Show publication content!
Transkrypt
Show publication content!
Historia współczesności Ludwik Stomma Podług definicji Rolanda Barthesa, k t ó r ą cytuję zawsze i wszędzie, do znudzenia; mit polega na przestawianiu szeregów kultury i natury - przedstawianiu kulturalnego, społecznego, ideologicznego, ekonomicznego, jako oczywistości, normy, ko nieczności wynikłej z prawa naturalnego i istoty człowieczeńst wa. Człowiek nie chce i nie może żyć w braku sensu. Buduje więc konstrukcje uzasadniające jego przyzwyczajenia, odruchy, pra wa - buduje mity pozwalające m u przemienić niekonieczne w konieczne, przypadkowe w obowiązujące i naturalne. Z tej właśnie immanentnej cechy wszystkich kultur korzysta reklama. Jest ona niczym innym, jak drugim piętrem mitu: ma uzasadnić naturalną oczywistość i konieczność potrzeby, która jeszcze nie zaistniała. Stąd elementarną regułą reklamy jest zestawienie: produkt - natura, a jeszcze lepiej: produkt - natura odwieczna, gdyż „odwieczność" uwypukla „ n a t u r a l n o ś ć " , „potrzebę wrodzo n ą " . Stąd wszechobecne w ikonografii reklamowej góry, pus tynie, wodospady, dzikie zwierzęta na wolności, łany zbóż... D o tej samej grupy należy ewokacja „ n a t u r a l n e g o " życia: wieś, święto ludowe, folklor, chłopska rodzina przed stylizowaną chatą, wąsaty dziadek z wnukiem. „ N a t u r a l n o ś ć " eksponowana poprzez „odwieczność" propo nuje nam obrazy przeszłości: rycerstwo, herb szlachecki, staro żytny Rzym, aluzje biblijne. Nie chodzi tu oczywiście o żaden realny związek z miejscem, epoką czy zdarzeniem. Chodzi 0 znak mający wywołać podświadome skojarzenie. Herb z re klamy jest przeważnie heraldycznym absurdem. To oczywiste, nie jest on przecież herbem, a tylko herbu symboliczną ewoka cja... Tak więc pierwszą regułą reklamy jest konstrukcja struktury mitycznej, czyli usytuowanie produktu w p o r z ą d k u naturalnej 1 odwiecznej konieczności. Jakimż cudem mogłem się dotychczas obejść bez X?! D r u g ą regułą jest obietnica. T u pojawiają się piękne panie, bezszelestni kelnerzy, pocałunki, olśniewające bogactwem wnęt rza. X jest elementem tego świata. Poprzez X osiągasz więc coś z nim wspólnego. Jest to o d w r ó c o n a zasada magii sympatycznej: skoro produkt oddziaływuje i na ciebie i na nich, nawiązuje się między wami interakcja, nić konfidencjonalnej wspólnoty. Cat herine Deneuve zachęcająca Francuzów do kupowania akcji prywatyzowanego przedsiębiorstwa przemawia argumentami pseudoracjonalnymi. Racjonalność jest jednak antytezą rekla my, wymagałaby bowiem udowodnienia, że produkt X jest nam rzeczywiście niezbędny, co jest oczywistym absurdem, gdyż żyliśmy dotąd bez i spokojnie toczył się światek. W rzeczywisto ści mówi Deneuve: kup akcje, które i j a kupiłam. Będziemy razem, będziemy podobni. A w tym upodobnieniu mieścić już się m o g ą i schody w Cannes, i poufałość z gwiazdami i marzenia seksualne. Obietnica i tajemnica. Wreszcie reguła trzecia - znak musi zostać zapamiętany. Z a p a m i ę t a n y przy t y m w sposób miły, nie powodujący agresji przeciw, nie rodzący frustracji, a wręcz przeciwnie raczej frustra cję rozpraszający. Stąd, nie wspominając o muzyce i kolorystyce, reklam telewizyjnych, ich dobroduszny paradoks, dowcip, przy mrużenie oka. Nawet pozorna prowokacja: „Nigdy nie będziecie tacy piękni, jak chłopcy z Kaliforni. Nigdy nie będziecie tacy muskularni, jak chłopcy z Kaliforni, Nigdy nie będziecie tacy opaleni, jak chłopcy z Kaliforni, I nigdy nie będą was dziewczyny kochały jak chłopców z Kaliforni. 