tekst 2 Fragment
Transkrypt
tekst 2 Fragment
W tożsamość współczesnego człowieka wpisana jest więc podstawowa sprzeczność: oto, z jednej strony, zorientowana jest na swobodne dryfowanie po różnych sferach (pop)kultury, na przyjemność, afektywność i konsumpcję, jednak z drugiej, w sferze relacji z biurokracjami i instytucjami, jak również w sferze prawnej czy medycznej, obowiązuje ją – pod groźbą różnorodnych formalnych lub społecznych sankcji – maksymalny racjonalizm, zdyscyplinowanie i regulacja. Co ciekawe, podobny dualizm przestał budzić u współczesnych „poczucie schizofrenii”, nauczyli się bowiem „przerzucać zwrotnicę” z jednego bieguna swej tożsamości na drugi – w konsekwencji postmodernistyczne rozproszenie kulturowe splata się z modernistyczną tendencją do biurokratycznej i instytucjonalnej uniformizacji. W tej pierwszej rzeczywistości jednostka może być kulturowo mozaikowa i sfragmentaryzowana „jak tylko chce”; nie tylko nie grożą jej za to żadne sankcje, lecz przeciwnie: przemysł konsumpcji oczekuje od niej wyobraźni czy wręcz – nieroztropności w zakresie wyborów (i kolorów). W rzeczywistości tej może zdarzyć się wszystko, a każdy może stać się każdym. W świecie alternatywnym człowiek zmuszony jest żyć wśród surowych realiów nakazów i zakazów; znajduje się tu w bezwzględnej niewoli instytucji i biurokracji, prawa i medycyny, formularzy i procedur, a brak przystosowania grozi poważnymi konsekwencjami. Ten rodzaj rzeczywistości zmusza jednostkę do funkcjonowania podług określonego reżimu, w ramach dyscyplinujących form myślenia i działania (choć represywność tej rzeczywistości jest bardziej miękka niż kiedyś, nie oznacza to, że mniej skuteczna). Uzasadnienie dla swojej tezy Zbyszko Melosik przeprowadza w efektownych, niekiedy wręcz fascynujących narracjach, którym towarzyszy głębokie zakorzenienie w różnorodnych teoriach z zakresu socjologii kultury i studiów kulturowych. Zadziwia lekkość pióra i swoboda, z jaką podróżuje po odmiennych krajach i kulturach, przeprowadzając pogłębione studia przypadków współczesnych fenomenów kulturowych. Nie jest to przy tym książka zbyt optymistyczna, czego wyrazem jest jej znaczący podtytuł: „w niewoli władzy i wolności”, odnoszący się do różnorodnych konfiguracji w zakresie relacji między tożsamością jednostki a rzeczywistością społeczną. W odniesieniu do „niewoli władzy” konfiguracje dostrzec można przynajmniej dwie. Pierwsza z nich to władza kultury popularnej, którą sprawuje ona nad tożsamościami jednostek, jeżeli założyć, że słuszne jest twierdzenie, zgodnie z którym jednostka poddaje się w sposób bezwolny i bezrefleksyjny narzucanym jej znaczeniom, formom konsumpcji czy przyjemności. Druga konfiguracja związana jest z władzą sprawowaną przez biurokrację, szereg instytucji, prawo bądź medycynę, poprzez szereg procesów dyscyplinujących i regulujących tożsamość. Widniejąca w podtytule druga z kategorii – wolność – pozornie tylko ma charakter emancypujący; paradoksalnie, wolność może być zniewalająca, gdyż skazuje jednostkę na konieczność dokonywania nieustannych wyborów, co oznacza przejęcie całkowitej odpowiedzialności za swoje życie (bez możliwości oparcia się na społeczności). Swobodne dryfowanie przez popkulturę w celu maksymalizacji ekspresji wolności może nabrać charakteru kompulsywnego – jednostka zaczyna wówczas praktykować swoją wolność bez przeznaczenia; odrywa się od wszelkich ideałów i stanowi wartość samą w sobie. Zamienia się w swobodną podróż bez końca. Niekiedy jest redukowana do wolności wyboru spośród dostępnych gadżetów kulturowych. Zamienia się w swoje przeciwieństwo. Nie można przed nią uciec w neurotycznej kakafonii rywalizujących ze sobą możliwości, jakie oferuje przemysł pop-kultury i konsumpcji. I tak w rozdziale pierwszym części pierwszej Zbyszko Melosik, konfrontuje, wykorzystując przy tym dziesiątki kulturowych przykładów, koncepcję homologii