Śpiewajcie Panu, bo wielka Jego moc i chwała. On z niewoli zła

Transkrypt

Śpiewajcie Panu, bo wielka Jego moc i chwała. On z niewoli zła
Śpiewajcie Panu, bo wielka Jego moc i chwała.
On z niewoli zła swój lud ocala...
...Pan jest moją mocą i źródłem męstwa,
Jemu zawdzięczam moje ocalenie.
Na szlaku 1
Aby Zmartwychwstanie Jezusa
Chrystusa ubogacało w nas
wiarę, podsycało nadzieję
i rozpalało miłość
życzy Redakcja
KONKURS
Kto to jest?
Zachęcamy do przekazania 1% podatku
na rzecz Stowarzyszenia Przyjaciół
Klasztoru „Pokój i Dobro”Bank Spółdzielczy w Stalowej Woli
nr rachunku:
87 9430 0006 0026 6972 2000 0001
KRS - 0000229275
W kwietniowym wydaniu „Na szlaku”
przygotowaliśmy dla naszych czytelników
świąteczną niespodziankę. Wewnątrz numeru
umieściliśmy kilkanaście pisanek ozdobionych
zdjęciami naszych braci kapucynów. Zdjęcia
nie są aktualne, niektóre z czasów dzieciństwa.
Zadanie polega na rozpoznaniu braci na
poszczególnych
stronach.
Odpowiedzi
zawierające nr strony i imię brata prosimy
składać na furtę do 15.04.2013. Spośród
prawidłowych odpowiedzi wylosujemy kilka
nagród, będą nimi koszulki z logo naszej
gazetki i fotografiami braci.
Redakcja
REDAKCJA:
o. Jerzy Kiebała OFMCap., o.Jerzy Steliga OFMCap, o.Andrzej Surkont OFMCap., br. Zachariasz Nycz OFMCap., o.Robet Krawiec OFMCap.,
Grażyna Lewandowska (redaktor naczelny), Maria Michalska, Artur Burak (redaktor techniczny),Barbara Burak(korekta)
ADRES: Klasztor Braci Mniejszych Kapucynów ul. Klasztorna 27 37-464 STALOWA WOLA tel. 015 842 03 24, wew. 21
e-mail: [email protected] , [email protected] strona internetowa: www.stalowawola.kapucyni.pl
Nakład 400 Materiałów niezamówionych redakcja nie zwraca. Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania tekstów i zmiany tytułów.
2
Numer 83
Na Szlaku
2
Kochani Parafianie
i Przyjaciele naszego klasztoruPokój z Wami !
Zmartwychwstał już Chrystus,
Pan mój i nadzieja moja
Za nami Wielki Czwartek
z ustanowieniem Eucharystii, Sakramentu Kapłaństwa
i cierpieniami Chrystusa w
Ogrójcu, za nami Wielkopiątkowa liturgia Męki Pańskiej
ze Śmiercią Chrystusa i Jego
złożeniem do grobu. A po tych
dniach chwila ciszy i nastaje Wielka
Noc w której rozbrzmiewa radosny okrzyk : Alleluja!! ON ZMARTWYCHWSTAŁ!
Okrzyk zwycięstwa Jezusa Chrystusa nad Śmiercią, nad Złem, nad grzechem. Chrystus Zmartwychwstały przynosi Jasność w ludzkie życie.
Odtąd możemy – jak Jezus – czuć się zwycięzcami
w walce ze Złym Duchem, z mocami ciemności, z
grzechem. Dobro zatriumfowało nad złem, życie
nad śmiercią, a nadzieja nad rozpaczą.
Ale czy Chrystus przez swoje zmartwychwstanie na pewno przyniósł ci wesele? Czy cieszysz się
z tego, ze uwierzyłeś w Jezusa, że jesteś chrześcijaninem? Czy przyjąłeś wiarę jak cenny dar? Czy
jest dla ciebie jak znaleziony skarb, jak perła najdroższa, za którą można sprzedać wszystko inne?
Czy jesteś szczęśliwy ? Czy tchnięty niepokojem
rodzącym się z Chrystusowego zmartwychwstania
żyjesz pełnią życia ?
Bo dziś, niezależnie od tego, jak trudna może
wydawać się ludzka egzystencja, wolno nam oznajmić, że nie cierpienie, bezsens, nie zimny grób
mają ostatnie słowo w naszym życiu, ale perspektywa zwycięskiego, radosnego zmartwychwstania.
Zatem nikt i nic nie może nam tej radości odebrać,
bo jej dawcą jest sam Bóg, który dziś triumfuje nad
szatanem, śmiercią i grzechem.
Zmartwychwstanie jest przede wszystkim dla
naszej doczesności i my już tutaj na ziemi mamy
zmartwychwstać... Jezus chce nam dać nowe oczy na świat - abyśmy
widzieli miłość Boga... Jezus chce nam dać nowe
serce - abyśmy umieli kochać bez wzajemności,
nawet wrogów... To zmartwychwstanie dokonuje
się mocą Boga całkowicie za darmo pod jednym
jednak warunkiem: - wiary ! A WIARA daje nam
życie wieczne !! Ona otwiera nas na Boga, który
może w nas działać i okazywać nam swoją miłość. Uwierz zatem, że Chrystus zmartwychwstał,
że chce zmartwychwstać także w Tobie i zmienić
Twoje życie! ! ! ­ Życzę z serca każdej i każdemu z Was, abyście w to Święto nabrali otuchy, żebyście mieli
niewzruszoną wiarę w to, że Chrystus jest z Wami,
że towarzyszy Wam na drogach Waszego życia,
że idzie z Wami, jak kiedyś szedł z uczniami do
Emaus, choć może Go nie rozpoznajecie wśród
doczesnych spraw.
On właśnie po to zmartwychwstał, by nas uzdrowić, pokrzepić, obdarzyć pokojem, podzielił się
życiem i oczekuje, że w wierze będziemy wytrwale podążać ku Niebu, ku niekończącemu się spotkaniu z Nim w wieczności.
Wiemy, żeś zmartwychwstał, że ten cud prawdziwy, O Królu Zwycięzco, bądź nam miłościwy.
W kwietniu w naszej parafii.
W każdą środę o godz. 18.00 Msza św. zbiorowa
za zmarłych. W każdą sobotę o godz. 18.00 Msza
św. zbiorowa za żyjących.
01.04 - Poniedziałek Wielkanocny - Msze św.:
6.00, 7.30, 9.00, 10.30, 12.00, 17.30, 19.00.
02.04 – ósma rocznica śmierci bł. Jana Pawła II.
04.04 - Apel Jasnogórski po Mszy św. o godz.
18.00. Modlitewny wieczór uwielbienia Boga
Ojca o godz.19.00.
07.04 – Niedziela Miłosierdzia Bożego.
08.04 - Uroczystość Zwiastowania Pańskiego. Odpust w naszej parafii. Suma odpustowa o
godz.18.00.
14.04 - Msza św. dla dzieci pierwszokomunijnych
i ich rodziców – godz.13.30.
14.04 – 20.04 - Tydzień Biblijny.
17.04 – Imieniny br. Roberta Krawca i br. Roberta
Kotowskiego.
18.04 - Msza św. o uzdrowienie godz. 19.00.
21.04 – Msza św. FZŚ godz.
13.30
23.04 – Uroczystość Św. Wojciecha, patrona Polski. Imieniny br. Jerzego Kiebały i br.
Jerzego Steligi.
24.04 – Imieniny br. Grzegorza
Rusina.
Gwardian
Na szlaku
3
Historia
POCZET GWARDIANÓW KONWENTU ROZWADOWSKIEGO (40)
O. Hieronim Ryba cz. 3
W
latach
1922 – 1923 została
wybudowana kaplica w
Chyłach. Pomysłodawcą
tego przedsięwzięcia i
fundatorem był Ignacy
Chyła, który był tercjarzem
kapucyńskim i wieloletnim współpracownikiem O.
Hieronima. Ten młody wówczas człowiek pomagał
mu przy wznoszeniu kościoła parafialnego.
Zapewne lata przebywania z O. Rybą zaowocowały
pomysłem przeznaczenia swoich oszczędności na
wybudowanie niewielkiej świątyni. Ze względu
na posłuszeństwo zwierzchnikom, a także z uwagi
stan swego zdrowia O. Hieronim osobiście nie
zajmował się budową, ale był jej „dobrym duchem”,
a Ignacy Chyła był tylko wiernym realizatorem
jego koncepcji.
W marcu 1925 roku O. Hieronim obchodził
złoty jubileusz posługi kapłańskiej. Wśród wielu
gości był obecny biskup Anatol Nowak. Opisał to
wydarzenie rozwadowski kronikarz: O godzinie
8.00 ks. Biskup odprawia Mszę świętą, (…) a
potem całe duchowieństwo z ks. biskupem na
czele udaje się do celi jubilata i sprowadza go
procesjonalnie przez furtę i drzwi kościelne przed
wieki ołtarz. Tutaj ks. Biskup przemawia do niego
serdecznie, podnosząc zasługi o. jubilata, którego
zna jeszcze jako kleryka, już to jako wzorowego
zakonnika, gorliwego Kapłana i pracownika,
zwłaszcza dla parafii rozwadowskiej, gdzie
jego staraniem powstały
dwie świątynie – wręcza
mu krzyż jubileuszowy i
wkłada mirtowy wianek
na skronie. Zasługi O.
Jubilata
odnotowała
także Kronika Diecezji
4 Numer 83
Przemyskiej: Wybudował dwa piękne kościoły
parafialne: w Rozwadowie i w Woli Rzeczyckiej.
Zasługa jego jest tym większą, że wybudował te
kościoły bez najmniejszej pomocy ze strony tych,
których obowiązkiem było czynnie pomagać mu
w tej zbożnej sprawie... Tak w obrębie parafii
rozwadowskiej stanęły dwa kościoły na chwałę
Bożą i zbawienie dusz wyłączną pracą i zasługą o.
Hieronima, ubogiego pokornego zakonnika. Słowa
te napisał właśnie ks. bp Anatol Nowak ówczesny
ordynariusz diecezji.
Jeszcze przez dwa lata po pięknym jubileuszu O.
Hieronimowi dopisywało zdrowie. Jeszcze, co
potwierdzają zapisy kroniki, wyjeżdżał z pomocą
duszpasterską do sąsiednich parafii. Dopiero
jesienią 1927 roku zaczął poważniej niedomagać.
Nie skarżył się jednak, lubił powtarzać: że ciało
pracą sterane wnet mu wypowie posłuszeństwo.
Do 9 listopada 1927 roku jeszcze codziennie
odprawiał Mszę świętą w kościele, a potem
Historia
choroba nie pozwoliła mu opuszczać
celi. Nie leżał jednak, codziennie
na klęczkach przyjmował Komunię
świętą. Kronikarz zapisał, że 12
grudnia, sześć dni przed śmiercią,
położył się do łóżka, aby jak sam
powiedział, spokojnie umrzeć. Tego
samego dnia poprosił o udzielenie
mu ostatnich świętych sakramentów.
Dnia 17 grudnia, w sobotę, czując już
zbliżajacy się koniec – wyczerpany z sił
sam prosił o podanie gromnicy – a 18
grudnia w niedzielę przed południem,
przytomny do ostatka, zasnął w Panu.
Tak oto zakończył życie ten wyjatkowy
człowiek, wyjątkowy zakonnik i kapłan.
Kronikarz zapisał: dzisiaj o godzinie
11.45 rano po kilkunastotygodniowej
chorobie, opatrzony św. Sakramentami
i całkowicie na śmierć przygotowany,
czekając jej – zmarł o. Hieronim
Ryba, długoletni kapłan i pracownik
w Rozwadowie, o którym pisze
kronika diecezjalna. Pogrzeb O.
