lorem ipsum - III LO im. S. Żeromskiego w Bielsku
Transkrypt
lorem ipsum - III LO im. S. Żeromskiego w Bielsku
LO RE M I PSUM G AZETK A S ZK O LNA iii lo im. s. z er om ski ego w b i elsku-b i alej N R 4 ( 1 ) 01 . 2 01 2 SZKOŁA | MUZYKA | KULTURA | PODRÓŻE LOREM IPSUM - spis tresci lorem ipsum STYCZEŃ 2012 OD REDAKCJI3 BELLITUDINIS RAPORT: ACTA 4 BLIZZARD (NIE)ORGANICZNIE6 VERSEAU OBIEKTYWNYM OKIEM 7 ERRATA QWERTY8 BONKERS RAPORT: MASKARADA 2012 9 LOUTRE NOIR GASTRONOMIA10 VAULTER KRYMINALNE ZAGADKI 11 K.T.O, MALINOWA MAMBA, ORDOG PARTY HARD12 HONYSZKEKOJOK, MARRYME LIFESTYLE13 MARRYME ART&PASSION14 SURREAL KOMIKS15 VAULTER EX LIBRIS16 K.T.O EP/LP18 BLIZZARD MOJE MIEJSCA NA ŚWIECIE20 BELLITUDINIS WYWIAD PROZAICZNY 22 PEOPLECANTTALK HEY, MOVIE! (...) 23 ORDOG INNY WYMIAR NAUCZYCIELA24 ECOFFEMAKER BEZ-KRES27 ANTONINA, NATHIR C hcesz do nas dołączyć? Jesteś osobą kreatywną, odpowiedzialną i pracowitą? Uważasz, że w naszej gazetce brakuje działu, który Ty chciałbyś stworzyć? A może po prostu lubisz angażować się w projekty takie jak ten? Redakcja Lorem Ipsum czeka na Ciebie! f[facebook.pl/li.lorem.ipsum] [2] REDAKTOR NACZELNA bellitudinis Z-CA REDAKTOR NACZELNEJ Ördög SEKRETARZ Bonkers ZDJĘCIA Gabriela Kapturkiewicz ILUSTRACJE Vaulter KOREKTA NoName GRAFIKA bellitudinis OD REDAKCJI - LOREM IPSUM -OD REDAKCJI- Ferie tuż-tuż. Redakcja „Lorem Ipsum” dołożyła wszelkich starań, by umilić Wam czas oczekiwania! Styczniowym numerem gazetki rozpoczynamy rok 2012 z „Lorem Ipsum” z jednym życzeniem: by naszych czytelników było coraz więcej. Tymczasem zajęliśmy się rozpieszczaniem tych obecnych... Do współpracy przy czwartym numerze zaprosiliśmy wybranych przez Was: Miss i Misterów szkoły, wyłonionych w grudniowych wyborach. Naszym głównym celem było przedstawienie ich jako ludzi z niezwykłymi pasjami, planami na przyszłość i ciekawymi poglądami. Spotkacie ich na korytarzach, przypadkiem, na kawie, przed lekcjami czy też po. Opowiedzieli nam o sobie, a także o otaczającym ich świecie. Specjalnie dla Was Weronika Jarubasz opowie o swoich muzycznych upodobaniach, Piotr Janusz o aktorskim doświadczeniu, Maxi Małecka o bogatych planach na przyszłość, Bartek Paszek o... wszystkim i o niczym, Wiktoria Nowak przybliży postać Malewicza, a Daniel Dziech zdradzi, jak żyć pełnią życia. To nie koniec niespodzianek! W raporcie specjalnym przybliżymy temat kontrowersyjnej ACTY, a także powiemy, jak w sposób nietypowy spędzić Karnawał. Dzięki nam, dowiecie się, co robi co godzinę profesor Lenartowicz-Dyczek w swoim tajemniczym kantorku i jakim człowiekiem jest woźny naszej szkoły. Powiemy Wam, jak stać się nieśmiertelnymi i jak nasi redaktorzy bawili się na półmetku III LO. Powspominacie z nami „Transport Tycoon” i bielskie lokale w stylu retro. Zaproponujemy Wam lektury, po które warto sięgnąć w czasie ferii i płyty, które są godne przesłuchania. Jesteście ciekawi, co jeszcze dla Was przygotowaliśmy? Zapraszamy do czytania! Jeszcze raz serdecznie dziękuje wszystkim osobom, które zgodziły się na współpracę z naszą redakcją - ten numer dedykujemy właśnie Wam! bellitudinis bellitudinis bellitudinis bellitudinis [3] LOREM IPSUM - Raport: Acta ACTA /Jak Polacy walczą o wolny Internet/ Jest 16 stycznia 2012 roku. Amerykański Internet wrze. Giganci, tacy jak Google, Facebook, Wikipedia czy Twitter, grożą, że jeśli kontrowersyjne ustawy SOPA i PIPA (dotyczące radykalnego prawa antypirackiego, mocno ograniczającego prawo do prywatności i wolność słowa) zostaną uchwalone w Kongresie, zawieszą działalność na dobę lub dłużej. strat przekraczających miliard ponię oraz wspierane przez wiedolarów. Grozi im do pięćdziesię- le innych krajów (m.in. Kanadę, ciu lat więzienia. Meksyk, Australię czy Koreę Południową) porozumienie działa w Inne portale, głównie udo- sposób tajny, nie informuje o plastępniające pliki video, nie chcąc nach i postępach społeczeństwa. podzielić losu konkurencji, same 2 października 2010 roku końusuwają wszystkie dane. W odwe- czy prace nad ustawą. Rok późcie grupa hakerów Anonymous, niej umowę podpisuje większość znanych z planowanych ataków państw. Unia Europejska decyzję na Facebooka, blokuje amery- podejmuje 18 grudnia 2011 roku i kańskie witryny rządowe, stronę podaje krótką wzmiankę o przyję- Manifest działa tylko chwilowo. Amerykański parlament wraca do pracy nad projektami. Z tego powodu 18 stycznia angielskojęzyczna wersja Wikipedii i wiele innych stron internetowych zostaje wyłączonych na 24 godziny. Internetowy protest jest jednym z najgorętszych newsów dnia. Następnie FBI zamyka jeden z najpopularniejszych serwisów udostępniających pliki – Megaupload – i wszystkich jego mniejszych braci, między innymi popularne w Polsce Megavideo. Właścicielom firmy zostają postawione zarzuty spowodowania internetową FBI i kilku wytwórni muzycznych. O ile cztery dni wcześniej wrzał tylko amerykański Internet, o tyle teraz o wojnie o wolną sieć mówi już cały świat. [4] Oliwy do ognia dolewa nagłe pojawienie się informacji o bardzo podobnym prawie, które ma wejść w życie w całej Europie. Okazuje się, że w 2007 roku rozpoczęły się negocjacje dotyczące ustawy ACTA, która ma za zadanie walczyć z naruszeniami własności intelektualnej. Założone przez Stany Zjednoczone, Wspólnotę Europejską, Szwajcarię i Ja- ciu przez Radę Europejską ACTY na czterdziestej trzeciej stronie komunikatu prasowego na temat rolnictwa i rybołówstwa. To nie przesądza jednak o wprowadzeniu w życie ustaleń ustawy. 20 stycznia 2012 roku. Poruszenie w polskim społeczeństwie, szczególnie na Facebooku. Ludzie zaczynają dowiadywać się, czym jest ACTA i co im grozi po przyjęciu tego porozumienia. Pojawia się informacja, że za sześć dni polski rząd ma zamiar oficjalnie podpisać kontrowersyjną ustawę. Dzień później wybucha interneto- Raport: Acta - LOREM IPSUM wa panika. Stworzone zostają facebookowe grupy „Nie dla ACTY w Polsce”, które gromadzą w ciągu jednego dnia ponad 60000 osób. Spływają coraz ciekawsze newsy. Koresponduje się z posłami, planuje protesty, pisze petycje. Nagle, o godzinie dziewiętnastej, okazuje się, że strona polskiego Sejmu nie działa. Za atakiem stoi ta sama grupa hakerów, która dwa dni wcześniej zablokowała strony FBI. Anonymous potwierdzają tę informację, umieszczając na Twitterze wiadomość: „TANGO DOWN! sejm.gov.pl”. Ucieszeni polscy internauci blokują kolejne strony (wbrew plotkom, nie stoi za tym już Anonymous): oficjalną witrynę prezydenta, premiera, Ministerstwa Kultury, ZAIKS-u. Wybucha prawdziwa wojna o wolny Internet. Dlaczego do ubiegłego weekendu można przypisać hasło „ACTA”? O co chodzi z tą ustawą? Co nam, internautom, grozi, jeżeli wejdzie ona w życie? Je- YouTube Kwejk „ nie będzie istnieć! zostanie ocenzurowany! Będziesz musiał wrócić do książek!” żeli jesteście grzeczni i Internetu używacie tylko do zrobienia zadania czy przejrzenia serwisu informacyjnego, to niewiele. Gorzej, jeżeli lubicie oglądać krótkie filmiki, seriale lub nawet całe filmy albo ściągacie muzykę, gry czy oprogramowanie. Najgorzej, jeżeli takie pliki udostępniacie. Otóż feralne porozumienie ma na celu chronić prawa autorskie. Według ustawy, Wasz dostawca Internetu będzie miał obowiązek kontrolowania, czy nie łamiecie tych praw i wezwania odpowiednich organów, jeżeli tak się będzie dziać. Grozić Wam może odcięcie od Internetu, grzywna lub nawet areszt. Problemem jest to, że poza jawną inwigilacją, ustalenia ACTY dotyczące ochrony własności intelektualnej są posunięte do granic absurdu. Kary będą nakładane nie tylko na tych, którzy wrzucają nielegalne treści do globalnej sieci, ale i na tych, którzy – nawet nieświadomie – z tych treści korzystają. Na YouTube’ie szybko pojawiły się filmiki mówiące: „Będziesz musiał odrabiać swoje zadanie domowe przy pomocy podręcznika i encyklopedii! Wikipedia zniknie. Wyszukiwanie stron będzie niemożliwe! Po ocenzurowaniu, Google też znikną. Wszystkie obrazki i filmiki będą kontrolowane przez rząd. YouTube, Kwejk i Demotywatory również znikną!”. Oczywiście wszystkie te informacje to gruba przesada. Sama ustawa jest jednak mocno krytykowana przez wiele organizacji międzynarodowych i prawników za ogromne niejasności, pomyłki i możliwe do wysnucia nadinterpretacje. Nie sprawdzając i nie wczytując się w ACTĘ dokładniej, można tworzyć przypuszczenia, że wszystkie strony internetowe nie będą dostępne, a cały Internet będzie mocno ocenzurowany. Hasła „YouTube nie będzie istnieć! Kwejk zostanie ocenzurowany! Będziesz musiał wrócić do książek!” działają na młodych ludzi. Groźba odebrania wolności i rzeczy, które są dla człowieka codziennością, zawsze rodzi bunt. Szczególnie polska internetowa społeczność mocno zaangażowała się w walkę z ACTĄ. Przecież nawet najmłodsi kojarzą opowiadania rodziców czy dziadków o inwigilacji w czasach komunizmu. Ci bardziej oczytani przypomną sobie „Rok 1984” George’a Orwella i chwycą się za głowę, gdyż fikcja literacka może stać się choć w małym stopniu prawdą. Ta straszna wizja odebrania wolności słowa i podstawowego prawa do prywatności przeraża. Nie może to być wytłumaczeniem ataków hakerów na rządowe strony. Jednak wszyscy mamy prawo być przestraszeni i wkurzeni. Na polski rząd, który nie jest do końca przekonany do próśb ministra administracji i cyfryzacji, Michała Boniego, o wstrzymanie się z decyzją o podpisaniu ustawy i ponownym zastanowieniu się nad wieloma kontrowersyjnymi punktami. Na ludzi, którzy za naszymi plecami kreowali nowe prawo, mocno ograniczające podstawowe prawa człowieka. Na Radę Europejską, która w ogóle nie widzi problemu i jest bardzo nastawiona na jak najszybsze wejście porozumienia w życie. Są jednak dobre wiadomości. Przede wszystkim droga legislacyjna każdej takiej ustawy jest bardzo długa i trudna. Musi zaakceptować ją rząd każdego kraju, który brał udział w obradach porozumienia. Następnie przegłosować ją musi Parlament Europejski, w którym także pojawia się wiele sceptycznych głosów. Europosłowie mają wątpliwości co do nowego prawa i istnieje ogromna szansa, że ACTA dostanie czerwone światło. Poza krytyką prawników i różnych organizacji zajmujących się prawami człowieka, słyszy się negatywne komentarze ze strony sieciowych potentatów. Porozumienia nie chcą przyjąć również dostawcy internetowi, szczególnie ci mali. Wiąże się to z ogromnymi kosztami, utratą zaufania do Wybucha prawdziwa wojna o wolny Internet firmy i zepsuciem wizerunku. Ale przede wszystkim największą siłą jesteśmy my, użytkownicy Internetu. Nasilające się głosy sprzeciwu, organizowane protesty i ta wielka bitwa o prywatność jest bardzo potrzebna. Jednoczy. Pokazuje prawdziwą naturę ludzi. Bo tak naprawdę człowiekowi zależy głównie na wolności. Jeśli chcecie się dowiedzieć więcej, polubcie oficjalną grupę „Nie dla ACTA w Polsce” na Facebooku, gdzie bez zbędnej paniki i głupich gróźb („Będziesz musiał korzystać z encyklopedii!”) przeczytacie, czym dokładnie jest to kontrowersyjne porozumienie. I walczcie o Internet. W końcu to nasz codzienny towarzysz. ■ Blizzard blizzard blizzard blizzard [5] LOREM IPSUM - (NIE)ORGANICZNIE ( ) ORGANICZNIE nie /w pogoni za nieśmiertelnością/ C o ludzie są w stanie zażyć, aby zagwarantować sobie żelazne zdrowie i wieczną młodość? Wszystko. Historia pokazuje przypadki zastosowania asfaltu, rogu jednorożca, rtęci, sproszkowanych mumii czy też rozgniecionych żmij. Początków dążenia do odkrycia eliksiru długowieczności dopatrywać się można w chińskiej