Abstrakcjonizm - prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF

Transkrypt

Abstrakcjonizm - prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
51-611 Wrocław, ul. Wieniawskiego 38
www.piotr-liszka.strefa.pl
+ Abstrakcjonista szuka internalizacji obrazu na wzór muzyki, wykorzystując
manipulacje kształtem i kolorem, zwłaszcza tak mistrzowsko stosowanym
przez impresjonistów. „Awangarda jest jak „niewidzialna ręka” w gospodarce
rynkowej,
synonimem
samoregulacji
rozwoju
sztuki
poprzez
samooczyszczenie. Awangarda odgrywa rolę badawczo-rozwojowa w sztuce
jak badania naukowe w technice, nauce i gospodarce. Poszukiwanie
odpowiedzi na „co” intensyfikuje się zwłaszcza w cywilizacji informatycznej.
Mniej nas zaczyna interesować „jak” podejmować decyzje, szukamy raczej
odpowiedzi „jakie” decyzje należy podejmować. […] Jednym z pierwszych,
który zerwał z „fotografowaniem” rzeczywistości, był Rosjanin Wassily
Kandinsky, który w 1910 r. namalował abstrakcyjny obraz „Abstrakcja
akwarelowa”. Artysta szukał internalizacji obrazu na wzór muzyki,
wykorzystując manipulacje kształtem i kolorem, zwłaszcza tak mistrzowsko
stosowanym przez impresjonistów” /A. Targowski, Chwilowy koniec historii.
Cywilizacja i kultura Polski widziana znad jeziora Michigan, Nowe
Wydawnictwo Polskie, Warszawa 1991, s. 75/. „Analogię między obrazem a
muzyką postrzegał podczas spektaklu operowego „Lohengrin” Wagnera.
Poszczególne tony muzyki generowały kolorowe linie i kształty w umyśle
artysty. Ponadto rozbicie atomu przez fizyków w teorii kwantowej Maxa
Plancka spowodowało u artystów awangardy jakby „rozbicie całego świata”
na części, gdzie „kamienie topniały i wyparowywały w powietrze”. Do tego
doszły tezy matematyków o „nieskończoności” i „wielowymiarowości”
przestrzeni, jej czasowej interpretacji w relatywistycznej fizyce, którą to
przestrzeń trzeba było także i „pięknie” zanotować na płótnie. A jest to
trudne dla człowieka, który daje sobie jako tako radę z przestrzenią
trójwymiarowa. Nic dziwnego, że gruziński wybitny matematyk Pontriagin,
specjalista od czterowymiarowej przestrzeni jest … niewidomy” /Tamże, s.
76.
+ Abstrakcjoniści modni w USA roku 1946. „Artyści wracający po trzech
latach nieobecności z frontu z pewnym zaskoczeniem stwierdzili, że
wszystkie ściany w galeriach zostały już zawieszone i że laury zbierają teraz
abstrakcjoniści. Mówi o tym artykuł Miltona Browna zamieszczony w
„Magazine of Art” z kwietnia 1946 roku. Kiedy autor opuszczał kraj, żeby
wziąć udział w wojnie, socrealizm i sztuka narodowa walczyły o supremację
na rynku. Kiedy powrócił, obydwie zniknęły już ze sceny, na której
przesądzał się los kultury Zachodu, a ich miejsce zajęła abstrakcja, […]
Brown uważał, że za tą moda kryje się prawdziwe niebezpieczeństwo
oznaczające utratę kontaktu z widzialną rzeczywistością; upatrywał w niej
oznak zrzeczenia się przez artystę odpowiedzialności społecznej. Jego
postawa była typowa dla tych twórców i intelektualistów, którzy nadal
opowiadali się za przeżywającymi wtedy swój zmierzch ideologiami Frontu
Ludowego i Nowego Ładu” /S. Guilbaut, Jak Nowy Jork ukradł ideę sztuki
nowoczesnej. Ekspresjonizm abstrakcyjny, wolność i zimna wojna, tł. E.
Mikina, Wydawnictwo Hotel Sztuki, Warszawa 1992, s. 185/. „patrzący
1
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
bardziej perspektywicznie niż Brown, Lester Longman wiedział, na czym
polega dokonująca się właśnie zmiana, i w 1946 roku gotów był
zaakceptować zasady przejęte z surrealizmu, które wyraziłyby patologię epoki
nowoczesności. [„W późniejszym czasie Longman stał się zagorzałym
przeciwnikiem abstrakcyjnego ekspresjonizmu” Przypis 61, s. 244]. W
samym sercu tego przenikającego wszystko eksperymentowania Longman
dostrzegł już nie tylko początki nowego akademizmu, ale i katastrofalny
zanik tradycji formalnej. Twierdził, że modernistyczny eksperyment przebiega
zbyt szybko, przynosząc za sobą prace nie do końca wyartykułowane i w
związku z tym nie do przyjęcia. […] Większość artystów usiłowała albo
zaakceptować sztukę nowoczesną albo „unowocześniać” stare formuły
(Robert Gwatmey, Paul Burlin, Joseph de Martini). W każdym razie jasne
było, że sukcesy, jakimi cieszył się modernistyczny werniks nakładany na
stare style, świadczyły o narodzinach swego rodzaju akademizmu. Jak pisał
Clement Greenberg w 1945 roku” /Tamże, s. 186/. „Stajemy przed groźbą
wmówienia nam nowej sztuki oficjalnej – oficjalnej sztuki „nowoczesnej” […]
Podczas kiedy na wskroś akademicka sztuka oficjalna stanowiła
przynajmniej rodzaj wyzwania, oficjalna sztuka „nowoczesna” wprowadza
tylko zamieszanie, myląc i zniechęcając prawdziwego twórcę” (C. Greenberg,
„Nation”, 1 grudnia 1945, s. 604)” /Tamże, s. 187.
+ Abstrakcjoniści zachęcani do trockizmu przez Partisan Review. „Kicz,
czerpiący dla siebie ze zdegenerowanych i akademizowanych simulacrae
kultury prawdziwej, sprzyja brakowi wrażliwości oraz go kultywuje. To
stępienie wrażliwości jest źródłem jego powodzenia. Kicz działa w sposób
mechaniczny, operuje gotowymi formułami. Kicz to namiastka przeżycia i
fałszowane odczucie. Kicz streszcza w sobie wszystek fałsz naszych czasów.
Kicz nie domaga się od nabywcy niczego z wyjątkiem jego pieniędzy – nawet
czasu” /C. Greenberg, Avant-Garde and Kirsch, „Partisan Review”, jesień
1939, 34-49, s. 40/. „Był to o tyle ważny artykuł, że stanowił znaczący
przejaw rozpoczętego około 1936 roku procesu, który nazwałbym
„demarksizacją amerykańskiej inteligencji”. […] Nowy Partisan przeżywał
swój okres trockistowski objawiający się podkreślaniem raczej roli
intelektualistów niż klasy robotniczej. Troska o to, aby stworzyć
„międzynarodówkę intelektualistów”, tak zaprzątała umysły, że niekiedy
prowadziło to do całkowitego ignorowania marksizmu” /S. Guilbaut, Jak
nowy Jork ukradł ideę sztuki nowoczesnej. Ekspresjonizm abstrakcyjny,
wolność i zimna wojna, tł. E. Mikina, Wydawnictwo Hotel Sztuki, Warszawa
1992, s. 60/. „Greenberg w gruncie rzeczy kładł teoretyczne podwaliny pod
modernistyczny „elitaryzm” proponowany już w 1936 roku. […] Morris i
Partisan Review zachęcali abstrakcjonistów do przyjęcia linii wyznaczonej
przez Trockiego, czyniąc tym samym rozróżnienie między ich twórczością a
„wstecznymi” pracami artystów orientacji stalinowskiej, skupionych w
Kongresie Artystów Amerykańskich” /Tamże, s. 61/. „Czyniąc z kiczu obiekt
ataku, wiążąc go z totalitaryzmem, symbolem zła, Greenberg dawał do ręki
artystom niepewnym własnych wyborów środki przyszłego działania. Walcząc
sztuką przeciwko kulturze masowej, używając broni elity, mogli cieszyć się
złudzeniem walki ze znienawidzonymi reżimami” /Tamże, s. 62.
