Star Trek Online - recenzja

Transkrypt

Star Trek Online - recenzja
Star Trek Online - recenzja
Sobota, 06.03.2010, godzina 16:00, autor: Marcin "Komix" Kaleta, ID: 4430
Star Trek Online
Where no man has gone before
Star Trek Online zdążył już podbić serca setek tysięcy graczy na całym świecie. Niektórych przyciąga świat zaczerpnięty z wizji Gene Roddenberrego, a
innych innowacyjny system rozgrywki lub zwykła ciekawość. Twórcy szczycili się, że już milion graczy założyło konta na stronie gry, jednak milion kont
na stronie nie oznacza tyle samo graczy. Co jednak naprawdę reprezentuje sobą Star Trek Online i czy studio Cryptic wyciągnęło wnioski z cieszącej
się bardzo dużym zainteresowaniem bety.
Trzeba przyznać, że twórcy starają się (przynajmniej na razie) szybko odpowiadać na potrzeby społeczności graczy i utrzymywać z nimi kontakt.
Powiększono pojemność serwerów, mniej więcej raz w tygodniu wydaje się pomniejsze aktualizacje, łaty, nowe elementy gry. Jednak czy nie
oznacza to również, że gra powinna zostać poddana większej ilości testów przed oficjalną premierą? Chyba tak. Na szczęście poradzono sobie już z
większością problemów.
Na początku był chaos Data gwiezdna 86645.3. Wszechświat Star Treka pogrążył się w chaosie i wojnie. Nastały czasy, które kapitan Picard
określiłby jedynie mianem porażki dyplomacji. Walkę toczy każdy i na kilku frontach, Klingoni wypowiedzieli wojnę reszcie galaktyki, Romulanie po
zniszczeniu rodzinnej planety obwiniają o to Federację, Kardasjanie starają się odzyskać część swojej potęgi, a Borg coraz śmielej zapuszcza się do
kwadrantu alfa. Jakby tego było mało Undine (pochodząca z innego wszechświata rasa oznaczona, jako 8472 według desygnacji Borg), przeniknęli do
struktur dowodzenia wszystkich walczących frakcji i podsycają istniejące konflikty.
W takim oto niebezpiecznym wszechświecie przyjdzie poruszać się naszej postaci. Grać można po stronie Zjednoczonej Federacji Planet lub Imperium
Klingońskiego (jednak Klingoni dostępni są dopiero po osiągnięciu szóstego poziomu postacią Federacji). Każda ze stron może wybierać z pośród wielu
ras członkowskich lub stworzyć własnego obcego. Narzędzia do edycji postaci są dość zaawansowane i można dzięki nim uzyskać sporą różnorodność.
Niestety ograniczają się jedynie do postaci humanoidalnych, więc prawdziwie obcego wyglądu uzyskać się nie da, co w sumie jest zgodne z
założeniami świata.
Zakupując dożywotni abonament dostaje się też możliwość gry wyzwolonym z kolektywu Borgiem (ma niezłe zdolności startowe). Jest również jeszcze jedna opcja, która budzi u użytkowników spore kontrowersje. Możliwe jest wykupienie postaci Klingona i Ferengi (po stronie Federacji) za
pomocą tak zwanych „Cryptic Points”. Jest to waluta, którą można nabyć za prawdziwe pieniądze i wykorzystać w grze. Na razie służy jedynie do
kupna nowych ras, ale z czasem ma mieć więcej zastosowań. Wprowadzenie takich dodatkowych mikro opłat w grze, w której należy płacić abonament, wywołało spore oburzenie wśród graczy. Skoro wszyscy i tak już płacą to dlaczego zaburzać równowagę gry starając się wyciągnąć dodatkowe pieniądze. Co będzie dalej, zobaczymy?