alchemii. Praktykujący ją poszukiwali przepisu na płynno złoto - napój dający nieśmiertelność. Doszli oni do wniosku, że kruszec ten jest niezniszczalny, ponieważ w warunkach naturalnych nie rdzewieje. Jego spożywanie może zatem zapewnić człowiekowi długowieczność. Uczeni połączyli cynober (silnie czerwony pigment) z rtęcią, uzyskując mieszaninę przypominającą złoto, która – ku zaskoczeniu kilku chińskich cesarzy – nie pozwoliła im stać się nieśmiertelnymi. Od XII do XIX wieku do Europy przywożono z Egiptu liczne mumie, które – utarte i zmieszane z tymiankiem, czarnym bzem lub rabarbarem – stanowił lekarstwo na [6] FOT. http://www.papilot.pl „aqua vitae” nie były znane, jednak dzięki jej odkryciu powstały liczne ziołowe środki, do dziś popularne w benedyktyńskich klasztorach. wiele schorzeń. Ten medykament stał się tak popularny, że raptownie doprowadził do wyczerpania zasobów oryginalnych mumii. Przedsiębiorczy egipscy handlarze stworzyli jednak błyskawiczny sposób „produkcji” nowych, używając w tym celu smoły, ciał skazańców i wykorzystując, sprzyjające wysychaniu zwłok, egipskie słońce. Najciekawszym element tej historii jest to, iż popularność sproszkowanych trupów wynikała z pomyłki uczonego, który arabskie słowo „mummija” przełożył jako „mumia”, podczas gdy naprawdę oznacza ono „asfalt”, w dawnych czasach stosowany na wybrzeżach Morza Śródziemnego jaki preparat wspomagający gojenie się ran.Alchemia w Europie przyniosła odkrycie tak zwanej „wody życia”. Otrzymali ją benedyktyńscy bądź dominikańscy mnisi lub, w zależności od źródła, uczeni z Scuola Medica Salernitana. Spirytus, bo to właśnie on nazywany był wodą życia, pozyskiwano na drodze destylacji znanych od starożytności, niskoprocentowych napojów. Spirytusowi przypisywano działanie przedłużające życie oraz wzmacniające ciało. Początkowo skutki regularnego spożywania Jednym z najpopularniejszych uniwersalnych antidotów aż do połowy XVIII wieku był alikorn, czyli róg jednorożca. Uważano, że ma on zdolność neutralizowania wszelkich trucizn, dlatego też liczni możni wydawali ogromne kwoty na zakup alikornu. Był to towar bardzo drogi, głównie ze względu na to, jak wielką trudność sprawiało nawet najlepszym łowcom upolowanie jednorożca. Stworzenie to, jako jedni z pierwszych, opisali Grecy. Było ono stawiane na równi z wielbłądami czy słoniami, a więc wierzono w jego istnienie. Przekonanie o cudownym działaniu rogu ma swoje źródła w relacjach podróżników, głoszących, że zwierzęta przy wodopoju oczekują na przybycie jednorożca, a ten, zanurzając róg w wodzie, oczyszcza ją z wszelkich zanieczyszczeń. Warto zaznaczyć, że sprzedawane alikorny były zazwyczaj ciosami arktycznych narwali, kupowanymi od wikingów. Nawet w XXI wieku, pomimo ogromnego kroku medycyny w przód, popularność alternatywnych metod leczenia, panaceów oraz innych cudownych specyfików jest niezwykle duża. Wiara w cudowny środek działający na wszystkie schorzenia jest bowiem głęboko zakorzeniona w ludzkiej naturze. Sytuacji nie poprawia otaczający nas kult młodości i piękna oraz moda na zwalczanie oznak starzenia. Produkty różnej maści obiecują nam zdrowie i młodość na długie lata, a my chętnie w to wierzymy. Jednak nie ma się co dziwić: ludzkości od zawsze towarzyszy chęć pokonania śmierci i zapewne pozostanie tak do chwili, gdy ostatecznie uda nam się ta sztuka. ■ Verseau verseau verseau verseau obiektywnym okiem - LOREM IPSUM USTAWA REFUNDACYJNA /kolejne kłopoty w polskiej służbie zdrowia/ Ostatni miesiąc w polskiej polityce z pewnością można nazwać miesiącem ustawy refundacyjnej. Owa ustawa, której pomysłodawcą jest była minister zdrowia, Ewa Kopacz, weszła w życie 1 stycznia. Jej zatwierdzenie wprowadziło wiele zmian, dotyczących pacjentów, lekarzy i aptekarzy. mieli obowiązek sprawdzić, czy pacjent ma prawo do refundacji. W wypadku wypisania błędnej recepty, tj. refundowanej dla osoby, której się to nie należy, niezgodnej z nową listą czy też tej nieuzasadnionej względami medycznymi, lekarz miał obowiązek zwrócić równowartość kwoty nienależnej refundacji wraz z odsetkami. Oprócz tego lekarze mieli określać stopień reZmianą najbardziej fru- fundacji (30, 50 lub 100%) . strującą jest nowa lista leków refundowanych, opublikowaAptekarzy również nie omina 26 grudnia 2011, w związ- nęły zmiany - aby otrzymać ku z którą zmieniły się ceny zwrot refundacji, musieliby farmaceutyków. Niektóre z podpisać umowę z NFZ. Ceny dotychczas refundowanych z leków są z góry ustalone i oblisty zniknęły, inne z kolei się jęte marżą – nie mogą być ani na niej pojawiły. Część pacjen- wyższe, ani niższe. Apteki dotów, w momencie kiedy po- stały również zakaz reklamy i trzebne im lekarstwo zostało promocji. z listy usunięte, będzie musiała zapłacić za nie więcej lub w Opublikowanie nowej listy ogóle zmienić kurację. leków i zatwierdzenie ustawy wywołało ogromne zamieszaObowiązkiem pacjentów, w nie. Pacjenci, bojąc się, że po związku z nową ustawą, jest nowym roku za dotychczas złożenie pisemnego oświad- stosowane lekarstwa zapłacą czenia o tym, że są ubezpiecze- więcej, ustawiali się w ogromni (poza tymi z województwa nych, przypominających te z śląskiego, w którym obowiązu- czasów PRL-u, kolejkach do je, już od mniej więcej 10 lat, lekarzy i aptek. system kart chipowych jako dokumentów potwierdzająLekarze zaś po 1 stycznia cych prawo do bezpłatnego le- zaczęli protestować. Z obawy czenia). o przymus płacenia kar, zdecydowali nie wypisywać inDo tej pory musieli składać formacji o stopniu refundacji na przykład druk ZUS RMUA – ich zdaniem, decyzję miał - miesięczny raport dla oso- podejmować NFZ. Przybijaby ubezpieczonej, wystawiany li więc pieczątkę z napisem przez pracodawcę. Znajdują „Refundacja leku do decyzji się tam dane identyfikacyjne NFZ”. Powodowało to, że papłatnika i potwierdzające pła- cjenci musieli w aptekach płacenie składki ubezpieczenio- cić za farmaceutyki najwyższą wej. cenę. Obok listy znalazły się rówPo pierwszej fali protestów nież nowe przepisy, dotyczące Bartosz Arłukowicz, obecny wypisywania recept. Lekarze minister zdrowia, który po- czątkowo mówił, że z ustawy nie da się usunąć nawet przecinka, ugiął się, co poskutkowało zniknięciem niewygodnego przepisu o karaniu lekarzy za błędnie wypisaną receptę. Mimo usunięcia kontrowersyjnego paragrafu, lekarze protestują dalej. Domagają się kolejnej nowelizacji – usunięcia paragrafu, nakazującego im określanie stopnia refundacji. Ostatecznie pieczątki z recept zniknęły, jednakże zastąpiono je wypisywaniem nazw w języku łacińskim. Zdaje się, że protest lekarzy będzie jeszcze długi. Do protestu dołączyli również aptekarze, którzy domagają się zniesienia nałożonych na nich ewentualnych kar za błędną realizację. Naczelna Rada Aptekarska ogłosiła, że „żaden chory nie powinien dostać leków ze zniżką, jeśli zjawi się w aptece z receptą, na której jest najmniejszy choćby błąd lub pieczątka >>Refundacja do decyzji NFZ<<”. Ich protest, poza doszukiwaniem się błędów i odsyłaniem pacjentów z kwitkiem, przejawiał się również w sposób praktyczny – apteki zamykano między godziną 13.00 a 14.00. W tym czasie sprzedawano tylko leki ratujące życie. W gąszczu protestów i biurokracji znajdują się zagubieni pacjenci, którzy – często mimo wysokiego ubezpieczenia – zmuszeni są kupić leki w pełnej odpłatności. Co z nimi? Na razie rząd zajmuję się nowelami do tej feralnej ustawy, więc będą musieli jeszcze poczekać. ■ Errata errata errata errata [7] LOREM IPSUM - qwerty MEMORIES /Koleje, autobusy i samoloty à la Chris Sawyer/ Dawno, dawno temu, gdy RAM liczyło się w kilobajtach, a triumfy święciły procesory Z80, Chris Sawyer w domowym zaciszu na Memotechu MTX500, a później Amstradzie CPC, pisał swoje pierwsze programy w kodzie maszynowym. Był rok 1983. Ponad dekadę później Microprose wydało kultowe dzieło tego programisty. Proszę Państwa, proszę wstać - oto „Transport Tycoon”! Gra, która stała się legendą. Gra, która przez wielu uważana jest za najlepszą w gatunku tycoonów, czyli symulatorów ekonomicznych. Spełnieniedziecięcych marzeń Wszystko zaczyna się w roku 1930, gdy, z dość sporą sumą pieniędzy, zakładamy nasze przyszłe transportowe imperium. Dookoła sporo miast, lecz brak dróg, a o linii kolejowej nawet nie ma co marzyć. Stawiamy pierwsze tory, stacje, na trasę puszczamy dziewiczy skład. Pomiędzy dwoma miastami budujemy szosę i tworzymy połączenie autobusowe. Z pobliskiej kopalni transportujemy węgiel do elektrowni. A może zbudować lotnisko…? Możliwości jest mnóstwo. Do dyspozycji mamy kilkadziesiąt autobusów, ciężarówek, pociągów, statków i samolotów. Transportujemy praktycznie wszystko – począwszy od pasażerów, przez zboże i bydło, na ropie naftowej skończywszy. Za każdy kurs dostajemy odpowiednią ilość pieniędzy, zależną od rodzaju przewożonego towaru oraz odległości. Do nas należy budowa infrastruktury. Osoby, które zawsze marzyły o własnej kolejce elektrycznej, będą wniebowzięte. Gracz może swobodnie modelować teren, konstruować mosty oraz tunele i realizować praktycznie każ- [8] dy plan trasy. Ograniczeniem ce. Gdy nasza firma działa wyjest tylko własna wyobraźnia. jątkowo sprawnie, producenci sami proszą nas o wypróbowanie ich najnowszej konstrukcji Ktopierwszy? na rok przed jej seryjną proOczywiście wszystko nie jest aż dukcją. To często pozwala zdoproste, jakby się mogło wyda- być przewagę nad konkurencją. wać. W kilka wirtualnych mieTo,cowidaćisłychać sięcy po założeniu naszej firmy do walki stają gracze komputerowi. W tym właśnie momencie Warto wspomnieć o oprawie zaczyna się prawdziwa rozgryw- audiowizualnej. Szesnaście lat, ka. Nasi przeciwnicy nie siedzą które minęły od powstania gry, z założonymi rękoma i również to wieki w technologii komputeszukają sposobu, by zarobić jak rowej. Stworzona przez Simona najwięcej. Rozgrywkę napędzają Fostera grafika w „Transport Tylokalne władze, które w zamian coon” u wielu wywołuje uśmiech, za zbudowanie trasy z miasta lecz w roku 1994 była uważana do miasta lub przetransporto- za wyjątkowo nowoczesną. W wanie pewnego rodzaju towaru dobie gier pokroju „Crysis” czy oferują dofinansowanie kursów. też najnowszego „Modern WarJeżeli nie pozwolimy innym fare” trudno mówić, że oprawa przedsiębiorstwom wykorzystać „Transport Tycoon” rzuca na kotych szans przed nami, możemy lana. Grafika nie odpycha jednak zdobyć sporą przewagę. Sprawna od rozgrywki i w pewnym stopkomunikacja daje także większe niu dodaje grze uroku. Podczas uznanie władz miasta, a co za tym budowy naszego imperium w tle idzie – większe zainteresowa- przygrywają kompozycje MIDI nie naszymi usługami. Podczas w stylu jazzowym i bluesowym. rozgrywki musimy borykać się Pomimo upływu lat, całość natakże z problemami natury czy- dal sprawia wrażenie naprawdę sto technicznej – pojazdy ulegają schludnej i porządnej roboty. awariom i nie mogą służyć wieczGrawiecznieżywa nie. Źle przemyślana trasa może spowodować wypadek. A to z pewnością nie zachęci klientów. By grę przystosować do najnowszych systemów operacyjnych, grupa fanów stworzyła projekt 120latpostępu pod nazwą „Open Transport TyGra kończy się w 2050 roku. Gdy coon”. Sedno rozgrywki pozostaosiągniemy ten rok, nasze imię ło jednak takie samo – zmiany zostanie wpisane na listę naj- dotyczą głównie środków kolepszych graczy. Przez 120 lat munikacji. Gracze dostali możobserwujemy ciągłe zmiany do- liwość budowy tramwajów, nostępnych pojazdów. Stare paro- wego typu kolei – MagLev, – a wozy ustępują