+ Abstrakcjoniści Zdarzenie jest nieme absolutnie.Poznanie historyczne
posiada swoją siłę kognitywną, określony zasięg i swoją własną prakseologię.
2
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
„3. Centryczność poznania historycznego. […] Zdarzenie, fakt, istnienie nie
są absolutnie nieme, jak dla wielu tomistów, abstrakcjonistów i metafizyków
klasycznych. Są one znakami języka dziejowego (mowy historii) i mają
rozwinięcie i głębokie znaczenie „z wypustkami” poza siebie. Inna rzecz, że te
elementarne „semy historiograficzne” są bardziej skomplikowane, niż sensy
podstawowe w naukach synchronicznych (formalnych, przyrodniczych,
filozoficznych).
Ale
taki
„sem
historyczny”
(i
zarazem
leksem
historiograficzny, monem historiograficzny) mieni się żywymi światłami.
Można mówić o „świetle zdarzenia” (lumen eventus). O ile wydarzenie
streszcza się, rekapituluje świat dziejowy, o tyle poznanie wydarzenia polega
jakby na odwróceniu tej drogi, a mianowicie na analizie, na rozłożeniu
„światła wydarzenia” na jego „pasma widmowe”, na elementy sukcesywne
oraz na konkluzje całkujące ku większym jednostkom. Te centra
rekapitulacyjne, idio-ejdetyczne i idio-graficzne zarazem są wiązane w całość
z innymi rodzajami wydarzeń, a także z innymi rodzajami poznań między
innymi synchronicznych. […] zarówno w ontologii historycznej, jak i w teorii
poznania historycznego concretum i uniwersum warunkują się wzajemnie,
choć concretum jest łatwiej poznawalne” S. Bartnik, Historia i myśl, Lublin
1995, s. 38-39.
+ Abstrakcjonizm absolutny nie istnieje w malarstwie. Obraz abstrakcyjny
ma znaczenie, a nie tylko obraz realistyczny. „Góry trzeba poznawać z
różnych stron – twierdzi wybitny geograf Friedrich Ratzel: ich wygląd z
jednego punktu widzenia jest względnie ubogi, ale i tak za bogaty dla
malarza, który musi z tego wyglądu zbyt dużo szczegółów eliminować i
dlatego lepiej się czuje wobec krajobrazów bardziej monotonnych. Inne
trudności dostrzega znakomity historyk kultury, Georg Simmel. Chaotyczna
bezforemność gór scalona zostaje i uspokojona przez ich materialną masę –
mówi Simmel – która objawia nam ziemskość, das Irdische als solches, ale
tej masy nie da się pokazać w malarstwie. Z drugiej strony – i co ważniejsze –
strefa wiecznych śniegów w iskrzeniu pogodnego dnia daje nam poczucie
nieziemskości, bo tam się kończy dialektyka życia, ruch, względność” /J.
Woźniakowski, Góry Niewzruszone. O różnych wyobrażeniach przyrody w
dziejach nowożytnej kultury europejskiej, Znak, Kraków 1995, s. 7/. „W życiu
oceniamy, że coś jest wysokie, przez relację z czymś, co jest niskie:
tymczasem paradoks gór polega na tym, że ich wysokość przeżywamy
najmocniej wtedy, kiedy znikną nam z oczu domy i doliny, zieleń roślinności
i w ogóle wszelkie punkty odniesienia. Ale takie mistyczne odczucie wyżyn i
bezczasowości jest niepochwytne dla malarza: „kształt to ograniczenie
[Gestalt ist Schranke], zatem, co absolutne i nieograniczone, nie może zostać
ukształtowane”. […] Nie istnieje […] malarstwo całkiem asemantyczne. Także
obraz abstrakcyjny znaczy. Zapewne istnieją jednak skłonności: jedni
malarze skłaniają się ku czystej delektacji patrzenia i kreacji w malarskim
tworzywie, inni zaś do semantyzacji, która ociera się czasem o dyskurs. Otóż
wydaje mi się, że pejzaż górski jest na ogół zorientowany bardziej
semantycznie niż ten typ pejzażu, który sławił Elie Faule. Jeśli tak jest w
istocie, to dlaczego tak jest? Jaka rolę grają rzeczywiście góry, nie tylko
zresztą w malarstwie, stając się natchnieniem, wcieleniem i znakiem naszych
postaw, naszych wyborów, naszych marzeń?” /Tamże, s. 8.
3
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
+ Abstrakcjonizm akademicki odrzucony w scholastyce późnej. Doktryna
luterańska o usprawiedliwieniu samą wiarą (sola fide) otwiera drogę nowej
pobożności, ograniczonej tylko do Pisma Świętego. Czytanie Biblii jest okazją
do działania łaski, a raczej okazją do uświadomienia sobie jej działania.
Luter oparł swoją doktrynę na nauczaniu św. Pawła, posługując się
terminologią św. Augustyna, zwłaszcza w kwestii grzechu pierworodnego /V.
Grossi, L’auctoritas di Agostino nella doctrina del «peccatum originis» da
Cartagine (418) a Trento (1546), „Augustinianum” 31 (1991) 329-360/. Myśl
św. Augustyna wywarła wpływ na Marcina Lutra trzema drogami: przez
szkołę augustiańską (Augustinsschule) do roku 1500, przez recepcję
bezpośrednią dziedzictwa św. Augustyna oraz przez zakon Augustianów /V.
Grossi, Indicazioni sulla recenzione-utilizzacione di Agostino d’Ippona nella
teologia post-tridentina, “Lateranum” LXII (1996) 221-251, s. 223/. Pierwsze
konstytucje Augustianów zredagował Egidio Romano. Wydane zostały w
Ratyzbonie w roku 1290. Znajdują się w nich zasady biblijne devotio
moderna. Studiowanie Pisma Świętego uzupełniało studium Sentencji Piotra
Lombarda /Tamże, s. 224/. Późna scholastyka posługiwała się pisami św.
Augustyna w znacznym stopniu. Relacja ludzi z Bogiem określana była
kategoriami natury i łaski, celu naturalnego i nadprzyrodzonego.
Dyskutowano kwestię ich jedności, lub ich rozdzielenia /Tamże, s. 225/.
Późna scholastyka dążyła do wyzwolenia się z akademickiego
abstrakcjonizmu. W tym nurcie znajduje się pesymistyczna antropologia
augustyńska Lutra, Bajusa, Janseniusza, całego ruchu związanego z PortRoyal. Przeciwieństwem był nurt tomistyczny, doceniający naturę ludzką
(homo in puris naturalibus), który odnowił się później jako neotomizm. Istotną
rolę w tej kontrowersji miał Robert Bellarmin (1542-1621) ze swoim dziełem
Controversie (1575-1588). W Salamance w roku 1561 Dominik de Soto
napisał traktat De natura et gratia. Ważną sprawą był nie tylko inny punkt
widzenia, ale też inna semantyka, przenosząca dysputę na różne poziomy.
Dyskutowano z przeciwnikami wyobrażonymi, a nie z tym, co naprawdę
wyrażali oni w swoich tekstach. Około roku 1680 skrystalizowały się traktaty
De ente supernaturali oraz De gratia. Ich schemat przetrwał do Soboru
Watykańskiego II (Zob. Charles Boyer, De Deo creante et elevante, Roma
1949) /Tamże, s. 226.
+ Abstrakcjonizm arystotelesowski przezwyciężenie przez Pascala. Pascal
wyróżniał trzy poziomy życia w człowieku: materia, duch i świętość, porządek
działania, porządek duchowy i porządek miłości. Odpowiada im król,
mędrzec i święty W73 164. Bóg według niego to jedna osoba, utożsamiana z
pierwszą Osobą Bożą. Bóg dał się nam poznać w Jezusie Chrystusie.
Spotkanie z Jezusem Chrystusem pozwala człowiekowi poznać swoje życie
wewnętrzne i swoje życie dotychczasowe. Człowiek poznaje swój grzech i
odczuwa, że jest winny wszystkich grzechów ludzkości, łącznie z
największym grzechem: ukrzyżowaniem Jezusa Chrystusa. Bóg sam w sobie
nie może być poznany. Z tym zgadza się również Kartezjusz. Bóg interesuje
go tylko jako pierwsza przyczyna, konieczna dla istnienia innych bytów.
