r wc " "sp aas po zy barto z rc k

Transkrypt

r wc " "sp aas po zy barto z rc k
INFORMATOR
MUZYCZNY
3
"
A
C
W
A
R
P
S
"
K
Y
Z
C
R
O
P
Z
BARTOS
E / NADMUHY
V
I
T
I
S
O
P
E
H
T
:
O
GŁOŚN BOLANDII"
O NICH BĘMDOZŚIE
IEM Z LIM
"JESTEM A ZKLIMBOSKIM
Y
- ROZMOWSKI KALENDARZ KONCERTOW
WROCŁAWPŁYTOWE
NOWOŚCI CHAM: BENTE KAHAN
TEGO SŁU
W numerze
)
2011
4871 / 3 (luty-kwiecień
Maz
Okładka foto: Bartosz
TEMAT NUMERU („SPRAWCA”
BARTOSZ PORCZYK)
4-5
„SUBIEKTYWNE UCHO”(M. KUROWICKI)
6
„FELIETON” (KONRAD IMIELA "TO LUBIĘ!") 7
„O NICH BĘDZIE GŁOŚNO”
(THE POSITIVE / NADMUHY)
8-9
REKOMENDACJE PŁYTOWE
10-11
KALENDARZ KONCERTOWY
12-14
„TEGO SŁUCHAM” (BENTE KAHAN)
15
”SIĘ DZIEJE WE WROCŁAWIU”
(KTO ZAGRA NA PPA?)
16-17
WYWIAD Z LIMBOSKIM
18-19
”WARTO ODWIEDZIĆ” (SYNAGOGA POD
BIAŁYM BOCIANEM)
20-21
WYDAWCA: Luna Music ul. Partynicka 47, 53-031 Wrocław
tel. (+48 71) 783 61 49, www.lunamusic.pl
REDAKTOR: Łukasz Ragan, [email protected]
PROJEKT: Grzegorz Twaróg
OPRACOWANIE GRAFICZNE: Aneta Kurzeja-Chodorowska,Biuro Reklamy Ex, www.biurorekamyex.pl
STRONA
„Sprawca”
Bartosz Porczyk
a
Stwór z duszą człowiek
Jest zdolny i niezwykle
pracowity. Skromny
e
perfekcjonista, który wi
,
czego chce. Udowadnia
że warto ciężko
pracować i być
wytrwałym. Wygrana
w Przeglądzie Piosenki
Aktorskiej, sukces jego
autorskiego spektaklu
„Smycz”, nagradzanego
zarówno w Polsce,
jak i na arenie
międzynarodowej,
z
a w efekcie nadany prze
al
Ministra Kultury med
„Zasłużony Kulturze
Gloria Artis” to z
pewnością dopiero
początek. Bo kreacji,
które tworzy nie da się
nie zauważyć. Bartosz
Porczyk, aktor Teatru
Polskiego, aktualnie
pracuje nad swoją
autorską płytą.
Nosi tytuł „Sprawca”
i ukaże się wiosną.
Bartosz Porczyk, fot. Bartosz Maz
STRONA
Kiedy w 2006 roku wygrałeś Przegląd Piosenki Aktorskiej,
pomyślałeś - kiedyś na pewno nagram płytę?
Wyobrażałeś sobie sytuację, w której wejdziesz do sklepu
i na półce znajdziesz płytę Bartosza Porczyka?
Bartosz Porczyk: Nie myślałem o płycie. Wtedy, po trzech
latach spędzonych w Teatrze Capitol, priorytetem był dla
mnie powrót na scenę teatru dramatycznego. Ale to był
intensywny i pracowity czas. W Teatrze Kościelniaka
nauczyłem się śpiewać i interpretować piosenkę. Wiele
miesięcy poświęciłem na kształcenie wokalu, prawie nie
wychodziłem z teatru.
Rano i wieczorem próby i spektakle, a w przerwach
obiadowych umawiałem się z nauczycielami na
indywidualne zajęcia wokalne różnych technik.
Warto było zrobić ten wysiłek.
Gdyby nie to, ,,Smycz” chyba nigdy by nie powstała.
Po premierze i sukcesie ,,Smyczy” zapytany czy kiedyś
wydasz płytę powiedziałeś ,,niech płyty wydają Ci, którzy
potrafią a przede wszystkim wiedzą o czym chcą śpiewać.
Jak już będę wiedział, jak ta płyta miałaby wyglądać
i czym miałaby być, to się o nią pokuszę’’. Pokusiłeś się.
Jaka będzie Twoja autorska płyta?
Bartosz Porczyk: Jest po prostu moja. Staram się
podchodzić do niej jak do nowego zadania - szczerze,
rzetelnie, z odrobiną wygłupu. Chociaż w teatrze czuję się
pewniej niż przed mikrofonem. Dlatego traktuję płytę jak
nową rolę, w którą mogę się wcielić, tyle że tu mówię
swoimi słowami, swoim tekstem.
Jesteś autorem wszystkich tekstów, które znajdą się na
płycie? Kiedy powstają te teksty?
Bartosz Porczyk: Teksty napisałem wspólnie z Patrycją
Babicką. Przyjaźnimy się od lat. Pomysły na utwory
kisiłem w głowie już od wielu miesięcy. Spisywałem
je skrupulatnie.
Do jednej piosenki miałem już zwrotki, do innych
dopisałem refreny. W głowie nuciłem nowe melodie.
Jednak były one ciągle niekompletne. Babicka rewelacyjnie
załapała mój tok myślenia. Spędziliśmy godziny
na rozmowach o świecie, jaki chciałbym wykreować,
o bohaterach, o których chcę opowiadać. Połączyliśmy
nasze siły i myślę, że powstał niezły stwór!
Ale jest to ,,stwór’’ z duszą człowieka, bo o nim najchętniej
chcę mówić.
Czy obraz człowieka, który pokazałeś w „Smyczy”,
znajduje również odzwierciedlenie w piosenkach, które
znajdą się na krążku?
Bartosz Porczyk: Jak najbardziej. Mój człowiek to człowiek
na smyczy, w kagańcu. W tematycznym zestawieniu
tekstów nie brakuje także osobistego spojrzenia
na drugiego ważnego bohatera wielkiego widowiska Rzezipospolitej, jakim jest jej społeczeństwo - ślepe,
dulskie, zachłanne, ale jakże szczere w swojej odsłonie.
Nie bez powodu nazywam je mięsem. Ale nie sprowadzam
się tylko do ośmieszenia panujących trendów myślowych.
Pozostaję krytyczny również wobec siebie samego.
Myślę, że istota człowieczeństwa i jego wartości często
odsłaniana jest przez jego nieudolność.
Czy wiadomo już jaki będzie tytuł płyty?
Bartosz Porczyk: ,,SPRAWCA”- to tytuł, a zarazem
wspólny mianownik utworów, które znajdą się na płycie.
Sprawca człowiek, sprawca Bóg, sprawca Rzezipospolita,
sprawca artysta, sprawca botox. To ciągła próba
stworzenia rysopisu przestępcy, który siedzi w każdym z nas
i przybiera różne postaci. Płyta może stanowić rodzaj
pastiszu współczesnej rzeczywistości czasów
konsumpcjonizmu. Credo projektu opiera się z jednej strony
na wyśmianiu popkulturowego blichtru i wszelkich chorób
nowoczesnego człowieka, z drugiej strony stanowi smutną
autorefleksję artysty uwikłanego w sztukę, a jednocześnie
tęskniącego do prawdziwego człowieczeństwa.
A jaka będzie muzycznie?
Bartosz Porczyk: O to zadba już Łukasz Damrych. Chciałem
żeby piosenki były różnorodne w oprawie muzycznej, żeby
odzwierciedlały wrażenie chaosu panującego w świecie,
w który wprowadzę słuchacza. Świata, który z godnego
powoli zmienia się w cyrk życia.
