r wc " "sp aas po zy barto z rc k
Transkrypt
r wc " "sp aas po zy barto z rc k
INFORMATOR MUZYCZNY 3 " A C W A R P S " K Y Z C R O P Z BARTOS E / NADMUHY V I T I S O P E H T : O GŁOŚN BOLANDII" O NICH BĘMDOZŚIE IEM Z LIM "JESTEM A ZKLIMBOSKIM Y - ROZMOWSKI KALENDARZ KONCERTOW WROCŁAWPŁYTOWE NOWOŚCI CHAM: BENTE KAHAN TEGO SŁU W numerze ) 2011 4871 / 3 (luty-kwiecień Maz Okładka foto: Bartosz TEMAT NUMERU („SPRAWCA” BARTOSZ PORCZYK) 4-5 „SUBIEKTYWNE UCHO”(M. KUROWICKI) 6 „FELIETON” (KONRAD IMIELA "TO LUBIĘ!") 7 „O NICH BĘDZIE GŁOŚNO” (THE POSITIVE / NADMUHY) 8-9 REKOMENDACJE PŁYTOWE 10-11 KALENDARZ KONCERTOWY 12-14 „TEGO SŁUCHAM” (BENTE KAHAN) 15 ”SIĘ DZIEJE WE WROCŁAWIU” (KTO ZAGRA NA PPA?) 16-17 WYWIAD Z LIMBOSKIM 18-19 ”WARTO ODWIEDZIĆ” (SYNAGOGA POD BIAŁYM BOCIANEM) 20-21 WYDAWCA: Luna Music ul. Partynicka 47, 53-031 Wrocław tel. (+48 71) 783 61 49, www.lunamusic.pl REDAKTOR: Łukasz Ragan, [email protected] PROJEKT: Grzegorz Twaróg OPRACOWANIE GRAFICZNE: Aneta Kurzeja-Chodorowska,Biuro Reklamy Ex, www.biurorekamyex.pl STRONA „Sprawca” Bartosz Porczyk a Stwór z duszą człowiek Jest zdolny i niezwykle pracowity. Skromny e perfekcjonista, który wi , czego chce. Udowadnia że warto ciężko pracować i być wytrwałym. Wygrana w Przeglądzie Piosenki Aktorskiej, sukces jego autorskiego spektaklu „Smycz”, nagradzanego zarówno w Polsce, jak i na arenie międzynarodowej, z a w efekcie nadany prze al Ministra Kultury med „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” to z pewnością dopiero początek. Bo kreacji, które tworzy nie da się nie zauważyć. Bartosz Porczyk, aktor Teatru Polskiego, aktualnie pracuje nad swoją autorską płytą. Nosi tytuł „Sprawca” i ukaże się wiosną. Bartosz Porczyk, fot. Bartosz Maz STRONA Kiedy w 2006 roku wygrałeś Przegląd Piosenki Aktorskiej, pomyślałeś - kiedyś na pewno nagram płytę? Wyobrażałeś sobie sytuację, w której wejdziesz do sklepu i na półce znajdziesz płytę Bartosza Porczyka? Bartosz Porczyk: Nie myślałem o płycie. Wtedy, po trzech latach spędzonych w Teatrze Capitol, priorytetem był dla mnie powrót na scenę teatru dramatycznego. Ale to był intensywny i pracowity czas. W Teatrze Kościelniaka nauczyłem się śpiewać i interpretować piosenkę. Wiele miesięcy poświęciłem na kształcenie wokalu, prawie nie wychodziłem z teatru. Rano i wieczorem próby i spektakle, a w przerwach obiadowych umawiałem się z nauczycielami na indywidualne zajęcia wokalne różnych technik. Warto było zrobić ten wysiłek. Gdyby nie to, ,,Smycz” chyba nigdy by nie powstała. Po premierze i sukcesie ,,Smyczy” zapytany czy kiedyś wydasz płytę powiedziałeś ,,niech płyty wydają Ci, którzy potrafią a przede wszystkim wiedzą o czym chcą śpiewać. Jak już będę wiedział, jak ta płyta miałaby wyglądać i czym miałaby być, to się o nią pokuszę’’. Pokusiłeś się. Jaka będzie Twoja autorska płyta? Bartosz Porczyk: Jest po prostu moja. Staram się podchodzić do niej jak do nowego zadania - szczerze, rzetelnie, z odrobiną wygłupu. Chociaż w teatrze czuję się pewniej niż przed mikrofonem. Dlatego traktuję płytę jak nową rolę, w którą mogę się wcielić, tyle że tu mówię swoimi słowami, swoim tekstem. Jesteś autorem wszystkich tekstów, które znajdą się na płycie? Kiedy powstają te teksty? Bartosz Porczyk: Teksty napisałem wspólnie z Patrycją Babicką. Przyjaźnimy się od lat. Pomysły na utwory kisiłem w głowie już od wielu miesięcy. Spisywałem je skrupulatnie. Do jednej piosenki miałem już zwrotki, do innych dopisałem refreny. W głowie nuciłem nowe melodie. Jednak były one ciągle niekompletne. Babicka rewelacyjnie załapała mój tok myślenia. Spędziliśmy godziny na rozmowach o świecie, jaki chciałbym wykreować, o bohaterach, o których chcę opowiadać. Połączyliśmy nasze siły i myślę, że powstał niezły stwór! Ale jest to ,,stwór’’ z duszą człowieka, bo o nim najchętniej chcę mówić. Czy obraz człowieka, który pokazałeś w „Smyczy”, znajduje również odzwierciedlenie w piosenkach, które znajdą się na krążku? Bartosz Porczyk: Jak najbardziej. Mój człowiek to człowiek na smyczy, w kagańcu. W tematycznym zestawieniu tekstów nie brakuje także osobistego spojrzenia na drugiego ważnego bohatera wielkiego widowiska Rzezipospolitej, jakim jest jej społeczeństwo - ślepe, dulskie, zachłanne, ale jakże szczere w swojej odsłonie. Nie bez powodu nazywam je mięsem. Ale nie sprowadzam się tylko do ośmieszenia panujących trendów myślowych. Pozostaję krytyczny również wobec siebie samego. Myślę, że istota człowieczeństwa i jego wartości często odsłaniana jest przez jego nieudolność. Czy wiadomo już jaki będzie tytuł płyty? Bartosz Porczyk: ,,SPRAWCA”- to tytuł, a zarazem wspólny mianownik utworów, które znajdą się na płycie. Sprawca człowiek, sprawca Bóg, sprawca Rzezipospolita, sprawca artysta, sprawca botox. To ciągła próba stworzenia rysopisu przestępcy, który siedzi w każdym z nas i przybiera różne postaci. Płyta może stanowić rodzaj pastiszu współczesnej rzeczywistości czasów konsumpcjonizmu. Credo projektu opiera się z jednej strony na wyśmianiu popkulturowego blichtru i wszelkich chorób nowoczesnego człowieka, z drugiej strony stanowi smutną autorefleksję artysty uwikłanego w sztukę, a jednocześnie tęskniącego do prawdziwego człowieczeństwa. A jaka będzie muzycznie? Bartosz Porczyk: O to zadba już Łukasz Damrych. Chciałem żeby piosenki były różnorodne w oprawie muzycznej, żeby odzwierciedlały wrażenie chaosu panującego w świecie, w który wprowadzę słuchacza. Świata, który z godnego powoli zmienia się w cyrk życia. Co skłoniło Cię do stworzenia tej płyty właśnie teraz? Bartosz Porczyk: Jeśli ktoś nie daje mi pracy, daję ją sobie sam. Muszę ciągle coś robić, nad czymś pracować, coś planować. Tak narodziła się „Smycz”, tak powstaje SPRAWCA i zapewne tą samą drogą pójdę w przypadku ,,Farinellego’’- autorskiego spektaklu. Każdy z takich projektów wymaga ogromnej energii, cierpliwości i siły. Aktualnie jesteś w trakcie pracy i nagrań w studiu. Jakie są Twoje wrażenia? Bartosz Porczyk: Praca w studio nagrań przerosła moje wyobrażenia o tym, jak to będzie wyglądało. