Teki Kociewskie

Transkrypt

Teki Kociewskie
Teki Kociewskie
Zeszyt V
Tczew 2011
1
e7HNL.RFLHZVNLHs
uF]DVRSLVPRVSRäHF]QRNXOWXUDOQH
Z\GDZDQHSU]H]2GG]LDä.RFLHZVNL
=U]HV]HQLD.DV]XEVNR3RPRUVNLHJRZ7F]HZLH
5HGDNFMD0LFKDä.DUJXO.U]\V]WRI.RUGD
/D\RXW$QQD'XQVW
$XWRU]\]GMöè]RNäDGNL-DFHN&KHUHN0DFLHM)HUJRQ.U]\V]WRI6WDZVNL'RURWD6]OXPD
'UXN
0DV]RSHULD/LWHUDFND6S]RR
ZZZPDV]RSHULDRUJ
Z\GDZQLFWZR#PDV]RSHULDRUJ
3XEOLNDFMDZ\GDQDSU]\ZVSDUFLX6DPRU]ñGX0LDVWD7F]HZD
6DPRU]ñGX3RZLDWX7F]HZVNLHJR=ZLñ]NX0LDVW1DGZLĈODþVNLFK
RUD]=DU]ñGX*äÑZQHJR=U]HV]HQLD.DV]XEVNR3RPRUVNLHJR
6SRQVRU*äÑZQ\.RQNXUVX*UDQWRZHJR
5RNX)ORULDQD&H\QRZ\
3DUWQHU
=U]HV]HQLD.DV]XEVNR3RPRUVNLHJR
&]DVRSLVPRGRVWöSQHWDNĔHZZHUVMLHOHNWURQLF]QHMQDVWURQLH
ZZZNELWF]HZSO
,661
SPIS TREćCI
OD REDAKCJI .......................................................................................................
5
Rozdziaä I
SPOãECZEýSTWO, KULTURA, JõZYK ...........................................................
7
W rok po IV Kongresie Kociewskim. Podsumowania – oceny – wnioski na przyszäoĈè
Debata w ramach V NadwiĈlaþskich Spotkaþ Regionalnych
z 7 paĒdziernika 2011 roku .........................................................................................
TADEUSZ WRYCZA
Gäos w dyskusji na temat Roku Kongresowego 2010 ..............................................
KAROLINA CHAMSKA I JAKUB RADZEWICZ
Kociewie widziane oczyma mäodych ludzi ...............................................................
JACEK CHEREK
V Plener Twórców Ludowych Pomorza i izba regionalna w Bytoni .......................
Magdalena Katarzyna Kargul
Regionalista to brzmi dumnie – wywiad z Januszem Kortasem .............................
MICHAã KARGUL
Kociewie in statu nascendi czyli kilka refleksji o dziaäaniach na rzecz regionu ....
MATEUSZ ZIELIýSKI
Zabytki architektury cmentarnej najstarszej nekropolii pelpliþskiej ......................
8
51
53
57
62
71
80
Rozdziaä II
Z KOCIEWSKO-POMORSKICH DZIEJÓW ....................................................... 97
JAKUB BORKOWICZ
Rzemiosäo, przemysä, handel oraz usäugi we wsiach i mniejszych
miastach powiatu starogardzkiego w Ĉwietle
Ksiögi adresowej Polski z 1928 roku ............................................................................
KAZIMIERZ ICKIEWICZ
Juliusz Kraziewicz – pionier polskich kóäek rolniczych ...........................................
MARCIN KãODZIýSKI
PowódĒ 1947 roku w powiecie tczewskim – zarys problematyki ............................
MARCIN KãODZIýSKI
Wysiedlenie 21 XI 1945 – 22 XI 1945 .........................................................................
MAREK KORDOWSKI
Na pograniczu ..............................................................................................................
LESZEK MUSZCZYýSKI
Ruch MäodzieĔy NiezaleĔnej (RMN) w Tczewie w latach 1988-1990 .....................
IRENEUSZ PIERÓG
Florian Ceynowa a spoäecznoĈè Kociewia .................................................................
98
112
121
128
136
144
148
3
SZYMON STANGEL
Gorzödziej od powrotu do Macierzy w 1920
do wyzwolenia w marcu 1945 roku ............................................................................ 159
MATUESZ ZIELIýSKI
PonieĈli najwyĔszñ ofiarö – wspomnienie pomordowanych nauczycieli
pelpliþskich w 70. rocznicö wybuchu II wojny Ĉwiatowej ........................................ 186
ANDRZEJ ZIELIýSKI
Mój udziaä w tworzeniu siö Zwiñzku ......................................................................... 198
Rozdziaä III
Z ēYCIA ZRZESZENIA ......................................................................................... 213
BOGDAN WIćNIEWSKI
Rok 2013 – Rokiem Janusza Stanisäawa Pasierba
w Zrzeszeniu Kaszubsko-Pomorskim ........................................................................
MAãGORZATA KRUK
Pozdrowienia z Kociewia .............................................................................................
MICHAã KARGUL
Kronika Oddziaäu Kociewskiego ZKP w Tczewie
– najwaĔniejsze imprezy roku 2011 ............................................................................
EWA I PAWEã KLECHA
Nepal 2009 – podróĔnicza opowieĈè z IV NadwiĈlaþskich
Spotkaþ Regionalnych ................................................................................................
TAMASZ JAGIELSKI, ALEKSANDER KOWALSKI, LESZEK MUSZCZYýSKI
Kaukaskie opowieĈci ...................................................................................................
214
220
223
232
239
Rozdziaä IV
MATERIAãY đRÓDãOWE .................................................................................. 267
List otwarty do egzekutywy KW PZPR w Gdaþsku z 1956 roku
– OPR. MICHAã KARGUL .................................................................................................. 268
Rozmawiamy z prezesem ZG Zrzeszenia Kociewskiego
– OPR. MAãGORZATA KRUK .............................................................................................. 271
O aktywnoĈci Zrzeszenia Kociewskiego – gäosy dziaäaczy
kociewskich na zjeĒdzie powoäujñcym Zrzeszenie
Kaszubsko-Pomorskie w dniu 18 paĒdziernika 1964 roku
– OPR. MICHAã KARGUL ................................................................................................... 275
4
OD REDAKCJI
Szanowni Czytelnicy!
Oddajemy do waszych rñk kolejny juĔ, piñty zeszyt „Tek Kociewskich”.
Tegoroczne „Teki” sñ owocem V NadwiĈlaþskich Spotkaþ Regionalnych, które koncentrowaäy siö wokóä trzech tematów: Kongresu Kociewskiego, zrzeszeniowego roku Floriana Ceynowy oraz podróĔniczych relacji z Kaukazu. Te
wszystkie tematy sñ obecne na äamach niniejszego rocznika.
Numer otwiera tradycyjny dziaä: Spoäeczeþstwo, kultura, jözyk, w którym
warto zwróciè uwagö zwäaszcza na zapis dyskusji, która odbyäa siö w ramach
V NadwiĈlaþskich Spotkaþ Regionalnych, poĈwiöconej Kongresowi Kociewskiemu. Zazwyczaj dyskusje z NSR zamieszczaliĈmy w czöĈci poĈwiöconej
Ĕyciu Zrzeszenia, jednak uznaliĈmy, Ĕe sprawa Kongresu daleko wykracza
poza nasze wäasne „poletko”. Dyskusja ta, mimo wielu pozytywnych gäosów
pokazaäa, Ĕe kociewscy regionaliĈci majñ przed sobñ ciñgle wiele zadaþ,
w tym to najwaĔniejsze – nawiñzanie zgodnej wspóäpracy na rzecz regionu.
W tym dziale warto teĔ zwróciè uwagö na wywiad, ze zmaräym w ubiegäym
roku Januszem Kortasem, bödñcy z naszej strony skromnym uhonorowaniem tego zasäuĔonego regionalisty i udokumentowaniem jego, jakĔe istotnej
pracy na rzecz Kociewia.
W czöĈci poĈwiöconej kociewsko-pomorskiej historii wĈród wielu ciekawych tekstów warto wyróĔniè artykuä doktora Ireneusza Pieróga, omawiajñcy
Ĕycie Floriana Ceynowy na Kociewiu. Rok 2011 jest w ZKP Rokiem Floriana
Ceynowy, a my zrzeszeniowi Kociewiacy powinniĈmy zwäaszcza pamiötaè
o jego zasäugach dla naszego regionu i nie pozwalaè by ograniczano jego
rolö jedynie do sfery Kaszub. JeĔeli mowa o zasäuĔonych osobach, to naleĔy zwróciè takĔe uwagö na wspomnienia tczewskiego nauczyciela i dziaäacza
„SolidarnoĈci”, Andrzeja Zieliþskiego, z czasów jego aktywnoĈci w okresie
„solidarnoĈciowego karnawaäu”, w 1980 i 1981 roku.
W czöĈci dokumentujñcej dorobek Zrzeszenia, poza tradycyjnymi relacjami z imprez oddziaäu oraz wypraw naszych czäonków i goĈci NadwiĈlaþskich
5
Spotkaþ Regionalnych (zamieszczamy w tym roku takĔe relacjö goĈci ze spotkaþ ubiegäorocznych), naleĔy zwróciè szczególnñ uwagö na tekst Bogdana
WiĈniewskiego z oddziaäu pelpliþskiego, poĈwiöcony osobie ksiödza Janusza
Stanisäawa Pasierba. Z inicjatywy oddziaäów kociewskich Zrzeszenia, Rada
Naczelna naszej organizacji zdecydowaäa bowiem, Ĕe rok 2013 bödzie w Zrzeszeniu Rokiem Ksiödza Pasierba. NaleĔy dobrze wykorzystaè te kilkanaĈcie
miesiöcy, byĈmy potrafili podoäaè zadaniu upamiötnienia i rozpropagowania
dorobku naszego kociewskiego patrona.
W ostatnim z dziaäów zamieĈciliĈmy kilka ciekawych tekstów sprzed póäwiecza poĈwiöconych Zrzeszeniu Kociewskiemu. Ta, nieco dziĈ zapomniana, organizacja zasäuguje na swoje poczesne miejsce w regionalnej historii,
a kociewskie oddziaäy Zrzeszenia sñ do tego wybitnie zobowiñzane, gdyĔ formalnie, to one sñ kontynuatorami tego stowarzyszenia.
Mamy nadziejö, Ĕe kolejny zeszyt „Tek Kociewskich” bödzie stanowiä
ciekawñ i urozmaiconñ lekturö. Cieszymy siö, Ĕe coraz bardziej wychodzimy poza macierzysty Tczew. Opalenie, Gorzödziej, Bytonia, czy Bukowiec, to tak naprawdö juĔ perspektywa ogólnokociewska. Zachöcamy takĔe
wszystkich zainteresowanych do kontaktu z redakcjñ, a takĔe do lektury
wszystkich dotychczasowych numerów „Tek Kociewskich”, które w wersji
cyfrowej zamieszczone sñ na portalu Kociewskiej Biblioteki Internetowej:
www.kbi.tczew.pl.
6
Rozdziaä I
SPOãECZEýSTWO, KULTURA, JõZYK
7
W rok po IV Kongresie Kociewskim.
Podsumowania – oceny – wnioski na przyszäoĈè
DEBATA W RAMACH
V NADWIćLAýSKICH SPOTKAý REGIONALNYCH
Z 7 PAđDZIERNIKA 2011 ROKU
Michaä Kargul (Prezes Oddziaäu Kociewskiego ZKP w Tczewie):
Szanowni Paþstwo! Witam w drugim dniu V NadwiĈlaþskich Spotkaþ Regionalnych. Dzisiaj spotykamy siö na dyskusji poĈwiöconej kongresom kociewskim zatytuäowanej: „W rok po IV Kongresie Kociewskim. Podsumowania – oceny – wnioski na przyszäoĈè”. Póätora roku temu, w maju 2010 roku
spotkaliĈmy siö w Tczewie, takĔe tutaj w Centrum Wystawienniczo-Regionalnym Dolnej Wisäy na inauguracji IV Kongresu Kociewskiego. I juĔ wtedy,
w imieniu Oddziaäu Kociewskiego ZKP w Tczewie, który byä jednym ze
wspóäorganizatorów dnia tczewskiego Kongresu, deklarowaliĈmy, Ĕe bödziemy chcieli ten rok kongresowy jakoĈ podsumowaè. Nie chcieliĈmy robiè tego
za wczeĈnie, przecieĔ dziaäania kongresowe trwaäy aĔ do grudnia, wiöc naturalnñ datñ wydawaäy nam siö kolejne NadwiĈlaþskie Spotkania Regionalne
w paĒdzierniku 2011 roku. Takñ obietnicö czöĈci z Paþstwa nawet osobiĈcie
skäadaäem i dziĈ jñ dotrzymujemy.
Celowo w zaproszeniach, które Paþstwo otrzymali, nie ma dokäadnego
wyliczania tematów i problemów, które dziĈ chcielibyĈmy poruszaè. Nie jest
naszym celem narzucanie jakiegoĈ hasäa przewodniego tej dyskusji. PostawiliĈmy sobie za zadanie zgromadzanie przede wszystkim Paþstwa: nie aĔ tak,
niestety, wielkiego grona osób, zaangaĔowanych w sprawy Kociewia i kongresów kociewskich. UznaliĈmy bowiem, Ĕe w tym gronie wszyscy wiemy,
na czym powinniĈmy siö skoncentrowaè i nie ma potrzeby w jakiĈ sztuczny
sposób wpisywaè haseä, które bödñ äadnie wyglñdaè jedynie w programie.
Jasnym zresztñ jest, Ĕe debata ta bödzie siö koncentrowaè na dwóch gäównych problemach: po pierwsze na tym, jak ostatni kongres oceniamy, a po
drugie, jakie z tego päynñ wnioski na przyszäoĈè.
Niemniej, by dobrze wprowadziè nas w te rozwaĔania, pozwoliliĈmy sobie
przygotowaè trzy gäosy wstöpne. CzöĈè z nas nie uczestniczyäa we wszystkich ubiegäorocznych dniach kongresowych, kaĔdy z nas ma na pewno swojñ
wäasnñ perspektywö ich przebiegu i dlatego dobrze bödzie, gdy na poczñtku padnñ gäosy podsumowania z tych naszych trzech kociewskich stolic:
Starogardu, ćwiecia i Tczewa. Do wygäoszenia takich gäosów poprosiliĈmy
profesor Mariö Pajñkowskñ-Kensik reprezentujñcñ ćwiecie, paniñ Dorotö Pie-
8
chowskñ ze Starogardu Gdaþskiego i pana Jerzego Cisewskiego z Tczewa.
I wäaĈnie Pana Jerzego, osobö, która zaangaĔowana byäa w organizacjö takĔe
wczeĈniejszych kongresów, czäonka zespoäu, który w Tczewie przygotowywaä kongres zeszäoroczny, poprosiäbym, by jako pierwszy zabraä tutaj gäos.
Jerzy Cisewski (Dyrektor Zespoäu Szkóä Ekonomicznych w Tczewie):
Drodzy Kociewiacy! Drodzy Przyjaciele Kociewia
Witam Was serdecznie! W swoim gäosie chciaäbym skupiè siö na tym,
czy o kongresach kociewskich powinniĈmy dalej mówiè. Dlatego nie chciaäbym specjalnie oceniaè czöĈci tczewskiej zeszäorocznego IV Kongresu, która
moim zdaniem wypadäa dobrze.
Kongres to zjazd, podczas którego uczestnicy starajñ siö przedstawiè
swoje racje, a organizatorzy majñ za zadanie na tej podstawie wytyczyè wizje na przyszäoĈè. KaĔdy z dotychczasowych Kongresów pozostawiä trwaäe
osiñgniöcia, z których wymieniè trzeba, choè niektóre: I Kongres Kociewski
w 1995 roku zbliĔyä do siebie czäonków stowarzyszeþ i organizacji z caäego
Kociewia, co zaowocowaäo powstaniem reprezentatywnego stowarzyszenia
Kociewiaków – Federacji Stowarzyszeþ i Zwiñzków „Kociewska WiöĒba”.
II Kongres Kociewski w 2000 roku zmobilizowaä do wspóäpracy m.in. samorzñdy i organizacje na Kociewiu (powstanie LOT Kociewie, przyjöcie Herbu
Kociewia, utrwalenie hymnu Kociewia) spowodowaä, Ĕe Sejmik Województwa Pomorskiego musiaä ogäosiè na Pomorzu rok 2005 „Rokiem Kociewskim”. III Kongres Kociewski w 2005 roku byä najwaĔniejszym wydarzeniem
ROKU KOCIEWSKIEGO, jego kulminacjñ. „Rok Kociewski” pokazaä siäö
Dyrektor Jerzy Cisewski i prowadzñcy debatö dr Michaä Kargul.
Fot. Jacek Cherek
9
Naszego regionu przez mnogoĈè wydarzeþ organizowanych w wielu zakñtkach Kociewia, a takĔe w TrójmieĈcie i na Kaszubach. III Kongres Kociewski
miaä utrwaliè równieĔ w spoäecznoĈci regionu „Koncepcjö Maäych Ojczyzn”.
Wedäug tej koncepcji, wszystkie waĔne dziaäania, które odbywajñ siö nawet
w odlegäych miejscowoĈciach, ubogacajñ i wzmacniajñ caäe Kociewie; to, co
waĔne jest dla tej wybranej spoäecznoĈci, waĔne jest dla caäego naszego regionu.
Dziöki tym dziaäaniom ksztaätujemy pokolenie ludzi zaangaĔowanych w utrwalanie dziedzictwa naszych przodków. Czerpiemy z tego Ēródäa najistotniejsze treĈci, by wychowaè ludzi zdecydowanych, przygotowanych do dziaäania i pomnaĔania bogactwa naszego Kociewia. Tak wychowane pokolenie ma wykorzystaè
najbardziej wartoĈciowe walory Kociewia jak: kociewski etos gospodarnoĈci.
W tym okresie, dziöki takim regionalistom, jak senator Andrzej Grzyb,
czy teĔ przyjacioäom Kociewia, jak Marszaäek Senatu Bogdan Borusewicz,
po III Kongresie Kociewskim zainicjowaä dziaäanie Kociewski Zespóä Parlamentarny promujñcy Kociewie takĔe w Warszawie i Parlamencie.
Moim zdaniem, zasadnicze zagadnienia, które miaä zrealizowaè IV Kongres Kociewski, to:
1) ukazanie bogatego, wielowñtkowego dziedzictwa Kociewia,
2) utrwalenie toĔsamoĈci mieszkaþców regionu jako Kociewiaków, Pomorzaków, Polaków, Europejczyków,
3) okreĈlenie najistotniejszych wspólnych problemów spoäecznoĈci Kociewia,
4) wytyczenie kierunków rozwoju Kociewia w Zjednoczonej Europie w zakresie edukacji regionalnej, ochrony Ĉrodowiska, promocji turystycznej, rozwoju gospodarczego oraz inicjatyw kulturalnych i spoäecznych,
5) dalszy rozwój Kociewia Starogardzkiego, Kociewia ćwieckiego, Kociewia Tczewskiego poprzez wspóädziaäanie samorzñdów lokalnych z ruchem spoäecznym i regionalnym,
6) wspólna promocja Kociewia.
Uczestniczñc w czöĈci tczewskiej i Ĉwieckiej IV Kongresu Kociewskiego
oceniam, Ĕe wskazane wyĔej cele w mniejszym lub wiökszym stopniu zrealizowano.
Moim zdaniem kongres nie musi mieè otwartej formuäy. W Radzie Miasta
czy Radzie Powiatu mamy swoich reprezentantów, z którymi czasami siö nie
zgadzamy, a przecieĔ to Oni wyznaczajñ kierunki polityki naszego regionu,
bo zostali wybrani w demokratycznych wyborach.
Odpowiednio dobrani reprezentanci Kociewia: samorzñdowcy, naukowcy
i regionaliĈci majñ wytyczyè kierunki rozwoju dla regionu.
KaĔdy, kto czuje siö Kociewiakiem, moĔe i powinien przede wszystkim
czynnie uczestniczyè w tzw. imprezach okoäokongresowych organizowanych
w czasie Kongresu Kociewskiego.
10
Patrzñc w przyszäoĈè, myĈlö Ĕe warto juĔ teraz przygotowywaè kolejny
V Kongres Kociewski. MyĈlö, Ĕe tak jak tego próbowaliĈmy w 2005 roku, naleĔy wäñczyè do wspóäorganizacji spoäecznoĈci lokalne mniejszych oĈrodków,
by tam takĔe odbywaäy siö dziaäania kongresowe. Tu chodzi o takie miasta
jak: Gniew, Pelplin, Skórcz, Skarszewy, Czarna Woda czy Nowe.
W dziaäania kongresowe muszñ wäñczyè siö wspólnie samorzñdy powiatowe, miejskie i gminne. Pomiödzy kongresami muszñ samorzñdy wszystkich
szczebli wspóädziaäaè na rzecz Kociewia. Potrzebne jest stowarzyszeniowosamorzñdowe lobby na rzecz KOCIEWIA. Potrzebne sñ teĔ dziaäania, które
promujñ i herb i region i hymn kociewski.
Ostatnio uczestniczyäem w imprezie okoäokongresowej „II JeĈcie na Kociewiu”, gdzie rozpoczöto imprezö odĈpiewaniem hymnu Kociewia. WinniĈmy dñĔyè do tego, aby takĔe dziaäania, które nie wynikajñ bezpoĈrednio
z regionalizmu byäy jednak oparte na promocji Kociewia, na promocji herbu
i hymnu Kociewia. Musimy upowszechniè w spoäecznoĈci lokalnej Kociewie
i jego symbole, i kulturö, bo to spowoduje, Ĕe bödziemy mieli ĈwiadomoĈè, Ĕe
to, co dotychczas zrobiliĈmy, bödzie dalej kontynuowane i upowszechniane.
Dziökujö za uwagö.
Maria Pajñkowska-Kensik (Prezes Oddziaäu ZKP w Bydgoszczy;
Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy):
Käaniam siö Paþstwu i jednoczeĈnie chcö siö usprawiedliwiè, Ĕe bödö
pewnie bardziej dygresyjna, niĔ powinnam byè, gdyĔ przed kilkunastoma
minutami byäam na spotkaniu z podróĔnikiem, panem Koperskim i jego wypowiedzi o tym, jak moĔe wyglñdaè Ĕycie, inaczej niĔ na Kociewiu, tak mnñ
wstrzñsnöäy, Ĕe teraz bödö musiaäa siö przestawiè. Bo, skoro tam, na Syberii,
Czukczów jest 40 tysiöcy, a zajmujñ teren trzy razy wiökszy niĔ Polska, to
proszö sobie to porównaè do naszego Kociewia… Jak oni tam majñ pielögnowaè swojñ czukczoĈè?
Ale teraz juĔ do rzeczy. OtóĔ, kiedy organizatorzy tego spotkania skierowali do mnie taka proĈbö Ĕeby coĈ powiedzieè, pomyĈlaäam sobie, Ĕe z jednej
strony jest to dobry adres, bo jestem – co czösto podkreĈlam – weterankñ
kongresów. PrzecieĔ od pierwszego, po czwarty, wszödzie wygäaszaäam referaty, czy braäam udziaä w dyskusjach, czy teĔ pracowaäam w komitetach organizacyjnych. Ale z drugiej strony adres ten jest o tyle zäy, Ĕe naleĔö do osób,
które, moĔe nie przez róĔowe, ale przez zielone okulary patrzñ na wszystko,
czyli szukajñ tego, w czym jest nadzieja, tego, co dobre. Natomiast wobec
rzeczy, które sñ zäe, to staram siö je obejĈè… Byè ponad to.
JeĈli jednak mamy coĈ ustaliè – i na bäödach czäowiek siö uczy – to ja moĔe
przytoczö najwaĔniejsze myĈli z wypowiedzi swojej, którñ niektórzy z Paþstwa moĔe czytali w „Kociewskim Magazynie Regionalnym”. MyĈlö, Ĕe dzisiaj zebraäa siö taka grupa osób z róĔnych sfer: samorzñdu, kultury, która
11
„Kociewski Magazyn Regionalny” regularnie czyta. W tym „Magazynie”, po
IV Kongresie w ćwieciu nad Wisäñ, byäa moja wypowiedĒ, nie tyle moĔe sprawozdanie, co raczej pewne refleksje, w których odnotowaäam pewne sprawy
niosñce nadziejö. Tutaj pozwolö sobie pewne fragmenty przytoczyè.
Zaczöäam od tego, Ĕe wszystko, co kociewskie, jest dla mnie waĔne i bliskie. Tñ parafrazö powtarzanego zdania powinnam uĈciĈliè – wszystko, co
dobre na Kociewiu jest dla mnie waĔne i bliskie. PrzecieĔ zdarzajñ siö i rzeczy niedobre. Inicjatywy i róĔne inspiracje kongresowe, potem wielki trud
organizacyjny przygotowania kolejnych kongresów, to jest ogólnie mówiñc,
wielkie dobro. A kaĔde dobro trzeba zauwaĔaè, ceniè, przenosiè i poprawiaè,
jeĔeli coĈ byäo jeszcze nie tak. I wtedy wäaĈnie byäa moja refleksja, kiedy siö
koþczyä Rok Kongresowy 2010. Swojñ drogñ ten pomysä z caäym rokiem waĔnych wydarzeþ, z kulminacjñ w postaci dni kongresowych, byä bardzo dobrym
pomysäem. PomyĈlaäam wtedy, Ĕe te piötnaĈcie lat, bo tyle minöäo do I Kongresu Kociewskiego, to przecieĔ duĔy fragment Ĕycia. Sñ wĈród nas, regionalistów, tacy jak ja, którzy juĔ po raz czwarty brali udziaä w tych obradach.
I my wszyscy, przez te wszystkie lata kröciliĈmy siö przecieĔ wokóä kongresu
i zwiñzanych z nim dziaäaþ. Tak jak powiedziaäam, ja jestem zazwyczaj ponad
róĔne niedociñgniöcia i niepowodzenia. Nie muszö siö nawet bardzo staraè,
czy udawaè, by mówiè, Ĕe wszystko jest w porzñdku. No moĔe nie wszystko,
ale wiökszoĈè. Dlatego drobne intrygi, lekcewaĔenie dokonaþ, pomniejszanie
zasäug pomijam, a z radoĈciñ zatrzymujö siö na, okazaäym juĔ, dziele bliskich
mi regionalistów. Tak ogólnie nazywam tö grupö. A ich szeregi rosnñ. Tutaj
powtórzö moĔe te dane, bo nie wszyscy ten mój tekst moĔe jednak czytali, Ĕe
mnie napawa nadziejñ, Ĕe wäaĈnie dziaäajñ mäodzi, jak choèby tutaj siedzñcy
obok mnie, czy inni tczewscy organizatorzy tego dzisiejszego spotkania. Z powiatu starogardzkiego mamy paniñ Patrycjö Hamerskñ, Dorotö Piechowskñ,
czy Magdalenö Pozorskñ. Z tczewskiego, wspomnianego juĔ, siedzñcego obok,
Michaäa Kargula, czy pana Krzysztofa Kordö. No, a ze swojego znam najwiöcej osób, które zajmujñ siö sprawami regionu. Jedna z nich, to z nami obecna
prezes Towarzystwa Przyjacióä Dolnej Wisäy – Sylwia Kukliþska, nauczycielka
z Gruczna, ale mamy takĔe innych nauczycieli i regionalistów, których juĔ wymieniaè dalej nie bödö. Mamy teĔ szkoäy, które bardzo wyróĔniajñ siö w tym
dziele. Szkoäa w Przysiersku, kultywujñca dorobek Ceynowy, szkoäa w Warlubiu, czy we wspomnianym Grucznie. JuĔ nie mówiñc o ćwieciu, Gródku, czy
Drzycimiu. Cieszy mnie to, Ĕe w tych szkoäach znalazäy siö nauczycielki, które
umiejñ przekonaè dyrekcjö do swojej pracy, do swojej pasji. Bo to jest waĔne.
Tak jak najpierw trzeba samorzñdy przekonaè, Ĕeby na to, co siö dziaäo na terenie poszczególnych gmin, nie tylko wyraĔaäy zgodö, ale takĔe, by potrafiäy
doceniè pracö tych, którzy czösto spoäecznie, coĈ na rzecz regionu robiñ.
Na kolejnych kongresach widaè efekty tej naszej pracy. ćwiecie po raz
drugi, jeĔeli chodzi o kongresy, miaäo przygotowaè edukacjö regionalnñ.
12
I choè tutaj wiadomo, Ĕe ĈcieĔka edukacyjna – Dziedzictwo Kulturowe – edukacja regionalna siö zmieniäa, to ciñgle w programach sñ punkty, w oparciu,
o które moĔna dalej edukacjö regionalnñ prowadziè. Wymieniaäam „Kociewski Magazyn Regionalny”, „Bedeker Kociewski” czy inne wydawnictwa, które pokazujñ, ile na tym Kociewiu siö dzieje. To byäo przejĈcie do tej refleksji
senatora Andrzeja Grzyba, który w Internecie pokazaä nam wiele przykäadów
kociewskiej aktywnoĈci. Gdy to czytaäam, to aĔ siö zäapaäam za gäowö, ile tego
siö nazbieraäo. Natomiast, jeĈli chodzi o moje dopowiedzenie, to teĔ siö ukaĔe w kolejnej Ksiödze Kongresowej. MieliĈmy teĔ w ćwieciu udany jarmark,
który zorganizowaä Ĉwiecki OSiR z duĔym zaangaĔowaniem koordynatorki
BoĔeny Ronowskiej. Byä to duĔy sukces, gdzie na Ĉwieckim rynku moĔna
byäo i czerninö posmakowaè, i inne smaczne, regionalne potrawy, czy posäuchaè naszych zespoäów. Dalej moĔna by siö chwaliè „Festiwalem Smaku”
w Grucznie, gdzie siö dziejñ róĔne rzeczy, gdzie w tym roku serwetki kociewskie znikaäy jak ĈwieĔe buäki. To sñ takie cenne drobiazgi.
KtoĈ powie, Ĕe tutaj podajö nieco chaotyczne przykäady, ale to sñ wszystko
dowody na to, Ĕe kociewskoĈè staäa siö wartoĈciñ. Trzeba trochö ozdób, trzeba
trochö takich plastycznych wyróĔników, Ĕeby z daleka byäo widaè, Ĕe to, o flaga jest, czy, Ĕe wyróĔnia ciö twoja mowa, pokazujñc twoje pochodzenie. Mamy
na poäudniu takich niesamowitych twórców jak ksiñdz Franciszek Kamecki,
który wydaä, niejako bez kongresowych inspiracji, nieco z boku, „Borowiackie jözykowanie”, ale czöĈè Borów przecieĔ wchodzi w skäad Kociewia. Tutaj
juĔ moĔe pominö dalsze moje rozwaĔania, gdzie chwaliäam siö, jak w ćwieciu
udaäa siö ta nasza czöĈè Kongresu. Byäa to konferencja naukowa, nad któ-
Przy mikrofonie prof. Maria Pajñkowska-Kensik.
Fot. Jacek Cherek
13
rñ patronat objñä Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Referaty
z niej bödñ w ksiödze pamiñtkowej. Ona dotyczyäa i nas na Kociewiu i pewnej
kondycji jözyka i piĈmiennictwa kociewskiego. Ale oprócz tego byäy komunikaty, które dotyczyäy takĔe bardziej bieĔñcych spraw Ĕycia kulturalnego.
PoniewaĔ nie chcö przedäuĔaè, to nie bödö tego tutaj szczegóäowo analizowaè, tylko chcö uĈwiadomiè Paþstwu, Ĕe nazbieraäo siö tego tutaj juĔ duĔo,
tylko trzeba sobie to wszystko moĔe nieco odĈwieĔyè. Koncentrujñc siö na
temacie dzisiejszego spotkania, trzeba by siö zastanowiè takĔe nad wnioskami i nad pytaniem, czy warto dalej organizowaè kongresy. Ja sobie tutaj tylko
jedno zdanie wynotowaäam: jeĔeli chodzi o kontynuacjö, to jñ naleĔy robiè na
pewno. Natomiast, jeĔeli chodzi o wnioski z IV Kongresu: Zabrakäo jednego
komitetu, który koordynowaäby caäoĈè prac. Byäy, co prawda, komitety w poszczególnych miastach, ale mówiñc potocznie trochö siö to wszystko rozlazäo.
Wskutek tego, na ostatnim kongresowym spotkaniu, które byäo w ćwieciu,
nie podjöto Ĕadnej formalnej uchwaäy. ChcieliĈmy zebraè jednak wnioski
i ogäosiliĈmy nawet apel, by uczestnicy przysäali swoje spostrzeĔenia i uwagi
z poszczególnych miejsc, jednak tak siö ostatecznie nie staäo. W sumie dopiero teraz jest okazja do pozbierania tego wszystkiego. Konieczne jest, by ukazaäa siö ksiöga pamiñtkowa. Dobrze, Ĕe wyszäa niedawno ksiöga po III Kongresie, bo ja wiem, jak wracajñ ludzie do opracowaþ po pierwszych dwóch
kongresach. Choèby studenci, którzy znajdujñ tam unikatowe materiaäy. Gdy
rzuci siö hasäo „Kociewie” i majñ przygotowaè jakiĈ referat, to ksiögi pamiñtkowe sñ czösto podstawowym Ēródäem ich prac.
MyĈlö, Ĕe te sympozja, czy konferencje naukowe, które odbywaäy siö
w trzech stolicach powiatów sñ dobrym rozwiñzaniem, jednak przez caäy
rok powinny siö dziaè róĔne rzeczy wokóä regionu. Tu teĔ miaäabym uwagö,
Ĕe warto by dziaäaè takĔe w innych miejscowoĈciach. Byäy juĔ, co prawda,
w Kongres wäñczone Gniew, czy Nowe, ale mniej Skórcz, czy Skarszewy.
Z mniejszych oĈrodków jedyna Czarna Woda ma swojñ Biesiadö Literackñ,
a warto by Kongresem Ĕyäy takĔe te mniejsze miejscowoĈci. I to nie tylko
miasta, ale i wsie, zwäaszcza, Ĕe ostatnio oĔywiäy siö koäa gospodyþ, które
w kociewskich strojach wystöpujñ nawet w Toruniu i w wielu innych miejscach. Bardzo potrzeba tego äñcznika, moĔe „Kociewskiej WiöĒby”? Jej nazwa
mi siö bardzo podobaäa, lecz dziĈ juĔ nie dziaäa. ēeby byäa organizacja, która
nas skupia, gdzie gromadzi siö róĔne materiaäy. MoĔe dzisiaj o kontakty äatwiej dziöki Internetowi, ale nie zastñpi to osobistych kontaktów.
LOT „Kociewie” pyta, czy kongresy wpäywajñ na zmianö ĈwiadomoĈci.
U nas bardzo. MoĔe dlatego, Ĕe na Kociewiu poäudniowym toĔsamoĈè regionalna byäa najbardziej rozmyta. A to, Ĕe teraz ludzie ze ćwiecia poznali róĔnych vipów, Ĕe tak bödö mówiäa, z Tczewa i Starogardu i odwrotnie. To, Ĕe siö
razem spotykamy, to jest wäaĈnie waĔne dziaäanie Kongresu Kociewskiego.
Inaczej przecieĔ kaĔdy by w swoim sosie, mieĈcie, czy powiecie siö smaĔyä,
14
a wymiana myĈli, podglñdanie, pokazanie i ocenianie daje nam bardzo duĔo.
I to jest teĔ wäaĈnie efekt kongresu. Samorzñdowcy dziöki temu siö znajñ. Kto
z Paþstwa dziĈ nie wie, Ĕe w ćwieciu burmistrzem jest Tadeusz Pogoda? On,
co prawda, jest juĔ burmistrzem däugo, ale ciñgle sprzyja sprawie i staä siö
rozpoznawalny, takĔe tutaj, na póänocy. I ten wpäyw widaè. JeĈli bowiem na
tym poäudniowym Kociewiu, gdzie przez lata ludzie uwaĔali, Ĕe to jest tylko
Pomorze, tworzy siö kolejny klub seniora i przyjmuje nazwö „Kociewiacy”,
to jest to przecieĔ ogromny sukces. Bo to Kociewie dotaräo do ludzi, którzy
wczeĈniej o nim nic nie wiedzieli. O innych efektach, jak Trójmiejski Klub Kociewiaków, czy studencka „Mozaika” i robione przez niñ warsztaty w Osieku,
nie bödö juĔ wspominaè. Pozbierajmy to do takiej duĔej kipy, bo do kosza by
siö nie zmieĈciäo, bo naprawdö tego jest duĔo. Pozostajñ moĔe jakieĈ niedosyty, Ĕe moĔe byè lepiej, ale to przecieĔ tak zawsze jest.
ZaĈ na zakoþczenie, wracajñc do organizacji kolejnego Kongresu, to jak
mówiäam, jak najbardziej warto go organizowaè. MoĔna siö zastanowiè nad
zmianñ jego formuäy. Ale wczeĈniej, proszö Paþstwa, zróbmy w koþcu, a potem organizujmy, choèby co roku Zjazdy Kociewiaków. Jestem czäonkiem
Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego i na zjeĒdzie Kaszubów, tak tegorocznym w Löborku jak i wczeĈniejszych, byäam, i te zjazdy sñ naprawdö imponujñce. My moĔemy je robiè inaczej, lepiej nawet, ale jeĔeli ktoĈ siö boi kosztów, to kto powiedziaä, Ĕe uczestnicy nie mogñ tego sfinansowaè? Choèby
takie jadäo swojskie, przecieĔ kaĔdego staè, by sobie coĈ do jedzenia kupiä.
A inne koszty, to myĈlö Ĕe samorzñdy siö wäñczñ. Wiöc taki Zjazd Kociewiaków, gdzie moĔna by kupiè publikacje, pooglñdaè i posäuchaè zespoäy, zjeĈè
i pogadaè jeszcze, to dobry pomysä. Kiedy nie ma takiej powaĔnej czöĈci, naukowej, sztywnych ram, tylko tak, jak na zjazdach bywa, jest to po prostu
Ĉwiöto. Zjazd w Roku Kongresowym 2010 nie doszedä co prawda do skutku,
choè gdy säyszaäam jak mäodzi planujñ, przynajmniej u nas, Ĕe fajnie jakby na
nim taka Doda byäa, to czasem pomysäy padaäy doĈè daleko od Kociewia…
Mamy jednak wielu ciekawych twórców i to niekoniecznie ludowych. Nie
trzeba nam wydawaè pieniödzy nie wiadomo jakich na koncert jakiejĈ Dody,
ale trzeba wypracowaè dobry pomysä, by daè ludziom szanse ciekawego spödzenia czasu. Przepraszam, Ĕe nieco przedäuĔyäam i serdecznie dziökujö.
Michaä Kargul:
Dziökujemy Pani Profesor. Nie bez kozery poprosiliĈmy o gäos wstöpny
wäaĈnie Paniñ Profesor, bo nam jest potrzebny taki powiew optymizmu. Wszyscy wiemy, Ĕe ta dyskusja podsumowujñca bödzie miaäa dosyè krytyczne wñtki i taki gäos optymizmu wszystkim nam bardzo siö przyda, byĈmy nie stracili
z oczu tych wszystkich pozytywów. ZaĈ o ostatniñ, wczeĈniej przygotowanñ
wypowiedĒ, poproszö Dorotö Piechowskñ, ze stolicy Kociewia, Starogardu
Gdaþskiego.
15
Dorota Piechowska:
Zacznö od tego, Ĕe zostaäam zobligowana do przekazania Paþstwu pozdrowieþ od Prezydenta Miasta Starogard Gdaþski, Edmunda Stachowicza.
Do tych serdecznych pozdrowieþ doäñczamy „Ksiögö pamiñtkowñ III Kongresu Kociewskiego”, którñ jak widzö juĔ wiökszoĈè z Paþstwa pozwoliäa sobie wziñè i przytuliè blisko serca.
Ksiöga ta, tak jak obiecaliĈmy w Tleniu, zostaäa wydana sumptem Gminy
Miejskiej Starogard Gdaþski, pod redakcjñ Mirosäawa Kalkowskiego, prezesa Towarzystwa MiäoĈników Ziemi Kociewskiej. To on bowiem wziñä na swoje barki ciöĔar zebrania materiaäów i ich redakcjö.
W przygotowaniu jest ksiöga pamiñtkowa z materiaäami z IV Kongresu,
stñd teĔ proĈba Pana Prezydenta, by rozwaĔyè, w jaki sposób tö ksiögö moglibyĈmy wydaè wspólnie.
I tyle säuĔbowo.
Teraz pozwólcie Paþstwo, Ĕe prywatnie, jako Dorota Piechowska, i proszö
mojego gäosu nie äñczyè ze stanowiskiem samorzñdu starogardzkiego.
Na poczñtek chylö nisko czoäo przed organizatorami wszystkich elementów Kociewskiego Roku Kongresowego. Przed wszystkimi organizatorami,
poczñwszy od tych, którzy byli widoczni jako organizatorzy, skoþczywszy na
tych, którzy czöstowali uczestników kawñ tudzieĔ kuchami. Wielu zdaje sobie
sprawö ile pracy trzeba wäoĔyè by zorganizowaè cokolwiek, wiöc tym bardziej
wielki szacunek dla tych ludzi.
Pani Profesor nazwaäa siebie „weteranem kongresów”, gdyĔ na wszystkich byäa i na wszystkich wygäaszaäa referat. Ja teĔ na wszystkich byäam...
choè referatów nie wygäaszaäam. (Ĉmiech).
Szanowni Paþstwo... historia uczestnika kongresu, od tego czäowieka, który z drĔeniem kolan stawaä przy tak zwanych vipach kociewskich, regionalistach, poznawaä Pana Kalkowskiego, poznawaä Paniñ Pajñkowskñ, Romana
Landowskiego i wielu innych naszych dziaäaczy i twórców, do tego momentu,
kiedy powiedziano: Piechowska jedĒ na spotkanie organizacyjne IV Kongresu Kociewskiego... – kawaä drogi, i kawaä emocji, i takie rodzenie siö ĈwiadomoĈci kociewskiej.
Tak jak Pani Profesor mówiäa, coraz czöĈciej ludzie mówiñ, Ĕe sñ Kociewiakami, Ĕe sñ z Kociewia – i fajnie.
Szanowni Paþstwo, gdy koþczyä siö rok 2009 w mediach wywoäana zostaäa
dyskusja nad sensem organizowania kongresów kociewskich. „Czy IV Kongres Kociewski jest nam potrzebny?” – pytali, doĈè retorycznie, na äamach
prasy regionaliĈci. Zaraz potem na „1. Roboczñ Plenarnñ Konferencjö dotyczñcñ organizacji 4. Kongresu Kociewskiego” tychĔe regionalistów, i nie tylko, zaprosiäa LOT Kociewie.
W paĒdzierniku 2009 roku, 5 i 6, spotkaliĈmy siö w Tleniu. Byli tam wäodarze miast, przedstawiciele stowarzyszeþ, o czym juĔ dzisiaj mówiliĈmy, po-
16
litycy, dziaäacze itd. Tam dyskutowaliĈmy pod hasäem: „Dlaczego jest nam
potrzebny IV Kongres Kociewski”. Organizator, LOT, daä nam sygnaä, Ĕe jest
on nam potrzebny, mieliĈmy jedynie ustaliè: dlaczego.
Tytuä spotkania, poprzedzony rzymskñ cyfrñ 1. Robocza Konferencja, dawaä nadziejö, Ĕe coĈ siö dalej wydarzy. Zmiana zaĈ numeracji kongresu, bo
pojawiäa siö arabska czwórka – 4. Kongresu Kociewskiego, dawaä, co bardziej
optymistyczniej nastawionym, nadziejö na powiew nowych pomysäów, moĔe
nawet nowej wizji kongresowej.
Z takñ nadziejñ wiökszoĈè z nas do tego Tlenia pojechaäa. JuĔ tam zarysowaäy siö bardzo wyraĒnie rozbieĔne opinie na temat i samej potrzeby kongresu, i jego formy, i czasu, i przestrzeni. Tam równieĔ, nie bez podstawy, jak
sñdzö, padäy opinie i taka nadzieja, Ĕe to Lokalna Organizacja Turystyczna
„Kociewie”, czyli organizator tej konferencji byäby teĔ najlepszym organizatorem IV Kongresu Kociewskiego. Pan Dyrektor Biura LOT, Piotr Koþczewski, patrzy teraz na mnie zdziwiony... Wtedy w Tleniu, dwa lata temu, byä
zdaje siö jeszcze bardziej zdziwiony... Nie ma co ukrywaè, Ĕe takie nadzieje
w LOT-cie pokäadaliĈmy.
W rezultacie ta organizacja, która, jak sama nazwa i statut gäosi, jest organizacjñ turystycznñ, podjöäa siö zadania poprowadzenia, jak to okreĈlono: Sekretariatu Inicjatywy Kociewskiego Roku Kongresowego, przez pewien czas
nawet z dopiskiem Tymczasowego Sekretariatu.
W sprawozdaniu merytorycznym z dziaäalnoĈci LOT-u w 2010 roku czytamy: Zapoczñtkowana w roku 2009 inicjatywa spowodowaäa, Ĕe organizacja
Gäos wprowadzajñcy Doroty Piechowskiej.
Fot. Jacek Cherek
17
zostaäa wybrana do prowadzenia Sekretariatu Inicjatywy Kociewskiego Roku
Kongresowego. Podczas wszelkich dziaäaþ zwiñzanych z obchodami tego wydarzenia LOT „Kociewie” oferowaäa swojñ pomoc w zakresie dziaäaþ promocyjnych oraz korespondencyjnych tego waĔnego dla naszego regionu wydarzenia.
I to jest jedyny zapis dotyczñcy tej dziaäalnoĈci LOT-u w przytoczonym dokumencie. LOT „Kociewie”, a pozwólcie Paþstwo, Ĕe raczej: Piotr, Emilia, Jarek,
bo przecieĔ to nie organizacja, to ludzie. PrzecieĔ myĈlñc LOT myĈlimy Piotr
Koþczewski, bo tak to przecieĔ funkcjonuje, bo myĈlñc LOT, myĈlimy Jarek
Wojciechowski, itd. Oni walczyli jak lwy, naprawdö walczyli jak lwy, by nadaè
jakiĈ porzñdek dziaäaniom poszczególnych oĈrodków, w których miaäy siö
odbyè wydarzenia przed- okoäo- i pokongresowe.
Ci z Paþstwa, którzy sobie Ĕyczyli, dostawali od LOT-u komunikaty, apele,
nawoäywania do jakiejĈ konkretyzacji komitetu organizacyjnego, do konkretyzacji patronów honorowych i do wielu innych rzeczy.
Nadszedä jednak taki moment, w którym dziaäania zwiñzane z Rokiem
Kongresowym wymknöäy siö jakiemukolwiek moderowaniu. Zapanowaä chaos. Z tego chaosu wyäoniä siö IV Kongres Kociewski.
MoĔemy dziĈ faktycznie skupiè siö na ocenianiu jego poszczególnych
dziaäaþ. MoĔemy dziĈ siö wypowiedzieè na temat tczewskiej dyskusji – nowej
formy kongresowego spotkania. MoĔemy dyskutowaè czy siö sprawdziäa, czy
nie. MoĔemy dyskutowaè na temat konferencji, która miaäa miejsce w Starogardzie. MoĔemy dyskutowaè: o „JeĈciu na Kociewiu” w Subkowach, o tym
co siö dziaäo w Pelplinie, co siö dziaäo w Bydgoszczy... MoĔemy dyskutowaè
takĔe o tym, Ĕe odbyä siö, jak to nazwaä gäoĈno prezes Instytutu Kociewskiego, antykongres – wydarzenie dotyczñce stroju kociewskiego, bo ono równieĔ miaäo przecieĔ miejsce.
CzöĈè tych dyskusji odbyäa siö juĔ na äamach prasy, na forach internetowych, nieoficjalnie podczas róĔnych spotkaþ. Mam wraĔenie, Ĕe czas na ocenö juĔ byä. Jest juĔ po radzie pedagogicznej i oceny zostaäy wystawione. Mogñ
znów upäynñè lata na takich rozmowach i tuĔ przed terminem piñtego, jubileuszowego Kongresu, moĔe siö okazaè, Ĕe juĔ Ĕaden LOT (säusznie moĔna to
odnieĈè do biblijnego Lota) nas nie zwoäa i nie znajdzie siö nawet dziesiöciu
sprawiedliwych Kociewiaków. I, Ĕe faktycznie nie bödzie miaä szansy w Ĕaden
sposób uaktywniè siö gen kociewski.
MoĔemy teĔ dziĈ zaczñè myĈlenie o V Kongresie Kociewskim bardzo konkretnie. MoĔemy dziĈ rozpoczñè dyskusjö nad jego formñ, sposobem organizacji oraz, co zdaje siö byè najwaĔniejsze biorñc pod uwagö doĈwiadczenia
zeszäorocznego kongresu, dyskusje nad tym, kto weĒmie ciöĔar jego zorganizowania.
Zdaje siö, Ĕe czas pomyĈleè o Kongresie Kociewskim jako o produkcie.
KociewskoĈè staäa siö wartoĈciñ, wiöc moĔe czas zrobiè z Kociewia produkt.
Produkt turystyczny. Brzmi groĒnie, w jakiĈ sposób najeĔa siö w tym mo-
18
mencie nasza kociewska dusza, ale myĈlö, Ĕe czas pomyĈleè o wydarzeniu
Kongresu Kociewskiego, jako o wydarzeniu wyjñtkowym, niezwykäym, charakteryzujñcym siö spójnoĈciñ, okreĈlonñ tematykñ, wystöpujñcym w okreĈlonym miejscu i czasie. A to sñ, Drodzy Paþstwo, cytaty z definicji produktu
turystycznego! Dalej w tej definicji czytamy, Ĕe najwaĔniejsze przy tworzeniu
produktu turystycznego jest aspekt kulturowy i regionalny. Produkt turystyczny moĔemy tworzyè, gdy dysponujemy miejscem o specyficznych walorach oraz niebagatelnymi ludĒmi. PrzecieĔ my to wszystko mamy! Produkt
turystyczny charakteryzuje siö jednolitym systemem identyfikacji. Kociewie
ma taki system, juĔ dzisiaj o tym mówiliĈmy: i herb, i kolorystykö. Dziöki zaĈ
Sekretariatowi Inicjatywy mamy takĔe kolorystykö, logo i hasäo Kongresu
Kociewskiego. Ta praca juĔ zostaäa wykonana.
Podsumowujñc: produkt turystyczny to powód do przyjazdu, to magnes,
to oferta niezapomnianych przeĔyè i wraĔeþ – patrzñc rzecz jasna z poziomu
psychologicznego postrzegania produktu.
Produkt turystyczny wiñĔe siö z pakietem turystycznym, czyli dokäadnie
skomponowanym zestawem usäug, propozycji i ofert kulturalnych, naukowych czy sportowych. O to nam przecieĔ chodzi!
U podstawy rodzenia siö idei kongresów kociewskich byäa potrzeba poszerzenia wiedzy o regionie, zintegrowanie mieszkaþców, opisania tego, co
juĔ mamy oraz wyznaczenia kierunku, w którym miaäy podñĔaè dziaäania regionalistów.
DziĈ, wydaje mi siö, stoi przed nami zadanie nasycenia barwami granic
Kociewia tak, by byäy wyraĒnie widoczne na mapie Polski.
Ognisko Pracy Pozaszkolnej, nakröciäo w ramach projektu film „Skñd jestem?” Z wypowiedzi mäodych ludzi, które tam sñ nagrane, wynika, Ĕe oni gdzieĈ
po omacku, gdzieĈ tak wpóä Ĉwiadomie czujñ, Ĕe sñ Kociewiakami. Tylko trzeba
im to powiedzieè. Oni siö tego od nas muszñ nauczyè – to, Ĕe jesteĈ stñd oznacza, Ĕe jesteĈ z Kociewia, i z tego moĔesz byè dumny. PowinniĈmy niemalĔe
wskazaè, podaè na tacy, oczywiĈcie z peänñ odpowiedzialnoĈciñ tego co robimy,
te powody do dumy, które pozwalajñ siö identyfikowaè z maäñ ojczyznñ.
Dla mnie oczywistñ jest potrzeba rozszerzenia i zmiany formuäy kolejnego
Kongresu Kociewskiego. Kto nie idzie do przodu, ten siö cofa, a postöp nie musi
byè Ĉwiötokradztwem. (Tutaj sobie dopisaäam: patrz Uniwersytet Jagielloþski.
Bo UJ szczyci siö, Ĕe jest najnowoczeĈniejszym i najstarszym uniwersytetem
w Polsce. Dzisiaj säyszaäam wypowiedĒ rektora, Ĕe w tej wäaĈnie kolejnoĈci).
Gdy pytajñ siö mnie Kaszubi, dlaczego boimy siö dziaäaþ bardziej komercyjnych, ja zawsze powtarzam, Ĕe Kociewiak tñ swojñ kociewskoĈè tak ceni,
to jest to dla niego taka ĈwiötoĈè, Ĕe kaĔde skomercjalizowanie wydaje siö
Ĉwiötokradztwem.
Ale przecieĔ moĔna to zrobiè rozsñdnie i moĔna to zrobiè z gäowñ i chyba
wiemy, gdzie sñ granice tej komercjalizacji.
19
Doskonaäym narzödziem do osiñgniöcia celów, o których tutaj mówiliĈmy,
jest produkt turystyczny. MyĈlö, Ĕe nie podlega dyskusji to, Ĕe dla stworzenia
atrakcyjnego, otwartego dla mieszkaþców – bo takie postulaty zawsze byäy,
Ĕe te kongresy sñ za bardzo zamkniöte – wydarzenia godnego naszych czasów niezbödne jest pozyskanie na ten cel funduszy zewnötrznych.
I tu znów rodzi siö pytanie: kto siö podejmie napisania na ten cel projektu,
potem koordynowania go i w koþcu rozliczenia? I tutaj znowu nasz wzrok
i myĈli kierujemy w stronö LOT Kociewie. Ale nie do instytucji, tylko do ludzi:
doĈwiadczonych, kreatywnych, moim zdaniem mñdrych ludzi Kociewia.
OczywiĈcie myĈlimy równieĔ, ja przynajmniej myĈlö, o innych stowarzyszeniach, towarzystwach, a moĔe nawet o potrzebie zawiñzania stowarzyszenia „Kongres Kociewski”, które by podjöäo te wszystkie dziaäania. OczywiĈcie
przecieĔ w kaĔdym projekcie wystöpujñ partnerzy. Partnerami moĔe byè samorzñd, mogñ nim byè stowarzyszenia, czy firmy. To nigdy nie bödzie dziaäanie jednego podmiotu.
Gdy o Kongresie Kociewskim pomyĈlimy jako o powodzie do przyjazdu,
czyli jako o produkcie turystycznym, to organizacja turystyczna, wedäug statutu, moĔe siö tym zajñè. Bo czytamy w statucie Lokalnej Organizacji Turystycznej „Kociewie”: celem LOT „Kociewie” jest realizacja nastöpujñcych zadaþ:
promocja Kociewia – w punkcie pierwszym, ale w punkcie siódmym – propagowanie i podejmowanie dziaäaþ na rzecz popularyzacji i ochrony Ĉrodowiska
przyrodniczego i kulturowego Kociewia. Stwarzanie warunków do powstawania i propagowania produktów turystycznych na Kociewiu – oraz w punkcie
jedenastym – podejmowanie innych dziaäaþ, sprzyjajñcych rozwojowi turystyki
na Kociewiu. W paragrafie dziewiñtym: LOT „Kociewie” realizuje swoje cele
poprzez – i w punkcie dziewiñtym – prowadzenie innych dziaäaþ sprzyjajñcych
realizacji statutowych celów.
Wiöc nawet statutu nie musiaäby LOT zmieniaè w momencie, gdyby chciaä
wykazaè dobrñ wolö i zechciaäby siö podjñè tego zdania. Dlaczego o tym mówiö? Dlatego, Ĕe wtedy w Tleniu, jasno zostaäo przez wszystkich wyraĔone
przekonanie i w kuluarach, i na forum, Ĕe skoro LOT nas zaprosiä to i LOT ten
kongres, jego organizacja, wezmñ na siebie.
Potem Piotr bardzo broniä siö, Ĕe sekretariat tak, ale reszta to juĔ jest inne
zadanie i inna sprawa.
Szanowni Paþstwo, jeszcze, jeĔeli chodzi o produkty turystyczne, by pokazaè nieco gäöbiej, o co tutaj chodzi przytoczö: Polska Organizacja Turystyczna – nominacje do zäotego certyfikatu. I tu na przykäad takie dziaäania sñ produktem turystycznym jak Jarmark Jagielloþski, jak Zabrze – miasto turystyki
przemysäowej, a zäoto za 2010 rok otrzymaäa Manufaktura ãódzka. Ale równieĔ
wyróĔnienie dostaäa bliska nam gdaþska FETA. FETA teĔ jest produktem turystycznym.
MyĈlö, Ĕe takim produktem mógäby byè spokojnie Kongres Kociewski.
20
Uchwaäa przywoäywanego I Kongresu Kociewskiego zawiera fragment:
Szczególnñ szansö widzimy w ubogacaniu walorów turystycznych regionu i ich
promocjö. To jest 1995 rok. Dalej: „...dorobek Kociewia (...). JesteĈmy zobowiñzani wobec przyszäych pokoleþ ten dorobek pomnoĔyè i rozpropagowaè.
Chyba, Ĕe nam siö, proszö Paþstwa, coĈ zmieniäo przez te lata...
Dziökujö bardzo.
Michaä Kargul:
Szanowni Paþstwo. Te gäosy nieco däuĔej trwaäy niĔ zapowiadane piöè minut, ale chyba byäo warto ich wysäuchaè. Teraz zaprosiäbym wszystkich do
dyskusji. Jak na razie nie ma zgäoszeþ, wiöc na rozpoczöcie, pozwolö sobie
nieco zachöciè do zabierania gäosu i odnieĈè siö do kilku rzeczy, które byäy
tutaj poruszone.
Systematyzujñc wypowiedzi, które tutaj padäy, naleĔy podkreĈliè dwie rzeczy, dwie perspektywy, które siö w nich przewijaäy. Po pierwsze sñ to dziaäania,
które majñ säuĔyè mieszkaþcom, budowie, rozbudowie i pielögnacji ĈwiadomoĈci regionalnej Kociewiaków, o czym przede wszystkim mówiäa profesor Maria
Pajñkowska-Kensik. Druga perspektywa, na której siö koncentrowaäa Dorota,
to dziaäania majñce stworzyè produkt turystyczny, czy nawet jakñĈ markö, säuĔñcñ nie tylko mieszkaþcom, ale takĔe osobom z zewnñtrz. Przyciñgajñcy te osoby
z zewnñtrz na teren Kociewia oraz prezentujñcy to Kociewie w jak najbardziej
atrakcyjnych barwach. Z mojej perspektywy, to na pewno nie jest tak, Ĕe te dwie
sfery siö wykluczajñ. Bo nikt przecieĔ nie powiedziaä, Ĕe produkt turystyczny nie
moĔe budowaè ĈwiadomoĈci regionalnej wĈród mieszkaþców. Mamy przecieĔ
róĔne przykäady z bliĔsza lub dalsza. Takim sñ choèby wspomniany wczeĈniej
Zjazd Kaszubów, czy choèby Zjazdy Gdaþszczan. Sñ to wydarzenia wröcz idealnie
wpisujñce siö w podanñ przez Dorotö Piechowskñ definicjö produktu turystycznego i co waĔniejsze przyciñgajñce rzesze, tysiñce turystów. Lecz jednoczeĈnie
nie ulega wñtpliwoĈci, Ĕe, zwäaszcza Zjazdy Kaszubów, majñ ogromny wpäyw na
budowö toĔsamoĈci regionalnej. PrzecieĔ u zarania ich organizacji byäa idea,
Ĕe wszyscy Kaszubi powinni siö zjechaè do jednego miejsca i z jednej strony
pokazaè ilu ich jest, zaĈ z drugiej wzajemnie siö poznaè i rozszerzyè wspóäpracö.
Warto pamiötaè, Ĕe zjazdy te wcale nie sñ finansowane przez gäównego organizatora, czyli Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie, ale przez szereg sponsorów,
od poszczególnych samorzñdów goszczñcych zjazd, przez miejscowych sponsorów, po prawdziwe potögi, jak firmy piwowarskie, czy ogólnopolskie media. Jest
to na pewno ciekawy przykäad z najbliĔszej okolicy, gdzie moĔemy zaobserwowaè, jak produkt turystyczny säuĔy jednak nieco gäöbszym celom.
Dalej idñc, to pozwolö, sobie, co mam nadziejö wywoäa teĔ dyskusjö, na
zwrócenie uwagi na pewne rzeczy, od których jednak chyba dziĈ nie uciekniemy. Dorota powiedziaäa, Ĕe rada pedagogiczna siö odbyäa i oceny zostaäy
wystawione, ale tak to teraz w szkoäach bywa, Ĕe jak oceny sñ zbyt niskie, to
21
trzeba wdraĔaè program naprawczy. Co i jak zrobiè, Ĕeby byäo lepiej. I od tego
chyba nie uciekniemy. Dlatego trzeba to jeszcze raz, wyraĒnie powtórzyè: bez
wñtpienia najwiökszym cieniem ubiegäorocznego kongresu byä brak koordynacji pomiödzy poszczególnymi oĈrodkami i powiem szczerze, Ĕe sam nie
do koþca wiem, jak ten problem opisaè. Byäy przecieĔ róĔnego rodzaju rozmowy, namowy, monity. My tutaj w Centrum Wystawienniczo-Regionalnym
w Tczewie, wspólnie z koordynatorkñ Ĉwieckñ, BoĔenñ Ronowskñ, zorganizowaliĈmy nawet spotkanie w styczniu 2010 roku, którego gäównym celem byäo
powoäanie komitetu organizacyjnego. I z ponad rocznej perspektywy, dziĈ mi
siö wydaje, Ĕe to nie jest tak, Ĕe to ludzie nie chcieli, Ĕe ktoĈ powstanie tego
komitetu umyĈlnie sabotowaä, a ktoĈ inny, czy jakaĈ organizacja nie byäa po
prostu zainteresowana. My chyba po prostu nie przemyĈleliĈmy tego, co my
chcemy osiñgnñè, dlaczego ten kongres chcemy organizowaè. Jaki jest jego
cel. Dyskusja w Tleniu skupiäa siö bardziej na tym, kto i jak ma ten kongres
robiè i czy warto go robiè, niĔ na tym, co my tym kongresem chcemy osiñgnñè, o czym ma on byè.
Kongres jest to specyficzne spotkanie. Podoba mi siö kazanie ks. biskupa
Jana Bernarda Szlagi z mszy inaugurujñcej I Kongres Kociewski, w czasie
którego wyjaĈniaä äaciþskñ definicjö säowa congressus jako spotkanie, zejĈcie
siö, ale säuĔñce temu by coĈ dokäadnie obejrzeè, zbadaè, oceniè. To nie jest
tylko zebranie towarzyskie. Musi ono mieè gäöbszy cel i muszñ byè zdefiniowane rzeczy, które powinny mu przyĈwiecaè. I wäaĈnie tego pod koniec 2009
roku, na samym poczñtku przygotowaþ do IV Kongresu Kociewskiego, nam
wszystkim zabrakäo. Nie postawiliĈmy sobie bowiem odpowiednich celów.
I nie chodzi tutaj o cele, nazwijmy je taktyczne: Ĕe kongres ma byè tu i tam,
zebraè tyle, a tyle osób, a w czasie niego ten i tamten zabierze gäos. Zabrakäo nam celów strategicznych, co dziöki temu kongresowi chcemy osiñgnñè.
JeĔeli byĈmy chcieli budowaè choèby taki produkt turystyczny, to naleĔaäo
wzmocniè jakieĈ dziaäania i postawiè gdzieĈ mocniejsze akcenty. JeĔeli chcieliĈmy zgromadziè i odwoäywaè siö do mieszkaþców, to takĔe wymagaäo okreĈlonych dziaäaþ. A my robiliĈmy tak po trochö wszystko, a potem dziwiliĈmy
siö, Ĕe na dyskusji, skierowanej z samej definicji do regionalistów nie ma täumu mieszkaþców, Ĕe na naukowej konferencji zabrakäo nauczycieli, czy na
jarmarku byli nieobecni literaci, czy naukowcy.
I na koniec ostatnia w tym momencie rzecz. Z mojej perspektywy wydaje
mi siö, Ĕe kongres w 2010 roku uratowaäy nam tak naprawdö samorzñdy. JesteĈmy tutaj, jak siedzimy, w duĔej mierze dziaäaczami, albo co najmniej czäonkami szeregu stowarzyszeþ regionalnych, lub mamy z tymi stowarzyszeniami bliski kontakt. Mnie, jako dziaäaczowi takiego stowarzyszenia, trochö…
moĔe nie tyle wstyd, co szkoda, Ĕe to nie regionaliĈci, których tak lubimy
odmieniaè przez wszystkie przypadki, ale wäaĈnie samorzñdy byäy motorem
IV Kongresu Kociewskiego. Gdy wäodarze trzech kociewskich stolic ogäosili
22
w Tleniu, Ĕe oni na swoje barki wezmñ organizacjö kongresu, to wszyscy im
przyklasnöli i tak naprawdö na tym dyskusja na temat organizacji siö skoþczyäa. A potem jak podejmowana byäa dyskusja jak chcemy ten kongres zrobiè,
to czösto byäa sprowadzana do tezy, samorzñdy zrobiñ, bo to obiecaäy, wiöc
to ich problem. Ja jestem wdziöczny wäodarzom i samorzñdom tych trzech
miast, Ĕe siö podjöli tego trudu, choè wcale nie musieli. Nikt nie powiedziaä,
Ĕe celem Tczewa, ćwiecia, czy Starogardu jest wyäñczne finansowanie i organizacja Kongresu Kociewskiego.
Z tym siö jednak wiñĔe kolejna rzecz. Skoro te trzy oĈrodki wziöäy na swoje barki organizacjö Kongresu Kociewskiego, to ich wolñ jest to, co pod tñ
nazwñ rozumiejñ. Trudno, bowiem oczekiwaè od jakiegokolwiek samorzñdu,
Ĕe on bödzie dokäadnie wkomponowywaä siö, co do literki, w plany sñsiada.
Ja bynajmniej nie mówiö, Ĕe tak byäo, ale zwracam Paþstwu uwagö na tñ
perspektywö. Miejmy tego ĈwiadomoĈè, Ĕe nie moĔemy obmyĈlaè idealnej
formuäy kongresu, a potem wybrzydzaè na jego realizacjö, gdy ot tak, jego
organizacjö oddaliĈmy komuĈ innemu. I zostawiliĈmy go tak naprawdö trochö na pastwö losu. Naturalnie samorzñdy skorzystaäy z wiedzy i chöci regionalistów, ale to juĔ byäa kwestia ich dobrej woli i autorskich pomysäów na
kaĔdy z dni kongresowych. Bo tutaj, niestety, zabrakäo koordynacji wäaĈnie
nas regionalistów. GdybyĈmy potrafili nie tylko ogäosiè, Ĕe kongres jest potrzebny, ale takĔe wypracowaè caäoĈciowy plan i powoäaè grupö, która podjöäaby siö jego organizacji, to moglibyĈmy mówiè, Ĕe to my kongres zorganizowaliĈmy, a samorzñdy by nam w tym pewnie wydatnie pomogäy. Niestety,
IV Kongres Kociewski zmuszone byäy robiè same samorzñdy, jedynie przy
wsparciu regionalistów.
Tyle Szanowni Paþstwo moich refleksji, bo teraz jest czas na gäosy z sali.
I widzö pierwszego chötnego, oddajö gäos naszemu goĈciowi ze Starogardu.
Grzegorz Oller (Ognisko Pracy Pozaszkolnej):
W trzech säowach, bo nie chcö wylewaè Ĕalów, ale one sñ. Gdy säyszö, Ĕe to
samorzñdy zorganizowaäy IV Kongres Kociewski, to nie zgadzam siö z tym.
Samorzñdy owszem, otworzyäy zielone Ĉwiatäo dla Kongresu, natomiast inni
ludzie to zrobili. Zadajö sobie równieĔ pytanie, co tak naprawdö siö wydarzyäo.
Parö osób zjechaäo siö w jedno, czy drugie miejsce, moĔe ktoĈ wydaä trochö
pieniödzy na poczöstunek. Ale czy coĈ poza tym? Nie jestem tego pewien, czy
tak naprawdö coĈ siö wydarzyäo. To jest kwestia wspólnego rozumienia istoty
i celu Kongresu. Zdaje siö, Ĕe nie rozumiemy wspólnie, jednakowo, idei Kongresu. Czym jest dla nas Kongres. Trochö prawdy jest w tym, Ĕe samorzñdy
nam zorganizowaäy Kongres, jednakĔe to spowodowaäo sytuacjö, Ĕe Kongres
odbyä siö dla zamkniötej grupy „maniaków kociewskich” – przepraszam za takie sformuäowanie. Zobaczcie Paþstwo, te same osoby widzieliĈmy w trzech
miejscach realizacji Kongresu. I ktoĈ jeszcze byä? MoĔe paru oficjeli, którzy
23
podali rökö. Na usta ciĈnie siö pytanie: to dla kogo i po co ten Kongres byä
zorganizowany?
Rzecz w tym, Ĕe nie wiemy i nie rozumiemy po co jest nam Kongres
w ogóle potrzebny. Wedäug mnie istnieje odpowiedĒ na to pytanie! Zanim
na nie odpowiem muszö stwierdziè, Ĕe samorzñdy kociewskie sñ podzielone
miödzy róĔne województwa, dlatego nigdy nie zorganizujñ wspólnie i skäadnie
tego dziaäania. Ja osobiĈcie, gdybym miaä przystñpiè do organizacji V Kongresu Kociewskiego, rozpoczñäbym od napisania projektu na witacze przy wjazdach do Gdaþska. I napisaä na nich: Gdaþsk – stolicñ Kociewia. Bo juĔ Kaszub
jest. zdaje siö, Ĕe od caäkiem niedawna. Nie wiem teĔ na ile oficjalnie, ale tak
jest. A to po co? Aby otworzyè moĔliwoĈci zdobywania pieniödzy.
Natomiast tak serio, to organizacje pozarzñdowe sñ w stanie zorganizowaè
Kongres z ludĒmi, dla ludzi i wyciñgnñè z tego takie idee, na które samorzñdu
po prostu nie staè. Bo jego struktura, budowa, nie jest do tego powoäana. To
jest nie moĔliwe, Ĕeby samorzñdy, w sposób naleĔyty i sprawny, zorganizowaäy
Kongres Kociewski. Natomiast samorzñdy powoäane sñ do tego, Ĕeby w sposób naleĔyty i celowy rozpisaè linie grantowe. Wtedy znajdñ siö instytucje pozarzñdowe, które zrobiñ to za maäe Ĉrodki, ale w sposób odpowiedzialny i mierzalny. Bödziemy znali cele i skutki Kongresu a takĔe bödziemy wiedzieli, kto
to zrobiä, w jaki sposób i co siö odbyäo. I wtedy nie bödzie miödzy nami takich
niesnasek, Ĕe proszö bardzo Rok Kociewski siö odbyä, ale byäy tak naprawdö
te imprezy co zwykle, tylko miaäy
znaczek. Po co nam ten znaczek?
Po drugie, szkoda, Ĕe nie ma
tutaj urzödu marszaäkowskiego.
MyĈlö, Ĕe tak naprawdö lekcewaĔñ nas, kociewiaków i dla tego ich
tutaj nie ma. Kociewie jest czöĈciñ
województwa pomorskiego i jest
czöĈciñ województwa kujawskopomorskiego. Ma to nieszczöĈcie,
Ĕe jest podzielone pomiödzy dwa
województwa, wszyscy o tym wiemy. Odczuwam ten fakt, jako nieszczöĈcie, bo na co dzieþ pracujñc
z kulturñ kociewskñ, z mäodzieĔñ
i dorosäymi, z tego wzglödu nie
jesteĈmy w stanie skoordynowaè
wielu dziaäaþ. MoĔe powoäajmy
województwo kociewskie? MoĔe
to nie bödzie Ĉmieszne, bo nie
WaĔny gäos przedstawiä Grzegorz Oller.
Fot. Jacek Cherek
bödñ nas ograbiali w Gdaþsku
24
z kasy. Tak zwyczajnie. Gdyby doszäo do rozpisania referendum w tej sprawie, to nie jestem pewien, czy taka decyzja by nie zapadäa. OsobiĈcie zjeĒdziäbym caäe Kociewie namawiajñc wszystkich mieszkaþców do idei powoäania
województwa kociewskiego. Wtedy moglibyĈmy powoäaè na przykäad instytucje, które finansowane z pieniödzy rzñdowych i samorzñdowych säuĔyäyby
do edukacji, badaþ nad kulturñ regionu i wytyczaäaby kierunki rozwoju spoäeczno-gospodarczego. MielibyĈmy porzñdne badania i kasö, i ludzi, którzy
mogliby wprowadzaè wypracowane plany w Ĕycie. A dzisiaj siö motamy. Po
prostu zwyczajnie odczuwamy niemoc.
Jeszcze kwestia edukacji. Trzeba edukowaè Samorzñdy. Nie dlatego, Ĕe
sñ gäupie – przepraszam za to wyraĔenie. Trzeba edukowaè z tego wzglödu,
Ĕe to od nich zaczyna siö budowanie Kociewia jako marki. Bo region to jest
niesamowita marka… Przede wszystkim dlatego, Ĕe jest nieznana. I dziöki
temu niezadeptana jeszcze i niezmieszana z wieloma innymi markami. Otwarta dla idei. Niedawno goĈciliĈmy nauczycieli zajmujñcych siö czasem wolnym
dzieci i mäodzieĔy z caäej Polski. NieduĔo tutaj byäo regionalizmu, ale duĔo
byäo Kociewia. Z rozmów i sygnaäów po spotkaniu wiem, Ĕe jego uczestnicy
wrócñ tutaj z dzieèmi. Z caäymi tabunami dzieci, bo uznali, Ĕe tutaj jest piöknie
i cudowanie.
W zasadzie to tyle, dziökujö bardzo.
Krzysztof Korda (wiceprezes Zarzñdu Gäównego ZKP ds. kociewskich):
Cieszö siö, Ĕe zabieram gäos po Panu Grzegorzu, bo powiedziaä on kilka
rzeczy, które teĔ chciaäem powiedzieè, a on chyba zrobiä to o wiele lepiej niĔ
bym ja to wyraziä. No i dobrze, Ĕe ta nasza dyskusja nie jest zbyt cukierkowata, ale taka, jaka powinna byè wäaĈnie na kongresach, którymi siö tutaj
zajmujemy. Dorota nas prowokuje, Pan Grzegorz nas prowokuje i o to chodzi
by dyskutowaè.
Po pierwsze, co do cyklicznoĈci Kongresów. Michaä zacytowaä kazanie
biskupa z 1995 roku, które jest aktualne do dzisiaj. Ja siö zastanawiam, gdy
mówimy o V Kongresie Kociewskim, czy naprawdö musimy aĔeby siö spotkaè robiè od razu kongres. Czy nie moĔemy siö po prostu spotykaè i dopiero
jak coĈ wypracujemy pomyĈleè o jego organizacji. MoĔe to byè, rzecz jasna
cyklicznie. UwaĔam, Ĕe powinniĈmy siö co najmniej raz w roku spotykaè
w kaĔdym z powiatów i wtedy dojdziemy do kongresu, który coĈ przyklepie,
zatwierdzi, coĈ, co juĔ wczeĈniej wypracujemy i w jego trakcie, na tej podstawie, opracujemy takĔe wnioski na przyszäoĈè. Ale nawet ten ostatni Kongres,
o którym dziĈ mówimy spowodowaä, Ĕe wytworzyäa siö… moĔe jeszcze nie
wspólnota, ale rzeczywista wspóäpraca. Dowodem jest tutaj choèby to, Ĕe
w Tczewie mieliĈmy promocje ksiñĔek z powiatu starogardzkiego Pana Kalkowskiego. Planujemy w najbliĔszym czasie promocjö ksiñĔek Pana Grzyba
25
i to bödzie myĈlö, kontynuowane.
Patrzñc na Paniñ Dyrektor Gajewskñ wiem, Ĕe nie musimy spotykaè
siö tylko na Kongresach, ale takie
instytucje jak „Fabryka Sztuk” dajñ
moĔliwoĈè dyskutowania i wspólnej
pracy w kaĔdym wybranym przez
nas momencie. ZaĈ co do Kongresu, ewentualnie, w 2015 roku. Znów
on przypadnie w roku, albo tuĔ
przed, albo tuĔ po wyborach parlamentarnych. No i teraz z jednej
strony lepiej robiè go przed, Ĕeby
ktoĈ z kandydatów nie wziñä któregoĈ z postanowieþ kongresowych
do swojego programu wyborczego,
ale z drugiej strony moĔe lepiej po,
Ĕeby nie wykorzystaä go nikt w raKilkukrotnie wypowiadaä siö wiceprezes
mach kampanii politycznej.
Zarzñdu Gäównego ZKP Krzysztof Korda.
Kolejna rzecz, o której wspomniaFot. Jacek Cherek
äa juĔ Pani Profesor Pajñkowska, to
sprawa zaangaĔowania maäych miejscowoĈci w dziaäania kongresowe. I to jest chyba säuszny kierunek, Ĕeby nie
tylko te trzy najwiöksze miejscowoĈci monopolizowaäy dziaäania regionalne.
Dziöki temu sprawy kociewskie bödñ do ludzi po prostu szerzej docieraè.
Od razu tutaj przejdö do nastöpnego punktu, a mianowicie do spisu
powszechnego. Ja siö cieszö, Ĕe kiedy wystosowaliĈmy takie apele, Ĕeby
podawaè w spisie kociewskoĈè, to w wielu przypadkach, zwäaszcza powiatu tczewskiego, na stronach gmin takie apele siö ukazaäy. W tym miejscu
dziökujö choèby wójtowi Piotrowi Lanieckiemu, Ĕe na stronie jego gminy,
teĔ zamieszczono nasz apel. I teraz przechodzö do tego, o czym mówiä pan
Grzegorz Oller. Po pierwsze Kociewie jest podzielone na dwa województwa. Nigdy nie wybierzemy sobie wystarczajñcej liczby Kociewiaków do
sejmiku województwa pomorskiego, bo kandydaci ze Starogardu bödñ
startowaè z kandydatami z Chojnic, czy KoĈcierzyny, wiöc zostanñ wyciöci, mówiñc potocznie. Z drugiej strony Kociewiacy z Tczewa, muszñ
staè siö ēuäawiakami, czy PowiĈlakami, bo wiökszoĈè populacji w okrögu
wyborczym, do którego naleĔy Tczew, mieszka po drugiej stronie Wisäy.
Rzecz jasna czasem siö udaje wejĈè do sejmiku Kociewiakom, jak Janowi
Kulasowi, czy Andrzejowi Grzybowi w 2006 roku. Ale gdybyĈmy stworzyli
z Kociewia jeden okrög wyborczy, byäoby radnych kociewskich wiöcej i co
waĔne byliby naszñ staäñ reprezentacjñ. Dlatego mi siö podoba gäos Pana
26
Grzegorza, moĔe nieco prowokacyjny, Ĕe naleĔy stworzyè województwo
kociewskie, Ĕeby Kociewiacy byli w jednym województwie. Bo na razie wyglñda, Ĕe nigdy nie dojdziemy do realnej reprezentacji naszej spoäecznoĈci
na szczeblu wojewódzkim.
Naszym priorytetem powinno byè doprowadzenie do umieszczenia caäego
Kociewia w jednym województwie i nie wnikam teraz czy w województwie
kociewskim czy teĔ w jednym wielkim województwie pomorskim – razem
z Gdaþskiem, Säupskiem i Toruniem.
Dlatego po pierwsze naleĔy dñĔyè do tego, by z powiatów tczewskiego
i starogardzkiego stworzyè jeden okrög wyborczy do sejmiku. Dzisiaj mamy
sytuacjö, Ĕe powiaty te w wyborach parlamentarnych wchodzñ w skäad jednego okrögu, choè zdominowanego przez Gdaþsk, zaĈ w wyborach do sejmiku
wojewódzkiego juĔ nie. Dlatego starogardzianin startujñcy w wyborach samorzñdowych, nie szuka poparcia w Tczewie, ale musi go szukaè w innych stronach. Nie wiem, kto to ukäadaä, choè domyĈlam siö w jakim celu, ale trzeba
do tego dñĔyè, by te podziaäy zniknöäy i dobrze by byäo naturalnie, gdyby caäe
Kociewie byäo w jednym województwie.
ZaĈ na sam koniec, jeszcze co do spisu powszechnego. Spis zakoþczyä
siö 30 czerwca. Nie wiem, dlaczego, jego wyniki bödñ opublikowane dopiero
w przyszäym roku, mimo Ĕe wszystko byäo elektronicznie zapisywane. Wiem
na pewno, Ĕe Kociewiaków bödzie w nim odnotowanych wiöcej niĔ poprzednio, bo ten w 2002 roku wykazaä Kociewiaków w liczbie zero.
Dziökujö bardzo.
Ludwik Kiedrowski (Radny Powiatu Tczewskiego):
Szanowni Paþstwo, ja po tych trzech pierwszych wystñpieniach miaäem
wszystko äadnie w gäowie poukäadane. Jak zaczñä kolega Michaä, to mi namieszaä, kolega Grzesiu juĔ zupeänie, a Krzysiu to, to jeszcze utwierdziä. Jednak
mimo wszystko chciaäbym pozostaè przy tym, co sobie przemyĈlaäem.
Po pierwsze bardzo dobrze siö staäo, Ĕe w dniu dzisiejszym mamy pierwsze spotkanie organizacyjne V Kongresu Kociewskiego. To jest waĔne, bo nie
moĔna zaczynaè przygotowaþ na rok przed kongresem, czy nie daj BoĔe gorzej, a niestety byäo gorzej, jedynie na parö miesiöcy przed. Trzeba wäaĈnie teraz zaczynaè. Chciaäbym zauwaĔyè, Ĕe przygotowania KoĈcioäa do milenium
trwaäy dwadzieĈcia lat. Nam, myĈlö, te trzy lata wystarczñ.
Druga sprawa, to nie zgadzam siö z ocenñ, Ĕe moĔemy dziökowaè samorzñdom za to, Ĕe wäñczyäy siö w przygotowanie Kongresu Kociewskiego. Psim
obowiñzkiem jest aktywne dziaäanie w przygotowaniach do kaĔdego Kongresu Kociewskiego i innych regionalnych dziaäaþ. Bo kto, jak nie Starogard
Gdaþski, gäoĈno siö chwali: my jesteĈmy stolicñ Kociewia? Bo kto, jak nie
miasto Tczew mówi: ale my jesteĈmy najwiökszym miastem na Kociewiu? No
i ćwiecie na pewno teĔ ma w tej kwestii coĈ miäego do powiedzenia. Dlatego
27
aktywne wäñczenie siö, czyli patrz,
przygotowanie odpowiednich Ĉrodków finansowych niewñtpliwie
musi byè ze strony samorzñdów
bardzo mocne i bardzo wyraĒne.
I takie dziaäania sñ, ale samorzñdom bödzie o wiele äatwiej, jak one
bödñ o tym wiedziaäy, nawet choèby na rok przed przygotowaniem
budĔetu. Wtedy skarbnik takiej
gminy, czy samorzñdu w gäowie sobie poukäada, Ĕe bödzie musiaä wygospodarowaè odpowiedniñ kwotö
na takie dziaäanie.
I jeszcze jedna kwestia, a dokäadniej trzy podane razem. Pierwsze – mäodzieĔ, drugie – organizacje pozarzñdowe. Tutaj akurat
w tych tematach chciaäbym powiePrzy mikrofonie Ludwik Kiedrowski.
dzieè, Ĕe aktywnie i bardzo mocno
Fot. Jacek Cherek
trzeba wäñczaè mäodzieĔ w przygotowania. Nie chcö mówiè, Ĕe tutaj
sñ same starsze osoby, o nie. Ale tñ mäodzieĔ szkolnñ jeszcze naleĔy wäñczaè,
Ĕeby ona w przygotowaniach organizacyjnych braäa udziaä. Organizacje pozarzñdowe, to takĔe wielki problem i wielka sprawa, bo powiedzmy sobie
szczerze, jeĔeli organizacji jest w kaĔdym samorzñdzie choèby kilkanaĈcie,
a kilkadziesiñt w wiökszych miastach, to z tych organizacji jedna, dwie, trzy,
które siö wäñczaäy aktywnie, a w tych organizacjach: jedna, dwie, trzy, czy
piöè osób. MówiliĈmy o LOT-cie i Dorota wymieniäa trzy nazwiska. I to jest
duĔy problem. Ale tutaj praca u podstaw powinna zaowocowaè. Nie dziĈ, jutro, ale kiedyĈ. Z autopsji to znam. Bardzo dobrym sygnaäem wsparcia organizacji pozarzñdowych jest otwarcie Domu Organizacji Pozarzñdowych
w Tczewie. JuĔ 20 paĒdziernika. Dobrze, bo wtedy organizacje bödñ czuäy
jakñĈ podporö i myĈlö bödñ aktywniej siö wäñczaäy w dziaäania dla samorzñdu i dla regionu. I trzeci punkt – promocja. Promocja dziaäaþ przedkongresowych, kongresowych pokongresowych. To wszystko jest bardzo istotne
i bardzo znamienne. I tu rzeczywiĈcie dziaäania, nawet czasem szalone, jak tu
Grzesiu proponowaä postawienie tablicy: stolica Kociewia – miasto Gdaþsk.
Bo tysiñcletnia historia Gdaþska, to teĔ Kociewia zarazem. To sñ widowiskowe dziaäania promocyjne, ale równie waĔne sñ dziaäania däugofalowe, Ĕeby
faktycznie, autentycznie säychaè byäo o tym regionie, o tym Kociewiu, w Krakowie takĔe.
28
Michaä Kargul:
Dziökujö bardzo, teraz jeszcze Pan Grzegorz jedno zdanie i Pan Wójt Laniecki.
Grzegorz Oller:
Nie wiem czy ktoĈ juĔ o tym wspominaä, bo wydarzyäa siö dzisiaj jedna cudowna rzecz. OtóĔ II Liceum Ogólnoksztaäcñce w Starogardzie Gdaþskim zostaäo nazwane imieniem Ziemi Kociewskiej. To niesamowita historia, bo byäy
przecieĔ inne propozycje. MoĔemy sobie wyobraziè wiele osób, znakomitych
kandydatów na patrona dla liceum, natomiast spoäecznoĈè szkolna, rodzice,
uczniowie i rada pedagogiczna opowiedziaäa siö za nadaniem swojej szkole
imienia Ziemi Kociewskiej. To jest coĈ bardzo pozytywnego, w nawiñzaniu do
tego, co mówiä przed chwilñ Ludwik, bo jest to przykäadem, Ĕe zostaäa wykonana olbrzymia praca edukacyjna i dziĈ zbieramy jej owoce.
Piotr Laniecki (Wójt Gminy Morzeszczyn):
Dobry wieczór Paþstwu. Bardzo siö cieszö, Ĕe mogö dzisiaj w ten wieczór
tutaj byè. Przyznam siö, Ĕe jako samorzñdowiec otrzymujö wiele zaproszeþ,
ale to zaproszenie sprawiäo mi wiele radoĈci i byäo pewne od wielu dni, Ĕe
tutaj w Tczewie muszö pojawiè siö
na osiemnastñ. Poczñtkowo nie
chciaäem zabieraè gäosu, chciaäem
posiedzieè sobie cicho z boczku,
ale o Kociewiu trzeba rozmawiaè
i stñd teĔ ten mój gäos. Przyznam
siö, Ĕe mam filozofiö podobnñ jak
Pani Profesor, Ĕe do pewnych rzeczy trzeba dojrzewaè i cieszyè siö
z tego co jest, i patrzeè na Ĉwiat trochö przez róĔowe okulary. Ja przyznam, Ĕe urodziäem siö na Kociewiu, ale Kociewiakiem czujö siö tak
od szeĈciu-oĈmiu lat. Wiedziaäem,
Ĕe jest taka kraina, taki rejon, ale
dopiero od tych kilku lat, gdy róĔne
dziaäania: kulturalne, oĈwiatowe,
trochö gazety, spowodowaäy, Ĕe
poczuäem tñ toĔsamoĈè. Nie ukrywam, Ĕe tñ toĔsamoĈè pozwoliäy
mi lepiej poczuè dwie osoby, które
Na sali byli obecni takĔe samorzñdowcy,
za mnñ siedzñ. Mirka Möller i Pan
jak wójt Morzeszczyna Piotr Laniecki.
Fot. Jacek Cherek
Grzegorz przyjeĔdĔali do mnie czö-
29
sto i ich dziaäania, wystöpy spowodowaäy, Ĕe zaczñäem o tym wiöcej myĈleè
i dzisiaj jestem juĔ Kociewiakiem z krwi i koĈci. Jestem teĔ samorzñdowcem,
jestem teĔ czäonkiem Lokalnej Organizacji Turystycznej i wydaje mi siö, Ĕe
jest to organizacja, która bardzo dobrze dziaäa, ale która ma róĔne wsparcie,
powiedzmy sobie szczerze, od róĔnych partnerów. Ma teĔ ograniczone zasoby kadrowe, choè to sñ odpowiedzialni i spontanicznie dziaäajñcy ludzie. I zdaje mi siö, Ĕe czasem za duĔo od nich oczekujemy. Stñd, gdy tak wyszli przed
szereg z tym Kongresem, Ĕe oni zaczöli, to byäo takie wrzucenie kamyczka do
ogródka z nadziejñ, Ĕe bödzie wiökszy odzew, a w pewnym momencie zostali
chyba nieco sami. MyĈlö, Ĕe oni dalej chötnie pomogñ, ale nie moĔemy od
nich za duĔo oczekiwaè. Chcemy, Ĕeby koordynowali sprawy turystyczne na
Kociewiu, budowali markö i promowali Kociewie, a tu jeszcze majñ coĈ przy
kongresie robiè, czy wröcz go sami zorganizowaè. Wydaje mi siö, Ĕe to na te
trzy osoby, to nieco za duĔo, chociaĔ wymagaè od nich naleĔy.
I jeszcze nawiñzujñc do spraw samorzñdowych. Wydaje mi siö, Ĕe rzeczywiĈcie nie wszyscy samorzñdowcy czujñ to Kociewie. Taka jest prawda. Mamy
psi obowiñzek, jak to jeden z przedmówców powiedziaä, myĈleè o Kociewiu
i na rzecz tego Kociewia pracowaè. Natomiast wydaje mi siö, Ĕe tu trzeba
trochö cierpliwoĈci i umiejötnoĈci dotarcia do nas – samorzñdowców. Warto
by zrobiè analizö mocnych stron, tego co mamy i to co jest säabe w naszych
dziaäaniach. I taka analiza, choèby pod kñtem samorzñdowców. Tak sobie
szybko policzyäem, Ĕe w tych trzech powiatach jest jakieĈ dwadzieĈcia piöè
gmin, czy jak mi tu podpowiadajñ dokäadnie trzydzieĈci trzy. Teraz warto zrobiè analizö, kto z tych gmin nam sprzyja, kto czuje siö Kociewiakiem, kto byä
otwarty na nasze dziaäania. Taka analiza, gdzie ocenimy kto Kociewie czuje
i kto nam sprzyja, moĔe byè takim zaczynem, który mógäby uäatwiè rozmowö
z innymi samorzñdami. Bo teĔ siö z tym zgadzam, Ĕe bez pomocy samorzñdów i ich pieniödzy pewne pomysäy siö po prostu nie udajñ. Bardzo mi siö podoba pomysä Pani Profesor o tym ZjeĒdzie Kociewiaków. UwaĔam, Ĕe warto
coĈ takiego zrobiè i trzeba szukaè tego pierwszego odwaĔnego.
I teĔ chciaäem powiedzieè, Ĕe nie same Kongresy powinny byè, ale teĔ to,
co jest pomiödzy nimi. Wydaje siö, Ĕe od kilku lat jest moĔliwoĈè za nie nasze
pieniñdze, za pieniñdze trudne do zdobycia, zrobienia duĔych, ciekawych rzeczy. Ja jestem teĔ jednym z organizatorów Lokalnej Grupy Dziaäania „Wstöga Kociewia” tutaj w Tczewie, dziöki której pojawiäa siö moĔliwoĈè zdobycia
unijnych pieniödzy. Nie byäo to äatwe, ale sñ dziĈ pieniñdze, choèby na maäe
projekty. Moja gmina pisze gäównie projekty zwiñzane z kultywowaniem tradycji Kociewia z róĔnymi dziaäaniami: taþce, Ĉpiewy, stroje, jedzenie. I takie
projekty powinno siö pisaè. Czy wszyscy je piszemy? Nie wiem, choè moim
zdaniem powinno byè lepiej. JuĔ na koniec chciaäbym powiedzieè, Ĕe mi po
gäowie od kilku miesiöcy chodzi taki temat zwiñzany z paniñ Mariñ Wespñ.
Jest to osoba, która ma wielkie zasäugi dla haftu kociewskiego, która miesz-
30
kaäa w gminie Morzeszczyn. I mi w gäowie chodzi pomysä, by jñ upamiötniè,
by pewien skwer w Morzeszczynie nazwaè jej imieniem. A przy okazji zrobiè
jakiĈ projekt, rozpropagowaè to. I takimi maäymi kroczkami powinniĈmy iĈè
do przodu.
Dziökujö bardzo.
Piotr Koþczewski (Dyrektor Lokalnej Organizacji Turystycznej
„Kociewie”):
Najpierw zacznö od mojego przedmówcy. Zgadnijcie Paþstwo, w którym
samorzñdzie na Kociewiu i przewodniczñcy rady gminy i wójt noszñ przy oficjalnych imprezach w gminie stroje kociewskie? Tak Morzeszczyn.
A teraz do rzeczy. Przywoäywany przez moich przedmówców statut Lokalnej Organizacji Turystycznej bardzo dobrze znam, te zapisy sami tworzyliĈmy Jurku swego czasu. Byäo to po II Kongresie Kociewskim, bo LOT
powstaäa wäaĈnie dziöki niemu, ale takĔe wtedy z koniecznoĈci, ze wzglödu
na przepisy i zmiany ustawowe, ustawy o Polskiej Organizacji Turystycznej. RzeczywiĈcie w roku 2009 z naszej inicjatywy zostaäo zwoäane spotkanie
w Tleniu. Byè moĔe za póĒno. I rzeczywiĈcie wtedy mieliĈmy duĔo chöci
i duĔo energii by staè siö sekretariatem, ale sami dobrze wiecie, ze sekretariat to nie to miejsce, gdzie powstajñ
idee i gdzie siö rzñdzi. Sekretariat
tylko jest przekaĒnikiem i usäugodawcñ. I w pierwszej przynajmniej
fazie takñ rolö speäniliĈmy. Dlaczego to nie byäo dalej kontynuowane?
Czy w ocenie Paþstwa byäo Ēle zrobione? Tego nie wiem i trudno mi
siö do tego odnosiè.
Co siö tyczy natomiast tego, czy
Lokalna Organizacja Turystyczna
„Kociewie” speänia swoje zadania
statutowe, to mam nadziejö, Ĕe tak.
JesteĈmy organizacjñ pozarzñdowñ, chociaĔ 97% skäadek, które sñ
äoĔone na naszñ organizacjö, sñ to
pieniñdze samorzñdów, czyli pieniñdze niejako publiczne, choè
w tym momencie one przestajñ byè
publiczne, ale to juĔ niuanse finanDyrektor LOT Kociewie
sowe. My nie jesteĈmy w stanie
Piotr Koþczewski.
z tychĔe finansów ciñgnñè wszelFot. Jacek Cherek
kie dziaäania promocyjne zwiñzane
31
z promocjñ Kociewia. Przykäadem jest choèby to, Ĕe w zeszäym roku, Ĕeby
zrealizowaè grant Ministerstwa Sportu i Turystyki musieliĈmy zaciñgnñè
kredyt bankowy, komercyjny, gdyĔ byäa to refundacja pod koniec roku.
Pan Prezydent Drewa z naszej Komisji Rewizyjnej na pewno to potwierdzi.
MusieliĈmy go zaciñgnñè i choè juĔ go späaciliĈmy, to pokazuje, Ĕe nasze
dziaäania, nie sñ tak äatwe, jak siö niektórym wydaje. TakĔe moĔe to wyglñda caäkiem nieĒle z zewnñtrz. Wydajemy mnóstwo materiaäów, które sñ
kartonami od nas wywoĔone, choèby przez samorzñdy. Jednak od Ĉrodka borykamy siö, jak kaĔda organizacja pozarzñdowa z brakiem finansów.
Aby dobrze realizowaè dodatkowe dziaäania promocyjne, trzeba zatrudniaè
nowe osoby i mieè pokrycie finansowe na takie dziaäania.
Natomiast na zakoþczenie, bo zdaje siö, Ĕe wiökszoĈè z Paþstwa czytaäa
ten artykuä z marca, czy jeszcze z lutego tego roku, który byè moĔe byä prowokacyjny, zatytuäowany: „Olimpiada czy igrzyska?”. I w tymĔe artykule, prowokacyjnym przyznajö siö, pisaliĈmy o tym, by skupiè siö na olimpiadzie, na
tym okresie pomiödzy igrzyskami, aby w tym okresie dziaäaè. Skupiè swoje
siäy, Ĉrodki, równieĔ te finansowe. A igrzyska same nadejdñ, niekoniecznie co
cztery lata, czy co piöè w naszym przypadku.
Dziökujö bardzo.
Alicja Gajewska (Dyrektor
Centrum
WystawienniczoRegionalnego Dolnej Wisäy
w Tczewie):
Ja moĔe nieco bardziej optymistycznie. Marka Kociewie na
pewno jest znana, nie tylko w Polsce, ale i na Ĉwiecie. Przekazujö
pozdrowienia, dla wszystkich
Paþstwa, od pana kapitana Józefa Grzelaka. Kapitana „Kociewia”
trzydziestooĈmiotysiöcznika, który päynie wäaĈnie teraz do Brazylii. Przypominam 28 paĒdziernika
2009 roku odbyä siö jego chrzest
w Chinach. Jest to juĔ jego szósta
zaäoga. I te wszystkie osoby, to
sñ równieĔ kobiety, marynarze
säuĔñcy na tym statku, wiedzñ, co
to jest Kociewie i gdzie ono leĔy.
Mamy w tym statku fantastycznego ambasadora.
32
Zebrani goĈcili w salach CWRDW,
a gäos zabraäa takĔe dyrektor tej placówki,
Alicja Gajewska.
Fot. Jacek Cherek
Natomiast, jeĔeli chodzi o kongres, to moĔe nie Tczew, nie Starogard,
a zróbmy go w Warszawie? My tutaj przecieĔ wiemy, Ĕe jest u nas Kociewie.
Dziökujö bardzo.
Jan Kulas (Poseä na Sejm RP):
Kolego Prezesie! Panie i Panowie, KoleĔanki i Koledzy! Ja myĈlö, Ĕe nie jest
tak Ēle, jakby wynikaäo z niektórych gäosów i nie jest teĔ tak dobrze, ĔebyĈmy
mogli spokojnie siö rozstaè po tym spotkaniu. Pamiötam jak w 1992 roku spotkaäem siö w Starogardzie z ówczesnym prezydentem miasta. Przyjechaäem
do niego jako bardzo mäody poseä i zaproponowaäem: zróbmy wspólnie silne
czasopismo kociewskie. Reakcja byäa taka, Ĕe „rozwaĔymy to i zastanowimy
siö”. Trwaäo to kilka miesiöcy i konkretnej odpowiedzi siö nie doczekaäem.
W rezultacie „Kociewski Magazyn Regionalny”, jedyne czasopismo kociewskie jest tak naprawdö wydawane w Tczewie dziöki wyäñcznemu zaangaĔowaniu samorzñdu tego miasta. Niestety, wspólnego czasopisma kociewskiego,
w jakikolwiek sposób wspólnego, nie mamy. Jest „Kociewski Magazyn Regionalny”, z którego jesteĈmy bardzo ukontentowani, ale przecieĔ nasze aspiracje
sñ o wiele wiöksze. Siögaäyby zaangaĔowania tutaj caäego Kociewia i pisma
porównywalnego choèby z „Pomeraniñ”. To myĈlö jest wciñĔ przed nami.
MyĈlö, Ĕe sednem byäy, jak pokazaäa ta rozmowa z ówczesnym prezydentem, problemy ze wspóäpracñ, czy raczej brakiem wspóäpracy pomiödzy Tczewem a Starogardem. Potem doszäy powiaty. Wspóäpraca gäównych
oĈrodków, starostów, no i oczywiĈcie liderów organizacji pozarzñdowych
– w tym widziaäbym trzon przyszäego Kongresu Kociewskiego. Kilka dni temu
byäem w Klonówce, w powiecie starogardzkim i tam ludzie teĔ utyskiwali na
ostatni Kongres Kociewski. ēe za bardzo samorzñdowy, administracyjny, za
maäo spoäeczny, za maäo organizacji pozarzñdowych. Zbyt skoncentrowany,
scentralizowany… Wiele byäo takich uwag krytycznych, które padäy wäaĈnie
w Klonówce, jednym z takich magicznych centrów Kociewia.
W kontekĈcie polityki, tej maäej i wielkiej, warto wspomnieè, jak niegdyĈ
Bogdan Borusewicz powiedziaä do Kociewiaków: To zróbcie tak jak Kaszubi
– powoäajcie jednñ, wspólnñ organizacjö. Zróbcie Zrzeszenie Kociewskie. Ta
myĈl, ta idea, to wyzwanie jest ciñgle przed nami. Gdzie jest „Kociewska
WiöĒba” – chciaäoby siö zapytaè i jakie sñ wielkie, wyzwania stojñce przed
nami? O tym trzeba otwarcie i szczerze mówiè. I takie gäosy mi siö podobajñ,
bo jest to szansa na lepszñ przyszäoĈè.
Sñ teĔ znaki optymizmu. Pani Dyrektor Gajewska säusznie zauwaĔyäa – päywa statek „Kociewie” po morzach i oceanach Ĉwiata. Warto teĔ wspomnieè, Ĕe
w ostatnich czterech latach, po raz pierwszy w historii polskiego parlamentaryzmu, zaistniaä Parlamentarny Zespóä Kociewski. W Warszawie z trudem
niektórzy wymawiali Kociewie i Kociewiacy. Choè dziĈ juĔ moĔe nieco mniej.
Jednak ciñgle rozpoznaje siö tam nas dosyè säabo. Szkoda, Ĕe nie ma dziĈ
33
senatora Andrzeja Grzyba, przewodniczñcego naszego Zespoäu. Jest chyba
chory. Parlamentarny Zespóä Kociewski kilka cennych inicjatyw podjñä. Nie
tylko dla Kociewia, ale takĔe dla ēuäaw. Promowaä Pomorze w duĔej mierze.
MoĔe w nowej kadencji naleĔaäoby siö skupiè jednak na promocji Kociewia.
KtoĈ wspominaä wczeĈniej o Sejmiku. Ilu jest radnych wojewódzkich z Kociewia? Aktualnie chyba tylko jeden. Ilu jest Kaszubów? Wielokrotnie wiöcej.
Ale to jest efekt tego, Ĕe zgäaszamy kandydatów po trzech, czterech z jednego
miasta. JeĔeli nie wiöcej. Miejmy nadziejö, Ĕe reprezentacja parlamentarna
chociaĔ siö utrzyma. To pokazuje jednak, Ĕe nasi bracia Kaszubi sñ o wiele
lepiej zorganizowani. Trzeba zatem równaè do lepszych.
Ale pewnych rzeczy nam Kaszubi zazdroszczñ. Choèby tego naszego,
wspaniaäego säownika biograficznego. „Kociewski Säownik Biograficzny”,
który tworzy Pan Ryszard Szwoch. Dziökujö, Panie Ryszardzie, Ĕe jest Pan
dzisiaj z nami. Wyszäy przecieĔ juĔ trzy wspaniaäe tomy, których nam Kaszubi
wäaĈnie zazdroszczñ. Choè oczywiĈcie nam brakuje jeszcze podäoĔa naukowego. Mamy Instytut Kociewski, ale czy on jest porównywalny z Instytutem
Kaszubskim? Doceniajñc jego dorobek, czy on jest na miarö naszych aspiracji
naukowych? A mamy porównanie, jak wiele moĔna zrobiè wäaĈnie w Instytucie Kaszubskim. Znów: uczmy siö moĔe od lepszych.
Cenna uwaga byäa Pana Wójta, bo on mocno stñpa po ziemi, Ĕe naleĔy
przygotowaè diagnozö. Raport o stanie Kociewia. Stan obecny i wyzwania.
Czy to bödzie trwaäo rok, czy dwa, na pewno ktoĈ go sfinansuje. Sñ przecieĔ
starostowie, sñ prezydenci. Taki raport, najpóĒniej na rok przed Kongresem
Gäos w dyskusji zabraä poseä Jan Kulas.
Fot. Jacek Cherek
34
by nam siö przydaä. Raport o stanie Kociewia. Nam brakuje bowiem takiej
solidnej naukowej i popularnonaukowej wiedzy. Wydaje mi siö, Ĕe kiedy pan
prezes bödzie zapisywaä wnioski z tej debaty, taki raport powinien w nich
zajmowaè jedno z waĔniejszych miejsc.
Czego nam jeszcze Kaszubi zazdroszczñ? No miödzy innymi takich dobrych profesorów, jak Maria Pajñkowska-Kensik. Doceþmy kapitaä, który juĔ
mamy. My, jako Kociewiacy musimy siö uczyè bardziej kooperacji i wspóädziaäania wokóä gäównych celów. Na poziomie samorzñdowym, wojewódzkim i parlamentarno-rzñdowym. Choèby rok temu byäa propozycja powoäania
wicemarszaäka województwa z Kociewia. Kociewiacy nie przyjöli tej oferty,
a propozycja marszaäka województwa byäa bardzo powaĔna. To pokazuje, Ĕe
Kociewiacy mówiñ czasem, a mniej czyniñ. Säuszna byäa uwaga o tym województwie, bo tam siö dzieli pieniñdze, tam siö opiniuje wnioski unijne. Kociewiak, za dwa-trzy lata powinien byè wicemarszaäkiem województwa pomorskiego. I naleĔy zebraè siäy by to sprawiè.
