Malgosia Sielska
Transkrypt
Malgosia Sielska
Zakazany bal studniówkowy Małgorzata Sielska Niepubliczne Gimnazjum MORAWA w Przemyślu www.morawa.edu.pl Jedno małe zdjęcie, a tyle wspomnień. Fotografia, na której wszyscy jesteśmy razem, zdjęcie, które od razu budzi uśmiech na twarzy. Czarno-białe, a tak bardzo kolorowe. Tylko trzydzieści osób, ale i tak każdy jest szczęśliwy. Nie ma rzeczy niemożliwych, są tylko pragnienia skryte głęboko, głęboko w naszych sercach. Jednym z takich pragnień w moim życiu było zorganizowanie studniówki marzeń. Takiej, na której każdy byłby szczęśliwy, radosny i bawiłby się doskonale. Marzenia często się nie spełniają, pozostają tylko marzeniami. Tak było i w tym przypadku. Mojej studniówce przeszkodziły tragiczne wydarzenia, otóż człowiek w mundurze, pan w ciemnych okularach ogłosił w nocy z dwunastego, na trzynastego grudnia 1981 roku w Polsce stan wojenny. Pamiętam, jakby to było wczoraj, kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy Wojska Polskiego, funkcjonariuszy MSW, ponad tysiąc czołgów, kilka helikopterów i on, generał Wojciech Jaruzelski. Jego przemówienie odtwarzane było w radiu na każdej stacji i w telewizji, nie było żadnych innych programów, tylko , jak pamiętam, nadawana była muzyka… straszna, ponura, złowieszcza. Wszystko zaczęło się, gdy wraz z rodziną zasiedliśmy przed telewizorem, aby zobaczyć poranny ,,Teleranek’’ , jak to zazwyczaj robiliśmy w niedzielę, lecz zamiast zobaczyć uśmiechniętego koguta, ujrzeliśmy generała i usłyszeliśmy odczytany przez niego komunikat. - Co to za dziwny pan?- spytała moja młodsza siostra, która miała dopiera siedem lat. Mama aż zaniemówiła, tata złapał się za głowę, a ja próbowałam poukładać sobie myśli. Przeczuwałam, że stanie się coś złego, lecz to, co za chwilę miałam usłyszeć, zmieniło moje beztroskie życie w jakiś koszmar. ,,Na obszarze całego kraju wprowadzono stan wojenny”- ogłosił generał. - Dzieci, mamy wojnę - powiedziała mama, zanim spadła jej z oczu pierwsza łza, a w tym dniu było ich zbyt wiele. Moja młodsza siostra była szczęśliwa, że nie musiała iść do szkoły, nawet nie zdawała sobie sprawy z powagi tej sytuacji, lecz ja, będąc w klasie maturalnej, nie mogłam spać przez całą noc. Godzina milicyjna zaczynała się już o 22:00, lecz dzieciom nie wolno było wychodzić z domu po godzinie osiemnastej. 4 stycznia 1982 roku znowu musieliśmy iść do szkoły. Na przerwach był szum, wszyscy byli zaskoczeni takim obrotem sprawy. Miesiąc temu każdy był szczęśliwy, lecz teraz… wszystko się zmieniło. Gdyby ktoś powiedział mi, że ogłoszą stan wojenny, pewnie uznałabym go za wariata. - Moi drodzy uczniowie – powiedziała wychowawczyni – już wiecie, że musimy się podporządkować wielu zakazom. Ogłoszono godzinę milicyjną, nie można także opuszczać miejsca zamieszkania bez zgody władz, a oprócz tego każda rozmowa jest kontrolowana. - Będziemy chociaż mieć studniówkę? – spytała Karolina. - Obawiam się, że nie, na pewno nie pozwolą nam zorganizować tej zabawy – powiedziała profesorka. - A nasze marzenia, plany, nasza młodość? – oburzyła się Marlena, ja również byłam zła, bo bardzo chciałam mieć niesamowitą imprezę przedmaturalną. - Pani profesor, a może by tak, na przekór całemu światu, a zwłaszcza władzom, zorganizować studniówkę – powiedział stanowczym głosem Maciek, przewodniczący klasy. –Niech pani pomyśli, zasłoniłoby się okna kocami , bylibyśmy bardzo, bardzo cicho, na pewno nikt nie usłyszy, nikt się nie dowie. - Może poszłaby pani z nami?- spytałam nieśmiało. - Nie jestem pewna… - Prosimy!