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że nagranie jednego utworu może kosztować tak dużo wysiłku, a co dopiero nagranie całej płyty. Dziesiątki razy powtarzasz zwrotkę, czasem jedną frazę, żeby zabrzmiała tak, jak życzyłby sobie tego realizator dźwięku, producent muzyczny i wreszcie ja sam. Ze mną jest najgorzej. Następnego dnia najchętniej zmieniłbym wszystko, co nagrałem poprzedniego. Tak można by bez końca, a trzeba się na coś zdecydować i robić następny kawałek. Spektakl, rolę w teatrze na następny dzień mogę zagrać inaczej, znowu od nowa. Tu zostaje zapis z tego dnia, potem go już nie zmienię. Głos płata figle. Nie każdego dnia jestem w stanie zaśpiewać świetnie wybraną piosenkę. Inna energia, inny nastrój, pogoda - wszystko to wpływa na jakość i interpretację piosenki. Podziwiam muzyków i wokalistów, którzy zdecydowali się poświęcić cały swój czas i życie na nagrywanie płyt. To ciężka praca. Póki co czerpię z tego doświadczenia ogromną radość i satysfakcję. Jestem wdzięczny za to, że mam wokół siebie tylu ludzi, którzy chcą ze mną pracować i pomagają mi. Obawiasz się reakcji środowiska muzycznego, a przede wszystkim publiczności? Bartosz Porczyk: Skłamałbym gdym powiedział, że nie. Nie mam też żadnych złudzeń. Nie jestem w stanie stworzyć płyty, która usatysfakcjonowałaby gusta wszystkich. Nie silę się na to. Chcę traktować odbiorcę jak partnera, z którym mogę i chcę rozmawiać. Spróbuję wciągnąć go w swój świat, ale pozostawiam mu wolny wybór. Będziesz koncertował z tym materiałem? Bartosz Porczyk: Oczywiście, że tak. Premierowy koncert zagramy 19. kwietnia na Dużej Scenie Teatru Polskiego we Wrocławiu, przy Zapolskiej. Potem planujemy cykl występów w różnych miastach w kraju. Myślisz, że nagrasz kiedyś kolejną płytę? Bartosz Porczyk: Daj mi spokój, jeszcze tej STRONA nie skończyłem. rozmawiała: gola, fot. Bartosz Maz I… L Y Z C , O H C U E N W Y T SUBIEK CA E L O P I K IC W O R U K K MACIE Manu Chao „Clandestino” [1998] Maciek Kurowicki lider zespołu Hurt Szczerze? Kupiłem tą płytę, bo miała kolorową okładkę. Mano Negra, czyli poprzednie wcielenie Manu Chao podobało mi się, więc ciekawość zwyciężyła. Po odpaleniu albumu przeniosło mnie w inny wymiar. Ten krążek to właściwie jeden numer rozbity na kilkanaście indeksów z powtarzającymi się odgłosami/samplami: śmiechy dzieci, ciuchcie, odgłosy z bazarów, sygnały ze stacji radiowych, komunikacji miejskiej, reggae plus mnóstwo akustycznych gitar. „Clandestino” to wielostylowy sos, uzupełniony ciepłym, wręcz współczującym w swej barwie głosem Manu. Ta płyta to miłość, miłość, miłość! Jeśli macie depresję, odstawcie tabletki, zrezygnujcie z psychoterapeuty, zalecam 500 odsłuchań pod rząd. Wszystko co złe mija, znika, rozpuszcza się jak śniegi przedwiośnia. Jeśli dodatkowo uda wam się doświadczyć koncertu Manu Chao, będziecie wiedzieli na 100%, że macie na zawsze ich bliską, wręcz rodzinną energię. A spotyka się z nią naciskając po raz kolejny przycisk PLAY. STRONA Drukarnia offsetowa www.manet.pl [email protected] FELIETON !" Konrad Imiela "Lubię to Kiedy, podczas niedawno minionych Świąt, śpiewaliśmy w rodzinnym gronie kolędy, co jakiś czas ktoś zaglądał do Facebooka sprawdzić, co tam u naszych przyjaciół w sieci. Ten oczywisty zgrzyt towarzyski łatwo skrytykować – wiadomo. Ale powiedzmy sobie szczerze: lubię w rodzinnym gronie muzykować, kolędować, ale lubię też do niechoinkowego i nieżłóbkowego Facebooka zajrzeć. Takie już czasy mamy i trzeba dobrych stron tej sytuacji szukać. A może jest tak, że im dłużej gapimy się na komentarze naszych przyjaciół i oglądamy ich Konrad Imiela jedynie na filmikach i fotkach, tym bardziej mamy ochotę spotkać się Dyrektor Teatru z nimi w 3D, czyli oko w oko? Zauważyłem, że moi facebook`owi Muzycznego CAPITOL przyjaciele coraz częściej podsuwają pod społecznościowe komentarze muzykę opartą na prawdziwych brzmieniach akustycznych instrumentów. Zatęskniło ucho do drewienek, blaszek i strun. Słuchamy muzyki na coraz doskonalszych urządzeniach i nagle ktoś obok nas przeciągnie smyczkiem po wiolonczelowych strunach i szalejemy z radości, bo to przecież jakość najdoskonalsza! Pewnie ten mechanizm i na międzyludzkie kontakty się przekłada. Sprzedaż płyt szarpie się nieustannie z internetowym kopiowanio-przesyłaniem i ugrzęzła w tej matni na dobre. Koncerty za to sprzedają się jak bułki. Artyści, niczym średniowieczni minstrele, jeżdżą od miasta do miasta przynosić radość tłuszczy spragnionej bezpośredniego kontaktu z muzyką. Jakieś tam koło zostało zatoczone. Niedawno zżymałem się w rozmowie nad umieszczaniem na Facebooku zdjęć z „wczorajszej” imprezy. To chyba największy sieciowy dział foto. Ale, z drugiej strony, świadczy to o jakiejś pierwotnej radości z „wczorajszego” spotkania na żywo, w tak zwanym „realu”. Pewnie to zatem świadectwo tej potrzeby, której nawet Facebook nie zabije – potrzeby spotkania. Jej swoista promocja. Już się zresztą dowiedziałem, że pewni spryciarze na tej ludzkiej słabości zarabiają pieniądze gdzieś na Wschodzie. Działają tam telefoniczne serwisy, gdzie można zamówić kompana do alkoholowych pogawędek. Zapłacisz mu odpowiednio, a on napije się z Tobą jak trzeba. Co za idea dzika! A jednak też świadczy o rozpaczliwym pożądaniu kontaktu z drugim człowiekiem. Pozostaje więc nadzieja, iż mimo tego, że internet wczepił nam się pazurami w mózg i nijak nie chce puścić, to my swój instynkt jednak mamy i nie damy się tak łatwo. Nauczymy się uciekać do bębenka, na fujarce popitolić, spotkać się wieczorem