miejsca pociągom także nowych typów stacji oraz spalinowym, a te w późniejszych lotnisk. Grafikę można ulepszać latach wypierane są przez po- za pomocą plug-inów. Grę możciągi elektryczne. Pod koniec na pobrać ze strony http://openwieku do dyspozycji dostajemy -ttd.org/. Całość została przepociągi jednoszynowe. Samolo- tłumaczona na język polski. ■ ty turbośmigłowe odchodzą do Bonkers lamusa, na ich miejsce trafiabonkers bonkers bonkers ją ponaddźwiękowe odrzutow- raport: maskarada 2012 - LOREM IPSUM RAPORT: MASKARADA 2012 /Milion oznak Karnawału/ Latem pogoda nasuwa potrzebę rozerwania się, zabawy, zobaczenia czegoś ciekawego. Zimą zapotrzebowanie na tego typu rozrywki maleje, gdyż niewiele zajęć może stanowić konkurencję dla ciepłych kołdry i herbaty w domowym zaciszu. Właśnie dlatego dawno temu wymyślono Karnawał, czyli okres balów, zabaw i parad, rozpoczynający się 6 stycznia Świętem Trzech Króli, a kończący się w Środą Popielcową. Mimo że ma on korzenie katolickie, tradycje karnawałowe zdecydowanie odbiegają od konwencji kościelnej, będąc nieco atrakcyjniejszymi dla młodych. Z karnawałem kojarzą się między innymi maskarady. Najsłynniejszą jest ta organizowana co roku w Wenecji. Przyciąga Europejczyków tajemniczą atmosferą, pięknymi, klasycznymi strojami, dziewięćsetletnią tradycją i nutką włoskiej perwersji. Nie ma na świecie nikogo, kto nie słyszałby o karnawale w Rio de Janeiro. Odbywające się tam parady europejscy dziennikarze określają w skrócie jako uliczną rozpustę. Oczywiście nie przeszkadza to turystom, których co roku przybywa. Zmartwię niestety tych, którzy spodziewają się zobaczyć rdzennych mieszkańców, bawiących się wśród gości, gdyż właśnie w tym czasie wszyscy masowo uciekają z pełnego obcych Rio lub zostają polować na portfele i biżuterię pijanych przybyszów. Mieszkańcy wielu innych miejscowości świętują na swój własny sposób. Powstała nawet Europejska Federacja Miast Karnawałowych, dzięki której każdego roku w jednym z europejskich miast (w 2002 roku był to Kraków) można wziąć udział w oficjalnych obchodach. W Bielsku-Białej Karnawał również jest czasem imprez i dużego obrotu klubów. W tym roku zostaliśmy zasypani półmetkami, na które – mimo powielanych pomysłów – wciąż trudno znaleźć wolne miejsca. Tak było też z „Party Hard Night”, organizowanym przez uczniów naszej szkoły. Nie można również zapominać o rewelacyjnych studniówkach.W sklepach klientów otaczają przeceny, przez co niejedna szafa w ciągu bieżącego miesiąca powiększyła się o połowę. Przynajmniej można tanio zaopatrzyć się w nowy strój na wyjście czy wspomniane świętowanie ostatnich stu dni do matury. Wszystko to jest jednak dość konwencjonalne w swej niekonwencjonalności i nie wystarcza bardziej wymagającym. Niestety, nawet w Karnawale dobrze zachować umiar, co na pewno potwierdzą pasażerowie statku Costa Concordia, którzy wybrali ofertę „Karnawałowy rejs z zaskakującymi atrakcjami”. Organizatorom nie można odmówić elementu zaskoczenia i spontaniczności, czego przecież szukali podróżnicy, a co mogłoby stanowić świetne usprawiedliwienie dla winnych „małego” wypadku. W tym okresie każdy stara się zaskakiwać. Moda ma w Karnawale ogromne znaczenie. Projektanci prześcigają się w pomysłach na nowe kolekcje, pełne szalonych dodatków. Tegoroczna kolekcja karnawałowa Victoria’s Secret okazała się najbardziej interesującym pokazem wszech czasów, a zdobycie na niego zaproszeń graniczy z cudem i bankructwem. Oprócz niezwykłej kolekcji bielizny i niesamowitych modelek (tak zwanych Aniołków VS), każdy pokaz uświetnia występ najsłynniejszych muzyków, m.in. mojego ukochanego Kanye Westa, Jay’a Z, Maroon 5, Rihanny i wielu innych. Wszystkie pokazy można obejrzeć na kanale marki Victoria’s Secret na YouTube.Ponadto, karnawałowy outfit jest obowiązkowym tematem postów każdej szanującej się blogerki (o których pisałam w drugim numerze „Lorem Ipsum” z listopada 2011). Czytamy o niezbędnym brokacie, szpilkach w rockowym stylu i drapieżnych dodatkach. Niestety, w tym wypadku od wielu lat nie trafiłam na nic niespodziewanego, ale z drugiej strony, kto na imprezę chciałby założyć zwiewną sukienkę w kwiatki i kokardę czy botki i retro kapelusik? Rozbawił mnie instruktarz jednej z całkiem popularnych fashionistek, który dotyczył samodzielnego wykonania brokatowego kołnierzyka z tektury. Podziwiam jej wytrwałość w nadążaniu za trendami, choć nie wiem, czy przekonam się do kartonu wokół szyi, nawet jeżeli jest bardzo modny. Jak widać, w karnawale chodzi o zaskakiwanie (co niektórym udaje się nawet bardziej niż zamierzali), niezwykłą atmosferę i, oczywiście, najlepszą zabawę. Tak więc przemaluj okładkę „Kiełbasy” na róż i fiolet, i baw się! Te słowa kieruję szczególnie do naszych drogich maturzystów, którym życzę szampańskiej studniówki! ■ Loutre Noir loutre noir loutre noir [9] LOREM IPSUM - GASTRONOMIA & KRYMINALNE ZAGADKI ZEROMA GASTRONOMIA Na terenie Bielska-Białej nieprzerwanie pojawiają się i znikają zeń lokale gastronomiczne. Przez historię grodu nad Białą przewinęły się niezliczone restauracje, bary szybkiej obsługi, puby etc. Znaczna część odeszła w zapomnienie, w niebyt, ustępując pola coraz to nowym miejscom. Wiele, by przetrwać, całkowicie zmieniło swój styl i „repertuar” (jak choćby „Nirvana” na ulicy Cechowej, początkowo będąca lokalem stricte wegetariańskim, czy „Pierożek” na rynku). Istnieją jednak pewne magiczne miejsca, w których od 20-30 lat nie zmieniło się niemal nic. Im to przyjrzymy się w tym artykule. funkcjonuje. Wielu bielszczan, zapytanych o niego, przyznaje, że jest tam, odkąd tylko pamiętają. Pewne jest natomiast, że od wielu lat strudzeni wędrowcy mogą posilić się w „Donaldzie” jedną z pysznych kanapek, figurujących na dość skromnym jadłospisie. Następny punkt na liście to prawdziwa legenda. Dla wielu przyjeżdżających przed laty do Bielska-Białej koleją – niemal symbol tego miasta. Mowa tu oczywiście o lokalu przy dworcu PKP, serwującym tak zwaną „bułkę z pieczarkami”. Mimo iż na przestrzeni lat dookoła powstało wielu naśladowców i rozmaita konkurencja, białej, niemal Pierwszym takim miejscem jest ascetycznej budce nadal nie brakuje snack bar „Donald” – niepozorna, klientów. czerwona budka, znajdująca się na „skrzyżowaniu” ulicy Bohaterów Kolejnym punktem jest bar Warszawy z Zamkową. Statystyczny mleczny „Pierożek”, popularny uczeń Żeromskiego mija go co lokal na bielskim rynku. W teorii najmniej raz dziennie. Ciężko jest to ostatni w mieście bar stwierdzić, od jak dawna bar mleczny (popularne niegdyś bary szybkiej obsługi, serwujące dania bezmięsne). W praktyce jednak z pierwotnego baru mlecznego nie pozostało w „Pierożku” zbyt wiele. Dziś serwuje się tam również dania z mięsa, a sam lokal w latach ’90. przeszedł remont. Niezmienna pozostała jedynie specjalność zakładu – kluski na parze. Ostatnim punktem jest cukiernia „Delicje” na Placu Chrobrego. Cieszy się ona niesłabnącą popularnością od wielu lat. W jej wystroju od założenia niewiele się zmieniło i zachowała ona swój dawny charakter oraz charakterystyczne firmowe desery. Cechą wyraźnie odróżniającą ją od młodszych cukierni jest jej stosunkowo nieduży wybór (tylko cztery smaki lodów), co jednak nie zmniejsza niewątpliwej przyjemności, jaką jest korzystanie z usług „Delicji”. ■ vaulter vaulter vaulter vaulter Kryminalne Zagadki Żeroma/ / I Ty możesz rozwiązać jedną z kryminalnych zagadek Żeroma Jak myślisz, czego przestraszył się Szymon na półmetku Żeroma? „Lorem Ipsum” nagrodzi najciekawsze odpowiedzi, które należy przesłać na adres mailowy f„KONKURS” [facebook.pl/li.lorem.ipsum] [email protected] w wiadomości zatytułowanej [10] kryminalne zagadki - LOREM IPSUM KRYMINALNY WYWIAD /Woźny wcale nie groźny/ Szukając rozwiązania zagadki piwnicy, nasza redakcja udała się do człowieka, który o zakamarkach szkoły wie najwięcej. Woźny, który wcale nie jest groźny. Ten, który pilnuje porządku i bezpieczeństwa - udzielił ekskluzywnego wywiadu dla “Lorem Ipsum”. W: Nie pełnię tylko funkcji woźnego. Jestem także szkolnym rzemieślnikiem i w związku z tą pracą mam bardzo dużo obowiązków. Naprawy, konserwacja, a także, co częste, rozbijanie kłódek. Już tego nie liczę, ale przynajmniej raz w tygodniu muszę rozbić jakąś kłódkę. „Lorem Ipsum”: Pilnuje Pan bezpieczeństwa, mając ciągły podgląd wszystkich miejsc w naszym liceum. Czy mógłby Pan opowiedzieć jakąś zabawną historię, którą widział Pan dzięki szkolnym kamerom? LI: Jakim woźnym się Pan czuje? W: Mam nadzieję, że jestem dobrym woźnym. Nie można mnie nazwać „groźnym woźnym” (śmiech). Staję się nim tylko kiedy czasem ktoś próbuje uciec ze szkoWoźny: Nie wiem, czy mogę zdra- ły. Ścigam go wtedy i mówię mu, dzić, to dotyczy uczniów… co o nim myślę. To mój obowiązek. Poza tym nie sądzę, żeby wiele osób LI: Niech Pan nie da się prosić… Nie się mnie bało. ujawnimy żadnych nazwisk! LI: Co Pan może powiedzieć o owej W: Nie da się cały czas obserwo- tajemniczej dziurze w piwnicy, wać uczniów. Wiadomo, że kiedy którą odkryła redakcja „Lorem Ipwchodzi jedna osoba do kabiny, to sum”? jest to normalnie, ale kiedy już pięć i zostawiają mi pety na pamiątkę, to W.: (z przerażeniem) Nie, nie to nie już wiadomo, że coś jest nie tak. To jest żaden karcer dwieście metrów śmieszne i niepoważne, ale zależy, pod ziemią, do którego wrzucam jak na to patrzeć. To były początki niegrzeczne dzieci, tylko studzienmonitoringu w szkole, więc może ka, która jest częścią starej instalajeszcze wtedy nie wiedzieli o istnie- cji odprowadzającej wodę z piwniniu kamer w toaletach. Ciekawie cy. W zeszłym roku zalało nam to było na to popatrzeć. Ale nie moż- pomieszczenie, do dzisiaj są nawet na oglądać tego samego serialu bez ślady po wodzie, po to ta dziura. końca. Nie jest też tak, że ja patrzę: „Wyszedł z kabiny i nie umył rączek Pan Tomek jest niezwykle ciepłą i interesującą osobą. Oprócz funkcji - nie podam mu ręki” (śmiech). „rzemieślnika szkolnego”, często LI: Czy lubił Pan szkołę? Pamięta pełni też rolę przyjaciela ucznia: z pewnością nie jednemu z was uraPan swojego woźnego? tował życie wrzątkiem na herbatę. W: W młodości nie przepadałem I na pewno nie można go nazwać za szkołą. A dokładniej za obowiąz- „woźnym groźnym”. ■ kami szkolnymi. Za to bardzo dobrze pamiętam woźnego ze szkoły podstawowej – wtedy było jeszcze Malinowa Mamba osiem klas. Jako małe dziecko barmalinowa mamba malinowa mamba dzo się go bałem, ponieważ ścigał K.T.O mnie z moimi kolegami za różne k.t.o k.t.o k.t.o drobne przewinienia. LI: Niech Pan opowie o swojej pracy. Ordog ordog ordog ordog [11] Rocznik ‚94 hucznie uczcił połowę czasu spędzonego w liceum. 7 stycznia, standardowo, w RudeBoyu odbyło się karnawałowe Party Hard Night, impreza zorganizowana przede wszystkim dla uczniów naszej szkoły, a w szczególności dla drugoklasistów. Zebrała się maksymalna ilość osób przewidywana na warunki klubu. 360 jednostek, w strojach z największym połyskiem bawiło się do kawałków muzycznych, które wcześniej w ramach upodobań mogły wpisywać na playlistę. Kto nie poprosił o swoją „upra- /co ciekawego w czasie ferii?/ /relacja z półmetka/ LOREM IPSUM - Party hard Jak zacząć ferie? Można na kilka sposobów. Jeśli preferujecie mocne brzmienia, śmietanka death metalu zawita 27 stycznia do „RudeBoy Clubu”. Zagrają TruthCorroded, Krisiun, VitalRemains oraz MalevolentCreation. Początek o 19.00. Cena biletu: 50 zł. Fani hip-hopu i reggae tego samego dnia mogą wybrać się do „Salamandry’, gdzie zagrają Miuosh & Bas Tajpan. Wstęp od lat 16. Start o 20:00. Cena biletu: 15/25 zł. Dzień później za 25 zł posłuchać można Jamala w „RudeBoy’u”. 