Gospoda pod de Gaulle`em XVII
Transkrypt
Gospoda pod de Gaulle`em XVII
OD REDAKCJI To był bardzo pracowity rok szkolny. Tak wiemy, że jeszcze się nie skończył, ale to prawdopodobnie nasze ostatnie spotkanie przed jego końcem. Większość z nas to uczniowie trzeciej klasy gimnazjum. Za nami już egzaminy, prezentacje projektów, ostatnia wycieczka klasowa. Przed nami bal pożegnalny, ogłoszenie wyników egzaminów i list przyjętych do liceów. Mieliśmy co robić. To z tego powodu na pracę w redakcji mogliśmy poświęcić mniej czasu. Jednak działaliśmy, a to najważniejsze. Jak będzie w przyszłym roku? Zobaczymy. Zapewne skład redakcji się zmieni. Dlatego już teraz zachęcamy wszystkich, żeby dołączyć do tego szacownego grona. Zachęcamy do nadsyłania pytań, propozycji i sugestii dotyczących tego, co chcielibyście zobaczyć na naszych stronach. Przypominamy nasz adres: [email protected] i oczywiście zachęcamy do lektury! I oczywiście życzymy udanych wakacji! Redakcja STOPKA REDAKCYJNA Redaktorzy i członkowie kółka czytelniczo-dziennikarskiego: Ciocia Charlotta, Iza Anioł, Pola Bogaczyk, Gabrysia Cyra, Ola Korbacz, Jadzia Kruszona, Wiktoria Marciniak, Ola Śliwowska, Kuba Woźniak Opiekun „Gospody pod de Gaulle’em” i prowadząca kółko czytelniczodziennikarskie: Pani Laura Słowińska Skład komputerowy: Paweł Wesołek Z WIZYTĄ W REDAKCJI „GŁOSU WIELKOPOLSKIEGO” Iza: W wyjeździe do redakcji najbardziej podobało mi się to, że mogliśmy na własnej skórze odczuć jak to jest być dziennikarzem. Przeprowadziliśmy konferencję prasową I samodzielnie pisaliśmy artykuły. Okazało się to bardzo prostym zadaniem, więc zachęciło nas do wybrania zawodu dziennikarza w przyszłości. Kuba: Wycieczka wniosła bardzo wiele. Dowiedzieliśmy się jak wygląda praca dziennikarza i w jaki sposób przebiega ich dzien, nauczyliśmy się również jak pisać artyukuły do gazet. Jadzia: Na wycieczce do redakcji „Głosu Wielkopolskiego” dowiedziałam się, w jaki sposób powstaje gazeta. Bardzo podobało mi się, że mieliśmy okazję zobaczyć, jak wygląda praca dziennikarzy. Było to ciekawe i pouczające doświadczenie. Gabrysia: Podczas wizyty w redakcji „Głosu Wielkopolskiego” nauczyłam się wiele o pracy dziennikarzy. Mogłam powstać etapy powstawania gazety oraz napisać swój własny artykuł. Bardzo podobało mi się to spotkanie i chętnie odwiedziłabym podobne miejsce jeszcze raz. Wiktoria: W redakcji „Głosu Wielkopolskiego” nauczyliśmy się, jak tworzy się gazetę od podstaw. Mieliśmy również szansę napisać swój własny tekst, który następnie został poprawiony przez redaktora z prawdziwego zdarzenia. Myślę, że to było ciekawe przeżycie. 12 stycznia 2014 roku wybraliśmy się wraz z naszą nauczycielką j. polskiego, panią Laurą Słowińską, do redakcji „Głosu Wielkopolskiego” na warsztaty dziennikarskie zorganizowane w ramach naszego udziału w projekcie „Na co komu literatura?”. Na miejscu byliśmy ok. godziny 11.00. Natychmiast zajął się nami pan redaktor, Michał Kopiński, który na początek zaprowadził nas do sali, gdzie odbywają się kolegia redakcyjne. Tam pokrótce objaśnił nam plan naszej wizyty, a potem oprowadził po budynku. Podczas zwiedzania dowiedzieliśmy się, że dzień pracy dziennikarzy rozpoczyna się od narady na kanapach w głównym korytarzu, gdzie każdy przedstawia swoje pomysły na tematy poruszane w gazecie w danym dniu. Następnie o godz. 10.00 w przeszklonej sali obok odbywa się kolegium, na którym spotykają się redaktorzy i wybierają osobę odpowiedzialną za całą pracę tego dnia, tzw. redaktora prowadzącego. Codziennie wybierany jest ktoś inny, ponieważ funkcja ta wiążę się z obecnością w pracy do późnych godzin