Co skłoniło Cię do stworzenia tej płyty właśnie teraz?
Bartosz Porczyk: Jeśli ktoś nie daje mi pracy, daję ją sobie
sam. Muszę ciągle coś robić, nad czymś pracować,
coś planować. Tak narodziła się „Smycz”, tak powstaje
SPRAWCA i zapewne tą samą drogą pójdę w przypadku
,,Farinellego’’- autorskiego spektaklu. Każdy z takich
projektów wymaga ogromnej energii, cierpliwości i siły.
Aktualnie jesteś w trakcie pracy i nagrań w studiu.
Jakie są Twoje wrażenia?
Bartosz Porczyk: Praca w studio nagrań przerosła moje
wyobrażenia o tym, jak to będzie wyglądało. Nie zdawałem
sobie sprawy z tego, że nagranie jednego utworu może
kosztować tak dużo wysiłku, a co dopiero nagranie całej
płyty. Dziesiątki razy powtarzasz zwrotkę, czasem jedną
frazę, żeby zabrzmiała tak, jak życzyłby sobie tego realizator
dźwięku, producent muzyczny i wreszcie ja sam. Ze mną jest
najgorzej. Następnego dnia najchętniej zmieniłbym
wszystko, co nagrałem poprzedniego. Tak można by bez
końca, a trzeba się na coś zdecydować i robić następny
kawałek. Spektakl, rolę w teatrze na następny dzień mogę
zagrać inaczej, znowu od nowa. Tu zostaje zapis z tego dnia,
potem go już nie zmienię. Głos płata figle. Nie każdego dnia
jestem w stanie zaśpiewać świetnie wybraną piosenkę. Inna
energia, inny nastrój, pogoda - wszystko to wpływa
na jakość i interpretację piosenki. Podziwiam muzyków
i wokalistów, którzy zdecydowali się poświęcić cały swój czas
i życie na nagrywanie płyt. To ciężka praca. Póki co czerpię
z tego doświadczenia ogromną radość i satysfakcję. Jestem
wdzięczny za to, że mam wokół siebie tylu ludzi, którzy chcą
ze mną pracować i pomagają mi.
Obawiasz się reakcji środowiska muzycznego, a przede
wszystkim publiczności?
Bartosz Porczyk: Skłamałbym gdym powiedział, że nie.
Nie mam też żadnych złudzeń. Nie jestem w stanie stworzyć
płyty, która usatysfakcjonowałaby gusta wszystkich.
Nie silę się na to. Chcę traktować odbiorcę jak partnera,
z którym mogę i chcę rozmawiać. Spróbuję wciągnąć go
w swój świat, ale pozostawiam mu wolny wybór.
Będziesz koncertował z tym materiałem?
Bartosz Porczyk: Oczywiście, że tak. Premierowy koncert
zagramy 19. kwietnia na Dużej Scenie Teatru Polskiego we
Wrocławiu, przy Zapolskiej. Potem planujemy cykl występów
w różnych miastach w kraju.
Myślisz, że nagrasz kiedyś kolejną płytę?
Bartosz Porczyk: Daj mi spokój, jeszcze tej
STRONA
nie skończyłem.
rozmawiała: gola, fot. Bartosz Maz
I…
L
Y
Z
C
,
O
H
C
U
E
N
W
Y
T
SUBIEK
CA
E
L
O
P
I
K
IC
W
O
R
U
K
K
MACIE
Manu Chao
„Clandestino” [1998]
Maciek Kurowicki
lider zespołu Hurt
Szczerze?
Kupiłem tą płytę, bo miała kolorową okładkę. Mano Negra,
czyli poprzednie wcielenie Manu Chao podobało mi się, więc
ciekawość zwyciężyła. Po odpaleniu albumu przeniosło mnie w inny wymiar.
Ten krążek to właściwie jeden numer rozbity na kilkanaście
indeksów z powtarzającymi się odgłosami/samplami: śmiechy
dzieci, ciuchcie, odgłosy z bazarów, sygnały ze stacji radiowych,
komunikacji miejskiej, reggae plus mnóstwo akustycznych gitar.
„Clandestino” to wielostylowy sos, uzupełniony ciepłym, wręcz
współczującym w swej barwie głosem Manu. Ta płyta to miłość, miłość, miłość! Jeśli macie depresję, odstawcie
tabletki, zrezygnujcie z psychoterapeuty, zalecam 500 odsłuchań
pod rząd.
Wszystko co złe mija, znika, rozpuszcza się jak śniegi
przedwiośnia. Jeśli dodatkowo uda wam się doświadczyć koncertu Manu Chao,
będziecie wiedzieli na 100%, że macie na zawsze ich bliską,
wręcz rodzinną energię.
A spotyka się z nią naciskając po raz kolejny przycisk PLAY. STRONA
Drukarnia offsetowa
www.manet.pl [email protected]
FELIETON
!"
Konrad Imiela "Lubię to
Kiedy, podczas niedawno minionych Świąt, śpiewaliśmy w rodzinnym
gronie kolędy, co jakiś czas ktoś zaglądał do Facebooka sprawdzić, co tam
u naszych przyjaciół w sieci. Ten oczywisty zgrzyt towarzyski łatwo
skrytykować – wiadomo. Ale powiedzmy sobie szczerze: lubię w
rodzinnym gronie muzykować, kolędować, ale lubię też do
niechoinkowego i nieżłóbkowego Facebooka zajrzeć. Takie już czasy
mamy i trzeba dobrych stron tej sytuacji szukać. A może jest tak,
że im dłużej gapimy się na komentarze naszych przyjaciół i oglądamy ich
Konrad Imiela
jedynie na filmikach i fotkach, tym bardziej mamy ochotę spotkać się
Dyrektor Teatru
z nimi w 3D, czyli oko w oko? Zauważyłem, że moi facebook`owi
Muzycznego CAPITOL
przyjaciele coraz częściej podsuwają pod społecznościowe komentarze
muzykę opartą na prawdziwych brzmieniach akustycznych instrumentów.
Zatęskniło ucho do drewienek, blaszek i strun.
Słuchamy muzyki na coraz doskonalszych urządzeniach i nagle ktoś obok nas przeciągnie smyczkiem
po wiolonczelowych strunach i szalejemy z radości, bo to przecież jakość najdoskonalsza! Pewnie ten mechanizm
i na międzyludzkie kontakty się przekłada.
Sprzedaż płyt szarpie się nieustannie z internetowym kopiowanio-przesyłaniem i ugrzęzła w tej matni na dobre.
Koncerty za to sprzedają się jak bułki. Artyści, niczym średniowieczni minstrele, jeżdżą od miasta do miasta
przynosić radość tłuszczy spragnionej bezpośredniego kontaktu z muzyką. Jakieś tam koło zostało zatoczone.
Niedawno zżymałem się w rozmowie nad umieszczaniem na Facebooku zdjęć z „wczorajszej” imprezy.
To chyba największy sieciowy dział foto. Ale, z drugiej strony, świadczy to o jakiejś pierwotnej radości
z „wczorajszego” spotkania na żywo, w tak zwanym „realu”. Pewnie to zatem świadectwo tej potrzeby, której nawet
Facebook nie zabije – potrzeby spotkania. Jej swoista promocja. Już się zresztą dowiedziałem, że pewni spryciarze
na tej ludzkiej słabości zarabiają pieniądze gdzieś na Wschodzie. Działają tam telefoniczne serwisy, gdzie można
zamówić kompana do alkoholowych pogawędek. Zapłacisz mu odpowiednio, a on napije się z Tobą jak trzeba.
