CIĄGLE W TRASIE
Transkrypt
CIĄGLE W TRASIE
CIĄGLE W TRASIE... Utworzono: czwartek, 08 lipca 1999 CIĄGLE W TRASIE... Jedną z pierwszych absolwentek śląskiej geoturystyki jest ANNA ZAJĄC. Za pracę dyplomową poświęconą strategii marketingowej Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu otrzymała nagrodę na festiwalu w czeskiej Ostrawie. Od pięciu miesięcy w ramach programu Au Pair jest opiekunką dzieci w niemieckiej rodzinie. Lada dzień będzie rozsyłać CV w poszukiwaniu pracy. Kilka lat temu wśród nowości edukacyjnych na Wydziale Górnictwa i Geologii Politechniki Śląskiej zapowiadaliśmy geoturystykę. Anna Zając jest jedną z pierwszych jej absolwentek. Pracą dyplomową zdobyła nagrodę w Ostrawie na Międzynarodowym Festiwalu Filmów i Programów Telewizyjnych na temat zabytków techniki i przemysłu ze szczególnym uwzględnieniem współpracy naukowej i ruchu turystycznego. Co dalej? Przed nią wiele dróg. Na razie (od pięciu miesięcy) jest au pair (opiekunką) w niemieckiej rodzinie. W sierpniu wraca do kraju. Od stycznia będzie rozsyłać CV w poszukiwaniu pracy. Co to takiego geoturystyka? Ania Zając uśmiecha się na to pytanie. Przez pierwsze tygodnie jej studiów definicja tego kierunku kształcenia dopiero powstawała. - To rodzaj turystyki kwalifikowanej. Ma na celu poznanie przyrody ożywionej i nieożywionej oraz obiektów techniki. Każdy może w niej znaleźć to, co go najbardziej interesuje. Geoturystyka jest specjalnością interdyscyplinarną. W programie studiów jest dużo wiadomości z zakresu nauk o ziemi, techniki eksploatacji złóż (zwłaszcza górniczej), historii, ochrony środowiska, a także organizacji i zarządzania przedsiębiorstwem oraz potrzeb człowieka w dziedzinie rekreacji i turystyki - mówi świeżo dyplomowana magister inżynier geoturystyki. Żeby pokazywać ludziom cuda tego świata oraz żeby je wspólnie z nimi poznawać, trzeba lubić podróże, a przede wszystkim kochać ludzi. Kochać ich takimi jakimi są, ze wszystkimi ich kaprysami i słabościami. Przewodnik musi posiadać wiele talentów, umiejętności i niewyczerpane zasoby cierpliwości. Ania Zając udowodniła, że nie boi się trudnych kontaktów. Już od szkolnych lat uczyła się w Technikum Kolejowym w Gliwicach - była opiekunką PCK. Podczas weekendów i wakacji wnosiła do domów samotnych, schorowanych, często niedołężnych starych ludzi swoją radość życia. Robiła dla nich zakupy, sprząta mieszkania, przygotowywała posiłki, dotrzymywała towarzystwa. - To bardzo odpowiedzialna i pracowita osoba. Miała doskonałe wyniki podczas wszystkich lat studiów. Napisała bardzo ciekawą pracę dyplomową i obroniła ją jako jedna z pierwszych osób na swoim roku. W pełni zasłużyła na nagrodę w Ostrawie. Wyjechała do Niemiec do pracy, żeby podszkolić swój niemiecki. Jest bardzo ambitna - chwali promotorka dr inż Katarzyna Tobór-Osadnik z Politechniki Śląskiej swoją dyplomantkę. Analiza i ocena stosowanych i zalecanych strategii marketingowych na przykładzie Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu. Tak Zającówna sformułowała temat swojej pracy magisterskiej. W górniczym muzeum miała praktyki. Dorastała w cieniu kopalń. Różnego rodzaju zabytki fascynowały ją od dawna. Od koleżanki dowiedziała się, że na Politechnice Śląskiej powstał nowy kierunek studiów, akurat dla niej i blisko domu. Teraz ze świeżutkim dyplomem politechniki cieszy się, że na Śląsku wytyczono Szlak Zabytków Przemysłowych. Przez pół roku poznawała urodę Zagłębia Ruhry w Niemczech. Widziała, że ze starej, nieczynnej kopalni można zrobić turystyczną atrakcję. Jest przekonana, że u nas też tak będzie. - Na czwartym roku studiów zostałam zakwalifikowana na unijny program edukacyjny Socrates Erazmus. Pół roku spędziłam na niemieckiej uczelni (Technische Fachhochschule Georg Agricola w Bochum) w Zagłębiu Rurhy. Podczas pobytu