Pobierz - What`s Up Magazine
Transkrypt
Pobierz - What`s Up Magazine
e m a g a z i n p i e r w s z y d l a o u t s o u r c i n g u i k o r p o r a c j i Czekając na La Défense Numer 3 | Lipiec 2015 | www.whatsupmagazine.pl | nakład 25 tys. | egzemplarz bezcenny Szklana Szklana pułapka pułapka zanurz się! Spacerem po plażach miasto: futurologia Eskelinen o smart cities lojalni – nielojalni Myszkujemy w umowach kijów Nie kino, jeszcze nie wojna pokaż portfel A powiem ci... 2 what’s up? www.whatsupmagazine.pl Enter spis treści temat numeru 3 Szklana pułapka. Jak rozwija się biurowy Kraków rozmowa numeru 6Jarmo Eskelinen o smart cities hr 8Pracownik na smyczy 9Pod lupą TESTu: Kraków Was (wy)ceni przedstawiamy 16.59. Londyńskie Canary Wharf. Za równo minutę pierwsze palce, które przez 8 godzin wstukiwały finansowe dane w komputery, pchną szklane wyjścia ustawionych tu jakiś czas temu wieżowców. Równo z dzwonkiem otworzą się też bramy biurowców londyńskiego City, a na Liverpool Steet i okoliczne zaułki wyleje się strumień bankierów inwestycyjnych, maklerów giełdowych, doradców finansowych, analityków – wszystkich grubych ryb stolicy Zjednoczonego Królestwa. Cała ta ciżba ruszy do czekających na nich pubów, aby przy kuflach piwa porozmawiać wreszcie ludzkim językiem, pośmiać się, pomyśleć o czymś innym niż tylko o wskaźnikach/wynikach/ /rezultatach/cyfrach/procentach. Najciekawiej będzie w piątek, kiedy korporacyjny sznyt zniknie w mgnieniu oka, poluzowane zostaną krawaty, kufli wychyli się więcej niż zazwyczaj, a następnego dnia rano będzie można wyspać się do woli, zamiast tłuc się zatłoczonym Jubilee czy Central Line na poranną zmianę. Namiastkę takiego życia ma już Kraków. Korporacyjne życie upływa tu w ściśle precyzyjnym rytmie poniedziałkowo-piątkowym. Każdego dnia rano setki ludzi znikają w porozrzucanych na mapie miasta biurowcach, każdego popołudnia mniejszy (bo nadgodziny) tłum wylewa się z nich i usiłuje jak najszybciej wrócić do domu, bo przecież trzeba wcześnie położyć się do łóżka, by być wypoczętym następnego dnia. Brakuje więc jednego: setek barów ustawionych frontem do biur, gdzie codziennie po pracy młodzi ludzie zapominaliby o niej, a w zamian zaczynali myśleć o swoich potrzebach, zainteresowaniach, fascynacjach. Zwyczaje są więc tu inne. Krakowski „korporacyjny Kowalski” odnajduje to dopiero w piątkowy wieczór gdzieś na Rynku czy Kazimierzu. Wówczas centrum miasta aż roi się od tych, którzy mogą wreszcie rozprostować zasiedziałe przy biurkach kości i pozwolić sobie na buzujące w nich szaleństwo czy chęć prywatnej rozmowy. To nieprawda, że oferta rozrywkowego Krakowa czeka tylko na turystów i studentów. Wręcz przeciwnie, głównym klientem Krakowa jest właśnie kilkadziesiąt tysięcy młodych ludzi, spędzających tydzień przy firmowych biurkach. Na naszych oczach liczba pracowników globalnych firm urosła tak bardzo, że miasto ze „studencko-turystycznego” stało się „studencko-turystyczno-korporacyjnym”. „What’s Up Magazine” zauważa te zmiany, chce o nich pisać. I proponować wszystko to, co może urozmaicić korpo-żywot. A propozycji jest mnóstwo. Więc czytajcie nas! Numer trzeci przed Wami. 10State Street 12Kijów na jałowym biegu 13 Brainly | Sand Made nieruchomości 14Fokus na Kazimierz Rozgrzany rynek mieszkań dbamy o ciebie 16Stretch na stres Biegasz? Nie trać głowy! siesta 17Emocje w czterech wymiarach 18Zanurz się w mieście 19Czarowne Świętokrzyskie wokół stołu 21Szczęście w płynie siedem uciech głównych 22Kulturalny lipiec Redakcja „What’s Up Magazine” What’s up, Kraków? Dear Readers, what’s up magazine pierwszy dla outsourcingu i korporacji www.whatsupmagazine.pl redaktor naczelny Rafał Romanowski zastępca Magda Wójcik wydawca Fundacja Aktywnych Obywateli im. Józefa Dietla dyrektor artystyczny & ilustracje Joanna Sowula fotografie Piotr Banasik editor (english) Łukasz Cioch korekta Krzysztof Malczewski reklama Anna Głuc [email protected] + 48 516 831 566 kreacja i marketing Agencja Kreatywna Lemon Media facebook Whatsupmagazine.pl twitter @WhatsUpKrakow kontakt +48 516 831 574 [email protected] Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych tekstów, nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam i ogłoszeń. There’s reason to cheer! Those few precious months, when to sanity) employees, who – whatever their reasons – suddenly Kraków takes a deep breath from heavy road traffic and the discover the need for change, bigger in scope and consequences usual cocktail of foggy-smoggy have only just given way to – than, say, buying a new suit. believe it or not – a growing sense of optimism around town! Next, we share with you our insights into Kraków’s housing marAt a time like this, one almost feels inclined to disclaim the cus- ket, only to send you on a business trip to Kiev. We did actually tomary air of (occasionally) stagnant, (mostly) excessive conserv- go there, to make sure we put facts behind words. On the way atism befitting a true Cracovian. This, of course, will not prevent back, we stopped at Świętokrzyskie to get a glimpse of its natural some from complaining that there are too many tourists in the beauty. As we encourage you to spend this summer exploring city but, even for them, there’s comfort to be found in knowing the various hidden wonders of the region, feel free to take our that tourist migration patterns never seem to stray too far from advice on stretching, running and keeping fit, in the healthy the trail connecting Kraków’s magnetic poles of entertainment, lifestyle section. Rynek and Kazimierz. Last but not least, we bring you closer to companies, both big Having said that, something truly seems to be changing (for and small, whose DNA seems genetically geared to climb high, the better, I dare say) in the “City of Kings”, whose collective however modest their beginnings (and budgets) may have been… mindset is perhaps a little less likely now to remind one of the in sharp contrast to the sophistication of the technology they’re bitter end of Tolkien’s metaphors, like the one with Théoden at successfully developing, not to mention the sky-high goals the heart of things. they’re setting for themselves. To paraphrase one true visionary, As a city, Kraków appears to be steadily growing in confidence what sets them apart (from the public sector, in particular) is and – most importantly perhaps – this process may have reached that they are infinitely more likely to “stay hungry, stay foolish” a stage where growth and creative energy are increasingly accel- sooooo much longer, and with so much more passion, and will erated by participatory, bottom-up thinking (both individual and continuously raise the bar for themselves (much higher from collective) rather than top-down decision-making. the start) than is ever likely to happen in the world of talkers The above is perhaps best exemplified in this month’s „What’s Up (politicians come to mind?). Magazine”. In an insightful overview, we take a look at Kraków’s And one last thing! Having started this month’s conversation map of business infrastructure development and trace back the with weather-related optimism, it is only appropriate that we logic behind its evolution. In doing so we provide hints for nav- wish you a truly great summer of 2015! Do not forget to make it igating the muddy waters between wishful thinking and sound truly special! Should you so choose to test our assumptions of logic. Pushing this topic a little further, we talk about smart growing optimism, we recommend that you rent one of those cities, hoping to reach conclusions, in both form and substance, city bikes (they’re nice, cheap and easy to find, by the way) and stretching beyond the clichéd phrase. Among other interesting spend some time tracing the various routes we explore inside this topics, we continue to discuss the intricacies of employment month’s edition, after the pleasurable cover-to-cover perusal of agreements, especially those intended to “put a leash” on poten- „What’s Up Magazine”, naturally. tially disloyal (or, depending on the circumstances, simply re-born Łukasz Cioch temat numeru Lipiec 2015 3 Czekając na La Défense Kraków nie doczekał się dotąd dzielnicy biurowej. Miejsca wskazane pod te funkcje przez władze zaczną się zapełniać dopiero, gdy miasto zdecyduje się zrobić pierwszy krok – zapewni sprawny dojazd. Bez tego groziłaby nam powtórka warszawskiego Mordoru. Na dawnych terenach stołecznego Służewca Przemysłowego stoi dziś więcej biurowców niż w Krakowie, Poznaniu i Łodzi razem wziętych. Codziennie do pracy dojeżdża tam ok. 100 tys. osób, które grzęzną na dziesiątki minut w korkach lub cisną się do pojazdów komunikacji miejskiej, bijąc rekordy liczby pasażerów. Rano w jedną stronę, wieczorem w drugą. Choćby z tego powodu do dzielnicy tej przylgnęła, nawiązująca do tolkienowskiej krainy zła, nazwa Mordor. Być może również dlatego, że nocą jest tam zupełnie ciemno – życie wraca dopiero o świcie. fot. Piotr Banasik szklana pułapka. W krakowskich korporacjach pracuje mniej osób, ale z pewnością żadna z nich nie przeżywa takich katuszy transportowych jak koledzy i koleżanki z ul. Domaniewskiej w Warszawie. Brak dzielnicy biurowców w Krakowie to zatem zaleta. Są jednak i wady – dynamika rozwoju krakowskiej przestrzeni biurowej często hamowana jest przez brak planów zagospodarowania przestrzennego, które jednoznacznie określiłyby, co i gdzie można budować. Spontaniczność zabudowy oznacza z kolei, że dojazd do pracy jest o wiele gorszy niż być mógłby, zaś w rejonie biurowców mało jest obiektów, które podnosiłyby komfort: sklepów, punktów usługowych i gastronomicznych albo przedszkoli – część pracujących ma przecież dzieci. W Krakowie brakuje skupisk biurowców, bo zabrakło odpowiedniego planowania. Lecz to warszawskie także nie powstało jako zaplanowana przestrzeń. Dlaczego, mimo problemów z dojazdem, rejon Służewca jest od 20 lat nieprzerwanie jednym z największych placów budowy w Warszawie (w tym roku powstanie tam ok. 150 tys. m kw. powierzchni biurowej)? Czynsze w tej dzielnicy są niższe niż w centrum Warszawy. Tereny Służewca to obszar poprzemysłowy. Od samego początku był uzbrojony we wszystkie niezbędne media. Niższe niż w centrum stolicy były też ceny gruntów. Powstawanie dzielnic biurowych poza centrum miast nie jest zjawiskiem wyjątkowym. Jest ono efektem zapotrzebowania na tańsze powierzchnie. Londyn ma Canary Wharf, Paryż La Défense ciąg dalszy na str. 4 4 temat numeru www.whatsupmagazine.pl dokończenie ze str. 3 – dziś zdecydowanie bardziej prestiżowe niż w okresie swego powstania. Tyle że tam rozwój dzielnic biurowych przebiegał inaczej – najpierw zaplanowano organizację terenów, później zaczęto je zabudowywać. Wydaje się, że i w Krakowie mamy zalążki takich dzielnic: na postindustrialnym Zabłociu biurowce wydają się wyrastać z większym sensem niż w wielu innych lokalizacjach, ale za to na Rybitwach, gdzie dzielnicę biurową widziałyby władze Krakowa, nie wyrasta na razie nic. miastem żyjącym w XXI wieku. Jego obecna struktura centrum to efekt istnienia przez cały XIX wiek austriackiej twierdzy okalającej Kraków. Twierdzy, która w tamtym okresie była hamulcem rozwoju. Przełamywali go kolejno: Dietl, Zyblikiewicz czy już w początkach XX wieku Leo – prezydenci Krakowa. Cegiełkę do petryfikacji średniowiecznego układu dołożyła mizeria gospodarcza z okresu PRL i decyzje ówczesnych władz, które pozbawiły Kraków możliwości stworzenia nowoczesnego ośrodka śródmiejskiego. Stracona szansa Czekając na tramwaj Festung Krakau z licznymi obwarowaniami i fortami, które zaJak ważne jest dobre skomunikowanie pokazuje biurowa mapa fundowali Krakowowi Austriacy, do dzisiaj rzutuje na rozwój Krakowa. Choć nie ma u nas wielkiej dzielnicy biurowej, układ istmiasta, które nigdy nie wykształciło nowego centrum, skupiając niejących skupisk dość dobrze pokrywa się z mapą ważniejszych wszystkie najważniejsze funkcje wokół Rynku. Korzyści jest oczywęzłów komunikacyjnych. Na południu przykładem są tereny wiście wiele, choćby te turystyczne. Jasne jest jednak zarazem, że na nowoczesne przestrzenie administracyjne czy biurowe nie przy centrum handlowym Bonarka, gdzie poruszają się autobusy ma tu miejsca. wielu linii, a nieopodal znajduje się duży węzeł przesiadkowy – rondo Matecznego. Na Ruczaju wiara Świetnie zdawali sobie z tego w rozwój dzielnicy zmyliła inwestorów, sprawę urbaniści. Ponad pół wieChoć nie ma u nas wielkiej ku temu wytyczyli obszar, który którzy postawili swe obiekty na dekadę przed usprawnieniem dojazdu. Sytuację dzielnicy biurowej, układ miał się stać krakowskim terenem poprawił dopiero uruchomiony cztery zabudowy wysokościowcami/ istniejących skupisk lata temu szybki tramwaj. /biurowcami. Skończyło się tak naprawdę – głównie ze wzglęNajwięcej powierzchni funkcjonuje jed- dość dobrze pokrywa się nak w północnej części miasta. Obszar dów finansowych – na dwóch buz mapą ważniejszych wępołożony przy al. Armii Krajowej zabudynkach: Szkieletorze i Błękitku, złów komunikacyjnych dowany został bez odpowiedniej sieci biurowcach umieszczony na obu komunikacyjnej, ale funkcjonowanie końcach al. Powstania Warszawbiur wymusiło naprawę sytuacji – nie było to trudne ze wzglęskiego. Do realizacji spektakularnych projektów nigdy nie doszło, du na szeroką jezdnię. Biura leżące przy rondzie Polsadu albo zaś obszar ten był mozolnie zabudowywany obiektami urzędowymi. Dziś terenem tym interesują się coraz żywiej inwestorzy w Czyżynach w rejonie Parku Lotników od początku powiązane są z bliskością dobrej komunikacji miejskiej, niezłym dojazdem prywatni, widząc w nim ogromny potencjał. Znaczenie ma nie samochodowy, a także posiadają niemal centralne położenie tylko położenie przy dwóch węzłach komunikacyjnych, ale także „rozrastanie się” miasta poza Planty i drugą obwodnicę. na mapie Krakowa. Odwrotnie więc niż życzyliby sobie miejscy planiści, po początJednak i tu znalazł się wyjątek. Tereny w Czyżynach, zlokalizowakowej instalacji przestrzeni biurowej na zewnętrznych częściach ne najbliżej sieci komunikacyjnej, zostały szybko zabudowane. Nowe obiekty nie są już w tak korzystnej sytuacji. Jeden z najmiasta, nadszedł okres intensywnego poszukiwania powierzchni nowszych biurowców znajduje się w odległości ok. kilometra biurowych w centrum. Dowodem są nie tylko inwestycje w Grzeod najbliższego przystanku miejskiej sieci komunikacyjnej. Nic górzkach, jak te w rejonie między al. Daszyńskiego i ul. Kotlarską, dziwnego, że pracownicy walczą o miejsca parkingowe, a zaale także realizowane ostatnio plany zabudowy działek położonych po obu stronach Dworca Głównego. rządcy pobliskich, istniejących od lat obiektów stawiają szlabany bądź wprowadzają identyfikatory, by zagwarantować miejsce – Budowa skupiska biurowców w jednym miejscu zaprzecza do parkowania dla swoich najemców. idei zrównoważonego rozwoju. Miasto zmienia się na lepsze, gdy powstają obszary wielofunkcyjne. Nie tylko biurowce, same mieszkania, same centra handlowe czy same hotele. Łączenie Stare Miasto trzeszczy w szwach W Krakowie nie skrystalizowało się – oczywiste dla oka – skupisko biurowych miejsc pracy. Jeśli w ogóle mówić można o jakimkolwiek skupisku, Marek Dunikowski, dyrektor to jedynie o obszarze wzdłuż Alej Trzech Wieszbiura architektonicznego czów i Powstania Warszawskiego, gdzie znajduje DDJM się ok. 25 proc. wszystkich miejsc pracy w Krakowie. Codziennie pracę rozpoczyna tam ok. 125 Rzym czy Florencja również nie mają kontys. ludzi. Obszar ten to jednak nie Domaniewska Wszystkie historyczne, planistyczne próby w Warszawie. Krótkie dystanse przemierza się centracji obiektów biurowych, które dominokoncentracji budynków biurowych w Krakona piechotę, o wiele rzadziej dojeżdża autem, wałyby funkcjonalnie lub