju, o czym świadczyć
mogą nagrody i wystawy, w których duet
bierze udział. W październiku można będzie
oglądać jego dzieła na międzynarodowych
targach designu w Tokio.
Marzymy
o wielkiej
ucieczce,
tylko mało
kto potrafi
się odważyć
3
1. Wieszak inspirowany słupami
energetycznymi wysokiego
napięcia. Wprowadza do wnętrza
urbanistyczny klimat.
2. Obrus MESSY przywraca ideę
tradycyjnych spotkań przy stole.
A zaaranżowany na nim „bałagan”
sprzyja rozluźnieniu przy
wspólnym posiłku.
3. Modułowa sofa AYU
wykorzystująca tradycyjny
materiał plecionkarzy
ADRESY SKLEPÓW: AZE design www.azedesign.pl, BEETROOT www.beetrootonline.com (salon:
ul. Madalińskiego 23/7, Warszawa), FAFARAFA www.fafarafa.pl (salon: ul. St. Kostki Potockiego 2A/U1,
ul. K. Chodkiewicza 8, Warszawa), STEREODESIGN www.stereodesign.pl, 9DESIGN www.9design.pl
25
urban
Jungle
22 października
Marcus Miller
Klub Palladium, Warszawa
Niepokorny, choć uwielbiany
przez publiczność wychowanek Milesa Davisa. Jego
bas słychać na blisko 600
albumach (m.in.: Arethy
Franklin, Luthera Vandrossa, Davida Sanborna, Ala Jarreau, Mariah Carey, Eltona Johna,
Briana Ferry’ego czy Franka
Sinatry). Laureat Nagrody
Grammy po trzech latach
od brawurowego koncertu
Ery Jazzu w Sali Kongresowej (2007) wraz ze swoim
nowym zespołem pojawi
się w warszawskim klubie Palladium i będzie
to jedyny, ekskluzywny
koncert w Polsce.
1 – 2 listopada
Dia de los muertos
Meksyk
26 października – 1 listopada
4. Festiwal Filmowy
„Pięć Smaków”
Kino Muranów i KINO.LAB, Warszawa
Jedyny w Polsce cykliczny przegląd kinematografii krajów Azji Południowo-Wschodniej odbędzie się w tym roku już po raz
czwarty. Program tej edycji to m.in. kino
Singapuru, Korei (sekcja „Taste of Korea”),
Tajlandii, Wietnamu. Festiwal otworzy
najnowsze dzieło jednego ze współczesnych
mistrzów kina azjatyckiego „Dream” Kim
Ki-duka – najbardziej znanego na świecie
koreańskiego reżysera, autora takich głośnych tytułów, jak: „Wiosna, lato, jesień,
zima… i wiosna” (2003), „Samarytanka”
(2004), „Pusty dom” (2004) czy „Łuk”
(2005). Pokaz na Pięciu Smakach będzie
polską premierą filmu. W listopadzie odbędą się także objazdowe edycje festiwalu
w najważniejszych miastach Polski (m.in.
Krakowie, Poznaniu, Wrocławiu).
4 – 14 listopada
Festiwal Filmów Rosyjskich
„Sputnik nad Polską”
Kino Kultura, Kinoteka, Warszawa
Meksykańskie Zaduszki to wyjątkowo radosne święto, podczas którego czci się życie
pozagrobowe i więzy rodzinne w niecodzienny
sposób. Podczas najstarszego religijno-etnicznego święta, mającego swój początek w prekolumbijskich wierzeniach Azteków, ucztuje
się na grobach bliskich, popijając tequilę
i zajadając calaveras de dulce, czyli ludzkie
czaszki zrobione z cukru, śpiewając przy tym
do muzyki granej przez przechadzające się po
cmentarzach tradycyjne zespoły ludowe.