46 A L E . Ale za to! Możecie mieć takie same slipy, jak chłopcy z Kalifornii!!!" W zasadzie wszystko jest proste. Obiektywna triada dobrej reklamy: natura - obietnica - wesoła spolegliwość... T u jednak właśnie zaczynają się kłopoty. Wszystkie trzy bowiem wymie nione czynniki są zmienne i w przestrzeni i w czasie. Zmienia się i obraz „ n a t u r a l n o ś c i " nas samych i sfera aspiracji społecznych i kształt humoru. Dobra reklama relacjonuje stan społecznych zaszłości. Bardzo dobra, a ta tylko okazuje się znacząco skuteczna, antycypuje koniunktury i koniunktur zderzenia. To właśnie dlatego pisałem kiedyś o reklamie mydła „ C a dum". Koniec wieku X I X jest z jednej strony czasem wynalazku i teatralizacji dzieciństwa; z drugiej epoką fetyszyzacji higieny. Jeszcze około 1860 nie tylko chłop, ale i mieszczanin francuski przekonany był o dobrodziejstwie i medycznie zbawiennych właściwościach brudu. Ba! Kiedy w 1991 kupiłem dom należący przedtem do małomiasteczkowej inteligentki, nie było w nim... łazienki. Ta pani akurat na pewno była j u ż przekonana o dob rodziejstwach czystości ciała, po prostu nie miała pieniędzy, by poprawić po przodkach. Wychowano j ą też w wierze w swois tość - którego sama nie zdążyła jeszcze zaznać - ale w której j u ż zaczynała wierzyć, błogiego stanu dzieciństwa. W końcu X I X wieku miała lat osiemnaście. I wtedy właśnie pojawia się na murach „Bebe Cadum" - gołe, sterylnie czyste niemowlę. Znak tendencji jeszcze nie w pełni uspołecznionych, dopiero torujących sobie drogę. Apoteoza dzieciństwa i higieny wpisanych już w porządek naturalny - cóż jest bowiem naturalniejsze nad dziecięcą nagość. Reklama mydła „ C a d u m " zrobiła kolosalną furorę. Bezpłciowe niemowlę z plakatów zaadoptowane zostało przez społeczeństwo, włączo ne w realne życie. Podczas I Wojny Światowej krążyły powszechnie dwie, po wtarzane zresztą i przez prasę i przez polityków, plotki o „Bebe Cadum" - jedna achronologiczna, że rodzice Cadum zamor dowani zostali przez Boszów i zostało się ono nieszczęśliwą sierotą; druga - bardziej licząca się z wymiarem czasu, iż Bebe, które w międzyczasie, n o r m a l n ą koleją losu wyrosło, poszło na front i bohatersko zginęło. Tak oto reklama mydła posłużyła z kolei reklamie (choć częściej używa się w tym kontekście pojęcia „ p r o p a g a n d a " ) wojennej. Dzisiaj znowu spotkać możemy to samo „Bebe Cadum" we francuskich sklepach. Przepraszam, nie to samo. Ten sam jest tylko rysunek. Zmieniła się ideologia. Dzisiaj przywołuje golas siebie samego sprzed lat jako figurę trwałości, „wieczności", a dodatkowo jeszcze wspomnienie tak modnej dzisiaj „la belle epoque" - pięknych czasów schyłku poprzedniego wieku; „Bebe Cadum", Montmartre impresjonistów czy wieża Eiffla w kon strukcji stały się znakami wymiennymi. Dobitny to przykład, że wbrew przeważającym dzisiaj sądom nie odwołuje się reklama tylko do statycznego: rzekomych archetypów, czy odwiecznych symboli (które są zresztą pojęcia mi mitycznymi same w sobie), ale przede wszystkim do dynamiki społecznego i kulturalnego, do rozpryskujących się i łączących wciąż od nowa zmiennych figur kultury. Dlatego właśnie może być d o m e n ą etnologii. D o m e n ą etnologii? - Myślę, że konieczny jest w tym miejscu obszerniejszy komentarz. Truizmem jest stwierdzenie, iż wyrosła etnologia z doświad czenia konfrontacji z innością. Bez względu na to, czy było to spotkanie z egzotyką odległych ludów, czy społeczeństw chłops kich, to samo pytanie tworzyło etnologię: jeżeli X , a co więcej cała seria X-ów zachowuje się tak dziwnie, tak niezgodnie z naszymi standartami, które uważamy za racjonalne i natural ne, to czy stoi za tymi ekstrawagancjami j a k o w a ś logika, jakiś system, jakiś sens. Tak sformułowane pytanie, będące poniekąd po dziś dzień pytaniem naczelnym akademickiej etnologii, wyznaczyło na długie lata dwie istotne słabości naszej dyscypliny. Po pierwsze, przyjmowano milcząco, że to zachowanie X jest dziwne w stosu nku do naszego, a nie odwrotnie. Trzeba było długich lat i przejścia przez strukturalizm, by uznać wreszcie zasadę r ó w n o ważności „dziwności". Po drugie, baza działalności p o r ó w n a w czej zdeterminowana została przez synchronic. Zestawienie: j a - mój odpowiednik z buszu, j a - chłop, przesłoniło całkowicie zestawienie równie płodne: j a - mój odpowiednik sprzed lat, czy też: on - jego odpowiednik sprzed lat. Jakościowe wręcz