Piękno
Transkrypt
Piękno
Uwierzyć w lepsze jutro W ramach Legionowskiego Programu Profilaktyki i Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, Narkotycznych i Innych Uzależnień prezentujemy Państwu cztery zwycięskie prace literackie uczniów Gimnazjum Nr 3 oraz Zespołu Szkół Ogólnokształcących Nr 2, które wzięły udział w Legionowskim Konkursie Profilaktycznym pod patronatem Prezydenta Miasta Legionowo na najlepsze opowiadanie pt.”Moje jutro, mój wybór – wolność czy samotność i zwątpienie. Poniższa lektura utwierdza w przekonaniu, że warto podejmować wszelkie działania profilaktyczne skierowane do młodzieży legionowskich szkół. Koncert Jarosława Wajka skłonił do refleksji, pozwolił spojrzeć na własne problemy z innej perspektywy i dostrzec iskierkę nadziei, że jutro będzie lepsze. Życzymy miłej lektury. Piękno Miałam wtedy trzynaście lat. Mama wracała tego dnia z Niemiec. Świat był taki piękny, tak się cieszyłam. Nie widziałam jej od miesięcy. Chciałam, żeby było wszystko idealnie. Pierwszy raz w życiu upiekłam ciastka, kupiłam serpentyny, bukiet róż i prezent – wyjątkowy, opakowany w złotą folię. Śmiałam się, gdy słońce zaglądało mi do okien. Chciałam, żeby mama przytuliła mnie i powiedziała, że za mną tęskniła i że już nie wyjedzie. Wróciła bardzo późno. Położyła mi ręce na ramionach. Powiedziała coś w stylu: - Cześć, kochanie. Ale urosłaś. Jestem taka zmęczona. Jutro mam spotkanie. Idę się położyć. Spostrzegła prezent i spytała, czy to dla niej. Odpowiedziałam, że nie. Nie zauważyła, że żartowałam, nie pytała, dla kogo. Za to mruknęła w stronę ciastek: „Puste kalorie”, dając mi do zrozumienia, w jaki sposób ”urosłam”. Poszła do sypialni, a ja w myślach krzyczałam, żeby się odwróciła, że jej nienawidzę, że przecież tak ją kocham, prezent jest dla niej, że jest taka sama jak tata... różne myśli kłębiły mi się w głowie. Parę miesięcy później przy obiedzie rodzice pokazali mi ulotkę o castingu do roli nastolatki w kolejnym tasiemcu. Byli podekscytowani. Dali mi pieniądze na warsztaty aktorskie, na nowe ciuchy. Przecież musiałam dostać tę rolę.... Jako wspaniale wytresowane zwierzątko domowe musiałam zdobyć kolejny medal na wystawie. Na castingu merdałam ogonem, skakałam przez przeszkody, łasiłam się. Wszystko tak, jak mnie nauczono. Jednak nie byłam najlepsza. Rodzice byli wściekli. Jak to się mogło stać, że... Że to ONI nie wygrali?! Mnie było wszystko jedno. Chodziłam za rodzicami pogrążonymi w pustych rozmowach z automatycznymi sekretarkami i mechanicznie mówiłam im: „Mamo, ja nie potrzebuję!”, „Tato, nie chcę! Posłuchaj mnie...”. Nie słuchali. Ustawiali moje życie, jak chcieli; załatwiali mi role w filmach. A nie wiedzieli nawet, jaki mam kolor oczu. Do dziś nie potrafię wmówić sobie, że robili to dla mojego dobra. Wreszcie pękłam. Był dokładnie 14 października. Początek przygody na gigancie. Spakowałam torbę i zabrałam wszystkie pieniądze. A było ich sporo. To była akurat jedyna rzecz, której mi nigdy nie brakowało. Nie wiedziałam, dokąd idę. Wtedy chciałam tylko szukać czegoś lepszego – cokolwiek to by miało znaczyć. To miała być moja własna podróż w poszukiwaniu piękna. Strach? Na