Pierre’a Bourdieu z ideą „wszystkożerności” kulturowej – w kontekście kultury wysokiej i popularnej: Jakie znaczenie, z jakiegokolwiek powodu, może mieć sposób, w jaki odczytuje obraz Rembrandta wyrafinowany intelektualista i z drugiej strony – robotnik? Cóż z tego, że ten pierwszy być może „wie wszystko”, a ten drugi „nie wie nic”? Obecnie każda interpretacja zdaje się być społecznie dozwolona, a nawet równoprawna – ważne jest to, co widzi i pojmuje jednostka1. I dalej: Można w tym miejscu dodać, że w takich przypadkach następuje paradoksalne obustronne wzajemne potwierdzanie swojego kulturowego znaczenia (i prestiżu!) przez te tradycyjnie kontrastowane ze sobą praktyki kulturowe, jakimi są kultura wysoka i kultura popularna. Koncert gwiazdy rocka czy nawet popu, który ma 1 Z. Melosik, Kultura popularna i tożsamość młodzieży. W niewoli władzy i wolności, IMPULS, Kraków 2013, s. 24. miejsce w filharmonii w towarzystwie znakomitej orkiestry staje się wydarzeniem niekiedy wręcz „elitarnym”, który podważa samą logikę podziału praktyk kulturowych na wysokie i niskie. Gwiazda i jej muzyka są w tym kontekście uprawomocniane przez dyrygenta i smyczki. Banalne dźwięki nabierają wzniosłej, klasycznej stylizacji. Z kolei orkiestra symfoniczna uzyskuje swoje popularne uprawomocnienie, nie tylko poprzez przechwytywanie części sławy od gwiazdy, ale także poprzez pokazanie, iż muzyka klasyczna może stanowić wspaniała oprawę dla muzyki pop. I mówiąc ironicznie, już nie wiadomo, kogo „spotkał zaszczyt” – czy Amy McDonalds, iż zechciała z nią wystąpić znakomita orkiestra symfoniczna, czy znakomitą orkiestrę symfoniczną, iż miała unikatową możliwości towarzyszyć popularnej piosenkarce2. W rozdziale drugim, wykorzystując zarówno teorię klasyków, jak i kontestatorów brytyjskich studiów kulturowych, Zbyszko Melosik stawia tezę o końcu subkultur młodzieżowych. Jak wykazuje Autor – nawiązując w tym do poglądów Michela Maffesoli’ego – zastępowane są one przez post-subkultury oraz relacje o charakterze plemiennym. Zbyszko Melosik w sposób zdumiewająco trafny rekonstruuje dziesiątki społecznych kontekstów funkcjonowania tego zjawiska: Inaczej mówiąc, nie jest tak, że to pochodzenie klasowe determinuje „co kto tańczy”. Preferencje dotyczące określonej formy tańca są niekiedy przypadkowe i sytuacyjne (…). Związane są także ze zmysłowo-cielesnymi dyspozycjami i przynależnością do niekiedy bardzo prowizorycznej grupy towarzyskiej. Pojęcie „kapitału postsubkulturowego” wykorzystać można, jak sądzę (…), do analizy potencjalnej hierarchii członków w takiej post-subkulturowej grupie, jaką jest taniec. I tak, w przypadku tańca, najistotniejszym czynnikiem tejże hierarchii będzie zdolność w zakresie urzeczywistniania tańca, „jakość tańczenia” (a nie na przykład to, w jakim stroju lub jakim samochodem ktoś przyjedzie do klubu tańca). To zdolność do praktykowania reguł tańca (czy to klasycznego, takiego jak tango, czy pozornie zderegulowanych, różnego typu odmian tańca młodzieżowego), a także zdolność do czerpania zmysłowej przyjemności z tańca wyznaczają miejsce w hierarchii post-subkultury. Oczywiście, po wyjściu z klubu każdy powraca do 2 Tamże, s. 28. swoich pierwotnych hierarchii społecznych – i miejsc na drabinie społecznej. Jednak hierarchia post-subkulturowa jest natychmiast odtwarzana z każdym ponownym wejściem do klubu – osoba bardzo bogata, czy bardzo wykształcona może tam mieć niską pozycję w hierarchii, a na szczycie hierarchii może stać osoba, która nie ma kapitału kulturowego, w jego bourdieuowskiej wersji (czyli pochodzenia klasowego, gustu i stylu życia, które pozwalają jej na docenienie wytworów kultury wysokiej). Na szczycie znajduje się osoba, która najlepiej tańczy3. Bardzo obszerny rozdział trzeci poświęcony jest analizom relacji między tożsamością młodzieży a zjawiskami globalizacji. Zbyszko Melosik wprowadza czytelnika