26
W tym roku obok najnowszych i najbardziej odważnych rosyjskich filmów artystycznych, a także klasycznych filmów
współczesnych i tych pochodzących jeszcze z okresu radzieckiego po raz pierwszy
pokazane zostaną wysokobudżetowe filmy
rosyjskiego mainstreamu oraz współczesna
rosyjska animacja dla dorosłych. Spośród
15 konkursowych filmów jury oraz publiczność wyłonią najlepszy film festiwalu. Pokazom towarzyszyć będą wystawy,
koncerty, spotkania i panele dyskusyjne.
Wśród gości festiwalu Sputnik nad Polską
znajdą się najważniejsze postacie rosyjskiej
kinematografii, m.in. Aleksiej Bałabanow,
którego twórczości zostanie poświęcona
jedna z tegorocznych retrospektyw festiwalowych. Będzie to pierwsze spotkanie
sławnego reżysera z polskimi dziennikarzami i widzami.
urban
Jungle
09 – 13 listopada
Bradford Animation
Festival
Bradford, Wielka Brytania
Co roku o nagrody festiwalu (BAF
Awards) walczą najlepsze filmy animowane z całego świata. Podczas największego
i najstarszego festiwalu poświęconego
sztuce animacji oraz sztuce tworzenia gier
wideo odbywać się będą liczne projekcje,
spotkania z twórcami i warsztaty.
18 – 20 listopada
Beaujolais
Nouveau Festival
Beaujeu, stolica regionu Beaujolais, Francja
Beaujolais Nouveau nie należy do win najbardziej szlachetnych,
jednak ma niezapomniany, znakomity smak, który co roku jednoczy jego fanów na całym świecie. Główne obchody święta młodego wina mają miejsce w samym sercu regionu
Beaujolais, w okolicach historycznej siedziby rodu Sarmentelles. Hucznie obchodzony festiwal rozpoczyna
się o piątej po południu dzień przed oficjalną premierą młodego wina. Degustacjom towarzyszą muzyka,
uliczne spektakle i performance.
19 listopada – 3 stycznia
Winter
Wonderland
27 października – 13 lutego
Museu Nacional
d’Art de Catalunya
Foto: materiały promocyjne, Shutterstock.com
Barcelona, Hiszpania
Miasto ukochane przez Pedro Almodóvara tym razem kusi niezwykłą wystawą.
Muzeum Sztuki Katalońskiej zebrało pochodzącą z całego świata (z galerii i zbiorów
prywatnych) imponującą kolekcję biżuterii
zaprojektowanej przez wielkich artystów
modernizmu i awangardy, jak: Auguste
Rodin, Salvador Dalí, Max Ernst, Pablo
Picasso, Hector Guimard, Josef Hoffmann,
Josep Llimona, Serrurier-Bovy, Henry Van
de Velde, Manolo Hugué, Paco Durrio,
Xavier Nogués, Pau Gargallo, Georges
Braque, Alexander Calder, Fernand Léger,
Charlotte Perriand, Hans Arp, Man Ray,
Julio González, Henri Laurens i wielu
innych.
Hyde Park, Londyn, Wielka
Brytania
Co roku na terenie słynącego z wolności wypowiedzi miejsca na mapie Londynu – Hyde
Parku – budowane jest zimowe miasteczko,
którego główną atrakcją jest ogromne bezpłatne lodowisko, na które tłumnie ściągają
Londyńczycy z angielskimi celebrytami na
czele. Warto je uwzględnić podczas pobytu
w mieście, które słynie z jednych z najpiękniejszych świątecznych ulicznych dekoracji.
25 grudnia
Peter Pan Cup
Swimming Race
Hyde Park, Londyn, Wielka Brytania
Jeśli już jesteśmy w Londynie, nie
możemy ominąć zawodów pływackich o Puchar Piotrusia Pana (jego
bajkowy pomnik możemy podziwiać
nieopodal w Ogrodach Kensingtońskich), których stuletnia tradycja gromadzi członków klubu pływackiego
Serpentine (nazwa pochodząca od
jeziora na terenie parku) witających
pierwszy dzień świąt przepłynięciem
dystansu 100 metrów w lodowatej
wodzie. Czapka świętego Mikołaja
to ich jedyna ochrona przed niską
temperaturą.