Grę rozpoczynamy krótkim tutorialem, który uczy podstaw walki oraz poruszania się na ziemi i w kosmosie. Jako ciekawostkę można podać, że jest w
nim ukryte kilka niespodzianek. Niestety to wprowadzenie jedynie powierzchownie omawia całość sterowania gry. Jest to jeden z większych błędów
twórców, brak dobrego opisu funkcji. Wszystkiego należy się domyślić samemu lub sięgnąć do oficjalnego anglojęzycznego forum.
Galaktyczna wędrówka
W kosmosie okrętem steruje się za pomocą klawiszy lub myszki. Do dyspozycji mamy trzy rodzaje prędkości: impulsową, pełną impulsową oraz warp
(która automatycznie przenosi gracza do poziomu mapy sektorów). O ile manewrowanie na boki idzie dość gładko to gra ma problemy z górą i
dołem, czasem odpowiednie ustawienie okrętu, który wyleciał zbyt wysoko lub nisko to prawdziwa męczarnia i trwa chwilę. Najbardziej odczuwa się to kierując najcięższymi okrętami typu Cruiser.
Przemieszczanie się w kosmosie jest jednak dość proste i przyjemne, problemy pojawiają się jedynie w momencie wpadania na większe przedmioty.
Można czasem utknąć w asteroidzie i potrzeba chwili żeby się z niego wygrzebać. Gorzej, jeśli to samo przydarzy się przeciwnikowi, może to prowadzić do niemożliwości prawidłowego namierzenia i zniszczenia wroga. Chyba najlepszym pomysłem twórców było wprowadzenie spisu systemów
dostępnych w sektorze, w którym przebywa gracz. Wystarczy wybrać z listy miejsce docelowe a statek sam spokojnie doleci na miejsce.
Mapy mają trzy poziomy: pierwszy najmniejszy to mapa systemu (w systemach odbywają się walki i misje), drugi to mapa sektora, do której gracz
przenosi się używając napędu warp, w skład każdego sektora wchodzi kilkanaście lub kilkadziesiąt systemów. Ostatni poziom to mapa galaktyki
pokazująca wszystkie sektory i kontrolujące je frakcje. Od czasów bety znacznie ją usprawniono, teraz można ją przybliżać i oddalać a miejsce pobytu
postaci oznaczone jest strzałką. Sektory różnią się kolorami w zależności od przynależności do konkretnej frakcji (np.: Federacja niebieski, Klingoni
czerwony, Romulanie zielony, Kardasjanie brązowy). Fire at will
Walka w przestrzeni kosmicznej to najprzyjemniejsza część gry. Każdy okręt posiada cztery osłony: przednią, tylną oraz dwie boczne, które chronią faktyczny kadłub statku. Aby zniszczyć przeciwnika należy najpierw ostrzelać osłony (najlepiej bronią energetyczną) a potem dokończyć sprawę torpedami. Broni jest kilka rodzajów, energetyczna, torpedy, działa, wieżyczki oraz miny. Każda z nich występuje w kolejnych kilku formach, np. fazer,
disruptor, plazma, trójkobalt, tetrion, foton, różnią się nie tylko obrażeniami ale i zdolnościami specjalnymi i kolorem wyładowań.
Niestety mimo wrażenia dużego wyboru, wszystkie rodzaje broni z jednej kategorii są dość podobne. Wyraźnie brak tu większej różnorodności i jakiś egzotycznych technologii. Również zdolności specjalne broni są dość słabe, zwykle jest to dwa i pół procenta szansy na strzał na wystąpienie jakiegoś chwilowego efektu.
Walczyć można w czterech trybach, ataku, obrony, szybkości i równowagi. Każdy z nich przeznacza większość część energii do konkretnego systemu.
O czym już jednak nie mówią w tutorialu tryby te można modyfikować samemu, wystarczy zmienić wygląd interfejsu poprzeciągać suwaki
odpowiadające za energie, zablokować zmiany klikając na ikonki kłódek i już. Wielu z graczy nie ma o tym pojęcia, denerwujące jest również resetowanie tych ustawień za każdym razem, gdy otrzymujemy nowy okręt.
