dla siebie i innych

Transkrypt

dla siebie i innych
ellemagazyn
dla siebie i innych
OSWAJANIE
MIASTA
wspólne
śniadania i kolacje.
W grupie
działa się lepiej.
Na początku marzyli, by stworzyć coś dla siebie,
jakiś brakujący miejski element. Dziś zapomnianym
przestrzeniom dają nowe życie, a sąsiadom
pokazują, że można żyć lepiej. Miastomaniacy.
ANNA FRĄTCZAK zdjęciA KUBA DĄBROWSKI
warszawa
ul. nieporęcka
Założenie było proste:
stworzyć designerskie
cacko i zachować klimat
starej Pragi. Na zlecenie
francuskiej spółki dom
odnowiła pracownia
Gildasa Boursina (na
zdjęciu pierwszy z lewej).
Architekt sam tu
zamieszkał i zachęcił
znajomych, m.in. Adama
Rejnharda, XXX,
Celestynę Król, Maćka H.
Paryska. Prowadzą dom
otwarty i organizują akcje
dla sąsiadów. Ściągają
też na Pragę inwestorów
Już za rok przy Nieporęckiej stanie budynek wg
przedwojennego
projektu. Niebawem
zacznie się rewitalizacja
kamienicy przy Stalowej.
zdjęcia
P
pracownia architekta Gildasa Boursina
wieczorem zamienia się w salon towarzyski całej kamienicy. Przychodzą sąsiedzi,
tak jak Gildas twórczy trzydziestoletni:
fotografka, wydawca, studentka kulturoznawstwa, designer. Czasem wpadają okoliczni
mieszkańcy: ekslokatorka pani Tereska (przynosi
racuchy) czy wnuk szewca, który miał tu
zakład.
Nic dziwnego, że o kamienicy przy Nieporęckiej
12 mówią w Warszawie wszyscy. To miejsce
w europejskim, artystowskim stylu stworzone
w sercu Starej Pragi, na tyłach Wytwórni Wódek
Koneser. Miejsce, które nie odwraca się plecami
do otoczenia. W tym właśnie tkwi istota oswajania miasta: tworzyć fajne, inspirujące przestrzenie i otwierać je dla ludzi z innych niż własne
środowisko.
„Nieporęcką” kupiła cztery lata temu mała francuska spółka. Rewitalizację powierzyła pracowni
Gildasa Boursina, mieszkającego w Warszawie
Francuza. Na parterze starannie otynkowanej
kamienicy widnieje typowa staropraska witryna
z metalową kratą. Wygląda jak zakład szewski
albo zieleniak. Okazuje się salonikiem z kolekcjonerskimi okazami oldskulowych lamp, foteli
i stolików. Gildas i jego żona Irina zapraszają
do środka. Szklaną windą wjeżdżam na górę
i zwiedzam kolejne piętra. Z jednej strony widzę
kapliczkę na podwórku, z drugiej – klatkę scho-
ellemagazyn
Wrocław,
od podwórza
Bartek Kraciuk i Norbert
Redkie nie mogli
patrzeć, jak ginie
warszawska architektura lat 60. Gdy więc
pojawiła się szansa
na zaadaptowanie
przestrzeni dworca
Powiśle, wyłożyli
wszystkie oszczędności
i otworzyli tu artystyczną klubokawiarnię.
Ryzykują wiele. Mają
dzierżawę tylko na pięć
lat, potem PKP może
mieć inny pomysł
na budynek.
sztuka bez ram
Mogli mieszkać w Londynie lub Nowym
Jorku, ale wybrali Warszawę. „Tam wszyst-
ko już jest, a tu jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia”, tłumaczą. 23-letni Norbert Redkie
i dwa lata starszy Bartek Kraciuk założyli Kiosk
z Kulturą i Wódką w budynku kas biletowych
dworca PKP Warszawa-Powiśle. Dworzec, modernistyczna perełka, szklany dom projektu
Arseniusza Romanowicza, przez 20 lat popadał
w ruinę. Ostatnio w mgnieniu oka przekształcił się w jedno z najmodniejszych miejsc
Warszawy. Prowadzona przez chłopaków klubokawiarnia otwarta jest od rana do nocy. Rano
kawa, wieczorem klubowa atmosfera, a od czasu do czasu przestrzeń artystyczna.