Filozofia nowożytna skoncentrowała się na tym, co było tylko częścią myśli
św. Tomasza z Akwinu, nad „dowodzeniem” istnienia Boga. Tymczasem
chrześcijaństwo jest czymś zupełnie innym, jest wyznaniem Boga jako Boga,
przyjęciem Jego objawienia z ufnością i radością W73 165. Pascal był
4
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
jednocześnie filozofem, matematykiem i człowiekiem głęboko wierzącym.
Jednak szuka Boga nie w wymiarze transcendentnym, lecz wewnątrz
człowieka. W ten sposób rozpoczyna redukowanie antropologiczne, które
doprowadzi do całkowitej redukcji antropologicznej u Feuerbacha, czyli do
zastąpienia Boga człowiekiem. Bóg Pascala nie jest ani Bogiem filozofów, ani
Bogiem proroków (obie wizje traktują Go jako kogoś dalekiego), jest Bogiem
Jezusa Chrystusa, żyjącym w sercu człowieka. Mamy do czynienia z jakąś
trzecią linią myśli W73 166. Bóg Jezusa Chrystusa jest naszym Bogiem:
Bogiem ludzi i Bogiem-człowiekiem. Człowieczeństwo Boga i wcielenie Boga
są dwiema afirmacjami kluczowymi. Bóg towarzyszy człowiekowi w jego
człowieczeństwie. Człowiek może odrzucić Boga. Bóg nie może pozbawić się
człowieczeństwa (K. Barth) W73 167.
+ Abstrakcjonizm Idealizm przeciwieństwem wiary w Boga żywego. „U
podstaw idealistycznej koncepcji sztuki, a w tym muzyki, stoi filozofia, która
chce wynieść człowieka do roli stwórcy absolutnego i wówczas to, co wielkie,
byłoby brane jako finalny efekt nadludzkiego wysiłku jakiejś genialnej
osobowości. Idealizm niemiecki zmienił jak gdyby kierunek „mowy” świata,
gdyż duch ludzki przestał być czymś przyjmującym, lecz tworzącym (Por. B.
Pociej, Idea, dźwięk, forma, Kraków 1972, s. 97). Fenomen muzyki jednak
nie jest tożsamy z życiem osobowym; on go przekracza, mimo że posiada swą
wewnętrzność. Obok koncepcji „obiektywistycznej”, w której ważną rolę
odgrywa nasłuchiwanie świata i odwzorowanie „projektu” Bożego zawartego
w stworzeniu, istnieje też koncepcja sztuki „subiektywistyczna” albo
„antropologiczna”, która ujmuje muzykę jako ekspresję podmiotowości
człowieka. I tutaj mamy do czynienia z semantyką w muzyce; muzyka jest
mową, wypowiedzią, chociaż wydaje się, że twórca tej epoki traci nieco słuch
na mowę kosmosu. Historia muzyki w naszym przypadku jest historią idei, a
nie dzieł czy faktów. Idee muzyczne tkwią we wspólnym podłożu kultury
duchowej, umysłowej i myślowej; sztuka nie rodzi się z próżni, lecz
uczestniczy już w jakimś zaczynie duchowego bogactwa, z którego czerpie też
twórca, dlatego ważne jest […] pokazanie miejsca osoby ludzkiej w rozwoju
idei muzycznych. Owe idee, które człowiek pojmuje, rozumie i stara się je
przekazywać, zmuszają go do współtworzenia z Bogiem, współokreślania
siebie w relacji do Tajemnicy” /K. Guzowski, Muzyka ducha, RTK 2 (2002)
141-155, s. 145-146.
+ Abstrakcjonizm Malarstwo antysowieckie jest równie ateistyczne, jak
ateistyczni są radykalni antyrewolucjoniści. „Przeciwieństwem sztuki
sowieckiej, przechodzącego kryzys naśladowczego socrealizmu, jest dziś
malarstwo abstrakcyjne. Jego rytmika różnobarwnych powierzchni usiłuje
oddać wrażenia muzyczne. Pomimo to, dźwięk nie ma żadnego związku z
występującymi na świecie formami. U najwybitniejszych – Kandlińskiego,
Kupki, Malewicza, Mondriana, dostrzegamy początkowo „teozoficzne”
pragnienie dotarcia do pierwotnego chaosu poprzez rzeczywistość
empiryczną. Przekątna, linie przecinające się pod kątem prostym, zmierzają
ku kwadratowi, geometrycznemu symbolowi Bożego Absolutu. Od symbolu
powracamy jednak do czystego znaku. Jest to poznanie abstrakcyjnego
Bóstwa z pominięciem hipostazy Bożej Osoby, a zwłaszcza – z pominięciem
Wcielenia. Sztuka ucieka się do zabiegów pre-formalnych, prastruktur i w
nieskończoność, niczym dywan perski, rozpościera wielobarwną płaszczyznę,
5
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
nie mogąc się zatrzymać z braku jakiejkolwiek motywacji. Zastąpienie
lektury ilustrowanymi czasopismami i telewizją, powszechna inflacja obrazu,
dochodzi do zenitu w przypadku gigantycznej idolatrii, której obiektem są
gwiazdy kina czy też przywódcy państw. To uwolnienie podświadomych treści
jest wprawdzie kontrofensywą wyobraźni, pozbawioną jednak związku z
naturą symbolu” /P. Evdokimov, Poznanie Boga w Kościele Wschodnim.
Patrystyka, liturgia, ikonografia, tł. A. Liduchowska, Wydawnictwo M,
Kraków 1996, s. 116.
+ Abstrakcjonizm odrzucony Vitoria F. rozpatrując zagadnienia związane z
prawami Indian, odrzucił bezużyteczne w tym względzie dysputy upadającej
scholastyki. Był wierny humanizmowi rozwijanemu w Kastylii, która w owym
czasie nawiązała żywy kontakt z Neapolem. Vitoria odrzucił zdegenerowaną
dialektykę średniowieczną, podkreślając znaczenie sumienia, odrzucił
arbitralność rozumu dyktującego zasady apriori, co św. Bonawentura nazwał
violentia rationis. Był realistą, najpierw chciał poznać rzeczywistość, dlatego
sprzeciwił się prawnikom J. M. Desantes Guanter, Teología y derecho en las
relaciones Vitorianas “De Indis”, w: Actas del VII simposio de teología
histórica (28-30 abril 1992), Valencia 1993, s. 71-81, s. 76/. Sam miał wielki
wpływ na dalszy rozwój prawa. Jego system był spójny, obejmujący kilka
poziomów ze sobą powiązanych. Przezwyciężył on niedojrzały pozytywizm
romanistów, ograniczających się jedynie do odtwarzania skostniałych praw,
które nie odpowiadały faktom zaistniałym po odkryciu Ameryki. Był
przekonany, że bez pomocy filozofii i teologii prawo nie zdoła przezwyciężyć
sytuacji zagubienia. Prawnik powinien być człowiekiem o szerokich
horyzontach myśli i zakorzeniony w społeczeństwo jako żywy człowiek,
stanowiący jego organiczną część /Tamże, s. 78/. Wolność i równość
ukazana jest wtedy, gdy zachodzi odpowiedniość między ius gentium i ius
naturale, oraz analogia między ius gentium i ius inter gentes. Uważał wobec
tego za konieczne przezwyciężenie schematów myślenia wynikających z
wielowiekowych wojen zwanych rekonkwistą. Utworzył w ten sposób
fundament do prawa ponadnarodowego, którego dewizą nie jest wojna, lecz
pokój /Tamże, s. 79/.