przestrzennie nad wie legły w gruzach. Powrót do takiego myśleczęściej korzysta się z tramwajów czy rowerów. miastem. Kraków, w moim przekonaniu, nie nia o rozwoju przestrzennym naszego miasta Mimo tego centrum miasta i tak trzeszczy już potrzebuje czerpać wzorów z nowojorskiego byłby błędem. W Krakowie są dwa wysokie w szwach, a powierzchni nadającej się na pojeManhattanu czy paryskiego La Défense. Bybudynki: Szkieletor i Błękitek – relikty chydynczy choćby biurowiec raczej brakuje. łoby to nawet śmieszne i naiwne. bionych planistycznych ambicji z przeszłości. Inwestowanie w Krakowie w przestrzeń biuI niech tak zostanie, zaś proponowaną obecnie rową, czy w ogóle stawianie nowej zabudowy, Zdrowe lokalizacje koncentrujące budynki lub przez władze miasta, urbanistyczną propozymusi zmierzyć się z tym samym, z czym mierzy zespoły biurowe zawsze wyrastały z logiki rencję koncentracji budynków wysokich na Rysię cały Kraków od ponad 150 lat – z historycznyty gruntowej, a nie z dyrektyw czy wymysłów bitwach, określiłbym jako nieszkodliwe alibi mi decyzjami władz austriackich. Centrum Kraplanistów lub innych dysponentów przestrzeni gospodarzy Krakowa, którzy chcą pokazać, że kowa jest niczym innym, jak średniowiecznym Rozwijajmy się jakościowo miejskiej. Poszukując miejsca dla krakowskiego La Défense, uwzględniając różnice skali Paryża i Krakowa, nasze biurowce trzeba by zlokalizować gdzieś na Dębnikach, na osi Alei Trzech Wieszczów, przyjmując jednocześnie założenie, że budynek Muzeum Narodowego jest krakowskim Luwrem. Taka jest skala obiektów w stosunku do wielkości tych miast. La Défense jest dziś już prawie w centrum Paryża. Warto więc zapamiętać to, co mówił Aleksander Fredro w „Zemście”: „Znaj proporcją mocium panie!” nie są przeciwni budowaniu wysokościowców w mieście. Uważam to jednak za czysto teoretyczny zabieg. Jestem przekonany, że żaden inwestor wysokich budynków tam nie zbuduje. Byłaby to przecież inwestycja pozbawiona ekonomicznego sensu. A każdy deweloper precyzyjnie kalkuluje opłacalność swoich inwestycji. Kraków ma swoje historycznie wykształcone oblicze i nie należy tworzyć dla niego przeciwwagi. Nie należy też eksmitować biurowców na peryferia, tylko budować je w mieście. Pieniądze publiczne zaś inwestować w poprawianie tego co jest, przede wszystkim usprawnianie drożności transportu publicznego i siatki ulic dla komunikacji samochodowej. Takie planowe działania skupione na poprawie jakości usług w centrum pomogą ściągnąć do miasta nowych inwestorów. Rozbudowanie sprawnej infrastruktury technicznej, obsługującej tereny zlokalizowane na peryferiach, to bardzo kosztowne obciążenie i z punktu widzenia użytkowników miasta niefunkcjonalne. Nie trudno wyobrazić sobie codzienny exodus pracowników biur i wymarłą po zakończeniu pracy dzielnicę. Takie monostruktury nie leżą w naturze Krakowa. Przemieszanie się funkcji w mieście decyduje o jego atrakcyjności. Rozwijajmy się więc jakościowo, a nie ilościowo. Tym bardziej, że żadne miasto nie rośnie bez przerwy i bez końca. temat numeru Lipiec 2015 Ważne jest „tu i teraz” Andrew Hallam, sekretarz generalny ASPIRE Zakładając, że nasz sektor będzie się rozwijał z porównywalną do obecnej dynamiką, w 2025 roku w samym tylko Krakowie może zatrudniać ponad 200 tys. pracowników. Zgodnie z takim scenariuszem zapotrzebowanie na wielopoziomową/wysoką zabudowę w Krakowie będzie rosło. Na tym tle ambitne plany wojewody, by rozwijać postindustrialne tereny w Nowej Hucie, mogą znacząco wpłynąć na kształt biznesowej mapy Krakowa w najbliższych latach. Pamiętajmy jednak, że w biznesie – oprócz wizji i strategii – ważne jest też „tu i teraz”, tzn. te dzielnice, które już teraz najlepiej przygotowane są do rozwoju tego rodzaju infrastruktury. Kraków coraz bardziej konsekwentnie wdraża plan rozwoju infrastruktury komunikacyjnej, zmierzający do stworzenia szybkich i wydajnych połączeń pomiędzy poszczególnymi dzielnicami miasta, ale też zwiększenia znaczenia i perspektyw rozwojowych konkretnych dzielnic. Dużą rolę w procesie poprawy jakości komunikacji w mieście odgrywa tych funkcji sprawia, że miasto żyje. Tak tworzy się miasta – mówi wiceprezydent Krakowa, Elżbieta Koterba. – Istotne jest, aby włączać w różnorakie funkcje również bardzo ważną funkcję mieszkaniową. W ten sposób zapobiegamy powstawaniu dzielnic monofunkcyjnych, które żyją tylko w godzinach urzędowania, a później zamierają – potwierdza. Wskazano Rybitwy – wyjaśnia Stawowy. Wskazane obszary rozwoju miasta to obrzeża. Poza Rybitwami wszystkie mają doprowadzone tory kolejowe lub tramwaj, a na Rybitwach zachowano rezerwę terenu, która umożliwi przedłużenie linii tramwajowej z Małego Płaszowa. Wspomniane obszary są też blisko obwodnicy. – Jest też ostatni powód: w centrum, czy też w szeroko rozumianym śródmieściu, nie ma terenu o powierzchni kilkuset hektarów, który byłby wolny i nadawał Marzenia o nowym mieście się do zagospodarowania. Nie chcąc robić tego kosztem zieleni A jednak. Kraków po raz pierwszy od dłuższego czasu wskazał i rezerw pod przyszłe parki, pozostały tereny położone dalej miejsce, gdzie mogłoby powstawać wysokościowce (a przypood centrum – wskazuje Stawowy. mnijmy, że w pobliżu Starego Miasta nie chce ich m.in. konSurowym okiem na dalekosiężne miejskiej plany patrzy przedserwator zabytków). Teren dla nich wyznaczono na odległych siębiorca z rynku nieruchomości – Włodzimierz Jędruszak – od centrum Rybitwach. Inwestorzy na razie nie garną się jedprowadzący agencję Fisheye, specjalizującą się w doradztwie nak do budowania wieżowców w tym i pośrednictwie na rynku pomiejscu. Wielką niewiadomą są też Nikt nie ma wątpliwości, że wierzchni biurowych w Kraprzestrzenie przewidziane jako nowe inwestorzy rzadko ryzyku- kowie. – W ciągu najbliższych miasto – fragmenty kombinatu i jego pięciu lat na terenach między najbliższe sąsiedztwo po wschod- ją, najczęściej idą tam, gdzie Dworcem Głównym, rondem niej stronie. Pod nazwą Nowa Huta gmina stworzy atrakcyjną Mogilskim i Grzegórzeckim powstanie ponad 200 tys. Przyszłości obszar ten ma się stać miejscem koncentracji biur, centrów infrastrukturę m kw. powierzchni biurowej. nowych technologii, uczelnianych Obecnie cały rynek to 700 tys. kampusów, a także przemysłu lekkiego i baz logistycznych. m kw. – wylicza Jędruszak. – Tworzenie obszarów biurowych Potencjalną lokalizacją dla nowych powierzchni biurowych mogą z dala od centrum jest dziś w mojej opinii pozbawione sensu. być też okolice lotniska w Balicach, gdzie zarówno na terenach Rynek jest rozsądny i bezlitosny zarazem – powodzeniem będą cieszyć się miejsca dogodnie położone i dobrze skomunikowane znajdujących się w Krakowie, jak i w gminie Zabierzów (samo – ocenia i wskazuje, że w najbliższym okresie Kraków powinien lotnisko znajduje się właśnie w tej gminie) przewiduje się wykosię skupić na terenach w centrum: na Zabłociu, w okolicach Borzystania działek w takim celu. narki, w Czyżynach, wzdłuż ul. Opolskiej, w pobliżu cmentarza – Należy pamiętać, że zgromadzenie w jednym miejscu wielkiej Rakowickiego. – Dziś to naturalne miejsca do tworzenia obszaliczby biur, a co za tym idzie – pracowników, wymaga od miasta przygotowania miejsca, ale przede wszystkim infrastruktury rów biurowych. Wydać pieniądze podatników i budować park transportowej. Takie centrum ściągałoby w krótkim czasie olbiurowy na przysłowiowym końcu świata to szaleństwo. Takie brzymią liczbę pracowników. Urbanistycznie i społecznie taka pieniądze powinny zostać wydane na bieżące obowiązki miasta, dzielnica byłaby też wyłączona po zachodzie słońca. To są minusy które często kuleją, jak np. przedszkola, remonty i rozbudowę tworzenia takich miejsc bez przygotowania – ocenia Grzegorz infrastruktury drogowej czy utrzymanie i rozwój bibliotek. Tym bardziej, że aby skusić przedsiębiorców, miasto będzie musiało Stawowy, radny miasta kierujący pracami Komisji Planowania przygotować korzystne warunki najmu. To z jednej strony spory Przestrzennego i Ochrony Środowiska. interwencjonizm, a z drugiej poważne wypaczenie rynku – prze– Koncentracja biurowców dałaby też gminie szansę na rozwiązakonuje Jędruszak. nie problemów braku miejsc w żłobkach i przedszkolach, np. poDo zarzutów ze spokojem podchodzi Koterba. – Programy straprzez wynajęcie pomieszczeń na parterach biurowców – wtedy rozwiązałby się również uciążliwy dla znacznej części młodych tegiczne dotyczące obszarów Nowa Huta Przyszłości, Płaszów ludzi problem. Stąd m.in. z komisji planowania przestrzennego – Rybitwy i Balice mają tworzyć bodźce dla nowych rozwiązań, wyszła inicjatywa wyszukania w Krakowie miejsca na dzielnicę zapewnić intensywną urbanizację miasta, tworzyć zróżnicowaną budynków wysokościowych z przeważającą funkcją biurową. funkcjonalność w oparciu o nowatorskie rozwiązania przestrzen- 5 również „konstruktywna presja”, wynikająca z dynamiki rozwoju centrów biznesowych i największych firm. Nie chodzi tylko o zapotrzebowanie na transport publiczny i miejsca do parkowania, ale o promowanie proekologicznych postaw i zdrowego trybu życia, tożsamych z rozwojem niezbędnej infrastruktury: począwszy od instalowania pryszniców w firmach i stacji serwisowych dla rowerów, skończywszy na wsparciu projektów związanych z rozbudową sieci ścieżek rowerowych. Sektor BPO/SSC/IT tylko w Krakowie zatrudnia ponad 38 tys. pracowników. 5 proc. z nich jeździ do pracy na rowerze i wskaźnik ten ciągle rośnie. Daleko nam jeszcze do Amsterdamu, ale bardzo ważne jest, by w pięknym, historycznym Krakowie, borykającym się z problemami z jakością powietrza i ograniczeniami dotyczącymi zabudowy, wspierać postawy proekologiczne, rozwijać (znacznie tańszą i bardziej „elastyczną” niż w przypadku ruchu samochodowego) infrastrukturę rowerową i nowoczesny transport publiczny. ne w zakresie tak funkcji, jak i formy. Jednak takie plany nie przesądzają, że takie obiekty tam powstaną, a jeśli tak, to w jakim tempie. Studium to dokument wskazujący kierunek, w jakim może i powinno się rozwijać miasto, ale realizacja uwarunkowana jest wieloma czynnikami, m.in. realiami gospodarczymi – zapewnia. Według pani wiceprezydent nie można zrezygnować z takiego planowania. – Studium Uwarunkowań i Kierunków Zagospodarowania Przestrzennego Miasta Krakowa jest dokumentem, które daje możliwości realizacji idei Krakowa jako metropolii – podkreśla wagę wyzwania. Quo vadis, Krakowie? Jak będzie z krakowską przestrzenią biurową? Trudno przewidzieć, ale na razie powodzeniem cieszy się bardziej Zabłocie niż Rybitwy. Linia tramwajowa, która świetnie obsługuje ten obszar od dłuższego czasu, przyciąga kolejnych inwestorów. Za biurami zaś wędrują tam coraz liczniej kluby, restauracje, centra treningowe. Nie nadąża zaś miasto – wciąż brakuje nowych przedszkoli i szkół w tej dzielnicy. Jeśli któreś z bardziej odległych od centrum Krakowa miejsc ma cieszyć się powodzeniem, to największe na to szanse ma obecnie chyba okolica lotniska w Balicach. Za kilka miesięcy ukończona zostanie linia szybkiej kolei, kursująca między Dworcem Głównym a lotniskiem. Dziś przy przystankach na tej trasie widać przede wszystkim łąki, lecz z pewnością zmieni się to w przeciągu najbliższych kilku lat. Nikt nie ma wątpliwości, że inwestorzy rzadko ryzykują, najczęściej idą tam, gdzie gmina stworzy atrakcyjną infrastrukturę. Widać to wyraźnie na przykładzie Warszawy i budynków wyrastających w miejscu lokalizacji przystanków centralnej nitki drugiej linii metra. – Jeśli tylko powstaje dobra sieć komunikacyjna, deweloperzy są bardzo chętni do podjęcia inwestycji. Pierwszy krok należy jednak do władz miasta, które muszą choćby ogłosić plan swoich inwestycji w transport – podkreśla Monika Sułdecka-Karaś, dyrektor krakowskiego biura firmy Knight Frank. Stąd indywidualnych inwestycji na Rybitwach czy w Nowej Hucie Przyszłości nie należy się spodziewać wcześniej niż po ogłoszeniu przez Kraków planów budowy sieci komunikacyjnej. Chętni na pewno się znajdą, bo już dziś na Rybitwy deweloperzy spoglądają łakomym wzrokiem – liczą, że będzie tam szansa na umieszczenie kilku popisowych budynków. Przecież ma to być krakowska dzielnica wysokościowców, nasze upragnione La Défense. Magda Wójcik, Rafał Romanowski 6 rozmowa numeru www.whatsupmagazine.pl Smart znaczy przyszłość – Inteligentne miasta to przyszłość. Warto już teraz zastanowić się, jak Kraków może gonić światową stawkę – mówi Jarmo Eskelinen z Forum Virium Helsinki, promotor idei „smart cities” realizowanej obecnie w Krakowie. rafał romanowski: Helsinki, Tampere, Oulu, Jyväskylä... Miasta w Finlandii są smart. jarmo „elukka” eskelinen: Są... ...i niemal każde fińskie miasto rozwija się w podobny, zrównoważony, ekologiczny, nowoczesny sposób. Tak. Przynajmniej większość. Jak to robicie? Pracowaliśmy nad tym latami. Chodziło o to, aby połączyć wiele dziedzin, zjawisk, ludzkich zachowań i przyzwyczajeń w jeden kompatybilny, logistycznie dopracowany organizm. Gdzieniegdzie sprawdza się to lepiej, gdzieniegdzie gorzej. Ale bez wątpienia Finlandia, i w ogóle Skandynawia, to dobry przykłady na realizację idei „smart city”. Ze szczególnym uwzględnieniem Danii. Kopenhaga jest tu szczególnym przypadkiem. Wraz z holenderskim Amsterdamem podaje ją jako przykład jednego z miast-liderów zrównoważonego rozwoju, przyjaznego mieszkańcom, zielonego, z mnóstwem ułatwiających życie mechanizmów i rozwiązań. Oba te miasta są pełne rowerów. Jak Berlin. Ale w Berlinie jest trochę brudno (śmiech). Nie wszędzie też udało się zatrzeć kontrast po dawnym podziale na Wschód i Zachód. Owszem, jest mnóstwo rowerów, ale Berlin nie jest do tego aż tak dobrze przygotowany jakby być mógł. Ma inne zalety. Na przykład znakomitą komunikację miejską: wydajną sieć metra U-Bahn, system naziemnej kolei S-Bahn. Do tego ekologiczne autobusy i tramwaje. Owszem, ale wy tu w Krakowie też macie już bardzo dobrą komunikację. Eleganckie autobusy Solaris czy Mercedes emitujące stosunkowo mało spalin, tramwaje Bombardier. Lada chwila na tory wjedzie zakupiona dla Krakowa partia nowych, najdłuższych w Polsce tramwajów bydgoskiej Pesy, które obsługiwać będą strategiczną linię 4 z Bronowic do Nowej Huty. Przystanki są czyste, informacja wyraźna, w wielu miejscach zainstalowano elektroniczne tablice... ...często nie działają. Raczej się z tym nie spotkałem. A jeśli nawet są jakieś defekty, to eliminuje się je pewnie szybko. Trzeba pamiętać, że żaden system nie działa od razu w stu procentach sprawnie. Potrzebne są pewne korekty. Na czym polega idea „miasta smart”? Według definicji, jakie są mi bliskie, „smart city” to system, w którym harmonijnie współdziałają cztery obszary. Po pierwsze kreatywne społeczeństwo mające świadomość zachodzących wokół zmian i intensywnie wykorzystujące zdobywaną wiedzę o kolejnych rozwiązaniach ułatwiających codzienną egzystencję. Po drugie instytucje, które wdrażają nowe procedury, umożliwiają mieszkańcom ich przyswojenie i stabilny rozwój. Punkt trzy to dobrze rozwinięta infrastruktura szerokopasmowego, darmowego Internetu, dzięki której mieszkańcy nie mają problemu z dostępem do e-usług czy narzędzi online. Po czwarte – to najmniej policzalne – zdolności do innowacji, zarządzania i stawiania sobie wyzwań. Generalnie chodzi o wykształcenie na danym terenie społeczeństwa chłonnego na innowacje, zdolnego do ich adaptacji i współdecydującego o kształcie zmian. Jako ekspert w tej dziedzinie wszędzie badasz miasta czy regiony za pomocą podobnych parametrów. Tak. Interesuje mnie działanie na iluś płaszczyznach jednocześnie, z których najważniejsze to: people (ludzie), living (jakość życia), economy (ekonomia), environment (środowisko), mobility (mobilność) oraz governance (zarządzanie publiczne). Kraków jest smart? W wielu aspektach już tak, nad innymi trzeba jeszcze popracować. Nasz wspólny z Krakowskim