Hieronima był skromny. Bardzo zła
pogoda, silna śnieżyca, sprawiła,
że niewielu ludzi mogło w nim
wziąć udział. Zapisał kronikarz, że
w ostatniej drodze towarzyszyli mu
tylko najbliżsi. Zmarł mąż prawdziwie
Boży, Kapłan - zakonnik, który całe
życie pracował dla chwały Bożej. Na
pewno miał rację autor tych słów,
skoro pamięć o O. Hieronimie wciąż
jest żywa. Potwierdzają ją karty kronik
zakonnych, potwierdzają dzieła jego
życia – trzy obiekty sakralne – dwa
kościoły i kaplica i potwierdzają ją
wreszcie płomyki świec na jego grobie
zawsze obecne. Wieczne odpoczywanie
racz mu dać, Panie…
Kapucyni zmarli
w kwietniu
Br. Michał z Bliznego, Andrzej Ryczaj
Długoletni kwestarz i zakrystian. Przeżył 56 lat,
w Zakonie 31. Zmarł w Rozwadowie 1 kwietnia 1908 roku.
Br. Kamil z Jarosławia, Józef Dziubiński
Pracował jako ogrodnik i zakrystian. Przeżył 58 lat, w Zakonie
32. Zmarł w Rozwadowie 9 kwietnia 1924 roku.
O. Amandus z Hradec Králowé, Jan Wacław Kuczera
Kaznodzieja i lektor, duszpasterz kolonistów niemieckich w
Dzikowcu, wikary parafii. Przeżył 61 lat, w Zakonie 44. Zmarł w
Rozwadowie 13 kwietnia 1795 roku.
Br. Walenty z Jaślisk, Wojciech Marczak
Pracował jako zakrystian i ogrodnik, a w wolnych chwilach
oddawał się rzeźbiarstwu. Przeżył 80 lat, w Zakonie 57 lat. Zmarł
w Rozwadowie 17 kwietnia 1870 roku.
O. Urban z Krnova, Józef Zobel (Czech)
Do kapucynów wstąpił jako kanonik regularny z kościoła pw. św.
Marka w Krakowie. Pełnił funkcję spowiednika. Przeżył 42 lata,
w Zakonie 6. Zmarł w Rozwadowie 19 kwietnia 1762 roku.
O. Roman Dudak (w Zakonie o. Krescenty z Maksymówki)
Doktor filozofii, przełożony i rektor kościoła w Tenczynie oraz
wikary parafii Lubień, przełożony w Gdańsku. Wykładał przez
szereg lat filozofię w naszym seminarium oraz pracował w Sądzie
Duchownym w Gdańsku. Jako pierwszy w Polsce zainicjował
duszpasterstwo osób żyjących w związkach niesakramentalnych.
Oddawał się pracy misjonarskiej i rekolekcyjnej wśród ludzi
świeckich i osób zakonnych. Przeżył
63 lata, z tego 43 w Zakonie, a 37 w
kapłaństwie. Zmarł po dłuższej chorobie
w Gdańsku i został pogrzebany w
Stalowej Woli-Rozwadowie 20 kwietnia
1991 roku.
Grażyna Lewandowska
Na szlaku
5
Kościół
Podróże afrykańskie 6
Kauczuk - lekarstwo
na wszystko…
Wydawałoby
się,
że
zniszczona
opona
czy
przedziurawiona kilka razy
dętka samochodowa na nic
już się nie przydadzą, tylko na
wyrzucenie. Takie myślenie
ma biały człowiek, czego
efektem są niebotyczne
sterty
zużytych
opon
zajmujące dziesiątki kilometrów kwadratowych na
obrzeżach wielkich miast, z którymi tak naprawdę
nie wiadomo, co zrobić. Dla Afrykańczyka rzecz
ma się z gruntu inaczej. Tam, gdzie wszystkiego
brakuje, to cokolwiek do wszystkiego może służyć.
Ta zasada sprowadza się choćby do jakże cennego
kawałka taśmy wyciętej ze starej dętki. Takie
taśmy długości około dwóch metrów i szerokich
zazwyczaj na trzy centymetry można kupić na
każdym targu nawet najbardziej zapadłej wioski w
głębokim buszu. Oczywiście długość i szerokość
taśmy dostosowywana jest do jej przeznaczenia.
Jakie jest jej zastosowanie? Odpowiem jednym
słowem – WSZECHSTRONNE! Nawet nam się
nie śni, do czego pomysłowość Afrykańczyków i
konieczność sytuacji zdolna jest je wykorzystać.
Najczęściej kauczuk używany jest do przywiązania
bagażu na bagażniku roweru, motocykla czy też na
pace samochodu. Bagaż przywiązany taką taśmą
lepiej się trzyma podłoża niż przywiązany sznurem
lub liną. To drugie mocowanie nie jest elastyczne
i zazwyczaj obluzowują się w czasie podróży na
dziurawych i wyboistych drogach, gdzie wszystko
skacze nieustannie do góry
i przechyla się na boki.
Każdy rower i motocykl
w swoim niezbędnym
wyposażeniu ma kauczuk
owinięty na bagażniku na
wszelki wypadek. Na takich
bagażnikach potrafią nie
tylko przewozić towary w
kartonach czy workach, ale
6 Numer 83
też żywy inwentarz, np. kozy i całkiem duże świnie.
Aby się nie poruszyły w trakcie jazdy przywiązane
są nie czym innym jak kauczukiem. Częstym
przypadkiem podczas podróży jest przebita opona.
Kiedy nie ma zapasowej ani też kleju z łatkami, aby
ją zreperować na miejscu, a nie chce się prowadzić
roweru kilkanaście kilometrów, trzeba sobie radzić
inaczej. Obwiązuje się mocno taśmą kauczukową
oponę wraz z dętką w miejscu, gdzie jest dziura,
do obręczy koła i pompuje. Niedogodnością jest
to, że co kilka kilometrów trzeba dopompowywać
koło, ale najważniejsze, że się jedzie. Trochę
z „hopkami” jakby co chwilę wjeżdżało się na
kamień, ale co tam takie drobiazgi ! Na takich
złych drogach jak afrykańskie, rowery zazwyczaj
przeładowane towarem ponad miarę ulegają często
zepsuciu. To bagażnik się łamie, błotnik odpada,
urywają się widełki lub rama. Najłatwiej byłoby
to zespawać, ale skąd wziąć w buszu spawarkę,
a jeśliby nawet była, to trzeba zapłacić za usługę.
Dlatego też najczęściej takie „obolałe” miejsca
roweru obandażowuje się kauczukiem do czasu,
kiedy już i kauczuk nie pomaga. Wtedy trzeba
zabrać ze sobą np. kurę i pojechać do miasta lub
do misji katolickiej zreperować solidnie rower.
Kiedyś w drodze z Bocaranga do Bouar urwałem
w samochodzie pióro resoru. Poszedłem do
Mansueto, naszego współbrata odpowiedzialnego
za warsztat samochodowy, zapytać, co mam w
tym przypadku zrobić. Chciałem bowiem tego
samego dnia wrócić do siebie. Z jego ust padła
krótka odpowiedź: „Jak chcesz jechać dzisiaj, to
obwiąż resor kauczukiem”. Spojrzałem na niego z
mocnym zdziwieniem, ponieważ nie wiedziałem,
czy mówi serio, czy sobie żartuje. Zauważył
to moje zmieszanie i dodał, że on miał podobne
zdarzenie w drodze i tylko dzięki kauczukowi mógł
dojechać do misji. Zrobiłem tak jak mi doradził
i szczęśliwie, choć z dużo większą czujnością,
dotarłem do misji. Za kilkanaście dni przyszło
zamówione pióro resoru i było po kłopocie. Nawet
w naszych samochodach misyjnych niejedna część
była podwiązana kauczukiem, a co tu dopiero
mówić o samochodach Afrykańczyków, gdzie
wszystko jakimś cudem trzymało się razem. Tym
Kościół
cudem najczęściej był nieoceniony kauczuk.
Bywało, że trzeba, było przywiązać i chłodnicę,
która urwała się z zaczepów lub nieszczelny korek
do chłodnicy, przez który uciekała woda. Tak jak
na bagażnikach rowerów afrykańskich koniecznie
musi być przywiązany kauczuk, tak również kilka
taśm spoczywa w samochodzie za siedzeniem
kierowcy.
Tak jak na całym świecie, również i w Afryce
dzieciaki chętnie kopią piłkę. Niestety często
prawdziwa piłka jest poza ich zasięgiem
finansowym. Wtedy robią sobie na własny użytek
„szmaciankę” obwiązaną kauczukiem i tak robią
pierwsze kroki w karierze sportowej. Gumy
kauczukowe przydają się też do wytwarzania
procy. W ich przypadku proca nie jest zabawką,
lecz skutecznym sprzętem myśliwym. Strzelają z
nich do ptaków, a nawet do małp, aby upolować
coś na obiad.
Kiedy pracowałem w Czadzie, często używaliśmy
kauczuku do uszczelniania rur czy też zaworów
wodnych. Kiedy zaczął cieknąć kran, a nie było
zamiennego w magazynie, trzeba było się ratować
na ten czas kauczukiem. Podobnie było z rurami,
kiedy któraś skorodowała lub puściła na złączu. W
ogrodzie warzywnym mieliśmy całą sieć kranów
dla ułatwienia podlewania warzyw. Niestety rury
doprowadzające wodę były płytko zakopane i często
uszkadzało się je łopatą. Doraźnie, kiedy nie było
kleju do rur PCV, trzeba było kauczukiem obwiązać
ciasno i nawet kilkoma warstwami uszkodzone
miejsce. Podobnie robiło się z przeciekającym
wężem ogrodowym. Opatrzony w taki sposób wąż
lub rura przypominały prawdziwego węża, który
nie tak dawno połknął szczura.
Tak jak wspomniałem na początku, również
stare opony mają swoją przydatność. Robi się
z nich podeszwy do sandałów. Takie sandały
wytrzymują o wiele dłużej niż zwykłe „japonki”,
szczególnie wtedy, gdy ktoś dużo jeździ rowerem.
I tutaj zapewne u czytelników pojawia się
zdziwienie na twarzy i nasuwa od razu pytanie:
Co mają klapki wspólnego z jazdą na rowerze?
Odpowiadam: Mają i to bardzo dużo. Trzeba
zaznaczyć, że rzadko który rower w Afryce ma
hamulce. W takim przypadku zjeżdżając z góry
nie ma innego sposobu, jak hamować nogami.
Wierzchnia warstwa drogi pokryta jest najczęściej
laterytem-zwietrzałą skałą wulkaniczną podobną
do pumeksu lub do żużlu w kolorze czerwonym.
Mając te wszystkie elementy na uwadze: stan drogi,
brak hamulców, stromy zjazd i klapki na nogach,
możemy wyobrazić sobie, jak szybko przecierają
się w nich podeszwy. Z opony dzieciaki robią
sobie małe kółka i używają do zabawy, uderzając
podgiętymi lekko kijami jeden do drugiego.
Kto nie trafi w kółko, traci punkt. Stare obręcze
rowerowe bez szprych też wykorzystują do zabawy.
W ręce trzymają patyk zakończony wygiętym
drutem, który pomaga podtrzymywać w pionie
toczącą się obręcz. I tak uganiają się za zwykłym
kółkiem, które przysparza im wiele radości.
Duża opona samochodowa służy często jako
krąg studni znajdujący się na powierzchni ziemi.
