Śpiewajcie Panu, bo wielka Jego moc i chwała. On z niewoli zła
Transkrypt
Śpiewajcie Panu, bo wielka Jego moc i chwała. On z niewoli zła
Śpiewajcie Panu, bo wielka Jego moc i chwała. On z niewoli zła swój lud ocala... ...Pan jest moją mocą i źródłem męstwa, Jemu zawdzięczam moje ocalenie. Na szlaku 1 Aby Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa ubogacało w nas wiarę, podsycało nadzieję i rozpalało miłość życzy Redakcja KONKURS Kto to jest? Zachęcamy do przekazania 1% podatku na rzecz Stowarzyszenia Przyjaciół Klasztoru „Pokój i Dobro”Bank Spółdzielczy w Stalowej Woli nr rachunku: 87 9430 0006 0026 6972 2000 0001 KRS - 0000229275 W kwietniowym wydaniu „Na szlaku” przygotowaliśmy dla naszych czytelników świąteczną niespodziankę. Wewnątrz numeru umieściliśmy kilkanaście pisanek ozdobionych zdjęciami naszych braci kapucynów. Zdjęcia nie są aktualne, niektóre z czasów dzieciństwa. Zadanie polega na rozpoznaniu braci na poszczególnych stronach. Odpowiedzi zawierające nr strony i imię brata prosimy składać na furtę do 15.04.2013. Spośród prawidłowych odpowiedzi wylosujemy kilka nagród, będą nimi koszulki z logo naszej gazetki i fotografiami braci. Redakcja REDAKCJA: o. Jerzy Kiebała OFMCap., o.Jerzy Steliga OFMCap, o.Andrzej Surkont OFMCap., br. Zachariasz Nycz OFMCap., o.Robet Krawiec OFMCap., Grażyna Lewandowska (redaktor naczelny), Maria Michalska, Artur Burak (redaktor techniczny),Barbara Burak(korekta) ADRES: Klasztor Braci Mniejszych Kapucynów ul. Klasztorna 27 37-464 STALOWA WOLA tel. 015 842 03 24, wew. 21 e-mail: [email protected] , [email protected] strona internetowa: www.stalowawola.kapucyni.pl Nakład 400 Materiałów niezamówionych redakcja nie zwraca. Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania tekstów i zmiany tytułów. 2 Numer 83 Na Szlaku 2 Kochani Parafianie i Przyjaciele naszego klasztoruPokój z Wami ! Zmartwychwstał już Chrystus, Pan mój i nadzieja moja Za nami Wielki Czwartek z ustanowieniem Eucharystii, Sakramentu Kapłaństwa i cierpieniami Chrystusa w Ogrójcu, za nami Wielkopiątkowa liturgia Męki Pańskiej ze Śmiercią Chrystusa i Jego złożeniem do grobu. A po tych dniach chwila ciszy i nastaje Wielka Noc w której rozbrzmiewa radosny okrzyk : Alleluja!! ON ZMARTWYCHWSTAŁ! Okrzyk zwycięstwa Jezusa Chrystusa nad Śmiercią, nad Złem, nad grzechem. Chrystus Zmartwychwstały przynosi Jasność w ludzkie życie. Odtąd możemy – jak Jezus – czuć się zwycięzcami w walce ze Złym Duchem, z mocami ciemności, z grzechem. Dobro zatriumfowało nad złem, życie nad śmiercią, a nadzieja nad rozpaczą. Ale czy Chrystus przez swoje zmartwychwstanie na pewno przyniósł ci wesele? Czy cieszysz się z tego, ze uwierzyłeś w Jezusa, że jesteś chrześcijaninem? Czy przyjąłeś wiarę jak cenny dar? Czy jest dla ciebie jak znaleziony skarb, jak perła najdroższa, za którą można sprzedać wszystko inne? Czy jesteś szczęśliwy ? Czy tchnięty niepokojem rodzącym się z Chrystusowego zmartwychwstania żyjesz pełnią życia ? Bo dziś, niezależnie od tego, jak trudna może wydawać się ludzka egzystencja, wolno nam oznajmić, że nie cierpienie, bezsens, nie zimny grób mają ostatnie słowo w naszym życiu, ale perspektywa zwycięskiego, radosnego zmartwychwstania. Zatem nikt i nic nie może nam tej radości odebrać, bo jej dawcą jest sam Bóg, który dziś triumfuje nad szatanem, śmiercią i grzechem. Zmartwychwstanie jest przede wszystkim dla naszej doczesności i my już tutaj na ziemi mamy zmartwychwstać... Jezus chce nam dać nowe oczy na świat - abyśmy widzieli miłość Boga... Jezus chce nam dać nowe serce - abyśmy umieli kochać bez wzajemności, nawet wrogów... To zmartwychwstanie dokonuje się mocą Boga całkowicie za darmo pod jednym jednak warunkiem: - wiary ! A WIARA daje nam życie wieczne !! Ona otwiera nas na Boga, który może w nas działać i okazywać nam swoją miłość. Uwierz zatem, że Chrystus zmartwychwstał, że chce zmartwychwstać także w Tobie i zmienić Twoje życie! ! ! Życzę z serca każdej i każdemu z Was, abyście w to Święto nabrali otuchy, żebyście mieli niewzruszoną wiarę w to, że Chrystus jest z Wami, że towarzyszy Wam na drogach Waszego życia, że idzie z Wami, jak kiedyś szedł z uczniami do Emaus, choć może Go nie rozpoznajecie wśród doczesnych spraw. On właśnie po to zmartwychwstał, by nas uzdrowić, pokrzepić, obdarzyć pokojem, podzielił się życiem i oczekuje, że w wierze będziemy wytrwale podążać ku Niebu, ku niekończącemu się spotkaniu z Nim w wieczności. Wiemy, żeś zmartwychwstał, że ten cud prawdziwy, O Królu Zwycięzco, bądź nam miłościwy. W kwietniu w naszej parafii. W każdą środę o godz. 18.00 Msza św. zbiorowa za zmarłych. W każdą sobotę o godz. 18.00 Msza św. zbiorowa za żyjących. 01.04 - Poniedziałek Wielkanocny - Msze św.: 6.00, 7.30, 9.00, 10.30, 12.00, 17.30, 19.00. 02.04 – ósma rocznica śmierci bł. Jana Pawła II. 04.04 - Apel Jasnogórski po Mszy św. o godz. 18.00. Modlitewny wieczór uwielbienia Boga Ojca o godz.19.00. 07.04 – Niedziela Miłosierdzia Bożego. 08.04 - Uroczystość Zwiastowania Pańskiego. Odpust w naszej parafii. Suma odpustowa o godz.18.00. 14.04 - Msza św. dla dzieci pierwszokomunijnych i ich rodziców – godz.13.30. 14.04 – 20.04 - Tydzień Biblijny. 17.04 – Imieniny br. Roberta Krawca i br. Roberta Kotowskiego. 18.04 - Msza św. o uzdrowienie godz. 19.00. 21.04 – Msza św. FZŚ godz. 13.30 23.04 – Uroczystość Św. Wojciecha, patrona Polski. Imieniny br. Jerzego Kiebały i br. Jerzego Steligi. 24.04 – Imieniny br. Grzegorza Rusina. Gwardian Na szlaku 3 Historia POCZET GWARDIANÓW KONWENTU ROZWADOWSKIEGO (40) O. Hieronim Ryba cz. 3 W latach 1922 – 1923 została wybudowana kaplica w Chyłach. Pomysłodawcą tego przedsięwzięcia i fundatorem był Ignacy Chyła, który był tercjarzem kapucyńskim i wieloletnim współpracownikiem O. Hieronima. Ten młody wówczas człowiek pomagał mu przy wznoszeniu kościoła parafialnego. Zapewne lata przebywania z O. Rybą zaowocowały pomysłem przeznaczenia swoich oszczędności na wybudowanie niewielkiej świątyni. Ze względu na posłuszeństwo zwierzchnikom, a także z uwagi stan swego zdrowia O. Hieronim osobiście nie zajmował się budową, ale był jej „dobrym duchem”, a Ignacy Chyła był tylko wiernym realizatorem jego koncepcji. W marcu 1925 roku O. Hieronim obchodził złoty jubileusz posługi kapłańskiej. Wśród wielu gości był obecny biskup Anatol Nowak. Opisał to wydarzenie rozwadowski kronikarz: O godzinie 8.00 ks. Biskup odprawia Mszę świętą, (…) a potem całe duchowieństwo z ks. biskupem na czele udaje się do celi jubilata i sprowadza go procesjonalnie przez furtę i drzwi kościelne przed wieki ołtarz. Tutaj ks. Biskup przemawia do niego serdecznie, podnosząc zasługi o. jubilata, którego zna jeszcze jako kleryka, już to jako wzorowego zakonnika, gorliwego Kapłana i pracownika, zwłaszcza dla parafii rozwadowskiej, gdzie jego staraniem powstały dwie świątynie – wręcza mu krzyż jubileuszowy i wkłada mirtowy wianek na skronie. Zasługi O. Jubilata odnotowała także Kronika Diecezji 4 Numer 83 Przemyskiej: Wybudował dwa piękne kościoły parafialne: w Rozwadowie i w Woli Rzeczyckiej. Zasługa jego jest tym większą, że wybudował te kościoły bez najmniejszej pomocy ze strony tych, których obowiązkiem było czynnie pomagać mu w tej zbożnej sprawie... Tak w obrębie parafii rozwadowskiej stanęły dwa kościoły na chwałę Bożą i zbawienie dusz wyłączną pracą i zasługą o. Hieronima, ubogiego pokornego zakonnika. Słowa te napisał właśnie ks. bp Anatol Nowak ówczesny ordynariusz diecezji. Jeszcze przez dwa lata po pięknym jubileuszu O. Hieronimowi dopisywało zdrowie. Jeszcze, co potwierdzają zapisy kroniki, wyjeżdżał z pomocą duszpasterską do sąsiednich parafii. Dopiero jesienią 1927 roku zaczął poważniej niedomagać. Nie skarżył się jednak, lubił powtarzać: że ciało pracą sterane wnet mu wypowie posłuszeństwo. Do 9 listopada 1927 roku jeszcze codziennie odprawiał Mszę świętą w kościele, a potem Historia choroba nie pozwoliła mu opuszczać celi. Nie leżał jednak, codziennie na klęczkach przyjmował Komunię świętą. Kronikarz zapisał, że 12 grudnia, sześć dni przed śmiercią, położył się do łóżka, aby jak sam powiedział, spokojnie umrzeć. Tego samego dnia poprosił o udzielenie mu ostatnich świętych sakramentów. Dnia 17 grudnia, w sobotę, czując już zbliżajacy się koniec – wyczerpany z sił sam prosił o podanie gromnicy – a 18 grudnia w niedzielę przed południem, przytomny do ostatka, zasnął w Panu. Tak oto zakończył życie ten wyjatkowy człowiek, wyjątkowy zakonnik i kapłan. Kronikarz zapisał: dzisiaj o godzinie 11.45 rano po kilkunastotygodniowej chorobie, opatrzony św. Sakramentami i całkowicie na śmierć przygotowany, czekając jej – zmarł o. Hieronim Ryba, długoletni kapłan i pracownik w Rozwadowie, o którym pisze kronika diecezjalna. Pogrzeb O. Hieronima był skromny. Bardzo zła pogoda, silna śnieżyca, sprawiła, że niewielu ludzi mogło w nim wziąć udział. Zapisał kronikarz, że w ostatniej drodze towarzyszyli mu tylko najbliżsi. Zmarł mąż prawdziwie Boży, Kapłan - zakonnik, który całe życie