Parkiem Technologicznym oraz partnerami z miasta i województwa projekt SMART_KOM właśnie tego dotyczy. Z tej okazji byłem w Krakowie już kilkanaście razy. Ale wciąż nie wiem, co znajduje się np. za tym rogiem... dostępem do Internetu itd. Akurat w Krakowie buduje się obecnie bardzo dużo przestrzeni biurowych. Te rozsiane po całym mieście „wyspy” dla pracowników, np. prężnie rozwijającego się sektora outsourcing, powinny być dobrze skomunikowane nie tylko z centrum miasta, ale i między sobą. Akurat nowoczesne przestrzenie biurowe to całkiem ładna wizytówka miasta... Również tak uważam. Ale do tego potrzeba też mądrego myślenia w generalnym projektowaniu miasta, np. sprawnego systemu kolei aglomeracyjnej, który właśnie inicjowany jest w Krakowie. Właśnie. W Helsinkach podoba mi się system kolei podmiejskich, który umożliwia szybkie dotarcie do pracy w centrum stolicy nawet z miejscowości oddalonych o 60–70 kilometrów. Kraków też zaczyna stawiać na tzw. kolej aglomeracyjną. Istotne jest to, czy konsekwentnie będzie się rozwijać ten system, czy też dorabiać do niego protezy, które niekoniecznie będą z nim współgrać. Stoicie np. przed wielką dyskusją o potrzebie budowy metra, którego projekt po przeprowadzeniu tak wielu inwestycji w transport naziemny będzie trzeba przemyśleć na nowo. Ale na teraz pomysł pociągów kursujących krzyżowo od Katowic po Tarnów oraz z Wieliczki/Skawiny po Miechów z przystankami na Dworcu Głównym uważam za słuszny. Dobrze będzie to współgrać z rozwijanym mądrze transportem miejskim w samym Krakowie, a to umożliwi sprawne i szybkie przemieszczanie się na większych przestrzeniach. Aby sprawnie to wszystko funkcjonowało, ważne są też aplikacje mobilne, system e-biletów, możliwość internetowej obsługi pasażerów. Dziś np. sprawdzasz na własnej skórze działanie aplikacji JakDojade... Tak. I wydaje mi się, że działa ona całkiem nieźle. To również jeden z niezbędnych elementów rozwijania idei „smart city”. Ludzie Jarmo, siedzimy w Podgórzu, przy samej kładce Bernatka. Za tym rogiem stoi od niedawna świetny budynek Cricoteki... Poczekaj, zerknę. (po chwili) Rzeczywiście, już z pewnej odległości wygląda niesamowicie. Jak skończymy, podejdźmy do niego bliżej. Z wykształcenia jestem archiDzięki projektowi SMART_KOM nauczylitektem, a to wygląda mi na śmy się kilku ważnych rzeczy o „smart city”. świetną realizację. Chcę to Po pierwsze, nie ma czegoś takiego jak jedna obfotografować. Smart znaczy szyte na miarę Zaraz pójdziemy. Czy SMART_KOM dotyczy też kwestii stawiania nowych budynków? SMART_KOM raczej zauważa, jakie zmiany z sobą niosą. Czy wpływają korzystnie na otoczenie, czy są projektowane mądrze, z uwzględnieniem lokalnych uwarunkowań, z wykorzystaniem ekolog i c z ny c h te c h n o l o g i i , koncepcja i strategia smart. Poświęciliśmy prawie 2 lata na diagnozę i projektowanie rozwiązań dla Krakowa, bo to muszą być rozwiązania szyte na miarę. Po drugie, „smart city” to nie tylko technologie. Inteligentne mogą być również instytucje i procedury. Nawet najlepsze narzędzia IT nie wystarczą, jeśli nie dopuścimy mieszkańców oraz innych lokalnych aktorów do współprojektowania rozwiązań dla naszego miasta. Po trzecie wreszcie, „smart city” to również rynek. Zależy nam na tym, żeby krakowskie firmy tworzyły produkty oraz usługi i testowały je w Krakowie. To dlatego powstał Krakow Living Lab, czyli ekosystem projektowania i testowania nowych rozwiązań. Dzięki temu Kraków stanie się laboratorium nowych technologii – rozwiązań, które w centrum będą stawiały wygodę i opinię mieszkańców. Wśród wypracowanych przez ekspertów Wojciech Przybylski, Krakowski Park Technologiczny SMART_KOM rekomendacji i pomysłów na projekty są rozwiązania z różnych dziedzin. Planujemy wykorzystanie wideodetekcji do monitorowania miejsc parkingowych w centrum, co ograniczy „puste kilometry” w poszukiwaniu wolnego miejsca. Przy okazji będzie można szybciej reagować na auta blokujące tory tramwajowe. Z firmą HG Intelligence opracowaliśmy model wykorzystania beaconów w komunikacji zbiorowej, co poprawi efektywność dopasowania oferty do potrzeb podróżnych i pozwoli na wprowadzenie elastycznych taryf premiujących tych, którzy przesiedli się z samochodu do tramwaju lub autobusu. Chcemy otworzyć dane publiczne, co ułatwi działanie startupom i firmom IT oraz zmniejszy koszty funkcjonowania samej administracji. Tego rodzaju pomysłów powstało w ramach SMART_KOM prawie trzydzieści. Dwa małe wdrożenia już zresztą działają: platforma apps4krakow, która zbiera aplikacje mobilne wspomagające życie w Krakowie, oraz mikropark, który można było niedawno testować na Małym Rynku. rozmowa numeru Lipiec 2015 XXI wieku nie mają czasu na tkwienie w korkach, spóźnionych autobusach, czekających zbyt długo na światłach zatłoczonych tramwajach. W ramach SMART_KOM przyglądamy się temu, co jest, i staramy się znaleźć jeszcze lepsze rozwiązania na przyszłość. Skoro komunikacja wygląda całkiem dobrze, to przed jakimi wyzwaniami stoi Kraków? Na pewno wielkim problemem jest jakość powietrza. Trąbi się o tym wszędzie, ale to rzeczywiście wstyd. Nie da się w pełni myśleć o ekologicznych rozwiązaniach w miejscu, w którym przez dużą część roku ludzie wdychają trujące opary z palenisk, domowych kotłowni, spalin. Kraków jest na piątym miejscu w UE pod względem smogu. Gorzej jest m.in. w czarnych od wyziewów dwóch bułgarskich miastach tamtejszego zagłębia górniczego oraz... Nowym Sączu. W ramach debat i rozmów z naszymi partnerami staramy się też coś z tym zrobić. A kadry? Kraków kuźnią młodych talentów? W przyszłości ktoś musi nim mądrze zarządzać. I to na wszystkich szczeblach. Poważnym pytaniem, które zadaję Krakowowi jest to, co robicie z talentami? Czy stąd wyjeżdżają, czy zostają, a jeśli tak, to gdzie znajdują zatrudnienie? W pewnym sensie sektor outsourcing spada im jak z nieba. Ale miasto nie może zapominać o wdrażaniu mechanizmów, które pozwolą na zatrzymywaniu tu jak największej liczby talentów. Generalnie strategia władz powinna polegać na przyciąganiu tu młodych, zdolnych ludzi, pracowników tutejszych firm, korporacji, uczelni. Kraków to miasto studenckie, przyjeżdża tu też wielu młodych na studia z zagranicy. Trzeba pomyśleć na przyszłość, że ktoś musi rozwijać to miasto, wyposażać je w nowe pomysły. Statystycznie Europa rośnie wolniej niż Kraków. To wielka szansa. SMART_KOM. Kraków w sieci inteligentnych miast to wspólny projekt Krakowskiego Parku Technologicznego, Województwa Małopolskiego, Urzędu Miasta Krakowa, Forum Virium z Helsinek oraz Uniwersytetu Technicznego w Wiedniu. Projekt realizowany jest od września 2013 roku do czerwca 2015 roku. Celem projektu jest włączenie Krakowa i Krakowskiego Obszaru Metropolitalnego do ponadnarodowych sieci współpracy oraz opracowanie strategii (mapy drogowej) rozwiązań smart w perspektywie najbliższych kilku lat Azjatyckie molochy nie są tu wzorem? Spacerując po ulicach Kuala Lumpur w Malezji czy Hong Kongu mam wrażenie, że to zupełnie inna skala, rozmach, ale też sposób myślenia. Smart? Akurat te przykłady mniej do mnie przemawiają. Wolę rozmawiać o aglomeracjach, np. południowoamerykańskich. Bogota czy Medellin w Kolumbii to znakomite dowody na realizację tych założeń. Weźmy Medellin – miasto z bardzo bogatym centrum i bardzo biednymi przedmieściami. Jeszcze kilkanaście lat temu miało olbrzymie problemy z korkami, tłokiem, fatalnym powietrzem, ale kolejnych dwóch burmistrzów, Sergio Fajardo i Alfonso Salazar, zintegrowało najbardziej zapuszczone, pełne niebezpieczeństw dzielnice z resztą miejskiego organizmu. Tam z kolei wyrosły wieżowce, dzielnice finansjery, tereny rekreacyjne, parki-biblioteki, ruchome schody w stromych dzielnicach biedy i funkcjonalna sieć kolejki górskiej zintegrowanej z metrem. A wszystko to we współpracy z mieszkańcami. Koreański Seul zamknął główne estakady Cheonggyecheon i Ahyeon, ale w tym miejscu odtworzył rzekę. Wokół powstały tereny zielone, rzekę zasiedliły żaby i ryby, rozćwierkały się ptaki... ...a w biednych slumsach Tandale nieopodal Dar es Salaam w Tanzanii lokalni ludzie stosują z powodzeniem rozwiązania smart w zupełnie innych okolicznościach niż w bogatej Korei Płd. Mimo że to slumsy, działa tam sprawny system aplikacji, zarządzania odpadami, wodą, elektrycznością. Myślenie o inteligentnych miastach to wybiegnięcie w przyszłość. W epokę, w której powszechny dostęp do Internetu będzie oczywistością, a wynikać z tego będzie mnóstwo ułatwień dla mieszkańców tej planety. A może kiedyś inteligentne polis staną się bardziej inteligentne niż ich mieszkańcy? I trzeba będzie uciekać... To temat na zupełnie inną rozmowę. Chodźmy lepiej obejrzeć tę Cricotekę. rozmawiał: Rafał Romanowski fot. Piotr Banasik Tylko dwa polskie miasta osiągną do 2030 roku wzrost populacji: Warszawa i Kraków. Inne, jak np. wciąż postrzegana jako przegrana Łódź, będą na minusie. Rozwarstwienie wielu ośrodków w Polsce to właśnie różnica między nami a choćby Finlandią. Wspominałem o tym na początku. W tym sensie Kraków ma znacznie mniej do zrobienia niż inni. Wygrywamy, zajmujemy się rozwojem, a sporo potencjalnych konkurentów pogrąża się w stagnacji. Ale też wiele adresów w Polsce rozwija się z różnych powodów jeszcze prężniej niż wasz. Np. Rzeszów, Białystok od dawna są jednymi z bardziej innowacyjnych ośrodków średniej wielkości na kontynencie. Ale tu Kraków może się pochwalić wzrostami w sektorze turystycznym. Tego nikt mu nie odbierze i to również wielka szansa dla wykorzystywania rozwiązań „smart city” tym razem nie tylko dla mieszkańców, ale też przyjezdnych. Pamiętajmy, że „smart city” nieodłącznie kojarzy się z nowoczesnością. W dzisiejszych czasach warto mieć taki wizerunek, bo wyłącznie jako „miasto pełne zabytków” trudno funkcjonować w globalnej świadomości. 7 „What’s Up Magazine” połączył kropki W sobotę 13 czerwca odbyła się już piąta edycja TEDxKraków. Ponad 1000 osób pojawiło się w Centrum Kongresowym ICE Kraków, by zgodnie z tematem wydarzenia „połączyć kropki”. Czym są te „kropki”? To porozrzucane gdzieś idee, które podczas konferencji TEDxKraków znajdują wspólny mianownik. Bo co łączy ze sobą neurobiologa, tancerkę, przedsiębiorcę i dyrygenta chóru? Pozornie niewiele. A jednak – wystąpienie każdego z nich, choć dotyczyło zupełnie różnych dziedzin naszego życia, pokazało, że fundamentem każdego działania powinna być współpraca. Ale „kropki” to nie tylko tematy wykładów, to także ludzie – uczestnicy konferencji. Jej organizatorzy zadbali, by w surowej przestrzeni ICE Kraków owe „kropki”, wpadając na siebie, nie odbijały się niczym piłeczki pingpongowe, lecz sklejały się ze sobą jak kulki z plasteliny. Temu służyły rozdawane przez wolontariuszy „karty integracyjne”, na których znajdowały się pytania, mające pomóc w rozpoczęciu rozmowy z przypadkowo spotkaną osobą. Ostatnie „kropki” TEDxKraków połączył w Demo Valley. Na parterze Centrum Kongresowego zaprezentowało się kilkanaście młodych, prężnie rozwijających się krakowskich firm i startupów, które swój sukces zawdzięczają innowacyjnemu myśleniu i kreatywności. W Demo Valley mogliśmy zobaczyć, jak wyglądają beacony Kontakt.io, opisywane przez nas w pierwszym numerze „What’s Up Magazine”, a także zagrać z Harimatą w grę, pomagającą zdiagnozować autyzm, o której mogliście przeczytać w czerwcowym wydaniu magazynu. Kolejnych uczestników Demo Valley przedstawiamy na str. 13 tego wydania “What’s Up Magazine”. Dagmara Marcinek 8 HR www.whatsupmagazine.pl Pracownik na smyczy część 2 W czerwcowym numerze zastanawialiśmy się, na co zwracać uwagę przy podpisywaniu umów lojalnościowych. Dziś pytamy adwokata Tomasza Cockiewicza o umowy o zakazie konkurencji. magda wójcik: Kto może zostać poproszony o podpisanie umowy o zakazie konkurencji? tomasz cockiewicz: Kodeks pracy rozróżnia tutaj dwie sytuacje uzależnione od tego, czy zakaz taki obowiązuje w czasie trwania stosunku pracy, czy też po jego rozwiązaniu. W obu wypadkach chodzi o ochronę interesów pracodawcy. Przepisy o zakazie konkurencji w czasie trwania stosunku pracy nie wprowadzają żadnego kryterium podmiotowego, co oznacza, że może być ustanowiony praktycznie z każdym pracownikiem. Natomiast umowa taka po ustaniu stosunku pracy zawierana jest z pracownikiem mającym dostęp do szczególnie ważnych informacji, których ujawnienie może narazić pracodawcę na szkodę. Zwykle więc zawierana jest albo z kluczowymi pracownikami (menedżerami wyższego szczebla, głównymi inżynierami), albo z pracownikami na niższych szczeblach hierarchii służbowej, jednakże mającymi już dostęp do tajemnic przedsiębiorstwa. Dlatego odmowa zawarcia umowy o zakazie konkurencji przez takiego pracownika może skutkować wypowiedzeniem umowy o pracę. Wszystko jednak zależy od indywidualnej sytuacji. W jakiej formie powinna zostać zawarta taka umowa? Wyłącznie w formie pisemnej. Bez względu na to, czy zostanie zawarta na osobnym dokumencie, czy będzie jednolitym dokumentem wraz z umową o pracę – zakaz konkurencji zawsze stanowi odrębną umowę. W jej treści winny być zawarte trzy elementy: zakres działalności konkurencyjnej, okres obowiązywania zakazu konkurencji oraz wysokość odszkodowania należnego pracownikowi. Jak szeroki może być zakres obowiązywania umowy? Działalność konkurencyjna zachodzi wówczas, gdy na danym rynku usług lub produkcji konkretne podmioty oferują taki sam typ produktów lub usług (lub ich substytuty), o określonych walorach, Jak wysokiego odszkodowania może domagać się pracodawca skierowany do tego samego grona odbiorców. Działalność taka od pracownika łamiącego umowę? Czy pracodawca może może być prowadzona samodzielnie lub w formie pracy (również ustalić karę umowną? nieodpłatnej) na rzecz innego podmiotu. Istotne znacznie ma tutaj przedmiot działalności tego podmiotu, który choćby częścio- W razie nieumyślnego wyrządzenia szkody pracodawcy pracowwo pokrywa się z zakresem działalności dotychczasowego praco- nik ponosi odpowiedzialność do wysokości trzymiesięcznego wynagrodzenia. W razie winy umyślnej pracownik będzie zobodawcy. W celu uniknięcia wątpliwości konieczne jest precyzyjne wiązany do naprawienia szkody w pełnej wysokości. Naruszenie określenie zakresu działalności, której pracownik zobowiązuje zakazu konkurencji w trakcie się powstrzymać. Czas stosunku pracy może być rówobowiązywania umowy zakaz konkurencji po rozwiązanież podstawą wypowiedzenia nie został określony niu umowy o pracę skutkuje odprawnie. Jego długość umowy o pracę, a nawet jej rozwiązania. Co do kar umownych, powinna wynikać z rze- szkodowaniem od pracodawcy dopuszczalne jest ich stosowane, czywistych potrzeb pra- na rzecz pracownika w wysokojednak wyłącznie w umowach codawcy związanych o zakazie konkurencji po ustaniu z zabezpieczeniem jego ści nie mniejszej niż 25 proc. wynainteresów. Brak określe- grodzenia stosunku pracy. Wysokość kary za złamanie zakazu konkurencji nia czasu trwania zakazu konkurencji po ustaniu stosunku pracy powoduje, że do usta- nie powinna rażąco odbiegać od wysokości odszkodowania należnego pracownikowi. nowienia zakazu w ogóle nie dochodzi. Co z pracującymi na tzw. umowach śmieciowych? Klauzula konkurencyjności, zgodnie z zasadą swobody umów, może być praktykowana również przy umowie zlecenia czy umowie o dzieło, do których jednak nie stosuje się kodeksu pracy. Wówczas zapisy o zakazie konkurencji interpretowane będą w świetle uregulowań kodeksu cywilnego. Jakie obciążenia leżą po stronie pracodawcy, który wymaga od pracownika zakazu konkurencji? Przepisy dotyczące umowy o zakazie konkurencji na czas trwania stosunku pracy nie przewidują obowiązku odpłatności dla pracownika. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, aby taką odpłatność dla pracownika ustanowić. Natomiast zakaz konkurencji po rozwiązaniu umowy o pracę skutkuje odszkodowaniem od pracodawcy na rzecz pracownika w wysokości nie mniejszej niż 25 proc. wynagrodzenia otrzymanego przez pracownika przed SolarWinds otwiera biuro w Bonarce Google warszawskie Pod koniec roku na warszawskiej Pradze-Północ otwarty zostanie Google Campus, sporej wielkości przestrzeń coworkingowa – nawet dla kilkuset młodych startupowców. Google oprócz Warszawy ma takie placówki w Londynie, Tel Awiwie i Seulu, równolegle też otworzy podobne w Sao Paulo i Madrycie. Przedstawiciele firmy nie komentują oficjalnie wyboru Warszawy, ale nieoficjalnie wiadomo, że wcześniej Google Campus szykowany był w Krakowie. Stołeczny Google Campus wypełni przestrzeń dawnej fabryki wódek Koneser. Według naszych informacji zatrudnienie tam mają również znaleźć specjaliści ściągnięci z Małopolski. Ma to być ciąg dalszy rozwoju warszawskiej placówki Google. ustaniem stosunku pracy, przez okres odpowiadający okresowi obowiązywania zakazu konkurencji. Odszkodowanie to może być wypłacone jednorazowo lub w miesięcznych ratach. SolarWinds, dostawca funkcjonalnego i ekonomicznego oprogramowania do zarządzania wydajnością IT, ogłosił oficjalne otwarcie strategicznego europejskiego biura R&D w Krakowie. Nowe biuro w kompleksie Bonarka for Business dołączy do sieci placówek SolarWinds w czeskim Brnie, Sztokholmie i szwedzkim Västerås, i odgrywać ma kluczową rolę w globalnej strategii produktowej firmy. Jak zapewniają jej przedstawiciele, biuro w Krakowie będzie wspierać rozwój wydajnych i specjalnie zaprojektowanych produktów, których celem jest usprawnienie pracy specjalistów IT. Władze firmy komplementują Kraków: – To miasto szczyci się zapleczem talentów IT i jest uznawane za główny ośrodek technologiczny w Europie Środkowej i Wschodniej – mówi Doug Hibberd, wiceprezes SolarWinds. Rekruterzy firmy poszukują na krakowskim rynku inżynierów oprogramowania, programistów UI i testerów produktów z doświadczeniem w C#, Java®, C++ i nowoczesnych pakietach UI (Angular) w obszarach obejmujących bazy danych, sieci, systemy i aplikacje, pamięci masowe i wirtualizację. Kiedy zakaz konkurencji może skończyć się przed zawartym w umowie terminem? Zakaz konkurencji przestaje obowiązywać przed upływem umówionego terminu, w dwóch wypadkach: w razie ustania przyczyn uzasadniających taki zakaz lub w razie niewywiązywania się pracodawcy z obowiązku wypłaty odszkodowania. W takich sytuacjach pracownik zwolniony jest od zakazu konkurencji, jednak pracodawca nadal jest zobowiązany wypłacić pracownikowi odszkodowanie. W treści umowy można również zawrzeć postanowienia dotyczące jej ustania na mocy porozumienia stron, wypowiedzenia czy odstąpienia od umowy, a nawet ziszczenia się konkretnego warunku rozwiązującego. *Chcesz, żebyśmy poruszyli na łamach „What’s Up Magazine” jakiś temat? Czekamy na maile: [email protected]. Tomasz Cockiewicz – adwokat praktykujący m.in. w zakresie prawa pracy i pracowniczych sporów sądowych. Kodeks pracy o zakazie konkurencji: Art. 101¹–1014, 114–121, 122 Delphi: rozbudowa i nowe etaty Delphi, znany w świecie producent komponentów motoryzacyjnych, za ponad 50 mln zł rozbudował Centrum Techniczne w Krakowie. Tym samym krakowski oddział jest już największym wielozadaniowym centrum technicznym koncernu na europejskim kontynencie. Delphi zatrudnia tam 900 inżynierów, w roku 2014 powiększając zatrudnienie o 200 nowych pracowników, w tym roku zaś o kolejne 160 osób. Inżynierowie Delphi pracują w Krakowie nad technicznymi rozwiązaniami – dla znanych koncernów motoryzacyjnych – z zakresu elektroniki, bezpieczeństwa czy systemów kontroli emisji spalin. HR Lipiec 2015 9 hr pod lupą testu Kraków was (wy)ceni Dynamiczny rozwój krakowskiego sektora centrów usług wspólnych sprawia, że pensje w stolicy Małopolski osiągają niemal najwyższy poziom w skali Polski. Blisko już im do warszawskich, ale ze względu na niższe koszty życia są od nich bardziej atrakcyjne. Warszawa płaci najlepiej, Gdańsk świetnie wycenia branżę IT, Wrocław – plasuje się w środku stawki. A Kraków? Jako lider centrów usług w Europie Środkowej oferuje coraz wyższe wynagrodzenia, które sukcesywnie zbliżają się do tych warszawskich. Niekiedy nawet je przewyższają. Jak twierdzą analitycy branży z Advisory Group TEST Human Resources zapotrzebowanie na specjalistów w branży SSC/BPO w całej Polsce od dawna jest duże i w najbliższych latach wciąż będzie rosnąć. Odzwierciedlają to wynagrodzenia: najniższe zaczynają się w granicach 2,8 tys. zł brutto miesięcznie na stanowiskach specjalista niskiego szczebla, ale w przypadku rzadkich specjalistów czy kadry z j. angielskim i niemieckim, zarządzającej potrafią osiągać nawet 45 tys. zł. Spory rozrzut. dwuletnie doOczywiście wysokość wynagrodzenia zależy przede wszystkim świadczenie od zajmowanego stanowiska, ale też i lokalizacji centrum usług outsourcingowych. Co ciekawe, już teraz niektóre stanowiska są nieco lepiej opłacane w Krakowie niż w stolicy. W obu miastach nie ma większych problemów ze znalezieniem pracy. – W Krakowie mamy już 90 centrów outsourcingowych, czyli więcej niż w Warszawie. Duży rynek i chęć przyciągnięcia do siebie tys. jak najlepszych pracowników powodują wzrost wynagrodzenia ok. / zł brutto – mówi Marcin Sojka z Advisory Group TEST Human Resources. Potwierdza, że wpływ na wynagrodzenie ma nie tylko znajomość języków obcych, ale... umiejętność wynegocjowania jak najwyższej stawki przez pracownika. Zdaniem analityków Test HR pensje w obu miastach już teraz są dość podobne i stopniowo będą się wyrównywać. Porównując jednak koszty życia w Krakowie i Warszawie, okaże się, że praca w pierwszym z miast jest bardziej opłacalna. 5–5,5 team leader 10-osobowego zespołu 8–9 tys. ok. / zł brutto Potęgi klucz Najlepiej mają ci, którzy znają dwa języki obce. Podstawą jest oczywiście język angielski, ale znajomość innych, głównie zachodnioeuropejskich języków pozwala na niemal dwukrotne podwyższenie pensji – podkreślają nasi rozmówcy. Osoby posługujące się biegle angielskim mogą liczyć na 3,5 tys. zł brutto na start, a te, które dodatkowo znają także język niemiecki – na minimum 5 tys. zł brutto. Najlepiej opłacani są oczywiście pracownicy władający mniej popularnymi językami zachodnioeuropejskimi i skandynawskimi. W cenie są: niderlandzki, flamandzki, duński, norweski czy szwedzki. Ze względu na spore zapotrzebowanie, a jednocześnie niszowość tych języków, dzięki tym umiejętnościom można liczyć nawet na 7 tys. brutto na start – zdradza Marcin Sojka. – Akurat w Krakowie na czele najpopularniejszych języków tuż po angielskim plasuje się niemiecki. Rzeczywiście jest tak, że osoby posługujące się jednocześnie oboma językami bez trudu znajdują dobrze płatną pracę. Ale nie zapominajmy, że nadal modny jest francuski i hiszpański. Generalnie poszukiwani są absolwenci kierunków filologicznych – dodaje Dorota Bodek z Test HR. Co z podwyżkami? Na pierwszą możemy liczyć już po trzech miesiącach, czyli po zakończeniu okresu próbnego i podpisaniu umowy, najczęściej na kolejny rok. Stosunkowo częste są także podwyżki w styczniu, kwietniu i lipcu. Zwykle każda kolejna umowa wiąże się z kilkuprocentowym wzrostem pensji, najczęściej o jakieś 3–3,5 proc. Dlatego tak ważne jest, żeby już na początku wynegocjować sobie jak najwyższą stawkę. Warto pamiętać, że co firma, to inne stawki. Może okazać się, że w niektórych szef centrum 30–45 tys. miejscach liderzy zarabiają po 6 tys., w innych jest to stawka dla początkującego pracownika... – uczula Dorota Bodek. Poza stałą pensją i bogatym pakietem benefitów, obejmującym opiekę zdrowotną, dodatkowe ubezpieczenie czy kartę Multisport, pracownicy sektora SSC/BPO mogą także liczyć na dodatkowe premie i bonusy. Kluczowi specjaliści i osoby na kierowniczych stanowiskach mogą otrzymać premię sięgającą nawet 12 proc. ich rocznego wynagrodzenia, a więc na trzynastą pensję. Wielkoformatowa rekrutacja Warto podkreślić, że w prężnie rozwijającym się sektorze SSC/ /BPO to pracodawcy rywalizują o pracowników. W Krakowie wraz z budową kolejnych centrów outsourcingowych dobrze wykwalifikowani specjaliści będą coraz bardziej rozchwytywani. Dlatego pracodawcy nie ograniczają się wyłącznie do podkreślania wysokich zarobków w zamieszczanych ofertach pracy, ale dbają też o budowanie pozytywnego wizerunku w branży, stosując tzw. employer branding wśród potencjalnych pracowników. – Jeśli o danej firmie jest głośno, bo oferuje nie tylko korzystne wynagrodzenie, ale też możliwości rozwoju, stając się przepustką do ciekawej, międzynarodowej kariery, to najlepsi absolwenci i najbardziej poszukiwani pracownicy sami będą się do niej zgłaszać – ocenia Marcin Sojka. Co ważne, niewielu studentów czeka z rozpoczęciem kariery zawodowej do zakończenia studiów, niektóre firmy organizują więc celnie ukierunkowane kampanie marketingowe, mające od razu przykuć ich uwagę. Dobrym przykładem jest firma AV System, poszukująca na bilbordach „wymiatacza” ze znajomością języka Java. Inne firmy (np. Luxoft) stawiają na system poleceń i oferują nawet 20 tys. zł bonusu za polecenie im poszukiwanego przez nich specjalisty. Profil idealnego kandydata? Ekonomiczne wykształcenie, dwa języki obce. Plus oczywiście motywacja i pozytywny „drive” do pracy. Tylko tyle. I aż. Karolina Kociołek Dorota Bodek – Project Manager w dziale Analiz i Raportów Płacowych Advisory Group TEST Human Resources Marcin Sojka – Business Development Manager w Advisory Group TEST Human Resources od / zł brutto junior z j. angielskim, bez doświadczenia 2,8 tys. ok. / zł brutto 10 przedstawiamy www.whatsupmagazine.pl W gąszczu funduszy State Street Bank Polska w Krakowie lubi się rozpędzać. Zaczynał od kilkuset osób, teraz zatrudnia już kilka tysięcy. Nic dziwnego, w końcu obracają milionami. fot. materiały prasowe Krakowskie State Street chwali się też własnym zespołem ds. szkoleń technicznych. To grupa 11 osób, wywodzących się często ze stanowisk operacyjnych, którzy w pewnym momencie swej kariery postanowili przekazywać zdobytą wiedzę innym pracownikom w Polsce i na świecie. Kadry, kadry i jeszcze raz kadry – ten argument za obecnością w Krakowie międzynarodowej korporacji State Street pojawia się najczęściej. Ale muszą to być dobrze wykształcone młode talenty, skoro kilka lat temu wstępne plany zatrudnienia w krakowskim oddziale firmy wynosiły 500 osób, a dziś pracuje tu już prawie 2400 ludzi. Na tym nie koniec. Plany zakładają, że w 2015 roku w trzech biurach w stolicy Małopolski zostanie obsadzonych ponad 400 etatów. State Street ma swe oddziały w 29 krajach i zatrudnia w nich prawie 30 tys. pracowników. W Polsce swoją działalność rozpoczęło w 2007 roku w Zabierzowie. Po jakimś czasie firma przeprowadziła się do Krakowa (do biurowca Edison przy Armii Krajowej), a obecnie dysponuje biurami w trzech dogodnych lokalizacjach: wspomniany Edison, Centrum Biurowe Kazimierz (główna siedziba) oraz Bonarka for Business. – Kraków, jako kolejna lokalizacja naszych centrów usług, ma swoje atuty. Przede wszystkim zdecydowały tu uwarunkowania geopolityczne, stabilność rynku, infrastruktura, w tym dobrze funkcjonujące lotnisko, duże zaplecze akademickie – wylicza Renata Szostak, Dyrektor Personalny. Podkreśla też, że State Street w Polsce obsługuje klienta wieloetapowo i całościowo – poszczególne działy realizują kolejne etapy procesu. Klienci sami chcą, żeby ich inwestycjami zajęli się pracownicy krakowskich biur, tutaj otrzymują bowiem kompleksową obsługę „end to end”. Co warte podkreślenia, State Street nie zdecydował się dotąd na otwarcie swoich oddziałów w innych dużych miastach w kraju. Choć brytyjski dziennik „Financial Times” donosił ostatnio, że kolejnym przystankiem w Polsce dla State Street może być Gdańsk, przedstawiciele firmy nie chcą komentować tych informacji. Dynamiczny rozwój State Street Bank Polska w Krakowie nie wymaga jednak od firmy budowania lub wynajmowania kolejnych budynków w mieście. – Na razie mamy wystarczającą przestrzeń dla potrzebnych miejsc pracy – powtarzają nasi rozmówcy. Od księgowości po obsługę funduszy Czym zajmują się pracownicy polskiego oddziału State Street? Głównie księgowością funduszy inwestycyjnych, wycenami aktywów (w tym papierów wartościowych), funduszy indeksowych oraz innych instrumentów pochodnych, analizami inwestycyjnymi i obsługą funduszy. Pracownicy w krakowskim State Street wykonują zadania od tzw. dedlajnu do dedlajnu, najczęściej w godzinach od 8 do 16 bądź od 9 do 17. Co ważne, praca dla klientów z USA czy Kanady przygotowywana jest z wyprzedzeniem. State Street jest zadowolony z jakości kadry w polskich biurach. – To właśnie ludzie tworzą nasza firmę, dzięki nim osiągnęliśmy ogromny sukces i przyciągnęliśmy do Krakowa wielu klientów. Są to młodzi ludzie, którzy nie boja się wyzwań, bardzo dobrze radzą sobie w międzynarodowym środowisku i w pełni wykorzystują tutaj swój potencjał – podkreśla Renata Szostak. W tym roku firma celebrowała awans na stanowisko vice-president dwóch pracowników, którzy w 2007 roku zaczynali od wejściowego stanowiska. Oznacza to, że w ciągu 8 lat te osoby pokonały sześć szczebli kariery. Ten przykład pokazuje, że zapewnienia State Street o możliwości szybkiego rozwoju nie zawsze są pustymi słowami. Średni staż pracy w State Street wynosi między 2 a 3 lata. W firmie zatrudnieni są głównie młodzi ludzie: średni wiek to 28 lat, a jeśli chodzi o parytet płciowy, to kobiet jest mniej więcej tyle samo co mężczyzn. W szeregach krakowskich biur pracuje również wielu obcokrajowców (m.in. z: Francji, Włoch, USA, Wielkiej Brytanii, Japonii, Grecji, Hiszpanii, Estonii, Litwy, Portugalii, Indii, Tanzanii czy Luksemburga). Stawiamy na różnorodność – Duży nacisk kładziemy na rozwój pracownika. Mocno inwestujemy w niego od samego początku. Dlatego też proponujemy od razu umowę na rok, w tym przez trzy miesiące intensywne szkolenia – mówi Renata Szostak. Wymagania? Język angielski, umysł analityczny, motywacja do pracy w finansach. – Czasami doskonałymi pracownikami okazują się ci, po tak „egzotycznych” kierunkach, jak np. historia sztuki. Stawiamy na różnorodność. Dzięki temu, że nie mamy samych pracowników z wykształceniem ekonomicznym, mamy pewność, że nie każdy myśli tak samo – podkreśla Szostak. Jak wygląda proces rekrutacji? Najczęściej pierwszym etapem jest konwersacja telefoniczna z rekruterem, potem już rozmowa bezpośrednia z menedżerem w Krakowie. To właśnie menedżerowie będący na miejscu podejmują większość lokalnych decyzji. Praca przynosi owoce A warunki pracy w State Street? – Mamy świetną infrastrukturę, aby promować ekologiczny styl życia, który jest istotny dla wielu z naszych pracowników. Oferujemy park rowerowy, szatnię, prysznice itd. Pracownik przyjeżdża w stroju sportowym, a do biura wchodzi w stroju biznesowym. W budynkach są dobrze wyposażone kuchnie oraz pomieszczenia socjalne, w których znajdują się piłkarzyki i stoły do ping ponga. Pracownicy mogą liczyć również na cotygodniowe dostawy owoców oraz pizzę raz w miesiącu. Ważnym wydarzeniem jest również organizowana raz w roku impreza integracyjna dla wszystkich pracowników. Zatrudnieni, którzy zdecydują się skorzystać z oferty przedszkola współpracującego z firmą, mogą liczyć na dofinansowanie oraz opiekę nad dziećmi w sytuacji, gdy inne przedszkola nie działają – zachwala Renata Szostak. Przedstawiciele State Street chwalą się: 80 proc. zatrudnionych twierdzi, że firmę polecił im ktoś, kto wcześniej znalazł tu swoje miejsce. Krakowski oddział na stałe współpracuje z biurami karier, przez cały rok organizuje płatne staże, inicjuje wspólne przedsięwzięcia wraz z kołami naukowymi oraz konferencje ze studentami, prowadzi także program akademii biznesowej „Akademia State Street”. Jak czytamy: „W ramach planu rozwoju State Street Bank Polska niezmiennie podkreśla