lorem ipsum - III LO im. S. Żeromskiego w Bielsku

Transkrypt

lorem ipsum - III LO im. S. Żeromskiego w Bielsku
LO RE M I PSUM
G AZETK A S ZK O LNA iii lo im. s. z er om ski ego w b i elsku-b i alej N R 4 ( 1 ) 01 . 2 01 2
SZKOŁA | MUZYKA | KULTURA | PODRÓŻE
LOREM IPSUM - spis tresci
lorem ipsum
STYCZEŃ 2012
OD REDAKCJI3
BELLITUDINIS
RAPORT: ACTA
4
BLIZZARD
(NIE)ORGANICZNIE6
VERSEAU
OBIEKTYWNYM OKIEM
7
ERRATA
QWERTY8
BONKERS
RAPORT: MASKARADA 2012 9
LOUTRE NOIR
GASTRONOMIA10
VAULTER
KRYMINALNE ZAGADKI
11 K.T.O, MALINOWA MAMBA, ORDOG
PARTY HARD12
HONYSZKEKOJOK, MARRYME
LIFESTYLE13
MARRYME
ART&PASSION14
SURREAL
KOMIKS15
VAULTER
EX LIBRIS16
K.T.O
EP/LP18
BLIZZARD
MOJE MIEJSCA NA ŚWIECIE20
BELLITUDINIS
WYWIAD PROZAICZNY
22
PEOPLECANTTALK
HEY, MOVIE! (...)
23
ORDOG
INNY WYMIAR NAUCZYCIELA24
ECOFFEMAKER
BEZ-KRES27
ANTONINA, NATHIR
C
hcesz do nas dołączyć? Jesteś osobą kreatywną, odpowiedzialną i pracowitą? Uważasz, że
w naszej gazetce brakuje działu, który Ty chciałbyś stworzyć? A może po prostu lubisz angażować się w projekty takie jak ten? Redakcja Lorem Ipsum czeka na Ciebie!
f[facebook.pl/li.lorem.ipsum]
[2]
REDAKTOR NACZELNA
bellitudinis
Z-CA REDAKTOR NACZELNEJ
Ördög
SEKRETARZ
Bonkers
ZDJĘCIA
Gabriela Kapturkiewicz
ILUSTRACJE
Vaulter
KOREKTA
NoName
GRAFIKA
bellitudinis
OD REDAKCJI - LOREM IPSUM
-OD REDAKCJI-
Ferie tuż-tuż. Redakcja „Lorem Ipsum”
dołożyła wszelkich starań, by umilić Wam
czas oczekiwania! Styczniowym numerem
gazetki rozpoczynamy rok 2012 z „Lorem
Ipsum” z jednym życzeniem: by naszych czytelników było coraz więcej. Tymczasem zajęliśmy się rozpieszczaniem tych obecnych...
Do współpracy przy czwartym numerze
zaprosiliśmy wybranych przez Was: Miss i
Misterów szkoły, wyłonionych w grudniowych wyborach. Naszym głównym celem
było przedstawienie ich jako ludzi z niezwykłymi pasjami, planami na przyszłość i
ciekawymi poglądami. Spotkacie ich na korytarzach, przypadkiem, na kawie, przed lekcjami czy też po. Opowiedzieli nam o sobie,
a także o otaczającym ich świecie. Specjalnie
dla Was Weronika Jarubasz opowie o swoich muzycznych upodobaniach, Piotr Janusz
o aktorskim doświadczeniu, Maxi Małecka
o bogatych planach na przyszłość, Bartek
Paszek o... wszystkim i o niczym, Wiktoria
Nowak przybliży postać Malewicza, a Daniel
Dziech zdradzi, jak żyć pełnią życia.
To nie koniec niespodzianek! W raporcie specjalnym przybliżymy temat kontrowersyjnej ACTY, a także powiemy, jak w
sposób nietypowy spędzić Karnawał. Dzięki nam, dowiecie się, co robi co godzinę
profesor Lenartowicz-Dyczek w swoim tajemniczym kantorku i jakim człowiekiem
jest woźny naszej szkoły. Powiemy Wam,
jak stać się nieśmiertelnymi i jak nasi redaktorzy bawili się na półmetku III LO.
Powspominacie z nami „Transport Tycoon” i bielskie lokale w stylu retro. Zaproponujemy Wam lektury, po które warto
sięgnąć w czasie ferii i płyty, które są godne
przesłuchania.
Jesteście ciekawi, co jeszcze dla Was
przygotowaliśmy? Zapraszamy do czytania!
Jeszcze raz serdecznie dziękuje
wszystkim osobom, które zgodziły się na
współpracę z naszą redakcją - ten numer
dedykujemy właśnie Wam!
bellitudinis
bellitudinis bellitudinis bellitudinis
[3]
LOREM IPSUM - Raport: Acta
ACTA
/Jak Polacy walczą o wolny Internet/
Jest 16 stycznia 2012 roku.
Amerykański Internet wrze. Giganci, tacy jak Google, Facebook, Wikipedia czy Twitter, grożą,
że jeśli kontrowersyjne ustawy
SOPA i PIPA (dotyczące radykalnego prawa antypirackiego,
mocno ograniczającego prawo
do prywatności i wolność słowa)
zostaną uchwalone w Kongresie,
zawieszą działalność na dobę lub
dłużej.
strat przekraczających miliard ponię oraz wspierane przez wiedolarów. Grozi im do pięćdziesię- le innych krajów (m.in. Kanadę,
ciu lat więzienia.
Meksyk, Australię czy Koreę Południową) porozumienie działa w
Inne portale, głównie udo- sposób tajny, nie informuje o plastępniające pliki video, nie chcąc nach i postępach społeczeństwa.
podzielić losu konkurencji, same 2 października 2010 roku końusuwają wszystkie dane. W odwe- czy prace nad ustawą. Rok późcie grupa hakerów Anonymous, niej umowę podpisuje większość
znanych z planowanych ataków państw. Unia Europejska decyzję
na Facebooka, blokuje amery- podejmuje 18 grudnia 2011 roku i
kańskie witryny rządowe, stronę podaje krótką wzmiankę o przyję-
Manifest działa tylko chwilowo. Amerykański parlament
wraca do pracy nad projektami.
Z tego powodu 18 stycznia angielskojęzyczna wersja Wikipedii
i wiele innych stron internetowych zostaje wyłączonych na 24
godziny. Internetowy protest jest
jednym z najgorętszych newsów
dnia. Następnie FBI zamyka jeden z najpopularniejszych serwisów udostępniających pliki –
Megaupload – i wszystkich jego
mniejszych braci, między innymi
popularne w Polsce Megavideo.
Właścicielom firmy zostają postawione zarzuty spowodowania
internetową FBI i kilku wytwórni muzycznych. O ile cztery dni
wcześniej wrzał tylko amerykański Internet, o tyle teraz o wojnie o
wolną sieć mówi już cały świat.
[4]
Oliwy do ognia dolewa nagłe
pojawienie się informacji o bardzo podobnym prawie, które ma
wejść w życie w całej Europie.
Okazuje się, że w 2007 roku rozpoczęły się negocjacje dotyczące
ustawy ACTA, która ma za zadanie walczyć z naruszeniami własności intelektualnej. Założone
przez Stany Zjednoczone, Wspólnotę Europejską, Szwajcarię i Ja-
ciu przez Radę Europejską ACTY
na czterdziestej trzeciej stronie
komunikatu prasowego na temat
rolnictwa i rybołówstwa. To nie
przesądza jednak o wprowadzeniu w życie ustaleń ustawy.
20 stycznia 2012 roku. Poruszenie w polskim społeczeństwie,
szczególnie na Facebooku. Ludzie
zaczynają dowiadywać się, czym
jest ACTA i co im grozi po przyjęciu tego porozumienia. Pojawia
się informacja, że za sześć dni
polski rząd ma zamiar oficjalnie
podpisać kontrowersyjną ustawę.
Dzień później wybucha interneto-
Raport: Acta - LOREM IPSUM
wa panika. Stworzone zostają facebookowe grupy „Nie dla ACTY
w Polsce”, które gromadzą w ciągu
jednego dnia ponad 60000 osób.
Spływają coraz ciekawsze newsy. Koresponduje się z posłami,
planuje protesty, pisze petycje.
Nagle, o godzinie dziewiętnastej,
okazuje się, że strona polskiego
Sejmu nie działa. Za atakiem stoi
ta sama grupa hakerów, która dwa
dni wcześniej zablokowała strony
FBI. Anonymous potwierdzają
tę informację, umieszczając na
Twitterze wiadomość: „TANGO
DOWN! sejm.gov.pl”. Ucieszeni
polscy internauci blokują kolejne
strony (wbrew plotkom, nie stoi
za tym już Anonymous): oficjalną witrynę prezydenta, premiera,
Ministerstwa Kultury, ZAIKS-u. Wybucha prawdziwa wojna o
wolny Internet.
Dlaczego do ubiegłego weekendu można przypisać hasło
„ACTA”? O co chodzi z tą ustawą? Co nam, internautom, grozi,
jeżeli wejdzie ona w życie? Je-
YouTube
Kwejk
„
nie będzie istnieć!
zostanie
ocenzurowany!
Będziesz musiał wrócić do książek!”
żeli jesteście grzeczni i Internetu używacie tylko do zrobienia
zadania czy przejrzenia serwisu
informacyjnego, to niewiele. Gorzej, jeżeli lubicie oglądać krótkie filmiki, seriale lub nawet całe
filmy albo ściągacie muzykę, gry
czy oprogramowanie. Najgorzej,
jeżeli takie pliki udostępniacie.
Otóż feralne porozumienie ma
na celu chronić prawa autorskie.
Według ustawy, Wasz dostawca
Internetu będzie miał obowiązek
kontrolowania, czy nie łamiecie
tych praw i wezwania odpowiednich organów, jeżeli tak się będzie
dziać. Grozić Wam może odcięcie od Internetu, grzywna lub
nawet areszt. Problemem jest to,
że poza jawną inwigilacją, ustalenia ACTY dotyczące ochrony
własności intelektualnej są posunięte do granic absurdu. Kary
będą nakładane nie tylko na tych,
którzy wrzucają nielegalne treści
do globalnej sieci, ale i na tych,
którzy – nawet nieświadomie – z
tych treści korzystają. Na YouTube’ie szybko pojawiły się filmiki
mówiące: „Będziesz musiał odrabiać swoje zadanie domowe przy
pomocy podręcznika i encyklopedii! Wikipedia zniknie. Wyszukiwanie stron będzie niemożliwe!
Po ocenzurowaniu, Google też
znikną. Wszystkie obrazki i filmiki będą kontrolowane przez rząd.
YouTube, Kwejk i Demotywatory również znikną!”. Oczywiście
wszystkie te informacje to gruba
przesada. Sama ustawa jest jednak
mocno krytykowana przez wiele
organizacji międzynarodowych i
prawników za ogromne niejasności, pomyłki i możliwe do wysnucia nadinterpretacje. Nie sprawdzając i nie wczytując się w ACTĘ
dokładniej, można tworzyć przypuszczenia, że wszystkie strony
internetowe nie będą dostępne, a
cały Internet będzie mocno ocenzurowany.
Hasła „YouTube nie będzie
istnieć! Kwejk zostanie ocenzurowany! Będziesz musiał wrócić
do książek!” działają na młodych
ludzi. Groźba odebrania wolności
i rzeczy, które są dla człowieka codziennością, zawsze rodzi bunt.
Szczególnie polska internetowa
społeczność mocno zaangażowała się w walkę z ACTĄ. Przecież
nawet najmłodsi kojarzą opowiadania rodziców czy dziadków o
inwigilacji w czasach komunizmu. Ci bardziej oczytani przypomną sobie „Rok 1984” George’a Orwella i chwycą się za głowę,
gdyż fikcja literacka może stać
się choć w małym stopniu prawdą. Ta straszna wizja odebrania
wolności słowa i podstawowego
prawa do prywatności przeraża.
Nie może to być wytłumaczeniem
ataków hakerów na rządowe strony. Jednak wszyscy mamy prawo być przestraszeni i wkurzeni.
Na polski rząd, który nie jest do
końca przekonany do próśb ministra administracji i cyfryzacji,
Michała Boniego, o wstrzymanie
się z decyzją o podpisaniu ustawy i ponownym zastanowieniu
się nad wieloma kontrowersyjnymi punktami. Na ludzi, którzy za
naszymi plecami kreowali nowe
prawo, mocno ograniczające podstawowe prawa człowieka. Na
Radę Europejską, która w ogóle
nie widzi problemu i jest bardzo
nastawiona na jak najszybsze wejście porozumienia w życie.
Są jednak dobre wiadomości.
Przede wszystkim droga legislacyjna każdej takiej ustawy jest
bardzo długa i trudna. Musi zaakceptować ją rząd każdego kraju,
który brał udział w obradach porozumienia. Następnie przegłosować ją musi Parlament Europejski,
w którym także pojawia się wiele
sceptycznych głosów. Europosłowie mają wątpliwości co do nowego prawa i istnieje ogromna szansa, że ACTA dostanie czerwone
światło. Poza krytyką prawników
i różnych organizacji zajmujących
się prawami człowieka, słyszy się
negatywne komentarze ze strony
sieciowych potentatów. Porozumienia nie chcą przyjąć również
dostawcy internetowi, szczególnie ci mali. Wiąże się to z ogromnymi kosztami, utratą zaufania do
Wybucha prawdziwa
wojna o wolny
Internet
firmy i zepsuciem wizerunku. Ale
przede wszystkim największą siłą
jesteśmy my, użytkownicy Internetu. Nasilające się głosy sprzeciwu, organizowane protesty i ta
wielka bitwa o prywatność jest
bardzo potrzebna. Jednoczy. Pokazuje prawdziwą naturę ludzi.
Bo tak naprawdę człowiekowi zależy głównie na wolności.
Jeśli chcecie się dowiedzieć
więcej, polubcie oficjalną grupę
„Nie dla ACTA w Polsce” na Facebooku, gdzie bez zbędnej paniki i
głupich gróźb („Będziesz musiał
korzystać z encyklopedii!”) przeczytacie, czym dokładnie jest to
kontrowersyjne porozumienie. I
walczcie o Internet. W końcu to
nasz codzienny towarzysz. ■
Blizzard
blizzard blizzard blizzard
[5]
LOREM IPSUM - (NIE)ORGANICZNIE
(
) ORGANICZNIE
nie
/w pogoni za nieśmiertelnością/
C
o ludzie są w stanie zażyć, aby
zagwarantować sobie żelazne zdrowie i wieczną młodość?
Wszystko. Historia pokazuje
przypadki zastosowania asfaltu,
rogu jednorożca, rtęci, sproszkowanych mumii czy też rozgniecionych żmij.
