świdnickie studia teologiczne - Wyższe Seminarium Duchowne

Transkrypt

świdnickie studia teologiczne - Wyższe Seminarium Duchowne
1
ŚWIDNICKIE
STUDIA TEOLOGICZNE
2
3
ŚWIDNICKIE
STUDIA TEOLOGICZNE
Rok VI (2009) nr 6
4
Rada Naukowa:
Bp prof. dr hab. Ignacy Dec (przewodniczący)
Bp dr Adam Bałabuch
Ks. dr Sławomir Augustynowicz
Ks. dr Jan Babacz
Ks. dr Witold Baczyński
Ks. dr Tadeusz Chlipała
Ks. dr Stanisław Chomiak
Ks. prof. nadzw. dr hab. Tadeusz Fitych
Ks. dr Marcin Gęsikowski
Ks. dr Wiesław Haczkiewicz
Ks. dr Radosław Kisiel
Ks. dr Marek Korgul
Ks. dr Janusz Michalewski
Ks. dr Krzysztof Moszumański
Ks. dr Krzysztof Ora
Ks. dr Dominik Ostrowski
Ks. dr Władysław Terpiłowski
Recenzenci:
Ks. dr Jan Cichoń (UO)
Ks. prof. dr hab. Tadeusz Dola (UO)
Ks. dr hab. Konrad Glombik (UO)
Ks. dr Krzysztof Grzywocz (UO)
O. prof. dr hab. Andrzej S. Jasiński OFM (UO)
Ks. dr Dariusz S. Klejnowski-Różycki (UO)
Bp prof. dr hab. Jan Kopiec (UO)
Dr hab. Maria Ledzińska (UW)
Ks. dr hab. Marek Lis (UO)
Ks. dr hab. Erwin Mateja (UO)
Ks. dr hab. Józef Mikołajec (UO)
Ks. dr Krzysztof Pagór (UO)
Ks. dr Rudolf Pierskała (UO)
Ks. dr Rajmund Porada (UO)
Dr hab. Remigiusz Pośpiech (UO)
O. dr hab. Bonawentura Smolka OFM (UO)
Ks. dr hab. Józef Urban (UO)
Ks. prof. dr hab. Kazimierz Wolsza (UO)
Ks. dr hab. Marcin Worbs (UO)
Kolegium Redakcyjne:
Bp prof. dr hab. Ignacy Dec (przewodniczący)
Ks. dr Tadeusz Chlipała (z-ca przewodniczącego)
Ks. dr Janusz Michalewski (sekretarz)
Ks. dr Dominik Ostrowski (redaktor strony internetowej)
Projekt okładki: Wojtaszki Team Wyższe Seminarium Duchowne Diecezji Świdnickiej
Redakcja techniczna i łamanie: Roman Proszek
Korekta: Aneta Wołczańska
Druk: Usługi Poligraficzne Bogdan Kokot vel Kokociński, Nowa Ruda
ISSN 1733-8034
PAPIESKI WYDZIAŁ TEOLOGICZNY WE WROCŁAWIU
WYŻSZE SEMINARIUM DUCHOWNE DIECEZJI ŚWIDNICKIEJ
pl. Wojska Polskiego 2, 58-100 Świdnica
tel. 74 85 64 900, faks 74 85 64 902
strona internetowa: http://www.sst.diecezja.swidnica.pl
e-mail: [email protected]
5
6
7
Redakcja „Świdnickich Studiów Teologicznych”
składa serdeczne podziękowanie
Jego Eminencji
Księdzu Zenonowi Kardynałowi Grocholewskiemu,
Prefektowi Kongregacji Wychowania Katolickiego,
za przekazanie na rzecz
Biblioteki Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Świdnickiej
dwóch swoich publikacji
– Refleksje na temat prawa. Prawo naturalne. Filozofia prawa
(Wydawnictwo Homo Dei, Kraków 2009)
oraz Umysł otwarty na wiedzę, serce – na dobro. Rozmowy
z ks. kardynałem Zenonem Grocholewskim
(Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej, Toruń 2008)1*.
Mamy nadzieję, że pozycje te staną się dla profesorów i alumnów
naszego seminarium źródłem pogłębionej refleksji oraz inspiracją
do dalszych poszukiwań naukowo-badawczych.
1
Por. recenzje niniejszych publikacji w obecnym tomie „Świdnickich Studiów Teologicznych” na s. 297 i 343 a także recenzję Księgi Pamiątkowej dla uczczenia Księdza Kardynała
Zenona Grocholewskiego „Illum oportet crescere” na s. 343 (tu po złożeniu trzeba byłoby
wpisać nr strony, na której znajduje się recenzja tej książki)
8
9
OD REDAKCJI
Rok 2009 był niezwykle ważny zarówno dla Kościoła Powszechnego, jak
i dla naszego lokalnego Kościoła świdnickiego. 29 czerwca 2009 roku została
ogłoszona kolejna papieska encyklika, Caritas in veritate. O integralnym rozwoju
ludzkim w miłości i prawdzie. Benedykt XVI, wskazując motywy powstania tej
encykliki, pisze: „Miłość w prawdzie – caritas in veritate – to wielkie wyzwanie
dla Kościoła w świecie, w którym stopniowo rozprzestrzenia się globalizacja.
Ryzyko w naszych czasach polega na tym, że faktycznej wzajemnej zależności
ludzi i narodów może nie odpowiadać etyczne współoddziaływanie sumień
i umysłów, które w rezultacie mogłoby dać początek rozwojowi naprawdę ludzkiemu. Jedynie dzięki miłości, oświeconej światłem rozumu i wiary, możliwe
jest osiągnięcie celów rozwoju bardziej godnych człowieka i go afirmujących.
Podziału dóbr i zasobów, umożliwiających autentyczny rozwój, nie zapewni
sam postęp techniczny i oparte na korzyściach relacje, lecz potencjał miłości zwyciężającej zło dobrem (por. Rz 12, 21) i otwierającej na wzajemność
w kwestii sumień i wolności” (CIV 9).
Także 29 czerwca 2009 roku Benedykt XVI zakończył w Bazylice św. Pawła za Murami w Rzymie obchody Roku Świętego Pawła. Przypomnijmy, że
nasze środowisko kościelne w sposób szczególny uczciło Rok Świętego Pawła
dwoma wydarzeniami. Pierwsze to sympozjum poświęcone Apostołowi Narodów, jakie odbyło się w Wyższym Seminarium Duchownym Diecezji Świdnickiej, zatytułowane „Święty Paweł: historia i współczesność”. Wzięli w nim
udział i wygłosili wykłady następujący prelegenci: ks. bp prof. dr hab. Andrzej
Siemieniewski, biskup pomocniczy archidiecezji wrocławskiej, ks. dr Adam
Łuźniak, rektor Metropolitalnego Wyższego Seminarium Duchownego we
Wrocławiu, ks. dr Sławomir Stasiak, obecnie dyrektor Wydziału Katechetycznego Diecezji Legnickiej, oraz ks. dr Ryszard Kempiak, wykładowca Pisma
Świętego na Papieskim Wydziale Teologicznym we Wrocławiu i w naszym
seminarium duchownym w Świdnicy. Słowo podsumowujące obrady wygłosił ks. bp Ignacy Dec. Wszystkie wygłoszone referaty zostały zamieszczone
10
ŚWIDNICKIE STUDIA TEOLOGICZNE, nr 6
w publikacji Święty Paweł, historia i współczesność, przygotowanej pod redakcją
ks. Janusza Michalewskiego oraz ks. Tadeusza Chlipały.
Drugim ważnym wydarzeniem, również związanym z Rokiem Świętego
Pawła, była uroczysta Msza Święta z okazji zakończenia tego roku,
odprawiona w strzegomskiej bazylice pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła,
transmitowana na żywo przez Telewizję Trwam i Radio Maryja. Przewodniczył
jej ks. bp Ignacy Dec, a obecni byli: ks. bp Adam Bałabuch, księża infułaci – Kazimierz Jandziszak, Józef Strugarek i Julian Źrałko – oraz księża
pracujący w Świdnickiej Kurii Biskupiej i seminarium, dziekani oraz inni
licznie zgromadzeni duchowni. Nie zabrakło także sióstr zakonnych i kleryków świdnickiego domu ziarna.
Ważną datą dla Kościoła Powszechnego był w 2009 roku 19 czerwca,
kiedy w uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa papież Benedykt XVI
ogłosił Rok Kapłański z okazji 150 rocznicy śmierci św. Jana Marii Vianneya,
świętego proboszcza z Ars. Hasłem tego roku są słowa: „Wierność Chrystusa,
wierność kapłana”. Z tej okazji Ojciec Święty skierował do kapłanów specjalny
list, w którym określił podstawowe cele Roku Kapłańskiego. Przede wszystkim
wszyscy kapłani są wezwani do „wewnętrznej odnowy na rzecz silniejszego
i bardziej wyrazistego świadectwa ewangelicznego we współczesnym świecie”
poprzez nauczenie się za wzorem św. Jana Marii Vianneya całkowitej identyfikacji ze swą posługą. Drogami do realizacji tego celu mają się stać – zdaniem
Benedykta XVI – następujące postawy kapłanów: świadomość kapłaństwa jako
wielkiego daru dla Kościoła i świata, domagającego się ze strony prezbiterów
szacunku i odpowiedzialności, gorliwe oddanie się posłudze sakramentalnej
i głoszenia słowa Bożego oraz pełnienia dzieł charytatywnych, rozmodlenie
i adoracja Najświętszego Sakramentu, asceza i ubóstwo oraz pokuta, nie tylko
za grzechy swoje, ale i za grzechy tych, którzy zostali powierzeni kapłańskiej
trosce duszpasterskiej.
Z ważnych wydarzeń związanych z życiem naszego Kościoła lokalnego
chcemy najpierw wspomnieć wizytę we Wrocławiu, stolicy naszej metropolii,
ks. kard. Zenona Grocholewskiego, prefekta Kongregacji Edukacji Katolickiej.
Ksiądz Kardynał przebywał we Wrocławiu 14 i 15 listopada 2009 roku. W tym
czasie przewodniczył uroczystej Eucharystii w archikatedrze wrocławskiej, następnie uczestniczył w uroczystym posiedzeniu Senatu Papieskiego Wydziału
Teologicznego we Wrocławiu, w trakcie którego wręczono mu Księgę Pamiątkową i Laur Akademicki. Dostojny Gość wygłosił wykład pt. Życie duchowe w centrum formacji kapłańskiej. Prefekt Kongregacji Edukacji Katolickiej
odbył także spotkanie z wrocławskim środowiskiem akademickim w Auli
Leopoldina Uniwersytetu Wrocławskiego, gdzie wygłosił wykład pt. Ośrodki
OD REDAKCJI
11
wyższych studiów kościelnych i katolickich. Na zakończenie wizyty celebrował
Mszę Świętą w kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa oraz złożył kwiaty pod
pomnikiem pomordowanych profesorów lwowskich.
Ważnym wydarzeniem – tym razem dla naszego Kościoła lokalnego – była
przypadająca w 2009 roku piąta rocznica powstania diecezji świdnickiej. Główne
uroczystości z tej okazji odbyły się 25 marca 2009 roku w katedrze świdnickiej.
Uroczystej Eucharystii przewodniczył i homilię wygłosił ks. kard. Stanisław
Dziwisz, arcybiskup metropolita krakowski, wieloletni osobisty sekretarz sługi Bożego Jana Pawła II. W uroczystości uczestniczyło wielu znamienitych
gości, zarówno hierarchowie kościelni (m.in. ks. kard. Henryk Gulbinowicz,
ks. abp Marian Gołębiewski), jak i przedstawiciele władz państwowych i samorządowych. Dzięki Telewizji Trwam i Radiu Maryja uroczystości były transmitowane na cały kraj i poza granice Polski, dzięki czemu wielu rodaków mogło
zapoznać się z życiem i działalnością naszej diecezji.
Jednocześnie 25 marca 2009 roku przypadła piąta rocznica święceń biskupich ks. bpa Ignacego Deca, pierwszego biskupa diecezji świdnickiej. Sam zaś
rok 2009 to bardzo szczególny czas dla ks. bpa Ignacego Deca, który obchodził także 65-lecie urodzin oraz 40-lecie kapłaństwa. Z racji tych wszystkich
znaczących rocznic obchodzonych przez Biskupa Świdnickiego Wyższe Seminarium Duchowne Diecezji Świdnickiej oraz „Świdnickie Studia Teologiczne”
przygotowały księgę pamiątkową pt. Zbawienie przez miłosierdzie i prawdę,
dedykowaną ks. bpowi Ignacemu Decowi. Jest ona zbiorem artykułów napisanych przez profesorów, przyjaciół, uczniów, wychowanków oraz współpracowników Księdza Biskupa Jubilata z lat jego studiów na KUL, pracy na PWT
we Wrocławiu i w MWSD we Wrocławiu oraz pełnienia posługi biskupiej na
terenie diecezji świdnickiej.
Księgę pamiątkową otwiera list ks. abpa Mariana Gołębiewskiego skierowany do Dostojnego Jubilata, w którym Metropolita Wrocławski pisze m.in.:
„Jako Arcybiskup Metropolita Wrocławski pragnę wyrazić przede wszystkim
moją osobistą radość i satysfakcję oraz wdzięczność za to, że całe swoje życie kapłańskie Wasza Ekscelencja związał z Archidiecezją Wrocławską. To tu
Ksiądz Biskup rozpoczął i ukończył swoją formację do kapłaństwa, tu pracował najpierw jako młody kapłan, a następnie jako prefekt, wicerektor i rektor
Metropolitalnego Wyższego Seminarium Duchownego. To we Wrocławiu,
obok posługi kapłańskiej, rozwijała się także droga akademickiej kariery Księdza
Biskupa, związana z pracą na Papieskim Wydziale Teologicznym, uwieńczona
uzyskaniem tytułu profesora nauk filozoficznych, a także uhonorowana powierzeniem Waszej Ekscelencji najważniejszej funkcji na tymże Wydziale, rektora
uczelni. W imieniu Archidiecezji i całej Metropolii z serca dziękuję za te lata
12
ŚWIDNICKIE STUDIA TEOLOGICZNE, nr 6
pracy i trudu związanego z posługą kapłana i człowieka nauki. Dziękuję także
za lata przykładnej posługi biskupiej w Diecezji Świdnickiej. Wyrażam moją
osobistą radość z faktu, że dzięki Opatrzności Bożej dane nam jest wspólnie
pracować i wypełniać posługę apostolską na niwie Metropolii Wrocławskiej”.
Jednym z owoców posługi i inicjatyw ks. bpa Ignacego Deca są „Świdnickie
Studia Teologiczne”. Już szósty tom tego świdnickiego czasopisma teologicznego trafia właśnie do rąk Czytelników. Jego wydanie odczytujemy jako znak
wzrastającej żywotności naukowej środowiska związanego z diecezją świdnicką
oraz z działalnością naukowo-dydaktyczną Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Świdnickiej. Obecny tom zawiera pokaźną liczbę zarówno artykułów z teologii, filozofii, historii oraz z dziedziny nauk społecznych, jak i recenzji książek oraz sprawozdań z sympozjów i konferencji. Z radością należy
powitać powstanie w naszym czasopiśmie nowego działu „Eseje”. Pierwszym
autorem, który zamieścił tu swoje przemyślenia, jest Bogusław Jasiński. Mamy
nadzieję, że dział ten będzie nie tylko miejscem dzielenia się osobistymi przemyśleniami wielu innych autorów współpracujących z naszym czasopismem,
ale także miejscem twórczej dyskusji oraz wymiany myśli inspirujących do
szczegółowych badań, zwłaszcza nad nowymi problemami teologiczno-filozoficznymi i zjawiskami z dziedziny nauk społecznych.
Szczególne wyrazy wdzięczności kierujemy w stronę ks. prof. Romana
Darowskiego za zgodę na wydrukowanie artykułu Wkład Polaków do myśli
filozoficznej na świecie, ciekawie prezentującego dorobek polskiej filozofii na tle
całości światowej myśli filozoficznej. Dziękujemy także pozostałym Autorom
artykułów o tematyce filozoficznej: ks. Janowi Babaczowi, ks. Witoldowi
Baczyńskiemu, panu Tomaszowi Dziurli i panu Bogusławowi Jasińskiemu
oraz pani Elżbiecie Markiewicz.
Dziękujemy księżom: Wojciechowi Dąbrowskiemu, Krzysztofowi Orze,
Dominikowi Ostrowskiemu oraz Rajmundowi Pietkiewiczowi, a także pani
Agnieszce Makarewicz – za napisanie artykułów o tematyce teologicznej. Panu
Andrzejowi Prasałowi dziękujemy za kolejny ciekawy artykuł związany z historią muzyki na terenie diecezji świdnickiej.
Chcemy także podziękować tym Autorom, którzy napisali artykuły związane
z szeroko rozumianą dziedziną nauk społecznych: ks. Tomaszowi Czernikowi,
ks. Januszowi Michalewskiemu oraz ks. Zbigniewowi Waleszczukowi.
Cieszymy się także, że wielu naszych Autorów pisze ciekawe recenzje publikacji wydawanych nie tylko w języku polskim, ale także w języku angielskim i niemieckim. Wiele z tych recenzji ma charakter krytyczny i polemiczny.
Ich Autorzy włączają się w toczone obecnie w świecie spory natury filozoficznej i światopoglądowej, ukazując chrześcijańskie spojrzenie na wiele żywo
OD REDAKCJI
13
dyskutowanych we współczesnej kulturze kwestii i problemów. Dziękujemy
więc wszystkim tym osobom, które przysłały do naszej Redakcji recenzje przeczytanych książek. Mamy nadzieję, że staną się one zachętą do sięgnięcia przez
wielu naszych Czytelników do oryginalnych publikacji i w ten sposób przyczynią się do osobistego zapoznania się z treściami recenzowanych prac. Chcemy
także podziękować tym wszystkim Autorom, którzy przysłali nam sprawozdania z rozmaitych naukowych konferencji i sympozjów, o zasięgu zarówno
krajowym, jak i międzynarodowym.
Zespół redakcyjny serdecznie dziękuje ks. prof. dr. hab. Stanisławowi
Rabiejowi, dziekanowi Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Opolskiego,
i pracownikom naukowo-dydaktycznym tegoż Wydziału za trud napisania
wnikliwych recenzji artykułów i rozpraw umieszczonych w tym numerze
„Świdnickich Studiów Teologicznych”. Dziękujemy pani prof. dr hab. Marii
Ledzińskiej z Uniwersytetu Warszawskiego za kolejną recenzję artykułu z dziedziny psychologii.
Uważny i stały Czytelnik „Świdnickich Studiów Teologicznych” zauważy, że niniejszy tom ukazuje się w nowej szacie graficznej. Jest ona dziełem
alumnów Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Świdnickiej skupionych w zespole Wojtaszki Team. Za trud włożony w pracę nad nową okładką Redakcja składa im serdeczne podziękowanie. Dziękujemy także panu
Romanowi Proszkowi za pracę związaną z redakcją techniczną i czuwaniem
nad wydrukiem niniejszego numeru „Świdnickich Studiów Teologicznych”,
a pani Anecie Wołczańskiej za precyzyjnie przeprowadzoną korektę.
Mamy nadzieję i ufamy, że lektura artykułów zgromadzonych w tym tomie
„Świdnickich Studiów Teologicznych” pobudzi Czytelników do głębszej refleksji nad życiem i wiarą oraz przyniesie im wiele intelektualnej satysfakcji.
W imieniu Kolegium Redakcyjnego
ks. Janusz Michalewski
Świdnica, 31 stycznia 2010 roku
14
15
Rozprawy i artykuły
16
ŚWIDNICKIE STUDIA TEOLOGICZNE, nr 6
17
ROMAN DAROWSKI SJ
WKŁAD POLAKÓW
DO MYŚLI FILOZOFICZNEJ NA ŚWIECIE*1
POCZĄTKI
Początek chrystianizacji Polski nastąpił w drugiej połowie X wieku, gdy
w 966 roku książę Mieszko I (ok. 935–992) wraz ze swym dworem przyjął
chrzest w obrządku łacińskim. Chrzest władcy i zorganizowanie w Poznaniu
w 968 roku przez biskupa Jordana pierwszego biskupstwa w Polsce, zależnego
bezpośrednio od papieża, zrównały poniekąd państwo polskie z innymi krajami Europy i związały Polskę z zachodnią kulturą chrześcijańską. Do Polski, początkowo głównie w celach misyjnych, przybywało coraz więcej duchownych,
* W niniejszym opracowaniu uwzględniam różne rodzaje wpływów, w szczególności: nowość i oryginalność poglądów, wpływ, jaki dany filozof wywierał na swych współczesnych,
wydawanie prac za granicą w oryginale (do XVIII wieku z reguły po łacinie), wydawanie prac
w Polsce lub za granicą w języku obcym, powoływanie się na określonych autorów oraz na
ich pisma, długoletnia działalność dydaktyczna we wpływowych ośrodkach, zwłaszcza zagranicznych.
Znaczną rolę w tym przeglądzie odgrywa kryterium popularności niektórych prac za granicą, ale uwzględniam też takie, które w swoim czasie stanowiły ważny krok naprzód, nawet
jeśli były mało znane poza Polską.
Sprawy te staram się ukazywać możliwie adekwatnie – tak jak na to pozwalają istniejące opracowania i dostęp do źródeł. Wymieniam tylko najważniejsze osiągnięcia z omawianej
dziedziny. Nie jest to więc historia filozofii w Polsce, lecz jedynie jeden jej aspekt.
Pani prof. Irena Stasiewicz-Jasiukowa z Polskiej Akademii Nauk, prof. Stanisław Pieróg
z Uniwersytetu Warszawskiego i dr Krzysztof Wojcieszek z Wyższej Szkoły Pedagogiki
Resocjalizacyjnej Pedagogium w Warszawie oraz ks. prof. Stanisław Janeczek i prof. Antoni
B. Stępień z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i prof. Stanisław Ziemiański SJ z Wyższej
Szkoły Filozoficzno-Pedagogicznej Ignatianum w Krakowie przekazali mi wiele sugestii, które
przyczyniły się do ulepszenia tego opracowania. Bardzo im za to dziękuję! Będę zobowiązany
za dalsze uwagi i uzupełnienia, które będą pomocne przy udoskonalaniu niniejszego tekstu
w osobnej publikacji książkowej, jaką zamierzam wydać.
18
ROMAN DAROWSKI SJ
którzy na ogół mieli jakieś wykształcenie, a przynajmniej umieli czytać i pisać.
Znali też język ówczesnego Kościoła Zachodniego – łacinę, która umożliwiała
również kontakty międzynarodowe. Powstające coraz liczniej kościoły i klasztory stawały się powoli ośrodkami życia intelektualnego i artystycznego. Także
i Polacy, zwłaszcza zakonnicy, coraz liczniej studiowali za granicą, a po powrocie do kraju w różny sposób upowszechniali nabytą wiedzę.
Najstarsze znane nam obecnie udokumentowane przejawy działalności
filozoficznej na ziemiach Polski pochodzą z XIII wieku. Pierwszym szeroko
znanym w Europie polskim uczonym był Witelon (Vitello), fizyk, matematyk,
filozof. Urodził się około 1230 roku na Śląsku, prawdopodobnie w Legnicy,
zmarł około 1290 roku. Był synem Polki i kolonisty z Turyngii.
Po 1250 roku studiował w Paryżu, gdzie uzyskał stopień magistra sztuk wyzwolonych i filozofii. Od 1262 roku przebywał w Padwie, gdzie wykładał filozofię. Od 1269 roku działał na dworze papieskim w Viterbo. W Italii nawiązał
kontakty m.in. z Rogerem Baconem (ok. 1215–1292), Tomaszem z Akwinu
(1225/25–1274) i Wilhelmem z Moerbecke (ok. 1225–1286). W 1274 roku
brał udział w soborze powszechnym w Lyonie.
Z jego dzieł, które się zachowały, najważniejszy jest traktat Perspektywa
(Perspectivorum libri decem [Dziesięć ksiąg o perspektywie]), znany w Europie
i wielokrotnie wznawiany. Korzystali z niego m.in. Mikołaj Kopernik (1473–
1543), Leonardo da Vinci (1452–1519), Johann Müller (Regiomontanus,
1436–1476) i Johannes Kepler (1571–1630), który swą rozprawę o optyce,
wydaną w 1604 roku, zatytułował Ad Vitellonem Paralipomena [Uzupełnienia
do Witelona].
Traktat Witelona dotyczy optyki, anatomii oka, fizjologii widzenia i psychologii spostrzegania. Jego poglądy, zasadniczo o charakterze neoplatońskim,
były pod wieloma względami nowatorskie. Ku jego czci w 1935 roku Międzynarodowa Unia Astronomiczna jeden z kraterów na Księżycu nazwała Vitello.
W XIV wieku filozofia dzieli się na dwa główne nurty: via antiqua – droga dawna, tj. filozofia Tomasza z Akwinu i Jana Dunsa Szkota (1266–1308),
oraz via moderna – droga nowoczesna, czyli nominaliści, zwłaszcza Wilhelm
Ockham (przed 1288–1347). Oba nurty mają w Polsce zwolenników, a ich
wpływ trwa dłużej niż w innych krajach.
Duże znaczenie dla ruchu filozoficznego w Polsce miało założenie w 1364
roku przez króla Kazimierza Wielkiego uniwersytetu w Krakowie, gdzie
w 1400 roku królowa Jadwiga erygowała także Wydział Teologiczny. Uniwersytet, zwany najpierw Studium Generale, później Akademią Krakowską, a od
XIX wieku Uniwersytetem Jagiellońskim, stał się wkrótce ważnym międzynarodowym ośrodkiem nauczania i studiów, zwłaszcza w Europie Środkowej.
WKŁAD POLAKÓW DO MYŚLI FILOZOFICZNEJ NA ŚWIECIE
19
Jednym z jego organizatorów i wychowawcą pierwszych profesorów tej
uczelni był słynny na zachodzie Europy Mateusz z Krakowa (ok. 1345–
1410). Wykształcony w Pradze i najpierw tamże profesor teologii – był później
biskupem Wormacji i rektorem uniwersytetu w Heidelbergu (od 1396 roku).
Mateusz należał do najwybitniejszych filozofów i teologów na przełomie XIV
i XV wieku.
Z zakresu filozofii cenny jest jego traktat Rationale divinorum operum [Rozumność dzieł bożych], w którym – nawiązując do myśli Platona i św. Augustyna – omawiał problem zła oraz rozwijał poglądy m.in. z zakresu filozofii
człowieka, podkreślając jego wolność i godność. Poglądy te leżały u podstaw
prawniczych i politycznych poglądów Stanisława ze Skarbimierza (zm. 1431)
oraz Pawła Włodkowica (ok. 1370 – ok. 1435), twórców tzw. polskiej szkoły
prawa międzynarodowego. Pierwszy z nich już w 1410 roku ogłosił rozprawę
De bello iusto, a drugi na soborze w Konstancji w 1415 roku przedstawił rozprawę pt. Tractatus de potestate papae et imperatoris respectu infidelium [Traktat
o władzy papieża i cesarza w stosunku do niewiernych]. Obaj opracowali zagadnienie wojny sprawiedliwej.
Podczas tego soboru Włodkowic, wówczas rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego, przedstawił pogląd, że wszystkie narody, także pogańskie, mają prawo
do samorządności i życia w pokoju na ziemiach, które są ich własnością. Była
to jedna z najwcześniejszych podstawowych zasad prawa międzynarodowego.
Zgodnie z tradycją późnego średniowiecza arystotelizm był pierwszym nurtem dominującym w Polsce, a Biblioteka Uniwersytecka (Jagiellońska) posiada jeden z największych w Europie zbiór rękopisów komentarzy do traktatów Arystotelesa, utrzymanych w duchu nominalistycznym – jako tzw. via
moderna.
Paweł z Worczyna (ok. 1380–1430) studiował w Pradze i Lipsku, był profesorem Uniwersytetu Krakowskiego. Głównym jego dziełem jest najobszerniejszy polski komentarz do Etyki nikomachejskiej Arystotelesa, należący do
najbardziej oryginalnych dzieł filozoficznych średniowiecza. Podkreślał zwłaszcza rolę i wartość ludzkiej aktywności oraz zaangażowania społecznego.
Początkowo w Krakowie dużą wagę przywiązywano do filozofii przyrody
oraz do filozofii społecznej i politycznej. W dziedzinie „nowej fizyki” główną
rolę odegrał Benedykt Hesse (ok. 1389–1456), profesor i rektor Uniwersytetu
Jagiellońskiego, autor wielu traktatów, najwybitniejszy średniowieczny filozof
i teolog polski. W logice opowiadał się za nominalizmem, zwłaszcza w wersji
Jana Buridana (przed 1300 – po 1358), a w filozofii człowieka przyjmował
pogląd arystotelesowsko-tomistyczny, który usiłował godzić z wątkami augustynizmu i nominalizmu.
20
ROMAN DAROWSKI SJ
Akademia Krakowska stała się wkrótce także ośrodkiem studiów matematyczno-przyrodniczych i astronomicznych o zasięgu europejskim. Do niej
w latach czterdziestych XV wieku zwrócił się Sobór Bazylejski z propozycją
opracowania kalendarza.
Jan z Głogowa (Głogowczyk, ok. 1445–1507), filozof, matematyk,
astronom i geograf, był zwolennikiem via antiqua. Studiował w Akademii
Krakowskiej, a następnie przez 40 lat wykładał na niej filozofię i astronomię.
Jego uczniem był Kopernik. W logice opracował własną teorię supozycji, nawiązującą do Piotra Hiszpana (1226–1277).
Pisał wiele. Główne jego dzieła to: Exercitium novae logicae [Ćwiczenie w nowej logice], Kraków 1499 i 1511; Exercitium super omnes tractatus parvorum
logicalium Petri Hispani [Ćwiczenie z zakresu wszystkich traktatów logiki małej
Piotra Hiszpana], Lipsk 1500, Strasburg 1517; Exercitium veteris artis [Ćwiczenie w dawnej sztuce logicznej], Kraków 1504, Strasburg 1517; Quaestiones librorum De anima [Zagadnienia z ksiąg „O duszy”], Metz 1501, Kraków 1514.
Michał Twaróg z Bystrzykowa (ok. 1450–1520) studiował w Krakowie,
Paryżu i Ingolstadcie, później wykładał w Akademii Krakowskiej. Był filozofem i teologiem, zwolennikiem i krzewicielem filozofii Jana Dunsa Szkota.
Główne dzieła: Quaestiones veteris et novae logicae [Zagadnienia dawnej i nowej logiki], Kraków 1507, wyd. 3: 1511; Quaestiones in Tractatus parvorum
logicalium Petri Hispani [Zagadnienia z zakresu logiki małej Piotra Hiszpana],
Kraków 1512.
Michał Falkener (Michaël Vratislaviensis, ok. 1460–1534) był filozofem
i astronomem. Studiował w Akademii Krakowskiej, gdzie później był profesorem. W filozofii opowiadał się przeważnie za tomizmem. Jego uczniem był
Mikołaj Kopernik.
Główne jego dzieła: Introductorium dialecticae [Wstęp do dialektyki], Kraków
1504, wyd. 4: 1522; Norymberga 1511; Strasburg 1515; Epithoma figurarum
in libros Physicorum et De anima Aristotelis [Komentarz do ksiąg przyrodniczych
Arystotelesa oraz do jego traktatu o duszy], Kraków 1518; Introductorium Astronomiae Cracoviense [Krakowski wstęp do astronomii], Kraków 1506, wyd. 4:
1517. Ważnym jego dziełem, które jednak pozostało w rękopisie (Biblioteka
Jagiellońska w Krakowie), są Collectanea super quaestiones de quolibet – komentarze do dwunastu ksiąg Quaestiones quodlibetales Tomasza z Akwinu.
Rozwój filozofii przyrody na Uniwersytecie Krakowskim w XV wieku wydał Mikołaja Kopernika (1473–1543). W głównym swym dziele De revolutionibus orbium coelestium ([O obrotach sfer niebieskich], Norymberga 1543)
przedstawił heliocentryczną astronomię, którą w liście dedykacyjnym do papieża Pawła III oddawał pod osąd filozofów. Heliocentryczna interpretacja
21
wszechświata miała poważne konsekwencje filozoficzne. Zmieniła bowiem
zasadniczo pogląd na miejsce Ziemi – a na niej człowieka – we wszechświecie.
Dzieło to było wyrazem najważniejszej rewolucji naukowej od czasów starożytnych, nazywanej niekiedy przewrotem kopernikańskim.
ODRODZENIE
Andrzej Frycz Modrzewski (1503–1572) – to pisarz polityczny okresu odrodzenia, znany i ceniony również za granicą. Studiował w Akademii Krakowskiej i w Wittenberdze, gdzie ulegał wpływom reformacji. Główne jego dzieło
to De Republica emendanda [O poprawie Rzeczypospolitej], Kraków 1551, Bazylea 1554. Zostało przełożone na kilka języków i spotkało się z szerokim uznaniem. Składa się z pięciu ksiąg: De moribus [O obyczajach], De legibus [O prawach], De bello [O wojnie], De Ecclesia [O Kościele], De schola [O szkole].
Modrzewski postulował nowe rozwiązania, m.in.: silną władzę centralną przy zachowaniu pewnych form demokracji, zrównanie praw wszystkich
warstw społecznych (szlachty, mieszczan i chłopów), odstąpienie od dożywotniego sprawowania urzędów, ochronę gospodarki krajowej przed konkurencją zagraniczną (protekcjonizm), opiekę państwa nad szkolnictwem i nad
ubogimi.
Jan z Trzciany (1510–1567) był studentem, a później profesorem Akademii Krakowskiej. Jest autorem dziełka Libellus de natura et dignitate hominis
[O naturze i godności człowieka], Kraków 1554. Ukazuje w nim szczególne
miejsce człowieka i jego wyższość we wszechświecie oraz wynikającą z tego
godność człowieka. Przytacza racje zarówno filozoficzne, jak i teologiczne, tak
co do duszy, jak i co do ciała.
Jakub Górski (ok. 1525–1585) studiował w Akademii Krakowskiej
i w Italii; później był w Krakowie profesorem i długoletnim rektorem. W 1563
roku w Lipsku opublikowano jego Commentariorum artis dialecticae libri decem
[Dziesięć ksiąg komentarzy sztuki dialektycznej], duże dzieło z zakresu logiki,
w którym obszernie omawia zwłaszcza sposoby argumentacji stosowane
w naukach humanistycznych.
Wybitnym przedstawicielem filozofii był też Adam Burski (ok. 1560–
1611), profesor Akademii Krakowskiej, a od 1596 roku Akademii Zamojskiej
i długoletni jej rektor, zwolennik stoicyzmu. Miał duże zasługi w dziedzinie
logiki, m.in. podkreślał rolę logiki zdań i ukazywał odrębność logiki stoickiej w stosunku do arystotelesowskiej. Przed Franciszkiem Baconem zalecał
22
ROMAN DAROWSKI SJ
stosowanie metody indukcyjnej w badaniach naukowych. Najważniejsze jego
dzieło nosi tytuł Dialectica Ciceronis (Zamość 1604).
Przy narodzinach nowożytnej demokracji ważną rolę odegrał wybitny
pisarz polityczny Wawrzyniec Goślicki (1538–1607). Studiował w Akademii Krakowskiej, a następnie w Padwie, Bolonii i Rzymie. Od 1587 roku
był biskupem. Główne jego dzieło to traktat etyczno-polityczny De optimo
senatore, wydany w Wenecji w 1568 roku i w Bazylei w 1593 roku. Był on tłumaczony na angielski, włoski i francuski. Wielu historyków uważa, że Thomas
Jefferson, przygotowując konstytucję USA, inspirował się m.in. treściami tego
traktatu.
Rozprawa De optimo senatore zawiera wykład filozofii politycznej i społecznej, dwa wieki przed Monteskiuszem (1689–1755). Goślicki odróżniał
władzę ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. Podkreślał rolę prawa stanowionego, zgodnego z prawem naturalnym i powszechnie przestrzeganego. Był
zwolennikiem publicznej edukacji. Jego poglądy, odznaczające się uniwersalizmem, wywierały znaczny wpływ na myśl polityczną Europy.
Mikołaj z Mościsk OP (ok. 1574–1632) był autorem podręczników
logiki: Institutionum logicarum libri VII [Wykłady logiki, ksiąg VII], Kraków
1606; Elementa logices, Kraków 1625, które były poczytne i cenione w Polsce
i za granicą. Miały łącznie siedem wydań.
Bartłomiej Keckermann (ok. 1572–1609), gdański filozof i teolog kalwiński; studiował w Wittenberdze, Heidelbergu i Lipsku. W latach 1602–1609
był profesorem filozofii w Gimnazjum Akademickim w Gdańsku. Zalicza się
go do tzw. arystotelików renesansowych; był pionierem w dziedzinie teorii systemów wiedzy. Opublikował wiele rozpraw, m.in. De ordine seu metodo doctrinarum disputatio logica [Dysputacja logiczna o porządku, czyli metodzie nauk],
Heidelberg 1599.
Na uwagę zasługuje też myśl filozoficzno-religijna braci polskich, zwanych
także arianami, a na Zachodzie od XVII wieku – socynianami. Ta religijna
wspólnota, która wyodrębniła się z Kościoła ewangelicko-reformowanego (kalwińskiego) w drugiej połowie XVI wieku, była szczególnie aktywna w pierwszej
połowie XVII w., publikując wiele za granicą, zwłaszcza w Holandii. Cechował
ją racjonalizm w dziedzinie religijnej oraz postulat tolerancji religijnej.
Do wybitnych przedstawicieli tego nurtu należeli: Andrzej Wiszowaty
(1608–1678) i Samuel Przypkowski (1592–1670). Głównym ośrodkiem ruchu była założona w 1602 roku Akademia w Rakowie. „Socynianizm wywarł
znaczny wpływ na kształtowanie się racjonalizmu religijnego w zachodniej
Europie, głównie w Holandii i Anglii” (Z. Ogonowski [w:] Religia. Encyklopedia PWN, t. 2, Warszawa 2001, s. 256). Poglądy na tolerancję religijną,
WKŁAD POLAKÓW DO MYŚLI FILOZOFICZNEJ NA ŚWIECIE
23
wypracowane w tym środowisku, wyprzedziły o kilkadziesiąt lat bardzo zbliżoną koncepcję Johna Locke’a.
ARYSTOTELIZM CHRZEŚCIJAŃSKI
W 1579 roku jezuici otwarli na terenach Rzeczypospolitej drugi ośrodek
myśli filozoficznej: Akademię Wileńską. Tam wykładał Marcin Śmiglecki SJ
(1563–1618), najwybitniejszy logik dawnej Polski, autor monumentalnego
dzieła Logica (Ingolstadt 1618, Oxford 1634, 1638, 1658). Jest to zbiór rozpraw z zakresu logiki przy szerokim uwzględnieniu metafizyki. Śmiglecki jest
„inicjatorem nurtu metafizyki, którego kontynuacją jest w jakimś sensie metafizyka Leibniza i Wolffa” (Z. Ogonowski).
Z innych jezuitów dawnej Polski trzeba wymienić przynajmniej trzech:
Tomasza Młodzianowskiego (1622–1686), autora wielu prac, a zwłaszcza
obszernego, pięciotomowego dzieła Integer cursus philosophicus et theologicus
[Pełny kurs filozoficzny i teologiczny], wydanego w 1682 roku w Moguncji
i Gdańsku. Stanowi ono wykład całości ówczesnej problematyki filozoficznej
i teologicznej w nurcie suarezjańskim.
Wojciech Tylkowski (1625–1695) to profesor kolegiów jezuitów w Braniewie i Warszawie, najbardziej płodny i wszechstronny pisarz filozoficzny
w dawnej Polsce; autor ponad 20 tomów dzieł. Podjął na szeroką skalę próbę
popularyzacji filozofii, przedstawiając ją „zajmująco” (philosophia curiosa), także w języku polskim. Jego prace wielokrotnie drukowano za granicą. Dzięki
ich bogatej tematyce i atrakcyjności przekazu filozofią zainteresował szersze
kręgi społeczeństwa w różnych krajach i zyskał uznanie na forum międzynarodowym.
Jan Morawski (1633–1700) – po studiach w Collegium Romanum
w Rzymie profesor w kolegium jezuitów w Kaliszu, autor dzieła Totius philosophiae principia per quaestiones de ente in communi explicata [Zasady całej
filozofii wyjaśnione w kwestiach o bycie w ogólności], Poznań 1666, 1682, 1687,
Lyon 1688. Analizując poglądy Morawskiego, zauważamy, „jak szkoła jezuicka
zbliżała się powoli do metafizyki w duchu ontologii Wolffa” (J. Czerkawski).
Z kolei Szymon Stanisław Makowski (ok. 1612–1683), który studiował
w Akademii Krakowskiej, a później był w niej profesorem i długoletnim rektorem, jest czołowym filozofem i teologiem tamtego okresu. Wydał m.in. Cursus
philosophicus iuxta veram Aristotelis […] doctrinam [Kurs filozoficzny według
prawdziwej filozofii Arystotelesa], 1–3, Kraków 1679–1681. Dzieło obejmuje
24
ROMAN DAROWSKI SJ
całokształt ówczesnej filozofii i reprezentuje zasadniczo nurt tomistyczny, choć
zawiera niektóre wątki suarezjanizmu. Godny uwagi jest jego podział na teorię
bytu abstrakcyjnego (możliwego) i konkretnego (faktycznie istniejącego), jako
poprzedzający późniejsze rozróżnienie ontologii i metafizyki.
*****
Andrzej Maksymilian Fredro (ok. 1620–1679) – to polityk i filozof,
pisarz epoki baroku. Jest autorem zbiorów sentencji: Monita politico-moralia [Upomnienia polityczno-moralne], 1664, oraz Przysłowia mów potocznych
(1658). Zwolennik demokracji, a w dziedzinie gospodarki – merkantylizmu. „Dziełem, które cieszyło się […] największą popularnością, były
Monita. Maksymy, które Fredro w nim umieścił, świadczą o jego poważnym oczytaniu, umiejętności zastanawiania się nad życiem i znajomości
psychiki ludzkiej. Ideał, który w nich głosi, to odpowiadający szlachcie, na
moralności chrześcijańskiej oparty ideał złotego środka umiejętności przestawania z ludźmi i układania sobie z nimi jak najpoprawniejszych stosunków. St. Tarnowski stawia Monita wysoko i porównując je z maksymami La
Rochefoucauld, stwierdza, że »rozum Fredry, choć inny, nie jest mniejszy ani
niższy, a jego sposób patrzenia na świat szlachetniejszy i prawdziwszy«. […]
Monita doczekały się w przeciągu 100 lat od ukazania się blisko 20 wydań.
Był też Fredro czytywany za granicą; jego książki znajdują się w bibliotekach
zagranicznych, a Monita tłumaczono na język niemiecki i francuski” (PSB,
s. 116).
OŚWIECENIE
Z okresu wczesnego oświecenia, które w Polsce zaczęło się około 1740 roku,
na uwagę zasługują zwłaszcza pijarzy skupieni wokół Collegium Nobilium
w Warszawie, a w szczególności Stanisław Konarski (1700–1773), Antoni
Wiśniewski (1718–1774) i Samuel Chróścikowski (1730–1799). Uprawiali
oni tzw. philosophia recentiorum, stanowiącą programowo eklektyczną próbę
scalenia nowożytnego arystotelizmu chrześcijańskiego z osiągnięciami nowożytnej filozofii (epistemologia i etyka) i przyrodoznawstwa, jednocześnie podtrzymując ideał integralnej kultury chrześcijańskiej.
Z późniejszego okresu należy wymienić Kołłątaja i Staszica. Hugo Kołłątaj
(1750–1812), pisarz i działacz polityczno-społeczny, studiował na uniwersytetach w Krakowie, Wiedniu, Bolonii i Rzymie. Wniósł istotny wkład
do nauk filozoficznych, co znalazło wyraz m.in. w dziele Porządek fizyczno-
WKŁAD POLAKÓW DO MYŚLI FILOZOFICZNEJ NA ŚWIECIE
25
moralny (Kraków 1810), w którym twórczo rozwijał poglądy francuskiego
fizjokratyzmu na gruncie etyki. Wychodząc od psychologicznie pojętej analizy
potrzeb ludzkich, zespalał podejście utylitarystyczne z podtrzymaniem prawno-naturalnego fundamentu etyki. Jednocześnie etykę powinności wzbogacał,
podkreślając rolę korelatywnie pojmowanych uprawnień ludzkich.
W tę swoiście pojętą metafizykę człowieka włączył w dziele Rozbiór krytyczny zasad historii o początkach rodu ludzkiego (1810, wyd. drukiem: Kraków 1842) refleksję z zakresu filozofii dziejów, ukazując zarówno przyczyny
różnych form zła, jak i racjonalistycznie pojętą wizję przekształceń na gruncie
kultury i życia społeczno-politycznego.
Stanisław Staszic (1755–1826) był pisarzem politycznym, działaczem
społeczno-gospodarczym oraz geologiem. Dzięki swemu dziełu Ród ludzki
(1819–1820) należałby do najwybitniejszych filozofów europejskiego oświecenia, gdyby nie bariera językowa, która sprawiła, że jego poglądy nie dotarły w porę do innych krajów. W dziele tym Staszic nakreślił historiozoficzną
wizję rozwoju życia kulturowego, społecznego i politycznego. Choć rozwój
nauki był – jego zdaniem – warunkiem wprowadzenia integralnego postępu,
to jednak specyfikę poszczególnych epok określa sposób zaspokojenia potrzeb
ludzkich. Widoczna w całym dziele otwarta i nowatorska – a niekiedy nawet
radykalna – postawa Staszica, złagodzona została w jego pismach politycznych,
gdzie jako ideał przyjmował monarchię konstytucyjną i kreślił federalistyczną
wizję zjednoczonej Europy.
Jan Śniadecki (1756–1830), astronom, matematyk i filozof, studiował
w Krakowie i Paryżu. Był profesorem w Krakowie, a następnie w Wilnie.
W okresie krakowskim opracował pozytywistyczny program uprawiania nauki, inspirowany sensualizmem i fenomenalizmem. W okresie wileńskim zbliżył się do filozofii zdrowego rozsądku. Swe poglądy wyłożył w dziele Filozofia
umysłu ludzkiego (1821). Zbliżone poglądy reprezentował jego brat Jędrzej
Śniadecki (1768–1838), chemik, biolog i filozof, profesor Szkoły Głównej
w Wilnie.
TENDENCJE MESJANISTYCZNE
W 1795 roku sąsiednie państwa: Rosja, Prusy i Austria dokonały trzeciego
rozbioru Polski, wskutek czego Polska na 123 lata zniknęła z mapy Europy.
Utrata wolności stanowiła niemałą przeszkodę w działalności filozoficznej.
Fakt ten miał oczywiście wpływ także na umysłowość Polaków, czego przeja-
26
ROMAN DAROWSKI SJ
wem był m.in. mesjanizm jako specyficzna forma filozofii romantycznej, która zrodziła się wśród emigrantów polskich po 1830 roku i była żywa do lat
osiemdziesiątych XIX wieku. Według niej Polacy mają do spełnienia w świecie
szczególną misję dziejową: kulturalną i religijną – Polska ma być Mesjaszem
narodów.
Filozoficznie poglądy mesjanistyczne rozwinęli głównie: Józef Hoene-Wroński (1776–1853), Karol Libelt (1807–1875), Bronisław Trentowski
(1808–1869) i August Cieszkowski (1814–1894), którego teoria czynu miała
nadto udział w kształtowaniu myśli Marksa. Spośród mesjanistów chrześcijańskich na uwagę zasługują zwłaszcza Bogdan Jański (1807–1840) i Piotr
Semenenko (1814–1886). Elementy mesjanistyczne pojawiały się u niektórych myślicieli także później, np. u Wincentego Lutosławskiego (zob. niżej).
Wpływy mesjanizmu były widoczne również wśród innych ludów słowiańskich.
WIEK XIX
Grono wybitniejszych filozofów XIX wieku otwiera Wincenty Buczyński
SJ (1789–1853). Od 1819 roku wykładał filozofię w Akademii Połockiej, Tarnopolu, Grazu, Linzu, Namur oraz teologię w Lowanium. Opracował podręcznik filozofii: Institutiones philosophicae (Wykłady filozoficzne, t. 1–3, Wiedeń 1843–1844) oraz Institutiones doctrinae religionis, in quibus principia philosophica ad veritates religionis applicantur [Wykłady nauki o religii, w których
zasady filozoficzne stosuje się do prawd religii], Wiedeń 1842.
Józef Alojzy Dmowski SJ (1799–1879) studiował w Ferrarze i Rzymie; był
profesorem filozofii i teologii w Collegium Romanum (późniejszy Uniwersytet
Gregoriański). Wydał Institutiones philosophicae [Wykłady filozoficzne], t. 1–2,
obejmując w nich całość ówczesnej filozofii. W latach 1840–1851 miały one
aż pięć wydań w różnych krajach (Rzym, Uden w Holandii, Lowanium, Turyn, Moguncja) i przyczyniły się do odrodzenia tomizmu jeszcze przed encykliką papieża Leona XIII (1810–1903) Aeterni Patris (1879).
W różnych ośrodkach działał Marian Morawski SJ (1845–1901), wybitny
filozof i teolog, pionier neotomizmu w Polsce, profesor teologii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, autor prac: Filozofia i jej zadanie (Lwów
1876), Celowość w naturze (Kraków 1887), Podstawy etyki i prawa (Kraków
1891–1900). Jego Wieczory nad Lemanem (Kraków 1896) przełożono na siedem języków, a przekład niemiecki miał 14 wydań.
WKŁAD POLAKÓW DO MYŚLI FILOZOFICZNEJ NA ŚWIECIE
27
PRZEŁOM XIX I XX WIEKU
Henryk Struve (1840–1912) po doktoracie w Jenie (1862) był profesorem
w Szkole Głównej w Warszawie, przekształconej w 1869 roku w „Imperatorski” Uniwersytet Warszawski. Jest autorem wielu publikacji w języku polskim,
niemieckim i rosyjskim. Dużo pisał o filozofii polskiej, którą często reprezentował na arenie międzynarodowej. Własny system filozoficzny nazywał idealnym
realizmem; usiłował w nim właściwie ustawiać relację podmiot – przedmiot.
Ważniejsze jego prace to: Zur Entstehung der Seele, Tübingen (1862), Wstęp
krytyczny do filozofii (Warszawa 1903), Historia logiki jako teorii poznania
w Polsce (Warszawa 1911) oraz ogłoszone w czasopiśmie „Philosophische Monatshefte” Psychologisch-metaphysische Analyse des Begriffs der Freiheit (1874)
i Zur Psychologie der Sittlichkeit (1882).
Wincenty Lutosławski (1863–1954), profesor na kilku uniwersytetach, m.in.
na Uniwersytecie Jagiellońskim, znawca myśli Platona. Wydał cenne studium na
temat logiki Platona oraz przedstawił nową, przyjmowaną do dziś, chronologię
jego dzieł. Posłużył się przy tym wynalezioną przez siebie metodą porównywania
stylów jego pism, zwaną stylometrią. Wypracował system filozoficzny, w którym
wpływy platońskie łączył z polskimi elementami narodowymi i mesjanizmem
okresu romantyzmu. Główne jego dzieła to: The Origin and Growth of Plato’s Logic.
With an Account of Plato’s Style and of the Chronology of His Writings (Londyn 1897,
reprint: Hildesheim 1983) oraz The Polish Nation (Berlin 1908).
Fryderyk Klimke SJ (1878–1924), profesor Uniwersytetu w Innsbrucku
i na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, w swych pracach, głównie Der
Mensch (Graz 1908) oraz Der Monismus und seine philosophischen Grundlagen
(Freiburg 1911; przekład włoski: Il monismo […], Firenze 1914), wyłożył kilka
oryginalnych myśli na temat struktury ontologicznej człowieka.
Z przełomu XIX i XX wieku na wzmiankę zasługują bliscy ideom pozytywizmu Adam Mahrburg (1855–1913) i Marian Massonius (1862–1945)
oraz Stanisław Brzozowski (1878–1911), który stworzył oryginalną koncepcję pracy i tworzenia w życiu ludzkim.
WIEK XX
Szkoła lwowsko-warszawska
W 1918 roku Polska odzyskała niepodległość po 123 latach niewoli, podczas której jej terytoria i ludność były podzielone między trzech zaborców:
28
ROMAN DAROWSKI SJ
Rosję, Prusy i Austrię. Istnienie wolnego państwa przyczyniło się znacząco do
rozwoju ruchu filozoficznego.
Jednym z głównych tego przejawów jest ciągle wpływowa polska szkoła logiczna, tzw. szkoła lwowsko-warszawska. Jej założycielem i twórcą był Kazimierz
Twardowski, a głównymi przedstawicielami: Łukasiewicz, Tarski i Leśniewski.
Kazimierz Twardowski (1866–1938), profesor Uniwersytetu Lwowskiego,
przez swą rozprawę habilitacyjną O treści i przedmiocie przedstawień wpłynął
na niektóre poglądy Edmunda Husserla i przyczynił się do rozwoju fenomenologicznej koncepcji intencjonalności. Jan Łukasiewicz (1878–1956) był
wybitnym historykiem logiki, m.in. dokonał nowoczesnej interpretacji pism
logicznych Arystotelesa (zob. jego książkę Aristotle’s Syllogistic from the Standpoint of the Modern Formal Logic, Oxford 1951 i wyd. późniejsze). Pozostawił
cenne prace z zakresu logik wielowartościowych. Alfred Tarski (1901–1983),
matematyk i jeden z najwybitniejszych logików świata, zyskał uznanie głównie
w dziedzinie semantyki, zwłaszcza dzięki opracowaniu definicji prawdy. Stanisław Leśniewski (1886–1939) zasłużył się zwłaszcza w logice matematycznej,
budując trzy systemy logiczne: prototetykę, ontologię i mereologię.
Wpływ tej szkoły za pośrednictwem uczniów – zwłaszcza Kazimierza Ajdukiewicza, Tadeusza Kotarbińskiego, Marii Ossowskiej (1896–1974) i Tadeusza
Czeżowskiego (1889–1981) – był znaczny już w okresie międzywojennym i po
drugiej wojnie światowej. Uczniowie i zwolennicy ośrodka lwowsko-warszawskiego objęli bowiem wiele katedr uniwersyteckich i w pierwszych latach po
wojnie głównie ta filozofia była wykładana na uniwersytetach państwowych
i szerzyła się w środowiskach uniwersyteckich. Dzięki kolejnym pokoleniom
dobrze wykształconych logików polska szkoła logiczna była i jest jednak nadal
znana w świecie, a wpływ różnych nurtów tej szkoły jest znaczny nie tylko
w Polsce, ale i za granicą.
Kazimierz Ajdukiewicz (1890–1963), profesor uniwersytetów we Lwowie,
Poznaniu i Warszawie, członek PAN, założyciel i redaktor czasopisma „Studia
Logica”, zostawił bogaty dorobek naukowo-pisarski, m.in.: Sprache und Sinn
(1934), Die syntaktische Konnexität (1935), Zagadnienia i kierunki filozofii
(1949). Przez swe wczesne prace wpłynął na rozwój niektórych poglądów Koła
Wiedeńskiego (m.in. na Międzynarodowym Kongresie Filozoficznym w Pradze
w 1934 roku). Ważne jego osiągnięcia dotyczą logicznej teorii języka, semantyki
logicznej i analizy problematyki teoriopoznawczej (m.in. na temat definicji).
Tadeusz Kotarbiński (1886–1981), profesor Uniwersytetu Łódzkiego
i Warszawskiego, jest znany głównie dzięki swej prakseologii. Głównym jego
dziełem jest Traktat o dobrej robocie (Łódź 1955), przetłumaczony na angielski:
Praxiology. An introduction to the science of efficient action (New York 1965).
WKŁAD POLAKÓW DO MYŚLI FILOZOFICZNEJ NA ŚWIECIE
29
Poglądy Kotarbińskiego upowszechniają i rozwijają autorzy z różnych krajów w serii wydawniczej „Praxiology. The International Annual of Practical
Philosophy and Methodology”, której redaktorem naczelnym jest Wojciech
Gasparski. Seria ta jest wydawana w USA przez Transaction Publishers, Rutgers
– The State University of New Jersey, pod auspicjami Towarzystwa Naukowego Prakseologii; do 2009 roku ukazało się 17 tomów.
Tradycje szkoły lwowsko-warszawskiej kontynuują też m.in. publikujący
dużo w językach obcych: profesor Uniwersytetu Warszawskiego Bogusław
Wolniewicz (ur. 1927), profesor Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie Edward Nieznański (ur. 1938) oraz profesorowie Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie: Jerzy Perzanowski (1943–2009) i Jan Woleński
(ur. 1940).
FENOMENOLOGIA
Głównym przedstawicielem fenomenologii w Polsce, który zyskał światową
sławę, był Roman Ingarden (1893–1970), profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Swoje poglądy wyłożył zwłaszcza w dziele Spór o istnienie świata (t. 1–2,
Kraków 1947–1948). Analiza form przedmiotów realnie istniejących doprowadziła go do odrzucenia wszystkich rodzajów idealizmu (w przeciwieństwie
do Husserla). Świat jest bytem czasowym, który do swego wyjaśnienia wymaga
przyjęcia aktu stworzenia.
Swe antropologiczne poglądy Ingarden przedstawił w Książeczce o człowieku
(Kraków 1972). Człowiek jest bytem realnie istniejącym w czasie, jest całością
psychofizyczną, osobą i podmiotem. Jest „ja” osobowym strumienia świadomości. „Ja” charakteryzują: ciągłość i jedność. Osoba jest obdarzona wolnością, która rozwija się poprzez realizację wartości; mają one obiektywny charakter. Z osobowego charakteru człowieka i jego wolności wypływa jego odpowiedzialność.
Na świecie najbardziej znane i cenione są osiągnięcia Ingardena w dziedzinie estetyki. Główne jego prace to: Das literarische Kunstwerk (1931) oraz
wydane po polsku: O dziele literackim (1960) oraz Studia z estetyki (t. 1–3,
1957, 1958, 1970). Swe teoriopoznawcze poglądy zebrał w wydanej pod koniec życia książce U podstaw teorii poznania (1971). Większość jego prac miała
kilka wydań i została przełożona na wiele języków.
Ingarden skupił wokół siebie zespół ludzi, którzy dzielili jego poglądy i posługując się metodą fenomenologiczną, prowadzili i prowadzą nadal badania
w różnych dziedzinach filozoficznych.
30
ROMAN DAROWSKI SJ
Anna Teresa Tymieniecka (ur. 1923), uczennica Romana Ingardena, od
1954 roku przebywa w USA. Była profesorem wielu uniwersytetów, założyła kilka towarzystw naukowych o zasięgu międzynarodowym, zwłaszcza The
World Institute for Advanced Phenomenological Research and Learning
(1968) wraz z serią „Analecta Husserliana: The Yearbook of Phenomenological Research”, w której ukazało się dotąd 100 tomów, oraz z czasopismem
„Phenomenological Inquiry” (do 2009 roku ogłoszono 33 tomy). Stworzyła
nową odmianę fenomenologii, zwaną fenomenologią życia i twórczej ludzkiej
kondycji; łączy ona naukę (theoresis), sztukę (poiesis) i etykę (praxis).
Główne jej prace to: The Moral Sense and the Human Person within the Fabric of Communal Life (1986), Tractatus brevis. First Principles of the Metaphysics of Life Charting the Human Condition (1986), Logos and Life (1988), The
Three Movements of the Soul, or The Spontaneous and the Creative in Man’s SelfInterpretation-in-the-Sacred (1988), The Passions of the Soul and the Elements In
the Onto-Poiesis of Culture (1990), Impetus and Equipoise in the Life-Strategies
of Reason (2000).
Uczennicą Ingardena była też Maria Gołaszewska (ur. 1926), profesor
Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, rozwijająca w duchu fenomenologicznym głównie estetykę.
Wpływ filozofii Ingardena i fenomenologii widoczny jest także m.in. u Józefa Tischnera, Władysława Stróżewskiego (zob. niżej), Andrzeja Półtawskiego
(ur. 1923), a także – choć w nieco innym sensie – u Karola Wojtyły (zob.
niżej).
Ksiądz Robert Sokolowski, Amerykanin polskiego pochodzenia, profesor
Uniwersytetu Katolickiego w Waszyngtonie, autor m.in. przełożonej na kilka
języków książki Introduction to Phenomenology (2000) oraz Phenomenology of
the Human Person (2008), jest uważany za najwybitniejszego w skali światowej
fenomenologa na przełomie XX i XXI wieku.
TOMIZM EGZYSTENCJALNY
Znany w świecie i wpływowy jest tzw. tomizm egzystencjalny, prezentowany i rozwijany przez ośrodek zwany lubelską szkołą filozoficzną (KUL). Kładzie
on nacisk na teorię bytu i to głównie realnego (istniejącego – w przeciwieństwie do czystych możliwości), a w bytach akcentuje wagę i rolę istnienia.
Czołowym przedstawicielem tego nurtu był Mieczysław Albert Krąpiec
OP (1921–2008), długoletni profesor i rektor KUL, autor wielu dzieł, tłu-
WKŁAD POLAKÓW DO MYŚLI FILOZOFICZNEJ NA ŚWIECIE
31
maczonych na obce języki, m.in.: Metafizyka (Poznań 1966, wyd. 6: Lublin
1995), Metaphysics. An Outline of the Theory of Being (New York 1991),
Ja – człowiek. Zarys antropologii filozoficznej (Lublin 1974, wyd. 7: Lublin
2005), I – Man. An Outline of Philosophical Anthropology (New Britain 1983,
1985), Człowiek i prawo naturalne (Lublin 1993), Person and Natural Law
(New York 1993).
Inni przedstawiciele tomizmu egzystencjalnego to: Stefan Swieżawski
(1907–2004), wybitny historyk filozofii, autor monumentalnego dzieła
Filozofia europejska XV wieku, t. 1–8, 1974–1989 (oryginalny skrót całości Mariusza Prokopowicza po franc.: Histoire de la philosophie européenne au XIVème
siècle, Paris 1990; przekład tomu poświęconego filozofii przyrody L’Univers.
La philosophie de la nature au XVe siècle en Europe, Varsovie 1999) oraz Jerzy
Kalinowski (1916–2000), ks. Stanisław Kamiński (1919–1986), Zofia
J. Zdybicka USJK (ur. 1928), Antoni B. Stępień (ur. 1931), ks. Stanisław
Kowalczyk (ur. 1932).
Z tomizmu egzystencjalnego wywodzi się tzw. tomizm konsekwentny, którego twórcą jest Mieczysław Gogacz (ur. 1926) z UKSW.
MARKSIZM
Filozofią systemu komunistycznego, narzuconego Polsce po drugiej wojnie
światowej, był marksizm. W wydaniu polskim był on stosunkowo liberalny
i w pewnej mierze twórczy. Dlatego wywierał wpływ na inne kraje komunistyczne, zwłaszcza w tzw. bloku wschodnim. Do najwybitniejszych przedstawicieli tego nurtu należą Adam Schaff i Marek Fritzhand. Etap marksistowski
miał również omówiony osobno Leszek Kołakowski.
Adam Schaff (1913–2006), profesor Uniwersytetu Warszawskiego i członek PAN, przez wiele lat główny ideolog PZPR, później ideolog eurokomunizmu. W książce Marksizm a jednostka ludzka (1965) utrzymywał, że alienacja
jednostki może istnieć także w społeczeństwie socjalistycznym. Uznano go
wówczas za rewizjonistę i w 1968 roku usunięto z KC PZPR.
Jest autorem ponad 30 książek; niektóre miały po kilka wydań, a kilkanaście ukazało się w różnych językach obcych. Najbardziej znane to: Wstęp
do teorii marksizmu (1948), Z zagadnień marksistowskiej teorii prawdy (1951),
Spór o zagadnienie moralności (1958), Wstęp do semantyki (1960, przekłady na
kilkanaście języków), Język i poznanie (1964), Historia i prawda (1970) oraz
Alienacja jako zjawisko społeczne (1999).
32
ROMAN DAROWSKI SJ
Marek Fritzhand (1913–1992), profesor Uniwersytetu Warszawskiego,
etyk marksistowski, który wpływał na wzrost zainteresowania etyką i jej kształt
także w innych krajach komunistycznych, głównie przez rozwijanie problematyki metaetycznej. Opublikował m.in.: Główne zagadnienia i kierunki metaetyki. O metaetyce, intuicjonizmie i emotywizmie (1970), Wartości a fakty (1982),
Etyka. Pisma wybrane (1990).
INNI FILOZOFOWIE XX WIEKU
Feliks Koneczny (1862–1949), historiozof, członek PAU, od 1919 roku
profesor Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, autor oryginalnej teorii cywilizacji. Cywilizacja jest „metodą ustroju życia zbiorowego”, a metod tych jest
wiele. Historiozofia zaś to badanie praw dziejowych, rozumianych jako stałe
zależności między ideami, systemami społecznymi, politycznymi i religijnymi.
Koneczny głosił i uzasadniał nadrzędność prawa moralnego w stosunku do
skuteczności w działaniach polityczno-społecznych. Najważniejsze jego dzieło,
O wielości cywilizacji (Kraków 1935), wydane zostało po angielsku w 1962
roku: On the plurality of civilisations (Londyn 1962). Koneczny jest porównywany do brytyjskiego historiozofa Arnolda Toynbee (1889–1975), autora
dzieła Studium historii.
Konstanty Michalski CM (1879–1947) – studiował na Uniwersytecie
Jagiellońskim w Krakowie i w Institut Supérieur de Philosophie w Lowanium,
gdzie w 1911 roku uzyskał doktorat na podstawie rozprawy: La réaction contre
le psychologisme en Allemagne. Husserl, ses prédécesseurs et ses partisans. Później
był profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego i członkiem PAU. Był inicjatorem projektu serii wydawniczej „Corpus Philosophorum Medii Aevi”, który jako delegat PAU w 1928 roku przedstawił w Brukseli na zjeździe Union
Académique Internationale. Projekt ten jest realizowany do dzisiaj.
Michalski jest autorem kluczowych prac o filozofii średniowiecznej,
zwłaszcza: Les courants philosophiques à Oxford et à Paris pendant le XIVème
siècle (Cracovie 1921), Le problème de la volonté à Oxford et à Paris au XIVème
siècle (Léopol 1937), La gnoséologie de Dante (Cracovie 1950). W uznaniu jego
zasług wydano księgę: Die Philosophie im 14. und 15. Jahrhundert: In Memoriam Konstanty Michalski (1879–1947) (Amsterdam 1988).
Ksiądz Franciszek Sawicki (1877–1952) studiował we Fryburgu i tam
w 1902 roku uzyskał doktorat. Od 1903 roku był profesorem filozofii i teologii w seminarium duchownym w Pelplinie.
WKŁAD POLAKÓW DO MYŚLI FILOZOFICZNEJ NA ŚWIECIE
33
Wydał 26 książek w języku niemieckim i 12 po polsku, w których poruszał
głównie zagadnienia dotyczące sensu życia i światopoglądu oraz filozofii dziejów. Był zaliczany do wybitnych myślicieli chrześcijańskich w Europie.
Ważniejsze prace o charakterze filozoficznym: Individualität und
Persönlichkeit (Paderborn 1913), Politik und Moral (Paderborn 1917),
Geschichtsphilosophie (Kempten 1920, München 1923), Das Ideal der Persönlichkeit (Paderborn 1922), Filozofia życia (Poznań 1936), Założenia filozoficzne
katolickiej myśli społecznej (Poznań 1937), Osobowość chrześcijańska (Kraków
1947), U źródeł chrześcijańskiej myśli filozoficznej (Katowice 1947), Filozofia
dziejów (Pelplin 1920, Gdynia 1974).
Ksiądz Jan Salamucha (1903–1944) – uczeń Łukasiewicza i Leśniewskiego, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Jego badania dotyczyły
głównie możliwości stosowania logiki matematycznej w metafizyce.
Opublikował m.in. Dowód ex motu na istnienie Boga. Analiza logiczna
argumentacji św. Tomasza z Akwinu, Collectanea Theologica” 1934, nr 1–2,
po angielsku: The Proof ‘ex motu’ for the Existence of God. Logical Analysis of
St. Thomas’ Argument, “The New Scholasticism” 1958, nr 3.
Henryk Elzenberg (1887–1967) – etyk i aksjolog z nurtu filozofii egzystencji. Studiował w Genewie i Paryżu, od 1936 roku profesor Uniwersytetu
Wileńskiego, a od 1945 roku Uniwersytetu Toruńskiego. Opracował zarys własnego systemu aksjologicznego o charakterze obiektywistycznym. Rozróżniał
m.in. wartości perfekcyjne: dobro i piękno, które bezwzględnie należy urzeczywistniać, oraz wartości utylitarne, służące zaspokajaniu potrzeb i pragnień.
Główne prace Elzenberga to – dziennik filozoficzny z lat 1907–1963: Kłopot
z istnieniem (Kraków 1963, wyd. 3: Toruń 2002) oraz wybór esejów: Wartość
i człowiek (Toruń 1966, 2005).
Paweł Siwek SJ (1893–1986), filozof, wydawca i tłumacz, działał w różnych ośrodkach akademickich (Rzym, Rio de Janeiro, Nowy Jork), autor
ponad 30 książek z zakresu filozofii człowieka i historii filozofii, wydanych
w 7 językach. Jest autorem m.in.: Aristotelis Parva naturalia greace et latine
(Rome 1963), Le „De anima” d’Aristote dans les manuscrits grecs (Vatican 1965),
Psychologia metaphysica (wyd. 7: Roma 1965), La conscience du libre arbitre
(Rome 1976).
Władysław Tatarkiewicz (1886–1980), profesor Uniwersytetu Warszawskiego, członek PAN, wybitny historyk filozofii, autor nowatorski w dziedzinie estetyki. Główne prace: O szczęściu (1962) – przekłady: Analysis of Happiness (1976), Über das Glück (1984); Historia estetyki (t. 1–2: 1962; t. 3:
1967), wydana także po angielsku: History of Aesthetics (t. 1–2: 1970; t. 3:
1974), Dzieje sześciu pojęć (1975), A History of Six Ideas (1980) – przekłady:
34
ROMAN DAROWSKI SJ
hiszpański (1992), włoski (1997), słoweński (2000), niemiecki (2003), litewski (2007), O doskonałości (1976) – przekład angielski: On Perfection (1979–
1981, 1992). Z kolei jego trzytomowa Historia filozofii miała w języku polskim
10 wydań; ukazały się też przekłady: rosyjski (Perm 2000) i litewski (Vilnius
2001–2003).
Józef Maria Bocheński OP (1902–1995) – w latach 1934–1940 profesor logiki w Angelicum (obecnie Uniwersytet św. Tomasza) w Rzymie, a od
1945 roku profesor filozofii na Uniwersytecie we Fryburgu w Szwajcarii, gdzie
w 1958 roku założył Osteuropa-Institut i kierował nim do swej śmierci oraz
redagował czasopismo „Studies in Soviet Thought” i serię wydawniczą „Sovietica”. Łączył tradycję scholastyczną z filozofią analityczną, stosując analizę
logiczną do wielu zagadnień filozofii tradycyjnej. Był wybitnym historykiem
logiki i znawcą logiki formalnej, redaktorem serii „Bibliographische Einführungen in das Studium der Philosophie”, Bern 1948 i nn.
Do ważnych prac Bocheńskiego należą: Europäische Philosophie der
Gegenwart (1947), Formale Logik (1956, wyd. 6: 2002), Wege zum
philosophischen Denken (1959), Ku filozoficznemu myśleniu (1986), The Logic
of Religion (1965), Logika religii (1990), Die zeitgenössischen Denkmethoden
(1954, wyd. 10: 1993), Współczesne metody myślenia (1992), Gottes Dasein und
Wesen, Logische Studien zur Summa Theologiae I, qq. 2–11 (2003).
Ksiądz Józef Tischner (1931–2000) – profesor filozofii na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i na Uniwersytecie Jagiellońskim, długoletni
Prezes Wiedeńskiego Instytutu Nauk o Człowieku, działacz społeczny. Nawiązując do nurtu fenomenologicznego, wypracował aksjologicznie zorientowaną „filozofię dramatu”, tj. filozofię człowieka jako dramatycznej egzystencji.
Własne poglądy zawarł głównie w książkach Filozofia dramatu (1990) oraz
Spór o istnienie człowieka (1998). Oprócz tego na uwagę zasługują: Świat ludzkiej nadziei (1975), Etyka Solidarności (1981), Myślenie według wartości (1982),
Nieszczęsny dar wolności (1993), Studia z filozofii świadomości (2008).
W językach obcych ukazały się m.in.: Il pensiero e i valori (Bologna 1980),
Ethik der Solidarität (Graz 1982), Etica del lavoro (Bologna 1982), Etica della
solidarietà (Bologna 1982), I metodi del pensare umano (Bologna 1982), Etica
de la Solidaridad (Madrid 1983), Ethique de la Solidarité (Paris 1983), The Spirit of Solidarity (New York 1984), Das menschliche Drama. Phänomenologische
Studien zur Philosophie des Dramas (München 1989), Wertedenken. Totalitäre
Herausforderung (Kraków 2005).
Leszek Kołakowski (1927–2009) – profesor Uniwersytetu Warszawskiego i początkowo zwolennik marksizmu; od 1968 roku przebywa za granicą.
Wykładał na wielu uniwersytetach, zwłaszcza w Oksfordzie. Światowe uzna-
WKŁAD POLAKÓW DO MYŚLI FILOZOFICZNEJ NA ŚWIECIE
35
nie zyskał jako autor esejów na tematy egzystencjalne. Napisał m.in. Religion.
If there is no God… (New York 1982), Jeśli Boga nie ma… (Londyn 1987),
Metaphysical horror (Oxford 1988) czy Horror metaphysicus (Warszawa 1990).
Barbara Skarga (1919–2009) była profesorem filozofii w Polskiej Akademii Nauk. Inspirowana fenomenologią i hermeneutyką podejmowała niektóre
zagadnienia metafizyczne i etyczne, podkreślając otwartość i trwałość pytań
zadawanych przez myślicieli przeszłości. Główne dzieła: Tożsamość i różnica.
Eseje metafizyczne (1997), Ślad i obecność (2002), Kwintet metafizyczny (2005),
Człowiek to nie jest piękne zwierzę (2007).
Dzięki przekładom dwóch jej książek: Po wyzwoleniu… (1944–1956)
(1985, 2008) – dotyczącej jej pobytu w łagrze w ZSRR (po franc.: Une absurde
cruauté, Paris 2000) oraz Granice historyczności (1989; po franc.: Les limites de
l’historicité, Paris 1997), niektóre z jej poglądów są znane również za granicą.
FILOZOFOWIE WSPÓŁCZEŚNI
Przez filozofów współczesnych rozumiem myślicieli żyjących. Wśród nich
seniorem jest oryginalny etyk Tadeusz Ślipko SJ (ur. 1918), profesor Wydziału
Filozoficznego TJ w Krakowie (obecnie Ignatianum) oraz Akademii Teologii
Katolickiej (obecnie UKSW). Opracował on całokształt etyki: Zarys etyki ogólnej, wyd. 4: Kraków 2004; Zarys etyki szczegółowej, wyd. 2, t. 1–2: Kraków
2005. Jego ujęcie etyki chrześcijańskiej jest jej „wersją aksjonomiczną”, która
kładzie nacisk na rolę wartości w strukturze porządku moralnego – w przeciwstawieniu do jej interpretacji eudajmonistycznej, dość powszechnie dotąd
przyjmowanej, w której podkreśla się ideę szczęścia jako celu życia. Ślipko
wydał też wnikliwe prace na temat obrony sekretu, samobójstwa, kary śmierci, etyki ekologicznej oraz aborcji, inżynierii genetycznej i innych zagadnień
z zakresu bioetyki.
Jego poglądy są znane za granicą m.in. dzięki następującym publikacjom: R. Darowski, Tadeusz Ślipko SJ – Biographisch-bibliographische Daten
und philosophische Einsichten, „Forum Philosophicum”, t. 7: 2002 (także
w Internecie); R. Król, Filozofia osoby w koncepcjach Jacka Woronieckiego
i Tadeusza Ślipki, Kraków 2005 – The philosophy of the person in the conceptions of J. Woroniecki and T. Ślipko. An ontological and axiological analysis,
Summary; R. Król, The Origins of the Human Being. A Theory of Animation according to Tadeusz Ślipko, „Forum Philosophicum”, t. 11: 2006 (także
w Internecie).
36
ROMAN DAROWSKI SJ
Ksiądz Czesław Stanisław Bartnik (ur. 1929), filozof i teolog, od 1956
roku profesor KUL, od 2001 roku redaktor półrocznika „Personalizm”,
wydawanego po polsku i po angielsku. Jest twórcą oryginalnej filozofii, zwanej
personalizmem uniwersalistycznym, w którym skupia całość problematyki
dotyczącej człowieka i jego relacji. W duchu tego personalizmu propaguje
społeczne i religijne odrodzenie kultury zachodniej.
Wypromował ponad 60 doktorów i 470 magistrów; napisał ponad 240
recenzji doktorskich, habilitacyjnych i profesorskich. Jest autorem bardzo
wielu publikacji, w tym ponad 80 książek. Najważniejsze to: Hermeneutyka personalistyczna (Lublin 1994), Kultura i świat osoby (1999), Personalizm
(1995, wyd. 3: 2008), Osoba i historia (2001), Bóg i ateizm (2002), Chrześcijaństwo personalistyczne (2003), Misterium człowieka (2004), Prawda i wolność
(2005), Szkice do systemu personalizmu (2006).
W językach obcych opublikował m.in.: Studies in Personalist System (Lublin
2007); Universalistic personalism, „Personalism”, biannual, Lublin, 2/2002;
Personalistic Ontology, tamże, 5/2003; From the Dignity of a Person to the Dignity of a Nation, tamże, 8/2005; From Humanism to Personalism, tamże, 9/2005;
Le Phénomène de la Nation, Lublin 2005.
Tadeusz Styczeń SDS (ur. 1931), profesor Katolickiego Uniwersytetu
Lubelskiego, współpracownik i następca Karola Wojtyły w katedrze etyki, w 1982 roku założył Instytut Jana Pawła II (do 2006 roku – dyrektor
Instytutu); wieloletni redaktor wydawanego od 1988 roku kwartalnika
„Ethos”.
Profesor Styczeń pojmuje etykę jako teorię wyjaśniającą fakt powinności moralnej. Jej punktem wyjścia jest doświadczenie, którego wynikiem jest
uznanie normatywnej mocy prawdy. Odrzucenie prawdy wprowadza nieład
w strukturze osobowości i powoduje poczucie winy, od której uwolnić może
tylko wiara. Z godności osoby wypływa prawo każdego człowieka do życia.
Powołaniem zaś człowieka na ziemi jest wzajemna miłość.
Główne jego dzieła to: Problem możliwości etyki jako empirycznie uprawomocnionej i ogólnie ważnej teorii moralności. Studium metaetyczne (Lublin 1972),
Zarys etyki. Część I. Metaetyka (Lublin 1974), Etyka niezależna? (Lublin 1980),
ABC etyki (Lublin 1981, wyd. 4: 1990), W drodze do etyki. Wybór esejów z etyki
i o etyce (Lublin 1984), Solidarność wyzwala (Lublin 1993), Urodziłeś się, by
kochać (Lublin 1993), Wprowadzenie do etyki (Lublin 1993, wyd. 2: 1995),
Rozum i wiara wobec pytania: Kim jestem? (Lublin 2001).
W językach obcych opublikował m.in.: Der Streit um den Menschen,
Kevelaer 1979; Ethics as the Theory of Natural Law [w:] Medicine and Law: for
or against Life (Città del Vaticano 1998); Das Problem des Menschen als Problem
WKŁAD POLAKÓW DO MYŚLI FILOZOFICZNEJ NA ŚWIECIE
37
und Drama seiner Liebe [w:] Ethik der Tugenden (St. Ottilien 2000); Das Gebet
in Getsemani dauert weiter an (Lublin–Vaduz 2003).
Poza Polską jego poglądy są znane głównie dzięki następującym publikacjom: Tadeusz Ślipko w rozdziale Polen [w:] Geschichte der philosophischen
Traditionen Osteuropas, hrsg. von Helmut Dahm und Assen Ignatow (Darmstadt 1996); Rocco Buttiglione, Tadeusz Styczeń [w:] Menschenwürde: Metaphysik und Ethik, hrsg. v. M. Crespo (Heidelberg 1998); Comprendere l’uomo,
red. J. Merecki, wprowadzenie roku Buttiglione (Roma 2005).
Władysław Stróżewski (ur. 1933), profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz Wyższej Szkoły Filozoficzno-Pedagogicznej Ignatianum w Krakowie,
redaktor naczelny „Kwartalnika Filozoficznego” i przewodniczący Polskiego
Towarzystwa Filozoficznego, zajmuje się głównie ontologią, filozofią człowieka
wraz z aksjologią oraz estetyką. Do wielu zagadnień filozofii klasycznej stosuje
często metodę fenomenologiczną. Analizując podstawowe pojęcia i problemy
filozoficzne, „aktualizuje” je, eksponując w ich treści te elementy poznawcze
i aksjologiczne, które pełniej służą wymogom współczesności.
Ważniejsze publikacje: Istnienie i wartość (1981), Dialektyka twórczości
(1983), W kręgu wartości (1992), Istnienie i sens (1994), Wokół piękna. Szkice
z estetyki (2002), O wielkości. Szkice z filozofii człowieka (2002), Ontologia
(2004). W językach obcych opublikował m.in.: On the Truthfulness of the
Work of Art, „Review of Metaphysics” (vol. 35: 1981, nr 2); Transcendentals
and Values, „The New Scholasticism” (vol. 58: 1984, nr 2); Metaphysics as
a Science [w:] Knowledge and Science in Medieval Philosophy (t. 1, Helsinki
1990); On Inspiration (Kraków 1993); Art and Participations [w:] Kunst und
Ontologie, ed. W. Galewicz et al. (Amsterdam 1994) oraz [w:] Intentionalität, Werte, Kunst, hrsg. v. J. Bloss et al. (Praha 1995); On Greatness [w:]
International Cultural Centre (Cracow, June 1993 – May 1994, nr 3, Kraków
1994); Freedom and Value [w:] Freedom in Contemporary Culture (t. 1:
Lublin 1998); Phenomenological Aesthetics, „Reports on Philosophy” (t. 19:
1999).
Stanisław Grygiel (ur. 1934) wykładał filozofię na Papieskim Wydziale
Teologicznym w Krakowie (1965–1980). Od 1981 roku profesor filozofii
człowieka w Instytucie Jana Pawła II przy Papieskim Uniwersytecie
Laterańskim w Watykanie oraz w jego filiach w Washington (USA), Salvador
de Bahia (Brazylia) i Valencia (Hiszpania). Okresowo wykładał filozofię także
w Akademii Teologicznej w Lugano (Szwajcaria) i na Papieskim Uniwersytecie
Santa Croce w Rzymie. Współzałożyciel i redaktor kwartalnika „Il Nuovo
Areopago”. Podejmuje problematykę antropologiczną z pogranicza filozofii
i teologii, w szczególności zagadnienia relacji: osoba – rodzina – społeczeństwo –
38
ROMAN DAROWSKI SJ
państwo w perspektywie tajemnicy wolności objawiającej i urzeczywistniającej
się w wierze, nadziei i miłości.
Opublikował m. in.: L’uomo visto dalla Vistola (Bologna 1978 i 1982), Il
lavoro e l’amore (Bologna 1983), La voce nel deserto (Bologna 1981), La voz en
el desierto (Madrid 1982), W kręgu wiary i kultury (Warszawa 1990), Kimże jest
człowiek? Szkice z filozofii osoby (Kielce 1995), Ojczyzna jest zawsze trochę dalej
(Kielce 1998), Dolce guida e cara. Saggi antropologici sul femminile (Milano
1996, Siena 2008), Mi dulce y querida guía (Granada 2007), Extra communionem personarum nulla philosophia (Roma 2002).
Ksiądz Michał Heller (ur. 1936), profesor filozofii przyrody w Papieskiej
Akademii Teologicznej w Krakowie, członek PAN. Jako pierwszy Polak uzyskał w 2008 roku Nagrodę Templetona (John Templeton Foundation Prize),
którą przekazał na założenie Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych
w Krakowie.
Heller głosi tezę „matematyczności świata”. Jego zdaniem niezwykła skuteczność matematyczno-empirycznej metody badania świata świadczy o tym, że istnieje odpowiedniość między strukturą świata a pewnymi strukturami matematycznymi. Prowadzi to do swoistej ontologii strukturalistycznej. Heller wykazuje
też, że naukowy obraz świata nie sprzeciwia się wierze chrześcijańskiej.
Główne prace profesora Hellera to: Moralność myślenia (1993), Początek jest wszędzie. Nowa hipoteza pochodzenia Wszechświata (2002), Filozofia
i Wszechświat. Wybór pism (2006), Ostateczne wyjaśnienia wszechświata (2008).
W języku angielskim opublikował m.in.: The World and the Word – Between
Science and Religion (1986), New Physics and a New Theology (1996), A Comprehensible Universe. The Interplay of Science and Theology (2008; współautor:
George Coyne).
Józef Życiński (ur. 1948), profesor Papieskiej Akademii Teologicznej (PAT)
i Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. W latach 1990–1997 był biskupem
tarnowskim; od 1997 roku jest arcybiskupem metropolitą lubelskim.
Zajmuje się głównie aktualnymi zagadnieniami światopoglądowymi, relacją nauka – wiara oraz kwestią dialogu chrześcijaństwa z myślą współczesną.
Wykładał m.in. w Berkeley, Oxfordzie, Princeton, Catholic University of America w Waszyngtonie, Catholic University of Australia w Sydney. Jest członkiem
Europejskiej Akademii Nauki i Sztuki w Salzburgu, Kongregacji Edukacji Katolickiej, Papieskiej Rady Kultury, Rosyjskiej Akademii Nauk Przyrodniczych.
Był inicjatorem serii „Philosophy in Science”, wydawanej w USA przez PAT,
Obserwatorium Watykańskie i Uniwersytet Arizona w Tucson.
Jest autorem ponad 40 książek, z których najważniejsze to: The Structure of the Metascientific Revolution (Tucson 1987), Three Cultures: Science, the
WKŁAD POLAKÓW DO MYŚLI FILOZOFICZNEJ NA ŚWIECIE
39
Humanities and Christian Thought (Tucson 1989), Trzy kultury (Poznań 1990),
Drogi myślących (Kraków 1981; wyd. 3: 1983, współautor: Michał Heller),
Głębia bytu (Poznań 1986), Socratean Meditations (Roma–Częstochowa 1991),
The Problem of Universals in the Context of Modern Science (Kraków 1991,
współautorzy: Michał Heller i Włodzimierz Skoczny), The Idea of Unification
in Galileo’s Epistemology (Vatican 1987), Granice racjonalności (Warszawa 1993), Die Zeichen der Hoffnung entdecken (Wien 1997), Bóg i ewolucja
(Lublin 2002), God and evolution (Washington 2006), Kosmiczna perspektywa
kulturowej ewolucji człowieka (Lublin 2005).
KAROL WOJTYŁA  JAN PAWEŁ II
Polakiem, który znacząco wpłynął na myśl filozoficzną na świecie, a który
w tym względzie zajmuje szczególne miejsce, jest Karol Wojtyła (1920–2005),
docent KUL, arcybiskup krakowski i kardynał, a od 1978 roku papież Jan
Paweł II. Wpływ ten dokonywał się m.in. dzięki autorytetowi, jakim się odznaczał jako papież, oraz dzięki temu, że po wyborze na stolicę Piotrową jego
dzieła zostały przełożone na wiele języków.
W dziedzinie filozofii w centrum jego zainteresowań jest problematyka osoby ludzkiej jako samodzielnego podmiotu oraz jej godność. Jest wybitnym
przedstawicielem humanizmu i personalizmu chrześcijańskiego oraz krzewicielem prymatu „być” nad „mieć” i cywilizacji miłości.
Główne jego dzieła filozoficzne to: Miłość i odpowiedzialność (Lublin 1960)
oraz Osoba i czyn (Kraków 1969); oba miały wiele wydań późniejszych. Pierwsze zawiera wnikliwą analizę psychologiczną, filozoficzną i teologiczną miłości.
Wynika z niej, że „osoba urzeczywistnia się przez miłość”. Drugie jest studium
z filozofii człowieka. Podstawowe zagadnienia filozofii tomistycznej są w nim
analizowane przy pomocy metody fenomenologicznej.
Problematykę filozoficzną Jan Paweł II podejmował także w kilku encyklikach, zwłaszcza w encyklice Veritatis splendor (Blask prawdy, 1993), na temat
podstawowych zagadnień moralnego nauczania Kościoła, oraz Fides et ratio
(Wiara i rozum, 1998), na temat relacji między wiarą a rozumem.
Palące zagadnienia społeczne poruszał w encyklikach: Laborem exercens
(O pracy ludzkiej, 1981); Sollicitudo rei socialis (Społeczna troska, 1987);
Centesimus annus (W stulecie encykliki Leona XIII „Rerum novarum”, 1991).
Na uwagę zasługuje też pod wieloma względami nowatorski List apostolski
„Mulieris dignitatem” o godności i powołaniu kobiety (1988).
40
ROMAN DAROWSKI SJ
WNIOSKI I UWAGI KOŃCOWE
W różnych okresach na stan filozofii na ziemiach polskich znacząco wpływały uwarunkowania polityczno-społeczne. Niesprzyjające i utrudniające
uprawianie i rozwój filozofii w Polsce były zwłaszcza: okres niewoli narodowej
(zabory) w latach 1795–1918, druga wojna światowa wraz z ciosami w polską
inteligencję (Auschwitz, Katyń) oraz okres komunistyczny. Obrona i zachowanie własnej tożsamości narodowej wymagały przez długie lata determinacji
i uporu i stanowiły swoisty priorytet społeczno-kulturowy.
Jak wynika z tego, co przedstawiono wyżej, wpływ Polaków na filozofię na
świecie był znaczny, zwłaszcza gdy piśmiennictwo było w języku łacińskim. Nie
jest on jednak należycie znany. Dorobek późniejszy i współczesny, tworzony
w języku polskim i nieudostępniany w bardziej znanych językach, nawet gdy
jest wybitny, pozostaje bez wpływu na filozofię światową. Większość jednak oryginalnych i twórczych filozofów publikuje również w językach obcych, dzięki
czemu ich osiągnięcia wchodzą do światowego dziedzictwa kulturowego.
Filozofia polska posiada określoną wartość, nawet gdy jest mało znana za
granicą. Wielkość wpływu wywieranego na filozofię światową nie przesądza
bowiem o jakości i wartości filozofowania w kraju i o jego roli w formacji
obywateli. Tutaj wpływ filozofii jest znaczny. Jego wyrazem jest m.in. wzrastająca w Polsce świadomość potrzeby autonomicznego rozwoju własnej kultury
i doceniania własnej tradycji filozoficznej.
Do ogólniejszych cech filozofii polskiej należą m.in.:
– znaczny realizm w filozofowaniu, jako przeciwieństwo (wybujałej)
spekulacji;
– pewnego rodzaju praktycyzm, który wyżej niż spekulacje ceni dziedziny społeczne, polityczne i kulturowe; filozoficzne korzenie ma również ruch
„Solidarność” (por. np. J. Tischner, Etyka Solidarności);
– zwracanie uwagi na człowieka i podkreślanie jego godności;
– swoista „wybiórczość” (eklektyzm), która wiąże się i poniekąd wynika
z dobrej na ogół znajomości myśli zachodniej;
– duch tolerancji i poszanowania poglądów innych;
– związek filozofii z literaturą (Mickiewicz, Norwid).
WKŁAD POLAKÓW DO MYŚLI FILOZOFICZNEJ NA ŚWIECIE
41
Charakterystyczne dla różnych nurtów myśli współczesnej na świecie
tendencje personalistyczne są widoczne także w Polsce, a ujawniają się one
szczególnie w personalizmie kultury (duży wpływ filozofii na kulturę).
Polska była i jest krajem chrześcijańskim, w którym religia odgrywała i nadal
odgrywa ważną rolę. Rzutuje to w jakiejś mierze również na filozofię.
Do XVIII wieku publikacje filozoficzne ukazywały się przeważnie po łacinie, która wtedy była językiem międzynarodowym ludzi wykształconych. Stąd
możliwość wpływania na innych była poniekąd łatwiejsza niż współcześnie.
Dzięki szkole lwowsko-warszawskiej, która miała powiązania z tradycją arystotelesowską przez Franza Brentano (1838–1917, założyciel szkoły
Kazimierz Twardowski był w Wiedniu jego uczniem), a w szczególności dzięki
znakomitemu rozwojowi różnych gałęzi logiki, filozofia w Polsce osiągnęła – na
ogół biorąc – wysoki poziom ścisłości i samoświadomości metodologicznej.
W świetle powyższych wywodów uprawnione jest twierdzenie, że
poziom polskiej filozofii – podobnie jak gdzie indziej – był i jest zróżnicowany. Biorąc zaś pod uwagę najlepsze jej osiągnięcia, nie ustępuje ona
filozofii zachodniej.
PERSPEKTYWY
Warto wreszcie podać kilka informacji na temat „ruchu filozoficznego” we
współczesnej Polsce. Cytując Informator filozofii polskiej (Kraków 2004, s. 8),
można powiedzieć, że „[…] w Polsce mamy ok. 220 profesorów tytularnych
filozofii oraz 350 doktorów habilitowanych. Łączna liczba akademickich wykładowców filozofii wynosi ok. 1500 (łącznie z doktorantami). Są oni zatrudnieni w 23 jednostkach prowadzących filozoficzne studia różnego typu oraz
ok. 160 zakładach prowadzących dydaktyczną działalność usługową. Każdego
roku ok. 60 osób uzyskuje doktorat z filozofii, a ok. 30 habilituje się. Nominację profesorską uzyskuje zaś co roku ok. 8 osób. […] Jeśli dodać do tego,
że mamy ok. 30 akademickich czasopism filozoficznych i drugie tyle serii wydawniczych, a także własną potężną encyklopedię filozoficzną […], to można powiedzieć, że pod względem instytucjonalnym i wydawniczym mamy to,
czego nam potrzeba. Czy pod względem intelektualnym również?”
Wzmiankowana wyżej Powszechna Encyklopedia Filozofii (t. 1–10, Lublin
1999–2009) już się ukazała. Oddziałuje ona także na inne kraje, zwłaszcza sąsiednie, gdzie język polski jest częściej znany. Polskie Towarzystwo Filozoficzne założone w 1906 roku we Lwowie przez Kazimierza Twardowskiego działa
42
ROMAN DAROWSKI SJ
do dzisiaj. Dużą aktywność w dziedzinie filozofii wykazuje Polska Akademia
Nauk i Polska Akademia Umiejętności w Krakowie.
Jak poprawiać kondycję filozofii polskiej
Na koniec kilka sugestii na temat tego, co robić, by poprawiać sytuację
filozofii polskiej:
– przyznawać pierwszeństwo filozofii, czyli ograniczać historię filozofii na
rzecz właściwej filozofii;
– ulepszać jakość filozofowania;
– zadbać o należytą edukację filozoficzną i ruch filozoficzny w kraju; stąd
m.in. postulat nauczania w liceum propedeutyki filozofii;
– publikować w większym zakresie w językach kongresowych (indywidualnie i instytucjonalnie) i zadbać o międzynarodową wymianę publikacji; 10
czasopism już ukazuje się w językach obcych, przede wszystkim po angielsku;
– opracować dzieło History of Polish Philosophy w celu upowszechniania
znajomości filozofii polskiej za granicą.
BIBLIOGRAFIA OGÓLNA
Roman Dybowski, Poland in World Civilization, New York 1950.
Zbigniew A. Jordan, Philosophy and Ideology. The Development of Philosophy and Marxism-Leninism in Poland since the Second World War, Dordrecht
1963.
Jan Czerkawski, Filozofia polska do końca XVIII wieku [w:] Wkład Polaków
do kultury świata, Lublin 1976, s. 163–175.
Antoni B. Stępień, Filozofia polska w wiekach XIX i XX [w:] Wkład Polaków
do kultury świata, Lublin 1976, s. 177–191.
Polacy w historii i kulturze krajów Europy Zachodniej, Poznań 1981.
Zbigniew Kuderowicz, Das philosophische Ideengut Polens, Bonn 1988.
Edward Nieznański, Polen [w:] Christliche Philosophie im katholischen
Denken des 19. und 20. Jahrhunderts, hrsg. v. Emerich Coreth u. a., Bd. 2,
Graz 1988, s. 804–823.
Polish Scientific Philosophy. The Lvov-Warsaw School, eds. Francesco
Coniglione, Roberto Poli, Jan Woleński, Amsterdam 1993.
Mieczysław Gogacz, Tadeusz Ślipko, Edward Nieznański, Polen [w:]
Geschichte der philosophischen Traditionen Osteuropas [XX w.], hrsg. von Helmut
Dahm und Assen Ignatow, Darmstadt 1996, s. 259–386.
WKŁAD POLAKÓW DO MYŚLI FILOZOFICZNEJ NA ŚWIECIE
43
Czesław Porębski, Polish Value Theory, Kraków 1996.
Krystyna Górniak-Kocikowska, Poland [w:] Encyclopedia of Phenomenology,
Dordrecht 1997, s. 537–543.
Roman Darowski, Studies in the Philosophy of the Jesuits in Poland in the 16th
to 18th Centuries, Kraków 1999.
Stanisław Janeczek, Philosophy at the Catholic University of Lublin (KUL).
Trends – People – Ideas, „Forum Philosophicum”, t. 5: 2000, s. 7–20.
Wizerunki filozofów i humanistów polskich. Wiek XX, pod. red. J. Szmyda,
Kraków 2000.
Polska filozofia powojenna, t. 1–3, pod red. Witolda Mackiewicza, Warszawa 2001–2005.
Jan Woleński, Philosophy [w:] The Polish Cultural and Scientific Heritage at
the Dawn of the Third Millennium, London 2003, s. 319–343.
Słownik filozofów polskich, red. Bolesław Andrzejewski, Roman Kozłowski,
Poznań 2006.
Historia filozofii polskiej. Dokonania – Poszukiwania – Projekty, red. nauk.
Anna Dziedzic i in., Warszawa 2007.
Polskie etos i logos, pod red. Jana Skoczyńskiego, Kraków 2008.
44
ROMAN DAROWSKI SJ
45
KS. JAN BABACZ
RZECZ O UCZUCIACH
Streszczenie
Filozofia tomistyczna uznaje jedność pierwiastka życiowego w człowieku oraz zależność działalności
wolnej woli od światła umysłu, a ponieważ umysł czerpie swe poznanie ze zmysłów – także od poznania
i pożądania zmysłowego.
Do uczuć wyższych (wolitywnych) zaliczamy: uczucia intelektualne, estetyczne, moralne i religijne, egoistyczne i społeczne. Uczucia te, oparte na poznaniu umysłowym dobra jako dobra, stoją
jednak o niebo wyżej niż podobne do nich uczucia zmysłowe, które są wynikiem zakorzenionych w ciele
namiętności.
Wola ze swej natury może chcieć koniecznie tylko tego, co stanowi dla niej pełne szczęście. Tymczasem umysł nasz nie poznaje najwyższego dobra w stanie konkretnym, ale w stanie oderwanym. Dlatego
też tu, na ziemi, człowiek może nie dążyć z koniecznością do Boga, jeżeli Go nie uzna za najwyższe
Dobro, może się także od Boga odwrócić.
Słowa kluczowe: filozofia tomistyczna, uczucia
WSTĘP
Według filozofii tomistycznej w bytach pozbawionych możliwości poznawania (minerały i rośliny) z przyrodzonej formy substancjalnej wynika jedynie
dążność przyrodzona, określająca dany byt do takiego, a nie innego działania.
Natomiast w bytach poznających istnieje obok tej dążność wyższa, zwana pożądaniem dowolnym, pozwalająca pożądać (chcieć) tego, co się poznaje1.
Ta, oparta wyłącznie na poznaniu zmysłowym, zmysłowa dążność w zwierzęciu zmierza jedynie do rzeczy konkretnej, jednostkowej, przyjemnej lub pożytecznej. U człowieka z kolei, wyposażonego nie tylko w zmysły, ale i w umysł,
za poznaniem zmysłowym dobra idzie pożądanie zmysłowe, za poznaniem zaś
umysłowym, nawet dobra materialnego, pożądanie wolitywne.
Konkretne pożądania i uczucia, rozpatrywane w ramach tej samej władzy
pożądawczej, niższej (zmysłowej) lub wyższej (wolitywnej), różnią się od siebie
1
Por. św. Tomasz z Akwinu, Suma teologiczna, t. 12, kwestia 80, artykuł 1, tłum. P. Bełch,
Wydawnictwo Veritas, Londyn 1965, s. 142–144.
46
KS. JAN BABACZ
– zdaniem tomistów – jedynie punktem odniesienia. Pożądania, będąc dążnościami władzy pożądawczej do dobra, mają bowiem charakter bardziej przedmiotowy, uczucia zaś, oznaczające pewną przyjemność czy przykrość związaną
z realizacją tychże pożądań, mają charakter raczej podmiotowy2.
Wielu myślicieli w oparciu o wnikliwą obserwację świata i losów ludzkich
twierdzi, że przykrość jest bardziej pierwotnym i bardziej powszechnym uczuciem niż przyjemność. Nieliczni tylko głoszą coś zupełnie przeciwnego. Jeszcze
inni (wśród nich Arystoteles i św. Tomasz z Akwinu) skupiają się raczej na ludzkim działaniu i opisują je jako źródło zarówno przyjemności, jak i przykrości.
W każdym systemie etycznym, wypływającym z określonego rozumienia
rzeczywistości, zakłada się także pewne rozstrzygnięcia natury epistemologicznej. W związku z tym stawiane są, między innymi, pytania, co jest normą
moralności oraz jaka władza w człowieku jest najpewniejszym źródłem poznania prawd moralnych. Wskazanie takiego niezawodnego źródła przeświadczeń
i sądów moralnych jest niezwykle ważne, choćby ze względu na uchronienie
ludzi od niesłusznych, rodzących zło decyzji.
Tak zwani intelektualiści etyczni, wierząc w przekonującą moc rozumu i naturalną skłonność człowieka do dobra, eliminują uczucia w kwestii moralności.
Inni z kolei myśliciele w trosce o pewien zespół prawd, szczególnie moralnych
i religijnych, żądają dla swoiście rozumianych uczuć, będących raczej pewnego
rodzaju poznaniem samorzutnym, wyczuciem czy przeczuciem, oddzielnej władzy w człowieku i przeciwstawiają ją nie tylko rozumowi, ale i woli.
Tomiści natomiast, uznając za normę moralności zarówno poczucie obowiązku, jak i pewien moralny pożytek oraz duchową radość, twierdzą, że
w zdobywaniu przekonań zarówno moralnych, jak i religijnych rozumowanie jest koniecznym i niezwykle cennym elementem. Podkreślają jednocześnie
decydujące znaczenie woli w wolnym akcie wyboru.
1. SZCZĘŚCIE, PRZYJEMNOŚĆ CZY PRZYKROŚĆ
Już Platon twierdzi, że szczęśliwe życie nie jest w żaden sposób związane
z przyjemnością, a Arystoteles powiada, że „szczęście przychodzi dopiero na
końcu uczciwego życia”. Także inni filozofowie greccy, z małymi wyjątkami, są
zgodni co do istnienia zasadniczej różnicy między przyjemnością a szczęściem.
2
Por. F. Kwiatkowski, Filozofia wieczysta w zarysie, t. 2, Wydawnictwo Apostolstwa Modlitwy, Kraków 1947, s. 226.
RZECZ O UCZUCIACH
47
Przyjemności i przykrości, odnosząc się głównie do wrażeń i odczuć, są jedynie
przejściowymi, a nieraz tylko chwilowymi stanami ludzkiego ducha, szczęście
zaś to trwalszy akt spełnienia i pomyślności, a także ostateczny cel wszelkich
ludzkich wysiłków3.
Natomiast Epikur stwierdza co prawda, że przyjemność jest „początkiem
i celem życia szczęśliwego”, ale dodaje szybko, że przyjemność, którą ma
na myśli, charakteryzuje przede wszystkim „nieobecność cierpień i spokój
ducha”. Folgowanie swoim zachciankom jest oczywiście przyjemne, ale wcześniej czy później owocuje bólem i cierpieniem. W związku z tym niektórych
przyjemności, zwłaszcza cielesnych, należy wprost unikać. Co więcej, samo zbyt
intensywne uganianie się za przyjemnościami też może wywołać przykrość.
Ostatecznie kontrolowana przyjemność, a nie czysto hedonistyczne użycie jest
podstawą epikurejskiego spokoju ducha4.
Także Immanuel Kant (zm. 1804), zastanawiając się głęboko nad eudajmonistyczną wartością życia ludzkiego, zajmuje pesymistyczne stanowisko w tej
kwestii. Otóż pogoń za szczęściem, chęć zaspokojenia za wszelką cenę różnego rodzaju potrzeb, dążenie do przyjemności, próby mnożenia i potęgowania
tychże (jak czynią skrajni hedoniści, np. Arystyp), aby osiągnąć jak najwyższą
miarę przyjemnych uczuć, to zabiegi, które na ogół nie osiągają zamierzonego
celu. Potrzeby bowiem – powiada Kant – wzrastają w miarę względów, jakimi je
obdarzamy, powodując w duszy jeszcze większą pustkę niż ta, którą staraliśmy
się zapełnić. Szczególnie zmysłowość ludzka ze swymi różnymi pożądaniami
jest dla człowieka, istoty rozumnej i wolnej, bardzo uciążliwa5. Dlatego też nie
zaspokajanie potrzeb w nadziei przyjemności, ale stopniowe uwalnianie się od
nich powinno być dążeniem człowieka, który poważnie traktuje swe życie6.
Według Kanta człowiek postępuje moralnie tylko wówczas, gdy stłumiwszy wszystkie swoje uczucia i skłonności, czyni dobro i unika zła, nie z obawy przed karą czy w nadziei nagrody, lecz „z poczucia obowiązku”. Myśliciel
z Królewca dowodzi także, że tylko tego rodzaju działania czynią ostatecznie
człowieka szczęśliwym.
3
Por. D.B. Ingram, J.A. Parks, Etyka dla żółtodziobów, tłum. Ł. Bartołd, Wydawnictwo
Rebis, Poznań 2003, s. 115 oraz T. de Chardin, Środowisko Boże, cz. 2, tłum. W. Sukiennicka,
Wydawnictwo Pax, Warszawa 1964, s. 42–67.
4
Por. Diogenes Laertios, Żywoty i poglądy słynnych filozofów, tłum. K. Leśniak, Państwowe
Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1982, s. 646–648.
5
Por. I. Kant, Krytyka praktycznego rozumu, tłum. B. Bornstein, Wydawnictwo Antyk,
Kęty 2002, s. 121.
6
Por. J. Hartman, Jak poważnie studiować filozofię, Wydawnictwo Aureus, Kraków 1999,
s. 158.
48
KS. JAN BABACZ
Niezwykle pesymistyczny pogląd na świat i życie ludzkie wyprowadza ze
swej woluntarystycznej metafizyki Artur Schopenhauer (zm. 1860). Wola metafizyczna (noumenalna), będąc ślepą, nieosobową siłą, wyprzedza nie tylko
życie, ale i materię. „Tyle samo woli jest w kałuży, skale czy wygasłej gwieździe, co w istocie ludzkiej”. Wola istnienia, którą uświadamiamy sobie w nas
samych, będąca ucieleśnieniem owej noumenalnej woli w człowieku, jej przejawem w świecie zjawisk, to czynnik na wskroś irracjonalny, to ślepo działający
instynkt. Będąc niepowstrzymanym niczym parciem i nienasyconym niczym
pragnieniem, staje się przyczyną bólu i cierpienia człowieka. Ostatecznie każde
nasze dążenie do przyjemności i szczęścia skazane jest na porażkę7.
Podobnie Nicolai Hartmann (zm. 1950) wskazuje na to, że rzeczywistość
nas otaczająca, osaczając i nieustannie prowokując człowieka do zmagania ze
sobą, jest źródłem przykrości.
Pojęcia lęku, udręki i przykrości są pewnego rodzaju znakiem firmowym
egzystencjalizmu. Dla Sørena Kierkegaarda (zm. 1855), prekursora tegoż nurtu w filozofii europejskiej, lęk to przyrodzone pragnienie, to jakby wewnętrzna
siła prześladowcza, która jednak nie pozwala, by człowiek zapomniał o Bogu
i o sobie. Celem jednostki jest bowiem osiągnięcie szczęścia wiecznego8.
Przedstawiciele egzystencjalizmu twierdzą, że człowiek – ustawicznie zagrożony w swym istnieniu – doznaje z tego tytułu wielu przykrości. Największym
z lęków, szczególnie dla niewierzących egzystencjalistów, jest lęk przed śmiercią, która jest dla nich totalnym unicestwieniem. „Absurdem jest – pisze Sartre
– żeśmy się urodzili, i absurdem, że pomrzemy”.
Klasycznym przykładem nowej odmiany hedonizmu są w czasach nowożytnych poglądy utylitarysty Jeremy’ego Benthama (zm. 1832). Utrzymuje
on początkowo, identyfikując szczęście z przyjemnością, że wszelkie działania
człowieka skłaniają się ku celowi, jakim jest szczęście, i tę tendencję, zawartą
w każdym naszym czynie, zwiemy użytecznością. Później jednak wyraźnie daje
do zrozumienia, że chodzi raczej o to, by zasada użyteczności była przydatna
przede wszystkim w dążeniu do największego szczęścia9.
Niezwykle optymistyczny pogląd na świat i ludzi przedstawia Wilhelm
Leibniz (zm. 1716) w swej Teodycei. Na pytanie: dlaczego w świecie, będącym –
7
Por. A. Schopenhauer, Świat jako wola i wyobrażenie, t. 1, tłum. J. Garewicz, Państwowe
Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1995, s. 189.
8
Por. S. Kierkegaard, Pojęcie lęku, tłum. A. Szwed, Wydawnictwo Antyk, Kęty 2000,
s. 157–164; L.I. Szestow, Kierkegaard i filozofia egzystencjalna, tłum. J.A. Prokopski, Warszawa
2009, s. 65–67.
9
Por. R.H. Popkin, A. Stroll, Filozofia, tłum. J. Karłowski, Wydawnictwo Zysk i S-ka,
Poznań 1994, s. 53.
49
według niego – „najlepszym z możliwych”, jest tyle zła i cierpienia? – myśliciel
daje prostą odpowiedź, stwierdzając, że byty, które stworzył Bóg, Byt doskonały, nie mogą być doskonałe, bo byłyby równe samemu Stwórcy. Wszelkiego rodzaju słabości, braki i ułomności ludzkie wkomponowane są ostatecznie
w harmonijnie ułożony świat. Dla tegoż myśliciela żyć znaczy tyle, co działać,
zaś działanie związane jest zawsze z radością10.
Poglądy Leibniza ostro krytykuje Schopenhauer, twierdząc, że „świat, w którym żyjemy, jest nie najlepszym, a najgorszym ze wszystkich możliwych”. Także
Wolter, pytając o szczęście człowieka na tym, podobno „najlepszym z możliwych
światów”, ostrzem swego pióra uderza w tegoż „przesadnego optymistę”. Czyni
to w wielu powiastkach filozoficznych, szczególnie zaś w jednej z nich, zatytułowanej Kandyd, czyli optymizm11. Nie oszczędza Leibniza także Albert Camus.
Według Arystotelesa eudajmonia nie utożsamia się z przyjemnością (jak
chcą skrajni hedoniści). Nie polega jednak także na unikaniu przykrości (jak
chce Epikur) ani też na obcowaniu z ideą Dobra (jak proponuje Platon), lecz
na moralnym doskonaleniu się jednostki poprzez działanie zgodne z ludzką
naturą12. Arystotelesowska koncepcja złotego środka bliska jest zapewne temu,
co niektórzy współcześni psychologowie nazywają inteligencją emocjonalną.
Termin ten oznacza przede wszystkim umiejętność zachowywania równowagi
między skrajnymi impulsami uczuciowymi a rozumem.
Święty Tomasz z kolei, idąc za Arystotelesem, twierdzi, że przyjemność jest
wynikiem działania naszych władz, o ile działają one zgodnie ze swoją naturą. Gdy nie działają one prawidłowo lub są hamowane w swej przyrodzonej
działalności, jak również wtedy, gdy ich działanie jest zbyt intensywne czy zbyt
przedłużone, odczuwamy przykrość13.
2. UCZUCIA NIŻSZE I WYŻSZE
Pożądanie, będąc czynnością władzy pożądającej, niższej lub wyższej, różnej od władzy poznawczej, odnosi się do przedmiotu, jakim on jest w sobie.
Poznanie niejako wciąga przedmiot w sferę swych zainteresowań i na tym
10
Por. P. Descouvemont, Przewodnik po trudnościach wiary, tłum. T. Jania, Kraków 1998,
s. 330n.
11
Zob. Wolter, Powiastki filozoficzne, (tłum. brak), Warszawa 2009, s. 448–491.
12
Por. M. Vogt, Historia filozofii dla wszystkich, tłum. M. Skalska, Wydawnictwo Klub dla
Ciebie, Warszawa 2004, s. 92.
13
Por. F. Kwiatkowski, Filozofia wieczysta w zarysie, dz. cyt., s. 227.
50
KS. JAN BABACZ
poprzestaje; pożądanie zaś wychodzi ku przedmiotowi, w którym znajduje
odpowiednie dla siebie dobro.
Przedmiotem władzy pożądawczej zmysłowej jest dobro zmysłowe, które
pociąga człowieka, albo zło, które go odpycha. Takim dobrem może być na
przykład piękny krajobraz czy utwór muzyczny, natomiast złem – przykry
rozdźwięk czy odczuwanie zimna.
Według Arystotelesa siedzibą pożądań (uczuć) niższych, opartych na
poznaniu zmysłowym, jest serce, ponieważ w jego ruchach odbija się każde
uczucie, a więc: miłość, radość, pragnienie, nienawiść, wstręt, smutek, nadzieja, zwątpienie, odwaga, obawa i gniew. Jednak – jak wskazują badania
naukowe – właściwą siedzibą tychże uczuć jest mózg i układ nerwowy. Tak
więc serce może być jedynie znakiem, symbolem uczuć, zarówno niższych, jak
i wyższych, szczególnie zaś miłości.
Istota człowieka – według tomistycznej antropologii – skupia się w formie
substancjalnej, czyli duszy, będącej samoistną substancją duchową, zespoloną
w czasie ziemskiego życia człowieka z ciałem, i zamykającej w sobie formy niższe
(wegetatywną i zmysłową). Umysł i wola to dwie różne władze, tkwiące w duszy ludzkiej jako w swej zasadzie i wytwarzające poszczególne myśli i chcenia14.
Umysł stoi jednak wyżej od woli, ponieważ to on dostarcza jej treści.
Także poznanie zmysłowe rzeczy konkretnych, jednostkowych, dosięga
woli za pośrednictwem umysłu. Działa na wolę poprzez umysł i wyobraźnia,
działa pożądanie zmysłowe, a nawet życie wegetatywne. Również odwrotnie
– nasze życie uczuciowe ma wpływ na poznanie zmysłowe. Przede wszystkim
spostrzeżenia całościowe są zabarwione naszymi osobistymi upodobaniami
i uczuciami. Każdy z nas patrzy na ten sam przedmiot inaczej, niejako pod
swoim kątem. Zjawisko to nazywamy apercepcją.
Tomistyczna teoria poznania rozróżnia dwa rodzaje poznania umysłowego,
mianowicie: intelektualne i rozumowo-dyskursywne. Przedmiotem poznania
intelektualnego jest byt oderwany od tego wszystkiego, co materialne, a więc
konkretne i jednostkowe i co – jako istotne – tylko umysł może ująć w postaci
bytu jako takiego. Treść pojęcia ogólnego, niezależną od stanu, w którym istnieje, intelekt wydobywa ze spostrzeżenia15.
Umysł ludzki nie tylko ujmuje rzeczy materialne w sposób ogólny, ale posiada także pojęcia bytów niematerialnych, metafizycznych, takich jak byt,
14
I. Dec, Dwie antropologie, Wydawnictwo Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu, Wrocław 1995, s. 171.
15
Por. J. Legowicz, Zarys historii filozofii, Wiedza Powszechna, Warszawa 1976, s. 458n.
RZECZ O UCZUCIACH
51
substancja, dusza, Bóg itd. Jak uczy św. Tomasz z Akwinu, najpierw poznajemy istotę rzeczy materialnych, zewnętrznych, potem czynności naszej duszy,
a poprzez nie istnienie samej duszy. Naturę zaś duszy poznajemy dopiero dzięki mozolnym rozumowaniom. Dlatego też o naszej duszy i bytach duchowych
mamy tylko pojęcie analogiczne.
Jeżeli umysł nasz poznaje byt jako byt, to poznaje i prawdę i dobro, ponieważ
pojęcia transcendentne są zamienne – ens et verum et bonum convertuntur. Gdy
odnosimy byt do władzy pożądawczej rozumnej, tj. do woli, wówczas wypływa
na jaw ten przymiot bytu, który jest zdolny nasycić wolę, tj. dobro bytu.
Dobroć bytu może być metafizyczna, gdyż samo bytowanie jest dobrem
wobec niebytowania; fizyczna, jeśli byt ma to wszystko, czego wymaga jego
natura, i moralna, jeśli działanie bytu rozumnego i wolnego zgadza się z pewną
normą moralną.
Dobro moralne może być według tomistów godziwe (szlachetne), tj. odpowiadające istocie rozumnej i wolnej jako takiej, pożyteczne, tj. przynoszące pewną
korzyść moralną, i przyjemne, tj. sprawiające radość działającemu moralnie16.
Już Akwinata mówi: „Wola w nas należy do części pożądawczej. Ta zaś działa nie tylko wtedy, gdy pożąda tego, czego jeszcze nie ma, ale i wtedy, gdy
kocha to, co już posiada i rozkoszuje się tym”17. Podobnie więc jak władza pożądawcza zmysłowa – zna i wola uczucia. Uczucia te jednak, chociaż podobne
do uczuć niższych, są od nich o niebo wyższe. Nie są one bowiem jedynie wynikiem zakorzenionych w ciele namiętności.
Do uczuć wyższych zaliczamy: uczucia intelektualne, jak na przykład ciekawość, żądza wiedzy czy nadzieja znalezienia prawdy; estetyczne, dzięki którym
odczuwamy piękno rzeczy nie tylko materialnych, ale i duchowych; uczucia
związane z troską o dobra osobiste, jak na przykład instynkt samozachowawczy, ambicja; uczucia społeczne, rodzące się na tle obcowania z innymi ludźmi,
na przykład rodzinne czy koleżeńskie, oraz uczucia religijne i moralne.
Do uczuć moralnych, które w tym opracowaniu szczególnie nas interesują,
należą: przyjemność odczuwana przy spełnianiu dobrego uczynku i przykrość spowodowana złym postępowaniem. Te dwa podstawowe uczucia mogą
16
Jedni ze zwolenników tzw. teorii wartości zacieśniają pojęcie wartości do dobra pożytecznego i przyjemnego, pomijają zaś dobro szlachetne, co rujnuje moralność; drudzy zaś pojmują
wartość zbyt podmiotowo. Według nich człowiek nie odkrywa wartości, lecz sam je tworzy.
Wprawdzie wartościowanie rzeczy zmienia się w różnych czasach, ale ta zmiana nie powinna
dotyczyć wartości zasadniczych, zwłaszcza moralnych. Por. K. Wais, Ontologia, Lwów 1926,
s. 109–112 oraz Z zagadnień światopoglądu chrześcijańskiego, red. M. Rusecki, Wydawnictwo
Naukowe KUL, Lublin 1989, s. 64.
17
Św. Tomasz z Akwinu, Suma teologiczna, t. 2, kwestia 19, artykuł 1, dz. cyt., s. 116.
52
KS. JAN BABACZ
rozwinąć się w uczucia: spokoju, radości, niewinności, szlachetnej dumy, albo
przeciwnie w uczucia: winy, żalu, skruchy, niegodności moralnej. Do uczuć
religijnych z kolei należą na przykład: uwielbienie Najwyższej Istoty, miłość do
Niej, pokora, ufność, poddanie się woli Bożej18.
3. MIEJSCE UCZUĆ W ZDOBYWANIU PRZEKONAŃ
MORALNYCH I RELIGIJNYCH
Sokrates jako pierwszy przedstawiciel intelektualizmu etycznego głosi, że żadne dobre chęci ani przejściowe, zmienne uczucia nie zastąpią rozumu w kwestiach moralnych. To rozum odgrywa nie tylko decydującą rolę w uzyskiwaniu
prawdziwych twierdzeń o świecie, ale także właściwie rozróżniając dobro i zło,
pozwala ostatecznie żyć moralnie. Do tego nurtu należą również stoicy.
Platon jest z kolei pierwszym przedstawicielem tych myślicieli, którzy
twierdzą, że uczucia odgrywają dużą rolę w naszej umiejętności postępowania
w sposób moralny. Uczeń Sokratesa zwraca uwagę na to, że dzięki miłości możemy zauważyć nie tylko najlepsze przejawy zmiennej, przemijającej rzeczywistości ziemskiej, ale także, gdy nam to nie wystarcza, skierować się ku światu
idealnemu, aby odkryć tam najwyższą ideę – Dobro19.
Stanowisko wyraźnie emocjonalistyczne zajmuje w tej kwestii Anthony
Shaftesbury (zm. 1713). Człowiek wyposażony jest według niego w szczególne
źródło poznania etycznego, a jest nim zmysł moralny. Zmysł ten posiada zdolność bezpośredniego odczuwania dobra i zła oraz doznawania uczuć związanych z moralnym postępowaniem. Ujawnia także przed nami dysharmonizującą rolę złych postępków oraz piękno ładu rodzącego się z czynienia dobra20.
Według Thomasa Reida (zm. 1796) na straży nie tylko podstawowych
prawd życiowych, ale także moralnych i religijnych, stoi zdrowy rozsądek
(common sense), który należy rozumieć w sensie filozoficznym. Jest to swoisty
instynkt, należący częściowo do poznania, częściowo zaś do pożądania.
Immanuel Kant, wkraczając na teren etyki, mówi o rozumie praktycznym.
Zasadnicze prawo czystego praktycznego rozumu, tzw. imperatyw kategoryczny: „Postępuj tylko według takiej normy, co do której możesz zarazem chcieć,
18
Por. F. Kwiatkowski, Filozofia wieczysta w zarysie, dz. cyt., s. 187n.
Por. L. Kasprzyk, A. Węgrzecki, Wprowadzenie do filozofii, Państwowe Wydawnictwo
Naukowe, Warszawa 1974, s. 223.
20
Por. Słownik filozofii, red. J. Hartman, Wydawnictwo Zielona Sowa, Kraków 2004,
s. 374.
19
RZECZ O UCZUCIACH
53
żeby stała się powszechnym prawem”, jest prawem apriorycznym i bezwarunkowym.
Wskazując, że rozum praktyczny (wola) jest sam przez się w posiadaniu
naczelnej zasady, Kant wskazuje także na błędy, które – jego zdaniem – popełniają w kwestii pierwotnej zasady moralności inni myśliciele. Poszukują oni
mianowicie przedmiotu dla woli, aby go uczynić materią prawa moralnego.
Prawo takie jest wyznacznikiem dla woli nie bezpośrednio, lecz pośrednio przez
ów właśnie przedmiot w odniesieniu do uczucia przyjemności czy przykrości.
Tymczasem kierunek myślenia winien być odwrotny. Należało szukać prawa,
które a priori i bezpośrednio wyznacza kierunek woli, a przedmiot chcenia
dopiero zgodnie z nią21.
Wszelki uczuciowy pierwiastek wprowadza do etyki – według myśliciela
z Królewca – heteronomię, która niszczy autonomię praktycznego rozumu.
Nie czynimy wtedy tego, do czego zobowiązuje nas prawo moralne, ugruntowane w istocie naszego rozumu praktycznego, lecz czynimy to, co jest dla nas
przyjemne lub użyteczne, a unikamy tego, co nam sprawia przykrość. Jedynym
uczuciem, które Kant dopuszcza w swej autonomicznej etyce jako czynnik pod
względem moralnym dodatni, jest uczucie szacunku dla prawa moralnego22.
Podstawą teizmu nie są dla niego filozoficzne argumenty za istnieniem
Boga, lecz przeżycia z dziedziny etyki. Prawdy o nieśmiertelności duszy i istnieniu Boga przyjmuje człowiek nie na skutek poznania, lecz na skutek potrzeby moralnej. Są to bowiem jedynie postulaty (wymagalniki) czystego rozumu
praktycznego23.
Friedrich Jacobi (zm. 1819), pragnąc ratować rozum jako źródło prawd
moralnych i religijnych, szczególnie przed atakami Kanta, dla którego rozum
teoretyczny (spekulatywny) jest bankrutem w tej kwestii, ucieka się ostatecznie
do uczucia rozumowego (Vernunftgefühl) i opartej na tym uczuciu (wyczuciu)
wiary. Ostatecznie wiara Jacobiego jest ślepa, pozbawiona argumentów racjonalnych24.
„Wiarę rozumową” przyjmuje także, idąc za Jacobim, Jakub Fries (zm. 1843).
Wiedza ogranicza się – według niego – jedynie do poznania zjawisk, wiara zaś
rozumowa ujmuje bezpośrednio istotę rzeczy. To uczucie, a raczej „wyczucie”
(Ahndung) religijne czy estetyczne odsłania przed nami Byt bezwzględny w zjawisku, nieograniczoność w tym, co ograniczone. W ślady Friesa wstępuje Rudolf
Otto, który w książce Das Heilige rozwija Friesowską filozofię „wyczucia”.
21
Por. I. Kant, Krytyka praktycznego rozumu, dz. cyt., s. 75.
Por. tamże, s. 49, 87 i 93.
23
Zob. tamże, s. 124–132.
24
Por. Słownik filozofii, red. J. Hartman, dz. cyt., s. 322.
22
54
KS. JAN BABACZ
Podobnie można spojrzeć na wczuwanie się w przyrodę Daniela Ernsta
Schleiermachera (zm. 1834), protestanckiego teologa, który bliski romantyzmowi, potężnemu prądowi występującemu głównie w literaturze, nawiązuje
do poglądów Jeana Jacques’a Rousseau i akcentuje mocno w religii to, co uczuciowe. Trzeba jednak przyznać, że są to pewne próby powrotu do metafizyki
tradycyjnej, odrzuconej przez Kanta, i odnalezienia Absolutu, niematerialnej
Przyczyny wszystkiego25.
Wyraźny wpływ romantyzmu widać także w etyce Artura Schopenhauera.
Myśliciel ten, uznając siebie za prawdziwego ucznia Kanta, nie tylko konsekwentnie odróżnia świat zjawiskowy i noumenalny, ale także przeciwstawia
w człowieku charakter empiryczny rozumowemu. Ostatecznie jednak, uznając
współczucie za jedyną podstawę moralności i źródło czynów szlachetnych26
oraz głosząc potrzebę osiągnięcia stanu nirwany, w którym wola życia stopniowo cichnie i w końcu ginie, co równoznaczne jest z zanikiem bytu indywidualnego, daleko odchodzi od zasad moralnych mistrza.
Według Johna Henry’ego Newmana (zm. 1890) potrzeba Boga, będąca
echem pierwotnego Objawienia, jest zakodowana w formie instynktu w naturze człowieka. Pogląd ten nie zgadza się jednak z nauką św. Tomasza z Akwinu.
Według Akwinaty mamy w swej naturze zapisaną potrzebę szczęścia. Tak więc
potrzeba Boga jest na tyle wszczepiona w naszą naturę, na ile Bóg jest naszym
szczęściem. Ale przecież tak być nie musi, bowiem dla jednego szczęściem jest
na przykład władza, dla drugiego przyjemność zmysłowa itd.27.
Na przełomie XIX i XX wieku pojawia się w filozofii katolickiej modernizm. Zwolennicy tegoż prądu przyjmują, że rozum jest całkowicie niezdolny
do poznania Boga i prawd religijnych z pojęciem Boga związanych. To uczucie
„potrzeby bóstwa”, drzemiące niejako w podświadomości ludzkiej, wydobywa
się z niej pod wpływem dobrze usposobionej woli, a wtedy rozum przyjmuje
prawdę o istnieniu Boga28.
Według teodycei tomistycznej do Boga prowadzi zarówno rozum, jak
i wola. Otóż rozum przedkłada woli jedne dobra jako konieczne, inne jako
niekonieczne co do celu. Sam cel przedkłada również jako konieczny lub niekonieczny. Wola zaś z natury swej może chcieć koniecznie tylko tego, co ją
25
Por. tamże, s. 372.
Por. A. Schopenhauer, O podstawie moralności, tłum. Z. Bossakówna, Kęty 2009,
s. 374–378.
27
Por. św. Tomasz z Akwinu, De veritate, q. 10, a. 12.
28
Por. Cz. Ryszka, Na tropach Boga, Kraków 1999, s. 16n oraz R. Aubert, Wielka Brytania:
Odrodzenie Kościoła [w:] Historia Kościoła, t. 5, tłum. T. Szafrański, Warszawa 1983, s. 43.
26
RZECZ O UCZUCIACH
55
całkowicie zaspokaja, co stanowi dla niej pełne szczęście29. Tymczasem rozum
nasz nie poznaje najwyższego Dobra w stanie konkretnym, jak ono jest urzeczywistnione w Bogu, ale w stanie oderwanym. Dlatego tu, na ziemi, człowiek
może nie dążyć z koniecznością do Boga, jeżeli Go nie uzna za najwyższe Dobro, może się także od Boga odwrócić. Gdyby człowiek już tu na ziemi oglądał Boga „twarzą w twarz”, błąd taki byłby niemożliwy. Wola bowiem, stając
wobec Dobra pełnego, Dobra bez żadnych braków, nie mogłaby pożądać dóbr
jedynie cząstkowych.
Wielkim współczesnym wrogiem absolutnej prawdy – kwestionującym
zdolność rozumu do prawdziwościowego poznania rzeczywistości, rodzącym
relatywizm poznawczy i etyczny, a także głoszącym naturalistyczną interpretację religii i postulat jej uprywatnienia – jest postmodernizm. Na miejscu
rozumu w dziedzinie religii i moralności postmoderniści stawiają wszystko to,
co irracjonalne, przede wszystkim zaś uczucie30.
REV. JAN BABACZ
ON FEELINGS
SUMMARY
Thomistic philosophy recognizes the unity of the element of life in human being and the relationship of free will from the light of the mind – because the mind draws its knowledge from the senses, also
from the knowledge and sensual desire.
To higher senses (of the willingness) we include: senses of intellectual, aesthetic, moral, religious,
selfish and social. Feelings based on the knowledge of cognition good as good, are much higher than the
similar sensual feelings, which are the result of passions and emotions rooted in the body.
The will by its nature, may want to do the only what is provided for full happiness to it, whereas
our mind does not learn the highest good in a particular, but in abstract state. Therefore here, on Earth,
a man can not necessarily seek God – if he does not consider God as the highest Good, he may turn
away from God.
Key words: thomistic philosophy, feelings
29
Por. S. Olejnik, Teologia moralna, t. 4, Wydawnictwo Akademii Teologii Katolickiej,
Warszawa 1989, s. 69.
30
Por. A. Grzegorczyk, Anioł po katastrofie [w:] Rozum po katastrofie, „Seminaria Orońskie”
1993, nr 1, s. 24–33.
56
KS. JAN BABACZ
57
KS. WITOLD BACZYŃSKI
ANTROPOLOGICZNE UZASADNIENIE
REINKARNACJI
Streszczenie
Wśród różnych współczesnych uzasadnień ludzkiego bytu znajduje się szereg pomysłów, których
założenia dalece odbiegają od standardów przyjętych przez zachodnią cywilizację. Jednym z rozwiązań
zagadnienia przeznaczenia człowieka i jego losu po śmierci jest reinkarnacja. Idea kolejnego wcielenia lub
wcieleń nie jest wcale nowa, jednak przedstawiona w obecnej formie przez neognozę wydaje się wymysłem naszych czasów. Niniejszy artykuł jest swojego rodzaju polemiką z głównymi założeniami New Age,
w myśl których reinkarnacja jest sposobem tłumaczenia związku duszy z ciałem, a jedyną płaszczyzną
interpretacji jest płaszczyzna religijna. Pragnę bowiem wykazać, że zagadnienie kolejnych wcieleń jest
jedynie konsekwencją pewnych założeń antropologicznych, a zatem należy na nie patrzeć jak na jedną
z możliwości eschatologicznej egzystencji. Kanwą rozważań staną się najpierw analizy filozofów hinduskich, następnie poddamy refleksji zagadnienie eschatologii w twórczości Platona, a na zakończenie
zapytamy o głos Kościoła w kwestii reinkarnacji. Jednym słowem – zostaną przedstawione trzy pozornie
różne koncepcje człowieka, jednak okaże się, jak wiele mają one ze sobą wspólnego.
Słowa klucze: reinkarnacja, zbawienie, dusza, eschatologia, wieczność, kolejne wcielenie
WPROWADZENIE
Od początku XX wieku daje się zauważyć w filozofii zjawisko eliminacji,
a przynajmniej marginalizacji ludzkiej duszy. Wśród wielu współczesnych koncepcji człowieka funkcje przypisywane niegdyś duszy przejmuje świadomość.
Z drugiej strony postmodernistyczny brak zaufania dla całej tradycji racjonalistycznej zaowocował zainteresowaniem przejawami ludzkiego życia, które wymykają się kategoriom stosowanym przez naukę. Wskutek takich działań duchowy wymiar ludzkiej struktury redukuje się do parapsychologii, doświadczeń
z pogranicza świadomości i oczywiście reinkarnacji. Spojrzenie na tego rodzaju
zagadnienia pozbawione jest jakichkolwiek metodologicznych podstaw i dokonuje się w sposób synkretyczny. Dlatego też mamy do czynienia z mieszaniem poziomów myślenia i różnych tradycji religijnych i kulturowych, wskutek czego każdy z problemów jawi się jako wyzbyty z wszelkich kontekstów.
58
KS. WITOLD BACZYŃSKI
Tak jest właśnie z reinkarnacją, rozumianą jako pogląd dotyczący ponownego
wcielenia, który w naszym myśleniu przedstawia się jako absolutnie niezależny. Co więcej, we współczesnej literaturze New Age proponuje się spojrzenie
na reinkarnację jako na podstawę źródłową koncepcji człowieka, świata czy
właściwie rozumianej religii. W niniejszym tekście spróbujemy przypomnieć
właściwy kontekst myślenia o reinkarnacji i wskazać, że jest ona konsekwencją
filozoficznych założeń dotyczących ludzkiej duszy. Konkretnie chodzi o jej nieśmiertelność i noszenie w sobie swojego rodzaju niedoskonałości, którą w jakiś sposób da się wyeliminować lub zmniejszyć. Naszym zainteresowaniem
obejmiemy niektóre systemy filozofii indyjskiej, filozofię Platona oraz naukę
Kościoła w tym zakresie. Filozofia jest zgodna wobec założenia nieśmiertelności duszy, której logicznymi konsekwencjami są jej niematerialność i niezniszczalność. Zatem założenie jakiegoś sposobu funkcjonowania duszy po śmierci
wpierw ma swoje uzasadnienie filozoficzne, które następnie może stać się podstawą eschatologii religijnej. Podobnie w perspektywie etycznej reinkarnacja
jest raczej konsekwencją niż źródłem koncepcji człowieka, ponieważ powtórne
wcielenie jest sposobem na przywrócenie pierwotnej doskonałości, a ich ilość
jest podyktowana sposobem życia w poprzednim wcieleniu. Wreszcie nie sposób nie zadać pytania o to, czy kolejne wcielenia następują zaraz po sobie, czy
istnieje jakiś okres swoistej kwarantanny, którą przechodzi dusza, i jak wygląda
w tym przypadku kwestia czasowości. Na koniec warto zapytać o to, czy reinkarnacja jest jedynym sposobem na trwanie duszy po śmierci i sposobem na jej
udoskonalenie. Okazuje się bowiem, że chrześcijaństwo, przejmując te same
założenia, proponuje radykalnie inne rozwiązanie tego problemu.
1. FILOZOFIA INDYJSKA
Pojęcie ‘filozofia indyjska’ jest tak szerokie, że swoim zakresem obejmuje
kilka systemów filozoficznych, a jego niejednoznaczność skłania do wyboru
jednego z nich. Z uwagi na zainteresowanie problemem duszy należy podjąć
się refleksji nad przesłaniem sześciu systemów bramińskich. Pierwszy z nich
– njaja – określa duszę w następujący sposób: „Dusza jest pozbawiona części
i jest wieczna. Dusza nie może mieć ograniczonej wielkości. Jest wszechprzenikliwa, choć nie może poznawać wielu rzeczy jednocześnie”1. Każda jednostka posiada duszę, których to dusz jest niezliczona ilość. System njaja mówi
1
S. Radhakrishnan, Filozofia indyjska, t. 2, tłum. Z. Wrzeszcz, Warszawa 1960, s. 123.
ANTROPOLOGICZNE UZASADNIENIE REINKARNACJI
59
o duszy jako o wiecznej istotności, której zdarza się złączyć od czasu do czasu
z jakimś ciałem. Zdaniem Radhakrishnana system ten nie podjął większego
wysiłku, aby dowieść prawdziwości teorii poprzedniej egzystencji, ponieważ
jest ona ogólnie uznawana. Dowody na korzyść poprzedniej egzystencji życia
w przyszłości wzmacniane są przez względy etyczne. „Jeśli nie będziemy zakładali przeszłości i przyszłości naszych dusz – pisze indyjski filozof – to nasze
poczucie etyczne zostanie pogwałcone przez utratę zasługi wypływającej z postępowania i uzyskanie wyników niezasłużonych. Musi być przyszłość, w której będziemy mogli doznać owoców naszych uczynków, oraz przeszłość, która
tłumaczy radość naszych losów”2. Finiszem procesu kolejnych narodzin jest
wyzwolenie, któremu odpowiada pojęcie ‘moksza’. W njaji jest ona rozumiana
na sposób negatywny jako ustanie cierpień, poprzez które nie następuje unicestwienie „ja”, lecz unicestwienie niewoli. Ten pogląd jest krytykowany przez
hinduskich myślicieli, ponieważ „stan pozbawionej cierpienia i beznamiętnej
egzystencji wydaje się prostą parodią tego, co sobie człowiek przedstawia, gdy
o tym marzy […]. Każdy wedantysta dowodzi, że wolność polega na wyjściu
z kruchej, zniszczalnej indywidualności, aby zostać wchłoniętym przez byt nieskończony”3.
Nieco inne spojrzenie na zagadnienie egzystencji duszy proponuje Sinkara.
Najpierw mówi on o prawie karman, któremu podlega każdy człowiek, polegającym na odpowiedzialności człowieka za swoje czyny nie tylko w tym
konkretnym życiu, ale i w przyszłych egzystencjach. Bywa bowiem tak, że za
uczynki popełnione w tym życiu pokutuje się przez kilka następnych. Zgodnie
z prawem karman moralność pojmowana jest jako wielka niewyczerpana energia i stanowi ona drogę do celu, jakim jest wyzwolenie się od prawa. Wszelkie
uczynki spełniane w oczekiwaniu na nagrodę rodzą owoce, natomiast te, które
są spełniane nie z powodów egoistycznych, lecz w duchu ofiary Bogu, oczyszczają umysł4. Wyzwolenie z karmanu określa się jako nowe narodziny i jest
to wydarzenie związane z osiągnięciem poznania doskonałego. Zatem moksza
nie musi się wiązać z fizyczną śmiercią człowieka. Jest ona rozumiana jako spokój, którego nie może dać ani odebrać świat; jest ona najwyższym szczęściem.
„Moksza – jak pisze hinduski myśliciel – to uwolnienie człowieka ze wszystkich przez niego samego sprawionych więzów, chwała przechodząca zdolność
pojmowania i spokój stanowiący najwyższy cel naszych dążeń”5. Okazuje się,
że owego szczęścia nie należy szukać gdzieś w zaświatach, lecz jest ono bardzo
2
Tamże, s. 126.
Tamże, s. 127.
4
Tamże, s. 547.
5
Tamże, s. 548.
3
60
KS. WITOLD BACZYŃSKI
blisko ludzkiej świadomości, którą należy oczyścić, aby mogło być poznawalne.
Poznanie doskonałe dotyka również natury „ja”. To właśnie podczas wyzwolenia dusza zdaje sobie sprawę ze swej nieskończoności i absolutnego charakteru.
Dalej Sinkara mówi o relacji do świata i cierpieniu wyzwolonego człowieka.