28 stycznia warto wybrać się również do Galerii BWA na kolejne spotkanie z serii „Głośne Kino Nieme”, gdzie o godzinie 18.00 za darmo będzie można [12] PARTY HARD gnioną” piosenkę, był zmuszony jest starannie „sprawdzana”. tańczyć do muzyki ustalonej przez innych. Opinie po zabawie były różne – jednak w większości pochlebne, co Niektórzy uczniowie snują oba- jest wyznacznikiem tego, że Samowy przed pójściem na licealną im- rząd Szkolny (tutaj w imieniu całej prezę. Boją się kradzieży, natręt- społeczności szkolnej pięknie się nych, „zawodowych tancerzy”, a uśmiecham) POWINIEN w najbliżtakże nie mają ochoty przebywać w szym czasie zorganizować trzecią jednym miejscu z osobami miłują- już odsłonę Party Hard! Czekamy, cymi noszenie dresów, czy ze stereo- czekamy, a spekuluje się, że kolejne typowymi „plastikami”. Na żeromo- pląsy odbędą się początkiem marca. wych imprezach nie macie się o co Póki co, szalejemy na półmetkach martwić - impreza jest zamknięta, innych szkół. na bramce stoją ochroniarze, a lista MarryMe marryme marryme marryme obejrzeć film „Matka” (w reżyserii Wsiewołoda Pudowkina) przy akompaniamencie zespołu Sympatyczny Napój. bielskich szkół licealnych – na potańcówkę. Wstęp: dyszka; zapisy u uczniów (więcej informacji na Facebooku). Tydzień później taką imprezę organizuje Dwa tygodnie ferii miną i 10 także „Koper”, więc jeśli nie zdąlutego w „Salamandrze” zago- żysz zapisać się 11, 18 też masz ści Hemp Gru, jedna z najpopu- okazję. larniejszych grup rapowych w Polsce. Wilku i Bilon za wejście W końcu dzieje się w Szczyrku! życzą sobie 25/35 zł. Początek „Burn in Snow” to impreza, podstandardowo o 20.00. czas której, oprócz zobaczenia na żywo widowiska snowboardoweDla kontrastu, tego samego go (pierwsza w historii polskiego dnia w „RudeBoy’u” zagra klasy- snowboardu impreza o statusie ka polskiego rocka – zespół Tur- trzech gwiazdek rankingu TTR), bo. Cena biletu: 25 zł. Start o go- można będzie usłyszeć koncerty: dzinie 19.00. Hot Chip, Uffie, KAMP! oraz FutureFolk. Potrwa dwa dni, od 10 Dzień później, na dobre za- do 11 lutego. Wstęp darmowy! kończenie czasu wolnego, VI Honyszkekojok Liceum Ogólnokształcące zaprahonyszkekojok honyszkekojok sza – wzorem „Żeroma” i innych Lifestyle - LOREM IPSUM MINI WYWIAD Z MAXI /projektantka z „Żeroma”/ polegających na kilkudniowych i zarazem całodniowych (z półgodzinną przerwą) warsztatach rysunku, tworzy portfolio i każdą wolną chwilę poświęca swojemu hobby. Kiedy więc znajduje czas na naukę? Odpowiada, że jej priorytetem są studia w Londynie, więc całą uwagę skupia na nauce języka angielskiego, w szkole i poza nią. Mówi, że ciężko jest zadowolić wszystkich nauczycieli swoimi stopniami mając tak małą ilość czasu na naukę. Koncentruje się na swoich celach i marzeniach, których kurczowo trzyma się już od szkoły Podczas rozmowy moją uwagę podstawowej. przykuwa dopracowany w każdym Do jej ulubionych projektantów calu styl Maxi. Wcześniej zastanawiałam się jaki temat podjąć jako należą Alber Elbaz i Elie Saab, jedwiodący. Kiedy ją zobaczyłam od nak nie stanowią oni dla niej źródła razu wiedziałam, że poruszę kwestę inspiracji, stara się nikogo nie naślaMODY. I trafiłam. Okazało się, że dować, a projekty są tylko i wyłączgłównym zainteresowaniem Maxi, nie jej pomysłami. Projektowanie już od dziecka jest projektowanie ubioru, to ciężki kawałek chleba, ubioru, tworzenie stylizacji i z tym szczególnie gdy teraz, w dzisiejszych wiąże swoją przyszłość. Pytając, czy czasach moda stała się bardzo popurobi coś w tym kierunku, dowiaduję larna, ciężko jest zdiagnozować co się, że uczęszcza na zajęcia rysunku, tak naprawdę jest trendy, a co źróktóre zajmują jej połowę wolnego dłem kiczu i tandety. I tutaj dowiaczasu w niedzielę, ponadto bierze dujemy się dlaczego Maxi wybrała udział dwa razy w tygodniu w wy- ten rodzaj sztuki. „Nie przepadam kładach historii sztuki i w plenerach za współczesnymi trendami, są nud- FOT. paryski butik retro”Emilie” beachvintage.blogspot.com Maksymiliana Małecka. Nienawidzi swojego imienia. Skraca je, używając pseudonimu: „Maxi”. Wybraliście ją na Miss klas drugich. Dlaczego? Przede wszystkim zważywszy na jej atrakcyjny wygląd zewnętrzny. Nasza redakcja chciała poprzez wybory Miss i Mistera przybliżyć sylwetki uczniów Żeroma. Nieprzeciętnych, oryginalnych, mających coś ciekawego do powiedzenia. Maxi okazała się osobą z ciekawymi zainteresowaniami i planami na przyszłość. ne i mało oryginalne, nie wnoszą niczego nowego do świata mody, w przeciwieństwie do projektów poprzedniego stulecia, którymi jestem zachwycona” - mówi, po czym dodaje: „Projektując ubrania stawiam na oryginalność i niepowtarzalność”. Na co dzień głównie ubiera się w sieciówkach, czasem jednak można zobaczyć na niej jej własne projekty, a także ubrania znalezione w second handach. Uważa jednak, że sklepy z odzieżą z tak zwanej „drugiej ręki” w Bielsku, nie mają nic ciekawego do zaoferowania i chciałaby, żeby w naszym mieście zawitały „vintage shopy”, które cieszą się bardzo dużym zainteresowaniem za granicą. „Vintage”, czyli „butik retro” ma szlachetny odcień znaczeniowy (nawiązanie do starego wina, szlachetnych roczników), to nie zwykły sklep z odzieżą, ale raczej butik w starym stylu, w którym można znaleźć wiele nietuzinkowych rzeczy, przypominających bardziej szafę twojej babci, aniżeli dzisiejszy asortyment sieciówek. Najważniejsze to mieć plan na siebie. Czy każdy uczeń naszej szkoły, a nawet choć połowa z nich jest pewna swojego celu w życiu, swojego przyszłego zawodu? Często pytam swoich kolegów i koleżanki ze szkolnego korytarza na jakie studia chcieliby się wybrać. Większość odpowiada: „Aaa, nie wiem, mam jeszcze czas, zobaczy się”, albo zmienia zdanie trzy razy w miesiącu. Maxi należy do osób stąpających twardo po ziemi, jest pewna tego, czym chce się zajmować i co będzie sprawiać jej radość i satysfakcje. Mówi, że praca być nie tylko źródłem dochodu, ale też szczęścia. A Ty, czy jesteś pewien tego, że znajdujesz się na właściwym profilu, z czego chcesz zdać maturę i jaki zawód uprawiać w przyszłości? Chyba warto już zdecydować i powoli dążyć do tego, by marzenia się ziściły. ■ MarryMe marryme marryme marryme [13] LOREM IPSUM - art&passion MISTRZ FORMY OSTATECZNEJ /Wiktoria o Malewiczu/ Wiktoria Nowak - uczennica naszego liceum, klasy humanistycznej C, pasjonatka sztuka i piękna, przedstawi jednego z najciekawszych twórców przełomu XIX- i XX- wieku. „Lorem Ipsum”: Na temat naszej rozmowy wybrałaś osobę Malewicza. Dlaczego? jakąś wiadomość, musi mieć jakąś otoczkę filozoficzną. Ludzie nie znając tego kontekstu oceniają to dzieło tylko po wizualnym wyglądzie. I z tego według mnie bierze się ten błąd. LI: Wydaje mi się, ze Malewicz swoimi pracami definiuje to, czego człowiek tak naprawdę nie potrafi definiować. Bezprzedmiotowość potrafimy definiować tylko synonimami. Zgadzasz się z takim poglądem? tem, lecz wyrażał raczej odczucie nieobecności przedmiotu”. Jednak dla wielu dzieło tego artysty jest puste, wielu nie uznaje go za sztukę. Jak sądzisz, skąd się bierze taki pogląd? W.N.: Ludzie nie mają dużej styczności ze sztuką, z teorią sztuki. Dla nich może wielkimi dziełami są: Mona Lisa czy prace Michała Anioła. Nie rozumieją równowagi między sztuką klasyczną a sztuką nowoczesną, abstrakcją. Dla mnie to jest zupełnie na równi. Nie mogę stwierdzić kto jest lepszym artystą: czy to jest Caravaggio, czy to jest Malewicz. Dla mnie to ma taką samą wartość. Sztuka nie zależy tylko od umiejętności, tylko ma ze sobą coś nieść, coś przekazać, [14] FOT. K. Malewicz - „Obrót Płaszczyzny” FOT. K. Malewicz - „Kompozycja suprematyczna” LI: Jak sądzisz, jak można by to zmie- W.N.: Malewiczowi bardzo zależanić? ło na tym, by zupełnie oderwać się od tego świata ikon, przedstawień. Wiktoria Nowak: Po pierwsze jest W.N.: Jeżeli ktoś się tym nie intere- Chciał by jego, sztuka nie kojarzyła to jeden z moich ulubionych arty- suje, to nigdy się tego nie zmieni. się z niczym. Miała wyzwalać emostów. Wybrałam go również dlatego, Według mnie jest to praktycznie cje, a nie kojarzyć się z konkretną że spotykam się z tym, iż ludzie nie niemożliwe. Zwłaszcza, że w np. w formą. Na pewno jest to warta uwagi rozumieją, że to jest wielki twórca. szkołach niewiele się o tym mówi. próba zdefiniowania pustki. Patrzą na jego obrazy i mówią: „Co to jest? Każdy mógłby coś takiego zro- LI: Co najbardziej intryguje Cię w LI: Malewicz w swoim życiu tworzył bić.” A właśnie nie każdy jest w stanie twórczości i osobie Malewicza? dzięki wielu nurtom w sztuce. Mycoś takiego wymyślić i stworzyć. ślisz, że to miało wpływ na to, co późW.N.: Najbardziej w nim podoba- niej tworzył? LI: Malewicz mawiał, że kwadrat, któ- ją mi się jego poglądy na sztukę, na ry stworzył „nie był pustym kwadra- temat bezprzedmiotowości. To jest W.N.: Malewicz żył na przełomie XIX najbardziej bezprzedmiotowa forma sztuki, jaka kiedykolwiek była. Mam wrażenie, że sztuka zrobiła sobie taką sinusoidę. Na początku istniało bardzo prymitywne malarstwo prehistoryczne i to cały czas tak wzrastało i tak ulepszało formę. Nagle w XX wieku zaczęło się upraszczać i doszło do tego, że okazało się, iż wystarczy jednak ten jeden kwadrat czy kilka figur geometrycznych, by przekazać to, co inni próbowali przez tyle wieków stworzyć. I to mi sie bardzo podoba u Malewicza. LI: Uważasz, że twórczość Malewicza i XX wieku. Praktycznie wszyscy ari suprematyzm miały znaczący wpływ tyści, którzy wtedy tworzyli, zaczyna sztukę współczesną? nali od malarstwa akademickiego, później stykali sie z przełomowym W.N.: Wydaje mi się, że miały bardzo impresjonizmem, i nagle zaczynali duży wpływ. To była ta ostateczna szukać własnego odniesienia do tego forma. W malarstwie już nie da się kierunku. Z tego wyszła twórczość dalej posunąć w abstrakcji, bezprzed- Cezannea czy twórczość kubistyczmiotowości. Bo co można więcej wy- na, z tego też wyszła abstrakcja Malemyślić niż biały kwadrat na białym wicza. Warto zaznaczyć, że Malewicz tle? To może być dla niektórych bez- pod koniec życia wrócił do malarwartościowe, ale według mnie sztuka stwa figuratywnego. To wszystko potrzebowała aż takiego szoku, tego ewoluuje, człowiek z wiekiem dojkompletnego ubezprzedmiotowie- rzewa do tworzenia różnych rzeczy, nia, by poradzić sobie z tą abstrakcją, a artysta przez całe życie szuka właby powrócić do malarstwa przed- snej formy. ■ miotowego. To co zrobił Malewicz, Surreal było ostateczną formą, już nie dało surreal surreal surreal się więcej zrobić w tym kierunku. KOMIKS - LOREM IPSUM Vaulter surreal surreal surreal [15] LOREM IPSUM - ex libris EX LIBRIS /Śniadanie u Tiffany’ego/ „Śniadanie u Tiffany’ego” jest kojarzone ze słynnym filmem Blake’a Edwarda z zachwycającą i inspirującą Audrey Hepburn. Historia szalonej Holly Golighty została stworzona przez amerykańskiego pisarza Truman’a Capote, który swą popularność zyskał dzięki powieści dokumentalnej „Z zimną krwią” (1966), opowiadającej o dwóch mordercach, którzy zastrzelili czteroosobową rodzinę dla niecałych czterdziestu dolarów. mimo że nie zmienia swego lokum. Jedynym miejscem, w którym czuje się całkowicie bezpiecznie, jest sklep z ekskluzywną biżuterią – „Tiffany’s”. Pomimo że jest niedojrzała, ciężko jej nie polubić. Jest to postać, która już na stałe weszła do