Studnie kopane ręcznie nie są obetonowane, więc
taka opona chroni studnię przed obsypywaniem
się ziemi, szczególnie wtedy, gdy staje się na
takiej oponie, by ręcznie wyciągnąć bukłak z
wodą. Studnie takie nie są przykrywane i przez
to stwarzają duże niebezpieczeństwo dla dzieci
i zwierząt. Nie słyszałem jednak o przypadkach
utonięć dzieci w takich studniach. Z dużej opony
można też wykorzystać drut, który znajduje się
na jej wewnętrznym karbie. Z takiego drutu
Afrykańczycy robią stojaki w kształcie okrągłego
grilla. Służą one do postawienia miedzianego
czajnika na rozżarzonych węglach, aby zaparzyć
herbatę. Zapewne jest jeszcze wiele innych okazji,
w których wykorzystuje się poczciwy kauczuk i
opony, ale o tych okazjach
po latach już zapomniałem
lub też jestem do tej pory
ignorantem.
Jerzy Steliga OFMCap.
Na szlaku
7
N A S I B R A C I A O D K U C H N I :)
1.Gwardian – Jaki przedmiot w szkole był dla
brata piętą Achillesa? Żaden, wszystkie lubiłem, a
najbardziej WF i przerwy. Pamiętam też, że nam
nauczyciele nic do domu nie zadawali.
Czy zważał brat na modę? Nie, ani kiedyś, ani
teraz.
2. Wikary – Jaką miał brat ksywę w szkole?
Stachu…
Co było dla brata największym problemem na
misjach? Samotność
3. Br. Jacek – Czy chodził brat na wagary? Raz
w życiu byłem na wagarach - uciekłem z języka
francuskiego w liceum. Pech chciał, że w drodze
powrotnej do domu w autobusie spotkałem mamę,
która zapytała, co tak wcześnie wracam ze szkoły,
odpowiedziałem, że uciekłem, ale mama nie
uwierzyła i chciała znać prawdę.
Czy przechowuje brat do dziś jakąś pamiątkę z
dzieciństwa? Mam stary skórzany brązowy plecak
ze szkoły podstawowej.
4. Br. Andrzej – Płytę jakiego artysty wziąłby brat
na bezludną wyspę? Może Stare dobre małżeństwo,
na pewno poezje śpiewaną.
Czy umie brat tańczyć? Tak, ale nie przepadam
za tym.
5. Br. Bogdan – Czy miał brat w dzieciństwie
jakieś zwierzątko? Tak, kotka.
Czy był brat „szeryfem” na podwórku? Tak, ale
na swoim.
6. Br. Zachariasz – Jakiej muzyki słuchał brat w
młodości? Tego, co akurat było na topie: Marek
Grechuta należał do tych ulubionych.
Jakie miał brat hobby? Rower, nie miałem małego
trzykołowego, nauczyłem się od razu na dużym bez
większych upadków.
7. Br. Józef – Jakiego przedmiotu w szkole nie
musiał się brat uczyć, bo sam wchodził do głowy?
Języka polskiego.
Który z czterech pancernych był brata idolem?
Gustlik.
8. Br. Zbigniew –Jakie auto z tych, które brat
zna, zasługuje na tytuł mistrzowski? Mitsubishi –
Lancer, a vicemistrzostwo - Mitsubishi Pajero.
Jaki prezent otrzymał brat z okazji I Komunii św?
Zegarek, radziecki Wostok.
9. Br. Michał- Czego w
dzieciństwie brat się bał
najbardziej? Był taki okres,
że jako dziecko bałem się
psów. Do tego stopnia,
że gdy bawiłem się na
podwórku przed blokiem,
a na horyzoncie pojawiał
się
jakiś
czworonóg,
8 Numer 83
niekoniecznie dużych rozmiarów, uciekałem w
popłochu i wdrapywałem się na siatkę, która
okalała teren szkoły.
Jaka gra komputerowa była tą pierwszą, w którą brat
grał? Dokładnie nie pamiętam, ale na pewno jedną
z pierwszych i najbardziej przeze mnie lubianych
była legendarna już gra „Sensible Soccer” na
Amigę. Od współczesnej „Fify” czy „Pro Evolution
Soccer” pod względem grafiki dzielą ją lata
świetlne, ale wówczas była ona najlepsza w swoim
rodzaju i gromadziła przed ekranami komputera
wielu młodych fanów piłki nożnej. Najczęściej
toczyłem zacięte i emocjonujące rozgrywki
wspólnie z moim bratem, choć nierzadko też nasz
dom stawał się miejscem osiedlowych turniejów, na
które schodzili się koledzy z podwórka. Najbardziej
cierpiały na tym nasze joysticki, na których często
odreagowywaliśmy boiskowe niepowodzenia.
10. Br. Jarek - Jakiego smakołyku trudno sobie
bratu odmówić? Dobrego .
Czy nosił brat długie włosy ?
Jak byłem
noworodkiem, to się nie strzygłem.
11. Br. Robert Kotowski - Czy umie brat coś
ugotować? Raczej tak-umiem np. zrobić placki
ziemniaczane po węgiersku.
Czy zapłacił brat kiedyś mandat? No, zdarzyło się
i to nie raz, może 3 – 4 razy…
12.Br. Robert Krawiec – Czy jest coś, czego brat
nie zjadłby za żadne skarby świata? Nie zjadłbym
wszystkich przysmaków kuchni chińskiej, a więc
dań z kotów, psów, szczurów, myszy...Gdyby nie
był brat zakonnikiem, to jaki zawód wydaje mu się
najciekawszy? Po skończonej szkółce lotniczej w
Dęblinie byłbym pilotem samolotu odrzutowego, o
tym marzyłem najczęściej jako dziecko.
13. Br. Krzysztof – Jakiej zupy brat nie lubi?
Ogórkowej i z ryb.
Kto z artystów muzyków utkwił bratu w pamięci
jako idol ? Anna German.
14. Br. Grzesiek – Jaka zabawka z dzieciństwa
utkwiła bratu w pamięci? Model dużego fiata na
baterię.
Podczas podwórkowych meczy piłki nożnej w
jakiej brat grał formacji? W każdej, było nas mało
i trzeba było być wszechstronnym.
15.Br. Paweł – Czy był brat grzecznym
dzieckiem? – Bardzo grzecznym!
Który ze Smerfów był brata ulubieńcem? Smerf
Zgrywus.
przyg. G.Lewandowska
Wiara
Nowy wymiar Filakterii
„Odstąpcie od tych ludzi i puśćcie ich! Jeżeli bowiem od ludzi pochodzi ta myśl czy
sprawa, rozpadnie się, a jeżeli rzeczywiście od Boga pochodzi, nie potraficie ich zniszczyć i może się czasem okazać, że walczycie z Bogiem” (Dz 5, 38a-39)
Ostatnie spotkanie ze Słowem Bożym bardzo mocno dotknęło mojego życia. Nie jest
to łatwe Słowo, zwłaszcza na obecne czasy, w których przyszło nam żyć. Tym bardziej
więc Pan daje konkretne wskazówki, co dzisiaj robić. Omawiając kolejny fragment z
księgi Dziejów Apostolskich, nad którą w sposób szczególny pochylamy się w tym roku,
Pan Bóg stawia nam przed oczy uczniów Jezusa Chrystusa, którzy są uwięzieni. W ich obronie występuje
Gamaliel, faryzeusz, który jako jedyny daje posłuch ich słowom. Przedstawił przed Radą innych głosicieli,
którzy nieśli narodowi jakieś przepowiednie i udowodnił, że jeśli to głoszenie nie pochodzi od samego Boga,
to umrze śmiercią naturalną. Odnosząc się do Apostołów, dotyka tej samej rzeczywistości. Przekonuje Radę,
że jeśli to nie pochodzi z Góry, to wszelkie przepowiadane przez nich słowa przepadną, tak jak w przypadku
Teodasa i Judasza Galilejczyka. W wyniku tej mowy, Rada postanawia najpierw ubiczować a następnie wypuścić uwięzionych Apostołów, a ci od razu zaczynają na nowo nauczać o Jezusie.
Jakie to ma odniesienie do mojego życia? Takie, że Pan Bóg poprzez ten fragment pokazuje mi bardzo
jasno, że Słowo Boże, które głoszę, które sam najpierw przeżywam, ma ogromną moc. Nie dość, że Chrystus
wkraczając poprzez to słowo w moje osobiste życie pokazuje, co robić i jak żyć, to jeszcze, tak jak Apostołów
posyła z tym słowem dalej. Nie mam monopolu na to słowo. Ale mam gwarancję samego Boga, że to, czego
Kościół naucza, co zostało objawione na kartach Biblii, ma ogromną moc dokonującą niezwykłych cudów
nie tylko w moim życiu, ale także w życiu każdego człowieka, który przyjmuje to, co Pan Bóg konkretnie
do niego kieruje. Jeszcze dobitniej zatem, wchodząc w głębię tego słowa, Pan Bóg mówi mi wprost: „Nie
bój się! Zobacz jaką moc ma Moje słowo. Od dwóch tysięcy lat głoszone, jeszcze nikomu nie zaszkodziło,
a wręcz przeciwnie, ustawiło życie na właściwe tory”. Jest to dla mnie gwarancja, że to, co sam przeżywam
w spotkaniu z Jego słowem i co głoszę, to nie jest wymysł ludzki. Co więcej, skoro rzeczywiście Kościół
trwa i głosi skutecznie orędzie Dobrej Nowiny, to tu musi być „sprawa Boża”, to nie jest coś, co pochodzi od
człowieka. Tutaj rzeczywiście „rękę na pulsie” trzyma Pan Bóg. Owszem zdaję sobie sprawę z tego, że może
mnie spotkać za tę głoszoną prawdę ból, jak owych Apostołów, których zanim wypuszczono na wolność, to
najpierw ubiczowano. Ale dla Słowa Bożego, dla głoszenia Prawdy, którą jest sam Chrystus, nie da się uciec
przed oskarżeniem. Pan Bóg nieraz w moim życiu pokazał, jak wyzwalającą i uzdrawiającą moc ma głoszona
Prawda. A właśnie dla mnie osobiście to Słowo Pana Boga pokazuje w całej istocie, czym jest ta prawda.
Ona, owszem, zaboli, bo Słowo Boże działa jak miecz obosieczny, ale zawsze prowadzi mnie do wolności.
Zaboli, bo nieraz staje się niewygodne, a mnie samemu też czasem nie jest łatwo przyjąć to, czego chce Bóg.
Jakimś pocieszeniem staje się dla mnie fakt, że przyjmując święcenia kapłańskie, oddałem się Chrystusowi
w całości, nie zabierając nic dla siebie. To, co On dla mnie przygotował, chcę w duchu posłuszeństwa Słowu
Bożemu przyjąć i wypełniać. I o to się każdego dnia modlę, bym nie uciekł, bym nie zdezerterował w chwili
próby i doświadczenia. Do tego zadania zostałem wybrany przez samego Boga, a Kościół w osobie biskupa,
który podczas święceń zwrócił się do mnie takimi słowami, wręczając Ewangeliarz, potwierdził: „Przyjmij
Chrystusową Ewangelię, której głosicielem się stałeś; wierz w to, co będziesz czytać,
nauczaj tego, w co uwierzysz, i pełnij to, czego będziesz nauczać”. Mam pewność, że
słowa prawdy, których doświadczam wgłębiając się Pismo Święte, dają wolność i naprawdę prawdziwe szczęście.
Paweł Smoła OFMCap.
Krąg Biblijny dla:
*lubiących się spotkać, zapraszamy na wspólne przebywanie ze Słowem Bożym, w środy
o godz. 19 w pierwszym pokoju gościnnym wychodząc z Zakrystii na krużganki;
*zagonionych lub z różnych powodów nie mogących przybyć, e-mail: [email protected], na który prosimy wysyłać swoje doświadczenie ze Słowem Bożym,
którym ubogacimy się podczas naszych spotkań.