Otóż po wyzwoleniu mnogość świata nadal istnieje, ale człowiek wyzbywa się
poczucia owej mnogości. Nie oznacza to, że dusza wiecznie trwa oraz że jest jej
przypisana wieczna aktywność. Moksza to po prostu intelektualne wzniesienie
się duszy ponad kołowrót świata z nieustannym rytmem rozwoju i rozkładu,
narodzin i powtórnych narodzin. Moksza to stan wolności od cierpienia, którego przyczyną jest błąd fałszywego poznania. Z chwilą uwolnienia od błędu
następuje wyzwolenie z cierpienia. U Sinkary znajdujemy też szczegółowy opis
odejścia duszy po śmierci. „Dusze ludzi dobrych przechodzą po śmierci do
światłości nieba Jamy, w którym prowadzą żywot szczęśliwy razem z ojcami,
występni zaś, którzy są z niego wykluczeni, przechodzą w ciemność, znajdującą się u dołu. Czytamy też w Upaniszadach, że ci, którzy posiadają mądrość,
unoszą się coraz wyżej na ścieżce bogów ku Brahmanowi, skąd nie ma powrotu. Spełniający uczynki postępują wzwyż ścieżką ojców w świetlistą dziedzinę
księżyca, gdzie zaznają owoców swoich uczynków, a następnie schodzą w nowe
wcielenie, determinowane przez jakość ich minionego życia. Ci, którzy nie
posiedli mądrości i nie pełnili uczynków, przydzieleni są do innego miejsca
i rodzą się jako zwierzęta lub rośliny, nie zaznając spokoju księżyca”6.
Na koniec warto pochylić się nad nauczaniem Ramanudży, który dokonuje
niezwykle ważnego rozróżnienia, którego nie biorą pod uwagę współcześni
interpretatorzy hinduskich tekstów. Wyzwolenie, inaczej zwane zbawieniem,
polegające na osiągnięciu przez duszę natury samego Boga, nie oznacza zaniku
własnego „ja”. Nie ma bowiem takiej możliwości, aby jedna substancja przechodziła w inną. Wzniesienie się człowieka na poziom natury Boga nie oznacza, że to, co Transcendentne, nagle przestaje istnieć. Zawsze będzie bowiem
trwać wszechmocna potęga i wieczna miłość, którą należy szanować, czcić
i ubóstwiać. Dusza w stanie mokszy nabiera nowych cech. Przede wszystkim
staje się wszechwiedząca, posiada intuicję Boga i niczego nie pragnie. Nie jest
możliwe – jak u Sinkary – osiągnięcie tego stanu za życia. Do tego konieczne
jest wygaśniecie karmanu i zrzucenie fizycznego ciała. Przyczyną błędów i cierpień duszy jest jej związek z materią. W stanie wyzwolenia znika to, co filozofa
klasyczna nazywa różnicą gatunkową. Nie ma już rozróżnienia na duszę bogów, ludzi, zwierząt i roślin, które to różnice w klasycznej filozofii europejskiej
determinowane są przez formę i mają charakter trwały. Zdaniem Ramanudży
6
Tamże, s. 558.
61
te rozróżnienia posiadają swoją wartość wyłącznie w czasie trwania sansary,
zatem indywidualność duszy determinowana związkami z materią nie jest
wieczna. Kiedy dusza osiąga naturę Brahmana, nie może już rozwijać w sobie
nowych cech. Co zatem odróżnia duszę od wspomnianego bóstwa? Hinduski
myśliciel pisze, że „w stanie wyzwolenia dusze posiadają wszelkie doskonałości
najwyższego, poza dwiema. Są one rozmiaru atomu, gdy tymczasem najwyższy
duch jest wszechprzenikliwy […] nie ma jednak władzy nad twórczymi ruchami świata, która należy wyłącznie do Brahmana”7. Warto również wspomnieć
o tym, że Ramanudża rozróżnia dwie klasy wyzwolonych: tych, którzy gorliwie służą Bogu na ziemi, i to samo staje się ich udziałem w niebie, oraz tych,
którzy są całkowicie izolowani od pozostałych, ponieważ osiągnęli swój cel
przez ciągłe rozmyślanie nad naturą własnej duszy. Na uwagę w tym systemie
zasługują malownicze obrazy przyszłej egzystencji dusz. W miejscu ich przebywania znajdują się strumienie żywej wody, drzewa ciężkie rodzące doskonałe
owoce, lekkie powiewy oraz złote światło słoneczne tworzące radosny nastrój.
„Wśród tych rozkoszy – pisze dalej indyjski myśliciel – dusze odkupione śpiewają i ucztują, słuchają muzyki chórów niebiańskich, a od czasu do czasu czerpią zadowolenie z wzajemnej wymiany filozoficznych myśli”8.
2. ESCHATOLOGIA PLATOŃSKA
Dość dużym nieporozumieniem jest zawężanie pojęcia reinkarnacji wyłącznie do filozofii i religii azjatyckich. Jak już to zostało ukazane, możliwość
ponownego wcielania się zależy w dużej mierze od założeń antropologicznych,
a konkretnie od koncepcji duszy i koncepcji wieczności. Wystarczy bowiem
założyć, że nie ma równoczesności pomiędzy stworzeniem duszy a inkarnacji,
a także to, że istnieje jakaś forma samozbawienia, aby mówić o możliwości reinkarnacji. Tego rodzaju koncepcje odnajdujemy w nauczaniu Platona, szczególnie zaś w mitach mających wymiar eschatologiczny9. Te teksty często różnią
się między sobą, jednak noszą one w sobie zasadniczą ideę wiary opartej na
rozumie. Można ją ująć następująco: człowiek jest na ziemi przejściowo, a jego
7
Tamże, s. 613.
Tamże, s. 614.
9
Giovanni Reale odnosi się do tego zagadnienia w następujący sposób. Uważa on, że
większość mitów eschatologicznych można odnaleźć na kartach takich dialogów, jak: Państwo,
Fajdros i Fedon. Natomiast tekstem o charakterze programowym, w którym zawarta jest swoista hermeneutyka eschatologicznych mitów, jest Gorgiasz.
8
62
KS. WITOLD BACZYŃSKI
ziemskie życie jest próbą. Prawdziwe życie jest na tamtym świecie, w niewidzialnym Hadesie. Tam dusza zostaje osądzona na podstawie jednego tylko
kryterium: sprawiedliwości i niesprawiedliwości, umiarkowania i rozwiązłości,
cnoty i wady. O inne sprawy sędziowie na tamtym świecie w ogóle nie dbają
i nie ma znaczenia, czy była to dusza wielkiego króla, czy najmniejszego z jego
poddanych10. Liczą się znamiona sprawiedliwości i niesprawiedliwości, jakie
w sobie niesie. Los, jaki może spotkać dusze, jest trojaki: jeżeli żyła w pełni
sprawiedliwie, otrzyma nagrodę – uda się do wspaniałych miejsc na Wyspach
Szczęśliwych albo do miejsc jeszcze wyższych i niemożliwych do opisania; jeżeli żyła zupełnie niesprawiedliwie, tak bardzo, że stała się nieuleczalna, wówczas
otrzyma wieczną karę, jaką jest wtrącenie do Tartaru; jeżeli jednak zaciągnęła
jedynie nieprawości uleczalne, wówczas zostaje tylko czasowo ukarana, a potem, gdy już odpokutuje swoje winy, otrzyma nagrodę, na jaką zasługuje11.
Warto przypomnieć, że prawdy zawarte w mitach stają się dla Platona inspiracją do rozważań o charakterze filozoficznym. Jest to jeden z najbardziej
spornych punktów myśli Platona, ponieważ wielu krytyków orientacji racjonalistycznej, idealistycznej czy pozytywistycznej marginalizowało lub wręcz
eliminowało ten element myśli wielkiego filozofa. On zaś sam w dialogu Fedon
przedstawia zdecydowane stanowisko wobec eschatologii. „Spierać się o to, że
właśnie tak, a nie inaczej jest, jak ja powiedziałem – nie wypada człowiekowi,
który ma rozum w głowie. Ale, że bądź tak jest, bądź tak podobnie rzecz się
ma z naszymi duszami i z miejscem ich pobytu, skoro dusza okazuje się czymś
nieśmiertelnym, to zdaje się wypada i warto ryzykować przypuszczenie, że tak
jest”12. Podobne poglądy odnajdujemy w dialogu Gorgiasz13.
Jak pisze dalej włoski znawca filozofii starożytnej, zdaniem Platona w czasach królowania Kronosa, a także na początku królowania Zeusa, sąd odbywał
się przed śmiercią człowieka. Zdarzało się więc, że wyrok był nieobiektywny, ponieważ ziemskie aspekty osądzanego przysłaniały sędziom, którzy także
jeszcze posiadali ciała, prawdziwe widzenie walorów duszy. Dlatego Zeus postanowił, aby sądu nad duszami wyzutymi z ciała dokonywały dusze również
tych ciał pozbawione. Sąd ma zatem wymiar czysto duchowy, ponieważ po
oddzieleniu się duszy od ciała można w niej rozpoznać jej cechy naturalne oraz
ślady tego, co za każdym razem człowiek czynił14.
10
Por. G. Reale, Historia filozofii starożytnej, t. 2, tłum. E. Zieliński, Lublin 2005, s. 228.
Por. tamże, s. 229.
12
Platon, Fedon, 113d–114c, tłum. W. Witwicki, Warszawa 2004, cyt. za: G. Reale,
Historia filozofii…, dz. cyt., s. 232.
13
Por. tenże, Gorgiasz, 523a, 527a, cyt. za: G. Reale, Historia filozofii…, dz. cyt., s. 229.
14 G. Reale, Historia filozofii…, dz. cyt., s. 229.
11
ANTROPOLOGICZNE UZASADNIENIE REINKARNACJI
63
Kolejna intuicja Platona dotyczy oczyszczającej funkcji bólu i cierpienia.
„Ci odnoszą korzyść z kary, jaką im nałożyli bogowie lub ludzie, którzy popełnili błędy dające się naprawić. Muszą najpierw znosić swoje cierpienia tak
na ziemi, jak i w Hadesie. Inaczej nie pozbędą się swojej nieprawości”15. Zaś
cierpienia skazanych na Tartar przynoszą korzyść innym, oczekującym na sąd,
są dla nich przykładem i przestrogą. Są zawieszeni w więzieniu w Hadesie, jako
wieczny postrach dla każdego nowo przybywającego tam zbrodniarza.
Pozostaje pytanie, jak wygląda interpretacja przedstawionych mitów. Platon sugeruje, że spierać się o to, że jest tak właśnie, a nie inaczej, jak ja opowiedziałem – nie wypada człowiekowi, który ma rozum w głowie. Skoro zaś dusza
okazuje się czymś nieśmiertelnym, to zdaje mi się wypada i warto ryzykować
przypuszczenie, że tak jest. Zatem forma mitu jest jedynie sposobem, którego
autor używa do przekazania duchowych treści. Kto pozostaje jedynie na poziomie analizy literalnej, nie posiada zbyt wielu walorów duchowych i pozostaje
na poziomie przyjemności cielesnej.
3. REINKARNACJA W DIALOGACH
3.1. FEDON16
W tym dialogu odnajdujemy informację, że dusze, które prowadziły życie
w nadmiernym przywiązaniu do ciał, namiętności, rządz i rozkoszy z nimi
związanych, wraz ze śmiercią nie potrafią się oderwać od tego, co cielesne,
które stało się ich drugą naturą. Dusze te z lęku przed Hadesem przez pewien
czas błąkają się wokół grobów jako zjawy, tak długo, dopóki – pociągnięte
pragnieniem tego, co cielesne – na nowo połączą się z ciałem. Okazuje się,
że istnieje możliwość połączenia się z ciałem zwierzęcia, a kryterium stanowi
poziom życia moralnego, na jaki dusze zeszły w poprzednim wcieleniu. Jedna
wątpliwość pozostaje nierozwiązana, a mianowicie, czy wspomniane dusze
nigdy nie dotrą do Hadesu, czy jest to alternatywny sposób przedstawienia
eschatologicznej kary.
15
Platon, Gorgiasz, 525b–c, tłum. P. Siwek, Warszawa 2004, cyt za: G. Reale, Historia
filozofii…, dz. cyt., s. 231.
16
Platon, Fedon, 81c–82c; 113d–115 a, cyt. za: G. Reale, Historia filozofii…, dz. cyt.,
s. 232–235.
64
KS. WITOLD BACZYŃSKI
3.2. PAŃSTWO17
Zdaniem Platona liczba dusz jest ograniczona, tak że gdyby wszystkie dusze
otrzymały na tamtym świecie nagrodę lub karę, w pewnej chwili żadna nie
pozostałaby na ziemi. Zatem filozof utrzymuje, że pozaziemska nagroda lub
kara za życie spędzone na ziemi muszą mieć ograniczony czas trwania i ustalony kres. Będąc pod wpływem nauk pitagorejczyków, których mistyka była
związana z liczbą dziesięć, uważa, iż skoro życie ziemskie trwa najwyżej 100
lat, to życie pozaziemskie powinno trwać 10 x 100 lat, czyli 1000 lat. Kara dla
duszy, która popełniła wielkie zbrodnie może zostać przedłużona. Po przejściu
tego cyklu dusze muszą powrócić i na nowo wstąpić w ciała. Opis tego procesu zawarty jest w kończącym Państwo micie Era. Gdy dusze zakończą swoją
tysiącletnią podróż, zbierają się na równinie i tam zostaje im określony ich
przyszły los. W tym względzie Platon dokonuje swoistego przewrotu w wierzeniach Greków dotyczących ludzkiego losu, rozumianego jako fatum. Jego
deterministyczny charakter skutkował brakiem możliwości dokonania wyboru
swojego losu. Platon mówi więc, że „wzorce życia” znajdują się na kolanach
Mojry Lachesis, córki Konieczności. Jednak one nie zostają narzucone, a tylko zaoferowane duszom. Człowiek nie ma wolności wyboru w kwestii swojego istnienia, tego, czy powinien, czy nie powinien istnieć. Posiada jednak
możliwość decydowania w sposób wolny, jak żyć moralnie, czyli czy chce żyć
stosownie do wymagań cnoty, czy też wady.
3.3. FAJDROS18
W tym dialogu Platon odpowiada na następujące zagadnienia, które nie
pojawiły się w jego twórczości dotychczas. Żaden z przytoczonych przez niego
mitów nie tłumaczy przyczyn zejścia dusz do ciał, pierwotnej genezy samych
dusz oraz racji ich pokrewieństwa do tego, co boskie. Pierwotnie dusza była
blisko bogów i w boskim orszaku pędziła życie boskie, a z powodu winy upadła w ciało na ziemię. Dusza jest jakby uskrzydlonym powozem, który ciągną
dwa konie kierowane przez woźnicę. O ile oba rumaki dusz bogów są dobre,
tak rumaki duszy ludzkiej są różnej maści – jeden jest dobry, a drugi zły. Dlatego kierowanie zaprzęgiem jest trudne. Celem wędrówki dusz podążających za
bogami jest dotarcie aż do szczytów nieba, aby kontemplować hiperuranium,
17
Platon, Państwo, X, 617d–621d, cyt. za: G. Reale, Historia filozofii…, dz. cyt.,
s. 236–38.
18
Platon, Fajdros, 246a–249d, cyt. za: G. Reale, Historia filozofii…, dz. cyt., s. 238–241.
ANTROPOLOGICZNE UZASADNIENIE REINKARNACJI
65
które Platon nazywa Równiną Prawdy. To kontemplowanie bytu jest dla ludzi znacznie trudniejsze niż dla bogów, ponieważ koń złej rasy ściąga zaprzęg
w dół. Niektórym duszom udaje się zobaczyć Byt, albo przynajmniej jakąś jego
część, i z tej racji nadal żyją z bogami. Innym nie udaje się dotrzeć na Równinę
Prawdy. Brak ujarzmienia złego konia prowadzi do braku kontroli nad torem
jazdy oraz brak porządku na całej drodze. W wyniku tego chaosu dochodzi
do zderzeń i niekontrolowanych przejawów agresji, w wyniku których łamią
się skrzydła, a powóz staje się na tyle ciężki, że dusze spadają na ziemię. Opis
sądu przypomina wyżej wymienioną koncepcję przedstawioną w Państwie.
Istnieją jednak dwie zasadnicze różnice: po pierwsze moralne życie ludzkie jest
tym doskonalsze, im więcej dusza zobaczyła z samego Bytu, po drugie Platon
dokonuje rozróżnienia pomiędzy miejscami, w których dusze żyją z bogami
(10 000 lat), a tymi, w którym cieszą się tysiącletnią nagrodą po każdym życiu.
Każda dusza po 10 000 lat otrzymuje skrzydła i wraca do bogów. Te dusze,
które żyły zgodnie z filozofią, stanowią wyjątek i spotyka je los uprzywilejowany, jako że przywdziewają skrzydła już po 3000 lat.
4. NAUCZANIE KOŚCIOŁA
Założenia chrześcijaństwa w swojej warstwie filozoficznej są w dużej mierze
syntezą myśli platońsko-arystotelesowskiej. Warto wymienić te, które przeczą wszelkiej reinkarnacji. Zanim jednak tego dokonamy, należy zmierzyć
się z założeniami Orygenesa dotyczącymi preegzystencji dusz. Poglądy tego
aleksandryjskiego neoplatonika można streścić w następujący sposób: nauka
Orygenesa, choć sprawia takie wrażenie, nie jest chrześcijańską wersją metempsychozy. Jak pisze kard. Christoph Schönborn, „teoria metempsychozy
i »wcielania się dusz« była mu potrzebna do sformułowania odpowiedzi na
poważny zarzut stawiany Bogu Stwórcy: Dlaczego ludzie rodzą się nierówni
– jedni wolni, inni jako niewolnicy, niektórzy zdolni, inni nie, jedni w zamożnych czy cywilizowanych społecznościach, inni wśród nędzarzy czy barbarzyńców. […] Jako odpowiedź na te pytania wysuwa się doktrynę o reinkarnacji.
Orygenes próbuje w swojej teorii dać inną odpowiedź. Według niego Bóg
stworzył wszystkie dusze równe i jednakowe. Przyczyna nierówności nie leży
w niesprawiedliwości Stwórcy, lecz w wolności dusz”19. Podsumowując naukę
19
Ch. Schönborn OP, Przebóstwienie, życie i śmierć, tłum. W. Szymona OP, Poznań 2001,
s. 129.
66
KS. WITOLD BACZYŃSKI
Orygenesa, austriacki Kardynał pisze tak: „Jeżeli jednak na nasze pytanie, czy
Orygenes jest chrześcijańskim nauczycielem reinkarnacji, chcemy dać krótką
odpowiedź, wtedy musimy powiedzieć: nie”20, ponieważ sam autor starożytny kwestionował ortodoksyjność tego poglądu. W myśl chrześcijańskiej nauki
o ludzkiej duszy – jak głosi Katechizm Kościoła Katolickiego – zostaje ona
dołączona do tego i tylko tego ciała, zatem nie ma możliwości powtórnego
wcielenia bądź powtórnych wcieleń21.
Pytanie, co dzieje się z duszą po śmierci? Nauka Kościoła bliższa jest koncepcji Arystotelesa niż Platona. Dusza posiada zdolność do organizowania materii i po śmierci dąży do zorganizowania sobie ciała uwielbionego, za którym
to argumentem przemawiają chrystofanie22. Również koncepcja wieczności
różni się od propozycji Platona czy filozofii indyjskiej. Jest ona rozumiana jako
wieczne trwanie przy Bogu, niezakładające możliwości powtórnego powrotu
człowieka na ziemię oraz czasowego w niej przebywania (propozycja czyśćca).
Nauka chrześcijańska zakłada sąd, który ma charakter definitywny, czyli ostateczny, a tym samym jest wydarzeniem jednorazowym23.
Wreszcie chrześcijaństwo jest dalekie od koncepcji samozbawienia, proponowanego przez wspomniane koncepcje. Zakłada ono obecność pośrednika
między Bogiem a ludźmi, którym jest Jezus Chrystus – Syn Boży, oraz odkupienia przez Niego całej ludzkości. Ofiara na krzyżu ma charakter transhistoryczny i dotyka wszystkich ludzi, którzy żyli zarówno przed tym wydarzeniem,
jak i po nim. Skoro więc winy człowieka zostały zgładzone przez zbawczy czyn
Chrystusa, nie jest konieczna ponowna egzystencja, stanowiąca pokutę za popełnione grzechy. Również nie można mówić o kolejnym wcieleniu będącym
nagrodą za zasługi dokonane w poprzednim życiu, ponieważ wymiar zasługi
przysługuje wyłącznie Synowi Bożemu. Wkładem do zbawienia jest dla konkretnego człowieka jego życie wiary i postępowanie według przykazań w czasie trwania tej właśnie konkretnej egzystencji. Zaś przedmiotem sądu będzie
przede wszystkim miłość, jaką sądzony okazywał innym za życia.
20
Tamże, s. 131.
Por. KKK, nr 362–367.
22
Tamże, nr 645–646.
23
Tamże, nr 677–679.
21
ANTROPOLOGICZNE UZASADNIENIE REINKARNACJI
67
REV. WITOLD BACZYŃSKI
THE ANTHROPOLOGICAL JUSTIFICATION FOR REINCARNATION
SUMMARY
Among various justifications of human existence, there is a range of ideas whose assumptions differ
a great deal from the standards accepted by western civilization. One of the solutions concerning man’s destiny and their afterlife fate is reincarnation. The idea of next incarnation or incarnations is not
at all new but in the present form proposed by neognosis it seems to be a creation of our times. This
article is a kind of polemic with main assumptions of the New Age which sees reincarnation as a way of
explaining the link between body and soul and believes religion to be the only field for its interpretation.
I would like to demonstrate that the question of successive incarnations is merely a consequence of some
anthropological assumptions and thus it should be looked at as one of the possibilities of eschatological
existence. The basis for these deliberations will be provided first by the analysis of Hindi philosophers,
next by the reflection on eschatology question in the works of Plato and in the end – the Church’s
opinion on reincarnation. Briefly speaking, three conceptions of humanity will be presented – seemingly
different but having a number of similarities.
Key words: reincarnation, redemption, soul, eschatology, eternity, next incarnation
Translated by Marta Mielcarek and Grzegorz Mielcarek
68
KS. WITOLD BACZYŃSKI
69
KS. TOMASZ CZERNIK
PROCES TECHNICYZACJI KULTURY
I JEJ SPOŁECZNE IMPLIKACJE
Streszczenie
W niniejszym artykule autor podejmuje problem wpływu technicyzacji kultury na człowieka, na życie społeczne. Człowiek ma wpływ na rozwój techniki, ale i technika ma wpływ na człowieka, jego relacje
interpersonalne i jakość życia, nie tylko w wymiarze materialnym, ale również w wymiarze duchowym.
Autor podkreśla, że rozwój techniki ma swoje źródło w dążeniu człowieka do wyzwalania się z ograniczeń praw przyrody i kiedy wydawać by się mogło, że z tych ograniczeń się uwalnia, wpada w niewolę
świata techniki, który wyrywa mu się z rąk i zaczyna nad nim panować.
Człowiek zatem – jak podkreśla autor artykułu – nie może już wybierać ani środków, którymi chce
się posługiwać, ani celów, do których chce zmierzać, ponieważ technika decyduje za niego. Technika
zatem nie daje człowiekowi poczucia bezpieczeństwa i stabilności, ale wciąż prowadzi do rozbicia wewnętrznego „ja” człowieka, czego przykładem może być nieumiejętne spędzanie czasu wolnego, które
ogranicza się bardzo często do rozrywek związanych z urządzeniami technicznymi.
Człowiek kształtowany przez technikę zostaje zatem sprowadzony do poziomu przedmiotu doświadczenia i w ten sposób zostaje naruszona jego godność i wolność, bez względu na to, czy on sam zdaje sobie z tego sprawę, czy też nie. Jedynym rozwiązaniem tej sytuacji jest kontemplacja, która jest powrotem
do posiadania siebie w świadomym zaangażowaniu w ten świat i własne wytwory.
Słowa kluczowe: technika, człowiek, kultura, kontemplacja, wychowanie
WPROWADZENIE
Żyjemy w świecie wysoko stechnicyzowanym. Młode pokolenia nie wyobrażają już sobie życia bez pewnych urządzeń technicznych. Także starsi patrzą na rozwój techniki, zwłaszcza w dziedzinie medycyny, z dużą nadzieją.
W tym względzie odczucia i własne doświadczenia w tej materii są mieszane.
Z jednej strony popadamy w zachwyt i podziw, a z drugiej – naszym udziałem
staje się rozczarowanie, a nawet poczucie zagrożenia. Nikt jednak nie ma odwagi zdecydowanie osądzić rozwój techniki i ukazać jego skutki, bo naraziłby
się na kpinę, gdyż technika jest wszędzie obecna i każdy z niej korzysta. Jednak refleksja na tym wymiarem ludzkiego życia jest istotna. Chodzi bowiem
o człowieka. Nie można bezkrytycznie patrzeć na rozwój techniki i tylko ją po-
70
KS. TOMASZ CZERNIK
dziwiać. Nie bylibyśmy homo sapiens, gdybyśmy nie oceniali siebie i wytworów
naszej działalności. Krytyczność jest w tym przypadku walką o zachowanie
wolności. Bez niej człowiek przestanie być tym, kim jest. Stąd pytanie o technikę, o jej miejsce w kulturze, o rolę, jaką powinna ona w niej spełniać. Nie
sposób ustrzec się w tej ocenie pewnych uproszczeń, ale także one są potrzebne, bo wzmacniają ostrze krytyki. Trzeba na początku zwrócić uwagę na zamęt
pojęciowy. Słowo ‘technika’ występuje w różnych odmianach. Zawsze technika
ma odniesienie do wytworów człowieka. Jej funkcje i zagrożenia z nią związane widać dopiero w działaniu. To oznacza proces, który dzieje się nieustannie. Czasem jest on bez kresu, czyli pozbawiony jest celu. Dla człowieka taka
sytuacja jest ostatecznie niemożliwa do zaakceptowania.
1. OKREŚLENIE TECHNIKI
Pojęcia techniki i postępu technicznego bywają używane do opisu różnych czynności ludzkich. W każdym przypadku uzyskują one coraz bogatsze
znaczenia. W języku greckim technikos odnoszone jest do czynności ludzkich
zmierzających do zaspokojenia potrzeb człowieka przy wykorzystaniu bogactw
naturalnych oraz sił przyrody. Termin ‘technika’ używany jest na określenie
zespołu planowanych czynności ludzkich dla zaspokojenia potrzeb człowieka.
Oznacza także reguły i sposoby wykonywania tych czynności oraz ich rezultaty
materialne1.
Tak rozumiana technika oznacza tworzenie przez człowieka przy pomocy
środków materialnych warunków, które służą jego doskonaleniu, umiejętność
posługiwania się tymi środkami. Greckie techne było rozumiane jako sztuka,
umiejętność . Dopiero w XVIII wieku technika nabrała nowego znaczenia (był
to okres tworzenia się politechniki jako uczelni kształcącej w naukach technicznych). W nowoczesnej postaci technika, która była sprowadzana wcześniej
do środków produkcji, wymagała znacznie więcej – ludzi, pieniędzy, materiałów, maszyn i energii. Wymagała ona także twórczej wyobraźni dla zainicjowania użytecznego wykorzystania naturalnych zjawisk. Technika poszukuje
nowych, tanich i lepszych sposobów wykorzystania naturalnych źródeł energii
i materiałów2.
1
H. Waśkiewicz, Przemiany w ocenie techniki oraz postępu technicznego, „Zeszyty Naukowe
KUL” 1972, z. 4, s. 5.
2
J. Gronkowski, Encyklopedia nauki i techniki, Warszawa 2003, s. 304.
PROCES TECHNICYZACJI KULTURY I JEJ SPOŁECZNE IMPLIKACJE
71
Technika w filozofii greckiej jest syntezą pierwiastków materialnych, czyli
świata zewnętrznego i pierwiastków duchowych, wolnej twórczości człowieka.
Każdy twór techniki pochodzi ze wspólnego wysiłku rąk i ducha ludzkiego.
Duch ludzki antycypuje swoje wytwory, stąd istnieje bliskie pokrewieństwo
między techniką a sztuką. Technika zmierza do realizacji praktycznych celów
człowieka, do zaspokojenia jego potrzeb materialnych i kulturalnych. Jest ona
funkcją kultury. Od techniki zależy jej rozwój, ponieważ istnieje ścisły związek
pomiędzy postępem kultury a postępem technicznym3.
Umiejętność techniczna rozgrywa się na trzech płaszczyznach – najpierw jako
nauka czysta poznaje prawidłowości rządzące przyrodą, następnie przy wykorzystaniu praw przyrody technika konstruuje narzędzia służące do jej opanowania, na koniec dzięki decyzjom politycznym i gospodarczym wykorzystuje
się te urządzenia dla przekształcenia przyrody. Te trzy płaszczyzny umiejętności
technicznych są ze sobą sprzężone i wzajemnie na siebie wpływają4.
Najnowsze ujęcie techniki jest znacznie bardziej skomplikowane. W aspekcie filozoficznym technikę charakteryzuje się w odniesieniu do jej istoty.
Istota ta wyłania się z jej użyteczności w kontekście społecznym, politycznym,
gospodarczym. Technika w szerszym rozumieniu obejmuje użyteczne i sztuczne
twory rzeczowe (artefakty, systemy rzeczy). Ludzkie działanie i urządzenia, za
pomocą których rzeczy są wytwarzane i wykorzystywane, wynikają z założeń
światopoglądowych.
W tym kontekście można wskazać na ujęcie naturalistyczne techniki. Jest
ona traktowana jako przedłużenie ludzkich narządów. Potrzeby natury biologicznej zmusiły człowieka do poszukiwania narzędzi służących do obrony własnego życia i zapewnienia środków wspomagających jego utrzymanie. Innym
ujęciem jest podejście intelektualistyczne do techniki, gdzie źródeł jej rozwoju
należy szukać w zdolnościach intelektualnych człowieka5.
Każde ujęcie techniki niesie w sobie jej przeznaczenia. Technika wynosi człowieka ponad naturę, stanowi o jego wielkości, ale jednocześnie wikła
go w swoistego rodzaju zależność. Bez niej człowiek nie jest w stanie przeżyć
w naturalnym środowisku6.
3
Cz. Strzeszewski, Postęp techniczny a postęp moralny: Korelacja czy przeciwstawienie?,
„Zeszyty Naukowe KUL” 1972, z. 4, s. 35–36.
4
J. Krucina, Parametry techniki wobec parametru etyki, „Colloquium Salutis” 1993,
t. 25, s. 68.
5
A. Kiepas, Arnold Gehlen – naturalistyczne ujęcie zjawiska techniki [w:] Filozofowie o technice, red. L. Zacher, Warszawa 1986, s. 73–77.
6
J. Falborska, Oswald Spengler – technika a katastrofizm historiozbawczy [w:] Filozofowie
o technice, dz. cyt., s. 83.
72
KS. TOMASZ CZERNIK
Cechą techniki jest jej racjonalność i sztuczność. Jej racjonalność ukazuje
się w eliminacji wszystkiego, co żywiołowe, spontaniczne, na rzecz tego, co
wykalkulowane, mechaniczne i zrutynizowane. Sztuczność techniki wyraża się
w jej wrogości wobec natury, którą próbuje opanować i sobie podporządkować.
Dlatego technika jest nieustannym wrogiem natury. Racjonalność i sztuczność
jest główną własnością techniki. Inną jej cechą jest efektywność. Wytwory
techniczne mają wpływ na realne zmiany w życiu człowieka we wszystkich
jego wymiarach. Te trzy cechy techniki stanowią jej istotę.
W ujęciu całościowym technika obejmuje zatem narzędzia, przybory, maszyny, procesy, potrzeby i cele. Podstawową zasadą rządzącą światem technicznym jest zasada instrumentalności i użyteczności. Patrząc na technikę w oderwaniu od podmiotu jej przeznaczenia, jest ona narzędziem. Jest to jednak
narzędzie wchodzące w relację z człowiekiem i prowadzące go do samouprzedmiotowienia. Jest to skutek zastosowania tej zasady w posługiwaniu i tworzeniu techniki7. W ten sposób wiąże się ona z egzystencją człowieka. Zachodzi
tu sprzężenie zwrotne: zmiany w życiu człowieka pociągają za sobą zmiany
w dziedzinie technicznej i odwrotnie. Ludzkość konsumuje swoje wytwory,
stając się z nimi związana w sposób całkowity.
Rozwój techniki jest wynikiem nieustannego procesu, który bierze swój początek z nieustannej dążności człowieka do wyzwolenia się z ograniczeń praw
przyrody. Nawet twórczość kulturowa jest od niej zależna. Człowiek stara się
żyć według nowych prawideł wymyślonych przez siebie, które są przeciwne
tym prawom. Jest to także element jego naturalnej tendencji do przystosowania się i adaptacji w środowisku8.
Technikę można opisywać systemowo i środowiskowo. W pierwszym przypadku kładzie się nacisk na koniunkcję między poszczególnymi technikami
i ich rozwojem. Ukazuje się w ten sposób wzajemne powiązania pomiędzy
wytworami technicznymi. W drugim technika eliminuje bezpośredni kontakt
z przyrodą lub modyfikuje jej składniki. W tym przypadku wymusza ona na
człowieku mechanizmy przystosowawcze9.
7
J. Falborska, Zagadnienie istoty techniki w filozofii Martina Heideggera [w:] Filozofowie
o technice, dz. cyt., s. 104–107.
8
M.A. Krąpiec, Człowiek twórcą kultury [w:] Człowiek , kultura, uniwersytet, Lublin 1998,
s. 98.
9
J. Falborska, Determinizm techniczny Jacquesa Ellula [w:] Filozofowie o technice, dz. cyt.,
s. 171–172.
73
2. PROCES TECHNICYZACJI KULTURY
Najważniejszym i najbardziej rzucającym się w oczy rysem współczesnego
świata są wytwory techniki. Istotne w kontekście techniki i jej znaczenia jest
pytanie o jej wpływ na kulturę. W oparciu o własne doświadczenie można
powiedzieć, że jest on coraz większy. Mamy do czynienia z procesem technicyzacji kultury. Na proces ten składają się następujące elementy:
– Naczelną dziedziną kultury staje się technika.
– Pojęcie nauki zostaje zawężone do jej funkcji utylitarnych. Nauka jest
technologią.
– Z kultury zostaje wyeliminowane pojęcie nauki, której celem jest bezinteresowne szukanie prawdy (teoria).
– Pozostałe dziedziny kultury (moralność, sztuka, religia) tracą swe znaczenie cywilizacyjne. Na tej drodze następuje emancypacja techniki, która nie jest
związana ani z moralnością, ani z religią.
Od czasów nowożytnych następuje przegrupowanie dziedzin kultury. Na
czoło wysuwa się technologia, która wchłania teorię. Zanika natomiast teoria
jako teoria. W takiej mierze, w jakiej kultura stanowi podstawę organizacji życia społecznego, zmianie ulega cywilizacja zachodnia. Technika jako naczelna
dziedzina deformuje istotę kultury i cywilizacji zachodniej. Pociąga bowiem
za sobą technicyzację tych dziedzin kultury, które były zarezerwowane dla niej
jako różne od techniki. Nie chodzi tu o kwestię szybkiego rozwoju techniki,
co raczej o technicyzację całej cywilizacji, a więc o wpływ techniki na pozostałe
dziedziny kultury, to jest na życie osobowe i na życie społeczne10.
Podejmując refleksję nad miejscem i rolą techniki w dzisiejszym świecie,
trzeba zwrócić uwagę, że cywilizacja techniczna naszego czasu wyrosła na
gruncie kartezjańskiego rozumu i mechanicystycznej fizyki Newtona. Nowożytne promowanie matematycznego przyrodoznawstwa zaowocowało daleko
posuniętą technicyzacją nauki oraz unaukowieniem techniki. Nauka i techni-
10
P. Jaroszyński, Źródła technicyzacji kultury zachodniej [w:] Kultura wobec techniki, red.
P. Jaroszyński, Lublin 2004, s. 21–26.
74
KS. TOMASZ CZERNIK
ka dostarczają człowiekowi coraz doskonalszych i różnorodnych instrumentów
potrzebnych mu do życia i do opanowania świata materii11.
Dokonało się, i dokonuje się w dalszym ciągu, całkowite oddzielenie człowieka od świata przyrody. W coraz większym stopniu wysiłek człowieka kieruje się ku społeczeństwu, a nie ku przyrodzie. Mentalność techniczna przejawia
się w racjonalizmie współczesnym, w kulcie skuteczności i w przeświadczeniu
o postępie12.
W technicyzacji życia widzi się niebezpieczeństwo odczłowieczenia świata i degradacji systemu wartości, który przetrwał w fundamentach cywilizacyjnych. Nowa technika, która otworzyła dostęp do psychiki człowieka, nie
dała rewolucyjnych rozwiązań w zakresie jej zgodności z wypracowanym już
poziomem innowacji. Obowiązuje tu nadal mechanizm reakcji negatywnej:
nowe style i poglądy, występujące na wybitnie racjonalnym poziomie, budzą
obiekcje wówczas, gdy nie mogą być uzgodnione z wartością utrwaloną na
poziomie psychologicznym. Zmiana gustów jest niezbędnym warunkiem postępu. Na przykład dzisiaj człowiek, dążąc do racjonalizacji warunków swojego
życia, stawia przyjemność przed zdrowiem. Na tym tle występuje bezsporna
potrzeba sterowania – do pewnego jednak stopnia – sferą psychiczną człowieka
w oparciu o wiedzę psychologiczną i procesy informacyjne. W naszych czasach
podkreśla się możliwość sterowania bodźcami materialnymi, ekonomicznymi,
które prowadzą do biotechnicznego sterowania psychiką człowieka. Zdobycze
biofizyki oraz osiągnięcia biotechniki zdają się sygnalizować nowe możliwości
w tym zakresie.
Jeden z wybitnych historyków techniki Lewis Mumford, który występuje
w obronie właściwości ludzkich, pisze: „Stajemy w obliczu sprzeczności, jakie
reprezentuje sobą maszyna. Jest ona bowiem zarówno narzędziem wyzwolenia,
jak i ucisku; oszczędza ludzką energię, a jednocześnie nadaje jej niewłaściwy
kierunek. Maszyna tworzy szerokie łamy nowego ładu, lecz również zamęt
i chaos; służy szlachetnym ludzkim celom, a jednocześnie zniekształca je i odrzuca […]. Ani nowy typ cywilizacji, ani jej ideał nie zostały bowiem przyjęte
bez zastrzeżeń”13.
Technicyzm zajął miejsce wcześniejszego scjentyzmu. Polega to na praktykowaniu leseferyzmu fizjokratów oraz na przekonaniu, że wszystko dąży
do najlepszego porządku. Jest to przekonanie, że technice należy pozostawić
11
H. Gulbinowicz, O humanizację cywilizacji technicznej, „Wrocławski Przegląd
Teologiczny” 2003, nr 2, s. 8–9.
12
M.-D. Chenu, Teologia materii. Cywilizacja techniczna i duchowość chrześcijańska, tłum.
O. Scherer, Paryż 1969, s. 91.
13
L. Mumford, Technika a cywilizacja, tłum. E. Daniecka, Warszawa 1966, s. 69.
PROCES TECHNICYZACJI KULTURY I JEJ SPOŁECZNE IMPLIKACJE
75
zupełną swobodę rozwoju. Na tej drodze jednostka dojdzie do szczęścia. Jest
to wiara w człowieka zarówno indywidualnego, jak i zbiorowego. Jest to zaufanie do ciała poddanego własnym prawom i instynktom, do polityki opartej
na masach, do sensu historii. Przeznaczeniem techniki jest pomnożenie siły
i środków człowieka. Aby ten cel zachował swoją wartość, technice nowoczesnej musi bezwzględnie towarzyszyć proporcjonalnie głęboka świadomość
tego, do czego człowiek został przeznaczony14.
Świat techniki bierze swój początek od człowieka, ale w pewnym punkcie
rozwoju wyrywa mu się z rąk i bierze go w niewolę. Narzuca mu swoje prawa,
zmieniając rytm jego życia, naruszając prawo biologiczne, wprowadzając nowy
porządek dnia i nocy, dyktując tempo życia, prześladując swoimi tematami
w każdym czasie i miejscu15.
W postępie i rozwoju technicznym dostrzega się tragiczny paradoks: dąży
się do ułatwienia i udoskonalenia życia, a w tym można dopatrzyć się gigantycznego potencjału śmierci. Zabijanie innych dla osiągnięcia zamierzonego
celu to jednoczesne przekreślenie człowieka jako wartości podstawowej. Również niebezpieczne jest tworzenie ideologii związanej z rozwojem techniki,
która ma zapewnić doktrynalne usprawiedliwienie dla nowych wojen16.
Technika jako naczelna dziedzina kultury deformuje jej istotę i sens całej
cywilizacji zachodniej. Nauka przestaje być nauką, przestaje być bezinteresownym szukaniem prawdy, moralność przestaje być moralnością. Nie ma na celu
dobra osobowego. Człowiek traci swój podmiotowy wymiar, a społeczeństwo
staje się mechanizmem. Od nowożytności następuje proces całkowitego przeorientowania cywilizacji zachodniej za sprawą wysunięcia się na pierwszy plan
techniki17.
Coraz bardziej wpływ na kulturę zachodnią zaczyna wywierać hermetyzm,
który pojmuje człowieka jako boga dla siebie. Wpływa on na koncepcję nauki.
W niej człowiek jest bogiem. W takim ujęciu nauka jest narzędziem przemiany świata, nim kieruje i go tworzy. Celem nauki jest już wytwarzanie, a nie
poznanie. Przez to zmienia ona swoje miejsce w kulturze18.
14
C. Soucy, Technika a filozofia [w:] J. Abele i in., Nauka i technika a wiara, red. A. Podsiad,
Z. Więckowski, Warszawa 1969, s. 132–135.
15
Cz. Bartnik, Praca jako wartość humanistyczna [w:] Praca a kultura, red. M. Kowalczyk,
Lublin 2005, s. 69.
16
Jan Paweł II, Sollicitudo rei socialis, nr 24 [w:] Dokumenty nauki społecznej Kościoła, cz. 2,
Rzym–Lublin 1996.
17
P. Jaroszyński, Źródła technicyzacji kultury zachodniej, art. cyt., s. 25–26.
18
Tamże, s. 29.
76
KS. TOMASZ CZERNIK
Humanizacja w tym kontekście oznacza rozwój cywilizacji technicznej,
która kształtuje świadomość współczesnego człowieka. Przejawem tych zjawisk
jest mentalność techniczna, która determinuje wybory i działania człowieka
w wymiarze życia zbiorowego i indywidualnego. Wyrasta ona z ducha postępu
nacechowanego postawą antyreligijną. Dla współczesnego naukowca lub technokraty uprawianie techniki wydaje się jedyną racją życia. Religia natomiast
okazuje się dla niego rzeczywistością zbędną lub całkowicie niepoznawalną.
Wolność natomiast odpowiada dążeniom ludzkości zmierzającej do wyzwolenia od różnych form dominacji, wszelkiej eksploatacji, nędzy i ciężaru codziennych potrzeb. W tej postawie „wolnościowej” zmierza się do radykalnej
przemiany społeczeństw, najczęściej z użyciem wszelkich dostępnych środków
technicznych19.
Człowiek współczesny nie może już wybierać ani środków, którymi chce się
posługiwać, ani celów, do których chce zmierzać, gdyż technika z racji omawianych właściwości w obu przypadkach decyduje za niego. Jeśli zastosowana
technika nie jest w pełni adekwatna do celu zaproponowanego przez człowieka
i jeśli człowiekowi wydaje się, że dokonuje jej modyfikacji, to szybko okazuje
się, że zmianie nie ulega technika, ale sam cel. Konsekwencją autonomii techniki jest również desakralizacja świata20.
Mentalność techniczna wypływa głównie z progresizmu i wiąże się bezpośrednio z praktycznym wykorzystaniem możliwości rozumu, którego
funkcja została dzisiaj ściśle podporządkowana rozwiązywaniu problemów
człowieka. Na tym tle kształtuje się przekonanie społeczne, że wszelkie problemy dają się rozwiązać z pomocą rozwijającej się wciąż nauki i techniki.
Mentalność techniczna wyrasta również z wiary w sukces, jaki towarzyszy
związkom między nauką a techniką, a zarazem z niewiary w definitywny status natury, systematycznie podważany w wyniku rozwoju nowożytnej nauki.
Przekonanie o nieskończonym postępie naukowym i technicznym sprawiło,
że również materia utraciła swój nienaruszalny status. Technika w sferze działania staje się dziedziną coraz bardziej spekulatywną. Technika służy również
celom nieprzewidywalnym, a jej przyszłość nie daje człowiekowi poczucia
bezpieczeństwa. Mentalność techniczna wypływa również z położenia akcentu bardziej na relacje międzyludzkie niż na pozytywny związek człowieka
z przyrodą. Technika staje się narzędziem kontrolowanego oddziaływania na
stosunki międzyludzkie według miary wyznaczonej przez kryteria naukowe.
Ta tendencja określa również relacje człowieka z przyrodą, czego najlepszym
19
20
Tamże, s. 77.
J. Falborska, Determinizm techniczny Jacquesa Ellula, art. cyt., s. 180–182.
PROCES TECHNICYZACJI KULTURY I JEJ SPOŁECZNE IMPLIKACJE
77
przykładem są dążenia do kontroli zachowań społecznych z udziałem technik manipulacji biologicznej21.
Presja, jaka towarzyszy współczesnej technice, jest presją konkurencji, która
wypływa z potrzeby korzyści, władzy i sławy a także zagwarantowania bezpieczeństwa, która napędza nieustannie doskonalenie technicznych możliwości
i ich realizacji. Na tę presje składa się jeszcze przyrost demograficzny i perspektywa wyczerpania naturalnych źródeł utrzymania. Ten fakt zmusza do zaspokajania aktualnych potrzeb ludzkości z pomocą sztucznych produktów oraz
zastosowania alternatywnych źródeł energii.
Korzyści, które daje technika, są łatwo uchwytne i wymierne. Przesłoniły
one jednak wartości mniej uchwytne, ale bardzo ważne. Ruchy kontestujące
ten przemożny wpływ techniki na życie człowieka zwracają uwagę na konieczność kontemplacji w jego życiu, poszukiwanie sensu życia, na naczelną rolę
miłości. Podkreślają one wartość kontemplacji, kwestionując przy tym technokratyczną hierarchię wartości.
Wpływ mentalności technicznej widać wyraźnie w sposobie spędzania czasu wolnego. Wszystkie formy rozrywki zamykają się uzależnieniu od urządzeń
technicznych. Kontemplacja nie jest już postrzegana jako możliwość wypełnienia wolnego czasu, gdyż wymaga ona od podmiotu spokoju, pewnego dystansu do świata i do własnego życia. Ta niemożność kontemplacji świadczy
o tym, że człowiek nie potrafi żyć swoim życiem. Tymczasem kontemplacja
jest koniecznością, gdyż jest istotna dla normalnego funkcjonowania bytu
ludzkiego i dla pełnego jego rozwoju22.
Technika poprzez swoją racjonalność i metodyczność wyeliminowała z pola
cywilizacji całą kulturę kontemplacyjną. Na tej drodze nastąpiła deformacja
kultury zachodniej poprzez całkowity upadek humanistyki i dechrystianizację,
czyli odejście od jednej religii personalistycznej. Technicyzacja niszczy w sposób planowy tożsamość duchową Zachodu.
Proces technicyzacji prowadzi do zanieczyszczeń, skażenia powietrza, wody
i gleby. Tworzenie przedmiotów technicznych, z których trujące substancje
przenoszą się do ludzkiego organizmu – „radosna twórczość” w zakresie zachłannego i żywiołowego mnożenia rekwizytów kultury materialnej – stało się
w naszych czasach przedmiotem powszechnej kontestacji. Po okresie wielkich
osiągnięć technologii i techniki można przypuszczać, że nastąpi wyczerpanie
się możliwości dalszego rozwoju kultury przez technikę, czego przykładem jest
automatyzacja czynności człowieka, która zwalnia go z odpowiedzialności za
21
22
S. Warzeszak, Odpowiedzialność za życie, Warszawa 2003, s. 48–50.
J.W. Gałkowski, Praca i człowiek, Warszawa 1980, s. 280–282.
78
KS. TOMASZ CZERNIK
siebie i za ten świat. W tym zachodzi sprzężenie zwrotne pomiędzy tym, co
człowiek tworzy, a tym, czym jest i czym się staje23.
Technicyzacja zmierza do opanowania świata zewnętrznego, który zdaje się
zawierać niewyczerpane zasoby tajemnicy. Cała myśl intelektualna nosi na sobie
piętno tej tajemnicy, którą na swój sposób próbuje wyjaśnić poprzez działanie sił
nadprzyrodzonych, a którą technika stopniowo eliminuje. Obecnie nasze środki
techniczne przerosły granice odporności świata przyrodzonego. Materia kryje
przed nami już tak niewiele tajemnic, iż można powiedzieć, że technika wyszła
poza granicę kuli ziemskiej. Dla przykładu automatyzacja tworzy ośrodki dyspozycyjne odpowiadające technicznym centrom ludzkiego systemu nerwowego.
Elektronika przekracza uświęcone granice myśli intelektualnej tak, że można
już rozmawiać z maszynami24. Widzimy, że czym innym jest rozwój technologii i techniki, a czym innym dewiacje technicystyczne. Skoro istnieje technika
ratowania życia obok techniki masowego zabijania ludzi i skoro obie znajdują się
dzisiaj w stadium niemal równie szybkiego rozrostu, to trudno technikę ocenić.
Ukazuje się zarówno jako dobro, jak i jako zło.
Współczesna technika oddziaływa na otoczenie z coraz większą siłą i w rezultacie zaczyna zagrażać coraz bardziej nie tylko człowiekowi, ale także
wszystkiemu, co istnieje na tym świecie. Mamy do czynienia z coraz większą
możliwością wpływania na stan biosfery, której równowaga jest coraz bardziej
zagrożona. Potencjał współczesnej techniki sprowadza tak ogromne niebezpieczeństwo zniszczenia zasobów życia, że zagraża dalszej egzystencji ludzkiej.
Człowiek osiągnął władzę poniekąd apokaliptyczną.
Wszystkie te problemy ukazują zmiany w sferze ludzkiego działania.
Uwidacznia się w nich przede wszystkim nieprzewidywalny dla ludzkiego
istnienia charakter konsekwencji technicznego ekspansjonizmu. Pewne dokonania techniki już stanowią poważne obciążenie dla środowiska człowieka
i mogą pociągnąć za sobą jeszcze inne szkodliwe zjawiska. Może się okazać, że
w momencie dojścia do stanu krytycznego człowiek utraci zupełnie panowanie
nad konsekwencjami swych działań i – co za tym idzie – będzie musiał płacić
wysoką cenę za dalsze utrzymanie swego istnienia w świecie25.
Najbardziej doniosłe znaczenie ma fakt, że człowiek jest obecnie determinowany przez środowisko techniczne zupełnie inaczej, niż ma to miejsce w przypadku środowiska naturalnego. Technika rozbija i fragmentaryzuje otaczającą
23
A. Rodziński, Wprowadzenie do etiologii technicyzmu, „Zeszyty Naukowe KUL” 1972,
z. 4, s. 26–27.
24
A. Leroi-Gourhan, Czy technika „prześciga” człowieka? [w:] J. Abele i in., Nauka i technika a wiara, dz. cyt., s. 148–150.
25
S. Warzeszak, Odpowiedzialność za życie, dz. cyt., s. 125–130.
PROCES TECHNICYZACJI KULTURY I JEJ SPOŁECZNE IMPLIKACJE
79
człowieka rzeczywistość przyrodniczą i kulturową. Technika jest środowiskiem
przede wszystkim dlatego, że wkracza bezpośrednio w życie człowieka, żądając
od niego przystosowania do niej26.
Automatyzm wyboru technicznego przejawia się w tym, że człowiek pełni
rolę tylko pośrednika mechanizmu urzeczywistniającego osiągnięcia poszczególnych technik. Człowiek zostaje pozbawiony podmiotowości w obrębie kręgu technicznego. Techniki są nie tylko narzędziami opanowania przyrody, ale
także narzędziami pozwalającymi zmienić warunki i wpływać na manipulowanie poszczególnymi ludźmi i grupami ludzkimi. Człowiek modelowany przez
technikę zostaje sprowadzony do rangi przedmiotu doświadczenia.
Przyroda staje się produktem człowieka. Przejawia się to między innymi poprzez metody uprzemysłowienia rolnictwa, możliwości powoływania nowych
gatunków roślin i zwierząt (inżynieria genetyczna), techniczne możliwości
zmian w ekosystemach (np. rekultywacja potoków). Ciało ludzkie także może
być technicznie reprodukowane (rozmnażanie, sztuczne narządy). Techniczna
reprodukcja przyrody prowadzi do zniesienia czci dla życia, uprzedmiotowienia go, zniesienia indywidualności oraz do podważenia zaufania do naturalnych procesów zachodzących w organizmie człowieka. Przykładem tego może
być fakt, że ochrona zdrowia, reprodukcja i narodziny dzieci stają się domeną
kontrolowaną technicznie27.
Technika wspierająca się na takich naukowych światopoglądach, jak monizm teoriopoznawczy, pragmatyzm, immanentyzm nauki i techniki, dostarcza człowiekowi coraz doskonalszych narzędzi pomagających mu usprawnić
działanie jego organizmu oraz układów społecznych. W takiej perspektywie
znika transcendentny wymiar człowieka. Nowość, zmiana – to zasadnicze kryteria stosowane w technice. Rewolucyjne odkrycia w biologii idą w kierunku
zmiany funkcji organizmu człowieka. Jest rodzaj technologizacji ciała, czego
przykładem mogą być próby jego sklonowania.
Wyżej wymienione błędy i zagrożenia pochodzą od człowieka, który absolutyzuje naukę i sprzężoną z nią technikę. Pociąga to za sobą dalekosiężne zmiany. W wymiarze życia wprowadzają zeświecczenie wiążące się z laicyzacją i sekularyzacją. To prowadzi wprost do zanegowania Boga – ateizmu,
ewolucjonizmu, materializmu czy holizmu. W takim świecie człowiek zostaje zamknięty w swojej perspektywie czasoprzestrzennej, co znajduje wyraz
w nowych religiach bez Boga28.
26
J. Falborska, Determinizm techniczny Jacquesa Ellula, art. cyt., s. 170–172.
Z. Wróblewski, Przyroda i technika w kontekście kryzysu ekologicznego [w:] Kultura wobec
techniki, dz. cyt., s. 179–181.
28
Z.J. Zdybicka, Religia i technika [w:] Kultura wobec techniki, dz. cyt., s. 62–68.
27
80
KS. TOMASZ CZERNIK
3. SPOŁECZNE IMPLIKACJE TECHNICYZACJI KULTURY
Współczesne rozważania nad techniką koncentrują się na społecznym jej
wartościowaniu. Jest to nurt konserwatywny, broniący już istniejących kierunków rozwoju techniki. Obok tego nurtu rozwija się ujęcie optymistyczne,
w którym uznaje się rolę techniki w przekształcaniu gospodarki, społeczeństwa
i kultury. Technika stała się przemysłowym zastosowaniem nauki i jest instrumentem polityki państwowej i korporacji międzynarodowych. Wyróżnia się
w tych koncepcjach jeszcze techniki pośrednie (odnosi się to do krajów Trzeciego Świata). Dotyczą one kwestii poziomu kwalifikacji, kultury technicznej,
organizacji społecznej. Techniki te mogą służyć rozwiązaniu wielu problemów
społecznych, np. zmaksymalizować liczbę miejsc pracy. Ten rodzaj technik miał
także znaczenie w krajach rozwijających się. Nie jest to antidotum na wszystkie
problemy społeczne Wspomagają one jedynie grupy społeczne w rozwiązaniu
wielu trudności w funkcjonowaniu społeczeństw29.
Technika ma charakter dynamiczny. Wychodzi od potrzeb człowieka i finalizuje się w ich zaspokojeniu. Jednak człowiek nigdy nie osiąga pełni zaspokojenia, zakres jego potrzeb nigdy nie jest zamknięty. Stąd perspektywy rozwoju
techniki również nie mają kresu30.
W tym kontekście chciałbym zwrócić marginalnie uwagę na problemy relacji techniki do nauki. Pierwszym z nich jest to problem historyczny, który
wynika z pytania, czy technika jest dzieckiem nauki i jej refleksji teoretycznej,
czy odwrotnie? Wydaje się, że człowiek najpierw działał, nim zaczął szukać
podstaw naukowych swojej aktywności. Stąd jest ona pierwsza w stosunku do
nauki. Dzisiaj zachodzi jednak sprzężenie zwrotne. Istnieje zależność wzajemna. Drugi problem jest natury filozoficznej – czy technika i nauka są niezależne od siebie? Jakościowej różnicy nie można dzisiaj stwierdzić. Historycznie
te dwa wymiary można było od siebie oddzielić, we współczesnym ujęciu jest
to niemożliwe. Nauka i technika muszą rzeczywistość ujmować czynnościowo
i rzeczowo. Refleksja na techniką ma duże znaczenie w jej stosowaniu. Jednocześnie otwiera nowe możliwości rozwoju i postępu w życiu społecznym.
29
L. Zacher, Współczesne zachodnie rozważania o technice [w:] Filozofowie o technice,
dz. cyt., s. 189–200.
30
M. Grabowski, Elementy filozofii nauki, Toruń 1993, s. 119–123.
PROCES TECHNICYZACJI KULTURY I JEJ SPOŁECZNE IMPLIKACJE
81
Technika jako system oparta jest o zastosowanie wiedzy i wyszukane cele.
Technika zamyka się w trzech elementach: nauka, człowiek i przedmioty fizyczne.
Relacje między nimi układają się w system wzajemnych zależności, stąd możliwe
są rozważania nad rolą techniki w przekształcaniu techniki, co znajduje zastosowanie w technologii, dając w rezultacie zmiany w stylu życia człowieka31.
Dla starożytnych Greków wynalazki były narzędziami w doskonaleniu się
człowieka. Nigdy nie były celem samym w sobie. Grek rozumiał, że droga
do doskonałości nie wiedzie przez technikę, ale przez poszanowanie prawdy
o człowieku i jego środowisku życia. Postęp wiedzie w takim ujęciu przez życie
zgodne z prawdą, a nie przez wynalazki techniczne. Wytwory są narzędziami,
które są po to, aby wspomagać człowieka w jego dążeniu do doskonałości.
Dla tej cywilizacji, która otworzyła drzwi na rozwój techniki, wydaje się istotna refleksja nad człowiekiem, jego przeznaczeniem, tak, by technika znalazła
w jego życiu właściwe miejsce.
Istotnym zagadnieniem w tym względzie jest wychowanie młodego pokolenia do właściwego korzystania z osiągnięć techniki. Walka z nią wydaje się już
z góry przegrana. Również obrażanie się na technikę jest skazane na dwuznaczność. Dlatego zamiast postrzegać osiągnięcia techniki jako dzieła „szatana”, lepiej je uczynić narzędziem wychowawczym. Podstawowym krokiem na gruncie pedagogiki wydaje się zdecydowane wychowanie do postawy refleksyjnej
wobec techniki. Istnieje pewien rodzaj „pułapki refleksyjności”, lecz w dziedzinie wytworów ludzkich jest pożądane, aby w nią wpaść. Refleksyjność jest
cechą ludzką, świadczy o podmiotowości człowieka. Walka z techniką oznacza
ucieczkę od jego uprzedmiotowienia. Świadomość własnego „ja” w relacji do
stworzenia i wytworów ludzkich jest właściwym celem wychowawczym. Wymaga to od samego wychowawcy właściwego rozumienia samego siebie i roli,
jaką ma do spełnienia. Musi on wiedzieć, jaki smak ma kontemplacja, czyli budzenie świadomości własnego „ja” do relacji ze światem artefaktów i natury.
Personalistyczna koncepcja człowieka, mająca swoje źródło w Objawieniu
chrześcijańskim, jest dobrą podstawą teoretyczną dla zabiegów wychowawczych
zmierzających do właściwego korzystania z techniki. Jest to wartość uniwersalna, dlatego nie musi być broniona jako religijna. Jest dojrzałym spojrzeniem
na człowieka z poszanowaniem jego statusu w świecie zewnętrznym, w odniesieniu zarówno do przyrody, jak i do rzeczy i innych ludzi. Wychowanie takie
ma fundament w teorii personalistycznej i zastosowanie w wychowaniu do
korzystania z techniki.
31
A. Lekka-Kowalik, Związek nauki i techniki jako źródło problematyki dla etyki badań
naukowych [w:] Kultura wobec techniki, dz. cyt., s. 152–154.
82
KS. TOMASZ CZERNIK
REV. TOMASZ CZERNIK
THE PROCESS TECHNOLOGY OF CULTURE AND ITS SOCIAL IMPLICATIONS
SUMMARY
In this article the author takes the issue of technical process which is influence on culture of human
life. The man improve the development of technology, but technology is influence on man, his interpersonal relationships, quality of life, not only in the material, but also in the spiritual dimension.
The author stresses that the development of technology has its source in the human quest to free
oneself from the restrictions of nature, and when It would seem that these restrictions are released, enters
to depending from the world of technology.
Man can not choose the resources which he wants to use, or purposes for which wants to move
because the technics decides for him. The technique therefore does not give man a sense of security and
stability, but still leads to the breakdown of the internal “I” of man. He is often limited by technical
equipment.
Man is shaped by the technique and he is brought to the level of the experience where he lost the
dignity and freedom in this way. The only solution to this situation is contemplation, which is to keep
your self and your conscious involvement in this world and their own deeds.
Key words: technique, human being, culture, contemplation, education
83
KS. WOJCIECH JAROSŁAW DĄBROWSKI
„CONTRA CHRISTI”  ZŁO W TWÓRCZOŚCI
F.M. DOSTOJEWSKIEGO
Streszczenie
Wszystkie zagadnienia, nad którymi Dostojewski się zastanawia i o których rozwiązanie się kusi, są
problemami poruszonymi przez ewangelie. Jego pisarstwo jest jednym wielkim sporem o ideę. To nieśmiertelny spór o kierunek i rację poczynań człowieka, o sens i granicę jego wolnych wyborów. Stronami
w tym sporze są ateizm i chrześcijaństwo.
Świat, który odpadł od Boga, jest światem wyalienowanym, światem na opak, światem diabelskiego
wodewilu.
Zbrodnia i kara to pytania postawione przez Dostojewskiego: czy zasady moralności religijnej winny
naprawdę obowiązywać?, czy naprawdę trzeba słuchać dziesięciorga przykazań? Raskolnikow i Sonia to
bohaterowie niosący w swych postawach przeciwstawne idee: Kantowską filozofię rozsądku i filozofię
serca zamkniętą w Ewangelii. Ta pierwsza prowadzi do zbrodni, druga daje odkupienie.
Biesy to anatema rzucona przez pisarza na własne społeczeństwo, ale przede wszystkim na rewolucjonistów i rosyjskich liberałów. To dzięki nim świat pogrąża się w metafizycznym mroku, szatańskim
opętaniu i buncie przeciwko Bogu.
Stawrogin, Kiriłłow i Wierchowieński to bohaterowie, którym brak pozytywnego ideału. Rozwijając swe diabelskie misterium, ukazują skutki odrzucenia Chrystusa w skali jednostkowej i społecznej. Według pisarza są nimi samobójstwo i tyrania. Przekonania bohaterów są odbiciem teorii i prądów filozoficznych, którymi żyła rosyjska inteligencja i które stanowiły dla niej samej i dla całej Rosji
największe zagrożenie.
W Braciach Karamazow występuje cała „plejada Antychrystów”. To ci, którzy swoim życiem i poglądami chcą zaprzeczyć miłości Boga do ludzi, dobroci stworzenia, normom moralnym. Lejtmotywem
powieści jest teza Iwana Karamazowa: „Jeśli Boga nie ma, wszystko jest dozwolone”.
„Legenda o Wielkim Inkwizytorze” – będąca drugim po buncie Iwana momentem kulminacyjnym
piątej księgi Braci Karamazow – to obraz wielkiego zniewolenia człowieka. Adwersarzami w tym sporze
są: Kardynał – Wielki Inkwizytor – pseudo-Chrystus i Chrystus prawdziwy, który zszedł na ziemię, aby
odwiedzić swój lud w miejscu jego największego ucisku.
Ponadczasowość dzieł Dostojewskiego bierze się przede wszystkim z tematu głównego jego twórczości, jakim jest ludzka dusza. Również dzisiaj nie brakuje biesów, które chcą człowieka sprowadzić na
manowce… A może nawet ich przybywa…
Słowa kluczowe: Antychryst, bogoburstwo, bunt, zło
Wokół mrok, choć wykol oczy;
Co tu robić? Będzie źle!
Bies nas, widać, w polu toczy
I kołuje nami w mgle.
Biesy kręcą się szalone,
84
KS. WOJCIECH JAROSŁAW DĄBROWSKI
Jako liście w słotny dzień.
Skąd ich tyle? Dokąd pędzą,
Zawodzący straszną pieśń?
Czy to czart się żeni z jędzą?
Czy uboże zmarło gdzieś?1
Problem zła, nieodłączny od problemu dobra, należy – używając określenia Fiodora Dostojewskiego – do tematów „odwiecznych”2. Będąc świadkiem
rodzących się nowych idei ogłaszających „śmierć Boga”, nieszczęśliwych wydarzeń historycznych oraz zmian obyczajowych dotykających społeczeństwo,
pisarz nie mógł pozostać obojętny. „Wiem, wiem, że i przedtem było dużo zła,
ale teraz bezspornie się ono udziesięciokrotniło”3. Niektórzy zarzucają Dostojewskiemu, że w jego utworach na pierwszy plan wysuwają się ciemne kolory,
że pełno w nich zbrodni, krzywdy ludzkiej, cierpienia i kłamstwa. Ale geniusz
rosyjskiego pisarza polegał także na tym, że tak wnikliwie, można by rzec –
przez skórę, obserwował ludzi i ich cierpienie.
ZBRODNIA I KARA
Główne pytanie, jakie Dostojewski stawia w tym kryminalnym romansie,
brzmi: czy zasady moralności religijnej winny naprawdę obowiązywać? To proces wszczęty, aby nas przekonać o prawdzie Ewangelii, to pytanie: czy naprawdę trzeba słuchać dziesięciorga przykazań?4
Powieść jest plonem wieloletnich przemyśleń, syntezą idei poprzedzających ją utworów. Szczególną rolę odegrały Notatki z podziemia, których
lektura pozwala zrozumieć genezę idei Raskolnikowa i jego klęskę. Powieść
nawiązuje też – jak zwykle u Dostojewskiego – do problemów żywo nurtujących wiek XIX, wiek kryzysu i negacji tradycyjnych ideałów, i poszukiwania
nowych5.
1
Fragment Biesów Aleksandra Puszkina w przekładzie Juliana Tuwima [w:] Dwa wieki
poezji rosyjskiej, Warszawa 1954, s. 134–135.
2
Por. H. Kryshtal, Problem zła w twórczości F. Dostojewskiego, Lublin 2004, s. 15.
3
F. Dostojewski, Dziennik pisarza, t. 2, Warszawa 1982, s. 34.
4
S. Mackiewicz, Dostojewski, Warszawa 1957, s. 151.
5
Por. J. Smaga, Wstęp do Zbrodni i kary [w:] F. Dostojewski, Zbrodnia i kara, Wrocław
1987, s. XLIII–XLIV.
„CONTRA CHRISTI”  ZŁO W TWÓRCZOŚCI F.M. DOSTOJEWSKIEGO
85
Zdolny, sympatyczny i szlachetny student nazwiskiem Raskolnikow, a nazwisko to znaczy tyle co ‘odszczepieniec’6, zadaje sobie pytanie: Dlaczego mam
nie zabijać? Oto jestem pełen sił, zdolności, geniuszu, oto chcę przynieść dobro swemu społeczeństwu, chcę uszczęśliwić wielu swoich bliźnich.
Sto, tysiąc dobrych poczynań można wesprzeć i zrealizować za pieniądze
tej staruchy, które się zaprzepaszczą w klasztorze! Setki, może tysiące ludzkich
istnień dałoby się skierować na właściwą drogę; dziesiątki rodzin ocalić od
nędzy, rozkładu, zguby, od rozpusty, od wenerycznych szpitali – i to wszystko
za jej pieniądze. Zabij ją i weź jej pieniądze, z tym że następnie z ich pomocą
poświęcisz się służbie dla całej ludzkości, dla dobra powszechnego: jak sądzisz,
czy tysiące dobrych czynów nie zmażą jednej drobniutkiej zbrodni? Za jedno
życie tysiąc żywotów uratowanych od gnicia i rozkładu. Jedna śmierć w zamian za sto żywotów – przecież to prosty rachunek!7
Raskolnikow zabija i oto natychmiast, jakby z piekła, otaczają go dwa
zaczarowane koła. Pierwsze – to koło rzeczy, których przy obmyślaniu morderstwa nie przewidział. Koło to rozpoczyna okoliczność, że Raskolnikow
– wbrew swym intencjom – musiał zabić nie tylko wesz-lichwiarkę, ale także
jej dobrą i bezwinną siostrę. Przez to pierwsze koło Rodion przebija się –
z trudem – cierpieniem, ale wychodzi z niego jako półzwycięzca. Ale oto
drugie – złożone jakby z „chichoczących średniowiecznych diabłów” – jest
kołem sprzeciwu własnej woli, własnych zahamowań, pociągów do przyznania się8. Zanim jednak się przyzna, zanim przykazanie „nie zabijaj” zwycięży
– przejdzie egzamin walki woli ludzkiej z odwiecznym nakazem moralnym,
broni się przed oskarżeniem, które jest prawdą. Dla niego drogą do ocalenia
jest kłamstwo.
W twórczości Dostojewskiego jedno ze swych źródeł ma filozofia
Nietzschego9. Autor Tako rzecze Zaratustra stwierdza, że fałsz, służący życiu,
jest wyższą wartością niż prawda, która życiu się sprzeciwia. A życie wyraża się
6
Raskoł – opozycja powstała pod wodzą protopopa Awwakuma (1620–1682) wobec
reform liturgicznych patriarchy Nikona. Awwakum za swe przekonania został zesłany na
Syberię, pozbawiony święceń i wyklęty przez Sobór, a w 1682 roku spalony na stosie razem
z najbliższymi zwolennikami. Por. R. Łużny, Z listów protopopa Awwakuma, „Znak” 1980,
nr 307, s. 29–39; O staroobrzędowcach w Polsce [w:] E. Iwaniec, Z dziejów staroobrzędowców
na ziemiach polskich XVII–XX w., Warszawa 1977.
7
F. Dostojewski, Zbrodnia i kara, dz. cyt., s. 80.
8
S. Mackiewicz, Dostojewski, dz. cyt., s. 152.
9
Por. L. Szestow, Dostojewski i Nietzsche. Filozofia tragedii, Warszawa 1987.
86
KS. WOJCIECH JAROSŁAW DĄBROWSKI
przede wszystkim potrzebą władzy, bowiem każdy popęd żądny jest władzy10.
Żądza władzy wyłania się z woli mocy, a ta kieruje się w trzy strony: w stronę
panowania nad sobą, panowania nad innymi, panowania nad światem natury.
Temu trojakiemu panowaniu ma służyć myślenie uwolnione od nakazu służenia prawdzie11. Myślenie Raskolnikowa nie mieści się w tych trzech wymiarach. Jeden moment występuje w nim jednak szczególnie wyraźnie – moment
etyczny.
Warunkiem życia w społeczeństwie jest życie etyczne – etyka usprawiedliwia i odmawia usprawiedliwienia. Zachowanie etycznej „czystości” jest jednak
w życiu prawie niemożliwe. A zatem nie można też w pełni usprawiedliwić
człowieka przez etykę. Można, co najwyżej, zadbać o pozory usprawiedliwienia i pozory etyczności. Stworzenie takich pozorów – oto szczególne zadanie
kłamstwa i myślenia w żywiole kłamstwa12. Bohater Zbrodni i kary potrafi
przekonać samego siebie, iż zabijając, nie popełnił zbrodni, lecz przyczynił się
do postępu i szczęścia ludzkości. Środkiem do wygranej była zmiana pojęcia
prawdy. Prawdą nie jest już zgodność poznania z rzeczywistością, której poznanie dotyczy, ale zgodność tworzonej przez człowieka rzeczywistości z podjętym
uprzednio idealnym projektem jej przebudowy:
Kto mocny i silny rozumem i duchem, ten jest ich władcą. Kto na wiele się
poważy, ten dla nich ma rację. Kto na więcej rzeczy umie pluć, ten jest ich prawodawcą, a kto się ośmieli więcej niż wszyscy inni, ten też ma najwięcej racji13.
Raskolnikow to filozof „prostego rachunku”, zamierzający wprowadzić rozumny ład do systemu krzywdzenia i zabijania. Ład ten mógł wnieść – w jego
mniemaniu – rozum uwolniony od dotychczasowego „chrześcijańskiego” sumienia – rozum, który ustali, kto ma prawo być Napoleonem, a kto tylko zwykłą
wszą, kto ma prawo krzywdzić i kto powinien być krzywdzony, kto ma prawo
zabijać i kto powinien być zabity. Rozum ma nauczyć ludzi „nowego sumienia”. Rodion był przekonany, że jego teoria jest bezwzględnie słuszna. Słuszna
jak sylogizm, jak prawo arytmetyczne14. Dla Dostojewskiego Raskolnikow jest
10
F. Nietzsche, Poza dobrem i złem, Warszawa 1907, s. 13.
J. Tischner, Filozofia dramatu, Editions du Dialogue, Paris 1990, s. 109.
12
Tamże, s. 110.
13
F. Dostojewski, Zbrodnia i kara, dz. cyt., s. 490.
14
Postać Raskolnikowa jest również polemiką z Wissarionem Bielińskim, który w Rozumie
widzi drogę do rozwiązania palących problemów: „Nie będzie bogaczy, nie będzie kiedyś carów ani poddanych, ale będą bracia, będą ludzie i, według słów apostoła Pawła, Chrystus
odda swą władzę Ojcu, a Ojciec-Rozum znów zapanuje, ale już w nowym niebie i nad nową
11
87
wcieleniem Kantowskiej filozofii rozsądku15. Bohatera nie opuszcza jednak przekonanie o obecności diabła. Chociaż prawie zawsze był sam, ciągle miał wrażenie
obecności kogoś innego. Pod koniec powieści Raskolnikow zwierzy się Soni, że
to diabeł go opętał: „powlókł mnie diabeł, a dopiero później mi wyjaśnił, że nie
miałem prawa tam iść, ponieważ jestem taką samą wszą jak inni”16.
Nie chciwość, nie chęć posiadania pieniędzy, nie dążenie do zaspokojenia
żądz cielesnych, lecz szczególnego rodzaju pycha wiedzie go ku przestępstwu
oraz ów duch zła, który zamieszkuje w duszy człowieka17. Grzech Raskolnikowa był więc grzechem szatańskiej pychy, buntem przeciwko naturze, a konsekwencją buntu – samotność: „Siebie zabiłem, a nie staruchę […] Tę zaś staruchę zabił diabeł, nie ja”18. Po dokonaniu morderstwa wydaje mu się, że jest
o tysiąc wiorst od ludzi, na których patrzy z daleka. Nie ma odwagi uścisnąć
matki i podać ręki przyjacielowi. Chwilami pociesza się, że losem wielkich
buntowników, do których siebie zaliczał, musi być samotność i wielki smutek.
Przegrywa jego rewizja mitu o wolności ludzi.
Przelał krew i nie potrafi przejść spokojnie ponad swoim rachunkiem, który
odtąd nosić będzie nazwę „rachunku Raskolnikowa”19. Czeka go upadek będący zwycięstwem. Umiał zabić zasadę, ale nie potrafi jej przekroczyć. Umiał
odkryć, liczyć i spełnić, nie potrafi żyć ze świadomością zbrodni – ostatecznej
konsekwencji swojego buntu. Zbrodnia odsunęła go natychmiast od ludzi,
dla dobra których zabił. Dusza jego jest stale jak pusty i umieciony dom, który powinien w zasadzie ulec zniszczeniu. Dostojewski wierzy jednak, zgodnie
z „prawosławną ideą”, że odniesie triumf, a w jego duszę, w ten umieciony
dom, wejdą nie demony, lecz Bóg miłości – Chrystus.
Istnieje teoria o symbolicznej warstwie powieści Zbrodnia i kara jako trawestacji szeregu wątków ewangelicznych, przede wszystkim opowieści o wskrzeszeniu Łazarza20. Ten fragment Ewangelii Jana21 odczytuje jawnogrzesznica,
czyli Sonia, mordercy, czyli Raskolnikowi, w mieszkaniu Kapernaumowa,
ziemią” – cyt. za: W. Kirpotin, Razoczarowanije i kruszenije Rodiona Raskolnikowa, Moskwa
1970, s. 76.
15
Por. R. Przybylski, Dostojewski i „przeklęte problemy”, Warszawa 1964, s. 272–276.
16
F. Dostojewski, Zbrodnia i kara, dz. cyt., s. 492.
17
Por. R. Pletniow, O duchach zła i diawole u Dostojewskogo, „The New Rewiev” – New
York 1975, kn 119, 94.
18
F. Dostojewski, Zbrodnia i kara, dz. cyt., s. 493.
19
R. Przybylski, Dostojewski i „przeklęte problemy”, dz. cyt., s. 276.
20
Por. D. Kułakowska, Dostojewski – dialektyka niewiary, Warszawa 1981, s. 92.
21
Por. J 11, 1-45.
88
KS. WOJCIECH JAROSŁAW DĄBROWSKI
czyli w miejscu Kafarnaum, gdzie pycha powinna być podeptana22. Tenże
Raskolnikow całuje nogi Soni23. Idzie też o to, by pokłoniwszy się ziemi, to
jest rodzinnej glebie, od której się oderwał, publicznie wyznać winę ludowi,
czyli „swoim”, ale zostaje wyśmiany i nieprzyjęty24. Nie wydaje się jednak, by
Dostojewski przykładał wagę do odczytywania powieści właśnie w tym wymiarze.
BIESY
A była tam duża trzoda świń, pasących się na górze. Prosiły Go więc, żeby
im pozwolił wejść w nie. I pozwolił im. Wtedy złe duchy wyszły z człowieka
i weszły w świnie, a trzoda ruszyła pędem po urwistym zboczu do jeziora i utonęła. Na widok tego, co zaszło, pasterze uciekli i rozpowiedzieli to w mieście
i po zagrodach. Ludzie wyszli zobaczyć, co się stało. Przyszli do Jezusa i zastali
człowieka, z którego wyszły złe duchy, ubranego i przy zdrowych zmysłach,
siedzącego u nóg Jezusa. Strach ich ogarnął. A ci, którzy widzieli, opowiedzieli
im, w jaki sposób opętany został uzdrowiony25.
Tę część Ewangelii świętego Łukasza oraz fragment wiersza Puszkina, który
umieściłem na początku artykułu, Dostojewski wypisał jako motta powieści
Biesy. Doskonale obrazują one ideową treść utworu, który jest płomienną anatemą, rzuconą przez pisarza znajdującego się w zenicie swych sił twórczych
i potęgi wyobraźni. To potępienie dotyka społeczeństwa, a zwłaszcza rewolucjonistów26.
Biesy, które krążą w zamieci kryjącej wszystkie drogi; biesy, które weszły
w stado świń, aby później utonąć w zrywie samobójczym – to rewolucjoniści,
opętani i obłędni. To ci, którzy nie wierzą w Boga, nienawidzą Rosji. Anatema
Dostojewskiego rzucona na rewolucjonistów jest specjalnie wyrazista, wybuchowa, druzgocąca. Pisarz wyklina także liberałów rosyjskich za tchórzostwo
i małoduszność, a biurokrację carską za głupotę.
22
S. Romańczuk, Piękno zbawi świat, „Wiadomości Polskiego Autokefalicznego Kościoła
Prawosławnego” 1972, nr 2, s. 2.
23
Por. Łk 7, 38-45.
24
Por J 1, 11.
25
Łk 8, 31-36.
26
Por. N. Łosskij, Dostojewskij i jego christianskoje miroponimanije, New York 1953,
s. 399–400; F. Stiepun, Wstrieczi, New York 1963, s. 35–36, 44–45.
„CONTRA CHRISTI”  ZŁO W TWÓRCZOŚCI F.M. DOSTOJEWSKIEGO
89
Biesy ukazują świat pogrążony w metafizycznym mroku. Motto nie pozostawia żadnych wątpliwości – świat biesów to świat opętania, szatańskiego buntu.
Rozumowanie pisarza jest logiczne: socjalizm to ateizm, a ateizm jest buntem
przeciw Bogu, zatem: socjalizm jest sprzeciwem wobec Boga, jest więc dziełem szatana. Rzucone przez liberałów lat czterdziestych XIX wieku idee weszły
w ludzi lat sześćdziesiątych i opętały ich, tak jak biesy z Ewangelii Łukasza27.
Stawrogin – centralna postać powieści, „człowiek ani zimny, ani gorący” – nie
przyjmuje ideału Chrystusa na skutek atrofii poczucia moralnego: „nie znam
i nie czuję dobra i zła, i żem nie tylko utracił ich poczucie, lecz że dobra i zła
w ogóle nie ma, a jest tylko przesąd, że jestem w stanie wyzwolić się od każdego
przesądu…”28. Opętany przez diabły, które opanowały jego sen i walczą o jego
duszę, „ulega czasem, zwłaszcza w nocy, pewnym halucynacjom, widzi czasem
lub czuje przy sobie jakąś złośliwą istotę, pełną szyderstwa, istotę rozumną,
w różnych postaciach i o rozmaitych obliczach, lecz zawsze jedną i tę samą”29.
To już nie sen, to „demoniczny trans”, w którym pojawi się diabeł wyglądający jak zwykły, choć tępy seminarzysta lat sześćdziesiątych. To on łudzi swą
prawdą, to on posługuje się ciałem Stawrogina, by siać swoje idee, które staną
się przyczyną śmierci Kiriłłowa i zbrodni Wierchowieńskiego.
Piękno Stawrogina okazało się maską, pięknem diabelskim30, pod którym
skryło się zło. Jego los powtórzy w sobie los Mefistofelesa: „czasami pragnął
nawet dobra, czasami rzucał piękne, szlachetne idee – cóż, kiedy wszystkie
dziwnie się zmieniały, wszystkie miast dobra wyrządzały zło”31.
W czasie gdy toczy się akcja Biesów, Stawrogin liczy sobie około dwudziestu
pięciu lat. Za sobą ma niewydarzone dzieciństwo, lata szkolne i raczej nieudaną karierę wojskową, skandale towarzyskie w Petersburgu, rozczarowanie
Zachodem. Jeszcze przed dwoma laty był fanatycznym wyznawcą Chrystusa.
Wtedy, nawet gdyby mu dowiedziono matematycznie, że prawda jest poza
Chrystusem, to „wolałby pozostać z Chrystusem aniżeli z prawdą”32. W tym
dopuszczeniu prawdy poza Chrystusem ma swoje źródło paradoks Stawrogina, który „jeśli wierzy, to sam nie wierzy, że wierzy. Jeśli zaś nie wierzy, to także
sam nie wierzy, że nie wierzy”33.
27
B. Urbankowski, Dostojewski – dramat humanizmów, Warszawa 1978, s. 263.
F. Dostojewski, Biesy, Warszawa 1984, s. 275.
29
F. Dostojewski, Spowiedź Stawrogina, Towarzystwo Wydawnicze Rój, Warszawa 1929,
t. 2, s. 7, 258.
30
Por. Z. Żakiewicz, Dostojewski realista, „Znak” 1971, nr 210, s. 1639.
31
B. Urbankowski, Dostojewski – dramat humanizmów, dz. cyt., s. 264.
32
F. Dostojewski, Biesy, dz. cyt., s. 251.
33
Tamże, s. 612.
28
90
KS. WOJCIECH JAROSŁAW DĄBROWSKI
Wraz z wiarą w Chrystusa utracił Stawrogin poczucie wartości i smak życia. Nie jest zdolny kochać ani być kochanym, co u Dostojewskiego oznacza
samotność i nieuchronny upadek. Jego arystokratyczna wyniosłość kryje wewnętrzną pustkę. Ekscesy, jakich się dopuszcza, nie są eksperymentami w poszukiwaniu sensu życia, lecz buntem absurdalnym, manifestacją lucyferycznej
pychy, prowokacją mającą na celu poniżenie drugiego człowieka34:
I chociaż opanowany byłem do szaleństwa, raczej do uporu, nigdy jednak do tego stopnia, abym się zapomniał; gdy już ten pożar rozpalał się we
mnie, mogłem go zawsze opanować, zatrzymać wybuch w ostatniej chwili:
nie chciało mi się jednak zatrzymać. Przekonany jestem, że zdołałbym jak
mnich spędzić całe życie, pomimo zwierzęcej lubieżności, która cechowała
mnie zawsze i którą sam chętnie podniecałem. Jestem pewien swojej woli,
o ile chcę35.
Tym, co łączy Stawrogina z grupą biesów, jest brak pozytywnego ideału.
Rozwijające się diabelskie misterium ukazuje skutki odrzucenia Chrystusa
w skali jednostkowej i w skali społecznej. Nieuchronną konsekwencją odrzucenia ideału Chrystusa są według Dostojewskiego samobójstwo i tyrania36.
Wariant pierwszy – samobójstwo – demonstrują Stawrogin i Kiriłłow, wariant
drugi – tyranię – Wierchowieński.
Teoretyczną podstawą samobójstwa Stawrogina jest filozoficzna antropologia Kiriłłowa, doktryna powstała z inspiracji Stawrogina:
„Ja naturalnie rozumiem, co znaczy zastrzelić się […]. Sam nieraz myślałem
o tym, lecz zawsze zjawiała się jakaś nowa myśl: »Gdyby tak na przykład popełnić zbrodnię, szczególnie hańbiącą… i śmieszną zarazem, żeby ludzie ją tysiąc
lat pamiętali i pluli przez tysiąc lat«. I raptem myśl: »Jeden wystrzał w skroń
i po wszystkim«. Co wtedy znaczą ludzie i to, że będą pluli przez tysiąc lat.
A teraz proszę sobie wyobrazić – zwraca się Stawrogin do Kiriłłowa – że żył pan
na księżycu. Przypuśćmy, że popełnił pan tam te wszystkie zabawne łajdactwa. Wie pan na pewno, patrząc już stąd, że tam będą szydzili, będą opluwali
34
Por. W. Karpiński, Samobójstwo Stawrogina, „Znak” 1972, nr 211, s. 100–102.
F. Dostojewski, Spowiedź Stawrogina, dz. cyt., s. 267.
36
Andrzej Walicki wyodrębnia tu trzy możliwości: samobójstwo, zabójstwo, tyranię.
Wydaje się jednak, że zabójstwo stanowi jedną z form tyranii. Por. A. Walicki, Osobowość
a historia. Studia z dziejów literatury i myśli rosyjskiej, Warszawa 1959, szkic pt. Dostojewski
a idea wolności, s. 355–444.
35
„CONTRA CHRISTI”  ZŁO W TWÓRCZOŚCI F.M. DOSTOJEWSKIEGO
91
pańskie nazwisko przez tysiąc lat, wiecznie, jak księżyc długi i szeroki. Ale pan
jest teraz tutaj i stąd patrzy na księżyc. Co panu do tego, co pan tam robił?37
Proklamowana przez Kiriłłowa teologia śmierci Boga i jego ateizm są
wnioskiem z antropoteizmu Ludwika Feuerbacha38. Rzecz w tym – powiada
Kiriłłow – że człowiek kocha życie i boi się śmierci: „Bóg to ból strachu przed
śmiercią”39. Dlatego – na przestrzeni całej historii – człowiek wymyślał sobie
Boga, żeby żyć i nie zabijać się. Zwyciężenie bólu i strachu są dla niego warunkiem, aby zostać bogiem. Kiedy się to stanie, historię będzie się dzielić „na
okres od goryla do strącenia Boga i od strącenia Boga do…”40.
W rezultacie obaj popełniają samobójstwo. Kiriłłow – z rozmysłem, żeby
zaświadczyć swą wolną wolę41; chce być pierwszym, który „zbawi” ludzkość,
dowodząc własnym przykładem, że pełnia wolności jest wtedy, gdy człowiekowi wszystko jedno, czy będzie, czy nie będzie żył. Kiedyś bowiem przyjdzie taki
czas, że wszyscy zapragną doświadczyć najwyższej wolności i umrą42. Stawrogin
zabija się nagle i nieoczekiwanie.
Istnieje interpretacja Stawrogina jako „syna Niebytu” i „sługi Antychrysta”, który wiesza się, ponieważ uświadomił sobie swoją wiarę w diabła43.
Obok pychy, popychającej Stawrogina do zbrodni i samobójstwa, występuje
cała saligia, wszystkie siedem grzechów głównych: superbia, avaritia, luxuria,
invidia, gula, ira, acedia. Acedia to ostatnie stadium życia pyszałka, który nie
zaznał skruchy. Zaczyna swoją drogę do energicznej działalności, pełen wiary
w siebie, ale po klęskach zatraca smak życia. W osobie Stawrogina Dostojewski
stworzył postać takiego właśnie, bogato wyposażonego przez naturę pyszałka
znajdującego się w stadium pogrążenia w smutku44.
Dostojewski rzuca anatemę na rewolucjonistów za ich działanie, a przede
wszystkim za ich myślenie. To ci, którzy nienawidzą Boga, a przecież nienawidzić Boga mogą tylko opętani. Pisarz używa całej siły artystycznej ekspresji,
aby udowodnić nam, że to ludzie, w których weszły biesy!
37
F. Dostojewski, Biesy, dz. cyt., s. 237.
Z. Żakiewicz, Dostojewski na tle poglądów filozoficznych epoki, „Znak” 1960, nr 73–74,
s. 1020–1021.
39
F. Dostojewski, Biesy, dz. cyt., s. 120.
40
Tamże, s. 120.
41
W. Karpiński, Samobójstwo Stawrogina, art. cyt., s. 108–109.
42
Istnieje duża zbieżność tekstów z deklaracji Kiriłłowa i niektórych fragmentów z Ecce
Homo Friedricha Nietzschego. Por. F. Nietzsche, Ecce Homo, Warszawa 1909, s. 115n.
43
Taką interpretację ukształtowały prace Sergiusza Bułgakowa, Nikołaja Bierdiajewa,
Romano Guardiniego, Fiodora Stiepuna. Por. F. Stiepun, Wstrieczi, dz. cyt., s. 44–45.
44
S. Romańczuk, Świat opętanych Fiodora Dostojewskiego, „Wiadomości Polskiego
Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego” 1971, nr 1–2, s. 107.
38
92
KS. WOJCIECH JAROSŁAW DĄBROWSKI
BRACIA KARAMAZOW
Powieść Bracia Karamazow to cała „plejada Antychrystów”, bohaterów,
którzy swoimi ideami i swoim życiem chcieli zaprzeczyć miłości Boga do ludzi,
dobroci stworzenia, normom moralnym. Ci z „chrystologów negatywnych”,
którzy mieli najwięcej do powiedzenia, to Iwan Karamazow i stworzona przez
niego postać Wielkiego Inkwizytora.
Iwan odrzuca Chrystusa, który jest sprzeczny z jego poczuciem moralnym,
wyobrażeniem godności ludzkiej. Będąc wybitnym intelektualistą, jest najwybitniejszym teoretykiem bogoburstwa wśród powieściowych Antychrystów
Dostojewskiego45. Jeśli w popularności ustępuje Raskolnikowi, to ze względu na różnicę gatunkową obu powieści: Bracia Karamazow są wielowątkową
i wielowarstwową powieścią filozoficzną, Zbrodnia i kara natomiast ma spójną konstrukcję powieści kryminalnej. Kulminacyjnym punktem powieści jest
księga piąta – Pro i contra – jeden z najgłębszych tekstów, jakie wyszły spod
pióra pisarza46.
Iwan dzieli się z bratem Aloszą myślami na temat świata, jego nieprawości i okrucieństwa. Buntuje się przeciwko temu, co widzi, nie pojmuje życia,
w którym panuje niesprawiedliwość i cierpienie. Udręka Iwana wynika z jego
miłości do tego niedoskonałego świata. Jest to zarazem polemika z tradycyjną teodyceą filozoficzną – próba wytłumaczenia Wszechmogącego i Dobrego
Boga z istnieniem zła w stworzonym przezeń świecie:
…w ostatecznym rezultacie nie uznaję jednak tego świata Bożego – nie
przyjmuję go, chociaż wiem, że istnieje, mimo to nie przyjmuję go wcale.
Uważaj – nie Boga nie uznaję, lecz świata przezeń stworzonego, świata Bożego
nie uznaję i nie mogę go uznać47.
45
D. Kułakowska, Dostojewski – dialektyka niewiary, dz. cyt., s. 135.
J. Smaga, Wstęp do Zbrodni i kary, art. cyt., s. LXXXIII.
47
F. Dostojewski, Bracia Karamazow, t. 4, Warszawa 1984, s. 280.
46
„CONTRA CHRISTI”  ZŁO W TWÓRCZOŚCI F.M. DOSTOJEWSKIEGO
93
Najbardziej niepojętym zjawiskiem dla „euklidesowego” umysłu Iwana jest
cierpnie dzieci48. Pod żadnym pozorem nie chce pozwolić na taki świat:
…po co potrzebne są i stworzone takie niedorzeczności? Bez nich, powiadają, nie mógłby człowiek żyć na ziemi, bo nie potrafiłby odróżnić dobra od
zła. A po co? Po co komu poznanie tego piekielnego dobra i zła, jeżeli ma się
je nabywać takim kosztem?49
Iwan odrzuca „nawożenie cierpieniem” gruntu pod przyszłą harmonię, chce
oglądać sprawiedliwość hic et nunc i dlatego zwraca Panu Bogu bilet wstępu do
takiego raju:
…za drogo zresztą oceniono harmonię, tyle płacić za wejście to nie na naszą
kieszeń, dlatego chcę jak najszybciej oddać bilet. Jeżeli jestem uczciwym człowiekiem, powinienem go oddać jak najprędzej. To właśnie czynię50.
Innymi słowy: idea Boga nie może być według Iwana podstawą moralności.
Formułą tej moralności jest: wszystko dozwolone51. Bo skoro nie ma Boga, nie ma
nieśmiertelności, to człowiek jest bogiem. Iwan, który nie chce przyszłej harmonii
okupionej choćby jedną łzą, równocześnie powtarza rozumowanie Raskolnikowa
– jeśli jestem człowiekiem, a nie marną wszą, to mam prawo przekraczać prawo!
Formuła Iwana: „jeśli Boga nie ma, wszystko dozwolone” – jest lejtmotywem
powieści52. Zgadza się z nią zarówno pater seraphicus Zosima, jak i Smierdiakow,
syn Fiodora Karamazowa z nieprawego związku. Formuła ta, zwulgaryzowana
przez Smierdiakowa, doprowadza go do zabójstwa swego naturalnego ojca:
…wszystko dozwolone! To pan mnie tak nauczył, bo i wiele mi pan wtedy
tego naopowiadał: Bo i jak Boga Wszechmogącego nie ma, to nie ma i żadnej
cnoty, i w takim razie całkiem jest niepotrzebna53, główny zbrodniarz to pan,
a ja nie główny, choć to ja zabiłem. A pan jest właśnie prawny morderca54.
48
„Wszystkie fakty o dzieciach miały miejsce, były wydrukowane w gazetach i mogę nawet wskazać, gdzie. Nic nie wymyśliłem” – pisał Dostojewski o powieści w liście do Mikołaja
Lubimowa (F. Dostojewski, Listy, Warszawa 1979, s. 511).
49
F. Dostojewski, Bracia Karamazow, dz. cyt., s. 294.
50
Tamże, s. 308.
51
Tamże, s. 722.
52
D. Kułakowska, Dostojewski – dialektyka niewiary, dz. cyt., s. 142.
53
F. Dostojewski, Bracia Karamazow, dz. cyt., s. 731.
54
Tamże, s. 725.
94
KS. WOJCIECH JAROSŁAW DĄBROWSKI
Fabularnym centrum powieści jest ojcobójstwo, najcięższa ze zbrodni popełnionych w powieściach Dostojewskiego. Faktycznym mordercą jest Smierdiakow, ale moralnym sprawcą zbrodni – Iwan55. Miażdżącą krytykę teorii Iwana
od wewnątrz, to jest przez ukazanie jej inwariantów i skrajnych konsekwencji,
prowadzi diabeł, pojawiający się w koszmarnych wizjach56. Na początku traktowany jest jako halucynacja, jako część osobowości. Dopóki Iwan nie uznał
go za istniejącego realnie, był sobą – Iwanem Karamazowem, przeżywającym
halucynacje. Rzucenie szklanką, symboliczne powtórzenie gestu Lutra, jest aktem poddania się. Iwan traci wiarę we własną jedność, rzut jest przyznaniem
diabłu realnego istnienia57.
Iwan – podobnie jak Raskolnikow – podjął bunt w imię rozumu, usunął
Boga i postawił na Jego miejsce logikę. Zrozumiał jednak, że jej skutkiem jest
zbrodnia, którą sam mimowolnie uzasadnił i sprowokował. Nie mógł znieść
strasznych konsekwencji swojej filozofii i popadł w obłęd. Ten obłęd jest równocześnie jego rehabilitacją, szansą moralnego zmartwychwstania. Bóg, w którego nie wierzył, i Jego prawda zdobyły powoli to serce, co jeszcze nie chciało
się poddać58.
„Legenda o Wielkim Inkwizytorze”, będąca drugim po buncie Iwana momentem kulminacyjnym piątej księgi Braci Karamazow – to obraz wielkiego
zniewolenia człowieka. Adwersarzami w tym sporze są: Kardynał – Wielki Inkwizytor – pseudo-Chrystus i Chrystus prawdziwy, który zszedł na ziemię, aby
odwiedzić swój lud w miejscu jego największego ucisku, gdzie płonęły stosy
kacerzy59. Zaraz po swoim pojawieniu się zostaje uwięziony.
Całe spotkanie to właściwie wielki monolog Inkwizytora. Jego mowa nie
zawiera wielu gróźb; na pierwszy plan wysuwają się obietnice. Lecz tak jest
jedynie na powierzchni tekstu. Groźba główna jest obecna nad całym duchowym krajobrazem zniewolonych, którzy nie są niewolnikami przemocy, ale
niewolnikami ułudy – nie tylko co do źródeł, ale również co do faktu. Postać
Wielkiego Inkwizytora to postać Mistrza ułudy60.
55
S. Rother, „Bracia Karamazow” – Dostojewskiego analiza egzystencji ludzkiej, „Communio”
1990, nr 3, s. 108.
56
Por. P. Evdokimov, L’image du diable chez Saint Antoine, Bernanos, et Dostoievski [w:]
Dostoievski, Paris 1973, s. 296–308; I. Kott, Diabelskie wątpliwości, „Dialog” 1966, nr 4,
s. 118–121.
57
Por. B. Urbankowski, Dostojewski – dramat humanizmów, dz. cyt., s. 222.
58
F. Dostojewski, Bracia Karamazow, dz. cyt., s. 384.
59
Akcja „Legendy…” dzieje się w XVI-wiecznej Hiszpanii, w czasie największego inkwizycyjnego terroru.
60
J. Tischner, Filozofia dramatu, dz. cyt., s. 167.
„CONTRA CHRISTI”  ZŁO W TWÓRCZOŚCI F.M. DOSTOJEWSKIEGO
95
Panowanie Inkwizytora, który nie jest w stanie narazić swego życia, musi
sięgać dalej niż panowanie typu rodzicielsko-rycerskiego; chodzi bowiem nie
tylko o to, aby robotnik pracował na pana i za pana, ale również o to, by w razie potrzeby ochoczo umierał za niego. Aby otrzymać taki stopień zniewolenia,
trzeba je oprzeć na warstwach duszy człowieka61 głębszych niż świadomość życia; trzeba obiecać coś więcej niż pokarm, napój i legowisko, a przede wszystkim trzeba mu zagrozić większym złem niż samą tylko śmiercią. Człowiek
powinien zrozumieć, iż wybór śmierci w obronie Wielkiego Inkwizytora jest
dla niego ucieczką od zła większego niż śmierć.
Zasadniczy błąd Chrystusa polega – zdaniem Inkwizytora – na fałszywej,
zawyżonej ocenie natury człowieka. Człowiek nie jest tak silny ani tak szlachetny, aby przyjąć ofertę Chrystusa.
Jeśli w imię chleba niebieskiego – tłumaczy Chrystusowi – pójdą za Tobą
dziesiątki i dziesiątki tysięcy, to co się stanie z milionami i dziesiątkami tysięcy
milionów istot, które nie są w stanie porzucić chleba powszedniego w zamian
za niebieski. Czyżby drogie Ci były tysiące i dziesiątki tysięcy wielkich i silnych, a pozostałe, niezliczone jak morski piasek, miliony ludzi słabych, lecz
kochających Cię, miały stać się materiałem dla wielkich i silnych62.
Inkwizytor robi zarzut przeciwko sobie, bowiem to właśnie w jego silnych
rękach miliony stały się „materiałem”. Taki projekt nakreślił właśnie duch kuszący Chrystusa na pustyni. Inkwizytor wyznaje, że i on był na pustyni, błogosławił wolność, którą błogosławił ludzi Chrystus, ale opamiętał się, bo nie
chciał służyć szaleństwu: „Powróciłem i przyłączyłem się do grupy tych, którzy
naprawili Twoje dzieło”63. Swój projekt oparli na cudzie, tajemnicy i autorytecie – trzech siłach, które odrzucił Chrystus w czasie kuszenia na pustyni64.
Inkwizytor zniewala nie tylko tym, że daje chleb, napój i legowisko, ale
przede wszystkim zwalnia od poczucia winy:
Zaś nad wolnością ludzi zapanuje ten, kto uspokoi ich sumienie. Chleb był
wielkim, niewątpliwym sztandarem: dasz chleb i człowiek się pokłoni, albowiem nie masz już nic więcej niewątpliwego niż chleb; jeżeli jednak kto inny
61
Podobnie zniewolenie grzechem, por. św. Jan Klimak [w:] J.P. Migne, PG LXXXVIII,
1626.
62
F. Dostojewski, Bracia Karamazow, dz. cyt., s. 301.
Tamże, s. 309.
64
Por. D. Kułakowska, Chrystologia Dostojewskiego, „Euhemer” 1976, nr 3, s. 81–88.
63
96
KS. WOJCIECH JAROSŁAW DĄBROWSKI
opanuje równocześnie sumienie człowieka, człowiek porzuci wówczas nawet
Twój chleb, żeby iść za tym, kto znęci jego sumienie65.
Aby zniewolić sumienie, trzeba czegoś więcej niż zewnętrznej przemocy,
czegoś więcej niż ułudy co do źródeł niewolenia – trzeba ułudy radykalnej,
ułudy co do sensu zaistniałej sytuacji66.
Mowa Wielkiego Inkwizytora zawiera podstawowe elementy schematu
takiej ułudy. Pierwszym jest iluzja dotycząca wartości natury ludzkiej jako
takiej; następnie: iluzja co do szczęścia człowieka oraz iluzja co do śmierci,
przemienionej w proces długotrwałego umierania.
Pierwszym warunkiem wyrzeczenia się sumienia i powierzenia go drugiemu człowiekowi jest przemiana w poczuciu własnej godności. Wielki
Inkwizytor mówi o swych poddanych: „człowiek jest słabszy i nikczemniejszy
niż myślałeś”67, „człowiek woli spokój, a nawet śmierć, od wolnego wyboru
w poznaniu dobra i zła”68, „są słabi, są tylko politowania godną dzieciarnią”69, „ludzie to niewykończone próbne twory, stworzone ku szyderstwu”70.
Stąd pochodzi główne pragnienie ludzi: „najbardziej to męczący i nieustanny frasunek człowieka: mając wolność, szukać czym prędzej tego, przed czym
można się pokłonić”71. Umniejszanie własnej wartości jest warunkiem dokonania decydującego kroku – powierzenia komuś umniejszonej w ten sposób wartości, komuś, kto wydaje się ważniejszy, cenniejszy, bardziej godny.
Uznanie wartości innego, jawne czy ukryte, czyni mnie godnym i zarazem
niegodnym samego siebie. Wartość mnie jako mnie jest wartością opartą
o jego wartość – czuję się godnym siebie, bo uczestniczę w jego godności,
ale też z tego samego powodu nie jestem siebie godny, bo nigdy nie będę
w stanie dorównać godności mojego pana72.
Drugim momentem ułudy jest obietnica szczęścia. Ponieważ na ziemi nie
można osiągnąć wielkiego szczęścia, trzeba małe szczęścia przedstawić jako
wielkie. Należy przekonać człowieka, że jego ograniczone szczęście jest jedynym możliwym do zdobycia:
65
F. Dostojewski, Bracia Karamazow, dz. cyt., s. 302.
J. Tischner, Filozofia dramatu, dz. cyt., s. 168.
67
F. Dostojewski, Bracia Karamazow, dz. cyt., s. 304.
68
Tamże, s. 303.
69
Tamże, s. 304.
70
Tamże, s. 300–301.
71
Tamże, s. 303.
72
J. Tischner, Filozofia dramatu, dz. cyt., s. 168.
66
„CONTRA CHRISTI”  ZŁO W TWÓRCZOŚCI F.M. DOSTOJEWSKIEGO
97
Damy im ciche, pokorne szczęście słabych istot, jakimi są z przyrodzenia
[…]. Zmusimy ich do pracy, tak, lecz w godzinach wolnych od pracy urządzimy im życie niby dziecinną zabawę […]. O, pozwolimy im nawet na grzech,
słabi są i bezsilni i będą nas kochali jak dzieci, za to, że pozwolimy im grzeszyć.
Powiemy im, że każdy grzech, który popełniony będzie z naszego przyzwolenia, będzie odkupiony […]. Najbardziej męczące tajemnice ich sumienia
– wszystko, zaiste wszystko nam zwierzą, my zaś wszystko rozstrzygniemy,
i uwierzą w nasze wyroki z radością, albowiem uwolnią ich one od wielkiej
troski straszliwych mąk osobistego i swobodnego rozstrzygania. I wszyscy będą
szczęśliwi73.
Trzeci moment zniewolenia ułudą to groźba. Karą za nieposłuszeństwo
nie może być śmierć, bo jej się nie boją ci, którzy są gotowi poświęcić życie
w obronie nowych panów. To, co ich przeraża i powstrzymuje, to cierpienie
powolnego umierania. Jest to bowiem nie tylko ból zewnętrzny, lecz również
cierpienie duchowe, jako bezustanny wyrzut sumienia. Cierpienie powolnego umierania jest rodzajem procesu, który trwa w czasie, jest obumieraniem.
A w obumieraniu decyduje nie tyle śmierć, co świadomość śmierci74.
Wielki Inkwizytor jest właścicielem ludzkich sumień, tym, kto decyduje
między dobrem i złem. Przywłaszcza sobie atrybut ostatecznej zasady etycznej,
staje się Bogiem lub raczej anty-Bogiem. W tym tkwi sens jego mowy wygłoszonej przeciw Synowi Bożemu. Jest oskarżeniem dzieła stworzenia i dzieła
odkupienia. Inkwizytor zna cenę swojej diabelskiej iluzji:
…tylko my strzegący tajemnicy będziemy nieszczęśliwi. Będą tysiące milionów szczęśliwych niemowląt i sto tysięcy cierpiętników, którzy wzięli na siebie
przekleństwo poznania dobra i zła75.
Zniewolony z tekstu Dostojewskiego widzi w Inkwizytorze nie tylko swego
rodziciela, ale również – co jest znacznie gorsze – rację swej etycznej godności,
swej świętości. Tylko Inkwizytor wie, co jest dobre, a co złe, on decyduje o bohaterstwie i zdradzie. Wszelkie pojęcia ogniskują się wokół osi, którą ustanowił dla zniewolonego mistrz iluzji. Jakikolwiek bunt przeciwko Inkwizytorowi
to bluźnierstwo i świętokradztwo, a więc zamach na świętość. Bluźnierstwo
73
F. Dostojewski, Bracia Karamazow, dz. cyt., s. 308.
Por. J. Tischner, Człowiek zniewolony i sprawa wolności, „Znak” 1981, nr 319–320,
s. 132–133.
75
F. Dostojewski, Bracia Karamazow, dz. cyt., s. 308.
74
98
KS. WOJCIECH JAROSŁAW DĄBROWSKI
to szyderstwo skierowane przeciw temu, co święte. Świętokradztwo to próba
opanowania świętości przemocą – zawładnięcia nią i pokonania.
Świętość jest tym, co radykalnie transcenduje możliwości człowieka. Mimo
tego bluźnierca i świętokradca dokonuje zamachu na świętość. Najwyższej
świętości to jednak nie szkodzi – traci bluźnierca i świętokradca, którego głupota została obnażona76. Ten więc, kto dokonuje zamachu na Inkwizytora, jest
znikomością moralną, jest nikim, istotą niewartą nawet własnego istnienia.
Najwyższą sztuką mistrza ułudy było to, że stanął na miejscu tego, co najwyższe, i tym samym odwołał się do tego, co w człowieku najlepsze i najgłębsze.
Wspólnota Inkwizytora z poddanymi i poddanych z Inkwizytorem jest
piekłem, którego płomień nie pali się na zewnątrz człowieka, lecz w samym
środku jego duszy. Ci, którzy zbuntują się przeciw władcy, będą istnieć istnieniem nieusprawiedliwionym – brzmi dowód Inkwizytora. Ale dowodząc tego
i stwarzając służący temu dowodowi system iluzji, odkrywa, że etycznej racji
jego istnienia również brakuje77. Chce, by go kochano, lecz nie potrafi kochać.
Może więc tylko jedno – posiadać78.
PODSUMOWANIE
Bunt ukazany przez Dostojewskiego w jego utworach to pokusa szatana
– próba zniesienia wartości transcendentnych, ale nie w interesie jednostki,
lecz innej transcendencji. Ci, którzy go podjęli, pyszni buntownicy, samobójcy
usiłujący być bogami, reformatorzy odrzucający Boży świat – wszyscy stali się
łupem szatana. Ich bunt był parodią wolności, żałosną namiastką wolności
zbuntowanego demona, i wiąże się nieodłącznie z zanikaniem obrazu Bożego
w człowieku, oznaczając zerwanie z łaską.
Człowiek jest istotą słabą i bez pomocy Boga staje się ofiarą szatana – brzmi
konkluzja Dostojewskiego. Również humanizm bez Boga jest tylko złudną
marą79.
Dostojewski pisał, że zło jest utajone głębiej w człowieku, niż sądzą lekarzesocjaliści, i w żadnym ustroju społecznym nie da się uniknąć zła. Dusza ludzka pozostanie taka sama. Prawa ludzkiego ducha na tyle są jeszcze nieznane
76
J. Tischner, Filozofia dramatu, dz. cyt., s. 171–172.
Por. M. Mihajlov, Martwy Dom Dostojewskiego i Sołżenicyna, Niezależna Spółdzielnia
Wydawnicza, [Warszawa 1981] (przedruk z paryskiej „Kultury” 1965, nr 9/215).
78
J. Tischner, Filozofia dramatu, dz. cyt., s. 173.
79
B. Urbankowski, Dostojewski – dramat humanizmów, dz. cyt., s. 264.
77
„CONTRA CHRISTI”  ZŁO W TWÓRCZOŚCI F.M. DOSTOJEWSKIEGO
99
i tajemnicze, że nie ma – ani nie może być – ani lekarzy, ani ostatecznych sędziów. Prawo sądzenia ma tylko Bóg! On Jeden zna tajemnicę świata i tajemnicę ludzkiego grzechu; rozumie stan, kiedy zło, opanowawszy istotę człowieka,
krępuje każdy jego ruch, paraliżuje siłę mogącą przeciwstawić się złu. Tylko
Bóg bowiem wie o człowieku, o tym upadającym przestępcy i buntowniku, to,
czego on sam o sobie nie wie.
Autor Braci Karamazow doskonale ukazał niebezpieczeństwa „nowoczesnych poglądów” – odrzucenia Boga i racjonalistycznego buntu przeciw
Stwórcy i pięknu stworzenia. I chociaż pomylił się bardzo co do słowa, które
wypowie Rosja całemu światu80, to jego diagnozie, co do konsekwencji, nie
można odmówić słuszności. Odnajdziemy ją także, jako swoisty literacki komentarz, w powieści innego wielkiego rosyjskiego pisarza Michaiła A. Bułhakowa Mistrz i Małgorzata. Rosja, która odwróciła się od swej wiary, stała się
obiektem inwazji szatana. To on kieruje życiem ludzi, on karze i nagradza. Ci,
którzy wyrzekli się Boga, są niczym igraszki w jego ręku81.
Ponadczasowość dzieł Dostojewskiego bierze się przede wszystkim z tematu
głównego jego twórczości, jakim jest ludzka dusza, i z tego, że również dzisiaj
nie brakuje biesów, które chcą człowieka sprowadzić na manowce… A może
nawet ich przybywa…
80
„Wielki orzeł wschodni wzbił się nad światem, skrzydeł dwojgiem połyskując na szczytach chrześcijaństwa, nie podbijać chce, nie bogacić, nie rozszerzać granice, lecz wyzwolić,
podnieść przybitych i uciśnionych, dla ich dobra i dla dobra ludzkości […]. Teraz my, wierzący, proklamujemy na przykład, że tylko Rosja zawiera elementy nadające się do rozstrzygnięcia
wszecheuropejskiego fatalnego problemu klas niższych bez walki i krwi, bez nienawiści i zła,
ale że powie to słowo, kiedy Europa już będzie zalana własną krwią, ponieważ w Europie nikt
wcześniej nie usłyszałby naszego słowa, a gdyby nawet usłyszał, to by go w ogóle nie zrozumiał” – F. Dostojewski, Dziennik pisarza, t. 3, Warszawa 1982, s. 206–207.
81
Por. Andriej Diomin, tłum. Marcin Mścisławski, Czy Mistrz i Małgorzata to powieść
satanistyczna?, „Fronda” 2009, nr 50, s. 126–137.
100
KS. WOJCIECH JAROSŁAW DĄBROWSKI
Rev. Wojciech Dąbrowski
„CONTRA CHRISTI” – Evil in the Works of F.M. Dostoievski
SUMMARY
All issues which Dostoevsky deliberates upon and which he attempts to explain, are the issues put
forward by the Gospel. His writing is one large dispute about ideas. This is an eternal argument about
the direction and rationale behind human actions and about the sense and boundary of his free choices.
The opponents in this dispute are atheism and Christianity.
The world which became disconnected from God is an alienated world, an upside-down world of
diabolic vaudeville.
Crime and punishment is, in fact, a question asked by Dostoevsky: should the principles of religious
morality really apply? Should we really obey the Ten Commandments? Raskolnikov and Sonia are characters expressing two opposite ideas: Kantian philosophy of common sense and the philosophy of the
heart immersed in the Gospel. The first one leads to murder, second one to redemption.
The Possessed is an anathema which Dostoevsky puts on his own society but primarily on revolutionists and Russian liberals. It is their fault that the world descends into metaphysical darkness, Satanic
possession and rebellion against God.
Stavrogin, Kirilov and Verkhovenski are characters who lack positive ideal. Enacting their devillish
mysterium they reveal the effects of rejecting Christ by one man and the whole society. These effects,
according to the writer, are suicide and tyranny. Their convictions are the reflection of theories and
philosophical tendencies of Russian intelligentsia which posed the greatest threat to this class itself and
to the whole Russia.
In The Brothers Karamazov there is a whole „array of Antichrists”. They are the people who, with
their own lives and worldview, want to deny the love of God towards man, the goodness of creation
and moral principles. The leitmotif of the novel is the thesis of Ivan Karamazov: “If there’s no God,
everything is permitted”.
The Legend of the Grand Inquisitor, which is the second climax of the fifth book of The Brothers
Karamazov (the first one being Ivan’s rebellion) is a vision of man’s enslavement. The adversaries in this
dispute are: the Cardinal – The Grand Inquisitor – pseudo Christ and the real Christ who descended
onto Earth to meet his people in the place of their greatest oppression.
The timelessness of Dostoevsky’s works is mainly an outcome of its main subject – human soul.
Today there is also no shortage of the possessed who want to lead the man astray. And perhaps there are
even more of them…
Key words: Antichrist, offending God, evil
101
TOMASZ DZIURLA
ALBERT SCHWEITZER A MARTIN BUBER 
DWA SZKICE FILOZOFICZNE
O CZŁOWIEKU I JEGO EGZYSTOWANIU
W ŚWIECIE
Streszczenie
Artykuł pt. Albert Schweitzer a Martin Buber – dwa szkice filozoficzne o człowieku i jego egzystowaniu
w świecie dotyczy głównie problematyki związanej z filozoficzną zasadą „czci dla życia” Alberta Schweitzera oraz filozofią dialogu Martina Bubera, zwaną również dialogiką, a także filozofią spotkania. Celem
tego artykułu jest zaprezentowanie najważniejszych rozwiązań, pojęć i kategorii zawartych w myśli filozoficznej A. Schweitzera oraz w filozofii dialogu M. Bubera.
Autor prezentuje poglądy i dążenia A. Schweitzera zmierzające do tego, by za wszelką cenę chronić
i czcić życie ludzi i innych istot egzystujących w świecie. W drugiej części refleksji naukowej autor
artykułu odsłania świat relacji zachodzących między „Ja” a „Ty”, ze szczególnym uwzględnieniem sfery
„Pomiędzy” („Zwischen”), która stanowi punkt wyjścia dialogiki Bubera i „nowy punkt archimedejski”
filozofii. Zaprezentowano również kategorie: „ontologiczna sfera »Zwischen« (»Pomiędzy«)”, „rozmowa”, „komunikujące milczenie”, postawa „Ja – Ty” (zagadnięcie) i inne – na podstawie głównych dzieł
Bubera i prac analizujących jego myśl filozoficzną.
Słowa kluczowe: filozofia „czci dla życia”, zasada dialogiczna, dialogika, filozofia dialogu (filozofia spotkania), kategoria „Pomiędzy”, pradystans, monolog, rozmowa, dialog, komunikujące milczenie,
spotkanie, relacja „Ja” – „Ty”, zagadnięcie, wspólnota
WPROWADZENIE
Życie to siła, to energia […] Życie to odczuwanie, doznawanie, cierpienie. A gdy
się wgłębisz w życie, gdy spojrzysz rozjaśnionym okiem na potężny ożywiony chaos,
wszystko nagle zawiruje w tobie: bo oto we wszystkim zaczniesz odnajdywać siebie.
Albert Schweitzer
Obecność człowieka we współczesnym świecie, w dobie trzeciego millennium chrześcijaństwa, ma wymiar szczególny. W świecie niekończących się
wojen, głodu, niesprawiedliwości społecznych obecność człowieka wiąże się
102
TOMASZ DZIURLA
z niepewnością jutra. Ludzie XXI wieku coraz częściej zastanawiają się, co będzie za chwilę, za godzinę, dzień, miesiąc lub rok.
Patrząc w przeszłość, zauważamy, iż współżycie człowieka z drugim człowiekiem, ze środowiskiem, kształtowały już główne systemy filozoficzne i wielkie
religie starożytności, m.in. chrześcijaństwo. Biblia i inne pisma głoszą Boga
stworzycielem i żywicielem świata, łączą wszystkie Jego stworzenia, ludzi
i zwierzęta, wspólnym dniem powstania. To przecież w Biblii, obok wielu innych polemicznych fragmentów, znajduje się jeden znaczący, o którym ludzie
jakby nie chcą pamiętać. Autor Księgi Rodzaju napisał: „I rzekł Bóg: Oto wam
daję wszelką roślinę przynoszącą ziarno po całej ziemi i wszelkie drzewo, którego owoc ma w sobie nasienie; dla was będą one pokarmem”1. To zalecenie
biblijne zwraca uwagę człowieka w kierunku rezygnacji z zabijania zwierząt
dla celów konsumpcyjnych, a co za tym idzie – zmiany postawy wobec istot
pozaludzkich. Wiemy również, że ideał bliźniego odnosi się do człowieka.
Człowiek uważający siebie za najwyższy wytwór Boga bądź natury lekceważy
potrzeby istot pozaludzkich – dzielenia z nimi dóbr wszechświata. Okres pobiblijny charakteryzuje stopniowe odchodzenie od pierwotnej etyki stworzenia,
a przechodzenie do antropocentrycznych sposobów myślenia i działania.
W pierwszej części niniejszego opracowania zostaną zaprezentowane fundamentalne założenia filozofii „czci dla życia”, nazywanej również koncepcją
„powszechnej odpowiedzialności za życie” Alberta Schweitzera, zaś druga –
obszerniejsza część ma na celu ukazanie czytelnikom filozoficznej koncepcji
relacji interpersonalnych, będącej fundamentem naukowych dociekań w filozofii dialogu Martina Bubera. W trzeciej – ostatniej części zostanie podjęta
próba porównania obu koncepcji filozoficznych.
1. ALBERTA SCHWEITZERA FILOZOFIA „CZCI DLA ŻYCIA”
Współczesny stosunek człowieka do człowieka i całego środowiska ma szerokie granice, a zależy generalnie, niestety, nie od etyki i moralności, lecz od
użyteczności, bezużyteczności lub szkodliwości przypisywanych przez człowieka składnikom środowiska.
Do grona wybitnych przedstawicieli współczesnej filozofii należy zapewne
człowiek o wielkim sercu – Albert Schweitzer (1875–1965), filozof, teolog,
1
Zob. Biblia, to jest Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, w przekładzie z języków oryginalnych, wyd. trzecie poprawione, Pallottinum, Poznań–Warszawa 1990, s. 25; Rdz 1, 29.
ALBERT SCHWEITZER A MARTIN BUBER  DWA SZKICE FILOZOFICZNE
103
wzorowy lekarz-humanista, misjonarz, duszpasterz i dobroczyńca, muzykartysta i muzykolog, świetny pisarz i mówca, bojownik o równość ludzi, religii, ras, narodów, o postęp i dobrobyt, o pokój i zaniechanie wyścigu zbrojeń2,
o dobro środowiska naturalnego. Działalność ta przyniosła Schweitzerowi,
jako pierwszemu lekarzowi, Pokojową Nagrodę Nobla (przyznaną 2 listopada
1954 roku).
Już we wczesnym dzieciństwie Schweitzer wykazywał ogromne zainteresowanie przyrodą i naukami przyrodniczymi. W autobiograficznej pracy Aus
meiner Kindheit und Jugendzeit (Moje dzieciństwo i młodość, 1924) wspomina
między innymi, że cierpiał z powodu nędzy ludzkiej: „Cierpiałem szczególnie
nad tym, że biedne zwierzęta muszą znosić tyle bólu i niedoli. […] Wydawało
mi się nie do pojęcia […], że w wieczornym pacierzu mam się modlić tylko za
ludzi. Dlatego kiedy matka już odmówiła ze mną pacierz i pocałowała mnie na
dobranoc, po kryjomu odmawiałem jeszcze ułożoną przez siebie dodatkową
modlitwę za wszystkie żywe stworzenia. Brzmiała ona: »Kochany Boże, chroń
i błogosław wszystko, co oddycha, zachowaj przed wszelkim złem i pozwól
spać spokojnie!«”3.
Wrodzone umiejętności i kwalifikacje nabyte w młodości, w czasie studiów
i wielokierunkowej pracy, przyczyniły się do powstania filozofii „czci dla życia”.
Warto tu wspomnieć o wielkim wpływie na Schweitzera wiary chrześcijańskiej
oraz religii, kultur i filozofii Wschodu. Schweitzer nieraz przypominał formułę
indyjskich filozofów: tat twam asi4, czyli „to ty jesteś”… w bliźnim, w kwiecie,
owadzie, płatku śniegu. Żywił też wielką cześć i uznanie dla myśli i czynów św.
Franciszka z Asyżu5.
Współcześnie zauważamy, iż mało jest rzeczy, które wywoływałyby mniejsze współczucie człowieka niż właśnie cierpienia zwierząt. Moralnym imperatywem staje się zatem budzenie powszechnego poczucia odpowiedzialno2
Albert Schweitzer wspólnie z Albertem Einsteinem w latach 1954–1955 ogłaszał apele
o pokój. Posłania te ponowił w latach 1957–1958 przez Radio Oslo; były one retransmitowane przez 130 stacji radiowych świata. W sprawach pokoju napisał wiele gorących listów do
prezydentów różnych państw. Zob. A. Schweitzer, Friede oder Atomkrieg, Verlag C.H. Beck,
München 1984, s. 51–91.
3
A. Schweitzer, Moje dzieciństwo i młodość [w:] I. Lazari-Pawłowska, Schweitzer, Wiedza
Powszechna, Warszawa 1976, s. 102–103. Zob. także: A. Schweitzer, Moje życie, prac. zbior.,
przeł. K. Krzemieniowa, Instytut Wydawniczy Daimonion, Lublin 1991, s. 29–30.
4
R. Grabs, Das erste Zeugnis [w:] 11. Rundbrief, Albert-Schweitzer-Komitte in der Deutschen
Demokratischen Republik, Dresden 1967, s. 20. Zob. także: I. Lazari-Pawłowska, Schweitzer,
dz. cyt., s. 42.
5
Zob. A. Schweitzer, Humanitaryzm [w:] I. Lazari-Pawłowska, Schweitzer. Wybór pism,
Wiedza Powszechna, Warszawa 1976, s. 236–237.
104
TOMASZ DZIURLA
ści każdej jednostki wobec istot pozaludzkich. Albert Schweitzer ów moralny
imperatyw sformułował w postaci postulatu „czci dla życia”. Zasada „czci dla
życia” narodziła się nagle, we wrześniu 1915 roku, w czasie spełniania przez
Schweitzera zadań lekarza wezwanego do chorej misjonarki, zamieszkałej
około 200 km w górę rzeki Ogowe. Oto jego słowa: „Psychicznie nieobecny siedziałem na pokładzie łodzi holowniczej, pogrążony w poszukiwaniach
pierwotnego i uniwersalnego pojęcia moralnego dobra, którego nie znalazłem
w żadnej filozofii. Trzeciego dnia wieczorem, gdy o zachodzie słońca mijaliśmy
właśnie stado hipopotamów, zjawiło się przede mną nagle określenie »cześć dla
życia«… Żelazna brama poddała się; ujrzałem ścieżkę w gęstwinie. Oto natrafiłem na ideę zawierającą w sobie łącznie afirmację życia, afirmację świata oraz
istotę moralnego dobra”6.
Najprawdopodobniej postawa ta zrodziła się z autentycznego przeżycia bezpośredniego faktu świadomości, który wyraża się właśnie w tym stwierdzeniu.
Ta niezbywalna właściwość – pragnienie życia – stanowi o życiu wszystkich
istot żyjących, ludzkich i pozaludzkich. Norma szacunku dla życia w każdej postaci stwarza warunki dla podmiotowego traktowania przyrody, respektowania
jej wartości ze względu na nią samą. Pragnienie życia przysługujące pozaludzkim istotom zostaje uwzględnione w etyce czci dla życia Alberta Schweitzera.
To właśnie on nie zawahał się powiedzieć, że naszym bliźnim jest nie tylko
drugi człowiek, ale i każda żywa istota. Świat pozaludzkich stworzeń w swej
odmienności respektuje się ze względu na nie same, dla samego szacunku dla
życia, postawy nakazującej niezadawanie cierpień. Tak sformułowana etyka
czci dla życia oznacza nowy sposób afirmowania świata i życia przez człowieka,
zarazem będąc świadectwem postępu duchowego i etycznego człowieka, stając się podstawą dla normatywnych założeń etyki. Człowiekiem etycznym jest
człowiek, dla którego życie jako takie jest święte – życie człowieka, zwierzęcia
czy rośliny – i który ofiarowuje się każdemu życiu znajdującemu się w potrzebie. Wszystko, co cenne, wywodzi się z jednej zasady – jest nią wspomniana
wyżej zasada czci dla życia.
Schweitzer i jego etyka nadają właściwą hierarchię światu, ziemi, środowisku, człowiekowi i innym przedstawicielom świata ożywionego. Można powiedzieć, że to właśnie z jego etyki wypływają ujęcia kosmocentryczne, a nie
geocentryczne, bio- lub pancentryczne, a nie antropocentryczne. Po mistrzowsku ocenił Schweitzer ówczesną etykę, pisząc: „Zwykła etyka zajmuje się tylko
naszym stosunkiem do ludzi, zamiast skłaniać nas do zajęcia się też naszym
6
A. Schweitzer, Aus meinem Leben und Denken, Leipzig 1931, s. 136; zob. także: I. Lazari-Pawłowska, Schweitzer, dz. cyt., s. 36.
ALBERT SCHWEITZER A MARTIN BUBER  DWA SZKICE FILOZOFICZNE
105
stosunkiem do wszystkiego stworzenia. Globalna etyka jest o wiele bardziej
elementarna i o wiele głębsza niż zwykła. Przez nią dochodzimy do duchowego
stosunku do wszechświata”.
Nakaz czci dla życia (Ehrfurcht vor dem Leben) – wedle Schweitzera –
wypływa z poznania i rozumienia własnej i cudzej woli życia7 (Wille zum
Leben). W Filozofii kultury (1923) napisał: „Jestem życiem, które pragnie żyć,
pośród życia, które pragnie żyć”8. Oto dalsze stwierdzenia Schweitzera, człowieka, który chciał uświadomić całemu światu, że każda żywa istota ma takie
samo prawo do życia jak my – ludzie: „Etyka jest nieskończenie rozszerzoną
odpowiedzialnością za wszystko, co żyje”9; w innym miejscu: „Etyka czci dla
życia nie uznaje etyki względnej. Jako dobre każe traktować tylko zachowanie
i krzewienie życia”10 oraz: „Naszym bliźnim jest nie tylko człowiek. Naszymi
bliźnimi są wszystkie istnienia”.
Jak widać, Schweitzer domagał się, aby każdy człowiek uznawany był za
bliźniego, reprezentując tym samym etyczny uniwersalizm. Myślę ponadto, że
każdego człowieka przekonają słowa Schweitzera pochodzące z autobiograficznej pracy Aus meinem Leben und Denken (Z mojego życia i myśli, 1931): „Istotą
dobra jest utrzymywanie życia, popieranie życia, nadawanie najwyższych wartości. Złem jest niszczenie życia, szkodzenie życiu i hamowanie rozwoju życia.
Oto podstawowa zasada etyki – konieczna, uniwersalna i absolutna”11.
Zasada czci dla życia jest wzbogacana przez nakazy etyki Schweitzera, dotyczące m.in. aktywnej postawy i pomocnych działań człowieka wobec potrzeb
społeczeństwa i środowiska naturalnego. Występował on również ostro przeciw
obojętności. Pisał: „Nikt z nas nie może dopuszczać do cierpienia, za które nie
ponosi sam odpowiedzialności, jeżeli tylko może mu zapobiec. Nikt nie może
się przy tym uspokajać, że co dzieje się gdziekolwiek i kiedykolwiek, jego nic
nie obchodzi”, bo przecież „Nikt nie może zamykać oczu i uznawać cierpienia,
którego widoku sobie oszczędza, za nieistniejące”.
Albert Schweitzer nie uznawał wartościowania życia w wymiarach bezwzględnych i relatywnych przez porównywanie wartości życia różnych istot.
Przeczył określeniom wyższego i niższego życia oraz skalom wartości życia, na
których szczycie figurowałby człowiek, a na dole na przykład robak. Twierdził:
7
Por. H. Gaertner, Albert Schweitzer [w:] „Nauka dla wszystkich” – wyd. PAN, Kraków
1978, nr 283, s. 16.
8
A. Schweitzer, Filozofia kultury [w:] I. Lazari-Pawłowska, Schweitzer. Wybór pism, dz. cyt.,
s. 183.
9
Tamże, s. 185.
10
Tamże, s. 192.
11
A. Schweitzer, Aus meinem Leben und Denken, dz. cyt., s. 137.
106
TOMASZ DZIURLA
„Naprawdę etycznym jest człowiek tylko, gdy słucha nakazu pomocy każdemu
życiu. Nie pyta on, jak dalece to czy inne życie zasługuje według swej wartości
na istnienie, a także, czy i jak dalece jest ono zdolne do odczuwania. Życie jako
takie jest dla niego święte”. Słusznie więc pisał: „Przedsięwzięcie, by ustanowić
ogólnie obowiązujące różnice wartości między żyjącymi stworzeniami, wypływa stąd, że ocenia się je według tego, czy wydają się one nam, ludziom, bliższe
lub dalsze, co jest całkowicie subiektywną miarą”.
Przyjmując twierdzenie, że „Etyka polega na tym, że odczuwam potrzebę
oddawania każdej woli życia takiej samej czci jak własnej”, Schweitzer wie również, że nie ma idealnej w pełni wykonywalnej etyki. Wynika to z dwoistego,
konstruktywnego i destruktywnego charakteru natury oraz z wymogów walki
o życie i byt, sprawiającej, że jedno życie toczy się kosztem innych. Dotyczy to
również ludzi, którzy niszczą środowisko dla zdobycia pożywienia, odzienia,
budowy domów i dróg, regulacji rzek itd.
Postawa opiekuńcza i troska o pomyślność dla wszystkich istot żywych
ustępuje miejsca sytuacji niepomyślności lub zagrożenia życia ludzkiego. Niszczenie życia, zadawanie cierpienia pozaludzkim istotom jest dopuszczalne
z powodu istotnych konieczności. Wybór dokonany pomiędzy życiem człowieka a życiem zwierzęcia w trosce o biologiczne przetrwanie człowieka jest tą
istotną koniecznością. Człowiek moralny potrafi powstrzymać się od czynienia
zła w stosunku do świata roślin i zwierząt ponad wszelką konieczność, nie
dlatego, że takie postępowanie może być niekorzystne dla człowieka, ale tylko
dlatego, że inne postępowanie nie jest godne, bo nie wyraża szacunku dla życia
w ogóle.
Człowiek współczesny, aby uchronić siebie od zagłady, powinien autentycznie doświadczyć owego poczucia jedności wszystkich stworzeń zespolonych
wspólnym losem w świecie niepojętego okrucieństwa. Schweitzer, uczyniwszy
z pojęcia życia wartość etyczną, na równi przysługującą człowiekowi i pozaludzkim istotom, stworzył tym samym możliwości przewartościowania dotychczasowej postaci człowieka wobec przyrody. Etyka jest nieskończenie rozszerzoną odpowiedzialnością za wszystko, co żyje i – można by dodać – cierpi.
Człowiek może i powinien zdać sobie sprawę z konsekwencji postępowania
zmierzającego w kierunku hamowania rozwijającego się życia, niszczenia go
i szkodzenia mu. Norma szacunku dla życia rozszerza krąg naszych ludzkich
doznań, reagowania na ból i cierpienie innych stworzeń.
Albert Schweitzer postępował zgodnie ze swymi słowami: „Harmonia i siła
są w nas, gdy nasze myślenie i działania tworzą jedność”. W wielostronne
i równoczesne zainteresowania człowiekiem, populacją i środowiskiem wprzągł
wszystkie swoje już wymienione kwalifikacje. Wielokierunkowa działalność
ALBERT SCHWEITZER A MARTIN BUBER  DWA SZKICE FILOZOFICZNE
107
Schweitzera zyskała mu uznanie ludzi wybitnych i przeciętnych, wielu organizacji, narodów i rządów. Niemniej bywał również niezrozumiany lub wręcz
nienawidzony12.
Etyka czci dla życia, długo niedoceniana lub niezauważana, spowodowała
lub w znacznym stopniu przyśpieszyła zmiany stosunku człowieka do bliźnich,
przyrody i świata. Przypomnienie Schweitzerowskiej zasady czci dla życia jest
– moim zdaniem – szczególnie dzisiaj konieczne.
Współczesne motywacje etyki formułowane są przede wszystkim ze względu na dobro człowieka. Moim zdaniem, w obecnych czasach – gdy naglące
problemy stosunków interpersonalnych i międzynarodowych, humanizacji
medycyny i ochrony środowiska są znów przedmiotem częstych alarmów,
permanentnych rozważań i działań – osoba, myśl i ofiarna działalność zmarłego
ponad 40 lat temu Alberta Schweitzera, filozofa, teologa, lekarza-humanisty, misjonarza, duszpasterza i dobroczyńcy, muzyka-artysty i muzykologa,
bojownika o równość ludzi, religii, ras, narodów, o postęp i dobrobyt, o pokój i braterstwo, o dobro środowiska naturalnego, wciąż zasługują na wieczną
i żywą pamięć.
2. MARTINA BUBERA FILOZOFIA DIALOGU, SPOTKANIA
W dziejach współczesnej myśli europejskiej Martin Buber13 (1878 – 1965)
należy bez wątpienia do postaci największych i najbardziej kontrowersyjnych.
12
Wspomnijmy w tym miejscu słowa oburzenia Gerharda Domagka, laureata Nagrody
Nobla w dziedzinie fizjologii i medycyny w 1939 roku za pionierskie odkrycia w leczeniu
zakażeń bakteryjnych i gruźlicy. Słowa te zostały napisane w 1961 roku (Hipokrates, t. 32),
a więc cztery lata przed zgonem Schweitzera, a brzmią następująco: „Jak dzisiaj można o jednym z najbardziej zasłużonych uczonych bez sprostowań i odwołań pisać lub mówić: »Stary
błazen, któremu napływają łzy i który nie może w nocy spać, ponieważ myśli o Hiroszimie«,
lub nazywa się go »starą ropuchą z buszu«”. Schweitzer uważał się jednak za uodpornionego
na czynione mu różnorakie przykrości.
13
O biografii Martina Bubera czytelnik może dowiedzieć się z następujących prac: H. Kohn,
Martin Buber. Sein Werk und seine Zeit. Ein Beitrag zur Geistesgeschichte Mitteleuropas 1880–
1930, Joseph Melzer Verlag, Köln 1961, s. 13–285 (w szczególności: Ursprünge (1878–1904),
s. 13–55; Der Durchbruch (1905–1912), s. 59–36; Die Sammlung (1913–1920), s. 139–210
i Die Reife, s. 213–285); M. Kohn, R. Buber, Martin Buber. A Bibliography of this Writings (Eine
Bibliographie seiners Schriften 1897–1978), Zusammenbestellt von Margot Kohn und Rafael
Buber, wyd. The Magnes Press, Hebräische Universität, Jerusalem K.G.Saur, München–New
York–London–Paris 1980 (Bibliografia Bubera na stronach: (11) 13–102, składająca się
108
TOMASZ DZIURLA
Prezentacja jego poglądów filozoficznych, religijnych, socjologicznych,
psychologicznych i pedagogicznych nie jest w tym miejscu przypadkowa,
albowiem ma ona na celu pokazać, jak wiele cech wspólnych łączy życie i twórczość Bubera z wielkim dziełem Alberta Schweitzera. Rudolf Grabs w pracy
Albert Schweitzer – Dienst am Menschen (Albert Schweitzer – służba człowiekowi, 1962) pisze, że to właśnie Buber, podkreślając Schweitzerowską jedność
między głoszonym słowem a własnym postępowaniem, powiedział o nim:
„Dla nas, którzy zapewne bardziej niż ludzie innych czasów jesteśmy świadkami nieustannego rozdźwięku między ideą a życiem, wielkim pokrzepieniem
jest fakt, że istnieje ten oto człowiek, w którym manifestuje się twórcza współzależność idei i życia”14.
W 1904 roku wpadła Buberowi do rąk książeczka zatytułowana Cewaat
Ribeesz, zawierająca nauki twórcy chasydyzmu Baal-szem-towa, czyli Pana dobrego imienia. Ujrzał wówczas Buber judaizm jako „pobożność”, jako chasiduth15.
Z chasydyzmu wynurzyły się obrazy z jego dzieciństwa, wspomnienia o cadyku
i jego wspólnocie, które go oświeciły; poznał ideę doskonałego człowieka
i usłyszał wezwanie, by głosić ją w świecie. W Dodatku do Begegnung. Autobiographische Fragmente (Spotkanie. Autobiograficzne fragmenty, 1960 (1963))
Buber napisał o tym: „Od młodości intrygowało mnie pytanie o możliwość
i rzeczywistość dialogicznego stosunku między człowiekiem i Bogiem, a więc
faktycznego partnerstwa człowieka w dialogu między ziemią a Niebem, którego językiem – zarówno przy zagadywaniu, jak i odpowiedzi – jest samo dzianie
się, dzianie się przebiegające od góry do dołu i od dołu do góry. Natomiast od
momentu, gdy tradycja chasydzka stała się fundamentem mojego myślenia,
a więc gdzieś od 1905 roku, pytanie to stało się dla mnie pytaniem najważniejszym”16.