pracował dla chwały Bożej. Na pewno miał rację autor tych słów, skoro pamięć o O. Hieronimie wciąż jest żywa. Potwierdzają ją karty kronik zakonnych, potwierdzają dzieła jego życia – trzy obiekty sakralne – dwa kościoły i kaplica i potwierdzają ją wreszcie płomyki świec na jego grobie zawsze obecne. Wieczne odpoczywanie racz mu dać, Panie… Kapucyni zmarli w kwietniu Br. Michał z Bliznego, Andrzej Ryczaj Długoletni kwestarz i zakrystian. Przeżył 56 lat, w Zakonie 31. Zmarł w Rozwadowie 1 kwietnia 1908 roku. Br. Kamil z Jarosławia, Józef Dziubiński Pracował jako ogrodnik i zakrystian. Przeżył 58 lat, w Zakonie 32. Zmarł w Rozwadowie 9 kwietnia 1924 roku. O. Amandus z Hradec Králowé, Jan Wacław Kuczera Kaznodzieja i lektor, duszpasterz kolonistów niemieckich w Dzikowcu, wikary parafii. Przeżył 61 lat, w Zakonie 44. Zmarł w Rozwadowie 13 kwietnia 1795 roku. Br. Walenty z Jaślisk, Wojciech Marczak Pracował jako zakrystian i ogrodnik, a w wolnych chwilach oddawał się rzeźbiarstwu. Przeżył 80 lat, w Zakonie 57 lat. Zmarł w Rozwadowie 17 kwietnia 1870 roku. O. Urban z Krnova, Józef Zobel (Czech) Do kapucynów wstąpił jako kanonik regularny z kościoła pw. św. Marka w Krakowie. Pełnił funkcję spowiednika. Przeżył 42 lata, w Zakonie 6. Zmarł w Rozwadowie 19 kwietnia 1762 roku. O. Roman Dudak (w Zakonie o. Krescenty z Maksymówki) Doktor filozofii, przełożony i rektor kościoła w Tenczynie oraz wikary parafii Lubień, przełożony w Gdańsku. Wykładał przez szereg lat filozofię w naszym seminarium oraz pracował w Sądzie Duchownym w Gdańsku. Jako pierwszy w Polsce zainicjował duszpasterstwo osób żyjących w związkach niesakramentalnych. Oddawał się pracy misjonarskiej i rekolekcyjnej wśród ludzi świeckich i osób zakonnych. Przeżył 63 lata, z tego 43 w Zakonie, a 37 w kapłaństwie. Zmarł po dłuższej chorobie w Gdańsku i został pogrzebany w Stalowej Woli-Rozwadowie 20 kwietnia 1991 roku. Grażyna Lewandowska Na szlaku 5 Kościół Podróże afrykańskie 6 Kauczuk - lekarstwo na wszystko… Wydawałoby się, że zniszczona opona czy przedziurawiona kilka razy dętka samochodowa na nic już się nie przydadzą, tylko na wyrzucenie. Takie myślenie ma biały człowiek, czego efektem są niebotyczne sterty zużytych opon zajmujące dziesiątki kilometrów kwadratowych na obrzeżach wielkich miast, z którymi tak naprawdę nie wiadomo, co zrobić. Dla Afrykańczyka rzecz ma się z gruntu inaczej. Tam, gdzie wszystkiego brakuje, to cokolwiek do wszystkiego może służyć. Ta zasada sprowadza się choćby do jakże cennego kawałka taśmy wyciętej ze starej dętki. Takie taśmy długości około dwóch metrów i szerokich zazwyczaj na trzy centymetry można kupić na każdym targu nawet najbardziej zapadłej wioski w głębokim buszu. Oczywiście długość i szerokość taśmy dostosowywana jest do jej przeznaczenia. Jakie jest jej zastosowanie? Odpowiem jednym słowem – WSZECHSTRONNE! Nawet nam się nie śni, do czego pomysłowość Afrykańczyków i konieczność sytuacji zdolna jest je wykorzystać. Najczęściej kauczuk używany jest do przywiązania bagażu na bagażniku roweru, motocykla czy też na pace samochodu. Bagaż przywiązany taką taśmą lepiej się trzyma podłoża niż przywiązany sznurem lub liną. To drugie mocowanie nie jest elastyczne i zazwyczaj obluzowują się w czasie podróży na dziurawych i wyboistych drogach, gdzie wszystko skacze nieustannie do góry i przechyla się na boki. Każdy rower i motocykl w swoim niezbędnym wyposażeniu ma kauczuk owinięty na bagażniku na wszelki wypadek. Na takich bagażnikach potrafią nie tylko przewozić towary w kartonach czy workach, ale 6 Numer 83 też żywy inwentarz, np. kozy i całkiem duże świnie. Aby się nie poruszyły w trakcie jazdy przywiązane są nie czym innym jak kauczukiem. Częstym przypadkiem podczas podróży jest przebita opona. Kiedy nie ma zapasowej ani też kleju z łatkami, aby ją zreperować na miejscu, a nie chce się prowadzić roweru kilkanaście kilometrów, trzeba sobie radzić inaczej. Obwiązuje się mocno taśmą kauczukową oponę wraz z dętką w miejscu, gdzie jest dziura, do obręczy koła i pompuje. Niedogodnością jest to, że co kilka kilometrów trzeba dopompowywać koło, ale najważniejsze, że się jedzie. Trochę z „hopkami” jakby co chwilę wjeżdżało się na kamień, ale co tam takie drobiazgi ! Na takich złych drogach jak afrykańskie, rowery zazwyczaj przeładowane towarem ponad miarę ulegają często zepsuciu. To bagażnik się łamie, błotnik odpada, urywają się widełki lub rama. Najłatwiej byłoby to zespawać, ale skąd wziąć w buszu spawarkę, a jeśliby nawet była, to trzeba zapłacić za usługę. Dlatego też najczęściej takie „obolałe” miejsca roweru obandażowuje się kauczukiem do czasu, kiedy już i kauczuk nie pomaga. Wtedy trzeba zabrać ze sobą np. kurę i pojechać do miasta lub do misji katolickiej zreperować solidnie rower. Kiedyś w drodze z Bocaranga do Bouar urwałem w samochodzie pióro resoru. Poszedłem do Mansueto, naszego współbrata odpowiedzialnego za warsztat samochodowy, zapytać, co mam w tym przypadku zrobić. Chciałem bowiem tego samego dnia wrócić do siebie. Z jego ust padła krótka odpowiedź: „Jak chcesz jechać dzisiaj, to obwiąż resor kauczukiem”. Spojrzałem na niego z mocnym zdziwieniem, ponieważ nie wiedziałem, czy mówi serio, czy sobie żartuje. Zauważył to moje zmieszanie i dodał, że on miał podobne zdarzenie w drodze i tylko dzięki kauczukowi mógł dojechać do misji. Zrobiłem tak jak mi doradził i szczęśliwie, choć z dużo większą czujnością, dotarłem do misji. Za kilkanaście dni przyszło zamówione pióro resoru i było po kłopocie. Nawet w naszych samochodach misyjnych niejedna część była podwiązana kauczukiem, a co tu dopiero mówić o samochodach Afrykańczyków, gdzie wszystko jakimś cudem trzymało się razem. Tym Kościół cudem najczęściej był nieoceniony kauczuk. Bywało, że trzeba, było przywiązać i chłodnicę, która urwała się z zaczepów lub nieszczelny korek do chłodnicy, przez który uciekała woda. Tak jak na bagażnikach rowerów afrykańskich koniecznie musi być przywiązany kauczuk, tak również kilka taśm spoczywa w samochodzie za siedzeniem kierowcy. Tak jak na całym świecie, również i w Afryce dzieciaki chętnie kopią piłkę. Niestety często prawdziwa piłka jest poza ich zasięgiem finansowym. Wtedy robią sobie na własny użytek „szmaciankę” obwiązaną kauczukiem i tak robią pierwsze kroki w karierze sportowej. Gumy kauczukowe przydają się też do wytwarzania procy. W ich przypadku proca nie jest zabawką, lecz skutecznym sprzętem myśliwym. Strzelają z nich do ptaków, a nawet do małp, aby upolować coś na obiad. Kiedy pracowałem w Czadzie, często używaliśmy kauczuku do uszczelniania rur czy też zaworów wodnych. Kiedy zaczął cieknąć kran, a nie było zamiennego w magazynie, trzeba było się ratować na ten czas kauczukiem. Podobnie było z rurami, kiedy któraś skorodowała lub puściła na złączu. W ogrodzie warzywnym mieliśmy całą sieć kranów dla ułatwienia podlewania warzyw. Niestety rury doprowadzające wodę były płytko zakopane i często uszkadzało się je łopatą. Doraźnie, kiedy nie było kleju do rur PCV, trzeba było kauczukiem obwiązać ciasno i nawet kilkoma warstwami uszkodzone miejsce. Podobnie robiło się z przeciekającym wężem ogrodowym. Opatrzony w taki sposób wąż lub rura przypominały prawdziwego węża, który nie tak dawno połknął szczura. Tak jak wspomniałem na początku, również stare opony mają swoją przydatność. Robi się z nich podeszwy do sandałów. Takie sandały wytrzymują o wiele dłużej niż zwykłe „japonki”, szczególnie wtedy, gdy ktoś dużo jeździ rowerem. I tutaj zapewne u czytelników pojawia się zdziwienie na twarzy i nasuwa od razu pytanie: Co mają klapki wspólnego z jazdą na rowerze? Odpowiadam: Mają i to bardzo dużo. Trzeba zaznaczyć, że rzadko który rower w Afryce ma hamulce. W takim przypadku zjeżdżając z góry nie ma innego sposobu, jak hamować nogami. Wierzchnia warstwa drogi pokryta jest najczęściej laterytem-zwietrzałą skałą wulkaniczną podobną do pumeksu lub do żużlu w kolorze czerwonym. Mając te wszystkie elementy na uwadze: stan drogi, brak hamulców, stromy zjazd i klapki na nogach, możemy wyobrazić sobie, jak szybko przecierają się w nich podeszwy. Z opony dzieciaki robią sobie małe kółka i używają do zabawy, uderzając podgiętymi lekko kijami jeden do drugiego. Kto nie trafi w kółko, traci punkt. Stare obręcze rowerowe bez szprych też wykorzystują do zabawy. W ręce trzymają patyk zakończony wygiętym drutem, który pomaga podtrzymywać w pionie toczącą się obręcz. I tak uganiają się za zwykłym kółkiem, które przysparza im wiele radości. Duża opona samochodowa służy często jako krąg studni znajdujący się na powierzchni ziemi. Studnie kopane ręcznie nie są obetonowane, więc taka opona chroni studnię przed obsypywaniem się ziemi, szczególnie wtedy, gdy staje się na takiej oponie, by ręcznie wyciągnąć bukłak z wodą. Studnie takie nie są przykrywane i przez to stwarzają duże niebezpieczeństwo dla dzieci i zwierząt. Nie słyszałem jednak o przypadkach utonięć dzieci w takich studniach. Z dużej opony można też wykorzystać drut, który znajduje się na jej wewnętrznym karbie. Z takiego drutu Afrykańczycy robią stojaki w kształcie okrągłego grilla. Służą one do postawienia miedzianego czajnika na rozżarzonych węglach, aby zaparzyć herbatę. Zapewne jest jeszcze wiele innych okazji, w których wykorzystuje się poczciwy kauczuk i opony, ale o tych okazjach po latach już zapomniałem lub też jestem do tej pory ignorantem. Jerzy Steliga OFMCap. Na szlaku 7 N A S I B R A C I A O D K U C H N I :) 1.Gwardian – Jaki przedmiot w szkole był dla brata piętą Achillesa? Żaden, wszystkie lubiłem, a najbardziej WF i przerwy. Pamiętam też, że nam nauczyciele nic do domu nie zadawali. Czy zważał brat na modę? Nie, ani kiedyś, ani teraz. 