Komunikat Instytutu J - Instytut Józefa Piłsudskiego w Londynie

Transkrypt

Komunikat Instytutu J - Instytut Józefa Piłsudskiego w Londynie
OD REDAKCJI
I znów minął rok.
Szalenie szybko przeleciał czas od kiedy, w ubiegłym roku 2005
wydaliśmy nasz Komunikat Nr 118. Kolejne Boże Narodzenie jest już tuż
tuż i Bogu dzięki wydajemy ten nowy Komunikat Nr 119. Ufamy, że
wszyscy – Redakcja niniejszego Komunikatu, pracownicy i członkowie
Instytutu Józefa Piłsudskiego w Londynie – szczęśliwie w zdrowiu
doczekamy tego Bożego Narodzenia. Oczywiście, z naszymi sympatykami
i z tymi ludźmi, którzy znając historię naszej Ojczyzny, wiedzą kto to był
Marszałek Józef Piłsudski i co jemu Polska, mimo że czasy się zmieniły i
zwykłym prawem natury stale się zmieniają, zawsze będzie zawdzięczała.
Za rok Instytut w Londynie będzie obchodził 60 lat swojego tutejszego
istnienia na obcej ziemi. I warto żeby on tu w Londynie nadal istniał, gdyż
mimo że część pamiątek po Marszałku wróciła do Warszawy i do
Sulejówka, stale jest tu u nas jeszcze wiele innych po nim pamiątek. Jest
duże archiwum z dokumentami dotyczącymi Józefa Piłsudskiego i jego
rodziny, jest dużo dokumentów dotyczących wojska polskiego z czasu
pierwszej wojny światowej i potem Polski niepodległej do roku 1939. Jest
bogata biblioteka, bardzo duże archiwum fotograficzne i prasowe. Nic
dziwnego więc, że Instytut odwiedza co roku coraz więcej osób,
podziwiających zbiór eksponatów wystawionych w sali muzealnej.
Przychodzi też sporo naukowców z Polski i spoza jej granic szukających
materiałów do swoich prac naukowych.
Ufamy, że Instytut Józefa Piłsudskiego będzie jeszcze istniał w obecnym
lokum przez szereg lat, tak długo jak my, jego obecni pracownicy a może i
przyszli, będziemy mogli działać. Niestety w ciągu ubiegłego roku zmarł
jeden z pracowników naszego archiwum, pan Edward Pawłowski i ze
względów zdrowotnych przestał pracować pan Marian Świtalski. Mamy
nadzieję, że ktoś nowy będzie mógł do nas dołączyć, aby nam pomagać.
3
Na zakończenie tego wstępu w imieniu Zarządu Instytutu Józefa
Piłsudskiego w Londynie składam wszystkim Państwu – naszym
Członkom, Sympatykom i Dobroczyńcom – najserdeczniejsze życzenia
Bożonarodzeniowe i Noworoczne.
Jak zwykle dużo łask Bożych, spokoju, zdrowia.
Proszę pamiętajcie o Marszałku Józefie Piłsudskim – i o jego Instytucie.
Zbigniew S. Kowalski
REDAKTOR
KOLENDA LEGIONISTÓW
Zbawiciel przyszedł dzisiaj w okopy,
więc Go zaprośmy na nasze snopy,
niech z Nim po krwawej pracy
kolendują wojacy
tu w polu – Legioniści…
Drży On tu z zimna – niema koszuli,
niechaj Go Legionista płaszczem otuli…
niechaj Pan prawem starem
nie wzgardzi naszem darem,
dzieląc się - sucharem…
W głowach tornister niebardzo gniecie –
pieluszki suszmy Mu na bagnecie –
zapalmy ogień w rowie
i siądźmy kompanowie
słuchajmy – co powie…
Powiedz nam Jezu przy tej kolendzie
co też to z biedną Twą Polską będzie?…
4
w polach wszystko marnieje –
w sercach gasną nadzieje –
a krew się – wciąż leje…
Powiedz nam Jezu, co też tam w domu?…
zapewne płaczą dziś pokryjomu…
pociesz ich Jezu Panie
okaż swe zlitowanie –
bo nam sił – nie stanie!…
My Ci w ofierze niesiem swe rany –
przyjm Ty te skarby Jezu kochany!
nad nami wznieś Swe dłonie,
błogosław nasze bronie
Ojczyźnie - w obronie…
Niech się Twa dobra okaże Wola,
błogosławiąca te krwawe pola,
Wolności otwórz bramy!
niech Polskę odzyskamy –
Legioniści – błagamy!…
Józef Andrzej Teslar
Kraków, 20 grudnia, 1915 r.,
5
SPRAWOZDANIE Z DZIAŁALNOŚCI INSTYTUTU JÓZEFA
PIŁSUDSKIEGO W LONDYNIE
za okres wrzesień 2005 – wrzesień 2006
Podobnie jak w zeszłym roku, liczący obecnie 123 członków
indywidualnych i 15 zbiorowych Instytut prowadził ożywioną działalność.
Po Muzeum Instytutu, nad którym pieczę sprawuje Sekretarz Generalny
Krzysztof Münnich, oprowadzał grupy i osoby indywidualne Prezes
Mieczysław Stachiewicz. Naszymi gośćmi byli m.in. Peter Devitt z
Muzeum Lotnictwa w Londynie, przedstawiciele Muzeum Armii Krajowej
z Krakowa; oficerowie Marynarki Wojennej RP; studenci z Uniwersytetu
Jagiellońskiego w Krakowie, uczniowie Zespołu Szkół im. Lotników
Polskich przy Ambasadzie RP w Londynie; ekipa TV Polsat i Polonii. Po
wizycie p. Jan Szczedniński napisał w naszej Księdze Gości: „ Składamy
serdeczne podziękowania Rodakom mieszkającym na Zachodzie za
pielęgnowanie pamiątek i tradycji narodowych, za odkłamywanie
najnowszej historii Polski, a panu Mieczysławowi Stachiewiczowi za
barwne i rzeczowe przedstawienie naszej najnowszej historii”.
Współpracujemy ściśle z Instytutem Józefa Piłsudskiego w Nowym
Jorku, oraz Instytutem Józefa Piłsudskiego w Warszawie, który powstał z
założonego z inicjatywy IJP w Londynie i w Nowym Jorku Towarzystwa
Przyjaciół Instytutów Józefa Piłsudskiego Zagranicą. Jednym z jego
wiceprezesów jest Krzysztof Münnich. Mamy też stały kontakt z Fundacją
Rodziny Józefa Piłsudskiego. Bliską współpracę utrzymujemy również ze
Wspólnotą Polską, TV Polonią, jak również z wydawnictwem Karta w
Warszawie i Muzeum RAF w Hendon w Londynie.
• Komisja Archiwalna
Archiwum posiada obecnie 200 opracowanych kolekcji. W tym roku
ukończono pracę nad porządkowaniem spuścizn Barbary Mękarskiej
Kozłowskiej, Jadwigi i Tadeusza Święcickich, Elżbiety Rościszewskiej. W
Archiwum utworzono również nowe kolekcje: m.in. Juliana Stachiewicza,
Rygora Słowikowskiego i Bronisława Piłsudskiego. W porządkowaniu już
istniejących i wciąż napływających nowych zespołów archiwalnych
6
pomagają Kierownikowi Archiwum Zbigniewowi Kowalskiemu panie:
Otylia Szczepańska, Anna Stefanicka i Kinga Pilich, oraz panowie:
Zdzisław Gigiel-Melechowicz, Wojciech Ludwig i Roman Maryniak.
Trwają prace nad porządkowaniem Archiwum Fotograficznego, którym
zajmuje się nasza stypendystka Kinga Pilich. Główny zrąb kolekcji
stanowią fotografie z okresu Legionów i albumy ze zdjęciami Marszałka,
dokumentujące wszystkie okresy jego życia, od unikalnych zdjęć z
dzieciństwa, poprzez fotografę zamieszczoną na liście gończym carskiej
ochrany, do bardziej znanych – związanych z jego działalnością wojskową
i polityczną okresu międzywojennego. Pod kierunkiem Prezesa
Mieczysława Stachiewicza, przy pomocy Zbigniewa Stefańskiego i Kingi
Pilich, prowadzone są prace nad uporządkowaniem fotografii związanych z
historią naszego Instytutu, oraz ze spotkań i uroczystości instytutowych.
Do tej kolekcji otrzymaliśmy wiele nowych zdjęć od p. Wojciecha
Ludwiga. W ostatnim roku opracowano też kolekcję pocztówek
legionowych, uporządkowano fotografie 1 Pułku Ułanów Legionów
Polskich Beliny Prażmowskiego, zdjęcia z I wojny światowej oraz z wojny
polsko-bolszewickiej 1920 roku.
Na zwiększające się z roku na rok kwerendy archiwalne odpowiadali
Zbigniew Kowalski i Anna Stefanicka. W okresie sprawozdawczym z
Archiwum skorzystało 41 osób. Przeważnie byli to studenci i pracownicy
naukowi różnych uczelni krajowych. Telefonicznie, korespondencyjnie i
przez e-mail udzielono informacji 53 osobom. Największym powodzeniem
cieszyły się materiały dotyczące następujących kolekcji: gen. Bolesława
Wieniawy-Długoszowskiego; Mieczysława Kaplickiego; Ukrainy w
polskiej polityce wschodniej; sądownictwa wojskowego w okresie
międzywojennym, Litwy Środkowej; gen Kazimierza Glabisza i służby
konsularnej II Rzeczypospolitej.
• Biblioteka Instytutu, pod kierownictwem p. Barbary Buczek, zawiera
około 6 tysięcy książek i broszur, oraz 53 maszynopisy. W skład
księgozbioru wchodzą również nuty i śpiewniki, albumy i ryciny oraz
bogaty zbiór ekslibrisów.
• Wydawnictwa
Instytut pomógł przy wznowieniu wydania Albumu „Józef Piłsudski”
autorstwa Juliusza Englerta i Piotra Nowika. Opracowany przez Z.S.
7
Kowalskiego Komunikat nr 118, został rozesłany do członków i
sympatyków naszego Instytutu. W londyńskiej prasie polskiej ukazały się
artykuły o Instytucie m.in. Wojciecha Delugi w Gońcu i Anny Stefanickiej
w Dzienniku Polskim i Dzienniku Żołnierza. Pan Simon Reese,
dziennikarz angielski przeprowadził wywiady z Mieczysławem
Stachiewiczem i Zbigniewem S. Kowalskim, które ukazały się w
amerykańskim miesięczniku Military History. Obecnie p. S. Reese
przygotowuje wywiad z Romanem Maryniakiem.
• Uroczystości i wystawy
10 listopada ub.r. odbyła się projekcja filmu p.t. “Józef Piłsudski” opartego
na oryginalnych materiałach PATa. Film ten został również udostępniony
uczniom londyńskich szkół sobotnich. Spotkał się on „z żywym
zainteresowaniem młodzieży” – czytamy w liście otrzymanym od
kierowniczki polskiej szkoły sobotniej z Willesden – Grażyny Ross, która
pisze dalej: „Oryginalne obrazy oddawały atmosferę tamtych czasów, co
spowodowało ich bardzo emocjonalny odbiór. Uczniowie nucili znane
sobie melodie, które przeplatały się przez film. Została im przybliżona nie
tylko sylwetka Marszałka Józefa Piłsudskiego, ale i osiągnięcia okresu 20lecia międzywojennego”.
12 maja 2006 r. obchodziliśmy uroczyście rocznicę śmierci naszego
patrona, podczas której z pięknym programem słowno-muzycznym
wystąpił chór młodych Polaków-Dei Trust z kościoła św. Andrzeja Boboli.
W związku ze Świętem Żołnierza 15 sierpnia Instytut przygotował
cieszącą się dużą popularnością wystawę p.t. “Wojsko Polskie w okresie
niepodległości 1918-1939”.
Prezes Mieczysław Stachiewicz
w
obecności
Prezydenta
Ryszarda
Kaczorowskiego
otwiera wystawę.
8
W sali Muzeum zgromadzono materiały i pamiątki dotyczące Wojska
Polskiego w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Ekspozycję
stanowiły przede wszystkim fotografie przedstawiające poszczególne
formacje wojskowe, oraz dokumenty osobiste. Dużą atrakcją był zbiór
medali, odznak i odznaczeń II RP. Dopełnieniem ekspozycji były książki i
albumy związane z tematyką wystawy i pełne humoru żurawiejki
przybliżające klimat panujący wśród kawalerzystów.