Koþczñc: Jestem za tym, Ĕeby przyszäy, V Kongres Kociewski byä w terminie planowym, czyli w roku 2015. Bo tych kongresów nam takĔe Kaszubi
nieco zazdroszczñ. Dobra jest ta formuäa spoäeczno-samorzñdowa. Komitet
organizacyjny powinien powstaè najpóĒniej w 2014 roku, a jego obrady powinien poprzedziè solidny i profesjonalny raport o stanie Kociewia.
Dziökujö za uwagö.
Marek Kordowski (Oddziaä Kociewski ZKP w Tczew):
Proszö Paþstwa, w ubiegäym roku spotkaliĈmy siö. Tak jak tutaj niektórzy
moi przedmówcy powiedzieli, Ĕe z wielkiego chaosu powstaä Kongres Kociewski. Trochö trwaäy przygotowania no i Kongres siö odbyä. Ja takĔe byäem jego uczestnikiem i co zauwaĔyäem? Przede wszystkim dyskusje, potem
analizy pewnych dziaäaþ, wnioski… I co dalej? W koþcu wszyscy rozjechali
siö do swoich domów, a te wnioski pozostaäy. One pozostaäy na papierze,
opublikowano je miödzy innymi w „Kociewskim Magazynie Regionalnym”.
Sednem jest jednak pytanie, jak dziĈ wyglñda realizacja tych wniosków? Co
siö w tym zakresie robi?
OczywiĈcie moĔe budziè pewne zastrzeĔenia, Ĕe jesteĈmy dopiero po roku.
Ale weĒmy takie wnioski dotyczñce szkóä i edukacji regionalnej. Tutaj stawiano miödzy innymi tezö, Ĕe edukacja regionalna na Kociewiu jest taka, jacy sñ
dzisiaj nauczyciele. Sñ dzisiaj przecieĔ pewne wymogi stawiane nauczycielom,
tak jak to powiedziaäa Pani Profesor Maria Pajñkowska-Kensik. Mówiäa teĔ
o szkoäach w powiecie Ĉwieckim, gdzie ta edukacja regionalna ma siö dobrze,
gdzie pracujñ nauczyciele, którzy sñ pasjonatami tego co robiñ. Ale teĔ trzeba
zauwaĔyè, Ĕe pojawiajñ siö oddolne dziaäania róĔnych instytucji. Pojawiajñ siö
takie instytucje. Oprócz instytucji, o których mówili juĔ moi przedmówcy,
ja chciaäbym wymieniè, powstaäe w 2008 roku w Gniewie Centrum Eduka-
35
cji Regionalnej, gdzie rzeczywiĈcie
prowadzi siö edukacjö regionalnñ
wĈród dzieci i mäodzieĔy. Koordynator tych dziaäaþ regionalnych,
Pani Ewa Grudziþska opracowaäa
równieĔ takie èwiczenia zwiñzane
z gwarñ kociewskñ. Powstajñ przecieĔ instytucje, podobnie jak ta
w Gniewie, które w nazwie uĔywajñ okreĈlenia „kociewskie”, czy teĔ
„regionalne”.
Poza tym, chciaäbym zwróciè
uwagö, Ĕe naleĔy w przyszäoĈci organizowaè sesje, czy teĔ spotkania,
promocje lub prelekcje, w mniejszych miejscowoĈciach, a nie tylko
tych najwiökszych. Tutaj chciaäbym
powiedzieè, poniewaĔ mieszkam
Marek Kordowski.
w Opaleniu, to zostaäem organizaFot.
Jacek Cherek
torem sesji historycznych o naszej
miejscowoĈci, które odbyäy siö juĔ
w ubiegäym i w tym roku. Zorganizowaäem je oczywiĈcie przy wspóädziaäaniu Oddziaäu Kociewskiego Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w Tczewie.
Takich dziaäaþ, wydaje mi siö, powinno byè po prostu wiöcej. NaleĔy równieĔ
promowaè swój region i swoje miejscowoĈci poprzez pokazywanie zabytkowych miejsc, tam gdzie ta historia jest bardzo bogata.
Dziökujö bardzo.
Michaä Kargul:
Widzö, Ĕe Paþstwo siö zastanawiajñ nad zabraniem gäosu, wiöc pozwolö sobie na wäasnñ refleksjö. Cieszö siö, Ĕe udaäo mi siö wywoäaè pewnñ dyskusjö
w kwestii zaangaĔowania samorzñdów w ostatni Kongres Kociewski. Zostaäem skrytykowany za zdanie, Ĕe to tak naprawdö one nam go zorganizowaäy,
ale podtrzymujö tö opiniö.
Szanowni Paþstwo, my tutaj w Tczewie powinniĈmy byè tak naprawdö
pierwszymi, którzy wychwalajñ siö dobrñ kondycjñ organizacji regionalnych,
poniewaĔ to one stworzyäy zespóä, który przygotowaä dzieþ tczewski. Któremu to zespoäowi miaäem przyjemnoĈè przewodniczyè. Lecz tak naprawdö, to
wäadze Tczewa, po podjöciu decyzji o organizacji Kongresu wezwaäy miejscowych regionalistów z Towarzystwa MiäoĈników Ziemi Tczewskiej i Oddziaäu
Kociewskiego Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w Tczewie i po okreĈleniu
ram: mamy takie Ĉrodki, chcemy to zrobiè w takim terminie, postawiäy przed
36
nami zadanie byĈmy ten kongres zrealizowali. Wiöc chyba moĔna by byäo powiedzieè, Ĕe to wäaĈnie w Tczewie regionaliĈci przygotowali ostatni Kongres.
Ale naleĔy byè uczciwym. NaleĔy byè uczciwym pod tym wzglödem, Ĕe
gdybyĈmy my mieli, sami z siebie, w paĒdzierniku 2009 roku, zrobiè Kongres, to taki kongres, który byĈmy byli w stanie samodzielnie zorganizowaè,
nie miaäby ani takiego rozmachu organizacyjnego, ani takiej rangi. Nie oszukujmy siö, inna jest bowiem ranga imprezy robionej przez jednñ, choèby zasäuĔonñ, ale lokalnñ organizacjö, a inna przez kilka stowarzyszeþ pod sztandarami samorzñdu. Taka instytucja publiczna powoduje inny odbiór wĈród
spoäeczeþstwa, daje gwarancjö, Ĕe jest to impreza, która czemuĈ säuĔy i ma
waĔne cele, a nie jest tylko jakimĈ towarzyskim spotkaniem. A mówiö to, bo
mimo tego wszystkiego, wielu naszych potencjalnych partnerów i tak patrzyäo na nas doĈè podejrzliwie. KtóĔ daä wam prawo robienia Kongresu? I co to
za Kongres tak w ogóle?
W tym kontekĈcie, oddajñc sprawiedliwoĈè wszystkim pracujñcym na
rzecz Kongresu Kociewskiego, to kwestia obecnoĈci samorzñdów na ubiegäorocznej imprezie byäa fundamentalna. To ich zaangaĔowanie wedäug mnie
spowodowaäo, Ĕe mimo wszystko, ten byt, który wyäoniä siö z chaosu, moĔemy uznaè jednak za Kongres. Jedynie one byäy w stanie ustaliè wspólne ramy:
terminy, formö, tematykö. My, regionaliĈci tutaj siö niezbyt popisaliĈmy. Nie
daliĈmy nawet rady powoäaè komitetu organizacyjnego. Mam niejasne przeczucia, Ĕe jakbyĈmy byli pozostawieni sami sobie, to mogäoby siö skoþczyè
o wiele, wiele gorzej.
Rola samorzñdów takĔe w perspektywie kolejnego Kongresu jest bardzo
istotna. Tutaj padaäy gäosy, Ĕe ich zaangaĔowanie w sprawy regionalne, jest
ich psim obowiñzkiem. Ale one przecieĔ juĔ dziĈ ten obowiñzek speäniajñ.
Powiem nawet wiöcej, one dzisiaj muszñ zajmowaè siö sferami, którymi nie
do koþca nawet powinny siö zajmowaè. Nie powinny, bo majñ z jednej strony
inne waĔniejsze cele, których realizacji wymaga ich bezpoĈredniego zaangaĔowania, a z drugiej strony te dziaäania regionalne spokojnie mogäyby robiè
wäaĈnie organizacje pozarzñdowe. Czy naprawdö prezydent Tczewa lub Starogardu musiaä osobiĈcie przed 2010 rokiem podejmowaè decyzjö o terminie,
temacie, czy formie Kongresu Kociewskiego? Chyba jednak nie…
Dlatego podobaä mi siö pomysä, który tutaj padä, Ĕe byè moĔe warto zawalczyè w tych naszych samorzñdach, by moĔe juĔ w roku 2013, zostaäy ogäoszone jakieĈ konkursy i zostaäy na niezabezpieczone Ĉrodki, tak by w kaĔdym
z naszych kociewskich powiatów moĔna byäo rozpoczñè pewne dziaäania wstöpne do kolejnego Kongresu Kociewskiego. MoĔe teĔ konkurs na taki raport,
o którym mówiä poseä Kulas? W roku 2014 mógäby juĔ byè ogäoszony konkurs
konkretnie dotyczñcy V Kongresu Kociewskiego i jego organizacji. Tutaj nie
trzeba Ĕadnych rewolucji, Ĕadnych trzösieþ ziemi. IluĔ przecieĔ na tej sali jest
samorzñdowców? A nie tylko ci obecni Ĕyczliwie wspierajñ sprawy Kociewia.
37
Przypomnö teĔ, bo czösto o tym zapominamy, Ĕe samorzñd, to nie prezydent, czy wójt, ale my wszyscy. Bo wedäug konstytucji samorzñd to ogóä
mieszkaþców. A organizacjom pozarzñdowym, takĔe tym regionalnym samorzñdy dajñ coraz wiöksze wsparcie. Normñ, a nawet obowiñzkiem, sñ dziĈ
konkursy na realizacjö zadaþ kulturalnych. Pan Ludwik Kiedrowski wspomniaä o otwarciu Domu Organizacji Pozarzñdowych w Tczewie, ale przecieĔ,
przynajmniej te regionalne, majñ ogromne wsparcie od kilku lat ze strony
Centrum Wystawienniczo-Regionalnego Dolnej Wisäy, w którego murach
przecieĔ goĈcimy. Tylko czy czasem nie ograniczamy siö jedynie do tego,
co nam nasz samorzñd da? A jak nie da, to zamiast szukaè innych Ēródeä finansowania, to ograniczamy dziaäalnoĈè, albo zwijamy Ĕagle? Gdy säyszö, Ĕe
samorzñd wojewódzki nie dba o nas, dopieszczajñc Kaszubów, to zaraz zadajö
sobie pytanie, a ile wniosków zostaäo zäoĔonych przez nas, a ile przez naszych
sñsiadów z póänocy? Czy czasem nie jest tak, Ĕe dostajemy proporcjonalnie
takie wsparcie, o jakie rzeczywiĈcie zabiegamy?
Byè moĔe dla realizacji kolejnego Kongresu warto zawiñzaè osobnñ organizacjö. Ale i tak powinna ona wtedy wystartowaè w takim konkursie, bo wtedy moĔna by zweryfikowaè jej plany i moĔliwoĈci dziaäania. Bödzie moĔna teĔ
zweryfikowaè to, co rzeczywiĈcie uda jej siö zrobiè. ćrodki publiczne, które
w ten sposób zostanñ w kongres zainwestowane, bödñ o wiele bardziej przejrzyĈcie wydane i nikt wtedy nie powie, jak tu padaäy gäosy, Ĕe wszystko poszäo
na jedzenie. Zatem naszym zadaniem, w stosunku do samorzñdów, jest ich
zachöcenie, bo nikt nie mówi, Ĕe trzeba je do tego zmuszaè, by daäy finansowe
Uczestnicy debaty.
Fot. Jacek Cherek
38
moĔliwoĈci organizacjom regionalnym zrobienia V Kongresu Kociewskiego
wedäug ich pomysäu.
Tylko, Ĕe tutaj muszö od razu jednñ rzecz zastrzec. Ja wiem, Ĕe zaraz padnñ
gäosy, Ĕe jest na Kociewiu wiele sprawnych i dobrze dziaäajñcych organizacji,
Ĕe jest u nas wielu ludzi, którzy to mogñ sprawnie zrobiè. Tylko ja siö bojö
jednej rzeczy. Szanowni Paþstwo jak widzö to grono zgromadzone dzisiaj
i porównam je z gronem, które obecne byäo na spotkaniach kongresowych
i innych kociewskich imprezach, to nie oszukujmy siö: To ciñgle jesteĈmy My
– ci sami ludzie. I mieĈcimy siö w niezbyt duĔej sali. Czy jak powoäamy jednñ
organizacjö, która zajmie siö tylko Kongresem, to czy w jej skäad nie wejdñ
znów te same osoby, które bödñ robiè po prostu o jednñ rzecz wiöcej? Nie
sñdzö, by samorzñdy kociewskie byäy na tyle bogate, by w tych konkursach
oferowaè Ĉrodki na kilka etatów, dla ludzi, którzy bödñ zawodowo nam ten
kongres organizowaè. To, niestety, nie ten finansowy poziom.
Ja przestrzegam, przed widocznym tutaj optymizmem, Ĕe wystarczy znaleĒè jakieĈ samorzñdowe Ĉrodki, a znajdzie siö organizacja i znajdñ siö ludzie, którzy przy ich pomocy zrobiñ wspaniaäy kongres. Chyba bez siögniöcia
na zewnñtrz: do sponsorów, Ĉrodków centralnych, moĔe i unijnych nie uda
nam siö przejĈè na nowy, wyĔszy poziom. Choè z drugiej strony moĔe warto
najpierw dobrze wykorzystaè te Ĉrodki, którymi dysponujemy u nas na Kociewiu. Tylko, niestety, obawiam siö, Ĕe jak nie zrobimy tego My, to trudno
bödzie znaleĒè kogoĈ innego.
Tyle na razie i oddajö gäos Panu Prezydentowi Drewie.
Zenon Drewa (Zastöpca Prezydenta
Tczewa):
Proszö Paþstwa, ja nie jestem regionalistñ, bo gra mi w duszy nieco inaczej,
ale ja chcö powiedzieè, Ĕe przez ten
Kongres staäem siö trochö bardziej Kociewiakiem. W zasadzie w tej sprawie,
o której chciaäem powiedzieè, wyprzedziä mnie Kolega Kargul. Bo Michaä
mówiä o czymĈ takim bardzo istotnym,
a ja moĔe dla podkreĈlenia, powiem to
tak wprost. Bardzo dobrze siö staäo, Ĕe
wtedy, w tym Tleniu, pojawiäy siö samorzñdy. Byè moĔe, gdyby ich tam nie
byäo, to by ten Kongres siö nie odbyä. Ja
nie wiem, moĔe to jest kontrowersyjna
teza, ale ja tak czujö. Ja mam takñ ĈwiadomoĈè, zresztñ Michaä teĔ o tym mó-
Przy mikrofonie
wiceperezydent Tczewa Zenon Drewa.
Fot. Jacek Cherek
39
wiä, Ĕe w Tczewie to nie samorzñd organizowaä Kongres. Samorzñd byä koordynatorem: daä pieniñdze, wziñä pieczö, trochö pogoniä, pomagaä… Natomiast
to ludzie powoäani w skäad specjalnego zespoäu, zaproponowali pewne rzeczy
i ten Kongres Kociewski w Tczewie odbyä siö pod ich dyktando.
Do czego bym zachöcaä? ãatwo jest mówiè o pewnych rzeczach, ale zachöcaäbym Paþstwa do dziaäania, bo, oby siö nie okazaäo, Ĕe za dwa lata trzeba
bödzie spotkaè siö w Tleniu i rozmawiaè o tym, czy ten Kongres ma siö odbyè,
czy nie i kto go ma zorganizowaè. Dajcie szansö samorzñdom na przygotowanie
siö z duĔym wyprzedzeniem do organizacji Kongresu. Nie wiem, czy potrzebne jest rozpisanie konkursu… Ja to rozumiem wprost: jeĔeli bödzie naprawdö
sensowna propozycja, to podejrzewam nie bödzie takiego samorzñdu, który nie
wesprze Waszych dziaäaþ. Ale zmobilizujcie siö, weĒcie to w swoje röce i z duĔym wyprzedzeniem pewne rzeczy zaplanujcie. Bo moĔe staè siö tak, Ĕe kolejny,
V Kongres Kociewski siö nie odbödzie, bo nie bödzie go komu robiè.
Dziökujö bardzo.
Maria Pajñkowska-Kensik:
MyĈlö, Ĕe Kongres jednak siö odbödzie, a wczeĈniej koniecznie Zjazd Kociewiaków. Natomiast, proszö Paþstwa, w trakcie säuchania tych wypowiedzi,
które nieco Ĉciñgajñ na ziemiö – i to dobrze – nasunöäo mi siö kilka myĈli.
Po pierwsze, jeĈli chodzi o edukacjö regionalnñ, to szkoda, Ĕe jñ czösto ograniczamy tylko do szkóä. PrzecieĔ ta edukacja regionalna powinna dotyczyè
wszystkich. Samorzñdowców teĔ. Dlatego ciñgle czekam na takie formy, na
przykäad skierowane do pracowników odpowiedzialnych za promocjö, czy
tych z domów kultury. Ile oni wiedzñ dziĈ o regionie? Sñ z róĔnych stron
i czösto zbyt wiele nie wiedzñ, lub myĈlñ, Ĕe to tylko jakieĈ „ludowianki”. Jak
to moja wnuczka okreĈla, Ĕe stroje ludowe to wäaĈnie „ludowianki”. A warto
by dowiedzieli siö, Ĕe to obejmuje caäñ wielkñ sferö. Czyli szeroko zakrojona
edukacja regionalna.
Przyznam siö, Ĕe kiedyĈ myĈlaäam, Ĕe Instytut Kociewski bödzie tak, jak ten
Kaszubski, Ĕe z jednej strony ta dziaäalnoĈè wydawnicza, ale teĔ upowszechnianie wiedzy. Wiedzy na róĔnych poziomach. Wiöc jest taka potrzeba, by ta
edukacja byäa. JeĔeli sami bödziemy bardziej Ĉwiadomi, myĈlö tu o caäej spoäecznoĈci, wtedy nie przeszkadza, a wröcz jest bardzo potrzebne wspóädziaäanie
samorzñdów z organizacjami pozarzñdowymi. JeĈli bowiem uczestniczymy w jakichĈ spotkaniach przedwyborczych, niekoniecznie, jak teraz do sejmu, ale tych
samorzñdowych, to nie wiem, czy spotkaliĈcie siö Paþstwo z sytuacjñ, Ĕe osoba,
która jest kandydatem, poza mówieniem, jak Polskö, czy teĔ swojñ gminö zmieni, ma jakieĈ pojöcie i jak widzi kulturö regionu? Czy pytanie o to jñ zawstydzi,
bo nic nie wie, bo za jej czasów w szkoäach tego nie uczono? Ta potrzeba ksztaäcenia wszystkich to jest ta pierwsza sprawa. Warto chyba zrobiè takie spotkania
edukacyjne dla pracowników róĔnych instytucji na terenie gminy.
40
To, Ĕe jest szkoäa imienia Ziemi Kociewskiej, to mnie bardzo ucieszyäo.
Tak jak ucieszyäo mnie, bo o tym nie wiedziaäam, Ĕe Pan Wójt wystöpuje
w stroju ludowym. Natomiast myĈlö, Ĕe promowaè Kociewie trzeba róĔnymi
sposobami. I proszö Paþstwa, na przykäad, gdzie moĔna kupiè takie flagi, które tutaj wiszñ?
Michaä Kargul:
MoĔna je zamówiè w dowolnej drukarni, to kwestia ceny, którñ sobie wybierzemy. My mamy projekt, chötnie go zainteresowanym udostöpnimy. Na
potrzebö NadwiĈlaþskich Spotkaþ Regionalnych i promocji Kociewia wyprodukowaliĈmy doĈè ograniczony nakäad, ale nie dla celów handlowych, bo nie
prowadzimy dziaäalnoĈci gospodarczej. Ale zainteresowanym chötnie podamy namiary na drukarniö, która nam je doĈè tanio zrobiäa. MoĔna je otrzymaè
w przeciñgu tygodnia od zäoĔenia zamówienia, wiöc to w niczym siö nie róĔni
od zakupu w sklepie internetowym.
Maria Pajñkowska-Kensik:
Pytaäam siö, bo byäam na konferencji jözykoznawczej, gdzie byäa mowa
o Kaszubach i o Kociewiu. No i Kaszubi wystawili swojñ flagö, i od razu byäo
pytanie organizatorów, czy Kociewie ma teĔ swojñ. I ja siö zawstydziäam.
Mamy, to wiedziaäam, ale skñd jñ zdobyè, to niestety nie.
Salö dekorowaäy flagi kociewskie.
Fot. Jacek Cherek
41
Chodzi mi zatem, by w róĔny sposób to Kociewie promowaè. Komitet
organizacyjny powinien duĔo wczeĈniej powstaè. I teraz proszö Paþstwa,
gdyby tak byäo, Ĕe wszystkie gminy z Kociewia prenumerujñ do swoich bibliotek „Kociewski Magazyn Regionalny”, to on by mógä byè takñ rzeczywistñ tubñ tych dziaäaþ. MoĔe mógäby siö wtedy czöĈciej ukazywaè? Wtedy
by na pewno te wszystkie waĔne informacje szybciej i szerzej docieraäy do
zainteresowanych.
Dalej, jeĔeli chodzi o nowoczesne myĈlenie pani Doroty Piechowskiej.
MoĔe mäodzi mogñ to tak potraktowaè i nawet sñ w stanie to zrobiè. Jeszcze
moje pokolenie myĈlaäo o Kongresie jako o wydarzeniu. Nie o produkcie, ale
o wydarzeniu. Dla nas jest to waĔny dzieþ. Takie Ĉwiöto, gdzie na poziomie juĔ
wyĔszym przekazuje siö wiedzö, naukowe badania i ich efekty. A przy okazji
jest teĔ czöĈè artystyczna. A w ciñgu caäego roku festyny, które sñ zwäaszcza
w tych mniejszych miejscowoĈciach. Bo tam, jak siö mówi o kongresach, to
ma siö na myĈli wäaĈnie festyny. Ale tu chodzi o to, by byäo coĈ dla duszy i coĈ
dla ciaäa. Aby oprócz tych festynów byäo na Kongresie takĔe coĈ, co wzbogaci
naszñ wiedzö, umocni ĈwiadomoĈè, czy spopularyzuje wydawnictwa. PrzecieĔ
tylu Kociewiaków nie wie, Ĕe o swoich miejscowoĈciach majñ juĔ ksiñĔki, jak
choèby ostatnia ksiñĔka o Obozinie. A takich ksiñĔek jest przecieĔ mnóstwo.
Dlatego naleĔy zadbaè, by na Kongresie byäo coĈ edukacyjnego, a przy okazji
i te igrzyska.
Tyle moich uwag na marginesie. Ja tu proszö Paþstwa, mimo wszystko,
wierzö, Ĕe mäodzi tutaj zrobiñ… moĔe produkt? Ale czy Kongres jako produkt,
czy moĔe jakieĈ inne dziaäania? Ale to juĔ sprawa otwarta. Dziökujö bardzo.
Zenon Drewa:
Ja jeszcze chciaäbym dopowiedzieè jednñ rzecz. Proszö Paþstwa, mamy
duĔñ äatwoĈè proponowania pewnych rzeczy, a widzimy, Ĕe brak tego koordynatora, który by to wszystko pozbieraä. Ja nie wiem, czy tutaj nie byäoby sensownñ rzeczñ zgromadzenie finansów i opäacenie tego koordynatora. Bo trudno siö koordynuje spoäecznie. Powiaty sñ doĈè duĔe, odlegäoĈci teĔ... Przez
Internet doĈè äatwo siö dzisiaj komunikowaè, ale gdyby zatrudniè kogoĈ, kto
by to robiä fizycznie i zawodowo, to myĈlö, Ĕe to by nam naprawdö sporo uäatwiäo. Tylko trzeba znaleĒè formuäö, jak samorzñdy mogäyby siö zrzuciè na
tego koordynatora.
Dorota Piechowska:
Ostatnie tylko zdanie. W projektach unijnych bierze siö pod uwagö wynagrodzenie koordynatora i bierze siö pod uwagö takĔe funkcjonowanie biur.
Ja powiem tylko tyle. W Tleniu nasi samorzñdowcy, i chwaäa im za to, deklarowali gäoĈno, wiöc ja to mogö powtórzyè, dziesiöè tysiöcy na zorganizowanie
caäego dnia starogardzkiego. Natomiast firma za siedem godzinnych spotkaþ,
koþczñcych projekt unijny, dostaje szesnaĈcie tysiöcy. My liczymy ciñgle gäów-
42
nie na pieniñdze od naszych samorzñdów. A one, moĔe naprawdö, powinny byè
jedynie czöĈciñ finansów V Kongresu Kociewskiego. Napiszmy projekt!
Tylko teraz pojawia siö pytanie: kto? Bo to nie jest tak, Ĕe trzy osoby z LOT-u
„Kociewie”, które ciöĔko harujñ, majñ teraz pociñgnñè Kongres Kociewski. To
nie o to chodzi! W takim projekcie bödñ pieniñdze dla koordynatora, na biura.
Dla wszystkich dziaäaþ promocyjnych. Tak siö pisze dziĈ projekty. I o takie myĈlenie o Kongresie chodzi. Nie moĔemy bazowaè tylko na samorzñdach, bo to
siö nie sprawdza. MoĔe jestem mäoda i gäupia, ale trzeba nieco dziĈ inaczej myĈleè o Kongresie Kociewskim. Nie mamy wyjĈcia. Musimy pójĈè do przodu.
Jan Kulas:
Jedno zdanie jeszcze. Mówiäem juĔ o tej diagnozie i ona jest moim podstawowym wnioskiem, ale wydaje mi siö, Ĕe warto powiedzieè tutaj o ZjeĒdzie
Kaszubów. Czym jest Zjazd Kaszubów, jak doskonaäa jest to promocja regionalna, krajowa, telewizyjna – tutaj nie trzeba nikogo przekonywaè. Pomysä
Zjazdu Kociewiaków pojawiä siö, gdy rozmawialiĈmy przed kongresem. On
siö nie przebiä ostatecznie. JeĔeli jednak chcemy teraz, by taki Zjazd Kociewiaków siö odbyä to musimy decydowaè: czy to ma byè miasto Tczew, czy
Starogard. Takie miasto z rocznym wyprzedzeniem bödzie mogäo ujñè ideö
takiego zjazdu do swojego budĔetu i byè moĔe w 2013 taki Zjazd Kociewiaków
mógäby siö odbyè. Ja oczywiĈcie jestem za tym, by to Tczew takñ inicjatywö
podjñä. A w roku 2015 byäaby szansa na dobrze przygotowany i skonsultowany V Kongres Kociewski. Dlatego ze Zjazdu Kociewiaków absolutnie nie
naleĔy rezygnowaè.
Michaä Kargul:
Ja takĔe pozwolö sobie na jednñ refleksjö. Szanowni Paþstwo, zwrócicie
uwagö, Ĕe zaczöliĈmy od tego, jak ten Kongres zrobiè. Byä tu nawet postulat,
Ĕe uäatwi to województwo kociewskie. Potem skoncentrowaliĈmy siö na problemie pieniödzy i ludzi, które sñ problemami waĔnymi. Jednak ja znowu uczulam, Ĕeby nie skoþczyäo siö na tym, Ĕe zdobödziemy te fundusze, znajdziemy
ludzi, a pytanie, po co nam Kongres i jaki jest jego przekaz, dalej pozostanie
pytaniem. MyĈlö, Ĕe chyba czasem äatwiej zdobyè pieniñdze, niĔ wypracowaè
projekt, ale nie w sensie projektu grantowego, tego, czego chcemy osiñgnñè
danym dziaäaniem.
Podejrzewam, Ĕe Dorota, myĈlñc o projektach unijnych, od razu takie projektowanie teĔ zakäada, bo wiemy, Ĕe tam „lipa nie przejdzie” i trzeba naprawdö jednoznacznie wyjaĈniaè, co siö chce dziöki temu dofinansowaniu osiñgnñè. I to bödzie potem twardo rozliczane. Dlatego zwracam uwagö, ĔebyĈmy
nie ulegali takiemu miraĔowi, Ĕe coĈ nam siö nie udaäo tylko dlatego, bo nam
pieniödzy zabrakäo albo ich byäo za maäo. I stñd problemy organizacyjne. Jasne, Ĕe tak teĔ jest i tu zgadzam siö z Dorotñ.
43
Jan Kulas:
Ale bez pieniödzy naprawdö nic siö nie zrobi i tñ ĈwiadomoĈè musimy
mieè!
Michaä Kargul:
Jasne, ale musimy przede wszystkim wiedzieè, po co te pieniñdze sñ nam
potrzebne i jak chcemy je wydaè!
Grzegorz Oller:
I czemu majñ säuĔyè.
Michaä Kargul:
Dokäadnie. Ja to ujmö moĔe jeszcze inaczej. W tej wiosennej, internetowej dyskusji po IV Kongresie Kociewskim, gdy padaäy propozycje, Ĕe Kongres powinien byè taki albo inny, ja stwierdziäem, jak mówi przysäowie, Ĕe
nie kaĔdemu psu na imiö Burek. Nie kaĔdej imprezie kociewskiej, waĔnej
imprezie kociewskiej, naleĔy nadawaè od razu miano Kongresu. Padäa propozycja Zjazdu Kociewiaków, który moĔe byè wäaĈnie Ĉwietnym produktem turystycznym. Byè moĔe warto na tym siö skoncentrowaè. Kongresy natomiast
pozostawiajñc doĈè, mimo wszystko, wñskiemu gronu regionalistów, czy kociewskich strategów, którzy nie potrzebujñ przecieĔ pieniödzy, a na pewno
jakichĈ astronomicznych funduszy, by siö raz na jakiĈ czas spotkaè. Potrzebujemy tak naprawdö miejsca – choèby Pani Dyrektor Gajewska na pewno nam
tutaj w Centrum takie udostöpni, wystarczy poprosiè. Zresztñ praktycznie we
wszystkich kociewskich miastach i gminach sñ oĈrodki kultury, gdzie chötnie nas ugoszczñ przez caäy dzieþ albo i dwa. Wystarczy, by ktoĈ siö podjñä
podstawowej organizacji i rozesäania zaproszeþ. Tutaj naprawdö wystarczy
z trzech ludzi i kilkaset zäotych.
Mówiö o tym, by pokazaè, Ĕe jeĔeli ustalimy sobie, Ĕe na przykäad Kongres ma byè konferencyjnym namysäem, czy wröcz naukowym omówieniem
owej diagnozy Kociewia i wypracowaniem propozycji jakichĈ konkretnych,
wynikajñcych z niej dziaäaþ, to nam nie sñ wcale potrzebne jakieĈ mityczne
miliony. Które sñ jednak niezbödne, gdy zdecydujemy siö, by robiè taki Kongres z rozmachem kaszubskiego zjazdu, a jego gäównym celem bödzie przyciñgniecie turystów i pokazanie jak najwiökszej grupie mieszaþców Kociewia
i caäego kraju walorów i atrakcji naszego regionu. Jednak najpierw musimy
sobie zadaè to podstawowe pytanie: czemu kolejny kongres ma säuĔyè?
Grzegorz Oller:
Ja wiem, Ĕe jest juĔ wieczór i ogarnia nas zmöczenie, ale tematy sñ niesamowicie waĔne w moim mniemaniu. Zastanawiam siö, dlaczego Zrzeszenie
Kaszubsko-Pomorskie ma w swoim logo herb Kociewia. Jakby byäo Kaszub-
44
sko-Kociewsko-Pomorskie, to rozumiem. Ale wtedy na logo powinny byè dwa
herby.
Mirosäaw Kalkowski (Prezes Towarzystwa MiäoĈników Ziemi Kociewskiej):
To jest profanacja.
Grzegorz Oller:
Nie rozumiem tego. Ale biorö to tak, Ĕe to jest plus dla Kociewia, bo Zrzeszenie równieĔ dziaäa na terenie Kociewia.
Natomiast jednñ rzecz chciaäem tylko wrzuciè do tego naszego ogródeczka. Kongres, to nie moĔe byè tylko regionalizm, bo takie widzenie regionu
wielu odpycha. Kongres Kociewski to jest region – z jego tradycjñ i historiñ
– owszem, ale Kongres ma nas budowaè ku rozwojowi i przyszäoĈci. Mamy
mówiè o tej przyszäoĈci, o rozwoju i jego kierunkach. Tutaj powinna byè taka
triada wspóäpracujñca nad rozwojem Kociewia: samorzñd, instytucje pozarzñdowe i firmy. PrzecieĔ w marce Kociewia jest niesamowita siäa promocyjna
dla firm. Ale teĔ dla caäego Kociewia. To jest temat na däuĔszñ rozmowö, ale
wciñĔ jeszcze marka Kociewie leĔy odäogiem. Dla Tego, kto jñ podniesie, bödzie wielka chwaäa za to. Bo siäa promocji, siäa wyniesienia caäego Kociewia
poprzez markö jest ogromna. To jest jedna z waĔniejszych rzeczy, które powinniĈmy zrobiè. Powiedzieè sobie, czym jest Kociewie oraz jak i dokñd nas
ma zaprowadziè utoĔsamienie siö z regionem. To sñ pytania, na które trzeba
sobie w tej chwili odpowiedzieè.
ZaĈ co do ksztaäcenia, to jednak trzeba stwierdziè, Ĕe duĔo form ksztaäcenia obecnie siö odbywa. Pracujemy nie tylko z dzieèmi i mäodzieĔñ, ale teĔ z
koäami gospodyþ wiejskich i z wieloma nieformalnymi grupami, czy nawet
ostatnio z wójtami. Bardzo duĔo jest tej pracy, tylko trzeba siö dzieliè informacjñ na ten temat.
Jeszcze säówko na temat „Kociewskiego Magazynu Regionalnego”. Nie
chcö Ēle powiedzieè o „Magazynie”, bo to jest bardzo waĔne pismo, ale ono
jest nikomu nieznane. W szkoäach jest nieznane. Nauczycielom i mäodzieĔy
jest nieznane. Pewnie dlatego, Ĕe ma nieatrakcyjna formö, albo moĔe sposób
podania? CoĈ jest tutaj do przemyĈlenia. UwaĔam, Ĕe to pismo powinno istnieè i byè dalej rozwijane. Natomiast myĈlñc nowoczeĈnie na temat rozwoju
wiedzy o Kociewiu i czym moĔe byè Kociewie dla ludzi, trzeba uĔyè nowoczesnych form oddziaäywania i przekazu. Bez tego po prostu nie damy rady.
JeĔeli chodzi o koordynatorów opäacanych przez samorzñdy myĈlö, Ĕe tñ
dziaäalnoĈè moĔna by zorganizowaè na takiej zasadzie, jak Lokalne Grupy
Dziaäania, do których gminy naleĔñ, albo jak LOT. NaleĔaäoby powoäaè samodzielnñ jednostkö, do którego zapisujñ siö zainteresowane samorzñdy.
Albo moĔna zrobiè to inaczej, choè moĔe to trudniejsze. Wybraè na poziomie
45
kaĔdej gminy koordynatora, opäacanego z jej Ĉrodków. Z tych koordynatorów powoäaè pröĔny zespóä. To rozwiñzanie o tyle szczöĈliwe, Ĕe zaistniaäaby
moĔliwoĈè pracy przez wiele lat, a tym samym osiñganie bardziej skomplikowanych celów. Bo nam nie jest potrzebna praca raz w roku – caäy czas mówimy o tym. Ja chciaäbym, Ĕeby Kongres Kociewski byä Ĉwiötem wszystkich
Kociewiaków. I wiem, Ĕe Paþstwo teĔ tego chcecie – Ĕeby ludzie chodzñcy
po rynku w Tczewie i Starogardzie, i ćwieciu, wiedzieli, Ĕe to jest to! Mamy
Ĉwiöto i wiemy co Ĉwiötujemy. Wszyscy!
Krzysztof Korda:
Ja chciaäbym tylko do tego siö odnieĈè, o czym wspomniaä Pan Grzegorz
i Pan Kulas. Pan Poseä zachöcaä do zaäoĔenia Zrzeszenia Kociewskiego, a Pan
Grzegorz siö pytaä, dlaczego w logo Oddziaäu Kociewskiego Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w Tczewie sñ symbole kociewskie. Zrzeszenie Kociewskie
przecieĔ istniaäo, powstaäo w 1957 roku. Niestety, juĔ w 1959 roku widoczne
byäy symptomy jego upadku. Byäa tu na pewno dziaäalnoĈè wäadzy przeciwko
tej organizacji, ale teĔ miaäo one wäasne problemy organizacyjne. Ale wäaĈnie by
kontynuowaè swoje dziaäania Zrzeszenie Kociewskie w 1964 roku poäñczyäo siö
ze Zrzeszeniem Kaszubskim i powstaäo Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie. Ta
nazwa wziöäa siö z kilku wzglödów. Po pierwsze, gdy one siö äñczyäy, to Zrzeszenie Kaszubskie byäo o wiele liczniejsze i pröĔniejsze. Przyjöto czäon Pomorskie,
a nie Kociewskie, bo ówczesne Zrzeszenie chciaäo otwieraè siö na caäe Pomorze,
a nie tylko na Kociewie. DziĈ zresztñ mamy oddziaäy Zrzeszenia i na Krajnie,
i na ēuäawach. Przede wszystkim zaĈ chciaäo siö takĔe otwieraè na tak zwanych
„nowych Pomorzan”, którzy tu przybyli po 1945 roku. TeĔ nazwa ta odwoäywaäa
siö do pierwszych dziaäaþ regionalnych z poczñtków XX wieku.
W czerwcu tego roku, na Radzie Naczelnej Zrzeszenia w Pelplinie, zdecydowaliĈmy, Ĕe oddziaäy kociewskie, bödñ posäugiwaè siö swoim logiem
kociewskim. Tym bardziej, Ĕe formalnie nasz oddziaä tczewski i oddziaä
w Pelplinie, to samodzielne stowarzyszenia z wäasnñ osobowoĈciñ prawnñ, wiöc nie widzieliĈmy powodów, by uĔywaè tutaj wersji kaszubskiej, czy
ogólnopomorskiej, jak moĔemy naszñ – kociewskñ. To jest wäaĈnie promowanie Kociewia, bo dziöki temu elementy herbu pojawiajñ siö na naszych
pismach, listach i materiaäach. Na tym jednak nie poprzestaliĈmy i wyprodukowaliĈmy takĔe naklejki i flagi z herbem Kociewia. Pierwszy raz to byäo juĔ
kilka lat temu, a dziĈ mamy nowe. Rozdajemy je gäównie w szkoäach i przedszkolach, bo w ten sposób moĔna bardzo skutecznie dotrzeè do mäodzieĔy.
Pokazaè im kociewskie symbole oraz uĈwiadomiè, Ĕe wäaĈnie na Kociewiu
mieszkajñ.
Mirosäaw Kalkowski:
Pan mówiä logo, ale to jest herb, który powstaä w pewnym celu.
46
Krzysztof Korda:
To jest akurat logo wykorzystujñce symbolikö herbu, ale jak o herbie
mowa, to ja mam pytanie, czy Komisja Heraldyczna, która siö w kraju zajmuje
herbami, herb Kociewia opiniowaäa? Bo to jest jedno z niedociñgniöè, które
siö nam wytyka, gdy prezentujemy flagi, albo naklejki, Ĕe w herbie powinny
byè maksymalnie trzy kolory, a tu mamy ich aĔ piöè.
Mirosäaw Kalkowski:
To jest ustalony przez „Kociewskñ WiöĒbö” herb dla promocji Kociewia.
Nie zostaä nigdzie prawnie zgäoszony, ale stworzyliĈmy go dla okreĈlonych
celów, a tutaj jest w skandaliczny sposób uĔyty. Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie nie powinno go uĔywaè.
Krzysztof Korda:
Czyli kto siö moĔe nim posäugiwaè? PrzecieĔ my teĔ jesteĈmy Kociewiakami i to jest wedäug zaäoĔeþ takĔe nasz symbol.
Michaä Kargul:
Panie Mirosäawie, Krzysztofie, ja myĈlö, Ĕe to bardzo ciekawy temat, ale
caäkiem zbacza od meritum, choè na pewno dotyczy kwestii promocji Kociewia. Nie mniej, myĈlö, moĔemy go kontynuowaè w kuluarach, a teraz bym
poprosiä o juĔ ostatnie, w miarö krótkie gäosy.
Damian Kullas (Oddziaä Kociewski
ZKP w Tczewie):
Chciaäbym siö odnieĈè tylko do tego,
co Pan Grzegorz powiedziaä na temat
„Kociewskiego Magazynu Regionalnego”. Wydaje mi siö, Ĕe to pismo jest
jednak bardzo dobre. A, Ĕe nie ma go
w szkoäach? Wiem z wäasnego doĈwiadczenia, Ĕe nie ma go nawet w bibliotekach gminnych. Gdy pytamy, dlaczego
nie ma w bibliotekach, to odpowiada
siö nam, Ĕe po prostu nie majñ na to
pieniödzy. Nawet tych trzech zäotych.
Bo biblioteka ma okreĈlone Ĉrodki na
zakup konkretnych publikacji, a na regionalizm nie ma ani grosza.
Gäos zabieraä takĔe wiceprezes Oddziaäu
ZKP w w Tczewie Damian Kullas.
Fot. Jacek Cherek
47
Urszula Wierycho (Dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej w Tczewie):
Ja chciaäabym zapytaè, na jakiej podstawie Pan Grzegorz twierdzi, Ĕe „Kociewski Magazyn Regionalny” jest nie tak podany, czy maäo atrakcyjny? Wie
Pan, to pismo jest bardzo wysoko ocenianie, myĈlö, Ĕe Pani Profesor to potwierdzi. To nie jest gazeta do porannej kawy, to nie jest czytadäo. Tam nie
moĔe byè atrakcyjnych bzdur, bo ono ma powaĔne cele. A w to, Ĕe nie kupujñ, bo biblioteka jakaĈ nie ma pieniödzy, to nie wierzö. Dwunastu zäotych
rocznie? Po prostu nie widzñ tego. To samo z tymi samorzñdami, które nie
widzñ Kociewia. PrzecieĔ te trzy zäote, by kupiè jeden numer ma kaĔda szkoäa
i kaĔda biblioteka! Pracujö w bibliotece i wiem, jakie sñ Ĉrodki. Proszö, zatem
Ēle nie oceniaè „Magazynu”. Trzeba sobie jasno powiedzieè, Ĕe jest to pismo
elitne i nie kaĔdego interesuje regionalizm.
Dyrektor tczewskiej MBP Urszula Wierycho.
Fot. Jacek Cherek
Grzegorz Oller:
Ja mówiäem tylko o formie podania, a nie o zawartoĈci.
Michaä Kargul:
Pani Dyrektor, nieco w obronie Pana Grzegorza, ja jego wypowiedĒ zrozumiaäem tak, Ĕe uwaĔa, iĔ to pismo jest wäaĈnie nieznane i maäo dostöpne. Nie
odniosäem wraĔenia, Ĕe chodzi tutaj o jego zawartoĈè merytorycznñ. Choè
moĔe faktycznie wyraĔenie „maäo atrakcyjne” jest niezröczne, nawet w takim
kontekĈcie. To jest na pewno teĔ temat do osobnej dyskusji. Jak widaè wokóä
Kongresu jest teĔ szereg ciekawych tematów, które równieĔ wymagajñ rozmów i analiz.
Szanowni Paþstwo, niestety, jednak muszö koþczyè tö bardzo ciekawñ rozmowö i pozwolö sobie tutaj dokonaè pewnego podsumowania. Po pierwsze
48
myĈlö, Ĕe doszliĈmy do wniosku, Ĕe idea Kongresu, jakbyĈmy jej tutaj nie
definiowali, ma przed sobñ przyszäoĈè. Tutaj siö w szczegóäach róĔnimy, jak
ta przyszäoĈè Kongresów Kociewskich powinna wyglñdaè, ale byäaby wielka
szkoda, gdyby nie byäy one kontynuowane. Druga rzecz, która wynika z dzisiejszej dyskusji, to potrzeba zaäoĔeþ organizacyjnych, które z jednej strony
wymuszñ konkretnñ organizacjñ merytorycznñ, a z drugiej moĔliwoĈè sprawnego zdobywania pieniödzy zewnötrznych. Nie tylko od samorzñdów, ale takĔe od innych podmiotów. AĔ do Unii Europejskiej siögajñc. I po trzecie, doszliĈmy chyba do wniosku, Ĕe naleĔy dalej skutecznie, przez ten okres olimpiady,
jak to okreĈliä Piotr Koþczewski, czyli do kolejnego Kongresu, dziaäaè.
My, jako tczewscy zrzeszeþcy, organizatorzy tego spotkania, moĔemy
siö na pewno zobowiñzaè, Ĕe w przyszäym roku takĔe zorganizujemy co najmniej jedno spotkanie, debatö – trudno teraz okreĈliè dokäadnñ formö i temat
– poĈwiöcone kontynuacji spraw, które na ostatnim Kongresie Kociewskim,
a takĔe dzisiaj, byäy poruszane. Mam nadziejö, Ĕe bödziemy razem, wspólnie
wypracowywaè nowe, skuteczne formy pracy na rzecz Kociewia, a o optymistyczne zakoþczenie poproszö Patrycjö Hamerskñ:
Patrycja Hamerska (Muzeum Ziemi Kociewskiej):
Proszö Paþstwa, rzeczywiĈcie zastanówmy siö nad tym, by
powstaäo jakieĈ nowe stowarzyszenie. To jest bardzo dobry pomysä, by nie Ĕadne z tych obecnych: Zrzeszenie, czy Instytut
Kociewski, czy Stowarzyszenie
Kociewskie, bo wtedy moĔemy
siö poróĔniè, ale nowe, niezaleĔne stowarzyszenie, które dziaäaäoby najlepiej juĔ od przyszäego
roku. Jego gäównym celem byäoby
przygotowanie V Kongresu Kociewskiego i wtedy nie mielibyĈmy problemu z koordynatorem.
I chciaäabym powiedzieè, Ĕe ja siö
bardzo cieszö, Ĕe siö tutaj trochö
posprzeczaliĈmy, bo to znaczy, Ĕe
Kociewie jest wciñĔ Ĕywe. Ja siö
kiedyĈ z LOT-em posprzeczaäam
i z Michaäem Kargulem. Ale bardzo dobrze. Bo dopóki siö käóciDyskusjö zakoþczyäa Patrycja Hamerska.
my, to znak, Ĕe nam zaleĔy.
Fot. Jacek Cherek
49
Michaä Kargul:
Szanowni Paþstwo, dziökujö serdecznie za udziaä w dyskusji. Mam nadziejö, Ĕe jeszcze nie pouciekamy do domów i porozmawiamy sobie w kuluarach. Zapraszam teĔ na ostatni dzieþ V NadwiĈlaþskich Spotkaþ Regionalnych – jutro spotykamy siö o 9.00, by najpierw posäuchaè muzyki regionalnej
w aranĔacji Kociewsko-Kaszubskiej Orkiestry Dötej „Torpeda”, a nastöpnie
porozmawiaè o Florianie Ceynowie.
Nie tylko o sprawach kongresowych
po debacie dyskutowali Jan Kulas,
Józef Golicki i Jerzy Cisewski.
Fot. Jacek Cherek
Kuluarowe dyskusje po zakoþczeniu debaty.
Fot. Jacek Cherek
Ostatni dzieþ V NSR zainaugurowaäa Kociewsko-Kaszubska Orkiestra Döta „Torpeda”
Fot. Jacek Cherek
50
Tadeusz Wrycza
Towarzystwo ēeglugi ćródlñdowej
„Delta Wisäy”
GãOS W DYSKUSJI NA TEMAT
ROKU KONGRESOWEGO 2010
IV Kongres Kociewski zaliczyè naleĔy do nieudanych, rozproszonych imprez, które w rezultacie nic nowego nie wniosäy dla spoäeczeþstwa Kociewia.
Zadaè wobec tego naleĔy pytanie, co powoduje tak krytycznñ ocenö tego Kongresu? W moim przekonaniu przyczyny to:
1. W roku 2010 – o czym zapomniano – odbyäy siö wybory do samorzñdów,
wiöc byäa okazja, aby siö „pokazaè i popisaè”. Dnia 5.10.2009 roku w Tleniu
– o dziwo – dominowali samorzñdowcy w randze burmistrzów, wiceprezydentów (Tczew, Starogard), gdzie zapadäa niefortunna decyzja o rozbiciu
Kongresu na trzy czöĈci – miasta, pomimo przewaĔajñcej opinii uczestników, aby Kongres w 2010 roku odbyè wspólnie w jednym mieĈcie.
2. Jako uczestnik konferencji w Tleniu zaskoczony byäem, Ĕe spotkanie to,
majñce na celu organizacjö Kongresu, prowadzone byäo przez dyrektora
LOT „Kociewie”, czyli „zwiñzek gmin kociewskich powiatów”. W moim
przekonaniu byä to bäñd organizacyjny, bo nie oznaczaä udziaäu LOT-u „Kociewie” w imprezach Kongresu.
3. Tematyka Kongresu w XXI nie moĔe byè historyczna i kulturalno-oĈwiatowa. Trzeba podjñè siö trudu tematyki spoäeczno-gospodarczej, jak to miaäo
miödzy innymi miejsce na III Kongresie Kociewskim, gdzie prezentowana
byäa „Gospodarka – stan obecny; szanse i perspektywy rozwoju Kociewia
w Europie”.
4. Brak wspóäpracy (wyprzedzajñcej) pomiödzy organizacjami pozarzñdowymi.
5. Mniemanie, Ĕe poseä, senator, prezydent sñ dobrymi organizatorami Kongresu. Wröcz przeciwnie – nawaä pracy tych osób nie pozwala na naleĔyte
prace organizacyjne.
Wnioski na przyszäoĈè:
1. Organizatorem Kongresów powinno byè przede wszystkim Zrzeszenie
Kaszubsko-Pomorskie Oddziaäy Kociewskie przy wspóäudziale chötnych
samorzñdów i organizacji pozarzñdowych a nie odwrotnie!
2. Tematyka powinna obejmowaè:
• zagadnienia spoäeczno-gospodarcze Kociewia;
• edukacjö, kulturö, sport, turystykö;
51
• zagadnienia ekologiczne;
• inne np. ochronö Kociewia przed powodziñ i suszñ, Ĕeglugö Ĉródlñdowñ
itp. tematy.
3. Miejsce Kongresu: ćwiecie, Starogard, Tczew – co piöè lat inne miasto.
4. Czas trwania Kongresu: 1 dzieþ od 9.00 do 18.00. Co caäkowicie wystarczy,
choè nie wyklucza organizowania imprez towarzyszñcych w przeddzieþ
i po dniu kaĔdego Kongresu.
5. Podjñè wspóäpracö z organizacjami pozarzñdowymi w celu ustalenia tematyki Kongresu – o czym bödzie mowa w 2015 roku1.
1
52
Od Redakcji: Gäos ten zostaä zäoĔony do redakcji „Tek Kociewskich” jako uzupeänienie
do dyskusji w ramach V NadwiĈlaþskich Spotkaþ Regionalnych w dniu 7 paĒdziernika,
z której autor musiaä niestety wczeĈniej wyjĈè. Miäo nam czytaè wysokñ ocenö naszej
organizacji, skutkujñcñ propozycjñ, by to wäaĈnie ZKP przygotowywaäo kolejny Kongres,
nie mniej uwaĔamy, Ĕe takie postawienie sprawy krzywdzi inne, zasäuĔone dla Kociewia,
stowarzyszenia. Raczej naleĔy tutaj budowaè sprawnñ platformö wspóädziaäania kociewskich organizacji regionalnych w tej sprawie niĔ obciñĔaè organizacjñ Kongresu wyäñcznie którñkolwiek z nich.
Karolina Chamska i Jakub Radzewicz
KOCIEWIE WIDZIANE OCZYMA MãODYCH LUDZI
Od Redakcji:
Od wielu lat w Ĉrodowisku kociewskim funkcjonuje mnóstwo stereotypów
dotyczñcych kociewskiej toĔsamoĈci regionalnej. Nie dysponujemy jednak
w tym temacie caäoĈciowymi badaniami, wiöc tym cenniejsze sñ wszystkie
przyczynki dotyczñce tego tematu. Dwoje mäodych Kociewiaków, tegorocznych maturzystów, czäonków mäodzieĔowych rad swoich miast, przeprowadziäo wĈród grupy swoich rówieĈników bardzo ciekawñ ankietö. PoniĔej
prezentujemy jej wyniki. Badania przeprowadzono na dwóch grupach: starogardzian i tczewian, z których kaĔda liczyäa po dwadzieĈcia piöè osób w wieku
w wieku 15-25 lat. Ich odpowiedzi dajñ ciekawy obraz, nie tylko odczuè dzisiejszej mäodzieĔy, ale takĔe doĈè widocznych róĔnic pomiödzy dwoma najwiökszymi miastami Kociewia. ZaĈ jako komentarz zamieszczamy rozmowö
autorów badaþ dotyczñcych ich wäasnej toĔsamoĈci regionalnej.
Czy czujesz siö:
53
Czy czujesz siö zwiñzany z Kociewiem?
Czy Kociewie jest dla Ciebie atrakcyjne pod wzglödem:
54
Kuba Radzewicz: Twoje pierwsze skojarzenie ze säowem Kociewie?
Karolina Chamska: Jest to region, z którym jestem w pewnym stopniu
zwiñzana. Nie jest to tylko miasto Tczew, ale nie jest to i caäe Pomorze. MoĔna powiedzieè, Ĕe jest to wiöksza spoäecznoĈè, którñ wszyscy razem tworzymy. Kociewie to region, w ramach którego moĔemy i powinniĈmy wspóäpracowaè, aby pozyskiwaè wiöcej Ĉrodków unijnych, a ponadto promowaè go
w kraju, wäaĈnie poprzez wspólne dziaäanie trzech powiatów.
Kuba: Dla mnie Kociewie kojarzy siö z regionalizmem, gwarñ i strojem ludowym. Na pewno nie jest tak, Ĕe od razu myĈlö o tym regionie jako maäej
ojczyĒnie. Czujö siö zwiñzany z moim miastem, ale czy z Kociewiem teĔ? Mam
wñtpliwoĈci.
Karolina: Wydaje mi siö, Ĕe sprawy dotyczñce kultury i tradycji kociewskiej sñ dosyè dobrze rozwiniöte i promowane. Jest wiele osób i instytucji,
które siö tym zajmujñ. PowinniĈmy jednak pomyĈleè takĔe o przyszäoĈci i rozwoju regionu, a takñ szansö upatrujö wäaĈnie w bardziej Ĉcisäej niĔ do tej pory
wspóäpracy Tczewa, Starogardu i ćwiecia.
Kuba: Masz racjö, dziaäka kociewskiej kultury jest bardzo dobrze zagospodarowana, co chwilö säyszymy o nowych publikacjach w tym zakresie. Jest to
bardzo waĔna i potrzebna dziaäalnoĈè i tutaj nie mam Ĕadnych wñtpliwoĈci.
Czasami mam jednak wraĔenie, Ĕe wäaĈnie gwara i strój kociewski stanowiñ
oĈ dyskusji o regionie, co moĔe w pewien sposób odrzucaè naszych rówieĈników od hasäa Kociewie. MoĔe warto zastanowiè siö, w jaki sposób przekazaè
mäodym ludziom, Ĕe nasz region ma tradycjö i wäasnñ kulturö, ale teĔ moĔe
zaoferowaè im wiöcej, chociaĔby poprzez tö lepszñ wspóäpracö naszych miast
i powiatów.
55
Karolina: OczywiĈcie historia jest bardzo waĔna i to jest jasne. PomyĈlmy jednak, jak, w bardziej przyjazny sposób przekazaè mäodzieĔy wiedzö
o regionie, tak by powiedzenie „Jestem Kociewiakiem” nie kojarzyäo siö wyäñcznie z piosenkñ, której uczy siö dzieci w szkole podstawowej. Wszystko
po to, by przekazaè nam, Ĕe kaĔdy z nas stanowi czöĈè regionu i go wspóätworzy.
Kuba: ChociaĔ, wedle wyników naszej sondy, w Starogardzie Gdaþskim
mäodzi ludzie identyfikujñ siö z regionem, prawie 3/4 z nich uznaäo, Ĕe czujñ
siö zwiñzani z regionem, wiöc nie jest tak Ēle, Ĕe Kociewie juĔ nikogo z naszych
rówieĈników nie interesuje, Ĕe to pojöcie jest dla nich zupeänie obce. MyĈlisz,
Ĕe moĔna mäodzieĔ zainteresowaè tematem regionu, w dobie zglobalizowanego
Ĉwiata, w którym wzorce w praktycznie wszystkich dziedzinach Ĕycia czerpie siö
z kultury zachodniej?
Karolina: MoĔe warto spróbowaè przekazaè im informacjö, Ĕe Kociewie to region, w którym coĈ siö dzieje, zachöcaè do budowania wspóäpracy i wymiany doĈwiadczeþ. Zobacz, to ma juĔ miejsce. Starogardzianie
przyjeĔdĔajñ do Tczewa na koncerty i imprezy kulturalne, natomiast wielu
mieszkaþców mojego miasta kibicuje druĔynie koszykarskiej ze Starogardu. Mimo wszystko ta wspóäpraca nie jest wystarczajñca. Aby jñ pogäöbiè
warto zastanowiè siö nad kwestiñ znalezienia wspólnego jözyka w tych
sprawach/zagadnieniach, kiedy to wspóäpraca jest bardziej opäacalna i korzystniejsza dla wszystkich powiatów. UwaĔam, Ĕe wspóäpraca ta mogäaby
równieĔ skupiè siö na stworzeniu sieci aktywnie wspóäpracujñcych ze sobñ
organizacji pozarzñdowych, dziöki czemu mäodzi, aktywni mieszkaþcy
Kociewia mogliby wymieniaè siö swoimi doĈwiadczeniami, organizowaè
spotkania, zaangaĔowaè siö w rozwój kultury, edukacji, sportu w naszym
regionie. Wtedy zapewne säowo Kociewie bödzie kojarzone z czymĈ wiöcej
niĔ tylko z regionalizmem, gwarñ i strojem ludowym, jak wczeĈniej wspomniaäeĈ.
Kuba: Podoba mi siö podejĈcie do tematu regionu Kociewie jako moĔliwoĈci
realnej, codziennej wspóäpracy w róĔnych zakresach: sportu, kultury, wymian
miödzy szkoäami, wspólnych dziaäaþ organizacji pozarzñdowych. Wykorzystajmy
do jej budowania nowe metody komunikacji, poprzez które najäatwiej dotrzeè do
mäodych ludzi, czyli np. portale spoäecznoĈciowe, strony internetowe. OczywiĈcie
w naszej rozmowie nie podamy gotowych rozwiñzaþ i konkretnych przykäadów,
nie sñ to teĔ wielce nowatorskie rozwiñzania, jednak warto, aby takĔe nasze
wäadze, szkoäy, organizacje równieĔ zastanowiäy siö nad tñ kwestiñ. Natomiast
te organizacje i ludzie, którzy juĔ teraz aktywnie ze sobñ wspóäpracujñ powinny
siö tym chwaliè, zachöcaè i przekonywaè innych.
56
Jacek Cherek
V PLENER TWÓRCÓW LUDOWYCH POMORZA
I IZBA REGIONALNA W BYTONI
Bytonia to maäa i urokliwa wieĈ, poäoĔna na Kociewiu. DoĈè äatwo moĔna
do niej dojechaè, gdyĔ leĔy ona na drodze krajowej nr 22, nazywanñ popularnie przez Kociewiaków „berlinkñ”. Znajduje siö tutaj m.in. szkoäa, koĈcióä
Ĉw. Rocha i Izba Regionalna, o której opowiem w dalszej czöĈci tegoĔ artykuäu. Jak juĔ wyĔej wspomniaäem Bytonia to urokliwa miejscowoĈè otoczona lasami, a zwiedzajñc jñ moĔna napotkaè na jeszcze wiele starych domów
drewnianych.
Od kilku lat, w miesiñcu sierpniu, odbywajñ siö tutaj plenery twórców ludowych Pomorza. W tym roku taki plener odbyä siö juĔ po raz piñty, a zatem
moĔna powiedzieè, Ĕe impreza ta obchodziäa swój maäy jubileusz. Inicjatorami
tego przedsiöwziöcia sñ Edmund Zieliþski – prezes Stowarzyszenia Twórców
Ludowych w Gdaþsku i Tomasz Damaszk –dyrektor Zespoäu Szkóä Publicznych w Bytoni. Celem tej imprezy jest popularyzowanie sztuki ludowej Kociewia: haftu, malarstwa, plecionkarstwa, malarstwa, a takĔe wymiana doĈwiadczeþ pomiödzy artystami ludowymi oraz przekazywanie swoich umiejötnoĈci
mäodszemu pokoleniu.
W plenerze uczestniczyäo w sumie 28 twórców ludowych z trzech regionów
Pomorza: Kociewia, Kaszub i Borów Tucholskich. Pozwolö sobie wymieniè
imiona i nazwiska uczestników pleneru wedäug specjalnoĈci, jakñ reprezentujñ. Zaczynajñc od hafciarek byäy to: Krystyna Engler, Bogumiäa BäaĔejewska,
Barbara Karnecka, Felicja Koäakowska, Barbara Okonek, Maria Leszman,
Katarzyna Nowak. Malarki reprezentowaäy Teresa Marzec, Mirella Jaäocha,
Jolanta Kitowska, Danuta Krakowiak, Anna LedwoĔyw, Jolanta Pawäowska,
Alicja Serkowska, Jolanta Steppun, Maria Sulkowska, Stanisäaw Sumowski,
Krystyna WiĈniewska, Brygida i Józef ćniateccy, Alfons Zwara. Ostatnia
grupa to rzeĒbiarze: Leszek Baczkowski, Czesäaw Birr, Edward Jastrzöbski,
Jerzy Kamiþski, ks. Robert Kierobic, Marek Pawelec, Marek Zagórski. Wymieniona wyĔej grupa artystów w trakcie 10 dni zwiedziäa Bytoniö i okoliczne
wsie. Poza tym na uczestników pleneru czekaäy dodatkowe atrakcje, takie
jak wycieczka do Obozina, Szczodrowa, spotkanie integracyjne w Wirtach.
Dla bardziej aktywnych uczestników pleneru zostaä przygotowany späyw kajakowy po rzece Wdzie. WraĔenia, jakie doznali uczestnicy pleneru w trakcie
wycieczek na äonie natury, potem przelewali na päótno. Podczas pleneru, jak
sami artyĈci przyznajñ, panuje miäa, koleĔeþska i rodzinna atmosfera. Wszyscy znajñ siö bardzo dobrze i dlatego stanowiñ zgranñ grupö. O samej Bytoni
57
mówiñ, Ĕe jest piökna i malownicza. Znajduje siö w niej jeszcze sporo starych
drewnianych domów, niestety powoli ginñ z krajobrazu bñdĒ podczas renowacji sñ unowoczeĈniane na swój sposób np. tynkiem, okna drewniane wymieniane na plastikowe itp. Dlatego uczestnicy pleneru widzñ pilnñ potrzebö
jak najszybszego utrwalenia piöknej zabudowy drewnianej na päótnie.
Dzieäa wykonane przez artystów ludowych w czasie pleneru upiökszajñ wnötrze bytoþskiej szkoäy i Izby Regionalnej w niej istniejñcej. Owocami
V Pleneru Twórców Ludowych sñ: szopka wykonana przez rzeĒbiarzy i obrusy wyszyte przez hafciarki. Dary te bödñ ozdobñ wnötrza tutejszej kaplicy pod
wezwaniem Ĉw. Rocha.
Jak juĔ wyĔej wspomniano, jednym z celów spotkaþ bytoþskich jest przekazywanie mäodemu pokoleniu umiejötnoĈci, jakie posiadajñ artyĈci. Dlatego w czasie trwania pleneru odbywaäy zajöcia dla dzieci i mäodzieĔy pod kierunkiem Hanny Herman, nauczycielki tutejszej szkoäy. W trakcie tych zajöè
mäodzi poczñtkujñcy artyĈci doskonalili swoje umiejötnoĈci w hafciarstwie,
malarstwie i rzeĒbie. WĈród tegorocznych uczestników pleneru pojawiäy siö
mäode talenty, które dobrze rokujñ na przyszäoĈè, co bardzo cieszy organizatorów tej imprezy.
Podsumowaniem V spotkaþ bytoþskich byä wernisaĔ prac artystów ludowych w Zespole Szkóä Publicznych w Bytoni. Swojñ obecnoĈciñ na otwarciu
wystawy zaszczycili: Säawomir Neumann, poseä na Sejm RP, Andrzej BäaĔyþski, dyrektor Muzeum Ziemi Kociewskiej, Edmund Zieliþski, prezes Stowarzyszenia Twórców Ludowych w Gdaþsku i ks. Zenon Górecki, tutejszy
proboszcz a zarazem duchowy opiekun pleneru. Poseä Säawomir Neumann
byä pod wielkim wraĔeniem, znajdujñcej siö obok kaplicy Ĉw. Rocha, Drogi
KrzyĔowej, która jest pokäosiem IV pleneru. Zwracajñc siö do uczestników
spotkania pogratulowaä i podziökowaä za dotychczasowe dokonania i chöè
dziaäania w realiach dzisiejszego Ĉwiata. Dlatego naleĔy takich ludzi wspieraè
i im pomagaè. Podobnie wyraĔaä siö Andrzej BäaĔyþski. Pochwaliä bytoþskie
spotkania, o których coraz wiöcej mówi siö nie tylko na Pomorzu, ale takĔe
w kraju i za granicñ, a to za sprawñ rocznika „Rydwan” wydawanego przez
Muzeum Ziemi Kociewskiej. Na koþcu gäos zabraä Edmund Zieliþski, który
w Ĕartobliwym tonie zaproponowaä, aby w przyszäym roku owocem pleneru
byäo wymalowanie balustrady chóru w kaplicy Ĉw. Rocha.
Gäównym organizatorem pleneru jest Zespóä Szkóä Publicznych w Bytoni przy wspóäpracy z takimi organizacjami jak: Stowarzyszenie Twórców
Ludowych oddziaä w Gdaþsku, Stowarzyszenie OĈwiatowe na Rzecz Dzieci
i MäodzieĔy Wiejskiej „ēyciowa Szansa”, Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie
Oddziaä Kociewski w Zblewie i Stowarzyszenie Kociewskie oddziaä z Zblewie.
Patronat honorowy nad imprezñ objöli: Andrzej Grzyb – Senator RP, Leszek
Burczyk – Starosta Powiatu Starogardzkiego, Krzysztof Trawicki – Wójt Gmi-
58
Obrusy wyszyte przez hafciarki cieszyäy oko zwiedzajñcych.
Fot. Jacek Cherek
MäodzieĔ z zainteresowaniem ogäñdaäa prace artystów.
Fot. Jacek Cherek
59
ny Zblewo i ãukasz Grzödzicki – Prezes Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego.
Natomiast patronat merytoryczny nad plenerem sprawowali: Edmund Zieliþski – Prezes Stowarzyszenia Twórców Ludowych w Gdaþsku i Andrzej BäaĔyþski – Dyrektor Muzeum Ziemi Kociewskiej w Starogardzie Gdaþskim.
Na koþcu warto wspomnieè o darczyþcach, bez których plener nie mógäby
siö odbyè, czyli: Gmina Zblewo, Starostwo Powiatowe w Starogardzie Gdaþskim i osoby prywatne – paþstwo Arkadiusz i ēaneta Szulc, paþstwo Lidia
i Andrzej Skalscy oraz paþstwo Marcin i Izabela Kaliszewscy.
Warto siö wybraè do Bytoni, aby zobaczyè Izbö Regionalnñ, mieszczñcñ
siö w tutejszym Zespole Szkóä Publicznych. Izba ta istnieje od 1995 roku. Najpierw swoje miejsce Izba znalazäa w budynku „starej” szkoäy, by po dwunastu
latach przenieĈè siö do pomieszczeþ nowo wybudowanego budynku. Zamysä
powstania Izby Regionalnej zrodziä siö podczas wycieczki mäodzieĔy szkolnej
do Muzeum Ziemi Kociewskiej w Starogardzie Gdaþskim w 1995 roku. Do
powstania Izby wäñczyli siö uczniowie, ich rodzice i dziadkowie, którzy przez
kilka miesiöcy zbierali, gromadzili róĔnego rodzaju przedmioty, pamiñtki.
Opiekunkñ izby jest Ewa Jödrzejewska, nauczycielka w tutejszej szkole. Warto wspomnieè, Ĕe to wäaĈnie pani Ewa Jödrzejewska, wspólnie z paniñ Gertrudñ Stanowskñ, byäñ dyrektor bytoþskiej szkoäy, zbieraäy przedmioty do tej
izby.
Izba zostaäa przygotowana na wzór wnötrza chaty kociewskiej skäadajñcej siö z takich pomieszczeþ jak: pokój goĈcinny, komora, kuchnia i szaäerek
(pomieszczenie gospodarcze). Twórcy Izby Regionalnej w Bytoni, chcñc podkreĈliè jeszcze bardziej charakter regionalny tejĔe izby, podajñ nazwy eksponatów w gwarze kociewskiej np. kosz po kociewsku to kipa, ksiñĔka to
ksióĔeczka, obrazek to obrazuszek.
Bytoþska Izba, jak przystaäo na to miejsce, posiada stare komody, koäyskö,
kredensy, krzesäa, kufry, stoäy, szafy. MoĔemy zobaczyè przeróĔne kolekcje:
filiĔanek, bacher, garnków, mäynków, walizek, lamp naftowych, Ĕelazek z duszñ. W izbie nie mogäo teĔ zabraknñè narzödzi i urzñdzeþ do pracy w gospodarstwie domowym i warsztatach, jakimi dawniej posäugiwali siö pradziadowie i dziadowie. Stñd obecnoĈè takich eksponatów jak: centryfuga, kierzanka,
koäowrotek. W centrum pomieszczenia izby w pokoju goĈcinnym znajduje
siö stóä na piötnaĈcie osób. Jest teĔ kñcik z äaweczkñ szkolnñ, gdzie moĔna
poczytaè ksiñĔki. Z bardziej wspóäczesnych przedmiotów moĔemy oglñdaè
stare radia, grajki, gramofon oraz pierwszy telewizor, jaki pojawiä siö w Bytoni
w 1961 roku.
Izba caäy czas siö rozwija, dochodzñ nowe eksponaty m.in. z plenerów
twórców ludowych. Przedmioty do izby przynoszñ takĔe osoby prywatne,
które pozbywajñ siö zalegajñcych na strychach sprzötów. W izbie znajduje
siö juĔ ponad 1000 eksponatów. Takiego obliczenia dokonaä Tadeusz Majewski (dziennikarz), wspólnie z trzema uczennicami gimnazjum, piszñc artykuä
60
o tej izbie. Niestety, z braku miejsca nie wszystkie przedmioty mogñ byè wyeksponowane.
Zwiedzajñc izbö moĔemy teĔ siö zapoznaè z krótkñ i interesujñcñ legendñ
o zatopionych dzwonach na Baganku w Bytoni, napisanñ przez Piotra Dobek,
ucznia tutejszej szkoäy podstawowej. Legenda ta opowiada o istnieniu maäego koĈcióäka drewnianego na jednym z podmokäych miejsc we wsi Bytonia.
W czasie najazdu szwedzkiego na Polskö ukrywano w tymĔe koĈcióäku dzwony z pobliskich koĈcioäów, gdyĔ Szwedzi kradli je i przetapiali na dziaäa wojenne. KoĈcióäek ten byä bardzo dobrze ukryty i trudno dostöpny. NajeĒdĒcy
byli zdziwieni brakiem dzwonów i dlatego wszczöli intensywne Ĉledztwo.
W koþcu Szwedzi dopiöli swego, wyznaczajñc nagrodö za wskazanie miejsca,
gdzie leĔy ów koĈcióäek. Nie trudno byäo siö domyĈliè, Ĕe znalazä siö zdrajca, który pokazaä drogö do koĈcióäka. Szwedzi szybko ruszyli w jego stronö,
gdzie akurat odbywaäo siö naboĔeþstwo. Nie baczñc na to, Ĕe ludzie siö modlñ
wjechali konno do koĈcióäka i próbowali wyciñgnñè dzwony. Jednak wtedy,
jak opowiada legenda, rwetes i tumult, gäoĈny Ĉpiew ludzi, bicie przewracanych dzwonów oraz haäasujñca konnica, doprowadziäy do tego, Ĕe stojñcy na
wysepce koĈcióäek zaczñä siö zatapiaè w moczarach, pochäaniajñc zarazem
modlñcñ siö ludnoĈè jak i Szwedów. Na koþcu legenda gäosi, Ĕe „podobno do
dzisiaj podczas mglistych i ciemnych nocy moĔna Baganku usäyszeè dziwne
dĒwiöki: niby to bicie dzwonów, niby Ĉpiew ludzi oraz szczök zbroi”.
Izba Regionalna w Bytoni peäni rolö edukacyjnñ. Pokazuje mäodym ludziom, jak kiedyĈ mieszkano na Kociewiu. Peäni teĔ funkcjö integracyjnñ.
Odbywajñ siö tutaj róĔnego rodzaju spotkania z ciekawymi ludĒmi i lokalne
imprezy kulturalne. Bytonia jest dobrym przykäadem, jak powinno siö dbaè
o edukacjö regionalnñ mäodzieĔy, czego przykäadem sñ coroczne plenery
skupiajñce artystów zajmujñcych siö sztukñ ludowñ. Owoce tych plenerów
ubogacajñ wieĈ, czego przykäadem jest wspomniana wyĔej Droga KrzyĔowa.
Zachöcam wiöc wszystkich do odwiedzenia tej piöknej i urokliwiej miejscowoĈci.
61
Magdalena Katarzyna Kargul
REGIONALISTA TO BRZMI DUMNIE
– WYWIAD Z JANUSZEM KORTASEM
PoniĔszy wywiad zostaä przeprowadzony na wiosnö 2010 roku,
w trakcie badaþ do pracy magisterskiej poĈwiöconej toĔsamoĈci spoäeczno-kulturowej regionalistów kociewskich pisanej w Instytucie Etnologii i Antropologii Uniwersytetu ãódzkiego pod kierunkiem profesora Andrzeja Lecha. Jego bohater, Janusz Kortas, zdoäaä go jeszcze
po spisaniu autoryzowaè, nim choroba, a potem Ĉmierè przerwaäa
jego, peäne spoäecznej pracy, Ĕycie. Mam nadziejö, Ĕe poniĔszy tekst
jest ciekawym przyczynkiem, tak do stanu regionalizmu na Kociewiu
jak i do biografii tego zasäuĔonego dziaäacza.
Magdalena Kargul [M] – Proszö powiedzieè, do jakiej organizacji Pan
naleĔy, czym ta organizacja siö zajmuje i czym Pan siö zajmuje w tej organizacji?
Janusz Kortas [K] – Aktualnie naleĔö do trzech organizacji, jeĈli tak moĔna je nazwaè: pierwsza to organizacja pozarzñdowa, Towarzystwo MiäoĈników
Ziemi Tczewskiej, druga, to jest partia polityczna, Polskie Stronnictwo Ludowe,
do którego naleĔö od 1963 roku, a trzecia – jestem sekretarzem rady Dyskusyjnego Klubu Filmowego „Sokóä” w Starogardzie. W listopadzie zrezygnowaäem
z dziaäalnoĈci w radzie Polskiej Federacji w Warszawie, gdzie 31 lat byäem czäonkiem wäadz krajowych.
M – Dobrze. JeĔeli o mnie chodzi to przyznajö, Ĕe przede wszystkim interesuje mnie Towarzystwo MiäoĈników Ziemi Tczewskiej, ze wzglödu na to, Ĕe
te rozmowy dotyczñ regionalizmu, a wydaje mi siö, Ĕe to jest ta organizacja,
która siö tym zajmuje, prawda?
K – Tak, ale czösto tö dziaäalnoĈè lokalnñ, kiedy byäem np. w federacji Dyskusyjnych Klubów Filmowych te 31 lat, to wykorzystywaäem okazjö do promocji
miasta, bo uczestniczyäem gdzieĈ w seminariach ogólnopolskich i ok. 50 festiwalach filmowych, w tym chyba 14 za granicñ. OczywiĈcie wszyscy wiedzieli,
Ĕe jestem z Tczewa, a nie z Zakopanego czy z Biaäegostoku. Zabieraäem jakieĈ
gadĔety z Wydziaäu Promocji, jakieĈ materiaäy o Tczewie, jakieĈ programy
z imprez, katalogi. No i w tych ostatnich 10 latach z tczewskich „Zdarzeþ”, teatralnych i plastycznych zabieraäem bardzo piökne katalogi, a one byäy äakomym
kñskiem dla uczestników tych róĔnych imprez. Byäa to swego rodzaju promocja
naszego miasta i regionu.
62
M – Gdyby mógä Pan w takim razie powiedzieè teraz o tych organizacjach:
Dyskusyjny Klub Filmowy to chyba wiadomo o co chodzi, natomiast gdyby mógä Pan przybliĔyè dziaäalnoĈè Towarzystwa MiäoĈników Ziemi Tczewskiej.
K – Do Towarzystwa naleĔö od poczñtku. W tym roku obchodzimy 40-lecie,
ale we wäadzach jestem dopiero od ubiegäego roku. Aktualnie jestem wiceprezesem Towarzystwa i zajmujö siö sprawami kulturalnymi i promocjñ twórców
pochodzñcych z miasta czy z Kociewia. TakĔe mój staĔ, taki bardziej profesjonalny, w radzie jest bardzo krótki, ale myĈlö, Ĕe przez ten czas i w ogóle w ostatnich
latach, dwóch ostatnich kadencjach, Towarzystwo mocno zaakcentowaäo swojñ
obecnoĈè na terenie Kociewia, w regionie. Istniejemy w kaĔdym razie i myĈlö, Ĕe
z dobrym skutkiem promujemy regionalizm.
M – Wiem, Ĕe na terenie Kociewia dziaäajñ takĔe inne organizacje o podobnych nazwach: Towarzystwo MiäoĈników Ziemi Kociewskiej, Towarzystwo
MiäoĈników Miasta Skórcza i inne.
K – Towarzystwo MiäoĈników Ziemi ćwieckiej. Bo Kociewie jako region
stanowiñ trzy powiaty: Ĉwiecki, starogardzki i tczewski. Z tym, Ĕe ze Ĉwieckim
mamy troszkö utrudnione kontakty, bo to jest inne województwo – kujawsko-pomorskie. ćwiecie ostatnio jest bardzo aktywne, wäñcza siö w organizacjö kolejnego juĔ IV Kongresu Kociewskiego, który odbödzie siö w tym roku
(w Tczewie 8 maja). Towarzystwo Ĉwieckie reprezentuje bardzo znaczñca postaè w naszym regionie, mianowicie pochodzñca ze ćwiecia, pani profesor Maria Pajñkowska-Kensik.
M – A jeĈli chodzi o wspóäpracö miödzy Towarzystwami. Czy one wspóädziaäajñ ze sobñ czy nie? A jeĈli tak, to w jaki sposób?
K – Z pewnoĈciñ wspóädziaäamy. Takim forum od kilku lat byäy na pewno
Kongresy Kociewskie. A drugim takim wydarzeniem, czy moĔe raczej wyróĔnieniem kociewskim, które nas zjednoczyäo byäo Kociewskie Pióro. W ramach
trzech powiatów zacieĈniäa siö wspóäpraca, no i zaczöliĈmy siö spotykaè na posiedzeniach kapituäy. Jest juĔ ok. 50 osób wyróĔnionych przez minione 5 lat
w kilku kategoriach: literatura, wydawnicze osiñgniöcia czy animacja kultury.
Wspóäpracujemy teĔ z organizacjami na terenie miasta, moĔna powiedzieè
miasta i powiatu, z trzema gäównymi towarzystwami kulturalnymi: Zrzeszeniem Kaszubsko-Pomorskim i Tczewskim Towarzystwem Kulturalnym „Brama”. Sñ jeszcze: Trsow, jeszcze jest Dolna Wisäa, jeszcze jest statek – inicjatywa pana Wryczy, sñ Kóäka Rolnicze, Koäa Gospodyþ Wiejskich. Ze wszystkimi
wspóäpracujemy, spotykamy siö i zapraszamy siö wzajemnie. TakĔe myĈlö, Ĕe
nastaä taki chyba dobry czas na terenie caäego Kociewia, Ĕe te organizacje zaczynajñ bardzo dobrze ze sobñ wspóäpracowaè. Bo byä czas, Ĕe tak bardzo indywidualnie kaĔdy sobie tam organizowaä swoje imprezy, wydawnictwa itd. MyĈlö teĔ, Ĕe to zasäuga ludzi, nie tylko w tych organizacjach, ale w instytucjach.
W instytucjach takich jak: urzödy miejskie, starostwa, gminy, biblioteka jed-
63
Janusz Kortas.
Fot. Jacek Cherek
na, druga, trzecia, Centrum Kultury, no, oczywiĈcie Centrum WystawienniczoRegionalne Dolnej Wisäy i chyba personalnie, wäaĈciwe osoby stojñce na czele
tych organizacji i instytucji wprowadziäy takñ bardzo korzystnñ atmosferö dla
popularyzacji kultury, regionalizmu i tego jakby lokalnego patriotyzmu.
M – Poza tego typu dziaäalnoĈciñ mówiä Pan jeszcze o filmach w ramach
Dyskusyjnych Klubów Filmowych?
K – Tak.
M – Czy tu moĔna mówiè o jakiejĈ wspóäpracy na terenie Kociewia, czy
w tej chwili juĔ jest tylko jeden klub w Starogardzie?
K – Jest tylko jeden na terenie Kociewia i w ogóle w skali kraju. Od wielu lat ta formuäa Dyskusyjnych Klubów Filmowych straciäa sens pod wzglödem
masowoĈci. Staäo siö to bardzo elitarne. Dlaczego? Pierwszym takim „ciosem”
byäo wideo, które trafiäo pod strzechy. No i telewizja na pewno prezentuje teĔ
duĔo wartoĈciowych filmów. Potem multipleksy, likwidacja generalna kin. TakĔe np. 20 lat temu byäo w skali kraju prawie 600 klubów, a w tej chwili jest ok.
110. Kluby te sñ dla wyjñtkowych miäoĈników, koneserów filmu. Poza tym, w tej
chwili gäoĈne tytuäy trafiajñ na ekrany natychmiast po Ĉwiatowych premierach,
a kiedyĈ myĈmy mieli w Klubach Filmowych takie preferencje, Ĕe mieliĈmy premiery bardzo wczeĈnie, nawet przed wejĈciem filmów wartoĈciowych na ekrany.
I mieliĈmy teĔ prawo wyĈwietlaè przed premierñ filmy polskie. Nieistniejñcy nasz
Klub „Sugestia” w Tczewie przez wiele lat, grubo ponad 20, zawsze jesieniñ
64
przy okazji Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych prezentowaä 5-6 pokazów
premierowych albo przedpremierowych. Ale warunek byä taki, Ĕe musieli byè
twórcy na tych projekcjach, które byäy wpisane do programu Festiwalu Polskich
Filmów Fabularnych jako impreza towarzyszñca. Spotykali siö nasi widzowie,
nasi czäonkowie z twórcami filmów, a byäy to czoäowe postacie polskiej kinematografii: i scenarzyĈci, i reĔyserzy, i aktorzy. Byäy to bardzo interesujñce spotkania
i cieszyäy siö duĔym powodzeniem.
M – To obszerny temat, wróèmy jednak do Towarzystwa MiäoĈników Ziemi Tczewskiej. A jak Pan siö znalazä w tym Towarzystwie? Czy jakiĈ znajomy,
czy szukaä Pan moĔe takiego typu organizacji i siö taka znalazäa? Jak to siö
staäo?
K – No, to byäa sprawa dosyè prosta, bo DKF i dziaäanie w ruchu upowszechniania kultury filmowej przybliĔyäo mnie do dziaäaczy lokalnych tzw.
dziaäaczy kultury, do instytucji kultury, a gäównym animatorem i wspóäzaäoĔycielem, inicjatorem powstania Dyskusyjnego Klubu Filmowego byä Roman
Landowski. Zaryzykowaäem – z przyjaĒni – i wäñczyäem siö nie tylko dziaäania
w tym ruchu filmowym, ale równieĔ do dziaäaþ tutaj, na terenie miasta. MyĈlö, Ĕe gäównym magnesem byli ludzie, którzy tutaj, na terenie miasta wówczas
dziaäali. A takñ postaciñ, takim katalizatorem dziaäania regionalnego byä na
pewno wymieniony juĔ Roman Landowski, który w tej chwili juĔ staje siö
postaciñ prawie Ĕe pomnikowñ na terenie Kociewia, z czego siö bardzo cieszymy. (…). TakĔe myĈlö, Ĕe gäównie jakaĈ charyzma ludzi, którzy byli skupieni
wokóä szeroko rozumianej kultury spowodowaäa, Ĕe siö wäñczyäem. A takie
pragnienia czy ciñgoty miaäem dawno, bo do DKF-u naleĔaäem 50 lat. I to
spowodowaäo, Ĕe zaczñäem szerzej patrzeè na dziaäalnoĈè w kulturze. Sympatycznie spödzaäem czas, poznaäem wielu interesujñcych ludzi. MyĈlö, Ĕe to doĈè
proste.
M – Tutaj wäaĈciwie maäo mówi Pan o regionie, a wiöcej o kulturze, czyli
to raczej te „ciñgoty kulturalne” bardziej Pana przyciñgnöäy? I ludzie oczywiĈcie?
K – Tak, tak. Film, poza filmem muzyka, no bo film jest sztukñ interdyscyplinarnñ, bo äñczy i literaturö, i muzykö, i plastykö. Bo przecieĔ niektóre kadry w filmach sñ jakby wzorowane na dzieäach wielkich malarzy, sñ tak wysmakowane,
no to gäównie np. z naszych reĔyserów Wajda wykorzystuje. Ale kultura, wäaĈnie
kultura. Nie interesujñ mnie takie jakieĈ jarmarczne pokazy, które siö nieraz
odbywajñ, jakieĈ tam ‘strongmeny’ albo szkockie dyscypliny nieznane nam bliĔej.
Bardzo bym chciaä, jeĔeli chodzi o mojñ dziaäalnoĈè, jak jeszcze zdñĔö, pokazaè
jak najwiöcej twórców, zdolnych ludzi, szczególnie mäodych, którzy w Tczewie
sñ, tworzñ, mieszkajñ, Ĉpiewajñ, malujñ, grajñ. A widaè byäo to nawet na sesji
czy na obchodach 750-lecia naszego miasta, Ĕe takich ludzi w Tczewie mamy
bardzo, bardzo wielu. OczywiĈcie, trzeba sprowadzaè takie tuzy, jak profesor
Paleczny, ale czasami moĔna znakomicie ubarwiè, udekorowaè nasze poczyna-
65
nia ludĒmi z Tczewa, ewentualnie pochodzñcymi z Tczewa, którzy zrobili juĔ
powaĔniejsze kariery.
M – Czy naleĔaä Pan jeszcze do innych organizacji?
K – NaleĔaäem do Gdaþskiego Towarzystwa Przyjacióä Sztuki, bo ja mieszkaäem w Gdaþsku i Gdyni i przed laty 27 lat naleĔaäem do Towarzystwa Kultury Teatralnej. Ale od czasu zamieszkania w Tczewie, to juĔ poza tñ dziaäalnoĈciñ w Federacji Klubów Filmowych w Warszawie, nie interesowaäem siö poza
regionem Ĕadnymi organizacjami. Bo na to nie ma czasu: praca zawodowa,
rodzina. Trzeba ten czas jakoĈ podzieliè i na pewno dziaäanie zbyt intensywne,
tzw. spoäeczne (która to nazwa ‘spoäeczne’ siö teraz zdewaluowaäa) odbija siö
na Ĕyciu osobistym, czösto na rodzinnym. Trzeba poĈwiöcaè czas, który moĔna
by byäo przenaczyè np. na odpoczynek, poĈwiöciè rodzinie. To sñ sprzöĔenia
zwrotne, nie moĔna tak bezkarnie trwoniè czasu na tzw. dziaäalnoĈè. Z tym
trzeba ostroĔnie.
M – Chciaäam Pana jeszcze zapytaè o to, kim Pan siö czuje, jeĈli chodzi
o tö przynaleĔnoĈè regionalnñ? Czy to w ogóle jest potrzebne?
K – MyĈlö, Ĕe jest potrzebne. Bo ja tak siö zawsze okreĈlam, Ĕe stojö w rozkroku miödzy Kaszubami a Kociewiem. Dlatego, Ĕe urodziäem siö w Gdyni,
a Gdynia byäa wioskñ kaszubskñ. Ojciec mój przed wojnñ byä jednym z pierwszych gdyþskich nauczycieli. Jest okreĈlany jako pionier szkolnictwa gdyþskiego. Zawsze Ĕartujö, Ĕe jestem jedynym Kaszubem w Tczewie, bo siö urodziäem
w Gdyni. OczywiĈcie to byäo juĔ miasto i byäa wojna itd., takĔe trzeba by
siö cofnñè 20 lat wczeĈniej. Ale myĈlö, Ĕe dobrze jest wäaĈnie zajmowaè siö
swoim regionem, jak siö okreĈla czösto „maäñ ojczyznñ”, bo nawet praktycznie, jak bywaäem na tych róĔnych filmowych imprezach, zjazdach itd., a byäo
tego mnóstwo, to niezwykle cenne byäo poznanie fantastycznych ludzi z caäej
Polski, jak równieĔ z innych krajów. ēe moĔna byäo byè w jakimĈ sensie dumnym z tej naszej ziemi tutaj, a nawet byè przewodnikiem: pokazaè starówkö
gdaþskñ, powiedzieè w Gdyni, gdzie moĔna dobrze zjeĈè, czy gdzie jest port,
gdzie jest marina i gdzie sñ jakieĈ ciekawe miejsca, czy Sopot… Bo ja jestem
zakochany w TrójmieĈcie i nigdy nie pozwolö na to, Ĕeby ktoĈ powiedziaä,
Ĕe jest piökniejszy taki zespóä 3 miast: starówka – Gdaþsk, kurort – Sopot
i nowoczesne miasto – Gdynia, bo takiego zestawu w Polsce nie ma. 20 lat
pracowaäem w melioracji na terenie województwa, poznaäem wiöc nasz region, od morza do Borów Tucholskich do granicy Kociewia. Bardzo czösto
säuĔyäem przyjacioäom, znajomym itd. swojñ wiedzñ o regionie, mówiäem co
moĔna interesujñcego tutaj zobaczyè.
M – A jeĔeli Kociewie to dlaczego? Przez zamieszkanie?…
K – Przez zamieszkanie i zwiñzek wäaĈnie z tymi organizacjami, z dziaäalnoĈciñ. Prawie 16 lat pracowaäem w melioracji na terenie powiatu tczewskiego, i to teĔ w terenie. I wydaje mi siö, Ĕe Kociewie, o tym siö czösto mówi, jest
moĔe zdominowane przez Kaszuby i jest maäo znane. A kto juĔ tu przyjedzie to
66
okazuje siö, Ĕe mamy piökne tereny i zabytki, juĔ nie mówiñc o naszej farze, czy
o Pelplinie, o Gniewie, czy w stronö Starogardu: lasy, jeziora... KiedyĈ byä na
spotkaniu w naszym klubie jeden z czoäowych polskich reĔyserów i przekröcaä
nazwö „Kociewie” – mówiä „Kociebie” przez „b”. Czyli nawet nazwy nie znaä.
W tej chwili Kociewie jest bardzo reklamowane, promowane i coĈ siö zdecydowanie zmienia. A myĈlö, Ĕe warto nad tym popracowaè. Ja juĔ nie zdñĔö, dlatego
nam zaleĔy na mäodych ludziach, Ĕeby pokazaè te nasze dziaäania. Nie tylko
ziemiö, tereny, ale ludzi teĔ.
M – Chciaäam jeszcze wróciè do tego „rozkroku miödzy Kaszubami a Kociewiem”. Czyli to okreĈlenie siebie jest trudne w jakiĈ sposób?
K – No, trudne. (Ĉmiech)
M – A gdyby powiedzieè, Ĕe jest Pan Pomorzaninem, czy to by siö zgadzaäo?
K – Tak. Najbardziej trafne okreĈlenie – Pomorzanin. Najbardziej.
M – A tczewianin? W tej chwili juĔ 40 lat mieszka Pan w Tczewie?
K – W Tczewie zaczñäem pracowaè w 1960 roku i jeszcze przez 7 lat dojeĔdĔaäem codziennie z Gdaþska tutaj do pracy, takĔe naleĔy dodaè jeszcze te
7 lat. To myĈlö, Ĕe tak. Po likwidacji powiatów, w 75. roku, mogäem otrzymaè
mieszkanie w Gdaþsku, na Zaspie, ale byäem juĔ tu chyba zadomowiony i zaprzyjaĒniony, i przez rodzinö, i przez dziaäalnoĈè w DKFie… I nawet to kuszenie mieszkaniem w Gdaþsku nie pomogäo. A byäa taka szansa. No, moĔe by byäo
atrakcyjniej… Nie wiem, trudno w tej chwili powiedzieè, ale nie przeniosäem
siö do Gdaþska, mimo, Ĕe mam tam rodzinö, pochowanych rodziców i trzy
siostry mieszkajñ, nie zdecydowaäem siö. (ze Ĉmiechem) Korzenie zapuĈciäem
w Tczewie.
M – Tak podsumowujñc to mówiä Pan, Ĕe jest trochö Kaszubem, trochö
Kociewiakiem, a moĔe Pomorzaninem lub tczewianinem, ale to nie sñ takie
wprost jednoznaczne deklaracje tylko trochö ja je moĔe podpowiadam. Czy
Pan w ogóle myĈli o tym, kim jest pod wzglödem takiej przynaleĔnoĈci, powiedzmy, terytorialnej?
K – Ja myĈlö, Ĕe nasza historia w ogóle, ostatnich kilkudziesiöciu lat, caäy wiek
XIX, jest tak skomplikowana, i te wödrówki ludów, i Kresy, i zmiana granic,
i dwie wojny, Ĕe szufladkowanie jest bardzo trudne i myĈlö, Ĕe nie powinno siö
[szufladkowaè]. Bo ludzie majñ tak bogate Ĕyciorysy i dziadków majñ od Syberii
przez caäñ Europö i przysäowiowych „dziadków w Wehrmachcie”, Ĕe trzeba mieè
duĔo odwagi, Ĕeby szufladkowaè ludzi. ēyciorysy sñ tak skomplikowane… Mam
metrykö ze swastykñ i z nazwñ niemieckñ miasta, w którym siö urodziäem i wielu
ludzi z naszego regionu, tutaj, z Pomorza nie wie, co to za miasto. A po prostu po
niemiecku Gdynia to jest Gotenhafen. Ja siö urodziäem w czasie okupacji i mam
takñ metrykö. TakĔe czösto dyletanci czy nieznajñcy historii, nawet tak pobieĔnie
albo skomplikowanych losów Polaków, szufladkujñ, dorabiajñ jakieĈ Ĕyciorysy,
jakieĈ poglñdy, jakieĈ pochodzenia, a myĈlö, Ĕe rzeczywistoĈè jest o wiele bardziej
skomplikowana i nie da siö stosowaè jakichĈ recept, szufladek, przegródek.
67
M – Czy w ogóle moĔna w zwiñzku z tym mówiè, Ĕe sñ jacyĈ Kociewiacy
i coĈ o nich powiedzieè?
K – MyĈlö, Ĕe moĔna, bo jak siö mieszka np. 40 lat w jakiejĈ miejscowoĈci
i ma ochotö do poznawania jakiegoĈ regionu, jakiĈ obrzödów, czy strojów,
czy pieĈni… OczywiĈcie ciöĔko jest porównywaè np. folklor góralski, gdzie
w niedzielö do koĈcioäa górale idñ w strojach regionalnych, gdzie wesela sñ
góralskie i to jest bardzo malownicze i na pewno róĔni siö od naszego regionu.
Trzeba wziñè pod uwagö, Ĕe tych mieszkaþców [napäywowych] jest na terenie
powiatu tczewskiego bardzo duĔo, np. górali. Jest duĔo ludzi ze Wschodu. No,
ale moĔe to jest wäaĈnie jakiĈ sposób na poprawne funkcjonowanie wszystkich
nacji, religii, poglñdów, kuchni… Wzajemna tolerancja jest potrzebna. MyĈlö, Ĕe to idzie w dobrym kierunku, Ĕeby nie podzieliè siö na jakieĈ regiony,
wyznawców innej wiary. Bo wiadomo np. Ĕe problem byä przed wojnñ Ĕydowski, Ĕe byäy miasta Ĕydowskie i byäy jakieĈ konflikty, byäy z tym problemy. W tej
chwili to siö chyba wszystko jakoĈ wyrównuje. A z kolei Polacy wyjeĔdĔajñ od
lat, z Tczewa bardzo wiele osób do Niemiec, caäa ta emigracja 2-milionowa
ostatnich lat, mäodych ludzi. No to, co majñ mieszkaþcy tych krajów zrobiè
z nami? No, musimy siö jakoĈ zaprzyjaĒniè, jakaĈ asymilacja musi nastñpiè.
Ale nie jest to wszystko takie proste i jednoznaczne. Na pewno. Wymieszaäy siö
kuchnie np.: wschodnia kuchnia z tñ kaszubsko-kociewskñ, pomorskñ. I to jest
piökne.
M – Czy moĔna powiedzieè, Ĕe Kociewie siö rozwija? A moĔe trzeba by
nadaè temu jakiĈ kierunek?
K – No, na pewno. Ja jestem zwolennikiem tzw. samoczynnych mechanizmów, jestem wrogiem nadawania jakichĈ kierunków szczególnych, a szczególnie
w kulturze. Bo jeĈli nie bödzie ludzi, którzy bödñ mieli ochotö np. popularyzowaè, czy region, czy muzykö, czy film, obojötne, to nakazami administracyjnymi: czy zarzñdzeniem wojewody, czy starosty to siö nie da zrobiè. Ale ta wspólna dziaäalnoĈè w tej chwili, która w ostatnich kilku latach chyba jest widoczna,
powoduje, Ĕe aktywizujñ siö ludzie, którzy majñ ochotö popularyzowaè region
i dziaäaè na rzecz, i kultury, i turystyki, itd. Np. jest to Stowarzyszenie Kobiet
Kociewskich z paniñ Gierszewskñ z Lignów, która juĔ ksiñĔki pisze nt. kuchni
kociewskiej, sñ ksiñĔeczki wydane – gwarñ kociewskñ, takĔe… Obserwujñc to
z mojego doĈwiadczenia, juĔ 70-letniego Ĕycia, to jest to bardzo interesujñce
i chyba idzie w bardzo dobrym kierunku. I nawet aktywnoĈè „mojego”, mogö
to tak nazwaè, Towarzystwa MiäoĈników Ziemi Tczewskiej idzie w tym kierunku wäaĈnie, Ĕeby szeroko, z wszystkimi wybieraè najcenniejsze inicjatywy
i najbardziej charakterystyczne np. dla regionu czy typowaè wartoĈciowych ludzi
z miasta, z regionu itd. Chyba dobry kierunek.
M – Chciaäam zapytaè jeszcze o Pana rodzinö: czy mówiäo siö w domu
o Kaszubach, o Pomorzu, czy Pan potem jakoĈ odkryä dziaäalnoĈè spoäecznñ?
68
K – No, mówiäo siö bardzo duĔo. Tak jak mówiäem, mój ojciec byä nauczycielem od przed wojny, takĔe jest jego miejsce w Muzeum Miasta Gdyni, sñ 3 wydawnictwa. Mój syn jest laureatem ubiegäorocznego konkursu im. Landowskiego
w kategorii poetycko-muzycznej. Córka uczestniczyäa w wielu przedsiöwziöciach
kulturalnych jako wolontariuszka, jako uczennica. Uczestniczyäa w organizacji
przedsiöwziöè pana Józefa Golickiego, w Domu Kultury, uczestniczyäa w warsztatach plastycznych i skoþczyäa szkoäö plastycznñ, w tej chwili historiö sztuki
studiuje na uniwersytecie i ma ciñgoty jakby w stronö kultury. ēona pracowaäa
w bibliotece ok. 20 lat i równieĔ dziaäaäa w organizacji np. Spotkaþ NadwiĈlaþskich. TakĔe wzajemnie rozumieliĈmy siö i te nasze potrzeby nie byäy Ēródäem
konfliktu, jeĔeli trzeba byäo poĈwiöciè czas na dziaäalnoĈè.
M – Czyli rozumiem, Ĕe dzieciom teĔ Paþstwo to przekazali…
K – Tak, tak. Oprócz jednej córki, która juĔ jest möĔatkñ, ma maäego synka
i po prostu nie ma czasu. A córka najstarsza jest nauczycielkñ po bibliotekoznawstwie i nauczaniu poczñtkowym i teĔ myĈlö, Ĕe swoim uczniom przekazuje
jakñĈ wiedzö nt. regionu, bo bibliotekoznawstwo jakby narzuca potrzebö by szerzyè kulturö. I prowadzi bibliotekö.
M – A Kaszuby mniej?
K – No, nie, w tej chwili Kaszuby to juĔ wcale, bo tyle lat i wszystkie dzieci
siö urodziäy tutaj. A ja o tych Kaszubach zawsze mówiö Ĕartem, o Gdyni, bo
przecieĔ wioskñ kaszubskñ byäa ponad 80 lat temu, takĔe ja po kaszubsku znam
tylko kilka säów i nigdy nie znaäem tego jözyka i w moim rodzinnym domu siö
nie mówiäo. A ojciec pochodziä z Borów Tucholskich, a mama z Poznania,
takĔe…
M – TakĔe trudno mówiè o kaszubskiej rodzinie…
K – Tak, tak. To siö pokrywa z tym jak skomplikowane sñ losy Polaków, bo
nawet tu, w skali mikro jest takie przemieszczanie.
M – Pozostaje jeszcze kwestia spoäecznikostwa. Czy sam pan o sobie byäby
skäonny powiedzieè, Ĕe jest regionalistñ i spoäecznikiem? JeĔeli tak, to jakby
pan to mógä tak uzasadniè. Dlaczego tak lub nie?
K – Regionalistñ to brzmi dumnie. To nawet bym zahaczyä o profesjonalizm,
bo to jest to samo, jak uĔywajñ niektórzy twórcy okreĈlenia, wzglödem siebie najczöĈciej, „artysta”. Ale zawsze mówiö, Ĕe artystñ siö bywa. Nie ma takiej uczelni,
ani aktorskiej, ani piosenkarskiej, ani muzycznej, ani malarskiej, która daje
tytuä artysty. Aktor jak koþczy szkoäö aktorskñ, otrzymuje tytuä magistra sztuk,
a nie artysty. TakĔe artystñ siö bywa. To samo jest z politykñ. Bardzo czösto
czwarty gatunek naszych w cudzysäowie „polityków” uĔywa tego okreĈlenia. Nieuprawniony, uczelnia daje tytuä politologa. Koþczy siö nauki polityczne i jest siö
magistrem politologii, a politykiem teĔ siö bywa, jak artystñ. I takich polityków
w historii bym policzyä na palcach jednej röki. A szczególnie w ostatnich 20 latach, gdzie doszli ludzie do tych politycznych salonów zupeänie nieuprawnieni,
zupeänie… I wstyd siö przyznawaè do reprezentantów mojego piöknego kraju.
69
TakĔe säowa „regionalista” nigdy bym w stosunku do siebie nie uĔywaä. Ja
z zawodu jestem meliorantem, to jest moja profesja, z tego Ĕyäem, 48 lat pracy zawodowej i to jest moje utrzymanie. A spoäecznik, to chötnie bym do siebie dodaä,
dlatego, rzadko miaäem z tego profity finansowe, a zaryzykowaäbym, Ĕe czösto
dokäadaäem. Dokäadaäem fizycznie, np. jakieĈ Ĉrodki finansowe, bo wiadomo,
czy czas „stracony”. „Stracony” teĔ oczywiĈcie w cudzysäowie, bo nie uwaĔam, Ĕe
straciäem ten czas, ale mógäbym zarabiaè pieniñdze jakieĈ. No i to powodowaäo
nawet w rodzinie konflikty, bo powinienem coĈ robiè, za co siö otrzymuje pieniñdze. Spoäecznik tak, na pewno. 40 lat...
M – A gdyby tego regionalistö przekuè na jakiegoĈ dziaäacza regionalnego, czy dziaäacza na rzecz regionu?
K – A, to tak. MoĔe byè. No bo mam pewne wyróĔnienia, np. z Federacji
Klubów Filmowych, gdzie jest tekst: „za upowszechnianie kultury filmowej w Polsce”, takĔe nawet nie regionalnie, ale moje wyróĔnienia z dziedziny, tej wñsko
rozumianej, Dyskusyjnych Klubów Filmowych, okreĈlajñ, Ĕe w kraju dziaäaäem,
w ruchu Dyskusyjnych Klubów Filmowych.
M – Czyli to wäaĈciwie bardziej jest dziaäanie na rzecz kultury niĔ dziaäanie
na rzecz regionu?
K – JeĈli chodzi o film, to przecieĔ nie mam Ĕadnego przygotowania i nie
uczyäem siö tego nigdy. No, oczywiĈcie, kilkadziesiñt tych seminariów filmowych
i wykäadów säuchaäem, obejrzaäem setki czy nie tysiñce filmów. Byä czas, Ĕe siedem dziennie oglñdaäem, jak zaczñäem w tym ruchu dziaäaè. Bo czäowiek nie
mógä siö opanowaè, tak dosäownie poĔeraä te tytuäy w trakcie wyjazdów na festiwale. Byäem w jury np. Mäodego Kina Polskiego pod przewodnictwem Ernesta
Brylla, Stanisäaw RóĔewicz byä czäonkiem, Janusz Kijowski i Tadeusz Sobolewski, redaktor naczelny miesiöcznika „Kino”. No i troszkö tej wiedzy wchäonñäem,
no i trochö siö uczyäem, ale amatorsko, nie mam przygotowania. Mówiñc o filmie korzystam albo z literatury, albo z cudzych opracowaþ, recenzji krytyków
filmowych, bo uwaĔam, Ĕe byäoby to na pograniczu juĔ bezczelnoĈci, Ĕeby ferowaè
swoje zdania ludziom nie majñc odpowiedniego przygotowania zawodowego.
JeĔeli wyraĔam wäasnñ ocenö, to wyraĒnie zaznaczam, Ĕe jest to moje zdanie.
Gäoszö pochwaäö profesjonalizmu. ēe kaĔdy powinien robiè to, czego siö nauczyä,
jaki ma zawód itd.