Spotkanie z chasydyzmem pozwoliło Buberowi w nowy sposób zrozumieć
judaizm, jego dzieje i zadania, przed jakimi staje każdy Żyd i każdy człowiek.
z 1416 pozycji wydawniczych, tłumaczonych na 19 języków świata, w okresie od 1897 do
1978 roku); M. Buber, Begegnung. Autobiographische Fragmente, Lambert Schneider Verlag,
Heidelberg 1986, s. 7–92; J. Doktór, Wstęp. Biografia [w:] M. Buber, Ja i Ty. Wybór pism
filozoficznych, przeł. J. Doktór, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1992, s. 5–17; tenże,
Wprowadzenie [w:] M. Buber, Problem człowieka, przeł. i wstępem opatrzył J. Doktór, PWN,
Warszawa 1993, s. VII–XII; G. Wigoder, Słownik biograficzny Żydów, tłum. polskie (praca
zbiorowa: A. Jaraczewski, I. Kałużyńska i in.), wyd. Da Capo, Warszawa 1998, s. 90–92.
14
Por. R. Grabs, Albert Schweitzer – Dienst am Menschen, Halle 1962, s. 169.
15
Zob. J. Doktór, Wstęp. Biografia, art. cyt., s. 12.
16
M. Buber, Anhang (I. Anfänge) [w:] tegoż, Begegnung. Autobiographische Fragmente,
dz. cyt., s. 79.
ALBERT SCHWEITZER A MARTIN BUBER  DWA SZKICE FILOZOFICZNE
109
W najbardziej znanej i najważniejszej pracy filozoficznej Bubera, jaką bez
wątpienia jest Ich und Du (Ja i Ty, 1923)17, chasydzka idea spotkania człowieka
z Bogiem za pośrednictwem rzeczy i ludzi podniesiona została do rangi uniwersalnej zasady antropologicznej, „zasady dialogicznej”. Zasadę tę próbował
Buber rozwinąć i ugruntować także w kolejnych swoich pracach, nie tylko
filozoficznych, lecz także psychologicznych, socjologicznych, pedagogicznych
czy antropologicznych18.
Z czasem Buber stał się moralnym przywódcą społeczności żydowskiej,
dając przykład wielkiej odwagi cywilnej. W serii wykładów, jakie wygłosił
na trzech niemieckich uniwersytetach w latach 1936–1938, a które później
zostały wydane w Niemczech pod tytułem Das Problem des Menschen (Problem
człowieka, 1942 (1947)), poddał otwartej krytyce postawę i ideologię totalitarną19. W 1934 roku wygłosił na uniwersytecie frankfurckim mowę o „potędze
ducha”, w której poddał krytyce „pogańską gloryfikację nagiej siły”, rasizm
i fałszywy nacjonalizm. W 1938 roku Buber został wysiedlony z Niemiec
i osiadł w Jerozolimie, gdzie mieszkał aż do swojej śmierci.
Autor Ja i Ty pisał, że „Każde prawdziwe życie jest spotkaniem”20. Rzeczywistość spotyka nas bezpośrednio w przeżywanej konkretności. Konkretność
ta dochodzi do nas w układzie „mowy”. Rzeczywistość powinna „mówić”,
wymagamy od niej wypowiedzi, chociaż nie odtwarza się dla nas w pojęciach. „Tajemnica, która mnie spotyka – twierdzi Buber – »zagaduje mnie«”.
To stwierdzenie jest czymś więcej niż metaforą – uprzytomnia ontologiczną
praistotę mowy. Kiedy rozumiemy owo „zagadywanie” nas przez rzeczywistość,
odpowiadamy czynami. „Mówienie (Sagen) – pisał Buber – jest pytaniem.
Ta mowa nie ma alfabetu, każde jej brzmienie jest nowym stwarzaniem i jako
taka da się zrozumieć”. Mowa rzeczywistości nie jest mową w zwykłym znaczeniu tego słowa, a więc nie może być przekładalna w żadnym pojęciowym
znaczeniu. Świat jest dla człowieka dwoisty, według dwoistości jego postawy
(die Haltung), która jest prezentowana przez mówione słowa podstawowe21.
17
Warto w tym miejscu zaznaczyć, że Ich und Du Bubera i Filozofia kultury Schweitzera
zostały wydane w tym samym roku. Co ciekawe, obaj zmarli w 1965 roku.
18
Zob. J. Doktór, Wprowadzenie, art. cyt., s. VII. Chodzi tu o następujące prace Bubera:
Urdistanz und Beziehung, Elemente des Zwischenmenschlichen, Bilder von Gut und Böse, Zwiesprache, Das Problem des Menschen i Gottesfinsternis.
19
Zob. J. Doktór, Wstęp. Biografia, art. cyt., s. 16.
20
M. Buber, Ich und Du [w:] tegoż, Das dialogische Prinzip, Verlag Lambert Schneider,
Heidelberg 1984, s. 15.
21
„Die Welt ist dem Menschen zwiefältig nach seiner zwiefältigen Haltung. Die Haltung des
Menschen ist zwiefältig nach der Zwiefalt der Grundworte, die er sprechen kann” – tamże, s. 7.
110
TOMASZ DZIURLA
Mówienie u Bubera słowa podstawowego, a więc tym samym przyjęcie pewnej
postawy Ja – Ty, jest „zagadnięciem”22 (anreden, ansprechen), natomiast mówienie słowa podstawowego Ja – To jest „omówieniem” (besprechen). „Ty” jest zawsze zagadnięte. Już Wilhelm von Humboldt23 – jak twierdzi Buber – określał
„Ty” jako „zagadniętego” i tym różniącego się od Innych.
„Ja” (Ich) z podstawowego słowa „Ja – To” (Ich – Es) jest samym, czystym
podmiotem, to znaczy, że brak mu pełnej istoty człowieka. W miejsce stosunku człowieka do człowieka (gdzie – wedle Bubera – „Ja” istnieje jako osoba)
pojawia się zwykle odniesienie (der Bezug), czyli abstrakcyjny stosunek między
abstrakcjami.
W pracy Urdistanz und Beziehung (Pradystans i relacja, 1951) Buber zajmował się procesami świadomościowymi człowieka w jego kontaktach ze „światem To”. Pojęcie „Pradystans” (die Urdistanz)24 rozumiał on jako specyficzny
moment (ruch), w którym realizuje się „zasada ludzkiego bytu” (das Prinzip
des Menschsein)25. Jest to proces zdystansowania się podmiotu poznającego od
jego otoczenia. „Pradystans” jest rozumiany w zasadzie jako proces abstrakcji, badany nie w płaszczyźnie poznawczo-teoretycznej, lecz antropologicznej.
Abstrakcja jest procesem, w trakcie którego człowiek buduje sobie świat ze
swojego otoczenia, aby „w nim zamieszkać”26. Z jednej strony człowiek usamodzielnia się, z drugiej zaś „wchodzi w relację ze światem”27. Obydwa te
zjawiska należą organicznie do siebie. Zdystansowanie się wobec świata28,
rozumiane jako usamodzielnienie, jest warunkiem wstępnym dla drugiego
zjawiska: „wchodzenia w kontakt ze światem”. W tym ruchu od pradystansu
do kontaktu ze światem spełnia się cała zasada bycia człowiekiem. Buberowi
nie chodzi tu o jakikolwiek rozwój historyczny, lecz – jak pisze Jan Doktór
– o „fenomen ludzkiej egzystencji”29. Tam, gdzie nie ma miejsca na kontakt,
stosunek, relację, tam samo przez się następuje zdystansowanie, a więc „uprzedmiotowienie” znajdujących się naprzeciw siebie bytów.
22
M. Buber, Zwiesprache. Traktat vom dialogischen Leben, Verlag Lambert Schneider,
Heidelberg 1978, s. 28.
23
Tamże, s. 55.
24
M. Buber, Urdistanz und Beziehung. Beiträge zu einer philosophischen Anthropologie,
Verlag Lambert Schneider, Heidelberg 1978, s. 11.
25
Tamże. Buber pisał: „[…] das Prinzip des Menschseins kein einfaches, sondern ein
doppeltes ist, in einer doppelten Bewegung sich aufbauend, und zwar solcher Art, dass die
eine Bewegung die Voraussetzung der anderen ist”.
26
Tamże, s. 13n.
27
Tamże, s. 15n.
28
Tamże, s. 21–22.
29
Zob. J. Doktór, Wprowadzenie, art. cyt., s. XVI.
ALBERT SCHWEITZER A MARTIN BUBER  DWA SZKICE FILOZOFICZNE
111
Poznanie Drugiego – według Bubera – możliwe jest wtedy, gdy jesteśmy
z nim zjednoczeni w dialogu „Ja – Ty”, gdy tworzymy wspólnotę osób. Spotkanie z Drugim stwarzać może szczególną sposobność do kształtowania się
takiej postaci bytu człowieka, która pozwala stwierdzić, że doszedł on do swej
prawdy, że ją osiągnął czy zrealizował. Spotkanie daje możność zobaczenia
uzyskanych określeń samego siebie, a niekiedy również owej postaci własnego
istnienia i bytu, w szczególnym lustrze, jakim jest drugi człowiek.
Buber – podobnie jak Franz Rosenzweig, Emmanuel Lévinas czy Gabriel
Marcel – rozpatruje człowieka nie jako „byt sam w sobie” (Heidegger), lecz
jako osobę30, tzn. istotę nie tylko rozumną i rozumiejącą, ale także wolną
i odpowiedzialną; istotę wprawdzie skończoną, lecz owładniętą pragnieniem
nieskończoności; posiadającą nie tylko ograniczony dostęp do prawdy, lecz
powołaną do tego, by dawać świadectwo prawdzie. Bubera interesuje drugi
człowiek jako ten, z którym współbytuję w świecie i którego muszę umieć
odkryć z pełnym poszanowaniem praw osoby i prawa posiadania sfery intymnej (Schelerowska Intimsphäre), tylko dla niego dostępnej, niemożliwej do
spenetrowania przez innych.
Właściwy byt ludzki dokonuje się w dialogu „Ja – Ty”, we wspólnocie
osób, którą łączy przestrzeń (sfera) „Zwischen” („Pomiędzy”). Buber określił
„Zwischen”31 („Pomiędzy”) jako kategorię32, specjalny wymiar naszego bytu.
Sfera „Zwischen” – moim zdaniem – łączy w sobie wszystkie elementy filozofii Bubera. Można w niej dojrzeć elementy ontologiczne – dotyka ona
bezpośrednio ludzkiego bytu (z jednej strony Buber inspirował się „nową filozofią” Feuerbacha, z drugiej zaś krytykował Heideggera i jego rozumienie
bytu). Zawiera ona również elementy epistemologiczne – „Zwischen” jest metodą dotarcia do odpowiedzi na pytania: Kim jest człowiek? Jaki jest świat,
w którym on żyje? Jakie jest jego miejsce w tym świecie? Są w niej ponadto
elementy aksjologiczno-etyczne, ponieważ umożliwia ona odczytanie systemu wartości, poprzez który człowiek funduje w świecie swoje cele, zadania
i system odpowiedzialności. Buber wyraźnie oddzielił kategorię „Zwischen”
30
Gabriel Marcel pisze: „Osoba – zaangażowanie – wspólnota – rzeczywistość – oto
łańcuch pojęć, które prawdę mówiąc, nie dają się wyprowadzić jedne z drugich na drodze
dedukcji” – G. Marcel, Homo viator, przeł. P. Lubicz, Pax, Warszawa 1959, s. 22n; zob. także:
M. Buber, Zwiesprache…, dz. cyt., s. 23.
31
M. Buber, Elemente des Zwischenmenschlichen [w:] tegoż, Das dialogische Prinzip, dz. cyt.,
s. 276, 279, 280; zob. także: tenże, Das Problem des Menschen, Verlag Lambert Schneider,
Heidelberg 1982, s. 165.
32
Zob. N. Engels, Urmenschmythos und Reichsgedanke bei Martin Buber und Pierre Teilhard
de Chardin, Münster 1976, s. 189.
112
TOMASZ DZIURLA
od tego, co społeczne (das Soziale). Obszar „Zwischen” jest relacją istnień,
rozciąga się daleko poza zakresem sympatii33. „Zwischen” jest możliwe dopiero wtedy, kiedy wchodzę w określoną relację z Drugim. Buber przywoływał
dzieło Aleksandra von Villersa Briefen eines Unbekannten (Listy nieznanego),
pochodzące z lat 1877–1879, gdzie znajdują się zaskakująco trafne określenia
„Zwischen” (u Villersa Zwischenmensch)34. „Pomiędzy” – jak pisał Villers – nie
jest w żadnym z partnerów spotkania, lecz czymś pomiędzy nimi, czymś, co
znaczy dla mnie Ty. „Zwischenmensch”35 – według Bubera – jest przynależną
wzajemnie ludziom wizją drugiego człowieka. Potwierdza to Gabriel Marcel,
który w Ich und Du bei Martin Buber (Ja i Ty Martina Bubera, 1963)36 napisał: „w zasadzie Buber chce powiedzieć, że zawsze tam, gdzie ludzie są sobie
współcześni, stoją naprzeciw siebie, powstaje między nimi wprawdzie nie pole
siły, ale jednak twórcze centrum, które oferuje każdemu możliwość odnowienia”. Buber natomiast uważał, iż najistotniejsze dla „Ja” jest nie być przedmiotem. Pisał: „Sferą międzyludzkiego jest sfera wzajemnego bycia naprzeciw
(Einander-gegenüber). Jej rozwinięcie nazywamy dialogiką”37.
Warto zwrócić w tym miejscu uwagę na rozróżnienie, które Buber wielokrotnie eksplikował, między „być” a „wydawać się” (Sein und Scheinen).
„Czymkolwiek by nie był w innych zakresach sens słowa „prawda”, w obszarze
tego, co międzyludzkie, znaczy, że ludzie się wzajemnie komunikują, jako to,
czym są”38. Buberowi prawdopodobnie chodziło o to, aby człowiek nie pozwolił „wkraść się pozorom między siebie i innych. Znaczy to, że jeden zapewnia
drugiemu branie udziału w swoim bycie”39. W sferze „Zwischen” ma miejsce dialog. Buber już w swoich najwcześniejszych pracach troszczył się o to,
aby dialog wyraźnie oddzielić od tego, co nim nie jest, aby dialog prawdziwy
33
M. Buber, Elemente des Zwischenmenschlichen, dz. cyt., s. 274.
Pisał o tym Buber m. in. w Nachbemerkung do Elemente des Zwischenmenschlichen.
Zob. tamże, s. 298.
35
„Ich meine jedoch mit der Sphäre des Zwischenmenschlichen lediglich aktuale Ereignisse
zwischen Menschen, sei es voll gegenseitige, sei es solche, die sich unmittelbar zu gegenseitigen
zu steigern oder zu ergänzen geeignet sind; denn die Partizipation beider Partner ist prinzipiell
unerläßlich” – tamże, s. 275–276. Zob. na ten temat: H. Buczyńska-Garewicz, Martin Buber
i dylematy subiektywności, „Znak” 1980, nr 7, s. 879n.
36
Chodzi tu o pracę Gabriela Marcela Ich und Du bei Martin Buber, wydaną w 1963 roku;
zob. G. Marcel, Ich und Du bei Martin Buber [w:] Philosophen des 20. Jahrhunderts: Martin
Buber, Hrsg. von Paul Arthur Schilpp und Maurice Friedman, Stuttgart 1963.
37
M. Buber, Elemente des Zwischenmenschlichen, dz. cyt., s. 276.
38
Tamże, s. 279–280.
39
Tamże, s. 280.
34
ALBERT SCHWEITZER A MARTIN BUBER  DWA SZKICE FILOZOFICZNE
113
odróżnić od jego pozorów40. Zadanie, jakie postawił przed sobą, było niełatwe:
jak można odróżnić dialog prawdziwy, autentyczny od pozornego? Na jakich
oprzeć go kryteriach? Podszedł do zagadnienia od strony ujawnienia tego, co
czyni dialog nieautentycznym, pozorowanym, fałszywym. Niespodziewanie
więc dialog nieautentyczny stawał się jednym z głównych tematów jego dialogiki.
W listach Jacobiego pojawiło się stwierdzenie, dość jasno sugerujące to,
co później rozbudowała dialogika: bez „Ty” niemożliwe jest „Ja”. Feuerbach
sprowadził kontakty „Ja – Ty” do sfery międzyludzkiej, gdyż – jak pisał –
tylko i wyłącznie tam możliwy jest faktyczny dialog. Linię myślenia Jacobiego
w pewnym sensie kontynuował Hermann Cohen. W jego pracy Religion der
Vernunft aus den Quelle des Judentums podkreślona została korelacja pomiędzy Bogiem i człowiekiem. Uczeń Cohena – Franz Rosenzweig współpracował
bezpośrednio z Buberem. Jakby wcześniej, a równocześnie nie „przed”, lecz
raczej „obok”, działał Ferdinand Ebner.
Wszyscy wymienieni są źródłem wiedzy Bubera o tym, czym jest dialog.
Nie tylko jednak przekonanie o tej filozofii uczyniło z niego dialogika. Kontakt z chasydyzmem uzupełnił resztę. Chasydyzm nauczył Bubera nie tylko
form „rozmawiania”41 z Bogiem, ale też zwrócił jego uwagę na możliwość „bycia w dialogu” ze światem przedmiotów i zwierząt. Chasydyzm znoszący różnicę pomiędzy sacrum i profanum, zbliżający do siebie niebo i ziemię – uczynił
dialog ontologiczną zasadą istnienia nie tylko człowieka, ale i świata.
Buber wyróżnił trzy obszary, w jakich funkcjonuje dialog. Pierwszy określić
można jako „techniczny”42. O nim pisał w Zwiesprache (Dialog, 1930; wydanie książkowe – 1932), iż „należy do rdzenia (istoty, jądra) „współczesnej
egzystencji”43. Istnieje tylko dlatego, że ludzie potrzebują porozumiewać się.
Współczesny człowiek zachowujący swoją osobowość powinien być w relacji
dialogu z tym, co produkuje. Jeśli jego praca skierowana jest na rzeczywistość
pojmowaną jako uprzedmiotowiona, a nie partnerska, zamknięty zostaje świat
dialogu pomiędzy nim a innymi towarzyszami pracy.
40
„Istnieje jednak zawsze groźna możliwość, że nawet autentyczny dialog zmieni się
w pozorny, czyli Ty w To, w III-cią [!] osobę, co stanowi jego koniec. Człowiek wtedy »zwija się w kłębek«, nie akceptuje drugiego, ale widzi w nim jakąś formę własnego ja” – zob.
J. Tarnowski, Martin Buber – nauczyciel dialogu, „Znak” 1980, nr 7, s. 868.
41
M. Buber, Zwiesprache…, dz. cyt., s. 71–72. Buber pisał: „Nic tak bardzo nie służy
dialogowi pomiędzy Bogiem i człowiekiem, jak taka niesentymentalna i nieromantyczna
wymiana spojrzeń pomiędzy dwojgiem ludzi na nieznanym miejscu”.
42
Tamże, s. 43.
43
Tamże.
114
TOMASZ DZIURLA
Następny obszar to ten, w którym występuje dialog „prawdziwy”44. „Ja” może
obserwować swoje środowisko jako oddzielone od siebie, a tym samym, stając
się jedynie obserwatorem, „niszczy” szansę powstania dialogu. Do prawdziwego dialogu wiodą postawy człowieka oparte na uczuciach przyjaźni i miłości,
czy też stosunek między uczniem i nauczycielem. Przyjaźń jest konkretnym
i wzajemnym doświadczeniem „zawierania się w sobie”. Tak więc miłość nie
może istnieć bez dialogiki. „Dialogiki – wedle Bubera – nie należy utożsamiać
z miłością. Lecz miłość bez dialogiki, czyli bez rzeczywistego wyjścia ku drugiemu, dotarcia do drugiego i bycia z nim, miłość pozostająca u siebie jest taką
miłością, która nazywa się Lucyfer”45.
Przykładem prawdziwego, duchowego stosunku dialogicznego jest dla
Bubera zarówno „rozmowa”46 (das Gespräch), jak i „komunikujące milczenie”47
(das mitteilende Schweigen). Pierwszy z wymienionych przypadków wymaga
od partnerów przyjęcia specyficznej postawy: w prawdziwej rozmowie każdy
z jej uczestników musi objawić się drugiemu w całej prawdzie swojego bytu.
„W prawdziwej rozmowie – twierdził Buber – ma miejsce zwrócenie się do
partnera w całej prawdzie, a więc zwrócenie się istoty. […] jeśli ma powstać
prawdziwa rozmowa, to każdy, kto bierze w niej udział, musi włączyć w nią
samego siebie”48. Nie aprioryczne przyznanie racji drugiemu jest tu ważne,
ale właśnie zaaprobowanie jego inności. „Komunikujące milczenie” należy tak
samo jak rozmowa do ludzkiego porozumiewania się. Podstawowe znaczenie
ma w tym wypadku „wzajemność wewnętrznego działania”. Buber pisał, że
kiedy ludzie siadają obok siebie w pełnym milczeniu, zachowując swoją samotność, może zaistnieć fenomen „milczenia wzajemnego”, tkliwego wzajemnego
współbycia, i wtedy staje się ono mistyczne, a partnerzy są – jak pisał – „lustrem boskiego oblicza”49. Wyraźnym źródłem, z którego czerpał Buber, opisując sposób współbycia „dialogicznego” ludzi, był chasydyzm. Najlepszym zaś
przykładem ilustrującym ów związek byłaby opowieść o Mendlu, umieszczona
przez Bubera w jego Opowieściach chasydów: „Pewnego razu rabbi Mendel, syn
cadyka z Warki, i rabbi Eleazar, wnuk Magida z Kozienic, spotkali się po raz
44
O dialogu „prawdziwym” Buber pisał następująco: „…den echten – gleichviel, geredeten oder geschwiegenen – wo jeder der Teilnehmer den oder die anderen in ihrem Dasein und
Sosein wirklich meint und sich ihnen in der Intention zuwendet, daß lebendige Gegenseitigkeit sich zwischen ihm und ihnen stifte” – tamże, s. 43–44.
45
Tamże, s. 46.
46
Tamże, s. 20 i 23.
47
Tamże, s. 15–17.
48
M. Buber, Elemente des Zwischenmenschlichen, dz. cyt., s. 293.
49
Tamże, s. 16.
ALBERT SCHWEITZER A MARTIN BUBER  DWA SZKICE FILOZOFICZNE
115
pierwszy. Sami, bez postronnych, weszli do izby, usiedli naprzeciw siebie i milczeli przez godzinę. Wtedy pozwolili wejść pozostałym. »Teraz doszliśmy do
ładu« – rzekł rabbi Mendel. Kiedy Mendel z Warki był w Kocku, rabbi zapytał
go: »Gdzie wyuczyłeś się sztuki milczenia?« Mendel chciał już odpowiedzieć,
ale po namyśle posłużył się ową sztuką”50.
Dialog w tym konkretnym przypadku zmienia się w spotkanie i filozofia dialogu staje się filozofią spotkania. „Właśnie spotkanie i powstająca
w momencie spotkania sfera Pomiędzy – wedle Jana Doktóra – skupia na
sobie uwagę Bubera, ale też i jego krytyków. Mimo obszernych opisów nie
udało się Buberowi pozytywnie scharakteryzować spotkania, które by spełniało przeznaczoną dlań rolę. Buber najczęściej przytacza określenia negatywne,
odróżniające je od relacji podmiotowo-przedmiotowej (Ja – Ono). Raz tylko,
w eseju Między osobą a osobą, wyliczył podstawowe cechy takiego spotkania.
Są to:
– wyłączność – dla jego uczestników świat staje się dualny, to znaczy istnieje
tylko Ja i Ty, żaden trzeci element nie niweluje inności partnerów,
– obecność i otwartość na Innego, którego się spotyka, co zakłada między
innymi rezygnację z chęci jego określania i klasyfikowania,
– dwustronność,
– jedność aktywności i pasywności uczestników,
– bezpośredniość, to znaczy brak jakiegokolwiek zapośredniczenia, nawet
przez indywidualną intencjonalność.
Buber poza wyliczeniem cech nie był jednak w stanie wykazać, że tego rodzaju spotkanie jest w ogóle możliwe”51.
Trzecim obszarem, jaki wyodrębnił Buber, jest dialog, który de facto jest „przebranym za dialog monologiem”52 (den dialogisch verkleideten Monolog). Tutaj
bardzo wyraźnie kieruje się Buber w stronę wyjaśnienia, czym jest dialog, posługując się opisywaniem tego, czym być nie powinien. To, co uczynił dla dialogu,
opisując go w kategoriach pozytywnych: czym jest lub czym być powinien53, nie
wydaje się mieć formy ostatecznej, dostatecznie doprecyzowanej.
Dialogika Bubera – to przede wszystkim dialogika partnera. Jest ona
taką metodą filozoficzną, dzięki której udaje się dotrzeć do realnego życia. Nazwanie kogoś „Ty” powinno być osadzone na prawdziwej podstawie
50
M. Buber, Opowieści chasydów, przeł. P. Hertz, Poznań 1989, s. 236.
J. Doktór, Wprowadzenie, art. cyt., s. XVII.
52
M. Buber, Zwiesprache…, dz. cyt., s. 43.
53
Autor Zwiesprache, zamiast pisać wprost o dialogu, pisał o różnicy między „życiem
dialogicznym” i „życiem monologicznym”, o egzystencji, o miłości, przyjacielskiej pogawędce,
miłosnej rozmowie itp.; zob. tamże, s. 44–46.
51
116
TOMASZ DZIURLA
uznania tego kogoś za Byt osobny, ostatecznie ukształtowany, prezentujący
określone stanowisko. Uznanie kogoś za „Ty” jest nazywane postawą egzystencjonalno-partnerską, natomiast postawą wykluczającą dialog jest postawa
egzystencjonalno-przedmiotowa, kiedy „Ty” „zepchnięte” zostaje do poziomu
„To”. Tam, gdzie pojawia się choćby cień postawy przedmiotowej, bezpowrotnie znika postawa partnerska. Istnieje także niebezpieczeństwo sprowadzenia
drugiej osoby, „Ty”, do pierwszej – „Ja”; wtedy mamy do czynienia z monologiem. Przejawia się to w traktowaniu partnera jako aspektu własnego „Ja”.
W dialogice Buber kładł nacisk na relację osób, a nie replik (jak to jest
na przykład u Gabriela Marcela czy Michała Bachtina). Buber zarezerwował
pojęcie ‘relacji’ dla dialogu. Przebywając z Drugim, mogę być z nim w dialogu, albo go „doświadczać”. Są to pojęcia – jak widać – wykluczające się.
„Doświadczać partnera” oznacza zajmować wobec niego w rozmowie postawę
obserwatora, być wobec niego na „zewnątrz”, wpływać na niego, kształtować
go w jakiś sposób czy też czynić obiektem pożądania, doznań estetycznych itd.
Rzecz oczywista, że sami też możemy być jedynie „doświadczani”, a nie zachęcani do dialogu. Dialogika Bubera ma charakter antyinstrumentalny. Dialog,
jeśli ma być prawdziwy, musi być spotkaniem bezpośrednim. Jakiekolwiek pośrednictwo odbiera mu ową niepowtarzalność bycia człowieka z człowiekiem
„twarzą w twarz”.
Pisząc o środkach, a więc pośrednictwach, wymieniał ich wiele, w zasadzie
nie konkretyzując, czym właściwie są. W Ja i Ty napisał: „tylko tam, gdzie
wszelkie środki ulegają rozkładowi, wydarza się spotkanie”54. Jak się okazuje
– na podstawie pism dialogicznych Bubera – nawet cel, dla którego prowadzimy rozmowę, czyni dialog pozornym, ponieważ prawdziwy dialog powinien wykluczać wzajemne „instrumentalizowanie” partnerów. Buber uważał,
że nasze przyjście na świat jest jednoczesnym spotkaniem z byciem. Człowiek
nie powoduje tego spotkania, on go nie tworzy, tak samo jak nie tworzy bytu.
Z każdym przedmiotem, jaki go otacza, może wejść w najdoskonalszą relację,
jaką jest „Ja – Ty”.
Byt u Bubera nie tylko „jest” czy „dzieje się”, ale jest partnerem w dialogu z Ja.
Buber wnikliwie analizował ideę społeczeństwa. Zdecydowanie odrzucił idee
kolektywizmu. Uważał, że człowiek w kolektywie jest tym, kim nie jest w dialogu z Innymi. W Das Problem des Menschen pisał: „Człowiek w zbiorowości
nie jest człowiekiem z człowiekiem”55. Powszechnie wiadomo, że komunikacja
54
„Alles Mittel ist Hindernis. Nur wo alles Mittel zerfallen ist, geschieht die Begegnung”
– M. Buber, Ich und Du, dz. cyt., s. 16.
55
M. Buber, Das Problem des Menschen, dz. cyt., s. 161–162.
ALBERT SCHWEITZER A MARTIN BUBER  DWA SZKICE FILOZOFICZNE
117
między ludźmi w społeczeństwie jest konieczna, chociaż nie jest prawdziwym
dialogiem. W Ich und Du sfera kontaktów międzyludzkich prawie całkowicie
zamyka się pomiędzy „Ja” i „Ty”. Nieco później, w centralnym punkcie zainteresowań Bubera, stosunki między człowiekiem a człowiekiem zostały osadzone
w realiach socjologicznych. Wtedy pojawiło się pojęcie wspólnoty, społeczeństwa czy oddzielnie funkcjonujące pojęcie „My”. W Ich und Du znajdujemy
pewne sekwencje poświęcone wspólnocie56 (die Gemeinschaft), ale dopiero
w 1936 roku w pracy Die Frage an den Einzelnen zaczęły się pojawiać analizy
tego zagadnienia57.
W Das Problem des Menschen Buber napisał: „tak samo jak istnieje Ty,
istnieje My”. „Wspólnota osób” w filozofii Bubera przypomina Schelerowską „wspólnotę” opierającą się na więzi religijnej, polegającą na odczuwaniu
kontaktu z Bogiem osobowym. Jeśli człowiek nawiązuje z drugim dialog,
wychodzi naprzeciw innemu Ty, to zarazem odnawia swoje stosunki ze środowiskiem kręgu, z wiecznym Ty. Buber pisał, że „jeśli ludzie mają żywotny
środek, wokół którego są skupieni, wówczas powstaje między nimi wspólnota”.
Jeśli wewnątrz istniejącej grupy dokonuje się wiele stosunków Ja – Ty, wtedy
powstaje wielokrotna wspólnota, zwana przez Bubera gminą (die Gemeinde).
Gmina tworzy się „sama z siebie”, nigdy zaś jako zjawisko zaprogramowane, „celowe dążenie do wspólnoty wyklucza ją”. Wspólnym położeniem dla
życia społecznego i religijnego jest dialog. Dialog Bubera nie ma zbyt wiele
wspólnego z tradycyjnie rozumianym dialogiem, z owej tradycji został jedynie
„zwrot ku”. Człowiek zwraca się ku pewnej istocie, którą wybrał ze środowiska
lub która wybrała jego. Można więc powiedzieć, że jeśli opisywanie struktury
współistnienia ludzi ze sobą nie ma natury mistycznej, to dialogika Bubera jest
nie tylko religijną socjologią, ale i religijną psychologią.
Szczególną własnością człowieka – wedle Bubera – jest zagadnięcie58
(die Anrede), rozumiane jako „zwrócenie się ku”, które apeluje do aktywności tego, który jest naprzeciw. Ty – według Adolfa Reinacha – jest raczej
„adresatem” (der Adressat) lub – jak pisał Eugen Rosenstock-Huessy –
„odbiorcą” (der Empfänger). Aktywność partnerów jest ograniczona tym, co
słychać w mowie. Jednakże przy tym porozumieniu nie można być całkowicie
56
M. Buber, Ich und Du, dz. cyt., s. 47–53 i 108; zob. także: tenże, Pfade in Utopia.
Über Gemeinschaft und deren Verwirklichung, Verlag Lambert Schneider, Heidelberg 1985,
s. 246–257.
57
Idzie tu przede wszystkim o rozdział pt. Der Einzelne in der Verantwortung. Zob. M. Buber,
Die Frage an den Einzelnen [w:] tegoż, Das dialogische Prinzip, dz. cyt., s. 241–248.
58
M. Buber, Zwiesprache…, dz. cyt., s. 28–31; zob. także: tenże, Urdistanz und Beziehung…,
dz. cyt., s. 28–29 oraz tenże, Ich und Du, dz. cyt., s. 76–82.
118
TOMASZ DZIURLA
pasywnym, ponieważ „słuchanie” jest też pewnym przygotowaniem do odbioru. Ja, zadając pytanie, muszę czekać na odpowiedź. Tak więc właściwe
partnerstwo zdawałoby się istnieć wtedy, kiedy komunikacja jest jednoczesna.
Jednakże przeczy to warunkom wzajemnego porozumiewania się. Podstawę
kontaktów Ja – Ty odnajduje się w słowie mówionym. Ale świat jest odkrywany przez człowieka w słowie. Słowo zamieszkuje w rzeczywistości poza Ja i Ty,
a więc w obszarze „Zwischen”. Nie miałoby celu szukanie dokładnej definicji
„Zwischen”. Wszelako chodzi tu o najbardziej subtelną myśl Bubera: „Z tamtej strony tego, co subiektywne, a z tej strony tego, co obiektywne, na wąskiej
grani, gdzie spotykają się Ja i Ty, jest królestwo »Pomiędzy«”59. Możemy za
Janem Doktórem dodać, iż „Sferę bezpośredniego spotkania Ja z Ty, w której
dwie istoty wychodzą poza ograniczoność własnych struktur bytowych i komunikują się ponad nimi, nazywa Buber sferą Pomiędzy”60.
Człowiek poznający nie jest pełnym, rzeczywistym człowiekiem, lecz pewnym abstractum, to znaczy jedynie podmiotem. Akt poznania nie pokazuje
nam człowieka w jego całości, lecz tylko jego jedną stronę. W myśleniu Martina Bubera ta wzajemna zależność jest symetryczna. Przebywając w świecie relacji Ja – Ty, doświadczam „prawdziwej teraźniejszości” (die wirkliche Gegenwart)61, która jest nieprzedmiotowością Ty w pozytywnym sensie. Podstawowymi
warunkami relacji Ja – Ty jest więc bezprzedmiotowość (Ungegenständlichkeit),
bezpośredniość i partnerstwo.
3. PRÓBA PORÓWNANIA KONCEPCJI ALBERTA SCHWEITZERA
I MARTINA BUBERA
Dokonując filozoficznego namysłu nad dokonaniami Alberta Schweitzera
i Martina Bubera, ukazano czytelnikom kilka momentów w ich działalności –
istotnych zarówno dla filozofii, socjologii, psychologii, jak i dla medycyny.
Na pierwszy rzut oka, po przeczytaniu obu części powyższych dywagacji
czytelnik może zapytać: cóż wyjątkowego kryje się w koncepcjach Schweitzera czy Bubera? Właśnie, uważne wczytanie się w szczegóły przedstawionych
59
„Jenseits des Subjektiven, diesseits des Objektiven, auf dem schmalen Grat, darauf
Ich und Du begegnen, ist das Reich des Zwischen” – M. Buber, Das Problem des Menschen,
dz. cyt., s. 167.
60
Zob. J. Doktór, Wprowadzenie, art. cyt., s. XVII.
61
M. Buber, Ich und Du, dz. cyt., s. 16.
ALBERT SCHWEITZER A MARTIN BUBER  DWA SZKICE FILOZOFICZNE
119
koncepcji filozoficznych pozwala na wydobycie dość ciekawych porównań.
Oto one:
1) Biografie Schweitzera i Bubera ukazują wyjątkowość ich życia – przyszli
na świat prawie w tym samym czasie, umarli zaś w tym samym roku (1965).
Obaj byli niemieckojęzyczni oraz wychowywani w głębokim duchu religijnym
(chrześcijaństwo i judaizm): Schweitzer był synem alzackiego pastora, odebrał gruntowne wykształcenie z zakresu teologii i filozofii na uniwersytetach
w Strasburgu i Sorbonie, uczył się również gry na organach u Karola Marii
Widora; Buber zaś urodził się w Wiedniu, jednak już od trzeciego roku życia,
gdy jego rodzice, Eliza i Karol Buber, rozwiedli się, wychowywał się w Galicji,
w domu dziadka ze strony ojca, Salomona Bubera, bogatego kupca, znanego wydawcy midraszy, przewodniczącego lwowskiej gminy wyznaniowej, izby
handlowej i dyrektora dwóch banków. Dziadek Martina najwięcej czasu poświęcał jednak na studiowanie Talmudu, którego był znanym egzegetą. Pod
okiem dziadka młody Martin szybko nauczył się języka hebrajskiego i zdobył
gruntowną znajomość Biblii i Talmudu. Nic więc dziwnego, że właśnie jemu,
„ostatniemu mistrzowi haskali”, dedykował Martin swą pierwszą pracę o judaizmie – dokładniej mówiąc: o chasydyzmie – którą napisał, mając 30 lat.
Dziadkowie troszczyli się o to, by ich wnuk poznał także języki europejskie
i europejską kulturę.
2) Choć Schweitzerowska zasada „czci dla życia” narodziła się w umyśle
tego wspaniałego człowieka we wrześniu 1915 roku, to jednak swoją koncepcję opisał w pracy pt. Filozofia kultury, która została wydana w roku 1923,
podobnie jak najważniejsze dzieło filozoficzne Bubera Ja i Ty, w którym chasydzka idea spotkania człowieka z Bogiem za pośrednictwem rzeczy i ludzi
podniesiona została do rangi uniwersalnej zasady antropologicznej, nazywanej
głównie „zasadą dialogiczną”.
3) Schweitzer przez swoją filozoficzną „zasadę czci dla życia” ponownie
zwrócił oczy ludzkości na średniowieczną, religijną refleksję urzeczywistniania i poszanowania całego dzieła stworzenia przez człowieka, o którym św.
Franciszek z Asyżu mówił z miłością jak o bracie czy siostrze. Była to zapewne spersonalizowana relacja mojego „Ja” z „Ty” innego – zwierzęcia, rośliny,
Słońca, Księżyca czy gwiazd na niebie. Buber natomiast, ukazując ludzkie
uwarunkowania i wzajemne relacje międzyludzkie, doszedł do przekonania,
że poza interpersonalnymi relacjami „Ja” – „Ty”, w relacji „Ja” – „wieczne Ty”,
rozumianej jako odniesienie człowieka do Boga („wiecznego Ty”), możliwe jest
doprowadzenie do „prawdziwego dialogu”. Ludzie przecież mogą zawodzić,
lecz Bóg w swojej nieskończonej miłości i miłosierdziu nigdy człowieka nie
zawiedzie, nie pozostawi samemu sobie.
120
TOMASZ DZIURLA
4) Ich koncepcje filozoficzne były niejednokrotnie krytykowane i wyśmiewane. Jednak obie postawy, jako konkretne wizje ujęcia człowieka w świecie,
zasłużyły sobie na pełne uznanie, ponieważ są one unaukowionym namysłem
nad pięknem świata, w którym mamy łaskę egzystować.
Warto zatem, aby ze spuścizny zarówno Schweitzera, jak i Bubera na co
dzień czerpać mądrość do urzeczywistniania właściwie pojętego człowieczeństwa.
TOMASZ DZIURLA
ALBERT SCHWEITZER AND MARTIN BUBER – TWO PHILOSOPHICAL SKETCHES
ABOUT MAN AND HIS EXISTENCE IN THE WORLD
SUMMARY
The article mainly touches upon the problems concerning the philosophical principle of Albert
Schweitzer’s “Reverence for Life” and Martin Buber’s philosophy of dialogue also called dialogic or the
philosophy of encounter. The aim of the present article was to present the most important solutions,
notions and categories contained in the philosophical thought of A. Schweitzer and in Buber’s philosophy
of dialogue.
The author presents the views and goals of A. Schweitzer towards the protection and reverence for
human life and the life of other creatures existing in the world. In the second part of scientific reflection
the author of the article describes the sphere of relationship between “I” – “Thou” with particular regard
to the sphere “Between” (“Zwischen”) which is the starting point for Buber’s dialogic and the “new
Archimedean point” of philosophy. Following categories were also presented: “the ontological sphere of
“Zwischen” (“Between”), “conversation”, “communicative silence”, the “I – Thou” attitude (approaching)
and other – on the basis of Buber’s main works and the works analyzing his philosophical thought.
Key words: Philosophy of “Reverence for Life”, dialogic principle, dialogic, philosophy of dialogue
(philosophy of encounter), predistance, monologue, conversation, dialogue, communicative silence,
encounter, relationship, “I – Though”, approaching, community
Translated by Marta Mielcarek and Grzegorz Mielcarek
121
BOGUSŁAW JASIŃSKI
JAK ISTNIEJE ŚWIAT OBIEKTYWNY?
KILKA UWAG O HUSSERLOWSKIEJ IDEI
PRZEDMIOTOWOŚCI TRANSCENDENTALNEJ
Streszczenie
Celem rozprawki jest przedstawienie poglądów Edmunda Husserla dotyczących pojęcia przedmiotowości transcendentalnej. Kategoria ta jest jedną z podstawowych w fenomenologii i na jej przykładzie widać, jak sama fenomenologia Husserla ewoluowała od stanowiska realistycznego, uznającego
istnienie świata obiektywnego, do stanowiska idealistycznego, wyrażanego w koncepcji intencjonalności oraz tzw. idealizmu transcendentalnego. Autor pokazuje, iż tak rozumiana fenomenologia jest
swoistą „wiarą w rozum” i dlatego filozofia ta wywarła tak znaczący wpływ nie tylko na całą naukę
współczesną, ale także na kulturę, w szerokim sensie tego słowa. Stanowisko autora jest w tym względzie krytyczne.
Słowa kluczowe: przedmiot poznania, redukcja fenomenologiczna, intencjonalność, fenomenologia
WPROWADZENIE
Celem poniższej rozprawki jest nie tyle pełne i wyczerpujące przedstawienie koncepcji przedmiotu w fenomenologii Edmunda Husserla (nb. należy
powątpiewać, czy zadanie tak postawione jest rzeczywiście wykonalne), lecz
pokazanie pewnych światopoglądowych, a nawet kulturowych konsekwencji tego stanowiska. Nie jest ono bowiem „niewinne” filozoficznie, albowiem
pociąga za sobą całkiem wyraźne następstwa co do kształtu naszego życia.
Dlatego też tak, a nie inaczej zostały poniżej wyakcentowane określone ogniwa
rozumowania samego Husserla – m.in. po to, aby można było samodzielnie
pokusić się o własną interpretację. Ta z kolei, w przypadku piszącego niniejsze
słowa, w dużej mierze zdeterminowana jest tym, co wcześniej pisałem w innym
miejscu, tj. w swoim podstawowym dziele Tezy o ethosofii (wyd. ang. Theses on
ethosophy).
122
BOGUSŁAW JASIŃSKI
1. PRZEDMIOT A ISTOTA POZNANIA
Ewolucję filozoficznych poglądów Husserla przedstawić można całkiem trafnie,
ujmując je w przebiegu od kwestii przedmiotowości do problematyki podmiotowości
transcendentalnej. To przejście wyraźnie ku podmiotowym uwarunkowaniom wiedzy
zwłaszcza widoczne jest po „zwrocie” (Kehre) dokonanym w jego koncepcji idealizmu
transcendentalnego. Poniżej wybieramy do bardziej szczegółowej analizy niektóre tylko kategorie i problemy. Wybór nasz jest jednak zdeterminowany naczelnym założeniem tej rozprawki – a mianowicie chodzi o pokazanie stopniowego przechodzenia
Husserla od przedmiotu do podmiotu, mówiąc lapidarnie, i tym samym pokazanie
prawdziwego znaczenia wyzwolonego rozumu człowieka w tworzeniu po prostu materii życia samego.
Jak wynika z naczelnych problemów całej filozofii Husserla, jego fenomenologia
oparta jest na całej gamie przeciwstawnych sobie pojęć, jak np. fakt – istota, empiryczne – aprioryczne, realne – idealne lub realne – nierealne1. Przy tym – podkreślamy to – fenomenologia sama zaczyna się dopiero tam, gdzie i jak przejść można od faktu, tego, co empiryczne, i tego, co realne, do istoty tego, co aprioryczne
i nierealne. Husserl potwierdza: „Nasza fenomenologia ma być nauką o istocie nie
realnych, lecz transcendentalnie zredukowanych fenomenów”2. Charakterystyczne
jest także to, że o ile w pierwszym okresie swej twórczości Husserl koncentruje się na s a m o r e p r e z e n t a c j i p r z e d m i o t u , czyli na tym, jak pojawia się
on wprost (Selbstgegebenheit), i dopiero z tego punktu widzenia mówi o widzeniu
istoty (Wesensschauung), naocznym ujęciu istoty (Wesensanschauung) lub poznaniu
istoty (Wesenserkenntnis), o tyle w drugim okresie analizuje przede wszystkim czysto
świadomościowe uwarunkowania zarówno istnienia samego przedmiotu, jak i wiedzy
o nim. Husserl staje się jednym słowem kartezjaninem – idąc jednak dalej niż sam
Kartezjusz.
1
E. Husserl, Idee czystej fenomenologii i fenomenologicznej filozofii. Księga pierwsza, tłum.
D. Gierulanka, PWN, Warszawa 1967 [dalej: Idee 1], s. 7: „…czysta albo transcendentalna
fenomenologia zostanie ugruntowana nie jako nauka o aktach (jak psychologia), lecz jako nauka
o istocie (jako /eidetyczna/ nauka); jako nauka, która chce ustalać wyłącznie poznanie dotyczące
istoty, a bynajmniej nie fakty”.
2
Tamże.
JAK ISTNIEJE ŚWIAT OBIEKTYWNY? KILKA UWAG O HUSSERLOWSKIEJ IDEI...
123
W tym pierwszym okresie swej działalności filozoficznej przeprowadził znaną
kampanię antypsychologistyczną, pisząc o psychologii. Uważał, że jest ona nauką
o faktach, a zatem dotyczy przedmiotów realnych. Fakty owe mają zaś status bytów
obiektywnych i dlatego psychologia w ogóle jest możliwa jako nauka. W odróżnieniu jednak od niej fenomenologia ma być wsparta nie na faktach, lecz na istotach3.
I chociaż Husserl w Logische Untersuchungen sporo pisze o species lub eidos, to jednak
cały czas pozostajemy w kręgu przedmiotów obiektywnych. Przykładowo, pojęcie
‘białości’ nie może być całkowicie oderwane od białych przedmiotów, chociaż nie jest
tym samym, co spostrzeżenie ‘białego’4. Myślenie Husserla zdąża jednak ku pewnej
syntezie, a jej wynikiem ma być właśnie idea s p e c i e s .
Drogą do uchwycenia s p e c i e s jest i d e a c j a (Ideation). Jeszcze w Ideach 1
Husserl mówi o związku „indywidualnej istoty” i „indywidualnego faktu tej istoty”5.
Cały czas więc pozostaje przedmiotowe odniesienie eidos. W związku z tym Husserl
wyodrębnia dwa rodzaje doświadczenia: naoczność doświadczeniową (indywidualną) oraz naoczność istotnościową6, przy czym doświadczeniem bezpośrednim jest dla
Husserla drugie z wymienionych wyżej – ono bowiem posługuje się intuicją kategorialną (intelektualną) oraz intuicją istot. Jak widać, ciężar filozofowania wyraźnie
przechyla się tu na stronę podmiotową.
Tendencja ta, w źródłowej niejako formie, była już obecna w Logische Untersuchungen, gdzie Husserl mówił o „oglądzie logicznym”, który lokalizował wyraźnie poza obszarem doświadczenia zmysłowego. Ogląd logiczny sprowadzał się tam do analizy ej3
Husserliana, Bd. 2: Die Idee der Phänomenologie, Den Haag 1950, s. 45: „Jedem
psychischen Erlebnis entspricht also auf dem Wege phänomenologischer Reduktion ein reines
Phänomen, das sein immanentes Wesen (vereinzelt genommen) als absolute Gegebenheit
herausstellt”.
4
Dla porównania przytoczmy słowa Husserla z Die Idee der Phänomenologie, dz. cyt.,
s. 56: „Ich habe eine Einzelanschauung, oder mehrere Einzelanschauungen von Rot, ich halte
die reine Immanenz fest, ich sorge für phänomenologische Reduktion. Ich schneide ab, was
das Rot sonst bedeutet, als was es da transzendent apperzipiert sein mag, etwa als Rot eines
Löschblattes auf meinem Tisch und dgl., und nun vollziehe ich rein schauend den Sinn des
Gedanken Rot überhaupt, Rot in specie, etwa das aus dem und jenem herausgeschaute identische Allgemeine; die Einzelheit als solche ist nun nicht mehr gemeint, nicht dies und jenes,
sondern Rot überhaupt”.
5
Por. Idee 1, s. 26: „…uznanie w bycie, a przede wszystkim naoczne uchwycenie istoty
nie implikuje bynajmniej nic z uznania jakiegokolwiek indywidualnego bytu; czyste prawdy
dotyczące istoty nie zawierają w najmniejszej mierze utrzymywania czegokolwiek o faktach,
a więc także wyłącznie z nich nie można wywnioskować żadnej najbłahszej prawdy dotyczącej
faktów”.
6
Tamże, s. 19–20: „Istota (eidos) jest nowego rodzaju przedmiotem. Tak jak tym, co dane
w indywidualnej naoczności albo naoczności doświadczeniowej, jest indywidualny przedmiot,
tak tym, co dane w naoczności istotnościowej, jest czysta istota”.
124
BOGUSŁAW JASIŃSKI
detycznej elementów zdań logicznych, takich jak funktory zdań: negacja, koniunkcja,
alternatywa itp., lub abstrakcje: jedność, liczba, podobieństwo. Nie były one przy
tym uznane za wrażenia zmysłowe. Ogląd logiczny uogólniony został na niezmysłowy ogląd rzeczy. I choć Husserl podkreśla wagę rozważań transcendentalnych – w tej
bowiem przestrzeni powstają wartości i sensy – to jednak w Logische Untersuchungen
przez cały czas obecna jest również sfera przedmiotów transcendentnych wobec
spostrzeżeń7.
Za Ingardenem moglibyśmy zatem powiedzieć, że wczesny etap kształtowania się
fenomenologii był jeszcze realistyczny. Wyrażenie to przyjmujemy tu jednak bez jego
epistemologicznych implikacji – te bowiem wymagają osobnych rozważań. Jaka jest
wymowa powyższych rozróżnień występujących w Logische Untersuchungen? Pytanie
to stawiamy w kontekście sposobu istnienia przedmiotów poznania. Otóż już tu –
w początkowym okresie kształtowania się idei fenomenologii Husserla – widzimy, iż
samo wprowadzenie idei aktu intencjonalnego ma uchronić poznanie naukowe od
błędów naturalizmu i psychologizmu. Jeśli Husserl nawet mówi tu o psychologii, to
głównie myśli o tzw. psychologii deskryptywnej, a nie empirycznej8.
Przeżycie świadome w jej obszarze nie jest tym samym, co akt psychiki, podobnie
wartość (np. etyczna) konsekwentnie pojmowana jest jako przedmiot intencjonalny
uczuciowego aktu świadomego. Przedmiot przeżyć pozostaje transcendentny wobec
aktu świadomości. Czysta świadomość staje się w takim ujęciu sferą znaczeń, psychika
zaś sferą procesów naturalnych. W takim razie p r z e d m i o t o w o ś ć jest tym samym,
co znaczenie, albowiem jest ona w rezultacie istotą świadomości. Świadomość jest
zawsze zwrócona na coś – czyli w jej istotę wpisana jest zasada przedmiotowości:
taki byłby ostateczny wniosek z powyższych rozważań. Blisko już jesteśmy określenia
„zasady wszystkich zasad”, o której Husserl wielokrotnie wspomina: oto źródłowo
prezentująca naoczność przedstawia „rzeczy same we własnej osobie”. Innym razem
Husserl w podobnym kontekście powiada o oczywistości apodyktycznej, kiedy to
dany przedmiot jest ujmowany przez umysł jako „rzecz sama” i nie da się pomyśleć
jako nieistniejący.
7
Por. Logische Untersuchungen, Bd. 1, Halle 1913, s. 424: „Man braucht es nur
auszusprechen, und jedermann muss es anerkennen: dass der intentionale Gegenstand
der Vorstellung derselbe ist wie ihr wirklicher und gegebenenfalls ihr äußerer Gegenstand,
und dass es widersinnig ist, zwischen beiden zu unterscheiden”.
8
Logische Untersuchungen, Bd. 2, t. 1, Halle 1913, s. 18: „Behält das Wort Psychologie seinen
alten Sinn, so ist Phänomenologie eben nicht deskriptive Psychologie, die ihr eigentümliche
reine Deskription… ist keine empirische (naturwissenschaftliche) Deskription, sie schließt
vielmehr den natürlichen Vollzug aller empirischen (naturalistischen) Apperzeptionen und
Setzungen aus”.
JAK ISTNIEJE ŚWIAT OBIEKTYWNY? KILKA UWAG O HUSSERLOWSKIEJ IDEI...
125
Jak wiadomo, w późnym okresie swej twórczości Husserl utożsamia przedmiot
i sens przedmiotowy, ale „łagodne” – rzekłbym – przejście ku temu stanowisku teoretycznemu zapisane jest w rozdziale pierwszym Idei 1, gdzie Husserl wyróżnił jeszcze przedmioty samodzielne i przedmioty niesamodzielne: „Niesamodzielna istota
nazywa się abstraktem, absolutnie samodzielna konkretem. Pewne tu-oto-tu, którego materialnie określona istota jest konkretem, nazywa się indywiduum… Indywiduum jest czysto logicznie postulowanym pra-przedmiotem, czymś czysto logicznie
absolutnym, do czego odwołują się wszystkie logiczne odmiany”9. W każdym razie
pierwszy krok ku wyodrębnieniu owego fenomenologicznego residuum, jakim stała
się dla Husserla transcendentalna świadomość, uczyniony został właśnie w Logische
Untersuchungen – w idei „oglądu logicznego” usytuowanego poza obszarem doświadczenia zmysłowego. Tu właśnie – jak po latach stwierdził sam Husserl – zaczynała się
już fenomenologia.
Świat życia został tu odsunięty na odległość konstytuujących je operacji rozumu.
Niezmysłowy ogląd rzeczy dał także podstawę do rozwinięcia intuicji ejdetycznej10.
Rozumiał ją Husserl jako jednorazowy wgląd w istotę, oparty o swoistą zdolność
do ideacji. Ideacja, czyli „widzenie istoty” (Wesensschau) byłaby – używając wyrażenia Husserla – uzmiennianiem faktycznego bytu i odsłanianiem jego inwariantnej
struktury. Jako poznanie pewne i ścisłe byłaby także zwrócona przeciwko wszelkim
przesądom (Vorurteile). Odnieśmy te dystynkcje pojęciowe do kategorii przedmiotu
– ukonkretniając w ten sposób nasze rozważania.
Husserl wielokrotnie i przy różnych okazjach stwierdza, iż wszelkiemu sensowi
przedmiotowemu odpowiada mnogość jego faktycznych przejawów (powiedzmy:
w naukach przyrodniczych). Trzeba jednak odróżnić ów sens od faktu, w którym
sens ten się przejawia. Przedmiot wówczas jawi nam się niejako w dwóch planach:
od strony swego bytu transcendentnego oraz od strony sensu transcendentalnego.
Świadomość fenomenologiczna wyodrębnia jednak w mnogości przejawów przedmiotu jego jeden identyczny sens – okazuje się nim istotna struktura, jednym słowem – istota (Wesen) tego przedmiotu. Fenomenologia bada właśnie sens i istotę
(Sinn- und Wesensforschung). W tym kontekście staje się sprawą niezwykle ważną poddanie analizie świadomości transcendentalnej – jest ona bowiem nie tylko poznającym, jak to było w tradycyjnej epistemologii, ale także horyzontem pojawiania się
samego poznawanego.
Husserl wyszczególnia trzy jej najbardziej typowe formy: „świadomość czegoś”
(Bewusstsein von…), „mniemanie o czymś” (Meinung von etwas) oraz „skierowanie
na coś” (Gerichtetsein auf etwas). Przedmiot poznania staje się już tylko przedmiotem
9
10
Idee 1, s. 55.
Logische Untersuchungen, Bd. 2, dz. cyt., s. 133–135.
126
BOGUSŁAW JASIŃSKI
intencjonalnym – i to stwierdza Husserl już w Logische Untersuchungen11. Cały ten
proces, łącznie z wyodrębnieniem eidos, nie był traktowany przez Husserla jako jakaś
abstrakcja. Przeciwnie – eidos to byt konkretny. Możemy powiedzieć, że rozum zaczyna tu wierzyć nie tylko w swoją siłę, ale także we własną, specyficzną materię – rozum
nasyca się własną materialnością. Życie potwierdza siebie, budowana jest metasfera
istnienia (o której tyle pisałem w Tezach o ethosofii). I z jej perspektywy oceniane
i konstytuowane jest to, co jest.
Potwierdza to kolejna teza Husserla, w której filozof stwierdza, iż istota jest ujmowana w jego fenomenologii jako logiczny warunek możliwości pewnej rzeczy (j a k o
sensownej). Rozum już nie tylko obdarza sensem zjawiającą się przed nim rzecz, ale
wręcz decyduje o niej j a k o o istniejącej lub nieistniejącej. Rozum jest demiurgiem
– w nim została skumulowana wiara rodzaju ludzkiego w urządzenie świata po swojemu. Wytyczona została tym samym horyzontalna płaszczyzna kontynuowania życia,
oparta o kreacyjne właściwości rozumu. Jednocześnie destrukcji uległa płaszczyzna
wartości wertykalnych, przekraczających miarę życia i wyznaczająca porządek wyższy.
I Husserl potwierdza oba te zjawiska, dając precyzyjną wykładnię funkcjonowania
wyemancypowanego rozumu. I jeśli nawet jeszcze w Logische Untersuchungen mówi
o danych hyletycznych, tj. danych doświadczenia zmysłowego12, to jednak nie one
stanowią osnowę całej metody fenomenologicznej. Istotne stają się przedstawienia
właśnie bezprzedmiotowe. Stwierdza zatem Husserl, także w Logische Untersuchungen,
że „prawda jest ideą” (idealna jedność w stosunku do konkretnych aktów sądzenia).
Prawda jest bytem idealnym – „jednostką ważności w bezczasowym królestwie idei”13.
Jest więc niezależna od procesów psychicznych i od faktów fizycznych – jest bytem
autonomicznym, aprioryczną zasadą określającą strukturę świata realnego. Ostateczną instancją osądzającą jest rozum – Husserl potwierdza to raz jeszcze.
W związku z tym stwarza teorię dwóch redukcji fenomenologicznych. W pierwszej – odrealnione zostają fenomeny – zawieszone zostaje istnienie doświadczal11
Logische Untersuchungen, Bd. 2, t. 1, dz. cyt., s. 425: „Der transzendente Gegenstand
wäre gar nicht Gegenstand dieser Vorstellung, wenn er nicht ihr intentionaler Gegenstand
wäre. Und selbstverständlich ist das ein bloß analytischer Satz”. Jest też rzeczą niezwykle
interesującą, że takie stanowisko teoretyczne, które w naturalny niejako sposób prowadzić
mogło do logicznej analizy zdań, zostało tak właśnie rozwinięte w badaniach próbujących
wykazać związki Logische Untersuchungen Husserla z niektórymi przynajmniej tezami współczesnego logicyzmu oraz szkoły analitycznej. Wybranym przykładem tej tendencji może być
praca B. Smitha, Frege and Husserl: The Ontology of Reference, „Journal of the British Society
of Phenomenology” 1978, IX, s. 111–125. Por. także: D. Føllesdal, Husserl und Frege. Ein
Beitrag zur Behandlung der Entstehung der phänomenologischen Philosophie, Oslo 1958 oraz
A.D. Osborn, Edmund Husserl and his Logical Investigations, Cambridge, Mass. 1949.
12
Logische Untersuchungen, dz. cyt., rozdz. IV, par. 14.
13
Tamże, Bd. 1, s. 130.
JAK ISTNIEJE ŚWIAT OBIEKTYWNY? KILKA UWAG O HUSSERLOWSKIEJ IDEI...
127
ne w nastawieniu naturalnym. Cóż pozostaje? Pozostaje tylko czysta świadomość.
W redukcji drugiej – posuwamy się od fenomenu do faktu i do czystych „istot”.
Tendencją dominującą tej metody jest uczynienie rozumu prawodawcą i demiurgiem
życia. Dla Husserla świat jest wtedy zrozumiały, kiedy jest świadomością. Czymże pozostaje przedmiot? – Przedmiot jest zbiorem sensów dla jakiejś świadomości.
Istnieje zatem o tyle, o ile pada na niego światło sensu samej świadomości poznającej.
Natomiast rezultatem redukcji jest sfera sensu „nagiego” – czyli świadomość czysta.
Fenomenolog, dążąc do prawdy, pracuje więc już tylko na sensach – to jest realność
pierwszego stopnia.
2. AKT I KONSTYTUCJA PRZEDMIOTU
W bezpośrednim związku z koncepcją przedmiotu transcendentalnej analizy
pozostaje pojęcie aktu intencjonalnego. Skoncentrujemy się tu z konieczności tylko
na niektórych jego cechach. Husserl, opisując tę kategorię, udowadnia niejako przy
okazji, że treść aktu intencjonalnego, np. „zwycięzca spod Jeny”, nie jest treścią aktu
„pokonany pod Waterloo”, mimo że – jak wiadomo – w obu przypadkach chodzi
o tę samą osobę. Sensotwórczym obszarem pozostaje tu – zauważmy – tylko sfera
świadomości podmiotowej. Na podobnej zasadzie możemy zatem tworzyć nawet
sensy przedmiotów nieistniejących, jak np. Kraina Pieczonych Gołąbków, okrągły
czworobok itd. Sądzę, że w tym fragmencie dociekań Husserla najdobitniej widać
triumf rozumu nowożytnego – kreatora naszej rzeczywistości. Logika życia oparta jest
właśnie o naturę tego rozumu. Zawarty jest w niej zarówno optymizm poznawczy, jak
i wiara w niewzruszoną pewność i niezawodność twierdzeń na tej drodze sformułowanych. Dla samego faktu istnienia relacji intencjonalnej jest najzupełniej obojętne,
czy posiada ona swój obiektywnie istniejący przedmiot, czy też nie. Rozum reprodukuje sam siebie – tworzy byty własne. Tą wykreowaną właśnie sferą bytu jest swoista
metasfera istnienia.
Skądinąd wiadomo, że Husserl w początkach formułowania swej idei fenomenologii wychodzi od pojęcia intencjonalności Brentana14. Uzupełnia ją o koncepcję
sfery aktów (noez) i sfery noematów. Ich związek stanowi korelację noetyczno-noematyczną15. Noemat to – w odróżnieniu od aktu noezy – pewien sens (noematischer
Sinn). Husserl powiada także o „charakterach aktowych”, „charakterach tetycznych”,
„sposobach dania” (Gegebenheitweise), „odmianach uważnościowych”. Dalsze badania
14
15
Idee 1, par. 84, 90.
Tamże, par. 94, 128.
128
BOGUSŁAW JASIŃSKI
Husserla – zauważmy – niemal całkowicie koncentrują się na owym nadawaniu sensu
noematycznego. Sens noematyczny składa się z „czystych x” („coś”, „to, co identyczne”) oraz „zbioru orzeczników” („określająca treść”)16.
Tak oto sama struktura intencjonalności nie zależy już od realnego istnienia przedmiotów tych aktów. Wspomniane „czyste x” służy w dalszym etapie badań redukcji
transcendentalnej – w badaniu przedmiotu zatem nie odwołujemy się już do faktu
jego istnienia. To „czyste x” nie jest przy tym przedmiotem aktu, lecz „biegunem
noematycznym”. A zatem – zreasumujmy – sfera noematyczna składa się z trzech
elementów: aktu, noematu oraz bieguna noematycznego.
Skoro świat cały sprowadzony został do jego świadomościowego ujęcia, zatem
sprawą pierwszorzędnej wagi stało się dla Husserla precyzyjne określenie funkcjonowania owej świadomości. Zajmuje się tym właśnie fenomenologia, dla której filozofia pojmowana jest jako całkowita jedność – „absolutne ugruntowanie poznania”17.
Jej materiałem staje się osobiste doświadczenie i oczywistość danych. Oczywistość ta
ma być przy tym adekwatna i apodyktyczna. Adekwatna – bo czegoś dotyczy, apodyktyczna zaś – bo istnieje tylko to, co daje się pomyśleć. Gwarantem istnienia jest
rozum – Bóg naszego życia. Weźmy przykład: choć nieistnienie świata jest możliwe
do pomyślenia, to jednak nie jest to oczywistość adekwatna. Natomiast owa możliwość nieistnienia świata jest sama w sobie czymś apodyktycznie pewnym18. W ten oto
sposób określony został absolutny byt świadomości.
Z tego punktu widzenia inaczej nieco spojrzeć musimy na problematykę przedmiotu intencjonalnego. Oto dane wrażeniowe wtedy będą przedmiotem (obdarzone
będą sensem), gdy zostaną zinterpretowane (gedeutet) i odpowiednio ujęte (aufgefasst).
A zatem odniesieniem jedynym dla przedmiotowości przedmiotu pozostaje świadomość. W Logische Untersuchungen Husserl zaznacza jednak, że przedmiot intencjonalny nie jest czymś immanentnym. Rzeczy są bowiem transcendentne, co znaczy,
że nie są składnikami aktu. Składnikami aktu pozostają jedynie dane wrażeniowe.
Ten punkt widzenia można by jeszcze nazwać – za Ingardenem – realistycznym.
Jednak już w Ideach wszystkie własności przedmiotu (w tym przede wszystkim jego
transcendentność) włączone zostają do sfery sensu. Przedmiot staje się noematycznym korelatem przeżycia. Mamy więc tu znamienne przejście od transcendencji
do świadomościowej immanencji19. Nie jest to jednak immanencja w sferze bytu
16
Tamże, par. 130–132 oraz por. par. 135 jako przejście ku fenomenologii rozumu.
E. Husserl, Medytacje kartezjańskie, PWN, Warszawa 1982, s. 2. Także: Husserliana,
Bd. 1: Cartesianische Meditationen und Pariser Vorträge, Den Haag 1950.
18
E. Husserl, Erste Philosophie (1923–1924). Teil 2 [w:] Husserliana VIII, Den Haag 1959,
s. 69.
19
Jednym słowem wytwarza się tu swoista transcendencja w immanencji, która możliwa jest,
ponieważ „…nicht nur Einzelheiten, sondern auch Allgemeinheiten, allgemeine Gegenstände
17
JAK ISTNIEJE ŚWIAT OBIEKTYWNY? KILKA UWAG O HUSSERLOWSKIEJ IDEI...
129
(jak to będzie u Heideggera), lecz wyłącznie w granicach świadomości. O ile zatem
u Heideggera byt tłumaczy się przez jego bycie, o tyle u Husserla świadomość tłumaczy się przez nią samą – to znamienna różnica. Jeszcze w Medytacjach kartezjańskich
Husserl powie o „roszczeniach bytowych” fenomenu świata, ale już z pozycji czystej
świadomości.
W tej właśnie ewolucji poglądów Husserla na temat przedmiotu intencjalnego
widać także naczelny cel badań fenomenologicznych20. Widać więc tu już jasno, że fenomenologia staje się nauką „w samej sobie ugruntowaną i absolutnie samodzielną”.
Samowystarczalność rozumu filozoficznego jest już bezproblemowa. Jednocześnie
fenomenologia ma być „nową dziedziną naukową”. Uświadamia sobie swe własne
podstawy – samoświadomość Kantowska dźwignięta zostaje na wyższy poziom oglądu. W tej sytuacji fenomenologia dojść powinna – według założeń programowych
– do „założeń wszystkich założeń”, do radykalnego uzasadnienia oraz całkowitej ścisłości. W niej właśnie rozum filozoficzny odnaleźć ma początek wszelkiej naukowości21 – ową „pierwszą filozofię”.
W ten sposób fenomenologia przekreśla jednocześnie wszelkie możliwe spory
filozoficzne – w samo-tłumaczącej się monadzie absolutnie pewnych i ścisłych sądów tracą one jakąkolwiek rację bytu. W tym sensie powiedzieć też możemy, że fenomenologia wyprzedzać ma także naukę, albowiem określa niejako jej podstawę.
und allgemeine Sachverhalte zu absoluter Selbstgegebenheit gelangen können” – Die Idee der
Phänomenologie, dz. cyt., s. 51.
20
Por. Posłowie do Idei 1 opublikowane w języku niemieckim w 1930 roku w „Jahrbuch
für Philosophische und phänomenologische Forschung”, Halle 1930, s. 549–570, a także Idee
1, s. 99, 102, 104 oraz Medytacje kartezjańskie, dz. cyt., s. 104: „I choć po przeprowadzeniu
transcendentalnej redukcji moje właściwe zainteresowanie kieruje się na moje czyste ego, na
odsłonięcie tego oto faktycznie istniejącego Ja, to odsłanianie to może stać się odsłanianiem
autentycznie naukowym tylko poprzez odwołanie się (Rekurs) do apodyktycznych zasad
naczelnych, na których się ono opiera, to jest do tych zasad, które określają ego jako takie
w ogóle, do charakteryzujących istotę ogólnych i koniecznych prawd, prawd zapewniających
odniesienie faktu do jego racjonalnych podstaw, do podstaw jego czystej możliwości, a tym
samym unaukowienie (zlogicyzowanie) go. W ten sposób nauka o czystych możliwościach
wyprzedza w sobie naukę o rzeczywistości i dopiero ona w ogóle czyni ją możliwą jako naukę.
Tak oto wznosimy się do metodologicznego naocznie ugruntowanego zrozumienia, że intuicja
ejdetyczna jest obok redukcji transcendentalnej drugą formą podstawową wszystkich szczególnych transcendentnych metod i że obydwie wyznaczają bez reszty uprawomocniony sens
fenomenologii transcendentalnej”.
21
Por. Cartesianische Meditationen und Pariser Vorträge [w:] Husserliana, Bd. 1, Den Haag
1950, s. 181: „Der Ordnung nach wäre die sich erste der philosophischen Disziplinen die solipsistisch beschränkte, die des primordial reduzierten ego, dann erst käme die in ihr fundierte
intersubjektive Phänomenologie und zwar in einer Allgemeinheit, die zunächst die universale
Fragen behandelt, um sich dann erst in die apriorischen Wissenschaften verzweigen”.
130
BOGUSŁAW JASIŃSKI
W Philosophie als strenge Wissenschaft czytamy też o tym, jak to fenomenologia właśnie
radykalnie przezwycięża „błąd naturalizmu”, który nie mógł zostać rozwiązany na
gruncie dotychczasowej filozofii i nauki. Husserl stwierdza tam również, że zabójcze
dla filozofii jest przenoszenie metod przyrodoznawczych w obszar nauk o człowieku22. W tym kontekście mówi również o roli rozumu23, który winien być całkowicie wyemancypowany, tzn. winien rządzić się według sobie tylko właściwych miar.
Husserl przeprowadza tam również radykalne rozdzielenie fenomenologii od psychologii na przykładzie świadomości24. Te wątki dowartościowujące świadomość, rozum
nowożytny – jak widać – są konsekwentnie podejmowane przez Husserla. Tak też jest
w Ideach 2, gdzie Husserl postuluje sięganie poza przyrodoznawstwo ku polu czystej
subiektywności25. Oznacza to także „rozpoczynanie od tego, co jest przed wszelkim
stanowiskiem” – oto obszar, gdzie fenomenologia jest u siebie. W Medytacjach kartezjańskich dołącza się jeszcze pojęcie fenomenologii jako samopoznania człowieka.
Koło zostaje zamknięte – rozum pozostał sam.
Jak widać, problem intencjonalności skupia w sobie najważniejsze elementy fenomenologii Husserla26. W Formale und transzendentale Logik Husserl wręcz identyfikuje „intencjonalność w ogóle” z „przeżyciem uświadamiania sobie czegokolwiek”27.
22
E. Husserl, Philosophie als strenge Wissenschaft, „Logos. Inter. Zeitschrift für Philosophie
und Kultur” – Tübingen 1910/11, Bd. 1, s. 61. Por. także znamienną wypowiedź Husserla w:
„Philosophy and Phenomenological Research. Official Organ of the Internat. Phenomenological Soc.” – Buffalo, N.Y., 1941, Bd. 2, s. 1: „Von Anfang an wirkt sich die dieser Epoche
eigentümliche subjektivische Tendenz in zwei gegensätzlichen Richtungen aus, die eine die
antropologistische (oder psychologistische), die andere die transzendentalische… Im Wesen
der Philosophie, in prinzipiell Sinn ihrer Aufgabe, muss doch die von ihr prinzipiell geforderte
Begründungsmethode vorgezeichnet sein. Ist es also notwendig eine subjektive, so muss auch
der besondere Sinn dieses, Subjektiven a priori mitbestimmt sein. Es muss also eine prinzipielle
Entscheidung zwischen Anthropologismus und Transzendentalismus möglich sein, die über
alle historischen Gestalten der Philosophie und Anthropologie bezw. Psychologie erheben ist”.
To tłumaczy nie tylko, dlaczego fenomenologia nie mogła być antropologią, ale również i to,
jak się jej przeciwstawiała.
23
Tamże, s. 98.
24
Tamże, s. 69.
25
Analizę paragrafu pt. Wczucie i konstytucja przyrody Husserl kończy tak: „Ta analiza
przyrody oraz rozpatrywania przyrody pokazuje zatem, że wymaga ona uzupełnień, że kryje
w sobie pewne założenia i tym samym wskazuje poza siebie na inną dziedzinę bytu i badania;
jest nią pole subiektywności, które już nie jest przyrodą” – patrz: Idee czystej fenomenologii
i fenomenologicznej filozofii. Księga druga, przeł. D. Gierulanka, PWN, Warszawa 1974 [dalej:
Idee 2], s. 244.
26
Por. H. Spiegelberg, The Phenomenological Movement. A Historial Indroduction, vol. 1,
Martinus Nijhoff, The Haque 1960, s. 107.
27
E. Husserl, Formale und transzendentale Logik. Versuch einer Kritik der logischen Vernunft,
Max Niemeyer, Halle 1929, s. 143, także: Husserliana, Bd. 17, Den Haag 1974.
JAK ISTNIEJE ŚWIAT OBIEKTYWNY? KILKA UWAG O HUSSERLOWSKIEJ IDEI...
131
Zagadnienie to staje się rzeczywiście pomostem do czystej fenomenologii Husserla po
Kehre. W Ideach 1 intencjonalność to już cogito28. Wprawdzie Husserl powiada niekiedy, że intencjonalność odnosi się jednak do realnego przedmiotu29, to jednak światło rozumiane pada tylko i wyłącznie od strony rozumiejącej świadomości. A w tym
wypadku rozumienie rozstrzyga o istnieniu j a k o rozumiane.
Pisaliśmy, że Husserl odróżnia to, co realne, i to, co irrealne. Tym drugim okazuje się
właśnie świadomość (poza światem). Świadomość ta egzystuje we własnej przestrzeni
i ustanawia samą siebie30. Tak oto świadomość intencjonalna staje się u Husserla światem autonomicznym, „drugą naturą”, posiadającą sobie właściwe cechy i jakości. Jest
„gęsta”, „przestrzenna” i „czasowa” – jest zaczynem natury naszego życia, samoreprodukującego się w granicach natury zreprodukowanej (to także moja kategoria opisana
najpierw w Tezach o ethosofii, a potem rozwinięta w książce Zagubiony ethos).
Husserlowska świadomość jest matrycą intelektualną, na której oparto jakości życia – postęp, wiarę w możliwości człowieka, w rozum, w opanowanie natury przez
człowieka. Husserl w wyrafinowany sposób wyraża ducha naszej cywilizacji, dając
jej filozoficzne uzasadnienie i podbudowę. W tym sensie możemy też powiedzieć, iż
fenomenologia stała się architektem życia współczesnego, aczkolwiek fakt ten rzadko
bywa uświadamiany przez samych fenomenologów.
BOGUSŁAW JASIŃSKI
HOW DOES THE OBJECTIVE WORLD EXISTS? A FEW REMARKS ON HUSSERL’S IDEA
OF TRANSCENDENTAL OBJECTIVITY
SUMMARY
The aim of the essay is to present Edmund Husserl’s views concerning the notion of transcendental
objectivity. This category is among the fundamental for phenomenology and its example shows how
Husserl’s phenomenology evolved from the realistic standpoint, which acknowledged the existence of
objective world, towards the idealistic stance expressed in the conception of intentionality as well as
so-called transcendental idealism. The author shows that phenomenology understood in this way is
a peculiar kind of “faith in reason” and that is why this philosophy had such an influence not only on
the whole contemporary science but also the whole culture in the wide sense of the word. The present
author’s view is, in this respect, critical.
Key words: object of cognition, phenomenological reductions, intentionality, phenomenology
Translated by Marta Mielcarek and Grzegorz Mielcarek
28
Idee 1, s. 394.
Por. Idee 2, s. 304: „To Ja intencjonalności w cogito odnosi się do swego świata
otaczającego, szczególnie zaś do swego realnego otaczającego świata, np. do rzeczy i ludzi,
których doświadcza. Tu ustosunkowywanie się bezpośrednio nie jest realnym związkiem, lecz
intencjonalnym odnoszeniem się do czegoś realnego”.
30
Por. rozważania Husserla o konstytucji rozciągłości w: Idee 2, s. 48, 211.
29
132
BOGUSŁAW JASIŃSKI
133
AGNIESZKA MAKAREWICZ
„W GÓRĘ SERCA”
 ESCHATOLOGICZNY IMPERATYW
Streszczenie
Autorka artykułu zwraca szczególną uwagę na eschatologiczny wymiar liturgicznego wezwania
„W górę serca”. Odwołując się do przykładów z Biblii, filozofii, ojców Kościoła, ukazuje głębię wymiaru
serca w liturgii.
Pragnienie Boga, czyli wymiar eschatologiczny człowieka, wpisane jest w jego serce. O tym wymiarze
przypomina liturgia, która ze swej natury ma charakter dialogiczny. Słowa dialogu liturgicznego wprowadzającego do prefacji są przypomnieniem i zachętą do antycypowania eschatologicznego święta już
tu, na ziemi. Liturgiczne wezwanie „W górę serca” jest zaproszeniem do skierowania całego człowieka
ku rzeczywistości nieba. Jest także zaproszeniem do zmiany sposobu myślenia i działania, czyli do nawrócenia.
Słowa kluczowe: serce, eschatologia, dialog liturgiczny, Biblia
WPROWADZENIE
We współczesnym świecie można zauważyć wzrost konsumpcjonizmu
i – co za tym idzie – nieustanną pogoń za dobrami materialnymi, tak jakby ten świat był ostatecznym kresem ludzkiego życia. Pojęcia, rzeczywistości,
działania, które można ujmować wieloaspektowo, często zostają ograniczone
do wymiaru widzialnego, materialnego. A przecież człowiek jest istotą duchowo-cielesną i rzeczywistość, której doświadcza, ma również wymiar duchowy
i materialny.
W niniejszym artykule chcę zatrzymać się nad liturgicznym wezwaniem:
„W górę serca”, które niesie ze sobą nadzieję nowego życia. Oczywiście, to
wezwanie można potraktować jako „abstrakcję liturgiczną” lub też jako zaproszenie do wejścia w głębię relacji człowieka z Bogiem.
Niektórzy mogą sądzić, że w wieku racjonalnego myślenia mówienie o sercu
i o uczuciach jest anachronizmem. Inni natomiast mogą traktować serce jako
jeden z organów ludzkiego ciała, który można przeszczepić lub zoperować.
134
AGNIESZKA MAKAREWICZ
Rzeczywistość ‘serca’ na płaszczyźnie filozofii, Biblii, liturgii, teologii
duchowości – szczególnie w doświadczeniu mistycznym – odnosi się przede
wszystkim do jego wymiaru duchowego. Zarówno filozofia, Biblia, jak i teologia duchowości przygotowują wierzących do przeżywania liturgii, która
jest publicznym wyznaniem wiary i antycypacją eschatologicznego święta.
Wezwanie kapłana w czasie Eucharystii: „W górę serca” i odpowiedź wspólnoty Kościoła: „Wznosimy je do Pana” – są afirmacją wiary i jej umocnieniem.
1. SERCE  PRZESTRZEŃ SPOTKANIA CZŁOWIEKA Z BOGIEM
Serce nie jest w Piśmie Świętym ani biologicznym organem, ani siedliskiem
powierzchownej uczuciowości, lecz ukrytym „Ja”, osobą (1 P 3, 4), wnętrzem
człowieka (1 Sm 16, 7). Serce jest motorem działania, jest również miejscem
tajemnic (1 Sm 9, 19)1.
Poznanie biblijnej teologii serca ukazuje nowe oblicze Boga, Jego relacje
z człowiekiem. Serce jest sanktuarium człowieka. To obszar, gdzie Bóg i człowiek się spotykają.
W starotestamentowym języku hebrajskim na oznaczenie serca używa
się dwóch rzeczowników: leb i lebab. Termin ‘serce’ używany jest w Starym
Testamencie w znaczeniu tak literalnym, jak i przenośnym. Literalnie leb oznacza
organ cielesny człowieka, będący siedliskiem mocy i życia fizycznego (Ps 38, 11;
Iz 1, 5). Wzmacniając serce pokarmem, dostarcza się sił witalnych całemu człowiekowi (Rdz 18, 5; Sdz 19, 5; 1 Krl 21, 7). Użycie literalne terminu ‘serce’ jest
jednak bardzo rzadkie (por. Jr 4, 19; Oz 13, 8; Hi 41,16). Najczęściej ‘serce’
używane jest w znaczeniu przenośnym i ma wówczas sens teologiczny. Leb wyraża centrum życia duchowego i najgłębsze wnętrze człowieka. Autorzy biblijni
podkreślają ścisły związek, jaki istnieje między faktami duchowymi a reakcjami
serca. Serce jest siedliskiem uczuć, myśli i woli2. Zatem obok rozumu hebrajskie
pojęcie serca obejmuje instancję woli, czyli to, co składa się na chcenie i działanie
człowieka. Serce jest siedzibą chcenia i różnego rodzaju pragnień. W swych pragnieniach człowiek może skłaniać się ku dobru, czyli w ostateczności ku Bogu
(Ps 19, 5), lub ku złu, wchodząc w stan grzechu (Mt 5, 28). Działanie zewnętrzne jest wyrazem wewnętrznego poruszenia serca3.
1
Mała encyklopedia biblijna, oprac. D. Tomczyk, P. Woszczenko, Kraków 1997, s. 325–326.
J. Kudasiewicz, Poznawanie Boga Ojca, Kielce 2000, s. 314.
3
S.T. Zarzycki, Serce [w:] Leksykon duchowości katolickiej, Kraków 2002, s. 809.
2
„W GÓRĘ SERCA”  ESCHATOLOGICZNY IMPERATYW
135
Serce oznacza całego człowieka wewnętrznego, wraz z jego sumieniem, uczuciami, namiętnościami, a zwłaszcza z jego religijnym usposobieniem. Serce to
kwintesencja odwagi, dzielności i zdecydowania, wewnętrznego przekonania,
planów, zamierzeń i decyzji moralnych całego, niepodzielonego człowieka4.
Jest ono organem umożliwiającym widzenie Boga. Sam rozum nie wystarczy5.
Żeby człowiek mógł doświadczyć Boga, konieczne jest współdziałanie wszystkich władz jego egzystencji. Wola musi być czysta, wcześniej też musi być
oczyszczona afektywna głębia duszy, wyznaczająca kierunek rozumowi i woli.
Przez serce rozumieć należy wewnętrzne współdziałanie postrzegawczych władz
człowieka, dla którego jest też istotne harmonijne powiązanie ciała i duszy,
składające się na całość stworzenia zwanego „człowiekiem”6: „Błogosławieni
czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą” (Mt 5, 28).
Kiedy Bóg zawierał przymierze z narodem wybranym, odwołał się do sfery
serca, do uczuć: „Będziesz miłował Pana Boga swego z całego serca swego,
z całej duszy swojej i ze wszystkich swych sił” (Pwt 6, 5). Do tych słów również
odwołał się Jezus w swoim nauczaniu: „Będziesz miłował Pana, Boga swego,
całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie samego” (Łk 10, 27).
Skojarzenia, jakie wywołuje serce, wcale nie są takie same w języku hebrajskim i w polskim. Oczywiście, ten sam jest sens fizjologiczny, ale pozostałe zastosowania terminu są zasadniczo odmienne. W naszym języku współczesnym
słowo ‘serce’ kojarzy się jedynie ze sferą życia uczuciowego. W języku hebrajskim ‘serce’ oznacza wnętrze człowieka, pojęte znacznie szerzej. Oprócz uczuć
(2 Sm 15, 13; Ps 21, 3; Iz 65, 14) serce zawiera również wspomnienia, myśli,
zamiary, decyzje. Bóg dał człowiekowi serce do myślenia (Syr 17, 6). Psalmista
mówi o „zamysłach w sercu samego Boga”, to znaczy o planach Bożych, które
trwają z pokolenia w pokolenie (Ps 33, 11). „Szerokość serca” (3 Krl 5, 9)
kojarzy się z rozległą wiedzą; wyrażenie „daj mi twoje serce” może również
oznaczać: „poświęć mi nieco uwagi” (Ps 23, 26), a słowa „zatwardziałe serce”
wyrażają myśl o zamkniętym duchu.
W zależności od kontekstu znaczenia tego terminu można się zacieśniać
do sfery intelektu (Mt 8, 17) lub przeciwnie – poza nią wykraczać (Dz 7, 51).
Często trzeba wyjść poza rozróżnienia psychologiczne, aż do samego centrum
bytu, tam, gdzie odbywa się dialog człowieka z sobą samym (Rdz 17, 17;
4
Kardia [w:] R. Popowski, Wielki słownik grecko-polski Nowego Testamentu, Warszawa
1995, s. 316–317.
5
Jan Paweł II, Fides et ratio, Kraków 1998, s. 55–70.
6
Benedykt XVI, Jezus z Nazaretu, Kraków 2007, s. 87n.
136
AGNIESZKA MAKAREWICZ
Pwt 7, 17) i ze Stwórcą, gdzie człowiek bierze na siebie jakąś odpowiedzialność
i otwiera się albo zamyka przed Bogiem.
W antropologii biblijnej serce jest siedliskiem świadomej, rozumnej i wolnej
osobowości człowieka. Jest ono miejscem podejmowania decyzji, siedliskiem
Prawa niepisanego (Rdz 2, 15), mistycznego spotkania i doświadczania Boga.
Zarówno w Starym, jak i Nowym Testamencie serce jest miejscem, w którym
człowiek spotyka Boga7. To spotkanie staje się w pełni skuteczne w sercu ludzkim Syna Bożego.
W Nowym Testamencie termin ‘serce’ – gr. kardia8 – oznacza niekiedy
siedzibę sił witalnych człowieka (Dz 13, 7). Zazwyczaj występuje w znaczeniu przenośnym. Jest symbolem życia nie wyłącznie uczuciowego, ale ukazuje
różne aspekty osobowości życia ludzkiego; jest to wnętrze człowieka, siedlisko
procesów intelektualnych (bardzo zbliżone do pojęcia ‘ducha’, gr. nous), jest
też ośrodkiem podejmowania decyzji, sumienia moralnego, prawa niepisanego
i spotkania człowieka z Bogiem, który zresztą i On tylko jest w stanie je przeniknąć. Serce objawia człowiekowi miłość Boga (Rz 5, 5) i każe mu wołać
„Abba, Ojcze” (Ga 4, 6)9.
Serce oznacza pierwotnie jądro sprawy, jej centralny punkt, to, co najistotniejsze i najważniejsze w ogóle, główną część, która może być reprezentantem całości. W tym też znaczeniu używane jest przeważnie to słowo w Starym
Testamencie, i prawie wyłącznie w tym znaczeniu w Nowym Testamencie.
W biologicznym sensie naturalnie także Biblia zna serce jako centralny organ
układu krążenia, od którego rytmicznego bicia zależy życie (por. Koh 12, 6).
Głównie jednak serce oznacza istotę, jądro osoby ludzkiej, duchowe centrum
jej całego życia. W sercu zawierają się ludzkie plany i pragnienia (Prz 16, 9;
Dz 5, 4; 7, 23). W sercu mają swoje miejsce inni ludzie (2 Kor 7, 3). Jest ono
siedzibą wierności (1 Sm 18, 1; 2 Sm 15, 6) i nienawiści10. W Piśmie Świętym
słowo to w takim właśnie przenośnym znaczeniu występuje ponad tysiąc razy,
z czego około 130 razy w Księdze Psalmów11.
7
Bóg przenika serca i doświadcza nerki (Jr 17, 10; Syr 42, 18, Ps 139), „Lud ten sławi
mnie wargami, podczas gdy jego serce jest z dala ode mnie” (Iz 29, 13), „Będziesz miłował
Pana Boga swego z całego serca swego z całej duszy swojej po to, żebyś żył” (Pwt 30, 6).
8
Kardia [w:] P.Cz. Bosak, Kata Mapkon. Analiza gramatyczna. Słownik grecko-polski,
Pelplin 2002, s. 640. Tenże, Słownik grecko-polski do Nowego Testamentu, Pelpin 2001, s. 315.
9
X. Léon-Dufour, Słownik Nowego Testamentu, Poznań 1979, s. 564.
10
Leksykon biblijny, red. W. Chrostowski, Warszawa 2001, s. 729. Mała encyklopedia
biblijna, dz. cyt., s. 325–326.
11
Serce [w:] Słownik pojęć biblijnych, <http:biblia.wiara.pl>. R. Popowski, Grecko-polski
słownik syntagmatyczny Nowego Testamentu, Warszawa 2008, s. 600–601. Serce [w:] J. Flis,
Konkordancja do Biblii Tysiąclecia, Warszawa 2004, s. 1268–1274.
„W GÓRĘ SERCA”  ESCHATOLOGICZNY IMPERATYW
137
2. SERCE  JAKO OŚRODEK JEDNOŚCI CZŁOWIEKA
Z filozoficznego punktu widzenia serce jest podstawowym pojęciem, którego antropologia od dawien dawna używała na określenie owej tylko asymptotycznie uchwytnej sfery centralnej i jedności osobowo-duchowej, możliwości
decydowania o samym sobie i cielesno-zmysłowej autonomii, których wprawdzie nie można lokalizować w sercu fizjologicznym, jednak ono jest ich pierwotnym i realnym symbolem. Jest ono dynamiczną zasadą, na mocy której
człowiek szuka najbardziej dogłębnego zrozumienia siebie. Wprawdzie zrozumienie to nie jest nigdy w pełni osiągalne, ale jedynie w sercu można je znaleźć. Serce to pierwotna jedność istotowo i substancjalnie wielowarstwowego
człowieka (który jest zarazem ciałem i duszą)12.
Wielu klasyków oraz średniowiecznych filozofów, łącznie z Arystotelesem, uważało serce za siedzibę myśli, rozumu czy uczuć, często odrzucając
rolę mózgu. Rzymski lekarz Galen sądził, że siedzibą namiętności jest wątroba, siedzibą rozumu mózg, a serce jest siedzibą uczuć. Chociaż powiązanie
serca z uczuciami było oparte na uznawanej obecnie za nieprawdziwą teorii
układu krążenia Galena, serce jest uznawane za symboliczne źródło ludzkich
emocji nawet po odrzuceniu jego przekonań. Serce jest jednym z najbogatszych w treść pojęć wpisujących się głęboko w ludzkie doświadczenie w każdym miejscu i czasie.
W mentalności współczesnej serce jest identyfikowane zazwyczaj jako
ośrodek życia afektywnego. Nie wydaje się jednak, aby ośrodek ten odgrywał
obecnie ważną rolę w myśli filozoficznej (stanowiącej podstawę dla refleksji
teologicznej). Wskutek tego, że w filozofii arystotelesowskiej utożsamiano zazwyczaj uczucia z namiętnościami i – w relacji do aktów rozumu i woli – wskazywano na ich irracjonalny i nieduchowy charakter, w historii myśli filozoficznej (i w konsekwencji także w teologii) utrwaliła się negatywna ocena ‘serca’.
Wyjątkiem w tym względzie jest nurt filozoficzno-teologiczny obecny w tradycji chrześcijańskiej, wywodzący się od św. Augustyna13. Myśl św. Augustyna
o sercu ludzkim ma charakter złożony. Jest ono w człowieku „mieszkaniem
wewnętrznym”, „niezgłębioną przepaścią” (In Ps 41, 3), „szerokim namiotem
12
13
K. Rahner, H. Vorgrimler, Mały słownik teologiczny, Warszawa 1987, s. 416–417.
S.T. Zarzycki, Serce [w:] Leksykon duchowości katolickiej, Kraków 2002, s. 808n.
138
AGNIESZKA MAKAREWICZ
Boga” (In Ps 44, 23). Ten właśnie sens zostaje wyrażony w Wyznaniach w stwierdzeniu: „serce moje, gdzie jestem, kimkolwiek jestem” (X, 3, 4) i wskazuje
na nie jako najgłębszy wymiar osoby ludzkiej. W świetle zaś słów biskupa
Hippony: „Stworzyłeś nas bowiem jako skierowanych ku Tobie. I niespokojne
jest nasze serce, dopóki w Tobie nie spocznie” (I, 1). Widać, że serce to cały
człowiek wewnętrzny, „siła wewnętrzna, złożony dynamizm duszy działający
z mniejszą lub większą intensywnością i zgodnie z określonym kierunkiem, od
którego zależy stan moralny człowieka14.
W znaczeniu najczęściej występującym serce jest ośrodkiem życia wewnętrznego człowieka, jego duchowych zdolności i mocy15.
W teologii ojców Kościoła można zaobserwować pewnego rodzaju napięcie pomiędzy biblijnym, całościowym widzeniem serca a punktem widzenia
ukształtowanym pod wpływem filozofii greckiej, przyznającym decydującą rolę
rozumowi. Orygenes postrzegał serce zasadniczo jako umysł (nous). Jego czystość pozwalała na kontemplację Boga, którego człowiek jest obrazem (Contra
Cels. VI, 69). Takie rozumienie serca przyjmuje także Grzegorz z Nyssy. Święty
Tomasz, odchodząc od Augustyńskiego sposobu pojmowania serca, łączy je
ściślej z aktem woli. Według Dietricha von Hildebranda16 serce jest źródłem
uczuć i wrażliwości uczuciowej człowieka. Serce ludzkie cechuje się szczególną
głębią – prawdziwym „ja” człowieka.
3. SERCE  JA CZŁOWIEKA UKIERUNKOWANE
ESCHATOLOGICZNIE
W Mszale Rzymskim dla Diecezji Polskich, podstawowej księdze liturgicznej,
można odnaleźć również wiele odniesień do serca. Kapłan bardzo często w imieniu całej wspólnoty Kościoła wypowiada słowa dotyczące: czystości serca17,
miłowania całym sercem18, otwarcia serca na blask chwały Boga19, uświęcenia
14
Tamże, s. 811; Jan Paweł II, Fides et ratio, dz. cyt., s. 3.
S.T. Zarzycki, Serce, art. cyt., s. 809.
16
D. von Hildebrand, Przemienienie w Chrystusie, Kraków 1982. D. von Hildebrand,
Serce: rozważania o uczuciowości ludzkiej i uczuciowości Boga-człowieka, Poznań 1985.
17
Mszał Rzymski, Poznań 1986 [dalej: MRP], s. 10, 16, 67, 102.
18
MRP, s. 10, 13, 17.
19
MRP, s. 15.
15
„W GÓRĘ SERCA”  ESCHATOLOGICZNY IMPERATYW
139
serca20, przenikania do głębi serca21, wlewania łaski w serca22, oświecenia serca
światłem łaski23, kierowania sercem24, zachowania jedności wiary w sercach25,
dokonywania w sercu cudów26, a także słowa, które są swoistego rodzaju imperatywem eschatologicznym: „W górę serca”27 i odpowiedź wspólnoty Kościoła:
„Wznosimy je do Pana”28. Ze wstępnej analizy tekstów mszalnych zawartych
w Mszale Rzymskim… można wyciągnąć wnioski, że termin ‘serce’ w liturgii
jest synonimem wewnętrznego „ja” człowieka, jego duszy, jego życia, postawy
życiowej. Zatem znaczenie serca w liturgii zawiera w sobie zarówno interpretację filozoficzną, jak i biblijną tego terminu. Należy jednak podkreślić, że
dominująca jest interpretacja biblijna, która ma charakter holistyczny, bowiem
odnosi się do istoty i charakteru człowieka.
Liturgia jest określana terminem actio, czyli ‘działanie’29, które ma wymiar
zarówno materialny, jak i duchowy. Celebrans wzywa do takiego działania
wspólnotę Kościoła słowami dialogu wprowadzającego do prefacji: „W górę
serca”, a wierni odpowiadają: „Wznosimy je do Pana”30. Liturgia rozwija
w wiernych zmysł społeczny i Chrystusową miłość. W świecie zdominowanym przez egoizm wspólnotowe przeżywanie liturgii stanowi widoczny znak
powszechnej miłości, opartej na łączności z Chrystusem31.
„W górę serca” (sursum corda) – „Wznosimy je do Pana”: ten zwrot podają:
Tradycja Apostolska32, św. Cyprian, Kanony Hipolita. Słowa te często były komentowane między innymi przez Cypriana z Kartaginy (Sermo 22, 4), Cyryla
Jerozolimskiego (Katechezy mistagogiczne 5, 4–5), Ireneusza z Lyonu (Adversus
haereses IV, 18, 4)33.
20
MRP, s. 39, 49.
MRP, s. 81.
22
MRP, s. 88.
23
MRP, s. 91.
24
MRP, s. 97.
25
MRP, s. 189.
26
MRP, s. 239.
27
MRP, s. 19*.
28
MRP, s. 19*.
29
KL 7, 10, 26–30.
30
MPR, s. 19*. Zob. A.G. Hamman, Życie codzienne w Afryce Północnej w czasach
św. Augustyna, Warszawa 1989, s. 250.
31
A. Marchetti, Zarys teologii duchowości, cz. 1, Kraków 1996, s. 112–113.
32
Tradycja Apostolska III, 4 [w:] M. Michalski, Antologia literatury patrystycznej, Warszawa
1975, s. 312.
33
B. Nadolski, Liturgika. Eucharystia, t. 4, Poznań 1998, s. 184–185.
21
140
AGNIESZKA MAKAREWICZ
Bardzo obrazowo słowa te wyjaśnia neofitom Cyryl Jerozolimski w Katechezach mistagogicznych:
Potem woła biskup: „W górę serca”. Rzeczywiście w tej poważnej chwili
należy wznieść serca do Boga, nie zniżać ich ku ziemi i ziemskim zajęciom.
Toteż wzywa nas tu biskup do usunięcia wszelkich trosk o życie i rzeczy
powszednie i do wzniesienia serc ku miłosierdziu Boga. Posłuszni jego wezwaniu odpowiadajcie: „Mamy wzniesione ku Panu!” Niech nie będzie nikogo
takiego, kto by tylko ustami mówił: „Mamy wzniesione ku Panu!”, a w myśli
był zajęty doczesnymi sprawami. Należy zawsze myśleć o Bogu; skoro jednak
wskutek słabości ludzkiej jest to niemożliwe, powinniśmy się starać o to przynajmniej w tej świętej godzinie34.
Cyryl Jerozolimski interpretuje słowa „W górę serca” jako wzniesienie serca ku miłosierdziu Boga. Odpowiedź wspólnoty Kościoła: „Wznosimy je do
Pana” jest wyrazem posłuszeństwa. Cyryl podkreśla również istotę harmonii,
zgodności, czyli współgrania tego, co w sercu, z tym, co jest wypowiadane. Do
takiej kompatybilności serca i wypowiadanych słów wzywał Pan Jezus, potępiając obłudę, hipokryzję:
Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo dbacie o czystość
zewnętrznej strony kubka i misy, a wewnątrz pełne są one zdzierstwa i niepowściągliwości. Faryzeuszu ślepy! Oczyść wpierw wnętrze kubka, żeby i zewnętrzna jego strona stała się czysta. Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze,
obłudnicy! Bo podobni jesteście do grobów pobielanych, które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa.
Tak i wy z zewnątrz wydajecie się ludziom sprawiedliwi, lecz wewnątrz pełni
jesteście obłudy i nieprawości (Mt 23, 25-28).
Wierzący powinni być przejrzyści, nie może w ich sercu panować jakiś wewnętrzny dysonans. Zatem liturgiczne wezwanie: „W górę serca” nie jest zachętą do ucieczki ze świata, lecz zachętą to reorientacji swojego życia, swojego
„ja” ku Bogu. Wyrazem takiego zwrotu ku Chrystusowi są słowa św. Pawła
skierowane do gminy w Kolosach:
34
Cyryl Jerozolimski, Katecheza 23 (Mistagogiczna piąta). Msza święta [w:] Katechezy
przedchrzcielne i mistagogiczne, Kraków 2000, s. 340.
„W GÓRĘ SERCA”  ESCHATOLOGICZNY IMPERATYW
141
Jeśliście więc razem z Chrystusem powstali z martwych, szukajcie tego,
co w górze, gdzie przebywa Chrystus, zasiadając po prawicy Boga. Dążcie do
tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi. Umarliście bowiem i wasze życie jest
ukryte z Chrystusem w Bogu. Gdy się ukaże Chrystus, nasze życie, wtedy i wy
razem z Nim ukarzecie się w chwale (Kol 3, 1-4).
Wyrażenie „w górze” łączy się z hellenistycznym i biblijnym poglądem
na świat. „W górze” znajduje się świat Boga, świat nadprzyrodzony (por.
Wj 19, 20; 24, 9-10; Ps 13, 2; Ez 1, 26; Dn 7, 13; Dz 2, 19; Ga 4, 26;
Kol 3, 1-2). Udział w Eucharystii wymaga wznoszenia się do nieba, ku Bogu.
Oznacza to odrywanie się od tego, co ziemskie, i odsuwanie od siebie codziennych życiowych trosk35, zgodnie z powyższą parenezą: „dążcie do tego,
co w górze, nie do tego, co na ziemi”, zgromadzenie liturgiczne odpowiada:
„Wznosimy je do Pana”. Zatem myśli i serca uczestników liturgii są całkowicie skierowane ku Bogu i zanurzone w świecie nadprzyrodzonym. To wezwanie przypomina wspólnocie Kościoła, że uczestniczy w Eucharystii, która
jest sprawowana „poza czasem”, to znaczy jest antycypacją eschatologicznego
święta w niebie. Kościół tu, na ziemi, doświadcza przedsmaku wieczności.
Poważną przeszkodą w dążeniu do doskonałości jest świat, pojęty nie jako
rzeczywistość fizyczna, ale jako moralny sposób postępowania, jako pewien
zespół zasad i obyczajów społecznych sprzecznych z nauką ewangeliczną36.
Święty Cyprian w dziele Ad Donatum wspomina, że wznoszenie ku niebu
oczu i rąk sprawiało, że chrześcijanie czuli się bliżej Boga. Dlatego też wezwanie „W górę serca” można uważać za zachętę do otwarcia swego serca, swego
wnętrza na rzeczywistość eschatologiczną, na życie wieczne, którym jest sam
Bóg. Tą prawdę obrazowo ukazał św. Paweł wspólnocie w Koryncie:
Pierwszy człowiek z ziemi – ziemski, drugi Człowiek – z nieba. Jaki ów
ziemski, tacy i ziemscy; jaki Ten niebieski, tacy i niebiescy. A jak nosiliśmy
obraz ziemskiego [człowieka], tak też nosić będziemy obraz [człowieka] niebieskiego” (1 Kor 15, 47-49).
35
J. Czerski, Podstawy biblijne Liturgii św. Jana Chryzostoma, <http://www.xczerski.diecezja.opole.pl/dat/Liturgia/Biblia.htm> (2009). B. Nadolski, Dialog liturgiczny [w:] Leksykon
liturgii, Poznań, 2006, s. 317–318.
36
Paweł VI, Ecclesiam suam III – przemówienie z 22 maja 1967 r. [w:] Insegnamenti di
Paolo VI, t. 5, s. 249.
142
AGNIESZKA MAKAREWICZ
Bogactwo liturgii polega na tajemniczej i zarazem realnej komunii
z Chrystusem. Każdy obrzęd, każdy gest wiąże się z Nim i sprawia, że On staje
się obecny w umyśle i sercu człowieka37.
Członkowie Kościoła od momentu chrztu noszą w sobie obraz „człowieka
niebieskiego”, dlatego też „wznoszenie serca ku górze” jest dla nich przypomnieniem niebiańskiego powołania38.
Człowiek jest ukierunkowany eschatologicznie. Telos stworzeń rozumnych stanowi podstawę, zasadniczy element ich istnienia, jest darem od Boga.
Obraz, podobieństwo, będące darem od Boga i wyrazem Jego łaski, stanowią
podstawę całego procesu uświęcania i przebóstwienia, które jest niczym innym, jak procesem upodabniania się do Boga39. Uczestnicy liturgii zatem nie
są uczestnikami spotkania w jakimś mniejszym czy większym kręgu. Promień
tego kręgu wyznacza wszechświat, a szczególną cechą liturgii jest właśnie to,
że pozornie zatrzaśnięte drzwi immanencji zostają otwarte, a ziemia i niebo
spotykają się40.
Świat cechuje tak zwana ziemskość, która uwzględnia jedynie wartości doczesne, zaspokajające zmysły, gdy tymczasem duchowość jest w całości nastawiona na wartości wieczne i nadzieje związane z duszą. Słabość świata wypływa
z jego niezdolności do zaspokajania aspiracji człowieka, który jako byt częściowo duchowy i nieśmiertelny jest zapatrzony w przyszłość i nastawiony na
poszukiwanie dóbr wiecznotrwałych41.
4. ESCHATOLOGICZNE PRAGNIENIE SERCA
Tradycja duchowa Kościoła mówi także o sercu w biblijnym sensie „głębi
jestestwa” (Jr 31, 33), gdzie osoba opowiada się za Bogiem lub przeciw Niemu
(Pwt 6, 5; 29, 3; Iz 29, 13; Ez 36, 26; Mt 6, 21; Łk 6, 15, Rz 5, 5)42.
Potocznie o sercu mówi się w kontekście miłości mężczyzny i kobiety; często także ocenia się, że ktoś jest „bez serca”, albo przeciwnie – że w jakiejś
trudnej sytuacji „okazał serce”. W antropologii biblijnej serce jest miejscem
37
A. Marchetti, Zarys teologii życia duchowego, dz. cyt., s. 115.
Zob. M. Paternoster, Liturgia e spiritualitá christiana, Bolonia 2005, s. 84–86.
39
W. Szczerba, A Bóg będzie wszystkim we wszystkim… Apokastaza Grzegorza z Nyssy. Tło,
źródła, kształt koncepcji, Kraków 2008, s. 252.
40
Benedykt XVI, Duch liturgii, Poznań, 2006, s. 12.
41
A. Marchetti, Zarys teologii życia duchowego, dz. cyt., s. 167.
42
KKK 368.
38
„W GÓRĘ SERCA”  ESCHATOLOGICZNY IMPERATYW
143
świadomego rozwoju osobowości, źródłem uczuć, myśli, miejscem rozeznawania spraw i podejmowania decyzji. Sercem się rozumie, myśli, pamięta, miłuje
bliźniego, a nade wszystko Boga (zob. np. Łk 12, 34; Mk 12, 30). Serce, które
„upomina nawet w nocy” (por. Ps 16, 7), jest głosem sumienia. Serce – to po
prostu nasze „ja”. W nim jest prawda o nas, w nim zawiera się jakość życia.
Swego rodzaju glebą, na której kształtuje się serce człowieka, są jego wrodzone
cechy osobowości. To dary Boże. Ich piękno i dobro jest jednak zniekształcane
słabością człowieka. Dlatego potrzebują formacji.
Pragnienie Boga jest wpisane w serce człowieka, ponieważ został on stworzony przez Boga i dla Boga. Bóg nie przestaje przyciągać człowieka do siebie
i tylko w Bogu człowiek znajduje prawdę i szczęście, których nieustannie szuka
(Gaudium et spes, nr 19)43. W serce każdego chrześcijanina Bóg wlał nadzieję,
która pełni funkcję kierowniczą, czyli odrywa człowieka od ziemi i całej jego
ziemskiej działalności i nadaje mu orientację teologalną, a dokładniej eschatologiczną.
Święty Grzegorz pisał (Regula pastoralis 3, 34), że „kto nie dąży ku szczytom, spada w przepaść”. Zatem istnieje nie tylko zwyczajna zachęta, lecz prawdziwy obowiązek dążenia do doskonałości. Ten obowiązek dotyczy wszystkich
chrześcijan. Jest on konsekwencją sakramentu chrztu świętego44. Łaska wiary
otwiera oczy serca (Ef 1, 18) na żywe zrozumienie treści Objawienia45.
Pragnienie szczęścia Bóg wszczepił w serce człowieka, aby przyciągnąć go
do siebie. Tylko Bóg może to pragnienie zaspokoić46.
Serce jest mieszkaniem, w którym chrześcijanin jest, gdzie przebywa (według wyrażenia semickiego lub biblijnego: gdzie „zstępuje”). Jest duchowym
centrum, nieuchwytnym dla naszego rozumu ani dla innych. Jedynie Duch
Boży może zgłębić serce i je poznać. To On porusza serca i zwraca je do Boga,
otwiera oczy rozumu47. Serce jest miejscem decyzji w głębi wewnętrznych dążeń
człowieka. Jest ono miejscem prawdy, w którym wybieramy życie lub śmierć.
Jest miejscem spotkania, albowiem nasze życie ukształtowane jest na obraz
Boży, ma charakter relacyjny: serce jest miejscem przymierza48. Bóg mówi do
serca swojego ludu (Ez 11, 19; 36, 25-28; 37, 1-14; Jr 31, 31-34; Jr 3, 1-5)49.
43
KKK 27.
A. Marchetti, Zarys teologii życia duchowego, dz. cyt., s. 153–154.
45
KKK 158.
46
KKK 1718.
47
KKK 89, 689, 1082.
48
KKK 2563.
49
KKK 715.
44
144
AGNIESZKA MAKAREWICZ
Niezależnie od tego, jaki byłby język modlitwy, zawsze modli się cały człowiek. Aby określić miejsce, z którego wypływa modlitwa, Pismo Święte mówi
niekiedy o duszy lub o duchu, najczęściej jednak o sercu (ponad tysiąc razy).
Modli się serce. Jeśli jest ono daleko od Boga, modlitwa pozostaje pusta50.
Liturgiczne wezwanie „W górę serca” jest zaproszeniem do skierowania całego człowieka ku rzeczywistości nieba. Jest także zaproszeniem do zmiany sposobu myślenia i działania czyli do nawrócenia. Chrześcijanie są zobowiązani do
nieustannej kontestacji świata, aby mogli godnie uczestniczyć w Eucharystii.
„W górę serca – Wznosimy je do Pana” to wyraz wewnętrznego napięcia, ale
i radości, której źródłem jest nadzieja na spotkanie Pana i na przebywanie
z Nim w chwale. To liturgiczne wezwanie i jego afirmacja ze strony wierzących
jest impulsem do podjęcia wysiłku, wewnętrznej pracy. Wznoszenie serca ku
Bogu w świecie, w którym nie ma miejsca dla Boga, nie jest rzeczą łatwą.
„W górę serca” to zaproszenie do zjednoczenia z Bogiem, to obietnica
mistycznego doświadczenia, to również przypomnienie, że w czasie liturgii
eucharystycznej wierzący zostają wyjęci z czasu historycznego chronos i zostają
wprowadzeni w czas Boży – kairos.
Dialog liturgiczny dokonuje się we wspólnocie, zatem jest też swoistego
rodzaju formą wyznania wiary i jej potwierdzenia. Jest on również formą
przekazywania wiary, która się umacnia. Ojciec Święty napisał w encyklice Redemptoris missio: „wiara umacnia się, gdy jest przekazywana”51. Wiara
jest zawsze aktem eklezjalnym, jest rzeczywistością żywą. Ciągle jesteśmy wezwani przez Boga i uzdolnieni, aby wiara wzrastała. Stąd też w czasie każdej
liturgii eucharystycznej wspólnota Kościoła słyszy eschatologiczny imperatyw:
„W górę serca”.
ZAKOŃCZENIE
Liturgia stanowiąca źródło i szczyt życia chrześcijańskiego (KL 10) nacechowana jest bogactwem znaków, symboli, postaw i dialogów liturgicznych.
W niniejszym artykule skupiłam się nad dialogiem liturgicznym, który jest
wprowadzeniem do prefacji. Posiada on duże znaczenie i wartość dydaktyczną. Tę wartość doceniali między innymi Cyryl Jerozolimski, św. Cyprian
z Kartaginy, św. Ireneusz z Lyonu.
50
51
KKK 2562.
RM 2.
„W GÓRĘ SERCA”  ESCHATOLOGICZNY IMPERATYW
145
Rzeczywistość serca w liturgii posiada ogromne znaczenie, ponieważ jest
ono obrazem ludzkiego „ja”, jego sanktuarium, w którym spotyka się z Bogiem, z sobą samym i z drugim człowiekiem.
Liturgiczne wezwanie „W górę serca” i odpowiedź „Wznosimy je do Pana”
ma wymiar eschatologiczny. Wzniesienie serca ku Bogu jest oddaniem Mu
chwały, ale jest też uznaniem Jego wielkości, Jego miłosierdzia. Wzniesienie
serca ku Bogu jest zgodą na plan Boga, jaki ma w stosunku do wierzących.
Taka świadomość daje wierzącym możliwość głębszego przeżywania liturgii
i uświadomienia sobie głębokiego związku, jaki istnieje pomiędzy liturgią a życiem. Liturgia uświęca życie, a życie w jedności z Bogiem prowadzi do głębszego przeżywania liturgii, która jest antycypacją eschatologicznego święta.
AGNIESZKA MAKAREWICZ
“LIFT UP YOUR HEARTS”  THE ESCHATOLOGICAL IMPERATIVE
SUMMARY
The author of the article pays special attention to the eschatological dimension of liturgical call: “Lift
up your hearts”. Referring to examples from the Bible, philosophy and Church Fathers she shows the
depth of the dimension of heart in liturgy.
God’s desire, that is man’s eschatological dimension, is imprinted on human heart. This is what
liturgy, which is dialogical in its nature, reminds us about. The words of liturgical dialogue leading to
the Preface are the reminder and encouragement to anticipate the eschatological celebration already
in this world. The liturgical call “Lift up your hearts” is an invitation to direct the whole humanity
towards the reality of Heaven. It is also an invitation to change the way of thinking and doing, that is
to conversion.
Key words: heart, eschatology, liturgical dialogue, the Bible
Translated by Marta Mielcarek and Grzegorz Mielcarek
146
AGNIESZKA MAKAREWICZ
147
ELŻBIETA MARKIEWICZ
DOŚWIADCZENIE „BYCIA CZŁOWIEKIEM”
W UJĘCIU M.A. KRĄPCA
Streszczenie
Artykuł Doświadczenie „bycia człowiekiem” w ujęciu M.A. Krąpca jest próbą odczytania ludzkiej natury w kontekście filozofii realistycznej i wyrosłej na jej gruncie teorii człowieka. Wysiłek podjęty w celu
przedłożenia swoistego paradygmatu rzeczywistości czysto ludzkiej tj. urzeczywistniającej się „w” jaźni
i „przez” jaźń rozumnej natury, stanowi świadome wystąpienie przeciw zafałszowanemu ujęciu faktu
ludzkiego, jaki proponują (a wręcz narzucają) współczesne nurty antropologiczne.
U źródeł filozoficznej teorii człowieka w jej rzeczywistym wymiarze, stanowiącym obiektywną prawdę,
pojawia się ludzkie doświadczenie. Mówimy tu o doświadczeniu w najszerszym znaczeniu, tj. doświadczeniu całości istnienia człowieka, a zatem świadomości istnienia „ja” oraz doświadczenia „mojego” działania
wypływającego z „ja” jako swego podmiotu. Myśl tę we współczesnej literaturze przedmiotu opracował,
rozwinął i usystematyzował prof. Mieczysław Albert Krąpiec, odróżniając „w bezpośrednim przeżyciu ludzkiego podmiotu doświadczenie tego, co jest »moje«, od doświadczenia tego, co stanowi mnie samego; co jest
»ja«”1. Twórczy powrót do dziedzictwa poznania realistycznego, jaki w swym odczytywaniu doświadczenia
„bycia człowiekiem” prezentuje ojciec Krąpiec, ukazuje fenomen autorefleksji ludzkiej. Dokonując bowiem
pełnego zwrócenia się ku sobie, człowiek doświadcza różnorodności własnych aktów – działania. Doświadcza zatem, że działa tak na płaszczyźnie zmysłowej, jak i duchowej – umysłowej. Analiza zaś doświadczenia
własnego, tj. „mojego”, działania odkrywa przed człowiekiem doświadczenie siebie samego – „ja”. To, co
„moje”, i to, co jest „ja”, wzajemnie się przenika i warunkuje. Doświadczając bowiem „mojego” działania,
odkrywam jednocześnie, że to działam „ja”, a zatem mam świadomość, że wyrażanie się mnie – „ja” przez
„moje” jest zarazem doświadczeniem i wyrażaniem własnego, osobowego istnienia.
Urzeczywistnienie tej podstawowej prawdy – doświadczenia siebie jako człowieka – wymaga wielkiego
warsztatu naukowego i jednocześnie ogromnej pokory względem własnej, ludzkiej obecności w świecie, co
z pewnością wyróżnia prof. Mieczysława Krąpca. Tym bardziej konieczne staje się przypomnienie jego poglądów na ludzkie doświadczenie „bycia człowiekiem”, bowiem właściwe zrozumienie „ja” i „mojego” jest
fundamentem uświadomienia sobie własnego istnienia w perspektywie realnie ludzkiej osobowej obecności.
Słowa kluczowe: ludzka natura, doświadczenie, świadomość
WPROWADZENIE
Wydaje się, że współczesna rzeczywistość antropologiczna dość silnie
deprecjonuje uczestnictwo człowieka w wymiarze jego osobowego „ja”, a więc
1
Por. I. Dec, Dwie antropologie. Tomaszowa a Marcelowa teoria człowieka, Wrocław 1995,
s. 124–125.
148
ELŻBIETA MARKIEWICZ
właściwie rozumianej jaźni rozumnej natury. Wyrazem tego „zabiegu” jest przedkładanie tego, co stanowi przedmiot aktualnych potencjalności ludzkich, nad
podmiotowy wymiar całości substancjalnej. Stąd też wszelkie próby odkrycia
bytowego statusu człowieka nie są rzeczywistym jego poznaniem, ale manipulowaniem i zniewoleniem „w tym, co jest najbardziej ludzkie, a mianowicie w poznaniu”2. Oznacza to, że obecne myślenie teoriami, czy też jakimikolwiek konstruktami myślowymi, generuje fałszywy obraz ludzkiej osoby, naruszając tym
samym jej własną godność – między innymi w refleksji nad sobą samym.
Na to więc, by uniknąć wszelkich aprioryzmów, których coraz więcej dostarcza
nam filozoficzna teoria człowieka w wersji współczesnych „nie-do-rzeczności”
nihilizmów, irracjonalizmów, idealizmów itd. trzeba ponownie zwrócić się ku
filozofii realistycznej jako trwałemu gwarantowi wolności w poznaniu, a zatem pełnego urzeczywistniania się osoby jako bytu poznającego. Zadanie to,
bez wątpienia, zrealizowane zostało dziś przez o. prof. Mieczysława Alberta
Krąpca3.
*
W granicach antropologicznych rozważań filozofii realistycznej naczelne miejsce zajmuje człowiek. On to jawi się, w całym bogactwie swego osobowego uposażenia, jako „najtrudniejszy do ostatecznego wyjaśnienia przedmiot filozoficznych
dociekań”4. Trudność „ludzka” wyraża się bowiem w wyjaśnieniu natury człowieka
przez wskazanie na te konieczne czynniki, których negacja pociągałaby za sobą
zarazem negację samego faktu „bycia człowiekiem”. Oznacza to, że w punkcie wyjścia analizy ludzkiej natury stajemy wobec pewnych danych, jakie otrzymujemy
w bezpośrednim przeżyciu człowieka jako podmiotu. Mówimy tu o danych jako
faktach uzyskanych z pierwotnego, tj. wewnętrznego, doświadczenia człowieka.
Doświadczenie to stanowi bezpośrednią refleksję człowieka nad sobą samym.
Chodzi tu zatem o naturalne, jako że „świadome przeżycie ludzkiego podmiotu”5.
To swoiste przeżywanie siebie ujawnia się w bezpośrednich danych świadomości
człowieka-podmiotu w dwóch rodzajach uzupełniających się wzajemnie i od siebie
2
Por. A. Maryniarczyk, Tomizm – Dla-czego?, Lublin 2001, s. 96.
Krąpiec, podejmując się nowego odczytania poglądów św. Tomasza z Akwinu, przedłożył
we współczesnej myśli filozoficznej cały dobrobyt filozofowania realistycznego, dając metafizyczne podstawy współczesnej interpretacji tomizmu. Ów twórczy powrót do dziedzictwa
poznania realistycznego, niepoddający się presji współczesnych nurtów filozoficznych, uzewnętrznia się dziś w wersji egzystencjalnej jako charakterystycznej i ugruntowanej (przez Ojca
Profesora) postawie poznawczej. Por. tamże, s. 91–98.
4
Zob. M.A. Krąpiec, Ja – człowiek. Zarys antropologii filozoficznej [w:] tegoż, Dzieła, t. 9,
Lublin 1992, s. 119.
5
Por. I. Dec, Dwie antropologie…, dz. cyt., s. 124.
3
DOŚWIADCZENIE „BYCIA CZŁOWIEKIEM” W UJĘCIU M.A. KRĄPCA
149
zależnych doświadczeń. Pierwszym typem jest postrzeganie oraz uświadomienie
sobie różnorodności „moich” (jako podmiotu działającego) działań – aktów; drugim – doświadczenie jedności oraz tożsamości „mnie” samego jako tego, który
działa, tj. wydobywa z siebie wszelkie akty „moje”. Dostrzegamy więc z jednej strony przedmiotowość, będącą przemyślaną zawartością czynności – działań „moich”
(tj. istniejących niejako poza świadomością), a z drugiej strony własną podmiotowość, stanowiącą zauważalną obecność mnie samego we własnej świadomości
mojego „ja”. Oznacza to, że dychotomia w jedności pierwotnego doświadczenia
wskazuje różnicę między tym wszystkim, co jest „moje”, a tym, co jest „ja”, jednocześnie ukazując ścisłe powiązanie (czyt. zależność w aktach spełniania) między
moim własnym „ja”, będącym podmiotem wszystkich „moich” aktów – działań6.
Stąd też moja pierwotna refleksja nad sobą samym jest ukazaniem samo-świadomości siebie, tj. mojego „ja”, nie inaczej jak przez analizę i świadome doświadczenie
tego, co nazywam „moje”, tj. wszelkich czynności – aktów (również myślowych)
wypływających z „ja” jako podmiotu wszelkiej mojej ludzkiej aktywności. Skoro
tak, to by zrozumieć, co „ukrywa” się pod wyrażeniem „ja”, należy wpierw przeanalizować to wszystko, co – umownie za ojcem Krąpcem – nazwaliśmy „moje”,
a co warunkując i przenikając się wzajem z „ja”, wynosi o doświadczeniu tego,
co stanowi o mnie samym. Drogą dalszej naszej analizy będzie więc wynoszenie
z „mojego” jako ze skutku o „ja” jako przyczynie.
1. POSTRZEGANIE RZECZYWISTOŚCI „MOICH” DZIAŁAŃ
W PERSPEKTYWIE PODMIOTOWOŚCI  „JA”
Wewnętrzne doświadczenie „bycia człowiekiem”, wyrażające się jako
całościowe ujęcie „faktu ludzkiego”, jest dostępne bytowi osobowemu, tj. podmiotowi poznającemu, „przez” postrzeżenia i „w” postrzeżeniach własnych,
6
W pierwszej kolejności należy zaznaczyć, że mówiąc ‘dychotomia’, nie mamy na myśli
zasadniczego rozdzielenia pierwotnego doświadczenia – ono jest jedno, ale niejako w dwóch
wymiarach. Stąd też musimy mieć świadomość, że mamy jedno pierwotne doświadczenie
siebie jako bytu ludzkiego, ale rozważać je możemy z dwóch stron, tj. od strony mnie samego
– podmiotu, czyli świadomego „ja”, oraz od strony mnie jako działającego, tj. z jednej strony
(jeżeli ujmujemy zależność „od zewnątrz”) – jako przedmiotu przynależnego na zasadzie posiadania przez „ja” oraz z drugiej strony (gdy ujmujemy relację „od wewnątrz”) – jako podmiotu
bytowego w aktach podmiotowania „moich” działań – czynności. Pozostaje jeszcze kwestia
nazewnictwa. Idzie tu o wyrażenia: „ja” oraz „moje”. Określenia te, jak i poznawcze odkrycie
egzystencjalnych faktów „bycia człowiekiem”, przyjmujemy za M.A. Krąpcem.
150
ELŻBIETA MARKIEWICZ
ludzkich działań. Oznacza to, że pierwotne przeżycie siebie jest „dane każdemu człowiekowi, gdy cokolwiek czyni jako człowiek, a więc gdy działa świadomie i wolnie”7. Odnajduje to swój wyraz, niejako wizualizację, we wszelkich
naszych ludzkich czynnościach. Innymi słowy, gdy dokonujemy rozumnego
namysłu nad sobą – jako osobowym bytem ludzkim, to bezpośrednio, wprost,
doświadczamy faktu obecności (czyt. istnienia) „mojego” własnego działania.
I o to też działanie chodzi. W doświadczeniu bowiem człowieka jako siebie samego wszelka aktywność ukazuje się działającemu podmiotowi jako rzeczywistość różnorodnych „moich” czynności. Oznacza to, że to, co stanowi „moje”,
możemy rozpatrywać dwojako:
1) w jeden sposób – ujmując „moje” na płaszczyźnie niejako „od zewnątrz”
mnie jako podmiotu sprawczego,
2) w drugi sposób – ujmując „moje” na płaszczyźnie jak gdyby „od wewnątrz” mnie, który działa.
Skoro tak, to należałoby – co zechcemy uczynić – przeanalizować uposażenie tego, co jest „moje”, wskazując jednocześnie „jego pierwotny stosunek do
»ja« jako podmiotu”8.
Czym zatem jest wszelkie „moje” widziane w sposób zewnętrzny? Najprościej mówiąc – to „z zewnątrz” dostrzeżone „moje” wydaje się odnosić do
wszelkich czynności wytwórczych jako konsekwencji działania. Ów rezultat
„mojej” aktywności jest z jednej strony immanentny, tzn. pozostaje we mnie
jako podmiocie działającym – wytwarzającym, z drugiej jednak transcendentny, tzn. wykraczający poza mnie – podmiot czynności, zwracając się ku rzeczy . Oznacza to, że „ja”, które jest podmiotem działającym, generuje z „siebie” działanie, będące w chwili wydobywania się ze mnie niczym więcej jak
aktualizacją danej potencjalności. Przejście to – z możności „za-istnienia” do
aktualnego urzeczywistnienia – pozostawia we mnie ślad tej zmiany, niejako
jej początek; kres zaś, wyrażający się w akcie – działaniu, zostaje przeniesiony
na rzecz, jak gdyby umiejscowiony w rzeczy, której dana czynność dotyczy.
Ojciec Krąpiec wyjaśnia: „Gdy o wszystkich przedmiotach użytkowania, chociażby one były wytworem naszej pracy, mówimy »moje« – mamy na myśli
związek, czyli relację przynależności tych przedmiotów do »mnie«, tzn. do
tego, co nazywam «ja«”9. Oznacza to, że wszystko, co w jakikolwiek sposób
jest „moje” – tak potencjalnie, jak i aktualnie – ma swe odzwierciedlenie we
mnie, tj. w „ja”. Jednakże – jak dalej pisze Krąpiec: „owa relacja przynależności
7
Por. M.A. Krąpiec, Człowiek jako osoba, Lublin 2005, s. 11.
Por. M.A. Krąpiec, Ja – człowiek…, dz. cyt., s. 121.
9
Tamże.
8
DOŚWIADCZENIE „BYCIA CZŁOWIEKIEM” W UJĘCIU M.A. KRĄPCA
151
jest w tym wypadku czysto zewnętrzna. »Dochodzi« ona niekiedy do »mnie«
jako bytu już ukonstytuowanego. Ona nie »buduje« mojej bytowości. Można
relację tę utracić […] a przez to nie uszczuplić swej bytowości. Zewnętrzna relacja przynależności przedmiotów »moich« jest w gruncie rzeczy »moim« tylko
d e n o m i n a t y w n i e , wszakże z fundamentem w rzeczy samej”10. Stąd też
stosunek „mojego” wytworzonego – do „ja” jako wytwarzającego jest w pewien
sposób poza-podmiotowy, w tym znaczeniu, że w sensie ścisłym uniezależnia
od siebie, jako aktualne, w żaden sposób „ja” bytowe. Oznacza to, że zewnętrzność co do relacji między „moim” działaniem – czy to potencjalnym, czy już
zaktualizowanym – a „ja” – podmiotem działającym – jest jedynie kwestią
swoistego nazewnictwa i jako taka nie ma żadnego wpływu na ontyczną strukturę całości „ja”, ale wyraża się ostatecznie w rzeczy. Dlatego też w przypadku,
gdy analizujemy „moje” działanie „od zewnątrz”, konieczna jest świadomość
co do umowności wyrażenia „moje”, jako że w istocie idzie jedynie o ukazanie
pewnego połączenia między rzeczą – tym, co jest istniejące poza mną jako
autonomiczny byt, a tym, co będąc „ja” w znaczeniu zwornika, niejako używa
„mojego” dla siebie i nim rozporządza. Zauważmy, że w aspekcie tej relacji
„od zewnątrz” Krąpiec traktuje tu o „moim” i „ja” w sensie przedmiotowym.
Oznacza to, że we wspomnianym ujęciu zarówno „moje”, jak i „ja” są względem siebie przedmiotami autonomicznymi i niezależnymi, które spaja jedynie
swoista przydatność jednego przedmiotu – „mojego” dla drugiego przedmiotu
– „ja”. Jak wyjaśnia Krąpiec: „»Ja« przeciwstawia się temu wszystkiemu, co jest
nazwane »moje«. W bliżej ujrzanych członach korelaty tej relacji jawią się jako
jakieś zewnętrzne »przedmioty« (zazwyczaj) istniejące swoim własnym istnieniem – a »ja« pojmujemy jako także jednostkowy »przedmiot« […] »Ja« tu
występujące bierzemy zasadniczo zewnętrznie, jako wprawdzie żyjący i świadomy, ale tylko »przedmiot« – jakiś »Jan X«, będący »centrum« dysponującym mieniem”11. Stąd też, gdy „od-zewnętrznie” ujmujemy relację „mojego”
do „ja”, to wówczas odnosimy się do dwóch „przedmiotów” – „mojego” jako
przedmiotu działania i „ja” – „przedmiotu” podmiotowego jawiącego się jako
ośrodek zarządzający przedmiotowym działaniem „moim”.
Wyjaśniwszy to, przejdziemy teraz do przedstawienia zależności: „moje” –
„ja” od strony sfery „wewnętrznej” osobowego bytu ludzkiego. Czym są zatem
– według ojca Krąpca – „moje” działania widziane „od wewnątrz”, jaki jest ich
stosunek do „ja” oraz jak to „ja” w kontekście wewnętrznie ujętego „mojego”
należy rozumieć?
10
11
Tamże.
Tamże, s. 122.
152
ELŻBIETA MARKIEWICZ
Pierwszym krokiem jest rozróżnienie dwóch płaszczyzn: zmysłowej i umysłowej, w granicach których umiejscawiamy problematykę „moje” (i w aspekcie
jego wyjaśnienia tematykę „ja”). Tak się bowiem składa, że już od pierwszych
postrzeżeń dostrzegamy, że innego rodzaju jest „moje” związane z procesami
życiowymi mnie jako organizmu fizjologicznego, a inne, gdy mówimy o aktach psychicznych. Przeanalizujmy wpierw „moje” jako organiczne.
Zauważamy, że jakiekolwiek działanie człowieka nakierowuje jego wewnętrzne doświadczenie na fakt, „że to »ja« działam i poprzez »moje« działanie
objawiam swój byt […] a zatem jest mi dane »ja« i »moje«”12. Oznacza to,
że „moje” uczestniczy w „ja”, które z kolei znajduje się i niejako funkcjonuje
w tym wszystkim, co jest „moje”, a zatem w każdym działaniu. Skoro tak, to
gdy przez „moje” rozumieć będę wszelkie działanie organiczne, takie jak na
przykład oddychanie czy odżywianie, wówczas odkrywam, „kto” jest sprawcą
tych działań – a zatem spostrzegam „ja”. Poznaję bowiem, że to nikt inny jak
„ja” oddycha czy „ja” odżywia się. Zatem to właśnie „ja” spełnia obserwowane
akty organiczne. Jeżeli tak, to „ja” jawi mi się jako podmiot – spełniacz wszelkich „moich” czynności, które w „ja” tkwią jak w swoim podmiocie. Zapodmiotowanie „mojego” w „ja” ukazuje w innym niż to, o którym uprzednio była
mowa, świetle relację podmiot – przedmiot. Uświadamiam sobie przeto, że to
wszystko, co „moje”, nie jest zewnętrzne, bo to przecież „moje” płuca oddychają. Skoro tak, to doświadczam „mojego” z innej, wewnętrznej strony tego,
co jest „ja”. Stąd też o „ja” powiem, że jest podmiotem dla tego, co „moje”.
Oznacza to, że „ja” wyłania z siebie jako ze źródła i jednocześnie spełnia (czyt.
podmiotuje) akty „moje”. Zatem „ja” – jak określa je ojciec Krąpiec – „jest
podmiotem w akcie podmiotowania”13. Dostrzegamy przy tym, że to „moje”
jest w jakiś sposób odróżnione (ale nieoddzielone w sensie zupełnym) i zależne
od „ja”, które będąc podmiotem, jest w swej podmiotowości odmienne od
„mojego”, ale z tym „moim” związane przez jego aktualizowanie (czyt. spełnianie). Jeżeli tak, to akty „moje” niejako warunkują mnie w moim „ja”14.
Wydaje się, że mówiąc o „moim” w kontekście działań organicznych, a zatem
zmysłowych, w całości materializujemy „ja”. Moje „ja” bowiem jest – w analizowanym kontekście – podmiotem i sprawcą aktów materialnych! Tak. Jednakże materialność jaźni – „ja” należy tu rozumieć nie przez identyczność (czyt. jednakowość)
z wyłanianym z niej „moim”, ale przez swoistą zależność w znaczeniu przyporządkowania, ponieważ chociaż to „ja” oddycham przez „moje” płuca, to jednak „ja”
12
Por. M.A. Krąpiec, Człowiek jako osoba, dz. cyt., s. 11.
Zob. tamże, s. 13 oraz M.A. Krąpiec, Ja – człowiek…, dz. cyt., s. 122–123.
14
Idzie tu o pokazanie swoistej nierozdzielności. Co bowiem stałoby się z „ja” podmiotującym „moje”, gdyby to, co „moje”, ustało?
13
DOŚWIADCZENIE „BYCIA CZŁOWIEKIEM” W UJĘCIU M.A. KRĄPCA
153
nie utożsamiam ani z samą czynnością „mojego” (oddychania) ani z narządem,
przez który „ja” oddycha. Stąd też – jak zauważa Krąpiec – pojawia się pytanie
o charakter podmiotowości „ja”. Czy więc „ja” jest tylko czysto materialne?
Wydawać by się mogło – na co wskazywałaby dokonana uprzednio analiza
„moich” działań organicznych – że tak. Jednakże głębszy namysł nad „moimi” czynnościami zapodmiotowanymi w „ja” jako ich sprawcy i spełniaczu
uświadamia nam, że w osobowym „ja” – jaźni natury rozumnej – zachodzą
jeszcze i inne akty niż tylko materialne. Człowiek bowiem spełnia nie tylko
czynności organiczne (tj. w sensie ścisłym: materialne), ale także czynności
poznawcze i pożądawcze. Te ostatnie zaś zachodzą zarówno w porządku zmysłowym, jak i w porządku umysłowym. W refleksji zatem nad sobą samym
człowiek rozpoznaje własne działania jako pozostające we wzajemnej względem siebie współzależności (ale nie tożsamości) w dwóch wymiarach: materialnym (zmysłowym) i nie-materialnym (umysłowym). I tak uświadamiam
sobie, że niektóre z moich aktów dokonują się w poznaniu zmysłowym, które
jest jakby dwubiegunowe – z jednej strony bowiem mogę mówić o „moim” organicznym, spełniającym się we wszelkich funkcjach wegetatywnych, z drugiej
zaś – dostrzegam na poziomie zmysłowym również „moje”, które wyraża się
przez funkcje sensytywne, takie jak np. doświadczanie wrażeń jakościowych –
smaku, węchu, odczucia ciepła itp. – oraz wrażeń ilościowych – np. ciężaru.
Niezależnie jednak od materialności działań „moich”, są one przyporządkowane „ja” będącemu podmiotem, „w” którym tkwią jako swym fundamencie
i „z” którego wypływają jako ze swego źródła.
Podobnie rzecz ma się ze wszystkimi naszymi czynnościami niematerialnymi, tj. aktami bezpośrednio i trwale wyrażającymi się poprzez funkcje intelektualne i wolitywne. One również są zapodmiotowane w tym samym „ja”, które
podmiotuje wszystkie bez wyjątku działania nazywane „moimi”, i to niezależnie od ich charakteru. Oznacza to, że każde „moje” – czy jest ono czynnością
materialną, czy duchową – jest nakierowane i niejako determinowane przez
jedno spoiwo, jeden i ten sam podmiot, będący owym „ja” uświadomionym
oraz odczytanym jako rozumnej natury „jaźń”, sprawiająca i spełniająca wszelkie „moje” działania. Uzasadnienie tej kwestii odnajdujemy w Summie teologicznej św. Tomasza z Akwinu, według którego jeden i ten sam człowiek ma
świadomość, że jest on zarówno tym, który poznaje umysłowo, jak i tym, który odbiera wrażenia zmysłowe, a wrażenia zmysłowe (czucie zmysłowe) nie odbywa się bez ciała – „ipse idem homo est qui percipit se et intelligere et sentire:
sentire autem non est sine corpore”15. Stąd też samoświadomość osobowego
15
S.th., I, 79, a. 1 oraz por. M.A. Krąpiec, Ja – człowiek…, dz. cyt., s. 126.
154
ELŻBIETA MARKIEWICZ
bytu, czyli to ludzkie pierwotne doświadczenie siebie jako „ja” spełniającego
działania „moje”, stanowi odkrycie czy – jak dobitnie wskazuje ojciec Krąpiec
– dostrzeżenie własnej tożsamości osobowej, a zatem jaźni, „która jest immanentna zarówno w aktach intelektualnego poznania, jak w poznaniu zmysłowym, dokonującym się za pomocą cielesnego organu”16.
2. RZECZYWISTOŚĆ „JA” ISTNIEJĄCEGO
Dotychczasowa analiza faktów pierwotnego doświadczenia, koncentrująca się wokół „moich” działań, ukazała nam określony podmiot jako jedynego sprawcę wszelkich aktów „moich”. Uświadomienie sobie obecności oraz
sprawstwa tego podmiotu, nazywanego „ja” lub „jaźnią”, odkryło przed nami
całościowo rozumiany byt osobowy, który przez materialne oraz nie-materialne akty „moje” ogarnia i przenika całość ludzkiego bytu. Tak ujęte „ja” jest
podmiotem w działaniach urzeczywistniających to podmiotowanie, co determinuje jedność całości bytowej („ja”) w wielości jej przejawów – działań („moich”). Oznacza to, na płaszczyźnie egzystencjalnej (tj. od strony istnienia, a nie
natury), że tak rozumiane „ja”, odkrywające się przed nami w toku analizy
tego, co „moje”, stanowi rację bytową „mnie” – „ja” działającego. Skoro tak,
to ludzkie „ja” będzie w ścisłym sensie „aktem organizującym, realizującym
oraz determinującym to wszystko, co może być nazwane »częścią«, »składnikiem« i co jest właśnie realizowane, determinowane, aktualizowane”17. Zatem
– odnosząc przez analogię zależność „ja” względem wielości i różnorodności
„mojego” do relacji, jaka zachodzi (w bycie istniejącym) między aktem a możnością – spostrzegamy całość i jedność bytową podmiotu uzewnętrzniającego
się w różnorodnym swym działaniu.
Skoro „ja” jest pierwszym aktem, tym, dzięki czemu i przez co istnieję jako
całość i jedność bytowa w sobie niepodzielona, oraz jest konieczną racją uniesprzeczniającą „istnienie i zaobserwowane działanie człowieka”18, to powstaje
pytanie o zależność omawianego „ja” do ludzkiej duszy. Jeżeli bowiem – jak
pisze ojciec Krąpiec – „owa stwierdzona realna racja bytu jest aktem bytu ludzkiego, różnostronnie spotencjalizowanego, a przez to samo przejawiającego się
16
Por. M.A. Krąpiec, Ja – człowiek…, dz. cyt., s. 126.
Por. M.A. Krąpiec, Człowiek jako osoba, dz. cyt., s. 15.