+ Abstrakcjonizm popierany przez rewolucjonistów. „Czyniąc użytek z
pewnych idei trockizmu, eliminując z nich zaangażowanie polityczne,
Newman nakreślił obraz rewolucjonisty – sprzymierzeńca formalizmu. Co
więcej, opowiadając się za internacjonalizmem, podzielał poglądy i
przeważającej części opinii publicznej, i rządu, stamtąd bowiem, […], szło
zasadnicze poparcie dla jego mglistej koncepcji. Tym sposobem, być może
wbrew sobie, rewoltujący artyści stali się rzecznikami nowej, liberalnej
Ameryki. […] batalia rozgrywała się na razie na poziomie ideologii; produkcja
artystyczna miała podążyć a ślad za nią dopiero nieco później” /S. Guilbaut,
Jak Nowy Jork ukradł ideę sztuki nowoczesnej. Ekspresjonizm abstrakcyjny,
wolność i zimna wojna, tł. E. Mikina, Wydawnictwo Hotel Sztuki, Warszawa
1992, s. 108/. „Kootz dostrzegł w obrazach Browne’a wspaniałą paralelę
sztuki i polityki. Jego tekst trafia dokładnie w sedno, kiedy przychodzi do
opisania dopiero co rodzących się zrębów nowej ideologii. Wszystkie elementy
są na swoim miejscu: indywidualizm („osobisty wkład”), nowo odkryta siła
Stanów
Zjednoczonych
(„rzutki”,
„sportowy”,
„agresywny”),
ciągła
wynalazczość („Nieustające poszukiwania”, „pomysły”). […] Wysunięte na
6
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
pierwszą linię frontu walki o modernizm, prace Browne’a miały uosabiać
rzutki i optymistyczny ekspansjonizm Stanów Zjednoczonych („postęp”,
„stały rozwój”). Agresywne, przesycone energią, gwałtowne w swoich
„wspaniałych dysonansach kolorystycznych” – takie malarstwo pasowało do
obrazu męskiej młodości Ameryki. Dla Kootza Browne był idealnym
przedstawicielem internacjonalizmu (Picasso), zabarwionego amerykanizmem
(gwałtownością). W 1948 roku, kiedy rynek domagał się amerykanizmu
zabarwionego internacjonalizmem […] Kootz raz jeszcze podjął sprawę
internacjonalizmu w New Frontiers in American Painting, książce napisanej w
1943 roku i poświęconej „rewolucji” artystycznej w sztuce amerykańskiej”
/Ibidem, s. 109.
+ Abstrakcjonizm przyzwyczaił publiczność do świata niefiguratywnego i
onirycznego. „Na wzrost zainteresowań symbolizmem wpłynęły następujące
czynniki: 1) Odkrycia psychologii głębi, które wykazały, że aktywność
podświadomości ujawnia się poprzez obrazy, figury, sceny, stanowiące jak
gdyby szyfr dla sytuacji, których świadomość nie chce czy nie może poznać.
2) Doświadczenia abstrakcjonizmu i surrealizmu, które przyzwyczaiły
publiczność do świata niefiguratywnego i onirycznego. Znaczenie tego świata
tylko wówczas było uchwytne, kiedy się rozszyfrowało jego strukturę
symboliczną.
3)
Badania
entograficzne
dotyczące
społeczeństw
prymitywnych, zwłaszcza hipotezy Lévy-Bruhla o „prelogicznej” mentalności
prymitywnej. Hipoteza ta wywołała dyskusję, co z kolei przyczyniło się do
wzrostu zainteresowania mitem i symbolem. 4) badania filozofów,
epistemologów, lingwistów, wykazujące symboliczny charakter nie tylko
języka, ale także różnych innych gałęzi ludzkiej aktywności: od rytuału i
mitu, aż do sztuki i nauki. Ponieważ człowiek dysponuje możliwością
tworzenia symboli, zatem wszystko, co stwarza jest symboliczne (Cassirer,
Susanne, K. Langer)” /M. Podraza-Kwiatkowska, Symbolizm i symbolika w
poezji Modej Polski, Uniwersitas, wyd. 2, Kraków 1994, s. 7/. „Historyk
literatury musi zwrócić uwagę na czynnik jeszcze jeden. Na lata powojenne
przypada mianowicie nie tylko zainteresowanie rozległą dziedziną
symbolizmu w ogóle. Wzrasta także w sposób gwałtowny zainteresowanie
symbolizmem francuskim, konkretnym zatem kierunkiem literackim,
występującym pod koniec XIX wieku, kierunkiem, którego ekspansja na
literaturę innych krajów, miedzy innymi Polski, nie ulega wątpliwości.
Przyczyn zwrócenia uwagi na symbolizm francuski szukać należy w nowszej
poezji i w nowszych teoriach literackich, dla których początków poszukuje
się właśnie w symbolizmie” /Tamże, s. 8.
+ Abstrakcjonizm rewolucyjny sztuki USA. „5 czerwca 1943 roku, […] Jewell
opublikował w New York Timesie recenzje z ostatnich wystaw mijającego
sezonu. […] Zazwyczaj niewinne i powierzchowne, analizy Jewella nadawały
się akurat do tego, aby przez lata zapewniać mu wygodną przystań na
łamach Timesa. Tym razem jednak jego artykuł eksplodował niczym
rozrywający się w ręku autora granat” /S. Guilbaut, Jak Nowy Jork ukradł
ideę sztuki nowoczesnej. Ekspresjonizm abstrakcyjny, wolność i zimna wojna,
tł. E. Mikina, Wydawnictwo Hotel Sztuki, Warszawa 1992, s. 111/. „Stroną”
byli nikt inny jak Adolph Gottlieb i Mark Rothko, dwaj malarze „federacyjni”.
[…] Federacja Nowoczesnych Malarzy i Rzeźbiarzy powstała w 1940 roku, w
wyniku secesji trockistów z Kongresu Artystów Amerykańskich, i że w jej
7
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
skład wchodziły liczne komitety, z których najważniejszym był Komitet
Kultury, odpowiedzialny za wysyłanie do gazet, muzeów i krytyków, kiedy
tylko wymagała tego konieczność i kiedy tylko nadążała się sposobność,
listów protestacyjnych, głównie po to, żeby artyści grupy nie znikli z oczu
publiczności i potencjalnych kupców. […] to była okazja, o jakiej marzyła
federacja, okazja dająca wreszcie powód do wydania manifestu i określenia
tożsamości grupy, która do tej pory, pozostając przy sformułowaniach
godnych XIX-wiecznej awangardy paryskiej, nie wyszła poza kilka dość
naiwnych i banalnych deklaracji wiary, takich jak „Wierzymy w wolność
ekspresji, wierzymy w jakość dzieła, wierzymy w aktywność kulturalną”. […]
W 1943 roku surrealiści już od dwóch lat przebywali w Nowym Jorku i
publiczność zdołała przyzwyczaić się do ich ekstrawagancji, z którymi, o ile
wystawy Salwadora Dali w oknach wielkich nowojorskich magazynów są
jakimkolwiek miernikiem, oswojony był teraz nawet człowiek z ulicy. Max
Ernest stał się pieszczochem muzeów i statecznych matron. Matta był
młodym ekscentrykiem, traktowanym z powagą przez innych artystów.
Masson robił swoje automatyczne rysunki. Podświadomość wypełniała
wszystkie umysły” /Ibidem, s. 112/. „Jewell nie potrafił zrozumieć, dlaczego
[…] obrazy, inspirowane przez Paryż i surrealizm, miały być odpowiedzią na
nawoływania Federacji o „globalizację” malarstwa […]. Nie rozumiał także,
dlaczego te właśnie prace miały pomóc sztuce amerykańskiej skupić na sobie
uwagę świata” /Ibidem, s. 113.
+ Abstrakcjonizm scholastyczny przezwyciężyć chciał Janseniusz, podobnie
jak to czyni ogół teologów po Soborze Watykańskim II. Antropologia Lutra
opracowana została na podstawie pism św. Pawła i św. Augustyna,
mówiących o człowieku grzeszniku (peccator), którego usprawiedliwienie
możliwe jest tylko w wierze, dzięki działaniu Chrystusa Odkupiciela. Tylko
Chrystus jest prawdziwie sprawiedliwy (iustus), z tego powodu ma moc
zakrywania niesprawiedliwości ludzi (iniustitia hominis). Nie potrafi jednak
anulować jej. Sprawiedliwość Chrystusa jest przypisywana człowiekowi
grzesznemu, ale faktycznie grzesznik jej nie ma. W grzeszniku jest nadal
tylko grzech. Luter identyfikuje grzech pierwotny (peccatum originis) z
pożądliwością (concupiscentia hominis), która traktowana jest przez niego nie
tylko jako źródło grzechu (fomes peccati), lecz także jako grzech. Jest to
skutek grzechu Adama – grzech pierworodny. W członkach ludzkich, w
całym człowieku wpisane jest prawo grzechu (lex membrorum, lex peccati) /V.