tam uczyłam się właściwie tylko języków, odbyłam również praktykę. Po powrocie do kraju musiałam nadrabiać materiał z całego semestru studiów. Zaliczyła wszystko w dwa miesiące. Trudno było, ale warto było wyjechać.W Niemczech poznałam wielu fajnych ludzi i zobaczyłam, jak oni organizują turystykę po zabytkach przemysłowych. To się może mi przydać w pracy - uważa Ania Zając. Absolwentka Politechniki Śląski twierdzi, że au pair to przygoda połączona z pracą. Młode osoby z całego świata zgłaszają się do tego międzynarodowego programu, by tanim kosztem poznać kulturę i język innych narodów. Mieszkanie i posiłki mają za darmo. Dostają kieszonkowe. Rodziny goszczące studentów-cudzoziemców (lub uczniów) w swoim domu opłacają im kurs jaki sobie wybiorą. W zamian młodzi ludzie opiekują się dziećmi. - Wszystkie formalności można załatwić przez Internet. Nie korzystałam z polskich biur au pair, ponieważ każą sobie płacić za pośrednictwo. Zgłosiłam swoją kandydaturę do niemieckiego biura. Za kilka tygodni otrzymałam wykaz rodzin, które szukały au pair. Wybrałam jedną, za jakiś czas oni zadzwonili do mnie, zaprosili mnie. A na miejscu okazało się, że do lepszej rodziny nie mogłam trafić. Traktują mnie jak domownika. Są tolerancyjni i otwarci na innych. Pytałam, dlaczego chcieli przyjąć do domu obcą osobę. Powiedzieli, że potrzebny im był ktoś do pomocy w opiece nad dziećmi. Ważne było dla nich to, że jestem po studiach i mam doświadczenie w pracy opiekuńczej - opowiada Au Pairka. Jan ma 12 lat, Maksymilian pięć, Benedykt trzy, a Izabella półtora roczku. Ich mama jest pielęgniarką, która obecnie przebywa na urlopie wychowawczym. Ojciec jest laryngologiem. Mają piękny, duży dom, ogród, luksusowe samochody. Są zamożni i zapracowani. Przy tak dużej rodzinie zawsze jest coś w domu do zrobienia. - Co to znaczy czwórka dzieci, tak na prawdę dowiedziałam się, gdy ich rodzice wyjechali do Włoch na tydzień i zostałam w domu sama. Od rana do nocy byłam na nogach. A nie zostawili mnie bez wsparcia. Podczas weekendu pomagała mi asystentka pana domu. W tygodniu zaglądała do nas mama gospodyni - wspomina Ania Zając. Święta spędziła z rodzicami w Gliwicach. Sylwestra ze swoim chłopakiem, studentem piątego roku Politechniki Śląskiej. Po nowym roku spakuje walizki i wróci do niemieckich dzieciaków. Najwięcej czasu spędza z Izabellą. Starsze dzieci wychodzą z domu na kilka godzin, do przedszkola, szkoły. Mała zostaje. - Polubiłam te dzieci, za Izabellą będę chyba najbardziej tęsknić. Au pair to dla mnie nie tylko szansa, żeby lepiej nauczyć się języka niemieckiego, ale poznać trochę innego życia. Gdy znajdę stałe zatrudnienie, to już będzie dorosły rytm codzienności praca dom, praca dom - mówi Ania Zając. Przewodnik tak na prawdą zawsze jest w trasie, którą przerywają krótkie pobyty w domu. Absolwentka Politechniki Śląskiej doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Przed wyjazdem do Niemiec uzyskała nie tylko dyplom magisterski, skończyła także kurs pilotów wycieczek. Po powrocie do kraju musi jeszcze tylko zdać egzamin kwalifikacyjny. Zna biegle język angielski i niemiecki. Nagroda na ostrawskim festiwalu otworzyła jej szansę na włączenie się w realizację programów międzynarodowych. Jolanta Talarczyk Ostrawki laur Podczas IV Międzynarodowego Festiwalu Filmów Fabularnych i Programów Telewizyjnych w Ostrawie Anna Zając, absolwentka Politechniki Śląskiej z Gliwic otrzymała pierwszą nagrodę w kategorii prac dyplomowych. Może na jej podstawie powstanie scenariusz, a następnie film o zabytkach górniczych Zabrza. Pisała o Muzeum Górnictwa Węglowego w którym odbywała praktyki studenckie. Na festiwali filmowym uzyskała nagrodę przyznawaną przez rektora Wyższej Szkoły Technicznej w Ostrawie. Była jedyną Polką wśród laureatów tego konkursu. (tal)