Co za idea dzika! A jednak też świadczy o rozpaczliwym pożądaniu kontaktu z drugim człowiekiem. Pozostaje więc
nadzieja, iż mimo tego, że internet wczepił nam się pazurami w mózg i nijak nie chce puścić, to my swój instynkt
jednak mamy i nie damy się tak łatwo. Nauczymy się uciekać do bębenka, na fujarce popitolić, spotkać się wieczorem
ze szwagrem, do lasu pójść, do ptaka, dzieci na chwilę oderwać od gierek i w berka się z nimi zapląsać, kolano sobie
potem zedrzeć krwią, strupa prawdziwego dotknąć koleżance opowiedzieć w sklepie na głos o tym, kolędy zaśpiewać
nierówno, ale za to nieczysto trochę i uchachać się z żoną wieczorem z dowcipu prostego. A potem zdjęcia wszystkie
umieścić na Facebooku…
STRONA
O
N
S
O
L
G
E
I
Z
D
E
B
O NICH
ive
The Posittow
ał
ebiu
Zespół The Positive zad
ertem
30. maja 2006 roku konc
ie Kawon.
w zielonogórskim klub
połączenie
Muzyka, którą tworzy to
aku
funku, soulu i popu do sm
zu.
az
j
ą
nk
a
z
przeprawiona mies
sz
u
ate
M
Liderem zespołu jest
i
ym
n
in
zy
Krautwurst, znany międ
at
s
l
ewizję Po
z emitowanego przez tel
iazd”, gdzie
Gw
a
programu „Fabryk
stępował na
przez dziesięć tygodni wy
Orkiestry
e
żywo z towarzyszeni m
ve ma na
ti
Adama Sztaby. The Posi
ych
koncie ponad 100 zagran
ty
ce, w m
koncertów w całej Pols
lu w Opolu
na dużej scenie Festiwa
2008 roku
w
”
ów
w konkursie „Debiut
y Festiwal
nd
oraz na Sopot Top Tre
ywcą GRAND
2009. Ponadto jest zdob
rpathia
PRIX rzeszowskiego Ca
z finalistą
Festiwal w roku 2008 ora
wal w 2008 i
Pepsi Vena Music Festi
miętać
2010 roku. Można ich pa
z TV4
rze
p
go
e
również z emitowan
cja”.
a
r
ne
Ge
programu „Nowa
STRONA
Niewątpliwą siłą grupy jest indywidualizm i zarazem
przyjaźń łącząca tworzących ją muzyków: wokalistę
Mateusza Krautwursta, klawiszowca Łukasza Damrycha,
basistę Marcina Pendowskiego, gitarzystę Piotra Kalutę
oraz perkusistę Łukasza Sobolaka.
Brzmienie debiutanckiego albumu The Positive zaskoczy
nawet najwierniejszych fanów zespołu. Poza funkiem,
soulem, popem i jazzem, pozostającymi wciąż
największymi inspiracjami formacji, usłyszeć można
również zmyślną elektronikę oraz żywe instrumenty
w połączeniu z harmonią głosów chóru. Krążek pełen
jest szczerych emocji i pozytywnej, niepowtarzalnej
energii. Do niespodzianek należą obecne na płycie
muzyczne duety z gwiazdami polskiej sceny - Natalią
Kukulską oraz Urszulą Dudziak. Gościnnie wystąpił
również kongijski raper Frenchy (Mavambu Ntsiama
Marc). Całość w każdym szczególe dopieszczona jest
produkcyjnie przez Marcina Borsa. Mateusz Krautwurst –
lider The Positive - o procesie powstawania płyty:
„Wszystko trwało bardzo długo. Po drodze wydarzyło się
bardzo wiele, także w moim życiu prywatnym.
Od pierwszego wejścia do studia, do wysłania materiału
do masteringu popełniliśmy z The Positive trochę
błędnych decyzji, dokonaliśmy kilku złych wyborów,
lecz dziś płyta brzmi tak, jak według mnie, powinna.
Cieszę się, że na naszej drodze pojawił się Przemek Puk,
który tchnął w naszą muzykę drugie życie. Praca z nim
była czystą przyjemnością - była intensywna,
a priorytetem było znalezienie złotego środka między
elektroniką, żywymi instrumentami, a moim głosem
w wielu odsłonach”.
Premiera debiutanckiego krążka The Postive odbędzie się
22. lutego br. Wcześniej, 9. lutego w warszawskim
Skwerze zespół rozpocznie trasę koncertową promującą
album. Do Wrocławia zawitają 20. lutego, by
zaprezentować materiał w Klubie Bezsenność.
gola
Istnieją już 5 lat i mają na
koncie sporo
w,
festiwalowych sukcesó
na
o
tw
ęs
m.in. zwyci
oc
r
W ławskim Festiwalu
6),
Form Muzycznych (200
zwycięstwo na Otwartej
Scenie Muzycznej w
ch
Siemianowicach Śląski
ie
yc
ob
d
z
(2006), a także
w
a
t
en
Pucharu Prezyd
az
or
Legnicy (2007)
występ live w Ogródku
Trójki (2008). Cały czas
koncertują, mówi się o
nich jako o „jednym z
najbardziej oryginalnych
projektów na
dolnośląskiej scenie
muzycznej”. Ostatnio
zmienili nazwę i
przymierzają się do
płytowego debiutu. A, i
ją
najważniejsze. Nazywa
się NadmuHy.
Przez samo „h”.
NadmuHy
NadmuHy
Niektórzy porównują ich do The Mars Volta i At The Drive-In, inni do Red Hot
Chili Peppers. Sami o sobie mówią: gramy muzykę alternatywną, stawiamy
na własny styl, chcemy, żeby NadmuHy brzmiały jak NadmuHy.
Nie grają coverów – mają repertuar w 100% autorski.
Ich koncerty mają formę otwartą – bywa, że rozrastają się w zupełnie
nieprzewidywalnych kierunkach i rozmiarach. Materiał ogrywany na żywo
od lat, został w końcu ujęty w formę płytowego debiutu.
Na czym koncentrują się obecnie?
Marcin Kąkalec (gitarzysta i lider zespołu): Jesienią 2010 własnym kosztem
wyprodukowaliśmy naszą pierwszą płytę „Muhy”. Obecnie koncentrujemy się
na znalezieniu wydawcy: jak będziemy mieli produkt, to ruszamy w trasę
żeby go promować. Zależy nam na tym, aby grać w klubach materiał, który
znalazł się na płycie, dlatego chcemy najpierw ją wydać, a następnie ogrywać
na koncertach. Cały czas ciężko pracujemy na próbach, pojawiają się też nowe
kompozycje, które będziemy stopniowo włączać do materiału koncertowego.
„Muhy” zostały nagrane we Wrocławskim studiu Fonoplastykonu.
Zawierają 10 kompozycji, w sumie ponad 40 minut muzyki. O jej wysoki
poziom produkcyjny zadbali Marcin Bors i Andrzej „Gienia” Markowski.
Jak wspominają z nimi współpracę?
Marcin Kąkalec: Rewelacja! Zupełnie inny świat. Podejście do muzyki,
do czasu, do realizacji, do nagrywania jest w 100% profesjonalne. Andrzej
i Marcin nie tylko zresztą dali z siebie 100%, ale także wycisnęli z nas
wszystko co najlepsze.
Nie było żadnego kopiowania już raz nagranych fragmentów – zagraliśmy
całość na żywo. Powierzyliśmy producentowi nasze kawałki, zaufaliśmy mu
co do wyboru piosenek – i nie żałujemy.
Przyznają też, że płyta „Muhy” to duży progres w stosunku do wydanego
w 2007 roku demo „Samotna krowa”. A więc Muhy się zmieniają.
Także w nazwie – Muhy rozwinęły się w NadmuHy.