M – Dziökujö bardzo.
70
Michaä Kargul
KOCIEWIE IN STATU NASCENDI
CZYLI KILKA REFLEKSJI O DZIAãANIACH
NA RZECZ REGIONU
Gdy w poprzednim zeszycie „Tek Kociewskich” pozwoliäem sobie na podsumowanie Roku Kongresowego i IV Kongresu Kociewskiego, nie przypuszczaäem, Ĕe w kolejnym roku przyjdzie mi tak czösto jeszcze wracaè do tego
tematu. Jednak, co chyba dobrze Ĉwiadczy o zainteresowaniu tym tematem,
juĔ na wiosnö bieĔñcego roku doszäo nie tylko do podsumowaþ i polemik dotyczñcych oceny kongresu, czy wröcz caäego kociewskiego regionalizmu, ale
takĔe narodziäy siö inicjatywy, które pokazujñ, Ĕe potrafimy jednak wyciñgnñè
pewne wnioski z wäasnych niedociñgniöè.
Na pewno najbardziej widowiskowym wydarzeniem pokongresowym byäa
internetowa polemika (toczona na stronach portalu kociewiacy.pl i starogard.
info), zainicjowana artykuäem podpisanym przez „Sekretariat IV Kongresu
Kociewskiego” Olimpiada czy igrzyska. W tekĈcie tym, doĈè odwaĔnie, by nie
powiedzieè kontrowersyjnie, postawiono pytanie o celowoĈè zwoäywania kongresów i ich skutki dla budzenia toĔsamoĈci regionalnej wĈród mieszkaþców.
Autorzy zastanawiali siö, czy aby nie warto koncentrowaè siö na okresach pomiödzy kolejnymi kongresami (czyli rzeczonych olimpiadach), bo one same
majñ raczej minimalny wpäyw na przeciötnych mieszkaþców Kociewia. Z tymi
poglñdami nie zgodziäa siö Patrycja Hamerska, która tak autorom wspomnianego tekstu, jak i autorowi niniejszego artykuäu zarzuciäa, Ĕe w róĔnych swoich wypowiedziach tak naprawdö poddajñ w wñtpliwoĈè, nie tylko dotychczasowe osiñgniöcia ruchu regionalnego na Kociewiu, ale wröcz powñtpiewajñ
w samoistnoĈè Kociewia. Polemika szybko zboczyäa z tematyki kongresowej
i skoncentrowaäa siö na dwóch, jak siö zaczyna okazywaè, dosyè waĔkich
problemach. Po pierwsze na tym, jak to naprawdö jest z kociewskñ toĔsamoĈciñ. Ilu z mieszkaþców Kociewia, czuje siö Kociewiakami? Po drugie zaĈ na
tym, czy wszystkie dziaäania, jakie siö podejmuje pod hasäem regionalizmu
kociewskiego, säuĔñ tak naprawdö regionowi?
Na pierwsze z tych pytaþ ciñgle trudno udzieliè odpowiedzi. Co prawda,
w zwiñzku ze spisem powszechnym w Ĉrodowisku Zrzeszenia, narodziä siö
pomysä, by namawiaè mieszkaþców Kociewia do zaznaczania w nim swojej
regionalnej toĔsamoĈci, lecz trudno tego nie potraktowaè bardziej jako akcjö
promujñcñ Kociewie, niĔ wiarygodne badanie. Przede wszystkim dlatego, Ĕe
Gäówny Urzñd Statystyczny znów nie popisaä siö w doborze pytaþ spisowych
71
i osoby, które chciaäy ewentualnie podkreĈliè swojñ kociewskoĈè, musiaäy to
zrobiè w pytaniu na temat tego, czy respondent nie poczuwa siö do jakiejĈ
drugiej toĔsamoĈci narodowej, oprócz zaznaczonej juĔ pierwszej. Byè moĔe
taka „narodowa” perspektywa odpowiada bojownikom o narodowñ toĔsamoĈè
Kaszubów czy ćlñzaków, ale caäkowicie nie odpowiada odczuciom wielu Polaków, którzy chcieliby podkreĈliè swojñ toĔsamoĈè regionalnñ lub lokalnñ. Na
dodatek polityczne wypowiedzi spowodowaäy, Ĕe czöĈè mediów zaczöäa wröcz
promowaè zaznaczanie w spisie poza polskñ takĔe drugiej, regionalnej, czy
wröcz miejskiej (gdaþskiej, warszawskiej) „narodowoĈci”. Biorñc to wszystko
pod uwagö moĔna przypuszczaè (mimo elektronicznej formy spisu GUS na
wyniki kaĔe nam czekaè do lata 2012 roku!), Ĕe choè czöĈè mieszkaþców Kociewia wziöäa w cudzysäów formö pytania i zaznaczyäa swoje poczucie kociewskoĈci, to zdecydowana wiökszoĈè nie miaäa chöci by uznawaè, Ĕe poza narodowoĈciñ polskñ sñ czöĈciñ jakiegoĈ nieistniejñcego narodu kociewskiego. Jest
to na pewno zadanie na kolejnñ dekadö, by zadbaè o to, by na kolejnej ankiecie
spisowej znalazäy siö pytania dotyczñce konkretnie toĔsamoĈci regionalnych.
Byè moĔe wczeĈniej zorganizowane zostanñ jakieĈ profesjonalne i caäoĈciowe
badania socjologiczne, które przebada postawy toĔsamoĈciowe mieszkaþców
Kociewia, lecz na razie jest to ciñgle dla nas terra incognita.
Natomiast drugie pytanie, dotyczñce wartoĈciowania dziaäaþ podejmowanych na rzecz regionu, pojawiäo siö w dosyè smutnym kontekĈcie próby pewnego podziaäu na tych, którzy powinni i nie powinni zajmowaè siö Kociewiem.
JuĔ we wspomnianej polemice internetowej zadano wprost pytanie, o to, czy
Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie ma prawo angaĔowaè siö w sprawy Kociewia, co wydawaäo nam siö poczñtkowo zwykäym bäödem retorycznym wynikajñcym z niewiedzy i bödñcym pokäosiem zadawnionych sporów dziaäaczy
kociewskich i kaszubskich. Jak siö jednak okazaäo jest jakiĈ gäöbszy objaw,
który chyba nie dotyczy tylko ZKP jako takiego, ale generalnie jest skutkiem
obawy przed dziaäaniami wykraczajñcymi poza sfery zainteresowania „twardych Kociewiaków”, jak okreĈlaä tö grupö Lech Bñdkowski. A my, przedstawiciele oddziaäu kociewskiego, grzeszymy w ich oczach niejako podwójnie.
Raz, Ĕe wspóäpracujemy z niezbyt lubianymi przez niektórych Kaszubami
(i mamy tych Kaszubów w nazwie!), a dwa, Ĕe podejmujemy dziaäania, które
kontestujñ kociewskie samozadowolenie. JeĔeli pozwalam sobie tutaj na wejĈcie w tö tematykö, to tylko gäównie dlatego by pokazaè, Ĕe trudno nam bödzie rozwijaè dziaäania regionalne na Kociewiu, jeĔeli nie bödziemy potrafili
wyjĈè poza dotychczasowe ramy i oceny naszej dziaäalnoĈci.
Ciñgle dla mnie gäöboko niezrozumiaäa jest kociewska alergia na Kaszubów. Choè przymiotnik „kociewska” jest bez wñtpienia uĔyty mocno na
wyrost, bo chodzi tutaj jedynie o czöĈè liderów naszej regionalnej spoäecznoĈci. W säowie od redakcji najnowszego, 3 numeru „Kociewskiego Magazynu Regionalnego” z 2011 roku, Andrzej Grzyb zarzeka siö, Ĕe nie ma mowy
72
o Ĕadnym kaszubskim kompleksie. Lecz robi to zaraz po filipice (ostra mowa
wymierzona przeciwko komuĈ) skierowanej przeciwko tablicom witajñcym
w Gdaþsku jako kaszubskiej stolicy, które wäadze tego miasta postawiäy
z okazji Dnia JednoĈci Kaszubów w marcu tego roku. Tablice te miaäy juĔ
swoje piöè minut säawy, gdy ich postawienie wywoäaäo, na kilku portalach
trójmiejskich, lawinö ksenofobicznych komentarzy. Tak niekulturalnych, Ĕe
jeden z owych portali po raz pierwszy w swojej historii musiaä pod naciskiem
opinii publicznej (a i w obawie przed krokami prawnymi) dokonaè ostrej cenzury dyskusji na ten temat.
Gdyby Pan Senator przeczytaä owe gäosy moĔe by zmieniä swojñ opiniö.
Atakowano tam bowiem Kaszubów, gäównie jako tych, którzy Ĉmiejñ wspominaè wspóäczesnym gdaþszczanom, Europejczykom przecieĔ peänñ göbñ
i wtedy jeszcze kandydatom do gospodarzenia w Europejskiej Stolicy Kultury, Ĕe ich miasto ma takĔe tradycyjne, autochtoniczne korzenie, a wielu gdaþszczan, Ĕyje w swoich domach od wielu pokoleþ. Dla wielu „nowoczesnych
Europejczyków” oznaczaäo to jedno: volksdeutsche znów podnoszñ gäowö. Gdy
po raz pierwszy w tych dniach przeczytaäem zamieszczony w tym numerze
„Tek” list dziaäaczy kociewskich z 1956 roku, pomyĈlaäem sobie, minöäo kilkadziesiñt lat, a wyzwiska wobec pomorskich autochtonów pozostajñ takie
same… Zaröczam, Ĕe z punktu widzenia wiökszoĈci owych dyskutantów nie
ma Ĕadnej róĔnicy miödzy Kaszubami, Kociewiakami, czy nawet PowiĈlakami. Wszyscy powinniĈmy byè bowiem im wdziöczni, Ĕe przynieĈli nam polskoĈè i cywilizacjö. ZaĈ swoje tradycje i kulturö moĔemy co najwyĔej pokazywaè na jarmarkach i wara nam od metropolii. Goryczñ tylko napawa fakt, Ĕe
pewnie rodzice, czy dziadkowie, wielu internetowych dyskutantów tak gorliwie dajñcych odpór kaszubskim (jak i wszelkim innym zalatujñcym folklorem)
zakusom wobec Gdaþska, pewnie pochodziäo gdzieĈ spod KoĈcierzyny, czy
Pelplina (bo statystyki niestety nie käamiñ). Ale wielu woli dziĈ nie pamiötaè
o korzeniach. Tylko po to, by siö przekonaè jak jest z tñ wielokulturowoĈciñ
i otwartoĈciñ naszej pomorskiej metropolii, warto byäo postawiè te tablice…
Nie mam zamiaru tutaj wchodziè w merytoryczne polemiki dotyczñce stoäecznoĈci Gdaþska dla Kaszubów. Natomiast uwaĔam, Ĕe nie ulega wñtpliwoĈci, Ĕe dzisiejszy Gdaþsk leĔy na Kaszubach. Pamiötamy bowiem gdzie
mieszkaäa kaszubska babcia Güntera Grasa – tam gdzie dziĈ znajduje siö lotnisko imienia Lecha Waäösy. Jözykoznawcy, badajñcy mowö Kaszubów, wyodröbnili u progu XX wieku osobne kaszubskie gwary mieszkaþców takich
miejscowoĈci jak: BrzeĒno, Jelitkowo, czy Oliwa. TakĔe Kaszubi stanowili
przecieĔ trzon gdaþskiej Polonii w okresie miödzywojennym. Tak naprawdö
nikt poza nimi, nie ma dziĈ prawa do mówienia: mieszkamy w Gdaþsku od
pokoleþ. Mam kaszubskich znajomych, którzy pokazujñ mi, jakie to ciekawe
rzeczy dziĈ stojñ w Oliwie, czy BrzeĒnie na polu, gdzie ich dziadek jeszcze
przed wojnñ ziemniaki sadziä.
73
Naprawdö My, Kociewiacy nie mamy waĔniejszych spraw, niĔ udowadnianie Kaszubom, Ĕe Gdaþsk nie ma z nimi nic wspólnego? Zostawmy juĔ im ten
spór, czy ten zwiñzek wystarcza, by Gdaþsk staä siö kaszubskñ stolicñ. Racjö
miaä Grzegorz Oller, mówiñc w trakcie dyskusji poĈwiöconej Kongresowi Kociewskiemu, Ĕe takie dziaäania majñ waĔkie, finansowe i promocyjne przeäoĔenie na postrzeganie samych Kaszub. Lecz po cóĔ nam tutaj protestowaè? Czy
w czymkolwiek pomoĔe to naszym kociewskim sprawom? Czy kaszubska
stoäecznoĈè Gdaþska, lub jej brak, ma przeäoĔenie na nasze interesy?
Nie dajmy siö wciñgnñè w jakñĈ antykaszubskñ alergiö. W tym samym
numerze „Kociewskiego Magazynu Regionalnego” Edmund Zieliþski opisuje
skandaliczne zachowanie pewnego wójta, który do swoich goĈci nieznajñcych
kaszubskiego potraktowaä przemowñ w tym jözyku, okraszonñ jeszcze uwagñ,
Ĕe kto nie zna, to niech mu sñsiad täumaczy. To brak kultury pierwszej wody,
by nie uĔyè pospolitego okreĈlenia: chamstwo. Ale czy ma ono tak naprawdö
jakikolwiek zwiñzek z kaszubskoĈciñ tej osoby, czy raczej z jej kulturñ osobistñ. IleĔ to razy braäem udziaä w spotkaniach, gdy mówca dobrze operujñcy
i jözykiem polskim i angielskim, nie zwaĔajñc na to, Ĕe säuchacze w wiökszoĈci
mówiñ tylko po polsku, upajaä siö swojñ znajomoĈciñ angielskiego. Ale mam
teĔ inne doĈwiadczenia, gdy na konferencji poĈwiöconej jözykowi kaszubskiemu, w trakcie referatu wygäaszanemu (i zapowiadanemu w zaproszeniach)
w tym jözyku, ktoĈ zaczyna siö awanturowaè, dlaczego prelegent nie mówi po
polsku. Co ciekawe, zazwyczaj nie robiñ tego ani goĈcie z innych krajów, czy
oĈrodków uniwersyteckich, ale jakiĈ lokalny patriota z sñsiedztwa. Miejmy
umiar i osobistñ odwagö. Ludziom nieposiadajñcym kultury zazwyczaj zwraca siö po prostu uwagö, a nie biadoli nad nietolerancjñ i imperializmem ich
krajan.
A jakĔe, znam wĈród Kaszubów osoby, które uwaĔajñ, Ĕe Kociewie to jedynie spolonizowana czöĈè ich regionu. Dokäadnie trzech. Znam teĔ dwóch
gäoszñcych, Ĕe Kaszubami byli wszyscy wybitni politycy polscy z ostatnich
dwóch wieków oraz jednego, który snuje rozwaĔania, Ĕe Kaszubem byä na
pewno takĔe Mieszko I. Miejmy proporcje, bo zbyt czösto przydarza nam siö
wojowaè z wiatrakami.
Przechodzñc bowiem do spraw konkretnych. Pada wiele gäosów, Ĕe Kociewie jest dyskryminowane przez wäadze województwa. Padajñ zarzuty, Ĕe
przypadajñ nam o wiele mniejsze Ĉrodki na kulturö niĔ niewiele wiökszym
Kaszubom. Jednak czasem czy Ĉrodki te nie sñ wypadkowñ iloĈci kociewskich projektów, które skäadamy do Samorzñdu Wojewódzkiego? Swego
czasu, gdy uzyskaliĈmy dotacjö Samorzñdu Wojewódzkiego na NadwiĈlaþskie Spotkania Regionalne okazaäo siö, Ĕe byliĈmy jedynym stowarzyszeniem
z Tczewa, które w tej konkretnej dziaäce grantowej zäoĔyäo poprawny formalnie wniosek… A z jednej z kaszubskich powiatowych stolic byäo takowych
bodajĔe piöè. Nie twierdzö bynajmniej, Ĕe nie mamy o co walczyè. Ale wal-
74
czmy z gäowñ. O kociewski okrög wyborczy do Sejmiku Wojewódzkiego.
O dofinansowanie dla instytucji kultury na Kociewiu. O organizacjö szkoleþ
dla stowarzyszeþ kociewskich. Tylko jak chcemy zdobyè korzystnñ dla nas
uchwaäö Sejmiku Wojewódzkiego, choèby dotyczñcñ okrögów wyborczych,
o którym twierdzimy, Ĕe dominujñ w nim Kaszubi, jeĔeli na tych Kaszubów
siö bödziemy obraĔaè (lub co gorsza ich obraĔaè)? To jest chyba kapitalny
dowód na to, Ĕe jesteĈmy skazani na szukanie wĈród Kaszubów sojuszników,
a nie kreowanie z nich wrogów.
To jest takĔe najlepsze uzasadnienie, dlaczego dziaäamy wäaĈnie w Zrzeszeniu Kaszubsko-Pomorskim. MoĔe warto, by siö w koþcu zastanowiè, czy
miast biadoliè, Ĕe jakaĈ instytucja z „kaszubskie” w nazwie Ĉmie dziaäaè na
Kociewiu, nie lepiej wykorzystaè fakt, Ĕe Kociewiacy dziaäajñ w stowarzyszeniu, które ma realny wpäyw na kaszubskñ opiniö publicznñ. Nikt nikomu
z Kaszubami nie kaĔe wspóäpracowaè, ale czy naleĔy potöpiaè tych, którzy
widzñ w tym ogromnñ szansö dla Kociewia i Pomorza? MoĔemy róĔniè siö
piöknie, lecz dziaäaè powinniĈmy wspólnie dñĔñc do zbieĔnych celów. A jest
jeszcze wiele do zrobienia. W trakcie rzeczonej dyskusji kongresowej wiele
padäo na temat dbania i rozbudowy kociewskiej toĔsamoĈci. Ucieszyäy nas
gäosy doceniajñce pomysä wyprodukowania naklejek, czy flag promujñcych
region. Tylko dlaczego to my musieliĈmy byè pierwsi? I dlaczego tak póĒno?
I dlaczego ciñgle z oporami?
Dla praktycznie kaĔdego dziaäacza regionalnego jest jasnym, i to bez pomocy specjalistów od piaru, Ĕe ludzie potrzebujñ symboli, z którymi mogñ siö
identyfikowaè. Dlatego teĔ bardzo waĔnym wydarzeniem w historii Kociewia
byäo przyjöcie jego herbu i hymnu przez „WiöĒbö Kociewskñ”. O tym, Ĕe byäa
to odpowiedĒ na rzeczywiste zapotrzebowanie spoäeczne najlepiej Ĉwiadczy
fakt, Ĕe nie tylko nie wzbudziäo to Ĕadnych protestów, ale i sam herb zostaä
szybko przyjöty przez Kociewiaków. A historia przyjmowania herbu województwa pomorskiego doskonale pokazuje, jakie potrafi wywoäaè to emocje
i opory. Kociewiacy zaĈ swój herb bäyskawicznie zaakceptowali, nie zwaĔajñc
nawet na, skñdinñd merytorycznie säuszne, zastrzeĔenia heraldyków dotyczñcych iloĈci kolorów, które w nim sñ uĔyte.
JuĔ w artykule poĈwiöconym kongresom kociewskim (zamieszczonym
w „Rydwanie” nr 6 z 2011 r.) zauwaĔyäem, Ĕe mimo rzeczywistego entuzjazmu, to herb Kociewia nie staä siö rzeczywistñ wizytówkñ regionu, na podobieþstwo herbów miast, czy herbu naszych sñsiadów z Kaszub. Niedäugo po
przyjöciu herbu karierö zaczöäy robiè symbole oparte na wizerunku charakterystycznego „modraczka”, którego uĔywa Lokalna Organizacja Turystyczna
„Kociewie” i w duĔej mierze zastñpiäy one przyjöty przez „WiöĒbö” symbol.
Dokäadnie analizujñc tö sytuacjö i majñc wiedzö o doĈwiadczeniach róĔnych grup regionalnych z zachodniej Europy juĔ kilka lat temu stwierdziliĈmy, Ĕe herb pozostanie jedynie symbolicznñ ciekawostkñ, tak däugo, jak nie
75
zacznñ go uĔywaè zwykli ludzie. A ci przecieĔ róĔne symbole lubiñ posiadaè
na koszulkach, naklejkach, gadĔetach, a nawet „szturmówkach”, poröcznych
flagach, którymi moĔna pomachaè przy okazji wieców i przemarszów. I tutaj
znów käaniaäo siö nasze doĈwiadczenie organizacyjne, poniewaĔ niejako na
Ĕywo mogliĈmy zaobserwowaè, jakñ karierö zrobiäy naklejki, koszulki i flagi
z symbolami kaszubskimi, i to tak naprawdö w przeciñgu dosäownie jednej
dekady.
Udaäo nam siö przekonaè ówczesny Zarzñd Gäówny ZKP i prezesa Artura
Jabäoþskiego do sfinansowania kilku tysiöcy sztuk naklejek z herbem Kociewia i dysponowaliĈmy pierwszym gadĔetem, który wröcz bäyskawicznie rozszedä siö, zwäaszcza wĈród dzieci i mäodzieĔy. Idñc za ciosem za wäasne tym
razem, prywatne pieniñdze, postanowiliĈmy sobie wyprodukowaè reklamowe
flagi o grafii identycznej jak na naklejkach.
Korzystajñc z podpowiedzi fachowców, którzy na potrzeby Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego opracowywali ksiögö identyfikacji wizualnej, w roku
2009 zdecydowaliĈmy siö takĔe na uĔywanie symboliki kociewskiej w logo
oddziaäu. UznaliĈmy za säuszne opinie, Ĕe odwoäujñc siö wprost naszñ nazwñ
do identyfikacji kociewskiej, nie moĔemy tworzyè kolejnych i rozbieĔnych
symboli, które rozmywaè bödñ tak naprawdö rozpoznawalnoĈè regionu. UĔywanie choèby kilku gryfów o róĔnej kolorystyce, o caäkiem niezwiñzanych
z herbem symbolach nie wspominajñc, przez róĔne instytucje z Kociewiem
w nazwie budzi bowiem zasadnicze pytanie: co tak naprawdö jest rzeczywistym symbolem wizualnym naszego regionu. Pytanie tym zasadniejsze, Ĕe
identyfikacjö wizualnñ Kociewia budujemy przecieĔ dopiero tak naprawdö
od kilkunastu lat i popadanie tutaj w skrajne rozbieĔnoĈci, w praktyce uniemoĔliwia jakikolwiek sukces w tej materii. Dlatego tak waĔnym jest, by sam
herb kociewski, jak i jego elementy: czerwony gryf, kolory i ukäad täa, byäy
jak najszerzej uĔywane i propagowane, zwäaszcza przy dziaäaniach wprost odwoäujñcych siö do nazwy Kociewie. By zbudowaè jakikolwiek trwaäy symbol,
majñcy rzeczywisty wpäyw na toĔsamoĈè jego uĔytkowników, niezbödna jest
konsekwencja w jego uĔywaniu.
Bez wñtpienia dla nas, tczewian, sprawa byäa doĈè äatwa, bo gryf kociewski
jest zarazem symbolem miasta i jego uĔywanie przez stowarzyszenie funkcjonujñce w Tczewie jest doĈè oczywiste. Dlatego teĔ nowo opracowane logo
oddziaäu, wedäug wzorca przyjötego dla caäego Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, zostaäo bardzo dobrze przyjöte przez tczewskñ spoäecznoĈè. Ten fakt
nakäoniä nas do staraþ, by elementy herbu kociewskiego mogäy byè uĔywane
takĔe w logach pozostaäych oddziaäów kociewskich Zrzeszenia.
Logo jest elementem identyfikacji wizualnej, opracowanym w konkretnym
celu promocyjnym i funkcjonujñcym zazwyczaj jedynie przez jakiĈ okres czasu. Herby tymczasem, podobnie jak znaki firmowe, to trwaäe, zazwyczaj niezmienne symbole, bödñce noĈnikiem waĔnych wartoĈci i okreĈlonej tradycji.
76
Nowoczesne formy promocji nakazujñ wröcz wplatanie tradycyjnej symboliki
w róĔnego rodzaju znaki handlowe, czy wäaĈnie loga promocyjne. Sztandarowym przykäadem tego rodzaju dziaäaþ jest wielokrotnie nagradzany znak
„Teraz Polska” oparty na symbolice barw narodowych.
Rzecz jasna pewne obiekcje do tej inicjatywy wyrazili co poniektórzy dziaäacze kociewscy, którym siö nie spodobaäa kompozycja, w której umieĈciliĈmy
elementy regionalnych symboli. Byè moĔe tych nielicznych gäosów nie naleĔaäoby w ogóle komentowaè, jednak trudno nam bödzie wspólnie budowaè
kociewskñ toĔsamoĈè, zwäaszcza wĈród mäodych ludzi, jeĔeli nie osiñgniemy
porozumienia w tak fundamentalnej sprawie, jak to, wokóä czego ta toĔsamoĈè ma byè budowana. UwaĔam, Ĕe nie moĔemy fundowaè sobie w XXI wieku skansenu, do którego wstawimy, majñce jedynie kilkanaĈcie lat symbole,
takie jak herb. Nasza tradycja i nasze dziedzictwo to bezcenne fundamenty,
ale o piöknie i atrakcyjnoĈci wszelkich budowli Ĉwiadczñ zazwyczaj Ĉciany.
A jednñ z takich frontowych Ĉcian powinna byè wizualna promocja regionu.
Kociewska symbolika powinna byè na tyle popularna, by chcieli jñ wykorzystywaè, tak pasjonaci graffiti jak i kibice kociewskich druĔyn sportowych.
Logo oddziaäu ZKP w Pelplinie.
Naklejka promocyjna – Kociewie.
77
Ostatnio duĔo siö mówi, Ĕe Kociewie powinno byè markñ lub nawet produktem turystycznym. Nie chciaäbym, by tylko do tego ograniczaäy siö nasze
dziaäania regionalne w najbliĔszej przyszäoĈci. Sama marka, choèby najatrakcyjniejsza nie jest zäotym Ĉrodkiem do utrwalania toĔsamoĈci regionalnej.
Nie mniej obie te sfery majñ wspólne elementy, zwäaszcza w zakresie dziaäaþ,
jakie naleĔy podejmowaè dla ich budowy. W obu przypadkach naleĔy dbaè
o pozytywny wizerunek Kociewia, atrakcyjne formy jego prezentacji oraz imprez z nim kojarzonych. I wäaĈnie owa prezentacja jest tutaj kluczowa. Nie
moĔemy ograniczaè siö do zamieszczania herbu na sztandarach (swojñ drogñ
do tej pory widziaäem tylko jeden sztandar, na którym on siö znajduje, mianowicie sztandar Oddziaäu Kociewskiego ZKP w Pelplinie) i kociewskiego
haftu na konkursowych dzieäach. NaleĔy popieraè wszelkie dziaäania majñce
szeroki oddĒwiök spoäeczny. Na przykäadzie z Gdaþska, czy Kaszub widaè
choèby wyraĒnie, Ĕe o ile regionalnym, czy miejskim sztandarom regularnie
honory oddaje doĈè wñska grupa ludzi, to tysiñce, czy nawet dziesiñtki tysiöcy
chötnie nakleja na swoich samochodach naklejki z herbami, nosi koszulki lub
na internetowych profilach dumnie pisze jestem z… Takich dziaäaþ, kreujñcych materiaäy trafiajñce pod przysäowiowe strzechy, nam ciñgle na Kociewiu
brakuje.
Kolejnñ waĔnñ sferñ jest Internet. Sprawa ta byäa poruszana na IV Kongresie Kociewskim, lecz chyba nie do koþca zostaäa tam doceniona. Stron
i portali poĈwiöconych Kociewiu dziĈ juĔ nie brakuje. Jednak nie ma ciñgle
takich, które by gromadziäy aktywne rzesze uĔytkowników. Mamy mnóstwo przykäadów, Ĕe zainteresowania internautów wcale nie ogranicza specyfika, czy nawet pewna hermetycznoĈè tematyki. Najistotniejsze sñ formy
podania i dalsza moderacja takiego portalu. To nie moĔe byè jedynie prosta
promocja oparta na zasadzie jest u nas piöknie i fajnie – przyjeĔdĔajcie. Trzeba znaleĒè i zachöciè mäodych ludzi do poszukiwania kociewskich wñtków
w swoich pasjach. Wykorzystaè takĔe te istniejñce. Obserwujñc internetowñ
aktywnoĈè Pomorzan, moĔna by dojĈè do doĈè zaskakujñcego wniosku, Ĕe
najbardziej rozwiniöte przywiñzanie do wäasnego regionu wystöpuje u mäodych mieszkaþców… ēuäaw. Kilka bardzo aktywnych i juĔ opiniotwórczych
forów zrzesza po kilkuset dyskutantów. Rzecz jasna swoje robi pewna tajemnica i atrakcyjnoĈè tematu. Jednak sukces tkwi raczej w atrakcyjnoĈci formy
i umiejötnym przechodzeniu z Ĉwiata wirtualnego w Ĉwiat rzeczywisty. A jak
na razie w Internecie tczewianie gäównie psioczñ, Ĕe nie sñ gdaþszczanami,
a starogardzianie roniñ äzy nad minionñ potögñ swojego miasta. Trzeba tutaj
duĔo optymizmu i pozytywnej energii, którñ dostarczaè powinniĈmy wäaĈnie
MY – kociewscy dziaäacze regionalni.
Dlatego cieszñ pozytywne inicjatywy tego roku. Towarzystwo MiäoĈników
Ziemi Kociewskiej pod egidñ prezesa Mirosäawa Kalkowskiego zorganizowaäo pierwsze od upadku „WiöĒby Kociewskiej” merytoryczne spotkanie lide-
78
rów organizacji regionalnych Kociewia. Mam nadziejö, Ĕe regularne kontakty
przyniosñ takĔe wymierne owoce. Powstajñ ciekawe inicjatywy lokalne, jak
choèby historyczny portal dawnytczew, który mógä zaistnieè wäaĈnie dziöki dotacji Samorzñdu Wojewódzkiego. Zorganizowana przez nas dyskusja
pokongresowa zgromadziäa praktycznie wszystkich aktywnie pracujñcych
w ubiegäym roku nad IV Kongresem Kociewskim i jak moĔna to wyczytaè
w zamieszczonej relacji, nie byäa to tylko grzecznoĈciowa wymiana zdaþ.
Kociewie ciñgle powstaje na naszych oczach. Dziedzictwo naszych przodków musimy nie tylko ochraniaè, ale takĔe pomnaĔaè, przystosowujñc je do
potrzeb dzisiejszych mieszkaþców Kociewia. Dlatego doceniaè naleĔy nie tylko róĔne inicjatywy, które powstajñ w naszym regionie, ale szanowaè trzeba
takĔe róĔne drogi, którymi osiñgnñè chcemy wspólny cel. ObyĈmy nie poprzestali tylko na narzekaniach i dyskusjach.
79
Mateusz Zieliþski
ZABYTKI ARCHITEKTURY CMENTARNEJ
NAJSTARSZEJ NEKROPOLII PELPLIýSKIEJ
SãOWO WSTõPNE
Napisano juĔ wiele dzieä traktujñcych o ziemi pelpliþskiej i jej najwaĔniejszych zabytkach, pisano takĔe o znanych osobistoĈciach, spoczywajñcych na
cmentarzu parafialnym. Jednak, jak dotñd, nie zajmowano siö cmentarzami
pelpliþskimi pod kñtem ich walorów artystycznych. Dlatego teĔ postanowiäem podjñè siö tego tematu.
Przedmiotem mojego zainteresowania sñ szczególnie cenne Ĉwiadectwa
kultury materialnej, jakie udaäo mi siö odszukaè na (istniejñcym od koþca
XVIII wieku) „cmentarzu przy koĈcióäku”, jak popularnie nazywa siö wiekowñ
juĔ nekropoliö przy koĈciele pod wezwaniem BoĔego Ciaäa. Bödñ to pochodzñce z XIX i XX wieku krzyĔe, nagrobki, grobowce oraz rzeĒby cmentarne.
Nie uwzglödniaäem elementów architektonicznych bödñcych produkcjñ masowñ lub nieprzedstawiajñcych wysokiej wartoĈci artystycznej.
Mam nadziejö, Ĕe opracowanie to, mimo swego pionierskiego i raczej popularnonaukowego charakteru, zadowoli nawet wybrednego czytelnika.
HISTORIA CMENTARZY PELPLIýSKICH
Historia cmentarzy na ziemi pelpliþskiej zaczyna siö w Bazylice katedralnej
(budowanej od koþca XIII do poäowy XIV wieku), bödñcej niegdyĈ siedzibñ zakonu Cystersów. W Ĉredniowieczu braci zakonnych grzebano pod podäogñ koĈcioäa,
a o lokalizacji trumien Ĉwiadczyäy tylko skromne napisy na posadzce. Dopiero
w czasach Renesansu, a potem zgodnie z kontrreformacyjnymi zaäoĔeniami KoĈcioäa katolickiego (hasäo „Przez oczy do duszy”) pojawiäy siö bogato zdobione
päyty nagrobne i portrety trumienne. W katedrze pochowani sñ nie tylko zakonnicy, ale takĔe wielu ludzi zasäuĔonych: dostojnicy koĈcielni i królewscy, ksiöĔa,
fundatorzy, polegli w czasie wojen ze Szwedami oficerowie polscy.
Mimo swojej wielkoĈci Ĉwiñtynia nie byäa w stanie pomieĈciè wszystkich
zmaräych, toteĔ w poäowie XVIII w. czäonkowie zakonu zaäoĔyli nowy cmentarz
znajdujñcy siö tuĔ na wschód od bazyliki. W 1807 roku spoczöäo tutaj kilkuset
Ĕoänierzy napoleoþskich. Podczas prac ziemnych prowadzonych na tym terenie (zwiñzanych z likwidacjñ zakonu) w 1824 roku odkryto ich szczñtki 1.
1
80
J. Milewski, Groby i cmentarze na Kociewiu, Starogard Gdaþski 1993, s. 28.
Gdy w podziemiach katedry i jej okolicach definitywnie zabrakäo miejsca,
koniecznym staäo siö zaäoĔenie nowego cmentarza dla mieszkaþców Pelplina (liczñcego w 1780 roku 380 mieszkaþców), który usytuowano przy koĈciele pod wezwaniem BoĔego Ciaäa, ówczeĈnie znajdujñcego siö przed bramñ klasztornñ. Znajduje siö tu grób ojca Leonarda (1748-1835), ostatniego
z cystersów pelpliþskich. Ocalaäo takĔe kilka innych zabytkowych nagrobków
i neogotyckich krzyĔy z XIX wieku. TakĔe tutaj postawiono w roku 1965 tablicö pamiñtkowñ jako symboliczny grób Walentego Stefaþskiego (1813-1877)
– powstaþca listopadowego, zasäuĔonego dziaäacza organizacji patriotycznych
i gospodarczych. W latach 2003-2004 koĈcióä i miejsce wiecznego spoczynku
poddano gruntownemu remontowi.
W roku 1904 zamkniöto dotychczasowy cmentarz i z inicjatywy ksiödza proboszcza Juliusza Bartkowskiego zorganizowano nowy, czynny do dziĈ cmentarz
parafialny. Jest on poäoĔony na malowniczym wzgórzu äagodnie opadajñcym
w dolinö rzeki Wierzycy. Teren miejsca pochówku otoczony jest murem
z czerwonej cegäy. Rolö wejĈcia na cmentarz peäni wykonana w stylu neogotyckim brama, ozdobiona w swej górnej czöĈci rzeĒbñ autorstwa Mikoäaja
Cichosza. Jest ona wykuta w sztucznym kamieniu, a przedstawia scenö zäoĔenia Chrystusa do grobu. Po przekroczeniu bramy moĔna zauwaĔyè wybrukowane aleje rozchodzñce siö promieniĈcie w trzy strony Ĉwiata. Cmentarz parafialny jest bardzo zazieleniony, o czym Ĉwiadczy duĔa iloĈè lip oraz innych
drzew zasadzonych wzdäuĔ ĈcieĔek.
Warto jeszcze wspomnieè o cmentarzu ewangelickim, powstaäym w XIX wieku, który zamkniöto po ewakuacji ludnoĈci niemieckiej w 1945 roku, poäoĔonym
na terenie nadleĈnictwa Bielawki. Obecnie nie ma po nim wiökszych pamiñtek.
I. Zabytki cmentarza przy koĈciele p.w. BoĔego Ciaäa
Widok na koĈcióä i cmentarz przed remontem (okoäo 1996 r.).
Wszystkie fot. ze zbiorów autora
81
Cmentarz ten powstaä na przeäomie XVIII i XIX wieku. Mimo niewielkich
rozmiarów byä wystarczajñcy dla tak nieduĔej spoäecznoĈci, jakñ byä w tym
czasie Pelplin. Niestety, najstarsze groby nie zachowaäy siö z powodu upäywu
czasu i kiepskich (bñdĒ po prostu tanich) materiaäów, z jakich byäy wykonane. Uchowaäy siö gäównie solidne grobowce i krzyĔe dostojników koĈcielnych
oraz bogatych mieszczan, pochodzñce z ostatniego okresu funkcjonowania
cmentarza (który zamkniöto dla pochówków w 1904 roku). Po remoncie
sprzed kilku lat to one stanowiñ gäównñ atrakcjö nekropolii.
A to juĔ wyremontowane obiekty w 2006 roku.
82
1. KRZYēE
Omówienie zaczniemy od najstarszego zachowanego obiektu, czyli krzyĔa prof. Józefa Derengowskiego (zm. 1848). Wykonano go ze specyficznego
gatunku marmuru o wyraĒnym, róĔowym odcieniu. Postaè Jezusa wykonano
z metalu powleczonego, po konserwacji, czarnñ farbñ ochronnñ.
83
Drugi na liĈcie omawianych jest „zestaw” krzyĔy rodziny Tschirnerów:
Emila (um. 1866) Juliusa i Elizabeth. Nagrobki Juliusza i ElĔbiety, to wykonane z biaäego marmuru krzyĔe, usytuowane na szerokich, betonowych päytach. Gäownie krzyĔy sñ wsparte na marmurowych podpórkach.
KrzyĔ Emila Tschirnera (czarnego koloru) jest wykonany z Ĕeliwa w stylu
neogotyckim, podówczas bardzo modnym. ćwiadczñ o tym misterne wykoþczenia ramion krzyĔa zaprojektowane na wzór witraĔy.
84
Trwajcie w wierze, nadziei
i miäoĈci. To sñ trzy cnoty, zaĈ
najwiöksza z nich to miäoĈè.
KrzyĔ Andreasa Michaela (Andrzeja Michaäa) Naua (zm. 1881), to
kolejny przykäad neogotyku. Detale
wykoþczenia tej Ĕeliwnej konstrukcji
najprawdopodobniej imitujñ gotycki
typ okien w stylu päomienistym.
85
Miejsce spoczynku ElĔbiety Kowalskiej z domu Thiel (zm. 1893), to ostatni
przykäad w caäoĈci zachowanego Ĕeliwnego krzyĔa, wykonanego w stylu neogotyckim, jednak obiekt juĔ nie imituje okien czy witraĔy koĈcielnych, lecz
tworzy system ornamentów, najprawdopodobniej roĈlinnych (winoroĈl?).
86
2. GROBOWCE
Teraz zajmiemy siö bardziej okazaäymi dzieäami jakimi sñ grobowce. „Na
pierwszy ogieþ” pójdzie grób rodziny Kamrowskich, w którym zachowaäy siö
päyty podpuäkownika Edmunda (zginñä 1920) i Franciszka (zm. 1924).
87
Budowa tego grobowca z sztucznego marmuru (najprawdopodobniej wykonanego z poäñczenia betonu, gipsu i prawdziwego marmuru) jest bardzo
charakterystyczna; najprawdopodobniej kwatera po prawej poczñtkowo miaäa byè jedyna, lecz póĒniej dobudowano drugñ (Ĉwiadczy o tym specyficznie
postawiona Ĉcianka dziaäowa) z kopiñ posñgu Chrystusa däuta Thorvaldsena
(wykonanñ ze sztucznego kamienia). Niestety, gäówna päyta (wedäug relacji
Ĉwiadków wykonana z polerowanego granitu) nie zachowaäa siö.
Widok na marmurowe päyty nagrobne Kamrowskich.
88
Kolejny omawiany zabytek, to grób ksiödza profesora Ignacego Zieliþskiego (um. 1881). WäaĈciwie jest to tylko prosta marmurowa päyta, ale uwagö
zwraca jej dobry stan po ponad 120 latach oraz cytat z Pisma ćwiötego uĔyty
jako epitafium.
We wszystkim stawmy samych siebie jako säugi boĔe w cierpliwoĈci wielkiej
jako smötni, lecz zawsze weseli. (II Kor. VI)
Nastöpny z zachowanych w caäoĈci grobowców to kwatera Józefa Sikorskiego (um. 1931). Uwagö zwraca czarna päyta z granitu oraz misternie zdobione ogrodzenie. ēeliwne, odlewane säupy oraz äaþcuch przetrwaäy bez maäa
75 lat.
89
Ostatni omawiany w tym dziale obiekt wäaĈciwie nie jest grobowcem, ale
jedynie peäni jego funkcjö. Chodzi o figurö Jezusa Chrystusa górujñcñ nad
grobami rodziny Marwiczów (niem. von Marvitz).
Oto päyta nagrobna (na zdjöciu powyĔej
grób po prawej – fot. z prawej strony) najwaĔniejszego przedstawiciela rodziny Marwiczów spoczywajñcego na tym cmentarzu
– Ksiödza biskupa Fryderyka Marwicza
(um. 1906).
90
3. RZEđBY
Do dnia dzisiejszego na opisywanym cmentarzu nie zachowaäo siö wiele
rzeĒb. Tak naprawdö pozostaäy tylko dwie, i do tego kopie tego samego dzieäa, a mianowicie posñgu Jezusa Chrystusa autorstwa Thorvaldsena. RóĔni je
tylko rodzaj materiaäu, z jakiego zostaäy wykonane i drobne róĔnice wynikajñce z faktu, Ĕe obie kopie sñ autorstwa innych artystów. Jedna rzeĒba jest
elementem opisywanego wyĔej grobowca rodziny Kamrowskich, a druga
wznosi siö nad päytñ nagrobnñ Ksiödza biskupa Marwicza.
Posñg jest wykonany z marmuru, päyta z granitu,
a cokóä z Ĕelazobetonu.
Säodki Jezu, a nasz Panie, daj im wieczne spoczywanie.
91
4. OBIEKTY
ZACHOWANE FRAGMENTARYCZNIE
Co jak co, ale upäywu czasu chyba nigdzie tak dobrze nie moĔna obserwowaè jak na cmentarzach. Mamy okazjö podziwiaè wiekowe, solidne grobowce, które wydajñ siö nietkniöte przez zñb czasu, jak i takie, którym los nie
sprzyjaä tak bardzo...
Tutaj mamy okazjö zobaczyè cokóä od krzyĔa (bñdĒ posñgu) oraz fundament ogrodzenia, które nie dotrwaäo do naszych czasów. UmieĈciäem akurat
ten kamieþ nagrobny ze wzglödu na bardzo misternie wyrzeĒbiony herb osoby zmaräej (czäonka rodziny Marwiczów) oraz na fakt „podpisania siö” kamieniarza na pomniku, co praktykowane byäo dosyè rzadko.
92
Kolejnym ciekawym obiektem z tej grupy jest wykonany z biaäego marmuru krzyĔ z podstawñ. Nie zachowaäa siö päyta z nazwiskiem zmaräego oraz
figurka ukrzyĔowanego Chrystusa, za to wyraĒne jest nazwisko wykonawcy
i miasto, z którego pochodzi firma kamieniarska.
93
Historia ostatniego juĔ analizowanego okazu wiñĔe siö z omawianñ juĔ rodzinñ Marwiczów. Jest to wäaĈciwie prosty, marmurowy krzyĔ, pozbawiony
wszelkich ozdób, postawiony na zwykäym, betonowym cokole. Wydaje siö, Ĕe
to standardowa produkcja miejscowego kamieniarza, tymczasem po dokäadnych oglödzinach stwierdzamy, Ĕe krzyĔ ten wykonano w... Berlinie.
Napisy na krzyĔu zatarä czas, jedynie nazwisko „Marvitz” jest moĔliwe do
odczytania.
R. Barheine. Berlin
94
ZAKOýCZENIE
Mam nadziejö, Ĕe praca ta zaintrygowaäa czytelnika podejmowanym tematem na tyle, Ĕeby zechciaä on udaè siö na cmentarz pod wezwaniem BoĔego
Ciaäa, by samemu móc podziwiaè piökno opisywanych zabytków, a byè moĔe
odkryè coĈ, co umknöäo mnie i poprzednim badaczom.
Gäównym wrogiem kaĔdego „pomnika przeszäoĈci” (jakim niewñtpliwie
jest nagrobek) jest czas. Sprawia on, Ĕe cenne pamiñtki, jakie mogliĈmy podziwiaè kiedyĈ na naszej najstarszej nekropolii, dzisiaj sñ juĔ tylko cieniem
dawnej ĈwietnoĈci lub nie ma ich juĔ wcale. Byä to jeden z najwaĔniejszych powodów, dla których obraäem sobie wäaĈnie takie zagadnienie na temat przewodni mojego „dzieäka”. Ufam, Ĕe przyczyni siö ono do lepszego zrozumienia
piökna naszej „Maäej Ojczyzny” – ziemi pelpliþskiej.
Bibliografia
1. Pasierb J. St., Ciemnoäoþski J., Pelplin, Gdaþsk 1978.
2. Nojmann D., Licznerowicz Z., Cmentarze pelpliþskie Ĉwiadectwem kulturotwórczej roli Pelplina, Säupsk 1996.
3. Ciecholewski R., Skarby Pelplina, Pelplin 1997.
4. Bandke K., Czajka St., WiadomoĈci o sztuce, Warszawa 1974.
5. Milewski J., Groby i cmentarze na Kociewiu, Starogard Gd. 1993.
6. Fotografie ze zbiorów autora.
95
96
Rozdziaä II
Z KOCIEWSKO-POMORSKICH
DZIEJÓW
97
Jakub Borkowicz
RZEMIOSãO, PRZEMYSã, HANDEL ORAZ USãUGI
WE WSIACH I MNIEJSZYCH MIASTACH POWIATU
STAROGARDZKIEGO W ćWIETLE
„KSIõGI ADRESOWEJ POLSKI Z 1928 ROKU”
WSTõP
KsiñĔki adresowe czy ksiñĔki telefoniczne stanowiñ z pewnoĈciñ jedno
z najciekawszych oraz najmniej docenianych Ēródeä historycznych, w szczególnoĈci bardzo pomocnych w badaniu róĔnych aspektów Ĕycia codziennego.
Nie zawierajñ one, co prawda, tak waĔnych, czösto tajnych informacji jak akta
urzödowe, ale dziöki nim moĔna z imienia i nazwiska poznaè osoby mieszkajñce na danym terenie w XIX-XX wieku. Mogñ byè one wiöc bardzo pomocne
w badaniach typowo genealogicznych czy demograficznych.
Nie sñ to jednak jedyne dziedziny, w których moĔna skorzystaè z pomocy
ksiñĔek adresowych oraz telefonicznych. Dziöki zawartym w nich informacjom
sñ one idealne, jeĈli chodzi o badanie historii gospodarczej obszaru, którego
dotyczñ. Celem niniejszego artykuäu jest wäaĈnie przedstawienie zajöè pozarolniczych mieszkaþców powiatu starogardzkiego na podstawie „Ksiögi Adresowej Polski wraz z m. Gdaþskiem dla handlu, przemysäu, rzemiosä i rolnictwa
z 1928”1. Jest to bardzo ciekawe Ēródäo, wydawane przez rzñd polski z myĈlñ
o zagranicznych inwestorach, zawierajñce wykazy wszystkich warsztatów rzemieĈlniczych, czy zakäadów przemysäowych w Polsce, ogólne informacje na
temat ustroju oraz gospodarki krajowej. Moim zdaniem, temat ten jest wart
przebadania, gdyĔ w praktycznie wszystkich dotychczasowych opracowaniach
byä on traktowany dosyè pobieĔnie. W wiökszoĈci bowiem autorzy starali siö
dokäadniej opisywaè rolnictwo powiatu starogardzkiego oraz zakäady przemysäowe w samym Starogardzie Gdaþskim. Z tych wäaĈnie powodów pominñäem
równieĔ w opracowaniu stolicö powiatu, która doczekaäa siö juĔ wielu monografii, w których gospodarka miejska w latach 1920-1939 byäa dokäadnie opisana.
W trakcie pracy korzystaäem równieĔ z „Ksiögi Adresowej Gospodarstw
Rolnych powyĔej 50 hektarów z lat 1928 oraz 1926”2.
1
2
98
Ksiöga Adresowa Polski wraz z m. Gdaþskiem dla handlu, przemysäu, rzemiosä i rolnictwa
z 1928, Warszawa 1928.
Ksiöga adresowa gospodarstw rolnych powyĔej 50 hektarów województwa pomorskiego,
oprac S. Manthey, Toruþ 1929; Ksiöga adresowa gospodarstw rolnch powyĔej 50 hektarów
województwa pomorskiego, oprac S. Manthey, Toruþ 1923.
Bardzo pomocne byäy mi równieĔ dane zawarte w Drugim spisie powszechnym z 1931 roku3.
W trakcie pisania niniejszego opracowania korzystaäem równieĔ z opracowaþ dotyczñcych historii oraz gospodarki Pomorza oraz powiatu starogardzkiego. NaleĔy tu przede wszystkim wymieniè pracö Wacäawa Odyþca,
Kazimierza Podoskiego oraz Andrzeja Sobociþskiego na temat Ziemi Starogardzkiej4 oraz Czesäawa Fronkiewicza na temat historii Pomorza5.
Pomocniczo korzystaäem równieĔ z pracy Kazimierza Ickiewicza na temat
historii Banku Spóädzielczego w Skórczu6 oraz przewodnika turystycznego
po województwie pomorskim autorstwa Mieczysäawa Oräowicza7.
1) Rzemiosäo w powiecie starogardzkim w 1928 roku
Rzemiosäo praktycznie juĔ od Ĉredniowiecza stanowiäo obok rolnictwa najwaĔniejszñ gaäñĒ gospodarski wiejskiej. Nic wiöc dziwnego, Ĕe równieĔ w 1928 roku,
zgodnie z „Ksiögñ Adresowñ”, w powiecie starogardzkim rzemieĈlnicy stanowili najwiökszñ grupö wĈród zatrudnionych poza rolnictwem. W tym okresie we
wsiach oraz mniejszych miasteczkach powiatu funkcjonowaäo aĔ 435 warsztatów
i zakäadów rzemieĈlniczych, co stanowi ok. 48% wszystkich zakäadów przemysäowych, handlowych czy usäugowych, wymienionych w „Ksiödze Adresowej”.
Liczba ta wynikaäa, moim zdaniem, przede wszystkim ze säabo jeszcze rozwiniötego przemysäu oraz handlu. Decydowaäy tu równieĔ przyzwyczajenia
mieszkaþców powiatu, którzy woleli kupowaè towar bezpoĈrednio u producenta niĔ w sklepie. Czösto równieĔ nie staè ich byäo na zakup nowego towaru
i taniej byäo oddaè rzeczy do naprawy do warsztatu rzemieĈlnika. Nic dziwnego zatem, Ĕe w powiecie starogardzkim moĔna byäo w 1928 roku spotkaè
rzemieĈlników ponad 20 róĔnych profesji, co przedstawia tabela nr 1.
Zgodnie z zawartymi w tej tabeli danymi w 1928 roku dominowali przede
wszystkim rzemieĈlnicy z branĔ spoĔywczej, odzieĔowej oraz drzewnej. Najwiöcej jednak byäo kowali, rzeĒników oraz krawców. Co ciekawe, moĔna tu zaobserwowaè pewne podobieþstwa z wsiñ pomorskñ w XVI-XVII, w tym okresie bowiem równieĔ wĈród rzemieĈlników wiejskich dominowali kowale i krawcy8. Nie
powinno to zresztñ dziwiè, zarówno w 1928 roku jak i w epoce nowoĔytnej, podstawowym Ĉrodkiem transportu oraz pracy dla rolnika byä koþ oraz wóä, którego
3
4
5
6
7
8
Drugi powszechny spis Rzeczypospolitej Polski z dnia 09 grudnia 1931 rok. Mieszkania,
LudnoĈè, Stosunki zawodowe. Województwo Pomorskie, Warszawa 1938.
W. Odyniec, K. Podoski, A. Sobociþski, Ziemia Starogardzka, Gdaþsk 1974.
Cz. Fronkiewicz, Dzieje Pomorza w Zarysie, Toruþ 1927.
K. Ickiewicz, Zarys dziejów Banku Spóädzielczego w Skórczu 1866-1991, Tczew-Starogard
Gdaþski 1991.
M. Oräowicz, Ilustrowany przewodnik po województwie pomorskim, Lwów-Warszawa
1924.
H. Samsonowicz, Rzemiosäo wiejskie w Polsce XIV-XVIII wieku, Warszawa 1954, s. 183.
99
trzeba byäo podkuè. Kowale zajmowali siö równieĔ naprawñ narzödzi rolniczych.
DuĔa liczba rzemieĈlników z branĔy spoĔywczej wynikaäa z tego, Ĕe chäopi woleli
kupowaè pieczywo czy wödliny bezpoĈrednio od producenta; byäo ono bowiem
z pewnoĈciñ ĈwieĔsze od towarów zakupionych w jakimĈ ogólnym sklepie.
Tabela nr 1
WARSZTATY RZEMIEćLNICZE
W POWIECIE STAROGARDZKIM W
1928
ROKU
Kowale
58
13,33%
RzeĒnicy
58
13,33%
Krawcy
51
11,72%
Szewcy
47
10,80%
Stolarze
37
8,51%
Murarze
36
8,28%
Piekarze
34
7,82%
Koäodziej
30
6,90%
CieĈle
22
5,06%
PowroĒnicy
11
2,53%
Kapelusznicy
8
1,84%
Fryzjerzy
7
1,61%
Zegarmistrze
6
1,38%
ćlusarze
6
1,38%
Koszykarze
5
1,15%
Malarze
4
0,92%
Garncarze
4
0,92%
Szklarze
3
0,69%
Bednarze
3
0,69%
Dekarze
2
0,46%
Szczotkarze
1
0,23%
Tapicerzy
1
0,23%
Tokarze
1
0,23%
Suma
435
100,00%
đródäo: Ksiöga Adresowa..., s. 1131-1134, 1137-1138, 1144, 1146, 1149, 1154, 1165, 1169-1172,
1175-1176, 1179, 1181-1182, 1186, 1188-1191, 1194-1197, 1199, 1204, 1206-1208, 1211,12161219, 1240-1241, 1243-1244, 1246-1247.
100
Nie powinna równieĔ dziwiè duĔa liczba rzemieĈlników z branĔy odzieĔowej: krawców czy szewców. Jak juĔ bowiem wspomniaäem wielu mieszkaþców wsi nie byäo staè na zakup nowych butów czy odzieĔy, dlatego chodzono
do tych rzemieĈlników w celu naprawy.
Wiöksza liczba zakäadów oraz warsztatów zwiñzanych z obróbkñ drzewnñ
wynika zapewne równieĔ z wiökszego zaufania do np. stolarza albo cieĈli niĔ
sprzedawcy w sklepie meblowym. Warto równieĔ pamiötaè, Ĕe ze wzglödu na
duĔñ powierzchniö lasów przemysä drzewny byä jednñ z waĔniejszych gaäözi
gospodarki województwa pomorskiego.
W przypadku innych rzemiosä miano do czynienia z mniejszñ liczbñ ich reprezentantów. W wiökszoĈci byli to równieĔ przedstawiciele tych najbardziej
popularnych branĔ. Ciekawym przypadkiem sñ tutaj fryzjerzy i zegarmistrze.
Niezwiñzani z wymienionymi gaäöziami rzemiosäa Ĉwiadczyli usäugi raczej zamoĔniejszym mieszkaþcom powiatu starogardzkiego. Nic dziwnego zatem,
Ĕe ich zakäady znajdowaäy siö w wiökszych miejscowoĈciach jak Lubichowo,
Osiek, Skórcz czy Zblewo9.
Bardzo podobnñ sytuacjö, jeĈli chodzi o liczbö zatrudnionych w poszczególnym warsztatach oraz zakäadach rzemieĈlniczych, moĔna zaobserwowaè
na terenie caäego województwa pomorskiego, co przedstawia tabela nr 2.
Tabela nr 2
ZATRUDNIENI
W RZEMIOćLE W WOJEWÓDZTWIE POMORSKIM W
1931
ROKU
Lp.
Rzemiosäo
Liczba zatrudnionych
%
1
Kowalstwo
6262
18,51
2
Krawiectwo
5497
16,25
3
Stolarstwo
5413
16,00
4
Szewcy
5122
15,14
5
RzeĒnicy
3589
10,61
6
Koäodziejstwo
2790
8,25
7
Piekarstwo
1820
5,38
8
ćlusarstwo
1132
3,35
9
Rymarstwo i siodlarstwo
905
2,67
10
Koszykarstwo i wikliniarstwo
751
2,22
11
Rökawicznictwo
553
1,63
33834
100,00
Razem
đródäo: Drugi powszechny spis Rzeczypospolitej Polski ..., s. 240, 242, 244, 246, 248, 250, 252.
9
Ksiöga adresowa Polski...., ss. 1181, 1195, 1211, 1246.
101
Warto tutaj zwróciè uwagö na ciñgäñ dominacjö kowalstwa jako najwaĔniejszego rzemiosäa na wsi pomorskiej oraz duĔe znaczenie, podobnie jak
w powiecie starogardzkim, rzemiosä zwiñzanych z przemysäem spoĔywczym,
odzieĔowym oraz drzewnym.
Co ciekawe nieco inaczej proporcje te, jeĈli chodzi o zatrudnienie, wyglñdaäy w 1931 roku w samym powiecie starogardzkim, co przedstawia tabela
nr 3. Zgodnie z zawartymi tam danymi najwiöcej osób zatrudnionych byäo
w zakäadach szewskich, krawieckich oraz stolarskich, a tylko 10,39 % zatrudnionych byäo w kowalstwie.
Liczby wynikajñ, moim zdaniem z tego, Ĕe w warsztatach krawieckich czy
stolarskich z pewnoĈciñ byäa zatrudniona wiöksza liczba osób. W wielu przypadkach byäy to wröcz maäe fabryki obuwia czy mebli.
Tabela nr 3
ZATRUDNIENIE W RZEMIOćLE WIEJSKIM W POWIECIE STAROGARDZKIM W 1931 ROKU
Lp.
Rzemiosäo
Liczba zatrudnionych
%
1
Szewstwo
1120
24,25
2
Krawiectwo
812
17,58
3
Stolarstwo i wyrób mebli
778
16,84
4
RzeĒnicy
631
13,66
5
Kowalstwo
480
10,39
6
Piekarze
420
9,09
7
Koäodziejstwo
378
8,18
4619
100,00
Razem
đródäo: Drugi powszechny spis Rzeczypospolitej Polski..., s. 286.
Nie mniej jednak informacje zawarte w tej tabeli potwierdzajñ dominacjö
tych 7 podstawowych rzemiosä wykonywanych przez miejscowñ ludnoĈè praktycznie od czasów Ĉredniowiecza. Potwierdzajñ równieĔ dominacjö rzemiosäa,
które do 1939 roku bödzie na terenie powiatu ciñgle siö rozwijaè i w poäowie lat
trzydziestych bödzie tutaj zlokalizowanych juĔ ok. 700 warsztatów10.
2) Przemysä wiejski na terenie powiatu starogardzkiego w 1928 roku
Równie waĔnñ jak rzemiosäo gaäöziñ gospodarki wiejskiej byäy wszelkiego rodzaju zakäady przemysäowe, zlokalizowane na wsiach i mniejszych miasteczkach powiatu starogardzkiego. Ich znaczenie nie tkwiäo w samej liczbie,
10
102
W. Odyniec, K. Podoski, A. Sobociþski, op. cit., s. 81.
bowiem stanowiäy one tylko ok. 10% wszystkich przedsiöbiorstw wymienionych w „Ksiödze Adresowej”. Zakäady przemysäowe jednak zatrudniaäy wiöcej pracowników i generowaäy wiöcej zysku niĔ placówki handlowe. Miaäy
równieĔ z pewnoĈciñ wiöksze znaczenie dla caäej gospodarki województwa
pomorskiego, o ile bowiem warsztaty rzemieĈlnicze praktycznie tylko zajmowaäy siö zaspokajaniem potrzeb rynku lokalnego, to produkty czy teĔ surowce wytworzone przez zakäady przemysäowe czösto byäy sprzedawane w gäöbi
kraju czy teĔ wröcz eksportowane za granicö.
Podobnie jak w przypadku rzemiosäa tak i w przypadku przemysäu miejskiego na terenie powiatu starogardzkiego moĔna zaobserwowaè dominacjö kilku
najwaĔniejszych 4-7 zakäadów przemysäowych, co przedstawia tabela nr 4.
Tabela nr 4
ZAKãADY PRZEMYSãOWE
NA TERENIE POWIATU STAROGARDZKIEGO W
1928
ROKU
Lp.
Nazwa zakäadu
Liczba zakäadów
%
1
Mäyny
25
26,60
2
Tartak
17
18,09
3
Gorzelnia
16
17,02
4
Cegielnia
10
10,64
5
Wiatraki
6
6,38
6
Papiernia
4
4,26
6
Elektrownie
3
3,19
7
Fabryka Mebli
3
3,19
8
Fabryka wód mineralnych
1
1,06
9
Fabryka wyrobów ceramicznych
1
1,06
10
Fabryka konserw z jarzyn
1
1,06
11
Fabryka cykorii
1
1,06
12
Fabryka kawy säodowej
1
1,06
13
Fabryka maszyn rolniczych
1
1,06
14
Suszarnia ziemniaków
1
1,06
15
Drukarnia
1
1,06
15
Wytwórnia Ĉrutowników
1
1,06
16
Fabryka Likierów
1
1,06
17
Razem
94
100%
đródäo: Ksiöga Adresowa..., s. 1131-1134, 1137-1138, 1144, 1146, 1149, 1154, 1165, 1169-1172,
1175-1176, 1179, 1181-1182, 1186, 1188-1191, 1194-1197, 1199, 1204, 1206-1208, 1211,1216-1219,
1240-1241, 1243-1244, 1246-1247.
103
Zgodnie z danymi zawartymi w tym zestawieniu, przede wszystkim byäy
to mäyny, tartaki, gorzelnie, cegielnie oraz wiatraki. Podobnie wiöc, jak
w przypadku rzemiosäa, moĔna zaobserwowaè dominacjö branĔy spoĔywczej,
drzewnej oraz budowlanej. Co ciekawe, równieĔ i w tym przypadku moĔna
zaobserwowaè podobieþstwa, jeĈli chodzi o przemysä wiejski w XVI-XVIII
wieku w tym bowiem okresie równieĔ praktycznie jedynymi zakäadami przemysäowymi na tym terenie byäy mäyny, tartaki, cegielnie, gorzelnie.
Podobnie w tym okresie wyglñdaäa sytuacja w caäym województwie pomorskim, gdzie dominowaäy mäyny cegielnie i tartaki, co przedstawia wykres nr 1.
Ciñgäa dominacja tego typu zakäadów nie powinna zresztñ dziwiè, gdyĔ wiñzaäa siö ona z jednej strony z politykñ gospodarczñ rzñdu niemieckiego jeszcze
z czasów zaborów, zgodnie z którñ ziemie zaboru pruskiego miaäy byè tylko
dostarczycielem surowców, taniej siäy roboczej oraz rynkiem zbytu dla produktów wytworzonych przez zakäady przemysäowe w gäöbi Niemiec11.
Znaczna liczba wymienionych powyĔej zakäadów przemysäu wiejskiego
byäa równieĔ powiñzana z warunkami naturalnymi oraz z rolnictwem, które
byäo gäównym zajöciem ludnoĈci powiatu starogardzkiego. JeĈli weĒmie siö
pod uwagö te dwa czynniki, nie dziwi dominacja zakäadów przemysäowych
z branĔy spoĔywczej oraz drzewnej.
Rozwój przemysäu spoĔywczego byä oczywiĈcie determinowany przez dobrze rozwiniöte rolnictwo w powiecie. Jego wpäyw na tö branĔö byä niejako
podwójny – dostarczaäo ono zarówno klientów jak i surowców.
Przede wszystkim nie byäaby moĔliwa tak duĔa liczba mäynów oraz wiatraków, gdyby nie byäo dosyè duĔych zbiorów oraz doĈè chötnych chcñcych
skorzystaè z tego typu zakäadów przemysäowych
Wykres nr 1
ZATRUDNIENIE
W POSZCZEGÓLNYCH ZAKãADACH PRZEMYSãU WIEJSKIEGO W WOJE-
WÓDZTWIE POMORSKIM W
1931
ROKU
đródäo: Drugi powszechny spis Rzeczypospolitej Polski ..., s. 286.
11
104
Ksiöga Pamiñtkowa 10-lecia Pomorza Polskiego, pod red. M. Seyda, Toruþ 1930, s. 316.
Rolnictwo dostarczaäo teĔ surowców do zakäadów przemysäowych, przede wszystkim do gorzelni, które zgodnie z danymi z „Ksiögi Adresowej Polski” stanowiäy aĔ 17,02% wszystkich zakäadów przemysäowych. Gorzelnictwo
stanowiäo zresztñ, ze wzglödu na duĔe zbiory ziemniaków, jednñ z najlepiej
rozwiniötych gaäözi przemysäu w Polsce12. W tego typu zakäady inwestowali przede wszystkim ziemianie oraz wäaĈciciele duĔych majñtków, tylko
tacy inwestorzy mogli dostarczyè wystarczajñcñ iloĈè surowca do produkcji
spirytusu, a jak säusznie zauwaĔa Piotr Gaäkowski w swojej pracy na temat
ziemiaþstwa w Ziemi Dobrzyþskiej tylko gorzelnie istniejñce przy gospodarstwach o wielkoĈci powyĔej 120 ha mogäy przynosiè zyski13. Nic dziwnego
zatem, Ĕe równieĔ w powiecie starogardzkim wiökszoĈè gorzelni, a takĔe
poäowa cegielni znajdowaäa siö w rökach tej grupy spoäecznej, co obrazuje
poniĔsza tabela.
Tabela nr 5
STRUKTURA WãASNOćCI ZAKãADÓW
GARDZKIEGO W 1928 ROKU
PRZEMYSãOWYCH NA TERENIE POWIATU STARO-
Lp.
Zakäad
przemysäowy
Liczba zakäadów
w rökach ziemiaþstwa
Inni
wäaĈciciele
Razem
1
MãYNY
3
22
25
2
TARTAKI
3
14
17
3
GORZELNIE
13
3
16
4
CEGIELNIE
5
5
10
5
WIATRAKI
0
6
6
đródäo: Ksiöga Adresowa..., s. 1131-1134, 1137-1138, 1144, 1146, 1149, 1154, 1165, 1169-1172,
1175-1176, 1179, 1181-1182, 1186, 1188-1191, 1194-1197, 1199, 1204, 1206-1208, 1211,12161219, 1240-1241, 1243-1244, 1246-1247.
Gorzelnie oczywiĈcie, jak juĔ wspomniaäem, nie zawsze przynosiäy zyski
swoim wäaĈcicielom, zysk dawaäy tylko zakäady zlokalizowane w duĔych i dobrze zarzñdzanych majñtkach. Samo zaäoĔenie gorzelni czy innego zakäadu
przemysäowego nie od razu gwarantowaäo wysokie dochody, a czösto koþczyäo siö bankructwem i likwidacjñ zakäadu, co obrazuje tabela nr 2 opracowana
na podstawie „Ksiñg adresowych gospodarstw rolnych powyĔej 50 hektarów
województwa pomorskiego” z lat 1923-1929.
12
13
Ksiöga adresowa Polski...., s. 40.
P. Gaäkowski, Ziemianie i ich wäasnoĈè w Ziemi Dobrzyþskiej, Rypin 1999, s. 117.
105
Zgodnie z zawartymi w niej danymi w latach 1923-1929 w najwiökszych
majñtkach powiatu starogardzkiego przestaäo istnieè 6 gorzelni oraz prawie
wszystkie mäyny, cegielnie, tartaki oraz mleczarnie.
Tabela nr 6
DWORSKIE ZAKãADY PRZEMYSãOWE
W LATACH 1923-1929
NA
TERENIE
POWIATU
STAROGARDZKIEGO
Lp.
Zakäady przemysäowe
Liczba w 1923 r.
Liczba w 1929 r.
1
Gorzelnie
14
8
2
Cegielnie
10
1
3
Tartaki
4
1
4
Mleczarnie
3
0
5
Mäyny
6
0
đródäo: Ksiöga adresowa gospodarstw rolnych powyĔej 50 hektarów (rok 1929)...., s. 489, 493, 497,
501, 507, 509; Ksiöga adresowa gospodarstw rolnych powyĔej 50 hektarów (1923)..., s. 320-339.
Nieco inne przesäanki miaäy wpäyw na rozwój przemysäu drzewnego, w tym
w szczególnoĈci tartaków, które stanowiäy 18,09% wszystkich zakäadów przemysäowych. Tutaj czynnikiem determinujñcym byäy ogromne obszary leĈne
na terenie caäego województwa pomorskiego. Nic dziwnego, Ĕe na tym terenie
przemysä drzewny naleĔaä on do najlepiej rozwiniötych w caäej Polsce14.
Byäa to teĔ dziaäalnoĈè przynoszñca znaczne zyski nic dziwnego zatem, Ĕe
wiele z tartaków naleĔaäo do róĔnego rodzaju spóäek zajmujñcych siö eksploatacjñ lasów, jak np. „Pomorskie Towarzystwo Eksploatacji Drzewa” bödñce
wäaĈcicielem tartaku w Mirotkach15.
Cegielnie z kolei, jak juĔ wspominaäem, byäy zakäadane, zarówno przez miejscowych ziemian jak i przez innych prywatnych przedsiöbiorców, a produkowaäy one towar gäównie dla najbliĔszej okolicy. Z pewnoĈciñ przynosiäy one duĔe
zyski wäaĈcicielom, skoro tylko w 1931 roku w przemyĈle budowlanym byäo
zatrudnionych, poza rolnictwem, ok. 18,83% wszystkich mieszkaþców wsi16.
Poza opisanymi powyĔej zakäadami przemysäowymi na terenie powiatu
starogardzkiego istniaäy tylko nieliczne fabryki, równieĔ zwiñzane z przetwórstwem produktów rolnych jak np. konserw z jarzyn w Owidzu czy kawy säodowej i cykorii w RoĔentalu. Istniaäy równieĔ 3 fabryki mebli, którym surowca
dostarczaäy okoliczne tartaki, z którymi powiñzane byäy równieĔ 4 papiernie. Na
potrzeby rolnictwa pracowaäa równieĔ fabryka maszyn rolniczych ze Skórcza17.
14
15
16
17
106
Ksiöga adresowa Polski...., s. 36.
Por. Ibidem, ss. 1188, 1195, 1211.
Pierwszy powszechny spis Rzeczypospolitej Polski z dnia 09 grudnia 1931 roku..., s. 252.
Ksiöga adresowa Polski..., s. 1211.
Wszystkie te zakäady byäy jednak tylko wyjñtkami potwierdzajñcymi reguäö, bowiem, podobnie jak w XVI-XVIII wieku, dominowaäy tu mäyny, tartaki,
gorzelnie i cegielnie, czyli zakäady zwiñzane z przetwórstwem lub pozyskiwaniem surowców niĔ wytwarzaniem nowych produktów.
3) Placówki handlowe na terenie powiatu starogardzkiego w 1928 roku
Drugñ pod wzglödem liczby zakäadów wymienianñ w „Ksiödze Adresowej”
branĔñ gospodarki wiejskiej byäy wszelkiego rodzaju placówki handlowe.
W 1928 roku byäo ich tutaj 232, co stanowi ok. 26% wszystkich firm, zakäadów.
Miaäy one z pewnoĈciñ duĔe znaczenie dla gospodarki wiejskiej, choè z pewnoĈciñ nie zatrudniaäy one tylu osób co warsztaty rzemieĈlnicze, czy zakäady
przemysäowe. Co ciekawe, liczba oraz rodzaj poszczególnych przedsiöbiorstw
tego typu potwierdza równieĔ wiele obserwacji z poprzednich rozdziaäów.
Tabela nr 7: LICZBA
PLACÓWEK HANDLOWYCH W
1928
ROKU
Lp.
Nazwa zakäadu
Liczba
%
1
Artykuäy kolonialne
62
26,72
2
Wyszynk trunków
55
23,71
3
SprzedaĔ nabiaäu
31
13,36
4
Kupcy bäawatni
30
12,93
5
Handel bydäem
12
5,17
6
Sklep ogólny
9
3,88
7
Sklep spoĔywczy
8
3,45
8
SprzedaĔ obuwia
7
3
9
Sklep papierniczy
4
1,72
10
SprzedaĔ zboĔa i ziemiopäodów
3
1,29
11
Galanteria
3
1,29
12
Drogeria
2
0,86
13
Sklep z naczyniami kuchennymi
2
0,86
14
Wyroby tytoniowe
2
0,86
15
Sklep z porcelanñ
1
0,43
16
Ksiögarnia
1
0,43
232
100
Razem
đródäo: Ksiöga Adresowa..., s. 1131-1134, 1137-1138, 1144, 1146, 1149, 1154, 1165, 1169-1172,
1175-1176, 1179, 1181-1182, 1186, 1188-1191, 1194-1197, 1199, 1204, 1206-1208, 1211,12161219, 1240-1241, 1243-1244, 1246-1247.
107
Zgodnie z danymi „Ksiögi Adresowej” dominowaäy tu przede wszystkim
placówki handlowe – albo takie, które oferowaäy towar, niemoĔliwy do wytworzenia przez samych mieszkaþców, lub takie, które oprócz samego towaru
byäy tradycyjnymi centrami Ĕycia towarzyskiego w danej miejscowoĈci.
Rzadko wiöc kupowano w sklepach odzieĔ czy towary spoĔywcze i przemysäowe. Okoliczni rolnicy woleli bowiem kupiè towar bezpoĈrednio u rzemieĈlnika – kupca czy szewca bñdĒ samemu go wyprodukowaè. NiemoĔliwa byäa
jednak produkcja czy hodowla przypraw, które nie rosnñ w naszym klimacie.
Nic dziwnego zatem, Ĕe na terenie powiatu w omawianym okresie istniaäo aĔ
62 sklepów z artykuäami kolonialnymi. Oferowaäy one, oprócz przypraw, wiele innych towarów niedostöpnych w inny sposób dla mieszkaþców powiatu.
Z tych samych powodów nie powinna dziwiè duĔa liczba kupców bäawatnych,
byä to bowiem jedyny sposób, by zaopatrzyè siö w tkaniny, dziöki którym
moĔna byäo samemu uszyè ubrania.
Natomiast duĔa liczba sklepów zajmujñcych siö produkcjñ nabiaäu wynikaäa, moim zdaniem, z tych samych powodów co popularnoĈè rzemiosäa – oferowaäy one ĈwieĔy, pewny towar wäasnej produkcji, o wiele lepszej jakoĈci niĔ
zakupiony w sklepie ogólnospoĔywczym.
Inne powody miaäy wpäyw na duĔñ liczbö wszelkie rodzaju przedsiöbiorstw
zajmujñcych siö wyszynkiem trunków. Byäy one, moim zdaniem, bezpoĈrednimi nastöpcami XVII-wiecznych karczem. Byäy one nie tylko miejscem, gdzie
moĔna byäo napiè siö wódki czy piwa, ale równieĔ centrami towarzyskimi wsi,
w których moĔna byäo spotkaè siö ze znajomymi oraz ubiè interesy. Nic dziwnego zatem, Ĕe wg „Ksiögi Adresowej” tego typu miejsc byäo tu aĔ 55.
Na terenie powiatu swoje placówki handlowe posiadali równieĔ lokalni ziemianie, którzy handlowali bydäem oraz zboĔem oraz innymi päodami rolnymi.
Poza opisanymi tutaj placówkami handlowymi na terenie powiatu starogardzkiego znajdowaäo siö równieĔ kilka sklepów z obuwiem, galanteriñ skórzanñ, ceramikñ, papeteriñ czy nawet ksiñĔkami. Znajdowaäy siö one jednak
w wiökszych miejscowoĈciach, bo tylko tam tego typu towar mógä znaleĒè
odbiorców. Na mniejszych wsiach kupowano towary tylko u producentów,
bñdĒ takie których samemu nie moĔna byäo wyprodukowaè.
4) Usäugi na terenie powiatu starogardzkiego w 1928 roku
a) Zajazdy, hotele oraz restauracje
Województwo pomorskie w latach 1920-1939 naleĔaäo do najatrakcyjniejszych regionów w Polsce. NajczöĈciej odwiedzanymi przez turystów byäy, zarówno plaĔe powiatu puckiego jak i Szwajcaria Kaszubska18. RównieĔ powiat
18
108
Ibidem, s. 1130.
starogardzki czösto byä odwiedzany przez turystów z innych czöĈci kraju. Nic
dziwnego zatem, Ĕe w 1928 roku funkcjonowaäo tutaj aĔ 45 zajazdów i hoteli.
Najwiöcej z nich znajdowaäo siö w miejscowoĈciach takich jak: Zblewo, Osiek
czy Lubichowo, czösto wymienianych w przewodnikach turystycznych. DuĔe
znaczenie miaä tu szczególnie Osiek nazywany gäównym punktem oparcia turystycznego w póänocno-zachodniej czöĈci Borów Tucholskich19, bowiem znajdowaäy siö aĔ 4 zajazdy. 7 tego typu placówek znajdowaäo siö równieĔ w Zblewie,
co równieĔ nie powinno dziwiè, biorñc pod uwagö duĔñ liczbö jezior i lasów
wokóä tej wsi20. W miejscowoĈci tej znajdowaäy siö 4 restauracje21, co równieĔ
Ĉwiadczy o dobrze rozwiniötej infrastrukturze turystycznej.
b) Usäugi budowlane
Przemysä budowlany pod wzglödem liczby zatrudnionych naleĔaä do najwaĔniejszych na wsi pomorskiej. Warto tu tylko wspomnieè, Ĕe w 1931 roku
zatrudnionych w tej gaäözi gospodarki byäo aĔ 14497 osób, co stanowiäo 18,83%
wszystkich wykonujñcych zajöcia pozarolnicze na wsiach22.
W powiecie starogardzkim w tym samym okresie w budownictwie zatrudnionych byäo 2132 pracowników23. Obok wymienionych juĔ wczeĈniej rzemieĈlników, pracujñcych w tej branĔy, jak: murarze, malarze czy tapicerzy,
byli równieĔ pracownicy firm budowlanych oraz tzw. studniarze. Zgodnie
z informacjami zawartymi w „Ksiödze Adresowej” w 1928 roku na terenie
powiatu dziaäaäy 3 firmy budowlane w BaräoĔnie, Lubichowie oraz Skórczu24.
RównieĔ w Skórczu oraz w Zblewie znajdowaäy siö zakäady zajmujñce siö budowñ studni25.
c) Usäugi transportowe
BranĔa usäug transportowych naleĔaäa do najgorzej rozwiniötych w województwie pomorskim. W 1931 roku pracowaäo w niej tylko 813 osób26. Podobnie rzecz miaäa siö w powiecie starogardzkim. Zgodnie z Ēródäem w 1928 roku
funkcjonowaäy zaledwie 4 zakäady z tej branĔy – firma ekspedycyjna w Lubichowie oraz 3 firmy przewozowe w Skórczu27. Przyczyn tak säabego rozwoju
tej branĔy naleĔy, moim zdaniem, szukaè w doskonaäym w tym czasie skomunikowaniu wszystkich miejscowoĈci powiatu punktualnñ (wtedy) kolejñ.
19
20
21
22
23
24
25
26
27
M. Oräowicz, op. cit., s. 394-395.
Ksiöga adresowa Polski...., s. 1246.
Ibidem, s. 1246.
Pierwszy powszechny spis Rzeczypospolitej Polski z dnia 09 grudnia 1931 roku..., s. 252.
Ibidem, s. 286.
Ibidem ss. 1131, 1181, 1211.
Ibidem, ss. 1211, 1246.
Pierwszy powszechny spis Rzeczypospolitej Polski z dnia 09 grudnia 1931 roku..., s. 166.
Ksiöga adresowa Polski...., ss. 1181, 1211.
109
d) Usäugi finansowe
Rynek usäug finansowych w powiecie byä równieĔ zdominowany przez tradycyjne, istniejñce od XIX wieku, instytucje finansowe. Zgodnie bowiem z danymi zawartymi w „Ksiödze Adresowej” w 1928 roku na terenie powiatu dziaäaäy 4 Banki Ludowe w Skórczu, Zblewie, Osieku oraz Lubichowie28, a obok
nich funkcjonowaäy równieĔ Kasy Zapomogowo-PoĔyczkowe w Dñbrówce
i miejscowoĈci Krñg29.
Wymienione powyĔej instytucje byäy typowymi bankami nastawionymi
tylko na zysk. Byäy to spóädzielnie rolników oraz rzemieĈlników, udzielajñce
nisko oprocentowanych kredytów oraz przyjmujñce zwykäe depozyty na procent. Byäy one chötnie wybierane przez okolicznych mieszkaþców ze wzglödu na uproszczone procedury i mniejsze formalnoĈci niĔ w innych tego typu
instytucjach30. Dla niektórych mieszkaþców wadñ byäa koniecznoĈè wnoszenia udziaäów czäonkowskich do spóädzielni i koniecznoĈè opäacania skäadek.
Z tych pieniödzy byäy bowiem miödzy innymi udzielane kredyty, które od
1920 roku mogäy byè udzielane tylko czäonkom spóädzielni (Banku)31. Te
udziaäy np. w Banku Ludowym w Skórczu wynosiäy 500 zä, a skäadki czäonkowskie 20 zäp32. Nie byäy to moĔe wygórowane sumy, ale dla wielu rolników
i tak stanowiäy zbyt duĔe obciñĔenie, nic dziwnego zatem, Ĕe w niektórych
miejscowoĈciach powstawaäy lokalne Kasy zapomogowo-poĔyczkowe.
e) SäuĔba zdrowia
Kolejnñ grupñ zawodowñ, którñ moĔna przedstawiè, dziöki informacjom
z „Ksiögi Adresowej Polski”, sñ pracownicy zwiñzani ze säuĔbñ zdrowia, co
przedstawia tabela nr 8.
W
Tabela nr 8: SãUēBA
1928 ROKU
ZDROWIA
NA
TERENIE
POWIATU
STAROGARDZKIEGO
Lp.
Nazwa zawodu
Liczba zatrudnionych
1
Akuszerki
12
2
Technik dentystyczny
1
3
Lekarz
3
4
Dentysta
1
5
Aptekarz
2
đródäo: Ksiöga Adresowa..., ss. 1131, 1133, 1144, 1181, 1190, 1194-1197, 1199, 1211,1246.
28
29
30
31
32
Ibidem...., ss. 1181, 1195 1211, 1246.
Ibidem, ss. 1146, 1176.
K. Ickiewicz, op. cit., s. 48.
Ibidem, s. 57.
Ibidem, s. 60.
110
Zawarte w niej dane ukazujñ, Ĕe równieĔ w tej dziedzinie we wsiach powiatu dominowaäy zawody tradycyjne. Najwiöcej, bo aĔ 12 byäo akuszerek, które
pomagaäy przy porodach. Lekarze, stomatolodzy czy aptekarze swojñ dziaäalnoĈè ograniczali tylko do wiökszych miejscowoĈci jak Skórcz czy Zblewo.
Sytuacji takiej nie naleĔy siö zbytnio dziwiè – tylko w takich miejscowoĈciach moĔna byäo liczyè na pacjentów, bo na wsiach przede wszystkim dominowaäo samoleczenie za pomocñ zióä, a lekarzom za bardzo nie ufano.
f) Inne zakäady usäugowe
Obok wymienionych przeze mnie juĔ zakäadów usäugowych w Ksiödze
Adresowej Polski moĔna znaleĒè teĔ inne przedsiöbiorstwa niepasujñce do
przedstawionych tu kategorii. NaleĔñ do nich z pewnoĈciñ zakäady fotograficzne, które znajdowaäy siö w Skórczu, Suminie oraz Lubichowie33. Co ciekawe, na terenie powiatu moĔna znaleĒè równieĔ jeden kinematograf, który
byä zainstalowany nie w Skórczu czy Zblewie, ale w o wiele mniejszej Bytoni,
a jego wäaĈcicielem byä Stanisäaw Sikora34.
Do pojedynczych zakäadów, usäugowych, których nie moĔna gdzie indziej
zakwalifikowaè, naleĔñ równieĔ agencja nieruchomoĈci oraz zakäad usäug biurowych ze Skórcza35.
ZAKOýCZENIE
W wyniku przeprowadzonej analizy widaè, Ĕe w 1928 roku w powiecie
starogardzkim mimo duĔej róĔnorodnoĈci warsztatów rzemieĈlniczych, zakäadów przemysäowych, placówek handlowych czy usäugowych, dominowaäy
przede wszystkim tradycyjne zawody z branĔy spoĔywczej, drzewnej, budowlanej, odzieĔowej, siögajñce korzeniami aĔ do XVI wieku. Przemysä byä oparty
przede wszystkim na przetwórstwie surowców, a nie na produkcji nowych
wyrobów. Handel takĔe ograniczaä siö przede wszystkim do towarów, których nie moĔna byäo samemu zrobiè albo nabyè u rzemieĈlnika. Dowodzi to
równieĔ jak samowystarczalna oraz tradycyjna ciñgle staraäa siö byè Polska,
wszelkie nowoĈci ograniczaäy siö bowiem tylko do wiökszych miejscowoĈci.
PowyĔsza praca dowodzi, moim zdaniem, równieĔ jak poĔyteczne mogñ
siö okazaè ksiögi adresowe oraz telefoniczne do badania historii gospodarczej. Sñ one bowiem bardziej szczegóäowe niĔ Ēródäa wytworzone przez urzödy, przez co dajñ peäniejszy obraz Ĕycia codziennego.
33
34
35
Ksiöga adresowa Polski...., ss. 1195, 1211, 1217.
Ibidem, s. 1138.
Ibidem, s. 1211
111
Kazimierz Ickiewicz
JULIUSZ KRAZIEWICZ
– PIONIER POLSKICH KÓãEK ROLNICZYCH
Juliusz Kraziewicz naleĔy do tych znakomitych, a zapomnianych ludzi,
którzy nie tylko w dziejach Pomorza, ale takĔe caäej Polski zapisali siö zäotymi zgäoskami zasäug. ZaäoĔyä on w 1862 roku, w Piasecznie pod Gniewem
na Kociewiu, pierwsze w Polsce kóäko rolnicze – wzór organizacji chäopskiej
o charakterze spoäeczno-gospodarczym i oĈwiatowym.
Niewiele wiemy o dzieciþstwie i latach mäodoĈci Kraziewicza. Urodziä siö
20 maja 1829 roku w Lidzbarku Welskim, gdzie przebywaäa u swoich rodziców jego matka, Anna Gorczyczewska, która po urodzeniu dziecka zmaräa.
Ojciec, Jan Kraziewicz, mieszkaä w Rypinie na ziemi dobrzyþskiej. Byä tam
zawiadowcñ poczty, a wedäug niesprawdzonej tradycji miaä równieĔ posiadaè
gospodarstwo rolne.
Wychowaniem osieroconego przez matkö chäopca zajöli siö jego dziadkowie w Lidzbarku. Uczyä siö w miejscowej szkole elementarnej. Do dalszej nauki przygotowaä go nauczyciel Michaä Bieniszewski, a do gimnazjum
w Cheämnie odwiózä, powszechnie w okolicy powaĔany, kierownik lidzbarskiej szkoäy katolickiej – Michaä Dembski. Byä to szczöĈliwy dla Juliusza
zbieg okolicznoĈci, gdyĔ uniknñä wtedy Ĉmierci. Nazajutrz po jego wyjeĒdzie
do Cheämna napadäa na dom Gorczyczewskich banda zbójców i wymordowaäa caäñ rodzinö. Do gimnazjum Juliusz uczöszczaä w latach 1842-1845, a od
roku nastöpnego byä uczniem Szkoäy Rolniczej w Elblñgu. Caäkowicie niemieckie otoczenie w tym mieĈcie, zawarcie maäĔeþstwa w dniu 17 paĒdziernika
1848 roku z Augustñ Taube, ewangeliczkñ pochodzenia mazurskiego, säuĔba wojskowa i praktyka rolnicza w zniemczonych okolicach wywaräy wpäyw,
w duĔym stopniu niweczñcy jego poczucie narodowe. Germanizacja mäodego
Kraziewicza byäa tak duĔa, Ĕe przez däugie lata nie wäadaä dobrze jözykiem
polskim. Prowadziä jakiĈ czas wäasne gospodarstwo w Pieräawkach pod Dziaädowem, kupione dla niego przez ojca, lub otrzymane w spadku po dziadkach.
W Pieräawkach sprawowaä równieĔ urzñd soätysa, o czym wspomina „Dziennik Poznaþski” z 23 czerwca 1867 roku.
Nowy okres w Ĕyciu Kraziewicza rozpoczñä siö w 1857 roku, kiedy wraz
z rodzinñ osiadä w poäoĔonej miödzy Gniewem i Piasecznem Tymawie, obejmujñc dzierĔawö tamtejszych wäók proboszczowskich. Tutaj zdobyä sobie
wkrótce opiniö dobrego gospodarza-rolnika. Poznaä ludnoĈè, która na ziemi
gniewskiej byäa w wiökszoĈci polskñ i od czasu Wiosny Ludów miaäa Ĕywe
poczucie zwiñzków z narodowoĈciñ polskñ.
112
Kraziewicz znalazä siö w otoczeniu, pod wpäywem którego ulegäa korzystnej zmianie jego dotychczasowa obojötna postawa wobec spraw polskich.
Od wrzeĈnia 1861 do stycznia 1863 roku, caäy teren Pomorza pokryäa sieè
nowo powoäanych do Ĕycia organizacji rolniczych. NajwczeĈniej powstaäo Towarzystwo Agronomiczne w Brodnicy (13 wrzeĈnia 1861), nastöpnie
w krótkich odstöpach czasu utworzone zostaäy: Towarzystwo Rolnicze Ziemi
Cheämþskiej (21 stycznia 1862), Towarzystwo Rolnicze Ziemi Kaszubskiej
(17 marca 1862), Towarzystwo Rolnicze Ziemi Pomorskiej dla powiatów starogardzkiego i terenów przylegäych (9 kwietnia 1862), Towarzystwo Rolnicze
Ziemi Malborskiej (20 stycznia 1863), i Towarzystwo Rolnicze w Piasecznie
(1 paĒdziernika 1862). Inicjatorem, twórcñ i przywódcñ tego ostatniego byä
Juliusz Kraziewicz.
Wäadysäaw ãebiþski w pracy o „Kóäkach rolniczych wäoĈciaþskich…”
(1881) pisaä, Ĕe bezpoĈredniñ pobudkñ do wystñpienia Kraziewicza byäo podraĔnione polskie uczucie patriotyczne. Nie zgadzaä siö z niemieckim stwierdzeniem, Ĕe na Kociewiu ludnoĈè jest po wiökszej czöĈci narodowoĈci polskiej,
ale narodowoĈè ta przeznaczona jest na wymarcie. Narodowo-polski charakter
przedsiöwziöcia Kraziewicza i wspóädziaäajñcego z nim Walentego Stefaþskiego podkreĈlaäy równieĔ wäadze pruskie, wedäug których Towarzystwo Rolnicze w Piasecznie zostaäo tylko po to zaäoĔone, aĔeby rozwijaè polskoĈè przeciwko
niemczyĒnie i aĔeby, gdzie to moĔliwe pruskich poddanych mówiñcych po polsku
caäkowicie odciñgnñè od Niemców.
Istniejñce potrzeby i panujñcy na Pomorzu w tym czasie ,,klimat’’ jak
najbardziej sprzyjaäy wysuwaniu inicjatyw w kierunku tworzenia róĔnego rodzaju towarzystw rolniczych. Tö sytuacjö Juliusz Kraziewicz umiaä dostrzec
i znakomicie wyciñgnñè z niej wnioski praktyczne, byä to bowiem, jak miaäo
siö wkrótce okazaè, czäowiek czynu, peäen inicjatywy, obdarzony niezwykäymi
zdolnoĈciami organizacyjnymi, ofiarny i bez reszty oddany dobru ogólnemu.
Po przemyĈleniu sprawy Kraziewicz zaprosiä sñsiadów na zebranie do Piaseczna w dniu 1 paĒdziernika 1862 roku. Stawiäo siö 24 gospodarzy z Piaseczna, Gniewa i okolicy. Przemówiä do nich w gorñcych säowach, wskazujñc, Ĕe
jeĈli nie chcñ byè – jak zapowiadaäy wäadze niemieckie – skazani na wymarcie,
muszñ swojñ pracö i swój zawód rolniczy poddaè dziaäaniu nauki i oĈwiaty
i w tym celu zorganizowaè siö w towarzystwo rolnicze. Gäos Kraziewicza trafiä do przekonania zebranych. Mówiä bowiem do nich sñsiad, czäowiek równy zawodem i pochodzeniem, dobry gospodarz, który chötnie säuĔyä radami
i zdobyä sobie szacunek dziöki wzorowej pracy na dzierĔawionej ziemi. Gdy
wiöc wysunñä myĈl skupienia siä i stworzenia organizacji, uznano jñ za dobrñ
i tego samego dnia utworzono kóäko rolnicze pod nazwñ Towarzystwo Rolnicze w Piasecznie. Do zarzñdu wybrano Juliusza Kraziewicza, jako prezesa
oraz gospodarza Józefa Dziarnowskiego jako jego zastöpcö, nauczyciela Michaäa Czarneckiego na sekretarza i nauczyciela Józefa Sikorö na jego zastöp-
113
cö, karczmarza Jana Baäacha na skarbnika i gospodarza Mateusza Sentka na
jego zastöpcö. Wszyscy, oprócz Czaneckiego zamieszkaäego w Bielsku i Kraziewicza z pobliskiej Tymawy, byli mieszkaþcami Piaseczna. Liczba czäonków
w ciñgu pierwszych piöciu miesiöcy wzrosäa do 41. Poczñtkowo zajmowano
siö wyäñcznie sprawami fachowo-rolniczymi: podniesienia urodzajnoĈci ziemi
i wiökszego zysku z gospodarstw, poĔytku orek jesiennych dla zbóĔ jarych,
mierzwienia i gipsowania roli, siania koniczyny oraz uprawy roli pod buraki,
brukiew i marchew. W marcu 1863 roku przystñpiono do omówienia i rozwiñzania jednego z najpilniejszych zadaþ – wprowadzenia päodozmianu, tj. gospodarstwa wielopolowego w miejsce dotychczasowej trójpolówki, która jako
przestarzaäa dawaäa maäe zyski i nie odpowiadaäa juĔ Ĕyciowym potrzebom.
Poczñtkowo akcja ta nie znajdowaäa wiökszego zrozumienia. Chäopom
trudno byäo zaniechaè dotychczasowego sposobu gospodarowania. W ciñgu
dwóch pierwszych lat tylko trzech czäonków Towarzystwa Rolniczego wprowadziäo päodozmian, w trzecim roku – jedenastu, ale po szeĈciu latach nie
byäo juĔ ani jednego czäonka, który trwaäby jeszcze przy starym systemie.
Zwracano takĔe uwagö na sprawö tak waĔnñ, jak koniecznoĈè ubezpieczenia zboĔa od gradobicia i zabudowaþ od ognia. Aby przyjĈè z pomocñ chäopom,
którzy przez poĔar utracili budynki, Kraziewicz na zebraniu w kwietniu 1864
roku zaproponowaä realizacjö projektu samopomocy czäonkowskiej, polegajñcej na dobrowolnym zwiezieniu materiaäu budulcowego dla pogorzelców.
Na drodze do zdobycia pierwszych owoców podjötej pracy Kraziewicz miaä
jednak do pokonania wiele trudnoĈci, najpierw ze strony wäasnego spoäeczeþstwa, przede wszystkim ziemiaþstwa, które odnosiäo siö z duĔñ podejrzliwoĈciñ do jego samodzielnej akcji, Ĉwiadczñcej o ambicjach wyemancypowania
siö chäopstwa spod dotychczasowej kurateli szlachty. Stñd teĔ ziemiaþstwo
odnosiäo siö do Kraziewicza z lekcewaĔeniem, a nawet próbowaäo go oĈmieszaè, wykorzystujñc fakt, Ĕe przemawianie po polsku nie przychodziäo mu
poczñtkowo äatwo, nasiñkä bowiem – jak juĔ wspominaliĈmy – niemczyznñ
w latach szkolnych i w okresie praktyki rolniczej. Sam wyznaä kilka lat póĒniej:
,Päugiem i bronñ äatwiej mi pisaè po niwach naszych, niĔ piórem na papierze.
Ale silne przekonanie o säusznoĈci poczynaþ i wiara w ich skutecznoĈè oraz
niesäabnñcy zapaä pomogäy mu w krótkim czasie pokonaè wäasne säaboĈci
i przezwyciöĔyè braki.
PowaĔniejsze byäy przeszkody stawiane przez wäadze pruskie, które z niepokojem Ĉledziäy dziaäalnoĈè Kraziewicza i jego wzrastajñcy wpäyw na spoäeczeþstwo polskie. Jednak szykany i represje ze strony wroga nie zaäamaäy
Kraziewicza. W opinii spoäecznej podniosäy jego autorytet. Szybko teĔ rosäa
iloĈè czäonków Towarzystwa Rolniczego w Piasecznie. W koþcu 1864 roku
byäo ich ponad stu, w 1865 – 146, w 1866 – okoäo 180, a w 1867 – 201. Przybywaäo równieĔ czäonków, którzy wprowadzili w swoich gospodarstwach päodozmian. Zmiany byäy widocznym znakiem duĔego w krótkim czasie postöpu.
114
Doniosäym przedsiöwziöciem, którego projekt Kraziewicz przedstawiä
w czasie obchodów drugiej rocznicy dziaäalnoĈci Towarzystwa Rolniczego
w Piasecznie byäo powoäanie do Ĕycia towarzystwa kredytowego. Trzeba powiedzieè, Ĕe organizacje i instytucje spóädzielcze naleĔaäy w tym czasie do
rzadkoĈci. Na ziemiach polskich przed rokiem 1864 istniaäy tylko cztery tego
rodzaju stowarzyszenia: w ćrodzie, Brodnicy, Golubiu i Pleszewie. Byäy one
jednak przeznaczone gäównie dla rzemieĈlników. Chäopi korzystali z nich tylko w niewielkim zakresie. Osobne chäopskie spóäki poĔyczkowe, to jest spóädzielnie oszczödnoĈciowo-poĔyczkowe, jeszcze wówczas nie istniaäy. ToteĔ
inicjatywa Kraziewicza zorganizowania Spóäki PoĔyczkowej miaäa podobne
znaczenie, jak zaäoĔenie Kóäka Rolniczego, odtñd bowiem datuje siö w Polsce
chäopski ruch spóädzielczy, który do peänego rozwoju doszedä przeszäo trzydzieĈci lat póĒniej w formie Kas Stefczyka.
Czäonkowie Towarzystwa Rolniczego w ciñgu dwóch pierwszych lat jego
istnienia przekonali siö, Ĕe przynosi ono wielkie korzyĈci, przeto i myĈl
o Spóäce PoĔyczkowej przedstawiona na uroczystym zebraniu w paĒdzierniku
1864 roku zostaäa chötnie przyjöta i wprowadzona w Ĕycie. W dniu 12 stycznia 1865 roku Spóäka PoĔyczkowa rozpoczöäa swojñ dziaäalnoĈè. Utworzona
jako spóädzielnia oszczödnoĈciowo-poĔyczkowa byäa pierwszym na Pomorzu
bankiem ludowym, chociaĔ tej nazwy, póĒniej popularnej, nie nosiäa. Zaraz po
uchwaleniu statutu, na apel Kraziewicza zapisaäo siö do Spóäki 28 czäonków.
Kraziewicz jako prezes Kóäka Rolniczego byä równoczeĈnie przewodniczñcym rady nadzorczej Spóäki PoĔyczkowej. Ten stan rzeczy utrzymaä siö przez
däugie lata. Tymczasem Spóäka szybko siö rozwijaäa. W trzecim roku istnienia
obracaäa juĔ kapitaäem siögajñcym 70 tysiöcy talarów, z czego caäa okolica
miaäa duĔy zysk. Na zebraniu w lipcu 1865 roku Kraziewicz wystñpiä z projektem zorganizowania wystawy rolniczej z okazji trzeciej rocznicy zaäoĔenia
Towarzystwa Rolniczego w Piasecznie. Miaäa ona wykazaè osiñgniöcia trzyletniej jego dziaäalnoĈci. MyĈl tö przyjöto i mimo nasuwajñcych siö trudnoĈci
przystñpiono do jej realizacji. Wybrano piöè komisji, które zajöäy siö przygotowaniem nastöpujñcych dziaäów wystawy: 1. zwierzöta domowe, 2. narzödzia
gospodarcze, 3. roĈliny i przemysä domowy, 4. wyroby rzemieĈlnicze. Piñta
komisja pod kierunkiem Kraziewicza miaäa czuwaè nad caäoĈciñ przygotowaþ. We wrzeĈniu, po przeglñdzie postöpów w pracy, uäoĔono szczegóäowy
program i wyznaczono dzieþ 10 paĒdziernika 1865 roku jako termin wystawy,
poäñczonej z obchodami trzeciej rocznicy towarzystwa. Od czasu wystawy zaczöäa siö rozprzestrzeniaè säawa Piaseckiego Kóäka Rolniczego. Pisaäa o nim
prasa. Dla Kraziewicza te wszystkie gäosy i säowa uznania byäy bodĒcem do
dalszej, jeszcze bardziej zaangaĔowanej pracy. JeĔeli nasze Towarzystwo – mówiä – ma byè pierwszym i jeĔeli ma przyĈwiecaè przykäadem, to potrzeba, abyĈmy
szczerze pracowali, poäñczeni duchem braterstwa, jednoĈci i poĈwiöcenia tak,
aby po nas pamiñtka jakaĈ pozostaäa.
115
Dalszy rozwój Kóäka Rolniczego w Piasecznie szedä odtñd z jednej strony
w kierunku wewnötrznego doskonalenia siö i rozwoju, z drugiej – dziaäania
na zewnñtrz, to jest tworzenia lub wspóädziaäania w tworzeniu chäopskich kóäek rolniczych poza Piasecznem. Pierwszym przejawem tej pracy byä projekt
Kraziewicza powoäania do Ĕycia osobnych kóäek w tych wszystkich wsiach,
w których mieszkali czäonkowie Towarzystwa Rolniczego w Piasecznie.
Z pierwszñ inicjatywñ stworzenia u siebie Kóäka Rolniczego na wzór Piaseczna
wystñpiäa wieĈ PieniñĔkowo. Gdy przyszäo do zapisywania czäonków, zgäosiäo
siö 57 osób, wĈród nich chäopi z nastöpujñcych wsi: PieniñĔkowo, Dñbrówka, PóäwieĈ, Wiosäo, Lalkowy, Wäosiennica, Twarda Góra, Bocklin, Opalenie,
Gogolewo, Mirotki i Lipia Góra. RównieĔ przy udziale Kraziewicza zostaäo
zaäoĔone Towarzystwo Rolnicze w Pelplinie. Inicjatorem byä osiadäy tu na staäe Walenty Stefaþski. Na zebranie w dniu 8 maja 1866 roku przybyäo 20 osób
oraz czterech przedstawicieli wäadz pruskich, w tym Ĕandarm i jego pomocnik. Kraziewicz w swoim wstöpnym przemówieniu uzasadniä, podobnie jak
w PieniñĔkowie, potrzebö organizowania towarzystw i przedstawiä znaczenie
oĈwiaty i postöpu w gospodarstwach, podkreĈliä takĔe, Ĕe polityka jest zupeänie
z zakresu towarzystw rolniczych wyäñczona. Kraziewicz pomagaä w tworzeniu
na wzór Kóäka Piaseckiego – gdyĔ lud takiego pragnie – Towarzystwa Rolniczego w Bobowie. Z innych kóäek rolniczych, zaäoĔonych przez Kraziewicza
lub przy jego udziale naleĔy wymieniè jeszcze Komorsk w powiecie Ĉwieckim
(7 paĒdziernika 1868) i Lucim w pow. bydgoskim (13 marca 1868).
Dodajmy, Ĕe na Kociewiu poza wymienionymi (Piaseczno, PieniñĔkowo, Pelplin i Bobowo) powstaäy do koþca 1867 roku jeszcze dwa chäopskie Towarzystwa Rolnicze: w Lubichowie (30 czerwca 1867) i w Skórczu
(25 czerwca 1867), na sñsiednim zaĈ terenie powiatów Ĉwieckiego i tucholskiego
– w Drzycimiu, Grucznie, Lubiewie i Tucholi. Ogóäem na caäym Pomorzu
w styczniu 1868 roku istniaäy 24 wäoĈciaþskie Towarzystwa Rolnicze.
Przy wiökszoĈci, za przykäadem Piaseczna, utworzono takĔe Spóäki PoĔyczkowe i Kasy OszczödnoĈciowe. Przy wszystkich zaĈ pozakäadano biblioteczki. Kraziewicz w opracowanej statystyce czäonków wszystkich towarzystw rolniczych, zarówno ziemiaþskich jak i wäoĈciaþskich stwierdziä, Ĕe
towarzystwa te w 1865 roku liczyäy ogóäem 892 czäonków, w tym chäopów 612
czyli 68,6 procent. Na poczñtku roku 1868 na 2174 czäonków chäopów byäo juĔ
1687 czyli 76,6 procent. JeĔeli weĒmiemy teĔ pod uwagö, Ĕe wĈród czäonków
znajdowali siö rzemieĈlnicy, nauczyciele i ksiöĔa to trzeba stwierdziè, Ĕe odsetek ziemian byä stosunkowo niewielki i, Ĕe z biegiem lat wyraĒnie malaä, tym
samym zmniejszaä siö ich wpäyw na ludnoĈè wiejskñ, opanowanñ równoczeĈnie w coraz wiökszym stopniu przez rozwijajñce siö chäopskie Towarzystwo
Rolnicze.
Z inicjatywy Kraziewicza, twórcy i rzecznika ruchu ludowego, zaczöto wydawaè w Cheämnie czasopismo pod znamiennñ nazwñ „Piast”.
