204 KB 3rd Jul 2014 Cos - Angelika Pabis

Transkrypt

204 KB 3rd Jul 2014 Cos - Angelika Pabis
COŚ
-Możesz tu na chwile podejść?- Spytała mnie pani. Czego ona znowu chce?! Podeszłam do jej
biurka zaniepokojona.
-Czy coś się stało proszę pani?- Spytałam ją.
-Zauważyłam że trochę jesteś taka smutna. Nie bawisz się z koleżankami, sama cały czas
siedzisz. Coś się stało?
-Mój brat wyjechał na tydzień.
-I tęsknisz za nim?
-Tak, bardzo.
-A kiedy wróci?
-Za dwa dni.
-Nie ma się o co martwić. Niedługo go zobaczysz. A teraz leć do mamy, czeka na ciebie.
Gdy wychodziłam z klasy uśmiechnęła się do mnie a ja do niej.
W drodze do domu dużo myślałam o moim bracie. A co jeśli mu się coś stało?! A co jeśli
samolot się rozbije jak będzie wracał?! A co jeśli będzie musiał tam zostać bo coś się stanie z
samolotem?! Już nie mogłam tego wytrzymać wiec spytałam mamę:
-Mamo mogę do niego zadzwonić? Strasznie tęsknie!
-No dobra ale tylko minutę, nie mam dużo na koncie.
Podała mi telefon. Znalazłam jego numer i od razu zadzwoniłam:
-Cześć wszystko u ciebie dobrze?- Spytałam go.
-Tak, wszystko jest dobrze! Nawet trochę lepiej niż dobrze. Znalazłem coś bardzo dziwnego i
muszę ci to pokazać!
-Co to jest?! Powiedz!
-Ja sam nie wiem jak to opisać. Zobaczysz jak wrócę.
-Dobra. Muszę już kończyć. Pa! No i pozdrów wujka ode mnie.
-Dobrze. Pa!
Oddałam mamie telefon.
Te dwa dni szybko minęły, pewnie dlatego że miałam zajęcie: cały czas myślałam o tym
czymś co mój brat znalazł. Znając jego, to pewnie jakiś liść który tylko ma dziwny kształt.
Ale co jeśli nie? Co jeśli to coś innego? A jeśli to coś może mu coś zrobić?! Wiem że pewnie
to coś niegroźnego, ale lepiej uważać.
Nareszcie, już sobota! On dzisiaj przyjeżdża! Z mamą wstałyśmy o 4 rano bo musimy po
niego jechać. Wstałyśmy, ubrałyśmy się, zjadłyśmy śniadanie i wsiadłyśmy do samochodu.
Podróż była tak długa że myślałam że się nigdy nie skończy, ale nie miałam racji. Nareszcie
dotarłyśmy do lotniska! Widziałam różne samoloty, i duże i małe. Widziałam jak samolot
ląduje.
-To pewnie ich samolot!- Po informowała mnie mama.
-Nareszcie!- Westchnęłam z ulgą.
Gdy weszłyśmy do środka, wszystko było takie duże, no i tyle sklepów! Ucieszyłam się gdy
zobaczyłam twarz mojego brata i wujka!
-Michał!
-Ania!
Pobiegłam do niego najszybciej jak mogłam i go przytuliłam. Szybko, wszyscy weszli do
samochodu.
-No i jak było?- Spytałam.
-Było super! Tyle fajnych rzeczy, no i widziałem lwy, tygrysy, małpy, żyrafy i słonie.
No i tak rozmawialiśmy przez całą drogę. Jak już prawie dotarliśmy, przypomniałam sobie o
czymś:
-Mówiłeś że znalazłeś coś dziwnego. Co to?
Michał włożył dłoń do jego granatowego plecaka i wyciągnął coś okrągłego. Przez chwilę
oglądałam to coś, ale nie przypominało niczego prawdziwego.
-Nie mam pojęcia co to jest.- Przyznałam się.
-Najbardziej to przypomina jakieś jajko.