Grossi, Indicazioni sulla recenzione-utilizzacione di Agostino d’Ippona nella
teologia post-tridentina, „Lateranum” LXII (1996) 221-251, s. 228/. Michał
Baius (Baio) tworzył antropologię na podstawie tekstów antypelagiańskich
św. Augustyna. Żył w latach 1513-1589. Swoje najważniejsze działa
opublikował w latach 1563-1564 /Michaelis Baii opera, wyd. Gabriel
Gerberon, Coloniae Agrippinae 1696/. Jego myśl antropologiczna uważana
jest za prodrom (znak zapowiadający, antycypacja, przygotowanie)
jansenizmu. Zarówno Baius, jak i Janseniusz zamierzali przezwyciężyć
scholastyczny abstrakcjonizm, podobnie jak to czyni ogół teologów po
Soborze Watykańskim II. Tego rodzaju nurt nie jest wynalazkiem XX wieku,
istniał praktycznie zawsze, wyraźny jest w pismach św. Augustyna, a po
Soborze Trydenckim (1545-1563) ujawnił się z wielka mocą. Antropologia
tego okresu zakotwiczona była silnie w Piśmie Świętym, szczególnie w piątym
8
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
rozdziale Listu św. Pawła do Rzymian, podkreślając wyzwolenie człowieka z
grzechu mocą łaski Chrystusa. Pojawił się postulat łaski skutecznej, w
przeciwieństwie do łaski dostatecznej. Łaska skuteczna łączyła się ściśle z
głoszoną przez św. Augustyna tezą o predestynacji. Tak interpretował jego
pisma Kalwin /Tamże, s. 229/. Baius głosił, że łaska dana pierwszemu
człowiekowi nie była darem nadnaturalnym, lecz uzupełnieniem natury
ludzkiej. Grzech Adama (peccatum originis) pozbawił naturę ludzką jej
cennego elementu (privatio gratiae), czyli istotnie osłabił ludzką naturę.
Zniszczona została pierwotna niewinność. Odkupienie Chrystusowe
naprawią naturę ludzką, przywraca jej utracony przez Adama element
naturalny, a ponadto daje łaskę Chrystusową (charitas) łaska w sensie
ścisły, dar nadprzyrodzony wysłużony przez Chrystusa) /Tamże, s. 230.
+ Abstrakcjonizm scholastyki zbytni przyczyną odrzucenia jej. Teologia
hiszpańska wieku XIX, Nicomedes Martín Mateos (1806-1890) w Breves
observaciones sobre la reforma de la filosofía, Salamanca 1853, wyznał, że
rozpoczął od scholastyki, lecz ja opuścił z powodu zbytniego abstrakcjonizmu
i pustych słów. Przeszedł do sensualizmu, który uznał za niemniej przesadny
i niebezpieczny, zakosztował eklektyzmu, idealizmu niemieckiego i
szkockiego konceptualizmu. Interesował się nawet doktryną ciągłego
postępu, która jest „matką socjalizmu”. Dalszym etapem był kartezjanizm
(Bordas-Demoulin i Huet; poglądy ich były potępione przez Kościół), stając w
opozycji do myśli, którą reprezentował Donoso Cortés w Veintiséis cartas al
Marqués de Valdegamas, Valladolid 1851. Martín Mateos chciał powiązać
psychologizm kartezjański z ontologizmem platońskim i katolicyzmem. José
Moreno Nieto (1825-1882), rektor uniwersytetu w Madrycie, deklarował się
jako katolik liberalny i zwolennik spirytualizmu chrześcijańskiego. Bronił on
religii i wolności /A. Martínez Albiach, Fe y razón entre dos concordatos
(1753-1851), w: Historia de la Teologia Española, t. II: Desde fines del siglo
XVI hasta la actualidad, M. Andrés Martinez (red.), Fundación Universitaria
Española: Seminario Suarez, Madrid 1987, s. 443-521 (r. XV), s. 489/.
Teologia jest nauką wszystkiego, mówił Donoso Cortés. Teologia hiszpańska
wieku XIX zajmował się kwestią władzy i potęgi politycznej. Donoso Cortés
głosił, że socjalizm jest teologią satanistyczną, anty-teologią /Tamże, s. 490/.
W wieku dekadencji teologii na uwagę zasługuje uniwersytet w Cervera, w
którym działał Joachim Balmes /Tamże, s. 502/. 21 października 1868
rewolucyjny rząd zlikwidował wydziały teologiczna we wszystkich
uniwersytetach w Hiszpanii. Teologia mogła być nauczana z całą swobodą,
ale jedynie w Seminariach. Liberałowie nie uznali teologii jako nauki.
Doprowadzili do radykalnego rozdzielenia. Rząd bał się zwłaszcza refleksji
teologicznych na temat władzy politycznej. Kościół został zamknięty w
zakrystii /Tamże, s. 511/. Teologia, oderwana od koniecznych dla niej źródeł
wiedzy, została zepchnięta na niższy poziom. Od tej pory na poziomie
europejskim pisali jedynie teologowie hiszpańscy przebywający za granicą. W
Hiszpanii natomiast tłumaczono publikacje teologiczne z Niemiec i Francji
/Tamże, s. 513.
+ Abstrakcyjna jednakowość postaci na obrazie Trójcy Świętej w Vallepietra.
„Cztery trynitarne typy przedstawień Pierwszy typos: trzy jednakowo
ukształtowane postacie / Trzy istotne rysy wybijają się w będącym
przedmiotem tych rozważań trynitarnym przedstawieniu; należą one
9
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
oczywiście do intencji artysty względnie/i go zamawiającego. (3) Pomimo tego
objawienia trójosobowy Bóg pozostaje w jeszcze bardziej niedostępnej
Transcendencji. Jest to podkreślane „przez wyniosły, hieratyczny charakter”
obrazu, „przez majestatyczno-gigantyczne wymiary”, przez to, że artysta
kolorowy obraz „z niebywałą mocą odcina od ciemności tła” (A. M. D’Achille,
cyt. za F. Mercuri, La Trinità di Vallepietra, Subiaco 1994, 22). Przede
wszystkim istnieje w swojej sztywności nadludzko-wyniosłe spojrzenie trzech
osób, które pozwala domyślać się obserwatorowi czegoś z niepojętości Boga,
tak że pielgrzym „równocześnie jest zanurzany w niezmierzoność trynitarnego
mysterium” (Tamże). Oczywiście należy również dodać, że ta transcendencja
nosi rys archaicznego skostnienia, owszem tego, co niezrozumiałe, przede
wszystkim co dotyczy wzajemności trzech osób. Ich jedność istnieje jedynie w
formalnym byciu obok siebie w abstrakcyjnej jednakowości. A nawet ich
bycie razem ze sobą jako wydarzenia najwyższej miłości nie znajduje żadnego
przedstawienia. Odwrotnie, w ten sposób Trójca Święta pozostaje jako
wydarzenie relacji (przy czym obydwa są o jednakowym znaczeniu: relacja i
wydarzenie). Wskazanie na żywotną perychorezę życia, na ponad-siebie w
Bogu samym, a tym bardziej na wydarzenie zbawienia, nie daje się wyczytać
z przedstawiania. Są to granice tego obrazowego typosu, które z pewnością
także były podstawą tego, że zostały zabronione przez Urząd Nauczycielski
Kościoła (Dla cudownego obrazu w Vallepietra istnieje specjalne zezwolenie
Świętego Oficjum (dzisiaj: Kongregacja Wiary) z 1927, według którego kult
tego obrazu został dozwolony ze względu na jego wiek i ogromną liczbę
pielgrzymów, którzy przez niego są przyciągani)” /G. Greshake, Trójjedyny
Bóg. Teologia trynitarna przełożył bp J. Tyrawa, (Der Dreieine Gott. Eine
trinitarische Theologie, Verlag Herder, Freiburg im Breisgau 2007 [wyd. 3;
1997 wyd. 1]), TUM, Wrocław 2009, s. 484.
