Komunikat Instytutu J - Instytut Józefa Piłsudskiego w Londynie
Transkrypt
Komunikat Instytutu J - Instytut Józefa Piłsudskiego w Londynie
OD REDAKCJI I znów minął rok. Szalenie szybko przeleciał czas od kiedy, w ubiegłym roku 2005 wydaliśmy nasz Komunikat Nr 118. Kolejne Boże Narodzenie jest już tuż tuż i Bogu dzięki wydajemy ten nowy Komunikat Nr 119. Ufamy, że wszyscy – Redakcja niniejszego Komunikatu, pracownicy i członkowie Instytutu Józefa Piłsudskiego w Londynie – szczęśliwie w zdrowiu doczekamy tego Bożego Narodzenia. Oczywiście, z naszymi sympatykami i z tymi ludźmi, którzy znając historię naszej Ojczyzny, wiedzą kto to był Marszałek Józef Piłsudski i co jemu Polska, mimo że czasy się zmieniły i zwykłym prawem natury stale się zmieniają, zawsze będzie zawdzięczała. Za rok Instytut w Londynie będzie obchodził 60 lat swojego tutejszego istnienia na obcej ziemi. I warto żeby on tu w Londynie nadal istniał, gdyż mimo że część pamiątek po Marszałku wróciła do Warszawy i do Sulejówka, stale jest tu u nas jeszcze wiele innych po nim pamiątek. Jest duże archiwum z dokumentami dotyczącymi Józefa Piłsudskiego i jego rodziny, jest dużo dokumentów dotyczących wojska polskiego z czasu pierwszej wojny światowej i potem Polski niepodległej do roku 1939. Jest bogata biblioteka, bardzo duże archiwum fotograficzne i prasowe. Nic dziwnego więc, że Instytut odwiedza co roku coraz więcej osób, podziwiających zbiór eksponatów wystawionych w sali muzealnej. Przychodzi też sporo naukowców z Polski i spoza jej granic szukających materiałów do swoich prac naukowych. Ufamy, że Instytut Józefa Piłsudskiego będzie jeszcze istniał w obecnym lokum przez szereg lat, tak długo jak my, jego obecni pracownicy a może i przyszli, będziemy mogli działać. Niestety w ciągu ubiegłego roku zmarł jeden z pracowników naszego archiwum, pan Edward Pawłowski i ze względów zdrowotnych przestał pracować pan Marian Świtalski. Mamy nadzieję, że ktoś nowy będzie mógł do nas dołączyć, aby nam pomagać. 3 Na zakończenie tego wstępu w imieniu Zarządu Instytutu Józefa Piłsudskiego w Londynie składam wszystkim Państwu – naszym Członkom, Sympatykom i Dobroczyńcom – najserdeczniejsze życzenia Bożonarodzeniowe i Noworoczne. Jak zwykle dużo łask Bożych, spokoju, zdrowia. Proszę pamiętajcie o Marszałku Józefie Piłsudskim – i o jego Instytucie. Zbigniew S. Kowalski REDAKTOR KOLENDA LEGIONISTÓW Zbawiciel przyszedł dzisiaj w okopy, więc Go zaprośmy na nasze snopy, niech z Nim po krwawej pracy kolendują wojacy tu w polu – Legioniści… Drży On tu z zimna – niema koszuli, niechaj Go Legionista płaszczem otuli… niechaj Pan prawem starem nie wzgardzi naszem darem, dzieląc się - sucharem… W głowach tornister niebardzo gniecie – pieluszki suszmy Mu na bagnecie – zapalmy ogień w rowie i siądźmy kompanowie słuchajmy – co powie… Powiedz nam Jezu przy tej kolendzie co też to z biedną Twą Polską będzie?… 4 w polach wszystko marnieje – w sercach gasną nadzieje – a krew się – wciąż leje… Powiedz nam Jezu, co też tam w domu?… zapewne płaczą dziś pokryjomu… pociesz ich Jezu Panie okaż swe zlitowanie – bo nam sił – nie stanie!… My Ci w ofierze niesiem swe rany – przyjm Ty te skarby Jezu kochany! nad nami wznieś Swe dłonie, błogosław nasze bronie Ojczyźnie - w obronie… Niech się Twa dobra okaże Wola, błogosławiąca te krwawe pola, Wolności otwórz bramy! niech Polskę odzyskamy – Legioniści – błagamy!… Józef Andrzej Teslar Kraków, 20 grudnia, 1915 r., 5 SPRAWOZDANIE Z DZIAŁALNOŚCI INSTYTUTU JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO W LONDYNIE za okres wrzesień 2005 – wrzesień 2006 Podobnie jak w zeszłym roku, liczący obecnie 123 członków indywidualnych i 15 zbiorowych Instytut prowadził ożywioną działalność. Po Muzeum Instytutu, nad którym pieczę sprawuje Sekretarz Generalny Krzysztof Münnich, oprowadzał grupy i osoby indywidualne Prezes Mieczysław Stachiewicz. Naszymi gośćmi byli m.in. Peter Devitt z Muzeum Lotnictwa w Londynie, przedstawiciele Muzeum Armii Krajowej z Krakowa; oficerowie Marynarki Wojennej RP; studenci z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, uczniowie Zespołu Szkół im. Lotników Polskich przy Ambasadzie RP w Londynie; ekipa TV Polsat i Polonii. Po wizycie p. Jan Szczedniński napisał w naszej Księdze Gości: „ Składamy serdeczne podziękowania Rodakom mieszkającym na Zachodzie za pielęgnowanie pamiątek i tradycji narodowych, za odkłamywanie najnowszej historii Polski, a panu Mieczysławowi Stachiewiczowi za barwne i rzeczowe przedstawienie naszej najnowszej historii”. Współpracujemy ściśle z Instytutem Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku, oraz Instytutem Józefa Piłsudskiego w Warszawie, który powstał z założonego z inicjatywy IJP w Londynie i w Nowym Jorku Towarzystwa Przyjaciół Instytutów Józefa Piłsudskiego Zagranicą. Jednym z jego wiceprezesów jest Krzysztof Münnich. Mamy też stały kontakt z Fundacją Rodziny Józefa Piłsudskiego. Bliską współpracę utrzymujemy również ze Wspólnotą Polską, TV Polonią, jak również z wydawnictwem Karta w Warszawie i Muzeum RAF w Hendon w Londynie. • Komisja Archiwalna Archiwum posiada obecnie 200 opracowanych kolekcji. W tym roku ukończono pracę nad porządkowaniem spuścizn Barbary Mękarskiej Kozłowskiej, Jadwigi i Tadeusza Święcickich, Elżbiety Rościszewskiej. W Archiwum utworzono również nowe kolekcje: m.in. Juliana Stachiewicza, Rygora Słowikowskiego i Bronisława Piłsudskiego. W porządkowaniu już istniejących i wciąż napływających nowych zespołów archiwalnych 6 pomagają Kierownikowi Archiwum Zbigniewowi Kowalskiemu panie: Otylia Szczepańska, Anna Stefanicka i Kinga Pilich, oraz panowie: Zdzisław Gigiel-Melechowicz, Wojciech Ludwig i Roman Maryniak. Trwają prace nad porządkowaniem Archiwum Fotograficznego, którym zajmuje się nasza stypendystka Kinga Pilich. Główny zrąb kolekcji stanowią fotografie z okresu Legionów i albumy ze zdjęciami Marszałka, dokumentujące wszystkie okresy jego życia, od unikalnych zdjęć z dzieciństwa, poprzez fotografę zamieszczoną na liście gończym carskiej ochrany, do bardziej znanych – związanych z jego działalnością wojskową i polityczną okresu międzywojennego. Pod kierunkiem Prezesa Mieczysława Stachiewicza, przy pomocy Zbigniewa Stefańskiego i Kingi Pilich, prowadzone są prace nad uporządkowaniem fotografii związanych z historią naszego Instytutu, oraz ze spotkań i uroczystości instytutowych. Do tej kolekcji otrzymaliśmy wiele nowych zdjęć od p. Wojciecha Ludwiga. W ostatnim roku opracowano też kolekcję pocztówek legionowych, uporządkowano fotografie 1 Pułku Ułanów Legionów Polskich Beliny Prażmowskiego, zdjęcia z I wojny światowej oraz z wojny polsko-bolszewickiej 1920 roku. Na zwiększające się z roku na rok kwerendy archiwalne odpowiadali Zbigniew Kowalski i Anna Stefanicka. W okresie sprawozdawczym z Archiwum skorzystało 41 osób. Przeważnie byli to studenci i pracownicy naukowi różnych uczelni krajowych. Telefonicznie, korespondencyjnie i przez e-mail udzielono informacji 53 osobom. Największym powodzeniem cieszyły się materiały dotyczące następujących kolekcji: gen. Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego; Mieczysława Kaplickiego; Ukrainy w polskiej polityce wschodniej; sądownictwa wojskowego w okresie międzywojennym, Litwy Środkowej; gen Kazimierza Glabisza i służby konsularnej II Rzeczypospolitej. • Biblioteka Instytutu, pod kierownictwem p. Barbary Buczek, zawiera około 6 tysięcy książek i broszur, oraz 53 maszynopisy. W skład księgozbioru wchodzą również nuty i śpiewniki, albumy i ryciny oraz bogaty zbiór ekslibrisów. • Wydawnictwa Instytut pomógł przy wznowieniu wydania Albumu „Józef Piłsudski” autorstwa Juliusza Englerta i Piotra Nowika. Opracowany przez Z.S. 7 Kowalskiego Komunikat nr 118, został rozesłany do członków i sympatyków naszego Instytutu. W londyńskiej prasie polskiej ukazały się artykuły o Instytucie m.in. Wojciecha Delugi w Gońcu i Anny Stefanickiej w Dzienniku Polskim i Dzienniku Żołnierza. Pan Simon Reese, dziennikarz angielski przeprowadził wywiady z Mieczysławem Stachiewiczem i Zbigniewem S. Kowalskim, które ukazały się w amerykańskim miesięczniku Military History. Obecnie p. S. Reese przygotowuje wywiad z Romanem Maryniakiem. • Uroczystości i wystawy 10 listopada ub.r. odbyła się projekcja filmu p.t. “Józef Piłsudski” opartego na oryginalnych materiałach PATa. Film ten został również udostępniony uczniom londyńskich szkół sobotnich. Spotkał się on „z żywym zainteresowaniem młodzieży” – czytamy w liście otrzymanym od kierowniczki polskiej szkoły sobotniej z Willesden – Grażyny Ross, która pisze dalej: „Oryginalne obrazy oddawały atmosferę tamtych czasów, co spowodowało ich bardzo emocjonalny odbiór. Uczniowie nucili znane sobie melodie, które przeplatały się przez film. Została im przybliżona nie tylko sylwetka Marszałka Józefa Piłsudskiego, ale i osiągnięcia okresu 20lecia międzywojennego”. 12 maja 2006 r. obchodziliśmy uroczyście rocznicę śmierci naszego patrona, podczas której z pięknym programem słowno-muzycznym wystąpił chór młodych Polaków-Dei Trust z kościoła św. Andrzeja Boboli. W związku ze Świętem Żołnierza 15 sierpnia Instytut przygotował cieszącą się dużą popularnością wystawę p.t. “Wojsko Polskie w okresie niepodległości 1918-1939”. Prezes Mieczysław Stachiewicz w obecności Prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego otwiera wystawę. 