Marcin Kąkalec: Długo dojrzewaliśmy do decyzji o zmianie nazwy, aż w końcu
zdecydowaliśmy się na NadmuHy. Chcieliśmy aby nowa nazwa nawiązywała
jakoś do poprzedniej, a jednocześnie wskazywała, że NadmuHy to płynne
rozwinięcie Muh i nasz kolejny krok do przodu.
Obecny skład NadmuH tworzą: Marcin Kąkalec (gitara), Bartek Matuszczyk
(wokal), Michał Skwirowski (perkusja) oraz Jacek Furyj (bas). Nowy rok
zaczął się dla nich koncertowo: w samym styczniu zagrali cztery koncerty
w czterech różnych miejscach w Polsce, w tym 18 stycznia we wrocławskim
klubie Liverpool.
Czego życzą sobie NadmuHy na 2011 roku?
Marcin Kąkalec: Znalezienia wydawcy – to po pierwsze.
Po drugie – dużo koncertów. I po trzecie – wielu koncertów
z okazji znalezienia wydawcy (śmiech).
rozmawiał: bloom
STRONA
REKOMENDACJE
PLYTOWE
DagaDana
Maleń2ka
010]
[Offside,
Nie od dziś wiadomo, że to co w muzyce najciekawsze, dzieje się na styku różnych
dźwiękowych kontynentów. Projekty bardziej eklektyczne czerpią swoją siłę właśnie
z tej różnorodności źródłowych tradycji i form. Tej siły często zaś brakuje płytom
oddanym bez reszty jednej stylistyce. I w przypadku longplayowego debiutu
DagaDany (wydana własnym sumptem w 2008 roku „Wygadana” to tylko
EP-ka) reguła ta znajduje potwierdzenie. To także przykład na to, jak z artystycznie
dodatnim efektem można połączyć tak – zdawałoby się - odległe stylistyki jak folk
i elektronika. A jeśli fuzja ta zostaje ujęta w nowocześnie i niebanalnie brzmiący pop,
możemy tylko być zadowoleni z niebolącej od nadmiaru głowy. Bo ukraińsko-polski
wokalny duet (Dagmara „Daga” Gregorowicz i Dana Vynnytska) w towarzystwie
polskich znanych i uznanych muzyków zręcznie akcentują elementy folkowe
z różnych słowiańskich regionów (patrz choćby: bałkańskie echa w „Świniorzu),
a jednocześnie w większości piosenkowych przypadków udaje im się uniknąć
pułapek pospolitej ludyczności z jednej strony czy zbyt nachalnej elektroniki
z drugiej. Muzyka zagrana zgrabnie i z polotem, bez pretensji do artystycznych
salonów. I co ważne: w znajomym szeleście słowiańskich języków.
Łukasz Ragan
Lebowski
Cinematic
[Lynx Music, 2010]
„Muzyka do nieistniejącego filmu” – tak najkrócej można określić debiut płytowy
szczecinian z formacji Lebowski. Zresztą nazwa formacji i tytuł płyty mówią same
za siebie. A kompozycje? Wędrują po licznych muzycznych krainach:
od instrumentalnego artrocka i muzyki elektronicznej, po muzykę filmową
i improwizowaną. Czasem jakiś orientalny trop, czasem neoprogresywna stylistyka,
a momentami pinkfloydowy klimat mrugną do nas okiem. Lebowski to muzyka
instrumentalna? I tak i nie. Bo na tle łagodnych i melodyjnych utworów pojawiają się
zamiast tekstów… dialogi z polskich filmów. Zabieg ryzykowny, ale tu wyjątkowo
ciekawie zrealizowany. Usłyszymy więc, m.in., głos Leona Niemczyka, Zbigniewa
Cybulskiego czy Zdzisława Maklakiewicza. Muzycy nie ukrywają zresztą faktu,
że to film był główną inspiracją dla powstania tej płyty i jest ona swoistym hołdem
dla wielkich aktorów polskiego kina. Lebowski to dobry przykład na to, jak swoje
pozamuzyczne inspiracje przekuć na tuzin muzycznie nietuzinkowych kompozycji.
Łukasz Ragan
Paula i Karol
Overshare
[Lado ABC, 2010]
Duet Pauli i Karola dał o sobie głośniej znać podczas kilku festiwali ostatniego lata.
Wydana w grudniu debiutancka płyta zamknęła w sobie cały kalejdoskop pogodnych
barw, którymi zarażali publiczność. Bajkowe ryciny na pożółkłym tle okładki albumu
przywołują skojarzenie czegoś sielskiego sprzed lat. Jest bezpretensjonalnie,
melodyjnie, momentami nostalgicznie. Ich siła tkwi w prostocie - wystarczą
cymbałki, skrzypce i gitara. Czerpią z miejskiego folku, zgrabnie mieszając go
z estetyką country. Pozornie wysokie stężenie optymizmu, osiągnięte prostymi
środkami, jest jednak przełamane poważnymi, momentami cierpkimi, angielskimi
tekstami: o dorosłości, kruchych relacjach i tęsknotach - za ludźmi, miejscami
z czasów dziecinnych. Wypracowany przez muzyków styl to przykład na to, że
czasem mniej znaczy więcej. Jest on na polskiej scenie równie unikatowy, co mocno
dookreślony. Z tego samego powodu dla niektórych będzie to płyta oszczędnego
dawkowania, lecz szkoda nie zażyć jej w ogóle.
Marianna Zbyryt
STRONA
Paristetris
Honey Darlin’
[Lado ABC, 2010]
Argentyńsko-polskie trio: małżeństwo Candelaria Saenz Valiente i Marcin Masecki
oraz wszędobylski Macio Moretti pod szyldem Paristetris. I ich druga płyta. Ktoś,
kto chciałby włożyć “Honey Darlin’” do precyzyjnie opisanej muzycznej szuflady,
musi wpaść w panikę. Ci, którzy przesłuchają całość, mogą spodziewać się raczej
(pomieszanej z zaciekawieniem) rzetelnej konfuzji niż miłości od pierwszego
wejrzenia. Te piosenki mogły przecież pójść w zupełnie innych kierunkach
(najchętniej poszłyby pewnie we wszystkich na raz..), a to, że któraś kończy się
akurat po 4 minutach, a nie po 2 czy 15 wynika raczej z faktu, że ktoś na konsoli
przypadkiem usiadł na klawiszu „stop” niż z ich niezłomnej kompozycyjnej logiki.
Rockowa opera zagrana przez histerycznych punkowców dla wczesnych
przedszkolaków? Żonglerka nastrojami, piramida kontrastów, muzyczna pizza?
Nie sposób zmierzyć ile w tym autoironii i pastiszu, a ile nazbyt poważnie
potraktowanego eklektyzmu. W każdym razie – miłośnikom Franka Zappy
i pattonowskiego Mr. Bungle powinno się spodobać. Mniej odpornych na nagłe
zmiany kontrastów też powinno zaciekawić, bo te kolaże dźwięków lubią czasem
poudawać zwykłe piosenki.
Łukasz Ragan
Made In France
vol. 3
[Luna Music, 2011]
Młodemu pokoleniu francuskich wykonawców udało się zachować stylistyczną
odrębność – nie kopiują anglosaskich wzorów, co więcej, wytyczają nowe trendy,
bawią się formą i żonglują stylistyką. O tym, że potencjał twórczy we Francji
jest nadal ogromny, przekonuje trzecia odsłona serii płytowej Made in France.
Podwójny album prezentuje osobowości muzyczne tamtejszej, współczesnej sceny utalentowane i aktywne koncertowo, choć u nas rzadko znane z pierwszych stron
gazet. W ostatnich latach drugą młodość przeżywa klasyczny styl francuskiej
piosenki, który popularny był od początku XX wieku. Artyści zebrani na krążkach
czerpią garściami ze spuścizny estetycznej poprzedników. Ikony, takie jak Edith Piaf,
Georges Brassens czy Django Reinhardt zostały docenione przez młodych muzyków.