Kontrowersyjna jest również sprawa funkcji automatycznego prowadzenia ognia. Opcja taka istnieje, jednak można jej użyć jedynie dla jednej broni z
przodu i jednej z tyłu okrętu. W momencie gry mamy już po cztery z każdej strony, ma to mały sens, a ciągłe wciskanie przycisków bywa dość męczące. Logiczne było by wprowadzenie automatycznego ostrzału nie jednej broni lecz jednego rodzaju, np. cała broń energetyczna, wszystkie
działa lub torpedy. Mimo tych usterek walka kosmiczna daje masę satysfakcji dzięki efektom wizualnym oraz dźwiękowym, dzięki prostym podstawom
sterowania i walki każdy może szybko wyruszyć na podbój galaktyki.
Część misji przyjdzie nam wykonywać na powierzchni (lub pod) planet, asteroid, wewnątrz okrętów czy różnorakich budynków. Wtedy przejmujemy
kontrolę bezpośrednio nad naszą postacią i drużyną wybraną spośród załogi okrętu. Tą część gry można podsumować nazywając ją ubogim Mass
Effectem- widok z trzeciej osoby, zdolności specjalne drużyny, sterowanie klawiszami. Niestety mimo licznych poprawek od czasów bety nadal jest
to najbardziej kulejąca część gry. Walka ogranicza się właściwie do wciskania dwóch klawiszy odpowiedzialnych za dwa tryby ognia. Mimo stosunkowo
licznych opcji prowadzenia walki, strategicznego ustawienia drużyny, dużo prościej z tego zrezygnować i przysłowiowo „iść na żywioł”. Towarzysze są zbyt ograniczeni by skutecznie realizować jakąś strategię, do tego nadal blokują się w budynkach (na szczęście już mniej niż w becie), trafniejsze
byłoby ich teleportowanie prosto do dowódcy w wypadku oddalenia się o jakąś większą odległość, zaoszczędziłoby to graczom wiele frustracji.
Do dyspozycji gracza oraz jego drużyny oddano pancerze, tarcze energetyczne oraz kilka rodzajów broni. Każda broń ma dwa tryby, dodatkowo
dzielą się one na „exploit” i „expose”. Jeśli zaatakujemy przeciwnika bronią z możliwością „expose” istnieje szansa pojawienia się znacznika
oznaczającego możliwość wykorzystania tego stanu, atakując wtedy np. karabinem posiadającym właściwość „exploit” zadajemy olbrzymie obrażenia
lub całkowicie dezintegrujemy wroga. Niestety ta strategia również rozbija się o głupotę drużyny. Strzelają jak chcą, do kogo chcą (mimo opcji
ustawienia jednego celu) a ze zdolności broni korzystają jak im przyjdzie ochota, im rzadziej tym lepiej.
Ostatecznie zmuszeni jesteśmy samemu nosimy dwa rodzaje broni mogące łączyć się w takie „combo” albo liczymy na jakiś szczęśliwy strzał któregoś z
towarzyszy. Uniki nadal nie dają zbyt wiele, ale ulepszono celowanie na tyle, że nie można już strzelać przez część przedmiotów oraz ściany.
O ile wszystkie te elementy da się przeżyć i jeszcze mieć przyjemność z rozgrywki, to praca kamery niebezpiecznie ociera się już o granice cierpliwości.