18
Tamże.
17
DOŚWIADCZENIE „BYCIA CZŁOWIEKIEM” W UJĘCIU M.A. KRĄPCA
155
w najrozmaitszych działaniach rejestrowanych jako »moje«”19, to czy czasem,
mówiąc o „ja”, nie mówimy tym samym o duszy? Wydawać by się mogło, że
„ja” i dusza są ze sobą tożsame.
Filozofowie inspirujący się nauką Arystotelesa, definiując duszę jako pierwszy akt – formę ciała, będącą tym, w czym mają swą przyczynę (jako w swym
źródle) wszelkie czynności intelektualne – czynią ją niepoznawalną i niedostępną w bezpośrednim doświadczeniu wewnętrznym człowieka. Stąd też nie
postrzegam bezpośrednio duszy jako duszy. Zauważmy jednakże, że w pierwotnym doświadczeniu siebie, przeżywaniu mnie jako mnie, uświadamiam
sobie „moje” działanie. Analiza zaś tego, co jest „moje”, odkrywa przede mną
– jak zostało wcześniej omówione – podmiot tych aktów, czyli „ja”. „Ja” zatem
też nie jest mi dane wprost. „Ja” jest mi ukazane w każdym akcie „moim”
dostępnym bezpośrednio przez świadome doznanie siebie – w akcie refleksji. „Moje” nie jest tym, co mnie stanowi, ale tym, co czyni widocznym swój
podmiot i co dla - tego podmiotu określam przez „ja”. Skoro „ja” jest mi dane
w ten sposób, to przez systemową analizę filozoficzną i filozoficzne usprawiedliwienie „ja” mogę dojść do odkrycia pojęcia duszy. W tym widzieć należy
swoistą zależność między duszą a „ja”. Oznacza to, że o ile fakt „jaźni” ujmuję jako podmiot w aktach podmiotowania czynności „moich”, to wówczas,
na płaszczyźnie egzystencjalnej, „jaźń” determinująca osobowy byt ludzki jest
faktem danym mi w poznaniu i jako taka poddaje się systemowej analizie filozoficznej, w której wskazujemy na te konieczne czynniki, „które uniesprzeczniają pierwotnie dany nam do wyjaśnienia fakt bytowy”20. Oznacza to, że
jeżeli zaprzeczę istnieniu racji bytowej – duszy przejawiającej się w pierwotnym doświadczeniu przez „ja”, to tym samym zaprzeczę doświadczeniu „bycia
człowiekiem”. A przecież to właśnie przez analizę „ja” powiązanego przez akty
„moje” urzeczywistnia się we mnie świadomość natury oraz istotnych funkcji
duszy. Dostrzegamy zatem, że dusza jest gwarantem postrzegania „ja” w aktach
„moich”, doświadczanych pierwotnie na drodze refleksji. Stąd też mówimy
o immanencji ludzkiego „ja” w tym, co stanowi „moje”, oraz o transcendencji „ja” względem „mojego”. Istnienie tak rozumianej „jaźni” jest rzeczywiste.
Rzeczywiście bowiem doświadczamy własnego działania przez wszystko, co jest
„moim”, a co koniecznie przynależy – jest zapodmiotowane w „ja”, będącym
podmiotem i realizatorem „mojego”. Wszelkiego rodzaju działania „moje” są
sprzężone ze swym źródłem – „ja”, w którym istnieją jako swej podstawie –
substancji i z której wypływają jako autentyczna wizualizacja mojej „jaźni”.
19
20
Tamże.
Por. M.A. Krąpiec, Ja – człowiek…, dz. cyt., s. 133.
156
ELŻBIETA MARKIEWICZ
Obecność „mnie” w „moim” jest od strony egzystencjalnej nie pozorna, ale
faktyczna. Akty „moje” są z „ja” nierozerwalnie związane. Wszystko bowiem,
co obecne jest w „ja”, w tym „ja” istnieje jako w podmiocie i przez „ja” jako
ujawnia się spełniacz21.
W tym kontekście pozostaje więc podkreślić jeszcze jedną zasadniczą kwestię – tożsamości siebie. Postrzeganie faktów wewnętrznego doświadczenia
siebie samego jest równoznaczne z doświadczeniem nie tylko tego, że jestem.
Postrzegam i przeżywam w sobie zatem nie tylko siebie – fakt „bycia człowiekiem”, ale jednocześnie fakt bycia jednym i tym samym „ja” działającym.
Oznacza to, że rejestrując pierwotne doświadczenie siebie, odkrywam swoją
ludzką, osobową tożsamość. Wiem i dostrzegam, że to „ja” działam, to „ja”
poznaję siebie na płaszczyźnie tak zmysłowej, jak i umysłowej. Jak słusznie
zauważa Ignacy Dec: „pomimo więc spełniania różnych aktów życiowych,
różnych czynności, człowiek »czuje się« kimś jednym – zachowuje tożsamość
siebie”22 i – dodajmy – odczuwa niezależność bytową własnego „ja”.
ZAKOŃCZENIE
Ludzkie doświadczenie „bycia człowiekiem” na terenie filozoficznej teorii
antropologii klasycznej wyraża się w pierwotnym wewnętrznym przeżywaniu
siebie. Owo bezpośrednie doświadczenie znajduje swe odbicie, gdy uświadamiam sobie z jednej strony wielość oraz różnorodność „moich” działań – aktów,
z drugiej strony – gdy doświadczam własnej, podmiotowej i bytowej tożsamości, jedności oraz niesprzeczności osobowego „ja”. Refleksyjne postrzeżenie „ja”
jako immanentnego i transcendentnego centrum sprawstwa i spełniania „mojego” działania – aktów, będące względem tych czynności ostatecznym podmiotem tego, co w pełni „moje”, jest faktycznie istniejącym urzeczywistnieniem mojej realnie ludzkiej obecności.
21
22
Por. I. Dec, Dwie antropologie…, dz. cyt., s. 128–129.
Tamże.
DOŚWIADCZENIE „BYCIA CZŁOWIEKIEM” W UJĘCIU M.A. KRĄPCA
157
ELŻBIETA MARKIEWICZ
THE EXPERIENCE OF “BEING A HUMAN” IN VIEW OF M.A. KRĄPIEC
SUMMARY
The article: The Experience of “Being a Human” in view of M.A. Krąpiec is an attempt at a interpretation of the human nature in the context of the realistic philosophy and the theory of humankind rooted
in that very philosophy. An effort undertaken in order to present a specific paradigm of the purely
human reality, namely the one taking shape “in” and “through” the self of a rational nature, is in itself
a conscious mutiny against the distorted view of the human fact as it is proposed (or even forced) by
modern anthropological movements.
At the source of the philosophical theory of mankind in its realistic dimension, the objective truth,
there lies human experience. There, we are talking about experience in its broadest possible sense, namely
the experience of human existence in its entirety, that is the consciousness of there existing a “me” and
the experience of “my” actions, springing from the “I” as its own subject. In the contemporary literature
on the subject, this thought was conceived, developed and systematised by Prof. M.A. Krąpiec, who
distinguished “in direct experience of the human subject [between] the experience of what is «mine»
from the experience of what constitutes me myself – what that «I» is”23. A creative return to the heritage
of realistic cognition, as presented by Father Krąpiec in his interpretation of the experience of “being
a human”, shows the phenomenon of human self-reflection. It is through facing oneself totally that men
experience the variety of their own actions. Thus, they experience that they are acting both on the sensual
and the spiritual-mental plane. And the analysis of one’s own, i.e. “my” actions provides men with the
experience of themselves – the “I”. Thus, what is “mine” and what is “me” penetrates and conditions
one another. It is through the experience of “my” actions that I discover at the same time that it is “me”
acting, which gives me the awareness that the manifestation of myself – “me” through “mine” is at the
same time an experience and expression of my own, personal existence.
A fulfilment of this basic truth – the experience of oneself as a human – requires a major scientific
background and at the same time an immense humbleness towards one’s own, human presence in
the world, which is what most certainly distinguishes Prof. Krąpiec. This also necessitates even more
strongly to remind oneself of his views on the human experience of “being a human”, as it is a proper
understanding of the “me” and “mine” is the basis of becoming conscious of one’s own existence from
the perspective of the really human, personal presence.
Key words: human nature, human experience, consciousness
BIBLIOGRAFIA
1. Teksty źródłowe
Sancti Thomae Aquinatis, Summa Theologica, Taurini 1948; polski przekład
(częściowy): Traktat o człowieku (Summa Teologiczna 1, 75–89), oprac.
S. Swieżawski, Kęty 1998.
23
See I. Dec, Dwie antropologie. Tomaszowa a Marcelowa teoria człowieka, Wrocław 1995,
p. 124–125.
158
ELŻBIETA MARKIEWICZ
2. Opracowania i literatura pomocnicza
I. Dec, Dwie antropologie. Tomaszowa a Marcelowa koncepcja człowieka,
Wrocław 1995.
I. Dec, Ontyczne racje danych samodoświadczenia człowieka w ujęciu
św. Tomasza z Akwinu, „Colloquium Salutis – Wrocławskie Studia Teologiczne”
16 (1984), s. 293–338.
M.A. Krąpiec, Człowiek jako osoba, Lublin 2005.
M.A. Krąpiec, Egzystencjalizm tomistyczny, „Znak” 1951, nr 2, s. 108–125.
M.A. Krąpiec, Ja – człowiek. Zarys antropologii filozoficznej, Lublin 1992.
M.A. Krąpiec, Struktura bytowa człowieka [w:] Chrześcijańska odpowiedź na
pytanie człowieka, Warszawa 1974, s. 123–157.
159
KS. JANUSZ MICHALEWSKI
KONTAKT Z TEKSTAMI BIBLIJNYMI JAKO
CZYNNIK KSZTAŁTOWANIA DOŚWIADCZENIA
RELIGIJNEGO U OSÓB DOROSŁYCH
STUDIUM PSYCHOLOGICZNE
Streszczenie
Kontakt z tekstami biblijnymi kształtuje wiele dziedzin religijności człowieka. Badania opierające się
na koncepcji religijności opracowanej przez Czesława Walesę wskazują, że kontakt z Biblią wpływa na
takie dziedziny religijności, jak świadomość religijna, uczucia religijne, decyzje religijne, więź ze wspólnotą osób wierzących, praktyki religijne, moralność religijna, doświadczenia religijne i formy wyznania
wiary. W niniejszym artykule zaprezentowane zostaną wyniki badań odnośne do rodzajów doświadczeń
religijnych powstałych u osób dorosłych podczas ich kontaktów z tekstami Pisma Świętego. Zarysowana
zostanie także dynamika powstawania doświadczeń religijnych podczas kontaktu z tekstami biblijnymi
i ich oddziaływania na pozostałe dziedziny religijności.
Analiza wypowiedzi osób badanych wykazała, że kontakt z tekstami biblijnymi kształtuje ogólnie
cztery rodzaje doświadczeń religijnych: doświadczenie obecności Boga, doświadczenie Bożych atrybutów, doświadczenie Bożego działania oraz doświadczenie powołania Bożego.
Słowa kluczowe: Biblia, religijność, doświadczenia religijne, osoby dorosłe
1. ZNACZENIE BIBLII DLA ROZWOJU WIARY
I ŻYCIA DUCHOWEGO
II Sobór Watykański w swoim nauczaniu na temat Bożego Objawienia
przypomniał prawdę oczywistą dla wszystkich członków Kościoła, że słowo
Boże zawarte w Biblii jest „dla Kościoła podporą i siłą żywotną, a dla synów
Kościoła utwierdzeniem wiary, pokarmem duszy oraz źródłem czystym i stałym życia duchowego”1. Badania empiryczne przeprowadzone w paradygmacie
psychologii potwierdziły, że kontakt z tekstami biblijnymi pozwala kształtować
wiele dziedzin religijności. Jeśli przyjmie się za Czesławem Walesą, że religijność
obejmuje takie wymiary, jak świadomość religijną, uczucia religijne, decyzje
1
Sobór Watykański II, Konstytucja dogmatyczna o Objawieniu Bożym „Dei verbum”, nr 21.
160
KS. JANUSZ MICHALEWSKI
religijne, więź ze wspólnotą osób wierzących, praktyki religijne, moralność religijną, doświadczenia religijne oraz formy wyznania wiary2, to badania wyraźnie wskazują, że kontakt z Biblią kształtuje wszystkie dziedziny tak rozumianej
religijności3. W ten sposób – niejako empirycznie – można dowieść słuszności
twierdzenia zawartego w nauczaniu Kościoła odnośnie do roli słowa Bożego
w życiu osób wierzących.
Znaczenie i rolę Biblii dla życia duchowego chrześcijan można także rozpoznać po metaforach, jakimi osoby religijne określają ją w swoich wypowiedziach dotyczących skutków kontaktu z tekstami biblijnymi dla ich życia religijnego4.
Dla wielu osób Biblia i czas kontaktu z nią jest drogowskazem. Jedna z badanych kobiet, 56-letnia Agnieszka, tak wyjaśnia sens tej metafory: „Biblia jest
dla mnie drogowskazem, który wskazuje mi drogę postępowania. W niej odnajduję odpowiedzi na najważniejsze pytania, jakie stawia przede mną życie”.
43-letnia Dorota dopowiada odnośnie do sensu tej metafory: „Biblia jest dla
mnie takim drogowskazem, który wskazuje, jak i dokąd iść, aby nie zbłądzić.
Jeśli jednak człowiek zbłądzi, to pokazuje też drogę powrotu do Boga”. Natomiast 40-letni Grzegorz mówi: „Biblia jest dla mnie często takim drogowskazem, który pokazuje, w jakim kierunku mam iść, jaki jest sens i cel mojego
życia oraz co jest w nim najważniejsze”.
Inną metaforą Biblii i kontaktu z nią, jaka wystąpiła w wypowiedziach osób
badanych, jest metafora codziennego pokarmu. 53-letnia Tamara tak opowiada o sensie tej metafory: „Pragnę tych spotkań ze słowem Bożym, tęsknię za
przebywaniem z Bogiem. Potrzebuję tego spotkania, by umieć żyć w tym dniu.
Te chwile są dla mnie potrzebne jak przyjmowanie pokarmu, bo napełniają
mnie życiodajnym słowem”. 55-letnia Krystyna natomiast tłumaczy obrazowo
podczas rozmowy: „Słowo Boże zawarte w Biblii to dla mnie pokarm albo –
jak mówił św. Paweł – mleko matki dla niemowlaków. W takim mleku zawarte
są witaminy, które pozwalają dziecku dobrze się rozwijać i rosnąć. Dziecko
karmione takim mlekiem jest odporne na różne bakterie i wirusy, nie choruje
i jest silne. Tak jest ze mną; kiedy się karmię słowem Bożym zawartym w Biblii,
2
C. Walesa, Struktura religijności człowieka (Analiza psychologiczna), „Zeszyty Naukowe
KUL” 1998, t. 41, nr 3–4, s. 3.
3
J. Michalewski, Kształtowanie się religijności w kontakcie z tekstami biblijnymi u osób
dorosłych (Studium psychologiczne), nieopublikowana praca doktorska, Katolicki Uniwersytet
Lubelski, Lublin 2005, s. 117–118.
4
Przedstawiane w tej części artykułu metafory Biblii oraz kontaktu z Biblią zostały
zidentyfikowane w oparciu o analizę wypowiedzi osób badanych, zebranych w ramach projektu badawczego związanego ze wskazaną we wcześniejszym przypisie pracą doktorską.
KONTAKT Z TEKSTAMI BIBLIJNYMI JAKO CZYNNIK KSZTAŁTOWANIA...
161
uodparniam się na wszelkie ataki złego ducha i jego pokusy”. 60-letnia Ewa zaś
mówi: „To, co napotykam jako słowo Boże w Liturgii Godzin, jest często jak
kawałek chleba w pośpiechu złapany przed wyjściem do pracy. Pozwala karmić ducha przez cały dzień, nieustannie przypominając człowiekowi, np. »żyjcie przyzwoicie, jak w biały dzień« albo »cóż nas może odłączyć od miłości
Chrystusa?«”.
Często w wypowiedziach osób badanych występowała także metafora Biblii i kontaktu z nią jako listu od Boga. 60-letnia Ewa wyjaśnia w tym kontekście znaczenie dla siebie kontaktu z Biblią: „Czytanie słowa Bożego mogę
porównać do otrzymywania i czytania listów od męża w przeszłości, gdy był
moim narzeczonym – gdyby nie te listy, nie wiedziałabym, co przeżywa, jaki
jest, czego ode mnie oczekuje. Podobnie jest z Bogiem; gdyby nie lektura Jego
słowa, nie wiedziałabym, kim jest Bóg, co czuje, co myśli”. 54-letni Edward
natomiast wyjaśnia: „Czytanie Biblii mógłbym porównać do czytania listów
od przyjaciela, dzięki którym mogę się dowiedzieć, co dzieje się u niego, co
myśli, co przeżywa, czym po prostu żyje. Znajduję też jego rady odnośnie do
moich problemów, którymi podzieliłem się z moim przyjacielem”.
W wypowiedziach zwłaszcza mężczyzn częściej występującą metaforą była
metafora Biblii jako przewodnika w życiu. 45-letni Tomasz wyjaśnia sens
tej metafory w następujących słowach: „Biblia jest dla mnie przewodnikiem
życiowym, który uczy mnie, jak mam postępować, jak mam żyć, jakie normy
mam spełniać. Biblia podaje mi przykazania, jakie mam w życiu wypełniać.
Dzięki niej znam konkretne zasady postępowania w życiu, które staram się
wypełniać”.
Wydaje się, że tej metaforze bliska treściowo jest metafora Biblii jako kodeksu moralnego. 53-letnia Danuta tak opowiada o tej metaforze: „Biblia jest
też dla mnie taką księgą porównywalną do kodeksu moralnego. Kodeks to
zbiór pewnych reguł i zasad postępowania. Biblia jest też takim kodeksem, bo
zawiera Boże reguły i zasady postępowania”.
W grupie wypowiedzi osób badanych sporadycznie pojawiały się także takie
metafory Biblii, jak lustro i księga życia człowieka. O metaforze Biblii jako lustra opowiada 55-letnia Jolanta: „Biblia jest jak lustro, w którym odbija się całe
moje postępowanie. Porównując swoje życie ze słowem Bożym, przekonuję
się, czy żyję w prawdzie i jaka jestem”. 55-letni Michał natomiast wyjaśnia sens
metafory Biblii jako księgi życia: „Biblia to dla mnie księga życia, w której pobrzmiewa dla mnie swoisty rezonans egzystencjalny. Znajduję bowiem w niej
opowieści będące echem mnie samego i wszystkich moich egzystencjalnych
dylematów czy problemów”. Uzupełnieniem i rozwinięciem myśli Michała
mogą być słowa 35-letniej Patrycji: „Biblia jest taką księgą życia, dzięki której
162
KS. JANUSZ MICHALEWSKI
można rozumieć to, co nas spotyka w życiu. Na przykład wędrówka Izraelitów
po pustyni jest dla mnie przykładem drogi ludzkiego życia. Człowiek na początku z zachwytem przyjmuje wolę Bożą, ale potem jednak zraża się trudnościami. Dalej, nie widząc natychmiastowych efektów, zaczyna wątpić w obecność Boga w życiu, a nawet łamie przymierze z Nim. Dopiero ból i cierpienie
sprawiają, że zaczyna szukać pomocy u źródła. Patrząc w swoje życie, widzę,
jak historia powtarza się w życiu moim i wielu moich znajomych”.
Jako metafory Biblii wymienione tylko przez kobiety wystąpiły: lampa, przyjaciel, balsam, wycieraczka w samochodzie, a także łódź. Metaforę
Biblii jako lampy tłumaczy 48-letnia Urszula: „Biblia często jest dla mnie
jak lampa, która wnosi światło w ciemności mojego życia. Dzięki słowu
Bożemu widzę nieraz, zwłaszcza wtedy kiedy przychodzą pewne trudności,
co mam robić i jak postępować”. O księdze Pisma Świętego jako balsamie
opowiada 40-letnia Katarzyna: „Słowo Boże często staje się dla mnie takim
balsamem na moje trudne uczucia, takie jak niechęć do różnych ludzi, poczucie krzywdy, wstręt z powodu grzechów, uczucie własnej niemocy, ograniczoności, rezygnacji, zwątpienia, buntu, żalu, lęku przed życiem. Kiedy
czytam pośrodku doświadczania takich uczuć słowo Boże, to czuję, jak ono
łagodzi je i mnie uspokaja”. O Biblii jako przyjacielu opowiada 45-letnia
Renata: „Dla mnie Biblia to jest jak dobry przyjaciel. Można zawsze do niego
przyjść, porozmawiać, czegoś się dobrego dowiedzieć. Ma dla Ciebie zawsze
dobro słowo. I co najważniejsze, nie pyta o godzinę i nie mówi do widzenia”. O niecodziennym porównaniu czytania Biblii do działania wycieraczki
w samochodzie opowiada 40-letnia Iwona: „Czytanie słowa Bożego działa w moim życiu czasami jak wycieraczka w samochodzie, która poprawia
ostrość mojego widzenia i pokazuje mi, gdzie się zapędziłam”. Metaforę
Biblii jako łodzi tłumaczy podczas rozmowy 35-letnia Ewa: „Słowo Boże jest
dla mnie często jak łódź na morzu podczas burzy z Jezusem na pokładzie.
Ta łódź to moje życie, a Jezus jest w nim. W tych trudnych chwilach życia
czytanie i rozważanie słowa Bożego pomaga mi przeżyć takie sytuacje bez
większego uszczerbku duchowego i emocjonalnego”.
Natomiast jedynie w wypowiedziach mężczyzn wystąpiły takie metafory
jak antena, ojciec oraz stałe łącze. O Biblii jako antenie opowiada 40-letni
Henryk: „Dla mnie słowo Boże zawarte w Biblii jest jak antena, która pozwala mi nawiązać kontakt z Bogiem”. Natomiast metaforę Pisma Świętego jako
stałego łącza wyjaśnia 44-letni Norbert: „Biblia jest bezpośrednim kontaktem
z Panem Bogiem, takim stałym łączem. Czasem to ja jestem czasowo niedostępny. On jednak zawsze ma mnie w swoim zasięgu”. 56-letni Marian tak
tłumaczy metaforę Biblii jako ojca: „Pismo Święte jak dobry ojciec: jak trzeba,
KONTAKT Z TEKSTAMI BIBLIJNYMI JAKO CZYNNIK KSZTAŁTOWANIA...
163
to pokrzyczy, a jak trzeba, to pochwali, i tak jak ojciec – czasami skarci, ale
nigdy człowieka nie zostawi”.
Przytoczone wypowiedzi osób badanych wskazują, że kontakt z tekstami
biblijnymi jest dla osób wierzących ważnym czynnikiem kształtowania ich religijności i spełnia wiele istotnych funkcji w rozwoju jej struktury w różnych
jej wymiarach i parametrach.
2. DOŚWIADCZENIE RELIGIJNE JAKO WYMIAR RELIGIJNOŚCI
Innym ważnym czynnikiem kształtującym religijność jest doświadczenie
religijne – jak ukazują to liczne prace wielu badaczy5. Wskazuje się w nich,
że bez doświadczeń religijnych religijność człowieka nie mogłaby ani zaistnieć, ani się rozwijać. To właśnie one nadają religijności przysłowiowego ducha
i sprawiają, że religia nie staje się jedynie czymś formalnym i przekazywanym
bezwiednie z pokolenia na pokolenie, ale jest czymś żywym i dynamicznym,
zdolnym poruszać najgłębsze obszary wewnętrznego życia człowieka i obejmować coraz bardziej całą jego egzystencję, nadając jej specyficzny sens6.
W niniejszym artykule mianem doświadczenia religijnego określać się będzie
„całościowe przeżycie z komponentami poznawczo-orientacyjno-informacyjnymi, uczuciowo-motywacyjnymi i decyzyjno-działaniowo-ekspresyjnymi, dotyczące osobistego, bezpośredniego i naocznego ujęcia rzeczywistości nadprzyrodzonej, połączone z przeświadczeniem pewności, oczywistości i prawdziwości
tego, co człowiek doznaje w toku jego intencjonalnej i pozytywnej relacji do
Boga wraz z życiowymi tego efektami czy konsekwencjami”7. Bezpośredniość
5
Por. W. James, Doświadczenia religijne, Skład Główny w Księgarni Gebethnera i Wolfa,
Warszawa 1918, s. 175–240; Z. Płużek, Bóg i człowiek w doświadczeniu religijnym (Interpretacja
psychologiczna) [w:] Bóg i człowiek w doświadczeniu religijnym, red. W. Słomka, Towarzystwo
Naukowe KUL, Lublin 1986, s. 255–264; J. Kozielecki, Z Bogiem albo bez Boga, Wydawnictwo
Naukowe PWN, Warszawa 1991, s. 72–113; S. Kuczkowski, Psychologia religii, WAM, Kraków
1993, s. 101–143; D.M Wulff, Psychologia religii. Klasyczna i współczesna, Wydawnictwa Szkolne
i Pedagogiczne SA, Warszawa 1999, s. 408–424; J. Król, Psychologiczne aspekty badania fenomenu religii, Uniwersytet Opolski, Redakcja Wydawnictw Wydziału Teologicznego, Opole 2002,
s. 45–66; H. Grzymała-Moszczyńska, Religia a kultura. Wybrane zagadnienia z kulturowej psychologii religii, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2004, s. 141–148; K. Mikoś,
Doświadczenie religijne a przeżycie estetyczne, „Nomos” 2007, t. 57–58, s. 41–71; A. Dziuban,
Doświadczenie religijne jako doświadczenie transgresyjne, „Nomos” 2008, t. 61–62, s. 49–62.
6
C. Walesa, Struktura religijności…, art. cyt., s. 29–35.
7
Tamże, s. 30.
164
KS. JANUSZ MICHALEWSKI
jednak i oglądowość ujmowania treści w doświadczeniu religijnym ograniczone są między innymi przez elementy tajemnicy, zaś akceptacja i afirmacja rzeczywistości nadprzyrodzonej mogą wyprzedzać proces jej poznawania.
Doświadczenie religijne prowadzi do wewnętrznych zmian w kierunku wyższego poziomu życia duchowego, co przejawia się najczęściej w doskonalszej
radości, modlitwie, gotowości do pełnienia woli Bożej i innych zmianach pogłębiających kontakt z Bogiem8.
Kulminacyjną formą doświadczenia religijnego jest doświadczenie mistyczne,
w którym jednostka przeżywa jedność ze światem ponadnaturalnym, w połączeniu z utratą poczucia własnego „ja”, czasu i miejsca. Doświadczenie to
cechuje się doznaniem jedności i obiektywności oraz świętości jego obiektu,
niewypowiedzianym charakterem przeżyć i dodatnim nastrojem oraz trwałością pozytywnych zmian w życiu jednostki9.
Istotnym elementem doświadczenia religijnego jest wiara. Jest ona bowiem
podstawą zarówno jego zaistnienia, jak i dowierzania mu, a także doceniania jego doniosłości oraz dostrzegania w nim coraz to poznawczo głębszych,
konsekwencyjnie bogatszych i życiowo ważniejszych aspektów czy dziedzin.
Doświadczenie religijne wyrasta z żywej wiary, ale jednocześnie za każdym razem
na nowo wywołuje akt głębokiej wiary i uszlachetnienie związku z Bogiem
oraz z ludźmi, z czym łączy się pozytywna zmiana życia. Wiara inicjuje zatem,
przenika i ożywia doświadczenie religijne, a jednocześnie umożliwia człowiekowi przekraczanie tego, co jest w nim zmysłowe i spektakularne, wykluczając
nawet z biegiem życia potrzebę nadzwyczajnych doświadczeń10.
W strukturze doświadczenia religijnego wyróżnia się zazwyczaj elementy płynne i skrystalizowane11. Do pierwszych należą: strumień świadomości,
dynamika uczuć, siła i wyrazy ekspresji oraz różne aktualnie tworzone i temporalnie ulotne składniki preferencji, wyborów i decyzji, więzi ze wspólnotą
osób wierzących, praktyk, a zwłaszcza dynamicznych ich podstaw, rozróżniania
dobra i zła moralnego oraz innych przejawów życia religijnego. Do elementów
zaś skrystalizowanych należą: reprezentacje poznawcze i struktury procesów
psychicznych, schematy zachowań czy praktyk i wzorce uczuć i decyzji, układy
8
C. Walesa, Doświadczenia religijne młodzieży [w:] Nauki społeczne o młodzieży, red.
T. Ożóg, Norbertinum, Lublin 1994, s. 115–118.
9
C. Walesa, Rozwój religijności człowieka, t. 1: Dziecko, Wydawnictwo KUL, Lublin 2005,
s. 39–40. Por. H. Grzymała-Moszczyńska, Religia a kultura…, dz. cyt., s. 148–150; B. Grom,
Psychologia religii, Wydawnictwo WAM, Kraków 2009, s. 257–273.
10
C. Walesa, Struktura religijności…, art. cyt., s. 31.
11
J. Kozielecki, Z Bogiem albo bez Boga…, dz. cyt., s. 72.
KONTAKT Z TEKSTAMI BIBLIJNYMI JAKO CZYNNIK KSZTAŁTOWANIA...
165
więzi społecznych, zasady i oceny moralne itp. Należy do nich także religia
przekazywana tradycyjnie, w określonych formach i ramach12.
Zachodzące w doświadczeniu procesy uzależnione są od dwóch źródeł czy
wpływów – wewnętrznych i zewnętrznych. Wpływy wewnętrzne to konsekwencje przeszłych doświadczeń, wiedza zdobyta w wyniku uczenia się, myślenia, przeżywania, działania, czyli całość skrystalizowanych i płynnych efektów
dotychczasowego życia lub ustrukturyzowanej biografii. Wpływy zewnętrzne
zaś sprowadzają się do skrystalizowanych i płynnych czynników natury i kultury, a zwłaszcza życia wspólnoty osób wierzących13.
W literaturze przedmiotu wyróżnia się zarówno rodzaje, jak i style doświadczenia religijnego. Czesław Walesa wyróżnia następujące rodzaje doświadczenia religijnego:
– doświadczenie obecności Boga, którego jednostka może subiektywnie
umiejscawiać w swoistym wnętrzu lub na zewnątrz; człowiek może też doznawać poczucia „nieobecności Boga” lub utraty kontaktu z Nim;
– doświadczenie działania Boga w życiu człowieka, odnoszące się do takich
zjawisk jak nawrócenie, oświecenie, uzdrowienie, poczucie bycia prowadzonym przez Boga, a także mówienie „darem języków”;
– doświadczenie powołania Bożego, w którym człowiek czuje się zaproszony
przez Boga do spełnienia szczególnego Jego żądania, przybierającego często formę zadania, określanego przez osoby religijne słowem ‘misja’ lub ‘posługa’, np.
misja dzielenia się z innymi osobami swoimi doświadczeniami religijnymi;
– całościowe przeżycie „świętości”, „całości” i „jedności”, interpretowanych jako
Absolut, które często wyraża się umysłowym ujęciem jedności i prostoty Boga oraz
przez uczucia uwielbienia, podziwu i wdzięczności skierowanej ku Bogu;
– doświadczenie atrybutów Boga, np. że jest On wszechobecny, miłosierny,
wszechmocny14.
3. PROBLEM BADAWCZY I METODOLOGIA BADAŃ
Jeśli weźmiemy pod uwagę te dwa ważne czynniki kształtowania religijności, jakimi są kontakt z Biblią oraz doświadczenia religijne, powstanie ciekawy
problem badawczy: jakiego rodzaju doświadczenia religijne kształtowane są
12
C. Walesa, Struktura religijności…, art. cyt., s. 31–32.
Tamże, s. 32.
14
Tamże, s. 32–35.
13
166
KS. JANUSZ MICHALEWSKI
poprzez kontakt z tekstami biblijnymi i jak one wpływają na rozwój pozostałych wymiarów religijności?
Odpowiedzi na postawione wyżej pytanie badawcze dostarczyły badania, które zostały przeprowadzone w okresie od października 2003 roku do czerwca 2004
roku na grupie 162 osób w wieku średnim. Osoby te pochodziły z województw:
dolnośląskiego, lubelskiego, mazowieckiego, podlaskiego, pomorskiego, podkarpackiego i świętokrzyskiego. Ostatecznie opracowaniu zostały poddane protokoły 100 osób (50 kobiet i 50 mężczyzn), w wieku od 35 do 60 lat (M = 46,5; SD =
7,60), pochodzących z większych miast (Lublin, Warszawa, Wrocław, Białystok,
Dębica, Jarosław, Jelenia Góra, Rzeszów, Przemyśl, Stalowa Wola) i posiadających co najmniej wykształcenie średnie (32 osoby z wykształceniem średnim, 68
osób z wykształceniem wyższym) oraz czynnych zawodowo.
Przeważająca liczba osób przynależała do różnorodnych wspólnot religijnych, takich jak: Ruch Światło-Życie (Domowy Kościół), Odnowa w Duchu
Świętym, Wspólnoty Życia Chrześcijańskiego, Karmelitański Ruch Ewangelizacyjno-Modlitewny oraz wspólnoty neokatechumenalne.
Metodą, która umożliwiła zebranie odpowiednich danych, był specjalnie
skonstruowany „Kwestionariusz pytań do wywiadu eksploracyjnego na temat
kształtowania się religijności w kontakcie z tekstami biblijnymi”. Zawierał on
w ostatecznej wersji 26 pytań. Podstawową ramą dla treści układanych pytań
była koncepcja religijności Czesława Walesy. W kwestionariuszu zawarto więc
pytania o oddziaływanie kontaktu z Biblią na świadomość religijną (pyt. 11,
12, 13), uczucia religijne (pyt. 14), decyzje religijne (pyt. 16, 17), więź ze
wspólnotą osób wierzących (pyt. 18), praktyki religijne (pyt. 20), moralność
religijną (pyt. 22), powstawanie doświadczeń religijnych (pyt. 23) oraz formy
wyznania wiary (pyt. 25, 26). Ponieważ kontakt z tekstami biblijnymi nie
tylko kształtuje religijność, ale także jest interpretowany w świetle dotychczas
ukształtowanego życia i religijności, w kwestionariuszu zamieszczono pytania
odnośnie do oddziaływania niektórych wymiarów religijności oraz sytuacji życiowych na proces rozumienia i interpretacji Biblii.
Całość metody została przedstawiona we wcześniej opublikowanych artykułach poświęconych analizie skutków kontaktu z tekstami biblijnymi dla
takich dziedzin religijności jak świadomość religijna czy decyzje religijne oraz
dla dziedzin życiowo doniosłych. Czytelników chcących zapoznać się bardziej
szczegółowo z budową kwestionariusza i zasadami jego konstruowania zachęca
się zatem do sięgnięcia po prace wskazane w niniejszym przypisie15.
15
Por. J. Michalewski, Kontakt z tekstami biblijnymi jako czynnik kształtowania świadomości
religijnej u osób dorosłych [w:] Z zagadnień psychologii rozwoju człowieka, t. 1, red. D. Musiał,
167
KONTAKT Z TEKSTAMI BIBLIJNYMI JAKO CZYNNIK KSZTAŁTOWANIA...
4. ANALIZA WYNIKÓW BADAŃ
Analiza wypowiedzi osób badanych pozwoliła wyróżnić cztery rodzaje doświadczeń religijnych, które – według opinii badanych – były kształtowane
w kontakcie z tekstami biblijnymi. Tabela 1. zawiera wyniki częstości występowania poszczególnych rodzajów doświadczenia oraz miary ich istotności w wypowiedziach badanych kobiet i mężczyzn.
Tabela 1. Rozkład liczbowy i procentowy oraz miar istotności wypowiedzi
dotyczących doświadczeń religijnych według rodzajów i płci
Rodzaje doświadczeń
religijnych
doświadczenie
obecności Boga
doświadczenie
Bożych atrybutów
doświadczenie
Bożego działania
doświadczenie
powołania Bożego
Płeć
Kobiety
N
%
Mężczyźni
n
%
49
98
46
47
94
45
13
Miary istotności
χ2
p
92
1,895
0,169
49
98
1,042
0,307
90
35
70
6,250
0,012
26
8
16
1,507
0,220
Z danych tabeli 1. wynika, że najczęściej występującym doświadczeniem
w kontakcie z tekstami biblijnymi w grupie kobiet było doświadczenie obecności Boga. Wystąpiło ono w 98% ich wypowiedzi. Jak opowiadało wiele kobiet, doświadczenie to nieraz przejawia się u nich jakby fizycznym doznaniem
obecności Boga. Takiemu doznaniu towarzyszą często różne uczucia oraz akty
E. Rydz, Towarzystwo Naukowe KUL, Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II, Lublin
2007, s. 85–102; tenże, Kontakt z tekstami biblijnymi jako czynnik kształtowania decyzji
religijnych u osób dorosłych [w:] Z zagadnień psychologii rozwoju człowieka, t. 2, red. E. Rydz,
D. Musiał, Towarzystwo Naukowe KUL, Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II, Lublin
2008, s. 83–101; tenże, Skutki kontaktów z tekstami biblijnymi w dziedzinach życiowo doniosłych u osób dorosłych (Studium psychologiczne) [w:] Illum oportet crescere. Księga Pamiątkowa
dla uczczenia kardynała Zenona Grocholewskiego, red. ks. W. Irek, ks. G. Sokołowski, Papieski
Wydział Teologiczny we Wrocławiu, Wrocław 2009, s. 337–352.
168
KS. JANUSZ MICHALEWSKI
zawierzenia. Przykładem takich wypowiedzi są słowa 51-letniej Anny: „Czasami moje serce dotykają lęki egzystencjalne, przywiązanie nadmierne do świata, czasem pragnienie świętego spokoju. Kiedy te uczucia dochodzą do głosu,
bardzo pomaga mi modlitwa fragmentem Pisma. W trakcie takiej modlitwy
przeżyłam kilka razy jakby fizyczne odczucie obecności Jezusa. Wspólnym
mianownikiem tych doznań, było długo żyjące w sercu słowo: »Ufaj« i »Chodź
za Mną«. Dawało ono światło, pociechę i wlewało w serce swój pokój”.
Czasami trudno kobietom wyrazić to doznanie fizycznej obecności Boga.
35-letnia Renata opowiada: „Pamiętam, jak kiedyś podczas czytania jakiegoś
fragmentu Ewangelii doświadczyłam czegoś cudownego, jakby obecności
samego Jezusa. Stan nie do opisania. Czułam tylko obecność Osoby i świadomość, że jest to błogostan, szczęście nasilające się z każdą chwilą. Miałam
poczucie, że gdyby Jezus zbliżył się jeszcze bardziej, moje serce pękłoby ze
szczęścia – nie wytrzymałoby fizycznie. Nigdy przedtem i nigdy potem już to
się nie powtórzyło”.
Kobiety wskazują, że doświadczenia takiej bliskości Boga rodzą się jako
efekt modlitwy podczas rozważania tekstów biblijnych. Przykładem tego typu
wypowiedzi są słowa 50-letniej Ireny: „Był moment w drodze za Jezusem,
w którym stwierdziłam, że nie widzę przed sobą perspektywy mojej egzystencji. Moje życie jakby się zatrzymało i stwierdziłam, że nie wiem, dokąd pójść.
Dotknęła mnie wewnętrzna ciemność, która zapanowała w całym sercu. Moje
wewnętrzne oczy wiary nie widziały nic. Wtedy poczułam się jak ślepa. Wówczas odkryłam fragment Ewangelii św. Marka mówiący o niewidomym. On
podobnie jak ja doświadczył wewnętrznej i zewnętrznej ciemności. Nie tylko
był fizycznie ślepy, ale jego wewnętrzne oczy wiary były zamknięte. Nie widział
Jezusa. Ewangelista mówi, że kiedy był w takiej dramatycznej sytuacji, pewnego
dnia obok niego przechodził Jezus. Niewidomy zaczął do Niego wołać. Wtedy
zrozumiałam, że nie mogę zrobić nic więcej, tylko wołać. Po prostu zaczęłam
się modlić zdaniem, którym wołał niewidomy. Nieustannie je powtarzałam.
Bardzo ważna dla mnie była świadomość, że Jezus nie ominął niewidomego
i uzdrowił go. I dokładnie to samo spotkało także i mnie. Jezus przyszedł i na
nowo mogłam się cieszyć Jego obecnością”.
Niektóre kobiety wskazywały, że to doświadczenie Bożej obecności często
przeradza się w poczucie Bożej opieki w biegu życia. W tym kontekście Angelika (42 lata) opowiada: „Słowo Boże nieustannie pozwala mi doświadczyć,
że Bóg jest obecny w moim życiu i że czuwa nade mną”. Podsumowaniem
tych wypowiedzi o doświadczeniu Bożej obecności mogą być słowa 50-letniej
Barbary: „Moje doświadczenia poczucia Bożej obecności przekonują mnie, że
Bóg nie jest gdzieś daleko, w zaświatach, ale że jest blisko – także w mojej
KONTAKT Z TEKSTAMI BIBLIJNYMI JAKO CZYNNIK KSZTAŁTOWANIA...
169
pracy, domu, a właściwie wszędzie, w całym świecie. To mi uświadamia prawdę, że On jest wszechobecny i wszystko przenika. I takiego odkrywam Go
w Biblii”.
Natomiast w wypowiedziach mężczyzn najczęściej występującym rodzajem doświadczenia było doświadczenie Bożych atrybutów. W wielu wypowiedziach mężczyzn odnośnie do tego doświadczenia przewijał się wątek przypowieści o synu marnotrawnym. Wielu bowiem z nich wypowiadało się, że jest
to przypowieść, która kształtuje w nich doświadczenie Bożego miłosierdzia.
Słowa 53-letniego Władysława są przykładem tego typu wypowiedzi: „Często,
zwłaszcza w kontekście mojego przystępowania do sakramentu pojednania,
rozważam przypowieść o synu marnotrawnym. Widząc swoje grzechy, a jednocześnie kierując się chęcią powrotu do Boga, utożsamiam się z młodszym
synem. I podobnie jak on przychodzę do Boga i powierzam się Jego miłosierdziu. Obraz ojca przyjmującego syna mimo tylu krzywd, jakie ten mu wyrządził, rodzi we mnie doświadczenie Bożego miłosierdzia, Jego przygarnięcia.
Towarzyszy mi też wtedy radość i pewność, że Bóg nigdy mnie nie zostawi,
choćbym nie wiem jak się pogubił i pobłądził”.
O doświadczeniu świętości Boga opowiada 35-letni Gabriel: „Słowo Boże
dodaje świętości mojej modlitwie, a zarazem niesie ze sobą błogi spokój, nawet
gdy sięgam po nie w pracy, w dużym zabieganiu, zgiełku zadań. Gdy siadam
i czytam słowo Boże za biurkiem w firmie, czuję, że dzięki niemu to miejsce
jest również święte, i potrafię się wtedy wyrwać ze świata ku Niebu”.
Wśród innych doświadczeń Bożych atrybutów mężczyźni wymieniali
także doświadczenie Bożej miłości, mądrości, dobroci i opatrzności. O tym
ostatnim doświadczeniu opowiada 42-letni Henryk: „Opowiadania o cudach
zdziałanych przez Jezusa, odczytywane przeze mnie w kontekście znaków Bożej
obecności w moim życiu, dają mi zawsze takie poczucie, że Bóg zawsze istniał
i będzie nieustannie towarzyszył mi swoją obecnością. Słowo Boże otwiera mi
często oczy na Bożą opatrzność w moim życiu i uczy, że On codziennie mi
towarzyszy i przechodzi obok mnie wiele razy. Dla mnie dowodem tego Jego
przechodzenia przez moje życie są liczne znaki Jego opatrzności, jakie dostrzegam nieraz po czasie w swoim życiu”.
Doświadczenie Bożych atrybutów było drugim najczęściej występującym
w wypowiedziach kobiet. Ten rodzaj doświadczenia zidentyfikowano w 47%
ich wypowiedzi. Kobiety najczęściej mówiły o doświadczeniu Bożej miłości.
O tym doświadczeniu zrodzonym w kontakcie z tekstami biblijnymi mówi
Zofia (42 lata): „Rozważanie Bożego słowa o Bożej miłości do każdego z nas
powoduje, że często ją przeżywam i jej doświadczam, zwłaszcza na modlitwie.
Rodzi ono we mnie też olbrzymie pragnienie powierzenia się Bogu i ufania
170
KS. JANUSZ MICHALEWSKI
Mu”. To doświadczenie u niektórych kobiet przybiera postać poczucia bycia
kimś ważnym dla Boga. 41-letnia Grażyna opowiada: „Kiedy czytam Biblię,
niejednokrotnie uświadamiam sobie, że jestem dla Boga ważna, że zna mnie
po imieniu, nie jestem ‘jedną z tłumu’, ale jedyną, niepowtarzalną i ważną dla
Niego”.
Kamila (35 lat) mówi natomiast, jak opowiadanie o spotkaniu Jezusa
z Samarytanką pozwoliło jej samej doświadczyć Jego miłości: „Ta opowieść
jest mi szczególnie bliska, ponieważ tak jak Samarytanka szukałam miłości na różne sposoby, a znajdowałam tylko namiastki. To powodowało ból.
Ran wewnętrznych było coraz więcej, a pustka życiowa pogłębiała się coraz
bardziej. Dopiero to spotkanie z Jezusem spowodowało, że odnalazłam miłość.
Poczułam się prawdziwie kochana, akceptowana taka, jaka jestem. Najbardziej
zdumiewające było w tym spotkaniu to, co Samarytanka ujęła w słowach:
»Powiedział mi wszystko, co uczyniłam«. Poczułam podczas tego rozważania,
że tak samo jak stało się w życiu Samarytanki, tak stało się u mnie. Poczułam,
że Jezus zna całą prawdę o mnie, a mimo to jest ze mną, kocha mnie od zawsze
– nieustannie i bezwarunkowo”. Często to doświadczenie Bożej miłości rodzi
u kobiet poczucie zdumienia Bożą miłością.
Wśród innych doświadczeń Bożych atrybutów kobiety wymieniały
doświadczenie Bożej opatrzności, miłosierdzia czy Bożej opieki.
Z danych tabeli 1. wynika, że istnieje statystycznie istotna różnica między grupą kobiet i mężczyzn odnośnie do doświadczenia działania Bożego
(χ2 = 6,250; df = 1; p < 0,012). Częściej na to doświadczenie wskazywały
w swoich wypowiedziach kobiety.
Doświadczenie Bożego działania przejawia się w badanej grupie osób
w różnych formach. Maria (59 lat) opowiada o doświadczeniu działania Boga
w formie doznania fizycznego uzdrowienia: „Podczas czuwania i adoracji rozważałam historię uzdrowienia kobiety, która cierpiała na krwotok. Uderzyły
mnie słowa: »Podeszła z tyłu i dotknęła się frędzli jego płaszcza«. Kiedy poproszono nas o podchodzenie do monstrancji, którą trzymał kapłan, dotykaliśmy
welonu. Było tak jak w czasach Jezusa. Przez tę adorację doznaliśmy wielu łask
i uzdrowień. U mnie na zawsze z moich rąk zginęła alergia”.
O doświadczeniu Bożego działania w formie poczucia uzdrowienia emocjonalnego mówi podczas wywiadu 41-letnia Teresa: „Rozważanie Biblii daje mi
pewność, że Bóg jest, ponieważ widzę, jak wiele zmienia się we mnie i wokół
mnie, kiedy staram się żyć Ewangelią. Na studiach przeżywałam coś na kształt
nie do końca uświadomionego kryzysu wiary; brałam udział w medytacjach
wschodnich, miałam kontakt z buddyzmem. Chociaż przeżywałam wiele
rozterek, chciałam wiele zmienić – nic mi z tego nie wychodziło, ponieważ
KONTAKT Z TEKSTAMI BIBLIJNYMI JAKO CZYNNIK KSZTAŁTOWANIA...
171
chciałam zrobić to sama. Kiedy zaczęłam oddawać wszystko Jezusowi – wiele
spraw zaczęło się układać, czułam, jak Jezus uzdrawiał moje serce i niósł uzdrowienie moim rozkołysanym emocjom”.
Anna (52 lata) opowiada o innym doświadczeniu działania Boga –
doświadczeniu wewnętrznego oczyszczenia. Komentując swoje rozmyślanie nad
historią spotkania Jezusa z Syrofenicjanką podczas spaceru w lesie, opowiada:
„Zrozumiałam na podstawie tej historii, że często raniłam swoje dzieci swoim
sposobem wychowania, przyczyniając się do osłabiania ich ducha. Podczas rozważania tego wydarzenia spacerowałam i odruchowo podniosłam na pół zeschniętą
gałązkę. Idąc dalej, bezwiednie oskubałam tę gałązkę ze wszystkich zeschniętych
liści, a gdy spojrzałam na nią, pomyślałam: Boże, oskub mnie ze wszystkiego, co
stare i zeschłe”. Historia ta miała swój dalszy ciąg podczas adoracji Najświętszego
Sakramentu. Anna opisuje: „Tę moją prośbę powtórzyłam Panu Jezusowi na
adoracji i usłyszałam w sercu: »Już nie mam z czego, mogę cię jedynie ubrać«.
Zobaczyłam w swojej wyobraźni, jak dwie dłonie Jezusa trzymają tę moją suchą
gałąź i nagle na niej zaczynają – jak na przyrodniczym filmie w przyspieszonym
tempie – rozwijać się zielone listki. Moja radość była wielka. Jednak w pewnym
momencie zobaczyłam, że ta gałąź upada na ziemię i więdnie. Pomyślałam, że
tak się dzieje wtedy, gdy upadam i grzeszę. Powiedziałam więc Jezusowi: »Nie
chcę być oddzielona od Ciebie, Jezu. Będę wracać do Ciebie przez sakrament
spowiedzi«. Zobaczyłam nagle, że ta gałąź znów trafia w ręce Jezusa i nagle z niej
rozwija się piękny duży kwiat”. Podsumowując to doświadczenie, Anna stwierdza: „Zrozumiałam podczas tej adoracji, że Bóg zawsze gotowy jest wziąć mnie
za rękę i pomóc mi zachować w sobie Jego Boże życie”.
Inną formą doświadczenia Bożego działania jest doświadczenie wewnętrznego uwolnienia. O tym doświadczeniu opowiada 53-letnia Danuta: „Po swoim nawróceniu czytałam swego czasu opowiadanie o uzdrowieniu paralityka.
Pomyślałam sobie, że jestem bardzo podobna do niego, bo też czuję się sparaliżowana, tak jak on, skutkami swoich grzechów. Zapragnęłam, by Jezus spojrzał na mnie jak na tego paralityka. Poprosiłam więc cztery osoby ze wspólnoty, przez podobieństwo do czterech niosących nosze z paralitykiem, by się
nade mną pomodliły o uwolnienie od odczuwania skutków moich grzechów.
Ta modlitwa to było niesamowite dotknięcie Boże. Dziękuję Bogu za łaskę
dotknięcia skutków moich grzechów i doświadczenia uwolnienia od nich”.
O doświadczeniu wewnętrznej przemiany poprzez kontakt z tekstami biblijnymi opowiada 35-letni Jerzy: „Kiedy patrzę na te lata mojego kontaktu
z Biblią, jej rozważania i czytania, to widzę, jak dokonała się we mnie ogromna
przemiana, uleczenie z wielu ran, słabości i przyszło umocnienie w wierze. Widzę to jasno jako wyraz Bożego działania przez Jego słowo”.
172
KS. JANUSZ MICHALEWSKI
O doświadczeniu poczucia prowadzenia przez Boga oraz wewnętrznego
oczyszczania opowiada 40-letni Robert: „Mimo trudności zewnętrznych, niepewności życia, drobnych krzyżyków, moich słabości – widzę, jak Bóg mnie
nieustannie prowadzi przez swoje słowo, jak mnie wzmacnia przez nie i uczy
zaufania do siebie, jak pomaga mi godzić się na tę drogę życia, którą dla mnie
obrał i która w Jego oczach jest najlepsza. Wydaje mi się, że Bóg poprzez tę
drogę, którą mi wyznaczył, oczyszcza mnie coraz bardziej i prowadzi do coraz
większej dojrzałości”.
O doświadczeniu poczucia skarcenia przez Boga mówi podczas rozmowy
35-letnia Żaneta: „Podczas rekolekcji ignacjańskich rozważałam słowo Boże ze
Starego Testamentu. Nie pamiętam samej tematyki, pamiętam, że Pan mówił
do swego ludu. Zastanawiałam się, jak takie słowa głębokiej historii mogą dotyczyć mnie, osoby z XXI wieku, na ile są aktualne… Przeczytałam fragment
po raz drugi i usłyszałam z całą mocą słowa, a raczej słowo: »Słuchaj, teraz
mówi do ciebie Pan«. To mną wstrząsnęło, ogarnął mnie wstyd i smutek z powodu mojego wątpienia. Pan mnie skarcił, ale było to również w jakiś sposób
cudowne. Doświadczyłam też wtedy prawdy, że Słowo jest żywe i przekracza
granice czasu”.
Częściej w wypowiedziach kobiet – choć nie jest to różnica statystycznie
istotna – można też rozpoznać doświadczenie Bożego powołania. Wystąpiło
ono w 26% wypowiedzi kobiet i 16% wypowiedzi mężczyzn. To doświadczenie jest związane często z poczuciem danych osób, że Bóg zleca im misję
do wypełniania szczególnych zadań we wspólnocie osób wierzących. Angelika
(42 lata) w tym kontekście opowiada: „Podczas mojej modlitwy o dar wylania
darów Ducha Świętego otrzymałam słowo z Dziejów Apostolskich mówiące
o ustanowieniu diakonów. Doświadczyłam wtedy prawdy, że Bóg powołuje
mnie nie tylko do służby chorym poprzez mój zawód pielęgniarki, ale także do
służby w Kościele. Początkowo myślałam, że to będzie ‘obsługa stołów’, czyli
po prostu służba w diakonii miłosierdzia. Później jednak zrozumiałam, że jest
to także powołanie do dawania świadectwa działania Bożego słowa i ewangelizacji”.
Często jest to doświadczenie powołania do dzielenia się własnym
doświadczeniami religijnymi z innymi członkami wspólnoty osób wierzących:
50-letnia Barbara opowiada: „Rozważając tekst o uzdrowieniu kobiety cierpiącej na krwotok, najczęściej podziwiałam jej głęboką wiarę, pokorę i skromność. Po uzdrowieniu kobiety Jezus pyta, kto się Go dotknął. Kobieta ta niejako została wywołana do dania świadectwa o tym, co się stało. Bardzo się bała.
Uświadomiłam sobie, że i mnie Pan obdarzył wieloma łaskami, ale bywa, że i ja
boję się dać świadectwo. Zrozumiałam, że tak jak tę kobietę, tak i mnie Jezus
KONTAKT Z TEKSTAMI BIBLIJNYMI JAKO CZYNNIK KSZTAŁTOWANIA...
173
wzywa również do dawania świadectwa, jeżeli zajdzie taka potrzeba”. 53-letni
Kazimierz mówi natomiast: „Kiedy rozważałem historię cudownego połowu
ryb, moją uwagę przykuły słowa Jezusa, które skierował do Piotra: »Nie bój
się, odtąd ludzi będziesz łowił«. Poczułem, że i mnie Jezus wzywa do tego, by
iść i dzielić się swoją wiarą z innymi. Niedługo potem, po tym rozważaniu,
w naszej wspólnocie szukano osób gotowych dać w ramach rekolekcji ewangelizacyjnych świadectwo na temat działania Boga w ich życiu. Bez wahania się
zgłosiłem, bo czułem, że jest to echo tamtego słowa Bożego. Od tamtej pory
już kilka lat jeżdżę z naszą wspólnotą i dzielę się Bożym słowem z innymi”.
Ten rodzaj doświadczenia odnosi się także do odkrycia własnego zawodu
jako drogi Bożego powołania. Tak na przykład o doświadczeniu Bożego powołania do uczenia religii w szkole opowiada 40-letni Robert: „Bliskie są mi
słowa z Księgi Izajasza, te zawarte w scenie jego powołania. Stały mi się bliskie
w momencie, gdy zastanawiałem się, czy uczyć religii. Podczas tego czasu zastanawiania się kiedyś zacząłem czytać Księgę Izajasza. Bóg w tej historii woła
jakby z bólem, widząc zagubienie swojego narodu: »Kto Nam pójdzie? Kogo
mam posłać?«. Izajasz odpowiada wtedy, jakby wyczuwając to pełne zatroskania wołanie Boga: »Oto ja, poślij mnie«. Wtedy odczułem, że Bóg w ten sam
sposób zwraca się do mnie odnośnie do mojej pracy w szkole jako katechety. Ten fragment słowa Bożego był jednym z decydujących czynników, które
wpłynęły na fakt, iż się zgodziłem pracować jako katecheta”.
W podobnym tonie mówi 51-letnia Danuta: „Biblia pomogła mi odkryć
prawdę, że Bóg ma dla mnie w swoim zamyśle jakąś życiową misję. Odczytałam to zwłaszcza w kontekście mojego życia zawodowego. Zrozumiałam, że
Jezus chce mieć wszędzie jakby swojego człowieka, który by innych do Niego
przyprowadzał. Poczułam, że mam być takim Jezusowym człowiekiem, posłanym przez Niego zwłaszcza do mojego środowiska pracy. Zrozumiałam też,
że Jego wolą jest, abym tam świadczyła bardziej czynami niż słowami. Moim
wzorem realizacji tej misji stał się sam Jezus jako sługa Jahwe, który nie złamał
trzciny nadłamanej i nie dogasił płomienia tlejącego się ognia”.
Podsumowując przytoczone wyniki badań odnośnie do rodzajów doświadczeń religijnych kształtowanych pod wpływem kontaktu z tekstami biblijnymi, można wskazać, że kontakt z Biblią rodzi zarówno doświadczenia obecności Boga, przeradzające się w poczucie Bożej opieki, jak i doświadczenia Jego
atrybutów, takich jak Boże miłosierdzie i świętość oraz Boża miłość, mądrość,
dobroć czy opatrzność, a także doświadczenia Bożego działania, przejawiające się w takich formach jak poczucie uzdrowienia w wymiarze fizycznym
i emocjonalnym, poczucie wewnętrznego oczyszczenia, uwolnienia, przemiany, bycia prowadzonym przez Boga, a także skarcenia przez Boga oraz
174
KS. JANUSZ MICHALEWSKI
doświadczenia powołania Bożego, związane często z poczuciem zleconej przez
Boga misji do wypełniania szczególnych zadań we wspólnocie osób wierzących.
Analiza treści wypowiedzi osób badanych wskazuje jednak dalej, że powstałe
doświadczenia religijne stawały się źródłem kształtowania innych wymiarów
religijności. Warto zatem przypatrzeć się, jakiego rodzaju parametry religijności były kształtowane pod wpływem przeżywanych doświadczeń religijnych
powstałych na skutek kontaktu z tekstami biblijnymi. W ten sposób można
prześledzić swoistą dynamikę kształtowania się religijności w oparciu o doświadczenia religijne.
5. DYNAMIKA POWSTAWANIA DOŚWIADCZEŃ RELIGIJNYCH
PODCZAS KONTAKTU Z TEKSTAMI BIBLIJNYMI I ICH
ODDZIAŁYWANIA NA POZOSTAŁE DZIEDZINY RELIGIJNOŚCI16
Analiza wyników badań wskazuje, że najczęściej doświadczenia religijne
powstałe w kontekście kontaktu osób badanych z tekstami biblijnymi były
uwarunkowane najpierw pojawiającymi się elementami świadomości religijnej.
Można tu zatem wyróżnić następującą dynamikę: kontakt z tekstami biblijnymi prowadził najpierw do przeżyć natury poznawczej, związanych z dziedziną
świadomości religijnej, a następnie skutkował powstaniem różnego rodzaju
doświadczeń religijnych, które z kolei doprowadzały do powstania zjawisk
związanych bądź z dziedziną uczuć religijnych, bądź form wyznania wiary czy
też praktyk religijnych. Jeśli przyjmie się następujące skróty:
KB – oznaczający kontakt osoby badanej z tekstem,
SR – oznaczający dziedzinę świadomości religijnej,
UR – oznaczający dziedzinę uczuć religijnych,
DCR – oznaczający dziedzinę decyzji religijnych,
WOW – oznaczający dziedzinę więzi ze wspólnotą osób wierzących,
PR – oznaczający dziedzinę praktyk religijnych,
MR – oznaczający dziedzinę moralności religijnej,
DSR – oznaczający dziedzinę doświadczeń religijnych,
FWW – dziedzinę form wyznania wiary,
to można zidentyfikować w tym kontekście w wypowiedziach osób badanych
następujące typy wzorców dynamiki religijności związanych z powstawaniem
16
Dane zostały zaczerpnięte z pracy: J. Michalewski, Kształtowanie się religijności w kontakcie z tekstami biblijnymi…, dz. cyt., s. 179–185; 313–314.
KONTAKT Z TEKSTAMI BIBLIJNYMI JAKO CZYNNIK KSZTAŁTOWANIA...
175
i oddziaływaniem doświadczeń religijnych: KB-SR-DSR-UR, KB-SR-DSRFWW, KB-SR-DSR-PR.
Przykład wzorca KB-SR-DSR-UR rozpoznać można w wypowiedzi 49-letniej Teresy: „Bardzo bliskie są memu sercu słowa z księgi proroka Aggeusza:
»i uczynię z ciebie jakby sygnet, bo sobie upodobałem w tobie«. Ukazują mi
one, kim jestem dla Boga i kim On jest dla mnie [SR]. Często je sobie przypominam. Rodzą we mnie poczucie Bożej miłości i Bożego upodobania we mnie,
dając mi też poczucie Jego bliskości i wybrania [DSR]. Słowa te napełniają
mnie także ufnością i wdzięcznością wobec Boga za Jego miłość w stosunku
do mnie [UR]”. Przykład wzorca KB-SR-DSR-UR w grupie wypowiedzi mężczyzn można odnaleźć także w wypowiedzi 57-letniego Stanisława: „W chwilach różnych problemów lubię czytać i rozważać opowiadanie o uciszeniu przez
Jezusa burzy na jeziorze. Przypomina mi ono, że Panem mojej łodzi życia jest
Jezus i to od Niego jedynie zależy moje życie [SR]. Ten fragment ewangelii
rodzi także często we mnie doświadczenie Bożej obecności i bliskości [DSR].
Napełnia mnie to zawsze odwagą i ufnością [UR], że jeśli tylko będę wierzył,
Bóg uciszy te ‘burze’ wokół mnie, czyli moje problemy”.
Słowa 54-letniej Teresy ilustrują dynamikę wzorca KB-SR-DSR-FWW:
„Bliskie są mi słowa Jezusa: »Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie –
niech przyjdzie do Mnie i pije! Jak rzekło Pismo: Strumienie wody żywej
popłyną z jego wnętrza«. Są mi bliskie, dlatego że często widzę swoje słabości
i upadki, a słowa te pokazują mi, że Jezus mnie mimo to zaprasza do siebie
i daje mi Ducha Świętego, aby mnie pokrzepiał, oczyszczał i odnawiał [SR].
Często takiego działania Ducha Świętego doświadczam [DSR]. To rodzi we
mnie wielkie pragnienie zawierzenia Jezusowi i sprawia, że oddaję Mu swoje
serce, by je oczyszczał i przemieniał ogniem swego Ducha [FWW]”. Wzorzec
KB-SR-DSR-FWW ilustruje także wypowiedź 48-letniego Zbigniewa: „Lubię
słowa, które Jezus powiedział do św. Pawła: »Wystarczy ci mojej łaski«. Czasami
wydaje mi się, że nie podołam pewnym zadaniom i wymaganiom, zwłaszcza
tym związanym z życiem rodzinnym. Wtedy te słowa przypominają mi, że Bóg
mi nie odmówi swojej łaski, że z Jego pomocą jakoś sobie z tym wszystkim
poradzę [SR]. Mimo więc chwilowego zwątpienia i załamania dzięki tym przypominanym sobie słowom odnajduję w sobie Bożą siłę [DSR], by zmierzyć się
z tym, co mnie czeka. Po prostu powierzam się wtedy Bogu [FWW] i spokojnie staram się wykonać to, co stawia mi przed oczami w danej chwili życie”.
Wzorzec KB-SR-DSR-PR można dostrzec w wypowiedzi 43-letniej Iwony,
dodatkowo jeszcze rozbudowany o dziedzinę form wyznania wiary (FWW):
„Wobec moich pojawiających się problemów w pracy bliskie stało mi się
opowiadanie z księgi Daniela, mówiące o pobycie proroka w jaskini lwów.
176
KS. JANUSZ MICHALEWSKI
Uświadamia mi ono, że Bóg zawsze jest przy tych, którzy Mu ufają i nie opuszcza ich nawet w chwilach ciężkich prób [SR]. To opowiadanie zawsze rodzi we
mnie w takich chwilach poczucie bliskości i wsparcia ze strony Boga [DSR].
Pobudza mnie ono do modlitwy, by prosić Boga o wierność jego przykazaniom
i Jego miłości [PR]. Często też po prostu powierzam Mu się, wierząc, że da mi
potrzebne siły do pokonania pojawiających się problemów [FWW]”. Wzorzec KB-SR-DSR-PR można rozpoznać także w słowach 40-letniego Andrzeja: „Historia Abrahama pokazuje mi także, jaki jest Bóg – że zawsze jest przy
mnie i stale mi towarzyszy darem swojej opatrzności [SR]. Często, zwłaszcza
w obliczu problemów życiowych, przypominam sobie właśnie postać Abrahama i jego dzieje. Doświadczam wtedy tak jak on Bożego prowadzenia [DSR].
Wieczorem, kiedy modlę się przed spoczynkiem, często dziękuję Mu za to, że
prowadził mnie dziś tak, jak kiedyś Abrahama [PR]”.
Jak wykazała analiza wypowiedzi osób badanych, rzadziej powstanie doświadczeń religijnych było uwarunkowane bezpośrednio samym kontaktem
z tekstami biblijnymi, a także pojawieniem się najpierw elementów praktyk
religijnych, moralności religijnej czy też uczuć religijnych.
W pierwszym przypadku można wyróżnić takie wzorce dynamiki religijności jak: KB-DSR-UR, KB-DSR-PR, KB-DSR-DCR. Ze wzorców tych
wynika, że doświadczenia religijne powstałe bezpośrednio wskutek kontaktu
z tekstami biblijnymi warunkowały kształtowanie się takich dziedzin religijności jak uczucia religijne (a zwłaszcza pojawienie się takich uczuć jak ufność,
odwaga, grzeszność, żal), praktyki religijne (wpływając znacznie na poziom
rozumienia znaczenia praktyk religijnych) oraz decyzje religijne (warunkując
powstanie takich decyzji jak decyzja dotycząca zaangażowania się w działalność charytatywną i wolontariat, decyzja dotycząca podjęcia posługi dzielenia się własnymi doświadczeniami religijnymi z innymi członkami wspólnoty
osób wierzących, decyzja o stałej ofierze pieniężnej przeznaczonej na potrzeby
wspólnoty osób wierzących, decyzja o wstąpieniu do wspólnoty religijnej czy
też decyzja o gorliwszym wypełnianiu obowiązków w pracy oraz o zaangażowaniu się w poprawę poziomu więzi rodzinnych).
W drugim przypadku, gdy doświadczenia religijne uwarunkowane były pojawieniem się najpierw elementów praktyk religijnych, moralności religijnej
czy też uczuć religijnych, można mówić o następujących wzorcach: KB-PRDSR, KB-MR-SR oraz KB-UR-DSR. Wzorce te były rozbudowywane o kolejne dziedziny religijności. Wzorzec KB-PR-DSR – najczęściej o dziedziny
uczuć religijnych i form wyznania wiary. Wzorzec KB-MR-DSR – o dziedzinę
praktyk religijnych, a wzorzec KB-UR-DSR – o dziedzinę świadomości religijnej oraz form wyznania wiary.
KONTAKT Z TEKSTAMI BIBLIJNYMI JAKO CZYNNIK KSZTAŁTOWANIA...
177
Analiza wzorców dynamiki kształtowania się religijności wskutek kontaktu
z tekstami biblijnymi, zwłaszcza w kontekście powstawania różnego rodzaju doświadczeń religijnych i ich znaczenia dla kształtowania się pozostałych
dziedzin religijności, wyraźnie pokazuje, że cechą ludzkiej religijności jest nieustanny dynamizm, a mówiąc obrazowo – że jest ona drogą, wędrówką i wymaga nieustannej aktualizacji w ciągu biegu ludzkiego życia. Słuszne w tym
momencie wydaje się twierdzenie Czesława Walesy, że religijność jest bardziej
aktem niż procesem, a struktury religijności znajdują się w obrębie rzeczywistości bardziej płynnej niż skrystalizowanej17.
Rev. Janusz Michalewski
THE CONTACT WITH BIBLICAL TEXTS AS A FACTOR OF THE FORMATION
OF THE RELIGIOUS EXPERIENCE IN ADULTS
(PSYCHOLOGICALSTUDY)
SUMMARY
The contact with Biblical texts influences many aspects of human religiousness. Research based on
the idea of religiousness worked out by Czesław Walesa shows that a contact with the Bible influences
such areas of religiousness as religious awareness, religious feelings, religious morality, religious experience
and forms of faith expression. This article presents the results of a survey focusing on kinds of religious
experiences of adult persons during their contact with Biblical texts.
The analysis of statements of the people surveyed showed that the contact with these texts shapes
four kinds of their religious experiences: the experience of God’s presence, the experience of God’s
attributes, the experience of God’s actions and the experience of God’s calling.
Key words: the Bible, religiousness, religious experiences, adult people
Translated by Marta Mielcarek and Grzegorz Mielcarek
17
C. Walesa, Czynniki rozwoju religijności [w:] Studia z psychologii w KUL. Tom 8, red.
A. Januszewski, P. Oleś, W. Otrębski, Redakcja Wydawnictw KUL, Lublin 1996, s. 41.
178
KS. JANUSZ MICHALEWSKI
179
KS. KRZYSZTOF ORA
PNEUMATOLOGIA VATICANUM II
 WARTOŚĆ I ZNACZENIE
Streszczenie
Ojcowie II Soboru Watykańskiego niemal we wszystkich dokumentach wskazywali na tożsamość
i aktywność Ducha Świętego. Analiza wszystkich wypowiedzi dotyczących Trzeciej Osoby Trójcy Świętej
upoważnia do wyodrębnienia pneumatologii Vaticanum II. Artykuł stara się ukazać największe jej osiągnięcia, to, co jest w niej szczególnie cenne, eksponując przy tym kwestie przywrócone przez ostatnie
zgromadzenie soborowe. Ponadto w artykule dąży się do tego, by pokazać, jakie jest znaczenie elementów soborowej pneumatologii dla prezentowania innych kwestii, a także dla rozwoju dalszej refleksji
teologicznej.
Słowa kluczowe: II Sobór Watykański, pneumatologia
WPROWADZENIE
Pomimo upływającego czasu nauczanie II Soboru Watykańskiego nie przestaje być dla Kościoła busolą. Od ponad 40 lat teologowie na różne sposoby
przybliżają program, jaki wyznaczyły dla Kościoła soborowe konstytucje, deklaracje i dekrety. W tym celu opracowano nie tylko komentarze dotyczące poszczególnych dokumentów, ale uważnie analizowano także zagadnienia obecne implicite w refleksji ojców Soboru. Mimo licznych publikacji, monografii,
sympozjów odsłaniających głębię namysłu oraz towarzyszące uczestnikom
Vaticanum II zatroskanie o Kościół, wciąż tu i ówdzie pojawiają się próby negowania soborowego dorobku. W związku z tym słuszne wydaje się ponowienie i wzmocnienie inicjatywy zmierzającej do przekonania powątpiewających
w doniosłość doktrynalnego dziedzictwa II Soboru Watykańskiego.
Do listy licznych argumentów przemawiających za pozytywną oceną ostatniego Soboru zaliczyć trzeba między innymi wypracowaną tam pneumatologię. Faktem jest, że ojcowie Soboru nie poświęcili Osobie i dziełu Ducha
Świętego odrębnego dokumentu. Wystarczy jednak wspomnieć, że aż w 258
miejscach, rozwijając swą refleksję w odniesieniu do różnorakich kwestii,
180
KS. KRZYSZTOF ORA
odnieśli się wprost do Ducha Świętego. Odczytane w nich treści nie tylko
upoważniają do wyróżnienia pneumatologii w całym nauczaniu Vaticanum II,
ale dają jednocześnie podstawę do ukazania jej niebagatelnej wartości i znaczenia. To ostatnie zadanie stanowi cel artykułu i zostanie poniżej zrealizowane
w dwóch etapach. W pierwszej kolejności wskaże się na osiągnięcia i zdobycze
pneumatologii Soboru, a następnie zaprezentowane zostaną wynikające z niej
konsekwencje, względnie postulaty dla dalszego myślenia teologicznego.
1. UCHWYCENIE WARTOŚCI SOBOROWEJ PNEUMATOLOGII
Należy zgodzić się z opinią wielu teologów, że niewątpliwą zasługą ojców
Soboru jest wyniesienie na wyższy poziom w Kościele katolickim świadomości dotyczącej zbawczej obecności i aktywności Ducha Świętego w Kościele
i świecie1. Trzeba się też zgodzić z tymi, którzy w dokonaniu się tego soborowego dzieła upatrują owoc otwarcia się ojców Soboru na pneumatologiczne dziedzictwo chrześcijańskiego Wschodu2. Wymierne skutki tego otwarcia
można zauważyć w interpretacji zbawczego dzieła Trójjedynego, wydarzenia
Chrystusa, a zwłaszcza misterium, życia i misji Kościoła3.
1
Por. A. Laminski, Die Entdeckung der pneumatologischen Dimension der Kirche durch
das Konzil und ihre Bedeutung [w:] Sapienter Ordinare. Festgabe für Erich Kleineidam, Hrsg. von
F. Hoffmann (Erfurter Theologische Studien 24), Leipzig 1969, s. 392–405; H.J. Pottmeyer, Der
Heilige Geist und die Kirche. Von einer christomonistischen zu einer trinitarischen Ekklesiologie,
„Tutzinger Studien” 2 (1981), s. 44–45; L. Balter, Zbawcza obecność Ducha Świętego w Kościele
i świecie, „Homo Dei” 43 (1974), z. 3, s. 170–171.
2
Por. W. Hryniewicz, Pneumatologia a eklezjologia. Prawosławny wkład do współczesnej
dyskusji ekumenicznej, „Collectanea Theologica” 47 (1977), z. 2, s. 33–59; tenże, Człowiek
w mocy Ducha Świętego. Zarys pneumatologii Ojców Wschodnich, „Znak” 29 (1977), z. 7–8,
s. 775–793; tenże, Duch Święty, sakramenty, człowiek. Ku spotkaniu tradycji chrześcijaństwa
Wschodu i Zachodu, „Znak” 32 (1980), z. 10, s. 1203–1220; Z. Kijas, Pneumatologia – Traktat
o Duchu Świętym i łasce [w:] Dogmatyka, t. 4, red. E. Adamiak, A. Czaja, J. Majewski, Warszawa 2007, s. 439.
3
Alois M. Kothgasser wylicza następujące tematy: „Duch Święty w tajemnicy Trójjedynego
Boga; działanie Ducha Świętego w historii zbawienia; obecność i działanie Ducha Świętego w Ludzie Bożym; Duch Święty w swojej relacji do Chrystusa, Wcielenie, Zesłanie Ducha Świętego
i Kościół; Duch Święty jako zasada życia Ciała Chrystusowego – Kościoła; Duch Święty jako
namaszczenie zjednoczonego z Chrystusem Ludu Bożego; działanie Ducha Świętego w Tradycji
i Magisterium; działanie Ducha Świętego w charyzmatach Ludu Bożego; znaczenie Kościołów
wschodnich i ich jedność w Duchu Świętym; Kościół jako sakrament Ducha Świętego; Duch
Święty podstawą reformy Kościoła; Duch Święty i posłannictwo Kościoła; Duch Święty a jedność
PNEUMATOLOGIA VATICANUM II  WARTOŚĆ I ZNACZENIE
181
1.1. DUCH ŚWIĘTY W BOSKIEJ EKONOMII ZBAWIENIA
U podstaw soborowej interpretacji aktywności Ducha Świętego w zbawczej ekonomii znajduje się ważka myśl o udzielaniu się Boga przez Chrystusa
i zarazem w Duchu Świętym. I ma rację ks. Andrzej Czaja, kiedy zauważa,
że „znamionuje ją bardzo wyraźnie akcentowanie komplementarności działań
Wcielonego Syna Bożego i Ducha Świętego, w czym nietrudno dostrzec nawiązanie do myśli Ireneusza o dwóch rękach Boga, które miały udział w dziele
stworzenia (por. Adversus haereses IV, 20, 1; V, 6, 1)”4. Zdaniem Yves’a Congara przemawiają za tym choćby tytuły zastosowane przez ojców Soboru w odniesieniu do Ducha Świętego5. Trudno jednak nie zgodzić się z Hermannem
Pottmeyerem, że ta swoista perychoreza w boskiej ekonomii, niestety, nie doczekała się na Soborze szerszego rozwinięcia. Zdaje się, że ma rację, gdy stwierdza, że „Soborowi nie udało się wystarczająco i przekonywująco [!] połączyć ze
sobą chrystologicznego i pneumatologicznego wymiaru eklezjologii”6.
Podjęte wątki pneumatologiczne – ocenia Congar, a tej opinii nie wolno
nam bagatelizować7 – pomogły ojcom Soboru przekroczyć dotychczasowy
monoteizm przedtrynitarny. Francuski teolog podkreśla, że w porównaniu
z dokumentami Vaticanum I, w których pojęcie „Boga” nie zawsze ma trynitarną konotację, wypowiedzi ojców II Soboru Watykańskiego odnoszą się do
trynitarnej wizji ekonomii stworzenia i łaski. Nawiasem mówiąc, zdaje się,
że ma tu miejsce swoiste sprzężenie zwrotne. Trynitarna orientacja Soboru
niejako wymogła uwzględnienie Osoby i dzieła Ducha Świętego w rozpatrywaniu poszczególnych kwestii. W każdym razie wpisanie pneumatologii
w trynitarny horyzont zabezpieczyło myśl ojców Soboru przed popadnięciem
Kościołów chrześcijańskich; Duch Święty a liturgia; Duch Święty jako dopełnienie historii zbawienia”. Przytaczam za: B. Stubenrauch, Pneumatologia – traktat o Duchu Świętym. Podręcznik
teologii dogmatycznej. Traktat VIII, tłum. P. Lisak, red. W. Beinert, Kraków 1999, s. 214–215.
4
A. Czaja, Duch Święty w dokumentach Soboru Watykańskiego II. Próba ukazania bogactwa
myśli [aw:] Scio cui credidi. Księga pamiątkowa ku czci Księdza Profesora Mariana Ruseckiego
w 65 rocznicę urodzin, red. I.S. Ledwoń i in., Lublin 2007, s. 625.
5
Y. Congar, Wierzę w Ducha Świętego. Duch Święty w „ekonomii”. Objawienie i doświadczenie Ducha, t. 1, tłum. A. Paygert, Warszawa 1997, s. 228.
6
H.J. Pottmeyer, Der Heilige Geist und die Kirche…, art. cyt., s. 53.
7
Avery Dulles uważa, że Congar w latach 1962–1965 był na tyle wpływową osobą
podczas obrad II Soboru Watykańskiego, że Sobór można by nazwać „Soborem Congara”.
Zob. E.T. Groppe, Yves Congar’s Theology of the Holy Spirit, Oxford 2004, s. 48.
182
KS. KRZYSZTOF ORA
w niepożądany i błędny pneumatocentryzm8. Natomiast rozwinięcie wątków
pneumatologicznych ma i tę wartość, że przezwycięża ujawniający się we wcześniejszej eklezjologii katolickiej chrystomonizm. Można nawet powiedzieć, że
niejako stoi na straży właściwie rozumianego chrystocentryzmu zbawczej ekonomii i Kościoła.
Trzeba w tym widzieć wielką zdobycz Soboru, że treści chrystologicznych
nie rozwija się na drodze subordynacji Ducha Świętego Chrystusowi. Ojcom
Soboru towarzyszy świadomość, jasno wyrażona w soborowych dokumentach
(por. KK 2–4 i DE 2), że w całej zbawczej ekonomii wszystko realizuje się
według planu Ojca i za każdym razem równocześnie z posłania Syna i Ducha,
i dlatego mowa jest o Kościele jako Chrystusowej wspólnocie Ducha9. Przywrócenie należnego Duchowi Świętemu miejsca i roli w ekonomii zbawienia,
wskazanie na Ducha Świętego jako Tego, który namaścił Chrystusa i wprowadził Go w Jego zbawcze dzieło, a także na Ducha jako Kontynuatora dzieła
zbawienia, który prowadzi je do zamierzonej przez Ojca pełni, przy udziale
Syna – to konkretne elementy wyraźnie promowanej na Soborze idei udzielania się Boga przez Chrystusa i zarazem w Duchu Świętym.
1.2. DZIEŁO DUCHA ŚWIĘTEGO WE WSPÓLNOCIE KOŚCIOŁA
Największą wartością soborowej pneumatologii jest bez wątpienia szerokie
zakreślenie eklezjotwórczego działania Ducha Świętego10. W tym względzie
soborowa nauka jest szczególnie cenna, gdyż wnosi wiele świeżości, pociąga
8
Zob. A. Czaja, Pneumatocentryzm, pneumatologizacja, pneuma-pośrednictwo [w:] Ad
plenam unitatem. Księga pamiątkowa dedykowana Księdzu Arcybiskupowi Alfonsowi Nossolowi,
Wielkiemu Kanclerzowi Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Opolskiego, z okazji 25-lecia święceń biskupich oraz 70. rocznicy urodzin, red. P. Jaskóła, R. Porada, Opole 2002, s. 261–270.
9
Por. A. Czaja, Chrystocentryzm eklezjologii doby posoborowej [w:] „Kiedy się zgromadzi cały
Kościół” (1 Kor 14, 23). „Ecclesia, quid dicis de te ipsa?” W 40. rocznicę Konstytucji dogmatycznej
o Kościele „Lumen gentium” Soboru Watykańskiego Drugiego, red. J. Morawa, A.A. Napiórkowski, Kraków 2005, s. 36.
10
Zdaje się ono stanowić syntezę wczesnochrześcijańskiej eklezjologii communio i podglądów teologicznych rozwijanych w XX wieku. Chodzi tu między innymi o myśl Johanna Adama
Möhlera, który mówił o Kościele jako widzialnym organizmie ożywianym od wewnątrz mocą
Ducha Świętego. Wskazać też należy na powrót przedstawicieli szkoły rzymskiej i papieża Leona
XIII do nauki Ireneusza i Augustyna o Duchu jako „duszy” Kościoła. Zob. A. Czaja, Znaczenie
pneumatologii dla ekumenicznego otwarcia Kościołów [w:] Ekumenizm na progu trzeciego tysiąclecia. Materiały sympozjum ekumenicznego inaugurującego działalność Instytutu i Badań nad Integracją na Wydziale Teologicznym UO, red. P. Jaskóła, Opole 2000, s. 290.
PNEUMATOLOGIA VATICANUM II  WARTOŚĆ I ZNACZENIE
183
za sobą istotne zmiany w rozumieniu Kościoła, jego struktury, wizerunku,
posłannictwa. Po wiekach zasadniczo chrystomonistycznej interpretacji „Duch
Święty zostaje rozpoznany jako zasada współtworząca Kościół”11. Uznaje się,
że „czas Kościoła jest czasem Ducha Chrystusa, przy wylaniu którego Kościół
zaistniał i za sprawą którego stale egzystuje”12. Wskutek tego Kościół wydatnie zgłębił swoją samoświadomość, odkrył swoją teandryczną naturę, misteryjny i darmowy charakter. „Zrozumiano, że Kościół jest owocem nieustannej obecności i aktywności w nim Bożego Ducha, a dopiero wtórnie ludzkiej
aktywności”13. Cenne jest przy tym to, że ta pneumatologiczna interpretacja Kościoła jest wyraźnie wpisana w trynitarną wykładnię boskiej ekonomii
stworzenia i łaski14. Stąd mowa jest o Kościele jako rzeczywistości przewidzianej w odwiecznym planie Boga, założonej przez Chrystusa i urzeczywistnianej
nieustannie przez Ducha Świętego (por. KK 2–4).
1.2.1. DUCH ŚWIĘTY A MISTERIUM I GENEZA KOŚCIOŁA
Przechodząc do ukazania wartości pneumatologicznych elementów soborowej interpretacji Kościoła, warto odnieść się do spostrzeżeń Heriberta Mühlena.
Znamionuje je głębia spojrzenia i odwaga w komentowaniu soborowych orzeczeń, co pomaga wydobyć wiele cennych pereł pneumatologicznej myśli, które
ojcowie Soboru jak gdyby ukryli w swym nauczaniu. Zgodnie z podpowiedzią
Mühlena na miano tego typu pereł zasługują: wydobyta na nowo biblijnopatrystyczna idea namaszczenia Jezusa i chrześcijan15, myśl o pośredniczącej
11 H.J. Pottmeyer, Der Heilige Geist und die Kirche…, art. cyt., s. 52.
12 A. Laminski, Die Entdeckung der pneumatologischen Dimension…, art. cyt., s. 402.
13
A. Czaja, Credo in Spiritum Vivificantem. Pneumatologiczna interpretacja Kościoła
jako komunii w posoborowej teologii niemieckiej, Lublin 2003, s. 18.
14 Andrzej Czaja stwierdza: „Dlatego zasadniczo nie zawiera pouczeń na temat statusu
Ducha Świętego wewnątrz Trójcy Świętej. Jedynie w Dekrecie o działalności misyjnej Kościoła
»Ad gentes« (DM 2) mowa jest o pochodzeniu Ducha Świętego i – rzecz znamienna – ojcowie
Soboru rezygnują z formuły Filioque. Mówi się o planie zbawczym, który »wypływa ze ‘źródła
miłości’, czyli z miłości Boga Ojca«. On to jest Początkiem bez początku, z »którego rodzi się
Syn, a przez Syna pochodzi Duch Święty«. Bóstwo Ducha Świętego uwydatnia się poprzez
wskazanie na funkcje, których stworzenie nie jest w stanie realizować, a także przez nadawane
Duchowi tytuły (Duch Pański, Duch Boży, Chrystusowy, Duch Prawdy). Najmocniejsze wydaje się określenie »sam jeden Święty« (KK 39), dotąd odnoszone zazwyczaj do Ojca i Syna”
– tenże, Duch Święty w dokumentach Soboru…, art. cyt., s. 625.
15 Heribert Mühlen uważa, że tej kwestii ojcowie Soboru poświęcają szczególnie dużo
miejsca. Na takiej podstawie dostrzegają w Kościele przedłużenie Jezusowej pełni Ducha, a ka-
184
KS. KRZYSZTOF ORA
roli Ducha Świętego, o udziale człowieka w pośredniczącej funkcji Ducha,
o aktywności Ducha w historiozbawczym posłannictwie Maryi16, koncepcja
Kościoła jako sakramentu Ducha oraz pneumatologiczny wątek interpretacji
trudnej kwestii przynależności do Kościoła17.
Słusznie Mühlen, a także Congar, za wielce wartościowe uznają przywrócenie katolickiej eklezjologii wczesnochrześcijańskiej idei namaszczenia Jezusa
i chrześcijan (por. KL 5; KK 5, 21; DP 2, 5)18. W ramach jej wdrożenia
w niektóre aspekty przedłożonej nauki ojcowie Soboru rozróżniają tajemnicę
namaszczenia i wcielenia, a wskutek tego wyraźnie odchodzą od postrzegania
Kościoła jako kontynuacji Wcielenia. Mówią o analogii zachodzącej między
tymi dwoma misteriami: „Jak bowiem przybrana natura ludzka służy Słowu
Bożemu jako żywe narzędzie zbawienia nierozerwalnie z Nim zjednoczone,
podobnie społeczny organizm Kościoła służy ożywiającemu Go Duchowi
Chrystusa ku wzrastaniu tego ciała (por. Ef 4, 16)” (KK 8).
W ten sposób ojcowie Soboru zwracają uwagę na Kościół jako przestrzeń
działania Ducha. W przekonaniu wielu interpretatorów pośrednio wskazują
na Kościół jako na sakrament Ducha19, a w tym trzeba widzieć niezwykle istotpłaństwo powszechne i ministerialne ukazują jako udział w namaszczeniu Jezusa Duchem
Świętym (por. DP 2). A. Czaja, Jedna Osoba w wielu osobach. Pneumatologiczna eklezjologia
Heriberta Mühlena, Opole 1997, s. 154–155.
16
Mühlen jest zdania, że współdziałanie Maryi z dziełem Syna, Jej „macierzyński urząd
w Kościele i Jej wstawiennictwo za nami u Syna urzeczywistnia się »za sprawą Ducha Świętego«
(Mt 1, 18). Oznacza to poszerzenie tradycyjnego modelu pośrednictwa Maryi (per Mariam ad
Christum) do formuły »w Duchu do Chrystusa z Maryją i przez Maryję«. »W Duchu« dlatego,
że Maryja w całości swojej zbawczej misji jest Jego darem; dzięki Niemu i w Nim prowadzi
nas do Chrystusa. »Z Maryją« dlatego, że w Duchu Świętym nie staje u boku Chrystusa, lecz
u początku Kościoła; staje w jedności z nami i jest macierzyńskim łonem charakteru eklezjalnego członkostwa wszystkich chrześcijan; jest prawzorem członkostwa w Kościele. »Przez
Maryję« – wyjaśnia Mühlen – gdyż nie można wykluczyć wstawienniczego wpływu Maryi na
posłannictwo Ducha Świętego” – A. Czaja, Jedna Osoba w wielu osobach…, dz. cyt., s. 159.
17
Chodzi o wskazanie na Ducha jako zasadnicze kryterium tej przynależności. Ojcowie
soborowi nauczają, że u podstaw przynależności do Kościoła jest posiadanie Ducha
Chrystusowego. Ostateczną podstawą związania „braci odłączonych” z Kościołem jest „prawdziwa jakaś więź w Duchu Świętym”, a przyporządkowanie do Kościoła dokonuje się „pod
wpływem łaski”, „nie bez łaski Bożej” (por. KK 14–16). Zob. A. Czaja, Jedna Osoba w wielu
osobach…, dz. cyt., s. 161.
18
Zob. Y. Congar, Wierzę w Ducha Świętego…, dz. cyt., s. 228–229; A. Czaja, Jedna Osoba
w wielu osobach…, dz. cyt., s. 153.
19
Zdaniem Pottmeyera wskazanie na Kościół jako zbawczy sakrament Ducha jest szczególnie
istotnym elementem soborowej eklezjologii. Zob. A. Czaja, Jedna Osoba w wielu osobach…,
dz. cyt., s. 157. Mühlen, interpretując soborowe nauczanie, mówi o Kościele jako sakramencie
Chrystusowego Ducha. W nawiązaniu do jego refleksji ks. Franciszek Blachnicki wyjaśnia, że
PNEUMATOLOGIA VATICANUM II  WARTOŚĆ I ZNACZENIE
185
ny wkład soborowej myśli pneumatologicznej, zwłaszcza w dzieło przezwyciężania dotychczasowej zbytnio instytucjonalnej wizji Kościoła.
Niejako na przedłużeniu oddzielenia misterium Wcielenia i misterium
Ducha Świętego w Kościele odcięto się od wcześniejszego identyfikowania
Ciała Chrystusa i rzymskiego Kościoła. Ponadto dzięki podporządkowaniu Duchowi Świętemu społecznych struktur Kościoła można było lepiej
zrozumieć i zinterpretować naukę o Duchu Świętym jako duszy Kościoła – nie
w rozumieniu platońskim, lecz jako zasady życia (por. KK 7)20.
Ojcowie Soboru wyraźnie zakładają jakąś formę pośredniczącej funkcji
Ducha Świętego. Co więcej, zdaje się, że uznają ją za konstytutywną dla
Kościoła, a także dla zbawienia rodzaju ludzkiego. Rzecz ujawnia się najbardziej w tych fragmentach soborowego nauczania, w których mówi się o Duchu
Świętym jako zasadzie życia i jedności Kościoła.
Myśl o życiodajnym działaniu Ducha jest wspaniałą interpretacją tytułu
„Ożywiciel”, odniesionego do Ducha Świętego bardzo wyraźnie w artykule
konstantynopolitańskiego wyznania wiary: „Wierzę w Ducha Świętego Pana
i Ożywiciela”21. W ten sposób powrócono do wczesnochrześcijańskiego przeświadczenia o dokonywaniu przez Ducha dzieła uświęcenia człowieka poprzez
udzielanie mu Bożego życia. Myśl wyrażono wyraźnie w 4 numerze Lumen
gentium: „On to właśnie jest Duchem życia, czyli źródłem wody tryskającej
Kościół może być interpretowany jako sakrament wtedy, kiedy działa w nim Duch Chrystusowy jako „jedna Osoba w wielu osobach”. Stwierdza: „Duch Święty jako uosobione »My«
Ojca i Syna wyraża się w Kościele w swojej właściwości i swojej funkcji łączenia osób. Dlatego
pneuma udziela się nie tyle jednostkom, ile raczej wspólnocie będącej podmiotem Ducha
Świętego […]. Jeden niewidzialny Duch, pneuma, staje się widzialny w jedności Kościoła. Jedność wielu należących do Kościoła staje się widzialnym ukazaniem się niewidzialnego Ducha
Chrystusowego w Jego funkcji jednoczenia osób. Kościół jest więc jako zrealizowana wspólnota znakiem, czyli sakramentem, Ducha Chrystusowego” – F. Blachnicki, Chrystus i Duch Święty u początków Kościoła. Pneumatologiczny wymiar Kościoła i jego konsekwencje pastoralne [w:]
Duch, który jednoczy, red. M. Marczewski, Lublin 1998, s. 205–206. Zob. S. Gruda, Funkcje
życiowe Kościoła według ks. Franciszka Blachnickiego, „Studia Koszalińsko-Kołobrzeskie” 13
(2008), s. 133–148.
20
H.J. Pottmeyer, Der Heilige Geist und die Kirche…, art. cyt., s. 52.
21
Por. A. Czaja, Credo in Spiritum Vivificantem…, dz. cyt., s. 21–22. Andrzej Czaja bardzo
wiele uwagi poświęca ożywiającemu działaniu Ducha. Por. A. Czaja, Chrystusowy Duch a nowe
życie człowieka. Zasadnicze orędzie encykliki „Dominum et vivificantem”, „Roczniki Teologiczne”
[dalej: RT] 54 (2007), z. 2, s. 151–165; tenże, Wierzę w Ducha Ożywiciela – misterium zbawczego posłannictwa Ducha Świętego, RT 51 (2004), z. 2, s. 42–51. Uważa, że tytuł „Ożywiciel” najlepiej wyraża istotę zbawczego pośrednictwa Ducha Świętego. Por. tenże, Problem pośrednictwa
Ducha Świętego w posoborowej teologii, RT 51 (2004), s. 75n. Zob. też K. Góźdź, Dawca życia
– główna idea pośrednictwa Ducha Świętego, RT 51 (2004), z. 2, s. 55–64.
186
KS. KRZYSZTOF ORA
na żywot wieczny (por. J 4, 14; 7, 38-39); przez Niego Ojciec ożywia ludzi
umarłych na skutek grzechu, zanim śmiertelne ich ciała wskrzesi w Chrystusie
(por. Rz 8, 10-11)”.
Wskazując na Ducha Świętego jako na zasadę jedności, dopełnia się rozwijaną powszechnie myśl z Listu do Efezjan (4, 5-6): „Jeden jest Pan, jedna
wiara, jeden chrzest. Jeden jest Bóg i Ojciec wszystkich […]”. U podstaw jest
dostrzeżenie obecności jednego i tego samego Ducha w Głowie i członkach
Chrystusowego Ciała (por. KK 7).
Wartość uwzględnienia pneumatologicznego wątku w interpretacji genezy
Kościoła (wyraźnie trynitarnie ujętej) dostrzec łatwiej z chwilą uświadomienia
sobie wcześniejszego mówienia niemal wyłącznie o założeniu Kościoła przez
Chrystusa. Oczywiście, wskazanie na Ducha jako na „sprawcę” Kościoła, nie
ruguje tej myśli. Chrystus jest bez wątpienia Założycielem Kościoła. Dowartościowanie wkładu Ducha w zaistnienie Kościoła sprzyja jednak lepszemu wyrażeniu centralnej pozycji Chrystusa w tym dziele, służy właściwemu uchwyceniu chrystocentryzmu eklezjogenezy22. Ponadto z rozróżnienia w historii
zbawienia posłannictwa Syna i posłania Ducha wynika, że misterium nieustannego trwania Kościoła jest wyraźnie przyporządkowane zbawczemu działaniu
Ducha Chrystusa, od momentu udzielenia Go i ukształtowania wskutek tego
Chrystusowego Ciała (por. KK 48)23.
1.2.2. DUCH ŚWIĘTY A CHARYZMATYCZNA STRUKTURA KOŚCIOŁA
Zasadniczym osiągnięciem soborowej nauki jest też wyraźna nauka
o charyzmatach i charyzmatycznej strukturze Kościoła. Można wręcz mówić
o swoistym przełomie, jaki spowodowało nauczanie Soboru w tym zakresie.
Jego wartość wybrzmiewa jeszcze bardziej, jeśli uświadomimy sobie, jak wyglądała sytuacja przed Soborem i jaki przebieg miała debata podczas obrad na auli
soborowej24. Ostatecznie dzięki ojcom Soboru odkryto w Kościele na nowo całe
22
Por. A. Czaja, Duch Święty w dokumentach Soboru…, art. cyt., s. 626; L. Balter, Zbawcza
obecność Ducha Świętego w Kościele i świecie, art. cyt., s. 170.
23
Por. A. Laminski, Die Entdeckung der pneumatologischen Dimension…, art. cyt., s. 397.
24
W kwestii znaczenia urzeczywistnianych przez Ducha w Kościele charyzmatów doszło
na auli soborowej do znaczących kontrowersji. Były one spowodowane przez dwojakie ujmowanie charyzmatów. Kardynał Ernesto Ruffini twierdził, że charyzmaty dotyczą wczesnego
chrześcijaństwa i należy je rozumieć jako dar nadzwyczajny, cudowny, udzielany przez Boga
rzadko, w wyjątkowy sposób i tylko niektórym ludziom. Innego zdania był m.in. kard. Leon
Joseph Suenens. Przez charyzmat rozumiał dar jakiejkolwiek łaski Bożej, udzielanej przez Boga
PNEUMATOLOGIA VATICANUM II  WARTOŚĆ I ZNACZENIE
187
bogactwo obdarowania charyzmatami, ich wartość i znaczenie. Uznano, że są
dane Kościołowi w każdym czasie, a nie tylko – jak uważano przed Soborem – na
czas początku Kościoła, niejako na rozruch. Wskutek tego Kościół uświadomił
sobie, że dysponuje nie tylko środkami instytucjonalnymi25. Co więcej, z perspektywy rozwoju posoborowej pneumatologii niezwykle cennym dla określenia
natury charyzmatu okazuje się odniesienie ojców Soboru w 12 numerze Lumen
gentium do Pawłowego pouczenia: „Wszystkim objawia się Duch dla wspólnego
dobra” (1 Kor 12, 7). Wyprowadzono stąd wniosek, że charyzmat stanowi ten
szczególny rodzaj łaski udzielony człowiekowi z myślą o dobru wspólnym, a nawet całego rodzaju ludzkiego, przez który Boży Duch się objawia26.
Z dostrzeżeniem na Soborze charyzmatycznej struktury Kościoła wiąże się
też inne ważkie osiągnięcie soborowej pneumatologii. Chodzi o przezwyciężenie ekskluzywnego wiązania Ducha wyłącznie z urzędem. U podstaw jest
myśl o udziale wszystkich wiernych w Chrystusowym namaszczeniu Duchem.
Z uznania tego udziału wynika braterstwo, taka sama godność i równość
wszystkich wiernych, co więcej – podmiotowy charakter bycia w Kościele
wszystkich, także wiernych świeckich, których traktowano wcześniej dość powszechnie jako przedmiot duszpasterskiej troski27. Równocześnie w ramach
odkrycia charyzmatycznej struktury Kościoła dostrzeżono ścisłe powiązanie
Ducha i kościelnego urzędu, jego funkcjonowania i skuteczności. Niezwykle
wymowny jest w tym względzie zapis z 29 numeru dekretu Ad gentes: „Duch
Święty […] nierzadko wyprzedza działanie tych, których zadaniem jest kierowanie życiem Kościoła”.
dla budowania wspólnoty Kościoła wszystkim wierzącym. Por. A. Laminski, Die Entdeckung
der pneumatologischen Dimension…, art. cyt., s. 398.
25
Por. Y. Congar, Wierzę w Ducha Świętego…, dz. cyt., s. 231.
26
„Boży dar objawiający Chrystusowego Ducha, udzielony wszystkim wiernym lub jednostce w celu budowania Kościoła, dla dobra ludzi oraz ze względu na potrzeby świata” – A. Czaja,
Charyzmat [w:] Leksykon teologii pastoralnej, red. R. Kamiński, W. Przygoda, M. Fiałkowski,
Lublin 2006, s. 138–142, tu szczególnie s. 138.
27
Andrzej Czaja przekonuje: „W chrześcijańskim ludzie, tzn. we wspólnocie namaszczonych (christianoi; por. Dz 11, 26), trudno przecenić rolę Ducha Świętego”. Potem powołuje się na KK 7, 12, 32, by spuentować: „Niestety, soborowe mocne uwypuklenie roli
Ducha Świętego w zaistnieniu i funkcjonowaniu communio fidelium nie zawsze jest należycie
uwzględniane, tak w refleksji, jak i w życiu posoborowego Kościoła. A przecież z soborowych
tekstów wynika rzecz niezwykłej wagi, że to właśnie Duch Chrystusowy jest gwarantem rozwoju dobrze rozumianej wolności, równości i braterstwa we wspólnocie wszystkich wiernych.
Taka zaś wspólnota jest wielkim pragnieniem ludzkości” – A. Czaja, Communio w eklezjologii
Soboru Watykańskiego II [w:] Communio w chrześcijańskiej refleksji o Kościele, red. A. Czaja,
M. Marczewski, Lublin 2004, s. 119.
188
KS. KRZYSZTOF ORA
1.2.3. DUCH ŚWIĘTY A COMMUNIO ECCLESIARUM
Cenne jest także uwzględnienie aspektu pneumatologicznego w soborowej
wykładni urzeczywistniania się Kościoła jako wspólnoty Kościołów lokalnych
i Kościoła lokalnego jako takiego. Chodzi zwłaszcza o dwa stwierdzenia. W myśl
pierwszego Kościoły lokalne są „na swoim miejscu nowym ludem powołanym
przez Boga mocą i działaniem Ducha Świętego” (KK 26). Analogicznie w dekrecie Christus Dominus (nr 11) mówi się o diecezji jako ludzie Bożym trwającym przy swoim pasterzu i zgromadzonym przez niego w Duchu Świętym przez
Ewangelię i Eucharystię. To oznacza, że Kościół lokalny postrzega się jako lud
zwołany i zgromadzony w Duchu Świętym. Tym samym Ducha można uznać za
życiodajną zasadę communio Ecclesiarum28. Nie mylą się też Congar i Pottmeyer,
gdy w horyzoncie soborowej pneumatologii odkrywają powrót ojców Soboru
do wczesnochrześcijańskiego pojęcia ‘soborności’. Zwracają przy tym uwagę na
zapis z 13 numeru Lumen gentium: „Wszyscy bowiem wierni rozproszeni po
świecie mają ze sobą łączność w Duchu Świętym […]. Dzięki tej katolickości
poszczególne części przynoszą innym częściom i całemu Kościołowi właściwe sobie dary, tak, iż całość i poszczególne części wzrastają na skutek owej wzajemnej
łączności wszystkich oraz dążenia do pełni w jedności”29.
28
Por. A. Czaja, Duch Święty w dokumentach Soboru Watykańskiego II, art. cyt., s. 630.
Paul Evdokimov w następujący sposób przedstawia prawosławne rozumienie sobornosti:
„»Jeżeli państwo lub kraj jakiś odłącza się od Kościoła powszechnego, to jednak Kościół pozostaje ciałem całkowitym i niezniszczalnym« – mówi metropolita Filaret. Wielki teolog rosyjski
Chomiakow wyraził całą rozległość jakościową pojęcia katolickość w swojej doktrynie o soborowości. Soborowość pochodzi od słowa »sobór« i oznacza, że zasada soborowa wywodzi się
z wewnętrznej katolickości Kościoła. Nie wprowadził on przez to żadnej nowości, lecz znalazł
szczęśliwą formułę podsumowującą naukę patrystyczną. Dla niego samego wyraz sobornost
»zawiera całe wyznanie wiary«. Jest to totalność wiary sięgającej w głąb, pełne uczestnictwo
w prawdzie stającej się zasadą życia każdego Kościoła lokalnego i czyniącej z niego całość identyczną (zawsze i wszędzie) z samą istotą katolickości. Ta pars pro toto wyjaśnia wielość Kościołów na podobieństwo wielości ofiar eucharystycznych. List do chrześcijan ze Smyrny wyjaśnia:
jak w Eucharystii obecny jest cały Chrystus, podobnie też każda wspólnota kościelna jest pełnym Ciałem Chrystusowym; gdzie jest Jezus Chrystus, tam też jest Kościół katolicki. Dedykacja Męczeństwa św. Polikarpa głosi: »Kościół Boży, który jest w Smyrnie, Kościołowi Bożemu,
który jest w Filomelion, i wszystkim wspólnotom świata należącym do świętego katolickiego
Kościoła«. Katolickość z natury rzeczy jest cechą każdego Kościoła lokalnego, miejscem jego
przejawu” – P. Evdokimov, Prawosławie, tłum. J. Klinger, Warszawa 2003, s. 167.
29
PNEUMATOLOGIA VATICANUM II  WARTOŚĆ I ZNACZENIE
189
Koniecznie trzeba także odnotować myśl ojców Soboru o Duchu Świętym
jako Dokonawcy Kościoła30. Chodzi o dostrzeganie w Nim źródła dynamizmu
Kościoła jako komunii zrealizowanej i ciągle jeszcze niepełnej (communio non plena), która zmierza ku eschatycznej pełni. Wskazuje się tu na Ducha jako źródło
ciągłego urzeczywistniania znamion Kościoła: jedności, świętości, powszechności
i apostolskości, a refleksja ta pozwala w Nim widzieć Źródło żywej nadziei (KDK
93), Hermeneutę znaków czasu (por. KDK 44), Stróża wierności Kościoła Chrystusowi i Jego Ewangelii, Gwaranta zbawczej skuteczności Kościoła w świecie oraz
Moc jego stałego oczyszczania się i odnowy (por. KDK 43; KK 15)31.
1.3. DUCH ŚWIĘTY W ŻYCIU CHRZEŚCIJANINA I ŚWIATA
Rzecz jasna ważkie wątki soborowej pneumatologii można także znaleźć w refleksji wykraczającej poza kwestie eklezjologiczne. Pottmeyer słusznie upomina
się o dostrzeżenie takowych wątków w ramach soborowej teologii słowa Bożego
i teologii ekumenizmu32. Natomiast Czaja zwraca uwagę na pneumatologiczną
wykładnię zaistnienia chrześcijańskiego bytu i jego urzeczywistniania33.
Ojcowie wyraźnie nauczają, że Duch Święty realizuje misterium niezwykłej in-egzystencji, to znaczy życia człowieka w Chrystusie, a przez to udziału
w boskim życiu (por. DE 15). Wartościowe jest też przywołanie nauki o uświęceniu człowieka poprzez zamieszkiwanie w nim Ducha Świętego (por. DE 2).
Przy diagnozowaniu pneumatologicznego wkładu w soborową teologię ekumenizmu trzeba się zgodzić z opinią Bertranda Stubenraucha, że właśnie poprzez
otwarcie się na Osobę i działanie Ducha Świętego ojcowie Soboru mogli się opowiedzieć za ekumeniczną orientacją. Natomiast za szczególnie cenne i doniosłe dla
rozwoju dialogu ekumenicznego trzeba uznać stwierdzenie zamieszczone w 49 numerze Lumen gentium: „wszyscy bowiem, którzy należą do Chrystusa, mając Jego
Ducha, zrastają się w jeden Kościół i zespalają się wzajemnie ze sobą w Chrystusie”
(por. Ef 4, 16). Równie ważki jest zapis w numerze 13: „wszyscy wierni rozproszeni
po świecie mają ze sobą łączność w Duchu Świętym”34. W obydwu zdaniach wska30
Na wartość tej myśli zwraca uwagę m.in. A. Laminski. Zob. Die Entdeckung der
pneumatologischen Dimension…, art. cyt., s. 399.
31
Por. A. Czaja, Duch Święty w dokumentach Soboru…, art. cyt., s. 631.
32
H.J. Pottmeyer, Der Heilige Geist und die Kirche…, art. cyt., s. 52.
33
Por. A. Czaja, Duch Święty w dokumentach Soboru…, art. cyt., s. 627n.
34
Roman Karwacki podkreśla, że w Duchu Świętym wierni jednoczą się ze sobą i tworzą wspólnotę życia. Taki rodzaj łączności określa mianem communicatio in Spiritu Sancto.
Nie stanowi ona pełnej communio, ale takowa ma szanse zaistnieć dzięki Duchowi Świętemu
190
KS. KRZYSZTOF ORA
zuje się tu na Ducha jako spoiwo niewidzialnej jedności wszystkich chrześcijan,
mimo iż wielu nie wyznaje całej wiary lub nie zachowuje jedności komunii pod
zwierzchnictwem Następcy Piotra35.
Jeśli chodzi o teologię słowa Bożego, to szczególnie wartościowa wydaje
się myśl o działaniu Ducha zapisana w 4 numerze Lumen gentium: „mocą
Ewangelii utrzymuje Kościół w ciągłej młodości, ustawicznie Go odnawia
i do doskonałego zjednoczenia z Oblubieńcem prowadzi”. W konstytucji Dei
verbum zawarty jest równie istotny przekaz, że Duch Święty stale aktualizuje Ewangelię i pogłębia zrozumienie Bożego słowa (por. KO 8, 23). On też
warunkuje wiarotwórczą jego skuteczność. Pozwala to upatrywać w Duchu
Tego, który wzmacnia i wspiera człowieka w przyjęciu i zrozumieniu słowa
Bożego (aspekt podmiotowy), a równocześnie Tego, który obejmuje całe orędzie biblijne i jest Gwarantem jego poprawnego odczytania i wyjaśniania36.
Dość wyraźnym mankamentem soborowej pneumatologii jest brak ukazania
roli Ducha Świętego w urzeczywistnianiu sakramentalnej posługi Kościoła. Nie satysfakcjonuje też do końca soborowa myśl dotycząca relacji Duch Święty a Maryja.
Jej wartość ujawnia się dopiero w zestawieniu z tradycyjną mariologią przedsoborową, w ramach której Maryi przypisywano nieraz funkcje i dzieła Ducha Świętego,
a i tak opinie na temat wartości tej refleksji są dość podzielone37. Jedni uważają, że
i przejawom dobrej woli ze strony ochrzczonych. Por. R. Karwacki, Od chrystomonizmu ku
pneumatologicznej teologii [w:] Duch, który jednoczy, dz. cyt., s. 154–155.
35
A. Czaja, Duch Święty w dokumentach Soboru…, art. cyt., s. 628.
36
Zob. S. Szymik, Rola Ducha Świętego w procesie interpretacji Biblii, RT 46 (1999), z. 1,
s. 5–19.
37
Domenico Bertetto uważa, że na II Soborze Watykańskim teologia Ducha Świętego
nie została rozwinięta na tyle, by nie ustrzec się przypisywania Maryi przywilejów i funkcji, które przysługują Jej jedynie w sposób analogiczny, a są właściwe Duchowi Świętemu.
Jego zdaniem Sobór jedynie zasygnalizował relację Maryi do Ducha Świętego i wskazał teologom dalszą drogę w tym kierunku. Za bardzo istotne i słuszne uznaje określenie Maryi
„żywą Świątynią Ducha Świętego”. W Jej życiu odnajduje trzy Jego epifanie: Niepokalane
Poczęcie, Zwiastowanie, Pięćdziesiątnica. Por. F. Blachnicki, Kościół jako wspólnota, Lublin
1994, s. 78; L. Scheffczyk, Maryja. Matka i Towarzyszka Chrystusa, tłum. J. Tumielewicz,
Kraków 2004, s. 143–149; G.M. Bartosik, Przybytek Ducha Świętego [w:] Duch Odnowiciel, red. L. Balter (Kolekcja Communio 12), Poznań 1998, s. 148–149; J. McHugh, Maryja
w Nowym Testamencie, tłum. A. Czarnocki, Niepokalanów 1998, s. 96–103. Antoni Słomkowski zgadza się z poglądem, że Sobór „tylko krótko podaje prawdę o znaczeniu roli Maryi, gdy chodzi o działanie Ducha Świętego”. Za cel stawia sobie ich wyeksponowanie (por.
KK 59, 63, 62). Zob. J. Kudasiewicz, Matka Odkupiciela. Medytacje biblijne, Kielce 1998,
s. 243–246; W. Granat, Chrystus i Bogarodzica w nauczaniu i kulcie kościelnym [w:] Nauczycielka i Matka. Adhortacja Pawła VI „Marialis cultus” na temat rozwoju należycie pojętego kultu
maryjnego. Tekst i komentarze, red. S.C. Napiórkowski, Lublin 1991, s. 122–123. Zdaniem
PNEUMATOLOGIA VATICANUM II  WARTOŚĆ I ZNACZENIE
191
ojcowie Soboru jedynie wyliczają relacje Duch Święty – Maryja. Inni w nauczaniu
soborowym poszukują tez dla przyszłości mariologii. Wydaje się, że w tej podwójnej możliwości odczytywania soborowego nauczania na temat powiązań Ducha
Świętego i Maryi odnaleźć można odzwierciedlenie istniejącego rozróżnienia na
mariologów maksymalistycznych i minimalistycznych. Bardziej minimalistyczne
analizy koncentrują się na zwięzłym uszeregowaniu wydarzeń z życia błogosławionej Dziewicy, które wiążą się z Osobą i działaniem Ducha Świętego. Natomiast
tak zwane interpretacje maksymalistyczne starają się odsłonić soborowe bogactwo
treści pneumatologicznych związanych z osobą Maryi.
2. WSKAZANIE ZNACZENIA SOBOROWEJ PNEUMATOLOGII
Podejmując kwestię wskazania znaczenia soborowej pneumatologii, należy
zaznaczyć, że przede wszystkim chodzi o jej myśli szczególnie inspirujące, czy
wręcz stymulujące rozwój myśli teologicznej na bardzo różnych poziomach,
w zakresie trynitologii, chrystologii, eklezjologii, charytologii, mariologii,
ekumenizmu, sakramentologii, teologii słowa Bożego38. Zamierza się wskazać,
w jaki sposób, w jakim kierunku i ku rozwojowi jakiej myśli pchnęły refleksję
teologiczną, względnie – czego jeszcze wydają się domagać.
Ponieważ trudno objąć wszystkie obszary teologiczne, którym określone
wątki soborowej pneumatologii przekazały jakiś impuls ku rozwojowi myśli, reGerarda Philipsa nazwanie Maryi „Sanktuarium Ducha Świętego” jest ważkim wyrażeniem
relacji zachodzącej pomiędzy Trzecią Osobą Trójcy Świętej a Maryją. Przy tym jest świadom
ubóstwa treści pneumatologicznych, ale wskazuje nań jako owoc metodologicznych założeń
VIII rozdziału Lumen gentium. Por. K. Pek, Per Spiritum ad Mariam. Implikacje mariologiczne
pneumatologii Y. Congara, Lublin 2000, s. 24–25; M. Wszołek, Pneumahagijna zasada odnowy
kultu maryjnego [w:] Nauczycielka i Matka, dz. cyt., s. 207–208; T. Wilski, Trynitarna zasada
odnowy kultu maryjnego [w:] Nauczycielka i Matka, dz. cyt., s. 150–151; T. Siudy, Macierzyński
udział Maryi w budowaniu Kościoła Nowego Przymierza, „Roczniki Teologiczno-Kanoniczne”
29 (1982), z. 2, s. 220–221, 231; G.M. Bartosik, Przybytek Ducha Świętego, art. cyt., s. 144;
O. de Spinetoli, Maryja w Biblii, tłum. A. Tronina, Niepokalanów 1997, s. 11–14.
38
Zdaniem Lucjana Baltera zaakcentowanie roli Ducha Świętego przez Sobór zaważyło w znacznym stopniu na posoborowych publikacjach teologicznych, które „wnikając coraz
głębiej w samo jądro myśli soborowej, poświęcają […] coraz więcej uwagi »sprawom Ducha
Świętego«”. W kolejnych sekcjach swej publikacji (tajemnica Ducha Świętego, Duch Święty
a Kościół, Duch Święty a Matka Boża, Duch Święty w życiu społeczności kościelnej) Balter
odnosi się do licznych pozycji posoborowej pneumatologii. Zob. L. Balter, Duch Święty
w świadomości i życiu Kościoła posoborowego, AK 65 (1973), z. 1, s. 162–170.
192
KS. KRZYSZTOF ORA
fleksję ograniczy się do ukazania tych najistotniejszych wpływów i związanych
z nimi obszarów refleksji. Nietrudno się oczywiście domyślać, że w przeważającej mierze będą one dotyczyć eklezjologii. Swoisty przegląd zamierza się jednak
rozpocząć od ukazania wpływu soborowego otwarcia się na Ducha i wypracowanych elementów refleksji o Nim na rozwój katolickiej pneumatologii.
2.1. PNEUMATOLOGIA VATICANUM II A JEJ PÓŹNIEJSZY ROZWÓJ
Nie ulega wątpliwości, że od II Soboru Watykańskiego odnotowuje się
w Kościele katolickim i katolickiej teologii stale wzrastające zainteresowanie Osobą i dziełem Ducha Świętego i refleksją pneumatologiczną39. Faktorem, który
wzmógł to zainteresowanie, jest niewątpliwie rozwój ruchu charyzmatycznego
w latach siedemdziesiątych XX wieku40. Teologów zmobilizował apel papieża Pawła VI41, później encyklika Jana Pawła II Dominum et vivificantem oraz ogłoszony
przezeń Rok Ducha Świętego w ramach przygotowania do Wielkiego Jubileuszu
Roku 200042. U podstaw jest jednak soborowe otwarcie się na Ducha i podjęcie
39
Wystarczy sięgnąć do sporządzonej przez ks. Stanisława Gręsia Polskiej bibliografii pneumatologicznej 1946–1998 (Włocławek 2000), by zobaczyć, jak bardzo po Vaticanum II wzmogło
się zainteresowanie Duchem Świętym. Zdaniem Krzysztofa Kowalika istnieje wiele symptomów,
które świadczą o ponownym odkryciu Ducha Świętego. Wśród pozytywnych pneumatologicznych zmian w aspekcie materialnym nauczania Kościoła wymienia on rozwój następujących zagadnień: wizja pneumatologicznej obecności Chrystusa, zamieszkiwanie Ducha Świętego, naukę
o łasce, zmiany w dziedzinie posoborowej eklezjologii, otwarcie się Kościoła rzymskokatolickiego na świat, ukazywanie darmowego charakteru Kościoła, odnowiona wizja Kościoła (wspólnota
braci i sióstr obdarowana przez tego samego Ducha), mariologia (Pośredniczka w Duchu), dialog
ekumeniczny, dialog doktrynalny między Wschodem i Zachodem. Zob. K. Kowalik, Pneumatologia. Refleksja Kościoła o Duchu Świętym. Specyfika i promocja, RT 51 (2004), z. 2, s. 9.
40
W Kościele katolickim ruch pentekostalny zaczął się rozwijać w 1967 roku w Pitsburgu
w USA, gdzie dwaj świeccy profesorowie Uniwersytetu Katolickiego brali udział w spotkaniach
grup pentekostalnych. Doświadczenie pentekostalne stało się także ich udziałem. Przy wspólnej
modlitwie z włożeniem rąk zaczęli mówić językami. Rychło założyli też katolicką grupę pentekostalną. Ruch szybko się rozwijał. W 1975 roku w Kongresie Międzynarodowym w Rzymie wzięło
już udział 10 tysięcy uczestników z 40 krajów, a w 1981 roku na zgromadzeniu odpowiedzialnych
za ruch zebrali się przedstawiciele 94 krajów. W tym czasie ruch przybrał nazwę ‘charyzmatyczny’.
41
„Po chrystologii, a zwłaszcza eklezjologii Soboru winno nastąpić nowe stulecie i nowy
kult Ducha Świętego, właśnie jako nieodzowne dopełnienie nauczania soborowego”. Przytaczam za: DV 2.
42
Siostra Anna Świątek stwierdza: „Widoczne ożywienie w pneumatologicznym pisarstwie
polskim zapoczątkowuje rok 1973, zapewne jako odpowiedź na wezwanie papieża Pawła VI
o poważniejsze potraktowanie Ducha Świętego. Kolejnym impulsem do podejmowania problematyki pneumatologicznej stała się encyklika Jana Pawła II Dominum et vivificantem promulgowana
PNEUMATOLOGIA VATICANUM II  WARTOŚĆ I ZNACZENIE
193
przez ojców Soboru zapomnianych elementów biblijno-patrystycznej refleksji
o Nim i Jego dziele. Ten faktor obudził w Kościele katolickim świadomość niedostatku pneumatologii i otwarcia się na działanie Ducha. Stało się jasne, że trzeba
wyprowadzić refleksję pneumatologiczną z licznych zaniedbań43.
Najpierw więc na tym polu obudzenia pneumatologicznej świadomości i rozwoju myśli pneumatologicznej nie da się przecenić znaczenia zarówno otwarcia się
zgromadzenia soborowego na doświadczenie Ducha, jak i wypracowanej wówczas
pneumatologii, przy całej jej niekompletności, braku integralnego ujęcia. Kościół
katolicki otrzymał swoiste memento i mocny impuls ku temu, by zająć się bardziej nieco „Zapomnianym Bogiem” i bardziej się Nań otworzyć44. W ramach
odpowiedzi teologowie podjęli liczne studia poświęcone Osobie i dziełu Ducha
Świętego45.
18 maja 1986 roku. Największym jednak zrywem dla polskiej teologii był rok 1998. Chodzi o drugi
rok przygotowania do Wielkiego Jubileuszu chrześcijaństwa, rok poświęcony Duchowi Świętemu.
Pojawia się wówczas wiele publikacji, odbywają się sympozja i kongresy, wydawnictwa prześcigają
się w wydawaniu coraz to nowych pozycji o Duchu Świętym” – A. Świątek, Zbawcze pośrednictwo
Ducha Świętego w posoborowej teologii polskiej, Lublin 2008 (praca doktorska, mps B KUL), s. 25.
43
Lucjan Balter zwraca uwagę na przełom, jaki dokonał się w pneumatologii. Mówi
o odnowionej (przez Sobór) i dalej odnawiającej się (z inspiracji Soboru) pneumatologii.
Za konkretny wyraz tego procesu uznaje zainteresowanie następującą tematyką: ruch odnowy
charyzmatycznej, Kościół jako epifania i szczególne miejsce Ducha Świętego, uwzględnienie
pneumatologii w refleksji antropologii teologicznej, sakramenty jako narzędzie zbawczej obecności Ducha, posługa Słowa, działalność misyjna, charyzmaty, relacja Duch Święty a Maryja.
L. Balter, Duch Święty we współczesnej teologii katolickiej, ZNKUL 19 (1976), nr 3, s. 58–61.
44
„W swoim dzienniku soborowym pod datą 7 grudnia 1965 roku Heribert Mühlen opisuje własne spostrzeżenia z chwili pożegnania z Soborem. Przed wyjazdem z Rzymu, nie mogąc uczestniczyć
w ostatnim posiedzeniu, poszedł do bazyliki św. Piotra. Tam wpatrywał się w okno absydy z witrażem
Boskiej Gołębicy. Jak to czynił wielokroć wcześniej podczas soborowych obrad, spoglądał na mieniący
się mnogością barw witraż, ilustrujący wielorakość działania Bożego Ducha. W myśli obudziły się
wspomnienia i pytania. Niezapomniane okazały się grudniowe dni 1962 roku. Szczególnie doniośle brzmiały wciąż słowa kardynała Liénarta, który w krytycznym odniesieniu do przygotowanego
schematu Konstytucji o Kościele apelował o dostrzeżenie w eklezjalnej społeczności Ducha Świętego
ogarniającego wszystkich chrześcijan. Powróciło w pamięci także zdanie kardynała Suenensa, że każdy
chrześcijanin jest charyzmatykiem. Następnie – szereg wspomnień świadczących o przemożnym działaniu Ducha na Soborze. Jego świeży powiew z pewnością będzie dalej przenikał Kościół. Oby tylko
jak najwięcej chrześcijan – kończy refleksję niemiecki teolog – było wrażliwych na Jego przychodzenie, działanie. Trzeba tę wrażliwość budzić!” – A. Czaja, Heribert Mühlen. Audytor Ducha Świętego [w:]
Leksykon wielkich teologów XX/XXI wieku, red. J. Majewski, J. Makowski, Warszawa 2004, s. 298.
45
Szczególnie wiele zawdzięczamy w tym zakresie takim teologom jak: Yves Congar, Heribert
Mühlen, Joseph Ratzinger, Walter Kasper. Do rozwoju rodzimej myśli pneumatologicznej
najwięcej wnieśli: Augustyn Jankowski, Józef Kudasiewicz, Wacław Hryniewicz, Lucjan Balter,
194
KS. KRZYSZTOF ORA
Bardzo owocny okazał się też podjęty przez ojców Soboru trud i wysiłek ubogacenia wątkami pneumatologicznymi wielu kwestii interpretowanych dotąd chrystomonistycznie. Katolicka teologia jest dziś przekonana
o nieodzowności wymiaru pneumatologicznego każdej dziedziny teologii. Co
więcej, bardzo wiele już uczyniono w ramach realizacji postulatu pneumatologizacji teologii46.
Trynitarna perspektywa soborowej pneumatologii i rozwijany w tym horyzoncie chrystocentryzm soborowego nauczania o Bogu i człowieku, przy
równoczesnym wskazaniu na perychorezę posłannictw Bożego Syna i Ducha
Świętego zainspirowały teologię do podjęcia kwestii pneumatocentryzmu.
Ustalono, że w niczym nie zagraża on chrystocentryzmowi, ponieważ ten ma
charakter treściowy, a pneumatocentryzm – charakter formalny47. Jego istotą
jest przyznanie Duchowi statusu bycia boskim podmiotem kościelnego życia
i teologii48.
Z treściowych wątków soborowej pneumatologii szczególnie inspirująca
i owocna dla rozwoju myśli o Duchu Świętym okazała się myśl o Jego zbawczym pośrednictwie. Jak wspaniale idea ta zaowocowała w samej tylko polskiej
literaturze teologicznej, pokazuje praca doktorska s. Anny Świątek49.
Alfons Nossol, Stanisław Celestyn Napiórkowski, a z młodszego pokolenia: Zdzisław Kijas,
Grzegorz M. Bartosik i Andrzej Czaja.
46
Alfons Nossol stwierdza: „Fakt niemożliwości obejścia się bez Ducha Świętego należy do
istoty refleksyjnej wiary chrześcijańskiej oraz właściwego jej – obiektywnego i subiektywnego
– chrystocentryzmu. Owa niezbędność Ducha Świętego powinna zaznaczać się nawet jako
swoistego rodzaju ‘egzystencjał’ lub – może lepiej – ‘strukturał’ autentycznej chrześcijańskości
naszej refleksji nad wiarą” – A. Nossol, Duch Święty jako obecność Jezusa Chrystusa [w:] tegoż,
Teologia na usługach wiary. Wokół zagadnień odnowionej teologii, Opole 1978, s. 195. Zob.
szerzej: A. Czaja, Pneumatocentryzm, pneumatologizacja, pneuma-pośrednictwo…, art. cyt.,
s. 261–270.
47
Andrzej Czaja wyjaśnia: „Co innego bowiem przynieść Boską rzeczywistość (rola
Chrystusa), a co innego udzielać dostępu do niej (rola Ducha Świętego). Co innego stanowić
zasadniczą treść wiary (Jezus Chrystus), a co innego stanowić zasadę dostępu do niej (Duch
Święty). Konsekwentnie też czym innym jest chrystologiczna konkretyzacja chrześcijaństwa
i teologii, a czym innym pneumatologiczne umożliwianie jednego i drugiego” – A. Czaja,
Pneumatocentryzm, pneumatologizacja, pneuma-pośrednictwo…, art. cyt., s. 262.
48
Stąd Czaja rozróżnia: pneumatocentryzm chrześcijańskiego życia i pneumatocentryzm
teologii. Por. tamże, s. 263–265.
49
Autorka ustaliła, że kwestia pośrednictwa Ducha Świętego rozwija się w polskiej teologii
zwłaszcza w ostatnim dziesięcioleciu, od pierwszych pojedynczych sformułowań, występujących niejako na marginesie innych tematów, po pierwsze jednostkowe opracowania tematu.
Podnosi się najczęściej temat pośrednictwa Ducha Świętego w Kościele, omawia się obecność i działanie Ducha Pośrednika w człowieku, w tym w sposób szczególny w życiu i misji
PNEUMATOLOGIA VATICANUM II  WARTOŚĆ I ZNACZENIE
195
W uprawianiu katolickiej pneumatologii ujawnia się również soborowe ukierunkowanie na myśl biblijną i patrystyczną. Dzięki temu powrócono do wielu
zapomnianych wątków i rozwinięto je częstokroć „metodą” ojców Soboru, tzn.
w nawiązaniu do myśli chrześcijańskiego Wschodu50, tudzież pneumatologii
Kościołów poreformacyjnych. Cieszą zwłaszcza: myśl o macierzyństwie Ducha
Świętego, o komplementarności posłannictw Syna i Ducha, o Duchu Świętym
jako Współtwórcy i Realizatorze Kościoła, o przyjmowaniu Go w darze Komunii Świętej, o Jego nierozerwalnym związku z Bożym słowem, o namaszczeniu
wszystkich ochrzczonych, o działaniu Ducha Świętego także poza widzialnymi
granicami Kościoła. U podstaw nietrudno dostrzec wiele wątków soborowej nauki o Duchu Świętym (por. KK 4; DM 2; KDK 78; DP 5; KO 8, 23).
2.2. PNEUMATOLOGIA A TRYNITOLOGIA I CHRYSTOLOGIA
Uwzględnienie w interpretacji boskiej ekonomii Osoby i dzieła Ducha Świętego, które jest u podstaw trynitarnej optyki i wykładni wielu kwestii w soborowym
nauczaniu, okazuje się niezwykle istotne dla rozwoju katolickiej nauki o Trójcy
Świętej. Przedsoborowa teologia koncentrowała się na mówieniu o Bogu, ale bez
zdecydowanego zaakcentowania, że jest On wspólnotą Osób. O ile zwracano
uwagę na Trzecią Osobę Boską, wskazywano Nań zazwyczaj jedynie wówczas,
gdy chciano wydobyć i podkreślić treści, które w historii były przyczyną sporów
i herezji51. Soborowa myśl o Duchu Świętym przynosi w tym względzie przełom;
okazała się mocnym impulsem dla pozytywnego wykładu i namysłu. Pełny obraz Boga, który wyłania się z Objawienia i na który ojcowie Soboru się powołują,
skłania do tego, by podjąć i rozwinąć analizę wewnątrztrynitarnego misterium
Ducha Świętego, a równocześnie myśl na temat Jego misji w ekonomii zbawieMaryi. Daje się zauważyć trzy sposoby mówienia o tym pośrednictwie. Stosuje się wprost
tytuł „Pośrednik” lub aktywność Ducha określa się mianem pośrednictwa. Wykorzystuje się
przy tym tytuły, których znaczenie wskazuje i rozjaśnia różnorakie aspekty tego pośrednictwa.
Wielokroć stosuje się też narratywną formę przekazu. Zob. A. Świątek, Zbawcze pośrednictwo
Ducha Świętego w posoborowej teologii polskiej, dz. cyt., s. 227–232.
50
Zwrócił na to uwagę Jan Paweł II, który w encyklice Dominum et vivificantem stwierdza: „Jesteśmy w naszej epoce na nowo wezwani odwieczną a zawsze nową wiarą Kościoła,
aby zbliżyć się do Ducha Świętego-Ożywiciela. Z pomocą i zachętą przychodzi nam tutaj
również wspólne dziedzictwo z Kościołami wschodnimi, które wiernie przechowały ogromne
bogactwo nauki Ojców o Duchu Świętym” (DV 2).
51
Por. Y. Congar, Aktualność pneumatologii [w:] Wezwani do życia, tłum. A. Ziernicki,
Paryż–Kijów–Kraków 1999, s. 81.
196
KS. KRZYSZTOF ORA
nia52. Do tej pory myśl podjęto między innymi w ramach dyskusji nad Filioque.
Jest tu jednak jeszcze wiele do zrobienia, tym bardziej że myśl o Duchu Świętym
jako aktywnym podmiocie zbawczej ekonomii ma szczególnie doniosłe znaczenie dla wielu kwestii eklezjologicznych i rozumienia chrześcijańskiego bytu. Ona
też przyczyniła się do posoborowej reinterpretacji łaski Bożej, do odejścia od
tradycyjnego, zbyt reistycznego ujmowania łaski i podjęcia myśli Karla Rahnera
o samoudzielaniu się Boga człowiekowi. Najczęściej podkreśla się, że udzielanie
to dokonuje się w Duchu Świętym (por. KKK 2003).
Niebagatelne inspiracje soborowa pneumatologia przyniosła także
w zakresie powiązania z refleksją chrystologiczną, istotne dla rozwoju tak
zwanej chrystologii integralnej, a równocześnie eklezjologii. Z podjętej przez
ojców Soboru pneumatologicznej interpretacji obecności Chrystusa wynika
jednoznacznie, że nie można odłączyć działania Ducha Świętego od Chrystusa.
Inspirujące okazały się przy tym wskazane przez ojców Soboru elementy
dla rozwoju myśli: ścisły związek wydarzeń z życia Chrystusa z aktywnością
Ducha, komplementarność Ich działań w czasie Kościoła, aktualizacja dzieła
Chrystusa jako skutek działania Ducha53.
52
Warto się w tym miejscu odnieść do oryginalnych intuicji Heriberta Mühlena na temat
Ducha Świętego wewnątrz Trójcy Świętej. Określił on Ducha Świętego jako boskie „My”,
jako doskonałą więź Ojca i Syna „w Osobie”, jako „My w Osobie”. Koncepcję niemieckiego
dogmatyka przybliża Andrzej Czaja, który stwierdza: „Usiłując wyrazić specyfikę osobowości
Ducha, Mühlen przenosi dwa ustalone przez siebie pierwotne sposoby osobowego zachowania
się (dwa pierwotne modele międzyosobowych relacji to: spotkanie na sposób »ja – ty« oraz
zjednoczenie na sposób »my«) do wewnętrznego życia Trójjedynego Boga. Pokazuje, że Ojciec
i Syn kształtują relację »Ja – Ty«, Duch Święty jest osobowym »My«. Ponieważ wchodzi nie
oddzielnie, lecz jednocześnie w relację do Ojca i Syna, kształtuje relację typu «Ja – Wy». Tym
samym jako jedna numerycznie Osoba egzystuje w osobach Ojca i Syna; jest w wewnętrznym
życiu Trójcy Świętej »jedną Osobą w dwóch Osobach«. Zdaniem Mühlena w takiej bytowej
osobliwości Ducha wyraża się od razu Jego zasadnicza funkcja, polegająca na wiązaniu Osób.
Analogiczną funkcję wykonuje także w zbawczej ekonomii. Jak w Bogu wiąże Ojca z Synem,
tak przez swe zamieszkiwanie, jako Boże namaszczenie, wiąże chrześcijan z Chrystusem i między sobą. Jako taki objawia się w historii zbawienia jako »jedna Osoba w wielu osobach«” –
A. Czaja, Heribert Mühlen. Audytor Ducha Świętego, art. cyt., s. 300.
53
Congar uważa, że „w linii stosunków między Chrystusem a Duchem Świętym trzeba
usytuować wreszcie relację między tym, co jest dane, i tym, co ma się wydarzyć […]. Dana
Chrystusa ma się jeszcze wydarzyć w historii w sposób jeszcze nieurzeczywistniony. Historia
jest realizacją tego, co się jeszcze nie wydarzyło. To czas Ducha Świętego. Czas Ducha Świętego
jest tym samym czasem, co czas Chrystusa, ale na mocy posłannictwa właściwego Duchowi, wypływającego z posłannictwa Chrystusa jako owoc Jego zmartwychwstania. […] to, co
Chrystus przeżył za dni swego ciała, in carne, powinno mieć dynamikę i przyszłość w Jego
uczniach. Źródłem tej dynamiki jest »inny Pocieszyciel« (J 14, 16)” – Y. Congar, Aktualność
pneumatologii, art. cyt., s. 93–94.
PNEUMATOLOGIA VATICANUM II  WARTOŚĆ I ZNACZENIE
197
2.3. PNEUMATOLOGIA A EKLEZJOLOGIA
Obecne w nauczaniu ojców Soboru przekonanie, że współdziałanie
Chrystusa i Ducha Świętego dotyczy czasu Kościoła, rzutuje na interpretację
rzeczywistości eklezjalnej. Wiele uwagi temu zagadnieniu poświęcił ks. Andrzej
Czaja. Uwzględniając spostrzeżenia lubelskiego dogmatyka, można zdecydowanie powiedzieć, że nauczanie o Duchu Świętym przełamuje funkcjonujący
w eklezjologii chrystomonizm, a jednocześnie wskazuje na niewystarczalność
chrystocentryzmu o charakterze monistycznym, czyli pozbawionym wymiaru pneumatologicznego54. Dla interpretacji bytu chrześcijańskiego, tajemnicy chrześcijańskiej in-egzystencji, niezwykle cenna jest pneumatologiczna
reinterpretacja tradycyjnej teorii o włączeniu chrześcijan w Chrystusa, a dla
interpretacji jedności Kościoła – myśl obecności jednego i tego samego Ducha
w Chrystusie i chrześcijanach55.
Czaja uważa, że dzięki podjęciu wielu wątków pneumatologicznych
dokonało się już na Soborze wiele zmian w spojrzeniu na eklezjalną rzeczywistość. Przeprowadzone w tej pracy analizy pozwalają zgodzić się z dokonanym przezeń podsumowaniem znaczenia soborowej pneumatologii dla
podniesienia poziomu eklezjalnej samoświadomości i rozwoju myśli eklezjologicznej w Kościele katolickim. Dzięki uwzględnieniu Ducha Świętego
w refleksji związanej z Kościołem można na nowo ujrzeć Kościół jako rzeczywistość przewidzianą w odwiecznym planie Stwórcy, założoną przez Chrystusa
i urzeczywistnianą nieustannie przez Ducha Świętego. Podkreślone na Soborze
wielorakie eklezjotwórcze działanie Ducha Świętego prowadzi do wniosku, że
Kościół nie żyje z siebie, lecz z ożywiającego go Ducha, że jest sakramentem
Ducha. To oczywiście nie podważa chrystocentrycznej interpretacji Kościoła,
który nie jest Ciałem Ducha, lecz Ciałem Chrystusa, stale ożywianym przez
Ducha. Każe natomiast dowartościować rolę Ducha Świętego w zaistnieniu
i funkcjonowaniu Kościoła, bez pomniejszania roli Chrystusa. Stąd, uwzględniając „soborowe podpowiedzi”, zaczęto Duchowi Świętemu niejako na
powrót przyznawać te działania i funkcje, które wcześniej, zupełnie niesłusznie, odnoszono do Maryi lub papieża56.
54
Por. A. Czaja, Chrystocentryzm eklezjologii doby posoborowej, art. cyt., s. 33–37.
Por. tenże, Jedna Osoba w wielu osobach…, dz. cyt., s. 153, 156.
56
Por. tenże, Chrystocentryzm eklezjologii doby posoborowej, art. cyt., s. 35–36.
55
198
KS. KRZYSZTOF ORA
Szczególne znaczenie posiada przypomniana przez ojców Soboru myśl
św. Pawła: „Jeśli zaś kto nie ma Ducha Chrystusowego, ten do Niego nie
należy” (Rz 8, 9). Wyprowadzając stąd myśl o posiadaniu Duchu jako zasadniczym kryterium należenia do Ciała Chrystusa (por. KK 13, 49), ojcowie
Soboru wskazali możliwość nowego ujęcia kwestii przynależności do Kościoła.
Na takiej podstawie w posoborowej teologii podkreśla się, że granice Kościoła
Chrystusowego przebiegają przez ludzkie serca i nie są tożsame z granicami
Kościoła rzymskokatolickiego.