-No może, ale to nie wygląda na prawdziwe jajko!
-Sam wiem, ale jak nie jajko to co?
Nie odpowiedziałam.
Wjechaliśmy do naszego ogromnego garażu o 8:30 rano. Było
widać po jego oczach że mój brat się cieszył z tego że jest w domu. Od razu pobiegł do
swojego pokoju i szybko usnął. Długo przyglądałam się temu „jajku” i próbowałam to jakoś
wyjaśnić ale nie było żadnego wyjaśnienia. Myślałam że to może być jakiś dziwny kamień,
albo jajko dinozaura, albo jajo kosmity, albo jakiegoś smoka czy potwora. Wiem że to nie
możliwe, ale nie ma innego wyjaśnienia. Nie pokazywałam jajka mamie bo pewnie by je
wyrzuciła czy coś i potem byśmy mieli szlaban.
Tej nocy nie mogłam spać, cały czas próbowałam wyjaśnić czym jest to jajko. Nagle z oddali
usłyszałam dziwny dźwięk, jakby jakiś olbrzym się zbliżał. Szybko obudziłam brata i
popatrzyliśmy przez okno. Okna były zaparowane więc nie dało się wszystkiego
wyraźnie zobaczyć. Widzieliśmy jakąś czerwono pomarańczowo żółtą kropkę która
robiła się coraz większa. Wreszcie zdaliśmy sobie sprawę że to wielki pożar!
Spanikowaliśmy, nie wiedzieliśmy co zrobić, ale wiedzieliśmy że nie możemy tak stać
bezczynnie. Bez wydawania żadnych dźwięków wyszliśmy z domu na podwórko.
Zamknęliśmy za sobą drzwi i pobiegliśmy w stronę pożaru.
Pożar był ogromny, większy niż go sobie wyobrażałam!
-Boje się!- Szepnęłam mojemu bratu.
-Nie ty jedna.
Gdy się zbliżaliśmy, kątem oka zauważyłam coś wielkiego skaczącego z dachu na dach.
-Michał, widziałeś?!- Zapytałam przerażona.
-A co?
-No, to coś wielkiego! Skakało z jednego budynku na drugi!
-No weź nie żartuj! Mnie nie przestraszysz!
-Ale ja nie kłamie! Naprawdę coś widziałam!
-Wiem że kłamiesz!
-Dobra jak mi nie wierzysz to sama wracam do domu!
Szybko pobiegłam w stronę mojego domu. Mój brat mnie błyskawicznie dogonił:
-Gdzie idziesz?!- Zapytał mnie.
-Do domu!
-No, ej! Poczekaj!
-Ja się boje! Mama mnie zabije jak się obudzi rano i zobaczy że mnie nie ma!
-No dobra! Chodźmy do domu!- Powiedział znudzony.
Więc najszybciej jak mogliśmy, pobiegliśmy do domu.
Otworzyliśmy drzwi jego kluczem (który zawsze ma przy sobie),weszliśmy do domu, z ulgą
że nic nam się nie stało. Było bardzo cicho czyli chyba mama jeszcze spała chociaż była 7:15
rano. Niezauważeni weszliśmy do naszych pokoi i położyliśmy się w łóżkach, udając że
śpimy. Po 10 minutach, mama weszła do pokoju, w swojej piżamie:
-Dobrze się spało?- Zapytała mnie.
-Tak, bardzo!- Skłamałam, chyba bym jej nie powiedziała o tym, o czym nie chciałam żeby
wiedziała!
-Za 15 minut przyjdź na dół na śniadanie.
-Dobrze.
Mama wyszła z pokoju, nie wyglądała na zdenerwowaną więc chyba wtedy spała.
Zeszłam na dół. Mama czekała tam z naszym śniadaniem. Po chwili mój brat też się pojawił.
Zjedliśmy śniadanie i poszliśmy do jego pokoju:
-No i co, mama wie?- Zapytał zaniepokojony.
-Raczej nie.
-Fju!
Cały dzień szybko minął.