Początków dążenia do odkrycia
eliksiru długowieczności dopatrywać się można w chińskiej alchemii. Praktykujący ją poszukiwali
przepisu na płynno złoto - napój
dający nieśmiertelność. Doszli oni
do wniosku, że kruszec ten jest
niezniszczalny, ponieważ w warunkach naturalnych nie rdzewieje.
Jego spożywanie może zatem zapewnić człowiekowi długowieczność. Uczeni połączyli cynober
(silnie czerwony pigment) z rtęcią,
uzyskując mieszaninę przypominającą złoto, która – ku zaskoczeniu
kilku chińskich cesarzy – nie pozwoliła im stać się nieśmiertelnymi.
Od XII do XIX wieku do Europy
przywożono z Egiptu liczne mumie, które – utarte i zmieszane z
tymiankiem, czarnym bzem lub rabarbarem – stanowił lekarstwo na
[6]
FOT. http://www.papilot.pl
„aqua vitae” nie były znane, jednak
dzięki jej odkryciu powstały liczne
ziołowe środki, do dziś popularne
w benedyktyńskich klasztorach.
wiele schorzeń. Ten medykament
stał się tak popularny, że raptownie doprowadził do wyczerpania
zasobów oryginalnych mumii.
Przedsiębiorczy egipscy handlarze
stworzyli jednak błyskawiczny sposób „produkcji” nowych, używając
w tym celu smoły, ciał skazańców
i wykorzystując, sprzyjające wysychaniu zwłok, egipskie słońce.
Najciekawszym element tej historii
jest to, iż popularność sproszkowanych trupów wynikała z pomyłki
uczonego, który arabskie słowo
„mummija” przełożył jako „mumia”, podczas gdy naprawdę oznacza ono „asfalt”, w dawnych czasach
stosowany na wybrzeżach Morza
Śródziemnego jaki preparat wspomagający gojenie się ran.Alchemia
w Europie przyniosła odkrycie tak
zwanej „wody życia”. Otrzymali ją
benedyktyńscy bądź dominikańscy
mnisi lub, w zależności od źródła,
uczeni z Scuola Medica Salernitana. Spirytus, bo to właśnie on nazywany był wodą życia, pozyskiwano
na drodze destylacji znanych od
starożytności, niskoprocentowych
napojów. Spirytusowi przypisywano działanie przedłużające życie
oraz wzmacniające ciało. Początkowo skutki regularnego spożywania
Jednym z najpopularniejszych
uniwersalnych antidotów aż do połowy XVIII wieku był alikorn, czyli
róg jednorożca. Uważano, że ma on
zdolność neutralizowania wszelkich trucizn, dlatego też liczni możni wydawali ogromne kwoty na zakup alikornu. Był to towar bardzo
drogi, głównie ze względu na to,
jak wielką trudność sprawiało nawet najlepszym łowcom upolowanie jednorożca. Stworzenie to, jako
jedni z pierwszych, opisali Grecy.
Było ono stawiane na równi z wielbłądami czy słoniami, a więc wierzono w jego istnienie. Przekonanie
o cudownym działaniu rogu ma
swoje źródła w relacjach podróżników, głoszących, że zwierzęta przy
wodopoju oczekują na przybycie
jednorożca, a ten, zanurzając róg w
wodzie, oczyszcza ją z wszelkich zanieczyszczeń. Warto zaznaczyć, że
sprzedawane alikorny były zazwyczaj ciosami arktycznych narwali,
kupowanymi od wikingów.
Nawet w XXI wieku, pomimo
ogromnego kroku medycyny w
przód, popularność alternatywnych
metod leczenia, panaceów oraz innych cudownych specyfików jest
niezwykle duża. Wiara w cudowny środek działający na wszystkie
schorzenia jest bowiem głęboko zakorzeniona w ludzkiej naturze. Sytuacji nie poprawia otaczający nas
kult młodości i piękna oraz moda
na zwalczanie oznak starzenia. Produkty różnej maści obiecują nam
zdrowie i młodość na długie lata, a
my chętnie w to wierzymy. Jednak
nie ma się co dziwić: ludzkości od
zawsze towarzyszy chęć pokonania
śmierci i zapewne pozostanie tak
do chwili, gdy ostatecznie uda nam
się ta sztuka. ■
Verseau
verseau verseau verseau
obiektywnym okiem - LOREM IPSUM
USTAWA REFUNDACYJNA
/kolejne kłopoty w polskiej służbie zdrowia/
Ostatni miesiąc w polskiej polityce z pewnością
można nazwać miesiącem
ustawy
refundacyjnej.
Owa ustawa, której pomysłodawcą jest była minister
zdrowia, Ewa Kopacz, weszła w życie 1 stycznia. Jej
zatwierdzenie wprowadziło wiele zmian, dotyczących pacjentów, lekarzy i
aptekarzy.
mieli obowiązek sprawdzić,
czy pacjent ma prawo do refundacji. W wypadku wypisania błędnej recepty, tj. refundowanej dla osoby, której
się to nie należy, niezgodnej z
nową listą czy też tej nieuzasadnionej względami medycznymi, lekarz miał obowiązek
zwrócić równowartość kwoty
nienależnej refundacji wraz z
odsetkami. Oprócz tego lekarze mieli określać stopień reZmianą najbardziej fru- fundacji (30, 50 lub 100%) .
strującą jest nowa lista leków
refundowanych, opublikowaAptekarzy również nie omina 26 grudnia 2011, w związ- nęły zmiany - aby otrzymać
ku z którą zmieniły się ceny zwrot refundacji, musieliby
farmaceutyków. Niektóre z podpisać umowę z NFZ. Ceny
dotychczas refundowanych z leków są z góry ustalone i oblisty zniknęły, inne z kolei się jęte marżą – nie mogą być ani
na niej pojawiły. Część pacjen- wyższe, ani niższe. Apteki dotów, w momencie kiedy po- stały również zakaz reklamy i
trzebne im lekarstwo zostało promocji.
z listy usunięte, będzie musiała zapłacić za nie więcej lub w
Opublikowanie nowej listy
ogóle zmienić kurację.
leków i zatwierdzenie ustawy
wywołało ogromne zamieszaObowiązkiem pacjentów, w nie. Pacjenci, bojąc się, że po
związku z nową ustawą, jest nowym roku za dotychczas
złożenie pisemnego oświad- stosowane lekarstwa zapłacą
czenia o tym, że są ubezpiecze- więcej, ustawiali się w ogromni (poza tymi z województwa nych, przypominających te z
śląskiego, w którym obowiązu- czasów PRL-u, kolejkach do
je, już od mniej więcej 10 lat, lekarzy i aptek.
system kart chipowych jako
dokumentów
potwierdzająLekarze zaś po 1 stycznia
cych prawo do bezpłatnego le- zaczęli protestować. Z obawy
czenia).
o przymus płacenia kar, zdecydowali nie wypisywać inDo tej pory musieli składać formacji o stopniu refundacji
na przykład druk ZUS RMUA – ich zdaniem, decyzję miał
- miesięczny raport dla oso- podejmować NFZ. Przybijaby ubezpieczonej, wystawiany li więc pieczątkę z napisem
przez pracodawcę. Znajdują „Refundacja leku do decyzji
się tam dane identyfikacyjne NFZ”. Powodowało to, że papłatnika i potwierdzające pła- cjenci musieli w aptekach płacenie składki ubezpieczenio- cić za farmaceutyki najwyższą
wej.
cenę.
Obok listy znalazły się rówPo pierwszej fali protestów
nież nowe przepisy, dotyczące Bartosz Arłukowicz, obecny
wypisywania recept. Lekarze minister zdrowia, który po-
czątkowo mówił, że z ustawy
nie da się usunąć nawet przecinka, ugiął się, co poskutkowało zniknięciem niewygodnego przepisu o karaniu
lekarzy za błędnie wypisaną
receptę. Mimo usunięcia kontrowersyjnego paragrafu, lekarze protestują dalej. Domagają
się kolejnej nowelizacji – usunięcia paragrafu, nakazującego im określanie stopnia refundacji. Ostatecznie pieczątki
z recept zniknęły, jednakże
zastąpiono je wypisywaniem
nazw w języku łacińskim. Zdaje się, że protest lekarzy będzie
jeszcze długi.
Do protestu dołączyli również aptekarze, którzy domagają się zniesienia nałożonych
na nich ewentualnych kar za
błędną realizację. Naczelna
Rada Aptekarska ogłosiła, że
„żaden chory nie powinien
dostać leków ze zniżką, jeśli
zjawi się w aptece z receptą, na
której jest najmniejszy choćby
błąd lub pieczątka >>Refundacja do decyzji NFZ<<”. Ich
protest, poza doszukiwaniem
się błędów i odsyłaniem pacjentów z kwitkiem, przejawiał
się również w sposób praktyczny – apteki zamykano między
godziną 13.00 a 14.00. W tym
czasie sprzedawano tylko leki
ratujące życie.
W gąszczu protestów i biurokracji znajdują się zagubieni pacjenci, którzy – często
mimo wysokiego ubezpieczenia – zmuszeni są kupić leki w
pełnej odpłatności. Co z nimi?
Na razie rząd zajmuję się nowelami do tej feralnej ustawy, więc będą musieli jeszcze
poczekać. ■
Errata
errata errata errata
[7]
LOREM IPSUM - qwerty
MEMORIES
/Koleje, autobusy i samoloty à la Chris Sawyer/
Dawno, dawno temu, gdy RAM
liczyło się w kilobajtach, a
triumfy święciły procesory Z80,
Chris Sawyer w domowym zaciszu na Memotechu MTX500,
a później Amstradzie CPC, pisał swoje pierwsze programy w
kodzie maszynowym. Był rok
1983. Ponad dekadę później Microprose wydało kultowe dzieło
tego programisty. Proszę Państwa, proszę wstać - oto „Transport Tycoon”! Gra, która stała
się legendą. Gra, która przez
wielu uważana jest za najlepszą w gatunku tycoonów, czyli
symulatorów ekonomicznych.
Spełnieniedziecięcych
marzeń
Wszystko zaczyna się w roku
1930, gdy, z dość sporą sumą pieniędzy, zakładamy nasze przyszłe
transportowe imperium. Dookoła sporo miast, lecz brak dróg, a
o linii kolejowej nawet nie ma co
marzyć. Stawiamy pierwsze tory,
stacje, na trasę puszczamy dziewiczy skład. Pomiędzy dwoma
miastami budujemy szosę i tworzymy połączenie autobusowe. Z
pobliskiej kopalni transportujemy węgiel do elektrowni. A może
zbudować lotnisko…? Możliwości jest mnóstwo. Do dyspozycji
mamy kilkadziesiąt autobusów,
ciężarówek, pociągów, statków
i samolotów. Transportujemy
praktycznie wszystko – począwszy od pasażerów, przez zboże i
bydło, na ropie naftowej skończywszy. Za każdy kurs dostajemy odpowiednią ilość pieniędzy,
zależną od rodzaju przewożonego towaru oraz odległości. Do
nas należy budowa infrastruktury. Osoby, które zawsze marzyły
o własnej kolejce elektrycznej,
będą wniebowzięte. Gracz może
swobodnie modelować teren,
konstruować mosty oraz tunele i realizować praktycznie każ-
[8]
dy plan trasy. Ograniczeniem ce. Gdy nasza firma działa wyjest tylko własna wyobraźnia. jątkowo sprawnie, producenci
sami proszą nas o wypróbowanie ich najnowszej konstrukcji
Ktopierwszy?
na rok przed jej seryjną proOczywiście wszystko nie jest aż dukcją. To często pozwala zdoproste, jakby się mogło wyda- być przewagę nad konkurencją.
wać. W kilka wirtualnych mieTo,cowidaćisłychać
sięcy po założeniu naszej firmy
do walki stają gracze komputerowi. W tym właśnie momencie Warto wspomnieć o oprawie
zaczyna się prawdziwa rozgryw- audiowizualnej. Szesnaście lat,
ka. Nasi przeciwnicy nie siedzą które minęły od powstania gry,
z założonymi rękoma i również to wieki w technologii komputeszukają sposobu, by zarobić jak rowej. Stworzona przez Simona
najwięcej. Rozgrywkę napędzają Fostera grafika w „Transport Tylokalne władze, które w zamian coon” u wielu wywołuje uśmiech,
za zbudowanie trasy z miasta lecz w roku 1994 była uważana
do miasta lub przetransporto- za wyjątkowo nowoczesną. W
wanie pewnego rodzaju towaru dobie gier pokroju „Crysis” czy
oferują dofinansowanie kursów. też najnowszego „Modern WarJeżeli nie pozwolimy innym fare” trudno mówić, że oprawa
przedsiębiorstwom wykorzystać „Transport Tycoon” rzuca na kotych szans przed nami, możemy lana. Grafika nie odpycha jednak
zdobyć sporą przewagę. Sprawna od rozgrywki i w pewnym stopkomunikacja daje także większe niu dodaje grze uroku. Podczas
uznanie władz miasta, a co za tym budowy naszego imperium w tle
idzie – większe zainteresowa- przygrywają kompozycje MIDI
nie naszymi usługami. Podczas w stylu jazzowym i bluesowym.
rozgrywki musimy borykać się Pomimo upływu lat, całość natakże z problemami natury czy- dal sprawia wrażenie naprawdę
sto technicznej – pojazdy ulegają schludnej i porządnej roboty.
awariom i nie mogą służyć wieczGrawiecznieżywa
nie. Źle przemyślana trasa może
spowodować wypadek. A to z
pewnością nie zachęci klientów. By grę przystosować do najnowszych systemów operacyjnych,
grupa fanów stworzyła projekt
120latpostępu
pod nazwą „Open Transport TyGra kończy się w 2050 roku. Gdy coon”. Sedno rozgrywki pozostaosiągniemy ten rok, nasze imię ło jednak takie samo – zmiany
zostanie wpisane na listę naj- dotyczą głównie środków kolepszych graczy. Przez 120 lat munikacji. Gracze dostali możobserwujemy ciągłe zmiany do- liwość budowy tramwajów, nostępnych pojazdów. Stare paro- wego typu kolei – MagLev, – a
wozy ustępują miejsca pociągom także nowych typów stacji oraz
spalinowym, a te w późniejszych lotnisk. Grafikę można ulepszać
latach wypierane są przez po- za pomocą plug-inów. Grę możciągi elektryczne. Pod koniec na pobrać ze strony http://openwieku do dyspozycji dostajemy -ttd.org/. Całość została przepociągi jednoszynowe. Samolo- tłumaczona na język polski. ■
ty turbośmigłowe odchodzą do
Bonkers
lamusa, na ich miejsce trafiabonkers
bonkers bonkers
ją ponaddźwiękowe odrzutow-
raport: maskarada 2012 - LOREM IPSUM
RAPORT:
MASKARADA
2012
/Milion oznak Karnawału/
Latem pogoda nasuwa potrzebę
rozerwania się, zabawy, zobaczenia
czegoś ciekawego. Zimą zapotrzebowanie na tego typu rozrywki maleje,
gdyż niewiele zajęć może stanowić
konkurencję dla ciepłych kołdry i
herbaty w domowym zaciszu. Właśnie dlatego dawno temu wymyślono
Karnawał, czyli okres balów, zabaw i
parad, rozpoczynający się 6 stycznia
Świętem Trzech Króli, a kończący się
w Środą Popielcową. Mimo że ma
on korzenie katolickie, tradycje karnawałowe zdecydowanie odbiegają
od konwencji kościelnej, będąc nieco atrakcyjniejszymi dla młodych.