116
We wrzeĈniu 1866 roku Kraziewicz oraz przewodniczñcy ĈwieĔo zaäoĔonych kóäek rolniczych w PieniñĔkowie i Bobowie, Berent i Edward Kalkstein,
uzgodnili w tej sprawie stanowisko. Zadecydowali wydawanie pisma z zapewnieniem, Ĕe o ile nie utrzyma siö ono z wäasnych Ĉrodków finansowych, poprñ je funduszami kóäka lub prywatnymi. Na pierwsze potrzeby przeznaczyli
50 talarów. Redaktorem zostaä Józef Chociszewski, sekretarz Kóäka Piaseckiego, korespondent wielu pism, poczñtkujñcy wówczas pisarz ludowy.
W dniu 3 stycznia 1867 roku ukazaä siö w Cheämnie pierwszy numer „Piasta”, który byä wydawany w latach 1867-1869. Oprócz artykuäów poĈwiöconych
zagadnieniom rolniczym, zamieszczano w nim prace dotyczñce rzemiosäa
i przemysäu, nauk przyrodniczych i gospodarstwa spoäecznego, takĔe sprawozdania z dziaäalnoĈci Kóäek, nie tylko pomorskich ale takĔe poznaþskich,
kalendarzyk wszystkich odbywanych zebraþ. Dziöki tym materiaäom roczniki pisma sñ dziĈ nieocenionym Ēródäem historycznym.
Podporñ i gäównym wspóäpracownikiem „Piasta” byä Kraziewicz, który na
jego äamach wypowiadaä siö prawie w kaĔdym numerze. Mimo stosunkowo
krótkiej swojej dziaäalnoĈci „Piast” odegraä waĔnñ rolö w podtrzymywaniu
ĈwiadomoĈci mieszkaþców Kociewia.
Wszystkie dotychczasowe inicjatywy Kraziewicza i prace Kóäka w Piasecznie miaäy na celu pomoc spoäeczeþstwu starszemu. Jego twórca nie
zapomniaä jednakĔe i o mäodzieĔy, o czym Ĉwiadczy zaäoĔona przez niego
w 1866 roku Szkóäka Rolnicza. Takie przedsiöwziöcie w panujñcych stosunkach ustrojowych i prawnych mogäo byè realizowane tylko na zasadach dziaäalnoĈci spoäecznej. Kraziewicz rozwiñzaä obiektywne trudnoĈci w ten sposób,
Ĕe oddaä do uĔytku Szkóäki wäasne gospodarstwo i mieszkanie, równoczeĈnie obejmujñc po czöĈci rolö nauczyciela. Sam, jako doĈwiadczony i wzorowy rolnik, prowadziä wykäady z dziedziny sobie bliskiej i umiäowanej, przy
czym prowadziä je w gospodarstwie, które uczniom mogäo säuĔyè za przykäad
dobrej roboty. Dla przedmiotów ogólnych pozyskaä nauczycieli z okolicy:
Michaäa Czarneckiego z Bielska – sekretarza Kóäka Piaseckiego, Jana Stefaþskiego z Piaseczna, Jana Czarnojana z Eichstetu. Nauka rozpoczöäa siö
24 listopada 1866 roku. Uczniów byäo poczñtkowo piötnastu, póĒniej ponad
dwudziestu. Uczono bezpäatnie. Przez pewien czas rozwój Szkóäki zapowiadaä siö dobrze, ale trwaäo to zaledwie rok. Dalszej dziaäalnoĈci przeszkodziäy
wäadze pruskie, zakazaäy bowiem Kraziewiczowi prowadzenia zajöè, podajñc
za przyczynö brak kwalifikacji nauczycielskich. Byä to jednak tylko pretekst,
gdyĔ prawdziwñ przyczynñ byäo to, Ĕe wszystkie zajöcia odbywaäy siö w jözyku polskim oraz to, Ĕe w 1867 roku zabroniono mu na pewien czas dziaäalnoĈci publicznej. „Dziennik Poznaþski” pisaä, Ĕe Kraziewicz znalazä siö pod
policyjnym dozorem jako niebezpieczny dla paþstwa. Aczkolwiek dziaäalnoĈè
Szkóäki nie trwaäa däugo, sam fakt podjöcia w tym kierunku inicjatywy zasäuguje na uwagö.
117
Nieco däuĔszy Ĕywot miaäo powoäane tego samego roku do Ĕycia Towarzystwo Gospodyþ Wiejskich.
O pracach nowego Towarzystwa zachowaäo siö niewiele wiadomoĈci.
Z drobnych notatek prasowych wynika, Ĕe istniaäo jeszcze przynajmniej
w 1869 roku, wzorowaäo siö na Kóäku Rolniczym, sprowadzaäo dla czäonkiþ po
taþszej cenie artykuäy gospodarstwa domowego, zajmowaäo siö szerzeniem
oĈwiaty i podniesieniem moralnoĈci wĈród ludnoĈci wiejskiej, zaäoĔyäo takĔe
szkóäkö dla dziewczñt.
Inicjatywa Kraziewicza miaäa sens gäöbszy, niĔ motywy podane przy zakäadaniu Towarzystwa. Byä on czäowiekiem Ĉwiatäym i szedä z duchem czasu.
Na Zachodzie Europy toczyäa siö w tym okresie walka o równouprawnienie
kobiet w Ĕyciu spoäecznym i politycznym oraz jej wyksztaäcenie zawodowe.
Sñ to tylko niektóre przykäady charakteryzujñce rolö Kraziewicza, jako
dziaäacza oĈwiatowego.
Kraziewicz bardzo szybko pozyskaä sobie wĈród czäonków Kóäka i w spoäeczeþstwie uznanie i szacunek. Okazywano mu te uczucia przy róĔnych
okazjach, a niekiedy okazji szukano. Tak byäo w 1866 roku, gdyĔ dzieþ jego
imienin uczczono piöknñ uroczystoĈciñ, w czasie której wröczono mu srebrny
puchar z wyrytymi na nim säowami: Juliuszowi Kraziewiczowi, Twórcy i Naczelnikowi Towarzystwa Rolniczego w Piasecznie – czäonkowie i Rodacy w dniu
Imienin 21 maja 1866.
Najwybitniejszy w owym czasie pisarz polski, Józef Ignacy Kraszewski, nakreĈliä w swoich „Rachunkach” za rok 1867 taki jego obraz: Kraziewicz naleĔy
do tych wäaĈnie, co jözyk sobie popsuli, a gäowö i serce wyksztaäcili na niemieckim
wzorze. Poczñtkowo byä nawet zmuszony pisaè po niemiecku, a mozolnie potem
dopiero przekäadaè na polskie; dziĈ juĔ päynnie mówi po polsku. On swñ energiñ
wywoäaä zaäoĔenie Towarzystwa Rolniczego w Piasecznie, z którego w poczñtku
swoi siö Ĉmieli, a policja na posiedzeniach wiernie asystowaäa. Zaczöäo siö od
25 czäonków. Kraziewicz rady sobie daè nie mógä, szydzili jedni, ramionami
ruszali drudzy, on do pracy zachöcajñc, zraziè siö nie dawaä niczym. Zaprowadziä u czäonków päodozmian, uczyä gospodarstwa […]. Umiaä teĔ sobie pozyskaè
miäoĈè wspóäobywateli, która siö wyraziäa ofiarami, säowy, a co najwiöcej – ufnoĈciñ i wiarñ powszechnñ. Na tym polu skromnym, które miaä wyznaczonym
do dziaäania, zrobiä on w swoim zakresie wiele, daä poczñtek i przykäad, naleĔy
mu siö czeĈè i wdziöcznoĈè od kraju. Zaszczepiè äad i chöè do pracy, nie dajñc siö
zraziè niczym, jest to najlepiej zasäuĔyè siö ojczyĒnie.
W dniu 23 marca 1867 roku – ziemiaþskie Towarzystwo Rolniczo-Przemysäowe Powiatu Toruþskiego nadaäo Kraziewiczowi godnoĈè czäonka honorowego w uznaniu jego zasäug na niwie gospodarczej i narodowej.
DuĔe znaczenie gospodarcze dla rolników miaäa instytucja stworzona staraniem Kraziewicza w grudniu 1867 roku. Temu celowi miaäa säuĔyè i faktycznie po jej urzñdzeniu przez wiele lat säuĔyäa odbywana raz w tygodniu Gieäda
118
ZboĔowa w Gniewie, uznana za pierwszñ w Polsce tego rodzaju formö pomocy dla chäopów. Podobnñ rolö w okresie póĒniejszym speäniaäy utworzone
z inicjatywy Kraziewicza i oparte na zasadach spóädzielczoĈci – mäyn parowy
i cukrownia w Gniewie, uruchomiona w 1881 roku.
W roku 1877 Kraziewicz zostaä powoäany na dyrektora Wydziaäu Rolnego
w Centralnym Towarzystwie Gospodarczym dla Prus Zachodnich, w organizacji stworzonej w 1874 roku przez Sejmik Gospodarski w Toruniu.
W ogäoszonej w toruþskim „Gospodarzu” (1877 nr 11) odezwie skierowanej do „Braci rolników” zachöcaä, aby na ojczystej ziemi: korzystali z towarzystw rolniczych, równoczeĈnie deklarowaä pomoc w zakäadaniu nowych tego
typu organizacji.
ZaangaĔowany w coraz szerszñ dziaäalnoĈè spoäecznñ i narodowñ, Kraziewicz nie zaniedbywaä równoczeĈnie gäównego swojego dzieäa, Kóäka Rolniczego w Piasecznie. Przewodniczyä mu bez przerwy aĔ do 1889 roku. Wygäaszaä w dalszym ciñgu na jego zebraniach referaty, poĈwiöcajñc uwagö w coraz
wiökszym stopniu zagadnieniom specjalnym, zwiñzanym z udoskonaleniem
urzñdzeþ gospodarczych, agrotechnikñ i uprawami, m.in. uprawñ buraków.
Nowa sytuacja polityczna po 1871 roku oraz gwaätowny spadek frekwencji staäy siö przyczynñ, Ĕe na zebraniu w listopadzie 1877 roku Kraziewicz
wystñpiä z projektem poäñczenia dotychczasowych Kóäek w Piasecznie i PieniñĔkowie i stworzenia Towarzystwa Rolniczego dla Powiatu Kwidzyþskiego
z siedzibñ w Piasecznie. Zebrania miaäy odtñd odbywaè siö cztery razy do
roku. Projekt przyjöto i uchwalono nowy statut. Kraziewicz, cieszñc siö niezmiennym zaufaniem czäonków, zostaä wybrany prezesem.
W 1880 roku Juliusz Kraziewicz oddaä synowi Wiktorowi dzierĔawö wäók
proboszczowskich w Tymawie, dla siebie zaĈ kupiä w tej wsi gospodarstwo,
które wkrótce sprzedaä. Wyprowadziä siö wtedy do Gdaþska, gdzie przy ulicy
Dolna Brama jego córki, Jadwiga i Augusta, prowadziäy pensjonat. Jadwiga
udzielaäa poza tym lekcji muzyki. Na poczñtku kwietnia 1891 roku Kraziewicz
zamieĈciä w „Gazecie Gdaþskiej” ogäoszenie takiej treĈci: Poszukujö od tej
chwili lub od 1 maja stanowiska jako samodzielny rzñdca gospodarczy. Obeznany jestem z hodowlñ buraków, drylowaniem, tuczeniem bydäa, drenowaniem itp.
Szukaä wiöc pracy. Powierzono mu parcelacjö majñtków, najpierw w Trzcianie pod Sztumem, nastöpnie w Murzynowie LeĈnym koäo ćrody w Wielkopolsce. Tutaj zmarä nagle 4 kwietnia 1895 roku na udar serca. Pochowano go na
cmentarzu w Nietrzanowie koäo Murzynowa LeĈnego.
Redaktor „Gazety Gdaþskiej”, Bernard Milski, zamieszczajñc o nim krótkie wspomnienie, napisaä: Nieboszczyka znaliĈmy tu w Gdaþsku, gdyĔ mieszkaä
tu przy familii i bywaä w naszej redakcji […]. Zaniechawszy dzierĔawö Tymowskñ i Piaseckñ, przeniósä siö do Gdaþska, gdzie mieszkaä zapomniany i odosobniony, pödzñc Ĕycie peäne cierni i gäogów, interesujñc siö jednak zawsze kaĔdym
objawem Ĕyciowym spoäeczeþstwa polskiego. W 1912 roku to „Gazeta Gdaþska”
119
z okazji 50. rocznicy zaäoĔenia Koäka Rolniczego w Piasecznie przypomniaäa
zasäugi Kraziewicza, stwierdzajñc z ubolewaniem:
Nie uczczono tego möĔa Ĕadnym pomnikiem, a nawet pamiöè ludzka o nim
siö nie zachowaäa, gdyĔ ze wstydem to wyznaè musimy, prowincja nasza nie
okazaäa siö dosyè dojrzaäñ, by dzieäo to dalej prowadziè, a chociaĔby podtrzymaè.
Inne okolice podchwyciäy myĈl, która u nas siö zrodziäa, i doprowadziäy jñ do
rozkwitu, do którego nam jeszcze daleko.
Przez däugie lata po swojej Ĉmierci Juliusz Kraziewicz rzeczywiĈcie nie
doczekaä siö pomnika, nie miaä ulicy swojego imienia. Uznanie i wyrazy hoädu, tak niegdyĈ powszechne, wracajñ i przybierajñ na sile dopiero w ostatnim czasie. W Piasecznie, w tamtejszej szkole podstawowej, zaczöto w latach
siedemdziesiñtych XX wieku zbieraè pamiñtki po Juliuszu Kraziewiczu za
sprawñ Jana Ejankowskiego. W Sobieszewie pod Gdaþskiem nazwano jego
imieniem Wojewódzki OĈrodek Szkolenia i wmurowano na jego budynku
tablicö pamiñtkowñ. RównieĔ tablicñ pamiñtkowñ uczciä go w koþcu wrzeĈnia
1977 roku Gdaþsk, gdzie mieszkaä w ostatnich latach swego Ĕycia. Szczególne znaczenie ma do dziĈ Dom Kultury im. Kraziewicza w Piasecznie, otwarty
26 wrzeĈnia 1977 roku oraz utworzone na jego bazie Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego.
Tym samym powinno staè siö zadoĈè przekonaniu jego bliskiego
wspóäpracownika, Józefa Chociszewskiego, który jeszcze za jego Ĕycia napisaä: KiedyĈ z wdziöcznoĈciñ naród Twe imiö wspominaè bödzie.
WaĔniejsza bibliografia
1. Bukowski Andrzej, Juliusz Kraziewicz pionier polskich kóäek rolniczych, Gdaþsk 1978.
2. Bukowski Andrzej, Juliusz Kraziewicz – Twórca pierwowzoru polskich kóäek rolniczych.
Praca zbiorowa Kociewie, seria Pomorze Gdaþskie R: 1969, nr 6.
3. Bukowski Andrzej, Pomorze Gdaþskie w powstaniu styczniowym, Gdaþsk 1964.
4. Bukowski Andrzej, Kraziewicz Juliusz [w:] Polski Säownik Biograficzny, T. XV, Wrocäaw
–Warszawa–Kraków 1970, s. 256- 257.
5. ãebiþski Wäadysäaw, Kóäka Rolniczo-wäoĈciaþskie i rozwój pracy okoäo rolniczej oĈwiaty
ludowej w. Ks. Poznaþskim i Prusach Zachodnich, Warszawa 1881.
6. Jakóbczyk Witold, Z dziaäalnoĈci Juliana[!] Kraziewicza [w:] Zapiski Towarzystwa Naukowego w Toruniu, R. 1936 z. 8.
7. Pomorze Gdaþskie 1807-1850. Wybór Ēródeä. Opracowaä Andrzej Bukowski, Wrocäaw
1958.
8. Prasa:
• NadwiĈlanin 1863, 1866
• Przyjaciel Ludu 1864-1868
• Piast 1867-1868
• Dziennik Poznaþski 1867
• Gazeta Gdaþska 1891, 1895, 1912
• Gazeta Toruþska 1895
• Gospodarz 1877
120
Marcin Käodziþski
POWÓDđ 1947 ROKU W POWIECIE TCZEWSKIM
– ZARYS PROBLEMATYKI
Poczñtek 1947 roku byä jednym z najtrudniejszych okresów dla spoäeczeþstwa powiatu tczewskiego w jego powojennej historii. Do drugiej poäowy stycznia trwaäa niezwykle zaciekäa oraz brutalna kampania wyborcza do
Sejmu Ustawodawczego, która w duĔym stopniu doprowadziäa do zastraszenia ludnoĈci przez aparat wäadzy1. Wiökszym jednak, jak siö wydaje, problemem byäa jednak däuga i wyjñtkowo surowa zima. Szczególnie dotkliwy dla
spoäeczeþstwa powiatu tczewskiego okazaä siö praktycznie chroniczny brak
opaäu. Na przykäad jeszcze w lutym 1947 roku Posterunek Milicji Obywatelskiej (MO) w Gniewie podawaä w swoim raporcie, Ĕe: W miesiöcu lutym
[19]47 roku zostaäo na szkodö Skarbu Paþstwa wykradzione wyciöte wiöksza
iloĈè drzewa w Gniewskich Mäynach. Spowodowane to zostaäo brakiem wögla
i drzewa opaäowego, gdyĔ sprowadzenie przez Spóädzielnie wögla w tak maäych
iloĈciach nie zaspokoiäo potrzeb ludnoĈci tutejszej 2. O podobnych sytuacjach
informowaäy, w omawianym przez nas okresie, takĔe inne jednostki MO.
Oprócz opaäu odczuwano równieĔ brak podstawowych Ĉrodków do Ĕycia,
w tym ĔywnoĈci. Dotkliwe mrozy uniemoĔliwiaäy równieĔ realizacjö przedsiöwziöè zwiñzanych z odbudowñ powiatu. W grudniu 1946 roku przerwano
1
2
W kampaniö do wyborów do Sejmu Ustawodawczego, przeprowadzonych 19 stycznia
1947 r., w powiecie tczewskim wäadze komunistyczne zaangaĔowaäy struktury administracji samorzñdowej, partie polityczne, wojsko oraz szeroko pojöty aparat represji (co
najmniej od koþca grudnia 1946 r., jak wskazujñ raporty, funkcjonariusze Milicji byli postawieni w stan ostrego pogotowia). Poza prowadzonñ akcjñ propagandowñ stosowano,
wobec przeciwników politycznych, aresztowania.
W sfaäszowanych wyborach sejmowych zwyciöĔyäy partie tzw. „bloku demokratycznego”
(PPR, PPS, SL, SD). Wedäug oficjalnych wyników w powiecie tczewskim miaäo oddaè
na nie gäosy 77,9 % wyborców, a tylko 12,7% miaäo zagäosowaè na opozycyjny PSL (por.
Historia Tczewa, pod. red. W. Däugoköcki, Tczew 1998, s. 360).
Archiwum Instytutu Pamiöci Narodowej w Gdaþsku (dalej AIPN Gd), 139/7, cz. 3,
Sprawozdania miesiöczne Posterunków Milicji Obywatelskiej z KPMO Tczew za okres
od 1.I.1947–28.XII.1947, Raport miesiöczny za czas od 1 lutego [19]47 r. do 28 lutego
1947 r., 28 II 1947, k. 35. NaleĔy wspomnieè, iĔ nie tylko zwykli obywatele mieli problem
z opaäem. Dotyczyäo to równieĔ, choè w duĔo mniejszym stopniu, funkcjonariuszy Milicji.
W lutym 1947 r. Komenda Powiatowa MO w Tczewie po otrzymaniu przydziaäu wögla informowaäa Komendö Wojewódzkñ MO w Gdaþsku, iĔ: „Przy panujñcych obecnie bardzo
silnych mrozach 15 ton wögla na tut. Powiatowñ Komendö MO jest maäo – potrzeba by
przeciötnie w miesiñcach styczniu i lutym 20 ton wögla miesiöcznie zaĈ w pozostaäych
miesiñcach wystarczy 15 ton” (por. AIPN Gd, 139/8, Sprawozdania Polityczne Komendy
Powiatowej MO w Tczewie za okres od 1 I 1947–4 XII 1947, Miesiöczne sprawozdanie
sytuacyjno-gospodarcze Ref. Gospodarczy za miesiñc luty, 28 II 1947, k. 22).
121
prace przy budowie mostu w Miäobñdzu, a w lutym 1947 roku roboty przy
szosie Tczew–Zajñczkowo3.
MoĔliwoĈci nastñpienia poprawy sytuacji spodziewano siö wraz z nadejĈciem miesiöcy wiosennych i rozpoczöciem odwilĔy. Oczekiwany wzrost
temperatury nie zakoþczyä jednak problemów powiatu. Wröcz przeciwnie.
Wiosenne roztopy sprowadziäy nowy kataklizm. Pod koniec marca 1947 roku
powiat tczewski zostaä dotkniöty klöskñ powodzi. NadejĈcie niszczñcego Ĕywioäu nie byäo jednak zupeänym zaskoczeniem dla ludnoĈci.
PRZYGOTOWANIA DO POWODZI
O niebezpieczeþstwie zwiñzanym z potencjalnñ powodziñ ludnoĈè powiatu
mogäa siö przekonaè juĔ w grudniu 1946 roku. Wówczas to kra lodowa zagroziäa odbudowywanemu mostowi koäowemu przez Wisäö w Tczewie. W sprawozdaniu Posterunku Rzecznego MO za grudzieþ 1946 rok czytamy, iĔ: Dnia
15.XII.46 r. o godz. 4.45 zostaä powiadomiony telefonicznie Posterunek MO
Rzeczny o zawaleniu siö rusztunku [rusztowania – M. K.] przy moĈcie koäowym
w Tczewie. O zajĈciu tym natychmiast powiadomiono Komendö Powiatowñ
i PUBP w Tczewie. Zawalenie rusztunku nastñpiäo na skutek napäywu silnej kry
lodowej4. Wydziaä ćledczy tejĔe komendy juĔ dzieþ po meldunku rozpoczñä
dochodzenie w tej sprawie5. Niestety, na obecnym etapie badaþ, nie jesteĈmy
w stanie ustaliè czy podjöto w tej sprawie jakiekolwiek inne dziaäania.
ZagroĔenie nie mijaäo. W sprawozdaniu za styczeþ 1947 roku Posterunek MO w Opaleniu informowaä Komendö Powiatowñ (KP) MO w Tczewie
o zagroĔeniu zerwania mostu przez Wisäö w Opaleniu6. Ostatecznie w obawie
przed caäkowitym zniszczeniem tego obiektu postanowiono rozpoczñè jego
rozbiórkö z dniem 24 lutego tegoĔ samego roku7. Przewóz ludnoĈci przez Wi3
4
5
6
7
122
AIPN Gd, 139/7, cz. 3, Raport miesiöczny za miesiñc grudzieþ [19]46 r., b.d., k. 201;
AIPN Gd, 139/7, cz. 1, Sprawozdania miesiöczne Posterunków Milicji Obywatelskiej
z KPMO Tczew za okres od 1.I.1947– 28.XII.1947, Raport miesiöczny za miesiñc luty
1947 r., b.d., k. 28.
AIPN Gd, 139/7, cz. 3, Raport miesiöczny sytuacyjny, 27 XII 1946, k. 209.
Autor w dotychczasowej kwerendzie nie dotarä do akt dochodzenia w tej sprawie. Wiadomo jedynie, iĔ w jego ramach Ĉledczy MO „sprawdzali” kierownika budowy tegoĔ mostu
inĔyniera Stefana Litwiniszyna. Sprawö skierowano do Prokuratora Sñdu Okrögowego w
Starogardzie 21 grudnia 1946 r. z adnotacjñ „do dalszej decyzji” (por. AIPN Gd, 139/12,
Rejestr Ĉledztw i dochodzeþ, k. 33).
AIPN Gd, 139/7, cz. 1, Sprawozdanie miesiöczne za czas od 1.1.[19]47 r. do 1.2.[19]47,
3 II 1947, k. 2.
AIPN Gd, 139/7, cz. 1, Sprawozdanie miesiöczne za czas od 1.2.[19]47 do 1.3.[19]47,
28 II 1947, k. 23. Wedäug raportu KP MO w Tczewie za ten okres, do tego wydarzenia
miaäo dojĈè dzieþ póĒniej, 25 lutego 1947 r. (por. AIPN Gd, 139/8, Sprawozdanie Sä. Zewnötrznej za czas od 1 do 28.II.[19]47, 28 II 1947, k. 16).
säö w gminie Opalenie, wykorzystujñc äodzie, przejñä wówczas Zarzñd Dróg
Wodnych w Korzeniewie8.
GroĒba nadejĈcia wielkiej wody rosäa z dnia na dzieþ. W lutym i marcu
zaczöäy formowaè siö w caäym powiecie komitety przeciwpowodziowe, które miaäy za zadanie: reparacjö waäów ochronnych nad Wisäñ mocno zdewastowanych przez dziaäania wojenne9. Zajmowaäy siö one równieĔ wyznaczeniem
kwater dla powodzian i ich „inwentarza” oraz zapewnieniem im wszelkiej
moĔliwej pomocy10. Wedäug raportów milicyjnych do prac komitetów miaäo
siö szeroko wäñczyè spoäeczeþstwo powiatu. Przykäadowo w gminie Subkowy w akcji przeciwpowodziowej miaäo braè udziaä: caäe spoäeczeþstwo na czele
z Wójtem gminy11.
Z komitetami wspóädziaäaäy równieĔ jednostki MO oraz Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej (ORMO) z caäego powiatu. Do gäównych zadaþ
milicjantów naleĔaäo m.in. organizowanie w razie potrzeby ewakuacji ludnoĈci z terenów zagroĔonych powodziñ, a takĔe obserwacja oraz ochrona waäów
ochronnych. Na przykäad w gminie Janowo funkcjonariusze MO mieli w porozumieniu z Zarzñdem Gminy wysyäaè na nie patrole, a takĔe dostarczanie furmanek do dyspozycji komitetu12. W ochronie waäów w powiecie szczególnie
pomocni okazali siö czäonkowie ORMO, którzy mieli na nich peäniè straĔ13.
Na samym nasypie przeciwpowodziowym we wsi Rybaki, jak wskazujñ raporty, miaäo peäniè säuĔbö dzieþ i noc 10 ormowców14.
W ramach wspóädziaäania z komitetami MO i ORMO miaäy braè udziaä
w akcji przeciwpowodziowej druĔyny ratownicze, tworzonych co najmniej od
lutego 1947 roku w ramach porozumienia z partiami politycznymi powiatu
8
9
10
11
12
13
14
AIPN Gd, 139/7, cz. 1, Sprawozdanie miesiöczne za czas od 25. III.[19] 47 do 25. 4.
[19]47 r., 25 IV 1947, k. 110.
AIPN Gd, 139/9, Sprawozdania Polityczno-wychowawcze za okres od 20.I.1947
– 5.XII.1947, Sprawozdanie z pracy Polityczno-Wychowawczej MO powiatu tczewskiego za okres od 5.II.[19]47 r. do 5.III.[19]47 r., 5 III 1947, k. 19-20. Nie wszödzie jednak
waäy przeciwpowodziowe byäy uszkodzone. Na przykäad wedäug raportu Posterunku MO
w Subkowach na ich terenie znajdowaäy siö 2 km waäów, które nie zostaäy naruszone dziaäaniami wojennymi (por. AIPN Gd, 139/7, cz. 1, Raport sytuacyjny do Powiatowej Komendy MO z posterunku MO Subkowy, za czas od 28 stycznia do 28 lutego 1947, b.d., k. 19).
AIPN Gd, 139/9, Sprawozdanie z pracy Polityczno-Wychowawczej MO powiatu tczewskiego za okres od 5.II.[19]47 r. do 5.III.[19]47 r., 5 III 1947, k. 19 -20.
AIPN Gd, 139/7, cz. 1, Raport sytuacyjny do Powiatowej Komendy MO z posterunku MO
Subkowy, za czas od 28 stycznia do 28 lutego 1947, b.d., k. 18.
AIPN Gd, 139/7, cz. 2, Sprawozdania miesiöczne Posterunków Milicji Obywatelskiej
z KPMO Tczew za okres od 1.I.1947–28.XII.1947, Raport sytuacyjny za czas od dnia
25 II [19]47r. do dnia 28. III. [19]47 roku, 29 III 1947, k. 174.
Wedäug zestawieþ z tamtego okresu w caäym powiecie tczewskim byäo w marcu 1947 r.
525 czäonków ORMO.
AIPN Gd, 139/7, cz. 1, Raport sytuacyjny posterunku MO Subkowy za czas od 28 lutego
do 2[3] marca 1947, 22 III 1947, k. 55.
123
tczewskiego. Obecny stan badaþ nie pozwala nam jednak na okreĈlenie zakresu ich dziaäaþ.
O udziale jednostek Wojska Polskiego w akcji przeciwpowodziowej w powiecie tczewskim wiemy niewiele. Nieliczne posiadane przez nas informacje
odnoszñ siö wyäñcznie do dziaäaþ Ĕoänierzy polskich w gminie Subkowy. Dowiadujemy siö z nich m.in., iĔ: Wobec groĒby powodzi Wojsko Polskie jakie siö
znajduje jest zawiadamiane o wszystkim co zamierza siö robiè. W szczególnoĈci
w tym tak krytycznym czasie p-powodziowym. Wspóäpraca utrzymana. Pionierzy
[Ĕoänierze wojsk inĔynieryjnych – M. K.] majñ za zadanie rozbijaè lód na WiĈle i w razie ewakuacji ludnoĈci cywilnej dopomóc Ormowcom15.
W przygotowaniach do powodzi braäy udziaä równieĔ jednostki straĔy
poĔarnej z caäego powiatu. Niestety, ani materiaäy archiwalne, ani literatura
przedmiotu i podmiotu nie pozwalajñ nam na bliĔsze przedstawienie ich dziaäalnoĈci w omawianym przez nas okresie. Musimy jednak wziñè pod uwagö,
iĔ straĔ poĔarna w powiecie tczewskim borykaäa siö z brakiem sprzötu. Dla
przykäadu w samym mieĈcie Tczewie Ochotnicza StraĔ PoĔarna przy stanie
34 czäonków posiadaäa w 1947 roku 3 samochody oraz 4 motopompy16. Nie
lepiej wyglñdaäa sytuacja w terenie17.
WIELKA WODA
W zwiñzku z ruszeniem kry lodowej ogäoszono w powiecie tczewskim
21 marca 1947 roku o godz. 20 ostre pogotowie dla Milicji oraz wszystkich
straĔy ratowniczych, sanitarnych i poĔarnych18. Zmobilizowane formacje, peäniñce säuĔbö dzieþ i noc, zajöäy siö m.in. przygotowaniami ludzi i ich mienia do ewentualnej ewakuacji, przygotowaniem dla nich odpowiedniej iloĈci
mieszkaþ, a takĔe ochronñ waäów19. Do KPMO miaäy w tym czasie napäywaè
informacje z Zarzñdu Dróg Wodnych oraz komitetów przeciwpowodziowych
z caäego powiatu, odnoĈnie stanu wody, napäywu kry oraz kondycji waäów20.
NadejĈcie wielkiej wody najbardziej dotkliwe, jak siö wydaje, okazaäo
siö dla Tczewa. Fala kulminacyjna powodzi nadeszäa do miasta 24 marca
1947 roku o godz. 8.3021. Najwiökszy napäyw wody i kry lodowej nastñpiä juĔ
15
16
17
18
19
20
21
124
Ibidem, k. 56.
60 lecie OSP w Tczewie. Nadanie sztandaru i Zäotego Znaku ZW Zw. OSP, k. 42; Kronika
OSP Miasta Tczewa 1582-1997, oprac. Z. Frydryszewski, k. 65 (kroniki w zbiorach Sekcji
Historii Miasta Miejskiej Biblioteki Publicznej w Tczewie).
Na przykäad w lutym 1947 r. w gminie Godziszewo tylko w gromadzie Turze posiadano
sprzöt straĔacki (por. AIPN Gd 139/7, cz. 3, Raport Sytuacyjny, 25 II 1947, k. 194).
AIPN Gd 139/7, cz. 1, Sprawozdanie z sytuacji powodziowej, 5 IV 1947, k. 92.
Ibidem.
Ibidem.
Ibidem.
ok. godz. 10.5922. Byä on tak silny, iĔ odbudowanego zaledwie 16 dni wczeĈniej mostu koäowego przez Wisäö nie udaäo siö uratowaè. Wedäug Komendy
Powiatowej MO w Tczewie przebieg wydarzeþ wyglñdaä nastöpujñco: Nowo
zbudowany most dla ruchu koäowego w Tczewie zostaä powaĔnie zagroĔony.
Coraz silniejsza kra lodowa uderzaäa w drewniane filary i o godz. 10.35 runöäo pierwsze przösäo do wody. Nastöpnie po krótkim czasie zniesiona zostaäa
pozostaäa czöĈè mostu, tak, Ĕe nowo wybudowana czöĈè zniesiona zostaäa doszczötnie. Na skutek zniesienia mostu drogowego, zagroĔony zostaä powaĔnie
nowo budujñcy siö most kolejowy poäoĔony niĔej mostu zniesionego. Nastñpiäy
jednak takie komplikacje ze zniesionym mostem – przösäami – Ĕe te osiadäy na
lodzie i zabrane zostaäy przez falö bliĔej mostu kolejowego i przösäa te utworzyäy
jakoby ochronö dla mostu kolejowego w ten sposób, Ĕe kra lodowa musiaäa caäñ
siäñ uderzaè w leĔñce przösäa, przez co siäa uderzenia kry w filary mostu kolejowego zostaäa znacznie zmniejszona23. Posterunek Rzeczny MO w Tczewie
informowaä o zniszczeniu äñcznie 8 przöseä24. Utrata mostu byäa dla miasta,
jak równieĔ i caäego powiatu, bardzo ogromnñ stratñ. Wedäug Józefa Dylkiewicza, wydarzenie te miaäo byè na tyle silnym przeĔyciem dla kierownika
jego odbudowy Stefana Litwiniszyna, Ĕe ten niedäugo potem zmarä25. Woda
zaczöäa opadaè po 25 marca26.
Fala powodziowa spowodowaäa zniszczenia równieĔ poza Tczewem. Wylewy wody miaäy doprowadziè od zniszczenia dróg w Subkowach, a takĔe
w Wielgäowach, gdzie: woda z roztopów przerwaäa drogö, robiñc przekop przez
caäñ drogö brukowanñ27. W Pelplinie natomiast kra lodowa miaäa osäabiè most
na Wierzycy przy ul. KoĈciuszki28. Zalaniu ulegäy najprawdopodobniej niektóre budynki mieszkalne w mieĈcie29.
22
23
24
25
26
27
28
29
Ibidem.
Ibidem. Wedäug meldunku KPMO w Tczew zator lodowy kry, który spowodowaä ostatecznie zerwanie mostu koäowego, powstaä w okolicach Maäej Säoþcy. (por. AIPN Gd, 139/9,
Meldunek do Z-cy Komendanta Wojewódzkiego MO w Gdaþsku Wydziaä Polit[yczno]
Wych[owawczy], 24 III 1947, k. 29).
AIPN Gd 139/7, cz. 1, Wykaz statystyczny z dziaäalnoĈci SäuĔby Zewnötrznej Post. MO
Rzecznego w Tczewie za miesiñc marzec, 2 IV 1947, k. 63.
Ziemia Tczewska, t. 2, oprac. J. Dylkiewicz, k. 18 (kronika w zbiorach Sekcji Historii Miasta Miejskiej Biblioteki Publicznej w Tczewie). NaleĔy wspomnieè, iĔ Dylkiewicz mylnie
datuje powódĒ na 1946 r.
AIPN Gd 139/7, cz. 1, Sprawozdanie z sytuacji powodziowej, 5 IV 1947, k. 92.
AIPN Gd 139/7, cz. 1, Raport sytuacyjny posterunku MO Subkowy, za czas od 18 marca
do 28 kwietnia 1947 r., 28 IV 1947, k. 104.
AIPN Gd 139/7, cz. 3, Raport miesiöczny od 28.5.[19]47 r. do 28.5.[19]47 r., 28 VI 1947,
k. 73. Na obecnym etapie badaþ nie jesteĈmy w stanie okreĈliè w jakim stopniu Pelplin
zostaä zalany przez falö powodziowñ.
AIPN Gd 139/7, cz. 3, Raport miesiöczny za kwiecieþ marzec 1947 r., 28 IV 1947,
k. 85.
125
Ogólnie w caäym powiecie tczewskim w trakcie marcowej powodzi ewakuowano, wedäug sprawozdaþ Komendy Powiatowej, 23 osoby z Nicponi do
Nicponi Górnej oraz 12 osób z Gniewu do Gniew Nowe Osiedla30.
Odwoäania ostrego pogotowia przeciwpowodziowego nastñpiäo 31 marca
1947 roku31.
GDY OPADãA WODA
Sytuacja gospodarcza powiatu po marcowej klösce Ĕywioäowej byäa bardzo ciöĔka. PowódĒ zniszczyäa lub uszkodziäa najwaĔniejsze arterie komunikacyjne. NadejĈcie wielkiej wody powiökszyäo, i tak nie maäe, problemy
poprzednich miesiöcy. Komenda Powiatowa MO w Tczewie tak charakteryzowaäa ciöĔkie poäoĔenie powiatu w marcu 1947 roku: Do najwaĔniejszych
problemów sytuacji gospodarczej w powiecie, jest caäkowity zanik zboĔa i brak
chleba. Täumaczy siö to ciñgäym wywoĔeniem na tereny innych powiatów, z których handlarze przybywajñ skupujñc zboĔe jako taþsze jak w innych powiatach,
päacñc ceny jednak o 50% wyĔsze jak ustaliäy wäadze administracyjne w powiecie tutejszym. Z powodu tego istnieje pewne rozgoryczenie w spoäeczeþstwie.
Jedynym wyjĈciem z powyĔszej sytuacji byäo podniesienie cen zboĔa i mñki oraz
pieczywa tak, Ĕe w ten sposób brak chleba i mñki zostaä na razie usuniöty.
Odbiäo siö to jednak na kieszeni spoäeczeþstwa to teĔ säychaè coraz czöĈciej wyraĔenia, by wäadze zakazaäy wszelki wywóz zboĔa i mñki z terenu powiatu na
inne tereny. Drugim z kolei problemem gospodarczym, oczekujñcym rozwiñzania, to szerzñce siö bezrobocie, które w samym mieĈcie Tczewie obejmuje okoäo
700 osób. Bezrobocie spowodowane zostaäo zastojem produkcyjnym niektórych
przedsiöbiorstw z powodu braków surowców32. Brakowaäo równieĔ ziemniaków, zarówno do spoĔycia, jak i pod zasiew33. Dla uzyskania peäniejszego
obrazu ówczesnej sytuacji powiatu tczewskiego naleĔy dodaè, iĔ wedäug danych KPMO powódĒ miaäa zniszczyè aĔ 480 ha jesiennego zasiewu, a surowa zima 600 ha oziminy34.
Wäadze komunistyczne spodziewaäy siö poprawy stanu gospodarki wraz
z nadejĈciem wiosennych prac remontowych przy mostach tczewskich przez
Wisäö, a takĔe innych szkód spowodowanych przez powódĒ35. Okazaä siö to
niestety proces bardziej däugotrwaäy i zäoĔony. Jeszcze w czerwcu 1947 roku
Sekretarz Komitetu Gminnego PPR w Pelplinie, Norbert ãangowski, miaä
30
31
32
33
34
35
126
AIPN Gd 139/7, cz. 1, Sprawozdanie z sytuacji powodziowej, 5 IV 1947, k. 92.
Ibidem.
AIPN Gd, 139/8, Sprawozdanie za czas od 1 do 31.III.[19]47, 2 IV 1947, k. 25.
AIPN Gd 139/7, cz. 1, Sprawozdanie, 14 IV 1947, k. 89.
AIPN Gd, 139/8, Sprawozdanie za czas od 1.V do 31.V.1947, 31 VI 1947, k. 49.
AIPN Gd, 139/8, Sprawozdanie za czas od 1 do 31.III.[19]47, 2 IV 1947, k. 25.
w jednym z pism przy pytaniu Jaki jest stan aprowizacji? dopisaè oäówkiem
odpowiedĒ: brak chleba36.
Wäadze wyciñgnöäy jednak pewnñ naukö z marcowej powodzi. Wiökszñ
uwagö przywiñzywano do ochrony waäów przeciwpowodziowych. Widaè
to szczególnie dobrze na przykäadzie dziaäaþ Posterunku Rzecznego MO
w Tczewie. W jego sprawozdaniu za miesiñc sierpieþ 1947 roku moĔemy dostrzec, iĔ na ogólnñ liczbö 10 wykrytych przestöpstw aĔ 4 dotyczñ naruszenia
waäu wiĈlanego37.
36
37
Archiwum Paþstwowe w Gdaþsku, Zespóä Komitetu Powiatowego PPR w Tczewie,
2608/4, Pismo do Sekretarza Komitetu Gminnego PPR w Pelplinie Norberta ãangowskiego, 4 VI 1947, k. 56.
AIPN Gd, 139/7, cz. 2, Raport miesiöczny sytuacyjny do Komendy Pow. MO w Tczewie,
27 VIII 1947, k. 16-18.
127
Marcin Käodziþski
WYSIEDLENIE
21 XI 1945 – 22 XI 1945
Pro domo sua
(W sprawie wäasnego domu)
W maju 1945 roku w Tczewie, wedäug ustaleþ ówczesnego burmistrza
miasta Mariana Wojaka, miaäo przebywaè okoäo 3500 Niemców1. NaleĔy pamiötaè, iĔ do ludnoĈci niemieckiej wäadze komunistyczne zaliczaäy wówczas
równieĔ osoby z I oraz II grupy niemieckiej listy narodowoĈciowej2. ēycie
Niemców, a takĔe osób zaliczanych do nich, w powojennej rzeczywistoĈci
byäo bardzo ciöĔkie. Zostali oni pozbawieni swych majñtków oraz praw obywatelskich (w przypadku osób z I i II grupy). Co najmniej nieprzychylnñ postawö wobec nich prezentowaäa decydujñca siäa polityczna miasta i powiatu,
Polska Partia Robotnicza (PPR), z której to rekrutowali siö m.in. powojenni
burmistrzowie Tczewa3. Mogñ o tym Ĉwiadczyè säowa Janusza Tempskiego,
jednego z czoäowych dziaäaczy tczewskich struktur PPR, który na jednym
z zebraþ miödzypartyjnych w listopadzie 1945 roku miaä powiedzieè: Nie zapominajmy jednak, Ĕe Niemiec byä jest i zostanie naszym wrogiem4.
1
2
3
4
Archiwum Paþstwowe w Gdaþsku (dalej APG), Zespóä Miejskiej Rady Narodowej i Zarzñdu Miejskiego w Tczewie (dalej MRN i ZM), 1664/6, Pismo do wicewojewody, 26 V 1945,
k. 13. Liczba ta jest toĔsama z ustaleniami Barbary Okoniewskiej, która liczbö Niemców
oraz osób z II grupy tzw. volkslisty wskazuje równieĔ na ok. 3500 w maju i we wrzeĈniu
1945 r. (por. Historia Tczewa, pod red. W. Däugoköcki, Tczew 1998, s. 328). Bäödne zatem wydaje siö byè twierdzenie Stefana Linowskiego, który wskazuje liczbö ludnoĈci niemieckiej Tczewa, w tamtym okresie, na ok. 1000 osób. (por. S. Linowski, Dzieje Tczewa
w latach 1939–1965, Tczew 1977, s. 32).
Lista narodowoĈciowa (volkslista) zostaäa wprowadzona na poczñtku 1941 r. Jak wskazuje Barbara Okoniewska: „Do grupy I, II i IV mogli byè zakwalifikowani volksdeutsche
mieszkajñcy na Pomorzu przed wojnñ, do grupy III miano przyjmowaè wyäñcznie Polaków. I i II grupa stanowiäa kategoriö okreĈlajñcñ peänñ przynaleĔnoĈè do narodu niemieckiego, pozostaäe grupy – osoby uznane za podatne na zniemczenie” (por. cyt. za: Historia
Tczewa, s. 328). Po wojnie osoby z II, III oraz IV grupy mogäy ubiegaè siö o rehabilitacje
(przywrócenie peäni praw obywatelskich) na drodze sñdowej lub administracyjnej (I grupö pozbawiono tego prawa). Do lipca 1946 w caäym powiecie tczewskim zrehabilitowano ogóäem 32135 osób (por. W. Stankowski, Niemcy na Pomorzu Gdaþskim i Kujawach
w latach 1944/45-1950. Ucieczka, Ĕycie codzienne, wysiedlenie, Bydgoszcz 2000, s. 150).
Do PPR naleĔeli wszyscy powojenni burmistrzowie Tczewa (Tadeusz MöĔyk, Marian Wojak, Jan Milewski, Dionizy Cichocki) aĔ do 1948 r., czyli do poäñczenia siö PPR i Polskiej
Partii Socjalistycznej w Polskñ Zjednoczonñ Partie Robotniczñ.
APG, Zespóä Komitetu Powiatowego PPR w Tczewie (dalej KP PPR), 2608/5, Protokóä
z zebrania czäonków aktywu PPR, PPS i SL z 8 listopada 1945 r., b.d., k. 33.
Dni pobytu ludnoĈci niemieckiej w Tczewie byäy jednak „policzone”. Na
mocy ustaleþ wewnötrznych i miödzynarodowych wiökszoĈè Niemców miaäa
zostaè wysiedlona z Polski do stref okupacyjnych na terenie podbitej Rzeszy.
Kwestia ta byäa jednym z gäównych zadaþ stojñcych przed wäadzami centralnymi i lokalnymi w powojennej Polsce5.
W POWOJENNYM TCZEWIE
JuĔ w pierwszej poäowie kwietnia 1945 roku dwie trzecie Niemców i osób posiadajñcych II grupö zostaäo zgrupowanych, zgodnie z zarzñdzeniem radzieckiej
Komendantury Wojennej, w specjalnym obozie zorganizowanym przy ul. Skarszewskiej w Tczewie6. W poäowie roku miaäo tam przebywaè ok. 2 tys. ludzi7. Dla
zapewnienia opieki medycznej zorganizowano w obozie przy ul. Skarszewskiej,
zwanym równieĔ koloniñ niemieckñ, 2 domy na szpital, którego kierownikiem
zostaä Emilian Kreft, naleĔñcy do II grupy8. Wraz z nim wspóädziaäali równieĔ
inni lekarze, Leon Temerowski oraz Oskar Wickel9. Kolonia miaäa równieĔ swojego komendanta, do którego obowiñzków naleĔaäo m.in. zapewnienie aprowizacji przebywajñcym w obozie10. Funkcjö tö peänili kolejno: Marian Wojak, Franciszek Amzoll, Leon Abt oraz Maägorzata Krukowska11.
5
6
7
8
9
10
11
W. Stankowski, op. cit., s. 91. NaleĔy pamiötaè, iĔ w 1945 r. w samym ówczesnym województwie gdaþskim, jak wskazuje Maciej Hejger, przebywaäo ok. 235 tys. osób narodowoĈci niemieckiej (por. M. Hejger, Przeksztaäcenia narodowoĈciowe na ziemiach zachodnich
i póänocnych Polski w latach 1945-1956, Säupsk 2008, s. 74-75).
Historia Tczewa, s. 330; APG, MRN i ZM, 1664/6, Pismo do wicewojewody, 26 V 1945, k. 13.
Ibidem, s. 330.
APG, MRN i ZM, 1664/6, Pismo do wicewojewody, 26 V 1945, k. 13.
Historia Tczewa, s. 330.
Ibidem.
Ibidem. Maägorzata Krukowska juĔ po likwidacji kolonii w Tczewie miaäa, zdaniem Wiceprokuratora ze Starogardu Gdaþskiego, byè zaangaĔowana w sprawy ludnoĈci niemieckiej poprzez pomaganie jej w zaäatwianiu wyjazdów do Niemiec. W 1946 r. Prokuratura prowadziäa nawet dochodzenie: „w sprawie istnienia w Tczewie przy ul. Sobieskiego
21 biura, które wydaje i zaäatwia sprawy przepustek dla Niemców chcñcych wyjechaè
do Niemiec, biuro to prowadzi Maägorzata Krukowska. Za przepustki biuro ma otrzymywaè od 500–1000 zäotych, przepustki – zaĈ wystawione sñ przez Pow. Komendö MO
w Tczewie, biuro to do tej pory juĔ wydaäo i rzekomo wyprawiäo do Niemiec 4000–5000
Niemców nie tylko z tczewskiego ale i z sñsiednich powiatów” (por. APG, Zespóä Starostwa Powiatowego w Tczewie [dalej SP Tczew], 1647/96, Pismo Wiceprokuratora Sñdu
Okrögowego do Starosty Powiatowego w Tczewie, 3 VI 1946, k. 29). Starostwo Powiatowe w Tczewie twierdziäo, iĔ nie wydaäo zgody na dziaäalnoĈè takiego biura (por. Ibidem, Pismo Starosty Powiatowego w Tczewie do Wiceprokuratora Sñdu Okrögowego,
5 VI 1946, k. 30). Niestety, obecny stan badaþ nie pozwala nam na dokäadniejsze okreĈlenie dziaäalnoĈci omawianego biura (faktycznej czy domniemanej), czy teĔ dalszych
kroków Prokuratury.
Organizacja obozu okazaäa siö bardzo problematyczna i uciñĔliwa, równieĔ
dla pozostaäych mieszkaþców miasta. Na wysiedlonej z rozkazu radzieckiej
Komendantury Wojennej ul. Skarszewskiej znajdowaä siö jedyny w mieĈcie
mäyn elektryczny. W sprawie tej interweniowaä nawet ówczesny Starosta Powiatowy Tadeusz MöĔyk, który jeszcze w kwietniu 1945 roku zwracaä uwagö
w piĈmie do Komendanta Wojennego Tczew na to, iĔ: Zarzñdzenie opuszczenia
caäej ulicy Skarszewskiej obejmuje takĔe mäyn elektryczny ob. Olszewskiego. Ze
wzglödu na to, Ĕe jest to jedyny mäyn czynny w Tczewie proszö o uchylenie wyĔej
wspomnianego zarzñdzenia w stosunku do tego obiektu. Nadmieniam, Ĕe mäyn
ten wykonuje duĔo przemiaäów dla Armii Radzieckiej12.
Warunki Ĕycia ludnoĈci niemieckiej w ramach kolonii byäy bardzo ciöĔkie.
Zostaä naäoĔony na niñ obowiñzek pracy, który byä realizowany poprzez angaĔowanie ich m.in. w odbudowe mostów czy teĔ inne, zlecane przez wäadze miejskie, prace porzñdkowe13. LudnoĈè niemiecka byäa równieĔ wykorzystywana
do pracy na roli, poza miastem. Na przykäad w sprawozdaniu z sierpnia 1945
roku Starosta Powiatowy Jan Krassowski wskazuje, iĔ do akcji Ĕniwnej zostaäo
wykorzystanych 847 Niemców, w tym 636 kobiet oraz 211 möĔczyzn14.
Za swojñ pracö otrzymywali oni mniejsze niĔ ludzie spoza koloni wynagrodzenia oraz przydziaäy kart ĔywnoĈciowych15. NaleĔy jednak pamiötaè,
iĔ nie tylko zaliczani do czäonków narodowoĈci niemieckiej, przedstawiciele
I i II grupy, otrzymywali mniejsze racje. To samo dotyczyäo równieĔ wpisanych na III listö, którzy niewñtpliwie cieszyli siö duĔo wiökszñ swobodñ niĔ
osoby z wyĔszych kategorii volkslisty. Na przykäad w Pelplinie w poäowie
1945 roku kobiety z tej grupy miaäy zgromadziè siö w lokalu Polskiej Partii
Socjalistycznej, gdzie domagaäy siö: przydziaäu mleka dla dzieci eingedeutschowanych [naleĔñcych do III grupy – M. K.] – równego przydziaäowi mleka dla
dzieci polskich16.
LudnoĈè niemiecka byäa równieĔ poddawana szykanom ze strony wäadz.
Na przykäad w kwietniu 1945 r. ówczeĈni wäodarze miasta nakazali wszystkim
Niemcom i volksdeutschom nosiè opaski ze swastykñ17. Ten swojego rodzaju
„rewanĔ” za czasy okupacji nie byä jednak charakterystyczny wyäñcznie dla
12
13
14
15
16
17
130
APG, SP Tczew, 1647/2, Pismo do Komendanta Wojennego w Tczewie, 30 IV 1945, k. 7.
Historia Tczewa, s. 330.
APG, SP Tczew, 1647/156, Sprawozdanie periodyczne za miesiñc sierpieþ 1945, 6 IX
1945, k. 30. Taki sposób wykorzystania ludnoĈci niemieckiej utrzymywaä siö praktycznie
aĔ do samej akcji wysiedleþczej. Jeszcze na poczñtku listopada 1945 r. Starosta Krassowski raportowaä, iĔ nieliczni juĔ w powiecie Niemcy sñ zatrudnieni gäównie jako siäa
robocza (por. Ibidem, Sprawozdanie sytuacyjne miesiöczne, 5 XI 1945, k. 57).
Historia Tczewa, s. 330.
APG, KP PPR, 2608/8, Sprawozdanie Pow. Kom PPR w Tczewie za czas od dnia 30 VI do
31 VII 1945, 3 VIII 1945, k. 33.
Zarzñdzenie to odwoäano w tym samym miesiñcu (por. Historia Tczewa, s. 330).
Tczewa. Podobne zarzñdzenia wydaäy wäadze miejskie m.in. Bydgoszczy oraz
Wäocäawka18.
Wszystkie te czynniki powodowaäy, iĔ ludnoĈè niemiecka, jak wskazujñ raporty Starostwa Powiatowego w Tczewie, nie przejawiaäa wiökszej aktywnoĈci
spoäeczno-politycznej. Sam Starosta w sprawozdaniu za czerwiec 1945 roku
stwierdzaä, iĔ: Zachowanie siö ludnoĈci niemieckiej jest wyczekujñce19.
PRZYGOTOWANIA I DOBROWOLNE WYJAZDY
Przygotowania do wysiedleþ Niemców z terenu województwa gdaþskiego rozpoczöäy siö w koþcu czerwca 1945 roku20. Wedäug wytycznych wäadz
paþstwowych, w pierwszej kolejnoĈci mieli byè wysiedleni przedstawiciele
ludnoĈci niemieckiej nieposiadajñcy kwalifikacji zawodowych21. Sam termin
wysiedlenia miaä byè objöty tajemnicñ22. Ogäoszony do powszechnej informacji miaä byè dopiero 24 godziny przed wyjazdem, co miaäo daè czas wysiedlanym na spakowanie siö23. Instrukcje dopuszczaäy zabranie m.in. kosztownoĈci, dokumentów, 1000 marek niemieckich oraz prowiantu na 14 dni24.
W razie, gdy wysiedlani nie posiadali Ĉrodków do Ĕycia, Wydziaäy bñdĒ Referaty
Aprowizacyjne przy Starostwach Powiatowych miaäy zapewniè im po 2 kg racji chleba na osobö25. Ponadto wäadze województwa gdaþskiego informowaäy,
w instrukcji nadesäanej do powiatu tczewskiego, iĔ: NaleĔy stanowczo zapobiegaè ekscesom i naduĔyciom wobec wysiedlanych26.
W organizowaniu akcji wyjazdów zapewne niezmiernie pomocne byäy
spisy ludnoĈci niemieckiej sporzñdzane przez wäadze lokalne. Na przykäad
w Tczewie w lipcu pod kierownictwem Biura Ewidencji i Kontroli Ruchu Ludzi dokonano na I Komisariacie MO, przy ul. Lecha, rejestracji wszystkich
mieszkaþców miasta naleĔñcych do I, II i III grupy niemieckiej listy narodowoĈciowej27. Z materiaäów archiwalnych wynika, iĔ wäasnñ ewidencjö prowadziäo równieĔ tczewskie Starostwo Powiatowe.
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
W. Stankowski, op. cit., s. 114-115.
APG, SP Tczew, 1647/156, Sprawozdanie periodyczne za miesiñc czerwiec 1945 r.,
VII 1945, k. 14.
Historia Tczewa, s. 330.
W. Stankowski, op. cit., s. 154.
Ibidem.
Ibidem.
Ibidem. Wäadze byäy zobowiñzane do dostarczenia wysiedlanym prowiantu na cztery dni,
liczñc od daty wyjazdu. W skäad tych racji miaäo wchodziè: 800 g chleba, 100 g täuszczu,
49 g cukru oraz 80 g mleka w proszku dla chorych i dzieci do 7 lat (por. Ibidem, s. 155).
APG, SP Tczew, 1647/156, Zasady obowiñzujñce przy akcjach wysiedleþczych, 10 VIII
1945, k. 21.
Ibidem.
APG, MRN i ZM, 1664/5, Sprawozdanie Biura Ewidencji i Kontroli Ruchu Ludzi z miesiñca lipca i sierpnia, 8 VIII 1945, k. 54.
131
Wäadze pozwalaäy równieĔ ludnoĈci niemieckiej na dobrowolne zgäoszenie siö do opuszczenia Polski. Wystarczaäo zgäosiè chöè wyjazdu odpowiednim wäadzom lokalnym (Zarzñdom Miejskim bñdĒ Gminnym)28. Jak wynika
z materiaäów archiwalnych, byäo to w powiecie tczewskim doĈè popularne
rozwiñzanie. Niestety, obecny stan badaþ nie pozawala nam na dokäadnñ
charakterystykö przebiegu tej akcji. Dokäadniejsze dane posiadamy tylko
o 3 transportach ludnoĈci niemieckiej, wysiedlonej dobrowolnie z terenu powiatu tczewskiego we wrzeĈniu 1945 roku. W ich ramach Polskö opuĈciäo
äñcznie 1410 osób (163 osoby 1 wrzeĈnia, 250 osób 8 wrzeĈnia, a takĔe 997
osób 27 wrzeĈnia)29. Transporty te odbywaäy siö pod dozorem milicjantów
z Komendy Powiatowej MO w Tczewie, którzy mieli obowiñzek odstawiè je
do samej granicy z radzieckñ strefñ okupacyjnñ30.
Akcja ta przebiegaäa najprawdopodobniej, jak siö wydaje, bez wiökszych
problemów. W swym sprawozdaniu za paĒdziernik 1945 roku starosta Krassowski zaznacza, iĔ nieliczni juĔ w powiecie przedstawiciele ludnoĈci niemieckiej chcñ skorzystaè z moĔliwoĈci dobrowolnego wyjazdu31. W tym samym
piĈmie stwierdza jednak, Ĕe: Starostwo Powiatowe prowadzi ewidencje tych
osób, celem ewentualnego przeprowadzenia akcji wysiedleþczej zgodnie z rozporzñdzeniem Urzödu Wojewódzkiego32.
LISTOPADOWA NOC
Akcja wysiedlenia ludnoĈci niemieckiej z Tczewa odbyäa siö w nocy z 21
na 22 listopada 1945 roku33. Do mieszkaþ osób uznawanych za przedstawicieli ludnoĈci niemieckiej mieli wkroczyè Ĕoänierze polscy z tczewskiej jednostki
(w sile 30-40 osób, dowodzeni przez kpt. Grysiaka) wsparci grupñ kilkudziesiöciu
uzbrojonych cywilów oraz siäami MO34. Dowódcami akcji byli równieĔ burmistrz
miasta Jan Milewski (peäniñcy swojñ funkcjö od 10 wrzeĈnia 1945 r.) oraz
Komendant Powiatowy Milicji Obywatelskiej w Tczewie ppor. Franciszek
28
29
30
31
32
33
34
132
W poäowie wrzeĈnia 1945 r., dla ujednolicenia akcji dobrowolnych wysiedleþ, wprowadzono wzór ankiety, wedäug której miano rejestrowaè chötnych do wyjazdu. Miaäa ona zawieraè nastöpujñce rubryki: nazwisko i imiö, datö i miejsce urodzenia, miejsce zamieszkania
w dniu 1 wrzeĈnia 1939 r., miejsce zamieszkania w chwili obecnej, zawód, dokñd zgäaszajñcy zamierza siö udaè, wäasnoröczny podpis (por. APG, SP Tczew, 1647/141, Pismo
Wydziaäu Spoäeczno-Politycznego Urzödu Wojewódzkiego w Gdaþsku, 15 IX 1945, k. 69).
Ibidem, Pismo Komendy Powiatowej MO w Tczewie do Starosty Powiatowego, 8 IX 1945,
k. 4; Ibidem, Pismo Komendy Powiatowej MO w Tczewie do Starosty Powiatowego, 28
IX 1945, k. 25.
Ibidem, Pismo Komendy Powiatowej MO w Tczewie do Starosty Powiatowego, 8 IX 1945.
APG, SP Tczew, 1647/156, Sprawozdanie sytuacyjne miesiöczne, 5 XI 1945, k. 57.
Ibidem.
Historia Tczewa, s. 330.
Ibidem.
ēuraszek35. Mieszkaþcy byli wyrzucani z domów, a ich dobytek rozkradany
przez wysiedlajñcych36. Pod pretekstem przeprowadzenia omawianej akcji
wchodzono równieĔ do mieszkaþ Polaków oraz osób juĔ zrehabilitowanych
i zweryfikowanych. Wedäug dokumentacji milicyjnej z tamtego okresu, najbardziej zaangaĔowani w kradzieĔe byli Ĕoänierze polscy. Ich äupem padaäy
przeróĔne rzeczy. Na przykäad 22 listopada Ĕoänierze polscy, których nazwisk
nie ustalono, mieli ukraĈè na szkodö W. B.37, zamieszkaäej przy ul. Sobieskiego 24, bieliznö, zegarek oraz obrñczkö38. Tego samego dnia równieĔ nieznani wojskowi mieli dokonaè kradzieĔy naleĔñcych do M. L.39, mieszkajñcej
przy ul. Ogrodowej 1–3, 2 päaszczy möskich i 1 Ĕakietu40. C. B.41, kolejarzowi
z Tczewa, Ĕoänierze polscy, pod pretekstem sprawdzenia dokumentów, mieli
zabraè kurtkö koĔuchowñ42. Jednak nie tylko wojskowi dopuszczali siö grabieĔy. Sprawcñ kradzieĔy päaszcza, szalika oraz dowodu osobistego na szkodö J.R.43, emeryta mieszkajñcego na ul. Gdaþskiej 5, miaä byè nieustalony
z nazwiska urzödnik Tymczasowego Zarzñdu Paþstwowego (instytucja odpowiedzialna za zarzñd nad nieruchomoĈciami poniemieckimi)44. Jest to tylko
kilka przykäadów przestöpczej dziaäalnoĈci siä wysiedlajñcych. NaleĔy jednak
zaznaczyè, iĔ przy obecnym stanie badaþ nie jesteĈmy w stanie ustaliè w peäni
skali grabieĔy dokonywanych w tamtych dniach, zarówno wobec ludnoĈci
niemieckiej jak i polskiej. Materiaäy, którymi dysponujemy wydajñ siö byè co
najmniej niedostateczne i niekompletne.
Po opuszczeniu mieszkaþ wysiedlani zostali zgromadzeni w gmachu byäej Szkoäy Morskiej45. Osoby zrehabilitowane oraz zweryfikowane zostaäy,
na skutek interwencji Prokuratury w Starogardzie Gdaþskim, zwolnione do
miejsc zamieszkania46. Pozostaäych wywieziono z miasta47.
W wyniku przeprowadzonej akcji, wedäug niepeänych danych, w grudniu
1945 roku w mieĈcie miaäo przebywaè juĔ tylko 203 przedstawicieli ludnoĈci
niemieckiej48.
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
Barbara Okoniewska bäödnie okreĈla Franciszka ēuraszka jako kapitana (por. Ibidem).
Ibidem.
Dane personalne poszkodowanej zostaäy zanonimizowane przez autora.
Archiwum Instytutu Pamiöci Narodowej w Gdaþsku (dalej AIPN GD), 139/4, Kontrolka
dochodzeþ, k. 52–53.
Dane personalne poszkodowanej zostaäy zanonimizowane przez autora.
AIPN GD, 139/4, Kontrolka dochodzeþ, k. 52-53.
Dane personalne poszkodowanego zostaäy zanonimizowane przez autora.
AIPN GD, 139/4, Kontrolka dochodzeþ, k. 51-52.
Dane personalne poszkodowanego zostaäy zanonimizowane przez autora.
AIPN GD, 139/4, Kontrolka dochodzeþ, k. 51-52.
Historia Tczewa, s. 330.
Ibidem.
Ibidem.
Ibidem, s. 331.
133
Zastanawiajñcy moĔe byè fakt przeprowadzenia wysiedlenia wäaĈnie
w listopadzie 1945 roku, choè, jak juĔ wspominaliĈmy, w paĒdzierniku wiökszoĈè przedstawicieli ludnoĈci niemieckiej zgäaszaäa gotowoĈè dobrowolnego wyjazdu. Kwestiö tñ moĔe przybliĔyè nam fragment sprawozdania Starosty Jana Krassowskiego za miesiñc listopad 1945 roku, w którym czytamy, iĔ
wysiedlenie pozostawaäo w zwiñzku: z koniecznoĈciñ dostarczenia mieszkaþ
dla rodzin oficerów i podoficerów miejscowego garnizonu Wojska Polskiego
w Tczewie49.
Skala nieprawidäowoĈci i przestöpstw, które miaäy miejsce podczas akcji,
byäa na tyle duĔa, iĔ nie moĔna byäo ich „zamieĈè pod dywan”. Wkrótce caäñ
sprawñ zaczñä interesowaè siö wymiar sprawiedliwoĈci.
„ZAMKNðç GO!”
Co najmniej od kwietnia 1947 roku odbywaäa siö rozprawa sñdowa: przeciwko byäemu burmistrzowi Milewskiemu i innym za wysiedlenie Niemców
w listopadzie 1945 roku50. OskarĔycielem w sprawie byä Prokurator ze
Starogardu Gdaþskiego A. Sobolew51. Miaä on podczas rozprawy stwierdziè,
iĔ: ewakuacja przeprowadzona byäa w gorszych warunkach jak to czynili zbiry
hitlerowskie, porównywaä do nocy Bartäomieja [mord na ludnoĈci hugenockiej ParyĔa dokonany przez katolików w nocy z 23 na 24 sierpnia 1572 r.
– M. K.]52. Ponadto: Podczas toczñcej siö rozprawy na zeznania Ĉwiadków
strony oskarĔonej nie dawaä wiary i groziä zamkniöciem uwaĔajñc, Ĕe Ĉwiadek
mówi nieprawdö, tak Ĕe gäosy sali zebranych widzów w pomrukach dawaäy
z siebie zadowolenie i uĔyto wyrazów: >>Zamknñè go<<. W tym wypadku milicjant zeznawaä, Ĕe jeden z poszkodowanych volksdeutschów miaä portret Hitlera i swastykö wiszñcñ na Ĉcianie53.
Pomimo, iĔ Komitet Powiatowy Polskiej Partii Robotniczej w Tczewie
zdawaä sobie sprawö z nieprawidäowoĈci, które zaszäy podczas listopadowej
akcji wysiedleþczej, nie przeszkodziäo mu to w zwróceniu siö do wäadz wojewódzkich partii o odsuniöcie od sprawy Sobolewa oraz usuniöcia go z terenu
powiatu54. Argumentowano to m.in. tym, iĔ miaä on w podejmowanych przez
49
50
51
52
53
54
134
APG, SP Tczew, 1647/156, Sprawozdanie sytuacyjne za m-c listopad 1945, 1 XII 1945, k. 69.
Autor niestety przy obecnym stanie badaþ nie jest w stanie ustaliè personaliów pozostaäych oskarĔonych (por. APG, KP PPR, 2608/3, Pismo do KW PPR w Gdaþsku,
29 IV 1947, k. 4). Jan Milewski zostaä odwoäany z funkcji burmistrza Tczewa 4 grudnia
1946 r. jego ustñpienie nie miaäo jednak najprawdopodobniej zwiñzku z nieprawidäowoĈciami w przeprowadzeniu akcji przesiedleþczej.
Ibidem.
Ibidem.
Ibidem.
Ibidem.
siebie czynnoĈciach säuĔbowych dziaäaè przeciwko demokratycznym poglñdom, a sama rozprawa: byäa manifestacjñ, która podrywa autorytet czynnikowi
polityczno-spoäecznemu55.
Obecny stan badaþ nie pozwala nam jednak na stwierdzenie, jakim wyrokiem zakoþczyä siö proces, ani teĔ czy prokurator Sobolew zostaä odsuniöty. Jan Milewski nie uniknñä jednak kary. Za inne przewinienia zostaä on
w kwietniu 1947 roku wydalony z partii oraz przesiedziaä w wiözieniu prawie
6 miesiöcy.
55
Ibidem.
135
Marek Kordowski
NA POGRANICZU
Na Pomorzu wody wiĈlane byäy Ĉwiadkami narodzin i przemijania licznych
struktur paþstwowych, gospodarczych i regionalnych. W tym miejscu granice ksiöstw polskich, pomorskich i plemion pruskich stykaäy siö ze sobñ,
tworzñc róĔnobarwnñ mozaikö narodowych kultur. Opalenie przez wiele wieków byäo miejscowoĈciñ nadgranicznñ. W Ĉredniowieczu peäniäo funkcjö grodu obronnego przed sñsiednimi plemionami Prusów, w okresie staropolskim
przez Wisäö graniczyäo z Prusami KsiñĔöcymi, od 1701 roku z Królestwem
Prus, a w okresie miödzywojennym z Niemcami. Tego ostatniego przedziaäu
czasowego bödzie dotyczyä niniejszy artykuä.
„Triumf sprawiedliwoĈci”, „Polska zmartwychwstaäa”, jakĔe wymownie
brzmiñ te hasäa wypowiedziane pamiötnego dnia 27 stycznia 1920 roku z ust
mieszkaþców ziemi gniewskiej, którzy odczuwali wzruszenie i radoĈè, widzñc
na ulicach pomorskich miast i wsi Ĕoänierzy Frontu Póänocnego gen. Józefa Hallera. Przejöcie Pomorza przez Polskö wiñzaäo siö z realizacjñ jednego
z postanowieþ Traktatu Wersalskiego.
Utworzona w styczniu 1920 roku w Gniewie, nowa Tymczasowa Rada
Powiatowa z komisarycznym starostñ Franciszkiem Czarnowskim na czele,
przejöäa uprawnienia i obowiñzki rozwiñzanego Sejmiku oraz Wydziaäu Powiatowego. Niemiecki aparat administracyjny zastñpiono polskimi urzödnikami. Po zlikwidowaniu gniewskiego oddziaäu StraĔy Ludowej, caäy skäad
239 osobowy pod dowództwem ppor. Franciszka Gäowackiego wäñczono do
II batalionu Starogardzkiego Puäku Strzelców. Wymienionñ jednostkö wojskowñ 6 marca 1920 roku przeformowano, na 65 Starogardzki Puäk Piechoty
i juĔ dziesiöè dni póĒniej, Ĕoänierze objöli säuĔbö granicznñ w rejonie Opalenia
i mostu kolejowego. Z rozkazu Dowództwa Okrögu Generalnego Pomorze,
bataliony po przegrupowaniu do rejonu nadmorskiego, od 21 kwietnia 1920
roku ochraniaäy granicö paþstwa od Helu do Opalenia. SäuĔbö peäniono przez
kolejne szeĈè tygodni, ale wobec toczñcej siö wówczas wojny polsko-bolszewickiej przerzucono 16 Dywizjö Piechoty do dyspozycji 3 Armii.
Do chwili rozstrzygniöcia wyników plebiscytu na PowiĈlu, czyli 11 lipca
1920 roku i decyzji podjötych przez Radö Ambasadorów 12 sierpnia, Wisäa
tworzyäa naturalnñ barierö oddzielajñcñ dwa organizmy paþstwowe. Do Polski
przyäñczono piöè wsi poäoĔonych na prawym brzegu rzeki, a mianowicie: Janowo, Bursztych, Nowe Lignowy, Maäe Pólko i Kramrowo oraz szeĈè äñk nadwiĈlaþskich. Port w Korzeniewie z wszystkimi urzñdzeniami i opaleþski most
kolejowy z przyczóäkami, leĔaäy po stronie polskiej. W okresie plebiscytowym
136
Polscy straĔnicy granicy – poczñtek lat 20. XX wieku.
PrzejĈcie graniczne w rejonie Korzeniewa.
Most w Opaleniu.
Wszystkie fot. ze zbiorów autora
137
praca agitacyjna przyniosäa efekt w postaci przyäñczenia do Macierzy janowskiej enklawy terytorialnej, której nadano zaszczytnñ nazwö „Maäej Polski”.
Zanim nastñpiäo przejöcie terenów przez stronö polskñ, Niemcy zabrali
wiökszoĈè taboru päywajñcego. Ogoäocili teĔ kuĒniö portowñ w Korzeniewie
oraz dokonali kradzieĔy promu z faszynñ do umacniania brzegów Wisäy. Caäy
sprzöt i wyposaĔenie trafiäo w niepowoäane röce, wbrew decyzji komisji rozjemczej. Takich to pikantnych szczegóäów moĔemy dowiedzieè siö ze sprawozdania prezesa Generalnej Dyrekcji Rzek ēeglugowych, które spoczywa
w Warszawie w Archiwum Akt Nowych.
Od momentu wyznaczenia linii granicznej przez Komisjö Granicznñ
Paþstw Sprzymierzonych, funkcjö ochronnñ w porcie korzeniewskim peäniäo
kilkunastu Ĕoänierzy piechoty i niewielki oddziaä marynarki wojennej. Mieszkali w drewnianym domku, w którym umieszczony byä samoczynny wodowskaz (limnigraf), notujñcy bieĔñcy stan wody na WiĈle. Staä on kilka metrów
od granicy polsko-niemieckiej, gdyĔ Komisja Graniczna Paþstw Sprzymierzonych wyznaczyäa liniö granicznñ w odlegäoĈci jednego metra od zewnötrznej
krawödzi waäu przeciwpowodziowego od strony portu. ēoänierze polscy siäñ
rzeczy zostali zakwaterowani w owym domku, albowiem Ĕadnych innych budynków w porcie korzeniewskim nie byäo. Limnigraf wywieziono do Grudziñdza, gdyĔ przeszkadzaä kilkunastoosobowej zaäodze polskiej.
W pierwszym roku stacjonowania wojskowego oddziaäu wartowniczego,
zimñ 1920/1921 roku, przeprawa przez zamarzniötñ czöĈciowo Wisäö nie byäa
moĔliwa ani äodziami, ani pieszo po lñdzie ze wzglödu na ĈryĔ, który päynñä
rzekñ. Odciöci od lewego brzegu Ĕoänierze polscy pozostali przez kilka dni bez
ĔywnoĈci i opaäu. Wäadze niemieckie nie pozwoliäy odciötej zaäodze na wykup
wspomnianego asortymentu artykuäów w pobliskim Korzeniewie. ēywiono siö
zäowionymi w WiĈle rybami, przyrzñdzonymi na ogniu rozpalonym z desek
podäogi, rozebranej w owym domku. Po opuszczeniu tego terytorium przez
polskich Ĕoänierzy, Niemcy oskarĔyli swych sñsiadów o dewastacjö mienia.
Po I wojnie Ĉwiatowej Polska przejöäa linie kolejowe, znajdujñce siö po lewej stronie dolnej Wisäy. Zaistniaäa sytuacja zmusiäa do okreĈlenia nowych
zasad ruchu pociñgów na obszarze objötym administracjñ polskñ, a przede
wszystkim dotyczyäo to mostu opaleþskiego i umoĔliwienia swobodnego
ruchu tranzytowego, miödzy Prusami Wschodnimi oraz Pomorzem Zachodnim. W poczñtkowej fazie, zgodnie z podpisanym w ParyĔu 9 stycznia 1920
roku polsko-niemieckim porozumieniem wojskowym, dopuszczono przejazd
jednego pociñgu wojskowego w ciñgu tygodnia z moĔliwoĈciñ zwiökszenia
do trzech par. W zwiñzku z organizowanym plebiscytem na PowiĈlu, Warmii i Mazurach, Rada Ministrów 1 kwietnia 1920 roku wydaäa rozporzñdzenie
w celu umoĔliwienia swobodnego dostöpu osobom uprawnionym do gäosowania. Dlatego teĔ uruchomiono na trasie kolejowej Chojnice – Opalenie
– Kwidzyn, dodatkowñ jednñ parö pociñgów pospiesznych i dwóch par pociñ-
138
gów osobowych dziennie. Obowiñzywaä równieĔ zwiökszony ruch towarowy
do 350 wagonów dziennie w jednym kierunku.
W póĒniejszym okresie natöĔenie ruchu w duĔej mierze ograniczono i trasa Smötowo – Opalenie – Kwidzyn nabraäa tylko lokalnego znaczenia. W 1922
roku na powyĔszej linii kursowaäy dwie pary pociñgów osobowych w ciñgu
doby. Skäadaäy siö z wagonów 2-4 klasy, a pociñg poranny z wagonów 3-4 klasy. WielkoĈè ruchu towarowego z tego okresu czasu jest nieznana.
Most opaleþski byä pierwszym, etapowym punktem pasaĔerskiego i towarowego tranzytu z Prus Wschodnich do Rzeszy. W okresie miödzywojennym
z powyĔszego elementu infrastruktury komunikacyjnej, korzystali w sposób
minimalny obywatele niemieccy. Polska ludnoĈè prawego brzegu Wisäy równieĔ nie przyczyniäa siö do zwiökszenia ogólnej liczby uĔytkowników. W pierwszym póäroczu 1927 roku dziennie tö drogö przekraczaäo piöè furmanek z drzewem do tartaku po stronie niemieckiej i 38 osób. NaleĔy przyjñè hipotezö, Ĕe
czöĈè osób powtórnie pokonaäa ten sam odcinek trasy i w konsekwencji podana wczeĈniej liczba mogäa ulec zmniejszeniu. Wysoka rentownoĈè utrzymania
mostu, w stosunku do jego niskiego wskaĒnika wykorzystania przez uĔytkowników, byäa jednym z czynników przeniesienia konstrukcji do Torunia.
Od 1901 roku dziaäaäa kolej wñskotorowa, która äñczyäa Gniew i Marezö.
DäugoĈè trasy wynosiäa 20,46 km. Przy Ĉredniej prödkoĈci przejazdu pociñgu
17,33 km/godz., podróĔ trwaäa w sumie 1 godz. 10 minut. Do przeprawy pociñgu przez Wisäö wykorzystano prom kolejowy o noĈnoĈci 71 ton, zbudowany w Stoczni Gdaþskiej J. W. Klawittera. Nosiä on nazwö Landrath Bruckner.
Posiadaä nastöpujñce wymiary: däugoĈè 27 m i szerokoĈè 6,6 m. Zainstalowano na nim maszynö parowñ o mocy 180 KM, która napödzaäa dwie Ĉruby zamontowane na dziobie i rufie jednostki. Na nabrzeĔu przeprawy zbudowano
trzy poziomy torów, dostosowane do stanu wody w WiĈle.
W 1920 roku nastñpiäy duĔe zmiany w ruchu kolejowym na wspomnianym
odcinku. Granica paþstwowa podzieliäa go na dwie czöĈci, gdyĔ zdemontowano
tor od Janowa do DuĔej Pastwy i z tej miejscowoĈci nowy szlak komunikacyjny
skierowano w kierunku póänocno-wschodnim do wsi Gurcz. Ta osada i DuĔa
Pastwa, znajdowaäy siö na terytorium niemieckim i to Niemcy zlikwidowali
bezpoĈrednie poäñczenie z Janowem, co potwierdzajñ przedstawione fakty.
W strefie przygranicznej miaäy miejsce zdarzenia, które moĔna uznaè za
incydenty. W duĔej mierze odpowiedzialnoĈè za jeden z nich spada na przedstawicieli niemieckich wäadz lokalnych, a przede wszystkim na prezydenta
rejencji kwidzyþskiej Buddinga oraz starostö kwidzyþskiego, Ulmera. Zwiedzali teren i 23 wrzeĈnia 1928 roku wprowadzili na polskie terytorium przymostowe grupö brytyjskich parlamentarzystów. Po przybyciu do pierwszego
filaru mostowego Anglicy wykonali zdjöcia i nie zameldowali siö w polskim
posterunku granicznym. Po zatrzymaniu przez funkcjonariusza StraĔy Granicznej, TalaĈkö, legitymowali siö biletami wizytowymi, a nieobowiñzujñcy-
139
mi wówczas paszportami. Fakt zatrzymania brytyjskich parlamentarzystów
przez polskich urzödników wykorzystano w niemieckiej prasie.
Wzajemne antagonizmy ponownie siö ujawniäy, kiedy przeniesiono most
z Opalenia do Torunia. Wydarzenie to staäo siö przyczynñ rozpötania gwaätownej propagandy niemieckiej przeciwko Polsce. Dziaäania polskie okreĈlano jako przykäad braku gospodarnoĈci i zäej woli, majñcej na celu rzekome
utrudnienie komunikacji na liniach tranzytowych, äñczñcych Rzeszö z Prusami Wschodnimi.
Dla mieszkaþców Opalenia likwidacja mostu oznaczaäa zmniejszenie listy
ofert komunikacyjnych w kierunku wschodnim. Lukö w ruchu transportowym
miaäa wypeäniè przeprawa promowa, czynna tylko w okresie letnim. Na poczñtku
lat trzydziestych w Korzeniewie, ze wzglödu na brak budynków mieszkalnych
dla polskiego personelu, nie peäniono caäodobowej säuĔby granicznej. PrzejĈcie
graniczne w tej miejscowoĈci funkcjonowaäo do póĒnych godzin wieczornych.
W 1932 roku konsul polski w Kwidzynie przekazaä Ministerstwu Spraw Zagranicznych sprawozdanie z krytycznñ ocenñ sytuacji. W konsekwencji zawarto
ukäad polsko-niemiecki, po którym Niemcy wynajöli polskiej zaäodze trzy budynki znajdujñce siö na ich terytorium. Nie byäy one w peäni wykorzystane przez
polskich urzödników, co wzbudziäo niezadowolenie konsula. Brak ruchu transportowego w porcie korzeniewskim, to kolejny powód irytacji wäadz.
Polski konsul w Kwidzynie w 1929 roku informowaä swych przeäoĔonych
w Ministerstwie Spraw Zagranicznych o formie ochrony prawego brzegu Wisäy przed powodziñ. Do tego celu przygotowano takĔe odpowiedniñ liczbö lodoäamaczy i innych jednostek päywajñcych. Depesza ta jest w Archiwum Akt
Nowych, Ambasada RP w Berlinie sygnatura 2743. WczeĈniej Niemcy przyjöli
swoisty dla nich punkt widzenia, gdyĔ prezes rejencji kwidzyþskiej, Budding
w 1927 roku powiedziaä posäom brytyjskim, iĔ Polacy majñ zamiar zatopiè Prusy Wschodnie. O tych nonsensach Ĉwiadczyä artykuä w „Daily Express”, o czym
informowaä 9 listopada 1927 roku, polski poseä w Wielkiej Brytanii – Skirmut.
Propaganda niemiecka wielokrotnie oskarĔaäa stronö polskñ o nieodpowiedzialne zachowanie w zakresie ochrony przeciwpowodziowej doliny kwidzyþskiej. Waäy ciñgnñce siö na däugoĈci 35 kilometrów na odcinku 13 km
(w okolicy Janowa), naleĔaäy do Polski. Niemcy twierdzili, Ĕe waäy utrzymane
sñ w fatalnym stanie i stwarza to zagroĔenie zalania w Prusach Wschodnich
90 tys. hektarów uĔytków rolnych. W rzeczywistoĈci waä podzielono na 19
odcinków, z których 14 znajdowaäo siö pod zarzñdem Niemców, pozostaäymi
zawiadywali Polacy zrzeszeni w Zwiñzku Waäowym i zazwyczaj to oni wykazywali duĔe zainteresowanie tñ dziedzinñ, gdyĔ istniaäo niebezpieczeþstwo
utraty Ĕycia oraz zniszczenia mienia.
Na wzburzonych falach oceanu pojawia siö okröt Ĕycia, sterowany wäasnoröcznie przez czäowieka. To on decyduje o swym losie i podejmuje decyzje,
które majñ wpäyw na przebieg wydarzeþ. Ceniony pisarz polskiej literatury,
140
Adam Biedrzyþski.
Stanisäaw LiĈkiewicz.
Obie fot. ze zbiorów autora
Melchior Waþkowicz, zainteresowaä siö losem dwóch oficerów StraĔy Granicznej: Adama Biedrzyþskiego oraz Stanisäawa LiĈkiewicza i umieĈciä ich
w swej powieĈci „Na tropach Smötka”. Zatem w najbliĔszym czasie poznamy
czñstkö Ĕycia ludzi, którzy wiernie säuĔyli swej ojczyĒnie i strzegli polskiej
granicy w rejonie Opalenia i Korzeniewa w maju 1930 roku. Oni sñ bohaterami jednego z rozdziaäów i to im autor poĈwiöciä przysäowiowe „piöè minut”.
Historia rozpoczyna siö w momencie, kiedy komisarz Adam Biedrzyþski
otrzymaä meldunek od swego podwäadnego podkomisarza Stanisäawa LiĈkiewicza. Mowa w nim byäa o moĔnoĈci pozyskania nowego wspóäpracownika
– Fudy. WczeĈniej peäniä on funkcjö wachmistrza policji niemieckiej w Kwidzynie. Po zakoþczeniu säuĔby nabyä gospodarstwo rolne na terenie Polski.
Pierwsze spotkanie miaäo miejsce w Rakowcu. Nowy wspóäpracownik chciaä
umoĔliwiè kontakt z urzödnikiem starostwa w Kwidzynie, w obröbie obszaru
eksterytorialnego w Korzeniewie, gdzie znajdowaäa siö polska budka celna. Tak
jak ustalono, dwaj polscy oficerowie, osäaniani przez straĔników, czekali na przybycie informatora. Po upäywie pewnego czasu pojawiä siö Fuda i oznajmiä, Ĕe
„niemiecki urzödnik nie przybyä ze wzglödu na nieprzewidziane wczeĈniej okolicznoĈci”. Uzgodniono zatem termin kolejnego spotkania 24 maja 1930 roku.
Gdy zapadäa noc Biedrzyþski i LiĈkiewicz przepäynöli äodziñ Wisäö w rejonie Opalenia. Po drodze minöli prom. Tö wodnñ wödrówkö w pobliĔu mostu opisaä Melchior Waþkowicz takimi säowami: „Sterczaäy po nim kesony
w èmie nocnej. SpröĔona woda leciaäa miödzy nie z hukiem”. Dotarli do brzegu. W pobliĔu nasypu przeprowadzono krótkñ rozmowö ze znanym im juĔ
Fudñ. Wbrew poprzednim ustaleniom wszystkie materiaäy, które miaäy byè
przekazane Polakom, znajdowaäy siö w budce paszportowej poäoĔonej na niemieckim terytorium. Oficerowie podejrzewali podstöp.
Gdy dotarli do wskazanego obiektu, przewodnik niby to przez pomyäkö,
wäñczyä na krótko oĈwietlenie. Ta chwila wystarczyäa, aby zdemaskowaè pod-
141
stöp Niemców. Dalszy przebieg wydarzeþ juĔ tylko to potwierdziä. Informator
przekazaä bezwartoĈciowe dokumenty znane polskiemu wywiadowi oraz maskö przeciwgazowñ nie najnowszego typu. Otrzymaä za to zaliczkö okreĈlonej
kwoty pieniöĔnej. Rozmowa dobiegäa koþca, ale w tym momencie do budynku wtargnöli uzbrojeni niemieccy policjanci. Polscy oficerowie cofnöli siö do
przylegajñcej obok pokoju komórki na opaä, stamtñd bronili siö strzelajñc
z pistoletów. W ich obronie stanöli straĔnicy, którzy znajdowali siö w pobliĔu.
Nie mogli jednak przekroczyè granicy, wiöc kierowali na wrogów seriö salw
z broni palnej. Liczebna przewaga byäa po stronie Niemców, pomimo to przez
däuĔszy okres czasu nie mogli unieszkodliwiè swych przeciwników. Wobec
beznadziejnej sytuacji i braku amunicji, Polacy poddali siö i wtedy do bezbronnego podkomisarza Stanisäawa LiĈkiewicza oddano strzaä. CiöĔko ranny oficer padä na podäogö. Pod gradem pocisków, Niemcy ewakuowali przez
okno rannych, a póĒniej komisarza Adama Biedrzyþskiego.
Rana LiĈkiewicza okazaäa siö Ĉmiertelna. UroczystoĈè pogrzebowa, zorganizowana w Tczewie 30 maja 1930 roku, byäa wielkñ patriotycznñ manifestacjñ. Z kolei komisarza Biedrzyþskiego osadzono w elblñskim wiözieniu. Po
rozprawie sñdowej skazano go na karö 11 lat pozbawienia wolnoĈci. Okres
pobytu w miejscu odosobnienia skrócono poprzez wymianö szpiegów ze stronñ polskñ.
Nie ucichäy jeszcze echa ataku na polskich oficerów, a juĔ kilka dni póĒniej 1 czerwca do Opalenia przybyäa grupa niemieckich turystów. Tolerancjö
i goĈcinnoĈè miejscowej ludnoĈci tak opisaä „Dziennik Gniewski”: Wycieczka Niemców, wyrozumiaäoĈè polska. Wioska nasza, która przez caäe lato rok
rocznie zwiedzana jest przez liczne wycieczki z okolicy i caäej Polski, dosiögäa
obecnie szczytu oĔywienia, jako miejsca wycieczkowego. Prawie co dzieþ przyjeĔdĔajñ róĔne stowarzyszenia, organizacje, szkoäy itd., aby zwiedziè tö naszñ
piöknñ okolicö, którñ przyroda darami swymi tak hojnie obdarzyäa. W niedzielö, 1 czerwca, bawiäa tu wycieczka Niemców prawie z caäego Pomorza. Bawili
siö bardzo wesoäo, a napoje opaleþskie, jak to byäo widaè, bardzo im smakowaäy. Podochoceni Ĉpiewali sobie: „Dem am hein, da mocht ich sein” („Nad Renem chciaäbym byè”) i inne lidry. Pomimo, Ĕe nie przebrzmiaäo jeszcze gäoĈne
echo napadu Niemców na polskich oficerów StraĔy Granicznej, dano im zupeänñ swobodö. ToteĔ uradowani, odjeĔdĔajñc, woäali: „Wier komen bald wieder”
(„Przyjedziemy niedäugo znowu”). Do narzekania na Polaków nie majñ wiöc
nasi Niemcy powodu. Polacy pod zaborem pruskim na pewno takiej swobody
nie majñ.
Kolejny incydent wydarzyä siö w czerwcu 1933 roku w pobliĔu Korzeniewa. Zaatakowano wówczas kaprala StraĔy Granicznej. Peäniä on säuĔbö na
przeciwpowodziowym wale wiĈlanym i kontrolowaä Niemców, którzy po okazaniu przepustki i dowodu osobistego przekroczyli polskñ granicö. PodñĔali
oni do pracy przy sianokosach, gdyĔ wydzierĔawiono im äñki poäoĔone nad
142
rzekñ. FormalnoĈci nie dopeäniäa jedna z kobiet. GäoĈno wykrzykiwaäa wulgarne säowa, nie tylko pod adresem straĔnika, ale takĔe paþstwa polskiego.
Funkcjonariusz StraĔy Granicznej zatrzymaä jñ w budce wartowniczej. Podczas szarpaniny specjalnie rozerwaäa rökaw swej bluzki i histerycznie wrzasnöäa: Zabija, gwaäci! Na pomoc.
Przybiegli pracujñcy na pobliskiej äñce Niemcy i otoczyli straĔnicö, którñ obrzucono kamieniami. Kapral w obronie wäasnej uĔyä karabinu i padä
pierwszy strzaä. Niemiecki straĔnik doäñczyä do grupy atakujñcych i liczba
napastników nieustannie wzrastaäa pod wpäywem intrygujñcych dĒwiöków.
Jak zauwaĔyä bohater wydarzenia: CaäoĈè nie harmonizowaäa z piöknñ pogodñ
i obowiñzujñcymi obie strony przygranicznymi przepisami. Ja strzegäem praw
polskich, a tamci je unicestwiali. Nagle sytuacja diametralnie siö zmieniäa. Na
pomoc osamotnionemu podoficerowi StraĔy Granicznej przybyli mieszkaþcy
Wiosäa. Niemcy widzñc ich, ustñpili.
PowyĔszy incydent graniczny miaä swe odzwierciedlenie w niemieckiej
prasie. Gazety podniosäy alarm polski straĔnik graniczny rzuciä siö na spokojnñ
dziewczynö niemieckñ. Jednak rzeczywistoĈè byäa zupeänie inna.
Polscy funkcjonariusze StraĔy Granicznej duĔo zawdziöczajñ miejscowej
ludnoĈci, a poniĔsze säowa cytatu sñ Ĉwiadectwem wielkiego heroizmu i poĈwiöcenia bezimiennych bohaterów z Wiosäa: Byä to rzeczywiĈcie godny wyczyn.
Przeprawiajñc siö przez Wisäö na mizernych äódkach, z nikäym uzbrojeniem, by
pospieszyè z pomocñ polskiemu straĔnikowi, dali dowód brawury i möstwa. Jest
to przykäad bezinteresownego, cichego patriotyzmu.
W tym czasie funkcjö komendanta posterunku policji w Opaleniu peäniä
Juliusz Koszaäka. W wyniku wspomnianego powyĔej zajĈcia granicznego,
awansowaä na stanowisko komendanta powiatowego policji w Tarnopolu, nie
przyjñä propozycji, zrezygnowaä ze säuĔby i przeszedä na emeryturö. W czasie II wojny Ĉwiatowej naleĔaä do kierownictwa Tajnej Organizacji Wojskowej
„Gryf Pomorski”. Od kwietnia do maja 1942 roku czasowo peäniä obowiñzki
komendanta naczelnego.
Wydarzenia, o których mowa, to czñstka faktów z Ĕycia ludzi pogranicza,
oddzielonego naturalnñ, wodnñ barierñ. Ta bariera nie stanowiäa wystarczajñcego zabezpieczenia i nie kaĔdego chroniäa przed wzrastajñcñ falñ przemocy
i konfliktów. Co pewien czas pojawiaäy siö incydenty graniczne, niepozbawione przelewu krwi. Nad bezpieczeþstwem czuwali funkcjonariusze säuĔb mundurowych, a nawet miejscowa ludnoĈè cywilna. Jednak pogranicze nad Wisäñ
nie päonöäo tak, jak w tytule filmu emitowanego niegdyĈ na ekranach odbiorników telewizyjnych, ale nie byäo teĔ oazñ spokoju. W tym miejscu toczono
bezpardonowy bój o Polskö, chociaĔ z Ĕadnym paþstwem Rzeczpospolita nie
walczyäa. Tu walczono o nienaruszalnoĈè granic i suwerenny byt paþstwa polskiego. Cel osiñgniöto aĔ do roku 1939.
143
Leszek Muszczyþski
RUCH MãODZIEēY NIEZALEēNEJ (RMN)
W TCZEWIE W LATACH 1988-1990
ZbliĔajñcy siö nieuchronnie upadek systemu komunistycznego zintensyfikowaä dziaäalnoĈè spoäecznñ mieszkaþców Pomorza, a zwäaszcza mäodzieĔy szkóä ponadpodstawowych w Tczewie. Jak wspomina, jeden z zaäoĔycieli RMN-u w Tczewie – Wojciech Szramowski Gdy tylko nastaä dobry
moment jesieniñ 1988 roku, wraz z kolegami z Technikum Kolejowego, utworzyliĈmy dziaäajñcy w konspiracji Ruch MäodzieĔy NiezaleĔnej. Inspiracjñ dla RMN
w Tczewie byäa gdaþska Federacja MäodzieĔy Walczñcej. Z tñ organizacjñ sympatyzowaä Bogdan Borusewicz. Jan Paweä II, zwracajñc siö do mäodych ludzi,
powiedziaä kiedyĈ: KaĔdy ma swoje Westerplatte. KaĔdy ma coĈ, o co nie moĔe nie
walczyè. Byäy to säowa skierowane do mäodzieĔy, która w obliczu przemian nie
chciaäa byè bierna. RMN nie istniaäby bez wsparcia starszych kolegów, m.in.
Jana Kulasa (wówczas nauczyciela historii), Zbigniewa Koþczewskiego, Czesäawa CzyĔewskiego, maäĔeþstwa Wiesäawy i Mirosäawa Quella, dziöki którym
mäodzi ludzie mieli m.in. dostöp do niezaleĔnych filmów. Ta mäodzieĔ miaäa duĔy
wpäyw na wynik wyborów 4 czerwca 1989 roku. RMN byä teĔ odpowiedzialny za
techniczne przygotowanie wyborów samorzñdowych wiosnñ 1990 roku.
Oprócz uczniów Technikum Kolejowego do organizacji naleĔaäa takĔe
mäodzieĔ z Liceum Ogólnoksztaäcñcego, Technikum Mechanicznego. Liczba
czäonków wynosiäa w róĔnym okresie od 10 do 20 osób. Zasiög dziaäalnoĈci
obejmowaä teren miasta Tczewa oraz powiatu tczewskiego. Z osób, które
szczególnie aktywne byäy wówczas w RMNie, naleĔaäoby wymieniè: Leszka
Muszczyþskiego, szefa RMN – Wojciecha Szramowskiego, Zbigniewa Urbana (przewodniczñcy samorzñdu szkolnego od 1989 r.), Nikodema Jaskólskiego, Zbigniewa Stochowicza.
RMN angaĔowaä siö równieĔ w malowanie haseä antykomunistycznych na
terenie miasta. W przededniu Ĉwiöta 1 Maja zorganizowano akcjö malowania
takich haseä na Ĉcianach amfiteatru. Groziäo za to relegowanie ze szkoäy lub
uczelni, a nawet wiözienie. Ruch MäodzieĔy NiezaleĔnej w Tczewie wydawaä
ponadto swoje czasopismo, które wychodziäo nieregularnie czasowo aĔ do
koþca istnienia organizacji. Skäadaäo siö z 2 do 4 stron maszynopisu, które
byäo drukowane na powielaczu w liczbie kilkuset egzemplarzy. Gäówna tematyka, jakñ poruszano w gazetce, dotyczyäa przekazywania tzw. wiedzy samoksztaäceniowej. Znajdowaä siö z reguäy wewnñtrz kaĔdego numeru przedruk
z eseju z ogólnopolskiej prasy podziemnej, komentarz do bieĔñcej sytuacji
w kraju oraz rubryka z Ĕycia mäodzieĔy szkóä ponadgimnazjalnych. Kolejnñ
144
formñ dziaäalnoĈci byä kolportaĔ „zakazanej literatury” oraz pokaz filmów tzw.
„póäkowników”. Prasö oraz ksiñĔki sprowadzano z Gdaþska, najczöĈciej od
Federacji MäodzieĔy NiezaleĔnej lub teĔ bezpoĈrednio przez gdaþskñ parafiö
Ĉw. Brygidy. Tñ drogñ trafiaäa do nas paryska „Kultura”, „Biuletyn Informacyjny NSZZ SolidarnoĈè”, pisma „Pro Contra”, „Na indeksie” oraz dzieäa literatury emigracyjnej, jak „Zniewolony umysä” Czesäawa Miäosza. JeĈli zaĈ chodzi o filmy, to ich pokazy odbywaäy siö z reguäy w mieszkaniach prywatnych.
Czasem udawaäo siö legalnie obejrzeè je w publicznym miejscu, jakim byä
np. budynek spóädzielni „Starówka” na Starym MieĈcie, kiedy to na pokazie
filmu Agnieszki Holland „Zabiè ksiödza” caäa sala byäa peäna.
Warto wspomnieè równieĔ o innej formie dziaäalnoĈci podziemnej, jakñ
byäo uczestnictwo w nielegalnych demonstracjach z okazji 1, 3 Maja lub teĔ
11 Listopada. Tczewska mäodzieĔ uczestniczyäa w manifestacjach w Gdaþsku
przy pomniku Jana III Sobieskiego, koäo bramy Stoczni, czy teĔ na mszach
niedzielnych w koĈciele Ĉw. Brygidy. Tczewska mäodzieĔ braäa równieĔ udziaä
w Pieszej Pielgrzymce na Jasnñ Górö z Torunia do Czöstochowy oraz w wizycie PapieĔa Jana Pawäa II w Gdaþsku i Gdyni w roku 1987.
Oddajmy jeszcze raz gäos mojemu koledze, Wojciechowi Szramowskiemu, który wspomniaä o znaczñcej roli Jana Kulasa, ale nie tylko. W tym czasie
byäem uczniem Technikum Kolejowego w Tczewie, gdzie Jan Kulas wykäadaä
historiö. TakĔe mnie uczyä. Jego pracö moĔna okreĈliè jako samoksztaäceniowñ.
UmoĔliwiaä przenikanie pewnych idei i faktów, poprzez to, Ĕe miaä dostöp, jako
historyk, do szeregu dokumentów i archiwów. Ze spotkaþ w domu Jana Kulasa
i däugich rozmów mogö stwierdziè, Ĕe peäniä on bardzo istotnñ rolö jeĈli chodzi
o dostarczanie waĔnych informacji. Jednak typowñ dziaäalnoĈciñ opozycyjnñ zajmowali siö tacy dziaäacze jak: Henryk Zwara, czy Zbigniew Koþczewski z „S”
kolejarskiej. To oni dostarczali bibuäö „S”. Byäa teĔ druga grupa skupiona wokóä
Mariana Sarnowskiego, Czesäawa CzyĔewskiego i Wojciecha Krefta. Aktywnie
dziaäali Zbigniew Skuza z ZKM, dr Zbigniew Bulczak ze säuĔby zdrowia i wielu
innych. Ruch MäodzieĔy NiezaleĔnej, z którym byäem
zwiñzany, powstaä jesieniñ w 1988 r. Technikum
Kolejowe byäo wówczas forpocztñ grup mäodzieĔowych. W szczytowym okresie w salce parafii pw. Ĉw.
Józefa przy Unii spotykaäo siö kilkadziesiñt osób! PóĒniej dowiedzieliĈmy siö, Ĕe nasza grupa byäa mocno
infiltrowana przez SB. Jeden z czäonków miaä brata
w bezpiece. „S” tamtego czasu byäa wspólnñ budowñ.
Skupiaäa szereg Ĉrodowisk od nauczycielskiej po kolejarskñ, skupionych wokóä „Wolnego Säowa”.
Z czasem Wojciech Szramowski, jako
przedstawiciel
RMN, zaczñä braè udziaä
Fot. ze zbiorów
w dziaäalnoĈci opozycyjnej podziemnej strukMieczysäawa ćliwki
145
Fot. ze zbiorów Mieczysäawa ćliwki
tury „SolidarnoĈci” na zasadzie autonomicznej. 28 lutego 1989 roku byäo
w Tczewie tylko 8 komisji zakäadowych. Jan Kulas wystöpowaä jako przedstawiciel „S” nauczycielskiej, która w tym okresie nie byäa zbyt aktywna.
Co poniedziaäek jeĒdziliĈmy do Gdaþska na posiedzenia Zarzñdu Regionu „S” (najpierw do parafii Ĉw. Brygidy, potem do kina Gedania). Do salki katechetycznej na Suchostrzygach przyjeĔdĔali m.in. Bogdan Borusewicz
i Anna Kurska (radca prawny Zarzñdu Regionu). Czuli oni wröcz zagroĔenie,
Ĕe Tczew zaczyna tworzyè swój podregion. I taka byäa prawda, tworzyliĈmy „S”
bez pomocy z „góry”. Z czasem jednak, po legalizacji „S”, podporzñdkowaliĈmy
siö Gdaþskowi. WywalczyliĈmy coĈ, co trwa do dziĈ – oddziaäy zarzñdów regionu.
Gdaþsk przystaä na to, bo nie mógä sobie pozwoliè by podczas wyborów okrög 23
byä pustyniñ bez „S”. Brakowaäo osób do rozklejania plakatów i prowadzenia
kampanii wyborczej. Mnie zatrudniono na etat jako pracownika „S”.
Tymczasem zbliĔaä siö juĔ wielkimi krokami historyczny dzieþ pierwszych
czöĈciowo wolnych wyborów parlamentarnych. RMN odegraä w nim znaczñcñ rolö w Tczewie i powiecie.
Podstawowa rola operacyjna przygotowania wyborów 4 czerwca 1989 roku
naleĔaäa do „S” skupionej wokóä „Gazety Tczewskiej”. Pierwszñ ramkö do dru-
146
ku ulotek Ruch MäodzieĔy NiezaleĔnej otrzymaä wiosnñ tego roku od Czesäawa
CzyĔewskiego. Dziöki temu mogäy u mnie powstawaè ulotki. Gäówne skrzypce
w kampanii przed wyborami ’89 r. graä Czesäaw CzyĔewski. On zaäatwiaä nawet
mapy wojskowe, które pomagaäy w plakatowaniu. „Spinaä” Ĉrodowiska: RMN,
zakäadowych komisji „S” oraz osób bezpoĈrednio skupionych wokóä wydawania
„Gazety Tczewskiej – Wolnego Säowa”. Caäy sztab mieĈciä siö wtedy przy ul. Podgórnej.
Tczewska mäodzieĔ rozwoziäa ulotki po caäym mieĈcie oraz powiecie. Na
krótko przed wyborami RMN braä udziaä w zorganizowaniu wiecu wyborczego na placu WolnoĈci (obecnie Hallera). Oprócz swojego stoiska, na którym
wystawiaä swoje ulotki oraz ksiñĔki, jego przedstawiciele rozdawali wyborcom
ulotki wyborcze z nazwiskami kandydatów „SolidarnoĈci” do Sejmu i Senatu.
A byli nimi: Olga KrzyĔanowska oraz Lech Kaczyþski do Sejmu i Bogdan Lis
do Senatu. Po ich przedstawieniu gäos zabraä owacyjnie witany przez mieszkaþców Tczewa przewodniczñcy NSZZ „SolidarnoĈè” Lech Waäösa. Wynik
wyborów byä przesñdzony. A RMN miaä swój maäy udziaä w jego wyniku.