Wszyscy poszliśmy spać. Po chwili mama zasnęła. Niezapowiedzianie usłyszałam dziwny
odgłos jakby coś skakało po dachu! Zerwałam się z łóżka i pobiegłam do pokoju brata:
-Słyszałeś to?!- Zapytałam.
-Tak! Co to było?!
-Nie mam pojęcia!
-Chodź, sprawdzimy!
-Ja tam znowu nie wyjdę!
-No to wyjrzyjmy przez okno!
Oboje wychyliliśmy się przez okno i zauważyliśmy coś ogromnego na naszym dachu! Nie
było widać co to jest dlatego że było bardzo ciemno. Tylko widzieliśmy cień skaczący z
naszego domu na ten obok. Również to coś było gonione przez policyjne helikoptery. Nie
mogliśmy uwierzyć własnym oczom:
-O mój Boże! Co to jest?!- Krzyknęłam przerażona.
-Nie wiem, ale lepiej się schowajmy!
Wstrząśnięci tym co zobaczyliśmy, oboje wróciliśmy do łóżek przerażeni że to coś wróci.
Z samego rana obudził mnie dziwny odgłos, jakby coś się trzęsło pod moim łóżkiem. Tam
mój brat zostawił „jajko”. Podniosłam się z łóżka i popatrzyłam w stronę jajka. Podłoga pod
nim się trzęsła jakby coś tam siedziało i próbowało się wydostać. Zdałam sobie sprawę że to
jajko się trzęsło a nie podłoga. Wyjęłam jajko z plecaka. Nie mogłam uwierzyć własnym
oczom, ale to było prawdziwe, jajko świeciło! Cały czas zmieniało kolory, czerwony, żółty,
niebieski, zielony i czarny. Nie wiedziałam co robić więc wrzuciłam jajko z powrotem do
plecaka. Po cichu weszłam do pokoju mojego brata:
-Ej! Michał!- Próbowałam go obudzić.
Podniósł głowę i powiedział:
-Co znowu?! Nigdy nie mogę się wyspać!
-Jajko!
-Co z jajkiem?
-Ono świeci!
Po tych słowach zerwał się z łóżka i pobiegł do mojego pokoju. Poszłam za nim. Ostrożnie
wyjął jajko z plecaka, i (tak jak ja) nie mógł uwierzyć w to co zobaczył.
-A..A...Ale j...Jak?- Powiedział oszołomiony.
-Ja sama nie wiem jak to możliwe ale jednak to jest prawdziwe.
Była dopiero 6:01 rano więc mamę mieliśmy z głowy. Nawet sobie nie wyobrażacie jaka by
była wściekła jak by zobaczyła świecące jajko w domu, pewnie byśmy mieli szlaban do końca
życia!
Mój brat sobie coś uświadomił:
-Jajko wcześniej nie świeciło, tylko jak przyszedł ten potwór!
-Czyli oni mają coś wspólnego ze sobą!
-Ale skąd się wziął ten potwór?!
-Nie mam pojęcia.
Myśleliśmy, myśleliśmy i myśleliśmy dalej aż zasugerowałam:
-Może ten potwór czegoś szuka!
-A to coś czego on szuka to pewnie to jajko!
Po paru krótkich chwilach mama weszła do pokoju:
-Chodźcie na dół! Musicie coś zobaczyć!
Kazała nam przyjść do salonu:
-Patrzcie!- Powiedziała pokazując na telewizor.
Leciały wiadomości:
-Wczorajszej nocy stało się coś okropnego, niezidentyfikowane „coś” było gonione przez
oddział helikopterów. Skakało z dachu na dach uciekając przed nimi. Na szczęście policja
zaczęła poszukiwania tajemniczego stwora. To okropne i szokujące- Wyjaśniał reporter
telewizyjny. Po chwili na ekranie telewizora były pokazane zniszczenia spowodowane przez
potwora. Mama coś zauważyła:
-To przecież nasz dom!