Z karnawałem kojarzą się między innymi maskarady. Najsłynniejszą jest ta organizowana co roku w
Wenecji. Przyciąga Europejczyków
tajemniczą atmosferą, pięknymi,
klasycznymi strojami, dziewięćsetletnią tradycją i nutką włoskiej perwersji. Nie ma na świecie nikogo, kto
nie słyszałby o karnawale w Rio de
Janeiro. Odbywające się tam parady
europejscy dziennikarze określają w
skrócie jako uliczną rozpustę. Oczywiście nie przeszkadza to turystom,
których co roku przybywa. Zmartwię
niestety tych, którzy spodziewają się
zobaczyć rdzennych mieszkańców,
bawiących się wśród gości, gdyż właśnie w tym czasie wszyscy masowo
uciekają z pełnego obcych Rio lub
zostają polować na portfele i biżuterię pijanych przybyszów. Mieszkańcy wielu innych miejscowości świętują na swój własny sposób. Powstała
nawet Europejska Federacja Miast
Karnawałowych, dzięki której każdego roku w jednym z europejskich
miast (w 2002 roku był to Kraków)
można wziąć udział w oficjalnych
obchodach.
W Bielsku-Białej Karnawał również jest czasem imprez i dużego
obrotu klubów. W tym roku zostaliśmy zasypani półmetkami, na
które – mimo powielanych pomysłów – wciąż trudno znaleźć wolne miejsca. Tak było też z „Party
Hard Night”, organizowanym przez
uczniów naszej szkoły. Nie można
również zapominać o rewelacyjnych
studniówkach.W sklepach klientów
otaczają przeceny, przez co niejedna szafa w ciągu bieżącego miesiąca
powiększyła się o połowę. Przynajmniej można tanio zaopatrzyć się w
nowy strój na wyjście czy wspomniane świętowanie ostatnich stu dni do
matury. Wszystko to jest jednak dość
konwencjonalne w swej niekonwencjonalności i nie wystarcza bardziej
wymagającym. Niestety, nawet w
Karnawale dobrze zachować umiar,
co na pewno potwierdzą pasażerowie statku Costa Concordia, którzy
wybrali ofertę „Karnawałowy rejs
z zaskakującymi atrakcjami”. Organizatorom nie można odmówić
elementu zaskoczenia i spontaniczności, czego przecież szukali podróżnicy, a co mogłoby stanowić świetne
usprawiedliwienie dla winnych „małego” wypadku. W tym okresie każdy
stara się zaskakiwać.
Moda ma w Karnawale ogromne
znaczenie. Projektanci prześcigają się
w pomysłach na nowe kolekcje, pełne
szalonych dodatków. Tegoroczna kolekcja karnawałowa Victoria’s Secret
okazała się najbardziej interesującym
pokazem wszech czasów, a zdobycie
na niego zaproszeń graniczy z cudem
i bankructwem. Oprócz niezwykłej
kolekcji bielizny i niesamowitych
modelek (tak zwanych Aniołków
VS), każdy pokaz uświetnia występ
najsłynniejszych muzyków, m.in.
mojego ukochanego Kanye Westa,
Jay’a Z, Maroon 5, Rihanny i wielu innych. Wszystkie pokazy można obejrzeć na kanale marki Victoria’s Secret
na YouTube.Ponadto, karnawałowy
outfit jest obowiązkowym tematem
postów każdej szanującej się blogerki
(o których pisałam w drugim numerze „Lorem Ipsum” z listopada 2011).
Czytamy o niezbędnym brokacie,
szpilkach w rockowym stylu i drapieżnych dodatkach. Niestety, w tym
wypadku od wielu lat nie trafiłam na
nic niespodziewanego, ale z drugiej
strony, kto na imprezę chciałby założyć zwiewną sukienkę w kwiatki i
kokardę czy botki i retro kapelusik?
Rozbawił mnie instruktarz jednej z
całkiem popularnych fashionistek,
który dotyczył samodzielnego wykonania brokatowego kołnierzyka z
tektury. Podziwiam jej wytrwałość
w nadążaniu za trendami, choć nie
wiem, czy przekonam się do kartonu
wokół szyi, nawet jeżeli jest bardzo
modny. Jak widać, w karnawale chodzi o
zaskakiwanie (co niektórym udaje
się nawet bardziej niż zamierzali),
niezwykłą atmosferę i, oczywiście,
najlepszą zabawę. Tak więc przemaluj okładkę „Kiełbasy” na róż i fiolet,
i baw się! Te słowa kieruję szczególnie do naszych drogich maturzystów,
którym życzę szampańskiej studniówki! ■
Loutre Noir
loutre noir loutre noir
[9]
LOREM IPSUM - GASTRONOMIA & KRYMINALNE ZAGADKI ZEROMA
GASTRONOMIA
Na
terenie
Bielska-Białej
nieprzerwanie pojawiają się i
znikają zeń lokale gastronomiczne.
Przez historię grodu nad Białą
przewinęły
się
niezliczone
restauracje, bary szybkiej obsługi,
puby etc. Znaczna część odeszła w
zapomnienie, w niebyt, ustępując
pola coraz to nowym miejscom.
Wiele, by przetrwać, całkowicie
zmieniło swój styl i „repertuar”
(jak choćby „Nirvana” na ulicy
Cechowej, początkowo będąca
lokalem stricte wegetariańskim,
czy „Pierożek” na rynku). Istnieją
jednak pewne magiczne miejsca, w
których od 20-30 lat nie zmieniło
się niemal nic. Im to przyjrzymy się
w tym artykule.
funkcjonuje. Wielu bielszczan,
zapytanych o niego, przyznaje, że
jest tam, odkąd tylko pamiętają.
Pewne jest natomiast, że od wielu
lat strudzeni wędrowcy mogą
posilić się w „Donaldzie” jedną z
pysznych kanapek, figurujących na
dość skromnym jadłospisie.
Następny punkt na liście to
prawdziwa legenda. Dla wielu
przyjeżdżających przed laty do
Bielska-Białej koleją – niemal
symbol tego miasta. Mowa tu
oczywiście o lokalu przy dworcu
PKP, serwującym tak zwaną
„bułkę z pieczarkami”. Mimo iż na
przestrzeni lat dookoła powstało
wielu naśladowców i rozmaita
konkurencja,
białej,
niemal
Pierwszym takim miejscem jest ascetycznej budce nadal nie brakuje
snack bar „Donald” – niepozorna, klientów.
czerwona budka, znajdująca się na
„skrzyżowaniu” ulicy Bohaterów
Kolejnym punktem jest bar
Warszawy z Zamkową. Statystyczny mleczny „Pierożek”, popularny
uczeń Żeromskiego mija go co lokal na bielskim rynku. W teorii
najmniej raz dziennie. Ciężko jest to ostatni w mieście bar
stwierdzić, od jak dawna bar mleczny (popularne niegdyś bary
szybkiej obsługi, serwujące dania
bezmięsne). W praktyce jednak z
pierwotnego baru mlecznego nie
pozostało w „Pierożku” zbyt wiele.
Dziś serwuje się tam również dania
z mięsa, a sam lokal w latach ’90.
przeszedł remont. Niezmienna
pozostała jedynie specjalność
zakładu – kluski na parze.
Ostatnim
punktem
jest
cukiernia „Delicje” na Placu
Chrobrego. Cieszy się ona
niesłabnącą popularnością od wielu
lat. W jej wystroju od założenia
niewiele się zmieniło i zachowała
ona swój dawny charakter oraz
charakterystyczne firmowe desery.
Cechą wyraźnie odróżniającą
ją od młodszych cukierni jest
jej stosunkowo nieduży wybór
(tylko cztery smaki lodów), co
jednak nie zmniejsza niewątpliwej
przyjemności, jaką jest korzystanie
z usług „Delicji”. ■
vaulter
vaulter vaulter vaulter
Kryminalne Zagadki Żeroma/
/
I Ty
możesz rozwiązać
jedną z kryminalnych
zagadek Żeroma
Jak myślisz, czego przestraszył się Szymon na półmetku
Żeroma?
„Lorem Ipsum” nagrodzi najciekawsze odpowiedzi, które należy przesłać na adres mailowy
f„KONKURS”
[facebook.pl/li.lorem.ipsum]
[email protected] w wiadomości zatytułowanej
[10]
kryminalne zagadki - LOREM IPSUM
KRYMINALNY WYWIAD
/Woźny wcale nie groźny/
Szukając rozwiązania zagadki
piwnicy, nasza redakcja udała
się do człowieka, który o zakamarkach szkoły wie najwięcej.
Woźny, który wcale nie jest groźny. Ten, który pilnuje porządku i
bezpieczeństwa - udzielił ekskluzywnego wywiadu dla “Lorem
Ipsum”.
W: Nie pełnię tylko funkcji woźnego. Jestem także szkolnym rzemieślnikiem i w związku z tą pracą mam bardzo dużo obowiązków.
Naprawy, konserwacja, a także, co
częste, rozbijanie kłódek. Już tego
nie liczę, ale przynajmniej raz w
tygodniu muszę rozbić jakąś kłódkę.
„Lorem Ipsum”: Pilnuje Pan bezpieczeństwa, mając ciągły podgląd
wszystkich miejsc w naszym liceum.
Czy mógłby Pan opowiedzieć jakąś
zabawną historię, którą widział Pan
dzięki szkolnym kamerom?
LI: Jakim woźnym się Pan czuje?
W: Mam nadzieję, że jestem dobrym woźnym. Nie można mnie
nazwać
„groźnym
woźnym”
(śmiech). Staję się nim tylko kiedy
czasem ktoś próbuje uciec ze szkoWoźny: Nie wiem, czy mogę zdra- ły. Ścigam go wtedy i mówię mu,
dzić, to dotyczy uczniów…
co o nim myślę. To mój obowiązek.
Poza tym nie sądzę, żeby wiele osób
LI: Niech Pan nie da się prosić… Nie się mnie bało.
ujawnimy żadnych nazwisk!
LI: Co Pan może powiedzieć o owej
W: Nie da się cały czas obserwo- tajemniczej dziurze w piwnicy,
wać uczniów. Wiadomo, że kiedy którą odkryła redakcja „Lorem Ipwchodzi jedna osoba do kabiny, to sum”?
jest to normalnie, ale kiedy już pięć
i zostawiają mi pety na pamiątkę, to W.: (z przerażeniem) Nie, nie to nie
już wiadomo, że coś jest nie tak. To jest żaden karcer dwieście metrów
śmieszne i niepoważne, ale zależy, pod ziemią, do którego wrzucam
jak na to patrzeć. To były początki niegrzeczne dzieci, tylko studzienmonitoringu w szkole, więc może ka, która jest częścią starej instalajeszcze wtedy nie wiedzieli o istnie- cji odprowadzającej wodę z piwniniu kamer w toaletach. Ciekawie cy. W zeszłym roku zalało nam to
było na to popatrzeć. Ale nie moż- pomieszczenie, do dzisiaj są nawet
na oglądać tego samego serialu bez ślady po wodzie, po to ta dziura.
końca. Nie jest też tak, że ja patrzę:
„Wyszedł z kabiny i nie umył rączek Pan Tomek jest niezwykle ciepłą i
interesującą osobą. Oprócz funkcji
- nie podam mu ręki” (śmiech).
„rzemieślnika szkolnego”, często
LI: Czy lubił Pan szkołę? Pamięta pełni też rolę przyjaciela ucznia: z
pewnością nie jednemu z was uraPan swojego woźnego?
tował życie wrzątkiem na herbatę.
W: W młodości nie przepadałem I na pewno nie można go nazwać
za szkołą. A dokładniej za obowiąz- „woźnym groźnym”. ■
kami szkolnymi. Za to bardzo dobrze pamiętam woźnego ze szkoły
podstawowej – wtedy było jeszcze
Malinowa Mamba
osiem klas. Jako małe dziecko barmalinowa mamba malinowa mamba
dzo się go bałem, ponieważ ścigał
K.T.O
mnie z moimi kolegami za różne
k.t.o k.t.o k.t.o
drobne przewinienia.
LI: Niech Pan opowie o swojej pracy.
Ordog
ordog ordog ordog
[11]
Rocznik ‚94 hucznie uczcił połowę czasu spędzonego w liceum.
7 stycznia, standardowo, w RudeBoyu odbyło się karnawałowe Party
Hard Night, impreza zorganizowana przede wszystkim dla uczniów
naszej szkoły, a w szczególności dla
drugoklasistów. Zebrała się maksymalna ilość osób przewidywana na
warunki klubu. 360 jednostek, w
strojach z największym połyskiem
bawiło się do kawałków muzycznych, które wcześniej w ramach
upodobań mogły wpisywać na playlistę. Kto nie poprosił o swoją „upra-
/co ciekawego w czasie ferii?/
/relacja z półmetka/
LOREM IPSUM - Party hard
Jak zacząć ferie? Można na kilka sposobów. Jeśli preferujecie
mocne brzmienia, śmietanka death metalu zawita 27 stycznia do
„RudeBoy Clubu”. Zagrają TruthCorroded, Krisiun, VitalRemains
oraz MalevolentCreation. Początek o 19.00. Cena biletu: 50 zł.
Fani hip-hopu i reggae tego
samego dnia mogą wybrać się
do „Salamandry’, gdzie zagrają
Miuosh & Bas Tajpan. Wstęp od
lat 16. Start o 20:00. Cena biletu:
15/25 zł.
Dzień później za 25 zł posłuchać można Jamala w „RudeBoy’u”. 28 stycznia warto wybrać się
również do Galerii BWA na kolejne spotkanie z serii „Głośne
Kino Nieme”, gdzie o godzinie
18.00 za darmo będzie można
[12]
PARTY HARD
gnioną” piosenkę, był zmuszony jest starannie „sprawdzana”.
tańczyć do muzyki ustalonej przez
innych.