8 W sali Muzeum zgromadzono materiały i pamiątki dotyczące Wojska Polskiego w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Ekspozycję stanowiły przede wszystkim fotografie przedstawiające poszczególne formacje wojskowe, oraz dokumenty osobiste. Dużą atrakcją był zbiór medali, odznak i odznaczeń II RP. Dopełnieniem ekspozycji były książki i albumy związane z tematyką wystawy i pełne humoru żurawiejki przybliżające klimat panujący wśród kawalerzystów. Czołgi Renault F17 W przyszłym roku w związku z obchodami 140 rocznicy urodzin Marszałka Józefa Piłsudskiego i 60-lecia powstania Instytutu Józefa Piłsudskiego w Londynie planujemy w marcu otwarcie wystawy okolicznościowej w Galerii POSKu, na którą już teraz serdecznie zapraszamy wszystkich członków i sympatyków naszego Instytutu. 9 WŁADZE INSTYTUTU inż. arch. Mieczysław Stachiewicz – Prezes Instytutu mgr Zbigniew S. Kowalski – Przewodniczący Komisji ArchiwalnoWydawniczej inż. arch. Krzysztof Münnich – Sekretarz Generalny Instytutu i Przewodniczący Komisji Muzealnej, wiceprezes Instytutu Józefa Piłsudskiego w Warszawie, delegat do Rady POSK Pani Barbara Buczek – Przewodnicząca Komisji Bibliotecznej inż. Roman Maryniak – Archiwum Map, oraz delegat do Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii Pani Otylia Szczepańska – Archiwum Dokumentów Pan Wojciech Ludwig – Archiwum Dokumentów Pan Zdzisław Gigiel-Melechowicz – Przewodniczący Rady Instytutu Pan Zbigniew Stefański – Przewodniczący Komisji Rewizyjnej mgr Anna Stefanicka – Kierowniczka Biura i pełniąca obowiązki Skarbnika mgr Kinga Pilich – Archiwum Fotografii, stypendystka CZŁONKOWIE HONOROWI INSTYTUTU Marszałkowa Aleksandra Piłsudska Generał broni Kazimierz Sosnkowski Ambasador RP dr Michał Sokolnicki Dr Wanda Piłsudska Prof. dr Wacław Jędrzejewicz Generał br. Tadeusz Alf-Tarczyński Prezydent RP prof. dr Stanisław Ostrowski Marszałek Sejmu RP Bohdan Podoski Płk dypl. prof. dr Stanisław Biegański Płk mgr Janusz Rowiński Inż. arch. Jadwiga Piłsudska-Jaraczewska Inż. arch. Mieczysław Stachiewicz 10 J .Piłsudska Jaraczewska pilot wojskowy ATA w czasie II wojny światowej ZMARLI CZŁONKOWIE INSTYTUTU W 2005 ROKU Edward Pawłowski W 2006 ROKU Grażyna Seydlitz Teodor Urbanowicz SKŁADKI DOŻYWOTNIE PO £100.00 (za okres sprawozdawczy) Danuta Hewanicka Teresa M. Myskow Liczba członków Instytutu – 123 (w tym dożywotnich – 53) Liczba zbiorowych członków Instytutu – 15 (w tym dożywotnich – 12 ) LISTA DARÓW ZA ROK 2005 £ Dobski B. 15 Batalion Strzelców „Wilków” Vernon S. 20.00 100.00 10.00 11 LISTA DARÓW ZA ROK 2006 £ Bączkowski T. Fulmyk K. Fundusz Polski Iranek Osmecki J. ś.p. Mendyka L. Myskow T. Pietraszewska J. Sasin E. SPK Koło Nr 123 SPK Koło Nr 440 Suchcitz A. Vernon S. Związek Ziem Wschodnich RP (Nottingham) Żurakowski S. 12 25.00 20.00 250.00 50.00 200.00 379.00 20.00 25.00 25.00 100.00 5.00 50.00 60.00 25.00 WYDAWNICTWA NA SPRZEDAŻ 2006 £ 70 Rocznica Odzyskania Niepodległości (1988) Droga życia J. Piłsudskiego – Album (1977) Jędrzejewicz W. – Wspomnienia (1993) Komplety Filatelistyczne Mękarska – Kozłowska B. – Posłannictwo Kresowe Lwowa (1991) Musialik, Z. – Wojna polsko-bolszewicka Musialik, Z. – Gen. Weygand and the Battle of the Vistula (1987) Muzea, Biblioteki i Archiwa Polskie na Zachodzie Niepodległość ( 1958 do1982) Niepodległość (1984, 1985) Niepodległość (1989) Niepodległość (1993) Niepodległość (1997) Niepodległość (2003/2004) Piłsudski – Album (2004) Piłsudski J. – Rok 1920 (wyd.6; 1987) Piłsudski J. - Year 1920 (1972) Śmigły-Rydz E. – Dążąc do końca swoich dróg 2.50 8.00 8.00 2.50 5.00 4.00 5.00 3.00 10.00 10.00 10.00 10.00 10.00 10.00 10.00 10.00 10.00 6.00 7.50 Kaseta Video “Powrót Śmigłego” (plus opłata pocztowa) 13 Z TEKI ARCHIWISTY O POLSKIM RUCHU STRZELECKIM Odczyt Józefa Piłsudskiego wygłoszony w Paryżu 21.02.1914 W początkach 1914 roku Piłsudski dwukrotnie wyjeżdżał na inspekcję oddziałów Strzelca, które powstawały we Francji, Belgii i Szwajcarii. W czasie pobytu w Paryżu, 21 lutego Piłsudski wygłosił odczyt w sali Towarzystwa Geograficznego, 184 Boulevard St. Germain, o polskim ruchu strzeleckim. Rozpoczął, wykazując charakterystyczne cechy Polaków: entuzjazm, pewną lekkomyślność i nieliczenie się z siłami – czyli przewaga uczucia (serca) nad rozsądkiem (mózgiem). To kierowało Polaków do powstań. Lecz na nieszczęście po 1863 r. następuje reakcja. Wysuwa się na czoło rozsądek i ten nowy fetysz tak przenika Polaków, że jeśli dawniej poeta mógł powiedzieć o Polakach, że “sęp ci wyjada nie serce – lecz mózgi” (J. Słowacki: “Grób Agamemnona”) to teraz z większą dozą prawdy można stwierdzić, że “sęp wyjada serce, pozostawiając mózg, a raczej móżdżek”. Suchy rachunek i rozsądek doprowadziły 21 milionowy naród polski do swego rodzaju pokory politycznej i do tej niesłychanej anomalii, że naród ten nie ma żadnego prawa decydowania o sobie. Rozsądek pożarł energię i wolę Polaków. Bogiem ich stało się umiarkowanie. I choć 1904 r. – rok rewolucji – dał Polakom pewne zmiany w ustroju wewnętrznym Królestwa Polskiego, to uzyskano je nie dzięki woli Polaków, lecz były rezultatem zmian, które zaszły w samej Rosji. Polacy grali tu rolę pomocniczą i nawet nie zająknęli się o tym elementarnym żądaniu, jakim jest niepodległość Polski. Nadeszły lata reakcji i zwierzęcej zemsty zwycięzców. Właśnie wtedy wśród członków PPS powstały w Galicji oddziały strzelców. Był to rok 1908. Ruch ten objął także młodzież narodowo-demokratyczną. Wspólnym hasłem dla tych kół było hasło niepodległości Polski. Początkowo koła te organizowały się konspiracyjnie, lecz w 1910 r. rząd austriacki, pragnąc 14 rozwinąć przygotowanie młodzieży do służby wojskowej, podobnie jak to ma miejsce w innych krajach, wydał ustawę o stowarzyszeniach strzeleckich. Dotychczasowe oddziały zalegalizowały się. W czasie kryzysu austriacko-rosyjskiego było już 600 strzelców. Ewentualność wojny Austrii z Rosją stawia przed każdym Polakiem pytanie, co robić? Piłsudski podaje cyfry: w razie wojny 600.000 Polaków znajdzie się w armii rosyjskiej, 200.000 w niemieckiej, a 300.000 w austriackiej. Tych 1.100.000 Polaków będzie zmuszonych do walki ze sobą, przeciwko ich własnej woli i dla cudzych celów. Jeśli Polacy chcą mieć wpływ w nadchodzącej wojnie na swój los, muszą sami z siebie wydobyć siłę militarną. Następnie Piłsudski przeszedł do odparcia zarzutów, stawianych zwykle w stosunku do ruchu wojskowego. 1. Mówią nam, że gromadzimy materiał wybuchowy, który może nagle wybuchnąć, mimo naszej woli i stworzyć, jak po 1863 roku, nowe nieszczęście. Lecz wówczas powstanie działało w Królestwie, a dziś tam nie ma, na nieszczęście materiału wybuchowego, tylko rozsądek i tchórzostwo i dopiero wejście naszych strzelców pobudzi ich do akcji. 2. Mówią nam, że służymy interesom Austrii. Lecz Galicja jest swobodną i równoprawną częścią Austrii. Polacy są ministrami Austrii, namiestnikami Galicji, cała administracja Galicji jest w polskich rękach. Dziś służyć Austrii znaczy służyć polskiej sprawie; przyłączenie Królestwa do Galicji – to walka o niepodległośc Polski. 3. Związki strzeleckie są oskarżane, że wśród nich dominuje wpływ socjalistów. Lecz to polega na fakcie, że socjaliści stanowią najbardziej aktywny element wśród mas. Niech i inne kierunki przyłożą rękę do tej sprawy – to przyniesie tylko korzyść. Akcja nasza wywołała to, że Europa zaczyna mówić o Polakach, nie tylko o Grekach, Serbach, Czarnogórcach i Albańczykach. A po 1863 roku zapomniała ona o nas. Teraz usłyszała dźwięk miecza, który kujemy. Jak silny będzie ten miecz? To już zależy od narodu polskiego. Im większe będzie jego poparcie, tym silniejszy będzie nasz miecz, czyli my. O to poparcie i zrozumienie zwracamy się do społeczeństwa. Dla wspólnej sprawy. Zebraniu przewodniczył Wacław Sieroszewski. Nastrój zebrania był podniosły z wyjątkiem nielicznych członków lewicy PPS i SDKPiL, na 15 uwagi których Piłsudski nawet nie odpowiadał. Po zebraniu zbierano datki na Polski Skarb Wojskowy z wynikiem pozytywnym. O pobycie Józefa Piłsudskiego w Paryżu powiadomione było biuro Ochrany działające przy rosyjskiej ambasadzie w Paryżu. Departament Policji w Petersburgu rozesłał zawiadomienia do punktów granicznych z informacją o spodziewanym powrocie Józefa Piłsudskiego do Rosji. W okólniku podano rysopis Piłsudskiego: 50 lat, wzrost więcej niż średni, szczupły blondyn, długie włosy, nosi rzadką bródkę, długie wąsy, opadające na usta, stałe zapalenie oczu, wygląd ponury, ubiera się niedbale. Departament polecał odszukać go i aresztować. Mimo tych ostrzeżeń, Piłsudskiemu udało się bez przeszkód wyjechać z Paryża do Lwowa, gdzie wziął udział w zebraniu PPS. Wacław Jędrzejewicz Kronika życia Józefa Piłsudskiego 1867-1935. Tom I, Londyn 1977, Polska Fundacja Kulturalna 16 LEGIONY Starych ojców naszych szlakiem Przez krew idziem ku wolności, Z dawną pieśnią, z dawnym znakiem, My – żołnierze sercem prości, Silni wiarą i nadzieją, Że tam kędyś świty dnieją. Zawołały ku nam z dala Starych haseł złote dzwony, Zaszumiała kłosów fala, Wiatr z dalekiej powiał strony. I na złotym grał nam rogu Pieśń o sławie i o wrogu. Zamarzyły się nam czyny Spod Grochowa, Ostrołęki, Krwawych ojców – krwawe syny, zapragnęlim świeżej męki. W przełomowej dziejów chwili, Którą w snach my wymodlili. Starych ojców naszych szlakiem Przez krew idziem w jutra wschody, Z dawną pieśnią, z dawnym znakiem, Na śmiertelne idziem gody, By z krwi naszej życie wzięła Ta – c o j e s z c z e n i e z g i n ę ł a. Józef Mączka 17 W KOWLU Dnia 6 września 1915 r. wymaszerowały Legiony do Kowla, rozpoczynając w ten sposób nowy rozdział swej pracy wojennej, który historia uznaje za najcięższy i najofiarniejszy. Rok przeszło trwające walki, chwalebne dni licznych zwycięstw, marszów, trudów, dziesiątki bitew i walk z piekłem Kościuchnówki w lipcu roku następnego, setki cmentarzy i mogił – oto splot wspomnień wojennych wiążących serce każdego tych zdarzeń uczestnika ze smutnym krajem bagnisk i lasów, wołyńskim Polesiem. Serca żołnierzy polskich nietylko ze wspomnieniami wojennemi z tym smętnym zakątkiem Polski są związane; nowy okres zmagań wojennych złączył się z