2. Wikary – Jaką miał brat ksywę w szkole? Stachu… Co było dla brata największym problemem na misjach? Samotność 3. Br. Jacek – Czy chodził brat na wagary? Raz w życiu byłem na wagarach - uciekłem z języka francuskiego w liceum. Pech chciał, że w drodze powrotnej do domu w autobusie spotkałem mamę, która zapytała, co tak wcześnie wracam ze szkoły, odpowiedziałem, że uciekłem, ale mama nie uwierzyła i chciała znać prawdę. Czy przechowuje brat do dziś jakąś pamiątkę z dzieciństwa? Mam stary skórzany brązowy plecak ze szkoły podstawowej. 4. Br. Andrzej – Płytę jakiego artysty wziąłby brat na bezludną wyspę? Może Stare dobre małżeństwo, na pewno poezje śpiewaną. Czy umie brat tańczyć? Tak, ale nie przepadam za tym. 5. Br. Bogdan – Czy miał brat w dzieciństwie jakieś zwierzątko? Tak, kotka. Czy był brat „szeryfem” na podwórku? Tak, ale na swoim. 6. Br. Zachariasz – Jakiej muzyki słuchał brat w młodości? Tego, co akurat było na topie: Marek Grechuta należał do tych ulubionych. Jakie miał brat hobby? Rower, nie miałem małego trzykołowego, nauczyłem się od razu na dużym bez większych upadków. 7. Br. Józef – Jakiego przedmiotu w szkole nie musiał się brat uczyć, bo sam wchodził do głowy? Języka polskiego. Który z czterech pancernych był brata idolem? Gustlik. 8. Br. Zbigniew –Jakie auto z tych, które brat zna, zasługuje na tytuł mistrzowski? Mitsubishi – Lancer, a vicemistrzostwo - Mitsubishi Pajero. Jaki prezent otrzymał brat z okazji I Komunii św? Zegarek, radziecki Wostok. 9. Br. Michał- Czego w dzieciństwie brat się bał najbardziej? Był taki okres, że jako dziecko bałem się psów. Do tego stopnia, że gdy bawiłem się na podwórku przed blokiem, a na horyzoncie pojawiał się jakiś czworonóg, 8 Numer 83 niekoniecznie dużych rozmiarów, uciekałem w popłochu i wdrapywałem się na siatkę, która okalała teren szkoły. Jaka gra komputerowa była tą pierwszą, w którą brat grał? Dokładnie nie pamiętam, ale na pewno jedną z pierwszych i najbardziej przeze mnie lubianych była legendarna już gra „Sensible Soccer” na Amigę. Od współczesnej „Fify” czy „Pro Evolution Soccer” pod względem grafiki dzielą ją lata świetlne, ale wówczas była ona najlepsza w swoim rodzaju i gromadziła przed ekranami komputera wielu młodych fanów piłki nożnej. Najczęściej toczyłem zacięte i emocjonujące rozgrywki wspólnie z moim bratem, choć nierzadko też nasz dom stawał się miejscem osiedlowych turniejów, na które schodzili się koledzy z podwórka. Najbardziej cierpiały na tym nasze joysticki, na których często odreagowywaliśmy boiskowe niepowodzenia. 10. Br. Jarek - Jakiego smakołyku trudno sobie bratu odmówić? Dobrego . Czy nosił brat długie włosy ? Jak byłem noworodkiem, to się nie strzygłem. 11. Br. Robert Kotowski - Czy umie brat coś ugotować? Raczej tak-umiem np. zrobić placki ziemniaczane po węgiersku. Czy zapłacił brat kiedyś mandat? No, zdarzyło się i to nie raz, może 3 – 4 razy… 12.Br. Robert Krawiec – Czy jest coś, czego brat nie zjadłby za żadne skarby świata? Nie zjadłbym wszystkich przysmaków kuchni chińskiej, a więc dań z kotów, psów, szczurów, myszy...Gdyby nie był brat zakonnikiem, to jaki zawód wydaje mu się najciekawszy? Po skończonej szkółce lotniczej w Dęblinie byłbym pilotem samolotu odrzutowego, o tym marzyłem najczęściej jako dziecko. 13. Br. Krzysztof – Jakiej zupy brat nie lubi? Ogórkowej i z ryb. Kto z artystów muzyków utkwił bratu w pamięci jako idol ? Anna German. 14. Br. Grzesiek – Jaka zabawka z dzieciństwa utkwiła bratu w pamięci? Model dużego fiata na baterię. Podczas podwórkowych meczy piłki nożnej w jakiej brat grał formacji? W każdej, było nas mało i trzeba było być wszechstronnym. 15.Br. Paweł – Czy był brat grzecznym dzieckiem? – Bardzo grzecznym! Który ze Smerfów był brata ulubieńcem? Smerf Zgrywus. przyg. G.Lewandowska Wiara Nowy wymiar Filakterii „Odstąpcie od tych ludzi i puśćcie ich! Jeżeli bowiem od ludzi pochodzi ta myśl czy sprawa, rozpadnie się, a jeżeli rzeczywiście od Boga pochodzi, nie potraficie ich zniszczyć i może się czasem okazać, że walczycie z Bogiem” (Dz 5, 38a-39) Ostatnie spotkanie ze Słowem Bożym bardzo mocno dotknęło mojego życia. Nie jest to łatwe Słowo, zwłaszcza na obecne czasy, w których przyszło nam żyć. Tym bardziej więc Pan daje konkretne wskazówki, co dzisiaj robić. Omawiając kolejny fragment z księgi Dziejów Apostolskich, nad którą w sposób szczególny pochylamy się w tym roku, Pan Bóg stawia nam przed oczy uczniów Jezusa Chrystusa, którzy są uwięzieni. W ich obronie występuje Gamaliel, faryzeusz, który jako jedyny daje posłuch ich słowom. Przedstawił przed Radą innych głosicieli, którzy nieśli narodowi jakieś przepowiednie i udowodnił, że jeśli to głoszenie nie pochodzi od samego Boga, to umrze śmiercią naturalną. Odnosząc się do Apostołów, dotyka tej samej rzeczywistości. Przekonuje Radę, że jeśli to nie pochodzi z Góry, to wszelkie przepowiadane przez nich słowa przepadną, tak jak w przypadku Teodasa i Judasza Galilejczyka. W wyniku tej mowy, Rada postanawia najpierw ubiczować a następnie wypuścić uwięzionych Apostołów, a ci od razu zaczynają na nowo nauczać o Jezusie. Jakie to ma odniesienie do mojego życia? Takie, że Pan Bóg poprzez ten fragment pokazuje mi bardzo jasno, że Słowo Boże, które głoszę, które sam najpierw przeżywam, ma ogromną moc. Nie dość, że Chrystus wkraczając poprzez to słowo w moje osobiste życie pokazuje, co robić i jak żyć, to jeszcze, tak jak Apostołów posyła z tym słowem dalej. Nie mam monopolu na to słowo. Ale mam gwarancję samego Boga, że to, czego Kościół naucza, co zostało objawione na kartach Biblii, ma ogromną moc dokonującą niezwykłych cudów nie tylko w moim życiu, ale także w życiu każdego człowieka, który przyjmuje to, co Pan Bóg konkretnie do niego kieruje. Jeszcze dobitniej zatem, wchodząc w głębię tego słowa, Pan Bóg mówi mi wprost: „Nie bój się! Zobacz jaką moc ma Moje słowo. Od dwóch tysięcy lat głoszone, jeszcze nikomu nie zaszkodziło, a wręcz przeciwnie, ustawiło życie na właściwe tory”. Jest to dla mnie gwarancja, że to, co sam przeżywam w spotkaniu z Jego słowem i co głoszę, to nie jest wymysł ludzki. Co więcej, skoro rzeczywiście Kościół trwa i głosi skutecznie orędzie Dobrej Nowiny, to tu musi być „sprawa Boża”, to nie jest coś, co pochodzi od człowieka. Tutaj rzeczywiście „rękę na pulsie” trzyma Pan Bóg. Owszem zdaję sobie sprawę z tego, że może mnie spotkać za tę głoszoną prawdę ból, jak owych Apostołów, których zanim wypuszczono na wolność, to najpierw ubiczowano. Ale dla Słowa Bożego, dla głoszenia Prawdy, którą jest sam Chrystus, nie da się uciec przed oskarżeniem. Pan Bóg nieraz w moim życiu pokazał, jak wyzwalającą i uzdrawiającą moc ma głoszona Prawda. A właśnie dla mnie osobiście to Słowo Pana Boga pokazuje w całej istocie, czym jest ta prawda. Ona, owszem, zaboli, bo Słowo Boże działa jak miecz obosieczny, ale zawsze prowadzi mnie do wolności. Zaboli, bo nieraz staje się niewygodne, a mnie samemu też czasem nie jest łatwo przyjąć to, czego chce Bóg. Jakimś pocieszeniem staje się dla mnie fakt, że przyjmując święcenia kapłańskie, oddałem się Chrystusowi w całości, nie zabierając nic dla siebie. To, co On dla mnie przygotował, chcę w duchu posłuszeństwa Słowu Bożemu przyjąć i wypełniać. I o to się każdego dnia modlę, bym nie uciekł, bym nie zdezerterował w chwili próby i doświadczenia. Do tego zadania zostałem wybrany przez samego Boga, a Kościół w osobie biskupa, który podczas święceń zwrócił się do mnie takimi słowami, wręczając Ewangeliarz, potwierdził: „Przyjmij Chrystusową Ewangelię, której głosicielem się stałeś; wierz w to, co będziesz czytać, nauczaj tego, w co uwierzysz, i pełnij to, czego będziesz nauczać”. Mam pewność, że słowa prawdy, których doświadczam wgłębiając się Pismo Święte, dają wolność i naprawdę prawdziwe szczęście. Paweł Smoła OFMCap. Krąg Biblijny dla: *lubiących się spotkać, zapraszamy na wspólne przebywanie ze Słowem Bożym, w środy o godz. 19 w pierwszym pokoju gościnnym wychodząc z Zakrystii na krużganki; *zagonionych lub z różnych powodów nie mogących przybyć, e-mail: [email protected], na który prosimy wysyłać swoje doświadczenie ze Słowem Bożym, którym ubogacimy się podczas naszych spotkań. Na szlaku 9 Wiara CZY ROZUMIESZ EUCHARYSTIĘ ? Czwarta część Eucharystii to uczta ofiarna, czyli Obrzędy