Opinie po zabawie były różne –
jednak w większości pochlebne, co
Niektórzy uczniowie snują oba- jest wyznacznikiem tego, że Samowy przed pójściem na licealną im- rząd Szkolny (tutaj w imieniu całej
prezę. Boją się kradzieży, natręt- społeczności szkolnej pięknie się
nych, „zawodowych tancerzy”, a uśmiecham) POWINIEN w najbliżtakże nie mają ochoty przebywać w szym czasie zorganizować trzecią
jednym miejscu z osobami miłują- już odsłonę Party Hard! Czekamy,
cymi noszenie dresów, czy ze stereo- czekamy, a spekuluje się, że kolejne
typowymi „plastikami”. Na żeromo- pląsy odbędą się początkiem marca.
wych imprezach nie macie się o co Póki co, szalejemy na półmetkach
martwić - impreza jest zamknięta, innych szkół.
na bramce stoją ochroniarze, a lista
MarryMe
marryme marryme marryme
obejrzeć film „Matka” (w reżyserii Wsiewołoda Pudowkina) przy
akompaniamencie zespołu Sympatyczny Napój.
bielskich szkół licealnych – na
potańcówkę. Wstęp: dyszka; zapisy u uczniów (więcej informacji na Facebooku). Tydzień
później taką imprezę organizuje
Dwa tygodnie ferii miną i 10 także „Koper”, więc jeśli nie zdąlutego w „Salamandrze” zago- żysz zapisać się 11, 18 też masz
ści Hemp Gru, jedna z najpopu- okazję.
larniejszych grup rapowych w
Polsce. Wilku i Bilon za wejście
W końcu dzieje się w Szczyrku!
życzą sobie 25/35 zł. Początek „Burn in Snow” to impreza, podstandardowo o 20.00.
czas której, oprócz zobaczenia na
żywo widowiska snowboardoweDla kontrastu, tego samego go (pierwsza w historii polskiego
dnia w „RudeBoy’u” zagra klasy- snowboardu impreza o statusie
ka polskiego rocka – zespół Tur- trzech gwiazdek rankingu TTR),
bo. Cena biletu: 25 zł. Start o go- można będzie usłyszeć koncerty:
dzinie 19.00.
Hot Chip, Uffie, KAMP! oraz FutureFolk. Potrwa dwa dni, od 10
Dzień później, na dobre za- do 11 lutego. Wstęp darmowy!
kończenie czasu wolnego, VI
Honyszkekojok
Liceum Ogólnokształcące zaprahonyszkekojok honyszkekojok
sza – wzorem „Żeroma” i innych
Lifestyle - LOREM IPSUM
MINI WYWIAD Z MAXI
/projektantka z „Żeroma”/
polegających na kilkudniowych i zarazem całodniowych (z półgodzinną
przerwą) warsztatach rysunku, tworzy portfolio i każdą wolną chwilę
poświęca swojemu hobby. Kiedy
więc znajduje czas na naukę? Odpowiada, że jej priorytetem są studia w
Londynie, więc całą uwagę skupia na
nauce języka angielskiego, w szkole
i poza nią. Mówi, że ciężko jest zadowolić wszystkich nauczycieli swoimi stopniami mając tak małą ilość
czasu na naukę. Koncentruje się na
swoich celach i marzeniach, których
kurczowo trzyma się już od szkoły
Podczas rozmowy moją uwagę podstawowej.
przykuwa dopracowany w każdym
Do jej ulubionych projektantów
calu styl Maxi. Wcześniej zastanawiałam się jaki temat podjąć jako należą Alber Elbaz i Elie Saab, jedwiodący. Kiedy ją zobaczyłam od nak nie stanowią oni dla niej źródła
razu wiedziałam, że poruszę kwestę inspiracji, stara się nikogo nie naślaMODY. I trafiłam. Okazało się, że dować, a projekty są tylko i wyłączgłównym zainteresowaniem Maxi, nie jej pomysłami. Projektowanie
już od dziecka jest projektowanie ubioru, to ciężki kawałek chleba,
ubioru, tworzenie stylizacji i z tym szczególnie gdy teraz, w dzisiejszych
wiąże swoją przyszłość. Pytając, czy czasach moda stała się bardzo popurobi coś w tym kierunku, dowiaduję larna, ciężko jest zdiagnozować co
się, że uczęszcza na zajęcia rysunku, tak naprawdę jest trendy, a co źróktóre zajmują jej połowę wolnego dłem kiczu i tandety. I tutaj dowiaczasu w niedzielę, ponadto bierze dujemy się dlaczego Maxi wybrała
udział dwa razy w tygodniu w wy- ten rodzaj sztuki. „Nie przepadam
kładach historii sztuki i w plenerach za współczesnymi trendami, są nud-
FOT. paryski butik retro”Emilie” beachvintage.blogspot.com
Maksymiliana Małecka. Nienawidzi swojego imienia. Skraca
je, używając pseudonimu: „Maxi”.
Wybraliście ją na Miss klas drugich. Dlaczego? Przede wszystkim
zważywszy na jej atrakcyjny wygląd
zewnętrzny. Nasza redakcja chciała
poprzez wybory Miss i Mistera przybliżyć sylwetki uczniów Żeroma.
Nieprzeciętnych, oryginalnych, mających coś ciekawego do powiedzenia. Maxi okazała się osobą z ciekawymi zainteresowaniami i planami
na przyszłość.
ne i mało oryginalne, nie wnoszą
niczego nowego do świata mody, w
przeciwieństwie do projektów poprzedniego stulecia, którymi jestem
zachwycona” - mówi, po czym dodaje: „Projektując ubrania stawiam
na oryginalność i niepowtarzalność”.
Na co dzień głównie ubiera się w
sieciówkach, czasem jednak można
zobaczyć na niej jej własne projekty,
a także ubrania znalezione w second
handach. Uważa jednak, że sklepy z
odzieżą z tak zwanej „drugiej ręki” w
Bielsku, nie mają nic ciekawego do
zaoferowania i chciałaby, żeby w naszym mieście zawitały „vintage shopy”, które cieszą się bardzo dużym
zainteresowaniem za granicą. „Vintage”, czyli „butik retro” ma szlachetny odcień znaczeniowy (nawiązanie do starego wina, szlachetnych
roczników), to nie zwykły sklep z
odzieżą, ale raczej butik w starym
stylu, w którym można znaleźć wiele
nietuzinkowych rzeczy, przypominających bardziej szafę twojej babci,
aniżeli dzisiejszy asortyment sieciówek.
Najważniejsze to mieć plan na
siebie. Czy każdy uczeń naszej szkoły, a nawet choć połowa z nich jest
pewna swojego celu w życiu, swojego przyszłego zawodu? Często pytam swoich kolegów i koleżanki ze
szkolnego korytarza na jakie studia
chcieliby się wybrać. Większość odpowiada: „Aaa, nie wiem, mam jeszcze czas, zobaczy się”, albo zmienia
zdanie trzy razy w miesiącu. Maxi
należy do osób stąpających twardo
po ziemi, jest pewna tego, czym chce
się zajmować i co będzie sprawiać jej
radość i satysfakcje. Mówi, że praca
być nie tylko źródłem dochodu, ale
też szczęścia. A Ty, czy jesteś pewien
tego, że znajdujesz się na właściwym
profilu, z czego chcesz zdać maturę i
jaki zawód uprawiać w przyszłości?
Chyba warto już zdecydować i powoli dążyć do tego, by marzenia się
ziściły. ■
MarryMe
marryme marryme marryme
[13]
LOREM IPSUM - art&passion
MISTRZ
FORMY
OSTATECZNEJ
/Wiktoria o Malewiczu/
Wiktoria Nowak - uczennica naszego
liceum, klasy humanistycznej C, pasjonatka sztuka i piękna, przedstawi
jednego z najciekawszych twórców
przełomu XIX- i XX- wieku.
„Lorem Ipsum”: Na temat naszej
rozmowy wybrałaś osobę Malewicza.
Dlaczego?
jakąś wiadomość, musi mieć jakąś
otoczkę filozoficzną. Ludzie nie znając tego kontekstu oceniają to dzieło tylko po wizualnym wyglądzie.
I z tego według mnie bierze się ten
błąd.
LI: Wydaje mi się, ze Malewicz swoimi
pracami definiuje to, czego człowiek
tak naprawdę nie potrafi definiować.
Bezprzedmiotowość potrafimy definiować tylko synonimami. Zgadzasz
się z takim poglądem?
tem, lecz wyrażał raczej odczucie nieobecności przedmiotu”. Jednak dla
wielu dzieło tego artysty jest puste,
wielu nie uznaje go za sztukę. Jak sądzisz, skąd się bierze taki pogląd?
W.N.: Ludzie nie mają dużej styczności ze sztuką, z teorią sztuki. Dla nich
może wielkimi dziełami są: Mona
Lisa czy prace Michała Anioła. Nie
rozumieją równowagi między sztuką
klasyczną a sztuką nowoczesną, abstrakcją. Dla mnie to jest zupełnie na
równi. Nie mogę stwierdzić kto jest
lepszym artystą: czy to jest Caravaggio, czy to jest Malewicz. Dla mnie
to ma taką samą wartość. Sztuka nie
zależy tylko od umiejętności, tylko
ma ze sobą coś nieść, coś przekazać,
[14]
FOT. K. Malewicz - „Obrót Płaszczyzny”
FOT. K. Malewicz - „Kompozycja suprematyczna”
LI: Jak sądzisz, jak można by to zmie- W.N.: Malewiczowi bardzo zależanić?
ło na tym, by zupełnie oderwać się
od tego świata ikon, przedstawień.
Wiktoria Nowak: Po pierwsze jest W.N.: Jeżeli ktoś się tym nie intere- Chciał by jego, sztuka nie kojarzyła
to jeden z moich ulubionych arty- suje, to nigdy się tego nie zmieni. się z niczym. Miała wyzwalać emostów. Wybrałam go również dlatego, Według mnie jest to praktycznie cje, a nie kojarzyć się z konkretną
że spotykam się z tym, iż ludzie nie niemożliwe. Zwłaszcza, że w np. w formą. Na pewno jest to warta uwagi
rozumieją, że to jest wielki twórca. szkołach niewiele się o tym mówi.
próba zdefiniowania pustki.
Patrzą na jego obrazy i mówią: „Co to
jest? Każdy mógłby coś takiego zro- LI: Co najbardziej intryguje Cię w LI: Malewicz w swoim życiu tworzył
bić.” A właśnie nie każdy jest w stanie twórczości i osobie Malewicza?
dzięki wielu nurtom w sztuce. Mycoś takiego wymyślić i stworzyć.
ślisz, że to miało wpływ na to, co późW.N.: Najbardziej w nim podoba- niej tworzył?
LI: Malewicz mawiał, że kwadrat, któ- ją mi się jego poglądy na sztukę, na
ry stworzył „nie był pustym kwadra- temat bezprzedmiotowości. To jest W.N.: Malewicz żył na przełomie XIX
najbardziej bezprzedmiotowa forma
sztuki, jaka kiedykolwiek była. Mam
wrażenie, że sztuka zrobiła sobie taką
sinusoidę. Na początku istniało bardzo prymitywne malarstwo prehistoryczne i to cały czas tak wzrastało
i tak ulepszało formę. Nagle w XX
wieku zaczęło się upraszczać i doszło
do tego, że okazało się, iż wystarczy
jednak ten jeden kwadrat czy kilka
figur geometrycznych, by przekazać
to, co inni próbowali przez tyle wieków stworzyć. I to mi sie bardzo podoba u Malewicza.
LI: Uważasz, że twórczość Malewicza i XX wieku. Praktycznie wszyscy ari suprematyzm miały znaczący wpływ tyści, którzy wtedy tworzyli, zaczyna sztukę współczesną?
nali od malarstwa akademickiego,
później stykali sie z przełomowym
W.N.: Wydaje mi się, że miały bardzo impresjonizmem, i nagle zaczynali
duży wpływ. To była ta ostateczna szukać własnego odniesienia do tego
forma. W malarstwie już nie da się kierunku. Z tego wyszła twórczość
dalej posunąć w abstrakcji, bezprzed- Cezannea czy twórczość kubistyczmiotowości. Bo co można więcej wy- na, z tego też wyszła abstrakcja Malemyślić niż biały kwadrat na białym wicza. Warto zaznaczyć, że Malewicz
tle? To może być dla niektórych bez- pod koniec życia wrócił do malarwartościowe, ale według mnie sztuka stwa figuratywnego. To wszystko
potrzebowała aż takiego szoku, tego ewoluuje, człowiek z wiekiem dojkompletnego ubezprzedmiotowie- rzewa do tworzenia różnych rzeczy,
nia, by poradzić sobie z tą abstrakcją, a artysta przez całe życie szuka właby powrócić do malarstwa przed- snej formy. ■
miotowego. To co zrobił Malewicz,
Surreal
było ostateczną formą, już nie dało
surreal
surreal surreal
się więcej zrobić w tym kierunku.
KOMIKS - LOREM IPSUM
Vaulter
surreal surreal surreal
[15]
LOREM IPSUM - ex libris
EX
LIBRIS
/Śniadanie u Tiffany’ego/
„Śniadanie u Tiffany’ego” jest kojarzone ze słynnym filmem Blake’a
Edwarda z zachwycającą i inspirującą Audrey Hepburn. Historia szalonej Holly Golighty została stworzona
przez amerykańskiego pisarza Truman’a Capote, który swą popularność
zyskał dzięki powieści dokumentalnej „Z zimną krwią” (1966), opowiadającej o dwóch mordercach, którzy
zastrzelili czteroosobową rodzinę dla
niecałych czterdziestu dolarów.
mimo że nie zmienia swego lokum.
Jedynym miejscem, w którym czuje
się całkowicie bezpiecznie, jest sklep
z ekskluzywną biżuterią – „Tiffany’s”.
Pomimo że jest niedojrzała, ciężko jej
nie polubić. Jest to postać, która już
na stałe weszła do popkultury (głównie za sprawą roli Audrey Hepburn)
– naiwna kobietka, która nie chce dorosnąć i wciąż ucieka.
Już 27 stycznia rozpoczynają się ferie zimowe dla województwa śląskiego. To czas odpoczynku, późnego
wstawania i imprez w ciągu tygodnia.
Ten okres jest również świetną okazją
do nadrobienia zaległości książkowych. Proponujemy kilka pozycji, do
których w te ferie warto zajrzeć, oraz
prezentujemy te, które lepiej omijać
szerokim łukiem.