Twórczość prekursorów jest traktowana jako punkt wyjścia i inspiracja do szukania
nowych rozwiązań. Obok odświeżonego nurtu tradycyjnej chanson i klimatów
kabaretowo-kawiarnianych dzisiejsze brzmienie Francji to barwny patchwork muzyki
świata. Zgrabnie koegzystują ze sobą elementy swingu, jazzu, folku czy country.
Pobrzmiewają wpływy muzyki Północnej Afryki i reggae. Dynamiczne, pełne życia
brzmienia paryskiej metropolii i kojące dźwięki niespiesznych przedmieść przeplatają
się ze sobą w kakofonii skojarzeń tego, co w muzyce francuskiej najlepsze.
Marianna Zbyryt
Lunatic Soul
Lunatic Soul II0]
[Mystic, 201
Stevenowi Wilsonowi z Porcupine Tree zamarzył się nastrojowy Blackfield,
Mariusz Duda od Riverside odpoczywa w Lunatic Soul. Kiedy w 2008 roku
Mariusz Duda wydał swój autorski Lunatic Soul, niewielu wierzyło, że to coś więcej
niż jednorazowy kaprys lidera Riverside. Tymczasem po dwóch latach projekt
doczekał się kontynuacji w postaci części drugiej – i oto na sklepowe półki trafił
krążek Lunatic Soul II. Mariusz Duda jako - kompozytor i tekściarz - ponownie
pokazuje słuchaczom swoje łagodniejsze oblicze, które powinno przypaść do gustu
zarówno fanom Riverside jak i zwolennikom mniej dynamicznego grania. Nazwa
projektu świetnie oddaje jego muzyczny charakter – znajdziemy tu, podobnie jak
w odsłonie pierwszej sprzed dwóch lat, ujmująco i subtelnie zaaranżowane piosenki,
wysmakowane melodycznie i skrzące się od egzotycznych tropów, w sam raz dla
duchowych wrażliwców. Czy tylko ja tu słyszę wielką inspirację tradycyjną muzyką
Indian Ameryki Północnej? Gdzieniegdzie pojawiają się też bardziej orientalne ślady.
Ten muzyczny dialog delikatnie folkowej tradycji a la Tomahawk z subtelniejszą
odmianą rocka progresywnego w klimacie płyty „Damnation” grupy Opeth wypada
nadzwyczaj dobrze - w Lunatic Soul II nie ma miejsca na tzw. zapełniacze,
płyta jest spójna i stylistycznie jednolita. No i przede wszystkim - tchnie jakimś
zaklętym w hipnotycznych dźwiękach szamańskim transem, który pobudza
tę bardziej refleksyjną stronę u słuchaczy.
Łukasz Ragan
STRONA
23
20:00
The Young Gods
Firlej
23
20:00
Perkalaba (Ukraina)
Łykend
24
20:00
Wishbone Ash
Eter
24
19:00
Gotan Project
Hala Orbita
25
19:00
NZS / Strachy Na Lachy + Świetliki
Kultowa
27
20:00
Myslovitz
Eter
01
19:00
NZS / Lech Janerka + Kim Nowak
Kultowa
01
19:00
Fish
Od Zmierzchu do Świtu
02
Assymetry Festival / Finał konkursu
Neuro Music
03
20:00
07
08
Kowalska/Ciechowski
Eter
20:00
Kapela ze wsi Warszawa
Synagoga pod Białym Bocianem
19:00
Ariel Ramirez
Filharmonia Wrocławska
09
19:00
Bonobo
Eter
10
17:00
Muchy, Kumka Olik, CF98, Japoto
Alibi
13
19:00
TSA
Alibi
13
20:00
Zakopower
Eter
14
20:00
Smolik
Eter
15
20:00
Concha Buika
Impart
16
20:00
Jig & Reel Maniacs
Łykend
17
19:00
EJF / Chango Spasiuk
Synagoga pod Białym Bocianem
17
19:00
Piotr Rogucki
Eter
18
20:00
Pendragon
Firlej
19
20:00
Koncert premierowy "Sprawca" Bartosz
Teatr Polski (Duża Scena)
20
20:00
Raz Dwa Trzy
CS Impart
29
19:00
Jimi Hendrix symfonicznie
Hala Orbita
30
12:00
Thanks Jimi Festival i Gitarowy Rekord
Rynek
Porczyk
Guinessa 2011
TEGO SLUCHAM
Bente Kahan
senkarka i aktorka
Bente Kahan – norweska pio
od kilku lat mieszkająca
żydowskiego pochodzenia,
a wspierającą kulturę
we Wrocławiu, gdzie założył
Kahan.
żydowską Fundację Bente
Bente Kahan
Funk Fiction - wspaniały zespół utalentowanych młodych ludzi
z Wrocławia. Wśród nich moja córka Voja!
Me, Myself and I - kreatywność i światowa klasa mogą być
tuż za rogiem - na przykład w Kamieńcu Wrocławskim.
Johann Sebastian Bach – „Air” - przypomina mi, że mój czas na tej
planecie jest ograniczony.
Cat Stevens - moja cudowna młodość w latach siedemdziesiątych.
Vladimir Vysotsky - wszystkie ważne sprawy, o które trzeba walczyć.
Bessie Smith - królowa bluesa. Przynależenie do mniejszości może
dać większą wolność. Jej śpiew brzmi ponad podziałami.
Fyderyk Chopin - moja mama umiała grać jeden utwór,
grała go na naszym rozstrojonym pianinie, to był właśnie Chopin.
Edvard Grieg – „I Dovregubbens hall” (W grocie Króla Gór) - ze suity
Peer Gynt. Piękna Norwegia, siła natury i jej nieograniczona moc.
Lillebjørn Nilsen - świetny folkowy piosenkarz śpiewający
w moim ojczystym norweskim.
Kuba Stankiewicz Quartet - słucham ich, bo są naprawdę dobrzy.
Oprócz tego Adam (Cegielski) gra na większości moich płyt.
STRONA
SIE DZIEJE
WE WROCLAWIU
kiej
rs
o
t
k
A
i
k
n
e
s
io
P
d
lą
g
32. Prze
ocław
18-27 marca 2011, Wr
ięta
a rangę unikalnego św
Wrocławski Przegląd m
kiej
ols
p
o
eg
jąc
tu
o prezen
muzyki i teatru, szerok
skiej
sze w krajowej, europej
aw
ek
ci
aj
n
o
c
to,
ci
oś
n
z
elkich
public
tystycznej. Jednym z wi
ar
e
c
en
os
i
p
ej
w
ato
i
św
i
tarność
wzajemna komplemen
t
es
j
u
l
wa
ti
fes
ów
or
ki.
al
w
pojrzeniu na teatr piosen
tradycji i awangardy w s
Jak co roku struktura Przeglądu to nurt główny (w jego
ramach Konkurs Aktorskiej Interpretacji Piosenki oraz
Koncert Finałowy i Galowy) oraz offowy.
Tegoroczny Koncert Galowy będzie reżyserowanym przez
Pawła Passiniego hołdem złożonym Ewie Demarczyk
w 70-lecie jej urodzin, koncert w gwiazdorskiej obsadzie.
NURT GŁÓWNY to szerokie spektrum muzycznych
osobistości:
- Francess Ruffelle - laureatka broadwayowskiej
nagrody Tony za rolę Eponiny w „Nędznikach”. Na jej
występ złożą się piosenki z kanonu gatunku, takich
autorów jak Jacques Brel, Kurt Weill, Nick Cave, Tom
Waits.