popkultury (głównie za sprawą roli Audrey Hepburn) – naiwna kobietka, która nie chce dorosnąć i wciąż ucieka. Już 27 stycznia rozpoczynają się ferie zimowe dla województwa śląskiego. To czas odpoczynku, późnego wstawania i imprez w ciągu tygodnia. Ten okres jest również świetną okazją do nadrobienia zaległości książkowych. Proponujemy kilka pozycji, do których w te ferie warto zajrzeć, oraz prezentujemy te, które lepiej omijać szerokim łukiem. Całą historię opisuje jej sąsiad, nazwany przez Holly Fredem. Początkowo tylko nią zafascynowany, z czasem naprawdę się zakochuje. Stara się zrozumieć tajemniczą dziewczynę, ale w chwili, gdy mu się to udaje, Holly ucieka. Fani filmowej wersji mogą być zaskoczeni (a nawet zawiedzeni) zakończeniem, które różni się od tego hollywoodzkiego. Historia w „Śniadaniu…” jest bardzo prosta – młody pisarz wprowadza się do kamienicy w Nowym Jorku lat ’40 XX wieku. Szybko poznaje lokatorkę z piętra niżej – ekscentryczną Holly Golightly. Tajemnicza dziewczyna wiedzie imprezowe życie na bankietach i eleganckich kolacjach z rzeszą swych wielbicieli. Czytelnik stopniowo poznaje postać „Śniadanie u Tiffany’ego” Trugłównej bohaterki, która skrywa pe- mana Capote’a na pewno jest warwien sekret. te polecenia, mimo że nie posiada wybujałej fabuły, trudnych elemenAle to nie tajemnica czy intryga w tów konstrukcyjnych czy wyszukatej pozycji jest najważniejsza. Sama nych metafor. Myślę, że właśnie w postać Holly fascynuje czytelnika. To prostocie oraz braku jakichkolwiek ona jest niewątpliwym centrum po- ozdobników i udziwnień tkwi cały wieści Trumana Capote’a. Jej sposób fenomen tej historii. Szczególnie gona życie – spędzanie czasu na przy- rąco polecam osobom, które tak, jak jęciach i bawienie się z zakochanymi główna bohaterka, wciąż poszukuw niej mężczyznach w kotka i mysz- ją. Może kiedyś będziecie przeprokę to tylko metody ukrycia strachu wadzać się z mieszkania w Nowym przed prawdziwą i brutalną egzy- Jorku do rezydencji brazylijskiego stencją. Znamienny jest dopisek „w milionera lub lepianki w Afryce. Oby podróży” na jej wizytówce. Dziew- tylko podróże były podróżami, a nie czyna wciąż szuka swego miejsca na ucieczkami. ziemi i cały czas jest na walizkach, [16] /a w ferie „Dziewczynka w zielonym sweterku” Krystyna Chiger, Daniel Paisner Ośmioletnia Krysia Chiger uciekła z lwowskiego getta do kanałów wraz z rodzicami i kilkunastoma innymi Żydami, zabierając ze swojego „domu” tylko ulubiony, zielony sweterek. W kanałach, razem z resztą grupy, przeżyła wstrząsające chwile. Wspólnie z młodszym bratem, Pawłem, została w okrutny sposób pozbawiona dzieciństwa – przez czternaście miesięcy byli skazani na życie w wilgoci, ciemności, za towarzyszy zabawy mając szczury. Dziesięcioro ukrywających się pod ziemią Żydów przeżyło tylko i wyłącznie dzięki Leopoldowi Sosze – lwowskiemu kanalarzowi, który postanowił odkupić dawne grzechy, niosąc pomoc uciekinierom. „Dziewczynka w zielonym sweterku” to wstrząsająca opowieść o życiu w kanałach, spisana po latach przez Krystynę Chiger. Historia małej Żydówki i jej towarzyszy została sfilmowana przez Agnieszkę Holland. ex libris + LOREM IPSUM przeczytam.../ siłę nie zmusza do zmiany poglądów. Warto przeczytać tę lekturę – choćby po to, by zobaczyć, kto wygrał „bitwę na argumenty” i kogo punkt widzenia bardziej nas przekonuje. nalnie? Może. „Jeden dzień” Davida Nichollsa to jednak coś więcej. To poruszająca historia o zagubionych w wielkim świecie. Czy historia Emmy i Dextera zakończy się happy endem? Sprawdź to sam! „Sekret” Rhonda Byrne „Mag” John Fowles „Znów poczułem się cząstką mitu, którego nie potrafiłem zrozumieć, ale byłem świadom, że po to, by nastąpiło zrozumienie, mit musi trwać choćby miało mnie to narazić na najprzykrzejsze perypetie.” Nicholas Urfe uczy języka angielskiego w ekskluzywnej, greckiej szkole. Ten młody, egoistyczny mężczyzna przechodzi kryzys psychiczny. W Phraxos poznaje odludka, Maurice’a Conchisa. Od tego momentu w jego życiu zaczyna się seria niezrozumiałych zdarzeń. Czy Nicholas odnajdzie się w otaczającej go rzeczywistości? Sięgnij po książkę Johna Fowlesa, reprezentanta modernizmu, i z zapartym tchem śledź losy Urfe’a. „Bóg, kasa i rock’n’roll” Szymon Hołownia, Marcin Prokop Książka jest zderzeniem dwóch zupełnie odmienny spojrzeń na życie, religię i kulturę. Marcin Prokop, niewierzący, i Szymon Hołownia, wyznawca katolicyzmu – profanum i sacrum – publicznie dyskutują o swoich poglądach. Mimo że przedstawiają zupełnie inne spojrzenie na świat, dialog jest prowadzony na wysokim poziomie – nikt nikogo na Doskonały przykład tego, że bestsellery często są książkami kiepskimi. Autorka twierdzi, że przekazuje swym czytelnikom Sekret, który od wieków był wykorzystywany przez największych ludzi w historii (między innymi Platona, Beethovena czy Einsteina). Dzięki Sekretowi każdy człowiek może osiągnąć sukces, znaleźć miłość „Cmentarz swego życia i wygrać milion na w Pradze” loterii. Lektura udaje księgę mocy tajemnych, będąc tak naprawdę Umberto Eco poradnikiem z gatunku „moc jest w tobie”, których na rynku jest już Autor – zaliczanego już do kla(zbyt) wiele. syki – „Imienia róży” tym razem przenosi swych czytelników do Europy dziewiętnastowiecznej. Eco przedstawia genezę tak zwanych „Protokołów mędrców Syjonu”, które były elementem antysemickiej propagandy oraz jedną z podstaw idei zagłady Żydów. Książka ma formę dziennika, prowadzonego przez głównego bohatera – Simone’a Simonini’ego – fałszerza dokumentów i obsesyjnego antysemity, który jako jedyny w „Cmentarzu w Pradze” „Jeden Dzień” jest postacią fikcyjną (reszta bohaterów jest autentyczna). Simone, David Nicholls po zobaczeniu nocnego spotkania rabinów na żydowskim cmentaCoś się kończy, coś się zaczyna. rzu, zaczyna pisać dziennik, w 15 lipca 1988 roku Emma Morley którym fabrykuje rzekomy spisek i Dexter Mayhew kończą studia, Żydów, mający na celu przejęcie otrzymują dyplomy uniwersytec- przez nich kontroli nad światem. kie i… poznają się. Wcześniej nie- „Cmentarz w Pradze” jest lekturą znajomi, od tego dnia przyjaciele. wartą polecenia. Niezwykle ostra Pozornie niedobrani, naprawdę i żywa akcja, pełna teorii spiskonie mogą bez siebie żyć. Błąkając wych, to dobry wybór na ferie. się po świecie, próbują odnaleźć Styl Umberto Eco zachwyca jak szczęście, nie wiedząc, że znajduje zwykle, a realizm i nagromadzenie się ono tuż obok nich. Brzmi ba- szczegółów imponują. [17] LOREM IPSUM + EP/LP EP/LP /styczniowe recenzje/ PIH NIEDODŹWIĘKI THE BIG PINK DOWÓD RZECZOWY SZYBKI STRUMIEŃ WI- FUTURE THIS NR 2 DOKÓW ZZA SZYBKI Druga część utrzymanej w konwencji horrorcore’u trylogii białostockiego rapera. Siłą tego krążka są przede wszystkim teksty. To nie poetyckie pitu-pitu w jazzowym sosie, ale wyraziste, rasowe wersy, charakterystyczne dla pierwotnego polskiego rapu. Niespodzianką są utwory bardziej osobiste, skłaniające do refleksji, takie jak znakomite „Biegnij, nie odwracaj się…” czy opisujące utraconą miłość „Spóźnieni kochankowie”. Większość kawałków tyczy się jednak, choć zabrzmi to banalnie, smutnej, miejskiej rzeczywistości i rozważań nad sensem istnienia. PIH ma niesamowity talent do wychwytywania współczesnych problemów i ubierania ich w bardzo mocne, dosadne, ale także piekielnie trafne słowa. W ramach programu „Wspieramy nieznanych polskich artystów” Mateusz Boruszczak, kryjący się pod pseudonimem niedodźwięki, sam wymyślił, nagrał i wyprodukował swoją drugą EP-kę, a następnie za darmo udostępnił ją w Internecie. Zrobił to w jednym z najtrudniejszych momentów życia każdego człowieka: w okresie wkraczania w dorosłość. Wydał album bardzo dojrzały, choć, jak sam mówi: „Jestem już dorosły, mam kilka drobnych gratów, lecz nie umiem jeszcze zawiązać krawatu”. Album niesamowity, zwłaszcza w tekstach, które są niezwykle mądre: Boruszczak bawi się słowami, skojarzeniami i metaforami, napisanych historii nie śpiewa, a bardziej opowiada je w rytm muzyki. Mówi o samotności, tęsknocie, dojrzewaniu, a przy tym wydaje się być zrozpaczony i przygnębiony. Ale album jest znakomity i w warstwie muzycznej. Chłodne jazzowe momenty ocieplone są jedynie instrumentami dętymi i smyczkowymi. Bardzo minimalistyczna elektronika występuje rzadko, słychać odwołania do trip-hopu. Przeraża mnie, że tak dobry album prawdopodobnie nie zostanie należycie doceniony. Czas, żeby polska muzyka stanęła na nogi. Mamy dopiero styczeń, a panowie z The Big Pink wydali album, który może zawładnąć rokiem 2012. Anglicy lawirują gdzieś między noise popem a shoegazingiem. Raz przypominają urzekająco tandetne zespoły nowej fali z lat ‘80., raz My Bloody Valentine – delikatniejsze i podrasowane przyjemną elektroniką. Trzeba również docenić znakomite bity, przygotowane przez śmietankę polskich producentów hip-hopowych: raz jest mrocznie, raz „bujająco”, a raz w klimatach reagge. Szesnaście świetnych, różnorodnych numerów – to zdarza się w polskim biznesie muzycznym bardzo rzadko. „Sto procent serca, duszy. Zero aktora” – mówi o sobie raper. I ma rację. Świetny album! [18] Już singiel promujący płytę („Stay Gold”) pokazuje, czego można się spodziewać: wzmocnione retro syntezatorami, mocne gitarowe tła i typowy dla indierockowych zespołów wokal. Brzmi to może nieco komercyjnie, ale te chwytliwe melodie i krzyczane refreny porwą tłumy na letnich festiwalach. Szczególnie festiwalowymi numerami są: odwołujące się elektronicznie do italo disco „Lose your mind”, nieco spokojniejsze „77” i wspomniane wyżej „Stay gold”, które Amerykanie określiliby przymiotnikiem „catchy”. Nie jest to zespół, który ma szokować świeżością i nowatorstwem. To raczej powiew lata w zimnej, styczniowej Polsce. Życzę nam na ten rok występu The Big Pink na Openerze. Blizzard blizzard blizzard ep/lp + LOREM IPSUM ROCKOWA RODZINA /w mojej rodzinie zawsze wszyscy słuchali rocka/ O rocku, roku 2011, muzyce dzie- tym zespole aż tak bardzo. ciństwa i pewnych Papryczkach rozmawiamy z Miss klas I – We- LI: Dlaczego masz tak duży sentyment do Peppersów? Chodzi o roniką Jarubasz. brzmienie, teksty, klimat? „Lorem Ipsum”: Dlaczego rock? Jesteś jedną z tych, które uważają, W.J.: Towarzyszą mi praktycznie że pop jest zbyt miałki, czy wycho- od dzieciństwa. Ich brzmienie zawsze poprawia mi humor, bo wałaś się na tej muzyce? funk rock ma to do siebie. Weronika Jarubasz: W mojej rodzinie zawsze wszyscy słuchali LI: Ulubiona płyta i kawałek? muzyki takiego rodzaju. Zamiast Britney Spears w aucie lecieli Red W.J.: Moją ulubioną płytą jest Hoci. W dodatku moja starsza „By the way”, znam większość siostra psychopatycznie lubuje piosenek na pamięć. Nie potrasię w alternatywnym rocku i au- fię wskazać ulubionego kawałka. Wszystkie bardzo lubię. tomatycznie mnie tym zaraziła. LI: W tym roku Polskę odwiedzi kilka gigantów muzyki rockowej: wspomniani przez Ciebie Red Hoci, elektroniczno-rockowy Coldplay, Guns’n’Roses w Rybniku. Na którą z tych imprez wybrałabyś się najchętniej? przypomina mi weselne granie. Miłym zaskoczeniem był Coldplay. Płyta absolutnie genialna, nie przeszkadza mi nawet jej komercyjność. Podoba mi się także album Chase & Status. LI: Co sądzisz o stanie polskiej muzyki? Mamy kogoś, kto mógłby nas bez wstydu reprezentować na świecie? W.J.: Miło zaskoczył mnie ostatnio znaleziony zespół Twilite. Myślę, że nie wstydzilibyśmy się również za naszą Brodkę . LI: Jaką muzykę polecasz na chandrę? LI: A jak oceniasz rok 2011? Która płyta zrobiła na Tobie