w różnorodne konteksty tego fenomenu: od zjawiska amerykanizacji (z dominacją „kultury hamburgera”) do globalnej roli pizzy oraz sushi (czytelnik odwiedza wraz z Autorem restauracje niemal wszystkich kontynentów), od readaptacji brytyjskiej piłki nożnej w japoński pop-kulturowy spektakl do południowokoreańskiego fenomenu K-popu z jego apogeum w postaci Gangnam Style, wreszcie – od detalicznych analiz roli języka angielskiego jako nośnika zarówno agresywnej homogenizacji świata, jak i kulturowej emancypacji, do paradoksalnych sukcesów nasyconych seksualnością amerykańskich gwiazd pop Paris Hilton i Britney Spears w konserwatywnych krajach Półwyspu Arabskiego. Trudno oprzeć się pokusie i nie wymienić kolejnych fenomenów analizowanych przez Zbyszko Melosika, a wśród nich: japoński tech orientalizm (i technonacjonalizm) i Hello Kitty oraz sposoby eksportu na cały świat „cool Japan”, chińska kultura podróbek i jej miejsce w globalnym świecie, popkulturowa chirurgia estetyczna w krajach Azji, wreszcie wielokulturowa inwazja imigrantów do krajów Europejskich. W każdym przypadku konsekwentnemu przywołaniu kulturowych teorii towarzyszy detaliczna rekonstrukcja konkretnych zjawisk i procesów: Tak więc w Japonii typową dla Wielkiej Brytanii męską kulturę piłki nożnej przekształcono w taką, w której „kobiece pożądanie zostało komodyfikowane przez promowanie fantazjowania i romansów wokół graczy”. Teren męskiej agresji i rywalizacji zamienił się w przestrzeń kobiecej przyjemności i rozrywki (często niemal połowę widowni na 3 Tamże, s. 76. meczach stanowią kobiety. Mające miejsce w ramach globalizacji przystosowanie piłki nożnej do lokalnych wymagań japońskiego rynku konsumenckiego, przyniosło więc nieoczekiwanie jej feminizację. Poza tym ma tutaj miejsce inwersja tradycyjnych ról płciowych: oto kobieca widownia ocenia i podziwia męskie, wystawione na pokaz ciała piłkarzy. Stanowi to bez wątpienia formę wyzwolenia kobiety japońskiej z tradycyjnych zmarginalizowanych ról kulturowych4. I dalej: W pewnej perspektywie to Chiny (a nie Stany Zjednoczone), jako „imperium podróbek”, stanowią czynniki globalizacji, szczególnie w Ameryce Łacińskiej, Afryce i Azji Południowej. W krajach Trzeciego Świata tylko elity mogą zakupić oryginalne towary markowych firm. Chińskie zglobalizowane podróbki czy kopie masowo sprzedawane w społeczeństwach regionów uboższych stanowią zamiennik drogich towarów znakomitych producentów zachodnich. Czy w związku z masowym charakterem tego zjawiska możemy stwierdzić, że Chiny pozbawiają w ten sposób władzy (i zysków) wielkie koncerny?. (…) Czy demokratyczna „kultura shanzai” (kultura kopii) wypiera – w swojej globalizującej roli – elitarną kulturę oryginałów?. Podobny sposób rozumowania prezentują G. Mathews i C. A. Vega. Zadają oni pytanie: czy jeśli lokalni producenci tworzą podróbki torebek niezwykle drogiej firmy Louis Vitton, naruszając prawa (i profity) kapitalistycznej firmy (i sprzedają je po niskiej cenie lokalnym odbiorcom), a obie strony (producent i klient), wiedzą, że jest to podróbka, to mamy tu ciągle do czynienia z imperializmem kulturowym, czy też z eksploatacją imperialistycznej firmy przez lokalnych producentów i lokalną kulturę? To samo dotyczy podróbek CD lub DVD, a także podróbek setek typów telefonów komórkowych. Kto tutaj wykorzystuje kogo (warto dodać, że w ostatnim okresie niektóre towary rdzennie chińskie zdołały zdobyć globalną popularność, a komputer Lenovo, na którym piszę tę książkę uważany jest nawet za „kulturową ikonę”)5. Kolejne dwa rozdziały książki Zbyszka Melosika podejmują 4 5 Tamże, s. 105. Tamże, s. 131-132. problemy tożsamości młodzieży w kontekście kultury konsumpcji. Także i w tym przypadku zdumiewa rozległość kulturowych horyzontów Autora, który w swoich interdyscyplinarnych analizach przywołuje postać globalnego nastolatka, a także tożsamość typu „przezroczystego”, „teflonowego”, czy „all inclusive”. Powtarzając za amerykańskimi turystami w Bangkoku pytanie „– Gdzie jest najbliższy McDonald’s?”, przedstawia, poprzez bogate w kulturową treść i symbolikę narracje, fragmentaryzację tożsamości młodzieży współczesnej, która w kulturze instant w coraz większym stopniu przypomina „supermarket” lub kostkę Rubika. Rekonstruuje także, stanowiącą antidotum na niejednoznaczność tego świata, „tożsamość typu brzytwa”: Idee zdają się porywać młodych ludzi od czasu do czasu, lecz wkrótce rozumieją zazwyczaj, że są to tylko społecznie skonstruowane ideologie. Wiedzą już, że są im narzucane – jako „ich własne” – po to tylko, aby myśleli i działali „w cudzym interesie” (politycznym lub ekonomicznym). Jednocześnie współczesna oferta w zakresie „wielkich idei” (a raczej – idei, które aspirują do uzyskania tego statusu) jest tak wielka i są one tak pełne sprzeczności, że trudno się w nich odnaleźć, ponieważ w procesach własnych multiplikacji relatywizują się one wzajemnie (podlegając pogłębiającej się inflacji). Mówiąc ironicznie, tyle jest już spraw, za które można oddać życie, że… nie ma już żadnej sprawy. Młodzi ludzie są więc coraz bardziej sceptyczni (…). Kolejne idee i ideologie upadają przy tym bardzo szybko; zdają się już być tylko wyrazami obsesji żądnych władzy polityków i różnorodnych misjonarzy (…). W konsekwencji niemal wszystkie dawne mity i ideologie straciły swój blask: łatwo poznać ich źródła, określić przyczyny ich atrakcyjności oraz konsekwencje ich społecznych sukcesów. Coraz częściej wydają się być wręcz groteskowe; uważa się też, że ich zwolennicy po prostu dali się „omamić”. W konsekwencji tożsamość młodych ludzi w coraz mniejszym stopniu skupiona jest wokół typowych dla przeszłości dramatycznych w swojej istocie wyborów tożsamościowych, na przykład między wiarą a ateizmem czy między lewicą a prawicą. W ramach społeczeństwa konsumpcji zostały one przekonstruowane w wybory, które według tradycyjnych kryteriów mogą być określone jako trywialne, gdyż zorientowane są na sferę konsumpcji, mass mediów i pop-kultury. Banalizując tę kwestię (…) można stwierdzić, że dawne dylematy egzystencjalne, odnoszące się do wyborów między Wielkimi Ideami, zastąpione zostały przez serię mikro-wyborów, na przykład między preferowaniem piłkarskiej drużyny Legii Warszawa lub Lecha Poznań, „zapisaniem” się do sieci komórkowej Orange lub Plus, (…) czy w wersji najbardziej chyba banalnej między Cocacolą a Pepsi-colą lub Kentucky Fried Chicken a McDonald’s. Jednocześnie przy tym niewielu ludzi dba o „ideologiczną koherencję” tożsamości: skrajny politycznie konserwatysta może uwielbiać najbardziej trywialne formy hip-hopu, a zdeklarowany katolik fascynować się banalnymi produkcjami telewizyjnymi typu „Mam talent” czy spędzać dziennie wiele godzin na Facebooku. Nikogo to nie dziwi i nikogo nie oburzy6. Druga część książki poświęcona jest relacjom kultury popularnej i tożsamości młodzieży, przedstawionych w postaci siedmiu jasno zdefiniowanych studiów przypadku, dotyczących: restauracji McDonald’s, soft-drinku Coca-cola, tabletki szczęścia „Prozak”, konstruowaniu „ja” poprzez Facebook, fenomenowi gwiazd instant i celeberytów, luksusowi i bogactwu, a także zjawisku „końca autentyczności”. Każdy z wymienionych wyżej przykładów odnosi się do pewnej sfery popkulturowej rzeczywistości, której (potencjalnie) odpowiadać może określona sfera tożsamości. Każdy z tych przypadków krystalizuje pewne ambiwalencje i paradoksy relacji między kulturą popularną a tożsamością; tak jak poprzednio Zbyszko Melosik w sposób błyskotliwy konfrontuje tutaj różnorodne teorie z konkretnymi praktykami kulturowymi: Jednym z najbardziej spektakularnych ideologiczno-kulturowych sukcesów McDonald’s stanowią dwie jego placówki w świętym miejscu Muzułmanów – Mekce w Arabii Saudyjskiej (…). Trzeba dodać, że na oficjalnych arabskich