pewno nie. Czułam, że spotkają mnie tylko dobre rzeczy, że to najlepsze wyjście. Na początku nie ciągnęło mnie do ćpania w ogóle. Ale poznałam Julię. Pewnego dnia, w środku zimy, kiedy spałam na ławce w parku, nic nie mówiąc, obudziła mnie i zabrała do swojego mieszkania. Może nawet nie do JEJ mieszkania - było to raczej opuszczone lokum, niczyje. Tak jak my. Szybko okazało się, że Julia bierze. Zresztą, wszyscy, którzy spędzali czas w melinie, ćpali. Pytali, czy chcę spróbować. Na początku odmawiałam, ale gdzieś w środku już wiedziałam, że jeśli chcę tam zagrzać miejsce, muszę zacząć być jak oni. Zaczęłam od kleju. Spodobało mi się. Po zażyciu przestawałam myśleć, nie przejmowałam się. Później był haszysz. Strzykawki ciągle się bałam. Myślałam, że hasz mogę w każdej chwili odstawić, heroina wydawała mi się czymś bez odwrotu. Ale i to mnie nie ominęło. Pewnego dnia byłam na głodzie. Musiałam. Poprosiłam Julię, żeby mi pomogła... Później codzienny schemat: działka – odlot – ekstaza – drgawki i straszliwe spazmy. W tej chwili na gigancie jestem już swego rodzaju weteranem. Mam swoją paczkę – nigdy nie powiedziałam im o swojej „karierze”. Tu nie ma lepszych, są tylko gorsi. Czasem trzeba iść na zarobek. Bez różnicy jak, byle szybko, byle do kolejnej działki. Nie wiem, jak długo jeszcze dam radę. Czasem myślę, że jest lepszy świat niż ten, który poznałam. Wierzę , że kiedyś przyjedzie po mnie książę na białym koniu i zabierze mnie do prawdziwej bajki. Wciąż czekam na moje Piękno. Autor: Magdalena Sokołowska Bo chciałam zapomnieć Ostatnio miałam spotkanie klasowe. Po dziesięciu latach 6c spotkała się znowu. Większa część klasy przyszła. Wynajęliśmy sobie wielki stół w kawiarni, która była połączona z klubem. Wszyscy byli uśmiechnięci oprócz Rysi. To prawda, zmieniliśmy się, ale ona najbardziej. Z trudem ją poznałam. Kiedyś była uśmiechniętą, śniadą i żywą blondynką. Teraz? Szara, przygaszona, z siwymi włosami. Podeszłam do niej i się uśmiechnęłam. Ona lekko podniosła kąciki ust. Na początku nie chciała powiedzieć, co się stało. Długo milczałyśmy. W końcu Rysia zaczęła mówić...W domach Rysi i Ali nie było różowo. Rysi umarł brat, a rodzice Ali rozwiedli się. Poza tym w gimnazjum wpadły w złe towarzystwo. Papierosy, ostre imprezy, alkohol, te sprawy. Na jeden z takich melanży ktoś przyniósł narkotyki. Rysia i Ala chciały spróbować, no i niestety spodobało im się. Myślały: „Tylko jedna kreska od czasu do czasu”. Ale sprawy inaczej się potoczyły. Na początku „słabe” narkotyki. W końcu nabrały ochoty na tzw. kompot, który wstrzykuje się w żyły. Aby się naćpać, spotykały się w ruderach albo szły do lasu. Nic się wtedy nie liczyło. Jedno z takich spotkań prawie skończyło się dla nich śmiercią. Odleciały na parę dni, bo zmieszały prochy z wódką. Nie mogłam w to uwierzyć. Rysia powiedziała, że dzięki narkotykom zapominała o troskach, czuła się wolna… Wolna? Dla mnie narkotyki i wolność się nie łączą. Narkotyki są pułapką, która wciąga, nim się spostrzeżesz. Na początku jest świetnie, nie czujesz, nie pamiętasz, ale potem, wszystko wraca i to ze zdwojoną siłą. Naprawdę współczułam Rysi i Ali, ale okazało