Po pierwsze opcje w ustawieniach są zbyt liczne dla osób mniej obeznanych z grami (a do takich Star Trek Online jest również kierowany), po
drugie zmiana opcji nie przynosi wielkich efektów albo jeszcze pogarsza sprawę, po trzecie nie istnieje możliwość odpowiedniego zablokowania
kamery, kończy to się dzikimi tańcami postaci obracającej od przeciwnika a czasem dla odmiany podziwianiem ściany. Namierzenie konkretnego
przeciwnika bywa bardzo trudne, zwłaszcza w ogniu walki, do tego może okazać się, że nagle stoimy plecami do wroga i gapimy się na piękną ścianę,
bo tak się zachciało obrócić kamerze. Zdecydowanie jest to część gry, nad którą należy jeszcze sporo popracować. Mimo wszystko misje w otwartym
terenie są dość przyjemne i nie występują tam takie problemy jak w ciasnych budynkach czy wąskich korytarzach. Należy jeszcze wspomnieć o miłym
dodatku i gadżecie dla fanów Star Treka, zwłaszcza The Oryginal Series, mianowicie o Triblach. Możliwe jest zdobycie małej włochatej kuleczki, którą można czochrać i karmić bez końca, w zamian może dodać nam trochę energii. To małe kudłate coś, wydaje słodkie odgłosy, zjada wszystkie nasze
zapasy i mnoży się bez końca aż zapełni cały ekwipunek postaci.
Współpraca kluczem do zwycięstwa
W misjach może brać udział jedna lub więcej osób (niektóre questy narzucają z góry konieczność udziału większej ilości graczy). Przeciwnicy
dostosowują się do poziomu drużyny, dzięki czemu rozgrywka nie jest ani zbyt prosta ani za trudna. Gracze mogą łączyć się we floty, wspomagające
się w wypełnianiu zadań. Ten element kooperacji wyszedł bardzo dobrze i spełnia swoją funkcję. Oprócz wypełniania misji współpracować można
także w trakcie losowych zdarzeń na mapie, ogranicza się to jednak do likwidacji kilku silniejszych grup przeciwników, po czym należy czekać kilka
minut na respawn.
Najciekawszą wspólną akcją jest chyba walka z Crystaline Entity, przeciwnikiem znanym z serii Star Trek Next Generation. Twórcy jednak trochę przesadzili z siłą tej istoty albo przecenili stopień kooperacji graczy. Ta walka może trwać od dwudziestu minut do dwóch (a w skrajnych przypadkach
nawet trzech) godzin, w zależności od tego czy kapitanowie są zgrani i ustalili jakąś jedną taktykę. Niestety najczęściej jest to taktyka chaosu i
samowolki. Mimo to jest to chyba najbardziej efektywne starcie w grze. Wielki różowy kryształ płynący przez przestrzeń międzyplanetarną i atakujący
odłamkami dziesiątki statków graczy.
Ewolucja Schemat awansu i otrzymywanych okrętów opisany jest dokładnie w beta teście gry, podsumowując, co 11 poziomów zmieniamy rangę na wyższą i otrzymujemy możliwość zakupu lepszego statku. Wraz z podniesieniem poziomu postaci awansuje również załoga, którą można uczyć nowych zdolności. Nowy okręt to nie tylko wygląd, ale i większa ilość wyposażenia, broni, stanowisk, lepsze osłony i większa ilość energii.
Typ statku Cruiser charakteryzuje się mocnymi osłonami, dużą załogą, ilością energii i większą ilością inżynierów, za to jest powolny i kiepsko się nim
manewruje. Escort to okręt bojowy o największej liczbie stanowisk taktycznych, jako jedyny może używać dział, jest również najzwrotniejszy,
niestety płaci za to słabymi osłonami. Klasa Science skupia się na wykorzystaniu sensorów i mocnych osłonach, pozwala na korzystanie z większej ilości
oficerów naukowych i ich zdolności (chyba najbardziej użytecznych w grze). Wraz z rozwojem postaci sami dostajemy dostęp do nowych
umiejętności, nowego wyposażenia, misji oraz możliwość dostania się do nowych sektorów. Ważne by zwracać uwagę na zdolności swoich oficerów,
są one nieocenione w walce, zarówno naziemnej jak i kosmicznej. Twoi towarzysze mogą zatrzymać wrogi okręt, zablokować jego sensory, zmusić go do atakowania jego towarzyszy a nawet całkowicie go unieruchomić (zdolności grupy science), pozwolić na oddanie większej ilości lub silniejszych
strzałów (tactical), czy zwiększenie mocy osłon, naprawę kadłuba albo wzmocnienie osłon towarzyszy (enginer).
