Zeszyt 3 - Muzeum Śląskie
Transkrypt
Zeszyt 3 - Muzeum Śląskie
Spacerownik Powstańczy nr 3 + Bezpłatny dodatek do „Gazety Wyborczej” 3 czerwca 2011 Idziemy śladami wojsk alianckich na Śląsku + Spacerowniki Powstańcze PREZENT! Wyjątkowa seria czterech zeszytów o trudnej historii Ślązaków 10 czerwca – zeszyt nr 4 Partnerzy: 30810496 Spacerownik POWSTAŃCZY 2 W numerze O dzielnych Szkotach, którzy przed wyprawą na Śląsk bili się z Napoleonem i Burami. O hotelach, w których szukali rozrywki oficerowie i żołnierze. O tym, co o Brytyjczykach mówiono w Opolu. O tym, jak na gliwickim cmentarzu zastawiono pułapkę na Francuzów Na naszym Śląsku i w ich obcym kraju – S. 3-9 Jak w listach do bliskich opisywali Śląsk i Ślązaków francuscy żołnierze. – S. 10-13 Jak aliantom udało się opanować zamieszki w Katowicach – S. 14-15 ADRES RED REDAKCJI AKCJI: UL. TOWAROWA 4, 43-100 TYCHY RED EDAKTOR AKTOR PR PROWADZĄCY ADZĄCY: JÓZEF KRZYK FOTOED OTOEDYCJA CJA: PRZEMYSŁAW JENDROSKA PROJEKT OJEKT GRAFICZNY: ANDRZEJ PASIERBSKI MATERIAŁY TERIAŁY ARCHIW ARCHIWALNE ALNE: MUZEUM ŚLĄSKIE W KATOWICACH NA OKŁADCE: OFICEROWIE FRANCUSCY NA KATOWICKIM RYNKU. FOT.: MAX STECKEL PARTNER PR PROJEKTU OJEKTU: MUZEUM ŚLĄSKIE W KATOWICACH Gazeta Wyborcza „Byłem trzy dni na misji w drugim batalionie naszego 135. pułku piechoty wRaciborzu i Krzanowicach. Liczba przyjętych komunii przekroczyła setkę, azachowania były wzruszające. W podwórzu koszar był obecny cały batalion, ponad 100 żołnierzy przyjmowało komunię wielkanocną z powagą i w budującym skupieniu. Udane fotografie majora Marselli są miłą pamiątką tego wydarzenia” – wten sposób ks. Primo Mazzolari, kapelan wojsk włoskich, w swoim dzienniku opisał wydarzenia, które po 90 latach znów odżyły za sprawą wystawy zorganizowanej wMuzeum Śląskim w Katowicach. Au tor tej re la cji, ks. Pri mo Maz zo la ri (1890-1959), był wybitnym kaznodzieją i dzia- łaczem katolickim. Cenili go Jan XXIII i kardy nał Mon ti ni (przyszły Paweł VI), choć wcześniej dla niektórych jego poglądy społeczne były zbyt śmiałe, a ostatnie miesiące II wojny światowej musiał spędzić w ukryciu, bo naraził się faszystom. Jego myśl kontynuuje fundacja (Fondazioni Don Primo Mazzolari), ze zbiorów której pochodzi to zamieszczone poniżej zdjęcie. Więcej zdjęć oraz eksponatów poświęconych obecności wojsk alianckich na Śląsku zgromadzono na wystawie „W obcym kraju… Wojska sprzymierzone na Górnym Śląsku w latach 1920-1922”. Muzeum Śląskie w Katowicach, al. Korfantego 3, 9 czerwca – 28 sierpnia 2011. FON DAZIONI DON PRI MO MAZ ZO LA RI WYDANIE PRZYGOTOWANO W RAMACH ROKU PAMIĘCI POWST WSTAŃ AŃ ŚLĄSKICH Józef Krzyk 18 kwietnia 1920 roku. Ks. Primo Mazzolari odprawia w Raciborzu mszę polową dla żołnierzy 135. włoskiego pułku Spacerownik POWSTAŃCZY 3 Angielska flegma pokojowych okupantów We Francuzach widziano sprzymierzeńców Polski, Anglików podejrzewano o sympatię do Niemiec. A oni sami uważali, że Śląsk jest płaski – jak Flandria, Mezopotamia, wybrzeże Palestyny i Egiptu, delta Nilu i brzegi Renu iędzysojusznicza Komisja Rządząca iPlebiscytowa została powołana na podstawie artykułu 88 traktatu wersalskiego. Siedzibą tej władzy administracyjnej było Opole. Nazwa została przyjęta 15 października 1919 r. itego samego dnia na jej przewodniczącego został powołany gen. Henri Le Rond. Początkowo przewidywano wysłanie na Śląsk 18 batalionów, wśród nich siedmiu francuskich, pięciu włoskich i po trzy brytyjskie i amerykańskie. Dowódcą całości tych sił mianowano gen. Jules’a Gratiera, który podlegał bezpośrednio marszałkowi Ferdinandowi Fochowi, wtamtym czasie naczelnemu dowódcy sił sprzymierzonych. Sprawy skomplikowały się jeszcze przed przyjazdem pierwszych oddziałów na Śląsk. Kongres (parlament) Stanów Zjednoczonych odmówił ratyfikacji traktatu wersalskiego, a to oznaczało, że armia amerykańska nie weźmie na siebie części odpowiedzialności za przestrzeganie porządku na terenie plebiscytowym. Od przysłania swoich wojsk, m.in. ze względu na trudną sytuację w Irlandii, wzbraniał się też rząd brytyjski. Wyglądało więc na to, że główny ciężar musi wziąć na siebie Francja. Pierwsze oddziały francuskie przybyły koleją do Opola 2 i 3 lutego 1920 r. Trzonem francuskiego kontyngentu stacjonującego na Śląsku była 46. Dywizja Piechoty złożona z siedmiu batalionów (6., 7., 13., 18., 24., 27. i 29.). Ponadto Francuzi przysłali na Śląsk dwa pułki artylerii (218. i 418.), cztery kompanie saperów, jeden oddział strzelców alpejskich, 12 oddziałów kawalerii oraz wyposażoną w 26 lekkich czołgów i 18 wozów pancernych grupę pancerną. M Niemcy wyjeżdżają, alianci przychodzą Le Rond z pozostałymi członkami Komisji Międzysojuszniczej przyjechał do Opola 11 lutego. Wielką Brytanię reprezentował w tej ko- MUZEUM W CHORZOWIE – pisze Józef Krzyk Dowództwo alianckie na dworcu w Królewskiej Hucie misji ppłk Harold F.P. Percival (od czerwca 1921 r. zastąpił go Henry Stuart), zaś Włochy – gen. Alberto (w wielu publikacjach podaje się imię Andreo) de Marinis. W skład włoskich sił zbrojnych na Śląsku wchodził 135. Pułk Strzelców Alpejskich i pułk artylerii zmotoryzowanej. Tuż przed plebiscytem dołączył do nich jeszcze jeden batalion strzelców alpejskich. W tym samym czasie swoje cztery bataliony przysłała na Śląsk Wielka Brytania. Zgodnie z umową, którą sprzymierzeni narzucili rządowi berlińskiemu, teren Górnego Śląska, na którym miał się odbyć plebiscyt, wyłączono spod władzy niemieckiej administracji. W celu uniknięcia ewentualnych zatargów przed przyjazdem wojsk sprzymierzonych ze Śląska musiały wyjechać wszystkie wojska niemieckie. Napięcia i tak nie udało się uniknąć. Duża część Ślązaków traktowała obce wojska jak okupantów i nie pomogła zmienić tego nastawienia wydana już na wstępie przez Międzysojuszniczą Komisję odezwa z zapewnieniem o neutralności wobec polsko-niemieckiego konfliktu. Do pierwszego incydentu doszło jeszcze przed przyjazdem gen. Gratiera do Opola. W okolicach Oławy pociąg, którym jechał, został obrzucony kamieniami, a on został ranny. Po raz drugi Gratierowi przytrafiło się to 4 lutego w Gliwicach. Tłum manifestujących swoje niezadowolenie niemieckich mieszkańców miasta poturbował też trzech towarzyszących mu żołnierzy. Bywało jednak inaczej – w Pszczynie i Goczałkowicach mieszkańcy (zapewne Polacy) przywitali wkraczające wojska francuskie entuzjastycznie. Spacerownik POWSTAŃCZY Przysłany na Śląsk w 1921 r. batalion Black Watch jest częścią jednej z najsłynniejszych brytyjskich formacji wojskowych. Swoim rodowodem sięga początków XVIII wieku i antyangielskiego powstania szkockich górali za czasów króla Jerzego I. Po jego stłumieniu rząd w Londynie postanowił z członków lojalnych klanów góralskich stworzyć oddziały wojskowe, które zapewniłyby mu kontrolę nad Szkocją. Najsłynniejszym z nich jest założony we wrześniu 1739 r. regiment Czarnej Straży – Black Watch Highland Regiment. Nazwa formacji wywodzi się od bardzo ciemnych kolorów (granat i zieleń) pułkowego tartanu (tkaniny w szkocką kratę) oraz