A byäo to moĔliwe dziöki temu, Ĕe przed jego osiñgniöciem Jan Kulas zaproponowaä Ruchowi MäodzieĔy NiezaleĔnej wspóätworzenie Komitetu Obywatelskiego. Rola Jana Kulasa w tworzeniu Komitetu Obywatelskiego byäa niepodwaĔalna. Nasza spoäecznoĈè zamanifestowaäa swojñ obecnoĈciñ poparcie dla
tej idei – odchodzenia od systemu gäöbokiej niesprawiedliwoĈci, z czego zrodziä siö m.in. nasz RMN. Wówczas Wojciech Szramowski jako mäody dziennikarz „Gazety Tczewskiej” wystñpiä z apelem, aby zmiany w strukturach wäadzy
nastñpiäy nie tylko na górze, ale takĔe na dole i tym samym Komitet Obywatelski dobrze przygotowaä siö do pierwszych wolnych samorzñdowych wyborów. W koþcu Ruch MäodzieĔy NiezaleĔnej staä siö sygnatariuszem Komitetu
Obywatelskiego w Tczewie, w imieniu organizacji podpis zäoĔyä ówczesny
czäonek RMN-u Leszek Muszczyþski. Odtñd RMN byä waĔnym ogniwem
w szeregu niezaleĔnych organizacji oraz lokalnych Ĉrodowisk, których celem
byäo przygotowanie siö do pierwszych wolnych wyborów samorzñdowych
po 1945 roku w Tczewie. Ostatecznie Komitet Obywatelski Miasta Tczewa
w 1990 roku otrzymaä 85 proc. poparcia.
Po osiñgniöciu celu, jakim byäo wygranie wyborów samorzñdowych, oraz
zmian jakie nastñpiäy w kraju, czäonkowie RMN stwierdzili, Ĕe organizacja
speäniäa juĔ swoje zadanie i po odzyskaniu przez Polskö niepodlegäoĈci rozwiñzali ruch. Znaczna czöĈè czäonków RMN zaangaĔowaäa siö póĒniej w pracö
dziennikarskñ na rzecz „Gazety Tczewskiej” lub poszäa na studia, inni zaĈ
z powodzeniem próbowali – z róĔnym skutkiem – swoich siä w polityce samorzñdowej.
147
Ireneusz Pieróg
FLORIAN CEYNOWA A SPOãECZNOćç KOCIEWIA
Od ponad dwudziestu lat swój renesans przeĔywa w Polsce regionalizm, dla
którego wielkie nadzieje i szanse przyniosäa transformacja ustrojowa naszego
paþstwa. Powrót do podstawowych zasad demokracji w Ĕyciu codziennym
naszego spoäeczeþstwa rozbudziäo i zmobilizowaäo równieĔ funkcjonowanie
Maäych Ojczyzn. DziĈ kaĔdy prawie region poszukuje swych odröbnoĈci wyróĔniajñcych go z ogólnej masy spoäeczeþstwa polskiego. Szukamy równieĔ
postaci z przeszäoĈci, które to w sposób szczególny zasäuĔyäy siö dla danego
regionu. Naszych regionalnych bohaterów, których Ĕyciorysy byäyby naszymi sztandarami regionalnej odröbnoĈci.
Postaciñ szczególnie zasäuĔonñ dla Maäych Ojczyzn Pomorza, Kaszub
i Kociewia jest oczywiĈcie Florian Stanisäaw Ceynowa, dziewiötnastowieczny dziaäacz patriotyczny i spoäeczny, z pochodzenia chäop, z wyksztaäcenia
lekarz, a z zamiäowania jözykoznawca, folklorysta i etnograf, pionier regionalizmu kaszubskiego, a jednoczeĈnie wielki Polak Pomorzanin o demokratycznych przekonaniach politycznych.
Urodziä siö 4 maja 1817 roku w Säawoszynie w powiecie puckim (parafia
ēarnowiec) na terenie póänocnych Kaszub, które wchodziäy wówczas w skäad
paþstwa pruskiego. Pochodziä z wielodzietnej rodziny chäopskiej, a jego rodzicami byli Wojciech Ceynowa i Magdalena z domu Pienczyn. Wydali oni
na Ĉwiat dziewiöcioro dzieci, przy czym dwójka z nich zmaräa w dzieciþstwie
przed narodzinami Floriana, który byä 8. dzieckiem, a 6. z kolei synem. Rodzice, pomimo chäopskiego stanu, przykäadali duĔñ wagö do wyksztaäcenia
wäasnych pociech. Dlatego teĔ, aĔ trójka z nich zdobyäa wyksztaäcenie wyĔsze
(Józef, Marcin i Florian)1.
Edukacjö szkolnñ rozpoczñä Florian jeszcze w Säawoszynie, gdzie uczöszczaä prawdopodobnie od 1824 roku do dwujözycznej szkoäy elementarnej,
w której nauczaä tylko jeden nauczyciel2. Dziöki jednak tam zdobytej wiedzy
zdaä egzaminy wstöpne do Królewskiego Gimnazjum Katolickiego w Chojnicach i oficjalnie 10 wrzeĈnia 1830 roku w wieku 13 lat zostaä jego uczniem3.
1
2
3
148
I. Pieróg, Florian Stanisäaw Ceynowa. ēycie i dziaäalnoĈè, Toruþ 2009, s. 21 i 23; E. Breza,
RodzimoĈè nazwiska Ceynowa w Ĉwietle nazw osobowych na –awa oraz niektóre szczegóäy
dotyczñce Floriana Ceynowy i jego rodziny, „Rocznik Gdaþski” 1979, t. 39, z. 2, s. 9-11.
A. Bukowski, Rodzina i wieĈ rodzinna Floriana Ceynowy, „Gdaþskie Zeszyty Humanistyczne. Prace Pomorzoznawcze” 1967, r. 10, nr 15, s. 172.
W. Look, Z lat nauki Floriana Ceynowy i Hieronima Derdowskiego w Chojnicach, „Biuletyn Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego”, 1969, r. 6, nr 2, s. 17.
Doktor Ireneusz Pieróg w czasie wygäaszania referatu
o Florianie Ceynowie w trakcie V NadwiĈlaþskich Spotkaþ Regionalnych.
Fot. Jacek Cherek
Do Chojnic udaä siö wraz ze starszym bratem Marcinem, który to byä juĔ
wówczas uczniem przedostatniej klasy tamtejszego gimnazjum. To Marcin
zapewne wprowadzaä Floriana w arkany Ĕycia gimnazjalnego, dziöki czemu
byäo mu äatwiej dostosowaè siö do nowych warunków4. Podejmujñc naukö
w chojnickim gimnazjum F. Ceynowa wäaĈciwie juĔ na staäe opuĈciä swe rodzinne strony, ale jeszcze nie Kaszuby.
Program nauczania królewskiego gimnazjum zakäadaä wówczas dla uczniów 9 lat nauki, ale w przypadku Floriana byäo to 11 lat, poniewaĔ powtarzaä
dwie klasy (kl. V i pierwszy rok kl. II). DrugorocznoĈè byäa zjawiskiem doĈè
czöstym wĈród gimnazjalistów, ze wzglödu na wysokie wymagania stawiane
przy promocji do klasy wyĔszej5. Ówczesny poziom nauczania i wysokie wymagania gwarantowaäy natomiast absolwentom solidne i wszechstronne wyksztaäcenie oraz znajomoĈè kilku jözyków. Z takim „bagaĔem” oficjalnie mury
chojnickiego gimnazjum Florian Ceynowa opuĈciä 21 sierpnia 1841 roku, zdajñc przedtem maturö6, dziöki której mógä podjñè studia na dobrowolnie wybranej uczelni pruskiej i na dobrowolnie wybranym kierunku.
Pobyt w gimnazjum to równieĔ Ĕycie codzienne wĈród kolegów i znajomych ze szkolnej äawki, zwäaszcza, gdy dom rodzinny jest daleko. W tymĔe
4
5
6
I. Pieróg, dz. cyt., s. 43.
TamĔe, s. 49-50; W. Look, dz. cyt., s. 18.
Jahresbericht über das Königliche Katholische Gymnasium in Conitz während des Schuljahres 1840-41, Conitz 1841, s. 41-42 i 44.
149
gimnazjalnym Ĉrodowisku spotkaä nasz bohater przede wszystkim mäodzieĔ
z Pomorza Gdaþskiego, w tym z obecnego dziĈ Kociewia. Gdy w roku szkolnym 1833/34 byä w klasie I, to w murach jego szkoäy, na ogólnñ liczbö 342
uczniów, naukö z dwóch najbardziej kociewskich powiatów (starogardzkiego
i Ĉwieckiego) pobieraäy 34 osoby, z czego 7 byäo w jego klasie. Do najbliĔszych kolegów i znajomych z tych stron, których póĒniej spotkaä np. na studiach we Wrocäawiu, naleĔeli: Jan Kamrowski, Aleksander Pomierski i Jan
Radzimowski7.
Szerszy kontakt z mieszkaþcami Kociewia w starszych klasach gimnazjum
przyniosäy mu natomiast podróĔe do parafii Kokoszkowy niedaleko Starogardu
Gdaþskiego. W latach 1839-1846 administratorem tejĔe parafii rzymskokatolickiej byä wspomniany juĔ brat Marcin, który po ukoþczeniu Seminarium Duchownego w Pelplinie w 1837 roku przyjñä Ĉwiöcenia kapäaþskie8. Do Pelplina
i Kokoszków byäo Florianowi o wiele bliĔej niĔ do Säawoszyna. Dlaczego nie
miaäby odwiedziè starszego brata, który studiowaä w pelpliþskim seminarium,
a tym bardziej, gdy siö zawodowo usamodzielniä i zarzñdzaä parafiñ. KaĔde
wsparcie finansowe oraz materialne ze strony rodziny jest mile widziane, gdy siö
jest starszym uczniem szkoäy Ĉredniej lub mäodym studentem. Za odwiedzinami
rodzinnymi brata na plebanii w Kokoszkowach przez Floriana przemawia takĔe
fakt, Ĕe jeszcze przed lutym 1846 roku musiaä on dobrze znaè te strony Kociewia
(okolice Starogardu Gd.) i ich mieszkaþców. Nie obca mu byäa równieĔ wiedza
o nastrojach politycznych i poczynaniach konspiracyjnych wĈród tutejszej ludnoĈci, jeĈli zdecydowaä siö przybyè wäaĈnie w te strony i wziñè udziaä w ataku
na garnizon starogardzki – w akcji powstaþczej, która miaäa byè elementem
ogólnopolskiego zrywu niepodlegäoĈciowego Polaków w 1846 roku.
Odwiedziny u brata mógä Ceynowa kontynuowaè równieĔ jako student.
Pod koniec nauki w chojnickim gimnazjum jako przyszäy kierunek studiów
podaä oficjalnie teologiö we Wrocäawiu, ale 22 grudnia 1841 roku zapisaä siö
na wydziaä filozoficzny Uniwersytetu Wrocäawskiego, po czym przeniósä siö
na jego wydziaä medyczny9. Z koþcem paĒdziernika 1842 roku studia medyczne kontynuowaä na Uniwersytecie w Królewcu. Zmiana uczelni zwiñzana byäa
z dobrowolnym odbyciem przez Ceynowö säuĔby w wojsku pruskim i z jego
staraniami o stypendium wojskowe10. Co moĔe Ĉwiadczyè m.in. o jego problemach finansowych – ale nie tylko.
7
8
9
10
150
Zur öffentlichen Prüfung aller Klassen des Königl. Gymnasiums zu Conitz in Westpreussen,
Conitz 1834, s.21-30.
I. Pieróg, dz. cyt., s. 39; H. Mross, Säownik biograficzny kapäanów Diecezji Cheämiþskiej
wyĈwiöconych w latach 1821-1920, Pelplin 1995, s. 31.
Jahresbericht, r. 1841, s. 42; Archiwum Uniwersytetu we Wrocäawiu, Akta Wydziaäu Filozoficznego, sygn. F. 455, s. 3, Akta Wydziaäu Medycznego, sygn. M. 143, s. 60.
I. Pieróg, dz. cyt., s. 92-93.
Pobyt w chojnickim gimnazjum i czas studiów, to dla Ceynowy nie tylko
nauka, ale równieĔ dziaäalnoĈè patriotyczna, nawet o charakterze konspiracyjnym. W gimnazjum byä jednym ze znanych dziĈ czäonkiem tajnej organizacji
„Polonia” skupiajñcej uczniów polskiego pochodzenia, której gäównym celem
byäo samodoskonalenie jözyka ojczystego i znajomoĈci aktualnej literatury
polskiej11. DziaäalnoĈè tñ kontynuowaä we Wrocäawiu w legalnie juĔ dziaäajñcym Towarzystwie Literacko-Säowiaþskim, którego celem byäo doskonalenie tym razem znajomoĈci jözyków, literatury i praw narodów säowiaþskich.
PrzynaleĔnoĈè do niego rozszerzyäa Ceynowie horyzonty w tej dziedzinie
– utrwaliäa w zainteresowaniach kulturñ rodzinnych stron i przybliĔyäa do
slawizmu, którego staä siö póĒniej wielkim propagatorem. Wrocäaw opuĈciä
z dyplomem honorowego czäonka TL-S, co byäo szczególnym wyróĔnieniem
i Ĉwiadectwem jego oddanej dziaäalnoĈci na rzecz towarzystwa12. W Królewcu
kontynuuje swñ dziaäalnoĈè patriotycznñ, ale tym razem jako czäonek konspiracji niepodlegäoĈciowej powiñzanej z Polskim Towarzystwem Demokratycznym, przygotowujñcym w kraju nowe powstanie narodowe, na czele którego
miaä stanñè gen. Ludwik Mierosäawski13.
Uwieþczeniem tej królewieckiej dziaäalnoĈci konspiracyjnej Ceynowy
byä czyn patriotyczny, który zapewniä mu staäe miejsce wĈród najwiökszych
polskich bohaterów doby Wiosny Ludów, a który miaä miejsce na Kociewiu. Mowa tu oczywiĈcie o wyprawie powstaþczej mieszkaþców póänocnego Kociewia na garnizon pruski w Starogardzie Gdaþskim w noc lutowñ
(21/22 II) 1846 roku, w której Ceynowie przypadäa rola gäównodowodzñcego planowanym atakiem, od sukcesu którego uzaleĔnione byäy dalsze
dziaäania powstaþcze na Pomorzu Gdaþskim. Powstanie miaäo mieè zasiög
ogólnopolski, a jego atutami gwarantujñcymi sukces miaäy byè zaskoczenie
przeciwnika i jednoczesny wybuch w trzech zaborach. WiökszoĈè prac organizacyjnych dotyczñcych ataku na Starogard wykonali ludzie Centralizacji Poznaþskiej, Seweryn ElĔanowski i Julian Trojanowski oraz proboszcz
parafii Klonówka ks. Józef ãobocki, na barki którego spadäy ostatnie prace
przygotowawcze po aresztowaniu w styczniu dwóch pierwszych organizatorów14.
11
12
13
14
[Wentzel], Skarga prokuratora rzñdowego przy królewskim sñdzie kameralnym przeciwko
osobom naleĔñcym przedsiöwziöcia w celu przywrócenia paþstwa polskiego w granicach jego
przed r. 1772 o zbrodniö stanu, Berlin 1847, s. 281; I. Pieróg, dz. cyt., s. 64-65.
E. Achremowicz i T. ēabski, Towarzystwo Literacko-Säowiaþskie we Wrocäawiu 18361886, Wrocäaw-Warszawa-Kraków-Gdaþsk 1973, s. 74-75, 107 i 428 ; I.. Pieróg, dz. cyt.,
s. 86 i 89.
Skarga prokuratora, s. 280; I.. Pieróg, dz. cyt., s. 101-102.
J. Jasiþski, Wyprawa na Starogard Gdaþski w 1846 roku, „Zapiski Historyczne Towarzystwa Naukowego w Toruniu” 1988, t. 53, z. 12, s. 20.
151
Do Klonówki Ceynowa przybywa 20 lutego 1846 roku i nakäoniony przez
ks. proboszcza przyjñä funkcjö komisarza powstaþczego w obwodzie starogardzkim i naczelne dowództwo nad planowanym atakiem. Do Klonówki
przywiózä on informacjö dotyczñcñ terminu wybuchu powstania, co byäo zawarowane dla najbardziej wtajemniczonych w przygotowania powstaþcze,
a co Ĉwiadczy o jego gäöbokim zaangaĔowaniu w pracach konspiracji królowieckiej. A poza tym byä mäody, wyksztaäcony i ĈwieĔo po säuĔbie wojskowej.
Instrukcje dotyczñce ataku i dalszych dziaäaþ powstaþczych byäy opracowane i pozostawione na plebanii przez ElĔanowskiego. Ks. ãobocki i Ceynowa
dopracowali tyko szczegóä ataku i zorganizowali naradö wojennñ na plebanii,
podczas której zapoznali pozostaäych jej czäonków ze szczegóäami wyprawy.
W sobotö wieczorem 21 lutego Ceynowa, jako naczelny dowódca, przybyä
do Starogardu i dokonaä jego lustracji. Po czym zaszedä do domu garncarza
Wysockiego, gdzie przez kilka godzin mieĈciä siö jego punkt dowodzenia. Po
póänocy udaä siö na most chojnicki, na którym wypatrywaä prawdopodobnie
posiäków z Kaszub i z którego planowaä bezpoĈrednio dowodziè atakiem na
pruski garnizon15. Do ataku jednak nie doszäo. W wyniku zdrady jednego
z powstaþców, Prusacy przygotowali siö do obrony. Brak zaskoczenia, nie
dotarcie posiäków i przewaga militarna regularnych oddziaäów wojskowych
nad säabo uzbrojonymi i niewyszkolonymi powstaþcami spowodowaäy odwoäanie przez Ceynowö ataku w ostatniej chwili i zaprzestanie dalszych dziaäaþ
powstaþczych oraz rozproszenie oddziaäów16. Byäa to decyzja bardzo mñdra,
gdyĔ atak na garnizon starogardzki w nowo zaistniaäej sytuacji skazany byä
na poraĔkö pociñgajñcñ za sobñ, oprócz ofiar, surowe represje paþstwowych
wäadz pruskich.
Za te powstaþcze knowania i tak Ceynowa zostaä, jako naczelny dowódca,
pociñgniöty do odpowiedzialnoĈci. Po 13 dniach ucieczki zostaä aresztowany
i osadzony poczñtkowo w Starogardzie, a póĒniej z pozostaäymi powstaþczymi towarzyszami, w Grudziñdzu i Berlinie. W powstaþczej wyprawie na Starogard Gdaþski wziöäo udziaä okoäo 150 osób z póänocnych stron Kociewia. Byli
to w dominujñcej wiökszoĈci kociewscy chäopi. Podczas säynnego procesu
berliþskiego w 1847 roku sñdzono publicznie ogóäem 254 osoby, którym zarzucono udziaä w spisku, którego celem byäo przywrócenie paþstwa polskiego w granicach sprzed 1772 roku. WĈród nich 24 oskarĔono o udziaä w wyprawie starogardzkiej. Florian Ceynowa, ks. Józef ãobocki, Seweryn ElĔanowski
i Józef Puttkammer-Kleszczyþski otrzymali karö Ĉmierci, 5 osób skazano na
doĔywocie, 4 na 15 lat i równieĔ 4 na 8 lat wiözienia. Majñca miejsce w na15
16
152
TamĔe, s. 32; I.. Pieróg, dz. cyt., s. 106.
J. Jasiþski, dz. cyt., s. 38; A. Bukowski, Udziaä Floriana Ceynowy w powstaniach 1846,
1848 i 1863 roku, w Ĉwietle nowych dokumentów, „Gdaþskie Zeszyty Humanistyczne”
1960, nr 1-2, s.12-13.
stöpnym roku Wiosna Ludów przyniosäa im jednak amnestie, na mocy której
20 marca 1848 roku wyszli na wolnoĈè17.
Po tych wydarzeniach i krótkim pobycie w Berlinie oraz w rodzinnych
stronach i w Poznaniu, F. Ceynowa powróciä na studia medyczne do Królewca, które ostatecznie zakoþczyä w kwietniu 1850 roku. Po czym podjñä pracö
zawodowñ w pruskim wojsku na stanowisku lekarza wojskowego, dziöki czemu zapewniä sobie Ĉrodki finansowe, niezbödne do Ĕycia oraz do pokrycia
kosztów zwiñzanych z obronñ rozprawy doktorskiej. Dysertacjö doktorskñ pt.
„Przesñdy i zabobony lecznicze w powiecie puckim” obroniä jednak na Uniwersytecie w Berlinie 11 grudnia 1851 roku i tamĔe uzyskaä tytuä doktora medycyny i chirurgii. Mundur oficera pruskiego nosiä prawdopodobnie do lipca
1852 roku. Jako byäemu powstaþcowi i wiöĒniowi politycznemu uäatwiä on
zapewne dokoþczenie studiów i przeprowadzenie przewodu doktorskiego18.
Wiosnñ 1852 roku Florian Ceynowa powróciä znów na Kociewie, ale tym
razem poäudniowe, w okolice ćwiecia, gdzie podczas èwiczeþ wojskowych
Franciszek hrabia Czapski, jeden z wiökszych polskich wäaĈcicieli ziemskich
tych stron, nakäoniä go do podjöcia pracy lekarza w bukowieckiej fundacji
medycznej. Doktor Ceynowa poĔegnaä siö z mundurem oficera pruskiego
i z poczñtkiem lipca 1852 roku podjñä pracö w Bukowcu (powiat Ĉwiecki),
w dobrach ziemskich Franciszka Czapskiego, jednego z wiökszych polskich
dziaäaczy narodowych tych stron, zwolennika solidaryzmu narodowego i pracy organicznej na rzecz narodu polskiego19. Po prawie trzech latach wspóäpracy i bliĔszych kontaktów towarzyskich Ceynowa jednak odszedä z pracy
w powyĔszej fundacji. Przyczyny odejĈcia byäy zäoĔone, m.in. obarczenie doktora za Ĉmierè hrabianki Zofii, moĔe za bardzo zaĔyäe z niñ kontakty oraz
odmiennoĈè w pewnych kwestiach poglñdów pracodawcy i pracownika20.
Doktor Ceynowa pozostaä w Bukowcu i rozpoczñä samodzielnñ praktykö
lekarskñ. Staè go byäo juĔ równieĔ na zakup domu i 21 hektarowego gospodarstwa, które miaäo byè pewnñ formñ zabezpieczenia materialnego, a moĔe
przejawem sentymentu do roli wyniesionego z rodzinnego domu21. W Bukowcu pozostaä do koþca Ĕycia, czyli äñcznie 29 lat. Dlaczego nie powróciä
na Kaszuby, lecz wybraä Ĕycie poza swym umiäowanym regionem, poza spo17
18
19
20
21
J. Jasiþski, dz. cyt., s. 52; I.. Pieróg, dz. cyt., s. 131-132 i 134; H. Szuman, Wspomnienia
Berliþskie i Poznaþskie z r. 1848, Warszawa 1899, s. 27-29.
I. Pieróg, dz. cyt., s. 137-138, 147 i 150; F. Ceynowa, Przesñdy i zabobony lecznicze w powiecie puckim (De terrae pucensis incolarum superstitione in re medica), przekäad z jözyka
äac. S. Bieszk, „Rocznik Muzeum Nar. Rol. w Szreniawie” 1983, t. 13, s. 71; Z. Szultka,
Wstöp, [w:] F. Ceynowa, Teksty wiözienne, Z rökopisu odczytaä, opracowaä i wstöpem opatrzyä Z. Szultka, Wejherowo-Puck 2004, s. 45, 48 i 71.
I. Pieróg, dz. cyt., s. 155-156.
TamĔe, s. 185-186.
TamĔe, s. 190-191, 193.
153
äecznoĈciñ kaszubskñ, o której prawa do wäasnej toĔsamoĈci kulturowej tak
bardzo w swych pismach walczyä? PrzecieĔ po okresie pracy u Czapskich
byä w dobrej kondycji finansowej. Nie byäo równieĔ Ĕadnych przeszkód urzödowych, aby to uczyniè. Byä to najlepszy moment, aby powróciè na staäe na
Kaszuby. OdpowiedĒ jest doĈè prosta. Do rodzinnego Säawoszyna nie miaä do
kogo wracaè. Rodzice oraz czöĈè rodzeþstwa juĔ nie Ĕyli22. Byä czäowiekiem
wyksztaäconym i obytym w Ĉwiecie, dla którego Ĕycie w nowym, obcym Ĉrodowisku nie stwarzaäo wiökszych problemów. Poza tym bliskoĈè Cheämna,
jako oĈrodka polskoĈci tych stron, oraz ćwiecia, gdzie publikowaä swoje prace, a takĔe dwór Czapskich w Bukowcu, rodziny aktywnie dziaäajñcej na rzecz
polskoĈci, odgrywaäy chyba waĔnñ rolö przy podjöciu decyzji o pozostaniu
w Bukowcu przez tak wielkiego polskiego patriotö, jakim byä Florian Ceynowa, byäy naczelny dowódca wyprawy starogardzkiej z 1846 roku – sñ rzeczy,
których siö z serca nie wyrzuca do koþca ziemskiego Ĕywota, np. patriotyzm.
A tego F. Ceynowie nie moĔna odmówiè. Poza tym miaä tu juĔ swoich pacjentów i pewnñ renomö wĈród mieszkaþców okolic, co u zaczynajñcego prywatnñ praktykö mäodego lekarza byäo sprawñ bardzo waĔnñ. Poza tym miaä
tu równieĔ w sñsiedztwie starych kolegów, znajomych z lat gimnazjalnych:
ks. Józefa Piäata peäniñcego funkcjö proboszcza w ćwieciu (1849-53), ks. Jana
Nelke proboszcza parafii w Bysäawiu (1951-55) i wreszcie ks. Wilhelma Bolta,
proboszcza parafii Przysiersk w latach 1850-1867, do której naleĔeli katoliccy
mieszkaþcy Bukowca23. Zawsze to swoi ludzie, chociaĔ wówczas Florian Ceynowa nie naleĔaä do gorliwie praktykujñcych katolików.
W zakupionym domu, oprócz mieszkania, otworzyä maäñ prywatnñ klinikö i aptekö, w której sam przygotowywaä lekarstwa. Z czasem uchodziä za
dobrego, skutecznego i Ĕyczliwego lekarza, traktujñcego wszystkich swych
pacjentów równo. Niosñcego takĔe darmowñ pomoc medycznñ potrzebujñcej
jej biedocie24.
W Bukowcu zaäoĔyä równieĔ wäasnñ rodzinö. Jego wspóätowarzyszkñ Ĕycia
zostaäa o 17 lat mäodsza Rozalia Tarnowska, którñ poczñtkowo zatrudniä jako
pomoc domowñ, ale z czasem jej rola w jego Ĕyciu wzrosäa. Razem mieszkali pod jednym dachem, razem poczöli czworo dzieci, Ĉlubu oficjalnie nigdy
jednak nie wziöli. Najstarszym z ich dzieci byä syn Wojciech, który przyszedä
na Ĉwiat w 1858 roku, ale po dwóch latach zginñä tragiczne. Po nim Rozalia Tarnowska urodziäa Ceynowie trzy córki: Mariö (ur. 1861 r.), Bronisäawö
(ur. 1859 r.) i Martö (ur. 1870 r.). Sytuacja finansowa w domu doktora musiaäa
22
23
24
154
Archiwum Parafii Rzymskokatolickiej w ēarnowcu, Liber defunclorum [Ksiöga zgonów]
1840-1866, r. 1847, s. 77-78, poz. 12, r. 1850, ms. 127-128, poz. 15, r. 1852, s. 149-150,
poz. 8; A. Bukowski, Rodzina i wieĈ, s. 167; H. Mross, dz. cyt., s. 31.
H. Mross, dz. cyt., s. 21, 215 i 243.
I. Pieróg, dz. cyt., s. 199-200.
byè dobra i w miarö stabilna, gdyĔ dodatkowo przebywaäy w nim przez däuĔszy czas jego bratanice Emilia i Wiktoria ze Säawoszyna25.
Mieszkajñc w Bukowcu Florian Ceynowa nie tylko poprzez pracö wiejskiego lekarza wäñczaä siö aktywnie w Ĕycie codzienne spoäeczeþstwa poäudniowego Kociewia, ale równieĔ na niwie dziaäalnoĈci spoäecznej i patriotycznej.
W latach 1853-1881 naleĔaä dr Ceynowa do Towarzystwa Pomocy Naukowej dla mäodzieĔy Prus Zachodnich, organizacji skupiajñcej przede wszystkim przedstawicieli polskiego ziemiaþstwa i duchowieþstwa, którym bliska
byäa sprawa rozwoju i wzmocnienia polskiej inteligencji Prus Zachodnich,
a w tym Kociewia. Poprzez regularne zbieranie funduszy, z których fundowano stypendia dla biednej uczñcej siö lub studiujñcej mäodzieĔy polskiej,
starano siö wzmocniè polskoĈè tych ziem. Pod koniec Ĕycia Ceynowy,
w 1880 roku, do Towarzystwa wstñpiäa jego najstarsza córka Maria w wieku
19 lat26, co byäo piöknym dowodem na wychowanie swych dzieci w duchu
polskiego patriotyzmu.
MäodzieĔ z poäudniowych stron Kociewia widziaä równieĔ Ceynowa wĈród
czäonków Towarzystwa RzemieĈlniczo-Przemysäowego Kaszubsko-Säowiþskiego Narodu, które próbowaä powoäaè do Ĕycia w 1866 roku. Projekt i zapowiedĒ jego utworzenia ukazaäy siö drukiem w ćwieciu w „Skôrbie kaszébsko-säovjnskjè movè” (z. 3). W ćwieciu 11 czerwca 1866 roku miaäo siö teĔ
odbyè jedno z piöciu planowanych spotkaþ zaäoĔycielskich Towarzystwa, do
którego jednak nigdy nie doszäo, bo caäy zamiar Ceynowy padä w gruzach juĔ
po pierwszej nieudanej próbie zorganizowania zebrania w Oliwie27.
W krögu jego naukowych zainteresowaþ folklorystycznych i etnograficznych leĔaäy przede wszystkim Kaszuby, ale równieĔ znajdowaä siö dorobek
kulturowy ludnoĈci kociewskiej. Podczas podróĔy do swoich pacjentów, leĔñc
na chäopskim wozie wyĈcielonym najczöĈciej säomñ, kazaä woĒnicy Ĉpiewaè
znane mu pieĈni ludowe i opowiadaè tutejsze bajki i legendy. W ten sposób
gromadziä materiaäy, które opublikowaä póĒniej m.in. w postaci Sto frantóvek
z poäudniowej czöĈci Pomorza Kaszubskjego, osoblivje s zemj ćveckjej, Krajni,
Koczevja i Borov. S dodatkiem trzech prosb na wesele (ćwiecie 1867) oraz Sbjór
pjesnj svjatovich, które lud säovjaþski v królestvje pruskim spjevacj lubj, z. 3,
Frantóvki, szötopórkj, prosjbi na wesele (ćwiecie 1878).
Podane powyĔej prace sñ tylko namiastkñ caäego dorobku Ceynowy. CzöĈè
swoich dzieä wydaä jednak w ćwieciu, np. w latach 1866-68 wychodziäa tu najcenniejsza publikacja z zakresu folklorystyki „Skôrb kaszébsko-säovjnskjè
movè” (nr -13)28.
TamĔe, s. 205-212 i 222.
TamĔe, s. 234-238.
27
TamĔe, s. 264-265.
28
TamĔe, s. 274-277.
25
26
155
W sobotö 26 marca 1881 roku nagäa Ĉmierè w postaci zawaäu serca zastaäa
dra Floriana Ceynowö w Bukowcu. Po czterech strasznych dniach dla jego
najbliĔszej bukowieckiej rodziny, towarzyszki Ĕycia i trzech córek, zostaä
pochowany na cmentarzu parafialnym w Przysiersku. Pogrzeb celebrowaä
ks. prob. Teofil Borzyszkowski, teĔ Kaszuba29. W ten czwartkowy poranek do
przysierskiego koĈcioäa i na okalajñcy go cmentarz przybyäo wielu mieszkaþców okolicznych stron – nie z ciekawoĈci, ale Ĕeby poprzez udziaä w tej ostatniej ziemskiej drodze zmaräego wyraziè swój szacunek wobec niego i jego
ziemskich osiñgniöè, chociaĔ czasami swoimi poglñdami i postawñ wzbudzaä
oburzenie i niechöè do siebie. Ówczesna „Gazeta Toruþska”, umieszczajñc
na swych stronach relacje z jego pogrzebu, donosiäa swym czytelnikom, Ĕe
w tym dniu licznie towarzyszyli mu mieszkaþcy okolic, zarówno wyĔszych jak
i niĔszych warstw spoäecznych. Wszyscy okazywali jak najwiökszñ boleĈè nad
stratñ ogólnie szanowanego i kochanego lekarza30. Pamiöè o sympatii wobec
niego wspóäczesnego mu spoäeczeþstwa kociewskiego doĈè däugo utrzymywaäa siö w tych stronach. Jeszcze kilkadziesiñt lat po jego Ĉmierci ks. Alfons Maþkowski, który administrowaä parafiñ Przysiersk w latach 1903-1904,
a wiöc dobrze znaä jego byäe Ĉrodowisko, pisaä: miaä duĔo Ĕyczliwych wĈród
znajomych, nawet miedzy duchowieþstwem i szlachtñ, zapewne dlatego Ĕe
w 1846 byä patriotñ polskim, Ĕe byä wielbicielem Mickiewicza («Konrada Wallenroda») i Ĕe byä ideologiem31.
W 2010 roku w „Zapiskach Historycznych” Towarzystwa Naukowego
w Toruniu (z. 3, s. 157) w recenzji ksiñĔki pt. „Florian Stanisäaw Ceynowa.
ēycie i dziaäalnoĈè”, Zygmunt Szultka, wybitny wspóäczesny znawca i badacz
dziejów Floriana Ceynowy i jego twórczoĈci, oceniajñc jej rozdziaä VII (Na
säuĔbie u Czapskich w Bukowcu), który poĈwiöcony jest pierwszym latom pobytu Ceynowy w Bukowcu stwierdziä, Ĕe [rozdziaä ten] jest próbñ nakreĈlenia
Ĕycia i dziaäalnoĈci Ceynowy w nowym i obcym mu Ĉrodowisku, którego nigdy nie
byä w stanie i nie chciaä zaakceptowaè. Nie zgadzam siö z takim stanowiskiem
i uwaĔam, Ĕe jest to opinia krzywdzñca ówczesnych mieszkaþców Bukowca
i okolic – nawet jeĈli autor tej opinii na myĈli ma tylko dwór Czapskich. PoniĔej – oceniajñc skutki pozostania Ceynowy w Bukowcu po odejĈciu ze säuĔby
od Czapskich – recenzent równieĔ stwierdza: Dziaäajñc na zäoĈè swym dobrodziejom, Ceynowa Ĉwiadomie czy nieĈwiadomie, ale obiektywnie sam bardzo
powaĔnie ograniczyä moĔliwoĈci oddziaäywania swego programu ideowego poprzez to, Ĕe pozostaä poza kaszubskim obszarem jözykowym, w otoczeniu szlachty
29
30
31
156
Archiwum Parafii Rzymskokatolickiej w Przysiersku, Pogrzeby 1842-1888, r. 1881,
poz. 15/6M; „Gazeta Toruþska” 1881, r. 15, nr 71, s. 4 [nekrolog].
„Gazeta Toruþska” 1881, r. 15, nr 76, s. 1.
A. Maþkowski, Ceynowa (Cenowa) Florian Stanisäaw [w:] Polski Säownik Biograficzny,
t. 3, Kraków 1937, s. 241.
Referat dra Pieróga wywoäaä oĔywionñ dyskusjö.
Fot. Jacek Cherek
i duchowieþstwa, które – tyleĔ z wäasnej co Ceynowy winy – jeĈli go nie zwalczaäo, to utrudniaäo mu Ĕycie na wiele sposobów32. W tym przypadku, jeĈli moĔna
siö zgodziè z pierwszñ czöĈciñ cytowanej opinii, to jej druga czöĈè, dotyczñca
szlachty i duchowieþstwa tych stron, jest nie do przyjöcia. W kaĔdym razie
sñ one sprzeczne z przedstawionymi przeze mnie powyĔej faktami i z wypäywajñcymi z nich wnioskami. NaleĔy jeszcze pamiötaè, Ĕe Floriana Ceynowy
nikt nie zmuszaä, aby zamieszkaä w Bukowcu latem 1852 roku i podjñä pracö
w fundacji Czapskich, ani do pozostania w nim na staäe po 1855 roku. Byä osobñ wolnñ, wyksztaäconñ, znajñcñ kilka jözyków i posiadajñcñ zawód dajñcy mu
wszödzie dobre dochody i zapewniajñcy wysokñ pozycjö spoäecznñ. Dlaczego
miaäby pozostaè aĔ 29 lat w Ĉrodowisku, którego nigdy nie byä w stanie i nie
chciaä zaakceptowaè, w otoczeniu szlachty i duchowieþstwa, które [...] jeĈli go
nie zwalczaäo, to utrudniaäo mu Ĕycie na wiele sposobów?
NaleĔy chyba siö pogodziè z faktem, Ĕe Florianowi Ceynowie byäo dobrze
w dziewiötnastowiecznym spoäeczeþstwie naszego regionu. Na tyle dobrze,
Ĕe postanowiä zaäoĔyè tu dom, wäasnñ rodzinö i mieszkaè w tej spoäecznoĈci
do koþca Ĕycia. O sympatii do niego tegoĔ spoäeczeþstwa, Ĉwiadczñ m.in. cytowane powyĔej säowa ludzi tamtej epoki.
32
Z. Szultka, [Recenzja ksiñĔki:] Ireneusz Pieróg, Florian Stanisäaw Ceynowa. ēycie i dziaäalnoĈè, „Zapiski Historyczne Towarzystwa Naukowego w Toruniu”, 2010, t. 75, z. 3, s. 157.
157
DziĈ równieĔ mieszkaþcy obecnego Kociewia pamiötajñ o Florianie Ceynowie i doceniajñ jego czyny oraz osiñgniöcia. Jego imiö noszñ szkoäy (SP
w Przysiersku i I LO w ćwieciu) oraz ulice miast i wsi naszego regionu (Bukowiec, ćwiecie i Starogard Gdaþski), a miejsca szczególnie z nim zwiñzane
sñ upamiötnione tablicami (pomnik w Klonówce, most chojnicki w Starogardzie Gdaþskim, jego dom w Bukowcu oraz nagrobek w Przysiersku). O nim
i jego dziaäalnoĈci przypomina siö spoäeczeþstwu, na przykäad podczas IV Kongresu Kociewskiego w ćwieciu czy V NadwiĈlaþskich Spotkaþ Regionalnych
w Tczewie. Pamiöè o nim przekazuje siö równieĔ mäodemu pokoleniu poprzez
np. coroczne uroczystoĈci szkolne (ćwiöto Patrona SP w Przysiersku).
Czy warto i czy moĔna dziĈ stawiaè pytanie: czyj jest Ceynowa? Czy on
sam Ĕyczyäby sobie takiego pytania? Czy nie poszliĈmy za daleko w naszym
regionalizmie?
Wszystko, co maäe jest piökne. RównieĔ piökne sñ nasze Maäe Ojczyzny.
Ale we wszystkim musi byè umiar, równieĔ w regionalizmie. Dobrze jest, jeĈli
on wzbogaca naszñ kulturö, naszñ codziennoĈè, a nie dzieli naszego polskiego spoäeczeþstwa.
Krzysztof Korda, Michaä Kargul i Damian Kullas
przy grobie Floriana Ceynowy w Przysiersku.
Fot. Magdalena Kargul
158
Szymon Stangel
GORZõDZIEJ OD POWROTU DO MACIERZY W 1920
DO WYZWOLENIA W MARCU 1945 ROKU1
Zajöcie siö takim a nie innym zagadnieniem podyktowane jest brakiem
jakichkolwiek opracowaþ dotyczñcych tego tematu. Gäównym powodem napisania niniejszej pracy byä fakt, iĔ nie wiele osób, obecnych mieszkaþców
miejscowoĈci zna jej historiö, a w szczególnoĈci tñ dotyczñcñ wäaĈnie poruszanego w niej okresu. Ponadto jako mieszkaniec tej miejscowoĈci chciaäem sam
poznaè jej historiö i jñ przybliĔyè. Praca ta ma przedstawiè fragment historii
wsi, oparty na dostöpnym materiale archiwalnym jak i na dostöpnych opracowaniach. Zostaäa ona oparta na materiaäach archiwalnych znajdujñcych siö
w Archiwum Paþstwowym w Gdaþsku. W pracy nie zostaäy wykorzystane
archiwalia znajdujñce siö w Archiwum Paþstwowym w Bydgoszczy. WĈród
nich znajdujñ siö materiaäy dotyczñce kredytów na zasiewy wiosenne w latach
1937-1939 oraz kredytów na nawozy sztuczne na rok 1937, jak równieĔ kredyt
na rozbudowö fabryki na lata 1937-1939 przez wäaĈcicieli majñtku Gorzödziej
– Helenö i Ludwika Matuszewskich. W pracy wykorzystany zostaä obszerny
zbiór opracowaþ, wĈród których odnaleĒè moĔemy kilka pozycji Józefa Milewskiego i Jana Szylinga. Sñ to badacze, którzy wiele swoich prac poĈwiöcili kolejno czasom okupacji Kociewia jak i zagadnieniom wymagajñcym szerszego
na niñ spojrzenia. Szerszy poglñd przedstawia Jan Szyling, piszñc o okupacji
na terenie caäej Polski czy caäego Okrögu Rzeszy Gdaþsk–Prusy Zachodnie.
WĈród wykorzystanych opracowaþ odnajdujemy wiele artykuäów ukazujñcych siö w „Kociewskim Magazynie Regionalnym”, czy artykuäy opublikowane w pracach zbiorowych, wygäoszone podczas konferencji naukowych.
JeĔeli chodzi o stan badaþ dotyczñcy samego Gorzödzieja, to moĔna wymieniè niewiele pozycji. Warto zaznaczyè, iĔ Gorzödziej nie doczekaä siö jeszcze osobnej monografii. Sñ to gäównie prace autorstwa Edwina Rozenkranca
„Rozwój oĈrodków miejskich Lubiszewo–Tczew–Gorzödziej w XIII wieku”,
czy Stefana Szajdy „Dzieje parafii Gorzödziej”. O Gorzödzieju mamy równieĔ
wzmianki w biografii „Sambor II, ksiñĔö tczewski” autorstwa BäaĔeja ćliwiþskiego. Prócz opracowania Stefana Szajdy pozostaäe opisujñ okres jakĔe odlegäy, poniewaĔ dotyczñ Ĉredniowiecza. W szczególnoĈci XII–XIII wieku, kiedy
to Gorzödziej w lokalnym otoczeniu speäniaä waĔne funkcje. Jednak o Gorzö1
Artykuä jest oparty na pracy licencjackiej, napisanej w Instytucie Historii Uniwersytetu
Gdaþskiego, pod kierunkiem dra hab. Marka StaĔewskiego prof. UG, która zostaäa obroniona w 2011 roku.
159
dzieju na przeäomie XIX i XX wieku, jak równieĔ pierwszej poäowie XX wieku
nie istnieje ani jedno opracowanie.
1. Gorzödziej w okresie II Rzeczpospolitej
1.1. Koniec Wielkiej Wojny i powrót Polski na mapö Europy
Kiedy zakoþczone zostaäy dziaäania wojenne, zwanej jeszcze wówczas Wielkñ Wojnñ, obecnie zwanej w historiografii równieĔ pierwszñ wojnñ Ĉwiatowñ,
naleĔaäo doprowadziè do konferencji pokojowej, podczas której miaäo dojĈè
do podpisania pokoju z Niemcami i jej sojusznikami, jak równieĔ do ustalenia nowego äadu w Europie i na Ĉwiecie. Konferencja pokojowa obradowaäa
w Wersalu pod ParyĔem. Gäówne role odgrywaäy tam mocarstwa zwyciöskie,
czyli Francja, Stany Zjednoczone oraz Wielka Brytania. Prócz tych paþstw
na konferencji obecne byäy delegacje innych paþstw zwyciöskich. Podczas
trwania konferencji powoäana zostaäa specjalna komisja zwana komisjñ Cambona, która miaäa rozpatrzyè sprawy dotyczñce ksztaätu granic odradzajñcego
siö paþstwa polskiego. Na konferencji obecna byäa równieĔ delegacja polska,
w skäad której wchodzili Roman Dmowski uznany na zachodzie polski polityk
i Ignacy Jan Paderewski, polski pianista, kompozytor jak równieĔ ówczesny
premier polskiego rzñdu i minister spraw zagranicznych.
Traktat wersalski podpisany 28 czerwca 1919 roku przyznawaä Polsce okoäo szeĈèdziesiñt procent prowincji Prusy Zachodnie. Do Polski nie zostaä przyäñczony Gdaþsk, który wraz z pobliskimi terenami zostaä oddany pod opiekö
powstaäej na konferencji miödzynarodowej organizacji, jakñ byäa Liga Narodów. Z terenów tych powstaäo Wolne Miasto Gdaþsk. Przyäñczenie Kociewia
sankcjonowane byäo prawnymi rozwiñzaniami traktatu wersalskiego, który
wszedä w Ĕycie 10.01.1920 roku2.
Kociewie i powiat tczewski a wraz z nim i Gorzödziej znalazäy siö w granicach powstaäego na poczñtku 1920 roku województwa pomorskiego. Województwo wraz z województwem poznaþskim podlegaäo zwierzchnictwu powstaäemu na mocy ustawy z 1 sierpnia 1919 roku Ministerstwa byäej Dzielnicy
Pruskiej. Po kilku miesiñcach, od chwili kiedy to Wielkopolska znalazäa siö
w granicach paþstwa polskiego, miaäo nastñpiè przyäñczenie czöĈci Pomorza,
która zgodnie z postanowieniami wersalskimi miaäa wchodziè w skäad Drugiej Rzeczpospolitej. W celu przejöcia tych obszarów pod wäadzö administracji polskiej wäadze wyĔej wspomnianego ministerstwa juĔ jesieniñ 1919 roku
przystñpiäy do organizacji pomorskiego urzödu wojewódzkiego, jak równieĔ
podjöto decyzje co do kandydatów do objöcia stanowisk starostów powiato2
160
J. Milewski, Kociewie w latach okupacji hitlerowskiej 1939-1945, Warszawa 1977, s. 13;
L. Libiszewski, Jak przyszäa niepodlgäoĈè, [w:] KMR, Tczew 1990, s. 2-4.
wych. Wäadze wojskowe stworzyäy na tym terenie tzw. front pomorski, czasem równieĔ moĔna spotkaè siö z frontem póänocnym, nad którym dowództwo objñä przybyäy z Francji dowódca Bäökitnej Armii, generaä Józef Haller3.
Kiedy traktat wersalski wszedä w Ĕycie wojska Frontu Pomorskiego przystñpiäy do wdraĔania postanowieþ traktatowych i rozpoczöäy zajmowanie
terenów Pomorza. Chwile te dla mieszkaþców caäego Pomorza byäy bardzo
radosne i wzruszajñce, gdyĔ po póätora wieku Ĕycia pod zaborem i zwierzchnictwem pruskim tereny te wracaäy do Polski.
Na zakoþczenie warto równieĔ podkreĈliè, Ĕe jeszcze przed konferencjñ pokojowñ, tuĔ po zaäamaniu siö potögi niemieckiej i zawarciu rozejmu,
mieszkaþcy Kociewia przystñpili do przygotowaþ na dzieþ oswobodzenia
spod obcego panowania. Przystñpiono do organizowania StraĔy Ludowych,
w których szeregach swe miejsce znajdowali zdemobilizowani Ĕoänierze,
a celem której byäa obrona miejscowej ludnoĈci, jak równieĔ utrzymanie pieczy nad majñtkiem narodowym. Warto równieĔ zaznaczyè, jak ludnoĈè niemiecka tych terenów przyjöäa postanowienia wersalskiej konferencji. Niemiecka
ludnoĈè Kociewia postanowienia, jakie niosäa za sobñ Konferencja Pokojowa, przyjöäa bez wystñpieþ o charakterze zbrojnym, co jednak nie oznaczaäo
koþca róĔnego rodzaju róĔnic i antagonizmów, jakie zaistniaäy miödzy polskñ
a niemieckñ ludnoĈciñ tych ziem. Uwidaczniaäo siö to na róĔnych päaszczyznach, szczególnie widoczne byäy róĔnice pod wzglödem zamoĔnoĈci, gdzie
ludnoĈè niemiecka byäa znacznie lepiej sytuowana. Kolejnñ róĔnicö stanowiäy
wyznania religijne. Miödzy Niemcami a Polakami wyznania katolickiego tych
zatargów nie byäo, jednak juĔ miödzy Niemcami ewangelikami a Polakami
katolikami tych sporów byäo znacznie wiöcej, zarówno jeĈli chodziäo o sprawy
polityczne jak i zajmowanñ pozycjñ klasowñ4.
1.2. Z niemieckiego Gerdin na Gorzödziej
Kiedy po przyäñczeniu Pomorza do Drugiej Rzeczpospolitej przed wäadzami Ministerstwa byäej Dzielnicy Pruskiej, której podlegaäo nowo powstaäe
województwo pomorskie, stanöäo trudne zadanie spolszczenia bñdĒ nadania
polskich nazw miejscowoĈciom byäego zaboru pruskiego.
Zgodnie z rozporzñdzeniem Starostwa Tczewskiego w powiecie tczewskim
od dnia wydania rozporzñdzenia zniesione zostaäy niemieckie nazwy miejscowoĈci, które zastñpione zostaäy nazwami polskimi i tak od tego dnia wystöpujñce do tej pory nazwy miejscowoĈci Gerdin, Narkau, czy Klein Schlanz zmie3
4
W. Roszkowski, Historia Polski, Warszawa 1991, s. 92; A. Czubiþski, Historia Polski,
Wrocäaw 1988, s. 131.
L. Libiszewski, Jak przyszäa niepodlegäoĈè, KMR zeszyt 8 Tczew 1990, s. 2; J. Milewski,
Kociewie w latach..., s. 15-16.
161
Fragment mapy powiatu
tczewskiego, na którym
umiejscowiony jest Gorzödziej
oraz uwidoczniona linia Wisäy
stanowiñca granicö
z Wolnym Miastem Gdaþsk.
đródäo: fotografia wäasna.
Fragment mapy powiatu
tczewskiego z 1932 roku,
znajdujñcej siö w Sekcji Historii
Miasta Miejskiej Biblioteki
Publicznej w Tczewie.
nione zostaäy na polskie Gorzödziej, Narkowy i Maäa Säoþca. Spis polskich
nazw miejscowoĈci majñcych zastñpiè niemieckie nazwy miaä równieĔ zostaè
opublikowany w gazetach 5.
Wedäug poleceþ starostwa powiatowego wójtowie i soätysi zobowiñzani zostali do zastñpienia wszelkich godeä i nazw niemieckich polskimi. Pozostaè
mogäy chwilowo napisy prywatnych firm niemieckich, jednak prócz niemieckich napisów znaleĒè siö musiaäy, równie widoczne jak napisy niemieckie,
napisy polskie. Wprowadzone zostaäo równieĔ godäo: czerwone täo a na nim
biaäy orzeä jagielloþski, jak równieĔ nowe znaki drogowe, które oznajmiaè
miaäy odlegäoĈè do poszczególnych miejscowoĈci. W odpowiedzi na to rozporzñdzenie wójt gminy informowaä, iĔ do dnia 19 kwietnia 1920 roku wszelkie
niemieckie napisy w obwodzie (obröbie gorzödziejskim i baädowskim) zostaäy usuniöte6.
W nocie wysäanej do starostwa powiatowego 17 listopada 1922 roku wójt
gminy Gorzödziej informowaä, iĔ zgodnie z rozporzñdzeniem mówiñcym
o koniecznoĈci umieszczenia imion i nazwisk nad lokalami kupców i przemy5
6
162
APG, sygn. 26/3.
APG, sygn. 26/3.
säowców, zostaäy takowe tabliczki umieszczone, zarówno w Gorzödzieju jak
i w Baädowie7.
Na pewno bardzo waĔnym elementem byäo poäoĔenie Gorzödzieja. LeĔaä
on w powiecie tczewskim, graniczñcym od póänocy i wschodu z Wolnym Miastem Gdaþsk, miödzy którym a Rzeczpospolitñ na odcinku, w którym leĔaä
wäaĈnie Gorzödziej, granice ustalaäa Wisäa.
1.3. Statut gminy Gorzödziej
Wójtostwo Gorzödziej skäadaäo siö z gminy Gorzödziej, obszaru dworskiego w Czarlinie oraz obszaru Narkowy, äñcznie wójtostwo 1574 hektary, a zamieszkiwaäo je 938 osób. Wójtem byä Loen Stencel zamieszkaäy w Baädowie.
W Gorzödzieju znajdowaä siö równieĔ Urzñd Stanu Cywilnego. Administracja
Urzödów Stanu Cywilnego z lat 1924-1925 podaje, iĔ w obwodzie Gorzödziej,
urzödnikiem byä Antoni Stangenberg, a jego zastöpcñ Alfons Staniszewski.
Obaj zamieszkali w Gorzödzieju. W obwodzie znajdowaäy siö gminy Gorzödziej, Czarlin oraz Narkowy. Warto zaznaczyè równieĔ, Ĕe Antoni Stangenberg
peäniä funkcjö zastöpcy urzödnika Stanu Cywilnego w obwodzie baädowskim,
w statystykach dotyczñcych Urzödu Stanu Cywilnego moĔemy odnaleĒè liczbö
urodzin, Ĉlubów czy zgonów wĈród mieszkaþców obwodu. Co ciekawe, w zestawieniach tych spotykamy równieĔ nazwö miejscowoĈci Gorzödziejskie ãñki,
liczñcej okoäo 130 mieszkaþców i naleĔñcej do obwodu Zajñczkowo. Z takñ nazwñ miejscowoĈci spotykamy siö równieĔ w opracowaniu dotyczñcym Diecezji
Cheämiþskiej („Diecezja Cheämiþska zarys historyczno-statystyczny”)8.
Statut gminy Gorzödziej zawiera kurendy posiedzeþ Rady Gminnej pod
przewodnictwem przewodniczñcego gminy soätysa Antoniego Stangenberga.
WĈród dokumentów odnajdujemy preliminarze budĔetowe, z których wynika,
iĔ budĔet gminy w roku 1926 wynosiä w dochodzie i rozchodzie 3670 zäotych.
Na podstawie omawianego na jednym z posiedzeþ Rady rachunku gminnego
dowiadujemy siö, Ĕe w roku 1925 nadwyĔka wynosiäa 457,49 zä. Na podstawie preliminarza budĔetowego na pierwszy kwartaä 1927 roku budĔet gminy
w dochodzie i rozchodzie wynosiä 917,50 zä, natomiast caäoroczny budĔet
gminy miaä wynosiè w dochodzie i rozchodzie 4839 zä, który na podstawie
rozporzñdzenia wojewody pomorskiego zostaä zawieszony. Znamy równieĔ
sumy wydawane na utrzymanie poszczególnych dziaäów, zwiñzanych z administracjñ gminnñ. Znamy koszt utrzymania domu gminnego, który wynosiä
w zarówno w 1924 i 1925 roku 50 zäotych, znamy równieĔ kwotö wynagrodzenia dla stróĔa nocnego, czy koszty utrzymania straĔnicy ognia, wójtostwa jak
równieĔ Urzödu Stanu Cywilnego9.
7
8
APG, sygn. 26/3.
APG, syygn. 27/145.
163
Znamy równieĔ wyniki wyborów do rady gminnej przeprowadzonych
w gminie, które budziè musiaäy pewne kontrowersje, poniewaĔ waĔnoĈè ich
przeprowadzenia musiaäa zostaè przedäoĔona na posiedzeniu Rady Gminnej.
Wybory odbywaäy siö w pierwszych miesiñcach 1926 roku, w wyniku wpäyniöcia tylko jednej waĔnej listy kandydatów gäosowanie nie doszäo do skutku,
a zgäoszeni na niniejszej liĈcie kandydaci zostali nowymi radnymi. Byli to:
• Alfons Staniszewski – rolnik
• Jan Arendt – robotnik
• Leopold Wiedmann – rolnik
• Józef Stawicki
• Ignacy Babiþski – rzñdca
• Antoni Kosecki – handlarz
• Stefan Sikorski – rolnik
• Antoni Urbaþski – koäodziej
• Antoni Stangeberg – nauczyciel
• Walenty Laskowski – kolejarz.
Wyniki wyborów bez przeprowadzenia gäosowania zostaäy uchwaäñ Rady
Gminnej zatwierdzone, a nowo wybrani radni mogli zostaè wprowadzeni do
Rady. Rada postanowiäa równieĔ o podaniu do wiadomoĈci o decyzjach przez
siebie podjötych10.
Znany jest równieĔ wynik wyborów na soätysa i äawników przeprowadzonych 1 kwietnia 1926 roku. Podczas wyborów obecni byli radni: Ignacy Babiþski, Alfons Staniszewski, Jan Arendt, Walentyn Laskowski, Leopold Wiedmann, Antoni Urbaþski, Antoni Stangenberg.
Przewodniczñcy komisji, Antoni Stangenberg, powoäaä na möĔów zaufania: Alfonsa Staniszewskiego i Jana Arendta, panu Ignacemu Babiþskiemu
polecone zostaäo prowadzenie protokoäu wyborczego, a Leopoldowi Wiedmannowi rozdzielenie kopert.
Gäosami czäonków Rady Gminnej soätysem na okres 6 lat wybrany zostaä
Antoni Stangenberg, który wybór przyjñä, pierwszym äawnikiem wybrany zostaä Ignacy Babiþski, drugim äawnikiem Alfons Staniszewski, trzecim äawnikiem Walenty Laskowski, zastöpcñ äawnika obrany zostaä Jan Arendt. Wyniki
wyborów zostaäy podane do publicznej wiadomoĈci. W przeciñgu moĔliwych
dwóch tygodni na zgäaszanie skarg, co do wyniku wyborów Ĕadna takowa nie
wpäynöäa. Dokumenty komisji wyborczej zostaäy zbadane przez wójta pana
Stencla, który zatwierdziä wybór oraz podkreĈliä fakt, iĔ wybrani sñ dobrymi
Polakami, niekarani i nieĈcigani sñdowo zdolni do pielögnowania takiego urzödu11. Wybór ten zostaä równieĔ zaakceptowany przez starostö. Przysiögö ko9
10
11
164
APG, sygn. 27/32.
APG, sygn. 27/32.
APG, sygn. 27/32.
niecznñ dla objöcia funkcji zastöpcy äawnika Jan Arendt zäoĔyä 5 paĒdziernika
1926 roku, przysiögö przyjmowaä wójt.
PoniĔej przedstawione zostanñ Ĕyciorysy sporzñdzone przez samych radnych:
Antoni Stangenberg urodziä 29 stycznia 1889 roku w Szpögawie, wyznania
rzymsko-katolickiego, narodowoĈci polskiej, z zawodu nauczyciel. Obecnie
pracuje jako nauczyciel w gminie Gorzödziej, gdzie przez trzy lata pielögnowaä urzñd soätysa. Jak sam pisze ponowny wybór na soätysa na 6 lat Ĉwiadczy
o tym, iĔ ma on zaufanie gminy. ēonaty z czwórkñ dzieci.
Ignacy Babiþski w chwili sporzñdzania Ĕyciorysu miaä 61 lat. Jak sam pisze
jest Polakiem – katolikiem, posiadaä gimnazjalne wyksztaäcenie. Od trzech lat
pracowaä jako urzödnik gospodarczy w majñtku Sikorskiego w Gorzödzieju.
Alfons Staniszewski urodzony 27 lutego 1893 roku w Gorzödzieju, rolnik
narodowoĈci polskiej wyznania rzymsko-katolickiego. Ukoþczyä szkoäö powszechnñ. Podczas wojny walczyä na froncie.
Walenty Laskowski urodzony 15 lutego 1872 roku w powiecie starogardzkim, katolik. Uczöszczaä do szkoäy powszechnej w Klonówce. Pracowaä w rolnictwie do chwili wcielenia go do wojska, po zwolnieniu z wojska oĔeniä siö.
Walczyä podczas wojny do samego jej koþca. Pracowaä na kolei. W 1921 roku
przeprowadziä siö na Gorzödziejskie ãñki.
Jan Arendt urodzony 3 lipca 1871 roku w Maäych Walichnowach, uczöszczaä do szkoäy w Maäym Garcu, w czasie wojny w pruskim wojsku, od 1885
roku do chwili sporzñdzenia Ĕyciorysu pracowaä w majñtku Gorzedziej, obecnie naleĔñcego do pana Sikorskiego, wczeĈniej bödñcego wäasnoĈciñ pana
Heine.
Zbiór zawiera równieĔ pisemnñ proĈbö, podpisanñ przez soätysa Antoniego Stangenberga, w której Rada Gminna Gorzödziej zwraca siö z proĈbñ do
przewodniczñcego Banku Komendantury w Tczewie o udzielenie poĔyczki
w wysokoĈci 1000 zäotych na wykonanie potrzebnego remontu budynków
wiejskich, przy których zatrudnieni mieliby zostaè gminni bezrobotni. Na
prace, które powinny zostaè wykonane brakowaäo funduszy, dlatego niniejszy wniosek zostaä przez Radö Gminnñ wystosowany 1 czerwca 1926 roku12.
17 paĒdziernika 1925 roku odbyäy siö wybory do sejmiku powiatowego,
obejmujñce gminy wiejskie. W ich wyniku Jan Arendt zostaä wybrany posäem,
a na mocy uchwaäy sejmowej z dnia 15 wrzeĈnia 1925 roku znalazä siö w powiatowej radzie szkolnej na okres od 1926 do 1928 roku. Prócz Jana Arendta
waĔne funkcje peänili równieĔ inni mieszkaþcy miejscowoĈci, jako taksatorzy
powiatowi w rolnictwie13. W statucie Gminy odnaleĒè moĔemy spis majñtku
gminnego, wĈród którego znajduje siö m.in. kuĒnia gminna, straĔnica ognia,
12
13
APG, sygn. 27/32.
APG, sygn. 27/145
165
chata wiejska, pompa wiejska czy zabudowania szkolne. Znane równieĔ sñ
dane demograficzne, które wskazujñ, iĔ w dniu sporzñdzania spisu, czyli 29
lutego 1927 roku, gmina Gorzödziej liczyäa 422 mieszkaþców i 854 hektarów
powierzchni14.
Na zakoþczenie naleĔy dodaè iĔ zgodnie z rozporzñdzeniem Ministra
Spraw Wewnötrznych z 30 lipca 1934 roku powiat tczewski zostaä podzielony
na dziewiöè gmin Tczew, Subkowy, Godziszewo, Maäe Walichnowy, Gniew,
Pelplin, Morzeszczyn, Opalenie i Janowo15.
1.4. Majñtki ziemskie w Gorzödzieju
W Gorzödzieju znajdowaäo siö kilka gospodarstw prywatnych, których
obszar byä niewielki. MoĔna tak wnioskowaè po spisie mieszkaþców oraz kurend z posiedzeþ gminnych, gdzie kilku czäonków Rady Gminnej podawaäo,
iĔ sñ rolnikami, z czego wnioskowaè moĔna, iĔ posiadali oni wäasne gospodarstwa ziemskie. Jednak w spisie Stanisäawa Mantheya widniejñ tylko trzy
majñtki powyĔej 50 hektarów. WĈród tych trzech gospodarstw znajdowaä siö
wymieniany w podrozdziale dotyczñcym parafii jej majñtek koĈcielny.
Najwiökszy majñtek ziemski w Gorzödzieju naleĔaä od 1916 roku do Stanisäawa Sikorskiego, który nabyä go od innego parlamentarzysty Juliana
Sass-Jaworskiego. Od 1920 roku majñtek Gorzödziej objñä w zarzñdzanie
syn Stanisäawa, Stefan. W nastöpnych latach majñtek przeszedä na wäasnoĈè
Stefana. Wedäug „Ksiögi adresowej gospodarstw rolnych powyĔej 50 hektarów województwa pomorskiego”, Stanisäawa Mantheya, majñtek Stanisäawa
Sikorskiego wynosiä 435 hektarów powierzchni, w skäad którego wchodziäo
402 hektary pól uprawnych, 18 hektarów äñk i 15 hektarów stanowiñcych
nieuĔytki oraz podwórza. Na podstawie wydania ksiögi z 1923 roku dowiadujemy siö, Ĕe w majñtku prowadzona byäa hodowla bydäa. Majñtek ten przynosiä dochód w wysokoĈci 8727 mkw. (prawdopodobnie chodzi tu o marki
polskie). Drugim, co do wielkoĈci majñtkiem, wyróĔnionym przez autora,
jest majñtek naleĔñcy do Maksymiliana Rauscha, którego ogólna powierzchnia liczyäa 107 hektarów, w tym 85 hektarów pól uprawnych, 18 hektarów
pastwisk oraz 4 hektary nieuĔytków i podwórzy. Dochody otrzymane z tego
majñtku wyniosäy 1392 mkw.16.
14
15
16
166
APG, sygn. 27/32.
A. Samulewicz, Tczew w latach miödzywojennych. PrzynaleĔnoĈè administracyjna oraz wäadze miasta [w:] KMR, nr 3, Tczew 2001, s. 8.
S. Manthey, Ksiöga adresowa gospodarstw rolnych powyĔej 50 hektarów województwa pomorskiego, wyd. 1. Toruþ 1923, s. 372-373, wyd. 2. Toruþ 1929, s. 560-561; J. Borzyszkowski, Gorzödziej we wspomnieniach kaszubskiej pisarki Anny ãajming, [w:] KMR nr 3-4,
Tczew 1999, s. 60.
WĈród zasobów archiwalnych dostöpne sñ równieĔ dokumenty, dotyczñce parcelacji gorzödziejskiego majñtku, który na mocy ustawy o wykonaniu
reformy rolnej z dnia 28 stycznia 1925 roku zostaä przeznaczony do rozparcelowania. Parcelacji dokonano w 1937 roku, Majñtek wówczas naleĔaä do
Ludwika Matuszewskiego. WczeĈniej jego wäaĈcicielami byäa najprawdopodobniej rodzina Sikorskich, poniewaĔ to oni byli wäaĈcicielami najwiökszego
ziemskiego majñtku w Gorzödzieju, a jak opisuje w swoich wspomnieniach
Anna ãajming, dziedzic zastanawiaä siö nad sprzedaĔñ majñtku. Majñtek ten
byä najwiökszym majñtkiem ziemskim w Gorzödzieju, liczyä on w chwili parcelacji 415 hektarów, 44 arów i 7 metrów kwadratowych. Do majñtku naleĔaäy
równieĔ tereny w Zajñczkowie (byè moĔe to wäaĈnie te tereny nazywane byäy
Gorzödziejskimi ãñkami). W dokumencie tym odnajdujemy dwa protokoäy
pomiarowe, sporzñdzone 20 i 30 listopada 1937 roku, jak równieĔ protokóä
mierniczy, dotyczñcy dodatkowych wyäñczeþ, sporzñdzony 13 paĒdziernika
1938 roku przez Zdzisäawa Czajkowskiego – mierniczego przysiögäego z Inowrocäawia. Parcelacja dokonana na mocy ustawy o wykonaniu reformy rolnej
zmniejszyäa obszar majñtku, po odpowiednich wyäñczeniach pierwotnych jak
i dodatkowych, do powierzchni liczñcej tylko nieco ponad 121 hektarów. Prace pomiarowe dokonywane byäy przez mierniczego samodzielnie, poniewaĔ
Ludwik Matuszewski odmówiä udziaäu w nich17.
Warto równieĔ przedstawiè informacje dotyczñce majñtków gorzödziejskich
wymienianych przez Marcina Drewicza. W swojej pracy zestawiä on imienny
wykaz ziemskich nieruchomoĈci, które miaäy zostaè objöte przymusowemu
wykupowi w latach 1926-1939. W swoim zestawieniu wymienia on majñtki
w caäym kraju podzielone wedäug województw i wedle podlegajñcych im powiatów. Autor wymienia piöè nazwisk wäaĈcicieli ziemskich, których majñtki
leĔñce w obszarach Gorzödzieja miaäy zostaè objöte przymusowym wykupem.
Byäy to kolejno majñtki Ludwika i Heleny Matuszewskich, z których majñtku wykupowi miaäo zostaè poddane 230 hektarów, wykup przypaĈè miaä na
rok 1937. Kolejnym majñtkiem byä naleĔñcy do Maksa (chodzi tutaj zapewne
o Maksymiliana) Rauscha, którym wykupem objötych zostaäo 45 hektarów, co
jak podajñ informacje zaprezentowane powyĔej stanowiäo okoäo poäowy gruntów naleĔñcych do niego jeszcze w roku 1929. Wykup przeprowadzony zostaä
w 1939 roku 295 hektarów miaäo zostaè wykupionych w 1937 roku, spoĈród
majñtków naleĔñcych do Schöler Adeli, Heine Tekli i Wallenberg Pachaly Heleny, znajdujñcych siö w Narkowach, Subkowach i Gorzödzieju18.
17
18
APG, sygn. 26/117.
M. Drewicz, Prawo o wywäaszczeniu ziemian i likwidacji wiökszych majñtków ziemskich
w Polsce w latach 1919-1952 jako czynnik zmiany spoäecznej oraz wykaz imienny nieruchomoĈci ziemskich podlegajñcych wykupowi przymusowemu na lata 1926-1939, Warszawa
2007, s. 212.
167
1.5. Szkolnictwo powszechne w Gorzödzieju
„Säownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów säowiaþskich”
powstaäy w 1881 roku podawaä, iĔ w Gorzödzieju znajdowaäa siö szkoäa katolicka. Informacje te potwierdza równieĔ Stefan Szajda w swojej pracy19. Wiemy
równieĔ, iĔ szkoäa w Gorzödzieju istniaäa w okresie miödzywojennym – potwierdza to m.in. „Zarys historyczno-statystyczny Diecezji Cheämiþskiej”,
gdzie odnajdujemy zapis dotyczñcy szkóä powszechnych, który mówi, iĔ
w Gorzödzieju znajdowaäa siö jednoklasowa szkoäa katolicka, w której zajöcia
prowadziä jeden nauczyciel, a do której uczöszczaäo 48 dzieci katolickich20.
Wiemy równieĔ, kto w okresie miödzywojennym peäniä funkcjö nauczyciela w gorzödziejskiej szkole. Byä nim Antoni Stangenberg. Zostaä mianowany
kierownikiem szkoäy powszechnej w Gorzödzieju w roku 1919 i co ciekawe,
jak mówi rejestr mieszkaþców soäectwa Gorzödziej z lat 1933-1939, wraz
z rodzinñ zamieszkaä w gminie w czerwcu 1921 roku. Prawdopodobnie funkcjö kierownika peäniä aĔ do chwili wybuchu wojny. Wiemy równieĔ, iĔ po
jego wyborze na soätysa przez Radö Gminnñ skierowaä on pismo urzödowe
do Inspektora Szkolnego w Tczewie, w którym ubiegaä siö o zgodö swoich
przeäoĔonych na moĔliwoĈè peänienia przez niego funkcji soätysa, jak sam
uzasadnia, wymagaäy tego przepisy obowiñzujñce jego osobö jako kierownika
szkoäy. W odpowiedzi Inspektor Szkolny zezwoliä na objöcie przez Antoniego
urzödu soäeckiego, pod warunkiem, iĔ nauka szkolna nie ucierpi z powodu
objöcia przez niego tej funkcji. Jak podkreĈliä Inspektor decyzja ta mogäa zostaè w kaĔdej chwili zmieniona, nie ma jednak Ĕadnych przesäanek, aby do
takiej zmiany decyzji doszäo21.
JeĔeli chodzi o rozwój oĈwiaty na terenie Gorzödzieja kilku ciekawych
rzeczy dowiadujemy siö z pracy Leszka Szczyþskiego poĈwiöconej powiatowi tczewskiemu, gdzie odnaleĒè moĔemy nastöpujñce wzmianki. Wiemy, iĔ
od 1929 roku w Starostwie Powiatowym zatrudniony byä referent oĈwiatowy.
Wiemy, Ĕe inicjatywy podejmowane przez inspektora oĈwiatowego owocowaäy powstaniem OĈwiatowej Komisji Kulturalno-OĈwiatowej. Jednym z jej
sukcesów i zadaþ byäo organizowanie kursów wieczorowych i Ĉwietlicowych,
obywaäy siö w kilku miejscowoĈciach powiatu m.in. w Gorzödzieju. Wiemy
równieĔ, iĔ w Gorzödzieju w wyniku dziaäalnoĈci Towarzystwa Czytelni Ludowych, powstaäa biblioteka, która, jak podawaäo Towarzystwo rozwijaäa siö
bardzo pomyĈlnie22.
19
20
21
22
168
S. Szajda, Dzieje parafii Gorzödziej, Pelplin 1982.
Diecezja Cheämiþska zarys historyczno-statystyczny, Pelplin 1928, s. 632.
APG, sygn. 3130/3, 27/32.
L. Szczyþski, Zarys powiatu tczewskiego, Tczew 2010, s. 41; APG, sygn. 27/16.
1.6. KoĈcióä i Ĕycie religijne; miödzy ewangelikami a katolikami
Niniejszy podrozdziaä poĈwiöcony zostanie dziejom parafii gorzödziejskiej,
od czasów jej zaäoĔenia, co zwiñzane jest z misjñ chrystianizacyjnñ ćwiötego
Wojciecha, który miaä na gorzödziejskim wzgórzu odprawiè mszö, na którym
potem wzniesiony zostaä koĈcióä. Taki stan rzeczy, czyli samodzielna dziaäalnoĈè trwaäa do XVII wieku i tu, co ciekawe, spotkaè moĔemy dwie róĔne daty.
„Säownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów säowiaþskich”
podaje datö 1696 jako moment przyäñczenia koĈcioäa gorzödziejskiego jako
filialnego do parafii subkowskiej, podobnñ datö odnajdujemy w „Zarysie historyczno-statystycznym Diecezji Cheämiþskiej”23. Za drugñ datö, uznaje siö
rok 1646, kiedy to miaäo mieè miejsce przyäñczenie koĈcioäa gorzödziejskiego
do parafii Ĉw. Stanisäawa Biskupa i Möczennika w Subkowach.
Drugñ wersjö przedstawia w swojej broszurze dotyczñcej Sanktuarium
Ĉw. Wojciecha w Gorzödzieju ksiñdz Zdzisäaw Ossowski, gdzie odnajdujemy
zapis, iĔ parafia jako samodzielna jednostka administracyjna funkcjonowaäa
do 1646 roku, potem zaczöäa funkcjonowaè jako filia. Tñ samñ datö odnajdujemy w pracy Stefana Szajdy, gdzie zaznacza, iĔ od tego wäaĈnie roku parafia
jest filiñ Subków24.
Taki stan rzeczy utrzymywaä siö do czasu, kiedy ustanowiona zostaäa
w Gorzödzieju osobna kuracja. Dekretem biskupa cheämiþskiego Stanisäawa
Wojciecha Okoniewskiego, staäa siö od 1 lipca 1927 roku. W Gorzödzieju na
staäe mieszkaä subkowski wikary, który miaä säuĔyè posäugñ duszpasterskñ
tamtejszym wiernym. Pozostawaäo tak do 1930 roku. Dalej w dokumencie
tym czytamy, iĔ 17 stycznia 1932 roku mieszkaþcy wnieĈli o przydzielenie im
duszpasterza, który bödzie przebywaä z nimi na staäe. ProĈba ta zostaäa zrealizowana 1 stycznia 1933 roku, od kiedy to ustanowiona zostaäa w Gorzödzieju Ekspozytura, która 1 lipca 1935 roku zostaäa przemianowana na Kuracjö.
Samodzielna kuracja powoäana zostaäa na mocy dekretu biskupiego z 21
kwietnia 1936 roku, który obowiñzywaè miaä od 1 lipca 1936 roku. Na jego
mocy Kuracja posiadaè miaäa wäasnñ Radö Parafialnñ oraz przydzielone zostaäy jej z macierzystej parafii w Subkowach miejscowoĈci: Gorzödziej, Maäa
Säoþca i dworski obszar miejscowoĈci Rybaki25. Jak czytamy w opracowaniu
ks. Ossowskiego i Stefana Szajdy, Gorzödziej pozostawaä samodzielnñ kuracjñ do 1970 roku, kiedy to otrzymaä on swojego administratora parafii.
23
24
25
Säownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów säowiaþskich, pod red. F. Sulimierskiego, B. Chlebowskiego, W. Walewskiego, tom II, Warszawa 1881, s. 730; Diecezja
Cheämiþska zarys historyczno-statystyczny, Pelplin 1928, s. 631.
Z. Ossowski, Sanktuarium Ĉw. Wojciecha w Gorzödzieju, s. 13; S. Szajda, Dzieje parafii
Gorzödziej, Pelplin 1982, s. 32.
Dekret w sprawie utworzenia samodzielnej kuracji w Gorzödzieju w powiecie Tczewskim,
[w:] Miesiöcznik Diecezji Cheämiþskiej, nr 5 Pelplin 1936, s. 302.
169
Na mocy dekretu w obröbie kuracji znalazäy siö osady naleĔñce do Maäej
Säoþcy, a byäy to osady: nr 3 Manterys Jan, nr 4 Chroboczek Emanuel, nr 5
Aäaszewski Paweä, nr 6 Meske Franciszek, nr 8 Meller Jan, nr 10 Borowowicki Alojzy, nr 11 Majka Bartäomiej, nr 14 Dembicki Jan, nr 16 Grabowski
Józef, nr 17 Goäyþski Józef, nr 18 Szrambek Franciszek26.
Parafia i kuracja posiadaäy równieĔ bogate uposaĔenia, które znajdowaäy siö pod opiekñ proboszczów subkowskich. Jak podaje Stanisäaw Szajda
w 1931 roku wäóki proboszczowskie zawieraäy 68,63 ha. Ziemia ta leĔñca miödzy Baädowem – Narkowami byäa dzierĔawiona Leonowi Stenzlowi (najprawdopodobniej chodzi tu o pana Stencla) mieszkajñcemu w Baädowie. DzierĔawa ta obowiñzywaäa do 30 czerwca 1931 roku. Do wäasnoĈci proboszcza
naleĔaäy równieĔ ogrody. Pierwszy z nich o wielkoĈci 7,4 ara jako podarek
Ĉp. ks. dziekana A. Pomirskiego oraz drugi wielkoĈci 6,1 ara leĔñcy w wiosce,
który dzierĔawiony byä w poäowie panu Stawickiemu, u którego proboszcz
pozostawiaä podczas naboĔeþstw konie oraz drugñ poäowö dzierĔawiä pan
Kiedrowski. Miödzy 1 lipca 1934 a 30 czerwca 1943 roku plebaþskie ziemie
dzierĔawione byäy przez Leona Piäata. Dekret biskupa Okoniewskiego, prócz
ustanowienia samodzielnej kuracji, przyznawaä na dotacjö Kuratusa, wyznaczajñ z beneficjum gorzödziejskiego 120 mórg, a dotacja organisty wynosiäa
30 mórg. Pozostaäy obszar ziemi, czyli 123,79 mórg pozostawaä proboszczowi
w Subkowach na czas jego urzödowania w parafii, po czym ziemie miaäy zostaè przekazane koĈcioäowi i beneficjum gorzödziejskiemu. Ogród plebaþski
uĔytkowaè miaä kaĔdorazowy Kuratus, a ogród organistowski kaĔdorazowy
organista. Ogród koĈcielny miaä zostaè definitywnie przyznany po stwierdzeniu prawa wäasnoĈci i wpisaniu go do ksiögi wieczystej27.
W obu wydaniach „Ksiögi adresowej gospodarstw ponad 50 hektarów Województwa Pomorskiego” opracowanych przez Stanisäawa Matheya, odnajdujemy spis trzech gospodarstw powyĔej 50 hektarów, wĈród których widnieje
majñtek Gminy KoĈcielnej liczñcy w obu wydaniach 68 hektarów. W drugim
wydaniu z 1929 roku przynosiä 801 marek czystego dochodu gruntowego.
Odnajdujemy zapis, iĔ majñtek ten skäadaä siö z 62 hektarów ziemi ornej
i 6 hektarów nieuĔytków (m.in. podwórza, drogi) o czystym dochodzie katastralnym wynoszñcym 801 marek28.
JeĈli chodzi o budynek koĈcioäa, to w okresie miödzywojennym wymagaä
on remontów, konieczne byäy naprawy dachu czy wieĔy koĈcielnej, jak rów-
26
27
28
170
Ibidem, s. 302.
S. Szajda, op. cit., s. 36; Dekret w sprawie utworzenia samodzielnej kuracji w Gorzödzieju
w powiecie Tczewskim, [w:] Miesiöcznik Diecezji Cheämiþskiej, nr 5 Pelplin 1936, s. 302.
S. Manthey, Ksiöga adresowa gospodarstw rolnych ponad 50 hektarów województwa pomorskiego, Toruþ 1923, s 372-373; S. Manthey, Ksiöga adresowa gospodarstw rolnych ponad 50
hektarów województwa pomorskiego, Toruþ 1929, s. 560-561.
nieĔ wyglñdu wewnötrznego koĈcioäa, w którym konieczne byäo odmalowanie. W koĈciele znajdowaäy siö dwa dzwony, przy koĈciele znajdowaä siö maäy
cmentarz29.
W omawianym okresie w Gorzödzieju brak byäo plebanii, poniewaĔ spalona w wyniku poĔaru w 1790 roku, nie zostaäa odbudowana. Jak podaje Stefan
Szajda w 1938 roku Kuratus gorzödziejski nie posiadaä domu mieszkalnego
na terenie wsi, w tym czasie jednak podejmowane byäy starania dla budowy
plebanii. W 1938 roku zäoĔony zostaä kapitaä na budowö plebanii, który wynosiä 583, 82 zä30.
Pierwszym duchownym, który opiekowaä siö gorzödziejskim koĈcioäem,
byä ksiñdz Brunon Czapla. Po opuszczeniu Seminarium Duchownego w Pelplinie otrzymaä probostwo w Subkowach i Gorzödzieju. Zmarä w roku 1926.
Kolejnym zostaä ksiñdz Konstanty Kreft, który objñä probostwo w Subkowach
pod koniec marca 1927 roku, wraz z objöciem probostwa, przypadäa mu rola
opiekuna koĈcioäa w Gorzödzieju. W 1931 roku zostaä przeniesiony do Tucholi, gdzie zostaä proboszczem. Byä on ostatnim subkowskim proboszczem,
który równoczeĈnie opiekowaä siö parafiñ i koĈcioäem gorzödziejskim31.
Od 1 lipca 1927 roku subkowski wikary mieszkaä w Gorzödzieju na staäe, i od tego teĔ czasu kaĔdorazowy wikary subkowski opiekowaä siö parafiñ
i koĈcioäem gorzödziejskim. Pierwszym wikarym wykonujñcym takñ posäugö
byä ksiñdz Edgar Daszyþski, peäniä on tñ funkcjö do 1929 roku32.
Od kwietnia 1929 do koþca lipca 1931 roku wikarym opiekujñcym siö
Gorzödziejem byä ksiñdz Franciszek Wilczewski, zastñpiä go ksiñdz Alfons
Goþcz w okresie od wrzeĈnia 1931 do 1934 roku, nastöpnie Jan Gajkowski
w latach 1934-1935, ksiñdz Alfons Mechlin od lipca 1935 do lutego 1938 roku,
ksiñdz Leon Januszewski od kwietnia 1938 do wrzeĈnia 1938 roku, a od paĒdziernika 1938 roku ksiñdz Zygmunt Hundsdorf, któremu poĈwiöcony zostanie rozdziaä trzeci33.
Piszñc o parafii w Gorzödzieju naleĔy równieĔ przedstawiè to, jak wyglñdaä
skäad wyznaniowy, który nie byä jednolity. W wiökszoĈci mieszkaþcy Gorzödzieja byli wyznania rzymsko-katolickiego, wystöpowaäa równieĔ ludnoĈè wyznania
ewangelickiego, bödñca gäównie pochodzenia niemieckiego. Zdarzaäy siö osoby
niemieckiej przynaleĔnoĈci narodowej i wyznania rzymsko-katolickiego.
Gorzödziej w okresie miödzywojennym zamieszkiwaäo kilkudziesiöciu
ewangelików, byäy to gäównie caäe rodziny. Dzieci przejmowaäy religiö po rodzicach, tak byäo m.in. w rodzinie Maksymiliana i Minny Rausch. Maksymi29
30
31
32
33
S. Szajda, op cit., s. 49-50, 57, 60.
Ibidem, s. 63.
Ibidem, s. 81-82.
Ibidem, s. 83; Diecezja Cheämiþska zarys historyczno-statystyczny, Pelplin 1928, s. 631-632.
S. Szajda, op. cit., s. 83-85.
171
lian ewangelik, urodzony w Gdaþsku, w Gorzödzieju przebywajñcy od kwietnia 1907 roku, jego Ĕona, równieĔ wyznania ewangelickiego, w Gorzödzieju
zamieszkaäa od lipca 1912 roku. Ich dzieci urodzone w Gorzödzieju równieĔ
byäy wyznania ewangelickiego. Rodzina Rausch w Gorzödzieju przebywaäa
do czerwca 1934 roku, kiedy to przeprowadzili siö do Tczewa. Podobnie byäo
z rodzinñ Ackermann, w której Herman urodzony w Gdaþsku byä robotnikiem rolnym wyznania ewangelickiego, podobnie Marja Ackermann równieĔ
wyznania ewangelickiego. W Gorzödzieju wraz z resztñ rodziny przebywali do
kwietnia 1936 roku, potem zmienili miejsce zamieszkania. Na podstawie „Rejestru mieszkaþców soäectwa Gorzödziej z lat 1933-1939” moĔna stwierdziè,
iĔ w Gorzödzieju w czasie istnienia Drugiej Rzeczpospolitej zamieszkiwaäo
okoäo 15 ewangelików. PrzejĈciowo znajdowaäo siö równieĔ kilku Niemców
wyznania rzymsko-katolickiego. Byä to m.in. Helmuth Loitte, mieszkajñcy
w gminie miödzy majem 1935 a marcem 1936 roku, Chruszczyþski Paweä,
który w gminie przebywaä w goĈcinie u rodziny Kalkowskich w okresie ćwiñt
BoĔego Narodzenia 1932 roku. Wyznania rzymsko-katolickiego byä, tak jak
Chruszczyþski, przebywajñcy w goĈcinie Treppenchauer Richard, czäonek
Senatu Wolnego Miasta Gdaþska. WĈród mieszkaþców Gorzödzieja znajdowaäa siö równieĔ jedna osoba prawosäawna – byä nim Ukrainiec, Jan ZadroĔny, przebywajñcy w gminie od lutego 1932 roku34.
Jak widaè mieszkaþcy Gorzödzeja nie stanowili jednolitej grupy wyznaniowej, oczywiĈcie w wiökszoĈci byli wyznania rzymsko-katolickiego, ale jak
dowodzi powyĔszy akapit wĈród mieszkaþców spotkaè moĔna byäo równieĔ
ewangelików jak i prawosäawnego Ukraiþca.
1.7. ēycie codzienne mieszkaþców Gorzödzieja w latach miödzywojennych
O Ĕyciu codziennym mieszkaþców Gorzödzieja mówi Anna ãajming, która
w jednym z tomów swoich wspomnieþ zatytuäowanych „MäodoĈè” opisuje lata
swojej mäodoĈci, na które skäadaäy siö równieĔ lata spödzone w Gorzödzieju.
Tam, oprócz pracy w dworskiej kancelarii Sikorskich, poznaäa swojego przyszäego möĔa, Mikoäaja ãajming.
Anna, wówczas jeszcze noszñca nazwisko ēmuda-Trzebiatowska, znalazäa
siö w Gorzödzieju po okresie swego pobytu na bezrobociu. Zostaäa zatrudniona do pracy jako sekretarka w kancelarii dworskiej Sikorskich. Jak wspominaäa, aby dojechaè do Gorzödzieja wyjeĔdĔajñc z dworca naleĔaäo przejechaè
przez miasto, chodzi tutaj o Tczew, do którego dojechaäa pociñgiem. Gorzödziej oddalony byä od Tczewa o osiem kilometrów.
Na podstawie jej wspomnieþ dowiadujemy siö jak wyglñdaäo Ĕycie w majñtku, w którym o godzinie 5.30 dzwonek budziä robotników. KaĔdego dnia ma34
172
APG, sygn. 3130/3.
jñtek odwiedzany byä przez mleczarka, który prócz zabieranego mleka, wiózä
pocztö oraz robotników, którzy musieli udaè siö na wizytö do lekarza. Wiemy
takĔe, Ĕe mieszkaþcy Gorzödzieja mieli moĔliwoĈè korzystania z wydarzeþ kulturalnych, jakimi byäy wystöpy Grudziñdzkiej Operetki Objazdowej goszczñcej
w Tczewie, na której wystöpy Anna jeĒdziäa wraz z Aldonñ Sikorskñ, Ĕonñ dziedzica, Stefana. Niestety, nie pisze ona czy wĈród innych mieszkaþców miejscowoĈci takie wyjazdy byäy praktykowane, moĔemy jednak przypuszczaè, iĔ
wĈród nich mogäy znaleĒè siö osoby, które mogäyby pozwoliè sobie na taki
wyjazd. Jak wspomina piökne dni byäy czösto przeplatane zäymi, jak ten kiedy
na podwórzu daäo siö säyszeè lamenty caäej rodziny, która otrzymaäa wymówienie z mieszkania, a których eksmisja byäa konieczna, poniewaĔ na ich miejsce
miaä juĔ przybyè nowy robotnik. Sprawa zostaäa ostatecznie rozwiñzana przez
starostö, który znalazä dla eksmitowanej rodziny miejsce w pobliskim majñtku.
W opisach Anny odnajdujemy moment, kiedy pomaga rannemu robotnikowi,
którego zraniä kamieþ wystrzelony z maszyny podczas mäocki35.
Na kartach jej wspomnieþ odnajdujemy informacje, dotyczñce wyglñdu
i biegu Ĕycia w majñtku Sikorskich, odnajdujemy problemy, jakie spotykaäy
samego dziedzica: Ĉmierè ojca, problem z ubezpieczeniami, prace wykonywane podczas Ĕniw czy na wiosnö, straty w inwentarzu, czy wypadki, do których
dochodziäo w samym majñtku, jak równieĔ w okolicach Gorzödzieja. Dziöki jej
wspomnieniom wiemy, iĔ w majñtku pracowali, zarówno stali pracownicy jak
sezonowi, czösto przybywajñcy z doĈè daleka, kuszeni moĔliwoĈciñ zarobku.
Faktem dotyczñcym Ĕycia codziennego mieszkaþców wsi jest takĔe spór
zaistniaäy miödzy ludnoĈciñ a zarzñdcñ majñtku Matuszewskich. Spór ten
znalazä swe odzwierciedlenie w materiaäach archiwalnych, dotyczñcych dróg
gminnych w obwodzie wójtostwa Baädowo. Spór dotyczyä zamkniöcia przez
zarzñdcö majñtku drogi, a miaä miejsce w roku 1932 roku i znalazä swe rozwiñzanie w wydziale powiatowym. Zagrodzona droga stanowiäa najkrótszñ drogö
miödzy szkoäñ a koĈcioäem, jak uzasadnia soätys, Antoni Stangenberg, nie
stanowiäa ona dla majñtku wiökszego znaczenia, poniewaĔ okalaäy jñ z jednej
strony Ĉciany zabudowaþ gospodarczych majñtku a z drugiej strony stawek,
z którego w razie poĔaru czerpano wodö. Argumentem przemawiajñcym za
usuniöciem päotu byä równieĔ fakt, iĔ droga ta byäa drogñ publicznñ, uĔywanñ
przez mieszkaþców juĔ ponad piöèdziesiñt lat. Starostwo powiatowe po rozpatrzeniu sprawy nakazaäo usuniöcie päotu zamykajñcego drogö i przywrócenie
jej dla potrzeb mieszkaþców36.
ēycie mieszkaþców, jako Ĕe wiökszoĈè z nich zajmowaäa siö pracñ na roli,
zwiñzane byäo z kalendarzem, dotyczñcym prac polowych od wiosny do jesieni. Wiemy na podstawie broszury wydanej przez ksiödza Zdzisäawa Os35
36
A. ãajming, MäodoĈè, Gdaþsk 1980, s. 147-174.
APG, sygn. 27/70.
173
sowskiego, Ĕe w Gorzödzieju znajdowaäa siö restauracja bñdĒ gospoda, jak
równieĔ fabryka konserw, kiszonej kapusty, która swe wyroby eksportowaäa
do Anglii. Informacje te odnajdujemy równieĔ w pracy Leszka Szczyþskiego.
Gorzödziej, w okresie, kiedy modne i popularne byäy piknikowe i wycieczkowe wypady oraz spacery poza miasto cieszyä siö duĔñ popularnoĈciñ mieszkaþców pobliskiego Tczewa. Jednak, gdy moda ta zaczöäa siö zmieniaè, popularnoĈè Gorzödzieja jako miejsca wypoczynku i spödzania wolnego czasu
zanikäo i zainteresowanie nim spadäo. Staä siö jednñ z wielu niewielkich miejscowoĈci, wsi powiatu. MiejscowoĈci o ogromnych walorach turystycznych
i krajobrazowych oraz, o czym niewielu wie, ciekawej historii.
2. Gorzödziej w latach drugiej wojny Ĉwiatowej
2.1. Poczñtek drugiej wojny Ĉwiatowej na Kociewiu i pierwszy okres okupacji hitlerowskiej
Gorzödziej nie zostaä dotkniöty Ĕadnymi zniszczeniami materialnymi
podczas dziaäaþ wojennych prowadzonych we wrzeĈniu, nie ma przynajmniej ku temu Ĕadnych dowodów, by do takich strat doszäo. To jak wyglñdaä 1 wrzesieþ 1939 roku dla mieszkaþców Gorzödzieja moĔemy odnaleĒè
w materiaäach autorstwa Heleny Trzciþskiej i wspólnej pracy wspomnianej
juĔ autorki oraz Józefa Weltrowskiego i Józefa Milewskiego – autora wielu
opracowaþ dotyczñcych okresu drugiej wojny Ĉwiatowej na terenach Kociewia. Dla mieszkaþców Gorzödzieja, wojna rozpoczöäa siö z chwilñ ataku niemieckich samolotów na Tczew i prób opanowania mostów na WiĈle.
1 wrzeĈnia obudziä ich ryk silników niemieckiego zgrupowania bombowców nurkujñcych Ju-87B1, które wystartowaäo okoäo 4 nad ranem z lotniska
znajdujñcego siö w rejonie Elblñga. Zgrupowanie, liczñce okoäo tuzina maszyn, leciaäo z poäudnia w stronö Tczewa. Samoloty te dokonaäy bombardowania m.in. tczewskich koszar, nalot ten trwaä okoäo dziesiöciu minut.
Echo i dĒwiök eksplodujñcych bomb, daäo siö säyszeè w Gorzödzieju, co dla
jego mieszkaþców oznaczaäo tylko jedno – ich ojczyzna zostaäa zaatakowana
przez Niemcy – przez Hitlera37. Jak podajñ wczeĈniej wymienieni autorzy
w swoich publikacjach, znaczna czöĈè mieszkaþców Gorzödzieja udaäa siö
do miejsca ewakuacji ludnoĈci mieszkajñcej w powiecie tczewskim, miaäy to
byè poäudniowo-wschodnie tereny Drugiej Rzeczpospolitej. Plan ewakuacji
na wypadek niemieckiej agresji zakäadaä, Ĕe ludnoĈè powiatu tczewskiego
miaäa zostaè ewakuowana, w szczególnoĈci chodziäo o osoby zwiñzane z ad37
174
J. Milewski, Kociewie w latach okupacji hitlerowskiej 1939-1945, Warszawa 1977, s. 39-41;
I. Modzelewski, Wojna zaczöäa siö w Tczewie [w:] KMR Tczew-Starogard Gdaþski 1989,
s. 8; K. Ickiewicz, Druga wojna Ĉwiatowa na Kociewiu [w:] KMR 1999, s. 17.
ministracjñ oraz ich rodziny, takĔe rodziny wojskowych znajdujñce siö na
terenach majñcych zostaè objöte planem ewakuacji38.
Wraz z planami agresji niemieckiej na Polskö, wyĔsi hitlerowscy urzödnicy przygotowali plany przejöcia peäni wäadzy administracyjnej oraz przygotowania odpowiednich kadr, które miaäy zastñpiè polskich funkcjonariuszy
paþstwowych w tworzonej administracji niemieckiej, która miaäa zastñpiè
funkcjonujñcñ do tej pory na zajötych terenach administracji polskiej. Ustalenia, dotyczñce spraw administracyjnych na terenach objötych dziaäaniami
wojennymi, zostaäy unormowane przez odpowiednie rozporzñdzenia Rzeszy.
Wedäug nich naczelnñ wäadzö cywilnñ na zajötych terenach miaä sprawowaè
naczelny dowódca siä lñdowych. Jeszcze przed rozpoczöciem dziaäaþ wojennych wyznaczony zostaä szef zarzñdu cywilnego, takie decyzje podjöte zostaäy
równieĔ odnoĈnie Pomorza. Zadaniem, jakie przed nim postawiono, byäo zorganizowanie administracji na szczeblu powiatowym i niĔszym. Miaä zajmowaè siö równieĔ konfiskatñ majñtków i wszelkich dokumentów, zwiñzanych
z administracjñ cywilnñ jak i koĈcielnñ39.
Wedäug decyzji Hitlera z 8 wrzeĈnia 1939 roku tereny polskie zajöte przez
Wehrmacht podzieliä na cztery okrögi wojskowe. Jednym z nich byä okrög
Prusy Zachodnie, a szefem zarzñdu cywilnego zostaä Albert Forster, który
od 2 wrzeĈnia 1939 roku mianowaä landrata komisarycznego, który zarazem
zostaä burmistrzem komisarycznym. Landraci zarzñdcy powiatowi posiadali
w swych rökach wäadzö cywilno-policyjnñ. Od 2 listopada 1940 roku istniaä
Okrög Rzeszy Gdaþsk – Prusy Zachodnie, który podzielony byä na trzy rejencje. Gorzödziej, leĔñcy w powiecie tczewskim, o niezmienionych granicach
z okresu Drugiej Rzeczpospolitej znalazä siö w rejencji gdaþskiej; taki podziaä
zachowaä siö do koþca niemieckiej okupacji na tym terenie40.
2.2. Polityka okupanta niemieckiego wobec ludnoĈci Kociewia
Od samego poczñtku okupacji Pomorza, a co za tym idzie i Kociewia,
Niemcy przystñpili do realizacji swojej polityki wobec ludnoĈci polskiej zamieszkujñcej te tereny, która, jak uznawaäy niemieckie koäa rzñdzñce, miaäa
ulec szybkiej germanizacji. Niemcy, mimo swych planów, wiedzieli jednak,
Ĕe nie wszystkich bödzie moĔna skutecznie poddaè tej polityce. Polityka ta
miaäa specyficzny charakter, nastawiona byäa na eksterminacjö polskiej ludnoĈci jak i wszelkiego, co polskie. WäaĈnie eksterminacja ludnoĈci polskiej
stanowiäa podstawö polityki germanizacyjnej stosowanej przez hitlerowców.
38
39
40
J. Milewski, Kociewie w latach..., s. 33.
W. Jastrzöbski, J. Sziling, Okupacja hitlerowska na Pomorzu Gdaþskim w latach 19391945, Gdaþsk 1979, s. 46-55.
J. Milewski, Kociewie w latach..., s. 53-57.
175
Eksterminacja prowadzona byäa od samego poczñtku wojny i w róĔnoraki
sposób. Na poczñtku naleĔaäoby wyjaĈniè skñd wywodzñ siö podwaliny dla
polityki eksterminacji. Zarodki tej polityki wobec polskiej ludnoĈci odnajdujemy w planach politycznych narodowego socjalizmu. Podwaliny eksterminacji
leĔñ równieĔ w zasadzie gäoszñcej, iĔ naród polski jest wrogiem niemieckiego paþstwa faszystowskiego, oraz wrogiem narodowosocjalistycznego i rasowego ustroju paþstwa41. Eksterminacjö polskiej ludnoĈci moĔna podzieliè
na dwie formy, od eksterminacji bezpoĈredniej po róĔnego rodzaju zbiegi,
skäadajñce siö na eksterminacjö, którñ moĔemy nazwaè poĈredniñ. Eksterminacja polskiej ludnoĈci Pomorza jak i Kociewia miaäa falowy charakter przybierajñc róĔne formy i natöĔenie. Pierwszych objawów polityki eksterminacji
moĔemy dopatrywaè siö w zbrodniach popeänionych przez Wehrmacht, który
w poczñtkach wrzeĈnia dokonaä wielu zbrodni i mordów na terenie Kociewia,
jak równieĔ na obszarze caäego kraju. Na Kociewiu juĔ od 6 wrzeĈnia trwaäy
aresztowania polskiej ludnoĈci, to wäaĈnie w okresie od wrzeĈnia do listopada 1939 roku trwaäy mordy na mieszkaþcach Tczewa i okolic. Pierwsza
fala represji zakoþczyäa siö wraz z koþcem wrzeĈniowych walk. Kolejna fala
trwaäa do stycznia 1940 roku, wtedy to zbrodnie niemieckie miaäy charakter
zorganizowany i uäoĔony, co zupeänie odróĔniaäo poczynania z okresu wrzeĈniowego. Nie tylko Wehrmacht uczestniczyä w procesie eliminacji polskoĈci
i polskiej ludnoĈci. Aktywny udziaä w tym precedensie braäy formacje Gestapo, jak równieĔ oddziaäy Selbstschutzu, czyli paramilitarnej i parapolicyjnej organizacji spoäecznej. Organizacja ta powstaäa podczas poczñtkowego okresu
okupacji. Organizacja ta, czyli tzw. Samoobrona w swoich szeregach skupiaäa
Niemców, powody jej powstania täumaczono koniecznoĈciñ obrony ludnoĈci
niemieckiej przed wrogo nastawionymi czäonkami polskiego spoäeczeþstwa.
Organizacja ta podlegaäa dowódcom policji porzñdkowej. Rekrutowaäa ona
w swoje szeregi Volksdeutschów od 17 do 45 roku Ĕycia. Istnienie tej organizacji byäo szczególnie niebezpieczne, powodem tego byäa znajomoĈè stosunków, jakie panowaäy miödzy spoäecznoĈciñ lokalnñ. Stanowiäa zagroĔenie dla
pojedynczych osób. Ostatniñ falö eksterminacji naleĔy przypisywaè dalszym
latom wojny, kiedy zbrodnie dokonywane byäy gäównie w odwecie za dziaäalnoĈè ruchu oporu, czy zamachów na Ĕycie i zdrowie Niemców42.
Mordy na ludnoĈci Tczewa i jego okolic dokonywane byäy od poczñtku
okresu okupacji. Miejscem egzekucji ludnoĈci byä Las Szpögawski. Egzekucje przeprowadzane byäy poprzez strzaä w gäowö z bliskiej odlegäoĈci, nad
41
42
176
D. Steyer, Eksterminacja ludnoĈci polskiej na Pomorzu Gdaþskim w latach 1939-1945,
Gdynia 1967, s. 6.; Cz. ãuczak, Polityka ludnoĈciowa i ekonomiczna hitlerowskich Niemiec
w okupowanej Polsce, Poznaþ 1979, s. 72.
J. Milewski, Kociewie w latach..., s. 53-65; D. Steyer, Eksterminacja ludnoĈci polskiej...,
s. 34-61; Cz. ãuczak, op. cit., Poznaþ 1979, s. 72.
samym grobem lub przez rozbijanie czaszki. Pod koniec wojny, kiedy zbliĔaäy
siö wraz z frontem oddziaäy radzieckie, Niemcy przystñpili do zatajenia swoich zbrodni43.
Bardzo waĔnym tematem dyskusji, dotyczñcej okresu okupacji jest sprawa Niemieckiej Listy NarodowoĈciowej, czyli potocznie zwanej Volkslistñ. Ze
wzglödu na doĈè bogatñ literaturö, poĈwiöconñ temu zagadnieniu, postaram
siö przedstawiè tylko najwaĔniejsze zagadnienia z niñ zwiñzane.
Swe poczñtki Niemiecka Lista NarodowoĈciowa ma w rozporzñdzeniu
Himmlera, którego urzödnicy realizujñc jego polecania przygotowali plan regulujñcy podziaä ludnoĈci na terenach wcielonych do Rzeszy. 4 marca 1941
roku. Wydane zostaäo rozporzñdzenie Himmlera o Niemieckiej LiĈcie Narodowej i niemieckim obywatelstwie ludnoĈci ziem wäñczonych do Rzeszy. Na
Kociewiu przepisy o VolksliĈcie wprowadzone zostaäy w maju 1941 roku, byäa
ona elementem polityki germanizacyjnej stosowanej przez wäadze okupacyjne. Akcja wpisywania na Deutsche Volksliste trwaäa od 1941 do 1944 roku.
Podstawñ dla wpisania siö na listö byäo posiadanie polskiej lub gdaþskiej przynaleĔnoĈci paþstwowej. Piszñc o akcji wpisywania na listö chciaäbym przytoczyè sytuacjö, jakñ opisywaä jeden z mieszkaþców wsi Subkowy, iĔ w roku
1941 niemieccy wäaĈciciele majñtków ziemskich, na polecenie wäadz, typowaäy ludzi majñcych daè siö zapisaè na listö. W rok póĒniej, jak podaje, rozpoczöli naciskaè i wywieraè presjö, po to, by wszyscy bez wyjñtku zapisywali siö
na listö, co byäo przymusowe. Fakt nie podpisania listy byä jednoznaczny ze
znalezieniem siö tam gdzie siö nie byäo – jak mówiä sam Ĉwiadek. Jak pokazuje wymieniony powyĔej przykäad w póĒniejszym czasie Niemcy naciskali na
ludnoĈè, by jak najwiöcej osób znalazäo siö na jej kartach. Warto podkreĈliè,
Ĕe Niemiecka Lista NarodowoĈciowa byäa wewnötrznie podzielona na cztery
grupy i aby znaleĒè siö w którejĈ z nich naleĔaäo speäniè pewne warunki. Wiadomo, Ĕe podpisanie listy przynosiäo pewne konsekwencje. Miaäa ona swego
rodzaju pozytywne konsekwencje, poniewaĔ osoby jñ podpisujñce miaäy moĔliwoĈè pozostania w miejscach swojego zamieszkania, zatrzymania swego
dobytku i majñtku. UmoĔliwiaäo to równieĔ pomoc bliskim, którzy utracili
swój dobytek. Ujemnym wynikiem jej podpisania przez möĔczyzn byäa moĔliwoĈè wcielenia ich do Wehrmachtu, z której to moĔliwoĈci Niemcy chötnie
korzystali. Ci, z kolei, bardzo czösto w szeregach swoich oddziaäów manifestowali swojñ polskoĈè, jak równieĔ dochodziäo do dezercji. Takie postawy
budziäy represje, zarówno wobec samych rekrutów jak równieĔ represji wobec rodzin Ĕoänierzy, którzy zdezerterowali. Warto podkreĈliè, Ĕe z terenów
Kociewia wcielonych do Wehrmachtu zostaäo sporo möĔczyzn. Wielu unikaäo
powoäania poprzez czöste zmiany adresów zamieszkania, poprzez ucieczki do
43
J. Milewski, Kociewie w latach..., s. 73-78.
177
Generalnego Gubernatorstwa, czy zasilajñc szeregi miejscowej partyzantki
ukrywajñc siö w lasach. Odmowa wpisania siö na listö niosäa za sobñ drastyczne konsekwencje, w najlepszym wypadku moĔna byäo utraciè dom, majñtek,
w skrajnych wypadkach koþczyäo siö to wysäaniem do obozu pracy, na roboty
przymusowe do Rzeszy czy znalezienie siö w obozach koncentracyjnych44.