Norbert, warszawiak urodzony na pobliskim
Solcu, długo nie potrafił wybrać dla siebie kierunku studiów (zaczynał od mediów
w Londynie, teraz studiuje kulturoznawstwo
na Uniwersytecie Warszawskim), ale jednego
był od zawsze pewien: „Chciałem prowadzić coś
w rodzaju baru połączonego z przestrzenią artystyczną”. Znał takie miejsca z Londynu. Gdy
zobaczył, w jakim stanie jest budynek kas
dworca Powiśle, zadzwonił do Bartka, kumpla
z licealnych czasów. Ten akurat wrócił z Nowego
Jorku, gdzie przez cztery lata studiował fotografię w School of Visual Arts. Wrócił, bo jak
mówi: „To w Warszawie jest prawdziwe pole
do artystycznego działania”. Gdy Norbert zadzwonił z propozycją założenia klubu w budynku dworca na Powiślu, odjęło mu mowę. Nie
wahał się ani chwili. PKP planowały akurat
przetarg na dzierżawę budynku. Zebrali
oszczędności, zaciągnęli kredyty i wygrali!
Architekci z popularnej w Warszawie pracowni
Centrala zaprojektowali wnętrze budynku według starych fotografii. Wnętrze jest ascetyczne,
oszklone, została oryginalna podłoga i mozaika
na ścianie. „Będziemy tu pokazywać nową
sztukę, rzeczy ulotne, jednodniowe, kilkugodzinne. Nie mamy ram. Budynek jest przezroczysty”, śmieje się Bartek.
Oczywiście w Kiosku pojawi się mała gastronomia. A że to Powiśle, które ma swoje tradycje, w menu nie zabraknie setki czystej wódki
z zakąską.
szarzyźnie
stop
Jeśli chcesz zmieniać świat, zacznij
od swojego podwórka. To hasło,
Łódź,
skatepark
Zdjęcie
Warszawa,
kiosk
z kulturą
i wódką
dową. Na każdym piętrze stoją modne lampy i krzesła z kina Praha. Gdzieniegdzie
widać celowo wyeksponowaną rurę, odartą z farby futrynę
albo fragment ceglanego muru. Parter (faktycznie kiedyś
urzędował tu szewc!) jest
wspólną przestrzenią wszystkich lokatorów. „Czuję się, jakbyśmy byli rodziną”, przyznaje
fotografka Celestyna Król,
która mieszka tu z narzeczonym Marcinem Kasprzykiem.
„Prowadzimy
otwarte domy.
Rano robimy
sobie śniadania, wieczorem kolacje.
Gramy razem
w piłkarzyki,
oglądamy slajdy albo pracujemy”, opowiada.
Niedawno zorganizowała w kamienicy wyprzedaż używanych ciuchów i innych przedmiotów.
Był otwarty dla wszystkich grill integracyjny
na podwórku. Na tyłach kamienicy powstała
najwyższa w Warszawie ściana wspinaczkowa,
z której może korzystać każdy. W piaskownicy
na podwórku bawią się dzieciaki z okolicy. To
wszystko sprawia, że rdzenni prażanie traktują
ich jak swoich. „Inaczej stracilibyśmy to, co na
Pradze najcenniejsze – że wszyscy mówią sobie
»dzień dobry«”, podkreśla Gildas. Ostatnio wymyślili, że dobrze byłoby przebić się przez mur
fabryki wódek Koneser, aby połączyć dwie przestrzenie aktywności twórczej. „Wspaniale jest
zajmować przestrzenią wokół siebie, żeby było
przyjemniej. A to początek zmian!”,
zapowiada.
Basia Chabior
i Ania Stachowiak
z Wrocławia najpierw
założyły kanapkarnię,
potem klub Niskie Łąki.
To klub kameleon. Na
co dzień służy do
spotkań towarzyskich,
ale był też mieszkaniem
czarownicy i salą
przesłuchań Eberharda
Mocka (bohatera
kryminałów Marka
Krajewskiego).
Właścicielki uwielbiają
zabawę konwencjami:
organizują pastisze
dancingów czy ciuch
ciuch babki (wymianę
ubrań). Ostatnio wraz
ze stowarzyszeniem Od
Podwórza zajęły się
upiększaniem okolicy.
Jedyny w Polsce
skatepark prowadzony
przez ludzi z subkultury,
a nie urząd miasta.