roli, jaką miał spełniać – strażnika trudno dostępnych górskich regionów. Po raz pierwszy Black Watch jako część brytyjskiej armii wziął udział w regularnej bitwie w 1745 r. Stało się to pod Fontenoy na terenie dzisiejszej Belgii, a przeciwnikami byli Francuzi. Jeden z ich oficerów tak wspominał to wydarzenie: „Góralska furia, która uderzyła na nas z siłą większą niż sztormowa fala”. W 1776 r. regiment został przerzucony do Ameryki i pokonał wojska Jerzego Waszyngtona w potyczce stoczonej w nowojorskim Brooklynie, w 1815 r. bił Francuzów w bitwie pod Waterloo, zaś w latach 1854-56 Rosjan w wojnie krymskiej. Bił się też (w 1884 r.) ze znanymi np. z kart Sienkiewiczowskiej powieści wojownikami Mahdiego. Podczas I wojny światowej na bitewnych polach Francji i Flandrii poległo lub zostało uznanych za zaginionych aż 8000 żołnierzy Black Watch, zaś w latach 1940-1945 formacja walczyła m.in. w Etiopii (przeciwko Włochom), na tyłach japońskich wojsk w Birmie i przeciwko Niemcom na Krecie, Wspólnie z Polakami broniła Tobruku i u ich boku atakowała Monte Cassino. Black Watch brał też udział w desancie na Sycylii, odpierał niemiecką ofensywę w Ardenach. Był też pierwszą aliancką formacją, która postawiła stopę na niemieckiej ziemi. W ostatnich kilkudziesięciu latach jest wysyłany w różne zapalne rejony świata – brał udział w wojnie koreańskiej, na Bałkanach i w operacji „Pustynna burza” w Iraku. Łącznie od momentu założenia walczył w ponad 150 bitwach. W hotelowych pokojach Victorii (obecnie kamienica przy ul. Zwycięstwa w Gliwicach) bawili się po przedstawieniu w sąsiednim teatrze oficerowie... Od początku dało się odczuć, że siły alianckie na Śląsku są zbyt skromne, aby panować nad sytuacją. Gratier i Le Rond, a także inni dowódcy uważali, że daliby radę sprostać temu zadaniu, gdyby mieli do dyspozycji 50-60 tys. ludzi. Tymczasem musieli zadowolić się trzy razy mniejszymi siłami, w dodatku złożonymi w dużej mierze z niedoświadczonych, bo niedawno powołanych do służby, żołnierzy. MUZEUM ŚLĄSKIE Czarna straż ze Szkocji MUZEUM ŚLĄSKIE 4 Victoria dla oficerów, Germania dla żołnierzy O kłopotach z utrzymaniem dyscypliny w szeregach alianckiego wojska mogą świadczyć liczne przypadki chorób wenerycznych. Pierwszą informację o 33 żołnierzach, którzy na nie zapadli, zawiera raport sporządzony w Gliwicach w marcu 1920 r., czyli zaledwie kilka tygodni po przybyciu tu Francuzów. W pobliżu koszar szerzyła się prostytucja, a dowództwo, nie widząc szans na zakazanie swoim żołnierzom kontaktów z „femmes publiques”, próbowało przynajmniej ten proceder poddać kontroli lekarskiej. W samych tylko Gliwicach istniały przynajmniej dwa domy publiczne, gdzie taka kontrola była łatwiejsza. Jeden – dla oficerów – mieścił się przy Wilhelmstrasse (dziś Zwycięstwa) w hotelu Victoria, tuż obok teatru. Drugi – dla szeregowych żołnierzy – znajdował się w hotelu Germania. O tym, że nie udało się jednak zamknąć prostytucji w murach tych dwóch budynków, może świadczyć np. raport z miejscowych francuskich koszar mówiący, że podczas jednej z nocnych rewizji w żołnierskich sypialniach znaleziono 18 kobiet. Na rozluźnienie obyczajów w swoich kazaniach utyskiwali księża, a gazety przestrzegały, by szanujące się dziewczyny unikały kontaktów z żołnierzami. Miejscowej policji oraz żandarmerii wojskowej nakazano śledzić nielegalną prostytucję. ... a szeregowcy musieli zadowolić się skromniejszym hotelem Germania. Dzisiaj stoi tu kamienica na skraju pl. Piastów Francuzi, m.in. dzięki raportom swojego wywiadu wojskowego, dobrze zdawali sobie sprawę z nastrojów – od chłodnej rezerwy aż po dziką nienawiść. Informator ze Strzelec Opolskich raportował: „Wprawdzie zachowania wobec nas są bardzo poprawne, ale nastawienie jest nieprzyjazne. Nie można łudzić się układnością urzędników ani uprzejmością sprzedawców, ponieważ cała reszta społeczności niemieckiej w różny sposób pokazuje, że dogłębnie nas nienawidzi”. Z kolei w Rybniku Francuzi skarżyli się na urzędników, bo „pracują niedbale i opieszale, a przy tym piętrzą trudności”. Tylko nieco lepiej niemieccy mieszkańcy Śląska odnosili się do stacjonujących unich żołnierzy brytyjskich, zaś Włochów lekceważyli. Spacerownik POWSTAŃCZY 5 ZBIORY: WOJCIECH KESZYCKI Opole: Teraz Polacy mają się z kim liczyć Gen. Gratier (w jasnym mundurze) rozmawia z płk. Blanchardem na katowickim rynku Na to, że wojska francuskie w polsko-niemieckim sporze o Górny Śląsk stają po tej pierwszej stronie, wskazywali w swoich meldunkach angielscy urzędnicy Międzysojuszniczej Komisji. Skarżyli się, że podczas incydentów, do których czasami dochodzi, są bezsilni i nie mogą zapobiec polsko-niemieckim starciom. Miało się tak dziać dlatego, że dowódcy francuskich oddziałów ignorowali ich prośby o wysłanie swoich podwładnych. – Trzeba było przywieźć z sobą swoich żołnierzy – mówili im Francuzi. A jak do obecności obcych żołnierzy podchodzili zwykli mieszkańcy? Zdarzało się, że aliantów obarczano odpowiedzialnością za złą sytuację gospodarczą: błyskawicznie rosnące ceny, bezrobocie i kłopoty aprowizacyjne. W lutym 1920 r. brakowało nawet węgla, a wielu rodzinom w oczy zajrzał głód. Z tego powodu wyjazd oddziałów alianckich 10 lipca 1922 r. wielu ludzi przywitało z ulgą. Jak brzegi Renu i delta Nilu W środę 11 lutego 1920 r. o godz. 10.30 na dworzec w Opolu wjechali trzej alianccy komisarze. Witał ich na czele gwardii honorowej gen. Gratier. Wojska brytyjskie objęły północ obszaru plebiscytowego: okolice Olesna, Tarnowskich Gór i Kluczborka w pobliżu granicy z Polską. W większości była to okolica podmokła, płaska, otwarta, z jeziorami i gęstymi lasami. Płk Arthur Wauchope ze słynnego szkockiego 2. Batalionu Black Watch pisał, że Śląsk jest tak płaski jak Flandria, Mezopotamia, wybrzeże Palestyny i Egiptu, delta Nilu i brzegi Renu, czyli wszystkie te miejsca, w których jego batalion walczył w poprzednich kilku latach. Pod dowództwem Wauchope’a znalazły się również 1. Batalion z Middlesex, 1. Królewski Batalion Sussex i 2. Królewski Batalion West Kent. Ostatnie dwa liczyły po 550 żołnierzy, zaś bataliony Black Watch i z Middlesex zaledwie po 350. Do Opola te oddziały dotarły 6 marca. W czasie przerwy w podróży na dworcowym peronie w Opolu orkiestra batalionu Black Watch dała zaimprowizowany koncert – „ku widocznemu zaskoczeniu i zadowoleniu tubylców”. Po przyjeździe do Lublińca, gdzie wyznaczono punkt docelowy (w koszarach opuszczonych przez Francuzów), wzdłuż wagonów pociągu biegały dzieci i wołały o herbatniki i papierosy. Ze Śląska do tłumienia strajków Batalion Middlesex podzielono między Olesno i Lubliniec. Trzy kompanie batalionu Sussex skierowano do Tarnowskich Gór, a czwartą do Bytomia. Z kolei główną część batalionu West Kent skierowano do Kluczborka, a miejscowością docelową jednej kompanii okazał się Pokój koło Opola. Wauchope doczekał się szlifów generalskich, w imieniu rządu brytyjskiego rządził też Palestyną (jako wysoki komisarz). Jeszcze większą karierę zrobił jego zastępca ppłk