+ Abstrakcyjna matematyka grecka spekulatywna; matematyka arabska jest
bardziej konkretna i praktyczna, Spengler O. „Dla Erica T. Bella (por. jego
The Development of Mathematics) matematyka jest „żywym strumieniem”, z
występującymi od czasu do czasu dopływami, jak i prądami przeciwnymi czy
miejscami, gdzie spotykamy wodę stojącą. Matematyka arabska, na
przykład, była dlań tamą, potrzebną, aby zachować i przekazać dalej pewne
osiągnięcia matematyki greckiej, ale sama nie wniosła nic nowego. Dla
Oswalda Spenglera (por. jego Der Untergang des Abendlandes) matematyka
jest pluralistyczna, a każda kultura ma swą własną matematykę, która ginie
wraz z nią. Matematyka grecka, na przykład, po upadku starożytnej kultury
greckiej i pojawieniu się matematyki arabskiej stała się już zupełnie inną,
nową matematyką. Ta pierwsza była abstrakcyjna i spekulatywna, matematyka arabska zaś bardziej konkretna i praktyczna, bo została
ukształtowana przez inną kulturę, mianowicie przez potomków nomadów,
żyjących w twardych i z pewnością trudniejszych niż Grecy warunkach.
Spengler jednak, inaczej niż Bell, nie deprecjonuje matematyki arabskiej
dlatego, że nie była prostą kontynuacją matematyki greckiej” /R. Murawski,
Filozofia matematyki, Zarys dziejów, Wydawnictwo naukowe PWN, Warszawa
1995, s. 151/. Dla Wildera, traktującego kulturę, w szczególności kulturę
matematyczną, nie jako organizm, który powstaje, rozwija się i umiera (tak
czyni Spengler), ale jako ciągle ewoluujący gatunek, matematyka grecka nie
umarła z chwilą pojawienia się matematyki arabskiej. Znalazłszy się jednak
10
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
w ramach innej kultury, będąc poddana wpływowi innych sił kulturowych,
rozwijała się po prostu inaczej, w innym kierunku niż dotychczas. Ale była to
ciągle ta sama matematyka. Wilder formułuje szereg praw rządzących
ewolucją matematyki. Pozwalają one wyjaśnić dotychczasowy jej rozwój oraz
umożliwiają pewne próby przewidywania kierunków rozwoju w przyszłości.
Wskazują one m. in. na siły kierujące rozwojem matematyki. Są to siły
zarówno wewnętrzne (funkcjonujące w samej matematyce jako subkulturze),
jak i zewnętrzne (wynikające z tego, że matematyka jest zawsze fragmentem
większej całości kulturowej). Uwzględnienie kulturowych uwarunkowań
rozwoju matematyki nie pozwala oczekiwać, że istnieje w niej jeden
uniwersalny wzorzec ścisłości. Pociąga to też za sobą tezę, że pojęciom
matematycznym przysługuje jedynie taka rzeczywistość, jaka przysługuje
elementom kulturowym. Wilder umieszcza je w Popperowskim „trzecim
świecie”. Matematyka nie jest więc badaniem obiektów preegzystujących
niezależnie od czasu, przestrzeni i poznającego podmiotu. Nie może być
zrozumiana w oderwaniu od kultury, w której powstaje i rozwija się. W tym
też sensie ma wiele wspólnego z ideologią, religią czy sztuką. Różni się od
nich tym, że jest nauką, w której obowiązuje zasada uzasadniania twierdzeń
za pomocą logicznego rozumowania, a nie opiera się na powszechnej zgodzie
czy innych podstawach” /R. Murawski, Filozofia matematyki, Zarys dziejów,
Wydawnictwo naukowe PWN, Warszawa 1995, s. 152.
+ Abstrakcyjne narzędzie System językowy odróżniany od używania systemu,
czyli zastosowania tego narzędzia w konkretnych aktach mowy. „Teoria
języka rozróżnia systemy rozumiane jako abstrakcyjne narzędzia od
używania systemu, czyli zastosowania tego narzędzia w konkretnych aktach
mowy. Rozróżnienie to wprowadził na początku XX w. de Saossure (1916).
Przyjęło ono postać opozycji pojęć: language – parole i zostało niemal
powszechnie przyjęte przez badaczy języka. Początkowo lingwiści zajmowali
się przede wszystkim systemem language – intersubiektywnym, społecznie
ustabilizowanym kodem służącym do porozumiewania się ludzi między sobą.
Dopiero w początku drugiej połowy XX wieku rozpoczął się rozwój teorii
aktów mowy (Austin, 1962), czyli teorii skupionej wokół użycia języka, a więc
na analizie parole” /Z. Chlewiński, Umysł. Dynamiczna organizacja pojęć,
Wydawnictwo naukowe PWN, Warszawa 1999, s. 24/. „Oba aspekty badania
języka są komplementarne. Tylko uwzględnienie obu aspektów: języka jako
narzędzia abstrakcyjnego oraz rekonstruowania z faktów parole użycia
języka, jego zastosowania w ogromnej różnorodności wypowiedzi pozwala
pełniej opisać złożone zjawisko, jakim jest język jako fakt społeczny.
Pośrednio oba te aspekty języka charakteryzują specyficzność umysłu.
System wizualny człowieka odgrywa doniosłą rolę w charakterystyce
funkcjonowania umysłu, a także w zrozumieniu reprezentacji poznawczej.
Percepcja wzrokowa odgrywa olbrzymią rolę w orientacji w przestrzeni. U
podłoża większości naszych pojęć leżą pewne metafory przestrzenne (Lakoff i
Johnson, 1988). Istnieje możliwość wielu poziomów w wizualnym
przetwarzaniu informacji. Marr (1982) wykrył, że nie istnieje bezpośrednie
odwzorowanie rzeczywistości przestrzennej od pobudzeń receptorów
siatkówki do układów generujących zrozumiałą dla nas przestrzeń
trójwymiarową. Oryginalne badania nad językiem wizualnym prowadził
również Biederman (1987) /Tamże, s. 25.
11
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
+ Abstrakcyjne odwołania do postaci i wydarzeń z historii właściwej. „Czas
akcji [opowiadania Wiosna] jest właściwie parodią Heglowskiego ducha
dziejów. Rozwijanie się wiosny to próba permanentyzacji rewolucji – zarówno
w naturze, jak i w historii. Wiosna chce stać się „wiosną ostateczną”,
rewolucja chce ogłosić wieczne panowanie czerwieni, wolności, fantazji. Ale
ostatnia scena opowiadania rozbija wszystkie złudzenia: żadna wiosna nie
jest ostateczna, żadna rewolucja – permanentna. Dzieje mają swą własną
logikę, niedostępną ludzkiemu umysłowi, niedostępną maluczkim. Historia
wykorzystuje ich tylko w swym „niepojętym” procesie, ażeby później odrzucić
– już niepotrzebnych, „byłych” bohaterów. «W zaślepieniu moim podjąłem się
wykładu pisma, chciałem być tłumaczem woli boskiej, w fałszywym
natchnieniu chwytałem przemykające przez markownik ślepe poszlaki i
kontury. Łączyłem je niestety tylko w dowolną figurę. Narzuciłem tej wiośnie
moją reżyserię, podłożyłem pod jej nie objęty rozkwit własny program i
chciałem ją nagiąć, pokierować według własnych planów. [...] Byłem snadź
powołany tylko do zaminowania, zostałem napoczęty, a potem porzucony.
[...] Nikt nigdy nie zgłębił zamiarów boskich» [Wiosna, 264-265]. Wiosna,
jedyne opowiadanie Schulza, które zahacza czas historyczny operuje raczej
emblematami, alegoriami Historii, nie wprowadzając właściwego czasu
chronologii. Czas ten jest tutaj jakby zacytowany, wpleciony w rzeczywistość
na zasadzie abstrakcyjnych odwołań do postaci i wydarzeń z historii
właściwej. Czas historii zostaje zobrazowany, sparodiowany i ostatecznie
rozpuszczony w chronicznym czasie mitu. Stąd też – otwarty charakter
Wiosny, dającej się interpretować w nieskończonych przymiarkach – jako
rewolucja, jako mityczne odnowienie świata, zrzucenie masek, wtargnięcie
poezji w rzeczywistość, otwarcie Księgi. Erozja czasu chronologicznego
wiedzie rzeczywistość w przestrzeń symbolizacji, wystawia ją na magiczne
działanie figur, metafor, obrazów. Rozszczepiona rzeczywistość zostaje
wystawiona na pastwę słowa” /K. Stala, Na marginesach rzeczywistości. O
paradoksach przedstawiania w twórczości Brunona Schulza, Instytut Badań
Literackich, Warszawa 1995, s. 143.