Na szlaku
9
Wiara
CZY ROZUMIESZ EUCHARYSTIĘ ?
Czwarta część Eucharystii to uczta ofiarna,
czyli Obrzędy Komunii, które rozpoczynają się
wspólnym odmówieniem Modlitwy Pańskiej.
Kiedy wierni kończą tę modlitwę, główny celebrans
błaga Boga o uwolnienie całej wspólnoty od
wszelkiego zła i niebezpieczeństwa w modlitwie
zwanej embolizm. Słowo to pochodzi z języka
greckiego i oznacza „dołączenie, załączenie,
wstawka” .
Następnie kapłan modli się o pokój, zachęca
do trwania w pokoju i wzywa wszystkich, aby
przekazali sobie znak pokoju. W naszych kościołach
przyjmuje on najczęściej formę
skłonienia głową lub
podania
ręki.
W
kościele pierwotnym
funkcjonował
święty
pocałunek
pokoju
(2
Kor
13,12) – jednokrotny
pocałunek
w
oba
policzki,
praktykowany
obecnie w niektórych
wspólnotach
lub
pomiędzy kapłanami.
Podczas
wymieniania
znaku
pokoju
zwykle
wypowiadamy słowa: „Pokój Pański niech zawsze
będzie z tobą” lub „Pokój z tobą”. Powinniśmy
pamiętać, że ten gest jest częścią Eucharystii,
a zatem w jakikolwiek formie go sprawujemy,
czyńmy to z należytą powagą, aby w żaden sposób
nie zakłócać jej przebiegu. Nie ma potrzeby
podchodzenia do wszystkich, uczyńmy ten gest
wobec siedzących najbliżej tak, aby zakończyć,
zanim kapłan rozpocznie kolejną część Mszy. A
jest nią hymn „Baranku Boży”…. Podczas hymnu
(śpiewanego lub recytowanego) następuje łamanie
chleba oraz łączenie Ciała i Krwi Pańskiej.
Małą cząstkę hostii kapłan
wpuszcza do kielicha z
Krwią Pańską. To połączenie
symbolizuje zarazem fakt
zmartwychwstania,
czyli
połączenia ciała i duszy
Chrystusa oraz jedność
ludzkiej i boskiej natury
w Chrystusie. Po hymnie
kapłan ukazuje Postacie
Eucharystyczne ze słowami:
10 Numer 83
„Oto Baranek Boży”… . Wierni odpowiadają:
„Panie, nie jestem godzien”…, po czym następuje
spożywanie Ciała i Krwi Pańskiej. Najpierw czyni
to kapłan wraz ze współcelebransami, a potem
Komunia jest rozdawana wiernym. Przypomnijmy,
kto może przystąpić do Komunii.
Pierwszy warunek, jaki należy spełnić, to
być ochrzczonym. Chrzest jest tym sakramentem,
bez którego nie można przyjmować żadnych
innych. Drugim warunkiem jest właściwe
rozeznanie i dokładne przygotowanie. Czy ten
warunek został spełniony, stwierdza proboszcz
parafii, w której dziecko przystępuje do I Komunii
Świętej. Trzecim jest trwanie w
stanie łaski uświęcającej, czyli
brak świadomości grzechu
śmiertelnego,
zwanego
również ciężkim. Należy
także pamiętać o zachowaniu
postu
eucharystycznego,
który jest również warunkiem
godnego przyjęcia Ciała
Pańskiego. Aby zachować
post eucharystyczny, należy
przez jedną godzinę przed
przystąpieniem do Komunii
Świętej powstrzymać się od
spożywania jakiegokolwiek jedzenia
lub napoju. Można w tym czasie spożywać jedynie
czystą wodą lub lekarstwo. Post obowiązuje
wszystkich przystępujących do Komunii świętej,
z wyjątkiem chorych i ich opiekunów, osób w
podeszłym wieku oraz kapłanów, którzy celebrują
Mszę św. po raz kolejny w danym dniu.
Istotną kwestią jest też postawa, w jakiej
przyjmujemy Komunię świętą. Może to być postawa
klęcząca lub stojąca – według zwyczaju danej
parafii (w naszej parafii jest to postawa stojąca) –
zawsze jednak w sposób jak najbardziej godny, z
zachowaniem powagi, jakiej wymaga chwila. Jeśli
zdrowie lub wiek nie pozwalają uklęknąć, należy z
czcią skłonić się przed hostią zamiast wykonywać
jakieś niepoważne przykucania czy inne dziwne
figury. Jeśli w kościele jest zwyczaj przyjmowania
komunii na stojąco, kto może, niech przedtem
przyklęknie. Bardziej niż postawa zewnętrzna
ważna jest postawa ducha, która by świadczyła,
że jesteśmy świadomi, jak wielkim wydarzeniem
i łaską jest przystępowanie do Komunii Świętej.
Wiara
Św. Genowefa
Genowefa urodziła się w 422r. w Nanterre pod
Paryżem. Gdy miała 7 lat, do jej rodzinnej wioski
przybył św. German z Auxerre, który pielgrzymował
razem ze św. Lupusem z Troyes do Brytanii, aby
tam zwalczać herezje pelagiańskie. Zauważył on
dziewczynkę stojącą w tłumie, który zebrał się
wokół niego i przepowiedział jej, że zostanie świętą.
Wręczył jej również medalik, z którym nigdy się
nie rozstawała. Po śmierci rodziców Genowefa,
w wieku około 15 lat, przeniosła się do Paryża,
gdzie zamieszkała ze swoją matką chrzestną.
Tam z rąk miejscowego biskupa otrzymała welon
dziewicy poślubionej Panu Bogu. Prowadziła
życie ascetyczne, pełne gorliwości i wyrzeczeń.
Szybko zaczęła gromadzić wokół siebie inne
kobiety i zachęcała je do podobnego postępowania.
Utrzymywały się one z pracy swoich rąk, a wolny
czas poświęcały odwiedzaniu chorych i niesieniu
pomocy opuszczonym. Genowefa nie stroniła
jednak od spraw publicznych. Kilkakrotnie, gdy
miastu groziło niebezpieczeństwo, stawała się jego
prawdziwą wybawicielką. W roku 451 na wieść
o nadciągających Hunach pod wodzą Attyli w
mieście wybuchła panika, gdyż paryżanie obawiali
się najazdu hordy. Święta nawoływała wówczas
do zachowania spokoju, podjęcia modlitwy i
postu, przepowiadając, że Bóg ocali miasto.
I rzeczywiście tak się stało. Atylla skierował
swoje wojsko w inną stronę. Ominął Francję i
udał się do Italii. Podobną rolę odegrała później,
gdy podczas oblężenia miasta przez Franków,
mieszkańcom Paryża groził głód. Zorganizowała
wówczas flotyllę rzeczną, która zaopatrzyła ludzi
w żywność. Do Genowefy przychodzili nie tylko
ludzie prości, ale także i możni, by prosić ją o
modlitwę i radę. Wśród nich znaleźli się również
królowie Francji - Childeryk i Chlodwig. Pan
Bóg nie szczędził Genowefie trudnych prób.
Dręczyły ją liczne dolegliwości fizyczne, które
znosiła z heroiczną cierpliwością, jak również
prześladowania ze strony przewrotnych ludzi,
którzy uznali ją za czarownicę i usiłowali
spalić. Zmarła 3 stycznia 500r. Pochowano ją
na podmiejskim cmentarzu Lucotitius, który
później wraz z całym wzgórzem przybrał
nazwę od jej imienia. Król Chlodwig I wzniósł
tam kościół pod jej wezwaniem. Paryżanie
doznali też wstawiennictwa świętej po jej
śmierci. W 1129r. epidemia zatruć sporyszem,
która dziesiątkowała ludność miasta nagle
ustała po procesji, w której niesiono jej
relikwie. Wydarzenie to nadal jest corocznie
upamiętniane. W 1757 r. rozpoczęto budowę
klasycystycznego kościoła św. Genowefy,
który w czasie rewolucji francuskiej został
zamieniony na Panteon. W 1793r. spalono
jej relikwiarz. Obecnie miejscem jej kultu jest
paryski kościół św. Stefana ze Wzgórza (St.
Etienne-du-Mond), gdzie znajdują się resztki
zniszczonego sarkofagu. W ikonografii św.
Genowefa przedstawiana jest jako młoda mniszka
lub pasterka pasąca owce. Malowana jest także z
dwoma kluczami Paryża, zawieszonymi u pasa;
ukazywana, gdy przywraca wzrok, a także ze
świecą, którą - według legendy - podczas modlitwy
zdmuchiwał diabeł, a anioł zapalał z powrotem.
Kościół
rzymskokatolicki
uczynił ją opiekunką dziewic,
pasterzy,
producentów
świec woskowych, rybaków,
rzemieślników,
właścicieli
składów win i żołnierzy.
Magdalena Gołąb
Na szlaku
11
Święci
myśli sentencje
Oddaj się zupełnie Panu Bogu, a będziesz szczęśliwy.
Dlatego studiuj Ukrzyżowanego. Upodobnij się Jemu.
Pragnij cierpieć i być wzgardzonym dlatego jedynie,
że Bóg twój tak samo żył. Wzgardzony – „ukrzyżuj,
ukrzyżuj” (Łk 23, 21) – od wszystkich, którym tyle
dobrego uczynił. Zapłatą twoją od ludzi niech
będzie wzgarda…Pan Jezus taką zapłatę otrzymał i
otrzymuje, niestety.
Kochaj nieprzyjaciół tym więcej, im więcej ci
przykrości uczynili, bo Pan Jezus powiedział: „Ojcze,
odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23, 24).
Im więcej będziesz cierpiał w tej chwilce życia, tym
większą chwałę będziesz miał w niebie.
Chcesz zażywać pokoju z drugimi? Czyń o ile to jest
uczciwe i święte, wolę drugich. Stań się najmniejszy,
sługą wszystkich, głupi dla miłości Bożej (naucz
się widzieć w bliźnim Pana Jezusa i znoś od niego
wszystko, jako dane lub dopuszczone od Pana Jezusa,
służ mu jako Panu Jezusowi, a będziesz zażywał
pokoju).
św. Maksymilian
Nie trwóż się, nie drżyj wśród życia dróg,
Tu wszystko przemija – trwa tylko Bóg.
Cierpliwość przetrwa dni ziemskich znój,
Kto Boga posiadł, ma szczęścia zdrój.
Bóg sam wystarcza.
św. Teresa od Jezusa
Kto należy do Chrystusa, musi przeżyć całe Jego
życie. Musi dojrzewać do wieku Chrystusowego,
musi z Nim wejść na drogę krzyżową, przejść przez
Ogrójec i wstąpić na Golgotę…
Natura ludzka, którą Chrystus przyjął, dała Mu
możność cierpienia i śmierci. Natura Boska, którą
posiadał odwiecznie, nadała temu cierpieniu i śmierci
wartość nieskończoną i moc odkupieńczą.
Męka i śmierć Chrystusa powtarzają się w Jego Ciele
Mistycznym i jego członkach. Każdy człowiek musi
cierpieć i umierać, lecz jeśli jest żywym członkiem
Mistycznego Ciała Chrystusa, jego cierpienie i
śmierć nabierają odkupieńczej mocy dzięki Boskości
Tego, który jest jego Głową.
św. Edyta Stein
12 Numer 83
Oko Boże spoczywa na mnie; On widzi wszystko i
wie wszystko. To wystarczające.