Archibald Wavell. Podczas II wojny światowej walczył z Niemcami i Włochami w Afryce Północnej i Grecji, a potem z Japończykami w Azji Południowo-Wschodniej i mimo niepowodzenia (upadek Singapuru) został marszałkiem polnym, a następnie wicekrólem Indii. Zaledwie po kilku tygodniach pobytu, na przełomie marca i kwietnia 1921 r., wojska brytyjskie zostały wycofane ze Śląska. Powodem była zarządzona (w obawie przed ogarniającymi Wyspy strajkami) przez ministerstwo wojny mobilizacja rezerwistów i ściągnięcie wszystkich znajdujących się w jego zasięgu oddziałów. Dowodem na to, że alianckim wojskom nie zawsze udawało się zachować bezstronność w polsko-niemieckim sporze o Górny Śląsk może być notatka z „New York Timesa” opisująca, jak 30 maja 1921 roku batalion Black Watch został przywitany w Opolu: „Ulice były puste, ale ledwo pociąg z żołnierzami dotarł do stacji, zaczęli gromadzić się tam ludzie. Setki dzieci rzucały kwiaty i wchodziły między maszerujących. Starały się złapać ich za ręce i radośnie krzyczały, gdy dudziarze wygrywali marszową melodię. Uśmiechnięci mieszkańcy ustawiali się wzdłuż chodników, a mężczyźni zdejmowali kapelusze z głów, gdy przechodziły obok nich oddziały w kiltach. Szkoci byli uradowani takim przyjęciem, gładzili dzieci po głowach i wymieniali pozdrowienia. Niemiecka zielona policja stała na baczność i salutowała, dopóki nie minęła ich cała kolumna. Potem, śmiejąc się, wrócili do swoich obowiązków. Gdy kolumna skręciła w wąski zakręt głównej ulicy, dwóch jeźdźców na koniach utorowało drogę oraz bacznie obserwowało kilku cywili z karabinami na ramionach. (...) Z każdego okna wymachiwano białymi chusteczkami, a kobiety rzucały kwiaty na głowy żołnierzy. Niektóre z nich płakały. W tłumie wciąż powtarzano zdanie: »teraz Polacy mają się z kim liczyć«. Stacjonujący w mieście Włosi chętnie współpracują z Brytyjczykami, aby przegnać powstańców. Słyszeli, że taki jest plan”. W relacji nie ma o tym słowa, ale wśród witających byli zapewne Niemcy i to oni wiązali nadzieje z Brytyjczykami. Spacerownik POWSTAŃCZY ZBIORY: WOJCIECH KĘSZYCKI 6 Fotograf, którego nazwiskiem sygnowanych jest wiele zdjęć z albumu Daniela Kęszyckiego, polskiego konsula w Opolu, był mistrzem w swoim fachu. Urodzony we Frankfurcie nad Odrą w 1870 roku, na Śląsku znalazł się w 1891 roku i wkrótce potem otworzył własne atelier w Królewskiej Hucie, czyli dzisiejszym Chorzowie. Za pieniądze zarobione u księcia Hohenlohe-Oehringena, właściciela Ujazdu, wybudował kamienicę przy Gimdstrasse 2, czyli dzisiejszej ul. Sobieskiego. Od 1912 roku miał atelier w Katowicach – początkowo przy rynku, a następnie przy Sedanstrasse 6 (dzisiaj ul. Mielęckiego). Całym sercem był za pozostawieniem Katowic w granicach Niemiec (jego fotografie wykorzystywano np. do propagandowych plakatów), ale po niepomyślnym dla siebie obrocie sprawy pozostał tu jeszcze przez mniej więcej 10 lat. W latach 30. wyprowadził się najpierw do Zabrza (wtedy już po niemieckiej stronie granicy), a następnie do Gliwic, gdzie mieszkał i pracował przy Germaniaplatz 9, czyli dzisiejszym pl. Piastów, a następnie przy Wilhelmstrasse 4 (ul. Zwycięstwa). Zmarł tuż po II wojnie światowej, w 1947 roku, w radzieckiej strefie okupacyjnej Niemiec. ZBIORY: WOJCIECH KĘSZYCKI Max Steckel ZBIORY: WOJCIECH KĘSZYCKI W lutym 1920 roku na rynku w Katowicach defilowały kawaleria (za nią cukiernia Danzigera, obecnie stoi tu Dom Prasy) i piechota Po kilku następnych tygodniach sytuacja znów się zmieniła za sprawą wybuchu III powstania. Już w pierwszych jego godzinach wojska alianckie musiały interweniować, by zapobiec polsko-niemieckim konfrontacjom. W Katowicach załoga francuskiego czołgu zmusiła powstańców do opuszczenia miasta. Francuzi wyparli też powstańców z Mysłowic i Tarnowskich Gór. Bardziej dramatyczny obrót przybrały sprawy w Rybniku. Powstańcy starli się tu z żołnierzami włoskimi. Zginęło – według różnych obliczeń – prawdopodobnie 25 Włochów, a 34 zostało rannych. Jeśli dodać do tego straty, które poniosły oddziały włoskie w starciach z powstańcami w Pszczynie, Warmątowicach (koło Strzelec Opolskich), to łącznie w pierwszych dwóch dniach zginęło 32 Włochów, a 60 zostało rannych. Z kolei kawaleria francuska starła się z powstańcami w Małej Panwi. JAKUB MŁYNEK Spacerownik POWSTAŃCZY Ochotnicy nadchodzą Dawne gliwickie koszary, a obecnie siedziba sądu okręgowego MUZEUM ŚLĄSKIE Tymczasem z głębi Niemiec nadchodziły sygnały, że na Śląsk podążają tysiące ochotników, którzy chcą walczyć z powstańcami. To z kolei skłoniło aliantów do podjęcia decyzji o przysłaniu na teren ogarnięty walkami nowych oddziałów brytyjskich. Zabiegał o to też rząd niemiecki – kanclerz Josef Wirth oraz ambasador w Londynie powtarzali, że wojska brytyjskie byłyby „jedynym rzeczywistym gwarantem przywrócenia porządku”. 23 maja, wbrew opinii Henry’ego Wilsona, szefa brytyjskiego sztabu generalnego, który uważał, że zbyt szczupłe siły (a tylko takimi wtedy dysponowano) niczego nie załatwią, rząd nakazał wysłać na Śląsk sześć batalionów. W skład tego kontyngentu weszły tym razem dwa bataliony z Irlandii: Leinster oraz Connaught Ranfers. Dołączyły do czterech batalionów reńskich, a dowództwo nad całością objął gen. Wiliam Heneker, który swoją główną kwaterę urządził w Strzelcach Opolskich (wtedy Strzelcach Wielkich). Pozostała tam nawet później, gdy on sam zamieszkał w zameczku w Turawie. Razem z nim na Śląsk rząd brytyjski przysłał również swojego nowego reprezentanta do Międzysojuszniczej Komisji Rządzącej i Plebiscytowej. Na miejsce Percivala (25 maja złożył dymisję i wyjechał do sanatorium w Karkonoszach, od dłuższego czasu był już na krawędzi załamania nerwowego) przyjechał Harold Stuart. Płk Wauchope, który kilka tygodni wcześniej był dowódcą brytyjskiego kontyngentu, tym razem przyjechał na Śląsk w charakterze dowódcy 1. Brygady Śląskiej. Utworzono ją z batalionu Black Watch, który był już na Śląsku poprzednio, oraz 1. Batalionu Pułku Lekkiej Piechoty z Durham oraz 2. Batalionu Pułku z Leinster. Utworzono też 2. Bryga dę Ślą ską (na cze le z płk. Ken ne dym). W skład tej formacji weszły: 1. Batalion Royal Irish Fusiliers (Królewscy Irlandczycy), 3. Batalion Pułku Middlesex i 2. Batalion Tak budynki gliwickich koszar wyglądały 90 lat temu 7 Spacerownik POWSTAŃCZY Tragedia na gliwickim cmentarzu „Żołnierzom Francuskim, Synom Zaprzyjaźnionego Narodu, Poległym za Francję, Polskę i Ludzką Godność. Wdzięczni Polacy” – taki napis znajduje się na pomniku-sarkofagu poświęconemu 71 żołnierzom i oficerom francuskim, którzy zginęli podczas służby na Śląsku. Najbardziej znany z nich major Bernard Montalegre, dowódca 27. baonu, został zastrzelony 4 lipca 1921 roku przed kasynem w Bytomiu. Uroczysta msza żałobna została odprawiona w kościele św. Trójcy w Bytomiu, ale sam pogrzeb odbył się 8 lipca w Gliwicach. W ceremonii wzięli udział mieszkańcy miasta i dowództwo sił alianckich, a kondukt żałobny przeszedł ulicami Gliwic. Najwięcej, aż 30, żołnierzy padło ofiarą jednego zamachu przeprowadzonego w ostatnich tygodniach stacjonowania na Śląsku alianckiego kontyngentu. 