przywiązanie do Polski i nieustannie poszukuje sposobu doskonalenia modelu biznesowego w tym kluczowym dla organizacji regionie”. Dagmara Marcinek struktura state street Księgowość ds. Funduszy Inwestycyjnych Dział Sprawozdawczości Finansowej Dział Wyceny Papierów Wartościowych Dział Derywatów (Instrumentów Pochodnych) Fundusze Hedgingowe (Fundusze Wysokiego Ryzyka) International Fund Services (IFS) Dział Zabezpieczeń Transakcji Finansowych (Collateral Services) Dział Analiz Inwestycyjnych State Street Investment Analytics Zespół Konwersji Dział Danych Referencyjnych (Reference Data Services) Centrum Przeciwdziałania Praniu Pieniędzy (Anti-Money Laundering) Analiza Ryzyka – State Street Global Exchange Finansowe Centrum Usług Wspólnych plus funkcje supportowe: Talent Acquisition, Training, HR, Employee Communications, PR, etc. reklama 12 przedstawiamy www.whatsupmagazine.pl Kijów Stolica Ukrainy chce zatrzymać u siebie – do niedawna prężnie się rozwijający – korporacyjny biznes. Jednak na razie Kijów to lider na mapie zamrożonych inwestycji. Centrum Kijowa. Wieczorem na słynnej arterii Khreszczatyk urządza się wyścigi. Motocykli z limuzynami, sportowych coupé z eleganckimi SUV-ami. Światowe marki w wersjach deluxe: Audi A8, Mercedes klasy S, BMW 750. Ryk motocyklowych silników miesza się z piskiem opon, ale mało kto zwraca na to uwagę. Obok, na khreszczatyckim deptaku prowadzącym aż na słynny Majdan Nezałeżnosti, trwa zabawa. Dyskotekowym bouncem promuje się „party-bus” i Coca-Cola, hip-hopowcy tańczą street dance, stoiska z szybką kawą otoczone są roześmianymi ludźmi. Po drugiej stronie Majdanu, nad samym brzegiem Dniepru – też sielanka. Przy pełnej knajp i restauracji ulicy Sahajdacznego mnóstwo śmiechu, rozmów, randek, spotkań. A na Andriyivskyim Uzvizie zachwyceni turyści z aparatami, uliczni grajkowie, karykaturzyści. W Kijowie bez zmian Wojna? Jaka wojna – śmieją się moi rozmówcy. Prorosyjscy rebelianci próbują odbić Ukrainie Donbas jakieś 700 kilometrów stąd. – Tam są czołgi, wyrzutnie, okopy, wiele miejsc tonie w codziennym ostrzale. Ale nie tu. Tu panuje spokój – mówi mi Anton, pracownik jednej z rządowych agend z biura przy Khreszacztyku. I zakłada się, że jeśli pokażę mu w Kijowie jakikolwiek ślad wojennego zagrożenia, dostanę butelkę świetnego wina. Obejdę się smakiem. Nawet plenerowej wystawy na Majdanie z fotosami z kijowskich protestów z przełomu 2013–2014 za przejaw wojny uznać nie sposób. Mieszkam w Hiltonie. Pięciogwiazdkowy, niedawno otwarty luksusowy gigant przy bulwarze Szewczenki nie narzeka na brak gości. Biznesmeni, przyjezdni notable, sporo anglojęzycznych turystów. – Biznes w Kijowie robi się jak dawniej. No, może bardziej spoglądając na wschód – słyszę w recepcji hotelu. W położonym przy autostradzie, wiodącej na eleganckie podkijowskie lotnisko Borispol, biurze ukraińskich linii lotniczych Ukraine International Airlines przekonują mnie zaś, że cała histeria związana z niepokojem na wschodzie nie powinna dotyczyć Kijowa. – Dziennikarze powszechnie oglądanych w świecie telewizji, jak CNN czy BBC, obawiają się jeździć do Doniecka czy Ługańska. Swoje korespondencje nadają z Kijowa, gdzie nic złego się nie dzieje. I tak w świadomości odbiorców utrwala się fałszywy przekaz: Kijów – to pewnie wojna – narzekają. Czarne scenariusze swe oddziały na Ukrainie. – To nic dziwnego. Kiedy panuje nieMają rację. Kijów, bezsprzeczna stolica ukraińskiego biznesu, pewność co nastąpi, takie działania świadczą o długofalowym półtora roku po wybuchu konfliktu na wschodzie kraju i upadku myśleniu i planowaniu strategii na wypadek uruchomienia złego narodowej waluty – hrywny – to nadal miasto światowe pełną scenariusza – mówi Sułdecka-Karaś. Według niej ostatnie ruchy gębą. Choć oczywiście z wielkimi kontrastami i rozwarstwieniem kilku dużych firm lokujące biznesy np. we Wrocławiu czy Kraspołecznym. Złego stanu ukraińskiej gospodarki tu jednak nie kowie, zamiast w Kijowie, świadczą o ostrożnych działaniach widać, nie wyczuwa się też oznak popłochu wśród międzynaro„na przeczekanie” zarówno wśród graczy z międzynarodowej dowych graczy inwestujących w Kijowie swe pieniądze. Ci ostatni stawki (np. Luxoft), jak i ważnych ukraińskich rozgrywających postanowili jednak zredukować bieg. branży IT (Soft Surf, Cogniance, Miratech). Niestety Kijów, który powoli piął się w górę w światowych Relokację biznesu planowanego pierwotnie w większej skali rankingach atrakcyjności dla inwestorów, ewidentnie wypada na Ukrainie przeprowadził w ubiegłym roku m.in. Luxoft. Gwałtowny wzrost zatrudnienia w oddziałach w Krakowie i Wrocłaz gry. – Niepotrzebnie. Chcemy znów uruchomić koniunkturę wiu nie dotyczył jednak wyłącznie pracowników z Polski. Sporo na to miasto – zżyma się Alexei Evchenko z departamentu tustanowisk objęli też specjaliści właśnie z Ukrainy, których firma rystyki kijowskiego merostwa. Jego zdaniem nie można patrzeć na miasto z tak dobrze wykształconymi sprowadzała do Polski, kadrami i rozwiniętym biznesem przez Najbliższe miesiące pokażą, przeszczepiając sprawdzopryzmat wydarzeń w odległym Donbasie. ny za wschodnią granicą na co mogą liczyć inwesto- model działania. Luxoft, Fakty jednak są nieubłagane: choć z Kijako międzynarodowa jowa biznes jeszcze nie uciekł, praktycz- rzy na Ukrainie i czy do Polnie wszelkie inwestycje globalnych firm korporacja mająca swe koski ruszy większa fala rozwizostały utrzymane na dotychczasowym rzenie w Rosji, ma świetnie poziomie lub zamrożone. Dotyczy to rów- niętego tam biznesu opanowaną zdolność ponież centrów usług oraz sektora IT, który ruszania sie po wciąż trudprzecież obecny jest w stolicy Ukrainy już od dawna. – Można nym rynku krajów byłego ZSRR. powiedzieć, że Kijów przestał się na ten moment rozwijać. Coś, Najbliższe miesiące pokażą, na co mogą liczyć inwestorzy na co zaczynało już dobrze funkcjonować, musiało ustąpić w obliczu Ukrainie i czy do Polski ruszy większa fala rozwiniętego tam biznesu. Już teraz Wrocław i Kraków wymieniane są jako pierwsze czynników geopolitycznych. Ile potrwa ta sytuacja – nie wiadow kolejności miasta, do których z Ukrainy miałyby się przenieść mo. Z pewnością da się zauważyć daleko posuniętą ostrożność wśród inwestorów – ocenia w rozmowie z „What’s Up Magazine” outsourcingowe firmy. Z sytuacji korzystają np. bardzo dobrze Monika Sułdecka-Karaś, dyrektor krakowskiego biura firmy dooceniani ukraińscy informatycy, dla których praca za polskie radczej Knight Frank. złotówki, a nie warte dwa razy mniej niż przed rokiem hrywny, to wystarczający powód do przenosin nad Wisłę. Znad Dniepru nad Wisłę Zdaniem analityków Knight Frank rok temu dało się odczuć wyraźny tzw. trend sprawdzający wśród decydentów firm mających Rafał Romanowski, Kijów efekty wojny miasto, które zaczęło już dobrze funkcjonować, musiało ustąpić w obliczu czynników geopolitycznych fot. Rafał Romanowski fot. Rafał Romanowski na jałowym biegu przedstawiamy Lipiec 2015 13 Use your brain(ly) W piasku drukowane Już teraz mówi się, że Polska jest jednym z liderów na rynku drukarek 3D. A może być jeszcze lepiej… Zamiast stawiać babki z piasku, krakowski startup Sand Made postanowił wykorzystać go do drukowania. Podczas konferencji TEDx zaprezentował pierwsze w naszym kraju urządzenie drukujące trójwymiarowo w oparciu o technologię spiekania laserowego proszków. Polskie firmy produkujące drukarki 3D, takie jak Zortrax, ZMorph czy 3DGence, szybko odniosły sukces na arenie międzynarodowej, a ich maszyny podbijają zagraniczne rynki. Niskobudżetowe drukarki trójwymiarowe stały się dostępne dla zwykłych użytkowników. Powstają nawet modele, które można samemu złożyć w domu, a marzeniem technologów jest stworzenie urządzeń umożliwiających kopiowanie samych siebie. Sand Made postanowił wkroczyć na rynek jednak z zupełnie innym produktem. Alternatywa proponowana przez krakowską firmę nie jest raczej skierowana dla masowego klienta, ale przede wszystkim dla firm i instytucji. Drukarka zaprojektowana przez Sand Made może być wykorzystywana w przemyśle samochodowym, medycynie i protetyce, a także sztuce czy architekturze. – LS ONE przeznaczona jest dla małych i średnich przedsiębiorstw, manufaktur i studiów designerskich. Celujemy głównie w przemysł odlewniczy, ale zastosowanie tej technologii jest interesującym rozwiązaniem w medycynie. Mowa tutaj 9 mln dolarów przeznaczyli amerykańscy inwestorzy na rozwój Brainly. Dziś portal ma 40 mln użytkowników fot. materiały prasowe 40 milionów użytkowników i oszałamiający sukces. Jeden z najpopularniejszych globalnych startupów narodził się w Krakowie, w głowach trzech ówczesnych studentów. Dostrzegli coraz większą popularność serwisów typu Questions&Answers i podbili nie nasze serca, lecz umysły. Dla jakich wartości parametru a dziedziną funkcji f(x) = √x²+(a-3) x+a-3 jest zbiór liczb rzeczywistych? W jaki sposób państwo polskie walczyło po wojnie z analfabetyzmem? Jaka jest zdolność skupiająca soczewki, której promień krzywizny wynosi 20 cm? Opisz cykl rozwojowy roślin okrytonasiennych? Co 30 sekund na portalu Zadane.pl pojawia się nowe pytanie, niewiele dłużej trzeba czekać na odpowiedź. Aż trudno uwierzyć, że serwis oparty na tak prostym mechanizmie jest jednym z najważniejszych polskich startupów. A jednak. Brainly to wirtualna tablica, na której uczniowie przypinają swoje pytania z kilkunastu szkolnych przedmiotów (od matematyki przez przysposobienie obronne po historię sztuki). Za każde poprawnie rozwiązane zadanie domowe użytkownik otrzymuje punkty. To od ich ilości zależne jest nie tylko miejsce internauty w codziennym rankingu, ale także liczba zagadek, które będzie mógł umieścić w portalu. Gdy w 2009 roku trzej współzałożyciele Brainly – Michał Borkowski, Tomek Kraus i Łukasz Halucha – wpadli na pomysł stworzenia internetowej przestrzeni do wymiany wiedzy między uczniami, nie spodziewali się, że odniosą tak wielki sukces. Portal, który w pierwotnej wersji skierowany był tylko do Polaków, dziś ma swoje odsłony m.in. w Rosji (lider pod względem liczby użytkowników), Indiach, Indonezji, Brazylii, Turcji, Stanach Zjednoczonych czy krajach Ameryki Łacińskiej. Eodev, Nosdevoirs, Misdeberes, Znanija – to tylko niektóre z nazw serwisu, działającego obecnie w 12 wersjach językowych w 35 krajach. Na całym świecie z idei zrodzonej w Krakowie korzysta już ponad 40 milionów użytkowników. Twórcy nie mają wątpliwości dlaczego to ich portal znajduje się w czołówce serwisów „social learningowych” na świecie. Przyczyny są dwie. Po pierwsze wysoka jakość treści, a po drugie odpowiadanie na potrzeby użytkowników. – Nasze motto to „students first”. Taka filozofia odróżnia nas od większości innych produktów i portali z branży technologii edukacyjnej, które stawiają na nauczycieli i administrację edukacji. My zawsze zadajemy sobie pytanie o to, czego potrzebują uczniowie – zapewnia Jakub Piwnik, PR & Marketing Manager w Brainly. Potencjał krakowskiego startupu został dostrzeżony przez amerykańskich inwestorów, którzy na rozwój portalu przeznaczyli 9 milionów dolarów. Środki pochodzą m.in. z funduszu General Catalyst Partners, wspierającego dotychczas takie projekty, jak Snapchat czy Airbnb. Dzięki wpływowi zagranicznego kapitału użytkownicy mogą korzystać ze strony za darmo, a jego twórcy skupić się w pierwszej kolejności na optymalizacji i ulepszaniu działania serwisu. Do rozwoju portalu niezbędna jest oczywiście wykwalifikowana kadra. Obecnie w Krakowie zatrudnionych jest około pięćdziesięciu osób, w Berlinie dziesięć oraz kilka w Nowym Jorku. Ciągle jednak poszukiwaniu są nowi pracownicy. W sercu Małopolski Brainly czeka na specjalistów IT, a także Junior Market Specialist, mówiących po włosku i rosyjsku, ale też filipińsku, malajsku czy tajsku. Wiele osób zarzuca serwisowi „ogłupianie” społeczeństwa poprzez pozwalanie młodym ludziom na odrabianie zadań domowych bez żadnego wysiłku. Twórcy twierdzą jednak, że wzajemna uczniowska pomoc istniała od zawsze. – Siłą Brainly jest to, że wymiana wiedzy nie następuje na świetlicy czy w ławce szkolnej, a w wielomilionowej, globalnej społeczności, w której praktycznie pewne jest to, że znajdzie się osoba potrafiąca nam pomóc. Ktoś, kto udzieli nam właściwej odpowiedzi, czy coś wytłumaczy – podkreśla Jakub Piwnik i przyznaje w rozmowie z „What’s Up Magazine”, że tworząc Brainly „Ameryki nie odkryli”. Cóż, po raz kolejny potwierdza się zasada, że najlepsze startupy rodzą się z najprostszych pomysłów. o drukowaniu komponentów i rusztowań do rekonstrukcji kości – mówi Jakub Graczyk, założyciel i prezes Sand Made. Na czym polega metoda zastosowana przez Sand Made? Na spiekaniu poszczególnych, bardzo cienkich warstw sproszkowanego materiału za pomocą wiązki lasera. Sama technologia wykorzystywana przez krakowską firmę nie jest niczym nowym. Pierwsze urządzenia drukujące przy użyciu selektywnego spiekania laserowego (ang. selective laser sintering) powstały już w 1992 roku. SL ONE, model zaprojektowany przez Sand Made, jest jednak innowacyjnym urządzeniem. Po pierwsze jest dużo mniejszy niż maszyny, które zajmowały się tym do tej pory. Dzięki temu może trafić do każdej firmy, nie zajmując zbyt dużej przestrzeni. Po drugie, jak mówi Jakub Graczyk, jego zaletą jest możliwość drukowania z szerokiej gamy materiałów mających zastosowanie w przemyśle. LS ONE spieka ze sobą nie tylko piasek, ale i polistyren, wosk czy kompozyt nylonu, a w przyszłości także czysty nylon. Ostatnim, ale za pewne najważniejszym wyróżnikiem tej drukarki jest cena. Za model przygotowany przez Sand Made trzeba będzie zapłacić tylko… około 28 tysięcy dolarów. Kwota wydaje się zawrotna? Nic bardziej mylnego. Cena innych maszyn spiekających proszki waha się od 100 tysięcy do nawet miliona dolarów. Sand Made jest więc idealnym rozwiązaniem dla mniejszych przedsiębiorstw. Premiera SL ONE odbyła się 13 czerwca podczas konferencji TEDx, a tydzień później drukarka została zaprezentowana w Monachium, gdzie znalazła się w gronie finalistów targów Start Up World: Laser World for Photonics. Wkrótce urządzenia trafią do regularnej sprzedaży. Firma prowadzi już rozmowy z potencjalnymi klientami ze Stanów Zjednoczonych. Sand Made optymistycznie spogląda w przyszłość. W ciągu najbliższych trzech lat chce zdobyć 5% rynku drukarek technologii spiekania laserowego. – Planujemy poszerzyć zespół i otworzyć linię produkcyjną pod Krakowem – zapowiada Jakub Graczyk. Marzenia Sand Made to nie budowanie zamku z piasku. Ich pomysł to solidna konstrukcja, która ma szanse odnieść duży sukces i po raz kolejny potwierdzić kreatywność polskich przedsiębiorców. Czy nie runie? Czas pokaże. Dagmara Marcinek Dagmara Marcinek drukarka Sand Made znajdzie zastosowanie w przemyśle samochodowym, medycynie i protetyce, a także sztuce czy architekturze 14 nieruchomości www.whatsupmagazine.pl F kus na Kazimierz Sobotni poranek. Na oddychającym jeszcze nocą Placu Nowym w sercu Kazimierza instalują swe stoiska pierwsi sprzedawcy warzyw, owoców, bibelotów i kwiatów. Za chwilę wśród nich zacznie krążyć zaciekawiony tłum turystów, hipsterów, wycieczek z Izraela, bywalców okolicznych knajp. Popołudniem goście kawiarni i knajp będą już górą. Targ się zwinie, a jego miejsce zajmie mikrogastronomia: zapiekanki, burgery, belgijskie frytki, kazimierskie kotlety z kapustą. Wieczorem Plac Nowy i stojący pośrodku kultowy okrąglak oblepi już istny tłum. Plac eksploduje najrozmaitszą muzyką i głośnymi rozmowami. Francuski zmiesza się z rosyjskim, hebrajski z holenderskim, angielski z polskim czy niemieckim. Komunikację ułatwi trzymane w ręce piwo albo drink. Kazimierz. Druga po Starym Mieście dzielnica Krakowa, która w ciągu minionych 20 lat tak mocno się przeobraziła. A zarazem pierwsza, w której zmiany przebiegły w tak niewyobrażalny sposób. Nie