27
kadr
na smak
Śmiech
z pełnym brz
Tekst: Piotr
Co łączy
amerykańską i europejską
mentalność, trzydziestoletnią singielkę, kosmitów i kapustę? Z pozoru nic. Jednak gdy spojrzymy na wszystkie elementy przez pryzmat kliszy
filmowej, okaże się, że wspólnym mianownikiem
jest kuchnia naszych ulubionych bohaterów komediowych. To podczas jedzenia i przygotowywania posiłków rozgrywają się kluczowe sceny
filmów: „Kapuśniaczek”, „Dziennik Bridget
Jones” i „Dwa dni w Paryżu”.
Duszony królik
w cieniu wieży
Eiffla
Chyba jedyną wspólną rzeczą,
jaka łączy Nowy Jork z Paryżem jest Statua
Wolności zaprojektowana
przez Gustawa Eiffla.
Każdy z nas
nosi w głowie anegdoty
o Amerykanach uważających Europę za
państwo oraz awersji
Francuzów do innych narodowości
28
Bruś-Klepac
ki
przepis
uchem
Czyli jedzen
ie
ko mo
w najlepszja
ych komteydwiafilmowy
ch
.
i kultur. Julie Delpy w duchu Woody’ego
Allena w bardzo dowcipny i odważny sposób
stara się skonfrontować te dwa odmienne światy
w błyskotliwej komedii „Dwa dni w Paryżu”.
Tłem do ukazania różnic we wzorcach zachowań i kulturze jest neurotyczny związek
Francuzki Marion i Amerykanina Jacka.
Wychowany na sterylnym jedzeniu i hamburgerach Jack swój pierwszy kontakt
z Paryżem kończy porażką na miejskim
targu. Widok jagnięcego mięsa, cielęcych
ozorków i wieprzowych tusz przyprawia go
o mdłości i jest zapowiedzią jeszcze większych
problemów. Marion wraz ze swoim rubasznym
ojcem uważają tę sytuację za dowcipną i bez
zastanowienia zapraszają go na wspólny lunch.
Zmuszenie się do zjedzenia popisowego dania
pana domu okazuje się jedyną możliwością Jacka do wkupienia się w łaski, okazania szacunku
rodzinie Marion, z którą i tak ma ograniczony
kontakt ze względów językowych. W momencie pojawienia się na stole duszonego królika
w białym winie sytuacja znacznie się komplikuje. Wracają uprzedzenia do nieznanych smaków, wspomnienie przyjaciela z dzieciństwa
– królika – i doświadczenia z felernego dnia
na targu. Wspólny posiłek staje się wstępem do
dalszych przygód pary podczas tych, wydawałoby się, romantycznych dwóch dni w Paryżu.
Duszony królik
z warzywami
Składniki: 1 tusza królika, 6 ząbków czosnku
300 g masła, 3 gałązki świeżego rozmarynu,
4 młode marchewki, 4 cebule dymki, 4 plastry wędzonego boczku, 1 seler naciowy,
200 ml białego wytrawnego wina stołowego,
sól, pieprz, oliwa.
Tuszę królika kroimy na równe części.
Marynujemy przez 45 minut w kilku łyżkach oliwy, 3 rozgniecionych ząbkach czosnku, soli i pieprzu. Gdy królik się zamarynuje,
w naczyniu żaroodpornym rozpuszczamy
masło, dodajemy 4 łyżki oliwy, posiekany
czosnek, seler naciowy, całe gałązki rozmarynu, obrane marchewki, posiekaną dymkę.
Każdy kawałek zamarynowanego królika
obwijamy w plasterek boczku i wkładamy
do naczynia żaroodpornego, dolewamy
wino, a następnie wkładamy do piekarnika
rozgrzanego do 180 st. C na godzinę. Gdy
podczas pieczenia będzie za mało płynu,
dolewamy po trochu wody, tak aby dno
naczynia się nie przypaliło.
przepis
.