Czołgi Renault F17
W przyszłym roku w związku z obchodami 140 rocznicy urodzin
Marszałka Józefa Piłsudskiego i 60-lecia powstania Instytutu Józefa
Piłsudskiego w Londynie planujemy w marcu otwarcie wystawy
okolicznościowej w Galerii POSKu, na którą już teraz serdecznie
zapraszamy wszystkich członków i sympatyków naszego Instytutu.
9
WŁADZE INSTYTUTU
inż. arch. Mieczysław Stachiewicz – Prezes Instytutu
mgr Zbigniew S. Kowalski – Przewodniczący Komisji ArchiwalnoWydawniczej
inż. arch. Krzysztof Münnich – Sekretarz Generalny Instytutu i
Przewodniczący Komisji Muzealnej, wiceprezes Instytutu Józefa
Piłsudskiego w Warszawie, delegat do Rady POSK
Pani Barbara Buczek – Przewodnicząca Komisji Bibliotecznej
inż. Roman Maryniak – Archiwum Map, oraz delegat do Zjednoczenia
Polskiego w Wielkiej Brytanii
Pani Otylia Szczepańska – Archiwum Dokumentów
Pan Wojciech Ludwig – Archiwum Dokumentów
Pan Zdzisław Gigiel-Melechowicz – Przewodniczący Rady Instytutu
Pan Zbigniew Stefański – Przewodniczący Komisji Rewizyjnej
mgr Anna Stefanicka – Kierowniczka Biura i pełniąca obowiązki
Skarbnika
mgr Kinga Pilich – Archiwum Fotografii, stypendystka
CZŁONKOWIE HONOROWI INSTYTUTU
Marszałkowa Aleksandra Piłsudska
Generał broni Kazimierz Sosnkowski
Ambasador RP dr Michał Sokolnicki
Dr Wanda Piłsudska
Prof. dr Wacław Jędrzejewicz
Generał br. Tadeusz Alf-Tarczyński
Prezydent RP prof. dr Stanisław Ostrowski
Marszałek Sejmu RP Bohdan Podoski
Płk dypl. prof. dr Stanisław Biegański
Płk mgr Janusz Rowiński
Inż. arch. Jadwiga Piłsudska-Jaraczewska
Inż. arch. Mieczysław Stachiewicz
10
J .Piłsudska Jaraczewska
pilot wojskowy ATA w czasie
II wojny światowej
ZMARLI CZŁONKOWIE INSTYTUTU
W 2005 ROKU
Edward Pawłowski
W 2006 ROKU
Grażyna Seydlitz
Teodor Urbanowicz
SKŁADKI DOŻYWOTNIE PO £100.00
(za okres sprawozdawczy)
Danuta Hewanicka
Teresa M. Myskow
Liczba członków Instytutu – 123
(w tym dożywotnich – 53)
Liczba zbiorowych członków Instytutu – 15
(w tym dożywotnich – 12 )
LISTA DARÓW ZA ROK 2005
£
Dobski B.
15 Batalion Strzelców „Wilków”
Vernon S.
20.00
100.00
10.00
11
LISTA DARÓW ZA ROK 2006
£
Bączkowski T.
Fulmyk K.
Fundusz Polski
Iranek Osmecki J.
ś.p. Mendyka L.
Myskow T.
Pietraszewska J.
Sasin E.
SPK Koło Nr 123
SPK Koło Nr 440
Suchcitz A.
Vernon S.
Związek Ziem Wschodnich RP (Nottingham)
Żurakowski S.
12
25.00
20.00
250.00
50.00
200.00
379.00
20.00
25.00
25.00
100.00
5.00
50.00
60.00
25.00
WYDAWNICTWA NA SPRZEDAŻ 2006
£
70 Rocznica Odzyskania Niepodległości (1988)
Droga życia J. Piłsudskiego – Album (1977)
Jędrzejewicz W. – Wspomnienia (1993)
Komplety Filatelistyczne
Mękarska – Kozłowska B. – Posłannictwo Kresowe
Lwowa (1991)
Musialik, Z. – Wojna polsko-bolszewicka
Musialik, Z. – Gen. Weygand and the Battle of the
Vistula (1987)
Muzea, Biblioteki i Archiwa Polskie na Zachodzie
Niepodległość ( 1958 do1982)
Niepodległość (1984, 1985)
Niepodległość (1989)
Niepodległość (1993)
Niepodległość (1997)
Niepodległość (2003/2004)
Piłsudski – Album (2004)
Piłsudski J. – Rok 1920 (wyd.6; 1987)
Piłsudski J. - Year 1920 (1972)
Śmigły-Rydz E. – Dążąc do końca swoich dróg
2.50
8.00
8.00
2.50
5.00
4.00
5.00
3.00
10.00
10.00
10.00
10.00
10.00
10.00
10.00
10.00
10.00
6.00
7.50
Kaseta Video “Powrót Śmigłego”
(plus opłata pocztowa)
13
Z TEKI ARCHIWISTY
O POLSKIM RUCHU STRZELECKIM
Odczyt Józefa Piłsudskiego wygłoszony w Paryżu 21.02.1914
W początkach 1914 roku Piłsudski dwukrotnie wyjeżdżał na inspekcję
oddziałów Strzelca, które powstawały we Francji, Belgii i Szwajcarii. W
czasie pobytu w Paryżu, 21 lutego Piłsudski wygłosił odczyt w sali
Towarzystwa Geograficznego, 184 Boulevard St. Germain, o polskim
ruchu strzeleckim. Rozpoczął, wykazując charakterystyczne cechy
Polaków: entuzjazm, pewną lekkomyślność i nieliczenie się z siłami –
czyli przewaga uczucia (serca) nad rozsądkiem (mózgiem). To kierowało
Polaków do powstań. Lecz na nieszczęście po 1863 r. następuje reakcja.
Wysuwa się na czoło rozsądek i ten nowy fetysz tak przenika Polaków, że
jeśli dawniej poeta mógł powiedzieć o Polakach, że “sęp ci wyjada nie
serce – lecz mózgi” (J. Słowacki: “Grób Agamemnona”) to teraz z większą
dozą prawdy można stwierdzić, że “sęp wyjada serce, pozostawiając mózg,
a raczej móżdżek”.
Suchy rachunek i rozsądek doprowadziły 21 milionowy naród polski do
swego rodzaju pokory politycznej i do tej niesłychanej anomalii, że naród
ten nie ma żadnego prawa decydowania o sobie. Rozsądek pożarł energię i
wolę Polaków. Bogiem ich stało się umiarkowanie. I choć 1904 r. – rok
rewolucji – dał Polakom pewne zmiany w ustroju wewnętrznym Królestwa
Polskiego, to uzyskano je nie dzięki woli Polaków, lecz były rezultatem
zmian, które zaszły w samej Rosji. Polacy grali tu rolę pomocniczą i nawet
nie zająknęli się o tym elementarnym żądaniu, jakim jest niepodległość
Polski.
Nadeszły lata reakcji i zwierzęcej zemsty zwycięzców. Właśnie wtedy
wśród członków PPS powstały w Galicji oddziały strzelców. Był to rok
1908. Ruch ten objął także młodzież narodowo-demokratyczną. Wspólnym
hasłem dla tych kół było hasło niepodległości Polski. Początkowo koła te
organizowały się konspiracyjnie, lecz w 1910 r. rząd austriacki, pragnąc
14
rozwinąć przygotowanie młodzieży do służby wojskowej, podobnie jak to
ma miejsce w innych krajach, wydał ustawę o stowarzyszeniach
strzeleckich. Dotychczasowe oddziały zalegalizowały się. W czasie
kryzysu austriacko-rosyjskiego było już 600 strzelców.
Ewentualność wojny Austrii z Rosją stawia przed każdym Polakiem
pytanie, co robić? Piłsudski podaje cyfry: w razie wojny 600.000 Polaków
znajdzie się w armii rosyjskiej, 200.000 w niemieckiej, a 300.000 w
austriackiej. Tych 1.100.000 Polaków będzie zmuszonych do walki ze
sobą, przeciwko ich własnej woli i dla cudzych celów.
Jeśli Polacy chcą mieć wpływ w nadchodzącej wojnie na swój los, muszą
sami z siebie wydobyć siłę militarną.
Następnie Piłsudski przeszedł do odparcia zarzutów, stawianych zwykle
w stosunku do ruchu wojskowego.
1. Mówią nam, że gromadzimy materiał wybuchowy, który może nagle
wybuchnąć, mimo naszej woli i stworzyć, jak po 1863 roku, nowe
nieszczęście. Lecz wówczas powstanie działało w Królestwie, a dziś tam
nie ma, na nieszczęście materiału wybuchowego, tylko rozsądek i
tchórzostwo i dopiero wejście naszych strzelców pobudzi ich do akcji.
2. Mówią nam, że służymy interesom Austrii. Lecz Galicja jest swobodną i
równoprawną częścią Austrii. Polacy są ministrami Austrii, namiestnikami
Galicji, cała administracja Galicji jest w polskich rękach. Dziś służyć
Austrii znaczy służyć polskiej sprawie; przyłączenie Królestwa do Galicji
– to walka o niepodległośc Polski.
3. Związki strzeleckie są oskarżane, że wśród nich dominuje wpływ
socjalistów. Lecz to polega na fakcie, że socjaliści stanowią najbardziej
aktywny element wśród mas. Niech i inne kierunki przyłożą rękę do tej
sprawy – to przyniesie tylko korzyść.
Akcja nasza wywołała to, że Europa zaczyna mówić o Polakach, nie
tylko o Grekach, Serbach, Czarnogórcach i Albańczykach. A po 1863 roku
zapomniała ona o nas. Teraz usłyszała dźwięk miecza, który kujemy. Jak
silny będzie ten miecz? To już zależy od narodu polskiego. Im większe
będzie jego poparcie, tym silniejszy będzie nasz miecz, czyli my. O to
poparcie i zrozumienie zwracamy się do społeczeństwa. Dla wspólnej
sprawy.
Zebraniu przewodniczył Wacław Sieroszewski. Nastrój zebrania był
podniosły z wyjątkiem nielicznych członków lewicy PPS i SDKPiL, na
15
uwagi których Piłsudski nawet nie odpowiadał. Po zebraniu zbierano datki
na Polski Skarb Wojskowy z wynikiem pozytywnym.
O pobycie Józefa Piłsudskiego w Paryżu powiadomione było biuro
Ochrany działające przy rosyjskiej ambasadzie w Paryżu. Departament
Policji w Petersburgu rozesłał zawiadomienia do punktów granicznych z
informacją o spodziewanym powrocie Józefa Piłsudskiego do Rosji. W
okólniku podano rysopis Piłsudskiego: 50 lat, wzrost więcej niż średni,
szczupły blondyn, długie włosy, nosi rzadką bródkę, długie wąsy,
opadające na usta, stałe zapalenie oczu, wygląd ponury, ubiera się
niedbale. Departament polecał odszukać go i aresztować. Mimo tych
ostrzeżeń, Piłsudskiemu udało się bez przeszkód wyjechać z Paryża do
Lwowa, gdzie wziął udział w zebraniu PPS.
Wacław Jędrzejewicz
Kronika życia Józefa Piłsudskiego 1867-1935. Tom I,
Londyn 1977, Polska Fundacja Kulturalna
16
LEGIONY
Starych ojców naszych szlakiem
Przez krew idziem ku wolności,
Z dawną pieśnią, z dawnym znakiem,
My – żołnierze sercem prości,
Silni wiarą i nadzieją,
Że tam kędyś świty dnieją.
Zawołały ku nam z dala
Starych haseł złote dzwony,
Zaszumiała kłosów fala,
Wiatr z dalekiej powiał strony.
I na złotym grał nam rogu
Pieśń o sławie i o wrogu.
Zamarzyły się nam czyny
Spod Grochowa, Ostrołęki,
Krwawych ojców – krwawe syny,
zapragnęlim świeżej męki.
W przełomowej dziejów chwili,
Którą w snach my wymodlili.
Starych ojców naszych szlakiem
Przez krew idziem w jutra wschody,
Z dawną pieśnią, z dawnym znakiem,
Na śmiertelne idziem gody,
By z krwi naszej życie wzięła
Ta – c o j e s z c z e n i e z g i n ę ł a.