Piotr Skorupka i Bartek
Mielczarek
z Alternatywy BMX
znaleźli sponsorów na
wynajęcie hali
w starej fabryce. W jej
urządzenie włożyli
więcej energii niż w
remonty własnych
mieszkań: zburzyli
ścianki, wylali nową
podłogę. I nie
spoczywają na laurach.
Łódzki skatepark ma
aspiracje – będzie
tu największe w Polsce
centrum kultury
streetartowej.
którym kierują się
Basia Chabior
i Ania Stachowiak. Kilka lat temu otworzyły dwa
kluby we Wrocławiu. Teraz zabrały się za ożywianie zaniedbanego podwórka, w którym mieści się jeden z nich. „Wcześniej pracowałyśmy
w mediach i miałyśmy dość korporacyjnej masakry”, wspomina
Basia. Zaciągnęły kredyty i choć
obaw było mnóstwo, otworzyły
Jadłostację, designerską kanapkarnię przy ul. Więziennej.
W menu znajduję kanapki w rodzaju „zboczek” (z boczkiem),
„amfetka” (z fetą), „spinacz” (ze szpinakiem).
Dziewczyny lubią żartować.
I dzięki temu we własnej knajpie poznały ludzi,
którzy zainspirowali je do dalszego działania.
„Chciałyśmy napić się z nimi piwa, dlatego założyłyśmy Niskie Łąki”, śmieje się Ania. Klub
mieści się w podwórzu między ulicami Ruską
i Antoniego. Ta część miasta nie cieszy się dobrą
sławą. Po sąsiedzku swoją imprezownię ma dresiarski półświatek. Ściany kamienic są zniszczone
i brzydkie. „Do klubu wbiegały gromadką
usmarkane dzieci, prosząc o rurki i balony,
a wszędzie snuł się cień marazmu i biedy”, wspomina Basia. Chciały, choćby dla własnego kom-
fortu, zrobić coś dla okolicy. Dlatego założyły
stowarzyszenie Od Podwórza. W kwietniu zorganizowały na podwórku pierwszy Pink Piknik.
Do współpracy zaprosiły inne kluby z podwórka, kampanię Love.Revolt i feministki
z Kampanii Przeciwdziałania Przemocy
ze względu na Płeć. Cały dzień podwórko tętniło
życiem. Basia i Ania upiekły rabarbarowe ciasto,
było wegańskie jedzenie, zagrało kilka kapel
i didżejów. Przyszli stali klubowicze, mieszkańcy
kamienicy, upośledzone dzieci z działającego tu
stowarzyszenia Pro Arte. A streetartowcy pokryli
ściany ogromnym muralem, usuwając na zawsze
szarzyznę! Został tylko kawałek ściany dla sztuki
dzieci z Pro Arte. „Nasze podwórko jest na przygotowywanym przez urząd miasta turystycznym
Szlaku Czterech Świątyń. Chcemy, żeby na tej
ścieżce było estetycznie, i wierzymy, że możemy
stworzyć dla siebie i innych lepszą, ładniejszą
część Wrocławia”, mówi Basia. W najbliższych
planach mają akcję „Zielony terroryzm”.
Terrorystki z Niskich Łąk posadzą na podwórku
prawdziwą łąkę!
ALTERNATYWNA ŁÓDŹ
W jednej z hal fabryki tekstyliów pulsuje przestrzeń wyjęta z innego świata. Ściany pomiesz-
czenia pokrywa kolorowe graffiti. Z głośników
leci hip-hop. Trudno uwierzyć, że za ścianą produkuje się rajstopy. Sprawcą zamieszania jest 25letni Piotr Skorupka, student kulturoznawstwa
Tworzyć inspirujące
miejsca dla siebie i innych.
To istota oswajania miasta.
Uniwersytetu Łódzkiego, przy okazji szef stowarzyszenia Alternatywa BMX. Gdy z powodu
kontuzji miał przerwę w wyczynowym jeżdżeniu
na bmx, postanowił założyć kryty skatepark.
Znalazł sponsorów, koledzy pomogli przy remoncie, grafficiarze wymalowali ściany. W przyszłości skatepark ma stać się oazą wszelkich kultur streetartowych. Będą koncerty, warsztaty
i zawody BMX, pokazy amatorskich filmów wyczynowych. Pierwsze takie na świecie!
To dowód na to, że wszystko, co najlepsze się
w mieście dzieje, robią ludzie, którym po prostu
się chce. Sami chcą żyć lepiej, a przy okazji sprawiają, że miasta przestają być smutne.

Podobne dokumenty