ze szwagrem, do lasu pójść, do ptaka, dzieci na chwilę oderwać od gierek i w berka się z nimi zapląsać, kolano sobie potem zedrzeć krwią, strupa prawdziwego dotknąć koleżance opowiedzieć w sklepie na głos o tym, kolędy zaśpiewać nierówno, ale za to nieczysto trochę i uchachać się z żoną wieczorem z dowcipu prostego. A potem zdjęcia wszystkie umieścić na Facebooku… STRONA O N S O L G E I Z D E B O NICH ive The Posittow ał ebiu Zespół The Positive zad ertem 30. maja 2006 roku konc ie Kawon. w zielonogórskim klub połączenie Muzyka, którą tworzy to aku funku, soulu i popu do sm zu. az j ą nk a z przeprawiona mies sz u ate M Liderem zespołu jest i ym n in zy Krautwurst, znany międ at s l ewizję Po z emitowanego przez tel iazd”, gdzie Gw a programu „Fabryk stępował na przez dziesięć tygodni wy Orkiestry e żywo z towarzyszeni m ve ma na ti Adama Sztaby. The Posi ych koncie ponad 100 zagran ty ce, w m koncertów w całej Pols lu w Opolu na dużej scenie Festiwa 2008 roku w ” ów w konkursie „Debiut y Festiwal nd oraz na Sopot Top Tre ywcą GRAND 2009. Ponadto jest zdob rpathia PRIX rzeszowskiego Ca z finalistą Festiwal w roku 2008 ora wal w 2008 i Pepsi Vena Music Festi miętać 2010 roku. Można ich pa z TV4 rze p go e również z emitowan cja”. a r ne Ge programu „Nowa STRONA Niewątpliwą siłą grupy jest indywidualizm i zarazem przyjaźń łącząca tworzących ją muzyków: wokalistę Mateusza Krautwursta, klawiszowca Łukasza Damrycha, basistę Marcina Pendowskiego, gitarzystę Piotra Kalutę oraz perkusistę Łukasza Sobolaka. Brzmienie debiutanckiego albumu The Positive zaskoczy nawet najwierniejszych fanów zespołu. Poza funkiem, soulem, popem i jazzem, pozostającymi wciąż największymi inspiracjami formacji, usłyszeć można również zmyślną elektronikę oraz żywe instrumenty w połączeniu z harmonią głosów chóru. Krążek pełen jest szczerych emocji i pozytywnej, niepowtarzalnej energii. Do niespodzianek należą obecne na płycie muzyczne duety z gwiazdami polskiej sceny - Natalią Kukulską oraz Urszulą Dudziak. Gościnnie wystąpił również kongijski raper Frenchy (Mavambu Ntsiama Marc). Całość w każdym szczególe dopieszczona jest produkcyjnie przez Marcina Borsa. Mateusz Krautwurst – lider The Positive - o procesie powstawania płyty: „Wszystko trwało bardzo długo. Po drodze wydarzyło się bardzo wiele, także w moim życiu prywatnym. Od pierwszego wejścia do studia, do wysłania materiału do masteringu popełniliśmy z The Positive trochę błędnych decyzji, dokonaliśmy kilku złych wyborów, lecz dziś płyta brzmi tak, jak według mnie, powinna. Cieszę się, że na naszej drodze pojawił się Przemek Puk, który tchnął w naszą muzykę drugie życie. Praca z nim była czystą przyjemnością - była intensywna, a priorytetem było znalezienie złotego środka między elektroniką, żywymi instrumentami, a moim głosem w wielu odsłonach”. Premiera debiutanckiego krążka The Postive odbędzie się 22. lutego br. Wcześniej, 9. lutego w warszawskim Skwerze zespół rozpocznie trasę koncertową promującą album. Do Wrocławia zawitają 20. lutego, by zaprezentować materiał w Klubie Bezsenność. gola Istnieją już 5 lat i mają na koncie sporo w, festiwalowych sukcesó na o tw ęs m.in. zwyci oc r W ławskim Festiwalu 6), Form Muzycznych (200 zwycięstwo na Otwartej Scenie Muzycznej w ch Siemianowicach Śląski ie yc ob d z (2006), a także w a t en Pucharu Prezyd az or Legnicy (2007) występ live w Ogródku Trójki (2008). Cały czas koncertują, mówi się o nich jako o „jednym z najbardziej oryginalnych projektów na dolnośląskiej scenie muzycznej”. Ostatnio zmienili nazwę i przymierzają się do płytowego debiutu. A, i ją najważniejsze. Nazywa się NadmuHy. Przez samo „h”. NadmuHy NadmuHy Niektórzy porównują ich do The Mars Volta i At The Drive-In, inni do Red Hot Chili Peppers. Sami o sobie mówią: gramy muzykę alternatywną, stawiamy na własny styl, chcemy, żeby NadmuHy brzmiały jak NadmuHy. Nie grają coverów – mają repertuar w 100% autorski. Ich koncerty mają formę otwartą – bywa, że rozrastają się w zupełnie nieprzewidywalnych kierunkach i rozmiarach. Materiał ogrywany na żywo od lat, został w końcu ujęty w formę płytowego debiutu. Na czym koncentrują się obecnie? Marcin Kąkalec (gitarzysta i lider zespołu): Jesienią 2010 własnym kosztem wyprodukowaliśmy naszą pierwszą płytę „Muhy”. Obecnie koncentrujemy się na znalezieniu wydawcy: jak będziemy mieli produkt, to ruszamy w trasę żeby go promować. Zależy nam na tym, aby grać w klubach materiał, który znalazł się na płycie, dlatego chcemy najpierw ją wydać, a następnie ogrywać na koncertach. Cały czas ciężko pracujemy na próbach, pojawiają się też nowe kompozycje, które będziemy stopniowo włączać do materiału koncertowego. „Muhy” zostały nagrane we Wrocławskim studiu Fonoplastykonu. Zawierają 10 kompozycji, w sumie ponad 40 minut muzyki. O jej wysoki poziom produkcyjny zadbali Marcin Bors i Andrzej „Gienia” Markowski. Jak wspominają z nimi współpracę? Marcin Kąkalec: Rewelacja! Zupełnie inny świat. Podejście do muzyki, do czasu, do realizacji, do nagrywania jest w 100% profesjonalne. Andrzej i Marcin nie tylko zresztą dali z siebie 100%, ale także wycisnęli z nas wszystko co najlepsze. Nie było żadnego kopiowania już raz nagranych fragmentów – zagraliśmy całość na żywo. Powierzyliśmy producentowi nasze kawałki, zaufaliśmy mu co do wyboru piosenek – i nie żałujemy. Przyznają też, że płyta „Muhy” to duży progres w stosunku do wydanego w 2007 roku demo „Samotna krowa”. A więc Muhy się zmieniają. Także w nazwie – Muhy rozwinęły się w NadmuHy. Marcin Kąkalec: Długo dojrzewaliśmy do decyzji o zmianie nazwy, aż w końcu zdecydowaliśmy się na NadmuHy. Chcieliśmy aby nowa nazwa nawiązywała jakoś do poprzedniej, a jednocześnie wskazywała, że NadmuHy to płynne rozwinięcie Muh i nasz kolejny krok do przodu. Obecny skład