Józef Mączka
17
W KOWLU
Dnia 6 września 1915 r. wymaszerowały Legiony do Kowla,
rozpoczynając w ten sposób nowy rozdział swej pracy wojennej, który
historia uznaje za najcięższy i najofiarniejszy. Rok przeszło trwające walki,
chwalebne dni licznych zwycięstw, marszów, trudów, dziesiątki bitew i
walk z piekłem Kościuchnówki w lipcu roku następnego, setki cmentarzy i
mogił – oto splot wspomnień wojennych wiążących serce każdego tych
zdarzeń uczestnika ze smutnym krajem bagnisk i lasów, wołyńskim
Polesiem. Serca żołnierzy polskich nietylko ze wspomnieniami wojennemi
z tym smętnym zakątkiem Polski są związane; nowy okres zmagań
wojennych złączył się z najcięższymi przeżyciami ideowemi, jakie
Legiony przeszły w czasie swego istnienia, przeżyciami, które wielu ludzi
złamać miały, ale które z masy żołnierskiej wykuły wspaniały hartem
duszy zespół, związały go i zlały nierozerwalnie w nieledwie zakon
rycerzy idei, który nie ugnie się później w momentach beznadziejnych
przesileń, gorszych dla żołnierza, niż piekło śmiertelnej bitwy czy rozpacz
ostatniego wysiłku życia. Jednem słowem, przeżycia te utrwaliły typ
żołnierza I-ej Brygady.
Przeszliśmy już granice ziemi polskiej. Miesiąc temu padła Warszawa, i
ofenzywa państw centralnych dobiegała kresu już na terenach, które mogły
być krańcem naszych marzeń. Spełniliśmy zatem nasze zdanie; z bronią w
ręku uczestniczyliśmy w wypchnięciu Rosjan z ziemi polskiej; kończyła
się nasza rola wojenna i nie mieliśmy powodu dłużej krwi przelewać, skoro
dalsza walka dla umożliwienia życia i pracy zaboru rosyjskiego stawała się
zbędna. Komendant Piłsudski przebywał w Warszawie, gdzie wytyczyć
chciał dalszą linję postępowania wobec okupantów i zyskać dla swej pracy
poparcie społeczeństwa Polski; nasz bezpośredni interes walki z Rosją
kończył się i jeżeli państwa centralne chciały nas mieć za kombatantów,
winny swoje słowo o Polsce rzec, skoro cała Polska w ich była ręku.
Dnia 11 września wrócił Komendant z Warszawy do Brygady w Kowlu.
Wszystkie siły legjonów były w tym dniu rozrzucone na olbrzymiej
przestrzeni od Kaszówki nad Stochodem, przez Powursk, Czeremoszno,
Zaprudje aż po Wyżawę, osłaniając tym olbrzymim, przeszło 60 klm.
odcinkiem frontu Kowel od wschodu i północy. Południową część tego
18
odcinka od Kaszówki do Powurska, zajmował 4 pułk, pułkownika Roji,
dalej na północy, na froncie prawie 50 klm. działała I-a Brygada trzema
bataljonami piechoty i pułkiem kawalerji. Od następnego dnia, wobec
nadejścia od wschodu na Kamień Koszyrski większych sił jazdy
austrjackiej, kawalerja nasza i część piechoty ściągały się na wschód dla
wyparcia sił rosyjskich za Stochód. W Kowlu zostawały z Brygady trzy
bataljony i kilka dział: część tych sił obsadzała t. zw. przyczółek mostowy
kowelski, osłaniający na peryferjach miasta dostęp do niego od wschodu.
Praca wojenna nie była trudna w tym okresie; Rosjanie działali przed
naszym frontem siłami bardzo nieznacznemi, wyłącznie kawalerią. Był to
okres, w którym z obu stron odbywał się wyścig w ściągnięciu większych
sił na te obszary, które miały być nienadającymi się do działań wojennych
bagnami, a okazały się w rzeczywistości terenem, na którym jednak
znaczne siły znajdą pole do działania. Teraz z obu stron ograniczono się do
pracy osłonowej. Jakkolwiek jednak nietrudne, działania pod Kowlem i na
Stochodzie wycieńczały wojska i stwarzały im wiele niespodzianek. Znana
bezplanowość i nerwowość pracy Austrjaków pociągała za sobą
wyrywanie oddziałów do najrozmaitszych działań, rozbijanie związków,
przerzucania wojsk z jednego krańca frontu na drugi, zależnie od jakiegoś
szturchnięcia czy lokalnego powodzenia Rosjan.
Komendant w czasie swego pobytu w Warszawie i Lublinie doszedł do
przekonania, że główną pracę nad odrodzeniem Polski trzeba przerzucić w
dziedzinie polityki do kraju, w dziedzinie zaś wojska, z chwilą, kiedy
stanowisko państw centralnych nie pozwalało rokować zbytnich nadziei na
wielką rolę w polityce polskiej Legjonów, należało przerzucić pracę w
sferę nielegalnej formacji wojskowej w Królestwie; zawiązkiem jej byłaby
istniejąca już P.O.W. – rola I-ej Brygady ograniczałaby się wówczas do
stanowienia rezerwuaru czy zapasu ludzkiego dla pracy wojskowej w
kraju. Komendant nosił się nawet z myślą wystąpienia z Legjonów,
porzucenia Brygady i wyjazdu do Warszawy dla osobistego
poprowadzenia głównej roboty. Decyzja jednak była utrudniona tem, że
przy stosunkach jakie powstały po bezpośredenim zetknięciu się Brygady z
Komendą Legjonów, odejście Komendanta groziło tem silniejszym
parciem albo na – jak to mówiliśmy – zaustrjaczenie, albo na rozbicie
wogóle Brygady. Tak czy inaczej, należało sprawę bytu Brygady i jej
stosunku do Komendy Legjonów rozstrzygnąć.
19
Dnia 14 września dowództwo armji rozkazało Komendzie Legjonów
wysłać dwa bataljony na południe, pod Ołykę, zostawiając pozatem reszcie
niezmienione zadanie. W Komendzie Legjonów naturalnie nikomu na myśl
nie przyszło, by sprzeciwić się tej jednej jeszcze próbie rozparcelowania
Legjonów. Jezus Marja! Przecież rozkazywał sam arcyksiążę! Skwapliwie
podjęto się wykonania tego zadania. W południe otrzymała rozkaz I-a
Brygada wysłania nazajutrz rano 2-ch bataljonów pod dowództwem ppłk.
Sosnkowskiego. Komendant postanowił nie dopuścić do tego. Na
popołudnie zwołał odprawę wszystkich wyższych oficerów I Brygady,
będących w Kowlu. Na zebraniu tem przedstawił całość sytuacji ogólnej i
wojskowej i swoje przewidywania co do dalszej możliwości pracy. Poddał
pod rozwagę zebranych oficerów różne sposoby wyjścia Brygady z
niesłychanie trudnej sytuacji ideowej. Różne w tym kierunku były
alternatywy. Pierwsza – to ustąpienie Komendanta; druga to ustąpienie
wszystkich oficerów, a zatem rozwiązanie Brygady. Wreszcie ostatnia
alternatywa to podporządkowanie się rozkazom, a co za tym idzie zupełne
uzależnienie Brygady od Austrji.
Ogromna większość oficerów
wypowiedziała się za ogólnem poddaniem się do dymisji.
Kiedy nieraz obecnie przerzucam kartki mego dzienniczka z czasów
legjonowych, zastanawia mnie zawsze, jakie istotne przesłanki psychiczne
wywoływały u żołnierzy I Brygady decyzje, zarówno zbiorowe jak i
indywidualne, w momentach niezwykle ciężkich, których tyle każdy z nas
przeżywać i rozstrzygać musiał? Decyzje te często nie zdradzają zbyt
szerokich horyzontów ujmowania zagadnień, szczególnie politycznych.
Często wyczuwa się, że nawet myśl Komendanta w danej sprawie nie była
zrozumiana. Bodaj, że się nie pomylę w przypuszczeniu, że w tym
wypadku decyzja oficerów nie pokrywała się w zupełności z planami
Komendanta. Są jednak pewne cechy charakterystyczne, które
najrozmaitsze decyzje jednoczą. Pierwsza, to niesłychany do egzaltacji
wprost dochodzący, patrjotyzm oddziałowy. Dochodzi on do zupełnego
wyrzeczenia się wszelkiej myśli nawet o swojej osobie. Wytwarza on tak
niesłychaną solidarność wszystkich żołnierzy I Brygady, o jakiej się chyba
najlepszemu wojsku na świecie nie śniło. Już nie mówię o dumie ze swego
oddziału, tym wspaniałym rysie charakteru każdego żołnierza Brygady; ale
takie rzeczy, jak przeniesienie się do innej brygady, nawet jak nie
“zwianie” do Brygady z powrotem, gdy w szpitalach czy na tyłach zostało
20
się do innej brygady przydzielonym, było uważane za ciężki grzech, za
zdradę nieomal, za opuszczenie sztandaru idei dla własnych korzyści. Stan
ten wytworzył niewątpliwie fakt, że byliśmy żołnierzami bez Ojczyzny,
otoczonymi zewsząd przez wrogów, którzy sercami naszemi handlować
chcieli. Ten właśnie fakt wywołał też inną cechę charakterystyczną
wszelkich decyzyj żołnierza I Brygady: nigdy nie wybrał on wyjścia
najłatwiejszego. Żołnierz nasz nie szukał wygód i nie bał się trudu. Często
różne epizody życia naszych żołnierzy robiły wrażenie zwykłej
awanturniczości. Bezsprzecznie, szeroka w nich przejawiała się fantazja.
Ale wypływała ona bynajmniej nie ze sportu robienia skandali. Młodzi
chłopcy “dłubinoski”, jak ich nazywał Komendant – potrafili dawać
przykład rozwagi i wyrobienia ideowego, które zawstydzić mogły
niejednego starca.
Kowel, 1915 r.
To też, gdy w rozkazie swoim z 6 sierpnia 1916 roku Komendant pisał,
że “Żołnierze wszystkich brygad wyrwali nienawistnym losom to,
czegośmy nie mieli jeszcze wychodząc na wojnę – honor żołnierza
polskiego”, to nie były to zdawkowe zdania jubileuszowego rozkazu, lecz
21
istotne słowa, których treść żołnierz tak szalonym wysiłkiem moralnym i
takiemi strumieniami krwi świadomie wylanej wypełnił.
Po opisanem powyżej zebraniu oficerskiem Komendant Piłsudski
postanowił inaczej rzecz rozstrzygnąć. Sam zostanie w Brygadzie. Dla
prowadzenia prac na terenie Królestwa wyjedzie Sosnkowski z kilku
oficerami, przeznaczonymi do pracy kierowniczej w P.O.W. Ażeby zaś
nie dopuścić do rozbicia Brygady przez wysłanie dwóch batalionów na
południe, zarządził Komendant fałszywy alarm. Tymczasem Komenda
Legjonów gwałtowała o różne meldunki związane z wymarszem części
brygady pod Ołykę. Powstawały awantury, grożono austrjackiem
“skierowaniem na właściwą drogę”, słano do Komendy Brygady kurjera za
kurjerem. Jak dziś przypominam sobie przerażoną minę biednego oficera z
komendy Legjonów, który za drzwi wylatywał razem z przyniesionymi
groźnemi rozkazami.
O godzinie 3 rano dnia 15 września na południowym odcinku
“przyczółka” kowelskiego odezwała się gwałtowna strzelanina i w chwilę
później przyniesiono do Komendy Brygady meldunek od por. Wojsznera,
dowódcy 3 kompanji I bataljonu, 1 pułku, o zaatakowaniu kompanji na
przedmościu między koleją na Sarny i szosą łucką przez kilka sotni
kozaków. Kompanja cofa się i prosi o posiłki. Momentalnie zostały
zaalarmowane wszystkie oddziały I Brygady, stojące w Kowlu.