najcięższymi przeżyciami ideowemi, jakie Legiony przeszły w czasie swego istnienia, przeżyciami, które wielu ludzi złamać miały, ale które z masy żołnierskiej wykuły wspaniały hartem duszy zespół, związały go i zlały nierozerwalnie w nieledwie zakon rycerzy idei, który nie ugnie się później w momentach beznadziejnych przesileń, gorszych dla żołnierza, niż piekło śmiertelnej bitwy czy rozpacz ostatniego wysiłku życia. Jednem słowem, przeżycia te utrwaliły typ żołnierza I-ej Brygady. Przeszliśmy już granice ziemi polskiej. Miesiąc temu padła Warszawa, i ofenzywa państw centralnych dobiegała kresu już na terenach, które mogły być krańcem naszych marzeń. Spełniliśmy zatem nasze zdanie; z bronią w ręku uczestniczyliśmy w wypchnięciu Rosjan z ziemi polskiej; kończyła się nasza rola wojenna i nie mieliśmy powodu dłużej krwi przelewać, skoro dalsza walka dla umożliwienia życia i pracy zaboru rosyjskiego stawała się zbędna. Komendant Piłsudski przebywał w Warszawie, gdzie wytyczyć chciał dalszą linję postępowania wobec okupantów i zyskać dla swej pracy poparcie społeczeństwa Polski; nasz bezpośredni interes walki z Rosją kończył się i jeżeli państwa centralne chciały nas mieć za kombatantów, winny swoje słowo o Polsce rzec, skoro cała Polska w ich była ręku. Dnia 11 września wrócił Komendant z Warszawy do Brygady w Kowlu. Wszystkie siły legjonów były w tym dniu rozrzucone na olbrzymiej przestrzeni od Kaszówki nad Stochodem, przez Powursk, Czeremoszno, Zaprudje aż po Wyżawę, osłaniając tym olbrzymim, przeszło 60 klm. odcinkiem frontu Kowel od wschodu i północy. Południową część tego 18 odcinka od Kaszówki do Powurska, zajmował 4 pułk, pułkownika Roji, dalej na północy, na froncie prawie 50 klm. działała I-a Brygada trzema bataljonami piechoty i pułkiem kawalerji. Od następnego dnia, wobec nadejścia od wschodu na Kamień Koszyrski większych sił jazdy austrjackiej, kawalerja nasza i część piechoty ściągały się na wschód dla wyparcia sił rosyjskich za Stochód. W Kowlu zostawały z Brygady trzy bataljony i kilka dział: część tych sił obsadzała t. zw. przyczółek mostowy kowelski, osłaniający na peryferjach miasta dostęp do niego od wschodu. Praca wojenna nie była trudna w tym okresie; Rosjanie działali przed naszym frontem siłami bardzo nieznacznemi, wyłącznie kawalerią. Był to okres, w którym z obu stron odbywał się wyścig w ściągnięciu większych sił na te obszary, które miały być nienadającymi się do działań wojennych bagnami, a okazały się w rzeczywistości terenem, na którym jednak znaczne siły znajdą pole do działania. Teraz z obu stron ograniczono się do pracy osłonowej. Jakkolwiek jednak nietrudne, działania pod Kowlem i na Stochodzie wycieńczały wojska i stwarzały im wiele niespodzianek. Znana bezplanowość i nerwowość pracy Austrjaków pociągała za sobą wyrywanie oddziałów do najrozmaitszych działań, rozbijanie związków, przerzucania wojsk z jednego krańca frontu na drugi, zależnie od jakiegoś szturchnięcia czy lokalnego powodzenia Rosjan. Komendant w czasie swego pobytu w Warszawie i Lublinie doszedł do przekonania, że główną pracę nad odrodzeniem Polski trzeba przerzucić w dziedzinie polityki do kraju, w dziedzinie zaś wojska, z chwilą, kiedy stanowisko państw centralnych nie pozwalało rokować zbytnich nadziei na wielką rolę w polityce polskiej Legjonów, należało przerzucić pracę w sferę nielegalnej formacji wojskowej w Królestwie; zawiązkiem jej byłaby istniejąca już P.O.W. – rola I-ej Brygady ograniczałaby się wówczas do stanowienia rezerwuaru czy zapasu ludzkiego dla pracy wojskowej w kraju. Komendant nosił się nawet z myślą wystąpienia z Legjonów, porzucenia Brygady i wyjazdu do Warszawy dla osobistego poprowadzenia głównej roboty. Decyzja jednak była utrudniona tem, że przy stosunkach jakie powstały po bezpośredenim zetknięciu się Brygady z Komendą Legjonów, odejście Komendanta groziło tem silniejszym parciem albo na – jak to mówiliśmy – zaustrjaczenie, albo na rozbicie wogóle Brygady. Tak czy inaczej, należało sprawę bytu Brygady i jej stosunku do Komendy Legjonów rozstrzygnąć. 19 Dnia 14 września dowództwo armji rozkazało Komendzie Legjonów wysłać dwa bataljony na południe, pod Ołykę, zostawiając pozatem reszcie niezmienione zadanie. W Komendzie Legjonów naturalnie nikomu na myśl nie przyszło, by sprzeciwić się tej jednej jeszcze próbie rozparcelowania Legjonów. Jezus Marja! Przecież rozkazywał sam arcyksiążę! Skwapliwie podjęto się wykonania tego zadania. W południe otrzymała rozkaz I-a Brygada wysłania nazajutrz rano 2-ch bataljonów pod dowództwem ppłk. Sosnkowskiego. Komendant postanowił nie dopuścić do tego. Na popołudnie zwołał odprawę wszystkich wyższych oficerów I Brygady, będących w Kowlu. Na zebraniu tem przedstawił całość sytuacji ogólnej i wojskowej i swoje przewidywania co do dalszej możliwości pracy. Poddał pod rozwagę zebranych oficerów różne sposoby wyjścia Brygady z niesłychanie trudnej sytuacji ideowej. Różne w tym kierunku były alternatywy. Pierwsza – to ustąpienie Komendanta; druga to ustąpienie wszystkich oficerów, a zatem rozwiązanie Brygady. Wreszcie ostatnia alternatywa to podporządkowanie się rozkazom, a co za tym idzie zupełne uzależnienie Brygady od Austrji. Ogromna większość oficerów wypowiedziała się za ogólnem poddaniem się do dymisji. Kiedy nieraz obecnie przerzucam kartki mego dzienniczka z czasów legjonowych, zastanawia mnie zawsze, jakie istotne przesłanki psychiczne wywoływały u żołnierzy I Brygady decyzje, zarówno zbiorowe jak i indywidualne, w momentach niezwykle ciężkich, których tyle każdy z nas przeżywać i rozstrzygać musiał? Decyzje te często nie zdradzają zbyt szerokich horyzontów ujmowania zagadnień, szczególnie politycznych. Często wyczuwa się, że nawet myśl Komendanta w danej sprawie nie była zrozumiana. Bodaj, że się nie pomylę w przypuszczeniu, że w tym wypadku decyzja oficerów nie pokrywała się w zupełności z planami Komendanta. Są jednak pewne cechy charakterystyczne, które najrozmaitsze decyzje jednoczą. Pierwsza, to niesłychany do egzaltacji wprost dochodzący, patrjotyzm oddziałowy. Dochodzi on do zupełnego wyrzeczenia się wszelkiej myśli nawet o swojej osobie. Wytwarza on tak niesłychaną solidarność wszystkich żołnierzy I Brygady, o jakiej się chyba najlepszemu wojsku na świecie nie śniło. Już nie mówię o dumie ze swego oddziału, tym wspaniałym rysie charakteru każdego żołnierza Brygady; ale takie rzeczy, jak przeniesienie się do innej brygady, nawet jak nie “zwianie” do Brygady z powrotem, gdy w szpitalach czy na tyłach zostało 20 się do innej brygady przydzielonym, było uważane za ciężki grzech, za zdradę nieomal, za opuszczenie sztandaru idei dla własnych korzyści. Stan ten wytworzył niewątpliwie fakt, że byliśmy żołnierzami bez Ojczyzny, otoczonymi zewsząd przez wrogów, którzy sercami naszemi handlować chcieli. Ten właśnie fakt wywołał też inną cechę charakterystyczną wszelkich decyzyj żołnierza I Brygady: nigdy nie wybrał on wyjścia najłatwiejszego. Żołnierz nasz nie szukał wygód i nie bał się trudu. Często różne epizody życia naszych żołnierzy robiły wrażenie zwykłej awanturniczości. Bezsprzecznie, szeroka w nich przejawiała się fantazja. Ale wypływała ona bynajmniej nie ze sportu robienia skandali. Młodzi chłopcy “dłubinoski”, jak ich nazywał Komendant – potrafili dawać przykład rozwagi i wyrobienia ideowego, które zawstydzić mogły niejednego starca. Kowel, 1915 r. To też, gdy w rozkazie swoim z 6 sierpnia 1916 roku Komendant pisał, że “Żołnierze wszystkich brygad wyrwali nienawistnym losom to, czegośmy nie mieli jeszcze wychodząc na wojnę – honor żołnierza polskiego”, to nie były to zdawkowe zdania jubileuszowego rozkazu, lecz 21 istotne słowa, których treść żołnierz tak szalonym wysiłkiem moralnym i takiemi strumieniami krwi świadomie wylanej wypełnił. Po opisanem powyżej zebraniu oficerskiem Komendant Piłsudski postanowił inaczej rzecz rozstrzygnąć. Sam zostanie w Brygadzie. Dla prowadzenia prac na terenie Królestwa wyjedzie Sosnkowski z kilku oficerami, przeznaczonymi do pracy kierowniczej w P.O.W. Ażeby zaś nie dopuścić do rozbicia Brygady przez wysłanie dwóch batalionów na południe, zarządził Komendant fałszywy alarm. Tymczasem Komenda Legjonów gwałtowała o różne meldunki związane z wymarszem części brygady pod Ołykę. Powstawały awantury, grożono austrjackiem “skierowaniem na właściwą drogę”, słano do Komendy Brygady kurjera za kurjerem. Jak dziś przypominam sobie przerażoną minę biednego oficera z komendy Legjonów, który za drzwi wylatywał razem z przyniesionymi groźnemi rozkazami. O godzinie 3 rano dnia 15 września na południowym odcinku “przyczółka” kowelskiego odezwała się gwałtowna strzelanina i w chwilę później przyniesiono do Komendy Brygady meldunek od por. Wojsznera, dowódcy 3 kompanji I bataljonu, 1 pułku, o zaatakowaniu kompanji na przedmościu między koleją na Sarny i szosą łucką przez kilka sotni kozaków. Kompanja cofa się i prosi o posiłki. Momentalnie zostały zaalarmowane wszystkie oddziały I Brygady, stojące w Kowlu. Komendant Piłsudski polecił nadać odpowiedni meldunek do Komendy Legjonów. W godzinę potem cała Brygada była w marszu na wschód, na Czeremoszno. Niestety, Komenda Legionów wysłała raport do 4 armji austrjackiej, z wnioskiem na “gewaltsame Enthebung des Brigadiers Piłsudski von seinem Kommandoposten”. Poszło pismo do Armee-OberKomando, wyrażające “Ueberzeigung daas gagen den Brigadier Piłsudski in energischester Weise vorgegangen werden muss, soll auch die I Brigade zu einer disziplinierten Truppe werden….” “Anzeiga” Komendy Legionów podziałała natychmiast. W nocy z 15 na 16 września w kwaterze we dworze w Czeremosznie został doręczony Komendantowi rozkaz komendy 4 armji austrjackiej, wzywający do natychmiastowego stawienia się u dowódcy armji. Komendant