Szybko wyszła na dwór i zobaczyła telewizje pod naszym domem:
-Czy była pani świadkiem tej tragedii?- Ktoś zapytał ją.
-Czy pani widziała to coś?- Zapytał ktoś inny.
-Czy pani coś słyszała?- Zapytał inny reporter.
-Nie! Ja niczego nie widziałam!- Odpowiadała cały czas, próbując uwolnić się od reporterów.
Wreszcie zdołała wejść do domu.
-Dzieci, tam jest cała prasa! Nie wychodźcie z domu!- Ostrzegła nas mama.
-Dobrze nie martw się mamo- Odpowiedzieliśmy razem.
Wyjrzeliśmy przez okno i na prawdę była tam cała prasa. Zaczęli robić nam zdjęcia.
Dzień szybko zleciał chociaż cały czas mieliśmy fotografów i reporterów na głowie. Gdy
poszłam spać „jajko” zaczęło się ruszać! Trzęsło się, świeciło, nawet można powiedzieć że
zaczęło skakać. Moment później zobaczyłam cały oddział policyjny jadący na sygnałach.
Gonili coś. A co jeśli to znowu ten potwór?! A jak kogoś zabije?! To straszne!
Po chwili usłyszałam dźwięk jakby coś wskoczyło na dach. Nie myliłam się. Wyjrzałam przez
okno a na dachu siedział potwór, cały w krwi. Policjanci strzelali do niego. Zeskoczył z dachu
i spojrzał w moje okno. Stałam oko w oko z potworem. Jego oczy były czarne jak noc, całe
we łzach i zaczerwienione. Myślałam że już po mnie. Jednak potwór odwrócił się ode mnie i
poszedł na przód.
Teraz zauważyłam że potwór nie chce nikogo skrzywdzić, on musi tu po coś być ale nie wiem
jeszcze po co. Cała sparaliżowana ze strachu stałam tam przez pół godziny. Wreszcie się
ocknęłam się i pobiegłam do brata z jajkiem w rękach:
-Ej Obudź się!
Otworzył oczy:
-Co znowu?! Latasz tak do mnie co noc i mnie budzisz!
-Potwór!
-Co z potworem?!
-Widziałam go. Stanęłam z nim oko w oko.
-Co?! Serio?! Jest straszny?! Jest groźny?!
-No właśnie nie jest! Jeśli by był groźny to by mnie już tu nie było.
-No więc jak nie straszny to jaki?!
-Nie wiem. Ale wiem że nie ma go tu bez powodu. Musimy go odnaleźć!
-Zwariowałaś?!
-Nie! Chce się dowiedzieć czego on szuka!
-Idziesz na pewną śmierć!
-To jest tego warte!
Zaczęłam pakować rzeczy do plecaka jak picie, jedzenie no i oczywiście jajko.
-Poczekaj!- Krzyknął mój brat.-Nie możesz iść sama! Idę z tobą!
Uśmiechnęłam się do niego. Ubraliśmy się, wzięliśmy klucze i wyruszyliśmy.
Na dworze panował chaos! Budynki poniszczone, sklepy w płomieniach. Nie wiedzieliśmy
gdzie zacząć poszukiwania. Jednak po chwili coś zauważyliśmy, to była wielka dziura w
ziemi otoczona przez ludzi. Wiedzieliśmy że tam musimy zacząć! Co innego by zrobiło taką
dziurę jak nie potwór?!
Wepchaliśmy się przed ludzi aż byliśmy na krawędzi dziury.
-No to wchodzimy- Powiedział mój przestraszony brat. Nie było stromo więc nie mieliśmy
problemu z zejściem na dół. Gdy zeszliśmy na sam dół, niczego nie było widać więc
włączyliśmy latarki. Nawet nie wiecie jak zdziwieni byli ludzie widzący 10 letnią
dziewczynkę i 14 letniego chłopaka w dziurze potwora.