większe W.J.: Placebo, Adele, Florence + wrażenie, a która Cię zawiodła? The Machine, CocoRosie. W.J.: Długo wyczekiwałam nowej płyty Red Hotów, jednak ten zespół bez Frusciante to nie to samo. Piosenki „Look around” i W.J.: Wybieram się na koncert „Monarchy of Roses” w tonacji Red Hot Chilli Peppers. Chętnie nawiązują do brzmienia dawnepojechałabym także na koncert go RHCP, szczególnie do albumu Coldplay, ale nie zależy mi na „Freaky styley”. Natomiast reszta LI: A jeśli impreza, to w jakich klimatach? W.J.: Przyznam szczerze, że dobrze się bawię do hitów z VIVY. Czasami trzeba się trochę odmóżdżyć. Bywałam także na imprezach, na których grali głównie rocka. Tam bawiłam się równie dobrze. FOT. koncert RHCP ricoharena.com LI: Wracając jeszcze do czasów Twojego dzieciństwa, jaka muzyka Ci się z nimi kojarzy? Nasze pokolenie to czasy disco polo i wczesnego polskiego rapu. Trzymałaś się mimo to rockowych brzmień? W.J.: Marillion, The Beatles, The Doors i wiele, wiele innych. Nie mogę powiedzieć, że nie miałam do czynienia z disco polo. Jako małe dziecko dobrze się bawiłam przy takiej muzyce. Wtedy jeszcze nie miałam wyrobionego gustu muzycznego. Słuchałam tego, co wszyscy. Ale tak jak mówiłam: u mnie w domu głównie rocka. ■ Blizzard blizzard blizzard blizzard [19] LOREM IPSUM - moje miejsca na swiecie W NIEUSTANNYM RUCHU /o życiu pełnią życia/ Daniela Dziecha - ucznia klasy III e, pasjonata i człowieka z wartościami - nie trzeba nikomu przedstawiać, jednak - specjalnie dla redakcji „Lorem Ipsum” - zrobi on to sam: „Lorem Ipsum”: Jak przedstawiłbyś się nieznajomym? Czyli: jaką osobą jest Daniel Dziech? Daniel Dziech: Jestem przede wszystkim osobą energiczną, ruch jest dla mnie priorytetem. Chcę żyć pełnią życia, robić jak najwięcej w jak najkrótszym czasie. Istnieje dla mnie tylko aktywny odpoczynek - męczy mnie siedzenie w jednym miejscu czy jakakolwiek forma stagnacji. LI: Jeśli ktoś Cię kojarzy bądź zna, to wie o Tobie na pewno to, że chodzisz po górach. Przeszkadza Ci to czy może chcesz być postrzegany przez pryzmat swych pasji? D.D.: Nie, nie przeszkadza, bo często sam tak o sobie mówię. Moi znajomi śmieją się, że każdą rozmowę sprowadzam prędzej czy później na temat gór. Górom i związanymi z nimi wyjazdami zawdzięczam wiele nowych znajomości oraz ciekawych przygód. największą moc, gdy człowiek sta- biłbyś, gdyby coś uniemożliwiłoby nie w miejscu. Jedynym sposobem Ci ich realizację? ratunku przed złem jest podróż, ruch”. D.D.: Wydaje mi się, że to już zdarzyło się nie raz. Mam problemy D.D.: Zgadzam się z jej słowami. z kręgosłupem, które często mnie Biorąc pod uwagę moje poglądy i ograniczają i unieruchamiają w spojrzenie na świat, wciąż staram domu. Ale przywykłem do tej się szukać wartości, które by mi myśli, że czasami muszę zwolnić, odpowiadały, rozróżniać dobro powiedzieć sobie „Stop!”. Pogoi zło. Zbudowanie sobie systemu dziłem się z tym, że nie wygram wartości jest dla mnie szczególnie maratonu i nie będę mistrzem ważne, jak i zarówno odnalezienie świata w biegach. prawdy o sobie oraz doskonalenie się. Uważam, że wspaniale jest żyć LI: Czy ta kolizja była spowodow nieustannym ruchu, doświad- wana właśnie chodzeniem po góczać trudów, zmęczenia i radości rach? z odpoczynku. Przemieszczając się, nawet jeśli w złym kierunku, D.D.: Tak. Tutaj koło się zapętla. Jednak robię to przede wszystkim dla siebie i nie zamierzam nigdy z tego rezygnować. Zdrowie jest jedną z ważnych dla mnie wartości, jednak nie najważniejszą. Chcę żyć pełnią życia, robić jak najwięcej w jak najkrótszym czasie LI: Czy jest miejsce, które Cię inspiruje, do którego chciałbyś pojechać? D.D.: Mam kilka miejsc, do których chciałbym dotrzeć. Na pewno chciałbym zwiedzić Azję Mniejszą, Bałkany, Skandynawię, Koło Podbiegunowe, Amerykę Południową, Chile i Andy. Wybieram takie miejsca, które mogę poznać tylko LI: Chodzenie po górach ma w so- LI: Z tego co mówisz, nigdy nie bę- jadąc tam, o których nie dowiem bie pierwotną chęć ucieczki. dziesz stacjonował gdzieś na dłu- się wystarczająco dużo z Interneżej. tu, nie zobaczę ich na zdjęciach. D.D.: Ucieczki, a także szukania siebie. Jeśli mam jakiś problem lub D.D.: Nigdy nie mów nigdy! Je- LI: Czy planujesz już swoje wypratrudną decyzję do podjęcia, prze- stem osobą otwartą na nowe pro- wy? Zbierasz informację, przegląważnie uciekam gdzieś w góry, do pozycje. Nauczyłem się niczego dasz mapy...? lasu, gdziekolwiek. Dzięki temu nie planować, szczególnie długołatwiej mi jest odnaleźć się, uspo- dystansowej wizji przyszłości. Być D.D.: Przeglądanie map zdarza mi koić, uporać z troskami. może pojawi się kiedyś jakiś czyn- się bardzo często! Jednak moja finik, który sprawi, że będę chciał lozofia życiowa głosi, że jeśli chce LI: Olga Tokarczuk w jednej ze swo- „osiąść”, lub powód do tego, by nie się coś osiągnąć, gdzieś pojechać, ich książek napisała, że „Bieguni to zatrzymywać się nigdy i nigdzie. coś zrobić, zawsze ku temu nadaodłam prawosławnych starowier- Wiem, czego pragnę dziś, nie po- rzy się okazja. Czekam tylko na ców. Odrzucali hierarchię kościel- trafię zgadnąć, co będzie jutro. jakiś moment, który umożliwi mi ną, wierzyli, że świat jest przerealizację moich marzeń. Na razie siąknięty złem. Uważali, że zło ma LI: Żyjesz swoimi pasjami. Co zro- wolę skupić się na rzeczywistości [20] cały czas się uczymy i doświadczamy dobra i zła, piękna i brzydoty, i właśnie ta nauka się nam przydaje, pomaga „uratować się przed złem”. niż bujać w obłokach, a kiedy pojawi się jakaś szansa – skorzystać z niej; chyba że w przyszłości będę miał możliwość stworzenia sam sobie takiej szansy. Co do przygotowywania się do podróży... Dobrze jest wiedzieć, czego szukać i co jest ciekawego w miejscu, w którym będziesz. Ale czasem wyjazd wygląda zupełnie inaczej niż miał, znajdujesz się w nowej sytuacji i musisz improwizować. LI: Jaka jest najciekawsza podróż, jaką odbyłeś? D.D.: Nie zdarzyło mi się na razie uczestniczyć w jakiejś dużej podróży. Wspomniane wcześniej państwa i miejsca są moimi marzeniami, na razie pozwiedzałem tereny naszego kraju i jego okolic. Pasjonują mnie nie tyle zaplanowane podróże, ale ciekawe, często spontaniczne, wyjazdy. Znajduję w Internecie na przykład jakiś maraton – sto kilometrów po Wielkopolsce, szukam, patrzę, data, umawiam się ze znajomymi, przygotowujemy się i jedziemy. Po drodze zwiedzamy to, to i to, poznajemy mnóstwo ciekawych ludzi i to jest właśnie dla mnie udana wycieczka. LI: Jak podjąłeś decyzję o wyborze liceum? D.D.: Postawiłem sprawę jasno – albo idę do liceum w Czechowicach, gdzie, choć mam blisko i będę mógł poświęcać dużo czasu na inne rzeczy, poziom jest, jaki jest, albo idę do Bielska i mierzę jak najwyżej się da. Doszedłem do wniosku, że druga opcja jest lepsza. Na pewno podjąłbym taki wybór jeszcze raz. Czuję się w naszym liceum bardzo dobrze, między innymi dlatego, że spotkałem tu naprawdę ciekawych ludzi. LI: Mat-geo-ang (klasa „e”) jest profilem, o którym krążą różne opinie. D.D.: Nie wiem, jak wygląda to na innych profilach, jednak w naszej klasie jest duże zróżnicowanie, jeśli chodzi o plany na przyszłość. Są w niej humaniści, biolodzy, matematycy, geografowie. Odnalazłem się w takim różnorodnym towarzystwie i to właśnie bardzo mi się moje miejsca na swiecie - LOREM IPSUM podoba. Wydaje mi się, że ten kierunek daje dobrą perspektywę na /Moje miejsca przyszłość, bo zarówno matematyka, jak i angielski bardzo przyna świecie/ dają się w dzisiejszych czasach. A geografia od zawsze była moją pasją - to było takie kompendium wiedzy o świecie. Interesuje mnie wszystko, nawet to, jaki piasek jest na pustyni Kalahari. Jako dziecko nie oglądałem bajek, tylko filmy przyrodnicze i dokumentalne – od zawsze ciekawił mnie i pasjonował świat przyrody. Jestem ciekawy świata, chciałbym wiedzieć co?, gdzie?, jak?, dlaczego?, jak to wygląda? i chciałbym to oczywiście zobaczyć, ale nie dlatego, że pragnę żyć na Wyżynie Tybetańskiej, a po prostu chcę poznać tamten świat, ludzi, przyrodę. Lubię wiedzieć i dzielić się tą wiedzą. LI: Nie wyobrażam sobie Ciebie w pracy za biurkiem. D.D.: Mam świadomość, że jeśli praca, o jakiej myślałem, mój pomysł na życie, okaże się fiaskiem – znajdę się za biurkiem. I będę się męczył. Praca w zamkniętej grupie osób bez możliwości poznania codziennie kogoś nowego mnie przeraża. Chociaż z drugiej strony, może tych osiem godzin siedzenia za biurkiem umożliwi mi kiedyś miesiąc w Dolinie Amazonki? Pracę traktowałbym raczej jako środek realizacji marzeń niż samorealizowania się. Myślę, że dobrze czułbym się w roli nauczyciela. Czuję w sobie instynkt pedagogiczny, mam potrzebę wychowywania i edukacji innych. Próbowałem nawet realizować się – ze średnim skutkiem – w Związku Harcerstwa Polskiego. Czegoś w tym szukałem, odpowiadało to też moim wartościom, podobały mi się cele i założenia tego. Poznałem tam wielu ciekawych ludzi, wielu rzeczy się nauczyłem i coś z tego wyciągnąłem. Teraz nie mogę odnaleźć się w tamtej społeczności, ale to właśnie wynika z mojej własnej organizacji, braku czasu i sił. Może kiedyś do tego jeszcze wrócę… LI: Największe szczęście w życiu? D.D.: Szczęście ludzi bardzo mi bliskich. I sami bliscy oczywiście również. ■ Przeszłość Dzieciństwo Szkolne boisko i las, czyli wszystko to, czego potrzeba do szczęścia chłopcom, zanim zaczną dorastać… Wspomnienie Kiedy miałem może z sześć lat, tata zabrał mnie do kina (pamiętam, że jeszcze do tego starego, przy ulicy 1 Maja), a potem na spacer po bielskiej starówce. Pamiętam to jak wczoraj. Teraźniejszość Gdzie indziej Teraz chciałbym być w Patagonii, ale jeszcze rano wystarczyłyby mi Kozi Wierch. Wczoraj chciałem zwiedzać Kanadę. Nie pamiętam, co było przedwczoraj, ale pewnie też coś innego. „Moje miasto” W dzieciństwie egzystowałem sobie z dala od dużych aglomeracji, więc nie mam swojego miasta. Mam za to swoją wieś, moją rodzinną miejscowość Ligotę. A jeśli już koniecznie musi być miasto, to Bielsko-Biała, Pszczyna, Kraków… Trzy miasta, w których jest ładnie i w których spędziłem już dużo czasu. Przyszłość: Wymarzone miejsce na świecie Dużo zieleni, otwarta przestrzeń, piękny krajobraz i wielu życzliwych ludzi w sąsiedztwie. Nie wiem, czy znajdę takie miejsce pięćdziesiąt, pięćset czy pięć tysięcy kilometrów stąd, ale mam nadzieję, że znajdę. Plany/marzenia Jak już mówiłem wcześniej, nie chcę snuć tak odległych planów. Mam nadzieję, że będzie podobne do tych, jakie opisałem powyżej. Bellitudinis bellitudinis bellitudinis bellitudinis [21] LOREM IPSUM - Wywiad prozaiczny SZARY CELEBRYTA /przyczynek do biografii/ Nasza ekipa rozmawia z Bartłomiejem Paszkiem, uczniem klasy 2e, zdobywcą tytułu żeromowego mistera 2011 w plebiscycie gazety Lorem Ipsum. w moim życiu kluczową rolę. Jeśli chodzi o inne zainteresowania, to gram na perkusji, i choć moje umiejętności jeszcze mnie nie zadowalają, nie przejmuję się – po prostu kocham to robić. Uwielbiam jeździć „Lorem Ipsum”: Dzień dobry! komunikacją miejską bo można poobserwować śmieszne zachowania Bartłomiej Paszek: Witam! ludzi, spotkać kogoś znajomego, czy nawet poznać nową osobę, przyLI: Wiadomo, że w życiu niełatwo do- padkiem lub nie, to bez znaczenia. godzić wszystkim. Jednak ten tytuł Zawsze gonię autobusy, choćby nie oznacza, że naprawdę jesteś znany i wiem co, nie dopuszczam myśli, ceniony przez dużą grupę osób. Jak że mogą mi one uciec. Poza tym to odebrałeś i jak się z tym czujesz? sport... B.P.: Nawet fajne