zdał dowództwo brygady w ręce ppłk. RydzaŚmigłego i 17-tego o świcie wyjechał do Łucka. Julian Stachiewicz gen. bryg. Strzelec, Nr 11; 19.III.1934 22 POCZTA POLOWA LEGIONÓW Pieczęcie Formacji Wojskowych Legionów Najbardziej interesującymi znakami spotykanymi na przesyłkach pocztowych żołnierza legionowego są pieczęcie. Jest ich wielkie bogactwo, i taka różnorodność, że aby je ująć w pewien system opracowania, trzeba je było przede wszystkim uszeregować co do czasu ich ukazywania się i ich charakteru służbowego. Po przekroczeniu w dniu 6 sierpnia 1914 roku granicy austriackorosyjskiej przez pierwsze oddziały Strzelców, które w swych działaniach były prawie całkowicie niezależne i nie były przydzielone do żadnej poczty polowej, obsługę pocztową dla nich zorganizowała istniejąca wówczas w Krakowie Strzelecka Komenda Etapowa. Utworzone zostały składnice w poszczególnych rejonach rozmieszczenia oddziałów do których dostarczano korespondencję z poczty austriackiej i odbierano przesyłki z oddziałów. Stan ten trwał do połowy sierpnia 1914 roku. Jest to pierwszy okres powstawania polskiej poczty polowej pod nazwą Strzeleckiej względnie Wojsk Polskich. Z chwilą powstania Naczelnego Komitetu Narodowego (N.K.N.) tj. od dnia 16.VIII. 1914 r. następuje dostosowanie obsługi pocztowej do nowej organizacji wojska polskiego, które otrzymało nazwę Legiony Polskie. Powstają oddzielne poczty dla 1-szej i 2-giej Brygady, działających: 1sza w Kongresówce, a 2-ga na Węgrzech. Okres ten jako drugi jest 23 wyraźnie rozgraniczony w czasie od okresu III, objęciem obsługi Legionów przez austriackie i węgierskie poczty polowe. Nastąpiło to na skutek rosnących trudności w obsłudze pocztowej obu brygad, która mocno kulała z powodu braku taboru i wyszkolonego personelu. Zwrócono się przeto pod koniec 1914 r. do austriackiego naczelnego dowództwa o przydzielenie brygadom austriackiej poczty polowej. Już 4 stycznia 1915 r. ukazało się rozporządzenie przydzielające etapową Pocztę nr 118 do 1 Brygady, a Pocztę Polową nr. 355 dla 2 Brygady. Z chwilą wyruszenia 1 Brygady na front z wiosną 1915 r. Etapowa Poczta nr. 118 została przemianowana na Pocztę Polową nr. 118. Zmiana numeracji poczt polowych obu brygad następuje w drugiej połowie 1916 roku, kiedy wszystkie oddziały Legionów zostały zebrane w Kongresówce. I tak numer poczty polowej 118 zostaje zamieniony na 389, a nr. 355 na 378. Okres ten kończy się w początkach 1918 r. z chwilą zniknięcia ostatnich numerów poczt polowych po ostatecznym rozwiązaniu resztek Legionów. W okresie tym po raz pierwszy obok stempli austro-węgierskich poczt polowych i etapowych, występują pieczęcie formacji legionowych na przesyłkach nadawanych na pocztę polową lub etapową. Są to przede wszystkim pieczęcie oddziałów linjowych na przesyłkach poczt polowych, oraz formacji etapowych jak baonów uzupełniających, kadr, szpitali, domów uzdrowieńców, stacji zbornych, komend placu itp., na przesyłkach poczt etapowych. Jest rzeczą charakterystyczną, że podczas gdy orły na kartach poczt polowych przeważnie są bez korony i mają tarcze z literą “S”, “L” lub bez litery, to pieczęcie oddziałów 1 i 2 Brygady mają z reguły orły z koroną bez tarcz. Do wyjątków należą pieczęcie 1 pułku ułanów Legionów i 4-ch szwadronów, kadry 1 dywizjonu art. Leg. Pol., Stacji Zbornej w Kamieńsku i we Wiedniu, które posiadają orły bez korony z literą “S” na tarczy, lub też bez tarczy. J.Z.E.Berek Poczta Polowa Legionów, Londyn 1968, Nakładem Związku Filatelistów Polskich w Wielkiej Brytanii 24 MARSZAŁEK W OCZACH ZAGRANICY Mówić o historii Polski długich lat ostatnich, to mówić o Józefie Piłsudskim. Podobnie też jak kraj cały widzi w nim Wodza i Budowniczego, tak i szeroka opinja zagranicy łączy jaknaściślej jego postać z dziejami odrodzonego Państwa. Nietylko u nas “Polska” i “Piłsudski” tracą charakter dwóch luźniej lub ściślej związanych pojęć lecz stają się dziś jedną, zespoloną wartością. Potrafił Marszałek mocą swego charakteru zdobyć dla siebie szacunek wśród obcych, a podziw i uznanie dla kierowanej przez się Rzeczypospolitej, by zespoliwszy w sobie wszystkie istotne wartości narodowe stać się jej najgodniejszym na zewnątrz przedstawicielem. Z niekłamanym podziwem patrzy na Niego zagranica, ta zagranica, która w pierwszych latach naszej niepodległości niejednokrotnie zdawała się wątpić w możliwości rozwojowe nowego organizmu państwowego. Dzisiaj na widok opanowania przez autorytet moralny Wodza świadomości całego narodu, pracującego dla dobra Państwa, nikt już z obcych nie może wątpić w żywiołową potęgę i twórczy rozmach nowej Polski. I nietylko u nas zdają sobie ludzie sprawę czyją to jest w lwiej mierze zasługą. Można, a nawet trzeba sobie z góry powiedzieć, że wiele z cech charakteru Marszałka i liczne z Jego posunięć zostaną w oczach zagranicy nazawsze niezrozumiałe. Wytłumaczenia tego zjawiska należy szukać w odmienności istoty dziejów i rzeczywistości polskiej od rozwoju innych państw i narodów. Złożona, a zarazem przedziwnie prostolinijna i jednolita natura Marszałka usuwa się niejednokrotnie spod systemu sądów i ocen zagranicy. Zawodziły już one nieraz, świadcząc o konieczności zrozumienia dwóch nieodzownych momentów: istoty ludzkiej genjalności i ducha naszych dziejów. Jedynie tak wyposażeni możemy pokusić się o pełne zrozumienie osobowości Marszałka. Przekonał się o tem napewno niejden z obcych badaczów, usiłujący możliwie szeroko pojąć i zgłębić aż do dna istotę polskiej duszy Józefa Piłsudskiego. Ale istnieją kategorie uczuć i czynów, posiadających, bez względu na granice państwowe czy narodowościowe, jednakową wagę i w jednaki sposób oceniane. Na pierwszy plan wysuwa się tu moment niezłomnego bohaterstwa, moralnej czystości i nieskazitelnej prawości, poświęconych służbie dla ojczyzny. 25 Jednakowe są tu głosy całej zagranicy, chylącej w hołdzie czoło przed temi walorami Marszałka. Pisarz rosyjski Dymitr Mereżkowski w osobie Naczelnika widzi usobienie ducha bohaterstwa i patrjotyzmu, wprzęgniętych w służbę wielkich idei. Grzechem i zaprzaństwem względem własnej ojczyzny jest nie słuchać Wodza. Jakże wymowny i charakterystyczny dla naszych stosunków jest ten głos Rosjanina! Z pośród licznych zagranicznych opinji i wynurzeń na temat postaci Marszałka pozwolimy sobie tutaj przytoczyć parę urywków z książek i artykułów wybitnych Francuzów, Anglików, Włochów, Niemców itd. Dysponujemy tutaj nie lada materjałem, gdyż w zagranicznych dyskusjach na temat Polski prawie zawsze, rzecz najzupełniej zrozumiała, potrącają autorzy o osobę Józefa Piłsudskiego. Jest ona dla nich stałym symbolem wszelkich poczynań Polski odrodzonej i niedarmo widzą w Nim obcy potężną siłę, kierującą losami Rzeczypospolitej. gen. Mc Arthur na audiencji u Marszałka Józefa Piłsudskiego w Belwederze 12.09.1932 26 Osoba Marszałka oświetlana bywa z różnych punktów widzenia. Jednych interesuje więc bardziej znakomity polityk, innych świetny wódz, a są też i tacy, którzy usiłują rozwiązać wewnętrzną zagadkę ludzkiego genjuszu. Inną drogą niż reszta europejskich polityków i wodzów szedł Marszałek Piłsudski, by wyprowadzić swój naród z domu niewoli. Nie mógł sobie pozwolić być tylko żołnierzem, lub tylko politykiem. Musiał być wszystkiem, co niejednokrotnie podkreśla z podziwem opinja zagranicy, wskazując na wszechstronność genjuszu Wodza. Szczególniej dla nas cenne będą głosy ludzi, którzy bądź mieli możność zetknąć się z Marszałkiem osobiście, bądź też poświęcili się specjalnie studjom nad dziejami i współczesnym rozwojem Polski. Zwłaszcza ważkie będą te wypowiedzi doświadczonych polityków i dyplomatów, umiejących ocenić Marszałka na tle sytuacji i układu sił rozwojowych poszczególnych państw. Wiele cennych uwag poświęca osobie Marszałka F. Tomassini, były długoletni poseł Italii w Polsce, przenikliwy polityk i bystry obserwator. W jego wydanej w r. 1928 książce p.t. “Odrodzenie Polski” czytamy m.in. co następuje: “Mówią, że na początku zawieruchy światowej, Piłsudski stając na czele Legjonów, przeznaczonych do walki z caratem, miał oświadczyć: - zaczynam wojnę przeciw Rosji, ale skończę ją przeciw Niemcom! – Bezsprzecznie było wielką zasługą Piłsudskiego, dzięki której wzniósł się ponad wszystkich innych swych współrodaków, że tylko on jeden, od pierwszej chwili aż do ostatka, miał zupełnie niezależny pogląd na sprawę polską. Z wielką zręcznością i odwagą, graniczącą prawie z szaleństwem, wyzyskiwał dla niej wszystkie nadarzające się okoliczności, nie łącząc jej bezwzględnie ze sprawą żadnego z wielkich mocarstw wojennych… Ta linja postępowania uczyniła Piłsudskiego panem sytuacji w Polsce w listopadzie 1918 roku – jestem przekonany, iż nie chcąc popełnić najbardziej elementarnej niesprawiedliwości, nie można nie uznać, iż zawsze poświęca wszystko dla sprawy swego narodu i że mimo, iż przez cztery lata zajmował najwyższe stanowisko w państwie i był wyposażony we władzę prawie dyktatorską, pzostał bardzo ubogim i prowadzi nadzwyczaj skromne życie”. To podkreślenie w cytowanym wstępie jedynej orjentacji Piłsudskiego, t.j. t.j. orjentacji tylko i wyłącznie polskiej świadczy o bystrości uwag włoskiego dyplomaty. Ciekawe, że podobnego zdania jest i niemiecki 27 autor, stwierdzający na łamach czasopisma “Deutsche Republik”, wydawanego przez b. kanclerza d-ra Wirtha, że Piłsudski posługiwał się państwami centralnemi jako środkiem do wielkiego celu swego życia: odbudowania ojczyzny. Amerykanin płk. E.A. Powell, wybitny publicysta, nie waha się oświadczyć po odwiedzinach Marszałka w r. 1928, że jest on bezsprzecznie jedną z najwybitniejszych osobistości naszej epoki, ponosząc niezwykłe wysiłki i prowadząć niezwykły żywot. Na tę niezwykłość życia i czynów Wodza zwraca też uwagę znany francuski