stronach internetowych McDonald’s twierdzi się (…) iż „wbrew temu, co myślą niektórzy ludzie, McDonald’s nie wspiera żadnego konkretnego kraju ani ruchu politycznego gdziekolwiek na świecie”. Przekonuje się przy tym konsumenta, iż wpisuje się on w życie lokalnej społeczności arabskiej. Ponadto, z pełną stanowczością, podkreśla się, że mięso serwowane w arabskich restauracjach McDonald’s spełnia odpowiednie reguły halal (związane z ubojem zwierząt). Przedstawione są też tam odpowiednie 6 Tamże, s. 158-159. (…) certyfikaty. Z drugiej jednak strony pisze się też wprost, w nawiązaniu do amerykańskiej tradycji McDonald’s: „Czy potraficie sobie wyobrazić świat bez Big Maca? Lub naszych Chicken Nuggets? Lub Happy Meal?”7. I dalej: Z kolei dziennikarka (…) napisała, że bezpośrednio po wejściu do kościoła w San Juan Chamula odczuwa się mistyczną, wręcz przedkolumbijską atmosferę, związaną z wystrojem, zapachami, setkami wąskich, białych świec oraz klęczącymi i modlącymi się w języku Majów kobietami i mężczyznami (nie ma tam ławek i obecni modlą się na podłodze niemal w pewnym transie). Następnie jednak zachodni turysta (…) przeżywa szok. Oto w ceremonii wypędzania złych duchów główną rolę odgrywa, oprócz zwierzęcia (zwykle kurczaka), coca-cola, a odczuwane wskutek jej wypicia odświeżenie umysłu traktowane jest jako dowód skuteczności działania napoju w tym zakresie. (…) Opisana sytuacja stanowi (…) ekstremalny symbol globalizacji i penetracji tubylczych enklaw przez korporacyjne wartości8. Wreszcie: Stwierdza się przy tym, że prozac zajął rolę valium – stanowi środek potwierdzania współcześnie coraz powszechniej akceptowanej formy kobiecości. Oto gdy w latach pięćdziesiątych amerykańska kobieta postrzegana była w kategoriach strażniczki ogniska domowego oraz matki i żony, valium stosowane było wobec tych kobiet, które (…) stawały się nazbyt sfrustrowane czy asertywne. Dzięki valium kobieta stawała się spokojnym (i zawsze lekko śpiącym) więźniem swojego domostwa. Dziś śpiące kobiety nie są już w modzie. Kobieta ma być konsumentką (…), ma też odnosić sukcesy zawodowe (coraz częściej kobieta staje się więźniem swojego „profesjonalnego garnituru”). I w tym właśnie kontekście pojawia się prozac, który także (…) wygasza sinusoidalne nastroje, ale nie przeszkadza w efektownych zakupach, wydajnej pracy. Pozwala także na rywalizację (dodam: 7 8 Tamże, s. 194. Tamże, s. 207-208. efektywną) z mężczyznami. Prozak może więc dla wnętrza kobiety być tym, czym dla jej wizualności są kosmetyki, makijaż czy stroje. W obu przypadkach mamy do czynienia ze zwiększaniem poczucia własnej wartości i społecznej atrakcyjności; w obu przypadkach występuje zjawisko „modyfikacji własnego ja”9. Następnie: W konsekwencji nieustannego idealizowania „własnego ja” za pomocą wystylizowanych środków auto-prezentacji, oskarża się często Facebook o propagowanie narcyzmu. Warto przytoczyć poglądy, które prezentuje Soraya Mehdizadeh. Uważa ona, że narcyzmowi sprzyjają dwie cechy rzeczywistości online. Pierwsza z nich związana jest z (…) zjawiskiem nawiązywania (…) „setek powierzchownych relacji”, które są „puste emocjonalnie”, oparte na słowach. Druga (…) wynika z posiadania w rzeczywistości online „całkowitej kontroli nad autoprezentacją”. Te dwie cechy wpisują się znakomicie w narcystyczne przekonanie o własnej atrakcyjności fizycznej i psychicznej, jak również inteligencji i posiadaniu władzy. Trywialne i krótkotrwałe interakcje mają potwierdzać sukces, atrakcyjność i status narcyza. Można powiedzieć, że na Facebooku narcyz przegląda się w narcyzie jak w zwierciadle (a prawdziwą tragedią może być dla niego negatywne komentowanie jego wizerunku lub ignorowanie jego profilu)10. A dalej: Mamy więc do czynienia z „manufakturowanymi idolami”, którzy przez niektórych krytyków określani są wręcz mianem „robotów” czy „żołnierzy”. Używa się także wobec tego