Całą historię opisuje jej sąsiad, nazwany przez Holly Fredem. Początkowo tylko nią zafascynowany, z czasem naprawdę się zakochuje. Stara
się zrozumieć tajemniczą dziewczynę, ale w chwili, gdy mu się to udaje,
Holly ucieka. Fani filmowej wersji
mogą być zaskoczeni (a nawet zawiedzeni) zakończeniem, które różni się
od tego hollywoodzkiego.
Historia w „Śniadaniu…” jest
bardzo prosta – młody pisarz wprowadza się do kamienicy w Nowym
Jorku lat ’40 XX wieku. Szybko poznaje lokatorkę z piętra niżej – ekscentryczną Holly Golightly. Tajemnicza dziewczyna wiedzie imprezowe
życie na bankietach i eleganckich
kolacjach z rzeszą swych wielbicieli.
Czytelnik stopniowo poznaje postać
„Śniadanie u Tiffany’ego” Trugłównej bohaterki, która skrywa pe- mana Capote’a na pewno jest warwien sekret.
te polecenia, mimo że nie posiada
wybujałej fabuły, trudnych elemenAle to nie tajemnica czy intryga w tów konstrukcyjnych czy wyszukatej pozycji jest najważniejsza. Sama nych metafor. Myślę, że właśnie w
postać Holly fascynuje czytelnika. To prostocie oraz braku jakichkolwiek
ona jest niewątpliwym centrum po- ozdobników i udziwnień tkwi cały
wieści Trumana Capote’a. Jej sposób fenomen tej historii. Szczególnie gona życie – spędzanie czasu na przy- rąco polecam osobom, które tak, jak
jęciach i bawienie się z zakochanymi główna bohaterka, wciąż poszukuw niej mężczyznach w kotka i mysz- ją. Może kiedyś będziecie przeprokę to tylko metody ukrycia strachu wadzać się z mieszkania w Nowym
przed prawdziwą i brutalną egzy- Jorku do rezydencji brazylijskiego
stencją. Znamienny jest dopisek „w milionera lub lepianki w Afryce. Oby
podróży” na jej wizytówce. Dziew- tylko podróże były podróżami, a nie
czyna wciąż szuka swego miejsca na ucieczkami.
ziemi i cały czas jest na walizkach,
[16]
/a w ferie
„Dziewczynka w
zielonym sweterku”
Krystyna Chiger, Daniel Paisner
Ośmioletnia Krysia Chiger uciekła z lwowskiego getta do kanałów
wraz z rodzicami i kilkunastoma
innymi Żydami, zabierając ze swojego „domu” tylko ulubiony, zielony sweterek. W kanałach, razem z
resztą grupy, przeżyła wstrząsające chwile. Wspólnie z młodszym
bratem, Pawłem, została w okrutny sposób pozbawiona dzieciństwa – przez czternaście miesięcy
byli skazani na życie w wilgoci,
ciemności, za towarzyszy zabawy
mając szczury. Dziesięcioro ukrywających się pod ziemią Żydów
przeżyło tylko i wyłącznie dzięki
Leopoldowi Sosze – lwowskiemu
kanalarzowi, który postanowił odkupić dawne grzechy, niosąc pomoc uciekinierom. „Dziewczynka
w zielonym sweterku” to wstrząsająca opowieść o życiu w kanałach,
spisana po latach przez Krystynę
Chiger. Historia małej Żydówki i
jej towarzyszy została sfilmowana
przez Agnieszkę Holland.
ex libris + LOREM IPSUM
przeczytam.../
siłę nie zmusza do zmiany poglądów. Warto przeczytać tę lekturę
– choćby po to, by zobaczyć, kto
wygrał „bitwę na argumenty” i
kogo punkt widzenia bardziej nas
przekonuje.
nalnie? Może. „Jeden dzień” Davida Nichollsa to jednak coś więcej.
To poruszająca historia o zagubionych w wielkim świecie. Czy historia Emmy i Dextera zakończy
się happy endem? Sprawdź to sam!
„Sekret”
Rhonda Byrne
„Mag”
John Fowles
„Znów poczułem się cząstką
mitu, którego nie potrafiłem zrozumieć, ale byłem świadom, że po
to, by nastąpiło zrozumienie, mit
musi trwać choćby miało mnie
to narazić na najprzykrzejsze perypetie.” Nicholas Urfe uczy języka angielskiego w ekskluzywnej,
greckiej szkole. Ten młody, egoistyczny mężczyzna przechodzi
kryzys psychiczny. W Phraxos poznaje odludka, Maurice’a Conchisa. Od tego momentu w jego życiu
zaczyna się seria niezrozumiałych
zdarzeń. Czy Nicholas odnajdzie
się w otaczającej go rzeczywistości? Sięgnij po książkę Johna Fowlesa, reprezentanta modernizmu, i
z zapartym tchem śledź losy Urfe’a.
„Bóg, kasa i rock’n’roll”
Szymon Hołownia, Marcin Prokop
Książka jest zderzeniem dwóch
zupełnie odmienny spojrzeń na
życie, religię i kulturę. Marcin
Prokop, niewierzący, i Szymon
Hołownia, wyznawca katolicyzmu – profanum i sacrum – publicznie dyskutują o swoich poglądach. Mimo że przedstawiają
zupełnie inne spojrzenie na świat,
dialog jest prowadzony na wysokim poziomie – nikt nikogo na
Doskonały przykład tego, że bestsellery często są książkami kiepskimi. Autorka twierdzi, że przekazuje swym czytelnikom Sekret,
który od wieków był wykorzystywany przez największych ludzi w
historii (między innymi Platona,
Beethovena czy Einsteina). Dzięki Sekretowi każdy człowiek może
osiągnąć sukces, znaleźć miłość
„Cmentarz
swego życia i wygrać milion na
w Pradze”
loterii. Lektura udaje księgę mocy
tajemnych, będąc tak naprawdę
Umberto Eco
poradnikiem z gatunku „moc jest
w tobie”, których na rynku jest już
Autor – zaliczanego już do kla(zbyt) wiele.
syki – „Imienia róży” tym razem przenosi swych czytelników
do Europy dziewiętnastowiecznej. Eco przedstawia genezę tak
zwanych „Protokołów mędrców
Syjonu”, które były elementem
antysemickiej propagandy oraz
jedną z podstaw idei zagłady Żydów. Książka ma formę dziennika,
prowadzonego przez głównego
bohatera – Simone’a Simonini’ego – fałszerza dokumentów i obsesyjnego antysemity, który jako
jedyny w „Cmentarzu w Pradze”
„Jeden Dzień”
jest postacią fikcyjną (reszta bohaterów jest autentyczna). Simone,
David Nicholls
po zobaczeniu nocnego spotkania
rabinów na żydowskim cmentaCoś się kończy, coś się zaczyna. rzu, zaczyna pisać dziennik, w
15 lipca 1988 roku Emma Morley którym fabrykuje rzekomy spisek
i Dexter Mayhew kończą studia, Żydów, mający na celu przejęcie
otrzymują dyplomy uniwersytec- przez nich kontroli nad światem.
kie i… poznają się. Wcześniej nie- „Cmentarz w Pradze” jest lekturą
znajomi, od tego dnia przyjaciele. wartą polecenia. Niezwykle ostra
Pozornie niedobrani, naprawdę i żywa akcja, pełna teorii spiskonie mogą bez siebie żyć. Błąkając wych, to dobry wybór na ferie.
się po świecie, próbują odnaleźć Styl Umberto Eco zachwyca jak
szczęście, nie wiedząc, że znajduje zwykle, a realizm i nagromadzenie
się ono tuż obok nich. Brzmi ba- szczegółów imponują.
[17]
LOREM IPSUM + EP/LP
EP/LP
/styczniowe recenzje/
PIH
NIEDODŹWIĘKI
THE BIG PINK
DOWÓD RZECZOWY
SZYBKI STRUMIEŃ WI-
FUTURE THIS
NR 2
DOKÓW ZZA SZYBKI
Druga część utrzymanej w konwencji horrorcore’u trylogii białostockiego rapera. Siłą tego krążka
są przede wszystkim teksty. To nie
poetyckie pitu-pitu w jazzowym
sosie, ale wyraziste, rasowe wersy,
charakterystyczne dla pierwotnego polskiego rapu. Niespodzianką są utwory bardziej osobiste,
skłaniające do refleksji, takie jak
znakomite „Biegnij, nie odwracaj się…” czy opisujące utraconą
miłość „Spóźnieni kochankowie”.
Większość kawałków tyczy się
jednak, choć zabrzmi to banalnie,
smutnej, miejskiej rzeczywistości
i rozważań nad sensem istnienia.
PIH ma niesamowity talent do
wychwytywania współczesnych
problemów i ubierania ich w bardzo mocne, dosadne, ale także
piekielnie trafne słowa.
W ramach programu „Wspieramy nieznanych polskich artystów”
Mateusz Boruszczak, kryjący się
pod pseudonimem niedodźwięki,
sam wymyślił, nagrał i wyprodukował swoją drugą EP-kę, a następnie za darmo udostępnił ją
w Internecie. Zrobił to w jednym
z najtrudniejszych momentów życia każdego człowieka: w okresie
wkraczania w dorosłość. Wydał album bardzo dojrzały, choć, jak sam
mówi: „Jestem już dorosły, mam
kilka drobnych gratów, lecz nie
umiem jeszcze zawiązać krawatu”.
Album niesamowity, zwłaszcza w
tekstach, które są niezwykle mądre: Boruszczak bawi się słowami,
skojarzeniami i metaforami, napisanych historii nie śpiewa, a bardziej opowiada je w rytm muzyki.
Mówi o samotności, tęsknocie,
dojrzewaniu, a przy tym wydaje się
być zrozpaczony i przygnębiony.
Ale album jest znakomity i w warstwie muzycznej. Chłodne jazzowe
momenty ocieplone są jedynie instrumentami dętymi i smyczkowymi. Bardzo minimalistyczna elektronika występuje rzadko, słychać
odwołania do trip-hopu. Przeraża
mnie, że tak dobry album prawdopodobnie nie zostanie należycie
doceniony. Czas, żeby polska muzyka stanęła na nogi.
Mamy dopiero styczeń, a panowie z The Big Pink wydali
album, który może zawładnąć
rokiem 2012. Anglicy lawirują gdzieś między noise popem
a shoegazingiem. Raz przypominają urzekająco tandetne zespoły
nowej fali z lat ‘80., raz My Bloody Valentine – delikatniejsze
i podrasowane przyjemną elektroniką.
Trzeba również docenić znakomite bity, przygotowane przez
śmietankę polskich producentów
hip-hopowych: raz jest mrocznie,
raz „bujająco”, a raz w klimatach
reagge. Szesnaście świetnych, różnorodnych numerów – to zdarza
się w polskim biznesie muzycznym bardzo rzadko. „Sto procent
serca, duszy. Zero aktora” – mówi
o sobie raper. I ma rację. Świetny
album!
[18]
Już singiel promujący płytę
(„Stay Gold”) pokazuje, czego
można się spodziewać: wzmocnione retro syntezatorami, mocne gitarowe tła i typowy dla indierockowych zespołów wokal.
Brzmi to może nieco komercyjnie, ale te chwytliwe melodie i
krzyczane refreny porwą tłumy
na letnich festiwalach. Szczególnie festiwalowymi numerami są:
odwołujące się elektronicznie
do italo disco „Lose your mind”,
nieco spokojniejsze „77” i wspomniane wyżej „Stay gold”, które
Amerykanie określiliby przymiotnikiem „catchy”. Nie jest to
zespół, który ma szokować świeżością i nowatorstwem. To raczej
powiew lata w zimnej, styczniowej Polsce. Życzę nam na ten rok
występu The Big Pink na Openerze.
Blizzard
blizzard blizzard
ep/lp + LOREM IPSUM
ROCKOWA RODZINA
/w mojej rodzinie zawsze wszyscy słuchali rocka/
O rocku, roku 2011, muzyce dzie- tym zespole aż tak bardzo.
ciństwa i pewnych Papryczkach
rozmawiamy z Miss klas I – We- LI: Dlaczego masz tak duży sentyment do Peppersów? Chodzi o
roniką Jarubasz.
brzmienie, teksty, klimat?
„Lorem Ipsum”: Dlaczego rock?
Jesteś jedną z tych, które uważają, W.J.: Towarzyszą mi praktycznie
że pop jest zbyt miałki, czy wycho- od dzieciństwa. Ich brzmienie
zawsze poprawia mi humor, bo
wałaś się na tej muzyce?
funk rock ma to do siebie.
Weronika Jarubasz: W mojej
rodzinie zawsze wszyscy słuchali LI: Ulubiona płyta i kawałek?
muzyki takiego rodzaju. Zamiast
Britney Spears w aucie lecieli Red W.J.: Moją ulubioną płytą jest
Hoci. W dodatku moja starsza „By the way”, znam większość
siostra psychopatycznie lubuje piosenek na pamięć. Nie potrasię w alternatywnym rocku i au- fię wskazać ulubionego kawałka.
Wszystkie bardzo lubię.
tomatycznie mnie tym zaraziła.
LI: W tym roku Polskę odwiedzi kilka gigantów muzyki rockowej: wspomniani przez Ciebie
Red Hoci, elektroniczno-rockowy
Coldplay, Guns’n’Roses w Rybniku. Na którą z tych imprez wybrałabyś się najchętniej?
przypomina mi weselne granie.
Miłym zaskoczeniem był Coldplay. Płyta absolutnie genialna,
nie przeszkadza mi nawet jej komercyjność. Podoba mi się także
album Chase & Status.
LI: Co sądzisz o stanie polskiej
muzyki? Mamy kogoś, kto mógłby
nas bez wstydu reprezentować na
świecie?
W.J.: Miło zaskoczył mnie ostatnio znaleziony zespół Twilite.
Myślę, że nie wstydzilibyśmy się
również za naszą Brodkę .
LI: Jaką muzykę polecasz na chandrę?
LI: A jak oceniasz rok 2011? Która płyta zrobiła na Tobie większe W.J.: Placebo, Adele, Florence +
wrażenie, a która Cię zawiodła?
The Machine, CocoRosie.
W.J.: Długo wyczekiwałam nowej płyty Red Hotów, jednak ten
zespół bez Frusciante to nie to
samo. Piosenki „Look around” i
W.J.: Wybieram się na koncert „Monarchy of Roses” w tonacji
Red Hot Chilli Peppers. Chętnie nawiązują do brzmienia dawnepojechałabym także na koncert go RHCP, szczególnie do albumu
Coldplay, ale nie zależy mi na „Freaky styley”. Natomiast reszta
LI: A jeśli impreza, to w jakich klimatach?
W.J.: Przyznam szczerze, że dobrze się bawię do hitów z VIVY.
Czasami trzeba się trochę odmóżdżyć. Bywałam także na imprezach, na których grali głównie
rocka. Tam bawiłam się równie
dobrze.