Komendant Piłsudski polecił nadać odpowiedni meldunek do Komendy
Legjonów. W godzinę potem cała Brygada była w marszu na wschód, na
Czeremoszno. Niestety, Komenda Legionów wysłała raport do 4 armji
austrjackiej, z wnioskiem na “gewaltsame Enthebung des Brigadiers
Piłsudski von seinem Kommandoposten”. Poszło pismo do Armee-OberKomando, wyrażające “Ueberzeigung daas gagen den Brigadier Piłsudski
in energischester Weise vorgegangen werden muss, soll auch die I Brigade
zu einer disziplinierten Truppe werden….” “Anzeiga” Komendy Legionów
podziałała natychmiast. W nocy z 15 na 16 września w kwaterze we
dworze w Czeremosznie został doręczony Komendantowi rozkaz komendy
4 armji austrjackiej, wzywający do natychmiastowego stawienia się u
dowódcy armji. Komendant zdał dowództwo brygady w ręce ppłk. RydzaŚmigłego i 17-tego o świcie wyjechał do Łucka.
Julian Stachiewicz gen. bryg.
Strzelec, Nr 11; 19.III.1934
22
POCZTA POLOWA LEGIONÓW
Pieczęcie Formacji Wojskowych Legionów
Najbardziej interesującymi znakami spotykanymi na przesyłkach
pocztowych żołnierza legionowego są pieczęcie. Jest ich wielkie bogactwo,
i taka różnorodność, że aby je ująć w pewien system opracowania, trzeba je
było przede wszystkim uszeregować co do czasu ich ukazywania się i ich
charakteru służbowego.
Po przekroczeniu w dniu 6 sierpnia 1914 roku granicy austriackorosyjskiej przez pierwsze oddziały Strzelców, które w swych działaniach
były prawie całkowicie niezależne i nie były przydzielone do żadnej poczty
polowej, obsługę pocztową dla nich zorganizowała istniejąca wówczas w
Krakowie Strzelecka Komenda Etapowa. Utworzone zostały składnice w
poszczególnych rejonach rozmieszczenia oddziałów do których
dostarczano korespondencję z poczty austriackiej i odbierano przesyłki z
oddziałów. Stan ten trwał do połowy sierpnia 1914 roku. Jest to pierwszy
okres powstawania polskiej poczty polowej pod nazwą Strzeleckiej
względnie Wojsk Polskich.
Z chwilą powstania Naczelnego Komitetu
Narodowego (N.K.N.) tj. od dnia 16.VIII.
1914 r. następuje dostosowanie obsługi
pocztowej do nowej organizacji wojska
polskiego, które otrzymało nazwę Legiony
Polskie.
Powstają oddzielne poczty dla 1-szej i 2-giej Brygady, działających: 1sza w Kongresówce, a 2-ga na Węgrzech. Okres ten jako drugi jest
23
wyraźnie rozgraniczony w czasie od okresu III, objęciem obsługi
Legionów przez austriackie i węgierskie poczty polowe. Nastąpiło to na
skutek rosnących trudności w obsłudze pocztowej obu brygad, która
mocno kulała z powodu braku taboru i wyszkolonego personelu. Zwrócono
się przeto pod koniec 1914 r. do austriackiego naczelnego dowództwa o
przydzielenie brygadom austriackiej poczty polowej. Już 4 stycznia 1915 r.
ukazało się rozporządzenie przydzielające etapową Pocztę nr 118 do 1
Brygady, a Pocztę Polową nr. 355 dla 2 Brygady. Z chwilą wyruszenia 1
Brygady na front z wiosną 1915 r. Etapowa Poczta nr. 118 została
przemianowana na Pocztę Polową nr. 118. Zmiana numeracji poczt
polowych obu brygad następuje w drugiej połowie 1916 roku, kiedy
wszystkie oddziały Legionów zostały zebrane w Kongresówce. I tak numer
poczty polowej 118 zostaje zamieniony na 389, a nr. 355 na 378. Okres ten
kończy się w początkach 1918 r. z chwilą zniknięcia ostatnich numerów
poczt polowych po ostatecznym rozwiązaniu resztek Legionów. W okresie
tym po raz pierwszy obok stempli austro-węgierskich poczt polowych i
etapowych, występują pieczęcie formacji legionowych na przesyłkach
nadawanych na pocztę polową lub etapową. Są to przede wszystkim
pieczęcie oddziałów linjowych na przesyłkach poczt polowych, oraz
formacji etapowych jak baonów uzupełniających, kadr, szpitali, domów
uzdrowieńców, stacji zbornych, komend placu itp., na przesyłkach poczt
etapowych.
Jest rzeczą charakterystyczną, że podczas gdy orły na kartach poczt
polowych przeważnie są bez korony i mają
tarcze z literą “S”, “L” lub bez litery, to
pieczęcie oddziałów 1 i 2 Brygady mają z reguły
orły z koroną bez tarcz. Do wyjątków należą
pieczęcie 1 pułku ułanów Legionów i 4-ch
szwadronów, kadry 1 dywizjonu art. Leg. Pol.,
Stacji Zbornej w Kamieńsku i we Wiedniu,
które posiadają orły bez korony z literą “S” na
tarczy, lub też bez tarczy.
J.Z.E.Berek
Poczta Polowa Legionów, Londyn 1968,
Nakładem Związku Filatelistów Polskich w Wielkiej Brytanii
24
MARSZAŁEK W OCZACH ZAGRANICY
Mówić o historii Polski długich lat ostatnich, to mówić o Józefie
Piłsudskim. Podobnie też jak kraj cały widzi w nim Wodza i
Budowniczego, tak i szeroka opinja zagranicy łączy jaknaściślej jego
postać z dziejami odrodzonego Państwa. Nietylko u nas “Polska” i
“Piłsudski” tracą charakter dwóch luźniej lub ściślej związanych pojęć lecz
stają się dziś jedną, zespoloną wartością.
Potrafił Marszałek mocą swego charakteru zdobyć dla siebie szacunek
wśród obcych, a podziw i uznanie dla kierowanej przez się
Rzeczypospolitej, by zespoliwszy w sobie wszystkie istotne wartości
narodowe stać się jej najgodniejszym na zewnątrz przedstawicielem.
Z niekłamanym podziwem patrzy na Niego zagranica, ta zagranica, która
w pierwszych latach naszej niepodległości niejednokrotnie zdawała się
wątpić w możliwości rozwojowe nowego organizmu państwowego. Dzisiaj
na widok opanowania przez autorytet moralny Wodza świadomości całego
narodu, pracującego dla dobra Państwa, nikt już z obcych nie może wątpić
w żywiołową potęgę i twórczy rozmach nowej Polski. I nietylko u nas
zdają sobie ludzie sprawę czyją to jest w lwiej mierze zasługą.
Można, a nawet trzeba sobie z góry powiedzieć, że wiele z cech
charakteru Marszałka i liczne z Jego posunięć zostaną w oczach zagranicy
nazawsze niezrozumiałe. Wytłumaczenia tego zjawiska należy szukać w
odmienności istoty dziejów i rzeczywistości polskiej od rozwoju innych
państw i narodów. Złożona, a zarazem przedziwnie prostolinijna i jednolita
natura Marszałka usuwa się niejednokrotnie spod systemu sądów i ocen
zagranicy. Zawodziły już one nieraz, świadcząc o konieczności
zrozumienia dwóch nieodzownych momentów: istoty ludzkiej genjalności i
ducha naszych dziejów. Jedynie tak wyposażeni możemy pokusić się o
pełne zrozumienie osobowości Marszałka. Przekonał się o tem napewno
niejden z obcych badaczów, usiłujący możliwie szeroko pojąć i zgłębić aż
do dna istotę polskiej duszy Józefa Piłsudskiego. Ale istnieją kategorie
uczuć i czynów, posiadających, bez względu na granice państwowe czy
narodowościowe, jednakową wagę i w jednaki sposób oceniane. Na
pierwszy plan wysuwa się tu moment niezłomnego bohaterstwa, moralnej
czystości i nieskazitelnej prawości, poświęconych służbie dla ojczyzny.
25
Jednakowe są tu głosy całej zagranicy, chylącej w hołdzie czoło przed temi
walorami Marszałka.
Pisarz rosyjski Dymitr Mereżkowski w osobie Naczelnika widzi
usobienie ducha bohaterstwa i patrjotyzmu, wprzęgniętych w służbę
wielkich idei. Grzechem i zaprzaństwem względem własnej ojczyzny jest
nie słuchać Wodza. Jakże wymowny i charakterystyczny dla naszych
stosunków jest ten głos Rosjanina!
Z pośród licznych zagranicznych opinji i wynurzeń na temat postaci
Marszałka pozwolimy sobie tutaj przytoczyć parę urywków z książek i
artykułów wybitnych Francuzów, Anglików, Włochów, Niemców itd.
Dysponujemy tutaj nie lada materjałem, gdyż w zagranicznych dyskusjach
na temat Polski prawie zawsze, rzecz najzupełniej zrozumiała, potrącają
autorzy o osobę Józefa Piłsudskiego. Jest ona dla nich stałym symbolem
wszelkich poczynań Polski odrodzonej i niedarmo widzą w Nim obcy
potężną siłę, kierującą losami Rzeczypospolitej.
gen. Mc Arthur na audiencji u Marszałka Józefa Piłsudskiego
w Belwederze 12.09.1932
26
Osoba Marszałka oświetlana bywa z różnych punktów widzenia. Jednych
interesuje więc bardziej znakomity polityk, innych świetny wódz, a są też i
tacy, którzy usiłują rozwiązać wewnętrzną zagadkę ludzkiego genjuszu.
Inną drogą niż reszta europejskich polityków i wodzów szedł Marszałek
Piłsudski, by wyprowadzić swój naród z domu niewoli. Nie mógł sobie
pozwolić być tylko żołnierzem, lub tylko politykiem. Musiał być
wszystkiem, co niejednokrotnie podkreśla z podziwem opinja zagranicy,
wskazując na wszechstronność genjuszu Wodza. Szczególniej dla nas
cenne będą głosy ludzi, którzy bądź mieli możność zetknąć się z
Marszałkiem osobiście, bądź też poświęcili się specjalnie studjom nad
dziejami i współczesnym rozwojem Polski. Zwłaszcza ważkie będą te
wypowiedzi doświadczonych polityków i dyplomatów, umiejących ocenić
Marszałka na tle sytuacji i układu sił rozwojowych poszczególnych
państw.
Wiele cennych uwag poświęca osobie Marszałka F. Tomassini, były
długoletni poseł Italii w Polsce, przenikliwy polityk i bystry obserwator. W
jego wydanej w r. 1928 książce p.t. “Odrodzenie Polski” czytamy m.in. co
następuje: “Mówią, że na początku zawieruchy światowej, Piłsudski stając
na czele Legjonów, przeznaczonych do walki z caratem, miał oświadczyć:
- zaczynam wojnę przeciw Rosji, ale skończę ją przeciw Niemcom! –
Bezsprzecznie było wielką zasługą Piłsudskiego, dzięki której wzniósł się
ponad wszystkich innych swych współrodaków, że tylko on jeden, od
pierwszej chwili aż do ostatka, miał zupełnie niezależny pogląd na sprawę
polską. Z wielką zręcznością i odwagą, graniczącą prawie z szaleństwem,
wyzyskiwał dla niej wszystkie nadarzające się okoliczności, nie łącząc jej
bezwzględnie ze sprawą żadnego z wielkich mocarstw wojennych… Ta
linja postępowania uczyniła Piłsudskiego panem sytuacji w Polsce w
listopadzie 1918 roku – jestem przekonany, iż nie chcąc popełnić
najbardziej elementarnej niesprawiedliwości, nie można nie uznać, iż
zawsze poświęca wszystko dla sprawy swego narodu i że mimo, iż przez
cztery lata zajmował najwyższe stanowisko w państwie i był wyposażony
we władzę prawie dyktatorską, pzostał bardzo ubogim i prowadzi
nadzwyczaj skromne życie”.
To podkreślenie w cytowanym wstępie jedynej orjentacji Piłsudskiego,
t.j. t.j. orjentacji tylko i wyłącznie polskiej świadczy o bystrości uwag
włoskiego dyplomaty. Ciekawe, że podobnego zdania jest i niemiecki
27
autor, stwierdzający na łamach czasopisma “Deutsche Republik”,
wydawanego przez b. kanclerza d-ra Wirtha, że Piłsudski posługiwał się
państwami centralnemi jako środkiem do wielkiego celu swego życia:
odbudowania ojczyzny.
Amerykanin płk. E.A. Powell, wybitny publicysta, nie waha się
oświadczyć po odwiedzinach Marszałka w r. 1928, że jest on
bezsprzecznie jedną z najwybitniejszych osobistości naszej epoki,
ponosząc niezwykłe wysiłki i prowadząć niezwykły żywot.