9 kwietnia 1922, gdy już było przesądzone, że Gliwice przypadną Niemcom, dowództwo francuskie zostało zaalarmowane, że na cmentarzu Hutniczym (przy obecnej ul. Robotniczej) jakaś grupa niemiecka przechowuje broń i amunicję. Wiadomość okazała się prawdziwa – w grobowcu hrabiego Einsiedela koło cmentarnej kaplicy odkryto olbrzymi skład materiałów wybuchowych. Gdy żołnierze zaczęli je wynosić do samochodów, doszło do eksplozji. Według najbardziej prawdopodobnej wersji była to specjalnie zastawiona pułapka, ale nie można wykluczyć, że do wybuchu doszło przypadkowo. Na miejscu zginęło 10 żołnierzy, a pozostali odnieśli ciężkie obrażenia. Na uroczystości pogrzebowe, które 11 kwietnia odbyły się w kościele pod wezwaniem świętych Piotra i Pawła, przyjechał gen. Henri Le Rond. Szczątki francuskich żołnierzy zostały kilka lat później ekshumowane i pochowane w ojczyźnie. W czasie II wojny światowej hitlerowcy pomnik zniszczyli, ale w latach 60. został on odnowiony i do dziś jest otoczony opieką. GRZEGORZ CELEJEWSKI 8 Sarkofag – pomnik ku pamięci poległych na Śląsku żołnierzy francuskich Con na ught Ran gers. W czer wcu przy je chał jeszcze szwadron kawalerii z 14. Pułku Huzarów, zaś we wrześniu – już po zakończeniu powstania – 2. Batalion Munster Fusiliers (z Irlandii) oraz 2. Batalion Inniskilling Fusiliers (z Irlandii Północnej). W ten sposób łącznie na Śląsku znalazło się 4683 żołnierzy z Wysp Brytyjskich. W tym momencie Francja dysponowała na Śląsku oddziałami złożonymi z 11 391 żołnierzy, zaś Włochy – 4442. Razem siły alianckie liczyły 20 516 ludzi. Niemcy, przynajmniej początkowo, mieli nadzieję, że wojska brytyjskie uda się wykorzystać do odparcia powstańców. W gazetach niemieckich zamieszczono nawet artykuły, z których wynikało, że Brytyjczycy będą walczyć wspólnie z Niemcami przeciwko powstańcom i Francuzom. Dowództwo brytyjskie zdawało sobie sprawę z tego, że realizacja takiego scenariusza może je uwikłać w nowy konflikt. Dlatego wydało rozkazy, aby wpoić żołnierzom przekonanie, że przyjechali na Śląsk w celu solidarnego współdzia- łania z francuskimi i włoskimi sojusznikami i muszą zachować bezstronność w trwającym właśnie konflikcie. Powstańcy, którzy w pierwszej chwili podchodzili dosyć nieufnie do obecności brytyjskich wojsk na Śląsku, po pewnym czasie dali się przekonać do zmiany nastawienia. W Łabędach zdarzyło się im nawet rozegrać z żołnierzami z Black Watch mecz piłkarski. „Spodziewaliśmy się, że przyjdą jako wrogowie, ale okazało się, że jest przeciwnie” – wspominał dowódca powstańczy. Gen. Heneker, któremu raportowano o wszystkich takich wypadkach, przesunął batalion Black Watch bliżej swojej siedziby, bo bał się zbytniej zażyłości z którąkolwiek stroną górnośląskiego konfliktu. Być może Brytyjczycy nie cieszyliby się taką serdecznością ze strony swoich gospodarzy, gdyby ci mogli poznać treść wysyłanych do domu listów. Utyskiwano na pogodę oraz „małe, dość brudne i bardzo nudne wsie”. Groźby i prośby Koniec walk między powstańcami a Freikorpsem (a właściwie nowa sytuacja, jaką było 23 maja 1921 r. wyparcie powstańców z Góry św. Anny) postawił najtrudniejsze zadanie przed Brytyjczykami. Podczas gdy cały czas trwały drobne utarczki, Francuzi byli zajęci pilnowaniem porządku w miastach, a Włosi (po stratach, jakie ponieśli w Rybniku) w ogóle unikali kontaktu z powstańcami. To na oddziałach brytyjskich miał wobec tego opierać się ciężar rozdzielenia zwaśnionych stron. Zgodnie z propozycjami Korfantego Brytyjczycy mieli wkraczać na teren opanowany w pierwszych dniach maja (a więc jeszcze przed przybyciem na Śląsk silnych oddziałów Freikorpsu) i nie pozwolić, by dostał się on pod kontrolę sił niemieckich. W praktyce narażało to jednak oddziały Henekera na konfrontację z Niemcami. Aby zapobiec dalszemu rozlewowi krwi, Brytyjczycy uciekali się do taktyki, która była mieszanką klasycznej dyplomacji i militarnych gróźb. Jeden z dowódców pisał do swoich przełożonych: „Pod groźbą Niemcy robią to, co im się każe, natomiast Polacy, jeśli ich się dobrze potraktuje, zrobią to, o co ich się poprosi”. Ciekawe są też inne spostrzeżenia Brytyjczyków. Obserwując wzajemną nienawiść i wysłuchując padających z obu stron oskarżeń, jeden z oficerów zapisał, że na Górnym Śląsku nie ma czegoś takiego jak prawda. Paradoksalnie, wbrew francuskim pretensjom o zbyt słabe zaangażowanie polityczne i militarne, a także na przekór nieufności i chłodnej rezerwie, z jaką do Brytyjczyków podchodzili powstańcy, to właśnie im udało się zrobić najwięcej dla zakończenia III powstania. Plan gen. Henekera, jak się okazało skuteczny, zakładał, że powstańców należy odciąć od płynącej zza polskiej granicy pomocy. W tym celu wystarczyło zablokować linie ko le jowe Her by – Lub li niec i Poznań 9 ZBIORY: WOJCIECH KĘSZYCKI Spacerownik POWSTAŃCZY Francuski kawalerzysta. Zdjęcie wykonano prawdopodobnie przed koszarami w Katowicach – Kluczbork. 24 czerwca, po kilku tygodniach impasu, Korfanty zgodził się na stopniowe wycofanie sił powstańczych z opanowanych wcześniej praktycznie bez walki terenów. W mia rę wyco fy wa nia sił powstań czych z Górnego Śląska miały też wyjść oddziały Freikorpsu. Układ, pod którym 26 czerwca podpisał się również gen. Hoefer, zakładał powszechną amnestię. Wyłączone z niej miały być tylko osoby zatrzymane z bronią w ręku – ale właśnie ten warunek miał skłonić walczących z jednej i drugiej strony do szybszego rozbrojenia. Rozpoczęte 28 czerwca wycofywanie sił zakończyło się sukcesem – 5 lipca 1921 r. III powstanie było zakończone. Reszty dokonali już dyplomaci, wytyczając nowe granice. Do tego momentu Brytyjczykom udało się wypełnić swoją misję prawie bez ofiar – w czasie ustanawiania strefy neutralnej zginął tylko jeden ich żołnierz – 8 czerwca 1921 r. sierż. Selvester podczas jednego z rekonesansów został postrzelony (przez Niemca) i zmarł. Prawie u finału tej misji, 4 lipca 1921 r., doszło jednak do tragicznego incydentu w Bytomiu. Zdarzyło się to podczas wkraczania do miasta batalionu Middlesex, który miał wzmocnić obecnych już tu żołnierzy francuskich. Tuż przed koszarami (przy obecnej ul. Oświęcimskiej) z tłumu wiwatujących na powitanie ludzi, głównie zapewne Niemców, padły strzały i dwóch żołnierzy francuskich zostało rannych. Natychmiast w to miejsce wkroczył mjr Montalegre, dowódca 27. Batalionu, i po chwili został trafiony kulą w tył głowy. Widząc, co się dzieje, żołnierze z Middlesex stworzyli kordon, próbując zapobiec odwetowi. Bez skutku. Od kul z francuskich karabinów i pchnięć bagnetem zginęło ośmiu ludzi. Już po formalnym zakończeniu III powstania, 12 lipca 1921 r., doszło do zamieszek w Opo- lu. Od zabłąkanej kuli zginął wtedy sierż. Wakenell ze stacjonującego pod tym miastem batalionu Durham. W tym czasie płk Wauchope, dowódca 1. Brygady Śląskiej, swoją kwaterę główną urządził w Brynku koło Tarnowskich Gór. Batalion Black Watch stacjonował