Kobieta ubrania buty kobieta suka
Transkrypt
Kobieta ubrania buty kobieta suka
Kategoria: reportaż literacki Autor: Julia Pliżga Gimnazjum Nr 5 im. Sybiraków w Zamościu GALERIA NA WIETRZE Wyjątkowo chłodny niedzielny poranek. Rwący wiatr z łatwością miota piaskiem w oczy ludzi, których jak co tydzień, jest tu bardzo wiele. Ubrania, meble, produkty spożywcze, wszystko w jednym miejscu, prawdziwa galeria, galeria na wietrze. W powietrzu unosi się woń hot-dogów i frytek. Słychać nawoływania sprzedawców zachęcających do kupna swojego towaru. Granice galerii wyznacza szereg brudnych, zakurzonych w pyle samochodów. Stoją wszędzie gdzie tylko się da, gdyż z reguły skromne wielkościowo parkingi, zajmują posiadacze aut z tutejszą rejestracją LZA, LZ, czasem zdarza się, że korzystne miejsca na parkingu zdobędą pojazdy z pobliskich miasteczek – LHR-y, LTM-y, LKS-y, czy LBL-e. Większość nie ma jednak takiego szczęścia. Wzdłuż i naokoło lotniska ciągnie się długi pas przeróżnych marek samochodowych z przeróżnymi rejestracjami. W lecie łatwo wyznaczyć czas w jakim tam stoją, gdyż osiadający kurz zdradza wszystko. Miesiąc luty na szczęście tego oszczędza. Ziemię pokrywa lekka pierzynka śnieżna, gdzieniegdzie tylko widnieją kałuże z błota, wyjeżdżone przez największe pojazdy typu jeep. Tak duża liczba samochodów świadczy o jeszcze większej ilości kupujących. Mężczyźni, kobiety w różnym wieku, każdy szuka czegoś dla siebie. Zatrzymują się przy większości stoisk, z uwagą wypatrując wśród rzeczy okazji. Przy jednym ze straganów nastolatek pomaga w wyborze pościeli swojej babci, emerytce, która na widok tak wielu wzorów i kolorów zupełnie tracił głowę. Dla osoby w starszym wieku miejsce to jest spełnieniem marzeń. Nie musi szukać w różnych, odległych sklepach produktów, kiedy tutaj, ma wszystko pod ręką. Kolejny kiermasz zajmuje grupa nastolatków wybierająca koszulki z nadrukami zespołów rockowych. Ludzie młodsi nie zaglądają tu tak 1 często, bo wszystko da się kupić przez internet, jednak pewniej, szybciej i z pewnością taniej wybrać się tu – zapewniają. W centrum całego zamieszania znajduje się jedno, małe stoisko, na którym skromnie ułożone są buty przeróżnego rodzaju. W związku z nadchodząca porą roku i warunkami atmosferycznymi przeważa obuwie zimowe, ale nie brak też klapek czy tenisówek. Oprócz butów do kupienia są także koszulki. Dziś powieszone na wieszakach, ruchliwie tańczą w powietrzu, to chyba jeden z najzimniejszych poranków miesiąca. Obok tego stoiska nie da się przejść obojętnie. Mimo niewielkiej ilości produktów ich wygląd naprawdę przyciąga uwagę. Kolorowe zamsze, złote zamki, kokardy, guziki, falbany, wstążki nie umykają niczyjej uwadze. Wielobarwny kram, nie posiada jednak tak jaskrawego właściciela. Wręcz przeciwnie. Pan Jacek, 40-letni mężczyzna, w zbiorowisku tylu rzeczy staje się prawie niewidoczny. Obojętnie spogląda na dobytek, nie krzyczy przeraźliwie, reklamując swój towar, w milczeniu stoi i obserwuje kupujących. Zupełnie różni się od reszty tłumu przedstawicieli nowych państw Unii Europejskiej, jako jedyny Polak w zasięgu kilku stoisk zachowuje się poważnie, cicho. Sytuacja na giełdzie wcale mnie nie zadowala – jak mówi. Ten z natury szczery i uczciwy człowiek wzburza się, gdy handel prowadzony przez wielu sprzedawców odbywa się bez kontroli i ewidencji. On swoją działalność zaczął już kilka lat temu. Uważa, że od początku wykazywał się sprawiedliwością. Nie tylko sprawa handlu jest dla niego powodem zmartwień. Jako mieszkaniec Zamościa niepokoi się stanem czystości lotniska po opuszczeniu go przez ludzi. Aluminiowe woreczki, folie krążą nad ziemią w niezliczonych ilościach. Aż strach patrzeć do czego może doprowadzić działanie człowieka – mówi. Pan Jacek starannie pilnuje porządku. Stara się jak najbardziej dbać o swój obszar pracy. Około godziny trzynastej tłum przerzedza się, jest więcej wolnego miejsca, a prowizoryczne alejki między stoiskami nie są już tak ciasne. 2 Ciężarówki z jedzeniem odjeżdżają, pozostawiając po sobie chaos. Elementy straganów składane są do pudełek. Meble są rozkładane na części i chowane, ubrania układane na stos i pakowane do pudeł. Po upływie pół godziny na miejscu można zastać jedynie puste pole. Nie do końca puste. Przestrzeń wypełnia sterta śmieci, przeróżnych, butelek, worków, torebek, papierów. Wolny rynek rządzi się swoimi prawami – dodaje pan Jacek. Teraz sprzedający, jak i kupujący, wszyscy starają się opuścić to miejsce, co nie jest takie łatwe. Większości ludzi denerwuje tego typu trudność drogowa, jednak stali mieszkańcy Mokrego przyzwyczaili się do tych warunków i nawet polubili. Lubię te „Mokre tarasy”. Nie kupuję tam, ale w okresie wakacji zdarza mi się przyglądać ludziom stojącym w korku. Mrowie, a raczej plankton – ocenia jedna z mieszkanek mająca na wszystko widok z okna. Kobieta współczuje jedynie ekipie sprzątającej, która zaraz po południu ugania się za fruwającymi folijkami. Cóż, jakie miasto, takie tarasy – stwierdza. 3