Dla pacjenta SM - Wydawnictwo Medical Education
Transkrypt
Dla pacjenta SM - Wydawnictwo Medical Education
dr hab. n. med. Andrzej Potemkowski, prof. US Jak żyć ze stwardnieniem rozsianym, czyli o obrazie siebie i piętnie choroby Kierownik Zakładu Psychologii Klinicznej i Psychoprofilaktyki Uniwersytetu Szczecińskiego U każdego człowieka informacja o chorobie powoduje różnie wyrażone i nasilone reakcje. Dlatego jest zrozumiałe, że ujawnienie takiego rozpoznania jak stwardnienie rozsiane może wywołać znaczące konsekwencje psychologiczne, i to nie tylko u samego chorego, ale także u jego najbliższej rodziny. Niekiedy jednak dochodzi do reakcji nienaturalnych, nielogicznych, zadziwiających. Pamiętam, jak przed wielu laty matka jednej z moich pacjentek na informację, że u córki rozpoznano stwardnienie rozsiane, zamknęła się w ciemnym pokoju i przez kilka dni płakała. Zamiast być blisko córki, będącej wtedy tuż przed maturą, demonstrowała, jak bardzo przeżywa całą sytuację i jak trudno jest jej się z nią pogodzić. Tymczasem córka skończyła studia, została szczęśliwą matką dwojga dzieci i na szczęście, mimo kłopotliwych objawów neurologicznych, daleko jest jej do demonstracyjnych zachowań matki. Ważne jest więc, żeby bezpośrednio po dowiedzeniu się o chorobie wypracować nowy wizerunek siebie, uwzględniający zarówno informację o przewlekłej chorobie, jak i wiedzę o rozwoju objawów w przyszłości. Naturalną i nieuniknioną konsekwencją rozpoznania jest konieczność borykania się z wewnętrznymi konfliktami dotyczącymi akceptacji własnego stanu zdrowia oraz radzenia sobie z piętnującymi, niestety, zachowaniami ze strony otoczenia. Tego niezwykle trudnego procesu nie da się przeprowadzić bez właściwego wprowadzenia ze strony lekarza i wsparcia osób dobrze znających chorego i mających większą wiedzę o SM niż otoczenie. A tylko on daje szansę na to, że mimo choroby pacjent nie straci wiary w dobrą przyszłość, zachowa optymizm i będzie potrafił na co dzień znajdować elementy budujące to, co w życiu najistotniejsze, czyli SZCZĘŚCIE. Adres do korespondencji: dr hab. n. med. Andrzej Potemkowski, prof. US Zakład Psychologii Klinicznej i Psychoprofilaktyki Uniwersytetu Szczecińskiego 71-017 Szczecin ul. Krakowska 69 tel.: (91) 444-33-60 e-mail: [email protected] Pacjent powinien i musi wierzyć, że są ludzie gotowi go wesprzeć i pomóc mu oraz starający się go rozumieć, ludzie wykraczający poza stereotypy, którzy nie będą go obwiniać, wywoływać u niego wstydu, żeby potem wycofać się i zniknąć z życia chorego. Bez tej wiary konfrontacja z przewlekłą chorobą, od początku uznawaną za bardzo ciężką, zupełnie niepotrzebnie może być niezwykle bolesna. Największe znaczenie ma wypracowanie dobrych, najlepiej przyjacielskich relacji między lekarzem a pacjentem. Powinny się o to starać obie strony. Pacjent musi czuć, że lekarz jest nie tylko dobrym specjalistą neurologiem, ale ma w sobie także „żyłkę” psychologa, że oprócz Copyright © Medical Education Jak żyć ze stwardnieniem rozsianym, czyli o obrazie siebie i piętnie choroby A. Potemkowski objawów neurologicznych (to, jak pacjent chodzi, czy ma zaburzenia równowagi, jak oddaje mocz i czy coś go boli) interesuje go, czy jego podopieczny jest w dobrym nastroju, „co go gryzie”; słowem – czy żyje szczęśliwie. Z drugiej strony, wśród objawów ocenianych przez pacjenta zawsze powinny znaleźć się: poziom smutku, stopień zadowolenia z życia, obecność lęków, niepokojów. I nawet jeśli nie jest o to pytany, powinien poinformować swojego neurologa, w jakim jest stanie psychicznym. Mówiąc bardziej fachowo – pacjent nie powinien ulec stygmatyzacji, czyli, jak to określają psychologowie, poddać się labelingowi (ang. label, łatka, naklejka). Przekładając zaś na prostszy język: nie dać w swojej świadomości „przylepić sobie łatki”, że jest się ciężko, poważnie, nieuleczalnie chorym. Teorię piętna, zwłaszcza piętna choroby, wprowadzoną do psychologii w 1963 r. przez Ervinga Goffmana, autora książki zatytułowanej Piętno. Rozważania o zranionej tożsamości, należy uznać za najlepiej wyjaśniającą zachowania i odczucia osób naznaczonych „innością”, dotkniętych chorobami, a zwłaszcza tymi, których objawy są łatwo dostrzegane przez otoczenie. Zgodnie z tą teorią termin piętno występuje w świadomości społecznej, czyli u wszystkich obserwujących chorych na stwardnienie rozsiane, w dwóch znaczeniach. Pierwsze oznacza stan dyskredytujący daną osobę z powodu objawów, zwłaszcza tych „wstydliwych” (np. zaburzeń równowagi, niezręczności związanej z tzw. zaburzeniami móżdżkowymi czy zaburzeniami w oddawaniu moczu). Drugie zaś to szczególny rodzaj relacji między piętnującym a społecznie uznanym, trwałym stereotypem. I tu nie wolno choremu na SM się poddawać. Przykład: doświadczona i bardzo lubiana przez uczniów chora na SM nauczycielka języka angielskiego została zwolniona z pracy, ponieważ gdy chodziła po szkole, zataczała się z powodu objawów móżdżkowych. Rodzice obserwujący nauczycielkę zgłaszali swoje zastrzeżenia. Dyrekcja uznała, że „pewnie spożywa alkohol” i taka „łatka” została jej przypięta. Tymczasem chora nie informowała otoczenia o chorobie. Wstydziła się też korzystać z laski, bo „jak takiej młodej osobie chodzić z laską”, czyli pozwoliła na potraktowanie siebie jak pijanej. Gdyby skorzystała z pomocy ortopedycznej, nikt nie pomyślałby w jej przypadku o „nadużywaniu alkoholu”. Chora zrozumiała swój błąd – korzysta z laski, a po moich negocjacjach z dyrekcją została przywrócona do pracy ku radości uczniów. Zdarza się też, że chorzy odbierają chorobę jako rodzaj kary. Często stawiają pytanie: dlaczego zostałem pokarany? O rozumieniu choroby jako karzącego piętna decyduje przede wszystkim poziom wiedzy o chorobie oraz społeczny odbiór związanych z nią dyskredytujących objawów, widocznych „na pierwszy rzut oka”. Piętnujące pacjenta rozumienie choroby w dużym stopniu zależy od emocji, jakie wzbudzają objawy SM: czy są one trwałe, czy też „chcą ustąpić”. Od tego bowiem w największym stopniu zależą obraz siebie, samoocena chorego, poczucie własnej wartości i poziom akceptacji społecznej, a tym samym – odsunięcie lub zminimalizowanie widma napiętnowania. 28 Obraz siebie to zespół cech, które dana osoba uznaje za własne i specyficzne dla siebie. Kształtuje się on stale, codziennie. Z tego, jak tworzymy swój własny obraz, wynika to, jak oceniamy: własny wygląd, stan fizyczny i sprawność umysłową, uzdolnienia i umiejętności, pozycję społeczną, różne potrzeby, aktywność. Antoni Kępiński uznał, że zasadniczą rolę we właściwym „namalowaniu” obrazu siebie odgrywają: stabilność, zgodność z rzeczywistością oraz współbrzmienie uczuć z nastrojem. Rozpoznanie SM zazwyczaj powoduje gwałtowną zmianę obrazu siebie. Choroba jest odbierana jak trzęsienie ziemi, które zmienia dotychczasowy porządek życia. Chorzy zaczynają tracić zaufania do siebie i wiarę we własne możliwości, dlatego rezygnują z aktywnego kształtowania własnego losu. W okresie rzutów pojawia się wynikające z niesprawności fizycznej poczucie „bycia gorszym lub bezradnym” i chorzy ograniczają kontakty towarzyskie, wręcz się izolują. Z powodu braku motywacji zaprzestają stawiania sobie nowych celów, są mniej spontaniczni i przedsiębiorczy, brakuje im wigoru i fantazji. Niepotrzebnie zaczynają się skupiać na obserwacji objawów choroby, co w mechanizmie błędnego koła wywołuje szereg lęków i uczucie zagrożenia. To, co piszę, powinno być ostrzeżeniem dla chorych, że tak żyć nie wolno. Nie wolno pozwolić chorobie zawładnąć psychiką, a gdy zaczyna się to dziać, należy o wszystkim