w Lublińcu, a batalion Leinster w Koszęcinie. Główna kwatera 2. Brygady Śląskiej znajdowała się w Kochcicach, Królewscy Irlandczycy stacjonowali w Tarnowskich Górach i Miasteczku Śląskim, zaś batalion Middlesex – w Bytomiu, Rokitnicy i Miechowicach. W kwietniu 1922 r. stacjonujące na Śląsku oddziały irlandzkie zostały zastąpione przez nowe – z Anglii. Wkrótce potem, od 20 czerwca, zaczęło się przekazywanie poszczególnych terytoriów przedstawicielom polskiej i niemieckiej administracji. Jedna z takich uroczystości odbyła się 25 czerwca na tarnogórskim rynku. O godz. 13. w obecności mjr. Beresforda, powiatowego przedstawiciela Międzysojuszniczej Komisji Rządzącej i Plebiscytowej, z ratusza ściągnięto flagi mocarstw alianckich, a po chwili wciągnięto na ich miejsce flagę polską. Orkiestra batalionowa Black Watch zagrała na dudach Mazurka Dąbrowskiego, a następnie z resztą oddziału odmaszerowała na stację kolejową. W dzienniku batalionowym nieznany z nazwiska autor zanotował, że „kiedy pociąg odjeżdżał, mało kto żałował, natomiast niektórzy przepowiadali, że jeszcze za życia tego pokolenia flaga niemiecka znów zawiśnie na ratuszu”. A notatkę zakończył kilkoma pytaniami retorycznymi: „Czy Polacy skorzystają na przyłączeniu tych terenów? Czy utrzymają cudowną niemiecką organizację, wspaniałe budynki publiczne, szpitale, sierocińce, więzienia i system kolei? A przede wszystkim ci, którzy tam pozostaną, będą zadowoleni z tej zmiany? Tylko czas pokaże”. 10 Spacerownik POWSTAŃCZY Śląsk w oczach żołnierzy francuskich Niniejszy artykuł sięga po niepublikowane źródła dotyczące historii tego okresu – po korespondencję żołnierzy francuskich, którą kierowali z Górnego Śląska do swoich bliskich i znajomych naliza zawarta w tym artykule odnosi się do wybranych pocztówek ze zbiorów Muzeum w Gliwicach (1) oraz ze zbiorów prywatnych, pozostających w posiadaniu autora lub publikowanych przy okazji prezentacji tych walorów przeprowadzanych na portalach antykwarycznych i aukcyjnych (2). A ZBIORY: WOJCIECH KĘSZYCKI – pisze Leszek Jodliński, Muzeum Śląskie, Katowice Materiał badawczy – charakterystyka Listy i krótkie informacje wysyłane przez żołnierzy francuskich z miast Górnego Śląska spisywane były bardzo często na kartkach pocztowych umieszczanych pojedynczo lub po kilka w kopertach i w ten sposób wysyłanych do Francji. Współcześnie uniemożliwia to dokładną identyfikację adresatów i nadawców tej korespondencji, a brak stempli pocztowych – przybliżonego czasu jej nadania, jeśli w treści listu informacji takiej nie zamieszczono. Mimo tego ograniczenia faktograficznego materiały te są ciekawym dopełnieniem wiedzy na temat warunków życia żołnierzy francuskich, którzy przybyli do odległego i nieznanego im kraju, jakim był Górny Śląsk. Kraju, którego skomplikowania historycznego i dziejowego, jak się wydaje, nie próbowali zrozumieć, jednak formułowali pod jego adresem opinie i sądy, których wypracowanie umożliwiały im oświadczenia zebrane w trakcie przepustek, spotkań z miejscową lud no ścią czy też, a mo że prze de wszystkim, czynności służbowych, które wykonywali w tym czasie. Analiza językowa tekstów tej korespondencji dowiodła, iż pisały ją najczęściej osoby słabo wykształcone, prości żołnierze, robiący liczne błędy ortograficzne, w składni, używający czasami wręcz transkrypcji fonetycznej, co znacznie utrudniało tłuma- Od lewej: Marian Seyda, przyszły minister spraw zagranicznych, Henri Le Rond i konsul Daniel Kęszycki czenie (3). W lwiej części przebadanego materiału dominowały odniesienia do warunków życia w małych miasteczkach i na wsi, z których wywodzili się autorzy tych krótkich listów. Interesujące jest także to, że w co najmniej kilku przypadkach żołnierze posłużyli się kartkami, na których umieszczone były przedstawienia obiektów niebędących tożsamymi z miejscem powstania treści korespondencji (4). Należy domniemywać, że w ramach obsługi pocztowej armii francuskiej były one potem zbierane i zbiorczo wysyłane z takich ośrodków jak Gliwice czy Opole. Równie dobrze nad podobnymi wyborami zaważyła mała dostępność kart po- cztowych z małych ośrodków (Kluczbork, Tarnowskie Góry) i ich większa podaż w dużych miastach. Przy wyborze zdjęć i motywów na awersach pocztówek dominowały miejsca, o których autorzy pisali (np. koszary), miejsca typowe dla danego miasta (np. gliwicki rynek miasta) lub wizerunki ulic, centrów miast. Wydaje się, że w tych ostatnich przypadkach o wyborze tematu karty mogła decydować chęć pochwalenia się przed rodziną, znajomymi czy ukochaną skalą i jakością miejsca, w którym zainteresowany odbywał swoją służbę. Wysyłane i przebadane pocztówki były różnej jakości, litograficzne, lecz przede Spacerownik POWSTAŃCZY 11 ZBIORY: LESZEK JODLIŃSKI Przypisy (1) Badania nad tymi pocztówkami autor prowadził w latach 2003-2006, pełniąc obowiązki dyrektora Muzeum w Gliwicach; przebadany zbiór gliwicki z tekstami francuskimi liczył wówczas 10 pozycji. (2) Zbiory autora (ok. 20 pocztówek) pochodzące z okresu 1921-1922, głównie z terenu Gliwic, oraz materiały elektroniczne zgromadzone w ramach dokumentowania tego rodzaju pocztówek oferowanych w obiegu aukcyjnym, jeśli dysponowały one reprodukcją strony tekstowej. Kościół św. Bartłomieja w Gliwicach-Szobiszowicach na pocztówce sprzed 90 lat (3) Błędy te czasami dotyczyły tak pozornie oczywistych faktów, jak pisownia powszechnie znanych osobistości tego czasu. W korespondencji (brak daty, prawdopodobnie z maja-czerwca 1922 r.) nieznany autor pisze o generale „Leraud”; jest jasne, że uwaga ta dotyczyła generała H. Le Ronda. ZBIORY: LESZEK JODLIŃSKI Por. także treść kartki od żołnierza o imieniu Joseph (Józef), tłumaczenie na język polski próbuje odwzorować nieporadność tekstu francuskiego: „Opole 25 listopad 1921 Drogi bratowo i bracie, Odpowiadam nawasz list który zrobiłmi dużą pżyjemnoś że jesteście w dobrym zdrowiu i co do mnie zdrowie je ciągle dobre i aby wam powiedzieć że dostałem moje książki bo głupio mi było prosić mamę wreszcie jestem przyzwyczajony do zawodu jeszcze raz. Nie ma jusz wiencej coby wam rzec na razie kończę całujonc fszystkich mocno. Józef (nazwisko nieczytelne)”. (4) Na przykład kartka napisana w Kreuzburgu (Kluczbork) posiada na awersie zdjęcie Domu Katolickiego w Gliwicach. (5) Więcej na ten temat por. m.in. Karsten Eichner, „Briten, Franzosen und Italiener in Oberschlesien 1920-1922, Die Interalliierte Regierungs-und Plebiszitkommission im Spiegel der Britischen Akten”, St. Katharinen, 2002. (6) Kartka z Kreuzburgap (Kluczbork) z 13 lutego 1921 r. (7) Kartka – list z Gliwic (Gleiwitz) z 24 lipca 1921 r. (8) Kartka z datą 7 marca 1922 r. z Gliwic (Gleiwitz). (9) Tamże. (10) Brak danych, podpisu i datowania; czysta kartka pierwotnie umieszczona w kopercie. (11) Kartka z 3 marca 1921 roku z Gliwic (Gleiwitz). (12) O swoim 348. dniu służby pisze 2 kwietnia 1921 roku żołnierz George stacjonujący w Gliwicach w 12. regimencie huzarów, 2. szwadronie, 4. plutonie, w sektorze 184. Armii Górnego