Św. Ludwina
(przez 38 lat sparaliżowana, pokryta wrzodami,
żyjąca w ciągłym cierpieniu)
opr. Zachariasz Nycz OFMCap
Rycerze Kolumba
w Stalowej Woli
9 marca w kawiarence Przystań
przy klasztorze braci mniejszych
kapucynów
w
Stalowej
Woli odbyło się spotkanie z
Rycerzami Kolumba. Przybyło
na nie kilkanaście osób, w tym 9
mężczyzn. Brat Krzysztof Zuba
i brat Rafał Tracz ze wspólnoty
Rycerzy w Tarnobrzegu zapoznali
obecnych z historią, działalnością, zasadami i
głównymi celami Zakonu. Zakon istnieje od 131
lat. Powstał w Stanach Zjednoczonych. Dziś obecny
jest w 14 krajach, w tym od 2006 r. w Polsce (nasza
Ojczyzna to jedyny kraj w Europie, w którym obecny
jest Zakon). Należy do niego ok. 2 mln mężczyzn (w
Polsce ok. 2000). W naszej diecezji Rycerze, w liczbie
ok. 140, obecni są w Ostrowcu Świętokrzyskim,
Ożarowie, Tarnobrzegu, Sandomierzu, Tuszowie i od
niedawna w Stalowej Woli. Podstawowe cele Zakonu
Rycerzy to: wspierać Kościół, kapłanów w pracy
duszpasterskiej, działać charytatywnie, pomagać
członkom i ich rodzinom, włączać mężczyzn w życie
Kościoła, walczyć o zwycięstwo kultury życia nad
kulturą śmierci. Każda działalność, każda akcja musi
Wspólnoty
zacząć się modlitwą, nie może jej zabraknąć – mówił
brat Krzysztof. Naczelne zasady, którymi Rycerze
winni się kierować w życiu to miłosierdzie, jedność
z Kościołem Katolickim, braterstwo we wspólnocie
i miłość do Ojczyzny.
Aby zostać Rycerzem Kolumba trzeba być
mężczyzną, mieć ukończone 18 lat, być
praktykującym katolikiem. Należy podpisać
deklarację członkowską. Następnie w wyznaczonej
przez proboszcza parafii ? W czasie najbliższej Rady
Zakonu następuje po Mszy św. włączenie kandydatów
do wspólnoty. Odbywa się to w zamkniętym gronie
Rycerzy. Pierwsza inicjacja w Stalowej Woli miała
miejsce 4 marca w parafii bł. Jana Pawła II. Grupa 20
mężczyzn oficjalnie została włączona do wspólnoty
Rycerzy Kolumba: 17 ze Stalowej Woli, 1 z Ostrowca
Świętokrzyskiego i 2 z Nowej Dęby. Odbyło się to w
obecności przedstawicieli Rycerzy z Tarnobrzega i
Ostrowca Świętokrzyskiego.
Gdyby przy klasztorze powstała grupa złożona
minimum z 13 mężczyzn, to razem z Rycerzami z
par. akademickiej mogliby stworzyć osobną Radę
(Rada musi liczyć przynajmniej 30 osób). Na razie
Rycerze ze Stalowej Woli dołączeni są do wspólnoty
w Tarnobrzegu. Kolejne spotkanie z Rycerzami
Kolumba w klasztorze, gdzie można będzie podpisać
już deklarację członkowską, zaplanowane jest na 4
kwietnia br.
Więcej informacji na temat tej wspólnoty można
znaleźć na stronie www.rycerzekolumba.com.
Jadwiga Zynwala
Z życia Parafialnego
Klubu Sportowego „SAN”
Okres zimowy to czas przygotowań
oraz ładowanie akumulatorów dla drużyn
przygotowujących się do rozgrywek. Młodzież
z gimnazjum i szkół średnich odbywała zajęcia
raz w tygodniu w hali sportowej ZSP Nr 2
„budowlance”, natomiast seniorzy mieli treningi
w ZSP Nr 3 - „ekonomik”. Drużyna seniorów
w okresie przygotowań do rozgrywek klasy B
rozegrała 5 spotkań
sparingowych.
Pierwsze
w
styczniu na śniegu
z KS Zarzecze
przegrywając
jeden do zera,
z
Majdanem
Zbydniowskim
2:2 i 2:4, z Wolą
Rzeczycką
był
remis 3:3 oraz wygrana 5:4 z drugą drużyną
„Sokoła Nisko”. Planujemy jeszcze rozegrać dwa
mecze kontrolne ze „Strażakiem Przyszów” i „LZ
Skowierzyn” .Treningi naszej drużyny odbywają
się na boisku na osiedlu Piaski we wtorki i czwartki
o godzinie 16.30.
Zarząd Klubu podejmuje działania mające
na celu polepszenie warunków rozgrywania
meczów i treningów na stadionie. Urząd Miasta w
budżecie na 2013 rok przeznaczył 60 tysięcy złotych
na częściowe ogrodzenie stadionu oraz kwotę
29 tysięcy na bieżącą działalność klubu ramach
projektu „Organizacja
zajęć i imprez sportoworekreacyjnych”.
Nasza drużyna
rozgrywki klasy B
podokręg
Stalowa
Wola rozpocznie w
dniu 7 kwietnia na
wyjeździe z drużyną
„Jagiełło
Pilchów”.
Następne
mecze
odbędą się 14 kwietnia
z „Emaus Gorzyce”,
21 kwietnia „LZS
Majdan Zbydniowski”.
28
kwietnia
„Płomień
Trześń”
1 maja - „Huragan
Zdziechowice” 5 maja
„Czarni Lipa” 12 maja
„LZS Wydrza” 19
maja „LZS Turbia”
30 maja „Radosan Radomyśl” 2 czerwca „LZS
Wola Rzeczycka” 9 czerwca „LZS Majdan
Zbydniowski” ostatni mecz rundy wiosennej 16
czerwca z „WKS Zabrnie”.
Drużynę do rozgrywek przygotowuje trener
Piotr Jarski ,kierownikiem drużyny jest Tomek
Czarnecki.
Serdecznie zapraszamy sympatyków naszej
drużyny oraz mieszkańców Osiedla Piaski do
licznego udziału w meczach i sportowego dopingu.
W zdrowym ciele zdrowy duch ! Wiceprezes Edward Błażejewski
Na szlaku
13
Wspólnoty
Rekolekcje
z
Ojcem
Pio
W dniach 8 -10 marca 2013 roku sympatycy
i członkowie Grup Modlitwy Świętego Ojca
Pio z diecezji Sandomierskiej uczestniczyli
we wspólnych rekolekcjach z Ojcem Pio. Na
zaproszenie Diecezjalnego Asystenta
Grup
Modlitwy św. Ojca Pio, ks. Leszka Biłasa,
50 osób przybyło do Domu Rekolekcyjnego
„Quo Vadis ‘’ w Sandomierzu, tworząc tym
samym jedną duchową rodzinę św. Ojca Pio.
Prowadzącym rekolekcje był dobrze nam znany
br. Robert Krawiec z naszej wspólnoty parafialnej
przy Klasztorze Braci Mniejszych Kapucynów,
wielki znawca duchowości Ojca Pio. Znany
jest także dobrze czytelnikom dwumiesięcznika
„ Głos Ojca Pio” z zamieszczanych w nim
artykułów. Prowadzący, zarówno w głoszonych
konferencjach jak też w homiliach, wskazywał
na wiarę w życiu Ojca Pio. Jak wielkim darem i
łaską było sprawowanie i przeżywanie Eucharystii
w Jego życiu. Jak przyjmował cierpienie , jak
Bożą Miłość okazywał bliźniemu - widząc w
każdym człowieku oblicze Boga. Jak Ojciec Pio
widział i realizował swoją obecność w kościele
jako wspólnocie ludzi, będąc posłusznym i
oddanym swoim przełożonym, a nade wszystko
następcy św. Piotra - papieżowi.
Czas Wielkiego Postu w Roku Wiary, przeżywany
w duchowości św. Ojca Pio to szczególna łaska
dla tych, którzy chcą naśladować i modlić się
przez wstawiennictwo tego Świętego Stygmatyka.
Droga krzyżowa przeżyta z Ojcem Pio
uświadomiła nam , czym tak naprawdę jest nasze
życie , że droga do zbawienia to przyjęcie i
ofiarowanie swoich własnych krzyży życia Jezusowi .Takiej miłości uczy nas św. Ojciec
Pio swoją pokorą , posłuszeństwem, cierpieniem
14 Numer 83
i nieustanną modlitwą za grzeszników i tych ,
którzy Go prosili modlitwę .
Pan Jezus w swej miłości do nas, do świata
uczynił Go Swoją Ikoną , naznaczył Ojca Pio
Stygmatami Swych Ran. Pan Bóg sprawił, że
Ojciec Pio stał się obiektem zainteresowania
ludzi, uczynił Go Szafarzem Bożego Miłosierdzia.
Czas rekolekcji w takiej wspólnocie to dobra
okazja do dzielenia się swoimi doświadczeniami
i tym wszystkim, co daje życie we wspólnocie
Grupy Modlitwy Ojca Pio. Ta dzielenie się
ma duży wpływ na powstawanie wielu nowych
wspólnot w naszej diecezji. Spotkanie dało
też możliwość rozeznania
kilku osobom
poszukującym swojego miejsca we wspólnocie
parafialnej. Spotkanie w małych grupach w
tym czasie było wzajemnym umacnianiem się
wewnętrznie - duchowym bogactwem drugiego
człowieka .
Adoracja przed Najświętszym Sakramentem
to cisza, spokój, zamyślenie nad własnymi
problemami życia w obliczu patrzącego na
mnie i słuchającego samego Pana Jezusa. To
wielka łaska wyciszenia się i wsłuchania się w
to, co ma do powiedzenia mnie i każdemu z
nas Jezus pod postacią białej Hostii.
Szczytem duchowego przeżywania wspólnego
czasu rekolekcji była msza święta z osobistym
błogosławieństwem
każdego uczestnika ,
umocnienie naszej wiary do odważnego głoszenia
jej i dawania świadectwa Boga wszędzie tam,
gdzie jest dane nam przebywać.
Przeżycie
czasu tych rekolekcji to łaska
uczynienia kilku kroków na drodze zbliżania
się do Boga i osobistej przemiany siebie w
procesie nawrócenia.
GMOP Marek Spasiuk
Postawy symbiotyczne we wspólnotach.
Chciałbym dotknąć pewnego problemu, który
niekiedy się pojawia nie tylko we wspólnotach
Odnowy w Duchu Świętym, ale wszędzie
tam, gdzie ludzie we wspólnotach szukają
Boga, wypływają na głębię i w miarę upływu
czasu budują na płaszczyźnie wiary relacje
międzyludzkie.
Czym jest symbioza? Jest to termin
zaczerpnięty z biologii, jest to współżycie dwóch
organizmów kosztem siebie. Np. rośnie drzewo i
w strukturze korzeniowej rozwija się grzybnia.
Struktura korzeniowa drzewa korzystnie wpływa
na rozwój grzybni, „ grzyb z tego korzysta”, rozwój
grzybni korzystnie wpływa na system korzeniowy
drzewa, „ drzewo na tym korzysta”.
Tego samego doświadcza człowiek. W okresie
prenatalnym dziecko w całkowitej pełni korzysta
z matki, zarówno w wymiarze fizycznym, jak też
w psychicznym. Po narodzeniu następuje odcięcie
więzi fizycznej – przecięcie pępowiny. Następnie
w okresie rozwoju, a najbardziej w pierwszych
dwóch latach, następują tzw. procesy separacyjne
– odcinanie pępowiny psychicznej. Jest to bardzo
ważne w życiu człowieka, aby mógł wzrastać,
stawać się niepowtarzalną osobą, aby mógł w pełni
jako niezależna osoba tworzyć relację z Bogiem
i z drugim człowiekiem. Aby był w pełni zdolny
do budowania relacji miłości. Niestety, na skutek
grzechu pierworodnego, człowiek ma pewien
problem wyjścia z takich postaw i podświadomie
ucieka do budowania więzi symbiotycznych.