rozróżnienie pomiędzy tymi dwoma pytaniami wprowadziły kierunki akcentujące lub wręcz podnoszące do rangi swoistego panaceum konieczność b a d a ń terenowych, czyli empirii dotyka lnej. Dalej jeszcze poszedł Levi-Strauss, który pojęcie „ludów, do historii których brakuje nam źródeł" zastąpił „ludami bez historii", k t ó r a to drobna manipulacja stylistyczna przekształ cona została następnie w paradygmat. Nic dziwnego, że z t a k ą stanowczością i konsekwencją potępia Levi-Strauss wszelkie próby podejmowane w dziedzinie tak zwanej „antropologii współczesności". Przeciwieństwem współczesności jest wszakże przeszłość, inność w diachronii, a nie synchronic Porównanie: j a - m ó j odpowiednik z buszu, pozwala mi się obejrzeć w mojej europejskości czy innej lokalności. Tylko zestawienie: j a - mój odpowiednik sprzed lat, pozwala mi się rozszyfrować w mojej „współczesności". Tak więc współczesno ści naucza historia. Przytaczałem przed chwilą przykład wynalezionego w końcu X I X wieku dzieciństwa i jego nieudolnej teatralizacji polegającej na miniaturyzowaniu, defunkcjonalizowaniu i w końcu infantylizowaniu świata dorosłych, czyli jedynego dotąd realnego. Rzecz rozgrywa się na przestrzeni niecałych stu lat, a przecież jest dziś dzieciństwo z całym towarzyszącym m u systemem nakazów i zakazów, a nawet sztafarzem estetycznym, oczywis tością samą. Weszło w sferę „naturalności", jest więc mitem spełnionym. Spełnionym co więcej, czemu winna (lub co jej zawdzięczamy?) rewolucja środków komunikacji, na przeważa jących połaciach naszego globu. O ileż wyraziściej rysuje więc nam proces transformacji mitycznej analiza dia-, niż synchroni czna. Fernand Braudel wyróżniał, jak wiadomo, trzy elementy procesu dziejowego: zdarzenia, koniunktury i długie trwanie. Są one wzajemnie zależne. „Bebe Cadum", będące samo w sobie zdarzeniem, karierę zrobiło na skrzyżowaniu dwóch rodzących się koniunktur. Jest to przykład względnie prosty. Równie proste są wstępne założenia Braudela (potem je komplikuje), iż długim trwaniem jest na przykład typ klimatu, gleb, układu p r ą d ó w morskich... Ta pozorna prostota, czy wręcz banalność niektórych obserwacji Nowej Historii spowodowała, iż przyjął się zdroworozsądkowy poniekąd sposób rozróżniania trwałości poszczególnych elementów kultury. Język wyobrażeń zbioro wych, na którym słusznie opiera się reklama zdominował tu język analizy, na której słusznie opierać się winny i historia i etnologia. Tymczasem analiza przynosi tu wnioski zgoła zaskakujące. I tak na przykład jadłospis nasz narodowy ma charakter zdarzeniowo-koniunkturalny. W ó d k a pojawia się w Polsce dopiero w X V I wieku! Kartofle w X V I I I ! . . . Sport jako rozrywka milionów (oglądających, nie uprawiających) jest wy nalazkiem X X wieku, niewiele dłuższy ma r o d o w ó d muzyka rozrywkowa. Elementarne pojęcia powszechnej demokracji, praw człowieka i obywatela, równouprawnienia kobiet... w wy miarze historycznym nie strząsnęły z siebie jeszcze płodowych płynów. Natomiast reakcje społeczne w konfrontacji z niezna ną c h o r o b ą zakaźną wykazują przez wieki zadziwiające podo bieństwa. Czy to d ż u m a X I I i X I I I w., czy A I D S odnajdujemy tą samą triadę: kara za grzech - grzeszne marginesy - ocalenie przez dyskryminację. Wbrew potocznym wyobrażeniom sek sualny charakter choroby rna tu drugorzędne znaczenie. To nie w reakcji na syfilis pokutowali biczownicy i mordowano Żydów... Zaiste, dziwną dialektykę trwania i ulotności ukazuje nam analiza diachroniczna. Toteż w niespodziewanym pokazuje nas lustrze etnologia współczesności. Świadomość tak narodowa, grupowa, jak i indywidualna jest sumą wyobrażeń jakie chcieli byśmy, by o nas miano - pisał Bloch. Innymi słowy byłoby to zjawisko zbliżające się na poziomie mitycznym do struktury reklamy. Czym innym tożsamość, będąca syntezą długiego trwania (Braudel). Przyjdzie nam dopiero p o z n a ć własną naszą tożsamość. Scena z Tanga Zbigniewa R y b c z y ń s k i e g o 47