FOT. koncert RHCP ricoharena.com
LI: Wracając jeszcze do czasów
Twojego dzieciństwa, jaka muzyka
Ci się z nimi kojarzy? Nasze pokolenie to czasy disco polo i wczesnego polskiego rapu. Trzymałaś się
mimo to rockowych brzmień?
W.J.: Marillion, The Beatles, The
Doors i wiele, wiele innych. Nie
mogę powiedzieć, że nie miałam
do czynienia z disco polo. Jako
małe dziecko dobrze się bawiłam
przy takiej muzyce. Wtedy jeszcze
nie miałam wyrobionego gustu
muzycznego. Słuchałam tego, co
wszyscy. Ale tak jak mówiłam: u
mnie w domu głównie rocka. ■
Blizzard
blizzard blizzard blizzard
[19]
LOREM IPSUM - moje miejsca na swiecie
W NIEUSTANNYM RUCHU
/o życiu pełnią życia/
Daniela Dziecha - ucznia klasy III
e, pasjonata i człowieka z wartościami - nie trzeba nikomu przedstawiać, jednak - specjalnie dla redakcji „Lorem Ipsum” - zrobi on to
sam:
„Lorem Ipsum”: Jak przedstawiłbyś się nieznajomym? Czyli: jaką
osobą jest Daniel Dziech?
Daniel Dziech: Jestem przede
wszystkim osobą energiczną, ruch
jest dla mnie priorytetem. Chcę
żyć pełnią życia, robić jak najwięcej w jak najkrótszym czasie. Istnieje dla mnie tylko aktywny odpoczynek - męczy mnie siedzenie
w jednym miejscu czy jakakolwiek
forma stagnacji.
LI: Jeśli ktoś Cię kojarzy bądź zna,
to wie o Tobie na pewno to, że chodzisz po górach. Przeszkadza Ci to
czy może chcesz być postrzegany
przez pryzmat swych pasji?
D.D.: Nie, nie przeszkadza, bo
często sam tak o sobie mówię.
Moi znajomi śmieją się, że każdą rozmowę sprowadzam prędzej
czy później na temat gór. Górom
i związanymi z nimi wyjazdami
zawdzięczam wiele nowych znajomości oraz ciekawych przygód.
największą moc, gdy człowiek sta- biłbyś, gdyby coś uniemożliwiłoby
nie w miejscu. Jedynym sposobem Ci ich realizację?
ratunku przed złem jest podróż,
ruch”.
D.D.: Wydaje mi się, że to już zdarzyło się nie raz. Mam problemy
D.D.: Zgadzam się z jej słowami. z kręgosłupem, które często mnie
Biorąc pod uwagę moje poglądy i ograniczają i unieruchamiają w
spojrzenie na świat, wciąż staram domu. Ale przywykłem do tej
się szukać wartości, które by mi myśli, że czasami muszę zwolnić,
odpowiadały, rozróżniać dobro powiedzieć sobie „Stop!”. Pogoi zło. Zbudowanie sobie systemu dziłem się z tym, że nie wygram
wartości jest dla mnie szczególnie maratonu i nie będę mistrzem
ważne, jak i zarówno odnalezienie świata w biegach.
prawdy o sobie oraz doskonalenie
się. Uważam, że wspaniale jest żyć LI: Czy ta kolizja była spowodow nieustannym ruchu, doświad- wana właśnie chodzeniem po góczać trudów, zmęczenia i radości rach?
z odpoczynku. Przemieszczając
się, nawet jeśli w złym kierunku, D.D.: Tak. Tutaj koło się zapętla.
Jednak robię to przede wszystkim
dla siebie i nie zamierzam nigdy
z tego rezygnować. Zdrowie jest
jedną z ważnych dla mnie wartości, jednak nie najważniejszą.
Chcę żyć
pełnią życia,
robić jak najwięcej w jak najkrótszym czasie
LI: Czy jest miejsce, które Cię inspiruje, do którego chciałbyś pojechać?
D.D.: Mam kilka miejsc, do których chciałbym dotrzeć. Na pewno
chciałbym zwiedzić Azję Mniejszą,
Bałkany, Skandynawię, Koło Podbiegunowe, Amerykę Południową, Chile i Andy. Wybieram takie
miejsca, które mogę poznać tylko
LI: Chodzenie po górach ma w so- LI: Z tego co mówisz, nigdy nie bę- jadąc tam, o których nie dowiem
bie pierwotną chęć ucieczki.
dziesz stacjonował gdzieś na dłu- się wystarczająco dużo z Interneżej.
tu, nie zobaczę ich na zdjęciach.
D.D.: Ucieczki, a także szukania
siebie. Jeśli mam jakiś problem lub D.D.: Nigdy nie mów nigdy! Je- LI: Czy planujesz już swoje wypratrudną decyzję do podjęcia, prze- stem osobą otwartą na nowe pro- wy? Zbierasz informację, przegląważnie uciekam gdzieś w góry, do pozycje. Nauczyłem się niczego dasz mapy...?
lasu, gdziekolwiek. Dzięki temu nie planować, szczególnie długołatwiej mi jest odnaleźć się, uspo- dystansowej wizji przyszłości. Być D.D.: Przeglądanie map zdarza mi
koić, uporać z troskami.
może pojawi się kiedyś jakiś czyn- się bardzo często! Jednak moja finik, który sprawi, że będę chciał lozofia życiowa głosi, że jeśli chce
LI: Olga Tokarczuk w jednej ze swo- „osiąść”, lub powód do tego, by nie się coś osiągnąć, gdzieś pojechać,
ich książek napisała, że „Bieguni to zatrzymywać się nigdy i nigdzie. coś zrobić, zawsze ku temu nadaodłam prawosławnych starowier- Wiem, czego pragnę dziś, nie po- rzy się okazja. Czekam tylko na
ców. Odrzucali hierarchię kościel- trafię zgadnąć, co będzie jutro.
jakiś moment, który umożliwi mi
ną, wierzyli, że świat jest przerealizację moich marzeń. Na razie
siąknięty złem. Uważali, że zło ma LI: Żyjesz swoimi pasjami. Co zro- wolę skupić się na rzeczywistości
[20]
cały czas się uczymy i doświadczamy dobra i zła, piękna i brzydoty,
i właśnie ta nauka się nam przydaje, pomaga „uratować się przed
złem”.
niż bujać w obłokach, a kiedy pojawi się jakaś szansa – skorzystać z
niej; chyba że w przyszłości będę
miał możliwość stworzenia sam
sobie takiej szansy. Co do przygotowywania się do podróży... Dobrze jest wiedzieć, czego szukać
i co jest ciekawego w miejscu, w
którym będziesz. Ale czasem wyjazd wygląda zupełnie inaczej niż
miał, znajdujesz się w nowej sytuacji i musisz improwizować.
LI: Jaka jest najciekawsza podróż,
jaką odbyłeś?
D.D.: Nie zdarzyło mi się na razie uczestniczyć w jakiejś dużej
podróży. Wspomniane wcześniej
państwa i miejsca są moimi marzeniami, na razie pozwiedzałem tereny naszego kraju i jego
okolic. Pasjonują mnie nie tyle
zaplanowane podróże, ale ciekawe, często spontaniczne, wyjazdy.
Znajduję w Internecie na przykład
jakiś maraton – sto kilometrów
po Wielkopolsce, szukam, patrzę,
data, umawiam się ze znajomymi,
przygotowujemy się i jedziemy. Po
drodze zwiedzamy to, to i to, poznajemy mnóstwo ciekawych ludzi i to jest właśnie dla mnie udana wycieczka.
LI: Jak podjąłeś decyzję o wyborze
liceum?
D.D.: Postawiłem sprawę jasno
– albo idę do liceum w Czechowicach, gdzie, choć mam blisko i
będę mógł poświęcać dużo czasu
na inne rzeczy, poziom jest, jaki
jest, albo idę do Bielska i mierzę
jak najwyżej się da. Doszedłem
do wniosku, że druga opcja jest
lepsza. Na pewno podjąłbym taki
wybór jeszcze raz. Czuję się w naszym liceum bardzo dobrze, między innymi dlatego, że spotkałem
tu naprawdę ciekawych ludzi.
LI: Mat-geo-ang (klasa „e”) jest
profilem, o którym krążą różne
opinie.
D.D.: Nie wiem, jak wygląda to na
innych profilach, jednak w naszej
klasie jest duże zróżnicowanie, jeśli chodzi o plany na przyszłość. Są
w niej humaniści, biolodzy, matematycy, geografowie. Odnalazłem
się w takim różnorodnym towarzystwie i to właśnie bardzo mi się
moje miejsca na swiecie - LOREM IPSUM
podoba. Wydaje mi się, że ten kierunek daje dobrą perspektywę na
/Moje miejsca
przyszłość, bo zarówno matematyka, jak i angielski bardzo przyna świecie/
dają się w dzisiejszych czasach.
A geografia od zawsze była moją
pasją - to było takie kompendium
wiedzy o świecie. Interesuje mnie
wszystko, nawet to, jaki piasek jest
na pustyni Kalahari. Jako dziecko
nie oglądałem bajek, tylko filmy
przyrodnicze i dokumentalne – od
zawsze ciekawił mnie i pasjonował
świat przyrody. Jestem ciekawy
świata, chciałbym wiedzieć co?,
gdzie?, jak?, dlaczego?, jak to wygląda? i chciałbym to oczywiście
zobaczyć, ale nie dlatego, że pragnę żyć na Wyżynie Tybetańskiej,
a po prostu chcę poznać tamten
świat, ludzi, przyrodę. Lubię wiedzieć i dzielić się tą wiedzą.
LI: Nie wyobrażam sobie Ciebie w
pracy za biurkiem.
D.D.: Mam świadomość, że jeśli
praca, o jakiej myślałem, mój pomysł na życie, okaże się fiaskiem
– znajdę się za biurkiem. I będę
się męczył. Praca w zamkniętej
grupie osób bez możliwości poznania codziennie kogoś nowego
mnie przeraża. Chociaż z drugiej
strony, może tych osiem godzin
siedzenia za biurkiem umożliwi
mi kiedyś miesiąc w Dolinie Amazonki? Pracę traktowałbym raczej jako środek realizacji marzeń
niż samorealizowania się. Myślę,
że dobrze czułbym się w roli nauczyciela. Czuję w sobie instynkt
pedagogiczny, mam potrzebę wychowywania i edukacji innych.
Próbowałem nawet realizować się
– ze średnim skutkiem – w Związku Harcerstwa Polskiego. Czegoś
w tym szukałem, odpowiadało to
też moim wartościom, podobały
mi się cele i założenia tego. Poznałem tam wielu ciekawych ludzi,
wielu rzeczy się nauczyłem i coś z
tego wyciągnąłem. Teraz nie mogę
odnaleźć się w tamtej społeczności, ale to właśnie wynika z mojej
własnej organizacji, braku czasu
i sił. Może kiedyś do tego jeszcze
wrócę…
LI: Największe szczęście w życiu?
D.D.: Szczęście ludzi bardzo mi
bliskich. I sami bliscy oczywiście
również. ■
Przeszłość
Dzieciństwo
Szkolne boisko i las, czyli wszystko to, czego potrzeba do szczęścia
chłopcom, zanim zaczną dorastać…
Wspomnienie
Kiedy miałem może z sześć lat,
tata zabrał mnie do kina (pamiętam, że jeszcze do tego starego,
przy ulicy 1 Maja), a potem na
spacer po bielskiej starówce. Pamiętam to jak wczoraj.
Teraźniejszość
Gdzie indziej
Teraz chciałbym być w Patagonii,
ale jeszcze rano wystarczyłyby mi
Kozi Wierch. Wczoraj chciałem
zwiedzać Kanadę. Nie pamiętam,
co było przedwczoraj, ale pewnie
też coś innego.
„Moje miasto”
W dzieciństwie egzystowałem
sobie z dala od dużych aglomeracji, więc nie mam swojego miasta.
Mam za to swoją wieś, moją rodzinną miejscowość Ligotę. A jeśli
już koniecznie musi być miasto, to
Bielsko-Biała, Pszczyna, Kraków…
Trzy miasta, w których jest ładnie
i w których spędziłem już dużo
czasu.
Przyszłość:
Wymarzone miejsce na
świecie
Dużo zieleni, otwarta przestrzeń,
piękny krajobraz i wielu życzliwych ludzi w sąsiedztwie. Nie
wiem, czy znajdę takie miejsce
pięćdziesiąt, pięćset czy pięć
tysięcy kilometrów stąd, ale mam
nadzieję, że znajdę.
Plany/marzenia
Jak już mówiłem wcześniej, nie
chcę snuć tak odległych planów.
Mam nadzieję, że będzie podobne
do tych, jakie opisałem powyżej.
Bellitudinis
bellitudinis bellitudinis bellitudinis
[21]
LOREM IPSUM - Wywiad prozaiczny
SZARY CELEBRYTA
/przyczynek do biografii/
Nasza ekipa rozmawia z Bartłomiejem Paszkiem, uczniem klasy 2e,
zdobywcą tytułu żeromowego mistera 2011 w plebiscycie gazety Lorem Ipsum.
w moim życiu kluczową rolę. Jeśli
chodzi o inne zainteresowania, to
gram na perkusji, i choć moje umiejętności jeszcze mnie nie zadowalają, nie przejmuję się – po prostu
kocham to robić. Uwielbiam jeździć
„Lorem Ipsum”: Dzień dobry!
komunikacją miejską bo można poobserwować śmieszne zachowania
Bartłomiej Paszek: Witam!
ludzi, spotkać kogoś znajomego, czy
nawet poznać nową osobę, przyLI: Wiadomo, że w życiu niełatwo do- padkiem lub nie, to bez znaczenia.
godzić wszystkim. Jednak ten tytuł Zawsze gonię autobusy, choćby nie
oznacza, że naprawdę jesteś znany i wiem co, nie dopuszczam myśli,
ceniony przez dużą grupę osób. Jak że mogą mi one uciec. Poza tym
to odebrałeś i jak się z tym czujesz?
sport...
B.P.: Nawet fajne uczucie, ale szczerze mówiąc nie zmieniło to mojego
podejścia do innych, żadnej płci ani
grupy ludzi.
LI: Żadnego podbudowania męskiego ego, nic? Nie patrzysz teraz na
innych zastanawiając się, kto Cię wybrał?
B.P.: Z tym akurat trafiłeś. Parę razy
się zastanawiałem, kto to mógł być,
ale większej wagi raczej do tego nie
przywiązywałem.
LI: W końcu przychodzi moment,
kiedy trzeba pokazać fanom, że poza
walorami zewnętrznymi ma się do
zaoferowania coś więcej. Powiedz,
czym tak naprawdę zajmujesz się na
co dzień, co lubisz, jakie masz zainteresowania?