Na tę niezwykłość życia i czynów Wodza zwraca też uwagę znany
francuski dziennikarz T. Barclay. Mając możność rozmowy z Marszałkiem
już w r. 1920 pisze on, że: “ Polska zawdzięcza swe wyzwolenie
człowiekowi, którego życie układało się niemniej romantycznie niż
Garibaldigo. (Narodowy bohater Italji, doprowadzający do jej wyzwolenia
z pod jarzma Austrji i zjednoczenia w jeden organizm państwowy).
Piłsudski jest bóstwem Polaków, ojcem ojczyzny, którego imię pozostanie
zawsze otoczone miłością i szacunkiem, jak i pamięć Kościuszki. Człowiek,
który poświęcił całe swe życie dla niepodległości”. Możemy być
doprawdy dumni, słysząc z ust Francuza słowa tak piękne i szczere.
Głęboką i trafną analizę historyczną zawiera praca Anglika D.
Heathcote’a p.t. “Piłsudski i nowa Polska”. Po dłuższym wstępie,
świadczącym o prawdziwej znajomości i zrozumieniu ducha naszych
dziejów przechodzi autor do scharakteryzowania Marszałka. Nawiązując
trafnie do kresowych tradycji polskości pisze, że: “podobnie jak
Kościuszko i Mickiewicz urodził się Piłsudski na Litwie (niezupełnie ściśle,
gdyż miejsce urodzenia Marszałka, Zułowo, leży na obszarze
etnograficznie raczej polskim), niedaleko od tego Wilna, o które Litwini
wciąż kruszą kopje – uważając je za swoje, pomimo, że odbyte głosowanie
niedwuznacznie wyraziło życzenie tamtejszej ludności należenia do
Polski”. Praca kończy się mocnem i pięknem stwierdzeniem, że: “żaden
Polak nie wykazał większych i tak bezinteresownych zasług dla swego
państwa jak Józef Piłsudski”.
Waga stanowiska i wielkość postaci Marszałka w współczesnych
dziejach Europy jest rzeczą powszechnie uznaną. Musiał też zatrzymać się
nad postacią Wodza Szwajcar W. Martin, publicysta, polityk i pisarz,
ogłaszając w r. 1928 swą książkę, poświęconą najwybitniejszym
współczesnym mężom stanu. “Piłsudski – pisze on – wywodzi się z rodu
28
książęcego (autor ma tu na myśli rodzinę matki Marszałka pochodzącą z
starożytnego rodu Billewiczów), ale życie jego było życiem rewolucjonisty.
W dziele organizowania państwa wykazuje on zręczność i przewidywanie…
Człowiek chłodny, o którego zachowaniu się przytaczają klasyczne
przykłady wyniosłości. Ale gdy zechce potrafi być też czarującym. Każdy
kto się do niego zbliży musi odczuć siłę jego oddziaływania”. Autor
zajmuje się dalej połączeniem w osobie Marszałka cech wodza i polityka,
stwierdzając, że naogół rzadko spotyka się takie połączenie. Uderza go
połączenie w naturze Piłsudskiego różnorodnych i nieraz sprzecznych
rysów. “Cóż za niezrozumiała figura? – Socjalista, militarysta, demokrata
i człowiek nakazujący posłuch, Piłsudski jest człowiekiem, którego
postępków nie można zgóry odgadnąć”. Nie dziwi nas to bynajmniej.
Genjusz nie zawsze może być zrozumiały, myśl jego krąży tak wysoko, że
nie dostrzega jej oko zwykłego, przeciętnego śmiertelnika. Trudno się
zgodzić z twierdzeniem cytowanego autora, że Piłsudski jest militarystą. O
nie, on jest tylko żołnierzem i to przedewszystkiem żołnierzem idei.
Uznaje to znamienity i światowej sławy uczony, prof. F.W. Foerster,
Niemiec, jeden z przywódców ideowych ruchu pacyfistycznego, mówiąc w
r. 1928, że jako profesor miał niejednokrotnie możność poznać i podziwiać
bezinteresowną miłość ojczyzny młodzieży polskiej. A za wcielenie tego
patrjotyzmu należy uważać postać Piłsudskiego, który z niego czerpie
źródło swej siły.
Z niemniejszem uznaniem wyrażał się w r. 1930 Austrjak hr.
Coudenhave-Calergi, prezes Unji Paneuropejskiej, o działalności
Marszałka, jako żołnierza i wodza.
“Nie mogę sobie wyobrazić – pisze wybitny polityk rumuński, naczelny
redaktor dziennika “Curentul” powieści bardziej wzruszającej, bardziej
patetycznego pomięszania romantyzmu i epopei, niż prosta historja życia
Józefa Piłsudskiego”. Od lektury dzieł Plutarcha – do dzieła wskrzeszenia
ojczyzny ciągnie się jeden szlak niezłomnej woli, poświęcenia i
bohaterstwa. Ciekawe jest, że doniosłość prac Marszałka oceniają
zagranicą nawet jego polityczni wrogowie, lub osobistości
ustosunkowujące się jeśli nie neiprzychylnie, to raczej obojętnie i z pewną
rezerwą. Tyle u nas ostatnio mówi się o rzekomem ograniczaniu swobód
demokratycznych i “prześladowaniu” parlamentaryzmu. Dobrze więc
będzie posłuchać zdania, jakie o tem wyraził doświadczony polityk
29
francuski i przedstawiciel klasycznej demokracji. “Piłsudski – mówi b.
min. Anatol de Monzie – zbawca Polski i nowy jej władca, odrzucający
dyktaturę, składający dymisję z prezydentury gabinetu, zadawalający się
teką ministra wojny w gabinecie zjednoczenia narodowego – nigdy jeszcze
nie było pełniejszego i śmielszego aktu wiary w demokrację wbrew
wszystkiemu. Ale też nigdy próby odrodzenia systemu reprezentacji
parlamentarnej nie były podejmowane przez bardziej doświadczonego
człowieka.” Warto zapamiętać te słowa, świadczące, że zagraniczny
polityk potrafi czasem lepiej ocenić pewne posunięcia Marszałka, niż jego
“domowi przeciwnicy”.
A przedstawiciel młodej czeskiej
demokracji,
młody
uczony,
poświęcający
się
specjalnie
sprawom polskim, dr K. Krejczi, tak
pisze w swej pracy “Piłsudski i
Rosja” (wyd. w 1932): “Piłsudski
jest bezsprzecznie najwybitniejszą
postacią nowoczesnych dziejów
Polski i z jego osobą są ściśle
złączone wszystkie wypadki rozwoju
narodu polskiego od ostatniego
dziesięciolecia ubiegłego wieku.
Zrozumienie
Piłsudskiego
jest
niezbędne dla zrozumienia całej
Polski dzisiejszej. Piłsudski nie jest
jedynie zagadnieniem indywidualnem, ale zagadnieniem zbiorowem
Król rumuński Ferdynand i Józef Piłsudski
polskiego społeczeństwa, albowiem dzisiejszy władca Polski nie byłby tem
czem jest, gdyby nie było tej olbrzymiej sympatji, jaką go darzy jedna
strona, a nienawiści z drugiej.”
Oceną genjalnych posunięć naczelnego Wodza w r. 1920 zajął się w
książce pod wymownym tytułem “Osiemnasta decydująca bitwa w
dziejach świata” znakomity angielski polityk, dyplomata i mąż stanu,
wicehrabia d’Abernon. Dzieło jego posiada wartość tem większą, że
30
wyszło z pod pióra wybitnego przedstawiciela narodu trzeźwego i bez
sentymentu umiejącego oceniać wagę wielkich zdarzeń i czynów. Autor,
bawiąc u nas w tych pamiętnych dla Polski chwilach w specjalnej misji
nadzwyczajnej, miał możnośc nietylko obserwować, ale i częściowo – jako
polityk – i brać udział w wydarzeniach tego wiekopomnego okresu. Sąd
więc jego o osobie Marszałka jest tembardziej cenny i zasługujący na
uwagę. “Dominującą tu osobistością – pisze d’Abernon – jest
bezsprzecznie Marszałek Głowa Państwa i Naczelny Wódz Armji.
Zdumiewająca karjera: - siedem lat na Syberji i wiele miesięcy spędzonych
w rozmaitych więzieniach rosyjskich. Gorący patrjota, człowiek ogromnej
odwagi i siły charakteru. Znamiennem jest, iż Marszałek Piłsudski odnosi
zawsze zupełną przewagę moralną nad zagranicznymi wojskowymi” –
zauważa bezstronny Anglik, podkreślając genjusz Wodza. Uderzyła go też
już w tych czasach wyraźna ponadpartyjność i niezależność Marszałka od
taktyki i wskazań jakiejkolwiek grupy politycznej: “Faktem jest, że w
każdej z licznych partyj, tworzących polityczne życie Polski, posiada
Piłsudski zarówno oddanych sobie przyjaciół, jak i nieprzejednanych
wrogów.”
Prawdziwe zrozumienie tej destrukcyjnej nieraz w stosunku do
państwowowści polskiej pracy wrogów Marszałka, dzisiejszej opozycji
politycznej, podkreśla z całym naciskiem wzmiankowany już powyżej
polityk i pisarz italski Francesco Tomassini.“Ci, co pragnęliby odmawiać
Marszałkowi Piłsudskiemu zasług równie bezsprzecznych jak jego błędy,
odmawiać mu nawet gorącej i świetlanej miłości ojczyzny, popełnialiby
nietylko niesprawiedliwość w stosunku do tego człowieka, lecz i wielki błąd
polityczny”.
Dobrze jest usłyszeć czasami słowa prawdy o Marszałku, płynące z ust
zagranicznych mężów stanu, prawdziwe zorjentowanych w stosunkach
polskich. Głosy ich świadczą o jednem: w oczach zagranicy postać Józefa
Piłsudskiego reprezentuje najwyższe wartości, jakie zdołał wytworzyć
naród polski w ramach odradzającej się i odrodzonej państwowości.
Stanisław Smoleński
Strzelec, 19 III 1934
31
WIĘŹNIOWIE SPECJALNI
JÓZEF PIŁSUDSKI I KAZIMIERZ SOSNKOWSKI
“Późnym wieczorem minęliśmy Tczew, około godziny 1 w nocy pociąg
stanął w Gdańsku. Z dworca ruszyliśmy pieszo poprzez mroczne ulice
uśpionego miasta. Pięknie pachniały kwitnące lipy; poprzez ich gęste
konary przedzierał się od czasu do czasu błysk latarni ulicznej, świecącej z
rzadka i samotnie gwoli oszczędności. (…) rozległa się wydana półgłosem
komenda kapitana i po chwili rudy żandarm szarpnął za dzwonek u
żelaznych wrót wielkiego budynku z surowej cegły o charakterystycznym
wyglądzie.
Sprawnie i szybko rozwarły się wrota, zdążyłem jednak jeszcze zakląć z
cicha, gdyż rzuciwszy okiem na zawieszoną u gory tablicę, ujrzałem krótki,
lecz wymowny napis¨”Gerichtsgefängnis”. (…) słowo to w języku
Goethego oznacza najpospolitszy kryminał.1
Marszałek Józef Piłsudski i generał Kazimierz Sosnkowski to postacie
kojarzone z polskim czynem zbrojnym w okresie odrodzenia państwa
polskiego po czasach zaborów. W historii Polski XX wieku odegrali role
szczególne, można powiedzieć postacie wręcz kultowe. Jak wyglądałby
jednak listopad 1918, gdyby wcześniej nie było lipca 1917? Jeżeli zaś
lipiec 1917, to nie tylko kryzys przysięgowy, to też Gdańsk, a w nim scena
więzienia przy Kurkowej.
Józefa Piłsudskiego i Kazimierza Sosnkowskiego Niemcy aresztowali w
Warszawie 22 lipca 1917 . Po długiej i męczącej podróży wagonem II
klasy przywieziono ich do Gdańska. Po przybyciu do kancelarii więziennej
nastąpiło formalne przekazanie więźniów. Wojskowa eksorta opuściła
więzienie, obsługa więzienia przystąpiła do rutynowych czynności.