tak dawno temu kazimierskie uliczki spowijał kożuch brudu i zapach kocich szczyn. Uciekało się przed lokalnymi rzezimieszkami, co drugi budynek wymagał natychmiastowego remontu. Dziś w miejsce szarości i smutku wkroczyły zupełnie nowe parametry. Jest świeżo, innowacyjnie, kolorowo. Królują lokalne biznesy, autorskie galerie, przytulne kawiarnie, sklepiki z rękodziełem. Barwna mieszanka Kazimierz stał się modny. Boom na Kraków, który przetoczył się przez światowe media w latach 2006–2008, wybuchł tu ze zdwojoną siłą. Dawne żydowskie kwartały zaczęły żyć nowym życiem, odmalowano pełne liszajów mury, otwarto zaskorupiałe przez dziesięciolecia meliny i pustostany. Kazimierz stał się areną corocznego Festiwalu Kultury Żydowskiej, koncertów w sukcesywnie remontowanych synagogach, wystaw w bożnicach, reminiscencji żydowskiej kultury na tym terenie. Pojawiły się tłumy turystów. Odżyły tradycje targowe, organizowane są święta ulic i festyny. Kazimierz opisywano w kolorowych magazynach jako: „nowy Kreuzberg” (Berlin), „riposta na Marais” (Paryż), „alternatywa dla Brick Lane czy Camden Town” (Londyn), „krakowskie Trastevere” (Rzym), czy w kontrze do skrojonego pod wysypujące się z autokarów wycieczki niemieckich emerytów Old Town. Multikulturowo Mimo potężnych zmian, udało się ocalić wyjątkowy charakter tej dzielnicy. Nie odmalowano wszystkich fasad na pastelowo, nie wyasfaltowano każdej kameralnej uliczki, nie posypano kostką z Bruk-Betu kazimierskich placów – Nowego ani Wolnicy. Dzięki temu wiele kazimierskich przestrzeni nadal nosi metkę „miksu tradycji z nowoczesnością”. Hipsterska kawiarnia na parterze, na piętrze emeryckie mieszkanie z kwiatami w oknach. Pełna chwastów i badyli wyrwa w linii kamienic, obok elegancki apartamentowiec. Zbierający na piwo żul i wysiadający z drogiego Lexusa biznesmen w garniturze. Rozgrzany rynek mieszkań 9 tys. lokali pojawiło się na rynku pierwotnym w 2014 roku Wakacje w deweloperskich biurach sprzedaży to zazwyczaj czas temperowania ołówków, porządków w papierach oraz pasjansa. W ubiegłym roku, po raz pierwszy – za sprawą wysokiej sprzedaży – deweloperzy nie pojechali na urlop. Te wakacje zapowiadają się podobnie. Ubiegły rok okazał się rekordowy w historii rynku deweloperskiego w Polsce. Sprzedaż mieszkań jeszcze nigdy nie była tak wysoka. Liczba transakcji wynosząca 11,2 tys. w IV kwartale oraz 43 tys. w całym 2014 roku zaskoczyła niejednego znawcę rynku. Pobudziło to optymizm inwestorów i tchnęło nowe nadzieje w rynki największych miast Polski. W morzu spekulacji klienci jak zwykle pozostali jednak osamotnieni. Kierując się intuicją, ruszyli na rynek. Mieszkania sprzedawały się świetnie, a mimo to liczba ofert na rynku wzrosła. – W pierwszym kwartale 2015 roku w Krakowie pojawiło się bowiem o 10 inwestycji więcej niż w poprzednim. Wcześniej mieszkania nowo wchodzące na rynek wypełniały lukę powstałą w wyniku sprzedaży. Ta stabilność została teraz naruszona, a oferta rynkowa zwiększyła się o pół tysiąca nowych mieszkań – tłumaczy Piotr Krochmal, analityk Instytutu Analiz Zamieszkać niełatwo Choć amatorów zamieszkania w dawnych murach Kazimierza znalazłoby się sporo, nie jest to najłatwiejsze zadanie. Zarówno ceny kupna, jak i wynajmu mieszkań w krakowskim „Old Jewish District” należą do najwyższych w mieście. Sytuację poprawiają nieco nowe inwestycje, jednak z racji kubaturowych ograniczeń oraz logistycznych przeszkód nie jest ich za wiele. Wśród nowych inwestycji na terenie Kazimierza ciekawie prezentują się m.in. wielorodzinny budynek na Placu Nowym 1, kompleks mieszkaniowy przy Skawińskiej, apartamentowiec na Miodowej 33, wznoszona właśnie kamienica na rogu Węgłowej i Augustiańskiej czy Harmonica House u zbiegu Trynitarskiej i Bonifraterskiej. Pomiędzy nimi błyszczą gruntownie wyremontowane kamienice, np. kilka obiektów przy Miodowej, otoczenie ulicy Szerokiej czy ulicy Kupa. Trzeba jednak pamiętać, że znalezienie tańszych ofert w tych lokalizacjach graniczy z cudem. To wciąż jeden z najbardziej rozchwytywanych adresów Krakowa. Rafał Romanowski fot. Piotr Banasik Pół kuli ziemskiej zazdrości Krakowowi Kazimierza. W unikalny sposób zderza się tu patyna dawnej żydowskiej dzielnicy z nowymi trendami w sztuce, architekturze i kulinariach. Mieszkać tu? Z przyjemnością, choć drogo i wśród multikulturowej ciżby turystów. Monitor Rynku Nieruchomości. Już w 2014 roku była groźba, że tak się stanie, gdyż firmy budujące mieszkania wprowadziły na nasz lokalny rynek blisko 9 tys. nowych lokali. Równie rekordowy był jednak poziom sprzedaży, który powstrzymał zmiany na rynku i doprowadził do ustabilizowania choćby poziomu cen. – W dalszym ciągu dobra sprzedaż się utrzymuje. Nie jest wprawdzie tak dobra, jak pod koniec ubiegłego roku, ale nadal znacznie lepsza niż w analogicznych okresach lat 2011, 2012 czy 2013. Stopy procentowe są nadal niskie, ceny mieszkań utrzymują się na najniższym w okresie ostatnich kilku lat poziomie, a oferta programu MdM jest na krakowskim rynku coraz bogatsza – ocenia Krochmal. Wakacje zapowiadają się więc pracowicie. Dla wielu kupujących to zresztą jedyny moment w roku, aby uważnie przyjrzeć się ofertom. Deweloperzy dobrze o tym wiedzą i już wprowadzają w biurach sprzedaży pełną mobilizację. Klienci mogą wybierać spośród 193 inwestycji. Tradycyjnie już najwięcej buduje się na Krowodrzy, obecnie w okolicach ul. Wrocławskiej i Łokietka, ale deweloperzy upodobali sobie ostatnio również Grzegórzki. Rządzi tam Inter-Bud, realizujący kolejne etapy kompleksu Wiślane Tarasy oraz osiedle przy ul. Francesco Nullo. W rejonie tym pojawił się jednak mocny rywal – kontrolowany przez wrocławskiego przedsiębiorcę Leszka Czarneckiego LC Corp. Wzdłuż zielonego kręgosłupa ul. Grzegórzeckiej buduje się nowa mieszkalna dzielnica Krakowa. Ruch w interesie wpłynął na obniżenie średnich cen nawet do 6 tys. zł za metr kwadratowy! – Poza najtańszymi obszarami miasta: Podgórzem i Nową Hutą, gdzie ceny nieznacznie wzrosły, w innych rejonach, a szczególnie w dwóch najdroższych dzielnicach Krakowa: Śródmieściu i Krowodrzy, obserwujemy wyraźny spadek cen – tłumaczy Krochmal. Pomimo rekordowo niskich stóp procentowych i związanych z tym tanich kredytów ubywa w kraju osób mogących pozwolić sobie na kupno własnego lokum. Pod koniec poprzedniej dekady Polacy zaciągali kwartalnie przeszło 80 tys. kredytów mieszkaniowych. Tymczasem początek tego roku banki zakończyły wynikiem o połowę gorszym. Paradoksalnie, w największych aglomeracjach w kraju, deweloperzy nadal cieszą się najlepszymi w historii swojej branży wynikami sprzedaży. Jak to wyjaśnić? – W dużej mierze to zasługa zamożnych klientów, którzy wycofują swoje oszczędności m.in. z lokat bankowych i giełdy, aby zainwestować w nieruchomości, w tym w mieszkania na wynajem. A w Krakowie, drugim po względem wysokości cen mieszkań rynku w kraju, to się szczególnie opłaca – mówi Konrad Mitręga, dyrektor krakowskiego oddziału Private Brokers. Dawid Hajok, nieruchomoscicafe.pl reklama 16 dbamy o ciebie www.whatsupmagazine.pl Stretch na stres stretching fot. Piotr Banasik powinien być częścią rozgrzewki oraz sposobem wyciszenia organizmu po treningu Prężysz się jak kot, przeciągasz wstając z łóżka, rozprostowujesz nogi siedząc przy biurku – przynajmniej kilkanaście razy w ciągu dnia mimowolnie rozciągasz swoje mięśnie. To jednak zdecydowanie za mało, by zachować ładną sylwetkę. Jeśli zależy Ci na elastyczności i prawidłowej postawie, pora pomyśleć o stretchingu. – Nie da się wypracować ładnych mięśni, jeśli te są pokurczone i nieelastyczne – mówi Sylwia Zgłobik–Kapuścińska, instruktorka i trenerka w klubie Fitness Platinum. Podkreśla, że stretching, czyli zestaw ćwiczeń rozciągających i uelastyczniających mięśnie, to niezbędna baza i wstęp do wszelkiej aktywności fizycznej. Dynamiczny stretching można wykonywać rano w celu pobudzenia organizmu, a także przed ćwiczeniami w ciągu dnia. Z kolei wieczorem oraz po każdym zakończonym treningu wskazane są ćwiczenia rozluźniająco-rozciągających. Oczywiście sam stretching nie zastąpi ani ćwiczeń cardio, ani siłowych, jednak trudno wyobrazić sobie wykonywanie ich z pominięciem rozciągania. Biegasz? Nie trać głowy! Moda na bieganie nie przemija. W czasach rosnącej popularności wszelkiego rodzaju maratonów i półmaratonów wielu wciąż myśli, że wygodna koszulka, spodenki i najnowszy model butów do biegania to wszystko, czego potrzebują. Scott Jurek, najlepszy ultramaratończyk na świecie, nie pozostawia żadnych wątpliwości – w bieganiu najważniejsza jest głowa, nie nogi. Gdy ciało krzyczy „stop”, a dolne kończyny odmawiają posłuszeństwa, tylko siła umysłu jest w stanie pomóc w przezwyciężeniu kryzysu i doprowadzić biegacza do celu. Głowa jest też potrzebna, by rozsądnie wybrać bieg, w którym chce się wziąć udział. Ci, którzy poszukują ekstremalnych doznań lub chcą sprawdzić granice własnej wytrzymałości, decydują się na udział w morderczych ultramaratonach. Niestety często bez odpowiedniego przygotowania. Doskonale widać to na przykładzie tegorocznej edycji ultramaratonu Bieg Rzeźnika. Na starcie liczącej 134 kilometrów trasy stanęło 248 zawodników, z czego pełny dystans ukończyło zaledwie 17 osób. Co prawda trasa uważana jest za trudną, długą i męczącą, ale przecież nie wybiera się jej po to, aby do mety dotarł zaledwie ułamek startujących. I trudno usprawiedliwiać się formułą zawodów, w których starują dwuosobowe zespoły, w końcu ukończyła go też zawodniczka pomimo rezygnacji z dalszego biegu jej koleżanki z drużyny. – Wielu osobom wydaje się, że stretching zaprzepaści efekty ich pracy i sprawi, że wypracowywane przez nich mięśnie staną się mniej widoczne, a to oczywiście nieprawda – tłumaczy Zgłobik-Kapuścińska. Ćwiczenia rozciągające są bardzo ważnym elementem niemal każdego treningu. Stretching powinien być częścią rozgrzewki oraz sposobem wyciszenia organizmu po treningu. Zaniechanie rozciągania po forsownych ćwiczeniach siłowych to poważny błąd, który zmniejsza efektywność wykonywanych ćwiczeń. Korzyści, jakie niesie ze sobą stretching, to: powiększenie zakresu ruchu w stawach, redukcja napięcia mięśniowego i psychicznego, polepszenie ukrwienia mięśni, którego efektem jest m.in. szybsza ich regeneracja, poprawa giętkości i koordynacji ruchowej oraz utrzymywanie – Dość często w punktach pomiaru czasu okazuje się, że bieg zaczyna przypominać spacer. Amatorzy przebiegają jakieś 15–20 proc. trasy, a później już tylko idą – komentuje Przemek Sobczyk, rekordzista i zwycięzca ubiegłorocznej edycji Biegu Rzeźnika. – Tak naprawdę to niemal każdy jest w stanie przejść ultramaraton. Zarówno te na dystansie 50 km, jak i te powyżej 100 km tak naprawdę nie różnią się długością od pieszych pielgrzymek do Częstochowy, w których biorą udział starsi ludzie. Sztuką nie jest jednak przeczołganie się do mety, lecz dobiegnięcie do niej. A do tego trzeba się już odpowiednio przygotować – wtóruje mu Kuba Wiśniewski, jego kolega ze zwycięskiej drużyny i współrekordzista Rzeźnika. Brak odpowiedniego przygotowania powoduje nie tylko odpadnięcie z wyścigu i brak chęci na następne starty, ale może też prowadzić do urazów mięśni i kości, a także do poważnych problemów kardiologicznych, w tym zawałów. Niekiedy kończy się to naprawdę tragicznie jak chociażby w trakcie biegu na Zugspitze w 2008 roku, podczas ukończyło którego dwie osoby zmarły na trasie z powodu liczący 134 km wyziębienia i wycieńczenia organizmu. Fatalny Bieg Rzeźnika. w skutkach może okazać się także dużo Na starcie łatwiejszy bieg. W 2013 roku na mecie Biegnij stanęło 248 Warszawo, którego trasa liczyła zaledwie 10 zawodników km, zmarł 26-latek. Trzy inne osoby trafiły do szpitala. To oczywiście dość skrajny przykład, ale nawet jeżeli na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się być w porządku, to za pięć czy dziesięć lat przetrenowywanie się z pewnością odbije się na zdrowiu tego, kto zapomniał o tym, jak ważną rolę w bieganiu odgrywa głowa. – Bieganie można porównać do nauki. 17 osób prawidłowej postawy ciała. – Z wiekiem tracimy elastyczność, która jest niezwykle istotna dla prawidłowego funkcjonowania stawów i zapobiegania kontuzjom. Bez niej nasza sprawność znacząco się obniża, a co za tym idzie – wykonywanie codziennych czynności staje się coraz trudniejsze. Stretching to ćwiczenia dla każdego, niezależnie od wieku, kondycji czy dotychczasowej aktywności fizycznej – przekonuje trenerka. Ponadto podniesie on ogólną sprawność naszego organizmu i sprawi, że inne aktywności fizyczne będą dla nas łatwiejsze niż do tej pory. Chociaż stretching to trening, na który każdy powinien znaleźć czas, warto w miarę możliwości urozmaicić go także o inne ćwiczenia. – Sporo osób przychodzi najpierw na godzinny stretching, rozciąga się i rozgrzewa, a chwilę później wybiera się na bardziej dynamiczne zajęcia cardio, ponieważ takie połączenie przynosi zaskakująco dobre efekty – zauważa nasza rozmówczyni. Ciekawą alternatywą dla stretchingu mogą być też zajęcia pilates. Są to spokojne ćwiczenia, wzmacniające i wydłużające głębokie mięśnie brzucha, pleców i miednicy, które wyrabiają nawyk prawidłowej postawy. Podobnie jak stretching, z którym bywają często łączone w klubach fitness, są to zajęcia dla każdego. Co więcej, lekarze często zalecają tego typu ćwiczenia osobom spędzającym kilka, kilkanaście godzin dziennie za biurkiem. – Elementy stretchingu zawierają także ćwiczenia wykonywane podczas zajęć „Zdrowy kręgosłup”. Nie są to zajęcia rehabilitacyjne, a profilaktyczne. Podczas treningu skupiamy się na wzmocnieniu mięśni biorących udział w stabilizacji kręgosłupa i nauce prawidłowych nawyków ruchowych – tłumaczy Sylwia Zgłobik-Kapuścińska. Dlatego zamiast narzekać na fatalną kondycję, zadyszkę przy wychodzeniu na pierwsze piętro i ból pleców warto skorzystać z bogatej oferty zajęć zawierających ćwiczenia rozciągające. To nie tylko uniwersalna lekcja utrzymywania prawidłowej postawy i uelastycznienia mięśni, ale też okazja do wyciszenia się i zwiększenia świadomości własnego ciała. Karolina Kociołek Zaczynamy od przedszkola, czyli rekreacyjnego biegania. Później przychodzi czas na szkołę: półmaratony i maratony, aż w końcu jesteśmy gotowi na studia, czyli ultramaraton – tłumaczy Przemek Sobczyk. – Nie bez powodu dwudziestolatkowie nie biegają na tak długich dystansach, najpierw muszą się do tego odpowiednio przygotować. – Przygotowania do biegu o długości 50 km powinien poprzedzić trzyletni okres treningowy. Pierwszy rok należy przeznaczyć na rozwijanie ogólnej wytrzymałości biegowej, bieganie po płaskim terenie i trening ogólnorozwojowy. Ważne są także ćwiczenia siłowe i sprawnościowe. W drugim roku przygotowań dobrze biegać po bardziej zróżnicowanym wysokościowo terenie – dodaje Kuba Wiśniewski. Ultramaraton to wyższa szkoła jazdy. – Osoba, która chce w nim wystartować, powinna mieć na koncie minimum trzy maratony – wtóruje Adrianna Pałka, trenerka personalna. Chociaż nie ma zbyt wielu przeciwwskazań do rozpoczęcia przygody z tym sportem, biegania trzeba się nauczyć. Niewłaściwa technika biegu, zbyt forsowne ćwiczenia, źle dobrane obuwie czy poruszanie się po nieodpowiedniej powierzchni mogą stać się przyczyną poważnych urazów. – Do najczęstszych kontuzji, z jakimi borykają się osoby początkujące, należą: syndrom napięcia przyśrodkowej strony piszczeli, skręcenie kostki, zapalenie ścięgna Achillesa, zapalenie powięzi podeszwowej stopy czy kolano biegacza – wylicza Adrianna Pałka i dodaje, że tego typu schorzenia mogą na długi czas uniemożliwić uprawianie sportu. Biegając zaopatrzmy się więc przede wszystkim w zdrowy rozsądek. Karolina Kociołek siesta Lipiec 2015 17 Emocje w czterech wymiarach Chcesz poczuć się jakbyś prowadził Formułę 1 siedząc jednocześnie bezpiecznie w fotelu? Zastanawiasz się, jak to jest, gdy twoje ciało przeszywa miecz? A co powiesz na deszcz, mgłę i potężną wichurę, z której wyjdziesz cało i zdrowo? Teraz to wszystko możliwe jest nie na torze wyścigowym, nie w rzymskim Koloseum, ani nie na środku oceanu, ale w salach kinowych z technologią 4DX. Gdy w środku lata doskwierają upały, klimatyzowane kino jest doskonałym miejscem schronienia. Uważaj jednak, bo z seansu w czterech wymiarach możesz wyjść naprawdę spocony. Trudno w to uwierzyć, ale pierwsze kina symulujące rzeczywistość powstały już w 1904 roku! Wtedy George C. Hale wymyślił swoje kina wagonowe. Zamiast w tradycyjnych salach kinowych widzowie zasiadali w pociągowych wagonach, na ekranie emitowany był film pokazujący widok z przedniego okna pędzącego pojazdu, a z głośników dobiegał stukot kół poruszających się po kolejowych torach. To nie koniec atrakcji! W Hale’s Tours zamontowano także urządzenia oddające drgania pociągu, a nawet maszyny symulujące wiatr wpadający do wagonu przez otwarte okno. Ideą kina od samego początku było zatarcie granicy pomiędzy rzeczywistością a filmowym światem. Temu właśnie służyły projekcje na wielkim ekranie czy zaciemniona sala, redukująca do minimum wszystkie bodźce zewnętrzne. Każdy kolejny przełom technologiczny – dźwięk, kolor, seanse 3D czy IMAX – sprawiał, że widz coraz pełniej mógł utożsamiać się z prezentowanym w kinie obrazem. Taki cel przyświeca również najnowszej technologii 4DX. Słowo „najnowszej” to jednak małe nadużycie, bowiem w Korei Południowej w tym formacie wyświetlano już „Avatara” w 2009 roku. Jednak ekspansję poza kraj pomysłodawców rozpoczęto dopiero w 2012 roku, wtedy 4DX trafiło do Chin. Kolejnym miejscem był Wietnam w 2014 roku. W tym samym roku powstała również pierwsza czterowymiarowa sala w warszawskiej Galerii Arkadia. Obecnie Polska jest w czołówce państw wprowadzających to rozwiązanie do swoich kin. Gdy w Milton Keynes szykowali się do otwarcia pierwszego w historii Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii kina 4DX, w Polsce uruchomiono już drugą salę uzbrojoną w ruchome fotele – Cinema City w Krakowie. 