PARA BELLUM, nr 1/2016 - Klub Poselski Nowoczesna

Transkrypt

PARA BELLUM, nr 1/2016 - Klub Poselski Nowoczesna
PARA BELLUM, nr 1/2016
Imperatyw holistycznego podejścia
Z BARTŁOMIEJEM E. NOWAKIEM, współautorem raportu PAŃSTWO i MY,
Sekretarzem do Spraw Polityki Zagranicznej w Nowoczesnej rozmawia MAREK SARJUSZWOLSKI.
Po co tworzyć takie raporty, skoro politycy i tak robią wszystko po swojemu?
Nie mam co do tego złudzeń. Jednak obowiązkiem naukowców jest badanie i prezentowanie
publiczności wyników swych prac. W części raportu poświęconemu polityce zagranicznej
chcieliśmy pokazać, że znajdujemy się w najtrudniejszej chwili od ćwierci wieku czyli od
decyzji, że Polska będzie zmierzać do zachodnich struktur integracyjnych – Unii Europejskiej
i NATO. A środowisko zewnętrzne było dla nas szalenie sprzyjające. UE przeżywała rozkwit,
a USA były mocno zaangażowane w sprawy Europy.
Dziś, ów szczęśliwy świat do którego wówczas chcieliśmy dołączyć, znalazł się w fazie
rozkładu. Nie wiadomo jaka jest przyszłość integracji europejskiej, bo na kontynencie
dominują ruchy dezintegracyjne. Mówi się nawet o kryzysie egzystencjalnym, bowiem jej
fundamentalne projekty są kwestionowane. Z kolei priorytety amerykańskie w świecie
również się zmieniły, co będzie miało wpływ na samo NATO. Europa wciąż jest dla
Waszyngtonu najważniejszym sojusznikiem, ale na liście problemów, z którymi Stany
Zjednoczone muszą radzić sobie na świecie, jest daleko.
Tymczasem Wspólna Polityka Bezpieczeństwa i Obrony nie istnieje.
A powinna być europejskim filarem NATO. Także dlatego uważam, że jesteśmy w
newralgicznym punkcie i każda nasza decyzja będzie miała ogromne znaczenie dla
przyszłości. Niestety w Polsce, niezależnie od tego kto rządzi, świadomość strategiczna
zanika. Dlatego postanowiliśmy ów imperatyw holistycznego podejścia do rzeczywistości,
przypomnieć.
Po wejściu do NATO (1999) i do Unii Europejskiej (2004) wiele mówiono o potrzebie
znalezienia nowego celu strategicznego. Nie udało się.
Bo też nie jest łatwo go zdefiniować. Chociaż z drugiej strony, owe cele właśnie na naszych
oczach się objawiają. W raporcie określiliśmy, że najważniejszym polskim dążeniem
powinno być przeciwdziałanie trendom dezintegracyjnym w Europie. Jeżeli zgodzimy się na
Unię a la carte, poniesiemy największe straty. UE jest dziś w kłopotach. Wymaga dużej
kontrybucji od Polski, ponoszenia odpowiedzialności za przyszłość integracji.
Słabo nam ten test z odpowiedzialności wypada.
A to nie koniec. Polska musi również pracować na rzecz wielopłaszczyznowej współpracy
transatlantyckiej. Tylko ze Stanami Zjednoczonymi na pokładzie możemy sobie bowiem dać
radę z naszym wschodnim sąsiedztwem. Trzecim elementem, który podnieśliśmy w raporcie
jest konieczność definicji narzędzi, jakimi Polska dysponuje do operowania w polityce
globalnej. Stwierdziliśmy, że nasza ochota do uczestnictwa w grze globalnej nie jest poparta
możliwościami. Przykład: Bułgaria ma dwóch znakomitych kandydatów na sekretarza
generalnego ONZ, a my nie mamy żadnego. Wycofaliśmy też nasze kontyngenty z misji
pokojowych ONZ.
Choć mieliśmy ogromny dorobek, a nie ponosiliśmy kosztów.
MSZ zapowiedział powrót. Trzymajmy kciuki. Niestety Polska wielokrotnie ogłaszała
ambitne plany, które nie miały szans na realizację. Jak można udzielać realnego wsparcia
naszemu biznesowi w programie „Go Africa”, skoro na 42 kraje Afryki Subsaharyjskiej
mamy tylko 5 ambasad?
Albo strzelamy sobie w kolano ogłaszając koniec zagranicznych wycieczek Wojska
Polskiego.
Ta doktryna na szczęście jest już chyba zamkniętym rozdziałem. Rzeczywiście, trudno
opierać nasze bezpieczeństwo jedynie o obronę terytorialną.
Przeciwdziałanie trendom dezintegracyjnym musi oznaczać konieczność zainwestowania
w integrację. Czy właśnie w strefie euro musimy szukać głębokiego bezpieczeństwa?
Wbrew czarnym przepowiedniom, obserwujemy niesłychaną konsolidację strefy euro. Dziś