- odpowiedziała chórem cała klasa. - ,,Raz kozie śmierć’’ , tylko musimy starannie dopracować szczegóły. To będzie nasza słodka tajemnica- szeptem powiedziała wychowawczyni. Czas przygotowań do balu minął błyskawicznie. Oto noc, na którą czeka każdy maturzysta. Dziewczyny specjalnie na tę okazję przymierzają w sklepach tysiące sukienek, aby z nich wybrać najładniejszą. Dla nas wystarczyły skromne sukienki, pod warunkiem, że będą bardzo kolorowe. W ten sposób chcieliśmy wyrazić protest przeciwko temu, że władze nie zezwoliły na organizację studniówki w szkole. Ustaliliśmy, że impreza naszej klasy odbędzie się w domu u Maćka. Przychodziliśmy do jego domu od samego rana, każdy z osobna, aby władze niczego nie podejrzewały. Ja, jako współorganizatorka przyszłam najwcześniej, jak tylko mogłam. Był to koniec miesiąca, więc wszystkie kartki na żywność mogły zostać zużyte na kupienie jedzenia. Stół był pełen pysznych i apetycznie wyglądających przekąsek. Wystrój sali był skromny, ale dla nas śliczny. Napis ,,Studniówka 1982’’ , witał wszystkich, którzy wchodzili do pokoju, był głównym elementem dekoracyjnym. Byliśmy tu bezpieczni, okna szczelnie zasłonięte, drzwi zamknięte, lecz odczuwaliśmy lęk, strach i powagę sytuacji. Baliśmy się odkrycia tego tajemniczego spotkania, każdy miał jednak nadzieję, że to się nie wydarzy. Z panią wychowawczynią przyszły jeszcze trzy inne serdeczne, miłe, a przede wszystkim odważne nauczycielki. One nie bały się narażać swojego życia dla nas, bo przecież możliwe, że wzięto by je do więzienia czy pozbawiono pracy, gdyby nas złapano. W pokoju było ciemno, bo do oświetlenia całego pomieszczenia użyto tylko kilku świec, lecz, gdy wytężyło się wzrok, można było zobaczyć wszystko, łącznie z dziurą w ścianie, która przy tym świetle wyglądała uroczo. Ciemność nie przeszkadzała nam, by dobrze się bawić. Zabawa w głuchy telefon była hitem tego wieczoru, a na końcu każdego hasła, które chcieliśmy przekazać, dodawaliśmy: ,,rozmowa kontrolowana’’, aby oddać charakter tamtejszych połączeń telefonicznych. Gdy ktoś powiedział ,,Kocham cię’,’ dziesięć minut zajmowało nam rozszyfrowanie kto i do kogo to powiedział. Graliśmy również w wojnę. W tamtych czasach, aby zająć dziecko, dawało się mu karty, np. „Piotrusia” i potrafiło bawić się nimi całymi godzinami, a teraz… telefon, laptop, komputer, tablet i nawet to nie wystarcza. - Mogę prosić panią do tańca? –pytali chłopcy dziewcząt. Tańce były najprzyjemniejszą dla mnie częścią tego wieczoru. Z magnetofonu odtwarzane były piosenki Anny Jantar, Czerwonych Gitar i mojego ulubionego zespołu, Budki Suflera. Siadaliśmy w kole i opowiadaliśmy sobie przeróżne kawały, dowcipy i śmieszne historie. Gdy tylko ktoś powiedział coś zabawnego, wszyscy zaczęli uśmiechać się pod nosem, wiedzieliśmy, że nie możemy być głośno, więc nikt nie chciał ryzykować, by gromkim śmiechem, czy wrzaskliwą muzyką popsuć aurę tego tajemniczego spotkania maturzystów. Jedynie Arek, chłopiec, który był zawsze wesoły, nie uczestniczył w zabawie, nerwowo przerzucał kostkę Rubika. Podeszłam do niego i zapytam - co się stało? Szeptem odpowiedział mi, że jego tatę internowali, był działaczem „Solidarności”. Współczułam szczerze koledze i porwałam go do zabawy w zgaduj- zgadulę. ,,Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy’’, więc i ten bal trwający do białego rana, dobiegł do końca. Ostatnim naszym tańcem był biały walc (obowiązkowo z kotylionami zrobionymi z kolorowej bibułki), a oczywiście zabawę zaczęliśmy polonezem . Chyba wszyscy mieliśmy łzy w oczach, gdy usłyszeliśmy cichy, stłumiony głos profesorki: „Studniówkę 1982 roku czas zacząć”. Gdy sobie przypominam nasze smutne, a jednak szczęśliwe twarze, łzy same cisną się do oczu. By ocalić od zapomnienia nasz zakazany bal studniówkowy, zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie, pamiątkową fotografię, tę samą, na którą patrzę właśnie w tej chwili. To jedno zdjęcie, małe, malusieńkie przywołuje tyle dobrych wspomnień. Mieliśmy naprawdę dużo szczęścia, że milicja nie odkryła naszego tajemniczego spotkania. Do dziś jestem wdzięczna osobom, bez których nasza studniówka pewnie nie odbyłaby się. Te osoby mają już dzieci, niektóry nawet wnuków, do teraz lubimy się spotykać i wspominać tamtą wspaniałą noc, w którą wszyscy byliśmy razem. Ta fotografia przypomina mi także o okrutnych czasach, jakie wtedy panowały. To zdjęcie to wspaniała pamiątka po czasach, które już dawno minęły, lecz na zawsze zostaną w naszych sercach. Jedno małe zdjęcie, czarno-białe, a tak bardzo kolorowe.