Odebrano im przedmioty złote i srebrne, rzeczy poddano rewizji i
odprowadzono do cel. 2
“Więzienie gdańskie zbudowane jest na sposób “ nowoczesny”; środek
głównego budynku stanowi pusta hala, przebiegająca od parteru aż po
dach, opasana czterema piętrami żelaznych galerii, zastępujących
1
2
K. Sosnkowski, O Józefie Piłsudskim, Londyn 1961, ss.25-26.
Tamże, ss. 24-26
32
korytarze. Cechą charakterystyczną tych budowli jest niezwykły rezonans,
spowodowany zarówno konstrukcją, jak i doborem materiału, na który
składa się bodaj wyłącznie cegła, beton i żelazo; toteż odgłosy kroków
naszego małego orszaku dźwięczały w ciszy nocnej zgoła przeraźliwie.”3
Każdy, kto poznał kiedyś więzienie przy Krukowej, nie może mieć
wątpliwości, że ten surowy, mocny w wymowie i wręcz fotograficzny
zapis dotyczyć może tylko i wyłącznie największego tu obiektu
więziennego. Pawilonu Centralnego. “Poprowadzono nas na trzecie
piętro. Hierarchię legionową uwzględniono w ten sposób, że pierwszego
“ulokowano” Komendanta. Nigdy nie zapomnę chwili, gdy z łoskotem
zatrzaśnięto za nim żelazne drzwi celi (…) i gdy rozległ się klasyczny i
nieodzowny we wspomnieniach więziennych zgrzyt klucza w zamku. Mnie
umieszczono na tym samym piętrze (…). 4
Obraz namalowany przez Daniela Kufla w latach 2003-2004
przedstawia chwilę wyprowadzenia z więzienia J. Piłsudskiego i K. Sosnkowskiego
Nie ma wątpliwości, że to piętro oddziału V Pawilonu Centralnego. O
tym, że któreś ze skrzydeł zamkniętego w czworobok głównej bryły
pawilonu przyjęło późniejszego Naczelnika Państwa Polskiego
3
4
Tamże, s. 26
Tamże
33
dowiadujemy się również z relacji pisarki i publicystki Marii Jehanne
Wielopolskiej. Była tu, podążając szlakiem Marszałka w ponad 18 lat
później. Relację przedstawiła w wydanej w 1935 i poświęconej temu
wydarzeniu książce. Do celi zaprowadził ją pamiętający pobyt
Piłsudskiego Jan Bestjan – były Gerichtsgefängnishausvater (ojciec domu
więziennego), dziesiejszy odpowiednik magazyniera sortów mundurowych
i depozytu więziennego osadzonych.5
“Prowadzi nas przewiewnymi schodami żelaznymi na III piętro. Gmach
huczy i jęczy od naszych kroków, jakby piorun walił za piorunem w jego
betonowe ściany (…). Jesteśmy na III piętrze. Balustrada żelazna biegnie
wokół wąskiego korytarza czy holu, po którego obu stronach są wejścia do
cel. Zdążamy ku celi ostatniej, na prawo (…), siedzi w niej obecnie jakiś
zasądzony na 7 lat wyższy urzędnik.6
M. J. Wielopolska dotarła z administracji do oddziału nieistniejącym już
ciągiem krętych schodów. Widać je na fragmencie zachowanego planu
ówczesnych rozwiązań architektonicznych i komunikacyjnych pawilonu.
Funkcjonariusz doprowadził ją: “ku celi ostatniej, na prawo”, czyli
pomieszczenia, które w przeciągu lat zmieniło swoje przeznaczenie. Do
niedawna (oznaczone numerem 2 w spisie pomieszczeń oddziału)
pozostawało
jako
pomieszczenie
gospodarcze.
Służyło
do
przetrzymywania w nim fartuchów, przedmiotów i środków czystości
używanych przez osadzonych – funkcyjnych do utrzymania porządku w
oddziale.
Kiedyś była tu cela, zlikwidowano ją wiele lat po ostatniej wojnie. Jeden
z remontów wyrównał załom ścian pomiędzy sąsiadującymi tu skrzydłami
budynku. Okno więzienne znalazło się wewnątrz budynku “ślepe”
zamurowano. Pomieszczenie to jest nieco większe od pozostałych cel
mieszkalnych, posiadało też inne, większe okno. Wiedza ta koreluje z
posiadanymi relacjami. Jan Bestjan wspominał: “Pan Marszałek był
bardzo grzeczny, ale milczący (…). Niemcy traktowali Go “jako Generała”
tzn. z pewnymi atencjami, że na przykład nie dali Mu zwykłej celi
aresztanckiej, tylko właściwie służbową”.7
5
M. J. Wielopolska, Więzienne drogi Komendanta, Warszawa 1935, ss. 22-27.
Tamże, ss. 26-27
7
Tamże, s.25
6
34
M.J. Wielopolska dodaje: “Komendant, jako się rzekło, siedział w celi
służbowej, nieco większej od zwyczajnych. Urządzenie jednak było to
samo. Wąziutkie, jak dla paroletniego dziecka, łóżko z wojłokiem,
wypchanym słomą – na prawo i stolik z krzesełkiem drewnianem – na lewo,
ot i wszystko.”8 W trakcie wizyty pisarki nie było już w celi wspomnianej
przez Sosnkowskiego: “woniejącej “paraszy”, cele były już
skanalizowane, Było w nich już też oświetlenie elektryczne: “zwisa nawet
lampa elektryczna od sufitu… luksus!”9
Tego samego co M . J. Wielopolska roku, celę odwiedzał fotograf Witold
Kledzik. Działając na zlecenie Związku Legionistów Polskich w Gdańsku
wykonywał dokumentację fotograficzną nawiązującą do pobytu w
gdańskim więzieniu Piłsudskiego i Sosnkowskiego. Jak później
wspominał: “pedanteria gdańszczan była tak duża, że na półce “celi
Piłsudskiego” ustawili nawet jego szklankę i szczoteczkę do zębów”.10
Niestety wykonane wówczas zdjęcia nie zachowały się, prawdopodobnie
zaginęły w trakcie zawieruchy wojennej.
O ile możemy z dużym prawdopodobieństwem wskazać dzisiaj “celę
Piłsudskiego”, to nie jest to już możliwe w
przypadku Sosnkowskiego. Wiemy tylko, że
przebywał na tym samym oddziale. Pozostał
stosunkowo dobrze sporządzony przez niego
jej opis: “rozmiary celi wynosiły około
pięciu kroków wzdłuż i trzech wszerz.U góry
małe okienko, opatrzone mocną kratą;
tapczan w postaci blaszanej płyty,
wpuszczanej w ścianę na dzień, opuszczany
na noc; na tapczanie siennik z grubego
Cela Józefa Piłsudskiego
8
Tamże, s. 28
Tamże, s. 28
10
T.Gałuszko, Aresztowani z ulicy Schiestange 12, 30 Dni, nr 11-12 (13-14),
listopad-grudzień 1999, korespondencja Cz. Skonka, “Gwiazda Morza”, nr 10
(117) 1988
9
35
materiału w niebieską kratę, o silnym zapachu chlorku, miłym o
tyle, że dowodzącym o czynności prania; mały żelazny stolik ,
również w formie klapy, przytwierdzonej do ściany, nad stolikiem
niewielka drewniana szafeczka; jeden stołek, oto przedmioty stanowiące
urządzenie celi.” Dodać należy, że w nieskanalizowanej wówczas celi stała
“parasza”.11
Wymienionych więźniów traktowano przez cały okres pobytu
szczególnie. Świadczy o tym szereg odstępstw. Sosnkowskiemu
pozostawiono przy rewizji książki, które miał ze sobą: “przeczytałem je z
taką sumiennością i dokładnością, z jaką chyba dotychczas żadnej książki
nie studiowałem”.12
Zgodnie z przyznanym im przywilejem sprowadzano dla nich żywność z
miasta. Wcześniej zadecydował o tym Piłsudski, któremu pozwolono
dokonać wyboru pomiędzy obiadami więziennymi a dostarczanymi zza
muru. Obiady przynoszono z restauracji Vanselow przy Targu Siennym.
Donoszono je bezpośrednio do celi, aby: “ niezbyt obfitych porcji, ktoś
jeszcze nie zmniejszył (…) do tego pijał Piłsudski wino po butelce na 2-3
obiady.13
Urozmaiceniem ich życia więziennego był też regularny, codzienny,
półgodzinny spacer: “w zupełnej samotności, na jakimś małym izolowanym
podwórku, miłym przez to, że nie pozbawionym zieleni”.14
Mowa tu o terenie obecnych pól spacerowych Pawilonu Wschodniego,
który można zobaczyć na
jednym z zachowanych w Archiwum
Państwowym w Gdańsku zdjęć. Wykonano je w latach trzydziestych, z
okien sąsiadującego tu wówczas za murem Konsulatu Generalnego
Rzeczypospolitej Polskiej.
29 VII 1917 w godzinach rannych więźniom polecono się spakować.
Wczesnym popołudniem przybyła eskorta. Na dworzec poprowadzono ich
pieszo. Cywilne ubrania więźniów i zbrojna eskorta żołnierzy wywoływały
niepochlebne komentarze i przejawy wrogości wśród ludności na ulicach.
Na dworcu postawa gapiów stała się na tyle napastliwa, że dowódca
11
K. Sosnkowski, O Józefie…, s.27
Tamże, s.27
13
Tamże, s.27
14
K. Sosnkowski, O Józefie… s.27
12
36
eskorty musiał interweniować. Na pociągu, do którego wsiadali zauważyli
tabliczkę “nach Berlin”.
Piłsudski i Sosnkowski przebywali w gdańskim więzieniu w dniach 2329 VII 1917. Aresztowanych pod fałszywymi zarzutami usiłowania
prowadzenia wrogiej działalności przeciwko Niemcom przewieziono do
Gdańska nie bez przyczyny. W związku z tym, że leżał on w strefie
przyfrontowej, łatwo było tu w przypadku sprawy karnej nawet o wyroki
śmierci. Działania Polonii Gdańskiej, w tym zasłużonego w tej sprawie
Alojzego Rapiora (księdza straconego później przez Niemców w dniu 16
IX 1939 w Lesie Szpęgawskim k. Starogardu Gd.) doprowadziły do
zabrania więźniów w głąb Niemiec. Sosnkowski przebywał w Wesel, a
Piłsudski jak powszechnie wiadomo w Twierdzy w Magdeburgu.
Na wolność wyszli dopiero w listopadzie 1918.15
Piłsudski wrócił do Warszawy pociągiem 10 listopada: “wyczerpany,
poważnie przeziębiony, skarżył się na serce i reumatyzm. Wyglądał
niedobrze, miał ziemistą cerę, ubrany był w stary, sfatygowany mundur.
Ale wiwatujące, szczęśliwe tłumy kazały mu szybko zapomnieć o
dolegliwościach”.16
Już na zakończenie warto zaznaczyć, że w sierpniu 2003 zmieniono
przeznaczenie celi, w której przebywał Józef Piłsudski. Odtworzono jej
dawny wygląd i od tego czasu spełnia rolę izby pamięci. Z jej historią
zapoznaje się m.in. zwiedzająca areszt młodzież szkolna i studencka.
kpt. mgr Waldemar Kowalski
Areszt śledczy w Gdańsku
Gdańsk, 2006
15
G. Bytnar, W cieniu Magdeburga, Tygodnik Powszechny, 15 VIII 1982; T. T.
Głuszko Aresztowani…; K.N. Marszałek Piłsudski w Gdańsku, Dziennik
Bałtycki/Wieczór Wybrzeża, 10.XI 2002
16
G. Bytnar, W cieniu…
37
JÓZEF PIŁSUDSKI
(fragmenty przemówienia wygłoszonego w Londynie 20 marca 1943 roku)
Nie umiem myśleć o Józefie Piłsudskim, nie wiążąc Jego imienia z
nieugiętą walką, jaką toczy obecnie cały naród polski. Imię to stało się od
dawna symbolem oporu wobec najeźdźcy, walki o wolność, wielkość i
honor Polski. Wiem z całą pewnością, że tak jest obecnie w umęczonym
Kraju, gdzie Piłsudski, choć umarł, sprawuje nadal dowództwo w
znaczeniu moralnym – gdzie prawie każdy, kto walczy i śmierci samotnie
w oczy zagląda, w pamięci o Nim czerpie siłę wytrwania i moc duchową.