Myśl ma ważkie znaczenie dla dialogu ekumenicznego57, a równie istotne są myśli ojców Soboru skłaniające do postrzegania Ducha Świętego jako
ostatecznego Gwaranta jedności Kościoła. Mówiąc krótko, skoro jedność
Kościoła jest darem Ducha Świętego, to znaczy, że tej jedności nie trzeba
budować, nie trzeba jej szukać, ale stale podejmować trud jej przyjmowania
i przeżywania. W tym dziele konieczne jest uznanie tożsamości jednego Ducha
Chrystusa we wszystkich Kościołach i Wspólnotach chrześcijańskich58.
Z kolei wskazanie na Ducha jako pierwszego Mistagoga, bezpośredniego
Budowniczego, Ożywiciela Kościoła i zasadę obecności Chrystusa pośród
nas jest niezwykle ważne dla swoistego deizmu, który tu i tam ujawnia się
w Kościele. Uświadamia, że nie my robimy Kościół, nie my robimy liturgię –
źródło i szczyt życia Kościoła. To są rzeczywistości realizowane przez Ducha,
nam oferowane, które my mamy przyjąć, co też Duch Święty w nas inicjuje
i rozwija, budząc i stale urzeczywistniając naszą wiarę. W ten sposób pneumatologiczna myśl soboru pomaga nam zrozumieć, że Kościół jest nie tyle tam,
gdzie się organizuje, rządzi, tylko w tych, którzy po prostu wierzą i przyjmują
dar wiary59.
Dla rozwoju eklezjologii communio istotne znaczenie ma soborowa interpretacja Kościoła jako wspólnoty namaszczonych, a także myśl o charyzmatach
i charyzmatycznej strukturze Kościoła60. Wynika stąd potrzeba traktowania
57
Heribert Mühlen uważa, że „nie trzeba się pytać, ile elementów prawdziwego Kościoła
jest w Kościołach podzielonych, ponieważ w każdym jest »coś« z pełni Ducha. Duch ten tak
samo »cały« znajduje się w oddzielonych od siebie Kościołach, jak jest obecny w poszczególnych osobach. Oznacza to, że każdy z owych Kościołów jest konkretnym przedstawieniem
jednego i całego Kościoła Chrystusowego, a sam jest »całością«” – H. Mühlen, Der eine Geist
Christi und die vielen Kirchen nach den Aussagen des Vaticanum II, „Theologie und Glaube”
55 (1965), s. 353.
58
Por. A. Czaja, Znaczenie pneumatologii…, art. cyt., s. 292.
59
Por. J. Ratzinger, Wprowadzenie w chrześcijaństwo, tłum. Z. Włodkowa, Kraków 1996,
s. 288.
60
Andrzej Czaja wyjaśnia, że „Sobór Watykański II, akcentując znaczenie charyzmatów dla
Kościoła, zwłaszcza w kontekście roli i miejsca świeckich, nie nadał swojemu nauczaniu o nich
PNEUMATOLOGIA VATICANUM II  WARTOŚĆ I ZNACZENIE
199
wszystkich wiernych jako sobie równych, chociaż różnorako obdarowanych.
Z tym wiąże się także przywrócenie w posoborowej eklezjologii i coraz bardziej w życiu Kościoła podmiotowego charakteru bycia w Kościele wiernych
świeckich. Zrozumiano, że dar Ducha nie jest przywilejem jedynie duchowieństwa, co przekłada się także na reinterpretację apostolskiego posłannictwa
Kościoła61.
2.4. PNEUMATOLOGIA A INNE DZIEDZINY TEOLOGICZNE
Niebagatelne znaczenie ma również zarysowane przez ojców Soboru przekonanie, że Duch Święty aktualizuje Ewangelię, pogłębia rozumienie słowa
Bożego, warunkuje jego wiarotwórczą skuteczność. Stało się ono impulsem
dla uświadomienia sobie pneumatologicznego wymiaru zwiastowanego słowa
jakiejś skończonej postaci, pozostawiając to późniejszej pracy teologów. Wydaje się, że dzisiaj
można mówić o pewnym opinio communis w teologii katolickiej w odniesieniu do charyzmatów. Podkreśla się więc, po pierwsze, że obie struktury: hierarchiczna i charyzmatyczna, nawet
jeśli historycznie występowały i występują między nimi napięcia, są niezbywalne dla Kościoła,
przy czym jaśniejsze się staje, że urzędy kościelne w istocie również mają naturę charyzmatyczną […]. Po drugie, charyzmaty mają w Kościele zasięg powszechny: Duch Święty udziela ich
wszystkim wierzącym i każdemu wierzącemu. Po trzecie, teologia charyzmatów, jako istotny
aspekt teologii Kościoła jako communio, może się przyczynić do przezwyciężenia wielowiekowego nierównego definiowania i określania funkcji kościelnych duchownych i świeckich”
– A. Czaja, Traktat o Kościele [w:] Dogmatyka, t. 2, red. E. Adamiak, A. Czaja, J. Majewski,
Warszawa 2006, s. 414.
61
Znaczące pouczenie przedkłada Paweł VI w adhortacji apostolskiej Evangelii nuntiandi.
Zwraca tam uwagę na zaangażowanie Ducha w dzieło ewangelizacji. W numerze 74 mówi
o tym, że prawdziwymi głosicielami Ewangelii są ci, którzy przepowiadają z natchnienia
Ducha Świętego i mandatu Kościoła. W następnym numerze stwierdza, że „nigdy nie może
zaistnieć przepowiadanie bez pomocy Ducha Świętego”. Przypomina relację Ducha Świętego
do ziemskiej misji Jezusa oraz świadectwa o napełnieniu Duchem Apostołów zwiastujących
Ewangelię. Podkreśla: „Kościół rośnie, napełniony pociechą Ducha, który jest jego duszą.
On sprawia, że wierni prawdziwie rozumieją naukę i tajemnicę Chrystusa” (EN 75). Dalej
tłumaczy, że Duch Święty działa tak wobec przepowiadającego, jak i wobec przyjmującego
Słowo Boże. Jest przy każdym ludzkim wysiłku gwarantem skuteczności misji. Równocześnie
Duch Święty „jest celem i kresem wszelkiej ewangelizacji” (EN 75); dokonuje nowego stworzenia, tworzy nową ludzkość, która ma być skutkiem dzieła ewangelizacji. Dlatego w zakończeniu papież wyraża życzenie, by duszpasterze, teologowie, wierni świeccy dogłębniej badali
naturę i sposób działania boskiego Pocieszyciela we współczesnej ewangelizacji. Zaleca także
modlitwę do Ducha Świętego (por. EN 75).
200
KS. KRZYSZTOF ORA
Bożego, że przez nie Chrystus przekazuje nam Ducha Świętego i że zwiastowane słowo jest swego rodzaju „nośnikiem” Ducha Ożywiciela62.
Z perspektywy posoborowego czterdziestolecia można powiedzieć, że znaczące okazały się również ledwo sugerowane w dokumentach Soboru myśli
wiążące skuteczność sakramentów ze zbawczą aktywnością Ducha Świętego.
Chodzi zwłaszcza o działanie Ducha Świętego w Eucharystii, na rzecz uobecniania w niej Chrystusa i ożywiania Ciała Pańskiego63.
Ważkie okazały się również elementy pneumatologiczne w soborowej
mariologii64. Wśród teologów zajmujących się relacją Duch Święty – Maryja
panuje dość powszechna zgoda, że Sobór wyznaczył zagadnienia, które powinny być podjęte i rozwijane. Nie brakuje też opinii, które widzą w rozdziale poświęconym Maryi przesunięcie akcentów z nauczania o pośrednictwie
Maryi na podkreślanie roli i znaczenia pośrednictwa Ducha Świętego65.
Dokonany powyżej swoisty przegląd ubogacającego i rozwijającego myśl
teologiczną wpływu poszczególnych wątków pneumatologicznych Vaticanum
II nie jest z pewnością wyczerpujący. Niemniej pokazuje, jak bardzo soborowe otwarcie się na działanie Ducha Świętego i związane z nim intuicje ojców
Soboru okazały się inspirujące i twórcze dla interpretacji wielu zagadnień
teologicznych, a zwłaszcza dla rozwoju zaniedbanej pneumatologii katolickiej, eklezjologii oraz „uduchowienia” eklezjalnej samoświadomości w łonie
Kościoła katolickiego.
62
Zob. H. Simon, Słowo i Duch. Zarys pneumatologicznej koncepcji przepowiadania
według Rudolfa Bohrena [w:] Veritati et Caritati. W służbie teologii i pojednania, red. P. Jaskóła,
Opole 1992, s. 223–235; tenże, Verbum salutis. Owoce przepowiadania słowa Bożego, „Studia
Teologiczno-Historyczne Śląska Opolskiego” 18 (1998), s. 67–85.
63
Andrzej Czaja przypomina, że w XIX wieku charakterystyczną myśl tradycji syryjskiej
o spożywaniu wraz z Ciałem Pańskim Ducha Świętego odkrył Matthias Joseph Scheeben.
Powołując się na świadectwo ojców pierwszych wieków, pisał: „Jak ongiś Duch Święty był
sprawcą poczęcia Chrystusa w łonie Maryi […], tak też w Eucharystii dokonuje przemiany,
a po przeistoczeniu działa swoim ogniem i mocą, aby nadal uświęcać i przemieniać. Pozostając
w Eucharystii, jak rozżarzony węgiel przemienia wszystkich, którzy stykają się z nią i spożywają. Ciało Chrystusa rodzi się zatem z ognia Ducha Świętego jako duchowy dar, udzielony
nam przez Boga. Oddajmy mu go w ofierze jako przenikniony i przyjęty także przez Ducha
Świętego. Przemienia i przekształca, tak że ogień i rozpalony węgiel wydają się czymś jednym”
– cyt. za: A. Czaja, Duch Święty darem Eucharystii, RT 52 (2005), z. 2, s. 38.
64
Ich podjęciu sprzyjała przyjęta przez ojców Soboru powściągliwość w kwestiach dotyczących Maryi. Mówiono bowiem przed Vaticanum II, że przesadna pobożność maryjna utrudnia
katolikom dostrzeżenie właściwej roli Ducha Świętego.
65
Por. S. Gręś, Relacja: „Duch Święty – Maryja” we współczesnej teologii katolickiej (1965–
2000), Niepokalanów 2001.
PNEUMATOLOGIA VATICANUM II  WARTOŚĆ I ZNACZENIE
201
ZAKOŃCZENIE
Zaprezentowane walory oraz znaczenie soborowej pneumatologii dają solidne podstawy, by wszelkie głosy lekceważenia i podważania nauczania II Soboru Watykańskiego uznać za niezrozumiałe, a jednocześnie błędne i niezasadne. Wyraźnie widać, w jaki sposób refleksja ojców Soboru dotycząca Osoby
i dzieła Ducha Świętego przyniosła i nadal przynosi ożywcze i twórcze skutki
w życiu całego Kościoła. Wprawdzie jest ona kontekstowa i niepełna, ale wyrosła jednak z niezwykłego otwarcia zgromadzenia soborowego na wielki powiew
Ducha Świętego i jako taka ujawniła całe bogactwo ważkich treści, które okazało się swoistym kołem zamachowym dla dokonanego po Soborze rozwoju
myśli teologicznej w wielu obszarach i zakresach. Należy wyrazić tylko nadzieję, że kontestatorzy zmian, jakie zapoczątkowało Vaticanum II, otwarte na
potężne działanie Ducha Świętego, odnajdą w soborowym dziedzictwie wielki
dar dla Kościoła.
REV. KRZYSZTOF ORA
PNEUMATOLOGY OF VATICANUM II  ITS VALUE AND MEANING
SUMMARY
In almost all documents the fathers of the Second Vatican Council pointed out the identity and
activity of the Holy Spirit. The analysis of all statements referring to the Third Person of the Holy Trinity
entitles to distinguishing the pneumatology of Vaticanum II. The article attempts to present its greatest
achievements and most valuable aspects, emphasising at the same time questions reintroduced at the
last Council’s meeting. Moreover, the article strives to show the significance of the pneumatological elements of the Second Vatican Council for presenting other questions and for the development of further
theological reflection.
Key words: Vatican Council II, pneumatology
202
KS. KRZYSZTOF ORA
203
KS. DOMINIK OSTROWSKI
COMMUNIO ECCLESIALIS W MODLITWACH
WSTAWIENNICZYCH KANONU RZYMSKIEGO
W KIERUNKU EKLEZJOLOGII LITURGICZNEJ
Streszczenie
Idea wspólnoty kościelnej, communio ecclesialis, wiąże się z obszernym polem kwestii, teologicznie
dość złożonym, które składa się z pewnych wyrażeń i koncepcji obecnych w Kanonie rzymskim. Obok
siebie występują takie tematy, jak wspólnota, wzajemna jedność, communio sanctorum, kwestia chrztu
jako podstawy bycia członkiem społeczeństwa sakramentalnego, a także idea komunii sakramentalnej,
znaku jedności ostatecznej, ku której cały Kościół wciąż zmierza. Tak i sama wspólnota kościelna poddana jest owej złożoności, zarówno ziemskiej i strukturalnej, jak i w wymiarze poza-naturalnym, który
ostatecznie jest zanurzony w świecie boskim.
W artykule niniejszym, wychodząc od słowa communicantes, stwierdza się od początku, iż termin ten
nawiązuje do Kościoła jako communio sanctorum i podkreśla wspólnotę ze świętymi. Nie można jednak
stracić z oczu innego sensu, który termin communio przybrał w łacinie chrześcijańskiej, oznaczając nie
tylko komunię-wspólnotę, ale także komunię sakramentalną. Komunia Święta w ten sposób staje się
figurą i symbolem również jedności kościelnej, eklezjalnej, niezależnie od tego, czy mowa o Kościele
ziemskim, czy o chwalebnym.
Mając na uwadze ten dualizm znaczeniowy terminu communio-communicare, dostrzega się lepiej
sposób, w jaki w Kanonie zachodzi spotkanie owego ‘już’ spełnienia dzieła zbawienia w Kościele ziemskim z owym ‘jeszcze nie’ Kościoła niebiańskiego, obserwowanego w dystansie wiary.
Modlitwy wstawiennicze, jako nośniki teologicznego obrazu wspólnoty Kościoła, ukazują, jak precyzyjnie można zdefiniować zadania i cele, znaczenie i sens rozmaitych próśb padających w toku modlitwy eucharystycznej. Traktując cztery grupy modlitw wstawienniczych (Communicantes, Memento za
żywych, Memento za zmarłych i Nobis quoque) jako „miejsce teologiczne”, zbliżamy się, poprzez analizę
historyczną i teologiczną, do teologicznej wizji wspólnoty kościelnej.
Słowa kluczowe: Kanon Rzymski, modlitwy wstawiennicze, wspólnota kościelna, teologia liturgiczna
Ożywiona dyskusja wokół Kanonu rzymskiego w latach okołosoborowych pozwoliła wierzącym pogłębić świadomość bogactwa tkwiącego w tym
c z c i g o d n y m tekście – jak bywał nazywany. Pomimo wielu ciekawych
uwag i być może zbyt entuzjastycznych propozycji dotyczących modyfikacji
Kanonu, w końcu przeważyła wyważona postawa takich uczonych jak Joseph
A. Jungmann czy Bernard Botte, która dostarczyła również wsparcia intuicjom
samego papieża Pawła VI: zajął on stanowisko raczej konserwatywne, wspierając ideę stworzenia nowych, alternatywnych modlitw eucharystycznych,
204
KS. DOMINIK OSTROWSKI
uwzględniających niewątpliwy dorobek grup roboczych, ale jednocześnie chroniąc Kanon w jego formie właściwie nietkniętej; mówiliśmy o tym w artykule
poświęconym strukturze modlitw wstawienniczych w Kanonie rzymskim1.
Modlitwy wstawiennicze (intercessiones), które poprzednio analizowaliśmy
raczej pod kątem strukturalnym, historycznym i lingwistycznym niż teologicznym,
są jednakże również nośnikiem antycznej teologii i nie tylko ją wyrażają, ale także
– jeśli nie przede wszystkim – współtworzą, jak to podkreślał Salvatore Marsili,
gdy budował nową wizję liturgii jako teologii liturgicznej2. W niniejszym studium
podejmiemy zatem próbę określenia, choćby częściowo, właśnie tej przestrzeni teologicznej, którą wyznaczają i budują intercessiones w Kanonie rzymskim. Będziemy
się opierać na wnioskach wyrażonych przez rozmaitych uczonych, zaangażowanych
w pogłębienie badań nad Kanonem, o które prosił sam papież Paweł VI. Tym samym podejmiemy także i my próbę uchwycenia i uporządkowania, w tematyczną
całość, wielości wątków obecnych w analizowanych fragmentach.
W zasadzie można mówić o dwóch znaczących grupach tematycznych,
które zdają się wyłaniać z analizy modlitw wstawienniczych zrealizowanej
przez nas uprzednio w kluczu lingwistyczno-historycznym: ofiara („haec sancta
sacrificia illibata”) z jej konsekwencjami oraz wspólnota, communio, w jej różnych wymiarach.
Co do pierwszej grupy tematycznej, dotyczącej ofiary, zaznaczymy tylko jej
obecność i nie będziemy się nią zajmować szczegółowo w toku dalszego studium. Wspomnieć jednakże należy, iż temat ofiary objawia się w intercessiones
m.in. poprzez takie pojęcia, jak sacrificium, offerre, supplicare, merita. Tworzą
one dość zwarty kontekst tematyczny. Przypomnijmy, że właśnie zagęszczenie tych pojęć w Kanonie stało się znakiem zapytania i punktem wyjścia dla
niektórych teologów, którzy zastanawiali się nad sensem tego „przesadnego”
nacisku na ideę właśnie ofiary w modlitwie eucharystycznej, dziękczynnej
wszak par excellence3.
1
Por. D. Ostrowski, Kanon rzymski – piękny i kłopotliwy… – czyli problemy z modlitwami wstawienniczymi w modlitwie eucharystycznej podczas reformy liturgicznej Vaticanum II,
„Świdnickie Studia Teologiczne” 2008, nr 5, s. 283–306.
2
Por. S. Marsili, Liturgia e Teologia. Proposta teoretica, „Rivista Liturgica” 59 (1972),
s. 455–473. Co do wpływu liturgii na duchowość zob. B. Neunheuser, Spiritualità liturgica
[w:] Liturgia, red. D. Sartore, A.M. Triacca, C. Cibien, Cinisello Balsamo 2001, s. 1915–
1936, zwłaszcza czwarta część: Culmine e fonte: la realtà liturgica quale «fonte» di spiritualità
autentica. O teologicznym znaczeniu struktury Kanonu rzymskiego zob.: D. Serra, The Roman
Canon: The Theological Significance of its Structure and Syntax, „Ecclesia Orans” 2003, nr 20,
s. 99–128.
3
Por. C. Vagaggini, Il canone della messa e la riforma liturgica (Quaderni di Rivista Liturgica
4), Torino–Leumann 1966, s. 74–75.
COMMUNIO ECCLESIALIS W MODLITWACH WSTAWIENNICZYCH...
205
Co zaś do drugiej grupy tematycznej, którą w niniejszym studium postaramy się przeanalizować dokładniej, czyli communio, zaznaczymy już teraz, że
mowa o zjawisku dość złożonym teologicznie i wielofaktorowym. Na obecność
tego tematu składają się liczne wyrażenia prezentowane przez modlitwy wstawiennicze oraz pewne podsekcje tematyczne: wspólnota, wzajemna jedność,
communio sanctorum, idea chrztu jako fundamentu bycia członkami społeczności sakramentalnej, a także komunia sakramentalna jako znak wspólnoty
idealnej, ku której Kościół zmierza. W taki sposób wspólnota kościelna może
być ukazana w swojej złożoności, wyrażonej zarówno w wymiarze ziemskim
i organizacyjnym, jak i w realiach wykraczających poza skończoność, a więc
w horyzoncie wieczności Kościoła, zakorzenionej ostatecznie w nieskończoności Boga.
1. TE IGITUR: TŁO EKLEZJOLOGICZNE MODLITW
WSTAWIENNICZYCH KANONU
Przed właściwą analizą problematyki teologii eklezjalnej modlitw wstawienniczych Kanonu rzymskiego zatrzymajmy się pokrótce nad elementem
wstępnym tej modlitwy eucharystycznej. Chodzi o modlitwę Te igitur i jej
przewodnią oraz interpretacyjną rolę w rozumieniu modlitw wstawienniczych,
które po niej następują: jedna od razu (Memento za żywych oraz Communicantes), inne na końcu anafory (Memento za zmarłych i Nobis quoque). Ten
krok powinniśmy uczynić, chcąc podjąć się próby zrozumienia zasięgu teologii
modlitwy wstawienniczej za wspólnotę kościelną w Kanonie rzymskim. Istotne jest bowiem, aby właściwe modlitwy wstawiennicze (intercessiones) widzieć
w ich bezpośrednim kontekście literackim, czyli w świetle modlitwy wstępnej
Te igitur. Faktycznie przecież to właśnie Te igitur wprowadza w temat wspólnoty eklezjalnej, który rozwijają intercessiones4.
TE IGITUR, clementissime Pater,
per Iesum Christum, Filium tuum, Dominum nostrum, supplices rogamus ac petimus,
iungit manus et dicit:
uti accepta habeas
Por. R. Kaczynski, Die Aussagen über die kirchliche Gemeinschaft in den Textes des
Hochgebetes [w:] Liturgia opera divina e umana. Studi sulla riforma liturgica offerti a S.E. Mons.
Annibale Bugnini in occasione del suo 70˚ compleanno (BEL 26), red. P. Jounel, R. Kaczynski,
G. Pasqualetti, Roma 1982, s. 347–348.
206
KS. DOMINIK OSTROWSKI
signat semel super panem et calicem simul, dicens:
et benedicas haec + dona, haec munera, haec sancta sacrificia illibata,
extensis manibus prosequitur:
in primis, quae tibi offerimus pro Ecclesia tua sancta catholica: quam pacificare, custodire,
adunare et regere digneris toto orbe terrarum: una cum famulo tuo Papa nostro N. et Antistite
nostro N. et omnibus orthodoxis, atque catholicae et apostolicae fidei cultoribus5.
Ojcze nieskończenie dobry, pokornie Cię błagamy przez Jezusa Chrystusa, Twojego Syna,
naszego Pana, abyś przyjął i pobłogosławił + te święte dary ofiarne. Składamy je Tobie przede
wszystkim za Twój święty Kościół powszechny, razem z Twoim sługą, naszym Papieżem N.
i naszym Biskupem N. oraz wszystkimi, którzy wiernie strzegą wiary katolickiej i apostolskiej.
Obdarz swój Kościół pokojem i jednością, otaczaj opieką i rządź nim na całej ziemi6.
W modlitwie Te igitur, choć nie jest ona uznawana za modlitwę wstawienniczą w ścisłym sensie, pojawiają się pewne istotne motywy, które ułatwiają zrozumienie sensu następujących potem intercessiones. Zwróćmy uwagę,
że właśnie w części wstawienniczej zaczyna się ona od zwrócenia maksimum
uwagi na Kościół: mowa tu szczególnie o wzmiance „przede wszystkim” – „in
primis… Ecclesia tua sancta catholica”. Kościół, święty i powszechny, czyli
wspólnota wierzących, jawi się jako pierwszy przedmiot modlitwy wstawienniczej, jeszcze przed wszystkimi innymi prośbami o charakterze bardziej szczegółowym. Trzeba od razu zaznaczyć, że taka modlitwa za „cały Kościół Święty”
była szczególnie bliska chrześcijanom pierwszych wieków7.
5
Missale Romanum ex decreto Sacrosancti Œcumenici Concilii Vaticani II instauratum auctoritate Pauli PP. VI promulgatum Ioannis Pauli PP. II cura recognitum, Editio typica tertia, Città
del Vaticano 2002 [dalej: MR 2002], s. 572.
6
Mszał Rzymski dla diecezji polskich, Pallotinum, Poznań 1986 [dalej: MRz 1986],
s. 303*.
7
Oprócz słynnego fragmentu z Didaché (9, 4: „Jak ten chleb…”; oraz 10, 5: „Pamiętaj,
Panie…” – por. Didachè, red. W. Rordorf, A. Tuilier (SCh 248), s. 177, 181), warto przywołać
przykład biskupa Polikarpa ze Smyrny (zm. 155/156), który podczas swojego aresztowania poprosił o zgodę na odmówienie modlitwy i modlił się na głos za wszystkich sobie znanych oraz
za „cały Kościół Powszechny” – por. Polycarpus, Lettera ai Filippesi. Martirio, red. C. Burini
(Scritti delle origini cristiane 26), Bologna 1998, s. 138. Joseph Jungmann przywołuje sprawę innego świętego biskupa męczennika, Fructuosusa z Tarragony (zm. 259), który przed
wstąpieniem na stos odpowiedział zdecydowanie pewnemu chrześcijanowi proszącemu o modlitwę za niego: „In mente me habere necesse est Ecclesiam catholicam, ab Oriente usque
in Occidentem diffusam” – por. T. Ruinart, Acta martyrum, Regensburg 1859, s. 266 [za:]
J.A. Jungmann, Missarum sollemnia. Origini, liturgia, storia e teologia della Messa romana,
tłum. Benedettine del Monastero di S. Paolo in Sorrento, Casale 19632 (Edizione anastatica
[wydanie faksymile] – Milano 2004), t. 2, s. 119–120.
COMMUNIO ECCLESIALIS W MODLITWACH WSTAWIENNICZYCH...
207
Słowa „pro Ecclesia tua sancta catholica” ukazują dwa atrybuty Kościoła:
świętość i powszechnoć, prezentując od razu jego splendor i wartość:
– Świętość. Atrybut nawiązujący w sposób domyślny do uświęcenia
chrzcielnego, będącego doświadczeniem wspólnoty wierzących; przypomina,
że chodzi tu o społeczność tych, którzy zostali „konsekrowani” poprzez obmycie wodą i przez Ducha Świętego.
– Powszechność. Atrybut podkreślający powołanie Kościoła do bycia znakiem dla wszystkich ludów, zgodnie z planem Bożym, oznacza jednakże również jego obecność w świecie (podkreśloną ciekawym określeniem o charakterze tryumfalnym: „toto orbe terrarum”)8.
Pokój i jedność jako dary Boże są przedmiotem wstawiennictwa modlitewnego, niemniej wspólnota „święta i powszechna” nie jest jakimś anonimowym
ciałem rozlewającym się „in toto orbe terrarum”, istotnie bowiem jest to konkretny i żywy organizm, zorganizowany i kierowany przez osoby odpowiedzialne za to, aby pozostał widzialną jednością. Faktycznie, tekst modlitwy właśnie
w tym miejscu po raz pierwszy wspomina osoby papieża i biskupa, a zaraz za
nimi „wszystkich, którzy wiernie strzegą wiary katolickiej i apostolskiej” („omnibus orthodoxis, atque catholicae et apostolicae fidei cultoribus”). Warto przypomnieć, że termin łaciński papa początkowo mógł oznaczać zwyczajnego biskupa
(w królestwie Franków było tak jeszcze w IV wieku9), ale wiemy też, że już na początku V wieku stał się raczej tytułem biskupa Rzymu10. Stąd określenie „et An8
Taką formułę spotykamy w użyciu liturgicznym już w IV wieku u Optatusa: „offerre vos
dicitis deo pro una ecclesia, quae sit in toto terrarum orbe diffusa”; por. Optatus Milevitanus,
Libri VII, 2, 12, red. C. Ziwsa (CSEL 26), Praga–Wien–Lepzig 1893, s. 47. W Kanonie to
wyrażenie może być związane z faktem, iż oryginalny sens terminu catholica ewoluował od
IV wieku w stronę nowego znaczenia: prawowierności, ortodoksji, przeciwstawiając się terminom oznaczającym herezję, odstępstwo; por. B. Botte, Le canon de la messe romaine, Louvain
1935, s. 54; J.A. Jungmann, Missarum sollemnia…, dz. cyt., t. 2, s. 120.
9
Por. Gregorius Turonensis, Historiarum libri X, 2, 27, red. B. Krusch, W. Levison (MGH
Scriptores Rerum Merovingicarum 1/1), Hannover 19652: „Cumque mihi vas illud sors dederit,
quae papa poscit, adimpleam” (tu chodzi o biskupa Remediusa). Ten sam fragment jest cytowany też w: P. Batiffol, Leçons sur la messe, Paris 1927, s. 241.
10
Pierre Batiffol przypomina, że termin papa na oznaczenie wyłącznie biskupa rzymskiego jest w użyciu już w 400 roku na synodzie w Toledo: P. Batiffol, Papa, Sedes Apostolica,
Apostolatus, „Rivista di Archeologia Cristiana” 1925, nr 2, s. 116. Por. także: H. Leclercq,
Papa [w:] Dictionnaire d’archéologie chrétienne et liturgie 13, 1, Paris 1937, s. 1097–1111.
W konsekwencji potrzebne było często doprecyzowywanie tytułu papa w tekstach modlitw,
tak np. działo się w przypadku irlandzkiego Stowe Missal (z ok. 800 roku): „una cum beatissimo famulo tuo N. papa nostro episcopo sedis apostolicae” (The Stowe Missal. 2. Printed text, 10). Por. L. Duchesne, Origines du culte chrétien. Etude sur la liturgie latine avant
Charlemagne, Paris 1889, s. 190. Zob. także: A. Ebner, Quellen und Forschungen zur Geschichte
208
KS. DOMINIK OSTROWSKI
tistite nostro” stało się koniecznym dodatkiem na oznaczenie biskupa miejsca11.
Co do „omnibus orthodoxis, atque catholicae et apostolicae fidei cultoribus”
– chodzi tu z pewnością o wszystkich prawowiernych pasterzy12.
W ten sposób konstrukcja una cum, z odwołaniem do tematu Bożej opieki/
rządzenia („pacificare, custodire, adunare et regere digneris”)13, tworzy następujący sens: „niech Bóg chroni Kościół (złożony z ogółu wierzących) razem z papieżem i wszystkimi, którzy jako prawowierni pasterze nim współkierują”.
Cała zatem część Te igitur tworzy, już na początku modlitwy eucharystycznej, kontekst pewnej uniwersalności i staje się punktem odniesienia dla modlitw wstawienniczych, które nastąpią wraz z rozwojem anafory (w takim kluczu np. trzeba będzie widzieć chociażby wstawiennictwo za żywych, commemoratio pro vivis, gdzie dyskurs z poziomu uniwersalnego zawęża zasięg tylko
do obecnych i do offerentes, aby potem znowu rozszerzyć się na ogół wiernych
wraz z rozwojem interpretacji teologicznej)14.
2. COMMUNIO
2.1. WSPÓLNOTA UCZESTNICZĄCA W OFIERZE
Idea wspólnoty wiernych łączy się bezpośrednio z tematem ofiary, z niego
w pewnym sensie wypływa. Składanie ofiary bowiem to wspólnotowy gest,
und Kunstgeschichte des Missale Romanum im Mittelalter. Iter Italicum, Graz 1957, s. 398, gdzie
przytaczane są inne przykłady ważnych rękopisów poświadczających różne warianty tego tytułu, np. „una cum devotissimo illo papa nostro sedis apostolicae” (Paris, Cod. 13246 dal VII
sec.). Por. J.A. Jungmann, Missarum sollemnia…, dz. cyt., t. 2, s. 120–121.
11
Świadkiem takiego użycia jest z pewnością Sakramentarz Gelazjański, por. Liber Sacramentorum Romanae Aeclesiae ordinis anni circuli (Sacramentarium Gelasianum), red. L.C. Mohlberg
(Rerum ecclesiasticarum documenta, Series maior, Fontes 4), Roma 19813 [dalej: GeV] 1424:
„una cum famulo tuo papa nostro illo et antestite nostro illo episcopo”. Por. E. Mazza, Le odierne
preghiere eucaristiche, 1. Struttura, Teologia, Fonti, Bologna 19912, s. 144–145.
12
Bernard Capelle podkreśla, że każda inna interpretacja tego fragmentu prowokuje powstanie
tautologii: B. Capelle, Et omnibus orthodoxis atque apostolicae fidei cultoribus [w:] Travaux liturgiques
de doctrine et d’histoire, 2: Histoire. La messe, red. B. Capelle, Louvain 1962, s. 258–268.
13
Jedno z pierwszych świadectw nt. tego określenia znajdujemy u papieża Vigiliusa
(zm. 555): „omnes pontifices antiqua in offerendo sacrificio traditione deposcimus, exorantes,
ut catholicam fidem adunare, regere Dominus et custodire toto orbe dignetur” – por. Vigilius,
Epistula ad Iustinianum 2, red. O. Guenther (CSEL 35), Praga–Wien–Leipzig 1895, s. 348.
Por. J.A. Jungmann, Missarum sollemnia…, dz. cyt., t. 2, s. 119–120.
14
J.A. Jungmann, Missarum sollemnia…, dz. cyt., t. 2, s. 122.
COMMUNIO ECCLESIALIS W MODLITWACH WSTAWIENNICZYCH...
209
w którym wierni uczestniczą w mniejszym lub większym stopniu. Temat
„współuczestniczenia” będzie zresztą dość częsty w trakcie niniejszej lektury
modlitw wstawienniczych. Istotnie bowiem, już w Memento żywych, modlitwa przeradza się w memento za ofiarodawców/ofiarujących i za tych, którzy są
nazywani famuli, czyli wierni słudzy (pozostający w serdecznej zażyłości wobec
pana – jak wyjaśnia ten termin Enrico Mazza)15. Ci sami słudzy są wymieniani
także z imienia. Tu wyłania się znów oryginalna idea: ‘uczestniczyć’ znaczy
‘ofiarować’, a przedmiotem ofiarowania staje się ofiara pochwalna, sacrificium
laudis. Ta idea kreuje – według Mazzy – „wybitnie biblijną” definicję teologiczną liturgii eucharystycznej16:
Meménto, Dómine, famulórum famularúmque tuárum N. et N. et ómnium circumstántium,
quórum tibi fides cógnita est et nota devótio, pro quibus tibi offérimus: vel qui tibi ófferunt
hoc sacrifícium laudis, pro se suísque ómnibus: pro redemptióne animárum suárum, pro spe
salútis et incolumitátis suae: tibíque reddunt vota sua ætérno Deo, vivo et vero17.
Pamiętaj, Boże, o swoich sługach i służebnicach N. i N., i o wszystkich tu zgromadzonych,
których wiara i oddanie są Ci znane. Za nich składamy Tobie tę Ofiarę uwielbienia, a także oni
ją składają i wznoszą swoje modlitwy ku Tobie, Bogu wiecznemu, żywemu i prawdziwemu,
za siebie oraz za wszystkich swoich bliskich, aby dostąpić odkupienia dusz swoich i osiągnąć
zbawienie18.
Ci, którzy mieli być wspominani z imienia oraz circum adstantes, byli
od początku określani przy pomocy dwuczłonowej konstrukcji zdaniowej:
1) „quorum tibi fides cognita est et nota devotio” oraz 2) „qui tibi offerunt
hoc sacrificium laudis”. Dwa obrazy, rodzące się z tej konstrukcji, wyrażają
dwie idee dotyczące osób biorących udział w ofierze.
Pierwszy obraz, rodzący się z połączenia fides i devotio, wyraża pewną
całościową ideę dotyczącą ogólnej dyspozycji religijnej osób składających
ofiarę: „ich wiara oraz ich pobożne oddanie są Ci dobrze znane”. Termin devotio
15
Andrzej Żądło podkreśla wspólnotowy charakter terminu famuli: „Ten rodzaj nazewnictwa zwraca uwagę na fakt przynależności wszystkich chrześcijan do jednej rodziny złożonej z osób służących Bogu i poddanych Jego ojcowskiej władzy […]. Podjęta zostaje w tym
miejscu Kanonu i jakby na nowo uwypuklona myśl o jedności (nieco wcześniej wyrażona
w formie troski o nią) i równości wszystkich, którzy przyjmując chrzest, zostali włączeni
w grono domowników Boga i są nimi jako Kościół, a więc wspólnota wierzących w Chrystusa”
– zob. A. Żądło, Modlitwy wstawiennicze [w:] Modlitwy eucharystyczne Mszału Rzymskiego, red.
H.J. Sobeczko (Opolska Biblioteka Teologiczna 80), Opole 2005, s. 202.
16
E. Mazza, Le odierne preghiere eucaristiche…, dz. cyt., s. 146.
17
MR 2002, s. 572.
18
MRz 1986, s. 303*–304*.
210
KS. DOMINIK OSTROWSKI
odnosi się tutaj raczej do pewnej mentalności religijnej niż do czynności liturgicznej w ścisłym sensie (pomimo iż w innych okolicznościach może nabierać
znaczenia ściśle kultycznego). Istotnie bowiem, podczas gdy fides wskazuje na
fundamentalną postawę osobową, według której człowiek buduje swoje istnienie duchowe w świetle Bożego słowa i Jego obietnic, devotio oznacza pewne ukierunkowanie działania w kategoriach wierności. Co do terminu cognita
(fides) może zrodzić się pytanie, czy nie chodzi tu czasem o sens absolutny:
„wiara sprawdzona, wypróbowana”. Odpowiedź zabrzmi raczej negatywnie,
gdy wziąć pod uwagę strukturę zdaniową, faktycznie bowiem obecność zaimka tibi wskazuje, że mamy tu do czynienia bardziej z repetycją, właściwą dla
stylu Kanonu rzymskiego: „tibi fides cognita est et nota devotio”19. Pozostaje
więc sens dosłowny: „ich oddanie jest Ci znane”.
Drugi obraz, określający uczestników celebracji, dotyczy dokonującej się
właśnie czynności rytualnej, czyli składania ofiary: „tibi offerunt hoc sacrificium laudis”. Kanon rzymski zdaje się tutaj w sposób niezawoalowany opowiadać się za wspólną ofiarą wiernych i kapłana: „pro quibus tibi offérimus: vel
qui tibi ófferunt hoc sacrifícium laudis…”, podobnie jak dzieje się to w pierwszej modlitwie po konsekracji:
Unde et mémores, Dómine, nos servi tui, sed et plebs tua sancta… offérimus præcláræ
maiestáti tuæ de tuis donis ac datis hóstiam puram, hóstiam sanctam, hóstiam immaculátam,
Panem sanctum vitæ ætérnæ et Cálicem salútis perpétuæ20.
Boże Ojcze, my, Twoi słudzy, oraz lud Twój święty… składamy Twojemu najwyższemu majestatowi z otrzymanych od Ciebie darów Ofiarę czystą, świętą i doskonałą, Chleb święty życia
wiecznego i Kielich wiekuistego zbawienia21.
Zatem wierni obecni podczas celebracji nie są wyłącznie biernymi obserwatorami, ale wszyscy razem uczestniczą w świętej czynności dokonywanej
przed obliczem Boga. Czynność ta wszak jest ściśle związana z ich sytuacją
egzystencjalną, co potwierdza lista ich intencji: „pro se suísque ómnibus: pro
redemptióne animárum suárum, pro spe salútis et incolumitátis suae” (warto
zwrócić uwagę na fakt, że w polskim przekładzie Kanonu termin incolumitas
19
A. Daniels wiąże termin devotio z ideą vota: „Schon die Zusammensetzung de-votio legt
die Vermutung nahe, dass es ursprünglich eine Hendlung bezeichnete…” – por. A. Daniels,
Devotio, „Jahrbuch für Liturgiewissenschaft” 1921, nr 1, s. 40–41. Por. J.A. Jungmann,
Missarum sollemnia…, dz. cyt., t. 2, s. 129. Por. także: F. Rütten, Philologisches zum Canon
Missae, „Stimmen der Zeit” 1938, nr 1 (133), s. 43–44.
20
MR 2002, s. 576–577.
21
MRz 1986, s. 310*.
COMMUNIO ECCLESIALIS W MODLITWACH WSTAWIENNICZYCH...
211
– ‘dobrobyt materialny’22 – zdaje się przejść niezauważony; istotnie bowiem,
czy „dostąpić 1) odkupienia dusz swoich i osiągnąć 2) zbawienie” odpowiada łacińskiemu „pro 1) redemptióne animárum suárum, pro 2) spe salútis
et 3) incolumitátis suae”? Do tego jeszcze wrócimy w dalszej części naszej
analizy.)
Pojawiały się przypuszczenia, że „pro quibus tibi offerimus” zostało wprowadzone do Kanonu po to, żeby wspomnieć nieobecnych na celebracji ofiarodawców23. Jednakże Joseph Jungmann, powątpiewając w taką interpretację, zadawał
sobie z innymi pytanie: która wersja jest pierwotna lub – jeśli wolimy – bardziej
starożytna: tibi offerimus czy tibi offerunt? Przypuszczano, na podstawie fragmentu z Sakramentarza Gregoriańskiego, że starsza jest forma tibi offerunt:
Memento domine famulorum famularumque tuarum et omnium circum adstantium quorum
tibi fides cognita est et nota devotio qui tibi offerunt hoc sacrificium laudis…24.
Interpretacja taka wynikała z założenia, że tibi offerunt to forma, która nie
dopuszcza sytuacji, gdy na celebracji nie ma ofiarodawców; jednakże założenie to – jak wspomnieliśmy wyżej – spotkało się z powątpiewaniem Jungmanna. Równie nieprzekonująca była dla niego teoria dotycząca sprawy vel:
mimo że – jak się powszechnie przyjęło – vel jest najprawdopodobniej pochodzenia rubrykowego, słówko to wcale niekoniecznie zakłada nieobecność
ofiarodawców (w przypadku której kapłan powinien w ich imieniu składać
ofiarę). Inni z kolei (Valentin Thalhofer, Bernard Botte) przypuszczali, że przyczyną wstawienia zdania „pro quibus tibi offerimus” mogło być stopniowe
zmniejszanie się udziału wiernych w obrzędach ofiarowania (samo słowo offerimus miałoby więc być znakiem „dekadencji rytów ofertorialnych”25), lecz
22
MR 2002, s. 572.
A. Kolping, Der aktive Anteil der Gläubigen an der Darbringung des eucharistischen Opfers,
„Divus Thomas Frib.” 1950, nr 28, s. 148–150. Por. J.A. Jungmann, Missarum sollemnia…,
dz. cyt., t. 2, s. 130.
24
Hadrianum ex authentico ad fidem Codicis Camaracensis 164 [w:] Le Sacramentaire
Grégorien. Ses principales formes d’après les plus anciens manuscrits 1, red. J. Deshusses
(Spicilegium Friburgense 16), Fribourg 19792 [GrH], s. 83–348. 6. Nota bene aparacie krytycznym znajdujemy wiele przykładów dodawania w tym miejscu „tibi offerimus”.
25
V. Thalhofer, Handbuch der katholischen Liturgik 2, Freiburg 19122, s. 167. B. Botte,
Le canon..., dz. cyt., s. 55. Bernard Botte dodaje jeszcze, że należy mieć na względzie także
kwestię Mszy za zmarłych oraz związane z tymi zmarłymi Msze „fundacyjne”, nie zapominając również – z drugiej strony – wpływu znanego przewrotu w dyscyplinie pokutnej X wieku
i związanej z nią możliwości zastąpienia nałożonej przez spowiednika pokuty na pewną liczbę
Mszy.
23
212
KS. DOMINIK OSTROWSKI
znów według Jungmanna opinia ta jest równie bezpodstawna co poprzednia.
Istotnie bowiem w X wieku ryty ofertorialne były wciąż bardzo popularne
i rozwinięte. Jakkolwiek zaś sama idea korzystania z owoców sakramentalnych
bez uczestniczenia we Mszy, a jedynie w oparciu o wypowiedzenie intencji
przez kapłana, mogłaby być – zdaniem Enrico Mazzy – symptomem zachodzącego upadku teologii eucharystycznej w średniowieczu26, jednakże w tym
przypadku wypada raczej stwierdzić za Jungmannem, że włączanie w tok
modlitwy eucharystycznej nieobecnych nie przybierało tu znamion jakiegoś
automatyzmu. Wręcz przeciwnie, kiedy w wiekach późniejszych ryt wyraźniej
odseparował kapłana od ludu – zarówno poprzez język, jak i całą obrzędowość
dla niego zarezerwowaną – formuła wyrażająca czynny udział wiernych zaczęła
być niewygodna, powodując dodanie do tekstu fragmentu „pro quibus tibi
offerimus vel”. Operacja ta miała na celu złagodzenie owego niezbyt celnego
wzmiankowania o udziale ludu, który w rzeczywistości zaczynał patrzeć na
czynność liturgiczną z pewnego dystansu. Według Jungmanna takie adaptacje
Kanonu są godne uwagi nie tylko ze względu na ich złożoność historyczną,
ale również przez wzgląd na to, że wyrażają także proces budowania i rozwoju
samej teologii wspólnoty chrześcijańskiej, na różne sposoby pojawiającej się
w celebracji eucharystycznej27. Istotnie bowiem, dotykając problemu udziału
wiernych w liturgii, otwieramy nowy temat teologiczny – temat wspólnoty
kościelnej oraz wzajemnej, wielopostaciowej communio wewnątrz Kościoła.
Tak czy inaczej, przyjęło się, że w aktualnym tekście Kanonu łącznik
vel z poprzedniej, starszej wersji („qui tibi offerunt”), czyni tekst alternatywny, a na plan pierwszy wysuwa nowe zdanie: „pro quibus tibi offerimus”
(„vel qui tibi offerunt”). Zmiana statusu tibi offerunt z tekstu głównego na
opcjonalny obserwowana jest od pierwszej połowy IX wieku, rozprzestrzenia
się natomiast od X wieku28. Jednakże nie zmienia to faktu, iż obie przyczyny
tego stanu rzeczy (wzrost znaczenia roli kapłana jako przedstawiciela wspólnoty wiernych przed Bogiem oraz możliwość absencji ofiarodawców) mają
swoje uzasadnienie29.
26
E. Mazza, Le odierne preghiere eucaristiche…, dz. cyt., s. 147.
J.A. Jungmann, Missarum sollemnia…, dz. cyt., t. 2, s. 129.
28
E. Mazza, Le odierne preghiere eucaristiche…, dz. cyt., s. 147; por. B. Botte, Le canon...,
dz. cyt., s. 55. Adrien Nocent natomiast twierdzi – mniej precyzyjnie – że „pro quibus tibi
offerimus” pojawia się w X wieku: A. Nocent, Storia della celebrazione dell’eucaristia [w:]
Anàmnesis, 3: Eucaristia. Teologia e storia della celebrazione, red. S. Marsili, A. Nocent, M. Augé,
A.J. Chupunco, Genova 20013, s. 239.
29
J.A. Jungmann, Missarum sollemnia…, dz. cyt., t. 2, s. 130.
27
COMMUNIO ECCLESIALIS W MODLITWACH WSTAWIENNICZYCH...
213
Również sama praktyka odczytywania imion wiernych w tej części Kanonu,
wprowadzona do modlitwy eucharystycznej w późniejszym czasie, uświadamia, że w zakres definicji offerentes wchodzą nie tylko duchowni wraz z obecnymi wiernymi, ale także inne osoby, przywołane duchowo i wspominane oraz
włączane w celebrację ofiary (w dalszym sensie znajdowało się tu także miejsce
dla wiernych zmarłych, o ile wierni w ich właśnie intencji składają ofiarę). Gdy
więc na przykład tradycja hiszpańska w XII wieku wprowadza w tym miejscu
słowa: „(circumstantium) atque omnium fidelium christianorum (quorum
tibi)”, mamy do czynienia właśnie z takim pojęciem włączania w ofiarę także
i nieobecnych, odnosząc do nich słowa „qui tibi offerunt”30.
2.2. KAPŁAN  PRZEDSTAWICIEL WIERNYCH
Powróćmy jeszcze do kwestii kapłana przewodniczącego czynności rytualnej. Zauważyliśmy już wcześniej przesunięcie akcentu teologicznego dotyczącego uczestnictwa wiernych, kiedy punkt ciężkości przesuwał się ze zgromadzenia wiernych w kierunku kapłana celebransa.
Po dosyć szybkiej ekspansji wspomnianego wyżej dodatku „pro quibus
tibi offerimus vel”, w sposób nieunikniony nadchodził przełom w sposobie
postrzegania ofiary: odtąd to wyłącznie kapłan składa na ołtarzu ofiarę. Jak
wiemy, epoka XII wieku nie jest uważana za złoty okres teologii sakramentalnej (wspominaliśmy stanowisko Mazzy, który używa określenia „dekadencja”).
Była to jednakże epoka fundacji oraz instytucjonalizacji ofiar mszalnych, a kapłan często był uważany za przedstawiciela tych, którzy nie mogli uczestniczyć
w ofierze. Nie chodziło tu tylko o pokutników, którzy – jak wiemy – nie mogąc
przynosić do ołtarza chleba i wina, prosili o modlitwę podczas Mszy i za których faktycznie składano ofiarę; kapłan stawał się przedstawicielem także tych,
którzy zamawiali Msze w różnych intencjach, a nie mogli z różnych powodów
być obecni w sposób fizyczny31. A zatem – choć ten sposób pojmowania ofiary
nie jest całkowicie starożytny – gdy spojrzeć na niego w perspektywie duchowej, w której w pewien sposób uobecnia się nieobecnych przez wspominanie
ich przy ołtarzu, pierwotna idea, iż nie tylko kapłan, ale i wierni wraz z nim
30
Tamże, s. 129. Por. także F. Rütten, Philologisches zum Canon Missae, art. cyt., s. 47–48,
gdzie autor wiąże składanie ofiary ze słowami Chrystusa na temat oddawania chwały Ojcu
w Duchu i prawdzie (J 4, 24).
31
V. Raffa, Liturgia eucaristica. Mistagogia della Messa: dalla storia e dalla teologia alla
pastorale pratica (BEL 100), Roma 2003, s. 683.
214
KS. DOMINIK OSTROWSKI
składają ofiarę, pozostaje w zasadzie zachowana. Jest wciąż w dobrej kondycji
jeszcze w XI wieku, jak zaświadcza Pier Damiani z Ravenny (1007–1072):
In quibus verbis patenter ostenditur, quod a cunctis fidelibus, non solum viris, sed et mulieribus sacrificium illud laudis offertur, licet ab uno specialiter offerri sacerdote videatur; quia
quod ille Deo offerendo manibus tractat, hoc multitudo fidelium intenta mentium devotione
commendat32.
…owa ofiara chwały jest składana przez wszystkich wiernych, nie tylko przez mężów, ale i niewiasty; słusznie także podkreśla się specjalną ofiarę kapłana; ponieważ on, składając ofiarę,
czyni to rękami, co zgromadzenie wiernych przez modlitwę duchową33.
Innych przykładów dostarczają nam także same księgi liturgiczne: faktycznie bowiem tylko w nielicznych przypadkach ośmielono się usunąć z Kanonu
słowa „qui tibi offerunt” (np. sakramentarz z Salzburga z XI wieku), a w tych
księgach, gdzie słów tych nie było od początku, zostały dodane później34.
Ważne w tym kontekście jest, aby zauważyć, iż vel, które służy jako łącznik między obiema formami, nie umniejsza wcale znaczenia słów „qui tibi offerunt” następujących potem. Spójnik ten w łacinie liturgicznej oznaczał zazwyczaj to samo co
et (jak to jest w użyciu w przekładach na współczesne języki narodowe)35.
Problem relacji kapłan – wierni pojawia się również w Nobis quoque. I także w tym przypadku, pomimo iż według znacznej większości opinii chodzi tu
o wyświęconych szafarzy, czyli duchownych36, nie jest całkiem wykluczony sens
wspólnotowy. Sam bowiem sens spójnika quoque oraz generalna zasada, iż w Kanonie liczby mnogiej używa się do określenia wszystkich obecnych, pozwalają
32
Petrus Damianus, Opusculum undecimum liber qui appellatur, Dominus vobiscum.
Ad Leonem Eremitam 8, red. J.P. Migne (PL 145), Paris 1867, s. 237. Por. J.A. Jungmann,
Missarum sollemnia…, dz. cyt., t. 2, s. 130.
33
Przekład pomocniczy [D.O.].
34
Chodzi o Cod. lat. III, CXXIV z XI wieku z Bibl. Marciana, gdzie na karcie 77: „Im Text
ist »vel qui tibi offerunt« radirt” – por. A. Ebner, Quellen und Forschungen…, dz. cyt., s. 278.
Por. także inny przypadek na s. 404 (rękopis St. Gallen 340 z X–XI wieku). Por. J.A. Jungmann,
Missarum sollemnia…, dz. cyt., t. 2, s. 130.
35
Komentując Sakramentarz Gregoriański w PL 78, Hugo Ménard OSB wyjaśniał: „Usus
tamen obtinuit ut in Missalibus Romanis et aliis vulgatis legatur: Pro quibus tibi offerimus, vel
qui tibi offerunt, ubi particula disjunctiva vel usurpatur pro copulativa et, quod saepe contingit, ut non semel observimus in nostris notis ad Concordiam regularum” – por. H. Menardus,
Notae et observationes in S. Gregorii Magni Librum Sacramentorum [w:] PL 78, red. J.P. Migne,
Paris 1862, s. 275. Por. J.A. Jungmann, Missarum sollemnia…, dz. cyt., t. 2, s. 130.
36
Kwestię tę poruszyliśmy w innym miejscu: por. D. Ostrowski, Kanon rzymski…, art. cyt.,
s. 301–304.
COMMUNIO ECCLESIALIS W MODLITWACH WSTAWIENNICZYCH...
215
przypuszczać, że także i w tę modlitwę wierni są w jakiś sposób włączeni, nawet
jeśli nie jest tradycyjne mówienie o wspólnocie wiernych famuli. W tej optyce
czynność szafarzy staje się reprezentowaniem postawy wiernych37.
Warto na koniec wspomnieć o pewnym obrazie, który przywołuje użycie
słowa circumstantes w Memento za żywych: pierścień uformowany z circumstantes wyraża w sposób wizualny – według Jungmanna – kierunek i drogę
wspólnoty, która pod przewodnictwem kapłana zmierza ku Bogu38.
2.3. CHRZEST  PODSTAWA WSPÓLNOTY
Jednym z bardziej charakterystycznych punktów teologii communio Kanonu rzymskiego jest odwołanie do sakramentu chrztu, signum fidei.
Meménto étiam, Dómine, famulórum famularúmque tuarum N. et N. qui nos præcessérunt
cum signo fídei, et dórmiunt in somno pacis. Ipsis, Dómine, et ómnibus in Christo quiescéntibus, locum refrigérii, lucis et pacis, ut indúlgeas, deprecámur39.
Pamiętaj, Boże, o swoich sługach i służebnicach N. i N., którzy przed nami odeszli ze znakiem wiary i śpią w pokoju. Błagamy Cię, daj tym zmarłym oraz wszystkim spoczywającym
w Chrystusie udział w Twojej radości, światłości i pokoju40.
Signum fidei, znak-pieczęć wiary, które znajdujemy w Memento za zmarłych,
nie tylko określa gwarancję nadziei dostępu do zbawienia, ale stanowi także
realną więź łączącą dwa wymiary życia: ziemskiego i wiecznego41. Rzeczywiście,
37
V. Raffa, Liturgia eucaristica…, dz. cyt., s. 707.
J.A. Jungmann, Missarum sollemnia…, dz. cyt., t. 2, s. 129. Por. R. Schwarz, Vom Bau
der Kirche, Würzburg 1938. Por. tłumaczenie włoskie, z którego korzystamy: R. Schwarz,
Costruire la Chiesa. Il senso liturgico nell’architettura sacra, przeł. G. Colombi, red. R. Masiero,
F. de Favieri, Brescia 1999, s. 45–46 (koncepcja otwartego pierścienia i jej zasięg teologiczny
oraz symboliczny); zob. także s. 61 („pierścień” wiernych jako „wieczna przypowieść”). Por.
E. Mazza, Le odierne preghiere eucaristiche…, dz. cyt., s. 146.
39
MR 2002, s. 577.
40
MRz 1986, s. 311*.
41
Dlatego właśnie św. Ireneusz z Lyonu nazywa chrzest „pieczęcią życia wiecznego” –
por. Irenaeus Lugdunenis, Démonstration de la Prédication Apostolique 3, red. L.M. Froidevaux (SCh 62), Paris 1959, s. 32. Franz Joseph Dölger podkreśla ponadto wymiar „nowego
narodzenia” w kontekście przejścia między życiem ziemskim i wiecznym – por. F.J. Dölger,
Sol salutis. Gebet und Gesang im christlichen Altertum, Münster 19252, s. 141–148, zwłaszcza
s. 148, gdzie pisze: „die Christen sind dadurch wie neugeboren vom Tod zum Leben gekommen”. Por. J.A. Jungmann, Missarum sollemnia…, dz. cyt., t. 2, s. 186.
38
216
KS. DOMINIK OSTROWSKI
to właśnie w oparciu o znak wiary, czyli chrzest, wierni zmarli nawet we śnie
śmierci nie są wystawieni na ryzyko przerwania więzi z Kościołem: wierni żyjący łączą się z nimi poprzez składanie za nich ofiary42.
Zdaniem Josepha Jungmanna modlitwa wstawiennicza za zmarłych dotyczy
wyłącznie tych, którzy zakończyli życie jako chrześcijanie. Istotnie bowiem – według niego – wspólnota eklezjalna od najstarszych czasów, jeśli dedykowała owoce
ofiary eucharystycznej zmarłym, czyniła to tylko za tych, którzy do tej wspólnoty
należeli i przez to mieli prawo do korzystania z łaski przez Kościół udzielanej. Takie
rozumienie tego fragmentu Kanonu potwierdza dodatkowo wyrażenie: „et omnibus in Christo quiescentibus”, które czytelnie nawiązuje do idei śmierci chrześcijańskiej, „w Chrystusie”. Wspólnota prosi więc Ojca o dopuszczenie wiernych
zmarłych chrześcijan do zbawienia, wyrażonego w sposób figuratywny: „locum
refrigérii, lucis et pacis” (które w polskiej wersji Kanonu zostało oddane mniej lub
bardziej wiernie jako „udział w Twojej radości, światłości i pokoju”)43.
Nie tylko w Memento za zmarłych znajdujemy odwołanie do chrztu. Także
tytuł famuli, odniesiony do wiernych w Memento za żywych, posiada silną
konotację chrzcielną. Istotnie, gdy spojrzymy na wyrażenie „famulorum famularumque tuarum”, odkryjemy, że chodzi tu właśnie o wiarę owych sług
(„famuli… quorum tibi fides cognita est”) i że idea wierności Bogu jawi się
jako ich cecha charakterystyczna44. Nie trzeba przekonywać nikogo o łączności
idei famulus i idei fides, ale warto przypomnieć, że tylko i wyłącznie na poziomie chrzcielnym wspólnota może dokonywać aktu ofiarniczego, tak że osoby
jeszcze nie ochrzczone nie mogą być wspominane w Memento45.
42
„Modli się za tych, którzy zmarli w komunii ciała i krwi Pana, gdy wspomina się ich podczas ofiary we właściwym miejscu” – por. Augustinus, Sermo 172, 2, red. J.P. Migne (PL 38),
Paris 1865, s. 936 [tłum. własne – D.O.]. Por. E. Mazza, Le odierne preghiere eucaristiche…,
dz. cyt., s. 174.
43
J.A. Jungmann, Missarum sollemnia…, dz. cyt., t. 2, s. 187. Innego zdania jest Vincenzo
Raffa, który przypomina, że Msze odprawiano także w intencjach tych chrześcijan, którzy
polecali Bogu swoich zmarłych krewnych czy przyjaciół niechrześcijan i także składali ofiarę
„pro se suisque omnibus”. Autor ten nie uważa, żeby myśl teologiczna mogła podlegać
restrykcji prezentowanej przez Jungmanna i opowiada się za szerokim rozumieniem idei
ofiary za każdą osobę odkupioną przez Chrystusa. Por. V. Raffa, Liturgia eucaristica…, dz.
cyt., s. 684. Pozycję Jungmanna potwierdza się powszechnie – zob. J. Miazek, Modlitwa powszechna i modlitwy wstawiennicze Modlitwy Eucharystycznej w liturgii mszalnej [w:] Liturgia
Domus Carissima, red. A. Durak, Warszawa 1998, s. 138: „Jest to […] modlitwa za zmarłych
wierzących w Chrystusa”.
44
E. Mazza, Le odierne preghiere eucaristiche…, dz. cyt., s. 145.
45
Można tutaj przytoczyć przypadek Memento z niedzieli skrutyniów chrzcielnych
(GeV 195), gdzie nie wymieniano imion kandydatów do chrztu, ponieważ o nich nie można
było powiedzieć „qui tibi offerunt”: „INFRA CANONE UBI DICIT Memento, domine,
COMMUNIO ECCLESIALIS W MODLITWACH WSTAWIENNICZYCH...
217
Enrico Mazza stosuje do tytułu famuli także lekturę typologiczną: odkąd
w Wieczerniku Chrystus objawia się jako ‘sługa’ (doulos) i obmywa nogi apostołom, odkąd także wszelkie ‘służenie’ chrześcijańskie jest naśladowaniem gestu Chrystusa, odtąd zadaniem chrzcielnym każdego jego ucznia jest zostanie
famulus46.
2.4. COMMUNIO SANCTORUM
Po ukazaniu wspólnoty kościelnej jako struktury organicznej, wewnętrznie
powiązanej pomiędzy elementami należącymi czy to do porządku organizacyjnego (Wspólnota uczestnicząca w ofierze), czy też hierarchicznego (Kapłan
jako przedstawiciel wspólnoty), czy wreszcie do porządku sakramentalnego,
chrzcielnego (Chrzest jako podstawa communio), podejmujemy analizę kolejnego wielkiego tematu teologicznego: communio sanctorum. Temat ten jest
ściśle związany z ideą wspólnoty, jest także osadzony w tajemnicy chrztu, przekraczając – podobnie jak modlitwy za zmarłych wiernych – granice przestrzeni
i czasu47. W naszym studium temat ten poruszymy szczególnie w odniesieniu do dwóch grup modlitw wstawienniczych w Kanonie: Communicantes48
oraz Nobis quoque.
famulorum famularumque tuarum, qui electos tuos suscepturi sunt ad sanctam gratiam baptismi tui, et omnium circumadstantium. Et tacis. Et recitantur nomina virorum et mulierum, qui
ipsos infantes suscepturi sunt. Et intras: Quorum tibi fides cognita…”. Por. E. Mazza, Le odierne
preghiere eucaristiche…, dz. cyt., s. 145–147.
46
Tamże, s. 145.
47
Co do aspektu dogmatycznego i historycznego kwestii por. P. Bérnard, Communion de
Saints (aspect dogmatique et historique) [w:] Dictionnaire de théologie catholique 3, Paris 1911,
s. 429–454.
48
Communicantes było w tradycji euchologicznej jedną z niewielu zmiennych części Kanonu (obok Hanc igitur), w których liturgia uwzględniała okoliczności nazywane
dziś „tajemnicą dnia”. Communicantes własne, w odróżnieniu do Veronense i Gregorianum
Hadrianum, w Sakramentarzu Gelazjańskim są opatrzone tytułem „Infra actionem” – por.
GeV 642 (formularz „Orationes et praeces dominica pentecosten”), co – zdaniem Helmuta
Sobeczki – świadczyło o sporadycznym charakterze tej modlitwy. Por. H.J. Sobeczko, Ciągłość
tradycji w mszałach rzymskich z 1570 i 1970 roku, „Liturgia Sacra” 14 (2008), nr 2, s. 25.
Por. także tenże, Modlitwy eucharystyczne w tradycji Kościoła zachodniego [w:] Modlitwy eucharystyczne Mszału Rzymskiego, red. H.J. Sobeczko (Opolska Biblioteka Teologiczna 80), Opole
2005, s. 27. Struktura tej modlitwy posiadała część wymienną pomiędzy imiesłowem communicantes i zwrotem „et memoriam venerantes”. W przytoczonym przykładzie brzmiała ona
tak: „Communicantes, et diem pentecosten sacratissimum caelebrantes, quo spiritus sanctus
apostolos plebemque credentium praesentia suae maiestatis impleuit: sed et memoriam”. Różna
218
KS. DOMINIK OSTROWSKI
Przypomnijmy przede wszystkim to, co mówił Jungmann na temat organicznej ciągłości, charakteryzującej przejście od Memento do Communicantes. Ciągłość ta wyraża się nie tyle na poziomie gramatycznym (o czym była
mowa w oddzielnym studium), co na poziomie semantycznym. Communicantes bowiem staje się jakby przedłużeniem i dopełnieniem Memento, wyrażając
taką myśl: „Pamiętaj o nich wszystkich, gdyż wspólnota tu obecna przed Twoim obliczem, składając Ofiarę, nie jest wyizolowana, ale stanowi część wielkiej rzeszy odkupionych przez Ciebie, których pierwsze szeregi już weszły do
Twojej chwały”49:
Communicantes, et memoriam venerantes, in primis gloriosæ semper Virginis Mariæ, Genetricis Dei et Domini nostri Iesu Christi: + sed et beati Ioseph, eiusdem Virginis Sponsi, et beatorum Apostolorum ac Martyrum tuorum, Petri et Pauli, Andreæ, (Iacobi, Ioannis, Thomæ,
Iacobi, Philippi, Bartholomæi, Matthæi, Simonis et Thaddæi: Lini, Cleti, Clementis, Xysti,
Cornelii, Cypriani, Laurentii, Chrysogoni, Ioannis et Pauli, Cosmæ et Damiani) et omnium
Sanctorum tuorum; quorum meritis precibusque concedas, ut in omnibus protectionis tuæ
muniamur auxilio. (Per Christum Dominum nostrum. Amen)50.
Zjednoczeni z całym Kościołem, ze czcią wspominamy najpierw pełną chwały Maryję, zawsze
Dziewicę, Matkę Boga i naszego Pana Jezusa Chrystusa, a także świętego Józefa, Oblubieńca
Najświętszej Dziewicy, oraz Twoich świętych Apostołów i Męczenników: Piotra i Pawła, Andrzeja, (Jakuba, Jana, Tomasza, Jakuba, Filipa, Bartłomieja, Mateusza, Szymona i Tadeusza,
Linusa, Kleta, Klemensa, Sykstusa, Korneliusza, Cypriana, Wawrzyńca, Chryzogona, Jana
i Pawła, Kosmę i Damiana) i wszystkich Twoich Świętych. Przez ich zasługi i modlitwy otaczaj
nas we wszystkim swoją przemożną opieką. (Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen)51.
była popularność wymiennych elementów Kanonu. Helmut Sobeczko, mówiąc o powrocie do
autentycznej tradycji biblijno-patrystycznej po Vaticanum II, wspomina również o tradycyjnej
„wymienności” niektórych części Kanonu, charakteryzującej się bogactwem w porównaniu
z tradycją potrydencką. Pisze: „Podobne bogactwo posiadały zmienne wstawki Communicantes i Hanc igitur (mszał potrydencki tylko 5 Comm. i 2 Hanc igitur)”. W Gelasianum Vetus
„Communicantes” własne występują jednak tylko 8 razy (nry 21, 66, 370, 379, 459, 576, 628,
642), w Leonianum zaś zaledwie 4 razy (nry 178, 185, 204, 224) i chyba raczej trudno nazwać
to „podobnym bogactwem” (w porównaniu do 267 prefacji w Leonianum/Veronense i 184
prefacji w Gelasianum czy do ponad 40 Hanc igitur w GeV, w Leonianum bowiem jest ich
tylko 8). Zob. H.J. Sobeczko, Przesłanie posoborowych modlitw eucharystycznych na przełomie
tysiąclecia [w:] Servitium liturgiae, red. E. Mateja, R. Pierskała, M. Worbs (Opolska Biblioteka Teologiczna 71), Opole 2004, s. 350; artykuł ukazał się pierwotnie w „Studia Theologica
Varsaviensia” 38 (2000), nr 2, s. 11–32.
49 J.A. Jungmann, Missarum sollemnia…, dz. cyt., t. 2, s. 132. Jungmann przypomina,
że właśnie w tym miejscu Kanonu powraca idea Kościoła triumfującego ze śpiewu Sanctus.
50 MR 2002, s. 572.
51 MRz 1986, s. 304*.
COMMUNIO ECCLESIALIS W MODLITWACH WSTAWIENNICZYCH...
219
2.4.1. COMMUNICANTES JAKO TERMIN CENTRALNY
W łacinie chrześcijańskiej communicare staje się szybko terminem technicznym i ma bardzo dokładnie określony sens. Oznacza albo samą komunię eucharystyczną albo komunię-wspólnotę kościelną, której znakiem widzialnym
jest celebracja Eucharystii, zarówno w odniesieniu do Kościoła ziemskiego, jak
i do Kościoła niebieskiego52.
Imiesłów communicantes, w kontekście Memento za żywych oraz litanii świętych, sam przez się rodzi aluzję do Kościoła jako wspólnoty ze świętymi, wspólnoty świętych, i podkreśla nie tylko związek istniejący między Kościołem pielgrzymującym i Kościołem zbawionych, ale wyraża także pierwsze ze wspomnianych
znaczeń: komunię eucharystyczną (communio sanctorum jako udział w „rzeczach
świętych”, czyli w misterium Eucharystii); niemniej pozostaniemy tutaj skoncentrowani z oczywistych względów na znaczeniu „komunia ze świętymi” (stąd
rodzi się pytanie, czy polski przekład „zjednoczeni z całym Kościołem” nie wprowadza zbytniego uogólnienia, zatracając wymiar komunii ze świętymi). Faktycznie bowiem, mamy tu do czynienia z pierwszym tak obszernym odwołaniem do
tematu wspólnoty ze świętymi w Kanonie. W Eucharystii, która jest celebracją
jedności, istotnie nie może zabraknąć odwołania do tych wiernych, którzy są już
zjednoczeni z Ojcem w chwale, a którzy na ziemi stali się nauczycielami Kościoła
lub na różne sposoby okazali się wyjątkowymi świadkami wiary53.
Dwa zwroty, communicantes i memoriam venerantes, wyrażają jednocześnie
– zdaniem Jungmanna – postawę Kościoła pielgrzymującego wobec Kościoła
chwalebnego: świadomość jedności ze świętymi (communicantes) przeradza się
zaraz, być może przez wzgląd na dystans między wiernymi a świętymi, w pokorne uniżenie (et memoriam venerantes)54.
2.4.2. DWA MEMENTO I ICH LISTY ŚWIĘTYCH
a) Święci reprezentują Kościół Powszechny
Antyczna lista świętych w Communicantes, choć bez wątpienia drobiazgowo przemyślana (wystarczy wspomnieć o zastosowaniu symetrii liczbowej 12
52
B. Botte, Communicantes, „Les Questions Liturgiques et Paroissiales” 1957, nr 38, s. 119.
E. Mazza, Le odierne preghiere eucaristiche…, dz. cyt., s. 148.
54
J.A. Jungmann, Missarum sollemnia…, dz. cyt., t. 2, s. 132.
53
220
KS. DOMINIK OSTROWSKI
apostołów i 12 świętych „otaczających” Najświętszą Dziewicę), budziła niemałe wątpliwości w okresie dyskusji okołosoborowej reformy liturgicznej. Chodzi
tu zwłaszcza o uwagi Cipriano Vagagginiego, którego zdaniem podstawową
słabością tej „litanii” była jej ograniczoność historyczna i geograficzna, jako że
nie wykracza ona w Communicantes poza kult rzymski VII wieku i pozostaje
zamknięta w obszarze wyłącznie rzymskim:
– Dziewica Maryja (oraz św. Józef, dodany na życzenie Jana XXIII w 1962
roku55);
– apostołowie (12): Piotr i (et56) Paweł, Andrzej, Jakub, Jan, Tomasz, Jakub,
Filip, Bartłomiej, Mateusz, Szymon i Tadeusz;
– męczennicy (12):
– papieże (5): Linus (drugi biskup Rzymu, zm. ok. 76), Klet (zm. ok. 92),
Klemens I Rzymski (męczennik, zm. ok. 97), Sykstus II (męczennik, zm.
258), Korneliusz (męczennik, zm. 253; brak konsekwencji chronologicznej
spowodowany jest umieszczeniem Korneliusza w parze z Cyprianem, biskupem Kartaginy57);
– duchowni (3): biskup Cyprian (biskup Kartaginy, męczennik, zm. 258), diakon Wawrzyniec (diakon rzymski, męczennik, zm. 258), Chryzogon (być może
chodzi o biskupa Aquilei, męczennika, zm. między 303 a 313, kult w Rzymie:
IV w.; jednakże Jungmann przedstawia go jako zwykłego duchownego58);
55
„Nobis semper sit Immaculata Virgo Maria; item castissimus eius Sponsus Ioseph, Concilii
Oecumenici Patronus, cuius nomen ex hodierno die in Canone Missae refulget…” – Ioannes XXIII,
Allocutio Summi Pontificis Ioannis XXIII (Discorso di chiusura del primo periodo del Concilio 8
dicembre 1962) [w:] Acta synodalia Sacrosancti Concilii oecumenici vaticani secundi 1, 1, 4, Città
del Vaticano 1971, s. 648. Por. dekret Kongregacji Obrzędów na ten temat: Sacra Congregatio
Rituum, Decretum „De S. Ioseph nomine Canoni Missae inserendo”, „Acta Apostolicae Sedis” 54
(1962), s. 873. O wezwaniu imienia Najświętszej Maryi Dziewicy w Kanonie rzymskim jako
najstarszej o niej wzmiance w liturgii rzymskiej i echu Soboru Efeskiego (431) zob.: E. Mateja, Wspomnienie świętych w modlitwach eucharystycznych [w:] Modlitwy eucharystyczne Mszału
Rzymskiego, dz. cyt., s. 196. O wzmiance tej jako elemencie zapożyczonym z liturgii syryjskiej
zob. M. Matuszewski, Wspólnota ze świętymi, „Anamnesis” 40 (2005), nr 1, s. 61. Tamże (s. 62)
o wpływie episkopatu Kanady na dodanie imienia Józefa do Kanonu rzymskiego.
56
Spójniki et przy słynnych parach Apostołów i świętych mogą być śladem tradycyjnego
łączenia tych świętych w ich własnych obchodach liturgicznych. Zob. E. Mateja, Wspomnienie
świętych w modlitwach eucharystycznych, art. cyt., s. 196.
57
V.L. Kennedy, The Saints of the Canon of the Mass (Studi di Antichità Cristiana 14), Città
del Vaticano 1938, s. 109.
58
J.A. Jungmann, Missarum sollemnia…, dz. cyt., t. 2, s. 134. Jungmann powołuje się na
tekst Johanna Petera Kirscha z leksykonu teologicznego (J.P. Kirsch, Chrysogonus, LThK 2,
s. 940n). Ksiądz Erwin Mateja włącza go w szeregi świeckich – por. E. Mateja, Wspomnienie
świętych w modlitwach eucharystycznych, art. cyt., s. 197.
COMMUNIO ECCLESIALIS W MODLITWACH WSTAWIENNICZYCH...
221
– wierni świeccy (4): Jan i Paweł (męczennicy rzymscy, według tradycji
eunuchowie córki cesarza Konstantyna, zm. ok. 360, kult w Rzymie: V w.),
Kosma i Damian (męczennicy z Egei, rzymskiej prowincji syryjskiej, zm. ok.
287, kult w Rzymie: VI w.)59.
Cipriano Vagaggini proponował przemyślenie i dostosowanie listy świętych
pod kątem całej dwudziestowiecznej historii Kościoła, a także jego uniwersalności
geograficznej, tak aby stała się ona bliższa konkretnej wspólnocie lokalnej (jak podkreślał, jest wielu wybitnych świętych spoza okresu pierwszych siedmiu wieków
chrześcijaństwa oraz wywodzących się z różnych terenów, na których znalazł się
Kościół). Jednak odpowiedź Jungmanna na te propozycje przeważyła argumenty
Vagagginiego: ta konkretna grupa świętych, którzy znajdują się w Communicantes,
nie tyle jest zatrzymanym w kadrze pomnikiem rzymskiej hagiografii VII wieku,
co raczej w pewnym sensie reprezentacją świętych. Rzeczywiście bowiem, jeśli dobrze rozważyć to kryterium reprezentacji, wtedy „sanktuarium” Communicantes
może być przyswojone doskonale również przez umysł wiernych współczesnych,
gdyż wciąż chodzi o wyrażenie jedności nie tyle ze świętymi lokalnymi, ile z wielką
wspólnotą niebiańską, która jest częścią Kościoła. Jungmann przekonywał więc, że
kryterium reprezentacji „jest w stanie pogodzić nas z listą świętych dotąd obecnych
w Kanonie, pomimo wszystkich jej niedoskonałości, a także pomimo faktu, iż dwa
tysiące lat historii Kościoła, rozszerzając horyzont liturgii Rzymu aż po liturgię
uniwersalną, mogłyby ubogacić nas rozlicznymi innymi imionami”60.
W rezultacie tej i podobnych dyskusji członkowie Consilium ad
Exequendam Constitutionem de Sacra Liturgia uznali za słuszne wprowadzić
możliwość skrócenia listy świętych. W Mszach sprawowanych w językach
narodowych tak długa lista mogła bowiem wydawać się zbyt ciężka w percepcji. W ten sposób obowiązkowe pozostały tylko trzy imiona: Piotra, Pawła
i Andrzeja; kolejne mogą być pominięte.
Niemniej rozumienie teologiczne i eklezjologiczne pozostało niezmienione: zarówno w przypadku odczytania 24 imion świętych (2 x 12 – liczba doskonała), jak i w przypadku przytoczenia wyłącznie 3 imion „reprezentacji”
świętych, Communicantes jako jednostka euchologiczna ma znaczenie absolutne: „w komunii, jedności, ze wszystkimi świętymi”61. Zarówno bowiem
59
Por. J.A. Jungmann, Missarum sollemnia…, dz. cyt., t. 2, s. 134.
Tamże [przekład własny – D.O.].
61
Dom Bernard Botte przywoływał dwa teksty św. Cypriana, w których termin użyty
jest w sensie absolutnym: „communicationem non communicantium ratam ducunt” – por.
Cyprianus, De lapsis, red. M. Bévenot (CCL 3 Sancti Cypriani Episcopi Opera), Turnhout 1972,
s. 240 oraz „communicatio non communicantibus offeratur?” – Cyprianus, Epistula 59, 13, red.
G.F. Dierks (CCL 3 C Sancti Cypriani Episcopi Epistularium), Turnhout 1996, s. 361.
60
222
KS. DOMINIK OSTROWSKI
w pierwszym, jak i w drugim katalogu świętych mamy odwołanie do wielkiej
wspólnoty Wszystkich Świętych: odpowiednio: „et ómnium Sanctórum tuórum / et ómnibus Sanctis tuis”62. Na tym punkcie zatrzymała się dyskusja,
niemniej wnioski z niej wypływające zostały wzięte pod uwagę przy redakcji
nowych modlitw eucharystycznych63.
b) Dwustopniowość prośby
Idąc za obserwacjami Pietro Borelli i Bernarda Capellego, warto wspomnieć
o pewnym interesującym szczególe strukturalnym. Otóż Kanon dwukrotnie
wymienia konkretne imiona wiernych („N. et N.”):
1) „N. et N.” z Memento za żywych + lista 24 świętych (2 x 12)
z Communicantes,
2) „N. et N.” z Memento za zmarłych + lista 14 świętych (2 x 7) z Nobis
quoque.
Zdaniem Borelli i Capellego zestawienie imion świętych w bliskości z imionami żywych czy zmarłych spełniało w rzeczywistości funkcję uwiarygodniającą modlitwę obecnych poprzez wsparcie świętych64. W przypadku Memento za
żywych akt składania ofiary łączy Kościół ziemski z niebiańskim, a communio
realizuje się poprzez fakt, że podczas gdy wierni „reddunt vota sua Deo vivo
et vero”, święci w tym czasie wspierają ich modlitwę „meritis precibusque”65.
W przypadku Memento za zmarłych sytuacja jest mniej oczywista, ale zachodzi
podobnie: po wstawiennictwie za zmarłych następuje najpierw modlitwa za
62
Erwin Mateja uważa to za „pewne rozwiązanie” zarzutu, iż wymieniane postacie
cieszyły się kultem głównie lokalnym. Zob. E. Mateja, Wspomnienie świętych w modlitwach
wstawienniczych [w:] Modlitwy eucharystyczne Mszału Rzymskiego, dz. cyt., s. 199.
63
J.A. Jungmann, Missarum sollemnia…, dz. cyt., t. 2, s. 134.
64
Nawet jeśli w optyce kultury współczesnej obie listy świętych (z Communicantes oraz
z Nobis quoque) mogą wydawać się sztuczną figurą retoryczną, to odwołanie do zgromadzenia
świętych ewidentnie świadczy o świadomości transcendentalnej natury akcji rytualnej realizującej się w Eucharystii. Vagaggini podkreśla istotnie, że idea jedności ofiary eucharystycznej
z Jerozolimą niebiańską wyraża się zarówno poprzez Nobis quoque, jak i poprzez Communicantes – por. C. Vagaggini, Il senso teologico della liturgia. Saggio di liturgia teologica generale,
Torino 19996, s. 177. Vincenzo Raffa dodaje, że Kościół zawsze w ważnych momentach przywołuje szeregi swoich synów i córek przebywających już w chwale niebieskiej, a w związku
z tym już samo wymienianie imion świętych podkreśla najwyższą rangę momentu eucharystycznego w życiu wspólnoty – por. V. Raffa, Liturgia eucaristica…, dz. cyt., s. 708.
65
B. Capelle, Problèmes du Communicantes, „Rivista Liturgica” 40 (1953), s. 191. Na temat
wstawiennictwa świętych w aspekcie dogmatycznym i historycznym zob. zwłaszcza: P. Bérnard,
Communion de Saints…, art. cyt., s. 429–454. Na temat dokumentów epigraficznych por.
R.S. Bour, Communion des Saints (d’après les monuments de l’antiquité chrétienne) [w:]
Dictionnaire de théologie catholique 3, dz. cyt., s. 454–480.
COMMUNIO ECCLESIALIS W MODLITWACH WSTAWIENNICZYCH...
223
obecnych o łaskę zbawienia, dopiero potem, jakby z opóźnieniem, ale także
z większym zasięgiem, wspomina się 14 słynnych świętych: Apostołów i męczenników (2 x 7 – kolejna liczba święta: 7 świętych mężczyzn i 7 świętych
kobiet).
Memento
Święci
Meménto, Dómine,
famulórum
famularúmque tuarum
N. et N. et ómnium
circumstántium…
…in primis gloriosæ semper Virginis Mariæ, Genetricis
Dei et Domini nostri Iesu Christi: † sed et beati Ioseph,
eiusdem Virginis Sponsi, et beatorum Apostolorum ac
Martyrum tuorum, Petri et Pauli, Andreæ, (Iacobi, Ioannis,
Thomæ, Iacobi, Philippi, Bartholomæi, Matthæi, Simonis
et Thaddæi: Lini, Cleti, Clementis, Xysti, Cornelii,
Cypriani, Laurentii, Chrysogoni, Ioannis et Pauli, Cosmæ
et Damiani) et omnium Sanctorum tuorum; quorum
meritis precibusque concedas, ut in omnibus protectionis
tuæ muniamur auxilio.
Meménto étiam,
Dómine, famulórum
famularúmque tuárum
N. et N., qui nos
præcessérunt cum signo
fídei, et dórmiunt in
somno pacis…
[Ipsis…] Nobis quoque… partem áliquam et societátem
donáre dignéris cum tuis sanctis Apóstolis et Martýribus:
cum Ioánne, Stéphano, Matthía, Bárnaba, (Ignátio,
Alexándro, Marcellíno, Petro, Felicitáte, Perpétua, Agatha,
Lúcia, Agnéte, Cæcília, Anastásia) et ómnibus Sanctis tuis:
intra quorum nos consórtium, non æstimátor mériti, sed
véniæ, quǽsumus, largítor admítte.
Modlitwa wstawiennicza, wyartykułowana częściowo w Te igitur, a potem
w sposób pełniejszy w Memento za żywych i w Communicantes, wyraża w zasadzie pragnienie komunii wiary w dwóch sensach: w sensie ścisłym, czyli
konkretnej wspólnoty wiernych, ale również w sensie szerszym – wspólnoty
duchowej ze świętymi, communio sanctorum.
Intencje wiernych rozwijają się następnie w swoistym crescendo, określając coraz precyzyjniej przedmiot prośby. Istotnie, podczas gdy obie modlitwy
wstawiennicze są silnie ukierunkowane w stronę świętych w niebie, to jednak
istnieją między nimi znaczące różnice: w Memento za żywych pojawia się zaledwie ogólne odniesienie do „odkupienia dusz swoich” (a także do dobrobytu
materialnego – co zauważyliśmy wcześniej w wersji łacińskiej), potem zaś prośba się konkretyzuje i pogłębia (Memento za zmarłych i Nobis quoque). Pierwsza
modlitwa wstawiennicza odnosi się do więzi już istniejących wewnątrz wspólnoty, na bazie przynależności do Królestwa Bożego, stąd wierni mogą składać
ofiarę w jedności ze świętymi, wznosząc ku nim pełne szacunku spojrzenie.
W drugiej modlitwie wstawienniczej zaś aspiracje proszących idą dalej, a ich
224
KS. DOMINIK OSTROWSKI
spojrzenie sięga jeszcze wyżej, do samej chwały niebieskiej; tutaj prośba dotyczy definitywnego udziału w szczęśliwym przeznaczeniu wybranych: najpierw
dla zmarłych (Memento), następnie – wciąż w perspektywie eschatologicznej66
– za żywych (Nobis quoque). Perspektywa eschatologiczna jednakże prowadzi
na powrót do realiów teraźniejszych, z których najbliższym staje się kolejny
moment celebracyjny: Komunia Święta. Udział w komunii eucharystycznej
staje się więc najwznioślejszym odniesieniem, powiązanym ściśle z tematem
chwały niebieskiej (zob. Nobis quoque). Pisze Joseph Jungmann:
W sakramencie, w pignus futurae gloriae, dane nam jest kosztować udziału w chwale. Tam
[w Memento za zmarłych] modliliśmy się za zmarłych, aby Bóg zechciał o nich pamiętać i dopuścić ich do tego miejsca światła i pokoju, w którym święci mieszkają, a które jest odsłonięciem rzeczywistości ukrytej pod welonem sakramentalnym. Tu [w Nobis quoque] prosimy
również i za nas samych, grzeszne sługi, peccatoribus famulis tuis67.
Tym sposobem obie modlitwy wstawiennicze (Memento za żywych
z Communicantes oraz Memento za zmarłych z Nobis quoque) generują pewną
dwustopniowość także idei samej wspólnoty kościelnej, communio. W Kanonie
zachodzi więc – jak zauważa Carlo Cibien – spotkanie ziemskiego ‘jeszcze
nie’ (objawiającego się w Kościele pielgrzymującym) z niebiańskim ’już’,
widocznym z ziemi przez mgłę dzielącego je dystansu68. Dystans ten wyraża
się w obydwu przypadkach także poprzez umieszczenie na początku listy
samej Dziewiczej Matki Boga, nadając obu litaniom od początku zabarwienie
pokory i szacunku wobec tajemnicy świętości69. W tym kontekście także warto
wspomnieć o interesujących przypadkach, gdy – w okresie rodzącej się teologii
eucharystycznej – w modlitwach wstawienniczych modlono się wręcz „za świę66
Mateusz Matuszewski pisze: „Zwróćmy uwagę, że najczęściej kontekst wzywania wstawiennictwa Świętych jest eschatologiczny i umieszczono je obok modlitw za zmarłych, wyrosłych z przekonania, że wielu ludzi po śmierci potrzebuje jakiegoś oczyszczenia za popełnione winy. Modlitwa Kościoła pielgrzymującego i przyzywanie pomocy dla nich przez Kościół
chwalebny ma im w tym pomóc” – por. M. Matuszewski, Wspólnota ze świętymi, art. cyt.,
s. 63. Nie odmawiając racji samemu argumentowi teologicznemu księdza Matuszewskiego,
musimy pamiętać jednakże, że w Memento za zmarłych (ani w Nobis quoque) nie ma specyficznej prośby o „wstawiennictwo” świętych. Wstawiennikami są raczej ci, którzy za nich
proszą (czyli obecni na liturgii). W Memento za żywych, owszem, mowa była o ich modlitwach
(precibusque), ale tutaj już jest tylko wspomnienie o „wspólnocie” z nimi, wyłącznie na bazie
miłosierdzia samego Najwyższego („nie z powodu naszych zasług, lecz dzięki Twojemu przebaczeniu”).
67
J.A. Jungmann, Missarum sollemnia…, dz. cyt., t. 2, s. 197 [przekład własny – D.O.].
68
C. Cibien, Preghiere eucaristiche [w:] Liturgia, dz. cyt., s. 1530.
69
J.A. Jungmann, Missarum sollemnia…, dz. cyt., t. 2, s. 134.
COMMUNIO ECCLESIALIS W MODLITWACH WSTAWIENNICZYCH...
225
tych” o pokój wieczny dla nich70 (problem ten został potem jaśniej określony
i rozwiązany przez Augustyna)71.
c) Wielka Wspólnota
Studiując modlitwy wstawiennicze w liturgiach wschodnich, Jungmann
zauważył, że odczytywanie dyptychów było już od V wieku związane z ideą
wspólnoty kościelnej, rozszerzonej w konsekwencji także do wspólnoty świętych w niebie. We wszystkich przypadkach zanotował jako koncepcję bazową
właśnie ideę łączności ze świętymi.
Zauważył, że podobnie się dzieje w rzymskim Communicantes, gdzie idea
wspólnoty wierzących obecnych na liturgii rozszerza się aż do wspólnoty niebieskiej. W ten sposób zwykła idea jedności otrzymuje szczególne znamię,
które ze swojej strony definiuje samą wspólnotę, dlatego Jungmann nazywa
ją „wielką Wspólnotą”72. Na wzór liturgii wschodnich, gdzie udział we wspólnocie ze świętymi jest ideą fundamentalną, także w liturgii rzymskiej podobne
znaczenie ma gra dwóch imiesłowów: memoriam venerantes i communicantes.
70
Istotnie imiona tych, „którzy podobali się Bogu od początku”, często dodawano
zwyczajnie do list zmarłych, jak to miało miejsce chociażby w Konstytucjach apostolskich:
„Składamy Ci tę ofiarę także za… świętych, patriarchów, sprawiedliwych, apostołów,
męczenników…” – por. Constitutiones Apostolorum 8, 12, 41, red. M. Metzger (SCh 336),
s. 202: :Eti prosfe,rome,n soi kai. u`pe.r pa,ntwn tw/n avpv aivw/noj euvcaresthsa,ntwn soi
a`gi,wn, patriarcw/n( dikai,wn( avposto,lwn( martu,rwn))) Por. także fragment wschodniej
liturgii syryjskiej z VI wieku w Liturgies Eastern and Western, red. F.E. Brightman, s. 516.
71
W kazaniu 159 Augustyn wyjaśnia, że gdy święci męczennicy pojawiają się w modlitwie
wstawienniczej, nie ma już mowy o modlitwie za nich, ale przez nich: „Injuria est enim, pro
martyre orare, cuius nos debemus orationibus commendari”. Por. Augustinus, Sermo 159, 1,
red. J.P. Migne (PL 38), Paris 1865, s. 868. Zob. także Augustinus, In Iohannis Evangelium
Tractatus 84, red. R. Willems (CCL 36 Aurelii Augustini Opera Pars VIII), Turnhout 1954,
s. 537: „Ideo quippe ad ipsam mensam non sic eos commemoramus, quemadmodum alios
qui in pace requiescunt, ut etiam pro eis oremus, sed magis ut ipsi pro nobis, ut eorum
vestigiis adhaereamus; quia impleverunt ipsi caritatem qua Dominus dixit non posse esse
maiorem”. Por. także: J.A. Jungmann, Missarum sollemnia…, dz. cyt., t. 2, s. 134. Na temat
szerokiego wachlarza znaczeń partykuły pro (‘za’) por. J.A. Jungmann, Die Stellung Christi im
liturgischen Gebet (Liturgiegeschichtliche Forschungen 7–8), Münster 1925, s. 234–238. Skoro
mowa o męczennikach, warto przypomnieć, że to właśnie kult lokalnych męczenników stoi
u źródeł powstania Communicantes – por. A. Nocent, Storia della celebrazione dell’eucaristia,
art. cyt., s. 239.
72
J.A. Jungmann, Missarum sollemnia…, dz. cyt., t. 2, s. 132. Przytoczmy również
komentarz ks. Mateusza Matuszewskiego do tej kwestii: „Przez takie realizowanie się communio
sanctorum dzieło Ducha Świętego urzeczywistnia się. Święci wspominani w liturgii, wyróżnieni z nazwiska i o znanych twarzach, stają się znakiem dla całego pielgrzymującego ludu” –
M. Matuszewski, Wspólnota ze świętymi, art. cyt., s. 63.
226
KS. DOMINIK OSTROWSKI
Są to przecież w rzeczywistości elementy ze sobą wzajemnie powiązane, tak
że za Mazzą można rzec: „wspominanie ze czcią Świętych i bycie w jedności
z Kościołem są to dwie rzeczywistości, które się wzajemnie warunkują”73.
2.4.3. NOBIS QUOQUE I COMMUNIO SANCTORUM
Enrico Mazza, który wiele zainteresowania poświęca modlitwie Nobis
quoque, zwrócił uwagę na wymowne podobieństwo tekstu rzymskiego do
fragmentu bardzo antycznej anafory św. Bazylego: „partemque inveniamus
cum omnibus sanctis qui a saeculo tibi placuerunt”74. Okazuje się, że prośba
o udział we wspólnocie ze świętymi apostołami i męczennikami jest klasycznym elementem anafor, który w przypadku anafory Bazylego wygląda bardzo
podobnie do naszego tekstu. Mazza stwierdza, że bliskość tych tekstów jest tak
wielka, iż wystarczyłoby tylko dodać listę świętych do tekstu wschodniego,
aby otrzymać formę prawie identyczną jak Nobis quoque. Porównanie jest tym
bardziej uzasadnione, że w kolejnym fragmencie anafory odnajdujemy użycie
nawet tych samych słów:
Quoniam autem, Domine, praeceptum est Filii tui unigeniti ut communicemus memoriae
sanctum tuorum75.
Rodzi się więc przypuszczenie, że w świadomości istnieje pewna bliskość „jednoczenia się w pamięci świętych” oraz realizacji nakazu Chrystusowego („na moją pamiątkę” lub „aby byli jedno”). W takim świetle rozwija się
intuicja teologiczna udziału szafarzy/wierzących w chwale świętych, wyrażona
w słowach: „Partem aliquam et societam donare digneris”76.
73
Według Enrico Mazzy tak zwana religijność ludowa mogłaby inspirować swoją metodę,
wychodząc właśnie od tego założenia – zob. E. Mazza, Le odierne preghiere eucaristiche…,
dz. cyt., s. 148. Por. J.A. Jungmann, Missarum sollemnia…, dz. cyt., t. 2, s. 133.
74
„I abyśmy mieli udział ze wszystkimi świętymi, którzy się zawsze tobie podobali” – por.
J. Doresse, E. Lanne, Un témoin archaïque de la liturgie copte de S. Basile (Bibliothéque du
Muséon 47), Louvain 1960, s. 20–22.
75
„Albowiem, Panie, przykazaniem Twojego Syna jest, abyśmy łączyli się w pamięci twoich
świętych” (następuje lista świętych podzielonych na kategorie) – por. J. Doresse, E. Lanne,
Un témoin archaïque…, dz. cyt., s. 24–26 [przekład własny – D.O.]. Pogłębioną analizę
wyrażeń oraz ich podobieństwo z Kanonem można znaleźć w: E. Lanne, Les anaphores
eucharistiques de saint Basile et la communauté ecclésiale, „Irénikon” 55 (1982), s. 321.
76
E. Mazza, Le odierne preghiere eucaristiche…, dz. cyt., s. 177.
COMMUNIO ECCLESIALIS W MODLITWACH WSTAWIENNICZYCH...
227
Nobis quoque przedstawia Bogu domyślną prośbę, aby ludzkie słabości
szafarzy nie były przeszkodą dla ich udziału we wspólnocie ze świętymi apostołami i męczennikami, których imiona następnie mają być wymieniane77.
Ze stanem grzeszności, uznanym z pokorą, kontrastować ma wielka ufność
w nieskończone miłosierdzie Boga78.
Grzech sam z siebie – tłumaczy Mazza – generuje przeszkodę do zbawienia
i życia wiecznego. Można się zastanawiać, dlaczego tak wyraźny jest niepokój
peccatores o własne zbawienie w kontekście communio sanctorum. Odpowiedź
z pewnością nie leży w wizji zredukowanej wyłącznie do wspólnoty ze świętymi jako takimi. Byłoby to zbyt mało jak na specyficzny charakter Kanonu.
Jak można wydedukować, chodzi tu o coś dużo większego, faktycznie bowiem
obraz wspólnoty ze świętymi odnosi się w konsekwencji do samej szczęśliwości
ostatecznej, czyli do zbawienia, pełnej komunii z Bogiem. Typem tej wiecznej
komunii jest komunia sakramentalna, tak bliska Nobis quoque w kontekście
celebracyjnym.
2.5. KOMUNIA SAKRAMENTALNA
Potwierdza to Jungmannn, według którego bliski obrzęd komunii sakramentalnej jako „sakramentu jedności”, mógł wpływać (nawet niekoniecznie
w sposób wyraźnie uświadomiony) na włączenie w tym momencie do modlitwy eucharystycznej specjalnego odniesienia do zmarłych. Wierni zmarli
bowiem, nie mogąc już uczestniczyć w communio (komunia eucharystyczna),
otrzymują od swoich żyjących braci ten moment pamięci i wstawiennictwa
zaraz przed samym przyjęciem przez nich Komunii. Takie rozumienie było
właściwe św. Augustynowi, według którego przy ołtarzu wspomina się zmarłych „in communicatione corporis Christi”, właśnie dlatego, że chrześcijanie,
którzy zasnęli in Christo, nie są wcale oderwani od Kościoła79. I jakkolwiek
77
Również anafora Marka przedstawia podobną myśl: „Daj nam udział i dziedzictwo
ze wspaniałym zgromadzeniem świętych proroków, apostołów i męczenników twoich…”
– por. Anaphora Marci Evangelistae fragmentaria – Papyrus Strasbourg gr. 254, s. IV–V [w:]
A. Hänggi, I. Pahl, Prex eucharistica. Textus e variis liturgiis antiquioribus selecti, Fribourg 1968,
s. 119 [przekład własny – D.O.].
78
Jest to – zdaniem Enrico Mazzy – wzruszający fragment liturgii, który mógłby stać
się użyteczną inspiracją dla duszpasterstwa pokutnego – por. E. Mazza, Le odierne preghiere
eucaristiche…, dz. cyt., s. 176.
79
J.A. Jungmann, Missarum sollemnia…, dz. cyt., t. 2, s. 185. Por. Augustinus, De civitate
Dei 20, 9, red. B. Dombart, A. Kalb (CCL 48 Aurelii Augustini Opera 14/2), Turnhout 1955,
s. 717: „Neque enim piorum animae mortuorum separantur ab ecclesia, quae nunc etiam est
228
KS. DOMINIK OSTROWSKI
zawsze komunia sakramentalna oraz jej skuteczność były interpretowane
w kontekście doczesnym (w tym sensie, że sakrament jest dla żyjących, a nie
dla zmarłych), jednakże idea Komunii dopuszczała także obraz skuteczności
zbawczej rozszerzającej się i na tych, których się wspominało podczas ofiary
sakramentalnej80. Oczywiście, dar jedności duchowej, który przychodzi wraz
z „przyjmowaniem z tego ołtarza Najświętszego Ciała i Krwi”, przynosi przede
wszystkim wiernym komunikującym się ten szczególny dar, którym jest „obfite błogosławieństwo i łaska”. W sformułowaniu tym można zobaczyć aluzję do
samego Ducha Świętego i Jego działania81.
3. ZAKOŃCZENIE: COMMUNIO TYLKO W CHRYSTUSIE
Wspólnoty kościelnej – zarówno ziemskiej, jak i niebiańskiej – obecnej
w modlitwach wstawienniczych Kanonu rzymskiego nie można widzieć bez
kontekstu chrystologicznego, który uwiarygodnia w ogóle całą anaforę. Już poprzez same konkluzje „per Christum Dominum nostrum” (w Communicantes,
Memento za zmarłych i Nobis quoque) prośby nabierają silnego idiomu chrystologicznego. Nie wchodzimy tu oczywiście w problem wszystkich dyskusji
i argumentów przeciwnych samej obecności tych konkluzji w modlitwach,
z „ostatecznym” rozwiązaniem (czyli ujęciem ich w nawiasy) włącznie. Formuła „Per Christum Dominum nostrum. Amen” ukierunkowuje faktycznie
modlitwy wstawiennicze oraz intencje bezpośrednio do Boga, wyłącznie przez
jedynego pośrednika „Chrystusa Pana naszego”, podkreślając unikalny charakter i adresata modlitwy liturgicznej, a także zachowując właściwą zasadę
regnum Christi”. Podobnie w innym miejscu Augustyn zaświadcza, że jest starożytnym zwyczajem Kościoła Powszechnego „ut pro eis qui in corporis et sanguinis Christi communione
defuncti sunt, cum ad ipsum sacrificium loco suo commemorantur, oretur ac pro illis quoque
id offerri commemoretur” – por. Augustinus, Sermo 172, 2, 2, red. J.P. Migne (PL 38), s. 936.
Przypomnijmy, że właśnie świadectwo Augustyna pomogło zrozumieć wagę wspomnienia
zmarłych właśnie przed Komunią eucharystyczną, a nie przed epiklezą (por. także świadectwa
Justyna, liturgii św. Jakuba w Jerozolimie, liturgii bizantyjskiej). Por. Justinus Martyr, Apologies, I, 67, 4–5, red. A. Wartelle (Etudes Augustiniennes 117), s. 192–193. Por. także Liturgies
Eastern and Western, dz. cyt., s. 54 i 332.
80
Na temat klasyfikacji efektów i zasług w historii zob.: T. Ortolan, Honoraires de messes
[w:] Dictionnaire de théologie catholique 7/1, Paris 1922, s. 69–91, zwłaszcza s. 81–82.
81
Por. A. Grzelak, Duch Święty w modlitwach eucharystycznych, „Liturgia Sacra” 6 (2000),
nr 1, s. 32.
COMMUNIO ECCLESIALIS W MODLITWACH WSTAWIENNICZYCH...
229
euchologii: modlitwa skierowana do Ojca przez pośrednictwo Chrystusa82.
Tylko w Chrystusie jest możliwa jedność Kościoła pielgrzymującego i Kościoła
chwalebnego, tylko w Chrystusie istnieje wspólnota żyjących z braćmi zmarłymi, za których w kontekście Eucharystii zanosi się wstawiennicze błaganie
przy ołtarzu.
SIGLA:
MR 2002: Missale Romanum ex decreto Sacrosancti Œcumenici Concilii
Vaticani II instauratum auctoritate Pauli PP. VI promulgatum Ioannis Pauli PP.
II cura recognitum, Editio typica tertia, Città del Vaticano 2002.
MRz 1986: Mszał Rzymski dla diecezji polskich, Pallotinum, Poznań 1986.
GeV: Liber Sacramentorum Romanae Aeclesiae ordinis anni circuli
(Sacramentarium Gelasianum), red. L.C. Mohlberg (Rerum ecclesiasticarum
documenta, Series maior, Fontes 4), Roma 19813.
GrH: Hadrianum ex authentico ad fidem Codicis Camaracensis 164 [w:]
Le Sacramentaire Grégorien. Ses principales formes d’après les plus anciens manuscrits 1, red. J. Deshusses (Spicilegium Friburgense 16), Fribourg 19792,
s. 83–348.
82
Por. S. Marsili, Il Canone Romano. Nuovi formulari e saggio di traduzione, „Rivista
Liturgica” 54 (1967), s. 536. Por. także: M. Thurian, La théologie des nouvelles prières
eucharistiques, „La Maison Dieu” 94 (1968), s. 94.
230
KS. DOMINIK OSTROWSKI
RIASSUNTO
REV. DOMINIK OSTROWSKI
COMMUNIO ECCLESIALIS NELLE INTERCESSIONI DEL CANONE ROMANO
VERSO UNA ECCLESIOLOGIA LITURGICA
L’idea della comunità ecclesiale costituisce un grande gruppo di concetti, teologicamente complesso, composto dalle espressioni e idee evidenti nelle intercessioni del canone romano. Ricorrono delle
concezioni collegate con i temi seguenti: la comunità, la comunione reciproca, la communio sanctorum, il
concetto del battesimo come la base dell’essere membro di tale società sacramentale, ed anche il concetto
della comunione sacramentale come segno di comunione definitiva, verso quale tutta la Chiesa procede.
Così anche la comunità ecclesiale viene vista nella sua complessità per quanto riguarda le sue dimensioni
sia terrestri e organizzative, che quelle dell’al di là cioè l’orizzonte eterno di tale comunità radicata in fin
dei conti nel mondo divino.
Partendo dal verbo communicantes si constata che esso allude alla Chiesa come communio sanctorum
e sottolinea la comunione con i santi. Va sottolineato che quest’espressione nel latino cristiano ha un
senso ben determinato. Essa raffigura sia la comunione eucaristica, sia la comunione ecclesiale della quale
l’eucaristia è il simbolo visibile che si trattasse della Chiesa di quaggiù oppure della Chiesa del cielo.
Prendendo in considerazione la soprammenzionate dualità dei concetti della communio si deve sottolineare, come nel canone si ha un luogo di incontro efficace del “già” manifestato nella Chiesa terrestre
con il dominio di “non ancora” di quella celeste, visibile da distanza.
Le intercessioni che analizziamo nel canone romano, s’inquadrano nella teologia della supplica fatta dai vivi per i vivi, sia quella fatta dai santi a favore dei fedeli. Oltre a questo i quattro gruppi delle
intercessioni fanno anche parte della teologia, chiamata oggi secondo l’intuizione di Salvatore Marsili,
la teologia liturgica, cioè non solo esprimono il dogma della fede nella liturgia, ma anche, se non soprattutto, lo edificano attraverso la liturgia. In questo modo viene a crearsi un contributo liturgico alla
comprensione teologica della comunità cristiana, della ecclesia.
Parole chiavi: canone romano, intercessioni, comunità ecclesiale, teologia liturgica
231
KS. RAJMUND PIETKIEWICZ
ŚW. PAWEŁ APOSTOŁ
 „NAUCZYCIEL NARODÓW”
Streszczenie
Otwierając Rok św. Pawła, Benedykt XVI przypomniał jeden z jego tytułów: „Nauczyciel Narodów”
(1 Tm 2, 7; por. 2 Tm 1,11). Jaką treść kryje w sobie ten zwrot? Jak pogodzić go z Jezusowym zakazem
używania tytułu Rabbi w stosunku do ludzkich autorytetów (Mt 23, 8. 10)?
Apostoł, idąc za wzorem i nakazem Jezusa (Mt 28, 19), pozyskiwał uczniów, przekazując im prawdy wiary (Dz 14, 21), których sam doświadczył: 1) był przykładem zbawiającej łaski (1 Tm 1, 12-17);
2) świadkiem miłości Boga (Rz 5, 1-22; 2 Kor 5, 14n; Ga 2, 20); 3) narzędziem objawienia Synostwa
Bożego Jezusa (Ga 1, 15-16; Dz 9, 20).
Nauczanie Apostoła było oparte na osobistym doświadczeniu: głosił on Jezusa, którego spotkał pod
Damaszkiem i do którego się upodobnił. Wzywał swoich uczniów do naśladowania go, gdyż on był
naśladowcą Chrystusa (1 Kor 11, 1). Tak pojęty urząd nauczycielski był osadzony w nauczycielskiej misji
Chrystusa: każdy uczeń Pawła był uczniem Chrystusa.
Warto uczyć się od Pawła metody pozyskiwania i formowania uczniów: prowadzi ona od osobistego
doświadczenia poprzez wewnętrzną przemianę do głoszenia.
Słowa kluczowe: św. Paweł z Tarsu – nauczanie, Biblia – NT – Listy św. Pawła – analiza i interpretacja, Nauczyciel Narodów, łaska Boża, miłość (teologia), Syn Boży, uczeń
WPROWADZENIE
Otwierając uroczyście Rok Świętego Pawła, Benedykt XVI w homilii podczas nieszporów w Bazylice św. Pawła za Murami w Rzymie przypomniał całemu Kościołowi istotę Pawłowego powołania, o którym sam Apostoł napisał
w Pierwszym Liście do Tymoteusza: „zostałem ustanowiony […] nauczycielem
pogan w wierze i prawdzie” (1 Tm 2, 7; por. 2 Tm 1, 11)1.
1
„Sono stato fatto […] Maestro delle Genti nella fede e nella verità”. Oryginalny tekst
homilii pochodzi z oficjalnej strony internetowej poświęconej obchodom Roku św. Pawła:
<http://www.annopaolino.org> (2009). Przekład polski za: Benedykt XVI, 28 VI – Homilia Benedykta XVI podczas nieszporów w Bazylice św. Pawła za Murami: Słuchajmy św. Pawła
i uczmy się od niego, „L’Osservatore Romano” (wydanie polskie) 2008, nr 7–8, s. 26 [dalej: Hom.]. Teksty biblijne za wydaniem piątym tzw. Biblii Tysiąclecia: Pismo Święte Starego
232
KS. RAJMUND PIETKIEWICZ
Wydobyty przez Papieża jeden z tytułów, którym określa siebie Apostoł:
Maestro delle Genti (‘Nauczyciel Narodów’ – gr. didaskalos ethnōn – lub jak
chce polski przekład: ‘Nauczyciel Pogan’)2, jest o tyle intrygujący, że sam Jezus w swoim nauczaniu zabraniał uczniom nazywać innych ludzi Rabbi (‘mój
mistrzu’, ’mój nauczycielu’ – por. J 20, 16), bo jak mówił: „jeden jest wasz
Nauczyciel, a wy wszyscy jesteście braćmi” (Mt 23, 8. 10).
Jezus w Ewangeliach wielokrotnie jest nazywany Nauczycielem (np. Mt 8, 19;
9, 11; Mk 10, 17; J 8, 4; 13, 13), a ci, którzy Go słuchają i idą za Nim, są określani mianem uczniów (np. Mt 5, 1; 8, 23; 9, 11; Mk 8, 34; Łk 1, 11; J 2, 11;
13, 5). Jezus podczas swojej ziemskiej misji, formując swoich zwolenników,
wykorzystał istniejącą w starożytnym Izraelu instytucję nauczyciela i ucznia.
Na czym ona polegała?
Ten, kto chciał zostać uczniem, musiał pójść za swoim mistrzem, zamieszkać z nim i uczyć się bezpośrednio od niego, przez codzienne doświadczenie.
Właśnie tak wyglądała formacja uczniów prowadzona przez Jezusa: gromadził
wokół siebie ludzi, którzy towarzyszyli Mu w Jego wędrówkach po Ziemi Świętej, jadł z nimi, odpoczywał, pływał łodzią po jeziorze, łowił ryby i wyjaśniał
swoją naukę na osobności. Nie chodziło Mu tylko o przekaz samej doktryny,
ale głównie sposobu życia, który z doktryny wypływa. Dążył do wprowadzenia uczniów w konkretne, codzienne doświadczenie, które potwierdzało i weryfikowało głoszoną naukę. Fundamentem takiego sposobu nauczania była
jedność własnego doświadczenia nauczyciela, jego postawy i życia z głoszoną
doktryną. Tylko ten, kto potrafił żyć tym, co głosił, był w stanie w wiarygodny
sposób nauczać innych3.
i Nowego Testamentu w przekładzie z języków oryginalnych. Opracował zespół biblistów polskich
z inicjatywy Benedyktynów Tynieckich, wyd. 5, Pallottinum, Poznań 2000 [dalej: BT 5].
2
Benedykt XVI użył w tym miejscu określenia Maestro delle Genti. Po polsku greckie
wyrażenie didaskalos ethnōn można przetłumaczyć jako ‘Nauczyciel Narodów (Ludów)’ lub
‘Nauczyciel Pogan’ – słowo ethnos oznacza dosłownie ‘naród’, ‘lud’, ‘plemię’, ale w NT jest
bardzo często rozumiane w sensie religijnym jako antyteza do Izraelitów i oznacza ‘obce
ludy’, ‘poganie’. Zob. R. Popowski, Wielki słownik grecko-polski Nowego Testamentu. Wydanie z pełną lokalizacją greckich haseł, kluczem polsko-greckim oraz indeksem form czasownikowych, Vocatio, Warszawa 1995, s. 158. Nie wiadomo, dlaczego użyty przez Papieża zwrot
„Maestro delle Genti” w polskim tłumaczeniu homilii jest oddany jako ‘Nauczyciel Wiary’
(zob. Hom., s. 26).
3
Por. Nauczać, nauka [w:] X. Léon-Dufour, Słownik Nowego Testamentu, tłum. i oprac. pol.
K. Romaniuk, Księgarnia św. Wojciecha, Poznań 1993, s. 418–419; Uczeń [w:] tamże, s. 641;
M.J. Wilkins, Disciples [w:] Dictionary of Jesus and the Gospel, red. J.B. Green, S. McKnight,
Inter-Varsity Press, Downers Grove, IL – Leicester, U.K. 1992, s. 176–182; tenże, Discipleship
[w:] tamże, s. 182–189.
ŚW. PAWEŁ APOSTOŁ  „NAUCZYCIEL NARODÓW”
233
Jedność doświadczenia i nauki w przypadku Jezusa była doskonała: Jego
celem było objawienie światu Ojca, którego znał w sposób pełny i którego
objawiał przez swoje słowa i czyny (por. J 8, 55; 14, 6-11). Całe życie Jezusa,
w tym Jego miłość do Ojca i ludzi, było dla uczniów żywym przykładem do
naśladowania (por. J 13, 13–15. 34-35).
Jezus chciał, aby taki sposób przekazu Ewangelii był praktykowany aż do
skończenia świata: „Idźcie więc i pozyskujcie uczniów we wszystkich narodach!” (Mt 28, 19 – przekład według tzw. Biblii paulistów)4. „Pozyskiwanie
uczniów” było normą ewangelizacji i formacji pierwotnego Kościoła na tyle,
że słowo ‘uczeń’ (mathētēs) stało się synonimem określenia ‘chrześcijanin’
(christianos): „w Antiochii też po raz pierwszy nazwano uczniów chrześcijanami” (Dz 11, 26)5.
Święty Łukasz nazywa uczniem samego Pawła po jego powołaniu (Dz 9, 26),
a jego ewangelizacyjne działania wyraża czasownikiem mathēteuō, tym samym,
którym posługuje się Jezus w Mt 28, 19: „w tym mieście [tzn. w Derbe] głosili
Ewangelię i pozyskali wielu uczniów (mathēteusantes hikanous)” (Dz 14, 21)6.
Ci, którzy uwierzyli, są nazywani uczniami (np. Dz 14, 22; 18, 23. 26; 19, 9;
20, 1). Działalność Pawła i Barnaby zdecydowanie wykracza poza środowiska
żydowskie i zostaje zaadresowana do pogan (Dz 13, 46-47) – w ten sposób
Paweł staje się „Nauczycielem Narodów”.
Paweł nikogo nie nazywa swoim uczniem, nawet najbliższych współpracowników. W ogóle w swoich listach nie używa ani rzeczownika mathētēs, ani
czasownika mathēteuō. Posługuje się za to rzeczownikiem didaskalos (Rz 2, 20;
1 Kor 12, 28. 29; Ef 4, 11; 1 Tm 2, 7; 2 Tm 1, 11; 4, 3), używając go głównie
w stosunku do urzędu nauczyciela, który stawia obok apostolatu, proroctwa,
daru czynienia cudów oraz innych darów duchowych (zob. 1 Kor 12, 28-30).
Często pod tym terminem rozumie się posługę słowa, polegającą na przystęp4
Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Najnowszy przekład z języków oryginalnych
z komentarzem. Opracował zespół biblistów polskich z inicjatywy Towarzystwa Świętego Pawła,
Św. Paweł, Częstochowa 2008 [dalej: BPaul]. Użyty tu czasownik mathēteuō, gdy posiada
dopełnienie bliższe (tak jak w Mt 28, 19), znaczy ‘czynić uczniem’, ‘pozyskiwać ucznia’. Stąd
np. BT 5 tłumaczy: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody”, ale w przypisie dodaje: „dosł.:
»Idźcie więc i czyńcie uczniami wszystkie narody«”. Zob. M. Zerwick, Biblical Greek, red.
wyd. ang. J. Smith, Pontificio Istituto Biblico, Roma 2005, s. 23 (§ 66).
5
Por. M.J. Wilkins, Discipleship, art. cyt., s. 188; K. Stock, I racconti pasquali dei Vengeli
Sinottici, Pontificio Istituto Biblico, Roma 2006, s. 100–103.
6
Warto zauważyć, że czasownik mathēteuō pojawia się tylko 4 razy w NT: 2 razy określa
relację między Jezusem i jego zwolennikami (Mt 13, 52; 27, 57), raz wyraża Jezusowy nakaz
pozyskiwania uczniów (Mt 28, 19), raz też określa skutek ewangelizacyjnej działalności Pawła
i Barnaby w Derbe.
234
KS. RAJMUND PIETKIEWICZ
nym wyjaśnianiu objawionej już wcześniej doktryny7. Paweł posługuje się też
czasownikiem didaskō (Rz 2, 21 – 2 razy; 12, 7; 1 Kor 4, 17; 11, 14; Ga 1, 12;
Kol 1, 28; 2, 7; 3, 16; 2 Tes 2, 15; 1 Tm 2, 12; 4, 11; 6, 2; Tt 1, 11), używając
go w stosunku do swojej posługi (1 Kor 4, 17; Kol 1, 28). W takich tekstach
jak 1 Tm 2, 7 i 2 Tm 1, 14 pisze o swoim urzędzie nauczycielskim podobnie
jak w 1 Kor 12, 28. 29: zestawia ze sobą pojęcia apostolos i didaskalos, a mówiąc
o „ustanowieniu” apostołów i nauczycieli, używa tego samego czasownika
tithēmi (‘położyć’, ‘postawić’, ‘ustanowić’). Czy to znaczy, że nazywając siebie
„Nauczycielem Narodów”, ma on ma myśli wyłącznie urząd polegający na
wyjaśnianiu doktryny?
Wyżej pokazano, w jaki sposób zastosowanie instytucji nauczyciela i ucznia
w procesie ewangelizacji i formacji wyglądało u Jezusa. Czy fundament zastosowanej przez Jezusa metody, jedność nauczanej doktryny, doświadczenia
i życia są obecne w nauczycielskiej posłudze Pawła? Czy można w takim sensie
rozumieć używane w Pawłowych listach słowo didaskalos?
1. ŚWIĘTY PAWEŁ PRZYKŁADEM DZIAŁANIA ŁASKI BOŻEJ
1 TM 1, 1217
Najpierw zajmiemy się fragmentem Pierwszego Listu do Tymoteusza, a więc
tego listu, w którym Apostoł nazywa siebie „Nauczycielem Narodów” (1 Tm
2, 7). Według tradycyjnej chronologii pism Pawłowych list ten powstał około
połowy lat sześćdziesiątych I wieku, pod koniec życia Apostoła, jest zatem swego rodzaju podsumowaniem powierzonej mu misji8. W wybranym fragmen7
Zob. The Bethany Parallel Commentary on the New Testament from the Condensed Editions
of Matthew Henry, Jamieson /Fausset/ Brown, Adam Clarke. Three Classic Commentaries in One
Volume, Bethany House Publisher, Minneapolis, MN 1983, s. 1028.
8
Wczesnochrześcijańska tradycja w jednoznaczny sposób przypisywała listy pasterskie
(1–2 Tm, Tt) św. Pawłowi. Jednak, począwszy do początku XIX wieku, część egzegetów uważała, że są one tak zwanymi pseudoepigrafami, czyli pismami napisanymi przez innych autorów, którzy podpisali je imieniem Apostoła. Obecnie zdania egzegetów są podzielone: niektórzy opowiadają się za hipotezą pseudoepigraficzną (zob. R.A. Wild, The Pastoral Letters [w:]
The New Jerome Biblical Commentary, red. R.E. Brown, J.A. Fitzmyer, R.E. Murphy, wyd. 2,
Prentice Hall, Englewood Cliffs, NJ 1990, s. 892; A. Läpple, Od egzegezy do katechezy, tłum.
pol. B. Białecki, t. 2, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1986, s. 171–172, 174, 176), inni
natomiast bronią autentyczności tych listów lub przynajmniej podkreślają ciągłość i ewolucję
myśli między listami pasterskimi a innymi pismami Pawła (zob. E.E. Ellis, Pastoral Letters [w:]
Dictionary of Paul and His Letters, red. G.F. Hawthorne, R.P. Martin, D.G. Reid, Inter-Varsity
235
cie Paweł wraca do momentu swojego spotkania z Jezusem pod Damaszkiem
i opowiada je od strony wewnętrznego przeżycia, które zaważyło na jego dalszym życiu i posługiwaniu.
Dzięki składam Temu, który mnie umocnił, Chrystusowi Jezusowi, naszemu Panu, że uznał mnie za godnego wiary, skoro przeznaczył do posługi sobie
mnie, ongiś bluźniercę, prześladowcę i oszczercę. Dostąpiłem jednak miłosierdzia, ponieważ działałem z nieświadomością, w niewierze. A nad miarę obfita
okazała się łaska naszego Pana, wraz z wiarą i miłością, która jest w Chrystusie
Jezusie. Nauka to godna wiary i zasługująca na całkowite uznanie, że Chrystus
Jezus przyszedł na świat zbawić grzeszników, spośród których ja jestem pierwszy. Lecz dostąpiłem miłosierdzia po to, by we mnie pierwszym Jezus Chrystus
pokazał całą wielkoduszność jako przykład dla tych, którzy w Niego wierzyć
będą na życie wieczne. A Królowi wieków, nieśmiertelnemu, niewidzialnemu,
Bogu samemu – cześć i chwała na wieki wieków. Amen (1 Tm 1, 12-17).
Przytoczony tekst jest Pawłowym dziękczynieniem i uwielbieniem Boga
za dzieło własnego powołania, nawrócenia i posługi. Motyw dziękczynienia
i uwielbienia stanowi klamrę całej sekcji (ww. 12 i 17).
Najpierw Apostoł określa swój stan sprzed wydarzenia pod Damaszkiem: był
on bluźniercą, prześladowcą Kościoła i oszczercą (w. 13), pierwszym z grzeszników (w. 15). Tych kilka słów, oddających postawę Pawła sprzed jego spotkania
z Chrystusem, streszcza to, co Dzieje Apostolskie opowiadają szerzej: Szaweł
z Tarsu był najgorliwszym wrogiem uczniów Pańskich, zgadzał się na zabicie
Szczepana (Dz 8, 1; por. 22, 4. 19n), „niszczył Kościół, wchodząc do domów,
Press, Downers Grove, IL – Leicester, U.K. 1993, s. 659–662; H. Skoczylas, Strzec prawdziwej
doktryny (Pierwszy List do Tymoteusza) [w:] Dzieje Apostolskie. Listy św. Pawła (seria Wprowadzenie w myśl i wezwanie ksiąg biblijnych, red. J. Frankowski, S. Mędala), t. 9, Wydawnictwo
Akademii Teologii Katolickiej, Warszawa 1997, s. 490. Wielu egzegetów, wybierając drogę
pośrednią, unika przeciwstawiania pseudoepigrafii i autentyczności, ukazując raczej, w jaki
sposób znane i akceptowane w starożytności zjawisko pseudoepigrafii zachowało i przekazało
autentyczną tradycję Pawłową (zob. P. Iovino, Lettere a Timoteo. Lettera a Tito. Nuova versione,
introduzione e commento (seria: I libri biblici. Nuovo Testamento, red. R. Fabris [dalej: LBNT]),
t. 15, Paoline, Milano 2005, s. 23–28. Na temat dyskusji nad autentycznością listów pasterskich zob. również: Pierwszy List do Tymoteusza. Wprowadzenie, BPaul, s. 2591; C. Marcheselli-Casale, Le Lettere Pastorali. Le due lettere a Timoteo e la lettera a Tito. Introduzione, versione,
commento (seria: Scritti delle origini cristiane, red. G. Barbaglio, R. Penna [dalej: SOC]), t. 15,
Edizioni Dehoniane, Bologna 1995, s. 21–42. W niniejszym artykule został przyjęty tradycyjny pogląd na autorstwo listów pasterskich, ponieważ w taki właśnie sposób odczytuje je papież
Benedykt XVI w cytowanej homilii, stanowiącej inspirację artykułu.
236
KS. RAJMUND PIETKIEWICZ
porywał mężczyzn i kobiety i wtrącał do więzienia” (8, 3; por. 22, 4. 19), „siał
grozę i dyszał żądzą zabijania uczniów Pańskich” (9, 1), a nawet, uznawszy, że
problem chrześcijański w Jerozolimie został ostatecznie rozwiązany, „udał się
do arcykapłana i poprosił go o listy do synagog w Damaszku, aby mógł uwięzić i przyprowadzić do Jeruzalem mężczyzn i kobiety, zwolenników tej drogi,
jeśliby jakichś znalazł” (9, 1-2; por. 22, 5). Jego postawa wobec wyznawców
Jezusa z Nazaretu była znana nie tylko w Judei, ale również poza jej granicami,
opinię zaś o Pawle jako prześladowcy Kościoła podawano z ust do ust (9, 13n;
por. Ga 1, 13).
Czy taki człowiek mógł zasłużyć na to, aby zostać „głosicielem i apostołem”
(1 Tm 2, 7) Chrystusa, którego ze wszystkich sił prześladował (por. Dz 9, 4n;
22, 7n)? Cóż zrobił, aby zostać uczniem? Nic! Wprost przeciwnie, wszystkie jego pragnienia i czyny były wymierzone przeciwko zwolennikom Jezusa.
Jedynym pozytywnym akcentem w opowiedzianej tu historii Szawła z Tarsu jest
jego nieśmiałe usprawiedliwienie, że „działał z nieświadomością, w niewierze”
(1 Tm 1, 13), ale to nie wystarczyło, aby zasłużyć sobie najpierw na osobiste
zbawienie, a następnie na powołanie do tak zaszczytnej misji. Tego wszystkiego
jednak dostąpił, chociaż nie było to czymś zasłużonym, lecz łaską, czyli darem
ofiarowanym człowiekowi za darmo, bez jakichkolwiek zasług (w. 14). W spotkaniu ze Zmartwychwstałym pod Damaszkiem Szaweł doświadczył zatem
łaski. To ona powaliła go na ziemię i pozbawiła fizycznego wzroku, aby otworzyć
oczy jego duszy. Łaska była więc czymś, czego Paweł doświadczył osobiście, była
ona źródłem i mocą jego przemiany, powołania, misji, to właśnie łaska zaobfitowała w nim wiarą i miłością (w. 14), ona też stała się centralnym punktem
jego nauczania (por. Rz 3, 24; Ef 2, 8n). Gdy więc Paweł nauczał o zbawieniu grzeszników przez łaskę, bardzo dobrze wiedział, o czym mówi, bo przecież
sam był pierwszym, największym z grzeszników (w. 15), „poronionym płodem”
(1 Kor 15, 8), który poprzez akt Bożej łaski wszedł na drogę zbawienia. Toteż
głoszenie „Ewangelii łaski Bożej” (Dz 20, 24) było dla Pawła głoszeniem własnego doświadczenia, tego, co spotkało jego samego u bram Damaszku. Jego własne
życie było dowodem na to, że „łaską jesteśmy zbawieni” (por. Ef 2, 8). Zresztą
w rozważanym tu fragmencie z 1 Tm sam Apostoł wprost wyraża tę myśl: dostąpił on Bożego miłosierdzia po to, aby stać się przykładem dla innych, którzy
w przyszłości będą wierzyć w Chrystusa. W ten sposób Paweł stał się żywym
przykładem działania łaski Bożej, niejako „żywą Ewangelią łaski Bożej”, którą
był gotów głosić nawet za cenę własnego życia (por. Dz 20, 24). Jako nauczyciel
sam najpierw doświadczył tego, co głosił, a jego życie – i w końcu śmierć – stały
się dla uczniów potwierdzeniem głoszonego orędzia. W centrum jego przepowiadania stał sam Jezus, którego łaski doświadczył osobiście.
ŚW. PAWEŁ APOSTOŁ  „NAUCZYCIEL NARODÓW”
237
2. ŚWIĘTY PAWEŁ ŚWIADKIEM MIŁOŚCI CHRYSTUSA RZ 5, 122;
2 KOR 5, 14N; GA 2, 20
Głoszona przez Pawła Ewangelia była też Ewangelią miłości9: niektórzy egzegeci uważają, że tak wspaniale opisana w 1 Kor 13 miłość agapē to miłość
Boga do nas, objawiona w Chrystusie. Niektórzy proponują lekturę hymnu
jako swego rodzaju poetyckiej charakterystyki Jezusa10. Co jednak sam Apostoł
pisze o własnym doświadczeniu miłości Boga? Gdzie i w jaki sposób ją spotkał?
W jaki sposób nią żył?
Już w rozważanym wyżej tekście można zauważyć, że św. Paweł odczytuje
wydarzenie pod bramami Damaszku jako wyraz osobistej miłości Boga do niego, przejawiającej się w okazanym mu akcie miłosierdzia, który w nim samym
zaowocował wiarą i miłością: „dostąpiłem miłosierdzia” (1 Tm 1, 13), „a nad
miarę obfita okazała się łaska naszego Pana, wraz z wiarą i miłością, która jest
w Chrystusie Jezusie” (w. 14), „lecz dostąpiłem miłosierdzia po to, by we mnie
pierwszym Jezus pokazał całą wielkoduszność11” (w. 16). Miłosierna miłość
Chrystusa wyraża się bowiem poprzez akt Jego woli: Zbawiciel „pragnie, aby
wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2, 4).
W 1 Tm 1, 15 Apostoł uroczyście przypomina tę samą myśl, pisząc o sobie
9
Rzeczownik agapē (‘miłość’) w listach św. Pawła występuje 75 razy, a czasownik agapaō
(‘kochać’) – 34 razy.
10
Na przykład E. Dąbrowski, Listy do Koryntian. Wstęp – przekład z oryginału – komentarz [w:] Pismo Święte Nowego Testamentu. Wstęp – przekład z oryginału – komentarz,
red. E. Dąbrowski, t. 7, Pallottinum, Poznań 1965, s. 253; K. Romaniuk, A. Jankowski,
L. Stachowiak, Komentarz praktyczny do Nowego Testamentu, t. 2, Pallottinum – Tyniec,
Poznań–Kraków 1999, s. 152. Przegląd opinii na ten temat zob. G. Barbaglio, La Prima Lettera
ai Corinzi. Introduzione, versione, commento, SOC, t. 16, Edizioni Dehoniane, Bologna 2005,
s. 699. Inni są nieco odmiennego zdania: „Chociaż jej [tzn. miłości] cechy można przenieść na
Chrystusa, trudno wykazać, że Paweł myślał tu o Nim” (H. Langkammer, Pierwszy i Drugi List
do Koryntian. Tłumaczenie, wstęp i komentarz [w:] Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu
w przekładzie z języków oryginalnych [Biblia lubelska]) [dalej: BL], red. A. Tronina, A. Paciorek,
Redakcja Wydawnictw Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Lublin 1998, s. 70).
11
W języku greckim użyte tu jest słowo makrothymia (‘wielkoduszność’, ‘cierpliwość’),
a w 1 Kor 13, 4 miłość jest określona jako ‘cierpliwa’ za pomocą czasownika makrothymeō (‘być
wielkodusznym, cierpliwym’).
238
KS. RAJMUND PIETKIEWICZ
jako przykładzie dla innych: „Nauka to godna wiary i zasługująca na całkowite
uznanie, że Chrystus Jezus przyszedł na świat zbawić grzeszników, spośród
których ja jestem pierwszy”. Spotkanie Zmartwychwstałego pod Damaszkiem
było więc dla Pawła aktem zbawczym, wypływającym z Bożej miłości.
Pojawiający się bardzo często w Pawłowych pismach motyw miłości należy
do centralnych w jego teologii (najbardziej znanym tekstem Apostoła jest przecież Hymn o miłości z 1 Kor 13). Apostoł żył miłością Boga i doświadczał jej
w swoim życiu. W Liście do Rzymian (5, 1-11) łączy wprost zbawcze działanie Boga w Chrystusie z motywem usprawiedliwienia przez wiarę oraz z łaską
i miłością:
Dostąpiwszy więc usprawiedliwienia dzięki wierze, zachowajmy pokój
z Bogiem przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa; dzięki Niemu uzyskaliśmy
na podstawie wiary dostęp do tej łaski, w której trwamy, i chlubimy się nadzieją chwały Bożej. Ale nie tylko [tym], lecz chlubimy się także z ucisków,
wiedząc, że ucisk wyrabia wytrwałość, a wytrwałość – wypróbowaną cnotę,
wypróbowana zaś cnota – nadzieję. A nadzieja zawieść nie może, ponieważ
miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który
został nam dany.
Chrystus bowiem umarł za nas, jako za grzeszników, w oznaczonym czasie,
gdyśmy 〈jeszcze〉 byli bezsilni. A [nawet] za człowieka sprawiedliwego podejmuje się ktoś umrzeć tylko z największą trudnością. Chociaż może jeszcze za
człowieka życzliwego odważyłby się ktoś ponieść śmierć. Bóg zaś okazuje nam
swoją miłość [właśnie] przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze
grzesznikami. Tym bardziej więc będziemy przez Niego zachowani od karzącego gniewu, gdy teraz przez krew Jego zostaliśmy usprawiedliwieni. Jeżeli
bowiem, będąc nieprzyjaciółmi, zostaliśmy pojednani z Bogiem przez śmierć
Jego Syna, to tym bardziej będąc już pojednanymi, dostąpimy zbawienia przez
Jego życie. I nie tylko to – ale i chlubić się możemy w Bogu przez Pana naszego,
Jezusa Chrystusa, przez którego teraz uzyskaliśmy pojednanie (Rz 5, 1-11).
Miłość Boża jest dla Apostoła czymś konkretnym, namacalnym, możliwym
do doświadczenia i uchwycenia dzięki Duchowi Świętemu, który zamieszkuje
w wierzących. Obejmuje ona przeszłość, teraźniejszość oraz przyszłość. Jest
chlebem powszednim chrześcijańskiej egzystencji.
W homilii otwierającej Rok św. Pawła papież Benedykt XVI z bogatego
zasobu Pawłowych tekstów o miłości wybrał jeden, który ukazuje „jego wewnętrzne oblicze” oraz stanowi bardzo osobiste wyznanie wiary, w którym
Paweł, „otwierając swoje serce przed czytelnikami wszystkich epok, przedstawia
ŚW. PAWEŁ APOSTOŁ  „NAUCZYCIEL NARODÓW”
239
najgłębszą pobudkę swojego życia”12. Ma tu na myśli konkretnie Ga 2, 19-21.
Tekst ten przytoczymy wraz z jego kontekstem:
Tymczasem ja dla Prawa umarłem przez Prawo, aby żyć dla Boga: razem
z Chrystusem zostałem przybity do krzyża. Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we
mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje
jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał
za mnie. Nie mogę odrzucić łaski danej przez Boga. Jeżeli zaś usprawiedliwienie dokonuje się przez Prawo, to Chrystus umarł na darmo.
Podobnie jak w Rz 5, 1-11, tak i tutaj Paweł łączy zbawcze dzieła Boga,
wypływające z Bożej miłości, z wiarą i łaską, z tym, że w sposób najbardziej
intymny wiąże te motywy z osobistym doświadczeniem wewnętrznym oraz ze
swoim życiem. Wszystko to czyni w kontekście opowiadania o tym, co dokonało się w drodze do Damaszku oraz w najbliższych latach po tym wydarzeniu
(Ga 1, 13–2, 14).
Paweł odsłania przed czytelnikiem wewnętrzną tajemnicę swojego życia: żyje
on zjednoczony z Chrystusem do tego stopnia, że może powiedzieć: „razem
z Chrystusem zostałem przybity do krzyża”, „teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje
we mnie Chrystus” (Ga 2, 19-20). Ta głęboka relacja między Chrystusem
a Pawłem opiera się na wierze, która nie jest tu pojmowana jedynie jako
rozumowe przyjęcie prawd objawionych, ale jako całkowite przylgnięcie do
Chrystusa13. W ten sposób wiara Pawła staje się głębokim zawierzeniem, które
determinuje doczesne życie Apostoła.
Wśród motywów swojego zawierzenia Chrystusowi Apostoł wymienia
Jego synostwo Boże, które objawiło się najpełniej w zmartwychwstaniu (por.
Rz 1, 4), oraz Jego najwyższą miłość, wyrażającą się w konkretnym czynie wydania się za innych. Paweł nie pisze tu jednak o ofierze Syna Bożego ogólnie, za
grzesznych ludzi. Kontynuując swoją myśl o osobistym doświadczeniu relacji
z Chrystusem, mówi w pierwszej osobie: Syn Boży „umiłował mnie i samego
siebie wydał za mnie”, rozpoznając w ten sposób „w naszych grzechach”, za
które umarł Chrystus (por. 1 Kor 15, 3), również – a może przede wszystkim –
swój własny grzech (por. 1 Tm 1, 15)14. Dopiero bowiem na takim osobistym
doświadczeniu miłości Chrystusa może opierać się autentyczne zawierzenie,
12
Hom., s. 26. „…in cui apre il suo cuore davanti ai lettori di tutti i tempi e rivela quale
sia la molla più intima della sua vita”.
13
Zob. A. Vanhoye, Lettera ai Galati. Nuova versione, introduzione e commento, LBNT,
t. 8, Paoline, Milano 2000, s. 72.
14
Por. tamże, s. 73.
240
KS. RAJMUND PIETKIEWICZ
mające konkretne konsekwencje w życiu, które w przypadku Apostoła w całości zostało poświęcone Chrystusowi.
Papież Benedykt XVI w następujący sposób komentuje omawiany tutaj
tekst:
Wszystko, co Paweł robi, wywodzi się z tego źródła. Jego wiara to doświadczenie, że jest kochany w sposób bardzo indywidualny przez Jezusa Chrystusa; to
świadomość, że Chrystus umarł nie z jakiegoś bezimiennego powodu, ale z miłości
do niego – do Pawła, i że jako Zmartwychwstały nadal go kocha, co znaczy, że
Chrystus ofiarował się za niego. Jego wiara polega na tym, że jest poruszony przez
miłość Jezusa Chrystusa – miłość, która wstrząsa nim do głębi i go przemienia.
Jego wiara nie jest teorią, opinią o Bogu i świecie. Jego wiara to oddziaływanie
miłości Bożej na jego serce. Toteż ta wiara jest miłością do Jezusa Chrystusa15.
Osobiste doświadczenie konkretnej miłości Syna Bożego znajduje odzwierciedlenie w konkretnych czynach św. Pawła, wśród których na pierwsze miejsce
wysuwa się dzieło ewangelizacji. W 2 Kor 5, 14n Apostoł, pisząc o motywach
popychających go do posługi głoszenia słowa Bożego, wskazuje jednoznacznie
na miłość Chrystusa:
Albowiem miłość Chrystusa przynagla nas, pomnych na to, że skoro Jeden umarł za wszystkich, to wszyscy pomarli. A właśnie za wszystkich umarł
〈Chrystus〉 po to, aby ci, co żyją, już nie żyli dla siebie, lecz dla Tego, który za
nich umarł i zmartwychwstał (2 Kor 5, 14n).
Użyte tu wyrażenie ‘miłość Chrystusa’ (hē agapē tou Christou) można rozumieć dwojako: jako ‘miłość Chrystusa do nas’ (genetivus subiectivus) lub jako
‘miłość naszą do Chrystusa’ (genetivus obiectivus). Kontekst pozwala tu na przyjęcie podwójnego znaczenia: „miłość, jaką Chrystus nam okazuje, lecz zarazem
i nasza miłość do Chrystusa”16. Osobista miłość Syna Bożego do Pawła, wy15
Hom., s. 26–27. „Tutto ciò che Paolo fa, parte da questo centro. La sua fede è l’esperienza dell’essere amato da Gesù Cristo in modo tutto personale; è la coscienza del fatto che Cristo
ha affrontato la morte non per un qualcosa di anonimo, ma per amore di lui – di Paolo – e che,
come Risorto, lo ama tuttora, che cioè Cristo si è donato per lui. La sua fede è l’essere colpito
dall’amore di Gesù Cristo, un amore che lo sconvolge fin nell’intimo e lo trasforma. La sua
fede non è una teoria, un’opinione su Dio e sul mondo. La sua fede è l’impatto dell’amore di
Dio sul suo cuore. E così questa stessa fede è amore per Gesù Cristo”.
16
Zob. przypis do 2 Kor 5, 14 w BT 5. BPaul w komentarzu do tego tekstu podaje
jeszcze jedno znaczenie: „miłość Jezusa historycznego, którą Paweł traktuje jako wzór do
ŚW. PAWEŁ APOSTOŁ  „NAUCZYCIEL NARODÓW”
241
rażona w Jego wydaniu się za niego, zostaje odwzajemniona w życiu Apostoła
i obfituje przez posługę głoszenia dzieła pojednania dokonanego w Chrystusie,
tak aby również inni mogli doświadczyć przemiany życia.