zjawiska określeń „fabryka pop” czy „fabryka gwiazd”. Jak to ujmuje Shin Hyunjoon: „ten system integruje <<produkcję>> i <<zarządzanie>>, jak również wszystkie inne funkcje rozwijania i trenowania talentów”. Mówi on o „koreańskim systemie gwiazd”, który stanowi przemysł kreowania i eksploatowania gwiazd. Gwiazdy te są nieustannie kontrolowane (łącznie z ordynowaniem drobnych zabiegów chirurgii estetycznej – na przykład iniekcji botoksu – aby uczynić ich wygląd bardziej 9 10 Tamże, s. 229. Tamże, s. 243-244. doskonałym). Aspiranci do roli idola, nastoletni chłopcy i dziewczęta, zapisują się do „akademii gwiazd”, gdzie przez wiele lat rozwija się ich talenty, a następnie nieliczni z nich stają się członkami popularnych zespołów kobiecych lub męskich (ich członkowie zamieszkują razem, aby nieustannie ćwiczyć). Popularność zespołów i gwiazd trwa niedługo (zwykle kilka lat), a zdecydowana większość wykonawców nie potrafi utrzymać się w roli idola dłużej niż do dwudziestego piątego roku życia. Wybiera się przy tym coraz młodsze i bardziej „gorące” gwiazdy. Mamy tu do czynienia z systematycznie stosowana metodą selekcji, kształcenia i wypuszczania gwiazd na rynek (Elvis Presley „przewraca się w grobie”)11. Część trzecia książki, zatytułowana Regulowanie i kontrolowanie tożsamości w społeczeństwie współczesnym, odwołuje się do opisanej już podstawowej tezy, zgodnie z którą współczesny (nie tylko młody) człowiek żyje niejako w dwóch rzeczywistościach. W pierwszej z nich, pop-kulturowej, jednostka – aby powtórzyć raz jeszcze – posiada duży stopień wolności w zakresie konstruowania własnej tożsamości na podstawie dostępnych źródeł kulturowych. Druga rzeczywistość posiada wobec tożsamości charakter „represywny”, czego dowodzi okraszona licznymi przykładami treść poszczególnych części. Całość tworzy obraz neoliberalnej jednostki, która znajduje się w niewoli wolności (prze) projektowywania własnej tożsamości. Do – nierównego przecież – boju stają: biurokratyzacja i instytucjonalizacja biografii, jurydyzacja i prawnicyzacja codzienności, medykalizacja i farmakologizacja ciała i życia oraz jego wskaźnikowanie i technologizacja, a także zamykanie w pułapce społecznych niepokojów i ekspertyzmu. Ostatnia część książki swoje głębokie uzasadnienie dla zrozumienia sposobów konstruowania tożsamości młodego pokolenia odnajduje tym razem w analizach konfrontacji pop-kulturowych wpływów i regulujących tożsamość instytucji i praktyk społecznych: Podobnie jak inne wysokorozwinięte społeczeństwa, Japończycy w coraz większym stopniu podporządkowują się sprzecznej z ich tradycją idei, że są „architektami własnego życia”, a tożsamość mogą konstruować na zasadzie „zrób-to-sam”. Według przywoływanych autorów jednostki, żyjące w społeczeństwach neoliberalnych, w tym i w japońskim, muszą się podporządkować 11 Tamże, s. 260-261. zasadom „szybkości”, „natychmiastowej zmiany”, „krótkoterminowości” i „obsesji reinwencji”. Szczególnie istotna wydaje się być ostatnia z wymienionych, która odnosi się do gotowości do „nieustannego rekonstruowania własnej tożsamości”. Celem jest tu zwiększenie efektywności i sukcesów w zakresie społecznego funkcjonowania. Jednostki mają (…) „<<przekształcić>> i <<poprawić>> każdy aspekt swojego życia: nie tylko domy i ogrody, ale także karierę, zwyczaje żywieniowe, życie seksualne, umysły i ciała” (co prowadzi do powstawania szeregu „uzależnień, obsesji i zachowań przymusowych”)12. Podkreślę raz jeszcze: we współczesnych wysoko rozwiniętych krajach Zachodu wojsko i policja bardzo rzadko są wykorzystywane jako instrument sprawowania władzy. Współczesna władza działa „po cichu”, za pomocą formularzy, które regulują naszą tożsamość, kwantyfikują ją i zmuszają do akceptacji pochłaniającej nasze życie bezgłośnej biurokracji (która – aby odwołać się do G. Ritzera – „zniewala ludzi bardzo konkretnie”). (…) Dodam, że w przypadku