poinformować lekarza prowadzącego. Pomoc przyniosą psychologowie i odpowiednie leki stabilizujące nastrój oraz zmniejszające poziom lęku. Neurolodzy wiedzą, że źródłem lęku często jest niepewne rokowanie w SM. Zdarza się więc, że chorzy przestają wierzyć w możliwość leczenia i kontrolowania SM, a tym samym – rezygnują ze sposobności wyjścia poza błędne koło choroby i lęku. Przypomina to zjawisko „wyuczonej bezradności”, obserwowane u pacjentów z zaburzeniami depresyjnymi. I tu znowu dobre relacje z prowadzącym lekarzem neurologiem mają zasadnicze znaczenie. Informacje o chorobie powinny budować zaufanie. Wiem, że są chorzy pozostawieni sami sobie. Ale przypominam o prawach pacjenta chociażby do pełnej, satysfakcjonującej informacji. Pacjenci! Nie bójcie się zadawać pytań, a tym bardziej nie obawiajcie się wyegzekwowania jasnej, zrozumiałej odpowiedzi!!! Ostrożnie podchodźcie do wiedzy z Internetu. Warto ją skonfrontować z tym, co mówią neurolodzy. Obrona przed trwałym piętnem i sposób radzenia sobie z chorobą zależą od form zarządzania swoim nastawieniem do objawów choroby. Myślę, że bardziej powinno się może z ironią, a nawet z humorem dystansować wobec jej oznak, a mniej eksponować swoje objawy. Powinno się unikać rozmów połączonych z usprawiedliwianiem przyczyn wystąpienia SM. Staranne i skrzętne ukrywanie informacji o chorobie i objawów tak długo, jak to tylko możliwe, nie ma większego sensu, ponieważ przyczyny objawów mogą zostać przez otoczenie odebrane niefortunnie, tak jak w opisanym przypadku nauczycielki angielskiego. Ostrzegam przed postawą epatowania objawami w celu wzbudzenia zainteresowania swą osobą bądź wywołania współczucia. Często takie postępowanie powoduje efekt przeciwny – odwrócenie się środowiska. Vol. 1/Nr 2(1)/2012: 27-29 Jak żyć ze stwardnieniem rozsianym, czyli o obrazie siebie i piętnie choroby A. Potemkowski Chory na SM powinien wiedzieć, że w każdej sytuacji społecznej osoba przewlekle chora musi dokonywać stresującego wyboru i podejmować decyzję o tym, którą rolę powinna aktualnie odgrywać: „stosowną” (tzn. osoby tzw. normalnej, czyli bez piętna) czy „szczerą” (osoby przewlekle chorej, napiętnowanej krzywdzącymi atrybutami i stereotypowymi przekonaniami na temat jej choroby). Z każdą chorobą trzeba umieć żyć, mieć swój własny program postępowania, rozumienia choroby, ale też rozumienia ludzi, którzy patrzą na chorego. Ludzi, którzy mają swoje życie i nie zawsze mogą spełniać oczekiwania chorego. Zwracam uwagę (a spostrzeżenia te wynikają z rozmów z chorymi na SM), że zdarzają się niekonsekwentne pragnienia, oczekiwania i zachowania, które doprowadzają do rezygnacji najbliższych, kolejnych przyjaciół i znajomych z kontaktów z chorym. Cyceron powiedział: Prawdziwi przyjaciele są zawsze obecni, choć oddaleni. Nie Vol. 1/Nr 2(1)/2012: 27-29 można oczekiwać i wymagać, żeby przyjaciele lub bliscy zawsze byli do dyspozycji. Będą wtedy, kiedy zobaczą, że są rzeczywiście potrzebni, jak bowiem powiedział Thomas Fuller: Nie ten przyjaciel, kto współczuje, lecz ten, kto pomaga. Podczas pracy ze swoimi pacjentami staram się więc nauczyć ich właściwych relacji, oczekiwań i wymagań wobec otoczenia, tworzenia szczęśliwych relacji z bliskimi. Złe relacje, z nadmiernymi oczekiwaniami, mogą doprowadzić nie tylko do przeświadczenia o spadku, ale nawet do faktycznej utraty dotychczasowej pozycji. Tak więc naturalne „życie z objawami choroby” jest najlepszą postawą nie tylko dla chorego, ale też dla otoczenia, które dostrzegając na co dzień objawy choroby, nie musi szukać właściwej postawy wobec nich. Inaczej mówiąc – otoczenie traktuje chorego tak, jak gdyby nadal był zdrowy. I to jest rozwiązanie najkorzystniejsze z punktu widzenia psychologii, istnienia piętna choroby i zjawiska obrazu siebie. 29