Niestety nigdzie nie mamy podane ile tak naprawdę zadajemy obrażeń, jak skuteczne są nasze umiejętności, zmiana jakiego elementu statku wpłynie
na inne elementy rozgrywki. Wielki błąd. Gracze uczą się metodą prób i błędów sprawdzając nowe ustawienia w walce. W przypadku broni widać jedynie podstawową wartość obrażeń jakie takowa zadaje, tymczasem są one modyfikowane kilkoma innymi czynnikami. W przypadku broni jest to
bazowa wartość obrażeń, do których dochodzi modyfikator z odpowiedniej umiejętności (każdy poziom umiejętności to plus jeden procent obrażeń)
oraz dodatki zapewniane przez wyposażenie. Podobnie ma się sprawa z wykorzystaniem sensorów, tarcz i wszystkich innych akcji.
Ten piękny wszechświat Grafika jest śliczna, zwłaszcza kosmos. Gwiazdy, planety, asteroidy, cebule, każdy system jest inny i często znienacka
atakowani jesteśmy gamą kolorów i efektów. Tekstury są ładne i wyraźne. Po uszkodzeniu widać wyładowania plazmy na okręcie, braki w poszyciu i
pożary. Efekty takie jak wybuchy wraków, strzały energetyczne, torpedy i zdolności są ładnie zrobione i utrzymane w konwencji Star Treka. Gra jest
dość wymagająca, ma również dużo opcji graficznych, pozwalających dostosować wygląd do mocy sprzętu, bardzo wyraźna jest również różnica w
grafice pomiędzy różnymi rozdzielczościami.
Niestety postacie nie są już tak dokładne, wnętrza baz i statków często są dość schematyczne i złożone z podobnych elementów, czasem tylko w
innym kolorze. Jednak mimo to są dość ładne i nie kłują w oczy. Najlepiej wypadają tutaj misje wypełniane na powierzchni planet. Różnorodność jest
olbrzymia. Twórcy starali się o jak największą ilość obcych światów, są kamienne lasy, lodowe pustkowia, pustynie, dżungle, kryształowe góry,
monstrualne „gzyby”. To naprawdę robi wrażenie. Podobnie bardzo pozytywne odczucia budzi udźwiękowienie. Przydałaby się większa ilość tematów
muzycznych, gdyż słuchanie obecnych po jakimś czasie się nudzi. Na szczęście rekompensują to efekty dźwiękowe broni, komunikaty komputera i w
szczególności opisy każdego nowego sektora, który odwiedzamy, czytane przez Leonarda Nimoya (Spock). Niestety Cryptic nie ma praw do biblioteki
dźwiękowej Star Treka, należą one do Rod’a Roddenberrego, syna twórcy Star Treka a dostęp do niej jest dość drogi. Na szczęście zastąpiono je
dość udanie.
Więc co dalej?
Gra doczekała się wielu zmian, od kiedy została udostępniona w postaci bety. Naprawiono wiele błędów, jednak nadal pozostaje ich sporo, przedmioty
których nie da się zebrać, anomalie wtopione w budynki, za mało uwagi poświęconej graczom prowadzącym postacie z Imperium Klingońskiego i
wiele innych. Zagłębiając się coraz bardziej w świat gry dostrzegamy dobre i złe elementy. Najciekawsze są zdecydowanie główne misje, mają fabułę,
są ciekawie umiejscowione i zróżnicowane.