Miejsce kobiety jest
w kuchni...
Zupa z porów
Bridget Jones
Składniki: 4 duże pory, 1 cebula, 2 główki
czosnku, 1 l wywaru warzywnego (może być
z kostki), pół szklanki gęstej śmietany, 2 łyżki
masła, sól, pieprz, gałka muszkatołowa.
W garnku rozgrzewamy masło. Dodajemy posiekany czosnek, cebulę i białe części z 2 porów.
Dusimy wszystko pod przykryciem 10 minut,
uważając, żeby czosnek się nie przypalił. Później
dodajemy wywar warzywny i pozostałe 2 pory
w całości (by uzyskać efekt Bridget Jones związujemy pory niebieską włóczką). Gotujemy
wszystko pod przykryciem godzinę.
Zdejmujemy zupę z ognia. Wyjmujemy pory, miksujemy na gładką
masę i wlewamy do wywaru. Po
ostygnięciu dodajemy sól, utartą
gałkę muszkatołową,
śmietanę i pieprz.
…gdzie powinna wygodnie siedzieć przy stole,
delektując się winem i widokiem ukochanego mężczyzny, który dla niej gotuje. Najlepszym przykładem na to jest główna bohaterka
„Dziennika Bridget Jones”. Trzydziestoletnia
singielka z obsesją na punkcie samotności,
słabością do mężczyzn, słodyczy, papierosów
i alkoholu. Po paśmie niepowodzeń otrzymuje angaż w telewizji, który zamierza uczcić
kolacją ze swoimi przyjaciółmi. Nie wie jednak, że posiłek odmieni jej życie i szczęśliwie
skieruje na nią uczucia Marka Darcy’ego,
flegmatycznego kolegi z dzieciństwa.
Jej nieudana zupa jarzynowa
koloru niebieskiego urzeka Marka. Podczas niezjadliwego posiłku rodzi
się między nimi nić porozumienia, dając Markowi siłę, aby
w kulminacyjnej scenie filmu stanąć
w obronie godności Bridget i poniżyć
jej byłego, znienawidzonego szefa.
.
Glaude (Louis de Funès) oraz Krzywus, bohaterowie filmu „Kapuśniaczek”, jesień swojego
życia postanowili leniwie spędzić w burbońskiej
wsi gdzieś na prowincji Francji. Czas płynie im
wolno na zwadach, wspólnym piciu nalewek
i zajadaniu się kapuśniakiem. Jednak do czasu.
Tytułowy kapuśniak, gotowany z wielką pieczołowitością i zamiłowaniem, przesądza o losach
wioski i dwóch starszych panów. Kilka baniek
zupy wywiezionych przez zaprzyjaźnionego
przybysza z kosmosu na odległą planetę zjednuje Glaude’owi oddanych sprzymierzeńców
pomagających wieśniakom w walce z merem,
który za wszelką cenę chce w wiosce wybudować kompleks rozrywkowy w miejscu, gdzie
mieszkają staruszkowie. Kapuśniak okazuje się
doskonałym towarem eksportowym, za który
Glaude otrzymuje nieoczekiwany podarunek
pozwalający mu szczęśliwie spędzić resztę życia
w towarzystwie przyjaciela, zupy i anyżówki.
przepis
Foto: Shutterstock.com, EastNews, mat. promocyjne Kino Świat
Kosmita
i kapusta
Kapuśniak
Glaude’a
Składniki: pół główki białej kapusty,
1 mała cebula, 2 ząbki czosnku, 1 l
wywaru drobiowego (może być z kostki),
1 puszka krojonych pomidorów, 10 dag
boczku wędzonego, oliwa z oliwek, 100 ml
czerwonego wytrawnego wina, sól i pieprz.
W garnku rozgrzewamy oliwę, dodajemy pokrojony w kostkę boczek, drobno
posiekany czosnek i cebulę. Smażymy,
aż wszystko zacznie brązowieć. Dolewamy wino i czekamy, aż trochę odparuje.