+ Abstrakcyjne pojęcia nie mają desygnatów konkretnych i nie można ich
sobie wyobrazić. „Powiązania między reprezentacją ciała a strukturą
semantyczno-pojęciową są znacznie słabiej rozwinięte aniżeli szczególnie
bogate związki między systemem wizualnym a strukturą pojęciowo-werbalną.
Dlatego znacznie łatwiej nam mówić na temat tego, co widzimy w przestrzeni,
a zdecydowanie trudniej wypowiadać się na temat stanów naszego ciała. Jest
to uzależnione od sposobów, w jakie centralne reprezentacje są zdolne do
komunikowania się wzajemnego” /Z. Chlewiński, Umysł. Dynamiczna
organizacja pojęć, Wydawnictwo naukowe PWN, Warszawa 1999, s. 27/.
„Funkcjonowanie umysłu związane jest z wyobraźnią. Jej geneza, funkcja i
struktura są zbadane jedynie w ograniczonym zakresie. Wiedza na temat
wyobraźni sytuuje się wciąż na poziomie mało potwierdzonych hipotez.
Olbrzymia większość pojęć zwanych konkretnymi ma swoje nazwy i można
sobie wyobrazić ich konkretne egzemplifikacje. Są jednak pojęcia zwane
abstrakcyjnymi, które nie mają tego rodzaju desygnatów i nie można ich
sobie wyobrazić. Badacze pytają o to, jaka jest natura wyobraźni, czyli jakie
mechanizmy leżą u jej podłoża. Jedni utrzymują, że wyobrażenia są
analogowymi,
ciągłymi,
przypominającymi
obrazy
reprezentacjami,
12
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
ukształtowanymi na „wzór” wewnętrznej percepcji wizualnej, dźwiękowej itp.,
które działają według własnych, mało dotąd znanych reguł. Poglądy swe
uzasadniają oni tym, że wyobrażenia kojarzą się mniej lub bardziej wyraźnie
z treściami naszych myśli. Inni twierdzą, że wyobrażenia nie są odrębną
formą reprezentacji umysłowej, lecz tylko różnym sposobem dekodowania
informacji przechowywanych w pamięci w postaci sądów /Tamże, s. 28/.
„Niektórzy badacze sądzą, że wyobraźnia jest jedynie epifenomenem, tzn.
towarzyszy myśleniu, ale nie jest warunkiem koniecznym do jej przebiegu.
Inni uważają, że – być może – nie jest konieczna, ale w wielu wypadkach
bardzo użyteczna. Często uczeni zajmujący się dziedzinami abstrakcyjnymi,
np. fizycy nuklearni, matematycy, logicy, w swojej twórczości posługują się
także wyobraźnią. Najważniejsze aspekty tego świata, którymi zajmuje się
nauka, nie mogą być poznane bezpośrednio. Świat, którym zajmuje się
nauka, jest światem wyobrażonym. Nauka jest często tworem wyobraźni. Nie
zawsze jest ona podobna do świata rzeczywistego (Hebb, 1987). Umysł jest w
stanie stosować różne kody i zmieniać je w zależności od sytuacji oraz
osobistych preferencji (kod obrazowy, kod sądów itp.). Istnieją dwie
podstawowe koncepcje struktury i funkcji systemu poznawczego w aspekcie
relacji między informacjami dochodzącymi do człowieka z zewnątrz a
informacjami przechowywanymi w pamięci długotrwałej w postaci pojęć,
schematów poznawczych itp. Jedna akcentuje interakcyjność procesów
poznawczych,
ich
względną
łatwość
przenikania,
jednoczesnego
wykorzystywania informacji pochodzących z różnych źródeł. Łatwość
interakcyjności wynika z tego, że proces odbioru informacji z zewnątrz
zostaje odpowiednio organizowany dzięki istniejącym w pamięci pojęciom,
schematom poznawczym, nastawieniom itp. już od pierwszego zetknięcia się
z receptorami (Bruner 1978). Druga koncepcja akcentuje dwupoziomową
strukturę systemu poznawczego” /Tamże, s. 29.
+ Abstrakcyjne pojęcia Szata zewnętrzna ich to osoby, fakty i historie
biblijne. „Levi ben Gerson (Gersonides, zm. 1344) był jednym z
najznaczniejszych egzegetów wśród filozofów żydowskich. Zdecydowany
arystotelik, znany przede wszystkim jako matematyk, astronom i filozof.
Napisał kilka superkomentarzy do komentarzy Awerroesa, słynne dzieło
Milhamot Adonai (Wojny Boże), komentarz do traktatu talmudycznego oraz
liczne komentarze biblijne. „Gersonides uważał, że zarówno Objawienie, jak i
zdolność rozumowego poznania człowieka pochodzą ze wspólnego źródła, tj.
od Boga, w związku z tym nie mogą być sprzeczne, co więcej, muszą się ze
sobą łączyć i muszą się wzajemnie uzupełniać. Levi ben Gersonides
komentował przede wszystkim te teksty biblijne, w których znajdował
materiał do swoich rozważań filozoficznych. Wyrażał przekonanie, że ścisłe i
wszechstronne badania naukowe muszą zawsze doprowadzić do tego, co
mówi Objawienie. Nie istnieją bowiem dwie prawdy, a tylko jedna” /S.
Wielgus, Badania nad Biblią w starożytności i w średniowieczu, TNKUL,
Lublin 1990, s. 154/. „Filozofia paradoksalnie doprowadziła do
interpretowania Biblii w sposób nienaukowy. Egzegeza biblijna naukowa
posługuje się przede wszystkim metodami filologicznymi, które odkrywają
przede wszystkim sens wyrazowy, zwyczajny. Egzegeza filozoficzna rodziła
zbyt wybujałą alegorystykę, zwłaszcza w Prowansji, gdzie znajdowało się
centrum studiów nad pismami Majmonidesa. Na początku XIV wieku „na
13
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
nowo odżyły interpretacje Filona Aleksandryjskiego, w myśl których osoby,
fakty i historie biblijne traktowano jako zewnętrzną szatę dla abstrakcyjnych
pojęć i tez filozoficznych” /Tamże, s. 157.
+ Abstrakcyjne rozumowanie matematyczne pozwala poznawać rzeczywistość
świata. „Arytmetyczny język księgi stworzenia / Czas teraz na krok w głąb
księgi natury. Już sama treść tej księgi jest dla Eriugeny czymś niezmiernie
fascynującym, ale jeszcze ciekawsze wydaje mu się poznawanie języka, jakim
jest napisana, i jego gramatyki. Jest to język matematyczny, a jego
gramatyką jest arytmetyka. Spośród wszelkich argumentów racjonalnych
Eriugena wysoko cenił sobie właśnie arytmetykę. „Dowody arytmetyczne
chętnie przyjmuję”, pisał, dając przy okazji wyraz swojemu niewzruszonemu
zaufaniu do metod matematycznych: arytmetyka według niego „ani się nie
myli, ani ludzi w błąd nie wprowadza”. Jeśli zdarzy się, że ludzie mniej zdolni
popełniają w niej błędy, to nie jest to winą owej nauki, lecz należy to
przypisać intelektualnej ociężałości tych, którzy nieostrożnie ją stosują Jan
Szkot Eriugena, De divisione naturae (Periphyseon), III, 11, 652A” /A.