uczucie, ale szczerze mówiąc nie zmieniło to mojego podejścia do innych, żadnej płci ani grupy ludzi. LI: Żadnego podbudowania męskiego ego, nic? Nie patrzysz teraz na innych zastanawiając się, kto Cię wybrał? B.P.: Z tym akurat trafiłeś. Parę razy się zastanawiałem, kto to mógł być, ale większej wagi raczej do tego nie przywiązywałem. LI: W końcu przychodzi moment, kiedy trzeba pokazać fanom, że poza walorami zewnętrznymi ma się do zaoferowania coś więcej. Powiedz, czym tak naprawdę zajmujesz się na co dzień, co lubisz, jakie masz zainteresowania? B.P.: W pierwszej kolejności na pewno trzeba wymienić jedzenie. Konkretnie kurczak po hawajsku, tosty z sosem czosnkowym, ciasto czekoladowe i gorąca czekolada. O tortilli i kebabach chyba mówić nie muszę, bo to oczywiste – nie ufam ludziom, którzy ich nie jedzą. LI: Dobry początek, chociaż dosyć przyziemny... Jestem zupełnie szarym i spokojnym B.P.: Zamysłem, czy ja wiem, raczej nie myślę o tym w tych kategoriach... natomiast mój udział w drugim etapie olimpiady z przedsiębiorczości to jakieś zabawne zrządzenie losu. Bardziej robię to z ciekawości, bo w sumie niewiele o tym wiem. LI: Jeśli już jesteśmy przy planach na życie, to chciałem spytać czy posiadasz jakieś motto, lub jakiś usłyszany cytat który Cię zainspirował i którym się kierujesz? B.P.: Motta czy cytaty występują u mnie raczej sezonowo, jeśli mogę tak to określić. Nie mam żadnego konkretnego którym kierowałbym się ciągle, a w każdym razie żadne LI: No właśnie. Wiele osób kojarzy mi do głowy nie przychodzi. ChoCię jako „tego sportowca” z drugiej ciaż ostatnio trafiłem w interneklasy. Skąd biorą się takie sukcesy na cie na opinię, która bardzo mi się zawodach (m. in. 1. miejsce w biegu spodobała. Brzmiała jakoś tak: „To przełajowym na 1500 m), pasja do co dzieje się teraz i po teraz tak długo sportu i jakie dziedziny trenujesz, nie ma znaczenia dopóki jutro jutra trenowałeś? jest takie samo jak wczoraj wczoraj.” Polecam do refleksji (uśmiech). B.P.: Rzeczywiście, trochę zabawna sytuacja. Wszyscy myślą ze sukcesy LI: Na koniec, czy jest coś, co chciałw biegach wynikają z mojego ciągłe- byś powiedzieć żeromianom, w go grania w piłkę [nożną – przyp. szczególności wszystkim swoim fared.]. Jakiś wpływ ma to na pewno, nom? ale ojcami wszystkich sukcesów są tak naprawdę te autobusy, no i oczy- B.P.: No więc tak, pierwszoklasiwiście prof. Muszyński, którego ser- stom: „plecy się same nie zrobią”, decznie pozdrawiam. Oprócz biega- drugim klasom życzę udanego senia gram w prawie wszystkie sporty zonu osiemnastkowego, a maturzydrużynowe, pływam, dużo jeżdżę na stom radzę, żeby cieszyli się, że końnartach, a obecnie przede wszyst- czą szkołę już w kwietniu (o ile się kim trenuję sporty walki – wcześniej nie mylę), podczas gdy cała reszta ju-jitsu, teraz taekwondo. Taka duża będzie siedzieć aż do 29 czerwca. ilość dyscyplin to pamiątka po gimnazjum – szkoła niezbyt liczna, mu- LI: Dzięki wielkie. siałem jeździć na wszystkie zawody, więc siłą rzeczy uczyłem się wszyst- B.P.: Dzięki, pozdrawiam wszystkiego po trochu. kich czytelników! ■ człowiekiem B.P: Bo jestem zupełnie szarym i LI: Ale sport zdecydowanie nie jest spokojnym człowiekiem, wierzą- dla Ciebie wszystkim. Klasa matemacym, co wbrew pozorom odgrywa tyczna, drugi etap olimpiady z przed- [22] siębiorczości... robisz to z jakimś konkretnym zamysłem, planem na przyszłość? PeopleCantTalk peoplecanttalk peoplecanttalk hey, movie! let’s get naked! - LOREM IPSUM HEY, MOVIE! LET’S GET NAKED! / niezwykłe oblicze zwykłego człowieka/ Redakcja „Lorem Ipsum” po krótkim śledztwie dowiedziała się, że Piotr Janusz, wybrany na Mistera klas I: śpiewa od trzeciego roku życia, trzy lata temu na Międzynarodowym Dziecięcym Festiwalu Piosenki i Tańca w Koninie śpiewając solo zajął I miejsce, przygodę z teatrem rozpoczął od zagania w przedstawieniu „Akademia Pana Kleksa” w Teatrze Muzycznym „Roma” w Warszawie, wystąpił w roli Konrada w dwóch sezonach serialu „Do dzwonka” stacji telewizyjnej Disney Channel, zajmuje się dubbingiem filmów oraz seriali telewizyjnych, obecnie zaś jest aktorem repertuarowego Teatru Rozrywki w Chorzowie. A to dopiero początek jego kariery! „Lorem Ipsum”: Piotrku, swoją pracę dla telewizji zacząłeś w gimnazjum. Jak Twoi rówieśnicy na to reagowali? Czy wiedzieli, że grasz? Oglądali Cię? Piotr Janusz: Wiedzieli, wiedzieli. Oglądali, ale po to, żeby zobaczyć, co to za serial. „Do dzwonka” trwa pięć minut. Na przykład kolega śmiał się, że chciał obejrzeć, poszedł zrobić sobie herbatę, wrócił, a to już się skończyło. Odbierano tę sprawę raczej pozytywnie. LI: Nie śmiali się, że to Disney Channel? P.J.: Ja mam do tego dystans i sam często się śmieje z różnych rzeczy z tym związanych, ale nie było jakiegoś naigrywania się czy czegoś w tym stylu. LI: Jak sytuacja wygląda w liceum: wiedzą czy nie wiedzą? P.J.: Wiedzą. LI: Reakcja nadal pozytywna czy już nie? P.J.: Raczej pozytywna. Sprawa ta została odebrana całkiem normalnie. Po prostu czasem pokazuję się publicznie, ale w szkole od uczniów niczym się nie różnię. LI: Jaki Ty masz stosunek do Disney Channel? Jest to jakaś szansa… P.J.: Na pewno! To jest gigantyczna szansa dla mnie, bo poznałem mnóstwo ciekawych ludzi ze światka filmowego, z którymi cały czas utrzymuję kontakty, więc jest to duży krok w rozwoju mojej kariery. LI: Jak się znalazłeś na planie serialu „Do dzwonka”? P.J.: Pojechałem na casting do Warszawy, nie pamiętam, kiedy to było, dwa albo trzy lata temu. Przeszedłem pierwszy i drugi etap. Znalazłem się w trzecim, ale i tak miałem kiepsko, bo pod koniec były już wybrane wszystkie osoby do obsady, a na moją postać zostałem tylko ja i pewien chłopak. Trzymali nas chyba ze dwie godziny i nie chcieli powiedzieć, który się dostał. Wchodziliśmy po kilka razy do pomieszczenia, gdzie przesłuchiwano. Wzywali nas i graliśmy jeszcze jakieś scenki. Notowali sobie, na kogo stawiają, aż w końcu przyszła jakaś pani i powiedziała, że to jednak ja się dostałem. Po prostu kamień spadł mi z serca i odetchnąłem z ulgą. LI: Serial „Do dzwonka” jest oparty na włoskim serialu „Quelli dell’intervallo”. Powiedz, czy te odcinki, które Wy nagrywacie, są wierne pierwowzorom? P.J.: W ogóle było chyba czternaście wersji z różnych krajów i niektóre z odcinków bazują na nich. Chyba nie na włoskiej, tylko brytyjskiej lub amerykańskiej wersji. Niektóre natomiast są całkiem świeże, w sumie większość jest nowo napisana. LI: Czy oglądaliście z ekipą zagraniczne wersje, żeby przygotować się do grania? P.J.: Ja starałem się tego nie robić, bo nie chciałem kreować swojej postaci, bazując na bohaterach z innych serii. Dopiero po nakręceniu naszych odcinków obejrzałem sobie te zagraniczne wersje LI: Jaka jest praca na planie serialu? P.J.: Naprawdę całkiem w porządku. Dla mnie to był szok, gdy przyjechałem na plan pierwszy raz, bo wcześniej nie miałem z czymś takim do czynienia. To całe zamieszanie związane z kręceniem, tyle osób odpowiedzialnych za mnóstwo ważnych rzeczy… Naprawdę to są pozytywnie zakręceni ludzie, z którymi cieszę się, że miałem kontakt. LI: Jak długo nagrywacie jeden odcinek? P.J.: Nagrywamy dwa odcinki dziennie. To zależy jeszcze od jakości odcinka, od tego, jak często trzeba zmieniać ustawienie kamer. LI: Ile jest naturalności w tym serialu? To przecież niby przerwa, niby powinno być tak naturalnie. P.J.: Tam są szalone przygody, nie wygląda to tak, jak w normalnej szkole. Scenografia czasami jest gigantyczna, czego na zwykłej przerwie nie da się zrobić. Raczej mało prawdopodobne jest, żeby takie historie zdarzały się w rzeczywistości. LI: Czemu? Możemy to przecież sprawdzić w Żeromskim! P.J.: Zostać w szkole na noc, żeby sprawdzić, czy duchy straszą? (śmiech) LI: Czym się zatem różni korytarz w Żeromskim od korytarza na planie Twojego serialu? P.J.: Nie mamy tam korytarza. To zupełnie co innego – dwa różne światy. Natomiast wesoła atmosfera jest i tu, i tu. W tym różnicy specjalnej nie ma. LI: Jak sądzisz, czy mimo tego, że otarłeś się o tak zwany „wielki świat”, nadal pozostałeś takim zwykłym chłopakiem? P.J.: Ojej, staram się bardzo pozostać zwyczajny, nie chcę, żeby ludzie mnie odbierali jakoś inaczej. To jest dla mnie najważniejsze, żeby pozostać takim, jakim byłem. Żeby mi ta przysłowiowa woda sodowa do głowy nie uderzyła. Jednak jest bardzo ciężko, bo jakby ludzie odbierają mnie przez pryzmat tej telewizji. Często robię coś głupiego, na przykład zacznę tańczyć na środku korytarza, tak [23] LOREM IPSUM - hey, movie! let’s get naked! & inny wymiar nauczyciela po prostu. Dlatego nie chciałbym żeby ludzie myśleli: „A! On już coś zagrał, to jemu się wydaje, że tak sobie może”. LI: Nie musisz czasem być ostrożniejszy w tym, co robisz, żeby ludzie nie uważali, że grasz? P.J.: Nie, chyba nie, ale muszę być bardzo ostrożny z tym, co czasami mówię. Muszę się pięć razy zastanowić, czy to przypadkiem nie będzie odebrane dwojako. LI: Że się wymądrza… P.J.: Tak właśnie, ale staram się, a ludzie to doceniają. Na przykład gdy składaliśmy sobie życzenia z kolegą w święta, powiedział mi, że cieszy się, że mimo tego, iż gdzieś gram, nie zmieniam się i nie szaleję, nie wymądrzam się. To jest dla mnie bardzo ważne. Były jeszcze takie osoby, które mówiły podobnie, więc cieszę się. LI: Jak obecnie rozwija się Twoja kariera? P.J.: Cały czas udzielam głosu Maxowi w „Czarodziejach z Waverly Place”. Gram też w przedstawieniu Magdaleny Piekorz „Oliver!”. Jest to teatr repertuarowy, więc każdy tytuł jest wystawiany co miesiąc albo dwa. Dlatego czasami zdarzają się takie okresy, kiedy muszę wyjechać do Chorzowa na jeden lub dwa tygodnie, kiedy gramy „Olivera!”. Potem wracam do Bielska i mam zaległości. Ale daję sobie radę, bo nauczyciele są raczej przychylni, więc kiedy poproszę o jakieś przedłużenie terminu na napisanie sprawdzianu to raczej nie ma z tym problemu. Choć zdarza się, że muszę wybierać, który przedmiot jest najważniejszy. LI: Co chciałbyś powiedzieć czytelnikom „Lorem Ipsum”? P.J.: Chciałbym pozdrowić wszystkich! Piotrek jest niezwykle interesującą osobą, którą można znaleźć nawet na „FilmWebie”. Zaimponował mi przede wszystkim zdaniem, które padło podczas naszej późniejszej rozmowy: „Teraz jest moda na to całe hipsterstwo i każdy słucha jakiejś wyszukanej muzyki. A ja lubię słuchać radio”. Aby nie robić darmowej reklamy, nie zdradzę nazwy stacji ;). ■ Ordog [24] ordog ordog ordog INNY/między WYMIAR NAUCZYCIELA Miss a kosą/ Wbiegnięcie na ostatnie piętro naszej szkoły może człowieka kosztować trochę wysiłku. Tym bardziej jeśli się śpieszy. Stanąłem na szczycie schodów i skierowałem się w stronę drzwi po prawej stronie. Tak, to sala chemiczna. Tak, ta z pomalowaną na czerwono kosą, wiszącą na ścianie. Właśnie wchodziłem do królestwa profesor Dagny Lenartowicz-Dyczek. LI: Z drugiej strony, dzisiaj jest Pani bardziej doświadczona, a ta sala i tak już swoje przeszła (oboje spojrzeliśmy na sufit - czarna plama nad biurkiem jest pamiątką po zeszłorocznych dniach otwartych). prof. D.L.-D.: No tak. Teraz na pewno bym nie ogrzewała etanolu w taki sposób, a wtedy się bardzo śpieszyłam. Chyba się już nie odważę tego powtórzyć, ale było „Lorem Ipsum”: Zacznę mało ory- to takie doświadczenie, które zaginalnie: kawa czy herbata? pamiętam do końca życia. profesor Dagna Lenartowicz- LI: A propos doświadczeń zwią-Dyczek: Nie no, zdecydowanie zanych z Pani edukacją: jak wiakawa, bez dwóch zdań. domo, jest Pani nie tylko nauczycielką, ale również absolwentką tej LI: Pytam, bo cała szkoła zasta- szkoły. Co się zmieniło od czasów, nawia się, co Pani co godzinę kiedy wchodziła Pani do tego burobi…? dynku w charakterze ucznia? prof. D.L.