Po nakreĈleniu, czym byäa Niemiecka Lista NarodowoĈciowa naleĔy ustosunkowaè siö do tego, czy mieszkaþcy Gorzödzieja takñ listö podpisywali.
Szukajñc odpowiedzi na to pytanie moĔna jñ poĈrednio odnaleĒè powoäujñc
siö na fragment pracy Józefa Milewskiego. W swej ksiñĔce „Kociewie w latach
okupacji hitlerowskiej 1939-1945” odnajdujemy nastöpujñcñ wzmiankö: (...)
Nie dysponujemy danymi dotyczñcymi poszczególnych gmin powiatu tczewskiego
z wyjñtkiem gminy Subkowy, w której po wyzwoleniu wspomniane deklaracje
wiernoĈci – co stanowi oczywiĈcie dowód poĈredni – podpisaäo 3919 osób äñcznie
z dzieèmi do lat 14, to jest okoäo 95% ogóäu mieszkaþców (...)45. Deklaracje
te wypeäniaäy osoby, które wczeĈniej podpisaäy i figurowaäy na Niemieckiej
LiĈcie NarodowoĈciowej, co moĔe Ĉwiadczyè o tym, Ĕe spoĈród ówczesnych
mieszkaþców Gorzödzieja pewna ich czöĈè podpisaäa Duetsche Volksliste.
Koþczñc rozwaĔania na temat Niemieckiej Listy NarodowoĈciowej, chciaäbym
przybliĔyè, kto po zakoþczeniu dziaäaþ wojennych i odzyskaniu ziem zachodnich i póänocnych, wczeĈniej wcielonych do Rzeszy, musiaä zäoĔyè deklaracjö
wiernoĈci paþstwu polskiemu. Byäy to osoby, które podpisaäy Niemieckñ Listö
NarodowoĈciowñ i naleĔaäy do III i IV grupy, dodatkowo nie wspóäpracujñce
z okupantem niemieckim oraz zachowujñce przez lata okupacji swojñ odröbnoĈè narodowoĈciowñ. Deklaracje wiernoĈci wypeäniane byäy przez osoby od
14 roku Ĕycia, a skäadane przed specjalnie powoäywanymi komisjami, których
powoäanie leĔaäo w gestii administracji pierwszej instancji46.
Poza formami eksterminacji polskiej ludnoĈci okupant dñĔyä równieĔ do
zniszczenia polskiej kultury i doprowadzenia do zaprzestania kultywowania
polskich jak i lokalnych tradycji i zwyczajów. Realizacji tych zadaþ podejmowano siö w róĔny sposób. Likwidowano polskie napisy, dokonywano zmian
nazw wözäów komunikacyjnych, ulic oraz miejscowoĈci. Zmiany nazw miej44
45
46
178
J. Sziling, Jastrzöbski, op. cit, Gdaþsk 1979, s. 160-194; J. Borzyszkowski, Konsekwencje
wpisania na Deutsche Volkslistö [w;] Polityka germanizacyjna Trzeciej Rzeszy na Pomorzu
Gdaþskim w latach 1939-1945, pod red. K. Minczykowskiej i J. Szylinga. Toruþ 2007,
s. 83-94.; I. Milewski, Kociewie w latach..., s. 115-126.; Cz. ãuczak, op. cit., s. 174.; WieĈ
Polska 1939-1948, Materiaäy konkursowe opracowali K. Kersten i T. Szarota, Tom I, Warszawa 1967, s. 74-76.
J. Milewski, Kociewie w latach..., s. 135.
M. Golon, Konsekwencje polityki germanizacyjnej na Pomorzu w pierwszych miesiñcach po
zakoþczeniu okupacji niemieckiej. Zarys problematyki podobnie [w:] Polityka germanizacyjna Trzeciej Rzeszy na Pomorzu Gdaþskim w latach 1939-1945, pod red. K. Minczykowskiej i J. Szylinga. Toruþ 2007, s. 206-207.
scowoĈci powiatu tczewskiego dokonywane byäy wedäug rozporzñdzenia,
które wydane zostaäo przez Ministra Spraw Wewnötrznych Rzeszy w dniu
25 czerwca 1942 roku, w wyniku którego polskñ nazwö Gorzödziej ponownie
zmieniono na niemieckie Gerdin. Zamykano szkoäy oraz koĈcioäy, w powiecie
tczewskim zamkniöto ich kilkadziesiñt47.
Jak wyglñdaäo Ĕycie mieszkaþców Gorzödzieja z tego okresu moĔemy
wnioskowaè z sytuacji, jaka panowaäa w okolicznych miejscowoĈciach czy
szerzej na terenie regionu.
Wäadze hitlerowskie byäy przekonane o rasowej niĔszoĈci polskiej ludnoĈci. Obywatele Polscy traktowani byli z pogardñ i duĔo gorzej od ludnoĈci
niemieckiej. Od 1940 roku wprowadzone zostaäy karty odzieĔowe oraz specjalne bony na odzieĔ roboczñ. Spowodowaäo to kolejne braki odzieĔy wĈród
Polaków48. W latach 1941-1944 miejsce miaäa powszechna reglamentacja,
wynikajñca z braku towarów, co moĔna byäo täumaczyè równieĔ zanikiem
handlu stymulujñcego wielkoĈè produkowanych towarów. Jako Ĕe proces ten
miaä miejsce na terenach Kociewia, równieĔ i Gorzödziej musiaä zostaè nim
dotkniöty. Istniaäy przydziaäy na artykuäy pierwszej potrzeby oraz ĔywnoĈè.
Byä on moĔliwy dziöki Kartom Gospodarstwa Domowego wydawanym przez
lokalne wäadze, przydzielane poszczególnym rodzinom. Mimo reglamentacji, która dotyczyäa wszystkich, podziaäy miödzy Niemcami a Polakami nie
znikäy. Niemcy otrzymywali oczywiĈcie adekwatnie wyĔsze wymiary owych
kart. NiedoĔywienie powodowaäo pogorszenie siö stanu zdrowia polskiej ludnoĈci, która czöĈciej zapadaäa na róĔne choroby, koþczñce siö w wielu przypadkach nawet Ĉmierciñ.
Wysoka ĈmiertelnoĈè spowodowana byäa równieĔ brakiem osób odpowiedzialnych i dbajñcych o zdrowie, a wiöc lekarzy, gäównie pochodzenia polskiego. Na ziemiach wcielonych do Rzeszy lekarze byli zwalniani z peänionych
dotñd stanowisk i funkcji, niezaleĔnie czy peänili je w säuĔbie sanitarnej czy
byli wäaĈcicielami aptek, które ostatecznie zostaäy wywäaszczone. Ci lekarze,
którzy pozostali na swoich stanowiskach, musieli zgodziè siö na podporzñdkowanie organom niemieckiej säuĔby zdrowia. Niektórzy lekarze mogli prowadziè prywatne praktyki, jednak od 1940 roku nie mogli udzielaè pomocy
Polakom, podobnie byäo z niemieckimi lekarzami przejmujñcymi gabinety
i oĈrodki po polskich lekarzach – zakaz równieĔ ich dotyczyä. Niemiecka säuĔba zdrowia nie przejmowaäa siö losem polskiej ludnoĈci, poniewaĔ jej obowiñzkiem byäo zajmowanie siö ludnoĈciñ niemieckñ. Niemiecka säuĔba zdrowia podlegaäa wäadzom powiatowym odpowiadajñcym za oĈrodki miejskie jak
i w tej samej mierze za oĈrodki wiejskie. Na terenie Tczewa gabinety lekarskie
47
48
J. Milewski, Kociewie w latach..., s. 116; L. Szczyþski, op. cit., Tczew 2010, s. 42.
Cz. ãuczak, op. cit., s. 551-552.
179
zostaäy przejöte przez niemieckich lekarzy, podobnie stawaäo siö z polskimi
placówkami säuĔby zdrowia, przez co Polacy z Tczewa i okolic w tym i Gorzödzieja pozbawieni zostali opieki zdrowotnej. NajbliĔej Gorzödzieja oĈrodek
zdrowia znajdowaä siö w Subkowach i zostaä otwarty w 1941 roku. Jak wiadomo w Gorzödzieju przed wojnñ istniaäa szkoäa powszechna prowadzona przez
Antoniego Stangenberga. W latach okupacji hitlerowcy zlikwidowali polskie
szkolnictwo powoäujñc na jego miejsce, jeszcze podczas prowadzenia dziaäaþ
wojennych, wäasne, wzorowane na szkolnictwie wystöpujñcym w Rzeszy.
Od samego poczñtku polskie dzieci pozbawione zostaäy moĔliwoĈci uczenia siö w ojczystym jözyku, przez co postöpowaè miaä proces germanizacyjny
polskiego spoäeczeþstwa. Zwolnieni polscy nauczyciele zastñpieni zostali nauczycielami niemieckimi. Brak nauczycieli zmusiä okupanta do siögniöcia po
gdaþskich maturzystów czy absolwentów Ĉrednich szkóä I stopnia. Odbywajñc specjalny kurs byli przygotowywani do objöcia funkcji nauczycieli. Wäadze
próbowaäy równieĔ wcieliè do wäasnego systemu oĈwiaty polskich nauczycieli, jednak w tym przypadku konieczna byäa przynaleĔnoĈè takiego kandydata
do III grupy Niemieckiej Listy NarodowoĈciowej. Szkoäy równieĔ podlegaäy
zarzñdowi na szczeblu powiatowym. Polskie dzieci w szkoäach uczyäy siö jözyka niemieckiego, töpiono wszelkie przejawy polskoĈci. Zamkniöte szkoäy
otwierane byäy nieregularnie w gminie Subkowy miödzy 1942 a 1943 rokiem.
Byè moĔe uczöszczaäy do nich dzieci z Gorzödzieja. W czasie okupacji funkcjonowaäa dwuklasowa szkoäa. Od roku 1942 nauczycielami nie mogäy zostaè
osoby wpisane na Volkslistö. Podczas pobytu w szkoäach polskie dzieci byäy
bite, szykanowane zamykane w tzw. aresztach szkolnych Takie traktowanie
dzieci przez niemieckich nauczycieli byäo rzeczñ karygodnñ. Polskie dzieci,
które zakoþczyäy swojñ edukacjö, kierowane byäy do pracy. Wszelkie instytucje, które mogäyby przypominaè i peäniè funkcje dzisiejszych przedszkoli, czy
Ĕäobków, zarezerwowane byäy tylko dla Niemców. Polskie dzieci pozbawione
zostaäy równieĔ moĔliwoĈci wyjazdów na kolonie49.
Warto równieĔ zaznaczyè, Ĕe w pewnym okresie okupacji mieszkaþcy Gorzödzieja zetknöli siö z obecnoĈciñ w ich Ĕyciu kilkudziesiöciu jeþców wojennych. NaleĔy tu przytoczyè wyniki badaþ Józefa Milewskiego, przedstawione
przez niego w ksiñĔce „ēoänierz radziecki na Ziemi Kociewskiej 1941-1945”.
Na jej podstawie dowiadujemy siö, iĔ do Gorzödzieja a konkretnie do majñtku
49
180
J. Milewski, Kociewie..., s. 101-112.; Z. Ossowski, Sanktuarium Ĉw. Wojciecha w Gorzödzieju, Pelplin 1995, s. 11; Cz. ãuczak, op. cit., s. 515-519; S. Grochowina, Niemieckie szkolnictwo powszechne na Pomorzu Gdaþskim w latach 1939-1945 [w:] Spoäeczeþstwo pomorskie
w latach okupacji niemieckiej 1939-1945, Toruþ 2004, s. 84-90; Historia Tczewa, pod red.
W. Däugoköckiego, Tczew 1998, s. 335; Z. Jezierski Lekarze na Pomorzu podczas niemieckiej okupacji i poniesione przez nich straty [w:] Wokóä start ludnoĈci Pomorskiej w latach
1939-1945, pod red. D. Kromp, K. Minczykowskiej, J. Szilinga, Toruþ 2008, s. 105-114.
Gorzödziej dowoĔeni byli na roboty w majñtku, jeþcy wojenni. Byli to jeþcy
narodowoĈci francuskiej, których 12-15 dowoĔono na roboty do gorzödziejskiego majñtku oraz jeþców narodowoĈci wäoskiej, których liczby autor nie
podaje. Jeþcy Ci byli przetrzymywali w obozie bñdĒ w komandzie pracy znajdujñcych siö na terenie majñtku w Maäym Garcu50.
NaleĔy równieĔ zwróciè uwagö na to, jak podczas okupacji obchodzono
siö z jözykiem polskim, o tym zagadnieniu odnaleĒè bödzie moĔna w podrozdziale dotyczñcym polityki okupanta wobec koĈcioäa. Okupanci, juĔ od samego poczñtku, na róĔnym szczeblu wäadzy, starali siö ograniczyè uĔywanie
jözyka polskiego w Ĕyciu publicznym, aĔ ostatecznie doprowadziè do wyeliminowania jözyka polskiego z Ĕycia publicznego i prywatnego. Wäadze Okrögu Gdaþsk – Prusy Zachodnie juĔ we wrzeĈniu nakazaäy usuwanie polskich
napisów i ograniczenie jego uĔywania w pismach wydawanych przez wäadze.
Miödzy 1939 a 1940 rokiem wäadze lokalne wszystkich powiatów Pomorza
Gdaþskiego wydawaäy odpowiednie rozporzñdzenia dla ustanowienia jözyka
niemieckiego jözykiem urzödowym i obowiñzujñcym, a zarazem zakazujñce
powszechnego uĔywania jözyka polskiego w miejscach publicznych51.
Kolejnym problemem, jaki naleĔy rozpatrzyè, jest to czy na terenie Gorzödzieja istniaä w zorganizowanej postaci ruch oporu, w postaci partyzantki czy
podobnych organizacji walczñcych z okupantem. Nie posiadamy Ĕadnych
przesäanek dotyczñcych istnienia partyzantki na terenach wsi i tego czy jakikolwiek z mieszkaþców w niej dziaäaä. Mimo to nie moĔemy powiedzieè, Ĕe
w Gorzödzieju i wĈród jego mieszkaþców nie istniaä taki ruch. Ruch oporu
moĔe przybraè róĔne formy, nie zawsze musi kojarzyè siö wäaĈnie z dziaäalnoĈciñ partyzanckñ. Ruch oporu mógä przejawiaè siö w walce o polski jözyk,
jego zachowanie, jak równieĔ podobnñ walkö moĔna byäo prowadziè w celu
zachowania polskiej kultury. Byè moĔe do Gorzedzieja docieraäy egzemplarze prasy konspiracyjnej, która czasami pojawiaäa siö na terenach Kociewia.
Przejawem ruchu oporu mogäo byè równieĔ tajne nauczanie, podczas którego bardzo czösto nauczycieli zastöpowali rodzice czy starsi czäonkowie rodziny. Byè moĔe i tak wäaĈnie byäo wĈród mieszkaþców Gorzödzieja, którzy
takñ naukö podejmowaè mogli w krögu rodzinnym. Ruch oporu przejawiaä
siö bardzo czösto wĈród pracowników, którzy po przez swe odpowiednie zaangaĔowanie w pracö manifestowali swój opór wobec hitlerowskiej okupacji
i jej wäadz52.
50
51
52
J. Milewski, ēoänierz radziecki na Ziemi Kociewskiej 1941-1945, Starogard Gdaþski 1975,
s. 29.
J. Szyling, Problem uĔywania jözyka polskiego w Okrögu Rzeszy Gdaþsk – Prusy Zachodnie
w latach 1939-1945 [w:] Spoäeczeþstwo pomorskie w latach okupacji niemieckiej 19391945, Toruþ 2004, s. 130-131.
J. Milewski, Kociewie w latach..., s. 137-156.
181
2.3. Polityka okupanta wobec koĈcioäa i Ĕycie religijne mieszkaþców
Gorzödzieja
Wraz z wkroczeniem wojsk niemieckich na terytoria Drugiej Rzeczpospolitej i rozpoczöciu akcji eksterminacji polskiej ludnoĈci i inteligencji, przystñpiono do eksterminacji polskiego duchowieþstwa. Byäo to spowodowane
politykñ, jakñ wäadze Rzeszy kierowaäy siö w stosunku do KoĈcioäa. Elity polityczne wierzyäy, Ĕe to wäaĈnie duchowni sñ podporñ polskoĈci i to oni podtrzymujñ w ludnoĈci patriotycznego ducha, dlatego to wäaĈnie oni powinni
zostaè w pierwszej kolejnoĈci poddani eksterminacji. Wyeliminowanie polskich duchownych i zastñpienie ich ksiöĔmi z Niemiec miaäo doprowadziè
do szybszego realizowania procesu germanizacji polskiego spoäeczeþstwa.
Wäadze obawiaäy siö równieĔ, Ĕe KoĈcióä stanie siö Ēródäem polskiego ruchu
oporu oraz, Ĕe to wäaĈnie KoĈcióä bödzie podtrzymywaä w spoäeczeþstwie idee
odbudowy paþstwowoĈci53.
Tak jak zostaäo juĔ wczeĈniej wspomniane, wäadze okupacyjne dñĔyäy do
szybkiego procesu germanizacji. Odzwierciedlaäo siö to równieĔ w polityce
wobec KoĈcioäa, nie chodzi tu juĔ o samych duchownych, których znaczna
czöĈè na Kociewiu zostaäa zamordowana, ale o sposób sprawowania naboĔeþstw. Gdy administratorem diecezji cheämiþskiej zostaä biskup Splett,
zakazaä on spowiedzi w jözyku polskim. Wyeliminowanie jözyka polskiego
z pozostaäych naboĔeþstw koĈcielnych, zwäaszcza tych wygäaszanych publicznie, zostaäa prawdopodobnie unormowana przez niektóre wäadze powiatowe
juĔ we wrzeĈniu bñdĒ w paĒdzierniku54. Hitlerowcy dñĔyli do maksymalnego ograniczenia praktyk religijnych wĈród spoäeczeþstwa, dlatego teĔ przez
wäadze administracyjne regulowane byäy godziny naboĔeþstw i miejsca ich
odprawiania. Starano siö równieĔ ograniczyè iloĈè Ĉwiñt. JeĔeli chodzi o naboĔeþstwa, to w wielu koĈcioäach nie mogäy one byè prowadzone ze wzglödu
na brak ksiöĔy, którzy zostali aresztowani. Tak wäaĈnie byäo równieĔ w gorzödziejskiej kuracji, która w paĒdzierniku zostaäa pozbawiona swego Kuratusa
ksiödza Zygmunta Hundsdorfa. Jednym z elementów polityki okupacyjnej
wobec KoĈcioäa byäo wyeliminowanie religii z nauczania szkolnego, mimo to
religia w szkoäach byäa obecna do 1941 roku. W szkoäach podstawowych nie
mogli uczyè ksiöĔa, a nauka dzieci przygotowujñcych siö do przyjöcia sakramentu Pierwszej Komunii ćwiötej byäa prowadzona w jözyku niemieckim55.
53
54
55
182
B. Bojaraska, Eksterminacja inteligencji polskiej..., Poznaþ s. 94-98; I. Milewski, Kociewie..., s. 73-74; J. Sziling, Polityka okupanta hitlerowskiego wobec koĈcioäa katolickiego
1939-1945 tzw. Okrögi Rzeszy: Gdaþsk – Prusy Zachodnie, Kraj Warty i Rejencja Katowicka, Poznaþ 1970, s. 29-32.
Ibidem, s. 122-125.
Ibidem, s. 141-154.
Na terenie Pomorza rekwirowane byäy przez oddziaäy niemieckie wszelkie kosztownoĈci znajdujñce siö w koĈcioäach i przedmioty posiadajñce jakñĈ
wartoĈè materialnñ. W wyniku wojny bezpowrotnie utracone zostaäy dokumenty koĈcielne i parafialne, na podstawie których moĔliwe byäo odtworzenie
tego, jak wyglñdaäo Ĕycie i praktyki religijne przedwojennych mieszkaþców
Gorzödzieja. Pod koniec 1939 i poczñtku 1940 roku zajmowane byäy równieĔ
majñtki rolne naleĔñce do parafii, mianowicie grunty rolne oraz zabudowania,
a takĔe wszelki inwentarz ruchomy. KoĈcielny majñtek ziemski do 1943 roku
byä w rökach dzierĔawcy. Na jesieni 1939 roku wiökszoĈè pomorskich koĈcioäów byäa zamkniöta ze wzglödu na brak ksiöĔy, spowodowany aresztowaniami ksiöĔy. KoĈcioäy zamkniöte we wspomnianym wczeĈniej okresie zostaäy
otwarte w latach 1940-1941. Przywrócenie funkcjonowania KoĈcioäa poprzez
mianowanie nowego duszpasterza do danej parafii czy koĈcioäa uzaleĔnione
byäo od decyzji organów administarcyjno-policyjnych, zgodö na obsadzenie
parafii przez poszczególnych ksiöĔy wydawaäo m.in. Gestapo56.
Podobnie byäo w zwiñzku z ponownym rozpoczöciem dziaäalnoĈci koĈcioäa
w Gorzödzieju. Po aresztowaniu ksiödza Hundsdorfa koĈcióä i kuracja nie byäa
obsadzona do 1940 roku. Od koþca paĒdziernika 1939 roku do Subków zostaä
skierowany przez ówczesnego dziekana ksiödza praäata Pawäa Czaplewskiego,
ksiñdz Brunon Szylicki, który miaä zastñpiè aresztowanego proboszcza ksiödza
Schultza i wikarego ksiödza Burczyka. W styczniu 1940 roku. Zostaäo to oficjalnie zaakceptowane przez wspomnianego juĔ biskupa Spletta. Ksiñdz Szylicki od
samego poczñtku swego pobytu w Subkowach objñä równieĔ swñ opiekñ pozostawionñ bez duszpasterza kuracjö gorzödziejskñ, w której w co trzeciñ niedzielö odprawiana byäa przez niego msza Ĉwiöta dla wiernych do niej naleĔñcych57.
W okresie okupacji budynek koĈcioäa nie odniósä powaĔniejszych uszkodzeþ,
poniewaĔ w jego bliskich okolicach nie toczyäy siö dziaäania zbrojne58. Tak jak
zostaäo wczeĈniej wspomniane, Niemcy rekwirowali wszelkie wartoĈciowe
przedmioty, w latach 1942-1943 zostaäy wywiezione przez hitlerowców znajdujñce siö w koĈciele dwa dzwony – oba oznaczone byäy napisami, pierwszy „Ad Albertus”, drugi „Barbara”59. W trwajñcych od paĒdziernika do listopada 1939 roku
aresztowaniach polskich ksiöĔy przez policjö bezpieczeþstwa i Selbstschutz, co
byäo poczñtkiem szerszego przedsiöwziöcia, majñcego doprowadziè do likwidacji polskiego duchowieþstwa. W tym czasie aresztowani zostali prawie wszyscy
ksiöĔa diecezji cheämiþskiej, do której naleĔaä równieĔ Gorzödziej. Najprawdopodobniej równieĔ ksiñdz Hundsdorf zostaä w tym czasie zatrzymany60.
56
57
58
59
60
Ibidem s. 210-215.
S. Szajda, Dzieje parafii Gorzödziej, Pelplin 1982, s. 85-86.
Ibidem, s. 44.
Ibidem, s. 57.
J. Szyling, op. cit., s. 241-243.
183
2.4. Wyzwolenie Ziemi Kociewskiej i Gorzödzieja
Gdy po zakoþczonej sukcesem zimowej ofensywie wojsk radzieckich
w tzw. operacji wiĈlaþsko-odrzaþskiej oddziaäy radzieckie dotaräy do Odry
i zdobyäy przyczóäki na drugim brzegu do przygotowania bezpoĈredniego
uderzenia na stolicö Rzeszy – Berlin. Mimo tego sytuacja nie byäo do koþca
wyjaĈniona, wojska radzieckie nie mogäy uderzyè na Berlin z bardzo waĔnego powodu, którym byäo pozostajñce nadal w rökach niemieckich Pomorze,
z którego mogäo nastñpiè kontruderzenie na tyäy armii operujñcych w ramach
1 Frontu Biaäoruskiego. Pod koniec stycznia na terenach Pomorza Niemcy
przygotowali silne zgrupowanie swoich wojsk tworzñc grupö armii Wisäa.
W wyniku takiej sytuacji dowództwo radzieckie podjöäo na poczñtku lutego
1945 roku decyzjö o zlikwidowaniu niemieckiego zgrupowania armii Wisäa.
Generaäowie radzieccy wiedzieli, iĔ nie mogñ pozwoliè sobie na takie niebezpieczeþstwo, stñd wäaĈnie taka decyzja. W tzw. operacji pomorskiej (takñ
wäaĈnie nazwö nosiäa ofensywa na terenach Pomorza i zarazem Kociewia)
gäówny ciöĔar wyzwolenia Pomorza spadä na barki 2 Frontu Biaäoruskiego,
dowodzonego przez marszaäka Konstantego Rokossowskiego. Jednostkami,
które miaäy wyzwoliè Kociewie byäy m.in. 65 Armia Gwardyjska, dowodzona przez generaäa Pawäa Batowa oraz 2 Armia Uderzeniowa generaäa Iwana
Fieduniþskiego, przy wsparciu lotniczym 4 Armii generaäa Konstantina Wierszenina61.
W czasie operacji pomorskiej wojska radzieckie wyzwalaäy kolejno wsie
i miasta Kociewia. JuĔ do 20 lutego 1940 roku udaäo siö wyzwoliè Ĕoänierzom
radzieckim pierwsze wsie powiatu tczewskiego, w przeciñgu kolejnych kilku dni wyzwolonych zostaäo kilka kolejnych miejscowoĈci powiatów kociewskich. PodejĈcie Armii Czerwonej do Tczewa od poäudnia moĔliwe byäo po
wczeĈniejszym zajöciu okolicznych miejscowoĈci znajdujñcych siö na poäudnie od Tczewa. Jednñ z tych miejscowoĈci byä wäaĈnie Gorzödziej wyzwolony 8 marca, podobnie jak niedaleko poäoĔone Narkowy, Maäa Säoþca, Subkowy, czy dalej poäoĔone Rajkowy. Jak podaje autor Józef Milewski w swoich
pracach przytaczajñc dostöpne mu Ēródäa w gminie Subkowy 105 zagród
zostaäo uszkodzonych, uszkodzenia te szacowaè moĔna na 1.527.500 przedwojennych zäotych. Podczas walk wyzwoleþczych toczonych na jej terenie
zginöäo w przybliĔeniu 23 czerwonoarmistów, 118 Ĕoänierzy niemieckich oraz
10 osób ludnoĈci cywilnej. W jednej z pozycji autora odnajdujemy dokäadny
podziaä miejscowoĈci, w których ginöli Ĕoänierze radzieccy, gdzie widzimy,
iĔ na terytorium Gorzödzieja Ĉmierè poniosäo 3 Ĕoänierzy radzieckich. Warto
dodaè, Ĕe podczas przygotowywania siö niemieckich oddziaäów do odwrotu,
61
184
E. Kosiarz, Wyzwolenie Polski Póänocnej, Gdynia 1967, s. 60-65.
poczyniäy one kroki do zatarcia Ĉladów zbrodni, jakich dokonaäy. W okresie od paĒdziernika do grudnia 1944 roku Niemcy spalili ekshumowane ciaäa
zamordowanych przez nich Polaków m.in. w Lesie Szpögawskim. W dwóch
pierwszych miesiñcach 1945 roku przez Kociewie przetoczyäa siö jedna z najwiökszych fal uciekinierów, byli to Niemcy z Prus Wschodnich uciekajñcy
przed nacierajñcñ ze wschodu Armiñ Radzieckñ. Luty 1945 roku – okres, kiedy Kociewie opuĈciäo okoäo 12 tys. Niemców62. Na zakoþczenie naleĔy dodaè,
iĔ w okresie II wojny Ĉwiatowej okoäo roku 1943 Gorzödziej liczyä okoäo 90
domostw i okoäo 440 mieszkaþców. Jego powierzchnia wynosiäa 827,08 hektarów63.
62
63
J. Milewski, Kociewie..., s. 201-221; J. Milewski, Styczeþ 1920, luty-marzec 1945 na Kociewiu, Starogard Gdaþski 1984, s. 42; J. Milewski, ēoänierz radziecki na Ziemi Kociewskiej
1941-1945, Starogard Gdaþski 1975, s. 88.
Z. Ossowski, op. cit., s. 11.
185
Mateusz Zieliþski
PONIEćLI NAJWYēSZð OFIARõ
– WSPOMNIENIE POMORDOWANYCH
NAUCZYCIELI PELPLIýSKICH W 70. ROCZNICõ
WYBUCHU II WOJNY ćWIATOWEJ
SãOWO WSTõPNE
Jako uczeþ pelpliþskiego liceum przez trzy lata, dzieþ w dzieþ, mijaäem obelisk
stojñcy przed mojñ szkoäñ. Kiedy widzi siö coĈ codziennie, to szybko przestaje siö
zwracaè na to uwagö. Tak byäo i w tym przypadku. MoĔna by rzec, parafrazujñc
znane powiedzenie: Cudze chwalicie, swojego nie zauwaĔacie. Poza rocznicami
i innymi uroczystoĈciami pomnik ten pozostaje w zapomnieniu, mimo, Ĕe znajduje siö dosäownie kilka metrów od ruchliwej ulicy. Potrzebowaäem czasu, aby
odkryè coĈ, co jest tak bliskie, a jednoczeĈnie tak odlegäe. Potrzebowaäem chwili
refleksji podczas wyboru tematu, zanim stwierdziäem – „to ten”.
Praca niniejsza dotyczy czwórki nauczycieli, których nazwiska sñ uwiecznione na wyĔej wzmiankowanym obelisku, a którzy zginöli na skutek dziaäaþ
hitlerowskiej machiny terroru. Sñ to kolejno: Ludwik Redzimski, maäĔeþstwo
Wandy i Wacäawa Niklasów oraz Paweä Wäoch.
INTELIGENCJA POLSKA WE WRZEćNIU 1939 ROKU
Zacznijmy od poczñtku, czyli od samej definicji inteligencji:
Inteligencja – okreĈlenie warstwy spoäecznej Ĕyjñcej z pracy umysäu, wyksztaäconej ostatecznie w XIX wieku gäównie ze zuboĔaäej szlachty, ale równieĔ ze
stanu mieszczaþskiego, rzadziej bogatego chäopstwa i podupadäej arystokracji.
Tradycyjnie inteligencja obejmowaäa nauczycieli, lekarzy, artystów, inĔynierów
i czasami teĔ urzödników, obecnie – osoby zajmujñce pozycje zawodowe, wymagajñce wyĔszego wyksztaäcenia.
Pojöcie inteligencja moĔe byè odnoszone do specyficznego tworu historii
spoäecznej Europy Wschodniej, w zwiñzku z jej peryferyjnym usytuowaniem
w przemianach cywilizacji Zachodu. W takim ujöciu inteligencja wyksztaäciäa
siö gäównie ze zdeklasowanej szlachty i moĔe byè uwaĔana za wschodnioeuropejski odpowiednik drobnomieszczaþstwa (zawody takie jak prawnik, lekarz,
186
nauczyciel, inĔynier), przy okazji zajmujñca siö równieĔ twórczoĈciñ artystycznñ
i intelektualnñ. Wiñzaäo siö to ze säaboĈciñ mieszczaþstwa jako klasy spoäecznej
na wschodzie Europy, w tym w Polsce. To wyjaĈnia pochodzenie nazwy w jözyku
francuskim z rosyjskiego.
Z tñ warstwñ przywódczñ polskiego narodu, z tymi ludĒmi, którzy wyznaczali kierunki rozwoju paþstwowego, hitlerowski okupant rozprawiä siö
w sposób najbardziej bestialski. Ludzie z wyksztaäceniem ponadzawodowym,
osoby stojñce finansowo lepiej niĔ przeciötny obywatel – wszyscy byli uwaĔani za „wrogów Rzeszy” i szykanowani, a na terenach przyäñczonych do hitlerowskich Niemiec – poddawani eksterminacji. PoniĔej opiszö najwaĔniejsze
miejsca i sposoby kaĒni.
LAS SZPõGAWSKI
Podczas okupacji Niemcy dokonali tu w latach 1939-1945 masowych egzekucji od 5000 do 7000 ludzi (zarówno Polaków jak i kilkuset cudzoziemców)
Ginöli gäównie duchowni, nauczyciele i urzödnicy, w wiökszoĈci samorzñdowi. Oprócz tego pomordowano wielu ēydów i praktycznie wszystkich pacjentów szpitala dla umysäowo chorych w Kocborowie. Pracö grupy egzekucyjnej
okreĈlano eufemistycznie jako „oddziaä podróĔy do nieba” (niem. Himmelfahrtskommando). We wschodniej czöĈci miejsca egzekucji odkryto 39 masowych grobów. Ofiary zbrodni pochodziäy z róĔnych regionów Pomorza
– gäównie z powiatu starogardzkiego, tczewskiego, równieĔ z koĈcierskiego,
kwidzyþskiego oraz koszaliþskiego. Na jesieni 1944 roku w celu zatarcia Ĉladów zbrodni hitlerowcy spalili zwäoki z wiökszoĈci grobów masowych.
W latach 1967-1968 Gäówna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich
w Polsce opracowaäa materiaäy na temat zbrodni w powiatach starogardzkim
(17 tomów akt) i tczewskim (12 tomów akt) i ustaliäa dane personalne 100
Niemców podejrzanych o udziaä w zbrodni w Lesie Szpögawskim. Na podstawie tej dokumentacji wystñpiono do organów Ĉledczych w RFN o postawienie
tych osób w stan oskarĔenia.
Dla upamiötnienia tamtych wydarzeþ wzniesiono takĔe pomnik, na którym
wyryto säowa: „Miejsce uĈwiöcone krwiñ Polaków polegäych za wolnoĈè Ojczyzny. Tu od wrzeĈnia 1939 r. hitlerowcy rozstrzelali okoäo 7000 Polaków”.
INTELLIGENZAKTION
Intelligenzaktion (pol. akcja „Inteligencja”) lub (Direkteaktion
Direkteaktion) (pol. akcja
bezpoĈrednia) – kryptonim akcji fizycznej likwidacji polskiej inteligencji oraz
polskich warstw kierowniczych na terenie okupowanej Polski, przeprowadzonej od wrzeĈnia 1939 do wiosny 1940 roku. Akcja byäa czöĈciñ wielkiego Generalnego Planu Wschodniego.
187
Sposób realizacji planu
Akcja realizowana byäa przez grupy operacyjne policji bezpieczeþstwa
– Einsatzgruppen oraz Selbstschutz na podstawie imiennych list proskrypcyjnych – tzw. listy wrogów Rzeszy zawierajñcych nazwiska wybitnych osób
narodowoĈci polskiej oraz elity kulturalnej, politycznej i spoäecznej. W sumie
w róĔnych regionach Polski do 1940 roku rozstrzelano okoäo 60 tys. przedstawicieli ziemiaþstwa, wolnych zawodów, nauczycieli, ksiöĔy, dziaäaczy spoäecznych i politycznych oraz emerytowanych wojskowych.
Wybrane regionalne etapy Intelligenzaktion:
1. Intelligenzaktion Pommern – akcja przeprowadzona jesieniñ, w sumie
zamordowano okoäo dwudziestu trzech tysiöcy Polaków.
Intelligenzaktion Pommern (pol. Akcja Inteligencja – Pomorze) – nazwa
regionalnej akcji specjalnej przeprowadzonej przez Niemców w okupowanej
Polsce w ramach tzw. Intelligenzaktion – „Akcji Inteligencja”, bödñcej czöĈciñ
wielkiego Generalnego Planu Wschodniego. Akcja ta wymierzona w polskñ
elitö intelektualnñ, mieszkajñcñ w regionie pomorskim, miaäa na celu jej caäkowitñ eliminacjö i byäa pierwszym krokiem do germanizacji tego regionu
Polski po klösce wrzeĈniowej. Ze wszystkich regionalnych akcji wymordowano w niej najwiöcej, bo w sumie okoäo 23.000 polskich intelektualistów,
urzödników oraz duchownych.
2. Intelligenzaktion Posen – akcja z jesieni, okoäo 2.000 ofiar Ĉmiertelnych
z Poznania.
3. Intelligenzaktion Schlesien – akcja przeprowadzona na ćlñsku wiosnñ
1940, zamordowano 1.900 – 2.000 Polaków.
4. Sonderaktion Bürgerbräukeller – listopad 1939, akcja specjalna masowych
aresztowaþ polskiej inteligencji w caäym kraju, zatrzymano kilkaset osób.
OPERACJA TANNENBERG
Operacja Tannenberg (niem. Unternehmen „Tannenberg”) – to kryptonim niemieckiej nazistowskiej akcji, majñcej na celu przeprowadzenie eksterminacji polskiej warstwy przywódczej (niem. Liquidierung der polnischen
Führungsschicht) i inteligencji w 1939 roku.
Geneza
Koncepcja tej eksterminacji zrodziäa siö jeszcze w czasie opracowywania
przez Niemców Generalplan Ost. Miaäa ona stanowiè maäy plan zagäady,
przeprowadzonej jeszcze pod osäonñ dziaäaþ wojennych. W maju 1939 roku
188
w Gäównym Urzödzie SD Reichsführera SS Heinricha Himmlera powstaäa
specjalna komórka Zentralstelle II/P (Polen), której zadaniem byäo sporzñdzanie list proskrypcyjnych Polaków (Sonderfahndungsbuch Polen), uznanych z racji swojej dziaäalnoĈci publicznej za szczególnie niebezpiecznych dla
III Rzeszy. Znalazäy siö na niej nazwiska 61 000 Polaków. WĈród nich byli
przedstawiciele duchowieþstwa, politycy, ludzie kultury, nauki i sztuki, przedsiöbiorcy, powstaþcy wielkopolscy i Ĉlñscy, dziaäacze plebiscytowi na Warmii
i Mazurach i na Górnym ćlñsku, czäonkowie Zwiñzku Polaków w Niemczech,
Partii Narodowo-Demokratycznej i Polskiego Zwiñzku Zachodniego. W lipcu
1939 roku doszäo do porozumienia miödzy Oberkomando des Heeres (OKH)
i szefem berliþskich central Sicherheitspolizei i Sicherheitsdienst, Heydrichem. W myĈl tego porozumienia kaĔda z piöciu armii przygotowywanych do
agresji na Polskö miaäa otrzymaè podporzñdkowanñ sobie grupö operacyjnñ,
skäadajñcñ siö z gestapo, kripo (Kriminalpolizei) i SD (Sicherheitsdienst). Po
wybuchu wojny, w pierwszej poäowie wrzeĈnia, dodano dalsze podobne trzy
podgrupy operacyjne; äñcznie okoäo 2700 ludzi.
Przebieg
Kierowanie akcjñ przejñä szef RSHA, dowódca Sicherheitspolizei i Sicherheitsdienst Reinhard Heydrich. 25 sierpnia 1939 roku specjalnie w tym celu
stworzono w gestapo specjalny Referat do Spraw Operacji „Tannenberg”.
W czasie kampanii wrzeĈniowej pod bezpoĈrednimi rozkazami Heydricha pozostawaäo 8 Grup Operacyjnych (Einsatzgruppen Sipo und SD), operujñcych
na tyäach Wehrmachtu, którym podporzñdkowano takĔe oddziaäy SS-Totenkopf. Od 1 wrzeĈnia do 25 paĒdziernika 1939 roku w wyniku przeprowadzenia
ponad 760 masowych mordów, Ĕycie straciäo ponad 20 000 Polaków.
„PELPLIýSKA JESIEý”
„Pelpliþska jesieþ” to tytuä ksiñĔki i jednoczeĈnie termin ukuty przez Alojzego Möclewskiego w roku 1971. Pojöciem tym okreĈliä on krwawe wydarzenia majñce miejsce w Pelplinie od wrzeĈnia do listopada 1939 roku.
Zginöäo wówczas kilkuset obywateli Pelplina i okolic – zamordowano urzödników, policjantów, nauczycieli, inĔynierów, wäaĈcicieli sklepów i przedsiöbiorstw,
bogatych rolników i wäaĈcicieli ziemskich… Katowano na Ĉmierè wszystkich
tych, którzy „Wielkiej Rzeszy” okazywali wrogoĈè, którzy byli polskimi patriotami. Hitlerowcy bez pardonu wymordowali caäñ kapituäö cheämiþskñ (poza jedynym ksiödzem Sawickim) i kilkunastu ksiöĔy z Pelplina i okolic.
Hitlerowcy maniakalnie dñĔyli do zniszczenia wszelkich Ĉladów polskoĈci
w Pelplinie. Zakazywano mówienia po polsku w miejscach publicznych, katedrö zamkniöto dla kultu, na cmentarzu profanowano grobowce i niszczono
189
polskie napisy. Niszczñc ludzi, niszczñc materiö – chcieli wykorzeniè z tej
ziemi polskiego ducha. Mimo, iĔ ponieĈliĈmy ogromne straty, nie poddaliĈmy
siö. Trwamy na posterunkach, aĔ do dziĈ…
Obowiñzkiem naszym jest pamiötaè, dlaczego opisywani w tej pracy ludzie
musieli umrzeè – bo okupant wiedziaä, Ĕe bödñ czynnie przeciwdziaäaè próbie
zäamania polskoĈci na tych ziemiach, próbie wynarodowienia. Obowiñzkiem
naszym jest pamiötaè o tym.
WACãAW I WANDA NIKLASOWIE
Mówi Wacäaw Roman Niklas, syn Wacäawa i Wandy Niklasów:
Mój ojciec Wacäaw Niklas urodziä siö we wsi Dñbrówka, leĔñcej kilka kilometrów od Starogardu Gdaþskiego. Rodzice jego, a moi dziadkowie byli rolnikami.
Wacäaw miaä czterech braci i jednñ sioströ. Dwóch z braci zginöäo na wojnie, pozostaäemu rodzeþstwu udaäo siö przeĔyè okupacjö. Ich wojenne losy nie sñ mi znane.
Mój ojciec, Wacäaw, szkoäö podstawowñ ukoþczyä w Starogardzie Gdaþskim,
gimnazjum zaĈ w Tczewie. (Istnieje w jednym z tekstów Ēródäowych wzmianka,
Ĕe W. Niklas skoþczyä gimnazjum starogardzkie – przyp. aut.). Byä nauczycielem matematyki, a póĒniej zostaä kierownikiem Szkoäy Powszechnej Podstawowej
nr 1 w Pelplinie. Przez caäy okres pracy w zawodzie byä zwiñzany z Pelplinem.
Nic mi nie wiadomo o säuĔbie wojskowej ojca.
Wiem za to, Ĕe naleĔaä do Zwiñzku Nauczycielstwa Polskiego, oraz do tzw. Zwiñzku Zachodniego, dziaäajñcego na rzecz Polaków Ĕyjñcych
na niemieckiej czöĈci Pomorza.
Funkcji, jakie peäniä w wyĔej wymienionych organizacjach nie udaäo mi siö ustaliè,
wiem jedynie, Ĕe „przemawiaä na zebraniach”
w Pelplinie.
Ojciec oĔeniä siö w 1935 roku w pelpliþskiej katedrze z Wandñ Lewrenc (mojñ matkñ), która równieĔ byäa nauczycielkñ. Matka
urodziäa siö i wychowaäa w Pelplinie, miaäa
trzy siostry i dwóch braci, z których jeden,
ksiñdz zostaä osadzony w Stutthofie. Po interwencji kardynaäa
Hlonda zostaä zwolniony, ale po kilku tygodniach zmarä na skutek wycieþczenia orga- Wacäaw i Wanda na spacerze,
Pelplin, rok 1933 lub 1934.
nizmu przejĈciami obozowymi (dziaäo siö to
Fot. ze zbiorów autora
w roku 1944).
190
Matka moja oczywiĈcie naleĔaäa do ZNP, a oboje z racji zajmowanych stanowisk brali aktywny udziaä w kulturalnym i politycznym Ĕyciu Pelplina.
Z informacji, które udaäo mi siö uzyskaè, wynika Ĕe wrzesieþ 1939 roku zastaä ojca podczas doksztaäcania siö na Uniwersytecie Lwowskim, dlatego teĔ byä
nieobecny w Pelplinie w chwili aresztowania matki. Ojciec po powrocie do miasta, co nastñpiäo 27 paĒdziernika, interweniowaä na rzecz matki u Niemców,
i w efekcie sam zostaä aresztowany.
Dowiedziaäem siö, Ĕe na moich rodziców donosiä na gestapo niejaki Witke,
czäonek NSDAP. Byä on pracownikiem pelpliþskiego mäyna, mieszczñcego siö
niedaleko katedry. JuĔ pod okupacjñ, jeszcze w 1939 roku zostaä kierownikiem
tegoĔ mäyna.
Na temat Ĉmierci moich rodziców wiem tyle, Ĕe zostali rozstrzelani w Lesie
pod Szpögawskiem razem z elitñ intelektualnñ Pelplina i pochowani w zbiorowej mogile w tymĔe Lesie. Nie pamiötam ostatniego spotkania z mojñ matkñ
– miaäem wtedy 2 lata.
Z rodzicami mieszkaäem w budynku z czerwonej cegäy, pomiödzy dwoma mostami – chyba jest to ulica Sobieskiego (Przystaþ Jana III Sobieskiego – przyp.
aut.) w drugim wejĈciu, znaczy siö klatce schodowej, a w pierwszym mieszkali
moi dziadkowie. W czasie wojny po utracie rodziców zaopiekowali siö mnñ rodzice mojej matki.
O Ĉmierci rodziców ostatecznie dowiedziaäem siö w rok – dwa po wojnie, gdyĔ
nikt nie wiedziaä, Ĕe zostali rozstrzelani.
Sñdzñc po iloĈci pozostawionych ksiñĔek (które rodzina moja po wojnie musiaäa pojedynczo wysprzedawaè, Ĕeby mieè z czego siö utrzymaè) ojciec byä typowym inteligentem z doĈè szerokimi zainteresowaniami. Przede wszystkim interesowaä siö historiñ i geografiñ. Matka moja miaäa uzdolnienia muzyczne, graäa
na pianinie. Razem odbyli wyprawö turystycznñ do Wäoch w roku 1936.
Wacäaw Niklas, Pelplin,
rok 1935 lub 1936.
Fot. ze zbiorów autora
191
Informacje zebrane z tekstów Ēródäowych
Wacäaw Niklas – urodzony 5 grudnia 1903 roku we wsi Dñbrówka koäo Starogardu Gd., syn Michaäa, rolnika. Od poczñtku 1935 roku dyrektor Szkoäy
Powszechnej Podstawowej w Pelplinie. Zamordowany w Lesie Szpögawskim
na przeäomie paĒdziernika i listopada 1939 roku.
Wanda Niklas de domo Lewrenc – urodzona 12 stycznia 1905 roku
w Pelplinie. Nauczycielka, czäonkini ZNP. Byäa siostrñ ksiödza Jana Lewrenca, który zostaä zwolniony z obozu w Stutthofie po interwencji ksiödza kardynaäa Hlonda. Zamordowana przez hitlerowców w Lesie Szpögawskiem 24 lub
25 paĒdziernika 1939 roku.
Wanda zostaäa aresztowana na poczñtku paĒdziernika ’39 i osadzona
w piwnicach Seminarium Duchownego, które zostaäo przeksztaäcone w wiözienie. Dwuletnim synkiem Romanem (urodzonym w 1937 roku) zaopiekowaäa siö jej matka. Wiadomo, Ĕe z pomocñ jednej z osób obsäugujñcych kuchniö wiöziennñ udaäo siö Niklasowej spotkaè z synem ostatni raz. W tajemnicy
przyniesiono go do niej do budynku seminarium.
LUDWIK REDZIMSKI
Informacje zebrane z tekstów Ēródäowych
Ludwik Redzimski
jako podporucznik WP,
marzec 1933.
Fot. ze zbiorów autora
192
Ludwik Redzimski – urodziä siö 25 sierpnia
1905 roku jako syn Jakuba, organisty, w ãögu
(powiat chojnicki). Miaä sioströ Helenö i brata
Polikarpa, który w latach 1924-1930 byä soätysem Pelplina. Ludwik ukoþczyä seminarium
nauczycielskie w Tucholi. Byä nauczycielem
szkoäy powszechnej w Pelplinie. Zostaä zmobilizowany 24 sierpnia 1939 roku do 2. Baonu
Strzelców w Tczewie, po czym skierowany do
3. BS w Rembertowie. Znalazä siö w niewoli sowieckiej. Zamordowany w Lesie Katyþskim. W trakcie ekshumacji w jego mundurze znaleziono kartö mobilizacyjnñ. Miaä Ĕonö
i syna. Nazwisko L. Redzimskiego zostaäo upamiötnione 19 XI 1966 roku na gäazie – pomniku
w ogrodzie szkoäy w Pelplinie przy ulicy Sambora 5.
Mówi pani Maria Wiecka:
Ludwik Redzimski byä pierwszym möĔem mojej matki. Nie wiem dokäadnie, gdzie siö urodziä,
gdyĔ pojawiajñ siö dwie miejscowoĈci – ãög i Orlik. Matka moja, Felicja z domu Przystalska, urodziäa siö 6 czerwca 1913 roku w Pelplinie. ćlub
z Redzimskim wziöäa 17 sierpnia 1937 roku.
Zmaräa w grudniu 1968 roku.
Rodzina mojej matki – Przystalscy – byäa wäaĈcicielem sklepu z towarami kolonialnymi w Pelplinie, który prowadziäa w spóäce z rodzinñ Knastów.
(W wyniku kryzysu finansowego rodzina Przystalskich sprzedaäa swoje udziaäy Knastom
– w ten sposób wäaĈcicielem najwiökszego sklepu w Pelplinie staä siö Bolesäaw Knast, poseä na
sejm II RP – przyp. aut.)
Kserokopia zdjöcia Ĉlubnego
Ludwik miaä licznñ rodzinö w Pelplinie,
Redzimskich (oryginaä zaginñä,
w tym brata, wujostwo i kuzynów, ale wszyscy
przedruk z pierwszego
numeru „Ziemi pelpliþskiej”). oni juĔ nie Ĕyjñ. Sñ pochowani na cmentarzu
w Pelplinie. Siostra Ludwika, Helena Redzimska
Fot. ze zbiorów autora
zmaräa w roku 1971. W rodzinie byäo przechowywane zdjöcie brata lub kuzyna Ludwika (fotografia zaginöäa), który byä misjonarzem w Chinach. Ludwik miaä jednego syna, o tym samym imieniu, urodzonego
w 1939 roku. Ludwik syn urodziä siö na jesieþ 1939 roku, na kilka miesiöcy
przed Ĉmierciñ ojca w Lesie Katyþskim. Byä absolwentem Akademii Rolniczej
w Olsztynie, gdzie zdobyä tytuä magistra. W roku 1964 oĔeniä siö z Barbarñ, którñ poznaä na studiach (najprawdopodobniej studiowaäa biologiö). Przez kilka
lat pracowaä na Pólku. Zmarä w lipcu 1967 roku po ciöĔkiej chorobie. Jego Ĕona,
Rodzina Przystalskich
i Redzimskich – u góry po
lewej Felicja Redzimska,
na dole po Ĉrodku ojciec
Ludwika Jakub Redzimski.
Zdjöcie wykonano
8 maja 1939 roku.
Fot. ze zbiorów autora
193
Ludwik z Ĕonñ Felicjñ
na spacerze przed szkoäñ
– 26 lutego 1933 r.
Fot. ze zbiorów autora
Barbara, wyszäa powtórnie za mñĔ za mieszkaþca Pelplina, po czym przeprowadziäa siö do Päocka, gdzie nadal mieszka.
Ludwik Redzimski najprawdopodobniej przyjechaä do Pelplina za namowñ brata Polikarpa, który przez kilka lat byä soätysem Pelplina (Pelplin zyskaä prawa miejskie dopiero w roku 1931 – od aut.). Tutaj wykupiä w 1930 roku dziaäkö budowlanñ. Jak chce rodzinne podanie, byä jednym z zaäoĔycieli spóädzielni budowlanej,
która na obecnym Okoniewie w latach 1932-1938 wybudowaäa kilkanaĈcie domów.
Dom, który na wykupionej dziaäce zaczñä budowaè w roku 1933, stoi do dziĈ.
Ludwik Redzimski byä nauczycielem muzyki, ostatnie swoje lata przepracowaä jako nauczyciel w Szkole Powszechnej Podstawowej w Pelplinie. Obecnie w jej gmachu znajduje siö pelpliþskie Liceum Ogólnoksztaäcñce.
WYKAZ POLAKÓW ZAMORDOWANYCH W ZSRR
Polscy oficerowie i policjanci zamordowani w Katyniu, Miednoje
i w Charkowie oraz obywatele RP z tzw. Ukraiþskiej Listy Katyþskiej
Strona 250, www.katedrapolowa.pl
12469. Ppor. Jan RECHOWICZ, ur. 1911-12-10
miejsce urodzenia: Husiatyn,
urzödnik, szw. KOP „Czortków”, zm. 1940, Katyþ
12470. posterunkowy Stanisäaw REDKIEWICZ, ur. ,
miejsce urodzenia: nieznane,
zm. 1940, tzw. Ukraiþska Lista Katyþska
194
12471. Artur REDLER, ur. ,
miejsce urodzenia: nieznane,
zm. 1940, tzw. Ukraiþska Lista Katyþska
12472. Józef REDLIýSKI, ur. 1905,
miejsce urodzenia: m. Haäówki DuĔe,
zm. 1940, Miednoje
12473. Ppor. Ludwik Jan REDZIMSKI, ur. 1905-08-25,
miejsce urodzenia: Orlik pow. chojnicki,
nauczyciel, 2 baon strz., zm. 1940, Katyþ
12474. Ppor. Bolesäaw REGER, ur. 1906-06-09,
miejsce urodzenia: Wolanka pow. drohobycki,
urzödnik, 2 psp. zm. 1940, Katyþ
Paweä Wäoch
MATERIAãY ZEBRANE Z TEKSTÓW đRÓDãOWYCH
Fragment kroniki Szkoäy Podstawowej w Rajkowach, opisujñce wydarzenia sprawy sprzed roku 1945:
W chwili wybuchu wojny kierownikiem szkoäy byä Jan Ballerstedt, a nauczycielami:
Helena Sumarzanka, Stanisäawa Adamska oraz Jan Wäoch. Na ferie letnie
w roku 1939 wyĔej wspomniani wyjechali, jak zwykle, w swoje rodzinne strony
tak, Ĕe wybuch wojny zaskoczyä ich poza terenem pracy.
Kierownik Ballerstedt przybyä do Rajków w kwietniu 1940 roku. Zmuszony
ciöĔkñ sytuacjñ materialnñ obejmuje posadö nauczyciela we wsi Pomyje koäo Pelplina. Niedäugo potem zostaje przeniesiony do Gdaþska. W Gdaþsku posäano go do
armii niemieckiej (zapewne ze wzglödu na niemiecko brzmiñce nazwisko zostaä
przymusowo wpisany do III grupy Volkslisty, [tzw. Niemieckiej listy narodowoĈciowej], która podlegaäa obowiñzkowi säuĔby w Wehrmachcie – przyp. aut.),
z której zdezerterowaä i przedostaä siö do Polskich Siä Zbrojnych na Zachodzie.
Nauczycielka Helena Sumarzanka wyjechaäa w swe rodzinne strony (na
Podkarpacie) i juĔ na Pomorze nie wróciäa. Wedäug otrzymanych wiadomoĈci
zmaräa w 1942 roku z bliĔej nieznanych powodów.
Losy nauczycielki Stanisäawy Adamskiej sñ zupeänie nieznane. (Nie wróciäa
na Pomorze ani nigdy siö nie skontaktowaäa z Ĕadnñ osobñ z tych terenów
– przyp. aut.).
195
Nauczyciel Jan Wäoch zostaä w sierpniu ‘39 zmobilizowany do Wojska Polskiego. Do Rajków powróciä w paĒdzierniku. Na przeäomie paĒdziernika i listopada zostaä aresztowany przez wäadze niemieckie. Po tym wydarzeniu wszelki
säuch po nim zaginñä”.
KOMENTARZ
Nie udaäo mi siö dotrzeè do jakichkolwiek innych Ēródeä pisanych, o materiaäach fotograficznych czy relacjach Ĉwiadków nie wspominajñc. Nie udaäo mi
siö takĔe ustaliè, skñd wziöäa siö róĔnica imion pomiödzy obeliskiem a kronikñ
szkolnñ w Rajkowach. Poza tym, kronika szkoäy podstawowej w Pelplinie stwierdza, Ĕe Wäoch Paweä byä nauczycielem pelpliþskim, co nie znajduje potwierdzenia w innych Ēródäach. Historia tej osoby pozostaje prawie caäkowicie nieznana.
Istniejñce kroniki szkolne opisujñ lata przedwojenne w sposób bardzo
skrótowy, zaĈ te pochodzñce z interesujñcego nas okresu zaginöäy. Zwiñzek
Nauczycielstwa Polskiego w czasie fundacji obelisku (lata 60. XX) nie miaä
w swojej strukturze archiwów poza szczeblem centralnym (archiwa regionalne powstaäy dopiero w roku 1989). TakĔe archiwum miejskie „z prawdziwego
zdarzenia” jest prowadzone dopiero od roku 1990. WczeĈniejsze kroniki sñ
wysoce niekompletne, a i tak wiökszoĈè zawartych w nich informacji ma charakter propagandowy. Archiwum miejskie z lat 1919-1939 zostaäo zniszczone
w czasie okupacji niemieckiej.
Obelisk przed LO w Pelplinie,
stan obecny.
Fot. ze zbiorów autora
196
ZAKOýCZENIE
Gdyby byäo mi dane tworzyè niniejszñ pracö nie w 70., ale w 20. albo 30.
rocznicö wybuchu II wojny Ĉwiatowej, to z pewnoĈciñ byäaby ona powaĔnym
opracowaniem, a nie niewielkñ objötoĈciowo broszurñ. Lecz czasu nie moĔna
zatrzymaè…
Wielu kluczowych Ĉwiadków od dawna juĔ nie ma wĈród nas, wiele dokumentów archiwalnych zaginöäo. Z tych okruchów, które dotrwaäy do naszych czasów
stworzyäem coĈ, co mam nadziejö, bödzie pomocne nastöpnym pokoleniom.
Bibliografia
I. Literatura ogólna
1. Solecki B., Ksiöga imienna osób, mieszkaþców parafii katedralnej w Pelplinie zamordowanych, polegäych i zaginionych w czasie II wojny Ĉwiatowej w latach 1939-1945, Pelplin
2004.
2. Möclewski A., Pelpliþska jesieþ, Gdaþsk 1971.
4. Kronika szkolna Zespoäu Szkóä nr 1 im. Jana Pawäa II.
5. Definicje pojöcia inteligencja ze strony www pl.wikipedia.org [data dostöpu
31.03.2009].
6. Radziwiää A., Roszkowski W. Historia 1939-1956. Podröcznik dla szkóä Ĉrednich, Warszawa 1998.
7. Dane o akcjach antypolskich z serwisu p.wikipedia.org [data dostöpu 31.03.2009]
II. Wacäaw i Wanda Niklasowie
1. Korespondencja pomiödzy panami B. Soleckim a R. Niklasem
2. B. Solecki, Möczennicy pelpliþskiej jesieni [w:] Informator Pelpliþski, numer 5 (178),
Pelplin, maj 2006, s. 15.
3. Korespondencja pomiödzy Panem R. Niklasem a autorem. [Artykuä oparty na relacjach
z ww. korespondencji].
III. Ludwik Redzimski
1. Milewski J., Pamiöci ofiar sowieckich represji 1939-1945 na Kociewiu, Starogard Gdaþski 1993.
2. Wywiad z paniñ Mariñ Wieckñ, krewnñ L. Redzimskiego.
3. WiĈniewski B., Redzimski – pelpliþski katyþczyk [w:] Ziemia Pelpliþska, numer 1/89,
Pelplin, grudzieþ 1989.
IV. Paweä Wäoch
1. Kronika szkolna Szkoäy Podstawowej w Rajkowach, strona 1.
V.
1.
2.
3.
Fotografie
Fotografie ze zbiorów autora – czöĈè ogólna.
Fotografie ze zbiorów pani Marii Wieckiej – Ludwik Redzimski.
Fotografie ze zbiorów Pana R. Niklasa – Wacäaw i Wanda Niklasowie.
197
Andrzej Zieliþski
MÓJ UDZIAã W TWORZENIU SIõ ZWIðZKU
Nie zgubcie pamiöci, bo czäowiek bez pamiöci
jest osobñ pozbawionñ przyszäoĈci.
Jan Paweä II
Ci, którzy nie pamiötajñ przeszäoĈci,
skazani sñ na jej powtórzenie.
George Santayana
Pragnö podzieliè siö wspomnieniami z mojej dziaäalnoĈci jako pierwszego
przewodniczñcego NSZZ „SolidarnoĈè” Pracowników OĈwiaty i Wychowania
rejonu Tczew w latach 1980-1981.
NARODZINY ZWIðZKU
Moja przygoda z „SolidarnoĈciñ” zaczöäa siö, jak sobie staram siö przypomnieè, gdzieĈ w czasie strajku sierpniowego w 1980 roku. Wówczas to zebraäa siö grupa nauczycieli z Pomorza, zorganizowano zebranie, na którym
utworzyä siö Komitet ZaäoĔycielski skupiajñcy gdaþskich nauczycieli, którzy
nastöpnie przystñpili do strajku w Stoczni Gdaþskiej jako jeden z Komitetów
Zwiñzkowych.
JuĔ 3 wrzeĈnia 1980 roku, z inicjatywy nauczycieli i pracowników oĈwiatowo-wychowawczych utworzono Komitet ZaäoĔycielski NSZZ „SolidarnoĈè”
Nauczycieli i Pracowników OĈwiatowoWychowawczych przy Miödzyzakäadowej Komisji Zwiñzkowej w Gdaþsku.
Przedstawicielami z rejonu Tczewa na
zebraniu zaäoĔycielskim, które odbyäo
siö w Technikum ãñcznoĈci w Gdaþsku w dniu 10 wrzeĈnia 1980 roku byli
Maria Sadowska, nieĔyjñcy juĔ Józef
Pozorski oraz piszñcy te säowa. Podczas spotkania wybrano wäadze regionalne zwiñzku, w skäad których wszedAndrzej Zieliþski.
äem jako przedstawiciel Tczewa. Od
Fot. autora
198
tego dnia rozpoczñä siö okres budowania struktur terenowych niezaleĔnego
zwiñzku zawodowego Ĉrodowisk szkolnych i wychowawczych. Taki oddziaä
powstawaä takĔe na terenie Tczewa, który skupiä wokóä siebie Ĉrodowisko
pedagogów i innych pracowników oĈwiaty z Tczewa i okolic.
12 paĒdziernika 1980 roku na II Krajowym ZjeĒdzie delegatów Komitetów ZaäoĔycielskich Pracowników OĈwiaty i Wychowania powstaäa Krajowa
Komisja Koordynacyjna NSZZ „SolidarnoĈè” POiW, na czele której stanñä
dr Roman Lewtak.
Z kol. Romanem Lewtakiem spotkaäem siö, jak juĔ wczeĈniej wspomniaäem, na zebraniu zaäoĔycielskim w Technikum ãñcznoĈci w Gdaþsku, w czasie prac w Krajowej Komisji Koordynacyjnej, póĒniej widywaäem go przez
caäy czas spotkaþ z ZaäoĔycielskimi Komitetami z poszczególnych miast
naszego województwa. W czasie stanu wojennego spotykaliĈmy siö takĔe
w Jego mieszkaniu.
Byäem równieĔ w gronie Ĕegnajñcych Go w dniu 26 paĒdziernika 1987
roku na gdaþskim cmentarzu Srebrzysko.
Jakie wspomnienie w mojej pamiöci zachowaäem o Romanie Lewtaku?
Jawi mi siö On jako czäowiek, który od pierwszego spotkania zjednaä mojñ
sympatiö i uznanie, co miaäo duĔy wpäyw na podjöcie przeze mnie decyzji
o zostaniu pierwszym przewodniczñcym Koäa Zakäadowego NSZZ „SolidarnoĈè” Pracowników OĈwiaty i Wychowania w Tczewie. Do objöcia tej funkcji
namówili mnie równieĔ koledzy z Tczewa. Wracajñc do osoby pierwszego
przewodniczñcego NSZZ „SolidarnoĈè” POiW naleĔy stwierdziè, Ĕe byä to
czäowiek peäen dobroci, opanowania i odpowiedzialnoĈci. Miaä niezwykäy dar
przyciñgania ludzi, motywowania ich do wspólnego dziaäania, wzbudzania nadziei i optymizmu. W tym miejscu jeszcze raz podkreĈlö waĔny dla mnie fakt,
Ĕe to on przekonaä mnie do podjöcia decyzji, której nie byäo mi äatwo podjñè,
majñc na uwadze moje wczeĈniejsze doĈwiadczenia. Ta sytuacja przywoäuje
Sceny ze strajku
nauczycieli z udziaäem
autora wspomnieþ.
Fot. autora
199
w mojej pamiöci wspomnienie, kiedy w podobny sposób moi druhowie namówili mnie, abym podjñä siö sprawowania funkcji komendanta Hufca w Tczewie
w burzliwych latach piöèdziesiñtych. Byäo to w 1956 roku, tuĔ po „odwilĔy”,
która nie trwaäa däugo i szybko wszystko powróciäo do starego porzñdku.
Wielu däugoletnich dziaäaczy i instruktorów, widzñc, co siö Ĉwiöci odeszäo
wraz ze mnñ w 1959 roku od säuĔby w ZHP, organizacji, która stawaäa siö
znowu przybudówkñ Partii.
Kontynuujñc moje rozwaĔania, odwoäam siö do czasu listopadowego
strajku, kiedy podczas obrad paäaäem chöciñ „przyäoĔenia wäadzom” i uĔyäem
trochö dosadnych säów. Roman Lewtak potrafiä mnie usprawiedliwiè przed
przedstawicielami strony rzñdowej, a nawet przeprosiä, za mój wprawdzie
uzasadniony, ale niepotrzebny wybuch. Nauczyä mnie tej cennej umiejötnoĈci, która byäa bardzo potrzebna: opanowania i spokoju – cech, które naleĔaäo
posiadaè i odpowiednio wykorzystaè w kontaktach z wäadzami komunistycznymi. Jak siö przekonaäem w mojej dalszej dziaäalnoĈci zwiñzkowej wäadze
najbardziej podczas przeprowadzanych rozmów baäy siö spokoju, opanowania i rzetelnoĈci oraz znajomoĈci problemów oĈwiatowych.
Kol. Zofia Madej w swoich wspomnieniach, jakie opublikowaäa w „Przeglñdzie OĈwiatowym”1 przytacza jeszcze szereg Jego wspaniaäych cech, do
których naleĔy zaliczyè niezwykäñ osobowoĈè, jakiej dzisiaj jest brak wielu
dziaäaczom zwiñzkowym i politykom, a takĔe mñdroĈè Ĕyciowñ, nieprzejednanie w walce o säusznñ sprawö, a jednoczeĈnie pogodzenia najbardziej zwaĈnionych stron, co prowadziäo do rozwiñzywania kaĔdego nawet najwiökszego
konfliktu. Sprawy szkoäy widziaä w wymiarze losów polskiej oĈwiaty, a takĔe
w aspekcie potrzeb pojedynczego nauczyciela. Oszczödzanie na oĈwiacie to
zjadanie ziarna przeznaczonego na siew – argumentowaä swoje racje Komisji
Rzñdowej podczas strajku w Urzödzie Wojewódzkim w Gdaþsku.
STRAJK NAUCZYCIELI, LEKARZY I TWÓRCÓW KULTURY
W URZõDZIE WOJEWÓDZKIM W GDAýSKU
Strajk nauczycieli (sala nr 920)
Zgodnie z zobowiñzaniem Rzñdu do „…rozpatrzenia w ukäadzie resortowym specyficznych spraw branĔowych…”, okreĈlonym w „Porozumieniu
gdaþskim z dnia 31 sierpnia 1980 roku”, od 27 wrzeĈnia 1980 roku odbywaäy
siö w Gdaþsku rozmowy miödzy Komisjñ Resortowo-Wojewódzkñ a Komisjñ
NSSZ „SolidarnoĈè” Komitetu ZaäoĔycielskiego Pracowników OĈwiaty i Wychowania Regionu Gdaþskiego.
1
200
Z. Madej Roman Lewtak 1925-1987, dobroè, opanowanie, odpowiedzialnoĈè, „Przeglñd
OĈwiatowy” 2000, nr 18.
NSSZ „SolidarnoĈè” Komisja ds. Rozmów z Ministerstwem OĈwiaty i Wychowania wysunöäa 148 postulatów, które to przyjöte zostaäy przez Krajowñ
Komisjö Koordynacyjnñ Pracowników OĈwiaty i Wychowania jako säuszne
i majñce zasiög ogólnokrajowy.
Postulaty te dotyczyäy miödzy innymi:
• Poprawy obecnej trudnej sytuacji w OĈwiacie i Wychowaniu przez
podwojenie obecnego 3,3 % udziaäu oĈwiaty w podziale dochodu narodowego;
• Ustalenia wymiaru pracy nauczyciela szkóä docelowo 18 godzin dydaktycznych tygodniowo;
• Autonomii szkoäy;
• Weryfikacji podröczników i ich treĈci;
• Powoäania komisji ds. Nowelizacji Ustawy Karty Praw i Obowiñzków
Nauczyciela.
Skäad Komisji NSZZ „SolidarnoĈè” Nauczycieli i Pracowników Placówek
OĈwiatowo-Wychowawczych w Gdaþsku utworzonej do rozmów z Ministerstwem OĈwiaty i Wychowania stanowili:
1. Roman Lewtak
2. Jerzy Roman
3. Zofia Madej
4. Antoni Mucha
5. Danuta Nowakowska
6. Krystyna Pieþkowska
7. Justyna Rogiþska
8. Danuta Witkowska
9. Andrzej Zieliþski
Doradcy:
1. Regina Dutkowska
2. Krystyna Ruchniewicz
3. Wiesäaw Wcisäo – radca prawny
Ze strony Resortu OĈwiaty Komisji przewodniczyä wiceminister Czesäaw
Banach.
Do dnia 7 listopada 1980 roku w Urzödzie Wojewódzkim w Gdaþsku czterokrotnie przeprowadzono rozmowy. Podczas odbytych spotkaþ nie uzgodniono trzech pierwszych postulatów, które zdaniem przedstawicieli NSZZ
„SolidarnoĈè” stanowiäy podstawö do wszelkich póĒniejszych ustaleþ.
Pamiötam, Ĕe w dniu 7 listopada 1980 roku w Urzödzie Wojewódzkim, w sali
920 przedstawiciel MoiW, wiceminister Banach, odczytaä odpowiedzi na trzy
201
Sceny ze strajku nauczycieli z udziaäem autora wspomnieþ.
Obie fot. autora
podstawowe postulaty. Odpowiedzi te nie wniosäy nic istotnego do rozmów.
Byäy tylko obietnice, Ĕe jeĔeli Rzñd bödzie miaä pieniñdze, i jeĔeli itd. itd.
Nasza Komisja NSZZ „SolidarnoĈè” POiW ds. rozmów z Resortem OĈwiaty zanalizuje dokäadnie zastosowane formy negocjacji. A wiöc:
• po pierwsze czterokrotne rozmowy z Komisjñ MoiW,
• po wtóre – list do Prezesa Rady Ministrów PRL z szeroko uzasadnionym
wnioskiem o zmianö kierownictwa resortu OĈwiaty i Wychowania,
• po trzecie – list otwarty do Ministra Kraszewskiego w odpowiedzi na
jego artykuä w „Trybunie Ludu” z dnia 13 paĒdziernika 1980 roku,
• i po czwarte – list otwarty do Sejmu PRL.
Wszystkie zastosowane formy nie zostaäy przez wäadze oĈwiatowe i rzñd
uwzglödnione. Wobec powyĔszego przewodniczñcy ds. rozmów z Resortem
OĈwiaty, Roman Lewtak, odczytaä oĈwiadczenie o podjöciu przez NSZZ „Soli-
202
darnoĈè” Komisjö ds. rozmów z MOiW strajku okupacyjnego. Oto fragment
oĈwiadczenia odczytanego na rozpoczöcie strajku2:
Bödziemy czekali w tej Sali na podjecie rozmów i rozwiñzanie naszych problemów. OĈwiata i Wychowanie nie moĔe byè uzaleĔnione od sytuacji gospodarczej w kraju. Nasz Rzñd kryzys gospodarczy usiäuje zäagodziè oszczödzaniem na
oĈwiacie, odbierajñc naszym dzieciom prawo do rozwijania siö w normalnych
warunkach.
Na kolejnym spotkaniu w dniu 9 listopada 1980 roku Krajowa Komisja Koordynacyjna POiW podjöäa uchwaäö, w której, miödzy innymi, czytamy: …na
posiedzeniu w Gdaþsku Ĕñdajñc natychmiastowego realizowania postulatów
nauczycielskich... Krajowa Komisja Koordynacyjna wydelegowaäa swoich przedstawicieli w osobach ... którzy przyäñczajñ siö do strajku okupacyjnego. Komitet
strajkowy K.K.K. wystosowaä apel do spoäeczeþstwa polskiego, w którym czytamy:
...strajk ten jest protestem przeciwko stanowisku przedstawicieli Ministerstwa
OĈwiaty i Wychowania, którzy w rozmowach z Komisjñ NSZZ „SolidarnoĈè”
P.O.iW. nie wykazali woli naprawy tragicznej sytuacji szkolnictwa i placówek wychowawczych w kraju… Pracownicy OĈwiaty rozumiejñc swojñ rolö w spoäeczeþstwie, nigdy nie pragnöli w sposób drastyczny wystöpowaè przeciwko zaistniaäej
sytuacji. Jednak w chwili, gdy wszystkie formy protestu zostaäy zignorowane przez
wäadzö, Ĉwiadomi swoich Ĕñdaþ w spoäeczeþstwie podjöli decyzjö o strajku...
Do naszej Komisji w dniu 9 listopada 1980 roku doäñczyäo 13. przedstawicieli Krajowej Komisji Koordynacyjnej OĈwiaty i Wychowania, a w siedzibie
Komitetu ZaäoĔycielskiego przy ul. Osiek w Gdaþsku pozostaäo 8 stanowiñc
tzw. grupö informacyjnñ. Od dnia 13 listopada 1980 roku skäad grupy informacyjnej powiökszyä siö do 64 osób.
W tym miejscu przytoczö opis Adama Maþczaka z Bydgoszczy: ...W sobotö 11 listopada 1980 r. na spotkaniu Komitetu zaäoĔycielskiego Pracowników
OĈwiaty i Wychowania w Bydgoszczy, które odbyäo siö w mieszkaniu prywatnym
uzgodniono: prócz przedstawicieli Krajowej Komisji Koordynacyjnej na rozmowy do Gdaþska uda siö grupa czäonków Komitetu ZaäoĔycielskiego. Do Gdaþska
pojechaäo nas troje: Anna Twaróg, Teresa Rzepiþska i ja. Zabraäem maszynkö do
golenia, niezbödne dokumenty i materiaäy. Jako czäonek Krajowej Komisji Koordynacyjnej OĈwiaty i Wychowania, znaäem stan rozmów przedstawicieli naszej
Komisji z Resortem OĈwiaty. Wiedziaäem, Ĕe wyczerpano wszystkie argumenty
i pozostaäa tylko forma protestu w postaci strajku i to strajku okupacyjnego.
Obrady w Gdaþsku prowadzone byäy w atmosferze duĔego napiöcia psychicznego. Zastanawiano siö, czy powiökszyè grupö strajkujñcych. Uchwalono, Ĕe tak.
Tym sposobem znalazäem siö dobrowolnie w grupie 13 osób, majñcych doäñczyè
do trwajñcych tam od 7 XI 80 r. Inni, dojeĔdĔajñcy do domu, patrzyli na nas
2
R. Lewtak, Z Notatnika „Przeglñd OĈwiatowy” 1990, nr 10.
203
ze smutkiem, Ĕegnano nas z wymuszonym uĈmiechem: trzymajcie siö, bödziemy
z wami… KtoĈ wröczyä mi pudeäko pomadek czekoladowych ze säowami: „przydadzñ siö”, Anna oddala mi swój chleb, jak przypuszczam nie zjadäa go celowo.
W godzinach wieczornych byliĈmy juĔ pod bramñ wejĈciowñ do Urzödu
Wojewódzkiego. PrzejeĔdĔajñce czösto patrole MO, przenikliwe zimno i ciñgäa
niewiadoma, jak zareagujñ wäadze na naszñ 13 osobowñ grupö – to odczucia,
które nas dröczyäy. Powstrzymywaäa nas wola walki o säuszne sprawy oĈwiaty.
Propozycja wäadz Urzödu Wojewódzkiego, abyĈmy skorzystali z hotelu „Nowotel”
na koszt Urzödu zostaäa przez nas odrzucona. O godzinie 0.30 pozwolono nam
wreszcie wejĈè na III piötro.
Droga do sali nr 920 wydawaäa siö däuga, szliĈmy z niepokojem, baäem siö
podstöpu. W sali zastaliĈmy czäonków komisji do rozmów z resortem oĈwiaty
– w wiökszoĈci znajome twarze. Zmöczone fizycznie i psychicznie. Na tablicy
szkolnej rysunek Pomnika Polegäych Stoczniowców, otwartej ksiñĔki, obok gösiego pióra. Wypisane säowa Staszica, Mochnackiego, Lenina oraz napis „SolidarnoĈè – wytrzymamy”. Wkrótce czuäem w caäej peäni atmosferö tej sali.
Rano przybywa delegacja mäodzieĔy z Technikum ãñcznoĈci; Ĕyczñ nam wytrwaäoĈci, solidaryzujñ siö z naszymi Ĕñdaniami, wröczajñ pachnñcy, ciepäy placek droĔdĔowy, niektórzy odwracajñ siö – äzy cisnñ siö same do oczu. PóĒniej
wystöp dzieci specjalnej troski z Paþstwowego Domu Pomocy Spoäecznej. Wzruszyä nas wszystkich gäöboko (oglñdali go przypadkowo niektórzy przedstawiciele
komisji resortowej oĈwiaty). Wystöp zakoþczony zostaä wspólnie odĈpiewaniem
hymnu i Roty. A potem… Górnicy, przedstawiciele zaäóg robotniczych, w prostych säowach wyraĔali opinie swoich zaäóg o peänym poparciu dla naszej sprawy. Sprawy, jak mówili, sprawy wäasnych dzieci.
Wizyty licznych dziennikarzy z wielu krajów Europy Zachodniej, reprezentantów Ĉrodowisk literackich, aktorskich, naukowych, zwiñzkowych, przedstawicieli
telewizji z Holandii, Japonii, RFN, Berlina Zachodniego, Gdaþska, odczytywanie
setek telegramów, teleksów, przyjmowanie dziesiñtek delegacji szkóä, zakäadów
pracy, instytucji z róĔnych regionów kraju, niezliczona iloĈè kwiatów… Wszystko to Ĉwiadczyäo o ogromnym zainteresowaniu i poparciu dla naszej sprawy
w spoäeczeþstwie polskim. Przekonaäem siö tutaj, w sali nr 920 o sile klasy robotniczej. Nasze zwyciöstwo miaäo byè kolejnym zwyciöstwem siäy „SolidarnoĈci”
– siäy robotników i inteligencji. Jedyny telegram solidarnoĈciowy z Miödzyszkolnego Komitetu ZaäoĔycielskiego w Bydgoszczy zostaä „zrehabilitowany” telegramami od Ĕniþskich szkóä i zakäadów pracy. Byäem im za to wdziöczny.
Przygotowanie do rozmów, analizowanie postulatów, treĈci otrzymywanych
i wysyäanych teleksów, np.: dyskusja nad wysäaniem do Warszawy delegacji na
spotkanie z Komisjñ OĈwiaty w Sejmie – wszystko to trwaäo do póĒnych godzin
nocnych, a nawet rannych.
Wykäady przedstawicieli Obrony Robotników, rozmowy z przedstawicielami
Komitetu ZaäoĔycielskiego Stoczni Gdaþskiej, Komisji Porozumiewawczej, po-
204
znanie Ĕñdaþ strajkujñcych tu, w Urzödzie Wojewódzkim pracowników säuĔby
zdrowia i kultury – uzmysäowiäy mi rangö spoäecznñ oĈwiaty, kultury i zdrowia.
Dzieþ gotowoĈci strajkowej ogäoszony w kraju, a zwiñzany z zatwierdzeniem
statutu „SolidarnoĈci” byä dla nas szczególnie ciöĔki. Dostarczono nam Dziennik
Urzödowy Wojewody Gdaþskiego, wprowadzaä zaostrzone przepisy dotyczñce porzñdku publicznego. Opracowano warianty przeniesienia nas strajkujñcych do
Stoczni Gdaþskiej. Skoþczyäo siö jednak dobrze.
Po dziesiöciu dniach strajku okupacyjnego doszäo do rozmów z Komisjñ Resortowñ OĈwiaty, której przewodniczyä minister Krzysztof Kraszewski. Spokojne,
ale peäne napiöcia rozmowy trwaäy caäy dzieþ i noc. Liczne poprawki, kilkanaĈcie däuĔszych i krótszych przerw w rozmowach, nowe ustalenia, wspólne zapisy,
wäñczanie do rozmów ekspertów, dyskusje w komisjach… Päynñ godziny… Daje
znaè o sobie wielkie zmöczenie. Widoczne stajñ siö oznaki zdenerwowania, niekiedy zniecierpliwienia. Wiadomo juĔ obu stronom, Ĕe o szóstej rano wyznaczone zakäady pracy rozpocznñ strajk solidarnoĈciowy w caäym kraju. W przerwie
zjawiajñ siö przedstawiciele Krajowej Komisji Porozumiewawczej z jej przewodniczñcym Lechem Waäösñ. Dowiadujemy siö o wydarzeniach w Czöstochowie
i innych miejscowoĈciach. A wiöc takĔe stan gotowoĈci wäadz. W Urzödzie Wojewódzkim czuje siö to w postawie funkcjonariuszy säuĔby bezpieczeþstwa, milicji,
czäonków komisji rzñdowych i strajkujñcych. W ostatniej przerwie nikt nie kwapi
siö do rozmów, wszyscy o czymĈ myĈlñ, kaĔdy szuka swojego miejsca.
JesteĈmy jak w klatce. Tymczasem dochodzñ nas säuchy, Ĕe porozumienie zostaäo osiñgniöte, a zatem podpisanie protokoäu ustaleþ nastñpi. JednoczeĈnie
decyzjñ wojewody zezwolono wejĈè do Urzödu grupie nauczycieli reprezentujñcych wszystkie regiony Polski. Stan napiöcia psychicznego zostaä rozäadowany.
Zabrzmiaäy wspólne, donoĈne i od serca päynñce pieĈni patriotyczne.
Czekamy na dokumenty ustaleþ, które przed oficjalnym podpisaniem miaäy
byè przez nas jeszcze skonsultowane. Po odczytaniu istotnych zapisów – zgadzamy
siö, a Komisja Resortu OĈwiaty nie stawia sprzeciwu. Okoäo piñtej rano zjawia siö w Sali 920 Komisja Resortu OĈwiaty. Sala peäna – krótkie oĈwiadczenie
z obu stron, podpisy czäonków komisji, wymiana dokumentów, burzliwe oklaski.
ćpiewamy Rotö…
Komisja Resortowa OĈwiaty odchodzi. A my czekamy na podpisanie porozumieþ ze säuĔbñ zdrowia i kultury.
Za oknem, naprzeciwko nas transparent gäosi „OĈwiata – Trzymajcie siö – JesteĈmy z Wami”, a w oknach fabrycznej hali twarze robotników oczekujñcych
wieĈci. Unosimy dwa palce w górö w ksztaäcie litery „V”. Zrozumieli – oĈwiata
zwyciöĔyäa...3.
3
S. Maþczak, Sala 920 [w:] „SolidarnoĈè”: informator Miödzyszkolnego Komitetu ZaäoĔycielskiego Pracowników OĈwiaty i Wychowania w Bydgoszczy Bydgoszcz 1981, s. 7-9.
205
A oto wypowiedĒ Romana Lewtaka w dniu 17 listopada 1980 roku, w ostatnim dniu strajku, o godzinie 4.20:
…To co ustaliliĈmy tutaj i podpisujemy moĔna okreĈliè tylko jako zahamowanie regresu naszej oĈwiaty narodowej. Mamy obecnie perspektywö wyjĈcia
z okresu powolnego moĔe, ale ciñgäego rozwoju. Wchodzimy w ten okres z nadziejñ i przeĈwiadczeniem, Ĕe wymaga on jeszcze duĔo wysiäku pracowników oĈwiaty
i caäego spoäeczeþstwa.
Wierzymy, Ĕe realizacja tego porozumienia leĔy w interesie caäego spoäeczeþstwa i czäonków Zwiñzku „SolidarnoĈè”…4.
Trzynastu pracowników oĈwiaty z Polski, którzy przyäñczyli siö do strajku
9 listopada 1980 roku:
1. Bolesäaw Jurkiewicz (wrocäawskie)
2. Roman Bulenda (krakowskie)
3. Andrzej Gliniak (opolskie)
4. Cezary Raczyþski (Bytom)
5. Cecylia Skowroþska (äódzkie)
6. Tadeusz Romanowski (waäbrzyskie)
7. Zenon Pilecki (toruþskie)
8. Ignacy JeĔyk (lubelskie)
9. Ryszard Bonczar (Jastrzöbie Zdrój)
10. Adam Maþczak (bydgoskie)
11. Irena Jarosz (szczeciþskie)
12. Jadwiga Jantar (warszawskie)
13. Stanisäaw ćladowski (olsztyþskie)
Postulaty
Podpisano „Protokóä ustaleþ” zawierajñcego 7 gäównych postulatów ze
148 zäoĔonych do Komisji resortowo-wojewódzkiej. Ze strony „SolidarnoĈci”
protokóä podpisaä R. Lewak, a ze strony rzñdowej – min. K. Kraszewski.
POSTULAT NR 1:
Za sprawö najistotniejszñ dla poprawienia trudnej sytuacji w oĈwiacie i wychowaniu uwaĔamy koniecznoĈè podwojenia obecnego 3,3% udziaäu oĈwiaty
w podziale dochodu narodowego.
POSTULAT NR 2:
Ustaliè wymiar pracy nauczycieli szkóä i przedszkoli w przeciötnej iloĈci
18 godzin dydaktycznych róĔnicujñc ten wymiar w zaleĔnoĈci od pracochäonnoĈci przedmiotów, by umoĔliwiè wykonanie z tym obowiñzków w ciñgu
4
206
R. Lewtak, dz. cyt.
7-godzinnego dnia pracy (obecny wymiar godzin dydaktycznych zmusza
znacznñ czöĈè nauczycieli do okoäo 10-godzinnego dnia pracy zawodowej).
POSTULAT NR 3:
UwaĔamy za niezbödne daè wiökszñ autonomiö szkole, pozwoliè radom
pedagogicznym decydowaè o realizacji podstawowych celów dydaktycznowychowawczych, obchodów rocznicowych, uroczystoĈci i imprez, co sprzyjaè powinno unikniöciu szablonowoĈci i formalizmu w pracy wychowawczej
szkoäy.
POSTULAT NR 4:
NaleĔy zweryfikowaè i uzupeäniè podröczniki historii i literatury, zwäaszcza historii wspóäczesnej, tak aby uczeþ miaä moĔliwoĈè poznania historii
i kultury ojczystej w jej peänym zakresie. NaleĔy zmieniè i uelastyczniè programy propedeutyki nauki o spoäeczeþstwie, tak aby jej treĈci nie byäy sprzeczne
z rzeczywistoĈciñ.
POSTULAT NR 5:
Dokonaè wspólnie z GK ZHP gruntownej oceny pracy ZHP na terenie
szkóä celem kontynuowania dobrych tradycji harcerskich i zasad moralnych
dzieci i mäodzieĔy.
POSTULAT NR 6:
Spowodowaè, by udziaä nauczycieli w pracy organizacji mäodzieĔowych,
a zwäaszcza ZHP byä dobrowolny – bez nacisku administracji szkolnej.
POSTULAT NR 7:
Otoczyè staranniejszñ ochronñ dzieci korzystajñce ze Ĉwietlic, internatów,
domów dziecka, przedszkoli i szkóä zbiorczych przez:
a) zapewnienie im niezbödnej bazy materialnej,
b) staäe zaopatrywanie wymienionych placówek w przydziaäy ĔywnoĈci,
c) zabezpieczenie bezpiecznej i wygodnej komunikacji,
d) niedopuszczenie do przebywania w zagöszczonych i odbiegajñcych od
podstawowych wymogów bhp salach, klasach i pomieszczeniach,
e) zapewnienie podstawowych warunków higieny zwäaszcza dzieciom
wiejskim (skanalizowanie i odpowiednie ogrzewanie budynków).
Zapewniè wystarczajñcñ iloĈè podröczników szkolnych dzieciom i mäodzieĔy, uczniowie klas I-III bezwzglödnie powinni otrzymywaè podröczniki
nieuĔywane.
Telegramy5
W czasie strajku przychodziäy listy, telegramy, säowa otuchy i Ĕyczenia
wytrwaäoĈci. Nadesäaäy je 742. placówki oĈwiatowe, zakäady pracy, koäa za-
5
Telegramy „Przeglñd OĈwiatowy” 1990, nr 10.
207
wiñzujñcej siö „SolidarnoĈci” i osoby prywatne. Przysäano je ze 158. miast
i miasteczek.
Oto niektóre z nich:
„My uczniowie ZSZ Nr 4 rozumiejñc, ze za kilka lat losy Polski bödñ spoczywaè w naszych rökach i zdajñc sobie sprawö, Ĕe nauczyciele i pracownicy
säuĔby zdrowia okupujñcy Urzñd Wojewódzki walczñ dla nas, w peäni solidaryzujemy siö z nimi. Dziökujemy za wytrwaäñ walkö o nasze lepsze jutro”.
„Wasze Ĕñdania to chöè zapewnienia naszym dzieciom prawdziwej edukacji w duchu poszanowania historii i tradycji narodu polskiego. JesteĈcie
dla nas bohaterami na miarö nauczycieli polskoĈci w okresie zaborów i tych,
którzy podczas okupacji hitlerowskiej kontynuowali swojñ pracö ksztaäcenia
i wychowania nowego pokolenia Polaków. Niech ich wiara w sens tak trudnej
pracy da Wam siäö…” (WSM Gdynia).
„Pragniemy poprzeè akcjö protestacyjnñ nauczycieli, gdyĔ jest to sprawa
nas wszystkich… Cenimy waszñ wytrwaäoĈè, odwagö i w peäni popieramy
Was (V LO Gdynia)”.
„Caäym sercem i przekonaniem jesteĈmy z Wami Drodzy Nauczyciele”
(XXX LO kl. IIId).
Kalendarium6
PIðTEK 7 XI 1980 – PIERWSZY DZIEý STRAJKU
W siedzibie Urzödu Wojewódzkiego rozpoczynamy rozmowy w dwóch
salach: w sali 920 NSZZ „SolidarnoĈè” Pracowników OĈwiaty i Wychowania
z komisjñ resortowñ MOiW; w Sali Herbowej przedstawiciele säuĔby zdrowia
z caäego kraju zrzeszeni w NSZZ „SolidarnoĈè” z komisjñ resortowñ MZiOS.
OĈwiata podejmuje decyzjö o akcji strajkowej; strajk solidarnoĈciowy podejmujñ studenci Akademii Medycznej. Decyzje o strajku i pozostaniu w Gmachu UW podejmuje säuĔba zdrowia.
SOBOTA 8 XI 1980 – DRUGI DZIEý STRAJKU
Towarzyszy nam telewizja gdaþska. Nastöpuje podziaä zadaþ, wydaje siö
karty identyfikacyjne, ustala dyĔury. Odwiedza nas Lech Waäösa. Przybywajñ pierwsi goĈcie, dostarczajñ nam ĔywnoĈè i koce, przynoszñ kwiaty i miäe
uĈmiechy. SäuĔba zdrowia czöstuje nas obiadem szpitalnym.
NIEDZIELA 9 XI 1980 – TRZECI DZIEý STRAJKU
W siedzibie „SolidarnoĈci” nauczycielskiej odbywa siö Zjazd Krajowy. Typujñ
nauczycieli, którzy doäñczñ do strajkujñcych. Wojewoda wzywa Romana Lewtaka
i Ĕñda zdjöcia transparentu, informujñcego spoäeczeþstwo o strajku, z zewnötrznych okien Urzödu. Przybywajñ z kwiatami delegaci z Teatru WybrzeĔe.
6
208
Kalendarium „Kontakty” 1988, nr 55.
PONIEDZIAãEK 10 XI 1980 – CZWARTY DZIEý STRAJKU
Dzieþ pracy w Urzödzie, duĔy ruch. Rozmawiamy w napiöciu o rejestracji
NSZZ „SolidarnoĈè”, czekamy na rejestracjö. O godz. 15oo – radoĈè i …ulga.
WTOREK 11 XI 1980 – PIðTY DZIEý STRAJKU
Dzieþ uroczystoĈci narodowych. Wydano nam zakaz opuszczania budynku, mogñ byè rozruchy w mieĈcie. Przybywajñ goĈcie, delegacje m.in. gäodujñcych kolejarzy.
ćRODA 12 XI 1980 – SZÓSTY DZIEý STRAJKU
Przybywajñ wiceministrowie obu resortów. OtrzymaliĈmy wiadomoĈè
o poparciu nas przez NSZZ „SolidarnoĈè” Regionu Mazowsze oraz Politechnikö Gdaþskñ. Przybywa grupa pracowników kultury, wywieszajñ na drzwiach:
„Strajk okupacyjny pracowników kultury”. Opracowujemy wspólne hasäa:
„SäuĔba Zdrowia – zdrowie dla narodu”, „OĈwiata – wiedza narodu”, „Kultura
– ĈwiadomoĈè narodu”.
CZWARTEK 13 XI 1980 – SIÓDMY DZIEý STRAJKU
Zmöczenie daje siö nam ostro we znaki. RadoĈè daje nam informacja, Ĕe
przybyäa delegacja z 54 MKZ-tów z kraju z poparciem dla nas.
PIðTEK 14 XI 1980 – ÓSMY DZIEý STRAJKU
Odwiedza nas grupa japoþskich przedstawicieli zwiñzków zawodowych,
gotowoĈè strajkowñ podejmuje Akademia Medyczna.
SOBOTA 15 XI 1980 – DZIESIðTY DZIEý STRAJKU
WytöĔona praca, przygotowanie siö do rozmów z Komisjñ Rzñdowñ, które
rozpoczynajñ siö o 15.00.
NIEDZIELA 16 XI 1980 – JEDENASTY DZIEý STRAJKU
Rozmowy trwajñ we wszystkich trzech grupach.
PONIEDZIAãEK 17 XI 1980 – OSTATNI DZIEý STRAJKU
Parafowano pierwsze porozumienie z OĈwiatñ, podpisanie porozumienia
ze SäuĔbñ Zdrowia i Pracownikami Kultury.
O godz. 10.00 wszyscy opuszczajñ gmach UW7.
GARćç REFLEKSJI
Jako czäonek Komisji przez te dni miaäem moĔnoĈè obserwowaè i wysäuchiwaè wypowiedzi przedstawicieli Ministerstwa OĈwiaty, a zwäaszcza jej
ministra Krzysztofa Kruszewskiego. KrótkowzrocznoĈè byäego ministra Kruszewskiego, jak i jego ekipy prowadzñcej negocjacje poddana byäa zewnötrznej presji ideologicznej nieuwzglödniajñcej potrzeb spoäeczeþstwa w dziedzinie oĈwiaty. Co gorsze, minister Kruszewski nie wierzyä w spoäeczeþstwo
polskie, uwaĔaä, Ĕe nie wypracuje dostatecznych Ĉrodków na cele oĈwiaty,
7
Z. Madej …nadchodzñ czasy, Ĕe warto Ĕyè…: Roman Lewtak – fundament nauczycielskiej
„SolidarnoĈci”, Przeglñd OĈwiatowy 2000, nr 19.
209
dajñc temu wyraz w publikacjach prasowych. Gdy min. Kraszewski odrzucaä
nasze starania –„SolidarnoĈci”o podwyĔkö dla nauczycieli, wszechstronnie
argumentujñc, i gdy wydawaäo siö juĔ, Ĕe nic nie da siö zrobiè, Roman Lewtak
uĔyä argumentu najmocniejszego: Panie Ministrze, gäodnemu chleba siö nie
odmawia. W dalszej czöĈci obrad na nieustöpliwñ postawö strony rzñdowej
odmawia
odpowiedziaä znamiennymi säowami: Panie Ministrze, jeĈli w domu panuje
bieda, to rodzice nigdy nie odejmujñ chleba od ust dzieciom, tylko sobie… Po
pewnym czasie, w miarö rozwoju negocjacji dochodziliĈmy do stwierdzenia,
Ĕe ideologiczne i polityczne nastawienie wäadz oĈwiatowych jest zasadne
w ujarzmianiu umysäów i wyciskaniu piötna na szkole. Niszczenie szkoäy byäo
przez lata przygotowane przez resort – wyraziä siö jeden z doradców w czasie
strajku sierpniowego. Programy szkolne postulowane i aprobowane przez
ZNP miaäy zadanie jak to okreĈliä o. J. M. Verlinde: Jest wiele programów zaprogramowanych w tym celu, aby nas odprogramowaè z naszych wartoĈci.
wartoĈci
DziĈ w peäni rozumiem säowa odnoszñce siö do komunistów, Karoliny Lanckoroþskiej ...wiedziaäam takĔe, Ĕe osoby szlachetne, wyzute z wyobraĒni ZãA,
mogñ byè bardzo niebezpieczne...
W czasie strajku przyszäo mi peäniè dyĔur przy drzwiach wejĈciowych
Urzödu Wojewódzkiego. Byäa niedziela, odwiedziä nas ks. infuäat Stanisäaw
Bogdanowicz wraz z wikarym z Bazyliki Mariackiej. Wäadze urzödu nie wpuĈciäy ich do wnötrza. SiedzieliĈmy przed drzwiami i säuchaliĈmy mszy Ĉw. przez
radio. I bodajĔe wtedy pierwszy raz usäyszaäem homilie ks. bp Józefa Zawitkowskiego i Jego znamienne säowa, które zapisaäem i cytujö: ...W dziejach
ludzkoĈci liczñ siö tylko wewnötrzne przejawy ludzkoĈci i zmiany, jakie zachodzñ
w czäowieku, a nie kiedy koþczñ siö wojny, czy zachodzñ nowe zmiany polityczne
czy gospodarcze... Dzisiaj, kiedy wspominam to spotkanie i usäyszanñ homiliö,
przychodzñ mi na myĈl säowa A. SoäĔenicyna z jego ksiñĔki „Archipelag Guäag” ...Dopiero na zgniäej, wiöziennej säomie (...) stopniowo pojñäem, Ĕe linia
oddzielajñca dobro od zäa przebiega nie miödzy paþstwami, nie miödzy klasami,
nie miödzy partiami – tylko przecina kaĔde ludzkie serce, nie omijajñc Ĕadnego. (...). Od tego czasu staäa siö dla mnie zasadnoĈè wszystkich religii Ĉwiata:
walczñ one z pierwiastkiem zäa w czäowieku (w kaĔdym czäowieku). Nie sposób
oczyĈciè Ĉwiata z wszelkiego zäa, ale moĔna w kaĔdym czäowieku zmniejszyè obszar jego wäadania. Od tego czasu staä siö takĔe dla mnie jasny faäsz wszystkich
rewolucji w dziejach: niszczñ one tylko wspóäczesnych im nosicieli zäa (...) samo
zaĈ zäo, jeszcze bardziej rozrosäe, biorñ sobie w spadku...
Tak, ...liczñ siö zmiany, jakie zachodzñ w czäowieku...
NaleĔy powiedzieè trochö o samej sali 920. Salö 920, jak i caäe otoczenie
zajmowaä referat wojskowy obrony cywilnej. Byäa ona przeznaczona do odbywania konferencji i szkoleþ. Obok znajdowaäy siö biura, gdzie urzödowali wojskowi. PoniewaĔ w samej Sali byäo täoczno: duĔo stoäów, plansza do èwiczeþ,
210
zajmujñca prawie cztery stoäy, na której byäo skäadowane wyĔywienie dla nas,
trudno byäo jeszcze w niej sypiaè. Przeniosäem siö na korytarz, co miaäo pewien plus – choè czöĈè nocy moĔna byäo spokojnie siö przespaè. Rozmowy
i dyskusje, jak i uzgodnienia odbywaäy siö do póĒnych godzin nocy. Jednak
trzeba byäo swoje legowisko doĈè wczeĈnie zwijaè, bo do pracy przychodzili
wojskowi i nie äadnie by byäo jeszcze pozostawaè na korytarzu. Trzeba siö
byäo zrywaè, schowaè legowisko i w poĈpiechu przeprowadziè toaletö. Schodzili siö teĔ nasi koledzy z ul. Osiek i przyjezdni, którzy chcieli nas odwiedziè
i dodaè otuchy. A i innych zajöè i pracy przygotowawczej do rozmów z przedstawicielami strony rzñdowej byäo duĔo.
Patrzñc z perspektywy tych lat jestem peäen optymizmu patrzñc w przyszäoĈè. Wielu z tych, którzy organizowali Zwiñzek odeszäo do wiecznoĈci,
chwaäa i podziökowanie im siö naleĔy i nasza pamiöè poprzedzona modlitwñ.
Wielu siö poobraĔaäo i odeszäo. Pocieszajñce jest to, Ĕe Zwiñzek siö odradza
i przychodzñ mäodzi nauczyciele, pracownicy oĈwiatowi i przedstawiciele innych zawodów. RoĈnie, wprawdzie bardzo pomaäu, ĈwiadomoĈè spoäeczeþstwa i tym samym nauczycieli. JeĈli reforma oĈwiaty przygotowana w trudzie,
znoju, przybierze realny ksztaät i zostanie zrozumiana i zaakceptowana przez
spoäeczeþstwo, rodzinö, nauczycieli w trosce o mäodzieĔ, to moĔemy byè spokojni. Trzeba tak jak MojĔesz, który walczyä z Amalekitami, röce unosiè ku
górze. PrzecieĔ zwyciöstwo przyszäo przez KrzyĔ, który „staä siö nam bramñ”.
Na bramie Stoczni byä KrzyĔ, byäa Matka Boska Jasnogórska, i byä teĔ Orzeä
Biaäy.
DuĔym doĈwiadczeniem, jakie uzyskaäem uczestniczñc w strajku okupacyjnym, byä dla mnie udziaä w komisji solidarnoĈciowo-obywatelskiej organizujñcej prawybory celem wyäonienia kandydatów do organów samorzñdowych. Mimo krytycznych uwag ze strony Stowarzyszeþ regionalnych,
uwaĔam za wielki sukces zwyciöstwo ruchu solidarnoĈciowo- obywatelskiego.
Patrzñc z perspektywy lat nasuwa siö samo przez siö pytanie: czy mimo
stanu wojennego, roĔnych przeĔyè osobistych z tym zwiñzanych, a nastöpnie
odrodzenia siö „SolidarnoĈci” czujö pewien niedosyt, zawiedzenie pokäadanych nadziei i wiele innych spraw, o których myĈlö?
W odpowiedzi przypominajñ mi siö säowa Alfonso Vergara: ...Czäowiek powoäany jest do Ĕycia na zawsze, wiöc nawet wtedy, gdy nie moĔna robiè czegoĈ
uĔytecznego, warto istnieè choèby tylko po to, aby móc kochaè, i Ĕeby jak latarnia
rozjaĈniaè mroki Ĉwiatäem swojej godnoĈci, co juĔ samo w sobie czyni Ĕycie wartym przeĔycia.
Na zakoþczenie moich refleksji chciaäbym przywoäaè najkrótsze przemówienie, jakie wygäosiä Winston Churchill, skäadajñce siö z szeĈciu säów, które
zawierajñ najwaĔniejszñ rzecz, jakie nauczyäo GO Ĕycie Nigdy, nigdy, nigdy siö
nie poddawajcie. Nigdy, nigdy, nigdy siö nie poddawajcie.
211
Bibliografia:
Kalendarium, „Kontakty”, 1988, nr 55.
Lewtak R., Z notatnika, „Przeglñd OĈwiatowy”, 1990, nr 10.
Madej Z., …nadchodzñ czasy, Ĕe warto Ĕyè; Roman Lewak – fundament nauczycielskiej
„SolidarnoĈci, „Przeglñd OĈwiatowy”, 2000, nr 19.
Madej Z., Roman Lewtak 1925-1987: dobroè, opanowanie, odpowiedzialnoĈè, „Przeglñd
OĈwiatowy”, 2000, nr 18.
Maþczak A., Sala 920, [w:] „SolidarnoĈè”: informator Miödzyszkolnego Komitetu ZaäoĔycielskiego Pracowników OĈwiaty i Wychowania w Bydgoszczy, Bydgoszcz 1981.
Pieþkowska K., Wspomnienie o Romanie Lewtaku, „Przeglñd OĈwiatowy, 1990, nr 10.
Telegramy, „Przeglñd OĈwiatowy”, 1990, nr 10.