Ponownie możemy więc zaobserwować najgłębszą jedność wewnętrznego
doświadczenia św. Pawła, jego życia i głoszonej nauki. Tym, co Apostoł głosił,
jest w rzeczywistości Jezus Chrystus, który ukochał go osobiście.
3. ŚWIĘTY PAWEŁ NARZĘDZIEM OBJAWIENIA SYNA BOŻEGO
GA 1, 1516; DZ 9, 20
Już w omówionym wyżej tekście z Ga 2, 20 Apostoł wyznał, że jego obecne
życie „jest życiem wiary w Syna Bożego” (zob. punkt 2). Kiedy i w jaki sposób
narodziła się w św. Pawle wiara w to, że Jezus jest Synem Bożym?
W tym samym liście Apostoł opowiedział historię własnej przemiany,
która rozpoczęła się od spotkania ze Zmartwychwstałym pod Damaszkiem
(Ga 1, 15-16). Najpierw przypomniał swoją przeszłość: był niezwykle gorliwym wyznawcą judaizmu (Ga 1, 13). Dla ortodoksyjnego Żyda, należącego
do grona faryzeuszów, poglądy, które głosił Jezus, oraz Jego postawa i historia
były w wielu istotnych punktach nie do przyjęcia, a nawet mogły stanowić
przyczynę zgorszenia. Chodziło tu o ideę Mesjasza cierpiącego i umierającego na krzyżu (ortodoksyjni Żydzi w czasach Jezusa oczekiwali na Mesjasza
politycznego, który wyzwoli ich spod rzymskiego jarzma i odbuduje doczesne królestwo izraelskie). Nie do przyjęcia był Jezusowy stosunek do biednych
i chorych, którzy według nauki faryzeuszów byli pozbawieni Bożego błogosławieństwa. Jak więc można miłować tych, od których sam Bóg się odwrócił? Zgorszenie Szawła nauką Jezusa i Jego postawą potęgował jeszcze sposób,
w jaki Jezus traktował samych faryzeuszów, do których Szaweł się zaliczał (zob.
Dz 23, 6; Flp 3, 5). Według Szawła z Tarsu Jezus i Jego zwolennicy stanowili zagrożenie dla wyznawanej i umiłowanej przez niego religii17. Jezus był
dla niego wywrotowcem i fałszywym nauczycielem, a nazywanie Go Synem
Bożym (Dz 7, 56), Panem i Mesjaszem (Dz 2, 36) było bluźnierstwem. Oto
naśladowania”, i dodaje: „w bardzo bogatych przeżyciach apostoła można dostrzec wszystkie
te trzy wymiary, które wzajemnie się uzupełniają”.
17
Zob. K. Romaniuk, Św. Paweł. Życie i dzieło, Księgarnia św. Jacka, Katowice 1995,
s. 19–21.
242
KS. RAJMUND PIETKIEWICZ
przyczyny, dla których Szaweł gorliwie zwalczał Kościół, usiłując go zniszczyć (por. Ga 1, 13). Toteż przodował on w organizowaniu prześladowań,
występował z nowymi pomysłami i rozszerzał geograficzny zasięg represji (por.
Ga 1, 14; Dz 8, 3; 9, 1-2)18.
Na problem można jednak spojrzeć z drugiej strony: jeśliby się okazało, że Jezus rzeczywiście zmartwychwstał i żyje, to znaczyłoby, że naprawdę
jest On Synem Bożym i że Jego nauka jest prawdziwa. Zmartwychwstanie
stanowiłoby definitywne uwierzytelnienie przez Boga Jezusa oraz prawdziwości Jego nauki (por. Dz 17, 31), bo przecież śmierć mógł pokonać tylko sam
Bóg. To właśnie zmartwychwstanie Jezusa ukazałoby światu Jego synostwo
Boże (zob. Rz 1, 4)19, do którego sam rościł sobie prawo (por. Łk 22, 70;
J 10, 36; 19, 7).
To właśnie stało się pod Damaszkiem:
Gdy jednak spodobało się Temu, który wybrał mnie jeszcze w łonie
matki mojej i powołał łaską swoją, aby objawić Syna swego we mnie…
(Ga 1, 15-16).
W czasie spotkania ze Zmartwychwstałym u bram Damaszku Szaweł przekonał się, że Jezus jest Synem Bożym i że Jego nauka jest prawdziwa. To on,
Szaweł, się mylił i w swej gorliwości walczył z samym Bogiem. Jakże wielka
ciemność musiała nastąpić w życiu przyszłego Apostoła pogan, i to nie tylko ta
spowodowana utratą wzroku!
Po latach, pisząc do mieszkańców Galacji, Paweł podaje cel swojego powołania: „aby objawić Syna swego we mnie”. Całe życie i działalność Apostoła
od momentu wydarzenia pod Damaszkiem stały się w rękach Boga niejako
narzędziem, którego Bóg użył, aby objawić, głównie poganom, że Jezus jest
Synem Bożym. To właśnie między innymi znaczą słowa: „obecne moje życie
jest życiem wiary w Syna Bożego” (Ga 2, 20).
18
Występujące w Ga 1, 14 słowo prokoptō tłumaczone przez ‘przewyższać’ (BT 5) etymologicznie znaczy ‘przeć do przodu’, ‘torować drogę’, ‘iść na czele’. Zob. R. Romizi, Greco antico.
Vocabolario greco-italiano etimologico e ragionato, wyd. 3, Zanichelli, Bolonia 2007, s. 1061.
19
BT 5 tłumaczy Rz 1, 4: „a ustanowionym według Ducha Świętości pełnym mocy Synem
Bożym przez powstanie z martwych”. Przekład słowa horidzō przez ‘ustanowić’ ma według
Hugolina Langkammera wydźwięk nieco adopcjonistyczny. Czasownik ten pochodzi od
rzeczownika horos (‘kres’, ‘przedział’ – stąd słowo ‘horyzont’; zob. R. Romizi, Greco antico…,
dz. cyt., s. 886), co sugeruje, że „zmartwychwstanie jest linią demarkacyjną, która ujawnia
w całej pełni synostwo Boże Jezusa”, dlatego niektórzy wolą tłumaczyć: „a ujawnionym według
Ducha Świętości jako Syn Boży w mocy poprzez powstanie z martwych” (H. Langkammer,
List do Rzymian. Tłumaczenie, wstęp i komentarz, BL, s. 24–26).
ŚW. PAWEŁ APOSTOŁ  „NAUCZYCIEL NARODÓW”
243
Znowu widzimy, jak osobiste doświadczenie Szawła z Tarsu staje się źródłem przepowiadania i działalności: zaraz po odzyskaniu wzroku głosi on
nie co innego, lecz prawdę o tym, „że Jezus jest Synem Bożym” (Dz 9, 20).
Ponownie nauczanie Pawła skupia się na Jezusie, którego Boże synostwo zostało objawione Apostołowi w drodze do Damaszku.
ZAKOŃCZENIE
Na trzech przykładach została ukazana jedność osobistego doświadczenia św. Pawła Apostoła, jego życia i głoszonej nauki. Jak powiedziano wyżej,
taka jedność stanowiła najważniejszy element formowania uczniów przez
nauczyciela. Tylko tak zintegrowana osobowość mogła stać się wiarygodnym
nauczycielem dla innych. Święty Paweł spełniał te wymagania i dlatego mógł
samego siebie nazywać nauczycielem oraz z całym przekonaniem podawać siebie samego za wzór do naśladowania, co też czynił wiele razy w swoich listach
(1 Kor 4, 16; 11, 1; Flp 3, 17; 4, 9; 1 Tes 1, 6; 2 Tes 3, 7. 9).
Dostrzegamy tu jednak istotną różnicę między jakimkolwiek nauczycielem
żydowskim a Pawłem. W czasach Jezusa młody Żyd stawał się uczniem po to,
aby kiedyś stać się nauczycielem i pozyskać swoich zwolenników20, natomiast
Apostoł, wzywając chrześcijan do naśladowania siebie, czyni to dlatego, że on
sam naśladuje Chrystusa (1 Kor 11, 1). To odniesienie do Jezusa Chrystusa
jako najwyższego Nauczyciela jest nieustannie obecne w życiu św. Pawła. Nie
otrzymał on Ewangelii ani nie nauczył się jej od jakiegoś człowieka, ale przekazał mu ją sam Jezus w bezpośrednim doświadczeniu, które Apostoł nazywa
„objawieniem” (Ga 1, 12). Paweł jest więc uczniem Chrystusa podobnie jak
inni apostołowie (por. 1 Kor 9, 1-2; 15, 9; 2 Kor 12, 11; Ga 1, 17). Kiedy
przypomina Efezjanom przyjęcie przez nich wiary, mówi o tym, że „nauczyli
się Chrystusa” (emathete ton Christon), o którym słyszeli i „w którym zostali
pouczeni” (en autō edidachthēte) (Ef 4, 20-21). W centrum przepowiadania
Pawła zawsze stał Chrystus, a jego misja polegała na wprowadzaniu ludzi w bezpośrednie doświadczenie życia w Chrystusie (por. 1 Kor 4, 17; Kol 1, 28). Tak
pojęte nauczanie miało być kontynuowane przez współpracowników Apostoła,
a następnie przez dalsze pokolenia chrześcijan (2 Tm 2, 2).
W ten sposób każdy uczeń Pawła był w rzeczywistości uczniem samego
Chrystusa. Apostoł jako nauczyciel miał więc udział w nauczycielskiej misji
20
Zob. M.J. Wilkins, Discipleship, art. cyt., s. 187.
244
KS. RAJMUND PIETKIEWICZ
Jezusa: uczniowie, których pozyskiwał, byli uczniami Pana, ale sama czynność „czynienia uczniów” to misja powierzona apostołom i ich następcom (zob.
Mt 28, 19). W tym sensie Paweł nazywa siebie nauczycielem i taką treścią należy
wypełnić pojęcie didaskalos, używane przez Apostoła zarówno w 1 Kor 12, 28n;
Ef 4, 11, jak i 1 Tm 2, 7; 2 Tm 1, 11. Zresztą, gdy pisze on o urzędach i charyzmatach, umieszcza je w perspektywie chrystologicznej: każdy urząd i charyzmat
służy przedłużaniu misji Chrystusa, która urzeczywistnia się przez Jego Mistyczne Ciało, czyli Kościół (por. 1 Kor 12; Ef 4, 7-16, zob. też Ef 3, 10).
Benedykt XVI wyraźnie podkreślił, że nauczycielski urząd Apostoła Narodów nie należy do przeszłości: „jest on również nauczycielem; apostołem i zwiastunem Jezusa Chrystusa także dla nas. […] Paweł pragnie rozmawiać z nami
dzisiaj. Dlatego właśnie ogłosiłem ten szczególny Rok św. Pawła: aby teraz go
słuchać i uczyć się od niego – naszego nauczyciela – »wiary i prawdy«”21.
Słowa Ojca Świętego zachęcają nas, abyśmy zbliżyli się do Apostoła i rozmawiali z nim dzisiaj. Można powiedzieć, że jeśli Paweł jest nauczycielem, to
słowa Benedykta XVI wzywają nas niejako do wstąpienia do Pawłowej szkoły. Czego zatem dziś możemy nauczyć się od św. Pawła? Spośród bogatego
asortymentu umiejętności, postaw, wiedzy Apostoła możemy wybrać to, co
najistotniejsze: możemy uczyć się od niego samej metody pozyskiwania i formacji uczniów, gdyż zawiera ona – jak to pokazano wyżej – wszystkie istotne
elementy gwarantujące sukces w takim głoszeniu Ewangelii: prowadzi od osobistego doświadczenia zmartwychwstałego Jezusa, Jego łaski, miłości, Bożego
synostwa (Bóstwa) – poprzez wewnętrzną przemianę i postawy życiowe – do
takiego głoszenia, gdy sam nauczyciel w jedności z najwyższym Nauczycielem
staje się przykładem i potwierdzeniem prawdziwości przepowiadanej nauki.
21
Hom., s. 26. „Paolo non è per noi una figura del passato, che ricordiamo con venerazione.
Egli è anche il nostro maestro, apostolo e banditore di Gesù Cristo anche per noi. […] Paolo
vuole parlare con noi – oggi. Per questo ho voluto indire questo speciale “Anno Paolino”: per
ascoltarlo e per apprendere ora da lui, quale nostro maestro, «la fede e la verità»”.
ŚW. PAWEŁ APOSTOŁ  „NAUCZYCIEL NARODÓW”
245
REV. RAJMUND PIETKIEWICZ
ST. PAUL  “TEACHER OF THE GENTILES”
SUMMARY
Opening the Year of St. Paul, Pope Benedict XVI reminded us of one of his titles: “Teacher of the
Gentiles” (1 Ti 2, 7; 2 Ti 1, 11). What does this title mean? How can we reconcile this with the prohibition of Jesus not to use the title Rabbi with reference to human authority (Mt 23, 8. 10)?
Paul following the example and commandment of Jesus (Mt 28, 19) made disciples transmitting to
them the truths of the faith (Act 14, 21), which he experienced himself: 1) he was an example of saving
grace (1 Ti 1, 12-17); 2) a witness of the love of God (Rm 5, 1-22; 2 Co 5, 14-15; Gal 2, 20); 3) an
instrument of revelation, of the Divine Sonship of Jesus (Gal 1, 15-16; Act 9, 20).
The teaching of the Apostle Paul was based on his personal experience: he preached Jesus whom he
met near Damascus and he became like Him. Paul appealed to his disciples to imitate him, as he imitated Christ (1 Co 11, 1). Paul understood his teaching ministry as his own participation in the teaching
ministry of Jesus: all of Paul’s disciple were disciple of Jesus.
Paul’s way of making disciples is worth learning: all starts from the personal experience, leads through internal transformation to the preaching.
Key words: St. Paul from Tarsus – teaching, Bible – New Testament – Letters of St. Paul – analysis
and interpretation, teacher of the Gentiles, grace of God, love (theology), Son of God, disciple
246
KS. RAJMUND PIETKIEWICZ
247
ANDRZEJ PRASAŁ
MUZYKA W KOŚCIOŁACH KŁODZKA
 OD CZASÓW NAJDAWNIEJSZYCH
DO WSPÓŁCZESNOŚCI
Streszczenie
Muzyka kościelna przybyła na ziemię kłodzką wraz z chrześcijaństwem. Ważną rolę w krzewieniu
kultury muzycznej odegrały kłodzkie zakony. Wszechstronną działalność w tym zakresie prowadzili jezuici, spośród których na uwagę zasługuje kompozytor Simon Praunstein (1571–1624). Kłodzkie kościoły,
a w szczególności fara, już od XV wieku dysponowały dobrej klasy organami. Wysoki poziom prezentowali kłodzcy organiści, zwłaszcza Johann Franz Otto (1732–1805), zaliczany do najwybitniejszych
organistów Śląska w XVIII wieku. Od końca XVIII wieku w kościele Wniebowzięcia NMP działał
chór parafialny. Muzycy kłodzcy należeli też do Związku Cecyliańskiego. Po 1945 roku obserwuje się
dalszy rozwój kościelnej kultury muzycznej w Kłodzku. Przy parafiach zakładano chóry oraz organizowano koncerty. Na szczególną uwagę zasługują organizowane od 1987 roku Międzynarodowe Wieczory
Muzyki Organowej i Kameralnej.
Słowa kluczowe: Kłodzko, muzyka kościelna, zakony, chóry, koncerty, organy
Muzyka towarzyszyła Kościołowi od początku jego istnienia. Ośrodki
kościelne przez wiele stuleci były głównymi miejscami uprawiania i pielęgnowania sztuki, a liturgia zawsze stanowiła ważne wydarzenie kulturowe, w tym
także muzyczne. Malowniczo położone Kłodzko było i jest nadal niezwykle
interesującym przedmiotem badań historycznych, dotyczących również bogatej
kultury muzycznej miasta1. Zamiłowanie do muzyki było wśród mieszkańców
stolicy Hrabstwa Kłodzkiego powszechne, a kultura muzyczna reprezentowała
wysoki poziom. Ważny jej nurt stanowiła muzyka uprawiana w kościołach.
1
Na temat tradycji muzycznych Kłodzka do 1945 roku piszą m.in.: P. Preis, Musik- und
Theaterleben von Stadt und Kreis Glatz, Bd. 1: Stadt Glatz, Lüdenscheidt 1967; L. HoffmannErbrecht, Glatz [w:] Schlesisches Musiklexikon, Hrsg. L. Hoffmann-Erbrecht, Augsburg
2001, s. 194–195; B. Prasał, Kultura muzyczna Kłodzka na przełomie XIX i XX wieku,
„Zeszyty Muzeum Ziemi Kłodzkiej” 2007, nr 8–9, s. 13–28. Na temat dziejów miasta zob.
T. Broniewski, Kłodzko, wyd. 2 uzupełnione, Wrocław 1970; Słownik geografii turystycznej
Sudetów, t. 15: Kotlina Kłodzka, red. M. Staffa, Wrocław 1994, s. 194–242; Kłodzko. Dzieje
miasta, red. R. Gładkiewicz, Kłodzko 1998; M. Wrzeszcz, Kłodzko [w:] Encyklopedia katolicka,
t. 9, red. A Szostek i in., Lublin 2002, kol. 189–190.
248
ANDRZEJ PRASAŁ
1. DZIAŁALNOŚĆ MUZYCZNA KLASZTORÓW
OD ŚREDNIOWIECZA DO 1776 ROKU
Muzyka kościelna pojawiła się na ziemi kłodzkiej wraz z chrześcijaństwem.
Najstarsza wiadomość o kościołach w Kłodzku pochodzi dopiero z końca XII
wieku2. Uczono w nich muzyki, bez której nie ma liturgii rzymskiej. W rozpowszechnianiu kultury muzycznej ważne miejsce zajmowały zakony3. W klasztorach powstawały też rękopisy liturgiczne i muzyczne.
Jako pierwsi przybyli do Kłodzka joannici. Komandoria joannicka powstała w tym mieście około 1180 roku. Początkowo objęła ona kościół św.
Wacława na zamku, a następnie kościół parafialny Najświętszej Maryi Panny.
Z kolei około 1248 roku powstał w Kłodzku konwent franciszkanów minorytów. Sto lat później (1349) utworzono prepozyturę kanoników regularnych
św. Augustyna. Klasztor ten był ważnym ośrodkiem życia umysłowego. W jego
pomieszczeniach urządzono skryptorium. Do dziś sporna pozostaje kwestia,
czy napisano tu część słynnego Psałterza floriańskiego4. W 1475 roku powstał
klasztor franciszkanów obserwantów (bernardynów), ufundowany przez księcia Henryka I Starszego (Podiebradowicza).
W związku z rosnącymi potrzebami kultu chrześcijańskiego celebrans
musiał mieć partnera do dialogu liturgicznego – mówionego i śpiewanego.
Niezbędna stała się więc grupa chłopców, która wykonywałaby śpiewy liturgiczne i prowadziła śpiew ludu. Byli to uczniowie przykościelnej szkoły. Stąd
od najdawniejszych czasów zwano tę grupę ‘schola’ – szkołą5. Prawdopodobnie
już od 1230 roku działała w Kłodzku szkoła joannitów. Placówka ta miała
charakter szkoły parafialnej; uczono w niej łaciny, sztuki pisania i liczenia oraz
2
K. Dola, Obecność Kościoła na Ziemi Kłodzkiej w średniowieczu, „Świdnickie Studia Teologiczne” 2006, nr 3, s. 12. Zob. także K. Bartkiewicz, Dzieje ziemi kłodzkiej w wiekach średnich, Wrocław 1977, s. 62–64.
3 Na temat kłodzkich zakonów zob. K. Dola, Obecność Kościoła…, art. cyt., s. 20–21.
4
Por. S. Rospond, Czy Psałterz floriański powstał w Kłodzku, „Rocznik Kłodzki” 1949,
nr 2, s. 5–31; M. Gębarowicz, Psałterz floriański i jego geneza, Wrocław 1965; L. Matusik,
Niektóre aspekty dziejów klasztoru kanoników regularnych w Kłodzku a zagadnienie „Psałterza
Floriańskiego”, „Sobótka” 1965, nr 20, s. 277–317; E. Śnieżyńska-Stolot, Tajemnice dekoracji
Psałterza Floriańskiego. Z dziejów średniowiecznej koncepcji uniwersum, Warszawa 1992.
5
Zob. K. Dola, Dzieje Kościoła na Śląsku, cz. 1: Średniowiecze, Opole 1996, s. 101.
MUZYKA W KOŚCIOŁACH KŁODZKA  OD CZASÓW NAJDAWNIEJSZYCH DO WSPÓŁCZESNOŚCI
249
śpiewu kościelnego6. W 1356 roku założono w Kłodzku szkołę kanoników regularnych. W zakresie obowiązków nowej szkoły znalazło się nauczanie sztuk,
czytania i śpiewu. Jej wychowankowie mieli za zadanie aktywnie uczestniczyć
w czytaniach i śpiewach mszalnych. Udział uczniów w liturgii i śpiewach dodatkowo uświetniał uroczystości7.
Osobnego omówienia wymaga wszechstronna działalność muzyczna jezuitów. W 1597 roku erygowali oni w Kłodzku dom zakonny, który dwa lata
później stał się kolegium8. Od 1614 roku prowadzili także konwikt. Jednym
z pierwszych ojców przybyłych do Kłodzka był Simon Praunstein (1571–
1624)9. Komponował on między innymi wielogłosowe opracowania hymnów
gregoriańskich oraz litanii do tekstów w języku niemieckim, przeznaczone
w większości dla uczniów jezuickich gimnazjów. Choć jego twórczość przypadła na okres wczesnego baroku, utrzymana jest jeszcze w renesansowym stylu.
Muzyka zajmowała szczególne miejsce w działalności dydaktyczno-wychowawczej kłodzkich jezuitów10. W spisach jezuickich wychowanków przy każdym
nazwisku odnotowywano, czy i w jakim stopniu dany chłopiec jest muzykalny,
jakim głosem śpiewa lub na jakim instrumencie gra. W konwikcie prowadzono,
obok nauki religii, także lekcje muzyki i śpiewu11. Utworzono orkiestrę i chór. Na
bezpłatne miejsca w konwikcie przyjmowano w pierwszej kolejności muzykalnych chłopców, którzy zdawali egzamin wstępny z muzyki12. Od 1644 roku aż
do 1808 roku orkiestra dęta konwiktu uświetniała procesje, pogrzeby oraz inne
uroczystości kościelne13. Podopieczni jezuitów byli zobowiązani (wspólnie z muzykami zatrudnionymi przy parafii) troszczyć się o oprawę muzyczną nabożeństw
w kłodzkiej farze NMP. Na początku XVIII wieku jezuicki zespół muzyczny składał się z 13 osób: dwóch dyszkancistów, dwóch altów, tenora, basa, dwóch trębaczy, czterech skrzypków i organisty. Doskładu kapeli czasami dołączano obój, tubę
6
Z. Szczepaniak, Kolegium jezuickie i konwikt w Kłodzku 1597–1945, Kłodzko 2005, s. 9.
W. Mrozowicz, Szkoła klasztoru kanoników regularnych – augustianów w Kłodzku w średniowieczu [w:] Klasztor w kulturze średniowiecznej Polski. Materiały z ogólnopolskiej konferencji
naukowej zorganizowanej w Dąbrowie Niemodlińskiej w dniach 4–6 XI 1993 przez Instytut
Historii WSP w Opolu i Instytut Historyczny Uniwersytetu Wrocławskiego, red. A. PobógLenartowicz, M. Derwich, Opole 1995, s. 68, 79.
8
Zob. Z. Lec, Jezuici w Legnicy (1689–1776), Wrocław 2001, s. 65–66.
9
Zob. B. Speer, Praunstein Simon [w:] Schlesisches Musiklexikon, dz. cyt., s. 584;
R. Pośpiech, Muzyka wielogłosowa w celebracji eucharystycznej na Śląsku w XVII i XVIII wieku,
Opole 2004, s. 302.
10
P. Hahnel, Geschichte des Königlichen Konvikts zu Glatz, Glatz 1899, s. 28–29.
11
Z. Szczepaniak, Kolegium jezuickie…, dz. cyt., s. 75.
12
Tamże.
13
P. Preis, Musik- und Theaterleben…, dz. cyt., s. 10.
7
250
ANDRZEJ PRASAŁ
i inne instrumenty. W repertuarze zespołu znajdowały się kompozycje m.in: Jana
Zaacha, Františka Xavera Brixiego, Františka Krištofa Kohla, Leopolda Antonina
Koželucha, Vaclava Černego, Karla Dittersa von Dittersdorfa14. Warto dodać, że
nawet po likwidacji kolegium i konwiktu jezuickiego uczniowie nowo utworzonego gimnazjum jeszcze w XIX wieku zasilali chór parafialny15.
Pierwsza wzmianka o organach w Kłodzku pochodzi z 1453 roku i związana
jest z remontem dużych organów w kościele Kanoników regularnych16. Instrument ten został przeniesiony do innej części kościoła, a na jego miejscu (naprzeciwko zakrystii) ustawiono drugie, mniejsze organy. W 1466 roku mistrz Wilhelm
Kalteysen z Akwizgranu wykonał prace malarskie przy tych organach, uwieczniając
na ozdobnych skrzydłach prospektu sylwetki ówczesnych zakonników17. W latach
następnych klasztorna świątynia z pewnością wzbogaciła się o nowy instrument,
gdyż podczas oblężenia miasta przez wojska cesarskie w 1622 roku (w ramach wojny trzydziestoletniej) spłonął kościół, a wraz z nim organy18.
Z 1495 roku pochodzi informacja o pozytywie w kościele parafialnym
Najświętszej Maryi Panny19. W 1512 roku zbudowano z fundacji hrabiego
Ulricha von Herdecka w zachodniej części nawy głównej kościoła emporę,
na której umieszczono nowe – duże organy20. 31 grudnia 1565 roku kolatorzy kościoła parafialnego, Sebastian Grunauer oraz Christoph Koberle, zawarli
umowę z organmistrzem Hermanem Preißem na rozbudowę tego instrumentu. Dodano wówczas „Posaunen, Gemsenhörner und einen Tremulanten”21.
14
T. Maciejewski, Kartoteka muzykaliów, Kłodzko 1988 (Biblioteka Naukowa Muzeum
Ziemi Kłodzkiej w Kłodzku, mps). Zob. R. Walter, Der Kirchenmusikalienbestand in Glatz aus
Jahren 1730–1860, „Jahrbuch der Schlesischen Friedrich-Wilhelms-Universität zu Breslau”
1995/1996, nr 36/37, s. 151–177.
15
P. Preis, Musik- und Theaterleben…, dz. cyt., s. 10.
16
Cronica monasterii canonicorum regularium (s. Augustini) in Glacz, ed. W. Mrozowicz,
Wratislaviae 2003, s. 56.
17
Tamże, s. 179. L. Burgemeister, Der Orgelbau in Schlesien, wyd. 2, Frankfurt am Main
1973, s. 22 błędnie podaje, że organy były malowane w 1464 roku.
18
F. Volkmer, Der Dom und die Wenzelskirche zu Glatz, „Die Grafschaft Glatz. Illustrierte
Monatschrift des Glatzer Gebirgsvereins” 15 (1920), Heft 3–4, s. 31.
19
Weigang, Kurze Baugeschichte der katholischen Pfarrkirche zu Glatz, „Die Grafschaft
Glatz. Illustrierte Monatschrift des Glatzer Gebirgsvereins” 18 (1923), Heft 3–4, s. 20;
Neumann, Stilkritische Untersuchungen der Baugeschichte der katholischen Pfarrkirche in Glatz
im Mittelalter, Glatz 1927, s. 27; M. Cetwiński, Pradzieje i średniowiecze [w:] Kłodzko. Dzieje
miasta, dz. cyt., s. 45.
20
T. Broniewski, Kłodzko, dz. cyt., s. 43.
21
F. Albert, Eine Organistenbestallung vom Jahre 1567, „Glatzer Heimatblätter. Zeitschrift
des Vereins für Glatzer Heimatkunde” 17 (1931), Heft 2, s. 85; L. Burgemeister, Der Orgelbau…, dz. cyt., s. 24, 243.
MUZYKA W KOŚCIOŁACH KŁODZKA  OD CZASÓW NAJDAWNIEJSZYCH DO WSPÓŁCZESNOŚCI
251
W 1642 roku budowę nowego instrumentu zlecono jezuickiemu organmistrzowi Adamowi Tillemu z Pragi22. Ponaddwudziestogłosowe organy zostały
ukończone w 1644 roku. Koszt inwestycji wyniósł 200 talarów.
W lipcu 1722 roku rektor kolegium jezuickiego Johann Seidel zawarł
umowę z miejscowym stolarzem miejskim Thomasem Bergerem na budowę
nowego prospektu organowego za cenę 3000 guldenów reńskich23. W listopadzie tego samego roku podpisano umowę na wystrój rzeźbiarsko-snycerski
organów z Michaelem Klahrem Starszym (1693–1742) z Kłodzka. Prospekt
nowych organów miał być bardzo dokładnym i wiernym powtórzeniem
dwudzielnych organów z kościoła św. św. Stanisława i Wacława (obecnie katedry) w Świdnicy, wykonanych w latach 1704–1708 przez organmistrza
Johanna Dawida Siebera (zm. 1723) oraz rzeźbiarza Georga Leonharda Webera (1670–1732)24.
Pod koniec 1722 roku rozebrano stare organy Tillego i sprzedano do kościoła parafialnego w Bystrzycy Kłodzkiej. Prace nad nowym instrumentem powierzono jezuickiemu organmistrzowi Antonowi Streitowi (1682–1726/27)25.
W 1723 roku za cenę 200 talarów miejscowy malarz Samuel Joseph Schwerck
wykonał polichromię oraz złocenia na prospekcie. Organy oddano do użytku
w uroczystość św. Franciszka Ksawerego w 1725 roku. Prace zakończono definitywnie w 1726 roku. Organy posiadały 38 głosów, 3 manuały i pedał. 20
grudnia 1740 roku w wyniku gwałtownej burzy wybite zostało okno w chórze,
które uszkodziło organy, w tym kilka figur prospektu. Zostały one pośpiesznie
naprawione, ale nie powróciły do dawnej świetności26.
Dobrej jakości organy znajdowały się także w kościele Minorytów. Wybudowane zostały najprawdopodobniej w latach 1734–1738 przez wrocławskiego
22
J. Stępowski, Zabytkowe organy kłodzkie. Studium historyczne, Kłodzko [b.r.] (Biblioteka
Naukowa Muzeum Ziemi Kłodzkiej w Kłodzku, mps), s. 61.
23
F. Albert, Die Orgel der Glatzer Pfarrkirche (1722), „Glatzer Heimatblätter. Zeitschrift
des Vereins für Glatzer Heimatkunde” 16 (1930), Heft 1, s. 36–37.
24
L. Czacharowski, Późnobarokowe prospekty śląskie – geneza i znaczenie, „Zeszyty Naukowe
Ludowego Instytutu Muzycznego” 4 (1992), s. 93, 105; R. Nowak, „Orkiestra anielska” w rzeźbie śląskiej XVII i XVIII wieku [w:] Musica sacra. Motywy muzyczne w sztuce śląskiej XIII–XVIII
w., Wrocław 1997, s. 35–37 (artykuł w języku polskim i angielskim); tenże, Wczesne dzieła
Michała Klahra Starszego w kościele Wniebowzięcia NMP w Kłodzku, „Dolny Śląsk” 4 (1997),
s. 276–279.
25
L. Burgemeister, Der Orgelbau…, dz. cyt., s. 60, 289–290.
26
J. Kögler, Die Chroniken der Grafschaft Glatz, Bd. 2: Die Pfarrei- und Stadtchroniken
von Glatz – Habelschwerdt – Reinerz mit den dazugehörigen Dörfen, Hrsg. D. Pohl, Modautal
1993, s. 61; T. Broniewski, Kłodzko, dz. cyt., s. 65, 67.
252
ANDRZEJ PRASAŁ
budowniczego Michaela Englera (1688–1760)27. Był to instrument 24-głosowy z dwoma manuałami i pedałem oraz mechaniczną trakturą gry. Organy
zostały w znacznym stopniu zdewastowane po sekularyzacji klasztoru, która
nastąpiła w 1810 roku.
Z istnieniem kłodzkich organów związane są także dzieje kłodzkich
organistów. Pierwszy list nominacyjny na organistę w farze został wręczony
7 lipca 1567 roku Georgowi Thylemu28. Spośród jego licznych następców
wyróżnił się Johann Franz Otto (1732–1805), zaliczany dziś do najwybitniejszych organistów Śląska w XVIII wieku29. Otto urodził się 4 września 1732
roku w Jaszkowej Dolnej. Ukończył gimnazjum jezuickie w Kłodzku, gdzie
muzyki uczył się u organisty kłodzkiej fary Paula Frömela. Od 1756 roku był
organistą kościoła Jezuitów w Kłodzku (początkowo jako pomocnik Frömela).
Grał także między innymi na flecie, lutni i harfie. Był zbieraczem religijnych
pieśni ludowych, które zapisywał, a następnie wprowadzał do ogólnego śpiewu podczas nabożeństw. Jego muzyczne umiejętności zyskały uznanie samego
Fryderyka Wielkiego, który przy każdej inspekcji w twierdzy kłodzkiej wzywał
go i prosił o występ. Od 1776 roku był nauczycielem muzyki w seminarium
nauczycielskim w Kłodzku. Komponował popularne w diecezji wrocławskiej
utwory religijne (msze, offertoria, introity, graduały, responsoria) oraz instrumentalne (na organy, fortepian). Duże znaczenie mają jego towarzyszenia organowe Neues vollständiges Choralbuch, opublikowane we Wrocławiu
w 1784 roku. Był to wówczas najobszerniejszy zbiór w diecezji wrocławskiej.
Johann Franz Otto zmarł 5 grudnia 1805 roku w Kłodzku.
W XVII i XVIII wieku do obowiązków parafialnego organisty, który jednocześnie pracował też jako nauczyciel, należała gra na nabożeństwie porannym
i na mszy dla ludu w niedziele oraz święta30. O oprawę muzyczną nabożeństw
przedpołudniowych i nieszporów dbał zespół muzyczny konwiktu jezuickiego.
W tym okresie w Kłodzku, podobnie jak na całym obszarze niemieckojęzycznym, przyjął się zwyczaj odprawiania dwu sum. Było to podyktowane potrzebą
27
J. Stępowski, Zabytkowe organy Kłodzka – powiązania z jezuickim ośrodkiem Klementinum
w Pradze, mps. Ten interesujący artykuł ukaże się niebawem w najnowszym numerze „Zeszytów Muzeum Ziemi Kłodzkiej”.
28
P. Preis, Musik- und Theaterleben…, dz. cyt., s. 47.
29
Zob. m.in.: C.J.A. Hoffmann, Die Tonkünstler Schlesiens, Breslau 1830, s. 339–341;
C. Kossmaly, Schlesisches Tonkünstler-Lexikon, Heft 1, Breslau 1846, s. 67–68; R. Walter, Johann
Franz Otto (1732–1805). Ein Komponist der Grafschaft Glatz [w:] Musik des Ostens, t. 12, Kassel
1992, s. 239–265; L. Hoffmann-Erbrecht, Otto Johann Franz [w:] Schlesisches Musiklexikon,
dz. cyt., s. 562–563; R. Pośpiech, Muzyka wielogłosowa…, dz. cyt., s. 343–344.
30
R. Walter, Der Kirchenmusikalienbestand…, dz. cyt., s. 153.
MUZYKA W KOŚCIOŁACH KŁODZKA  OD CZASÓW NAJDAWNIEJSZYCH DO WSPÓŁCZESNOŚCI
253
znalezienia kompromisu pomiędzy przepisami kościelnymi a upodobaniami
wiernych. Na mszy porannej wykonywano obowiązujący oficjalnie w Kościele
chorał gregoriański na przemian z partiami organowymi, a na nabożeństwie
późniejszym – lubianą przez parafian współczesną muzykę wielogłosową31.
2. PRAKTYKA MUZYCZNA OD KOŃCA XVIII WIEKU DO 1945 ROKU
Pod koniec XVIII wieku w kościele NMP założono chór parafialny, uświetniający swoimi występami msze niedzielne oraz uroczystości i święta32. Fakt
ten należy wiązać z likwidacją kolegium jezuickiego, która nastąpiła w 1776
roku. Obowiązek prowadzenia zespołu chóralnego spoczywał początkowo na
kantorze. Funkcję tę sprawowano w kłodzkiej farze do 1912 roku. Do obowiązków kantora należało prowadzenie chóru parafialnego oraz chóru chłopięcego, który śpiewał podczas codziennych mszy świętych, pogrzebów oraz
ślubów33. Z czasem na potrzeby chóru parafialnego utworzono oddzielne stanowisko chórmistrza.
W repertuarze chóru kłodzkiej fary przeważały dzieła kompozytorów niemieckich, austriackich i czeskich, których twórczość reprezentowała wczesny lub
dojrzały klasycyzm34. Muzycy związani z kościołem NMP dysponowali partyturami utworów takich kompozytorów, jak: Joseph Haydn, Wolfgang Amadeus
Mozart, Ludwig van Beethoven, Antonio Salieri, Franz Ignaz Danzi, Johann
Nepomuk Hummel, Anton Diabelli, Josef Mysliveček, Vincenc Mašek. Ważne
miejsce w repertuarze chóru zajmowały dzieła kompozytorów śląskich bądź ze
Śląskiem związanych, którymi byli: Johann Franz Otto, Karl Ditters von Dittersdorf, Joseph Ignaz Schnabel, Friedrich Wilhelm Berner oraz Ignaz Reimann.
Swój najlepszy okres chór parafialny przeżywał na przełomie XIX i XX
wieku35. W latach 1893–1908 kierował nim nauczyciel Jakob Heinze (1856–
1926), który znany był w kręgach muzycznych także jako prężnie działający
31
Tamże.
B. Prasał, Kultura muzyczna Kłodzka…, art. cyt., s. 14. Zob. P. Tarlinski, Die Pflege der
Kirchenmusik bei den Jesuiten in Glatz (Kłodzko) im 18. Jahrhundert [w:] Aurora Musas nutrit.
Die Jesuiten und die Kultur Mitteleuropas im 16.–18. Jahrhundert. Acta conventus Bratislavae
26.–29. Semptembris 2007, red. L. Kačic, S. Zavarsky, Bratislava 2008, s. 261–274.
33
P. Preis, Musik- und Theaterleben…, dz. cyt., s. 48.
34
Zob. T. Maciejewski, Kartoteka…, dz. cyt.
35
M. Wieczorek, Musikhistorischer Bericht aus Glatz (Pfarrkirchenchor), „Glatzer Land”
1931, s. 53.
32
254
ANDRZEJ PRASAŁ
„mistrz pieśni” (Liedermeister) największego kłodzkiego towarzystwa śpiewaczego Liedertafel. Od 1909 aż do 1944 roku funkcję dyrygenta chóru pełnił
Paul Kaupert (1865–1949), który w latach 1901–1913 był także organistą36.
Udzielając się w życiu kościelnym, aktywnie uczestniczył również, tak jak jego
poprzednik, w działaniach wspomnianego już stowarzyszenia Liedertafel.
Z chórem parafialnym współpracowali kłodzcy organiści. Spośród nich wymienić trzeba: Josepha Braunera (zm. 1895), organistę w latach 1863–1894,
który zorganizował chór w duchu rodzącego się cecylianizmu37; Ernsta Steina
(1860–1940), organistę w latach 1915–1936, który był uznanym wykonawcą
literatury organowej38; Georga Pompego (ur. 1909), organistę w latach 1936–
1945, który w 1944 roku dodatkowo przejął obowiązki dyrygenta chóru39.
Nie jest wykluczone, że w wykonaniach dzieł wokalno-instrumentalnych
brali udział muzycy wojskowi. Przemawia za tym fakt, że na licznych muzykaliach ze zbiorów kościoła NMP widnieje nazwisko kapitana stacjonującego
w Kłodzku regimentu40.
Chór, dyrygenci i organiści z kłodzkiej fary należeli do Związku Cecyliańskiego, założonego w 1868 roku w Bambergu41. Idee cecylianizmu szybko znalazły oddźwięk w Hrabstwie Kłodzkim, bo już w 1869 roku ks. Franz Urban
założył w Domaszkowie Okręgowe Stowarzyszenie Cecyliańskie42. Pierwsze
generalne zgromadzenie Związku Cecyliańskiego Hrabstwa Kłodzkiego (Cäcilienverein der Grafschaft Glatz) odbyło się w Lądku-Zdroju w 1873 roku i to
wydarzenie uznane zostało za oficjalny początek działalności organizacji na terenie Kłodzczyzny43. Nie jest znana data, kiedy parafia NMP z Kłodzka przystą36
Kaupert ukończył Śląskie Konserwatorium we Wrocławiu, gdzie był następnie wykładowcą. Zob. L. Hoffmann-Erbrecht, Kaupert Paul [w:] Schlesisches Musiklexikon, dz. cyt.,
s. 335.
37
P. Preis, Musik- und Theaterleben…, dz. cyt., s. 48.
38
„Cäcilia” 43 (1936), Heft 3/4, s. 54. Stein pochodził z Wojciechowic. Ukończył seminarium nauczycielskie w Bystrzycy Kłodzkiej oraz Instytut Muzyki Kościelnej w Berlinie.
Był nauczycielem muzyki oraz dyrygentem chóru parafialnego w Otmuchowie. Zob. P. Preis,
Musik- und Theaterleben…, dz. cyt., s. 51–52.
39
Pompe urodził się w Ołdrzychowicach Kłodzkich. Muzyki uczył się od Georga Stählera. Ukończył Szkołę Muzyki Kościelnej w Ratyzbonie. Był organistą i dyrygentem chóru
w Strzelinie.
40
R. Walter , Der Kirchenmusikalienbestand..., dz. cyt., s. 156.
41
Zob. m.in.: J. Drewniak, Ruch Cecyliański – dzieło odnowy muzyki Kościoła katolickiego
XIX wieku, „Liturgia Sacra” 12 (2006), nr 1, s. 77–95. Na temat dziejów ruchu w Kotlinie
Kłodzkiej zob. G. Hartmann, Aus dem Leben und Streben des Cäcilienverein der Grafschaft
Glatz, „Cäcilia” 40 (1933), Heft 1/2 s. 16–19.
42
A. Heinze, Franz Urban, „Cäcilia” 40 (1933), Heft 1/2, s. 10.
43
G. Hartmann, Aus dem Leben…, art. cyt., s. 16–19.
MUZYKA W KOŚCIOŁACH KŁODZKA  OD CZASÓW NAJDAWNIEJSZYCH DO WSPÓŁCZESNOŚCI
255
piła do ruchu cecyliańskiego. W sprawozdaniu prasowym z 1931 roku znajdujemy informację, że stowarzyszenie cecyliańskie przy kłodzkiej farze powstało
formalnie dopiero 15 października 1913 roku44. Sprawozdawca zastrzega jednak, iż prawdopodobnie działało tam już wcześniej grono zwolenników cecylianizmu. Wiadomo z pewnością, że już w 1882 roku grupa zwolenników reformy cecyliańskiej z Kłodzka liczyła 20 osób, a dwa lata później, we wrześniu
1894 roku, generalne zebranie Cäcilienverein der Grafschaft Glatz odbyło się
właśnie w stolicy hrabstwa45. Podczas uroczystej sumy w kłodzkim kościele parafialnym, stanowiącej centralny punkt tego zjazdu, miejscowy chór wykonał
dzieło Friedricha Koenena Missa Trium Regum i motet O bone Jesu Palestriny.
Dyrygent Jakob Heinze zebrał mnóstwo pochwał za doskonałe przygotowanie
chóru. Po mszy świętej popis swoich umiejętności dał organista Joseph Brauner, prezentując jednocześnie możliwości wyremontowanego przed rokiem
instrumentu. Druga część zebrania, podczas której uczczono 300. rocznicę
śmierci Palestriny i Orlanda di Lasso, odbyła się w hotelu Kaiserhof.
Muzycy związani z kłodzką farą występowali nie tylko podczas wyjątkowych okazji. Ich głównym zadaniem była dbałość o oprawę muzyczną liturgii,
a przyznać trzeba, że wywiązywali się z tego doskonale. Przeglądając nawet
pobieżnie miejscowe czasopisma („Glatzer Zeitung”, „Das Gebirgsbote”),
przekonać się można, że w farze właściwie każda niedzielna suma uświetniona
była wykonaniem jakiegoś dzieła muzyki kościelnej46. Zgodnie z założeniami
cecylianizmu w kościele NMP kultywowano muzykę dawnych mistrzów, jak
Palestrina czy di Lasso, oraz propagowano twórczość kompozytorów związanych z ruchem cecyliańskim, między innymi Friedricha Koenena i Ignaza
Martina Mitterera. Zasadniczy trzon repertuaru chóru parafialnego stanowiły
dzieła twórców wrocławskich, takich jak: Joseph Ignatz Schnabel, Bernhard
Hahn, Moritz Brosig, Max Filke, oraz utwory religijne muzyków pochodzących z hrabstwa, jakimi byli: Franz Otto, Eduard Tauwitz, Ignaz Reimann.
Muzycy działający w Kłodzku nie byli ortodoksyjnymi cecylianistami47.
Hrabstwo znajdowało się w orbicie wpływów ośrodka wrocławskiego, w którym nie wszystkie założenia ruchu cecyliańskiego zostały zaakceptowane.
Wrocławski kapelmistrz katedralny Moritz Brosig (1815–1887) uważał
narzucone przez ruch ograniczenia za pozbawione sensu, postulował na
przykład wykonywanie mszy z towarzyszeniem orkiestry, niemile widzianej
przez twórców cecylianizmu. Dlatego też ks. Franz Xaver Witt (1834–1888),
44
B. Prasał, Kultura muzyczna Kłodzka…, art. cyt., s. 14–15.
Tamże, s. 15.
46
Tamże.
47
Tamże.
45
256
ANDRZEJ PRASAŁ
założyciel Ogólnoniemieckiego Związku Cecyliańskiego, oddzielił swe postulaty od specyfiki śląskiej muzyki kościelnej jako „szkoły wrocławskiej”48. Tak
więc w Kłodzku, dzięki impulsom płynącym z Wrocławia, a także w oparciu
o rodzimą tradycję z domieszką wpływów czeskich, msze wokalno-instrumentalne i muzyka religijna z towarzyszeniem orkiestry wykonywane były
równolegle z dziełami a cappella.
Zabytkowe XVIII-wieczne organy kościoła NMP kilkakrotnie przechodziły remont (1772, 1786, 1804)49. Ten ostatni połączony był z rozbudową
instrumentu. W 1865 roku generalny remont za kwotę 2059 talarów wykonał
Otto Müller (zm. 1865), przedstawiciel znanej rodziny organmistrzowskiej
z Wrocławia50. W 1876 roku przebudowy 41-głosowego instrumentu podjęła się renomowana świdnicka firma Schlag & Söhne51. Zmieniono wówczas
między innymi dyspozycję z barokowej na romantyczną. Kolejna przebudowa
miała miejsce w 1893 roku i była także dziełem zakładu Schlag & Söhne52.
Mechaniczna traktura gry została wówczas zastąpiona pneumatyczną53.
Odbioru organów po przebudowie dokonał 28 grudnia 1893 roku królewski rewizor ds. budownictwa organowego dr Emil Bohn (1839–1909) z Wrocławia54. Koszt inwestycji wyniósł 6 tysięcy marek. W 1904 roku dokonano
gruntownego czyszczenia instrumentu, a w 1924 roku zainstalowano silnik
elektryczny do napędzania miecha55.
Obok kościoła parafialnego muzyka sakralna pielęgnowana była także
w kościele Minorytów, zamienionym w 1818 roku na katolicką świątynię garnizonową i odzyskanym przez franciszkanów w 1927 roku. Świadczy o tym
wykaz muzykaliów będących jego własnością w latach 1819–187956. Do lat
48
H. Unverricht, Muzyka i kultura muzyczna w diecezji wrocławskiej [w:] Dziedzictwo i posłannictwo śląskiego Kościoła. 1000 lat diecezji wrocławskiej, red. M. Hirschfeld, H. Trautmann,
tłum. H. Miglo, Dülmen–Piechowice 2001, s. 247.
49
F. Monse, Die Stadtpfarrkirche zu Glatz, Glatz 1925, s. 128. J. Kögler, Die Chroniken…,
dz. cyt., s. 28 podaje, że naprawa miała miejsce w 1776 roku.
50
F. Monse, Die Stadtpfarrkirche…, dz. cyt., s. 128.
51
Zusammenstellung ausgeführter Orgelbauten von Schlag & Söhne, Schweidnitz [b.r.], s. 11.
52
„Der Gebirgsbote” 1893, nr 66 z 18 sierpnia; Zusammenstellung…, dz. cyt., s. 15.
53
„Der Gebirgsbote” 1894, nr 1 z 2 stycznia; „Glatzer Zeitung” 1894, nr 1 z 3 stycznia;
F. Monse, Die Stadtpfarrkirche…, dz. cyt., s. 128.
54
„Der Gebirgsbote” 1894, nr 1 z 2 stycznia; „Glatzer Zeitung” 1894, nr 1 z 3 stycznia.
55
F. Monse, Die Stadtpfarrkirche…, dz. cyt., s. 128. J. Stępowski, Zabytkowe organy…,
dz. cyt., s. 74 podaje, że silnik zamontowano w 1893 roku.
56
P. Tarlinski, Dittersdorfs Kirchenmusik in Schlesien. Theologische Anmerkungen [w:] Carl
Ditters von Dittersdorf. Z życia i twórczości muzycznej, red. P. Tarlinski, H. Unverricht, Opole
2000, s. 208–210. Zob. tenże, Die mehrstimmigen liturgischen Kompositionen aus der Sammlung
MUZYKA W KOŚCIOŁACH KŁODZKA  OD CZASÓW NAJDAWNIEJSZYCH DO WSPÓŁCZESNOŚCI
257
sześćdziesiątych XIX wieku zbiory muzyczne świątyni powiększały się dzięki
wytężonej pracy kantora i dyrygenta chóru Antona Grossmana. Cały zbiór
kościoła garnizonowego obejmował około 160 wielogłosowych utworów,
a więc w porównaniu z biblioteką muzyczną kłodzkiej fary czy innych śląskich
parafii był skromny. Nie umniejsza to jednak faktu, że muzyka zajmowała
ważne miejsce w życiu tej placówki kościelno-wojskowej. Wśród dzieł wykonanych w kościele garnizonowym znalazły się między innymi utwory Haydna,
Dittersdorfa, Schnabla czy Reimanna.
W 1890 roku świdnicka firma Schlag & Söhne dokonała tam remontu
i przebudowy zniszczonych organów57. Renowacja ta miała charakter budowy nowych organów o dyspozycji romantycznej, z zachowaniem starego
prospektu, nieznacznie przesuniętego do przodu. Anonimowy autor artykułu
w lokalnej prasie podawał, że instrument ten był pierwszym na całym Śląsku,
w którym zastosowano pełny system pneumatyczny z rzadko spotykanymi
wiatrownicami skrzyniowymi58. Organy po przebudowie liczyły 26 głosów,
rozłożonych na dwa manuały i pedał.
Od 1922 roku chórem kościoła Franciszkanów kierował Georg Stähler
(1883–1951), który wykształcenie zdobył w Szkole Muzyki Kościelnej
w Ratyzbonie59. Ten zasłużony dla kultury muzycznej miasta działacz swą
aktywność na polu muzyki kościelnej łączył z pracą nauczyciela i dyrygenta chóru oraz orkiestry w katolickim gimnazjum, a także z obowiązkami chórmistrza związku śpiewaczego Liedertafel. W parafii franciszkańskiej
wykonywano podobny repertuar jak w farze. Mieszkanka przedwojennego
Kłodzka z rozrzewnieniem wspomina nabożeństwa w kościele Minorytów,
a zwłaszcza „imponującą” pasterkę, podczas której rozbrzmiewało uroczyste
Transeamus, wykonywane przez chór, orkiestrę i organy w pełnym brzmieniu60. Z relacji Anny Marii Goldmann wiemy również, że przy parafii działały
grupy młodzieżowe pielęgnujące śpiew religijny z akompaniamentem gitary
i towarzyszeniem innych instrumentów.
der Kuratial-Kirche (Minoriten-Kirche) in Glatz [w:] Musikgeschichte zwischen Ost- und Westeuropa. Kirchenmusik – geistliche Musik – religiöse Musik. Bericht der Konferenz Chemnitz 28.–30.
Oktober 1999 anläßlich des 70. Geburstages von Klaus Wolfgang Niemöller, Hrsg. H. Loos,
K.P. Koch, Sinzig 2002, s. 543–561.
57
Zusammenstellung…, dz. cyt., s. 14.
58
„Der Gebirgsbote” 1890, nr 79 z 30 września.
59
A. Bernatzky, Lexikon der Grafschaft Glatz, Leimen–Heidelberg 1984, s. 253.
60
A.M. Goldmann, Viva la Musica – Das Musikleben in Glatz bis 1945, mps. Na temat
tego popularnego bożonarodzeniowego graduału zob. Transeamus usque Bethlehem nach:
Lukas, 2, 10–16. Urtextausgabe, Hrsg. R. Walter, Dülmen 1973.
258
ANDRZEJ PRASAŁ
10 września 1932 roku w kościele tym chór klerycki franciszkanów wykonał Mszę Ferenca Liszta, by zebrać datki na odnowę klasztoru61. Na koncert
przybyło wielu mieszkańców i na życzenie kłodzczan powtórzono go w uroczystość Chrystusa Króla. Rok później, w Niedzielę Palmową, w kościele odbył
się wielki koncert, podczas którego wykonano Ostatnie siedem słów Chrystusa
Josepha Haydna, a dochód z koncertu przeznaczono na remont refektarza
klasztornego62.
Kościół Obserwantów w 1773 roku wzbogacił się o nowe, 20-głosowe organy wybudowane przez organmistrza Petera Zeitziusa (1730–1791) z Ząbkowic Śląskich63. W 1810 roku w wyniku sekularyzacji majątków kościelnych
odebrano jednak bernardynom zarówno klasztor, jak i znajdujący się obok
kościół. Zakonnicy, zanim opuścili miasto, zorganizowali w marcu 1812 roku
aukcję, na której sprzedali wyposażenie zabudowań klasztornych oraz świątyni64. Organy trafiły do kościoła pw. św. Franciszka z Asyżu (pokapucyńskiego)
w Nysie65. W 1834 roku król Fryderyk Wilhelm III przekazał kościół gminie
ewangelickiej jako kościół garnizonowy66. W 1835 roku świątynię wyposażono w nowy instrument, wybudowany przez Ludwiga Hartiga (zm. po 1850)
z Sulechowa67. Koszt inwestycji wyniósł w sumie 2 tysiące marek. Organy miały 21 głosów, dwa manuały i pedał oraz mechaniczną trakturę gry. W 1899
roku przeszły kapitalny remont, który był dziełem świdnickiej firmy Schlag
& Söhne. Z okazji jego ukończenia w niedzielę 24 września 1899 roku odbył
się uroczysty koncert muzyki kościelnej w wykonaniu niewidomego wirtuoza
gry organowej z Mühlheim o nazwisku aus der Wiesche oraz śpiewaczki Anny
Wente z Hanoweru68.
Warto wspomnieć, że przy kościele tym od końca XIX wieku istniał chór.
W kłodzkiej prasie pojawiały się co jakiś czas wzmianki o koncertach wokalnoinstrumentalnych i organowych organizowanych przez gminę protestancką69.
61
A.K. Dudek, Franciszkanie w Kłodzku, Wrocław 2002, s. 26.
Tamże, s. 28.
63
J. Stępowski, Zabytkowe organy…, dz. cyt., s. 27–28.
64
E. Kościk, Rozwój miasta od początku XIX w. do końca 1945 r. [w:] Kłodzko. Dzieje
miasta, dz. cyt., s. 104. Autorka nie precyzuje, o który franciszkański kościół chodzi, co mniej
zorientowanego w problematyce kłodzkiej czytelnika może wprowadzić w błąd.
65
J. Stępowski, Zabytkowe organy…, dz. cyt., s. 27. Instrument został tam zamontowany
w 1814 roku i przebudowany w 1939 roku przez Carla Berschdorfa z Nysy.
66
E. Kościk, Rozwój miasta…, dz. cyt., s. 104.
67
L. Burgemeister, Der Orgelbau…, dz. cyt., s. 176.
68
„Glatzer Zeitung” 1899, nr 76 z 22 września.
69
B. Prasał, Kultura muzyczna Kłodzka…, art. cyt., s. 15.
62
MUZYKA W KOŚCIOŁACH KŁODZKA  OD CZASÓW NAJDAWNIEJSZYCH DO WSPÓŁCZESNOŚCI
259
3. LATA 19452009
Zakończenie drugiej wojny światowej i zmiana politycznych granic Polski
spowodowały, że 8 września 1945 roku okręg kłodzki został włączony do nowo
powstałej Administratury Apostolskiej we Wrocławiu. Na tereny Kotliny Kłodzkiej napływali masowo Polacy, którzy w zdecydowanej większości przyznawali się
do wyznania rzymskokatolickiego. W Hrabstwie Kłodzkim nastąpił okres przejmowania kościołów i parafii, odbudowy obiektów sakralnych i tworzenia nowych
struktur kościelnych70. Oto fragment wspomnień poetki Anny Zelenay (1925–
1970) z tamtych lat: „Droga prowadząca w górę, dzisiejsza ulica Łukasińskiego,
leżała już poza obrębem miejskich murów na Przedmieściu Ząbkowickim. Przy
końcu tej ulicy przycupnął u stóp Fortecznej Góry mały kościółek. […] Znalazłam
się tam kiedyś późnym popołudniem. W kościele było pusto. Za grubym murem,
oddzielone kratą, niewidzialne mniszki śpiewały psalmy. Śpiew wznosił się w górę,
piął po kolumnach, sięgał żeber sklepienia i znów opadał pokornie na kamienny
połysk posadzki. Zachodzące słońce czerwieniło wnętrze. Pełzały płomienne błyski
po ramach obrazów. Ta chwila zakrzepła w pamięci”71.
W latach 1945–1997 istniało w Kłodzku Wyższe Seminarium Duchowne
Prowincji św. Jadwigi oo. Franciszkanów. Wykładowcami muzyki byli tam
między innymi Marek Knopiński i Józef Chudalla. Kroniki seminaryjne wspominają o istnieniu chórów kleryckich, a także orkiestry dętej oraz smyczkowej72. Od 1974 roku działał w seminarium zespół wokalno-instrumentalny
Granifer73. Występował on często na terenie parafii Matki Bożej Różańcowej
70
Z. Lec, Troska o kościoły w duszpasterstwie rzymskokatolickim Hrabstwa Kłodzkiego do
końca XX wieku (Zarys problematyki) [w:] Veritati Salvificae Servire. Księga pamiątkowa dedykowana ks. prof. zw. dr. hab. Edwardowi Góreckiemu z racji 70 rocznicy urodzin, red. W. Wenz,
Wrocław 2002, s. 304–305.
71
A. Zelenay, W poszukiwaniu wczorajszego dnia [w:] Pierwsze dni. Pierwsze lata, red.
E. Kaczmarek, Kłodzko 1995, s. 102.
72
A. Prasał, Kultura muzyczna w archidiecezji wrocławskiej w latach 1945–2003, Lublin
2009, s. 87.
73
W. Żdżarski, Wychowanie muzyczne w wyższych seminariach duchownych i jego rola w formacji kapłańskiej na przykładzie diecezjalnych i zakonnych seminariów Dolnego Śląska, Wrocław
2001 (praca magisterska w Bibliotece Akademii Muzycznej we Wrocławiu, mps), s. 97.
260
ANDRZEJ PRASAŁ
w Kłodzku. Warto wspomnieć, że od 2008 roku istnieje tu chór parafialny.
Pierwszy jego występ miał miejsce 29 lutego podczas nabożeństwa Drogi
Krzyżowej. Zespołem kieruje Agnieszka Milczarek.
Franciszkańska świątynia była świadkiem licznych koncertów. Zwłaszcza
okres po 1989 roku sprzyjał powstawaniu inicjatyw muzycznych. Nie sposób ich wszystkich wymienić, gdyż jest to liczba imponująca; dość przytoczyć kilka najważniejszych w ostatnich latach. Z reguły organizowane one były
we współpracy z Kłodzkim Ośrodkiem Kultury. 14 października 2006 roku
odbył się Międzynarodowy Dzień Muzyki w Hrabstwie Kłodzkim W hołdzie
Janowi Pawłowi II. Na koncercie wystąpił między innymi Kłodzki Chór
Kameralny Concerto Glacensis oraz Dziewczęcy Zespół Wokalny Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia z Bystrzycy Kłodzkiej. 29 marca 2007 roku
zaprezentowano misterium muzyczno-poetyckie Droga Krzyżowa – muzyczne
obrazy i impresje. Wystąpił zespół Little Egoists Marka Stryszowskiego, a poezje
ks. Jana Twardowskiego czytał aktor Jan Nowicki. 2 marca 2008 roku odbyło
się Misterium Pasyjne w wykonaniu miejscowych zespołów: Zespołu Kameralistów Concerto, Kłodzkiego Chóru Kameralnego Concerto Glacensis, Żeńskiego Zespołu Wokalnego Concerto Glacensis. Melomani mogli wysłuchać
między innymi Stabat Mater Pergolesiego. Całością dyrygowała Katarzyna
Mąka. 23 maja 2008 roku wystąpiła Orkiestra Kameralna im. Slávy Vorlovej
z Nachodu. 29 listopada 2008 roku odbył się Koncert Jubileuszowy z okazji 10-lecia Kłodzkiego Chóru Kameralnego Concerto Glacensis. 27 grudnia
2008 roku miał miejsce Bożonarodzeniowy Koncert Charytatywny Nadzieja.
Dochód z imprezy przekazano Powiatowemu Stowarzyszeniu na Rzecz Osób
Niepełnosprawnych w Kłodzku. 25 stycznia 2009 roku zorganizowano koncert utworów bożonarodzeniowych.
Księża jezuici jako pierwsi w Kłodzku uczyli piosenek, które przychodziły
z Zachodu (słynny big-beat)74. Przy kościele prężnie działał także chór parafialny75. Jego dyrygentem był między innymi Sieprawski76. Od 2002 roku przy
parafii istnieje Schola Dzieci Bożych pod kierunkiem Małgorzaty Decker77.
Zespół prowadzi śpiew przede wszystkim na niedzielnej mszy świętej dla dzieci
74
A.K. Dudek, Kłodzkie curriculum vitae. Podróż sentymentalna, Wrocław 2003, s. 21.
A. Prasał, Kultura muzyczna w archidiecezji wrocławskiej…, dz. cyt., s. 108.
76
A.K. Dudek, Kłodzkie curriculum vitae…, dz. cyt., s. 65. Być może chodzi tu o Józefa
Sieprawskiego, który był organistą i dyrygentem chóru parafialnego w Nowej Rudzie. W 1960
roku wyjechał do USA. Zob. A. Prasał, Kultura muzyczna w archidiecezji wrocławskiej…,
dz. cyt., s. 239.
77
C. Salamon, Schola Dzieci Bożych, „Posłaniec – Biuletyn Parafii Wniebowzięcia NMP
w Kłodzku” 2007, nr 5, s. 15.
75
MUZYKA W KOŚCIOŁACH KŁODZKA  OD CZASÓW NAJDAWNIEJSZYCH DO WSPÓŁCZESNOŚCI
261
o godzinie 11. Ma na swoim koncie płytę CD (2007) zatytułowaną Śpiewaj
razem z nami. Ponadto przy parafii działa młodzieżowy zespół muzyczny, śpiewający na niedzielnej mszy świętej o godzinie 9.30.
Świątynia Wniebowzięcia NMP była i jest miejscem licznych koncertów.
1 kwietnia 2007 roku wykonano Oratorium Drogą Pielgrzyma, składające się
z kanonów z Taizé oraz tekstów Jana Pawła II. W koncercie wystąpiły między
innymi chóry parafialne z Lądka-Zdroju i Ołdrzychowic Kłodzkich, a także Miejska Orkiestra Dęta ze Stronia Śląskiego. 7 czerwca 2007 roku odbył
się koncert w ramach Festiwalu Camerata Nova Nachod. Zaprezentowały
się: Kłodzki Chór Kameralny Concerto Glacensis oraz Nachodska Orkiestra
Kameralna im. Slávy Vorlovey. 26 października 2007 roku zorganizowano
w Kłodzku Dzień Papieski pod patronatem Biskupa Świdnickiego Ignacego
Deca oraz Burmistrza Miasta Kłodzka Bogusława Szpytmy. W kościele jezuickim zespół gospelowy Spirituals Singers Band z Wrocławia wykonał misterium
słowno-muzyczne Litania do Wszystkich Świętych.
Od 2007 roku odbywa się tutaj przegląd chórów pod nazwą „Kłodzkie
Śpiewania Majowe”. Jego pomysłodawcą był organista i dyrygent Marek Knopiński. W 2008 roku w II przeglądzie uczestniczyły następujące zespoły: Chór
Otwartych Serc z Sobótki pod dyrekcją Wojciecha Magnuckiego, chór Lutnia
z Kłodzka pod dyrekcją Witolda Jurana, chór Canzona z Olesznej pod dyrekcją Pauliny Pyckiej, Chór Kameralny przy Parafii Matki Boskiej Różańcowej
z Kłodzka pod dyrekcją Agnieszki Milczarek78. Jury w składzie: prof. Bożena
Zborowska-Kucmer (przewodnicząca), Przemysław Kuklis i Bożena Adamska
przyznało dwie drugie nagrody – Chórowi Otwartych Serc z Sobótki i chórowi Canzona z Olesznej. Trzecią nagrodę otrzymał Chór Kameralny przy Parafii
pw. Matki Boskiej Różańcowej w Kłodzku.
Z jezuicką i franciszkańską parafią związane są Międzynarodowe Wieczory
Muzyki Organowej i Kameralnej79. Oba kościoły dysponują bowiem dobrej
klasy instrumentami koncertowymi, nad którymi opiekę organmistrzowską
sprawuje Marek Mikonowicz z Wrocławia80. Warto dodać, że organy kościoła
jezuickiego w 1979 roku przeszły kapitalny remont i przebudowę dokonaną
78
Z. Gubała, Majowe śpiewania, „Posłaniec – Biuletyn Parafii Wniebowzięcia NMP
w Kłodzku” 2008, nr 3, s. 17.
79
Zob. Międzynarodowe Wieczory Muzyki Organowej i Kameralnej. Dwadzieścia lat festiwalu, red. W. Kozakowski, Kłodzko 2005; A. Prasał, Kultura muzyczna w archidiecezji
wrocławskiej…, dz. cyt., s. 251–252.
80
Opis, zdjęcia i dyspozycja organów na <http://www.organy.art.pl/instrumenty.
php?miejsc_id=60> [dostęp: 5 maja 2009 roku).
262
ANDRZEJ PRASAŁ
przez firmę organmistrzowską Bolesława i Stanisława Broszków81. Organizatorem Wieczorów jest Kłodzki Ośrodek Kultury, a dyrektorem artystycznym
– prof. Andrzej Chorosiński. Pierwszy koncert odbył się 29 maja 1987 roku
w kościele Wniebowzięcia NMP. Z recitalem organowym wystąpił Andrzej
Chorosiński. Bogusław Michnik tak wspomina początki festiwalu: „Trafiliśmy
do ojców jezuitów i tam próbowaliśmy zainteresować ówczesnego proboszcza – ks. Ludwika Rybę – propozycją. Nie było to łatwe, tak zresztą, jak nie
było łatwe wprowadzenie tego pomysłu do realizacji. Ponieważ nasz ośrodek
był instytucją państwową i trzeba było uzyskać zgodę ówczesnych władz. […]
Na szczęście w ówczesnych władzach było sporo przyzwoitych i dobrze nastawionych do działań w kulturze ludzi. Niemniej jednak trochę niechętnie
patrzono na te koncerty, na organizowanie ich w kościele. Wtedy kościoły
stanowiły enklawę wolności, ludzie właśnie tam szukali spotkania z wolnością.
Do kościołów przychodziło i tak dużo ludzi, więc tworzenie – jak powiedział
jeden z przedstawicieli władz – tej dodatkowej frekwencji z okazji wieczorów
organowych nie leżało w interesie rządzących. Ale jakoś udało się to przeforsować…”82.
Początkowo koncerty odbywały się w przepięknej jezuickiej świątyni.
Od 1994 roku festiwalowe wieczory organizowane są także w kościele Matki
Bożej Różańcowej. Kłodzki festiwal organowy przekształcił się z czasem w prezentacje nie tylko muzyki organowej, ale także kameralnej, chóralnej, oratoryjnej, a nawet symfonicznej. 4 października 2008 roku odbył się już 190. koncert. Dotychczas w Kłodzku, obok artystów polskich, wystąpili instrumentaliści, śpiewacy, orkiestry i dyrygenci z Włoch, Niemiec, Ukrainy, Kanady, Litwy,
Szwecji, Finlandii, USA, Austrii, Czech, Hiszpanii, Danii, Monako, Izraela,
Białorusi oraz Australii. W ramach corocznego cyklu koncertowego, od maja
do października, co 2–3 tygodnie rozbrzmiewa muzyka średniowiecza, renesansu, baroku, klasycyzmu, romantyzmu, a także muzyka XX wieku i współczesna. Podczas kolejnych edycji festiwalu zaprezentowane zostały nie tylko
utwory solowe, kameralne czy chóralne, ale także wielkie dzieła muzyczne,
między innymi Missa Solemnis Beethovena, Symfonia C-dur Elsnera, Requiem
Mozarta, Messa di Gloria Pucciniego, Requiem Verdiego.
Wielkim wydarzeniem w roku milenijnym 2000 było wykonanie Bachowskiej Pasji według św. Jana z udziałem orkiestry symfonicznej Filharmonii Dol81
A. Prasał, Kultura muzyczna w archidiecezji wrocławskiej…, dz. cyt., s. 195.
Festiwal podarowany miastu. Rozmowa z Bogusławem Michnikiem [w:] Międzynarodowe Wieczory Muzyki Organowej i Kameralnej…, dz. cyt, s. 28. Bogusław Michnik jest jednym z pomysłodawców festiwalu. Jest znanym kłodzkim poetą i był wieloletnim dyrektorem
Kłodzkiego Ośrodka Kultury.
82
MUZYKA W KOŚCIOŁACH KŁODZKA  OD CZASÓW NAJDAWNIEJSZYCH DO WSPÓŁCZESNOŚCI
263
nośląskiej i zagranicznych solistów. Koncert połączono ze zbiórką pieniędzy na
budowę nowego kościoła w Kłodzku. Kwota uzyskana z tego koncertu pozwoliła na położenie dachu na kościele Podwyższenia Krzyża Świętego na osiedlu
im. Kruczkowskiego w Kłodzku. Przy okazji udało się wtedy nagrać profesjonalną płytę CD i wydać ją w Berlinie. Honorowy patronat nad festiwalem
w roku milenium sprawował ks. Henryk kard. Gulbinowicz. 23 września 2004
roku w kościele Wniebowzięcia NMP wystąpiła Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia w Katowicach pod batutą Krzysztofa Pendereckiego.
W programie znalazła się między innymi VII Symfonia d-moll op. 70 Dvořaka
oraz II Symfonia Pendereckiego.
W 1982 roku utworzono w Kłodzku parafię na osiedlu im. L. Kruczkowskiego. Nowy kościół pw. Podwyższenia Krzyża Świętego został uroczyście
konsekrowany 14 września 2003 roku. Dumą tej najmłodszej kłodzkiej parafii
są 38-głosowe organy piszczałkowe. Instrument został zbudowany przez wrocławską firmę organmistrzowską Cynar w 2005 roku83. Organy mają trakturę
elektropneumatyczną, trzy manuały i pedał. Firma Cynar wykonała kontuar (stół gry) ze sterownikiem elektronicznym, nowe wiatrownice (na których
umieszcza się piszczałki), cztery nowe miechy oraz zaprojektowała i wykonała
prospekt. Materiał piszczałkowy oraz turbina organowa pochodzą natomiast
z organów kościoła św. Piotra we Frankfurcie nad Menem, które parafia pozyskała za kwotę 40 tysięcy złotych dzięki Towarzystwu Przyjaciół Ziemi
Kłodzkiej. Uroczystość poświęcenia nowych organów (połączona z bierzmowaniem) odbyła się 23 marca 2005 roku84. Przewodniczył jej biskup świdnicki
Ignacy Dec.
Warto w tym miejscu dodać, że w parafii Podwyższenia Krzyża Świętego
przez krótki okres istniał chór prowadzony przez organistę Piotra Janasa.
21 stycznia 2007 roku odbyło się tutaj także II Kłodzkie Kolędowanie, zorganizowane przez Kłodzki Ośrodek Kultury oraz Towarzystwo Muzyczne
Concerto Glacensis.
Na podstawie przedstawionych informacji można stwierdzić, że kościoły
Kłodzka przez wieki zajmowały ważne miejsce na mapie życia muzycznego
regionu. Muzycy i duszpasterze związani z poszczególnymi parafiami należycie wywiązywali się z obowiązku dbania o muzykę liturgiczną. Co warte
podkreślenia – kościelna kultura muzyczna zachowała ciągłość: po 1945 roku
chlubnie nawiązywano do bogatych kłodzkich tradycji muzycznych, tyle tylko,
że w zmienionej rzeczywistości społeczno-politycznej. Słusznie zauważa więc
83
84
Szczegółowe informacje o organach dzięki uprzejmości inż. Remigiusza Cynara.
Niech życie śpiewa pieśń, „Gość Świdnicki” 2005, nr 15, s. II.
264
ANDRZEJ PRASAŁ
ks. prof. Kazimierz Dola: „Na te ziemie przyszli ludzie z bardzo daleka, przyszli
do innego, nieznanego im kraju, do innej ziemi, ale nie do ziemi obcej – do
ziemi nieobcej dzięki temu właśnie katolickiemu dziedzictwu. Nowy Kościół
ludzi wszedł w dziedzictwo tamtych stuleci, kultywuje je i rozwija”85.
ANDRZEJ PRASAŁ
MUSIC IN THE CHURCHES OF KŁODZKO
 FROM TIME IMMEMORIAL TO THE PRESENT
SUMMARY
Church music came to the Kłodzko Land along with Christianity. The orders in Kłodzko played
significant role in developing musical culture in the whole area. Among them were Jesuits with the
composer Simon Praunstein (1571–1624). From the 15th century the churches in Kłodzko, especially
the parish church, had high quality organs. The Kłodzko’s organists were highly rated and one of them,
Johann Franz Otto (1732–1805), was recognized as an outstanding Silesian organist in the 18th century.
From the end of the 18th century the Assumption Church ran a choir and Kłodzko’s musicians belonged
to Caecilian Society. From 1945 the church music in Kłodzko has been thriving. Numerous choirs have
been set up at parishes as well as concerts have been organized. In 1987 a noteworthy annual festival
called International Evenings of Organ and Chamber Music was initiated.
Key words: Klodzko, church music, orders, choirs, concerts, organs
Translated by A. Korolik
85
K. Dola, Obecność Kościoła…, art. cyt., s. 21.
265
KS. ZBIGNIEW WALESZCZUK
KARL RAHNER I JEGO TEOLOGIA CIERPIENIA
 W 25. ROCZNICĘ ŚMIERCI
Streszczenie
Cierpienie jest wpisane w ludzki los – homo patiens – jest prowokacją dla każdego człowieka. Zachęca
nas do stawiania pytań filozoficznych i teologicznych. Pomiędzy wieloma kwestiami dotyczącymi Boga
problem cierpienia zdaje się zajmować centralne miejsce, zwłaszcza w dyskusji z ateizmem. Dlaczego
cierpienie? Czy cierpienie ma sens? Dlaczego Bóg stworzył świat, w którym jest tak wiele bólu i cierpienia? Czy Bóg nie mógł stworzyć lepszego świata? Jeśli tak, dlaczego tego nie uczynił; jeżeli nie, czy możemy Go nazywać istotą absolutną, wszechmogącą? Cała teologiczna tradycja, pytając o Boga w relacji
do człowieka (również nie wprost), interesuje się problematyką teodycei. Teologia katolicka nieustannie
usiłuje sformułować nowe, adekwatne odpowiedzi.
Cykl wykładów autora – O sensie cierpienia, przeprowadzonych na Uniwersytecie w Bayreuth,
zwłaszcza w części odnoszącej się do nauczania Karla Rahnera, stał się podstawą niniejszych rozważań.
Celem badania jest ukazanie kwestii cierpienia w ujęciu znanego soborowego teologa, Karla Rahnera.
W bieżącym roku przypada 25. rocznica jego śmierci.
W czterech krokach przedstawiono nauczanie teologa z Innsbrucka w interesującym nas temacie:
1) Problem teodycei jako pytanie o sens cierpienia (najważniejsze tezy teodycei); 2) Zarys teologii Karla
Rahnera – mistyka codzienności; 3) Cierpienie według Karla Rahnera. W ostatniej, centralnej części
artykułu, zaprezentowano pięć najważniejszych wyliczanych przez Rahnera sposobów odpowiedzi na
wyzwania teodycei: (1) Cierpienie jako naturalne zjawisko towarzyszące rozwojowi świata; (2) Cierpienie
jako skutek działania stworzonej, grzesznej wolności; (3) Cierpienie jako sytuacja dojrzewania i egzaminu; (4) Cierpienie jako odniesienie do innego i wiecznego życia; (5) Niepojętość cierpienia jako część
niepojętości Boga.
W podsumowaniu możemy krytycznie zauważyć, że Karl Rahner, akcentując niepojętość i misterium cierpienia, szeroko komentuje ujęcia filozoficzne, a stosunkowo niewiele uwagi poświęca inkarnacji Jezusa Chrystusa – Redemptor hominis. Wszystkie filozoficzne interpretacje jezuickiego myśliciela
przedstawione w artykule są same w sobie bardzo interesujące i godne szacunku, stanowczo jednak domagają się teologicznego dopełnienia. Kwestia cierpienia bez odpowiedzi, jaką dał nam Jezus ChrystusOdkupiciel, pozostaje nie tylko na poziomie filozoficznym zagadką, lecz nie zdoła zaspokoić podstawowej tęsknoty ludzkiego serca poszukującego prawdy, która bez przyjęcia mądrości Dobrej Nowiny nigdy
nie może zostać rozwiązana. Dopiero w świetle zbawczego cierpienia i śmierci Syna Bożego, interpretując
życie człowieka w duchu wiary, możemy przybliżyć się do rozumienia tajemnicy, nadać najgłębszy sens
misterium cierpienia.
Słowa kluczowe: cierpienie, teodycea, mistyka codzienności, niepojętość Boga
Każdy człowiek jest nieustannie konfrontowany z problemem cierpienia.
Rodzimy się w bólu i zanim umrzemy, poczynając od dzieciństwa i młodości,
poprzez kolejne etapy życia, przeżywamy przeróżne obawy, bóle, lęki, troski
266
KS. ZBIGNIEW WALESZCZUK
i zmartwienia duchowe i fizyczne, jesteśmy doświadczani cierpieniem. Przez
całe nasze życie jesteśmy bardziej lub mniej świadomie – czy to w wyniku
naszych własnych decyzji, błędów i ograniczeń, czy też wskutek sytuacji i okoliczności, na które nie zawsze mamy wpływ lub w ogóle go nie mamy – konfrontowani z cierpieniem i doświadczani przez fenomen, który może posłużyć jako opis ludzkiej egzystencji – homo patiens – oto obraz doli ludzkiej1.
W ludzki los jest wpisane cierpienie2.
Celem niniejszego artykułu, powstałego w oparciu o cykl wykładów autora – O sensie cierpienia, przeprowadzonych na Uniwersytecie w Bayreuth,
jest w pierwszym rzędzie przypomnienie znaczenia samej kwestii, aktualności
i potrzeby poszukiwania chrześcijańskiej odpowiedzi na wyzwanie, jakim jest
cierpienie. Postać Karla Rahnera (1904–1984)3 – zmarłego 30 marca przed 25
laty – z pewnością zasługuje na naszą uwagę.
1
Viktor Emanuel Frankl określa kondycję ludzką jako „cierpiącą”: „Postawiony nad przepaścią człowiek spogląda w otchłań i na jej dnie dostrzega tragiczną strukturę bytu ludzkiego.
Tam w głębi objawia mu się prawda, że byt ludzki jest ostatecznie cierpieniem i że istotnym przeznaczeniem człowieka jest cierpieć: być homo patiens” – V.E. Frankl, Homo patiens,
Warszawa 1984, s. 75.
2
Z. Waleszczuk, W stronę człowieka umierającego, Wrocław 2004, s. 21.
3
Urodził się 4 marca 1904 we Fryburgu Bryzgowijskim (Badenia). Ojciec Karl (1868–
1934) był nauczycielem gimnazjalnym, a matka Luiza z rodu Trescher (1875–1975) pochodziła z rodziny fryburskich właścicieli gospody. Młody Karol wzrastał wraz z sześciorgiem
rodzeństwa w zdrowym – według własnego opisu – świecie chrześcijańskiej klasy średniej.
Wkrótce po maturze (29 marca 1922 roku), dokładnie trzy tygodnie później, w ślad za swoim bratem Hugonem wstąpił do zakonu jezuitów. Odbył studia filozoficzne i teologiczne
w Feldkirch, Pullach (blisko Monachium), Valkenburgu w Holandii, Fryburgu Bryzgowijskim
i w Innsbrucku. Święcenia kapłańskie przyjął 26 lipca 1932 roku w Monachium. Studia teologiczne ukończył w Lavannataal w 1933 roku. W 1934 roku powrócił do Fryburga w celu doktoryzowania się pod kierunkiem Martina Heideggera, który wywarł na niego istotny wpływ.
Dwa lata pracy na temat filozofii średniowiecza nie przyniosły jednak wyników oczekiwanych
przez opiekuna naukowego. Praca Rahnera – zdaniem promotora – nie zasługiwała na tytuł
doktorski. (Została wydana w 1939 roku pod tytułem Geist in der Welt i spotkała się z dużym uznaniem). W tym miejscu możemy podkreślić wytrwałość młodego Rahnera, który nie
zniechęcił się do dalszych studiów, oraz mądrość przełożonych zakonu spieszących z pomocą
swemu wychowankowi.
Po pierwszych trudnościach w pracy nad doktoratem z filozofii władze zakonne wysłały go
do Innsbrucka, gdzie zaczął pracę doktorską dotyczącą początków Kościoła, za którą już dwa
lata później, w grudniu 1936 roku, uzyskał doktorat z teologii. Habilitację przyznano mu jeszcze szybciej, bo już sześć miesięcy później, w lipcu 1937 roku, na podstawie prac opublikowanych w ostatnich pięciu latach. (W tym miejscu musimy zauważyć, iż dzisiaj habilitacja Karla
Rahnera w Polsce – z uwagi na sześciomiesięczny okres pomiędzy doktoratem a habilitacją
KARL RAHNER I JEGO TEOLOGIA CIERPIENIA  W 25. ROCZNICĘ ŚMIERCI
267
Niejako tytułem wprowadzenia i naszkicowania kontekstu całej problematyki filozoficzno-teologicznych poszukiwań sensu cierpienia należy przypomnieć wpierw kilka najistotniejszych, związanych z tematem, zagadnień
teodycei. W centralnej części artykułu zamierzamy ukazać nauczanie teologa
z Innsbrucka oraz dokonać krytycznej oceny jego poglądów4 w interesującej
nas kwestii sensu ludzkiego cierpienia.
Wobec obserwowanej dzisiaj choroby cywilizacyjnej Zachodu – zatracania
poczucia sensu i wartości samego życia ludzkiego, sprowadzanego do jedynie
pragmatycznych i materialnych faktorów – należy przypominać wartości transcendentalne. Nie jest bowiem żadną godną człowieka myślącego odpowiedzią
próba ucieczki i tabuizacji samego problemu. Bez powracania do kwestii odpowiedzi na pytania metafizyczne dotyczące sensu życia ludzkiego nie uda się
stawić czoła lawinie tak często dziś propagowanego w mediach kulturowego
ateizmu. Pozostawanie wśród naszych codziennych wysiłków i niepowodzeń,
codziennego zabiegania i troski o materialną egzystencję i pomyślność wyłącznie na poziomie konsumpcyjnego materializmu, zamknięcie się na obszary
z teologii oraz fakt, iż nie napisał jednej, podstawowej rozprawy habilitacyjnej – spotkałaby się
z trudnościami; jej autor mógłby otrzymać negatywne opinie recenzentów).
Na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu w Innsbrucku Karl Rahner prowadził wówczas wykłady z dogmatyki, a w Uniwersytecie w Salzburgu serię wykładów z filozofii religii.
W 1937 roku, po habilitacji, rozpoczął w Innsbrucku wykłady o Łasce. Wtedy naszkicowane
zostały jego główne koncepcje teologiczne.
Po zamknięciu Wydziału Teologicznego przez faszystów Rahner schronił się w Wiedniu,
gdzie w 1939 roku otrzymał pierwsze stanowisko naukowe. W latach 1944–1945 pracował
jako duszpasterz licznych wiejskich parafii Dolnej Bawarii. Od 1945 do 1948 roku był docentem dogmatyki w wyższej szkole zakonnej w Pullach, a od 1949 roku – po powrocie do
Innsbrucka – profesorem zwyczajnym dogmatyki i historii dogmatów.
W Innsbrucku rozpoczął się najbardziej twórczy okres jego życia. W 1963 roku został
powołany przez Ojca Świętego Jana XXIII do roli teologa soborowego II Soboru Watykańskiego. W tym samym czasie stał się również osobistym ekspertem kard. Franza Königa z Wiednia.
Pod koniec obrad II Soboru Watykańskiego, w 1964 roku, objął po Romano Guardinim
katedrę chrześcijańskiej wizji świata na uniwersytecie w Monachium, a od 1967 roku aż do
emerytury w 1971 roku był profesorem zwyczajnym dogmatyki i historii dogmatów na uniwersytecie w Münster. W 1969 roku był jednym z trzydziestu teologów mianowanych przez
Pawła VI do przetworzenia teologicznego dorobku Soboru. W 1971 roku został profesorem
honorowym Wyższej Szkoły Filozoficznej w Monachium. Za osiągnięcia w zakresie badań
z pogranicza teologii i filozofii otrzymał 15 doktoratów honoris causa. W 1981 roku przeniósł
się do Innsbrucka, gdzie zmarł 30 marca 1984 roku i został pochowany 4 kwietnia 1984
roku w krypcie kościoła Jezuitów. Zob. K. Lehmann, Karl Rahner. Exemplarische Kraft des
theologischen Denkens [w:] Theologen unserer Zeit, Hrsg. S. Pauly, Stuttgart 1997, s. 13.
4
Zdaniem niektórych krytyków w teologii Rahnera istnieje ryzyko „chrześcijaństwa bez
Chrystusa”.
268
KS. ZBIGNIEW WALESZCZUK
metafizyczne – jest ucieczką od odpowiedzi na pytania o sensowność cierpienia
w życiu człowieka – co skutkuje zanikiem zmysłu filozoficznego i religijnego,
pozbawia wiary, działa ateizująco.
Sama kwestia niejako usprawiedliwienia Boga, z pozycji wiary chrześcijańskiej, wobec widocznego dramatu niesprawiedliwości cierpienia niewinnego
brata znalazła swe rozwinięcie w dziale teologii graniczącym z filozofią, zwanym
teodyceą.
1. PROBLEM TEODYCEI JAKO PYTANIE O SENS CIERPIENIA
Historia ludzkości obfituje w przykłady licznych wojen, klęsk głodu, trzęsień
ziemi, katastrof, przemocy, epidemii, chorób. Jest ona naznaczona cierpieniem
ludzkim w wielu wymiarach i płaszczyznach. Auschwitz, gułagi, miliony ofiar wojen światowych, handel ludźmi, niewinne ofiary wypadków czy choćby ostatnio
w Niemczech atak szału jednego z uczniów kosztował życie 15 osób – oto przykłady, które możemy mnożyć. Stanowią one wyzwanie dla każdego racjonalnie
myślącego człowieka, bowiem w ich tle zawiera się pytanie o sens cierpienia.
Pojęcie ‘teodycea’ pochodzi od niemieckiego filozofa Gottfrieda Wilhelma
Leibniza (1646–1716) i składa się z dwóch słów: theos (Bóg) oraz dike
(sprawiedliwość). Leibniz usiłował w swych badaniach obronić tezę o sprawiedliwości, czyli słuszności sądu dotyczącego dobra, wszechmocy Boga z jednej
strony i sensowności cierpienia z drugiej. Celem argumentacji jest – według
Leibniza – udowodnienie przed ludzkim rozumem, iż zło i cierpienia nie zaprzeczają istnieniu Praprzyczyny i Stwórcy świata.
Pierwszym, niezmiernie istotnym zagadnieniem teodycei jest próba racjonalnego uzasadnienia, wręcz udowodnienia istnienia Boga wobec faktu ogromu cierpień obecnych w świecie. Jeśli gdziekolwiek we wszechświecie wybuchnie lub zgaśnie gwiazda, nie możemy mówić jeszcze o cierpieniu, pomimo
wielkich rozmiarów katastrofy. Sensownie mówimy o cierpieniu, gdy natura
dotyka bytu zmysłowego, który odczuwa i reflektuje ból. W świetle filozofii
prawa naturalnego i realizmu obserwacji możemy jednak rozróżnić, iż o ile
zwierzę ból odczuwa i potrafi w drodze instynktownej walki o przetrwanie także zadawać cierpienie, to jednak w sensie ścisłym tylko człowiek nie
tylko pasywnie ból odczuwa, lecz potrafi też świadomie pytać o jego przyczyny, potrafi stawiać pytania o sens własnych działań, także o sens, przyczyny
i skutki cierpienia. Choć również zwierzęta odczuwają ból, istotą świadomie
odbierającą i zadającą ból, cierpiącym i zadającym cierpienie jest człowiek.
KARL RAHNER I JEGO TEOLOGIA CIERPIENIA  W 25. ROCZNICĘ ŚMIERCI
269
Za Hansem Kesslerem możemy wymienić różne – w zależności od przyczyn
– obszary cierpienia:
– Malum physicum: zło naturalne (np. katastrofy naturalne, choroby itd.);
– Malum morale: zło moralne (niesprawiedliwość, przemoc, wojny itd.);
– Malum metaphisicum: zło metafizyczne, ograniczoność, zdolność do błędu, skończoność i śmiertelność;
– Zło strukturalne: zło spowodowane przez struktury społeczne, prawne,
polityczne, gospodarcze, ideologiczne; wywodzi się z teologii wyzwolenia;
– Theo-logiczne zło: oddalenie od Boga, prawdziwego fundamentu życia5.
Kessler wyjaśnia też dalej: „warunkiem sensownego stosowania wyrażenia
Zło jest biologiczna zdolność do cierpienia”6. Wyróżnia on cierpienie fizyczne
(ból, niedobór np. pokarmu) lub psychiczne (strach, panika, smutek, obrzydzenie, zwątpienie, bezsens)7.
Pytanie o Boga – wobec ogromu cierpienia, wyzysku, prześladowań, win
i lęków, chorób i śmierci, doświadczenia niezawinionego i niesprawiedliwego
cierpienia – stało się w obecnych czasach dla wielu silnym argumentem egzystencjalnym przeciwko argumentom wiary8. Skoro wokół nas tyle cierpień,
głośniejszy wydaje się zarzut ateizmu, iż Bóg albo nie jest wszechmocny, albo
dobry, albo też oba te atrybuty przypisywane Bogu są nieprawdą.
Logicznym skutkiem pozytywistycznego relatywizmu i odpowiedzią na
zwątpienie w dobroć i wszechmoc Boga są postawy ateizmu, czyli wiary, iż
jedynym „stwórcą” i „bogiem” jest człowiek. Coraz też liczniejsze są w dzisiejszych medialnych kulturach konsumpcji – propagującej kult pieniądza, władzy
i seksu – grupy ukrytych wyznawców satanizmu, czyli ludzi zafascynowanych
złem jako „realną” siłą sprawczą rządzącą światem. Prawdziwy władca świata –
według tej „religii” – jest wcielonym złem. Pojawia się zwątpienie w dobroć samego stworzenia, a człowiek zostaje odarty z jego nadprzyrodzonej godności,
zrównany w swej egzystencji ze zwierzęciem, odarty z tego, co teologia nazywa
„godnością obrazu Boga”, zezwierzęcony9.
5
H. Kessler, Gott und das Leid seiner Schöpfung, Würzburg 2000, s. 11.
Tamże.
7
Zob. też: Leid erfahren – Sinn suchen, Hrsg. M. Bonke, Freiburg im Br. 2007, s. 70.
8
Por. W. Kasper, Gottes Gegenwart in Jesus Christus [w:] Weisheit Gottes-Weisheit der Welt,
Hrsg. J. Ratzinger, St. Ottilien 1987, s. 324.
9
Istnieją dziś „profesorowie” filozofii z USA, którzy stwierdzają, iż w wypadku konieczności wyboru pomiędzy ratowaniem życia mądrego psa i dziecka upośledzonego, wybraliby psa. Zob. wykład Thomasa Michauda (Wheeling Jesuit University, USA), poświęcony
ekoterroryzmowi, wygłoszony na KUL-u 21 kwietnia 2009 roku, wydanie książkowe materiałów sympozjum jest przygotowywane do druku przez Instytut Filozofii Kultury KUL.
6
270
KS. ZBIGNIEW WALESZCZUK
Z drugiej strony – wielu chrześcijan z kręgów tak zwanych odświętnych wyznawców Chrystusa poznaje własną religię (pomimo katechizacji w szkołach)
na tyle powierzchownie, iż lekceważą sam problem zła i cierpienia, zupełnie
ignorując jego znaczenie. Pojawia się tak zwana tabuizacja problemu10, jego
pomniejszanie, wypieranie z rzeczywistości codziennej w obszar podświadomości. Ucieczka od tego, co przypomina o cierpieniu, starzeniu się i śmierci,
jest cechą kultury infantylnej, nachalnej dominacji praktycznego materializmu
i ateizmu publicznego, tak typowego zjawiska w społeczeństwach tak zwanej
starej Europy Zachodniej11.
Człowiek jako istota religijna szukająca sensu zawsze jednak będzie stawał wobec określonych wyborów, samointerpretacji własnej egzystencji. Jak
stwierdza psychologia społeczna i socjologia, każdy reflektując konkretne zdobywane doświadczenia, udziela sobie jakiejś – niekoniecznie zawsze do końca
zracjonalizowanej – odpowiedzi, świadomie lub rutynowo (przyjmuje bądź
ignoruje) wybiera określone style życia. Kwestia sformułowana przez Boecjusza (480–524): „Si quidem deus est, unde mala? Bona vero unde, si non est?”
(„Jeśli istnieje Bóg, skąd zło? Skąd jednak dobro, jeśli nie istnieje?”) pojawia się
jako nadal bardzo aktualny problem. Wydaje się, iż powyższe pytanie dobrze
wprowadza nas w problematykę teodycei.
Zanik poczucia sensu życia, będący doświadczeniem młodego pokolenia (obserwowany zwłaszcza w społeczeństwach Europy Zachodniej), jest
związany z zaniedbywaniem poszukiwania odpowiedzi na pytanie o istnienie
Boga12. Propaguje się przymus bycia młodym, pięknym i zdrowym, a pomija problematykę cierpienia i śmierci13. Hedonistyczne, materialistyczne
10
Z. Waleszczuk, W stronę człowieka umierającego, dz. cyt., s. 22n.
W wyniku demograficznej klęski – spowodowanej w znacznej mierze przez zanik
rodziny, wybujałą emancypację kobiet i styl życia „singli” w tak zwanych zamożnych społeczeństwach Zachodu – możemy mówić tutaj o pejoratywnym znaczeniu dosłownym użytego
pojęcia ‘starej’, czyli wymierającej Europy.
12
Możemy postawić tezę, że liczba samobójstw oraz depresji wśród na przykład młodych
Niemców wzrasta. Dzieje się tak pod wpływem lęków egzystencjalnych, zachwiania poczucia
sensu i wartości istnienia.
13
Przymus ten, tak głośno lansowany w mediach, działa na człowieka wyjątkowo silnie.
Wiedzą to specjaliści od reklamy. „Dlatego jesteśmy kuszeni, by sięgnąć po nową pastę do
zębów, która zapewni nam piękny śnieżnobiały uśmiech, albo by poddać się niesprawdzonym
kuracjom odmładzającym i zabiegom wygładzania zmarszczek. Kiedy masz kłopoty z pamięcią – zażyj ginkofar, strzyka coś w stawach – zastosuj zinaxin, cierpisz na bezsenność – weź
melatoninę, masz za wysoki poziom cholesterolu – sięgnij po florę pro-activ. A jeśli starzejesz
się, twoja twarz porysowana jest zmarszczkami lub waga wskazuje o kilkanaście kilogramów za
dużo, to też nie problem, wszystkiemu można zaradzić – przekonują znani aktorzy i przebrani
11
KARL RAHNER I JEGO TEOLOGIA CIERPIENIA  W 25. ROCZNICĘ ŚMIERCI
271
hołdowanie tym tezom przyniosło zagubienie (błędny obraz) samego człowieka i wizję społeczeństwa odartego z wymiarów transcendentnych. Skutkiem relatywizacji metafizyki, czyli praktycznego wywyższania sceptycyzmu
ateistycznego, jest odrzucanie tradycyjnej filozofii i ucieczka od teologii14
oraz pytań stawianych przez chrześcijańską teodyceę – jako mało naukowych
i subiektywnych.
Zaniedbanie pytań metafizycznych, jakie obserwujemy obecnie, mające
związek z pozytywistycznym zaprzeczeniem naukowości tradycyjnej filozofii,
owocuje wzrostem poczucia zagubienia człowieka. Zaniechanie odpowiedzi
na pytanie o sens cierpienia, czyli pomijanie wymiaru religijnego egzystencji
ludzkiej, pogłębiło dzisiejszy kryzys kultury15.
2. ZARYS TEOLOGII KARLA RAHNERA  MISTYCYZM ŻYCIA
CODZIENNEGO
Karl Rahner był przekonany, że „Bóg kieruje nami za pomocą powszedniego dnia”. Tę codzienność trzeba zatem na siebie przyjąć, jeśli chce się przyjąć
Boga. Uciekanie od codzienności jest zresztą uciekaniem nie tylko od Boga
– jest przede wszystkim uciekaniem od samego siebie, od własnego człowieczeństwa, które nieodłącznie jest wypełnione również elementami powszedniej
rutyny, konieczności, nudy, powtarzalności i pustki. „Nie możemy umknąć
codzienności, gdyż zabieramy ją ze sobą, gdziekolwiek byśmy szli, jest bowiem
nami – naszym codziennym sercem, gnuśnym duchem, małą miłością, która
czyni lichym i zwykłym nawet to, co jest wielkie. I dlatego nasza droga prowadzić musi poprzez samą codzienność, poprzez jej obowiązki i niedole” – pisał
Rahner w rozprawie o modlitwie wśród codzienności.
za lekarzy bohaterowie reklam medykamentów. Najważniejsze, że powinieneś jeszcze bardziej
zadbać o siebie, tzn. o swoje ciało, by pozbyć się wszelkich braków” – zob. Trzeba zgodzić się na
swoje życie, czyli „życie bez sensacji”, <http://www.swieci.karolina.diecezja.tarnow.pl/content/
konferencje/ks_cyran_03.doc>.
14
Liczba studentów teologii w Europie Zachodniej gwałtownie spada. Zamiast tego poszerza się krąg zainteresowanych okultyzmem, ezoteryką, magią. Postępuje też islamizacja młodzieży, np. 30 procent moich studentów z Wydziału Religioznawstwa w Bayreuth to rodowici
Niemcy, którzy porzucili swą chrześcijańską „ojczyznę”, przyjmując duchowe źródła sensu
w przesłaniu islamu.
15
Zob. A. Läpple, Der Verlust des Glaubens. Wohin steuert Europa?, Augsburg 2009.
272
KS. ZBIGNIEW WALESZCZUK
Mówił on chętnie o „mistycyzmie życia codziennego, o mistyce najbardziej
szarych dni”16. Codzienność można bowiem – według niego – traktować jako
swego rodzaju test wiary, sprawdzian jej głębi i autentyczności. Może ona uczynić człowieka właśnie „codziennym”, małostkowym, uwięzionym w skończoności, w przemijaniu, w rozczarowaniach i beznadziejnych wysiłkach; a może
też wyzwolić człowieka od niego samego. Jedni nie przejdą próby codzienności, drudzy otworzą swe serca na Boga i innych ludzi. Niewątpliwie mistyka codzienności jest wedle Rahnera łaską, czyli owocem przychylności Boga
względem człowieka, ale jest łaską ofiarowaną każdemu człowiekowi. Podejście
do życia z w i a r ą pozwala inaczej widzieć te same wydarzenia i fakty, pozwala
sięgać głębiej, widzieć dalej i jaśniej, dostrzegać te wymiary rzeczywistości,
które choć ukryte pod powierzchnią wydarzeń, są najistotniejsze.
Znane jest powiedzenie Karla Rahnera, że „chrześcijanin przyszłości albo
będzie mistykiem, albo go w ogóle nie będzie”. W swoim rozumieniu mistycyzmu Rahner wyraźnie odwoływał się do ignacjańskiej zasady szukania Boga
we wszystkim, do zakorzenienia wszechrzeczy w wymiarze misterium. Wedle
Rahnerowskiego rozumienia świata misterium – czyli wymiar głębi, duchowej
tajemnicy – jest składnikiem każdego istnienia, wręcz składnikiem podstawowym, podtrzymującym całą rzeczywistość17.
3. CIERPIENIE WEDŁUG KARLA RAHNERA
Dla Karla Rahnera problem cierpienia oznacza kwestię fundamentalną
zarówno w wymiarach życia pojedynczego człowieka, jak i dla całej teologii
chrześcijaństwa18. W jednym ze swoich wykładów poświęconych tej problematyce stawia on pytanie: Dlaczego Bóg każe nam cierpieć?
W trzech krokach przystępuje Rahner do sformułowania odpowiedzi na
tak postawione pytanie: 1) Uzasadnia znaczenie tak a nie inaczej wyrażonego
16
Ów „trudny do określenia mistycyzm życia codziennego” będzie nawet wedle Rahnera
„uznany za istotę chrześcijaństwa”.
17
Zdaniem Rahnera człowiek zawsze, nawet gdy jest zajęty „ziarnkami piasku na brzegu,
mieszka w rzeczywistości na skraju nieskończonego morza tajemnicy”. Podstawowym celem
życia jest – według Rahnera – „być człowiekiem w przeciętnej oczywistości” i takim umrzeć.
Por. I. Bokwa, Wprowadzenie do teologii Karla Rahnera, Tarnów 1996.
18
K. Rahner, Das große Kirchenjahr, Hrsg. A. Raffelt, Freiburg 1992; tenże, Erinnerungen. Im Gespräch mit Meinold Krauss, Freiburg 1984; tenże, Warum lässt uns Gott leiden? [w:]
G. Schiwy, Abschied vom allmächtigen Gott, München 1995.
KARL RAHNER I JEGO TEOLOGIA CIERPIENIA  W 25. ROCZNICĘ ŚMIERCI
273
pytania o sens cierpienia; 2) Przedstawia dotychczasowe próby odpowiedzi
teistycznych; 3) Formułuje samodzielną odpowiedź. Kwestia cierpienia jest
dla Rahnera fundamentalna, ponieważ żaden człowiek nie może jej pominąć
ani od niej uciec. „Jesteśmy przekonani – pisze Rahner – iż nawet taki Jan
(w szczęściu) na krótko czy na długo zostanie dotknięty cierpieniem, tak też
i on nie będzie mógł tej kwestii pominąć”.
Jezuicki teolog rozważa przy tym głębiej trzy podstawowe terminy: Bóg,
dopuszcza, cierpienie.
Inaczej niż działo się to w dogmatyce scholastycznej, usiłującej wykazać,
udowodnić istnienie Boga, w koncepcji Rahnera jest to raczej pojęcie pierwotne, „praprzyczyna wszystko podtrzymującej rzeczywistości […], które w ogóle
legitymuje samo stawianie pytania o jedność i sens wszelkich przez nas odbieranych i doświadczanych rzeczywistości”19. Jego zdaniem samo pytanie o to,
co to jest cierpienie, skąd pochodzi itd., nie wystarcza, jeśli nie zdobędziemy
się na odwagę zapytania o Boga w relacji do cierpienia. Dlatego jego zdaniem
właściwie postawione pytanie winno brzmieć: Dlaczego Bóg zezwala na nasze
cierpienia?
Kwestia cierpienia musi zatem uwzględniać kontekst relacji Boga i człowieka. Tylko wtedy możemy się zbliżyć do rozumienia sensu i formułowania
godnej człowieka odpowiedzi.
W następnym kroku zastanawia się nasz myśliciel nad słowem ‘dopuszczać’,
rozróżniając aktywną i pasywną formę tego czasownika. Takie rozróżnienie nie
posiada jednak – jego zdaniem – większego znaczenia w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie problemowe: dlaczego Bóg zezwala na nasze cierpienie? Wychodząc od pojęciowego wyjaśnienia, iż poprzez cierpienie rozumiemy wszelkie formy i rodzaje rzeczywistości świata stworzonego, rozpatrywane w świetle
ludzkiej (tj. świadomej) refleksji, przedstawia Rahner odpowiedzi najczęściej
udzielane:
1) Cierpienie jako naturalne zjawisko towarzyszące rozwojowi świata.
2) Cierpienie jako skutek działania stworzonej, grzesznej wolności.
3) Cierpienie jako sytuacja dojrzewania i egzaminu.
4) Cierpienie jako odniesienie do innego i wiecznego życia.
5) Niepojętość cierpienia jako część niepojętości Boga.
W skrócie zaprezentujemy najpierw pierwsze cztery tezy, aby na koniec
podjąć wyjaśnienie faworyzowane przez Rahnera.
19
K. Rahner, Warum lässt uns Gott leiden?, art. cyt., s. 450.
274
KS. ZBIGNIEW WALESZCZUK
3.1. CIERPIENIE JAKO NATURALNE ZJAWISKO TOWARZYSZĄCE
ROZWOJOWI ŚWIATA
Odpowiedź ta postrzega cierpienie jako mniej lub bardziej konieczne, naturalne zjawisko towarzyszące rozwojowi świata20. Nie jest to niczym więcej
aniżeli interpretacją rzeczywistości, która składa się z biologicznych, materialnych, psychicznych uwarunkowań natury. Według takiego ujęcia biologiczna
płaszczyzna jako pierwotna jest postawiona ponad warstwą duchową człowieka, co – zdaniem Rahnera – jest błędnym rozumieniem ducha jako podporządkowanego materii21, ponieważ „zło nie jest jedynie skomplikowanym
przypadkiem niedogodności biologicznej i powszechnie panującej umieralności”22. Anonimowy „przymus konieczności biologicznej i powszechne prawa”23
nie są wystarczającą racją odpowiedzi godnej teologa.
3.2. CIERPIENIE JAKO SKUTEK DZIAŁANIA STWORZONEJ, GRZESZNEJ
WOLNOŚCI
Odpowiedź powyższa ukazuje przyczyny wszelkiego cierpienia w absolutnie postulowanej wolności stworzenia. Przedstawiciele tego kierunku zbliżają
się do filozofii twórcy pojęcia ‘teodycea’, Leibniza, gdyż przesunięcie odpowiedzialności za zło na stworzenia w ich koniecznej wolności jest wizją optymistyczną, odciążającą samego Stwórcę, który stworzył „najlepszy z możliwych
światów”. Boża dobroć pozostaje w tym ujęciu niezmienna i usprawiedliwiona
poprzez dar wolności stworzenia.
Zdaniem teologa z Innsbrucka wolności stworzenia nie możemy jednak
rozpatrywać jako wartości absolutnej, lecz jest ona dużo bardziej wyprowadzalna od wyższej przyczyny. Wolność istot ludzkich i całej rzeczywistości ziemskiej jest czymś stworzonym i przez to nie da się – jego zdaniem – zbyt łatwo
zwolnić odpowiedzialności Stwórcy od postawienia pytania „dlaczego”. Samo
włączenie kwestii wolności stworzenia w kontekst problematyki cierpienia jest
20
21
22
23
Tamże, s. 454.
Tamże, s. 455.
Tamże.
Tamże.
KARL RAHNER I JEGO TEOLOGIA CIERPIENIA  W 25. ROCZNICĘ ŚMIERCI
275
ważne, ponieważ słusznie moment wolności jest często przyczyną cierpień. To
nie wystarcza jednak – zdaniem myśliciela – do przekonującego wyjaśnienia
kwestii cierpienia w przyczynowości relacji człowiek – Bóg.
3.3. CIERPIENIE JAKO SYTUACJA DOJRZEWANIA I EGZAMINU
Interpretacja cierpienia jako warunku i szansy życiowego dojrzewania
i wzrostu często jest łączona z biblijną postacią Hioba. „Cierpienie jest konieczną sytuacją, w której dopiero dojrzały człowiek może dorosnąć do cierpliwości, nadziei, mądrości, pobożności Chrystusowej”24. Zdaniem Rahnera cierpienie zawiera w sobie „wielką prawdę”, która polega na tym, iż poszczególnej
osobie jest nakładany „prawdziwy i zobowiązujący imperatyw” do zniesienia
doświadczanego cierpienia w postawie wiernej Bogu.
Jednak i ta odpowiedź – jak samokrytycznie zauważa Rahner – nie jest
w stanie wyjaśnić wszystkich wymiarów i form cierpienia w świecie. Słabość
tej tezy polega – jego zdaniem – na tym, iż nie w każdym cierpieniu odnaleźć
możemy sens w formie indywidualnego procesu dojrzewania. Po co – pyta on
– koniecznie tyle cierpień, aby jednostkę i całą ludzkość nakłonić do procesu
dojrzewania? Z jakiego powodu nie może istnieć świat, w którym cierpienia
jest mniej?
3.4. CIERPIENIE JAKO ODNIESIENIE DO INNEGO I WIECZNEGO ŻYCIA
Tęsknota, nadzieja i także pewność życia wiecznego są istotowo związane z religią, szczególnie z chrześcijaństwem. Z tej prawdy wiary wydobywa
Rahner aspekt objaśniający tajemnicę cierpienia człowieka. Równocześnie
jednak formułuje krytykę, iż nie wystarcza samo wyznanie wiary w życie
wieczne do dania wyczerpującej odpowiedzi na postawione przez niego pytanie: dlaczego Bóg zezwala na cierpienie? W związku z tym podnosi on także
kwestię: czy cierpienie jest absolutnie koniecznym środkiem do (osiągnięcia)
życia wiecznego? Osiągnięcie celu naszej pielgrzymki, dojście do domu Ojca,
możemy – jego zdaniem – rozpatrywać jako przezwyciężenie wszelkiego cierpienia25. To jednak jeszcze nie legitymuje w żaden sposób cierpienia jako takiego obecnego w świecie. W ten sposób – uważa on – nie możemy być w pełni
24
25
Tamże, s. 460.
Tamże, s. 460, 462.
276
KS. ZBIGNIEW WALESZCZUK
zadowoleni z tego typu odpowiedzi. Dlatego w swych rozważaniach Rahner
podkreśla swój ulubiony w tej kwestii atrybut Boga – Unbegreiflichkeit – niepojętość.
3.5. NIEPOJĘTOŚĆ CIERPIENIA JAKO CZĘŚĆ NIEPOJĘTOŚCI BOGA
Poszukiwana przez człowieka szczęśliwość może zostać osiągnięta tylko
wtedy – zdaniem Rahnera – „jeśli kochamy Boga i w tej miłości, w której
afirmujemy i potwierdzamy Boga takim, jakim On jest, bezwarunkowo i bezinteresownie egzystujemy”26 [podkreślenia w oryginale]. Zauważamy w tym
miejscu – co podkreśla kard. Karl Lehmann – wpływ św. Ignacego Loyoli na
Rahnera27. Ta bezinteresowność w Miłości znosi – zdaniem Rahnera – „per
definitionem (egoistyczną)” miłość człowieka. Osoba jest od teraz kochającą
jedynie Boga w Jego bezpośredniości i absolutnej wolności. W odniesieniu do
postawionej kwestii Rahner dopowiada: „Die Unbegreiflichkeit des Leidens ist
ein Stück der Unbegreiflichkeit Gottes” („Niepojętość cierpienia jest częścią
niepojętości Boga”).
4. KONKLUZJA
„Cierpienie zdaje się przynależeć do transcendencji człowieka – pisze Jan
Paweł II w liście apostolskim Salvifici doloris – jest jednym z tych punktów,
w których człowiek zostaje niejako »skazany« na to, ażeby przerastał samego
siebie, i zostaje do tego w tajemniczy sposób wezwany”28. Cierpienie usensownione to Jezus Chrystus – nasz Zbawiciel – jedyna Nadzieja i prawdziwa
odpowiedź na pytania człowieka, także na problem sensu cierpienia.
Niestety, punkt ciężkości w rozważaniach Rahnera spoczywa – moim zdaniem – zbytnio na niepoznawalności, tajemniczości, misterium Boga. Przy
całym uznaniu dla teologii dowartościowania rzeczywistości ziemskich i mistyki codzienności musimy wypomnieć autorowi, iż w wyjaśnieniu problemu
cierpienia Karl Rahner zdaje się pomijać osobę Jezusa Chrystusa, co w mojej
26
Tamże, s. 460, 462.
Zob. K. Lehmann, Karl Rahner…, art. cyt, s. 14n.
28
Jan Paweł II, Salvifici doloris, nr 2.
27
KARL RAHNER I JEGO TEOLOGIA CIERPIENIA  W 25. ROCZNICĘ ŚMIERCI
277
opinii może być bardzo niebezpieczne29. Gdyby konsekwentnie przyjmować
wszystkie tezy Rahnera, co oczywiście ze względu na zakres niniejszego przedłożenia nie było możliwe, musielibyśmy się obawiać o katolickość poglądów
myśliciela z Innsbrucka30. Bóg w takim ujęciu jest bardziej uniwersalnym Bogiem filozofów. Niewiele dowiadujemy się o znaczeniu Wcielenia i całej Odkupieńczej Misji Zbawiciela dla zrozumienia misterium cierpienia.
Komentując naukę rosyjskiego filozofa, Włodzimierza Sołowiowa, kard.
Giacomo Biffi w zwięzłej syntezie przypomniał, co jest problemem naszych
czasów. Powiedział mianowicie, że dzisiejszemu chrześcijaństwu (i szczególnie
Kościołowi) grozi zredukowanie religii do systemu w a r t o ś c i . Tymczasem
w centrum życia chrześcijańskiego stoi osobowe spotkanie z Jezusem Chrystusem. Kardynał przytoczył zdanie Sołowiowa (brzmiące jak prorocza przestroga), który powiedział: „Przyjdą dni, w których chrześcijanie będą kuszeni, aby
przełożyć wydarzenie zbawcze na czystą serię wartości”. W opisie Sołowiowa
małe grupki chrześcijan, odrzucające tego rodzaju pokusę, odpowiedzą szatanowi: „Ty nam oferujesz wszystko, z wyjątkiem tego, co nas interesuje: Jezusa
Chrystusa”. Kardynał podkreślił, że nauka Sołowiowa jest upomnieniem dla
29
Zgadzam się z Pawłem Lisieckim, który pytał, krytykując zdanie Rahnera – „W tym, co jest
najbardziej jego własne, Bóg czyni siebie samego tym, co konstytuuje człowieka jako człowieka”, „Na czym polegają owe budzące zawrót konsekwencje, które tak upajają ks. Węcławskiego?
Otóż mam nieodparte wrażenie, że istotą błędu Rahnera jest zmieszanie człowieka i Boga,
a także tego, co przyrodzone, i tego, co nadprzyrodzone. W tej myśli człowiek jest naturalnie
boski, a Bóg naturalnie ludzki. […] powiem wprost: ktoś, kto twierdzi, że to, co najbardziej
własne Bogu, kostytuuje człowieka jako człowieka, odrzuca w istocie chrześcijańskie pojęcie
Boga: suwerennej i wolnej osoby, osoby transcendentnej, wszechmocnej, wszechwiedzącej,
nieskończonej. Ludzka świadomość staje się automatycznie świadomością boską. […] W ujęciu Rahnera w ogóle nie ma miejsca dla człowieka religijnego. Albo też inaczej: skoro akt
człowieka jako człowieka od razu jest aktem boskim i religijnym, to nie potrzebujemy niczego
specyficznie religijnego: ani kultu, ani chrześcijańskiej moralności” – R. Jabłoński, Pogranicza intelektu, czyli perturbacje teologiczne Tomasza Węcławskiego. Spór o teologię Karla Rahnera,
„Fronda” 2008, nr 47, s. 183.
30
Ksiądz Tomasz Węcławski, teolog z Poznania, który nie tylko zostawił kapłaństwo,
ale i odszedł z Kościoła, wątpiąc w boskość Drugiej Osoby Trójcy Świętej, już jako student
zafascynowany był teologią Karla Rahnera. „W wolnych chwilach czytał w oryginale książki niemieckiego teologa katolickiego Karla Rahnera. Niewykluczone, że w jego umyśle już
wtedy zostało zasiane ziarno, które w przyszłości doprowadziło go do odejścia z Kościoła.
Według niektórych teologów konsekwentne przyjęcie tez Rahnera może prowadzić do zerwania z katolicyzmem” – M. Szymaniak, Jezus to nie Bóg, „Życie Warszawy” 2008, nr z 8 lutego.
Por. K. Kolska, Tomasz Węcławski wystąpił z Kościoła, „Gazeta Wyborcza” 2008, nr z 7 maja.
Zob. R. Jabłoński, Pogranicza intelektu, czyli perturbacje teologiczne Tomasza Węcławskiego. Spór
o teologię Karla Rahnera, „Fronda” 2008, nr 47, s. 180–211. Zob. Kasza i śrubokręt. Przypadek
Tomasza Węcławskiego, „Fronda” 2008, nr 47, s. 168–179.
278
KS. ZBIGNIEW WALESZCZUK
ludzi naszej epoki, w której „obserwuje się ryzyko chrześcijaństwa biorącego
w nawias Chrystusa z Jego Krzyżem i Zmartwychwstaniem”31.
Rev. Zbigniew Waleszczuk
KARL RAHNER AND HIS THEOLOGY OF SUFFERING
– ON THE 25TH ANNIVERSARY OF HIS DEATH
SUMMARY
Suffering is an integral part of human fate – homo patiens – is a provocation for every human being.
It urges us to ask philosophical and theological questions. Among many questions concerning God, the
problem of suffering seems to occupy a central place especially in the dispute with atheism. Why suffering?
Does it make any sense? Why did God create a world where so much pain and suffering exist? Could God
not create a better world? If yes, why did he not create such a world? If not, can we call Him an absolute and
omnipotent being? All theological tradition asking about God in relation to man (also indirectly) deals with
the problem of theodicea. Catholic theology is constantly trying to formulate new adequate answers.
A series of lectures: On the Sense of Suffering given by the author at Bayreuth University especially in
the part concerning the teachings of Karl Rahner has become the basis of these deliberations. The aim
of the study is to show the question of suffering in the view of a well-known Council theologian, Karl
Rahner, whose 25th death anniversary falls this year.
The teachings of the Innsbruck theologian concerning our topic of interest have been presented in
four steps: 1) the problem of theodicea as a question about the sense of suffering (the most important
theses of theodicea); 2) an outline of Karl Rahner’s theology – the mysticism of everyday life; 3) suffering
according to Karl Rahner. The last and main part of the article presents five most important ways of
answering the questions of theodicea listed by Rahner: (1) Suffering as a natural phenomenon linked
to the development of the world; (2) Suffering as the effect of created, sinful freedom; (3) Suffering as
a situation of trial and maturing; (4) Suffering as a reference to another, eternal life; (5) The incomprehensibility of suffering as a part of God’s incomprehensibility.
Summarizing, it can be somehow criticized that while stressing the incomprehensibility and mystery of
suffering and commenting extensively on philosophical views Rahner does not pay much attention to the
incarnation of Christ – Redemptor hominis. All philosophical interpretations of the Jesuit thinker presented
in the article are, in themselves, very interesting and worthy of respect, however they are wanting in theological elements. The question of suffering, without the answer given by Jesus Christ – the Redeemer, remains
a mystery not only on the philosophical level. The basic need of human heart searching for truth will not
be fulfilled and the mystery of suffering will not be solved without accepting the wisdom of the Gospel.
Only in the light of redeeming suffering and death of the Son of God the interpretation of human life in
the spirit of faith will we be able to invest the mystery of suffering with the deepest sense.
Key words: suffering, theodicea, mysticism of everyday life, incomprehensibility of God
Translated by Marta Mielcarek and Grzegorz Mielcarek
31
„Chrześcijaństwo powstało w wyniku zjednoczenia Boga z naturą ludzką. Teraz obserwujemy w naszej kulturze prąd przeciwny, który może pochodzić tylko od antychrysta:
w imię autonomii człowieka oderwać go od wszelkiego związku z Bogiem Jezusa Chrystusa.
Niech wierzy we wszystkie »wartości«, które chce, ale niech nie szuka zjednoczenia z Chrystusem” – J. Bajda, Antychryst według proroctwa Sołowiowa, <http://www.naszdziennik.pl/
index.php?typ=my&dat=20070330&id=my21.txt>, <http://sanctus.pl/index.php?podgrupa=234&doc=170>.
S. ANETA BANYŚ CDC, KOŚCIÓŁ PW. WNIEBOWZIĘCIA NMP I JAKUBA STARSZ.
279
Recenzje
280
MICHAŁ FRANIAK
281
S. ANETA BANYŚ CDC, KOŚCIÓŁ
PW. WNIEBOWZIĘCIA NAJŚWIĘTSZEJ MARYI
PANNY I JAKUBA STARSZEGO W KAMIEŃCU
ZĄBKOWICKIM, WROCŁAW 2008, SS. 110
Kamieniec Ząbkowicki, miejscowość położona w województwie dolnośląskim, jest w Polsce miejscem wyjątkowym, ponieważ znajdująca się tam świątynia – omawiana przez Autorkę – budzi zachwyt i szacunek. Taki jej obraz
przedstawia siostra Aneta w swojej publikacji. Powoduje to, iż nie będąc fizycznie w kościele pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i Świętego Jakuba
Starszego w Kamieńcu Ząbkowickim, czytelnik recenzowanej książki poznaje
wszystkie, nawet te najdrobniejsze, a przy tym jakże istotne jego walory.
Siostra Aneta – rozmiłowana w swojej rodzinnej świątyni parafialnej, która
wcześniej przez blisko 600 lat należała do zakonu cystersów – przygotowała
naprawdę wartościowe opracowanie. Sporządziła je w sposób właściwy pod
względem metodycznym, formalnym i merytorycznym, chociaż podjęła dość
oryginalny i trudny temat.
Cenię bardzo erudycję Autorki i jej znajomość zagadnienia. Świadczy o nich
bogata bibliografia i sięganie do źródeł obcojęzycznych. Siostar Aneta Banyś
korzystała zarówno ze starszych opracowań niemieckojęzycznych, jak i z opracowań współczesnych, zawierających najnowsze wyniki badań.
Pod względem strukturalnym książka ma właściwą kompozycję. Składa
się z pięciu zasadniczych części. Pierwsza z nich to wstęp. Jego przeczytanie
wzbudza poznawczą ciekawość względem omawianego kościoła. Drugą część
tworzą trzy rozdziały, z których pierwszy przedstawia rodzinną miejscowość
Autorki na tle geograficzno-historycznym. Siostra Aneta Banyś opowiada w nim najpierw o środowisku geograficznym Kamieńca Ząbkowickiego
i o wybranych ważniejszych wydarzeniach z jego historii, wśród których wymienia obecność i działalność augustianów oraz – przez ponad sześć wieków
– cystersów. W rozdziale drugim Autorka szczegółowo omawia architekturę
pocysterskiego kościoła w Kamieńcu Ząbkowickim. Najpierw opisuje walory
282
MICHAŁ FRANIAK
architektury kościołów pocysterskich na Śląsku, po czym w dwóch kolejnych
punktach przybliża zewnętrzną i wewnętrzną architekturę tytułowego kościoła. W rozdziale trzecim czytelnik ma okazję do zapoznania się z wystrojem
wnętrza świątyni. Siostra Aneta omówiła tutaj zarówno ołtarz główny, ołtarze
w bocznych kaplicach i za ołtarzem głównym, jak i inne elementy wystroju
świątyni. Trzecią część recenzowanej książki stanowi zakończenie reasumujące
jej całość. Kolejna część to obszerny i usystematyzowany wykaz bibliograficzny.
Cenny ilościowo i jakościowo aneks fotograficzny – to piąta część opracowania
Autorki. Zawiera on aż 107 barwnych fotografii, tak współczesnych, jak i pochodzących z lat wcześniejszych. Muszę podkreślić, że siostra Aneta poprzedziła aneks wprowadzeniem, co nieczęsto jest spotykane w publikacjach. Ponadto
Autorka wzbogaciła swoją książkę pełnym i szczegółowym wykazem skrótów.
Doceniam liczbę i dostępność źródeł i opracowań wykorzystanych w tej
książce. W sposób szczególny wzbogacają tę pracę źródła niemieckojęzyczne. W tekście wyraźnie widać poprawną cytację różnych źródeł, do których
zaliczyć należy: źródła rękopiśmienne, źródła drukowane oraz wiele opracowań książkowych, leksykonów, maszynopisów, encyklopedii, przewodników,
informatorów historycznych, słowników geograficznych i stron internetowych.
Najstarszą publikacją, z której skorzystała siostra Aneta, jest Kurze Geschichte
der ehemaligen Cistercienser abtei Kamenz in Schlesien Gregora Frömricha –
datowana na 1817 rok.
W opracowaniu dominuje język barwny i obrazowy. Obecne są ciekawe
konstrukcje zdaniowe, wskazujące na erudycję Autorki. Także zastosowane
w niniejszej publikacji metody (analityczna, syntetyczna i historyczna) budzą uznanie dla siostry Anety. Pozwalają one na trafne i idealne dopasowanie
następstw faktów historycznych, a także wkomponowanie własnych cennych
spostrzeżeń i przemyśleń. Dzięki tym metodom w książce obecny jest chronologiczny łańcuch najistotniejszych faktów, bez których nie byłoby możliwe tak
precyzyjne ukazanie dziejów Kamieńca Ząbkowickiego, a przede wszystkim
pocysterskiego kościoła pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i Świętego Jakuba Starszego.
Nie wyobrażam sobie, bym mógł nie posiadać omawianej książki w moich
prywatnych zbiorach bibliotecznych. Warto przy tym jeszcze dodać, że publikacja s. Anety Banyś CDC ukazuje się w związku z jubileuszem 800-lecia
istnienia parafii w Kamieńcu Ząbkowickim, który będzie świętowany w 2010
roku.
Michał Franiak
283
BP IGNACY DEC, EUCHARYSTIA ŹRÓDŁEM
ODNOWY POLSKIEJ WSI, ŚWIDNICA 2005, SS. 83
W pierwszym roku swego posługiwania w nowo powstałej diecezji świdnickiej ks. bp prof. dr hab. Ignacy Dec w dniach od 24 do 27 lutego 2005 roku
wygłosił w sanktuarium maryjnym w Wambierzycach rekolekcje wielkopostne
dla rolników, transmitowane przez Radio Maryja. Teksty wygłoszonych wówczas siedmiu konferencji rekolekcyjnych zostały zebrane i wydane w publikacji
pt. Eucharystia źródłem odnowy polskiej wsi. Był to główny temat czterodniowych rozważań, który wyrósł z trwającego wówczas Roku Eucharystii, ogłoszonego przez papieża Jana Pawła II.
Na wstępie swoich przemyśleń Ksiądz Biskup podał, na czym polega fenomen
rekolekcji, które mają być czasem zatrzymania się przed Bogiem i trwania w łasce
i mocy Ducha Świętego oraz zadumy nad sobą, oceny swojego życia i przemiany
wewnętrznej. Rekolekcjonista zapowiedział także, że będzie to czas dziękczynienia,
przeproszenia i wytyczenia sobie drogi na przyszłość. To wytyczenie zaś winno być
połączone z prośbą kierowaną do Boga o światło w podejmowaniu postanowień
i o moc w ich wytrwaniu. Rekolekcyjną drogę Ksiądz Biskup rozpoczął od refleksji
nad tajemnicą ludzkiego powołania. Omawiając różne powołania, skoncentrował
się szczególnie nad powołaniem do bycia rolnikiem.
W drugiej nauce Rekolekcjonista mówił o powołaniu do wierności prawdzie
i do demaskowania mitów, które są zagrożeniem dla prawdy. Zwrócił uwagę słuchaczy na mity funkcjonujące w życiu rodzinnym, politycznym i naukowym.
W trzeciej konferencji ks. bp Ignacy Dec przedstawił klarowny wykład,
czym jest Eucharystia, jakie są jej podstawowe wymiary i jaką rolę spełnia
w życiu Kościoła. Rekolekcjonista zwrócił uwagę słuchaczom, „że ci wszyscy,
którzy umiłowali Eucharystię i kontemplowali jej sens, byli jednocześnie ludźmi płonącymi miłością do człowieka”. Na potwierdzenie przytoczył przykład
bł. Matki Teresy z Kalkuty.
Czwartą konferencję Biskup Świdnicki poświęcił odpowiedzi na pytanie:
kim jest i skąd się wziął zły duch jako zewnętrzne źródło zła? Omówił istnienie,
pochodzenie i naturę złego ducha, a następnie obszary jego działania: zamiana
284
KS. KRZYSZTOF MOSZUMAŃSKI
prawdy w kłamstwo, miłości w nienawiść, dobra w zło oraz rozbijanie jedności
i nakłanianie do obojętności, przeciętności. Rekolekcjonista zachęcał słuchaczy do wytrwałej walki z pokusami złego ducha.
W kolejnych dwóch naukach rekolekcyjnych, opierając się na odczytanej
tego dnia przypowieści o synu marnotrawnym, Ksiądz Biskup mówił najpierw
o zachowaniu się człowieka, który jak syn marnotrawny przez grzech odchodzi
od Boga, a przez swoje nawrócenie do Niego powraca. Następnie wskazał, że
przypowieść o synu marnotrawnym odsłania nam prawdziwe oblicze Boga,
dlatego niektórzy nazywają ją chętniej przypowieścią o Miłosiernym Ojcu.
Rekolekcjonista przedstawił w tym miejscu swoich rozważań interesującą katechezę na temat dróg poszukiwania Boga, które wiodą poprzez refleksję filozoficzną, a przede wszystkim poprzez odczytanie objawienia się samego Boga
w historii, które znalazło swój zapis w Piśmie Świętym. Bóg objawia się nam
jako Istnienie, Miłość i Ojciec. Naszą odpowiedzią na dobrą nowinę o Miłosiernym Ojcu winna być silna dziecięca wiara, dziecięca ufność i miłość.
Podsumowaniem rekolekcji była ostatnia konferencja, w której ks. bp Ignacy Dec, nawiązując do czytań mszalnych III Niedzieli Wielkiego Postu, poruszył temat wody żywej, która oznacza Bożą moc, łaskę uświęcającą, bez której
ginie, zamiera życie Boże, życie wiary w człowieku. Studnią tej wody żywej jest
Eucharystia, dlatego Kaznodzieja wezwał uczestników rekolekcji, aby regularnie czerpali z tej studni. Na koniec przekazał – jak to sam nazwał – „przesłanie
od wambierzyckiej studni wody żywej do rolników, mieszkańców wsi”. Było to
wezwanie do troski o wierność Bogu i tradycji chrześcijańskiej, a także troski
o silną polską wiejską rodzinę i o zdrowy patriotyzm.
Wszystkie nauki rekolekcyjne nawiązywały do czytań mszalnych, były więc także homiliami, ubogaconymi wykładem filozoficznym i teologicznym na poruszane
tematy, a także przykładami zaczerpniętymi przez Kaznodzieję z życia i historii.
W książce, będącej zapisem rekolekcji wygłoszonych przez ks. bpa Ignacego
Deca, zamieszczony jest również zarys historii Wambierzyc autorstwa ks. Ryszarda Szkoły, ówczesnego kustosza sanktuarium, oraz modlitwa apelowa wygłoszona przez niego podczas trwania rekolekcji. Całość ubogacona jest zdjęciami ilustrującymi piękno sanktuarium wambierzyckiego, a także przebieg rekolekcji.
Rekolekcje wielkopostne wygłoszone w 2005 roku w Wambierzycach i transmitowane przez Radio Maryja były wprawdzie adresowane do rolników i mieszkańców wsi, ale lektura omawianej książki pozwala wszystkim, którzy nad nią
się pochylą, ubogacić swoją wiarę i poczynić osobistą refleksję nad swoim życiem
i potrzebą jego odnowy w niewyczerpanym źródle, jakim jest Eucharystia.
Ks. Krzysztof Moszumański
285
BP IGNACY DEC, DUSZPASTERSTWO
W ARCHIPREZBITERACIE ŻORSKIM W XVII
WIEKU W ŚWIETLE WIZYTACJI BISKUPICH,
WROCŁAW 2008, SS. 114
W 1971 roku ks. Ignacy Dec znalazł się w gronie pierwszych studentów
Papieskiego Wydziału Teologicznego, który na podstawie recenzowanej pracy
uzyskał tytuł magistra licencjusza. Można powiedzieć, że ukazało się już trzecie
wydanie tej pracy. Pierwsze – maszynowe, przechodzące z rąk do rąk każdego
młodego adepta historii Kościoła i słuchacza ks. bpa Wincentego Urbana –
stanowiło wzór do ułożenia planu pracy dla każdego, kto chciał się zająć historią duszpasterstwa kleru diecezjalnego poszczególnych parafii archidiecezji
wrocławskiej, jak i archiprezbiteratu.
Praca Ignacego Deca już w momencie jej ukazania się uznawana była za
kontynuację mrówczego trudu Josefa Jungnitza i Wincentego Urbana. Pierwszy z nich zajął się wydrukowaniem siedemnastowiecznych sprawozdań wizytacyjnych, a drugi dokonał wyciągu ciekawych wydarzeń, jakie zostały spisane przez siedemnastowiecznych wizytatorów i wydrukowane przez Jungnitza
w 1906 roku. Wincenty Urban wydał swoją pracę w trzech tomach: 1) Z dziejów duszpasterstwa w archidiakonacie wrocławskim w czasach nowożytnych,
2) Z dziejów duszpasterstwa w archidiakonacie legnickim w XVII i XVIII wieku, 3) Z dziejów duszpasterstwa katolickiego w archidiakonacie opolskim i głogowskim w czasach nowożytnych. Do tych zasadniczych źródeł odwoływał się
w swym dziele ks. Ignacy Dec.
Następne wydania, już drukowane, zachowywały postać pierwowzoru. Już
w przedmowie Autor stwierdził, że świadomie zrezygnował z przeprowadzenia
poprawek i dokonania uzupełnień na podstawie najnowszej literatury przedmiotu: „Niech ta praca w tej właśnie pierwotnej formie będzie świadectwem
pierwszych naukowych zamiłowań i uczniowskich niedociągnięć” (s. 16).
Nie ulega wątpliwości, że praca ta stanowi bardzo istotny wkład w rozpoczęte przez mistrza czy na przykład Tadeusza Silnickiego opracowanie dziejów
286
KS. MIECZYSŁAW KOGUT
Kościoła katolickiego na Śląsku, i to już w polskiej rzeczywistości. Przedstawiona do oceny rozprawa pod względem merytorycznym, jak i formalnym nie
budzi żadnych zastrzeżeń. Interesująco i obiektywnie została tu ukazana działalność duszpasterska duchowieństwa parafialnego, przejawiająca się w szafarstwie sakramentów świętych, kaznodziejstwie i katechizacji. Na szczególne
wyróżnienie zasługuje przedstawienie w drugim rozdziale struktury społeczności parafialnej. Praca jest solidnym wzorem dla innych badaczy. Biorąc pod
uwagę zawarte w monografii treści, styl przekazu i język oraz kompozycję,
należy uznać ją za „wzorową dla tego typu badań” – jak napisał w swojej opinii
ks. Józef Swastek (s. 112).
Oczywiście, mankamentem (jedynym) jest brak uzupełnienia pracy najnowszą literaturą dotyczącą badań nad dziejami Kościoła katolickiego na Śląsku, a w szczególności nad dziejami duszpasterstwa w poszczególnych archiprezbiteratach. W Papieskim Wydziale Teologicznym powstało jednak kilka
ciekawych i twórczych prac poruszających omawiany problem. W ten sposób
mankament omawianej publikacji został usunięty. Sam przyznaję, że kiedy
podjąłem się opracowywania poszczególnych archiprezbiteratów, rozprawa
ks. bpa Ignacego Deca stanowiła dla mnie wzór do pisania planu pracy.
Ks. Mieczysław Kogut
287
BP IGNACY DEC, CNOTY KARDYNALNE
W ŻYCIU INDYWIDUALNYM I SPOŁECZNYM
POLSKIEJ WSI, ŚWIDNICA 2009, SS. 75
W sanktuarium maryjnym Matki Bożej Strażniczki Wiary w Bardzie w dniach
od 19 do 21 grudnia 2008 roku odbyły się rekolekcje adwentowe dla rolników
i mieszkańców wsi, transmitowane przez Radio Maryja. Omawiana publikacja
jest pokłosiem tych rekolekcji, które wygłosił ks. bp prof. dr hab. Ignacy Dec,
biskup świdnicki.
W Słowie wstępnym Autor opisuje okoliczności powstania pomysłu zorganizowania tradycyjnych rekolekcji adwentowych Radia Maryja dla rolników
w diecezji świdnickiej. Ksiądz Biskup dzieli się z czytelnikami swoimi wspomnieniami dotyczącymi sanktuarium bardzkiego, z którym – jak pisze – jest
związany emocjonalnie. W Bardzie przeżywał rekolekcje przygotowujące go
do święceń kapłańskich, a potem po 25 latach wraz z kolegami uczestniczył
w rekolekcjach kapłańskich. Wspomnienia te stanowią tło historyczne i rodzaj
dziedzictwa, w jakie zostały wpisane adwentowe rekolekcje dla rolników
i mieszkańców wsi. Takim tłem jest również krótki zarys historii Metropolitalnego Sanktuarium Matki Bożej Bardzkiej, Strażniczki Wiary, i Bazyliki
Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Bardzie, opracowany przez kustosza
sanktuarium – o. Mirosława Grakowicza CSsR.
Główną zawartością omawianej książki są teksty nauk rekolekcyjnych wygłoszonych przez ks. bpa Ignacego Deca w sanktuarium maryjnym w Bardzie. Znajdziemy tu pięć konferencji, z których pierwsze cztery są poświęcone poszczególnym cnotom głównym, czyli kardynalnym, a ostatnia – cnotom wlanym, które
teologia nazywa cnotami teologalnymi lub boskimi. Pomocą w prezentacji głównych cnót moralnych – roztropności, sprawiedliwości, męstwa i wstrzemięźliwości – były dla Rekolekcjonisty teksty Pisma Świętego, najnowszy, posoborowy
Katechizm Kościoła katolickiego oraz doświadczenie historyczne i współczesne.
Przy omówieniu cnót boskich – wiary, nadziei i miłości – Kaznodzieja posłużył
się przykładem postawy Maryi podczas zwiastowania.
288
KS. KRZYSZTOF MOSZUMAŃSKI
Charakterystyczną cechą wygłoszonych konferencji jest ich bardzo prosta
struktura. Zamykają się one w tryptyku. Pierwsza jego część nawiązuje do
odczytanego na liturgii słowa Bożego i doświadczenia życiowego z nim związanego. W drugiej części, teoretycznej, Kaznodzieja na podstawie Katechizmu
Kościoła katolickiego odpowiada na pytania: czym są poszczególne cnoty
kardynalne, jaka jest ich istota, czynniki składowe i odmiany. Trzecia część
konferencji obejmuje praktyczne wskazania dotyczące naszego życia w świetle słowa Bożego i nauki Kościoła. Na przykładzie ukazanych wzorców
zaczerpniętych z Pisma Świętego i historii zawiera także zachętę do realizacji
w życiu wskazań Ewangelii. Rekolekcjonista znajduje również konkretne odniesienia do współczesnej sytuacji polskiej wsi, której mieszkańcy są głównymi
adresatami wygłaszanych przez niego konferencji.