Komunii, które rozpoczynają się wspólnym odmówieniem Modlitwy Pańskiej. Kiedy wierni kończą tę modlitwę, główny celebrans błaga Boga o uwolnienie całej wspólnoty od wszelkiego zła i niebezpieczeństwa w modlitwie zwanej embolizm. Słowo to pochodzi z języka greckiego i oznacza „dołączenie, załączenie, wstawka” . Następnie kapłan modli się o pokój, zachęca do trwania w pokoju i wzywa wszystkich, aby przekazali sobie znak pokoju. W naszych kościołach przyjmuje on najczęściej formę skłonienia głową lub podania ręki. W kościele pierwotnym funkcjonował święty pocałunek pokoju (2 Kor 13,12) – jednokrotny pocałunek w oba policzki, praktykowany obecnie w niektórych wspólnotach lub pomiędzy kapłanami. Podczas wymieniania znaku pokoju zwykle wypowiadamy słowa: „Pokój Pański niech zawsze będzie z tobą” lub „Pokój z tobą”. Powinniśmy pamiętać, że ten gest jest częścią Eucharystii, a zatem w jakikolwiek formie go sprawujemy, czyńmy to z należytą powagą, aby w żaden sposób nie zakłócać jej przebiegu. Nie ma potrzeby podchodzenia do wszystkich, uczyńmy ten gest wobec siedzących najbliżej tak, aby zakończyć, zanim kapłan rozpocznie kolejną część Mszy. A jest nią hymn „Baranku Boży”…. Podczas hymnu (śpiewanego lub recytowanego) następuje łamanie chleba oraz łączenie Ciała i Krwi Pańskiej. Małą cząstkę hostii kapłan wpuszcza do kielicha z Krwią Pańską. To połączenie symbolizuje zarazem fakt zmartwychwstania, czyli połączenia ciała i duszy Chrystusa oraz jedność ludzkiej i boskiej natury w Chrystusie. Po hymnie kapłan ukazuje Postacie Eucharystyczne ze słowami: 10 Numer 83 „Oto Baranek Boży”… . Wierni odpowiadają: „Panie, nie jestem godzien”…, po czym następuje spożywanie Ciała i Krwi Pańskiej. Najpierw czyni to kapłan wraz ze współcelebransami, a potem Komunia jest rozdawana wiernym. Przypomnijmy, kto może przystąpić do Komunii. Pierwszy warunek, jaki należy spełnić, to być ochrzczonym. Chrzest jest tym sakramentem, bez którego nie można przyjmować żadnych innych. Drugim warunkiem jest właściwe rozeznanie i dokładne przygotowanie. Czy ten warunek został spełniony, stwierdza proboszcz parafii, w której dziecko przystępuje do I Komunii Świętej. Trzecim jest trwanie w stanie łaski uświęcającej, czyli brak świadomości grzechu śmiertelnego, zwanego również ciężkim. Należy także pamiętać o zachowaniu postu eucharystycznego, który jest również warunkiem godnego przyjęcia Ciała Pańskiego. Aby zachować post eucharystyczny, należy przez jedną godzinę przed przystąpieniem do Komunii Świętej powstrzymać się od spożywania jakiegokolwiek jedzenia lub napoju. Można w tym czasie spożywać jedynie czystą wodą lub lekarstwo. Post obowiązuje wszystkich przystępujących do Komunii świętej, z wyjątkiem chorych i ich opiekunów, osób w podeszłym wieku oraz kapłanów, którzy celebrują Mszę św. po raz kolejny w danym dniu. Istotną kwestią jest też postawa, w jakiej przyjmujemy Komunię świętą. Może to być postawa klęcząca lub stojąca – według zwyczaju danej parafii (w naszej parafii jest to postawa stojąca) – zawsze jednak w sposób jak najbardziej godny, z zachowaniem powagi, jakiej wymaga chwila. Jeśli zdrowie lub wiek nie pozwalają uklęknąć, należy z czcią skłonić się przed hostią zamiast wykonywać jakieś niepoważne przykucania czy inne dziwne figury. Jeśli w kościele jest zwyczaj przyjmowania komunii na stojąco, kto może, niech przedtem przyklęknie. Bardziej niż postawa zewnętrzna ważna jest postawa ducha, która by świadczyła, że jesteśmy świadomi, jak wielkim wydarzeniem i łaską jest przystępowanie do Komunii Świętej. Wiara Św. Genowefa Genowefa urodziła się w 422r. w Nanterre pod Paryżem. Gdy miała 7 lat, do jej rodzinnej wioski przybył św. German z Auxerre, który pielgrzymował razem ze św. Lupusem z Troyes do Brytanii, aby tam zwalczać herezje pelagiańskie. Zauważył on dziewczynkę stojącą w tłumie, który zebrał się wokół niego i przepowiedział jej, że zostanie świętą. Wręczył jej również medalik, z którym nigdy się nie rozstawała. Po śmierci rodziców Genowefa, w wieku około 15 lat, przeniosła się do Paryża, gdzie zamieszkała ze swoją matką chrzestną. Tam z rąk miejscowego biskupa otrzymała welon dziewicy poślubionej Panu Bogu. Prowadziła życie ascetyczne, pełne gorliwości i wyrzeczeń. Szybko zaczęła gromadzić wokół siebie inne kobiety i zachęcała je do podobnego postępowania. Utrzymywały się one z pracy swoich rąk, a wolny czas poświęcały odwiedzaniu chorych i niesieniu pomocy opuszczonym. Genowefa nie stroniła jednak od spraw publicznych. Kilkakrotnie, gdy miastu groziło niebezpieczeństwo, stawała się jego prawdziwą wybawicielką. W roku 451 na wieść o nadciągających Hunach pod wodzą Attyli w mieście wybuchła panika, gdyż paryżanie obawiali się najazdu hordy. Święta nawoływała wówczas do zachowania spokoju, podjęcia modlitwy i postu, przepowiadając, że Bóg ocali miasto. I rzeczywiście tak się stało. Atylla skierował swoje wojsko w inną stronę. Ominął Francję i udał się do Italii. Podobną rolę odegrała później, gdy podczas oblężenia miasta przez Franków, mieszkańcom Paryża groził głód. Zorganizowała wówczas flotyllę rzeczną, która zaopatrzyła ludzi w żywność. Do Genowefy przychodzili nie tylko ludzie prości, ale także i możni, by prosić ją o modlitwę i radę. Wśród nich znaleźli się również królowie Francji - Childeryk i Chlodwig. Pan Bóg nie szczędził Genowefie trudnych prób. Dręczyły ją liczne dolegliwości fizyczne, które znosiła z heroiczną cierpliwością, jak również prześladowania ze strony przewrotnych ludzi, którzy uznali ją za czarownicę i usiłowali spalić. Zmarła 3 stycznia 500r. Pochowano ją na podmiejskim cmentarzu Lucotitius, który później wraz z całym wzgórzem przybrał nazwę od jej imienia. Król Chlodwig I wzniósł tam kościół pod jej wezwaniem. Paryżanie doznali też wstawiennictwa świętej po jej śmierci. W 1129r. epidemia zatruć sporyszem, która dziesiątkowała ludność miasta nagle ustała po procesji, w której niesiono jej relikwie. Wydarzenie to nadal jest corocznie upamiętniane. W 1757 r. rozpoczęto budowę klasycystycznego kościoła św. Genowefy, który w czasie rewolucji francuskiej został zamieniony na Panteon. W 1793r. spalono jej relikwiarz. Obecnie miejscem jej kultu jest paryski kościół św. Stefana ze Wzgórza (St. Etienne-du-Mond), gdzie znajdują się resztki zniszczonego sarkofagu. W ikonografii św. Genowefa przedstawiana jest jako młoda mniszka lub pasterka pasąca owce. Malowana jest także z dwoma kluczami Paryża, zawieszonymi u pasa; ukazywana, gdy przywraca wzrok, a także ze świecą, którą - według legendy - podczas modlitwy zdmuchiwał diabeł, a anioł zapalał z powrotem. Kościół rzymskokatolicki uczynił ją opiekunką dziewic, pasterzy, producentów świec woskowych, rybaków, rzemieślników, właścicieli składów win i żołnierzy. Magdalena Gołąb Na szlaku 11 Święci myśli sentencje Oddaj się zupełnie Panu Bogu, a będziesz szczęśliwy. Dlatego studiuj Ukrzyżowanego. Upodobnij się Jemu. Pragnij cierpieć i być wzgardzonym dlatego jedynie, że Bóg twój tak samo żył. Wzgardzony – „ukrzyżuj, ukrzyżuj” (Łk 23, 21) – od wszystkich, którym tyle dobrego uczynił. Zapłatą twoją od ludzi niech będzie wzgarda…Pan Jezus taką zapłatę otrzymał i otrzymuje, niestety. Kochaj nieprzyjaciół tym więcej, im więcej ci przykrości uczynili, bo Pan Jezus powiedział: „Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23, 24). Im więcej będziesz cierpiał w tej chwilce życia, tym większą chwałę będziesz miał w niebie. Chcesz zażywać pokoju z drugimi? Czyń o ile to jest uczciwe i święte, wolę drugich. Stań się najmniejszy, sługą wszystkich, głupi dla miłości Bożej (naucz się widzieć w bliźnim Pana Jezusa i znoś od niego wszystko, jako dane lub dopuszczone od Pana Jezusa, służ mu jako Panu Jezusowi, a będziesz zażywał pokoju). św. Maksymilian Nie trwóż się, nie drżyj wśród życia dróg, Tu wszystko przemija – trwa tylko Bóg. Cierpliwość przetrwa dni ziemskich znój, Kto Boga posiadł, ma szczęścia zdrój. Bóg sam wystarcza. św. Teresa od Jezusa Kto należy do Chrystusa, musi przeżyć całe Jego życie. Musi dojrzewać do wieku Chrystusowego, musi z Nim wejść na drogę krzyżową, przejść przez Ogrójec i wstąpić na Golgotę… Natura ludzka, którą Chrystus przyjął, dała Mu możność cierpienia i śmierci. Natura Boska, którą posiadał odwiecznie, nadała temu cierpieniu i śmierci wartość nieskończoną i moc odkupieńczą. Męka i śmierć Chrystusa powtarzają się w Jego Ciele Mistycznym i jego członkach. Każdy człowiek musi cierpieć i umierać, lecz jeśli jest żywym członkiem Mistycznego Ciała Chrystusa, jego cierpienie i śmierć nabierają odkupieńczej mocy dzięki Boskości Tego, który jest jego Głową. św. Edyta Stein 12 Numer 83 Oko Boże spoczywa na mnie; On widzi wszystko i wie wszystko. To wystarczające. Św. Ludwina (przez 38 lat sparaliżowana, pokryta wrzodami, żyjąca w ciągłym cierpieniu) opr. Zachariasz Nycz OFMCap Rycerze Kolumba w Stalowej Woli 9 marca w kawiarence Przystań przy klasztorze braci mniejszych kapucynów w Stalowej Woli odbyło się spotkanie z Rycerzami