Upadłość jako sposób rozwiązania konfliktu Prezes złodziej Jedyne

Transkrypt

Upadłość jako sposób rozwiązania konfliktu Prezes złodziej Jedyne
Upadłość jako sposób rozwiązania konfliktu
30-10-2008
Potrzebne są bardziej skuteczne mechanizmy ochrony wspólników przed działaniami nieuczciwych
zarządców – piszą radcy prawni, partnerzy w Sendero tax & legal
Rozwiązywaniu konfliktów między wspólnikami służą regulacje kodeksu spółek handlowych.
Korzystanie z nich wymaga jednak długotrwałych procedur sądowych. Zdarza się, że zanim wspólnik
zrealizuje w sądzie swoje prawa, druga strona konfliktu popełnia w stosunku do spółki nadużycia,
których konsekwencje są trudne do naprawienia. Postaramy się to zobrazować za pomocą jednej ze
spraw z naszej praktyki.
Prezes złodziej
T.H. posiadał 49 proc. udziałów w spółce z ograniczoną odpowiedzialnością. Do podjęcia jakiejkolwiek
uchwały umowa spółki wymaga większości 75 proc. głosów, bez zgody T.H. zgromadzenie
wspólników nie mogło więc podjąć żadnej uchwały. T.H. był też prezesem zarządu spółki i jako prezes
dopuścił się licznych nadużyć: spółka płaciła za jego prywatne wydatki, zatrudnił żonę, wypłacał jej i
sobie wysokie premie, fałszował uchwały zwyczajnego zgromadzenia wspólników, w tym powołujące
go do zarządu na następną kadencję. Ale przede wszystkim bezprawnie pobrał z kasy i konta spółki
kilka milionów złotych. Sytuacja taka trwała kilka lat.
Większościowi wspólnicy mieszkali na stałe za granicą i swojemu polskiemu partnerowi powierzyli
prowadzenie ich polskiego biznesu. Przez kilka lat nie interesowali się sytuacją spółki, a gdy w końcu
wykazali zainteresowanie, T.H. uniemożliwił im dostęp do jakichkolwiek informacji (był prezesem
zarządu, więc dokumenty były pod jego kontrolą). Powołał się przy tym na art. 212 k.s.h., zgodnie z
którym zarząd może odmówić wspólnikowi wyjaśnień oraz udostępnienia do wglądu ksiąg i
dokumentów spółki, jeżeli istnieje uzasadniona obawa, że wspólnik wykorzysta je w celach
sprzecznych z interesem spółki i przez to wyrządzi jej znaczną szkodę.
Jedyne wyjście
T.H. nie miał racji, co orzekł sąd rejestrowy na wniosek większościowych wspólników. Jednak
prawomocne orzeczenie tego sądu zapadło dopiero po ośmiu miesiącach, kiedy nie miało już żadnego
znaczenia.Wspólnicy nie mogli bez zgody T.H. odwołać go z zarządu, uniemożliwiała to umowa spółki.
Skorzystali więc z innych środków przewidzianych w k.s. h.: zaskarżyli do sądu sfałszowaną uchwałę
powołującą T.H. do zarządu na następną kadencję oraz złożyli pozew o wyłączenie go ze spółki.Sądy
przystąpiły do rozpatrywania tych spraw we właściwym dla nich tempie. Tymczasem spółka nadal
pozostawała pod kontrolą T. H., który zacierał ślady swojej działalności.
Popełnił jednak bardzo powszechny w podobnych sytuacjach błąd: spółka przestała płacić wspólnikom
za dostarczone przez nich towary. Umożliwiło to im złożenie wniosku o ogłoszenie upadłości. Sąd
ogłosił upadłość firmy, uwzględniając również, że na skutek wyprowadzenia przez T.H. kilku milionów
złotych zobowiązania spółki przekroczyły wartość jej majątku.W konsekwencji T.H. utracił dostęp do
spółki, w której pojawił się syndyk, a wspólnicy uzyskali dostęp do informacji o firmie na takich samych
zasadach jak wszyscy wierzyciele w postępowaniu upadłościowym.Sąd upadłościowy orzekł zakaz
opuszczania kraju przez T.H.. Prokuratura wszczęła postępowania karne. Syndyk wytoczył przeciwko
niemu jako prezesowi zarządu wiele powództw, między innymi o zwrot wyprowadzonych pieniędzy.
Kilka uogólnień
Postępowania przeciwko T. H. jeszcze trwają. Jednak już teraz można pokusić się o kilka uogólnień.
Przede wszystkim środki prawne przewidziane w k.s.h. na wypadek konfliktu wspólników są mało
skuteczne. Procedury są długotrwałe, a wspólnik (nawet mniejszościowy), pod którego faktyczną
kontrolą znajduje się spółka, wyrządza jej dalsze szkody. Dlatego w podobnych sprawach często
najlepszym wyjściem jest złożenie wniosku o upadłość. Sądy upadłościowe orzekają szybko i często
jeszcze przed rozpatrzeniem wniosku zabezpieczają majątek spółki przez ustanowienie
tymczasowego nadzorcy sądowego lub zarządcy przymusowego. Możliwość wyrządzania spółce
dalszych szkód zostaje więc ograniczona. Ogłoszenie upadłości jest wprawdzie ciosem dla biznesu
firmy. Należy jednak pamiętać, że biznes doznaje najczęściej poważnych szkód już wcześniej –
podczas ostrego konfliktu między wspólnikami. Ponadto nasze doświadczenie nauczyło nas, że
biznes można uratować nawet w wypadku upadłości spółki.
Truizmem jest stwierdzenie, że wspólnicy powinni interesować się sytuacją w spółce. Ale musimy je tu
powtórzyć. Gdyby wspólnicy T. H. wcześniej poprosili go o wyjaśnienia, szkody byłyby zapewne
mniejsze. Ponadto, naszym zdaniem, rozważenia wymaga usunięcie z k.s.h. art. 212 § 2, który
pozwala zarządowi ograniczać wspólnikom dostęp do informacji o spółce. Przepis ten ma na celu
chronienie firmy przed nadużyciami. Z naszego doświadczenia wynika jednak, iż w praktyce art. 212 §
2 k.s.h. jest najczęściej wykorzystywany w walkach między wspólnikami. Natomiast ewentualne
nadużycia prawa do informacji mogą być przecież zwalczane w drodze roszczeń odszkodowawczych.
Niepokojący jest jeszcze jeden wniosek płynący z tej historii. Otóż gdyby spółka znajdowała się w
dobrej kondycji finansowej i nie byłoby podstaw do ogłoszenia upadłości, szybkie i skuteczne
usunięcie zarządu z firmy byłoby nadzwyczaj trudne. Dokonujący nadużyć finansowych prezes mógłby
więc działać jeszcze przez wiele miesięcy, zanim udałoby się wymusić zmianę udziałowców spółki
(np. poprzez wyłączenie wspólnika) i doprowadzić do zmian w zarządzie. Być może ten i podobne
przykłady powinny skłonić ustawodawcę do wprowadzenia skuteczniejszych mechanizmów ochrony
wspólników przed działaniami nieuczciwych zarządców. Dopóki jednak takich mechanizmów nie ma,
trzeba próbować je tworzyć na etapie konstruowania umowy spółki.
Paweł Michalski, Łukasz Lubaszka
Rzeczpospolita

Podobne dokumenty