dziennikarz T. Barclay. Mając możność rozmowy z Marszałkiem już w r. 1920 pisze on, że: “ Polska zawdzięcza swe wyzwolenie człowiekowi, którego życie układało się niemniej romantycznie niż Garibaldigo. (Narodowy bohater Italji, doprowadzający do jej wyzwolenia z pod jarzma Austrji i zjednoczenia w jeden organizm państwowy). Piłsudski jest bóstwem Polaków, ojcem ojczyzny, którego imię pozostanie zawsze otoczone miłością i szacunkiem, jak i pamięć Kościuszki. Człowiek, który poświęcił całe swe życie dla niepodległości”. Możemy być doprawdy dumni, słysząc z ust Francuza słowa tak piękne i szczere. Głęboką i trafną analizę historyczną zawiera praca Anglika D. Heathcote’a p.t. “Piłsudski i nowa Polska”. Po dłuższym wstępie, świadczącym o prawdziwej znajomości i zrozumieniu ducha naszych dziejów przechodzi autor do scharakteryzowania Marszałka. Nawiązując trafnie do kresowych tradycji polskości pisze, że: “podobnie jak Kościuszko i Mickiewicz urodził się Piłsudski na Litwie (niezupełnie ściśle, gdyż miejsce urodzenia Marszałka, Zułowo, leży na obszarze etnograficznie raczej polskim), niedaleko od tego Wilna, o które Litwini wciąż kruszą kopje – uważając je za swoje, pomimo, że odbyte głosowanie niedwuznacznie wyraziło życzenie tamtejszej ludności należenia do Polski”. Praca kończy się mocnem i pięknem stwierdzeniem, że: “żaden Polak nie wykazał większych i tak bezinteresownych zasług dla swego państwa jak Józef Piłsudski”. Waga stanowiska i wielkość postaci Marszałka w współczesnych dziejach Europy jest rzeczą powszechnie uznaną. Musiał też zatrzymać się nad postacią Wodza Szwajcar W. Martin, publicysta, polityk i pisarz, ogłaszając w r. 1928 swą książkę, poświęconą najwybitniejszym współczesnym mężom stanu. “Piłsudski – pisze on – wywodzi się z rodu 28 książęcego (autor ma tu na myśli rodzinę matki Marszałka pochodzącą z starożytnego rodu Billewiczów), ale życie jego było życiem rewolucjonisty. W dziele organizowania państwa wykazuje on zręczność i przewidywanie… Człowiek chłodny, o którego zachowaniu się przytaczają klasyczne przykłady wyniosłości. Ale gdy zechce potrafi być też czarującym. Każdy kto się do niego zbliży musi odczuć siłę jego oddziaływania”. Autor zajmuje się dalej połączeniem w osobie Marszałka cech wodza i polityka, stwierdzając, że naogół rzadko spotyka się takie połączenie. Uderza go połączenie w naturze Piłsudskiego różnorodnych i nieraz sprzecznych rysów. “Cóż za niezrozumiała figura? – Socjalista, militarysta, demokrata i człowiek nakazujący posłuch, Piłsudski jest człowiekiem, którego postępków nie można zgóry odgadnąć”. Nie dziwi nas to bynajmniej. Genjusz nie zawsze może być zrozumiały, myśl jego krąży tak wysoko, że nie dostrzega jej oko zwykłego, przeciętnego śmiertelnika. Trudno się zgodzić z twierdzeniem cytowanego autora, że Piłsudski jest militarystą. O nie, on jest tylko żołnierzem i to przedewszystkiem żołnierzem idei. Uznaje to znamienity i światowej sławy uczony, prof. F.W. Foerster, Niemiec, jeden z przywódców ideowych ruchu pacyfistycznego, mówiąc w r. 1928, że jako profesor miał niejednokrotnie możność poznać i podziwiać bezinteresowną miłość ojczyzny młodzieży polskiej. A za wcielenie tego patrjotyzmu należy uważać postać Piłsudskiego, który z niego czerpie źródło swej siły. Z niemniejszem uznaniem wyrażał się w r. 1930 Austrjak hr. Coudenhave-Calergi, prezes Unji Paneuropejskiej, o działalności Marszałka, jako żołnierza i wodza. “Nie mogę sobie wyobrazić – pisze wybitny polityk rumuński, naczelny redaktor dziennika “Curentul” powieści bardziej wzruszającej, bardziej patetycznego pomięszania romantyzmu i epopei, niż prosta historja życia Józefa Piłsudskiego”. Od lektury dzieł Plutarcha – do dzieła wskrzeszenia ojczyzny ciągnie się jeden szlak niezłomnej woli, poświęcenia i bohaterstwa. Ciekawe jest, że doniosłość prac Marszałka oceniają zagranicą nawet jego polityczni wrogowie, lub osobistości ustosunkowujące się jeśli nie neiprzychylnie, to raczej obojętnie i z pewną rezerwą. Tyle u nas ostatnio mówi się o rzekomem ograniczaniu swobód demokratycznych i “prześladowaniu” parlamentaryzmu. Dobrze więc będzie posłuchać zdania, jakie o tem wyraził doświadczony polityk 29 francuski i przedstawiciel klasycznej demokracji. “Piłsudski – mówi b. min. Anatol de Monzie – zbawca Polski i nowy jej władca, odrzucający dyktaturę, składający dymisję z prezydentury gabinetu, zadawalający się teką ministra wojny w gabinecie zjednoczenia narodowego – nigdy jeszcze nie było pełniejszego i śmielszego aktu wiary w demokrację wbrew wszystkiemu. Ale też nigdy próby odrodzenia systemu reprezentacji parlamentarnej nie były podejmowane przez bardziej doświadczonego człowieka.” Warto zapamiętać te słowa, świadczące, że zagraniczny polityk potrafi czasem lepiej ocenić pewne posunięcia Marszałka, niż jego “domowi przeciwnicy”. A przedstawiciel młodej czeskiej demokracji, młody uczony, poświęcający się specjalnie sprawom polskim, dr K. Krejczi, tak pisze w swej pracy “Piłsudski i Rosja” (wyd. w 1932): “Piłsudski jest bezsprzecznie najwybitniejszą postacią nowoczesnych dziejów Polski i z jego osobą są ściśle złączone wszystkie wypadki rozwoju narodu polskiego od ostatniego dziesięciolecia ubiegłego wieku. Zrozumienie Piłsudskiego jest niezbędne dla zrozumienia całej Polski dzisiejszej. Piłsudski nie jest jedynie zagadnieniem indywidualnem, ale zagadnieniem zbiorowem Król rumuński Ferdynand i Józef Piłsudski polskiego społeczeństwa, albowiem dzisiejszy władca Polski nie byłby tem czem jest, gdyby nie było tej olbrzymiej sympatji, jaką go darzy jedna strona, a nienawiści z drugiej.” Oceną genjalnych posunięć naczelnego Wodza w r. 1920 zajął się w książce pod wymownym tytułem “Osiemnasta decydująca bitwa w dziejach świata” znakomity angielski polityk, dyplomata i mąż stanu, wicehrabia d’Abernon. Dzieło jego posiada wartość tem większą, że 30 wyszło z pod pióra wybitnego przedstawiciela narodu trzeźwego i bez sentymentu umiejącego oceniać wagę wielkich zdarzeń i czynów. Autor, bawiąc u nas w tych pamiętnych dla Polski chwilach w specjalnej misji nadzwyczajnej, miał możnośc nietylko obserwować, ale i częściowo – jako polityk – i brać udział w wydarzeniach tego wiekopomnego okresu. Sąd więc jego o osobie Marszałka jest tembardziej cenny i zasługujący na uwagę. “Dominującą tu osobistością – pisze d’Abernon – jest bezsprzecznie Marszałek Głowa Państwa i Naczelny Wódz Armji. Zdumiewająca karjera: - siedem lat na Syberji i wiele miesięcy spędzonych w rozmaitych więzieniach rosyjskich. Gorący patrjota, człowiek ogromnej odwagi i siły charakteru. Znamiennem jest, iż Marszałek Piłsudski odnosi zawsze zupełną przewagę moralną nad zagranicznymi wojskowymi” – zauważa bezstronny Anglik, podkreślając genjusz Wodza. Uderzyła go też już w tych czasach wyraźna ponadpartyjność i niezależność Marszałka od taktyki i wskazań jakiejkolwiek grupy politycznej: “Faktem jest, że w każdej z licznych partyj, tworzących polityczne życie Polski, posiada Piłsudski zarówno oddanych sobie przyjaciół, jak i nieprzejednanych wrogów.” Prawdziwe zrozumienie tej destrukcyjnej nieraz w stosunku do państwowowści polskiej pracy wrogów Marszałka, dzisiejszej opozycji politycznej, podkreśla z całym naciskiem wzmiankowany już powyżej polityk i pisarz italski Francesco Tomassini.“Ci, co pragnęliby odmawiać Marszałkowi Piłsudskiemu zasług równie bezsprzecznych jak jego błędy, odmawiać mu nawet gorącej i świetlanej miłości ojczyzny, popełnialiby nietylko niesprawiedliwość w stosunku do tego człowieka, lecz i wielki błąd polityczny”. Dobrze jest usłyszeć czasami słowa prawdy o Marszałku, płynące z ust zagranicznych mężów stanu, prawdziwe zorjentowanych w stosunkach polskich. Głosy ich świadczą o jednem: w oczach zagranicy postać Józefa Piłsudskiego reprezentuje najwyższe wartości, jakie zdołał wytworzyć naród polski w ramach odradzającej się i odrodzonej państwowości. Stanisław Smoleński Strzelec, 19 III 1934 31 WIĘŹNIOWIE SPECJALNI JÓZEF PIŁSUDSKI I KAZIMIERZ SOSNKOWSKI “Późnym wieczorem minęliśmy Tczew, około godziny 1 w nocy pociąg stanął w Gdańsku. Z dworca ruszyliśmy pieszo poprzez mroczne ulice uśpionego miasta. Pięknie pachniały kwitnące lipy; poprzez ich gęste konary przedzierał się od czasu do czasu błysk latarni ulicznej, świecącej z rzadka i samotnie gwoli oszczędności. (…) rozległa się wydana półgłosem komenda kapitana i po chwili rudy żandarm szarpnął za dzwonek u żelaznych wrót wielkiego budynku z surowej cegły o charakterystycznym wyglądzie. Sprawnie i szybko rozwarły się wrota, zdążyłem jednak jeszcze zakląć z cicha, gdyż rzuciwszy okiem na zawieszoną u gory tablicę, ujrzałem krótki, lecz wymowny napis¨”Gerichtsgefängnis”. (…) słowo to w języku Goethego oznacza najpospolitszy kryminał.1 Marszałek Józef Piłsudski i generał Kazimierz Sosnkowski to postacie kojarzone z polskim czynem zbrojnym w okresie odrodzenia państwa polskiego po czasach zaborów. W historii Polski XX wieku odegrali role szczególne, można powiedzieć postacie wręcz kultowe. Jak wyglądałby jednak listopad 1918, gdyby wcześniej nie było lipca 1917? Jeżeli zaś lipiec 1917, to nie tylko kryzys przysięgowy, to też Gdańsk, a w nim scena więzienia przy Kurkowej. Józefa Piłsudskiego i Kazimierza Sosnkowskiego Niemcy aresztowali w Warszawie 22 lipca 1917 . Po długiej i męczącej podróży wagonem II klasy przywieziono ich do Gdańska. Po przybyciu do kancelarii więziennej nastąpiło formalne przekazanie więźniów. Wojskowa eksorta opuściła więzienie, obsługa więzienia przystąpiła do rutynowych czynności. Odebrano im przedmioty złote i srebrne, rzeczy poddano rewizji i odprowadzono do cel. 2 “Więzienie gdańskie zbudowane jest na sposób “ nowoczesny”; środek głównego budynku stanowi pusta hala, przebiegająca od parteru aż po dach, opasana czterema piętrami żelaznych galerii, zastępujących 1 2 K. Sosnkowski, O Józefie Piłsudskim, Londyn 1961, ss.25-26. Tamże, ss. 24-26 32 korytarze. Cechą charakterystyczną tych budowli jest niezwykły rezonans, spowodowany zarówno konstrukcją, jak i doborem materiału, na który składa się bodaj wyłącznie cegła, beton i żelazo; toteż odgłosy kroków naszego małego orszaku dźwięczały w ciszy nocnej zgoła przeraźliwie.”3 Każdy, kto poznał kiedyś więzienie przy Krukowej, nie może mieć wątpliwości, że ten surowy, mocny w wymowie i wręcz fotograficzny zapis dotyczyć może tylko i wyłącznie największego tu obiektu więziennego. Pawilonu Centralnego. “Poprowadzono nas na trzecie piętro. Hierarchię legionową uwzględniono w ten sposób, że pierwszego “ulokowano” Komendanta. Nigdy nie zapomnę chwili, gdy z łoskotem zatrzaśnięto za nim żelazne drzwi celi (…) i gdy rozległ się klasyczny i nieodzowny we wspomnieniach więziennych zgrzyt klucza w zamku. Mnie umieszczono na tym samym piętrze (…). 