Kolumba. Przybyło na nie kilkanaście osób, w tym 9 mężczyzn. Brat Krzysztof Zuba i brat Rafał Tracz ze wspólnoty Rycerzy w Tarnobrzegu zapoznali obecnych z historią, działalnością, zasadami i głównymi celami Zakonu. Zakon istnieje od 131 lat. Powstał w Stanach Zjednoczonych. Dziś obecny jest w 14 krajach, w tym od 2006 r. w Polsce (nasza Ojczyzna to jedyny kraj w Europie, w którym obecny jest Zakon). Należy do niego ok. 2 mln mężczyzn (w Polsce ok. 2000). W naszej diecezji Rycerze, w liczbie ok. 140, obecni są w Ostrowcu Świętokrzyskim, Ożarowie, Tarnobrzegu, Sandomierzu, Tuszowie i od niedawna w Stalowej Woli. Podstawowe cele Zakonu Rycerzy to: wspierać Kościół, kapłanów w pracy duszpasterskiej, działać charytatywnie, pomagać członkom i ich rodzinom, włączać mężczyzn w życie Kościoła, walczyć o zwycięstwo kultury życia nad kulturą śmierci. Każda działalność, każda akcja musi Wspólnoty zacząć się modlitwą, nie może jej zabraknąć – mówił brat Krzysztof. Naczelne zasady, którymi Rycerze winni się kierować w życiu to miłosierdzie, jedność z Kościołem Katolickim, braterstwo we wspólnocie i miłość do Ojczyzny. Aby zostać Rycerzem Kolumba trzeba być mężczyzną, mieć ukończone 18 lat, być praktykującym katolikiem. Należy podpisać deklarację członkowską. Następnie w wyznaczonej przez proboszcza parafii ? W czasie najbliższej Rady Zakonu następuje po Mszy św. włączenie kandydatów do wspólnoty. Odbywa się to w zamkniętym gronie Rycerzy. Pierwsza inicjacja w Stalowej Woli miała miejsce 4 marca w parafii bł. Jana Pawła II. Grupa 20 mężczyzn oficjalnie została włączona do wspólnoty Rycerzy Kolumba: 17 ze Stalowej Woli, 1 z Ostrowca Świętokrzyskiego i 2 z Nowej Dęby. Odbyło się to w obecności przedstawicieli Rycerzy z Tarnobrzega i Ostrowca Świętokrzyskiego. Gdyby przy klasztorze powstała grupa złożona minimum z 13 mężczyzn, to razem z Rycerzami z par. akademickiej mogliby stworzyć osobną Radę (Rada musi liczyć przynajmniej 30 osób). Na razie Rycerze ze Stalowej Woli dołączeni są do wspólnoty w Tarnobrzegu. Kolejne spotkanie z Rycerzami Kolumba w klasztorze, gdzie można będzie podpisać już deklarację członkowską, zaplanowane jest na 4 kwietnia br. Więcej informacji na temat tej wspólnoty można znaleźć na stronie www.rycerzekolumba.com. Jadwiga Zynwala Z życia Parafialnego Klubu Sportowego „SAN” Okres zimowy to czas przygotowań oraz ładowanie akumulatorów dla drużyn przygotowujących się do rozgrywek. Młodzież z gimnazjum i szkół średnich odbywała zajęcia raz w tygodniu w hali sportowej ZSP Nr 2 „budowlance”, natomiast seniorzy mieli treningi w ZSP Nr 3 - „ekonomik”. Drużyna seniorów w okresie przygotowań do rozgrywek klasy B rozegrała 5 spotkań sparingowych. Pierwsze w styczniu na śniegu z KS Zarzecze przegrywając jeden do zera, z Majdanem Zbydniowskim 2:2 i 2:4, z Wolą Rzeczycką był remis 3:3 oraz wygrana 5:4 z drugą drużyną „Sokoła Nisko”. Planujemy jeszcze rozegrać dwa mecze kontrolne ze „Strażakiem Przyszów” i „LZ Skowierzyn” .Treningi naszej drużyny odbywają się na boisku na osiedlu Piaski we wtorki i czwartki o godzinie 16.30. Zarząd Klubu podejmuje działania mające na celu polepszenie warunków rozgrywania meczów i treningów na stadionie. Urząd Miasta w budżecie na 2013 rok przeznaczył 60 tysięcy złotych na częściowe ogrodzenie stadionu oraz kwotę 29 tysięcy na bieżącą działalność klubu ramach projektu „Organizacja zajęć i imprez sportoworekreacyjnych”. Nasza drużyna rozgrywki klasy B podokręg Stalowa Wola rozpocznie w dniu 7 kwietnia na wyjeździe z drużyną „Jagiełło Pilchów”. Następne mecze odbędą się 14 kwietnia z „Emaus Gorzyce”, 21 kwietnia „LZS Majdan Zbydniowski”. 28 kwietnia „Płomień Trześń” 1 maja - „Huragan Zdziechowice” 5 maja „Czarni Lipa” 12 maja „LZS Wydrza” 19 maja „LZS Turbia” 30 maja „Radosan Radomyśl” 2 czerwca „LZS Wola Rzeczycka” 9 czerwca „LZS Majdan Zbydniowski” ostatni mecz rundy wiosennej 16 czerwca z „WKS Zabrnie”. Drużynę do rozgrywek przygotowuje trener Piotr Jarski ,kierownikiem drużyny jest Tomek Czarnecki. Serdecznie zapraszamy sympatyków naszej drużyny oraz mieszkańców Osiedla Piaski do licznego udziału w meczach i sportowego dopingu. W zdrowym ciele zdrowy duch ! Wiceprezes Edward Błażejewski Na szlaku 13 Wspólnoty Rekolekcje z Ojcem Pio W dniach 8 -10 marca 2013 roku sympatycy i członkowie Grup Modlitwy Świętego Ojca Pio z diecezji Sandomierskiej uczestniczyli we wspólnych rekolekcjach z Ojcem Pio. Na zaproszenie Diecezjalnego Asystenta Grup Modlitwy św. Ojca Pio, ks. Leszka Biłasa, 50 osób przybyło do Domu Rekolekcyjnego „Quo Vadis ‘’ w Sandomierzu, tworząc tym samym jedną duchową rodzinę św. Ojca Pio. Prowadzącym rekolekcje był dobrze nam znany br. Robert Krawiec z naszej wspólnoty parafialnej przy Klasztorze Braci Mniejszych Kapucynów, wielki znawca duchowości Ojca Pio. Znany jest także dobrze czytelnikom dwumiesięcznika „ Głos Ojca Pio” z zamieszczanych w nim artykułów. Prowadzący, zarówno w głoszonych konferencjach jak też w homiliach, wskazywał na wiarę w życiu Ojca Pio. Jak wielkim darem i łaską było sprawowanie i przeżywanie Eucharystii w Jego życiu. Jak przyjmował cierpienie , jak Bożą Miłość okazywał bliźniemu - widząc w każdym człowieku oblicze Boga. Jak Ojciec Pio widział i realizował swoją obecność w kościele jako wspólnocie ludzi, będąc posłusznym i oddanym swoim przełożonym, a nade wszystko następcy św. Piotra - papieżowi. Czas Wielkiego Postu w Roku Wiary, przeżywany w duchowości św. Ojca Pio to szczególna łaska dla tych, którzy chcą naśladować i modlić się przez wstawiennictwo tego Świętego Stygmatyka. Droga krzyżowa przeżyta z Ojcem Pio uświadomiła nam , czym tak naprawdę jest nasze życie , że droga do zbawienia to przyjęcie i ofiarowanie swoich własnych krzyży życia Jezusowi .Takiej miłości uczy nas św. Ojciec Pio swoją pokorą , posłuszeństwem, cierpieniem 14 Numer 83 i nieustanną modlitwą za grzeszników i tych , którzy Go prosili modlitwę . Pan Jezus w swej miłości do nas, do świata uczynił Go Swoją Ikoną , naznaczył Ojca Pio Stygmatami Swych Ran. Pan Bóg sprawił, że Ojciec Pio stał się obiektem zainteresowania ludzi, uczynił Go Szafarzem Bożego Miłosierdzia. Czas rekolekcji w takiej wspólnocie to dobra okazja do dzielenia się swoimi doświadczeniami i tym wszystkim, co daje życie we wspólnocie Grupy Modlitwy Ojca Pio. Ta dzielenie się ma duży wpływ na powstawanie wielu nowych wspólnot w naszej diecezji. Spotkanie dało też możliwość rozeznania kilku osobom poszukującym swojego miejsca we wspólnocie parafialnej. Spotkanie w małych grupach w tym czasie było wzajemnym umacnianiem się wewnętrznie - duchowym bogactwem drugiego człowieka . Adoracja przed Najświętszym Sakramentem to cisza, spokój, zamyślenie nad własnymi problemami życia w obliczu patrzącego na mnie i słuchającego samego Pana Jezusa. To wielka łaska wyciszenia się i wsłuchania się w to, co ma do powiedzenia mnie i każdemu z nas Jezus pod postacią białej Hostii. Szczytem duchowego przeżywania wspólnego czasu rekolekcji była msza święta z osobistym błogosławieństwem każdego uczestnika , umocnienie naszej wiary do odważnego głoszenia jej i dawania świadectwa Boga wszędzie tam, gdzie jest dane nam przebywać. Przeżycie czasu tych rekolekcji to łaska uczynienia kilku kroków na drodze zbliżania się do Boga i osobistej przemiany siebie w procesie nawrócenia. GMOP Marek Spasiuk Postawy symbiotyczne we wspólnotach. Chciałbym dotknąć pewnego problemu, który niekiedy się pojawia nie tylko we wspólnotach Odnowy w Duchu Świętym, ale wszędzie tam, gdzie ludzie we wspólnotach szukają Boga, wypływają na głębię i w miarę upływu czasu budują na płaszczyźnie wiary relacje międzyludzkie. Czym jest symbioza? Jest to termin zaczerpnięty z biologii, jest to współżycie dwóch organizmów kosztem siebie. Np. rośnie drzewo i w strukturze korzeniowej rozwija się grzybnia. Struktura korzeniowa drzewa korzystnie wpływa na rozwój grzybni, „ grzyb z tego korzysta”, rozwój grzybni korzystnie wpływa na system korzeniowy drzewa, „ drzewo na tym korzysta”. Tego samego doświadcza człowiek. W okresie prenatalnym dziecko w całkowitej pełni korzysta z matki, zarówno w wymiarze fizycznym, jak też w psychicznym. Po narodzeniu następuje odcięcie więzi fizycznej – przecięcie pępowiny. Następnie w okresie rozwoju, a najbardziej w pierwszych dwóch latach, następują tzw. procesy separacyjne – odcinanie pępowiny psychicznej. Jest to bardzo ważne w życiu człowieka, aby mógł wzrastać, stawać się niepowtarzalną osobą, aby mógł w pełni jako niezależna osoba tworzyć relację z Bogiem i z drugim człowiekiem. Aby był w pełni zdolny do budowania relacji miłości. Niestety, na skutek grzechu pierworodnego, człowiek ma pewien problem wyjścia z takich postaw i podświadomie ucieka do budowania więzi symbiotycznych. Postawy takie dotyczą w jakimś stopniu każdego człowieka. Czasem są one znikome, a czasem potrzeba budowania więzi symbiotycznych jest silna. Psychologowie w prowadzonych terapiach zauważają takie postawy u ludzi. Jeśli takie postawy