NadmuH tworzą: Marcin Kąkalec (gitara), Bartek Matuszczyk (wokal), Michał Skwirowski (perkusja) oraz Jacek Furyj (bas). Nowy rok zaczął się dla nich koncertowo: w samym styczniu zagrali cztery koncerty w czterech różnych miejscach w Polsce, w tym 18 stycznia we wrocławskim klubie Liverpool. Czego życzą sobie NadmuHy na 2011 roku? Marcin Kąkalec: Znalezienia wydawcy – to po pierwsze. Po drugie – dużo koncertów. I po trzecie – wielu koncertów z okazji znalezienia wydawcy (śmiech). rozmawiał: bloom STRONA REKOMENDACJE PLYTOWE DagaDana Maleń2ka 010] [Offside, Nie od dziś wiadomo, że to co w muzyce najciekawsze, dzieje się na styku różnych dźwiękowych kontynentów. Projekty bardziej eklektyczne czerpią swoją siłę właśnie z tej różnorodności źródłowych tradycji i form. Tej siły często zaś brakuje płytom oddanym bez reszty jednej stylistyce. I w przypadku longplayowego debiutu DagaDany (wydana własnym sumptem w 2008 roku „Wygadana” to tylko EP-ka) reguła ta znajduje potwierdzenie. To także przykład na to, jak z artystycznie dodatnim efektem można połączyć tak – zdawałoby się - odległe stylistyki jak folk i elektronika. A jeśli fuzja ta zostaje ujęta w nowocześnie i niebanalnie brzmiący pop, możemy tylko być zadowoleni z niebolącej od nadmiaru głowy. Bo ukraińsko-polski wokalny duet (Dagmara „Daga” Gregorowicz i Dana Vynnytska) w towarzystwie polskich znanych i uznanych muzyków zręcznie akcentują elementy folkowe z różnych słowiańskich regionów (patrz choćby: bałkańskie echa w „Świniorzu), a jednocześnie w większości piosenkowych przypadków udaje im się uniknąć pułapek pospolitej ludyczności z jednej strony czy zbyt nachalnej elektroniki z drugiej. Muzyka zagrana zgrabnie i z polotem, bez pretensji do artystycznych salonów. I co ważne: w znajomym szeleście słowiańskich języków. Łukasz Ragan Lebowski Cinematic [Lynx Music, 2010] „Muzyka do nieistniejącego filmu” – tak najkrócej można określić debiut płytowy szczecinian z formacji Lebowski. Zresztą nazwa formacji i tytuł płyty mówią same za siebie. A kompozycje? Wędrują po licznych muzycznych krainach: od instrumentalnego artrocka i muzyki elektronicznej, po muzykę filmową i improwizowaną. Czasem jakiś orientalny trop, czasem neoprogresywna stylistyka, a momentami pinkfloydowy klimat mrugną do nas okiem. Lebowski to muzyka instrumentalna? I tak i nie. Bo na tle łagodnych i melodyjnych utworów pojawiają się zamiast tekstów… dialogi z polskich filmów. Zabieg ryzykowny, ale tu wyjątkowo ciekawie zrealizowany. Usłyszymy więc, m.in., głos Leona Niemczyka, Zbigniewa Cybulskiego czy Zdzisława Maklakiewicza. Muzycy nie ukrywają zresztą faktu, że to film był główną inspiracją dla powstania tej płyty i jest ona swoistym hołdem dla wielkich aktorów polskiego kina. Lebowski to dobry przykład na to, jak swoje pozamuzyczne inspiracje przekuć na tuzin muzycznie nietuzinkowych kompozycji. Łukasz Ragan Paula i Karol Overshare [Lado ABC, 2010] Duet Pauli i Karola dał o sobie głośniej znać podczas kilku festiwali ostatniego lata. Wydana w grudniu debiutancka płyta zamknęła w sobie cały kalejdoskop pogodnych barw, którymi zarażali publiczność. Bajkowe ryciny na pożółkłym tle okładki albumu przywołują skojarzenie czegoś sielskiego sprzed lat. Jest bezpretensjonalnie, melodyjnie, momentami nostalgicznie. Ich siła tkwi w prostocie - wystarczą cymbałki, skrzypce i gitara. Czerpią z miejskiego folku, zgrabnie mieszając go z estetyką country. Pozornie wysokie stężenie optymizmu, osiągnięte prostymi środkami, jest jednak przełamane poważnymi, momentami cierpkimi, angielskimi tekstami: o dorosłości, kruchych relacjach i tęsknotach - za ludźmi, miejscami z czasów dziecinnych. Wypracowany przez muzyków styl to przykład na to, że czasem mniej znaczy więcej. Jest on na polskiej scenie równie unikatowy, co mocno dookreślony. Z tego samego powodu dla niektórych będzie to płyta oszczędnego dawkowania, lecz szkoda nie zażyć jej w ogóle. Marianna Zbyryt STRONA Paristetris Honey Darlin’ [Lado ABC, 2010] Argentyńsko-polskie trio: małżeństwo Candelaria Saenz Valiente i Marcin Masecki oraz wszędobylski Macio Moretti pod szyldem Paristetris. I ich druga płyta. Ktoś, kto chciałby włożyć “Honey Darlin’” do precyzyjnie opisanej muzycznej szuflady, musi wpaść w panikę. Ci, którzy przesłuchają całość, mogą spodziewać się raczej (pomieszanej z zaciekawieniem) rzetelnej konfuzji niż miłości od pierwszego wejrzenia. Te piosenki mogły przecież pójść w zupełnie innych kierunkach (najchętniej poszłyby pewnie we wszystkich na raz..), a to, że któraś kończy się akurat po 4 minutach, a nie po 2 czy 15 wynika raczej z faktu, że ktoś na konsoli przypadkiem usiadł na klawiszu „stop” niż z ich niezłomnej kompozycyjnej logiki. Rockowa opera zagrana przez histerycznych punkowców dla wczesnych przedszkolaków? Żonglerka nastrojami, piramida kontrastów, muzyczna pizza? Nie sposób zmierzyć ile w tym autoironii i pastiszu, a ile nazbyt poważnie potraktowanego eklektyzmu. W każdym razie – miłośnikom Franka Zappy i pattonowskiego Mr. Bungle powinno się spodobać. Mniej odpornych na nagłe zmiany kontrastów też powinno zaciekawić, bo te kolaże dźwięków lubią czasem poudawać zwykłe piosenki. Łukasz Ragan Made In France vol. 3 [Luna Music, 2011] Młodemu pokoleniu francuskich wykonawców udało się zachować stylistyczną odrębność – nie kopiują anglosaskich wzorów, co więcej, wytyczają nowe trendy, bawią się formą i żonglują stylistyką. O tym, że potencjał twórczy we Francji jest nadal ogromny, przekonuje trzecia odsłona serii płytowej Made in France. Podwójny album prezentuje osobowości muzyczne tamtejszej, współczesnej sceny utalentowane i aktywne koncertowo, choć u nas rzadko znane z pierwszych stron gazet. W ostatnich latach drugą młodość przeżywa klasyczny styl francuskiej piosenki, który