wieczornych i jedna osoba nie dałaby rady całotygodniowemu grafikowi od 9.00 do 23.00. Następnie dziennikarze rozchodzą się, każdy do swojego wyznaczonego miejsca i rozpoczynają tworzenie własnej części, która znajdzie się na łamach gazety. Redakcja składa się z kilku pomieszczeń. Pierwszym z nich jest tak zwany „open space” , gdzie nie ma ścian, a biurka wszystkich dziennikarzy bezpośrednio ze sobą sąsiadują. Na każdym z nich znajduje się komputer – narzędzie pracy każdego dziennikarza. Takie rozwiązanie niesie ze sobą zarówno zalety - możliwość komunikacji, jak i wady - brak prywatności. Kolejnym pokojem jest „newsroom”. Osoby tam pracujące umieszczają wpisy redakcji na stronie internetowej „Głosu Wielkopolskiego”. Oprócz tego, każdy redaktor posiada swój własny gabinet. Dowiedzieliśmy się także, że pomieszczenia, w którym urzędują ludzie odpowiedzialni za reklamę, księgowość itp. znajdują się w innej części budynku, żeby osoby te nie miały wpływu na pracę dziennikarzy. Po obejrzeniu wszystkich pomieszczeń z powrotem zasiedliśmy w sali kolegialnej, gdzie pan redaktor pokazał nam program do „rysowania” gazety - Millenium. Znajdowały się tam projekty gazet z całej Polski, więc mogliśmy zobaczyć jak wygląda m. in. „Dziennik Krakowski”. Potem na przykładzie wielu czasopism szczegółowo omówiliśmy budowę i wygląd dzienników, tygodników, magazynów specjalistycznych itp. Dowiedzieliśmy się, czym różni się gazeta lokalna od regionalnej, na czym polega praca fotoreportera i jak redakcja radzi sobie z pozwami i sprawami karnymi. Na koniec mieliśmy szasnę wcielić się w dziennikarzy i samemu napisać tekst informacyjny dotyczący obniżki cen biletów MPK w Poznaniu. Okazało się, że jest to zadanie trudniejsze niż nam się wydawało, mimo że pan Michał Kopiński wyjaśnił nam wcześniej, co koniecznie musi znaleźć się w artykule – odpowiedzi na pytania: Kto? Co? Gdzie? Kiedy? Jak? Dlaczego?. Dobrze by było zaprezentować również wypowiedzi osób związanych ze sprawą, a także jakiegoś polityka opozycji, aby temat był przedstawiony z różnych punktów widzenia i przez to obiektywny. Jest to główna zasada każdego dziennikarza informacyjnego – sama prawda, brak własnych opinii. Jeśli piszący chce dodać komentarz do swojego artykułu, musi zrobić to tak, aby każdy czytelnik nie miał wątpliwości, że to jest prywatne zdanie autora. Najpierw zorganizowaliśmy małą konferencję prasową, na której w rolę nowego prezydenta miasta, Jacka Jaśkowiaka, wcielił się pan redaktor. Zadawaliśmy mu pytania, które miały pomóc nam w napisaniu notki. Po wszystkim przeczytaliśmy swoje prace, do których na bieżąco swoje uwagi zgłaszał nasz opiekun. Na koniec jedna z pań dziennikarek zrobiła nam pamiątkowe zdjęcie. Wizyta była bardzo ciekawa i przebiegła w wesołej atmosferze. Każdy wyniósł z niej coś dla siebie. Warsztaty dziennikarskie wiele nas nauczyły w zakresie tworzenia tekstu publicystycznego, a także znacznie przybliżyły nam pracę w redakcji. Otrzymaliśmy wiele praktycznych rad: jak poprawić swój warsztat pisarski, wyrażać precyzyjniej swoje zdanie oraz oddzielać informacje od opinii. Wiemy już, czym powinien charakteryzować się dobrze napisany artykuł i jak zadawać pytania, aby otrzymać taką informację, jakiej oczekujemy. Patrycja Cybińska ERRATA Czy wiecie, co to jest errata? Dla współczesnej młodzieży słowo to jest dziś archaizmem. No, może kojarzy się z angielskim słowem „error”. I słusznie, bo „error”, to błąd. Wyraz ten, podobnie jak „errata” pochodzi od łacińskiego „errata”, czyli błędy. Różnica jest jedna i podstawowa: pierwszego terminu używa się w informatyce, drugiego w