generowanych komputerowo kwestionariuszy zdaje się spełniać teza Jacques’a Ellula, który kilka dekad temu napisał: „Idealna biurokracja to taka, która działa i pracuje jak maszyna”. Można w tym miejscu powtórzyć, że władzy biurokracji w społeczeństwie współczesnym nie uosabia już smętny i oschły urzędnik za biurkiem, lecz równie smętny i oschły, zestandaryzowany do granic, program komputerowy – generator naszych frustracji i poczucia podporządkowania13. Lucille A. Jewel, w znakomitym tekście dotyczącym kształcenia na najlepszych amerykańskich wydziałach prawa, pokazuje, w jaki sposób przekonanie o elitarności społecznej konstruowane jest podczas uniwersyteckiej socjalizacji. I tak (…) jej celem, oprócz wyposażenia studentów w znakomite kompetencje, jest odtwarzanie prawniczej elity zawodowej: „szkoły prawa odtwarzają wizerunek zawodu prawniczego jako kultury klasy wyższej poprzez nauczanie studentów adaptacji, typowego dla tej klasy <<profesjonalnego>> manieryzmu i zachowań. Amerykańscy prawnicy byli długo postrzegani jako grupa zajmująca kulturową i społeczna przestrzeń 12 13 Tamże, s. 427. Tamże, s. 338. arystokracji” (zdaniem autorki przedstawicieli tej profesji cechuje (…) obsesja na punkcie kultury klas najwyższych). Prestiż ten „podnoszony jest także przez pokazywanie na zewnątrz symbolicznych dóbr i manier, które kreują aurę smaku, dystynkcji i wysokiej kultury”, włącznie z „powściągliwym, z właściwą dykcją” sposobem wypowiadania się (co stanowi jeden z czynników potwierdzania „depersonalizacji relacji jako normy w dyskursie prawnym”). Jak twierdzi przy tym L.A. Jewel, „oparte o tworzenie dystansu maniery klasy wyższej pomagają reprezentować prawo jako neutralne i obiektywne oraz pozbawione przemocy, kreując przekonanie o sprawiedliwości procesów prawnych”, i wraz ze „stylem językowego wypowiadania się, typowym dla klas wyższych, pomagają w utrzymywaniu publicznej wiary w uprawomocnienie zawodu prawniczego i instytucji prawniczych”. Od pierwszego roku edukacji studenci prawa przekonywani są o nadrzędności swojego przyszłego statusu (…). „Socjalizacja językowa” jest w tym kontekście bardzo istotna: „Wydziały prawa preferują wycyzelowaną, pozbawioną emocji i gramatycznie poprawną formę komunikacji, która koreluje z uznawanym za właściwym komunikacyjnym stylem klasy wyższej”; przekonuje się przy tym (skutecznie) studentów, że „właściwe gramatycznie wysławianie się i formalny ton głosu spowodują, że tekst [wypowiedzi] będzie postrzegany jako uprawomocniony, z kolei zła gramatyka lub natarczywy, emocjonalny ton spowoduje, że odbiorca będzie postrzegał tekst podejrzliwie”. Takie podejście prawników do laików (wzmocnione brakiem kompetencji prawnych tych ostatnich) prowadzi do rzeczywistego uprzedmiotowienia tej drugiej grupy w relacjach z prawem, co przekłada się na poczucie bezradności intelektualnej i szerzej – tożsamościowej14. Znakomitego przykładu omawianych tutaj tendencji dostarcza medykalizacja (i farmakologizacja) impotencji i życia seksualnego mężczyzn. Jak słusznie podkreśla Lynne Luciano, we współczesnym społeczeństwie problemy seksualne mężczyzn postrzega się w coraz większym stopniu w kategoriach biomedycznych, a w coraz mniejszym – w kategoriach psychologicznych (a długie sesje u terapeuty zastąpione zostały przez działające natychmiastowo „magiczne technologie”). Jednocześnie jednak medykalizacja 14 Tamże, s. 370-371. problemu potencji przyniosła jeden paradoksalny rezultat. Oto powstało przekonanie, że (…) „istnieją standardy w zakresie erekcji, penetracji i ejakulacji, którym trzeba sprostać”; tak więc „męska seksualność może być mierzona” (w konsekwencji potencja jest albo jej nie ma (…).). Jak konkluduje L. Luciano, „przez zredukowanie mężczyzny do erekcji, medycyna nie odrodziła męskiej seksualności; wręcz przeciwnie – dokonała jej sabotażu”15. W zakończeniu książki Autor podejmuje próbę