Ostatnia konferencja, wygłoszona na zakończenie rekolekcji, jest nie tylko
podsumowaniem całej drogi rekolekcyjnej, ale także – w świetle czytanej
w IV Niedzielę Adwentu Ewangelii o zwiastowaniu – ukazuje na przykładzie
Maryi, w jaki sposób być człowiekiem wiary, nadziei i miłości. W pierwszej
części Ksiądz Biskup pragnie uwrażliwić słuchaczy na właściwe przygotowanie
do świąt Bożego Narodzenia i na ich obchody. W drugiej części wskazuje, że
Ewangelia zwiastowania jest aktualna także dla nas dzisiaj. Tak jak Maryja stała
się pierwszym i żywym domem dla Boga-Człowieka, tak również każdy z nas
ma przygotować u siebie mieszkanie dla Chrystusa, a uczynić to może – tak
jak Maryja – poprzez wiarę, nadzieję i miłość. W trzeciej części swego rozważania Kaznodzieja, podsumowując rekolekcje, wskazuje, że ich celem było, aby
ich uczestnicy, idąc na spotkanie Pana w tajemnicy świąt Bożego Narodzenia,
„przyodziali się w szaty cnót”. Każda z konferencji kończy się osobistą modlitwą Księdza Biskupa do Matki Bożej Bardzkiej.
Zapis konferencji rekolekcyjnych ks. bpa Ignacego Deca został w książce
poszerzony o przemówienia wygłoszone na rozpoczęcie i zakończenie rekolekcji przez o. Mirosława Grakowicza CSsR, kustosza i proboszcza, a także
rozważanie ks. Romualda Brudnowskiego pt. Czy wiesz, czego chcesz?, wprowadzające do audycji Radia Maryja dla młodzieży – Czas wzrastania. Omawianą
książkę uzupełniają zdjęcia, które ilustrują miejsce i przebieg rekolekcji.
Publikacja zawiera cenne rozważania na temat cnót kardynalnych i boskich,
z ich aktualnym odniesieniem do życia indywidualnego i społecznego polskiej
wsi, ale także do życia każdego, kto sięgnie po jej lekturę.
Ks. Krzysztof Moszumański
289
BP IGNACY DEC, KS. BOGDAN KACZOROWSKI,
MISERICORDIA ET VERITAS. W HOŁDZIE
BISKUPOWI WINCENTEMU URBANOWI
W XXVLECIE ŚMIERCI, ŚWIDNICA 2008, SS. 151
13 grudnia 2008 roku minęła 25 rocznica śmierci bardzo gorliwego
duszpasterza, badacza dawnych i współczesnych dziejów Kościoła katolickiego – bpa Wincentego Urbana. Z tej okazji wrocławscy historycy podjęli
trud przypomnienia współczesnym tej wybitnej postaci. Papieski Wydział
Teologiczny zorganizował w tym dniu okolicznościowe sympozjum. Przygotowane referaty zostały ujęte w jeden zwarty zespół ukazujący poszczególne
etapy życia bpa Wincentego Urbana i jego działalność duszpasterską, posługę
biskupią i kierunki badań naukowych.
Do wysiłków, jakie podjęli wrocławscy historycy, swoją cząstkę dorzucił
ks. bp Ignacy Dec oraz ks. Bogdan Kaczorowski, publikując recenzowaną pracę.
Pierwsza część dzieła zawiera wyniki badań, jakie w czasie swoich studiów
teologicznych we Wrocławiu ks. Bogdan Kaczorowski przeprowadził pod
kierunkiem znanego i bardzo cenionego historyka – ks. prof. Józefa Swastka.
Przedmiotem jego zainteresowania była działalność naukowo-dydaktyczna
ks. bpa Wincentego Urbana. Należy tu wspomnieć, że podobny temat opracowywali już ks. Józef Swastek i Krystyn Matwijowski, jednakże historycy ci
podeszli do zagadnienia w sposób wybiórczy i przygotowali je na potrzeby
kilkustronicowego artykułu. Tu mamy do czynienia z próbą kompleksowego ukazania działalności naukowo-dydaktycznej biskupa Urbana. Sądzę,
że następny badacz dorobku naukowego wrocławskiego Biskupa będzie korzystał z wyników badań tych trzech historyków, jednak praca ks. Bogdana
Kaczorowskiego zawiera bardzo wiele nowych i cennych spostrzeżeń oraz
wniosków. Podjął się on trudu głębokiego przeanalizowania zachowanego
w archiwach materiału i drukowanych artykułów na omawiany temat wydanych do lat dziewięćdziesiątych XX wieku. Godny podkreślenia jest fakt
drobiazgowej kwerendy. Zebrany materiał badawczy został ułożony w sposób
290
KS. MIECZYSŁAW KOGUT
metodyczny, jasny i zwięzły. Nie ma w recenzowanej pracy niepotrzebnych
dłużyzn, wielowątkowych cytatów. Na każdym kroku widać solidny warsztat
badawczy mistrza Autora – ks. Józefa Swastka. Praca może służyć przyszłym
badaczom jako cenne źródło.
Przy recenzowaniu pracy nasuwa się pytanie, dlaczego Autor nie podjął
się zadania uzupełnienia przypisów i treści o nowszą literaturę. Rozprawa
ks. Bogdana Kaczorowskiego datowana jest na rok 1993, a wydana została 15 lat później. W czasie powstania uwzględniała zapewne całą dostępną
literaturę, ale w ciągu 15 minionych lat opublikowane zostały nowe opracowania i pracę można było choć w części uzupełnić. Będzie to jednak – jak sądzę
– zadanie dla Autora na przyszły czas.
Druga część pracy posiada odmienny charakter. Tutaj ks. bp Ignacy Dec
przedstawił zbiór wszystkich swych opracowań dotyczących działalności
ks. bpa Wincentego Urbana. Już na samym wstępie wspomniał, skąd wywodzi
się jego zamiłowanie do historii i osoby biskupa Urbana: „uczeń i seminarzysta
zmarłego biskupa Wincentego…” (s. 7).
Ksiądz biskup Ignacy Dec należy do bardzo płodnych i pracowitych teologów. Jego dorobek naukowy już dawno przekroczył liczbę tysiąca pozycji
bibliograficznych. Chociaż domeną jego przemyśleń badawczych jest filozofia chrześcijańska, to jednak pośród wielu publikacji znajdują się także dzieła
o charakterze historycznym. Tym razem, z okazji 25 rocznicy śmierci swojego mistrza – ks. bpa Wincentego Urbana, podjął się zadania wyłuskania
wszystkich wydrukowanych przemyśleń dotyczących osoby i twórczej pracy
wrocławskiego Biskupa i metodycznego ich ułożenia.
Na początku Autor umieścił recenzje książek autorstwa bpa Wincentego
Urbana. Tutaj należy podkreślić, że dorobek naukowy biskupa Urbana przedstawia się bardzo imponująco. Obejmuje on w formie druku aż 483 książek,
artykułów naukowych, haseł, recenzji i sprawozdań. W zasobach Archiwum
Archidiecezjalnego we Wrocławiu znajdują się kolejne 43 prace, skrypty, rękopisy i maszynopisy, które nie ujrzały światła dziennego w formie druku1. Ten
bogaty dorobek można podzielić na sześć zasadniczych działów: 1) prace z zakresu archiwoznawstwa, archiwistyki i bibliotekoznawstwa; 2) prace z dziejów
Kościoła na Śląsku; 3) prace dotyczące historii Kościoła; 4) kazania, homilie i listy pasterskie; 5) artykuły i 6) rozprawy okolicznościowe. Na każdym
etapie powstawania tych dzieł dorobek ks. bpa Wincentego Urbana podlegał
skrupulatnej ocenie, zarówno w chwili zdobywania poszczególnych tytułów
1
Zob. J. Mandziuk, Bibliografia prac ks. biskupa prof. dra Wincentego Urbana [w:]
Misericordia et Veritas, red. J. Mandziuk i J. Pater, Wrocław 1986, s. 47–46.
BP IGNACY DEC, KS. BOGDAN KACZOROWSKI, MISERICORDIA ET VERITAS...
291
naukowych, jak i po publikacji poszczególnych prac. Recenzje ukazywały się
w różnych czasopismach. Szczególną uwagę zwracają recenzenci umieszczający
swoje uwagi na łamach „Homo Dei” i „Ateneum Kapłańskiego”. W pierwszym
czasopiśmie ukazało się drukiem aż 18 recenzji, a w drugim – zaledwie trzy.
Ksiądz biskup Ignacy Dec zamieścił w „Homo Dei” i w „Ateneum
Kapłańskim” po dwie recenzje. Pierwsza z opublikowanych w „Homo Dei”
dotyczyła historii Zgromadzenia Sióstr św. Elżbiety2, a druga – treści wygłoszonych kazań3. Zarówno w pierwszej, jak i w drugiej recenzent podjął się
omówienia zawartości poszczególnych rozdziałów pracy. Na zakończenie recenzji postawił bardzo zaskakujące pytanie: Jakie są rysy charakterystyczne
kazań Księdza Biskupa wygłoszonych w czasie pielgrzymek sióstr elżbietanek
do miejsc upamiętniających pobyt, pracę i modlitwę założycielek zgromadzenia?, a następnie odpowiedział na nie, że są to wypowiedzi – jak się wydaje
– dość oryginalne tak co do formy, jak i co do treści. We wszystkich nieomal
kazaniach ks. bp Wincenty Urban sięgał do historii zgromadzenia, wskazywał
na jego trudne początki i ogromne poświęcenie jego założycielek, uwydatniał
główne zasługi zgromadzenia na przestrzeni historii, kreślił także przed słuchaczami ideał dzisiejszej siostry zakonnej, wzywał do dalszej ofiarnej służby
w Kościele w duchu założycielek zgromadzenia. W trakcie rozważań biskupa
Urbana natrafiamy na liczne cytaty czerpane z Biblii, od świętych Kościoła,
a także od pisarzy i poetów chrześcijańskich. Są też ilustracje z codziennego
życia, ukazujące, jak dziś można służyć Bogu i człowiekowi. W zakończeniu
Recenzent wyraził nadzieję, że praca ks. bpa Wincentego Urbana będzie służyć Zgromadzeniu Sióstr św. Elżbiety, innym rodzinom zakonnym, kapłanom
i wiernym nie tylko jako źródło informacji o powstaniu i historii elżbietanek,
ale także jako pomoc do medytacji i modlitwy.
Kolejnym charakterystycznym rysem kazań wrocławskiego Biskupa jest –
według ks. Ignacego Deca – obecność w nich licznych cytatów z dokumentów II
Soboru Watykańskiego, a także tekstów z dokumentów i wypowiedzi ostatnich
papieży. Rys ten potwierdza wyżej wypowiedziana opinia, iż ks. bp Wincenty
Urban, komponując swoje kazania, nie tylko sięgał do historii, do orzeczeń
dawnych soborów i wypowiedzi świętych, ale tkwił mocno w aktualnej nauce
Kościoła i we współczesnej myśli teologicznej.
Ksiądz Ignacy Dec, kreśląc krótką charakterystykę prezentowanego tomu,
wspomniał, że biskup Urban w swoich rozważaniach często odwoływał się do
2
W. Urban, Śladami założycielek Sióstr Elżbietanek, Wrocław l983, ss. 122 + 27 fotografii.
W. Urban, Z wrocławskiej niwy kaznodziejskiej, Pallottinum, Poznań–Warszawa 1982,
ss. 432.
3
292
KS. MIECZYSŁAW KOGUT
sytuacji egzystencjalnej swoich słuchaczy. Sięgał do danych doświadczenia każdego człowieka. Pokazywał drogi i kierunki aplikacji głoszonej przez siebie
prawdy w warunkach konkretnego życia. Recenzent – zamykając swą ocenę
– podkreślił, że poprzez opublikowanie kazań ks. bp Wincenty Urban, znany
dotąd jako historyk, uczony, organizator nauki na Dolnym Śląsku, dał się bliżej poznać jako duszpasterz.
Dwie kolejne recenzje zamieszczone zostały w „Ateneum Kapłańskim”
i dotyczyły prac: Obraz Matki Boskiej Mariampolskiej we Wrocławiu i Jan
Leuderode i jego księgozbiór z XVII wieku. Oceniając pierwsze dzieło, ks. Ignacy Dec wspomniał, że praca stanowiła nie tylko ważny przyczynek do badań
nad dziejami kultu maryjnego, ale jest także wezwaniem rzuconym duchowieństwu, aby przedłużyć tamto szlachetne dziedzictwo. Druga recenzja dotyczyła wnikliwej analizy zainteresowań bibliofilskich kanonika wrocławskiego,
ks. Jana Leuderode. Jego księgozbiór był nie tylko odbiciem jego osobistych
zainteresowań, ale nade wszystko wyrazem ówczesnych prądów naukowych
i kulturalnych.
Pozostałe trzy części omawianej pracy bpa Ignacego Deca dotyczą: artykułów referujących działalność Polskiego Towarzystwa Teologicznego we Wrocławiu, homilii oraz ostatnich – okolicznościowych przemówień dotyczących
osoby biskupa Urbana. Oceniając pozostałe części pracy, należy podkreślić,
że ukazują one wielką erudycję Autora. Potrafi on jasno i zwięźle przedstawić
postać zmarłego bpa Wincentego Urbana na tle zmieniających się wydarzeń.
Czytając poszczególne artykuły czy homilie, zauważymy, że ks. bp Ignacy Dec
potrafi wypowiadać się na trudne tematy w prosty i zrozumiały sposób. Sądzę,
że jego słowa trafiają do serc wszystkich słuchających, niezależnie od wykształcenia czy stanu. Erudycja łączy się ściśle z biskupią posługą głoszenia Słowa
Bożego. Odczuwa się to, czytając kolejny tom znakomitego zbioru kazań
Siejba słowa.
Ks. Mieczysław Kogut
293
PAWEŁ CZARNECKI, DYLEMATY ETYCZNE
WSPÓŁCZESNOŚCI, WARSZAWA 2008, SS. 263
Każda dyscyplina filozoficzna przeżywa wzloty i upadki. Często jednak
historycy filozofii nie są w stanie odczytać humanistycznych znaków czasu
i przewidzieć, jak potoczą się w przyszłości losy metafizyki, epistemologii czy
kosmologii. Znamy sporą liczbę deklaracji autorstwa różnych myślicieli, dotyczących bądź przewodniej roli, bądź pożegnania z filozoficzną sceną konkretnego aspektu filozoficznego myślenia, najczęściej jednak te prognozy się
nie sprawdzały, ponieważ – pomimo zmian, jakie zaszły w rozumieniu wielu
pojęć – natura ludzkiego umysłu pozostaje taka sama i pomimo tego, że człowiek wie tak wiele i posiada dostęp do tylu informacji, nadal – z tą samą intensywnością – zadaje pytanie: „dla-czego?” Wydaje się jednak, że istnieje taka
gałąź filozofii, genetycznie związana z ludzkim postępowaniem, która pomimo
wszelkich mód i przewidywań nadal pozostaje aktualna i nie do zastąpienia.
Chodzi oczywiście o etykę, której związek z ludzką egzystencją wyzwala całą
lawinę pytań o zakres jej kompetencji, o obiektywność znanych nam systemów
oraz o samą jej naukowość. Jakby na nią nie patrzeć, dotyka ona w filozofii
tego, co chyba najbardziej ludzkie, czyli kwestii wolnego wyboru oraz wszelkich konsekwencji z nim związanych. Już sam fakt, że ma ona tak uniwersalny
charakter, predestynuje niemal każdego z ludzi do zajęcia się nią, na miarę
swoich możliwości.
Filozofia średniowieczna wprowadziła pojęcie kwestii, które identyfikowano z niewyjaśnionym problemem, który pojawił się podczas lektury danego
tekstu bądź omawiania danego zagadnienia. Owo niedopowiedzenie bądź
rozbieżność stanowisk były impulsem dla wykładowców do głębszej analizy
zjawiska oraz zajęcia konkretnego stanowiska na podstawie zebranego materiału. Wydaje się, że etyczna wersja kwestii zadomowiła się na stałe w etyce
i przyjęła postać dylematu. Posiada on wymiar etyczny, ponieważ wiąże się
z jakimś zagrożeniem lub wyzwaniem dla człowieka podejmującego decyzję.
Dany problem staje się dylematem, kiedy istnieje wiele możliwości poradzenia
sobie z nim. Wydaje się, że bez znaczenia jest to, czy dotyczy on mnie w sposób
294
KS. WITOLD BACZYŃSKI
bezpośredni, czy też moja odpowiedź etyczna jest jedynie elementem mojego światopoglądu. Poza tym dylematy są towarem, na który nie brak zapotrzebowania, ponieważ współczesność dostarcza ich tak wiele, że uporanie się
z obecnymi często jest zapowiedzią nadejścia następnych. Dodatkowo sprawę
utrudnia wyznaczenie granic pomiędzy historią a współczesnością.
Tego rodzaju zagadnieniom poświęcona jest książka Pawła Czarneckiego
zatytułowana Dylematy etyczne współczesności. Jej Autor szlify akademickie
zdobywał w znanych ośrodkach krajowych (KUL, UKSW) oraz na Katolickim
Uniwersytecie w Rużomberku na Słowacji. Obecnie pracuje na stanowisku
profesora nadzwyczajnego w Wyższej Szkole Ekonomii i Innowacji w Lublinie
na Wydziale Administracji i Stosunków Międzynarodowych. Pełni tam funkcję dyrektora Wydawnictwa Naukowego Innovatio Press tej uczelni. Jest
redaktorem naczelnym czasopisma naukowego „Humanum. Międzynarodowe
Studia Społeczno-Humanistyczne” oraz przewodniczącym Rady Programowej
czasopisma „Ethne. Międzynarodowe Studia Społeczno-Humanistyczne”.
Do jego najbardziej znanych publikacji książkowych należą następujące pozycje: Marii Ossowskiej nauka o moralności (2006), Etyka (2006), Zarys etyki
(2008) i Etyka mediów (2008).
Lektura spisu treści – paradoksalnie – skłania do dwóch dość sprzecznych
refleksji. Z jednej strony czytelnik z zainteresowaniem śledzi prezentowany
przez Autora ciąg dylematów i nie sposób nie przyznać mu znajomości współczesnych zagadnień z dziedziny etyki. Z drugiej strony pojawia się wątpliwość, jakiego klucza użył Czarnecki, aby zestawić ze sobą te właśnie problemy,
ponieważ ich układ nie do końca zdradza motywy łączące je ze sobą. Dopiero
lektura wstępnego rozdziału, zatytułowanego Etyka: cele, zadania i funkcje,
ujawnia intencje Autora i warto zaznaczyć, że opuszczenie tej części publikacji
grozi niezrozumieniem intencji, a w konsekwencji błędną oceną książki.
Czarnecki nie bez powodu pyta o związek etyki jako nauki z życiem konkretnego człowieka. Okazuje się – jego zdaniem – że mechanizmy rządzące
etyką jako nauką można odnaleźć w ludzkiej egzystencji. Autor umieszcza
bowiem etykę w jej właściwym ujęciu naukowym pomiędzy etyką opisową,
czyli zbiorem systemów etycznych obecnych w historii, a metaetyką, czyli
refleksją nad formalną stroną etyki z jej oderwaniem od wymiaru praktycznego. Podobnie jest w ludzkim życiu. Swoisty etyczny obiektywizm, czyli to, co
decyduje o naszych postawach etycznych, zawieszone jest pomiędzy ujęciem
historycznym otrzymanym w procesie wychowania a teoretyczną refleksją nad
tym, jak w moim życiu być powinno.
Szczególnego znaczenia nabiera tu pytanie o to, jaką rolę w kształtowaniu
się postaw etycznych pełni intelektualny namysł nad kwestiami powinności
PAWEŁ CZARNECKI, DYLEMATY ETYCZNE WSPÓŁCZESNOŚCI, WARSZAWA 2008
295
etycznych. Czy ów namysł wobec moich etycznych przekonań jest czymś
pierwotnym, czy jest raczej tak, jak chcieliby tego filozofowie dialogu, którzy
przyznają pierwszeństwo doświadczeniu etycznemu, wyprzedzającemu czynności rozumowe? Okazuje się, że zarówno w teorii, jak i w praktyce nie da się
zarówno przygotować człowieka na wszystkie możliwe sytuacje oraz wyposażyć
go w taką wiedzę, dzięki której przewidzi, jak zachować się w każdej z nich.
W ludzkim postępowaniu, które zwykło się określać mianem etycznego, akcent
położony jest na to, kim człowiek jest, a nie na to, jak został wychowany bądź
jakie jest jego intelektualne przygotowanie.
Rozpatrywanie kwestii etycznych odsyła nas wreszcie do pytania o obiektywność. W niniejszej publikacji mamy do czynienia z prezentacją wielu stanowisk i możliwości wyboru w ramach tego samego zagadnienia. Dodatkowo
sprawę utrudnia fakt, że Autor nie opowiada się (słusznie zresztą) za żadną
z możliwości. Powstaje zatem swoisty paradoks, zresztą nie jedyny na terenie
etyki, że z jednej strony obiektywności nie można identyfikować z bezstronnością, z drugiej stronniczość rodzi się z braku wiedzy na dany temat.
W wyniku takich analiz powstaje kolejna wątpliwość, wyrażająca się
w pytaniu, co jest źródłem naszych etycznych przekonań i akceptowanych
norm. Czy istnieje jakiś naukowy autorytet w sprawach etycznych i jaki wpływ
na mój system wartości mają wypowiedzi etyków? Jedno jest pewne – te wypowiedzi trzeba znać, ponieważ pomagają poznać całość zagadnienia oraz lepiej
zrozumieć argumenty strony przeciwnej. Bezkrytycznemu opowiedzeniu się
za takimi a nie innymi normami grozi postawa indywidualizmu i subiektywizmu. Te zaś postawy same w sobie są bardziej pozbawione walorów etycznych
niż niejasność własnych przekonań. Z drugiej strony zbytnie przeintelektualizowanie sfery etycznej grozi niebezpieczeństwem postawy tolerancji. Warto
zauważyć, że pozornie polega ona na nagromadzeniu i akceptacji jak największej ilości poglądów etycznych. Jednak jest to jedynie złudzenie, ponieważ błąd
tolerancji ma charakter antropologiczny. To nie zasady są nie do przyjęcia,
a raczej człowiek jest tak skonstruowany etycznie, że nie jest w stanie ani przyjąć, ani właściwie ocenić żadnej normy. Wskutek czego pozostaje wypełniony
etyczną pustką i w ten sposób gotowy na przyjęcie z zewnątrz narzuconych mu
sposobów postępowania.
Jest jeszcze jeden powód, dla którego niniejsza publikacja jest warta polecenia, mianowicie ogromny szacunek wobec wiedzy czytelnika. Autor nie
zakłada z góry dobrej znajomości problemów etycznych, jaką dysponuje ten,
kto po książkę sięgnie. Każde zagadnienie zostało zaprezentowane niejako od
podstaw. Nie oznacza to jednak, że nie powinni do niej zaglądać specjaliści
w tej dziedzinie, czyli sami etycy. Wręcz przeciwnie, po wprowadzeniu nas
296
KS. WITOLD BACZYŃSKI
w istotę zagadnienia Autor dość szczegółowo prezentuje poszczególne dylematy. Dobra znajomość literatury przedmiotu i umiejętne jej zastosowanie jeszcze bardziej podkreślają walory samej pracy. Dalej, Autor nie podejmuje prób
zdiagnozowania etycznych zagrożeń współczesności. Nie próbuje tym samym
jakby na siłę dotrzeć do ich wspólnego źródła, nie podaje też ich wspólnego
mianownika, dla którego pojawiły się właśnie w takiej formie. Zdając sobie
sprawę z ich różnorodności, nie stosuje żadnej wyszukanej ich klasyfikacji.
Dlatego też książka jest raczej leksykonem, encyklopedycznym przewodnikiem po etycznych wyzwaniach współczesnej cywilizacji. Książka zachęca do
pogłębionej refleksji nad kondycją współczesnego człowieka oraz nad stanem
etyki jako nauki w naszym kraju. Daje ona również nadzieję, że dysponując
„zmysłem etycznym”, człowiek poradzi sobie z wyzwaniami, jakie przyniesie
przyszłość.
Ks. Witold Baczyński
297
KARDYNAŁ ZENON GROCHOLEWSKI,
REFLEKSJE NA TEMAT PRAWA.
PRAWO NATURALNE. FILOZOFIA PRAWA,
WYDAWNICTWO HOMO DEI, KRAKÓW 2009,
SS. 101
Żyjemy w epoce kryzysu metafizyki. Ów kryzys nie został spowodowany
przez tych, którzy klasyczną metafizykę uprawiali i zawsze jej bronili, ale przez
piewców nowej, oświeceniowej i pozytywistycznej, koncepcji nauki. Oświeceniowy i pozytywistyczny atak na metafizykę związany był z eliminowaniem
z życia publicznego religii, zwłaszcza katolickiej.
W najnowszym czasie, po porażce antymetafizycznej i antychrześcijańskiej
filozofii marksistowskiej, pojawiły się ataki na myśl chrześcijańską i klasyczną
filozofię ze strony różnego rodzaju liberalizmów i postmodernizmu. Podważa się
w nich zdolność ludzkiego rozumu do odkrycia obiektywnej, ważnej dla wszystkich,
prawdy i dobra. Okazuje się, że po pozytywistycznych atakach na wiarę i Kościół
przyszedł czas na atak na sam rozum. Przychodzi nam zatem bronić w dzisiejszej
nauce i kulturze nie tylko wiary, ale i rozumu: fides et ratio. Obronę tę podjął na
skalę światową papież Jan Paweł II. Znajdujemy ją przede wszystkim w encyklikach: Veritatis splendor, Evangelium vitae i Fides et ratio. Jan Paweł II przytacza
w nich podstawowe zasady i wymogi moralne, wyrastające nie tylko z Objawienia,
ale także odkrywane przez rozum na bazie analizy ludzkiej natury. Linię tę kontynuuje dziś Ojciec Święty Benedykt XVI. Włączają się w nią inne osobistości
dzisiejszego świata nauki i hierarchowie Kościoła. Wśród tych ostatnich wyróżnia
się ks. kard. Zenon Grocholewski, od dziesięciu lat Prefekt Kongregacji Edukacji
Katolickiej. Świadczy o tym bardzo dobitnie chociażby przedstawiana tu niewielka
książka poświęcona refleksji nad prawem naturalnym i nad filozofią prawa.
Publikacja ma dwie części. Pierwsza jest poświęcona zagadnieniu prawa naturalnego: „Prawo naturalne w nauczaniu Kościoła” (s. 3–55), druga – filozofii
prawa: „Filozofia prawa w nauczaniu Jana Pawła II” (s. 57–97). Obie części
zawierają doniosłą treść i są godne dokładnej lektury.
298
BP IGNACY DEC
W pierwszej części Ksiądz Kardynał prezentuje się jako wielki promotor
prawa naturalnego. Przy okazji warto przypomnieć, że w okresie starożytnym
i w średniowieczu przyjmowano na ogół istnienie prawa naturalnego (Cyceron,
Arystoteles, Tertulian, św. Augustyn, św. Tomasz z Akwinu). W czasach nowożytnych pojawiły się pierwsze próby podważania, a nawet obalenia koncepcji
prawa naturalnego. Najdalej posunięta negacja prawa naturalnego miała miejsce w XIX wieku i w pierwszej połowie XX wieku. Na bazie tych tendencji utorował sobie drogę pozytywizm prawny, oparty na nominalizmie empirycznym.
Kwestionowanie prawa naturalnego powróciło w ostatnich dziesiątkach lat,
głównie za sprawą filozofii liberalistycznej i postmodernistycznej. Czytelnym
efektem tego jest proklamowanie prawa do aborcji, eutanazji, promowanie
homoseksualizmu, niszczenie tradycyjnego małżeństwa i rodziny. Wszystko
to prowadzi do wielkiego chaosu moralnego, niszczenia człowieka i narodów.
Z pracy Księdza Kardynała dowiadujemy się, że sprawa akceptacji prawa naturalnego nie jest sprawą jedynie wiary czy religii, ale jest to także dzieło prawego
rozumu (recta ratio). Istnienie prawa naturalnego nie jest prawdą religijną,
znamionującą na przykład Kościół katolicki. Jest ono możliwe do wykrycia
przez rozum, bowiem prawo naturalne jest wpisane w naturę człowieka. Nie
nadaje go żadna władza ludzka, ale jest ono dane w akcie stwórczym Pana
Boga. Prawu naturalnemu są poddani wszyscy ludzie. Jest ono uniwersalne, powszechne, niezmienne i możliwe do odkrycia przez wszystkich ludzi.
Uszczegółowieniem prawa naturalnego jest prawo objawione, które zawsze bazuje na prawie naturalnym.
Równie interesująca jest część druga publikacji Księdza Kardynała, dotycząca filozofii prawa w nauczaniu Jana Pawła II. Autor osadza papieską filozofię prawa w jego filozofii człowieka, w jego nauce o osobie i wspólnocie.
Jest pilną potrzebą, by niniejsza publikacja stała się obowiązkową lekturą
dla studentów teologii, by służyła także wykładowcom filozofii, teologii i prawa, a także by trafiła do rąk polityków i dziennikarzy.
Bp Ignacy Dec
299
ILLUM OPORTET CRESCERE. KSIĘGA
PAMIĄTKOWA DLA UCZCZENIA
KARDYNAŁA ZENONA GROCHOLEWSKIEGO,
RED. KS. W. IREK, KS. G. SOKOŁOWSKI,
PAPIESKI WYDZIAŁ TEOLOGICZNY
WE WROCŁAWIU, WROCŁAW 2009, SS. 559
Zawsze żywe zainteresowanie budzą w naszym kraju polscy hierarchowie piastujący wysokie urzędy w Stolicy Apostolskiej. Przez wiele lat towarzyszyliśmy
naszymi modlitwami Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II, najsławniejszemu
i największemu z rodu Polaków. Szczyciliśmy się, że łodzią Kościoła sterował
przez prawie 27 lat największy syn naszego narodu, który zdobył sobie autorytet w całym Kościele i świecie. Po jego odejściu do wieczności oczy nasze
spoglądają na polskich kardynałów, którzy posługują u boku obecnego Ojca
Świętego Benedykta XVI. Wśród nich jest ks. kard. Zenon Grocholewski,
Prefekt Kongregacji Edukacji Katolickiej.
W 2009 roku Ksiądz Kardynał Prefekt obchodził dwie ważne rocznice:
siedemdziesiąte urodziny (11 października 2009 roku) oraz dziesiątą rocznicę otrzymania nominacji na Prefekta Kongregacji Edukacji Katolickiej
(15 listopada 2009 roku). Rocznice te zostały zauważone przez osobistości
Kościoła, na czele z Ojcem Świętym Benedyktem XVI, oraz różne instytucje
i środowiska naukowe.
Wrocławskie środowisko naukowe z Papieskim Wydziałem Teologicznym
dostąpiło zaszczytu goszczenia Księdza Kardynała w połowie listopada 2009
roku, akurat wtedy, gdy Dostojny Jubilat świętował dziesięciolecie swojej
posługi na rzecz wychowania i kształcenia w całym Kościele Powszechnym.
Kulminacyjnym punktem wizyty Księdza Kardynała we Wrocławiu była Msza
Święta dla wykładowców i studentów duchownych i świeckich Papieskiego
Wydziału Teologicznego we Wrocławiu, sprawowana 14 listopada pod jego
przewodnictwem w katedrze wrocławskiej. Po Mszy Świętej w auli uczelni
300
BP IGNACY DEC
odbyła się uroczysta akademia, w czasie której Gość z Watykanu otrzymał
Księgę Pamiątkową, zatytułowaną Illum oportet crescere. Książka ta z pewnością bardzo ucieszyła Dostojnego Jubilata, a ze względu na swoją zawartość jest
godna rzetelnego przestudiowania.
Wstęp do omawianej publikacji zawiera trzy listy adresowane do Księdza
Kardynała Prefekta autorstwa ks. abpa Mariana Gołębiewskiego, metropolity
wrocławskiego, ks. kard. Henryka Gulbinowicza i ks. prof. Waldemara Irka,
rektora PWT we Wrocławiu.
W pierwszej części, zatytułowanej „Wokół osoby i posługi” (s. 13–78),
zawarte są ciekawe informacje związane z życiem i posługą Księdza Kardynała w Watykanie. Można tu dowiedzieć się o głównych instytucjach watykańskich, w których studiował i pracował obecny Kardynał Prefekt Kongregacji
Edukacji Katolickiej.
W części drugiej, najobszerniejszej, zatytułowanej: „W darze” (s. 79–405),
znalazły się publikacje pracowników naukowych głównie wrocławskiego środowiska teologicznego z następujących dziedzin: teologia, prawo, edukacja,
historia.
Część trzecia: „Wrocławskie słowa” (s. 407–416) zawiera dwa teksty wygłoszone przez ks. kard. Zenona Grocholewskiego we Wrocławiu 8 października
2002 roku podczas inauguracji roku akademickiego 2002/2003, w ramach
obchodów trzechsetlecia Wydziału Teologicznego we Wrocławiu.
W części czwartej publikacji pt. „Myśli wybrane” (s. 417–552) redaktorzy
umieścili teksty Księdza Kardynała Prefekta wygłoszone w przeważającej części
w Polsce przy okazji różnych sympozjów, sesji i spotkań naukowych. Stanowią one ważne źródło do zapoznania się z dorobkiem naukowym Dostojnego
Jubilata.
Papieski Wydział Teologiczny we Wrocławiu i całe środowisko akademickie
Wrocławia może być dumne, iż obchodzone od lat w połowie listopada święto
nauki wrocławskiej, w 2009 roku zaszczycił swoją obecnością ks. kard. Zenon
Grocholewski, któremu podlegają uniwersytety i wydziały kościelne oraz
uniwersytety i szkoły katolickie w całym Kościele katolickim. Pobyt Księdza
Kardynała we Wrocławiu w tak ważnym czasie należy odczytać jako wezwanie do uprawiania dobrej teologii i prowadzenia we właściwym, eklezjalnym
duchu wszystkich instytucji kształcenia teologicznego.
Bp Ignacy Dec
301
KS. WALDEMAR IREK, GODNOŚĆ I GENIUSZ
KOBIETY W OPTYCE JANA PAWŁA II,
WROCŁAW 2009, SS. 152
W kulturze starożytnego Rzymu emancypacja oznaczała uwolnienie się
syna spod władzy ojca, co było naturalnym etapem rozwoju człowieka. W XIX
wieku tym terminem zaczęto określać ruch zrodzony we Francji i Anglii, który walczył o zrównanie praw społecznych i politycznych kobiet i mężczyzn.
Z jednej strony kobiety miały ograniczone prawa obywatelskie, a z drugiej –
jakby w niepamięć zepchnięto prawdę, że Bóg, stwarzając człowieka, uczynił
go równym, niezależnie od płci, i uczynił go jako mężczyznę i kobietę, przy
zachowaniu innych zadań, właściwych dla danej płci. Jak to zwykle bywa
z walką, kobiety – pragnąc równych praw – zapomniały o tym, co je wyróżnia
– o pięknie kobiecej natury, i w walce przyswoiły cechy męskie jako kobiece,
zapominając, że Bóg obdarzył je charakterystyczną dla nich delikatnością.
Kościół, nauczając prawdy objawionej, nie pomija także tego problemu.
Ksiądz Waldemar Irek w swojej pracy dokonał analizy tematu godności
kobiety i jej posłannictwa w nauczaniu papieża Jana Pawła II. Papież nauczanie na temat godności kobiety przedstawił w encyklikach, adhortacjach, homiliach, listach apostolskich, środowych katechezach czy rozważaniach na Anioł
Pański. Syntetyczna analiza i pełny obraz nauczania Jana Pawła II wymagał od
Autora analizy pokaźnego materiału źródłowego. Wnioski ks. Waldemar Irek
przedłożył w trzech rozdziałach.
Rozdział pierwszy ukazuje kobietę w Piśmie Świętym oraz w nauczaniu
Kościoła. Autor odwołuje się do stworzenia człowieka opisanego w Księdze
Rodzaju. Papież, nauczając, pokazuje, że kobieta, tak samo jak mężczyzna, jest
stworzona na obraz i podobieństwo Boga. Rozdział drugi ukazuje zjawisko
feminizmu na kulturowo-społecznym tle Rewolucji Francuskiej, podczas której
ten ruch się narodził. Papież Jan Paweł II, podejmując się zadania udzielenia
odpowiedzi na zaistniały nurt społeczny, stwierdza, że kobieta i mężczyzna,
nakłonieni przez węża, podważają różnicę między ludźmi a Bogiem.
302
KS. NORBERT JERZAK
„W konsekwencji zostaje zakłócony sposób przeżywania ich różnicy płciowej”.
To „grzech sprawia rozbicie tej pierwotnej jedności, jaką człowiek cieszył się
w stanie sprawiedliwości pierwotnej: jedności z Bogiem jako źródłem jedności
wewnątrz własnego »ja« oraz we wzajemnym odniesieniu mężczyzny i kobiety”. Trzeci rozdział to ukazanie odpowiedzi Jana Pawła II na „wołanie kobiet
o uznanie ich godności”.
Pracę ks. Waldemara Irka należy włączyć do cennych dzieł ukazujących katolickie spojrzenie na feminizm, który chce dowartościować kobiety nie poprzez ukazanie ich własnych specyficznych cech, ale poprzez ich zrównywanie
z mężczyznami. Jan Paweł II naucza, że prawdziwe dowartościowanie kobiet
to pomoc w rozwoju tego, co jest zgodne z ich naturą i powołaniem. Papież
dostrzega w kobiecie wartości duchowe w połączeniu z jej powołaniem do
macierzyństwa.
Autor pracy przedstawił feminizm na tle jego społeczno-historycznego
rozwoju, a jednocześnie ukazał odpowiedź Kościoła na rozdźwięk między
feminizmem a stwórczym aktem Boga. Autor opracował materiał na podstawie
wszystkich dokumentów wydanych przez Jana Pawła II, w których poruszony
został temat kobiety. Z szacunkiem należy zauważyć, że materiał przedstawił
w ujęciu syntetycznym.
Ks. Norbert Jerzak
303
KS. WALDEMAR IREK, PRACA
 ZAWÓD I POWOŁANIE,
WROCŁAW 2009, SS. 176
Przeżywając Rok św. Pawła, odczytujemy w jego pismach nie tylko przesłanie
teologiczne, pastoralne czy moralne, ale także naukę społeczną dotyczącą
ludzkiej pracy. Święty Paweł sam pracował na swoje utrzymanie i w pracy
widział wypełnienie polecenia Jezusa: „więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli
w braniu” (Dz 20, 34n). W Liście do Tesaloniczan wzywa do codziennej pracy
i wypełniania swoich obowiązków (2 Tes 3, 7-12). Nauczanie św. Pawła wpisuje
się w nurt biblijnego podejścia do pracy, wynikającego z nakazu Stworzyciela:
„Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie
poddaną” (Rdz 1, 28). Zupełnie inaczej postrzegali pracę starożytni, którzy nią
pogardzali, rezerwując ją jako poniżające zajęcie dla niewolników. Chrześcijańska nauka przyniosła przełom w rozumieniu i podejściu do ludzkiej pracy,
która jest normalnym sposobem bytowania w świecie i jest naturalną sferą
działalności człowieka.
Istotny problem pracy ludzkiej jest tematem książki ks. Waldemara Irka.
Autor przedstawia problem w trzech powiązanych logicznie rozdziałach.
Rozdział pierwszy ujmuje pracę w rozwoju historycznym. Pokazuje biblijne
fundamenty i pojęcie ewangelii pracy w Laborem exercens Jana Pawła II, który w pracy ludzkiej widzi klucz kwestii społecznej. Praca to nie tylko sfera
ekonomiczna. To także sfera życia duchowego, to obowiązek istoty rozumnej,
droga rozwoju talentów i darów otrzymanych od Stwórcy. W pracy człowiek
naśladuje Boga. Praca niesie także pewne zagrożenia: uzależnienie od techniki, od pieniędzy. Praca może nieść także depersonalizację człowieka. Kiedy
przedmiotowo podchodzimy do pracy ludzkiej, możemy zdeprymować osobę
kosztem wytwarzanych przez nią rzeczy. Takie podejście rodzi wyzysk robotnika, brak higieny pracy czy zaniechanie odpoczynku.
W drugim rozdziale Autor przybliża naukę społeczną Kościoła o pracy
ludzkiej zawartą w społecznych encyklikach papieży Leona XII i Piusa XI.
304
KS. NORBERT JERZAK
Rerum novarum i Quadragessimo anno wyrosły na tle rewolucji przemysłowej
XIX wieku i przemian społecznych, które wiązały się z rozwojem przemysłu.
Encykliki te ukazują godność pracy ludzkiej, domagają się sprawiedliwości
odnośnie do całokształtu życia politycznego i gospodarczego. W całościowym
spojrzeniu na społeczne nauczanie Kościoła nie mogło zabraknąć nauczania
Jana Pawła II zawartego w encyklice Laborem exercens, w której podmiotowa
koncepcja pracy ukazuje ją jako źródło godności człowieka, jako powołanie
i dobro, dzięki któremu człowiek będzie realizował swoją osobowość.
Na szczególną uwagę zasługuje rozdział trzeci, poświęcony bezrobociu.
W kontekście kryzysu gospodarczego, zagrożenia utratą pracy, grupowych
zwolnień ten temat wydaje się szczególnie aktualny, zwłaszcza kiedy ekonomiści przedstawiają problem w liczbach, tendencjach, wykresach, statystykach,
wynikach finansowych spółek, zapominając, że za tym wszystkim stoi jednostka, pojedynczy człowiek pragnący zapewnić godziwy byt swojej rodzinie. Autor
ukazuje bezrobocie w wymiarze nie tylko ekonomicznym, ale i społecznym,
i rodzinnym. Pokazuje, jakie skutki niesie bezrobocie – od spadku przyrostu
naturalnego przez zmianę hierarchii wartości i alkoholizm aż do zaniku poczucia własnej godności. Kościół stoi w obronie bezrobotnych, bo to nie tylko
problem ekonomiczny, ale społeczny i moralny, co jest już domeną Kościoła.
Wydaje się, że lekarstwem na przymusową bezczynność aktywnych ludzi jest
sprawiedliwy podział dóbr ziemi, tak aby służyły one wszystkim, a nie elitom.
Książka zawiera sensowne, dojrzałe i powiązane ze sobą logiczne sądy na
temat pracy, jej znaczenia i celu w życiu człowieka, oparte na rzetelnej analizie
dokumentów soboru powszechnego i encyklik papieskich. Logiczny, przejrzysty, zrozumiały ciąg wypowiedzi jest dodatkową zachętą do podjęcia lektury
książki ks. Waldemara Irka, która jest przeznaczona dla każdego pracującego człowieka pragnącego dotrzeć do biblijnych podstaw pracy i pogłębić jej
rozumienie w oparciu o nauczanie społeczne Kościoła.
Ks. Norbert Jerzak
305
BOGUSŁAW JASIŃSKI, ESTETYKA PO ESTETYCE.
PROLEGOMENA DO ONTOLOGII PROCESU
TWÓRCZEGO, WYDAWNICTWO ETHOS,
WARSZAWA 2008, SS. 238
Czarny koń estetyki?
Czym na współczesnym rynku estetycznych ofert jest książka Bogusława
Jasińskiego Estetyka po estetyce. Prolegomena do ontologii procesu twórczego? Kolejnym produktem w morzu postpostmodernistycznego estetycznego
dyskursu czy też jednostkową, nieklasyfikowalną propozycją? Sam Autor (jako
filozof, a nie krytyk czy historyk sztuki) powiada, iż jest to próba sensownego zracjonalizowania w spójnej teorii wybranych dokonań nurtu sztuki
awangardowej lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku (wystąpienia
happenerów i przedstawicieli performances oraz sztuka konceptualna i postkonceptualna) oraz ich swoistej kontynuacji w sztuce najnowszej. Diagnozując
sytuację współczesnej estetyki jako „trwały już proces jej degeneracji”, przez
co Filozof rozumie nieprzystawalność myśli teoretycznej do faktów i zjawisk
współczesnej praktyki artystycznej, dostarcza nowych narzędzi badawczych do
poczynań współczesnych artystów. Istniejący estetyczny paradygmat, wspierany przez „fałszywą świadomość” oraz karmiony reliktami estetycznych wzorów
i kanonów, nie jest w stanie – zdaniem Autora – opisać i poddać analizie
najnowszych artystycznych działań. Równocześnie, dostrzegając paradoks
współczesnej estetyki – polegający na tym, że pewne problemy nie są możliwe
do postawienia na gruncie estetyki tradycyjnej, bo nie istnieją przesłanki umożliwiające postawienie tych problemów – Jasiński podejmuje próbę konstrukcji
pewnej zupełnie nowej przestrzeni nie tylko teoretycznej, ale i praktycznej,
mającej moc projektowania nowych poczynań artystycznych. Generuje tym
samym fundamentalne w sztuce i estetyce w ogóle pytania o status (ontologiczny) samego dzieła artystycznego.
Estetyka tradycyjna – przez co rozumie taką estetykę, w której operuje się przedmiotowym pojęciem dzieła artystycznego – zdaniem Jasiń-
306
MAGDALENA STRZAŁKOWSKA
skiego się wyczerpała. Paradygmat teoretyczny, który ona generuje, jest
już martwy. Reprodukuje bowiem problemy w swoich własnych granicach, które są nieprzejrzyste na otaczający nas świat. W tradycyjnej estetyce
akademickiej artystyczny przedmiot sztuki to produkt skończony, zamknięty,
statyczny, przeznaczony do obserwacji. Odbiorca jest tu bierny, kontemplujący,
osadzony w sztywnej konwencji przekazu i odbioru, na zewnątrz przedmiotu
artystycznego.
Estetyka ta oparta jest o podstawowy dualizm przedmiotu i podmiotu. Dotychczas nie dało się pomyśleć sztuki bez tego dualizmu. Dualizm
ten, na co wskazała awangarda okresu kontrkultury, jest formą niewiedzy,
jest wymyślony. Sztuka stała się produkcją towarów alienujących człowieka,
światem zakleszczonym w estetycznych ozdobnikach, hermetycznym języku
i quasi-intelektualnych interpretacjach dzieł. Estetyka tradycyjna i stworzony przez nią system pojęciowy (przeżycie estetyczne, piękno, forma, treść,
twórczość, odtwórczość), tłumaczący i racjonalizujący pojęcie dzieła sztuki i sztuki w ogóle, depcze dziś i obraca w antywartości tę sztukę, która ten
paradygmat przekracza. Powiada się przecie: a n t y s z t u k a . Zamkniętość
tradycyjnej estetyki powoduje śmierć sztuki – stwierdza Jasiński.
Sztuka lat kontestacji i kontrkultury, w tym sztuka konceptualna, otworzyły samą możliwość istnienia nowego obszaru sztuki. Jasiński posłużył się
tymi zjawiskami i wydarzeniami jako empirycznym punktem odniesienia dla
stworzenia na tyle szerokiego świata pojęć i kategorii, w który da się swobodnie wpisać sztukę najnowszą. Wyjątkowość tego okresu Autor dostrzega
w odrzuceniu mitu cennego i poprawnego dzieła sztuki oraz w eliminacji
przedmiotu sztuki. Domeną staje się samo przekazywanie informacji, akcja,
kreacja działań. Status ontologiczny dzieła zaczął od tej pory znaczyć coś innego. Zaczęto mówić o procesualnym charakterze sztuki, zmienności w czasie,
o jej wewnętrznej dynamice, przeciwstawiając te określenia przyzwyczajeniom
mieszczańskiej publiczności nastawionej wyłącznie kontemplacyjnie wobec artystów. Zanegowana została tym samym autonomia wypowiedzi artystycznej,
obalono mity artystowskie czyniące z działalności artystycznej domenę aktywności tylko dla wybranych. Sztuka zaczęła mieszać się z faktami i zdarzeniami
życia codziennego. Wszystko to – zdaniem Filozofa – wywarło silny wpływ
na dzisiejsze myślenie o sztuce, powodując otwarcie jej struktury, a co za tym
idzie konieczność zbudowania adekwatnej samowiedzy teoretycznej, co w swej
książce pragnie uczynić właśnie Jasiński.
Mówiąc o kryzysie teorii estetycznej ,nie mówi o upadku sztuki. Filozof nie
wyobraża sobie możliwości zniknięcia sztuki; bierze to pojęcie w cudzysłów.
Jego Estetyka po estetyce, nawiązująca w tytule do pracy Josepha Kosutha Sztuka
BOGUSŁAW JASIŃSKI, ESTETYKA PO ESTETYCE. PROLEGOMENA DO ONTOLOGII...
307
po filozofii, nie jest głoszeniem śmierci sztuki. Autor wskazuje na konstruktywną relację dialektyczną, w której nić kontynuacji pomiędzy paradygmatem
starej estetyki a nowym paradygmatem, a zarazem narzędzie negacji tradycji
estetycznej oraz klucz do nowego pola teoretycznego stanowi tradycyjna
kategoria twórczości. Jasińskiemu nie chodzi o proste zanegowanie tradycyjnej estetyki, ale o „rzeczywiste przezwyciężenie, które jest dialektycznym
przełamaniem”.
Posługując się aparaturą pojęciową marksizmu, wraz ze swoistym instrumentem badawczym, jakie posiada, Filozof zastanawia się nad sensem i celem
działalności w domenie sztuki. Centralne w jego pracy pojęcie twórczości wyprowadza z marksowskiego schematu pracy. W niej bowiem upatruje dialektycznego jądra starej estetyki, która po przeniesieniu w inną strukturę teoretyczną okazuje się twórcza i płodna poznawczo, gdyż odkrywa utajone sensy
i znaczenia. Kategorię twórczości uznaje Jasiński za podstawową dla nowego
ujęcia zarówno dzieła sztuki, jak i budowy odmiennego projektu całej estetyki,
co skutkuje eliminacją samego pojęcia sztuki: „Nie potrzebuję sztuki, / bo
wszystko, co czynię, jest sztuką” – pisze w jednej ze swoich sztuk teatralnych
(Dialog, s. 58). Sztuka – według Jasińskiego – to nie tylko dzieło, ale przede
wszystkim obiektywnie istniejący proces tworzenia, rozwijający się w czasie
i przestrzeni. Ważne jest doświadczenie tego procesu w jego ruchu i zmianie,
nie jego rezultat.
Myślenie to zaprowadza Jasińskiego daleko poza ramy tradycyjnie pojętej
estetyki i sztuki, na teren samej praktyki. Tu Autor konstruuje nowy obszar aktywności człowieka, który nazywa estetyką procesów twórczych. „Estetyka procesów twórczych jest zawsze estetyką tworzenia”. „Estetyka procesu tworzenia
wpisuje się w sam akt tworzenia” (Estetyka po estetyce, s. 220). Nigdy nie jest,
lecz staje się, niekiedy nie ma też efektu finalnego, pozostając do końca procesem: „Twórczość bowiem dotyczy tu nie tylko dzieł sztuki, ale także – i przede
wszystkim – całego procesu ich powstawania. Prawdziwy zaś sens działalności
artystycznej zostaje niemalże całkowicie utożsamiony z procesem twórczym,
który jest wartością samoistną. Tak więc kategoria twórczości w estetyce procesów twórczych staje się synonimem procesu tworzenia, a nie materialnego
efektu tego procesu” (Estetyka po estetyce, s. 238).
Zrozumienie estetycznych poglądów Bogusława Jasińskiego zawartych
w jego najnowszej książce nie jest pełne ani też możliwe bez całościowego spojrzenia na dorobek i filozoficzny światopogląd Autora. W nim bowiem kryje się
sens jego wszelkich poczynań. On przenika wszystko, czemu Filozof daje świadectwo. Fundamentem myślowym Jasińskiego jest jego koncepcja ethosofii,
oryginalne stanowisko teoretyczne, wykraczające poza standardowo rozumianą
308
MAGDALENA STRZAŁKOWSKA
filozofię. Koncepcję tę zawarł w swoim dziele Tezy o ethosofii. Centralną ideą
jest tu ethos i istnienie – etos istnienia, który jest dla Filozofa „naszym posłannictwem gatunkowym”.
Jasiński, przełamując w swej estetyce paradygmat podmiotowo-przedmiotowy, wynosi na piedestał istnienie. Podtytuł jego książki, mówiący
o ontologicznych podstawach twórczości, wskazuje na zakorzenienie na powrót estetyki w istnieniu. Filozof zdaje się powtarzać parmenidejską zasadę:
byt jest, niebytu nie ma. „Albo coś istnieje, albo nie istnieje” (Tezy o ethosofii, s. 7–8). Usiłuje tym samym odnaleźć zagubioną konieczność (patrz:
B. Jasiński, Zagubiony ethos), która jest prawem rzeczywiście obiektywnym,
mówiącym o tym, co jest, i wynikającym z samego istnienia. To twórczość,
a raczej nieustający proces, tworzenie. „Istnieć znaczy tworzyć” – mówi Jasiński
w tytule innej ze swoich książek. Sztuka współczesna, mimo braku przedmiotu
artystycznego, zajmuje się nadal procesem twórczym, a więc tym, co istnieje.
Wyprowadzenie nowego modelu estetyki z samego istnienia staje się więc
bezpośrednim wyrazem tego, co jest, i tym samym przełamuje sferę czystej,
wyabstrahowanej teoretyczności. W tym modelu twórczość nie jest celem
samym w sobie. To raczej droga. Nie zakłada się tu stanów, lecz procesy – one
są jej żywiołem. To „mądrość odzyskanego wzroku”. Liczy się ciągłe przekraczanie raz zakreślonych granic. To nade wszystko powrót człowieka do samego
siebie. To uwrażliwienie na istnienie. „Dziełem sztuki nie jest to, co jest, lecz
to, co się staje. Badać dzieło sztuki to przede wszystkim badać, jak ono nam się
zjawia, w jakim jest stosunku do nas – a nie badać wyłącznie to, co jest statyczne. Jest to usytuowanie obserwatora i przedmiotu obserwowanego w tym samym planie istnienia. Pytanie o sztukę staje się tu sposobem tworzenia sztuki
przez tego, kto pyta. Przekraczanie bytu sztuki ku byciu sztuką jest ethosoficznym programem estetycznym. Analiza sztuki w sytuacji estetycznej wypływała
dotąd z samej sztuki – teraz chodzi nam o to, aby odnosiła się do samego
istnienia” (Tezy o ethosofii, s. 90–91).
Nowa formuła estetyki próbuje porzucić poziom natury zreprodukowanej1.
Doświadczenie, do którego odwołuje się tradycyjna estetyka, jest w przeważającej
1
To kategoria, którą Jasiński posługuje się w swoim Hauptwerku Tezy o ethosofii. „Natura
zreprodukowana w odniesieniu do człowieka stanowi metasferę istnienia. W jej przestrzeni
rozgrywa się istnienie życiowe” (Tezy o ethosofii, s. 18). Żyjemy w świecie zreprodukowanym,
którego – paradoksalnie – sami jesteśmy całkowitym twórcą. Zreprodukowana natura jest
gęsta i nieprzezroczysta, pełna tłoczących się i niezrozumiałych, na skutek zapominania bycia,
w swej istocie form życia. Wytwory te, które nami zawładnęły, uniemożliwiają autentyczny
dialog z naturą pierwotną, zasłaniają sam fakt istnienia. Świat wokół nas jawi się w tej perspektywie jako rzeczywistość zorganizowana horyzontalnie – transcendencja zgasła, wertykal-
BOGUSŁAW JASIŃSKI, ESTETYKA PO ESTETYCE. PROLEGOMENA DO ONTOLOGII...
309
mierze przez nią kreowane, a w wiele mniejszym stopniu tylko jest. Mamy tu
do czynienia ze strukturą „podwójnego wzroku” – mówimy o sensie tamtego
sensu i o wartości tamtej wartości. Jasińskiemu chodzi zaś o to, aby przywrócić, na nowym poziomie, naturalny porządek funkcjonowania sztuki. Nie jest
to jednak postulat powrotu na przykład do twórczości naiwnej, sztuki artystów dnia siódmego, ów powrót bowiem jest mitem, który został utworzony
w domenie natury zreprodukowanej. Nowa estetyka pragnie wyemancypować
się z wytworów, które nami zawładnęły. Porzucić wyimaginowany dialog
z przedmiotem sztuki, po to, by odkryć nagi w swym bycie proces twórczy,
odarty z balastu metajęzyka sztuki.
Szczególna trudność, jaką możemy dostrzec w projekcie estetycznym
Jasińskiego, nastaje w przejściu od stwierdzenia, że nowa świadomość artystyczna nie domaga się od artystów wytwarzania przedmiotów sztuki, lecz samej
kreacji dającej widzowi możliwość współuczestnictwa, do orzeczenia o wartości tejże sztuki. Owa trudność ma jednak – według Jasińskiego – miejsce tylko
w tradycyjnej estetyce, w próbie zaklasyfikowania dzieł wykraczających poza
tę estetykę. Rzecz przestaje być trudnością, gdy pomyślimy o tym w perspektywie owej „zagubionej konieczności”. Nie istnieje tu poziom wartościujący,
zmuszający do orzekania, czy jest coś dobre, czy złe. To konieczność, która
zdaje się immanentną potrzebą tworzenia, płynącą z człowieczej niezreprodukowanej natury.
Jasińskiemu idzie o oczyszczenie estetyki procesów twórczych z wszelkiej
akademickiej naleciałości, konserwatyzmu, na rzecz uczestnictwa w samym
procesie twórczym. „Oznacza to ciągłą demaskację form artystycznych właśnie
jako artystycznych i mówienie poza językiem artystycznym” (Tezy o ethosofii,
s. 91). To ów paradoks, który odkrywa nam Filozof. Im bardziej dzieło jest
dziełem, czyli im bardziej kwalifikowane jest jako przejaw sztuki, tym mniej
je widać, tym bardziej je gubimy, tym bardziej staje się dalekie i obce człowiekowi. Mamy tu więc do czynienia ze samoświadomością starej estetyki,
nowa zaś nie występuje wobec siebie jako nowa, to znaczy pozbawiona jest
własnej samoświadomości. Samoświadomość estetyki procesów twórczych
jest bowiem nieustannie znoszona, wraz z rozwojem nieustannie zmiennego
przedmiotu badanego, jak i wiedzy o nim. Jest zmianą, ruchem. W estetyce tej
nie ma świadomości bycia artystą, lecz jest „bycie artystą po prostu”. Jest się
twórczym, choć nie wiadomo jak i w jaki sposób. To otwarcie się ku istnieniu.
ny porządek został całkowicie nadwerężony, a sztuka został wprzęgnięta w logikę porządkowania świata właśnie horyzontalnego. Szczególnym zaś narzędziem w tym względzie okazała
się forma. Zakłada i jednocześnie stwarza sztuczność oraz nieautentyczność, bez których,
paradoksalnie, w świecie nie możemy i nie potrafimy funkcjonować.
310
MAGDALENA STRZAŁKOWSKA
Nie ma tu rozdarcia jednostki, gdyż jej stosunek do określonej sytuacji tworzenia nie jest zapośredniczony przez refleksję.
Estetyka procesu tworzenia to doświadczenie, które wychodzi ze sfery prywatności człowieka, angażując całą jego osobowość. „Materiał, którym włada
człowiek w procesie twórczym, odbiera się wprost i bezpośrednio, nie podpierając
się myśleniem o tym materiale” (Estetyka po estetyce, s. 206). To „wewnętrzny akt
czynienia” i on jest już sam w sobie konkretem. Estetyki procesów twórczych nie
da się więc uzasadnić „teoretycznie”, trzeba ją urzeczywistniać. To nie „wiedza
o czymś”, lecz raczej pewne wyzwanie, pytanie o istnienie. Poznawanie nie jest
tu odgraniczone od działania – jest ono aspektem działania.
Zasadniczą linią myślową, jaką stara się przeprowadzić Filozof w swojej książce, jest więc droga od buntu wyemancypowanego rozumu – negacji
przedmiotu artystycznego i w ogóle pojęcia samego dzieła sztuki, do pokory
samego istnienia (patrz tytuł jego książki Filozofia XX w.: od buntu rozumu do
pokory istnienia). Estetyka procesów twórczych staje się w tym ujęciu historią
szczególnego poszukiwania bycia.
Z perspektywy praktyki społecznej wzmacnianej przez państwo i prawo oraz
globalny system rynkowy słabością projektu Jasińskiego jest, poniekąd, jego
metafizyczna utopijność, sprowadzenie procesu twórczego nie tyle do praktyki życiowej, praktyki życia społecznego, co do samego bycia („zakorzenienie
jej w pierwotnych, a więc poza-świadomych, poza-teoretycznych, poza-estetycznych wymiarach bytu” – Tezy o ethosofii, s. 92). Jest Jest – mówi Autor
– nawołując do zejścia w immanencję procesu dziejowego. „Jest to odradzanie
się i sanacja samego istnienia. To dotknięcie samej rzeczywistości, ale nie życia
jako takiego” (za: Partytura na jednego aktora multimedialnego, s. 3), ponieważ
dla Filozofa co innego „życie”, a co innego „istnienie”.
Problemy estetyki procesu twórczego odnoszą się więc do sposobu i jakości
bycia jednostek. Wymagają nie tylko ściśle określonego oglądu świata i sposobu jego werbalizacji, co nade wszystko wysiłku i specyficznego działania podług
wewnętrznych prawd. To zredukowanie swojego życia do samego bycia. Nie
idzie więc o nadbudówki, styl życia czy o jego nową strukturę. Chodzi – jak
głosi Filozof – o sposób bycia, o człowieka, jego rozwój, o wykazanie takich
rodzajów jego twórczej aktywności, które tkwią w każdym in potentia. Chodzi
o permanentną wewnętrzną rewolucję, nieustanną pracę myśli i czynów będących przedłużeniem jednostkowego bycia w świecie. Filozof „zmusza” nas do
pracy nad określeniem racji swego bycia. W tym projekcie chodzi więc o poznanie oraz jednak o etykę.
Ta utopia nowej, powszechnej, ale przede wszystkim indywidualnej,
niewymuszonej szczęśliwości (Autor rzekłby zapewne „stan stabilny”) bez świa-
BOGUSŁAW JASIŃSKI, ESTETYKA PO ESTETYCE. PROLEGOMENA DO ONTOLOGII...
311
domości tejże szczęśliwości, niezapośredniczona przez żaden przedmiot, grę czy
maskę, uwodzi umysł Autora z bezwzględną siłą. W jego wizji przezwyciężone
zostają podziały między życiem a kulturą, człowiekiem a społeczeństwem,
bytem a powinnością, podmiotem a przedmiotem, a także między ciałem
i duszą: „Wszystko jest we wszystkim, przelewa się i łączy” (Dialog, s. 4). Istotę
stanowi jednolity proces, gdzie sposób poznawania jest zarazem przedmiotem
poznawania, co sprowadza się w linii prostej do szeroko pojętej twórczości jako
podstawy człowieczego życia.
Walka o całościowy sens procesu tworzenia stanowi dla Filozofa zarazem
inną formę walki o nowe społeczeństwo, w ramach którego twórczość ma się
odbywać. Sprawa estetyki – jak dowodzi Autor, staje się sprawą zasad i reguł
organizacji całego społeczeństwa. To „proces społecznego dziania się i dojrzewania do nowych celów i ideałów” (Estetyka, s. 181). „Rozpoczął się nowy
dzień” – powiada Filozof (Dialog, Poemat o dialogu, s. 3), który nowy kształt
i sposób funkcjonowania społeczeństwa pragnie realizować poprzez autentyczne, a nie tylko deklaratywne i okazjonalne zaangażowanie: Estetyka ta „wprost
ingeruje w materię życia potocznego” (Estetyka po estetyce, s. 223). Jest ona
też walką o taki typ struktur społecznych, które mieszczą się poza zjawiskami
alienacji i reifikacji.
Czy jednak zamysł „estetyczny” Autora, będący jednocześnie sposobem
istnienia praktyki społecznej, ma szansę urzeczywistnienia? Odpowiedź brzmi
(prawdopodobnie): nie. Projekt Jasińskiego, tak jak i utopijny socjalizm –
nigdy nie nastaną, bo ludzie z natury są egoistami. Zatem może rację ma
dziki kapitalizm, liberalizm ekonomiczny, który mówi: macie świat, bierzcie
go i jedzcie. To uczyni was albo wygranymi, albo przegranymi, szczęśliwymi albo nieszczęśliwymi, bogatymi albo biednymi. I nie miejcie do nikogo
pretensji.
Ugruntowanie estetyki procesów twórczych w samym procesie twórczym,
wyłącznie w tym, co jest wewnątrz (jedyną materią jest sama osobowość
jednostki), w żywym konkrecie, zapominając o wszechobecnym systemie,
będącym złożoną całością instytucjonalną (w tym całym systemie instytucji
sztuki regulujących rynek sztuki), jest organiczną projekcją Filozofa doświadczającego i sprawdzającego świat samym sobą, często poza jego systemowym
obrębem. Wizja społeczeństwa, w którym każda praca jest twórczością i każdy
ma pracę, gdzie każdy ma dom blisko drzew, ma czas i ochotę na czytanie
i słuchanie muzyki i nie martwi się o los swojej rodziny, i o to, co włoży do
garnka – jest wciąż odległą utopią. Jest utopią, za którą kryje się konserwatywne pragnienie, żeby uznać świat takim, jaki jest. Żeby wszelkie wytwory
kultury i sztuki nie przesłaniały człowieka i nie kłamały, żeby były choćby
312
MAGDALENA STRZAŁKOWSKA
funkcjonalne wobec codzienności, jak krzesło czy stół, i żeby nie interesował
nas tylko efekt, ale już samo to, że siłą napędową do powstania czegoś jest na
przykład miłość.
Wizja Filozofa ujawnia więc i obnaża, paradoksalnie, jego samego; jest
egocentryczna i jednostkowa, organiczna i atomowa, istotnościowa i intuicyjna. Bo tak naprawdę „nic nikogo nie łączy. / Prawie wszystko jest zmyślone”
(Dialog, s. 2). Współczesny człowiek działa przecież nie utożsamiając się ze
swoim działaniem, traktując je jako coś zewnętrznego (ornitolog nie musi
fruwać). Może więc robić znacznie więcej, gdyż nie wszystko wynika z jego
własnych motywacji. Świadome traktowanie swojego zajęcia i siebie samego
czysto instrumentalnie nie musi skutkować dotkliwym rozziewem pomiędzy
praktyką życia codziennego a deklaracjami o życiu, między słowem i czynem
– jak widzi to Autor (alienacja i reifikacja).
Tak pomyślana relacja człowieka ze światem, zakładająca nieustanny rozwój
moralny i zawodowy (Jasiński postuluje, by drogowskaz chodził drogami, jakie
wskazuje), która „rozpływa się w byciu”, jest alternatywą możliwą do realizacji
tylko dla wybranych, dla tych, którzy świadomie skazali się w pewnym stopniu
na społeczną banicję i życiową ascezę. Taka wizja nie jest możliwa do urzeczywistnienia globalnie, w obrębie wielkich społeczności.
Ten nowy obszar twórczego doświadczenia, bynajmniej nie tylko teoretyczny, jest w swej istocie całkowicie nowym obszarem aktywności człowieka, gdzie „słowo równa się czynem, / Podmiot z przedmiotem, myśl
z materią” (Dialog, s. 3). Filozof ma świadomość nieprzystawalności swej
wizji do praktyki życia społecznego, gdyż wskazuje na „tworzenie enklaw
pełnego rozwoju osobowości jednostek”. To przykład tęsknoty Autora do
przejrzystości i jednoznaczności w pełni kontrolowanych, zamkniętych
społeczeństw, pozbawionych zależnej od państwa własności. To środowiska oparte na wspólnie ustalonych zasadach i regułach, przy jednoczesnym
poszanowaniu wzajemnej odrębności i oryginalności. Twórczość pomyślana jako sposób istnienia praktyki społecznej, w pełni się tu urzeczywistnia,
kształtując relacje i stosunki między ludźmi. Logiczna elegancja tych społeczeństw polega na tym, że nie wytwarzają one potrzeb, których nie potrafią
zaspokoić, a tym samym bezużytecznych, zamkniętych tworów – przedmiotów, którymi człowiek zapełnia swą pustkę. Świat enklaw jest zatem
„zejściem w immanencję”, wniknięciem w żywy konkret, przedarciem się
przez gąszcz form życia, które Filozof nazywa metasferą istnienia. W takiej
dopiero rzeczywistości następuje pełna samoidentyfikacja osoby ludzkiej,
aktywizacja wszystkich pokładów jej osobowości, afirmacja życia, jego witalności i zmienności.
BOGUSŁAW JASIŃSKI, ESTETYKA PO ESTETYCE. PROLEGOMENA DO ONTOLOGII...
313
Próbując zrozumieć Autora, świadomi jesteśmy, że ów „świecki” zarzut utopijności nie jest w kontekście poglądów i postawy Filozofa całkowicie słuszny2.
To koncepcja lokująca się poza kryteriami weryfikalności. W wizji Jasińskiego
uderza radykalizm wyobraźni i fascynacja bezwarunkowością bycia, tęsknota
do logicznej spójności między systemem a jego celami: „Tam bowiem, gdzie
wszelka działalność ludzka podporządkowana została ściśle określonym celom,
stając się tym samym wyłącznie środkiem, a nie celem samym w sobie, każda
aktywność wysoce upodmiotowiona, kierująca uwagę na samą siebie, staje się
nie tylko artystowskim chwytem, czy też ekstrawaganckim sposobem bycia,
lecz niemalże rewolucyjnym policzkiem wymierzonym całemu systemowi
społecznemu”3 – powiada prowokacyjnie Autor. Jego wizja jest zgrzytem w całościowym mechanizmie. Jasiński z budowania nowego, wolnego społeczeństwa
pragnie ponownie uczynić przygodę w pełni twórczą. Jednocześnie daleki jest
od roli naprawiacza systemów społecznych, którzy miast pochylać się z uwagą nad konkretem, budują swoje wykoncypowane totalitaryzmy (Heglowska
Totalität powtórzoną potem przez Marksa i jego następców), właśnie rzekomo
po to, by z ową alienacją i reifikacją walczyć – i to w imię porządku nowego,
„wymyślonego” wedle logiki owej całościowej wizji.
Wizja Jasińskiego nie ma na celu odzyskania jakiejkolwiek całości, która
współczesnej filozofii dawała przesłankę samego istnienia, czyniąc to jednak
w granicach owego myślenia pojęciowego, którego nigdy nie przekraczała. Nie
jest też próbą syntezy i nie „ogranicza się” do tego, co wielkie. To raczej wyzwanie intelektualne, które ma wzbudzać entuzjazm i pomóc odzyskać szacunek i wiarę w potęgę dyskretnego fragmentu, małego kroku, konsekwencji
szczegółu – bo to jest jedyna logika realności. Charakterystyczne dla jego projektu jest pragnienie utrzymania lekkości niezobowiązującej do czegokolwiek,
„myśli nieskrępowanej, która szybuje ponad ciężkimi konstruktami rozumu
układającymi się w całość” i działania stojącego ponad empirycznie daną i jednocześnie odgórnie zatwierdzoną dynamiką życia społecznego i ściśle określonymi przejawami świadomości społecznej.
Siłą przyciągania tej wizji jest jej prostota, wewnętrzna oczywistość, odwaga
i wyczuwalna podskórnie autentyczność. Z pewnością zawsze potrzeba ludzi
2
Jasiński stawia nas niejako poza sytuacją oceniająco-wartościującą, pisząc: „Estetyki procesów twórczych w gruncie rzeczy nie można ani teoretycznie uzasadnić, ani też teoretycznie
udowodnić jej słuszności – ją bowiem trzeba urzeczywistnić, to znaczy spełnić. Być może
należałoby więc powiedzieć, że estetyka ta nie jest nauką istniejącą tak, jak zwykło się określać
status nauki (statycznie), lecz raczej, że jest wyzwaniem, a więc czymś, co należałoby nieustannie stwarzać” – Estetyka po estetyce, s. 186.
3
Estetyka po estetyce, s. 100.
314
MAGDALENA STRZAŁKOWSKA
inaczej myślących, takich czy innych heretyków, dalekich od doktrynerstwa
ożenionego z żądzą władzy i własną nieomylnością. Jasiński jest bowiem
świadom tego, że „do żadnego autora nie należy ostatnie słowo” (B. Jasiński,
Dialog, Poemat o dialogu, s. 3), bo nie ma zakończenia. „Jesteśmy pisani”
i wciąż – jak ten Syzyf – „rozmawiamy na nowo”. A utopie – jak dowodzi
Bronisław Baczko – są szczególnie przydatnym punktem odniesienia dla
uchwycenia horyzontów myślowych – indywidualnych i zbiorowych danej
epoki. (B. Baczko, Wyobrażenie społeczne, Warszawa 1994).
Ten zdecydowany akt intelektualny zaproponowany przez Jasińskiego nie
jest sposobem odegrania się za życiowe niepowodzenia, ucieczką przed duchami przeszłości, odrzuceniem tego, co nie potwierdza jego teorii, czy też próbą
czynienia kolejnych artystowskich rewolucji. Jasiński zapomina o programach
i kanonach, efektach i produktach, walce i konkurencji, zatrzymując się nad
tym, co bliskie jest każdemu z nas, co tkwi wewnątrz nas samych.
Niczego się nie obawiam,
nikt mnie nie wytyka palcem.
Z nikim nie walczę,
bo wszyscy są ze mną.
O nic nie zabiegam,
bo niczego nie ma.
Istnieje tylko istnienie.
Jednoczę się
i wszystko przenikam.
Pojawiam się i znikam.
(Dialog, s. 57)
Propozycja estetyki procesów twórczych Jasińskiego to bez wątpienia zapis
jego drogi twórczej i filozoficznej. Proste i oczywiste, i… pozafilozoficzne. „To
zdziwienie wszystkich zdziwień, czyli oczywisty fakt istnienia, przychodzi cicho i bezszelestnie. Wcale nie w asyście poetyckich metafor lub filozoficznych
kategorii. Wprost przeciwnie – raczej mimo nich, czyli poza nimi wszystkimi”
(Fragment, pkt 11, s. 4). Filozof bez spięcia i apriorycznego punktu widzenia,
który mógłby niejako nadawać sensy wyższego rzędu, uprzytamnia nam, co
jest ważne i „naprawdę bardziej autentyczne”. „Smak kawy przy śniadaniu,
ale wcale nie Dobro i Piękno nabrzmiałe wiedzą książkową. Droga przychodzi
sama, a ja niczego nie tworzę. […] To odejmowanie, a nie dodawanie słów
i form. A kto powiedział, że chirurgiczny skalpel jest przyjemny?” (Fragment,
pkt 16, s. 6). Bo rzecz cała, drogi czytelniku, nie idzie o sztukę, ale o B Y C I E
właśnie.
Magdalena Strzałkowska
315
KS. KRZYSZTOF KMAK, WKŁAD FIRMY
KLIMOSZ I DYRSZLAG Z RYBNIKA W ŚLĄSKIE
BUDOWNICTWO ORGANOWE. STUDIUM
HISTORYCZNOINSTRUMENTOZNAWCZE,
KATOWICE 2009, SS. 500
Organy piszczałkowe od wieków są głównym instrumentem liturgicznym
w kościołach katolickich i świątyniach wielu wspólnot ewangelickich. Są nie
tylko instrumentem muzycznym, ale również elementem wystroju kościoła.
Każde organy posiadają swoją indywidualność i niepowtarzalność – nie ma bowiem dwóch identycznych instrumentów. Organy są ponadto dokumentem
świadczącym o poziomie rzemiosła, technologii, rodzaju stosowanych materiałów i narzędzi, zamożności fundatorów, gustach i zainteresowaniach ludzi
danej epoki.
W perspektywie geograficznej wielką rolę w budownictwie organowym
w Europie na przestrzeni wieków odegrał Śląsk. Dzięki wysokiej klasy instrumentom znajdującym się w tym regionie zaliczany był on do najważniejszych
„organowych ośrodków”. Ważną rolę w dziejach budownictwa organowego na
Śląsku odegrały miejscowe zakłady organmistrzowskie, spośród których wymienić trzeba firmy: Berschdorf z Nysy, Gebrüder Walter z Góry czy Schlag
& Söhne ze Świdnicy.
Z prawdziwą satysfakcją należy więc powitać kolejną już publikację poświęconą śląskiemu budownictwu organowemu Wkład firmy Klimosz i Dyrszlag
z Rybnika w śląskie budownictwo organowe. Studium historyczno-instrumentoznawcze, Katowice 2009. To pionierskie opracowanie stanowi cenny wkład
w historiografię budownictwa organowego. Cieszy fakt, że po latach wyraźnego zastoju w badaniach tej problematyki zyskuje ona dziś na powrót właściwe
jej randze znaczenie w refleksji muzykologicznej i teologicznej. Ksiądz Krzysztof Kmak przygotował dokumentację, inwentaryzację oraz monografię działalności firmy organmistrzowskiej Klimosz i Dyrszlag oraz jej wkładu w dzieje
budownictwa organowego na Śląsku. Omawiana książka jest pracą doktorską
316
ANDRZEJ PRASAŁ
napisaną pod kierunkiem ks. prof. dra hab. Jana Chwałka w Katedrze Instrumentologii Instytutu Muzykologii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego
Jana Pawła II.
Autor zgromadził imponujący materiał archiwalny. Podstawa źródłowa
pracy jest bardzo obszerna. Zestaw bibliograficzny został podzielony na sześć
części: najobszerniejsze Źródła rękopiśmienne (s. 459–472), Źródła drukowane (s. 473), Relacje ustne (s. 473–474), Opracowania (s. 474–484), Słowniki,
leksykony i encyklopedie (s. 485) oraz Strony internetowe (s. 485). Prezentacja
treści wzbudza zaufanie czytelnika. Książka daje podczas czytania wiele
satysfakcji i budzi naukowe zaciekawienie. Jej struktura jest przejrzysta oraz
uzasadniona od strony merytorycznej i metodologicznej. Rozdziały wzajemnie
się dopełniają, co pozwoliło w sposób logiczny i wyczerpujący przedstawić
problematykę zakreśloną tematem. Ksiądz Krzysztof Kmak w sposób rzetelny
opracował podjęty temat badawczy, wykazując się erudycją oraz umiejętnością
naukowego formułowania własnych przemyśleń.
Publikacja składa się z trzech rozdziałów. W części pierwszej (s. 23–76)
omówiona została działalność Heinricha Dürschlaga (w latach 1850–1888)
oraz firmy Dürschlag und Sohn (lata 1888–1913). Przedstawiono tu instrumenty wybudowane lub wyremontowane przez te firmy.
W rozdziale drugim (s. 77–176), który stanowi trzon dysertacji, Autor prezentuje dzieje firmy organmistrzowskiej Klimosz i Dyrszlag w latach 1913–
1947. Opisuje instrumenty zbudowane przez tę firmę. Uwzględnia także niezrealizowane projekty, przykłady transferów oraz przebudowy instrumentów,
jak również działalność reklamową firmy. Tę część pracy zamyka krótka charakterystyka działalności następców firmy Klimosz i Dyrszlag.
Główny temat rozdziału trzeciego (s. 177–230) to rywalizacja rybnickiej
firmy z innymi zakładami organmistrzowskimi funkcjonującymi na Górnym
Śląsku. Zebrano tu informacje o działalności 24 organmistrzów i 7 firm
organmistrzowskich istniejących na przełomie XIX i XX wieku. Dokonana
w tej części pracy analiza cech konstrukcyjnych zachowanych organów firmy
Klimosz i Dyrszlag pozostawia jednak u czytelnika pewien niedosyt, gdyż to
ważne zagadnienie potraktowane zostało skrótowo.
Cennym uzupełnieniem publikacji ks. Krzysztofa Kmaka jest aneks, który
zajmuje prawie połowę książki (s. 239–458). Ma on charakter dokumentacyjny. Zawiera szereg unikatowych materiałów źródłowych, do których nikt
wcześniej nie dotarł. Znajdują się w nim fotografie, dokumenty, mapy i tabele. Uwagę czytelnika przykuwają zwłaszcza dobrej jakości fotografie prospektów i kontuarów (stołów gry) wszystkich zachowanych instrumentów firmy
Klimosz i Dyrszlag oraz fotografie kościołów, w których te organy zbudowano.
KS. KRZYSZTOF KMAK, WKŁAD FIRMY KLIMOSZ I DYRSZLAG Z RYBNIKA...
317
Nie mniej interesująca jest część poświęcona dokumentom. Zgromadzono
w niej m.in. rachunki, ogłoszenia reklamowe, kosztorysy, umowy oraz różnego rodzaju pisma firmowe. Co ciekawe – obok pism rybnickiego zakładu
przedstawiono także równolegle oferty innych organmistrzów. Aneks zawiera
również katalog wszystkich instrumentów omawianej firmy. Słusznie zauważa
jednak Autor, że zapewne uda się jeszcze odnaleźć w Polsce inne instrumenty
firmy Klimosz i Dyrszlag.
Miejmy nadzieję, że recenzowana publikacja stanie się impulsem do dalszych badań nad instrumentarium organowym Śląska.
Andrzej Prasał
318
ANDRZEJ PRASAŁ
319
KS. JÓZEF MANDZIUK,
HISTORIA KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO
NA ŚLĄSKU. CZASY NOWOŻYTNE, T. 3, CZ. 2:
18451887, WYDAWNICTWO UNIWERSYTETU
KARDYNAŁA STEFANA WYSZYŃSKIEGO,
WARSZAWA 2008, SS. 619
Przypomnijmy pokrótce życiorys wielce zasłużonego Ślązaka, a od
kilkunastu lat także warszawianina, który swoim bogatym dorobkiem
naukowo-dydaktycznym, a zwłaszcza poprzez monumentalną monografię
Historia Śląska (została zaplanowana na 6 tomów i 12 woluminów, a jest już
zrealizowana w ok. 45 procentach), coraz bardziej wpisuje się w świetlane
karty dziejów, zapisane przez tak wybitnych naukowców, związanych z przedwojennym Wydziałem Teologicznym Uniwersytetu Wrocławskiego, jak m.in.
ks. prof. Joseph Wittig (zm. 1949), ks. prof. Bertold Altaner (zm. 1964),
ks. prof. Hubert Jedin (zm. 1980).
Ksiądz prof. dr hab. Józef Mandziuk (urodził się w 1941 roku na Kresach
Wschodnich) jest profesorem zwyczajnym, od szeregu lat związanym z Wydziałem
Nauk Historycznych i Społecznych UKSW w tamtejszym Instytucie Nauk
Historycznych, a konkretnie z Katedrą Historii w Czasach Nowożytnych. Swoją
formację intelektualną o profilu teologiczno-historycznym rozpoczął w Wyższym
Seminarium Duchownym we Wrocławiu (1959–1965). Kolejne stopnie i tytuły
naukowe osiągał w latach: 1969 – magisterium i licencjat (ATK); 1974 – tytuł
doktora nauk humanistycznych w zakresie historii; 1985 – tytuł doktora habilitowanego; 1997 – tytuł naukowy profesora nauk humanistycznych oraz w 2000
roku – stanowisko profesora zwyczajnego.
Ksiądz Józef Mandziuk jest już autorem znacznego dorobku, w tym kilkuset
artykułów i recenzji zamieszczonych w różnych czasopismach naukowych i religijnych, dotyczących głównie historii Kościoła na Śląsku, a także współczesnych
zagadnień religijnych. Pełni ważną funkcję redaktora naczelnego czasopisma
320
KS. TADEUSZ FITYCH
„Saeculum Christianum” (jest to półrocznik wydawany przez Wydział Nauk
Historycznych i Społecznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego,
poświęcony głównie problematyce historii, historii sztuki i archeologii). Ponadto opublikował dziesięć książek oraz siedem tytułów w ramach serii: Monografia milenijna Kościoła śląskiego.
Kolejną prezentowaną monografię tej serii stanowi już druga część (spośród
trzech zaplanowanych) tomu trzeciego (ostatnia jego część będzie omawiać
realizację misji Kościoła w latach 1886–1945). Dotyczy ona historii Kościoła
katolickiego na Śląsku w czasach nowożytnych, czyli w okresie należącym
bezpośrednio do specjalizacji i zasadniczego zrębu erudycji oraz problematyki
badawczej Autora. Tak jak to zasygnalizował ks. Józef Mandziuk we wstępie do
tomu trzeciego (s. 12–13), ze względu na niezbyt liczne opracowania syntezę
tomu oparto w znacznej mierze na efektach prac jego uczniów – uczestników
wrocławskiego seminarium naukowego funkcjonującego w ramach Papieskiego
Wydziału Teologicznego (m.in. ks. T. Błaszczyka, ks. B. Dąbrowskiego,
ks. Z. Leca, ks. A. Majewskiego, ks. Z. Pienio). Zawartość tomu obejmuje
czasy nowożytne, przypadające na lata 1845–1887.
Prezentowana synteza dotyczy kształtu i dynamiki procesu restauracji
śląskiego katolicyzmu, czyli autorealizacji tożsamości Kościoła i jego posłannictwa, w okresie czterdziestolecia 1845–1887. Na konstrukcji planu omawianej
pracy w sposób zasadniczy zaciążyły dwa ważne wydarzenia natury politycznokulturowej: Wiosna Ludów (lata 1845–1871, ta część jest tu znacznie obszerniejsza, zob. s. 12–418) i Kulturkampf (w latach 1871–1887, zob. s. 419–572).
Omawiana pozycja uwzględnia konteksty polityczne, charakterystykę
posługiwania wyższego i niższego duchowieństwa diecezjalnego (s. 41–114
i 455–479), ale zasadniczą uwagę Autor skupia na odradzającym się po sekularyzacji śląskim monastycyzmie (zakonów męskich – s. 116–139 i 481–494,
razem 36 stron, oraz zakonów i zgromadzeń żeńskich – s. 140–212 i 495–544,
razem 116 stron, czyli jest to najobszerniejsza część monografii, stanowiąca
prawie jedną piątą część książki). W skromniejszym wymiarze omówione
zostały zagadnienia duszpasterstwa parafialnego (s. 212–248 i 545–555), sztuki sakralnej (s. 293–326), kultury katolickiej (s. 327–374), szkolnictwa katolickiego (s. 407–418) oraz stowarzyszeń i bractw kościelnych (s. 375–406).
Książka została wyposażona w wykaz skrótów (s. 573–574), indeks osobowy (z wyróżnieniem autorów, redaktorów i wydawców, s. 575–601), indeks
miejscowości (s. 603–612), spis tabel (i to w znacznej liczbie aż 17, s. 613–
614) oraz niemieckojęzyczną wersję spisu treści (s. 615–619).
Monografia ma niewątpliwie pionierski charakter, ale jak wszystkie tego
typu dzieła, niestety, nie jest wolna od pośpiesznych (i w konsekwencji po-
KS. JÓZEF MANDZIUK, HISTORIA KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO NA ŚLĄSKU...
321
zbawionych właściwych proporcji) czy też jednostronnych albo asymetrycznych ujęć. W przyszłości warto by było zwrócić w większym stopniu uwagę
na zagadnienie duchowości (prof. K. Górski, charakteryzując XIX wiek, kiedy
w sztuce zapanował historyzm, akcentował fakt istnienia w Europie i Polsce
tzw. duchowości kapliczkowej, czyli indywidualistycznej; nb. nadal brakuje
nam syntezy życia codziennego wiernych kształtowanego przez małą architekturę sakralną tak licznie rozsianą po wioskach i miastach; co więcej, Dolny
Śląsk przoduje pod tym względem w całej Polsce).
Wiek XIX był nie tylko wiekiem licznych objawień maryjnych i dogmatu o Niepokalanym Poczęciu NMP. W tym stuleciu – pomimo sekularyzacji
zakonów, wojen, epidemii, pandemii cholery i restrykcji natury politycznej
ze strony władz administracyjnych – nadal ważną rolę pełniły liczne minii oficjalnie uznane sanktuaria maryjne oraz gęsta sieć szlaków pątniczych.
Podobnie jak to ma miejsce dzisiaj, tak i w XIX wieku pielgrzymowanie
pozostawało znaczącą kategorią duszpasterstwa diecezjalnego i zakonnego.
Niestety, w omawianej monografii uwypuklono głównie restrykcyjny aspekt
pielgrzymek, a zabrakło w niej pozytywnego bilansu, i to z uwzględnieniem
raczej Dolnego Śląska (Górny Śląsk bowiem ma więcej opracowań tego typu
i – jak podkreślił Autor na wstępie – cieszy się znakomitą monografią swych
dziejów pióra ks. prof. Jerzego Myszora).
Mimo działalności tak licznych instytutów historii Kościoła i wydziałów
teologicznych oraz ogromnej liczby studentów zdobywających wiedzę na
katolickich uczelniach wyższych, jak dotąd, niestety, nie posiadamy atlasu dla
historii Kościoła w Polsce i na Śląsku. W tej sytuacji koniecznie należy podobne recenzowanej monografie wyposażać w mapy ukazujące granice diecezji,
sieć konkretnych zakonów męskich i żeńskich, sieć sanktuariów i szlaków pątniczych, rozmieszczenia i natężenia wyznań chrześcijańskich oraz głównych
centrów nurtów nieortodoksyjnych itd. Tego typu map, będących zawsze cenną syntezą, w omawianej pozycji zabrakło.
Oczekiwaną książkę, kolejną część milenijnej monografii Kościoła na Śląsku, pomimo szeregu drobnych niedociągnięć (niekiedy nawet korektorskich,
i to w spisie treści), należy powitać z radością i wdzięcznością wobec jej Autora
i grona jego współpracowników. Pozycja ta powinna trafić do rąk zarówno
uczestników kursów na temat historii Kościoła w Polsce i na Śląsku, jak też
inteligencji katolickiej, dziennikarzy, historyków sztuki i kultury, osób piszących prace magisterskie i doktorskie, a także syntezy dziejów rodzinnych oraz
monografie naszych małych ojczyzn.
Ks. Tadeusz Fitych
322
KS. TADEUSZ FITYCH
323
HANSPETER MARTIN, DIE EUROPAFALLE
DAS ENDE VON DEMOKRATIE
UND WOHLSTAND, PIPER VERLAG,
MÜNCHEN 2009, SS. 294
Europa co 50 lat produkuje nową ideologię. Jan Paweł II nie tylko postawił trafną diagnozę o „nocy duszy”, ale z odwagą i celnością proroków
ostrzegał, że demokracja bez wartości przerodzi się w dyktaturę pustki
i cywilizację śmierci. Benedykt XVI na Światowym Spotkaniu Młodzieży
w Kolonii ostrzegał świat, mówiąc: „absolutyzacja tego, co nie jest absolutne, lecz względne, nazywa się totalitaryzmem. Nie wyzwala człowieka. Lecz
odbiera mu jego godność i zniewala”. Słuchając słów Jana Pawła II, wielu
z nas miało wrażenie, że zderzenie dwóch paradygmatów cywilizacji życia
i miłości z cywilizacją śmierci nastąpi najwcześniej za kilka dziesięcioleci.
Ostatnie decyzje Trybunału Europejskiego i liberalno-lewicowych polityków
europejskich w sprawie aborcji oraz symboli chrześcijańskich i religijnych,
jak też ograniczania praw i swobód religijnych jednoznacznie odsłaniają
szybkie nadciąganie złowrogiej chmury nowego nieludzkiego totalitaryzmu.
Prezentowana poniżej książka jest adresowana do szerokiego kręgu odbiorców (nie tylko do pracowników naukowych i studentów instytutów politologii i dziennikarstwa).
Także na gruncie polskim ludzie Kościoła muszą sobie nieustannie stawiać
pytanie o priorytety i kształt misji, autoewangelizacji oraz nowej ewangelizacji
w aktualnych, szybko zmieniających się realiach, przy uwzględnieniu znaków
czasu. W procesie wykuwania niezależnego myślenia i odczytywania skutków i warunków europejskiego procesu integracji użyteczne są dla prezbiterów świeckich zawsze celne wypowiedzi Benedykta XVI, dokumenty Synodu
Biskupów, diagnozy, komunikaty i deklaracje Rady Konferencji Episkopatów
Europy (CCEE) oraz jej partnera przy UE – Komisji Episkopatów Wspólnoty
Europejskiej (COMCE), niemniej jednak recenzowana książka wnosi nowe
spojrzenie i światło.
324
KS. TADEUSZ FITYCH
1. Postać Autora
Hans-Peter Martin (ur. 1957) – doktor prawa, studiował także dziennikarstwo, urodził się nad Jeziorem Bodeńskim w austriackiej Bregencji, ale
mieszka w Wiedniu. Od 1986 roku przez 15 lat był redaktorem niemieckiego tygodnika „Spiegel”, a obecnie jest korespondentem tego pisma z Ameryki Południowej. Kilkakrotnie, w doskonałym stylu, udowodnił, że jest
doświadczonym autorem-wydawcą książek (m.in.: Die Globalisierungsfalle;
Bittere Pillen; Kursbuch Gesundheit; Wollen täten’s schon dürfen – Wie Politik
in Össterreich gemacht wird, Wien 2003). W 1999 roku, z racji wyborów do
Parlamentu Europejskiego, austriaccy socjaldemokraci powierzyli mu swój
mandat jako wolnemu kandydatowi. W 2004 roku w tak zwanej „Stern TV”
Güntera Jauchsa ujawnił on szereg skandali parlamentarnych, co wywołało
sensację polityczną. W ostatnim czasie, będąc posłem niezależnym, kolejny raz
otrzymał w Austrii znaczne poparcie (14 procent głosów; a 7 lipca 2009 roku
otrzymał potwierdzenie od 18 procent wyborców!) i ponownie działa w Parlamencie Europejskim (m.in. jako członek konwentu podstawowego prawa UE,
komisji ds. gospodarki i budżetu).
2. Konstrukcja książki
Publikacja nie posiada żadnego wprowadzenia. Jej konstrukcję stanowi siedem rozdziałów, a ósmy można uznać za swego rodzaju zakończenie.
Na końcu książki znajdziemy imponującą liczbę użytecznych przypisów do
poszczególnych jej części (łącznie 385).
Pierwszy rozdział otrzymał następujący tytuł: Die Revolte der Eliten das
Aufbegehren der Bürger (Machterhalt gegen die Wähler – Die Existenzkrise der Demokratie) (s. 11–66). Na jego wstępie Autor przytacza ostrzeżenie
sformułowane przez prokuratora Hesji i przez tegoż wygłoszone z okazji debaty wyborczej na temat wykroczeń młodzieżowych: „Posłuchajcie mnie uważnie! Politycy nic z tego nie rozumieją, z wyjątkiem utrzymania swej władzy”.
Po czym Martin już w pierwszym zdaniu stwierdza: „Europa jest wspaniałym kontynentem. Jednak realnie istniejąca Unia Europejska staje się pustką.
Zaprzepaszcza demokrację i dobrobyt. Mieszkańców Europy XXI wieku trzeba
będzie zaliczyć do grona największych przegranych w wymiarze politycznym
i ekonomicznym”. „Trzy procent wyborców niemieckich ufa jeszcze bezgranicznie [swym politykom]” (por. s. 241).
Kolejne rozdziały omawianej książki (nb. nienumerowane) mają następujące, wymowne tytuły: rozdz. [2]: Die Hintermänner der Macht (Lobbyisten und
Räte an den Schalthebeln) – s. 67–106; rozdz. [3]: Die Skandalmaschine (Europas
Parlament zwischen Kindergarten und Kraftzentrum) – s. 107–150; rozdz. [4]:
HANSPETER MARTIN, DIE EUROPAFALLE ...
325
Das teure Tabu der Deutschen (Zahlen ohne Ende) – s. 153–168; rozdz. [5]: Das
große Versagen (Wie die EU ihre Jahrhundertschance verspielt) – s. 169–218;
rozdz. [6]: Der Schicksalsvertrag (Warum der EU-Reformvertrag Europa schadet) – s. 219–232; rozdz. [7]: Die Revolution der Demokratie (Der Bürgerwille
an die Macht) – s. 233–240 oraz Die Auswege (Zehn Eckpfeiler zur Rettung der
Demokratie – und des Wohlstande) – s. 241–266 i przypisy – s. 267–283.
Dzięki pracy monachijskiego wydawnictwa Piper Verlag GmbH książka
posiada estetyczny i komunikatywny skład, staranną twardą oprawę (szytą)
z fotografią Autora na okładce oraz z celnymi tekstami i danymi biograficznymi Autora na ostatniej stronie okładki i na skrzydełkach. Sam Autor zadedykował książkę swej żonie Heike i synowi Manuelowi Kasprowi oraz przyjaciołom
Lizie i Ekki.
3. Podstawowe tezy Autora
Doktor Hans-Peter Martin pracuje w Parlamencie Europejskim, a zarazem
opierając się na swym doświadczeniu, erudycji i profesjonalizmie, z cywilną
odwagą ukazuje utopijność europejskiej demokracji, rosnącą niemoc i bezsilność UE i wysuwa postulat odrodzenia dojrzałej demokracji. Światowy kryzys
gospodarczy od wielu miesięcy sieje spustoszenie i strach. Zamiast mu zapobiec,
od szeregu lat czołowi politycy UE dolewają jeszcze oliwy do ognia, po czym
z „podpalaczy” przemieniają się w „strażaków”. Równocześnie politycy UE i jej
lobbyści odrzucają demokrację i przechodzą na tak zwane ręczne sterowanie,
także nieefektywne, czyli coraz bardziej ewidentną dyktaturę pustki.
Bruksela jest o wiele ważniejsza niż Berlin – aż cztery z pięciu decyzji politycznych, które dotyczą Niemców, zapadają w „stolicy” UE, a nadal otwarte
i niewyjaśnione pozostają pytania: przez kogo są one podejmowane?, kto tworzy owe tajemnicze gremia? Hans-Peter Martin, sztandarowy pro-Europejczyk
i znany krytyk UE, „Europa-Rebell” (FAZ), jako doktor prawa i niezależny
poseł parlamentu UE twierdzi w swej książce, że w instytucjach integrującej
się Europy władzę zdobyli lobbyści i urzędnicy. Profity czerpią z tego także
leniwi posłowie, bardziej zainteresowani swoimi wydatkami i poselską dietą
niż realnymi problemami Europejczyków. Parlament Europejski uwikłany jest
w liczne skandale. Trybunał Europejski rozszerza swoje kompetencje i zawiesza prawa socjalne. Zainfekowana hedonizmem i narcyzmem elita polityczna
efektywnie troszczy się o samą siebie, zamiast o zintegrowaną na wartościach
i dobru wspólnym Europie. Jest to działalność niezwykle kosztowna (płacą za nią w dużej mierze Niemcy) i niemająca nic wspólnego z demokracją.
Zbyt wiele i zarazem fałszywych dyrektyw, skandaliczne procesy ich realizacji,
powódź instrukcji i zarządzeń, nadmiar instytucji, zbyt szybki i słabo przygo-
326
KS. TADEUSZ FITYCH
towany proces rozszerzania UE na Wschód (który zdaniem Martina zadziała
jak bumerang), nieprzejrzysta „konstytucja” UE, strajk w kwestii akcesji Turcji
– a Europejczycy nie są w porę ostrzegani ani w ogóle pytani. Autor, podejmując perspektywę historyczną, przełamuje niemieckie tabu krytyki UE.
Podobnie jak w USA, tak i w UE zawiodły polityczne elity (por. Ch. Lasch,
The Revolt of the Elites, New York–London 1994 (!), które przeżywają kryzys
etyczny, polityczny, jak też strukturalny, i to nie tylko z powodu procesu turbobiurokracji. Skryta i nieodpowiedzialna polityka jest wykuwana za kulisami,
poza oficjalną sceną UE (biurokraci pod naciskiem lobbystów podejmują chorobliwe decyzje, korzystne dla klientelizmu i oligarchii ekonomicznej). Globalizacja zjada dobrobyt krajów europejskich (nb. kryzys ekonomiczny sprowokowany żądzą chciwości i wzmocniony procesami globalizacyjnym powoduje
stratę rzędu 40 bilionów euro).
Jak więc ratować Europę? Książka proponuje stanowcze i śmiałe, a wręcz zaskakujące i prowokujące rozwiązania (m.in. zmianę elit, radykalną przejrzystość,
bezpośrednie głosowania wyborców, „odchudzenie brukselskiego molocha” poprzez zmniejszenie o połowę europejskich instytucji politycznych, odrzucenie
lizbońskiego traktatu reformującego w celu odrodzenia demokracji itd.).
4. Niektóre reakcje medialne
Komentatorzy i recenzenci nie tylko nie podważyli formy wykładu, argumentów, ukazania jawnej sprzeczności pomiędzy wizją a szarą rzeczywistością
UE, faktu „wylania kubła zimnej wody” i otwarcia oczu odpowiedzialnym UE
w formie szeregu celnie sformułowanych tez (m.in. nieprzejrzystość instytucji
i ich upośledzenie (‘Inzuchtsystem Brüssel’), brukselski lobbyzm, wygodnictwo i lenistwo polityków UE), ale – co więcej – zakomunikowali, iż również
ich samych zasmuca i bardzo niepokoi bierność i ślepota mieszkańców Unii
Europejskiej. Natomiast nieliczni „urzędowi” obrońcy aktualnych rozwiązań
i rzeczywistości UE wytaczają przeciw doktorowi Martinowi jedynie nieprzekonujący zarzut populizmu.
Kolejne, drugie wydanie książki Hansa-Petera Martina zostało uważnie odnotowane nie tylko w obszarze języka niemieckiego i nie tylko przez specjalistów rynku księgarskiego. Komentarze i recenzje pojawiły się w opiniotwórczych dziennikach niemieckich oraz w mediach prasowych i internetowych,
m.in. w „Süddeutsche Zeitung” (25 maja 2009 roku) i „Frankfurter Allgemeine Zeitung” (23 czerwca 2009 roku) pt. Enthüllend und realitätsfremd (HansPeter Martins Innenblick des EU-Parlamentarismus), zob. <http://buecher.de>.
Ks. Tadeusz Fitych
327
ABP REINHARD MARX, DAS KAPITAL,
PATTLOCH, STUTTGART 2008, SS. 320
Międzynarodowy kryzys finansowy pokazuje, jak anonimowy kapitał
wpływa na nasze codzienne życie. Banki i fundacje przespekulowały miliardy,
co ma bezpośredni wpływ na zatrudnienie i na przykład liczbę głodujących na
świecie (co szósty człowiek, ponad 943 milionów osób w 2008 roku). Wielu
woła o społeczną sprawiedliwość; aktualną debatę możemy wyrazić w formie
pytania: czy kapitał służy jeszcze człowiekowi, czy też człowiek służy kapitałowi?
Z tego powodu należy ze wszechmiar pochwalić wyjście tej problematyce
naprzeciw. Próbę tę podjął Arcybiskup Monachium w swej książce Kapitał, już
samym tytułem nawiązującej do dzieła Karola Marksa.
Reinhard Marx, były profesor etyki społecznej i długoletni przewodniczący komisji „Iustitia et Pax”, przewodniczący komisji ds. kwestii społecznych
Konferencji Episkopatu Niemiec, usiłuje w swej książce opisać ten istotny problem. Już tytuł pracy zdradza – jak wyznaje homo politicus Kościoła
katolickiego w Niemczech – iż istnieje wiele powodów przypomnienia aktualności krytyki Karola Marksa. Nie oznacza to jednak, że w świetle nauczania
społecznego Kościoła musimy się zgadzać ze wszystkimi diagnozami i propozycjami rozwiązania konfliktu kapitału i pracy tego dziewiętnastowiecznego
filozofa. Oczywiście, bp Reinhard Marx nie jest żadnym marksistą, lecz bardzo
kompetentnym znawcą katolickiej nauki społecznej, w interesujący sposób
przypominającym dokonania żyjącego w tym samym czasie innego myśliciela dziewiętnastowiecznych Niemiec – biskupa Moguncji, Wilhelma E. von
Kettelera.
We wstępie do swojej książki biskup Marx ukazuje w sposób bardzo przekonujący przewagę argumentacji Kettelera, co jednak nie oznacza – jak podkreśla
Autor – że Karol Marks zupełnie się rozminął z prawdą w swej diagnozie problemu. Przeciwnie, po 150 latach musimy uznać – zdaniem biskupa Marxa
– słuszność proroczej diagnozy sytuacji niesprawiedliwości systemu generującego kumulację kapitału i związane z tym skutki, opisywane dziś jako problematyka globalizacji gospodarczej. Karol Marks, podobnie jak biskup Ketteler,
328
KS. ZBIGNIEW WALESZCZUK
rozpatrywał problem ubóstwa w połączeniu z wolnościowymi prawami jednostki, z których korzystanie jest permanentnie utrudniane przez stosunki
gospodarcze. Marx, były biskup Trewiru (miejsce urodzenia Karola Marksa),
podkreśla, że również dzisiaj triumfuje bezwzględny kapitał. Przymus coraz
wyższych zysków i zachłanność kierujących gospodarką prowadzą do przesuwania miejsc pracy do krajów tańszych, co z jednej strony obiecuje silniejszym
większe dochody, z drugiej – przynosi coraz większą nędzę wykluczonym.
Książka Reinharda Marxa nie ogranicza się jednak do krytyki słabych stron
marksizmu, lecz w pierwszym rzędzie jest próbą katolickiego spojrzenia na
sytuację współczesną. Teza Biskupa, którą formułuje on jako odpowiedź na
siłę anonimowo kierowanego pieniądza, rujnującego naszą planetę, brzmi:
„globalizacja rynków musi zostać dopełniona przez globalizację solidarności
i sprawiedliwości”. Oddanie życia gospodarczego i społecznego we władanie
teorii „niewidzialnej ręki”, redukcja człowieka do pojęcia homo economicus
– jest szkodliwe i przeszkadza prawdziwemu rozwojowi – twierdzi Autor
książki – ponieważ ten sposób widzenia dopuszcza jedynie prawo silniejszego i jego egoistyczne i indywidualistyczne prawo korzyści, zapominając przy
tym o zobowiązujących socjalnych aspektach własności, to znaczy o moralnej
odpowiedzialności za dobro wspólne.
Konkluzja dzieła jest umieszczona już na okładce: „Kapitalizm bez człowieczeństwa, solidarności i sprawiedliwości nie ma ani moralności, ani też żadnej
przyszłości”.
Biskup Monachium apeluje w swej książce o globalne rozszerzenie
rynkowej gospodarki społecznej. Obecny kryzys finansowy może stać się
okazją do szukania nowych, dobrych rozwiązań, może obudzić zainteresowanie odpowiedzią chrześcijańską i zaprosić do szerokiej debaty. Autor omawia
problematykę dotyczącą każdego z nas. Wydaje się jednak, że książka nieco
jednostronnie postrzega problematykę z punktu widzenia przedsiębiorców.
Autor angażuje się po stronie społecznej gospodarki rynkowej, która jednak –
w jego optymistycznej interpretacji – opiera się o dotychczasowy model systemu neoliberalnego. Sam problem kompatybilności gospodarki, zredukowanej
w świetle teorii homo economicus do egoistycznych działań jednostki uwolnionej od wezwań moralnych, dał się łatwo pogodzić z solidarystyczną wizją
katolickiej nauki społecznej.
Możemy w związku z tym zauważyć również, że sam kryzys finansowy
niejako zaskoczył Autora książki. Należałoby też postawić pytanie: czy bez
głębokich zmian w teorii gospodarczej i bez korektur w globalnym systemie
finansowym zamierzany przełom ku większej sprawiedliwości i solidarności
jest realny. Wydaje się też, że potrzebujemy więcej czynnie zaangażowanych
ABP REINHARD MARX, DAS KAPITAL
329
chrześcijan, którzy odważnie wyznają, iż neoliberalizm w jego dotychczasowej formie poniósł ostateczną porażkę oraz wskażą praktyczne propozycje
nowych rozwiązań ery globalnej komunikacji. W naszym współczesnym kryzysie idzie dużo bardziej o kwestie metafizyczną i kulturową, niż o to, co się
w tym kontekście w mediach i w życiu publicznym podkreśla – o ratowanie
systemów dotychczasowych. Chodzi o odpowiedź na pytanie: czy w obszarze
ekonomii i polityki chrześcijański obraz człowieka będzie stanowił podstawę
życia społecznego, czy też nasza zachodnio-łacińska cywilizacja pozostanie zorientowana na samounicestwienie. Ostrzeżenie, które wypowiada Arcybiskup
Monachium, jest zaproszeniem do namysłu i do konkretnych działań, przede
wszystkim katolików świeckich.
Książka, dzięki obrazowemu, jasnemu językowi, okraszonemu wieloma
czytelnymi przykładami i doświadczeniami Autora, jest godna polecenia nie
tylko znawcom problematyki katolickiej nauki społecznej, lecz także studentom, politykom, dziennikarzom, nauczycielom, oraz – niezależnie od konfesji i światopoglądu – każdemu, komu nie jest obojętna przyszłość człowieka
w globalizującym się i coraz bardziej współzależnym świecie.
Ks. Zbigniew Waleszczuk
330
KS. ZBIGNIEW WALESZCZUK
331
PIĘĆ LAT DIECEZJI ŚWIDNICKIEJ 20042009,
RED. M. KORGUL I INNI, ŚWIDNICA 2009, SS. 396
W roku pięciolecia istnienia diecezji świdnickiej ukazała się książka dokumentująca początki nowej diecezji. Pierwszy Biskup Świdnicki
– ks. bp prof. dr hab. Ignacy Dec w przedmowie do książki napisał: „[...]
z radością podejmujemy świętowanie tej rocznicy, gdyż jest ona nie tylko okazją do podziękowania Panu Bogu i ludziom za otrzymane dary, ale jest także
zachętą do utrwalenia w pamięci i na piśmie pierwszych decyzji, wydarzeń
i wspólnych dokonań nowej rodziny diecezjalnej”.
Pomysłodawcy i redaktorzy opracowania podjęli się trudu zarejestrowania
najważniejszych wydarzeń z życia diecezji świdnickiej w pierwszych latach jej
istnienia. Uczynili to w sposób przystępny i przejrzysty. W pierwszym rozdziale książki znajdziemy polski tekst bulli papieskiej ustanawiającej diecezję
świdnicką oraz komunikat nuncjatury o powołaniu nowej diecezji i mianowaniu jej pierwszego biskupa, a także dekret wykonawczy dotyczący decyzji
Ojca Świętego z 24 lutego 2004 roku. Zostały zamieszczone również pierwsze
wypowiedzi ks. bpa Ignacego Deca, mianowicie jego słowo pasterskie na
zakończenie święceń biskupich i ingresu w dniu 25 marca 2004 roku oraz
pierwszy list pasterski do duchowieństwa i wiernych, zatytułowany Na służbę
miłosierdziu i prawdzie.
Drugi rozdział poświęcony został duchowieństwu diecezji świdnickiej.
Mamy więc w nim życiorys naukowo-duszpasterski pierwszego Biskupa
Świdnickiego – ks. bpa prof. dra hab. Ignacego Deca oraz życiorys pierwszego
biskupa pomocniczego diecezji świdnickiej – ks. bpa dra Adama Bałabucha,
a także krótkie życiorysy wikariuszy biskupich: ks. dra Stanisława Chomiaka,
kanclerza Świdnickiej Kurii Świdnickiej, ks. infułata Kazimierza Jandziszaka
i ks. dra Marka Korgula, dyrektora Wydziału Katechetycznego Świdnickiej
Kurii Biskupiej. W rozdziale tym zamieszczone są również informacje o funkcjonowaniu i składzie rad diecezjalnych i kapituły katedralnej oraz o dziekanach
diecezji świdnickiej, kapłanach inkardynowanych do niej, o neoprezbiterach,
a także o księżach zmarłych w okresie pięciu lat. Szczególne miejsce w tym
332
KS. KRZYSZTOF MOSZUMAŃSKI
rozdziale znajduje informacja o księżach emerytach i erygowaniu Domu Księży Emerytów Diecezji Świdnickiej im. Jana Pawła II w Polanicy-Zdroju.
Kolejny rozdział opracowania dotyczy Świdnickiej Kurii Biskupiej.
Znajdziemy tutaj, oprócz ogólnych danych na temat funkcjonowania kurii
biskupiej, bardzo obszerny materiał dokumentujący pracę jej poszczególnych
wydziałów. Przy Wydziale Duszpasterskim zostały omówione duszpasterstwa
specjalistyczne, a także stowarzyszenia i ruchy kościelne działające na terenie
diecezji świdnickiej od chwili jej powstania. W rozdziale o Świdnickiej Kurii
Biskupiej została opisana również praca wydziałów: katechetycznego i gospodarczego oraz wydawnictw i mediów diecezjalnych, a także referatów: ds. życia
konsekrowanego, ds. sztuki kościelnej, ds. muzyki kościelnej, papieskich dzieł
misyjnych i Fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia.
Trudu zebrania dokumentacji i opisania pierwszych dokonań wymienionych działów pracy diecezjalnej podjęli się odpowiedzialni za ich powstanie
w nowej diecezji i funkcjonowanie w pierwszych pięciu latach istnienia.
Odrębny rozdział w omawianej książki został poświęcony kształceniu teologicznemu i formacji kapłańskiej w diecezji świdnickiej. Opisana została więc działalność Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji
Świdnickiej w latach 2004–2008 oraz studia dla świeckich, studia specjalistyczne księży, formacja stała prezbiterów i praca diecezjalnych ojców
duchownych. Zgromadzona w tym rozdziale dokumentacja świadczy, jak
wielki nacisk był kładziony w nowej diecezji już od chwili jej powstania na
tak ważną sprawę, jaką jest przygotowanie do kapłaństwa, a następnie stała formacja pracujących w diecezji prezbiterów. Szczególną uwagę zwraca
otwarcie już w pierwszym roku istnienia diecezji studiów teologicznych dla
świeckich w Świdnicy.
Następne dwa rozdziały książki poświęcone są szerokiej działalności Caritas
Diecezji Świdnickiej, a także powołaniu i działaniu Centrum Inicjatyw
Ekonomicznych „Stanislaus”.
W kolejnym rozdziale publikacji możemy przeczytać opis ważniejszych
wydarzeń z pierwszych pięciu lat życia diecezji. Natomiast w ostatnim rozdziale umieszczone zostało dokładne kalendarium wydarzeń diecezjalnych z tego
czasu, dzięki któremu można prawie dzień po dniu prześledzić, jak rodziły się
struktury diecezji świdnickiej i jak od samego początku tętniło w niej życie
religijne.
Całe opracowanie zostało ubogacone licznymi zdjęciami, na których możemy zobaczyć, jak przebiegały opisywane wydarzenia, i poznać atmosferę
przy tworzeniu nowej diecezji. Zebrana dokumentacja świadczy o wielkich
dokonaniach pierwszego Biskupa Świdnickiego i współpracujących z nim
PIĘĆ LAT DIECEZJI ŚWIDNICKIEJ 20042009, RED. M. KORGUL I INNI
333
duchownych i świeckich w budowaniu Kościoła lokalnego oraz w codziennej,
wytrwałej pracy na różnych odcinkach działania duszpasterskiego i nauczycielskiego.
Należy pogratulować redaktorom książki pomysłu jej powstania, a nade
wszystko podziękować za jego zrealizowanie. Niemałym wysiłkiem było zebrać materiał od tak wielu autorów, których można doliczyć się w publikacji aż
czterdziestu sześciu. W tym miejscu wypada zaakcentować szczególny wkład
w powstanie książki ks. dra Marka Korgula, wikariusza biskupiego ds. katechezy, który przewodniczył kolegium redakcyjnemu i najwięcej się natrudził, by
mogła ona ukazać się w takiej formie i w określonym terminie. Trzeba również
podkreślić staranne wydanie książki, co było możliwe dzięki solidnej pracy
redaktora technicznego i korektorów tekstu.
Dzięki omawianej książce zostały utrwalone na piśmie i nie pójdą w niepamięć ważne dla historii diecezji świdnickiej pierwsze decyzje, wydarzenia
i wspólne dokonania. W książce zebrano bowiem bogaty materiał dokumentujący początki nowej diecezji.
Ks. Krzysztof Moszumański
334
KS. KRZYSZTOF MOSZUMAŃSKI
335
PRAWDA ISTNIENIA. KU ROZUMIENIU
METAFIZYKI M.A. KRĄPCA,
RED. KS. J. TUPIKOWSKI CMF,
WARSZAWA 2009, SS. 147
Gdy odchodzą z tego świata wielcy ludzie, ich uczniowie i wychowankowie
starają się przedłużyć o nich pamięć. 8 maja 2008 roku z polskiego świata
filozofii odszedł do wieczności niezwykły człowiek – o. prof. Mieczysław Albert
Krapiec, wybitny filozof, teolog, twórca Lubelskiej Szkoły Filozofii Klasycznej,
wieloletni rektor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Zostawił po sobie
ogromną spuściznę filozoficzną. W różnych środowiskach teologicznych naszego kraju, zwłaszcza w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, pozostali jego
uczniowie, którzy nie tylko przechowują pamięć o swoim Mistrzu, ale starają
się w różnoraki sposób promować jego filozofię. Pamięć o zmarłym Filozofie
trwa nie tylko w środowisku Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, gdzie
Ojciec Profesor pracował twórczo ponad 50 lat, ale filozoficzna myśl ojca
Krąpca jest przypominana i promowana w innych ośrodkach naszego kraju,
zwłaszcza tam, gdzie znajdują się jego uczniowie.
W rok po śmierci Ojca Profesora jego pamięć uhonorowało środowisko Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu. Dokonało się to za
sprawą ks. Jerzego Tupikowskiego, który kilka lat przebywał w Lublinie na studiach specjalistycznych w zakresie filozofii, a obecnie jest adiunktem w PWT
we Wrocławiu. Ksiądz Tupikowski zamówił u znawców filozofii ojca Krąpca
teksty na określone tematy i po ich otrzymaniu zredagował je w publikację
o tytule: Prawda istnienia. Autorami tekstów są: Zofia J. Zdybicka USJK
(O. Prof. Mieczysław Albert Krąpiec OP (25 V 1921 – 8 V 2008). Człowiek
i Filozof); bp Ignacy Dec (Mieczysława A. Krąpca koncepcja antropologii
filozoficznej. Zarys problematyki); Stanisław Janeczek (M.A. Krąpiec OP – twórca Lubelskiej Szkoły Filozofii Klasycznej); Andrzej Maryniarczyk SDB (Rola
Mieczysława A. Krąpca w Lubelskiej Szkole Filozoficznej); Paweł Mazanka CSsR
(Merytoryczna doniosłość metafizyki egzystencjalnej w ujęciu M.A. Krąpca);
336
BP IGNACY DEC
ks. Jerzy Machnacz (Ontologia i metafizyka w ujęciu Hedwig Conrad-Martius);
ks. Janusz Czarny (M.A. Krąpca koncepcja dobra na tle historii refleksji o dobru
i sporu o wartości); Jerzy Tupikowski CMF (Fakt śmierci jak aspekt pełni życia
osobowego i Materia w funkcji przyczyny bytu) oraz Krzysztof Jóźwiak CMF
(Metafizyczny „fenomen” istnienia).
Zredagowana przez ks. Jerzego Tupikowskiego książka jest godna uwagi.
Przybliża ona filozofię ojca Krąpca odczytaną przez kilku jego bezpośrednich
czy też pośrednich uczniów. Można się z niej dowiedzieć, jak dzieło myślowe
Mistrza oddziałało i nadal oddziałuje na jego uczniów. Małą niestosownością
wydaje się umieszczenie w książce bardzo dobrego, ale niepasującego do całości tekstu ks. Jerzego Machnacza, poświęconego ontologii i metafizyce Hedwig
Conrad-Martius. Można było sobie podarować taki kwiatek przypięty do kożuszka w zupełnie innym kolorze. Jednakże ostatecznie trzeba wyrazić radość,
że przez tego typu publikacje w jakiś sposób nasi mistrzowie żyją w swoich
uczniach.
Bp Ignacy Dec
337
TIMOTHY RADCLIFFE, WHY GO TO CHURCH?
THE DRAMA OF THE EUCHARIST,
LONDONNEW YORK 2008, SS. 214
Do wyróżniających się współczesnych postaci Kościoła rzymskokatolickiego
na Wyspach Brytyjskich należy 59-letni dominikanin Timothy Radcliffe.
Wieloletni profesor Nowego Testamentu na Uniwersytecie Londyńskim, do
niedawna jeszcze generał Zakonu Kaznodziejskiego, jest dobrze znany także
polskiemu czytelnikowi. Przeprowadzony z nim wywiad-rzeka, który ukazał się
również w Polsce1, dał początek jego znaczącej obecności wśród liczących się
duchowych i intelektualnych przewodników nowego stulecia2. W 2007 roku
jego książka What is the point of being a Christian?3 została uznana przez Rowana
Williamsa, anglikańskiego arcybiskupa Canterbury, za najlepszą w kategorii
„literatura teologiczna”. Przyznana wówczas nagroda (The Michael Ramsey
Prize), jak również wybijająca się ponad przeciętność osobowość Dominikanina
oraz jego sposób komunikowania się z czytelniami miały udział w powstaniu
recenzowanej pozycji. Arcybiskup Canterbury zaangażował – jak sam to wyraził – „jednego z najbardziej kreatywnych kaznodziejów w Kościele katolickim”
do opracowania lektury wspomagającej przede wszystkim członków wspólnoty
anglikańskiej w przygotowaniach do Wielkanocy w 2009 roku.
Dzięki tej inicjatywie z końcem 2008 roku na półkach księgarni z literaturą
anglojęzyczną pojawiła się książka: Why go to church? The drama of the
Eucharist. Dla przeżywającego 37 rok kapłaństwa dominikanina praca na
temat Eucharystii stała się okazją, by podzielić się swoim doświadczeniem
1
Nazwałem Was przyjaciółmi. Z Ojcem Timothym Radcliffeem rozmawia Guillaume Goubert,
tłum. M. Turski, Kraków 2002.
2
Kolejne wydane w języku angielskim publikacje zostały udostępnione w polskim
tłumaczeniu za sprawą dominikańskiego wydawnictwa W Drodze: Globalna nadzieja, tłum.
K. i M. Turscy, Poznań 2005; Siedem ostatnich słów, tłum. J. Czapczyk, Poznań 2006.
3
Po co być chrześcijaninem?, tłum. M. Wojciechowski, Kraków 2007.
338
KS. KRZYSZTOF ORA
przeżywania i uczestniczenia w „niezauważalnym dramacie znajdującym się
w samym sercu ludzkości” – jak napisał w przedmowie arcybiskup Williams.
Już sam tytuł prezentowanej książki sygnalizuje, że Autor doskonale orientuje się w sytuacji chrześcijan obecnego czasu. Na uwagę zasługuje fakt, że po
wcześniejszej (nagrodzonej) pozycji (tłum. Po co być chrześcijaninem?) Radcliffe
stawia kolejne fundamentalne pytanie związane z tożsamością współczesnych
chrześcijan: Dlaczego chodzić do Kościoła? Dominikanin zdaje sobie sprawę,
że Eucharystia, która ma być największym wydarzeniem dla osoby wierzącej,
niestety, dla wielu takim wydarzeniem nie jest.
Książka, nie tylko ze względu na jej inicjatora, ma profil ekumeniczny. Radcliffe przygotował ją z myślą o chrześcijanach różnych denominacji.
Dominikanin przypomina dobrze znane stwierdzenie, że Eucharystia jest
nazywana sakramentem jedności. Zauważa przy tym trafnie, że jest ona,
niestety, jak dotąd przyczyną podziału. Uczniowie Chrystusa nie mają możliwości udziału we wspólnej komunii. Radcliffe, mając świadomość aktualnego
podziału, istniejących różnic, podjął się trudnej próby prezentacji zunifikowanej propozycji ars orandi dla każdego homo eucharisticus.
Autor wielokrotnie – tak we wprowadzeniu, jak i w innych miejscach
książki – wyraźnie zaznacza, że jego intencją nie było tworzenie lektury, która erudycyjnie zajmowałaby się teologią Eucharystii. Unika języka oficjalnych
dokumentów którejkolwiek wspólnoty, natomiast często odwołuje się do
mądrości swoich wielkich dominikańskich nauczycieli, na czele z Doktorem
Anielskim, św. Tomaszem z Akwinu.
Wszyscy, którzy znają dorobek Dominikanina, dobrze wiedzą, że styl jego
rozmowy z czytelnikiem daleki jest od nużącego moralizowania. Why go to
church? podtrzymuje tę tradycję. Za tytułowym, coraz częściej wypowiadanym
przez wielu pytaniem kryje się zawarta w podtytule odpowiedź. W poszukiwaniu najgłębszych motywów uzasadniających niedzielną drogę do kościoła
Radcliffe wskazuje na Eucharystię w optyce dramatu. Koncepcja Eucharystii
jako dramatu jest kluczem hermeneutycznym, którym Dominikanin umiejętnie i skutecznie się posługuje celem odkrycia głębi Jej głębi. Dzieli się swobodnie swoim osobistym sposobem Jej rozumienia i przeżywania. Przestrzega
jednak przed podejściem, które ograniczałoby Ją wyłącznie do kategorii wydarzenia będącego zwykłą reminiscencją, związaną z nużącym rytuałem4.
4
W tym kontekście trafne może być tłumaczenie angielskiego słowa the drama, jakie
sugeruje jeden ze słowników, który poza znaczeniem ‘dramat’, ‘sztuka’, podaje jeszcze:
‘porywające przeżycie’.
TIMOTHY RADCLIFFE, WHY GO TO CHURCH? THE DRAMA OF THE EUCHARIST
339
Zdaje się, że Dominikaninowi podczas pisania cały czas towarzyszyła
świadomość komunikowania się z konkretną osobą. Radcliffe, mimo że jest
zakonnikiem, jest też człowiekiem obecnego czasu, aktywnie uczestniczącym w zachodzących przemianach, odciskających swoje piętno na sposobie
myślenia i funkcjonowania. Ta „znajomość” świata i człowieka pozwala mu
na skuteczną komunikację z czytelnikiem. Dzięki żywemu, współczesnemu
językowi, nawiązywaniu do licznych zdarzeń, obejrzanych filmów, przeczytanych książek, przywoływaniu mądrości różnych tradycji religijnych, dzieleniu
się zasłyszanymi opowieściami, ubarwia, a tym samym wspomaga rozumienie
poruszanych przez siebie kwestii.
Struktura książki związana jest z jej podtytułem The drama of the Eucharist.
Radcliffe dokonuje podziału Eucharystii na trzy akty. Od „W imię Ojca…” aż
do Modlitwy Powszechnej trwa akt pierwszy. Nosi nazwę Wiara. Następnie od
Przygotowania darów aż do końca Modlitwy Eucharystycznej uczestniczymy
w akcie drugim, nazwanym Nadzieja. W końcu akt trzeci: Miłość – trwa od
Ojcze nasz aż do momentu rozesłania. Poszczególne akty skomponowane są
z kilku scen. W pierwszym akcie jest sześć scen, w drugim – cztery, a w trzecim – pięć. Poza tytułami scen funkcjonującymi już w terminologii liturgicznej (np. Akt II, scena I – Przygotowanie darów) Autor stosuje również nazwy
odwołujące się do konkretnych wydarzeń biblijnych (np. Akt III, scena III
– Zarzućcie sieci na prawej stronie łodzi).
Sam Radcliffe tak objaśnia przyjęty zamysł podziału Eucharystii na trzy części: „Eucharystia jest dramatem w trzech aktach, przez które dzielimy Boże życie
i zaczynamy już teraz być dotykani przez Bożą szczęśliwość. Każdy akt przygotowuje do kolejnego. Poprzez słuchanie słowa Bożego wzrastamy w wierze
i stajemy się gotowi do wyznania wiary i proszenia o to, co jest nam potrzebne.
W drugim akcie wiara prowadzi nas do nadziei. Od Przygotowania darów do
końca Modlitwy Eucharystycznej wspominamy, jak w noc przed śmiercią Jezus
wziął chleb, błogosławił i dawał go swoim uczniom: »To jest Ciało moje, za was
wydane« […]. Wobec upadków, przemocy i śmierci otrzymujemy nadzieję, powtarzając własną modlitwę Chrystusa. W finałowym akcie, od Ojcze nasz, nasza
nadzieja osiąga kulminację w miłości. Przygotowujemy się do komunii. Spotykamy się ze zmartwychwstałym Chrystusem i Jego zwycięstwem nad śmiercią
i nienawiścią i przyjmujemy Chleb Życia. Ostatecznie jesteśmy posłani na nasze
drogi – »idźcie i służcie Panu« [angielska wersja rozesłania: »Go and serve the
Lord«] – jako znak Bożej miłości do świata” (tłum. KO).
Radcliffe prowadzi czytelnika w niezwykle interesującą interpretację każdej
z części stanowiących Eucharystię. Przekonuje, że każdy moment Eucharystii
dotyczy człowieka i dlatego go angażuje.
340
KS. KRZYSZTOF ORA
Do szczególnie interesujących fragmentów książki na pewno trzeba zaliczyć między innymi kwestie związane z Liturgią Słowa, a wraz z nią refleksje
dotyczące przepowiadania, a także interesujące skojarzenie dwóch ostatnich
rozdziałów Ewangelii św. Jana z obrzędami Komunii. We wstępie do ostatniego rozdziału (aktu) czytamy: „Aby uchwycić sens dynamicznej struktury
ostatniej części Eucharystii, prześledzimy historię spotkań ze zmartwychwstałym Chrystusem w Janowej Ewangelii. Nie sugeruję, że Jan miał na myśli
Eucharystię, kiedy komponował swoją Ewangelię, ani też, że pierwsi chrześcijanie inspirowali się Jego Ewangelią, kiedy rozwijali liturgię. Ale tak się składa,
że sekwencja tych popaschalnych spotkań dokładnie oddaje punkt kulminacyjny Eucharystii, kiedy zbliżamy się do momentu Komunii” (tłum. KO).
Tak jak zostało to już zasygnalizowane, wcześniejszy Generał Zakonu
Kaznodziejskiego nie jest teoretykiem. Interesuje go przede wszystkim praxis życia chrześcijańskiego osadzonego we współczesności, w konkretnych
sytuacjach życia osobistego i społecznego. Zasięg jego rozważań nie wyklucza nikogo, żadnej grupy ludzi. Niezależnie od stopnia zaufania i wiary Bogu
i w Boga, niezależnie od sytuacji życiowej czy małżeńskiej, a nawet orientacji
seksualnej, Radcliffe dla każdego widzi miejsce podczas Eucharystii. Bierze
przy tym pod uwagę bardzo złożone, niekiedy mocno skomplikowane ludzkie
historie. W tym kontekście warto zwrócić uwagę, że bliska jest mu myśl dotycząca miłosierdzia Bożego. „Kiedy Bóg przebacza nasze grzechy, to nie zmienia
swojego myślenia o nas. On zmienia nasze myślenie o Nim”.
Why go to church? The drama of the Eucharist stanowić może swego
rodzaju poradnik czy też niezbędnik dla tych wszystkich, którzy swój udział
w Eucharystii chcą pogłębić i odnowić. Jest to współczesna propozycja wniknięcia w misterium naszej wiary. Pośród nielicznych pozycji książkowych
podejmujących takie próby rozpisany na trzy akty dramat Eucharystii zaliczyć
należy do szczególnie udanych. Oczywiście, można mieć także pewien niedosyt związany choćby z niezaakcentowaną realną obecnością Chrystusa
w Eucharystii czy zbyt ogólnym ukazaniem rozumienia Eucharystii jako
ofiary. Czyniąc jednak powyższe uwagi, należy pamięć o kontekście, w jakim
Radcliffe pisał Why go to church? Ze względu na ekumeniczny profil całego
przedsięwzięcia tego typu „braki” stają się zrozumiałe. Należy nadmienić, że
Radcliffe, mimo że adresuje swoje przemyślenia do innych wspólnot chrześcijańskich, poszczególne części Eucharystii analizuje, korzystając z modlitw Mszału Kościoła rzymskokatolickiego. Wysoko trzeba ocenić samą
ideę porównania Eucharystii z dramatem składającym się z trzech aktów.
Autor skutecznie dowodzi, że nie ma nadużycia w tak dobranym kluczu
hermeneutycznym.
TIMOTHY RADCLIFFE, WHY GO TO CHURCH? THE DRAMA OF THE EUCHARIST
341
Do atutów książki zaliczyć trzeba: język, jakim posługuje się Dominikanin;
odwagę i hojność dzielenia się swoimi doświadczeniami; zdolność twórczego
wykorzystania rodzimej tradycji zakonnej i umiejętność komunikacji z czytelnikiem poprzez nawiązanie do znanych motywów współczesnej kultury. Jednocześnie, co jest istotne, Autor swoją myśl skutecznie broni przed banalizacją
czy trywializacją.
Powstało już wiele publikacji na temat Eucharystii. Istnieje bogata literatura teologiczna na temat celebracji eucharystycznej. Wydaje się jednak, że
pomimo zapotrzebowania ze strony dominicantes, nadal brakuje literatury mistagogicznej, która wprowadzałaby w przeżywanie misteriów wiary. Książka
Timothy’ego Radcliffe’a stanowi udaną próbę wypełnienia tej luki. Należy
mieć nadzieję, że w niedługim czasie książka znajdzie polskiego wydawcę.
Ks. Krzysztof Ora
342
KS. KRZYSZTOF ORA
343
UMYSŁ OTWARTY NA WIEDZĘ, SERCE
 NA DOBRO. ROZMOWY Z KS. KARDYNAŁEM
ZENONEM GROCHOLEWSKIM,
WYŻSZA SZKOŁA KULTURY SPOŁECZNEJ
I MEDIALNEJ, TORUŃ 2008, SS. 119
Na mapie uczelni wyższych naszego kraju pojawiła się w ostatnich latach
Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, założona przez
o. Tadeusza Rydzyka, dyrektora Radia Maryja. Szkoła ta z roku na rok
rośnie w intelektualną i moralną siłę. Przyciąga nie tylko coraz więcej studentów, ale ściąga także znakomitych profesorów i wykładowców – z kraju
i z zagranicy. Od czasu do czasu organizuje ciekawe sympozja i konferencje
naukowe. W ostatnich latach odwiedził ją ks. kard. Zenon Grocholewski,
Prefekt Kongregacji Edukacji Katolickiej. Jego pobyt w Toruniu, a także
inne kontakty ojców redemptorystów z Księdzem Kardynałem stały się
sposobnością do przeprowadzenia z nim ciekawych wywiadów. Ich owocem jest sygnalizowana tu niewielka książka pod interesującym tytułem
Umysł otwarty na wiedzę, serce – na dobro. Z publikacji tej można się dowiedzieć, czego dzisiaj oczekuje Kościół od nauki, od uczelni świeckich
i katolickich oraz od mediów.
Wśród myśli wypowiedzianych i zarejestrowanych w książce na szczególną
uwagę zasługują dwa wątki: podkreślenie celu wychowawczego w edukacji
młodego pokolenia i zwrócenie uwagi na potrzebę dobrych mediów
katolickich. W dzisiejszej edukacji bywa zbyt wyakcentowany cel informacyjny. Stąd też wysiłki nauczycieli i wychowawców zmierzają do skutecznego przekazania jak największej ilości informacji. Jednakże cel informacyjny,
chociaż ważny, powinien być koniecznie dopełniany troską o osiągnięcie celu
wychowawczego. Dobre kształcenie bowiem to nie tylko przekaz wiedzy, ale
także przekaz wartości moralnych i religijnych, które przyczyniają się do rozwoju osobowości, do wzrastania w człowieczeństwie, A zatem potrzebna jest
mowa nie tylko do umysłu, ale i do serca. Oto słowa Księdza Kardynała:
344
BP IGNACY DEC
„Wychowanie jest ogromnie ważne dla przyszłości ludzkości. To prawda, że
w naszych czasach istnieje pewnego rodzaju nastawienie, by wręcz pomijać
wychowanie, a przekazywać nowym pokoleniom przede wszystkim wiedzę
i umiejętności techniczne. Świat pracy domaga się znajomości i umiejętności technicznych coraz bardziej wykwalifikowanych, wobec czego koncentruje się przede wszystkim na nich. Ale to podejście zawiera w sobie
ukrytą pułapkę. Nie wystarczy przekazywać wiedzę. Wiedza i umiejętności
techniczne de facto mogą być użyte tak ku dobru, jak i ku złu. Doświadczenie w wymiarze ogólnoświatowym jest w tym względzie bardzo wymowne. Wspaniałe zdobycze nauki i techniki były faktycznie bardzo obszernie
wykorzystywane dla działań wojennych, a proces ich doskonalenia czynił je
coraz bardziej okrutnymi w rękach terroryzmu i coraz bardziej wyrafinowanymi w przemocy przekreślającej choćby podstawowe prawa. Dlatego trzeba
wychowywać osoby ludzkie ku temu, by umiały i chciały używać tego, czego
się nauczyły, dla dobra, nie dla zła. Z tego wszystkiego wypływa ogromna
życiowa doniosłość wychowywania w dzisiejszych uwarunkowaniach, doniosłość jeszcze większa niż w przeszłości” (s. 59–60). W innym miejscu Ksiądz
Kardynał dodaje: „W rzeczywistości fundamentalnym zadaniem wychowania jest formowanie człowieka lub raczej kierowanie dynamicznym rozwojem
osoby, by ona stawała się bardziej człowiekiem, by ona zawsze realizowała się
bardziej jako osoba” (s. 66).
W omawianej książce ks. kard. Zenon Grocholewski zwraca także uwagę na
szczególną rolę mediów w wychowaniu młodego pokolenia, a także w kształtowaniu postaw ludzi dorosłych. Hierarcha postuluje rozwijanie mediów
katolickich, które byłyby narzędziem ewangelizacji. Na s. 49–50 znajdujemy
słowa: „Cieszę się, że po raz drugi znalazłem się w Waszym centrum, bardzo ważnym dla naszego kraju i dla Kościoła. Z punktu widzenia naszej
Kongregacji uważamy, że wydziały czy uczelnie, które propagują media,
są dzisiaj dla Kościoła ogromnie ważne, żeby nie było monopolu pewnych
środowisk, które się narzucają. Myślę, że jest to bardzo ważny głos Kościoła.
Nasza Kongregacja popiera wszystkie uczelnie, które starają się przygotowywać ludzi dla różnego rodzaju mediów, dlatego że często tak się zdarza, że
środowiska katolickie, kraje katolickie, gdzie jest ponad 90% katolików, nie
prezentują swoich poglądów w mediach, w mediach tych katolików po prostu nie widać. W środkach przekazu prezentowana jest myśl często przeciwna
Kościołowi. Te media nie odzwierciedlają charakteru danego kraju, dlatego
dla nas jest to bardzo ważne. Nie chodzi o to, żeby tych środowisk było dużo,
ale żeby były one na wysokim poziomie. Uważam, że być dziennikarzem
czy reporterem katolickim jest dużo trudniej, niż obrzucać błotem na lewo
UMYSŁ OTWARTY NA WIEDZĘ, SERCE  NA DOBRO. ROZMOWY Z KS. KARD. ZENONEM GROCHOLEWSKIM
345
czy prawo innych, co często się zdarza. Dziennikarz, reporter katolicki musi
kochać prawdę, być do niej ustosunkowany bardzo pozytywnie, a z drugiej strony musi wyrażać szacunek dla ludzi, bo przecież służy człowiekowi,
krajowi, Kościołowi”.
Tych kilka cytatów, wyjętych z przedstawianej tu książki, niech będzie
zachętą do zapoznania się z całą jej zawartością.
Bp Ignacy Dec
346
BP IGNACY DEC
347
ZADANIA WSPÓŁCZESNEJ METAFIZYKI 11.
SPÓR O ROZUMIENIE FILOZOFII,
RED. A. MARYNIARCZYK SDB, K. STĘPIEŃ,
POLSKIE TOWARZYSTWO TOMASZA
Z AKWINU, LUBLIN 2009, SS. 368
11 grudnia 2008 roku odbyło się w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim
XI Międzynarodowe Sympozjum z cyklu „Zadania współczesnej metafizyki”,
zorganizowane przez Zakład Metafizyki Wydziału Filozofii KUL oraz Polskie Towarzystwo Tomasza z Akwinu. Temat niniejszego spotkania brzmiał:
„Spór o rozumienie filozofii”. Obrady sympozjalne poprzedziła celebracja
Eucharystii w kościele uniwersyteckim, podczas której uczestnicy modlili się
za śp. o. Mieczysława Alberta Krąpca, który odszedł do wieczności 8 maja
2008 roku w czasie pracy nad hasłem do Powszechnej Encyklopedii Filozofii.
Owocem jedenastego sympozjum z cyklu „Zadania współczesnej metafizyki” jest sygnalizowana tu pozycja książkowa, przygotowana pod redakcją ks. Andrzeja Maryniarczyka i Katarzyny Stępień. Materiał sympozjalny
redaktorzy pogrupowali w trzy części. W pierwszej, zatytułowanej Filozof
i filozofia (s. 13–201), znajdujemy najpierw sześć tekstów na temat pojmowania filozofii (s. 13–129). Cztery z nich dotyczą rozumienia filozofii realistycznej (M.A. Krąpiec, A. Maryniarczyk, E.I. Zieliński i B. Wald), zaś następne
dwa – kolejno: pojmowania filozofii przez Wilhelma Diltheya (A. KruszewiczKowalewska) i Roberta Spaemanna (J. Kożuchowski). Na drugim planie w tej
części zostały zamieszczone teksty dotyczące pytania: „Filozofia czy filozofie?
Jedna czy wiele?” (s. 131–201). Sześciu autorów próbuje tu pogodzić od strony historycznej i systemowej sprawę wielości i jedności filozofii.