- Meredith Monk „Songs of Ascencion” – legendarna
artystka z kręgów nowojorskiego undergroundu, w
opowieści o pięknie, wolności, oświeceniu. Będzie to
trzecie wystawienie tego spektaklu na świecie.
- „Mrs Bang 90 Minutes of Seduction” – śpiewająca
aktorka młodego pokolenia z Australii, Sheridan H.
wcieli się w pełną pasji kobietę przechodzącą serię
niepomyślnych uwodzeń.
- Tanya Tagaq – śpiewająca gardłowym głosem Innuitka
z Dalekiej Północy, znana ze swojej współpracy z Björk,
STRONA
- „Ptaki powrotne” – koncert młodej królowej piosenki
poetyckiej Basi Raduszkiewicz z towarzyszeniem zespołu
pod kierunkiem Krzysztofa Herdzina,
- „Tripod vs Dragon” – mistrzowie australijskiej komedii,
aktorska opowieść na podstawie gry RPG „Dungeons &
Dragons”,
- Zvezdana Novakowić – pierwsza zagraniczna laureatka
Grand Prix konkursu Aktorskiej Interpretacji Piosenki
w swoim autorskim przedstawieniu,
- Karolina Cicha – laureatka II nagrody 27. PPA zaśpiewa
piosenki z tekstami Tadeusza Różewicza,
- Magda Umer – ikona piosenki z tekstem w koncercie z
nowej płyty „Noce i sny”,
- „Cops On Fire” („Kopy w ognie”) – wielce zabawny
w formie i treści hip-hopowy spektakl z Moskwy,
- Pawlak&Pigoński – duet młodego aktora i muzyka,
przedstawiciele „nowego w piosence aktorskiej”,
- Arkadiusz Jakubik „Ja” – znakomity i popularny aktor
w swoim monodramie z towarzyszeniem zespołu Doktor
Misio,
- Paristetris – zespół z udziałem laureata Paszportu
Polityki Macia Morettiego i Państwa Maseckich,
intrygująca muzyka śmiało przekracza gatunkowe ramy,
- Cibelle – pochodząca z Sao Paulo artystka
w unikatowym połączeniu klimatycznej bossa novy
z odrobiną jazzowego groove i lounge’owych rytmów,
- „Samotność pól bawełnianych” – odważny,
bezkompromisowy spektakl, zrealizowany przez
Radosława Rychcika według sztuki kontrowersyjnego
francuskiego dramaturga i pisarza, Bernarda-Marie
Koltesa,
- *hur kobjet+ - nowoczesna forma teatru chórowego,
libretto spektaklu opiera się na fragmentach literackich,
frazach codziennego języka, sloganach reklamowych,
przepisach kulinarnych, cytatach z filmów i baśni,
- Jorane - Joanne Pelletier – kanadyjska
francuskojęzyczna piosenkarka i wiolonczelistka,
autorka tekstów i muzyki, odkrywająca i intrygująca
artystka,
- L.U.C „Pyykycykytypff” – premiera nowej płyty
wrocławskiego rapera, autora głośnego projektu
„39/89”,
- „Dżob” Konrad Imiela i Mariusz Kiljan – znakomicie
śpiewający duet z humorystycznym koncertem
„do kotleta”,
- Bielas – syn Jerzego Kosińskiego, łódzki bard,
z zespołem Antoniego Gralaka,
- Spięty „Antyszanty” – autorski koncert lidera zespołu
Lao Che.
W Nurcie Głównym organizatorzy prezentują także
Konkurs Aktorskiej Interpretacji Piosenki – miejsce
debiutów wielu wybitnych osobowości muzycznych,
a także premierowych wykonań utworów, które często
stają się później klasyką gatunku. Tegoroczną innowacją
będą warsztaty mistrzowskie dla finalistów KAIP.
NURT OFF mobilizuje młodych twórców do aktywnego
udziału w festiwalu. W Konkursie OFF 32. Przeglądu
Piosenki Aktorskiej udział wezmą następujące projekty:
„Gliniane pieśni” – Michał Litwiniec / Fundacja Kalambur,
Wrocław
„Jesteś Bogiem: Paktofonika – bohaterowie czasów
transformacji” – Paweł Dobrowolski, Krzysztof
Skonieczny
/ Głęboki OFF, Warszawa
„Zrozumieć H.” – Inicjatywa Aktorów Teatru
Modrzejewskiej
z Legnicy
„Środa” – Grzegorz Marciniak, Haga (Holandia)
„Do nieznanego” – Marcin Marzec, Małgorzata Kazińska
/ Teatr Arlekin, Łódź
Samuel Beckett „Nie ja” – Iga Gańczarczyk, Kraków
„Wielkie pieprzone nieobecności” – Nieformalna Grupa
Wychowawcza „WRÓW”, Warszawa
- Podstawą wyboru scenariusza do Nurtu OFF są walory
artystyczne, oryginalna forma i treść, podjęcie dyskusji
artystycznej na temat "śpiewania na scenie" - mówi
Michał Juzoń, główny producent PPA. Walorem Nurtu OFF
zdaje się ryzyko, które wiąże się z wyborem projektów na
podstawie samego scenariusza. Do samego końca
czekamy podekscytowani na ostateczny efekt.
Materiały prasowe Capitol
STRONA
WYWIAD
Limboski
Brumba"
Płyta "Cafe
bolandii”
„Jestem mośkiem zzLLim
imboskim.
– rozmowa
m tabu,
i co jest dla niego temate
ki
os
b
Lim
t
jes
m
e
ki
oś
wie
Jakiego rodzaju m
yginaniu bioder, alternaty
w
,
u
i
n
e
i
m
ple
m
i
k
s
ń
a
k
a także o pewnym Afry
zy okazji też o muzyce.
przez duże A. Aha – i pr
h
c
ta
tys
ar
i
y
h
c
o
i
n
ta
ięcy po wydaniu
dla
pie pytania, na kilka mies
u
gł
na
i
dz
e
i
w
o
dp
o
styniak.
h
Mądryc
Michał „Limboski” Agu
„Cafe Brumba”, udzielił
Nazywasz się Michał Augustyniak. Skąd pomysł na
pseudonim „Limboski”? To właściwie nazwa własna
całego projektu czy jedynie Twój pseudonim?
Limboski: Człowiek z biegiem lat dostaje od ludzi różne
przydomki i ksywy. Ja miałem ksywę limbo i tak też
nazwałem pierwszy projekt, w którym śpiewałem swoje
piosenki i bluesy. To się nazywało Limbo Nu Blues
Project... Jak potem powstał z tego zespół to skróciło się
do Limbo. Potem zauważyłem, że czasem ludzie lubią
spolszczać tę ksywę i mówić limboski. Tak pewnie
powstawały nazwiska w czasach zamierzchłych. Gdy
pierwszy skład, z którym nagrałem płytę jako Limbo się
rozpadł, zdecydowałem, że następną rzecz nazwę
STRONA
Limboski, żeby jednocześnie dać do zrozumienia, że to
dalej ja, ale już trochę inaczej... Poza tym Limbo brzmiało
dla mnie trochę za „nie po naszemu” - naoglądałem się na
różnych bluesowych festiwalach zespołów, które próbują
grać, wyglądać i nazywać się jak Amerykanie, a są polskimi
„mośkami” do bólu. Ja jestem „mośkiem” z Limbolandii,
więc jestem Limboski, to chyba jasne.
Jesienią 2010 roku ukazała się Twoja najnowsza płyty
„Cafe Brumba”. To druga płyta Michała Augustyniaka
(aczkolwiek pierwsza pod pseudonimem „Limboski”) –
czym różni się od poprzedniej? Czy zmiana nazwy
pociągnęła za sobą zmianę stylistyki?