Dzieją się zarówno w kosmosie jak i na powierzchni. Przeciwnikami jest wiele ras i często odwiedzamy niesamowite miejsca jak sztuczne korytarze
podprzestrzenne czy toksyczne i niebezpieczne cebule. To właśnie te misje pchają grę do przodu i są zdecydowanie osią rozgrywki. Niestety gracze
często przeskakują całe dialogi chcąc jak najszybciej wypełnić zadanie, a szkoda bo potem narzekają na brak fabuły. Miłym dodatkiem byłyby jakieś krótkie filmiki lub chociaż czytane dialogi po jakimś bardziej heroicznym dokonaniu.
Kolejnym elementem pchającym gracza do przodu są okręty. Każdy chce jak najszybciej mieć większy, bardziej potężny statek i patrzy z zazdrością na
tych, którzy już to osiągnęli. To największy magnes dla graczy. Pozytywnie też oddziałuje wiedza, że Cryptic nie spoczął na laurach i już szykują nowe
dodatki. Trzeba też powiedzieć, że gra staje się znacznie trudniejsza po zakończeniu część z Klingonami (czyli te dostępnej w becie). Walki z kolejnymi
przeciwnikami są coraz trudniejsze. Są oni nie tylko silniejsi ale używają również potężnych umiejętności.
Poza poprawkami twórcy przyszykowali nową kampanie, w którym głównym przeciwnikiem jest Borg (co wiąże się z otwarciem nowego sektora
kosmicznego), całość dostępna będzie jednak dopiero po osiągnięciu poziomu admirała. W przygotowaniu jest również dodatek wprowadzający
Undine i związaną z nimi kampanię, a także możliwość dodania nowego sektora do mapy. Poza tym cały czas trwają dyskusje nad tym, która rasa
powinna być kolejną grywalną frakcją (stawiam na Romulan). Planowane jest ulepszenie funkcji automatycznego prowadzenia ognia (również w
misjach na powierzchni planet), małe poprawienie zwrotności najcięższych okrętów i wprowadzenia kar za śmierć (do tej pory takowych nie było i
dlatego ten element wywołuje najwięcej kontrowersji u graczy). Warto nadmienić, iż planowana jest zmiana systemu tworzenia przedmiotów i bazy
Memory Alpha. Twórcy wciąż bombardowani są pytaniami, nowymi pomysłami i co ważne sami o to proszą. Słabym elementem (poza walką naziemną) jest właśnie tworzenie nowego ekwipunku i kiepskie opisy misji. Nowe przedmioty można robić łącząc już posiadane z anomaliami
znalezionymi w trakcie galaktycznych wojaży. Niestety element ten jest chyba tylko po to, żeby można było stwierdzić, że jest.
Zmiany w przedmiotach są małe i najczęściej nie warte zachodu. To razem z małym zróżnicowaniem wyposażenia wpływa na ekonomię gry, która jest
dość sztywna i nieciekawa. Związane jest to też z istnieniem więcej niż jednej formy waluty. Na szczęście przedmioty sprzedawać można zostawiając
je na swoistych „aukcjach”, nie trzeba być przy tym obecnym ani zalogowanym. Po sprzedaniu pieniądze po prostu trafią prosto do postaci. Na
szczęście wciąż trwają prace nad udoskonaleniem tych elementów.
Mimo wszystkich wymienionych wad, gra warta jest poświęcenia jej czasu i uwagi. Stanowi wyraźną alternatywę dla World of Warcraft, nie
biegamy tu za setkami potworów zbierając po nich kości, worki, owoce czy inne bzdurne przedmioty. Tutaj walki są dłuższe i bardziej ciekawe, może
daleko im do określenia „taktyczne”, ale często wymagają ruszenia głową. Ze względu na specyfikę Star Trek Online nigdy nie przyciągnie wielu
milionów graczy, ale nie zdziwiłbym się gdyby niedługo wysokie miejsce wśród najpopularniejszych gier mmo.

Podobne dokumenty