Siemieniewski, Ścieżką nauki do Boga. Nauki przyrodnicze i duchowość w
starożytności i w średniowieczu, Wrocław 2009, s. 251/. Pisząc obszernie o
arytmetyce (Poświęcił temu sporo uwagi np. w: De divisione naturae
(Periphyseon), III, 11, 651B-656D), podkreśla, że nie chodzi tu jedynie o jakąś
umiejętność praktycznych rachunków, o liczenie rzeczy materialnych. To, co
„mędrcy rozważają w nauce arytmetycznej, to nie liczba zwierząt lub roślin,
czy innych podobnych ciał lub rzeczy”. Nie, przedmiotem matematyki są byty
idealne. Są to liczby „pojęte intelektualnie, niewidzialne i niecielesne,
utworzone tylko przez samą naukę, które nie są związane z żadnym innym
[materialnym] przedmiotem” – to właśnie rozważa się w arytmetyce. Bardzo
ważne jest to, że mają one swój własny byt, niezależny od przedmiotów
materialnych. Z tego powodu rządzące nimi reguły muszą być wywiedzione
przez intelektualny namysł człowieka parającego się matematyką, a nie przez
prostą obserwację rzeczy materialnych. Dlatego trzeba zadziwiać się faktem,
że rzeczywistość świata obserwowana przez człowieka, a zwłaszcza ta badana
przez astronomię, podlega zasadom wywiedzionym przez abstrakcyjne
rozumowanie matematyczne. Matematyka nie jest podporządkowana
przedmiotom materialnym; raczej odwrotnie, to one są jej posłuszne:
arytmetyka nie jest tym, co liczymy, ale tym, za pomocą czego liczymy”
/Tamże, s. 252.
+ Abstrakcyjne struktury poznawcze pozwalają na identyfikację informacji
dochodzących drogą percepcji poprzez różne receptory. „Trudność
interakcyjności procesów poznawczych według niektórych badaczy polega na
istnieniu dwupoziomowej struktury systemu poznawczego. Pierwszy poziom
to wyspecjalizowane moduły, które przetwarzają informacje w sposób
automatyczny
według
gotowych,
genetycznych
uwarunkowanych
programów, cechują się nieprzenikliwością na wpływy z innych modułów i
nie podlegają penetracji ze strony procesów centralnych. Drugi poziom –
procesor centralny – otrzymuje informacje z modułów i dopiero do tych
informacji stosuje interpretacje pochodzące z nastawień, oczekiwań,
kontekstów, schematów poznawczych, systemu pojęć itp., dokonuje w dużym
zakresie świadomej ich analizy, a często także reorganizuje schematy
poznawcze” /Z. Chlewiński, Umysł. Dynamiczna organizacja pojęć,
14
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
Wydawnictwo naukowe PWN, Warszawa 1999, s. 29/. „W systemie
poznawczym na tym poziomie stosowane są różne algorytmy oraz heurystyki,
które redukują nieograniczoną liczbę możliwych rozwiązań, pozwalając
znaleźć właściwe rozwiązanie w określonym czasie. Subiektywne nastawienie
nie pozwala na łatwą interakcyjność. Ponieważ do człowieka docierają różne
informacje w różnych kodach językowych, musi istnieć w ludzkim umyśle
możliwość translacji między tymi kodami. Jest to konieczne dla trafnego
identyfikowania sygnałów i skutecznego reagowania. Proces ten uwzględnia
zasoby doświadczenia zakodowane w pamięci w postaci pojęć, sądów i
różnego typu schematów poznawczych. Wszystko razem wydaje się być
zespołem warunków „sprzecznych”. Trafne reagowanie wymaga bowiem
jednoczesnego uwzględniania konkretnych cech informacji dochodzących
drogą percepcji poprzez różne receptory, natomiast identyfikacja cech
wymaga
wykorzystania
abstrakcyjnych
struktur
poznawczych.
Psychologowie uważają, że „rozwiązaniem tego rodzaju „sprzeczności” są
kontekstowo wzbudzane i kształtowane dziedziny wiedzy w postaci
dynamicznych schematów poznawczych” /Tamże, s. 30/. „Język myśli
stanowi modalnie niezależną i jednorodną formę, która koduje w sobie różne
aspekty otoczenia. Umysł musi dysponować procedurami umożliwiającymi
zebranie w spójną całość różnych informacji współdziałających ze sobą oraz
tłumaczącymi te informacje z języka kodów wyjściowych na kod umysłowy.
Kod umysłowy pozwala percypować i rozumieć świat w dużej części w sposób
niezależny od modalności sensorycznej. Z. Chlewiński uważa za
prawdopodobne istnienie mechanizmu o zwrocie przeciwnym, tłumaczącym z
formy podstawowej (języka myśli) na kody wyjściowe. Dzięki temu
mechanizmowi możemy wykorzystać rozumienie świata jako podstawę
działania zewnętrznego, sensorycznego. Metafora komputerowa umysłu,
którą chętnie posługują się psychologowie (koniec XX wieku), nie ujawnia
jego ogromnej aktywności, wyrażającej się przede wszystkim w dynamice
myślenia, wyobraźni, twórczym rozwiązywaniu problemów” /Tamże, s. 30.
+ Abstrakcyjni malarze próbowali przedstawić twarze ludzi, jak gdyby
namalowane przez czterowymiarową osobę, traktowali czas jako czwarty
wymiar. „Gdy rozpoczęła się era maszyn i kapitalizmu, świat artystyczny
zbuntował się przeciw zimnemu materializmowi, który dominował ponoć w
społeczeństwie przemysłowym. Dla kubistów pozytywizm był kaftanem
bezpieczeństwa, który przywiązywał nas do tego, co można zmierzyć w
laboratorium, niszcząc owoce naszej wyobraźni. Pytali: dlaczego sztuka musi
być klinicznie „realistyczna”? Ta kubistyczna „walka z perspektywą”
wykorzystywała czwarty wymiar, ponieważ „dotykał” on trzeciego wymiaru z
wszystkich możliwych perspektyw. Sztuka kubistyczna zaadoptowała
czwarty wymiar. Obrazy Picassa z twarzami kobiet oglądanymi jednocześnie
pod różnymi kątami są wspaniałym przykładem zdecydowanego odrzucenia
perspektywy. Zamiast pojedynczego punktu widzenia, cechuje je wielokrotna
perspektywa, jak gdyby były malowane przez kogoś z czwartego wymiaru,
patrzącego jednocześnie z różnych kierunków” /M. Kaku, Hiperprzestrzeń.
Naukowa podróż przez wszechświaty równoległe, pętle czasowe i dziesiąty
wymiar, tłum. E. L. Łokas i B. Bieniok, wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa
1995, s. 95/. „Malarze abstrakcyjni nie tylko próbowali przedstawić twarze
ludzi, jak gdyby namalowane przez czterowymiarową osobę, lecz także
15
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
traktowali czas jako czwarty wymiar. […] Czwarty wymiar dotarł również do
carskiej Rosji dzięki pismom mistyka P. D. Uspienskiego, który zapoznał
rosyjskich intelektualistów z jego tajemnicami. Wpływ Uspienskiego był tak
szeroki, że nawet Fiodor Dostojewski w Braciach Karamazow kazał swojemu
bohaterowi Iwanowi Karamazowowi spekulować na temat istnienia wyższych
wymiarów i nieeuklidesowych geometrii w czasie dyskusji na temat istnienia
Boga” /Tamże, s. 97/. „Z powodu wydarzeń w Rosji czwarty wymiar miał
odegrać w rewolucji bolszewickiej szczególną rolę. Patrząc z dzisiejszego
punktu widzenia, ten osobliwy moment w historii nauki był ważny, ponieważ
do debaty na temat czwartego wymiaru przyłączył się Włodzimierz Lenin, co
wywarło potężny wpływ na naukę byłego Związku Radzieckiego na okres
następnych siedemdziesięciu lat. (Fizycy rosyjscy odegrali istotną rolę w
tworzeniu dzisiejszej teorii dziesięciu wymiarów). Po brutalnym stłumieniu
przez cara rewolucji 1905 roku w partii bolszewickiej powstał odłam, zwany
otzowistami lub „poszukującymi Boga”. Utrzymywali oni, że chłopi nie są
gotowi na przyjęcie socjalizmu, więc aby ich do tego przygotować, bolszewicy
powinni zwracać się do nich poprzez religię i spirytualizm. […] Rozłam wśród
bolszewików się pogłębiał. Ich przywódca, Włodzimierz Lenin, był przerażony”
/Tamże, s. 98/. „potrzebował lat, aby wykorzenić otzowizm z partii
bolszewickiej. Udało mu się jednak wygrać tę bitwę krótko przed wybuchem
rewolucji październikowej 1917 roku” /Tamże, s. 99.
16

Podobne dokumenty