Postawy takie dotyczą w jakimś stopniu każdego
człowieka. Czasem są one znikome, a czasem
potrzeba budowania więzi symbiotycznych jest
silna. Psychologowie w prowadzonych terapiach
zauważają takie postawy u ludzi. Jeśli takie
postawy symbiotyczne u człowieka są silne, mogą
stać się prawdziwym dramatem w życiu.
W
relacjach
międzyludzkich
więź
symbiotyczna przejawia się chęcią psychicznego
„wtapiania” się jednej osoby w drugą.
Charakteryzuje się tym, że jedna z takich osób staje
się osobą dominującą, a druga się tej osobie pozwala
zdominować i podporządkowuje swoją wolę. W
pewien sposób swoje decyzje opiera na woli drugiej
osoby. Np. jeśli jest grono kilku osób, w którym są
dwie osoby funkcjonujące w taki sposób, to osoba
uległa zawsze będzie kierować się zdaniem i wolą
osoby, przez którą jest zdominowana. Brak jej
autonomii, brak własnego zdania i niezależności.
Jeśli taki stan trwa dłużej, prowadzi do degradacji
osobowości osoby uległej, natomiast osoba
dominująca utwierdza się w swoich postawach
i też się nie rozwija osobowo. Wg E.Fromma –
Przeciwwagą dla zjednoczenia symbiotycznego jest
miłość dojrzała, którą charakteryzuje zachowanie
własnej indywidualności.
Na końcu artykułu dodałem fragment pisma
Ericha Fromma o psychicznej więzi symbiotycznej.
Teraz chciałbym poruszyć aspekt duchowy takich
postaw. W Ewangelii Św.Jana czytamy:
Jn 15:12-17 To jest moje przykazanie, abyście
się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was
umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od
tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół
swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli
czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie
nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan
jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem
oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od
Ojca mego. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was
wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście
szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go
poprosicie w imię moje. To wam przykazuję,
abyście się wzajemnie miłowali.
Jezus wzywa każdego z nas do wzajemnej
miłości. Miłość wzajemna jest darem, który najpierw
otrzymujemy od Boga i którym mamy się dzielić
albo raczej też obdarowywać. W miłości musi
mieć miejsce wzajemność, czyli dawanie (odwaga
dawania) i przyjmowanie (odwaga przyjmowania).
Jeśli np. jest tylko dawanie – jest to błąd. Jezus w
Ewangelii mówi o bezinteresownym darze-tak, ale
ma on sens wtedy, kiedy też się przyjmuję. Nie
chodzi o przyjmowanie miłości od tej samej osoby,
bo osoba, którą obdarowuje miłością, może być
głęboko zraniona i niezdolna do dawania miłości.
Ale zawsze Pan Bóg stawia na naszej drodze
osoby, które są w stanie obdarzyć nas miłością
i wtedy powinniśmy tę miłość przyjmować.
Największą formą miłości jest oczywiście oddanie
własnego życia za swoich przyjaciół – tak uczynił
Jezus. Ale Jezus też potrzebuje naszej miłości i to
na wszystkich płaszczyznach naszego jestestwa:
w dokonywanych wyborach, w sposobie naszego
myślenia, czy też w naszych uczuciach. W miłość
Jezusa też trzeba włączać nasze uczucia.
Mt. 22, 37 Będziesz miłował Pana Boga swego
całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym
swoim umysłem.
Tak naprawdę głównym źródłem naszej
miłości jest Jezus. Miłość zawsze jest relacją, jest
odniesieniem osoby do osoby. W miłości musi
być całkowita wolność osób, które się miłością
obdarowują. Tam, gdzie się tworzą relacje
symbiotyczne – a dotyczy to każdego z nas w
różnym stopniu – tam nie ma miejsca na dojrzałą
miłość. Gdzie jest dominacja osoby nad drugą
osobą, tam miłość nie może zaistnieć albo jest
obecna jedynie w szczątkowy sposób. Nasze relacje
we wspólnotach można by odnieść do wspólnoty,
jaką była wspólnota apostołów i Jezusa. Jezus przez
cały czas bycia z uczniami nauczał ich, obdarzał
Na szlaku
15
Wspólnoty
swoją miłością i uczył ich miłości wzajemnej. Nie
uzależniał ich od swojej woli, ale proponował,
aby czynili to, co im przykazywał, zachęcając,
że jeśli będą tak czynić, będą Jego przyjaciółmi.
Proponował, ale nie zmuszał. W apostołach zawsze
była całkowita wolność w relacji do Jezusa. Myślę,
że pokazuje to bardzo mocno postać Judasza, który
pomimo że był z Jezusem, widział wiele znaków,
to i tak – w swojej wolności – Go zdradził. Jezus
nie chce, abyśmy funkcjonowali jak słudzy,
którym On coś każe i my mamy to bezwolnie
wykonywać, ale chce, abyśmy funkcjonowali jak
Jego przyjaciele. Czyli oznajmia nam, co usłyszał
od swojego Ojca, daje nam światło, zaprasza nas, i
chce, abyśmy w swojej wolności to podejmowali.
Bóg zawsze daje całkowitą wolność wyboru. I
myślę, że najwspanialszą rzeczą w życiu człowieka
jest, jeśli jest na tyle uzdrowiony wewnętrznie i na
tyle wolny wewnętrznie, że dzień po dniu, godzina
po godzinie jest w stanie żyć w relacji przyjaźni z
Jezusem. Czyli w całkowitej wolności rozeznawać
to, do czego On zaprasza i podejmować to w życiu.
Czyli innymi słowy, być świętym. Oczywiście
jest to ideał, ale jesteśmy zaproszeni, aby tak żyć,
aby do niego zmierzać. Oczywiście człowiek
sam w sobie nie jest zdolny do takich postaw, ale
otrzymuje dar Ducha Świętego, który go do tego
uzdalnia. Dar Ducha Świętego, też muszę przyjąć
w całkowitej wolności. Muszę jakby wybrać
Ducha Świętego. Zaprosić Go. Na siłę do mojego
serca nie wejdzie. Duch Święty jest też tym
owocem w moim sercu, który się rozwija w miarę,
jak w swoim życiu dokonuję wyborów zgodnych
z wolą Bożą, zgodnych z tym, do czego mnie
Jezus zaprasza. To Duch Święty uzdalnia mnie do
doskonałej wzajemnej miłości. To jest obraz takiej
idealnej wspólnoty. Doskonała miłość wzajemna,
może się realizować tylko w przypadku odrębności
osób. Jeśli ma miejsce relacja symbiotyczna, kiedy
jedna osoba „wtapia” się w drugą, to osoby te
mają ograniczoną własną wolność i nie są w stanie
żyć w pełni miłością. I w jakiś sposób zamykają
się na przyjmowanie tego, do czego ich Pan Bóg
zaprasza jako niepowtarzalne różne osoby. Tym
samym człowiek w ten sposób zamyka się na
przyjmowanie w swoim sercu Ducha Świętego.
Osoby, które w jakiś szczególny sposób są zranione
16 Numer 83
i uciekają w relacje symbiotyczne, w początkowym
okresie czują się z tym dobrze, ale w dalszej
perspektywie następuje rozpad życia psychicznego
i duchowego. W wymiarze duchowym może w
takich przypadkach mieć miejsce sytuacja, że
osoba, która jest zdominowana, postrzega działanie
Boga w jej życiu poprzez pryzmat, w jaki działa
Bóg w osobie, która nad nią dominuje. Zamyka
się w ten sposób na światło Ducha Świętego, który
chce przychodzić i działać w jej sercu w sposób
niepowtarzalny, charakterystyczny dla jej osoby.
W jakiś sposób zamyka się na to, do czego ją
zaprasza Jezus. W skrajnych przypadkach może
się zdarzyć, że osoby takie funkcjonują wtedy w
sposób sekciarski (wola zupełnie uzależniona od
woli drugiej osoby), a nie w sposób wspólnotowy.
Wspólnota jest wtedy, kiedy każdy z jej członków
odkrywa siebie jako niepowtarzalne dziecko Boże i
jako przyjaciela Jezusa Chrystusa. I każdy z osobna
odkrywa to, do czego go Jezus zaprasza i dzieli
się tym. Każdy buduje relację miłości, najpierw z
Jezusem, z sobą samym i drugim człowiekiem. Psychiczna więź symbiotyczna (Erich
Fromm) - to określenie stanu dwóch dorosłych osób
żyjących kosztem siebie, podobnie jak dziecko w
łonie matki żyje jej kosztem. Więź symbiotyczna
wyraża się w różnorodny sposób, może prowadzić
do neurotycznego funkcjonowania polegającego
na wchłonięciu i identyfikacji ( incorporation/
identification). W psychicznym zjednoczeniu
symbiotycznym dwa ciała są od siebie niezależne,
jednakże na płaszczyźnie psychologicznej istnieje
między nimi ten specyficzny rodzaj więzi, jaka
charakteryzuje matkę i dziecko we wczesnym
okresie rozwojowym. Taka więź, zdaniem Fromma,
może powstać w małżeństwie, pracy, wszelkiego
rodzaju związkach międzyludzkich (Fromm, 1983).
Zdaniem Fromma zjednoczenie symbiotyczne
może przybrać dwie formy: pierwsza z nich - bierna polega na podporządkowaniu się. W takim układzie
osoba podporządkowana ucieka przed niedającym
się znieść uczuciem izolacji i wyobcowania,
czyniąc z siebie nierozdzielną część składową
drugiego człowieka, który rozkazuje jej, ochrania,
kieruje nią. Osoba podporządkowana nie musi
podejmować żadnych decyzji, nie bierze na siebie
ryzyka odpowiedzialności, nie musi rozwiązywać
swych problemów przez produktywną działalność,
ale jest również zależna, brak jej integralności.
Druga forma symbiotycznego zjednoczenia to
forma czynna, której przejawem jest panowanie.
W takim zjednoczeniu człowiek chce uciec od
swej samotności i uczucia uwięzienia, czyniąc z
drugiej osoby nieodłączną część samego siebie.
Wchłonąwszy w siebie drugiego człowieka, który
go uwielbia, wyolbrzymia sam siebie i podnosi
swoją własną wartość. To, co łączy obie te postawy,
to zjednoczenie bez integralności. Przeciwwagą
dla zjednoczenia symbiotycznego jest miłość
dojrzała, którą charakteryzuje zachowanie własnej
indywidualności (por. Fromm, 1938).
Bogdan Sobowiec
Wspólnoty
ŻYWY RÓŻANIEC
Różaniec jako Nowenna Pompejańska cz. 2
Ojciec Pio i różaniec
Św. Ojciec Pio był prawdziwym apostołem Różańca Świętego, gdyż nigdy nie rozstawał się on z nim
nawet na chwilę. Był mistykiem, który odmawiał Różaniec nieprzerwanie, nawet i kilkanaście pełnych
Różańców w ciągu dnia. „Szatan tak lęka się Maryi - pisał Stygmatyk - że kiedy człowiek wypowiada
Jej imię, on pierwszy stawia się na jego wołanie, by uniemożliwić, przeszkodzić, wytrącić z ręki różaniec...”. Z tą swoją bronią przeciwko atakom złego ducha nie rozstawał się nigdy. Różaniec był wielkim
pocieszeniem i wsparciem w jego życiu ofiarowywanym za innych. Kiedyś jedno z jego duchowych
dzieci zwróciło się do Stygmatyka z prośbą, by nauczył je modlitwy, która sprawi przyjemność Matce
Najświętszej. Wtedy św. Ojciec Pio powiedział: „A czyż jest inna, piękniejsza i przyjemniejsza niż
ta, której Ona sama nas nauczyła; piękniejsza od modlitwy różańcowej? Zawsze odmawiaj różaniec”.