popularny był od początku XX wieku. Artyści zebrani na krążkach czerpią garściami ze spuścizny estetycznej poprzedników. Ikony, takie jak Edith Piaf, Georges Brassens czy Django Reinhardt zostały docenione przez młodych muzyków. Twórczość prekursorów jest traktowana jako punkt wyjścia i inspiracja do szukania nowych rozwiązań. Obok odświeżonego nurtu tradycyjnej chanson i klimatów kabaretowo-kawiarnianych dzisiejsze brzmienie Francji to barwny patchwork muzyki świata. Zgrabnie koegzystują ze sobą elementy swingu, jazzu, folku czy country. Pobrzmiewają wpływy muzyki Północnej Afryki i reggae. Dynamiczne, pełne życia brzmienia paryskiej metropolii i kojące dźwięki niespiesznych przedmieść przeplatają się ze sobą w kakofonii skojarzeń tego, co w muzyce francuskiej najlepsze. Marianna Zbyryt Lunatic Soul Lunatic Soul II0] [Mystic, 201 Stevenowi Wilsonowi z Porcupine Tree zamarzył się nastrojowy Blackfield, Mariusz Duda od Riverside odpoczywa w Lunatic Soul. Kiedy w 2008 roku Mariusz Duda wydał swój autorski Lunatic Soul, niewielu wierzyło, że to coś więcej niż jednorazowy kaprys lidera Riverside. Tymczasem po dwóch latach projekt doczekał się kontynuacji w postaci części drugiej – i oto na sklepowe półki trafił krążek Lunatic Soul II. Mariusz Duda jako - kompozytor i tekściarz - ponownie pokazuje słuchaczom swoje łagodniejsze oblicze, które powinno przypaść do gustu zarówno fanom Riverside jak i zwolennikom mniej dynamicznego grania. Nazwa projektu świetnie oddaje jego muzyczny charakter – znajdziemy tu, podobnie jak w odsłonie pierwszej sprzed dwóch lat, ujmująco i subtelnie zaaranżowane piosenki, wysmakowane melodycznie i skrzące się od egzotycznych tropów, w sam raz dla duchowych wrażliwców. Czy tylko ja tu słyszę wielką inspirację tradycyjną muzyką Indian Ameryki Północnej? Gdzieniegdzie pojawiają się też bardziej orientalne ślady. Ten muzyczny dialog delikatnie folkowej tradycji a la Tomahawk z subtelniejszą odmianą rocka progresywnego w klimacie płyty „Damnation” grupy Opeth wypada nadzwyczaj dobrze - w Lunatic Soul II nie ma miejsca na tzw. zapełniacze, płyta jest spójna i stylistycznie jednolita. No i przede wszystkim - tchnie jakimś zaklętym w hipnotycznych dźwiękach szamańskim transem, który pobudza tę bardziej refleksyjną stronę u słuchaczy. Łukasz Ragan STRONA 23 20:00 The Young Gods Firlej 23 20:00 Perkalaba (Ukraina) Łykend 24 20:00 Wishbone Ash Eter 24 19:00 Gotan Project Hala Orbita 25 19:00 NZS / Strachy Na Lachy + Świetliki Kultowa 27 20:00 Myslovitz Eter 01 19:00 NZS / Lech Janerka + Kim Nowak Kultowa 01 19:00 Fish Od Zmierzchu do Świtu 02 Assymetry Festival / Finał konkursu Neuro Music 03 20:00 07 08 Kowalska/Ciechowski Eter 20:00 Kapela ze wsi Warszawa Synagoga pod Białym Bocianem 19:00 Ariel Ramirez Filharmonia Wrocławska 09 19:00 Bonobo Eter 10 17:00 Muchy, Kumka Olik, CF98, Japoto Alibi 13 19:00 TSA Alibi 13 20:00 Zakopower Eter 14 20:00 Smolik Eter 15 20:00 Concha Buika Impart 16 20:00 Jig & Reel Maniacs Łykend 17 19:00 EJF / Chango Spasiuk Synagoga pod Białym Bocianem 17 19:00 Piotr Rogucki Eter 18 20:00 Pendragon Firlej 19 20:00 Koncert premierowy "Sprawca" Bartosz Teatr Polski (Duża Scena) 20 20:00 Raz Dwa Trzy CS Impart 29 19:00 Jimi Hendrix symfonicznie Hala Orbita 30 12:00 Thanks Jimi Festival i Gitarowy Rekord Rynek Porczyk Guinessa 2011 TEGO SLUCHAM Bente Kahan senkarka i aktorka Bente Kahan – norweska pio od kilku lat mieszkająca żydowskiego pochodzenia, a wspierającą kulturę we Wrocławiu, gdzie założył Kahan. żydowską Fundację Bente Bente Kahan Funk Fiction - wspaniały zespół utalentowanych młodych ludzi z Wrocławia. Wśród nich moja córka Voja! Me, Myself and I - kreatywność i światowa klasa mogą być tuż za rogiem - na przykład w Kamieńcu Wrocławskim. Johann Sebastian Bach – „Air” - przypomina mi, że mój czas na tej planecie jest ograniczony. Cat Stevens - moja cudowna młodość w latach siedemdziesiątych. Vladimir Vysotsky - wszystkie ważne sprawy, o które trzeba walczyć. Bessie Smith - królowa bluesa. Przynależenie do mniejszości może dać większą wolność. Jej śpiew brzmi ponad podziałami. Fyderyk Chopin - moja mama umiała grać jeden utwór, grała go na naszym rozstrojonym pianinie, to był właśnie Chopin. Edvard Grieg – „I Dovregubbens hall” (W grocie Króla Gór) - ze suity Peer Gynt. Piękna Norwegia, siła natury i jej nieograniczona moc. Lillebjørn Nilsen - świetny folkowy piosenkarz śpiewający w moim ojczystym norweskim. Kuba Stankiewicz Quartet - słucham ich, bo są naprawdę dobrzy. Oprócz tego Adam (Cegielski) gra na większości moich płyt. STRONA SIE DZIEJE WE WROCLAWIU kiej rs o t k A i k n e s io P d lą g 32. Prze ocław 18-27 marca 2011, Wr ięta a rangę unikalnego św Wrocławski Przegląd m kiej ols p o eg jąc tu o prezen muzyki i teatru, szerok skiej sze w krajowej, europej aw ek ci aj n o c to, ci oś n z elkich public tystycznej. Jednym z wi ar e c en os i p ej w ato i św i tarność wzajemna komplemen t es j u l wa ti fes ów or ki. al w pojrzeniu na teatr piosen tradycji i awangardy w s Jak co roku struktura Przeglądu to nurt główny (w jego ramach Konkurs Aktorskiej Interpretacji Piosenki oraz Koncert Finałowy i Galowy) oraz offowy. Tegoroczny Koncert Galowy będzie reżyserowanym przez Pawła Passiniego hołdem złożonym Ewie Demarczyk w 70-lecie jej urodzin, koncert w gwiazdorskiej obsadzie. NURT GŁÓWNY to szerokie spektrum muzycznych osobistości: - Francess Ruffelle - laureatka broadwayowskiej nagrody Tony za rolę Eponiny w „Nędznikach”. Na jej występ złożą się piosenki z kanonu gatunku, takich autorów jak Jacques Brel, Kurt Weill, Nick Cave, Tom Waits. - Meredith Monk „Songs of Ascencion” – legendarna artystka z kręgów nowojorskiego undergroundu, w opowieści o pięknie, wolności, oświeceniu. Będzie to trzecie wystawienie tego spektaklu