Potwór zrobił wielki tunel. Były różne drogi ale cały czas szliśmy prosto, bez oglądania się za
siebie. Wreszcie dotarliśmy gdzieś. Wyglądało to jak jakaś baza potwora. Było dużo
pozrywanych kabli i krwi. To pewnie była krew potwora. Wszędzie były kości, mięso no i
skóra. Pewnie jadł zwierzęta, ludzi raczej nie je bo jeśli by jadł to by mnie tu nie było.
Poszliśmy trochę dalej. W samym środku tych katakumb było coś ogromnego, było z metalu.
Może on coś buduje! Ale musimy się dowiedzieć co. Z nikąd pojawił się potwór.
-Więc on tak wygląda!- Powiedział mój brat spostrzegając potwora.
-Tak to on.-Powiedziałam z ulgą że to nie ktoś inny.-Nie daj się zobaczyć. To my musimy
jego obserwować.
Potwór najpierw podbiegł do tej metalowej rzeczy którą budował. Zza siebie wyjął więcej
metalu. To co zobaczyliśmy było nie do uwierzenia. Metal zaczął lewitować i przyklejać się
razem żeby coś zbudować. Następnie po utworzeniu kuli metal przykleił się do tego
większego kawałka tworząc coś jak spodek kosmiczny. Czy on może być kosmitą i chce
wrócić na swoją planetę? Tego nie wiem ale nie ma innego racjonalnego wyjaśnienia.
Mój brat chciał podejść bliżej. Z nieuwagi przewrócił się o jakiś kawałek metalu. Potwór go
usłyszał i odwrócił głowę w naszą stronę widząc mnie pomagającą mojemu bratu wstać.
Szybko zaczął biec w naszą stronę. Zaczęliśmy uciekać. Potwór był od nas szybszy.
Trafiliśmy w jakiś ślepy zaułek. Potwór na nas złowrogo patrzył.
-Jesteś pewna że on nie jest groźny?- Zapytał mój brat z pewnością że zaraz umrze.
-Teraz to ja już sama nie wiem.- Szepnęłam do niego.
Potwór zaczął na nas warczeć jak wściekły pies. Potem coś wyczuł. Popatrzył się na mojego
brata a potem na mnie. Coś przyciągnęło jego wzrok. Plecak świecił. Pewnie dlatego że jajko
świeciło a ono było w środku. Potwór zrobił się łagodny jak by coś go ucieszyło. Podniósł
lewą łapę i pazurem pokazał na plecak. Nie wiedziałam o co mu chodziło więc po prostu
zdjęłam plecak z ramienia i położyłam na ziemi przed nami. Potwór się zbliżył.
-To tego szukał!- Powiedziałam do siebie wiedząc o co potworowi chodziło.
Delikatnie potwór wyjął jajko z plecaka i położył obok siebie.
Nagle jajko się zaczęło ruszać i świecić różnymi kolorami. Nie tak jak wcześniej ale bardziej.
Skorupa z jajka zaczęła pękać! Ono się wykluwało!
Po chwili ze skorupy coś wystawiło łapę. Potem drugą. Następnie nogi. Wreszcie to coś
wyszło ze skorupy. Był to mały owłosiony i mokry potworek podobny do tego dużego.
Otworzył swoje czarne jak noc ślepia. Zerknął na mnie, potem na mojego brata a następnie na
potwora. Wskoczył na nogi i podszedł do potwora. W ich dziwnym języku coś wypaplał do
potwora a potwór do niego. Następnie potwór odwrócił się do nas i coś powiedział. Nie wiem
co to było ale brzmiało to jak „dziękuje i do widzenia”.
Potem oboje weszli do „statku kosmicznego”, wejście się za nimi zamknęło. Światła od
statku się zapaliły i silnik się włączył. Statek był gotowy by wyruszyć. Był już w pełni
gotowy do odlotu więc wyleciał. Leciał w górę. Przebił się przez całą tą ziemie pod którą
jesteśmy, i odleciał w kosmos. Ten huk obudził pół miasta. Na szczęście nie obudził mamy!
Następnie wróciliśmy do domu szczęśliwi że to już wszystko za nami.

Podobne dokumenty