1
2
3
4
5
6
7
ANDRZEJ ZIELIýSKI
Urodzony 3 lutego 1930 r. w Tczewie, s. Wiktora i Marty z d. Bartsch. Ukoþczyä
szkoäö podstawowñ w czasie okupacji na tajnym nauczaniu w Gostyninie pow. Kutno,
gdzie przebywaä wysiedlony wraz z rodzicami. W czasie okupacji pracowaä w przedsiöbiorstwie skupu owoców jako pracownik fizyczny, a pod koniec na poczcie jako listonosz. Pomagaä równieĔ w nauce mäodszemu rodzeþstwu swoich kolegów. W 1950
r. zdaä maturö w Liceum im. Adama Mickiewicza w Tczewie. Aktywnie uczestniczyä
w Ĕyciu szkoäy jako czäonek ZHP, Sodalicji Mariaþskiej, chóru oraz w kole biologicznym jako prezes.
W 1950-1951 pracowaä jako nauczyciel matematyki w Paþstwowej Szkole Ogólnoksztaäcñcej Stopnia Podstawowego i Licealnego w Gniewie.
W latach 1951-1953 studiowaä fizykö w Paþstwowej WyĔszej Szkole Pedagogicznej we Wrocäawiu.
Od 1953-1984 nieprzerwanie pracowaä jako nauczyciel fizyki w szkoäach tczewskich: Liceum Adama Mickiewicza, Liceum Ogólnoksztaäcñcym dla Pracujñcych,
Szkole Podstawowej nr 5, 6, 10, 11. W 1984 odszedä na emeryturö.
JednoczeĈnie w 1971-1972 byä podinspektorem ds. bhp i hig. szkolnej w Wydziale OĈwiaty PPRN w Tczewie. W latach odnowy, 1956-1960 jako instruktor harcerski
w stopniu podharcmistrza peäniä funkcjö komendanta hufca tczewskiego ZHP.
NaleĔaä do ZNP, a obecnie do NSZZ „SolidarnoĈè” Pracowników OĈwiaty i Wychowania w Tczewie, którñ w latach 1980-1981 organizowaä bödñc jej przewodniczñcym, jak i czäonkiem Sekcji Regionalnej w Gdaþsku. Braä udziaä w strajku nauczycieli
w Urzödzie Wojewódzkim w Gdaþsku /sala nr 920/ w dniach 7-17 listopada 1980 r.
jako czäonek Komisji Resortowo-Wojewódzkiej z ramienia Komitetu ZaäoĔycielskiego
NSZZ „SolidarnoĈè” Pracowników OĈwiaty i Wychowania.
W okresie stanu wojennego braä udziaä w parafialnej wspólnocie „Emaus”, ruchu chrzeĈcijaþsko-spoäecznego. Po uzyskaniu niepodlegäoĈci w 1989 r. organizowaä
struktury Zwiñzku NSZZ „SolidarnoĈè” Pracowników OĈwiaty i Wychowania i Ruchu
TrzeĒwoĈci im. Ĉw. Maksymiliana Kolbego w parafii p.w. Ĉw. Józefa w Tczewie. Jest
animatorem PRTMK w parafii p.w. Ĉw. Józefa w Tczewie, czäonkiem Stowarzyszenia Kultury ChrzeĈcijaþskiej im. Kazimierza SoĈnickiego „Odrodzenie” , aktywnie
uczestniczy w sekcji nauczycieli emerytów NSZZ „SolidarnoĈè”.
Odznaczony: Zäotym KrzyĔem Zasäugi i Medalem Komisji Edukacji Narodowej.
Posiada Zäotñ Odznakö ZNP, Odznakö Zäotñ Sekcji Krajowej OĈwiaty i Wychowania
NSZZ SolidarnoĈè, Odznakñ 25-lecia Zwiñzku.
ēonaty z Magdalenñ, Maägorzatñ z d. Zebell (ur. 1926 zm. 1992). Dzieci: Mariusz,
Witold (ur. 1954), Darosäawa, Magdalena (ur. 1964).
212
Rozdziaä III
Z ēYCIA ZRZESZENIA
213
Bogdan WiĈniewski
ROK 2013 – ROKIEM
JANUSZA STANISãAWA PASIERBA
W ZRZESZENIU KASZUBSKO-POMORSKIM
KS. JANUSZ STANISãAW PASIERB
I JEGO MAãA POMORSKA OJCZYZNA
U Czesäawa Miäosza czytamy:
Zakorzenienie jest zapewne staäñ potrzebñ natury ludzkiej. MoĔe äñczy siö
to z prawami ludzkiego organizmu, a ĈciĈlej z prawami rytmu. To, co znane
i swojskie, pozwala utrzymaè ten sam rytm wewnötrzny, o którym maäo wiemy,
co nie znaczy, Ĕe go nie ma.
ZaĈ z jednego z wierszy Janusza St. Pasierba moĔemy siö dowiedzieè, Ĕe:
jest w nas
wewnötrzny rytm
i muzyka
gäöboko ukryta pod skórñ
Gdzie wiöc szukaè korzeni, wewnötrznego rytmu, a moĔe i muzyki, która pozwoliäa Pasierbowi wielokrotnie i z takim entuzjazmem pisaè o maäych
ojczyznach?
Tadeusz RóĔewicz pisze:
Ojczyzna to kraj dzieciþstwa
Miejsce urodzenia
To jest ta maäa najbliĔsza
ojczyzna
Najpierw wiöc Lubawa, gdzie 7 stycznia 1929 roku urodziä siö przyszäy kapäan i poeta. Maäe, ale z wielkimi tradycjami, miasto sñsiadujñce z wschodnimi rubieĔami Pomorza, dokñd po skoþczeniu seminarium nauczycielskiego
zostali skierowani do pracy Janina i Jan Kanty Pasierbowie, opuszczajñc swoje rodzinne, galicyjskie ēabno koäo Tarnowa. O Lubawie bödzie pisaä czösto.
O Lubawie, gdzie rezydowali biskupi cheämiþscy, która leĔaäa w dawnym województwie cheämiþskim, i która jeszcze dwadzieĈcia lat temu znajdowaäa siö
w granicach cheämiþskiej diecezji ze stolicñ w Pelplinie. Byä tutaj tylko kilka
214
lat. Stñd i wniosek: Janusz Stanisäaw Pasierb nie byä rodowitym Pomorzaninem. Staä siö nim formalnie w 1934 r., kiedy wraz z rodzicami przeprowadziä
siö do Tczewa.
Lubawa, miejsce mojego urodzenia, trwa juĔ tylko w pamiöci w kilku wspomnieniach, za maäy byäem, kiedy stamtñd przenieĈliĈmy siö do Tczewa. Dom,
w którym siö urodziäem, zostaä spalony w 1945 r. GdzieĔ zresztñ stojñ i trwajñ
domy dzieciþstwa, jak nie w sercu.
Potem Tczew i pierwsze lata edukacji, przerwane wybuchem wojny, która
wygnaäa Pasierbów do rodzinnego ēabna. To tam mäody Janusz – jak sam
wyznawaä – znalazä drogö do kapäaþstwa. Po wojnie znowu Tczew i Liceum
Ogólnoksztaäcñce im. Adama Mickiewicza, zakoþczone w 1947 roku maturñ
i decyzjñ wstñpienia do WyĔszego Seminarium Duchownego w Pelplinie. To
tutaj pisze pierwsze artykuäy do pisma „Mäode ēycie”, którego byä naczelnym
redaktorem.
To miasto dzieciþstwa, póĒniej licealnej mäodoĈci, wreszcie miasto, w którym jego rodzice cieszyli siö estymñ naleĔnñ nauczycielom z jeszcze przedwojennym sznytem. Tczewski dworzec byä miejscem, z którego wyjeĔdĔaä
– juĔ jako utytuäowany kapäan – w Ĉwiat (ten bliski, warszawski i ten dalszy
– europejski).
Powrót nocñ przez Tczew. WstñpiliĈmy z WieĈkiem na chwilö do domu,
w którym mieszkaäem jako dziecko. Wspinamy siö po ciemku po schodach
w domu przy ulicy Lecha 3. Wszystko wyglñda jakby wojna skoþczyäa siö wczoraj.
OdwiedziliĈmy cmentarz; groby rodziców leĔñ blisko bocznego wejĈcia od strony
szkoäy, którñ za moich czasów nazywano ciñgle Szkoäñ Morskñ. (…) PodñĔyäem
w duchu Ĉladem tych adresów, które byäy moimi po przeprowadzce z Lubawy:
najpierw ulica Wñska 2, potem Kopernika 5, aĔ wreszcie ten dom na Lecha 3,
z którym wäaĈciwie byäem najbardziej zwiñzany, spödziäem w nim bowiem
w peäni Ĉwiadome juĔ lata, po powrocie z wojennego wysiedlenia.
Wäadze miasta przyznaäy mu juĔ w wolnej Polsce, w 1991 roku, tytuä Honorowego Obywatela, dostrzegajñc zapewne nie tylko wielkie zasäugi dla polskiej nauki i kultury, ale takĔe i tö nieczöstñ umiejötnoĈè czäowieka, który
w sposób niewyszukany i niekoniunkturalny podkreĈlaä swoje emocjonalne
zwiñzki z Pomorzem. To uhonorowanie ucieszyäo go niezmiernie, chociaĔ
czuä siö nim (jak kaĔdy czäowiek obdarzony skromnoĈciñ) zaĔenowany.
(…) dane mnie dziĈ byäo przeĔyè coĈ bardzo wzruszajñcego: obchody trzeciomajowe w Tczewie, tam, gdzie w nich uczestniczyäem jako dziecko. Pomijam
miäy fakt, Ĕe tego dnia nadano mi, doprawdy niezasäuĔenie, honorowe obywatelstwo grodu Sambora (…). Skonfundowany tymi uroczystoĈciami, bo to i Msza
koncelebrowana z ksiödzem biskupem Szlagñ, wojsko, mäodzieĔ, wspóäobywatele
w piöknym amfiteatrze poäoĔonym w parku (…) Wygäosiäem homiliö. Co jednak
naprawdö byäo wspaniaäe, to znakomite, powiedziane z gäowy i z sensem przemówienia panów prezydenta i przewodniczñcego Rady. Biä z nich patriotyzm
215
lokalny, cnota, w odradzajñcej siö z takim trudem rzeczywistoĈci, na wagö zäota.
To gäównie za sprawñ samorzñdów lokalnych mamy wreszcie wraĔenie, Ĕe budzimy siö ze zäego snu.
Pelplin staä siö na wiele lat i praktycznie do koþca Ĕycia tym miejscem na
ziemi, które byäo dla Pasierba oazñ spokoju i przystaniñ po wielu podróĔach
po caäym Ĉwiecie. MoĔna jeĒdziè po caäym Ĉwiecie, ale gdzieĈ trzeba mieszkaè
– wyznaä w „Gaäöziach i liĈciach”. O tym prowincjonalnym, ale przecieĔ stoäecznym mieĈcie pisaä z sentymentem i jednoczeĈnie jako czäowiek doĈwiadczony i majñcy poczucie koniecznoĈci zakorzenienia siö. Znalezienia swojej
przystani, ostoi bezpieczeþstwa, Itaki.
Tu wydarzyäo siö literalnie wszystko, co byäo waĔne w moim Ĕyciu. Jedna
ulica prowadzi z dworca na rynek, druga z rynku, obok katedry, do Starogardu Gdaþskiego, z tym Ĕe za mostem rozgaäözia siö w kierunku cmentarza nad
rzekñ. Tu bödö chyba mieszkaä do Ĉmierci. ēe takie maäe miasteczko? Po tylu
podróĔach wiadomo juĔ mniej wiöcej, Ĕe Ĉwiat moĔe byè jednñ rzekñ, jednym
koĈcioäem, jednñ ulicñ, drzewem za oknem, odrobinñ ksiñĔek, päyt i – last but
not least – kilku dobrymi ludĒmi.
Pelplin to miasto jego studiów, pierwszych prób literackich (to stñd jeszcze jako kleryk wysäaä w 1952 roku artykuä do „Tygodnika Powszechnego”),
szukania swojej drogi do kapäaþstwa, pierwszych przyjaĒni na däugie lata.
W WyĔszym Seminarium Duchownym przez trzydzieĈci lat byä jakĔe cenionym przez kleryków profesorem. Wreszcie to Ĉwiadomie wybrane miejsce
wiecznego spoczynku na pelpliþskiej nekropolii na wzgórzu nad Wierzycñ.
Byä w dobrym tego säowa znaczeniu obywatelem Ĉwiata, bywalcem europejskich salonów, wykäadowcñ i prelegentem na uniwersytetach i miödzynarodowych konferencjach. Wykäadaä w Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie,
gdzie mieszkaä przy ulicy Dobrej. Zawsze jednak wracaä do swojego matecznika w Pelplinie, a kaĔdorazowy przyjazd do tego miasta byä – jak powiedziaä
w homilii pogrzebowej ks. bp Jan Bernard Szlaga – wielkim wydarzeniem.
Pelplin w jego wspomnieniach jawi siö czösto jako miejsce bliskie, a przy tym
niezwykle przyjazne, nieomalĔe magiczne, a w kaĔdym razie tchnñce poezjñ.
W Pelplinie przed oknami miaäem caäy park, potöĔny jak symfonia i tak piökny w swojej nieregularnoĈci, zagmatwaniu i pewnym zaniedbaniu, Ĕe trudno
byäo siö oderwaè od spoglñdania w okno. (…).
ćnieg zaczyna ciemnieè i nabrzmiewaè od odwilĔy wiszñcej w powietrzu. Po
obu stronach ulicy drzewa z niewidocznymi na tle czarnego nieba gaäöziami.
Ulica Kanonicka prowadzi donikñd i koþczy siö jednym z äadnych stylowych
domów kanonickich z XIX wieku, które w Pelplinie nazywa siö kuriami. Nie ma
tu Ĕadnego ruchu. Jest to chyba najbezpieczniejsza ulica Ĉwiata, nie otwierajñca
siö na Ĕadne dalekie czy groĒne perspektywy. JeĈli jest tu teraz trochö straszno,
to tylko w tym stopniu, Ĕe mogäaby siö tu dziaè jakaĈ somnambuliczna powieĈè
Juliana Greena. (…)
216
Nastöpne dni w Pelplinie, cudownym, spokojnym. Säoþce wschodzi i zachodzi
w oknie póänocnego pokoju. (…) Niezwykäe, chciaäem napisaè: nieznane wraĔenie szczöĈcia. Säoþce przez siögajñce podäogi szklane, „francuskie”, jak mówili
panowie stolarze, drzwi. Nie pamiötam, kiedy byäem tak szczöĈliwy, moĔe przed
laty w Chartres (…). Czuäem, Ĕe muszö zmówiè modlitwö dziökczynnñ po prostu
– za Ĕycie.
I pelpliþska katedra. Ten, który byä niekwestionowanym autorytetem
w dziedzinie historii sztuki, ten, który widziaä niejednñ budowlö sakralnñ zapierajñcñ dech w piersiach, ten, który dostrzegaä w architekturze katedr metaforö europejskiej cywilizacji, pisaä, Ĕe Ĉwiñtyni w Pelplinie nie przesäoniäa
w jego sercu Ĕadna z katedr Ĉwiata.
Tczew, Pelplin… I jeszcze inne miejsca na mapie Pomorza: Grudziñdz
i Reda (dwie pierwsze placówki duszpasterskie mäodego ksiödza nim wyruszyä na studia – najpierw w Krakowie i Warszawie, póĒniej w Rzymie
i szwajcarskim Fryburgu), Gdaþsk, Jastarnia, Kartuzy, Kamieþ Pomorski,
czy ukochany wakacyjny, pachnñcy latem i pobliskim morzem ēarnowiec
oraz Tymawa, której pejzaĔe przypominaäy mu flamandzkie arrasy. Jako ten,
którego los rzuciä w pomorskie strony po wielokroè przyznawaä siö do tej
wäaĈnie maäej ojczyzny. Uwielbiany i szanowany w tzw. wielkim Ĉwiecie tutaj
czuä siö jak u siebie w domu. Byä ambasadorem i admiratorem Pomorza.
KaĔdñ kulturö, kaĔdñ ojczyznö tworzñ nie tylko ludzie i jözyk, ale i ziemia.
Gdyby jej zabrakäo, wszystko staäoby siö bezdomne – czytamy u Pasierba.
Te säowa Pasierba uĈwiadamiajñ, dlaczego w jego twórczoĈci tyle odniesieþ
do piökna i niepowtarzalnoĈci pomorskiej natury. Stñd porównanie bliskich
mu krajobrazów juĔ nie tylko do Toskanii, ale wröcz do ziemi Chrystusa.
Galilejska uroda Kociewia i Kaszub, lato na Kaszubach z cieniami biaäych
masywnych obäoków, wödrujñcych po wzgórzach, nad polami z dojrzewajñcym
Ĕytem, nad jasnymi kartofliskami, nad ciemnymi lasami, z jeziorami rozsypanymi jak rybie äuski, nad krzyczñcymi z radoĈci! Tylko Toskania moĔe stanñè obok
tej uĈmiechniötej ziemi. (…)
(…) krajobrazy Pomorza. Jest w nich jakaĈ äagodnoĈè i jest w nich jakaĈ
lekcja Ĕycia. Tu wszystko jest na miarö ludzkñ. Wydaje siö, Ĕe te krajobrazy sñ
ulepione däoþmi Pana Boga. OczywiĈcie, zrobiä to w Jego imieniu lodowiec,
lecz wraĔenie bezpoĈredniej boskiej ingerencji nasuwa siö samo. ãagodnoĈè tych
krajobrazów i jednoczeĈnie ich niezwykäa wytrzymaäoĈè. MyĈlö, Ĕe czas daje sobie
radö z wysokimi górami, natomiast äagodne wzgórza sñ nie do zniszczenia, bo
nie sñ one Ĕadnym wyzwaniem, nikomu nie zagraĔajñ. Jest to teĔ lekcja przetrwania ludzi, ludzi z Pomorza, którzy tak wiele potrafili znieĈè.
Za Stefanem Kisielewskim powtarzaä, Ĕe prowincja jest bardziej autentyczna, powaĔna i gäöboka. Wielokrotnie podkreĈlaä cechy mieszkaþców Pomorza: solidnoĈè, nie uleganie zgubnym wpäywom, przywiñzanie do tradycji,
statecznoĈè. Znaä tragiczne losy mieszkaþców tej ziemi, wpisane w meandry
217
historii XX wieku. Umiaä – jak maäo kto – dostrzec, Ĕe Pomorze to ziemia spotkaþ róĔnych narodów, kultur, jözyków, obyczajów. To tutaj ksztaätowaäa siö
kultura z jednej strony odröbna, niepowtarzalna, a z drugiej osmotyczna, daleka od ksenofobii. Przywoäujñc encyklikö „Centesimus Annus”, przestrzegaä
przed zamykaniem siö w krögu wäasnej rodzimej swojskiej kultury. Ukochanie tego, co najbliĔsze nie moĔe byè toĔsame z zamykaniem siö w swoistym
getcie maäych Ojczyzn. Pisaä: ZbliĔyè to, co nasze i maäe, ku temu, co wielkie,
nie pozwalajñc temu, co maäe, bezksztaätnie siö rozpäynñè.
Chodzi wiöc nie tylko o to, aby podkreĈlaè swojñ maäoojczyĒnianñ toĔsamoĈè, ale przenosiè z jej tradycji wszystko to, co wartoĈciowe do – jak Pasierb
to wyraziä – olbrzyma kultury globalnej. PodkreĈlaä, Ĕe w Niemczech i we
Francji ludzie äatwiej, chötniej i z dumñ mówiñ o swoich maäych ojczyznach.
ZaĈ uzyskanie obywatelstwa Szwajcarii wymaga najpierw zdobycie obywatelstwa jakiejĈ konkretnej szwajcarskiej gminy. Trzeba wiöc ocalaè to, co moĔe
potencjalnie zostaè wchäoniöte i zunifikowane. Trzeba mieè ĈwiadomoĈè
wäasnego regionu, wäasnej kultury, wäasnego jözyka, wäasnej historii.
Bo przecieĔ nasza maäa ojczyzna jest czöĈciñ Polski, Europy, Ĉwiata. ēeby
pretendowaè do miana Europejczyka, trzeba najpierw byè Kociewiakiem, Kaszubem, Pomorzaninem. Bo dopiero wtedy bödziemy mogli mówiè o Europie
ojczyzn.
Europejczyk w kaĔdym calu i obywatel Ĉwiata, jakim byä bez wñtpienia
ks. Janusz St. Pasierb, podkreĈlaä zawsze swoje zwiñzki z maäñ pomorskñ
ojczyznñ. Tu bödö chyba mieszkaä aĔ do Ĉmierci – wyznawaä.
MyĈlö, Ĕe odwzajemniono Pasierbowi tö jego miäoĈè do pomorskiej ziemi.
W ostatnich latach swojego Ĕycia (dokäadnie w 1989 r.) zostaä obdarzony Medalem im. Bernarda Chrzanowskiego, przyznanym przez Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie, zaĈ Rada Miejska w Tczewie – jak juĔ wspomniaäem – nadaäa
mu tytuä Honorowego Obywatela Miasta. W Grudziñdzu od piötnastu lat przyznawana jest ogólnopolska nagroda, której laureatami sñ wybitne postaci ze
Ĉwiata kultury i nauki. W Pelplinie jednej z ulic nadano imiö autora „Gaäözi
i liĈci”, a miejscowe Liceum Ogólnoksztaäcñce noszñce Jego imiö od kilkunastu lat organizuje Pomorski Festiwal Poetycki im. ks. Janusza St. Pasierba.
W ramach tej imprezy oprócz czöĈci konkursowej (recytacje, poezja Ĉpiewana, programy poetycko-muzyczne, eseje, juwenilia poetyckie) organizowane
sñ koncerty muzyczne, spotkania z poetami, wykäady naukowców, projekcje
filmowe, spektakle teatralne, wystawy, warsztaty dla recytatorów i kiermasze
ksiñĔek. Do tej pory w tym prestiĔowym i umocowanym na staäe w kalendarzu regionalnych imprez kulturalnych Festiwalu wziöäo udziaä ok. trzech
tysiöcy mäodych ludzi nie tylko z Pomorza. W Zespole Szkóä Ekonomicznych
w Tczewie, która takĔe nosi imiö ks. Janusza St. Pasierba, opracowano wieloletni program wychowawczy, w ramach którego m.in. organizowane sñ programy artystyczne i sesje popularnonaukowe. Szkoäa wydaäa kilka publikacji
218
poĈwiöconych ks. Pasierbowi, a takĔe päytö CD z jego wierszami w wersji
Ĉpiewanej. W obydwu pasierbowych szkoäach corocznie uroczyĈcie obchodzi siö Dni Patrona Szkoäy. Do tego naleĔaäoby jeszcze wymieniè inne inicjatywy, chociaĔby sesje naukowe w Pelplinie (w 1994 r. zorganizowanñ przez
WyĔsze Seminarium Duchowne, a w 2003 r. przez Liceum Ogólnoksztaäcñce)
czy oratorium „Który jesteĈ na ziemi” skomponowane do säów ks. Pasierba
(wybranych i opracowanych przez Romana Landowskiego) przez Mariusza
Matuszewskiego. Jego prapremiera miaäa miejsce w tczewskiej farze w 2000
roku.
W czerwcu 2011 roku Rada Naczelna Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego
– na wniosek kociewskich oddziaäów ZKP w Pelplinie i Tczewie – ustanowiäa
rok 2013 Rokiem Janusza St. Pasierba. Z takim wnioskiem pelpliþscy zrzeszeþcy wystñpili ponadto do Rady Miejskiej w Pelplinie. Zapowiada siö wiöc
w roku 20. rocznicy Ĉmierci kapäana-poety szereg imprez, które bödñ promowaäy osobö i twórczoĈè tego, który tak mocno zwiñzaä siö z Pomorzem, który
miaä ĈwiadomoĈè, Ĕe maäe ojczyzny wzbogacajñ ojczyznö wielkñ i wzbogacajñ
teĔ olbrzymiñ symfoniö Ĉwiata.
Rada Naczelna ZKP w Pelplinie (11.06.2011)
– na pierwszym planie Bogdan WiĈniewski, który przedstawiä wniosek
oddziaäów kociewskich w sprawie roku ks. Janusza St. Pasierba.
Fot. Jacek Cherek
219
Maägorzata Kruk
„POZDROWIENIA Z KOCIEWIA”
Oddziaä Kociewski Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w Tczewie zajmuje siö promowaniem wartoĈciowych ksiñĔek poprzez organizacjö spotkaþ autorskich. Tak teĔ siö staäo w przypadku trzech regionalnych publikacji: „Pozdrowieþ z Kociewia. Albumu starych pocztówek” Mirosäawa Kalkowskiego
i Romana Preisinga, „Ksiögi pamiñtkowej III Kongresu Kociewskiego” pod
redakcjñ Mirosäawa Kalkowskiego oraz biografii powstaþca warszawskiego
rodem ze Starogardu Zygmunta Bñczkowskiego, zatytuäowanej „Ideaä na bagnet wbity” autorstwa Pawäa Wyczyþskiego.
W letni wtorkowy wieczór, 28 czerwca 2011 roku, sala konferencyjna Centrum Wystawienniczo-Regionalnego Dolnej Wisäy niemal po brzegi wypeäniäa
siö mieszkaþcami Tczewa spragnionymi dobrej lektury, nie tylko na wakacje.
DuĔym zainteresowaniem cieszyä siö zwäaszcza wspomniany album archiwalnych pocztówek z Kociewia. I to wäaĈnie tö publikacjö chcielibyĈmy zaprezentowaè czytelnikom „Tek”1.
Na poczñtku warto zaznaczyè, Ĕe w 2002 roku ukazaä siö album archiwalnych pocztówek „Pozdrowienia z Powiatu Starogardzkiego” Mirosäawa Kalkowskiego. Tym razem Mirosäaw Kalkowski wraz z Romanem Preisingiem,
który udostöpniaä swe zbiory juĔ wczeĈniej w innych publikacjach, zabierajñ
nas w podróĔ sentymentalnñ po wszystkich zakñtkach Kociewia. Tytuä ksiñĔki nawiñzuje do napisu, jaki czösto goĈciä na dawnych widokówkach: Gruss
aus… Dirschau, Mewe (w latach zaboru pruskiego) czy teĔ pozdrowienia
z Tczewa, Gniewu (w niepodlegäej Polsce).
243 pocztówki, które skäadajñ siö na album, zostaäy przedstawione w trzech
gäównych czöĈciach opatrzonych krótkim opisem.
Pierwszy przystanek – to Starogard Gdaþski, stolica regionu i jej okolice.
Tu moĔemy zajĈè do kawiarni w ratuszu, minñè strzelnicö, koĈcioäy: katolicki
i ewangelicki, odwiedziè hotele oraz wille: Wiecherta i Winkelhausena. Jednak nasza podróĔ na Starogardzie siö nie koþczy. W albumie zaprezentowane
zostaäy widokówki ze Skarszew, Skórcza, BaräoĔna, Bolesäawowa, Czarnej
Wody, Frñcy, Grabowa, Jeziora Jamertal, Kamionki, Klonówki, Kopytkowa,
KoĈcielnej Jani, Lalków, Lubichowa, Osiecznej, Osieka, Owidza, Pñczewa,
Pieców, Semlina, Smötowa, Szpögawska, Szlachty, Zblewa i Kociewie starogardzkie zamyka ēabno.
1
220
PowyĔszy tekst zostaä wygäoszony podczas promocji albumu.
Druga czöĈè zawiera pocztówki z Kociewia tczewskiego, a wiöc z: Tczewa,
Pelplina, Gniewu, Gorzödzieja, Mäynek, Nowej Cerkwi, Opalenia, Piaseczna,
Rajków i Wielkiego Garca. Nie ukrywam, Ĕe tczewskie widoki sñ mi najbardziej bliskie i na nie chciaäabym zwróciè wiökszñ uwagö. Nie mogäo zabraknñè symbolu nadwiĈlaþskiego miasta, a wiöc mostów, które prezentujñ siö
w peänej okazaäoĈci. Skoro mosty, to i musi byè dworzec kolejowy oraz rzeka
Wisäa, po której päywajñ statki.
Ostatnia czöĈè publikacji, czyli Ĉwiecka czöĈè Kociewia, reprezentowana
jest oczywiĈcie przez samo ćwiecie, a takĔe przez: Nowe, Grupö, Górnñ Grupö, JeĔewo, Laskowice, Przysiersk, Osie, Stwolenko i Sartowice.
Zamieszczone w albumie pocztówki datowane sñ na koniec XIX wieku
i pierwszñ poäowö nastöpnego stulecia. Sñ Ĉwiadectwem danej epoki, danego
czasu historycznego, ukazujñc w pewnym stopniu obraz Ĕycia spoäecznego.
WiökszoĈè pocztówek pochodzi z okresu zaboru pruskiego, dlatego i w Skórczu, i w ćwieciu, moĔemy zobaczyè, Ĕe w centralnych punktach miejscowoĈci
staä pomnik cesarza Wilhelma II – symbol pruskiej hegemonii, a w Pelplinie
i Starogardzie znajdziemy ulice, którym cesarz patronowaä. Miödzy innymi
dziöki pocztówkom zachowajñ siö w pamiöci obiekty, których dziĈ juĔ nie ma,
np. most opaleþski, stary dworzec w Tczewie, koĈcióä drewniany w Lubichowie…, poznajemy niemieckie nazwy kociewskich miejscowoĈci.
Bardzo dobrze siö staäo, Ĕe redaktor techniczny podczas obróbki pocztówek w programie graficznym nie zamazaä tych wtórnych napisów, czyli tekstów listów. To dodaje kolorytu albumowi. PrzecieĔ obok awersu waĔny jest
teĔ rewers pocztówki, pod warunkiem, Ĕe przekazuje dodatkowe treĈci. Te
napisy sprawiajñ, Ĕe pocztówki przestajñ byè anonimowe, one majñ swojego
nadawcö i odbiorcö; wiemy, Ĕe ktoĈ je nabyä, przelaä na nie swoje myĈli, nieraz
krótkie informacje, np. o planowanej wizycie, a czasem na tyle däuĔsze, Ĕe
przykrywajñ nam obrazek, zdjöcie.
„Pozdrowienia z Kociewia” – to nie tylko pocztówki, to takĔe archiwalne
dokumenty, np. zaĈwiadczenia, etykiety, rachunki, paragony, listy.
Publikacja ma charakter zwarty i przemyĈlany. Pod kaĔdñ pocztówkñ widnieje lapidarny opis tego, co przedstawia wraz z datñ, o ile ustalenie jej byäo moĔliwe. Spis wszystkich pocztówek zaprezentowanych w skali 1:1, znajduje siö na
koþcu ksiñĔki. Na uwagö zasäuguje równieĔ zestawienie wydawców pocztówek
zamieszczonych w albumie, liczba zidentyfikowanych wynosi 101. Wspomniane
wczeĈniej wprowadzenia do gäównych czöĈci albumu zostaäy przetäumaczone
na jözyk niemiecki i angielski, co z pewnoĈciñ przyczynia siö do powiökszenia
grona odbiorców. Skoro album ogranicza siö tematycznie do Kociewia, to nie
mogäo zabraknñè informacji o tym regionie etniczno-kulturowym oraz mapy.
Dodatkowym atutem albumu jest zasäugujñca na pochwaäö szata graficzna.
Z caäñ pewnoĈciñ „Pozdrowienia z Kociewia. Album starych pocztówek”
moĔe byè wspaniaäym prezentem dla kogoĈ bliskiego, ale czasem teĔ warto
221
pomyĈleè o sobie, dlatego gorñco namawiamy Paþstwa do zdrowego egoizmu, naprawdö warto uzupeäniè swojñ domowñ biblioteczkö o tö publikacjö,
bo któĔ z nas nie kocha albumów, moĔna wracaè do nich wiele razy, nigdy
siö nie nudzñc. Przeglñdajñc kolejne karty oderwaè siö na chwilö od nieraz szarej rzeczywistoĈci i odpäynñè w miniony czas, miejsca, których dziĈ
juĔ nie ma lub wyglñdajñ zgoäa inaczej, wyobraziè sobie, jak kiedyĈ ludzie
mieszkali, jak Ĕyli, a moĔe wbrew temu, co pokazujñ nam kolorowe pocztówki, oni teĔ uwaĔali, Ĕe rzeczywistoĈè, w której przyszäo im egzystowaè, jest
szara i nijaka.
222
Michaä Kargul
KRONIKA ODDZIAãU KOCIEWSKIEGO ZKP
W TCZEWIE
– NAJWAēNIEJSZE IMPREZY ROKU 2011
PROMOCJA PUBLIKACJI REGIONALNYCH
TCZEW, 27 STYCZNIA
W czwartek, 27 stycznia w sali konferencyjnej Centrum Wystawienniczo-Regionalnego Dolnej Wisäy w Tczewie odbyäa siö promocja dwóch
publikacji regionalnych: „Zarysu dziejów Powiatu Tczewskiego” autorstwa
Leszka Muszczyþskiego oraz czwartego numeru „Tek Kociewskich”, pod
redakcjñ Krzysztofa Kordy i Michaäa Kargula. Promocja zgromadziäa liczne (jak na tczewskie warunki) grono zainteresowanych, bo okoäo 50 osób.
KaĔdy z przybyäych otrzymaä bezpäatnie po egzemplarzu obu tytuäów. Spotkanie otworzyä i poprowadziä prezes Oddziaäu Kociewskiego ZKP w Tczewie Michaä Kargul.
Po przywitaniu przybyäych goĈci gäos zabraä Tomasz Jagielski, który krótko zaprezentowaä najnowszñ pracö Leszka Muszczyþskiego. PodkreĈlaä jej innowacyjnoĈè, gdyĔ jest to pierwsza publikacja prezentujñca historiö powiatu
tczewskiego, omawiajñca dzieje naleĔñcych do niego miejscowoĈci oraz zwracaä uwagö na jej popularyzatorski charakter. Ograniczenia objötoĈci zmusiäy
autora do przedstawienia tylko najwaĔniejszych faktów z historii lokalnej, co
dobrze widaè przy prezentacji choèby historii samego Tczewa. Z drugiej strony wiele maäych miejscowoĈci po raz pierwszy doczekaäy siö notki polskiego
historyka na swój temat. Recenzent podsumowaä swojñ ocenö zdaniem, Ĕe
praca Leszka Muszczyþskiego jest waĔnñ publikacjñ przybliĔajñcñ historiö
lokalnñ mieszkaþcom powiatu.
Nastöpnie gäos zabraä sam autor, który krótko przedstawiä proces powstawania swojej pracy oraz zwiñzane z tym trudnoĈci. Zastrzegä sobie, Ĕe nosi
ona tytuä „Zarys” wäaĈnie dlatego, by nie sprawiaè wraĔenia stricte naukowej
monografii, gdyĔ na stworzenie takiej nie miaä wydawniczych moĔliwoĈci.
PodkreĈliä takĔe, Ĕe ukoþczyä jñ praktycznie juĔ w roku 2009, dopisujñc tylko
nieliczne informacje z poczñtków 2010 roku, stñd parö informacji dotyczñcych historii najnowszej mogäo siö dezaktualizowaè. Na koniec zaapelowaä
do zebranych o wszelkie uwagi i gäosy krytyczne, które pozwolñ mu, jak ma
nadziejö, na wydanie w przyszäoĈci drugiej rozszerzonej i poprawionej wersji
„Zarysu dziejów Powiatu Tczewskiego”.
223
Kolejnym prelegentem byä Krzysztof Korda, wiceprezes Zarzñdu Gäównego ZKP i wspóäredaktor „Tek Kociewskich”, który najpierw krótko przedstawiä historiö tego periodyku. Nastöpnie redaktor przedstawiä zawartoĈè
najnowszego, czwartego zeszytu, która w duĔej mierze jest plonem NadwiĈlaþskich Spotkaþ Regionalnych w 2010 roku. Na koniec zaapelowaä do zebranych o nadsyäanie prac i pomysäów zwiñzanych z Pomorzem i Kociewiem,
które mogñ wzbogaciè kolejny numer „Tek Kociewskich”.
Inaugurujñc dyskusjö Michaä Kargul przypomniaä zebranym o tym, Ĕe
wszystkie numery „Tek Kociewskich” sñ dostöpne w Internecie, a takĔe
zwróciä uwagö, Ĕe sñ one wyrazem aktywnoĈci okreĈlonego Ĉrodowiska – ludzi Zrzeszenia na Kociewiu. Jest to tym widoczniejsze w najnowszym numerze, Ĕe obok tradycyjnego przedstawienia aktywnoĈci oddziaäu tczewskiego,
takĔe oddziaä w Pelplinie nadesäaä tekst opisujñcy jego dziaäania w ostatniej
kadencji wäadz. Redaktor podkreĈliä, Ĕe ma ĈwiadomoĈè, Ĕe niektórym Ĉrodowiskom na Kociewiu nie podobajñ siö powiñzania z Kaszubami, jednak kociewscy zrzeszeþcy uwaĔajñ, Ĕe kroczñ säusznñ drogñ, która moĔe zapewniè
Kociewiu dobre perspektywy na przyszäoĈè.
Nastöpnie gäos zabierali obecni na sali, m.in. Tadeusz Wrycza, Jan Kulas, Marek Kordowski, Janusz Kowalkowski, czy Wiesäawa Quella. Dyskusja
skoncentrowaäa siö na wykorzystaniu w pracy historyków lokalnych Ĉwiadectw Ĕyjñcych osób. PodkreĈlano, Ĕe wiele faktów, na których historycy nie
majñ Ĉwiadectw pisanych, moĔna odtworzyè w oparciu o pamiöè Ĉwiadków.
Temat ten wywoäaä oĔywionñ dyskusjö, gdzie gäos zabierali takĔe Leszek
Muszczyþski i Krzysztof Korda, która zakoþczyäa siö stwierdzeniem, Ĕe naleĔy wzmóc wysiäki zbierania relacji Ĕyjñcych Ĉwiadków historii, zwäaszcza tej
wojennej.
Na zakoþczenie organizatorzy podziökowali wszystkim obecnym i zaprosili na kolejne spotkania organizowane przez tczewskie Zrzeszenie.
II SESJA POPULARNONAUKOWA W OPALENIU
16 KWIETNIA
W Domu Kultury w Opaleniu, juĔ po raz drugi zorganizowana zostaäa sesja popularnonaukowa, poĈwiöcona historii tej miejscowoĈci i jej okolic. Przy
wspóäpracy z Zespoäem Szkóä im. Józefa CzyĔewskiego w Opaleniu oraz Nieformalnej Grupy Mäodzi Aktywni z Opalenia oraz wsparciu finansowym gminy
Gniew udaäo siö po raz kolejny zorganizowaè ciekawe spotkanie historyczne.
Imprezö rozpoczñä wystöp miejscowej mäodzieĔy, która przedstawiäa kilka utworów w gwarze kociewskiej. Nastöpnie krótko zaprezentowany zostaä
IV z. „Tek Kociewskich”, który bezpäatnie rozdano wszystkim uczestnikom.
CzöĈè merytorycznñ rozpoczñä Krzysztof Korda, który przedstawiä historiö
opaleþskiego Towarzystwa Powstaþców i Wojaków dziaäajñcego w okresie
224
miödzywojennym. Nastöpnie dr Michaä Kargul przedstawiä prezentacjö poĈwiöconñ historii kolei, tak szeroko, jak i wñskotorowej w okolicach Opalenia,
zaĈ ostatnim punktem byäa prezentacja archiwalnego filmu przedstawiajñcego
budowö mostu przez Wisäö w Opaleniu w 1944 roku. Owñ prezentacjö przygotowaä oraz wzbogaciä historycznym komentarzem Leszek Muszczyþski.
Spotkanie zakoþczyäo siö ciekawñ dyskusjñ, w której gäos m.in. zabieraä
Jan Ejankowski – nestor historyków Ziemi Gniewskiej.
SESJA POćWIõCONA RODZINIE JAGALSKICH
TCZEW, 27 KWIETNIA
Wspólnie z Towarzystwem MiäoĈników Ziemi Tczewskiej zorganizowaliĈmy w Centrum Wystawienniczo-Regionalnym Dolnej Wisäy sesjö popularnonaukowñ poĈwiöconñ rodowi Jagalskich – zasäuĔonej rodzinie z Pomorza,
której dwaj przedstawiciele zwiñzali swoje losy z Tczewem. Jakub byä tczewskim södziñ, zaĈ Wiktor ostatnim przedwojennym burmistrzem. Trzeci z rodu
Alojzy, to znany wejherowski lekarz, budowniczy tamtejszego szpitala. Losy
tego rodu przybliĔali Edmund Kamiþski oraz Krzysztof Korda, a nastöpnie
w dyskusji Ĕywy udziaä wziöli potomkowie Alojzego. Sesja ta byäa kolejnym
elementem akcji przypominania tczewianom sylwetki, zamordowanego przez
hitlerowców, przedwojennego burmistrza Tczewa.
I SESJA POPULARNONAUKOWA W SUCHYM DõBIE
28 MAJA
W sobotö, 28 maja w Zespole Szkóä w Suchym Döbie odbyäa siö I sesja
popularnonaukowa o tematyce Ĕuäawskiej, zorganizowana przy wspóäpracy
z Oddziaäem Kociewskim Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w Tczewie.
Sesja zgromadziäa kilkudziesiöciu zainteresowanych, których przywitaä
Tomasz Jagielski, na którego barkach spoczywaä gäówny ciöĔar przygotowaþ
tego spotkania. Najpierw nastñpiäy krótkie prezentacje organizatorów: Zespoäu
Szkóä w Suchym Döbie oraz Oddziaäu ZKP w Tczewie. KaĔdy z uczestników
otrzymaä takĔe bezpäatnie czwarty numer rocznika ZKP, „Teki Kociewskie”.
Nastöpnie Tomasz Jagielski przybliĔyä zebranym biografiö Maxa Halbego, pisarza niemieckiego rodem z KoĒlin. Prelegent przedstawiä jego zwiñzki z ēuäawami i Pomorzem, przypominajñc jednoczeĈnie niezbyt chlubny schyäek jego
dziaäalnoĈci w okresie III Rzeszy. Kontynuacjñ tego tematu byä referat Leszka
Muszczyþskiego, który scharakteryzowaä twórczoĈè niemieckiego literata, koncentrujñc siö zwäaszcza na utworach osadzonych w realiach ēuäaw Gdaþskich.
Referent przedstawiä takĔe fragment dramatu „Der Storm” wäasnego täumaczenia, opowiadajñcego o wylewie Wisäy. Trzeci referat zaprezentowaä dr Michaä
Kargul, przybliĔajñc zebranym dzieje Lasu Grabiþskiego, ostatniego lasu ēuäaw
225
Gdaþskich. Dr Kargul zaprezentowaä zachowane materiaäy
kartograficzne, poĈwiöcone
temu kompleksowi oraz podjñä
siö próby wyjaĈnienia tak däugiego przetrwania tego drzewostanu, wyciötego dopiero
w poczñtkach XIX wieku.
Na koniec czöĈci konferencyjnej gäos zabraä Krzysztof Korda z Europejskiego
Centrum SolidarnoĈci, krótko przybliĔajñc zebranym wyDaniel Kufel oprowadziä uczestników sesji
stawö poĈwiöconñ Lechowi
w Suchym Debie po zabytkowym
Bñdkowskiemu, którñ oglñdomu Ĕuäawskim w Trutnowach.
daè moĔna byäo w gmachu
Fot. Magdalena Kargul
szkoäy. Po przerwie na poczöstunek, którñ spödzono na oĔywionych dyskusjach z prelegentami, zebrani
przejechali gminnym gimbusem do Trutnów, gdzie czekaä juĔ Daniel Kufel,
który oprowadziä uczestników sesji po swoim domu podcieniowym, prezentujñc jego historiö oraz zgromadzone w nim zbiory. Po pasjonujñcej wödrówce
po Ĕuäawskich dziejach uczestnicy powrócili do Suchego Döbu, gdzie zakoþczono sesjö.
Mamy nadziejö, Ĕe sesja ta jest poczñtkiem dalszej wspóäpracy tczewskich
Zrzeszeþców ze szkoäñ i samorzñdem w Suchym Döbie.
RADA NACZELNA ZKP NA KOCIEWIU
PELPLIN, 11 CZERWCA
Ateny Pomorza goĈciäy wäadze Zrzeszenia z okazji obchodów 80-lecia nadania im praw miejskich. Spotkanie Zrzeszeþców rozpoczöäo siö na pelpliþskiej nekropolii, gdzie hoäd oddano Säudze BoĔemu biskupowi Konstantynowi
Dominikowi, Ĉp. ks. Januszowi Pasierbowi oraz byäemu prezesowi oddziaäu
pelpliþskiego Ĉp. Henrykowi Demskiemu.
Samo zebranie Rady Naczelnej rozpoczöäo siö od gorñcego przywitania ze
strony gospodarzy: wiceburmistrza Pelplina Tadeusza Bäödzkiego i przedstawicieli Zarzñdu Oddziaäu w Pelplinie: prezes ElĔbiety WiĈniewskiej i b. prezesa Bogdana WiĈniewskiego.
Nastöpnie dokonano wyboru prezydium zebrania. Jego przewodniczñcym
zostaä jeden z przedstawicieli Kociewiaków w Radzie Naczelnej: Krzysztof
Korda. W kolejnym punkcie dr Michaä Kargul w krótkiej prezentacji przedstawiä dziaäalnoĈè i plany oddziaäów kociewskich w Zrzeszeniu, a nastöpnie
226
Przedstawiciele
oddziaäu tczewskiego
wraz z prezesem ZKP
ãukaszem Grzödzickim
przed grobem
bpa Konstantyna
Dominika.
Fot. Jacek Cherek
Bogdan WiĈniewski postawiä, w imieniu oddziaäów w Pelplinie, Tczewie
i Zblewie, wniosek, by ZKP rok 2013 ogäosiäo Rokiem ks. Janusza Pasierba.
W kolejnych punktach przedstawione zostaäy sprawozdania Zarzñdu Gäównego i Gäównej Komisji Rewizyjnej, po których przegäosowano absolutorium
dla Zarzñdu Gäównego oraz sprawozdania za 2010 rok. Po prezentacji sekcji
motocyklowej Klubu „WanoĔnik” powoäano komisje, które bödñ dziaäaè przy
Radzie Naczelnej. Na gorñco Kociewiacy, którzy zgäosili akces do Zespoäu
ds. Edukacji, spotkali siö, by przedyskutowaè propozycjö powoäania w jego ramach Sekcji Kociewskiej, na której czele stanie prof. Maria Pajñkowska-Kensik.
Kolejnym waĔnym punktem byäy dwa gäosowania nad wnioskami zgäoszonymi w trakcie obrad. Z duĔym entuzjazmem i jednomyĈlnie Rada Naczelna
przychyliäa siö do wniosku trzech oddziaäów kociewskich i podjöäa decyzjö,
by rok 2013 zostaä w Zrzeszeniu ogäoszony Rokiem ks. Janusza Pasierba.
Wiöcej dyskusji, gäównie natury technicznej, wywoäaä wniosek
o zatwierdzenie kociewskiej wersji logotypów Zrzeszenia. Ostatecznie zdecydowanñ wiökszoĈciñ
gäosów, Rada Naczelna pozwoliäa
oddziaäom kociewskim na uĔywanie logotypu z herbem Kociewia,
opracowanego przez Biuro Zarzñdu Gäównego ZKP.
Zebranie owocne w waĔkie dla
Kociewiaków decyzje Rada NaczelPrzewodniczñcy zebrania Krzysztof Korda
na zakoþczyäa obiadem zorganizo- prezentuje kociewskñ wersjö logotypów ZKP.
wanym przez gospodarzy.
Fot. Jacek Cherek
227
WAKACYJNA PROMOCJA PUBLIKACJI REGIONALNYCH
TCZEW, 28 CZERWCA
W Centrum Wystawienniczo-Regionalnym Dolnej Wisäy w Tczewie
zorganizowaliĈmy promocjö publikacji „Pozdrowieþ z Kociewia. Albumu
starych pocztówek” Mirosäawa Kalkowskiego i Romana Preisinga, „Ksiögi
pamiñtkowej III Kongresu Kociewskiego” pod redakcjñ Mirosäawa Kalkowskiego oraz biografii powstaþca warszawskiego rodem ze Starogardu Zygmunta Bñczkowskiego, zatytuäowanej „Ideaä na bagnet wbity”, autorstwa
Pawäa Wyczyþskiego. Szerzej o tej imprezie w powyĔszym tekĈcie Maägorzaty Kruk.
UPAMIõTNIENIE ROCZNICY ZAãOēENIA
TAJNEJ ORGANIZACJI WOJSKOWEJ
„GRYF POMORSKI”
TCZEW, 7 LIPCA
W dniu 7 lipca 2011 roku czäonkowie Oddziaäu Kociewskiego ZKP zorganizowali uroczystoĈè zäoĔenia kwiatów w Tczewie pod pomnikiem poĈwiöconym partyzantom Gryfa Pomorskiego i Armii Krajowej. Spotkanie zwoäano
w zwiñzku z 70. rocznicñ powstania Gryfa Pomorskiego. W dniu 7 lipca 1941
roku odbyäo siö bowiem spotkanie zaäoĔycielskie w Czarnej Dñbrowie, gdzie
ukrywaä siö wówczas ksiñdz Józef Wrycza. W wyniku spotkania przeksztaäcono Gryfa Kaszubskiego w Gryf Pomorski. Niemal natychmiast powstaäa
komórka Gryfa Pomorskiego w Tczewie. Tworzyli jñ gäównie kolejarze i nauczyciele.
W tym roku po raz pierwszy w historii Tczewa odbyäo siö spotkanie
w rocznicö powstania Gryfa i zäoĔono kwiaty pod pomnikiem polegäych
Gryfowców.
Kwiaty zäoĔyli posäowie z Tczewa Jan Kulas i Kazimierz Smoliþski, Internauci z forum www.dawnytczew.pl, mieszkaþcy, czäonkowie Oddziaäu Kociewskiego ZKP na czele z prezesem Michaäem Kargulem i przedstawiciele
Zarzñdu Gäównego ZKP: Prezes ãukasz Grzödzicki i Wiceprezes Krzysztof
Korda. Po zäoĔeniu wiñzanek wspominano Gryfowców i tragiczne losy mieszkaþców Tczewa w okresie drugiej wojny Ĉwiatowej.
W uroczystoĈci udziaä wziñä tczewski artysta plastyk Stefan Kukowski,
którego rodzice chrzestni z Kistowa (familia Theus) ukrywali ksiödza Józefa Wryczö, który peäniä funkcjö Prezesa Rady Naczelnej TOW Gryf Pomorski.
Zebrani postanowili odtñd spotykaè siö kaĔdego roku w dniu 7 lipca przy
pomniku tczewskich Gryfowców.
228
V NADWIćLAýSKIE SPOTKANIA REGIONALNE
TCZEW 6-8 PAđDZIERNIKA
W tym roku tematem przewodnim Spotkaþ byä regionalizm. Dlatego teĔ do Zespoäu
Szkóä Katolickich zaprosiliĈmy dwóch goĈci:
dziennikarza i pisarza ze stolicy Kociewia Tadeusza Majewskiego oraz Ĕuäawskiego pasjonata Daniela Kufla. ZaĈ swego rodzaju punktem kulminacyjnym byäa debata „W rok po
IV Kongresie Kociewskim – podsumowania
– oceny – wnioski na przyszäoĈè”, na której
zgromadzili siö kociewscy dziaäacze zaangaĔowani w zeszäoroczny kongres, by podsumowaè swojñ pracö oraz wytyczyè kierunki
dziaäaþ na przyszäoĈè.
Przed oficjalnñ inauguracjñ, w czwartek
6 paĒdziernika w Zespole Szkóä Katolickich
Tadeusz Majewski opowiadaä
w Tczewie odbyäo siö spotkanie uczniów
mäodzieĔy Zespoäu Szkóä
z Tadeuszem Majewskim. Ten znany dzien- Katolickich o dziennikarstwie.
nikarz i pisarz opowiadaä mäodzieĔy o swojej
Fot. Jacek Cherek
dziennikarskiej drodze oraz o specyfice poszukiwania tematów na Kociewiu. Zaprezentowaä takĔe prowadzony przez
siebie lokalny portal dziennikarski kociewiacy.pl.
Inauguracja V NadwiĈlaþskich Spotkaþ Regionalnych odbyäa siö tego
samego dnia wieczorem w Centrum Wystawienniczo-Regionalnym Dolnej
Wisäy. Tradycyjnie regionalnoĈè
imprezy organizowanej
przez
tczewskich zrzeszeþców wykracza poza granice
Polski i tym razem
uczestnicy mogli
wödrowaè po zakñtkach
Gruzji,
gdzie oprowadzali
ich podróĔnicy,
Dorota
Szluma
PodróĔników Dorotö Szluma i Krzysztofa Stawskiego
i Krzysztof Stawzapowiedziaä prezes oddzialu w Tczewie.
ski. Bardzo cieFot. Jacek Cherek
229
kawa opowieĈè wzbogacona filmami i pokazem zdjöè zakoþczyäa siö równie
interesujñcñ dyskusjñ poĈwiöconñ tematyce gruziþskiej.
Nastöpnego dnia, w piñtek, w Zespole Szkóä Katolickich goĈciä Daniel Kufel, wäaĈciciel domu podcieniowego w Trutnowach i dziaäacz Stowarzyszenia
„ēuäawy Gdaþskie”. Przedstawiä on zebranym specyfikö ruchu regionalnego
na ēuäawach i trudnoĈci, jakie z jednej strony niesie tam przyroda, a z drugiej
nieäatwe losy mieszkaþców, z których zdecydowana wiökszoĈè mieszka tam
od 1945 roku.
W tym samym czasie w Szkole Podstawowej nr 5 w Tczewie goĈciäa Paþstwowa StraĔ ãowiecka z Gdaþska, która uczniom, tradycyjnie juĔ prezentowaäa swój sprzöt oraz przedstawiaäa swoje zadania. Towarzyszyäy temu ciekawe pokazy i pogadanki na temat przyrody Kociewia i ēuäaw.
TakĔe juĔ tradycyjnie w Zespole Szkóä w Suchym Döbie, dr Michaä Kargul
zaprezentowaä uczniom tamtejszego gimnazjum specyfikö Kociewia i jego
regionalizmu. Przedstawiä historiö regionu oraz opowiadaä o wyznacznikach
wspóäczesnego, nowoczesnego regionalizmu na obszarze Kociewia.
Gäównym punktem Spotkaþ byäa jednak wieczorna debata w CWRDW
„W rok po IV Kongresie Kociewskim – podsumowania – oceny – wnioski na
przyszäoĈè”, która zgromadziäa prawie wszystkich kociewskich regionalistów,
od ćwiecia po Tczew, którzy byli zaangaĔowani w organizacjö IV Kongresu
Kociewskiego. Do dyskusji zebranych wprowadziäy gäosy prof. Marii Pajñkowskiej-Kensik, Doroty Piechowskiej oraz Jerzego Cisewskiego, zaĈ ponad
dwugodzinnñ, momentami gorñcñ debatö (padäa m.in propozycja utworzenia
województwa kociewskiego) moderowaä dr Michaä Kargul. Zapis tego ciekawego spotkania prezentujemy w tym numerze „Tek Kociewskich”.
Uczestnicy pierwszego dnia V NadwiĈlaþskich Spotkaþ Regionalnych.
Fot. Jacek Cherek
230
W sobotö, przy niestety nieco mniejszej juĔ frekwencji, Spotkania rozpoczöäy siö od koncertu Kociewsko-Kaszubskiej Orkiestry Dötej „Torpeda”, która pod wodzñ Radosäawa Kornasa zaprezentowaäa prawie godzinny
program muzyki regionalnej, przeplatanej wñtkami Ĉwiatowymi. Nastöpnie
dr Ireneusz Pieróg, autor biografii Floriana Ceynowy, zaprezentowaä Ĕycie
tego znanego Pomorzanina na terenie poäudniowego Kociewia. Prelegent
przedstawiä kilka maäo znanych wñtków z Ĕycia bukowieckiego lekarza,
koncentrujñc siö zwäaszcza na jego Ĕyciu rodzinnym i towarzyskim w czasie
pobytu na Kociewiu. Prelekcja ta wywoäaäa dyskusjö, w czasie której m.in.
apelowano o nie zawäaszczanie Floriana Ceynowy przez róĔne Ĉrodowiska,
zwracajñc uwagö na jego wielowymiarowoĈè i zasäugi dla caäego Pomorza.
Byä to ostatni punkt tegorocznych NadwiĈlaþskich Spotkaþ Regionalnych.
Spotkania mogäy siö odbyè dziöki wsparciu Samorzñdów Miasta Tczewa i Powiatu Tczewskiego, Zwiñzku Miast NadwiĈlaþskich oraz Zarzñdu Gäównego
Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. Partnerami przy ich organizacji byli:
Centrum Wystawienniczo-Regionalne Dolnej Wisäy w Tczewie, Zespóä Szkóä
Katolickich w Tczewie, Szkoäa Podstawowa nr 5 w Tczewie, Zespóä Szkóä
w Suchym Döbie oraz Paþstwowa StraĔ ãowiecka w Gdaþsku.
Uczestnicy sesji w Suchym Döbie.
Fot. Magdalena Kargul
231
Ewa i Paweä Klecha
NEPAL 2009 – PODRÓēNICZA OPOWIEćç
Z IV NADWIćLAýSKICH SPOTKAý REGIONALNYCH
Przyjmujñc od Krzysztofa Kordy zaproszenie na udziaä w IV NadwiĈlaþskich Spotkaniach Regionalnych organizowanych przez Oddziaä Kociewski
Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w Tczewie, w ramach których mieliĈmy
przybliĔyè kulturö i Ĕycie codzienne w Nepalu – uznaliĈmy to za znakomitñ
sposobnoĈè przypomnienia sobie naszej ostatniej wyprawy z roku 2009 roku,
a jednoczeĈnie podzielenia siö naszñ pasjñ podróĔniczñ.
Wyjazd do Nepalu, aby móc podziwiaè z bliska najwyĔszñ górö Ĉwiata
Mount Everest (8.850 m n.p.m.), byä naszym marzeniem od wielu lat.
Jakkolwiek byäo oczywiste, Ĕe zamierzajñc dojĈè w Dolinie Khumbu do
Mount Everest Base Camp (5364 m n.p.m.) – czyli miejsca, z którego startujñ uczestnicy wypraw na Mount Everest – przyjdzie nam zmierzyè siö
z wysokoĈciñ, to zaznaczyè naleĔy, Ĕe Ĕadne z nas nie èwiczyäo specjalnie
na tö okolicznoĈè. UznaliĈmy, Ĕe nasza ogólna sprawnoĈè fizyczna, o którñ
dbamy codziennie musi byè wystarczajñca. Nasze wymarzone wakacje w górach nie miaäy byè wyĈcigiem, czy próbñ udowodnienia sobie czegokolwiek
i dlatego wiedzñc o moĔliwych konsekwencjach choroby wysokogórskiej
(w skrajnych przypadkach powoduje ona obrzök päuc i mózgu, a w efekcie
moĔe spowodowaè nawet Ĉmierè – stñd czösto spotykane na szlakach ostrzeĔenia „uwaĔaj, wysokoĈè zabija”) nie zamierzaliĈmy wyäñczaè rozsñdku i siö
forsowaè. Zawsze byliĈmy teĔ gotowi na szybkie zejĈcie na niĔszñ wysokoĈè
celem unikniöcia dolegliwoĈci zwiñzanych z tñ chorobñ.
Nepal jest wielkñ mozaikñ licznych grup etnicznych róĔniñcych siö tradycjami, kulturñ, jözykiem i religiñ. Najsäynniejszymi grupami sñ Newarowie
z Kotliny Katmandu (znakomici artyĈci, budowniczowie, nie tylko niepowtarzalnych obiektów sakralnych ale i piöknych paäaców, czy nawet budynków
mieszkalnych), Gurkhowie (wojownicy säynñcy z odwagi, wytrwaäoĈci i lojalnoĈci bojowej) oraz Szerpowie, lud górski, z którego wywodzi siö wielu
czäonków wypraw trekkingowych na najwyĔsze szczyty Himalajów. To wäaĈnie Szerpa Norgay Tenzing wspólnie z Sir Edmundem Hillarym (Nowozelandczykiem) w 1953 roku jako pierwsi ludzie zdobyli Mount Everest.
WieloĈci grup etnicznych towarzyszy róĔnorodnoĈè wyznaniowa. WiökszoĈè mieszkaþców uwaĔa siö za hinduistów, drugñ pokaĒnñ grupñ sñ buddyĈci, przy czym te dwa gäówne nurty religijne czösto trudno odróĔniè, poniewaĔ przeplatajñ siö, nadto ulegajñ wpäywom lokalnych wierzeþ. Stñd tak duĔa
obfitoĈè bóstw i Ĉwiñt. W tym miejscu zaznaczyè naleĔy, Ĕe ksiñĔö Siddhartha
232
Mount Everest (8.850 m n.p.m.) widziany ze zbocza szczytu
Kala Patthar (5.550 m n.p.m.).
Fot. z zbiorów autorów
233
Gautama – czyli póĒniejszy Budda, urodziä siö w Nepalu, w jego poäudniowej
czöĈci w pobliĔu Lumbini.
Celem zobrazowania, jak bardzo egzotycznym krajem dla Europejczyka
jest Nepal, dodaè naleĔy, Ĕe w tym kraju panuje skomplikowany system kastowy, tj. porzñdek spoäeczny, na mocy którego urodzenie okreĈla przynaleĔnoĈè spoäecznñ i religijnñ. Zaznaczyè jednak naleĔy, Ĕe w odróĔnieniu do tego
istniejñcego w Indiach – nepalski system kastowy o wiele bardziej toleruje
odstöpstwa.
Jedynym wielkim miastem Nepalu jest jego stolica – Katmandu. Tutaj rozpoczöliĈmy naszñ przygodö, lecñc z Warszawy przez Helsinki i Dehli (tradycyjnie przy wyborze poäñczeþ lotniczych korzystaliĈmy z pomocy Pani Beaty
Wawryniuk z Agencji Usäug Turystycznych „Aal-Tourist” w Gdaþsku). ZamieszkaliĈmy w dzielnicy Thamel, najczöĈciej wybieranej przez turystów. Po
zorganizowaniu przelotu wewnötrznego miödzy Katmandu a miejscowoĈciñ
Lukla (wschodni Nepal), skñd za trzy dni mieliĈmy rozpoczñè nasz górski
trekking – mieliĈmy trochö czasu, aby przyjrzeè siö miastu. A jest naprawdö co podziwiaè. Liczba wystawnie urzñdzonych Ĉwiñtyþ jest spora i pozwala
w peäni delektowaè siö geniuszem newarskich artystów. ZwiedziliĈmy m.in.
znajdujñcñ siö na wzniesieniu nad miastem buddyjskñ Ĉwiñtyniö Swayambhunath, nazywanñ takĔe „ćwiñtyniñ maäp”. Ta druga nazwa w peäni odzwierciedla to, Ĕe przy jej zwiedzaniu towarzyszñ turystom i pielgrzymom maäpy
oczekujñce na äakocie. Do Ĉwiñtyni prowadzñ liczñce 365 stopni schody, a na
górze znajduje siö m.in. wielka stupa Buddy Wszechwidzñcego. To tu, teĔ
po raz pierwszy, spotykamy siö z mäynkami i flagami modlitewnymi. Sñ one
niezwykle popularne w caäym Nepalu. Wypisuje siö na nich mantrö Om mani
padme hum, co oznacza BñdĒ pozdrowiony, klejnocie w kwiecie lotosu.
Nastöpnie wñskimi uliczkami poĈród licznych straganów, sklepów, restauracyjek, przy wzmoĔonym ruchu pieszym, wĈród wszödobylskich riksz, dotarliĈmy do serca miasta – Placu Durbar z dziesiñtkami zabytkowych Ĉwiñtyþ.
Nadmieniè naleĔy, Ĕe do czöstych widoków na ulicach stolicy naleĔñ stada
kóz, czy wolno przechodzñcych krów. Podobnie jak w Indiach takĔe i w Nepalu krowy majñ status Ĉwiötych, a za ich zabicie prawo przewiduje pozbawienie
wolnoĈci i olbrzymiñ grzywnö.
UdaliĈmy siö takĔe do oddalonej o 3 km od Katmandu znanej hinduskiej
Ĉwiñtyni Pashupatinath, której punktem centralnym jest zäota pagoda poĈwiöcona bogu Sziwie. ćwiñtynia ta stanowi teĔ miejsce kremacji zwäok. Te ceremonie
moĔna oglñdnñè na Ĕywo. Oddalajñc siö od tej Ĉwiñtyni ĈcieĔkñ skalnñ doszliĈmy
do grot zamieszkiwanych przez pustelników. TakĔe i w tym miejscu spacer umilaäy towarzyszñce nam maäpy zamieszkujñce licznie okoliczne drzewa.
OdwiedziliĈmy równieĔ najwiökszñ w Nepalu stupö Boudhanath. W stupach stanowiñcych najprostszñ sakralnñ budowlö buddyjskñ przechowuje siö
relikwie Buddy: czasem szczñtki, czasem naleĔñce do niego przedmioty. Gdy
234
chodzi o Boudhanath to jest ono tybetaþskim centrum religijnym. Obszar
wokóä stupy tötni Ĕyciem, pielgrzymi obchodzñ kopuäö bijñc pokäony.
Po tym niezwykäym spotkaniu z kulturñ i Ĕyciem codziennym stolicy
Nepalu (w podróĔach staramy siö korzystaè z lokalnych Ĉrodków transportu) przyszedä czas na rozpoczöcie trekkingu w Dolinie Khumbu, która leĔy
w granicach Parku Narodowego Sagarmatha wpisanego od 1979 roku na Listö ćwiatowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO. Nadmieniè tutaj naleĔy, Ĕe Sagarmatha to nepalska nazwa góry Mount Everest,
Tybetaþczycy zaĈ posäugujñ siö nazwñ Czomolungma.
WczeĈnie rano mamy przelot (linie Agni Air) z Katmandu do Lukli (2840m
n.p.m.). Lot trwa okoäo 40 minut. Lotnisko w Lukli skäada siö z jedynego pasa,
säuĔñcego zarówno do startów jak i do lñdowania, które ma 527 metrów däugoĈci i 20 metrów szerokoĈci. Znajduje siö ono na zboczu góry, stok ma 12%
nachylenie. OkreĈlajñc krótko to lotnisko moĔna stwierdziè „robi wraĔenie”.
Po wylñdowaniu na miejscu rozpoczynamy poszukiwania przewodnika.
Zaznaczyè naleĔy, Ĕe wiökszoĈè osób udajñcych siö na trekking pod Mount
Everest organizuje sobie przewodnika (przewodników) w Katmandu, zaĈ
w Lukli wybrani w stolicy Nepalu przewodnicy poszukujñ jedynie tragarzy.
Nasz wybór pada na mäodego 22 letniego Szerpö Dzang Bo. Do pomocy
przybiera on sobie równie mäodego kolegö Gian-a, który pochodzi z kasty
Rai. Decydujñc siö na mäodzieĔ uznaliĈmy, Ĕe osoby te nie bödñ aĔ tak rutynowo podchodziäy do wyprawy i w zwiñzku z tym äatwiej bödzie nam je nakäoniè na ewentualnñ zmianö planów. Chodziäo o to, aby zobaczyè jak najwiöcej
podczas trekkingu.
Nastöpne 18 dni pokazaäy, Ĕe nasz wybór byä trafny. W szczególnoĈci
Gian okazaä siö byè znakomitym organizatorem, a przy tym przezabawnym
kompanem.
Dla wielu celem trekkingu w Dolinie Khumbu jest dojĈcie do Mount Everest Base Camp (5364 m n.p.m.) oraz wejĈcie na znajdujñcy siö niedaleko
szczyt Kala Patthar (5550 m n.p.m.), skñd rozpoĈciera siö wspaniaäy widok na
szczyty Mount Everest, Nuptse i Pumo Ri.
My postawiliĈmy sobie wyzwanie trochö bardziej zäoĔone. Zachöceni prelekcjñ Wojciecha Zwierzyþskiego „Region Khumbu: Himalaje dla kaĔdego”,
przedstawionñ w trakcie XI Ogólnopolskich Spotkaþ PodróĔników, ēeglarzy
i Alpinistów KOLOSY (Gdynia, 20-22 marca 2009 r.), majñc do dyspozycji
zakupionñ na miejscu szczegóäowñ mapö Parku Narodowego Sagarmatha,
niemaäñ liczbö 18 dni, a przy tym mäodych przewodników, którzy nosili nam
duĔe plecaki – uznaliĈmy, Ĕe do programu wäñczymy proponowane przez
tego podróĔnika: szczyt Gokyo Ri (5357 m n.p.m.) oraz przeäöcz Cho La pass
(5368 m n.p.m.). Dodatkowo z uwagi na to, Ĕe w trakcie naszego pobytu,
tj. w paĒdzierniku 2009 roku przypadaäa 20 rocznica Ĉmierci Jerzego Kukuczki, który zginñä podczas wyprawy w 1989 roku na poäudniowñ Ĉcianö Lhotse
235
(8516 m n.p.m.) – bardzo chcieliĈmy takĔe zdobyè szczyt Chukhung Ri (5550
m n.p.m.), z którego rozpoĈciera siö widok na tö Ĉcianö Lhotse.
Plan udaäo nam siö zrealizowaè. Razem byliĈmy na szczytach Gokyo Ri
(5357 m n.p.m.) oraz Kala Patthar (5550 m n.p.m), z których rozpoĈciera siö
piökny widok na Mount Everest (8.850 m n.p.m.), przeszliĈmy trudnñ technicznie przeäöcz Cho La pass (5368 m n.p.m.), jak równieĔ byliĈmy w bazie
Mont Everest Base Camp (5364 m n.p.m.). Oboje wraz z naszymi nepalskimi
towarzyszami oddaliĈmy takĔe hoäd trzem polskim himalaistom, którzy zginöli podczas polskich wypraw na poäudniowñ Ĉcianö Lhotse (8511 m n.p.m.)
– tj. Rafaäowi Choädzie (zginñä w 1985 r.), Czesäawowi Jakielowi (zginñä
w 1987 r.) oraz Jerzemu Kukuczce. Czorten upamiötniajñcy polskich himalaistów znajduje siö u wejĈcia do wsi Chuckung, u podnóĔa poäudniowej Ĉciany
Lhotse. Niestety, z powodu choroby wysokoĈciowej, Ewa nie towarzyszyäa mi
podczas wejĈcia na szczyt Chukhung Ri (5550 m n.p.m.).
Szczegóäowo nasz plan wyprawy, uwzglödniajñcy niezbödnñ aklimatyzacjö, wyglñdaä tak:
1. Dzieþ trekkingu
Lukla (2840 m n.p.m.) – Phakding (2610 m n.p.m.)
2. Dzieþ trekkingu
Phakding (2610 m n.p.m.) – Namche Bazar (3440 m n.p.m.)
3. Dzieþ trekkingu
Wokóä Namche Bazar (3440 m n.p.m.): osady Khumjung (3780 m n.p.m.)
oraz Khunde (3840)
4. Dzieþ trekkingu
Namche Bazar (3440 m n.p.m.) – Dhole (4110 m n.p.m.)
5. Dzieþ trekkingu
Dhole (4110 m n.p.m.) – Machherma (4470 m n.p.m.), tego teĔ dnia
Nha (4400 m n.p.m.)
6. Dzieþ trekkingu
Machherma (4470 m n.p.m.) – Gokyo (4790 m n.p.m.)
7. Dzieþ trekkingu
Gokyo (4790 m n.p.m.) – Gokyo Ri (5357 m n.p.m.)
8. Dzieþ trekkingu
Wokóä Gokyo (4790 m n.p.m.) – Gyazumba (za Gokyo Fifth Lake)
9. Dzieþ trekkingu
Gokyo (4790 m n.p.m.) – Dragnag (4700 m n.p.m.)
10. Dzieþ trekkingu
Dragnag (4700 m n.p.m.) – Cho La pass (5368 m n.p.m.) – Dzonglha
(4830 m n.p.m.)
11. Dzieþ trekkingu
Dzonglha (4830 m n.p.m.) – Lobuche (4910 m n.p.m.)
236
12. Dzieþ trekkingu
Lobuche (4910 m n.p.m.) – Gorak Shep (5140 m n.p.m.), tego teĔ dnia
Everest Base Camp (5364 m n.p.m.)
13. Dzieþ trekkingu
Gorak Shep (5140 m n.p.m.) – Kala Patthar (5550 m n.p.m.)
14. Dzieþ trekkingu
Gorak Shep (5140 m n.p.m.) – Dingboche (4410 m n.p.m.)
15. Dzieþ trekkingu
Dingboche (4410 m n.p.m.) – Chukhung Ri (5550 m n.p.m.) – Dingboche
(4410 m n.p.m.)
16. Dzieþ trekkingu
Dingboche (4410 m n.p.m.) – Pangboche (3930 m n.p.m.)
17. Dzieþ trekkingu
Pangboche (3930 m n.p.m.) – Ama Dablam Base Camp (4600 m n.p.m.)
– Pangboche (3930 m n.p.m.) – Tengboche (3860 m n.p.m.) – Namche
Bazar (3440 m n.p.m.)
18. Dzieþ trekkingu
Namche Bazar (3440 m n.p.m.) – Thame (3800 m n.p.m.) – Namche
Bazar (3440 m n.p.m.)
19. Dzieþ trekking – powrót
Namche Bazar (3440 m n.p.m.) – Lukla (2840 m n.p.m.) – przelot do
Katmandu.
Podczas trekkingu spaliĈmy w schroniskach, które znajdujñ siö na caäej
trasie. Jednak im wyĔej wchodziliĈmy, tym schronisk byäo mniej, a oferowane
w nich warunki gorsze. W tym wzglödzie najgorzej sytuacja wyglñdaäa przy
przekraczaniu przeäöczy Cho La pass. Jej pokonanie daäo nam jednak tö moĔliwoĈè, Ĕe nie musieliĈmy wracaè poprzedniñ drogñ, którñ dotarliĈmy z Dhole
poprzez Machherme do Gokyo.
Aklimatyzacja, jak chociaĔby ta odbyta 3 dnia trekkingu, polegajñca na spacerze wokóä miasta Namche Bazar (3440 m n.p.m.) – okreĈlanego jako „Brama do Himalajów”, bödñcego stolicñ Szerpów i jednoczeĈnie ostatniñ duĔñ
osadñ na trasie trekkingu – jest niezbödna. Rezygnacja z niej mogäa utrudniè,
a nawet uniemoĔliwiè dotarcie do wymarzonych celów w wyĔszych partiach
gór. Taki dzieþ przestoju na wysokoĈci 3400 m n.p.m. – 3800 m n.p.m. robiñ
wszyscy, takĔe ci, którzy idñ po to, aby zdobyè któryĈ z oĈmiotysiöczników.
Odbyty przez nas szlak obfitowaä w wiele budowli sakralnych, w tym
w piöknie poäoĔone na zboczach gór klasztory. W jednym z nich, tj. w klasztorze w Khumjung 3790 m n.p.m., przechowywany jest skalp Yeti. Jest on
zamkniöty w pancernej szafie i oszklonej skrzynce na kluczyk. Szafö, ale nie
skrzyniö, otwieraä nam za drobnñ opäatñ buddyjski mnich, który zapewniaä
o autentycznoĈci skalpu.
237
Atrakcjñ trekkingu byäy teĔ jaki, czyli bydäo znakomicie znoszñce zimno
i niskñ zawartoĈè tlenu na duĔych wysokoĈciach. Waga byka moĔe dochodziè
do tony, samicy – nieco poniĔej póä tony. PotöĔne skierowane do przodu rogi,
däuga sierĈè towarzyszyäy nam na szlakach od pewnej wysokoĈci, gdyĔ zwierzöta te unikajñ rejonów cieplejszych. Sñ one wykorzystywane do transportu
sprzötu, czy teĔ jedzenia np. dla wyĔej poäoĔonych schronisk. Terminem „dzo”
okreĈla siö natomiast krzyĔówkö jaka i krowy. Takie zwierzöta spotykane sñ
w niĔszych partiach gór.
Na kaĔdym ze zdobytych szczytów powiewajñ flagi modlitewne, których
czöstym motywem sñ swastyki bödñce w buddyzmie znakiem przynoszñcym
szczöĈcie. Najpopularniejszym daniem na szlaku – byäo DHAL BHAT (narodowe danie Nepalczyków), czyli ryĔ z ziemniakami i zielonymi warzywami polany göstym sosem z soczewicy. Piszñc o kuchni zaznaczyè naleĔy, Ĕe
w miastach koniecznie trzeba spróbowaè tybetaþskich pierogów „momo”,
zwäaszcza tych pikantnych. Specjalnie dla spróbowania tego przysmaku szukaliĈmy w Katmandu knajpki „Utse”, której „momo” zachwalaä w jednym
z wywiadów säynny polski himalaista Krzysztof Wielicki.
Po powrocie z Doliny Khmubu, majñc jeszcze dwa dni pobytu w Nepalu
wybraliĈmy siö do poäoĔonych niedaleko Katmandu dwóch miast – do Patanu,
dawnej stolicy, która zachwyciäa nas piöknym paäacem królewskim jak i sporñ iloĈciñ Ĉwietnie zachowanych hinduskich i buddyjskich Ĉwiñtyþ, gäównie
z XVI i XVII wieku oraz do miasta Bhaktapur. To w nim kröcono sceny do filmu „Maäy Budda” Bernardo Bertolucciego, jest ono säynne takĔe z najwyĔszej
w Nepalu pagody Mandir Nyatapola. Oba te miasta sñ zabudowane domami
z czerwonej cegäy, a spacer po ich ulicach, czy placach pozwalaä na wspaniaäy
relaks po ponad dwóch tygodniach spödzonych w górach.
Tradycjñ naszych wypraw jest uroczysta kolacja przed samym odlotem.
Mimo, Ĕe moĔemy powiedzieè, iĔ urzekäy nas miasta Nepalu, wszechobecna
duchowoĈè i Himalaje, to jednak nie moĔemy tego powiedzieè o kuchni nepalskiej (z wyjñtkiem wspomnianych „momo”), dlatego teĔ na ostatniñ kolacjö
w tym kraju udaliĈmy siö do restauracji… koreaþskiej. Od niej teĔ zaczniemy
nasz kolejny pobyt w tym kraju.
238
Tomasz Jagielski, Aleksander Kowalski,
Leszek Muszczyþski
KAUKASKIE OPOWIEćCI
CZõćç PIERWSZA: OPOWIEćç O ARMENII…
W CIENIU ARARATU
Potocznie mówi siö, Ĕe „polska goĈcinnoĈè”, to coĈ szczególnego, osobliwego dla nas Polaków, czegoĈ, czego nie ma nigdzie indziej w Europie.
Jednak po ostatniej podróĔy do Gruzji i Armenii naleĔy stwierdziè, Ĕe sñ od
nas narody znacznie bardziej goĈcinne, co nie umniejsza nam jej znaczeniu.
Pojöcie „goĈcinnoĈci” czy „otwartoĈci” ludzi, to bowiem klucz do poznania
i zrozumienia ludów Kaukazu. Bez tego Kaukaz byäby piökny, lecz wymownie
smutny a czasem i straszny. Na jego terytorium mieszkaäo kiedyĈ ok. 70 narodowoĈci, kaĔda z nich dumna i odwaĔna, zazdroĈnie pilnujñca swoich granic. Ta nieustöpliwoĈè byäa czösto przyczynñ wzajemnie skrywanych urazów
doprowadzajñcych nierzadko do wojen, z których korzystali najczöĈciej obcy.
Tak powstaäo odium niebezpiecznego i groĒnego regionu, gdzieĈ na kraþcach
Europy i Azji, którego nie warto poznaè, bo moĔe skoþczyè siö utratñ Ĕycia.
Pomni tych stereotypów udaliĈmy siö w grupie trzech osób samolotem tanich
äotewskich linii lotniczych Air Baltica z Gdaþska do Tbilisi via Ryga, by zweryfikowaè ogólnie panujñcy poglñd, Ĕe na Kaukazie nic siö nie zmieni. WszakĔe niedawno, bo trzy lata temu w roku 2008 skoþczyä siö jeden z wielu w tym
regionie konfliktów wojna rosyjsko-gruziþska, po której Gruzja praktycznie
straciäa kontrolö nad swoimi prowincjami Abchazjñ i Osetiñ Poäudniowñ.
JuĔ po wyjĈciu z samolotu w nocy uderzyäy w nas na lotnisku w Tbilisi gorñce masy powietrza, zapowiadajñce duszne i bardzo gorñce dni. Dzieþ
rzeczywiĈcie byä gorñcy, podobnie jak ludzie, którzy od samego poczñtku
chötnie pomagali nam na kaĔdym kroku. WszakĔe Gruzini majñ swój wäasny
niepowtarzalny alfabet i jözyk, którego pochodzenie nie zostaäo dotychczas
wyjaĈnione, to jakoĈ siö dogadywaliĈmy. Droga z lotniska do centrum miasta tzw.: „marszrutkñ” okazaäa siö takĔe nie lada wyzwaniem. Proszö sobie
wyobraziè jazdö maäym, zatäoczonym niemiäosiernie busem, w którym nikt
jednak nie narzeka, stojñc czy leĔñc przez niemal póä godziny jazdy. Po dotarciu do centrum miasta udaliĈmy siö na dworzec autobusowy, gdyĔ naszym
celem byäa najpierw Armenia, a konkretnie jej stolica – Erywaþ. Pierwsze
skojarzenia z tym krajem to Ĉwiöta góra – Ararat, koniak, Chaczaturian, OkudĔawa, Aznavour, jak równieĔ duĔa diaspora ormiaþska, Ĕyjñca w czöĈci takĔe
w Polsce. Dawniej Ormianie mieli swoje kolonie oraz miasta w Polsce po-
239
W drodze z Gruzji do Armenii.
Fot. ze zbiorów autorów
äudniowo-wschodniej, przewaĔnie we Lwowie, Stanisäawowie, Buczaczu czy
Kutach. Obecnie w Krakowie i Warszawie. Ormiaþskie korzenie posiadajñ:
ksiñdz Issakowicz-Zalewski, Robert Makäowicz oraz nieĔyjñcy juĔ Jerzy Janicki, Juliusz Säowacki, Zbigniew Herbert czy Ignacy ãukasiewicz. A oto garĈè
powszechnie znanych podstawowych informacji na temat tego kraju.
Armenia zajmuje póänocno-wschodniñ czöĈè WyĔyny Armeþskiej. Okoäo
90% kraju leĔy na wysokoĈci ponad 1000 m n.p.m., najwiökszym wzniesieniem jest wygasäy wulkan Aragac (4090 m n.p.m.). Jest to obszar aktywny sejsmicznie, ostatnie silne wstrzñsy miaäy miejsce w 1988 i 1993 roku. W rowie
tektonicznym na wysokoĈci 1900 m n.p.m. znajduje siö najwiöksze na Kaukazie jezioro Sewan (powierzchnia 1240 km kwadratowych, a gäöbokoĈè do 83
metrów). W poäudniowo-zachodniej czöĈci kraju rozciñga siö Ĉródgórska kotlina Araracka, osiñgajñca wysokoĈè 850-1000 m n.p.m. NajdäuĔsza rzeka Armenii Araks w swym Ĉrodkowym biegu wyznacza granicö z Turcjñ i Iranem.
Kraj bez dostöpu do morza. Na równinach i przed- wzgórzach Armenii panuje
klimat podzwrotnikowy suchy o cechach kontynentalnych, z krótkimi, mroĒnymi zimami i gorñcymi latami. ćrednia temperatura stycznia wynosi -3 °C,
a lipca od 24 °C do 26 °C. Roczna suma opadów waha siö od 200 do 500 mm.
Na wyĔej poäoĔonych obszarach panuje klimat umiarkowany, a na wysokoĈci
ponad 2000 m n.p.m. – chäodny górski. ćrednia roczna suma opadów przekracza tu 800 mm. Paþstwo liczy ok. 3 mln mieszkaþców, z tego drugie tyle Ĕyje
na emigracji. Po odzyskaniu niepodlegäoĈci w 1991 roku swojñ wielkoĈciñ
obejmuje mniej wiöcej terytorium jednego naszego województwa.
By dostaè siö do Armenii trzeba wykupiè wizö turystycznñ na granicy
i przekroczyè granicö gruziþsko-ormiaþskñ. JuĔ samo jej przebycie stanowi
240
pewnñ atrakcjö turystycznñ. Najpierw naleĔy przejechaè pierwszñ zonö, której wjazd przypomina nieco przejazd przez bramö na teren naszych ogródków dziaäkowych. Ale jakby tego byäo maäo, jeĈli zbiegnie siö ze szczytem
komunikacyjnym, to naleĔy liczyè siö z tym, Ĕe równoczeĈnie naraz bödñ
chciaäy przejechaè jñ samochody aĔ z trzech kolejek. Wówczas, kto pierwszy
ten lepszy, ten kierowca, który da wiökszñ äapówkö pogranicznikowi albo jest
mocniejszy w tzw.: „göbie”, jako pierwszy stawi siö na wäaĈciwej odprawie
paszportowo-celnej. Po dotarciu do niej zderzymy siö z biurokracjñ ormiaþskñ, a po wymianie pieniödzy w kantorze ze zdziwieniem stwierdzimy, iĔ
dostaliĈmy mnóstwo pieniödzy, tak duĔa jest inflacja dramy. Dopiero, kiedy
pogranicznik ormiaþski, którego mundur do zäudzenia przypomina uniform
Ĕoänierza radzieckiego, äaskawie odda nam paszport wjedziemy wreszcie, po
kilku godzinach odprawy, do kraju Arama, od którego wziöäa siö popularna
nazwa tego kraju.
Od razu daje siö zauwaĔyè, w porównaniu z Gruzjñ, pewne róĔnice. Kraj
jest bardziej górzysty, drogi Armenia ma gorsze od Gruzji, a wsie i miasta
mniej zadbane. Przemysäu teĔ jakby nieco mniej niĔ w Gruzji i raczej wyglñda
jak wielka masa upadäoĈciowa. Ormiaþska stolica Erywaþ nie jest moĔe miastem zbyt powalajñcym swoim wyglñdem. A raczej przypomina skrzyĔowanie
miasta wschodu z zachodem. W centrum miasta znajduje siö Plac WolnoĈci,
przy którym zlokalizowane sñ gäówne urzödy publiczne oraz gmach Muzeum Historii Armenii. PoĈrodku placu moĔemy podziwiaè päytki basen wraz
z taþczñcñ fontannñ. To tutaj wieczorami gromadzñ siö mieszkaþcy miasta
Erywaþ stolica Armenii.
Fot. ze zbiorów autorów
241
i nie tylko, by podziwiaè wieczorny spektakl „Ĉwiatäo-dĒwiök”. Jeszcze kilka
ulic, przy których znajdujñ siö sklepy marek zachodnich firm. Trochö kamienic secesyjnych z czasów carskich u podnóĔa, których zlokalizowane sñ
ogródki piwne, zatäoczone autobusy i brudne metro, i wäaĈciwie to wszystko. No moĔna dodaè jeszcze, Ĕe nad miastem góruje statua Matki Armenii,
która trzyma w wyciñgniötej däoni miecz w stronö Araratu i okupowanego
przez Turków dawnego terytorium Wielkiej Armenii. Pozostaäa czöĈè miasta to przewaĔnie blokowiska w stylu radzieckim oraz prymitywne w swojej
zabudowie przedmieĈcia. Na jednym z takich przedmieĈè mieliĈmy swojñ
kwaterö. Ubogi pokoik w mieszkaniu miejscowego taksówkarza Gregorija,
jaki uĔyczyä nam po tym, jak sam zaczepiä nas po wyjĈciu z marszrutki na
dworcu. Pokój siermiöĔny w swoim wyglñdzie, dawaä skutecznie cieþ i wytchnienie od upalnych dni. Przed jego wejĈciem za dach robiäa dla nas piöknie
pnñca siö winoroĈl, przykrywajñca wszechobecny brud i kurz. Woda zaĈ byäa
w kranach jedynie w okreĈlonych godzinach. Zwyczaj nie sprzñtania po sobie
Ĉmieci i wyrzucania wszystkiego na ulicö kontrastuje z wyglñdem wewnñtrz
prywatnych mieszkaþ. Przejawy serdecznoĈci miejscowych ludzi sñ tak duĔe,
Ĕe nie zauwaĔa siö minusów tego kraju, a z czasem nie wyobraĔa sobie innego krajobrazu niĔ to, które jest wpisane w otoczenie kulturowe tego kraju.
A trzeba powiedzieè, Ĕe potrafi ono czasem dziwnie zaskakiwaè. Przykäadowo, bödñc wieczorem na ulicznym spektaklu taþczñcej fontanny w centrum
miasta, gdzie zgromadziäo siö mnóstwo ludzi na placu, na którym nie byäo
miejsca siedzñcego, postanowiliĈmy usiñĈè na „goäej ziemi”. JakieĔ byäo nasze
zdziwienie, kiedy to przechodzñcy obok nas ludzie patrzyli na nas ze zdziwieniem, gdy tymczasem wszyscy wokoäo stali karnie. W pewnym momencie
pojawiä siö patrol milicyjny i kazaä nam wstaè. Na pytanie dlaczego, nie dostaliĈmy odpowiedzi. PóĒniej caäñ drogö zastanawialiĈmy siö, jakie byäy powody.
Dywagacje zaprowadziäy nas do stwierdzenia, Ĕe to pozostaäoĈè po minionej
epoce. Okresie, kiedy na wszelkich zebraniach, porzñdny obywatel radziecki
to ten, który jest pod ciñgäñ kontrolñ wäadz, zwäaszcza na imprezach masowych. JeĔeli znajdzie siö obywatela zachowujñcego siö nonkonformistycznie,
znaczy to Ĕe to potencjalny wróg ludu. Tak to mentalnoĈè postsowiecka, pomimo prawie 20 lat, nadal tkwi w spoäeczeþstwach Wschodu.
Dziöki uprzejmoĈci naszego gospodarza udaäo nam siö zwiedziè chyba najciekawsze miejsca tego kraju. Naszñ podróĔ zaczöliĈmy od przepiöknie poäoĔonego na tle Araratu monastyru Khor Virap. To Ĉwiöte miejsce, w którym
poĈciä i dokonaä swojego Ĕywota pierwszy möczennik i Ĉwiöty Armenii – Grzegorz OĈwieciciel. PoĈrodku dziedziþca klasztornego znajduje siö maäa kaplica z kilkumetrowym szybem, do którego dostarczano mu poĔywienie i picie.
To tam wedäug tradycji pogaþski król Tirydates III wiöziä Ĉwiötego. Zostaä za
to ukarany szaleþstwem. Dopiero po wielu latach nawróciä siö i odpokutowaä
swojñ winö. A ten podobno wymodliä jego uzdrowienie. Trudno to zweryfi-
242
Widok na górö Ararat.
Fot. ze zbiorów autorów
kowaè, w kaĔdym razie Armenia przyjöäa jako pierwsza w historii chrzeĈcijaþstwo jako religiö paþstwowñ, a byäo to w roku 301 n.e, czyli nawet ok. 10
lat wczeĈniej niĔ imperium rzymskie. Samego zaĈ Ĉw. Grzegorza mianowano
katolikosem, odtñd zwierzchnika koĈcioäa ormiaþskiego. Monastyr znajduje
siö na tle Ĉwiötej góry Araratu, bödñcego nie tylko symbolem biblijnym. To
na nim miaäa siö osiñĈè säynna Arka Noego po wielkim potopie. Lecz takĔe
symbolem upokorzenia narodu ormiaþskiego przez Turków. Znajdujñcy siö
obecnie na terenie Turcji szczyt liczy sobie 5137 m. Jest caäkowicie oĈnieĔonym wygasäym wulkanem i razem z Maäym Araratem (3896) tworzñ masyw
górski o powierzchni prawie 1000 kilometrów kwadratowych, widocznym
przy dobrej pogodzie z prawie 200 km. Nazwa Ararat pochodzñca od imienia
Ary, boga Ĉmierci i odrodzenia, swojñ nazwö nosi nie przypadkowo. Dawni
mieszkaþcy twierdzili, Ĕe wiosnñ góra odradza siö, a zimñ obumiera. Ten,
kto chociaĔ raz jñ widziaä, na pewno bödzie chciaä jeszcze raz jñ zobaczyè.
Zwäaszcza, Ĕe jego otoczenie jest nizinne, a u jego podnóĔa päynie graniczna
rzeka Araks, oddzielajñca Armeniö od Iranu i Turcji. Wprawne oko turysty dostrzeĔe z äatwoĈciñ bazy wojskowe siä ormiaþsko-rosyjskich po jednej stronie
oraz natowskich (turecko-amerykaþskich) po drugiej. Góra jest niewñtpliwie
symbolem wspóäczesnym podziaäu dawnych ziem ormiaþskich. Rozciñgaäy
siö one kiedyĈ od Anatolii, Cylicji (obecnie Turcja) aĔ na tereny póänocnego
Iranu czy AzerbejdĔanu (Nagorny-Karabach). Warto w tym miejscu wspomnieè, Ĕe jeszcze po pokoju w San Stefano w 1878 oraz z 10 sierpnia 1920
roku Sevres naleĔaä nieformalnie do Armenii. JednakĔe po kontrofensywie
243
tureckiej i zaäamaniu frontu rosyjsko-tureckiego ostatecznie alianci okroili
ponownie Armeniö z jej terytorium w ten sposób, Ĕe Ararat pozostaä po pokoju
lozaþskim z 24 lipca 1923 roku po stronie tureckiej. ãatwiejsze byäo to tym
bardziej, Ĕe wczeĈniej Turcy dokonali wymordowania prawie poäowy populacji
ormiaþskiej na terenie Anatolii i Cylicji. Sprawa znana bliĔej jako tzw.: „rzeĒ
Ormian” rozpoczöäa siö formalnie 24 kwietnia 1915 roku, kiedy to rzñd turecki
wydaä rozporzñdzenie nakazujñce aresztowanie ormiaþskiej inteligencji – tylko
w Stambule aresztowano wówczas i w wiökszoĈci zgäadzono 2345 osób, a 27
maja kolejne wprowadzajñce deportacjö zamieszkujñcych Anatoliö Ormian do
Syrii i Mezopotamii. W wyniku tej operacji setki tysiöcy Ormian zmaräo z gäodu albo zostaäy brutalnie wymordowane przez tureckich Ĕoänierzy i Kurdów,
których rzñd podjudzaä przeciwko chrzeĈcijaþskim Ormianom i Asyryjczykom.
Zatrzymanych topiono, spychano w przepaĈci górskie, przybijano podkowy
koþskie do stóp, duchownych koĈcioäa ormiaþskiego palono Ĕywcem lub zakopywano w ziemi. Do koþca 1915 roku ok. póä miliona ludzi wypödzono na
Pustyniö Syryjskñ, gdzie ginöli pozbawieni wody i schronienia. W telegramie
z wrzeĈnia 1915 minister Taalat Pasza tak pisaä o planach rzñdu:
JuĔ wczeĈniej zostaäo zakomunikowane, Ĕe rzñd zdecydowaä o caäkowitej eksterminacji wszystkich Ormian zamieszkaäych w Turcji. (...) Bez wzglödu na to,
Ĕe znajdujñ siö wĈród nich kobiety, dzieci i chorzy, jakkolwiek tragiczne bödñ
Ĉrodki tej eksterminacji, bez säuchania gäosu sumienia naleĔy poäoĔyè kres ich
egzystencji. (...) Ci, którzy sprzeciwiñ siö temu rozkazowi, nie mogñ byè urzödnikami paþstwowymi.
W kilku miejscach Ormianie bronili siö przed wojskiem. Okoäo miesiñca
od 20 kwietnia 1915 roku stawiaäa opór ormiaþska dzielnica w Wan – aĔ do
zajöcia miasta przez Rosjan. Ponad 50 dni 5 tys. mieszkaþców okrögu Musa
broniäo siö na wzgórzu Musa Dagh.
Szacuje siö, Ĕe w wyniku caäej operacji liczba Ormian w Turcji spadäa z 2,1
miliona w 1912 do zaledwie 150 tysiöcy w 1922 roku.
Nawet dziĈ rzñd Turcji oficjalnie twierdzi, Ĕe tureccy Ormianie padli ofiarñ
epidemii podczas ewakuacji frontu, a jej przedstawicielstwa dyplomatyczne
agresywnie atakujñ próby upamiötnienia ofiar. Pisarzowi-nobliĈcie Orhanowi
Pamukowi wytoczono proces „o obrazö tureckoĈci”, po tym jak oĈmieliä siö
wspomnieè o tragedii Ormian. Dnia 13 marca 2005 roku premier Turcji Erdogan zaproponowaä wäadzom Armenii zorganizowanie dwustronnej komisji,
która miaäaby zbadaè sprawö masakry w latach 1915-17. Debata w parlamencie tureckim nad tñ propozycjñ byäa pierwszñ, która poruszyäa sprawö tamtych wydarzeþ. Ostatecznie 10 paĒdziernika 2009 roku. Turcja oraz Armenia
nawiñzaäy stosunki dyplomatyczne, pierwsze od czasu ludobójstwa. Na mocy
porozumienia otwarte miaäy zostaè granice, które od 1993 roku sñ zamkniöte.
Byä to rezultat konfliktu o Nagorny-Karabach, kiedy to Armenia opanowaäa
region, który etnicznie jest ormiaþski, ale przynaleĔaä do AzerbejdĔanu.
244
Niemniej znaczñcy jest konflikt Armenii z AzerbejdĔanem o Nagorny-Karabach. Górski Karabach jest niewielkim terytorium o powierzchni 4400 km
kw., które przeszäo pod wäadanie rosyjskie z rñk perskich na mocy traktatów
zawartych na poczñtku XIX wieku. W zdecydowanej wiökszoĈci zamieszkaäy
przez Ormian. W styczniu 1988 roku 80 tysiöcy Ormian z Nagornego Karabachu podpisaäo petycjö w sprawie przyäñczenia do Armenii. W zwiñzku z tym
20 lutego 1988 roku deputowani Nagornego Karabachu uchwalili rezolucjö
wzywajñcñ wäadze radzieckie, Armeþskñ SRR i Azerskñ SRR o zaakceptowanie
przyäñczenia regionu do Armenii. Wywoäaäo to pierwsze akty przemocy, m.in.
pogrom Ormian w Sumgait pod koniec lutego. 23 marca 1988 roku wniosek
deputowanych z Nagornego Karabachu zostaä odrzucony przez Radö NajwyĔszñ ZSRR, a 13 czerwca przez Radö NajwyĔszñ Azerskiej SRR, ale 15 czerwca Rada NajwyĔsza Armeþskiej SRR jednomyĈlnie uchwaliäa przyäñczenie
Nagornego Karabachu. Gdy konflikt stopniowo siö zaostrzaä, czego wyrazem byäa coraz wiöksza liczba uchodĒców opuszczajñcych region, w grudniu
1988 roku Armeniö nawiedziäo katastrofalne trzösienie ziemi. Wäadze radzieckie wykorzystaäy tö tragediö do przejöcia bezpoĈredniej kontroli nad
Karabachem i aresztowania najbardziej znanych rzeczników unii z Armeniñ
(tzw. Komitetu Karabachu), co tymczasowo uspokoiäo sytuacjö.
W listopadzie 1989 roku Moskwa zniosäa rzñdy bezpoĈrednie nad Nagornym Karabachem, wobec czego 1 grudnia 1989 roku Rada NajwyĔsza Armeþskiej SRR i rada Nagornego Karabachu uchwaliäy rezolucjö
o zjednoczeniu regionu z Armeniñ. Odtñd starcia zbrojne ulegaäy nasileniu,
przynoszñc coraz wiöcej ofiar Ĉmiertelnych. Po ogäoszeniu niepodlegäoĈci
przez AzerbejdĔan 30 sierpnia 1991 roku rada narodowa w Stepanakercie
proklamowaäa 2 wrzeĈnia niepodlegäñ republikö Nagornego Karabachu.
26 listopada wäadze azerskie zniosäy autonomiö Nagornego Karabachu, po
czym 10 grudnia w prowincji przeprowadzono referendum, w którym 99%
gäosujñcych opowiedziaäo siö za niepodlegäoĈciñ Nagornego Karabachu.
6 stycznia 1992 roku formalnie proklamowano powstanie niepodlegäej Republiki Nagornego Karabachu. Wybuchäa otwarta wojna miödzy Armeniñ
a AzerbejdĔanem, w której triumfowaäa Armenia. Jej wojska zajöäy wiökszoĈè
spornego terytorium oraz znaczne obszary przylegäe naleĔñce do AzerbejdĔanu, skäadajñce siö na blisko 20% terytorium tego paþstwa. 5 maja 1994
roku w Biszkeku zawarto porozumienie rozejmowe (z mocñ od 12 maja),
obowiñzujñce obecnie. W rezultacie walk i wzajemnych wysiedleþ pojawiäo
siö ponad milion uchodĒców oraz osób wewnötrznie wysiedlonych (IDPs).
Wedäug ONZ ponad 500 tysiöcy Azerów z Karabachu do dziĈ Ĕyje w obozach w AzerbejdĔanie w katastrofalnych warunkach, zaĈ ponad 200 tysiöcy
Ormian z Karabachu rezyduje w obozach dla uchodĒców w Armenii. Pas
oddzielajñcy Nagorny Karabach od AzerbejdĔanu jest pokryty wielkñ iloĈciñ
min przeciwpiechotnych.
245
Nagorny Karabach zamieszkuje obecnie okoäo 200 tysiöcy osób, z czego
95% to Ormianie, a 5% mniejszoĈci kurdyjskie, greckie i asyryjskie. Z Armeniñ
Karabach poäñczony jest wñskim korytarzem Lachin, utworzonym podczas
konfliktu i kontrolowanym przez wojska armeþskie. Republika jest ĈciĈle
powiñzana z Armeniñ gospodarczo (istnieje swoboda przepäywu ludnoĈci
i handlu, uĔywa siö tej samej waluty), a takĔe politycznie (pierwszy prezydent Nagornego Karabachu w latach 1994-97 Robert Koczarian jest obecnym
prezydentem Armenii). Mimo posiadania wäasnych struktur wäadzy Nagorny
Karabach nie uzyskaä uznania miödzynarodowego, nawet ze strony Armenii. Koþczñc temat konfliktów, trzeba stwierdziè, Ĕe Gruzja jest jedynym sñsiadem Armenii, z którym kraj ten ma poprawne stosunki miödzynarodowe.
Pozostaäe kraje, czyli Turcja, AzerbejdĔan, Iran pozostajñ w mniejszym lub
wiökszym konflikcie z Armeniñ. Rzutuje to na polityczne wybory Ormian.
Dlatego szczególnñ sympatiñ darzñ oni Rosjan i Francuzów, bödñcych swoistymi „obroþcami narodu ormiaþskiego”. Konflikty te rzutujñ bezpoĈrednio
na gospodarkö kraju. Sytuacja gospodarcza Armenii stopniowo siö poprawia,
nie jest teĔ zäa jak na standardy europejskie. Kraj pozostaje pod wpäywem
blokady gospodarczej ze strony AzerbejdĔanu, gdyĔ z Turcjñ udaäo siö ustaliè w 2010 roku porozumienie, dziöki któremu wspóäpraca handlowa miödzy
Armeniñ i Turcjñ ulega poprawie; jedynymi zamkniötymi granicami pozostaje
granica z AzerbejdĔanem. W roku 1994 rzñd, przy wsparciu MFW, rozpoczñä ambitny program liberalizacji gospodarki, który od 1995 roku przyniósä
wzrost gospodarczy i czäonkostwo w WTO. Armenia zdoäaäa sprywatyzowaè
wiökszoĈè maäych i Ĉrednich przedsiöbiorstw, ograniczyè inflacjö i ustabilizowaè walutö. Brak energii elektrycznej i paliw zostaä rozwiñzany poprzez ponowne uruchomienie elektrowni atomowej w Mecamor, co pozwoliäo krajowi
zostaè eksporterem energii elektrycznej. Rolnictwo jest niedoinwestowane,
oparte na przestarzaäych technologiach, wskutek czego kraj nie jest samowystarczalny ĔywnoĈciowo. Uprawia siö gäównie zboĔa, herbatö, winoroĈla
i tytoþ. Sektor usäug wytwarza tylko 20% PKB. Gospodarka Armenii nadal pozostaje blisko zwiñzana z Rosjñ. Pomoc dla kraju päynie gäównie z diaspory.
Po wizycie pod Araratem udaliĈmy siö do kompleksu Ĉwiñtyni Geghard. Cudownego miejsca, niemal mistycznego. Wedäug tradycji wewnñtrz
monastyru znajduje siö podobno oryginalna wäócznia, którñ przebito bok
Chrystusa. W pobliĔu Geghard znajduje siö pozostaäoĈè po hellenistycznym
religijnym kompleksie Garni. Piöknie otoczona górami Kaukazu Ĉwiñtynia,
poĈwiöcona przez króla Tirydatesa I, byäa zbudowana ku czci bogini Mitrze
w I w. n. e. Od razu na myĈl przychodzñ wspomnienia z greckiego Akropolu.
I chociaĔ Akropol jest znacznie starszy, to zastanawia fakt, Ĕe na kraþcach
ówczesnego Ĉwiata zachowaäy siö w tak dobrym stanie zabytki Ĉwiata hellenistycznego. Trzeba dodaè, Ĕe pomimo wielu atrakcji Armenia jest odwiedzana
w niewielkim stopniu przez zachodnich turystów. NajczöĈciej naleĔñ do nich
246
indywidualni globtroterzy z Niemiec, Wielkiej Brytanii, Polski, Francji, jak
i Rosjanie, ale ci ostatni to przewaĔnie z innego powodu. Przez caäñ podróĔ nie
natknöliĈmy siö na Ĕadnñ zachodniñ wycieczkö, chociaĔ wiadomo, iĔ takowe
sñ organizowane przez europejskie biura podróĔy. Jednak niezbyt rozwiniöta infrastruktura turystyczna oraz negatywne obawy i stereotypy skutecznie
odstraszajñ do podróĔowania na wiökszñ skalö. Wydaje siö teĔ, Ĕe miejscowe
wäadze ormiaþskie, jak i gruziþskie nie zdajñ sobie do koþca sprawy z wagi
promocji. A niewielkie nakäady na promocjö i infrastrukturö wynikajñ z trudnej sytuacji gospodarczej obu krajów. Inwestycje gospodarcze, zaĈ miejscowe
jak i zagraniczne, sñ niewystarczajñce. Peäne obaw, gäównie z powodu nierozstrzygniötych sporów terytorialnych.