na świecie. - „Mrs Bang 90 Minutes of Seduction” – śpiewająca aktorka młodego pokolenia z Australii, Sheridan H. wcieli się w pełną pasji kobietę przechodzącą serię niepomyślnych uwodzeń. - Tanya Tagaq – śpiewająca gardłowym głosem Innuitka z Dalekiej Północy, znana ze swojej współpracy z Björk, STRONA - „Ptaki powrotne” – koncert młodej królowej piosenki poetyckiej Basi Raduszkiewicz z towarzyszeniem zespołu pod kierunkiem Krzysztofa Herdzina, - „Tripod vs Dragon” – mistrzowie australijskiej komedii, aktorska opowieść na podstawie gry RPG „Dungeons & Dragons”, - Zvezdana Novakowić – pierwsza zagraniczna laureatka Grand Prix konkursu Aktorskiej Interpretacji Piosenki w swoim autorskim przedstawieniu, - Karolina Cicha – laureatka II nagrody 27. PPA zaśpiewa piosenki z tekstami Tadeusza Różewicza, - Magda Umer – ikona piosenki z tekstem w koncercie z nowej płyty „Noce i sny”, - „Cops On Fire” („Kopy w ognie”) – wielce zabawny w formie i treści hip-hopowy spektakl z Moskwy, - Pawlak&Pigoński – duet młodego aktora i muzyka, przedstawiciele „nowego w piosence aktorskiej”, - Arkadiusz Jakubik „Ja” – znakomity i popularny aktor w swoim monodramie z towarzyszeniem zespołu Doktor Misio, - Paristetris – zespół z udziałem laureata Paszportu Polityki Macia Morettiego i Państwa Maseckich, intrygująca muzyka śmiało przekracza gatunkowe ramy, - Cibelle – pochodząca z Sao Paulo artystka w unikatowym połączeniu klimatycznej bossa novy z odrobiną jazzowego groove i lounge’owych rytmów, - „Samotność pól bawełnianych” – odważny, bezkompromisowy spektakl, zrealizowany przez Radosława Rychcika według sztuki kontrowersyjnego francuskiego dramaturga i pisarza, Bernarda-Marie Koltesa, - *hur kobjet+ - nowoczesna forma teatru chórowego, libretto spektaklu opiera się na fragmentach literackich, frazach codziennego języka, sloganach reklamowych, przepisach kulinarnych, cytatach z filmów i baśni, - Jorane - Joanne Pelletier – kanadyjska francuskojęzyczna piosenkarka i wiolonczelistka, autorka tekstów i muzyki, odkrywająca i intrygująca artystka, - L.U.C „Pyykycykytypff” – premiera nowej płyty wrocławskiego rapera, autora głośnego projektu „39/89”, - „Dżob” Konrad Imiela i Mariusz Kiljan – znakomicie śpiewający duet z humorystycznym koncertem „do kotleta”, - Bielas – syn Jerzego Kosińskiego, łódzki bard, z zespołem Antoniego Gralaka, - Spięty „Antyszanty” – autorski koncert lidera zespołu Lao Che. W Nurcie Głównym organizatorzy prezentują także Konkurs Aktorskiej Interpretacji Piosenki – miejsce debiutów wielu wybitnych osobowości muzycznych, a także premierowych wykonań utworów, które często stają się później klasyką gatunku. Tegoroczną innowacją będą warsztaty mistrzowskie dla finalistów KAIP. NURT OFF mobilizuje młodych twórców do aktywnego udziału w festiwalu. W Konkursie OFF 32. Przeglądu Piosenki Aktorskiej udział wezmą następujące projekty: „Gliniane pieśni” – Michał Litwiniec / Fundacja Kalambur, Wrocław „Jesteś Bogiem: Paktofonika – bohaterowie czasów transformacji” – Paweł Dobrowolski, Krzysztof Skonieczny / Głęboki OFF, Warszawa „Zrozumieć H.” – Inicjatywa Aktorów Teatru Modrzejewskiej z Legnicy „Środa” – Grzegorz Marciniak, Haga (Holandia) „Do nieznanego” – Marcin Marzec, Małgorzata Kazińska / Teatr Arlekin, Łódź Samuel Beckett „Nie ja” – Iga Gańczarczyk, Kraków „Wielkie pieprzone nieobecności” – Nieformalna Grupa Wychowawcza „WRÓW”, Warszawa - Podstawą wyboru scenariusza do Nurtu OFF są walory artystyczne, oryginalna forma i treść, podjęcie dyskusji artystycznej na temat "śpiewania na scenie" - mówi Michał Juzoń, główny producent PPA. Walorem Nurtu OFF zdaje się ryzyko, które wiąże się z wyborem projektów na podstawie samego scenariusza. Do samego końca czekamy podekscytowani na ostateczny efekt. Materiały prasowe Capitol STRONA WYWIAD Limboski Brumba" Płyta "Cafe bolandii” „Jestem mośkiem zzLLim imboskim. – rozmowa m tabu, i co jest dla niego temate ki os b Lim t jes m e ki oś wie Jakiego rodzaju m yginaniu bioder, alternaty w , u i n e i m ple m i k s ń a k a także o pewnym Afry zy okazji też o muzyce. przez duże A. Aha – i pr h c ta tys ar i y h c o i n ta ięcy po wydaniu dla pie pytania, na kilka mies u gł na i dz e i w o dp o styniak. h Mądryc Michał „Limboski” Agu „Cafe Brumba”, udzielił Nazywasz się Michał Augustyniak. Skąd pomysł na pseudonim „Limboski”? To właściwie nazwa własna całego projektu czy jedynie Twój pseudonim? Limboski: Człowiek z biegiem lat dostaje od ludzi różne przydomki i ksywy. Ja miałem ksywę limbo i tak też nazwałem pierwszy projekt, w którym śpiewałem swoje piosenki i bluesy. To się nazywało Limbo Nu Blues Project... Jak potem powstał z tego zespół to skróciło się do Limbo. Potem zauważyłem, że czasem ludzie lubią spolszczać tę ksywę i mówić limboski. Tak pewnie powstawały nazwiska w czasach zamierzchłych. Gdy pierwszy skład, z którym nagrałem płytę jako Limbo się rozpadł, zdecydowałem, że następną rzecz nazwę STRONA Limboski, żeby jednocześnie dać do zrozumienia, że to dalej ja, ale już trochę inaczej... Poza tym Limbo brzmiało dla mnie trochę za „nie po naszemu” - naoglądałem się na różnych bluesowych festiwalach zespołów, które próbują grać, wyglądać i nazywać się jak Amerykanie, a są polskimi „mośkami” do bólu. Ja jestem „mośkiem” z Limbolandii, więc jestem Limboski, to chyba jasne. Jesienią 2010 roku ukazała się Twoja najnowsza płyty „Cafe Brumba”. To druga płyta Michała Augustyniaka (aczkolwiek pierwsza pod pseudonimem „Limboski”) – czym różni się od poprzedniej? Czy zmiana nazwy pociągnęła za sobą zmianę stylistyki? Limboski: „Cafe Brumba” jest bardziej świadomą produkcją, brzmieniowo bogatszą, dojrzalszą i nowocześniejszą. Limbo było bardziej sztubackie. Na płycie w ogóle nie udało się nagrać klimatu koncertów. Bo też to było takie rozdarte – trochę bluesowego zgrywania Jima Morrisona, a trochę śpiewania piosenek po polsku. Na płycie w każdym razie znalazły się piosenki w folkowej odsłonie. Ma to dalej swój urok. Płyta „Cafe Brumba” jest bardziej taka jak ja – trochę odstrasza na początku, ale przy bliższym poznaniu okazuje się rozkoszna... Limboski jest wyjściem na głębokie bagniska muzyki. Tkwię w tym już po szyję. Może następną płytę nagram jako kto inny? Może Św. Augustyniak Boski? Albo LimLim-Bo, coś bardziej w stylu kantońskim? A może będę nagrywał jako ja, bo i tak jak ktoś chce to się dowie, że to ja... Gdybyś miał wskazać 3 najważniejsze różnice między muzyką Limbo a muzyką Limboskiego – co wymieniłbyś? Limboski: Gdybym musiał to wymieniłbym, ale nie muszę. Może niech każdy kupi obydwie płyty i sam stwierdzi? Ludzie powinni być bardziej samodzielni w opiniach. Spójrzmy, co wyrabiają rządy, politycy... Świat zmierza w przerażającym kierunku, bo wszyscy czekamy, aż ktoś wskaże nam trzy najważniejsze rzeczy... Do muzyki z „Cafe Brumba” dokleja się różne stylistyczne etykiety, od „miejskiego folku z elementami tango” po „knajpiany waitsopodobny blues-pop”. Jak Ty określiłbyś – ulegając chwilowej pokusie etykietowania własnej twórczości - zawartość „Cafe Brumba”? Limboski: Nie mogę – naprawdę nie mogę. Po pierwsze już dawno tego nie słuchałem, po drugie ktoś potem mógłby wyjąć to z kontekstu i potraktować taką etykietkę jako deklarację, manifest... Nie żebym nie miał dystansu do samego siebie. Po prostu to mało ciekawe etykietować samego siebie... Niektórzy słuchacze „Cafe Brumba” wskazują na pewne podobieństwo stylistyczne do Nicka Cave’a, Toma Waitsa czy – rozglądając się po rodzimym podwórku – Macieja Maleńczuka. Co sądzisz o tych skojarzeniach? Czy twórczość tych artystów rzeczywiście była dla Ciebie inspiracją? Limboski: Lubię tych artystów, lubię być przyrównywany do nich. Nie wiem czy moja wątroba jest spokojna jak słyszy takie porównania. Jestem jeszcze taki młody, a tutaj tacy goście... Co Cię inspiruje podczas komponowania? Limboski: Inspiracja to dla mnie tabu... Jest podobno takie plemię w Afryce, które na długo przed Europejczykami odkryło własności gwiazdy Syriusz, ale nie wiadomo skąd to wiedzieli, bo to jest ich tabu...hmm... Śledzisz nowości muzyczne w kraju i na świecie?? Co mógłbyś z czystym sumieniem zarekomendować jako muzykę rzetelnie wartościową? Limboski: Mogę zarekomendować panią, która się nazywa Concha Buika. Byłem na jej pierwszym i jak dotąd jedynym koncercie w Polsce i to był po prostu odjazd. Artystka przez duże A, świadoma tego co robi i po co żyje. Jej głos wywołuje dreszcze, ciarki i podniecenie. Poza tym ciężko powiedzieć. Jestem wymagający, poszukiwania w internecie czasem zaskakują, ale generalnie dużo słabej, wtórnej i nieciekawej muzyki jest lansowane właśnie jako alternatywa i coś fajnego. To mnie trochę denerwuje – coś co ma być alternatywą dla taniochy jest tak naprawdę jeszcze gorszą taniochą... Czego jeszcze ostatnio słuchałem... Asha Bhosle, „Konono no1”, „Dead Combo”, Pandit Palaram Pathak. Jak widać głównie etno i to poważne... W Polsce ostatnio Paristetris – ale to w sumie było w tamtym roku... Przez jakiś czas śledziłem wydawnictwo Lado ABC, ale ostatnio jakoś dziwnie przestałem – może to była taka moda i ja się dałem złapać? Jesteś autorem wszystkich tekstów i kompozytorem wszystkich utworów na „Cafe Brumba” – pozostali muzycy z projektu „Limboski” nie mają wpływu na kompozycje i przydają się tylko na koncertach? Limboski: To nie tak. Ja współpracuję z muzykami tak jak liderzy formacji jazzowych. To musi być wzajemna inspiracja. Ja ich zapraszam do wspólnej podróży, oni kupują bilety. Albo inaczej – ja robię wszystkie przepisy, potem jeden kroi cebulę, drugi pilnuje żeby się nie przypaliło, trzeci miesza, czwarty ładnie układa na talerzu. Ja to potem zanoszę na salę i kłaniam się w pas publiczności. A całą kasę za jedzenie zgarnia menadżer i znika... Wyobrażasz sobie numer „Biesiadnicy” bez tych klawiszy? To wszystko się zazębia. Ale ostatecznie to są piosenki, więc ten kto je pisze i śpiewa jest psem przewodnikiem. Na koncertach możesz występować w różnych konfiguracjach: kwartet, trio, duo. W której z nich czujesz się najlepiej? W której muzykę Limboskiego czuje się najlepiej? Limboski: Każda jest inna. Wybieram też inne piosenki do różnych sytuacji brzmieniowych. Ja się najbardziej podkręcam jak gra cały zespół, ale spotkałem się też z opiniami, że duet z Jackiem Cichockim i solowe sety są ciekawsze, bo więcej jest przestrzeni i improwizowania. Opowiedz o swoich najbliższych planach (nie tylko) koncertowych. Limboski: Akurat mam taki moment, że nie za bardzo wiem jak to będzie wyglądało z koncertami. Rzeczywistość i moje plany już dawno okazały się być słabymi partnerami,, więc raczej staram się podążać za Tao...Niezależnie od tego będzie powstawała płyta z korzennymi przedwojennymi bluesami, która ma być rejestracją live różnych sytuacji w różnych miejscach. Ale to jeszcze trochę czasu potrwa. Dwa utwory z „Cafe Brumba” doczekały się już wydań singlowych oraz teledysków. Mam na myśli „Nie rozumiesz mnie” i „Piosenka dla mężatki”. To Twoi faworyci? Limboski: Teraz moi faworyci to „Piosenka dla mężatki”, „Jeśli jeszcze” i „Dziewczyna z Ameryki”. Czego mogą się spodziewać słuchacze „Cafe Brumba” po Limboskim w wydaniu live? Limboski: Mogą się spodziewać, że wypruję flaki jak zawsze. Mogą się spodziewać, że będę mówił głupoty i będę kręcił biodrami jak Elvis. A jak będę miał dobry dzień to nawet ładnie zagram na gitarze. A jeżeli ktoś jeszcze będzie ze mną grał to już naprawdę może spokojnie rzucić STRONA pięć złotych na scenę i krzyknąć „Czarny kolczyk”... rozmawiał: bloom WARTO ODWIEDZIC cianem Bo Synagoga pod Białym zasów Pamiętam jeszcze