się, że to nie koniec. Tak się w to wciągnęły, że nie mogły przestać. Rodzina w końcu się zorientowała. No trudno byłoby się nie zorientować. Dziewczyny wychudły, pobladły; czasami znikały na parę dni. Rodzice wysłali je na odwyk. „Przyjaciele” odwrócili się, a one strasznie cierpiały i nie mogły wytrzymać na głodzie. Ala jednak załatwiła prochy i ćpała na odwyku. Rysia starała się nie brać. Pewnego dnia Ryśka znalazła nieprzytomną Alę. Nie oddychała. Rysia wpadła w depresję i jakby się przebudziła. Zobaczyła, czym to grozi. Na pogrzebie Ali pojawiło się pół szkoły, ale„przyjaciół” nie było. Rysia po długim leczeniu została wolontariuszką. Napisała nawet książkę pt. „Bo chciałam zapomnieć…” Zrobiło to na mnie wrażenie. Zadedykowała ją rodzinie i Ali „bo wierzyli i otworzyli oczy”. Na pierwszej stronie było napisane: „Początek niewinny, koniec trwa całe życie”. Trwa, bo konsekwencje nieprzemyślanej chwili mogą być na całe życie. Przytuliłam ją. Płacząc, wróciłyśmy do reszty grupy. Na szczęście nikt nie zauważył. Chyba nigdy nie widziałam w oczach człowieka tyle smutku, żalu, samotności. Rysia powiedziała, że czuje ulgę, nadzieje, ale i radość, że pomogła tylu ludziom na oddziale. „Teraz już wiem, że życie jest piękne”- powiedziała. Po pół roku Rysia umarła - wątroba nie wytrzymała. Wiele myśli po tym spotkaniu nie dawało mi spokoju. Ile osób umrze, zanim wszyscy uświadomią sobie, czym grozi ”próba” narkotyków? Nie wszyscy mają tyle szczęścia. Czasami kończy się to śmiercią, bo za późno się budzimy. Najwyższy czas nastawić budzik... Autor: Aleksandra Skibińska Moje jutro, mój wybór – wolność czy samotność i zwątpienie. Moje refleksje po koncercie profilaktycznym w wykonaniu Jarosława Wajka. Dnia 13 lutego odbyło się spotkanie profilaktyczne dla młodzieży klas pierwszych gimnazjum w Ratuszu Miejskim. Gdy weszłam do sali nie wiedziałam co mnie czeka, czy spotkam się ze śpiewającym hippisem opowiadającym o swoim życiu narkomana, czy z człowiekiem, który zrobi show biegając po scenie i śpiewając o nędznym świecie. Jednak każdy powód był dobry, aby uniknąć lekcji w szkole. Gdy usiadłam na wybranym miejscu w sali widowiskowej, ujrzałam mężczyznę, który miał około 45 lat, siedział przez chwilę zastanawiając się nad tym, co ma nam powiedzieć. Zaczęło się zwyczajnie, pan siedzący na scenie, trzymający gitarę, uprzedzający nas o czym będzie to „kazanie”. Siedziałam i słuchałam, oczy kleiły mi się jak do snu. Jednak gdy postanowiłam się wsłuchać w jego słowa, „kazanie” zmieniło się w ostrzeżenie, które mówiło: STÓJ, ZATRZYMAJ SIĘ !!!, POMYŚL, POSŁUCHAJ !!! Wokalista zespołu opowiadał o tym, co go spotkało w grze zwanej pospolicie „ćpaniem”, grze, z której nie widać wyjścia, ale wyraźnie zarysowane jest fałszywe szczęście. Stawka w grze jest wysoka, nie chodzi o pieniądze, czy kolejną dawkę kokainy, marihuany czy ekstazy, tu chodzi o ludzkie życie, często nazywane szarą nudną rzeczywistością. Jednak ten realny świat staje się kolorowy, gdy śmierć zaczyna przysłaniać oczy. Nagle pragnienie życia jest większe, ale często jest już za późno, aby wyjść z tego hazardu – ćpania i picia. Panu Wajkowi udało się