umieszczenia analiz i interpretacji, zawartych w poszczególnych jej częściach i rozdziałach, w kontekście pedagogicznym. W tej części Zbyszko Melosik prezentuje niespodziewany powrót do przeszłości – do pewnych tradycyjnych propozycji w zakresie wychowania. Wydaje się, jak gdyby świat, który opisał tak znakomicie na kartach swojej książki, nieco go przeraził…. Wirtualizacja sposobów zdobywania wiedzy i informacji spowodowała, że książka (i szelest kartek) znajdują się w społecznej defensywie. Wypierana jest przez sfragmentaryzowane przekazy medialno-wirtualne. Książka w swojej formie materialnej stanowi, z mojej perspektywy, unikatową przestrzeń zdobywania doświadczenia, refleksji i kontemplacji; w sposób prywatny czy wręcz osobisty. Tradycyjna biblioteka, z tysiącami książek na półkach, stanowi dla mnie odświeżającą alternatywę dla bezwarunkowej dominacji Internetu (z jego kulturą klikania, której wspaniałości i możliwości nie kwestionuję) oraz telewizji (z przeskakiwaniem z kanału na kanał). Gromadzenie książek, w ich postaci materialnej (co oczywiście nie wyklucza gromadzenia tekstów na twardym dysku), stanowi formę kultywowania tradycji kulturowej. Nie oznacza to dla mnie jednak w żaden sposób odrzucenia uczestnictwa w rzeczywistości medialnowirtualnej, tworzonej przez Internet, telewizję, inne technologie. Oba te sposoby zaangażowania – jeden związany z kulturą druku (i szelestem kartek), a drugi z kulturą wizualną (i nowymi technologiami) są ważne i warte kultywowania16. W tym miejscu przedstawię jeszcze jedną refleksję. Mogę przeciwstawić sobie dwie postacie. Pierwsza to nastolatek sprzed czterdziestu lat, który miał do dyspozycji czarno-biały obraz jednokanałowej telewizji i mógł czytać przygody Tomka Sawyera. 15 16 Tamże, s. 387. Tamże, s. 458. Druga postać to nastolatek digitalny, który ma nieograniczone możliwości dostępu do obrazów i dźwięków w przestrzeni wirtualnej oraz niemalże „nieskończonej” liczby kanałów telewizyjnych. Przepaść w dostępie do informacji, bodźców i wrażeń, stymulacji, przestrzeni, czasów czy kolorów jest oczywista. Świat nastolatków sprzed kilku dekad wydaje się być spokojny i linearny, wręcz nudny w porównaniu z pełnym nieprawdopodobnych możliwości w sferze każdej formy mobilności i zdobywania doświadczeń, w jakim żyją współcześni młodzi ludzie. Ale czy można powiedzieć jednoznacznie, że współczesne nastolatki są mądrzejsze, bardziej twórcze, inteligentne lub posiadają bogatszą tożsamość (i są szczęśliwsze) niż te sprzed czterdziestu laty? Jestem przekonany, że nie. Więcej – coraz częściej mam wrażenie, że życie w owej spokojnej i linearnej rzeczywistości mogło bardziej sprzyjać rozwojowi niż obecne. Tworzyło bowiem warunki dla urzeczywistniania władzy umysł, do wytwarzania własnych myśli i znaczeń, z własnej woli – przez twórczą rekonstrukcję uprzednich doświadczeń socjalizacyjnych. Ludzie z przeszłości, których doświadczenie w kontaktach z rzeczywistością było bardzo ubogie, w porównaniu z teraźniejszymi, potrafili więcej z niego „wydobyć” (kiedyś wracano nieustannie do tych samych poematów i etiud, obecnie obsesyjnie wraca się do tych samych gier interaktywnych). Fascynuje mnie władza umysłów wielkich samotnych myślicieli sprzed wieków, którzy pozbawieni niemalże bodźców zewnętrznych, tworzyli epokowe teorie, korzystając wyłącznie z owej władzy (samoistnego kreowania wspaniałych myśli). Potencjał samotności i braku bodźców może być więc taki sam jak potencjał interakcji i stymulacji lub większ,. Dodam, że obecnie rzeczywistość jest przez nas otrzymywana głównie poprzez pryzmat rozproszonych „pakietów” dźwiękowo-wizualnych. Wydaje się, że jesteśmy wszędzie i nigdzie, mamy wszystko i nic jednocześnie. Tracimy zdolność do refleksji. Stąd moja propozycja pedagogiczna ma stanowić niejako antidotum na postępujące rozproszenie doświadczeń 17 socjalizacyjnych . 17 Tamże, s. 459-460.