symbiotyczne u człowieka są silne, mogą stać się prawdziwym dramatem w życiu. W relacjach międzyludzkich więź symbiotyczna przejawia się chęcią psychicznego „wtapiania” się jednej osoby w drugą. Charakteryzuje się tym, że jedna z takich osób staje się osobą dominującą, a druga się tej osobie pozwala zdominować i podporządkowuje swoją wolę. W pewien sposób swoje decyzje opiera na woli drugiej osoby. Np. jeśli jest grono kilku osób, w którym są dwie osoby funkcjonujące w taki sposób, to osoba uległa zawsze będzie kierować się zdaniem i wolą osoby, przez którą jest zdominowana. Brak jej autonomii, brak własnego zdania i niezależności. Jeśli taki stan trwa dłużej, prowadzi do degradacji osobowości osoby uległej, natomiast osoba dominująca utwierdza się w swoich postawach i też się nie rozwija osobowo. Wg E.Fromma – Przeciwwagą dla zjednoczenia symbiotycznego jest miłość dojrzała, którą charakteryzuje zachowanie własnej indywidualności. Na końcu artykułu dodałem fragment pisma Ericha Fromma o psychicznej więzi symbiotycznej. Teraz chciałbym poruszyć aspekt duchowy takich postaw. W Ewangelii Św.Jana czytamy: Jn 15:12-17 To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali. Jezus wzywa każdego z nas do wzajemnej miłości. Miłość wzajemna jest darem, który najpierw otrzymujemy od Boga i którym mamy się dzielić albo raczej też obdarowywać. W miłości musi mieć miejsce wzajemność, czyli dawanie (odwaga dawania) i przyjmowanie (odwaga przyjmowania). Jeśli np. jest tylko dawanie – jest to błąd. Jezus w Ewangelii mówi o bezinteresownym darze-tak, ale ma on sens wtedy, kiedy też się przyjmuję. Nie chodzi o przyjmowanie miłości od tej samej osoby, bo osoba, którą obdarowuje miłością, może być głęboko zraniona i niezdolna do dawania miłości. Ale zawsze Pan Bóg stawia na naszej drodze osoby, które są w stanie obdarzyć nas miłością i wtedy powinniśmy tę miłość przyjmować. Największą formą miłości jest oczywiście oddanie własnego życia za swoich przyjaciół – tak uczynił Jezus. Ale Jezus też potrzebuje naszej miłości i to na wszystkich płaszczyznach naszego jestestwa: w dokonywanych wyborach, w sposobie naszego myślenia, czy też w naszych uczuciach. W miłość Jezusa też trzeba włączać nasze uczucia. Mt. 22, 37 Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. Tak naprawdę głównym źródłem naszej miłości jest Jezus. Miłość zawsze jest relacją, jest odniesieniem osoby do osoby. W miłości musi być całkowita wolność osób, które się miłością obdarowują. Tam, gdzie się tworzą relacje symbiotyczne – a dotyczy to każdego z nas w różnym stopniu – tam nie ma miejsca na dojrzałą miłość. Gdzie jest dominacja osoby nad drugą osobą, tam miłość nie może zaistnieć albo jest obecna jedynie w szczątkowy sposób. Nasze relacje we wspólnotach można by odnieść do wspólnoty, jaką była wspólnota apostołów i Jezusa. Jezus przez cały czas bycia z uczniami nauczał ich, obdarzał Na szlaku 15 Wspólnoty swoją miłością i uczył ich miłości wzajemnej. Nie uzależniał ich od swojej woli, ale proponował, aby czynili to, co im przykazywał, zachęcając, że jeśli będą tak czynić, będą Jego przyjaciółmi. Proponował, ale nie zmuszał. W apostołach zawsze była całkowita wolność w relacji do Jezusa. Myślę, że pokazuje to bardzo mocno postać Judasza, który pomimo że był z Jezusem, widział wiele znaków, to i tak – w swojej wolności – Go zdradził. Jezus nie chce, abyśmy funkcjonowali jak słudzy, którym On coś każe i my mamy to bezwolnie wykonywać, ale chce, abyśmy funkcjonowali jak Jego przyjaciele. Czyli oznajmia nam, co usłyszał od swojego Ojca, daje nam światło, zaprasza nas, i chce, abyśmy w swojej wolności to podejmowali. Bóg zawsze daje całkowitą wolność wyboru. I myślę, że najwspanialszą rzeczą w życiu człowieka jest, jeśli jest na tyle uzdrowiony wewnętrznie i na tyle wolny wewnętrznie, że dzień po dniu, godzina po godzinie jest w stanie żyć w relacji przyjaźni z Jezusem. Czyli w całkowitej wolności rozeznawać to, do czego On zaprasza i podejmować to w życiu. Czyli innymi słowy, być świętym. Oczywiście jest to ideał, ale jesteśmy zaproszeni, aby tak żyć, aby do niego zmierzać. Oczywiście człowiek sam w sobie nie jest zdolny do takich postaw, ale otrzymuje dar Ducha Świętego, który go do tego uzdalnia. Dar Ducha Świętego, też muszę przyjąć w całkowitej wolności. Muszę jakby wybrać Ducha Świętego. Zaprosić Go. Na siłę do mojego serca nie wejdzie. Duch Święty jest też tym owocem w moim sercu, który się rozwija w miarę, jak w swoim życiu dokonuję wyborów zgodnych z wolą Bożą, zgodnych z tym, do czego mnie Jezus zaprasza. To Duch Święty uzdalnia mnie do doskonałej wzajemnej miłości. To jest obraz takiej idealnej wspólnoty. Doskonała miłość wzajemna, może się realizować tylko w przypadku odrębności osób. Jeśli ma miejsce relacja symbiotyczna, kiedy jedna osoba „wtapia” się w drugą, to osoby te mają ograniczoną własną wolność i nie są w stanie żyć w pełni miłością. I w jakiś sposób zamykają się na przyjmowanie tego, do czego ich Pan Bóg zaprasza jako niepowtarzalne różne osoby. Tym samym człowiek w ten sposób zamyka się na przyjmowanie w swoim sercu Ducha Świętego. Osoby, które w jakiś szczególny sposób są zranione 16 Numer 83 i uciekają w relacje symbiotyczne, w początkowym okresie czują się z tym dobrze, ale w dalszej perspektywie następuje rozpad życia psychicznego i duchowego. W wymiarze duchowym może w takich przypadkach mieć miejsce sytuacja, że osoba, która jest zdominowana, postrzega działanie Boga w jej życiu poprzez pryzmat, w jaki działa Bóg w osobie, która nad nią dominuje. Zamyka się w ten sposób na światło Ducha Świętego, który chce przychodzić i działać w jej sercu w sposób niepowtarzalny, charakterystyczny dla jej osoby. W jakiś sposób zamyka się na to, do czego ją zaprasza Jezus. W skrajnych przypadkach może się zdarzyć, że osoby takie funkcjonują wtedy w sposób sekciarski (wola zupełnie uzależniona od woli drugiej osoby), a nie w sposób wspólnotowy. Wspólnota jest wtedy, kiedy każdy z jej członków odkrywa siebie jako niepowtarzalne dziecko Boże i jako przyjaciela Jezusa Chrystusa. I każdy z osobna odkrywa to, do czego go Jezus zaprasza i dzieli się tym. Każdy buduje relację miłości, najpierw z Jezusem, z sobą samym i drugim człowiekiem. Psychiczna więź symbiotyczna (Erich Fromm) - to określenie stanu dwóch dorosłych osób żyjących kosztem siebie, podobnie jak dziecko w łonie matki żyje jej kosztem. Więź symbiotyczna wyraża się w różnorodny sposób, może prowadzić do neurotycznego funkcjonowania polegającego na wchłonięciu i identyfikacji ( incorporation/ identification). W psychicznym zjednoczeniu symbiotycznym dwa ciała są od siebie niezależne, jednakże na płaszczyźnie psychologicznej istnieje między nimi ten specyficzny rodzaj więzi, jaka charakteryzuje matkę i dziecko we wczesnym okresie rozwojowym. Taka więź, zdaniem Fromma, może powstać w małżeństwie, pracy, wszelkiego rodzaju związkach międzyludzkich (Fromm, 1983). Zdaniem Fromma zjednoczenie symbiotyczne może przybrać dwie formy: pierwsza z nich - bierna polega na podporządkowaniu się. W takim układzie osoba podporządkowana ucieka przed niedającym się znieść uczuciem izolacji i wyobcowania, czyniąc z siebie nierozdzielną część składową drugiego człowieka, który rozkazuje jej, ochrania, kieruje nią. Osoba podporządkowana nie musi podejmować żadnych decyzji, nie bierze na siebie ryzyka odpowiedzialności, nie musi rozwiązywać swych problemów przez produktywną działalność, ale jest również zależna, brak jej integralności. Druga forma symbiotycznego zjednoczenia to forma czynna, której przejawem jest panowanie. W takim zjednoczeniu człowiek chce uciec od swej samotności i uczucia uwięzienia, czyniąc z drugiej osoby nieodłączną część samego siebie. Wchłonąwszy w siebie drugiego człowieka, który go uwielbia, wyolbrzymia sam siebie i podnosi swoją własną wartość. To, co łączy obie te postawy, to zjednoczenie bez integralności. Przeciwwagą dla zjednoczenia symbiotycznego jest miłość dojrzała, którą charakteryzuje zachowanie własnej indywidualności (por. Fromm, 1938). Bogdan Sobowiec Wspólnoty ŻYWY RÓŻANIEC Różaniec jako Nowenna Pompejańska cz. 2 Ojciec Pio i różaniec Św. Ojciec Pio był prawdziwym apostołem Różańca Świętego, gdyż nigdy nie rozstawał się on z nim nawet na chwilę. Był mistykiem, który odmawiał Różaniec nieprzerwanie, nawet i kilkanaście pełnych Różańców w ciągu dnia. „Szatan tak lęka się Maryi - pisał Stygmatyk - że kiedy człowiek wypowiada Jej imię, on pierwszy stawia się na jego wołanie, by uniemożliwić, przeszkodzić, wytrącić z ręki różaniec...”. Z tą swoją bronią przeciwko atakom złego ducha nie rozstawał się nigdy. Różaniec był wielkim pocieszeniem i wsparciem w jego życiu ofiarowywanym za innych. Kiedyś jedno z jego duchowych dzieci zwróciło się do Stygmatyka z prośbą, by nauczył je modlitwy, która sprawi przyjemność Matce Najświętszej. Wtedy św. Ojciec Pio powiedział: „A czyż jest inna, piękniejsza i przyjemniejsza niż ta, której Ona sama nas nauczyła; piękniejsza od modlitwy różańcowej? Zawsze odmawiaj różaniec”. Jeden z zakonników powiedział: „Kiedy przy końcu życia, Ojciec Pio już z nami nie mógł rozmawiać, po przekazaniu mu naszych myśli, jego jedyną odpowiedzią było pokazanie różańca i słowa: Zawsze, zawsze...”