4DX to aż dwadzieścia cztery różne efekty specjalne, m.in.: falowanie, wibracje, zapachy czy mgła, które sprawiają, że widz ma poczuć się jak główny bohater oglądanego właśnie filmu. Dzięki tym atrakcjom można zatracić się w tym, co widać na ekranie. Lekkie kołysanie podczas ujęć z lotu ptaka sprawia, że masz wrażenie szybowania w przestworzach. Burza, której towarzyszą błyskawice rozświetlające całą salę i krople deszczu. – Mad Max w 4DX to była prawdziwa jazda bez trzymanki, popcorn wypadł nam z rąk przy pierwszej scenie pościgu. Czułem reklama arvato Finance is part of arvato AG – the Industry and Services Division of Bertelsmann AG, which ranks among the world’s leading media companies. Bertelsmann is an internationally renowned media group with businesses in 58 countries worldwide, employing over 100,000 people in more than 500 companies. In Krakow we are working for one of the most recognizable online Search Engine in multicultural office. Jobs in Krakow: ▪ Customer Custtomer Service Serrvice Representative w with ith Ge German e r ma n C h Operations O ti A l t Integration I t ti Analyst A l t ▪ Cash Analyst ▪ Bank Booking Specialist with Spanish And more All details you will find at praca.arvato.pl/en Like us on www.Facebook.com/PracaNaSerio się tak, jakbym sam siedział za kierownicą – mówi Oskar, pracujący w jednym z pobliskich budynków Bonarka for Business. Repertuar tej sali zmienia się szybciej niż Jupiter, z filmu rodzeństwa Wachowskich, pędzi między galaktykami, dlatego jeśli panujesz zaliczyć tam jakąś premierę, nie zwlekaj z decyzją. Do tej pory w Krakowie w tej technologii widzowie mogli zobaczyć m.in.: „Hobbita: Bitwę pięciu armii” Petera Jacksona, „Exodus. Bogowie i królowie” Ridleya Scotta czy „Szybkich i wściekłych 7” Jamesa Wana. W lipcu w Bonarce w kolejnej odsłonie „Terminatora” będzie można stanąć ponownie oko w oko z Johnem Connorem. Oczywiście 4DX nie sprawi, że stracisz poczucie wzbogaca kino rzeczywistości i zaczniesz uciekać z krzykiem 3D o ruch, zaprzed dinozaurem goniącym cię w „Jurassic pachy i stymuWorld”. Ciągle wiesz, że jesteś tylko widzem lację dotykową w kinie, który zafundował sobie dodatkowe sensualne wrażenia. 4DX jest jednak technologią z ogromnym potencjałem, kolejnym krokiem w rozwoju kina. I te kroki należy śledzić, bo być może doprowadzą nas kiedyś do prawdziwej rewolucji w odbiorze X muzy. techno -logia 4DX Teresa Żukowska 18 siesta www.whatsupmagazine.pl Zanurz się Rozpalony piasek, zimna woda dla ochłody, drinki z palemką dla orzeźwienia – nie trzeba wyjeżdżać z miasta, by poczuć, że rozpoczęły się wakacje. Karaibskiego wybrzeża nie znajdziemy na krakowskich plażach, ale i tu można zakosztować lata i odetchnąć od pracy. I to bez konieczności brania urlopu. Do szczęścia przecież nie trzeba wiele, a promienie słońca można łapać wszędzie: na trawce, plaży czy dmuchanym materacu pośrodku zalewu. A w Krakowie pełno jest miejsc, w których można rozłożyć koc, nasmarować się olejkiem i wskoczyć do wody, gdy zrobi się wystarczająco gorąco. Wakepark w Kryspinowie Najczęstszą odpowiedzią krakusów na pytanie: „dokąd nad wodę?” jest oczywiście Kryspinów, czyli tak naprawdę Zalew Na Piaskach i Zalew Budzyński między Kryspinowem a Cholerzynem. We wszystkie wakacyjne dni plaże tutaj wypełniają tłumy jednodniowych wczasowiczów. Nad zalewem można też zostać na dłużej. Sąsiaduje z nim pole biwakowe, na którym można postawić namiot, zaparkować przyczepę kempingową. Ci, którzy potrzebują więcej wygód, mogą wynająć sobie przytulny pokój 300 metrów od jeziora. O atrakcje w Kryspinowie martwić się nie trzeba. Amatorzy wodnych sportów przybywają tu, by łapać wiatr w żagle na małych jachtach lub we włosy podczas windsurfingu. Działa tu także wypożyczalnia rowerków wodnych i kajaków, a dla tych szukających nowych wrażeń otwarty został wakepark, czyli po prostu skatepark na wodzie. Ci, którzy nie chcą się zamoczyć, mogą skorzystać z zorbingu – wejść do wielkiej przeźroczystej kuli, zapiąć się pasami bezpieczeństwa i ruszyć ze zbocza prosto do wody. Można tu też wypożyczyć quady, udać się do parku linowego, wziąć udział w organizowanym corocznie zlocie garbusów, zagrać w piłkę siatkową, tenisa… A przede wszystkim pływać i się opalać. Wi-Fi na Bagrach Sporty wodne są też domeną Zalewu Bagry położonego w dzielnicy Płaszów. Regularnie odbywają się tam żeglarskie imprezy, a działający Wakepoint oferuje klientom wyciąg do nart wodnych i wakeboardu, wypożyczalnie sprzętu, a dla tych, którzy od wody trzymają się z daleka – boiska do piłki plażowej, batutu czy trickboardu. Lubiący pracować nawet w upalne dni, z pewnością ucieszą się z dostępności Wi-Fi na plażowym cypelku. Trzeba tylko uważać na piasek, który lubi wpadać nie tylko we włosy, ale także pomiędzy przyciski klawiatury laptopa. Liczba plażowiczów jest jednak proporcjonalna do liczby atrakcji, dlatego w Kryspinowie i nad Zalewem Bagry można się poczuć trochę jak na planie filmu „Spring Breakers” – kobiety ociekające olejkiem, mężczyźni wlewający w siebie hektolitry piwa i wszechobecna muzyka wypełniona tłustymi bitami. Krakowska Chorwacja Z dobrych imprez, a szczególnie wieczornych grillów, słynie także Zakrzówek wchodzący w skład Skałek Twardowskiego. Niestety, choć miasto każdego roku obiecuje stworzenie kąpieliska, ciągle zmęczeni upałem plażowicze do wody wchodzą tam nielegalnie. Legalnie za to w zalanym kamieniołomie na Ruczaju można nauczyć się nurkować. Fauna i flora nie jest tu co prawda tak bogata jak przy egipskich kurortach, nie utkniemy tu na wielkiej rafie koralowej, ani nie dowiemy się, gdzie jest Nemo, ale skarbów w Zakrzówku znaleźć można wiele. Na dnie kamieniołomu znaleziono już m.in. Fiata 125p, Nyskę, a nawet... autobus. Pod wodą odnaleziono też szatnię i mały domek. Przede wszystkim jednak siesta Lipiec 2015 dno pokrywa spora liczba drzew, dzięki czemu podwodny świat zalewu przypomina trochę stylistykę znaną z horrorów. Zamocz kija Zanim jednak Zakrzówek stał się jednym z najpopularniejszych miejsc na „wakacje w mieście”, rolę letniego centrum wypoczynkowego pełnił Zalew Nowohucki. Tam w latach 50. i 60. krakowianie, zmęczeni całotygodniową pracą w Hucie im. Lenina, przyjeżdżali na rodzinne pikniki, koncerty i imprezy sportowe. Przy niewielkim drewnianym pomoście cumowano kajaki i rowerki wodne. Obecnie akwen jest otoczony piękną roślinnością i wygodnymi ławeczkami, a na środku znajduje się mała wysepka, nazywana „Małpim Gajem”, gdzie żyją zagrożone wyginięciem zwierzęta. Zalew Nowohucki ma także swoją sztuczną plażę i szkółkę pływania dla dzieci. To miejsce jest jednak przede wszystkim rajem dla wędkarzy – regularnie zarybianie sprawia, że nikt nie wróci do domu z pustymi rękami, a popularne alibi „jadę z chłopakami na ryby” może być wykorzystywane do woli. Liryczne stawy Jeśli chcesz odpocząć od zgiełku, wybierz się do Przylasku Rusieckiego. Położony za Nową Hutą, oddalony od centrum miasta o ponad 18 kilometrów, nazwany jest przez niektórych „małopolskimi Mazurami”. Przylasek Rusiecki to w rzeczywistości kompleks kilkunastu stawów, z których tylko jeden ma wydzielone plaże i kąpielisko. Pozostałe jednak to idealna przestrzeń dla miłośników fotografii polujących na liryczne ujęcia znikającego w stawie zachodzącego słońca, dumnie pływających łabędzi czy przy najzimniejszych drinkach, nie jest jednak relaksem, jeśli ochłody nie można szukać zanurzając się w wodzie. Plaża Kraków doskonale o tym wie, dlatego w okresie wakacyjnym uruchamia basen, gdzie wytchnienie może znaleźć każdy, komu doskwiera gorące powietrze. Ci, którym nie zależy na budowaniu domków z piasku, a jedynie słonecznych kąpielach, mają do wyboru dwa odkryte baseny. Pierwszy z nich Clepardia, znajduje się przy ulicy Mackiewicza, drugi Wandzianka (dawna Krakowianka), usytuowany jest przy Zalewie Nowohuckim. Te obiekty w wakacyjną niedzielę odwiedzają setki miłośników wody, dlatego o miejsce do pływania naprawdę ciężko. Idealnym połączeniem basenu i plaży chwali się Park Wodny, który udostępnił swoim klientom miejsce do opalania się poza murami obiektu. Pożądający brązowej skóry bywalcy mogą korzystać z leżaków, a ci spragnieni wrażeń i unikający słońca – ścigać się na zjeżdżalniach wewnątrz kompleksu. Plaża Parku Wodnego otoczona jest roślinnością i wodnymi kaskadami, które mają zapewnić relaks niczym na łonie natury. Jeśli nie wystarczają nam krakowskie kąpieliska, to w niemal każdą stronę w promieniu 40 kilometrów od miasta znajdują się zalewy, stawy, jeziora i baseny. Po co jednak uruchamiać samochód, tłuc się w PKS-ie czy pociągu, skoro w samym Krakowie do lata można dojść piechotą? Dagmara Marcinek w mieście wyrastających z wody trzcin i szuwarów. Miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego zakłada wybudowanie w tym miejscu kompleksu wypoczynkowo-rekreacyjnego z punktami gastronomicznymi, boiskami sportowymi i innymi atrakcjami, dlatego być może tegoroczne wakacje są ostatnią szansą, by spędzić czas w naturalnych warunkach. Proza życia Porzućmy jednak malownicze tereny znajdujące się na obrzeżach miasta i wróćmy do samego centrum upalnego Krakowa. Niedaleko Forum Przestrzenie i Centrum Kongresowego ICE znajduje się najbardziej ekskluzywna plaża w stolicy Małopolski, a podobno i największa plaża miejska w całej Europie. Do dyspozycji gości jest ponad 150 leżaków, restauracja i lunch bar oferujący koktajle oparte o autorskie receptury najlepszych barmanów. Wylegiwanie się w centrum miasta w trzydziestostopniowym upale, nawet 19 siesta www.whatsupmagazine.pl fot. K. Peczalski / Regionalna Organizacja Turystyczna Województwa Świętokrzyskiego 20 czarowne Świętokrzyskie Nie ma wymówki! Dotarcie w Góry Świętokrzyskie to przysłowiowa bułka z masłem. 140 km na północny-wschód od Krakowa rozpościera się niewielka – jej przejście pieszo zajmie nam zaledwie dzień – i piękna kraina. Droga wije się wstążką. Ledwo wyjdziemy z lasu i spróbujemy pałętających się pod nogami truskawek, trasa znów zniknie wśród drzew. Faluje zboże, wśród kłosów modre chabry bławatki i krwiste maki. Rzadko mijamy innych pieszych. Czasem kapliczka, czasem drogowskaz, jeszcze innym razem ławeczka z widokiem. Ładnym widokiem. Jeśli szukasz odskoczni od zapchanych w sezonie Tatr czy Beskidów, pełne czarów, guseł, legend i przesądów Góry Świętokrzyskie, w bezpośrednim sąsiedztwie Kielc, są doskonałą propozycją na jedno- czy dwudniowy wypad poza Kraków. Wyjedźmy wcześnie rano. Pokonywana ileś razy krajowa „siódemka” na Warszawę (przez Kielce i później Radom) nie powinna nas znużyć, choć mijane za oknami krajobrazy będą dość jednolite. Znakiem, że jesteśmy już blisko, będzie charakterystyczny, bo wyglądający jak obudowany postrzępionymi murami komin fabryczny, zamek w Chęcinach. Gdzieś tam, po blisko półtorej godziny jazdy samochodem (dwóch autobusem), odbijamy na po- dojazd i koszty Samochodem: 140 km przez Kielce do Świętej Katarzyny drogą krajową nr 7, później pieszo 17 km przez łagodne góry do Nowej Słupii, stamtąd bezpłatnym busem powrót do Św. Katarzyny po samochód. UWAGA! W letnie weekendy może być problem z parkingiem. Święta Katarzyna to mała miejscowość i wiele miejsc dla samochodów znajduje się po prostu na prywatnych podwórkach. Autobusem: Polski Bus, Lux Express lub prywatne busy z Krakowa do Kielc. Z kieleckiego dworca PKS busem do Świętej Katarzyny lub Nowej Słupii. czas 2 godziny jazdy z Krakowa, aby dotrzeć do wrót Gór Świętokrzyskich. koszty dojazdu Samochód: paliwo w jedna stronę około 50 zł (spalanie 7 l – 100 km, średnia cena benzyny: 4,8 zł). Autobus: Polski Bus i Lux Express prowadzą obecnie wojnę cenową na tej trasie. Trasę Kraków – Kielce można przebyć nawet za 5 zł. Średni koszt to 10–20 zł. Busy z Kielc do miejscowości w bezpośrednim sąsiedztwie Gór Świętokrzyskich kosztują 3 zł. koszty wstępów Bilet wstępu do Świętokrzyskiego Parku Narodowego kosztuje 6,5 zł, opłaty za wstęp do Muzeum Wsi Kieleckiej w sezonie letnim: 12 zł – bilet normalny, 6 zł – ulgowy. koszty noclegu 40–100 zł w kwaterach prywatnych. bliskie Kielce. Ze stolicy województwa świętokrzyskiego mamy już rzut beretem. Zacznijmy od Świętej Katarzyny. Przed nami 17 km pieszej trasy przez łagodne góry. Święta Katarzyna to urocza wioska u wezgłowia Gór Świętokrzyskich, których kilkusetmetrowe łagodne szczyty zapraszają do wędrówek. Wystarczy, aby poczuć się jak w górach, ale nie ma co udawać, że spaceruje się po alpejskich szlakach. W szlaku od Świętej Katarzyny w górę nie chodzi jednak o bicie rekordów wysokości. Jedno strome podejście na początek (wśród lasu) na zalesiony szczyt Łysicy (612 m) i pierwsze wyzwanie mamy za sobą. Widok jeszcze dość niemrawy, chaotycznie rozrzucone kanciaste głazy. Po chwili łagodne zejście zielonym lasem, sinusoidalnie pnąca się i opadająca trasa aż do położonej po drugiej stronie wzgórza szosy. Zwykłej, wiejskiej szosy. Truskawkowe zagłębie zaraz obok. My załapaliśmy się na soczyste czerwcowe okazy, ale miejsce to możemy Wam śmiało zarekomendować także w innych porach roku, a szczególnie podczas złotej polskiej jesieni. Po odprężającym spacerze wzdłuż świętokrzyskich łąk, wchodzimy znów w las. I znów sinusoidalnie, aby raz lasem, raz jego pełnym widoków skrajem dotrzeć do skansenu w poukrywanej wśród wzgórz osadzie o nazwie Huta Szklana. Wypalano tu szkło i węgiel. W skansenowej restauracji można coś zjeść i wypić. A później iść dalej kolejnymi leśnymi wzniesieniami i wijącymi się ścieżkami aż po słynny Święty Krzyż. Wzgórze tajemne i czarnoksięskie. Z gołoborzem, czyli rozrzuconym tajemniczą ręką zbiorowiskiem kamieni: szarych, kanciastych głazów, tkwiących tu od ostatnich zlodowaceń. To jedyne takie miejsce w całej