mówi się już o jej osobnym budżecie. A to może oznaczać nie tylko polityczną, ale i
gospodarczą marginalizację Polski. Unia bankowa jest największym projektem europejskim
od dwóch dekad. Obejmuje 80 procent banków działających w Polsce, a my nie mamy prawa
głosu. Nikt nie podpisze się pod zdaniem, że euro jest superprojektem bez skazy. Ale ten
projekt ma wiele wymiarów. Oprócz ekonomicznego, ma również – polityczny. Polscy
politycy zwykli mówić, że nie jesteśmy gotowi. To prawda. Ale uważam też, że bez jasnego
celu, sami nigdy nie osiągniemy stanu przygotowania, który będzie wystarczający. Tylko
wyznaczenie celu może przesądzić o mobilizacji.
Nikt tego celu nie wyznaczy.
Wiem. Wszelako ta wiedza nie zwalnia nas od wskazania największych dylematów polskiej
strategii i wykazania, dlaczego są one ważne.
Który z dylematów jest najistotniejszy?
Dla Stanów Zjednoczonych Polska ma o tyle znaczenie, o ile ma dobre stosunki z Niemcami i
dobrą pozycję w Europie. Jeżeli przestaniemy być wpływowym graczem w Unii Europejskiej
i zatracimy zdolność wspólnego rozwiązywania problemów, nie będziemy partnerem dla
Waszyngtonu. Z podzieloną i skonfliktowaną Europą USA świetnie ułożą sobie relacje. Ale
to nie znaczy, że będą dla niej partnerem. Wręcz odwrotnie. Będą mogły rozgrywać małe
państwa w stosunkach bilateralnych.
Günter Verheugen powtarzał, że udało nam się trafić w czas, kiedy „window of
opportunity”, okno możliwości, było dla nas szeroko otwarte. Różne analizy
strategiczne, od wielu lat przestrzegały, że z końcem drugiej dekady XXI wieku skończy
się „strategic gape”, luka strategiczna. Coraz głośniejsza staje się opinia, że w okolicach
2020 roku, wiele krajów będzie organizacyjnie i mentalnie gotowych do konfliktu
zbrojnego.
Zarówno nasze południowe, jak i wschodnie sąsiedztwo płonie lub niemal płonie. Sama Unia
Europejska działa dziś w potężnym chaosie. Nasze możliwości przewidywania rozwoju
sytuacji są szalenia ograniczone. Z kolei współzależność polityczna i gospodarcza jest dziś
tak kompleksowa, jak nigdy w historii cywilizacji. Ale, równolegle z nią, obecna jest
nieprzewidywalność, w zakresie, jaki nigdy się nie pojawił. Pozornie niezależne wewnętrzne
decyzje jednego kraju w bardzo duży sposób wpływają na zmianę polityki innych państw.
Dlatego błędne decyzje podejmowane dziś w Polsce, mogą na dekady zaciążyć na miejscu
naszego kraju w Europie i w świecie.
Podobne tezy pojawiały się wiosną 1914 roku. Przekonywano się wzajem, że
współzależności państw europejskich wykluczają konflikt zbrojny.
Stuletnią rocznicę I wojny światowej obchodziłem w USA, gdzie dużo o tym dyskutowano.
W debatach pojawiały się często porównania tamtej Europy do dzisiejszej (szczególnie
południowo-wschodniej) Azji. Nie było jednak żadnych sensownych konkluzji, bo typ
współzależności był wówczas zupełnie inny niż dziś. Europejskie państwa współpracują ze
sobą na zupełnie innym poziomie. Nie da się porównać Unii Europejskiej do Ligi Narodów.
W ówczesnej gospodarce nie było tak złożonych łańcuchów dostaw. Dzisiaj do wytworzenia
jednego produktu przyczynia się 35 firm, rozsianych po całym świecie.
W 1914 roku pojawiały się także zaklęcia, że konflikt zbrojny jest konieczny dla
„oczyszczenia”. Różnie je interpretowano, jednak ślady takiego myślenia możemy
znaleźć i dziś.
To co nam rzeczywiście zagraża, to my sami. To nasze inklinacje do populizmu,
nacjonalizmu i ksenofobii. To te nurty zagrażają otwartej, liberalnej demokracji. Dotyczy to
choćby kwestii imigracji. Trzeba pamiętać, że ci ludzie uciekają przed radykalizmem, a nie go
niosą. A przecież to wszystko rozgrywa się w naszych umysłach. Bo wymaga zdefiniowania
kim jesteśmy wobec obcego kulturowo tłumu przybyszów i kim, jakim społeczeństwem
chcemy być. Pytania o odpowiedź Europy i o to czy Polska zechce być częścią tej
odpowiedzi, dotykają fundamentalnych wartości.

Podobne dokumenty