Druga część sygnalizowanej książki jest poświęcona wieloaspektowej prezentacji Powszechnej Encyklopedii Filozofii, wielkiego dzieła polskiej filozofii,
zainicjowanego i wspieranego do ostatnich dni życia przez o. Mieczysława
Alberta Krąpca (s. 203–299). Znajdujemy tu wypowiedzi nie tylko redaktorów tejże encyklopedii i ich najbliższych współpracowników ze środowiska
348
BP IGNACY DEC
Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, ale także przedstawicieli innych
ośrodków naukowych naszego kraju.
W ostatniej, najkrótszej części prezentowanej pozycji znajdujemy teksty
wspomnieniowe poświęcone o. Mieczysławowi Albertowi Krąpcowi (s. 301–
368). Część tę otwiera homilia ks. bpa Ignacego Deca, wygłoszona podczas
wspomnianej Mszy Świętej w kościele uniwersyteckim przed rozpoczęciem
obrad. Ma ona tytuł zaczerpnięty ze słów Ksenofonta na temat Sokratesa:
„Wydawał się najlepszym i najszczęśliwszym z ludzi”. W następnych tekstach
swoje uznanie dla zmarłego Filozofa wyrazili: ks. Andrzej Maryniarczyk, s. Zofia
J. Zdybicka, Bogusław Paź i Urszula M. Żegleń. Wszyscy oni wypowiadają
przekonanie, że zaciągnęliśmy u Ojca Profesora Krąpca dług wdzięczności,
który powinniśmy spłacać pracą na rzecz polskiej kultury.
Przedstawiana książka jest godna polecenia zwłaszcza adeptom filozofii,
a także tym, którzy mają kłopoty z ujrzeniem miejsca filozofii w dzisiejszej
nauce i kulturze. Dodatkowym jej atutem jest obiektywna i wieloaspektowa
prezentacja Powszechnej Encyklopedii Filozofii, niezwykłego, gdyż pierwszego
w dziejach polskiej filozofii tego typu epokowego dzieła.
Bp Ignacy Dec
349
SLAVOJ ŽIŽEK, LACAN. PRZEWODNIK
KRYTYKI POLITYCZNEJ, TŁUM. J. KUTYŁA,
WARSZAWA 2008, SS. 168
W obecnej sytuacji ekonomiczno-społecznej pojawia się pytanie dotyczące sposobów wyjścia z kryzysu gospodarczego. O dziwo, filozofia jest
w stanie odpowiedzieć na to pytanie i choć nie zmaga się z ekonomicznym
aspektem przeżywanych trudności, to zna przypadki systemów, którym
zapowiadano rychłe odejście z filozoficznej sceny i totalny krach humanistyczny, te jednak przetrwały. Niezwykle pomocne okazuje się w tym
miejscu odwołanie się do pojęcia resentymentu i zastosowania go w powyższym kontekście. Często bowiem swoiste wypalenie się filozoficznych
koncepcji nie dotyka tylko i wyłącznie jednego systemu. Cóż zatem zrobić,
aby się utrzymać i przetrwać? Wykorzystać własną metodę i słabe punkty
przeciwnika, aby w ten sposób stworzyć dokładne przeciwieństwo tego,
co reprezentuje. Odnosi się wówczas podwójną korzyść – nie tylko eliminuje się konkurencję i zostaje się uznanym za najlepszego znawcę problemów współczesności. Nie bez powodu zostało poczynione to porównanie
współczesnej filozofii z gospodarką wolnorynkową. Procesy globalizacyjne
dotknęły również humanistykę, która przypomina swoisty jarmark poglądów. Systemowy pluralizm jest widoczny również w filozofii, a tym, co
przeraża, nie jest różnorodność prezentowanych koncepcji, co ich trwałość. Ogromną trudnością staje się wyznaczenie granicy pomiędzy historią
a współczesnością, która to granica zacieśnia się już chyba do miesięcy.
Trwające kilka wieków napięcie pomiędzy filozofią bytu a filozofią świadomości zostało zepchnięte na dalszy plan pod koniec XIX wieku. Zaś
w XX wieku potoczyła się swoista lawina systemów. Można by wymieniać
po kolei fenomenologię, filozofię analityczną, filozofię procesu, filozofię
dialogu i hermeneutykę. Dołączywszy do tego zjawisko interdyscyplinarności oraz popularyzowania wszystkich dyscyplin, zaczynamy mieć powoli
trudności ze zdefiniowaniem umiłowania mądrości.
350
KS. WITOLD BACZYŃSKI
Koniec XX wieku należał do postmodernizmu, który poprzez swoją
metodę dekonstrukcji wydawał się dobrym sposobem na ujawnienie systemowych pęknięć i niejasności. Jednak świadomy zakresu swojej popularności
przejął mechanizmy wolnorynkowe i począł wchłaniać poszczególne teorie,
które były mu przydatne, a same z różnych względów nie mogły się dłużej
utrzymać. Obecnie postmodernizm jest rodzajem korporacji, której markę
podkreślają różne dziedziny kultury oraz nazwiska czołowych intelektualistów.
Priorytetowe jest jednak dla postmodernizmu wchłonięcie marksizmu oraz
psychoanalizy, których założenia zostały wprowadzone w życie i dość istotnie
wpłynęły na losy tak społeczeństw, jak i poszczególnych jednostek. I choć dość
głośno w ostatniej dekadzie mówiło się o „upadku imperium Freuda”, adopcja
psychoanalizy dokonana przez postmodernizm pozwoliła temu kierunkowi
przetrwać, a nawet przeżyć swoisty renesans. Założenia wiedeńskiego psychiatry pozwalają bowiem na skonstruowanie takiej koncepcji człowieka, która
w sposób radykalny odbiega od znanych nam antropologicznych standardów
i stanowi zaprzeczenie znanych nam dotychczas filozoficznych ujęć ludzkiego
bytu. Myślicielem, który zasłynął oryginalną interpretacją poglądów Freuda
w drugiej połowie XX wieku był Jacques Lacan (1901–1981). Jego twórczości
poświęcona jest niewielka publikacja słoweńskiego filozofa Slavoja Žižka zatytułowana Lacan. Przewodnik Krytyki Politycznej.
Zanim przejdziemy do przedstawienia jej Autora, warto na moment zatrzymać się nad wydawcą tej pozycji. Wydawnictwo Krytyki Politycznej jest
związane z ruchem zorientowanym wokół Nowej Lewicy, działającej dość
prężnie naszym kraju. W 2002 roku grupa młodych intelektualistów ze
Sławomirem Sierakowskim i Julianem Kutyłą (tłumaczem niniejszej książki)
założyło pismo „Krytyka Polityczna”, które nawiązywało do młodopolskiej
„Krytyki” Wilhelma Feldmana, a także drugoobiegowej „Krytyki” publikującej teksty opozycyjnych pisarzy i publicystów. Do chwili obecnej ukazało się
już 15 tematycznych numerów, a nakład liczy 6 tysięcy egzemplarzy. Jak piszą
sami jej twórcy, w „Krytyce Politycznej” obok filozofii politycznej i publicystyki ważne miejsce zajmuje literatura i krytyka literacka, sztuka współczesna,
a także teatr. „Wychodzimy bowiem z założenia, że nie będzie szans dla lewicowej polityki bez poszerzenia o dyskurs lewicowy sfery publicznej, zdominowanej dotychczas przez języki konserwatywne i liberalne” (s. 160). Jednym
z najważniejszych ideowych celów środowiska „Krytyki Politycznej” jest zniesienie granic między polem nauki, sztuki i polityki. „Wierzymy, że naukę,
sztukę i politykę dzielą środki wyrazu, łączy zaś wpływ na kształt życia politycznego” (s. 162). W zespole redakcyjnym można odnaleźć czołowe postacie
życia kulturalnego o zdecydowanie lewicowych poglądach, takie jak Kazimiera
SLAVOJ ŽIŽEK, LACAN. PRZEWODNIK KRYTYKI POLITYCZNEJ, TŁUM. J. KUTYŁA
351
Szczuka, Olga Tokarczuk, a także znany aktor Artur Żmijewski, nomen omen
wcielający się w postać katolickiego księdza, tytułowego bohatera serialu Ojciec
Mateusz.
Osobą, na którą dość często powołują się twórcy tekstów krytyki, jest
słoweński filozof Slavoj Žižek (ur. 1949). Oprócz filozofii zajmuje się on jeszcze
psychoanalizą, socjologią i teorią kultury. Jest dość płodnym pisarzem, a swoich
czytelników przyzwyczaił do wydawania dwóch książek w ciągu roku. Jednak
przy tak ogromnej liczbie tekstów nie sposób ustrzec się powtórzeń, a także
dość powierzchownego traktowania poszczególnych zagadnień, zważywszy, że
niniejsza publikacja jest objętościowym ewenementem, ponieważ czytając tego
słoweńskiego Myśliciela, trzeba przyzwyczaić się do kilkusetstronicowego tekstu. Co ciekawe, Slavoj Žižek pisze niemalże na każdy temat. W języku polskim
ukazały się dotychczas: Wzniosły obiekt ideologii (Wrocław 2001), Przekleństwo
fantazji (Wrocław 2001), Rewolucja u bram (Kraków 2007), Lacrimae rerum.
Kieślowski, Hitchcock, Tarkowski, Lynch (Kraków 2007).
Prezentowany przewodnik zdecydowanie nie odpowiada na pytanie, które
postawił sam Autor na początku i które brzmi: „Jak czytać Lacana?” Najpierw
jednak warto zapytać, w jaki sposób ocenić twórczość tego francuskiego
psychoanalityka. Kim był Lacan? Czy dobrym interpretatorem Freuda, czy
oryginalnym terapeutą, który przekonany o słuszności swoich teorii, niekiedy
w odosobnieniu prowadził badania nad ludzką psychiką? Na to pytanie raczej
nie uzyskamy odpowiedzi, jak również trudno nam będzie doszukać się metod
interpretacyjnych jakże trudnych tekstów Lacana. Początkowo wydaje się, że
Autor promuje teorie francuskiego psychiatry, innym razem, że przedmiotem
jego zainteresowań jest klasyczna psychoanaliza, jednak konkluzja jest znacznie prostsza – niniejszą publikację można spokojnie uznać za autoprezentację
Žižka.
Spojrzenie na spis treści zachęca czytelnika, ponieważ wydaje się, że Autor
przeprowadzi nas przez poszczególne kategorie Lacanowskiej teorii. W siedmiu rozdziałach zaprezentowane zostały swoiste słowa-klucze tej teorii – puste gesty i performatywy (s. 20–35), podmiot interpasywny (s. 36–54), fantazje (s. 55–76), Realne (s. 77–96), Ideał i nad-ja (s. 97–109), Bóg i religia
(s. 110–124), podmiot perwersyjny (s. 125–140). Już sama ich zapowiedź
w połączeniu z produktami popkultury zalatuje kiczem, ale nie jest to jeszcze
tak wielkie rozczarowanie, jakie przynosi lektura całości. Rozdziały skonstruowane są w sposób schematyczny, a próby potocznego odczytania skomplikowanej teorii okazują często nieporozumieniem. Odnajdujemy bowiem w tej
publikacji koncepcję człowieka będącą całkowitym zaprzeczeniem tego, co
prezentuje chociażby filozofia dialogu. Wykorzystując te same kategorie (Inny,
352
KS. WITOLD BACZYŃSKI
relacje), otrzymujemy istotę pozbawioną wszelkich relacji, która nie jest w stanie w żaden sposób dotrzeć do prawdy o swojej tożsamości, a co dopiero
nawiązać więź z innymi. Akceptacja wszelkich niuansów dotyczących podstaw
ludzkiego zachowania i działania, a także uzależnienie koncepcji człowieka od
tego, co w nim niejasne – nie w znaczeniu tajemnicy, ale co skrycie zasłania
przed innymi – sprawia, że taka wizja ludzkiej istoty jest nie do zaakceptowania przez filozofię chrześcijańską. To, co skrywam pod maską, nie jest moją
twarzą, obrazem mojej niewinności. Pod maską skrywam to, co najbrzydsze,
co najkoszmarniejsze, co najbardziej dotknięte traumą i szkodliwym wpływem
innych.
Dalej, kategorie Lacana tworzą dość niejasną, ale jednak spójną koncepcję psychoanalityczną. Slavoj Žižek chyba jeszcze bardziej wprowadza nas
w błąd, ponieważ łączy te kategorie z obrazami dowolnie wybranych filmów
z różnych okresów oraz tematycznie i gatunkowo tak odmiennych, że zamiast
zastanawiać się nad Lacanem, czytelnik pyta, według jakiego klucza zostały
one dobrane. I choć analizowane sceny próbują zobrazować Lacanowskie kategorie, to jednak ich związek z treścią rozdziału i całością jest absolutnie umowny. Wynikiem tych zabiegów jest dostrzegalna powierzchowność, tak ujęć, jak
i ocen poszczególnych aspektów twórczości Lacana.
Warto zwrócić uwagę na analizy dotyczące podmiotu interpasywnego. Przez
to pojęcie rozumie się bierność podmiotu, która jest wywołana przez działające
jakby za niego interaktywne przedmioty. Magnetowid za mnie ogląda nagrany
film, aktorzy filmu porno za mnie uprawiają seks. Czy jednak podmiot pozostaje bierny, czy podczas tych zabiegów jakaś część świadomości nie uaktywnia
się jeszcze bardziej? Powstaje bowiem pytanie o interpretacje danych znanych
nam z internetowych witryn dotyczących przestępstw – piractwa i gwałtów.
Cóż z tego, że teoretycznie podmiot jest interpasywny, skoro coraz więcej ludzi
powiela nielegalnie filmy i gry, a liczba gwałtów rośnie, nie wspominając już
o tym, że wzrasta również stopień ich brutalności.
Szkoda, że Autor nie powołał się na inny, jakże wymowny obraz hollywoodzki,
zatytułowany Nieuchwytny, gdzie internetowa gra polega na obserwowaniu
bestialskiego morderstwa, które jest prezentowane on-line. Paradoks polega na
tym, że nie tylko samo wejście na stronę daje możliwość udziału w egzekucji,
ale liczba wejść wpływa na szybkość jej wykonania. Im więcej wejść, tym szybsza śmierć. Owszem, to tylko obraz, kinowa fikcja, ale wszystko się zgadza: ja
nie zabijam, ja tylko patrzę, jestem interpasywny. A jak się ma owa interpasywność do odpowiedzialności?
Na koniec warto nieco odejść od tematu i podjąć refleksję na temat teologii. Wszelkie sojusze tej nauki z psychoanalizą nie wyszły jej na dobre. Czytając
SLAVOJ ŽIŽEK, LACAN. PRZEWODNIK KRYTYKI POLITYCZNEJ, TŁUM. J. KUTYŁA
353
bowiem przewodniki teologii dogmatycznej czy teologii duchowości, niemal
od pierwszych stron autorzy bombardują nas informacjami o nowoczesności
prezentowanych tam ujęć, a kryterium tej nowoczesności jest obecność elementów psychoanalizy. Owocem dialogu Chrystusa z Freudem nie jest – jak
się z góry zakłada – większa przystępność treści Objawienia i jej odniesienie
do życia, lecz powolna defragmentaryzacja Bożego Słowa. Możliwość jednostkowych ujęć, uzależnionych od reguł psychoanalitycznej teorii, oraz wypływająca z tego subiektywna interpretacja podstaw chrześcijaństwa sprawiają,
że zamazuje się jego soteriologiczny charakter, a wskazania wynikające z wiary
zatrzymują się na doczesności, na wymiarze tu i teraz. I jeszcze jedno, warto
zauważyć, że jednoznaczność wypowiedzi Magisterium Kościoła nadal pozostaje taka sama, jednak kiedy zostaną one zinterpretowane w myśl przedstawionych reguł, większość wskazań staje się nieczytelna. Wydawało się, że przestroga św. Pawła, która brzmiała, że odwrócą się od zdrowej nauki, a zwrócą swoje
serca ku baśniom, dotyczyła raczej ludzi o małym horyzoncie poznawczym.
Okazuje się jednak, że interdyscyplinarność w wierze nie zawsze się sprawdza.
Ks. Witold Baczyński
354
KS. WITOLD BACZYŃSKI
355
Eseje
356
BOGUSŁAW JASIŃSKI
ALTERNATYWA OSTATECZNA
357
BOGUSŁAW JASIŃSKI
ALTERNATYWA OSTATECZNA
Wiele razy zastanawiałem się nad tym, czy to, co myślę, mówię i piszę,
a zwłaszcza to, o co się spieram, ma dla mnie znaczenie tylko dlatego, że to są
moje słowa i zdania, w których nieskromnie podziwiam sposób dowodzenia
i argumentacji, czy też dlatego, że wynika to z racji ode mnie samego
niezależnych. Jakich? I kiedy tylko sformułowałem to pytanie, to natychmiast
zagłuszałem je sarkastycznym komentarzem: że jest banalne, niepoprawne
z punktu widzenia rzekomej wiedzy i samoświadomości filozoficznej, naiwne
naiwnością neofity – tylko jakiej wiary? W takim razie co to za wiara, która
każe tu mówić o banalności, niepoprawności i naiwności? A przecież moje
myślenie miało być wolne i niezależne od czegokolwiek…
Jednocześnie widzę przeraźliwie jasno, że wybór jakiegokolwiek stanowiska teoretycznego w filozofii właśnie jest w gruncie rzeczy aktem takiej wiary. Dlaczego? Tym razem podpowiada mi – na odwrót – moja samoświadomość filozoficzna: oto żadnego stanowiska teoretycznego w filozofii nie da się
w pełni i całkowicie uzasadnić. Owszem, możemy je tylko przyjąć – jest ono
bowiem kwestią przyjętego założenia i jego konsekwencji, następstw. Jak to
się dzieje? – Oto założeniem i podstawą każdej tezy filozoficznej – zgodnie
z wymogami logiki, na której wszak filozofia się opiera – powinna być teza
dokładnie przeciwna, tj. nie-filozoficzna, w przeciwnym bowiem wypadku
pierwotna teza filozoficzna nie będzie uzasadniona, chyba że przez tautologię,
a tę trudno przyjąć za jakiekolwiek uzasadnienie. A zatem – w takim wypadku
– każda taka teza filozoficzna staje się czysto deklaratywna na zasadzie: „jeśli A,
to… A”. Nie istnieje bowiem jakiekolwiek logiczne przejście – a takiego przecież żąda sama filozofia – od niewiedzy do wiedzy, od nie-filozofii do filozofii.
I dlatego właśnie filozofia w swej istocie jest rzeczywiście całkowicie deklaratywna. Stała się co najwyżej ekspresją osobowości samego filozofa, pochodną
jego pozycji naukowej czy społecznej, światem zakleszczonym w słowach i pojęciach… filozoficznych; jako taka w całości tworzy pewną metasferę istnienia
(co opisałem w swoich Tezach o ethosofii). Filozofia jest oparta na tautologii i nie
358
BOGUSŁAW JASIŃSKI
może istnieć po eliminacji tautologiczności myślenia. A ta eliminacja z kolei
musiałaby być pewną formą szczególnej eliminacji owej metasfery istnienia.
Co pozostaje? To, co j e s t . Ale istnienie jest pojęciem niedefiniowalnym, bo
najszerszym zakresowo. Pozostaje oczywistość stwierdzenia: albo coś istnieje,
albo nie istnieje. Byłoby zatem rzeczą nierozsądną zajmować się tym, co nie
istnieje – bo nie istnieje. Ale to także znaczy, że rzeczą równie nierozsądną byłoby opierać się na tym, co nie istnieje. Dokładniej: wszelkie wartości, nakazy
i zakazy trzeba by wyprowadzić – co wydaje się oczywiste – z tego, co jest.
W przeciwnym bowiem wypadku powiększamy tylko chaos i zgiełk wyjaśnień
pozornych. Jestem i chcę myśleć podług logiki istnienia, a nie podług logiki
mniemań o istnieniu. To zaś prowadzi mnie do tej fundamentalnej alternatywy: albo istnienie, albo śmierć. Dalej pójść niepodobna. Celowo też mówię
raczej o istnieniu, a nie o życiu – bo akurat tę kategorię wiążę z metasferą
istnienia, czyli uwarunkowaniami wynikającymi z bycia wśród innych. W tym
sensie „życie” odnoszę do przestrzeni bytu społecznego.
Mam więc jakieś wyjście, alternatywa powyższa jest pytaniem mi zadanym,
a ja wobec niego stoję rozbrojony nawet z filozofii.
1.
Trzeba sobie, aż do granic okrucieństwa, jasno uświadomić tę całkowicie gruntowną alternatywę, która istnieje, lecz przysypana została kolejnymi
warstwami rozwoju naszego myślenia racjonalnego: albo istnienie, albo śmierć.
Nie ma żadnych dróg pośrednich i trzeba w końcu za czymś się opowiedzieć.
Sytuacja człowieka w świecie współczesnym dojrzała już do tego, aby podjąć
w tym względzie jednoznaczną decyzję.
Po której stronie jestem? Afirmacja istnienia, jego ochrona i kult – to strona jasna życia, natomiast wszystko, co zwrócone jest przeciwko istnieniu – to
strona śmierci. Przeciwko istnieniu zwrócone jest nie tylko to, co istnienie
wprost unicestwia, ale także to wszystko, co istnienie zaciemnia lub zakrywa,
czyniąc je niewidocznym dla oczu błądzącego człowieka. W tym ostatnim wypadku mam na myśli przede wszystkim budowanie owej swoistej metasfery
istnienia, tego obszaru, w którym spełnia się życie człowieka i gdzie przecięta
została nić łącząca egzystencję z samym istnieniem. W zamian za to wybudowano sztuczne raje, w których wprawdzie żyje się wygodniej, lecz w całkowitej
nieświadomości owego fundamentalnego występku, jakim bez wątpienia jest
pełne pychy zaprzeczenie temu, co najrealniej jest – czyli samemu istnieniu.
ALTERNATYWA OSTATECZNA
359
Ten złudny sen – egzystencjalna drzemka – nie może trwać wiecznie, a zbudzić nas może jasne postawienie gruntownej alternatywy: albo istnienie, albo
śmierć. Stańmy twarzą w twarz wobec niej i nie róbmy żadnych min, bo lustro
zostało stłuczone. Po raz pierwszy stoi przed nami nie własny wizerunek, lecz
partner najrealniejszy, i w sposób prosty domaga się odpowiedzi. Czy można
już podjąć dialog? Czy jesteś na to gotowy? Przecież już nie ma innego wyjścia
– niech się dzieje.
W imperium tej naszej logiki życiowej włączona została nawet zbrodnia.
To przypadek ekstremalny, więc go zanalizujmy. Od kiedy wytłumaczenie
zbrodni sięga po racje intelektualne, śmiało możemy powiedzieć, że myśl
partycypować zaczęła w zabijaniu na równi z nożem, pistoletem szybkostrzelnym, trucizną, gazem, bombą, pociskiem jądrowym etc. I nie wiemy już, co
bardziej tu, w naszym świecie, jest bardziej realne: czy ów pistolet przyłożony
do skroni pokonanego wroga, czy idea, która uzasadnia walkę i w imię której
ktoś ów pistolet trzyma. Poddajmy jeszcze pełniejszej analizie tę partycypację
myślenia w zabijaniu. Jaka to jest bowiem myśl? – To jest myśl, która stoi
w jawnej sprzeczności właśnie z istnieniem – nie tylko nie można jej wyprowadzić z istnienia, ale także otwarcie mu się ona przeciwstawia. Jej źródło bije
w świadomości człowieka, a nie w naturze. Została stworzona w imię emancypacji człowieka z natury po to, by stworzyć naturę drugą – właśnie ludzką.
I rzeczywiście jest ona stworzona na miarę wyobraźni ludzkiej, a jej granic
aż nadto boleśnie doświadczać możemy na każdym kroku. Zbrodnia została tym samym upośredniona – owinięta bezpiecznie w kokon naszych racjonalnych przedstawień i naszej własnej wyobraźni. Wszystko bowiem możemy
wytłumaczyć. I wszystko jest możliwe, ponieważ przerwany został organiczny
związek istoty ludzkiej z istnieniem. Nic nie jest też konieczne, co najwyżej –
prawdopodobne. Dlatego każde zdanie przeczytane lub usłyszane – jeśli tylko
nie jest wyprowadzane w ten naprawdę głęboki sposób z samego istnienia –
uznać musimy za… szkodliwe. Właśnie: nie – prawdziwe lub fałszywe, albowiem te rozróżnienia akurat tu schodzą na plan dalszy. A o wyborze między
Dobrem a Złem decyduje przypadek. Wyśmiano i wyszydzono jakąkolwiek
wyższą konieczność. Cóż bowiem może być wyższego od nas samych? Ostatecznym poziomem widzenia jest poziom naszych oczu, które od dawna już
nie widzą nic innego poza nami samymi. Los oślepł – wyrwano ostatni korzeń
koniecznych związków.
Cała kultura naszego zachodniego świata wręcz usiana jest toposami,
co i rusz ilustrującymi ten stan rzeczy. Oto nieprzypadkowo chyba Edyp
musiał postradać wzrok, by stwierdzić, że „wszystko jest dobrze” – to znaczy
jest tak, jak jest, bo zaiste trzeba być szaleńcem, by twierdzić, że jest inaczej.
360
BOGUSŁAW JASIŃSKI
Edyp oślepiony widzi tę zagubioną konieczność, ów ethos istnienia, i dopiero
teraz w całkowitym milczeniu – albowiem każde słowo byłoby tu niestosowne – całkowicie pogodzony zwiesza siwą głowę na piersi. Mówi „TAK” – jest
jednak przeraźliwie samotny, albowiem wszyscy wokoło nauczyli się mówić
„Nie” i od tego zaczynają budować całe swoje życie. Nasza cywilizacja jest
zbudowana właśnie na fundamentalnej negacji istnienia – od tego zaczęliśmy.
Edyp nawet nie chce o tym mówić – milczy, bo wie, że nie istnieje jeszcze
(a może już!) odpowiednie słowo, które – niczym cudowny wóz – mogłoby
wywieść z jego duszy całą drogę cierpienia, którą on przeszedł. Któż to zrozumie i jak można pokazać to innym? Ich niewidzący wzrok widzi już co innego
i dlatego Edyp nawet nie może płakać. Poprzestaje tylko na owym: „wszystko
jest dobrze”. Dalekim echem rozwoju dwudziestu wieków, odgłosem zmultiplikowanych form postępu cywilizacyjnego odpowiada mu spoczywająca i napęczniała nasieniem Molly Bloom Jamesa Joyce’a, mówiąca również „TAK”.
Któż to jednak słyszy? Kto? Słowo to ginie w próżni. Jakby nikt nie chciał się
zgodzić na to, że jest. Cóż bardziej absurdalnego mogło się przytrafić dzisiejszemu człowiekowi?
Potrząśnijmy więc za ramię drzemiącego bohatera naszej epoki, stawiając
jasno tę fundamentalną alternatywę, od której nie ma ucieczki: albo istnienie,
albo śmierć. Zbrodnia bowiem pączkuje – opisujemy jej znaczącą ewolucję:
od aktu bezpośrednio materialnego do aktu zapośredniczonego przez kolejne
poziomy abstrakcyjnej myśli. I każda kolejna myśl niejawną czyni całą ohydę,
która spoczywa gdzieś na samym dnie – zaciemnia całą tę grozę zabijania, problematyzując ją na różne sposoby. Aż w końcu śmierć sama staje się tylko abstrakcyjną figurą w kolekcji racjonalnych wytworów naszej głowy. Rozszerza się
jednocześnie jej obszar działania na całą metasferę istnienia, która sama w sobie jest powolnym umieraniem. To właśnie nazywam pączkowaniem zbrodni.
To rdza naszej egzystencji wżerająca się w kolejne sfery myśli. Rzeczywistość
zabijania poszerza swoje terytorium. A jest to bez wątpienia jakaś rzeczywistość rządząca się swoistymi prawami i utkana ze swoistych jakości. Prawem
podstawowym jest: albo my – albo oni, albo ja – albo on. To postrzeganie całego świata w perspektywie konfliktu. Nie do pomyślenia jest już rzeczywistość
inna, w której konflikt, sprzeczność i agresja mogłyby być wyeliminowane.
Ślepi jesteśmy na inną możliwość, tak jak ślepy był Edyp, gdy mordował ojca
i żył z własną matką. Przejrzał, gdy stracił wzrok.
Jak można stracić wzrok dla tego świata? To szaleństwo – odpowie dzisiejszy
człowiek. A nikt nie chce oszaleć. Konflikt jest podłożem naszych uczuć i naszej
wrażliwości. Jest organicznie wpisany we wzrok i myśl współczesnego człowieka.
Przygotowuje zbrodnię. Rzeczywistość zbrodni posiada także swoistą ontologię.
ALTERNATYWA OSTATECZNA
361
Wyznacza ją przede wszystkim odpodmiotowienie człowieka. Wszystko i wszyscy
są tylko środkami – i to tak bardzo, że przesłoniły one cele, które rozpłynęły się
poza horyzontem naszego życia. Majaczą we mgle naszych zracjonalizowanych
przedstawień. Zresztą stały się już nieważne – są realnością wtórną wobec totalnego instrumentalizmu, który swymi skrzydłami ogarnął cały świat. I szybujemy na nich samotni pod opuszczonym niebem. Nieczuli na piękno krajobrazu,
ogłuszeni na muzykę gwiazd, oślepieni na nadziemski porządek, zadając sobie
i innym ból i cierpienie. Tak szybujemy w następne tysiąclecia.
2.
Pączkowanie zbrodni, wzrost obszaru zabijania jest wprost proporcjonalny
do obojętności wobec istnienia. Co jest przyczyną, a co skutkiem? Wydaje się,
że w obu przypadkach przyczyną pierwotną jest odcięcie się od samego istnienia
i stworzenie metasfery istnienia, która stała się właściwą przestrzenią naszego
życia. Wszystko, co istnieje poza nią – nie istnieje dla człowieka współczesnego.
Albo świat, w którym żyjemy, można ogarnąć ludzkim rozumem i wyobraźnią,
albo nie istnieje on w ogóle. Zatem istnieje tylko to, co wymyśliliśmy – oto
wniosek ostateczny i ostateczna konsekwencja porządku, który ustanowiliśmy.
3.
Węzłowym problemem jest dla nas prześledzenie mechanizmu powstania myśli swoiście ludzkiej, tj. poczuwającej się do własnej odrębności wobec
natury, a nawet wobec myślącego podmiotu. Następnym etapem było nasycenie myśli człowieka jej własną substancjalnością, rządzącą się sobie tylko
właściwymi regułami. Od tej chwili myśl nie tylko mogła stwarzać inną myśl
(samą siebie), lecz także cały świat wokół siebie. Stała się ostatecznym kryterium – kryterium istnienia. Do tego przyczynili się w znacznej mierze filozofowie, dla których myśl była podstawowym przedmiotem badań (przywołajmy
tu chociażby wystąpienie Hegla, ale przecież nie tylko).
Wydaje się, że dla wytłumaczenia procesu rodzenia się samoświadomości
człowieka bardzo pomocna będzie metafora lustra. Możemy powiedzieć, że od
kiedy ludzkość postawiła przed sobą lustro swych obiektywizacji (sztuka, religia,
nauka), to ujrzała własną twarz – i w tym momencie właśnie narodziła się świa-
362
BOGUSŁAW JASIŃSKI
domość człowieka: jego własna, niezależna od natury i bytów nadnaturalnych
myśli. Ta metafora wszak funkcjonuje w kulturze i w ikonografii. Dodać też
trzeba, że taką właśnie rolę – rolę lustra – przypisywał sztuce przywołany wyżej
Hegel. Według niego w sztuce przygląda się sobie gatunek ludzki.
4.
Podkreślić trzeba rzecz podstawową: dla starożytnych Greków człowiek był
organiczną częścią natury, a to znaczy porządku wyższego, niż jest on w stanie
sobie pomyśleć. To jest także przejaw owej wertykalnej płaszczyzny wartości.
Dziś nie tylko ów porządek wyższy został zburzony, ale również wszelki inny
– jest chaos: amorficzny wykres rozedrganych ruchów, które znaczą przebieg
życia człowieka. W obrazie tym jednak próżno by się doszukiwać jakiegokolwiek sensu: Bóg przestał pisać swoją księgę, gdyż wytrącono mu pióro z ręki.
Na kolorowym monitorze naszych aktualnych możliwości widać tylko bezładną bazgraninę – to nie układa się w żadną całość. Całości też nie ma, są tylko
poszczególne elementy unoszące się w pustce.
Losowi wykłuto oczy przy akompaniamencie kpin i w atmosferze wspaniałej zabawy. Bo czymże jest los? To relikt, skamielina, archeologiczna pozostałość po minionych „ciemnych” epokach. Dziś wzięliśmy ster we własne dłonie.
I oto zaszło zdumiewające zjawisko, które warto bliżej opisać. W naszej bohaterskiej i dumnej epoce uniezależnienie się od losu, które pojmowane jest jako
synonim wzrostu naszej potęgi, jest dokładnie tym samym, co uzależnienie
się od przypadku. Wpadliśmy we własne sidła. Już u Epikura, który w nowej
sytuacji historycznej kontynuuje śmiałą myśl Demokryta, mamy też nowe –
wobec jego poprzednika – postawienie problemu przypadku. Choć zachowuje
on ogólną koncepcję determinizmu, to jednak czuje się zmuszony w obliczu
nowych faktów uznać istnienie przypadku i przypisać mu równie ważną rolę
w dziejach tego świata. Takie jest źródło kategorii parenklizy atomów – owego
odchylania się (zagadkowego jednak mimo wszystko) toru przebiegu danego atomu i zderzenia się z atomem bezpośrednio z nim sąsiadującym. Teorię
tę rozwinął dalej Lukrecjusz, formułując koncepcję clinamenu. Konsekwencje owego uniezależnienia się od losu były dla dziejów człowieka ogromne.
Przede wszystkim doprowadziło to do wymyślenia Historii – tworu całkowicie
mierzonego w kategoriach rozumu ludzkiego. Jeśli przypadek stał się – jak
to pokazaliśmy wyżej – realnością człowieka, to w takim razie historia stała
się przypadkiem usankcjonowanym! Chcę tu podkreślić, że sama idea historii
ALTERNATYWA OSTATECZNA
363
już jest przypadkiem, nie wynika bowiem z jakiegokolwiek innego wyższego
porządku niż logika i ład ludzki. Historia jest wymyślona – i dlatego nie może
być inna jak przypadkowa. Nie wynika z logiki istnienia, lecz z logiki myślenia
o istnieniu – i to myślenia określonego: czysto ludzkiego. Istnienie zostało
zakryte i historia stała się kolejną warstwą go przykrywającą. Jest to zatem
element – niezwykle ważny – metasfery istnienia. Tak oto pozór uczyniono
rzeczywistością – bo historia stała się rzeczywista: to fakt oczywisty. Prawdziwe
creatio ex nihilo – człowiek jeszcze raz potwierdził detronizację jakiegokolwiek
Boga. To już tylko krok do tego, by poczuć się Bogiem.
Tymczasem z punktu widzenia istnienia absolutny przypadek nie istnieje –
a zatem historia nie jest rzeczywistością. Rzeczywistość jest gdzie indziej. Jest
to, co j e s t . Historia nie jest. Historia to los stworzony rozumem człowieka
– jeszcze raz widzimy tu przejaw detronizacji Boga i przyjęcie przez człowieka
roli Stwórcy. Historia stała się niczym innym, jak przejawem zmultiplikowanych
form istnienia natury, bo tak jest wszak bezpieczniej. Natura była niebezpieczna,
bo nie można jej było ogarnąć ludzkim rozumem. Zawsze skrywała tajemnicę
i zmuszała do pokory. Teraz jednak wszystko stało się jasne – Tajemnicy nie ma,
za to mamy naturę zreprodukowaną, stworzoną na miarę pojemności naszych
mózgów i naszej świadomości. A że ta natura zaczyna płatać figle – to już inny
problem. Stała się zbyt gęsta i przestaliśmy nad nią panować. W swym zapale
stwarzania posunęliśmy się tak daleko, że gorliwie zamknęliśmy jakiekolwiek
miejsce puste, przez które mógłby przeświecać inny porządek – ład natury pierwotnej. Utkaliśmy modny nad podziw płaszcz, który zarzuciliśmy na drażniącą
naszą wygodę Tajemnicę – rzeczywiście: gdziekolwiek się obrócimy, widzimy tylko siebie. Własną twarz nad wyraz piękną, twarz młodzieńca, w którego oczach
czai się jednak jakaś całkowicie nienaturalna i niepokojąca iskra – właśnie tę
twarz oddano Szatanowi, co widać w malarstwie i rzeźbie. W tej twarzy jest coś
uwodzicielsko pięknego – już wiemy, co jest piękne. Jakie to wszystko proste.
Ta zreprodukowana natura tylko w części spełnia nadzieje w niej pokładane.
Historia wprawdzie jest tworzona przez ludzi – co do tego już nie ma wątpliwości – ale bynajmniej nie jest owym bezpiecznym obszarem życia człowieka.
Zaskakuje i nie daje się okiełznać. Hegel marzył o końcu historii i to jest przejaw jego panlogizmu – pychy filozofa rozumiejącego własną myśl. Okazało się,
że nie jesteśmy w stanie panować nad własnymi czynami oraz nad czynami innych, a także nad własną i cudzą myślą. Sami sobie się wymykamy. Kto jednak
się wymyka? Czyż to nie paradoks? A więc jest coś we mnie, o czym nie wiem,
czego nie rozumiem i o czym nie mogę pomyśleć? Kto się tu domaga należnych sobie praw? Ja sam przeciwko sobie samemu! Powoli zaczynamy się gubić,
nie wiedząc, że jesteśmy już zgubieni. O czym zapomnieliśmy w tym, jakże
364
BOGUSŁAW JASIŃSKI
zręcznie ułożonym, rachunku naszych możliwości? Wszak skonstruowano go
bezbłędnie według wszelkich prawideł logiki. Bezbłędnie – więc kto robi błąd!
To może znowu On – miesza szyki. Stąd: drwina, agresja, przemoc. Trzeba Go
wyśmiać. Robi to radykalnie zorientowana lewica heglowska – Strauss w Życiu
Jezusa. A potem Ludwig Feuerbach w wykładach o istocie religii.
Już wiemy, co to jest agresja. Agresja wobec innych jest przeniesieniem wcześniejszej agresji wobec Boga – wobec transcendencji i ucieleśniającego ją porządku.
Jak w owej biblijnej wieży Babel wznoszonej wyłącznie ludzkimi siłami. Najpierw
chcieliśmy być sami, by pokazać i uwierzyć we własną moc. Dlatego trzeba było
wyszydzić transcendencję. A potem zachowaliśmy niejako tę agresję, obracając ją
na braci i siostry. Nasza złość najpierw kipiała w pionie, a potem rozlała się w poziom – obie te płaszczyzny doskonale oddają logikę ewolucji, którą przeszedł człowiek współczesny. Dlaczego jednak linie te układają się w figurę krzyża?
5.
Wsłuchajmy się w porażające grozą wołanie, które na początku naszego
czasu dobiegło uszu człowieka z Golgoty – „Lama, lama sabachtani”. Tak
krzyczy Bóg – Chrystus, który przyjął na siebie cały los ludzki i przeszedł do
końca drogę, wyłożoną rozumem człowieka. Oto ostateczne konsekwencje
świata wymyślonego przez nas i zdanego na naszą logikę. Bóg stał się człowiekiem, przyjął na siebie całe dziedzictwo Adama, i potem Kaina, i dotarł
do samego kresu drogi, którą oni zapoczątkowali. Ten rozpaczliwy krzyk, który przewyższa jakąkolwiek postać znanej dotychczas ludzkiej rozpaczy, jest
ceną Boga, który postanowił stać się człowiekiem. Dalej iść nie można. Czy
naprawdę wiemy o tym? To jedno wyrwane z rozdartych trzewi zdanie jest
granicą absolutną – tu kończy się człowiek, dalej zaczyna się Bóg. Chrystus
zmarł, by po trzech dniach zmartwychwstać, nie pozostawiając cienia wątpliwości. Ta granica ostatecznej rozpaczy jest jednocześnie ostateczną granicą
naszych możliwości. To pokazał Bóg. Nasza droga się urywa. Co się zaczyna?
Wiara i nadzieja. Chrystus pokazał tylko swoim przyjściem na ten świat dwie
rzeczy. Po pierwsze – inną możliwość życia opartego nie na agresji i przemocy, lecz na miłości. Był, jak dotychczas, jedynym, który całkowicie wyzwolił
się z koła przemocy i stanął obok, otwierając całkowicie inną perspektywę.
Był rzeczywiście nie z tego świata i dlatego musiał zginąć, albowiem zaprzeczał
całym swoim istnieniem jego logice i jego porządkowi. Koło życia stworzył
książę tego świata – nie bez powodu tak właśnie nazwano Szatana. Chrystus
ALTERNATYWA OSTATECZNA
365
tymczasem rozerwał jego samotłumaczącą się logikę i otworzył perspektywę na
samo i s t n i e n i e . Wskazywał w sposób bezpośredni na istnienie i odsłaniał
jego ethos. W jakże wielkim konflikcie porządek ten stać musiał z porządkiem
ludzkiego życia, skoro wyrok na Chrystusa zapaść musiał tak bezapelacyjnie
szybko? Po drugie – Chrystus ostatecznie wytyczył nieprzekraczalne granice
ludzkiego świata, oparte o ludzki rozum. Coraz mniej dzieli nas od tej granicy.
Rozum ludzki bowiem zjada samego siebie, sam siebie unicestwia, ponieważ
w jego działanie wpisana jest walka i agresja. Inaczej nawet nie potrafimy myśleć – to jest niemożliwe i nierealne dla nas. Krzyk Chrystusa na Golgocie to
absolutna granica wzrostu człowieka – przekroczyć mógł ją tylko Bóg.
6.
Życie nasze potwierdza samo siebie. Taka jest jego ontologia, zamknięta we
własnej monadzie, odizolowana od istnienia. Co to znaczy, że coś istnieje w naszym życiu? To znaczy, że istnieje również w oczach innych – życie nasze potwierdza się poprzez innych. To właśnie inni nadają mu sankcję bycia. Kiedyś była nią
transcendencja, ale od kiedy zburzono płaszczyznę komunikacji pionowej (bo
nie ma już z kim rozmawiać), wszystko streszcza się w płaszczyźnie kontaktów
poziomych – czyli w oczach innych. Ubóstwiono innych, a inni ubóstwili nas –
oto owa ukryta logika całego mechanizmu, który stoi u źródeł naszego życia. Tak
się urodziliśmy do naszego życia. Istniejemy o tyle, o ile istnieją inni. Stwarzamy
się nieustannie poprzez innych. Oddychamy, poruszamy się, patrzymy, myślimy
i mówimy – wobec innych. Tak trwa gra w istnienie – wymyślone na miarę naszego rozumu i naszej wyobraźni. W końcu – żyjemy z nawyku, z przyzwyczajenia wpojonego nam od dziecka. Taki jest program wychowania kolejnych członków gry – reprodukcja gatunku: oto właściwa nazwa całego tego procesu.
Na tym tle do rangi pierwszorzędnego problemu urasta kwestia samotności. Nie, nie osamotnienia, lecz właśnie samotności – czyli świadomego pozostania tylko ze sobą, zawieszenia jakości i związków życia, odwaga otwarcia się
na istnienie. Dalej: jest to także kwestia ostrożnego obchodzenia się z mową.
Więcej odpowiadać, mniej mówić. Dopiero wtedy z całą mocą cierpienia zdziwić się trzeba swoim życiem. Pochylić się nad faktem urodzin i niewątpliwą
koniecznością umierania, nad łzą i niedolą, niewytłumaczalną sprzecznością
i konfliktem, nad lękiem wpisanym we wzrok każdego z nas. Oto jednak
rozum odwraca się od tych myśli, ponieważ wypełniony jest po brzegi gwarem
rozmów z innymi – tak przecież potwierdzamy własne istnienie.
366
BOGUSŁAW JASIŃSKI
Oto teraz jesteś naprawdę sam – bez lustra oczu twego brata przystawionego
do twojej twarzy. Stan taki – z punktu widzenia naszego życia – podminowany
jest nicością, niebytem. NIC to wróg numer jeden naszej cywilizacji. Musi być
COŚ – tylko coś istnieje. COŚ wzbudza szacunek, bo można je posiadać.
7.
W Umowie społecznej Jeana Jacques’a Rousseau mamy rozróżnienie prawa
na naturalne i stanowione. Rousseau wymyślił nowe prawo, którego podstawą miała być umowa społeczna. Tu człowiek definitywnie zerwał więź
z transcendencją, a jedyny dialog, jaki się toczy, jest dialogiem z drugim
człowiekiem. Świat został całkowicie przeorganizowany: z pionu przekształcony
został w układ poziomy – na wysokość wzroku człowieka. Prawo nie wynika
już z faktów, lecz właśnie z umowy między ludźmi. A gdzie się podział rozum?
Rozum utożsamiono z naturą – a raczej na odwrót: naturę z rozumem. To znaczy, że stworzono naturę zreprodukowaną – ową przestrzeń życia człowieka.
O Bogu nie tylko zapomniano, ale Go zdetronizowano. Na jego miejsce postawiono wolę powszechną – oto bóg Rousseau. Wola powszechna nie jest jednak
tym samym, co wola wszystkich. Jak ją w takim razie rozpoznać? Oto osobny
problem. W każdym razie ta figura myślowa bardzo przypomina pojęcie Ducha
Absolutnego u Helga. Wspólnym podłożem tych powinowactw jest ubóstwienie rozumu ludzkiego, połączone z jednoczesnym obaleniem transcendencji.
Oba te systemy filozoficzne położyły podwaliny pod świat współczesny. Hegel
i Rousseau to architekci naszego porządku.
8.
Jednak w świecie obalonej transcendencji wytworzyła się dokuczliwa próżnia, która niczym niezaspokojony głód ssała wyobraźnię człowieka. Dla naszego
świata – jak już powiedziano – nie istnieje NIC, dlatego też funkcję transcendencji zaczęła spełniać przyszłość – ów ideał, ku któremu należy zdążać. Ideał
przyszłości organizuje nasze poczynania, stając się jednocześnie wartością i normą dla tego, co jest teraz. Mamy tu do czynienia z ironicznym paradoksem. Oto
coś, czego nie ma, osądza i wręcz konstytuuje to, co jest. Na takie szaleństwo
mógł się zdobyć tylko pyszny i wyemancypowany z natury rozum człowieka.
ALTERNATYWA OSTATECZNA
367
Istnieje tylko jedna historia – jest to historia ludzi. Inna nie mieści się w horyzoncie człowieczego rozumu, a zatem nie istnieje. Ta historia ludzi ułożona
jest w ciąg linearnych wydarzeń i faktów, początek poprzedza koniec, a przyczyna – skutek. Nic dwa razy się nie powtarza. To pojęcie historii stoi w jawnej
sprzeczności z umysłowością grecką. Dla starożytnego Greka istniało również
pojęcie stawania się. Miało ono strukturę koła, a nie linii prostej – czas był
cykliczny, a bogowie byli wmieszani w jego obieg. To było naturą. A zatem
człowiek nie był oddzielony od natury, lecz – wprost przeciwnie – był pojmowany jako jej organiczny element. Myśl historyczna tymczasem chce panować
nad naturą – człowiek z niej się wyobcował i zajął miejsce naprzeciw niej.
Można powiedzieć, że sama historia zyskała własną substancjalność, nasyciła
się własną materią, zasłaniając skutecznie naturę. Nawet Bóg chrześcijan został
wygnany z natury. A jeśli znów powraca na ziemię i przypomina nam o niej, to
budujemy dla niego krzyż. Golgota trwa przez cały czas – nie oswajajmy tego
faktu, spychając go w tak miłą sercu przeszłość. Grecy obcują jeszcze z ethosem
istnienia i dlatego doświadczają konieczności – z naturą lepiej żyć zgodnie.
9.
Modlimy się zatem do postępu. Układamy całe litanie na jego temat –
zajmują się tym kompetentni filozofowie. Pojęcie to widzimy już w wieku
oświecenia i w czasach rewolucji mieszczańskich. Oto w XVII wieku mamy
spór Starych i Nowych, gdzie formułuje się całą koncepcję postępu artystycznego. Na sposób czysto filozoficzny postęp rozpatruje Kartezjusz, pisząc
o rozwoju wiedzy. Tendencja ta kulminuje w pełnym patosu traktacie Jeana
Condorceta, w którym postęp połączony został z rozwojem samego państwa.
Wiara w postęp zawsze w gruncie rzeczy podtrzymuje porządek istniejący
teraz. Tak wolę Boga zastąpiono postępem. Nasz świat rzeczywiście nie lubi
pustki.
10.
Rozwój cywilizacyjny polegał na stwarzaniu alibi – najpierw na zadawanie gwałtu naturze, a potem alibi dla przemocy nad bliźnimi. Alibi dla zabójców – alibi dla Kaina: oto pierwotny sens i motor rozwoju cywilizacyj-
368
BOGUSŁAW JASIŃSKI
nego. W całości więc stworzyliśmy samowyjaśniający się system wyobraźni,
wartości i racjonalizacji świata – by żyło się wygodniej. Stworzyliśmy – jednym słowem – życie takie, jakie znamy, bo innego nie jesteśmy w stanie
sobie wyobrazić. Tak oto człowiek postawił siebie na miejscu zdetronizowanego Boga – zamiast uwierzyć Jego mocy, uwierzył we własny rozum.
Ten rozum może wszystko – nawet w skrajnym przypadku uzasadnić zbrodnię, a przede wszystkim uzasadnić słuszność raz obranej drogi. Na tym polu
jest rzeczywiście niedościgniony. Bezkarnie – bo jakaż inna niż kara ludzka
może w tym świecie istnieć – można prowadzić na rzeź miliony ludzi, jednocześnie wypisując na łopoczących dumnie sztandarach miłość do człowieka w imię najszczytniejszych haseł humanizmu. Nauczyliśmy się naciskać
spust automatów maszynowych, mając w uszach dźwięki muzyki Wagnera.
To zdumiewające rozdarcie między czynem a myślą jest owocem naszych
filozoficznych czasów. Od kiedy Kartezjusz oddzielił w sposób absolutny
duszę od ciała, poznający podmiot od poznawanego przedmiotu, wszystko
stało się możliwe. Trzeba w końcu zdobyć się na odwagę i bezlitośnie to pokazać. Trzeba zdemaskować rozum Kartezjusza. Tu wszak tkwią źródła naszej
nowożytnej pychy.
11.
Życie to w takim razie zadawanie śmierci – życie to umieranie: oto
paradoks, w którym streszcza się cały sens naszej egzystencji. Dopóki nie
uświadomimy sobie jasno tego faktu, dopóty skazywać będziemy w każdej
sekundzie naszego życia samych siebie na unicestwienie. A samoświadomość ta jest zarazem pierwszym krokiem na drodze odnajdywania ethosu
istnienia.
Żyjemy z przyzwyczajenia, a nie z konieczności, albowiem wcześniej zniszczyliśmy jakąkolwiek konieczność, która była nadrzędna wobec konieczności naszej – przez nas samych wymyślonej. Innej nie znamy. Ale przecież też
nie znamy siebie – udajemy tylko, że wiemy, kim jesteśmy. Tak naprawdę
jednak stąpamy po kruchym lodzie, ledwie zakrywającym bezdenną otchłań,
której nie chcemy widzieć. Chcemy widzieć natomiast siebie takimi, jakimi
samych siebie zdołamy sobie wyobrazić – na miarę własnego rozumu, tego
dyktatora życia.
ALTERNATYWA OSTATECZNA
369
12.
Mniej znamy pojęcia: prawdziwy – fałszywy, dobry – zły itp., ale za to
bardziej: słabszy – silniejszy. To przemoc jest w naszym świecie realnością pierwotniejszą niż fałsz i prawda lub dobro i zło. Przemoc, w swych rozmaitych
odmianach – fizyczna i psychiczna. Osobowość silniejsza podporządkowuje
słabszą i ustala de facto wartości, według których następuje komunikacja społeczna. Dlaczego tak jest? – Dlatego że zgubiliśmy w postępie historycznocywilizacyjnym jakąkolwiek wyższą konieczność. Wykorzeniliśmy z naszego
życia z wrzaskliwym hasłem postępu pokorę – nie istnieje żadna absolutna
konieczność, a zatem wybór pomiędzy dobrem i złem, prawdą i fałszem zależy
tylko od nastroju lub kaprysu. Jest całkowicie przypadkowy. Liczy się tylko
skuteczność, a ta oparta jest na sile i przemocy. Nie ma więc już dobrych i złych
– są tylko słabsi i silniejsi. Oto prawdziwa oś organizująca nasze życie. Jest to
też zarazem porządek wartości ustawionych całkowicie w linii horyzontalnej,
albowiem płaszczyzna wartości wertykalnych została ostatecznie rozbita. Nikt
już nie złoży na nowo strzaskanego dekalogu wypisanego na kamiennych tablicach, a coraz większa rzesza ludzi powątpiewa w jego przeszłe istnienie.
Jakże wygodne słowo zarezerwowaliśmy dla podobnych dziwactw: wszak
to tylko „mit”. I badamy „naukowo” mit, tak że całkowicie zaciemniliśmy
jego uchwytny bezpośrednio sens. Kolejnymi słowami i kategoriami, okrągłymi frazami zdaniowymi, zręcznie przeprowadzonymi wywodami myślowymi
zalepiliśmy żywy nerw mitu, albowiem nie mieści się on w granicach naszego
świata. Nie istnieją w tym życiu najmniejsze przesłanki, na podstawie których
żywy mit mógłby zostać zasymilowany w tym świecie – mit został uśmiercony,
by móc żyć pod piórem mężów uczonych, w akademickich dysputach i na
kartach książek.
13.
Samotność jest głównym wrogiem życia. Człowiek samotny rozregulowuje swoje społeczne zmysły, rozluźnia i problematyzuje nawet swój
370
BOGUSŁAW JASIŃSKI
kontakt z życiem. Dla człowieka samotnego życie staje się problemem.
Problematyzowanie życia jest zarazem aktem wymierzonym przeciwko życiu – jest próbą wyjścia poza jego ustalone granice. Tak, samotność to
bycie „poza”, na obrzeżach, w oddaleniu – dlatego człowiek samotny jest
wrogiem dla miłośników życia. Życie samo w sobie jest określoną postawą,
bynajmniej nie obojętną aksjologicznie – oczywiście z punktu widzenia
ethosu istnienia.
14.
Nawet bunt nie istnieje – to pozór. Każdy bunt (a tylko taki znamy) rozgrywa się w granicach metasfery istnienia – to wymiana jednych słów na drugie. Jedna ułuda zastąpiona jest inną ułudą. Tymczasem z punktu widzenia
ethosu istnienia bycie zbuntowanym jest pozorem. Czy można buntować się
przeciwko rytmowi fal morza? Czynił to już Kserkses, każąc chłostać morze,
w którego głębinę runął most, wzniesiony ręką człowieka – most, który miał
łączyć ziemie, których złączyć się nie da – jak orzekli bogowie. Buntownicy
dzisiejsi to wnukowie Kserksesa. Oczywiście, buntują się – przeciwko sobie,
przeciwko wytworom własnej głowy i własnych rąk, ale czyż mogą zbuntować
się przeciwko wiatrowi w polu? Bunt jest tu tylko względny – a zatem nie istnieje. Wartości, które proponuje, są także pozorne. I jest rzeczą zdumiewającą,
że to dla nich właśnie ludzie gotowi są zabijać lub być zabijanymi. Tragiczny
spektakl, w którym aktorzy tak bardzo przylgnęli do własnych ról, że gotowi
oddać życie, by uratować maskę.
Istnieje jednak także wielka odmowa udziału w życiu – nie jest ona buntem,
albowiem nie wysuwa się tu żadnego programu pozytywnego (w metasferze
istnienia). Tu tylko oczyszcza się pole, by wyjść ku istnieniu. To także oczyszczenie zmysłowości i duchowej wrażliwości – przestawienie świateł percepcji.
Czy jest się biernym? – Nie, lecz aktywność, która tu się rodzi, jest nieznana
w polu życia, dlatego dla wygody i z braku innych określeń, nazywa się ją
biernością.
Bunt tymczasem jest potrzebny życiu, bo życie potwierdza. Bunt jest formą
życia – jego swoistą autoafirmacją, samopotwierdzeniem. Bunt podtrzymuje
życie. Tymczasem chodzi o to, by życie pozbawić życia i otworzyć się na istnienie. Trzeba rozerwać skorupę życia – a nie czyni tego z pewnością zbuntowany,
gdyż on życie nowe ustanawia (multiplikuje formy życia).
ALTERNATYWA OSTATECZNA
371
15.
Chrystus nie zstąpił z krzyża, jak chcieli tego żołdacy, stojąc na Golgocie i kategorycznie żądając dowodu. Takiego dowodu nie ma – jest tylko wiara i tylko
wieczna tajemnica. W ten sposób od razu powstał margines aktywności rozumu
ludzkiego. A potem okazało się, że margines ten jest właściwym polem życia –
żyjemy na marginesie: oto gorzka prawda, która wynika z butnych okrzyków
pijanych policjantów na Golgocie. Policjanci ci stoją na straży naszego świata.
Ponieważ nie ma pewności, w takim razie wszystko jest przypadkowe – albo
inaczej: wszystko jest możliwe. Oczywiście – jeśli tylko poda się odpowiednie racje. Nasz postęp dziejowy polega właśnie na wynajdywaniu i tworzeniu
kolejnych racji – tak powstała filozofia i nauka, logika i metafizyka. Technika
i przemysł w naszych oczach racje te potwierdzają, czujemy się względnie bezpieczni w swoim świecie. Cała jedność tego świata oparta jest właściwie na tym
fundamentalnym braku dostatecznego dowodu – jest to oczywiście jedność
oparta na negatywności, a nie na pozytywności. Te ostatnie bowiem również
nie są pewne, albowiem wymyślone są przez nas.
Jakże nędzne i małe prawdy wynikają z tych faktów. Przecież to wszystko
oznacza, że nasz świat, z którego wszak tak bardzo jesteśmy dumni, nie opiera
się na Prawdzie, lecz na braku Prawdy, i to ten tragiczny brak nas jednoczy.
To jedyna nitka – jakże wątła – która łączy nas z istnieniem. Gdyby i jej nie było,
nie byłoby naszego świata. Łapiemy w płuca światło odbite, a nie bezpośrednio
samo światło. Żyjemy w świecie pod-księżycowym, a nie w świecie pod-słonecznym. Pozostajemy w cieniu i w ciemności, a włada tą ziemią książę ciemności.
Nie ma Prawdy i Pewności, wszystko jest więc dozwolone. Przekonuje dopiero ten, kto jest silniejszy. Otwarte zostały wrota agresji i przemocy. Ruszył
zegar, którego wahadło wychyla się raz ku pragnieniu, a raz ku zaspokojeniu,
ku akcji i ku reakcji, ku przegranej i ku wygranej, ku ofierze i ku katowi.
Zegar, którego mechanizm oparty jest na przejrzystej logice kata i ofiary, pana
i niewolnika, „tak” i „nie”. Zaiste, zorganizowaliśmy sobie świat precyzyjnie –
precyzją naszej wyobraźni i naszego rozumu. Ten właśnie zegar odmierza nasz
czas. Nikt jeszcze nie usłyszał dzwonu trwogi – to już tylko literacka formuła,
której nawet nie można nazwać ładną. Nikt nie chce być posądzony o nieznajomość kanonów piękna i estetyki. Świat nasz jest estetyczny – w całości.
372
BOGUSŁAW JASIŃSKI
16.
Nie jest prawdą, że powszechnie uśmiercono raz na zawsze wszelką transcendencję. Nawet tam, gdzie z pozoru manifestacyjnie ogłoszono już śmierć
Boga, spoza słów sypią się iskry porządku przewyższającego porządek życia
– jeśli tylko są to rzeczywiście słowa autentyczne i głęboko przeżyte. To się
przytrafiło autorowi Tako rzecze Zaratustra. Jak bowiem należy rozumieć słowa Friedricha Nietzschego: „W gruncie rzeczy jest jedynie obalony Bóg jako
moralność”? Oto Bóg jest poza Dobrem i Złem – albowiem to życie nasze
tak prosto dzieli i obdarza ocenami, a Bóg wszak życie samo bierze w nawias
i sądzi je. Bo jest Bogiem. Słowa te jakby są powtórzeniem znanego ustępu
z Biblii, w którym mówi się, że jak deszcz, który tak samo pada na dobrych
i złych, sprawiedliwych i niesprawiedliwych, tak też i Bóg widzi ludzi.
Jak to wszystko rozumieć w świetle słynnego zawołania Nietzschego: „Bóg
umarł”? Otóż wydaje mi się, że przede wszystkim powinniśmy wreszcie przyjąć
do wiadomości – wbrew rozlicznym komentatorom dzieła Nietzschego – że
Nietzsche nie uśmierca Boga, lecz jedynie z całą mocą stwierdza zabójstwo
Boga przez epokę mu współczesną. To historia ludzka wyrzuciła Boga poza
horyzont życia i cała pasja Nietzschego ma swoje źródło w tym właśnie fakcie.
Dla niego Bóg istnieje, ale nie tak, jak to wyobrażają sobie ludzie pogrążeni
całkowicie w logice swojego życia – w tym życiu rzeczywiście nie ma miejsca
na Boga. Dlatego trzeba oszaleć, by dojrzeć tę Prawdę, i Nietzsche z pełną
determinacją wybiera drogę szaleństwa. Gotów jest zapłacić każdą cenę, by
dojrzeć światłość – i wie dokładnie, że – jak Edyp – trzeba wpierw oślepnąć
dla tego świata, by móc naprawdę widzieć. Dlatego Nietzsche nie może filozofować tak, jak to robiono do tej pory. On pierwszy – przed Heideggerem
– stanął przed problemem: jak otworzyć słowo na istnienie? Dlatego słowa
u niego wybuchają i nie mieszczą się w standardach wywodu filozoficznego.
Bo Nietzsche dostrzegł rewers słów – mroczną prawdę, którą kryją. I uczynił
ze swojej frazy napęczniałej namiętnością cudowny wóz, który dowoził jasną
i szaloną dla tego świata myśl ku samemu istnieniu. Przestawił światło swojej
wrażliwości – mógł płakać nawet nad ułamanym źdźbłem trawy. I powtarzał
w ostatnich fazach swego życia – oto jestem, oto jestem. JESTEM.
ALTERNATYWA OSTATECZNA
373
Nietzsche nie atakuje więc – jak chcą niektórzy – chrystianizmu wraz z jego
metafizycznymi prawdami, lecz jedynie jego instytucje moralności. Moralność
ta oparta jest bowiem – według niego – na ślepej wierze, a nie na czynach
– jest to zatem czysto fasadowy zbiór reguł, które zasłaniają samo istnienie.
A istnieć dla Nietzschego znaczy działać. Jezus istniał więc naprawdę, choć już
od Pawła i poprzez wszystkie Sobory mamy do czynienia przede wszystkim
ze słowną rzeczywistością wiary. Ale przecież – i na szczęście – nie tylko! Dlatego dla Nietzschego wiara to nie tylko wymiana słów i zdań na inne słowa
i zdania – mimo że została tak bardzo upojęciowiona, że momentami stała
się prostą abstrakcją. I tragiczne jest to, że abstrakcja ta – pusta i pozorna, jak
powiedzieliśmy – organizuje w sposób realny życie. Życie kształtujemy na jej
obraz i podobieństwo. Oto wyjściowy dylemat Nietzschego – oto początek
jego namiętnego buntu. Bóg zatem umarł, ale za sprawą kościoła ziemskiego
– oto ostateczny wniosek Nietzschego. Chrystianizm – według Nietzschego
– przekreślił naturę, a stworzył historię. Natura bowiem jest rzekomo siedliskiem grzechu pierworodnego, historia zaś wiedzie ku szczęśliwej przyszłości.
Historia stwarza nadzieję. W historii człowiek ukrył celowość. Wszystko to są
jednak samooszustwa człowieka i należy z nimi ostatecznie zerwać – do takich
konkluzji dochodzi w swej paradoksalnej filozofii Nietzsche. Wszystkie te fantazmaty są zdradą istnienia, a pierwszy z taką siłą odkrył to i rzucił w twarz
całemu światu właśnie Nietzsche. Ideał zdławił realność jedyną, jaka rzeczywiście istnieje – właśnie istnienie. To wreszcie Nietzsche stawia to fundamentalne
pytanie: „gdzie mógłbym czuć się u siebie?” – skoro cały świat wyzuty został z jakichkolwiek wartości wertykalnych, a zorganizowany został według
linii horyzontalnej. Boga nie ma, jesteśmy więc wolni i rodzi się rozpacz – jak
odnaleźć porządek i prawo? Oto pytanie Nietzschego – pytanie, rzekłbym,
„wyzwolone” – okrutne w swej nagiej oczywistości. Jakiejże siły trzeba, aby je
postawić. Zaiste, siły nadludzkiej! I Nietzsche rusza na poszukiwanie jakichkolwiek wartości i jakichkolwiek praw, a jego droga znaczona jest znakami
szaleństwa. To konsekwencja, przed którą ten wielki umysł się nie cofnął!
W świecie pozbawionym prawd Nietzsche wyznaje tylko jedną prawdę –
ostateczną: prawdę ziemi. I nie ma od niej odwołania. Nietzschego prawda
ziemi jest analogiczna do zakorzenienia w bycie Heideggera – widzimy tu
ten sam kierunek myślenia. Nazwałem go (w książce Myślenie Heideggerem)
introsoficznym, czyli takim, gdzie byt wyjaśnia się poprzez byt, z punktu
widzenia jego uczestnika, a nie obserwatora (czyli, przeciwnie, ekstrasoficznym). Nietzscheańska prawda ziemi to prawda absolutnego stawania
się, bezinteresownej konieczności i oczywistej zgody na tę konieczność –
to zdanie się na istnienie. Bo innego wyjścia nie ma. Nietzsche nie chce
374
BOGUSŁAW JASIŃSKI
innego wyjścia, albowiem jest ono człowieczą ułudą. A przecież chce on
wszystkie ułudy zniszczyć! Zauważmy – buntownik wyrzeka się tu buntu
i powtarza za oślepionym Edypem: TAK, a dalej tę sztafetę zgody przedłuży literacka postać Molly Bloom, kiwając głową na znak zgody. Prawda
ziemi Nietzschego i matka-ziemia Molly Bloom podają sobie dłoń ponad
oceanem łez i bólu.
Empedokles rzucił się do Etny, bo uważał, że w czeluściach ziemi leży wieczna prawda. Gest Empedoklesa powtarza Nietzsche, wybierając drogę obłędu.
I milczenia. Milczenia wobec życia. Milczy Chrystus umierający na krzyżu – to
wszechwieczne milczenie jest ostatecznym gestem przekreślenia życia. W tym
milczeniu kryje się wielka odmowa wzięcia udziału w grze. Nawet nie można
tu powiedzieć NIE, bo to już byłoby formą uczestnictwa – trzeba milczeć.
Przekreślić alfabet życia, zaciskając mocno usta.
„Tak” Edypa a Jezusowa nauka o niestawianiu oporu – mamy tu różne
aspekty tej samej zgody na istnienie, na pogodzenie się z tą fundamentalną
prawdą.
17.
Jeszcze raz przywołajmy Hegla. Jego prawdziwe znaczenie w dziejach ludzkiego rozumu polega głównie na tym, że unicestwił on ostatecznie moralność
zasad (formalnych), godząc myśl z bytem. Historia od tej chwili wyparła jakąkolwiek transcendencję i stała się jedyną realnością. Dodajmy: realnością
rozumu człowieka. Bo zasady przechowywały jeszcze pamięć o Bogu.
Od tej chwili jednak człowiek pozostał rzeczywiście sam, a przed nim i po
nim rozciąga się nieskończona linia horyzontalnych wartości – zawieszonych
ledwie na wysokości oczu. Nie istnieje już pion – błądzimy, zaczepiając wzrok
o wzrok innych błądzących.
Ten ciąg wynikania jest tu rzeczywiście niepokojący. Spróbujmy tylko
uważnie przypatrzeć się narodzinom owej Heglowskiej samo-świadomości.
Dalej widzimy wrogi stosunek Hegla do wszelkiej maści moralistów – stąd postulat: żyć zgodnie z obyczajami narodu (konformizm?!). Ależ to widać gołym
okiem, bo całość ta układa się przecież w taki właśnie porządek rozumowania:
Bóg – zasady – historia i… nihilizm. Jakiego jeszcze argumentu tu trzeba?
Alternatywa ostateczna staje przed nami.
375
Sprawozdania
376
KS. TADEUSZ FITYCH
377
SPRAWOZDANIE Z MIĘDZYNARODOWEJ SESJI
„WIERNI TRADYCJI  OTWARCI NA
ZNAKI CZASU”, ZORGANIZOWANEJ
PRZEZ PROWINCJĘ WARSZAWSKĄ
REDEMPTORYSTÓW ORAZ UNIWERSYTET
PAPIESKI JANA PAWŁA II W KRAKOWIE
 WYDZIAŁ HISTORII I DZIEDZICTWA
KULTUROWEGO, KATEDRĘ DZIEJÓW KULTURY
I WYCHOWANIA, W TUCHOWIE K. TARNOWA,
W DNIACH 910 PAŹDZIERNIKA 2009 R.
W 2009 roku mija 100 lat od kanonizacji św. Klemensa Hofbauera, xpierwszego
redemptorysty czynnego na ziemiach polskich (nb. pierwszego redemptorysty
z Europy Północnej, nazywanego drugim założycielem Zgromadzenia, fundatora pierwszej placówki redemptorystów na północ od Alp oraz patrona Warszawy
i Wiednia), a także 100-lecie powstania Prowincji Warszawskiej Redemptorystów
(największej w świecie!). Z okazji tak ważnej i podwójnej rocznicy członkowie
Zgromadzenia Najświętszego Odkupiciela – gdyż tak brzmi jego oficjalna nazwa –
zaplanowali uroczyste celebry w parafiach, międzynarodową pielgrzymkę do miejsc
związanych z życiem św. Klemensa oraz międzynarodowe sympozjum naukowe
– jako jedno z najważniejszych wydarzeń rocznicowych obchodów. Program jubileuszu rozpoczęto już 12 grudnia 2008 roku, a całość obchodów trwających do
13 grudnia br. (zakończono je przy udziale nowego przełożonego generalnego
zgromadzenia redemptorystów o. Michaela Brehla oraz przełożonych prowincjalnych z sąsiednich krajów Europy Zachodniej i Środkowej) przebiegała pod wspólnym hasłem (zarazem priorytetem nowej redemptorystowskiej ewangelizacji):
„Wierni dziedzictwu św. Klemensa – otwarci na znaki czasu”.
Tysiące przydrożnych i przykościelnych krzyży misyjnych z napisem:
„Pamiątka Misji świętych – OO. Redemptoryści”, wizerunki cudownej ikony
378
KS. TADEUSZ FITYCH
Matki Bożej Nieustającej Pomocy i nabożeństwo Nieustannej Nowenny, rota
polskich katolików „Nie rzucim, Chryste, świątyń Twych” oraz dziesiątki innych
pieśni i modlitw, duszpasterstwo parafialne i specjalistyczne prowadzone od
stepów Kazachstanu po pampasy Patagonii, służba Prawdzie na uniwersytetach
i akademiach teologicznych, wreszcie najbardziej spektakularne medialne zaangażowanie ostatnich lat – jedyny ogólnopolski Katolicki Głos w Twoim
Domu – Radio Maryja i TV Trwam, „Nasz Dziennik”… – są to niezwykle
cenne znaki obecności na polskiej ziemi i w polskim Kościele jednego z najliczniejszych męskich zgromadzeń zakonnych, które w obecnym roku obchodzi podwójny jubileusz.
Przypomnijmy, zgromadzenie redemptorystów założył w 1732 roku w Scala
koło Neapolu św. Alfons Maria de Liguori (1696–1787). Jego celem specyficznym jest nowa forma duszpasterstwa opartego na mistyce (czyli miłości
do Jezusa Ukrzyżowanego – „twierdza wewnętrzna”, tzn. iść za przykładem
Jezusa Chrystusa i głosić Dobrą Nowinę o przeobfitym odkupieniu ludziom
najbardziej opuszczonym duchowo, a szczególnie ubogim; „Copiosa apud Eum
redemptio” – to zawołanie redemptorystów). Do realizacji tego celu Założyciel
opracował specjalny program misji ludowych.
Pierwszym redemptorystą, który dotarł do Polski, był pochodzący z Moraw
św. Klemens Hofbauer (1751–1820). Przybył on do Warszawy w 1787 roku
i wraz ze współbraćmi rozpoczął przy kościele św. Benona intensywną działalność
duszpastersko-misyjną, która zyskała miano „nieustannej misji”. Redemptoryści prowadzili też wzorową działalność wychowawczą. Założyli sierociniec
i szkołę dla chłopców z najbiedniejszych rodzin, a także pierwszą w dziejach
polskiej edukacji (i jedną z pierwszych w Europie) bezpłatną szkołę zawodową
dla dziewcząt. Podejmowali także misje i rekolekcje parafialne. Ich działalność
została przerwana w 1808 roku, gdy władze Księstwa Warszawskiego (wspartego przez Napoleona i masonerię) zniosły klasztor i wyrzuciły redemptorystów (zwanych tu bennonitami) z Polski. W 1824 roku ponownie pozwolono
rozproszonym redemptorystom osiedlić się w Piotrkowicach koło Kielc, ale
tylko do 1834 roku. Musiały minąć jednak aż trzy pokolenia, by redemptoryści, wygnani z Warszawy w 1808 roku, mogli znów powrócić na ziemie polskie
ze swoją misyjną posługą.
Powiodła się dopiero trzecia próba osiedlenia się na porozbiorowych polskich terenach. W 1883 roku redemptoryści zagościli w Mościskach koło
Przemyśla (obecnie na Ukrainie). Notabene pierwszym przełożonym domu
zakonnego redemptorystów w Mościskach, jak i w Tuchowie (1893), był legendarny i zmarły w opinii świętości o. Antoni Jedek z czermnieńskiej parafii
św. Bartłomieja (zob. m.in. T. Fitych, Pierwszy redemptorysta Ziemi Kudowskiej
SPRAWOZDANIE Z MIĘDZYNARODOWEJ SESJI „WIERNI TRADYCJI  OTWARCI NA ZNAKI CZASU
379
i Dolnego Śląska, „Ziemia Kłodzka”). W 1894 roku została utworzona polska wiceprowincja. Zgromadzenie rozwijało się tak dynamicznie, że w 1909
roku utworzono polską prowincję, która obecnie jest najliczniejsza w całej
Kongregacji.
Obecnie redemptoryści prowadzą w Polsce 16 parafii i opiekują się
siedmioma sanktuariami. Prowincja Warszawska prowadzi również własne międzynarodowe i dwuobrządkowe Wyższe Seminarium Duchowne
w Tuchowie i ma nowicjat w Lubaszowej. Ojcowie prowadzą wydawnictwo
i kwartalnik teologiczno-duszpasterski „Homo Dei” oraz rocznik naukowy
„Studia Redemptorystowskie”. Od kilkunastu lat najbardziej znanym dziełem
Zgromadzenia jest Radio Maryja, ostatnio także TV Trwam i Wyższa Szkoła
Kultury Społecznej i Medialnej.
Zgromadzenie redemptorystów (siódme co do wielkości w świecie; strona
internetowa Zgromadzenia: <www.cssr.com>) liczy obecnie około 5,5 tysiąca
członków posługujących w 78 krajach na całym świecie, a co dziewiąty, dziesiąty
redemptorysta jest Polakiem. Polska Prowincja liczy 390 współbraci żyjących
w 24 domach w kraju i 7 za granicą (gdzie pracuje 90 polskich redemptorystów,
którzy należą do innych prowincji; zob. m.in. <www.redemptor.pl>).
Przełożony generalny redemptorystów o. Joseph William Tobin, w liście
skierowanym do Prowincji Warszawskiej z okazji Roku Jubileuszowego, wyraził
wdzięczność polskim redemptorystom i współpracującym z nimi ludziom świeckim za wszystkie dzieła apostolskie oraz formy posługi ewangelizacyjnej, prowadzone przez Prowincję. Zaprosił też redemptorystów do podejmowania w tym
szczególnym roku osobistej i wspólnotowej refleksji nad znakami czasów, aby
„dzięki twórczej wierności charyzmatowi św. Alfonsa i dziedzictwu św. Klemensa
oraz szukaniu nowych metod apostolskich, mogli ufnie spoglądać w przyszłość
i cieszyć się nowymi powołaniami do ofiarnej służby w dziele obfitego odkupienia”. Wyraził również specjalne życzenie: „Niech nie zabraknie Wam odwagi
i twórczego zapału w podejmowaniu nowych wyzwań, przed którymi staje każdy
współpracownik i kontynuator dzieła odkupienia w obecnym stuleciu”.
Natomiast prowincjał Warszawskiej Prowincji Redemptorystów o. Ryszard
Bożek w swym liście adresowanym do współbraci stwierdził, że „Rok Jubileuszowy
wydaje się doskonałą okazją do odkrywania celów i zadań, jakie Bóg stawia dziś
przed polskimi redemptorystami”.
Jednym z kluczowych punktów jubileuszowych obchodów była międzynarodowa pielgrzymka do miejsc związanych ze św. Klemensem – do Wiednia,
Tasowic i Krakowa (19–23 maja br.). Tradycyjny odpust maryjny, który między
2 a 7 września celebruje się w Tuchowie, tym razem był okazją do zaprezentowania posługi i dzieł tej najliczniejszej na świecie prowincji Zgromadzenia
380
KS. TADEUSZ FITYCH
Najświętszego Odkupiciela. 13 września, w rocznicę śmierci innego wybitnego redemptorysty, o. Bernarda Łubieńskiego, we wszystkich kościołach
prowadzonych przez Zgromadzenie został zorganizowany Dzień Modlitw
o jego beatyfikację. Podczas międzynarodowego sympozjum naukowego
(9–10 października br.) została zaprezentowana najnowsza historia redemptorystów i współczesne wyzwania stojące przed Zgromadzeniem. W trakcie
obrad zostały również zaprezentowane publikacje wydawnictwa Zgromadzenia
„Homo Dei”, poświęcone redemptorystom w Polsce. Już w pierwszej połowie
marca ukazała się powieść o życiu św. Klemensa pt. Boży piekarz – św. Klemens
Maria Hofbauer, której autorem jest Wilhelm Hünermann, oraz przewodnik ukazujący miejsca związane z życiem św. Klemensa, historia Prowincji
Warszawskiej, bibliografia polskich redemptorystów oraz leksykon – zbiór
około 60 biogramów najbardziej znanych zakonników.
Sam jubileusz był doskonałą okazją, by w środkach społecznego komunikowania przedstawić wkład polskich redemptorystów zarówno w historię, jak
i we współczesne oblicze Kościoła Powszechnego i Kościoła w Polsce w dobie
umacniającej się dyktatury Pustki (Jan Paweł II) i „Bitwy o Polskę” (Jan Maria
Jackowski). Z tej okazji zrealizowany został zarówno film (o czym poniżej)
oraz wystawa fotografii, dokumentująca historię pierwszej wspólnoty redemptorystów na ziemiach polskich, założonej przez św. Klemensa Hofbauera przy
kościele św. Benona w Warszawie. Najcenniejszym jej eksponatem jest ornat
św. Klemensa, podarowany przez siostry karmelitanki bose z Krakowa (nb. do
tej pory sądzono, iż nie zachowały się żadne tego typu pamiątki po świętym
redemptoryście).
W sympozjum międzynarodowym, którego celem – zgodnie z mottem jubileuszu – była refleksja naukowa nad dziejami redemptorystów i ich duchowością
w sytuacji aktualnych wyzwań, obok 10 prelegentów udział wzięło około 100
osób. Obrady sympozjalne zaszczycili swą obecnością także ojcowie z zagranicy: z Rzymu, Wiednia i Michaloviec oraz przełożony Wiceprowincji Bahia – o.
Antoni Niemiec. Szczególne znamienna i godna podkreślenia była obecność
byłych przełożonych Prowincji: o. Stanisława Stańczyka seniora, o. Andrzeja Rębacza, o. Stanisława Kuczka i o. Zdzisława Klafki. Grono uczestników
stanowili w znacznej mierze redemptoryści przybyli z Polski (20 z Warszawy,
Torunia, Krakowa, Szczecina, Bielska-Białej, Paczkowa i Lubaszowej), a także
z Boliwii, Czech, Słowacji, Austrii i Ukrainy. W konferencji wzięły udział siostry zakonne, a także świeccy współpracownicy i przyjaciele redemptorystów
oraz bracia postulanci, nowicjusze i klerycy.
W programie pierwszego dnia sympozjum (9 października, piątek)
znalazły się: poranna Eucharystia sprawowana w Sanktuarium Matki Bo-
SPRAWOZDANIE Z MIĘDZYNARODOWEJ SESJI „WIERNI TRADYCJI  OTWARCI NA ZNAKI CZASU
381
żej Tuchowskiej, a w trakcie przedpołudniowej sesji obrad kolejno: wprowadzenie o. dra Janusza Urbana CSsR, rektora WSD Redemptorystów
w Tuchowie, a następnie referaty: ks. dra hab. Józefa Wołczańskiego, profesora
i dziekana Wydziału Historii i Dziedzictwa Kulturowego UPJP w Krakowie
– Redemptoryści polscy na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej do I połowy
XX w.; ks. prof. nadzw. dra hab. Tadeusza Fitycha z WWZSiP w Wałbrzychu
i WSD w Świdnicy – Redemptoryści z ‘krainy Pana Boga i Maryi’. Środowisko
życia oraz historia powołania i posługi pierwszych redemptorystów Ziemi Kłodzkiej na przełomie XIX i XX w. (wykład połączony z prezentacją multimedialną); o. dra hab. Gerarda Siwka CSsR (WSD Tuchów) – Dzieje pewnego
Dyrektorium. Przyczynek do historii misji ludowych redemptorystów w Polsce;
o. dra Mariana Sojki CSsR (Rzym) – Apostolat redemptorystów polskich wśród
męskich i żeńskich zgromadzeń zakonnych w latach 1883–1939; o. dra Macieja
Sadowskiego CSsR (UPJP Kraków) – Redemptoryści polscy w okowach
dwóch totalitaryzmów (1939–1956). Martyrologium, prześladowania i represje (premierowa projekcja filmu dokumentalnego pt. Redemptoryści polscy
w okowach dwóch totalitaryzmów, scenariusz i reżyseria Dariusz Walusiak –
IPN Kraków, Maciej Sadowski CSsR). Piątkowe przedpołudnie poświęcone
było 100-leciu powstania Prowincji. Poranny blok debat zwieńczyła żywa
dyskusja uczestników i prelegentów.
Wykłady popołudniowe skupiały się głównie wokół postaci św. Klemensa
Hofbauera i mniej znanych aspektów jego życia i działalności. W ramach popołudniowych debat referaty wygłosili: o. dr Martin Leitgöb CSsR (Wiedeń,
Dom Prowincjalny) – Der Weg von Klemens Maria Hofbauer zur Seligsprechung
und Heiligsprechung? [Św. Klemensa Marii Hofbauera droga ku beatyfikacji i kanonizacji]; o. dr Marian Brudzisz CSsR (Kraków) – Bukareszt – ostatnia fundacja św. Klemensa Marii Hofbauera; o. dr Bolesław Słota CSsR (Bielsko-Biała;
WSD Tuchów) – Posługa o. Emmanuela Trzemeskiego jako Wizytatora Apostolskiego w Zgromadzeniu Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w latach 1922–1928;
o. dr Adam Owczarski CSsR, dyrektor Instytutu Historycznego Redemptorystów w Rzymie, o. dr Maciej Sadowski CSsR, przewodniczący Jubileuszowej Komisji Historycznej – prezentacja wydawnictw jubileuszowych. Z okazji podwójnego jubileuszu w wydawnictwie prowincjalnym „Homo Dei”
zainaugurowano serię wydawniczą Studia do dziejów redemptorystów polskich.
W jej ramach wydano Bibliografię redemptorystów polskich 1883–2008 autorstwa o. Adama Owczarskiego, a także Wspomnienia sługi Bożego o. Bernarda
Łubieńskiego. Trwają też prace nad wydaniem innych pozycji, m.in. Księgi
Jubileuszowej oraz biogramów ponad 60 polskich zakonników, którzy zmarli
w latach 1985–2000.
382
KS. TADEUSZ FITYCH
Dopełnieniem obrad była dyskusja. Dzień sympozjalny zakończył koncert
instrumentalno-wokalny w wykonaniu o. dra Tomasza Jarosza CSsR (wokal)
przy akompaniamencie prodziekana Wydziału Wokalno-Instrumentalnego
Akademii Muzycznej im. K. Szymanowskiego w Katowicach – znakomitego
pianisty Pana dra Grzegorza Biegasa. Wieczorny Gaudeamus w „Piwnicach”
klasztoru tuchowskiego był okazją do braterskich rozmów i dyskusji.
Dzień drugi – 10 października (sobota) – został zdominowany inauguracją
107. Roku Akademickiego WSD Redemptorystów w Tuchowie. Z tej okazji
wykład inauguracyjny: Maryja w apostolacie redemptorystów polskich wygłosił
ks. prof. dr hab. Stanisław Piech (UPJP Kraków). Ksiądz Profesor dokonał
syntezy mariologicznych aspektów redemptorystowskiego charyzmatu oraz
konkretnych przejawów jego realizacji na ziemiach polskich przez synów
św. Alfonsa i św. Klemensa Hofbauera. Oficjalne uroczystości zakończyła
Eucharystia, sprawowana pod przewodnictwem przełożonego Prowincji –
o. dra Ryszarda Bożka, który nawiązując do słów zaczerpniętych ze Wspomnień
sługi Bożego o. Bernarda Łubieńskiego, uświadomił zebranym potrzebę szczerej wdzięczności wobec Matki-Zgromadzenia za to, kim jesteśmy i co posiadamy, oraz wobec minionych pokoleń naszych współbraci za świadectwo ich
życia, za wierność Tradycji i otwartość na znaki czasu.
Notabene z okazji uroczystości 100-lecia działalności Jan Paweł II napisał:
„Dziękujecie Bogu za cały wiek działalności placówki, która wychowała kolejne pokolenia kapłanów. Ci zaś szli ze swoją posługą w różne strony kraju
i świata i wzbudzali w sercach uczniów Chrystusa obfite owoce wiary, nadziei
i miłości. Za to trzeba dziękować, trzeba dziękować za robotników Pana, którzy zostali wyprawieni na żniwo z tuchowskiego seminarium”. Jan Paweł II
życzył, aby to seminarium „coraz bardziej stawało się domem solidnej formacji
apostolskiej – miejscem pogłębionego życia duchowego, wytrwałego studium,
praktykowania Chrystusowej miłości bratniej i miłosierdzia”.
Nad logistyką oraz sprawnym przebiegiem sympozjalnych debat z wielką
kulturą czuwał o. dr Maciej Sadowski CSsR (PAT Kraków i WSD Tuchów)
jako przewodniczący Jubileuszowej Komisji Historycznej. Wszystkie materiały
sympozjalne zostaną opublikowane do końca roku w postaci odrębnej książki.
Autorem profesjonalnej dokumentacji fotograficznej sympozjum jest znany
krakowski fotograf Andrzej Głuc.
Ks. Tadeusz Fitych
383
SPRAWOZDANIE Z MIĘDZYNARODOWEJ
KONFERENCJI NAUKOWEJ „MEDIA LOKALNE
I REGIONALNE A KSZTAŁTOWANIE SIĘ
SPOŁECZEŃSTWA OBYWATELSKIEGO”,
NOWA RUDA, 1920 LISTOPADA 2009 R.
Dobro wspólne i dialog to istotne wartości decydujące o integralnym,
zdrowym rozwoju współczesnych procesów integracji europejskiej i globalizacji, jak też rozwoju zróżnicowanych obszarów życia społecznego. W różnym stopniu i często z całkowitym brakiem tak zwanej dziennikarskiej misji
uczestniczą w tych dokonaniach media. Najczęściej przychodzi nam z bólem
odnotować fakt braku realizacji, a więc i braku zrozumienia ścisłej zależności
zachodzącej pomiędzy przekazem informacyjnym a komunikacją społeczną
i zaufaniem społecznym. Pani profesor Krystyna Czuba (UKSW) wyjaśnia tę
istotną zależność, stanowiącą jedno z zasadniczych prawideł etyki dziennikarza.
„Przekaz oznacza jednostronne oddziaływanie, liczy się w nim dziennikarz
nadawca i »towar informacyjny«. Komunikacja natomiast jest relacją pomiędzy nadawcą a odbiorcą. Jest to relacja właściwa dla posługi myślenia.
Chrześcijańska wizja komunikacji nie da się sprowadzić do przekazu informacyjnego. Informacja nie może być »towarem«, ale musi być świadczeniem
o prawdzie. Komunikacja jest spotkaniem osób, jest dialogiem. Dziennikarz
jest zobowiązany do dialogu z odbiorcą. Nie może bowiem narzucać odbiorcy
własnej wizji rzeczywistości jako jedynie słusznej i prawdziwej. Komunikacja
jest dialogiem…”.
Wielkie znaczenie mediów w kształtowaniu współczesnego społeczeństwa
odsłania już sam fakt, że niemalże w tym samym czasie, ale w dwu różnych
miejscach Polski przebiegały debaty akademickie im poświęcone. Dziennikarzom katolickim stawiane są najwyższe pod każdym względem wymagania.
Jeśli chcą zachować swoją tożsamość, muszą tym standardom sprostać, wyłamując się z nurtu dehumanizacji, nihilizmu i poprawności politycznej, który
zagarnia kolejne przestrzenie debaty publicznej. To między innymi tłumaczy
384
KS. TADEUSZ FITYCH
fakt, iż w murach toruńskiej uczelni 20 listopada odbył się II Międzynarodowy
Kongres „Media katolickie na świecie i w Polsce – szanse i zagrożenia”. Przebieg
obrad relacjonowały Radio Maryja i Telewizja Trwam. W debatach uczestniczyli przedstawiciele pięciu kontynentów: Europy (Anglia, Hiszpania, Włochy),
Australii, Ameryki Północnej i Południowej (Stany Zjednoczone, Kanada,
Chile) i Afryki (Nigeria). Organizatorem sympozjum była Wyższa Szkoła
Kultury Społecznej i Medialnej we współpracy z Katedrą Filozofii Kultury
Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II oraz International
Gilson Society.
Druga międzynarodowa konferencja naukowa, interesująca nas w sposób
bezpośredni, odbyła się w dniach 19–20 listopada 2009 roku na Dolnym
Śląsku. Miejscem realizacji konferencji było miasto Nowa Ruda, położone
u podnóża Gór Sowich, w powiecie kłodzkim. Miasto zamieszkuje ponad
25 tysięcy mieszkańców, co czyni je drugim miastem pod względem liczby
ludności w powiecie (po Kłodzku), oraz piętnastym w województwie dolnośląskim. Obecnie, w sytuacji wysokiego poziomu bezrobocia, miasto pełni funkcje ponadgminnego ośrodka administracyjno-edukacyjnego dla mikroregionu
noworudzko-radkowskiego. Zarówno wybór miejsca, jak i organizacja sesji
jest zasługą osób wywodzących się z ruchu Solidarność.
Prezentowana sesja została bardzo starannie przygotowana. Świadczą o tym
m.in.: patronat honorowy (5 osób), komitet honorowy (7 osób), komitet naukowy (10 osób: 7 profesorów i 3 doktorów), komitet organizacyjny (4 osoby,
w tym prof. dr hab. Lesław Koćwin, kierownik Instytutu Politologii Uniwersytetu Opolskiego na czele), organizatorzy z ziemi noworudzkiej i kłodzkiej
(2 podmioty) oraz patronat medialny (8 przedstawicieli świata mediów).
Konferencja, poświęcona tematowi „Media lokalne i regionalne a kształtowanie się społeczeństwa obywatelskiego”, odbywała się w noworudzkim Centrum Konferencyjnym Agroreg, przy ul. Kłodzkiej 27. Jej główni
i operacyjni organizatorzy to: Instytut Politologii Uniwersytetu Opolskiego (prof. dr hab. Lesław Koćwin i dr Ilona Biernacka-Ligięza) oraz Fundacja Odnowy Ziemi Noworudzkiej (prezes – mgr Teresa Bazała i mgr Julian
Golak). Do współpracy zaproszono pracowników naukowo-dydaktycznych
kilku uniwersytetów krajowych (Katowice, Kielce, Kraków, Łódź, Opole,
Szczecin, Warszawa, Wrocław) i zagranicznych (m.in. Ružomberok, Opava, Hradec Kralove oraz Oslo). Znaczący wkład w prace konferencji wnieśli – obok dominującej liczebnie reprezentacji pracowników dydaktycznych
i studentów Uniwersytetu Opolskiego (ci ostatni w nikłym stopniu uczestniczyli w obradach, bowiem obsługiwali konferencję od strony sekretariatu
i zabezpieczenia logistycznego) – Rektor Uniwersytetu Opawskiego, profeso-
SPRAWOZDANIE Z MIĘDZYNARODOWEJ KONFERENCJI NAUKOWEJ „MEDIA LOKALNE I REGIONALNE ...
385
rzy Uniwersytetu Szczecińskiego oraz doktorzy z Uniwersytetu Wrocławskiego
oraz szeregu szkół wyższych. Zastanawia fakt, że zabrakło przedstawicieli miejscowej szkoły – Polsko-Czeskiej Wyższej Szkoły Biznesu i Sportu „Collegium
Glacense” (nb. powstałej w Nowej Rudzie w 2004 roku, a założonej przez
Centrum Turystyczno-Sportowe Sp. z o.o. w Nowej Rudzie), reprezentantów
uniwersytetu z Hradec Králové, redaktorów naczelnych tygodników kościelnych, prasy parafialnej oraz licznego grona tak zwanego patronatu naukowego
i medialnego. W niezbyt obszernej sali konferencyjnej audytorium dwudniowej sesji (transmitowanej na żywo via Internet) stanowiło około 40 osób.
Każdy dzień obrad miał odrębny profil. Podczas pierwszego dnia konferencji – Media lokalne i regionalne „od kuchni” (Blaski i cienie lokalnego dziennikarstwa) – zrealizowano następujące przedsięwzięcia: (1) prezentacje: redakcji,
pracowników mediów, pracowników administracji publicznej – 20 lat wolnych mediów w Polsce i Czechach; (2) lokalne i regionalne media w Norwegii
– prezentacje przedstawione przez gości z Norwegii, pokazujące, w jaki sposób
funkcjonują media i instytucje z nimi związane w Norwegii (dobry przykład
współpracy!); (3) miała być to otwarta dyskusja, ale w praktyce były to komunikaty dziennikarzy, polityków, przedstawicieli świata nauki; odpowiadali oni
na pytania dotyczące przenikania się mediów i polityki na poziomie lokalnym
i regionalnym oraz kształtowania się lokalnej demokracji.
W drugim dniu konferencji – Media lokalne i regionalne – podjęto realizację następujących przedsięwzięć: wystąpienia medioznawców, socjologów,
politologów (w tym gości z Norwegii); teoretyczne aspekty rozwoju mediów
lokalnych – globalizacja, glokalizacja, mcdonaldyzacja, zarządzanie mediami,
konwergencja, pluralizm, etyka etc. Zwieńczeniem była końcowa dyskusja
oraz podsumowanie konferencji i wstępne wnioski. Organizatorzy zapewniali,
że teksty wygłoszone podczas konferencji zostaną wydane w formie odrębnej
publikacji.
W sumie wygłoszono imponującą liczbę 50 wykładów i komunikatów
(po 20 minut każdy!). Niestety, zabrakło referatów poświęconych misji dziennikarza, etyce mediów i ich służbie na rzecz dobra wspólnego regionu i całego
kraju. Ponadto tak znaczna liczba nie zawsze wiązała się z jakością (nb. autorami znacznej części referatów byli młodzi doktorzy, żonglujący żargonem
naukowym swej dyscypliny, często w oderwaniu od kategorii etyki i dobra
wspólnego…), ale za to skutecznie wyczerpywała zdolność recepcji i powodując zmęczenie, zniechęcała do kuluarowych, nieformalnych, ale jakże twórczych spotkań i wymiany doświadczeń.
Z ostatecznym zakończeniem konferencji, jakie miało miejsce w Miejskim
Ośrodku Kultury w Nowej Rudzie, jej organizatorzy powiązali wieczorne
386
KS. TADEUSZ FITYCH
otwarcie wystawy pt. Polsko-Czeskie Dni Kultury Chrześcijańskiej 1990–2009
oraz występ uczniowskich zespołów baletowych z Broumova i tanecznych
z Nowej Rudy.
Należy mieć nadzieję, że obie konferencje przyczynią się do tego, by wszystkie media lokalne (jest ich ponad 3500), a nie tylko katolickie, stawały się
coraz bardziej narzędziami w służbie prawdy i uczciwości, w budowaniu prawdziwego i integralnego dobra ludzkości. Dziennikarstwo to ważna służba publiczna. Misja dziennikarza polega na tym, aby dzielić się prawdą (a nie tylko dążyć do około sześciu poziomów obiektywizmu) i integrować, budując
społeczeństwo oparte na prawdzie, prymacie, by więcej być, niż mieć, osoby
przed rzeczą, etyki przed techniką i technologią, dialogu i zasadach solidarności oraz pomocniczości. Prawdy się nie tworzy, ale trzeba ją mozolnie i cierpliwie odkrywać i zdobywać. Prawda widziana z perspektywy antropologicznej
jest czymś więcej niż suche fakty czy – tym bardziej – tania sensacja i jej kult.
Wyalienowani ze społeczeństwa dziennikarze i media, nastawieni na rządzenie, służenie oligarchiom biznesowo-politycznym czy też delegaturom obcych
państw i koncernów i – krótko mówiąc – zorientowani na zysk, są zaprzeczeniem etosu oraz misji mediów. Co więcej, sami stają się „rzemieślnikiem”, czyli
podatnym narzędziem wyrafinowanych oraz PR-owskich technik manipulacji
(np. kreowanie pseudoautorytetów, presja medialna, aby większość myślała
tak, jak chce tego mniejszość o niezdrowych poglądach, spirala i zmowa milczenia; lobbing i lincz medialny).
Ks. Tadeusz Fitych
387
SPRAWOZDANIE ZE ZJAZDU STOWARZYSZENIA
POLSKICH MUZYKÓW KOŚCIELNYCH W PELPLINIE
W DNIACH 911 WRZEŚNIA 2009 R.
W dniach 9–11 września 2009 roku w Wyższym Seminarium Duchownym
w Pelplinie odbył się doroczny Zjazd Stowarzyszenia Polskich Muzyków Kościelnych (SPMK), tym razem pod hasłem „Musica Instrumentalis in Ecclesia.
Species-Memoria. Perspectivae”. W spotkaniu uczestniczyło ponad 40 księży,
sióstr zakonnych i osób świeckich z całej Polski.
W pierwszym dniu zjazdu podczas sesji popołudniowej ks. prof. Ireneusz
Pawlak zaprezentował referat pt. Muzyka instrumentalna w świetle dokumentów
Kościoła. Przedstawiwszy zagadnienie w ujęciu historycznym, prelegent podkreślił, że w świetle obowiązujących dokumentów Kościoła muzyka nie jest
jedynie dodatkiem do liturgii, ale jest jej integralną częścią. Następnie ks. dr
Grzegorz Poźniak omówił badania nad współczesną muzyką instrumentalną
w liturgii. Zwrócił uwagę na to, że nie każdy organista może wykonywać solową muzykę organową, gdyż jest to zależne od poziomu jego umiejętności
i wykształcenia. Tę część sesji zakończyły referaty: Instrumenty – instrumentacja
a liturgia Ernesta Malika oraz Muzyka instrumentalna w liturgii na przykładzie
Kościoła słowackiego ks. dra hab. Ratislava Adamko.
Drugą część sesji rozpoczął prof. Julian Gembalski referatem zatytułowanym Muzyka organowa w dziejach Kościoła. Prelegent zwrócił uwagę na cztery
wymiary udziału organów w liturgii:
– funkcję alternatim – przeciwstawienie gry organowej śpiewom zakonników;
– funkcję intonacyjną – czyli podanie tonu;
– funkcję akompaniującą – do dziś najczęściej wykorzystywaną;
– funkcję ornamentalną – czyli solowe wykonywanie utworów instrumentalnych.
Następnie uczestnicy zjazdu wysłuchali koreferatów dotyczących tradycji
muzyki instrumentalnej w wybranych ośrodkach kościelnych (prof. Remigiusz
Pośpiech – Muzyka instrumentalna w tradycji klasztoru jasnogórskiego;
ks. dr Tomasz Rakowski – Muzyka instrumentalna w tradycji katedry pelplińskiej;
388
ANDRZEJ PRASAŁ
ks. dr Wiesław Hudek – Muzyka instrumentalna w tradycji sanktuarium w Piekarach Śl.; dr Jan Mikołaj Gładysz – Muzyka instrumentalna w tradycji sanktuarium
w Tuchowie). Wieczorem w katedrze pelplińskiej odbyły się uroczyste nieszpory
pod przewodnictwem ks. dra hab. Antoniego Reginka.
Drugi dzień zjazdu rozpoczęła jutrznia w języku łacińskim, którą poprowadził ks. prof. Andrzej Filaber. Podczas sesji naukowej wysłuchano referatu
ks. dra Stanisława Garnczarskiego, dotyczącego perspektyw muzyki instrumentalnej w liturgii. Prelegent zwrócił uwagę na rzadkie wykonywanie muzyki
instrumentalnej w liturgii, spowodowane brakiem odpowiedniego repertuaru,
brakiem zespołów, brakiem przygotowanych muzyków i wreszcie – brakiem
zainteresowania duszpasterzy tego typu muzyką. Po tym wystąpieniu uczestnicy zjazdu dyskutowali nad całością problematyki zaprezentowanej na sesjach.
W dyskusji – prowadzonej przez ks. prof. Ireneusza Pawlaka – podkreślono,
że liczy się idea muzyki, a nie środki wykonawcze. Za najważniejszy uznano
poziom prezentowania muzyki instrumentalnej, drugorzędną rolę przyznając
instrumentom, na jakich jest wykonywana.
Po obiedzie, na walnym zebraniu członków SPMK, odbyły się wybory prezesa i zarządu stowarzyszenia. W wyniku głosowania prezesem SPMK został
– na kolejną czteroletnią kadencję, – ks. dr hab. Antoni Reginek z Katowic.
Po południu uczestnicy zjazdu zwiedzili pocysterską gotycką bazylikę katedralną Wniebowzięcia NMP w Pelplinie. O godzinie 18 odbyła się w katedrze
uroczysta Eucharystia, której przewodniczył ks. bp prof. Jan Bernard Szlaga,
ordynariusz pelpliński. W czasie mszy świętej przyznano honorowe członkostwo SPMK ks. prof. Edwardowi Hinzowi.
Zwieńczeniem drugiego dnia zjazdu był recital organowy prof. Juliana
Gembalskiego z Katowic. Na barokowych, pochodzących z lat 1677–1679
organach bocznych katedry pelplińskiej zabrzmiały dwa utwory z Tabulatury
Klasztoru św. Ducha w Krakowie oraz dwa utwory z Tabulatury Oliwskiej oraz
improwizacja in stilo antico na temat polskiej pieśni kościelnej Zdrowaś bądź
Maryjo. W drugiej części koncertu profesor Gembalski zaprezentował 72-głosowe romantyczne organy główne katedry. Na tym instrumencie, wybudowanym w latach 1844–1845, znakomity organista wykonał fantazję chorałową
Alleluja, Gott zu loben op. 52 nr 3 Maxa Regera oraz improwizację zatytułowaną Tryptyk gregoriański.
Zjazd zakończył się poranną Eucharystią w kaplicy Collegium Marianum
w piątek 11 września. Miejmy nadzieję, że działania SPMK zaowocują podniesieniem poziomu muzyki instrumentalnej w polskich kościołach.
Andrzej Prasał
389
SPRAWOZDANIE
Z IX DNI TISCHNEROWSKICH
KRAKÓW, 2225 KWIETNIA 2009 R.
W kwietniu 2009 roku miałem zaszczyt i przyjemność uczestniczyć
w IX Dniach Tischnerowskich w Krakowie. Organizatorami zapraszającymi
mnie do udziału w tym niezwykłym – nie tylko dla Krakowa – wydarzeniu
byli: Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, Instytut Myśli Józefa Tischnera, Papieska Akademia Teologiczna, Państwowa Wyższa Szkoła Teatralna
i Uniwersytet Jagielloński.
Dni Tischnerowskie rozpoczęła uroczysta msza święta w intencji
ks. prof. Józefa Tischnera w kolegiacie św. Anny. Podczas mszy wspomniano Tischnera nie tylko jako znakomitego naukowca, lecz przede wszystkim
jako człowieka głębokiej wiary i duszpasterza zatroskanego o szczęście każdego
człowieka.
Jeszcze tego samego dnia późnym popołudniem odbyła się ceremonia wręczenia Nagrody Znaku i Hestii imienia księdza Józefa Tischnera oraz Stypendium im. ks. Józefa Tischnera przyznanego przez Instytut Nauk o Człowieku
w Wiedniu. Miejscem ceremonii była Scena im. Stanisława Wyspiańskiego
PWST.
Drugi dzień rozpoczął się od spotkania z tegorocznymi laureatami
Nagrody Znaku i Hestii imienia księdza Józefa Tischnera. Spotkanie odbyło
się w krakowskiej PWST, a prowadził je Wojciech Bonowicz. Po południu
w tym samym miejscu uczestniczyłem w „Czytaniu Tischnera” oraz w prezentacji twórczości osób chorych psychicznie. Esej ks. Józefa Tischnera
Ludzie z kryjówek odczytali Krzysztof Globisz i Jacek Romanowski. Interpretacja tekstu Tischnera zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie, przede
wszystkim za sprawą kontrowersyjnego odczytania intencji samego Autora.
Wieczorem uczestnicy Dni… mogli obejrzeć film: Tischner – życie w opowieściach cz. 1. Czekały na nich także niespodzianki. Spotkanie prowadził
Wojciech Bonowicz.
390
JACEK ALEKSANDER PROKOPSKI
Dzień trzeci poświęcony był aktywności filozoficznej i zgromadził największą liczbę słuchaczy, około siedmiuset osób. Tego dnia odbyła się sesja naukowa „Lęk i nadzieja”, zorganizowana przez Papieską Akademię Teologiczną oraz Instytut Myśli Józefa Tischnera z udziałem: Jeana Delumeau, o. Jana
A. Kłoczowskiego OP, Andrzeja Ledera, Jacka A. Prokopskiego oraz Karola
Tarnowskiego. Spotkanie prowadził Adam Workowski. Sesja odbyła się w Auli
im. Józefa Tischnera Collegium Witkowskiego Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Gość specjalny tegorocznych Dni Tischnerowskich – Jean Delumeau – wygłosił wykład poświęcony Chrześcijańskiej nadziei. Znany historyk
idei, filozof, stwierdził między innymi, diagnozując stan religijności obecnej, że „mimo agresywnego neopozytywizmu, modnego obecnie we Francji,
nic nie upoważnia do prorokowania rychłej śmierci Boga, choć od czasów
Schopenhauera, Marksa, Nietzschego i Freuda była ona wielokrotnie zapowiadana. W tej chwili 80 procent mieszkańców naszej planety praktykuje jakąś
religię”.
Ojciec Jan A. Kłoczowski OP przedstawił wykład pt. Lęk i bojaźń religijna.
Główna teza Kłoczowskiego brzmi: „Nadziei nie można się nauczyć na specjalistycznych kursach, nadzieja bowiem nie płynie z wiedzy, ale z odwagi, a ta
ma licznych wrogów i imitatorów. Największym oczywiście wrogiem odwagi
(czytaj: nadziei) jest bojaźliwość. Ta wszędzie dopatruje się niebezpieczeństw
i wrogów, czujnie wypatruje kierunku, z którego one mogą nadejść. Nie widzi
innej drogi ratunku dla siebie, jak tylko ucieczka albo unik. Wszystko jest dla
człowieka bojaźliwego w rękach tajemniczych sił, które sprzysięgły się, aby go
unicestwić. Stąd tak blisko od bojaźliwości do rozpaczy. Człowiek bojaźliwy
jest niebezpieczny, gdy poczuje się przyparty do muru, potrafi celnie ranić, nie
bacząc, czy groźba jest prawdziwa, czy urojona, a ponieważ żyje w świecie opanowanym przez strach, każdy jest niebezpieczny i każdy stanowi zagrożenie”.
Andrzej Leder zaprezentował odczyt poświęcony problemowi Lęku w psychoanalizie. Stwierdził, że „wszędzie tam, gdzie jest istota skończona, jest też
brak, pustka i lęk. Wszędzie tam, gdzie to, co istnieje, sąsiaduje z nicością, jest
dążenie do wypełnienia. Istnienie istoty wyosobnionej, skończonej – to dążenie. Za wszelką cenę. Żadne ograniczenia nie mogą powstrzymać tej siły, nie
ma spokoju, jest dążenie, które Freud nazywał popędem. Ujawnia on się nam
w akcie świadomości, akcie woli, akcie tworzenia i akcie niszczenia. Istnienie
niepełne, wyosobnione, dąży do pełni poprzez akt, a więc wyjście poza siebie.
W nicość, w pustkę. W tej pustce kreuje coś, coś innego niż ono samo, przedmiot, fenomen, który ma być dopełnieniem braku. To stanowi jego istotę”.
Moje wystąpienie nosiło tytuł Nadzieja lęku. Próba interpretacji egzystencjalno-religijnej. Skupiłem w nim uwagę na egzystencjalno-religijnym znaczeniu
SPRAWOZDANIE Z IX DNI TISCHNEROWSKICH, KRAKÓW, 2225 KWIETNIA 2009 R.
391
lęku, to znaczy takim, który rodzi się wraz z egzystencją człowieka, w sytuacji
zwątpienia, w obliczu tego, co nieznane, wobec Boga samego. Kiedy odczuwamy, że Inny jest nieobecny, wreszcie że utraciliśmy coś, co stanowiło dla nas
wartość niezbywalną. Chodziło mi zatem o lęk związany z przyszłością, z tym,
co ma dopiero nadejść, co mgliście przeczuwamy, a czego nie da się jasno
ani precyzyjnie zdefiniować. Inaczej mówiąc, chodziło o lęk, który odpowiada
takim sferom ludzkiego egzystowania, jak estetyczna, etyczna bądź religijna.
W tym też kontekście wskazałem na kilka znaczących postaci, których zarówno postawa, jak i myśl filozoficzno-teologiczna odsłoniły obszar oraz formę
przejawiania się lęku i nadziei w egzystencji ludzkiej. Postaciami tymi byli:
Jezus z Nazaretu, Søren Kierkegaard, Lew Szestow, Józef Tischner, Martin
Heidegger oraz Paul Tillich.
Kolejnym i ostatnim już prelegentem był Karol Tarnowski, który wygłosił
referat zatytułowany Lęk i nadzieja. W swoim wystąpieniu Autor podkreślił:
„Sens egzystencji polega na wypełnianiu jej przez pozytywne wartości, które
mogą rozbłyskiwać jako takie tylko dlatego, że moje życie jest dla mnie ważne,
a zatem samo jest pewną fundamentalną wartością. Wartością, która spełnia
się w nadziei, inaczej mówiąc, poprzez odniesienie do wartości innych, jest
na wskroś relacyjna, a więc poniekąd warunkowa, domagająca się usprawiedliwienia przez realizację pozytywnych aksjologicznie jakości. Sens ten – jeśli
jest spełniony – wydaje się mówić: udało ci się zrealizować to, co pozytywne,
nie zmarnowałeś życia, odwracając się od nadarzających się okazji czujnych
odpowiedzi na wartości”.
Jeszcze tego samego dnia – ramach „Colloquia Tischneriana” – miał miejsce wykład Jeana Delumeau Campanella, filozof i astrolog. Wykład dotyczył
zarówno kontekstu historycznego filozofii i teologii Tommaso Campanelli, jak
i kabały i astrologii. Wystąpienie miało miejsce w sali Collegium Novum UJ.
Wieczorem w ramach spotkań „Jaskini filozofów” odbyła się na krakowskiej
PWST debata pt. Lęki współczesności, z udziałem Jeana Delumeau, Joanny
Tokarskiej-Bakir, ks. Adama Bonieckiego oraz Krzysztofa Michalskiego.
Spotkanie prowadził Dobrosław Kot. Debata odsłoniła przede wszystkim
społeczno-hisoryczny aspekt problemu lęku i nadziei. Doświadczenie lęku nie
dotyczy bowiem – zdaniem rozmówców – tylko poszczególnych jednostek,
lecz całych społeczeństw. W życiu społecznym można na przykład dostrzec
nieumiarkowane nadzieje i nieracjonalne lęki. W historycznym oglądzie
zachowań międzyludzkich interlokutorzy dostrzegli mnogość i doniosłość
zbiorowych reakcji lękowych.
Ostatni już dzień przeznaczony był na Warsztaty Filozoficzne Młodych, które
zostały zorganizowane przez Instytut Myśli Józefa Tischnera, Stowarzyszenie
392
JACEK ALEKSANDER PROKOPSKI
Drogami Tischnera oraz Wyższą Szkołę Europejską im. ks. Józefa Tischnera.
Warsztaty zgromadziły rzesze licealistów i gimnazjalistów, których szkoły noszą
imię ks. Józefa Tischnera. Podczas warsztatów recytowano teksty Tischnera,
inscenizowano zdarzenia z jego życia, śpiewano także pieśni patriotyczne. Cel
wychowawczy tego przedsięwzięcia był oczywisty i godny pochwały.
Po południu odbył się pokaz filmu Tischner – życie w opowieściach cz. 2 i 3.
Spotkanie prowadził Wojciech Bonowicz.
Moja ocena Dni Tischnerowskich jest wysoce pozytywna. Mam tu na uwadze nie tylko organizację, ale przede wszystkim oryginalność przedsięwzięcia,
które dawało potencjalnemu odbiorcy możność zetknięcia się z myślą filozoficzną, teologiczną, literacką oraz dramatyczną – dotyczącą w szczególności
Józefa Tischnera, ale i wielu innych, bliskich mu egzystencjalnie i światopoglądowo filozofów, teologów, intelektualistów oraz ludzi sztuki.
Jacek Aleksander Prokopski
SPRAWOZDANIE Z IX DNI TISCHNEROWSKICH, KRAKÓW, 2225 KWIETNIA 2009 R.
393
SPRAWOZDANIE Z SYMPOZJUM „TERRORYZM
 DAWNIEJ I DZIŚ”, W RAMACH CYKLU
„PRZYSZŁOŚĆ CYWILIZACJI ZACHODU”,
KATOLICKI UNIWERSYTET LUBELSKI
JANA PAWŁA II  LUBLIN, 21 KWIETNIA 2009 R.
21 kwietnia 2009 roku na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim Jana Pawła II
odbyło się VIII Międzynarodowe Sympozjum zorganizowane przez Katedrę
Filozofii Kultury, Fundację „Lubelska Szkoła Filozofii Chrześcijańskiej” oraz
Wyższą Szkołę Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, Universidad Abat
Oliba CEU z Barcelony i Gilson Society z USA. Forum było poświęcone
terroryzmowi.
Przybyłych prelegentów, gości i słuchaczy uroczyście powitał Rektor Uniwersytetu – ks. prof. dr hab. Stanisław Wilk. Wprowadzając w zagadnienie,
postawił pytanie: Jaka będzie cywilizacja Zachodu? Współczesne problemy
moralne człowieka w tej płaszczyźnie odnoszą się do gwałtownego, nieprzewidzianego aktu przemocy w działaniach terrorystycznych i mają swoje uwarunkowanie w filozofii. Wszystkie inne czynniki są pośrednie. Mieszczą się w niej
takie istotne płaszczyzny jak sfera religijności, z uwzględnieniem całej danej
religii, państwa i ideologii.
Ojciec prof. dr hab. Mieczysław Albert Krąpiec podjął temat O ludzką politykę. Przedstawił trzy płaszczyzny odniesień etycznych współczesnej polityki.
Pierwsza to motyw działania, druga – dobro wspólne, trzecia – cywilizacja.
Zagrożenia etyczne, jakie tkwią w naciskach, znajdują swój fundament w celowości działania. To w nim szuka się odpowiedzi na podstawowe pytania
– Kim jest człowiek? Jak działa? Odpowiedź jest punktem wyjścia dla rozumienia wizji politycznej człowieka. Według Platona jest on właściwie duszą,
a ciało jest jej więzieniem. Człowiek dążyć ma zatem do cnoty. U Arystotelesa
człowiek jest jednością, złożeniem z materii i formy. W działaniach swych dąży
do dobra. Polityka odsłania przed człowiekiem konieczność roztropnego realizowania rzeczywistości. Dobro wspólne jest celem działania poszczególnych
394
JACEK ALEKSANDER PROKOPSKI
jednostek, ono rozwija dobro moralne. Rozwój ten staje się rozwojem osobowym realnie istniejącego człowieka. Polityk ma służyć człowiekowi, a polityka
ma rozwijać moralność konkretnego człowieka. Na takiej płaszczyźnie można mówić o cywilizacjach, które oddziaływają i istnieją w obecnych czasach:
Starożytna Łacińska podkreślająca prawo, Cywilizacja Bizantyjska objawiająca
samowładzę, Cywilizacja Mongolsko-Moskiewska, zwana Turańską – Chan
wszystko posiada, ustanawia i komu chce udziela, Cywilizacja Muzułmańska,
Cywilizacja Chińska jako zjawisko kulturowe.
Prelegent prof. dr hab. Piotr Jaroszyński podjął zagadnienie: Terroryzm jako
wojna cywilizacji. W swym wystąpieniu szukał odpowiedzi na pytanie, kim
jest człowiek w świecie dotkniętym terroryzmem. Zagadnienie zostało rozpatrzone na płaszczyźnie etycznej. Wyjaśniając terroryzm, wchodzi się w zakres
pojęciowy VIII wieku. Terror – zastraszenie, zorganizowany system straszenia.
Arystoteles w dziele Retoryka ujmuje strach jako przykrość, która niesie wyobrażenie smutku, niepokoju, tragedii. Słowem kluczowym jest ‘wyobrażenie’.
Psychologia terroryzmu polega na tym, by zaatakować wyobrażenie. Człowiek
musi się bać. W XIX wieku terroryzm został skierowany przeciw rządzącym,
a obecnie – przeciw cywilom. Chodzi o to, by zastraszyć niewinnych. Postawą podmiotu dotkniętego terroryzmem, jako pryncypium w cywilizacji łacińskiej, winna być cnota męstwa. Jej cechą charakterystyczną jest umiejętność
panowania nad strachem. W kontekście psychologicznym terrorysta pragnie
tak ukazać strach, by człowiek nie udźwignął tego wszystkiego, co na niego
spada, by się poddał. Następnie terrorysta znowu stawia żądania i tak dalej.
W konsekwencji chce wszystkich poddać niewoli.
Wykład prof. dra hab. Janusza Daneckiego nosił tytuł Islam a terroryzm.
Podłożem terroryzmu rodzącego się w zasięgu kultury islamskiej są – według
prelegenta – dwa czynniki. Pierwszy to walka polityczna z całą strukturą interesu różnych ugrupowań politycznych. Drugi ma charakter religijny, który
wprzęgnięty jest w działania polityczne. W odniesieniu pierwszym w momencie odejścia kolonialistów rozpoczyna się wielka rywalizacja o przejęcie władzy
przez poszczególne grupy. Okres ten charakteryzuje się szukaniem sojuszników i sprzymierzeńców. Punktem zwrotnym dla tego okresu jest na Bliskim
Wschodzie wojna siedmiodniowa, wśród islamistów – czerwcowa. Interpretacja klęski militarno-politycznej związana była z tym, że muzułmanie związali
się z krajem pogańskim, to znaczy Rosją. Narodziła się nowa idea konieczności
powrotu do religii. Powstaje nowa jakość fundamentalizmu. Drugi czynnik to
teoria suficko-mistyczna, która w skrajnej interpretacji prowadzi do terroru,
a przesłanką jest przekonanie o otrzymaniu boskiego zlecenia, by przeprowadzić atak.
SPRAWOZDANIE Z IX DNI TISCHNEROWSKICH, KRAKÓW, 2225 KWIETNIA 2009 R.
395
Profesor Thomas Michaud zatytułował swój wykład Ekoterror a ekoideologia.
W USA problem dotyczy wielu grup. Stowarzyszenia na rzecz ochrony zwierząt
jawnie podają, że należy podejmować działania niszczycielskie na ludziach i ich
mieniu względem osób przeprowadzających badania na zwierzętach. Ekoterroryzm stanowi obecnie główne zagrożenie w USA. Zasadnicza metoda działania to podpalenia. Podstawą jest rozumienie ekologii jako ekocentryzmu, który
w konsekwencji prowadzi do ekoterroryzmu. Istotą zagadnienia jest zamazywanie różnic między stworzeniami, ontologiczny nominalizm, zrównanie wszystkich gatunków. Człowiek to tylko jedno ze stworzeń, równe innym. Natura jest
punktem wspólnym, z którego powinni czerpać wartości moralne i zwierzę,
i człowiek. Wspólna ziemia jest istotą problemu. W idei tej człowiek sprowadzony jest do elementu natury i rozumiany jest instrumentalnie.
Tytuł wykładu prof. Miguela Ángela Belmonte brzmiał Terroryzm w Hiszpanii i jego wpływ na postawę wyborców. Istotą tego studium socjologiczno-politologicznego było ukazanie działań terrorystycznych poszczególnych grup i ich
wpływu na wyniki wyborów lokalnych i parlamentarnych w Hiszpanii. Akcje
terrorystyczne podjęte w odpowiednim czasie mają skłonić wyborcę do przesunięcia głosu z jednej partii na drugą. Skuteczny wpływ na wyniki wyborów
prowadzi do coraz częstszego stosowania tego rodzaju zabiegów i ma coraz większą siłę oddziaływania. Statystyki pokazują to dowodnie. Prelegent podniósł, że
rozwiązań należy szukać na płaszczyźnie polityczno-administracyjnej.
Drugą część obrad stanowiły dyskusje panelowe prowadzone w czterech
sekcjach. W pierwszej – Terroryzm w wymiarze społecznym – w aspekcie
psychologicznym nad zagadnieniem: Psychologiczne uwarunkowania terroryzmu jako zjawiska globalnego dyskutowali: prof. Adam Biela, dr Mariusz
Wołońciej, mgr Dorota Bryk, mgr Grzegorz Kida. Doktor Krzysztof
Wroczyński podkreślał terror państwa prawa, dr Hanna Karp – terror
medialny, a dr Agnieszka Kozak i mgr Piotr Mamcarz rysowali psychologiczny portret terrorysty.
Druga sekcja poszukiwała odniesień w kontekście Terroryzm a religie. Siostra prof. dr hab. Zofia J. Zdybicka podjęła zagadnienie Chrześcijaństwo wobec
terroryzmu. Doktor Paweł Sajdek pytał: Czy hinduizm jest religią pokojową?
Ksiądz dr Andrzej Jaśko zajął się zagadnieniem Stary Testament wobec terroryzmu. W kontekście tych zagadnień podjęto dyskusję.
Trzecia grupa panelowa podjęła debatę w odniesieniu do kultury. Doktor
Paweł Skrzydlewski zajął się kwestią terroryzmu jako środka zniewolenia
człowieka, dr Imelda Chłodna – terroryzmem edukacyjnym, dr Maria Joanna
Gondek – terroryzmem pracy, a ks. dr Paweł Tarasiewicz podjął zagadnienie
Terroryzm a suwerenność państwowa.
396
JACEK ALEKSANDER PROKOPSKI
Czwarta sekcja – Terroryzm a rewolucje – zajęła się kontekstem społecznym. Doktor hab. Mieczysław Ryba ukazywał terror socjalizmu,
ks. prof. dr hab. Tadeusz Guz – terror Nowej Lewicy, dr Marek Czachorowski
– terror liberalizmu w kontekście rewolucji seksualnej, a dr Andrzej Zykubek
– stosunek teologii wobec terroryzmu.
Trzecia część obrad miała formę panelu dyskusyjnego, którego tematem
było zagadnienie Filozofia wobec ideologii terroryzmu. W dyskusji wzięli udział:
prof. Peter Redpath, prof. dr hab. Henryk Kiereś i ks. prof. dr hab. Andrzej
Maryniarczyk.
Podsumowując obrady, należy dostrzec, że człowiek powinien usuwać społeczne niedomagania, które są przyczyną współczesnych nierówności, a co się
z tym łączy – frustracji. Śmieszne jest stawiać moralne żądania, jeśli się najpierw nie stworzy możliwości rozwoju, dostępu do dóbr, oświaty, pokojowego
współistnienia. Źródłem wszelkich nieuporządkowań społecznych jest moralny nieład wnętrza człowieka. On sprawia, że podejmuje się działania mające
wywołać szczególnego rodzaju strach – strach przed przyszłością. Cóż będzie,
gdy się nie zwróci uwagi na źródło terroryzmu i jego zło? Grzech! Ono nie chce
znać transcendencji źródła miłości. Utopią jest oczekiwać doskonałej harmonii
na płaszczyźnie międzyludzkiej, jedności z przyrodą i światem zwierzęcym,
jeśli się nie przestaje siebie rozrywać.
Ks. Władysław Terpiłowski
397
SPIS TREŚCI
Od Redakcji . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 9
ROZPRAWY I ARTYKUŁY
Ks. Roman Darowski SJ, Wkład Polaków do myśli filozoficznej na świecie . . . . . . . .
Ks. Jan Babacz, Rzecz o uczuciach . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Ks. Witold Baczyński, Antropologiczne uzasadnienie reinkarnacji . . . . . . . . . . . .
Ks. Tomasz Czernik, Proces technicyzacji kultury i jej społeczne implikacje . . . . . . . .
Ks. Wojciech Dąbrowski, „CONTRA CHRISTI” – zło w twórczości
F.M. Dostojewskiego . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Tomasz Dziurla, Albert Schweitzer a Martin Buber – dwa szkice filozoficzne o człowieku
i jego egzystowaniu w świecie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Bogusław Jasiński, Jak istnieje świat obiektywny? Kilka uwag o Husserlowskiej idei
przedmiotowości transcendentalnej . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Agnieszka Makarewicz, „W górę serca” – eschatologiczny imperatyw . . . . . . . . . . .
Elżbieta Markiewicz, Doświadczenie „bycia człowiekiem” w ujęciu M.A. Krąpca . . . . .
Ks. Janusz Michalewski, Kontakt z tekstami biblijnymi jako czynnik kształtowania
doświadczenia religijnego u osób dorosłych (studium psychologiczne) . . . . . . . . . .
Ks. Krzysztof Ora, Pneumatologia Vaticanum II – wartość i znaczenie . . . . . . . . . .
Ks. Dominik Ostrowski, „Communio ecclesialis” w modlitwach wstawienniczych Kanonu
rzymskiego. W kierunku eklezjologii liturgicznej. . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Ks. Rajmund Pietkiewicz, Św. Paweł Apostoł – „Nauczyciel Narodów” . . . . . . . . . .
Andrzej Prasał, Muzyka w kościołach Kłodzka – od czasów najdawniejszych
do współczesności . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Ks. Zbigniew Waleszczuk, Karl Rahner i jego teologia cierpienia – w 25. rocznicę śmierci . . .
.
.
.
.
17
45
57
69
. 83
101
121
133
147
159
179
203
231
247
265
RECENZJE
S. Aneta Banyś CDC, Kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i Jakuba
Starszego w Kamieńcu Ząbkowickim, Wrocław 2008, ss. 110 (rec. Michał Franiak) .
Bp Ignacy Dec, Eucharystia źródłem odnowy polskiej wsi, Świdnica 2005, ss. 83
(rec. ks. Krzysztof Moszumański) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Bp Ignacy Dec, Duszpasterstwo w archiprezbiteracie żorskim w XVII wieku w świetle
wizytacji biskupich, Wrocław 2008, ss. 114 (rec. ks. Mieczysław Kogut) . . . .
Bp Ignacy Dec, Cnoty kardynalne w życiu indywidualnym i społecznym polskiej wsi,
Świdnica 2009, ss. 75 (rec. ks. Krzysztof Moszumański) . . . . . . . . . . . .
. . 281
. . 283
. . 285
. . 287
398
ŚWIDNICKIE STUDIA TEOLOGICZNE, nr 6
Bp Ignacy Dec, ks. B. Kaczorowski, Misericordia et veritas. W hołdzie biskupowi
Wincentemu Urbanowi w XXV-lecie śmierci, Świdnica 2008, ss. 151
(ks. Mieczysław Kogut) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Paweł Czarnecki, Dylematy etyczne współczesności, Warszawa 2008, ss. 263
(rec. ks. Witold Baczyński) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Ks. kardynał Zenon Grocholewski, Refleksje na temat prawa. Prawo naturalne. Filozofia
prawa, Wydawnictwo „Homo Dei”, Kraków 2009, ss. 101 (rec. bp Ignacy Dec) . . . .
Illum oportet crescere. Księga Pamiątkowa dla uczczenia kardynała Zenona Grocholewskiego,
red. ks. W. Irek, ks. G. Sokołowski, Papieski Wydział Teologiczny we Wrocławiu,
Wrocław 2009, ss. 559 (rec. bp Ignacy Dec) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Ks. Waldemar Irek, Godność i geniusz kobiety w optyce Jana Pawła II, Wrocław 2009,
ss. 152 (rec. ks. Norbert Jerzak) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Ks. Waldemar Irek, Praca – zawód i powołanie, Wrocław 2009, ss. 176
(rec. ks. Norbert Jerzak) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Bogusław Jasiński, Estetyka po estetyce. Prolegomena do ontologii procesu twórczego,
Wydawnictwo ETHOS, Warszawa 2008, ss. 238 (rec. Magdalena Strzałkowska) . . .
Ks. Krzysztof Kmak, Wkład firmy Klimosz i Dyrszlag z Rybnika w śląskie budownictwo
organowe. Studium historyczno-instrumentoznawcze, Katowice 2009, ss. 500
(rec. Andrzej Prasał) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Ks. Józef Mandziuk, Historia Kościoła katolickiego na Śląsku. Czasy nowożytne, t. 3,
cz. 2: (1845–1887), Wydawnictwo Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego,
Warszawa 2008, ss. 619 (rec. ks. Tadeusz Fitych) . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Hans-Peter Martin, Die Europafalle (Das Ende von Demokratie und Wohlstand), Piper
Verlag, München 2009, ss. 294 (rec. ks. Tadeusz Fitych) . . . . . . . . . . . . . .
Abp Reinhard Marx, Das Kapital, Pattloch, Stuttgart 2008, ss. 320
(rec. ks. Zbigniew Waleszczuk) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Pięć lat diecezji świdnickiej 2004–2009, red. M. Korgul i inni, Świdnica 2009, ss. 396
(rec. ks. Krzysztof Moszumański) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Prawda istnienia. Ku rozumieniu metafizyki M.A. Krąpca, red. ks. J. Tupikowski CMF,
Warszawa 2009, ss. 147 (rec. bp Ignacy Dec) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Timothy Radcliffe, Why go to church? The drama of the Eucharist, London–New York 2008,
ss. 214 (rec. ks. Krzysztof Ora) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Umysł otwarty na wiedzę, serce – na dobro. Rozmowy z ks. kardynałem Zenonem
Grocholewskim, Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej, Toruń 2008,
ss. 119 (rec. bp Ignacy Dec) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Zadania współczesnej metafizyki (11). Spór o rozumienie filozofii, red. A. Maryniarczyk SDB,
K. Stępień, Polskie Towarzystwo Tomasza z Akwinu, Lublin 2009, ss. 368
(rec. bp Ignacy Dec) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Slavoj Žižek, Lacan. Przewodnik Krytyki Politycznej, tłum. J. Kutyła, Warszawa 2008,
ss. 168 (rec. ks. Witold Baczyński) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
289
293
297
299
301
303
305
315
319
323
327
331
335
337
343
347
349
ESEJE
Bogusław Jasiński, Alternatywa ostateczna . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 357
SPIS TREŚCI
399
SPRAWOZDANIA
Ks. Tadeusz Fitych, Sprawozdanie z międzynarodowej sesji „Wierni Tradycji – otwarci na
znaki czasu”, zorganizowanej przez Prowincję Warszawską Redemptorystów oraz
Uniwersytet Papieski Jana Pawła II w Krakowie – Wydział Historii i Dziedzictwa
Kulturowego, Katedrę Dziejów Kultury i Wychowania, w Tuchowie k. Tarnowa,
w dniach 9–10 października 2009 r. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Ks. Tadeusz Fitych, Sprawozdanie z Międzynarodowej Konferencji Naukowej „Media
lokalne i regionalne a kształtowanie się społeczeństwa obywatelskiego”, Nowa Ruda,
19–20 listopada 2009 r. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Andrzej Prasał, Sprawozdanie ze zjazdu Stowarzyszenia Polskich Muzyków Kościelnych
w Pelplinie w dniach 9–11 września 2009 r. . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Jacek Aleksander Prokopski, Sprawozdanie z IX Dni Tischnerowskich, Kraków,
22–25 kwietnia 2009 r. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Ks. Władysław Terpiłowski, Sprawozdanie z sympozjum „Terroryzm – dawniej i dziś”,
w ramach cyklu „Przyszłość cywilizacji Zachodu”, Katolicki Uniwersytet Lubelski
Jana Pawła II, Lublin, 21 kwietnia 2009 r. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. 377
. 383
. 387
. 389
. 393
400
401
CONTENS
From Editors . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 9
TREATISES AND ARTICLES
Ks. Roman Darowski SJ, The polish contribution to world philosophy. . . . . . . . .
Rev. Jan Babacz, On feelings. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Rev. Witold Baczyński, The anthropological justification for reincarnation . . . . . .
Rev. Tomasz Czernik, The process technology of culture and its social implications . . .
Rev. Wojciech Dąbrowski, „CONTRA CHRISTI” – Evil in the Works
of F.M. Dostoievski . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Tomasz Dziurla, Albert Schweitzer and Martin Buber – two philosophical sketches
about man and his existence in the world . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Bogusław Jasiński, How does the objective world exists? A few remarks on Husserl’s idea
of transcendental objectivity . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Agnieszka Makarewicz, „Lift up your hearts” – the eschatological imperative . . . . .
Elżbieta Markiewicz, The experience of “Being a Human” in view of M.A. Krąpiec . .
Rev. Janusz Michalewski, The contact with biblical texts as a factor of the formation
of the religious experience in adults (psychological study) . . . . . . . . . . . . . .
Rev. Krzysztof Ora, Pneumatology of Vaticanum II – its value and meaning . . . . .
Rev. Dominik Ostrowski, “Communio ecclesialis” within the prayers of intercession
of the roman canon. Towards a liturgical ecclesiology . . . . . . . . . . . . . . .
Rev. Rajmund Pietkiewicz, St. Paul – “Teacher of the Gentiles” . . . . . . . . . . .
Andrzej Prasał, Music in the churches of Kłodzko – from time immemorial to the present .
Rev. Zbigniew Waleszczuk, Karl Rahner and his theology of suffering – on the 25th
anniversary of his death . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
17
45
57
69
. . . 83
. . 101
. . 121
. . 133
. . 147
. . 159
. . 179
. . 203
. . 231
. . 247
. . 265
REVIEWS
S. Aneta Banyś CDC, The Assumption and James the Elder Church in Kamieniec
Ząbkowicki, Wrocław 2008, ss. 110 (reviewer: Michał Franiak) . . . . . . . . .
Bp Ignacy Dec, The Eucharist as a source of renewal for the Polish countryside (reviewer:
rev. Krzysztof Moszumański) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Bp Ignacy Dec, Chaplaincy in the Żory archipresbyterate in the light of ecclesiastical
inspections, Wrocław 2008, ss. 114 (reviewer: rev. Mieczysław Kogut) . . . . . .
Bp Ignacy Dec, Cardinal virtues in individual and social life in the Polish countryside,
Świdnica 2009, ss. 75 (reviewer: rev. Krzysztof Moszumański) . . . . . . . . . .
. 281
. 283
. 285
. 287
402
ŚWIDNICKIE STUDIA TEOLOGICZNE, nr 6
Bp Ignacy Dec, Ks. Bogdan Kaczorowski, Misericordia et veritas. In the tribute to Bishop
Wincenty Urban in the XXV anniversary of death, Świdnica 2008, ss. 151 (reviewer:
rev. Mieczysław Kogut) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Paweł Czarnecki, Ethical dilemmas of the present times, Warszawa 2008, ss. 263
(reviewer: rev. Witold Baczyński) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Card. Zenon Grocholewski, Reflections on law – natural law, the philosophy of law,
Wydawnictwo „Homo Dei”, Kraków 2009, ss. 101 (reviewer: Bp Ignacy Dec) . . .
Illum oportet crescere. A Memorial Book in honour of Cardinal Zenon Grocholewski,
red. Ks. W. Irek, Ks. G. Sokołowski, Papieski Wydział Teologiczny we Wrocławiu,
Wrocław 2009 (reviewer: Bp Ignacy Dec) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Ks. Waldemar Irek, The dignity and genius of woman as seen by John Paul II,
Wrocław 2009, ss. 152 (reviewer: rev. Norbert Jerzak) . . . . . . . . . . . . . . .
Ks. Waldemar Irek, Work – a job and a vocation, Wrocław 2009, ss. 176
(reviewer: rev. Norbert Jerzak) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Bogusław Jasiński, Aesthetics after aesthetics. Prolegomena to the ontology of creative process,
Wydawnictwo ETHOS, 2008, ss. 238 (reviewer: Magdalena Strzałkowska) . . . .
Ks. Krzysztof Kmak, The contribution of Klimosz. and Dyrszlag company from Rybnik
to the Silesian of construction organs. Historical and instrumental knowledge study,
Katowice 2008, ss. 500 (reviewer: Andrzej Prasał) . . . . . . . . . . . . . . . . .
Ks. Józef Mandziuk, The history of the Catholic church in Silesia. Modern times,
volume III, part 2, (1845-1887), Wydawnictwo Uniwersytetu Kardynała Stefana
Wyszyńskiego, Warszawa 2008, ss. 619 (reviewer: rev. Tadeusz Fitych) . . . . . . .
Hans-Peter Martin, Die Europafalle (Das Ende von Demokratie und Wohlstand),
Piper Verlag, München 2009, ss. 294 (reviewer: rev. Tadeusz Fitych) . . . . . . . . .
Abp Reinhard Marx, Das Kapital, Pattloch Stuttgart 2008, ss. 320 (reviewer:
rev. Zbigniew Waleszczuk) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Five years of Świdnica Diocese 2004-2009, red. M. Korgul i inni, Świdnica 2009,
ss. 396 (reviewer: rev. Krzysztof Moszumański) . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
The truth of existence. Towards the understanding of M. A. Krąpiec’s metaphysics,
Red. Ks. J. Tupikowski CMF, Warszawa 2009, ss. 147 (reviewer: Bp Ignacy Dec) . . .
Timothy Radcliffe, Why go to church? The drama of the Eucharist, London-New York 2008,
ss. 214 (reviewer: rev. Krzysztof Ora) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Mind open to knowledge, heart open to goodness. Conversations with Cardinal Zenon
Grocholewski, Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej, Toruń 2008, ss. 119
(reviewer: Bp Ignacy Dec) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
The tasks of contemporary metaphysics. Dispute concerning the understanding of philosophy,
Red. A. Maryniarczyk SDB, K. Stępień, Polskie Towarzystwo Tomasza z Akwinu,
Lublin 2009, ss. 368 (reviewer: Bp Ignacy Dec) . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Slavoj Žižek, Lacan. A companion of Krytyka Polityczna, tłum. J. Kutyła, Warszawa 2008,
ss. 168 (reviewer: rev. Witold. Baczyński) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
289
293
297
299
301
303
305
315
319
323
327
331
335
337
343
347
349
ESSAYS
Bogusław Jasiński, The ultimate alternative . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 357
CONTENS
403
REPORTS
Rev. Tadeusz Fitych, A report from the international session: „Faithful to Tradition –
Open to Signs of the Time” organized by the Warsaw Province of Redemptorists and
Pope John Paul II University in Kraków – the Department of History and Cultural
Heritage, Faculty of Culture and Education, Tuchów near Tarnów, 9-10 Oct. 2009. . .
Rev. Tadeusz Fitych, Report from International Scientific Conference: „The local and
regional media and the forming of civic society”, Nowa Ruda 19-20 Nov. 2009. . .
Andrzej Prasał, Report from a meeting of the Polish Society of Church Musicians
in Pelplin – 9-11 Sep. 2009. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Jacek Aleksander Prokopski, Report from the 9th Tischner days, Kraków
22-25 Apr. 2009. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Rev. Władysław Terpiłowski, The report from a symposium „Terrorism – past and present”
within a series “The future of Western civilization”, John Paul II Catholic University
of Lublin, 21 Apr. 2009. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. 377
. 383
. 387
. 389
. 393
404

Podobne dokumenty