Limboski: „Cafe Brumba” jest bardziej świadomą
produkcją, brzmieniowo bogatszą, dojrzalszą i
nowocześniejszą. Limbo było bardziej sztubackie. Na płycie
w ogóle nie udało się nagrać klimatu koncertów. Bo też to
było takie rozdarte – trochę bluesowego zgrywania Jima
Morrisona, a trochę śpiewania piosenek po polsku. Na
płycie w każdym razie znalazły się piosenki w folkowej
odsłonie. Ma to dalej swój urok. Płyta „Cafe Brumba” jest
bardziej taka jak ja – trochę odstrasza na początku,
ale przy bliższym poznaniu okazuje się rozkoszna...
Limboski jest wyjściem na głębokie bagniska muzyki.
Tkwię w tym już po szyję. Może następną płytę nagram
jako kto inny? Może Św. Augustyniak Boski? Albo LimLim-Bo, coś bardziej w stylu kantońskim? A może będę
nagrywał jako ja, bo i tak jak ktoś chce to się dowie,
że to ja...
Gdybyś miał wskazać 3 najważniejsze różnice między
muzyką Limbo a muzyką Limboskiego – co
wymieniłbyś?
Limboski: Gdybym musiał to wymieniłbym, ale nie
muszę. Może niech każdy kupi obydwie płyty i sam
stwierdzi? Ludzie powinni być bardziej samodzielni
w opiniach. Spójrzmy, co wyrabiają rządy, politycy...
Świat zmierza w przerażającym kierunku, bo wszyscy
czekamy, aż ktoś wskaże nam trzy najważniejsze
rzeczy...
Do muzyki z „Cafe Brumba” dokleja się różne
stylistyczne etykiety, od „miejskiego folku z elementami
tango” po „knajpiany waitsopodobny blues-pop”. Jak Ty
określiłbyś – ulegając chwilowej pokusie etykietowania
własnej twórczości - zawartość „Cafe Brumba”?
Limboski: Nie mogę – naprawdę nie mogę. Po pierwsze
już dawno tego nie słuchałem, po drugie ktoś potem
mógłby wyjąć to z kontekstu i potraktować taką
etykietkę jako deklarację, manifest... Nie żebym nie miał
dystansu do samego siebie. Po prostu to mało ciekawe
etykietować samego siebie...
Niektórzy słuchacze „Cafe Brumba” wskazują na pewne
podobieństwo stylistyczne do Nicka Cave’a, Toma
Waitsa czy – rozglądając się po rodzimym podwórku –
Macieja Maleńczuka. Co sądzisz o tych skojarzeniach?
Czy twórczość tych artystów rzeczywiście była dla Ciebie
inspiracją?
Limboski: Lubię tych artystów, lubię być przyrównywany
do nich. Nie wiem czy moja wątroba jest spokojna jak
słyszy takie porównania. Jestem jeszcze taki młody,
a tutaj tacy goście...
Co Cię inspiruje podczas komponowania?
Limboski: Inspiracja to dla mnie tabu... Jest podobno
takie plemię w Afryce, które na długo przed
Europejczykami odkryło własności gwiazdy Syriusz,
ale nie wiadomo skąd to wiedzieli, bo to jest ich
tabu...hmm...
Śledzisz nowości muzyczne w kraju i na świecie??
Co mógłbyś z czystym sumieniem zarekomendować
jako muzykę rzetelnie wartościową?
Limboski: Mogę zarekomendować panią, która się
nazywa Concha Buika. Byłem na jej pierwszym i jak
dotąd jedynym koncercie w Polsce i to był po prostu
odjazd. Artystka przez duże A, świadoma tego co robi
i po co żyje. Jej głos wywołuje dreszcze, ciarki
i podniecenie. Poza tym ciężko powiedzieć. Jestem
wymagający, poszukiwania w internecie czasem
zaskakują, ale generalnie dużo słabej, wtórnej
i nieciekawej muzyki jest lansowane właśnie jako
alternatywa i coś fajnego. To mnie trochę denerwuje – coś
co ma być alternatywą dla taniochy jest tak naprawdę
jeszcze gorszą taniochą... Czego jeszcze ostatnio
słuchałem... Asha Bhosle, „Konono no1”, „Dead Combo”,
Pandit Palaram Pathak. Jak widać głównie etno i to
poważne... W Polsce ostatnio Paristetris – ale to w sumie
było w tamtym roku... Przez jakiś czas śledziłem
wydawnictwo Lado ABC, ale ostatnio jakoś dziwnie
przestałem – może to była taka moda i ja się dałem
złapać?
Jesteś autorem wszystkich tekstów i kompozytorem
wszystkich utworów na „Cafe Brumba” – pozostali muzycy
z projektu „Limboski” nie mają wpływu na kompozycje
i przydają się tylko na koncertach?
Limboski: To nie tak. Ja współpracuję z muzykami tak
jak liderzy formacji jazzowych. To musi być wzajemna
inspiracja. Ja ich zapraszam do wspólnej podróży, oni
kupują bilety. Albo inaczej – ja robię wszystkie przepisy,
potem jeden kroi cebulę, drugi pilnuje żeby się nie
przypaliło, trzeci miesza, czwarty ładnie układa na talerzu.
Ja to potem zanoszę na salę i kłaniam się w pas
publiczności. A całą kasę za jedzenie zgarnia menadżer
i znika... Wyobrażasz sobie numer „Biesiadnicy” bez tych
klawiszy? To wszystko się zazębia. Ale ostatecznie to są
piosenki, więc ten kto je pisze i śpiewa jest psem
przewodnikiem.
Na koncertach możesz występować w różnych
konfiguracjach: kwartet, trio, duo. W której z nich czujesz
się najlepiej? W której muzykę Limboskiego czuje się
najlepiej?
Limboski: Każda jest inna. Wybieram też inne piosenki
do różnych sytuacji brzmieniowych. Ja się najbardziej
podkręcam jak gra cały zespół, ale spotkałem się też
z opiniami, że duet z Jackiem Cichockim i solowe sety są
ciekawsze, bo więcej jest przestrzeni i improwizowania.
Opowiedz o swoich najbliższych planach (nie tylko)
koncertowych.
Limboski: Akurat mam taki moment, że nie za bardzo
wiem jak to będzie wyglądało z koncertami. Rzeczywistość
i moje plany już dawno okazały się być słabymi partnerami,,
więc raczej staram się podążać za Tao...Niezależnie od tego
będzie powstawała płyta z korzennymi przedwojennymi
bluesami, która ma być rejestracją live różnych sytuacji
w różnych miejscach. Ale to jeszcze trochę czasu potrwa.
Dwa utwory z „Cafe Brumba” doczekały się już wydań
singlowych oraz teledysków. Mam na myśli „Nie rozumiesz
mnie” i „Piosenka dla mężatki”. To Twoi faworyci?
Limboski: Teraz moi faworyci to „Piosenka dla mężatki”,
„Jeśli jeszcze” i „Dziewczyna z Ameryki”.
Czego mogą się spodziewać słuchacze „Cafe Brumba”
po Limboskim w wydaniu live?