Jeden z zakonników powiedział: „Kiedy przy końcu życia, Ojciec Pio już z nami nie mógł rozmawiać,
po przekazaniu mu naszych myśli, jego jedyną odpowiedzią było pokazanie różańca i słowa: Zawsze,
zawsze...”. Mówiąc o Matce Bożej i Ojcu Pio, nie można pominąć wydarzenia, które miało miejsce
wtedy, gdy figurka Matki Bożej Fatimskiej przez szczególny szacunek dla Stygmatyka została przywieziona do San Giovanni Rotondo. Ojciec Pio był wtedy od dłuższego czasu bardzo chory. Mimo że był
bardzo słaby, gdy tylko figurka Matki Bożej przybyła, wyszedł z celi, by się z nią spotkać. Był głęboko
poruszony, ze łzami w oczach ucałował jej posąg i złożył różaniec w ręce Matki Bożej. Następnie powrócił do celi, ponieważ obawiał się osłabienia. Kiedyś jeden z penitentów powiedział do Stygmatyka:
„Ojcze, mówi się dzisiaj, że różaniec jest modlitwą, która należy już do przeszłości, że minęła „moda”
na różaniec. W tylu kościołach już się go nie odmawia”. Św. Ojciec Pio odpowiedział: „Czyńmy to, co
czynili nasi ojcowie, a znajdziemy dobro”. Ten człowiek dodał: „Przecież szatan rządzi dzisiaj światem”. O. Pio odpowiedział: „Ponieważ dają mu możność rządzenia; czy może jakiś duch, tak sam z
siebie rządzić, jeśli nie złączy się z ludzką wolą? Nie mogliśmy się narodzić w bardziej nieszczęsnym
świecie. Kto dużo się modli, ten się zbawia, kto mało się modli, ten jest narażony na niebezpieczeństwo. Kto się nie modli, jest już w niebezpieczeństwie. Kto się nie modli, ten się potępia”. Ktoś postawił Stygmatykowi pytanie: „Ojcze, daj nam jakąś radę, podaj wskazania”. Ojciec Pio odpowiedział:
„Kochajcie Maryję i starajcie się, by Ją kochano. Odmawiajcie zawsze Jej różaniec i czyńcie dobro.
Dzięki tej modlitwie szatan spudłuje swe ataki i będzie pokonany, i to zawsze. Jest to modlitwa do Tej,
która odnosi triumf nad wszystkim i nad wszystkimi”. Na dwa dni przed swoją śmiercią św. Ojciec Pio
powiedział: „Kochajcie Madonnę i czyńcie wszystko, by Ją kochano. Odmawiajcie różaniec, odmawiajcie go zawsze, jak tylko możecie”.
Miłość do Matki Bożej
Jak dowiadujemy się z listów Stygmatyka, Maryja już od piątego roku życia nie tylko prowadziła go
do swego Syna drogą wiary, ale także broniła go przed złymi duchami. Przez długie lata Stygmatyk był
całkowicie przekonany, że takiej bliskości Matki Bożej doświadczają także inni ludzie. O tym, że tak
nie jest, przekonał się wiele lat później, kiedy zadał dość niezwykłe pytanie swojemu kierownikowi
duchowemu ojcu Agostino: „Czy nie widzisz Matki Bożej?”. W jednym ze swoich listów Stygmatyk
stwierdził, że Matka Boża nie opuszcza go nawet podczas odprawiania Eucharystii: „Jak ta uboga
Mateńka pragnie dla mnie dobra, doświadczam tego i teraz, w tym miesiącu maju. Oto z jaką dobrocią
towarzyszyła mi w drodze do ołtarza tego ranka! Wydaje mi się, że Ona nie myślała o niczym innym,
tylko o tym, aby moje serce napełnić świętymi uczuciami”. Innym przykładem jego niezwykłej zażyłości z Matką Najświętszą są słowa wypowiedziane 30 listopada 1911 roku, podczas jednej z ekstaz,
jaką zapisał ojciec Agostino: „Twoje oczy są wspanialsze od słońca.... Jesteś piękna, kochana Matko,
jestem dumny, że Cię kocham..., a więc pomóż mi... Jesteś piękna... śmiejesz się? Nie szkodzi... Jesteś
piękna”. Stygmatyk mawiał, że chciałby kochać Maryję tak, jak na to zasługuje. „Pamiętajmy – stwierdził, że wszyscy święci i Aniołowie razem wzięci nie potrafią godnie kochać i czcić Matki Bożej”.
Paolo Carta, arcybiskup z Sassari na Sycylii, w homilii wygłoszonej 22 września 1977 roku z okazji
60-lecia objawień fatimskich, ujął relację Stygmatyka z Matką Najświętszą: „Całe życie tego pokorIntencje papieskie na kwiecień
Intencja ogólna: Aby publiczne wyznawanie wiary i modlitwa były dla wiernych źródłem życia.
Intencja misyjna: Aby Kościoły partykularne na terytoriach misyjnych były znakiem i narzędziem
nadziei i zmartwychwstania
Na szlaku
17
nego zakonnika i kapłana było opromienione słodyczą światła Matki Bożej. Ojciec chciał mieć tak mocny
głos, aby móc wezwać wszystkich grzeszników całego świata, by kochali Maryję. Ona była pierwszą w
zachowywaniu całej Ewangelii w całej jej doskonałości, w całej jej surowości. Stygmatyk chciał, aby
Maryja wyjednała nam siły do tego, byśmy szli tą drogą, którą Ona przebyła. Ojciec Pio nazywał Matkę
Bożą Pomocnicą. Jej pomocy potrzebuje ten, który jest narażony na wielkie niebezpieczeństwa, na ataki
szatana, wroga dusz. „Straszliwa jest potęga szatana – napisał - który walczy ze mną, ale chwała Bogu za
to, że na drodze mego zbawienia dał mi Maryję. Pomyślny wynik tej batalii jest w rękach naszej niebieskiej
Matki. Wsparty i kierowany przez tak dobrą Matkę będę walczył dotąd, dopóki Bogu się spodoba, bezpieczny i pełen ufności wobec tej Matki, że nigdy nie zostanę pokonany”. Ojciec Pio mówił o Maryi jako
o Pośredniczce u swego
Syna. Święty Stygmatyk tak
pisał: „Matka Jezusa i nasza niech nam jeszcze wyjedna
i tę łaskę, byśmy w zupełności wiedli życie według Serca Bożego, życie w całej
pełni wewnętrznie i całkowicie
w Nim ukryte. Niech ta
droga Matka zjednoczy nas tak
ściśle z Jezusem, by nic
z tego podłego świata nie mogło
nas od Niego odłączyć”.
Ojciec Pio kierując słowa do
jednej ze swych duchowych córek, pisał: „Jezus niech
cię nawiedzi w twoim
duchowym utrapieniu i próbie;
niech On zawsze będzie
sternikiem na łódce twej duszy.
Maryja niech będzie dla
niej gwiazdą, która rozświetla i
ukazuje bezpieczne drogi, prowadzące do Ojca niebieskiego”. Ojciec Pio tak
osobiście i czule zwracał się do
Matki Przenajświętszej,
nazywając Ją swoją Mateńką,
piękną i kochaną Matką,
najbardziej Świętą Matką czy
Najsłodszą Matką. Nikt
też tak jak on nie zdawał sobie
sprawy z potężnego wstawiennictwa Maryi. Wyraża to w
jednym ze swoich listów:
„Oddaj się i rzuć w ramiona tej
niebieskiej Mateńki. Ona
będzie myśleć o wszystkim i
strzec twojej duszy”. Gdy
przywołuje się w pamięci postać Ojca Pio, towarzyszy
nam obraz stygmatów ukrytych
pod rękawiczkami i Różaniec w jego dłoni. Znany był
z tego, że odmawiał Różaniec praktycznie nieprzerwanie i wszędzie. Dlatego nazywany był Apostołem Różańca. Zapytany kiedyś, ile razy odmawia tę modlitwę w ciągu dnia i nocy, odpowiedział: „Czasami kilkanaście”. Jak to było możliwe? Znów sam daje nam
odpowiedź: „Ja mogę robić trzy rzeczy naraz: modlić się, spowiadać i wędrować po świecie”. Współbracia
zakonni i świadkowie jego życia podkreślali, że to właśnie Różaniec był żywą modlitwą Ojca Pio, jego
zwycięską bronią nad szatanem, siłą i sekretem wielu otrzymanych łask. Był też wielkim pocieszeniem w
jego życiu nieustannie ofiarowywanym za grzeszników i za dusze w czyśćcu cierpiące. Ukochaną modlitwę różańcową pozostawił też w swoim testamencie: „Kochajcie Maryję, naszą Matkę i czyńcie wszystko,
by Ją kochano. Zawsze odmawiajcie Różaniec, róbcie to tak często, jak tylko to jest możliwe. Szatan zawsze próbuje zniweczyć tę modlitwę, lecz nigdy tego nie osiągnie. To jest modlitwa tego, który jest Panem
wszystkiego i wszystkich. A Matka Boża nauczyła nas tej modlitwy, tak jak kiedyś Pan Jezus nauczył nas
Ojcze nasz”. Relację Ojca Pio z Matką Najświętszą oddają jego słowa: „To nie ja żyję, ale Maryja, która
we mnie przeżywa Jezusa. O Maryjo! Najsłodsza Matko kapłanów, Pośredniczko i Szafarko wszystkich
łask Bożych, błagam Cię i zaklinam, abyś wyrażała wdzięczność dzisiaj, jutro i zawsze Panu Jezusowi,
błogosławionemu Owocowi żywota Twojego”. Modlił się i radził: „Niech Maryja przemieni w radość
wszystkie cierpienia, nie bądźcie tak całkowicie oddani działalności i pracy jak Marta, by zapominać o
milczeniu i oddawaniu się sprawom Bożym, tak jak czyniła to Maria. Niepokalana Dziewica, która zawsze
dobrze godziła jeden i drugi obowiązek, niech będzie dla was świetlanym wzorem i natchnieniem. Niech
Maryja ciągle zasiewa, jako kwiaty, woń coraz to nowych cnót na polu twej duszy, a
także położy swą matczyną dłoń na twojej głowie. Ciągle trzymaj się bardzo mocno
Matki Niebieskiej, ponieważ Ona jest morzem poprzez które płynąc, dobija się do
brzegów wiecznej wspaniałości w królestwie porannej zorzy”. Życzył: „Niech Maryja będzie Gwiazdą, która oświetli ci ścieżkę i wskaże bezpieczną drogę, aby dojść
do Ojca w niebie. Niech Ona będzie tą Kotwicą, której powinnaś się bardzo mocno
trzymać, zwłaszcza w czasie próby. Maryja niech będzie jedyną racją twego życia i
niech prowadzi cię do bezpiecznego portu wiecznego zbawienia. Niech będzie dla
ciebie pięknym wzorem i natchnieniem do ćwiczenia się w cnocie Świętej pokory”.
Św. Ojciec Pio ukochał Maryję synowską miłością i rozpowszechniał do Niej nabożeństwo przez odmawianie Różańca świętego.
Robert Krawiec OFMCap.
18 Numer 83
Wspólnoty
Kościół jako wspólnota
Podczas seminarium wiary, a jeszcze wcześniej
podczas przeprowadzania kursu Alfa przez naszą
wspólnotę zostałam poproszona o przygotowanie
konferencji na temat kościoła. Wcale nie byłam
zadowolona z tematu, który otrzymałam, ponieważ
nie czułam tego. Temat kościoła wydawał mi się
taki formalny. Ale nie ma przypadków i widocznie
Pan chciał, abym przygotowując się do tej
konferencji, zrozumiała, jak ważny jest Kościół w
dziele zbawienia.