Śląska. Na odwrocie pocztówki napisany drobnym maczkiem list Górny Śląsk w oczach żołnierzy francuskich – obraz pocztówkowy Korespondencja żołnierzy francuskich to swoiste okruchy pamięci, obraz ich życia codziennego. To mozaika emocji, faktów i drobnych obserwacji, jakie dopełniają narrację historyczną, tworząc odrębną „historię historii” obecności wojsk Komisji Międzysojuszniczej i rozgrywających się w ich tle wydarzeń z lat 1920-1922 (5). To, co uderza w korespondencji, to ogromny ładunek tęsknoty za ojczyzną. „ (…) Dużo serdeczności od waszego syna, który Was czule kocha” – napisał do rodziców w lutym 1921 roku stacjonujący w Kluczborku Pierre (6). Analizując inne dostępne kartki z tego czasu, można uznać, iż tęsknota za rodzinną wioską, miasteczkiem, rodzicami czy rodziną była pośród żołnierzy zjawiskiem powszechnym i niemal wszyscy kierowali do swoich bliskich „ (…) najsłodsze czułości (…)” (7), dziękowali za dodatkowe jedzenie (8) i wieści z domów, których byli spragnieni (9). Ważnym tematem były obserwacje bardziej praktycznej natury odnoszące się do warunków służby w wojsku, jak ta, pozbawiona patriotycznego patosu, krótka wiadomość do kolegi: „ (…) co do roboty, nie jest źle można wytrzymać, bo jestem ciągle portierem. Kończę kartkę Twój kumpel który ściska ci piątkę. To jest 254 dzień do cywila (…)” (10). Joel stacjonujący w dawnych koszarach 22. pułku ułanów w Gliwicach chwalił warunki zamieszkania (11). Wielu podkreślało czas dzielący ich od demobilizacji i w ten sposób dodatkowo określali czas na pisanych przez siebie kartach pocztowych (12). Odrębną grupę stanowią obserwacje żołnierzy na temat miejscowej ludności i kraju, w którym przyszło im pełnić służbę, a który swoim charakterem często dalece odbiegał od stron rodzinnych. Nieznany z nazwiska i imienia żołnierz przebywający w Gliwicach tak pisał w marcu 1920 roku do swoich kuzynów: „ (…) Moi drodzy (...), pozwólcie, że na pamiątkę, wyślę wam ten widok. Z miasta które okupujemy. Jak widzicie, to są całkiem ładne miasta gdyby nie straszna temperatura (13), byłoby idealnie (...)” (14). Roland Kiper w swojej interesującej pracy (15) potwierdza, że żołnierze francuscy źle znosili klimat Górnego Śląska, na co nakładały się czasami dosyć spartańskie warunki koszarowania, wyżywienia (np. w Kluczborku, Kreuzburg) (16). Inny z żołnierzy tak opisywał wrażenia z Górnego Śląska: „ (…) Przedwczoraj poje- 4 kwietnia 1920. Śniadanie wielkanocne 135.p włoskiego pułku w Strzelcach Opolskich FONDAZIONI DON PRIMO MAZZOLARI wszystkim oparte na czarno-białej fotografii i współczesne żołnierzom. Karty, co ciekawe, nie noszą śladów jakiejkolwiek cenzury wojskowej. Z drugiej strony ich ogólnikowy charakter w odniesieniu do sytuacji politycznej i wojskowej rodzi domniemanie, że żołnierze dokonywali swoistej autocenzury, nie chcąc narażać się na ryzyko zatrzymania korespondencji. FONDAZIONI DON PRIMO MAZZOLARI 12 Spacerownik POWSTAŃCZY 18 kwietnia 1920 w Raciborzu. Mszę polową odprawia ks. Primo Mazzolari chałem z sierżantem do Petersdorf (17), miejsca gdzie ostatnimi czasy mieliśmy spotkanie z powstańcami. Mogłem stwierdzić zniszczenia i zobaczyć miejsce które jest bardzo piękne. Zresztą czy są tutaj jakieś miejsca, które nie byłyby ładne i uprzemysłowione? (…)” (18). Karta ta zresztą jest jedyną, w której autor wspomina o powstańcach, ale też późny czas zredagowania jej treści, 7 marca 1922 roku, relację uprawdopodabnia. Był to czas po rozstrzygnięciu kwestii podziału Górnego Śląska, kiedy żołnierze niecierpliwe czekali już na rozkaz opuszczenia Górnego Śląska i w jakimś sensie ich rola na obszarze plebiscytowym się zmieniła, nie rodząc wcześniejszych emocji i konfliktów. Akceptacja, a czasami wręcz entuzjazm dla tego, co zobaczyli żołnierze na Górnym Śląsku, nie były jednak powszechne. Zdarzały się i takie głosy, jak ten z 13 czerwca 1922 roku, gdy oczekujący na rozkaz wyjazdu z Gliwic żołnierz pisał: „ (…) Powinniśmy wrócić do Francji, z końcem czerwca jedziemy do Montpellier i bardzo jestem zadowolony, że opuszczę ten paskudny kraj, bo to nie jest raj (…)” (19). Listy do bliskich przynoszą zarówno relacje z bieżących wydarzeń, jak również prognozy na temat plebiscytu w dniu 20 marca 1921 roku. „ (...) w następną niedzielę będzie ciężko (…)” (20) odnotował 14 marca 1921 roku w swoim długim liście Roquer piszący do Spacerownik POWSTAŃCZY 13 rodziny z Gliwic. Wcześniej relacjonował wypadki z 14 marca 1921 roku, podkreślając napiętą sytuację w Gliwicach i próby konfrontacji między żandarmerią, konną policją a protestującymi urzędnikami (21). Ten sam autor mile wspominał równocześnie tańce w restauracji w Neue Welt, miejscu współcześnie niecieszącym się już najlepszą reputację wśród mieszkańców Gliwic (22). Przebywając na Górnym Śląsku, żołnierze żyli wreszcie sprawami swoich bliższych pozostawionych we Francji, martwiąc się – a to o handel (23), a to o spóźnioną wiosną 1921 roku orkę lub podejmując kwestie innych prac gospodarskich (jak np. białkowania drzew w sadzie) (24). (13) Straszna temperatura, czyli bardzo niska. Por. Roland Kiper, op. cit., s. 148. Zakończenie (17) Miejscowość koło Gliwic, obecnie dzielnica miasta, polska nazwa Szobiszowice – przyp. autora. Pobyt francuskich wojsk na Górnym Śląsku w obrębie korespondencji prywatnej żołnierzy przyniósł drobne i osobiste ref leksje, na gorąco sporządzane obserwacje – szczere, a bywało, że nieporadne – które trafiały do bliskich i znajomych we Francji. Na bazie tej korespondencji, zapewne znacznie bardziej obfitej i wciąż czekającej na bardziej gruntowne przebadanie, można pokusić się o dokonanie rekonstrukcji świata, który blisko 11 tysięcy żołnierzy francuskich odkrywało po przybyciu na teren Górnego Śląska od lutego 1920 roku (25). Dokonany przez autora wybór jest skromny, ale pozwala, znajdując swoje potwier dze nie i od nie sie nia w li te ra tu rze przedmiotu, na wskazanie pewnych prawidłowości, możliwych ocen i opinii, jakimi o Górnym Śląsku, ich mieszkańcach i swojej w tym miejscu roli posiadali żołnierze francuscy. Dodać w tym miejscu należy, że zapewne, m.in. ze względu na liczebność żołnierzy francuskich, korespondencja w tym języku z terenu objętego działaniem Komisji Międzysojuszniczej jest najobfitsza. Na tle innych formacji wojskowych obecnych na Górnym Śląsku w latach 1920-1922 stanowi samodzielny, ciekawy i wyjątkowy materiał źródłowy. W swojej pracy badawczej i muzealnej nie zetknąłem się z podobną korespondencją zredagowaną w języku włoskim lub angielskim. W tym ostatnim mamy do czynienia z ref leksją równie ciekawą, ale opracowaną w formie pamiętników, zapisków, tworzoną przede wszystkim przez oficerów (26). Mam nadzieję, że w wybranych przypadkach opracowywanie korespondencji żołnierzy francuskich znajdzie swój ciąg dalszy, stając się inspiracją dla badaczy i autorów literatury popularnonaukowej podejmującej nowoczesne dzieje Górnego Śląska i powstań śląskich. Przypadkiem wartym tutaj odnotowania była historia ślubu córki