4 Obraz namalowany przez Daniela Kufla w latach 2003-2004 przedstawia chwilę wyprowadzenia z więzienia J. Piłsudskiego i K. Sosnkowskiego Nie ma wątpliwości, że to piętro oddziału V Pawilonu Centralnego. O tym, że któreś ze skrzydeł zamkniętego w czworobok głównej bryły pawilonu przyjęło późniejszego Naczelnika Państwa Polskiego 3 4 Tamże, s. 26 Tamże 33 dowiadujemy się również z relacji pisarki i publicystki Marii Jehanne Wielopolskiej. Była tu, podążając szlakiem Marszałka w ponad 18 lat później. Relację przedstawiła w wydanej w 1935 i poświęconej temu wydarzeniu książce. Do celi zaprowadził ją pamiętający pobyt Piłsudskiego Jan Bestjan – były Gerichtsgefängnishausvater (ojciec domu więziennego), dziesiejszy odpowiednik magazyniera sortów mundurowych i depozytu więziennego osadzonych.5 “Prowadzi nas przewiewnymi schodami żelaznymi na III piętro. Gmach huczy i jęczy od naszych kroków, jakby piorun walił za piorunem w jego betonowe ściany (…). Jesteśmy na III piętrze. Balustrada żelazna biegnie wokół wąskiego korytarza czy holu, po którego obu stronach są wejścia do cel. Zdążamy ku celi ostatniej, na prawo (…), siedzi w niej obecnie jakiś zasądzony na 7 lat wyższy urzędnik.6 M. J. Wielopolska dotarła z administracji do oddziału nieistniejącym już ciągiem krętych schodów. Widać je na fragmencie zachowanego planu ówczesnych rozwiązań architektonicznych i komunikacyjnych pawilonu. Funkcjonariusz doprowadził ją: “ku celi ostatniej, na prawo”, czyli pomieszczenia, które w przeciągu lat zmieniło swoje przeznaczenie. Do niedawna (oznaczone numerem 2 w spisie pomieszczeń oddziału) pozostawało jako pomieszczenie gospodarcze. Służyło do przetrzymywania w nim fartuchów, przedmiotów i środków czystości używanych przez osadzonych – funkcyjnych do utrzymania porządku w oddziale. Kiedyś była tu cela, zlikwidowano ją wiele lat po ostatniej wojnie. Jeden z remontów wyrównał załom ścian pomiędzy sąsiadującymi tu skrzydłami budynku. Okno więzienne znalazło się wewnątrz budynku “ślepe” zamurowano. Pomieszczenie to jest nieco większe od pozostałych cel mieszkalnych, posiadało też inne, większe okno. Wiedza ta koreluje z posiadanymi relacjami. Jan Bestjan wspominał: “Pan Marszałek był bardzo grzeczny, ale milczący (…). Niemcy traktowali Go “jako Generała” tzn. z pewnymi atencjami, że na przykład nie dali Mu zwykłej celi aresztanckiej, tylko właściwie służbową”.7 5 M. J. Wielopolska, Więzienne drogi Komendanta, Warszawa 1935, ss. 22-27. Tamże, ss. 26-27 7 Tamże, s.25 6 34 M.J. Wielopolska dodaje: “Komendant, jako się rzekło, siedział w celi służbowej, nieco większej od zwyczajnych. Urządzenie jednak było to samo. Wąziutkie, jak dla paroletniego dziecka, łóżko z wojłokiem, wypchanym słomą – na prawo i stolik z krzesełkiem drewnianem – na lewo, ot i wszystko.”8 W trakcie wizyty pisarki nie było już w celi wspomnianej przez Sosnkowskiego: “woniejącej “paraszy”, cele były już skanalizowane, Było w nich już też oświetlenie elektryczne: “zwisa nawet lampa elektryczna od sufitu… luksus!”9 Tego samego co M . J. Wielopolska roku, celę odwiedzał fotograf Witold Kledzik. Działając na zlecenie Związku Legionistów Polskich w Gdańsku wykonywał dokumentację fotograficzną nawiązującą do pobytu w gdańskim więzieniu Piłsudskiego i Sosnkowskiego. Jak później wspominał: “pedanteria gdańszczan była tak duża, że na półce “celi Piłsudskiego” ustawili nawet jego szklankę i szczoteczkę do zębów”.10 Niestety wykonane wówczas zdjęcia nie zachowały się, prawdopodobnie zaginęły w trakcie zawieruchy wojennej. O ile możemy z dużym prawdopodobieństwem wskazać dzisiaj “celę Piłsudskiego”, to nie jest to już możliwe w przypadku Sosnkowskiego. Wiemy tylko, że przebywał na tym samym oddziale. Pozostał stosunkowo dobrze sporządzony przez niego jej opis: “rozmiary celi wynosiły około pięciu kroków wzdłuż i trzech wszerz.U góry małe okienko, opatrzone mocną kratą; tapczan w postaci blaszanej płyty, wpuszczanej w ścianę na dzień, opuszczany na noc; na tapczanie siennik z grubego Cela Józefa Piłsudskiego 8 Tamże, s. 28 Tamże, s. 28 10 T.Gałuszko, Aresztowani z ulicy Schiestange 12, 30 Dni, nr 11-12 (13-14), listopad-grudzień 1999, korespondencja Cz. Skonka, “Gwiazda Morza”, nr 10 (117) 1988 9 35 materiału w niebieską kratę, o silnym zapachu chlorku, miłym o tyle, że dowodzącym o czynności prania; mały żelazny stolik , również w formie klapy, przytwierdzonej do ściany, nad stolikiem niewielka drewniana szafeczka; jeden stołek, oto przedmioty stanowiące urządzenie celi.” Dodać należy, że w nieskanalizowanej wówczas celi stała “parasza”.11 Wymienionych więźniów traktowano przez cały okres pobytu szczególnie. Świadczy o tym szereg odstępstw. Sosnkowskiemu pozostawiono przy rewizji książki, które miał ze sobą: “przeczytałem je z taką sumiennością i dokładnością, z jaką chyba dotychczas żadnej książki nie studiowałem”.12 Zgodnie z przyznanym im przywilejem sprowadzano dla nich żywność z miasta. Wcześniej zadecydował o tym Piłsudski, któremu pozwolono dokonać wyboru pomiędzy obiadami więziennymi a dostarczanymi zza muru. Obiady przynoszono z restauracji Vanselow przy Targu Siennym. Donoszono je bezpośrednio do celi, aby: “ niezbyt obfitych porcji, ktoś jeszcze nie zmniejszył (…) do tego pijał Piłsudski wino po butelce na 2-3 obiady.13 Urozmaiceniem ich życia więziennego był też regularny, codzienny, półgodzinny spacer: “w zupełnej samotności, na jakimś małym izolowanym podwórku, miłym przez to, że nie pozbawionym zieleni”.14 Mowa tu o terenie obecnych pól spacerowych Pawilonu Wschodniego, który można zobaczyć na jednym z zachowanych w Archiwum Państwowym w Gdańsku zdjęć. Wykonano je w latach trzydziestych, z okien sąsiadującego tu wówczas za murem Konsulatu Generalnego Rzeczypospolitej Polskiej. 29 VII 1917 w godzinach rannych więźniom polecono się spakować. Wczesnym popołudniem przybyła eskorta. Na dworzec poprowadzono ich pieszo. Cywilne ubrania więźniów i zbrojna eskorta żołnierzy wywoływały niepochlebne komentarze i przejawy wrogości wśród ludności na ulicach. Na dworcu postawa gapiów stała się na tyle napastliwa, że dowódca 11 K. Sosnkowski, O Józefie…, s.27 Tamże, s.27 13 Tamże, s.27 14 K. Sosnkowski, O Józefie… s.27 12 36 eskorty musiał interweniować. Na pociągu, do którego wsiadali zauważyli tabliczkę “nach Berlin”. Piłsudski i Sosnkowski przebywali w gdańskim więzieniu w dniach 2329 VII 1917. Aresztowanych pod fałszywymi zarzutami usiłowania prowadzenia wrogiej działalności przeciwko Niemcom przewieziono do Gdańska nie bez przyczyny. W związku z tym, że leżał on w strefie przyfrontowej, łatwo było tu w przypadku sprawy karnej nawet o wyroki śmierci. Działania Polonii Gdańskiej, w tym zasłużonego w tej sprawie Alojzego Rapiora (księdza straconego później przez Niemców w dniu 16 IX 1939 w Lesie Szpęgawskim k. Starogardu Gd.) doprowadziły do zabrania więźniów w głąb Niemiec. Sosnkowski przebywał w Wesel, a Piłsudski jak powszechnie wiadomo w Twierdzy w Magdeburgu. Na wolność wyszli dopiero w listopadzie 1918.15 Piłsudski wrócił do Warszawy pociągiem 10 listopada: “wyczerpany, poważnie przeziębiony, skarżył się na serce i reumatyzm. Wyglądał niedobrze, miał ziemistą cerę, ubrany był w stary, sfatygowany mundur. Ale wiwatujące, szczęśliwe tłumy kazały mu szybko zapomnieć o dolegliwościach”.16 Już na zakończenie warto zaznaczyć, że w sierpniu 2003 zmieniono przeznaczenie celi, w której przebywał Józef Piłsudski. Odtworzono jej dawny wygląd i od tego czasu spełnia rolę izby pamięci. Z jej historią zapoznaje się m.in. zwiedzająca areszt młodzież szkolna i studencka. kpt. mgr Waldemar Kowalski Areszt śledczy w Gdańsku Gdańsk, 2006 15 G. Bytnar, W cieniu Magdeburga, Tygodnik Powszechny, 15 VIII 1982; T. T. Głuszko Aresztowani…; K.N. Marszałek Piłsudski w Gdańsku, Dziennik Bałtycki/Wieczór Wybrzeża, 10.XI 2002 16 G. Bytnar, W cieniu… 37 JÓZEF PIŁSUDSKI (fragmenty przemówienia wygłoszonego w Londynie 20 marca 1943 roku) Nie umiem myśleć o Józefie Piłsudskim, nie wiążąc Jego imienia z nieugiętą walką, jaką toczy obecnie cały naród polski. Imię to stało się od dawna symbolem oporu wobec najeźdźcy, walki o wolność, wielkość i honor Polski. Wiem z całą pewnością, że tak jest obecnie w umęczonym Kraju, gdzie Piłsudski, choć umarł, sprawuje nadal dowództwo w znaczeniu moralnym – gdzie prawie każdy, kto walczy i śmierci samotnie w oczy zagląda, w pamięci o Nim czerpie siłę wytrwania i moc duchową. Wiem, że wszędzie, gdzie lotnik polski sławę gromadzi, gdzie marynarz polski oceany przemierza, gdzie żołnierz polski bój toczy lub stoi w pogotowiu – imię Piłsudskiego stało się dla tułaczych sił zbrojnych kodeksem wiary, podporą moralną w chwilach zwątpienia, hasłem zbiórki dla rozproszonych, osamotnionych i poszukujących