bibliotekoznawstwie, czyli nauce o książkach. Otóż errata to wykaz błędów w treści danej książki zauważonych dopiero po publikacji. Najczęściej przyjmuje postać tabeli podzielonej na rubryki, w których opisano błąd, informację, gdzie dokładnie się on znajduje (na której stronie, w którym wersie) oraz sprostowanie. Dzisiaj rzadko korzysta się z erraty. Po pierwsze unowocześnienie metod produkcji książki umożliwia dokładną korektę, zanim się ją wydrukuje. Po drugie errata jest przyznaniem się do błędu, a to można uznać za działanie antymarketingowe. Bo kto kupi wadliwą książkę? Wytrwały poszukiwacz odnajdzie dziś erraty w starszych książkach. Można powiedzieć, że za jakiś czas egzemplarze te będą szczególnie cenne ze względu na to, że zawierają coś, czego już się nie stosuje. A kto z Was widział kiedyś erratę? Oto kilka przykładów. Fakt, że raczej nie znajdziemy w nowych książkach erraty, nie oznacza niestety, że nie ma w nich błędów. Czy Wam zdarzyło się znaleźć usterki w książkach, które czytaliście? Przestawione literki, brak litery, błąd ortograficzny czy interpunkcyjny, niewłaściwy podpis pod rysunkiem. Niestety to się nadal zdarza. Co wtedy robicie? Poprawiacie? My zrobiliśmy własne erraty do książek, w których znaleźliśmy błędy. Efekt możecie sobie obejrzeć poniżej Proponujemy też zabawę. Znajdźcie błędy w poniższych zdaniach. 1. Niedość, że mnie okłamał, to jeszcze wyparł się wszystkiego. 2. wczorajszy Dzień spędziłam na zakupach, a następnie pojechałam na basen. 3. Wiadomość o wyprowadzcie Agaty była kłamstwem. 4. Powiedział mi, że nigdy nie zrobiłby tak okrutnej i przerazającej rzeczy jak ta. Mylił się. 5. Wzięłem ze skrytki pieniądze. 6. Wszyscy za wyjątkiem mnie poszli na ten film. 7. Jadąc na rowerze, zgubił mi się portfel. I jeszcze jedna ciekawostka na koniec. To, że nie znajdziemy erraty w niedawno wydanym tomie, nie oznacza, że w książkach nie ma błędów. Jeśli uda nam się na takie trafić, możemy sobie pogratulować. Jesteśmy wnikliwymi czytelnikami. Takimi byliśmy na spotkaniu kółka czytelniczo-dziennikarskiego. Naszym zadaniem było odnaleźć błędy na określonych stronach powieści, a następnie przygotować do nich erraty. Oto efekty naszej pracy. OPOWIADANIE Oto kolejne opowiadanie napisane na zajęciach z frazeologii. Naszym zadaniem było napisać tekst, w którym znajdzie się jak najwięcej związków frazeologicznych. Tym razem opowiadanie Oli Korbacz z klasy IIIb gimnazjum. „Gdy kota nie ma, myszy harcują” Do królewskiej komnaty wpadł z hukiem posłaniec. - Panie! – pokłonił się z pokorą. - Czego chcesz o tak wczesnej porze? - Jest dwunasta, panie… - Przecież mówię, że poranek – odparł król. Jednak po chwili ciekawość wygrała z chęcią kontynuowania snu i zapytał – O co chodzi? - Kota nie ma! - Wyśmienicie. Zwołaj wszystkich poddanych przed bramę rezydencji Kota. Rozdradowany posłaniec puścił się biegiem w kierunku dziedzińca, gdzie najłatwiej było znaleźć obywateli królestwa. Trzeba przyznać, że są to niezwykłe osoby. Dobroć mają wypisaną na czole, wszyscy znają się na wylot i żyją za pan brat, a nie jak pies z kotem. Chociaż zdarza im się musztarda po obiedzie, a wtedy koń by się uśmiał, słysząc żarty tych myszy. Kwadrans później król przyjechał wraz ze swym orszakiem przed bramę, gdzie już czekała większość poddanych. Po szybkim wyjaśnieniu sytuacji dwóch siłaczy ruszyło z kopyta, by otworzyć wejście. Oczom wszystkich ukazał się ósmy cud świata: wypolerowana co do joty posadzka, ściany od A do Z wyłożone marmurem oraz dywan idealny w każdym calu. Nagle władca dostrzegł coś jeszcze – mały szkielet myszy leżący na środku