B.P.: W pierwszej kolejności na
pewno trzeba wymienić jedzenie.
Konkretnie kurczak po hawajsku,
tosty z sosem czosnkowym, ciasto
czekoladowe i gorąca czekolada. O
tortilli i kebabach chyba mówić nie
muszę, bo to oczywiste – nie ufam
ludziom, którzy ich nie jedzą.
LI: Dobry początek, chociaż dosyć
przyziemny...
Jestem zupełnie
szarym i spokojnym
B.P.: Zamysłem, czy ja wiem, raczej
nie myślę o tym w tych kategoriach...
natomiast mój udział w drugim etapie olimpiady z przedsiębiorczości
to jakieś zabawne zrządzenie losu.
Bardziej robię to z ciekawości, bo w
sumie niewiele o tym wiem.
LI: Jeśli już jesteśmy przy planach na
życie, to chciałem spytać czy posiadasz jakieś motto, lub jakiś usłyszany
cytat który Cię zainspirował i którym
się kierujesz?
B.P.: Motta czy cytaty występują u
mnie raczej sezonowo, jeśli mogę
tak to określić. Nie mam żadnego
konkretnego którym kierowałbym
się ciągle, a w każdym razie żadne
LI: No właśnie. Wiele osób kojarzy mi do głowy nie przychodzi. ChoCię jako „tego sportowca” z drugiej ciaż ostatnio trafiłem w interneklasy. Skąd biorą się takie sukcesy na cie na opinię, która bardzo mi się
zawodach (m. in. 1. miejsce w biegu spodobała. Brzmiała jakoś tak: „To
przełajowym na 1500 m), pasja do co dzieje się teraz i po teraz tak długo
sportu i jakie dziedziny trenujesz, nie ma znaczenia dopóki jutro jutra
trenowałeś?
jest takie samo jak wczoraj wczoraj.”
Polecam do refleksji (uśmiech).
B.P.: Rzeczywiście, trochę zabawna
sytuacja. Wszyscy myślą ze sukcesy LI: Na koniec, czy jest coś, co chciałw biegach wynikają z mojego ciągłe- byś powiedzieć żeromianom, w
go grania w piłkę [nożną – przyp. szczególności wszystkim swoim fared.]. Jakiś wpływ ma to na pewno, nom?
ale ojcami wszystkich sukcesów są
tak naprawdę te autobusy, no i oczy- B.P.: No więc tak, pierwszoklasiwiście prof. Muszyński, którego ser- stom: „plecy się same nie zrobią”,
decznie pozdrawiam. Oprócz biega- drugim klasom życzę udanego senia gram w prawie wszystkie sporty zonu osiemnastkowego, a maturzydrużynowe, pływam, dużo jeżdżę na stom radzę, żeby cieszyli się, że końnartach, a obecnie przede wszyst- czą szkołę już w kwietniu (o ile się
kim trenuję sporty walki – wcześniej nie mylę), podczas gdy cała reszta
ju-jitsu, teraz taekwondo. Taka duża będzie siedzieć aż do 29 czerwca.
ilość dyscyplin to pamiątka po gimnazjum – szkoła niezbyt liczna, mu- LI: Dzięki wielkie.
siałem jeździć na wszystkie zawody,
więc siłą rzeczy uczyłem się wszyst- B.P.: Dzięki, pozdrawiam wszystkiego po trochu.
kich czytelników! ■
człowiekiem
B.P: Bo jestem zupełnie szarym i LI: Ale sport zdecydowanie nie jest
spokojnym człowiekiem, wierzą- dla Ciebie wszystkim. Klasa matemacym, co wbrew pozorom odgrywa tyczna, drugi etap olimpiady z przed-
[22]
siębiorczości... robisz to z jakimś
konkretnym zamysłem, planem na
przyszłość?
PeopleCantTalk
peoplecanttalk peoplecanttalk
hey, movie! let’s get naked! - LOREM IPSUM
HEY, MOVIE! LET’S GET NAKED!
/ niezwykłe oblicze zwykłego człowieka/
Redakcja „Lorem Ipsum” po krótkim śledztwie dowiedziała się, że
Piotr Janusz, wybrany na Mistera
klas I: śpiewa od trzeciego roku
życia, trzy lata temu na Międzynarodowym Dziecięcym Festiwalu
Piosenki i Tańca w Koninie śpiewając solo zajął I miejsce, przygodę z teatrem rozpoczął od zagania w przedstawieniu „Akademia
Pana Kleksa” w Teatrze Muzycznym „Roma” w Warszawie, wystąpił w roli Konrada w dwóch sezonach serialu „Do dzwonka” stacji
telewizyjnej Disney Channel, zajmuje się dubbingiem filmów oraz
seriali telewizyjnych, obecnie zaś
jest aktorem repertuarowego Teatru Rozrywki w Chorzowie.
A to dopiero początek jego kariery!
„Lorem Ipsum”: Piotrku, swoją
pracę dla telewizji zacząłeś w gimnazjum. Jak Twoi rówieśnicy na to
reagowali? Czy wiedzieli, że grasz?
Oglądali Cię?
Piotr Janusz: Wiedzieli, wiedzieli. Oglądali, ale po to, żeby zobaczyć, co to za serial. „Do dzwonka” trwa pięć minut. Na przykład
kolega śmiał się, że chciał obejrzeć, poszedł zrobić sobie herbatę, wrócił, a to już się skończyło.
Odbierano tę sprawę raczej pozytywnie.
LI: Nie śmiali się, że to Disney
Channel?
P.J.: Ja mam do tego dystans i sam
często się śmieje z różnych rzeczy
z tym związanych, ale nie było jakiegoś naigrywania się czy czegoś
w tym stylu.
LI: Jak sytuacja wygląda w liceum:
wiedzą czy nie wiedzą?
P.J.: Wiedzą.
LI: Reakcja nadal pozytywna czy
już nie?
P.J.: Raczej pozytywna. Sprawa
ta została odebrana całkiem normalnie. Po prostu czasem pokazuję się publicznie, ale w szkole od
uczniów niczym się nie różnię.
LI: Jaki Ty masz stosunek do Disney
Channel? Jest to jakaś szansa…
P.J.: Na pewno! To jest gigantyczna szansa dla mnie, bo poznałem mnóstwo ciekawych ludzi ze
światka filmowego, z którymi cały
czas utrzymuję kontakty, więc jest
to duży krok w rozwoju mojej kariery.
LI: Jak się znalazłeś na planie serialu „Do dzwonka”?
P.J.: Pojechałem na casting do
Warszawy, nie pamiętam, kiedy
to było, dwa albo trzy lata temu.
Przeszedłem pierwszy i drugi
etap. Znalazłem się w trzecim, ale
i tak miałem kiepsko, bo pod koniec były już wybrane wszystkie
osoby do obsady, a na moją postać
zostałem tylko ja i pewien chłopak. Trzymali nas chyba ze dwie
godziny i nie chcieli powiedzieć,
który się dostał. Wchodziliśmy
po kilka razy do pomieszczenia,
gdzie przesłuchiwano. Wzywali
nas i graliśmy jeszcze jakieś scenki. Notowali sobie, na kogo stawiają, aż w końcu przyszła jakaś pani
i powiedziała, że to jednak ja się
dostałem. Po prostu kamień spadł
mi z serca i odetchnąłem z ulgą.
LI: Serial „Do dzwonka” jest oparty
na włoskim serialu „Quelli dell’intervallo”. Powiedz, czy te odcinki,
które Wy nagrywacie, są wierne
pierwowzorom?
P.J.: W ogóle było chyba czternaście wersji z różnych krajów i niektóre z odcinków bazują na nich.
Chyba nie na włoskiej, tylko brytyjskiej lub amerykańskiej wersji.
Niektóre natomiast są całkiem
świeże, w sumie większość jest
nowo napisana.
LI: Czy oglądaliście z ekipą zagraniczne wersje, żeby przygotować
się do grania?
P.J.: Ja starałem się tego nie robić,
bo nie chciałem kreować swojej
postaci, bazując na bohaterach z
innych serii. Dopiero po nakręceniu naszych odcinków obejrzałem
sobie te zagraniczne wersje
LI: Jaka jest praca na planie serialu?
P.J.: Naprawdę całkiem w porządku. Dla mnie to był szok, gdy przyjechałem na plan pierwszy raz, bo
wcześniej nie miałem z czymś takim do czynienia. To całe zamieszanie związane z kręceniem, tyle
osób odpowiedzialnych za mnóstwo ważnych rzeczy… Naprawdę
to są pozytywnie zakręceni ludzie,
z którymi cieszę się, że miałem
kontakt.
LI: Jak długo nagrywacie jeden odcinek?
P.J.: Nagrywamy dwa odcinki
dziennie. To zależy jeszcze od jakości odcinka, od tego, jak często
trzeba zmieniać ustawienie kamer.
LI: Ile jest naturalności w tym serialu? To przecież niby przerwa,
niby powinno być tak naturalnie.
P.J.: Tam są szalone przygody, nie
wygląda to tak, jak w normalnej
szkole. Scenografia czasami jest
gigantyczna, czego na zwykłej
przerwie nie da się zrobić. Raczej
mało prawdopodobne jest, żeby
takie historie zdarzały się w rzeczywistości.
LI: Czemu? Możemy to przecież
sprawdzić w Żeromskim!
P.J.: Zostać w szkole na noc, żeby
sprawdzić, czy duchy straszą?
(śmiech)
LI: Czym się zatem różni korytarz
w Żeromskim od korytarza na planie Twojego serialu?
P.J.: Nie mamy tam korytarza. To
zupełnie co innego – dwa różne
światy. Natomiast wesoła atmosfera jest i tu, i tu. W tym różnicy
specjalnej nie ma.
LI: Jak sądzisz, czy mimo tego,
że otarłeś się o tak zwany „wielki
świat”, nadal pozostałeś takim zwykłym chłopakiem?
P.J.: Ojej, staram się bardzo pozostać zwyczajny, nie chcę, żeby ludzie mnie odbierali jakoś inaczej.
To jest dla mnie najważniejsze,
żeby pozostać takim, jakim byłem.
Żeby mi ta przysłowiowa woda
sodowa do głowy nie uderzyła.
Jednak jest bardzo ciężko, bo jakby ludzie odbierają mnie przez
pryzmat tej telewizji. Często robię
coś głupiego, na przykład zacznę
tańczyć na środku korytarza, tak
[23]
LOREM IPSUM - hey, movie! let’s get naked! & inny wymiar nauczyciela
po prostu. Dlatego nie chciałbym
żeby ludzie myśleli: „A! On już
coś zagrał, to jemu się wydaje, że
tak sobie może”.
LI: Nie musisz czasem być ostrożniejszy w tym, co robisz, żeby ludzie nie uważali, że grasz?
P.J.: Nie, chyba nie, ale muszę być
bardzo ostrożny z tym, co czasami mówię. Muszę się pięć razy zastanowić, czy to przypadkiem nie
będzie odebrane dwojako.
LI: Że się wymądrza…
P.J.: Tak właśnie, ale staram się, a
ludzie to doceniają. Na przykład
gdy składaliśmy sobie życzenia z
kolegą w święta, powiedział mi, że
cieszy się, że mimo tego, iż gdzieś
gram, nie zmieniam się i nie szaleję, nie wymądrzam się. To jest
dla mnie bardzo ważne. Były jeszcze takie osoby, które mówiły podobnie, więc cieszę się.
LI: Jak obecnie rozwija się Twoja
kariera?
P.J.: Cały czas udzielam głosu Maxowi w „Czarodziejach z Waverly
Place”. Gram też w przedstawieniu Magdaleny Piekorz „Oliver!”.
Jest to teatr repertuarowy, więc
każdy tytuł jest wystawiany co
miesiąc albo dwa. Dlatego czasami zdarzają się takie okresy, kiedy muszę wyjechać do Chorzowa
na jeden lub dwa tygodnie, kiedy
gramy „Olivera!”. Potem wracam
do Bielska i mam zaległości. Ale
daję sobie radę, bo nauczyciele są
raczej przychylni, więc kiedy poproszę o jakieś przedłużenie terminu na napisanie sprawdzianu
to raczej nie ma z tym problemu.
Choć zdarza się, że muszę wybierać, który przedmiot jest najważniejszy.
LI: Co chciałbyś powiedzieć czytelnikom „Lorem Ipsum”?
P.J.:
Chciałbym
pozdrowić
wszystkich!
Piotrek jest niezwykle interesującą osobą, którą można znaleźć
nawet na „FilmWebie”. Zaimponował mi przede wszystkim zdaniem, które padło podczas naszej
późniejszej rozmowy: „Teraz jest
moda na to całe hipsterstwo i
każdy słucha jakiejś wyszukanej
muzyki. A ja lubię słuchać radio”.
Aby nie robić darmowej reklamy,
nie zdradzę nazwy stacji ;). ■
Ordog
[24]
ordog ordog ordog
INNY/między
WYMIAR
NAUCZYCIELA
Miss a kosą/
Wbiegnięcie na ostatnie piętro
naszej szkoły może człowieka
kosztować trochę wysiłku. Tym
bardziej jeśli się śpieszy. Stanąłem
na szczycie schodów i skierowałem się w stronę drzwi po prawej
stronie. Tak, to sala chemiczna.
Tak, ta z pomalowaną na czerwono kosą, wiszącą na ścianie. Właśnie wchodziłem do królestwa
profesor Dagny Lenartowicz-Dyczek.
LI: Z drugiej strony, dzisiaj jest
Pani bardziej doświadczona, a ta
sala i tak już swoje przeszła (oboje spojrzeliśmy na sufit - czarna
plama nad biurkiem jest pamiątką
po zeszłorocznych dniach otwartych).
prof. D.L.-D.: No tak. Teraz na
pewno bym nie ogrzewała etanolu w taki sposób, a wtedy się bardzo śpieszyłam. Chyba się już nie
odważę tego powtórzyć, ale było
„Lorem Ipsum”: Zacznę mało ory- to takie doświadczenie, które zaginalnie: kawa czy herbata?
pamiętam do końca życia.
profesor Dagna Lenartowicz- LI: A propos doświadczeń zwią-Dyczek: Nie no, zdecydowanie zanych z Pani edukacją: jak wiakawa, bez dwóch zdań.
domo, jest Pani nie tylko nauczycielką, ale również absolwentką tej
LI: Pytam, bo cała szkoła zasta- szkoły. Co się zmieniło od czasów,
nawia się, co Pani co godzinę kiedy wchodziła Pani do tego burobi…?
dynku w charakterze ucznia?
prof. D.L.-D.: Co
(uśmiech) Uczę.
godzinę?