punktu oparcia. Wiem, że na obczyźnie wszędzie, gdzie rozbrzmiewa mowa polska, imię Piłsudskiego wymawiane jest z uczuciem nieustannie wzrastającym. Usiłowano wyrwać Go z serc Polaków – i oto pozostał tam, bardziej niż kiedykolwiek kochany i czczony. Usiłowano wymazać Go z pamięci naszej i oto trwa wśród nas coraz bliższy duchowo, rzec można jeszcze bardziej, niż za życia, żywy. Uczono zapomnienia, tępiono sentyment żołnierski, siano szeroko niechęć i zwątpienie – a wyrósł plon miłości i wiary bujniejszy i powszechniejszy niźli kiedykolwiek. Naród nasz zrozumiał wielką prawdę życia Piłsudskiego, że Jego miłość Ojczyzny była najszlachetniejszej miary, czysta, bezgraniczna, bezinteresowna. Pragnął On dla Polski wielkości prawdziwej, a na czoło wszystkich zasad, które ku wielkości prowadzą, wyniósł poczucie godności narodowej, majestat obowiązku i wiernej służby dla Kraju, pogardę dla prywaty, przywileju i korzyści osobistych, a przede wszystkim wiarę we własne siły narodu. Romantyk i idealista w myśleniu, a jednocześnie twórca i praktyczny realizator, kochał Polskę nie jako poetycką wizję czy mistyczną abstrakcję, lecz jako twór żywy, utkany z krwi i kości, niewolny od ciężkich wad i błędów, prowadzących w przeszłości do upadku – lecz jednocześnie pełen najwznioślejszych zalet, dzięki którym Rzeczpospolita 38 zdobyła sobie wielkie imię w świecie i wreszcie powróciła, by zająć należne miejsce w rodzinie wolnych narodów. Gdy przypomnimy sobie słowa, wypowiedziane przez Józefa Piłsudskiego w dniu otwarcia Sejmu Ustawodawczego, usłyszymy w nich poprzez długie lata, dzielące nas od tej wysoce uroczystej chwili, jak gdyby bicie Jego serca i wyraz wiary niezłomnej, że oto naród polski po długiej nocy niewoli wrócił, jako domu ojczystego jedyny pan i gospodarz, który widzieć przecie i rozumieć musi, co mu czynić wypada. A oto nuta dominująca tej wspaniałej mowy, zwróconej do zebranych tłumnie posłów sejmowych: Naród nasz przez półtora wieku niewoli zatracił poczucie prawa i wiarę we własne siły. Obdarzeni dziś zaufaniem narodu, dać mu macie podstawy dla jego niepodległego życia w postaci prawa konstytucyjnego Rzeczypospolitej Polskiej. W tejże samej mowie Piłsudski wiele serdecznych słów poświęcił przyjaźni Polski ze światem demokratycznym Europy i Ameryki oraz apeluje do wydatnej i skutecznej pomocy sprzymierzeńców, pragnących ułożenia stosunków w myśl zasad sprawiedliwości i słuszności. Jakżeż jasno z zestawienia powyższych ustępów wynika, że Piłsudski widział Polskę wśród wolnych narodów, dźwigającą swe życie własnym ciężkim trudem. Widział ją jako krzepkie drzewo, samodzielnie czerpiące soki z rodzimego gruntu, nie jako słaby powój, owijający się dookoła obcego pnia. Nie odrzucając pomocy prawdziwych i szczerych przyjaciół, upatrywał podstawy niepodległości w powszechnym, zgodnym i samodzielnym wysiłku całego narodu. Pragnął, by wiara Polaków w siebie samych powstała przez ich własną pracę, a nie przez zabiegi u obcych, choćby nawet przyjaciół, nie poprzez koniunktury, orientacje i mniej lub więcej tajne wpływy. Mówiąc o sąsiadach Polski, ofiarowywał im pożycie sąsiedzkie w pokoju i zgodzie, lecz ostrzegał, że pozwolić nie możemy, by pod jakimkolwiek bądź pozorem, chociażby pod pozorem rzekomego dobrodziejstwa, naruszano nasze prawo do samodzielnego życia. Wołał: Nie oddamy ani piędzi ziemi polskiej i nie pozowolimy, by uszczuplono nasze granice, do których mamy prawo. Zaprawdę, dzisiaj, na wielkim i dramatycznym zakręcie dziejów, powinniśmy nieustannie powtarzać sobie te wiecznie żywe słowa, które są apelem do sumień i busolą w ciemnościach. Najważniejszym przecież i głównym zadaniem Polaków na obczyźnie jest takie dopilnowanie sprawy 39 polskiej na terenie międzynarodowym, by Ojczyzna nasza wyszła z burzy dziejowej prawdziwie niepodległa i pomnożona, a nie pomniejszona. I dziś odwoływać się musimy do zasad świata demokratycznego – zasad sprawiedliwości i słuszności. Stanęliśmy przecież w pierwszym szeregu nieubłagnej walki z niemieckim barbarzyństwem. Rzuciliśmy przecież na szalę zmagań cały nasz los i całą egzystencję, zyskując dla sprzymierzonych i dla ich przygotowań wojennych osiem miesięcy bezcennego czasu. W świetle wypadków późniejszych mimo woli ciśnie się na usta pytanie, co by się stać mogło, gdyby potęga niemiecka we wrześniu 1939 r. calą swoją siłą zwróciła się na zachód, wystawiając od strony Polski jedynie przesłonę. Sprawa nasza jest czysta jak łza. Nasz naród nie wydał żadnego Quislinga. Wojsko polskie walczy dalej, zapewniając ciągłość wysiłku zbrojnego Polaków. Naszą troską najwyższą jest, by szczęk oręża polskiego rozlegał się na świecie do końca wojny. Kraj nasz trwa w nieugiętym i bohaterskim oporze, ponosząc niewymowne ofiary. Nasz wkład do sprawy sprzymierzonych pomnaża się i wzrasta nieustannie. I dla tych i dla wielu jeszcze innych względów wierzymy głęboko, że nasze prawa sojusznicze będą uszanowane – że w myśl zasad słuszności i sprawiedliwości nie może być podany w wątpliwość prawny stan posiadania, z jakim Polska rozpoczęła wojnę z Niemcami. Tę wiarę i ufność uzupełnić musimy nieustającym przekonywaniem otoczenia o świętości praw naszych. W czasach szczególnie ciężkich dla naszego narodu – pierwszym obowiązkiem jednostki jest postępować z odwagą cywilną i wedle nakazów sumienia. Niechże sumieniem Polaków stanie się dochodzący zza grobu głos Piłsudskiego. Liczne trudności, jakie leżą przed nami, mogą ulec zmniejszeniu lub nawet zaniknąć zgoła, skoro każdy Polak zawsze, wszędzie i każdemu odpowiadać będzie myślami pamiętnej mowy sejmowej, nawet jeśliby go spotkać za to miały przykrości oraz narażenie własnego spokoju i wygody. Zbiorowa praca opinii wiele zdziałać jest w stanie. Niechże rodacy rozsiani po całym świecie, staną się żarliwymi i ofiarnymi apostołami naszej sprawy, wspomagając żywym słowem pracę rządu, gry broni on praw Polski, trud żołnierza polskiego i bohaterskie wysiłki kraju. Piłsudski był budowniczym państwa w najprawdziwszym tego słowa znaczeniu. Stoją mi żywo w pamięci długie rozmowy nasze toczone w Magdeburgu i w Warszawie po powrocie z niemieckiego więzienia. Dbając 40 szczerze o bezpieczny rozwój stosunków wewnętrznych w Polsce, Piłsudski występował przeciwko słabościom parlamentarzystów kontynentalnych, widząc jasno, że ich błędy i przerosty kryją w sobie zarodki zwyrodnienia i upadku. Troskał się o utrzymanie właściwej harmonii pomiędzy władzą ustawodawczą i wykonawczą; w nadmiernej ilości stronnictw, utrudniających stworzenie większości sejmowej, widział poważne niebezpieczeństwo dla rozpoczynającej swe niepodległe życie Polski. Obawiał się nieustannych kryzysów rządowych, osłabiających w obliczu toczącej się wojny kraj, który potrzebował spokoju wewnętrznego i zgodnej wytężonej pracy nad jego odbudową. Przewidywał, że rozproszkowanie polityczne ciał ustawodawczych stworzy żerowisko dla intryg kuluarowych, nadających nienaturalne znaczenie stronnictwom małym, nikogo właściwie nie reprezentującym, pragnącym odgrywać rolę przysłowiowego języczka u wagi. Piłsudski był zdecydowanym zwolennikiem wypróbowanych metod demokracji anglosaskiej i niejdenokrotnie podnosił zalety ustroju Stanów Zjednoczonych. Po powrocie do Warszawy w listopadzie 1918 roku uważał za sprawę najpilniejszą, nie cierpiącą zwłoki, zwołanie Sejmu Ustawodawczego – i zdołał to osiągnąć z szybkością niezwykłą, pomimo że kraj był spustoszony, zdezorganizowany, wyludniony. Często powtarzał wówczas w rozmowach ze mną, że trwałą wartość ma tylko to, co jest dobrowolnie przyjęte przez głowy i serca ludzkie, co płynie z własnej pracy wewnętrznej, co powstało w drodze swobodnego ścierania się prądów opinii, nie zaś z tego, co zostało narzucone i podyktowane z góry. Wierzył żarliwie, że pomimo nieuniknionych a nawet potrzebnych różnic w poglądach, naród polski w ostrej być może lecz uczciwej i lojalnej walce myśli i programów, nauczy się rychło być rozumnym panem i gospodarzem własnego państwa, że osiągnie trwałą zdolność do pracy zespołowej, zapominając o podziałach i różnicach wszędzie tam, gdzie wchodzą w grę interesy nadrzędne narodu. Żądał przede wszystkim wyniesienia poza obręb przetargów wewnętrznych dwóch najważniejszych dziedzin życia państwowego: polityki zagranicznej i wojska. Był zdania, że źle się dzieje, jeśli nad polityką zagraniczną państwa biorą górę względy związane z bieżącymi sporami wewnętrznymi. Piłsudski rozumiał, że wstrząs wojny światowej prowadzi do wielkich przemian społecznych. Podczas rozmów naszych w magdeburskiej cytadeli 41 podnosił konieczność gruntownych reform społecznych w Polsce, zapewniających dobrobyt i szerokie prawa dla mas pracujących. Wśród chaosu świata powojennego właściwą drogę dla Polski upatrywał w umiejętności odnalezienia zdrowej przeciętnej, opartej o rozumny i sprawiedliwy kompromis. Zagadnienie jedności narodowej, jako jedynej drogi właściwej w czasach szczególnie trudnych i niebezpiecznych, stawało przed Piłsudskim dwukrotnie. Zaraz po powrocie z więzienia niemieckiego dążył On do stworzenia rządu koalicyjnego, zdając sobie sprawę, że na zgliszczach i ruinach, gdy trzeba stanąć zgodnie do odbudowy domu ojczystego, nie można zaczynać od nieprzejednanych waśni rodzinnych. Byłem obecny przy mozolnych konferencjach Piłsudskiego z przedstawicielami tak licznych wówczas stronnictw i kierunków politycznych. Podziwiałem jego niezmierną cierpliwość, z jaką usiłował odnaleźć wspólny mianownik wśród labiryntu przeszkód i trudności. Niestety, niezliczone uprzedzenia wzajemne, antagonizmy personalne, egoizmy grupowe, przesądy i kompleksy wszelkiego gatunku i rodzaju udaremniły realizację dzieła, które, gdyby dokonane zostało, zmieniłoby zapewne wiele w dalszym biegu spraw dla Kraju