Wiem, że wszędzie, gdzie lotnik polski sławę gromadzi, gdzie marynarz
polski oceany przemierza, gdzie żołnierz polski bój toczy lub stoi w
pogotowiu – imię Piłsudskiego stało się dla tułaczych sił zbrojnych
kodeksem wiary, podporą moralną w chwilach zwątpienia, hasłem zbiórki
dla rozproszonych, osamotnionych i poszukujących punktu oparcia. Wiem,
że na obczyźnie wszędzie, gdzie rozbrzmiewa mowa polska, imię
Piłsudskiego wymawiane jest z uczuciem nieustannie wzrastającym.
Usiłowano wyrwać Go z serc Polaków – i oto pozostał tam, bardziej niż
kiedykolwiek kochany i czczony. Usiłowano wymazać Go z pamięci
naszej i oto trwa wśród nas coraz bliższy duchowo, rzec można jeszcze
bardziej, niż za życia, żywy. Uczono zapomnienia, tępiono sentyment
żołnierski, siano szeroko niechęć i zwątpienie – a wyrósł plon miłości i
wiary bujniejszy i powszechniejszy niźli kiedykolwiek.
Naród nasz zrozumiał wielką prawdę życia Piłsudskiego, że Jego miłość
Ojczyzny była najszlachetniejszej miary, czysta, bezgraniczna,
bezinteresowna. Pragnął On dla Polski wielkości prawdziwej, a na czoło
wszystkich zasad, które ku wielkości prowadzą, wyniósł poczucie godności
narodowej, majestat obowiązku i wiernej służby dla Kraju, pogardę dla
prywaty, przywileju i korzyści osobistych, a przede wszystkim wiarę we
własne siły narodu. Romantyk i idealista w myśleniu, a jednocześnie
twórca i praktyczny realizator, kochał Polskę nie jako poetycką wizję czy
mistyczną abstrakcję, lecz jako twór żywy, utkany z krwi i kości, niewolny
od ciężkich wad i błędów, prowadzących w przeszłości do upadku – lecz
jednocześnie pełen najwznioślejszych zalet, dzięki którym Rzeczpospolita
38
zdobyła sobie wielkie imię w świecie i wreszcie powróciła, by zająć
należne miejsce w rodzinie wolnych narodów.
Gdy przypomnimy sobie słowa, wypowiedziane przez Józefa
Piłsudskiego w dniu otwarcia Sejmu Ustawodawczego, usłyszymy w nich
poprzez długie lata, dzielące nas od tej wysoce uroczystej chwili, jak
gdyby bicie Jego serca i wyraz wiary niezłomnej, że oto naród polski po
długiej nocy niewoli wrócił, jako domu ojczystego jedyny pan i gospodarz,
który widzieć przecie i rozumieć musi, co mu czynić wypada. A oto nuta
dominująca tej wspaniałej mowy, zwróconej do zebranych tłumnie posłów
sejmowych: Naród nasz przez półtora wieku niewoli zatracił poczucie
prawa i wiarę we własne siły. Obdarzeni dziś zaufaniem narodu, dać mu
macie podstawy dla jego niepodległego życia w postaci prawa
konstytucyjnego Rzeczypospolitej Polskiej.
W tejże samej mowie Piłsudski wiele serdecznych słów poświęcił
przyjaźni Polski ze światem demokratycznym Europy i Ameryki oraz
apeluje do wydatnej i skutecznej pomocy sprzymierzeńców, pragnących
ułożenia stosunków w myśl zasad sprawiedliwości i słuszności.
Jakżeż jasno z zestawienia powyższych ustępów wynika, że Piłsudski
widział Polskę wśród wolnych narodów, dźwigającą swe życie własnym
ciężkim trudem. Widział ją jako krzepkie drzewo, samodzielnie czerpiące
soki z rodzimego gruntu, nie jako słaby powój, owijający się dookoła
obcego pnia. Nie odrzucając pomocy prawdziwych i szczerych przyjaciół,
upatrywał podstawy niepodległości w powszechnym, zgodnym i
samodzielnym wysiłku całego narodu. Pragnął, by wiara Polaków w siebie
samych powstała przez ich własną pracę, a nie przez zabiegi u obcych,
choćby nawet przyjaciół, nie poprzez koniunktury, orientacje i mniej lub
więcej tajne wpływy. Mówiąc o sąsiadach Polski, ofiarowywał im pożycie
sąsiedzkie w pokoju i zgodzie, lecz ostrzegał, że pozwolić nie możemy, by
pod jakimkolwiek bądź pozorem, chociażby pod pozorem rzekomego
dobrodziejstwa, naruszano nasze prawo do samodzielnego życia. Wołał:
Nie oddamy ani piędzi ziemi polskiej i nie pozowolimy, by uszczuplono
nasze granice, do których mamy prawo.
Zaprawdę, dzisiaj, na wielkim i dramatycznym zakręcie dziejów,
powinniśmy nieustannie powtarzać sobie te wiecznie żywe słowa, które są
apelem do sumień i busolą w ciemnościach. Najważniejszym przecież i
głównym zadaniem Polaków na obczyźnie jest takie dopilnowanie sprawy
39
polskiej na terenie międzynarodowym, by Ojczyzna nasza wyszła z burzy
dziejowej prawdziwie niepodległa i pomnożona, a nie pomniejszona. I dziś
odwoływać się musimy do zasad świata demokratycznego – zasad
sprawiedliwości i słuszności. Stanęliśmy przecież w pierwszym szeregu
nieubłagnej walki z niemieckim barbarzyństwem. Rzuciliśmy przecież na
szalę zmagań cały nasz los i całą egzystencję, zyskując dla
sprzymierzonych i dla ich przygotowań wojennych osiem miesięcy
bezcennego czasu. W świetle wypadków późniejszych mimo woli ciśnie
się na usta pytanie, co by się stać mogło, gdyby potęga niemiecka we
wrześniu 1939 r. calą swoją siłą zwróciła się na zachód, wystawiając od
strony Polski jedynie przesłonę. Sprawa nasza jest czysta jak łza. Nasz
naród nie wydał żadnego Quislinga. Wojsko polskie walczy dalej,
zapewniając ciągłość wysiłku zbrojnego Polaków. Naszą troską najwyższą
jest, by szczęk oręża polskiego rozlegał się na świecie do końca wojny.
Kraj nasz trwa w nieugiętym i bohaterskim oporze, ponosząc niewymowne
ofiary. Nasz wkład do sprawy sprzymierzonych pomnaża się i wzrasta
nieustannie. I dla tych i dla wielu jeszcze innych względów wierzymy
głęboko, że nasze prawa sojusznicze będą uszanowane – że w myśl zasad
słuszności i sprawiedliwości nie może być podany w wątpliwość prawny
stan posiadania, z jakim Polska rozpoczęła wojnę z Niemcami.
Tę wiarę i ufność uzupełnić musimy nieustającym przekonywaniem
otoczenia o świętości praw naszych. W czasach szczególnie ciężkich dla
naszego narodu – pierwszym obowiązkiem jednostki jest postępować z
odwagą cywilną i wedle nakazów sumienia. Niechże sumieniem Polaków
stanie się dochodzący zza grobu głos Piłsudskiego. Liczne trudności, jakie
leżą przed nami, mogą ulec zmniejszeniu lub nawet zaniknąć zgoła, skoro
każdy Polak zawsze, wszędzie i każdemu odpowiadać będzie myślami
pamiętnej mowy sejmowej, nawet jeśliby go spotkać za to miały
przykrości oraz narażenie własnego spokoju i wygody. Zbiorowa praca
opinii wiele zdziałać jest w stanie. Niechże rodacy rozsiani po całym
świecie, staną się żarliwymi i ofiarnymi apostołami naszej sprawy,
wspomagając żywym słowem pracę rządu, gry broni on praw Polski, trud
żołnierza polskiego i bohaterskie wysiłki kraju.
Piłsudski był budowniczym państwa w najprawdziwszym tego słowa
znaczeniu. Stoją mi żywo w pamięci długie rozmowy nasze toczone w
Magdeburgu i w Warszawie po powrocie z niemieckiego więzienia. Dbając
40
szczerze o bezpieczny rozwój stosunków wewnętrznych w Polsce,
Piłsudski występował przeciwko słabościom parlamentarzystów
kontynentalnych, widząc jasno, że ich błędy i przerosty kryją w sobie
zarodki zwyrodnienia i upadku. Troskał się o utrzymanie właściwej
harmonii pomiędzy władzą ustawodawczą i wykonawczą; w nadmiernej
ilości stronnictw, utrudniających stworzenie większości sejmowej, widział
poważne niebezpieczeństwo dla rozpoczynającej swe niepodległe życie
Polski. Obawiał się nieustannych kryzysów rządowych, osłabiających w
obliczu toczącej się wojny kraj, który potrzebował spokoju wewnętrznego i
zgodnej wytężonej pracy nad jego odbudową. Przewidywał, że
rozproszkowanie polityczne ciał ustawodawczych stworzy żerowisko dla
intryg kuluarowych, nadających nienaturalne znaczenie stronnictwom
małym, nikogo właściwie nie reprezentującym, pragnącym odgrywać rolę
przysłowiowego języczka u wagi. Piłsudski był zdecydowanym
zwolennikiem wypróbowanych metod demokracji anglosaskiej i
niejdenokrotnie podnosił zalety ustroju Stanów Zjednoczonych. Po
powrocie do Warszawy w listopadzie 1918 roku uważał za sprawę
najpilniejszą, nie cierpiącą zwłoki, zwołanie Sejmu Ustawodawczego – i
zdołał to osiągnąć z szybkością niezwykłą, pomimo że kraj był
spustoszony, zdezorganizowany, wyludniony. Często powtarzał wówczas
w rozmowach ze mną, że trwałą wartość ma tylko to, co jest dobrowolnie
przyjęte przez głowy i serca ludzkie, co płynie z własnej pracy
wewnętrznej, co powstało w drodze swobodnego ścierania się prądów
opinii, nie zaś z tego, co zostało narzucone i podyktowane z góry. Wierzył
żarliwie, że pomimo nieuniknionych a nawet potrzebnych różnic w
poglądach, naród polski w ostrej być może lecz uczciwej i lojalnej walce
myśli i programów, nauczy się rychło być rozumnym panem i gospodarzem
własnego państwa, że osiągnie trwałą zdolność do pracy zespołowej,
zapominając o podziałach i różnicach wszędzie tam, gdzie wchodzą w grę
interesy nadrzędne narodu. Żądał przede wszystkim wyniesienia poza
obręb przetargów wewnętrznych dwóch najważniejszych dziedzin życia
państwowego: polityki zagranicznej i wojska. Był zdania, że źle się dzieje,
jeśli nad polityką zagraniczną państwa biorą górę względy związane z
bieżącymi sporami wewnętrznymi.
Piłsudski rozumiał, że wstrząs wojny światowej prowadzi do wielkich
przemian społecznych. Podczas rozmów naszych w magdeburskiej cytadeli
41
podnosił konieczność gruntownych reform społecznych w Polsce,
zapewniających dobrobyt i szerokie prawa dla mas pracujących. Wśród
chaosu świata powojennego właściwą drogę dla Polski upatrywał w
umiejętności odnalezienia zdrowej przeciętnej, opartej o rozumny i
sprawiedliwy kompromis.
Zagadnienie jedności narodowej, jako jedynej drogi właściwej w czasach
szczególnie trudnych i niebezpiecznych, stawało przed Piłsudskim
dwukrotnie. Zaraz po powrocie z więzienia niemieckiego dążył On do
stworzenia rządu koalicyjnego, zdając sobie sprawę, że na zgliszczach i
ruinach, gdy trzeba stanąć zgodnie do odbudowy domu ojczystego, nie
można zaczynać od nieprzejednanych waśni rodzinnych. Byłem obecny
przy mozolnych konferencjach Piłsudskiego z przedstawicielami tak
licznych wówczas stronnictw i kierunków politycznych. Podziwiałem jego
niezmierną cierpliwość, z jaką usiłował odnaleźć wspólny mianownik
wśród labiryntu przeszkód i trudności. Niestety, niezliczone uprzedzenia
wzajemne, antagonizmy personalne, egoizmy grupowe, przesądy i
kompleksy wszelkiego gatunku i rodzaju udaremniły realizację dzieła,
które, gdyby dokonane zostało, zmieniłoby zapewne wiele w dalszym
biegu spraw dla Kraju najdonoślejszych i jak sądzę uchroniłoby Polskę od
późniejszych wstrząsów wewnętrznych.