Wiara nie jest aktem wyizolowanym, ale ma
miejsce we wspólnocie ludzi wierzących w
Kościele. Jesteśmy powiązani ogniwami i
tworzymy razem jedno ciało. Nie można wierzyć
bez przynależności do Kościoła. Nie można
powiedzieć: „ja wierzę”, ale teraz Kościół jest
mi niepotrzebny, będę wierzyć w pojedynkę.
Podobało się Bogu uświęcać i zbawiać ludzi nie
pojedynczo, z wykluczeniem wszelkiej wzajemnej
miedzy nimi więzi, lecz uczynić z nich lud, który
by Go poznawał w prawdzie i zbożnie Mu
służył. ( Konstytucja dogmatyczna o Kościele
„Lumen Gentium”, 9)
Każdego z nas Bóg zawołał po imieniu,
abyśmy nawzajem się wspierali w drodze
do Pana.
W Kościele ma miejsce zjednoczenie z
Bogiem i braćmi. Tutaj objawia się więź
horyzontalna i wertykalna. Jedno bez
drugiego nie może istnieć i nie jest pełne.
Kościół wtedy jest żywy, kiedy żywa jest osobista
relacja każdego jego członka z Chrystusem.
Jakość Kościoła zależy od jakości naszej relacji
z Bogiem, mojej i Twojej. Nasz wzrok ma być
utkwiony w Jezusa. Karmiąc się Jego ciałem,
Jego słowem, coraz bardziej przybliżamy się do
Niego. W zależności od tego, czym karmimy nasze
ciało, tak ono funkcjonuje. Tak jest i z życiem
duchowym: jeśli karmimy nasze życie Słowem
Bożym, Eucharystią, modlitwą to ma to wpływ na
cały Kościół. Żaden grzech
nie jest tylko naszą
osobistą
sprawą.
Moje
grzeszność
ma wpływ na cały
Kościół.
Wszyscy
członkowie Kościoła
tworzą
Mistyczne
Ciało Chrystusa, a co
za tym idzie tak jak w
każdym organizmie,
każdy narząd jest
ważny i ma wpływ
na całe ciało, tak w
Kościele każdy z
nas ma istotną rolę do
spełnienia. Musimy dbać
nawzajem o siebie, gdyż należymy do jednego
Ciała. Mamy nawzajem się wspierać, nosić jedni
drugich ciężary, dbać, aby ten organizm dobrze
funkcjonował.
Dodam jeszcze jeden obraz. Kościół to spotkanie
ludzi przy ognisku, ludzi zziębniętych, ludzi, którzy
tęsknią za światłem i ciepłem. Tym ogniskiem
jest sam Bóg. On jest światłością świata. Ludzie
podchodzą i powoli rozgrzewają swoje ręce i
serce. Przeżywając spotkanie przy tym ognisku,
widzą radość tych, którzy do ogniska
wcześniej dotarli. Jest to wielkie
wydarzenie. To moment dostrzeżenia
Kościoła. Tak jak pojedynczy węgielek
wyrzucony z ogniska gaśnie, tak każdy z
nas, gdy odchodzi od Kościoła, doznaje
braku ciepła , światła. Trwajmy więc
w Kościele, bo to nasza jedyna droga,
nasza łódź na drugi brzeg.
Agnieszka Iwan
Na szlaku
19
Dla dzieci
Kochane dzieci !
Mamy już miesiąc kwiecień, a wraz z nim oczekiwaną wiosnę. Po mroźnej i śnieżnej
zimie, cała przyroda budzi się do życia. Kiedy widzimy pięknie kwitnące drzewa, zieloną trawkę, słyszymy cudowny śpiew ptaków, to aż radośniej robi nam się w sercu
i pragniemy dziękować Bogu za cały świat, za wszystkich ludzi i za wszystko, co nas
otacza. Myślę, że głównym powodem naszej radości jest to, że w naszym sercu zmartwychwstał Pan Jezus, jest nieustannie z nami i bardzo nas kocha. Niech ta radość trwa
zawsze w Waszych sercach. Dzielcie się nią również z innymi, z tymi , którym może
jest ciężko, którzy są smutni, by odzyskali radość i szczęście.
Pamiętajcie też, że Jan Paweł II ustanowił na całym świecie Niedzielę Miłosierdzia
Bożego, którą obchodzimy tydzień po Wielkanocy. Ale przecież święto Miłosierdzia Bożego trwa dla nas cały
rok- bo zawsze, każdego dnia, Pan Bóg bardzo nas kocha i chce nam przebaczać grzechy oraz opiekować się
nami i nam błogosławić. Pamiętajmy o tym i mówmy o tym wszystkim, którzy w to nie wierzą!
Z Panem Bogiem!!!
Św. Wojciech (Adalbert) 956 – 997
O Wojciechu, który pokazał Europie, co znaczy wierzyć w Ewangelię
Był przedostatnim z siedmiu synów czeskiego księcia Sławnika.
O tym, żeby w przyszłości objąć
rządy, nie mógł nawet marzyć. W
dodatku ciężko zachorował i groziła mu śmierć. Wtedy rodzice
złożyli ślub, że jeśli wyzdrowieje, oddadzą go na służbę Bogu. I
co? Wyzdrowiał. Przez dziesięć
lat przygotowywał się do kapłaństwa w Magdeburgu pod opieką
biskupa Adalberta. Nieraz oberwał rózgą, ale mądrości nabył co
niemiara. Sam także przyjął imię
Adalbert w Sakramencie Bierzmowania. Miał dwadzieścia pięć
lat, kiedy wrócił do Czech i od
razu został... biskupem Pragi.
Gorzko smakował mu ten urząd.
Nikogo nie wzruszyła jego pokora, kiedy boso
wstępował na biskupi
tron. Wzruszano ramionami, kiedy odwiedzał
więźniów. Wielu pukało się w czoło, kiedy
żądał zaprzestania handlu polskimi rycerzami,
którzy przebywali w
czeskiej niewoli. Tym-
20 Numer 83
czasem to sam Jezus
zganił go we śnie, mówiąc: „Ty śpisz, a Mnie
znowu sprzedają poganom...".
Widząc, że wszyscy
drwią z niego i z Bożych
przykazań, spakował kufer i dał nogę do Rzymu,
a tam... wstąpił do klasztoru benedyktynów. Ależ
był szczęśliwy! Doszedł
do takiej świętości, że
gdy raz podczas wieczerzy upuścił gliniany
dzbanek, ten nie tylko
się nie stłukł, ale nie wylała się z niego ani jedna
kropla wody.
Cóż z tego. Czesi zażądali powrotu biskupa.
Wrócił więc, by znosić
awantury czeskiego księcia, który rodu Sławnikowiczów panicznie nie znosił. W końcu doszło do
starcia. Wojciech wprawdzie uciekł, ale książę kazał - uwaga - wymordować czterech jego braci z
rodzinami i spalić rodzinny gród w Libicach. Jedynie najstarszy brat Wojciecha, Sobiebór, ocalał
i schronił się na dworze polskiego księcia Bolesława Chrobrego.
Zjawił się w piastowskim Gnieźnie także Wojciech. Wkrótce potem rozpoczął wyprawę misyjną
do Prus. Najpierw wzdłuż Wisły do Gdańska, a dalej okrętem na wschód, do Truso. Żeby nie zrazić
tubylców, odesłał trzydziestu zbrojnych, których
książę dał mu do obrony. Na spotkanie udał się
tylko z dwoma towarzyszami, wśród których był
jego krewny, Radzym. Niestety. Prusowie, od początku wrogo nastawieni, zaatakowali ich następnego dnia o świcie. „Pogański kapłan pierwszy zadał Wojciechowi śmiertelny cios włócznią. Potem
jeszcze sześć innych włóczni przeszyło jego ciało.
Odcięto mu głowę i wbito na pal".
Dwaj towarzysze Wojciecha wrócili na dwór księ-
cia Bolesława. Ten, zgodnie z żądaniem Prusów,
wykupił ciało Wojciecha, dając im w zamian tyle
złota, ile ważyło i sprowadził je uroczyście do
Gniezna.
Głośno się zrobiło w Europie o Wojciechu. Głośno
o naszym kraju, który zaczęto nazywać... Polonią. Odbyła się też uroczysta koronacja Bolesława
Chrobrego na - pierwszego króla Polski! Legenda
głosi, że kiedy wysłannicy księcia dotarli na miejsce zbrodni, wielki orzeł strzegł głowy męczennika
przed drapieżnym ptactwem. Podobnie Wojciech
już przeszło tysiąc lat strzeże spraw naszej Ojczyzny i jest jednym z jej głównych patronów
Humor….humor…humor
Synek pokazuje tacie listę prezentów.
- Już wiem, co ci kupię- mówi tata
- Słownik orograficzny!
Koleżanka do Jasia:
-Pobawimy się w szkołę?
- Dobra- odpowiada Jaś. – Tylko ja będę nieobecny.
Na wakacjach:
- Pożycz mi szampon-koleżanka prosi koleżankę.
- Przecież masz swój! Widziałam, jak kupowałaś.
- Ale mój jest do suchych włosów, a ja je już
zmoczyłam.
- Po co włazisz na to drzewo?- pyta policjant
malca.
- Chcę zjeść kilka jabłek.
- Ale to przecież jest wierzba!
- To nic, jabłka mam w kieszeni…
1. Pierwszy patron polski
2. Poświęcona w koszyku w Wielką
Sobotę
3. Był nim Jan Paweł II
4. Inaczej Pismo święte
5. Malowane jajka na Wielkanoc
6. Święci się w Niedzielę przed Wielkanocą
7. Piotr miał wcześniej na imię ……
8. Miasto w którym Piłat osądził Pana
Jezusa
9. Jezus zmartwychwstał ……… dnia
Kartki z rozwiązaniem
dostarczcie na furtę do
19.04.2013. Losowanie
nagród 21.04.2013 po
Mszy świętej rodzinnej.
oprac Maria Miklus-Michalska
Zwycięzca
konkursu
na hasło
krzyżówki
z lutego
Dagmara
Adamczyk
Na szlaku
21
Kronika
13 marca – kurs „Filip” – nowe spotkanie
z Bogiem zorganizowane przez wspólnotę
„Ichtis” z Wrocławia
Spotkanie z rejonową parą animatorów
Kręgów Rodzin w klasztorze braci kapucynów
w Stalowej Woli
22 Numer 83
Kron
Wyjazd scholi mlodzieżowej do Wetlin
3 marca – rozpoczęły się rekolekcje wielkopostne.
W tym roku głosił je brat Piotr Nowak, który kilka
lat temu posługiwał w naszej parafii. Na nauki
przychodziło wielu parafian.
8 -10 marca - sympatycy i członkowie Grup
Modlitwy Świętego Ojca Pio z diecezji
sandomierskiej
uczestniczyli
we
wspólnych
rekolekcjach z Ojcem Pio.
Na szlaku
23
16 marca – zakończyło się dziewięciotygodniowe
Seminarium
Odnowy
Wiary.
Wspólnota
modlitewna Odnowy w Duchu Świętym
„Baranek Zwyciężył” przy naszym klasztorze
przeprowadziła
dla
ponad
pięćdziesięciu
uczestników cotygodniowe spotkania formacyjne,
które rozpoczęły się 15 stycznia w sali Jana Pawła
II modlitwą wspólnoty charyzmatycznej w intencji
każdego uczestnika. W sposób szczególny modlono
się dla poszczególnych osób o odnowienie wiary w
Boga i nowe dary Ducha Świętego.
Tego samego dnia w kawiarence „Przystań”
odbyło się spotkanie z przedstawicielami grupy
Anonimowych Alkoholików. Temat spotkania: „W
cieniu nałogu”.
24 Numer 83

Podobne dokumenty