żydowskiego radcy miasta Gliwice (Gleiwitz) Arthura Kochmanna – Susanne Kochmann – z włoskim majorem Giuseppe Renzettim (27), który stacjonował na Górnym (14) Kartka adresowana do panów Pierre’a i Eugene’a we Francji, datowana 8 marca 1921, jako miejsce wskazano Górny Śląsk. (15) Roland Kiper na temat zagadnienia obecności wojsk francuskich na Górnym Śląsku w historiografii armii francuskiej we Francji. Tegoż, „Górny Śląsk w czasie powstań i plebiscytu”. W: „Francja i Francuzi na Śląsku. La france et les Français en Silésie”, Opole 2010, s. 146. (16) Tamże, s. 147. (18) Kartka do rodziców, brak podpisu, spisana w Gliwicach (Gleiwitz) 7 marca 1922 roku. (19) Kartka żołnierza Jeana do kuzynów, brak adresu; datowana 13 czerwca 1922 roku. (20) Kartka z 14 marca 1921 roku, podpisana przez autora o imieniu Roquer. (21) Tamże. (22) Tamże; z myślą o instytucjonalizowaniu czasu wolnego żołnierzy oraz chcąc przeciwdziałać takim patologiom jak m.in. kwitnąca na obszarze plebiscytowym prostytucja, liczne bójki i awantury, władze wojskowe aktywnie włączały się w organizowanie rozrywek dla żołnierzy. Por. Roland Kiper, op. cit., s. 148. Gen. William Heneker Śląsku w latach 1920-1922. Ze względu na swój dramatyczny epilog w latach czterdziestych XX wieku jest zdarzeniem tyleż wymownym, co niezwykłym, a obok tego omawianym w literaturze przedmiotu odnoszącej się do historii Żydów górnośląskich i ich za gła dy (28). Hi sto rie ta kie jak Su san ne Koch mann po tra fią kształ tować i upo wszechniać wiedzę historyczną, nadając jej tak dzisiaj interpretacyjnie pożądany ludzki wymiar. Jest wię cej niż oczy wi ste, że hi sto ria, zwłaszcza XX wieku, coraz bardziej otwiera się w sferze emocji i faktów na doświadczenia kolejnych pokoleń, które w tej historii bezpośrednio lub pośrednio uczestniczyły, kreując fakty, epizody, przede wszystkim zaś utrwalając swoje emocje. Te ostatnie nie zawsze cieszyły się zainteresowaniem historyków i wydaje się, iż nadal wymykają się opisowi i ocenom tworzonym przez historię powszechną, choć są nieocenionym źródłem wiedzy i tropów interpretacyjnych dla opowiadania historii ludzi, którzy w niej brali udział. (23) Kartka z Szobiszowic (Petersdorf) k. Gliwic z dnia 20 listopada 1921 roku podpisana przez żołnierza Josepha. (24) Kartka z Gliwic z 14 marca 1921 roku podpisana przez żołnierza Roquera. (25) Dane podaję za: Roland Kiper, op. cit., s. 145. W kolejnych miesiącach, szczególnie w 1921 roku, liczba ta zmalała, więcej tamże. (26) Por. Karsten Eichner, „Briten, Franzosen und Italiener in Oberschlesien 1920-1922, Die Interalliierte Regierungs – und Plebiszitkommission im Spiegel der Britischen Akten”, St. Katharinen, 2002. Tamże wykaz pamiętników żołnierzy i oficerów brytyjskich z tego okresu. (27) Peter Fraenkel, „Susanne and the Nazis” [online], [dostęp 23.05. 2011 r.]. Dostępny w World Wide Web: <http://www.booksie.com/nonfiction/novel/peterfraenkel/susanneand-the-nazis/chapter/3>. (28) Por. Max P. Birnbaum, „Staat und Synagoge 1918-1938”, Tübingen 1981, s. 62, przypis 3. Por. także: Bożena Kubit, „Żydzi gliwiccy. The Jews of Gliwice. Juden in Gleiwitz”, Gliwice 2005, s. 18. 14 Spacerownik POWSTAŃCZY Francuzi na Śląsku:Polska Stacjonujące od początku 1920 r. na Górnym Śląsku wojsko było z radością witane przez Polaków i często z otwartą wrogością przez Niemców ierwsza okazja do zobaczenia maszerujących żołnierzy z46. Dywizji Strzelców Alpejskich w charakterystycznych beretach nadarzyła się mieszkańcom Katowic 1 lutego 1920 r. Szli ulicą Warszawską (wtedy Friedrischstrasse). Potem widziano ich wtym miejscu jeszcze wielokrotnie, bo wwilli pod numerem 7.p urzędował płk Blanchard, przedstawiciel Międzysojuszniczej Komisji Rządzącej i Plebiscytowej, który sprawował najwyższą władzę nad powiatem katowickim od momentu wycofania z tego terenu niemieckiej administracji, a przed oddaniem go wczerwcu 1922 r. rządowi polskiemu. Wkroczenie wojsk sojuszniczych wzbudzało ogromne emocje po obu stronach sporu. Polska ludność Górnego Śląska manifestowała wielką radość, ale ze strony mieszkających na tym terenie Niemców często dochodziło do aktów wrogości. Do pierwszego doszło już w podróży – jacyś ludzie obrzucili kamieniami pociąg, którym w stronę Śląska jechali francuscy żołnierze. Kamienie posypały się też w stronę kroczącej przez Katowice 1 lutego francuskiej kolumny. Dla odmiany działające na Śląsku polskie organizacje przygotowały radosne uroczystości powitalne. Z relacji zamieszczonych w podporządkowanym Polskiemu Komisariatowi Plebiscytowemu „Katoliku” wynika, że naprzeciw dowódcom francuskich oddziałów występowali miejscowi reprezentanci polskiej społeczności i deklarowali współpracę. Tak było np. w Pszczynie, do której oddział francuski wkroczył w sobotę wieczorem 31 stycznia. Następnego dnia, już w ściślejszym gronie, odbyło się kolejne spotkanie, zaś w poniedziałek 2 lutego zaraz po nabożeństwie jeszcze jedno. Ta serdeczność, z jaką przyjęto tu Francuzów, mocno kontrastowała z chłodem, z jakim przywitano ich w większych miastach. Z zamieszczanych w gazetach informacji wynika, że zdarzały się pobicia i manifestacyjne palenie francuskiej flagi. Otwarcie wrogą postawę ludność niemiecka okazała Francuzom w Bytomiu. 2 lutego zaraz po manifestacyjnej radości Polaków nastąpiła odpowiedź niezadowolonych z obrotu sprawy Niemców. „Katolik” pisał, że po południu i wieczorem aż do godziny 22 grupy niemieckich młodzieńców przeciągały ulicami miasta i śpiewały niemieckie piosenki. Nie P MUZEUM W RYBNIKU – pisze Michał Witkowski, Muzeum Śląskie Żołnierze francuscy w Rybniku obyło się też bez wykroczeń przeciwko nielicznym w tym mieście Polakom. Gdy na hotelu Reichshof, u zbiegu dzisiejszych ulic Dworcowej i Moniuszki (mieściła się tu redakcja czasopisma „Orędzie Sokole”), ktoś wywiesił polską flagę, tłum zdenerwowanych ludzi wtargnął do wnętrza i wymusił na właścicielu wywieszenie flagi niemieckiej. Dopiero wtedy się oddalili. „Katolik” relacjonował, iż „przez cały dzień i długo w noc miasto było w pewnym podnieceniu”. Po tych wydarzeniach Komisja Międzysojusznicza wydała zakaz witania wkraczających oddziałów, tak aby nie prowokować żadnej ze stron. Zarządzenia i tak na niewiele się zdały, bo w niektórych miejscach wciąż dochodziło do zatargów. Na łamach „Katolika” znalazła się informacja o tych, do których doszło w Gliwicach. Niech żyje koalicja Zaczęło się od tego, że tuż przed wkroczeniem oddziałów koalicyjnych na balkonie Banku Ludowego ktoś wywiesił transparent z napisem: „Niech żyje koalicja”. Dyrektorem tego banku (przy Wilhelmastrasse, dziś ul. Zwycięstwa) był Feliks Orlicki, szef tutejszego Polskiego Komisariatu Plebiscytowego, a wcześniej przewodniczący Polskiej Rady Ludowej w powiecie gliwickim, i być może to dolało oliwy do ognia. Już po 15 minutach transparent trzeba było zdjąć, bo – jak opisała to gazeta – „publiczność gromadziła się przed budynkiem banku i zajęła groźne stanowisko”. W Rybniku podobny incydent o mało nie doprowadził do