. Mówiąc o Matce Bożej i Ojcu Pio, nie można pominąć wydarzenia, które miało miejsce wtedy, gdy figurka Matki Bożej Fatimskiej przez szczególny szacunek dla Stygmatyka została przywieziona do San Giovanni Rotondo. Ojciec Pio był wtedy od dłuższego czasu bardzo chory. Mimo że był bardzo słaby, gdy tylko figurka Matki Bożej przybyła, wyszedł z celi, by się z nią spotkać. Był głęboko poruszony, ze łzami w oczach ucałował jej posąg i złożył różaniec w ręce Matki Bożej. Następnie powrócił do celi, ponieważ obawiał się osłabienia. Kiedyś jeden z penitentów powiedział do Stygmatyka: „Ojcze, mówi się dzisiaj, że różaniec jest modlitwą, która należy już do przeszłości, że minęła „moda” na różaniec. W tylu kościołach już się go nie odmawia”. Św. Ojciec Pio odpowiedział: „Czyńmy to, co czynili nasi ojcowie, a znajdziemy dobro”. Ten człowiek dodał: „Przecież szatan rządzi dzisiaj światem”. O. Pio odpowiedział: „Ponieważ dają mu możność rządzenia; czy może jakiś duch, tak sam z siebie rządzić, jeśli nie złączy się z ludzką wolą? Nie mogliśmy się narodzić w bardziej nieszczęsnym świecie. Kto dużo się modli, ten się zbawia, kto mało się modli, ten jest narażony na niebezpieczeństwo. Kto się nie modli, jest już w niebezpieczeństwie. Kto się nie modli, ten się potępia”. Ktoś postawił Stygmatykowi pytanie: „Ojcze, daj nam jakąś radę, podaj wskazania”. Ojciec Pio odpowiedział: „Kochajcie Maryję i starajcie się, by Ją kochano. Odmawiajcie zawsze Jej różaniec i czyńcie dobro. Dzięki tej modlitwie szatan spudłuje swe ataki i będzie pokonany, i to zawsze. Jest to modlitwa do Tej, która odnosi triumf nad wszystkim i nad wszystkimi”. Na dwa dni przed swoją śmiercią św. Ojciec Pio powiedział: „Kochajcie Madonnę i czyńcie wszystko, by Ją kochano. Odmawiajcie różaniec, odmawiajcie go zawsze, jak tylko możecie”. Miłość do Matki Bożej Jak dowiadujemy się z listów Stygmatyka, Maryja już od piątego roku życia nie tylko prowadziła go do swego Syna drogą wiary, ale także broniła go przed złymi duchami. Przez długie lata Stygmatyk był całkowicie przekonany, że takiej bliskości Matki Bożej doświadczają także inni ludzie. O tym, że tak nie jest, przekonał się wiele lat później, kiedy zadał dość niezwykłe pytanie swojemu kierownikowi duchowemu ojcu Agostino: „Czy nie widzisz Matki Bożej?”. W jednym ze swoich listów Stygmatyk stwierdził, że Matka Boża nie opuszcza go nawet podczas odprawiania Eucharystii: „Jak ta uboga Mateńka pragnie dla mnie dobra, doświadczam tego i teraz, w tym miesiącu maju. Oto z jaką dobrocią towarzyszyła mi w drodze do ołtarza tego ranka! Wydaje mi się, że Ona nie myślała o niczym innym, tylko o tym, aby moje serce napełnić świętymi uczuciami”. Innym przykładem jego niezwykłej zażyłości z Matką Najświętszą są słowa wypowiedziane 30 listopada 1911 roku, podczas jednej z ekstaz, jaką zapisał ojciec Agostino: „Twoje oczy są wspanialsze od słońca.... Jesteś piękna, kochana Matko, jestem dumny, że Cię kocham..., a więc pomóż mi... Jesteś piękna... śmiejesz się? Nie szkodzi... Jesteś piękna”. Stygmatyk mawiał, że chciałby kochać Maryję tak, jak na to zasługuje. „Pamiętajmy – stwierdził, że wszyscy święci i Aniołowie razem wzięci nie potrafią godnie kochać i czcić Matki Bożej”. Paolo Carta, arcybiskup z Sassari na Sycylii, w homilii wygłoszonej 22 września 1977 roku z okazji 60-lecia objawień fatimskich, ujął relację Stygmatyka z Matką Najświętszą: „Całe życie tego pokorIntencje papieskie na kwiecień Intencja ogólna: Aby publiczne wyznawanie wiary i modlitwa były dla wiernych źródłem życia. Intencja misyjna: Aby Kościoły partykularne na terytoriach misyjnych były znakiem i narzędziem nadziei i zmartwychwstania Na szlaku 17 nego zakonnika i kapłana było opromienione słodyczą światła Matki Bożej. Ojciec chciał mieć tak mocny głos, aby móc wezwać wszystkich grzeszników całego świata, by kochali Maryję. Ona była pierwszą w zachowywaniu całej Ewangelii w całej jej doskonałości, w całej jej surowości. Stygmatyk chciał, aby Maryja wyjednała nam siły do tego, byśmy szli tą drogą, którą Ona przebyła. Ojciec Pio nazywał Matkę Bożą Pomocnicą. Jej pomocy potrzebuje ten, który jest narażony na wielkie niebezpieczeństwa, na ataki szatana, wroga dusz. „Straszliwa jest potęga szatana – napisał - który walczy ze mną, ale chwała Bogu za to, że na drodze mego zbawienia dał mi Maryję. Pomyślny wynik tej batalii jest w rękach naszej niebieskiej Matki. Wsparty i kierowany przez tak dobrą Matkę będę walczył dotąd, dopóki Bogu się spodoba, bezpieczny i pełen ufności wobec tej Matki, że nigdy nie zostanę pokonany”. Ojciec Pio mówił o Maryi jako o Pośredniczce u swego Syna. Święty Stygmatyk tak pisał: „Matka Jezusa i nasza niech nam jeszcze wyjedna i tę łaskę, byśmy w zupełności wiedli życie według Serca Bożego, życie w całej pełni wewnętrznie i całkowicie w Nim ukryte. Niech ta droga Matka zjednoczy nas tak ściśle z Jezusem, by nic z tego podłego świata nie mogło nas od Niego odłączyć”. Ojciec Pio kierując słowa do jednej ze swych duchowych córek, pisał: „Jezus niech cię nawiedzi w twoim duchowym utrapieniu i próbie; niech On zawsze będzie sternikiem na łódce twej duszy. Maryja niech będzie dla niej gwiazdą, która rozświetla i ukazuje bezpieczne drogi, prowadzące do Ojca niebieskiego”. Ojciec Pio tak osobiście i czule zwracał się do Matki Przenajświętszej, nazywając Ją swoją Mateńką, piękną i kochaną Matką, najbardziej Świętą Matką czy Najsłodszą Matką. Nikt też tak jak on nie zdawał sobie sprawy z potężnego wstawiennictwa Maryi. Wyraża to w jednym ze swoich listów: „Oddaj się i rzuć w ramiona tej niebieskiej Mateńki. Ona będzie myśleć o wszystkim i strzec twojej duszy”. Gdy przywołuje się w pamięci postać Ojca Pio, towarzyszy nam obraz stygmatów ukrytych pod rękawiczkami i Różaniec w jego dłoni. Znany był z tego, że odmawiał Różaniec praktycznie nieprzerwanie i wszędzie. Dlatego nazywany był Apostołem Różańca. Zapytany kiedyś, ile razy odmawia tę modlitwę w ciągu dnia i nocy, odpowiedział: „Czasami kilkanaście”. Jak to było możliwe? Znów sam daje nam odpowiedź: „Ja mogę robić trzy rzeczy naraz: modlić się, spowiadać i wędrować po świecie”. Współbracia zakonni i świadkowie jego życia podkreślali, że to właśnie Różaniec był żywą modlitwą Ojca Pio, jego zwycięską bronią nad szatanem, siłą i sekretem wielu otrzymanych łask. Był też wielkim pocieszeniem w jego życiu nieustannie ofiarowywanym za grzeszników i za dusze w czyśćcu cierpiące. Ukochaną modlitwę różańcową pozostawił też w swoim testamencie: „Kochajcie Maryję, naszą Matkę i czyńcie wszystko, by Ją kochano. Zawsze odmawiajcie Różaniec, róbcie to tak często, jak tylko to jest możliwe. Szatan zawsze próbuje zniweczyć tę modlitwę, lecz nigdy tego nie osiągnie. To jest modlitwa tego, który jest Panem wszystkiego i wszystkich. A Matka Boża nauczyła nas tej modlitwy, tak jak kiedyś Pan Jezus nauczył nas Ojcze nasz”. Relację Ojca Pio z Matką Najświętszą oddają jego słowa: „To nie ja żyję, ale Maryja, która we mnie przeżywa Jezusa. O Maryjo! Najsłodsza Matko kapłanów, Pośredniczko i Szafarko wszystkich łask Bożych, błagam Cię i zaklinam, abyś wyrażała wdzięczność dzisiaj, jutro i zawsze Panu Jezusowi, błogosławionemu Owocowi żywota Twojego”. Modlił się i radził: „Niech Maryja przemieni w radość wszystkie cierpienia, nie bądźcie tak całkowicie oddani działalności i pracy jak Marta, by zapominać o milczeniu i oddawaniu się sprawom Bożym, tak jak czyniła to Maria. Niepokalana Dziewica, która zawsze dobrze godziła jeden i drugi obowiązek, niech będzie dla was świetlanym wzorem i natchnieniem. Niech Maryja ciągle zasiewa, jako kwiaty, woń coraz to nowych cnót na polu twej duszy, a także położy swą matczyną dłoń na twojej głowie. Ciągle trzymaj się bardzo mocno Matki Niebieskiej, ponieważ Ona jest morzem poprzez które płynąc, dobija się do brzegów wiecznej wspaniałości w królestwie porannej zorzy”. Życzył: „Niech Maryja będzie Gwiazdą, która oświetli ci ścieżkę i wskaże bezpieczną drogę, aby dojść do Ojca w niebie. Niech Ona będzie tą Kotwicą, której powinnaś się bardzo mocno trzymać, zwłaszcza w czasie próby. Maryja niech będzie jedyną racją twego życia i niech prowadzi cię do bezpiecznego portu wiecznego zbawienia. Niech będzie dla ciebie pięknym wzorem i natchnieniem do ćwiczenia się w cnocie Świętej pokory”. Św. Ojciec Pio ukochał Maryję synowską miłością i rozpowszechniał do Niej nabożeństwo przez odmawianie Różańca świętego. Robert Krawiec OFMCap. 