najdonoślejszych i jak sądzę uchroniłoby Polskę od późniejszych wstrząsów wewnętrznych. Tak więc od pierwszych dni pracy w niepodległej ojczyźnie zczęła się ciernista droga Piłsudskiego. Był On wielkim człowiekiem, wielkie było Jego życie, wielka przeto również była i Jego własna męka. Nie czas tu i miejsce, by narysować jej obraz całkowity, by ujawnić wszystkie źródła i powody cierpienia, które stało się udziałem Piłsudskiego. Nie oszczędzono Mu żadnej kropli goryczy. Patrzyłem z bliska na Jego olbrzymią pracę i nieludzką mękę, podziwiałem Jego siłę woli i wyrozumiałość bezgraniczną. Krzywdzony niewymownie przez złość ludzką, dźwigał On na sobie olbrzymie brzemię odpowiedzialności z niepospolitą siłą moralną, z bezmiarem cierpliwości, spokoju i opanowania. Zniósł wszystko, udźwignął wszystko i dał Polsce na polach bitew tryumf na dziejową miarę, a przecież wawrzyn, którym Nike, bogini zwycięstwa, Jego uwieńczyła głowę, usiłowano na obce przełożyć skronie. Serce Jego dobre i szlachetne, tak czystą miłością dla Polski gorzało, że zawsze, gdy Ojczyzna była w potrzebie, myślał tylko o niej, wyciągał rękę do każdego, kto chciał dla niej pracować, gotów był zawsze puścić w 42 niepamięć doznane krzywdy i zasiąść przy jednym stole z tymi, którzy Go zwalczali. W czasie wojny prawa do służenia Polsce z bronią w ręku nikomu nie cofał ani nie odmawiał, niechęci czy różnic politycznych na ostracyzm wojskowy nigdy nie przekształcał, dostępów do szeregów armii nie zamykał nawet najzacieklejszym swoim przeciwnikom. Największym bodaj zawodem życiowym Piłsudskiego, jako budowniczego państwa, było uchwalone przez Sejm Ustawodawczy prawo konstytucyjne. Zamiast stać się początkiem nowego życia wolnej i odrodzonej Ojczyzny, stworzyło ono oligarchię sejmową, w cieniu której stał prezydent pozbawiony wszelkiej władzy i rząd, którym rządził wielogłowy zespół poselski. Niechęc osobista do Piłsudskiego i lęk przed Nim zrodziły system będący zniekształceniem parlamentaryzmu, naruszeniem zdrowej równowagi władz, źródłem rozterek wewnętrznych i jedną z przyczyn późniejszego dramatu. Konstytucja obecnie obowiązująca wyciągnęła wnioski z doświadczeń przeszłości. Jest ona ostatnim wielkim dziełem Piłsudskiego. Będąc ostatnim dokumentem, na którym tuż przed śmiercią położył on drżącą ręką swój podpis, Konstytucja Kwietniowa stanowi w oczach piłsudczyków jak gdyby testament zgasłego Marszałka. Dochodzą do nas różne głosy o jej zaletach i wadach, ale jedno jest pewne, że może być ona zmieniona jedynie w Kraju, przez reprezentację całego narodu, powołaną w wyborach wolnych i demokratycznych. Nienaruszalności obowiązującej Konstytucji zawdzięczamy podczas obecnej wojny zachowanie legalnej ciągłości władz państwowych, rząd prawowity uznany przez Kraj i przez wszystkich Polaków na obczyźnie, nieprzerwaną współpracę z sojusznikami, oraz możność dyplomatycznej obrony interesów Rzeczypospolitej w jej najwyższej potrzebie. Mówiąc o Józefie Piłsudskim, nie potrafiłbym w najkrótszym nawet przemówieniu nie poświęcić słów kilku serdecznym stosunkom, jakie łączyły Komendanta z młodzieżą polską. Gdy Go poznałem, był już człowiekiem dojrzałym, ale otaczał się najchętniej zupełnie młodymi ludźmi i – rzecz uderzająca – nie obawiał się poruczać im zadań wysoce samodzielnych i odpowiedzialnych. Mówił wtedy zazwyczaj, że puszcza ich na głęboką wodę, a jeśli zdołają dopłynąć do brzegu, to staną się dzielnymi, doświadczonymi jego współpracownikami. Piłsudski wierzył w idealizm młodzieży i w czystą bezinteresowność jej stosunku do Polski, a 43 cechy te uważał zawsze za decydujące, zwłaszcza w chwilach ważnych i przełomowych. Uczył młodzież, że trudności i przeszkody istnieją po to, aby je pokonywać, nie zaś po to, aby cofać się przed nimi. On to z całym przekonaniem wypowiedział słowa: Chłopcze, jeśli ci będą mówić, że głową muru nie przebijesz, to nie wierz temu i wiedz, że to nieprawda. Patrzyłem nieraz, jak Komendant w młodzieży, która się z nim choćby przelotnie zetknęła, budził od razu uczucie miłości i głebokie zaufanie, będące przecież podstawą trwałości i szczerości wszystkich ludzkich stosunków. Młodzież sercem płaciła za serce i garnęła się do Niego instynktownie. On zaś nigdy nie stosował metod wyodrębnienia jej w organizacje osobne. Wiem, że obecna młodzież nasza szanuje pamięć Józefa Piłsudskiego, za wszystko co uczynił dla Polski oraz pamięta, że On właśnie w naszym życiu narodowym był najdoskonalszym wyrazem tych podstawowych wartości duchowych, których zespół nazywamy „charakterem”. Młodzież uczci najlepiej pamięć zmarłego Marszałka, hartując swój charakter nie tylko wśród ciągłej walki z wrogiem, nie tylko w zmaganiu się z przeciwnościami życia, ale przede wszystkim w upartej walce z własną słabością. Koledzy – na zakończenie pragnę przytoczyć jeszcze jedno wspomnienie z osobą Komendanta związane. Spotkałem Józefa Piłsudskiego po raz pierwszy w życiu na Zjeździe PPS we Lwowie, w pierwszych miesiącach 1906 roku, podczas rewolucji wstrząsającej wówczas państwem carów. Sprawą, która wypełniła wielce ożywione debaty zjazdowe, było pytanie, czy strumień polskiego socjalizmu ma się roztopić w rosyjskim morzu, czy też ma płynąć odrębnym korytem ku własnym celom i przeznaczeniom, ku niepodległości wypisanej na sztandarach stronnictwa. Byłem wówczas młodym chłopcem. Osobisty urok Piłsudskiego, czar jego płomiennego słowa i siła argumentacji, miłość Polski przebijająca z każdego zdania, idealizm społeczny, poczucie tradycji i godności narodowej, wszystko to wywarło na mnie wrażenie porywające i na zawsze do niego przykuło. Kazimierz Sosnkowski 44 BUDOWA KOPCA NA SOWIŃCU rozpoczęto prace przy budowie Kopca na Sowińcu w Krakowie. Z okazji rozpoczęcia prac, przemówienie wygłosił Walery Sławek mówiąc m. in.: “Kraków powziął decyzję – kopiec Józefa Piłsudskiego usypać. Kiedyś zatrą się w ludzkiej pamięci szczegóły zdarzeń, znikną pamiątki historyczne, pozostanie symbol, pozostanie kopiec Józefa Piłsudskiego tego człowieka, a raczej opoki, który godność i honor narodu na siebie wziąwszy, wojnę najeźdźcom ogłosił”. W początkowej fazie budowy prace wykonywane były przez zatrudnionych na stałe robotników, a dopiero po śmierci Józefa Piłsudskiego 12 maja 1935 roku idea budowy kopca przybrała skalę ogólnopolską. Odwiedzanie kopca stało się pewnego rodzaju obowiązkiem patriotycznym. 2 sierpnia 1935 roku sypał ziemię prezydent Mościcki. Do sypania kopca zaczęły przybywać zbiorowe i indywidualne wycieczki z różnych stron kraju. Zaczęto rywalizować ze sobą o długość i oryginalność przebytej drogi. Na przykład 62-letni inwalida Józef Kwitniowski przebył pieszo drogę Zbigniew S. Kowalski sypie ziemię na z Gdyni na Sowiniec, jeszcze kopiec na Sowińcu 11 listopada 1935 dłuższą trasę pokonał Paweł Leśniewski ze Zbrucza, E. Wreszczyński przeszedł na piechotę z Zułowa do Zakopanego i na Sowiniec. Byli też goście z zagranicy: stolarz z Birmingham w czasie swojej podróży rowerowej dookoła świata dotarł 45 również na Sowiniec. Organizowano biegi sztafetowe z metą na Sowińcu, rajdy samochodowe i motocyklowe. Osobliwością kopca były urny z ziemią, zwożone tu z różnych zakątków najpierw Rzeczypospolitej, a wkrótce z całego świata. Początkowo pochodziły one z miejsc powiązanych z życiem i działalnością Józefa Piłsudskiego i jego rodziny, później także z innych miejsc upamiętnionych czynami oręża polskiego. Były między innymi urny z ziemią z Zułowa, Wilna, Syberii, Łowczówka, Rokitnej, Rarańczy, czy Grunwaldu. Ziemię na kopiec sypie Edward Śmigły-Rydz Do wybuchu wojny w 1939 roku nie wszystkie prace związane z wykończeniem kopca zostały zakończone. Okupanci postanowili zrównać z ziemią krakowskie kopce – na szczęście nie zostało to zrealizowane. 46 Po wojnie komunistyczne władze w celu rozsadzenia zboczy zastosowały zalesianie, które doprowadziło do poważnych osunięć ziemi. Ze wszystkich planów miasta kopiec wymazano, oznaczając jego miejsce jako “punkt widokowy na Sowińcu”. W latach siedemdziesiątych drzewa zasłoniły niemal całkowicie sylwetkę kopca. W tym czasie grono byłych legionistów i żołnierzy AK sprawowało niejawną opiekę nad kopcem. Wśród jego “obrońców” najaktywniejszy był działacz legionowy pułkownik Józef Herzog. Jednak dopiero za czasów Solidarności powstała możliwość zabezpieczenia i restauracji kopca. Prace rozpoczęto wycinką drzew, umożliwiając odsłonięcie jego konturu. 23.06.1980 z inicjatywy m.in. Jerzego Bukowskiego, Wojciecha Pęgiela, Andrzeja Fiszera i Romana Hnatowicza powstał Obywatelski Komitet Opieki nad Kopcem Józefa Piłsudskiego. Działalność Komitetu doprowadziła do uznania kopca za Miejsce Pamięci Narodowej i wpisano go do rejestru zabytków kultury materialnej. W 1991 roku postawiono na szczycie kopca replikę tablicy z krzyżem legionowym. Odbudowa kopca została zakończona, ale konieczna jest stała konserwacja, która będzie obejmować zbocza, ścieżki oraz elementy małej architektury i zieleni. Na podstawie książki Janusza Ciska “ Józef Piłsudski w Krakowie”, Kraków 2003, Fundacja Centrum Dokumentacji Czynu Niepodległościowego, oraz Sowiniec Nr 26 z 2005 r. opracowała Anna M. Stefanicka 47 SPIS TREŚCI Od Redakcji Teslar Józef A. – Kolenda Legionistów Sprawozdanie z działalności 2005/06. Władze Instytutu Członkowie Honorowi Zmarli Członkowie Składki dożywotnie Lista darów na rok 2005 Lista darów na rok 2006 Wydawnictwa na sprzedaż Jędrzejewicz Wacław – O Polskim Ruchu Strzeleckim Mączka Józef - Legiony Stachiewicz Julian – W Kowlu Berek J.Z.E. – Poczta Polowa Legionów Smoleński Stanisław – Marszałek w oczach zagranicy Kowalski Waldemar – Więźniowie specjalni… Sosnkowski Kazimierz – Józef Piłsudski Stefanicka Anna - Budowa Kopca na Sowińcu 48 3 4 6 10 10 11 11 11 12 13 14 17 18 23 25 32 38 45 49