Następnie dodajemy
drobno posiekaną kapustę i pomidory.
Gdy zacznie wrzeć, dolewamy cały wywar.
Dodajemy sól i pieprz do smaku. Gotujemy
pod przykryciem około godziny. Kapusta
musi zmięknąć, a zupa przejść wszystkimi
smakami.
29
lider
Jedz, módl się,
kochaj, zarabiaj
Czyli jak odnaleźć siebie i zarobić
przy okazji masę pieniędzy
według recepty Elizabeth
Gilbert.
Tekst: Basia Starecka
Przed sukcesem „Jedz, módl się, ko-
„Jedz, módl się, kochaj”
Elizabeth Gilbert –
jak pewna kobieta wybrała się do
Italii, Indii i Indonezji w poszukiwaniu
wszystkiego. Wydawnictwo Rebis 2010
30
chaj” lubiła myśleć o sobie jako o specjalistce od
męskich tematów. Pracując ponad dekadę jako
dziennikarka ekskluzywnego męskiego magazynu „GQ”, za swoje artykuły zdobyła trzy nominacje do National Magazine Award. W tym czasie
powstały też dwie książki – zbiór kowbojskich
opowiadań „Imiona kwiatów i dziewcząt” nagrodzony Pushcart Prize i nominowany do Pen/Hemingway Award oraz powieść „Ludzie z wysp”
będąca psychologicznym portretem wyspiarskiej
społeczności. Być może Elizabeth Gilbert dalej
pisałaby reportaże o poszukiwaniach kałamarnicy olbrzymiej w Nowej Zelandii, gdyby nie kryzys
osobisty. Mając 30 lat, doszła do życiowej ściany.
Nieudane małżeństwo, wyczerpujący proces rozwodowy, w końcu strata wszystkich środków do
życia spowodowały, że Gilbert, zazwyczaj pełna
energii i ciekawości świata, osiągnęła emocjonalne dno. Żeby się z niego wygrzebać, próbowała
wszystkich znanych ludziom Zachodu sposobów.
Pytania współczesnej kobiety
Foto: mat. promocyjne wydawnictwa Rebis, Sony Pictures
Cztery miesiące upłynęły pisarce na odzyskiwaniu
radości życia poprzez spożywanie zawrotnych
dawek węglowodanów. Jak się okazało, nic tak nie
poprawia humoru jak doskonała neapolitańska
pizza doprawiona konwersacją w języku,
którego melodia sprawia ogromną przyjemność.
Oczywiście pomijając gelato (lody), które
Gilbert pochłaniała około pięciu razy dziennie.
Zrelaksowana i najedzona kolejne cztery miesiące
pojechała spędzić w hinduskiej Aśramie, gdzie co
dzień uczyła się sztuki medytacji i bliskości ze sobą.
Po długim czasie odosobnienia i nieustannego
wewnętrznego dialogu wreszcie znalazła się na
Bali, gdzie podsumowała dotychczasowe cielesne
i duchowe nauki w całość, wyciągając z nich
konkretne wnioski na przyszłość oraz przede
wszystkim odnajdując wielką miłość w postaci
Brazylijczyka Filipe.
Z pamiętnika pisanego w trakcie podróży tuż
po powrocie pisarki powstała książka pt. „Jedz,
módl się, kochaj”, która w zawrotnie szybkim czasie znalazła się na pierwszym miejscu listy bestsellerów „New York Timesa”, utrzymując się na
podium przez 57 tygodni i sprzedając się w nakładzie 7 milionów egzemplarzy. O jej sukcesie
zadecydowały kobiety, dla których książka Gilbert
obok serialu „Seks w wielkim mieście” stała się
prawdziwą współczesną biblią. Elizabeth Gilbert
udało się przekazać w bardzo jasny i prosty sposób całkowicie realną i możliwą do zrealizowania
przy odrobinie czasu i pieniędzy receptę na sens
i radość życia we współczesnym świecie. I choć
Hollywoodzka bajka
książce wielu zarzuca banał, to nie jest w stanie
zaprzeczyć, że jest ona niezwykle sprawnie, radośnie i czarująco napisana i doskonale odpowiada
na potrzeby współczesnego czytelnika spragnionego wskazówek dotyczących szczęśliwego uduchowionego życia.