Limboski: Mogą się spodziewać, że wypruję flaki jak
zawsze. Mogą się spodziewać, że będę mówił głupoty
i będę kręcił biodrami jak Elvis. A jak będę miał dobry dzień
to nawet ładnie zagram na gitarze. A jeżeli ktoś jeszcze
będzie ze mną grał to już naprawdę może spokojnie rzucić
STRONA
pięć złotych na scenę i krzyknąć
„Czarny kolczyk”...
rozmawiał: bloom
WARTO ODWIEDZIC cianem
Bo
Synagoga pod Białym
zasów
Pamiętam jeszcze za c
, gdy
ze
ws
za
studenckich, że
iej
sk
aw
ł
oc
przechodziłem obok wr
em
an
ci
o
Synagogi pod Białym B
kaś żal i
ja
e
ni
m
e
w
ę
i
budził s
budynek –
niezgoda na fakt, że ten
gruchotane
w którym widać było po
awnej
ś
młotem historii lady d
wnie
so
n
se
świetności – tak bez
ze
r
że p cież
marnieje. I przeczucie,
pięknego.
mogłoby dziać się tu coś
tro historii
I oto po kilku latach lus
nagoga
odwraca się – dzisiaj Sy
do tego
ak
J
.
zi
kwitnie, żyje, uwod
ącym
tn
i
kw
doszło? Między tym
k był
ne
y
bud
„dzisiaj”, a czasem, gdy
ci
n
odarty zarówno z god oś
,
cy
i
przysługującej bożn
intensywnej
jak i z tynków, był okres
zi i całych
l
h
pracy pojedynczyc ud
iem mu
en
c
środowisk nad przywró
ości.
etn
i
życia i św
Początki prac renowacyjnych obiektu sięgają roku 1996,
kiedy to budynek został przekazany Gminie
Wyznaniowej Żydowskiej we Wrocławiu. W 2005 roku
z inicjatywy Bente Kahan, norweskiej artystki
żydowskiego pochodzenia, zostało utworzone w
synagodze Centrum Kultury i Edukacji Żydowskiej. Rok
później Bente wraz z lokalnym przedsiębiorcą Maciejem
Sygitem założyła Fundację Bente Kahan. W ramach
wspólnych działań zmierzających do zakończenia
renowacji synagogi, Fundacja połączyła siły z
wrocławskim oddziałem Związku Gmin Wyznaniowych
w RP. Dzięki uzyskanym od Gminy Miasta Wrocław
środkom możliwe było przeprowadzenie
kompleksowych prac renowacyjnych (zewnętrza
elewacja oraz dziedziniec) bazujących na istniejących
STRONA
Materiały Fundacji Bente Kahan
archiwalnych zdjęciach. Efekt? 6 maja 2010 oficjalnie
zakończono remont budynku. Wtedy też odbyła się
wystawa inauguracyjna pt. „Historia Odzyskana – Życie
Żydów we Wrocławiu i na Dolnym Śląsku”, którą nadal
można w Synagodze zobaczyć. Obecnie Synagoga pod
białym Bocianem służy społeczności żydowskiej jako
świątynia, a wszystkim wrocławianom jako centrum
kulturalno-edukacyjne.
Synagoga pod Białym Bocianem wraz z cerkwią
prawosławną oraz kościołami rzymskokatolickim i
ewangeliczno-augsburskim tworzy Ścieżkę Kulturową
Czterech Świątyń we Wrocławiu. Dzięki kompleksowej
renowacji budynek nie tylko odzyskał wymiar sakralny,
ale także stał się ważnym ośrodkiem na kulturalnej mapie
Wrocławia. Od 1999 r. odbywają się tu comiesięczne
hawdalowe koncerty muzyki żydowskiej oraz – to późną
wiosną – Festiwal Kultury Żydowskiej „Simcha”.
Oprócz koncertów organizowane są także inne cykliczne
inicjatywy kulturalne, jak choćby Dzień Izraela,
Dzień Wzajemnego Szacunku wraz z obchodami Nocy
Kryształowej. Synagoga jest także przyjaznym miejscem
dla innych przedsięwzięć: wystaw, warsztatów i projekcji
filmów, konkursów i przedstawień teatralnych.
Najbardziej spektakularne z tych ostatnich to:
„Głosy z Theresienstadt” i „Wallstrasse 13”. Wrocławska
Synagoga pod Białym Bocianem, rozpięta miedzy
Warszawą, Berlinem i Pragą, jest nie tylko
międzynarodowym centrum kulturalnym w geograficznym
wymiarze, ale także w tym najbardziej realnym: jako
ośrodek propagowania międzywyznaniowej tolerancji
i wzajemnego szacunku między różnymi kulturami
i tradycjami.
bloom
agogi
yn
S
o
d
ę
i
s
ć
ra
b
y
w
o
t
r
Na co wa
?
Pod Białym Bocianem
13.02 - wernisaż wystawy "Sztuka konceptualna".
Wystawa prac video, rysunków i plakatów, a także
instalacji przestrzennych – stworzona przez
najciekawszych wrocławskich twórców sztuki
konceptualnej - Galeria pod Białym Bocianem
(na drugiej emporze Synagogi)
27.02 - Ariel Ramirez Tango Band – koncert
Materiały Fundacji Bente Kahan
03.02 - prezentacja nowego tłumaczenia Talmudu
Babilońskiego i spotkanie z rabinem Sachą Pecaricem
12.02 - Teresa Salgueiro – koncert
03.03 - wernisaż wystawy Wiesława Piechówki:
akwarele i rysunki inspirowane tematyką
mitologiczną. Galeria pod Białym Bocianem
(na drugiej emporze Synagogi)
06.03 - Zohar Fresco – koncert
10.03 - wernisaż wystawy “Taniec śmierci”.
Wystawa rysunków węgierskiej artystki mieszkającej
w Norynberdze Beli Farago. Galeria pod Białym
Bocianem (na drugiej emporze Synagogi)
24.03 - Tania Tagaq - koncert w ramach Przeglądu
Piosenki Aktorskiej
07.04 - Kapela ze Wsi Warszawa - koncert
17.04 - Chango Spasiuk - koncert
Twoje
zdjęcia,
twoje
wspomnienia
w pięknym
wydaniu!
Fotoksiążki dla każdego!
www.foto-ksiazki.pl
Pomożemy Ci zmienić Twoje ulubione zdjęcia
w cudowny album. W ciągu kilku minut możesz złożyć
zamówienie i przekazać nam wskazówki, abyśmy
mogli stworzyć dla Ciebie trwałą
i wyjątkową pamiątkę. W krótkim czasie wspólnie
stworzymy pamiątkę na całe życie
z Twoich zdjęć w wybranej przez Ciebie formie.
1
2
3
Przygotuj pliki ze zdjęciami
Pobierz i zainstaluj program,
a następnie stwórz stoją foto-książkę
Odbierz gotową książkę osobiście
lub przez pocztę
Dołącz do 4871 na Facebooku:
- jeszcze więcej newsów o wrocławskich muzykach
- rozszerzony kalendarz koncertowy
- wywiady i rozmowy z artystami
- płyty CD do wygrania co tydzień!
DO WYGRANIA BILETY
DO TEATRU LALEK
kl "Wroniec"
Chcesz pójść na spekta atru Lalek?
Te
do
!)
(premiera już w marcu res: [email protected]
z na ad
Nic prostszego - napis Najciekawsze odpowiedzi
ę.
wk
ó
i
jśc
we
ać
zym
dlaczego chciałbyś otr dwójnymi biletami na spektakl "Wroniec"!
po
3
my
zi
d
nagro
KUPON RABATOWY
kie
Z tym kuponem wszyst ie
lep
sk
w
ia
or
es
kc
a
i
płyty
muzycznym DeMolika
o 5% taniej!
KIWANI!
ROCŁAWIANIE POSZU
W
I
N
YW
T
K
A
ZO
C
R
Ó
TW
Znasz ciekawe muzyczne inicjatywy we Wrocławiu?
A może uczestniczysz w jednej z nich?
Uważasz, że o tym co robisz powinno się dowiedzieć zdecydowanie więcej osób?
A może grasz oryginalną muzę i chciałbyś, by posłuchali jej także inni wrocławianie?
Napisz do nas na adres: [email protected] i opowiedz nam o tym, o czym my opowiemy innym.
Cenimy ludzi aktywnych i twórczych – stawiamy na to, co we Wrocławiu najlepsze!
Tak brzmi współczesna Francja!
Made in France vol. 3
Made in France
Made in France vol. 2

Podobne dokumenty