-D.: Co (uśmiech) Uczę. godzinę? LI: …robi w kantorku? Dźwięk gotowanej wody jest charakterystyczny dla tej sali. prof. D.L.-D.: Uzupełniam kubek herbatą, ewentualnie wodą. LI: Jest jakieś doświadczenie chemiczne, które chciałaby Pani przeprowadzić, ale z różnych względów – póki co – jeszcze się to udało? prof. D.L.-D.: Takiego akurat nie ma, ale jest jedno, które bardzo chciałabym powtórzyć. Trochę się boję, bo swego czasu (to już jest chyba znana wszystkim historia), gdy studiowałam, próbowałam ogrzewać etanol bezpośrednio na palniku. No i skończyło się dramatycznie, bo etanol się zapalił. Więc było gaszenie pożaru. Oczywiście nic się nikomu (na szczęście) nie stało. I tak bardzo mnie korci, żeby to powtórzyć, ale trochę się boję, w związku z czym są to tylko takie moje wewnętrzne marzenia. prof. D.L.-D.: Mhm, zależy na co by patrzeć. Jeżeli chodzi o rzeczy bardziej przyziemne, to budynek stoi, jak stał. Korytarze były w innych kolorach – bardziej szare. Co dotyczy chemii, pracownia była dokładnie piętro niżej, w dzisiejszej sali 22. Wtedy miała numer 98. Nie wiem, jak te sale były numerowane, ale na tysiąc procent było to właśnie 98. No i zdecydowanie ta pracownia wyglądała inaczej niż w tej chwili nasza. Przez cały ciąg szedł rząd kranów i dokładnie pamiętam takie związane z tymi kramami wydarzenie, wydarzenia, bo można to było powtarzać co lekcję. Te krany były skonstruowane tak, że jeżeli ktoś w pierwszym rzędzie odkręcał wodę, to momentalnie wszyscy za nim byli mokrzy, więc można się było trochę pobawić. I często uczniowie to robili. Jeśli chodzi o takie zmiany bardziej, że tak powiem, płynące od serca, to niewiele się zmieniło. Ja bardzo lubiłam chodzić do tej szkoły i mówię to zupełnie uczciwie, bez owijania w bawełnę. Było zawsze sympatycznie, bardzo fajnie. Mówiło się o tej szkole, że jest na wy- inny wymiar nauczyciela - lorem ipsum sokim poziomie i wydaje mi się, Pani właśnie za taką przysłowiową że dalej tak jest. kosę? LI: W takim razie, skoro już cofnęła się Pani do swoich szkolnych lat, może udzieli Pani dzisiejszym uczniom kilku rad? Konkretnie chodzi mi o to, czego nie należy robić, jeżeli nie chce się Pani zdenerwować? prof. D.L.-D.: Ja myślę, że to już trochę przebrzmiało w moim przypadku, że kiedyś byłam zdecydowanie ostrzejsza niż w tej chwili. Teraz wiem, że stwarzam czasami swego rodzaju dystans, ale myślę, że zdecydowanie już złagodniałam, że to zdecydowaprof. D.L.-D.: Żeby mnie nie zde- nie przebrzmiało. nerwować? Żebym nie zaczynała dnia od złego humoru, tak? LI: W tym roku dostała Pani Że(chwila zadumy i nagle zdecydo- romkę w kategorii…? wanym tonem) Ja bardzo nie lubię chamstwa. To jest po prostu prof. D.L.-D.: „Miss”. Też już nie coś, co powoduje u mnie ogrom- po raz pierwszy. Czyli gdzieś tam ną złość. Czyli tak: po pierwsze, miedzy miss a kosą. nie można być chamskim; po drugie, trzeba się zwracać z sza- LI: Przyjazne oblicze neutralizuje cunkiem do innych i umieć być kosę. czasami dyplomatą. Jeżeli te trzy rzeczy są spełnione, to nie widzę prof. D.L.-D.: Może tak, może możliwości, żeby można mnie nie. było zdenerwować. LI: Tajemnicą poliszynela jest, że LI: Czyli jeżeli te trzy warunki są na początku miała Pani problemy spełnione, można mówić o swego z iPodem. rodzaju szacunku, którym Pani prof. D.L.-D.: No, nie, problemów darzy ucznia? nie miałam żadnych (śmiech). prof. D.L.-D.: To znaczy tak, jeżeli uczeń jest, że tak powiem, grzecz- LI: Może tak: iPod miał problemy ny, szeroko pojmując oczywiście z Panią. to słowo, potrafi się odpowiednio zachować w danej sytuacji, nie jest prof. D.L.-D.: Tak, iPod miał prochamski, nie jest bezczelny, umie blemy ze mną, nie ja z iPodem. się odnaleźć w danym momencie, to ja jak najbardziej szanuję ta- LI: W takim razie co Pani myśli o kich uczniów. Szanuję także, gdy e-dzienniku? uczeń jest prawdomówny, przyzna się czasami do błędu, przyzna prof. D.L.-D.: Jeżeli wszystko zasię czasami, że czegoś nie zrobił, cznie hulać dobrze, to to jest suno, bo wiadomo, że różnie bywa. per sprawa. Ja na początku się Czasem jest po prostu jakaś sytu- tego bałam. Jestem taką trochę acja życiowa, że się odwracamy w konserwatystką i byłam przerainnym kierunku i jeżeli taki uczeń żona tym, że musimy coś takiego przyjdzie i o tym mi powie, oczy- wprowadzić, ale na dzień dzisiejwiście bez żadnych szczegółów, to szy mogę powiedzieć, że pokoja taką osobę jak najbardziej ro- chałam e-dziennik, bo obsługa tego wszystkiego jest bardzo prozumiem i szanuję. sta i można sobie z tym świetnie LI: Po prostu jak dorosły z doro- poradzić. Myślę, że zacznie to wszystko dobrze funkcjonować, słym. ale te błędy techniczne, które prof. D.L.-D.: Tak, dokładnie, jak jeszcze są, muszą zostać wyelimidorosły z dorosłym, dobrze to jest nowane. Sądzę, że jak się wszyscy w to wszystko wciągniemy, to popodsumowane. winno być dobrze. LI: Niejednokrotnie dostała Pani Żeromkę w kategorii „Kosa”. I tu- LI: Już się powoli z e-dziennikiem taj moje pytanie: czy uważa się przyjaźnicie. prof. D.L.-D.: Tak, powoli. Można powiedzieć, że zaczynamy się przyjaźnić. iPod niekoniecznie, ale sam e-dziennik jak najbardziej. LI: Zacząłem mało oryginalnie, więc na koniec mam jeszcze jedno tendencyjne pytanie: ulubiony film, książka, płyta…? prof. D.L.-D.: Co do filmu, będę miała problem, bo bardzo dużo różnych filmów lubię. Ostatnio przypomniała mi się „Cesarzowa”. Ale nie mam jakiegoś ulubionego filmu, absolutnie. Jeżeli chodzi o książkę… Kupiłam kiedyś książkę, miałam wtedy czternaście lat. Pamiętam jak dziś, czternaście lub piętnaście, to była ósma klasa, jak byliśmy na wycieczce w Oświęcimiu. I ja tam kupiłam sobie książkę pod tytułem „Kto ratuje jedno życie”. Jest to dla mnie lektura kultowa, która ma naprawdę szczególne miejsce w mojej biblioteczce. Opisuje ona życie, pobyt człowieka w Oświęcimiu, który uciekł z tego obozu. Dzień po dniu. Ale jest to książka fabularyzowana, czyli bardzo świetnie się ją czyta. Bardzo ciekawa, wiele tragicznych sytuacji, ale jest też wiele pozytywnych informacji. Wywarła na mnie, jako na młodej osobie, tak silne wrażenie, że do dzisiaj często zdarza mi się do niej wracać. Generalnie nie lubię niczego powtarzać, nie lubię oglądać filmów dwa razy, nie lubię czytać książek dwa razy, ale tę lekturę czytałam już kilkakrotnie i po prostu ją pochłaniam. Jeżeli chodzi o płytę, to też nie mam żadnej ulubionej, bo lubię bardzo różne rodzaje muzyki i wszystko zależy od nastroju. Czasem mogą to być jakieś spokojne ballady, czasem coś ostrzejszego. Nie jakoś strasznie ostrego, ale ostrzejszego. LI: Czyli zależy to od tego, czy akurat jest Pani miss lub kosą? prof. D.L.-D.: Można w ten sposób to tego podejść. Generalnie bardzo lubię muzykę, także słucham dużo. ■ [25] LOREM IPSUM - o lorem ipsum O LOREM IPSUM /Czy czytasz Lorem Ipsum?/ Weronika Maxi Wiktoria Czytam, ale jedynie działy EP/LP, art&passion, raport specjalny i dział bezpośrednio dotyczący szkoły. Niestety rzadko sięgam po Lorem Ipsum, z tego co wiem, gazetka cieszy się popularnością wśród uczniów naszej szkoły, została doceniona w konkursie „Szpalta”, co świadczy o tym, że jest starannie przygotowana, a redaktorzy wkładają w nią wiele serca i ciężkiej pracy. Jak czytam, to tak bardziej wybiórczo. Staram się przeglądać, ale czytam wybrane artykuły. Bardzo podoba mi się gazetka, bo artykuły są ambitne i na poziomie. Aczkolwiek nie podoba mi się, że autorzy są anonimowi i używają tylko pseudonimów. Niektóre rzeczy mogą być kwestiami spornymi i można by sobie porozmawiać z kimś na ten temat. Jarubasz Daniel Dziech Przeglądam, ale nie mogę powiedzieć, że regularnie. Pamiętam, że kiedy dostałem pierwszy numer, przejrzałem go, zobaczyłem, co oferujecie czytelnikom i odłożyłem na bok, by do niego kiedyś wrócić. Idea jest fajna, podoba mi się, tylko ja bym cały czas szukał czegoś nowego. Chciałbym znaleźć w tym jakąś regularność, schematyczność, kącik dla siebie. Małecka Bartek Paszek Raz miałem w ręku gazetkę, ale czytać nie czytałem. Słyszałem o jej sukcesach, więc wierzę, że jest fajnie zrobiona. Nowak Piotr Janusz Czytam i znam, bardziej znam, czasami czytam. /Jak ustosunkowujesz się do tytułu Miss/Mistera?/ Weronika Jarubasz Wydaje mi się, że niektóre dziewczyny byłyby bardziej ucieszone z tego tytułu. Nie mówię, że nie zrobiło mi się miło, ponieważ zawsze jest to jakiegoś rodzaju wyróżnienie. Piotr Janusz (śmiech) Nie no ja w to nie mogłem uwierzyć, w ogóle bo to był dla mnie szok, ale cieszę się. [26] Wiktoria Daniel Dziech Zapomniałbym o nim, gdyby mi go cały czas nie wypominano. Moi znajomi z tego żartują. Ja też, bo najlepiej to obrócić w żart. Maxi Małecka Jestem zaszczycona, że mogę dostąpić tego tytułu. Nowak Cieszę się, że zostałam wybrana, jednak nie bardzo mi na tym zależało. Gdyby tak było, to bym poszła do Top Model, a nie do Żeromskiego. Doceniam, że na mnie głosowano, aczkolwiek nie przywiązuję wielkiej wagi do wyglądu, oprócz tego by dobrze się czuć ze sobą. Wolałabym w przyszłości być oceniana, nie za wygląd, ale raczej za umiejętności itd. Bartek Paszek Będzie co dzieciom opowiadać! bez-kres - LOREM IPSUM B E Z - K R E S /z uczniowskiej szuflady/ Nancy umiera (na) miłość zakrztusiła się kawałkiem jego świata pomiędzy klaksonami na drżącym bruku wkładała między palce cząstki nieba ono krzyczało pomięte bez świętości wierne jedynie kolorem szklanym butelkom prawdziwe w zmyśleniu miejsca odbijały się w jej twarzy uśmiechała się oddalając od własnych kolan rozpływając w jego oddechu nie wszystkie światy są tutaj nie uprzedził jej powieki złamały się pod ciężarem śniegu noc przydeptała czekoladowy włos była *** trzasnęły drzwi starsze od matki naznaczone jej świętością i naszą rzezią pamięci już nie raz Siedząc przy szklance pełnej czerwonego bólu Nad zapiskami mojego życia „Modlitwa do Śmierci” nie jesteśmy obłudni nie postanawiamy poprawy ale pustki niewypełnione bolą więc przewrócić się czasem musimy żeby zabolały też kolana wchodzą trzej królowie bo ona pokazała im drogę do domu dzięki nim może trwać choć czasem Może tym razem się uda odpłynąć w niepamięć upadłość nie chcemy śniegu który siedzi na butach pamiętliwych ani wzroku wszechwidzącego trzasnęły drzwi na rok spadły korony wypisał się moment zabrakło papieru klawiatura skrzypi pod ciężarem nocy tu jesteśmy jej nie ma Na skraju serca przepaści ciemnej w połowie pełna w drugiej jasna Nad wodospadem życzeń wszelkich pod naciskiem środowiska Za kotarą swych uczynków przed obliczem błogiej śmierci Patrząc na mnie smutnym ciałem wyciągając dłonie w dół Słysząc oddech niemy ślepo widząc wciąż Stoi moja mała wielka upadłość wiara wypisał się moment matki Wiara - kobieta o bladej twarzy rude włosy na ramiona spływajace pochłaniająca ostra zieleń oczu kruczoczarna zdobiona suknia, Antonina antonina antonina antonina Piszesz? Tworzysz? Nieświadomość zachowań wmawia mi kolejną ampułkę Publikujemy wszystkie teksty twórczości uczniów, którzy nam je nadeślą, więc jeśli chcesz, żeby Twoje utwory znalazły się na tej stronie, pisz [email protected] sztyletem mnie przeszyła gdy ją dotknąć pragnąłem szepnęła: Fides caedet i nawet wiara mi nie pomogła Nathir f[facebook.pl/li.lorem.ipsum] nathir nathir nathir [27] Karnawał z „LOREM IPSUM”!