– Moja książka wcale nie odpowiada na pytania
– precyzuje Gilbert. – Ona je stawia. Wydaje mi
się, że fenomen tej książki polega na tym, że napisała ją biała, świadoma siebie i świata, wykształcona kobieta z początku XXI wieku, która zadaje
sobie takie same pytania jak inne jej podobne na
całym świecie.
Z pewnością potwierdza to fakt, że prawa do
„Jedz, módl się, kochaj” sprzedane zostały do
40 krajów na świecie. Oraz że pytania „kim
jestem?”, „czego chcę?”, „co ja tu robię?” są na
tyle uniwersalne, że zadają je sobie również
mężczyźni.
– Dostałam e-maila od pewnego czytelnika
– opowiada Gilbert – który znalazł moją książkę
na stoliku nocnym przy łóżku swojej dziewczyny.
Ponieważ książka była już wtedy szalenie popularna wśród kobiet, opakował ją w okładkę pisma
pornograficznego, by nikt nie zauważył, co czyta.
Jednak kiedy pochłonięty wzruszającym rozdziałem o Indiach zaczął szlochać nad nią w drodze
do pracy metrem, zorientował się po jakiejś
chwili, że stanowi niecodzienny widok i wszyscy
przyglądają się mu z zainteresowaniem. Po chwili
namysłu zerwał okładkę i krzyknął: „Nie wstydzę się czytać »Jedz, módl się, kochaj«”!
Niewątpliwie nie byłoby sukcesu, gdyby nie
osobista historia autorki, którą włożyła na
strony książki. Fenomen głównie polega na
bardzo prawdziwej, emocjonalnej historii
trzydziestolatki na życiowym zakręcie, z którą
utożsamić się może wiele kobiet, choćby Oprah
Winfrey, Hillary Clinton czy Meg Ryan, które
są zdeklarowanymi fankami pisarki.
– Pewnego dnia zadzwoniła do mnie Julia
Roberts, która oświadczyła mi, że jest właśnie
po lekturze „Jedz, módl się, kochaj” , bardzo
chce ją zekranizować i zagrać główną rolę! Nie
pozostawało mi nic innego do powiedzenia jak
„świetnie” – wspomina z uśmiechem autorka.
W pierwszy weekend w Stanach film zarobił
23 miliony dolarów.
– Kiedy podczas premierowego pokazu Julia
Roberts z ekranu odezwała się, mówiąc:
„Nazywam się Elizabeth Gilbert, jestem
pisarką”, pomyślałam oburzona: „Co ona gada,
przecież to ja nią jestem!”. Nie mam problemu,
by wyraźnie określić, gdzie kończy się Julia
Roberts, a zaczynam ja – opowiada pisarka
z charakterystycznym dla siebie poczuciem
humoru. – Nigdy do końca nie zrozumiałam,
skąd ta rakietowa trajektoria, na jaką wzbiły
się zarówno książka, jak i film, dlatego
to wszystko jest dla mnie nieco surrealistycznym
doświadczeniem.
Efekt Elizabeth
Gilbert
Na rynku ukazała się właśnie
kontynuacja słynnej książki
pt. „I że cię nie opuszczę”,
w której tym razem autorka
rusza w podróż po historii
transformacji związków
małżeńskich, poszukując
recepty na udany związek.
Czy odniesie sukces
jak jej poprzedniczka?
– Nie mam pojęcia – odpowiada
autorka. – O jedno mogę się
założyć. Tytuł „Jedz, módl się,
kochaj” znajdzie się z pewnością
w pierwszym zdaniu mojego nekrologu.
31
felieton
Odważni
trochę inaczej
panowanie nad strachem, a nie brak strachu”.