18 Numer 83 Wspólnoty Kościół jako wspólnota Podczas seminarium wiary, a jeszcze wcześniej podczas przeprowadzania kursu Alfa przez naszą wspólnotę zostałam poproszona o przygotowanie konferencji na temat kościoła. Wcale nie byłam zadowolona z tematu, który otrzymałam, ponieważ nie czułam tego. Temat kościoła wydawał mi się taki formalny. Ale nie ma przypadków i widocznie Pan chciał, abym przygotowując się do tej konferencji, zrozumiała, jak ważny jest Kościół w dziele zbawienia. Wiara nie jest aktem wyizolowanym, ale ma miejsce we wspólnocie ludzi wierzących w Kościele. Jesteśmy powiązani ogniwami i tworzymy razem jedno ciało. Nie można wierzyć bez przynależności do Kościoła. Nie można powiedzieć: „ja wierzę”, ale teraz Kościół jest mi niepotrzebny, będę wierzyć w pojedynkę. Podobało się Bogu uświęcać i zbawiać ludzi nie pojedynczo, z wykluczeniem wszelkiej wzajemnej miedzy nimi więzi, lecz uczynić z nich lud, który by Go poznawał w prawdzie i zbożnie Mu służył. ( Konstytucja dogmatyczna o Kościele „Lumen Gentium”, 9) Każdego z nas Bóg zawołał po imieniu, abyśmy nawzajem się wspierali w drodze do Pana. W Kościele ma miejsce zjednoczenie z Bogiem i braćmi. Tutaj objawia się więź horyzontalna i wertykalna. Jedno bez drugiego nie może istnieć i nie jest pełne. Kościół wtedy jest żywy, kiedy żywa jest osobista relacja każdego jego członka z Chrystusem. Jakość Kościoła zależy od jakości naszej relacji z Bogiem, mojej i Twojej. Nasz wzrok ma być utkwiony w Jezusa. Karmiąc się Jego ciałem, Jego słowem, coraz bardziej przybliżamy się do Niego. W zależności od tego, czym karmimy nasze ciało, tak ono funkcjonuje. Tak jest i z życiem duchowym: jeśli karmimy nasze życie Słowem Bożym, Eucharystią, modlitwą to ma to wpływ na cały Kościół. Żaden grzech nie jest tylko naszą osobistą sprawą. Moje grzeszność ma wpływ na cały Kościół. Wszyscy członkowie Kościoła tworzą Mistyczne Ciało Chrystusa, a co za tym idzie tak jak w każdym organizmie, każdy narząd jest ważny i ma wpływ na całe ciało, tak w Kościele każdy z nas ma istotną rolę do spełnienia. Musimy dbać nawzajem o siebie, gdyż należymy do jednego Ciała. Mamy nawzajem się wspierać, nosić jedni drugich ciężary, dbać, aby ten organizm dobrze funkcjonował. Dodam jeszcze jeden obraz. Kościół to spotkanie ludzi przy ognisku, ludzi zziębniętych, ludzi, którzy tęsknią za światłem i ciepłem. Tym ogniskiem jest sam Bóg. On jest światłością świata. Ludzie podchodzą i powoli rozgrzewają swoje ręce i serce. Przeżywając spotkanie przy tym ognisku, widzą radość tych, którzy do ogniska wcześniej dotarli. Jest to wielkie wydarzenie. To moment dostrzeżenia Kościoła. Tak jak pojedynczy węgielek wyrzucony z ogniska gaśnie, tak każdy z nas, gdy odchodzi od Kościoła, doznaje braku ciepła , światła. Trwajmy więc w Kościele, bo to nasza jedyna droga, nasza łódź na drugi brzeg. Agnieszka Iwan Na szlaku 19 Dla dzieci Kochane dzieci ! Mamy już miesiąc kwiecień, a wraz z nim oczekiwaną wiosnę. Po mroźnej i śnieżnej zimie, cała przyroda budzi się do życia. Kiedy widzimy pięknie kwitnące drzewa, zieloną trawkę, słyszymy cudowny śpiew ptaków, to aż radośniej robi nam się w sercu i pragniemy dziękować Bogu za cały świat, za wszystkich ludzi i za wszystko, co nas otacza. Myślę, że głównym powodem naszej radości jest to, że w naszym sercu zmartwychwstał Pan Jezus, jest nieustannie z nami i bardzo nas kocha. Niech ta radość trwa zawsze w Waszych sercach. Dzielcie się nią również z innymi, z tymi , którym może jest ciężko, którzy są smutni, by odzyskali radość i szczęście. Pamiętajcie też, że Jan Paweł II ustanowił na całym świecie Niedzielę Miłosierdzia Bożego, którą obchodzimy tydzień po Wielkanocy. Ale przecież święto Miłosierdzia Bożego trwa dla nas cały rok- bo zawsze, każdego dnia, Pan Bóg bardzo nas kocha i chce nam przebaczać grzechy oraz opiekować się nami i nam błogosławić. Pamiętajmy o tym i mówmy o tym wszystkim, którzy w to nie wierzą! Z Panem Bogiem!!! Św. Wojciech (Adalbert) 956 – 997 O Wojciechu, który pokazał Europie, co znaczy wierzyć w Ewangelię Był przedostatnim z siedmiu synów czeskiego księcia Sławnika. O tym, żeby w przyszłości objąć rządy, nie mógł nawet marzyć. W dodatku ciężko zachorował i groziła mu śmierć. Wtedy rodzice złożyli ślub, że jeśli wyzdrowieje, oddadzą go na służbę Bogu. I co? Wyzdrowiał. Przez dziesięć lat przygotowywał się do kapłaństwa w Magdeburgu pod opieką biskupa Adalberta. Nieraz oberwał rózgą, ale mądrości nabył co niemiara. Sam także przyjął imię Adalbert w Sakramencie Bierzmowania. Miał dwadzieścia pięć lat, kiedy wrócił do Czech i od razu został... biskupem Pragi. Gorzko smakował mu ten urząd. Nikogo nie wzruszyła jego pokora, kiedy boso wstępował na biskupi tron. Wzruszano ramionami, kiedy odwiedzał więźniów. Wielu pukało się w czoło, kiedy żądał zaprzestania handlu polskimi rycerzami, którzy przebywali w czeskiej niewoli. Tym- 20 Numer 83 czasem to sam Jezus zganił go we śnie, mówiąc: „Ty śpisz, a Mnie znowu sprzedają poganom...". Widząc, że wszyscy drwią z niego i z Bożych przykazań, spakował kufer i dał nogę do Rzymu, a tam... wstąpił do klasztoru benedyktynów. Ależ był szczęśliwy! Doszedł do takiej świętości, że gdy raz podczas wieczerzy upuścił gliniany dzbanek, ten nie tylko się nie stłukł, ale nie wylała się z niego ani jedna kropla wody. Cóż z tego. Czesi zażądali powrotu biskupa. Wrócił więc, by znosić awantury czeskiego księcia, który rodu Sławnikowiczów panicznie nie znosił. W końcu doszło do starcia. Wojciech wprawdzie uciekł, ale książę kazał - uwaga - wymordować czterech jego braci z rodzinami i spalić rodzinny gród w Libicach. Jedynie najstarszy brat Wojciecha, Sobiebór, ocalał i schronił się na dworze polskiego księcia Bolesława Chrobrego. Zjawił się w piastowskim Gnieźnie także Wojciech. Wkrótce potem rozpoczął wyprawę misyjną do Prus. Najpierw wzdłuż Wisły do Gdańska, a dalej okrętem na wschód, do Truso. Żeby nie zrazić tubylców, odesłał trzydziestu zbrojnych, których książę dał mu do obrony. Na spotkanie udał się tylko z dwoma towarzyszami, wśród których był jego krewny, Radzym. Niestety. Prusowie, od początku wrogo nastawieni, zaatakowali ich następnego dnia o świcie. „Pogański kapłan pierwszy zadał Wojciechowi śmiertelny cios włócznią. Potem jeszcze sześć innych włóczni przeszyło jego ciało. Odcięto mu głowę i wbito na pal". Dwaj towarzysze Wojciecha wrócili na dwór księ- cia Bolesława. Ten, zgodnie z żądaniem Prusów, wykupił ciało Wojciecha, dając im w zamian tyle złota, ile ważyło i sprowadził je uroczyście do Gniezna. Głośno się zrobiło w Europie o Wojciechu. Głośno o naszym kraju, który zaczęto nazywać... Polonią. Odbyła się też uroczysta koronacja Bolesława Chrobrego na - pierwszego króla Polski! Legenda głosi, że kiedy wysłannicy księcia dotarli na miejsce zbrodni, wielki orzeł strzegł głowy męczennika przed drapieżnym ptactwem. Podobnie Wojciech już przeszło tysiąc lat strzeże spraw naszej Ojczyzny i jest jednym z jej głównych patronów Humor….humor…humor Synek pokazuje tacie listę prezentów. - Już wiem, co ci kupię- mówi tata - Słownik orograficzny! Koleżanka do Jasia: -Pobawimy się w szkołę? - Dobra- odpowiada Jaś. – Tylko ja będę nieobecny. Na wakacjach: - Pożycz mi szampon-koleżanka prosi koleżankę. - Przecież masz swój! Widziałam, jak kupowałaś. - Ale mój jest do suchych włosów, a ja je już zmoczyłam. - Po co włazisz na to drzewo?- pyta policjant malca. - Chcę zjeść kilka jabłek. - Ale to przecież jest wierzba! - To nic, jabłka mam w kieszeni… 1. Pierwszy patron polski 2. Poświęcona w koszyku w Wielką Sobotę 3. Był nim Jan Paweł II 4. Inaczej Pismo święte 5. Malowane jajka na Wielkanoc 6. Święci się w Niedzielę przed Wielkanocą 7. Piotr miał wcześniej na imię …… 8. Miasto w którym Piłat osądził Pana Jezusa 9. Jezus zmartwychwstał ……… dnia Kartki z rozwiązaniem dostarczcie na furtę do 19.04.2013. Losowanie nagród 21.04.2013 po Mszy świętej rodzinnej. oprac Maria Miklus-Michalska Zwycięzca konkursu na hasło krzyżówki z lutego Dagmara Adamczyk Na szlaku 21 Kronika 13 marca – kurs „Filip” – nowe spotkanie z Bogiem zorganizowane przez wspólnotę „Ichtis” z Wrocławia Spotkanie z rejonową parą animatorów Kręgów Rodzin w klasztorze braci kapucynów w Stalowej Woli 22 Numer 83 Kron Wyjazd scholi mlodzieżowej do Wetlin 3 marca – rozpoczęły się rekolekcje wielkopostne. W tym roku głosił je brat Piotr Nowak, który kilka lat temu posługiwał w naszej parafii. Na nauki przychodziło wielu parafian. 8 -10 marca - sympatycy i członkowie Grup Modlitwy Świętego Ojca Pio z diecezji sandomierskiej uczestniczyli we wspólnych rekolekcjach z Ojcem Pio. Na szlaku 23 16 marca – zakończyło się dziewięciotygodniowe Seminarium Odnowy Wiary. Wspólnota modlitewna Odnowy w Duchu Świętym „Baranek Zwyciężył” przy naszym klasztorze przeprowadziła dla ponad pięćdziesięciu uczestników cotygodniowe spotkania formacyjne, które rozpoczęły się 15 stycznia w sali Jana Pawła II modlitwą wspólnoty charyzmatycznej w intencji każdego uczestnika. W sposób szczególny modlono się dla poszczególnych osób o odnowienie wiary w Boga i nowe dary Ducha Świętego. Tego samego dnia w kawiarence „Przystań” odbyło się spotkanie z przedstawicielami grupy Anonimowych Alkoholików. Temat spotkania: „W cieniu nałogu”. 24 Numer 83