odstawić prochy, porzucił OZ i świat wielkiej muzyki, który początkowo wydawał mu się czysty i prosty, a okazał „medialnym kitem” i męką. Po ciężkiej walce nareszcie wrócił do domu, kochającej żony i córki. Wcześniej tę właśnie rodzinę tracił codziennie, patrzył na swoje odbicie w lustrze i nie mógł go znieść – brzydził się sobą i tym, co robi, jak żyje. Najgorsze przyszło jak zwykle nieoczekiwanie – zmarł jego przyjaciel – przedawkował narkotyki. Mimo to Panu Jarkowi udało się wrócić do życia, rozwinąć skrzydła, narodzić się jakby na nowo. Po zakończeniu spotkania snuło mi się w głowie wiele myśli. Nie wiem jeszcze czy wybiorę dobro i wolność, czy niewolę. Nie wiem, co mnie podkusi, czy spróbuję ćpania. Jestem jednak pewna, że po tym spotkaniu podejdę do sprawy poważnie i będę próbowała walczyć o moje jutro. Autor: Karolina Wierzbicka Moje jutro, mój wybór – wolność czy samotność i zwątpienie. To był zwyczajny, szary dzień. Jak zwykle wyszłam do szkoły i nic nie zapowiadało, że to co się później wydarzy, tak mną wstrząśnie. Kiedy dotarłam na miejsce, okazało się, że idziemy do ratusza na jakiś koncert. Pewnie znowu jakaś nuda – pomyślałam. Byłam w kiepskim nastroju i nie sądziłam, że cokolwiek może mnie zaciekawić, a jednak? Stało się tego dnia coś wyjątkowego. Było to spotkanie z Jarosławem Wajkiem – byłym wokalistą „Oddział Zamknięty” - legendą polskiego rocka. Opowiadał o swoich przygodach i przeżyciach. Bardzo zaciekawił mnie mówiąc o swoich wzlotach i upadkach. Jego historia dotyczyła głównie tego, jak po wielu latach walki udało mu się wyjść z nałogu alkoholizmu i narkomanii i tego jak wiele złego wyrządził tym nałogiem swoim bliskim, zwłaszcza córce. Słuchałam jego opowieści z zaciekawieniem i współczuciem. Wiedziałam na pewno, że nie chciałabym być wychowywana w domu alkoholika i narkomana. To musiał być koszmar dla całej rodziny. Pan Jarosław opowiedział też historię byłego wokalisty grupy „Dżem”, któremu nie udało się pokonać uzależnienia. Zmarł właśnie przez nie. Pomyślałam wtedy o jego dzieciach i koszmarze jaki musieli przejść, a przecież niczemu nie byli winni. Kiedy słuchałam tych opowieści przypomniała mi się historia pewnej młodej, szesnastoletniej dziewczyny – Madzi. Była koleżanką mojej starszej siostry. Ona też chciała szybko stać się dorosła, choć kompletnie nie zdawała sobie sprawy na czym dorosłość polega. Towarzystwo w jakim zaczęła się obracać szybko wciągnęło ją w narkomanię. Zanim się obejrzała, była już bardzo uzależniona. Przestała chodzić do szkoły. Jej rodzice byli przerażeni, ale nic nie mogli zrobić. Pewnego razu nie wróciła na noc … Następnego dnia znaleziono ją martwą w jakiejś „dziupli” narkomanów. Te wszystkie historie wstrząsnęły mną bardzo, tak bardzo, że dziś już wiem, zrobię wszystko, aby nie popełnić błędów, które zaprowadziłyby mnie na drogę jakiegokolwiek uzależnienia, jednocześnie jestem pełna podziwu dla osób, które nie poddają się i walczą z tymi strasznymi nałogami. Ten dzień, mimo że pozornie nie różnił się od innych, okazał się dla mnie prawdziwą lekcją życia. Autor: Kamila Szczycińska Gratulujemy, Referat Zdrowia Publicznego i Spraw Społecznych