Polsce. Gołoborze rozsypuje się w dół, spada w las, ponad nim widzimy nizinne krajobrazy w kierunku Staszowa, Pińczowa, Opatowa. Pola uprawne ułożone w mozaiki, kępki zagajników, grudki domków we wsiach, wstążeczki rzek, wiszące nad wszystkim chmury i słońce. Wreszcie Święty Krzyż na słynnej Łysej Górze, znanej z sabatów czarownic. Nieoczekiwanie stoi tu katolicki klasztor. Są pielgrzymi. Droga krzyżowa. Stacje. Figury. I... koniec naszej wędrówki. Tak, po zejściu ze wniesień do Nowej Słupii zostawiamy naszą całodzienną trasę za sobą. Po chwili pędząc bezpłatnym busem z powrotem do Świętej Katarzyny widzimy ciemnozielony kożuch lasu, którym otulone są mijane właśnie góry. Obłe, niezbyt wysokie, mają w sobie coś niepokojącego. Byliśmy tam jeszcze chwilę temu. Teraz zapada tam wieczór. Góry Świętokrzyskie to jedno z najciekawszych miejsc w środkowej Polsce, nadal nieodkryte przez masową turystykę, kameralne, urocze. Aby przejść ich główne pasmo, wystarczy nam jeden dzień intensywnej wędrówki. Ale rozsądniej i z korzyścią dla samopoczucia oraz większej świadomości mijanych atrakcji jest rozłożyć sobie pobyt na dwa dni. Noclegi w okolicznych wsiach warto zarezerwować z wyprzedzeniem, oferty bez problemu można znaleźć w Internecie. Kwatery nie są drogie, ceny zależą od pory roku. W powrotnej drodze do Krakowa kilka godzin można przeznaczyć na spokojny spacer po Parku Etnograficznym – Muzeum Wsi Kieleckiej, znajdującym się w Tokarni, przy drodze nr 7. Warto też podskoczyć do ruin zamku w Chęcinach. Urocze miasteczko, jakie rozpościera się u jego stóp oraz kikuty wież wraz z poszarpaną linią dawnych murów, nadają temu miejscu niezwykłego rysu i charakteru. Położone kilkanaście kilometrów stamtąd Góry Świętokrzyskie majaczą w oddali ciemną barwą i przysadzistymi kształtami. Rafał Romanowski 21 Lipiec 2015 Szczęście w płynie Jest szansa na to, że na hasło koktajlbar mieszkańcy Krakowa przestaną bezradnie drapać się po głowie, bądź wysyłać pytającego do Arlekina. Szansą jest otwarte pod koniec maja Mercy Brown. Modna stolica już dawno odłożyła w niebyt kolorowe, zbudowane na bazowych alkoholach drinki z palemką. Spragnione bogatych w procenty wrażeń warszawskie tłumy uderzają do Kity Koguta, Wieczornego, El Koktel czy na Karową 31. W Krakowie niestety wciąż przeważa opinia, że ma być tanio i efektywnie. Skąd w innym wypadku brałby się fenomen lokali wódka plus zakąska, o jednocyfrowych cenach, gdzie rozwodnione wino idzie w parze z mikro kieliszkiem kiepskiej wódki? I nie zwalajmy winy na turystów. Omińcie więc pl. Szczepański (no, może z krótkim przystankiem na butelkę prosecco w oczekiwaniu na wybicie godz. 21). Gdy zegarek już się nad wami zlituje, przejdźcie lekkim krokiem przez Planty, do siedziby NOT, czyli wybudowanego w 1906 roku secesyjnego Domu Technika (przy okazji spójrzcie w górę i przyjrzyjcie się wyjątkowo udanej fasadzie budynku i płaskorzeźbie autorstwa Jana Raszki). Nie będę psuć Wam niespodzianki i nie napiszę, którędy wejść do Mercy Brown. Gdy się już tam znajdziecie, najlepiej zignorujcie wygodne, obite pluszem fotele – nie dajcie się przy tym zwieść babcinym filiżankom z wystającymi sznureczkami sugerującymi herbacianą zawartość porcelany – i zasiądźcie przy obitym miedzianą blachą barze, za którym uwija się kilku eleganckich barmanów, widowiskowo przerzucających butelki i zamaszyście dolewającymi do stylowych kufli tajemnicze ingrediencje drinków. Wiele ze składników to autorskie kompozycje pracujących za barem chłopaków: syropy, konfitury, purée, mieszanki alkoholi, czy... gąbki z solonego karmelu. Tu nie ma miejsca na wszędobylskie syropy z Makro. Zerknijcie w kartę, jeżeli coś od razu zagra w waszym sercu – zamawiajcie, niezależnie czy będzie to przyjemnie kwaskowy no-gorek czy delikatna La Grande Bellezza. Ale najlepiej jest porozmawiać z szarmanckim barmanem, który dopyta was o smaki, na jakie macie dziś ochotę, i zaproponuje drinka spoza karty, opowiadając szczegółowo o każdym z jego składników. Poznacie historię jałowcowego Jenever, dowiecie się, co to jest angostura. Tu ciekawość to pierwszy stopień do raju. Próbujcie i wracajcie. Sądząc po zawartości półek, możliwości są nieskończone. PS Wrócić do domu należałoby przed wschodem słońca. Zmarła w 1892 roku Mercy Brown nazywana jest ostatnim wampirem Nowej Anglii. Nękającą rodzinę Brownów gruźlicę przypisano zmarłym członkom rodziny, którzy przyzywali kolejne osoby na drugą stronę. Odkopano więc groby kilku osób i odkryto, że ciało 19-letniej Mercy nie uległo rozkładowi. Z ciała wycięto serce, spalono, wymieszano z wodą. Miksturę podano ciężko choremu bratu Mercy, aby powstrzymać wpływ zmarłej. Na próżno – chłopak zmarł dwa miesiące później. Magda Wójcik mercy brown ul. Straszewskiego 28 (budynek NOT) Czynne od środy do soboty w godz. 21–4 (ale sprawdzajcie Facebooka, zdarza się, że bar jest otwarty również w inne dni). Drinki z karty kosztują 21 zł. Cena pozostałych drinków zależy od składników. reklama angostura gorzka wódka z Trynidadu i Tobago używana do aromatyzowania koktajli. Znajdziecie ją m.in. w Old Fashioned 18–19 lipca Restauracja Carl&Bart Co wyniknie z połączenia miłości do kuchni śródziemnomorskiej i amerykańskiego stylu obsługi? Przekonamy się w połowie lipca, kiedy swoje drzwi otworzy restauracja Carl&Bart. Menu restauracji Carl&Bart będzie międzynarodowe: jego trzon to makarony, pizza i steki. Szef kuchni – Hubert Wawreniuk – szczególnie poleca pikantne szaszłyki z kurczaka z włoską salsiccą oraz stek z antrykotu podany z sosem z boczniaków z estragonową nutą. Ceny zapowiadają się równie przyjaźnie (zakres od 18 do 47 zł) co sam pomysł na restaurację, która nastawiona jest na rodziny z dziećmi. W mogącym pomieścić do 70 osób ogródku powstał plac zabaw dla dzieci, gdzie znaleźć można m.in. zjeżdżalnię i huśtawkę. Miejsce na kącik dla maluchów znalazło się także w samej restauracji. W weekend otwarcia (18 i 19 lipca) będzie obowiązywał 20 proc. rabat na dania z karty. Zaplanowano wiele atrakcji, m.in. pokaz kręcenia pizzy. Carl&Bart, ul. ks. Meiera 26 (Prądnik Biały) 22 siedem uciech głównych www.whatsupmagazine.pl 27 lipca 9–11 lipca Spragnieni lata 3 lipca – 3 września Wszystkie drogi prowadzą do kina! A przede wszystkim do Kina Pod Baranami na filmy po 7 zł, wyświetlane w ramach wakacyjnego festiwalu filmowego – Letnie Tanie Kinobranie. – Przez dwa miesiące wakacji, podczas dziewięciu tematycznych tygodni, pokażemy ponad 150 tytułów – zapowiada Marynia Gierat z Kina Pod Baranami. W programie najciekawsze obrazy minionego sezonu oraz powroty do naszych ulubionych filmów. Na ekranie pojawią się zarówno odkrycia ostatnich miesięcy, jak i klasyka kina; mistrzowie, gwiazdy oraz debiutanci; wielkie hity i filmy zapomniane, które warto przypomnieć; różnorodność gatunków i metraży. Projekcje odbywać się będą w klimatyzowanych salach i pod gwiaździstym niebem na tarasie Pałacu pod Baranami. Otwarte kinowe archiwum plakatów podczas Plakatobrania, relaks na kinowych leżakach, gra w filmową planszówkę, akcja Zbieraj Kino – to nieodłączne elementy Kinobrania. W tym roku po raz pierwszy w programie znajdą się także filmy dla dzieci. Program na: www.kinopodbaranami.pl Spragniony orzeźwiającej polskiej muzyki? 27 lipca daj się unieść dźwiękom płynącym nad Wisłą. Do tegorocznej edycji trasy koncertowej „Spragnieni lata”, Tymon Tymański, dyrektor artystyczny projektu, zaprosił trzy gwiazdy młodego pokolenia. Pierwsza z nich, Julia Marcell, zdążyła już zawojować polską sceną muzyczną, zdobywając m.in. Fryderyka i Paszport Polityki. Jej muzyce trudno jest przyszyć jakąkolwiek łatkę: w jednym utworze sięga po rzężącą gitarę, w drugim po liryczny fortepian, w kolejnym po pulsującą elektronikę. Julia zaprezentuje swoją trzecią płytę „Sentiments”, a także największe hity z poprzednich krążków. Kolejną spragnioną lata gwiazdą będzie duet XXANAXX, czyli Klaudia Szafrańska i Michał Wasilewski. Swoją działalność rozpoczął zaledwie trzy lata temu, zaś 2014 rok zaowocował ich pierwszym wspólnym albumem. W upalny lipcowy poniedziałek rozgrzeją publiczność electro-popem, ale też ostudzą chilloutem. Skład imprezy zamyka Skubas, autor najsmutniejszej chyba piosenki tego roku – „Nie mam dla ciebie miłości”. Dla krakowian będzie miał jednak kilka pełnych uczuć i melancholii utworów. Garbojama 2015 9–12 lipca Teatr na 28. ulicy Już po raz 28. na krakowskich scenach plenerowych zobaczymy przegląd spektakli z całego świata. Wszystko za sprawą Teatru KTO, który od 1988 roku organizuje Międzynarodowy Festiwal Teatrów Ulicznych. Twarz pokryta białym pudrem, wielkie czerwone usta i równie czerwony, okrągły nos. Za duże buty, urwane szelki, kolorowa peruka, czarny kapelusik – klaun, którego dobrze pamiętamy z cyrkowych przedstawień, stanie się motywem przewodnim tegorocznej edycji Festiwalu – „Klaun, boski pomazaniec”. Na ulicach Krakowa zaprezentują się mistrzowie gatunku, m.in.: Leo Bassi, Jango Edwards, Aziz Gual, Paul Morocco, Claire Ducreux czy Loco Brusca. Będzie też okazja do zapoznania się z tajnikami ich pracy, a także nauczenia się kilku tricków. Festiwal Teatrów Ulicznych to nie tylko klauni, ale przede wszystkim ponad 80 realizacji teatralnych, prezentowanych m.in. na Rynku Głównym, Małym Rynku czy Placu Szczepańskim. Otworzy go podniebne widowisko w wykonaniu belgijskiego Teatru TOL, a zamkną chodzących na linach rozpiętych między chmurami francuscy artyści z grupy Underclouds Company. reklama Volkswagen Typ 1, znany jako Beetle albo po prostu Garbus, to jeden z najbardziej rozpoznawalnych samochodów na świecie. Od 1938 do 2003 roku na ulice całego świata wyjechało ponad 21 milionów sztuk tego pojazdu. Cześć z nich w lipcu pojawi się w Krakowie. A będą to te najpiękniejsze, najbardziej kolorowe i najpieczołowiciej wypielęgnowane. Przywiezione zostaną bowiem przez ich miłośników i kolekcjonerów, którzy z dumą zaprezentują je podczas corocznego Zlotu Garbusów. Garbojama 2015 stacjonować będzie nad zalewem w Kryspinowie, ale VW-y wyruszą także na przejażdżkę do Krakowa, by wziąć udział w wielkiej paradzie zakończonej na parkingu przy Wawelu. W programie zlotu są także liczne konkursy, m.in. zjazd do wody – „Byle jak, ale z klasą”, naprawianie garbusa z zamkniętymi oczami oraz wybór najładniejszych VW-ów zlotu. Każdego wieczoru uczestnicy imprezy będą bawić się na koncertach (Alergen, Pocieszyński Blues), rockotekach oraz zabawach w pianie. W 2014 roku w Krakowie pojawiło się 430 VW-ów. Czy tym razem będzie ich więcej? siedem uciech głównych Lipiec 2015 23 Maarja Nuut młoda skrzypaczka i wokalistka z północnej Estonii wystąpi w Krakowie 9 lipca. fot. materiały archiwalne Gwiazdą festiwalu EtnoKraków będzie wybitny tablista Zakir Hussain. Tabla to membranofon składający się z dwóch drewnianych, glinianych lub miedzianych kociołków, w które uderza się dłońmi 2 lipca, 16 lipca, 30 lipca Izrael na dachu 5–11 lipca EtnoKraków Euroradio Folk Festival oraz Rozstaje połączyły w tym roku swoje siły tworząc jeden superfestiwal – EtnoKraków. Dzięki temu w ciągu siedmiu dni w Krakowie zagra ponad 200 artystów. EtnoKraków zabierze nas w podróż przez cztery kontynenty. Gorące rytmy Kongo i Wybrzeża Kości Słoniowej pojawią się obok latynoskich wariacji dźwiękowych prosto z Kolumbii czy Hiszpanii i chłodnych melodii z Finlandii. Muzyka folkowa i etniczna rozbrzmi m.in. w: Alchemii, Muzeum Inżynierii Miejskiej, a także w Centrum Kongresowym ICE i kościele św. Katarzyny. Festiwal rozpocznie inauguracyjny koncert Visegrad Circles, który odbędzie się w ICE Kraków. Swoją muzykę zaprezentują twórcy z Grupy Wyszehradzkiej. Tegoroczna edycja to też scena etno-electro, która łączy lokalne, tradycyjne rytmy z elektronicznymi dźwiękami. Podczas EtnoKraków nie zabraknie również warsztatów muzycznych i tanecznych. Mongolski śpiew alikwotowy, koreańskie melodie sanjo i shinawi czy polski oberek – po paru chwilach wszystko stanie się proste. Gdy tylko wieczory robią się dłuższe i cieplejsze, filmy zaczynają wypełzać z kinowych sal. Wyruszają do parków z Letnim Projektorem, zatrzymują się nad Wisłą przy Forum Przestrzenie czy w Balu na Zabłociu. Jak każdego roku wdrapią się także na dach Międzynarodowego Centrum Kultury. Tym razem tematem przewodnim czwartkowych spotkań z filmem w MCK będzie współczesne kino izraelskie. Jako pierwsze pokazane zostaną „Oczy szeroko otwarte” Haima Tabakmana – dramat o pożądaniu, które trzeba zdusić, by dostosować się do społecznych i religijnych norm. Dwa tygodnie później widzowie zobaczą „Misję kadrowego” Erana Riklisa – pełną absurdalnego humoru, ale i wzruszeń podróż trumny z jerozolimskiej piekarni do Rumunii. Ostatnim wyświetlonym w lipcu filmem będzie „Kto się boi złego wilka?” – thriller, który podobno zachwycił samego Quentina Tarantino. Kino izraelskie pojawi się za sprawą wystawy prac Daniego Karavana, którą od końca czerwca można oglądać w MCK. Urodzony w Tel-Awiwie artysta, tworzy rzeźby, pomniki i instalacje w duchu site-specific, sztuki mogącej istnieć tylko w konkretnej przestrzeni. Lipiec z dziećmi Od zabawek ludowych po roboty Lego Wyszukaliśmy dla Was imprezy, które przyniosą radość także maluchom. Zapraszamy Was na ETNOmanię, półkolonie z Lego i spotkania z literaturą. Festiwal ETNOmania to najlepszy pomysł na spędzenie poza miastem rodzinnej niedzieli 19 lipca. 25 kilometrów od Krakowa, w skansenie położonym u podnóża zamku Lipowiec. W Wygiełzowie na najmłodszych czekać będą gigantyczne zwierzęta: słomiane pozwolą się głaskać do woli, a drewniane dadzą namalować na sobie wzory takie, jak tylko podpowie wyobraźnia. Pociechy, które lepiej czują się w towarzystwie małych zwierzątek, będą mogły stworzyć je same na warsztatach szycia etnopluszaków. W chatach skansenu dzieci nie tylko przypatrzą się zapomnianym już rzemiosłom, ale i własnymi rączkami ulepią gliniane garnki i proste rzeźby. W czasie zajęć plastycznych zabiorą się za wycinanki i malowanki, a także zrobią nieskomplikowane cuda z bibuły. Małych łobuzów na pewno rozkręci karuzela podczas warsztatów zabawki ludowej. Dla głodomorów do Wygiełzowa przyjadą stoiska z lokalnymi przysmakami i słodyczami. A wszystko to etno-, eko- i ekstremalnie dobre! Lipiec spędzacie w Krakowie i macie w domu małych majsterkowiczów? Pasjonatów klocków Lego? Wakacyjne Trybikowe Robo-warsztaty (6–10, 13–17 oraz 20–24 lipca, w godz. 9–16) są właśnie dla nich. Podczas półkolonii dzieci zapoznają się z podstawami konstruowania ruchomych zwierząt, robotów czy pojazdów. Dzięki specjalnie przygotowanym do tego klockom Lego WeDo, bez problemu ożywią zbudowane przez nich przedmioty. Mali geniusze będą zachwyceni, gdy zaprogramują je przy użyciu komputera w prostym obrazkowym języku. Starsze rodzeństwo nie musi się w tym czasie nudzić, bowiem Trybikowo organizuje także kursy dla dzieci w wieku od 8 do 14 lat z klockami Lego Mindstorms. Szczegóły: trybikowo.pl. Każdego tygodnia znane postacie literatury dziecięcej będą zabierać maluchy zgromadzone w Nowohuckiej Bibliotece Publicznej w podróż do innego kraju. Na początku lipca dzieci pojadą do Włoch z Pinokiem, gdzie podczas zajęć edukacyjnych nauczą się robić pizzę, a także przepłyną się gondolą po Wenecji. Kolejnym przystankiem w czasie wycieczki będzie Hiszpania, którą zwiedzą z Byczkiem Fernando i Don Kichotem. Tam zaplanowano warsztaty plastyczne, filmowe i taneczne. Następnie dzieci przeniosą się do Belgii, ojczyzny Smerfów, ale także pralinek i czekoladek. Kolejną stacją będzie dworzec w Londynie, gdzie maluchy czeka spotkanie z misiem Paddingtonem. W Japonii dzieci poznają bohaterów mangi i nauczą się robić orgiami. Wreszcie trafią do Niemiec, gdzie udadzą się w mroczny świat baśni braci Grimm, a koniec miesiąca spędzą u naszych sąsiadów, bawiąc się z Krecikiem i Rumcajsem. reklama