Tak więc od pierwszych dni pracy w niepodległej ojczyźnie zczęła się
ciernista droga Piłsudskiego. Był On wielkim człowiekiem, wielkie było
Jego życie, wielka przeto również była i Jego własna męka. Nie czas tu i
miejsce, by narysować jej obraz całkowity, by ujawnić wszystkie źródła i
powody cierpienia, które stało się udziałem Piłsudskiego. Nie oszczędzono
Mu żadnej kropli goryczy. Patrzyłem z bliska na Jego olbrzymią pracę i
nieludzką mękę, podziwiałem Jego siłę woli i wyrozumiałość
bezgraniczną. Krzywdzony niewymownie przez złość ludzką, dźwigał On
na sobie olbrzymie brzemię odpowiedzialności z niepospolitą siłą moralną,
z bezmiarem cierpliwości, spokoju i opanowania. Zniósł wszystko,
udźwignął wszystko i dał Polsce na polach bitew tryumf na dziejową
miarę, a przecież wawrzyn, którym Nike, bogini zwycięstwa, Jego
uwieńczyła głowę, usiłowano na obce przełożyć skronie.
Serce Jego dobre i szlachetne, tak czystą miłością dla Polski gorzało, że
zawsze, gdy Ojczyzna była w potrzebie, myślał tylko o niej, wyciągał rękę
do każdego, kto chciał dla niej pracować, gotów był zawsze puścić w
42
niepamięć doznane krzywdy i zasiąść przy jednym stole z tymi, którzy Go
zwalczali. W czasie wojny prawa do służenia Polsce z bronią w ręku
nikomu nie cofał ani nie odmawiał, niechęci czy różnic politycznych na
ostracyzm wojskowy nigdy nie przekształcał, dostępów do szeregów armii
nie zamykał nawet najzacieklejszym swoim przeciwnikom.
Największym bodaj zawodem życiowym Piłsudskiego, jako
budowniczego państwa, było uchwalone przez Sejm Ustawodawczy prawo
konstytucyjne. Zamiast stać się początkiem nowego życia wolnej i
odrodzonej Ojczyzny, stworzyło ono oligarchię sejmową, w cieniu której
stał prezydent pozbawiony wszelkiej władzy i rząd, którym rządził
wielogłowy zespół poselski. Niechęc osobista do Piłsudskiego i lęk przed
Nim zrodziły system będący zniekształceniem parlamentaryzmu,
naruszeniem zdrowej równowagi władz, źródłem rozterek wewnętrznych i
jedną z przyczyn późniejszego dramatu.
Konstytucja obecnie obowiązująca wyciągnęła wnioski z doświadczeń
przeszłości. Jest ona ostatnim wielkim dziełem Piłsudskiego. Będąc
ostatnim dokumentem, na którym tuż przed śmiercią położył on drżącą
ręką swój podpis, Konstytucja Kwietniowa stanowi w oczach
piłsudczyków jak gdyby testament zgasłego Marszałka. Dochodzą do nas
różne głosy o jej zaletach i wadach, ale jedno jest pewne, że może być ona
zmieniona jedynie w Kraju, przez reprezentację całego narodu, powołaną
w wyborach wolnych i demokratycznych. Nienaruszalności obowiązującej
Konstytucji zawdzięczamy podczas obecnej wojny zachowanie legalnej
ciągłości władz państwowych, rząd prawowity uznany przez Kraj i przez
wszystkich Polaków na obczyźnie, nieprzerwaną współpracę z
sojusznikami, oraz możność dyplomatycznej obrony interesów
Rzeczypospolitej w jej najwyższej potrzebie.
Mówiąc o Józefie Piłsudskim, nie potrafiłbym w najkrótszym nawet
przemówieniu nie poświęcić słów kilku serdecznym stosunkom, jakie
łączyły Komendanta z młodzieżą polską. Gdy Go poznałem, był już
człowiekiem dojrzałym, ale otaczał się najchętniej zupełnie młodymi
ludźmi i – rzecz uderzająca – nie obawiał się poruczać im zadań wysoce
samodzielnych i odpowiedzialnych. Mówił wtedy zazwyczaj, że puszcza
ich na głęboką wodę, a jeśli zdołają dopłynąć do brzegu, to staną się
dzielnymi, doświadczonymi jego współpracownikami. Piłsudski wierzył w
idealizm młodzieży i w czystą bezinteresowność jej stosunku do Polski, a
43
cechy te uważał zawsze za decydujące, zwłaszcza w chwilach ważnych i
przełomowych. Uczył młodzież, że trudności i przeszkody istnieją po to,
aby je pokonywać, nie zaś po to, aby cofać się przed nimi. On to z całym
przekonaniem wypowiedział słowa: Chłopcze, jeśli ci będą mówić, że
głową muru nie przebijesz, to nie wierz temu i wiedz, że to nieprawda.
Patrzyłem nieraz, jak Komendant w młodzieży, która się z nim choćby
przelotnie zetknęła, budził od razu uczucie miłości i głebokie zaufanie,
będące przecież podstawą trwałości i szczerości wszystkich ludzkich
stosunków. Młodzież sercem płaciła za serce i garnęła się do Niego
instynktownie. On zaś nigdy nie stosował metod wyodrębnienia jej w
organizacje osobne.
Wiem, że obecna młodzież nasza szanuje pamięć Józefa Piłsudskiego, za
wszystko co uczynił dla Polski oraz pamięta, że On właśnie w naszym
życiu narodowym był najdoskonalszym wyrazem tych podstawowych
wartości duchowych, których zespół nazywamy „charakterem”. Młodzież
uczci najlepiej pamięć zmarłego Marszałka, hartując swój charakter nie
tylko wśród ciągłej walki z wrogiem, nie tylko w zmaganiu się z
przeciwnościami życia, ale przede wszystkim w upartej walce z własną
słabością.
Koledzy – na zakończenie pragnę przytoczyć jeszcze jedno wspomnienie
z osobą Komendanta związane.
Spotkałem Józefa Piłsudskiego po raz pierwszy w życiu na Zjeździe PPS
we Lwowie, w pierwszych miesiącach 1906 roku, podczas rewolucji
wstrząsającej wówczas państwem carów. Sprawą, która wypełniła wielce
ożywione debaty zjazdowe, było pytanie, czy strumień polskiego
socjalizmu ma się roztopić w rosyjskim morzu, czy też ma płynąć
odrębnym korytem ku własnym celom i przeznaczeniom, ku
niepodległości wypisanej na sztandarach stronnictwa. Byłem wówczas
młodym chłopcem. Osobisty urok Piłsudskiego, czar jego płomiennego
słowa i siła argumentacji, miłość Polski przebijająca z każdego zdania,
idealizm społeczny, poczucie tradycji i godności narodowej, wszystko to
wywarło na mnie wrażenie porywające i na zawsze do niego przykuło.
Kazimierz Sosnkowski
44
BUDOWA KOPCA NA SOWIŃCU
rozpoczęto prace przy budowie Kopca na Sowińcu w Krakowie. Z okazji
rozpoczęcia prac, przemówienie wygłosił Walery Sławek mówiąc m. in.:
“Kraków powziął decyzję – kopiec Józefa Piłsudskiego usypać. Kiedyś
zatrą się w ludzkiej pamięci szczegóły zdarzeń, znikną pamiątki
historyczne, pozostanie symbol, pozostanie kopiec Józefa Piłsudskiego
tego człowieka, a raczej opoki, który godność i honor narodu na siebie
wziąwszy, wojnę najeźdźcom ogłosił”.
W początkowej fazie budowy
prace wykonywane były przez
zatrudnionych
na
stałe
robotników, a dopiero po śmierci
Józefa Piłsudskiego 12 maja 1935
roku idea budowy kopca przybrała
skalę ogólnopolską.
Odwiedzanie kopca stało się
pewnego rodzaju obowiązkiem
patriotycznym. 2 sierpnia 1935
roku sypał ziemię prezydent
Mościcki. Do sypania kopca
zaczęły przybywać zbiorowe i
indywidualne
wycieczki
z
różnych stron kraju. Zaczęto
rywalizować ze sobą o długość i
oryginalność przebytej drogi. Na
przykład 62-letni inwalida Józef
Kwitniowski przebył pieszo drogę
Zbigniew S. Kowalski sypie ziemię na
z Gdyni na Sowiniec, jeszcze
kopiec na Sowińcu 11 listopada 1935
dłuższą trasę pokonał Paweł
Leśniewski ze Zbrucza, E. Wreszczyński przeszedł na piechotę z Zułowa
do Zakopanego i na Sowiniec. Byli też goście z zagranicy: stolarz z
Birmingham w czasie swojej podróży rowerowej dookoła świata dotarł
45
również na Sowiniec. Organizowano biegi sztafetowe z metą na Sowińcu,
rajdy samochodowe i motocyklowe.
Osobliwością kopca były urny z ziemią, zwożone tu z różnych zakątków
najpierw Rzeczypospolitej, a wkrótce z całego świata. Początkowo
pochodziły one z miejsc powiązanych z życiem i działalnością Józefa
Piłsudskiego i jego rodziny, później także z innych miejsc upamiętnionych
czynami oręża polskiego. Były między innymi urny z ziemią z Zułowa,
Wilna, Syberii, Łowczówka, Rokitnej, Rarańczy, czy Grunwaldu.
Ziemię na kopiec sypie Edward Śmigły-Rydz
Do wybuchu wojny w 1939 roku nie wszystkie prace związane z
wykończeniem kopca zostały zakończone. Okupanci postanowili zrównać
z ziemią krakowskie kopce – na szczęście nie zostało to zrealizowane.
46
Po wojnie komunistyczne władze w celu rozsadzenia zboczy zastosowały
zalesianie, które doprowadziło do poważnych osunięć ziemi. Ze
wszystkich planów miasta kopiec wymazano, oznaczając jego miejsce jako
“punkt widokowy na Sowińcu”. W latach siedemdziesiątych drzewa
zasłoniły niemal całkowicie sylwetkę kopca. W tym czasie grono byłych
legionistów i żołnierzy AK sprawowało niejawną opiekę nad kopcem.
Wśród jego “obrońców” najaktywniejszy był działacz legionowy
pułkownik Józef Herzog.
Jednak dopiero za czasów Solidarności powstała możliwość
zabezpieczenia i restauracji kopca. Prace rozpoczęto wycinką drzew,
umożliwiając odsłonięcie jego konturu.
23.06.1980 z inicjatywy m.in. Jerzego Bukowskiego, Wojciecha Pęgiela,
Andrzeja Fiszera i Romana Hnatowicza powstał Obywatelski Komitet
Opieki nad Kopcem Józefa Piłsudskiego. Działalność Komitetu
doprowadziła do uznania kopca za Miejsce Pamięci Narodowej i wpisano
go do rejestru zabytków kultury materialnej. W 1991 roku postawiono na
szczycie kopca replikę tablicy z krzyżem legionowym.
Odbudowa kopca została zakończona, ale konieczna jest stała
konserwacja, która będzie obejmować zbocza, ścieżki oraz elementy małej
architektury i zieleni.
Na podstawie książki Janusza Ciska “ Józef Piłsudski w Krakowie”, Kraków 2003,
Fundacja Centrum Dokumentacji Czynu Niepodległościowego, oraz Sowiniec Nr
26 z 2005 r. opracowała Anna M. Stefanicka
47
SPIS TREŚCI
Od Redakcji
Teslar Józef A. – Kolenda Legionistów
Sprawozdanie z działalności 2005/06.
Władze Instytutu
Członkowie Honorowi
Zmarli Członkowie
Składki dożywotnie
Lista darów na rok 2005
Lista darów na rok 2006
Wydawnictwa na sprzedaż
Jędrzejewicz Wacław – O Polskim Ruchu Strzeleckim
Mączka Józef - Legiony
Stachiewicz Julian – W Kowlu
Berek J.Z.E. – Poczta Polowa Legionów
Smoleński Stanisław – Marszałek w oczach zagranicy
Kowalski Waldemar – Więźniowie specjalni…
Sosnkowski Kazimierz – Józef Piłsudski
Stefanicka Anna - Budowa Kopca na Sowińcu
48
3
4
6
10
10
11
11
11
12
13
14
17
18
23
25
32
38
45
49

Podobne dokumenty