poważniejszych konsekwencji. Zaczęło się od tego, że wywieszoną przez miejscowych Polaków francuską flagę usiłowali zerwać Niemcy. Oburzeni francuscy żołnierze już chcieli użyć broni, ale na szczęście sytuację udało się opanować miejscowej policji. Sytuacja bywała bardzo napięta i w późniejszych miesiącach nierzadko dochodziło do lokalnych incydentów. Dla przykładu, w czerwcu 1920 r. w Tarnowskich Górach na stacji kolejowej doszło do bójki. Pretekstem do niej stało się zachowanie dwóch żołnierzy francuskich, którzy zamierzali wyjechać koleją do Bytomia. Opisująca to zdarzenie gazeta tłumaczyła, że z powodu nieznajomości lokalnych zwyczajów zajęli przedział przeznaczony dla konduktorów, a wtedy urzędnik kolejowy wezwał ich do opuszczenia przedziału. Doszło do ostrej wymiany zdań i kłótni. Przyglądający się temu pasażerowie, Niemcy, rzucili się na Francuzów i pobili. Spacerownik POWSTAŃCZY 15 radość i niemiecka złość MUZEUM W GLIWICACH Lublińcem, Olesnem i całym obwodem przemysłowym; żołnierze włoscy mieli stacjonować w Głubczycach, Raciborzu, Koźlu, Strzelcach Opolskich i Gogolinie. Okresowo przebywali tutaj również żołnierze brytyjscy, w czasie plebiscytu i w czasie III powstania. W sumie w różnym czasie liczba wojsk sojuszniczych wahała się od początkowej p13 tys. żołnierzy do ponad 20 tys. w marcu 1921 r. Główna siedziba Międzysojuszniczej Komisji Rządzącej i Plebiscytowej mieściła się w Opolu. W terenie była ona reprezentowana przez kontrolerów powiatowych, którzy odpowiadali za lokalną administrację. Na terenie Katowic funkcję tę pełnił płk Blanchard. Z kolei dowództwo nad oddziałami stacjonującymi w Katowicach objął płk Henri de Reynies. Koszary wojskowe, w których zakwaterowano żołnierzy, znajdowały się poza centrum miasta, przy drodze w kierunku Kochłowic, przy dzisiejszej ul. Raciborskiej. W centrum Katowic niewielkie, kilkuosobowe posterunki francuskie stacjonowały w wybranych, mających kluczowe znaczenie punktach miasta. Jeden z nich znajdował się przy dzisiejszej ul. Francuskiej. Strzelać bez ostrzeżenia Żołnierze po służbie w Gliwicach Politycy i wojskowi Zgodnie z postanowieniami traktatu wersalskiego od pierwszych dni lutego 1920 r. władzę na Górnym Śląsku przejęła Międzysojusznicza Komisja Rządząca i Plebiscytowa. W skład tej komisji wchodzili przedstawiciele trzech europejskich mocarstw: Francji, Wielkiej Brytanii i Włoch. Na jej czele stanął francuski generał i polityk Henri Le Rond oraz angielski pułkownik Harold Francis P. Percival, a później Harold Stuart oraz włoski generał de Marinis. Międzynarodowym korpusem wojskowym składającym się z wojsk brytyjskich, francuskich i włoskich dowodził Jules Gratier, którego w połowie roku 1921 zastąpił francuski generał Stanisław Naulin. Zadaniem powołanej komisji było sprawowanie władzy na obszarze plebiscytowym, zastępując kompetencje władz prowincji i centralnych organów rejencji. W ten sposób przejęła lokalną administrację i policję. Komisja nie miała prawa zmieniać lokalnej administracji, jedynie sprawować nad nią kontrolę. Szerokie uprawnienia nie obejmowały tylko ustawodawstwa i podatków. Zdecydowaną większość przybyłych żołnierzy stanowili Francuzi, którzy objęli kontrolą tereny północne i wschodnie obszaru plebiscytowego z Opolem, Kluczborkiem, Najbardziej dramatyczne sceny z udziałem żołnierzy francuskich w Katowicach miały miejsce 17 i 18 sierpnia 1920. Przypadkową ofiarą niemieckich demonstracji wymierzonych przeciwko Francuzom padł przy ul. Warszawskiej dr Andrzej Mielęcki. Płk Blanchard nakazał wyprowadzić na ulice miasta zwarte oddziały piechoty, kawalerii, a nawet wozy bojowe. W okolicach dworca kolejowego grupa ludzi zaatakowała patrol francuski. Żołnierze użyli broni. W czasie walki zginęło – zapewne od kul – trzech Francuzów, ale ranni i zabici byli też wśród demonstrantów. Spokój w mieście udało się przywrócić dopiero wtedy, gdy na ulice wyjechały czołgi, aby wesprzeć stacjonujące w różnych punktach piesze patrole. Dowództwo nad całością przejął gen. Gratier, a żołnierze otrzymali rozkaz, by strzelać bez ostrzeżenia do przemieszczających się grup. „Katolik” opisywał te wydarzenia następująco: „Roznamiętnienie tłumu trwa dalej. Z niepokojem wyczekują spokojni mieszczanie wieczora. Plac przed teatrem miejskim jest zajęty przez wojsko francuskie, mianowicie kawalerię i piechotę. Również samochód opancerzony jest w pogotowiu. Na ulicach miasta pojawiają się uzbrojone patrole piechoty i kawalerii. Zielona policja [niemiecka policja bezpieczeństwa – Sicherheitspolizei – przyp. red.] otrzymała nowe posiłki. Przybyły również wojska włoskie, które wspólnie z wojskiem francuskim dbają o porządek publiczny. Władze wojskowe dochodzą do przekonania, że tylko bezwzględne postępowanie z demonstrantami może przeszkodzić dalszym rozruchom”. Potem sprawy nabrały jeszcze bardziej dramatycznego obrotu: „Pod wieczór około godziny 5 natarły nowe tłumy na plac przed teatrem miejskim. Żołnierze wystrzelili na postrach. Tłum nie cofnął się jednak, wobec czego kawaleria francuska zabrała się do gwałtownego opróżnienia placu. Kilka osób pono zraniono. Około godz. 7 rozpoczęto rozpędzać tłumy gromadzące się w ulicach przy pomocy samochodów wojskowych; i tu przyszło do poważniejszych starć z tłumem. Równocześnie ustał wszelki ruch telefoniczny i telegraficzny. W mieszkaniach nie było wolno palić światła, inaczej grożono strzelaniem do okien”. Nie przyszliśmy tu walczyć Kolejnym trudnym sprawdzianem, przed którym stanęli żołnierze francuscy w Katowicach, było wywołane przez Polaków III powstanie. Gdy oddziały powstańcze próbowały o świcie 3 maja 1921 r. zająć miasto, do jego opuszczenia zmusili ich właśnie strzegący tu porządku żołnierze francuscy. W nocy z 3 na 4 maja powstańcy jeszcze raz, bez walki, opanowali miasto. Jednak i tym razem na wezwanie Francuzów się wycofali. Powszechnie postrzegano Francuzów jako przychylnych Polsce, a Włochów i Anglików jako sprzyjających Niemcom. Na pytanie, dlaczego komisja nie zapobiegła wybuchowi walk, gen. Le Rond korespondentowi „Daily Chronicle” odpowiedział, iż komisja nie mogła temu skutecznie przeciwdziałać, ponieważ dysponowała tylko 14 tys. wojska zamiast potrzebnych 50 tys. Na zarzut, że nie przedsięwzięto surowych środków, odparł gen. Le Rond: „Nie przyszliśmy tu po to, aby walczyć”. Kiedy zaś korespondent wspomniał o walkach, jakie stoczyli Włosi, gen. Le Rond rzekł, że żołnierze francuscy nie walczą z ludnością cywilną. Oficjalne pożegnanie oddziałów sojuszniczych odbyło się 19 czerwca 1922 r. na rynku w Katowicach. Francuzi oddali salwy armatnie, aby oddać cześć trzem sztandarom: brytyjskiemu, włoskiemu i francuskiemu. Następnie sztandary zdjęto i powieszono flagę polską. Tego samego dnia opuścili Katowice. Maszerujący żołnierze u granic miasta zaprezentowali broń i odegrali hymny francuski i polski. Dla uczczenia ich obecności w mieście w 1923 r. Emmastrasse przemianowano na ul. Francuską. 16 Spacerownik POWSTAŃCZY Wojska alianckie na Górnym Śląsku .