komnaty. - Eustachy! – krzyknęła jakaś kobieta w tłumie, a chwilę później słychać było jej płacz, gdy zdała sobie sprawę, że to jej zaginiony syn. Jednak poza zawodzeniem matki panowała grobowa cisza. - Alea iacta est! Kości zostały rzucone! Nie damy się robić w bambuko. Wypowiadamy wojnę kotu! Monologowi władcy towarzyszyły liczne wiwaty. Myszy zebrały się, by stworzyć pułapkę na swego odwiecznego wroga. Zabrało im to zaledwie parę godzin. Były niezmiernie zadowolone ze swojej pracy. Nagle huk, trzask i szuranie butów. Wszyscy uciekli do najwęższych szczelin, pod łóżko i pod kanapę. Kot wrócił od weterynarza. - Wiem, że tu jesteście i zjem was wszystkie! PORADY CIOCI CHARLOTTY Droga Ciociu Charlotto! W mojej klasie jest chłopak, który często wagaruje. Wszyscy wiedzą, że nie chodzi do szkoły, bo jest sprawdzian, bo może być kartkówka, bo się nie nauczył, a może być pytany, albo po prostu nie chce mu się ćwiczyć na wuefie. Czasem nawet przynosi usprawiedliwienia od rodziców (myślę, że oni piszą mu je dla świętego spokoju, żeby nie pogarszać sytuacji). Każda jego nieobecność to większe zaległości, a im więcej zaległości, tym więcej nieobecności, bo znowu przyszedłby do szkoły nieprzygotowany. Takie błędne koło. To mój przyjaciel, więc martwię się o niego. Jest całkiem inteligentny, a przez głupotę za chwilę będzie powtarzał klasę. Może list od Ciebie go przekona? Zmartwiony przyjaciel wagarowicza Witaj! Czytałam Twój list kilka razy, by dostrzec coś, co jest pozytywnego w sytuacji Twojej i Twojego przyjaciela. Myślę, że wyjściem z tego położenia jest poszukanie czegokolwiek dobrego, takiego zasobu, który odrobinę wsparty zacznie działać na rzecz zmiany. Jak myślę o zasobach, to przychodzi mi do głowy przykład jakiejś awarii domowej: próbuje się samemu, można wezwać sąsiada albo specjalistę ̶ zależy od tego, na ile nasze zasoby pozwalają uporać się z problemem. Widzę Ciebie jako jeden z zasobów. To niesamowicie ważne, że jest obok Twojego kolegi osoba przejęta jego problemem, zainteresowana tym, by mu pomóc i wyciągnąć z tarapatów. Twoja troska o niego jest pierwszym z kluczy do naprawienia ów awarii. Kolejnym wydaje się to, co piszesz o koledze: że jest inteligentny. To wręcz świetnie! Warto byłoby z nim porozmawiać o dwóch sprawach. Po pierwsze spróbuj mu w rozmowie pokazać, czym jest jego nieobecności dla różnych osób (dla nauczycieli, którzy tracą do niego zaufanie; dla klasy, która odwraca się od niego albo jest wkurzona o taki tryb chodzenia do szkoły; dla rodziców, którzy może są bezradni albo mało zainteresowani; wreszcie dla niego samego ̶ zapytaj, czy on sam widzi, co dzieje się, gdy omija lekcje i sprawdziany). Napisałeś, że jest inteligentny, więc nie bój się zadawać mu pytań. Nie trzeba mu przestawiać gotowych odpowiedzi ̶ on sam może bardziej skorzystać z tego, że będzie mógł głośno komuś odpowiedzieć na pytania o realną sytuację. Drugim tematem do poruszenia będzie pytanie o pomoc: czego kolega potrzebuje, by wyjść z sytuacji? Może rozmowy z Tobą, może Twojego towarzyszenia w rozmowie z wychowawcą lub innym znaczącym dla Was z nauczycielem, może potrzebuje, by ktoś porozmawiał z jego rodzicami? Wybadaj, czy możesz go wesprzeć jakąś interwencją albo po prostu obecnością. Na sam koniec warto koledze przypomnieć, że jest dla Ciebie ważny i się nim przejmujesz. Mało mówimy sobie, z jakich powodów odważamy się ingerować w cudze życie. A najprostsza prawda jest taka, że obchodzi nas, gdy innym ważnym dla nas osobom dzieje się źle i chcemy dla tego kogoś jakiejś poprawy. Twój kolega trafił na wartościowego przyjaciela, powodzenia! Ciocia Charlotta