Powróèmy jednak do podróĔy po samym kraju. Kolejnym punktem zwiedzania byäo „ormiaþskie Gniezno”, czyli zespóä katedralno-pielgrzymkowy
– Eczmiadzyn. Wielki kompleks religijny, wybudowany w IV wieku n.e.,
wspóäczeĈnie znany pod nazwñ Wagharszapat. MiejscowoĈè leĔy niedaleko
Erywania i jest siedzibñ patriarchatu koĈcioäa ormiaþskiego i jego zwierzchnika zwanego katolikosem. W centralnym miejscu miasteczka znajduje siö
pierwsza, zbudowana przez paþstwo Ĉwiñtynia chrzeĈcijaþska i zarazem najstarsze miejsce kultu tego wyznania na Ĉwiecie. KoĈcióä-matka Ormian powstaä w roku 303 n. e. i jak gäosi legenda, z inicjatywy samego Grzegorza
OĈwieciciela, któremu budowö Ĉwiñtyni miaä zleciè sam Chrystus. Obecnie
caäy kompleks wraz ze skarbcem zostaä wpisany na Listö ćwiatowego Dziedzictwa Kulturalnego UNESCO. Wewnñtrz katedry panuje mroczna atmosfera i przepojony religijnñ ciszñ nastrój modlitwy. Ludzie Wschodu nie wstydzñ
siö swojej religijnoĈci z ostentacjñ wykonujñ znak krzyĔa nie tylko w monastyrze, ale wszödzie tam, gdzie mija siö jakiekolwiek w swojej formie, miejsce kultu. Na przykäad nasz przewodnik Grigorij czasem Ĕegnaä siö po kilka
razy pod rzñd podczas wyprzedzania innego samochodu. Mimo, Ĕe jeĒdziä on
szybko, lecz pewnie i bezpiecznie, to znak krzyĔa, czyniony w prawym kierunku nieraz przyprawiaä nas o gorñczkö. W ogóle spoäeczeþstwo ormiaþskie
jest bardzo religijne, ale bywa, Ĕe ta wiara jest dosyè powierzchowna. Religia
äñczy siö niezmiennie z kulturñ i politykñ. Spod owäosionego torsu Grigorija
bäyszczaä zawsze ormiaþski krzyĔ katolicki, trochö na wyrost, niejako chcñc
pokazaè, Ĕe to my Ormianie, jako chrzeĈcijanie wschodni bronimy zachodnie chrzeĈcijaþstwo przed zalewem islamu. Charakterystycznym znakiem
obecnoĈci chrzeĈcijaþstwa w kulturze sñ tzw.: „chaczkary”, czyli rzeĒbione
w kamieniu, bogato zdobione ornamentami ormiaþskimi, krzyĔe. Wystöpujñ one nie tylko pod róĔnñ formñ w miejscach kultu, lecz równieĔ w obiegu
Ĉwieckim na sposób malowany, pisany a nawet dewocjonalny. Tu dygresja
praktyczna, jeĈli podróĔny, udajñcy siö do sñsiedniego AzerbejdĔanu, kupi
sobie maäy wisiorek „krzyĔyk – chaczkar” moĔe mieè käopoty podczas odprawy paszportowo-celnej na granicy ormiaþsko-azerskiej. Wiöc majñc to na
247
uwadze przestrzegam przed ostentacyjnym manifestowaniem uczuè religijnych w AzerbejdĔanie. Wojna pomiödzy krajami trwa tam nadal, oczywiĈcie
w sposób propagandowy, religijny, i to pomimo zawieszenia broni. Oficjalnie
wedäug statystyk w Armenii jest 97,89% Ormian, 1,26% Jazydów, 0,46% Rosjan,
0,11% Asyryjczyków. 95% obywateli deklaruje przynaleĔnoĈè do Apostolskiego KoĈcioäa Ormiaþskiego (ogólnie chrzeĈcijanie stanowiñ 99% spoäeczeþstwa, w tym czäonkowie innych KoĈcioäów ormiaþskich).
Podczas powrotu do Erywania warto jeszcze zatrzymaè siö w miejscowoĈci Zwartnoc. Tu spotkaè moĔna pozostaäoĈci wykopalisk po dawnej katedrze
z VII wieku n.e. koĈcióä katedralny w Zwartnocu zostaä wzniesiony w latach
643-661 przez katolikosa Nersesa III Budowniczego. Zostaä zbudowany w formie centralnej Ĉwiñtyni o trzech kondygnacjach, zwieþczonej kopuäñ. Jako
materiaä posäuĔyä miejscowy kamieþ wulkaniczny w kolorze róĔowym. Mury
przyziemia skäadaäy siö z okäadziny ze starannie obrobionych päyt i wypeänienia z gruzu kamiennego zmieszanego z zaprawñ wapiennñ. Prostokñtne
bloki kamienia tworzñce mur byäy ĈciĈle dopasowane do siebie. Kamienna
konstrukcja niosñca wyĔsze kondygnacje nie wytrzymaäa trzösienia ziemi
w roku 930 i Ĉwiñtynia ulegäa caäkowitemu zniszczeniu. Nie byäo prób odbudowy. Ruina przez tysiñc lat säuĔyäa jako Ēródäo kamienia budowlanego. M.in.
kapitele kolumn zostaäy uĔyte przy budowie katedry w niedalekim Eczmiadzinie. Dopiero w roku 1893 mnich ormiaþski Mesrop Ter-Mowsesjan rozpoczñä
prace wykopaliskowe. Do badaþ archeologicznych wäñczyä siö w roku 1904
architekt Toros Toramanian (1864-1934). Okazaäo siö, Ĕe pod gruzami zachowaäy siö liczne detale rzeĒbiarskie, Ĉwiadczñce o wysokich umiejötnoĈciach
dawnych rzemieĈlników: ornamenty roĈlinne z kiĈciami winogron i plecionki
z monogramem katolikosa Nersesa.
Ruiny katedry w Zwartnoc z VII wieku n.e.
Fot. ze zbiorów autorów
248
Ostatnim etapem podróĔy po Armenii byä rejon jeziora Sewan wraz z górujñcñ nad nim Ĉwiñtyniñ Sewanwank. To najwiöksze jezioro w Republice Armenii, a takĔe najwiöksze jezioro Kaukazu i jedno z najwyĔej poäoĔonych jezior
Ĉwiata (1916 m n.p.m.). PoäoĔone jest 120 km na póänocny wschód od Erywania w prowincji Gegharkunik. Razem z jeziorami Wan i Urmia nazywane jest
jednym z trzech „mórz Armenii” (jako jedyne spoĈród nich leĔy na terytorium
wspóäczesnej Republiki Armenii). Do jezior späywa 28 rzek, a wypäywa z niego jedna rzeka Hrazdan, dopäyw rzeki Araks, która odprowadza z niego 10%
wody, pozostaäe 90% wyparowuje. Na poczñtku XX wieku jezioro miaäo gäöbokoĈè 95 m, powierzchniö 1360 km2 (5% powierzchni wspóäczesnej Republiki
Armenii), objötoĈè 50 km3 i obwód 260 km. W 1933 roku Sowieci rozpoczöli
wielki projekt hydrologiczny, przewidujñcy obniĔenie poziomu wody o 55 m,
zuĔywajñc wodö do nawadniania pól i hydroelektrowni. Spuszczanie wody
rozpoczöto w 1949 roku, jednak projektu zaniechano w 1956 roku po Ĉmierci
Stalina, oszczödzajñc jezioru losu Jeziora Aralskiego. W 1962 roku poziom
wody ustabilizowaä siö na poziomie 18 m poniĔej pierwotnego, jednak dwa
lata póĒniej jezioro zakwitäo eutroficznymi algami. W 1981 roku skierowano
do niego wody z rzeki Arpa, podnoszñc poziom o 1,5 m, prace nad dalszym
podniesieniem poziomu wody zostaäy wstrzymane w 1988 roku wskutek
blokady ekonomicznej ze strony Azerskiej SRR spowodowanej konfliktem
w Górskim Karabachu i ukoþczone dopiero w 2003. Obecnie poziom wody
jest niĔszy o 20 m od pierwotnego i jezioro zajmuje powierzchniö jedynie 940
km2. W jeziorze Sewan wystöpuje endemicznie pstrñg (Salmo ischan), choè
zagroĔony jest wyginiöciem wskutek konkurencji ze strony gatunków sprowadzonych z zewnñtrz. Na brzegu jeziora znajdujñ siö liczne plaĔe. CaäoĈè
przypomina nieco naszñ Solinö. Stanowi centrum turystyczno-wypoczynkowe
Armenii. Mimo, Ĕe Ĉrodek lata, to przebywa tutaj niewiele osób. Ormianie
nie sñ szczególnie przywiñzani do wody, maäo osób kñpie siö czy wypoczywa.
Przyczynö tego naleĔaäoby upatrywaè w cenach. Jak na miejscowych dosyè
wysokie. Ponadto zatracili oni poczucie ĈwiadomoĈci morskiej przeszäoĈci
dawnej Wielkiej Armenii. Zostali zredukowani do terytorium dawnej maäej
prowincji, a obecnie jedyne w granicach ormiaþskich jezioro, zwane przez
nich Morzem Ormiaþskim, pozostaäo morzem z nazwy jedynie w literaturze
i w obiegu potocznym.
W tym miejscu powiedzmy parö säów o ormiaþskich kulinariach. Bardzo
charakterystyczne dla tradycyjnej kuchni ormiaþskiej sñ róĔne potrawy przeznaczone do däugiego przechowywania, stanowiñce zapasy na zimö. Wynika
to z naturalnych uwarunkowaþ Armenii. Zima na WyĔynie Armeþskiej jest
bardzo surowa i trwa kilka miesiöcy. W kuchni ormiaþskiej duĔo jest potraw
z baraniny, jagniöciny oraz bakäaĔanów. Ormiaþska dolma to nasze „goäñbki”, ale zawijane w specjalnie przygotowane liĈcie winogron. Podawany do
niej jest zwykle macun – napój podobny do polskiego kefiru. Kolejne spe-
249
cjalnoĈci tej kuchni, to ryĔ z rodzynkami (na specjalne Ĉwiöta uformowany na
ksztaät góry Ararat), gata – rodzaj placka przygotowywanego wedäug bardzo
starej receptury, na säodko dla dzieci, po wiejsku (czyli bez cukru) dla prawdziwych smakoszy, basturma – surowe miöso (polödwica) preparowane
w solance i przechowywane przez jakiĈ czas pod ciöĔarem, przyprawione zioäami suszy siö tygodniami, pasztet z zioäami i czosnkiem, midĔurum – zapiekanka woäowa z duĔñ iloĈciñ czosnku, frykadelki megriþskie – kuleczki woäowe, przyprawione orzechami, rodzynkami i miötñ, ormiaþski chleb
niekwaszony – lawasz, doĈè czösto wykorzystywany jako skäadnik róĔnych
ormiaþskich potraw. Dla Polaka jest on czymĈ pomiödzy naleĈnikiem a macñ.
Charakteryzuje siö tym, Ĕe prawie nie ma w nim miökiszu. Lawasz wypieka siö w piecu o nazwie tonir, którego czöĈè przeznaczona do pieczenia ma
ksztaät cylindryczno-stoĔkowy o Ĉrednicy 1-1,6 m w najszerszym miejscu.
Piec jest zagäöbiony w ziemi na 0,8-1,2 m, a do dna doprowadzony jest specjalny kanaä, którym w czasie spalania drewna dochodzi powietrze. Po spaleniu
drewna kanaä jest zakrywany, a pozostawione na dnie pieca zwöglone, Ĕarzñce siö wögle stanowiñ Ēródäo ciepäa w czasie pieczenia. JeĈli chodzi o napoje,
to najbardziej popularnym jest koniak ormiaþski, zwany Araratem. W centrum Erywania moĔna zwiedziè wytwórniö tego trunku, obecnie zarzñdzanego przez kapitaä francuski oraz degustowaè róĔnego rodzaju jego odmiany.
Z piw warto poleciè takie gatunki, jak Giumri, Kilikija. Natomiast wina, które
równieĔ sñ symbolem kulinarnym kraju, posiadajñ róĔny smak i asortyment,
i sñ na ogóä mocniejsze niĔ te z sñsiedniej Gruzji. Warto wymieniè chociaĔby
te, które spróbowaliĈmy, czyli Gandzak i Arpi. Piöknym symbolem, niejako
wieþczñcym podróĔ po Armenii, niech bödzie widok z góry, na której znajduje siö klasztor Sewanawank. Ten staroĔytny monastyr wystöpuje czösto jako
jeden z najczöstszych motywów fotograficznych z róĔnego rodzaju plenerów.
Inaczej zwany Czarnym Klasztorem, gdyĔ przybywali do niego objöci przez
katolikosa banicjñ ksiöĔa ormiaþscy. Panowaäy tu surowe zwyczaje, a kobiety
nie miaäy do niego wstöpu. Caäy kompleks skäadaä siö z dwóch monastyrów.
Niestety, ten niĔej poäoĔony na wyspie wskutek obniĔenia poziomu Sewanu
stoi odtñd nie na wyspie, lecz póäwyspie. Jest niedostöpny z powodu zniszczeþ po trzösieniu ziemi, jakie nawiedziäo Armeniö w 1988 roku.
Mimo to, warto wybraè siö w to miejsce i uczestniczyè w miejscowej mszy
Ĉwiötej, która trwa nieraz i dwie godziny, by poczuè trochö inny wymiar
chrzeĈcijaþskiego Ĉwiata. Wyprawa do Armenii to po trosze wyprawa argonautów po zäote runo. Zäota, co prawda, nie ma a i Ararat nie leĔy juĔ, niestety,
na terenie Armenii. Niemniej jednak warto wybraè siö na kraniec Europy, by
poczuè chociaĔ w niewielkim stopniu miejsce, gdzie historia jest wciñĔ Ĕywa
i miesza siö z dniem codziennym i wciñĔ budzi tak duĔe emocje, jakby to byäo
niedawno.
250
CZõćç DRUGA: OPOWIEćç O GRUZJI….
MIõDZY USTAMI PUCHARU WINA A BIAãYMI NOGAMI
Dwie rzeczy rzucajñ siö w oczy od razu w czasie pobytu turysty na ziemi
gruziþskiej, po pierwsze ogromna ĔyczliwoĈè Gruzinów wobec obcych, acz
przyjaznych im ludzi, po drugie zaĈ biaäe jak „papier nogi” Gruzinek na tle
piöknych krajobrazów przyrody Morza Czarnego i ĈnieĔnobiaäych szczytów
potöĔnego Kaukazu.
Pierwsze wraĔenie symbolizuje säynny pomnik Matki Gruzinki, jaki góruje
na wzgórzu nad stolicñ paþstwa Tbilisi. W jednej röce trzyma ona ku przestrodze wrogów miecz, a w drugiej wino dla przyjacióä. Gruzini, jako górale
kaukascy, podobnie jak Polacy, zawsze bowiem walczyli o niepodlegäoĈè.
Historia tych terenów siöga prawie II tysiñclecia p.n. e., kiedy to na wschodnim wybrzeĔu Morza Czarnego istniaäa staroĔytna Kolchida, zaĈ nieco wyĔej
w górach inna nie mniej znana kraina Iberia. W VII wieku n.e. obie podbite
przez säynnego Pompejusza. Kilkaset lat póĒniej w roku 317 król gruziþski
przyjmuje chrzeĈcijaþstwo jako religiö paþstwowñ, tym samym Gruzja staje
siö, razem z sñsiedniñ Armeniñ, pierwszymi paþstwami chrzeĈcijaþskimi na
kilka lat przed Cesarstwem Rzymskim. Przez nastöpne tysiñc lat Sakartwelo, bo tak nazywajñ swojñ krainö miejscowi, zmaga siö z najazdami Arabów,
Mongoäów, Persów. Swój „zäoty wiek” przechodzi w XI i XIII wieku, kiedy to
rzñdzi jeden z najwiökszych gruziþskich wäadców Dawid Budowniczy (10891125). PóĒniej pada ofiarñ rywalizacji pomiödzy Persjñ a Imperium Osmaþskim. W poäowie XVIII wieku Gruzini zrzucajñ zwierzchnictwo islamskie.
Wpadajñ jednak w roku 1783 w ramiona Rosji, zostajñc protektoratem rosyjskim. Rosjanie nie udzielili Gruzji wsparcia militarnego w walce z Persami
w 1795 roku, zamiast tego w latach 1801-1810 wziöli w obronö jej terytorium
wäñczajñc je do Imperium Rosyjskiego. Po rewolucji paĒdziernikowej w 1917
roku Gruzini, podobnie jak inne narody zniewolone przez Rosjö, ogäosili niepodlegäoĈè, tworzñc 26 maja 1918 roku Demokratycznñ Republikö Gruzji,
która zostaäa podbita przez bolszewików w 1921 roku. Po klösce rzñd gruziþski ewakuowaä siö do Stambuäu. Tam w imieniu Józefa Piäsudskiego attaché
wojskowy polskiej ambasady, päk Balicki zaoferowaä posadö Ĕoänierzy kontraktowych gruziþskim oficerom. Z oferty tej skorzystaäo ok. 100 oficerów
narodowoĈci gruziþskiej, którzy säuĔyli w Wojsku Polskim jako Gruziþscy oficerowie kontraktowi. Rosjanie utworzyli z Gruzji – Republikö gruziþskñ SRR,
która 12 marca 1922 roku weszäa w skäad Zakaukaskiej Republiki Radzieckiej
i pozostaäa w niej do 5 grudnia 1939 roku. W latach 1921-1924 gruziþscy partyzanci stawiali opór krwawo stäumiony przez Armiö Czerwonñ. W 1931 roku
dekretem Józefa Stalina Abchazja zostaäa pozbawiona statusu republiki ZSRR
i wcielona do Gruziþskiej SRR jako republika autonomiczna. Po chruszczowowskiej odwilĔy, na terenie Gruziþskiej SRR rozwinñä siö czarny rynek, czy-
251
niñc gruziþskñ gospodarkö jednñ z najwydajniejszych na terenie ZSRR, lecz
zarazem powodujñc ogromnñ korupcjö.
Na fali pierestrojki i gäasnosti odradzajñ siö na Kaukazie tendencje niepodlegäoĈciowe. Ostatecznie Gruzja 31 marca 1991 roku 98,91% Gruzinów opowiedziaäo siö w referendum za niepodlegäoĈciñ, która zostaäa ogäoszona 9 kwietnia.
26 maja prezydentem Gruzji wybrany zostaä Zwiad Gamsachurdia, który zostaä
póĒniej obalony 22 grudnia przez pucz, przygotowany i przeprowadzony przez
paramilitarnñ organizacjö Mchedrioni (JeĒdĒcy). Zwolennicy Gamsachurdii
oskarĔyli Mchedrioniego o zwiñzki z rosyjskimi säuĔbami specjalnymi. W marcu 1992 roku kolejnym prezydentem Gruzji zostaä byäy radziecki minister spraw
zagranicznych Eduard Szewardnadze. Gruzjö ogarnöäa wojna domowa, która
przy wsparciu oddziaäów wojsk paþstw sñsiednich – AzerbejdĔanu, Armenii
i Rosji – zakoþczyäa siö zwyciöstwem Szewardnadzego. Ten ostatni podpisaä
kontrowersyjnñ umowö, w której zobowiñzywaä siö przystñpiè do Wspólnoty
Niepodlegäych Paþstw w zamian za pomoc militarnñ i politycznñ. 2 listopada
2003 roku w wyborach parlamentarnych zwyciöĔyäa koalicja reformatorów
przewodzona przez Nino BurdĔanadzego, Micheila Saakaszwilego i Zuraba
ēwaniö, jednak rzñd sterowany przez Szewardnadzego sfaäszowaä ich wynik,
co doprowadziäo do masowych protestów, nazwanych przez dziennikarzy rewolucjñ róĔ i zmusiäo go do ustñpienia 23 listopada. 4 stycznia 2004 roku na prezydenta wybrany zostaä Micheil Saakaszwili, otrzymujñc 96% gäosów. Ostatnie
jednak lata stanöäy na Zakaukaziu pod znakiem wojny rosyjsko-gruziþskiej. Na
poczñtku listopada 2007 roku opozycja rozpoczöäa protesty przeciwko rzñdom
prezydenta Saakaszwilego, oskarĔajñc go o wprowadzenie rzñdów autorytarnych i domagajñc siö jego ustñpienia, i rozpisania nowych wyborów. 7 listopada
2007 roku prezydent wprowadziä stan wyjñtkowy na terenie caäej Gruzji na okres
15 dni, a nastöpnego dnia rozpisaä przedterminowe wybory prezydenckie na
5 stycznia 2008 roku. W wystñpieniu telewizyjnym uzasadniä jego wprowadzenie tym, Ĕe „istnieje niebezpieczeþstwo niepokojów”. Saakaszwili oskarĔyä teĔ
Rosjö o podsycanie niepokojów, zapowiadajñc jednoczeĈnie wyrzucenie kilku
rosyjskich dyplomatów. 13 listopada 2007 roku Rosja poinformowaäa, iĔ formalnie zakoþczyäa swojñ obecnoĈè wojskowñ w Gruzji, zamykajñc ostatniñ bazö
wojskowñ w tym kraju (dotyczy to baz zaäoĔonych w latach 90. XX wieku, po
obaleniu prezydenta Zwiada Gamsachurdii). Nie zakoþczyäo to jednak ponad
200-letniej obecnoĈci wojskowej Rosji na terytorium Gruzji. W dalszym ciñgu
wojska rosyjskie kontrolujñ paþstwo, nie uznawane w Abchazji i Osetii Poäudniowej, stacjonujñc tam na mocy podpisanych z Abchazjñ i Poäudniowñ Osetiñ
17 wrzeĈnia 2008 roku ukäadów o przyjaĒni, wspóäpracy i pomocy wzajemnej.
W 2008 roku Gruzja wraz z Ukrainñ rozpoczöäa stanowcze dziaäania majñce na
celu doäñczenie do NATO. Zwolennikami rozszerzenia paktu o te paþstwa sñ
miödzy innymi USA i Polska. Przeciwna jest zaĈ Rosja (argumentuje to zwiökszeniem zagroĔenia dla swoich granic), sceptyczne pozostajñ paþstwa „Starej
252
Europy”, takie jak Francja i Niemcy. Na szczycie NATO w Bukareszcie 3 kwietnia 2008 roku, Gruzja otrzymaäa zapewnienie, Ĕe na pewno w przyszäoĈci przystñpi do paktu po speänieniu wymaganych warunków.
W nocy 8 sierpnia 2008 roku, po zbrojnej próbie przywrócenia przez Gruzjö „konstytucyjnego porzñdku”, rozpoczöäa siö wojna w Osetii Poäudniowej.
Wojska rosyjskie wkroczyäy na tereny autonomii Osetii i Gruzji.
Sekretarz Rady Bezpieczeþstwa Gruzji Kacha Lomaja oĈwiadczyä, Ĕe Gruzja zäoĔyäa do Miödzynarodowego Trybunaäu SprawiedliwoĈci wniosek o rozstrzygniöcie sporu z Federacjñ Rosyjskñ, polegajñcym na stosowaniu czystek
etnicznych przez siäy zbrojne Rosji na terytorium Osetii Poäudniowej i innych
terenach okupowanych, a naleĔñcych do Gruzji i Ĕñdaniu przez Gruzjö ich natychmiastowego zaprzestania. JednoczeĈnie Prokurator Miödzynarodowego
Trybunaäu Karnego Luis Moreno-Ocampo oĈwiadczyä, Ĕe do Trybunaäu wpäynöäy zawiadomienia o popeänianiu zbrodni podlegajñcych jurysdykcji Trybunaäu, oraz Ĕe nie wyklucza on wszczöcia postöpowania. Gruzja zamierza teĔ zäoĔyè zawiadomienie do MTK o ludobójstwie w Abchazji w 1992 roku. Federacja
Rosyjska nie jest paþstwem-stronñ statutu rzymskiego, jest niñ jednak Gruzja,
jurysdykcji Trybunaäu podlegajñ wiöc zbrodnie popeänione na terenie Gruzji.
Wedäug sponsorowanego przez UE raportu niezaleĔnej miödzynarodowej komisji powoäanej do zbadania konfliktu Gruzja „rozpoczöäa nieuzasadnionñ wojnö”. Raport, opublikowany 30 wrzeĈnia 2009 roku stwierdza m.in., Ĕe „Ostrzaä
artyleryjski Cchinwali (stolicy Osetii Pd.) przez gruziþskie siäy wojskowe nocñ
z 7 na 8 sierpnia 2008 staä siö poczñtkiem zbrojnego konfliktu na duĔñ skalö”.
Potem dodaje: „Powstaje pytanie, czy owo uĔycie siäy (...) byäo uzasadnione w rozumieniu prawa miödzynarodowego”. OtóĔ nie byäo. Wojna rosyjsko-gruziþska
miaäa takĔe swój aspekt polski. W momencie, gdy wojska rosyjskie podchodziäy
pod Tbilisi, prezydent RP Lech Kaczyþski zwoäaä zebranie prezydentów paþstw
postkomunistycznych i spotkaä siö z nimi na wiecu w centrum stolicy, by dodaè
otuchy obroþcom miasta i wymóc na Rosjanach zaprzestanie walk. Za co niemal zapäaciäby Ĕyciem, kiedy to zostaä przez Sakaszwilego zabrany na liniö frontu, jego samochód zostaä w kolumnie ostrzelany przez nieznanych sprawców.
W uznaniu zasäug zostaä za to odznaczony tytuäem: „Bohatera Gruzji”. Jego miano noszñ nazwy ulic w Tbilisi oraz Batumi. Z mediacji nic nie wyszäo, dopiero
prezydent Francji zaĔegnaä konflikt rosyjsko-gruziþski.
Konflikt rosyjsko-gruziþski ma obecnie duĔe znaczenie na postrzeganie
tego kraju w mediach Ĉwiata zachodniego. Utrwala stale stereotyp paþstwa
niestabilnego a nawet niebezpiecznego. Tymczasem Ĉladów powojennych zachowaäo siö niewiele. Rzñd gruziþski korzystajñc z pomocy europejskiej oraz
amerykaþskiej próbuje szybko uporaè siö ze skutkami wojny. W rozbudowie
jest droga szybkiego ruchu z Tbilisi do Gori, która w przyszäoĈci ma poäñczyè stolicö z wybrzeĔem Morza Czarnego. Z tejĔe samej autostrady wyróĔniajñcymi siö teĔ punktami sñ charakterystyczne w swoim wyglñdzie osiedla
253
uchodĒców gruziþskich, którzy uciekli przed wojnñ z terytorium Abchazji
oraz Osetii Poäudniowej. Poza tym, oprócz zamkniötej z Rosjñ granicy, Ĉlady
wojny tkwiñ jeszcze w umysäach ludzi. Dotychczasowy prezydent Michaä Saakaszwili zmaga siö ciñgle z opozycjñ, na czele której stoi Nina BurdĔanadze,
jedyna kobieta-polityk w zdominowanej przez möĔczyzn polityce Zakaukazia, co stanowi nie lada fenomen socjologiczny. Pomimo tych trudnoĈci ten
maäy kraj zaczyna odnosiè pewne sukcesy gospodarcze zwäaszcza od 2000
roku, kiedy dokonaä zasadniczego rozwoju gospodarczego, osiñgajñc spory
wzrost PKB i zwalczajñc inflacjö. W okresie tym Gruzja przeszäa powaĔnñ
transformacjö ustrojowñ przechodzñc z gospodarki planowej do systemu zbliĔonego do wolnorynkowej, opartego na prywatnej wäasnoĈci. Przyrost PKB,
stymulowany rozwojem sektora przemysäu i usäug, utrzymywaä siö w latach
2005-2007 na poziomie 9-12%. W 2006 roku Bank ćwiatowy okreĈliä Gruzjö
najlepiej reformowanym krajem na Ĉwiecie. Najpopularniejszym towarem
eksportowym jest wino gruziþskie. W porównaniu z sñsiedniñ Armeniñ, kraj
ten ukierunkowaä siö wyraĒnie prozachodnio. Miasta takie jak Tbilisi, Gori
czy Batumi wyglñdem przypominajñ typowñ mieszankö zachodniego Ĉwiata
z wpäywami kultury wschodniej. Drogi w Gruzji sñ na pewno lepsze niĔ w Armenii, a w gäównych miastach obecne sñ przedstawicielstwa firm i koncernów
ogólnoĈwiatowych. Prywatna inicjatywa reprezentowana jest gäównie przez
drobnych kupców oraz rolników indywidualnych, których domostwa sñ na
ogóä, chociaĔ biedne, to w miarö zadbane i uporzñdkowane. Pola obsiane zaĈ
pszenicñ, kukurydzñ lub winoroĈlñ. Pomimo trudnoĈci i siermiöĔnej jakoĈci
Ĕycia w Gruzji zwykäym ludziom Ĕyje siö znacznie lepiej niĔ przed reformami.
Przede wszystkim liberalizacja i deregulacja spowodowaäy, Ĕe w Gruzji jest
mniej korupcji niĔ osiem-dziesiöè lat temu. Gruzja poprawiäa swoje pozycje
we wszelkich rankingach wolnoĈci gospodarczej (w wielu wypada znacznie
lepiej niĔ Polska), czy dotyczñcych korupcji. Przeciötna päaca w Gruzji jest
na razie niewielka i wynosi 540 lari (ok. 865 zä) brutto. – Jednak naleĔy braè
pod uwagö siäö nabywczñ tych pieniödzy, która jest znacznie wiöksza niĔ na
przykäad w Polsce, gdzie ceny sñ wyĔsze.
Tak to polityka krzyĔuje siö w Gruzji na kaĔdym kroku z bieĔñcym Ĕyciem.
A skrajny indywidualizm miesza siö tutaj z solidarnoĈciñ narodowñ a nawet
klanowo-plemiennñ. MöĔczyĒni sñ dumni ze swoich osiñgniöè narodowych,
przyjaĒnie nastawieni do kaĔdego, kto przychodzi do nich w goĈci. Trñcajñ siö
jednorazowo policzkiem, zapraszajñ chötnie obcych do domów, czöstujñcych
ich zarazem tym, co akurat majñ pod rökñ. A Ĕe pod niñ bywa czösto wino, to
naleĔy wnieĈè toast na czeĈè goĈcia. Pada wówczas znamienne säowo: „gaumardĔos” – odpowiednik naszego „na zdrowie”. JeĈli zaĈ zostaniemy akurat zaproszeni na uroczystoĈè rodzinnñ, to bñdĒmy pewni, Ĕe zostaniemy uroczyĈcie
ugoszczeni przez specjalnego mistrza ceremonii, jakim jest Tamada. Nam udaäo siö doĈwiadczyè kilka razy szczególnej adoracji przez miejscowych, kiedy
254
to w najmniej oczekiwanych momentach byliĈmy zapraszani na pogawödki do
„obcych-nieobcych domów”. Warto teĔ powiedzieè parö säów o miejscowych
kobietach. Wydajñ siö byè one bardziej konserwatywne od möĔczyzn, nie tylko
pod wzglödem ubioru, lecz i zachowania. Zwäaszcza na prowincji ubierajñ siö
one bardziej tradycyjnie niĔ w miastach. Symbolem tego moĔe byè czarny strój,
który kontrastuje z biaäñ jak papier skórñ. (Trudne do pojöcia dla Europejczyka, przebywajñcego akurat latem w Gruzji)! W stolicy i miastach nie róĔniñ siö
zbytnio od ich europejskich rówieĈniczek, moĔe z jedynñ róĔnicñ jest ich charakterystyczny wyglñd twarzy. Ponadto daje siö wyczuwaè bardziej zachowawcze zachowanie do obcokrajowców aniĔeli w przypadku möĔczyzn. Wynika to
prawdopodobnie z powodu patriarchalnego na Kaukazie traktowania kobiet
i obowiñzujñcej, zwäaszcza w tradycji Zakaukazia prawo zemsty, w przypadku
gdy kobieta wyjdzie za mñĔ, szczególnie za obcokrajowca, bez zgody rodziny
czy klanu. Nie mniej jednak nie przeszkadza to nawiñzaniu znajomoĈci.
Bödñc przejazdem czy teĔ z wycieczkñ na kilka dni warto jednak odwiedziè parö charakterystycznych dla tego kraju miejsc.
Tbilisi-stolica kraju, to trochö ponad milionowe miasto, poäoĔone w dolinie
rzeki Kury. Siedziba parlamentu oraz prezydenta Gruzji. Nazwa jego pochodzi
od legendy. OtóĔ król gruziþski Wachtang Gorgasali wybraä siö wraz ze swojñ Ĉwitñ na polowanie w okolicach dzisiejszego miasta. W czasie tych äowów
królewski sokóä pochwyciä baĔanta, po czym oba ptaki zniknöäy z oczu polujñcych. Po däugich poszukiwaniach myĈliwi odnaleĒli Ēródäo, w którym leĔaäy
obok siebie – martwy sokóä wraz ze zdobyczñ. Okazaäo siö, Ĕe Ēródäo to byäo
gorñce, a ptaki, które do niego wpadäy, sparzone zostaäy ukropem. Zadziwiony
tym, co siö staäo, król Gorgasali przyjrzaä siö bliĔej okolicy – malowniczym stokom górskim pokrytym lasami i Ĕyznej dolinie rzeki. Stwierdziä teĔ, Ĕe miejsce
to obfituje w Ēródäa, z których wiökszoĈè byäa gorñca. Oczarowany piöknem
okolicy nakazaä zaäoĔyè tu miasto, któremu z powodu licznych ciepäych Ēródeä
nadano nazwö „Tbilisi”, pochodzñcñ od gruziþskiego säowa „tbili” (ʯʩʰʲʰ)
– ciepäy. Samo miasto sprawia wyglñd skrzyĔowania zachodnioeuropejskiego
miasta z jego wschodnim odpowiednikiem. A wiöc kilka wieĔowców i starych,
pamiötajñcych jeszcze czasy carskie, kamienic z odrapanymi blokowiskami
i slumsami. W centrum miasta, obok paäacu prezydenckiego, znajduje siö strefa odpoczynku, peäna zieleni i wody. Nad miastem góruje twierdza, wieĔa telewizyjna oraz pomnik Matki-Gruzji. W samym mieĈcie moĔna zobaczyè jeszcze
Stare Miasto wraz z twierdzñ Narikala, peäne urokliwych kamienic i dawnych
Ĉwiñtyþ, takich jak: Anczischati, Sioni i Metechi. StaroĔytne termy zasilane
gorñcymi Ēródäami wód leczniczych, juĔ od ponad 1500 lat zachwycajñ swych
goĈci. Mamadavitis Monasteri, czyli Klasztor Ĉw. Dawida, malowniczo poäoĔony ponad miejskñ zabudowñ na stokach góry Mtacminda, skñd moĔna podziwiaè piöknñ panoramö Tbilisi. Gäównñ osiñ miasta jest Aleja Szoty Rustawelego
– reprezentacyjna ulica, na której skupia siö Ĕycie towarzyskie miasta; usiana
255
jest okazaäymi budowlami, ekskluzywnymi sklepami i restauracjami, wyróĔnia
siö wyjñtkowym zagöszczeniem hoteli, sklepików z pamiñtkami, bankomatów
i kafejek internetowych. Warto udaè siö na wieczorny spacer po mieĈcie, kiedy
to moĔna poczuè atmosferö tego miasta wäaĈnie o tej porze dnia. W dzieþ natomiast skwar w mieĈcie jest nie do zniesienia. Chwilö ochäody moĔna znaleĒè
nad rzekñ Kurñ lub teĔ w miejscowych parkach i przy hydrantach z wodñ pitnñ.
Nad bulwarem nadrzecznym moĔna spotkaè wödkarzy oraz grupki möĔczyzn
raczñcych siö piwem „Kazbegi” lub „Nakhaktari” lub róĔnymi rodzajami miejscowych win. Gruzja to przecieĔ „ojczyzna wina”. Przemawiajñ za tym odkrycia
archeologiczne z okolic Szulaweri we wschodniej Gruzji. Najstarsze pozostaäoĈci wina znaleziono w glinianych naczyniach liczñcych sobie ponad 6 tys. lat
przed Chrystusem. Szulaweri leĔy w Kachetii, czyli regionie znanym od dawien
dawna z doskonaäych warunków klimatyczno-glebowych do uprawy winoroĈli.
Przypuszcza siö, Ĕe nie tylko winiarska technologia, ale i Ēródäo säowa „wino”
leĔy na ziemiach gruziþskich. Greckie „ojnos” i äaciþskie „vinum” wprawdzie
daäy poczñtek nazwie wina w innych jözykach, lecz same pochodzñ byè moĔe
od gruziþskiego säowa „ghwino”. Wspomnijmy jeszcze parö säów o innych alkoholach. Wymieniäem najbardziej znane piwa: „Kazbegi” czy „Nathaktari”, które
niczym w smaku nie ustöpujñ polskim piwom, chociaĔ sñ od naszych lĔejsze.
Lecz juĔ mocne trunki, jak Ushba czy tzw: „czacza”, czyli bimber z winogron,
powalajñ wröcz swojñ mocñ na nogi.
Wödrujñc tak po mieĈcie warto zajrzeè do miejscowych knajpek i restauracji, by posmakowaè tamtejszej kuchni. Kuchnia zajmuje szczególne miejsce
w gruziþskiej tradycji i jest czöĈciñ toĔsamoĈci dzisiejszych Gruzinów. ãagodny i zróĔnicowany klimat zapewnia obfitoĈè i róĔnorodnoĈè päodów rolnych,
w tym wielu aromatycznych przypraw. W ciepäym säoþcu dojrzewajñ soczyste
pomidory, arbuzy, melony, winogrona, a takĔe karalioki (szaron) i dorodne
bakäaĔany. Z kolei górskie hale dostarczajñ baraniny oraz setek gatunków
sera. Dziöki temu narodowa kuchnia szczyci siö bogactwem potraw i „orgiñ”
smaków. WĈród rozmaitych daþ znajdzie siö teĔ wiele ciekawych pozycji dla
wegetarianów. Gäównym daniem bywa czösto chinkali. Jest to rodzaj pieroga,
który faszeruje siö miösem. Chinkali posiadajñ swój oryginalny ksztaät, a podawane na gorñco zawierajñ wewnñtrz aromatyczny rosóä. Chinkali czösto sñ
zamawiane w restauracjach podczas spotkaþ w gronie przyjacióä. Mcwadi, czyli szaszäyki posypane przyprawami sñ czösto zamawiane w restauracjach oraz
przyrzñdzane podczas wypadów na pikniki za miastem. Na jesieni przyprawia
siö je ziarenkami granatów. Oprócz tego typowym daniem gulaszowym jest
Ostry. To gösta zupa z kawaäkami miösa oraz warzyw. Poza tym wymieþmy na
koniec jeszcze säynny placek serowy Chaczapuri. To chyba najbardziej stereotypowo znana potrawa gruziþska. Te i inne potrawy moĔna wypróbowaè w krakowskich warszawskich restauracjach, serwujñcych gruziþskñ kuchniö, czyli
przewaĔnie wszödzie tam w Polsce, gdzie osiedliäa siö diaspora z tego kraju.
256
Wspominajñc o Tbilisi nie sposób nie napisaè parö säów o miejscowym metrze. Tbiliskie metro ma 2 linie i liczy w sumie 21 stacji (jedna stacja wspólna).
DäuĔsza linia (16 stacji) ciñgnie siö wzdäuĔ gäównej osi miasta, która biegnie
równolegle do rzeki Mtkwari. Dziöki temu metro umoĔliwia szybki dojazd
w rejon najwaĔniejszych dla turysty obiektów, takich jak zabytki i wözäy komunikacyjne. Napisy na peronach sñ doĈè nieliczne (zwäaszcza w porównaniu
z warszawskim metrem) i do tego w jözyku gruziþskim. Pomocne mogñ siö
okazaè dĒwiökowe komunikaty z nazwami stacji oraz inni pasaĔerowie. Tbiliskie metro powstaäo juĔ w 1965 roku, kiedy trwaäa w najlepsze „zimna wojna”. Byè moĔe ówczesne poczucie zagroĔenia nuklearnego spowodowaäo, Ĕe
zdecydowano siö je urzñdziè na znacznej gäöbokoĈci. A nastrój wojny pozostaä
do dzisiaj, gdyĔ podczas robienia zdjöcia wnötrza jednej ze stacji podszedä do
nas miejscowy policjant i kazaä wykasowaè nam caäoĈè zdjöè wykonanych na
tej stacji. Szkoda, bo byäo moĔna podziwiaè stary tabor poradziecki wraz z wystrojem wnötrz poszczególnych stacji. Ponadto wyczuwalna byäa na niektórych stacjach woþ zgniäych jaj. Podobno nie bierze siö to ze stanu czystoĈci,
lecz jest przejawem obecnoĈci wód termalnych bogatych w siarkö. Niemniej
jednak sfotografowaliĈmy obiekt strategiczny, pomimo tego, Ĕe obrazki z metra tbiliskiego moĔna obejrzeè sobie w Internecie, zostaliĈmy potraktowanie
dosyè äagodnie. Nie byä to zresztñ jeden taki przypadek. Wödrujñc pewnego
razu na tyäach paäacu prezydenckiego, zostaliĈmy zatrzymani przez ochronö paäacu, z powodu robienia zdjöè temu obiektowi, a raczej jego otoczeniu.
Ochroniarz pobiegä za nami i kazaä nam skasowaè wszystkie zdjöcia dotyczñce samego paäacu. Nie wiedzieliĈmy o zakazie, bo Ĕadnych ostrzeĔeþ nie byäo
w pobliĔu. Wszödzie w Europie bowiem a nawet w USA nie ma problemu z robieniem zdjöè gäównym budynkom paþstwowym. A tutaj takie zaskoczenie.
Za to samo otoczenie paäacu Ĕywo przypominaäo krajobraz kresowy z XVII
wieku, kiedy to obok paäacu magnaterii sñsiadowaäy ubogie slumsy biedoty
miejskiej. Proszö sobie wyobraziè rozwalajñce siö szaäasy lub domki w pobliĔu Belwederu. Wprost nieprawdopodobne.
W dalszñ drogö udaliĈmy siö do Batumi, tego znanego z piosenki Filipinek, zespoäu z lat szeĈèdziesiñtych. Piöknie poäoĔone nad Morzem Czarnym,
liczy 121 tys. mieszkaþców i jest stolicñ autonomicznego regionu Gruzji – AdĔarii. Mieszkajñ w nim Gruzini, Rosjanie, Ormianie, równieĔ kiedyĈ Polacy, no
i AdĔarowie. Specyficzna grupa gruziþska, która przeszäa na islam, w czasach
gdy tereny te przynaleĔaäy do Imperium Osmaþskiego. Obecnie majñ oni
swój parlament i prawa autonomiczne. Od 1878 roku zaznaczyä siö dynamiczny rozwój, zwiñzany gäównie z przyznaniem miastu statusu „porto franco”
i rozbudowñ portu. W tym czasie oficjalna nazwa miasta brzmiaäa „Portowe Miasto Batumi”. Osuszenia bäot, które otaczaäy miasto, podjñä siö Polak
w säuĔbie rosyjskiej – gen. ēygulski. To dopiero umoĔliwiäo rozbudowö miasta. Na terenach osuszonych zaäoĔono ekskluzywne dzielnice willowe i parki.
257
Od koþca XIX wieku miasto przeksztaäca siö stopniowo w modny kurort. Do
Batumi Ĉciñgajñ – w celu poszukiwania pracy lub wypoczynku przedstawiciele wielu narodów Ĕyjñcych w Imperium Rosyjskim. Szlachta i bogaci kupcy
budujñ liczne paäace, które do dnia dzisiejszego stanowiñ ozdobö miasta. Powstajñ säynne ogrody i parki Batumi – z Batumskim Ogrodem Botanicznym
na czele (w jego skäad wchodzi m.in. las bambusowy). W Batumi urodziä
siö Witold Grabowski – polski prawnik, minister sprawiedliwoĈci i naczelny
prokurator II RP. Do najwaĔniejszych atrakcji miasta naleĔñ: turecki meczet
z drugiej poäowy XIX wieku, dawna eklektyczna zabudowa willowa, Park
Przymorski, Ogród Botaniczny, Uniwersytet (leĔñcy bezpoĈrednio przy plaĔy
nadmorskiej), synagoga, dawny koĈcióä katolicki z poczñtku XX wieku, delfinarium oraz jedno z dwóch obecnie czynnych w Gruzji muzeów Józefa Stalina
(w likwidacji). W mieĈcie znajduje siö wiele instytucji kulturalnych – AdĔarskie Muzeum Krajoznawcze (z dziaäem prezentujñcym dzieje AdĔarii, z dziaäem etnograficznym; w staäej ekspozycji równieĔ „Zäoty Skarb” – zabytki epoki
antycznej), Muzeum Archeologiczne, Galeria Sztuki, teatr dramatyczny, kina.
W okresie letnim jest to miejsce licznych festiwali i spotkaþ o charakterze
kulturalnym (m.in. festiwal muzyki klubowej, festiwal filmowy itp.). Podczas
pobytu w Batumi zauwaĔyliĈmy, Ĕe miasto duĔo inwestuje w infrastrukturö.
Zbudowano ogromny szeroki bulwar nadmorski, a nawet jego czöĈè nazwano
imieniem Lecha i Marii Kaczyþskich. PlaĔa kamienista dodaje mu swoistego
uroku, gdyĔ wzdäuĔ plaĔy posadzone sñ palmy i roĈlinnoĈè egzotyczna, co wyzwala w pamiöci obrazki niczym z Karaibów. Krajobraz nadmorski jest bardzo
Batumi – aleja Lecha i Marii Kaczyþskich.
Fot. ze zbiorów autorów
258
zróĔnicowany, rozciñgajñce siö w pobliĔu Turcji plaĔa, zbiega siö z wysokimi
górami, co sprawia, Ĕe klimat zmienia siö bardzo szybko w zaleĔnoĈci od wysokoĈci. Niestety, nie ma juĔ herbacianych pól, produkcja herbaty po prostu
przestaäa siö opäacaè i istnieje juĔ tylko w historii. Zaskakujñce jest natomiast
säabe wykorzystanie walorów turystycznych w samym mieĈcie. Pomimo lata,
niewiele osób kñpaäo siö w morzu, a kawiarenki teĔ nie grzeszyäy täokiem. Turystów zachodnich byäo bardzo niewielu. Tutaj käania siö zapewne negatywna
kampania reklamowa oraz zäa opinia o Gruzji, stereotypowa, niesprawiedliwa, no i niedofinansowanie infrastruktury. Pewnym dysonansem moĔe byè
fakt, Ĕe w centrum miasta znajduje siö jedyny obecnie port morski Gruzji.
Z Baku biegnie takĔe rurociñg do Batumi, który ma staè siö w przyszäoĈci
fragmentem rurociñgu Sarmatia, majñcego transportowaè azerskñ ropö z Morza Kaspijskiego.
Warto teĔ udaè siö równieĔ w pobliĔe Batumi, by zwiedziè twierdzö Gonio.
Twierdza Gonio jest rzymskñ fortyfikacjñ przy ujĈciu rzeki Czorochi do Morza Czarnego w AdĔarii, 15 km na poäudnie od Batumi przy granicy z Turcjñ.
Najstarszñ wzmiankö o tej fortecy znajdujemy u Pliniusza Sekundusa (I wiek
n.e.). W II wieku naszej ery Gonio byäo dobrze ufortyfikowanym rzymskim
miastem ówczesnej Kolchidy (kraina leĔñca na wybrzeĔu Morza Czarnego,
dzisiejsza Gruzja). W czasach póĒniejszych, za panowania bizantyjskiego,
miasto upadäo. Nazwö „Gonio” po raz pierwszy wzmiankowaä Michel Panaretos w XIV wieku. W tym miejscu istniaäa równieĔ przez krótki okres genueþska fabryka. W 1547 roku forteca zostaäa zdobyta przez Turków osmaþskich,
którzy utrzymywali jñ do 1878 roku, kiedy to na podstawie traktatu w San
Stefano AdĔaria staäa siö czöĈciñ Rosyjskiego Imperium. Miasto säynöäo teĔ
z teatru i hipodromu. Legenda gäosi, Ĕe na terenie fortecy znajduje siö grób
ćwiötego Macieja, który przyäñczyä siö do grona 12 apostoäów po Ĉmierci Judasza. Rzñd gruziþski zabrania jednak prowadzenia wykopalisk w pobliĔu
cmentarza. Prace archeologiczne przeprowadzane sñ w pobliĔu fundamentów fortecy i dotyczñ gäównie czasów rzymskich.
Gonio jest obecnie bardzo popularne wĈród turystów. WiökszoĈè z nich
przybywa z Tbilisi w miesiñcach letnich, aby rozkoszowaè siö plaĔami, które
sñ o wiele czystsze niĔ te w Batumi (zlokalizowanym 15 km dalej na póänoc).
Kolejnym etapem podróĔy po Gruzji jest maäa miejscowoĈè uzdrowiskowa
BordĔomi. PoäoĔone jest w górach Maäego Kaukazu, nad rzekñ Kurñ. Wokóä miasta roztaczajñ siö tereny Parku Narodowego Borjomi-Kharagauli. Zamieszkiwane jest przez okoäo 15 tys. mieszkaþców. BordĔomi kandydowaäo
do organizacji Zimowych Igrzysk Olimpijskich w 2014 roku, jednak nie zostaäo wybrane (Igrzyska odbödñ siö w rosyjskim Soczi). Miasto säynie z butelkowanej w tym uzdrowisku wody mineralnej „Borjomi”, bardzo znanej jeszcze
w ZSRR. W maju 2006 roku, na fali ochäodzenia stosunków rosyjsko-gruziþskich, rosyjskie wäadze zakazaäy importu wody Borjomi do Rosji, co ze wzglö-
259
du na siäö marki, spotkaäo siö z protestami. Pomimo utraty gäównego rynku
zbytu, producent wody kontynuuje ekspansjö w innych krajach (w 2006 roku
wĈród odbiorców wody byäo 28 paþstw). Miasto sprawia wraĔenie niedoinwestowanego i trochö zniszczonego przez system sowiecki. Tu i ówdzie straszñ
resztki ĈwietnoĈci miasta w postaci opuszczonych budynków po dawnych sanatoriach, które zlokalizowane byäy na zboczach otaczajñcych go wzniesieþ.
Mimo to, powoli zaczyna wracaè do swojej ĈwietnoĈci z czasów carskich.
Z zagranicznñ pomocñ odnowiono park zdrojowy i Ēródäo wody pitnej. Rekonstruuje siö obecnie dawnñ pijalniö, powstajñ maäe pensjonaty. W centrum
miasta dziaäa nawet informacja turystyczna, w pobliĔu której natknöliĈmy siö
na nielicznych turystów, tym razem z Francji. Zapewne stanowili oni nie lada
atrakcjö, gdyĔ wkrótce potem miejscowy pracownik informacji turystycznej
zaproponowaä, tym razem nam, byĈmy udzielili drugiemu programowi telewizji gruziþskiej specjalnego wywiadu na okolicznoĈè przyjazdu do tego miasta.
Po czym udaliĈmy siö na prywatnñ kwaterö w miejsce niezwykäe, bo przypominajñce skrzyĔowanie slumsów z ogródkami dziaäkowymi, zlokalizowane
prawie pod mostem. Nazajutrz udaliĈmy siö do Parku Narodowego Kharagauli. Tam czekaäy na nas góry Maäego Kaukazu, o wysokoĈci 800 do 2600
m. n.p.m. Przypominajñ one trochö nasze Bieszczady i Beskidy. Jest tu ponad
10 tras turystycznych o róĔnym stopniu trudnoĈci. Swoistñ atrakcjö stanowi
podróĔ po szlakach turystycznych koniem lub zaprzögiem. Natomiast dla miäoĈników wraĔeþ i starej techniki BordĔomi oferuje równieĔ przejazd kolejkñ
linowñ na jednñ z okolicznych gór, której wiek szacuje siö na wczesne lata
Park krajoznawczo-przyrodniczy w BorĔomi.
Fot. ze zbiorów autorów
260
50. Podczas jazdy wszystko siö trzösie, a drzwi wejĈciowe typu: „harmonijka”
zachöcajñ do skoku z gondoli niczym na „bunge”. Z góry szczytu rozciñga siö
wspaniaäy widok na miasto i okolicö, a posiliè siö moĔna w miejscowej restauracji. I taka perspektywa pozostanie na zawsze pamiöci.
Gori, to nastöpny etap podróĔy po Gruzji. Stolica Kartli, liczñca prawie 50
tys. mieszkaþców. Miasto leĔy na póänocny zachód od Tbilisi u ujĈcia rzeki
Liakhvi do rzeki Mtkvari (Kura), ma 46 680 mieszkaþców. Jest administracyjnym, kulturalnym i przemysäowym centrum okrögu o rozwiniötym rolnictwie.
W Gori znajduje siö teatr, muzeum historii i sztuki gruziþskiej, uniwersytet
i wiele szkóä wyĔszych. Gäówne zakäady przemysäowe naleĔñ do przemysäu
baweänianego i maszynowego, lecz przede wszystkim znane jest z tego, iĔ
urodziä siö w nim Josif Wissarionowicz DĔugaszwili, zwany Stalinem. Dom,
w którym siö urodziä i Ĕyä do 1883 roku, jest miejscem pamiöci – muzeum
z eksponatami poĈwiöconymi jego osobie. Na rozkaz Berii zostaä zadaszony specjalnñ attykñ neoklasycystycznñ z epoki gäöbokiej komuny. Do
2010 roku, przed miejskim ratuszem staä pomnik Stalina, który dwukrotnie próbowano zburzyè w 1953 i 1988 roku, ale mieszkaþcy Gori protestowali. Pomnik zostaä usuniöty ostatecznie w nocy 24 czerwca 2010 roku ku
zaskoczeniu mieszkaþców miasta. Ma on zostaè przeniesiony do znajdujñcego siö nieopodal muzeum poĈwiöconego Stalinowi. Wnötrza owego
muzeum Ĕywo przypominajñ typowe placówki propagandowe z minionego
okresu. Pompa i patos graniczñ tutaj z absurdem i groteskñ podlanñ grubñ warstwñ kurzu. Mnóstwo zdjöè, schematów oraz darów, jakie otrzymywaä z caäego Ĉwiata, w tym jeden polski rarytas – okolicznoĈciowy talerz pamiñtkowy: „Dar Robotników z Waäbrzycha”. Tym, którym jeszcze
maäo, mogñ jeszcze na deser obejrzeè salonkö Stalina, którñ podróĔowaä
na konferencjö w Poczdamie. To kompletnie wyposaĔony wagon z wszelkimi udogodnieniami, jakimi dysponowaä dyktator, od äazienki, gabinetu
poczñwszy a skoþczywszy na sali konferencyjnej. Sama postaè Stalina budzi wciñĔ kontrowersje i chociaĔ rozsäawiäa Gruzjö, to jest obecnie skrycie znienawidzona. Najchötniej Gruzini schowaliby jñ do lamusa historii,
jednakĔe zupeänie mimowolnie staä siö on produktem turystycznym, na
którym moĔna zarobiè. Stñd najchötniej odwiedzajñ to miejsce turyĈci
z zagranicy, w tym takĔe i Polacy. Lecz nie tylko, bo nieproszonymi goĈèmi
zostali niedawno Rosjanie, którzy w sierpniu 2008 roku zbombardowali miasto. Uszkodzeniu lub zniszczeniu ulegäo wówczas wiele budynków. Jednak
siäy gruziþskie odparäy atak rosyjskich czoägów 5 km od miasta. Od 13 do
22 sierpnia miasto znajdowaäo siö pod okupacjñ wojsk rosyjskich. Oprócz
tego warto poczuè klimat miasta udajñc siö na miejscowy bazar lub pójĈè na
górujñcñ nad miastem twierdzö Goris Ciche, jaka powstaäa pomiödzy III a II
wiekiem p.n.e., by podziwiaè piökno doliny rzeki Kury oraz majaczñce w tle
oĈnieĔone szczyty Kaukazu.
261
A jeĈli mowa o Kaukazie, to udajmy siö na koniec z wizytñ do Kazbegi.
Paramiasto Kazbegi przypominaäo wschodnioeuropejski Tybet czy Boliwiö.
Gigantyczne góry dokoäa i kamiennoĈè we wszystkich postaciach: niskie
domki z kamienia, ogrodzenia z päaskich kamieni, pola rodzñce kamienie.
Po tym wszystkim äaziäy krowy. RóĔne: brñzowe, rude, biaäe, czarne, czarno-biaäe, biaäo-czarne. Wciskaäy w gäowy idiotyczne skojarzenie z kotami, bo
äaziäy i polegiwaäy wszödzie: po schodach, parkach i tarasach widokowych.
Otwieraäy sobie mordami furtki i wäaziäy ludziom na podwórza. Nie byäo ich
tylko na drzewach. Chroniäy siö przed upaäem w starej, zniszczonej i niedokoþczonej dolnej stacji kolejki linowej, którñ Gruzini skazali na niebyt, nie
dopuszczajñc do powstania tego przedsiöwziöcia, jakie wedäug nich, byäoby
Ĉwiötokradztwem wzglödem Ĉwiötej góry Kazbeg. Góry wygasäego wulkanu
o wysokoĈci ponad 5 tys. m. n.p.m., na który wspinajñ siö alpiniĈci z caäego
Ĉwiata, w tym najwiöksza grupa, jakñ stanowili Polacy. Ten graniczny szczyt
odgradzajñcy Rosjö od Gruzji znany jest z mitu o Prometeuszu, który zostaä
ukarany przez bogów na wyszarpywanie przez söpa odrastajñcej wñtroby, za
to Ĕe skradä bogom ogieþ i przekazaä go ludziom. Stare ruiny koĈcioäa mieszaäy siö z nowymi ruinami. Dawno, dawno temu wäadza radziecka pobudowaäa
w Kazbegi wielkie budynki publiczne, które stajñ teraz nieuĔywane. Przypominaäy Ĉwiñtynie starodawnych bóstw, których nie bardzo juĔ wiadomo, jak
czciè. Mieszkaþcom Kazbegi za miejsca publiczne wystarczaäy poutykane
tu i ówdzie niewielkie sklepiki, w których, na wyĈcieäanych papierem bñdĒ
ceratñ póäkach, staäy konserwy, wódka, kieäbasa, wino, sery, piwo i batony.
Te niewielkie budynki sklepów i kilka äawek przytulonych do nich wäaĈciwie tworzyäy centrum miasta. Bo Gruzja w okolicach Kazbegi staje siö kiszkñ wciĈniötñ pomiödzy Osetiö Poäudniowñ, Osetiö Póänocnñ a Czeczeniö. Od
strony gruziþskiego interioru prowadzi do Kazbegi droga, taka Ĕe wäos siö
na gäowie jeĔy: samochody na paluszkach przemykajñ przez tunele, wyglñdajñce jak bramy do radzieckiej wersji Hadesu. Piökne widoki mieszajñ siö
z czymĈ, co wyglñda jak poraĔka cywilizacji, choè i tak – na dobrñ sprawö
– jest jej zwyciöstwem. To gruziþska droga wojenna. Postawili jñ Rosjanie,
i droga przez däugi czas byäa rosyjskñ igäñ wbitñ w gruziþskie ciaäo, za której
pomocñ póänocni sñsiedzi aplikowali Kaukazowi swoje wpäywy. To po prostu koniec Ĉwiata. Teraz kiszka, w której leĔy Kazbegi, jest Ĉlepa. Rosyjska
granica niby jest otwarta, ale ruchu na niej nie ma. Ot, wszystkiego kilka
samochodów. O wizy do Rosji Gruzinom bardzo trudno. Wymiana handlowa
praktycznie nie istnieje. Rosjanie blokujñ miödzy innymi import gruziþskich
win. Winiarze biadolñ. Narzekajñ, Ĕe do Rosji moĔna byäo eksportowaè byle
„szajs” i szäo jak woda, a teraz trzeba konkurowaè z zachodnimi winami na
zachodnich rynkach. Po gruziþskiej drodze wojennej prawie nie jeĔdĔñ juĔ
tiry. Zimñ poruszajñ siö niñ jedynie Ormianie, dla których to jedyna trasa do
Rosji. JeĔdĔñ tylko marszrutki i taryfy woĔñce zachodnich turystów do Kaz-
262
begi. Kierowca naszej marszrutki prowadziä tak, jakby chciaä popeäniè samobójstwo. Rozmawiaä przez komórkö, a drugñ Ĕegnaä siö za kaĔdym razem,
gdy mijaä monastyr, a na kierownicö brakowaäo juĔ röki. Nie moĔna mieè
wszakĔe wszystkiego. Siedzñca obok nas dziewczyna z Polski przez 15 minut
zasäania twarz rökoma i co chwilö pytaäa siö, czy juĔ skoþczyäy siö serpentyny
i 100 metrowe przepaĈcie. A trzeba dodaè, Ĕe zwäaszcza górny odcinek tej
trasy to czysty rajd enduro, nawierzchnia asfaltowa nie istnieje, a mnóstwo
dziur sprawia, Ĕe samochód zatrzymuje siö dosäownie nad przepaĈciñ. My
postanowiliĈmy udaè siö na granicö rosyjsko-gruziþskñ. WszakĔe to tylko
12 km, ale w jej stronö jadñ nieliczne tylko samochody. Próbujemy zäapaè
jakieĈ auto, w koþcu zatrzymuje siö osobowe auto, a w nim dwóch möĔczyzn.
Dowiadujemy siö, Ĕe jeden z nich to znany gruziþski rzeĒbiarz, twórca pomnika Tamary w mieĈcie Acchalyche. W pewnym momencie zatrzymaä samochód
nad przepaĈciñ i zaproponowaä nam toast z baniaka, peänego wina, wznoszñc
jednoczeĈnie toast na czeĈè przyjaĒni polsko-gruziþskiej. Po trzeciej kolejce
wsiedliĈmy ponownie do samochodu i odjechaliĈmy dalej w stronö granicy.
Okazaäo siö bowiem, Ĕe rzeĒbiarz miaä zlecenie na wykonanie päaskorzeĒb do
nowo otwartego monastyru, bödñcego jednoczeĈnie pomnikiem prawosäawnej religijnoĈci gruziþskiej, stojñcego centralnie naprzeciwko rosyjskiego
przejĈcia granicznego. Nam udaäo siö zobaczyè z daleka opustoszaäñ granicö
i porozmawiaè z Rosjanami, którzy autostopem chcieli dotrzeè do Moskwy.
WróciliĈmy jednak z powrotem z pielgrzymkñ gruziþskñ, która akurat odwiedzaäa to miejsce. A dzieþ wczeĈniej uczestniczyäa w uroczystoĈciach ku czci
Ĉwiöta ikony Matki Boskiej, jaka odbyäa siö w monastyrze Tsminda Sameba.
Widok na górö Kazbeg.
Fot. ze zbiorów autorów
263
Ten poäoĔony na wysokoĈci okoäo 2 tys. metrów monastyr, to Ĉwiöte miejsce
Gruzinów, wedäug których przepowiednia mówi, Ĕe jeĔeli Chrystus przyjdzie
powtórnie na ziemiö, to nastñpi to wäaĈnie w tym miejscu. Nam udaäo siö
trafiè na miejscowe uroczystoĈci religijne. Pielgrzymi wchodzili na górö pieszo lub teĔ wjeĔdĔali czym siö da, by wreszcie po kilku godzinach wspinania
ujrzeè zapierajñcy dech widok Ĉwiñtyni na tle biaäego szczytu Kazbegu. Ludzi
byäo tak duĔo, Ĕe nie mieĈcili siö w maäej Ĉwiñtyni, czöĈè wiernych gromadziäa
siö w pobliĔu Ēródeäka, a inni modlili siö pod murami Ĉwiñtyni, niczym ēydzi
pod „ćcianñ Päaczu”. W pewnym momencie nastñpiäo duĔe poruszenie, wierni
wyszli ze Ĉwiñtyni wraz z popem niosñcym ikonö i zaczöli jñ dotykaè niczym
nieosiñgalny punkt. Po obejĈciu monastyru weszli z powrotem do Ĉwiñtyni
i zaczñä padaè deszcz. W tle majaczyä Kazbeg i wyglñd tej góry na zawsze
zostanie w pamiöci tych, co odwiedzili ten kraj.
Caäe Zakaukazie to rejon tajemniczy, groĒny, nieprzystöpny, ale jednoczeĈnie znajomy i peäen ciepäa. Tutaj moĔe siö praktycznie wszystko zdarzyè. Tak jak krajobraz Kaukazu i ciepäo dolin oraz kamienistych plaĔ äñczñ
siö ze sobñ w jedno, dajñc poczucie zäudnego bezpieczeþstwa, tak przyroda spaja ludzi i zaraĔa przyjezdnych ogromnñ goĈcinnoĈciñ. Kwintesencjö
tego kraju niech na koniec naszej podróĔy przypomni legenda o powstaniu
Gruzji.
Kiedy u zarania dziejów Bóg stworzyä ćwiat zebraä w jednym miejscu
wszystkie narody. Nastöpnie powiedziaä do wielkiego täumu, Ĕe teraz sprawiedliwie podzieli Ziemiö i kaĔdy naród otrzyma swój skrawek planety. OczywiĈcie kaĔdy naród chciaä otrzymaè jak najbardziej urodzajny zakñtek, wiöc
powstaä wielki harmider i Ĉcisk. Widzñc to zamieszanie i przepychanki Bóg
rozkazaä ludom zajñè miejsce w kolejce, tak aby podchodzili pojedynczo.
W naturze Kartlów (Gruzinów) nie leĔy awanturnictwo, ostra rywalizacja
i rozpychanie siö äokciami przez täum. Zobaczywszy däugñ aĔ po horyzont kolejkö uznali oni, Ĕe zamiast sterczeè godzinami w palñcym säoþcu, lepiej usiñĈè
w cieniu drzewa, wznosiè winem toasty, radoĈnie Ĉpiewaè, taþczyè i oddaè
siö ucztowaniu. Spödzajñc czas na sielskiej zabawie Kartlowie (Gruzini) zapomnieli o podziale Ziemi i caäym zamieszaniu wokóä tego. Kiedy ostatnie narody otrzymaäy w posiadanie kawaäek Ziemi, ucichä ten caäy wczeĈniejszy zgieäk
i zniknöäa ogromna kolejka. Wtedy Bóg usäyszaä odgäosy wesoäych pieĈni
i säowa kwiecistych toastów dobiegajñce spod drzewa, gdzie bawiäa siö gromada Kartlów. Stwórcy zrobiäo siö Ĕal tych pogodnych, uĈmiechniötych ludzi,
gdyĔ rozdaä juĔ wszystkie ziemie, a dla nich nie pozostaäo juĔ nic. Jednak
nagle twarz Boga radoĈnie zajaĈniaäa. Przywoäaä do siebie (Kartlów) Gruzinów i powiedziaä: „Kiedy inni täoczyli siö i sprzeczali miödzy sobñ wy staliĈcie
z boku. Kiedy inne narody äokciami walczyäy o dogodne miejsce w kolejce,
wy zachowaliĈcie pogodny nastrój i oddawaliĈcie siö ucztowaniu. Wprawdzie,
podzieliäem juĔ caäñ planetö miödzy inne narody, ale pozostaä mi jeszcze naj-
264
piökniejszy zakñtek – kipiñcy zieleniñ, peäen Ĕyznych pól i malowniczych gór,
w których Ĕyje mnóstwo äownej zwierzyny. Jest to istny Raj na Ziemi, dlatego postanowiäem zatrzymaè go dla siebie, abym miaä gdzie odpoczywaè. Nie
chcö, aby wasze radosne twarze zalaäy siö äzami sierot, które wiecznie bäñkajñ
siö po ćwiecie w poszukiwaniu miejsca do Ĕycia. Postanowiäem wiöc, Ĕe ten
rajski zakñtek stanie siö waszym domem. ēyjcie w nim tak szczöĈliwie i wesoäo jak to pokazaliĈcie teraz! Odtñd ziemia ta bödzie nazywana „Sakartwelo”,
czyli „Ziemia Kartlów”.
265
266
ROZDZIAã IV
MATERIAãY đRÓDãOWE
267
LIST OTWARTY DO EGZEKUTYWY KW PZPR
W GDAýSKU Z 1956 ROKU
Rok 1956 byä rokiem przeäomu w historii powojennej Polski. Po krwawych
wydarzeniach poznaþskich w czerwcu tego roku, w paĒdzierniku doszäo do
przesilenia politycznego, które na stanowisko I sekretarza Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, wyniosäa Wäadysäawa Gomuäkö
(znanego takĔe pod organizacyjnym pseudonimem „towarzysza Wiesäawa”).
Gomuäka, wiöziony w czasach stalinizmu za „prawicowe odchylenia”, byä jednym z niewielu polskich komunistów, dziaäajñcym caäe Ĕycie na terenie Polski,
a nie bödñcym jedynie „oddelegowanym do pracy na odcinku warszawskim”
przez Józefa Stalina. Przejmujñc wäadzö potrafiä przekonaè jednak radzieckiego
przywódcö Nikitö Chruszczowa, Ĕe Polska Rzeczpospolita Ludowa dalej pozostanie lojalnym satelitñ ZSRR. Jednak dñĔyä do zerwania z najbardziej radykalnymi dziaäaniami ekipy Bieruta, jak kolektywizacja czy wiözienie polskich duchownych. W paĒdzierniku 1956 roku polskie spoäeczeþstwo postrzegaäo go,
jako komunistö-patriotö, który zachowujñc, co prawda dominujñcñ rolö PZPR,
zapewni Polakom prawa i wolnoĈci, zapisane w konstytucji z 1952 roku.
Pierwsze miesiñce po przejöciu wäadzy przez Gomuäkö na paĒdziernikowym VIII Plenum KC PZPR, byäy okresem rzeczywistej demokratyzacji,
zwäaszcza w obröbie samej partii i jej satelitów (Zjednoczonego Stronnictwa
Ludowego i Stronnictwa Demokratycznego). „OdwilĔ” przyniosäa takĔe zmiany w dziedzinie kultury i postrzegania najnowszej historii. Wydawano wiele,
dotñd zakazanych ksiñĔek, ukazaäy siö liczne nowe czasopisma, czöĈciowo
zrehabilitowano Armiö Krajowñ i polski wysiäek zbrojny w 1939 roku. Zniesiono kolektywizacjö.
W tej atmosferze odĔyäy takĔe dziaäania regionalne, których najbardziej
spektakularnym przejawem na Pomorzu byäo powoäanie na przeäomie 1956
i 1957 roku dwóch stowarzyszeþ: Zrzeszenia Kaszubskiego i Zrzeszenia Kociewskiego oraz rozpoczöcie wydawania dwutygodnika „Kaszëbë”.
PoniĔej prezentujemy przedruk listu otwartego dziaäaczy kociewskich,
którzy juĔ w dwa tygodnie po paĒdziernikowej zmianie wäadz w PZPR,
spotkali siö, by omówiè sprawö powoäania stowarzyszenia regionalnego. Stowarzyszenie to, Zrzeszenie Kociewskie powoäano ostatecznie dwa
miesiñce póĒniej w styczniu 1957 roku. List ten jest ciekawym dokumentem, nie tylko ze wzglödu na swojñ treĈè, która dobrze oddaje uczucia
wielu mieszkaþców Kociewia i Pomorza po 1945 roku, ale ze wzglödu na
jego adresata: egzekutywö Komitetu Wojewódzkiego PZPR, czyli najwyĔsze grono decyzyjne partii komunistycznej w województwie. Widaè tutaj, Ĕe z jednej strony pismo to pisali realiĈci (z których czöĈè byäa czäon-
268
kami partii), wiedzñcy, gdzie leĔy caäy czas gäówny oĈrodek wäadzy
w kraju, zaĈ z drugiej, jak wielkie nadzieje przyniosäy paĒdziernikowe przemiany, Ĕe bez obaw w piĈmie tym wysuwa siö Ĕñdania wobec wäadz partyjnych.
List poniĔszy ukazaä siö w organie Powiatowego Komitetu Frontu Narodowego „Gäos Starogardzki” nr 10/11, z listopada 1956 roku na str. 1. Front Narodowy byä funkcjonujñcym od 1952 roku sojuszem wyborczym powoäanym
pod egidñ PZPR, który wystawiaä jedynñ listö w wyborach parlamentarnych
oraz w wyborach do rad narodowych wszystkich szczebli.
LIST OTWARTY DO EGZEKUTYWY KW PZPR W GDAýSKU
My, czäonkowie Komitetu Organizacyjnego Zrzeszenia Kociewiaków1 zebrani
w dniu 8 listopada 1956 roku w Powiatowym Domu Kultury w Starogardzie
Gd., protestujemy przeciwko dyskryminacji spoäecznej Kociewiaków.
Stwierdzamy, Ĕe traktuje siö nas nadal po macoszemu, czego najlepszym dowodem jest list egzekutywy KW PZPR2 do organizacji partyjnych w województwie
gdaþskim. W liĈcie tym mówi siö o ludnoĈci kaszubskiej, gdaþskiej i warmiþskiej, a o kociewskiej nawet siö nie wspomina. Przyczyna tego tkwi na pewno
w tym, Ĕe w egzekutywie KW PZPR nie ma ani jednego kociewiaka [tak w oryginale – MK], a powinien byè, gdyĔ jesteĈmy najliczniejsza grupa regionalnñ
ludnoĈciowñ na Pomorzu Gdaþskim. Jest nas okoäo 300 tysiöcy i dlatego Ĕñdamy, aby w KW PZPR, w Sejmie i w Prezydium WRN3 zasiadali przedstawiciele
Kociewiaków.
Z przykroĈciñ stwierdzamy, Ĕe na przestrzeni historii, nasz region byä zawsze
krzywdzony. W okresie setek lat trwajñcej niewoli nazywano ojców naszych
„dumme Pollaken”. Po pierwszej wojnie Ĉwiatowej, Polska sanacyjna nazywaäa nas „szwabami”, a podczas okupacji hitlerowskiej nazywano nas „verfluchte
Pollaken”. Nawet po drugiej wojnie Ĉwiatowej padajñ czösto wyzwiska „volksdeutsch”.
Pozbawieni w ten sposób ojczyzny, doczekaliĈmy siö tego, Ĕe nawet po VIII
Plenum4 zapomina o nas egzekutywa KW PZPR.
1
2
3
4
Warto odnotowaè, Ĕe jest to pierwotna nazwa dla planowanej organizacji kociewskiej,
która ostatecznie zostaäa nazwana Zrzeszeniem Kociewskim.
Egzekutywa Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej – Ĉcisäe
kierownictwo partii na szczeblu województwa.
Wojewódzka Rada Narodowa – organ „wäadzy paþstwowej” na szczeblu wojewódzkim,
powoäany na mocy konstytucji PRL z 1952 roku na wzór ciaä istniejñcych w ZSRR. Rady
wszystkich szczebli wybierane byäy na trzyletniñ kadencjö.
VIII Plenum KC PZPR – zebranie caäego skäadu Komitetu Centralnego, trwajñce w dniach
19-21 X 1956 roku, w czasie którego odsuniöto od wäadzy ekipö z okresu stalinizmu, a na
stanowisko I Sekretarza KC PZPR powoäano Wäadysäawa Gomuäkö.
269
Dzieje siö nam krzywda i Ĕñdamy jej naprawienia. Bardzo nikäa liczba kociewiaków [tak w oryginale – MK] zajmuje kierownicze stanowiska w radach
narodowych szczebla powiatowego i wojewódzkiego, we fabrykach, we wäadzach
oĈwiatowych, partyjnych i innych na ziemi kociewskiej.
A przecieĔ na Kociewiu winni byè na stanowiskach kociewiacy [tak w oryginale – MK], którzy znajñ psychikö tutejszej ludnoĈci i majñ wiöksze moĔliwoĈci
przeprowadzenia odnowy naszego Ĕycia gospodarczego i politycznego.
ēñdamy utworzenia na Kociewiu czasopisma kociewskiego i otwarcia muzeum Kociewia w Starogardzie Gdaþskim.
Za Komitet Organizacyjny Zrzeszenia Kociewiaków
(-) Czesäaw Dawicki5
(-) Antoni Gerigk 6
(-) Antoni Spigarski
Opracowaä Michaä Kargul
5
6
270
Czesäaw Dawicki (1901-1976) – dziaäacz spoäeczny, regionalista. JuĔ w latach trzydziestych XX wieku aktywny spoäecznie, peäniä m.in. funkcjö prezesa Stowarzyszenia Zwiñzku
MäodzieĔy Katolickiej oraz radnego Starogardu Gdaþskiego. Byä w tym czasie czäonkiem
Narodowej Partii Robotniczej, czynnie angaĔujñc siö w dziaäania opozycyjne wobec sanacji. W czasie wojny aresztowany i wywieziony na przymusowe roboty w 1942 roku trafiä
do Generalnego Gubernatorstwa, gdzie zaangaĔowaä siö w prace w administracji Paþstwa
Podziemnego. Z ramienia Delegatury Rzñdu na Kraj utrzymywaä kontakt m.in. z Tajnñ
Organizacjñ Wojskowñ „Gryf Pomorski”. Po wojnie wróciä do Starogardu i zaangaĔowaä
siö w ruch spóädzielczy, pracujñc w starogardzkim „Spoäem” prawie do emerytury. Po
1945 roku czäonek rad narodowych na terenie Starogardu. Gäówny inicjator powoäania
Zrzeszenia Kociewskiego, a nastöpnie jego prezes do 1964 roku. Od 1959 roku zaangaĔowany takĔe w prace oddziaäu Towarzystwa Rozwoju Ziem Zachodnich. W latach 19641968 dziaäacz oddziaäu starogardzkiego Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. W 1970
roku jeden z zaäoĔycieli Kociewskiego Towarzystwa Kultury, które ostatecznie, wobec
braku zgody na rejestracjö nie rozpoczöäo dziaäalnoĈci; R. Szwoch, Säownik Biograficzny
Kociewia, t. I, Starogard Gdaþski 2005, s. 87-90.
Antoni Gerigk (1907-1993) – dziaäacz spoäeczny, dziennikarz. W okresie miödzywojennym dziaäacz sanacyjny, czäonek BBWR i Komendy Legionu Mäodych oraz dziennikarz
m.in. „Ilustrowanego Kuriera Pomorskiego”. Po 1945 roku zwiñzaä siö z PPS, a nastöpnie
PZPR oraz lokalnym radiowözäem w Starogardzie Gdaþskim. W roku 1954 jeden z wspóäzaäoĔycieli, a nastöpnie wspóäredaktorów „Gäosu Starogardzkiego”, który ukazywaä siö co
najmniej do roku 1957. Przez caäy okres powojenny korespondent „Dziennika Baätyckiego”, a w latach 1957-1962 dwutygodnika „Kaszëbë”. Jeden ze wspóäzaäoĔycieli Zrzeszenia
Kociewskiego, peäniñcy obowiñzki sekretarza Zarzñdu Gäównego. Dziaäaä w nim aktywnie
do koþca i uczestniczyä w zjeĒdzie zjednoczeniowym ze Zrzeszeniem Kaszubskim w dniu
18 paĒdziernika 1964 roku. TakĔe jeden z inicjatorów zaäoĔenia Towarzystwa MiäoĈników Ziemi Kociewskiej w 1973 roku. R. Szwoch, Säownik Biograficzny Kociewia, t. II,
Starogard Gdaþski 2006, s. 73-74; T. Majewski, Oj, oj, Ojczyzna, Starogard Gdaþski 2007,
s. 267-272.
ROZMAWIAMY Z PREZESEM
ZG ZRZESZENIA KOCIEWSKIEGO
Na fali odwilĔy paĒdziernikowej zostaäo utworzone 13 stycznia 1957 roku
Zrzeszenie Kociewskie, które w 1964 roku poäñczyäo siö z Zrzeszeniem Kaszubskim, tworzñc Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie1 .
PoniĔej prezentujemy przedruk2 artykuäu z numeru 1/13 (luty 1957 r.)
„Gäosu Starogardzkiego” (s. 1-2) wydawanego przez Powiatowy Komitet
Frontu Narodowego w Starogardzie Gd. Jest to rozmowa z Czesäawem
Dawickim3, pierwszym prezesem Zarzñdu Gäównego Zrzeszenia Kociewskiego.
Pieczoäowicie od dawna przygotowany pierwszy zjazd organizacyjny
Zrzeszenia Kociewskiego odbyä siö w niedzielö 13 stycznia 57 roku
przed wyborami posäów do Sejmu PRL. Zjazd urzñdzono w Starogardzie Gd. w siedzibie Zrzeszenia – Powiatowym Domu Kultury. PoniewaĔ na zjeĒdzie dokonano wyboru Zarzñdu Gäównego oraz komisji,
organizacja ta weszäa juĔ na drogö szerszej dziaäalnoĈci. Zwracamy
siö, przeto do pierwszego jej prezesa ob. Czesäawa Dawickiego, by
ukazaè dla Czytelników „Gäosu Starogardzkiego” kilka konkretnych
szczegóäów.
Wielu jeszcze nie zna Kociewia – mówi prezes Dawicki. – Sñ nawet mieszkaþcy naszego regionu nieorientujñcy siö w jego topografii. Od tego, zatem wypada nam zaczñè. Region nasz obejmuje powiaty: tczewski, starogardzki oraz
prawie caäy powiat Ĉwiecki, wschodniñ czöĈè powiatu koĈcierskiego, wchodzi
w powiat chojnicki i powiat Pruszcza Gdaþskiego. Mieszkaþców tych terenów äñczy wspólna gwara i narzecze, zwyczaje ludowe, caäy bogaty folklor. Do wiökszych
miejscowoĈci na Kociewiu naleĔñ: Starogard Gd. jako stolica Kociewia, Tczew,
ćwiecie, Nowe, Gniew, Pelplin, Skórcz, Czersk, Skarszewy, Czarna Woda, Stara
Kiszewa, Pogódki. Do niedawna jeszcze zachowane byäy w niektórych oddalonych od szlaków komunikacyjnych, miastach i wioskach rodzime zwyczaje, czy
to weselne, Ĉwiñteczne, Ĕniwne, taþce ludowe, o których mówi i podaje w swych
atlasach prof. Gajek, nasz polski ludoznawca.
1
2
3
Szerzej: Kargul Michaä, Piöèdziesiñt lat Zrzeszenia na Kociewiu, „Kociewski Magazyn Regionalny”, 2007, nr 3(58), s. 4-7.
Przedruk artykuäu ukazaä siö równieĔ na äamach „Kociewskiego Magazynu Regionalnego” nr 6 z 1989 r., s. 28-29.
Czesäaw Dawicki (1901-1976) – dziaäacz spoäeczny, w latach 1957-1965 prezes Zarzñdu
Gäównego Zrzeszenia Kociewskiego.
271
Region kociewski, który daä siö wyprzedziè w rozwoju piĈmiennictwa szczególnie, w odtwarzaniu strojów regionowi kaszubskiemu, ma równieĔ swoich pisarzy jak Franciszka Szornaka4, Jana Bucholza5, E. Raduþskiego6, dr. ãögö7,
ãögowskiego8 i innych. Liczba ludnoĈci zamieszkujñcej Kociewie dochodzi do
300 tysiöcy osób. Gwara ludowa, której sñ cztery zasadnicze odchylenia, ma
takich rzeczników jak: Stanisäaw Urbaþczyk, Nitsch9, Stieber10, Tomaszewski,
Kuraszkiewicz i wielu innych. W okresie miödzywojennym, obok ksiñĔek o Kociewiu, wychodziäo w Tczewie czasopismo, bödñce dodatkiem tygodniowym do
„Goþca Pomorskiego” pod nazwñ „Kociewie”11, skupiajñce wokóä siebie wiele
piór naukowców, pisarzy ludowych i dziennikarzy.
– Czy sñ dane historyczne z dziejów tego regionu, które wchodzñ do
historii narodu polskiego?
– Owszem. Znane sñ zrywy patriotyczne ludnoĈci. W czasie najazdu szwedzkiego, chäop Michaäko z oddziaäem, skäadajñcym siö z samych Kociewiaków, nöka
wroga w Starogardzie, w Borach Tucholskich. W czasie wiosny ludów, w roku
1846 przygotowany zostaje tu napad powstaþczy na garnizon pruski, mieszczñcy
siö w koszarach starogardzkich. Na wodza tego powstania powoäujñ Kociewiacy
bohatera Kaszub dr. Floriana Ceynowö12. Powstanie nie dochodzi wprawdzie do
skutku, ale bohaterzy jego dostajñ siö do Moabitu. Z powstaniem tym zwiñzane sñ nazwiska róĔnych Kociewiaków. Jeden z nich Putkammer Kleszczyþski13
z Klonówki traci swój majñtek. Wdziöczni mieszkaþcy Starogardu Gd. w dowód
pamiöci dajñ nazwö jednej z ulic jego imieniem. Otrzymujñ równieĔ nazwy ulic
Ceynowa i Szornak. Kociewie wäñczyäo siö takĔe z innymi dzielnicami Polski do
strajku szkolnego w latach 1905-1907. Dowodem silnego Ĕywioäu polskiego byäo
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
272
Franciszek Schornak (1857-1940) – etnograf, dziaäacz, nauczyciel.
Jan Buchholz [Bucholz, Buchholtz] ( 1851-1930) – nauczyciel, dziaäacz, burmistrz Starogardu, wspóäautor ksiñĔki „Królewskie miasto Starogard – stolica Kociewia” (1929).
Edmund Raduþski (1889-1939) – publicysta, historyk, redaktor „Kociewia”, autor pierwszej w jözyku polskim monografii miasta Tczewa pt. „Zarys dziejów miasta Tczewa”
(1927).
Wäadysäaw ãöga (1889-1960) – ksiñdz kapelan wojskowy, archeolog, etnograf, dziaäacz
spoäeczny, muzeolog, autor publikacji z zakresu historii, etnografii, archeologii.
Józef ãögowski (1852-1930) – filolog, historyk, etnograf, geograf, nauczyciel, badacz Kaszub i Kociewia.
Kazimierz Nitsch (1874-1958) – jözykoznawca, twórca polskiej dialektologii.
Zdzisäaw Stieber (1903-1980) – jözykoznawca, slawista, uczeþ Kazimierza Nitscha.
Pismo dostöpne jest w wersji elektronicznej na stronie internetowej Miejskiej Biblioteki
Publicznej w Tczewie: www.mbp.tczew.pl (zakäadka: Archiwalia cyfrowe).
Florian Ceynowa (1817-1881) – lekarz, dziaäacz spoäeczny i narodowy, badacz Kaszub, 30
lat Ĕycia spödziä na Kociewiu.
Józef Puttkammer-Kleszczyþski (1825-?) – dziaäacz niepodlegäoĈciowy, w powstaniu 1846
r. dowodziä jednym z oddziaäów chäopskich
wydawanie przed pierwszñ wojnñ Ĉwiatowñ w Starogardzie Gd. dziennika pod
nazwñ „Nasza Gazeta” i „Pielgrzym” w Pelplinie.
– Jakie zadanie stawia przed sobñ utworzone Zrzeszenie Kociewskie?
– UwaĔajñc, Ĕe jednostka choèby o najlepszych intencjach, w oderwaniu od
caäoĈci spoäeczeþstwa maäo moĔe zdziaäaè, zorganizowaliĈmy kolektyw – zrzeszenie, podobnie jak Kaszubi. Zadaniem jego bödzie odnowa Ĕycia tej ziemi,
bödñcej czñstkñ naszej ojczyzny, popieranie rozwoju gospodarczego i kulturalnego. Wiadomym jest, Ĕe jeĈli gospodarz nie bödzie dbaä o swoje gospodarstwo,
a kaĔe o nie troszczyè siö sñsiadom, to nie najlepiej na tym wyjdzie. Dawne
zabytki kulturalne Kociewia w powaĔnym stopniu zostaäy zniszczone, szczególnie w nastöpstwie okupacji hitlerowskiej i dziaäaþ wojennych, ale nie wszystko.
CoĈ niecoĈ zostaäo juĔ zebrane przez Komitet Muzeum Kociewia. W terenie znane sñ eksponaty, do których zwózki z róĔnych przyczyn dotñd nie doszäo. DuĔo
z nich nie zostaäo jeszcze odkrytych, bowiem region nasz nie byä dotñd obiektem
ĈciĈlejszego zainteresowania specjalistów z tych dziedzin, sami zaĈ zabraliĈmy siö
do tej pracy dopiero od niedawna. Mimo to mamy juĔ pewne wyniki, nie tylko
w zebranych eksponatach. OdkryliĈmy równieĔ twórców ludowych, których dzieäa zwróciäy uwagö Domu TwórczoĈci Ludowej w Gdaþsku.
Z ludnoĈci naszej – mówi prezes Dawicki – drwiä wróg i nastöpstwem tego
byäo u niej pewne poczucie niedowartoĈci, z czego wynikäa biernoĈè i brak chöci
wypowiadania siö. Zadaniem Zrzeszenia bödzie wäaĈnie przeäamanie tej mentalnoĈci i zachöcanie ludnoĈci do zapoznawania siö ze swñ kulturñ poprzez wykazanie jej piökna i wartoĈci, której nie wolno nam marnowaè. Zagadnieniami
regionalnymi, biorñc pod uwagö czasy powojenne, zajmowaliĈmy siö juĔ od kilku
lat. Komitet Muzeum Kociewia powstaä w roku 1954, a poprzednio jeszcze sekcja regionalna.
Zachötñ dla naszego ruchu regionalnego sñ wypowiedzi przedstawicieli wäadz
i partii. Pierwszy sekretarz KP PZPR tow. Biaäkoþ na zjeĒdzie powiedziaä, Ĕe
w ruchu kociewskim widzi zdrowy nurt spoäeczny regionu i dlatego deklaruje
mu peäne poparcie Partii. Poparcie moralne i materialne zapewnili Zrzeszeniu
Kociewskiemu przewodniczñcy powiatowych rad narodowych z Tczewa i Starogardu Gd. uczestniczñcy w zjeĒdzie. MieliĈmy na zjeĒdzie goĈcia ob. Arendta14,
prezesa Zarzñdu Gäównego Zrzeszenia Kaszubskiego.
Pod koniec naszego wywiadu, dowiadujemy siö jeszcze, Ĕe na zjeĒdzie poza
goĈèmi zabierali gäos spoĈród Kociewiaków: Rogowski z Gdaþska, rodem z Lubichowa, Milewski, Grochocki z Nowej Wsi, Gapowa ze Skórcza, Szymaþski (poseä), Prabucki, Pastwa, Kirstein15, Tuski, Guziþski, Binnebesel, Gerigk i inni.
14
15
Aleksander Arendt – pierwszy prezes Zrzeszenia Kaszubskiego w latach 1956-1959.
Wäadysäaw Kirstein (1901-1987) – nauczyciel, zaäoĔyciel Zrzeszenia Kaszubskiego, folklorysta, opracowaä „PieĈni z Kociewia”.
273
Walny zjazd wyäoniä ze siebie Zarzñd Gäówny Zrzeszenia Kociewskiego,
do którego weszäy nastöpujñce osoby: Czesäaw Dawicki – prezes, Binnebesel
– I wiceprezes, Józef Milewski16 – II wiceprezes, Antoni Gerigk17 – sekretarz,
Józef Waliþski18 – sekretarz techniczny, Julian Burczyk – skarbnik, Rutkowski19,
Tuski, Gapowa, Pastwa i Adamski – czäonkowie. W skäad Komisji Rewizyjnej
wybrano: Dembiþskiego, Janowicza, Komorowskiego i Alojzego Prabuckiego.
W skäad Sñdu KoleĔeþskiego weszli: Kilian, Kazimierz Prabucki i J. Bielecki.
Zrzeszenie Kociewskie zyskaäo szczerych przyjacióä, którzy przychylnoĈè swojñ wyrazili w dniu zjazdu przesäaniem Ĕyczeþ pomyĈlnych obrad. Sñ to: RozgäoĈnia Radia Gdaþskiego i rektor WyĔszej Szkoäy Pedagogicznej w Gdaþsku
doc. dr Andrzej Bukowski20.
(G.)
Opracowaäa Maägorzata Kruk
16
17
18
19
20
274
Józef Milewski (1914-1998) – historyk, doktor nauk humanistycznych, popularyzator
dziejów Kociewia, autor wielu publikacji, czösto o charakterze przyczynkarskim.
Antoni Gerigk (1907-1993) – dziaäacz spoäeczny, historyk, wspóäzaäoĔyciel i wspóäredktor
„Gäosu Starogardzkiego”.
Józef Waliþski (1907-1987) – dziaäacz spoäeczno-kulturalny, radny Miejskiej Rady Narodowej, z zamiäowania fotograf.
Franciszek Józef Rutkowski (1912-1987) – doktor filozofii, nauczyciel, poeta, dziaäacz regionalny, wspóäpracownik m.in. „Gäosu Starogardzkiego”.
Andrzej Bukowski (1911-1997) – historyk literatury polskiej, profesor Uniwersytetu
Gdaþskiego, badacz Pomorza.
O AKTYWNOćCI ZRZESZENIA KOCIEWSKIEGO
– GãOSY DZIAãACZY KOCIEWSKICH NA ZJEđDZIE
POWOãUJðCYM ZRZESZENIE
KASZUBSKO-POMORSKIE
W DNIU 18 PAđDZIERNIKA 1964 ROKU
W dniu 18 paĒdziernika 1964 roku odbyä siö III Zjazd Delegatów Zrzeszenia Kaszubskiego. W jego trakcie podjöto decyzje o poäñczeniu ze Zrzeszeniem Kociewskim i przyjöciu nazwy Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego.
W czasie Zjazdu gäos zabraäo dwóch przedstawicieli kociewskiej organizacji:
Józef Milewski, który prezentowaä jej dorobek oraz Czesäaw Dawicki, który
zäoĔyä formalny wniosek o jej poäñczenie ze Zrzeszeniem Kaszubskim. Bez
wñtpienia sprawa ta byäa wczeĈniej przygotowana przez kierownictwa obu organizacji, choè nie do koþca jasne sñ szczegóäy ustaleþ.
Analizujñc dokumentacjö z 18 X 1964 roku1, wynika, Ĕe trzej przedstawiciele Zrzeszenia Kociewskiego: Franciszek Rutkowski, Józef Milewski oraz
Czesäaw Dawicki mieli status delegatów III Zjazdu Delegatów Zrzeszenia Kaszubskiego, co pozwoliäo im na czynny udziaä w obradach i na wejĈcie do Zarzñdu Gäównego nowo powoäanego Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. Formalnie, bowiem, Zrzeszenie Kaszubskie zmieniäo jedynie swojñ nazwö oraz
zadecydowaäo o przeksztaäceniu Zrzeszenia Kociewskiego w swój oddziaä
w Starogardzie Gdaþskim. Wynikaäo to, z ogromnej dysproporcji kadrowej
i organizacyjnej pomiödzy oboma stowarzyszeniami. Wiöc, mimo Ĕe te trzy
osoby wystöpowaäy wyraĒnie jako przedstawiciele Zrzeszenia Kociewskiego,
juĔ wczeĈniej musiaäy zapaĈè jakieĈ wiñĔñce decyzje dajñce im status czäonków kaszubskiej organizacji. JednoczeĈnie, jak wynika z list obecnoĈci na ten
Zjazd, zaproszonych byäo ogóäem trzynaĈcie osób ze Zrzeszenia Kociewskiego, w wiökszoĈci, poza niejakim Adamowskim z Pelplina i Franciszkiem Mazurem z Tczewa, pochodzñcych z samego Starogardu. Trudno stwierdziè, czy
owa trzynastka, to czäonkowie wäadz kociewskiego stowarzyszenia, czy teĔ
ogóä jego ówczesnych aktywnych dziaäaczy (na co wskazywaäyby dalsze losy
starogardzkich struktur ZKP). Z tej trzynastki na zjeĒdzie ostatecznie, poza
trzema wymienionymi juĔ delegatami, pojawili siö takĔe Antoni Gergik i Roman Miszewski, zaĈ Paweä Burczyk, przysäaä pisemne usprawiedliwienie, Ĕe
1
Materiaäy te zachowane sñ w teczce: Krajowe Zjazdy Delegatów 1956-1964 w zespole akt
Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. Zarzñd Gäówny w Archiwum Paþstwowym w Gdaþsku
(dalej APG); APG, 1597/1.
275
nie moĔe siö pojawiè z powodu obowiñzków säuĔbowych2. W wyniku decyzji
Zjazdu Czesäaw Dawicki, Józef Milewski i Franciszek Rutkowski zostali wybrani czäonkami trzydziestoczteroosobowego Zarzñdu Gäównego ZKP3. Józef
Milewski wszedä takĔe do prezydium Zarzñdu Gäównego, gdzie wraz z Józefem Wögierskim odpowiadali za prace Komisji Propagandowo-Rocznicowej4.
PoniĔej prezentujemy wypowiedzi Józefa Milewskiego oraz Czesäawa Dawickiego, które zostaäy odnotowane w „Protokole z Walnego Zjazdu Delegatów Zrzeszenia Kaszubskiego odbytego w dniu 17 paĒdziernika 1956 roku
w Gdaþsku”, zachowanego w dokumentacji Zarzñdu Gäównego Zrzeszenia
Kaszubsko-Pomorskiego znajdujñcej siö w Archiwum Paþstwowym w Gdaþsku pod sygnaturñ 1597/1. Bardzo ciekawa jest zwäaszcza wypowiedĒ Józefa
Milewskiego, bödñca jednym z nielicznych Ĉwiadectw prezentujñcych nam
siedmioletniñ aktywnoĈè Zrzeszenia Kociewskiego, choè autor, starajñc siö
najwyraĒniej przedstawiè dziaäalnoĈè tej organizacji w jak najlepszym Ĉwietle,
wzbogaca swojñ relacjö o róĔne informacje dotyczñce caäego Kociewia.
[s.117] Józef Milewski5 – Starogard Gdaþski
Chciaäbym w swoim wystñpieniu powiedzieè o Ziemi Kociewskiej, która
okrzepäa w walce o polskoĈè i posiada w herbie Gryfa.
Zrzeszenie [Kociewskie – MK] powstaäo w roku 1937 [tu bez wñtpienia mamy do czynienia z bäödem protokolanta i chodzi o rok 1957 – MK].
2
3
4
5
276
W dokumentacji zjazdowej zachowaäo siö takĔe drugie usprawiedliwienie nieobecnoĈci
adresowane z Tczewa, jednak nieczytelny podpis trudno identyfikowaè jako nazwisko
Franciszka Mazura – tczewskiego czäonka Zrzeszenia Kociewskiego. Byè moĔe to pismo Ludwika Miotka, pochodzñcego z Tczewa goĈcia zjazdu; APG, 1597/1, s. 230; APG,
1597/1, s. 214.
W relacji w „Biuletynie ZKP”, omyäkowo podano, Ĕe trzecim kociewskim czäonkiem ZG,
miaä byè Franciszek Milewski, a nie Rutkowski; III Walny Zjazd Delegatów Zrzeszenia
Kaszubskiego, „Biuletyn Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego”, 1965, nr 1(4), s. 50; Protokóä z Walnego Zebrania Delegatów Zrzeszenia Kaszubskiego, odbytego w dniu 18 X 1964 r.,
s. 133, 175.
Komunikat Prezydium ZG ZKP z 11 XII 1964 r., APG, 1597/1, s. 200; Podziaä zadaþ, wĈród
czäonków Prezydium Zarzñdu Gäównego, „Biuletyn Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego”,
1965, nr 1(4), s. 53.
Józef Milewski (1914-1998) – dziaäacz spoäeczny i historyk. W okresie miödzywojennym
po uzyskaniu peänoletnoĈci zostaä zawodowym oficerem Wojska Polskiego. Po kampanii
wrzeĈniowej ukrywaä siö przez caäñ wojnö w okolicach Zelgoszczy. Po 1945 roku wäñczyä
siö w budowö lokalnej administracji zostajñc wójtem Lubichowa, a nastöpnie burmistrzem
Starogardu Gdaþskiego. Nastöpnie pracowaä w instytucjach handlowych. Aktywny dziaäacz Zrzeszenia Kociewskiego, a nastöpnie Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. Jeden
z zaäoĔycieli i aktywistów Towarzystwa MiäoĈników Ziemi Kociewskiej oraz innych organizacji jak PTTK i ZBOWiD. Bardzo päodny historyk, zwäaszcza dokumentujñcy historiö
regionu i okresu II wojny Ĉwiatowej. Swojñ pasjö ukoronowaä zdobyciem tytuäu dr historii
w 1974 roku; Zob. R. Szwoch, Säownik Biograficzny Kociewia, t. III, Starogard Gdaþski
2008, s. 156-160.
W pierwszym okresie powstaäy oddziaäy w Starogardzie, Tczewie, Pelplinie, Lubichowie6. Oddzielnie zorganizowano Starogardzkie Koäo Studentów. Zarzñd
Gäówny uruchomiä bibliotekö regionalnñ, organizowano odczyty i pogadanki,
opublikowano dzieje ziemi starogardzkiej.
W roku 1959 wydano ksiñĔkö, w której omówiono zbrodnie hitlerowskie popeänione w Szpögawsku i podano nazwiska pomordowanych. Staraniem Zarzñdu wmurowano tablicö pamiñtkowñ w Skórczu.
[s.118]
W 1958 roku, dla uczczenia 70-tej rocznicy powstania Spóäki Parcelacyjnej
odsäoniöto kamieþ pamiñtkowy. Aktyw Zrzeszenia wäñczyä siö do opracowania
historii tych ziem i wpisania [jej] do kronik szkolnych.
Lud Kociewski Ĕyä zawsze Ĕyciem caäej Polski i jej kulturñ. W roku 1960
zorganizowano w Tczewie szereg imprez7, odbyto równieĔ w Starogardzie zjazd
wychowanków gimnazjum, z którego wysäano do Sekretarza Komitetu Centralnego Towarzysza Gomuäki depeszö z zapewnieniem dalszej pracy dla dobra Polski Ludowej. W lipcu 1960 roku przewodniczñcy P.W.R.N. [Powiatowej Rady
Narodowej – MK]] dokonaä otwarcia wystawy ludowych twórców kociewskich.
16 grudnia 1959 roku powstaäo w Starogardzie Towarzystwo Rozwoju Ziem
Zachodnich, które liczy obecnie 300 czäonków. W nowej organizacji znalazäo siö
wielu aktywistów ziemi starogardzkiej. Zrzeszenie Kociewskie zaczöäo przechodziè w czas stagnacji i w nowej formie organizacyjnej nie przestaäo byè aktywne8.
W szkoäach powiatu starogardzkiego wmontowano tablice ku czci pomordowanych.
W ostatnich 3-ch latach zorganizowano 6 konferencji popularno-naukowych
poĈwiöconych problemom historii, gospodarki i kultury tych ziem. ZaznaliĈmy
ostatnio bytnoĈci u nas delegacji radzieckiej.
MoĔna by wymieniè wiele osiñgniöè aktywu kociewskiego i zorganizowanych
spotkaþ. Na jednym z nich dyskutowano nad potrzebñ budowy portu w Gniewie.
W bieĔñcym roku osiñgniöto sumö 28 mln zäotych z wykonanych czynów spoäecznych, które na pewno sñ jednym z dowodów umiäowania tej ziemi.
6
7
8
Po analizie dokumentów Powiatowych Rad Narodowych w Tczewie i Starogardzie, moĔemy stwierdziè, Ĕe jedynym formalnie zarejestrowanym oddziaäem Zrzeszenia Kociewskiego byä Oddziaä w Starogardzie, zarejestrowany 23 sierpnia 1957 roku; Prezydium
Powiatowej Rady Narodowej w Starogardzie Gdaþskim. Sprawy stowarzyszeþ 1963-1965;
APG, 1584/990, s. 98.
Nie jest jasne, czy chodzi tutaj o imprezy zorganizowane przez Zrzeszenie Kociewskie,
czy teĔ, co bardziej prawdopodobne, generalnie o odbywajñce siö w tym czasie liczne
przedsiöwziöcia organizowane z okazji 700-lecia nadania praw miejskich Tczewowi.
Tu chyba mamy do czynienia z kolejnym bäödem protokolanta, prawdopodobnie fragment ten powinien brzmieè: „lecz w nowej formie…”.
277
Kultura regionalna Kociewia posiada swoje osiñgniöcia, chociaĔ Kaszubi wyprzedzili nas, co jest dla nas bodĒcem do jeszcze intensywniejszej pracy.
Nurtujñ nas wspólne zagadnienia spoäeczno-ekonomiczne niewykorzystywanych
moĔliwoĈci gospodarczych. Rezerwy tkwiñ w produkcji chaäupniczej i zbycie wyrobów ludowych: sprawy te äñczñ nas i äatwiej je bödzie razem rozwiñzywaè.
[s. 126] Czesäaw Dawicki9
JuĔ jeden z kolegów poruszyä czöĈciowo sprawö pracy Zrzeszenia Kociewskiego, ale konieczne jest omówienie paru szczegóäów. Zrzeszenie Kociewskie przez
caäy okres swojej dziaäalnoĈci utrzymuje äñcznoĈè z Zrzeszeniem Kaszubskim,
a udziaä naszego Zarzñdu na ZjeĒdzie i zebraniach bywa zawsze Ĕywy i owocny.
Omawiajñc wspólne zagadnienia ideologiczne i programowe, program dziaäania i statut naszych zrzeszeþ sñ prawie identyczne. Nasz regionalizm wyrósä
z regionalizmu kaszubskiego, wiöc äñcznoĈè ta i wspóäpraca sñ na pewno säuszne. RóĔnimy siö tylko gwarñ, ale na pewno nie kierunkiem myĈlenia.
WäaĈnie w Starogardzie dziaäaä Ceynowa, tam teĔ poäoĔyliĈmy kamieþ pamiñtkowy. Od lat rozmawiamy na temat poäñczenia naszych dwóch zrzeszeþ,
mamy trudnoĈci organizacyjne i administracyjne, a poäñczenie wspólnych wysiäków i osiñgniöè daäoby na pewno dobry rezultaty.
Dlatego zgäaszam wniosek o poäñczenie Zrzeszenia Kociewskiego z Kaszubskim i proszö o ustalenie formy przystñpienia do Zrzeszenia Kaszubskiego. Deklarujemy naszñ aktywnoĈè i zapewniamy, Ĕe bödziemy wciñgali mäodñ generacjö do zaszczytnej pracy.
Opracowaä Michaä Kargul
9
278
Czesäaw Dawicki (1901-1976) – dziaäacz spoäeczny, w latach 1957-1965 prezes Zarzñdu
Gäównego Zrzeszenia Kociewskiego.

Podobne dokumenty

Łaska i Pokój 1/2015

Łaska i Pokój 1/2015 misyjnemu Jezusa i poszli „wszödzie zwiastujñc”, tak Ĕe w krótkim czasie chrzeĈcijaþskie koĈcioäy, najczöĈciej domowe, rozsiane byäy juĔ po caäym imperium rzymskim, a nawet poza jego granicami. Oko...

Bardziej szczegółowo