Jak zwykle krótko i celnie. Brak strachu to głupota, nieodpowiedzialność, bezmyślność, brak
wyobraźni. Czy ten, kto się nie boi, zastanawia
się nad tym, co robi? Czy myśli o konsekwencjach, o tym, co zniszczy po drodze? Nie jest
odwagą skoczyć i się zabić, bo jak mawiał Napoleon: „Cierpienie wymaga więcej odwagi niż
śmierć”. Samobójcy uciekają od problemu, nie
walczą z nim, dają wyraz swojej bezradności.
Pojęcie odwagi często nabiera dziś innego wymiaru niż w przeszłości. W sytuacji bez wieloletnich, krwawych wojen, bez pojedynków, bez
wypraw w nieznane krainy pojęcie odwagi odnosimy obecnie raczej do odwagi cywilnej, do
postawy wobec otaczającej rzeczywistości niż
wobec realnego fizycznego niebezpieczeństwa.
Namiastką bohaterskich, odważnych czynów
stają się dokonania wirtualne. W świecie gier
jesteśmy wielcy, niepokonani i odważni, wroga
kładziemy pokotem, a jeżeli akurat nie, to po
napisie „game over” możemy spróbować jeszcze
raz. W komentarzach internetowych śmiało szafujemy mocnymi ocenami – tym mocniejszymi
i dosadniejszymi, im większa anonimowość, która jest naszą tarczą – wpisując kolejny obraźliwy
(oczywiście podpisany nickiem, a nie własnym
nazwiskiem) komentarz pod artykułem w necie.
Na portalach społecznościowych zamieszczamy
zdjęcia ze skoków bungee i nurkowania głębinowego, pomijając kłopoty rodzinne czy utratę
32
pracy. I czujemy się wielcy. W realu obrastamy
tłuszczykiem, bo siłownia czy nawet spacer są
zbyt męczące. Gdy w autobusie chuligan kogoś
zaczepia, wciskamy nos w gazetę lub wysiadamy
na najbliższym przystanku. Sąsiadowi, którego
obsmarowaliśmy na portalu dzielnicowym za
niesprzątanie po piesku, mówimy grzecznie
„dzień dobry”.
A jeśli po powrocie do domu czy pracy pozostanie lekki niesmak za ten brak odwagi, nazywamy go niechęcią do burd i awantur, sami siebie
oszukując.
Inaczej oczywiście bywa w grupie. Wtedy odwaga wzrasta wprost proporcjonalnie do liczebności
grupy. Najodważniej więc prezentujemy się na
przykład jako kibice meczów piłkarskich, choć
manifestacje – zawsze w słusznej sprawie – też
bywają dobrą okazją. Mniejsza grupa też daje
wsparcie. Z kilkoma kumplami łatwiej zwrócić
uwagę przypadkowemu przechodniowi, że krzywo na nas patrzy, a w pociągu – że ktoś powinien
nam ustąpić miejsca.
„Odwaga to
panowanie nad
strachem, a nie
brak strachu”
Wracając do odważnych w internecie (czyli „odważnych inaczej”) definicja z Wikipedii: „Odwaga cywilna jest szczególnym rodzajem odwagi. Jest to postawa, która polega na występowaniu
w obronie swoich racji, nawet jeżeli wiąże się to
z wysokimi sankcjami i kosztami społecznymi.
Jej podstawowym elementem jest występowanie
pod swoim imieniem i nazwiskiem, czyli podpisywanie się pod swoimi własnymi wypowiedziami (…)”.
Tekst: Andrzej Pągowski
Foto: Kulikowski & Żołyński
Mark Twain powiedział: „Odwaga to

Podobne dokumenty

nie walcz z trendem! paul krugman base jumping

nie walcz z trendem! paul krugman base jumping Zarząd: Rafał Plewiński, Łukasz Skalski, Erika Król; Dyrektor wydawnicza: Marzena Mróz; Redaktor naczelna: Basia Starecka, [email protected]; Zespół redakcyjny: Jerzy Jezierowicz, Piotr Br...

Bardziej szczegółowo