LI: …robi w kantorku? Dźwięk
gotowanej wody jest charakterystyczny dla tej sali.
prof. D.L.-D.: Uzupełniam kubek
herbatą, ewentualnie wodą.
LI: Jest jakieś doświadczenie chemiczne, które chciałaby Pani przeprowadzić, ale z różnych względów
– póki co – jeszcze się to udało?
prof. D.L.-D.: Takiego akurat nie
ma, ale jest jedno, które bardzo
chciałabym powtórzyć. Trochę się
boję, bo swego czasu (to już jest
chyba znana wszystkim historia),
gdy studiowałam, próbowałam
ogrzewać etanol bezpośrednio na
palniku. No i skończyło się dramatycznie, bo etanol się zapalił.
Więc było gaszenie pożaru. Oczywiście nic się nikomu (na szczęście) nie stało. I tak bardzo mnie
korci, żeby to powtórzyć, ale trochę się boję, w związku z czym są
to tylko takie moje wewnętrzne
marzenia.
prof. D.L.-D.: Mhm, zależy na co
by patrzeć. Jeżeli chodzi o rzeczy
bardziej przyziemne, to budynek
stoi, jak stał. Korytarze były w
innych kolorach – bardziej szare. Co dotyczy chemii, pracownia była dokładnie piętro niżej,
w dzisiejszej sali 22. Wtedy miała
numer 98. Nie wiem, jak te sale
były numerowane, ale na tysiąc
procent było to właśnie 98. No i
zdecydowanie ta pracownia wyglądała inaczej niż w tej chwili
nasza. Przez cały ciąg szedł rząd
kranów i dokładnie pamiętam
takie związane z tymi kramami
wydarzenie, wydarzenia, bo można to było powtarzać co lekcję. Te
krany były skonstruowane tak, że
jeżeli ktoś w pierwszym rzędzie
odkręcał wodę, to momentalnie
wszyscy za nim byli mokrzy, więc
można się było trochę pobawić.
I często uczniowie to robili. Jeśli
chodzi o takie zmiany bardziej, że
tak powiem, płynące od serca, to
niewiele się zmieniło. Ja bardzo
lubiłam chodzić do tej szkoły i
mówię to zupełnie uczciwie, bez
owijania w bawełnę. Było zawsze
sympatycznie, bardzo fajnie. Mówiło się o tej szkole, że jest na wy-
inny wymiar nauczyciela - lorem ipsum
sokim poziomie i wydaje mi się, Pani właśnie za taką przysłowiową
że dalej tak jest.
kosę?
LI: W takim razie, skoro już cofnęła się Pani do swoich szkolnych
lat, może udzieli Pani dzisiejszym
uczniom kilku rad? Konkretnie
chodzi mi o to, czego nie należy
robić, jeżeli nie chce się Pani zdenerwować?
prof. D.L.-D.: Ja myślę, że to już
trochę przebrzmiało w moim
przypadku, że kiedyś byłam zdecydowanie ostrzejsza niż w tej
chwili. Teraz wiem, że stwarzam
czasami swego rodzaju dystans,
ale myślę, że zdecydowanie już
złagodniałam, że to zdecydowaprof. D.L.-D.: Żeby mnie nie zde- nie przebrzmiało.
nerwować? Żebym nie zaczynała dnia od złego humoru, tak? LI: W tym roku dostała Pani Że(chwila zadumy i nagle zdecydo- romkę w kategorii…?
wanym tonem) Ja bardzo nie lubię chamstwa. To jest po prostu prof. D.L.-D.: „Miss”. Też już nie
coś, co powoduje u mnie ogrom- po raz pierwszy. Czyli gdzieś tam
ną złość. Czyli tak: po pierwsze, miedzy miss a kosą.
nie można być chamskim; po
drugie, trzeba się zwracać z sza- LI: Przyjazne oblicze neutralizuje
cunkiem do innych i umieć być kosę.
czasami dyplomatą. Jeżeli te trzy
rzeczy są spełnione, to nie widzę prof. D.L.-D.: Może tak, może
możliwości, żeby można mnie nie.
było zdenerwować.
LI: Tajemnicą poliszynela jest, że
LI: Czyli jeżeli te trzy warunki są na początku miała Pani problemy
spełnione, można mówić o swego z iPodem.
rodzaju szacunku, którym Pani
prof. D.L.-D.: No, nie, problemów
darzy ucznia?
nie miałam żadnych (śmiech).
prof. D.L.-D.: To znaczy tak, jeżeli
uczeń jest, że tak powiem, grzecz- LI: Może tak: iPod miał problemy
ny, szeroko pojmując oczywiście z Panią.
to słowo, potrafi się odpowiednio
zachować w danej sytuacji, nie jest prof. D.L.-D.: Tak, iPod miał prochamski, nie jest bezczelny, umie blemy ze mną, nie ja z iPodem.
się odnaleźć w danym momencie,
to ja jak najbardziej szanuję ta- LI: W takim razie co Pani myśli o
kich uczniów. Szanuję także, gdy e-dzienniku?
uczeń jest prawdomówny, przyzna się czasami do błędu, przyzna prof. D.L.-D.: Jeżeli wszystko zasię czasami, że czegoś nie zrobił, cznie hulać dobrze, to to jest suno, bo wiadomo, że różnie bywa. per sprawa. Ja na początku się
Czasem jest po prostu jakaś sytu- tego bałam. Jestem taką trochę
acja życiowa, że się odwracamy w konserwatystką i byłam przerainnym kierunku i jeżeli taki uczeń żona tym, że musimy coś takiego
przyjdzie i o tym mi powie, oczy- wprowadzić, ale na dzień dzisiejwiście bez żadnych szczegółów, to szy mogę powiedzieć, że pokoja taką osobę jak najbardziej ro- chałam e-dziennik, bo obsługa
tego wszystkiego jest bardzo prozumiem i szanuję.
sta i można sobie z tym świetnie
LI: Po prostu jak dorosły z doro- poradzić. Myślę, że zacznie to
wszystko dobrze funkcjonować,
słym.
ale te błędy techniczne, które
prof. D.L.-D.: Tak, dokładnie, jak jeszcze są, muszą zostać wyelimidorosły z dorosłym, dobrze to jest nowane. Sądzę, że jak się wszyscy
w to wszystko wciągniemy, to popodsumowane.
winno być dobrze.
LI: Niejednokrotnie dostała Pani
Żeromkę w kategorii „Kosa”. I tu- LI: Już się powoli z e-dziennikiem
taj moje pytanie: czy uważa się przyjaźnicie.
prof. D.L.-D.: Tak, powoli. Można powiedzieć, że zaczynamy się
przyjaźnić. iPod niekoniecznie,
ale sam e-dziennik jak najbardziej.
LI: Zacząłem mało oryginalnie,
więc na koniec mam jeszcze jedno tendencyjne pytanie: ulubiony
film, książka, płyta…?
prof. D.L.-D.: Co do filmu, będę
miała problem, bo bardzo dużo
różnych filmów lubię. Ostatnio
przypomniała mi się „Cesarzowa”.
Ale nie mam jakiegoś ulubionego
filmu, absolutnie. Jeżeli chodzi o
książkę… Kupiłam kiedyś książkę, miałam wtedy czternaście
lat. Pamiętam jak dziś, czternaście lub piętnaście, to była ósma
klasa, jak byliśmy na wycieczce
w Oświęcimiu. I ja tam kupiłam
sobie książkę pod tytułem „Kto
ratuje jedno życie”. Jest to dla
mnie lektura kultowa, która ma
naprawdę szczególne miejsce w
mojej biblioteczce. Opisuje ona
życie, pobyt człowieka w Oświęcimiu, który uciekł z tego obozu.
Dzień po dniu. Ale jest to książka fabularyzowana, czyli bardzo
świetnie się ją czyta. Bardzo ciekawa, wiele tragicznych sytuacji,
ale jest też wiele pozytywnych informacji. Wywarła na mnie, jako
na młodej osobie, tak silne wrażenie, że do dzisiaj często zdarza mi
się do niej wracać. Generalnie nie
lubię niczego powtarzać, nie lubię
oglądać filmów dwa razy, nie lubię czytać książek dwa razy, ale tę
lekturę czytałam już kilkakrotnie
i po prostu ją pochłaniam. Jeżeli chodzi o płytę, to też nie mam
żadnej ulubionej, bo lubię bardzo
różne rodzaje muzyki i wszystko
zależy od nastroju. Czasem mogą
to być jakieś spokojne ballady,
czasem coś ostrzejszego. Nie jakoś strasznie ostrego, ale ostrzejszego.
LI: Czyli zależy to od tego, czy akurat jest Pani miss lub kosą?
prof. D.L.-D.: Można w ten sposób
to tego podejść. Generalnie bardzo lubię muzykę, także słucham
dużo. ■
[25]
LOREM IPSUM - o lorem ipsum
O LOREM IPSUM
/Czy czytasz Lorem Ipsum?/
Weronika
Maxi
Wiktoria
Czytam, ale jedynie działy EP/LP, art&passion, raport
specjalny i dział bezpośrednio
dotyczący szkoły.
Niestety rzadko sięgam po Lorem Ipsum, z tego co wiem, gazetka cieszy się popularnością wśród
uczniów naszej szkoły, została doceniona w konkursie „Szpalta”, co
świadczy o tym, że jest starannie
przygotowana, a redaktorzy wkładają w nią wiele serca i ciężkiej
pracy.
Jak czytam, to tak bardziej wybiórczo. Staram się przeglądać, ale
czytam wybrane artykuły. Bardzo
podoba mi się gazetka, bo artykuły są ambitne i na poziomie.
Aczkolwiek nie podoba mi się, że
autorzy są anonimowi i używają
tylko pseudonimów. Niektóre rzeczy mogą być kwestiami spornymi
i można by sobie porozmawiać
z kimś na ten temat.
Jarubasz
Daniel
Dziech
Przeglądam, ale nie mogę powiedzieć, że regularnie. Pamiętam,
że kiedy dostałem pierwszy numer, przejrzałem go, zobaczyłem,
co oferujecie czytelnikom i odłożyłem na bok, by do niego kiedyś
wrócić. Idea jest fajna, podoba mi
się, tylko ja bym cały czas szukał
czegoś nowego. Chciałbym znaleźć
w tym jakąś regularność, schematyczność, kącik dla siebie.
Małecka
Bartek
Paszek
Raz miałem w ręku gazetkę, ale
czytać nie czytałem. Słyszałem
o jej sukcesach, więc wierzę, że jest
fajnie zrobiona.
Nowak
Piotr
Janusz
Czytam i znam, bardziej
znam, czasami czytam.
/Jak ustosunkowujesz się do tytułu Miss/Mistera?/
Weronika
Jarubasz
Wydaje mi się, że niektóre dziewczyny byłyby bardziej
ucieszone z tego tytułu. Nie
mówię, że nie zrobiło mi się
miło, ponieważ zawsze jest to
jakiegoś rodzaju wyróżnienie.
Piotr
Janusz
(śmiech) Nie no ja w to nie
mogłem uwierzyć, w ogóle bo
to był dla mnie szok, ale cieszę
się.
[26]
Wiktoria
Daniel
Dziech
Zapomniałbym o nim, gdyby
mi go cały czas nie wypominano. Moi znajomi z tego żartują.
Ja też, bo najlepiej to obrócić
w żart.
Maxi
Małecka
Jestem zaszczycona, że mogę dostąpić tego tytułu.
Nowak
Cieszę się, że zostałam wybrana, jednak nie bardzo mi na tym
zależało. Gdyby tak było, to bym
poszła do Top Model, a nie do Żeromskiego. Doceniam, że na mnie
głosowano, aczkolwiek nie przywiązuję wielkiej wagi do wyglądu,
oprócz tego by dobrze się czuć ze
sobą. Wolałabym w przyszłości być
oceniana, nie za wygląd, ale raczej
za umiejętności itd.
Bartek
Paszek
Będzie co dzieciom opowiadać!
bez-kres - LOREM IPSUM
B E Z - K R E S /z uczniowskiej szuflady/
Nancy
umiera (na) miłość
zakrztusiła się
kawałkiem jego świata
pomiędzy klaksonami
na drżącym bruku
wkładała między palce
cząstki nieba
ono krzyczało pomięte
bez świętości
wierne jedynie kolorem
szklanym butelkom
prawdziwe w zmyśleniu
miejsca
odbijały się w jej twarzy
uśmiechała się
oddalając od własnych kolan
rozpływając w jego oddechu
nie wszystkie
światy
są tutaj
nie uprzedził
jej powieki
złamały się
pod ciężarem śniegu
noc przydeptała
czekoladowy włos
była
***
trzasnęły drzwi
starsze od matki
naznaczone jej świętością
i naszą rzezią pamięci
już nie raz
Siedząc przy szklance
pełnej czerwonego bólu
Nad zapiskami mojego życia
„Modlitwa do Śmierci”
nie jesteśmy obłudni
nie postanawiamy poprawy
ale pustki niewypełnione bolą
więc przewrócić się czasem musimy
żeby zabolały też kolana
wchodzą trzej królowie
bo ona pokazała im drogę
do domu
dzięki nim może trwać
choć czasem
Może tym razem się uda
odpłynąć w niepamięć
upadłość
nie chcemy śniegu
który siedzi na butach pamiętliwych
ani wzroku wszechwidzącego
trzasnęły drzwi
na rok
spadły korony
wypisał się moment
zabrakło papieru
klawiatura skrzypi
pod ciężarem nocy
tu jesteśmy
jej nie ma
Na skraju serca przepaści ciemnej
w połowie pełna w drugiej jasna
Nad wodospadem życzeń wszelkich
pod naciskiem środowiska
Za kotarą swych uczynków
przed obliczem błogiej śmierci
Patrząc na mnie smutnym ciałem
wyciągając dłonie w dół
Słysząc oddech niemy
ślepo widząc wciąż
Stoi moja mała
wielka
upadłość
wiara
wypisał się moment
matki
Wiara - kobieta o bladej twarzy
rude włosy na ramiona spływajace
pochłaniająca ostra zieleń oczu
kruczoczarna zdobiona suknia,
Antonina
antonina antonina antonina
Piszesz? Tworzysz?
Nieświadomość zachowań
wmawia mi kolejną ampułkę
Publikujemy wszystkie teksty twórczości uczniów, którzy
nam je nadeślą, więc jeśli chcesz, żeby Twoje utwory znalazły się na tej stronie, pisz [email protected]
sztyletem mnie przeszyła
gdy ją dotknąć pragnąłem
szepnęła: Fides caedet
i nawet wiara mi nie pomogła
Nathir
f[facebook.pl/li.lorem.ipsum]
nathir nathir nathir
[27]
Karnawał z
„LOREM IPSUM”!

Podobne dokumenty