za c , gdy ze ws za studenckich, że iej sk aw ł oc przechodziłem obok wr em an ci o Synagogi pod Białym B kaś żal i ja e ni m e w ę i budził s budynek – niezgoda na fakt, że ten gruchotane w którym widać było po awnej ś młotem historii lady d wnie so n se świetności – tak bez ze r że p cież marnieje. I przeczucie, pięknego. mogłoby dziać się tu coś tro historii I oto po kilku latach lus nagoga odwraca się – dzisiaj Sy do tego ak J . zi kwitnie, żyje, uwod ącym tn i kw doszło? Między tym k był ne y bud „dzisiaj”, a czasem, gdy ci n odarty zarówno z god oś , cy i przysługującej bożn intensywnej jak i z tynków, był okres zi i całych l h pracy pojedynczyc ud iem mu en c środowisk nad przywró ości. etn i życia i św Początki prac renowacyjnych obiektu sięgają roku 1996, kiedy to budynek został przekazany Gminie Wyznaniowej Żydowskiej we Wrocławiu. W 2005 roku z inicjatywy Bente Kahan, norweskiej artystki żydowskiego pochodzenia, zostało utworzone w synagodze Centrum Kultury i Edukacji Żydowskiej. Rok później Bente wraz z lokalnym przedsiębiorcą Maciejem Sygitem założyła Fundację Bente Kahan. W ramach wspólnych działań zmierzających do zakończenia renowacji synagogi, Fundacja połączyła siły z wrocławskim oddziałem Związku Gmin Wyznaniowych w RP. Dzięki uzyskanym od Gminy Miasta Wrocław środkom możliwe było przeprowadzenie kompleksowych prac renowacyjnych (zewnętrza elewacja oraz dziedziniec) bazujących na istniejących STRONA Materiały Fundacji Bente Kahan archiwalnych zdjęciach. Efekt? 6 maja 2010 oficjalnie zakończono remont budynku. Wtedy też odbyła się wystawa inauguracyjna pt. „Historia Odzyskana – Życie Żydów we Wrocławiu i na Dolnym Śląsku”, którą nadal można w Synagodze zobaczyć. Obecnie Synagoga pod białym Bocianem służy społeczności żydowskiej jako świątynia, a wszystkim wrocławianom jako centrum kulturalno-edukacyjne. Synagoga pod Białym Bocianem wraz z cerkwią prawosławną oraz kościołami rzymskokatolickim i ewangeliczno-augsburskim tworzy Ścieżkę Kulturową Czterech Świątyń we Wrocławiu. Dzięki kompleksowej renowacji budynek nie tylko odzyskał wymiar sakralny, ale także stał się ważnym ośrodkiem na kulturalnej mapie Wrocławia. Od 1999 r. odbywają się tu comiesięczne hawdalowe koncerty muzyki żydowskiej oraz – to późną wiosną – Festiwal Kultury Żydowskiej „Simcha”. Oprócz koncertów organizowane są także inne cykliczne inicjatywy kulturalne, jak choćby Dzień Izraela, Dzień Wzajemnego Szacunku wraz z obchodami Nocy Kryształowej. Synagoga jest także przyjaznym miejscem dla innych przedsięwzięć: wystaw, warsztatów i projekcji filmów, konkursów i przedstawień teatralnych. Najbardziej spektakularne z tych ostatnich to: „Głosy z Theresienstadt” i „Wallstrasse 13”. Wrocławska Synagoga pod Białym Bocianem, rozpięta miedzy Warszawą, Berlinem i Pragą, jest nie tylko międzynarodowym centrum kulturalnym w geograficznym wymiarze, ale także w tym najbardziej realnym: jako ośrodek propagowania międzywyznaniowej tolerancji i wzajemnego szacunku między różnymi kulturami i tradycjami. bloom agogi yn S o d ę i s ć ra b y w o t r Na co wa ? Pod Białym Bocianem 13.02 - wernisaż wystawy "Sztuka konceptualna". Wystawa prac video, rysunków i plakatów, a także instalacji przestrzennych – stworzona przez najciekawszych wrocławskich twórców sztuki konceptualnej - Galeria pod Białym Bocianem (na drugiej emporze Synagogi) 27.02 - Ariel Ramirez Tango Band – koncert Materiały Fundacji Bente Kahan 03.02 - prezentacja nowego tłumaczenia Talmudu Babilońskiego i spotkanie z rabinem Sachą Pecaricem 12.02 - Teresa Salgueiro – koncert 03.03 - wernisaż wystawy Wiesława Piechówki: akwarele i rysunki inspirowane tematyką mitologiczną. Galeria pod Białym Bocianem (na drugiej emporze Synagogi) 06.03 - Zohar Fresco – koncert 10.03 - wernisaż wystawy “Taniec śmierci”. Wystawa rysunków węgierskiej artystki mieszkającej w Norynberdze Beli Farago. Galeria pod Białym Bocianem (na drugiej emporze Synagogi) 24.03 - Tania Tagaq - koncert w ramach Przeglądu Piosenki Aktorskiej 07.04 - Kapela ze Wsi Warszawa - koncert 17.04 - Chango Spasiuk - koncert Twoje zdjęcia, twoje wspomnienia w pięknym wydaniu! Fotoksiążki dla każdego! www.foto-ksiazki.pl Pomożemy Ci zmienić Twoje ulubione zdjęcia w cudowny album. W ciągu kilku minut możesz złożyć zamówienie i przekazać nam wskazówki, abyśmy mogli stworzyć dla Ciebie trwałą i wyjątkową pamiątkę. W krótkim czasie wspólnie stworzymy pamiątkę na całe życie z Twoich zdjęć w wybranej przez Ciebie formie. 1 2 3 Przygotuj pliki ze zdjęciami Pobierz i zainstaluj program, a następnie stwórz stoją foto-książkę Odbierz gotową książkę osobiście lub przez pocztę Dołącz do 4871 na Facebooku: - jeszcze więcej newsów o wrocławskich muzykach - rozszerzony kalendarz koncertowy - wywiady i rozmowy z artystami - płyty CD do wygrania co tydzień! DO WYGRANIA BILETY DO TEATRU LALEK kl "Wroniec" Chcesz pójść na spekta atru Lalek? Te do !) (premiera już w marcu res: [email protected] z na ad Nic prostszego - napis Najciekawsze odpowiedzi ę. wk ó i jśc we ać zym dlaczego chciałbyś otr dwójnymi biletami na spektakl "Wroniec"! po 3 my zi d nagro KUPON RABATOWY kie Z tym kuponem wszyst ie lep sk w ia or es kc a i płyty muzycznym DeMolika o 5% taniej! KIWANI! ROCŁAWIANIE POSZU W I N YW T K A ZO C R Ó TW Znasz ciekawe muzyczne inicjatywy we Wrocławiu? A może uczestniczysz w jednej z nich? Uważasz, że o tym co robisz powinno się dowiedzieć zdecydowanie więcej osób? A może grasz oryginalną muzę i chciałbyś, by posłuchali jej także inni wrocławianie? Napisz do nas na adres: [email protected] i opowiedz nam o tym, o czym my opowiemy innym. Cenimy ludzi aktywnych i twórczych – stawiamy na to, co we Wrocławiu najlepsze! Tak brzmi współczesna Francja! Made in France vol. 3 Made in France Made in France vol. 2